You are on page 1of 84

Jestem pewien, że zginąłbym w następnej chwili z ręki tego potwora,

gdyby nie nieoczekiwany frontalny atak Marines z zakonu Aurory, którzy


Prolog uderzyli na cytadelę dokładnie w tym momencie. Pośród bitewnego zamętu
bestia zdołała umknąć, chociaż nie wiem, w jaki sposób tego dokonała.
Muszę też stwierdzić, iż nawet w porównaniu z potęgą fizyczną Astartes
Zastrzeżona dokumentacja, dostęp wyłącznie dla upoważnionych osób istota ta dysponowała po stokroć większą mocą.
Nazwa pliku 112:67B:AA6:Xad Później, klęcząc u mych stóp z bronią przystawioną do głowy, na
sekundy przed swą egzekucją, Gaethon Richter błagał Cherubaela, by ten
Proszę o podanie kodu dostępu: XXXXXXXXXX powrócił. Heretyk zawodził rozpaczliwie nie mogąc pojąć, dlaczego ów
Weryfikacja... Cherubael go porzucił. Jestem przekonany, że mówił w ten sposób o
spętanym demonie.
Dziękuję, inkwizytorze Wierzę, że Wasza Dostojność dostrzega teraz moje zatroskanie. Myląc
Dokumentacja została udostępniona mą tożsamość z innym członkiem naszej instytucji, bardzo wpływowym i
poważanym członkiem, istota ta darowała mi życie. Odnoszę wrażenie, że
Klasyfikacja: Najwyższy stopień utajnienia uczyniła to w myśl uprzednio zawartego porozumienia.
Poziom dostępu: Obsydian Inkwizytor Gregor Eisenhorn jest szanowanym i postrzeganym za wzór
System kodujący: Cryptox ver. 2.6 dla nas pracownikiem Ordo, uosabiającym wszystko, co prawe, silne i
Data: 337.M41 dogmatyczne w naszej organizacji. Lecz w obliczu tych wydarzeń zaczynam
Autor: Inkwizytor Javes Thysser, Ordo Xenos się zastanawiać, zaczynam się lękać...
Temat: Sprawa najwyższej wagi Czuję, iż nie mogę oświadczyć wprost tego, co budzi mą najwyższe
Odbiorca: lord inkwizytor Phlebas Alessandro Rorken, Wysoka Rada obawy, ale jestem pewien, że Wasza Dostojność powinna jak najszybciej
Inkwizycji, Sektor Scarus, Scarus Major otrzymać ten list. Uważam też za wskazane powiadomienie o całym
zdarzeniu Ordo Malleus, nawet jeśli miałaby to być tylko procedura
Ślę wyrazy szacunku, mistrzu ! profilaktyczna.
W imieniu Boga-Imperatora, niechaj czczona jest po wsze czasy jego Mam nadzieję i modlę się o to, by moje podejrzenia okazały się fałszem.
troska o nas, oraz w imieniu Wielkiej Rady Terry polecam się uwadze Lecz, jak Wasza Dostojność sam mnie uczył, lepiej zawsze z
Waszej czcigodnej osoby i wierzę, iż mogę poruszyć w tym piśmie sprawę wyprzedzeniem zyskać pewność.
niezwykle delikatną. Poświadczając własnoręcznym podpisem wiarygodność przedstawionych
Wpierw pozwolę sobie oświadczyć, że moja misja na Vogel Passionata tu faktów, 276 dnia roku 337.M41
dobiegła końca, a zaszczytna służba w szeregach Inkwizycji została zwień-
czona kolejnym sukcesem. Pełny raport uzupełniony o szereg załączników oddany sługa
nadejdzie za kilka dni, kiedy prace nad jego kompilacją ukończą moi Thysser
savanci i wierzę, iż Wasza Dostojność poczuje zadowolenie z lektury jego
zawartości. Skracając ów raport dla potrzeb niniejszego listu z dumą infor-
muję, że diaboliczne machinacje dzikich psioników zostały wykorzenione z
metropolii Vogel Passionata, a wewnętrzny krąg tego bluźnierczego kultu
stracono w płomieniach jedynie słusznej kary. Samozwańczy prorok kultu,
Gaethon Richter, zginął z mej własnej ręki.
W trakcie tej misji na światło dzienne wyszła pewna niepokojąca sprawa.
Jestem nią niezwykle zatroskany i nie wiem, jakie w tej kwestii dalsze kroki
powinienem podjąć, dlatego też pozwoliłem sobie napisać do Waszej Do-
stojności z prośbą o radę.
Zgodnie z oczekiwaniami Richter nie poddał się bez walki. Podczas
ostatniego etapu operacji, w krwawej bitwie o fortecę zbudowaną głęboko
pod stołeczną metropolią, prorok przyzwał na pomoc istotę o przerażającej
mocy. Zamordowała ona dziewiętnastu imperialnych gwardzistów przydzie-
lonych do mojej obstawy oraz inkwizytora Bluchasa, śledczych Faruline i
Seetmola i kapitana Ellena Ossela, mojego pilota. Ja sam zginąłbym rów-
nież, gdyby nie niezwykły przypadek.
Istota ta była bluźnierczym tworem, ukształtowanym na podobieństwo
człowieka, lecz promieniującym wewnętrznym światłem. Jej głos był mięk-
ki, jej dotyk parzył niczym ogień. Jestem pewien, iż stanęliśmy w obliczu
spętanego demona o niezwykle brutalnej i nieludzkiej osobowości. Pełny
raport będzie zawierał szczegóły perwersyjnych tortur, jakim istota ta pod-
dała Seetmola i Ossela przed ich uśmierceniem, tutaj pozwolę sobie pomi-
nąć te wstrząsające detale.
Zabiwszy Bluchasa, demon zapędził mnie do kąta górnego poziomu
fortecy, gdzie próbowałem wcześniej odnaleźć przejście wiodące w serce
fortyfikacji i sanktuarium heretyków. Moja broń nie była w stanie skrzyw-
dzić tego tworu. Zaśmiał się diabolicznie i jednym ciosem dłoni zrzucił
mnie w dół klatki schodowej.
Oszołomiony upadkiem, patrzyłem z poziomu podłogi, jak demon nad-
chodzi w mym kierunku, bezradny i bezbronny. Jak sądzę, bezwiednie szu-
kałem wtedy rękami leżącej gdzieś w pobliżu broni.
Widząc me ruchy bestia przemówiła. Pozwalam sobie zacytować
dokładnie jej słowa. Powiedziała: Nie martw się, Gregorze. Jesteś zbyt
cenny, by cię można było utracić. Nie bój się, to będzie tylko niewielka
blizna, by nadać całej sprawie pozory autentyczności.
Szpony demona przeorały moją klatkę piersiową i gardło i zerwały z
twarzy mój respirator. Medycy są zgodni w stwierdzeniu, iż rany te można
uleczyć, są jednak głębokie i niezmiernie bolesne. Stwór przerwał swą
krwawą robotę jakby dopiero teraz przyjrzał się po raz pierwszy mej twarzy,
odkrytej po zerwaniu maski. W jego oczach pojawił się wyraz
przerażającego gniewu. Powiedział – proszę o wybaczenie Waszą
Dostojność, lecz to szczera prawda – powiedział Ty nie jesteś Eisenhorn !
Zostałem zwiedziony !

1
że bywały chwile, kiedy żadne argumenty nie mogły mnie odwieść od
przedsięwziętych poczynań.
Rozdział I Wyszedłem na ulicę, gdzie płonęły ceremonialne ogniska i tańczyli
ludzie o twarzach ukrytych za karnawałowymi maskami. Ubrałem się całko-
Odkrywam, że jestem martwy wicie na czarno, moją postać okrywał sięgający ziemi ciężki płaszcz z czar-
Pod mrocznym księżycem, w kazamatach Sadii nej skóry.
Nieprzyjazny Tantalid Pomimo ciepłego ubrania, pomimo gorejących wokół ogni, było mi zim-
no. Zmęczenie i depresja zżerały me ciało do kości. Spojrzałem na księżyc.
Kiedy zacząłem się starzeć, odkryłem, że historia mego życia składa się z Nieśmiałe promyczki ciepła wokół chłodnego czarnego serca. Podobny do
ciągu kamieni milowych, epizodów o ogromnym znaczeniu, których nie mnie, pomyślałem, podobny do mnie.
sposób wymazać z pamięci: przyjęcie w szeregi świętej Inkwizycji, pierw- Nadjechał przywołany powóz. Sześć nakrapianych kucyków parskało i
szy dzień służby w randze neofity u wielkiego Hapshanta, pierwsze zwień- stukało kopytami w ulicę ciągnąc odkryty pojazd. Kilku członków mojej
czone sukcesem przesłuchanie, sprawa heretyka Lemete Syre, awans do świty czekało na zewnątrz budynku i pośpieszyło ku mnie widząc, że wy-
rangi inkwizytora w wieku dwudziestu czterech lat, długo ciągnące się Do- chodzę. Przesunąłem po nich wzrokiem. Wszyscy byli dobrymi agentami, w
chodzenie Nassaryjskie, Necroteuch, Konspiracja na P’glao. przeciwnym razie nie trafiliby tu wraz ze mną. Kilkoma pozbawionymi słów
Kamienie milowe, naznaczone misternymi runami moich wspomnień. gestami wybrałem czterech z nich i odesłałem resztę do domu.
Jeden z nich pamiętam ze szczególną dokładnością, nadejście Czasu Mroku Czwórka przybocznych wsiadła wraz ze mną do powozu. Mescher Qus,
pod koniec miesiąca Umbrisu, w roku 338.M41. Wtedy właśnie rozpoczął ex-gwardzista z Vladislava; Arianrhod Esw Sweydyr, mistrzyni miecza z
się mój dramat. Wielki kamień milowy mego życia. Carthae oraz Beronice i Ze Zung, dwie dziewczyny z Zespołu AP Bequin.
Pracowałem na Lethe XI w myśl instrukcji Ordo Xenos, depcząc po pię- W ostatniej chwili Beronice została wywołana z powozu, a jej miejsce zajęła
tach przeklętej Beldame Sadii. Dziesięć tygodni poszukiwań, dziesięć go- Alizebeth Bequin. Moja przyjaciółka wycofała się z aktywnej pracy tere-
dzin do chwili zatrzaśnięcia pułapki. Od trzech dni nie zmrużyłem oka, od nowej sześćdziesiąt osiem lat temu tworząc i nadzorując Zespół AP, ale cza-
dwóch nic nie jadłem i piłem. Mentalne fantomy powodowane astronomicz- sami wciąż okazywała brak zaufania do swoich podwładnych i zajmowała
ną naturą Czasu Mroku nękały mój umysł. Umierałem od binarnej trucizny. ich miejsce u mego boku.
Wtedy pojawił się Tantalid. Nagle pojąłem, że Bequin nie sądzi, bym powrócił żywy z tej misji i chce
Lethe XI to gęsto zaludniony świat na obrzeżu podsektora Helican, w ostatnich chwilach mego życia stać przy mnie. Mówiąc szczerze, sam też
specjalizujący się w produkcji kompozytowych konstrukcji i tarcz siłowych. nie żywiłem nadzieję, że dotrwam do świtu.
Pod koniec każdego Umbrisu największy księżyc Lethe ustawia się wskutek Powóz ruszył z miejsca przy akompaniamencie trzaskającego bata, po-
kosmicznego fenomenu dokładnie pomiędzy planetą, a jej słońcem. Cały toczył się gwarnymi ulicami mijając płonące kosze z węglem i korowody
świat pogrąża się wtedy na pełne dwa tygodnie w ciemności zwanej Czasem niosących pochodnie tubylców.
Mroku. Wszyscy milczeli. Qus sprawdził i załadował ręczny karabin maszy-
Jest to zadziwiające zjawisko. W przeciągu czternastu dni przestworza nowy, po czym zapiął klamry swego pancerza osobistego. Arianrhod wycią-
planety przybierają lodowaty kolor ciemnej czerwieni przywodzący na myśl gnęła z pochwy szablę i testowała jej ostrze za pomocą własnego włosa. Zu
zakrzepłą krew, a księżyc – Kux – wygląda niczym kruczoczarna tarcza oto- Zeng, urodzona Vitrianka, siedziała ze spuszczoną ku podłodze głową, jej
czona bursztynową poświatą promieni zasłoniętego słońca. Czas Mroku długie zdobione kawałkami szkła szaty szczękały dźwięcznie w rytm pod-
oznacza dla lokalnej populacji okres wielkiego święta. Ogniska wszelkiego skakującego powozu.
rodzaju i wielkości rozświetlają ulice metropolii, a ich mieszkańcy czuwają, Bequin świdrowała mnie wzrokiem.
by nikt nie opuścił świątecznych uroczystości. Fabryki wstrzymują na ten - O co chodzi ? – w końcu nie wytrzymałem.
czas produkcję, robotnicy otrzymują urlopy. Niekończące się karnawały i Odwróciła głowę i zaczęła kontemplować otoczenie.
parady przewalają się przez miejskie place. Kwitnie przestępczość, prospe- Kościół św. Kiodrusa wznosił się w dystrykcie wodnych handlarzy, na
ruje czarny rynek. granicy metropolii i bezkresnych słonych pustyni zamieszkanych przez
Ponad tym wszystkim mroczne promienie ukrytego słońca obramowują liczne drapieżne gady. W nocnych ciemnościach uwijały się stada latających
czarny księżyc. Wśród miejscowych istnieje nawet tradycja przepowiadania insektów.
przyszłości i powodzenia w interesach na podstawie natężenia poświaty sło- Powóz zatrzymał się na ulicy okolonej poczerniałymi ze starości
necznej korony Kuxa. kamiennymi filarami, jakieś dwieście metrów od majaczącej w mroku
Żywiłem nadzieję, że uda mi się pochwycić Beldane przed nadejściem zrujnowanej bryły kościoła. Niebo miało kolor bardzo ciemnego bursztynu.
Czasu Mroku, ale ona zawsze wyprzedzała mnie o jeden krok. Jej przybocz- Za naszymi plecami miasto tętniło życiem, rozświetlone jaskrawymi ogni-
ny truciciel, Pye, w latach młodości podobno więzień eldarskich renegatów, kami. Sąsiedztwo kościoła było wymarłą okolicą, popadającą z wolna w
zdołał umieścić w mojej wodzie pitnej toksynę pozostającą w stanie uśpie- ruinę zagarnianą przez pustynne wydmy.
nia do chwili spożycia aktywującego ją katalizatora. - Szpon życzy sobie Ciernia, gwałtowne bestie wewnątrz – w komuni-
Byłem martwym człowiekiem. Beldane zabiła mnie za życia. katorze rozbrzmiał szept Ravenora.
Mój savant, Aemos, odkrył przez przypadek zażytą truciznę i ostrzegł - Cierń, komplikacje różnorakie, ostrza odrazy – odpowiedziałem. Moje
mnie w porę przed dalszym przyjmowaniem pokarmu oraz płynów. Nękany gardło było wyschnięte i szorstkie.
wizją śmierci głodowej, mogłem się uratować wyłącznie poprzez schwy- - Szpon obserwuje ruch. Sugerowana ścieżka Torusa, ebonitowy wzór.
tanie Beldane oraz jej wasala Pye i zmuszenie ich do zdradzenia składu - Wzór odrzucony, wzór kluczowy. Różany Cierń życzy sobie hiacynta.
antidotum. - Potwierdzam.
Na mrocznych ulicach metropolii moi podwładni toczyli desperacki wyś- Rozmawialiśmy używając Glossii, nieformalnego werbalnego kodu zna-
cig z czasem. Miałem pod rozkazami osiemdziesięciu lojalnych wywiadow- nego wyłącznie mojej świcie. Nawet na otwartym kanale komunikacyjnym
ców. Czekałem w wynajętym mieszkaniu na hipodromie, wyczerpany, nie- nasza rozmowa byłaby całkowicie niezrozumiała dla podsłuchującego ją
spokojny, roztrzęsiony. nieprzyjaciela.
Ravenor przysłał dobre wieści. Któż inny jak nie Ravenor. Wierzyłem, że Przełączyłem mój komunikator na inny kanał.
dzięki swemu profesjonalizmowi człowiek ten już niedługo zostawi za sobą - Cierń życzy sobie Aegisa, do mnie, wzór kluczowy.
rangę śledczego i stanie się pełnoprawnym inkwizytorem. - Aegis powstaje – padła odpowiedź Betancore, mojego pilota – Wzór po-
Znalazł kryjówkę Beldane Sadii w katakumbach opuszczonego kościoła twierdzony.
pod wezwaniem św. Kiodrusa. Zacząłem pośpiesznie szykować się do drogi. Mój wahadłowiec i jego budząca respekt siła ognia były już w powietrzu.
- Powinieneś zostać tutaj – oświadczyła Bequin, ale machnąłem przecząco Spojrzałem na resztę ukrytego w mroku zespołu i wyjąłem z kabury własną
ręką. broń.
Alizebeth Bequin miała w tym czasie sto dwadzieścia pięć lat, ale wciąż - Przyszedł nasz czas – oświadczyłem.
była równie piękna i żywotna jak w wieku trzydziestu, dbając o regularne
zabiegi chirurgiczne i kuracje oparte na łagodzących proces starzenia narko- * * * * *
tykach osobistych. Okolona długimi włosami twarz pochyliła się w mym
kierunku, błyszczały w niej ciemne oczy. Wkradliśmy się do porośniętych bluszczem i mchem ruin kościoła. W
- To cię zabije, Gregorze – powiedziała. powietrzu unosił się silny zapach zgnilizny i wilgoci, na ścianach i podłodze
- Będzie to zatem znaczyło, że czas Gregora Eisenhorna dobiegł końca. skrzyły się malutkie kryształki soli. Stada małych robaków biegały po ka-
Bequin spojrzała z wyrzutem na stojącego po drugiej stronie mrocznego miennej posadzce uciekając przed snopami światła naszych latarek.
pokoju Aemosa, ale ten tylko potrząsnął starczą głową. Wiedział doskonale, Qus szedł przodem, omiatając otoczenie lufą karabinu maszynowego.
ciemnościach tańczył wąziutki promień laserowego celownika

2
W ciemnościach tańczył wąziutki promień laserowego celownika wbudo- zabezpieczyła swoją kryjówkę.
wanego w cybernetyczne lewe oko mężczyzny. Qus był świetnie zbudowa- - Tędy, nie sądzi pan, sir ? – wyszeptał Qus wskazując na kolumny pozba-
nym żołnierzem, z trudem wbijającym umięśnione ciało w ceramitowy pan- wionej dachu zakrystii.
cerz osobisty. Twarz pomalował w barwy swego dawnego regimentu, Dzie- Właśnie miałem potwierdzić jego propozycję, gdy Arianrhod zasyczała:
więćdziesiątego Vladislava. - Barbarisater łaknie...
Arianrhod i ja stąpaliśmy tuż za nim. Dziewczyna pokryła ostrze swej Spojrzałem na nią. Skradała się w lewo, ku podstawie głównej dzwon-
szabli pyłem, ale broń wciąż lśniła żywym blaskiem poruszając się w jej nicy. Jej ruchy były bezszelestne, szablę trzymała oburącz, ostrzem ku gó-
dłoniach. Arianhod Esw Sweydyr miała ponad dwa metry wzrostu i była rze, długi płaszcz unosił się za smukłym ciałem dziewczyny niczym aniels-
najwyższą kobietą, jaką miałem okazję w życiu zobaczyć, chociaż wzrost kie skrzydła.
taki był czymś powszednim na odległym o wiele lat świetlnych Carthae. Jej Machnąłem dłonią w kierunku Qusa i kobiet, by wraz ze mną podążyli w
wysoka sylwetka okryta była ciasnym skórzanym kombinezonem z mosięż- ślad Arianrhod. Wyjąłem z kabury mój bezcenny boltowy pistolet, podaro-
nymi guzikami oraz długim płaszczem z wyprawionych futer. Srebrzyste wany mi przez kronikarza Brytnotha z zakonu Straży Śmierci podczas
włosy zaplotła w warkocze. Szabla zwała się Barbarisater i była w posia- Oczyszczania Izaru, niemal sto lat temu. Nigdy jeszcze podarunek ten nie
daniu kobiet ze szczepu Esw Sweydyr od dziewiętnastu pokoleń. Od końca zawiódł mnie w potrzebie.
zdobionej rękojeści po ostry czubek zakrzywionego, pokrytego runami Słudzy Beldame wychynęli spośród ciemności nocy. Było ich ośmiu,
ostrza mierzyła ponad półtora metra. Długa, wąska, zgrabna – przypominała zaledwie cienie poruszające się na tle głębszej ciemności. Qus zaczął strze-
swym wyglądem właścicielkę. Już zaczynałem wyczuwać mentalne wibra- lać, pociski odrzuciły do tyłu skaczący w jego kierunku kształt. Ja też po-
cje świadczące o psychicznym sprzężeniu jaźni kobiety i broni. Człowiek i ciągnąłem za spust, mierząc w pędzące na nas duchy.
metal stawali się jednością. Beldame Sadia była heretycką wiedźmą, utrzymywała też zakazane kon-
Arianrhod służyła w moim zespole od pięciu lat, a mimo to wciąż jeszcze takty z obcymi. Znałem jej fascynację na punkcie wierzeń i obyczajów
uczyłem się tajników jej mistrzowskiego kunsztu we władaniu bronią białą. Mrocznych Eldarów oraz dążenie do zdobycia poprzez tę bluźnierczą
Chociaż zazwyczaj nigdy nie przepuszczałem okazji do przyglądania się obsesję wiedzy i potęgi. Była jedynym znanym mi człowiekiem, który zdo-
metodom działania tej fechtmistrzyni, teraz jednak byłem na to zbyt łał zawrzeć kolaboracyjne pakty z przeklętymi obcymi. Pogłoski mówiły, że
zmęczony, zbyt zaabsorbowany męką głodu i pragnienia. całkiem niedawno Beldame stała się członkiem kultu Kaela Mensha Khaine
Bequin i Ze Zung szły za nami, ramię w ramię – Alizabeth w długiej w aspekcie Boga Mordu, tak czczonego przez eldarskich renegatów.
czarnej sukni z wysokim kołnierzem, Ze Zung w matowych szatach wyko- Doceniając ten plugawy gest lojalności, Sadia rekrutowała do swej świty
nanych z vitriańskiego szkła. Znajdowały się kilka kroków za nami utrzy- wyłącznie najlepszych morderców. Ludzie atakujący nas na mrocznym
mując dystans dostatecznie odległy, by swą psioniczną pustką nie zakłócać dziedzińcu katedry byli zawodowymi zabójcami, skrytymi za tarczami
nadnaturalnych zdolności Arianrhod i moich, a jednocześnie odpowiednio kamuflujących pól siłowych, które ich pani otrzymała, pożyczyła lub
blisko, by w krytycznym momencie nas ubezpieczyć. skradła swym nieludzkim sojusznikom.
Inkwizycja – oraz wiele innych imperialnych instytucji, jawnych i Jeden z nich rzucił się na mnie z halabardą o podłużnym ostrzu w rękach.
utajnionych – od dawna świadoma była użyteczności nietkniętych, nie- Przestrzeliłem mu głowę. W ostatniej chwili. Moje ciało było osłabione, a
zwykle rzadkich istot nie posiadających psionicznej sygnatury, a przez to reakcje tak przeklęcie powolne.
zdolnych do zakłócenia lub całkowitego zanegowania efektów najpotężniej- Dostrzegłem Arianrhod. Tańczyła niczym baletnica, jej włosy falowały
szych nawet mocy psionicznych. Kiedy spotkaliśmy się na Hubrisie, jakieś ponad furkoczącym płaszczem. Barbarisater wibrował w jej dłoniach.
sto lat temu, Alizebeth Bequin była pierwszą nietkniętą, z jaką zetknął mnie Ścięła głowę jednego z cieni uderzeniem z półobrotu, wykonała w
los. Pomimo jej irytującej aury – nawet ludzie zupełnie pozbawieni talentu miejscu błyskawiczny piruet i rozczłonkowała drugiego napastnika na dwie
mentalnego odczuwają znaczny dyskomfort w obecności któregoś z nie- połowy od barku po krocze. Szabla poruszała się tak szybko, że ledwie
tkniętych – dołączyłem tę kobietę do swej świty, a ona sama bardzo szybko nadążałem za nią wzrokiem. Dziewczyna zaparła się stopami w ziemię i
dowiodła, iż jest dla mnie wręcz bezcenna. Po wielu latach służby wycofała zmieniła kierunek swego obrotu wprowadzając tym unikiem w błąd trze-
się z operacji terenowych i stworzyła Zespół AP, kadrę nietkniętych werbo- ciego przeciwnika. Jego głowa śmignęła w powietrzu, a szabla wystrzeliła
wanych we wszystkich zakątkach Imperium. Zespół AP był moją prywatną do przodu przebijając czwartego zabójcę w jednym płynnym finezyjnym
własnością, chociaż często użyczałem jego członków moim współpracow- ruchu. Arianrhod postąpiła o krok, Barbarisater uniosła w horyzontalnej
nikom wewnątrz Inkwizycji. Liczył blisko czterdziestu antypsioników, pozycji ponad swymi ramionami. Stalowy uchwyt broni piątego mordercy
szkolonych i nadzorowanych przez Bequin. W moim osobistym przekona- został przecięty wpół błyskawicznym uderzeniem, cień zachwiał się oszoło-
niu ta właśnie formacja stanowi w obecnej chwili jedną z najpotężniejszych miony. Barbarisater zakreślił w powietrzu ósemkę i kolejny zabójca runął na
broni przeciwko mentatom w obrębie Imperium. ziemię, rozcięty na kilka części.
Ostatni sługa Beldame rzucił się do ucieczki. Strzał z lasera Bequin
* * * * * zatrzymał go w miejscu.
Serce waliło mi jak szalone i zrozumiałem, że muszę przynajmniej na
Otulone mrokiem ruiny pełne były skrystalizowanej soli. Wielkie żuki chwilę usiąść na dziedzińcu, by ochłonąć. Qus ujął mnie za ramię i pomógł
biegały po mozaikach stanowiących portrety dawno zmarłych notabli, spocząć na dużym kamiennym bloku.
ułożonych misternie w licznych alkowach. Wszędzie wokół dostrzegałem - Gregor ?
stada insektów. Ustawiczne dźwięki wydawane przez jakiś gatunek - Wszystko w porządku, Alizebeth... daj mi tylko moment...
zamiesz-kujących pustynię cykad brzmiały niczym grzechot kości - Nie powinieneś tu był przychodzić, stary głupcze ! Powinieneś był
potrząsanych wewnątrz metalowego kubka. Kiedy zapuściliśmy się w głąb zostawić tę sprawę swoim pracownikom !
budowli, weszliśmy pomiędzy wewnętrzne placyki i niewielkie cmentarze, - Zamknij się, Alizebeth.
gdzie czas naruszył niektóre nagrobki i odsłonił kości umarłych - Nie uciszysz mnie, Gregor. To najwyższy czas, żebyś pojął granice swego
spoczywające od wielu lat w ilastej ziemi. Gdzieniegdzie dostrzegałem organizmu.
brązowe czaszki wykopane z grobów i ułożone na niewielkich piramidkach. Spojrzałem w górę na jej twarz.
Widok tego wstrętnie sprofanowanego świętego miejsca napawał mnie - Mój organizm nie zna granic – oświadczyłem.
ogromnym smutkiem. Kiodrus był wielkim człowiekiem, walczył jako Qus zaśmiał się w wymuszony sposób.
prawa ręka świętej Beati Sabbat podczas jej legendarnej krucjaty. Lecz - Wierzę mu, pani Bequin – powiedział Ravenor wyślizgując się z mroku
swych czynów dokonał dawno temu, daleko stąd, i jego kult w końcu otoczenia. Na Imperatora, jakże on miał skryty chód, nawet Arianrhod nie
odszedł w niepamięć. Uważałem, że dopiero kolejna krucjata na odległych zdołała go dostrzec na czas. Dziewczyna musiała pchnąć w dół ostrze szabli,
Światach Sabbat mogła powtórnie rozkrzewić wiarę w tego świętego. aby z zaskoczenia nie uderzyć nią przybysza.
Qus wstrzymał nasz pochód i wskazał wejście na schody wiodące do Gideon Ravenor był odrobinę niższy ode mnie, ale silny i dobrze
podziemnej części świątyni. Przywołałem go do siebie zwracając uwagę na zbudowany. Miał zaledwie trzydzieści cztery lata. Długie czarne włosy
niewielki fragment czerwonego materiału przyciśniętego kamieniem do okalały dumną twarz o silnie zarysowanych kościach policzkowych. Jego
pierwszego ze stopni. Pozostawiony przez Ravenora znacznik informował, ciało okrywał szary kombinezon i długi płaszcz. Zamontowane na lewym
że nie wolno nam było skorzystać z tego przejścia. Lustrując wzrokiem wio- ramieniu działko antypsioniczne przesunęło się z cichym warkotem i pisnęło
dącą w dół klatkę schodową dostrzegłem to samo, co wcześniej zauważył namierzając Arianrhod.
mój agent: częściowo przysypany ziemią detektor ruchu podłączony do - Ostrożnie, fechtmistrzyni – powiedział – Jesteś na celowniku.
przedmiotów przypominających ładunki wybuchowe. - I ciągle jeszcze będę, kiedy twoja głowa wyląduje na ziemi – odparła.
Znaleźliśmy jeszcze trzy podobne wejścia, wszystkie oznakowane przez Oboje roześmiali się cicho. Wiedziałem, że od blisko roku byli kochan-
Ravenora w identyczny sposób, co pierwsze. Beldame bardzo dobrze zabez- kami, ale w otoczeniu innych osób wciąż utrzymywali stonowane stosunki i
p a

3
ustawicznie się ze sobą droczyli. Zrozumiałem, że posunąłem się zbyt daleko. Zrozumiałem to w chwili,
Ravenor strzelił palcami i jego towarzysz, odpychający mutant imieniem gdy wylądowałem na posadzce komnaty, a zmęczone nogi załamały się
Gonvax, wychynął z kryjówki. Strużka śliny ciekła ze zdeformowanych pode mną.
grubych warg najemnika. Dźwigał miotacz ognia, ciężki zbiornik z paliwem Krzesząc metalowymi kończynami iskry Beldame Sadia runęła na mnie
kołysał się na jego garbatym grzbiecie. zawodząc wysokim przenikliwym głosem. Poderwała w górę woalkę, aby
Wstałem z kamienia. splunąć.
- Co znalazłeś ? – zapytałem Ravenora. I zachwiała się znienacka, cofnęła uderzona aurą Bequin i Zu Zeng
- Beldame. I bezpieczną do niej drogę – odparł. skaczących na flanki wiedźmy.
Pozbierałem się jakoś z posadzki i wystrzeliłem do heretyczki odrywając
* * * * * pociskiem jedno z jej metalowych odnóży. Splunęła w końcu, ale chybiła.
Jad zaczął trawić zimną kamienną podłogę tuż przed moimi stopami.
Kryjówka Beldame Sadii znajdowała się w sacrarium głęboko pod - Imperialna Inkwizycja ! – krzyknąłem – W imię najświętszego Boga-
głównym ołtarzem kościoła. Ravenor drobiazgowo przeszukał ruiny i odkrył Imperatora, ty i twoi pobratymcy zostajecie oskarżeni o praktykowanie po-
ukryte przejście w jednej ze zrujnowanych krypt – przejście, o którym nawet gańskich praktyk i jawną herezję !
Sadia zapewne nie miała pojęcia. Podniosłem wyżej lufę broni. Sadia runęła na mnie w tej samej chwili.
Mój szacunek dla Ravenora rósł niemal z dnia na dzień. Nigdy wcześniej Zostałem dosłownie przygnieciony do posadzki masą jej wielkiego
nie miałem tak niezwykłego ucznia jak on. Był perfekcjonistą w każdej cielska. Jedna z pajęczych łap przebiła na wylot moje lewe udo. Stalowe kły
dziedzinie niezbędnej dla przyszłego inkwizytora. Oczekiwałem niecierpli- wiedźmy, przywodzące na myśl zakrzywione igły, zatrzasnęły się tuż nad
wie dnia, w którym mógłbym podpisać jako promotor jego petycję o przy- mą twarzą. Dostrzegłem na ułamek chwili jej oczy, smoliście czarne, bez-
znanie statusu pełnoprawnego inkwizytora. Zasłużył sobie na to. Inkwizycja denne, całkowicie szalone.
potrzebowała takich ludzi. Splunęła.
Wykrzywiłem z desperacją głowę, by uniknąć strumienia żrącego jadu i
* * * * * wypaliłem z boltowego pistoletu prosto w ciało wiedźmy.
Mikroeksplozja cisnęła nią w tył, odrzuciła czterysta kilogramów starego
Idąc gęsiego wślizgnęliśmy się do krypty w ślad za Ravenorem. Zwracał ciała i cybernetycznych wszczepów.
naszą uwagę na każdy obsunięty kamień, na każdy ostry kant ściany. Odór Przetoczyłem się po posadzce.
soli i starych kości stawał się wręcz nie do zniesienia, a gorące stęchłe Hemonkulus przyjął szarżę Arianrhod, ostrza na jego prawej ręce zawyły
powietrze jeszcze bardziej mnie osłabiało. wirując w powietrzu. Obcy był niezwykle szczupły, okryty czarnym płasz-
Przedostaliśmy się na kamienną galerię obiegającą wkoło obszerną czem. Jego nie schodzący z ust przerażający uśmiech okazał się efektem
podziemną komnatę. Przenośne lampy stały w jej kątach rozświetlając ciem- naciągnięcia bezbarwnej skóry na kościach czaszki. Miał na sobie metalową
ność. Czułem silny zapach suszonych liści i innych, bardziej odrażających biżuterię wykonaną z broni swych ofiar.
pachnideł. Usłyszałem jak Ravenor wykrzykuje imię Arianrhod.
W komnacie odprawiano jakiś rytuał, przy czym rytuał to jedyne adek- Barbarisater śmignął w kierunku obcego, ale eldarski potwór uskoczył
watne słowo, jakie przychodzi mi na myśl w tym przypadku. Dwudziestka przed ostrzem z niewiarygodną wręcz szybkością.
całkowicie nagich, wysmarowanych krwią ludzkich degeneratów uczestni- Dziewczyna zawirowała w miejscu wyprowadzając dwa perfekcyjne i
czyła w jakiejś ceremonii zapożyczonej od Mrocznych Eldarów, otaczając teoretycznie mordercze cięcia, które w jakiś niezrozumiały sposób nie zdo-
ciasnym kręgiem stół tortur, na którym leżał zmaltretowany, skuty łańcucha- łały dosięgnąć obcego. Uderzenie ręki Eldara odrzuciło fechtmistrzynię po-
mi człowiek. śród chmury krwawej mgiełki. Po raz pierwszy od początku naszej wspólnej
Do moich nozdrzy dotarł smród krwi i ekskrementów. Próbowałem znajomości usłyszałem krzyk bólu Arianrhod.
powstrzymać się od wymiotów, ale czułem, że to zbyt wielki wysiłek. Płomienie skąpały część komnaty. Gonvax potoczył się do przodu, do
- Tam, widzisz go ? – wyszeptał mi prosto do ucha Ravenor, kiedy pod- końca fanatycznie lojalny wobec swego pana... i jego wybranki serca. Pró-
czołgaliśmy się do krawędzi galerii. bował pochwycić w wiązkę ognia hemonkulusa, ten jednak znalazł się znie-
Pochwyciłem wzrokiem bladoskóry kształt tkwiący w bezruchu pośród nacka za plecami mutanta. Gonvax wrzasnął przeraźliwie, kiedy eldarska
mroku komnaty. broń dosłownie go wypatroszyła.
- Haemonculus, przysłany przez Bractwo Upadłych Wiedźm. Ma czuwać Z przeciągłym skowytem Arianrhod runęła prosto na Mrocznego Eldara.
nad praktykami Beldame. Pochwyciłem ją na moment wzrokiem, zastygłą w skoku, z opadającą w dół
Próbowałem dojrzeć jakieś szczegóły wskazanej postaci, ale stała w zbyt szablą. W następnym ułamku sekundy obie sylwetki zderzyły się ze sobą i
ciemnym miejscu. Widziałem tylko wyszczerzone zęby i jakieś najeżone poleciały w przeciwne strony.
ostrzami urządzenie nałożone na prawą dłoń obcego. Szabla odjęła lewe ramię Eldara na wysokości barka. Lecz jego ostrze...
- Gdzie Pye ? – wyszeptała Bequin. Wiedziałem od razu, że umarła. Nikt nie mógł tego przeżyć, nawet
Ravenor pokręcił głową, po czym chwycił mnie za ramię i ścisnął. Teraz dumna córka fechtmistrzów z odległego Carthae.
nawet szept nie był już dłużej dozwolony. Bequin ciągnęła mnie w górę za ramię próbując postawić na nogi.
Do komnaty weszła Beldame. - Gregor ! Gregor !
Poruszała się na ośmiu pajęczych nogach, wielkim cybernetycznym Beldame Sadia uciekała na swych pajęczych odnóżach w kierunku klatki
implancie w kształcie cielska arachnoida, stukającym zakrzywionymi łapa- schodowej.
mi w kamienną posadzkę. Inkwizytor Atelath, niechaj Imperator ma go w Gdzieś za moimi plecami coś wybuchło z hukiem. Ravenor krzyczał
swej opiece, zniszczył normalne nogi wiedźmy dobre sto pięćdziesiąt lat przerażająco, głosem pełnym wściekłości i cierpienia.
przed moim przyjściem na świat. Pobiegłem w ślad za Beldame.
Była ukryta pod zwiewną czarną woalką, która przywodziła na myśl
pajęczynę. Czułem wyraźnie bijącą od tej istoty aurę zła. * * * * *
Przystanęła na moment na skraju stołu tortur, podniosła zgrabiałymi
palcami woalkę i splunęła na ofiarę. Ślina zawierała jad, sączący się z W naziemnej kaplicy wzniesionej ponad sacrarium było chłodno i cicho.
gruczołów umieszczonych za jej sztucznymi kłami. Żrący płyn trafił więźnia Poświata rzucana przez metropolię sączyła się do środka poprzez rzędy
prosto w twarz. Mężczyzna zaczął miotać się w agonii podczas gdy jad szklanych witraży.
wyżerał mu przednią część czaszki. - Nie zdołasz uciec, Sadia ! – krzyknąłem chrapliwym i słabym głosem.
Sadia zaczęła coś mówić, głosem ściszonym i syczącym. Mówiła w języ- Dostrzegłem ją przemykającą za kolumnadami po mojej lewej stronie.
ku Mrocznych Eldarów, a jej nadzy słudzy wili się spazmatycznie i zawo- Cień pośród mroku.
dzili. - Sadia ! Sadia, ty stara wiedźmo ! Skazałaś mnie na śmierć, ale ty sama
- Ujrzałem już dosyć – szepnąłem – Ona jest moja. Ravenor, możesz zająć zginiesz też dzisiaj z mojej ręki !
się haemonculusem ? Po prawej, kolejny cień skradający się w ciemnościach, ledwie widoczny.
Skinął w odpowiedzi głową. Ruszyłem w jego kierunku.
Na mój sygnał przypuściliśmy atak, skacząc z galerii i strzelając w ruchu. Zostałem silnie dźgnięty w plecy, prosto pomiędzy łopatki. Odwróciłem
Kilku czcicieli Beldame zostało ściętych seriami z ciężkiej broni Qusa. się upadając i ujrzałem wykrzywioną szaleńczo twarz przybocznego truci-
Arianrhod wykrzyczała przeciągle zawołanie bitewne swego carthańskiego ciela Beldame, Pye. Trząsł się i chichotał, w dłoni ściskał pustą strzykawkę.
szczepu i rzuciła się na haemonculusa, wyprzedzając biegnącego w tym - Trup ! Trup, trup, trup, trup ! – wrzeszczał.
samym kierunku Ravenora. Wstrzyknął mi drugi element trucizny.

4
Runąłem na plecy, mięśnie niemal natychmiast zaczęły odmawiać mi
posłuszeństwa.
- Jak się czujesz, inkwizytorze ? – zachichotał Pye pochylając się nade mną. Rozdział II
- Bądź przeklęty – sapnąłem i strzeliłem mu prosto w twarz.
Straciłem przytomność. Metody typowe dla Betancore
Rekonwalescencja
* * * * * Wezwanie

Kiedy się ocknąłem, Sadia Beldame trzymała mnie za gardło szarpiąc Od momentu utraty świadomości u stóp łowcy czarownic Tantalida nie
silnie swymi cybernetycznymi łapami. pamiętałem już nic aż do chwili ponownego odzyskania przytomności
- Ocknij się ! – syczała, jej woalka była odrzucona w tył, a woreczki jadowe dwadzieścia dziewięć godzin później, na pokładzie mojego wahadłowca.
pulsowały pod pomarszczoną skórą policzków – Chcę, żebyś był świadom, Nie miałem pojęcia o siedmiu próbach elektrycznego pobudzenia mnie do
gdy poczujesz ból ! życia, o kardiologicznych masażach, surowicy wstrzykiwanej bezpośrednio
Jej głowa eksplodowała pośród chmury krwi, kawałków kości i mózgu. w mięśnie serca, o szaleńczym wyścigu mych przyjaciół z siedzącą mi na
Pająkopodobne cielsko wpadło w konwulsje, pozbawione kontroli ręce ramieniu śmiercią. Dowiedziałem się o tym wszystkim dopiero później, w
cisnęły mną w kąt pomieszczenia. Cybernetyczny korpus wiedźmy dygotał i trakcie długich dni rekonwalescencji. Przez pierwsze kilka z nich czułem się
szarpał się chaotycznie przez dobrą minutę, miotając martwą biologiczną słaby i bezbronny niczym nowonarodzone jagnię.
częścią ciała Beldame, ale w końcu runął na posadzkę i znieruchomiał. Nie wiedziałem też rzecz jasna, w jaki sposób ocalałem przed gniewem
Leżałem twarzą ku podłodze rozpaczliwie próbując się odwrócić, lecz Tantalida. Bequin opowiedziała mi o tym dzień czy dwa po pierwszym prze-
moje mięśnie wiotczały pod wpływem coraz silniej działającej trucizny. budzeniu. Całe zajście okazało się klasycznie typowe dla Betancore.
Traciłem siły w zastraszającym tempie. Alizebeth przybiegła za mną po schodach prowadzących z sacrarium w
Masywna stopa pojawiła się znienacka w moim polu widzenia, opan- tej samej chwili, gdy pojawił się Tantalid. Rozpoznała go od razu, bo zło-
cerzona stopa okryta grubą warstwą ceramitu. wieszcza sława łowcy czarownic sięgała granic podsektora.
Przekręciłem się w końcu nieznacznie i spojrzałem w górę. Zamierzał mnie zabić, a ja leżałem u jego stóp nieprzytomny, pogrążony
Łowca czarownic Tantalid stał nade mną chowając do kabury boltowy w śmiertelnej śpiączce wywołanej obecnością krążącej w żyłach toksyny.
pistolet, z którego zastrzelił Beldame Sadię. Jego ciało okrywał pozłacany Bequin wykrzyczała ostrzeżenie próbując jednocześnie sięgnąć desperac-
pancerz osobisty, szeroki napierśnik zdobiły liczne pieczęcie Ministorum. ko po swą broń.
- Jesteś przeklętym heretykiem, Eisenhorn. A teraz przyjdzie ci za to zapła- Wtedy światło – jaskrawe oślepiające światło – rozpaliło ciemność
cić życiem. wpadając do środka pomieszczenia poprzez kolorowe okna. Powietrzem
Tylko nie Tantalid, pomyślałem czując, że tracę przytomność. Tylko nie wstrząsnął potworny ryk turbin. Mój wahadłowiec zawisł ponad zrujno-
Tantalid. Nie teraz. wanym dachem katedry, baterie reflektorów podwieszone pod kokpitem
płonęły porażającym blaskiem. Bequin wiedziała już, co zaraz się stanie, to-
też bez wahania rzuciła się na podłogę.
Głos Betancore został wzmocniony przez głośniki wbudowane w kadłub
wahadłowca.
- Imperialna Inkwizycja ! Natychmiast odstąp od inkwizytora !
Tantalid odwrócił się w kierunku źródła jaskrawej poświaty, jego przy-
pominająca żółwi łeb głowa przechyliła się w kołnierzu masywnego kara-
paksu.
- Oficer Ministorum ! – wykrzyczał w odpowiedzi, a jego słowa zostały
metalicznie zniekształcone przez wzmacniacz dźwiękowy pancerza – Precz
stąd ! Precz ! Ten heretyk jest mój !
Bequin uśmiechnęła się przekazując mi odpowiedź Betancore.
- Nigdy nie dyskutuj z kanonierką, dupku !
Monozadaniowi serwitorzy siedzący w wieżyczkach artyleryjskich na
skrzydłach wahadłowca zasypali świątynię deszczem pocisków. Witraże
rozprysły się w drobne kawałki, sakralne rzeźby zostały obrócone w pył,
marmurowa posadzka popękała i skruszała. Trafiony co najmniej jednym
pociskiem Tantalid zniknął z pola widzenia strzelców, ciśnięty impetem
uderzenia pomiędzy szczątki demolowanego pomieszczenia. Nie odnale-
ziono później jego ciała, toteż uznałem, że przeklęty bękart zdołał unieść
cało swą głową. Okazał się dostatecznie bystry, by natychmiast uciec z
miejsca swej porażki.
Moje wyprężone ciało nie zostało nawet draśnięte, chociaż cała kaplica
wokół została dosłownie obrócona w perzynę.
Typowa dla Betancore brawura. Typowa dla Betancore finezja.
Była dokładnie taka sama jak jej ojciec.

* * * * *

- Przyślij ją do mnie – powiedziałem do Bequin odpoczywając w swym


łóżku, półżywy i obolały.
Medea Betancore zjawiła się kilka minut później. Podobnie jak jej ojciec
nosiła czarny kombinezon glaviańskich pilotów z czerwonym szamerun-
kiem, a na wierzch zakładała z dumą znoszoną pocerowaną kurtkę Midasa.
Jej skóra, podobnie jak skóra Midasa, jak skóra wszystkich Glavian, była
ciemna. Uśmiechnęła się do mnie wchodząc.
- Jestem twoim dłużnikiem – powiedziałem. Medea potrząsnęła głową.
- Nie zrobiłam niczego, czego nie zrobiłby mój ojciec – usiadła na skraju
łóżka - Chociaż... on zabiłby Tantalida – dodała po chwili namysłu.
- Był lepszym strzelcem.
Ponownie się uśmiechnęła, śnieżnobiałe zęby błysnęły kontrastując z
ebonitową skórą.
- Owszem, był.
- Lecz ty mu kiedyś dorównasz – powiedziałem miękko.
Zasalutowała mi i wyszła.

5
Midas Betancore nie żył od dwudziestu sześciu lat, lecz ja wciąż jeszcze Potem, zaledwie osiem lat temu, spotkaliśmy się ponownie na Kuumie.
za nim tęskniłem. To on był moim najbliższym przyjacielem przez całe do- W czasie tym doskonale była już znana fanatyczna nienawiść Tantalida
rosłe życie. Bequin i Aemos stanowili parę zaufanych i wiernych sojuszni- do ludzi o talencie mentalnym – nienawiść, którą ja osobiście postrzegałem
ków i gotów byłem w każdej chwili powierzyć swój los w ich ręce, ale raczej jako skrywany lęk przed czymś, czego łowca nie potrafił zrozumieć.
Midas... Niech boski Imperator ukarze przeklętego Fayde Thuringa za to, co Nigdy nie czyniłem tajemnicy z faktu, iż w swej pracy korzystam z psio-
uczynił. Niech pozwoli, bym ponownie skrzyżował swe drogi z Fayde Thu- nicznych metod i narzędzi. Zatrudniam pod swą komendą mentatów, a i sam
ringiem pewnego dnia - bym razem z Medeą mógł w końcu pomścić jej od lat pracuję nad swym osobistym talentem mentalnym. Mam do tego
ojca. prawo jako oficjalny pracownik imperialnej Inkwizycji.
Medea nigdy nie poznała Midasa. Przyszła na świat miesiąc po jego W mojej opinii Tantalid był zaślepionym dewotą o zdeformowanej oso-
śmierci, dorastała wychowywana przez matkę na Glavii, pod moją zaś bowości. On bez wątpienia postrzegał mnie za diabelski pomiot i heretyka.
opiekę trafiła przez przypadek. Byłem jej nieformalnym ojcem chrzestnym, Na Kuumie nie było okazji do debaty w kościelnych wnętrzach, w
związanym z dzieckiem obietnicą złożoną Midasowi. Wierny słowom zamian doszło tam do małej wojny. Trwała prawie całą noc, toczona na
przysięgi, przybyłem na Glavię w dniu, kiedy Medea osiągnęła pełnoletność ulicach i w budynkach pustynnego miasta Unat Akim.
i miałem okazję zobaczyć na własne oczy jak w trakcie ceremonii przyjęcia Dwudziestu ośmiu małych psioników, żaden z nich nie starszy niż czter-
w poczet dorosłych obywateli Glavii leci swym smukłym grawilotem naście lat, zostało odkrytych podczas rutynowej kontroli społeczności za-
poprzez szaleńczą plątaninę kanionów Wzgórz Palowych. mieszkującej stolicę Kuumy. Dzieci natychmiast odizolowano do czasu
Ten właśnie widok mnie przekonał. przybycia Czarnych Statków. Malcy byli rekrutami, bezcennymi być może
kandydatami do studiów na uczelniach Adeptus Astropathicus. Niektórzy z
* * * * * nich mieli szansę dostąpić w przyszłości największego dla psionika
zaszczytu i dołączyć do chóru Astronomicanu. Byli młodziutcy, przerażeni i
Arianrhod Esw Sweydyr nie żyła. Nie żyli też Gonvax i Qus. Konfron- zagubieni, ale to właśnie miało ich uratować przed czystką.
tacja w sacrarium okazała się zaciekła i bezlitosna. Ravenor zabił szaleją- Lepiej zostać odkrytym wcześnie i podjąć służbę ku chwale Imperium
cego po pomieszczeniu hemonculusa, ale ten zdążył jeszcze rozpruć brzuch niż przetrwać w ukryciu ulegając postępującej degeneracji i stanowiąc coraz
mego podopiecznego i odciąć lewe ucho Zu Zeng. poważniejsze zagrożenie dla ludzkiego mocarstwa.
Gideon Ravenor leżał teraz na oddziale intensywnej terapii w głównym Lecz zanim Czarne Statki zdążyły dotrzeć do systemu, mali mentaci
szpitalu Lethe. Miał trafić pod naszą prywatną opiekę medyczną dopiero po znikli uprowadzeni przez łowców niewolników współpracujących ze
stabilizacji swego poważnego stanu zdrowia. skorumpowanymi urzędnikami lokalnych organów Administratum. Na
Zastanawiałem się jak długo potrwa jego rekonwalescencja. I jakim czarnym rynku płacono ogromne sumy za dziewiczych nierejestrowanych
okaże się człowiekiem, gdy wróci ponownie do zdrowia. Kochał Arianrhod, psioników.
kochał szaleńczo i z całego serca. Bałem się, by ten cios nie złamał go Tropiłem łowców niewolników poprzez pustynne wydmy aż do Unat
psychicznie. Akim, zdecydowany uwolnić małych więźniów. Tantalid przybył tam na
Opłakałem w milczeniu Qusa i fechmistrzynię. Qus był ze mną od własną rękę zamierzając unicestwić wszystkie dzieci pod zarzutem prakty-
dziewiętnastu lat. Mroczna noc w katedrze odebrała mi tak wiele... kowania zakazanej magii.
Qus został pochowany z pełnymi honorami na cmentarzu Imperialnej Pod koniec bitwy zdołałem wyprzeć łowcę czarownic i jego towarzyszy,
Gwardii w Lethe Majeure. Arianrhod spłonęła na pogrzebowym stosie w większości szeregowych pracowników służb świeckich Kościoła, poza
wzniesionym na jednym z płaskich wzgórz opodal granic bezdroży. Byłem granice miasta. Dwaj mali psionicy zginęli podczas wymiany ognia, ale
zbyt osłabiony, by uczestniczyć w którejkolwiek z tych ceremonii. reszta trafiła szczęśliwie pod opiekę przedstawicielstwa Astropathicusu.
Tantalid uciekł z Kuumy liżąc swe rany i próbując mnie jednocześnie
* * * * * oskarżyć formalnie o herezję. Jego zarzuty zostały z miejsca obalone. W
okresie tym Ministorum miało pewne powody, aby unikać jakichkolwiek
Aemos przyniósł mi Barbarisatera zaraz po rytualnym spopieleniu poważniejszych zatargów z Inkwizycją.
fechmistrzyni. Owinąłem szablę w płachtę materiału i przewiązałem jed- Oczekiwałem, w zasadzie zaś byłem niemal pewien, że Tantalid powróci
wabną szarfą. Wiedziałem, że honor nakazuje mi oddać tę broń jak naj- któregoś dnia, by odpłacić mi za swą porażkę. Nasza konfrontacja stała się
szybciej starszym szczepu Esw Sweydyr na Carthae. Lecz to oznaczałoby prywatną sprawą, kwestią honoru, który w mniemaniu łowcy został
blisko roczną podróż. Nie miałem tyle czasu. Umieściłem zapakowaną splamiony.
szablę w pokładowym sejfie wahadłowca. Ostatni raz słyszałem o nim przy okazji wylotu misji Eklezjarchii do
Z trudem się tam zmieściła. podsektora Ophidian. Dowodzony przez Tantalida zespół Kościoła miał
wesprzeć trwającą w podsektorze blisko stuletnią kampanię pacyfikacyjną.
* * * * * Zachodziłem w głowę, jakie okoliczności sprowadziły go na Lethe XI w
tak dla mnie niefortunnym momencie.
Powracając do zdrowia rozmyślałem często o Tantalidzie. Arnaut
Tantalid otrzymał tytuł kościelnego łowcy czarownic siedemnaście lat temu, * * * * *
wcześniej służył w randze konfesora w formacji Missionaria Galaxia.
Podobnie jak wielu innych funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa Eklezjar- Kiedy dwa tygodnie później wróciłem do w miarę stabilnego stanu i Czas
chii przestrzegał doktryn Sebastiana Thora z poświęceniem, które przywo- Ciemności dobiegł końca, znałem już odpowiedź na dręczące mnie pytanie,
dziło na myśl kliniczną obsesję. przynajmniej w ogólnym tego słowa znaczeniu.
Dla większości zwykłych obywateli Imperium nie istnieje żadna różnica Krzątałem się właśnie po kuchni prywatnej kamienicy, którą wynająłem
pomiędzy inkwizytorem Ordo Xenos takim jak ja i łowcą czarownic w Lethe Majeure, gdy Aemos przyniósł mi wieści. Kampania Ophidiańska
Eklezjarchii takim jak Tantalid. Obaj polujemy na ciemność nawiedzającą dobiegła końca.
ustawicznie światy ludzkości, obaj wzbudzamy strach i respekt, obaj też w - Niezwykły sukces – oświadczył savant – Ostatnie działania militarne mia-
mniemaniu zwykłych ludzi samodzielnie stanowimy prawo i porządek. ły miejsce na Dolsene cztery miesiące temu. Marszałek oficjalnie ogłosił
Tak bliźniaczo podobni w wielu kwestiach, wciąż skrajnie się od siebie całkowite oczyszczenie podsektora. Prawdziwy tryumf, nie sądzisz ?
różnimy. W mojej prywatnej opinii Adeptus Ministorum, wszechwładna i - Tak. A przynajmniej chciałbym tak uważać. Zajęło im to trochę czasu.
wszechobecna instytucja religijna Imperium, powinna poświęcić wszystkie - Gregor, Gregor... nawet z siłami takimi jak Zgrupowanie Floty Scarus
swe zasoby i wysiłki wyłącznie krzewieniu wiary w boskiego Imperatora, pacyfikacja całego podsektora jest niezwykle skomplikowanym zadaniem.
zaś eliminację heretyków pozostawić w gestii Inkwizycji. Jurysdykcja na- To nic, że kampania trwała dobre sto lat. Oczyszczanie podsektora Extem-
szych organizacji często się nakłada na siebie rodząc wiele konfliktów. pus pochłonęło czterysta lat...
Wiadomo mi przynajmniej o dwóch świętych wojnach mających miejsce w Urwał na moment.
przeciągu ostatnich stu lat, wojnach wywołanych właśnie poprzez zatargi - Zgrywasz się ze mnie, prawda ?
między naszymi organizacjami. Skinąłem głową. Jakże łatwo można go było wprowadzić w ten charakte-
Tantalid i ja skrzyżowaliśmy swe ostrza dwukrotnie w przeszłości. Na rystyczny stan naukowej fascynacji.
Świecie Bradella, pięćdziesiąt lat temu, nasza konfrontacja sprowadziła się Aemos wzruszył ramionami i usiadł na jednym z wygodnych skórzanych
do zażartej debaty na marmurowej posadzce siedziby lokalnego synodu. Po- foteli.
wodem kłótni było prawo do ekstradycji psionika Elbone Parsuvala. Wów- - Jak słyszałem, prawo wojenne wciąż jeszcze obowiązuje, a na kluczowych
czas zwyciężył łowca czarownic, w znacznej mierze dzięki silnie thoriań- światach rządy tymczasowe pełnią wyznaczone odgórnie garnizony mili-
skiemu nurtowi w dogmatach Eklezjarchii na Świecie Brandella. tarne. Niemniej jednak marszałek wojny powraca wraz z całą flotą opromie-
a

6
niony glorią i chwałą, stawiając swą stopę w tym podsektorze po raz pierw-
szy od wieku.
Stałem przy otwartym oknie patrząc z wysokości pierwszego piętra na Rozdział III
szare dachy Lethe Majeure, które pokrywały wzgórza Basenu Tito niczym
łuski skórę jakiegoś prehistorycznego jaszczura. Niebo miało barwę lazuru, Świat stołeczny
powiewał lekki zefirek. Nie potrafiłem sobie wyobrazić tego miejsca po- Dom Oceaniczny
nownie jako mrocznej metropolii pogrążonej w mroku Czasu Ciemności. Intruzi, dawni i obecni
Teraz wiedziałem już, dlaczego Tantalid powrócił. Kampania Ophi-
diańska dobiegła końca, a wraz z nią i jego święta misja. Thracian Primaris, świat stołeczny podsektora Helican, siedziba rządu,
- Pamiętam jak stąd odlatywali, ty też ? – zapytałem. podsektor Helican, sektor Scarus, Segmentum Obscurus. Opis ten można
Zadałem głupie pytanie. Mój savant był człowiekiem uzależnionym od przeczytać w każdym ze stu tysięcy przewodników turystycznych,
gromadzenia i przetwarzania informacji, zakażonym w wieku czterdziestu podręczników geograficznych, kronik historycznych, ulotek religijnych,
dwóch lat memowirusem. Nie istniała taka możliwość, aby mógł cokolwiek przemysłowych instrukcji, manifestów handlowych i kosmicznych map.
zapomnieć. Podrapał haczykowaty nos w miejscu, gdzie stykały się ze sobą Brzmi imponująco, autorytarnie, władczo.
okulary jego optycznych implantów. W niczym nie oddaje jednak prawdziwego charakteru tego monstrum.
- Jak którykolwiek z nas mógłby nie pamiętać ? – odparł – Lato roku 240. Znam śmiertelnie niebezpieczne planety, które z orbity wydają się
Polowaliśmy na klan Glawów z Gudrun w trakcie gwardyjskiej Fundacji. przepięknym rajem kuszącym podróżników barwami zieleni lasów i błękitu
Owszem, odegraliśmy niechcący znaczącą rolę w opóźnieniu terminu mórz, blaskiem księżyców i pasów asteroidów o cudownym zabarwieniu –
rozpoczęcia Kampanii Ophidiańskiej. Marszałek wojny, a wówczas właś- wszystkimi naturalnymi cudami, które pod kurtyną piękna skrywają
ciwie jeszcze Lord Militant zaczynał właśnie rzucać w drogę swój korpus mordercze zagrożenie.
pacyfikacyjny, gdy prowadzone przeze mnie śledztwo związane z Domem Thracian Primaris nie próbowało łudzić przybyszy wizją nieistniejącego
Glaw spowodowało masową rewoltę w całym podsektorze, znaną później uroku. Z głębi kosmosu świat ten wyglądał niczym wielkie pokryte
pod nazwą Schizmy Helicańskiej. Ku swemu ogromnemu zaskoczeniu i kataraktą oko. Był opasły i odpychający, zasnuty grubą warstwą szarych
niezadowoleniu marszałek wojny został znienacka zmuszony do porzucenia przemysłowych wyziewów, spod których przebijał się z trudem blask
ambitnych planów konkwisty i pośpiesznego pacyfikowania własnego tery- miliardów światełek tworzących monstrualne metropolie. Glob przyciągał w
torium. złowieszczy sposób wzrok wszystkich wchodzących do systemu
Marszałek wojny Honorius. Honorius Magnus. Nigdy nie miałem okazji podróżników.
go spotkać i nigdy też nie miałem na takie spotkanie ochoty. Był to brutalny A iluż ich wciąż tam wchodziło ! Istne ławice statków głębokiej
i bezwzględny człowiek, podobnie jak wielu innych jego pokroju i statusu. przestrzeni krążyły ustawicznie w granicach systemu, przyciągane do
Życie wymagało od takich osobników specjalnego rodzaju charakteru, opasłego świata jego bogactwem i industrialną potęgą.
umysłu dostatecznie wyrachowanego, aby mógł on podejmować decyzje o Planeta nie posiadała księżyców, przynajmniej w naturalnym tego słowa
unicestwianiu całych światów i populacji. znaczeniu. Pięć kosmicznych fortów klasy Ramilies krążyło wokół globu, a
- Na Thracian Primaris odbędzie się wielka ceremonia – oświadczył Aemos ich gotyckie wieżyczki artyleryjskie i skomplikowane skanery śledziły
- Święta Nowenna zwołana przez Synod Eklezjarchii. Plotki głoszą, że lord trajektorię lotu każdej jednostki lecącej w obrębie orbity planety. Gildia
Helican osobiście weźmie w niej udział, by uroczyście nadać marszałkowi zrzeszająca czterdzieści tysięcy pilotów systemowych odpowiadała tylko i
wojny tytuł Feudalnego Protektora. wyłącznie za obsługę ruchu na orbicie parkingowej. Na powierzchni świata
- Nie wątpię, że marszałek bardzo się ucieszy. Kolejny ciężki medalion, stacjonował silny garnizon Sił Obrony Planetarnej, złożony z ośmiu
którym będzie mógł rzucać w swych adiutantów w chwilach frustracji. milionów żołnierzy. Populacja planety liczyła dwadzieścia dwa miliardy
- Nie masz ochoty na udział w uroczystościach ? mieszkańców, do tego należało doliczyć miliard gości i rezydentów. Siedem
Roześmiałem się. W głębi duszy od dłuższego czasu myślałem o powro- dziesiątych powierzchni globu pokrywały metropolie, wzniesione również
cie na stołeczny świat podsektora Helican. Thracian Primaris - największa, ponad znaczącymi obszarami oceanów. Stalowe mrowiska pięły się w niebo
najbardziej zindustrializowana i najgęściej zamieszkana planeta podsektora nad falami mórz, a morska otchłań trwała w mrocznym uśpieniu pod
– odebrała status świata stołecznego starożytnemu Gudrun po niełasce, ja- najniższymi poziomami miast.
kim okrył się ten system w trakcie Schizmy Helicańskiej. Thracian Primaris Nie cierpiałem tego świata. Nie cierpiałem pozbawionych słonecznego
było teraz kluczową planetą w całym podsektorze. światła ulic, hałasu, ścisku ludzkich ciał. Nie cierpiałem odoru ustawicznie
Miałem na głowie mnóstwo urzędniczej pracy, sterty raportów do wypeł- wentylowanego powietrza. Nie cierpiałem sadzy i brudu przywierających
nienia i analizy, a najlepszym miejscem dla tego rodzaju zajęć była właśnie natychmiast do mojej skóry i wierzchnich warstw ubrania. Lecz los i
moja prywatna posiadłość na Thracian, niedaleko Pałacu Inkwizycji. Lecz obowiązki wielokrotnie zmuszały mnie do odwiedzania tego miejsca.
jednocześnie nie żywiłem do tej planety ciepłych uczuć. Było to brzydkie Zaszyfrowany przekaz z logo Inkwizycji zawierał precyzyjne rozkazy:
miejsce i wybrałem je na swe centrum dowodzenia tylko ze względu na wraz ze znaczącą grupą innych pracowników mojej organizacji zostałem
zwyczajowo przyjęte zasady. Sama myśl o pompatycznych ceremoniach i zobowiązany do wzięcia udziału w Świętej Nowennie i oczekiwania na
festiwalach budziła we mnie zimne ciarki. ewentualne dalsze polecenia Lorda Wielkiego Mistrza Inkwizytora Ubertino
Być może zrobiłbym lepiej, gdybym poleciał na Messinę lub też ukrył się Orsiniego. Orsini był najwyższym rangą przedstawicielem Inkwizycji w
w ciszy spokojnego Gudrun, gdzie utrzymywałem niewielką posiadłość na całym podsektorze Helican, równym wpływami i statusem wobec każdego
prowincji... kardynała palatyna.
- Przedstawicielstwo Inkwizycji zbiera się w wyjątkowo licznym gronie. Takiego wezwania nie mogłem zignorować.
Sam lord Rorken osobiście...
Machnąłem dłonią w kierunku Aemosa. * * * * *
- Czy sam masz taką ochotę ?
- Nie. Podróż z Lethe XI trwała cały miesiąc. Zabrałem ze sobą wszystkich
- Nie moglibyśmy lepiej spożytkować naszego czasu ? Jakieś nie cierpiące współpracowników. Dotarliśmy do celu zaledwie cztery dni przed
zwłoki sprawy ? Postępowania śledcze, które można zamknąć spokojnie z rozpoczęciem Nowenny. Kiedy niewielki statek pilotujący prowadził moją
dala od całego tego tryumfalnego zgiełku i hałasu ? jednostkę tranzytową poprzez skupiska czekających na orbicie okrętów,
- Bez wątpienia – odparł. ujrzałem ciemne kształty jednostek Zgrupowania Floty Scarus,
- Zatem znasz już moją opinię na ten temat. przywierające do doków kosmicznego fortu niczym prosięta do matki. Była
- Znam, Gregorze – odrzekł wstając z fotela i sięgając do jednej z kieszeni to zaiste chwila chwały dla tej formacji, heroiczny powrót do domu. W
swego zielonego ubrania – I jestem też całkowicie przygotowany na powietrzu wyczuwałem namacalny zapach zwycięstwa. Tryumf militarny
przekleństwa pod moim adresem, które posypią się niezawodnie w chwili, Imperium na tak wielką skalę wymagał odpowiedniej ceremonialnej
gdy to otrzymasz. oprawy, widowiska mogącego posłużyć Ministorum za narzędzie
W dłoni savant trzymał niewielki elektroniczny notes z zakodowanym wzmocnienia wiary i morale społeczeństwa.
przekazem mentalnym nagranym przez astropatów.
Na ekranie urządzenia widniał emblemat Inkwizycji. * * * * *

- Pański program pobytu został już przygotowany – oświadczył Alain


von Baigg, młodszy śledczy służący mi za sekretarza. Znajdowaliśmy się na
pokładzie wahadłowca, opadającego ku powierzchni planety.

7
- Doprawdy ? Przez kogo ? Przystanąłem na chwilę w hallu, przesuwając wzrokiem po kamiennych
Mężczyzna umilkł na chwilę. Von Baigg był nieśmiałym i mało błyskot- ścianach i wysoko sklepionym suficie. Nigdzie nie było żadnych obrazów,
liwym młodym człowiekiem, który w mej opinii nie miał szans na zdobycie popiersi i statuetek, żadnych skrzyżowanych ze sobą broni, żadnych draperii
rangi inkwizytora. Dołączyłem go do mojego zespołu mając nadzieję, że i zasłon – tylko skromny emblemat Inkwizycji umieszczony na przeciwnej
współ-praca z Ravenorem będzie stanowiła dla niego inspirację. Zawiodłem do wejścia ścianie, ponad wiodącymi na wyższy poziom kompleksu scho-
się w tej kwestii. dami. Nie przepadałem za ostentacyjnymi dekoracjami, preferowałem
- Wydawało mi się, że w ramach przygotowań planu pobytu można by prostotę i funkcjonalność wystroju.
uwzględnić również moje sugestie i pomysły. Członkowie zespołu przechodzili obok mnie. Bequin i Aemos znikli w
Von Baigg wymamrotał coś pod nosem. Wyjąłem mu z dłoni trzymany bibliotece. Ravenor i von Baigg wydawali precyzyjne dyspozycje serwito-
notes. Lista zajęć nie była jego dziełem, od razu to pojąłem. Spoglądałem na rom mającym zająć się pewnymi cennymi z naukowego punktu widzenia
oficjalny dokument opracowany przez nuncjaturę Ministorum w porozu- bagażami. Medea przepadła bez śladu w swym prywatnym pokoju. Reszta
mieniu z centralą Inkwizycji. Dziewięć dni udziału w Świętej Nowennie współpracowników powoli rozchodziła się po całym domu.
wypełnione zostało do końca przez audiencje, ceremonie religijne, bankiety, Jarat przywitała się z nimi wszystkimi, po czym podeszła do mnie.
oficjalne prezentacje i wizyty. Pełne dziewięć dni Nowenny plus kilka dni - Witamy w domu, sir – skłoniła głowę – Długo pana tutaj nie było.
przed jej rozpoczęciem i po zakończeniu. - Szesnaście miesięcy, Jarat.
Dobrze, przyleciałem tutaj ! Stawiłem się na oficjalne wezwanie ! Nie - Rezydencja jest przygotowana, poczyniliśmy ku temu wszelkie starania
zamierzałem jednak marnotrawić swego cennego czasu na wszystkie te natychmiast po otrzymaniu wieści o pańskim powrocie. Wszyscy czujemy
pompatyczne pokazówki. Wziąłem do ręki świetlne pióro i podkreśliłem te żal i smutek z powodu tych, którzy odeszli z tego świata.
punkty programu, których realizację uważałem za konieczność: formalne - Czy w międzyczasie wydarzyło się coś szczególnego ?
ceremonie religijne, audiencję w siedzibie Inkwizycji oraz Wielką Nomi- - Zespół bezpieczeństwa dwukrotnie skontrolował systemy zabezpieczeń
nację. Domu przed pana przylotem, nadeszło też kilka wiadomości.
- Oto korekta – oświadczyłem oddając notes sekretarzowi – Resztę - Przejrzę je niebawem.
programu pomijamy. - Jest pan zapewne głodny ?
Von Baigg wyglądał na zmartwionego. Miała rację, co też natychmiast uświadomił mi nagły skurcz żołądka.
- Natychmiast po przybyciu jest pan oczekiwany na posiedzeniu Konklawy - Kuchnia przygotowuje obiad. Pozwoliłam sobie osobiście dobrać menu na
Post-Apostolicznej. dziś i mam nadzieję, że sprosta ono pańskim wymaganiom.
- Natychmiast po przybyciu zamierzam udać się do domu – odparłem - Jak zawsze, Jarat, pokładam niewzruszoną wiarę w twe zdolności kulinar-
ostrym tonem. ne. Chciałbym zjeść na podmorskim tarasie, wraz z wszystkimi mieszkań-
cami chcącymi mi towarzyszyć.
* * * * * - Zatroszczę się o to, sir. Witamy w domu.

Moje mieszkanie w tym miejscu mieściło się w Oceanicznym Domu, * * * * *


prywatnej rezydencji położonej w najbardziej luksusowej dzielnicy Metro-
polii 70. Na wielu światach przemysłowych najbogatsi i najbardziej Wykąpałem się, włożyłem ubranie z szarej wełny i posiedziałem przez
uprzywilejowani obywatele mieszkają w apartamentach na szczytach chwilę w swoim prywatnym pokoju, sącząc leniwie amasec i przeglądając w
piramidalnych miast, odcięci od brudu i tłoku średnich i dolnych poziomów jasnym świetle lampy leżące na biurku wiadomości.
metropolii. Na Thracian Primaris nawet na najwyższych piętrach miast kró- Było ich wiele, w przeważającej mierze listów od dawnych współpra-
lował smog i skażone toksynami powietrze. cowników – urzędników rządowych, innych inkwizytorów, żołnierzy –
Tutaj ekskluzywne habitaty budowano głęboko pod miastami, w ich pod- informujących mnie o swym przybyciu na planetę i przesyłających kurtu-
morskiej części. Mroczne oceaniczne głębiny oferowały przynajmniej azyjne pozdrowienia. Dla większości z nich miała wystarczyć oficjalna od-
namiastkę spokoju. powiedź sporządzona przez mojego sekretarza. W kilku przypadkach
napisałem własnoręcznie kilka słów, wyrażając nadzieję, iż zdołam znaleźć
* * * * * dostatecznie sporo czasu, by w trakcie Nowenny spotkać się z adresatem
listu.
Medea Betancore przeprowadziła wahadłowiec przez zatłoczoną przest- Trzy wiadomości w szczególny sposób przyciągnęły moją uwagę. Pierw-
rzeń suborbitalną i wpadła pomiędzy opływowe kopuły habitatów, strzeliste sza była prywatnym, zaszyfrowanym listem nadesłanym przez lorda inkwi-
wieże, maszty i anteny włączając się do rzędu pojazdów aerodynamicznych zytora Phlebasa Alessandro Rorkena. Rorken był głową Ordo Xenos w
zmierzających ku wlotowi sieci komunikacyjnej wewnątrz metropolii. podsektorze Helican, moim bezpośrednim przełożonym i jednym z człon-
Niebiesko-białe jarzeniowe lampy wbudowane w ściany wielkiego tunelu ków triumwiratu wyższych rangą inkwizytorów odpowiadających przed
migały rytmicznie za oknami kokpitu. Po blisko godzinie podróży dotar- samym mistrzem Orsinim. Rorken chciał się ze mną spotkać natychmiast po
liśmy do komory tranzytowej położonej jakieś trzy kilometry poniżej szczy- przylocie na Thracian Primaris. Sporządziłem natychmiast odpowiedź,
tu metropolii. Tam Medea posadziła wahadłowiec na masywnej windzie. informując mistrza, iż przybędę do Pałacu Inkwizycji następnego dnia o
Platforma zabrała nasz pojazd oraz kilkanaście innych aerodyn w głąb zie- świcie.
mi, na dolne poziomy miasta. Tam wahadłowiec został przeładowany do Druga wiadomość pochodziła od mojego starego przyjaciela Titusa
prywatnej sekcji trakcyjnej i poprzez sieć kolejki magnetycznej dotarł w Endora. Wiele czasu upłynęło od chwili, gdy ostatni raz mieliśmy okazję się
końcu do celu podróży. spotkać. Treść niekodowanego listu brzmiała: „Gregor. Pozdrowienia. Czy
Miałem serdecznie dosyć Thracian Primaris, zanim jeszcze przekroczy- jesteś w domu ?”.
łem próg Oceanicznego Domu. Prostota tego przekazu była rozbrajająca. Odesłałem potwierdzenie,
równie zwięzłe co list nadawcy. Endor najwyraźniej nie zamierzał bawić się
* * * * * w pisemną korespondencję. Czekałem niecierpliwie na kolejny kontakt z
jego strony.
Zbudowany z hartowanych plazmą stopów metalu Dom Oceaniczny był Trzecia wiadomość również nie była zakodowana, a przynajmniej nie
jedną z tysiąca rezydencji położonych wzdłuż podmorskiej części Metro- zaszyfrowano jej za pomocą elektronicznego klucza. Zapisana w Glossii
polii 70. Apartamenty znajdowały się dziewięć kilometrów poniżej szczytu treść brzmiała: „Skalpel tnie szybko, niecierpliwe języki rozwiązane. Na
miasta i dwa kilometry poniżej poziomu morza. Ten w opinii zwykłych Cadii, w jednej tercji. Ogar życzy sobie Ciernia. Cierń musi być ostrożny”.
obywateli świata niewielki pałac był dostatecznie duży, by pomieścić bez
trudu mieszkania wszystkich moich współpracowników, rozległe biblioteki, * * * * *
zbrojownię i sale treningowe, a także prywatną kaplicę, pokój audiencyjny
oraz osobny kompleks mieszkalny dla zespołu Bequin. Był to bezpieczny Podmorski taras był głównym powodem, dla którego zakupiłem
dom, cichy i gościnny. Oceaniczny Dom. Podłużne, wykonane z ceramitu pomieszczenie posiadało
Jarat, przełożona mej domowej służby, oczekiwała na nas w pomieszcze- panoramiczną ścianę z pancernego szkła oddzielającą kompleks od morskiej
niu pełniącym rolę przedpokoju. Jak zawsze miała na sobie jasnoszarą suk- otchłani. Industrializacja Thracian Primaris zabiła większość życia w oce-
nię i wysoką czarną czapkę owiniętą białą wstążką. Kiedy wielki kompozy- anach planety, ale na tej głębokości wciąż można było natrafić na drapieżne
towy właz otworzył się w końcu z sykiem i wciągnąłem w usta haust czyste- luminescencyjne ryby głębinowe czy stada opalizujących śledzi. Oświetlony
go zimnego powietrza, klasnęła w pulchne dłonie nakazując serwitorom za pomocą świec taras wypełniony był ruchliwą szmaragdową poświatą
odebrać nasze wierzchnie ubrania i roznieść do pokojów podręczne bagaże. rzucaną przez morską toń.

8
Serwitorzy kuchenni przygotowali przy długim stole miejsca dla dziesię- jąca marszałka Honoriusa czyniła ten polityczny ruch Helicana całkowicie
ciu osób i dziewiątka moich towarzyszy znajdowała się już na tarasie, przy- zrozumiałym.
stawiając do blatu krzesła i sącząc orzeźwiające drinki. Podobnie jak reszta To zaś mogło stać się zarzewiem niebezpiecznych czasów. Podejrze-
biesiadników, ubrałem się bardzo nieformalnie, w prosty czarny strój domo- wałem, że ktoś zechce szybko zachwiać tym układem. Osobiście stawiałem
wy. Kucharze podali smażone grzyby i grilowaną rybę ketel, a następnie na Eklezjarchię, chociaż być może wyborem tym kierowały osobiste ani-
pieczone kawałki bardzo rzadkiego mięsa z orkunu, gruszkowe i truskawko- mozje. Niemniej jednak historia wyraźnie dowodzi, że Kościół nie przejawia
we ciastka z cynamonową posypką. Gudrunicki klaret i słodkie wytrawne tolerancji wobec tych osobistości wojskowych lub cywilnych, które próbują
wino z piwnic Messiny dopełniały w perfekcyjny sposób cały jadłospis. mu odebrać część wpływów.
Zdążyłem już zapomnieć wyśmienite zalety domu, jaki prowadziła dla mnie - Istnieją również inne elementy w tej układance – chrząknął Aemos przyj-
Jarat, odizolowany od niego na długo z powodu uciążliwej pracy w terenie. mując z rąk serwitora kieliszek wytrawnego wina – Linia Faurlitzów jest
Przy stole zasiedli Aemos, Bequin, Ravenor, von Baigg, mój kronikarz i słaba i nie posiada ani poparcia wśród Adeptus Terra ani życzliwego ucha w
skryba Aldemar Psullus, szef ochrony Domu Jubal Kircher, zaufany agent Senatorum Imperialis i otoczeniu Złotego Tronu. Dwa potężne rody, De
terenowy Harmon Nayl oraz Thula Surskova, która pełniła rolę zastępczyni Vensii i Fulvatore, znajdują się w stanie konfliktu z Faurlitzami i potraktują
Bequin w zespole AP. Medea Betnacore zrezygnowała z udziału w obiedzie, tę promocję jako otwarty gest samozachowawczy. Jest też Dom Eirswaldów,
ale zdawałem sobie doskonale sprawę z tego, jak bardzo musiał ją wyczer- który uważa, iż jedynie wywodzący się z tej rodziny Lord Militant Strefon
pać lot poprzez strefę orbitalną planety. jest godnym następcą marszałka wojny Hijo. I nie należy zapominać o
Ucieszyła mnie obecność Ravenora. Jego rany szybko się goiły, przynaj- dynastii Augustynów, która próbuje odzyskać władzę po tym, jak Wielki
mniej te fizyczne, i chociaż sprawiał wrażenie dziwnie cichego i zamyślo- Lord Terry Giann Augustyn zmarł czterdzieści lat temu. Będą usiłowali
nego, czułem, iż zaczyna się podnosić po ciosie, jakim była dla niego śmierć powrócić na scenę promując swego własnego kandydata, lorda Cosimo, z
Arianrhod. wyjątkową polityczną zaciekłością. Jeśli Nayl ma rację i wyniesienie
Surskova, niska korpulentna kobieta po czterdziestce, rozmawiała pół- Honoriusa do obiecanej mu rangi uczyni z niego pewnego sukcesora Hijo,
głosem z Bequin na temat postępów w szkoleniu najmłodszych kandydatów stanie się on zarazem wraz z Cosimo członkiem wyścigu o fotel w Wielkiej
do Zespołu AP. Aemos opowiadał Psullusowi i Nyalowi o wydarzeniach Radzie Terry.
mających miejsce na Lethe XI, ci zaś słuchali go z głębokim skupieniem. Kilka krzeseł dalej Bequin ziewnęła dyskretnie i posłała mi znudzone
Psullus, wątły mężczyzna wyniszczony przez ciężką chorobę, nigdy nie spojrzenie.
opuszczał Oceanicznego Domu poświęcając całe swe życie opiece nad - Cosimo nigdy tego wyścigu nie wygra – wtrącił swą uwagę Psullus – Jego
moimi zbiorami bibliotecznymi. Gdyby Aemos nie zdał mu przy stole spra- ród jest wyjątkowo niepopularny wśród Adeptus Mechanicus, a bez po-
wozdania z przebiegu naszej misji, zrobiłbym to ja. Te opowieści były dla parcia tej siły nikt jeszcze, nieważne jak zręczny politycznie i wpływowy,
Psullusa jedynym źródłem kontaktu ze światem zewnętrznym i naszą nie zdołał zasiąść w Wielkiej Radzie. Poza tym przeciwko takiej kandy-
działalnością zawodową, toteż uwielbiał ich słuchać. Nayl, były łowca na- daturze będzie Eklezjarchia. Giann Augustyn nie zyskał sobie w Kościele
gród z Loki, został ranny w trakcie misji mającej miejsce w ubiegłym roku, przyjaciół po próbach wprowadzenia pewnych istotnych reform religijnych.
toteż nie mógł nam towarzyszyć w wyprawie na Lethe XI. On również Chodzą plotki, że to nie zawał zabił starego Gianna, tylko Callidus w służbie
chłonął chciwie opowieść Aemosa, wtrącając od czasu do czasu rzeczowe Officio Assassinorum, działający na bezpośrednie zlecenie Ministorum.
pytanie. Czułem, że wręcz rozsadza go chęć natychmiastowego powrotu do - Uważaj na swoje słowa, przyjacielu, albo ktoś przyśle jednego z nich po
pracy. ciebie – powiedział Ravenor. Psullus zakrył kościstymi dłońmi oczy pró-
Von Baigg i Kircher rozmawiali leniwie o przygotowaniach do Nowenny bując schować się w demonstracyjny sposób przed rozbrzmiewającym w
oraz zaostrzeniu rygorów bezpieczeństwa na czas święta. Kircher był jadalni śmiechem.
zdolnym profesjonalistą w swym fachu, byłym funkcjonariuszem Adeptus - Wszystko to jest wciąż bardzo niepokojące – podjął temat Aemos – Nomi-
Arbites, bardzo kompetentnym, chociaż czasami nieco pozbawionym nacja może doprowadzić do wybuchu wojny Domów. Oprócz oczywistych
wyobraźni. Kiedy serwitorzy podali deser, pogawędki przy stole przybrały przeciwników politycznych koalicja lorda Helicana i marszałka Honoriusa
na sile. może się znienacka znaleźć pod atakiem tych osobistości, które w chwili
- Powiada się, że Nominacja ma być zarazem ceremonią wyniesienia do obecnej deklarują swą neutralność. Istnieje na imperialnej scenie wiele
wyższej rangi naszego marszałka wojny – oświadczył Nyal zatrzymując w person uważających swoją aktualną pozycję polityczną za satysfakcjonującą
drodze do ust pełną łyżeczkę. i gotowych posunąć się do każdego kroku, byle tylko uniknąć wciągnięcia w
- Jest już marszałkiem – sprostowałem. otwarty konflikt.
- Nyal ma rację, Gregor, też o tym słyszałem – powiedział Ravenor – Przy stole zapadła cisza.
Feudalny Protektor. W ten sposób Lord Helican czyni z marszałka wojny - Psullus – odezwał się pośpiesznie Ravenor zmieniając temat z iście
personę równą mu statusem i władzą. dyplomatyczną zręcznością – Przywiozłem dla ciebie szereg ciekawych ma-
- To zwykła synekura. teriałów z Lethe, w tym również referaty związane z Fenomenem Analec-
- Nie do końca. Ta promocja sprawi, że Honorius stanie się głównym tańskim...
faworytem w wyścigu o fotel naczelnego dowódcy w Acrotarze po śmierci Psullus wdał się ochoczo w dyskusję z młodym śledczym. Aemos, von
marszałka Hijo, a Hijo swego czasu usilnie zabiegał o miejsce w Senatorum Baigg i Nayl kontynuowali debatę poruszającą temat imperialnej polityki
Imperialis, być może nawet w samej Wielkiej Radzie Terry. wewnętrznej. Bequin i Surskova pożegnały się z resztą gości i opuściły ta-
- Honorius może być zwany Magnusem, ale wcale nie stanowi przez to ras. Wziąłem do ręki karafkę amasecu i podszedłem do przeszklonej ściany
odpowiedniego materiału na członka Wielkiej Rady – odparłem. spoglądając w mrok oceanicznych głębin. Kircher dołączył do mnie po
- Teraz być może już tak – skomentował Nyal – Najwyraźniej lord Helican chwili. Zanim się odezwał, zapiął wpierw swą niebieską kurtkę i założył
uważa, że Honorius posiada stosowne zalety, w przeciwnym razie nie czarne rękawiczki.
zapewniłby mu przecież tak wpływowej pozycji. - Mieliśmy w zeszłym miesiącu nieproszonych gości – powiedział ściszo-
Polityka budzi we mnie zimne ciarki, a sam osobiście nie przejawiam nym głosem.
praktycznie żadnych politycznych ambicji. Interesuję się tą tematyką Zerknąłem na niego z ukosa.
wyłącznie poprzez konieczność posiadania zawodowej wiedzy. Imperialny - Kiedy ?
lord Helican, znany też jako Jeromya Faurlitz IV, był najwyższym rangą - Trzykrotnie – odparł – chociaż nie zdawałem sobie z tego sprawy do trze-
dostojnikiem państwowym w całym podsektorze, dlatego też w swym ciego razu. Podczas nocnego cyklu sześć tygodni temu system monitoringu
nazwisku umieścił jego nazwę. Formalnie nawet kardynałowie Ministorum, zarejestrował sygnał alarmowy układu wentylacyjnego po morskiej stronie
Wielki Mistrz Inkwizycji, przełożeni Administratum i Lordowie Militanci rezydencji. Nie wykryłem żadnych niepokojących śladów, toteż serwitorzy
znajdowali się poniżej niego, w praktyce jednak wyglądało to nieco inaczej, wymienili rzekomo szwankujący układ na nowy. Tydzień później sytuacja
podobnie zresztą jak wiele innych rzeczy w imperialnej polityce społecznej. powtórzyła się przy wejściu służbowym do pomieszczeń kuchennych oraz
Kościół, rząd cywilny i armia, scalone w jeden mechanizm uparcie próbują- zewnętrznym wejściu do kompleksu Zespołu AP, tej samej nocy w obu
cy funkcjonować po myśli któregoś z elementów. Faworyzując marszałka miejscach. Zacząłem podejrzewać trwałe uszkodzenie systemu monitorują-
wojny Honoriusa poprzez promocję do tytułu Feudalnego Protektora Heli- cego i zaplanowałem całkowitą wymianę sieci alarmowej. W zeszłym
can stawiał za swym pupilem potęgę militarną podsektora dając wyraźny tygodniu kody zabezpieczające na wszystkich zewnętrznych terminalach
sygnał pozostałym organom lokalnej władzy i niezawodnie oczekując sto- wejściowych zostały wyzerowane. Ktoś wszedł do środka, a potem wyszedł.
sownej rekompensaty za przysługę, gdy marszałek wojny wstąpi już na Przeszukałem cały kompleks i znalazłem pluskwy umieszczone w ścianach
szczeble kariery sięgające daleko poza pojedynczy podsektor. Była to nie- sześciu pokoi, również w pańskim prywatnym apartamencie, oraz miniatu-
bezpieczna gra, rzadko podejmowana w tak otwarty sposób przez wysokich rowe kamery pracujące w systemie naszego układu monitoringu. Ktoś
rangą dostojników Imperium, niemniej jednak zwycięska gloria opromienia- próbował też sforsować wejście do pańskiego skarbca, ale ta próba okazała
j si

9
się nieudana, intruz nie zdołał złamać kodów dezaktywujących tarczę pola tęp do najnowszego wyposażenia w całym mocarstwie.
siłowego. - Co to za instytucja ? – zapytałem.
- Nie pozostawił żadnych śladów ? Aemos spojrzał na mnie, jakbym był skończonym głupcem.
- Żadnych odcisków, włosów, feromonów. Przeskanowałem powietrze za - Inkwizycja, rzecz jasna.
pomocą odpowiednich czytników. System monitoringu wizualnego nie
zawiera niczego niepokojącego... z wyjątkiem przepięknie zamaskowanego * * * * *
przeskoku czasowego o długości trzydziestu czterech sekund. Nasi astropaci
niczego nie wyczuli. W jednym miejscu intruz pokonał czterometrowy Spałem bardzo źle tej nocy. Jakieś trzy godziny przed końcem cyklu
odcinek korytarza bez uruchomienia czujników alarmowych położonych tuż nocnego usiadłem znienacka na łóżku, całkowicie rozbudzony.
pod płytkami podłogi. Dopiero wtedy pojąłem, że dwa wcześniejsze Owinięty jedynie w kąpielowy ręcznik zszedłem do hallu ściskając w
incydenty nie miały nic wspólnego z defektem sieci alarmowej. To musiały dłoni matowoszary automatyczny pistolet spoczywający zawsze w futerale
być testy naszych systemów zabezpieczających, próbne podejścia do za tylnym oparciem mojego łóżka.
finalnej akcji. Przy głównym wejściu bez wątpienia użyto elektronicznego Słabe niebieskie światło sączyło się po pomieszczeniu rozmazując
łamacza kodów. Po sforsowaniu zewnętrznego zamka intruz bez problemu ostrość widzenia. Stąpałem ostrożnie do przodu.
mógł wyzerować wszystkie kody zabezpieczające, a ja nie miałem o tym Słuch mnie nie mylił. Ktoś kręcił się na dolnym poziomie rezydencji.
najmniejszego pojęcia. Spojrzałem w dół schodów próbując dostosować wzrok do panującego
- Skontrolowałeś wszystko dwukrotnie ? Żadnych dalszych podsłuchów w wszędzie głębokiego półmroku. W pierwszej chwili zamierzałem uruchomić
ścianach ? alarm, by ściągnąć do pomocy Kirchera i jego ludzi, ale jeśli w środku
Zaprzeczył ruchem głowy. znajdował się intruz zdolny ponownie sformować moje zabezpieczenia,
- Mistrzu, mogę tylko wyrazić ubolewanie z powodu... chciałem złapać go na gorącym uczynku, a nie odstraszyć rykiem syren. W
Przerwałem mu podnosząc dłoń. ciągu kilku godzin pobytu w Oceanicznym Domu w mój prywatny świat
- Nie ma potrzeby składania przeprosin, Kircher. Wykonałeś poprawnie wkradł się posmak podejrzliwości i zdrady. Być może stawałem się para-
swe obowiązki. Pokaż mi, co zostawili po sobie nasi goście. noikiem, ale tym bardziej zamierzałem wyjaśnić tę sprawę do końca.
Białe światło rozlewało się po podłodze hallu tuż pod niedomkniętymi
* * * * * drzwiami do kuchni. Dobiegały zza nich odgłosy ludzkich kroków.
Podkradłem się do futryny drzwi, sprawdziłem raz jeszcze bezpiecznik
Kircher rozwinął płachtę czerwonej materiału złożoną na blacie stołu w pistoletu, po czym zacząłem wsuwać się w szczelinę pomiędzy drzwiami i
zaciszu mojej prywatnej czytelni. Był wyraźnie zdenerwowany, kropelki framugą.
potu błyszczały na jego skrytym pod grzywą białych włosów czołem. Główne pomieszczenie kuchenne, kraina śnieżnobiałych płytek i alu-
Nie chciałem szerzyć zbędnego niepokoju, toteż zaprosiłem do biblioteki minium, było puste. Rzędy naczyń stały na półkach, garnki i inne utensylia
tylko Ravenora i Aemosa. Pokój pachniał książkami i atramentem, w po- wisiały na haczykach. W ciepłym powietrzu unosił się zapach przypraw.
wietrzu unosiła się woń ozonu wytwarzanego przez miniaturowe pola siło- Lampy świeciły w niewielkim pomieszczeniu kuchennym przy chłodni.
we chroniące wyjątkowo cenne manuskrypty. Dwa kroki, trzy, cztery. Lodowata posadzka ziębiła mnie w nagie stopy.
Płachta została rozwinięta do końca. Spoczywało na niej dziewięć Dotarłem do kolejnych drzwi. Odgłosy ludzkiej obecności jeszcze się nasi-
malutkich urządzeń – sześć aparatów podsłuchowych i trzy kamery – opako- liły.
wanych szczelnie w plastikowe kapsuły. Kopnąłem w drzwi i wskoczyłem do środka, omiatając pomieszczenie
- Po wyjęciu wszystkich zalałem je żelem ekranującym, by uzyskać pew- lufą broni.
ność, że przestały działać. Żaden egzemplarz nie posiadał układu zagrażają- Medea Betancore, ubrana jedynie w naciągnięty wojskowy podkoszulek,
cego życiu i zdrowiu. pisnęła przestraszona i wypuściła z rąk metalową tacę pełną rybnych
Gideon Ravenor schylił się nad blatem i podniósł w stronę światła jeden filetów. Naczynie runęło z łoskotem na posadzkę tuż przy otwartej lodówce.
z aparatów podsłuchowych. - Na Boga, Eisenhorn ! – wrzasnęła z dziką furią podskakując w miejscu –
- Imperialny model – oświadczył – Nie oznakowany, ale bez wątpienia im- Nie rób tego nigdy więcej !
perialny. Bardzo wysokiej jakości i wyjątkowo zaawansowany technicznie. Byłem zły. Nie opuściłem od razu broni.
- Potwierdzam te uwagi – skinął głową Kircher. - Co tutaj robisz ?
- Pochodzenie wojskowe ? - Może jem ? Halo ? – parsknęła ze złością – Czuję się, jakbym spała przez
Ravenor wzruszył ramionami. tydzień. Umieram z głodu.
- Możemy dotrzeć do producenta tych urządzeń, ale to pewne, że zaopatruje Zacząłem zniżać ku podłodze lufę pistoletu. W mój napięty do granic
on wszystkie stosowne instytucje w Imperium. możliwości umysł zaczęło sączyć się przemożne uczucie zakłopotania.
Optyczne implanty Aemosa zawarczały cichutko skalując ostrość widze- - Przepraszam... przepraszam. Może powinnaś... stosowniej się ubrać przed
nia savanta, pochylającego się z ciekawością nad stołem. pustoszeniem lodówki – moja uwaga zabrzmiała pewnie jeszcze głupiej niż
- Kamery też są bardzo nowoczesne. Intruz musiał posiadać wyjątkowe mi się wydawało. Zrozumiałem to chwilę później, w pierwszym bowiem
umiejętności, jeśli zdołał podłączyć je do naszego systemu monitoringu momencie zbyt pochłonął mą uwagę widok jej długich ciemnoskórych nóg i
wizualnego. podkoszulka opinającego ciasno piękny biust.
- Już samo wejście do tego domu wymagało wyjątkowych umiejętności – - I ty udzielasz mi takiej rady... Gregor ? – odparła unosząc znacząco jedną
zauważyłem. brew.
- Nie posiadają tabliczek znamionowych, ale bez wątpienia są to modele Spojrzałem w dół. Upuściłem ręcznik podczas skoku do kuchni, toteż
pochodzące z serii Amplox. Znacznie bardziej zaawansowane niż ich znalazłem się nagle w sytuacji, którą Midas Betancore nazywał „uczuciem
wojskowe odpowiedniki. Mogę również zauważyć, iż w mej osobistej opinii całkowitej nagości”.
ograniczony dostęp do tych aparatów wyklucza z kręgu podejrzanych także Mogłem się co najwyżej zasłonić odbezpieczonym pistoletem.
Ministorum. Kościół zawsze znajdował się daleko w tyle w dziedzinie - Psiakrew. Przepraszam – odwróciłem się w poszukiwaniu ręcznika.
technologii. - Nie licz na moje pochlebstwa – roześmiała się z odrobiną złośliwości.
- A więc kto ? – zapytałem. Zamarłem w bezruchu. Lufa automatu Tronsvasse mierzyła z mroku
- Adeptus Mechanicus ? – zaproponował Aemos. Parsknąłem. prosto w moją głowę.
Wzruszył ramionami uśmiechając się lekko. Lufa opadła w dół. Harmon Nayl zmierzył mnie wzrokiem od stóp po
- A przynajmniej instytucja posiadająca dostateczne wpływy w Adeptus głowę z wyrazem całkowitego zaskoczenia na twarzy, po czym podniósł do
Mechanicus, by uzyskać dostęp do tak rzadkich i cennych urządzeń. ust palec w geście nakazującym zachować ciszę. Do diabła z nim, był
- Na przykład ? kompletnie ubrany.
- Officio Assassinorum ? Owinąłem się w ręcznik.
- Oni włamują się po to, by zabić, a nie podsłuchiwać. - Co ? – zasyczałem.
- No dobrze. Zatem jakiś wpływowy Dom, posiadający dojścia w Senato- - Ktoś jest w domu. Czuję to – wyszeptał – Słyszałem hałas, który
rum Imperialis. narobiliście we dwójkę i byłem przekonany, że to intruz. Nie wiedziałem, że
- Możliwe... – skomentowałem. jesteś tak dalece zainteresowany Medeą.
- Albo... - Zamknij gębę.
- Albo ? Przekradliśmy się obaj z powrotem do zewnętrznej części kuchni. Nayl
- Albo pewna imperialna instytucja regularnie korzystająca z tego rodzaju naciągnął na swą gładko ogoloną czaszkę czarny kaptur elastycznego kom-
urządzeń i posiadająca dostatecznie wysoki prestiż, aby zapewnić sobie dos- binezonu. Był wysokim mężczyzną, wyższym ode mnie o dobrą głowę, lecz
tęp

10
wtopił się w półmrok niczym duch. Czekałem cierpliwie na jego znak.
Machnął mi ręką nakazując przejść na lewą stronę kompleksu. Nie
wahałem się nawet na chwilę. Nayl tropił przez trzydzieści lat najbardziej Rozdział IV
wyrachowanych i przebiegłych przestępców w Imperium. Jeśli w moim
domu znajdowali się intruzi, właśnie on bez wątpienia mógł ich dopaść. Pomiędzy przyjaciółmi
Wślizgnąłem się do głównego hallu Oceanicznego Domu i ujrzałem Spotkanie z lordem Rorkenem
wejściowe drzwi, uchylone. Na wyświetlaczu zamka kodowego migotał ciąg Kongres Apotropaiczny
zer.
Obróciłem się w miejscu słysząc przeraźliwy huk wystrzału. Nayl - Zbożowa joiliqa, z lodem i odrobiną cytryny.
krzyknął w tej samej chwili, gdy wpadałem do sąsiedniego pomieszczenia. Siedzący w mym prywatnym apartamencie Endor wziął do ręki zaofero-
Harmon miotał się po podłodze wraz z niezidentyfikowanym człowiekiem. wany mu drink i wyszczerzył w uśmiechu zęby.
- Poddaj się ! Poddaj się ! Jestem uzbrojony ! – wrzasnąłem. - Pamiętałeś – powiedział.
W odpowiedzi na wezwanie intruz uderzył potylicą Nayla o posadzkę - A ileż było tych nieprzespanych nocy w starych dobrych czasach ? Titus,
pozbawiając go przytomności, po czym cisnął we mnie ciężkim pistoletem mieszałem twój ulubiony drink tyle razy, że nie sposób już tego zliczyć.
Harmona. - Ha ! Wiem. Jak nazywał się ten lokal na ulicy Zansiple ? Tam, gdzie prze-
Pociągnąłem bez wahania za spust, ale pocisk spudłował. Rzucona w pijaliśmy nasze pensje ?
mym kierunku broń uderzyła mnie w czoło i zbiła z nóg. - Spragniony Orzeł – odparłem. Wiedziałem, że pamiętał doskonale tę
Usłyszałem serię trzasków i głuche stęknięcie. nazwę. Odniosłem wrażenie, iż próbuje mnie w jakiś sposób testować.
- Światło – krzyknęła Medea Betancore. - Spragniony Orzeł, właśnie ! Masz rację, spędziliśmy tam wiele nocy.
Podniosłem się z posadzki. Dziewczyna stała nad intruzem, z jedną Podniósł w górę szklankę czystego zimnego płynu.
dłonią zaciśniętą w pięść, drugą ciągnącą w dół rąbek podwiniętego pod- - W górę z nim, wychylić i następnego !
koszulka. Powtórzyłem nasz stary toast i stuknąłem karafką amasecu w jego
- Mam go – oświadczyła patrząc w moim kierunku. szklankę.
Ogłuszony napastnik był okryty od stóp po głowę w czerń. Zdarłem jego Przez ułamek chwili poczułem ponownie smak tamtych starych czasów,
kaptur. kiedy obaj jako dziewiętnastoletni młodzieńcy, pełni mocnego alkoholu i
Titus Endor. dumy z awansu na śledczych, gotowi byliśmy wziąć się za bary z całą
- Gregor – wyszeptał przez rozbite zakrwawione usta – Mówiłeś, że jesteś przeklętą galaktyką. Uczniowie inkwizytora Hapshanta. Pięć lat później,
w domu. niemalże co do dnia, staliśmy się pełnoprawnymi inkwizytorami i rozpoczę-
liśmy swe indywidualne kariery.
Mając dziewiętnaście lat i alkohol zamiast krwi w żyłach, przesiady-
waliśmy po godzinach pracy w lokalu na ulicy Zansiple, drwiąc sobie i
żartując z naszego mentora oraz całego świata i czując tę niezwykłą wiarę
we własne siły, jaką potrafią przejawiać tylko bardzo młodzi ludzie.
To było zupełnie inne życie, zupełnie inny świat, tak odległy, że niemal
całkowicie zapomniany. Nie byłem już tym Gregorem Eisenhornem, a ten
siedzący naprzeciwko mnie mężczyzna w pochłaniającym ciepło maskują-
cym kombinezonie, o długich przyprószonych siwizną włosach i pokrytej
bliznami twarzy, nie był tym samym Titusem Endorem.
- Powinieneś był się zapowiedzieć.
- Zrobiłem to.
Wzruszyłem ramionami.
- Mogłeś do nas dołączyć na wieczornej kolacji. Jarat przeszła samą siebie.
- Wiem. Lecz wtedy... – urwał na chwilę i zamieszał pływający w drink lód
z wyrazem zamyślenia na twarzy – Wtedy szybko stałoby się wiadome, że
inkwizytor Endor odwiedził inkwizytora Eisenhorna.
- Wszyscy doskonale wiedzą, że ci dwaj to starzy przyjaciele. Jaki kłopot
mogłaby sprawić taka wizyta ?
Endor odstawił swoją szklankę, rozsznurował zapięcia na brzuchu i
odciągnął w tył kaptur kombinezonu, a następnie odpiął go całkowicie.
- Za gorąco – stwierdził. Jego podkoszulek był mokry od potu. Na szyi
dostrzegłem zawieszony na czarnym łańcuszku zakrzywiony kieł saurapta.
Ten kieł. Lata temu wyciągnąłem go z nogi Endora po tym jak Titus odpę-
dził bestię. Na Brontotaphu, dwanaście dekad temu albo i więcej. My dwaj i
stary Hapshant, zagubieni pośród bagiennych mgieł.
- Przyleciałem na Nowennę – powiedział Titus – Otrzymałem wezwanie
Orsiniego, pewnie takie same jak i ty. Chciałem porozmawiać możliwie jak
najszybciej.
- To dlatego włamałeś się do mojego domu ?
Westchnął głęboko, dopił swego drinka i wstał z fotela zmierzając w
stronę barku.
- Masz kłopoty – oświadczył.
- Doprawdy ? Niby jakie ?
Przeciągnął spojrzeniem po ścianach obierając jednocześnie cytrynę.
- Nie wiem. Ale słyszałem pewne pogłoski.
- Ustawicznie słyszy się jakieś pogłoski.
Odwrócił się raptownie w moim kierunku. Jego wzrok stwardniał, w
oczach pojawił się ostrzegawczy błysk.
- Potraktuj to poważnie.
- Dobrze, potraktuję.
- Wiesz dobrze, jaki mechanizm kieruje plotką. Zawsze jest ktoś, kto będzie
cię chciał oczernić albo wyrównać stary rachunek. Pojawiły się pewne
wieści. Na początku odrzucałem je bez wahania.
- Jakie wieści ?
Westchnął ponownie i powrócił na fotel z napełnioną szklanką.
- Mówi się, że jesteś... niepewny.
- Co się mówi ?

11
- Cholera, Gregor ! Nie jestem na przesłuchaniu, przyszedłem tu jako przy- prawa ręka Beziera. Thorianin do szpiku kości. Zawsze musi dostać to,
jaciel. czego chce.
- Jako przyjaciel włamujący się do cudzego domu w kombinezonie masku- - I co dostał ?
jącym i... - Ode mnie ? – Endor zaśmiał się krótko – Nic z wyjątkiem gorącej wymia-
- Zamknij się na minutę, dobrze ? ny argumentów. Pozwolił mi odejść po godzinnej rozmowie. Skurwiel
- Dobrze. Przejdź do rzeczy. ośmielił się nawet zaproponować, byśmy spotkali się ponownie i zjedli
- Kiedy sprawa wyszła na jaw po raz pierwszy, usłyszałem jak ktoś cię razem obiad w trakcie Nowenny.
obmawia. - Osma to wytrawny gracz. Bardzo zręczny. Zatem... wybacz to niedyskret-
- Kto taki ? ne pytanie, ale czego chciał się od ciebie dowiedzieć ?
- To bez znaczenia. Wtrąciłem się do rozmowy i powiedziałem, jakie mam - Dowiedzieć się wszystkiego o tobie. Interesował się naszą przyjaźnią i
zdanie na ten temat. Lecz potem usłyszałem ten tekst ponownie. Eisenhorn kontaktami w przeszłości. Wypytywał mnie o to jakby liczył, że w trakcie
jest niepewny. Eisenhorn zaczyna zacierać granice. rozmowy zdradzę mu jakiś obciążający cię detal. Nie mówił zbyt wiele o
- Doprawdy ? swoich motywach, ale widać było, że nie ma względem ciebie przyjaznych
- Jeszcze później plotki uległy znaczącej zmianie. Nie mówiły już „Eisen- uczuć. Ktoś gdzieś napisał jakiś raport, który cię oczernił, pośrednio lub
horn jest niepewny”, tylko „Ludzie, którzy dużo znaczą, uważają, że Eisen- bezpośrednio. Pod koniec tej rozmowy wiedziałem już, że słyszane wcześ-
horn jest niepewny”. Tak jakby jakieś podejrzenia względem ciebie uzyska- niej plotki były tylko wierzchołkiem góry lodowej. Wiedziałem też, że
ły w międzyczasie potwierdzenie. muszę cię ostrzec... w taki sposób, by nikt inny się o tym nie dowiedział.
- Nic takiego nie słyszałem – odparłem prostując się w fotelu. - To wszystko kłamstwa – odparłem.
- Pewnie, że nie słyszałeś. Kto inny powiedziałby ci to jeśli nie przyjaciel... - Więc o co chodzi ?
lub śledczy z Wydziału Wewnętrznego ? - Nie wiem. Nie mam pojęcia, o czym oni myślą, czego się boją. Nie
Uniosłem wysoko brwi. zrobiłem niczego, co zasługiwałoby na uwagę Ordo Malleus.
- Ty naprawdę wyglądasz na zaniepokojonego, Titusie. - Wierzę ci, Gregorze – oświadczył Endor tonem jawnie zdradzającym jego
- Pewnie, do diabła. Ktoś próbuje cię uziemić. Ktoś mający posłuch wśród całkowity brak przekonania.
wyższych szarż. Twoja dotychczasowa kariera i bieżąca działalność znaj-
dują się obecnie pod drobiazgową kontrolą. * * * * *
- Dowiedziałeś się tego wszystkiego z plotek ? Przestań kręcić. Jest wielu
inkwizytorów, którzy chętnie rzuciliby mi coś pod nogi. Orsini to mono- Zabraliśmy nowe drinki na podmorski taras. Endor śledził wzrokiem
dominanta, a purytańscy idealiści formują potężny blok za jego plecami. migotliwe gry światła fosforyzującego planktonu.
Radykałowie też za mną nie przepadają, wiesz o tym. My, Amalathianie, - Oni dopiero zaczynają – oświadczył.
jesteśmy dla nich zbyt konserwatywni. Skinąłem głową i utkwiłem zamyślone spojrzenie w swym kieliszku.
Wspominałem już wcześniej jak bardzo nie cierpię polityki, nic nie jest - Na Lethe... Tantalid przybył po moją głowę. Do tej pory sądziłem, że
zaś bardziej bezsensowne i wyczerpujące jak wewnętrzne gry polityczne w zamierzał wyrównać stare porachunki, ale po twoich wieściach odrzuciłem
strukturach samej Inkwizycji. Moi współpracownicy są członkami rozlicz- tę hipotezę.
nych frakcji ideologicznych, ofiarami swoistego intelektualnego sektarianiz- - Bądź ostrożny – mruknął – Słuchaj, Gregor, muszę iść. Żałuję, że dwaj
mu. Endor i ja postrzegamy się za inkwizytorów amalatiańskich, co ozna- starzy przyjaciele nie mieli możliwości spotkać się w bardziej przyjemnych
cza, iż optymistycznie patrzymy w przyszłość mocarstwa i dokładamy okolicznościach.
wszelkich starań, by utrzymać jego integralność, ponieważ w naszej opinii - Dziękuję za twoją pomoc. Za wysiłek, jaki podjąłeś, by mnie ostrzec.
funkcjonuje ono zgodnie z wielkim planem boskiego Imperatora. Dążymy - Zrobiłbyś to samo dla mnie.
do tego, by utrzymać w Imperium status quo. Likwidujemy elementy - Zrobiłbym. Jeszcze jedna rzecz... jak wszedłeś ?
niebezpieczne dla ładu i porządku – heretyków, obcych i psioników: trzy Spojrzał na mnie badawczo.
kluczowe zagrożenia bytu ludzkiej rasy – lecz chociaż to one są naszym - Słucham ?
głównym celem, nie wahamy się stawić czoła praktycznie każdemu czyn- - Do środka ? Dziś w nocy ?
nikowi mogącym wywołać stan destabilizacji w imperialnym społeczeń- - Użyłem na drzwiach wejściowych łamacza kodów.
stwie, a zatem również i wojnom sekt politycznych wewnątrz samej Inkwi- - Wyłączyłeś system alarmowy.
zycji. Zawsze budziła we mnie ironiczną gorycz świadomość, że staliśmy - Nie jestem nowicjuszem, Gregorze. Mój łamacz miał uruchomioną funk-
się frakcją w wojnie przeciwko frakcjonalizmowi. cję zerowania całego systemu.
Uważamy się za purytanów i bez wątpienia nimi jesteśmy, jeśli ktoś - Warty uwagi sprzęt. Mogę go zobaczyć ?
porównuje nas z ekstremistycznie radykalnymi frakcjami Inkwizycji takimi Endor wyjął z kieszonki na pasie niewielki czarny skaner i podał mi go
jak Istvaanianie czy Rekongrenatorzy. Lecz trzeba wiedzieć, że równie dla bez słowa.
nas obce są idee skrajnie prawej strony purytańskich odłamów, Monodo- - Model Amplox – zauważyłem – Bardzo nowoczesny.
minantów i Thorian, uważających już samo zatrudnianie wykwalifikowa- - Zawsze korzystam z najlepszego sprzętu.
nych mentatów za herezję. - Ja też. Posługiwałem się już Amploxami wcześniej. Odniosłem wraże-
Jeśli faktycznie znalazłem się w opresji, nie byłby to pierwszy przy- nie... to moja osobista opinia, że one najlepiej działają po kilku wstępnych
padek, gdy inkwizytor o stonowanych przekonaniach padał ofiarą niechęci testach.
ze strony jednej z grup ekstremistycznych. - Co masz na myśli ?
- To wykracza dalece poza zwykłą wojnę frakcji – oświadczył cicho Titus – - Suchy test lub dwa, dla wstępnej neutralizacji systemu, który zamierzasz
To nie przypadek, kiedy jakiś twardogłowy chce dać nauczkę zbyt pewnym złamać. Kilka podejść do zabezpieczeń, żeby łamacz zebrał z wyprzedze-
sobie liberałom. Ta sprawa dotyczy wyłącznie ciebie. Oni coś mają. niem potrzebne dane.
- Co ? - Owszem, sam też tak robię, jeśli mam dostatecznie dużo czasu. Ten
- Coś konkretnego na ciebie. sprzęt uczy się bardzo szybko. Ale mimo wszystko radzi sobie też dobrze z
- Skąd o tym wiesz ? łamaniem zamków w pierwszym podejściu.
- Ponieważ dwadzieścia dni temu na Messinie zostałem zatrzymany i prze- - Jak dziś w nocy ? – zapytałem oddając mu skaner.
słuchany przez inkwizytora Osmę z Ordo Malleus. - Tak... co ci chodzi po głowie ?
Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że wstałem bezwolnie z fotela. - Wszedłeś dziś do środka z biegu ? Żadnych suchych testów ?
- Zostałeś zatrzymany ? - Oczywiście. Ta wizyta była efektem nagle podjętej decyzji. I dopóki ta
Endor machnął uspokajająco dłonią. twoja śliczna dziwka nie kopnęła mnie prosto w nos, byłem dumny, że
- Kończyłem właśnie pewną sprawę, która okazała się czystą stratą czasu i udało mi się wejść tak daleko.
już pakowałem walizki na lot powrotny na Thracian. Osma skontaktował się - Zatem nie byłeś tutaj wcześniej ? Nie wchodziłeś wcześniej do środka ?
ze mną w bardzo grzeczny sposób i poprosił o spotkanie. Zgodziłem się. - Nie – Endor stężał zauważalnie. Albo go obraziłem albo...
Wszystko odbyło się w kulturalny sposób. Osma nie okazał żadnego zamia- - Idź już, jeśli musisz – powiedziałem.
ru ograniczenia mojej swobody... chociaż nie sądzę, by pozwolił mi odejść - Dobranoc, Gregorze.
przed zakończeniem całego spotkania. Miał obstawę i wyraźnie dawał do - Dobranoc, Titusie. Pokazałbym ci drogę do wyjścia, ale jestem pewien,
zrozumienia, że w przypadku mojej niechęci do kontynuowania rozmowy że sam też sobie poradzisz.
jego ludzie zatrzymają mnie siłą. Wyszczerzył zęby i dopił jednym haustem drinka.
- To niedopuszczalne ! - W górę z nim, wychylić i następnego !
- Nie, to Osma. Spotkałeś go już zapewne kiedyś ? Jeden z ludzi Orsiniego, - Taką mam nadzieję – odparłem.

12
Pałac Inkwizycji na Thracian Primaris wznosi się na obramowanych - Preimperialne dzieło, które miałem niegdyś okazję przeczytać. Anonim.
chmurami szczytach metropolii Czterdzieści Cztery. Będąc budowlą o roz- A nawiązując do pierwszego pytania waszej dostojności, przedkładam Sat-
miarach małego miasta pałac ten pełni rolę centrali Inkwizycji w podsek- hescine ponad Catuldynasa z czystej przyjemności i zawsze nalegam, by
torze Helican utrzymując stałą obsadę w liczbie sześćdziesięciu tysięcy pra- moi podwładni czytywali dzieła Catuldynasa, dopóki płynnie nie opanują
cowników. Nie przeszkadzały mi nigdy czarne ściany pałacu, mroczne okna ich zawartości.
ani opasające mury pasy metalu najeżonego kolcami. Krytycy Inkwizycji Rorken pokiwał głową. Był krępym mężczyzną, o gładko ogolonej
mogą postrzegać taką architekturę za wręcz komiczny przykład grania na czaszce, ale noszącym elegancko przystrzyżoną bródkę. Miał na sobie kar-
ludzkich lękach przed naszą instytucją, postrzeganą za mroczne zagrożenie mazynowy płaszcz narzucony na czarne ubranie oraz skórzane rękawiczki.
dla zwykłych obywateli. O to właśnie chodziło. Strach trzymał społeczeń- Nie potrafiłem odgadnąć jego wieku, ale musiał mieć za sobą dobre trzysta
stwo w ryzach, strach przed organizacją gotową wymierzyć przerażającą lat życia, z czego półtora wieku przypadało na piastowanie funkcji mistrza
karę nawet w trybie profilaktycznym. Ordo Xenos. Dzięki nowoczesnym wszczepom i zabiegom odmładzającym
Na początku następnego cyklu dziennego udałem się do Pałacu w otocze- wyglądał na mężczyznę w drugiej połowie czterdziestki.
niu Aemosa, von Baigga i Thuli Surskovej. Ze szczyptą autoironii muszę - Czy mogę cię czymś poczęstować ? – zapytał.
stwierdzić, że czułem się dziwnie bezbronny posiadając u swego boku tylko - Dziękuję, sir, ale nie skorzystam z propozycji. Nuncjatura przygotowała
trójkę towarzyszy. Przyzwyczaiłem się do znacznie liczniejszego zespołu dla mnie wyjątkowo pracowity harmonogram zajęć w czasie Nowenny, to-
przez ostatnie kilkadziesiąt lat. Nadszedł chyba czas, by sobie przypomnieć też będę wdzięczny, jeśli od razu przejdziemy do sedna sprawy.
te odległe czasy, gdy za cały mój zespół robiły trzy, cztery osoby. - Nuncjusze Ministorum przygotowali pracowite harmonogramy dla nas
Pałac Inkwizycji nie jest miejscem spotkań towarzyskich ani przypadko- wszystkich. Lord Helican nakazał im zorganizowanie tak pompatycznego
wych wizyt. Jego wnętrze to istny labirynt mrocznych korytarzy, migotli- widowiska jak to tylko było możliwe. A Gregor Eisenhorn, którego znam
wych tarcz siłowych i ekranów zagłuszających. Pałacowi urzędnicy i ich nie przykładałby aż tak wielkiej wagi do rozkładu zajęć wiedząc, że może
goście poruszają się dyskretnie za tarczami pól maskujących, załatwiając mi w międzyczasie pomóc.
sobie tylko znane sprawy w poufny sposób. Przy wejściu do głównego hallu Nic nie odpowiedziałem. To była celna reprymenda
do mojej grupy dołączyła drona w kształcie cybernetycznej czaszki pełniąca Stałem się za to czujniejszy. Współpraca pomiędzy mną i mistrzem
rolę ruchomego ekranu dźwiękowego. Zaproponowano nam również usługi opierała się na bardzo dobrych stosunkach i odnosiłem wrażenie, że Rorken
astropaty mające dodatkowo zwiększyć stopień dyskrecji wizyty, nie sko- od czasu sprawy Necroteuchu dziewięćdziesiąt osiem lat temu darzy mnie
rzystałem jednak z tej propozycji. Surskova i jej antymentalny dar były znaczącym zaufaniem. Często doradzał mi, udzielał wskazówek i osobiście
wszystkim, czego potrzebowałem. nadzorował moje śledztwa. Lecz nigdy nie mógłbym powiedzieć, że byłem
Zakapturzeni strażnicy w burgundowych pancerzach osobistych ze złoty- przyjacielem mistrza Ordo Xenos Helican.
mi ornamentami w formie liści i insygniami Pałacu poprowadzili nas po - Zajmij miejsce. Wierzę, iż możesz mi poświęcić chwilę czasu.
posadzce z czarnego marmuru, trzymając oburącz przed sobą podłużne ener- Usiedliśmy na wysokich krzesłach ustawionych po obu stronach niskie-
getyczne ostrza. Po obu stronach naszej grupy lśniły brązowe pola maskują- go stolika. Rorken podał mi karafkę pełną zimnej wody importowanej z
ce, formujące solidny szeroki korytarz odgradzający nas od reszty obecnych mineralizowanych źródeł Gidmosu.
w pomieszczeniu osób. - Odświeżający tonik. Jak rozumiem, Beldame ciężko cię doświadczyła na
Alain von Baigg poluzował palcami swój wysoki kołnierz uniformu. Lethe XI ?
Wyglądał na zdenerwowanego. Posępna aura Pałacu budziła lęk nawet Wyjąłem z kieszeni elektroniczny notes.
wśród jego pracowników. - Konspekt mojego pełnego raportu – oświadczyłem podając notes mistrzo-
wi. Odłożył go na blat stołu nie poświęcając zapiskom żadnej uwagi.
* * * * * - Czy wiesz, dlaczego poprosiłem o twoje przybycie ?
Milczałem przez chwilę, potem podjąłem wyzwanie.
Lord Rorken oczekiwał nas w swych prywatnych komnatach. Tarcza - Ze względu na historie o moim rzekomym braku lojalności.
siłowa znikła z trzaskiem pozwalając przejść przez półokrągłą arkadę, po Rorken przechylił z zainteresowaniem głowę.
czym zalśniła ponownie za naszymi plecami. Strażnicy już nam nie towa- - Słyszałeś je ?
rzyszyli w tej części kompleksu. Rozkazałem moim przybocznym za-czekać - Zwrócono mi na nie uwagę. Całkiem niedawno.
w westybulu, gdzie dwie żelazne ławki kusiły gości bielą satynowych po- - Twoja reakcja ?
duszek. - Szczerze ? Zmieszanie. Nie wiem, co jest źródłem tych pomówień. Podej-
Wszedłem do apartamentu przez drzwi wejściowe. rzewam, iż to czyjaś uraza.
Miałem na sobie formalne czarne ubranie z narzuconym na wierzch dłu- - Do ciebie ?
gim płaszczem z brązowej skóry, inkwizytorską odznakę zawiesiłem na - Do mnie osobiście.
szyi. Moi towarzysze również założyli służbowe stroje. Nikt nie ważyłby się Lord upił nieco wody ze swojej karafki.
przyjść do mistrza Ordo Xenos Helican w cywilnym ubraniu. - Zanim przejdziemy do dalszej części, muszę cię o coś zapytać... Czy
Przedpokój okazał się oślepiająco jasny. Ściany pomieszczenia wyłożono istnieje jakiś powód, jakikolwiek uzasadniony powód, by takie pomówienie
lustrami, a posadzkę wykonano z kremowego marmuru. Tysiące świec mogło powstać ?
paliły się wszędzie wokół, na świecznikach, kandelabrach czy też wprost na - Jak już powiedziałem, personalna uraza...
podłodze. Zwierciadła odbijały ich blask, toteż czułem się jakby mnie żyw- - Nie – przerwał mi stanowczo – Wiesz dobrze, o co pytam.
cem zamknięto w pryzmacie skupiającym słoneczne światło. - Niczego nie zrobiłem – odparłem.
Zamrugałem pośpiesznie i podniosłem dłoń, by osłonić nią oczy. Ujrza- - Przyjmuję twoje słowa za prawdę. Jeśli w przyszłości odkryję, że skłama-
łem setkę mężczyzn powtarzających w tym samym momencie mój gest. łeś albo nawet tylko zataiłeś coś przede mną, będę... niezadowolony.
Zwielokrotniony Gregor Eisenhorn, obramowany płomykami niezliczonych - Niczego nie zrobiłem – powtórzyłem raz jeszcze.
świec. Zauważyłem, że wyglądam edgy. Rorken splótł palce dłoni i powiódł spojrzeniem po płomykach świec.
Nie powinienem tak wyglądać. - Zatem do sedna sprawy. Pewien inkwizytor, którego tożsamość nie jest tu
- Nikt nie zdoła ukryć się przed blaskiem Inkwizycji – powiedział czyjś istotna, zgłosił się do mnie w tajemnicy, by poruszyć kwestię niezwykłego
głos. wydarzenia. Spętany demon dokonał pozorowanej sceny ataku na człowie-
- Bo dozwolenie na to oznaczałoby - dokończyłem dffdsadsaasfsdaf ka, któremu następnie darował życie będąc przekonanym, iż ma do czynie-
sentencję. nia z tobą.
Rorken podszedł do mnie. Słysząc te słowa poczułem fascynację i grozę zarazem.
- Znasz dobrze Catuldynasa, Eisenhorn. - Nie potrafię całkowicie tego potwierdzić, ale demon ten został rzekomo
- Zawsze podobały mi się jego litanie. Za późniejszymi pracami nie zidentyfikowany jako Cherubael.
przepadam. Teraz dla odmiany wieści zmroziły mi krew w żyłach. Cherubael.
- Zbyt suche ? - Nie miałeś żadnego kontaktu z tą istotą od czasu 56-Izar ?
- Zbyt pompatyczne. Zbyt ceremonialne. W mej osobistej opinii Sathescine Pokręciłem przecząco głową.
ma znacznie lepszy język. Mniej... bombastyczny. - Nie, sir. Minęło od tamtego czasu prawie sto lat.
Rorken uśmiechnął się i uścisnął mą dłoń. - Ale ustawicznie poszukiwałeś jego śladu ?
- Zatem przedkładasz poetyckie piękno ponad treść dzieła ? - Nigdy nie czyniłem z tego faktu tajemnicy, sir. Cherubael jest sługą wro-
- Piękno jest prawdą, a prawda pięknem. giej agendy, której bluźniercze machinacje skorumpowały nawet członka
Mistrz uniósł nieznacznie brwi. naszego Ordo.
- Czyj to cytat ? - Molitora.

13
- Tak, Konrada Molitora. Poświęciłem wiele czasu i wysiłku na odkrycie wykrywania tych obcych opracowanych podczas studiów nad schwytaną
prawdy o Cherubaelu i jego nieznanym władcy, ale wszystkie próby spełzły formą zwiadowczą Ezzel, w trakcie Kongresu Apotropaicznego na Adiemus
na niczym. Dziesięć dekad poszukiwań i zaledwie kilka wątłych tropów. Ultima w roku 883.M40.
- Zaangażowanie Cherubaela w sprawę Necroteuchu stało się podstawą od- Skala zgromadzenia uzależniona była od liczebności bądź też znaczenia
rębnego postępowania wszczętego przez Ordo Malleus, co jest ci zapewne przedmiotu badań.
wiadome. Oni również nie zdołali rozwikłać tej zagadki. - Trzydziestu trzech heretyckich psioników klasy alfa i wyższej zostało
- Gdzie doszło do tego wydarzenia ? schwytanych przez marszałka wojny na Dolsene, podczas finałowej bitwy
Rorken milczał przez chwilę. Kampanii Ophidiańskiej – oświadczył Rorken pokazując mi notes z rapor-
- Na Vogel Passionata. tem. Poziom tajności sprawozdania widniejący na ekranie urządzenia
- I myślał, że oszczędza mnie ? wprawił mnie w głębokie zdumienie – Wyszkoleni w jakiś sposób do kon-
- Źródłem komplikacji okazał się fakt, że demon najwyraźniej miał wobec trolowania diabolicznej mocy generowanej przez ich umysły stanowili
ciebie jakieś plany. Pojawiła się z jego strony silna sugestia, jakoby... mię- rdzeń struktury dowódczej nieprzyjaciela, jego żywe serce.
dzy wami istniała jakaś więź. - W jaki sposób ich schwytano ? Pozwolili wziąć się żywcem ? – nie pot-
- Nonsens ! rafiłem wyjść ze zdumienia. Pozbawieni treningu psionicy byli sami w so-
- Chcę w to wierzyć... bie zjawiskiem przerażającym, ponieważ ich kruche umysły stanowiły po-
- To całkowity nonsens, sir ! tencjalną bramę umożliwiającą wejście do materialnego wymiaru istotom
- Chciałbym w to wierzyć, Eisenhorn. Wielki mistrz Orsini nie widzi w demonicznym, lecz ci... te diabły nauczyły się w jakiś sposób panować nad
Inkwizycji miejsca dla radykałów. A nawet jeśli on nie byłby dostatecznie swoim wypaczonym talentem, by kontrolować wchodzące w ich jaźń demo-
konserwatywny w tej kwestii, wystarczy moje zdanie. W Ordo Xenos Heli- ny i korzystać z ich budzącej grozę mocy. Pojmowałem doskonale poziom
can nie ma miejsca dla tych, którzy zawierają przymierze z Chaosem. zagrożenia, jakie niosło ze sobą istnienie tych ludzi – niosło wciąż pomimo
- Rozumiem. faktu, że byli naszymi jeńcami.
- Taką mam nadzieję – twarz Rorkena sposępniała, jej rysy wyraźnie stęża- Rorken postukał palcem w podany mi notes.
ły – Twój pościg za tą istotą wciąż trwa ? - Wyjaśnienie tego fenomenu znajdziesz w streszczeniu poniżej głównej
- Nawet w tej chwili moi agenci terenowi wciąż ją tropią. listy zawartości. Mówiąc pokrótce, był to niezwykły łut szczęścia... szczęś-
- Jakiekolwiek sygnały o potencjalnym sukcesie ? cie i niewiarygodna brawura Astartes działających we współpracy z inkwi-
Pomyślałem o zakodowanej w Glossii wiadomości, którą niedawno zytorami Heldane, Lyko i Voke.
otrzymałem. - Voke... Commodus Voke.
- Nie – skłamałem, pierwszy i ostatni raz w trakcie tej rozmowy. - Zapomniałem, jesteście starymi przyjaciółmi, nieprawdaż ? On też był
- Inkwizytor będący autorem raportu doradził mi, bym całą sprawę przeka- zaangażowany w sprawę rodu Glawów, tuż przed wybuchem Schizmy.
zał Ordo Malleus. Nie zamierzam rzucać jednego z moich najlepszych ludzi - Termin starzy przyjaciele uznałbym za przesadzony. Pracowaliśmy ra-
na łaskę psów Beziera, dlatego zdecydowałem o zatrzymaniu całej sprawy zem. Żywimy względem siebie szacunek i respekt. Od czasu śledztwa na
na poziomie naszego departamentu. Gudrun praktycznie się nie widywaliśmy. Jestem szczerze zaskoczony, że
- Skąd zatem te pogłoski ? ten stary ogar wciąż jeszcze żyje.
- To właśnie budzi moje obawy. Informacje o całym incydencie przeciekły - Żyje, pomimo negatywnych diagnoz stawianych przez kilka generacji
na zewnątrz. Uważam za słuszne poinformować cię, że Ordo Malleus może medyków. I wciąż jest potężny. Takie osiągnięcie, u schyłku swego życia...
w stosunku do ciebie wszcząć postępowanie wyjaśniające. Skinąłem potakująco głową. Nawet pobieżne zapoznanie się z treścią
Drugie ostrzeżenie w ciągu ostatnich dwunastu godzin. sprawozdania mówiło o wyczynie iście mitycznej wagi. Oddanie Commo-
- Najchętniej zaproponowałbym ci opuszczenie Thracian Primaris i udanie dusa dla służby Imperium jak zwykle przekraczało wszelkie zwyczajowe
się w jakieś spokojniejsze miejsce do czasu wyjaśnienia całej tej afery, ale granice.
zostałeś zobowiązany do uczestnictwa w Kongresie Apotropaicznym. - Znam też Heldane. Pupil Voke. Więc otrzymał w końcu awans do rangi
inkwizytora ?
* * * * * - Sześćdziesiąt lat temu... Eisenhorn, wydajesz się prowadzić samotniczy
tryb życia, nieprawdaż ?
Fragmenty układanki zaczęły do siebie pasować. Ogromna skala ceremo- - Jeśli pod pojęciem życia samotniczego uważa pan brak zainteresowania
nii, waga państwowa Nowenny, były niezmiernie istotne, ale spora część promocjami i przebiegiem karier innych inkwizytorów, można tak powie-
starszych rangą inkwizytorów bez wątpienia najchętniej zignorowałaby całe dzieć, sir. Jestem samotnikiem. Skupiam się na swojej pracy i potrzebach
to wydarzenie. Wojskowi i kościelni notable zazwyczaj bez oporów uczest- swojego zespołu.
niczyli w takich świętach, lecz inkwizytorzy byli innym rodzajem ludzkiego Rorken uśmiechnął się do mnie z nutką pobłażliwości. Mówiąc szczerze,
gatunku, bardziej niepokornym, bardziej... niezależnym. Praktycznie nie preferowany przez mnie tryb życia nie był bynajmniej czymś niespotyka-
spotykało się sytuacji, w których zbieralibyśmy się w większym gronie, tym nym. Jak już wcześniej wspominałem, my inkwizytorzy jesteśmy grupą
bardziej ścigani tak kategorycznymi wezwaniami. Początkowo byłem prze- społeczną bardzo skrytą i dyskretną, niespecjalnie interesującą się życiem.
konany, że to prywatna inicjatywa mistrza Orsiniego zamierzającego ukazać Dojrzałem znienacka pewną istotną różnicę pomiędzy sobą i mistrzem. Bez
lordowi Helicanowi potęgę swej instytucji. względu na swą rangę wciąż pozostawałem agentem polowym, śledczym,
Lecz nie o to chodziło. Zwoływano Kongres Apotropaiczny. To dlatego archiwistą, człowiekiem gotowym przepaść na całe miesiące czy lata na po-
wezwano mnie na świat stołeczny. graniczu Imperium. Pozycja i status mistrza przykuwały go do Pałacu, zmu-
Studia apotropaiczne odbywają się na bieżąco i zazwyczaj uczestniczy w szały do aktywnego uczestnictwa w intrygach i politycznych machinacjach
nich dwóch, trzech inkwizytorów. W większej skali zwano je seminariami, imperialnej machiny rządowej, w szczególności zaś samej Inkwizycji.
wymagającymi obecności przynajmniej jedenastu inkwizytorów. Jeszcze Pamiętałem Commodusa Voke jako starego złośliwego węża, ale i wia-
liczniejsze stawały się kongresem. Takie służbowe spotkania należały do rygodnego sojusznika. Podczas śledztwa w sprawie Necroteuchu, leżąc w
ogromnej rzadkości. W ostatnim kongresie mającym miejsce w tym podsek- swym mniemaniu na łożu śmierci, Voke prosił mnie, bym po jego odejściu
torze uczestniczył jeszcze mój dawny mentor Hapshant, dwieście siedem- roztoczył opiekę nad Heldane. Przyrzekłem mu to wtedy, lecz jak się
dziesiąt dziewięć lat temu. później okazało, moje wsparcie nie było potrzebne. Voke miał okazję na
Celem studiów apotropaicznych, nawet na najniższym poziomie, jest własne oczy ujrzeć, jak Heldane odbiera swą inkwizytorską rozetę.
wnikliwe przesłuchanie, analiza zeznań i ocena szczególnie ważnych z na- Heldane... Jego nigdy nie polubiłem.
szego punktu widzenia więźniów Inkwizycji. Trafiając do kazamat naszej Nigdy nie miałem okazji spotkać Lyko, ostatniego z chwalebnej trójki,
instytucji dziki psionik, charyzmatyczny heretyk, wpływowy przedstawiciel ale słyszałem o nim wiele pochlebnych opinii, stwierdzających wprost, iż
obcej rasy... ktokolwiek, poddawany jest odrębnym badaniom nie mającym stoi on właśnie u progu olśniewającej kariery. Błyskotliwy sukces na Dolse-
wiele wspólnego ze stawianymi mu zarzutami. Często osobnik taki jest już ne tylko utwierdził obserwatorów w tym mniemaniu.
osądzony i oczekuje tylko na wykonanie wyroku. W przypadkach takich Przesunąłem wzrokiem po liście inkwizytorów zaproszonych do udziału
Inkwizycja korzysta z okazji do poszerzenia wiedzy na temat wrogów ludz- w Kongresie, listy zawierającej również moje nazwisko. Było na niej w
kiego mocarstwa. Więźniowie poddawani są sekcji, zazwyczaj psychicznej, sumie sześćdziesiąt osób, pośród nich Titus Endor. Byli też Osma i Bezier.
czasami też fizycznej, w celu odkrycia charakterystycznych dla nich słabych Niektóre nazwiska – Schongarda, Handa czy Reikera – budziły mą niechęć,
i silnych stron, wierzeń, przekonań i motywów działania. W trakcie takich ponieważ nie byli to inkwizytorzy, z którymi zgodziłbym się przebywać
studiów odkryto szereg istotnych wiadomości, które później bardzo pomog- dobrowolnie w jednym pomieszczeniu. Inni – Endor dla przykładu, Shilo,
ły sługom Imperium. Dla przykładu, sławne zwycięstwo Imperialnej Gwar- Defay czy Cuvier – byli postaciami, których obecność budziła moją nie-
dii nad rasą Ezzel okazało się możliwe wyłącznie dzięki opracowaniu metod skrywaną radość i przyjemność.

14
O pewnych gościach zaledwie słyszałem, innych nie znałem wcale. Lista
zawierała cały szereg nazwisk inkwizytorów, sławnych i niesławnych, zna-
nych mi wyłącznie z ich reputacji. Zaprawdę było to niespotykane zgroma- Rozdział V
dzenie, złożone z pracowników naszej instytucji ściągniętych z całego sek-
tora. Tryumf
- Moje zaproszenie do uczestnictwa w kongresie ? – zacząłem. Pod Bramą Spatiana
- Nie powinno to być dla ciebie zaskoczeniem. Jesteś powszechnie znanym Pękająca linia
i szanowanym inkwizytorem.
- Dziękuję za te słowa, sir. Lecz chciałbym się dowiedzieć, czy Voke oso- Pomimo całej swej niechęci do tak wystawnego i pompatycznego przed-
biście zaproponował moją kandydaturę ? sięwzięcia jakim miała być Nowenna, muszę przyznać, że Wielki Tryumf
- Zamierzał to zrobić – odparł Rorken – lecz ktoś go zdążył ubiec składając mający miejsce pierwszego dnia świątecznych obchodów napełnił me serce
wcześniej stosowny wniosek. uczuciem dumy i ekscytacji.
- Kto taki ? W obrębie metropolii Primaris, największego i najbogatszego miasta
- Inkwizytor Osma. Thracian, świt przyniósł przeciągły ryk klaksonów i kakofonię dzwonów.
Msza odprawiana przez dostojników Ministorum, transmitowana na żywo z
wnętrza Monumentu Eklezjarchów, pojawiła się na każdym publicznym
ekranie filmowym, w każdym radioodbiorniku. Chrapliwa liturgia
wygłasza-na przez kardynała palatyna Anderuciasa płynęła
wielopoziomowymi ulica-mi metropolii nakładając się na siebie i tworząc
wrażenie wszechobecnego dźwiękowego chaosu.
Mieszkańcy metropolii i pielgrzymi tłoczyli się na ulicach całymi milio-
nami, wypełniając szczelnie arterie komunikacyjne, deptaki i pasaże, zakry-
wając przestworza nad miastem czernią pojazdów latających. Wielu chęt-
nych do uczestnictwa w obchodach Nowenny powróciło do sąsiednich met-
ropolii, by oglądać przebieg uroczystości na gigantycznych telebimach usta-
wionych na stadionach i w amfiteatrach.
Arbitratorzy ustawicznie walczyli z naporem tłumu pilnując, by trasa
przemarszu Tryumfu pozostała wolna.
Cykl dzienny rozpoczął się przepięknym świtem. Przez całą noc pracow-
nicy Officium Meteorologicus wypuszczali w powietrze balony mające na-
sycić wiszące ponad planetą pasmo smogu oraz dolne partie chmur związ-
kami karbonu i innymi składnikami chemicznymi. Tuż przed świtem szeroki
na tysiąc sześćset kilometrów sztucznie wywołany front burzowy runął na
metropolie spłukując ich brud i kurz. Po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat
pokazało się czyste niebo. Nie do końca błękitne, ale przynajmniej wolne od
charakterystycznej żółtawej barwy skażeń przemysłowych. Promienie słoń-
ca padały bezpośrednio na szczyty miast sprawiając, że ich szpice lśniły nie-
zwykłym blaskiem. Usłyszałem z pewnych nieoficjalnych źródeł, że ten nie
mający precedensu akt manipulacji stanem pogodowym miał mieć zgubny
wpływ na klimat całej planety przez długie dekady. W południowej części
globu spodziewano się do końca tygodnia żywiołowych huraganów, a syste-
my odpływowe stołecznej największych metropolii dosłownie zatykały się
nadmiarem wody pochodzącej ze sztucznej burzy.
Mówiono też, że życie w morzach wyginie w zastraszającym tempie,
uśmiercone potężną dawką środków chemicznych spadających z niebios ra-
zem z deszczem.
Lord Helican nie zważał na głosy krytyki żądając, by słońce opromieniło
jego paradę.

* * * * *

Przybyłem nieco wcześniej na wyznaczone mi miejsce, obawiając się za-


blokowania dróg dojazdowych przez tłumy niecierpliwych gapiów. Zabra-
łem ze sobą Ravenora. Obaj mieliśmy na sobie reprezentacyjne stroje, z
dumnie przypiętymi insygniami i ceremonialną bronią u boku.
Medea Betancore podrzuciła nas w pobliże parady lądując na zarezerwo-
wanym uprzednio lądowisku marynarki na południe od jednej z
wojskowych zbrojowni. W chwili, gdy siadała na płycie parkingowej, w
powietrzu utwo-rzył się już tak potworny korek, że wahadłowiec został
uwięziony na lądo-wisku praktycznie do końca dnia. Objął nas formalny
zakaz lotów. Medea pożegnała się pośpiesznie i powędrowała w kierunku
ludzi z obsługi tech-nicznej marynarki grzebiących w silnikach Maraudera.
Służbowy samochód podstawiony przez nuncjaturę zabrał mnie i Rave-
nora z lądowiska i zawiózł na dawne miejsce fundacji metropolii, zwane
obecnie Aleją Lempenora. To tam mieli zebrać się przedstawiciele Inkwi-
zycji zaproszeni do udziału w pochodzie. Za oknami pędzącej luksusowej
limuzyny dostrzegałem kłęby pary unoszącej się znad spłukanych niedawno
deszczem ulic. Pomimo wysiłków całej armii techników lord Helican miał
już po południu spoglądać ponownie na zachmurzone niebo.
Pochyliłem się w siedzeniu pasażera i poprawiłem przypiętą do ubrania
Ravenora rozetę śledczego. Wyglądał na zdenerwowanego, co wcześniej ra-
czej mu się nie zdarzało. Ale wyglądał też na pierwszorzędnego inkwizyto-
ra. W przebłysku myśli pojąłem, że on nie tyle sprawia wrażenie nerwowe-
go, co niezwykle młodego. Przywodził mi na myśl młodzieńca śpieszącego
na spotkanie z przyjaciółmi pod „Spragnionym Orłem” na ulicy Zansiple.
- O co chodzi ? – zapytał uśmiechając się nieznacznie.

15
Pokiwałem głową. gach. Kardynał palatine Anderucias oczekiwał na nas w Monumencie Ek-
- To będzie wielki dzień, Gideonie. Jesteś na niego gotowy ? lezjarchów, gdzie miała się odbyć ceremonia błogosławieństwa.
- Całkowicie – odparł. Z punktu zbornego na dawnych Polach Fundacji, w ślad za klerykami do
Zauważyłem, że dopiął do piersi klanową odznakę Esw Sweydyr. pochodu włączyła się delegacja Inkwizycji, licząca dobre sześćset osób.
- To piękny gest – powiedziałem wskazując palcem emblemat. Stanowiliśmy jedyną grupę w Tryumfie, która zignorowała zwyczaj ma-
- Też tak myślę. szerowania w zwartych szeregach – szliśmy tuż za dostojnikami Eklezjar-
chii w luźnej gromadzie. Nie mieliśmy też jednolitych uniformów. Całe
* * * * * spektrum mężczyzn i kobiet otaczało mnie z wszystkich stron, rzesza ludzi
o różnym wyglądzie i zachowaniu. Niektórzy inkwizytorzy szli przed siebie
Tryumf rozpoczął się o dziesiątej. Ogłuszający ryk syren i klaksonów w ciemnych prostych płaszczach, za innymi całe świty przyboczne dźwi-
przetoczył się przez miasto ścigany wrzaskiem nieprzeliczonych ludzkich gały treny paradnych strojów, niektórych niesiono w lektykach, inni stąpali
mas dosłownie odejmując obserwatorom mowę. W czasie tym na ulicach samotnie, byli nawet tacy, którzy ukrywali się za maskującymi tarczami
metropolii znajdowały się dwa miliardy świętujących Nowennę mieszkań- osobistych pól siłowych. Ravenor i ja szliśmy pośród tej gromady masze-
ców. rując tuż za ekstrawagancko odzianą grupą współpracowników inkwizytor
Dwa miliardy ludzkich głosów krzyczących unisono. Nie jesteście w Eudory.
stanie sobie tego wyobrazić. Prowadził nas lord Orsini, wielki mistrz, jego długie purpurowe szaty
podtrzymywało z tyłu trzydziestu serwitorów. Po bokach mojego przełożo-
* * * * * nego szli lord Rorken z Ordo Xenos, lord Bezier z Ordo Malleus i lord
Sakarof z Ordo Hereticus – triumwirat Orsiniego.
Pośród rozświetlonego słonecznymi promieniami powietrza wibrującego Poprzez metropolię przebiegła soniczna fala uderzeniowa wieszcząca
pod wpływem okrzyków kolosalnego tłumu Wielki Tryumf wyruszył w swą przelot eskorty honorowej w postaci Thunderhawków. Sztuczne ognie eks-
drogę, rozpoczynając paradę pod imperialnym arsenałem. Pochód miał plodowały na niebie zalewając je morzem barw.
pokonać osiemnastokilometrową trasę wiodącą szeroką na kilometr Aleją Za naszymi plecami nadciągała procesja samego marszałka wojny. Ho-
Victora Belluma, prosto do serca metropolii i wznoszącego się tam Monu- norius jechał razem z lordem Helicanem, stojąc wspólnie ze swym mento-
mentu Eklezjarchów. Miliony ludzi oblegały z obu stron aleję krzycząc, rem na platformie przymocowanej do grzbietu najstarszego i największego
śpiewając, powiewając flagami Imperium aurochothera. Dziesięć tysięcy żołnierzy z elitarnej straży przybocznej dyg-
Na przedzie parady toczyło się osiemdziesiąt czołgów Thraciańskiego nitarzy maszerowało ramię w ramię obok siebie. W ślad za nimi podążało
Piątego, sztandary furkotały na ich antenach radiowych. Za czołgami ma- dwieście parskających i porykujących behemotów z ciężkiej jazdy auro-
szerowała orkiestra wojskowa Pięćdziesiątego Regimentu Strzelców Gudru- chotherańskiej. Następnie osiemset czołgów Conqueror. Antygrawitacyjne
nickich grając Marsz Patriarchów. pojazdy śmigały po obu flankach pochodu. Oszalały z radości i podniecenia
Następne pojawiły się poczty sztandarowe: pięciuset chorążych niosą- tłum ciskał na powierzchnię Alei tysiące kwiatów.
cych flagi i emblematy regimentów uczestniczących w Kampanii Ophidiań- Potem nadeszli jeńcy.
skiej. Już samo ich przejście zajęło godzinę. Podobnie jak uczczeni w niezwykły sposób polegli gwardziści wiezieni
Za chorążymi dostrzegłem Wielki Sztandar Imperatora: emblemat w w pogrzebowych Rhino, więźniowie wojenni stanowili jaskrawy symbol
kształcie stylizowanego orła wielki niczym maszt pełnomorskiego klipra, imperialnego heroizmu, w szczególności zaś heroizmu samego marszałka.
tak ciężki i nieporęczny, że zaszczyt jego poniesienia przypadł niebywale Honorius niewątpliwie czerpał ogromną przyjemność z ukazania cierpień
staremu Dreadnoughtowi Białych Konsulów. Czcigodna machina krocząca jeńców metropolitalnej społeczności. Ten widok był swoistego rodzaju
eskortowana była przez pięć superciężkich czołgów Baneblade. manifestem jego potęgi.
Potem nadjechali polegli. Wszystkie szczątki imperialnych żołnierzy ze- Kilkuset żołnierzy, skutych ze sobą na wysokości nadgarstków i kostek,
brane na frontach podsektora zostały złożone w przedziałach desantowych szło w dwóch chwiejnych szeregach. Weterani thraciańskiej Gwardii pilno-
tysiąca pięciuset przemalowanych na czarno transporterów Rhino. Setka wali jeńców smagając ich elektrycznymi pałkami i neuralnymi biczami.
dumnych Marines z zakonu Aurory maszerowała po bokach żałobnej ko- Tłumy gapiów gwizdały i pohukiwały, na bezradnych więźniów sypał się
lumny niosąc ozdobione czarnymi szarfami płyty, na których wypisano zło- grad kamieni i butelek.
tymi czcionkami nazwiska poległych. Sześć ciągników siodłowych Trojan, pomalowanych w barwy marszałka
Dochodziło już południe, gdy przed moimi oczami przemaszerowała i połączonych ze sobą w pojedynczą sekcję napędową, ciągnęło w ślad za
reszta Marines Aurory, w wypolerowanych lśniących pancerzach siłowych jeńcami wielką kołową platformę przeznaczoną do przewozu superciężkich
klasy Imperator. Ryk rozentuzjazmowanego tłumu wciąż nie słabł. Po żoł- czołgów. Na platformie, skutych adamitem i uwięzionych w indywidual-
nierzach zakonnych pojawiło się sześćdziesiąt tysięcy gwardzistów z Thra- nych kokonach pól siłowych, tkwiło trzydziestu trzech psioników – naj-
cian, trzydzieści tysięcy z Gudrun, osiem tysięcy z Messiny, cztery tysiące z większa zdobycz marszałka wojny. Były to rozmazane, niewyraźne kształ-
Samateru. Błyszczące pancerze i paradne ostrza lśniły w słońcu. Potem ty, z trudem przypominające ludzkie sylwetki, otoczone zielonymi bąblami
przemaszerowali oficerowie marynarki ze Zgrupowania Floty Scarus, idący energii. Obok strzegących ciągników Białych Konsulów po obu stronach
w równych defiladowych rzędach. Potem Biali Konsulowie, budzący po- platformy maszerowało dwustu astrotelepatów, mentalnie wzmacniając tar-
dziw i grozę zarazem. cze siłowe ekranujące furię uwięzionych psioników. Metalową powierz-
Ujrzałem niekończące się szeregi pracowników Munitorium i Admini- chnię platformy pokrywała gruba warstwa lodu. W powietrzu jeszcze się
stratum oraz jadące za nimi powoli platformy Astropathicusu. Wyczuwalne nasiliła charakterystyczna aura psionicznych wyładowań.
mentalne wibracje trzeszczały nad pojazdami i głowami psioników, pozo- Dwadzieścia tysięcy żołnierzy i pięć tysięcy pojazdów pancernych z
stawiając w powietrzu charakterystyczny metaliczny posmak. thraciańskiej Gwardii Planetarnej zamykało Tryumf paradując pod wspól-
Następne nadeszły Tytany Adeptus Mechanicus. Cztery machiny klasy nym podwójnym sztandarem Thracii i marszałka wojny.
Warlord, przysłaniające swymi korpusami słońce, osiem zwrotnych War- Po zaledwie piętnastu minutach marszu byłem całkowicie odrętwiały.
houndów, oraz masywny Super-Tytan o nazwie Imperius Volcanus. Można Już sam ryk tłumów przenikał moje ciało aż do szpiku kości. Mój diagram
było odnieść wrażenie, że to fragmenty samej metropolii oderwały się od podskakiwał za każdym razem, gdy gdzieś w górze przelatywał kolejny sa-
podłoża i ruszyły przed siebie w paradzie. Gigantyczne tłumy wzdychały w molot albo miejskie syreny alarmowe wybuchały ogłuszającym dźwiękiem
nabożnym podziwie śledząc wzrokiem potężne konstrukty, stworzone na wiwatów. Skala tego całego przedsięwzięcia dosłownie przekraczała zdol-
kształt humanoida pojazdy wielkie niczym drapacze chmur, w przypadku ności pojmowania. Rzadko zdarzało mi się odczuwać równie wielką dumę z
zaś Volcanusa jeszcze wyższe. Masywne nogi Tytanów podnosiły się i opa- potęgi swego mocarstwa.
dały w perfekcyjnym unisono. Ziemia drżała zauważalnie. Nie okazując na- Rzadko równie dogłębnie przypominano mi, że jestem tylko malutkim
wet cienia lęku sześciuset techkapłanów maszerowało spokojnie pomiędzy trybikiem w gigantycznej machinie aparatu władzy Imperium.
kończynami Tytanów.
Pancerne brygady Narmenianu i Scuteranu toczyły się tuż za Tytanami. * * * * *
Pięć tysięcy pojazdów pancernych jechało pod chmurą spalin, z lufami unie-
sionymi wysoko w geście salutu. Ciągniki siodłowe ciągnęły haubice typu Przemieszczając się wzdłuż Alei Victora Belluma Tryumf zaczął prze-
Earthshaker, po trzy w rzędzie, potem zaś pojawił się pozornie nieskończo- chodzić pod Bramą Spatiana, monolityczną budowlą z błyszczącego białego
ny potok samobieżnych baterii przeciwlotniczych Hydra, obracających swe atrancytu. Będąca pomnikiem brama miała tak cyklopie rozmiary, że nawet
wielolufowe wieżyczki na prawo i lewo w trakcie przejazdu. Tytany przedefilowały pod nią bez najmniejszego trudu.
Jako kolejni szli przedstawiciele Eklezjarchii prowadzeni przez kardyna- Budowlę tę wzniesiono dla uczczenia pamięci admirała Lorpala Spatia-
ła Rouchefora: dwa tysiące dostojników kościelnych paradujących na no- na, który zginął we wczesnych latach Kampanii Ophidiańskiej podczas wy-
gach. b

16
bitnej akcji marynarki kosmicznej zakończonej zdobyciem Uritule IV. Madorthene rzucił się na mnie i przewrócił na ziemię w tej samej chwili,
Wewnętrzna część bramy została pokryta majestatycznymi freskami gdy ponad naszymi głowami zawyły przeraźliwie dopalacze myśliwców.
uwiecz-niającymi to wydarzenie, zaś kopuła budowli wznosiła się tak Dwa Lightningi, które zderzyły się na moich oczach spadały teraz w dół
wysoko w górę, iż pod jej sklepieniem regularnie tworzyły się chmury. wirując w powietrzu niczym uszkodzone zabawki ciśnięte przez dziecko,
Miałem sposobność poznać osobiście Spatiana i podobnie jak kilka in- pozostawiając za sobą potok błyszczących szczątków spadających w ślad za
nych uczestniczących w pochodzie osób zatrzymałem się na chwilę pod gi- samolotami. Osłupiały i zdjęty grozą, odniosłem wrażenie, że również kilka
gantyczną bramą chcąc oddać hołd płonącemu tam wiecznemu ogniu. innych myśliwców wpadło na siebie podczas desperackiej próby rozluźnie-
Nie, nie była to do końca prawda. Poznałem Spatiana podczas Schizmy nia szyku.
Helicańskiej, ale nie zawarliśmy żadnej bliższej znajomości. Z powodów, Jeden Lightning, dziesięć ton lecącego z prawie naddźwiękową prędkoś-
które dla mnie samego były niezrozumiałe, poczułem przemożną chęć za- cią metalu, runął w tłum po zachodniej stronie Alei. Odbił się od ziemi
trzymania się w tym miejscu. Z pewnością nie miałem ochoty na demonstra- przynajmniej jeden raz siejąc na wszystkie strony ludzkimi szczątkami. W
cyjne oddawanie hołdu poległemu admirałowi. miejscu jego finalnego upadku wystrzeliła w niebo gigantyczna kula ognia
- Sir ? – Ravenor spojrzał w moją stronę, gdy odchodziłem w bok bramy. sięgająca stu metrów wysokości. Przerażenie i zwierzęca panika zawładnę-
- Idź dalej, szybko cię dogonię – uspokoiłem go. ły tłumami gapiów. W nozdrza wdarł mi się odór płonącego metalu i pa-
Ravenor poszedł razem z resztą Tryumfu, ja zaś zapaliłem wotywną liwa.
świeczkę i umieściłem ją pośród tysięcy innych świec palących się wokół Dostrzegłem jaskrawy rozbłysk i poczułem drgnięcie ziemi, kiedy drugi
grobowca Spatiana. Pochód przesuwał się obok mnie powolnym rytmem, spadający myśliwiec roztrzaskał się gdzieś w głębi Bramy. I wtedy, niemal
niektórzy jego uczestnicy odłączali na chwilę od reszty procesji, by pomod- jednocześnie z wybuchem drugiego samolotu, z góry dobiegł mnie jeszcze
lić się w milczeniu za duszę admirała. głośniejszy huk detonacji. Trzeci Lightning, mknący przed siebie bez kon-
- Eisenhorn ? troli pilota, zahaczył skrzydłem o krawędź Bramy Spatiana i oderwał je
Rozejrzałem się wokół wyrwany czyimś głosem z zamyślenia. Starszy wpadając w korkociąg.
wiekiem, ale wciąż krzepki oficer marynarki kosmicznej stał przede mną w W obliczu tak przerażającego wypadku żołnierze maszerujący w Tryum-
eleganckim białym uniformie galowym floty. fie zaczęli uciekać panicznie we wszystkich kierunkach. Wciągnąłem
- Madorthene – odpowiedziałem poznając go od razu. Madorthene z powrotem w głąb Bramy, z góry sypały się na nas szczątki
Uścisnęliśmy sobie dłonie. Minęło dobrych parę lat od kiedy ostatni raz roztrzaskanego skrzydła.
widziałem Olma Madorthene – obecnie lorda prokuratora Madorthene. Po- Katastrofa. Potworna, straszliwa katastrofa.
znaliśmy się na Gudrun podczas śledztwa w sprawie Necroteuchu, gdy Olm A był to zaledwie początek.
był jeszcze średniej rangi oficerem w Wydziale Dyscyplinarnym marynarki.
Teraz osobiście dowodził Wydziałem. Przez wszystkie te lata stanowił dla
mnie lojalnego i zaufanego sojusznika.
- Wspaniałe święto – oświadczył uśmiechając się lekko. Na zewnątrz Bra-
my klaksony Tytanów ryknęły ponownie, odpowiedział im pomruk podeks-
cytowanego tłumu.
- Przyznaję, że czuję się nim ogromnie przytłoczony – odparłem – Marsza-
łek wojny musi być zachwycony.
Olm pokiwał głową.
- Taka impreza ma wyjątkowe znaczenie dla morale społeczności.
W zasadzie należało się z tym stwierdzeniem zgodzić, ale w głębi serca
czułem pewien dyskomfort, którego źródłem raczej nie była wszechobecna
kakofonia hałasów ani moja osobista niechęć do uczestnictwa w całej tej
ceremonii. Od kiedy wraz z Ravenorem zająłem miejsce w Tryumfie, nie
opuszczało mnie nawet na chwilę złe przeczucie, które zdawało się narastać
z każdą upływającą minutą. Czy to właśnie te emocje nakazały mi przy-
stanąć na chwilę w cieniu wielkiej Bramy ?
- Masz nieszczególną minę – zauważył Madorthene – Nie lubisz takich
pompatycznych obchodów, prawda ?
- Owszem, nie lubię.
- Dobrze się czujesz, stary druhu ?
Milczałem przez chwilę. Coś...
Zawróciłem w kierunku południowego krańca Bramy Spatiana i spojrza-
łem w głąb Alei na rzekę ludzi maszerujących w pochodzie. Madorthene
stanął tuż obok. Straż przyboczna marszałka zaczynała właśnie wchodzić
pod łuk budowli. Trąby i rogi wstrząsały powietrzem, odpowiadał im nie-
słabnący krzyk wiwatujących ludzkich mas.
Nad głowami żołnierzy unosiły się płatki. Pamiętam ten widok do dziś.
Istna burza płatków oderwanych z rzucanych na Aleję kwiatów.
Eskadra dwunastu Lightningów nadlatywała na niskim pułapie nad ulicę,
przesuwając się nad Tryumfem. Leciały w kierunku Bramy, w idealnym
szeregu, niemalże stykając się końcówkami skrzydeł. Perfekcyjny szyk w
wykonaniu najlepszych pilotów marynarki. Słońce odbijało się od kabin
myśliwców i ich podwójnych tylnych stateczników.
Odczuwane dotąd złe przeczucie raptownie wzrosło, jakby ciężkie chmu-
ry przysłoniły znienacka słoneczną tarczę.
- Olm, ja...
- Na litość Imperatora ! On ma kłopoty, patrz ! – krzyknął Olm.
Myśliwce były pół kilometra od Bramy, zbliżając się z dużą prędkością.
Maszyna na lewym krańcu szyku nagle zakołysała się, zachwiała... i odbiła
w bok.
Pilot sąsiedniego myśliwca skręcił lekko chcąc uniknąć kolizji i uderzył
końcem skrzydła w skrzydło następnego Lightninga w szyku. W powietrzu
zamigotały sypiące się kawałki rozerwanego metalu.
Jeden po drugim, niczym perły spadające z rozerwanego naszyjnika, ma-
szyny wypadały z perfekcyjnej dotąd formacji. Przed chwilą jeszcze budzą-
ca podziw równa linia myśliwców teraz stała się znienacka obrazem skraj-
nego chaosu.

17
Strumienie pocisków smugowych wystrzeliły z luf ciężkich działek
automatycznych zamontowanych w nosach myśliwców, skrzydłowe działka
Rozdział VI laserowe rozbłyskiwały bezgłośnie.
Dwa Lightningi mknęły nad tłumami po bokach ulicy zabijając na miejs-
Zagłada na Thracian cu tysiące cywilów. Dwa pozostałe obrały za cel samą Aleję, rażąc ogniem
Uwolniony Chaos broni pokładowej Wielki Tryumf.
Strzał w głowę Scena zniszczenia odbierała mowę. Miałem wrażenie, że jakieś niewi-
dzialne, rozpalone do białości nożyce wycinają w ludzkiej masie proste dłu-
Nawet w tym momencie, zesztywniały pod wpływem przerażenia i szo- gie linie. Albo jakaś błyskawicznie przemieszczająca się siła wyrzuca w gó-
ku, czułem z głębi swego serca, że to nie mógł być zwykły wypadek. rę ich zakrwawione ciała. Ściegi eksplozji wykwitały pośród tłumów stęb-
Wszędzie wokół widziałem płomienie i wybuchy, masową panikę tłu- nując ludzkie ciała i stal mechanicznych pojazdów. Ponad głowami morza
mów. I wtedy usłyszałem pewien dźwięk. Niezwykle niski pomruk, szybko widzów unosiła się mgiełka powstała z rozpryśniętych płynów organi-
narastający. Dopiero po chwili pojąłem, że słyszę odgłos wydawany przez cznych i rozerwanych na drobne kawałki tkanek. Widziałem wylatujące w
dwa miliardy ludzkich gardeł ściśniętych przemożnym strachem o swoje powietrze czołgi, siejące na wszystkie strony ostrymi kawałkami metalu.
życie. Setki gwardzistów i Kosmicznych Marines wciąż znajdujących się na trasie
Tłum wlał się natychmiast na Aleję, przełamując w ułamku chwili kor- pochodu otworzyło ogień do myśliwców, tworząc na niebie szaleńczą sia-
don arbitratorów, umykając z ogarniętych płomieniami miejsc samolotowej teczkę przecinających się linii smugowych pocisków i wiązek laserów.
kraksy w przekonaniu, że pozostanie w bezruchu przyciągnie w jakiś sposób Jeden Lightning pędził wprost na mnie, skręcając lekko w lewo, by
kolejne spadające z nieba myśliwce. ominąć z boku Bramę Spatiana. Jego pokładowe działka dosłownie unicest-
Ludzie poruszali się w płynny sposób, niczym jedna żywa istota, niczym wiały setki ludzi niebezpiecznie blisko mojej kryjówki. Ubranie miałem
woda. Nikt nie podejmował decyzji, nikt nie przewodził tej masie. Ludzkimi zbryzgane grubą warstwą krwi, ściekającej wartkimi strumieniami po bia-
umysłami zawładnął instynkt stadny nakazujący im przeć prosto przed łym murze Bramy.
siebie, w łamiące się szeregi Tryumfu pogrążone w równie skrajnej panice. Setki baterii przeciwlotniczych biorących udział w paradzie dołączyło do
Nie było już słychać dźwięku wojskowych orkiestr, okrzyków radości, klak- kanonady, Hydry wypełniły przestrzeń ponad Aleją morzem stali. Nawet
sonów i rogów. Zapanowało całkowite szaleństwo, świat został w jakiś czołgi strzelały z dział w wieżyczkach, co było jedynie dowodem przeraża-
sposób postawiony na głowie. jącej frustracji ich załóg, ponieważ nie istniała najmniejsza szansa, by jakiś
Widziałem ludzi ginących całymi setkami, deptanych przez tłum lub czołgowy pocisk zdołał strącić tak szybko lecący samolot.
miażdżonych potwornym ściskiem ciał. W wielu przypadkach martwi cy- Ktoś w końcu zdołał trafić. Drugi w szyku Lightning właśnie przelaty-
wile byli niesieni bezwolnie przez swych sąsiadów po kilkadziesiąt metrów, wał nad Bramą, gdy jego lewe skrzydło i tylne stateczniki zostały rozerwa-
zanim w końcu osuwali się na ziemię. ne na strzępy serią malutkich eksplozji. Runął prosto na Aleję, w miejsce
Widziałem żołnierzy ze straży przybocznej marszałka i funkcjonariuszy stanowiącym prawdopodobnie serce osobistego pochodu marszałka wojny.
Arbites strzelających do ludzkiej lawiny w ślepym przerażeniu na sekundy Eksplozja poraziła falą uderzeniową tłumy miotające się po obu stronach
przed swym stratowaniem na śmierć. Trzaskały przewracane barierki, dum- Alei, zabijając samym podmuchem drugie tyle osób, ile zginęło w kraksie.
ne chorągwie upadały na ziemię. Pomosty przerzucone nad kanałami od- Pozostałe trzy Lightningi zawróciły na dalekim krańcu Alei i zaczęły
pływowymi biegnącymi po obu stronach Alei nie wytrzymywały ciężaru i podchodzić do trzeciego przelotu nad Tryumfem. Zaskoczył mnie fakt, że
pękały, setki ludzi spadały z dzikim krzykiem na ich kompozytowe dna. ich piloci nie działali w skoordynowany sposób, tylko lecieli wedle swego
Zgubiłem w tym szaleńczym pandemonium Madorthene. Próbowałem indywidualnego pomysłu. Czy ci ludzie zostali opętani, popadli w szaleń-
wydostać się z wnęki grobowca na odkrytą przestrzeń, ale uciekające w głąb stwo ? Dwa myśliwce omal się ze sobą nie zderzyły. Jeden nawet nie drgnął
Bramy ciała odrzucały mnie w tył. Cały dojazd do grobowca Spatiana zasła- trzymając się pierwotnego kursu, jego pilot zbyt był owładnięty morderczą
ny był szczątkami pogiętego wraku myśliwca, w kilku miejscach w niebo żądzą krwi. Drugi odbił w bok, skręcając lekko skorygował kurs i popędził
strzelały płomienie. Wokół sterty metalu leżało kilkadziesiąt trupów żołnie- w stronę krzyczących tłumów na zachodnim skraju Alei.
rzy zabitych odłamkami stali i kamieni, ich mundury pokryte były grubą Trzeci śmignął mi nad głową i przepadł gdzieś bez śladu. Zauważyłem
warstwą sproszkowanego antracytu albo tliły się od ognia. go dopiero po chwili nad rzeką, gdy wykonywał pionową pętlę, skrzydła
Ponad morzem krzyczących przeraźliwie ludzi dostrzegłem kilka potęż- lśniły w promieniach słońca. Podobnie jak pozostałe dwie maszyny, ten
nych aurochotherów stających na tylnych łapach, zrzucających z grzbietów Lightning również runął bez wahania prosto w kratownicę ognia zaporo-
swych jeźdźców lub pędzących bezmyślnie przed siebie. Martwe ciała wyla- wego ponad Aleją.
tywały w powietrze uderzane ich masywnymi ogonami. Kilkaset osób zginęło w tym ostatnim podejściu myśliwców. Lojalni
W jakiś sposób przecisnąłem się wzdłuż ściany Bramy ku jej północne- wobec władzy cywile, dla których fascynujący dzień przemienił się w istne
mu krańcowi i spojrzałem w kierunku Monumentu Eklezjarchów. Wzdłuż piekło; szczęśliwi gwardziści powracający z długiej wojny i chłonący chci-
szerokiej Alei powtarzała się znana mi już scena. Szeregi Tryumfu zostały wie przeznaczony dla nich ceremoniał pochwalny; legendarni Kosmiczni
zalane ludzką masą przerażonych widzów. Marines uczestniczący w pochodzie tylko ze względu na wagę otrzymanego
Tutaj też płonęły słupy ognia, wznoszące się z trzech miejsc w obrębie zaproszenia. Imperialni dostojnicy i dygnitarze umierali całymi dziesiąt-
zajmowanym przez gapiów oraz w jednym miejscu na samej Alei Victora kami. Kilka wpływowych thraciańskich rodów już nigdy nie podniosło się
Belluma, jakieś siedemset metrów ode mnie. Widziałem również kłęby ze strat odniesionych podczas Wielkiego Tryumfu.
dymu strzelające w niebo za następną arkadą, gdzieś w dzielnicy artystów. Wszystkie trzy myśliwce zostały w trzecim podejściu zestrzelone.
Oszacowałem, że przynajmniej pięć dalszych Lightningów runęło na ziemię Jeden, przemykający ponad Bramą Spatiana, został dosłownie rozerwa-
niosąc śmierć uciekającym w ślepej panice Thraciańczykom. ny w powietrzu salwami Hydr.
Płatki sadzy i popiołu spadały niczym śnieg. W oddali, ponad głowami Drugi wpadł w morze ognia przeciwlotniczego bez śladu jakiegokolwiek
kłębiących się w dzikim szale ludzi dostrzegałem masywne kształty Tyta- wahania ze strony pilota i jakiś pocisk sięgnął go dopiero w chwili, gdy już
nów, obracających się na swych metalowych nogach, wykonujących niesko- umykał znad pochodu. Przewalił się przez skrzydło opadając łukiem w dół i
ordynowane chaotyczne ruchy. ciągnąc za sobą warkocz dymu uderzył w Monument Eklezjarchów, prze-
Wątpię, abym to ja pierwszy zauważył pozostałe Lightningi, lecz chyba stając istnieć w rozbłysku eksplozji.
tylko mnie widok ten dosłownie wrył w ziemię. Nie dostrzegałem niczego Trzeci myśliwiec nadleciał pośród terkotu działek wpadając prosto w
innego prócz ich sylwetek. Cztery samoloty, jedyne maszyny ocalałe z ka- gardziel Bramy Spatiana. W czasie tym do walki włączyły się również Ty-
tastrofalnej w skutkach kolizji. Zawróciły w powietrzu i nadlatywały po- tany i dźwiękowe fale towarzyszące wystrzałom z ich broni dosłownie wy-
nownie nad Aleję. Ich szyk w niczym nie przypominał już precyzyjnej i cie- wracały mi wnętrzności. Widziałem wyraźnie kształty potężnych machin,
szącej oko formacji sprzed wypadku. odległe o jakieś trzy kilometry, górujące ponad tłumami.
Leciały teraz znacznie niżej. I znacznie szybciej. Excelcis Gaude, jeden z Tytanów klasy Warlord, trafił bezpośrednio w
Pojąłem, co oznacza ten szyk, ponieważ miałem okazję widywać go już Lightninga, ale nie zdołał go unicestwić w powietrzu. Wirując niczym bąk
wcześniej. płonący myśliwiec uderzył prosto w zagradzającego mu drogę kolosa i wy-
Atak. buchł dekapitując eksplozją mostek Tytana.
Na miłosierdzie Imperatora, serce dosłownie przestało mi bić, kiedy ten Byłem osłupiały. Byłem skamieniały z grozy. Brakowało mi słów.
zbrodniczy zamiar zaczął nabierać realnych kształtów. Czułem, że powinienem rzucić się na kolana pośród przerażonych tłu-
Wrzasnąłem coś z desperacją, ale był to bezsensowny gest skazany z mów ludzi i błagać Boga-Imperatora o ocalenie.
góry na całkowitą porażkę. Jeden ludzki głos przeciwko niecałym dwóm Lecz mój udział w tej przerażającej tragedii miał się dopiero teraz rozpo-
miliardom. cząć.

18
Jadowicie niebieskie płomienie przywodzące na myśl falę kwasu omiot- wzmacniaczu – Czy wszystko w porządku ?
ły znienacka ludzką masę przewalającą się za Bramą. Pochwyceni w ten Pomógł mi podnieść się z kolan.
nieziemski ogień nieszczęśnicy – mężczyźni, kobiety i dzieci, żołnierze i - Cóż to za szaleństwo ? – sapnął.
cywile – dosłownie topili się przemieniając w szkielety, które chwilę póź- - Masz sprawny komunikator, Marine ? Musimy zaalarmować lorda
niej rozsypały się w proch. Orsiniego !
Poczułem nagły ból mięśni, paraliż kręgosłupa. Wiedziałem, co takiego - Już to zrobiono, inkwizytorze – odpowiedział.
przyszło mi zobaczyć. Za naszymi plecami wyleciały w powietrze siodłowe ciągniki, siejąc na
Mentalne zło. Czysta moc Chaosu uwolniona w materialnym świecie. wszystkie strony płonącymi odłamkami.
Więźniowie odzyskali wolność. Przestraszone dziecko prześlizgnęło się tuż obok mnie, piszcząc
Pojmani żołnierze nie mieli dla mnie znaczenia. Zaciekłe walki wybuch- przeraźliwie. Marine pochwycił je w potężne opancerzone ramiona.
ły już na całej długości Alei za uszkodzoną Bramą Spatiana. Thraciańscy - W tę stronę, w tę stronę, tam jest bezpieczniej...
gwardziści, Marines Aurory i arbitratorzy rzucili się do pacyfikacji jeńców, - Nie – powiedziałem powoli – Nie rób... nie rób...
korzystających z okazji do pochwycenia walającej się po ulicy broni. Dzika Ukryta pod hełmem twarz odwróciła się w moją stronę z wyczuwalnym
bezlitosna konfrontacja sięgnęła swego apogeum. zmieszaniem, trzymane w ramionach zakonnego żołnierza dziecko skuliło
Moje przerażenie budzili psionicy. Schwytani żywcem heretycy. Trzy- się jeszcze bardziej.
dziestu trzech. Oni też uwolnili się ze swych okowów. - Czego nie robić ? – zapytał Marine.
Ścisnąłem mocniej energetyczny miecz i boltowy pistolet skacząc po- - Popatrz na znak ! Na piętno ! – krzyknąłem wskazując palcem na runiczny
między oszalałych ze strachu ludzi, krusząc pod butami resztki spalonych symbol Malleus wypalony w skórze dziecięcej rączki. Młot czarownic.
ciał istot uśmierconych psionicznym ogniem. Symbol używany do znakowania dzikich psioników.
Rebeliancki jeniec skoczył na mnie znienacka, pozbawiłem go głowy Dziecko Chaosu spojrzało na mnie szczerząc ząbki.
jednym szybkim cięciem miecza. Przesadziłem ciało martwego Marine, - Jaki znak ? – zapytał nie rozumiejący niczego Marine – O jakim znaku
krew rozlewała się szeroką kałużą pod jego popękanym pancerzem siło- mówisz ?
wym. Wpadłem pomiędzy spanikowanych cywilów. - Ja... ja...
Czterej thraciańscy gwardziści walczyli tuż przede mną, chowając się za Próbowałem z tym walczyć, musicie mi uwierzyć. Próbowałem
truchłem zabitego aurochothera, posyłając jaskrawe wiązki energii w tłum. powstrzymać bluźniercze macki psionicznej energii wdzierające się do
Byłem zaledwie kilka kroków od nich, kiedy gigantyczne martwe zwie- mego umysłu. Lecz ta istota, to „dziecko”, dalece przerastało swą potęgą
rzę ożyło sterowane mentalną mocą i uśmierciło wszystkich czterech. Moja moje zdolności defensywne.
broń była w takim przypadku bezużyteczna. Skoncentrowałem swój umysł i Zabij go, powiedziało.
powaliłem bestię silnym psionicznym uderzeniem. Ręka drżała mi konwulsyjnie, ale podniosłem w górę pistolet i strzeliłem
Marine Aurory przeleciał w powietrzu pod moją głową, dobre dziesięć Marine prosto w głowę. Biała fala agonalnego bólu rozlała się po całej
metrów nad powierzchnią Alei. Nie miał nóg. czaszce.
Rzuciłem się przed siebie, ścinając energetycznym ostrzem próbujących A teraz zabij siebie, zażądało dziecko.
mnie zatrzymać zbuntowanych więźniów. Ulica zasłana była martwymi cia- Przystawiłem dymiącą lufę pistoletu do swojego czoła. Nie widziałem
łami. Jacyś ludzie, spowici od stóp po głowy płomieniami, przebiegli tuż nic więcej oprócz roześmianej twarzyczki dziecka, kucającego na kolanie
obok mnie, ale po chwili runęli w konwulsjach na ziemię. leżącego nieruchomo bezgłowego Marine.
Trojański zespół trakcyjny stał w ogniu, elementy potężnych ciągników Zrób to... No, dalej...
poniewierały się wszędzie wokół. Trzech nieprzyjacielskich psioników le- - N-nie... nie...
żało martwych na platformie, czterech dalszych wciąż pozostawało uwięzio- Tak, ty przeklęty głupcze... tak...
nych wewnątrz kokonów pól siłowych. Strużka krwi trysnęła mi z nosa. Próbowałem upaść na kolana, ale ten
Lecz pozostali... potwór mi na to nie pozwolił. Chciał ode mnie zrobienia jednej rzeczy, tylko
Dwudziestu sześciu heretyckich psioników klasy alfa i wyższej zdołało tej jednej. Naciskał z niewiarygodną siłą, rozrywając moją świadomość w
się uwolnić i uciec z platformy. drobne strzępy.
Pierwszego z nich, przygarbioną zdeformowaną karykaturę człowieka, Mój los został przesądzony, nieunikniony.
dostrzegłem opodal końca platformy. Wyładowania energetyczne migotały Pociągnąłem za spust.
wokół jego głowy, kiedy próbował pożreć żywcem krzyczącego przeraźli-
wie nowicjusza Astropathicusu. Mój boltowy pistolet przerwał tę kanibali-
styczną ucztę.
Osunąłem się na kolana dysząc ciężko i krzycząc, kiedy drugi zbiegły
mentat odnalazł mnie. Była to niezwykle chuda kobieta, spowita w białe
zwiewne szaty, o długich paznokciach przywodzących na myśl szpony.
Przykucnęła za tylnym zderzakiem platformy, smagając mnie swą psionicz-
ną mocą. Nie miała oczu.
Nie jestem mentatem klasy alfa. Mój mózg dosłownie się gotował.
Thraciański gwardzista pojawił się po lewej stronie wiedźmy, wbiegając
w moje pole widzenia. Działając w instynktowny sposób przeniosła swą
uwagę na nieoczekiwanego intruza. Głowa żołnierza eksplodowała niczym
zgnieciony pomidor.
Strzeliłem jej prosto w serce przewracając heretyczkę na plecy. Drgające
bezwolnie ręce drapały powierzchnię Alei jeszcze przez dobrą minutę.
Gdzieś opodal w tłumie pojawił się charakterystyczny trzask energetycz-
nych wyładowań. Ogarnięci płomieniami ludzie uciekali z dzikim wrzas-
kiem przed mężczyzną pędzącym z pochyloną głową w kierunku mieszkal-
nych dzielnic. Był karłem, o króciutkich kończynach i powiększonej czasz-
ce. Wokół jego pulchnych palców migotały ogniki energii.
Dźgnąłem go mentalną wiązką po to tylko, by zwrócić na siebie uwagę, a
kiedy spojrzał w moją stronę, rozerwałem mu twarz boltowym pociskiem.
Miłosierny Imperatorze, on wciąż biegł. Oślepiony, z przednią częścią
głowy obróconą w krwawą ruinę. Pędził prosto na mnie, jego wciąż pra-
cujący mózg wczepił się w moją jaźń.
Pociągnąłem ponownie za spust ogarnięty skrajną paniką, mikroeks-
plozja oderwała jedno z ramion mężczyzny. Lecz on wciąż biegł. Moja
kurtka, włosy i brwi zaczęły się żarzyć, mózg pulsował tak potwornie, jakby
zaraz miał eksplodować.
Kosmiczny Marine w barwach zakonu Aurory wyrósł znienacka za ple-
cami karła i rozniósł go na strzępy serią boltów.
- Inkwizytorze ? – zapytał Astartes, jego głos zatrzeszczał w nahełmowym
wz

19
szy pielgrzymów i turystów przybyłych na Thracian na czas obchodów No-
wenny. Podobne zamieszki wybuchły również w sąsiednich metropoliach.
Rozdział VII Przez dzień czy dwa wydawało się wręcz, że cała planeta utonie bezpowrot-
nie w krwi i ogniu.
Voke i jego spekulacje Małe sekcje Hive Primaris pozostałe nietknięte: najwyższe poziomy luk-
Esarhaddon susowych wieżowców, siedziby arystokratycznych Domów budowane na
Poprzez tarczę wzór miejskich fortec, placówki Inkwizycji, Imperialnej Gwardii, Astro-
pathicusu, arsenały Mnunitorium oraz Królewski Pałac lorda Helicana.
Lecz nie umarłem. Wszędzie indziej, szczególnie zaś w dzielnicach biedoty, powstały prawdzi-
Boltowy pistolet, bezcenny dar brata-kronikarza Brytnotha, który nie za- we strefy wojny.
wiódł mnie ani razu przez te wszystkie dziesiątki lat, teraz nie wystrzelił. Ministorum odczuwało tę tragedię szczególnie boleśnie. Widząc płonący
Istota ukryta w ciele dziecka zapiszczała i uciekła pomiędzy kłęby dymu Monument Eklezjrachów tłumy pospólstwa uznały pożar za znak boskiego
pozostawiając za sobą trupa Marine. Powietrze stężało od psionicznych wy- przekleństwa i obróciły swój gniew w stronę Kościoła niszcząc wszystkie
ładowań i trzy sylwetki przemknęły tuż obok mnie w pościgu za malutką świątynie, do których zdołały się wedrzeć. Już po kilku pierwszych godzi-
bestią. Inkwizytorzy. Wszyscy byli inkwizytorami albo co najmniej śledczy- nach dramatu wiedzieliśmy, że kardynał palatine Anderucias zginął w pło-
mi. Byłem pewien, że dostrzegłem pośród nich Lyko. mieniach Monumentu. Jak się później okazało, nie był on jedynym wysokim
Opuściłem wciąż dygoczącą rękę. Zarówno moja skóra jak i obudowa rangą hierarchą, któremu przyszło umrzeć w tej przerażającej orgii znisz-
pistoletu pokryte były grubą warstwą mentalnego lodu, mechanizm spusto- czenia.
wy broni zablokował się zapchany twardą substancją.
Odwróciłem się w miejscu napotykając wzrokiem spojrzenie stojącego * * * * *
kilka kroków dalej Commodusa Voke. Wiekowa twarz inkwizytora wykrzy-
wiona była w potwornym grymasie nadludzkiego wysiłku. Na długich Powtórne schwytanie lub eksterminacja zbiegłych psioników stały się
czarnych szatach lśniły kryształki psionicznego lodu. najbardziej fundamentalnym zadaniem próbujących opanować chaos władz.
- Odsuń... ją... w bok... – powiedział urwanymi słowami – Już... dłużej... Dziesięciu z nich zdołało uciec z Alei Victora Belluma i przedostało się do
nie... wytrzymam... dzielnic mieszkalnych, pozostawiając za sobą pas zniszczeń i śmierci. Po
Szybko podniosłem broń celując w niebo. Voke zadrżał z chrapliwym piętach deptały im grupy pościgowe Inkwizycji i wszystkie formacje mogą-
jękiem i pistolet wypalił raptownie. Pocisk poszybował nieszkodliwie gdzieś ce w tym polowaniu Inkwizycję wesprzeć.
w górę. Dwaj psionicy zdołali oddalić się od platformy na kilometr, może dwa,
Voke dyszał ciężko, żyrostabilizatory wbudowane w jego podskórny zanim o zmierzchu pierwszego przerażającego dnia zneutralizowali ich im-
egzoszkielet z trudem utrzymywały w równowadze kruche ciało starego ink- perialni agenci. Trzeci zaszył się w kompleksie produkcji żywności we
wizytora. Ująłem go pośpiesznie pod ramię. wschodniej dzielnicy mieszkalnej. Oblężenie trwało trzy dni i kosztowało
- Dziękuję, Commodusie. życie ośmiuset imperialnych gwardzistów, sześćdziesięciu dwóch astropa-
- Nie trzeba – odparł zdławionym szeptem. Jego osłabienie zaczęło mijać. tów, dwóch Kosmicznych Marines i sześciu inkwizytorów. Kompleks oraz
Spojrzał na mnie tym swoim badawczym ptasim wzrokiem – Tylko czło- habitaty mieszkalne w obrębie trzech kilometrów kwadratowych wokół
wiek niezwykle odważny albo bezgranicznie głupi wdaje się w pojedynki z kryjówki dzikiego psionika zostały zrównane z ziemią.
psionikiem klasy alfa.
- Zatem jestem jednym z nich albo też oboma zarazem. Byłem najbliżej, nie * * * * *
mogłem uciec.
Nie istniała żadna forma centralnej koordynacji działań sił rządowych.
* * * * * Admirał Oetron, który w czasie parady pozostawał na orbicie jako dowódca
tymczasowy Zgrupowania Floty Scarus, próbował wprowadzić na orbitę
Nasze zmysły atakował potworna kakofonia towarzysząca szaleństwo geosynchroniczną Hive Primaris cztery okręty przekaźnikowe i na czas
Tryumfu. Huk wystrzałów, detonacje granatów, krzyki ludzi i niskie basowe kilku godzin zdołał zapewnić nam stosunkowo sprawny system łączności
dźwięki wieszczące mentalne rozdzieranie materialnej powłoki, kompresję radiowej i astropatycznej. Lecz o zmierzchu pierwszego dnia psioniczne
struktury przedmiotów, rozgrzewanie powietrza. Widziałem jakiegoś czło- sztormy rozszalały się ponad metropolią i cały zmontowany z takim trudem
wieka w powłóczystych szatach, inkwizytora albo astropatę, unoszącego się system przekaźnikowy przestał działać.
w powietrzu na słupie zielonego ognia, płonącego, dosłownie rozpadającego
się na kawałki. Widziałem gejzery wody tryskające pośród tłumów niczym * * * * *
fontanny, widziałem bombardujący Aleję grad i padające z nieba krople
kwaśnego deszczu – efekty anomalii meteorologicznych będących skutkami Był to mroczny i budzący lęk okres. Przemykając w niewielkich grupach
ubocznymi rozpętanej na ulicy wojny mentalnej. płonącymi ulicami działaliśmy w sposób całkowicie autonomiczny. Trafia-
Do bezlitosnej konfrontacji na Alei dołączały kolejne postacie: inkwizy- jąc z czystego przypadku w towarzystwo Voke stałem się członkiem grupy
torzy w otoczeniu swych osobistych ochroniarzy i dziesiątki Adeptus Astar- rezydującej na posterunku Arbites na ulicy Blammerside, w dzielnicy hand-
tes. Ziemia zadrżała pod moimi nogami i ujrzałem jednego z Warhoundów lowej. Zdesperowane bandy cywilów ustawicznie dobijały się do drzwi po-
przesuwającego się po drugiej stronie Bramy Spatiana, strzelającego z sterunku prosząc o pomoc i schronienie, a większe gangi atakowały budynek
pokładowych turbolaserów do niewidocznych z mojego miejsca celów na od czasu do czasu dając upust swemu strachowi, wściekłości do imperial-
ziemi. Seria nadnaturalnych eksplozji wstrząsnęła habitatami po wschodniej nego aparatu prawa bądź też po prostu w odwecie za to, że wpuszczaliśmy
stronie szerokiej i obecnie już niesławnej Alei Victora Belluma. ich do środka.
Imperialne Maraudery przeleciały powoli nad naszymi głowami. Prze- Nie mogliśmy tego zrobić. Posterunek zatłoczony był rannymi i trupami,
stworza ponad miastem zasnute były gęstymi kłębami dymu, broniącymi zbyt licznymi, by chirurdzy Arbites i patolodzy nadążali ze swoją bieżącą
dostępu słonecznym promieniom. Płatki popiołu sypały się z nieba niczym pracą. Zapasy żywności, leków i amunicji szybko się kończyły, musieliśmy
szary śnieg. też racjonować wodę. Dopływ prądu z zewnątrz został odcięty, ale posteru-
- To... potworna zbrodnia – powiedział do mnie Voke – To czarny dzień w nek posiadał swój własny generator energii.
historii Imperium. Przez całą noc butelki, kawałki metalu i bomby zapalające odbijały się od
Zdążyłem już zapomnieć jak wielką wagę Commodus przywiązywał do zamkniętych opancerzonych okien, a czyjeś pięści bębniły rozpaczliwie w
unikania niedopowiedzeń. drzwi.

* * * * * * * * * *

Większa część Hive Primaris pozostawała w stanie bezprawia i poza Przez wzgląd na swój wiek komendę nad grupą objął Voke. Oprócz mnie
jakąkolwiek kontrolą przez pięć dni. Panika, rozruchy, grabieże i cywilne na posterunku znajdowali się jeszcze inkwizytor Roban, inkwizytor Yelena,
zamieszki przetaczały się po ulicach i poziomach zranionej metropolii pod- inkwizytor Essidari, dwudziestu śledczych i młodszych pracowników Inkwi-
czas gdy arbitratorzy i pracownicy całej rzeszy organów rządowych despe- zycji, sześćdziesięciu żołnierzy Gwardii Planetarnej, kilkudziesięciu astro-
racko próbowali zaprowadzić porządek. patów i czterech Marines z zakonu Białych Konsulów. Sami arbitratorzy li-
Było to wyjątkowo ciężkie zadanie. Już sama populacja metropolii two- czyli stu pięćdziesięciu funkcjonariuszy, a budynek służył jednocześnie za
rzyła ogromną grupę ludzi, a należało do niej jeszcze doliczyć ogromną rze- schronienie dla trzystu arystokratów, dostojników kościelnych i dygnitarzy
s aa

20
mających nieszczęście uczestniczyć w Wielkim Tryumfie oraz kilkuset - Ty... ty byłeś bardzo blisko krytycznego punktu ataku, sam to stwierdziłeś.
przedstawicieli pospólstwa. Bardzo blisko, ale osłonięty przed niebezpieczeństwem fragmentem Bramy
Pamiętam jak stałem tuż po północy w zdemolowanym gabinecie ko- Spatiana.
mendanta posterunku, patrząc przez pancerne szyby na płonące ulice i błys- -I?
kawice psionicznej energii przeszywające czarne burzowe niebo. Nie otrzy- - Wiesz dobrze, o co chcę zapytać.
małem dotąd żadnego znaku życia od Ravenora. Pamiętam do dziś jak bar- - Wydaje ci się, że swoje śledztwo zaczniesz ode mnie. Byłem zmęczony,
dzo trzęsły mi się wtedy ręce. Voke. Przystanąłem przy grobowcu, żeby oddać honory admirałowi.
Mówiąc szczerze, cały czas znajdowałem się w szoku, po części wywoła- Uniósł jedną brew jakby domyślał się w jakiś sposób, że sam nie wierzę
nym tragicznymi wydarzeniami, po części będącym efektem mentalnych po- w te wyjaśnienia, niemniej jednak zachował się wobec mnie uprzejmie i nie
jedynków, które stoczyłem. Jestem dumny ze swego bystrego umysłu, ale próbował użyć swych potężnych sond mentalnych do brutalnej wiwisekcji
wtedy nie czułem nawet cienia bystrości, wyłącznie otępienie. mojego umysłu. Przez wszystkie te lata powstała między nami nić zrozu-
Przygnębiony i zszokowany, ustawicznie przekonywałem sam siebie, że mienia, a nawet zawdzięczaliśmy sobie wzajemnie życia.
cała ta tragedia została z góry zaplanowana. Znał mnie dostatecznie dobrze, by nie drążyć dłużej tego tematu.
- Nie ma w tym względzie najmniejszych wątpliwości – powiedział zza Przynajmniej nie w tej chwili.
moich pleców Voke, najwyraźniej czytając mi bez pozwolenia w myślach. Jakaś kobieta w randze śledczego Inkwizycji wpadła pośpiesznie do po-
Wybrał sobie jedno ze stojących w pokoju krzeseł i usiadł na nim wygodnie. koju.
- Wypadki się zdarzają, samoloty ulegają awariom ! – powiedział podnie- - Panowie – oświadczyła – Inkwizytor Roban pragnie was poinformować,
sionym głosem – Ale te maszyny zawróciły i zaatakowały tłum. To był za- że nawiązaliśmy kontakt z jednym z heretyków.
mierzony akt agresji !
Pokiwałem głową. Co najmniej jeden Lightning rozbił się pośród orszaku * * * * *
marszałka wojny, inny runął na szeregi przedstawicieli Inkwizycji. Nikt nie
znał jeszcze dokładnych strat wśród moich współpracowników, ale Voke Ze strzępków otrzymanych informacji dowiedzieliśmy się, że zbieg był
ujrzał dostatecznie dużo, by oszacować wstępnie, że śmierć poniosło ponad psionikiem klasy alfa plus o imieniu Esarhaddon, jednym z przywódców
dwustu agentów Inkwizycji. grupy dzikich mentatów. Zostawiając za sobą tumult i destrukcję uciekł w
Przypomniała mi się rozmowa toczona podczas ostatniego obiadu, pełna głąb metropolii z grupą pościgową na karku, dowodzoną przez Lyko i
spekulacji na temat ugrupowań politycznych niechętnych nominacji Hono- Heldane. Heldane zdołał skontaktować się z astropatą należącym do świty
riusa. Voke i przekazał mu skąpą w detalach prośbę o wsparcie.
- Czy to pierwszy akt w wojnie Domów ? – zapytałem – Eklezjarchia albo Wyszliśmy na ulicę – ja, Voke i Roban, prowadząc grupę sześćdziesięciu
jedna z wpływowych dynastii, próbująca powstrzymać protekcję lorda Heli- ludzi, w tym czterech Białych Konsulów. Zakonnymi żołnierzami dowodził
cana względem marszałka ? Jego awans do rangi Feudalnego Protektora z wyjątkowo potężny fizycznie brat-sierżant Kurvel. Przemierzaliśmy metro-
pewnością spotkał się z niechęcią wielu potężnych frakcji. polię na piechotę, biegnąc pośród chmur dymu, stert gruzu i śmieci. Bandy
- Nie. Chociaż wiem, że wielu tak właśnie będzie sądzić. Że podejrzenia cywilów wyzywały nas i miotały z daleka butelkami, ale widok czterech
wielu zostaną skierowane na ten tor. budzących grozę Astartes zniechęcał ich skutecznie do bardziej agresyw-
Voke spojrzał na mnie uważnie. nego zachowania.
- Celem ataku było uwolnienie psioników – powiedział – Nie ma żadnego Voke uprzedził mnie, że Esarhaddon był istotą o ponadprzeciętnej inteli-
innego wytłumaczenia. Arcynieprzyjaciel rozpętał piekło stwarzając więź- gencji i stanowił przeciwnika, którego nie wolno było lekceważyć. Kiedy
niom okazję do ucieczki oraz poczynił zniszczenia w tej części parady, która ujrzeliśmy miejsce, które ten potwór wybrał na swą kryjówkę, pojąłem całą
najlepiej nadawała się do zapobieżenia tej ucieczce. wagę ostrzeżenia Voke.
- W zasadzie nie zamierzam podważać tej tezy. Lecz czy naprawdę celem
zamachu było uwolnienie psioników czy też użycie ich jako narzędzi ? * * * * *
- Czyli ?
- Czy była to zaplanowana próba przywrócenia im wolności czy też tylko Czcigodny Dom Lange był jedną z najbardziej wpływowych arystokra-
zbrodniczy akt przemocy wobec Imperium, którego głównym elementem tycznych rodzin na Thracian Primaris, utrzymującą letni pałac we wschod-
miało być wypuszczenie na wolność grupy wyjątkowo niebezpiecznych niej części metropolii, niedaleko dzielnic handlowych stanowiących główne
mentatów ? źródło dochodów rodu.
- Dopóki nie dowiemy się, kto stał za zamachem, nie poznamy odpowiedzi Pałac wznosił się dumnie ponad dachy otaczających go habitatów, ukryty
na twoje pytanie. za kopułą własnej tarczy siłowej.
- A czy oni sami nie mogli tego dokonać ? Przejąć kontrolę nad umysłami Było to jedno z nielicznych miejsc w metropolii, które uważaliśmy za
pilotów ? całkowicie bezpieczne. Dysponując potężnym arsenałem i rozlicznymi inny-
Voke wzruszył ramionami. mi zasobami członkowie Domu mogli przetrwać bez szwanku cały okres
- Tego też nie wiemy. Jeszcze nie teraz. Marszałek może być oskarżany o rozruchów.
głupotę za demonstracyjne ukazanie społeczeństwo swych więźniów, ale z Ale nie potrafili obronić się przed Esarhaddonem. Dziki psionik znalazł
pewnością przedsięwziął środki bezpieczeństwa dostatecznie rygorystyczne, się w środku fortecy, mając do swej dyspozycji cały jej potencjał obronny.
by czemuś takiemu zapobiec. Podejrzewam tu raczej działanie siły z zew- Spotkaliśmy Heldane na zachodniej drodze dojazdowej do pałacu. Daw-
nątrz. ny pupil Voke miał pod swoją komendą zespół dwudziestu ludzi. Ulica za-
Umilkliśmy na chwilę. Honorius Magnus ledwie przeżył eksplozję myś- słana była trupami, w większości mającymi na sobie cywilne ubrania.
liwca i przechodził teraz skomplikowane zabiegi chirurgiczne na pokładzie - Kontroluje tłumy jakby to były jego marionetki – wyjaśnił posępnie Hel-
medycznej fregaty stacjonującej w orbitalnych dokach. Nikt nie wiedział nic dane bez jakiegokolwiek słowa powitania – Rzuca na nas całe ich gromady,
o losie lorda Helicana. Jeśli zginął bądź też marszałek wojny skonałby na nie pozwalając dostać się do murów ogrodu i wejścia kuchennego.
stole operacyjnym, Chaos odniósłby tego dnia ogromne zwycięstwo. Jak już wspominałem, nie lubiłem zbytnio inkwizytora Heldane. Był to
- Ja też sądzę, że to sprawka kogoś z zewnątrz – odezwałem się pierwszy – bardzo wysoki, wiecznie ponury mężczyzna o twarzy pokrytej siatką starych
Być może inny psionik lub większa ich grupa, śledząca swych uwięzionych blizn: pamiątką po spotkaniu z głodnym carnodonem dawno temu na Gud-
kamratów aż do tego miejsca. run. Kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy, był jeszcze uczniem Voke, teraz
Voke wydął wąskie usta. jednak posiadał już status pełnoprawnego inkwizytora o talencie
- Największy tryumf mojego życia, Gregorze, pojmanie tych potworów w mentalnym, który w opinii osób trzecich dalece przewyższał swą mocą
imię Imperatora... i popatrz, co z tego wynikło. umiejętności mentora. Kiedy go ujrzałem pod pałacem, nie mogłem
- Nie możesz się obarczać winą za to wszystko, Commodusie. powstrzymać dresz-czu odrazy. Przeszedł zaawansowane zabiegi
- Nie mogę ? – spojrzał na mnie z ukosa – A ty, co czułbyś znajdując się na chirurgiczne, nie po to jednak, by ukryć swe stare rany, lecz by jeszcze
moim miejscu ? bardziej zdeformować budzącą lęk twarz. Jego kości czaszki sprawiały
Wzruszyłem ramionami. wrażenie przebudowanych w sposób nadający jej niemal kwadratowy
- Naprawię to, co tylko można – powiedział - Nie spocznę, dopóki ostatni z kształt, usta pełne były ostrych zębów, a oczy mroczne i niebezpieczne.
tych bluźnierców nie zostanie odnaleziony, a porządek na ulicach ponownie Miał na sobie kompozytowy pancerz oso-bisty w kolorze zakrzepłej krwi, w
przywrócony. A wówczas nie spocznę, póki nie odnajdę siły, która stała za ręku trzymał segmentowane energetycz-ne ostrze.
tym zamachem. - Eisenhorn – kiwnął głową w moim kierunku jakby dopiero teraz zauważył
Patrzył na mnie przez dłuższą chwilę. mą obecność. Gest ten przypominał mi ruch głowy konia kiwającego ku
- O co chodzi ? – zapytałem, chociaż domyślałem się już, co takiego powie. mnie łbem.

21
- Znowu nadchodzą ! – krzyknął jeden z ludzi Heldane. W dole ulicy, za - Zatem do waszych obowiązków należy zapewnienie bezpieczeństwa na
płomieniami licznych ognisk, dostrzegłem zbliżające się w naszym kierunku ulicach wokół pałacu.
sylwetki. - Tak, sir.
Przygotować broń ! Stan gotowości ! Heldane wydał krótką komendę nie - Skoro tak... zgodnie z typowymi procedurami prefektura powinna posia-
uciekając się do użycia głosu. Jego mentalny rozkaz rozbrzmiał jednocześ- dać informacje na temat typu tarczy pałacowej i trybu jej pracy, na wypadek
nie we wszystkich umysłach. Na twarzach niektórych żołnierzy dostrzegłem nagłych sytuacji alarmowych - z własnego doświadczenia wiedziałem, że
grymas zdezorientowania i odrazy. była to standardowa procedura stosowana w prefekturach Arbites, pozwa-
Grad kamieni i butelek posypał się w naszą stronę, żołnierze Gwardii lająca zbierać informacje o kluczowych budowlach w obrębie strefy działa-
Planetarnej podnieśli swe tarcze. Zaraz potem padły też strzały z broni nia posterunku.
krótkiej i jeden ze stojących obok mnie funkcjonariuszy Arbites upadł ze - To zastrzeżone informacje, sir.
strzaskanym kulą kolanem. - Oczywiście – westchnąłem ponownie – Lecz teraz byłby chyba odpo-
Atakujący nas ludzie, grupa licząca około stu osób, mieli na sobie ubra- wiedni czas...
nia mieszkańców metropolii. Na beznamiętnych pustych twarzach nie ryso- Włączył swój komunikator i po dłuższej chwili zdołał otworzyć połą-
wały się żadne emocje, ruchy napastników przywodziły na myśl sztywne czenie radiowe z prefekturą.
podrygi marionetek. Heldane nie kłamał, jakaś potężna siła mentalna ste- - Chodzi ci coś po głowie ? – zapytał Roban.
rowała nimi niczym żywymi lalkami. Gęste od dymu nocne powietrze prze- - Być może.
sycone było psioniczną energią. - Przebiegły inkwizytor Eisenhorn...
Nigdy nie sprawiały mi przyjemności akcje takie jak ta, która miała - Jaki ?
miejsce chwilę później. Esarhaddon wykorzystał cywilów w charakterze - Bez urazy. Twoja reputacja znacznie cię wyprzedza.
żywej tarczy chcąc uniemożliwić nam dostęp do pałacu. Być może sądził, że - W jakim sensie ? Pozytywnie ?
zrezygnujemy na widok tłumu i pozostawimy go w spokoju. Roban uśmiechnął się i potrząsnął głową gestem człowieka, który być
My jednak byliśmy pracownikami Inkwizycji. może coś kiedyś usłyszał, ale wolał zachować to dla siebie samego.
Kurvel ustawił swoich Konsulów na przedzie naszej grupy. Widziałem
jak Marines uderzają swą bronią w pancerne napierśniki i słyszałem ich bi- * * * * *
tewne zawołanie. Jakaś bomba zapalająca przeleciała łukiem w powietrzu i
rozbiła się na pancerzu siłowym jednego z Astartes. Płomienie ogarnęły go - To tarcza starego typu X o stożkowatej formie – poinformował nas
błyskawicznie, ale Marine nawet nie zwrócił na to uwagi. oficer Arbites Luclus – Tangent osiem-siedem-osiem, fala harmoniczna. Nie
Zaczęliśmy strzelać ponad głowami tłumu próbując zastraszyć napastni- posiadamy kodów deaktywacji. Pani Lange nie udzieliła zgody na ich
ków, ale oni nie posiadali już własnych emocji i lęków. Obniżyliśmy lufy i udostępnienie.
w ciągu dziesięciu minut z żalem powiększyliśmy wciąż rosnący bilans ofiar - Idę w zakład, że teraz bardzo tego żałuje – stwierdził krótko i trafnie
zamieszek. śledczy Inshabel. Coraz bardziej lubiłem tego chłopaka.
Pozwoliło nam to dotrzeć do krańca ulicy i wysokich murów pałacowego - Dziękuję za pomoc, Luckless – powiedziałem do arbitratora.
ogrodu widocznych za migotliwą tarczą pola siłowego. - Hmm... Luclus, sir.
W moim umyśle rozległ się niski chichot. Esarhaddon. - Wiem.
Gdzie jest Lyko ? usłyszałem mentalne pytanie Voke skierowane do Hel- Desperacko próbowałem sobie przypomnieć wszystko, co kiedyś opo-
dane. wiadał mi o tarczach siłowych Aemos. Żałowałem, że nieuważnie go wów-
Z grupą ludzi przed frontem pałacu, próbuje wyłączyć pole siłowe. czas słuchałem. Jeszcze bardziej żałowałem, że nie było go teraz u mego
- Ty głupcze ! – powiedziałem na głos patrząc ostro na Heldane – Ten pot- boku.
wór potrafi kontrolować bez problemu tłum takiej wielkości, a ty rozma- - Możemy ją zgasić – powiedziałem w końcu z pewną dozą pewności
wiasz mentalnie tuż pod jego nosem ? siebie.
- Ten potwór – odparł Heldane – potrafi czytać w umyśle każdego człowie- - Zgasić aktywną tarczę pola siłowego ? – zapytał Roban.
ka w tej metropolii i pewnie jeszcze dalej. Wie doskonale, co wszyscy w tej - To pole powierzchniowe... aktywnie działające ponad poziomem ziemi. I
chwili robimy. Nic przed nim nie ukryjemy. Pozostaje działać. Czy to cię starego typu. Tarcza powstrzyma niemal wszystko pracując na pełnym
aby nie przerasta ? zasilaniu, ale wystarczy wyłączyć z akcji jeden lub więcej generatorów,
- Ile mamy czasu do następnego ataku ? – zapytał Kurvel zmieniając maga- żeby zgasła. Widzisz tamto zagięcie muru obiegające małą basztę ? To musi
zynek w swojej broni. być generator energii tarczy, schowany kilka metrów pod powierzchnią zie-
- Częstotliwość szturmów cały czas maleje – powiedział Heldane – Czasu mi.
mamy tyle, ile go będzie potrzebował Esarhaddon na przeskanowanie oko- Roban pokiwał głową, w jego oczach pojawił się błysk zrozumienia.
licy i przejęcie kontroli nad następną grupą ofiar. Za każdym razem musi - Rozumiem zagadnienia teoretyczne, ale co z praktyką ?
bardziej rozciągać swoją mentalną sieć. Podszedłem do brata-sierżanta Kurvela i bez zbędnych ceregieli przerwa-
- Jak on dostał się do środka ? – zapytał Roban. łem jego rozmowę z Heldane, po czym wyłożyłem naprędce swój plan.
Heldane tylko pokręcił głową i wzruszył ramionami. Roban, krzepki Heldane parsknął z dezaprobatą.
inkwizytor w średnim wieku noszący brązowożółte szaty był poważanym - Lyko już próbuje to zrobić !
pracownikiem Inkwizycji, ale nie znałem go zbyt dobrze osobiście. - Jak ?
Wiedziałem za to, że był Xanthanitanem i ultrapurytaninem, a to znaczyło, - Znalazł zewnętrzny panel kontrolny przy głównej bramie i łamie teraz kod
że bardzo nie lubili się wzajemnie z Heldane. dostępu...
Voke i Heldane zaczęli dyskutować z Kurvelem na temat potencjalnych - Łamie zamki kodowe, które zostały całkowicie zablokowane przez Esar-
sposobów wejścia do pałacu podczas gdy żołnierze uformowali wokół nas haddona. Traci tylko czas. Nie możemy otworzyć ręcznie bramy, nie zdo-
defensywny kordon. łamy odebrać Esarhaddonowi kontroli nad pałacowym systemem bez-
- To jest cholernie niewdzięczne zadanie – powiedział do mnie Roban – Nie pieczeństwa. Ale możemy dokonać dywersji w samym systemie.
wiem nawet, co my tutaj robimy ! Heldane zamierzał coś powiedzieć, ale Voke uciął jego opinię jednym
- Jesteśmy mięsem armatnim – odparł krótko jego młodziutki śledczy, ruchem ręki.
Inshabel. Wybuchliśmy obaj śmiechem. - Sądzę, że Gregor ma dobry pomysł.
- Musi być jakieś rozwiązanie... – oświadczyłem sięgając po kieszeni po - Skąd taki wniosek ?
lornetkę. Zacząłem oglądać tarczę pola próbując odczytać zmienne wzory Voke pokazał palcem za nasze plecy. Blisko pięciuset cywilów otaczało
energetycznych wyładowań i ich spektra. nas z wszystkich stron nadciągając pośpiesznie płonącymi ulicami.
- Hej, ty ! – zawołałem do jednego z arbitratorów towarzyszących naszej - Jak sam wspomniałeś, Heldane, ten potwór doskonale nas słyszy i cały ten
grupie, posępnego oficera w pełnym ekwipunku do tłumienia miejskich za- plan bardzo mu się musiał nie spodobać.
mieszek.
- Inkwizytorze ? * * * * *
- Jak się nazywasz ?
- Luclus, sir. Na rozerwanie za pomocą energetycznych szponów powierzchni chod-
- Dobry Boże-Imperatorze ! – westchnąłem, Roban roześmiał się krótko. nika oraz fragmentu podziemnej części ogrodowego muru brat-sierżant Kur-
- W porządku, Luckless, ten pałac musi znajdować się w obrębie strefy vel potrzebował dziesięciu minut. Przez cały ten czas odpieraliśmy coraz
patrolowej waszej prefektury. zacieklejsze ataki rosnącego w siłę tłumu marionetek.
- Tak jest, sir. - Tunel ! – krzyknął Kurvel.

22
Odwróciłem się do pozostałych inkwizytorów, w powietrzu gęsto było przeskakujących pomiędzy komórkami nerwowymi. Nietknięci w specyficz-
od kul i improwizowanych pocisków. ny dla siebie sposób zakłócają ten proces chemiczny wpływając w bardzo
- Commodusie, musicie ich przytrzymać jeszcze przez jakiś czas. silny sposób na fundamentalny system pracy ludzkiego mózgu. To dlatego,
- Możesz na nas liczyć. jak już wcześniej wspomniałem, psionicy nie cierpią współpracy z nie-
- Roban, weź paru ludzi i chodź ze mną. tkniętymi... i dlaczego tak przykra dla zwykłego śmiertelnika jest bliska
Heldane nie wyglądał na uszczęśliwionego. Przestał wzywać pod- obecność jednego z pustych psionicznie osobników. Złe emocje budzące się
komendnych do prowadzenia ciągłego ostrzału i sam chwycił broń rozła- w przeciętnym człowieku ulegają jeszcze podwojeniu w sytuacji, gdy nie-
dowując wściekłość na gromadzie zniewolonych Thraciańczyków. tknięty spotyka się z ludźmi posiadającymi talent mentalny.
Zamieniłem starą tarczę siłową w niezwykle silną falę elektromagnetycz-
* * * * * ną o potencjale nietkniętego.
I teraz po stokroć przez Imperatora przeklęty heretyk Esarhaddon był
Skoczyłem w ciemny otwór tunelu serwisowego wraz z Kurvelem, Ro- mój: ślepy, głuchy i całkowicie zdezorientowany.
banem, Inshabelem i trzema żołnierzami Gwardii Planetarnej. Krytyczna
sytuacja na ulicy nie pozwalała ściągnąć z pozycji obronnych ani jednego
człowieka więcej.
Brudny tunel biegł prosto pod murem wzdłuż linii fortyfikacji, potem
skręcał raptownie w głąb posiadłości. Fundamenty baszty wyłożone były
kamiennymi bloczkami, ciepłymi w dotyku i porośniętymi grubą warstwą
pasożytniczych grzybów.
Inshabel poświecił mi latarką, bym mógł lepiej przyjrzeć się ścianie
baszty.
Kurvel doskonale widział w ciemnościach. Wyjął z zasobnika na pasie
dwa ostatnie granaty przeciwpancerne i przymocował je do ciepłych kamie-
ni za pomocą wyciśniętej z jakiejś tuby pasty klejącej.
- Chciałbym mieć ich więcej – powiedział – Tak czy owak, możemy
wysadzić tę ścianę bez specjalnego problemu.
- Możemy, bracie-sierżancie, i co więcej, możemy uzyskać dzięki temu
znacznie lepszy efekt, niż zakładałem.
- Dlaczego ?
- Jeślibyśmy zwyczajnie wyłączyli generator, tarcza pola zgasłaby po
krótkim czasie. Jeśli wysadzimy go w powietrze, powstanie silny impuls
elektromagnetyczny wewnątrz pola. A sądzę, że impuls taki jest ostatnią
rzeczą, jakiej życzyłby sobie teraz Esarhaddon.
Potwierdzając moje podejrzenia, niewiarygodnie silna wiązka mentalnej
energii uderzyła prosto w nasze umysły. Esarhaddon uświadomił sobie, jak
wrażliwy punkt obrony posiada i zwrócił całą swą uwagę w naszą stronę.
Sterowane z wnętrza pałacu marionetki były dla niego zabawkami, lecz
stracił nimi dalsze zainteresowanie przymierzając się do przejęcia kontroli
nad nieoczekiwanymi intruzami w tunelu albo spopielenia ich mózgów.
Potwór pojął, że jego zabaweczki lada moment mogą przerodzić się w
realne zagrożenie.
Psioniczny atak okazał się katastrofalny w skutkach. Dwaj żołnierze
Gwardii Planetarnej zginęli na miejscu, trzeci oszalał i zaczął strzelać trafia-
jąc dwa razy w pancerz Kurvela i raniąc Inshabela. Roban zastrzelił go z
wyrazem ogromnego żalu na twarzy.
Nasze umysły były odporniejsze na mentalny atak, zwłaszcza w
połączeniu z grubą warstwą ziemi ponad naszymi głowami oraz pracującą
nad tunelem tarczą pola siłowego, wytwarzającą swoistego rodzaju zasłonę.
Lecz i tak w ciągu najbliższych sekund mieliśmy wszyscy umrzeć: ja,
Roban, Inshabel i Kurvel.
Tak bardzo pragnąłem w tym momencie towarzystwa Alizebeth lub
jakiegokolwiek innego członka Zespołu AP.
- Odpalaj ! Odpalaj ! – wrzasnąłem czując jak po raz kolejny tej doby z
mojego nosa zaczyna tryskać gorąca krew.
- Jesteśmy za blisko...
- Zrób to, bracie-sierżancie ! Na Boga-Imperatora !

* * * * *

Wybuch rozerwał generator tarczy na strzępy wypełniając tunel serwi-


sowy morzem ognia. Powinniśmy byli zginąć tam wszyscy, ale brat-sierżant
Kurvel zasłonił nas swoim potężnym opancerzonym ciałem.
Zapłacił za to życiem.
Przyrzekłem sobie dopilnować, by jego imię na zawsze otaczano pośród
Białych Konsulów czcią i szacunkiem.

* * * * *

Natychmiast po eksplozji generatora tarcza pola siłowego znikła ekra-


nując całkowicie pracę wszystkich systemów elektronicznych pałacu potęż-
nym impulsem elektromagnetycznym.
Ekranując równocześnie umysł samego Esarhaddona.
Moje badania nad nietkniętymi, początkowo samą Alizebeth, później
również członkami jej zespołu, pozwoliły mi wysnuć teorię, że talent
mentalny bez względu na swój poziom mocy uzależniony był w każdym
przypadku od aktywności elektrycznej samego mózgu: iskierek impulsów
prz

23
Poczułem podmuch powietrza owiewający mi twarz. Przeciąg od strony
otwartego wyjścia pałacowego ?
Rozdział VIII Ciężkie rozsuwane drzwi stały szeroko otwarte ukazując przejście do
mrocznego hangaru załadunkowego. Po jego drugiej stronie, za ciemnymi
Kryjówka Esarhaddona sylwetkami kilku potężnych nieruchomych serwitorów, znajdowało się
Lyko zwycięzca główne wyjście na lądowisko. Przez otwarte wrota do wnętrza hangaru
Szczątki wpadała blada poświata psionicznej burzy.
Trzymając podniesioną broń skinąłem dłonią na Robana i Inshabela,
Dostaliśmy się na teren pałacu Lange skacząc przez ogrodowy mur. W nakazując im skręcić pod prawą ścianę hangaru. Młody służący przykucnął
powietrzu unosił się silny zapach ozonu, a pokrzywione drzewa owocowe w progu drzwi wejściowych. Powietrze w pomieszczeniu zmieniało się wy-
sterczały koślawo dymiąc okopconymi konarami. raźnie, jakby raptownie gęstniało. Jakby jakaś potężna istota nabierała odde-
W asyście Robana i Inshabela ruszyłem przed siebie wyłożoną płytkami chu.
ścieżką, wiodącą do skrzydła zajmowanego przez służbę i wschodniego Esarhaddon przychodził do siebie, byłem już tego pewien.
portyku. Ręczne latarki i reflektory podwieszane pod lufy broni omiatały Upiorne szmaragdowe światło skąpało znienacka cały hangar. Była to
snopami światła część ogrodu za naszymi plecami wskazując miejsce, w psychometryczna flara towarzysząca wybuchowi dzikiej mentalnej energii.
którym Heldane prowadził główną grupę pościgową. Roban i ja zachwialiśmy się na nogach czując miażdżone płuca i lepkie pal-
Pałac był cichy i ciemny, wszystkie jego obwody energetyczne zostały ce wdzierające się do naszych umysłów. Inshabel krzyknął, kiedy chłopiec
zniszczone potężną wiązką elektromagnetycznej energii. Szerokie drzwi w wylądował mu na plecach. Frewa miał puste bezmyślne oczy, z ust ciekła
ścianie wschodniego portyku leżały roztrzaskane na mozaikowej posadzce, mu gęsta ślina. W ułamku chwili przerażony chłopiec zmienił się w bezwol-
wyrwane z zawiasów falą uderzeniową powietrza powstałą w chwili zgaś- ną marionetkę. Inshabel walczył zaciekle próbując zrzucić z siebie napastni-
nięcia pola siłowego. Wszystkie okna pałacu rozprysły się w tym samym ka, ale Frewa wpadł w istny szał i śledczy został przygwożdżony ciężarem
momencie w drobny mak. jego ciała do podłogi hangaru.
Fotokomórki i panel klimatyzacji wewnątrz wyłożonego niebieskim Głowa niemal pękała mi z bólu, ale wiedziałem, że Esarhaddon wcale nie
drewnem portyku stopiły się pod wpływem zwarcia instalacji. Z głębi pała- odzyskał pełnej kontroli nad swoim talentem. Zabezpieczyłem umysł naj-
cu buchały kłęby dymu, dostrzegałem też poświatę rzucaną przez płomienie. silniejszymi znanymi mi blokadami i chwiejnie pobiegłem do przodu.
Wkradliśmy się do środka posesji napotykając na porozrzucane ciała W hangarze rozległ się donośny zgrzyt serwomotorów. Wielka stalowa
służby pałacowej i domowych serwitorów. Cały rząd pokojów gościnnych belka runęła na moją głowę, uskoczyłem przed nią w ostatniej chwili.
na pierwszym piętrze płonął zajmując się ogniem od ornamentowanych Serwitor załadunkowy, olbrzym w metalowym korpusie poznaczonym
lamp naftowych przewróconych na podłogi wstrząsem wybuchu tarczy. licznymi szramami, wyprostował się na pełne swoje trzy metry wzrostu i
Kontrolowaliśmy starannie każde mijane pomieszczenie. Roban szedł ruszył w moim kierunku na krótkich hydraulicznych nogach. Kłęby pary
przodem, omiatając korytarz lufą swojego laserowego pistoletu. buchały z siłowników w jego górnych kończynach, jaskrawożółte lampki
- Jak długo jeszcze ? – zapytał mnie Inshabel. płonęły w cybernetycznych oczodołach.
- Do czego ? Pomimo swego mechanicznego wyglądu machina ta podobnie jak
- Do chwili, w której ocknie się z wstrząsu ? wszyscy inni serwitorzy posiadała ludzkie komponenty organiczne: mózg,
- Nie mam pojęcia. Nie sposób stwierdzić, jak bardzo go zraniliśmy ani jak rdzeń kręgowy, sieć nerwową – Esarhaddon mógł zatem przejąć nad nią
silny posiada umysł. Tak czy owak, nie mamy wiele czasu. kontrolę w taki sam sposób jak nad zwykłym człowiekiem.
Weszliśmy na drugie piętro po szerokich białych schodach z antracytu, Serwitor zamachnął się ponownie metalowymi łapami, ale chybił. Ostre
wiodących wprost do wielkiej sali bankietowej. Dach pomieszczenia, wielka kończyny przecięły powietrze z głośnym świstem.
kopuła wykonana z wzmocnionego szkła, rozpadł się i zasypał salę grubą Mechanoid skonstruowany został na podobieństwo wielkiego małpoluda:
warstwą odłamków. W górze dostrzegłem nocne niebo rozświetlone liniami miał krótkie nogi, beczkowaty korpus, szerokie barki i długie ramiona.
psionicznych błyskawic. Pod butami zgrzytały kawałki szkła i gruzu. Idealny sprzęt do załadunku ciężkich skrzyń do ładowni frachtowców.
W sali leżało mnóstwo ciał, zarówno arystokratycznych członków rodu Idealny sprzęt do rozsmarowania ludzkiego ciała po podłodze.
jak i zwykłych służących. Usłyszałem odgłosy ruchu i ciche pochlipywanie Roban krzyknął ostrzegawczo. Drugi serwitor towarowy, znacznie więk-
dobiegające zza drzwi sąsiedniego pokoiku. szy od pierwszego kolos o czterech dolnych kończynach również zaczął się
Przerażeni ludzie chowający się w ciemnych kątach pomieszczenia za- poruszać. Miał korpus z powgniatanego brązowego metalu i łopaty wózka
częli krzyczeć, gdy omietliśmy ich snopami światła latarek. Grupka pracow- widłowego w miejscu głowy, nadające mu wygląd mechanicznego byka.
ników pałacowych schroniła się w ciemnościach pokoju, wielu z nich zdra- Ostrza podnośnika runęły w stronę Robana. Inkwizytor oddał sześć lub się-
dzało oznaki poparzeń mentalnych. dem strzałów, wiązki energii nadtopiły pancerny korpus serwitora.
- Imperialna Inkwizycja – powiedziałem cichym twardym głosem – Gdzie Uskoczyłem przed dwoma następnymi ciosami mojego przeciwnika. Tra-
jest Esarhaddon ? ciliśmy coraz więcej bezcennego czasu, z każdym tyknięciem zegara Esar-
Niektórzy zaczęli dygotać na dźwięk tego imienia, inni jęczeć rozpaczli- haddon odzyskiwał coraz więcej energii i samokontroli.
wie. Jakaś kobieta w podartej perłowej sukni skuliła się w kącie, po jej Wpakowałem boltowy pistolet w centralną część korpusu atakującego
twarzy pociekły strugi łez. mnie serwitora i odrzuciłem go impetem mikroeksplozji w tył, siłowniki
- Szybko... nie mamy czasu ! Gdzie on jest ? – przez moment rozważałem dolnych kończyn zawyły przeciążone próbując utrzymać machinę w równo-
możliwość mentalnego wysondowania ich umysłów, ale zaraz porzuciłem wadze.
ten pomysł. Wycierpieli już zbyt dużo tej przerażającej nocy i każda próba W powietrzu zalśnił mój energetyczny miecz, ostrze płonęło jaskrawo.
naruszenia ich jaźni mogła się dla tych ludzi zakończyć śmiercią. Pobłogosławiony dla mnie przez Provosta z Inxu, miecz ten był moją ulu-
- Kie... kiedy światła zgasły, on pobiegł... pobiegł w stronę zachodniego bioną bronią. Postrzegałem się za dobrego fechtmistrza, ale Arianrhod przed
wyjścia – wychrypiał zakrwawiony mężczyzna mający na sobie uniform swą śmiercią zdążyła mnie jeszcze wprowadzić w tajniki carthaeńskiej Ewl
zdradzający przynależność do ochrony Domu Lange. Wyla Scryi. Termin ten można przetłumaczyć jako „geniusz ostrości” i jest
- Możesz pokazać nam drogę ? on zbiorem wiedzy na temat carthaeńskiej sztuki władania mieczem.
- Moja noga jest złamana... Nakreśliłem w powietrzu figurę ósemki, ghan fasl, po czym wyprowadzi-
- Zatem ktoś inny ! Proszę ! łem cięcie z bekhendu, zwane uin lub odwróconą formą tahn wyla.
- Frewa, ty pójdziesz. Frewa ! – żołnierz ochrony wskazał dłonią skrajnie Uderzenie okazało się udane. Energetyczne ostrze przeszło na wylot
przerażonego chłopca chowającego się za jedną z kolumn pokoju. przez mechaniczne lewe ramię serwitora, masywny manipulator runął z łos-
- Chodź, chłopcze, pokażesz nam drogę – uśmiechnął się do niego zachęca- kotem na podłogę hangaru.
jąco Roban. Serwitor naparł na mnie ze zdwojoną szybkością, jakby rozgniewany
Młodzieniec podniósł się na nogi przewracając okrągłymi ze strachu uszkodzeniem, próbując mnie ścisnąć drugim manipulatorem i machając dy-
oczami. Nie byłem pewien, czy bardziej lęka się Esarhaddona czy też góru- miącym kikutem odciętej kończyny.
jących ponad nim inkwizytorów. Zasłoniłem się ostrzem wykonując horyzontalną blokadę na wysokości
głowy zwaną uwe sar, po czym złożyłem dwa dalsze bloki, lewy i prawy,
* * * * * ulsar i uin ulsar. Snopy iskier sypały się z miejsc, gdzie energetyczna klinga
zderzała się z pancerzem serwitora. Przykucnąłem przed zamaszystą kontrą
Szeroki korytarz wiódł z tylnej części sali bankietowej do położonego w machinoida i wyprowadziłem z półprzysiadu ura wyla bei, niszczycielskie
zachodniej części pałacu prywatnego lądowiska. Krople krwi i drobiny szkła cięcie po przekątnej. Czubek ostrza rozpruł metalową płytę korpusu serwito-
znaczyły wyłożoną płytkami posadzkę. ra pośród syku iskier i trzasku pękających przewodów.

24
Wymiana ciosów dała mi dostatecznie dużo czasu na mentalne zlokali- Anarchistyczne zamieszki zmalały zauważalnie po publicznym komuni-
zowanie ośrodka sterowania serwitora, świecącego zauważalnym blaskiem kacie o polepszającym się stanie zdrowia marszałka Honoriusa i cudownym
dla osoby posiadającej talent psioniczny. Mózg mechanoida umieszczony ujściu z życiem lorda Helicana, nawet nie draśniętego odłamkami eksplodu-
został w korpusie, głęboko pod kołnierzem metalowego torsu. jącego myśliwca. Obwieszczenie wydano szóstego dnia rozruchów, w chwi-
Jeszcze jedno uwe sar, a następnie ewl caer, morderczy sztych. Ostrze li, gdy imperialne organy władzy w kończyły zaprowadzać porządek w sto-
miecza przeszło bez trudu przez okablowanie korpusu i utkwiło w orga- łecznym Thracian Primaris. Komunikat wydatnie w tym pomógł. Zwykli
nicznym komponencie serwitora. Nie wyciągałem go, dopóki światło w żół- obywatele zagubieni pośród przerażającego chaosu ostatnich kilku dni po-
tych ślepiach machiny nie zgasło w końcu. Wtedy wyszarpnąłem miecz z jęli, że władza znów trafiła w ręce prawowitych panów tego świata. Panika
metalowej obudowy i uskoczyłem w bok przed upadającym z łoskotem ustąpiła. Oddziały Arbites likwidowały ostatnie grupy zatwardziałych kry-
cielskiem. minalistów grabiących dolne poziomy metropolii.
- Roban ! – krzyknąłem przesadzając jednym skokiem trupa serwitora. Mój nastrój nie uległ bynajmniej żadnej poprawie. Od samego początku
Roban nie żył. Podnośniki drugiego serwitora przebiły jego ciało na byłem świadom faktu, że lord Helican zginął na Alei Victora Belluma, pod
wysokości brzucha i uniosły w górę potrząsając zwłokami. Inshabel stał spadającym kadłubem imperialnego Lightninga. Eklezjarchia i Senatorum
opodal z oczami pełnymi łez, strzelając długimi seriami z automatycznego Helican podstawiły na jego miejsce sobowtóra, który pełnił rolę rzekomego
karabinka prosto w korpus zabójcy swego mistrza. władcy podsektora przez kilka następnych lat. Kiedy w końcu zmarł – z ja-
Rzuciłem się przed siebie z przekleństwem na ustach, chwytając miecz koby przyczyn naturalnych – miejsce jego zajął sukcesor wybrany w bar-
oburącz i spuszczając energetyczne ostrze na grzbiet serwitora. Wątpię, by dziej spokojnych okolicznościach.
Carthaeńczycy posiadali w swej Ewl Wyla Scryi termin odpowiadający Mogę już bez obaw opowiedzieć o tym politycznym fałszerstwie w
wściekłemu cięciu, które rozcięło mechanoida od podstawy karku po dolną swym prywatnym pamiętniku, lecz wówczas sekret ten był strzeżony pod
część korpusu. groźbą kary śmierci i nawet najwyższe autorytety władzy mocarstwa nie
Inshabel skoczył w stronę swego martwego pana, próbując ściągnąć jego ważyły się go złamać. Ja sam również nie miałem takiego zamiaru. Byłem
ciało z wideł załadunkowych przewróconego serwitora. inkwizytorem i doskonale zdawałem sobie sprawę z fundamentalnego zna-
- Później ! Później ! – wdarłem się do umysłu śledczego silną mentalną czenia zabiegów mających zaprowadzić społeczny porządek.
komendą. Inshabel tracił zdrowy rozsądek przytłoczony ogromną falą żalu i
rozpaczy, a ja wciąż potrzebowałem jego pomocy. * * * * *
Podniósł z podłogi automat i podbiegł do mnie.
- Co z chłopcem ? – zapytałem. Pomijając już potworne zmęczenie i ból odniesionych obrażeń, me troski
- Musiałem go uderzyć. Mam nadzieję, że tylko stracił przytomność. pogłębiły jeszcze wieści o Gideonie Ravenorze. Teraz wiemy już oczywiś-
cie, jak bezcennym i błyskotliwym okazał się nabytkiem dla grona badaczy
* * * * * Imperium i świadomi jesteśmy faktu, że nigdy by nie stał się takim człowie-
kiem, jaki jest teraz, gdyby nie tragiczne wydarzenia skazujące go na życie
Wpadliśmy na platformę lądowiska, nocne niebo ponad naszymi gło- ograniczone do mentalnych rozpraw i przemyśleń.
wami kotłowało się rozdzierane psioniczną burzą. Wielkie błyskawice pło- Lecz wówczas, w przesyconych szpitalnym zapachem salach hospicjum
nęły w przestworzach, wiatr szarpał naszymi ubraniami. Na samym lądo- na ulicy Nakazów, widziałem przed sobą jedynie młodego człowieka, spa-
wisku nie było żywej duszy, ale jakaś walka toczyła się na trawniku po lonego, połamanego i fizycznie sparaliżowanego – genialnego inkwizytora
drugiej stronie platformy. Dostrzegłem osiem postaci, niektórych w długich zniszczonego przed pełnym rozwinięciem swego talentu.
płaszczach z kapturami, niektórych w pancerzach Gwardii Planetarnej, Ravenor w oczach wielu okazał się szczęśliwcem. Nie znalazł się pośród
próbujących otoczyć mężczyznę skąpanego ognikami nienaturalnych pło- stu dziewięćdziesięciu ośmiu pracowników Inkwizycji zabitych w kraksie
mieni. Na moich oczach wiązki ognia wystrzeliły z osaczonej ofiary i po- myśliwca rozbitego na Alei za Bramą Spatiana.
waliły na trawnik jednego z gwardzistów. Podobnie jak pięćdziesiąt innych osób znalazł się na obrzeżach eksplozji
Esarhaddon. Otoczyli Esarhaddona. maszyny i przeżył.
Zeskoczyliśmy w biegu z krawędzi lądowiska, trzy metry w dół, lądując Mój wychowanek zmienił się nie do poznania. Był mokrym od krwi
na mokrym grząskim trawniku. stosem poszarpanej tkanki. Sto procent powierzchni ciała uległo poparzeniu.
Widziałem teraz wyraźnie dzikiego psionika pomimo padającego ulew- Ślepy, głuchy, niemy, o twarzy tak upiornie stopionej żarem, że chirurdzy
nego deszczu. Był wysokim, niemal całkowicie nagim mężczyzną o zmierz- musieli wyciąć otwór w miejscu, gdzie wcześniej znajdowały się jego usta,
wionych czarnych włosach i chudym ciele. Po skórze jego rąk skakały mi- by się nie udusił.
gotliwe płomyki mentalnej energii. Jego los dotknął mnie ogromnie boleśnie. Gideon Ravenor był najlep-
Byliśmy obaj zaledwie dziesięć metrów od kordonu otaczającego szym, najbardziej obiecującym z grona moich podopiecznych. Stałem przy
Esarhaddona, gdy jedna z zakapturzonych postaci podniosła pękatą broń i jego łóżku słuchając szumu wentylatorów, syku pomp sterujących obiegiem
wystrzeliła do psionika. płynów organicznych rannego, dźwięku medycznej aparatury. Wspomnia-
Karabin plazmowy. łem słowa, które wypowiedział Commodus Voke podczas naszej rozmowy
Błękitna wiązka światła, zbyt jaskrawa, by można było na nią patrzeć, w siedzibie Arbites na ulicy Blammerside.
uderzyła w ciało Esarhaddona. Wciąż jeszcze osłabiony, nie miał szans, by - Naprawię to, co tylko można. Nie spocznę, dopóki ostatni z tych bluźnier-
się przed nią obronić. ców nie zostanie odnaleziony, a porządek na ulicach ponownie przywróco-
Spłonął niczym flara pośrodku smaganego deszczem trawnika. ny. A wówczas nie spocznę, póki nie odnajdę siły, która stała za tym zama-
chem.
* * * * * Stojąc przy łóżku mego pupila złożyłem sam identyczną przysięgę.
Wówczas nie miałem jeszcze pojęcia, co to dla nie będzie oznaczało i
Opuszczając ku ziemi lufy broni podeszliśmy z Inshabelem do ludzkiego gdzie mnie ostatecznie zaprowadzi.
kordonu otaczającego żarzący się stos popiołów. Stojący pośród wznoszą-
cych dziękczynne modły akolitów inkwizytor Lyko wyłączył swój plazmo- * * * * *
wy karabin.
- Niech łaska Imperatora spłynie na ciebie, Lyko – powiedziałem. Powróciłem do Oceanicznego Domu dziewiątego dnia niechlubnej Świę-
Odwrócił się ku mnie, dopiero teraz świadom naszej obecności. tej Nowenny. Nikt mnie nie przywitał w drzwiach, cała posiadłość sprawiała
- Eisenhorn – skinął głową w geście powitania. Jego twarz była szczupła i wrażenie wymarłej i porzuconej.
pociągła, niebieskie oczy ukryte pod wystającymi łukami brwiowymi. Miał Poszedłem do swojego gabinetu, nalałem sobie kieliszek amasecu i
zaledwie pięćdziesiąt lat, co wedle standardów Inkwizycji oznaczało bardzo usiadłem w skórzanym fotelu o wysokich oparciach. Odniosłem wrażenie,
młody wiek. Był wystarczająco młody, aby tragedia przyćmiewająca już że całe wieki minęły od chwili, gdy rozmawiałem w tym pokoju z Titusem
tryumf na Dolsene nie zdołała znacząco zaważyć na jego przyszłej karierze. Endorem roztrząsając sprawy dziwnie teraz nieistotne i nieważne.
- Nie służę Imperatorowi dla jego łask, czynię to ku chwale Imperium. Drzwi wejściowe gabinetu otworzyły się raptownie. Nagła zmiana men-
- Dobrze powiedziane – odparłem i spojrzałem na stertę gorących popiołów talnej temperatury w pokoju zdradziła mi tożsamość gościa. Bequin.
będących jeszcze przed chwilą naszym zbiegiem. Nie przejmowałem się - Nie wiedzieliśmy, że wróciłeś, Gregor – powiedziała.
faktem, że to Lyko dopadł psionika. Mógł zebrać glorię zwycięstwa, nie - Wróciłem, Alizebeth.
dbałem o to. Ucieczka więźniów tak zaciążyła na tym wielkim dla niego - Widzę. Jak się czujesz ?
dniu. Pościg za nimi był dla Lyko jedynym sposobem na naprawienie choć Wzruszyłem ramionami.
cząstki wielkiej tragedii. - Gdzie są wszyscy ? – zapytałem.

25
- Kiedy... – urwała na moment dobierając starannie słowa – kiedy wydarzy- - Chcę podzielić grupę – odparłem – Sześciu najlepszych członków Zespołu
ła się ta tragedia, wybuchło tutaj spore zamieszanie. Jarat i Kircher zabrali poleci na Gudrun, by pełnić tam funkcję mojej osobistej asysty. Sam Zespół
cały personel do schronów, a ja zamknęłam się razem z Zespołem w za- od obecnej chwili będzie całkowicie niezależnie ode mnie działającą jed-
chodnim skrzydle pałacu. Liczyłam na to, że się odezwiesz. nostką. Posiadam pewną rezydencję na najwyższych poziomach metropolii
- Kanały komunikacyjne wysiadły. na Messinie. To właśnie będzie nowa oficjalna baza Zespołu. Surskova,
- Oczywiście. Przez osiem dni. obejmiesz nadzór nad przeniesieniem swoich podopiecznych w to miejsce
- Ale wszyscy są bezpieczni ? oraz zajmiesz się tam rozbudową szkoły dla nietkniętych.
- Tak. Pokiwała tylko głową, wyraźnie zaskoczona. Bequin zesztywniała za-
Wychyliłem z fotela spoglądając uważnie w jej twarz. Była blada, pod- uważalnie.
krążone oczy świadczyły o wielu nieprzespanych nocach. Przesunąłem spojrzeniem po blisko setce żołnierzy, służących i asysten-
- Gdzie jest teraz Aemos ? tów stłoczonych na podmorskim tarasie.
- Na zewnątrz, z Betancore, Kircherem i Naylem. Von Baigg kręcił się - To wszystko. Dopóki nie ujrzymy się ponownie, niechaj Bóg-Imperator
gdzieś w pobliżu. Czy... czy to prawda, co słyszeliśmy o Gideonie ? was strzeże.
- Alizebeth... to...
Przykucnęła i objęła mnie ramionami. To bardzo trudne dla psionika być * * * * *
przytulonym przez nietkniętą, bez względu na charakter ich osobistych kon-
taktów i okres znajomości. Lecz wiedziałem, że miała dobre intencje i tole- Gdy członkowie świty wyszli, na tarasie pozostali tylko Aemos, Bequin,
rowałem ten bezpośredni kontakt tak długo jak tylko nie sprawiał mi zna- Medea i Nayl.
czącego cierpienia. W końcu odsunąłem ją delikatnie od siebie. - Nie dla nas rozgardiasz przeprowadzki – oświadczyłem.
- Przyślij ich tutaj. Przyjdźcie do mnie wszyscy. - Takie tez miałam przeczucie – burknęła Medea.
- Wszyscy się tutaj nie zmieścimy, Gregorze. - Przed nami dwie misje.
- Dobrze, zatem zbierz ich na podmorskim tarasie. Ten ostatni raz. - Przed nami ? – zapytała Bequin.
- Owszem... chyba, że uważasz nas oboje za zbyt starych na powrót do pra-
* * * * * cy w terenie ?
- Nie, ja... ja...
Siedząc lub stojąc w czterech ścianach podmorskiego tarasu, członkowie - Zbyt długo siedziałem na tyłku. Zbyt długo polegałem wyłącznie na moim
mojej świty spoglądali z wyczekiwaniem w mym kierunku. Komnata była profesjonalnym zespole. Tęsknię za robotą operacyjną.
do pełna zatłoczona. Jarat krążyła wokół roznosząc napoje i przekąski do- - Twoja ostatnia robota operacyjna omal cię nie zabiła – zauważyła posęp-
póki nie wcisnąłem w jej pomarszczone dłonie kieliszka amasecu i nie zmu- nie Bequin.
siłem do zajęcia miejsca w jednym z foteli. - Nie, ona tylko ujawniła mój spadek formy.
- Zamierzam zamknąć Oceaniczny Dom – oświadczyłem. - Co za wstyd – mruknął z uśmieszkiem na ustach Nyal.
Przez pomieszczenie przebiegł zduszony pomruk zaskoczenia. - Czeka na nas zatem pewna wyprawa. Tylko nas kilkorga. Pamiętasz jesz-
- Wciąż pozostanie moją własnością, ale nie mam już ochoty tutaj miesz- cze te stare czasy, Aemos ?
kać. Nie mam ochoty pozostać ani dnia dłużej na Thracian. Nie po tej... - Mówiąc szczerze niespecjalnie za nimi tęsknię, ale tak, pamiętam.
Świętej Nowennie. Nie ma sensu utrzymywać tu dłużej obsady. - Alizebeth ?
- Lecz co stanie się z biblioteką, sir ? – zapytał z tylnych rzędów Psullus. Bequin skrzyżowała ręce na piersiach patrząc na mnie złowieszczo.
Uniosłem ku górze palec. - Oczywiście, bardzo chętnie pójdę z tobą, by popatrzeć jak się komuś da-
- Podpiszę kontrakt z firmą zajmującą się obsługą nieruchomości, by cały jesz zabić.
pałac był stale pod nadzorem serwitorów. Kto wie, być może kiedyś jeszcze - A więc wszyscy się zgadzają ? – zapytałem. Nie mogłem nic poradzić na
tu powrócę. swój beznamiętny wyraz twarzy, Gorgone Locke dobrze o to zadbał. Lecz
Napełniłem swój kieliszek przed podjęciem dalszej przemowy. sam sens pytania wystarczył, by Nyal i Medea roześmiali się głośno, a
- Chcę przenieść swoje centrum operacyjne. To już postanowione. Aemos zachichotał pod nosem.
Słysząc te słowa Jubal Kircher zajrzał niespokojnie do swej karafki. Alizebeth Bequin wyszczerzyła zęby pomimo złego humoru.
- Zamierzam przenieść całą świtę do wiejskiej posiadłości na Gudrun. Jes- - Jak już powiedziałem, mamy dwie misje. Zaraz po tej odprawie wybierze-
tem pewien, że tamtejsze otoczenie znacznie lepiej wpłynie na mój nastrój i cie kilka osób z personelu w charakterze naszej asysty. Nyal, jednego lub
zdrowie niż to... metropolitalne piekło. Jarat, razem z Kircherem zajmiecie dwóch żołnierzy, na których można polegać. Aemos, sprawdzonego astro-
się nadzorem nad pakowaniem sprzętów i przewozem wyposażenia. Chciał- patę. Alizebeth, jedną lub dwie osoby z Zespołu AP. Maksymalnie dziesięć
bym, żebyś objęła funkcje gospodyni domu na Gudrun, jeśli wyrazisz na to osób w grupie, rozumiecie ? Ani jednej więcej. Kwestie personalne ustalcie
zgodę. Jestem świadom faktu, że nigdy wcześniej nie opuszczałaś Thracian. pomiędzy sobą, nie zawracajcie mi tym głowy. Wyjeżdżamy za dwa dni i
Pochyliła się w fotelu ze zmarszczonym czołem, rozważając pośpiesznie nie życzę sobie żadnych kłótni ani opóźnień.
w myślach konsekwencje tej nagłej zmiany w swym życiu. - Co z tymi misjami ? – zapytała Medea sadowiąc się wygodniej w fotelu i
- Ja... jestem zaszczycona pańską propozycją, sir – odpowiedziała. wyciągając swe długie nogi. Upiła nieco wina z kieliszka – Mówiłeś o
- Bardzo mnie to cieszy. Wiejskie powietrze przypadnie ci do gustu. Rezy- dwóch zadaniach.
dencja jest doglądana przez szkieletową obsadę, toteż będę potrzebował tam - O dwóch.
dobrej nadzorczyni. I dobrego szefa ochrony. Jubal... chciałbym, żebyś Nacisnąłem niewielki przycisk na trzymanym w dłoni pilocie i ponad
objął to stanowisko. stołem rozbłysnął natychmiast holograficzny ekran. Na jego migotliwej
- Dziękuję, sir – odparł Kircher. powierzchni pojawiły się słowa wiadomości otrzymanej tuż przed tragedią
- Psullus... biblioteka zostaje na stałe przeniesiona na Gudrun. To twoje na Thracian.
zadanie, podobnie jak funkcja naczelnego bibliotekarza w nowej centrali. Skalpel tnie szybko, niecierpliwe języki rozwiązane. Na Cadii, w jednej
Czy mogę na ciebie liczyć w tej kwestii ? tercji. Ogar życzy sobie Ciernia. Cierń musi być ostrożny
- Ależ tak... pojawią się rzecz jasna pewne kłopoty, zwłaszcza z tymi - O kurwa ! – wyrwało się zaskoczonemu Naylowi.
dziełami, które wymagają przechowywania w polach czasowych... - Czy to autentyczny przekaz ? – spytała Medea patrząc na mnie badawczo.
- Lecz mogę ci powierzyć tę misję ? - Tak.
Psullus pomachał mi kruchymi dłońmi w geście dziecięcej ekscytacji - Boski Imperatorze, on ma kłopoty... potrzebuje nas... – szepnęła Bequin.
wywołując powszechne rozbawienie. - Zapewne masz rację. Medea, załatw nam jak najszybciej transfer na Ca-
- Zdaję sobie doskonale sprawę z faktu, że cała przeprowadzka zajmie parę dię. To nasz pierwszy punkt podróży.
miesięcy. Alain... czy obejmiesz całościowym nadzorem przebieg tej ope- - A co z drugą ? – odezwał się Aemos.
racji ? - Z drugą ?
Von Baigg poczuł się jakby niezręcznie. - Z drugą misją.
- Oczywiście... oczywiście, inkwizytorze. Spojrzałem na nich wszystkich.
- To odpowiedzialne zadanie, śledczy. Czy sobie z nim poradzisz ? - Doskonale wiemy jak istotna jest dla nas sprawa cadiańska. Lecz ja przy-
- Tak, sir. rzekłem coś Gideonowi. Zamierzam odnaleźć prawdziwego sprawcę tej
- Przylecę do posiadłości na Gudrun nie dalej jak za dziesięć miesięcy. zbrodni. Odkryć, wytropić i ukarać.
Mam nadzieję zastać tam wówczas taki dom, jaki sobie teraz wyobrażam. Zabawne jakie los potrafi człowiekowi płatać figle.
Złożyłem właśnie obietnicę, której miałem nie dotrzymać.
- Co z Zespołem AntyPsionicznym, sir ? – zapytała Surskova. * * * * *

26
Była już późna pora, kiedy zasiedliśmy do przygotowanej przez Jarat
kolacji. Nyal opowiadał jakieś potwornie prymitywne dowcipy Aemosowi
podczas gdy ja wraz z Medeą i Bequin dyskutowaliśmy nad założeniami Rozdział IX
naszych misji i transferami personalnymi w obrębie Zespołu AP.
Domyślałem się, że Alizebeth jest ogromnie podekscytowana. Podobnie Eechan, sześć tygodni później
jak ja, zbyt długo siedziała w centrali. Rozmowa z Phantem
Kircher wszedł na taras, szmaragdowa poświata skąpała jego postać. Noże w ciemnościach
- Sir, ma pan gościa.
- O tej porze ? Masywny ochroniarz rozpierający się w kanciastych drzwiach baru dla
- Przedstawił się jako Inshabel, sir. Śledczy Nathun Inshabel. twistów pochylił w naszą stronę jedną z pokrytych liszajem głów, druga
Inshabel czekał na mnie w bibliotece. spoglądała beznamiętnie gdzieś w dal paląc fajeczkę obscury.
- Śledczy – powitałem go – Czy moja służba zaoferowała panu drinka ? - Nie wasze miejsce, nie wasi kumple. Spadajcie.
- Owszem, dziękuję, sir. Krople gęstego deszczu kapały mi na głowę przeciekając przez gnijące
- Dobrze. Czemu zatem zawdzięczam tę wizytę ? dziurawe zadaszenie ponad wejściem do lokalu. Kiwnąłem w stronę mego
Inshabel, młodzieniec na oko nie starszy niż dwadzieścia pięć lat, prze- towarzysza, ten zaś zdjął z głowy kaptur ukazując ochroniarzowi rząd ma-
czesał palcami swoją jasnowłosą grzywkę i spojrzał na mnie z błyskiem w łych źrenic pokrywających jego policzek i biegnących w dół bladego gardła.
oczach. Odchyliłem połę swojego przeciwdeszczowego płaszcza i pokazałem
- Jestem... jestem pozbawiony mentora. Mistrz Roban nie żyje... czubek karłowatej macki wystającej przez mały otwór w ubraniu tuż pod
- Niech spoczywa w świetle Boga-Imperatora. Będzie nam go brakowało. prawą pachą.
- Sir, czy myślał pan kiedykolwiek o tym, co stanie się, jeśli pan umrze ? Ochroniarz rozluźnił się nieco, jedna z jego głów pokiwała ze zrozumie-
Zaskoczył mnie tym pytaniem. Nigdy wcześniej nawet nie pomyślałem o niem. Był wielki i zbudowany równie masywnie jak ogryn, skórę pokry-
takiej ewentualności, co dopiero zaś o jej konsekwencjach. wały mu liczne tatuaże.
- Nie, Inshabel, nie myślałem. - Hmm... – burknął szacując nas uważnie wzrokiem – No, może. Nie czuć
- To przerażające, sir. Jako najstarszy akolita Robana stanąłem w obliczu was twistami. Ale dobrze.
obowiązku rozwiązania jego świty, majątku, zbiorów. Muszę zwolnić ludzi, Weszliśmy do środka, do mrocznego klubu zasnutego kłębami obscury i
upłynnić aktywa. pulsującego odmianą twardej nierytmicznej muzyki zwanej potocznie
- Jestem przekonany, że poradzisz sobie z tym zadaniem, śledczy. „łoskotem”. Klosze z czerwonego szkła nałożone na żarówki nadawały temu
Uśmiechnął się niepewnie. miejscu diabelskiego wyglądu. Niemal natychmiast przyszły mi na myśl
- Dziękuję, inkwizytorze. Pomyślałem o tym, by przyjść tutaj i poprosić olejne obrazy szalonego geniusza Omarmettii.
pana o przyjęcie mnie na służbę. Bardzo pragnę zostać inkwizytorem. Mój Mutanci, hybrydy i mieszańcy wszelkiej maści drzemali przy stolikach,
nauczyciel nie żyje, a pański... pański śledczy... grali w karty, pili alkohol lub tańczyli. Na niewielkim podwyższeniu naga
- To prawda, zwykłem jednak sam sobie dobierać współpracowników... niewidoma dziewczyna o obfitym biuście i drugich ustach w miejscu pępka
- Inkwizytorze Eisenhornie. Nie przybyłem tutaj w celu błagania pana o wyginała swe ciało w rytm muzyki.
przyjęcie do świty. Jak już wspomniałem, zajmuję się likwidacją majątku Podeszliśmy do baru, solidnego kontuaru z polerowanego drewna oświet-
mistrza Robana. Oznacza to również konieczność sporządzenia raportu lonego rzędem zawierzonych nad blatem jarzeniówek. Barman okazał się
opisującego okoliczności zgonu mojego mentora. Inkwizytor Roban został tłustym mutantem o przekrwionych oczach i czarnym rozwidlonym języku
zabity przez serwitora towarowego będącego pod kontrolą dzikiego psio- ocierającym się nieustannie o jego zepsute zęby.
nika. - Hej, twisty. Co podać ?
- Tak ? - Dwa razy to – odpowiedziałem wskazując palcem szklanki z wódką zbo-
- Dla zamknięcia raportu niezbędny był załącznik w postaci aktu zgonu sa- żową niesione na metalowej tacy przez jedną z kelnerek. Byłaby śliczną
mego Esarhaddona. dziewczyną, gdyby nie żółte plamy szpecące jej skórę.
- Owszem, taka jest standardowa procedura – potwierdziłem. Twisty. Wszyscy ludzie w barze byli twistami. Mutant wydaje się bardzo
- Raport patologa okazał się bardzo zwięzły. Ciało Esarhaddona spłonęło nieprzyjemnym słowem, jeśli jesteś mutantem. Klienci tego lokalu lubili
od kostek w górę ulegając całkowitemu spopieleniu. Podobnie jak w przy- zwracać się do siebie najbardziej prymitywnym i plebejskim slangiem
padkach udokumentowanego ludzkiego samospalenia, pozostałości ofiary Imperium. Używanie dialektu było powszechnie akceptowaną zasadą, istną
po trafieniu z broni plazmowej ograniczają się zazwyczaj do nadgarstków i kwestią honoru. Każda kasta społeczna mocarstwa posiada swoją specy-
stóp. Niemal całkowity brak szczątków. ficzną nazwę. Osoby pozbawione talentu mentalnego bywają nazywane
-I? przez siebie samych „ślepcami”; znani z wysokiego wzrostu mieszkańcy
- Na kostkach nie było wypalonego piętna Ordo Malleus. Sylvanu często używają miana „tyczek”. Obraźliwy przydomek często
- A... co ?! przestaje budzić złe emocje, kiedy człowiek sam go wobec siebie używa.
- Nie mam pojęcia, kogo inkwizytor Lyko spalił na trawniku pałacu Lange, Prawo na Eechanie zezwalało mutantom podejmować pracę w charak-
ale na pewno nie był to heretyk Esarhaddon. terze robotników na farmach rolnych i w destylarniach roślinnego soku,
pozwalało im także osiedlać się w ściśle wydzielonych strefach slumsów na
obrzeżach głównej metropolii Eechanu.
Barman postawił na blacie dwie ciężkie szklanki i napełnił je po brzegi
zbożową wódką.
Rzuciłem na kontuar garść monet i sięgnąłem po szklankę.
Przekrwione oczy wbiły się w moją twarz.
- Co to jest ? Imperialny bilon ? Nie pogrywaj, twiście, wiesz, że nie wolno
nam w tym płacić.
Zesztywniałem na moment. Rzut oka na kontuar pozwolił mi stwierdzić,
że wszyscy inni klienci baru płacili za alkohol kuponami robotniczymi lub
bryłkami czystego metalu. Wszyscy też gapili się teraz na mnie ze złowiesz-
czą natrętną ciekawością. Popełniłem podstawowy błąd.
Mój towarzysz oparł się wygodniej o kontuar i pociągnął łyk wódki.
- Czego żeś się przyssał do dwóch dobrych twistów, którym trafił się nie-
dawno świetny interesik ?
Barman uśmiechnął się półgębkiem i oblizał spierzchnięte usta.
- Wyluzuj, stary. Ostrzegłem was, to już wiecie, a kasę zabieram. Po prostu
nie błyskajcie tak tą forsą, dobrze ?
Zabraliśmy nasze drinki szukając jakiegoś wolnego stolika. Straciłem
sześć tygodni na dotarcie do Eechanu i niecierpliwość prawie mnie rozsa-
dzała od wnętrza.
Rytm muzyki nieco się zmienił. Przez podwieszone pod sufitem głośniki
zaczął wylewać się łoskot kolejnego utworu, chociaż dla mojego niewpraw-
nego ucha była to co najwyżej wariacja na temat poprzedniego kawałka.
Zna-

27
Znający się lepiej na tej odmianie muzyki tłum klientów wzniósł okrzyki Audiencja dobiegła końca. Zabraliśmy swoje szklanki wracając do puste-
aplauzu i pogwizdywania aprobaty. Naga dziewczyna ze szczerzącym zęby go stolika, gdzie posiedzieliśmy jeszcze jakiś czas udając zainteresowanie
pępkiem zaczęła wyginać swe biodra w drugą stronę. wygibasami ślepej tancerki.
- Mam wrażenie, że powinienem całą robotę zostawić tobie – szepnąłem do Po niecałej godzinie Phant wyniósł się razem z kompanami z lokalu
swego towarzysza. korzystając dyskretnie z bocznych drzwi.
- Nieźle sobie radzisz. - Spadamy – szepnąłem. Dopiliśmy drinki wstając od stolika. Nyal podał
- Nie przysysaj się, twiście... na Boga-Imperatora, gdzieś się nauczył takich jednej z kelnerek garść monet klepiąc ją jednocześnie po pośladkach.
zwrotów ? Uśmiechnęła się w pozbawiony ciepła zawodowy sposób.
- Nigdy nie miałeś do czynienia z twistami ? Stojący przed lokalem bramkarz nie poświęcił nam nawet szczypty
- Nie z taką menażerią jak ta tutaj... uwagi. Za rogiem baru, w małym ciemnym zaułku, podałem Nyalowi jedną
- To kumam, że cię niespecjalnie rajcuje ten muzyczny kawałek, twiście ? z dwóch chowanych w kieszeni metalowych strzykawek z detoksem. Wbi-
- Wyłącz to albo cię zastrzelę. liśmy sobie igły w żyły przeprowadzając polowy zabieg neutralizacji krążą-
Harmon Nyal wyszczerzył w uśmiechu zęby i mrugnął do mnie drwiąco cego w naszych krwioobiegach alkoholu.
wszystkimi szesnastoma oczyma. Był środek nocy, ale na zewnątrz nie dostrzegało się specjalnie gęstych
- Rozluźnij się, twiście. Jeśli to nie jest Phant Mastik, to sobie osobiście ciemności. Przecinający niebo wielki łuk pierścienia asteroid obiegającego
wydłubię ślepia. Eechan lśnił w promieniach niewidocznego słońca niczym łańcuch dia-
- Chętnie ci pomogę – burknąłem i wlałem do gardła zawartość szklanki – mentów.
W górę z nim i do dna i dawać następnego ! – wymamrotałem pod nosem Główna ulica miasteczka biedoty była grząskim deptakiem pełnym sta-
czując jak paląca ciecz spływa mi w dół przełyku. Natychmiast porwałem rych śmieci, ogrodzonym po obu stronach blaszanymi barierkami. Światło
dwie następne szklanki z tacy niesionej przez mijającą nas kelnerkę. rachitycznych neonów i kilku działających jeszcze lamp ulicznych odbijało
Phant Mastik siedział z swymi kompanami w bocznej alkowie baru. się w kałużach błota.
Dziesiątki lat wystawiania organizmu na słoneczną radiację poczyniły w je- Poza granicami slumsów, na zachodzie, gigantyczna bryła metropolii
go ciele potwornych spustoszeń. Był istotą o pomarszczonej groteskowo wystrzeliwała w nocne niebo niczym górski masyw migoczący milionami
skórze, powiększonej twarzy, ogromnych mięsistych uszach i nosie w miniaturowych światełek. Na wschodzie dostrzegałem szpecące krajobraz
kształcie ociekającej śluzem trąby. Gęsta grzywa ogniście czerwonych wło- żółtobrązowe grzyby dymów unoszących się nad farmami i przetwórniami.
sów spadała mu na czoło. Na południu, pośród rozległych zielonych pól uprawnych można było
Głęboko osadzone w twarzy oczy były czarne. dojrzeć światła pozycyjnie kilku ogromnych kombajnów. Były to masywne
I niebezpieczne. Bardzo niebezpieczne. machiny rolnicze o rozmiarach małych statków kosmicznych, tnące rośliny
Pił wódkę z wielkiego kufla za pomocą zanurzonego w naczyniu nosa. za pomocą gigantycznych obrotowych kos i mielące zebrane plony w
Usta, zdeformowane rzędami zwierzęcych kłów, były dla swego właściciela pokładowych komorach przetwórczych. Wystające z ich tylnych części
bezużyteczne. Siedząca u boku Phanta dziwka o nadmiarowej liczbie rąk obudowy rury wyrzucały wysoko w niebo odwirowaną z roślin wilgoć i
piła swojego drinka, paliła fajeczkę obscury, poprawiała makijaż i robiła drobiny łodyg. Resztki te unosiły się w atmosferze spadając po jakimś
pod blatem stołu jakieś czynności manualne, które najwyraźniej sprawiały czasie ponownie na ziemię w postaci zielonego deszczu o gęstych jak syrop
Mastikowi ogromną przyjemność. kroplach. Odpływy w ulicznych studzienkach były zapchane, woda wyle-
Podeszliśmy do alkowy. wała się z nich na deptak. Wszędzie unosił się zapach gnijącej roślinności i
Ochroniarze Phanta wyrośli niemal natychmiast na naszej drodze blo- celulozy.
kując ciałami przejście. Jeden miał rogatą głowę, pozbawiona owłosienia - Myślisz, że chwycił przynętę ? – zapytałem.
czaszka drugiego przywodziła na myśl skórzany kaptur naciągnięty na nie- Nayl kiwnął głową.
naturalnie wielkie oczy. Obaj wsadzili prawe ręce za poły swych płaszczy. - Sam widziałeś, że był zainteresowany. Złoto jest rzadkie na Eechanie. Śle-
- Dobrze się dzisiaj bawicie, twisty ? – zapytał ten rogaty. pia aż mu się zaświeciły jak rzuciłem grudkę na stół.
- Spoko. Wyluzuj, stary, chcieliśmy pogadać z Phantem – powiedział Nayl. - Niemniej jednak będzie nas chciał sprawdzić.
- Nic z tego – odparł Wielkie Oczy zduszonym głosem. Imperator jeden - Oczywiście. To rasowy człowiek interesu.
raczył wiedzieć, gdzie ten stwór miał usta. Szliśmy niespiesznie wzdłuż ulicy naciągając na głowy kaptury, by
- A ja myślę inaczej, bo mamy dla niego świetny interesik – Nayl nawet nie uchronić się przed padającym cały czas deszczem. Wokół kręciły się grupki
drgnął. mutantów ubranych w jakieś poszarpane brudne szmaty. Niektórzy cisnęli
- Puść ich – powiedział metalicznym głosem Phant. Implant dźwiękowy. się do ustawionych pod ścianami budynków koksowników, inni oparci o
Niewielu twistów stać było na takie wszczepy. Phant bez wątpienia nie futryny uchylonych drzwi palili obojętnie fajeczki z obscurą.
narzekał na brak pieniędzy. Dźwięk ostrzegawczych syren przetoczył się wzdłuż ulicy, Nayl szarpnął
Ochroniarze cofnęli się na boki pozwalając nam przejść. Usiedliśmy na mnie za rękaw i wciągnął w boczną uliczkę. Czarny opancerzony ślizgacz z
skórzanej sofie przy stoliku. baterią reflektorów zamontowaną za metalową kratownicą na masce prze-
- Gadajcie. leciał tuż obok nas. Dostrzegłem emblemat metropolitalnych Arbites na bur-
- Żeśmy słyszeli, że można u kogoś dostać za gotówkę mózgowców klasy cie pojazdu i funkcjonariusza policji siedzącego w górnym włazie ślizgacza,
alfa. Podobno wiesz coś na ten temat ? przy obrotowym szperaczu.
- A kto coś takiego powiedział ? Snop światła omiótł nasze postacie i pobiegł dalej. Syreny zawyły po-
- Słyszało się co nieco tu i ówdzie – odparł Nayl. nownie, po czym nocną ciszę przerwał wzmocniony pokładowym nagłoś-
- Uh huh. A wy coście za jedni ? nieniem anonimowy rozkaz:
- Dwa twisty chcące ubić interes – powiedziałem wtrącając się do rozmo- - Identyfikatory i papiery, was pięciu ! Natychmiast !
wy. Pokrzykująca coś niechętnie grupka twistów wyszła na środek ulicy,
- Doprawdy ? oświetlona promieniem reflektora. Arbitratorzy wysiedli ze ślizgacza sku-
Posiedzieliśmy przez chwilę w milczeniu pozwalając Phantowi zamówić wając ich i wlokąc do maszyny w celu pobrania odcisków palców.
następne drinki. Jego panienka poprawiała sobie z ożywieniem włosy i Nie mogliśmy dopuścić, by i nas coś takiego spotkało. Nie w sytuacji,
malowała usta. Jedna z jej wolnych dłoni spoczywała pod blatem, dokładnie kiedy za wszelką cenę musieliśmy zachować status anonimowych mutan-
na moim kolanie. tów. Jedno machnięcie mojego identyfikatora natychmiast odebrałoby rezon
Mrugnęła do mnie dyskretnie. arbitratorom, ale zarazem mogłoby zaalarmować Lyko.
Okiem tkwiącym na czubku jej długiego języka. Bardzo zabiegałem o całkowite utajnienie tej misji. Nikt nie miał pojęcia,
- Mam pewien towar, twisty, ale to nie klasa alfa. Mam alfę plus. że mój zespół znajduje się na Eechanie. Aemos poczynił bardzo ostrożne
- Takiego właśnie towaru szukamy, Phant. Zapłacimy każdą cenę. rozpoznanie i nie znalazł żadnego śladu po Lyko, ale tego też właśnie się
- A jak będziecie płacić ? spodziewałem. Nie miałem pojęcia jak wielu metropolitalnych dygnitarzy
Nayl położył na blacie stolika złoty samorodek. zdołał przekonać do tego, by natychmiast donieśli mu o obecności innego
- Czysty kruszec. I mamy też sztabki. No to jak będzie ? Kiedy, kiedy ? agenta Inkwizycji na powierzchni planety.
- Muszę pogadać z pewnymi ludźmi. Na następnym skrzyżowaniu skręciliśmy na zachód zapuszczając się w
- Spoko. labirynt błotnistych uliczek i mrocznych zaułków otaczających kwatery
- Gdzie was znajdę ? robotników. Chcieliśmy dostać się do gospody „Pod Śpiącym Twistem”
- „Pod Śpiącym Twistem”. okrężną drogą biegnącą z dala od tras patrolowanych przez Arbites.
- Nie śpijcie głęboko, może kogoś do was poślę. Jak się rychło okazało, droga ta wiodła prosto w kłopoty.

28
W pierwszej chwili wcale nie wyglądało to na kłopoty. Jakiś niewysoki Mechanizm spustowy działał bez zastrzeżeń. Zamek szczęknął głośno,
włóczęga w podartym ubraniu zaszedł nam drogę szczerząc zęby niczym ujrzałem rozbłysk ognia, siła odrzutu szarpnęła mą ręką, a ołowiana kula
obwoźny handlarz. Puste dłonie trzymał przed sobą w przyjaznym geście. przebiła czoło najbliższego rzezimieszka wychodząc tyłem jego czaszki po-
- Twisty, moje twisty, moi przyjaciele... odpalcie trochę imperialnych krąż- śród wilgotnych rozbryzgów tkanki.
ków biednemu kolesiowi, któremu ostatnio się nie wiedzie. Niestety, pistolet był jednostrzałową bronią, a ja nie miałem czasu na
- Nie dzisiaj, twiście – usłyszałem odpowiedź Nayla – Nie dzisiaj. Zjeżdżaj jego powtórne załadowanie. Dwaj pozostali napastnicy rzucili się na mnie,
z drogi. trzeci zaczął zachodzić od boku Nayla.
Poczułem alarmujący niepokój. Skąd ten obdartus wiedziałby, że może Wybiłem zęby pierwszemu z bandytów za pomocą ciężkiej rękojeści
poprosić o imperialny bilon, jeśliby nie widział zakazanej waluty w barze ? pistoletu, po czym uchyliłem się przed niewprawnie wykonanym pchnię-
Musiał nas zatem śledzić. ciem rapiera drugiego opryszka. Cofając się o krok wyciągnąłem własne
Towarzysze włóczęgi wychynęli z deszczowego półmroku. ostrze, również rapier. Krótszy o dobre dziesięć centymetrów od ostrza mo-
Wbiłem w umysł Nayla mentalną komendę Uskocz ! i ugiąłem nogi w jego przeciwnika, ale dobrze wyważony i wyposażony w zbudowaną z me-
kolanach. Masywna, najeżona kolcami broń śmignęła w powietrzu przecina- talowej siatki gardę.
jąc miejsce, w którym jeszcze przed chwilą znajdowały się nasze głowy. Zderzyliśmy swe ostrza. Twist był całkiem niezły, wprawiony w sztuce
Sprawiający wrażenie przyjaznego żebraka mężczyzna zaczął nas wyzywać zabijania przez lata przestępczego życia w slumsach. Lecz ja miałem po
w wyjątkowo plugawy i odrażający sposób, po czym skoczył wprost na swej stronie swe doświadczenie i wiedzę.
mnie. W ręce ściskał ciężki sztylet. Zdezorientowałem go wykonując ulsar i uin ulsar, odepchnąłem w tył
Pochwyciłem go za podniesiony do ciosu nadgarstek, złamałem rękę w poczwórną kombinacją pel ighan i uin pel ihnarr i wytrąciłem ze sztywnych
łokciu i jednym kopniakiem posłałem wyjącego z bólu napastnika za bieg- palców rapier za pomocą szybkiego tahn asaf wyla.
nące wzdłuż ulicy drewniane ogrodzenie. Następnie ewl caer. Moja klinga przebiła jego tors. Spojrzał na mnie z
- Uważaj ! – krzyknął Nayl. Rzuciłem się przed siebie, twarzą w błoto niemym zdumieniem w gasnących oczach i osunął się na ziemię.
słysząc za sobą dźwięk prutego ciężkim przedmiotem powietrza. Towarzysz zabitego rzucił się na mnie brocząc krwią tryskającą z roz-
Przedmiot okazał się kawałem twardego drewna w kształcie maczugi o bitych ust. Uderzyłem go z półobrotu ścinając płynnym ruchem głowę.
głowicy nabitej ostrzami noży i gwoździami. Jej koniec spoczywał w Carthaeńscy fechtmistrze uważają, że ciosy zadawane za pomocą boku
zadziwiająco wielkich dłoniach należących do istnego potwora o wadze ostrzy świadczą o lenistwie i braku profesjonalizmu wojownika, w zamian
dwustu kilogramów, pokrytego matowymi rybimi łuskami i kościanymi na- kładąc ogromny nacisk na klasyczne pchnięcia.
roślami. Mutant miał na sobie jedynie parę niebieskich spodni, w komiczny Do diabła z ich teorią.
sposób utrzymujących się na jego cielsku dzięki czerwonym szelkom. Nayl zabił trzeciego napastnika przeszywając mieczem jego korpus, po
Machnął w moim kierunku maczugą, toteż ponownie uskoczyłem prze- czym pochwycił oba sierpy kobiety ostrzem noża i przeciągnął mieczem po
wracając się przez ramię w tył. jej brzuchu i klatce piersiowej.
Nayl uwikłał się w walkę z dwoma innymi przeciwnikami: parskającą Spojrzał na mnie i podniósł skrwawiony miecz na wysokość nosa odda-
wściekle kobietą w czarnej kurtce, której usta i nos tworzyły jeden ruchliwy jąc mi salut. Odpowiedziałem mu rapierem.
wilgotny organ, oraz wysokim szczupłym mężczyzną o twarzy naznaczonej Gdzieś w dole alei narastał ryk policyjnych syren.
deformacjami kości czaszkowych. - Czas się stąd wynosić – powiedziałem.
Kobieta trzymała w każdej dłoni sierp, mężczyzna zaś wymachiwał pałką
najeżoną ząbkami wbitych w drewno dwóch brzeszczotów. * * * * *
Wywijając swym krótkim zębatym mieczem i nożem Nayl parował zwin-
nie ciosy obu antagonistów. - Myślałam, żeście zginęli ! – warknęła ze złością Bequin chwilę po tym
Miecz energetyczny, bolter, laser... każda z tych broni natychmiast za- jak wpadliśmy z Naylem do wynajętego pokoju w gospodzie.
kończyłaby to niepożądane spotkanie, lecz na czas misji musieliśmy - Mieliśmy trochę zabawy w drodze powrotnej – odpowiedział Nyal – Nie
zrezygnować z wszystkich tych elementów ekwipunku, które zdradzałyby martw się, Lizzie, przyprowadziłem szefa całego i zdrowego.
naszą prawdziwą tożsamość w społeczności twistów. Poziom technologicz- Uśmiechnąłem się pod nosem odkręcając nakrętkę z buteleczki amasecu.
ny slumsów był żenująco niski. Może plazmowy karabin załatwiłby sprawę Bequin nienawidziła zdrobnienia swego imienia i tylko Nayl miał dostate-
od ręki, ale pospólstwo opowiadałoby potem przez długi czas niezwykłe cznie dużo odwagi, by się w ten sposób do niej zwracać.
historie o tej potyczce. Aemos stał przy oknie. Zauważyłem, że okrywające go szmaty doskona-
Łuskowaty gigant sunął wprost na mnie i uciekając przed wymachem le kamuflują prawdziwą tożsamość savanta.
jego broni potknąłem się o niszczejące ogrodzenie wpadając prosto pod - To bardzo niepokojące... arbitratorzy biegną w tę stronę.
ścianę jednego z budynków. Wylądowałem na plecach, leżąc pośród stert - Co ?
śmieci. W jednym z okien nad moją głową zapaliło się znienacka światło i Nayl doskoczył do parapetu.
jakiś wyrwany ze snu mieszkaniec posłał prosto na mnie zawartość nocnika - Aemos ma rację. Podjechały trzy samochody Arbites. Cholera, już tu
oraz garście kamieni. wchodzą.
Gigant przesadził ogrodzenie, wymachiwał maczugą z jednej strony na - Kryć się, natychmiast ! – rozkazałem.
drugą. Gwoździe i ostrza noży były ciemne od pokrywającej je zakrzepłej Aemos wpadł do sąsiedniego pokoju i wślizgnął się pośpiesznie pod sto-
krwi. jące tam łóżko. Nayl zatrzasnął za sobą drzwi łazienki i odkręcił kurki chla-
Przycisnął mnie do ściany domu i podniósł broń do uderzenia. piąc wodą pod prysznicem.
Nie, krzyknąłem używając mentalnego talentu. Mutant zamarł w miejscu, Alizebeth spojrzała na mnie z desperacją.
przestał też na mnie padać grad kamieni i ekskrementów sypiący się dotąd - Do łóżka ! Już ! – syknąłem.
obficie z góry. Kopnięte drzwi wejściowe otworzyły się z hukiem, snopy światła latarek
Olbrzym stracił kilka sekund na odzyskanie pełnej świadomości. Rzu- zaczęły skakać po pokoju.
ciłem się wprost na niego i uderzyłem dłonią w miejsce, gdzie powinien był - Miejscy arbitratorzy ! Kto jest w środku ?
znajdować się jego nos. Rozległ się suchy trzask pękającej kości, trysnęła - Co się stało ? – zapytałem owijając się szczelniej kołdrą.
krew. - Szukamy ulicznych morderców... świadek powiedział, że uciekali w tę
Mutant runął z łomotem na plecy, kawałki jego kości nosowej utkwiły stronę – warknął sierżant arbitratorów zmierzając w kierunku łóżka.
głęboko w mózgu olbrzyma. - Byłem całą noc w domu, razem z przyjaciółmi.
Nayl wydawał się czerpać prawdziwą przyjemność z nieoczekiwanego - I mogą za ciebie poręczyć, twiście ? – zapytał sierżant podnosząc wyżej
pojedynku. Skakał wokół napastników parując ciosy sierpów ostrzem swego broń.
miecza i odbijając wymierzane pałką uderzenia za pomocą noża. Ujrzałem - Co się dzieje ? Skąd to światło ? – wymamrotała Bequin wyglądając spod
jak wygina się i z wyskoku kopie mężczyznę w brzuch posyłając go na zmierzwionej pościeli. Zdołała w jakiś sposób zrzucić z siebie wierzchnie
ziemię, po czym odwraca się w stronę kobiety. ubranie. Okryta tylko skąpym podkoszulkiem oparła się na moim ramieniu.
Lecz z mroku nocy wynurzyły się kolejne postacie. - Co pan robi, funkcjonariuszu ? Przeszkadza uczciwej dziewczynie w jej
Odstręczający, brudni opryszkowie. Trzech... czterech. pracy ? Wstyd ! – burknęła kładąc znacząco swe dłonie na moim torsie.
Uprzedziłem Nayla głośnym okrzykiem i wyszarpnąłem zza pasa kró- Sierżant przesunął po jej gibkim ciele promieniem latarki. Uśmiechnąłem
cicę. Był to antyczny pistolet prochowy kupiony przeze mnie podczas posto- się lubieżnie w jego stronę.
ju na Świecie Fronta i dodatkowo przerobiony pod kątem poziomu techno- Zgasił w końcu latarkę.
logicznego Eechanu na bardziej prymitywną wersję pozbawioną ornamento- - Przepraszam za kłopot, panienko – powiedział z sarkazmem i wyszedł za-
wanych nakładek na rękojeść. mykając za sobą drzwi. Tupot butów Arbites oddalił się, by po chwili uci-
ccc

29
całkowicie.
Spojrzałem na Bequin i mrugnąłem znacząco.
- Niezła improwizacja – pochwaliłem ją. Rozdział X
Odskoczyła ode mnie jak oparzona szukając swego ubrania.
- Tylko sobie czegoś nie wyobrażaj, Gregor ! Rozważania o Lyko
Ściernisko
* * * * * Najwyższa oferta

Prawdę mówiąc, snułem na jej temat pewne fantazje od długich lat. Była Przed świtem na miasteczko twistów lunął kolejny deszcz, ciężkie krople
niezwykle piękną kobietą, pełną uroku osobistego i erotyzmu. Lecz była też zabębniły w dachówki i zaciągnięte drewniane okiennice. Nad dachami
nietkniętą. Już sama jej obecność w mym pobliżu sprawiała mi ból, czysty przetoczył się grzmot gromu. Kiedy ulewa w końcu ustała, całą okolicę
fizyczny ból. spowiła gęsta zielona mgła, a poranną ciszę wypełnił bulgot wody ściekają-
Nienawidziłem tak okrutnego zrządzenia losu. Żywiłem w stosunku do cej do przepełnionych studzienek odpływowych i bzyczenie skrzydeł chmar
tej kobiety silne uczucia, wzmocnione długim okresem czasu jaki wspólnie natrętnych owadów.
spędziliśmy, lecz nigdy nie miało między nami do niczego dojść. Nigdy, Nayl wyszedł wcześnie rano razem z Aemosem po ciepłe śniadanie do
przenigdy. jadłodajni dla twistów na końcu ulicy, obsługującej czekających na zmianę
Była to jedna z moich największych osobistych tragedii w życiu. fabrycznych robotników. Zanim obaj powrócili z jedzeniem, do naszego
Jej również, jak się czasami pocieszałem w chwilach przypływu męskiej towarzystwa dołączyli Inshabel i Husmaan, śpiący tej nerwowej nocy w
dumy. pokoju po drugiej stronie gospody.
Leżałem w łóżku patrząc jak ubiera się pośpiesznie i kolejny raz po- Nie zdążyłem jeszcze oficjalnie powiadomić Ordo, że Inshabel dołączył
czułem nagły przypływ fizycznego pożądania. do mego zespołu, ale młody śledczy zdążył już stać się jego integralną
Lecz nie istniał żaden sposób na jego zaspokojenie. Żaden. częścią. Czułem w głębi serca, że miał niezbywalne prawo do uczestnictwa
Ona była nietkniętą, ja psionikiem. w tej misji, dla sprawy Robana i dla siebie samego. Przyniósł wieści o Esar-
Seksualny kontakt oznaczałby dla mnie szaleństwo i niewyobrażalnie haddonie wprost do mnie, szczerze i bezinteresownie. Niewielu członków
cierpienie. mojej świty zwracało się do niego stosując należny tytuł, ponieważ bolesne
wspomnienia związane ze śledczym Ravenorem wciąż dręczyły wszystkich
mych współpracowników, niemniej jednak Inshabel został przyjęty ciepło w
nasze szeregi. Doceniliśmy natychmiast bystry umysł i trzeźwy rozsądek.
Służąc pod mą komendą przez tak krótki okres czasu już zdążył zrobić wię-
cej niż Alain von Baigg przez całe lata.
Duj Husmaan był łowcą skór na swym macierzystym świecie Wind-
hover, kiedy Harmon Nayl spotkał go po raz pierwszy w życiu. Poznali się
jeszcze w czasach poprzedniej profesji Nayla, przed jego zaciągiem w sze-
regi mej świty. Przyjąłem Husmaana na etat osiem lat temu po stosownej
rekomendacji wystawionej mu przez Nayla. Okazał się bardzo praktycznym,
choć nieco przesądnym współpracownikiem, specjalizującym się w pracy
terenowej. Harmon przydzielił go na czas bieżącej misji do naszego zespołu
i nie dostrzegałem żadnych ku temu wyborowi przeciwwskazań.
Husmaan był szczupłym mężczyzną w średnim wieku, o miedzianej
skórze oraz śnieżnobiałych włosach i krótkiej bródce. Podobnie jak my
wszyscy na Eechanie ukrywał się pod czarnymi zniszczonymi szmatami
twista. Zignorował stertę drewnianych łyżek przyniesionych przez Aemosa i
zaczął jeść gorący posiłek za pomocą palców.
Zająłem się własną porcją przeżuwając jedzenie z całkowitym brakiem
apetytu. Zastanawiałem się jak blisko dotarliśmy do Lyko.

* * * * *

Lyko okazał się głupcem i sam na siebie ściągnął przekleństwo Impe-


ratora. Nieoczekiwane wieści o fałszywej tożsamości osobnika spalonego
przy lądowisku Domu Lange mogły nie zaważyć na jego pozycji, gdyby
zachował spokój. Wystarczyłoby, gdyby zwalił wszystko na karb pomyłki
lub kolejnego dowodu mentalnej ingerencji z zewnątrz.
Lecz Lyko uciekł. Umknął porażony strachem lub próbując zyskać na
czasie, tego nie wiedziałem. Niemniej jednak zbiegł i samym tym faktem
pogrążył się w moich oczach.
Udałem się do jego rezydencji, posiadłości wynajmowanej wysoko na
górnych poziomach metropolii, natychmiast po wysłuchaniu śledczego
Inshabela. Lyko zniknął zabierając ze sobą wszystkich współpracowników.
Jego rezydencja była całkowicie pusta, w ogołoconych pokojach pozostały
zaledwie nieliczne śmieci.
Przestawiłem cały zespół w tryb pracy śledczej poszukując jakiegokol-
wiek śladu zbiega, wydając polecenia swym agentom pośród chaosu komu-
nikacyjnego wciąż trawiącego całą planetę. Od razu zadecydowałem, że w
pościg ruszę na własną rękę, nie informując Inkwizycji. Może uznać tę
decyzję za niewskazaną, ja jednak miałem ku temu stosowne powody. Lyko
był inkwizytorem o nieposzlakowanej reputacji, posiadającym wielu przyja-
ciół i sojuszników. Istniało poważne ryzyko, że moja informacja o pościgu
za potencjalnym porywaczem szczególnie niebezpiecznego psionika, adre-
sowana do wyższych rangą przedstawicieli Ordo, mogła przedostać się do
samego zainteresowanego, jego przyjaciele mogli też czynić mi pewne kło-
poty.
Do przyjaciół tych zaliczałem oczywiście Heldane i Commodusa Voke,
dwóch pozostałych członków tria odpowiedzialnego za ujęcie trzydziestu
trzech dzikich psioników na Dolsene. Jakże bezwartościowa wydawała mi
się obecnie cała ta akcja. Pamiętałem doskonale jaki podziw wzbudził we
mm

30
mnie raport przedstawiony przez lorda Rorkena. Być może pojmanie here- nonszalancko za oparcie mebla, w sposób uniemożliwiający gościowi do-
tyków okazało się tak łatwe, bo w rzeczywistości mieliśmy do czynienia z strzeżenie trzymanego w dłoni automatu.
wielką mistyfikacją autorstwa Lyko i Esarhaddona. Być może wielka akcja Skoncentrowałem na moment swój umysł aktywując nasz iluzyjny ka-
na Dolsene była zaledwie elementem sekretnego planu zwieńczonego zbrod- muflaż w postaci rzekomych mutacji.
niczym zamachem na Thracian Primaris. - Wejść – powiedziałem.
Dręczyły mnie nieustannie posępne, pozbawione jasnych odpowiedzi Drzwi otworzyły się natychmiast i do środka weszła porcupine
spekulacje. Nie miałem żadnego dowodu na zamierzoną zdradę Lyko, nawet dziewczyna z baru twistów. Miała na sobie błyszczący plastikowy płaszcz
w obecnej chwili, pomimo mych oczywistych podejrzeń. Mógł być jedynie przeciwdeszczowy. Zdjęła z głowy kaptur spoglądając na nas czujnie.
nieświadomą marionetką na Dolsene lub w pałacu Domu Lange, ale mógł - Uśmiechnęło się do was szczęście, twisty – oświadczyła.
też uczestniczył w spisku z całkowitą premedytacją. Istniała też możliwość, - Masz do nas konkretną sprawę, słoneczko, czy też chcesz wypróbować
że jego ucieczka z Thracian była powodowana innymi motywami, które ja niezły towarek, który puściłaś kantem wczoraj w nocy ? – uśmiechnął się
opacznie zinterpretowałem. Nie byłby to pierwszy przypadek, kiedy inkwi- do niej obleśnie Nayl.
zytor schodził do podziemia rozpoczynając prywatne prace śledcze. Parsknęła ze złością, a pokrywający jej czaszkę kościany grzebień zjeżył
Być może nawet Lyko złapał jakiś gorący trop natychmiast po zamachu i się w geście zdenerwowania.
musiał bez namysłu podjąć pościg za organizatorami zbrodni. Albo też - Mam wiadomość. Wiecie, od kogo.
uciekł ogarnięty zwykłym ludzkim wstydem... - Phanta ?
Istniało tak wiele możliwości, nie wiedziałem, którą z nich obrać za pew- - Ja niczego nie powiem, słodziutki. Ja ją tylko przynoszę.
nik. Przyjąłem, że Lyko był tak czy owak winny w pewnym stopniu za całą - No to dalej.
tragedię, toteż postanowiłem pójść jego śladem. Nawet jeśli sam ścigał tylko Sięgnęła pod płaszcz i wyjęła stary prymitywny lokalizator, poobijany i
w dobrych intencjach Esarhaddona, mógł naprowadzić mnie prosto na cel. brudny. Trzymając urządzenie oburącz przed sobą włączyła je i pokazała
Nie mogłem przekazać żadnych informacji Inkwizycji, nie mogłem po- nam palącą się zieloną kontrolkę na obudowie, po czym wyłączyła lokaliza-
rozumieć się z Voke i Heldane. Moje zdezorientowanie i niepewność były tor i rzuciła go z metalicznym trzaskiem na blat stołu.
tak wielkie, że chwilami nawet ich byłem gotów uznać za współautorów - Będzie aukcja. Ostra licytacja, więc zabierzcie dużo żółtego, tak powie-
zbrodniczej operacji. dział. Bardzo dużo.
- Gdzie ? Kiedy ?
* * * * * - Dziś o drugiej zmianie. Na ściernisku. To wam pokaże drogę.
- To wszystko ? – zapytałem.
Na właściwy trop skierowała mnie cała rzesza pozornie niepowiązanych - Wszystko, co miałam przekazać i przynieść – zawahała się na moment
ze sobą śladów. Oszczędzę tutaj nużących szczegółów ciężkiej pracy anali- przy drzwiach – Moglibyście okazać troszkę wdzięczności.
tycznej będącej sporym fragmentem codziennego życia każdego inkwizyto- Wsadziłem dłoń do kieszeni kurtki i wyjąłem ciężką zdenominowaną
ra. Wystarczy wspomnieć, że monitorowaliśmy wszystkie dostępne kanały imperialną monetę.
komunikacyjne, ze skanowaniem astropatycznych przekazów, lokalnych i - Bierzesz takie ?
wychodzących poza planetę, włącznie. Obserwowaliśmy transfery statków Jej oczy rozbłysnęły.
kosmicznych, ruch orbitalny, listy załadunkowe i manifesty, wykazy pasa- - Biorę wszystko.
żerów. Miałem licznych agentów na ulicach miast, pilnujących kluczowych Cisnąłem monetą w powietrze, a dziewczyna pochwyciła ją w locie jed-
lokacji, zadających dyskretne pytania w barach, korzystających z przysług i ną dłonią.
zobowiązań starych znajomych. Wynająłem miejskich tropicieli i ludzi - Dzięki – powiedziała wychodząc za próg, zaraz jednak odwróciła się do
szkolących psy gończe, by podjęli każdy trop pozostawiony przez zbiegów nas spoglądając z namysłem, jakby mój ostatni gest zmienił jej zdanie na
w porzuconej rezydencji. Posiadałem kod feromonów Lyko zaprogramo- nasz temat.
wany w pamięciach serwoczaszek, które dyskretnie przeczesywały porty na Co, zważywszy na panującą w tym miejscu powszechną nędzę, najpew-
górnych poziomach metropolii oraz orbitalne stacje. niej było prawdą.
Nad całą sprawą pracowało ponad stu moich bezpośrednich podwład- - Nie ufajcie mu – powiedziała, zamknęła drzwi i odeszła.
nych, ale mógłbym przysiąc, że ogrom napływających z wszystkich stron in-
formacji rychło wypali nam wszystkim mózgi. * * * * *
Nie podołalibyśmy temu zadaniu, gdyby nie Aemos. Mój stary savant z
ochotą podjął nadludzkie wyzwanie, nigdy się nie poddając, nie okazując Ściernisko było potoczną nazwą nadawaną wielkim połaciom upraw
śladu zmęczenia, korelując i analizując w myślach tysiące danych na godzi- ścinanym przez pracujące ustawicznie żniwiarki. Pasy skoszonej roślinności
nę – osiągając mentalną wydajność, której ja nie zdołałbym przebić pracu- odnawiały się w przeciągu kilku dni, tak bujna i żywiołowa była flora na
jąc przez cały dzień z maszyną obliczeniową. Eechanie. W każdej godzinie dnia pracy wokół stołecznej metropolii znaj-
Mógłbym przysiąc, że czerpał ze swej pracy autentyczną przyjemność. dowało się kilka tysięcy kilometrów kwadratowych wyciętych upraw.
Ślady pojawiały się jeden po drugim, stopniowo. Okrętowy ładunek Udaliśmy się na południe, w stronę rejonu ostatnich pokosów, kierując
zdeponowany w jednej z firm magazynowych w Metropolii Osiem za opłatą się wskazaniami przenośnego lokalizatora.
dokonaną przez dobrego znajomego Lyko. Dwusekundowa rejestracja pas-
ma feromonów w komercjalnym porcie kosmicznym na wybrzeżu, przy * * * * *
metropolii Far Hive Beta. Ledwie czytelny zapis video utrwalony przez
kamerę strażniczą Munitorium na ulicach Thracian. Południe. To właśnie miała na myśli dziewczyna mówiąc o drugiej
Pasażer widniejący na wykazie lotów lokalnych, serii połączeń pomiędzy zmianie. Pora drugiej zmiany roboczej w przeciągu dnia. Pozostawały nam
różnymi portami naziemnymi przed kursem na orbitę planety, sprawiający w zapasie jeszcze dwie godziny na dotarcie do celu.
wrażenia człowieka usiłującego zgubić za sobą potencjalny pościg.
Potem znaleźliśmy bardziej namacalne dowody. Rutynowa kontrola lis- * * * * *
tów załadunkowych wykazała obecność w ładunku przeznaczonym do wy-
ekspediowania na orbitę ekwipunku do ekranowania energii psionicznej. Zawiła układanka z postacią Lyko pośrodku uparcie nie pozwalała się
Doszły mnie wieści o serii pośpiesznych i niestarannie ukrytych prób prze- dopasować do końca. Nayl bez większych problemów zidentyfikował Phan-
kupienia kilku znanych przewoźników w głównym porcie kosmicznym Pri- ta Mastika jako lokalnego handlarza żywym towarem specjalizującego się
maris. Statek Wolnej Floty Princeps Amalgum pozostał na wysokiej orbicie w obrocie psionikami. Lecz dlaczego Lyko korzystał z jego pomocy ? Dla-
planety dzień dłużej niż pierwotnie zgłosił, po czym jego kapitan dokonał czego chciał sprzedać Esarhaddona ?
raptownej zmiany planu lotu. Aemos sugerował, że sprzedaż Esarhaddona świadczyła o końcu jego
Zamiast długiej podróży do Ursoridae Reef skierował się poprzez Świat udziału w planie zamachowców, to jednak oznaczałoby, że Lyko sprawował
Fronta prosto tutaj, na Eechan. nad całą zbrodnią kontrolę, a w taką hipotezę wątpiłem. Jeśli zaś zamierzał
uwolnić heretyka w ramach zawartego porozumienia, nie sprzedawałby go
* * * * * przecież ? I po co uciekał tak daleko ? Inshabel uważał, że być może Lyko
zaczął obawiać się Esarhaddona i postanowił pozbyć się go jak najszybciej.
Krótko po wschodzie słońca rozległo się pukanie do drzwi. Odesłałem Ja miałem swą własną teorię. Lyko sprowadził Esarhaddona na Eechan
wszystkich prócz Nayla do bocznych pomieszczeń. Bequin i Inshabel mieli w zupełnie innym celu. Zaaranżowana przez Phanta rzekoma licytacja mia-
dość oleju w głowie, by zebrać ze stołu wszystkie tacki z jedzeniem prócz ła zapewne sprowokować potencjalny pościg do ujawnienia się i wejścia
dwóch. Stanąłem przy oknie, Nayl usiadł na krześle z prawą ręką założoną wprost w przemyślnie przygotowaną pułapkę.
aa

31
Kiedy cała sprawa dotarła do kulminacyjnego momentu, moje podejrze- Zgodnie z wskazaniami lokalizatora do miejsca aukcji mieliśmy jeszcze
nia zyskały potwierdzenie. Nie poczułem bynajmniej zaskoczenia. Ja sam na jakieś pół kilometra marszu.
miejscu Lyko zrobiłbym dokładnie to samo. - Oczekują mnie i Nayla, ale zabierzemy ze sobą Bequin – chciałem mieć
nietkniętą blisko siebie – Inshabel, odbij na wschód z Aemosem. Husmaan,
* * * * * na zachód. Stanowicie standardowe ubezpieczenie. Nie podejmujecie żad-
nych działań, dopóki nie usłyszycie mojego wyraźnego rozkazu. Jasne ?
Ściernisko było miazmatycznym ugorem. Jak daleko sięgałem wzrokiem, Wszyscy trzej skinęli głowami.
a niezbyt daleko pozwalała unosząca się wszędzie wokół wilgotna zielona - Jeśli odkryjecie cokolwiek, przekażcie mi to w Glossi i przekażcie to
mgła, dostrzegałem płaską krainę złożoną z posiekanych łodyg, zgniecio- szybko. Ruszajcie.
nych liści, wyrwanych korzeni, grząskich kałuż roślinnego soku oraz zgnie- Nathun Inshabel odbezpieczył swój laserowy karabin i poszedł wraz z
cionej ziemi. Masywne gąsienice żniwiarek wyryły w powierzchni pola Aemosem w lewo, dnem bruzdy wyrytej w ziemi przez gąsienicę żniwiarki.
bruzdy sięgające człowiekowi po pas. Na ich dnie gruba warstwa sprasowa- Ich buty pozostawiły w szklistej warstwie odpadków głębokie odciski stóp.
nych roślinnych odpadków tworzyła szkliste jednolite pasy. Snajperski laser Husmaana, owinięty w grubą warstwę materiału, szczęknął
Gęste powietrze było wilgotne od kropel padającego zielonego deszczu i cicho. Tropiciel pobiegł w prawo, znikając pośród mgieł.
pełne latających wszędzie chmar owadów. Motyle i żuki kłębiły się całymi - Możemy iść ? – zapytałem Bequin i Nayla.
stadami wokół naszych postaci, czuliśmy je nawet pod ubraniami. - Zawsze jeden krok za tobą – wyszczerzył zęby Harmon.
Chociaż nasze sylwetki chronił wciąż stosowny kamuflaż, wszyscy by- Szepnąłem do komunikatora ostatnią komendę kodując ją w Glossii, po
liśmy dobrze uzbrojeni i opancerzeni. Nie zamierzałem wchodzić w zasadz- czym weszliśmy na będące miejscem aukcji ściernisko.
kę z pistoletem prochowym w jednej ręce i zaostrzonym kołkiem w drugiej.
Miałem na sobie lekki pancerz osobisty, niosłem energetyczny miecz i bol- * * * * *
towy pistolet. Reszta grupy również solidnie się wyekwipowała. Jeśli
mieliśmy zostać zaatakowani, fałszywa tożsamość twistów byłaby naszym Ludzie Phanta oczyścili spory fragment ścierniska za pomocą miotaczy
najmniejszym zmartwieniem. ognia. Czułem ciężki odór spalonych liści i łodyg.
Mgła wciąż pozostawała gęsta, ale dostrzegałem w niej kształty kilku
* * * * * ciężarówek i ślizgaczy zaparkowanych na spopielonym ugorze. Wokół po-
jazdów kręciły się ludzkie sylwetki.
Jakieś dziesięć kilometrów dalej na południu, za zasłoną zielonej mgły,
słyszeliśmy dźwięk sunących poprzez pola żniwiarek. Co kilka metrów * * * * *
dostrzegałem pośród szczątków roślin krwawą miazgę, resztki polnego gry-
zonia pochwyconego w wirujące szaleńczo kosy kombajnów. - Co widzisz ? – zapytałem Nayla.
- Można by sądzić – odezwał się Inshabel przystając na chwilę, by otrzeć z Przyłożył ponownie do oczu magnokulary.
potu czoło – że lokalna fauna powinna już dawno nauczyć się omijać szero- - Phant... i jego obstawa. Rogaty goryl, jest też wyłupiastooki. Chyba jakiś
kim łukiem farmy. tuzin ochroniarzy, część z nich na pewno kryje się na obrzeżach ścierniska.
- Niektóre stworzenia nigdy niczego się nie nauczą – mruknął Husmaan – Są też inni klienci. Trzech... czterech, typy metropolitalne, razem z ochroną.
Pewne stworzenia zawsze wracają do źródła. W sumie szesnaście osób.
- Ma na myśli karmę. On zawsze myśli o jedzeniu – roześmiał się cicho Naciągnąłem na głowę kaptur.
Nayl – Dla Duja wszystko sprowadza się do żarcia. - Idziemy – powiedziałem.
- W nawiązaniu do statystyk firm rolniczych – powiedział Aemos – można - Tutaj jest rozciągnięta linka alarmowa.
oszacować populację gryzoni w obrębie jednego hektara na cztery miliardy - To ją nadepniemy. Po to tutaj przecież jest.
osobników. Istne rzeki tych stworzeń uciekają przed żniwiarkami. Średnio
widzimy jedne truchło na każde dwadzieścia dwa metry, co oznacza, że * * * * *
tylko dwa koma dwa procenta populacji pada ofiarą kombajnów. To zatem
świadczy o fakcie, że ogromna część gryzoni uchodzi z życiem. Są mądrzej- System alarmowy otaczający miejsce aukcji wykonany został z metalo-
sze niż wam się wydaje. wych linek rozciągniętych na wysokości łydki, przemyślnie zamaskowa-
Savant umilkł zmieszany. Wszyscy pozostali członkowie zespołu stanęli nych wśród korzeni roślin. Na linkach wisiały w metrowych odstępach
w miejscu gapiąc się na niego niemo. wyschnięte odwłoki wielkich polnych żuków tworzące niewielkie grzechot-
- Co ? – wydusił z siebie – No co ? Mówiłem tylko... liwe dzwonki. Zaczęły stukać głośno, kiedy pociągnąłem za linkę.
- Ten stary zrzęda fantazjuje na temat matematyki i statystyki częściej niż ja Zaraz potem spośród krzaków wychynęli obdarci mutanci mierzący do
na temat kobiet – powiedział do Bequin Nayl, kiedy już ruszyliśmy w dalszą nas z broni palnej i wymachujący groźnie ostrzami.
drogę. - Myśmy tu na aukcję – powiedziałem im pokazując lokalizator – Zapro-
- Nie jestem pewna, którego z was mam bardziej żałować – odparowała. szeni.
- Imię ? – wymamrotał mający kłopoty z wymową twist o głowie żaby,
* * * * * uzbrojony w naciągniętą kuszę.
- Okogor, zza świata. I jego twisty.
Husmaan podniósł w górę otrzymany od kelnerki lokalizator i potrząsnął Żabiogłowy przepuścił nas w stronę miejsca licytacji. Pozostali uczest-
nim silnie. Kiedy zabieg ten najwyraźniej nie pomógł, uderzył urządzenie nicy spotkania zebrali się przed niewielkim podwyższeniem, na którym stał
kilka razy dłonią. Phant, spoglądając na nas badawczo.
Zrównaliśmy się z nim mijając ostrożnie bardziej grząskie podłoże i ster- - Okogor ! Obcoświatowy twist i dwaj inni – zapowiedział mnie głośno
ty odpadów. mutant o głowie żaby.
- Jakiś problem ? – zapytałem. Phant skinął potakująco i pilnujący nas mutanci odeszli z powrotem na
- Przeklęty rzęch... zbyt stary. swe posterunki.
- Pokaż mi go. - Miło, żeście tu trafili, twisty ?
Husmaan podał mi lokalizator. Faktycznie był to kawał złomu. Niemal - Ty jesteś Phant, twist z towarem. Słyszałem już głośno moje imię, ale nie
całkowicie zużyty, z ledwie działającą baterią. Niezły pomysł, pochwaliłem znam pozostałych.
w myślach starannie dopracowany plan Lyko. Zdezelowany lokalizator czy- - Niech się inni przedstawią i zaczynajmy licytację.
nił całą mistyfikację bardziej wiarygodną. Nowiutkie urządzenie albo pełna Phant spojrzał z podwyższenia na innych kupców. Bardzo atrakcyjna
bateria oznaczałaby tyle samo, co wielki transparent z napisem Drodzy wysoka kobieta w ciasnym drogim kombinezonie skłoniła się lekko.
intruzi depczący mi po piętach, przyjdźcie do mnie i dajcie się zabić... - Frovys Vassik – przedstawiła się poprzez lewitującą tuż nad jej ramie-
Potrząsnąłem namiernikiem i pudełko powróciło posłusznie do pracy. niem serwoczaszkę lingwistyczną. Mówiła w jakimś niezrozumiałym dla
Bateria miała już tylko tyle mocy, by doprowadzić nas do miejsca kaźni. mnie arystokratycznym dialekcie, który serwoczaszka przekładała w locie
- Tędy – powiedziałem. na slang twistów. Oszacowałem w myślach ją i jej dwóch ochroniarzy: za-
możni mieszkańcy metropolii, być może kultyści, dobrze uzbrojeni i wy-
* * * * * ekwipowani w najlepszy sprzęt dostępny w mieście.
- Merdok – powiedział następny kupiec, noszący się na biało kruchy sta-
Dochodziło południe. Słońce wisiało wysoko na niebie, ale mgliste opary rzec, który przysiadł na niewielkiej skrzynce i ocierał pot z czoła chustką
wcale nie znikły. Byliśmy skąpani w gęstej, żółtawej, lepkiej pajęczynie. wykonaną z japanagarskiej koronki, droższą zapewne od całego eleganckie-
ZZZ go

32
go stroju Phanta. Miał ze sobą czteroosobową obstawę złożoną z kobiet w - Pięć i pół tysiąca – wyrzuciła z siebie serwoczaszka Vassik.
gumowych kombinezonach. Na szyi każdej z nich wisiała elektroniczna - Sześć tysięcy – powiedział Fybes.
obroża niewolnicza. Merdok odsunął się na ubocze i zaczął palić fajeczkę obscury podaną mu
- Tanselman Fybes – powiedział mężczyzna o beznamiętnej twarzy stojący przez jedną z niewolnic. Erotik i jej konkubenci dyskutowali z ożywieniem
na lewo od Merdoka. Ukłonił się grzecznie. Miał na sobie jaskrawopoma- z rogatym ochroniarzem Phanta, który wraz z parą innych mutantów bloko-
rańczowy kombinezon chłodzący z wielkimi wymiennikami powietrza ster- wał im przejście.
czącymi ponad ramionami człowieka. Oddech mężczyzny tworzył niewiel- - Osiem i pół tysiąca – zaproponowała Vassik.
kie obłoczki pary unoszące się wewnątrz otulającego go kokonu zimna. - Dziewięć – nie ustępował Fybes.
Był sam, co z miejsca czyniło go znacznie bardziej niebezpiecznym - Pięćdziesiąt tysięcy – powiedziałem cicho rzucając na ziemię pełną garść
osobnikiem od pozostałych. złotych samorodków.
- Możesz do mnie mówić Erotik – oświadczyła ostatnia uczestniczka aukcji, Zapadła cisza. Długa, ciągnąca się niebywale chwila całkowitej ciszy.
stara kobieta o zniszczonej życiem twarzy, która wepchnęła swe pomarsz- - Pięćdziesiąt tysięcy po raz pierwszy – oświadczył Phant.
czone ciało w czarny skórzany kombinezon pełen kolców, symbol jakiegoś Handlarz żywym towarem spojrzał na nas wszystkich z góry, pytającym
kultu śmierci. wzrokiem.
Lub pseudokultu, pomyślałem. Miała ze sobą piątkę zamaskowanych Merdok, Erotik i ich towarzysze po prostu stali z otwartymi ustami, nie
niewolników pocących się obficie w gorącym powietrzu. Poznałem się na mogąc wykrztusić słowa. Vassik odwróciła się z przeraźliwym krzykiem
nich od razu. Ci ludzie bawili się w kult śmierci w bezpiecznych rezyden- frustracji, a jej ochroniarze pochwycili kobietę za ramiona próbując opano-
cjach metropolii, być może nacinając sobie skórę i upijając krew. Lecz z wać jej nagły wybuch wściekłości.
prawdziwym kultem mogły ich co najwyżej łączyć nielegalne holograficzne Fybes spojrzał na mnie, jego regularny krótki oddech przemieniał się w
filmy oglądane wraz z przyjaciółmi po wieczornych bankietach. niewielkie obłoczki pary.
- Witam was wszystkich. Jestem Okogor, zza świata, jak i moi przyjaciele. - Pięćdziesiąt ?
Ukłoniłem się. Vassik i Fybes odpowiedzieli mi tym samym gestem. - Pięć dych, przeliczone. Masz lepszą ofertę ?
Merdok wydął usta, a Erotik nakreśliła w powietrzu tak prostacki symbol - A co, jeśli mam, Okogorze ? I proszę cię... przestań posługiwać się tym
Prawdziwej Śmierci, że Nayl ledwie zdołał powstrzymać wybuch śmiechu. śmiesznym mutanckim żargonem. Działa mi na nerwy.
- Czy możemy zaczynać, mój przyjacielu ? – zapytał Phanta Merdok wy- Fybes ruszył w moją stronę. Podniósł w górę dłonie, chwycił za skórę
cierając ponownie mokre od potu czoło – Minęło już południe, a tutaj jest twarzy i zdarł ją jednym ruchem. Tkanka znikała pod wpływem dotyku jego
okropnie gorąco. palców ukazując przenikliwe świdrujące oczy.
- A ja mam morderstwa do poczynienia i krew do wypicia ! – wrzasnęła - Gregorze, ty zawsze lubiłeś efektowne wejścia, nieprawdaż ? – zapytał
Erotik. Jej zamaskowani towarzysze wydali z siebie szereg zachwyconych Cherubael.
okrzyków próbując jednocześnie poluzować wpijające się w ich ciała ciasne
skórzane uprzęże.
- Na Boga-Imperatora... oni nigdy nie wyjdą stąd z życiem – wyszeptała
Bequin.
- Skończeni głupcy – odparłem jej szeptem.

* * * * *

Ludzie Phanta za pomocą pałek elektrycznych i biczów wypędzili przed-


miot aukcji z paki zaparkowanej obok podwyższenia ciężarówki. Był to
mężczyzna, solidnie związany i skuty, z ciężkim antypsionicznym hełmem
nałożonym na głowę.
- Alfa plus. Tylko jeden. Kto ile da ?
- Dziesięć sztabek ! – wrzasnęła natychmiast Erotik.
- Dwadzieścia – powiedziała Vassik.
- Dwadzieścia pięć – przebił ja Merdok.
Fybes chrząknął znacząco, przed jego ustami pojawił się gęsty obłok
skondensowanej pary powstałej z ciepłego oddechu trafiającego w zimne
powietrze generowane przez kombinezon.
- Myślę, że należy ustalić pewien minimalny poziom tej aukcji. Nienawidzę
mieszania się z pospólstwem. Tysiąc sztabek.
Erotik i jej towarzysze jęknęli głośno.
Merdok pobladł z wrażenia.
Vassik spojrzała na Fybesa z błyskiem zainteresowania w oku.
- Ach, nareszcie ktoś docenił prawdziwą wartość przedmiotu sprzedaży.
Możemy zatem zacząć konkretną licytację – chrząknęła, a serwoczaszka
powtórzyła posłusznie ten dźwięk – Tysiąc dwieście sztabek.
- Tysiąc trzysta – krzyknęła z desperacją w głosie Erotik.
- Tysiąc pięćset – powiedział Merdok – To moja najwyższa oferta. Nie
miałem pojęcia, że ta licytacja okaże się tak zaciekła... a jej uczestnicy tak
bogaci.
- Dwa tysiące – oświadczyła poprzez serwoczaszkę Vassik.
- Trzy – odezwał się Fybes.
Merdok zaczął kręcić przecząco głową. Erotik odwróciła się i poszła w
kierunku granicy ścierniska, pokrzykując z bezsilną wściekłością na swoje
seksualne zabawki.
- Trzy i pół tysiąca – podwyższyła ofertę Vassik.
- Cztery – nie ustępował Fybes.
- Masz coś – wyszeptałem do ucha Bequin.
- Nawet najmniejszego mentalnego śladu. Ale ten hełm może faktycznie go
ekranować.
- A wiec to może być Esarhaddon ?
- Tak. Osobiście w to wątpię, ale może być.
- Nayl ?
Harmon spojrzał na mnie z ukosa.
- Nic. Ochroniarzom Phanta trochę puszczają nerwy, bo ta stara suka i jej
popychadła chcą opuścić aukcję przed jej zakończeniem. Nic więcej...

33
od niej aurę niewiarygodnego zła i fizycznej potęgi.
- Na co czekasz ? – zapytał czyjś głos. Kilku uzbrojonych mężczyzn wy-
Rozdział XI szło z kryjówek w gąszczu otaczającym ściernisko i ruszyło w naszą stronę.
Lyko i sześciu ponurych najemników.
Twarzą w twarz - Popatrz, kogo znalazłem, Lyko. Zastawiłem pułapkę zgodnie z twymi su-
Żadnych świadków gestiami, by sprawdzić, czy ktoś za nami nie idzie i popatrz tylko, kto w nią
Linia śmierci wpadł.
- Eisenhorn... – wycedził Lyko, a jego twarz wykrzywił na ułamek sekundy
Jego twarz była ostatnią rzeczą, jakiej spodziewałem się w tym miejscu, grymas strachu. Spojrzał na demona.
chociaż nawiedzała mnie w nocnych koszmarach od blisko stu lat. - Pytałem, na co czekasz ? Zabij ich i będziemy mogli stąd odejść.
- Minęło sporo czasu, prawda, Gregorze ? – spytał spokojnym, wręcz przy- W ułamku chwili stało się dla mnie jasne, że Lyko nie był wcale panem
jaznym tonem demon – Często o tobie myślałem, naprawdę. Pokonałeś mnie demona. Podobnie jak Konrad Molitor wiele lat temu, zdrajca okazał się
na 56-Izarze... i miałem do ciebie za to uraz, muszę przyznać. Lecz kiedy się kolejnym pionkiem, skorumpowanym agentem kogoś... czegoś... innego.
dowiedziałem, że przeżyłeś mimo wszystko, poczułem zadowolenie. Ozna- - Muszę ? – zapytała lewitująca postać.
czało to, że kiedyś być może spotkamy się ponownie. - Zrób to ! Żadnych świadków !
Pomarańczowy kombinezon ochronny zaczął się palić i rozpadać na ka- - Błagam ! – krzyknął rozpaczliwie Merdok – Ja tylko chciałem...
wałki odsłaniające nagie ciało demona. Istota wzniosła się w górę z rękami Lyko obrócił się w miejscu i unicestwił starszego człowieka strzałem ze
rozrzuconymi na boki, niczym tancerz, lewitując w powietrzu kilka metrów swego plazmowego karabinu.
nad powierzchnią ziemi. Wciąż była wysoka i silnie zbudowana, chociaż Impas został przełamany. Ochroniarze Phanta i kupcy rozpierzchli się w
otaczająca ją aura miała teraz barwę chorobliwej zieleni, a nie złota, które panice, krzycząc i wyciągając broń. Wybuchła chaotyczna kanonada. Przy-
pamiętałem z naszego poprzedniego spotkania. boczni Lyko, bez wątpienia byli wojskowi wyposażeni w broń maszynową,
Masywne pulsujące niezdrowo żyły biegły tuż pod skórą demona, a jego zaczęli likwidować krótkimi seriami uciekinierów. Ujrzałem trafionego kil-
niewielkie kiedyś narośle na czole przerodziły się w zakręcone rogi. koma pociskami Phanta Mastika, przewracającego się na ziemię za pod-
- Tak więc spotkaliśmy się ponownie. Nie zamierzasz nic powiedzieć z tej wyższeniem.
okazji ? Rogaty ochroniarz handlarza rzucił się na Cherubaela strzelając ze stare-
Czułem jak Bequin dygocze z grozy tuż za mymi plecami. go pękatego pistoletu laserowego.
- Bądź spokojna i nie ruszaj się – poinstruowałem ją. Demon nie poruszał się spoglądając spokojnie na dokonywaną wokół
Demon spojrzał na nią i jego uśmiech jeszcze się poszerzył. rzeź. Kiedy laserowe wiązki nadpaliły jego skórę, opuścił wzrok na twista
- Nietknięta ! Jak cudownie ! To niemal dokładna powtórka z naszego niczym wyrwany z głębokiego namyślenia.
ostatniego spotkania. Co u ciebie słychać, moja droga ? Pomiot Osnowy nawet nie podniósł ręki, nawet palca. Skinął tylko lekko
- Czego chcesz ? – zapytałem. głową w kierunku szarżującego mutanta i rogaty twist został w jakiś niezro-
- Słucham ? zumiały sposób wypatroszony w biegu, fale niewidzialnej energii odarły
- Ty zawsze czegoś chcesz. Na 56-Izarze to był Necroteuch. O, przepra- jego kości z żywej tkanki pozostawiając wyprostowany szkielet.
szam... przecież ty nie chciałeś go dla siebie, prawda ? Jesteś zaledwie nie- Poczułem moc Osnowy przesycającą ściernisko w momencie, gdy de-
wolnikiem, spełniającym rozkazy kogoś innego. mon zabrał się do swej roboty. Raz wyrwany z letargu, wpadł w niekontro-
Cherubael zmarszczył nieco czoło. lowaną furię. Niewolnice Merdoka znikły w miniaturowej czarnej dziurze
- Nie zachowuj się prostacko, Gregorze. Powinieneś docenić fakt, że tak się umierając stopione ze sobą w jedność. Grząska ziemia pod nogami Vassik
tobą interesuję. Wiele przeszkód na mej drodze zostało zniszczonych od zaczęła gotować się i kipieć. Krzycząca przeraźliwie, wymachująca rękami
ręki. Mogłem cię dopaść już wiele lat temu. Lecz... wiedziałem, że istnieje kobieta zapadła się w głąb bulgoczącej mazi wraz ze swymi ochroniarzami.
pomiędzy nam więź. Stałem niczym skamieniały w miejscu, czując przyciskającą się do mnie
- Stek bredni. Stek kłamstw. Powiedz mi coś innego, coś konkretnego. Opo- Bequin.
wiedz o Vogel Passionata. Pociski gwizdnęły mi koło głowy. Odwróciłem się i ujrzałem dwóch
Zaśmiał się, a był to brzydki, złowieszczy dźwięk. najemników Lyko biegnących w moją stronę. Jeden z nich runął znienacka
- Słyszałeś o tym wypadku, prawda ? na ziemię z przestrzeloną głową. Wiedziałem, że ta wiązka laserowej ener-
- Raport związany z tym incydentem oszkalował mnie w oczach moich gii mogła pochodzić wyłącznie z karabinu ukrytego w polu Husmaana.
przełożonych. Nayl przebiegł obok mnie zabijając strzałami z Tronsvasse drugiego na-
- Wiem. I uwierz mi, nie takie były moje intencje. Popełniłem drobny błąd. pastnika.
Przykro mi, że pociągnął za sobą tak poważne dla ciebie konsekwencje. - Ruszaj się ! Musimy stąd uciekać ! – krzyknął.
- Nie chcę być postrzegany za człowieka utrzymującego kontakty z demo- W powietrzu wirowały drobiny krwi, grudki błota, połamane badyle.
nami ! Nad ścierniskiem rozpętała się psioniczna burza, tak silna i mroczna, że z
- Jestem pewien, że nie chcesz. Tak się jednak stało, czy tego sobie życzysz trudem dostrzegałem w niej pulsującą nadnaturalnym blaskiem postać Che-
czy nie. To przeznaczenie, Gregorze. Nasze ścieżki losu są za sobą powiąza- rubaela.
ne w sposób, którego ty nie dostrzegasz. Dlaczego tak często śnisz o mnie ? Włączyłem energetyczny miecz i rzuciłem się w jego kierunku.
- Ponieważ największym celem mojego życia jest pokonanie cię i ukaranie. - Gregor ! Nie ! – krzyknęła Bequin.
- Och, to trochę więcej niż tylko zwykła zawodowa obsesja. Pomyśl, dla- Nie miałem wyboru. Czekałem na to spotkanie dobre sto lat. Nie mog-
czego tak naprawdę o mnie śnisz ? Dlaczego szukasz mnie tak uparcie, tak łem teraz pozwolić mu uciec.
desperacko, ukrywając szczegóły polowania nawet przed swymi mistrzami ? Opadł nieco w dół uśmiechając się do mnie.
- Ja... – kręciło mi się w głowie. Ten stwór wiedział tak wiele. - Daj spokój, Gregorze. Nie bój się, nie zabiję cię, Lyko nie ma nade mną
- I dlaczego ja cię oszczędziłem ? Gdybyś to ty pojawił się na Vogel Passio- władzy. Potem się rozliczę z jego zarzutami i...
nata, też uszedłbyś z życiem. Pozwoliłem ci żyć na Thracian. - Kto ma nad tobą władzę ? Kto jest twoim panem ? Powiedz mi ! To ty
- Co ?! sterowałeś zbrodnią na Thracian, prawda ? Dlaczego ? Na czyje rozkazy ?
- Zatrzymałeś się przy grobowcu Spatiana i konstrukcja Bramy osłoniła cię - Po prostu odejdź, Gregorze. To nie jest w tej chwili twoja sprawa. Idź
przed odłamkami. Dlaczego się zatrzymałeś ? Sam tego nie wiesz, nie po- stąd natychmiast.
trafisz tego faktu wytłumaczyć, prawda ? To byłem ja. Czuwałem nad tobą. Jestem pewien, że poczuł autentyczne zaskoczenie, kiedy mój energe-
Tworzyłem sugestie w twoim umyśle. Zmusiłem cię do wstrzymania kroku tyczny miecz wbił się w jego klatkę piersiową.
bez specjalnego ku temu powodu. Przez cały czas pracowaliśmy wspólnie. Do dziś nie wiem jak mogłem sobie wyobrażać, że zdołam mu cokol-
- Nie ! wiek zrobić.
- Wiesz, że to prawda, Gregorze. Po prostu nie wiedziałeś tego wcześniej. Błogosławione ostrze prawie rozpołowiło demona nim bateria zasilająca
broń eksplodowała odrzucając mnie na plecy.
* * * * * Cherubael spojrzał z niedowierzaniem na przecinającą jego tors ranę.
Światło Osnowy, jaskrawe i chorobliwe, sączyło się z wnętrza demona. W
Cherubael uniósł się nieco wyżej i rozejrzał wokół. Miejsce licytacji ułamku chwili krawędzie rany zetknęły się ze sobą zamykając ją całkowi-
trwało w całkowitym bezruchu. Wszyscy gapili się oniemiali na demona, cie.
nikt nie próbował poczynić najmniejszego ruchu, nawet najbardziej tępe - Ty mały głupcze – syknął Cherubael.
twisty z obstawy Phanta. Również ci uczestnicy spotkania, którzy nie roz- Poczułem, że lecę w powietrzu gdzieś w tył, z ustami pełnymi krwi.
poznali od razu prawdziwej natury lewitującej istoty, czuli wyraźnie bijącą Impet lądowania wstrząsnął moim obolałym ciałem, straciłem oddech.
od GG

34
Głowa pulsowała mi jakby zaraz miała pęknąć. Moc demona cisnęła mną do ofiary. Posiadając znacznie potężniejsze silniki wahadłowiec wyprzedził
dobre trzydzieści metrów ponad ścierniskiem, prosto w gęste zarośla po bez trudu dwa uciekające ślizgacze i zawrócił lecąc im na spotkanie.
drugiej jego stronie. Wyczułem wiązkę mentalnej energii. Moi wrogowie prócz psioniki nie
Szaleńcze mentalne detonacje wstrząsały powietrzem. Zawodzące prze- posiadali żadnej skutecznej broni w obliczu nadlatującej kanonierki.
raźliwie, po części posiadające własną świadomość wiatry z otchłani Osno- Wahadłowiec zakołysał się gwałtownie, przechylił na lewo, natychmiast
wy omiatały miejsce licytacji dopadając i unicestwiając ostatnich twistów wyrównał jednak lot. Dostali Medeę, przynajmniej na moment.
oraz kupców. Była wściekła, dostrzegałem to w sposobie, jakim prowadziła kanonier-
Spróbowałem się podnieść z ziemi i wtedy właśnie straciłem przytom- kę. Sypiąc ogniem silników hamujących wprowadziła wahadłowiec w stan
ność. zawisu obracając go w miejscu w chwili, gdy oba ślizgacze przemknęły tuż
obok.
* * * * * Wieżyczka na nosie statku ożyła i wielkokalibrowe pociski rozerwały
lecący w tyle ślizgacz przemieniając go w jaskrawą kulę ognia.
Kiedy odzyskałem świadomość, uprawy wokół ścierniska stały w ogniu. Szarpiąc sterami prześlizgnąłem się tuż obok wiszącego w miejscu wa-
Nigdzie nie dostrzegałem śladu Cherubaela. Inshabel i Aemos podnosili hadłowca goniąc drugi ślizgacz.
mnie na nogi. Wstrzymaj ogień, rozkazałem Medei, chcę dostać ich żywcem, jeśli to
- Bequin ! Nayl ! – wykrztusiłem z trudem. tylko możliwe.
- Zaraz ich znajdę – obiecał Inshabel. Umykająca maszyna była tuż przede mną. Wyczuwałem obecność Lyko
- Gdzie jest Lyko ? – zapytałem Aemosa, kiedy młody śledczy odbiegł z na jej pokładzie.
wyciągniętą bronią. Ślizgacz dolatywał do pancernego grzbietu żniwiarki, wznoszącego się
- Uciekł razem ze swymi ludźmi, w dwóch ślizgaczach. wysoko ponad zieloną powierzchnią ziemi. Kombajn był prawdziwym ko-
- A demon ? losem, długim na sześćset metrów i sięgającym w najwyższym punkcie
- Nie wiem. Po prostu zniknął. Może miał przy sobie jakiś generator pola swego przypominającego owadzi odwłok kadłuba dziewięćdziesiąt metrów
maskującego. wysokości. Z kominów w jego tylnej części buchały kłęby pary i dymu.
Pobiegłem z powrotem w kierunku podwyższenia, chociaż moje ciało Szczęk gigantycznych kos niósł się ponad rykiem turbin mojego ślizgacza.
płonęło żywym ogniem bólu. Aemos krzyczał coś do mnie niezrozumiale. Mój zbieg obniżył pułap i pomknął wzdłuż grzbietu żniwiarki w kierun-
ku otwartych wrót pokładowego hangaru. Ostrzegawcze sygnały rozbrzmie-
* * * * * wały ustawicznie w moim komunikatorze, nadawane przez system napro-
wadzania kombajnu.
Większość pojazdów paliła się albo leżała przewrócona na burty, ale Ciężki ślizgacz siadł niezgrabnie, z rozpędu, na platformie tuż przed
kilka wciąż nadawało się do użytku. Wskoczyłem do niewielkiego czarnego wrotami hangaru. Pędząc w jego kierunku ujrzałem wyskakujące z maszyny
ślizgacza: eleganckiej sportowej maszyny należącej zapewne do Vassik. postacie. Wszystkie znikły w hangarze żniwiarki, wszystkie z wyjątkiem
Uruchomiłem napęd podrywając się z ziemi. Nawet nie zdążyłem zapiąć jednej: mężczyzny, który przyklęknął na platformie startowej i zaczął do
pasów bezpieczeństwa. mnie strzelać z broni maszynowej.
Ślizgacz miał potężną moc i wręcz przesadnie czułe stery. Straciłem Serie pocisków śmignęły wpierw po obu stronach sportowego ślizgacza,
chwilę na zaznajomienie się z regulacją przepustnicy tak, by przyśpieszenia ale zaraz potem kilka z nich przestębnowało bok karoserii rozrzucając na
prędkości nie rzucały maszyny w ciąg skoków. Pochyliłem nieco tor lotu, wszystkie strony kawałki metalu oraz snopy iskier.
ponieważ zbyt szybko nabierałem wysokości. Daleko w dole pochwyciłem Alarmowe kontrolki zapłonęły na panelu sterowniczym.
wzrokiem Nayla, brudnego i zakrwawionego, krzyczącego, bym po niego Opadłem dziesięć metrów w dół, rozpaczliwie podnosząc ku górze nos
zawrócił. ślizgacza.
Wylatując na pułapie stu metrów ponad płaszcz dymów rozejrzałem się I wyskoczyłem.
uważnie wokół. Wszędzie dostrzegałem odrastające połacie ścierniska prze-
chodzące w zielone łany upraw. Daleko w oddali majaczyła we mgle bryła * * * * *
stołecznej metropolii. Gdzie oni byli ? Gdzie oni byli ?
Dostrzegłem w powietrzu dwa czarne punkty, lecące jakieś trzy kilo- Pod wpływem uderzenia w kadłub żniwiarki złamałem lewy nadgarstek i
metry na zachód ode mnie. Popędziłem w ślad za nimi. Ciężkie antygrawi- cztery żebra. Wspominając teraz ten wypadek mogę stwierdzić szczerze, że
tacyjne ślizgacze zmierzały w stronę najbliższej gigantycznej żniwiarki. miałem wówczas niewiarygodne szczęście, iż nie zabiłem się na miejscu ani
Przesunąłem przepustnicę do końca i pomknąłem tuż przy powierzchni też nie spadłem na pole. Wykonałem skok z naprawdę dużej wysokości.
ziemi za mniej zwrotnymi pojazdami uciekinierów. Zaraz też uświadomi- Osuwając się po pochyłym kadłubie kombajnu zdołałem pochwycić prawą
łem sobie, że mnie dostrzegli: w powietrzu zaczęły gwizdać wystrzeliwane dłonią kabel antenowy.
chaotycznie pociski z broni maszynowej. Mój ślizgacz uderzył w grzbiet żniwiarki i odbił się od niego sypiąc na
Zacząłem rzucać maszynę w uniki w sposób, którego nauczył mnie Mi- wszystkie strony kawałkami karoserii. Rozpadająca się maszyna przeko-
das, uniemożliwiając strzelcom odłożenie poprawki. Przez chwilę zastana- ziołkowała, zmiażdżyła strzelca na platformie, uderzyła w zaparkowany
wiałem się, czy nie odpowiedzieć ogniem, ale sportowy ślizgacz wymagał przed hangarem ślizgacz Lyko i dosłownie wepchnęła drugi pojazd do po-
użycia obu rąk w trakcie pilotażu, toteż zarzuciłem ten pomysł. mieszczenia, które sekundę później eksplodowało ogniem i szrapnelami.
Pędziliśmy ponad obszarem dojrzałych upraw, szmaragdowym morzem Przebiegłem przez platformę omijając ostrożnie palące się kawałki roz-
przemykającym pod brzuchem ślizgaczy w alarmującym pędzie. Powietrze bitego ślizgacza i przepchnąłem ciało obok dymiących wraków w przedniej
przecięły kolejne smugowe pociski. części hangaru. Klaksony alarmowe zawodziły głośno, a automatyczne zra-
Wielki cień przysłonił słoneczne światło. szacze zalewały hangar kroplami chemikaliów.
- Mam ich zdjąć ? – zatrzeszczał komunikator. W tylnej części pomieszczenia dojrzałem na wpół otwarty właz, umiesz-
Sypiąc płomieniami z wylotów silników korekcyjnych wahadłowiec czony w ścianie tuż obok skrzyń z częściami zamiennymi i klatkach wind.
znalazł się znienacka tuż za moim ślizgaczem, zrównując nasze prędkości. Przeskoczyłem na drugą stronę włazu. Metalowa klatka schodowa wiod-
Wyglądał niczym monstrum w porównaniu z moją maszyną – sto pięćdzie- ła w dół mobilnej fabryki, u swej podstawy przechodziła zaś w szeroki
siąt ton, osiemdziesiąt metrów od smukłego nosa po ogon. Wypuszczone korytarz biegnący wzdłuż osi żniwiarki. Zaskoczeni robotnicy, w większoś-
podwozie przywodziło na myśl łapy metalowego insekta. Za szybą kokpitu ci mutanci w poplamionych roślinnym sokiem kombinezonach, gapili się na
dostrzegłem uśmiechającą się do mnie Medeę. mnie niemo.
Nie mogłem oderwać rąk od drążka sterowniczego, by włączyć nadajnik. Pokazałem im swoją rozetę.
Zamiast tego otworzyłem swój umysł. - Imperialna Inkwizycja. Gdzie oni uciekli ?
Tylko wtedy, kiedy będziesz musiała. Spróbuj zmusić ich do lądowania. - Kto ?
- Och ! – padła zaskoczona odpowiedź – Uprzedź mnie następnym razem, - Gdzie oni uciekli ? – warknąłem niecierpliwie wzmacniając pytanie men-
kiedy będziesz chciał coś takiego zrobić. talną sondą. Efekt psionicznego uderzenia był tak silny, że żaden z robotni-
Wielka sylweta wahadłowca skoczyła raptownie do przodu ciągnąc za ków nie zdołał wykrztusić słowa, a kilku straciło przytomność. Wszyscy
sobą warkocze ognia tryskające z dopalaczy, znikło natychmiast wciągane wciąż stojący na nogach zgodnie wskazali palcami korytarz biegnący w
podwozie. Statek odbił w prawo, a turbulencje wywołane tym manewrem stronę przedniej części kombajnu.
wprawiły we wstrząsy mój ślizgacz. Kątem oka widziałem jak wahadłowiec Kolejny właz, kolejna klatka schodowa. Przeraźliwy dźwięk pracujących
mknie szerokim łukiem tuż nad polami, kładąc rośliny na ziemię podmu- ostrzy górował ponad innymi hałasami. Wbiegłem do wielkiej hali będącej
chem powietrza. Przypominał wielkiego drapieżnego ptaka zbliżającego się linią przetwórczą. Ogromne pomieszczenie pełne było celulozowych opa-
a rów.

35
rów. Masywny taśmociąg transportował skoszone rośliny wprost spod kos, ramię. Próbowałem pchnąć go krajarką do korzeni, łańcuchowe ostrze na-
w tempie kilku ton na sekundę. Noszący maski i fartuchy mutanci pracowa- rzędzia zaszczękało głośno wibrując ponad taśmą. Nie potrafiłem sięgnąć
li wzdłuż taśmociągu za pomocą łańcuchowych noży i laserowych palników ciała przeciwnika mając do dyspozycji tylko jedną sprawną rękę.
podłączonych grubymi kablami do przewodów zasilających biegnących pod Cisnąłem podłużnym narzędziem przed siebie niczym harpunem.
sufitem hali. Sortowali pokos oddzielając od łodyg korzenie i uschnięte ba- Łańcuchowe ostrze przebiło korpus najemnika. Skonał krzycząc przeraź-
dyle, a taśma przesuwała ich przerobiony surowiec dalej, do położonych w liwie, szarpiąc rękami tkwiący w piersi wibrujący szpic krajarki. Naprężony
głębi żniwiarki urządzeń prasujących. pod wpływem rzutu przewód łączący narzędzie z gniazdem zasilania po-
W chwili uruchomienia alarmów linia produkcyjna zatrzymała się i zas- ciągnął trupa prosto na taśmę. Przesuwający się taśmociąg powiózł zwłoki
koczeni robotnicy rozglądali się wokół wciąż trzymając w rękach bezuży- tak daleko w głąb hali jak na to pozwalała długość kabla, po czym ciało za-
teczne narzędzia. Płynna celuloza kapała z ich grubych rękawic. trzymało się na uwięzi.
Wpadłem pomiędzy ludzkie ciała, jacyś nadzorcy zaczęli na mnie krzy- Sterty mokrych łodyg zaczęły piętrzyć się przed trupem, spadać całymi
czeć z położonych ponad taśmociągiem platform. Dostrzegłem Lyko, jakieś kupami po obu stronach zablokowanego taśmociągu.
trzydzieści metrów z przodu, biegnącego wraz z ostatnim najemnikiem i Eisenhorn, w moim umyśle rozległ się czyjś głos.
spętanym mężczyzną, który mógł być tylko Esarhaddonem. Odwróciłem się w miejscu i ujrzałem Lyko stojącego na metalowym po-
Najemnik odwrócił się i zaczął do mnie strzelać poprzez halę. Trzej moście biegnącym ponad taśmociągiem. Plazmowy karabin użyty niegdyś
robotnicy runęli ugodzeni pociskami, jeden z nich przewrócił się na taśmo- do spopielenia fałszywego Esarhaddona mierzył wprost we mnie. Dostrzeg-
ciąg. Pociski krzesały iskry na obudowach maszyn. łem też skulonego psionika, wciąż zasłoniętego przyłbicą ekranującego heł-
Kiedy robotnicy pierzchali wszędzie wokół w poszukiwaniu kryjówki, mu, przywiązanego do jednej z biegnących wzdłuż ściany hali rur.
przypadłem na kolano sięgając po swój boltowy pistolet. Lecz go nie zna- Powinieneś był zostawić mnie w spokoju, Eisenhorn. Powinieneś był
lazłem. Cała kabura została oderwana od pasa. Nie wiedziałem nawet, kiedy zrezygnować z pościgu.
go zgubiłem: podczas walki z Esarhaddonem czy po lądowaniu na żniwiar- Spełniam swój obowiązek, ty sukinsynu. Co ty robisz ?
ce, tak czy owak straciłem go. A mój ukochany energetyczny miecz uległ To, co muszę zrobić. To, co zrobić należy.
dezintegracji w kontakcie z demonem. Zszedł schodkami z pomostu i podszedł do mnie. W jego oczach
Kolejne pociski gwizdnęły w powietrzu wgniatając bok taśmociągu. dostrzegłem wyraz przerażenia, wzrok zaszczutego zwierzęcia.
Schowałem się za obudową sprężarki służącej do mycia narzędzi. A co należy zrobić ?
Wyjąłem z miniaturowej kabury w bucie zapasową broń. Był to nie- Cisza.
wielki pistolet automatyczny, z muszką ledwie wystającą poza osłonę spus- Dlaczego, Lyko ? Zbrodnia na Thracian... jak mogłeś na to pozwolić ?
tu. Prawdę mówiąc, sam magazynek był dłuższy od lufy pistoletu i skrywał Jak mogłeś w tym uczestniczyć ?
w swym wnętrzu dwadzieścia pocisków małego kalibru. Ja... ja nie wiedziałem. Nie miałem pojęcia, co oni zamierzają.
Przestawiając broń w tryb ognia pojedynczego oddałem kilka strzałów Kto ?
na oślep. Prędkość wylotowa pocisków była kiepska, a poręczność fatalna. Dotknął mego policzka lufą swej broni.
Czekało mnie starcie na naprawdę bliskim dystansie. - Dosyć tego – powiedział używając po raz pierwszy głosu.
Stojący wciąż w dole linii produkcyjnej strzelec nie okazał żadnego lęku - Jeśli zamierzasz mnie zabić, zrób to. I tak jestem zaskoczony, że jeszcze
przed moją żałosną demonstracją siły i przestawił broń w tryb seryjny zasy- trzymasz mnie przy życiu.
pując halę kulami. Przyciśnięci do podłogi robotnicy zaczęli krzyczeć. - Musisz coś wpierw powiedzieć. Kto jeszcze wie ? Kto wie to, co ty ?
Kanonada ustała. Wyjrzałem ostrożnie zza obudowy sprężarki. Rozległ - O tobie i twoim pakcie z demonem ? O zaplanowanej kradzieży mentata
się metaliczny trzask i taśmociąg ruszył ponownie. klasy alfa plus ? O twojej bezczynności w obliczu rzezi na Thracian ? Ha !
Strzelec biegł w ślad za swoim zleceniodawcą. Lyko znikał już z mojego Wszyscy wiedzą. Wszyscy. Osobiście poinformowałem o tym Rorkena i
pola widzenia, pchając brutalnie więźnia. Orsiniego zanim wyruszyłem w pościg.
Dlaczego Esarhaddon był więźniem ? Nie potrafiłem tego wyjaśnić. - Nie ! Wtedy nie tylko ty jeden przybyłbyś tutaj...
Wciąż gubiłem się w próbach zdefiniowania stosunków pomiędzy Lyko, - Bo jest nas tu więcej.
dzikim psionikiem i Cherubaelem. - Kłamiesz ! Jesteś sam !
Jesteś zgubiony.
* * * * * Desperacko wbił swą jaźń w mój umysł próbując dotrzeć do prawdy. Są-
dzę, że doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak daleko posunął się na
Rzuciłem się biegiem w ślad za uciekinierami. Strzelec, Lyko i jego wię- ścieżce przeklętych.
zień znikli za masywnymi drzwiami. Posuwając się ich drogą ucieczki ryzy- Zablokowałem jego chaotyczny mentalny atak i sam zacząłem sondować
kowałem życie. Na miejscu Lyko wykorzystałbym drzwi jako punkt zwrot- umysł renegata. Tam znajdowała się odpowiedź, byłem tego pewien. Tożsa-
ny i przygotował za nimi zasadzkę. mość jego pana. Twarz, imię...
Mój instynkt i tym razem mnie nie zawiódł. Pojął, co zamierzam zrobić, pojął, że góruję nad nim mocą talentu psio-
Ignorując krzyki robotników wskoczyłem na szeroki taśmociąg i prze- nicznego. Próbował strzelić do mnie z plazmowego karabinu, ale zdążyłem
toczyłem się po nim brudząc ubranie wilgotną warstwą odpadów. Kałuże sparaliżować jego układ nerwowy i zablokować wszystkie autonomiczne
roślinnego soku i szybki przesuw samej taśmy uniemożliwiały utrzymanie funkcje mózgu. Skanowałem jego umysł. Stał skamieniały, bezradny, nie
się na niej w pozycji stojącej. Przez chwilę bałem się, że nie zdążę prze- mogąc powstrzymać grabieży czynionej w swej jaźni pomimo licznych
turlać się przez taśmociąg i wjadę prosto pod jedną z hydraulicznych pras. mentalnych blokad. Blokad jego autorstwa lub też założonych przez kogoś
Zeskoczyłem na podłogę po drugiej stronie taśmy, ociekając zielonym innego.
płynem, pobiegłem wzdłuż linii produkcyjnej równolegle do drogi ucieczki Tutaj. Tutaj. Odpowiedź.
Lyko. Z tej strony też dostrzegłem drzwi. Wydał z siebie agonalny, charkotliwy skowyt.
Wskoczyłem w nie skulony. I odleciał ode mnie.
Najemnik czekał za drugimi drzwiami, po przeciwnej stronie taśmocią- Cherubael lewitował nad nami, wysoko pod sufitem hali, roztaczając
gu. Dostrzegł mnie kątem oka, zaklął i zaczął obracać lufę broni. W tym wokół siebie słabą aurę światła Osnowy.
samym czasie ja już pociągałem za spust. Nawet na tak krótkim dystansie Krztusząc się i dygocząc, z opuszczonymi w dół rękami, Lyko uniósł się
patetyczna siła rażenia mej broni stała się boleśnie oczywista. w powietrze lecąc w stronę demona. Z jego ust i nosa buchały kłęby dymu.
Uniosłem broń oburącz, przesunąłem przełącznik w tryb auto i wystrze- - No, no, Gregorze – powiedział Cherubael – Niezła próba, ale pewne
liłem cały magazynek. tajemnice muszą tajemnicami pozostać.
Nie posiadając dostatecznej siły rażenia dokonałem swego za pomocą Skinięciem głowy odrzucił od siebie Lyko. Zdrajca wypadł przez otwór
ilości wystrzelonych pocisków. Trafiłem przeciwnika sześć lub siedem ra- we frontowej ścianie żniwiarki, odbił się od metalowych płyt kadłuba i
zy, w lewe ramię i bark, przebijając lekki pancerz osobisty. Ciężki automat runął prosto w wirujące szaleńczo ostrza kos.
wypadł z jego rąk i wylądował na taśmociągu. Poniesiony w głąb żniwiarki Jego ciało zostało dosłownie zdezintegrowane.
zniknął nam niemal natychmiast z oczu. Cherubael opadł nieco niżej i pochwycił nieruchome ciało dzikiego psio-
Najemnik daleki był od śmierci, chociaż broczył obficie krwią cieknącą nika niczym dziecko podnoszące lalkę.
z licznych przestrzelin w pancerzu. Byłem pewien, że przed akcją zażył ja- - Nie puszczę w niepamięć tego, co zrobiłeś – oświadczył demon – Kiedyś
kiś stymulant zwiększający odporność na fizyczne obrażenia. przyjdzie czas spłaty twoich zobowiązań.
Wykrzykując necromundiańskie bluźnierstwa wyszarpnął z kabury na Zniknął, a Esarhaddon przepadł wraz z nim.
pasie laserowy pistolet i wskoczył na podwyższenie po swojej stronie taśmy
chcąc uzyskać lepsze pole rażenia. Jego pierwszy strzał ledwie minął moje
a

36
Wielką zaletą Fischiga była jego znajomość własnych możliwości. Wie-
dział doskonale o swych granicach. Mógł się pochlubić lojalnością, siłą fi-
Rozdział XII zyczną, umiejętnościami bitewnymi, bystrym analitycznym umysłem. Brak
cierpliwości i wręcz przesadny wstręt do pracy papierkowej uniemożliwiały
Na Cadii, w jednej tercji mu jednak awans chociażby do rangi śledczego Inkwizycji. Wiedziałem jak
Pylony wiele znaczyłaby dla niego kariera po szczeblach mojej organizacji, ale ni-
Rozmowa z Neve gdy nawet nie podjął takiej próby, zadowalając się rolą jednego z funda-
mentów zespołu.
Przenikliwy jesienny wiatr dął od strony wrzosowisk. W powietrzu uno- Wiedział bowiem, że próba taka skończyłaby się porażką, a Godwyn
siły się zeschłe liście toporośli, opadały wokół mnie niczym czarne skrawki Fischig nienawidził przegrywać.
materiału i gromadziły się na szeleszczących stertach pod ścianami nagrob-
ków i niskim kamiennym murkiem. * * * * *
Niebo pełne było ciemnych burzowych chmur.
Przeszedłem wzdłuż starej, zarastającej powoli ścieżki biegnącej w dół Na cmentarz weszliśmy przez niewielką furtkę w murze. Opowiedziałem
wzniesienia, przystanąłem na chwilę samotny przyglądając się w milczeniu Fischigowi o Lyko i Esarhaddonie. O ostrzeżeniach otrzymanych od En-
rozległemu cmentarzowi i strzegącej go niewielkiej świątynnej wieży. dora i Rorkena. O krwawej rzezi na Eechanie. O Cherubaelu.
Nigdzie nie dostrzegałem śladu życia i – z wyjątkiem podrzucanych - Chciałem przylecieć tak szybko jak to tylko było możliwe, ale Rorken
wiatrem liści – żadnego ruchu. Nawet przewoźnik, który dostarczył mnie praktycznie mnie uziemił. A potem sprawy wymknęły się spod kontroli.
tutaj z lądowiska w Kasr Tyrok, dawno już odjechał. Niemal brakowało mi Pokiwał głową.
jego marudzenia o tak dalekim od miasta celu podróży. - Nie martw się, jestem cierpliwym człowiekiem.
Daleko na horyzoncie, niemal poza zasięgiem wzroku, ponad mokradła- Przystanęliśmy na chwilę pośrodku rozległego cmentarza. Kilku klery-
mi dojrzałem najbliższy z osławionych tajemniczych pylonów, obłą wielką ków w grubych czarnych szatach krążyło wzdłuż rzędów nagrobków za-
sylwetę. Pomimo tak ogromnej odległości dobiegał mnie ledwie słyszalny trzymując się przy każdym na moment.
zawodzący dźwięk tworzony przez wiatr przenikający przez otwory w pylo- - Co oni robią ?
nie: plątaninę tunelików, której przez tysiące lat ludzcy uczeni nie zdołali - Odczytują nazwiska.
zbadać. - Po co ?
Po raz pierwszy w życiu postawiłem nogę na świecie zwanym Bramą - Sprawdzają, czy są czytelne.
Imperium i jak dotąd, wizyta ta nie wprawiła mnie w oszołomienie. - No, dobrze... ale po co ?
- Zatem, Cierniu... nie byłeś dość ostrożny, prawda ? - Zapewne potrafisz sobie wyobrazić, iż taki militarny świat jak Cadia
Odwróciłem się powoli. Stał za mną, bezszelestny niczym sama kos- posiada wielki globalny bilans ofiar. Dawno temu gubernator wydał edykt
miczna pustka. ograniczający ściśle miejsca pochówku zmarłych. Przestrzeń wyznaczona
- I ? – zapytał – W jaki sposób skomentujesz swą karygodną beztroskę ? pod cmentarze jest bardzo cenna. Tak powstało Prawo Czytelności.
- Uważam się za dostatecznie ukaranego twoją krytyką – odparłem. - Co takiego stanowi ?
Stał przez chwilę niewzruszony, a później blizna pod jego mlecznobia- - Przepisy mówią, że kiedy upływ czasu i erozja naturalna zatrą ostatnie
łym okiem drgnęła pod wpływem uśmiechu. inskrypcje na nagrobkach, anonimowi zmarli mogą być ekshumowani i spa-
- Witaj na Cadii, Eisenhorn – powiedział Fischig. leni w krematorium, a cały cmentarz oczyszcza się pod nowe pochówki.
- Zatem spoczywają w grobach, dopóki ich nazwiska można odczytać ?
* * * * * Fischig wzruszył ramionami.
- Taki panuje tu zwyczaj. Kiedy nazwiska znikają, znika też pamięć o po-
Godwyn Fischig był drugim po Aemosie członkiem mego zespołu o ległych, a wówczas nie ma już potrzeby dalszego oddawania im hołdu. Kres
najdłuższym stażu służby, chociaż często spierał się na ten temat z Bequin. nadciąga i dla tego cmentarza. Słyszałem, że do ekshumacji pozostał tu
Spotkałem ich oboje na Hubrisie podczas polowania na agenta Chaosu jeszcze rok, może dwa.
Eyclone; polowania będącego wstępem do sprawy Necroteuchu. Informacja ta wprawiła mnie w melancholijny nastrój. Cadia była mili-
Mówiąc szczerze, jako pierwszego z tej dwójki poznałem Fischiga. Był tarnym światem, strzegącym jedynej umożliwiającej nawigację trasy wiodą-
oficerem śledczym w lokalnej delegaturze Arbites, przydzielonym mi w cej do niesławnego Oka Grozy. Region ten, znany pod nazwą Bramy Ca-
charakterze opiekuna. W późniejszym okresie został moim sojusznikiem. diańskiej, był najczęstszym celem inwazji Chaosu, a sama Cadia przez
Na Bequin wpadłem, o ile pamięć mnie nie myli, dzień później, lecz ją wielu mieszkańców Imperium postrzegana była za pierwszą linię obrony
wcieliłem do zespołu niemal natychmiast, natomiast Fischig z technicznego przed heretykami. Słynęła z elitarnych formacji wojskowych, a miliardy
punktu widzenia przez długi czas towarzyszył mi z zachowaniem statusu synów i córek tego surowego globu oddały bohatersko swe życie broniąc
funkcjonariusza Adeptus Arbites. naszej ludzkiej rasy.
To dlatego Bequin upierała się, że posiadała dłuższy staż pracy dla mnie Oddały życie, a potem zostały skazane na powolne zapomnienie na po-
od Fischiga i oboje wielokrotnie dyskutowali na ten temat późnymi nocami, lach swego ojczystego świata.
gdy senność nas omijała, a butelki amasecu nie znikały ze stołu. Było to dziwnie smutne, ale perfekcyjnie współgrało ze sławnym stoic-
Fischig był wielkim mężczyzną, moim rówieśnikiem, o jasnym niegdyś kim charakterem Cadian.
włosach, które teraz przybrały barwę srebra. Lecz mimo swego wieku był
żwawy jak zawsze. Miał na sobie czarny futrzany płaszcz, grube ubranie i * * * * *
podkute metalem buty.
Uścisnął mą dłoń. Fischig pchnął ciężkie drewniane drzwi wejściowe świątynnej wieży i
- Zaczynałem już myśleć, że nie zdołasz tu dotrzeć. razem weszliśmy do jej środka uciekając przed chłodnym wiatrem.
- Zaczynałem już myśleć, że faktycznie nie dam rady. Wieża miała tylko jedno okrągłe pomieszczenie, przywodzące na myśl
Przechylił lekko głowę. kamienną studnię, z niewielkimi prostokątnymi okienkami tuż pod sufitem.
- Kłopoty ? Rzędy prostych drewnianych ławek otaczały położony w środku ołtarz, po-
- I to z rodzaju tych, w które ledwie można uwierzyć. Przejdźmy się, nad którym wisiał na ciężkich łańcuchach masywny żelazny kandelabr w
wszystko ci opowiem. postaci dwugłowego orła.
W ten mroczny jesienny dzień jedynym źródłem światła w wieży były
* * * * * wotywne świece palące się w metalowych uchwytach na skrzydłach orła.
Tworzyły nikłą sferę złotego światła, pozornie delikatną i kruchą.
Ruszyliśmy razem w dół ocienionej drzewami ścieżki. Fischig słyszał W powietrzu unosił się zapach starego drewna.
ogólnikowe wieści o thraciańskiej zbrodni, która miała miejsce dobre się-
dem miesięcy temu, ale nie miał najmniejszego pojęcia, że ja również by- * * * * *
łem uczestnikiem tamtych tragicznych wydarzeń.
Kiedy opowiedziałem mu o szczegółach, zwłaszcza zaś losie Ravenora, Usiedliśmy razem na jednej z ławek, oddając hołd emblematowi orła po-
jego twarz stężała wyraźnie, spochmurniała. przez przyłożenie do serc splecionych dłoni.
Bardzo lubił Gideona – mówiąc szczerze, trudno było Gideona nie po- - To dziwne – westchnął po dłuższej chwili milczenia Fischig – Wysłałeś
lubić – i czasami odnosiłem wrażenie, że Ravenor był takim właśnie typem mnie ponad rok temu na poszukiwania jakichkolwiek śladów tego diabel-
człowieka, jakim chętnie stałby się Fischig, gdyby tylko mógł. skiego bękarta Cherubaela i właśnie teraz, kiedy znalazłem takie ślady, ty
ww

37
sam wpadłeś wprost na niego po przeciwnej stronie sektora. Polecieliśmy nad mokradłami i wrzosowiskami, w strumieniach kąśliwe-
- Dziwne nie jest słowem, jakiego bym tutaj użył. go zimnego wiatru, unosząc się nad powierzchnią ziemi. Zmierzch zapadał
- Ale ten zbieg okoliczności... czy mamy do czynienia ze zbiegiem okolicz- coraz szybciej. Wszędzie wokół dostrzegałem posępny majestat Cadii. To
ności ? tu znajdowały się bezlitosne, omiatane wichrami pustkowia rodzące najlep-
- Nie wiem. Takie odnoszę wrażenie. Ale... ta istota... Cherubael... nie mam szych regularnych żołnierzy Imperium. Tu, na skalistych wyspekach morza
pojęcia, co o nim myśleć. Caducades porzucano nagich młodych ludzi poddając ich rytuałowi prze-
- To zrozumiałe, stary druhu. trwania. Tu wznosiły się górskie forty, gdzie nastoletni obywatele tego
Pokręciłem głową. świata uczestniczyli w paramilitarnych obozach i toczyli bezkrwawe wojny
- Nie mam na myśli jego mocy, nie o to chodzi. ze swymi rówieśnikami należącymi do konkurencyjnych fortów. Tutaj roz-
- A o co ? ciągały się górskie łańcuchy, pokryte warstwą lodu jeziora i wiecznie zielo-
- O sposób, w jaki do mnie mówi. O sposób, w jaki mnie rzekomo wyko- ne lasy toporośli, gdzie Cadianie poznawali tajniki polowego kamuflażu.
rzystuje. Tutaj miałem sposobność ujrzeć rozległe równiny, na których Cadianie
- Kłamstwa demona ! odbywali manewry z użyciem ostrej amunicji.
- Być może. Lecz on wie tak wiele. On wie... ech, do diabła z tym ! Istnieje takie powiedzenie: „Jeśli nie ma ostrej amunicji, nie są to ca-
Wypowiada się jakby był pewien, że nasze przeznaczenia są ze sobą powią- diańskie ćwiczenia”. Od chwili otrzymania pierwszej osobistej broni – co
zane. Jakby wiele dla mnie znaczył i vice versa. ma zazwyczaj miejsce w tym samym czasie, kiedy dzieci dostają do rąk
- Faktycznie wiele dla ciebie znaczy. swój elementarz – mali Cadianie posługują się ostrą amunicją. Większość z
- Wiem, wiem. Jest moim celem. Moją zwierzyną łowną. Moją nemezis. nich potrafi strzelać, zabijać na rozkaz i wykonywać podstawowe komendy
Lecz on zachowuje się tak, jakby chodziło o coś więcej. Jakby znał przysz- polowe w chwili osiągnięcia dziesiątego roku życia.
łość, potrafił w nią spojrzeć albo już tam był. Mówi do mnie jakby... wie- Nic dziwnego, że cadiańskie oddziały Gwardii postrzegane są za elitę
dział doskonale, co kiedyś zrobię. regularnych wojsk Imperium.
Fischig zesztywniał lekko. Lecz my nie odbywaliśmy przejażdżki mającej na celu kontemplację
- A co takiego twoim zdaniem możesz zrobić ? surowego cadiańskiego krajobrazu.
Podniosłem się z ławki i podszedłem do ołtarza. Lecieliśmy obejrzeć pylony.
- Nie mam pojęcia ! Nie przypominam sobie, bym zrobił cokolwiek, co
mogłoby przynieść przyjemność lub korzyść demonowi ! Nawet nie potra- * * * * *
fię sobie wyobrazić czynu tak szalonego !
- Wierz mi, Eisenhorn, gdyby mnie kiedyś choć przez chwilę naszła myśl, - Cherubael był tutaj – oświadczył Fischig korygując trajektorię lotu
że zrobiłeś coś takiego, zastrzeliłbym cię na miejscu. lekkimi ruchami drążka sterowniczego – O ile mi wiadomo, dziewięć razy
Spojrzałem na niego przez ramię. w przeciągu ostatnich czterdziestu lat.
- To miłe z twojej strony. - Jesteś pewien ?
Przystanąłem przy ołtarzu śledząc wzrokiem migotliwe płomyki świec, - Za to mi płacisz. Twój demon i jego tajemniczy zleceniodawca są zafas-
patrząc na moje liczne cienie przesuwające się w ich blasku po kamiennej cynowani Cadią.
podłodze. Przywodziły na myśl mrowie alternatywnych wersji przyszłości. - Dlaczego Inkwizycja nigdy nie wpadła na ślad tych wizyt ?
Starałem się omijać wzrokiem bardziej mroczne cienie. - Daj spokój, Gregorze. Galaktyka jest ogromna. Aemos powiedział kiedyś,
- Ten pomiot Osnowy po prostu się tobą bawił – powiedział Fischig – To że rozmiary zbiorów informacji generowanych przez Imperium wypaliłyby
wszystko. Chciał cię zbić z tropu i odwrócić uwagę od ważniejszych spraw. w ułamku chwili obwody wszystkich terminali i maszyn logicznych Terry,
- Jeśli tak, dlaczego ustawicznie ratuje mi życie ? gdyby napłynęły tam w tej samej chwili. To kwestia korelacji danych, szu-
kania powiązań. Inkwizycja, również ty sam, tropiliście Cherubaela. Nie
* * * * * zawsze można odnaleźć bezpośrednio taki trop. Miałem sporo szczęścia.
- Jak ci się udało ?
Wyszliśmy z powrotem na lodowaty jesienny wiatr. Zawodzenie odleg- - W trakcie standardowej pracy. Pomógł mi stary przyjaciel, Isac Actte,
łego pylonu zdawało się nabierać siły. znajomy z czasów służby w Arbites. Prawdę mówiąc, to mój były przełożo-
- Kto z tobą przyleciał ? – zapytał Fischig. ny. Awansował z biegiem czasu, został ranny na Hydraphurze będąc w ran-
- Aemos, Bequin, Nayl, Medea, Husmaan... i chłopak, którego nie znasz, dze generała arbitratorów, potem został przeniesiony tutaj jako koordynator
Inshabel. Przybyliśmy tu wprost z Eechanu. służb porządkowych w Gwardii Planetarnej. Odnowiłem z nim kontakty
- Długa podróż ? kilka lat temu, a niedawno otrzymałem wiadomość, którą musiałem spraw-
- Prawie sześć miesięcy. Do Mordii dotarliśmy na pokładzie statku Wolnej dzić.
Floty Best of Eagles, a resztę drogi byliśmy gośćmi Adeptus Mechanicus. - Zaciekawiłeś mnie.
Zabrał nas superciężki liniowiec Mont Olympus, wiozący nowe Tytany dla Ślizgacz obniżył pułap lotu, jego mały cień ścigał nas po błyszczącej po-
garnizonów w obrębie Bramy Cadiańskiej. wierzchni jakiegoś jeziora.
- To prawdziwy zaszczyt. - Actte przekazał mi informację, że arbitratorzy zlikwidowali dziesięć lat
- Inkwizytorska rozeta gwarantuje pewne przywileje. Lecz powiem ci temu działającą na Cadii komórkę Chaosu. Kult zwał się Synami Baela. Nie
szczerze, że marsjańscy techkapłani są bardzo kiepskim towarzystwem na stwarzali żadnego zagrożenia, byli praktycznie nieszkodliwi, lecz podczas
dwumiesięczną podróż. Chybabym oszalał, gdyby nie regularne turnieje przesłuchań przyznali się do przyjmowania poleceń od demonicznej istoty,
regicide organizowane przez Bequin. którą nazywali Baelem. Lokalny inkwizytor-generał spędził z nimi nieco
- Nayl poprawił formę ? czasu, a później nakazał spalić wszystkich na stosie.
- Nie. Sądzę, że w chwili obecnej jest mi winien... jak to było ? Hmm. - Jak się nazywa ?
Swego pierworodnego i swoją duszę. - Gorfal. Ale on już nie żyje, od trzech lat. Jego następca to kobieta. Inkwi-
Fischig roześmiał się szczerze. zytor-generał Neve. Wracając do tematu, sekta jeszcze kilkakrotnie oży-
- Chociaż nie było aż tak tragicznie. Leciał z nami pewien weteran, prin- wała na nowo. Nie stanowiła problemu, z którym nie poradziłby sobie od-
ceps z Legionów Tytanów. Stary żołnierz, miał kilkaset lat życia za sobą. dział Arbites, bo jak już wspomniałem, jej członkowie byli praktycznie nie-
Wycofany z liniowej służby, o ile ci ludzie w ogóle znają takie pojęcie. szkodliwi. Interesowała ich tylko jedna rzecz.
Nadzorował transfer nowych maszyn. Nazywał się Hekate. Spędziliśmy nad - Co takiego ?
kieliszkami kilka nocy. Przypomnij mi kiedyś, żebym ci opowiedział o jego - Wymiary pylonów.
wojennych wyczynach.
- Na pewno przypomnę. Chodźmy. * * * * *
Pod rozłożystymi gałęziami toporośli stał zaparkowany ślizgacz. Strzą-
snęliśmy opadłe liście z naciągniętego na karoserię pokrowca i wsiedliśmy Pylon majaczył w mroku po naszej zawietrznej. Fischig rzucił maszynę
do maszyny. w bok zataczając wokół konstruktu ciasny krąg, niemalże dotykając kadłu-
- Pozwól mi pokazać, co znalazłem. Potem odprawimy wspólną ceremonię bem czarnej skały.
powitalną w bezpiecznym miejscu. Zawodzenie wiatru przepływającego poprzez sieć tunelików w głębi
- Jak bezpiecznym ? pylonu było tak głośne, że przytłumiało nawet ryk napędu ślizgacza.
- Najbezpieczniejszym z wszystkich. Pylon okazał się ogromny: wysoki na pół kilometra i na ćwierć szeroki.
Górna część czarnej kamiennej bryły pełna była wyrytych pieczołowicie
* * * * * okrągłych otworów, nie większych od ludzkiej głowy. To właśnie poprzez
te

38
te wąskie, długie na dwieście pięćdziesiąt metrów tunele biegnące przez Kasr Derth wyglądało niczym skomplikowane kanciaste puzzle. Wziąwszy
bryłę pylonu przelatywał wiatr. pod uwagę specyficzny talent i znajomość miejskich sztuk walki Cadian
A nie były one bynajmniej proste, tworzyły bowiem szaleńczą plątaninę kasr mógł być skutecznie broniony, ulica po ulicy i metr po metrze, przez
przywodzącą na myśl korytarze korników ukryte pod korą drzew. Techkap- długie miesiące, jeśli nawet nie lata.
łani próbowali za pomocą miniaturowych sond sporządzić mapy tej sieci Lecieliśmy zatłoczonymi arteriami komunikacyjnymi, pośród zapalają-
tunelików, ale zdecydowana większość sond nigdy nie powróciła z wnętrza cych się ulicznych lamp i zamykanych na noc sklepów. Zamierzałem zwró-
pylonów. cić Fischigowi uwagę, że cały ten świat wygląda niczym gigantyczny obóz
Kiedy nabraliśmy wysokości zataczając łuk w celu kolejnego podejścia wojskowy, kiedy pojąłem znienacka, że nawet ubrania cywilów mają barwy
do konstruktu, ponad pustkowiem dostrzegłem ciemny kształt sąsiedniego kamuflujące. Szybko nauczyłem się odróżniać miejscowych od gości. Bia-
pylonu, położonego jakieś sześćdziesiąt kilometrów dalej. Powierzchnię łoszare mundury żołnierzy stacjonujących w tundrze lub zielonobeżowe
Cadii znaczyło pięć tysięcy osiemset dziesięć znanych pylonów, nie wspo- tych z garnizonów na wrzosowiskach pozwalały rozpoznać w tłumie ludzi
minając o dwóch tysiącach obelisków częściowo zrujnowanych lub zagrze- korzystających z przepustek. Mieszkańcy Kasr Derth nosili szarobrązowe
banych pod ziemią. uniformy maskujące przeznaczone do stref walk miejskich.
Żaden z nich nie był identyczny z innym w kształcie. Wszystkie wznosi- Przelecieliśmy obok kominów Imperialnego Cadiańskiego Spichlerza,
ły się dokładnie na pięćset metrów w górę, ich podziemna część mierzyła potem wzdłuż rezydencji bogatszych i bardziej wpływowych obywateli
dwieście pięćdziesiąt metrów. Stały już w tym systemie w chwili, gdy poja- miasta. Nawet mansardowe dachy posesji zamożnych Cadian były silnie
wiła się tutaj ludzka rasa, nie mamy też pojęcia na temat metod wykorzysta- opancerzone.
nych do ich budowy. Ekranowały całkowicie pracę wszelkich skanerów i Po lewej stronie dostrzegłem jaskrawo oświetlone kasyno, gdzie tłum
czytników, ale wielu imperialnych badaczy uważa, że to właśnie ich obec- gromadził się już gotów sprzeniewierzyć w hazardowych grach swe zarob-
ność wyjaśnia zadziwiający spokój sztormów podprzestrzennych w obrębie ki. Po prawej stronie wznosiło się senaculum w kształcie lśniącej piramidy
Bramy Cadiańskiej i istnienie jedynego stabilnego przejścia w galaktyce wyłożonej ceramitowymi płytami. Przed nosem ślizgacza pojawiło się
wiodącego do Ocularis Terribus. przedstawicielstwo Inkwizycji. Komunikator wyrzucił z siebie sekwencję
- Próbowali to zmierzyć ? identyfikacyjną w tej samej chwili, gdy lufy wieżyczek strzeleckich na mu-
- Aha – Fischig z trudem przekrzyczał hałas wpadającego w następny rach przedstawicielstwa spoczęły na naszej maszynie.
zakręt ślizgacza – Ten pylon i kilka innych. Mieli ze sobą skanery, lokali- Fischig posadził ślizgacz na lądowisku w obrębie murów placówki, po-
zatory geotermiczne i magnetyczne. Wykonanie dokładnych pomiarów, a środku krzyża tworzonego przez migające mętnie światła naprowadzające.
mam na myśli absolutną precyzję, było jedynym celem istnienia Synów Żołnierze ochrony Inkwizycji w ornamentowanych złotem burgundowych
Baela. pancerzach podeszli do nas, kiedy wysiadaliśmy z maszyny.
- W jaki sposób powiązałeś ich z Cherubaelem ? Poza tym Baelem ? Pokazałem najbliższemu z nich swoją rozetę.
- W raportach z przesłuchań doszukałem się pełnego imienia istoty, której Wyprężył się w salucie strzelając obcasami.
służyli. Nazywali ją Cherubem z Baela, przybyłym pośród nich z żądaniem - Mój panie.
wykonania pomiarów pylonów i obiecującym w zamian ogromną wiedzę i - Chcę się zobaczyć z inkwizytor-generał.
bogactwo. - Natychmiast poinformuję jej świtę – oświadczył skwapliwie i szybko
- A inkwizytor-generał... ten Gorfal, zignorował całą sprawę ? oddalił się idąc po szklistej białej nawierzchni lądowiska, ściągając palcami
- Nie do końca. Myślę, że po prostu był przeciążony obowiązkami. przewieszony przez pierś pas tak, by pokrowiec energetycznego miecza nie
- Chcę porozmawiać z obecnym inkwizytorem-generałem... wspominałeś, przeszkadzał mu w marszu.
że nazywa się Neve, tak ? - Nie polubisz jej – powiedział Fischig obchodząc wkoło ślizgacz, by do
- Tak. Podejrzewałem, że będziesz chciał się z nią spotkać. mnie dołączyć.
- Dlaczego ?
* * * * * - Uwierz mi. Po prostu nie polubisz.

Ścigając ostatnie promienie zachodzącego szybko słońca polecieliśmy * * * * *


na zachód do Kasr Derth, największego castellum w tym regionie i siedziby
władz prowincji Caducades. Fischig włączył radiowy identyfikator ślizga- - Jest już późno. Skończyłam pracę na dzisiaj – oświadczyła inkwizytor-
cza i przesłał obowiązujące tego dnia kody autoryzacji do centrum kontroli generał Neve wstawiając swe świetlne pióro do stojącej na biurku ładowar-
zewnętrznego pierścienia fortyfikacji miasta. Pomimo poprawnej identyfi- ki.
kacji baterie Hydr i Manticor zaczęły obracać się na swych platformach - Proszę o wybaczenie, madam.
celując w nas, kiedy przelatywaliśmy nad fortyfikacjami. - Bez obaw. Nie zamierzam zatrzaskiwać drzwi przed nosem osławionego
Radar ślizgacza popiskiwał rytmicznie sygnalizując namierzanie maszy- inkwizytora Eisenhorna. Do podsektora Helican daleka droga, ale twoja re-
ny przez liczne naziemne systemy kierowania ogniem. putacja dalece cię wyprzedza.
- Nie martw się – powiedział Fischig widząc moje zaniepokojone spojrze- - Mam nadzieję, że w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
nie – Jesteśmy bezpieczni. Cadianie nie przepuszczą żadnej okazji do po- Inkwizytor-generał wstała zza swego biurka i wygładziła rękami przód
ćwiczenia standardowych procedur. zielonego służbowego ubrania. Była niską krępą kobietą około setki, jeśli
Przemknęliśmy nad jadącym powoli konwojem złożonym z wielkich mnie oko nie myliło, ze srebrzystymi włosami upiętymi w kok. Miała
dwunastokołowych transporterów opancerzonych ubezpieczanych przez typową dla Cadian bladą skórę i błękitne oczy.
ruchliwe Sentinele, i lecąc ponad wiodącą do miasta autostradą zbliżyliśmy - Być może – odparła.
się do pierwszego pasa ziemnych wałów. Za tymi umocnieniami oraz bliź- Staliśmy w jej prywatnym gabinecie, oktagonalnej komnacie o podłodze
niaczymi dwoma pasami fortyfikacji w głębi wznosiły się w ciemnościach wyłożonej białoczarnymi płytkami i ścianach z antracytu ozdobionych mo-
zapadającej nocy szare mury Kasr Derth. tywem wodnych roślin. Gabinet rozświetlały lampy podkreślające swym
Potężne reflektory płonęły na metalowych wieżach wieńczących blanki blaskiem urok płaskorzeźb w kształcie lotosów.
murów, linie obrony najeżone były wieżami artyleryjskimi i ciężko opance- Inkwizytor-generał Neve obeszła biurko, by się do nas zbliżyć. Wspiera-
rzonymi bunkrami. Radar ślizgacza ponownie zaczął piszczeć. ła się na srebrnej, bogato zdobionej lasce.
Fischig zmniejszył szybkość i wysokość lotu kierując maszynę w kierun- - Chcesz przejrzeć protokoły sprawy Baela, jak mniemam ?
ku wschodniego barbakanu, istnej miniaturowej fortecy błyszczącej od luf - Jak pani zgadła ?
ciężkich dział. Wielki stylizowany emblemat imperialnego orła wieńczył Przeniosła ciężar ciała na zdrową nogę i wycelowała czubek laski w
górną część masywnych murów barbakanu. postać Fischiga.
Przelecieliśmy przez bramę fortecy i hydraulicznie opuszczany most nad - Znam go. Był tutaj wcześniej. Jak sądzę, to jeden z twoich pracowników,
wewnętrzną fosą, po czym znaleźliśmy się na krętych wąskich ulicach sa- inkwizytorze ?
mego castellum. - Jeden z najlepszych.
Najstarsze cadiańskie kasry budowane były w oparciu o styl terrański, z Uniosła znacząco brwi.
szerokimi ulicami o regularnym kształcie. Na początku trzydziestego dru- - Hmm. Dużo to o tobie mówi. Chodźcie za mną. Musimy przejść do
giego tysiąclecia inwazja wojsk Chaosu w przerażająco krótkim czasie archiwum.
zrównała z ziemią trzy takie metropolie. Szerokie proste aleje okazały się
niemożliwe do obrony. * * * * *
Od tego czasu kolejne kasry wznoszono na bazie zawiłych geometrycz-
nych wzorców, o ulicach w kształcie zębów klucza. Widziane z powietrza,
K

39
Kiepsko oświetlone schody zawiodły nas do położonego w podziemiach
przedstawicielstwa archiwum. Stroma kręta klatka schodowa bez wątpienia
przysparzała trudu idącej nią starszej kobiecie, ale Neve sarknęła na mnie Rozdział XIII
natychmiast, gdy tylko uprzejmie zaproponowałem jej pomoc.
- Nie chciałem pani urazić, inkwizytor-generał – oświadczyłem. Spotkanie starych przyjaciół
- Wy nigdy nie macie nic złego na myśli – odburknęła. Uznałem, że nie jest Wojenne dzwony
to najlepszy moment, by zapytać ją, kogo właściwie miała na myśli mówiąc Początek długiej uciążliwej pracy
„wy”.
Archiwum okazało się długą komnatą oświetloną jedynie podwójnym Nie wiem, czy zdołałem przekonać inkwizytor-generał. Nie wiem, czy
rzędem lamp stojących na umieszczonych pośrodku pokoju stołach do byłem w stanie przedstawić jej dostatecznie wiarygodne argumenty. Lecz
czytania. wysłuchała mnie do końca i pozostała z nami jeszcze dwie godziny, poma-
- Drona świetlna ! – warknęła Neve i spod kopulastego sufitu sfrunęła gając w poszukiwaniach powiązanych ze sprawą materiałów. Po dziewiątej
serwoczaszka. Ustawiając się w powietrzu nad prawym ramieniem kobiety została wezwana do asysty w sprawie zamieszek na jednej z wysp Caduca-
urządzenie włączyło swe wbudowane w oczodoły halogeny. des. Przed wyjściem zaoferowała mi i mej świcie kwatery w przedstawiciel-
- Bael, Synowie. Odnaleźć – rozkazała Neve i serwoczaszka oddaliła się stwie Inkwizycji, za co grzecznie odmówiłem, wyraziła też zgodę na moje
natychmiast krążąc wokół księgozbiorów, przesuwając po rzędach tomów dalsze śledztwo w Kasr Derth pod warunkiem regularnego jej informo-
snopami rzucanego przez siebie światła. wania o postępach.
Serwitor zatrzymał się osiem regałów dalej i zaczął lewitować nad półką - Słyszałam opowieści o twoich... przygodach, Eisenhorn. Nie życzę sobie
pełną zakurzonych elektronicznych notesów, tub z manuskryptami i starych niczego takiego na terenie objętym moją jurysdykcją. Czy dobrze się zrozu-
papierowych rejestrów. mieliśmy ?
Wraz z Fischigiem udaliśmy się za idącą śladem serwitora Neve. - Tak.
- Synowie... Synowie... Synowie Teutha, Synowie Machariusa, sukinsyno- - Zatem dobrej nocy. I udanego polowania.
wie... – zerknęła na mnie z ukosa – To był żart, Eisenhorn. Zostaliśmy z Fischigiem sami w archiwum.
- Bez wątpienia, madam. - Pomyliłeś się – powiedziałem mu.
Jej palce przesuwały się po grzbietach ksiąg i panelach notesów, idąc za - W czym ?
strumieniem światła serwoczaszki. - Polubiłem ją.
- Synowie Barabusa... Synowie Balkaru... Tutaj ! Tutaj jest. Synowie - Co ? Tę wredną sukę ?
Baela. - Owszem. Właśnie za to, że jest taką wredną suką.
Zdjęła z półki zakurzone pudło, zdmuchnęła z niego warstwę brudu pro- Czerpałem niezmiennie ogromną przyjemność z towarzystwa inkwizyto-
sto na moją twarz, po czym mi je wręczyła. rów traktujących poważnie i uczciwie swe obowiązki, nawet jeśli ich me-
- Odstaw je z powrotem na miejsce, kiedy skończysz – poleciła surowo i tody dalece różniły się od moich. Neve była radykalną purytanką i nie nale-
odwróciła się, by odejść. żała do osób obdarzonych szczególną cierpliwością. Była szczera do bólu.
- Proszę o jeszcze chwilę uwagi – zatrzymałem ją w pół kroku. Była wyjątkowo przepracowana. Lecz mimo to z odwagą nazywała sprawy
Dwa stuknięcia srebrnej laski później stała ze mną twarzą w twarz. po imieniu i poważnie podchodziła do wszystkich zagrożeń dla ładu spo-
- Pani poprzednik... uhm... łecznego i bezpieczeństwa Imperium.
- Gorfal – wyszeptał Fischig. Uosabiała w moich oczach etos prawdziwego inkwizytora.
- Gorfal. Nakazał stracić członków tego kultu bez dokładnego śledztwa.
Nigdy nie otworzyła pani ponownie sprawy ? * * * * *
Uśmiechnęła się do mnie, ale nie był to przyjazny uśmiech.
- Wiesz, Eisenhorn... zawsze uważałam, że tacy niezależni inkwizytorzy Pracowaliśmy w archiwum do północy, przeglądając zawartość setek akt
jak ty muszą wieść fascynujące życie. Wręcz przesycone heroizmem, sławą i protokołów. Około dwunastej w nocy wezwany przez komunikator wa-
i chwałą. Czasami marzyłam, by stać się taką jak wy. Nigdy byś o tym nie hadłowiec przyleciał po nas z lądowiska w Kasr Tyrok. Fischig odnalazł
pomyślał, prawda ? jednego z asystentów Neve i polecił mu przygotować elektroniczne kopie
- Z całym szacunkiem, inkwizytor-generał... o czym ? najbardziej obiecujących materiałów źródłowych do rana następnego dnia,
Wskazała skrzynkę, którą ściskałem w rękach. kiedy to zapowiedzieliśmy swój powrót. Potem wsiedliśmy do ślizgacza i
- Że to śmieci. Nonsens. Synowie Baela ? A po cóż do diabła miałabym polecieliśmy krętymi uliczkami castellum na podmiejskie lądowisko.
otwierać ponownie tę sprawę ? Jest zamknięta, zamknięta raz na zawsze. To Gwiazdy lśniły na nocnym niebie, powietrze było chłodne. Chmary ciem
była banda głupców łażąca pośrodku nocy wokół pylonu w Westmoorland uwijały się wokół włączonych reflektorów wahadłowca.
ze skanerami w rękach. Och ! Jestem autentycznie przerażona ! Wyobraź Daleko, tuż nad linią wschodniego horyzontu, można było dostrzec
sobie tylko, oni nas próbowali zmierzyć ! Masz pojęcie, jak ogromne to dla jasnofioletową smugę znaczącą nocne niebo. Mgławica Oka Grozy. Nawet
nas zagrożenie ?! z tak ogromnej odległości, będąc zaledwie rozmazanym punktem w prze-
- Inkwizytor-generał, ja... stworzach, widok ten napawał mnie lękiem. Jeśli dwugłowy orzeł repre-
- Nie rozumiesz ? To jest Cadia, głupcze ! Cadia ! Drzwi do dominiów zentował wszystko, co prawe, dumne i godne szacunku w naszej rasie, Oko
Chaosu. Najkrótsza droga do serca piekieł. Aura zła jest tutaj tak ogromna, uosabiało najbardziej diaboliczne cechy naszego odwiecznego wroga.
że każdego miesiąca muszę likwidować setkę aktywnych kultów. Setkę ! To
miejsce płodzi recydywistów niczym staw drobiny mułu. Jeśli mam szczęś- * * * * *
cie, sypiam po trzy, cztery godziny dziennie. Telefon dzwoni i już jestem na
nogach lecąc do następnego gniazda trucizny odkrytego przez Arbites. Na pokładzie wahadłowca powitały Fischiga śmiechy i radosne głosy.
Toczymy otwarte wojny na ulicach, Eisenhorn ! Walczymy z regularnymi Aemos długo potrząsał jego dłonią, Bequin pocałowała zaś śledczego w po-
żołnierzami Nieprzyjaciela. Ledwie nadążam z codziennymi egzorcyzma- liczek wywołując wyraźne zawstydzenie Godwyna. Hubrisjanin wymienił
mi, nie mam czasu na przeglądanie starych spraw. To jest Cadia ! Brama kilka przyjacielskich docinków z Naylem i Medeą, po czym zapytał Husma-
Oka ! Tutaj właśnie Inkwizycja odwala swą czarną robotę ! Nie zawracaj ana, czy ten nie jest przypadkiem głodny.
mi głowy historiami o jakimś klubie miłośników inżynierii ! - Dlaczego ? – odparł pytaniem myśliwy, a jego oczy rozszerzyły się z oży-
- Proszę o wybaczenie, madam. wieniem.
- Przeprosiny przyjęte. Proszę się obsłużyć – ruszyła w stronę schodów. - Bo to najwyższy czas na kolację – odpowiedział Fischig – Betancore, po-
- Neve ? derwij twoje pudło z ziemi.
Odwróciła się raz jeszcze. Położyłem skrzynkę na blat stołu. Lecieliśmy w bezpieczne miejsce, o którym wcześniej wspominał.
- Może to i byli idioci, ale właśnie oni stanowią mój jedyny solidny łącznik
ze spętanym demonem, który może zniszczyć nas wszystkich... * * * * *
- Spętanym demonem ? – zapytała.
- Tak. I bestią, która go kontroluje. Bestią, która w mej opinii... jest jednym Nie odwiedziłem pokładu kupieckiego statku Essene od dobrych pięciu
z nas. lat. Klasyczny kliper typu Isolde przypominał swym kształtem kosmiczną
Zawróciła z powrotem w naszą stronę. katedrę, długą na trzy kilometry, wyglądającą równie majestatycznie na nis-
- Zapoznaj mnie ze szczegółami. kiej orbicie Cadii jak wtedy, kiedy ujrzałem ją po raz pierwszy, sto lat temu
nad mroźnym globem Hubrisu.
Medea skierowała wahadłowiec w kierunku jednej z ładowni klipra.

40
- Kupiec Wolnej Floty ? – zapytał podejrzliwie Inshabel spoglądając ponad Eleganccy pozłacani serwitorzy Maxilli, będący w zasadzie indywidual-
moim ramieniem na zbliżający się za oknem kokpitu kształt statku. nymi dziełami sztuki, przygotowali późny posiłek w wielkiej sali bankieto-
- Stary przyjaciel – odparłem uspokajająco. wej. Podano pieczone kraby, złowione tego samego dnia w Caducades,
kwiaty ontol zasmażane w ich własnych łodygach, filety z cadiańskich dzi-
* * * * * ków oraz owocowe lody ze śmietaną i intiańskim syropem. Jeden ze służą-
cych serwował samatański likier, ciężki cadiański klaret, słodki tokaj z
Kapitan Tobias Maxilla był bez wątpienia mym najbardziej nietypowym również Hydraphuru oraz kieliszki mocnej mordiańskiej wódki.
sojusznikiem. Spędził większość swego życia wożąc legalne oraz mniej le- Dobre humory dopisywały wszystkim, a wyśmienita kolacja przerodziła
galne dobra luksusowe pomiędzy światami całego podsektora Helican. Na- się w luźne przyjacielskie rozmowy. Nikt nie wspominał o bieżącej sprawie
dal to zresztą robił. Był kupcem i taką właśnie profesją szczycił się przed oraz jej potencjalnym rozwoju. Wypoczynek ma zbawienny wpływ na
każdym rozmówcą, który o to pytał. trzeźwość umysłu.
Lecz miał też romantyczną duszę awanturnika i korsarza, tak podobną Bardzo potrzebowałem trzeźwego umysłu.
do dusz dawno zapomnianych prekursorów ludzkiej ekspansji w kosmos.
Wynająłem jego statek podczas śledztwa związanego z Necroteuchem, nie * * * * *
mając na myśli niczego więcej prócz tymczasowego środka transportu, on
jednak zaangażował się w całą tę sprawę z autentyczną przyjemnością i tak Powróciliśmy do Kasr Derth wahadłowcem, następnego dnia o świcie.
już pozostał zaangażowany w moją pracę do dnia dzisiejszego. Co kilka lat Stalowoszare niebo nad archipelagiem Caducadesu rozświetliła czerwona
w ciągu ostatniego wieku wynajmowałem go w celu krótkich tranzytów dla tarcza wschodzącego słońca. Kiedy wlecieliśmy nad dzikie pustkowia,
mnie lub członków mego zespołu, albo też on sam zgłaszał się z zapyta- górskie szczyty i rozległe wrzosowiska miały połyskliwą różową barwę.
niem, czy aby nie potrzebuję właśnie jego pomocy. Tylko dlatego, że był Pomimo wysłania prawidłowych kodów identyfikacyjnych w ciągu pół-
akurat znudzony. Albo przebywał właśnie „w sąsiedztwie”. godzinnego lotu sześciokrotnie poddano nas kontroli. W pewnym momen-
Maxilla był wykształconym erudytą z subtelnym poczuciem humoru i cie para cadiańskich Marauderów towarzyszyła nam przez jakiś czas po obu
słabością do najdroższych rzeczy w galaktyce. Był również czarującym flankach, weryfikując otrzymane kody.
gospodarzem i wyśmienitym kompanem i ogromnie go lubiłem. W żadnym Kwestie bezpieczeństwa wojskowego całkowicie zdominowały życie co-
przypadku nie stanowił formalnie członka mojego zespołu, ale przez dzienne na Cadii. Każdy cywilny samolot, prom i statek kosmiczny był pie-
wszystkie te lata, w trakcie wszystkich przeżytych razem przygód, stał się czołowicie obserwowany, w szczególności wówczas, gdy zachowywał się
żywotną częścią naszej grupy. w podejrzany sposób albo zbaczał z autoryzowanych korytarzy powietrz-
Rok temu, kiedy zdecydowałem o wysłaniu Fischiga na długie żmudne nych. Aemos powiedział mi, że sześć miesięcy temu nad morzem Kansk
śledztwo na Cadii, poprosiłem Maxillę, by ten zapewnił Godwynowi środek został zestrzelony prom diakona z Arnushu przebywającego na Cadii z za-
transportu na tak długi okres, jaki miałby się okazać niezbędny. Kapitan miarem wygłoszenia religijnego seminarium – tylko dlatego, że załoga pro-
zgodził się bez wahania i nie zrobił tego bynajmniej ze względu na sowite mu pomyliła się podając kontrolerom swój identyfikator. Nie potrafiłem po-
wynagrodzenie, jakie mu zaproponowałem. Dla niego zlecenie to sprawiało jąć, jak nasz tajemniczy nieprzyjaciel przemieszczał na powierzchnię globu
wrażenie kolejnej awanturniczej misji i obiecywało zarazem rzucenie starej swych agentów, a później ich stąd odbierał.
Essene w nieco dłuższy rejs, wiodący daleko poza uczęszczane zazwyczaj O ile nie posiadał podobnej jak my tożsamości i rangi pozwalającej mu
szlaki w obrębie podsektora Helican. na obejście bez trudu standardowych kontroli.
Prawdziwa podróż. Odyseja. Tym właśnie żył Tobias Maxilla.
* * * * *
* * * * *
Nadłożyliśmy ponad sześćdziesiąt kilometrów drogi na zachód od Kasr
Chcąc nas powitać wpadł do ładowni, zanim jeszcze wentylatory oczyś- Derth, ponieważ na naszej pierwotnej trasie przelotu toczyła się wojna.
ciły powietrze z gryzących kłębów dymu buchających z turbin wahadłowca. Blask poranka pulsował świetlnymi rozbłyskami i ognistymi krechami zna-
Ubrał się odświętnie na tę okazję, w zwyczajowy dla siebie sposób: miał na czącymi zmasowany ostrzał rakietowy.
sobie niebieską bluzę z szerokimi rękawami i żabotowym kołnierzem, Osiem regimentów cadiańskiej piechoty, mających jeszcze tylko kilka
peascot doublet z japanagarskiego jedwabiu, obcisłe skórzane spodnie ze dni do odlotu na jeden z granicznych światów garnizonowych przy Bramie
złotymi guzikami oraz ekstrawagancki długi płaszcz, który ciągnął się za Cadiańskiej, odbywało właśnie manewry z użyciem ostrej amunicji.
nim po podłodze. Jego twarz była śnieżnobiała od pudru i przyozdobiona Dotarliśmy na lądowisko przedstawicielstwa Inkwizycji godzinę później
szmaragdowymi kolczykami. Roztaczał wokół siebie woń wody kolońskiej niż wstępnie zakładałem. Dzwony alarmowe na każdej wieży Kasr Derth
silniejszą od oparów paliwa. biły głośno obwieszczając mieszkańcom, że kanonada dobiegająca z poblis-
- Mój drogi, drogi Gregorze ! – krzyknął ujmując w swe ręce moją dłoń i kich wrzosowisk to tylko odgłosy ćwiczeń.
potrząsając nią z uniesieniem –To prawdziwy zaszczyt móc cię ponownie Rozdzieliliśmy pomiędzy siebie zadania. Fischig zabrał Aemosa do ar-
gościć na pokładzie tej nędznej łajby. chiwum przedstawicielstwa, aby przestudiować tam skopiowane na nasze
- Tobiasie. Ogromna to dla mnie przyjemność, jak zawsze. polecenie materiały i przeszukać resztę zbiorów. Eskortowana przez Hus-
- I kochana Alizebeth ! Jeszcze piękniejsza i młodziej wyglądająca niż maana Bequin udała się do kancelarii Eklezjarchii. Inshabel i Nayl zajęli się
zwykle – ujął dłoń Bequin i pocałował ją w policzek. rejestrami przechowywanymi w siedzibie Administratum.
- Ostrożnie, mój drogi... rozmażesz sobie makijaż. Ja zaś zabrałem Medeę do Ministerstwa Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
- Czcigodny Aemos ! Witaj, savancie !
Aemos zachichotał tylko podając Maxilli rękę. Myślę, że mój stary sa- * * * * *
vant nigdy tak do końca nie zdecydował, jak właściwie powinien traktować
ekscentrycznego kapitana. Na Cadii nie istniały klasyczne struktury Adeptus Arbites spotykane na
- Pan Nayl ! innych planetach. Permanentny stan wojenny regulował wszelkie sprawy
- Maxilla. codzienne tego świata, a w rezultacie tego faktu wszystkie cywilne sprawy
- I Medea ! Olśniewająca ! Doprawdy olśniewająca ! kryminalne kontrolowane były odgórnie przez Gwardię Planetarną, departa-
- Pan z pewnością też – odparła zalotnie Medea podając Maxilii do poca- ment militarny cadiańskiej Imperialnej Gwardii. W Kasr Derth, administra-
łowania jedną ze swych pokrytych układami elektronicznymi dłoni. cyjnej stolicy regionu, siedzibą wojskowych służb policyjnych było Mini-
- Wiedziałeś, że przylecimy, Maxilla. Mogłeś troszeczkę zmądrzeć – rzekł sterstwo Bezpieczeństwa Wewnętrznego, wzniesiona z szarego kamienia
żartobliwym tonem Fischig. Pośród śmiechu uścisnęli sobie wzajemnie rę- forteca stojąca w samym centrum miasta, tuż obok biura miejscowego rezy-
ce. Pojąłem znienacka, że stosunki pomiędzy tymi dwoma uległy pewnej denta gubernatora.
zmianie. Spędzili razem rok. Wcześniej Fischig nigdy nie okazywał sym- Członkowie Gwardii Planetarnej dobierani byli metodą losową. We
patii wobec Maxilli, ich życiorysy i poglądy znacząco się bowiem od siebie wszystkich prowincjach Cadii jeden żołnierz z każdej dziesiątki zwerbowa-
różniły. Lecz teraz widziałem, że wspólnie spędzony rok wytworzył w koń- nej do służby zawodowej był po ukończeniu szkolenia podstawowego prze-
cu między nimi przyjacielskie więzi. noszony do tej formacji, bez względu na jego osiągnięcia i szanse na awans
Bardzo mnie to ucieszyło. Zespół inkwizytorski działa znacznie spraw- w jednostkach gwardyjskich. W ten sposób wielu wybitnych żołnierzy zro-
niej, kiedy jego członków łączą koleżeńskie uczucia. dzonych na tym militarnym świecie nie opuściło nigdy swej ojczystej pla-
Maxilla odwrócił się w stronę Husmaana i Inshabela. nety i dlatego też Cadia utrzymywała na swoim terytorium jedne z najlep-
- Was dwóch jeszcze nie znam, ale poznam niezawodnie, gdyż ku temu szych i najbardziej efektywnych formacji obrony planetarnej w całym Im-
właśnie służą bankiety. Witajcie na Essene. perium.

41
Przyjął nas pułkownik Ibbet, dobrze zbudowany, szczupły mężczyzna
około czterdziestki, sprawiający wrażenie oficera gotowego bez wahania
poprowadzić szarżę w głąb Oka Grozy. Był niezwykle uprzejmy, ale nie Rozdział XIV
okazywał specjalnej ochoty do współpracy.
- Nie posiadamy żadnych dokumentów potwierdzających istnienie niele- Zimowy przełom
galnej imigracji. Nieprzyjaciel zyskuje imię
- Dlaczego, pułkowniku ? Pylon w Kasr Gesh
- Bo nigdy się to nie wydarzyło. System na to nie pozwala.
- Z pewnością istnieją jakieś niefortunne wyjątki od tej zasady ? Pora zimowa na Cadii.
Ibbet, mający na sobie szarobiały mundur polowy o tak zaprasowanych W stalowoszarych wodach morza Caducades unosiły się tego poranka
kantach, że można na nich było pociąć sobie skórę, splótł w wymownym błyszczące bryły lodu, a na wrzosowiskach padał lekki śnieg. O tej porze ro-
geście palce dłoni. ku odrażający owal Oka Grozy widoczny był na niebie nawet podczas nie-
- No dobrze – powiedziałem zmieniając przynętę – A co, jeśli ktoś chciał- licznych godzin dziennego światła. Jasnofioletowa plama widoczna w nocy
by dostać się na powierzchnię planety w sposób anonimowy ? Jak można w dzień przeistaczała się w niebieskawy kształt przywodzący na myśl wielki
coś takiego zrobić ? kleks brudzący białą kartkę papieru.
- Nie można – odparł. Uparty człowiek, nie zamierzał się poddać – Każda Wszyscy odnosiliśmy wrażenie jakby ktoś nas ustawicznie obserwował.
tożsamość gościa oraz cel jego podróży są rejestrowane i wielokrotnie kon- Oko, przekrwione i głodne, gapiło się na nas prosto z góry.
trolowane, a wszelkie nieprawidłowości szybko wychwytujemy. Najgorsze były jednak wiatry znad wrzosowisk, lodowate i ostre niczym
- W takim razie rozpocznę swoją pracę od zapoznania się z aktami zawie- cadiański bagnet, nadciągające z arktycznej północy. Okoliczne jeziora daw-
rającymi informacje o takich nieprawidłowościach. no już zamarzły, a na skalistych płaskowyżach szalały niebezpieczne zamie-
cie. Wędrując przez Kasr Derth można było odnieść wrażenie, że tutejsi
* * * * * mieszkańcy żywią zabobonny lęk przed ciepłymi kaloryferami i uszczelnia-
niem okien.
Godząc się z moim uporem zrezygnowany Ibbet zaprowadził nas do jed- W korytarzach Ministerstwa i gmachu Administratum panował ziąb. Nie-
nego z gabinetów i przysłał wojskowego urzędnika do pomocy. Sortowaliś- jednokrotnie woda zamarzała w kranach.
my raporty przez trzy godziny, mozolnie i z rosnącym zmęczeniem brnąc Pomimo tak mroźnej aury ostrzegawcze dzwony rozbrzmiewały co kilka
przez niekończące się wykazy orbitalnych akcji abordażowych, operacji dni, a wiatr przynosił znad okolicznych wrzosowisk odgłosy zimowych ma-
przechwytywania nieautoryzowanych obiektów powietrznych i rajdów na- newrów. Zacząłem w końcu podejrzewać, że Cadianie strzelali do siebie
ziemnych. Zyskałem przerażającą pewność, że samo pobieżne przejrzenie wzajemnie po to tylko, by się choć trochę rozgrzać.
wszystkich tych raportów będzie wymagało tygodni pracy. Od blisko jedenastu długich, coraz zimniejszych tygodni prowadziliśmy
systematyczne poszukiwania w Kasr Derth. Tego poranka odbyłem swój
* * * * * zwyczajowy codzienny spacer z przedstawicielstwa Inkwizycji do gmachu
Ministerstwa Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Miałem na sobie grubą
I tak się też stało. Spędziliśmy prawie jedenaście tygodni przeszukując futrzaną narzutę i podkute metalowymi kolcami buty, by się przypadkiem
archiwa i biblioteki Kasr Derth, pracując na zmiany i sypiając na pokładzie nie poślizgnąć na pokrytych grubą warstwą lodu ulicach. Byłem zmęczony.
wahadłowca. Co kilka dni wracaliśmy na noc na Essene, by zrelaksować się Bezskuteczne poszukiwania wyczerpały nas wszystkich, nasza skóra po-
odrobinę. bladła zauważalnie skazana na długie godziny pobytu w ciemnych pomiesz-
Był środek miejscowej zimy, kiedy praca dobiegła wreszcie końca. czeniach.
A tyle było obiecujących śladów. Powiązań z Synami Baela, nieautory-
zowanych lotów, podejrzanych manifestów towarowych.
Wszystkie okazały się fałszywe. Nasze śledztwo dowiodło, że żaden
czciciel Baela, ani też żaden członek ich rodzin nie pozostał już przy życiu.
Nie natrafiliśmy na żadne aktualne dowody zainteresowania pylonami, na-
wet rządowych ekspedycji archeologicznych. Odbyłem spotkania z kilkoma
profesorami miejscowego uniwersytetu specjalizującymi się w tematyce py-
lonów jak również techkapłanami Adeptus Mechanicus postrzegającymi się
za ekspertów w tej dziedzinie.
Wszystko na nic.
Razem z Inshabelem, Naylem i Fischigiem zwiedziłem cały region od
Kasr Tyrok po Kasr Bellan. Robotnik pracujący w zakładach zbrojeniowych
Kasr Bellan, zidentyfikowany jako członek Synów Baela, okazał się niewin-
nym człowiekiem, którego z kultystą łączyło jedynie takie samo nazwisko.
Zmarnowane dziesięć godzin lotu ślizgaczem.
Aemos opracował maszynę logiczną analizującą odnotowane przez nas
nieścisłości w rejestrach pod kątem udokumentowanej działalności kultu w
przeszłości.
Maszyna nie potrafiła wykazać żadnych powiązań między tymi danymi.

* * * * *

Wspiąłem się po schodach Ministerstwa Bezpieczeństwa Wewnętrznego


i podszedłem do punktu kontrolnego przy wejściu do gmachu. Powinno to
już w zasadzie być zwykłą formalnością. Przychodziłem tu o tej samej go-
dzinie niemal codziennie przez siedemdziesiąt pięć minionych dni. Już na-
wet rozpoznawałem z widzenia niektórych gwardzistów.
Lecz kontrola wciąż wyglądała tak samo jak za pierwszym razem. Doku-
menty były nie tylko otwierane, lecz skrupulatnie czytane i skanowane. Mo-
ja rozeta poddawana była drobiazgowej kontroli. Oficer dyżurny zgłaszał
przez komunikator moje dane, by uzyskać pozwolenie na otwarcie wejścia.
- Czy was to nigdy nie męczy ? – zapytałem jednego z oficerów znajdują-
cych się w punkcie kontrolnym, kiedy chowałem swoje dokumenty do kie-
szeni płaszcza.
- Co ma nas męczyć, sir ? – odparł pytaniem.

* * * * *

42
Po pierwszym tygodniu nie spotkałem już więcej pułkownika Ibbeta. - Przyznaję, że przez ostatnie kilka tygodni czułem się odstawiony na bocz-
Opiekowali się mną stale ulegający zmianom żołnierze. Jeden z nich ny tor. Wiedziałem, że dręczy cię obsesyjne pragnienie poznania sposobu
oświadczył, że rotacje te spowodowane były grafikami dyżurów, ale ja wie- podróży na tę planetę z obejściem kordonu bezpieczeństwa. Anonimowo.
działem swoje: żaden z nich nie chciał utrzymywać dłuższych kontaktów z Powiedziałem sobie: Tobiasie, to jest coś, co potrafisz zrobić, nawet jeśli
inkwizytorem. Zwłaszcza tak ciekawskim inkwizytorem jak ja. Gregor nie będzie zadowolony. Przemyt, Tobiasie, to twoja specjalność.
Tego poranka rolę mej eskorty pełnił major Revll. Revll, posępny młody Tak więc postanowiłem spróbować przeszmuglować siebie tutaj. I zgadnij-
mężczyzna, pracował ze mną po raz pierwszy. cie, jak mi poszło ?
- Jak mogę panu pomóc, sir ? – zapytał sucho. Upił nieco wina z kieliszka patrząc na nas z wyrazem ogromnej dumy.
Westchnąłem. - Przeszmuglowałeś siebie na powierzchnię planety po to, by udowodnić,
Otwarte rejestry i elektroniczne notesy walały się na blacie stołu tak jak że jest to możliwe ? – zapytała wolno Bequin.
je pozostawiłem poprzedniego dnia wieczorem. Zanim zdążyłem wyjaśnić, Skinął potakująco głową.
że to ja zrobiłem cały ten bałagan, Revll wzywał już podniesionym tonem - Mój prom stoi ukryty w lasku za osadą. To zadziwiające jak wiele ust i
jakiegoś urzędnika, by ten posprzątał gabinet. oczu można zamknąć odpowiednią ilością gotówki.
Spojrzał na mnie podejrzliwie słysząc wyjaśnienia. - Nie mam pojęcia, co ci odpowiedzieć – oświadczyłem.
- Był pan już tutaj wcześniej ? Maxilla rozłożył ręce.
Westchnąłem ponownie. - Kilka tygodni temu powiedziałeś mi, że Gwardia Planetarna nie posiada
żadnych dowodów na istnienie nielegalnej imigracji. Niemniej jednak jes-
* * * * * tem teraz tutaj, by udowodnić, że to błędne założenie. Cadia to twardy
orzech do zgryzienia, muszę to przyznać, jeden z najtwardszych w mojej
Miałem dwie godziny czasu. O jedenastej umówiłem się z Inshabelem i karierze. Ale nie jest to niemożliwe, jak zresztą sam widzisz.
Bequin na lot do jednej z rybackich osad na wyspach Caducades, gdzie rze- Pochłonęłem jednym łykiem zawartość swego kieliszka.
komo można było znaleźć człowieka wiedzącego coś o przemycie. Byłem - Za coś takiego powinienem zerwać z tobą wszelką współpracę, Tobiasie.
przekonany, że czekało nas kolejne rozczarowanie. Dobrze o tym wiesz.
Zacząłem od wykazu lotów atmosferycznych i transferów orbitalnych - Daj spokój, Gregorze ! Tylko dlatego, że udowodniłem, iż cadiańska Pla-
obejmującego porę letnią dwadzieścia cztery miesiące temu. W połowie netarna Gwardia to gromada głupców ?
wykazu natrafiłem na zapis rejestrujący tranzyt promu z orbity planety na - Ponieważ złamałeś prawo !
lądowisko w Kasr Gesh. Gesh znajdowało się niedaleko jednego z pylonów - Nie, nie złamałem. Być może nagiąłem nieco, ale nie złamałem. Moja
będących źródłem zainteresowania Synów Baela. Co więcej, przeglądając obecność tutaj jest całkowicie legalna, zarówno według lokalnego prawa
szczegóły rejestru zauważyłem, że tranzyt odbył się trzy dni przed ostatnim cadiańskiego jak i uniwersalnego imperialnego.
incydentem z udziałem kultystów. - Jakim sposobem ?
Włączyłem roboczy terminal i zażądałem dalszych informacji. Moje żą- - Pomyśl, mój stary druhu. Jak sądzisz, dlaczego mój prom nie został roz-
dania zostały natychmiast odrzucone. Posłużyłem się wyższym kodem do- rzucony w kawałkach po niebie dzisiejszego poranka przez tych napalonych
stępu i otrzymałem raport, w którym utajniono zarówno tożsamość osoby cadiańskich pilocików ? To pytanie retoryczne. Odpowiedź brzmi... ponie-
objętej tranzytem jak i nazwę czekającego na orbicie statku. Poczułem falę waż w chwili przechwycenia przez myśliwce podałem drogą radiową właś-
podekscytowania. Nawet cel wizyty w Kasr Gesh był utajniony. ciwe kody autoryzujące i to ich zadowoliło.
Wsunąłem do terminala mój najwyższy klucz kodowy. Urządzenie chro- - Ale kody dzienne są zastrzeżone ! Zabezpieczone potrójną procedurą we-
botało i rzęziło, przetwarzając w pamięci zbiory danych i kody dostępu. ryfikacyjną ! Podaje się je wyłącznie wysokim rangą osobnikom. Na kogo
Na ekranie pojawiło się nazwisko. Moja ekscytacja natychmiast uleciała, mogłeś się powołać, by uzyskać do nich dostęp ?
zastępiona uczuciem zrezygnowania. - Ależ na ciebie, Gregorze, na ciebie.
Neve. Utajniony wpis do rejestru był zastrzeżoną misją inkwizytor-gene-
rał Neve. Powróciłem z powrotem do punktu wyjścia. * * * * *

* * * * * Rozwiązanie zagadki przez cały ten czas leżało w zasięgu moich rąk, ale
dopiero Maxilla zdołał mnie oświecić, w dodatku w najbardziej denerwują-
Na wyspie było lodowato i pustawo. Mała rybacka osada przycupnęła na cy z jego sposobów. Gwardia Planetarna nie posiadała żadnych danych o
skraju zatoki po zachodniej stronie lądu. Inshabel posadził ślizgacz na nielegalnej imigracji, ponieważ imigracja o charakterze nielegalnym fak-
zbudowanym z kamieni placyku obok wiszących na palach sieci. tycznie nie istniała. Ci przybysze, którzy próbowali przebić się przez kor-
- Jak długo jeszcze, Gregorze ? – zapytała mnie Bequin zawiązując wokół don kontrolny Cadii i zostali na tym przyłapani, ginęli. Ci, którzy zdołali się
szyi szal. przemknąć, nigdy nie byli odnotowywani.
- Jak długo do czego ? Ponieważ używali wysoce utajnionych kodów autoryzacyjnych, podszy-
- Do chwili, kiedy się poddamy i odlecimy stąd. Czuję się chora od pobytu wając się pod pracowników Imperium omijających rutynowe kontrole.
na tym przeklętym świecie. Ludzi takich jak ja. Takich jak Neve.
Wzruszyłem ramionami.
- Jeszcze tydzień. Do Mszy Świec. Jeżeli do tego czssu nic nie znajdzie- * * * * *
my, obiecuję pożegnać się z Cadią.
- Nigdy nie wykonałam takiego kursu – oświadczyła Neve patrząc na
* * * * * ekran mojego elektronicznego notesu – Tego też.
- Oczywiście. Lecz ktoś pożyczył sobie pani kod autoryzacyjny i użył go
W trójkę poszliśmy do ponurej tawerny zbudowanej opodal falochronu. do uzyskania pozwolenia na tranzyt orbitalny. W ten właśnie sposób się tu-
Złowione niedawno ryby, długie na prawie dwa metry, wisiały na sznurach taj dostawali. Proszę spojrzeć, pani kod, tu i tu. A wcześniej kody pani po-
susząc się w zimowym słońcu. przednika, Gonfala. Fałszerstwa ciągną się czterdzieści lat wstecz. Każdy
Barman nie chciał z nami w ogóle rozmawiać, ale jeden z jego pomocni- przejaw aktywności Synów Baela... oraz innych zakazanych kultów... jest
ków zaprowadził nas do mniejszej przybudówki. Przyznał się, że to on wy- ściśle powiązany z tranzytami orbita-ziemia zarejestrowanymi jako ruty-
słał mi wiadomość o przemytniku. Powiedział też, że szmugler czeka w po- nowe loty pracowników Inkwizycji.
koiku na spotkanie z nami. - Niech mnie Imperator strzeże ! – Neve podniosła wzrok znad notesu.
Weszliśmy do przybudówki. Oczekujący nas mężczyzna siedział przy Odłożyła urządzenie i ochrypłym głosem zażądała od serwitora, by ten na-
kominku grzejąc swe upierścienione dłonie. Poczułem silny zapach wody tychmiast doniósł więcej lamp do jej gabinetu.
kolońskiej. - Lecz mój kod autoryzacyjny jest zastrzeżony. W jaki sposób go ukradzio-
- Dzień dobry, Gregorze – powiedział Tobias Maxilla. no ? Eisenhorn, twój kod użyto do udowodnienia tych przypadków. Jak ktoś
Nie bacząc na dobiegające z pokoiku podniesione głosy pomagier bar- tego dokonał ?
mana przyniósł omlety i miski rybnej zupy oraz butelkę wina. Milczałem przez chwilę.
- Może byś tak się wytłumaczył ? – zażądał ze złością Inshabel. - Niezupełnie go skradziono. Jeden z moich współpracowników wypoży-
- Oczywiście, drogi Nathunie, oczywiście – odparł Maxilla ostrożnie rozle- czył go, by mi udowodnić zasadność swoich racji.
wając wino do przyniesionych na tacy kieliszków – Cierpliwości. - Dlaczego nie czuję się zbytnio zaskoczona ? Zresztą, to bez znaczenia !
- Natychmiast, Tobiasie ! – sarknąłem. Eisenhorn, istnieje pewna różnica pomiędzy tobą i mną. Ty możesz sobie
- Och ! – spoważniał widząc mój wyraz twarzy. Usiadł na krześle. pozwolić na zatrudnianie niepokornych pomocników, którzy za twoimi ple-
x

43
cami stosują rażąco nieortodoksyjne metody. Ja nie. Nikt w taki sposób nie - Dokładnie rzecz ujmując...
mógł ukraść mojego kodu. - Zniknął. Nie otrzymano żadnego śladu życia ani słowa od Quixosa od po-
- Zgadzam się, ale tak się właśnie stało. Kto ma dostęp do tego kodu ? nad stu lat.
- Nikt ! Nikt poza mną ! - Żadnego nie zauważyliśmy – wtrąciłem swoją opinię.
- A ponad panią ? - Eisenhorn ma rację – poparła mnie Neve – Inkwizytor Utlen był uważany
- Ponad ? za zmarłego przez siedemdziesiąt lat. Pojawił się w przeciągu jednej nocy,
- Wspominałem już, że przeciwnik może należeć do naszego grona. Starszy obalając tyranię na Esquestorze II.
rangą inkwizytor, może nawet jakiś mistrz. Z pewnością doświadczony we- - To wszystko jest bardzo niepokojące – wymruczał Aemos.
teran posiadający dość wiedzy i wpływów, by pociągnąć za odpowiednie Quixos. Quixos Wielki. Quixos Światły. Jeden z najczcigodniejszych in-
sznurki. kwizytorów służących kiedykolwiek sprawie Imperium. Jego opracowania
- To wymagałoby bezpośredniego dostępu do moich danych na najwyż- były naszymi lekturami obowiązkowymi w latach szkolenia. Stanowił żywą
szym poziomie utajnienia. legendę. Mając zaledwie dwadzieścia jeden lat wypędził demony z Artum.
- Dokładnie. Sprawdźmy to. Potem oczyścił podsektor Endorian z jego fałszywych bożków. Przełożył na
gothic Księgę Eibonu. Zniszczył sekretny kult Nurgla mający swą kryjówkę
* * * * * w jednym z pałaców samej Terry. Wytropił i zabił heretyckiego Marine
Baneglosa. Zlikwidował Szepczących z Domactoni. Ukrzyżował Wiedź-
Tak właśnie odkryłem słaby punkt mego tajemniczego przeciwnika. Ta miego Króla z Sarpethu na blankach jego płonącej metropolii.
przelana dotąd krew, wściekłość, gniew i cierpienia były niczym wobec tak Lecz przez cały ten czas otaczały go niejasne pogłoski. Twierdzono, ja-
prostego sposobu odkrycia jego tożsamości. By przywłaszczyć sobie iden- koby zbytnio zbliżał się do zła, które niszczył. Bez wątpienia był radyka-
tyfikator Neve oraz kody autoryzacyjne jej poprzednika, mój nieprzyjaciel łem. Niektórzy członkowie Ordo twierdzili, że był oszczepieńcem. Inni, w
zmuszony został do pozostawienia śladu własnej tożsamości w pamięci ter- bardziej prywatnych rozmowach, uważali go za kogoś znacznie gorszego.
minali. Dla mnie był zawsze wybitnym człowiekiem, który być może posunął
Rejestr tej operacji był rzecz jasna zaszyfrowany. Siedząc wspólnie się za daleko w swej pracy. Z ogromnym szacunkiem traktowałem jego
przed monitorem w gabinecie Neve, szybko odnaleźliśmy stosowny zapis. imię i zawodowe osiągnięcia.
Nawet nie był ukryty. Wróg nigdy nie pomyślał, że ktoś wpadnie na pomysł Ponieważ byłem pewien, że dawno już nie żyje.
odszukania tego pliku.
Lecz wciąż pozostawała kwestia szyfru. * * * * *
Poziom programu kodującego wykraczał poza możliwości moje i Neve.
Podpisując się wspólnie pod odpowiednim żądaniem za pomocą Astropathi- - A zatem, czy on może nadal żyć ? – zapytała Neve.
cusu poprosiliśmy naszych przełożonych o udostępnienie odpowiedniego - Madam, nie należy... – zaczął Cutch.
klucza dekodującego. - Nie mam pojęcia, dlaczego go pani zatrudnia – przerwałem słowa cadiań-
Na odpowiedź przyszło nam czekać pięć godzin. skiego savanta patrząc na niego z politowaniem – Opinie tego człowieka nie
mają odniesienia do rzeczywistości.
* * * * * - Doprawdy ?! – obruszył się Cutch.
- Zamilcz i wyjdź ! – poleciła mu Neve.
Tuż po północy skryba Officio Astopathicus przyniósł elektroniczny Podeszła bliżej i wyjęła mi z dłoni pusty kieliszek.
notes z wiadomością. Silny zimowy wicher zawodził za ścianami wprawia- - No dobrze. Przedstaw swoją opinię.
jąc w drżenie grube mury przedstawicielstwa. - Na pewno chce ją pani usłyszeć ? Od takiego awanturnika jak ja ? Jest
Siedzieliśmy z Neve w jej gabinecie, sami. Uznaliśmy, że powaga spra- pani pewna, inkwizytor-generał ?
wy nakazuje ograniczyć do minimum obecność świadków. Stanęliśmy wo- Wcisnęła mi napełniony wódką kileiszek w dłoń tak gwatłownie, że
bec odpowiedzi na krytycznie ważne pytanie. Rozmawialiśmy o różnych omal nie rozlała trunku.
rzeczach, tak dla zabicia czasu, chociaż oboje byliśmy zmęczeni i śpiący. - Po prostu przedstaw swoją cholerną opinię !
Neve miała ze sobą butelkę cadiańskiej wódki, która przynajmniej trochę Upiłem łyczek alkoholu. Aemos zerkał na mnie nerwowo z krzesła tuż
nas rozgrzewała. przy drzwiach gabinetu.
Jej asystnent zapowiedział przybycie skryby. Mężczyzna wszedł do ga- - Quixos nadal może żyć. Miałby obecnie... ile lat, Aemos ?
binetu kłaniajac się nisko, ukryte pod jego szatami cybernetyczne implanty - Trzysta czterdzieści dwa, sir.
zgrzytały metalicznie. Notes ściskał w pęku ruchliwych wtyczek interfejso- - Właśnie. Nie jest to przecież aż tak ekstremalny wiek, prawda ? Nie, je-
wych, które służyły mu za dłoń. Neve odebrała notes i odesłała skrybę na żeli weźmiemy pod uwagę cybernetyczne implanty, zabiegi odmładzające
zewnątrz gabinetu. czy... czarną magię.
Wstałem z krzesła odstawiając na blat stołu ledwie napoczęty kieliszek - Psiakrew ! – warknęła Neve.
wódki. - Jest niebywale utalentowanym indywidualistą, dobitnie tego dowodzi je-
Neve odwróciła się w moją stronę, wsparta na swej srebrnej lasce. go biografia. Ma też reputację, nie potwierdzoną do końca, zdecydowanego
Pokazała mi trzymany w dłoni notes. radykała. Lubił... igrać z Osnową. I tyle możemy o nim powiedzieć. Fakt,
- Możemy zaczynać ? – zapytała. że od stu lat niczego o nim nie słyszeliśmy nie oznacza bynajmniej, jakoby
nie jest już aktywny.
* * * * * - A co z tą jego aktywnością ? – Neve dwukrotnie stuknęła szpicem laski w
podłogę – Co ? Co ? Wykorzystywanie spętancyh demonów ? Przeciąganie
Przeszliśmy do małego pokoiku roboczego. Neve włożyła notes do stacji na swą stronę inkwizytorów ? Poszukiwania zakazanych tekstów, jak cho-
czytnika danych w obudowie starego terminala. Na zielonym ekranie urzą- ciażby ten twój Necroteuch ? Zaplanowanie przerażającej zbrodni na Thra-
dzenia pojawiły się rzędy migoczących runów. Inkwizytor-generał otworzy- cian ?
ła plik, którego nie potrafiliśmy rozszyfrować, po czym włączyła program - Być może. Dlaczego nie ?
dekodujący. - Bo to uczyniłoby z niego potwora. Dokładne przeciwieństwo wszystkiego
Złamanie szyfru zajęło kilka sekund. tego, co stanowi sedno naszej organizacji !
I wtedy na małym zielonym wyświetlaczu terminala pojawiła się tożsa- - Owszem, to prawda. I zdarzało się to już w przeszłości. Potężny człowiek
mość człowieka, który skradł kod autoryzacyjny Neve, by posłużyć się nim zbliżający się zbytnio do źródła zła, które poprzysiągł niszczyć i ulegający
dla własnych celów. Przeklęty nareszcie odkrył swe imię. jego podszeptom. Przykładem może być inkwizytor Ruberu.
Tożsamość ta zaszokowała nawet mnie. - Dobrze ! Ruberu, znam tę sprawę...
- Na chwałę niebios ! – wyszeptała inkwizytor-generał Neve – Quixos. - Wielki mistrz Derkon ?
- Zgadza się, pamiętam...
* * * * * - Kardynał Palfro z Mimigi ? Święty Bonifacy, zwany również
Deathshead Tysiąca Łez ? – wtrącił się do rozmowy Aemos.
Aemos kłócił się z Cutchem, głównym savantem Neve. - Na litość boską !
- Quixos nie żyje, nie żyje od dawna – utrzymywał Cutch – To bez wątpie- - Wielki Lord Vandire ? – zasugerowałem.
nia sprawka kogoś, kto posłużył się jego nazwiskiem... - W porządku, w porządku.
- W rejestrach Inkwizycji wciąż figuruje jako żyjący agent. - Horus ? – Aemos zniżył głos do szeptu.
- Z braku lepszych wyjaśnień. Nie odnaleziono ciała ani dowodu zgonu... Zapadła długa chwila milczenia.

44
- Wielki Quixos – wymruczała Neve spoglądając mi w oczy – Czy jego do naszych układów celowniczych, sir – poinformował mnie Echbar – Nie
również musimy dodać do tej bluźnierczej listy ? Czy musimy przeklnąć będziemy mogli nikogo z was postrzelić, nawet jeśli byśmy tego chcieli.
imię jednego z naszych największych braci ? - Wolałem się upewnić. To moi ludzie poprowadzą grupę. Być może nie
- Tak, jeśli to prawda – odparłem. dojdzie do konieczności użycia siły, jeśliby jednak tak się stało, hasłem
- Co zatem zrobimy ? – zapytała. radiowym lub komendą mentalną będzie „Różany Cierń”. Kanał łączności
- Znajdziemy go. Sprawdzimy, czy poprzednie dekady faktycznie prze- to gamma dziewięć osiem. Jesteście przygotowani na psioniczne manife-
istoczyły go w człowieka, jakiego się słusznie obawiamy. A jeśli to okaże stacje ?
się prawdą, niech Imperator mi wybaczy, ogłosimy go mianem heretyka i - Jesteśmy przygotowani na wszystko – odparł krótko Echbar.
Extremis Diabolus i zniszczymy za wszystkie te zbrodnie. Wahadłowiec przestał się trząść.
- Opuściliśmy strefę burzową – ogłosiła przez komunikator Medea.
* * * * * Chwilę później odezwała się ponownie.
- Widzę światła naprowadzające. Lądowisko w Kasr Gesh za dwie minuty.
Neve usiadła ciężko na krześle gapiąc się do wnętrza swego kieliszka.
Usłyszeliśmy stukanie do drzwi. Aemos otworzył. * * * * *
Przyszedł Fischig.
- Sir... madam... – powiedział wykonując ukłon w stronę Neve. Pylon wznosił się trzy kilometry od zewnętrznych umocnień Kasr Gesh.
- Słucham, Fischig ? Noc była czysta, niebo skrzyło się blaskiem gwiazd. Oko Grozy pulsowało
- W zwiazku z waszymi odkryciami dziś w nocy przystąpiliśmy do monito- mętną aurą nad naszymi głowami i odnosiłem wrażenie, że tej nocy
ringu tranzytów orbitalnych. Dwie godziny temu w Kasr Gesh wylądował świeciło mocniej niż kiedykolwiek wcześniej.
prom. Wszedł w cadiańską przestrzeń powietrzną posługując się kodem Wiedziałem, że gdzieś w górze statki systemowe cadiańskiej Gwardii
autoryzacyjnym inkwizytor-generał. Planetarnej ścigały tajemniczy okręt, na którego pokładzie przylecieli do
Gesh było ostatnim znanym nam miejscem aktywności Synów Baela. Kasr Gesh intruzi. Neve połączyła się z centralą Gwardii wydając ścisłe
Chwyciłem pośpiesznie swój płaszcz. rozkazy dotyczące tego polowania, chcąc zyskać pewność, iż nikt nie roz-
- Za pani pozwoleniem, inkwizytor-generał ? pocznie pościgu, zanim nie znajdziemy się przy pylonie.
Neve wstała ze swojego miejsca z zaciętą twarzą. Nie chcieliśmy spłoszyć naszych gości.
- Za twoim pozwoleniem, Eisenhorn. Mam zamiar ci towarzyszyć. Mój zespół przemieszczał się po zamarzniętym zboczu rozległego wrzo-
sowiska. Pylon był czarną plamą rysującą się na tle nieba, zasłaniającą
* * * * * blask gwiazd. Słyszałem wyraźnie jego zawodzenie.
Wyjąłem z pokrowca moją główną broń: stormbolter pomalowany prze-
Kasr Gesh dzieliły trzy godziny lotu od Kasr Derth. Silne zimowe wiatry ze mnie na zielono w geście pamięci po zgubionej na Eechanie bezcennej
dęły od strony górskich wyżyn i wahadłowiec wibrował ustawicznie pod broni będącej podarunkiem kronikarza Brytnotha. Stormbolter był większy i
wpływem uderzeń śnieżnej burzy. posiadał znaczniejszą siłę rażenia, ale daleko mu było do świetnego wywa-
Moja grupa znajdowała się w komplecie na pokładzie statku, szykując żenia i niezawodności boltowego pistoletu.
swój sprzęt i broń. Identyczne przygotowania czyniła inkwizytor-generał Przy pasie powiesiłem krótką zakrzywioną cadiańską szablę o obosiecz-
Neve i towarzysząca jej drużyna sześciu cadiańskich żołnierzy. Mężczyźni nej klindze, mającą zastąpić mój ukochany energetyczny miecz. Był to
w zimowych pancerzach osobistych sprawdzali swoje matowobiałe lasery i tylko kawałek ostrej stali, ale uprosiłem kapłanów Ministorium w Kasr
ręczne karabiny maszynowe. Derth, by nieco go wzmocnili.
- Na boski Tron, to dopiero są prawdziwi dranie – mruknął do mnie Nayl, Lecz cały czas odnosiłem wrażenie dziwnej bezbronności.
kiedy mijałem go idąc wzdłuż przedziału pasażerskiego. Nayl szedł po mojej lewej stronie, dźwigając automatyczny karabin.
- Jesteś pod wrażeniem ? Husmaan po prawej, ze swym wiernym snajperskim laserem. Inshabel za
- Raczej przestraszony. Regularny Cadianin jest dla mnie wystarczającym myśliwym, ściskając dwa antyczne laserowe pistolety, które należały nie-
przeciwnikiem. Ci tutaj to elita. Elita elit. Kasrkini. gdyś do inkwizytora Robana. Fischig, uzbrojony w policyjny automat śru-
- Kto taki ? – zapytałem zdziwiony nieco zachowaniem Nayla, doświad- towy, szedł daleko na lewej flance grupy.
czonego w końcu wojownika. Bequin, trzymająca w okrytej rękawiczką dłoni długolufy automatyczny
- Kasrkini. Najlepsi cadiańscy żołnierze, a potrafisz sobie chyba wyobrazić, pistolet, stąpała ostrożnie tuż przy moim boku.
co takie określenie oznacza. To urodzeni zabójcy. W tyle skradali się Neve i jej karskini, czekający na mój sygnał.
- Skąd wiesz ? Aemos pozostał na pokładzie wahadłowca razem z Medeą, unosząc się
- Daj spokój... spójrz na ich karki. Tatuaże w postacie morskiego orła z w pobliżu lądowiska z wyłączonymi światłami pozycyjnymi. To oni raczej,
Caducades. A zresztą odpuść sobie tatuaż. Popatrz na same karki. Widywa- a nie Neve i jej wojskowa elita byli moim ubezpieczeniem w tej misji.
łem już bardziej wątłe pnie drzew.
- Dobrze, że są po naszej stronie – odparłem. * * * * *
- Mam nadzieję, że są – burknął Nayl. Ruszyłem w swoją drogę.
Pokład wahadłowca zakołysał się pod naszymi nogami. Stąpając ostroż- - Co widzicie ? – wyszeptałem do komunikatora.
nie i łapiąc za wiszące pod sufitem skórzane pętle podszedłem do Neve. - Nic – odpowiedzieli Husmaan i Nayl.
Miała na sobie lekki wojskowy pancerz i zimowy płaszcz z kapturem. - Widzę podstawę pylonu – zgłosił się Inshabel – Światła.
Swoją srebrną biurową laskę wymieniła na jej wspomagany hydraulicznie - Potwierdzam – dodał ukryty po lewej Fischig – Są tam ludzie. Widzę
odpowiednik z wbudowanym cylindrycznym granatnikiem. ośmiu, dziesięciu... dwunastu. Mają przenośne reflektory. Mają też maszy-
Mając na sobie futrzany płaszcz i pancerz osobisty czułem się dziwnie ny.
odsłonięty. - Maszyny ?
- Czy to pani standardowe wyposażenie ? – zagadnąłem. - Przenośne skanery.
- Niezbędny strój wyjściowy. Powinieneś kiedyś wyskoczyć ze mną na noc - Znowu mierzą – wyszeptała do komunikatora Neve.
na jedną z tutejszych wysp, zapolowalibyśmy na jakiś kult. - Wiem – odparłem i dodałem w Glossii – Cierń widzi ciało, gwałtowne
- Moi ludzie są nieco... zakłopotani. Czy pani eskorta to kasrkini ? bestie w ręce. Aegis w gotowości, wzór kluczowy. Wszystkie punkty
- Tak. cowled. Ścieżka torusa, wzór ebonitowy.
- Ich reputacja dalece ich wyprzedza.
- Podobnie jak twoja ciebie. * * * * *
- Dziękuję za komplement. Niemniej jednak...
Neve odwróciła głowę w kierunku Cadian. Stormbolter szczęknął, kiedy odciągnąłem bezpiecznik.
- Kapitanie Echbar ! – krzyknęła ponad rykiem silników wahadłowca. Zakapturzeni ludzie pracujący w świetle rozstawionych u podstawy py-
- Inkwizytor-generał ma’am ! – odkrzyknął stojący w tyle grupy żołnierz. lonu reflektorów zamarli zaskoczeni, po czym odwrócili się powoli w moją
- Inkwizytor Eisenhorn pragnie zapewniania, iż jesteście najlepszymi z naj- stronę.
lepszych i będziecie dostatecznie ostrożni, by przez przypadek nie postrze- Zszedłem w dół wzniesienia dzielącego pylon od wrzosowiska, przez
lić jego lub któregoś z jego towarzyszy. inkrustowane kryształkami lodu rośliny, z bronią trzymaną tak, by w razie
Sześć ukrytych pod białymi hełmami twarzy spojrzało jednocześnie w konieczności mogłem zabić któregokolwiek z nich.
moim kierunku. Bequin szła kilka kroków za mną, z pistoletem opuszczonym wzdłuż
- Wprowadziliśmy sygnatury optyczne pana i pańskich współpracowników uda, ale gotowym do natychmiastowego użycia.
do

45
Wiedziałem, że w ciemnościach ubezpieczają nas Husmaan, Inshabel,
Nayl i Fischig.
- Kto tu jest przywódcą ? – zapytałem omiatając grupę lufą broni. Rozdział XV
- Ja – odpowiedziała jedna z zakapturzonych postaci.
- Podejdź bliżej i przedstaw swoją tożsamość – zażądałem. Różany Cierń
- Komu ? Do czego stworzeni są Cadianie
Podniosłem lewą rękę pokazując trzymaną w niej rozetę. Ostatnia rzecz, jakiej mógłbym się spodziewać
- Imperialnej Inkwizycji.
Niektórzy z zamaskowanych ludzi jęknęli z przerażenia. Istniały dwa wyjścia z sytuacji. Mogłem dalej prowadzić tę konwersację i
Przywódca nie okazał śladu lęku. Postąpił kilka kroków do przodu. Po- gadać sobie do chwili, w której demon zabiłby mnie, a potem cisnął dymią-
czułem znienacka chłodny metaliczny zapach, który nie był mi bynajmniej ce ciało na stos trupów moich towarzyszy. Mogłem też krzyknąć do radia
obcy. „Różany Cierń” i położyć całkowite zaufanie w umiejętności bitewne swych
Ostrzeżenie przyszło zbyt późno. towarzyszy oraz protekcję wiecznie czujnego Boga-Imperatora.
Przywódca grupy powoli ściągnął z głowy swój kaptur. Jego kanciasta, - Różany Cierń ! – krzyknąłem.
grubo ciosana czaszka była pozbawiona jakiegokolwiek zarostu, a spod Demoniczna istota, Prophaniti, postąpiła w moją stronę. Otworzyłem do
skóry zdawała się emanować zimna niebieska poświata.Zaostrzone, okryte niej ogień ze stormboltera i z rosnącym przerażeniem patrzyłem jak bestia
stalowymi nakładkami rogi sterczały z wysokiego czoła. Oczy istoty były wyłapuje w powietrzu rozpalone do białości pociski swymi długimi palcami.
krechami jaskrawego światła. Bolty przybrały w jej szponach barwę ciemnej czerwieni, a wówczas
Spętany demon ! odrzuciła je na ziemię.
- Cherubael ? – zapytalem ogłupiony, wytrącony z równowagi. Demon skupił całą swą uwagę na mnie.
- Twojego upartego protektora tutaj nie ma, Eisenhorn – odparla istota To był jego błąd.
szczerząc zęby i promieniując bluźnierczym światłem. Pierwszy strzał z ustawionego na pełną moc laseru Husmaana trafił istotę
- Jam jest Prophaniti. w bok czaszki i wyrwał jej spory fragment. Kiedy materialna postać demona
zachwiała się na nogach, jej szaty zaczęły się rozpadać trawione wiązkami
energii wystrzeliwanej z pistoletów Inshabela. Śrutowy automat Fischiga
ryknął i powalił bestię na kolana gradem miniaturych pocisków. Były oficer
Arbites spędził sporo wolnego czasu ręcznie wykonując amunicję do swej
broni. Wszystkie śruciny odlane zostały ze srebra, na każdej z nich widniał
wyryty pieczołowicie run ochronny, którego formę przekazałem kiedyś Fis-
chigowi.
Prophaniti zawył przeciągle, błogosławione pociski paliły jego ciało ży-
wym ogniem. Zaczął podnosić się z kolan, rozwścieczony i oszalały z furii,
lecz wtedy po mojej lewej stronie rozległ się donośny warkot przywodzący
na myśl uruchamianą piłę tartaczną.
Zasilany bębnowymi magazynkami karabin maszynowy Nayla zasypał
demona gradem kul raniąc go straszliwie, kalecząc metarialne ciało bestii.
Kule urwały jedną z nóg potwora na wysokości kolana, pozbawiły go pal-
ców lewej dłoni. Diabelska energia, biała i zimna niczym lód, tryskała z ran
na podobieństwo lawy, a ziemia dymiła w miejscach, gdzie jej krople kapały
na wrzosowisko.
Kultyści opamiętali się w końcu sięgając po broń i strzelając chaotycznie.
Noc wypełniła się hukiem dzikiej kanonady.
Gdzieś z tyłu rozległ się szczęk laserów i wiązki światła syknęły niebez-
piecznie blisko naszych ciał, tnąc powietrze ponad głowami i barkami moich
ludzi. Dwaj kultyści runęli na ziemię, jeden z nich zahaczył o przenośny
reflektor i przewrócił go na siebie.
Echbar i jego karskini przemknęli tuż obok nas rzucając się w wir walki.
Mówiąc szczerze, teraz mogę przyznać, że w pewien sposób wydawali
mi się bardziej przerażający od demona. Prophaniti był istotą nadnaturalną i
można było po nim oczekiwać czegoś koszmarnego.
Karskini byli tylko ludźmi i to właśnie czyniło ich działania tak niezwyk-
łymi. Sześć białych rozmazanych plam wpadło pomiędzy kultystów, lasery
szczękały rytmicznie. Żołnierze nie marnowali amunicji. Jeden strzał, jeden
trup. Jakiś heretyk przebiegł obok mnie i karskin podniósł w jego kierunku
broń. Układ celowniczy karabinu pisnął blokując mechanizm spustowy, po-
nieważ znalazłem się w polu rażenia lasera. Sekundę później kultysta oddalił
się dostatecznie od mojej postaci. Broń wypaliła.
Uciekający heretyk przewrócił się i potoczył bezwładnie po ziemi.
Większa grupa czcicieli Chaosu wychynęła zza drugiej strony pylonu,
usłyszałem dobiegające z tamtej strony dźwięki strzelaniny. Karabin Nayla
terkotał metalicznie, wystrzały laserowych pistoletów Inshabela nakładały
się na siebie w charakterystyczny sposób.
- Fischig ! – wrzasnąłem – Obejdź pylon wkoło ! Zobacz, co jest po drugiej
stronie ! Spróbuj wziąć jakiegoś cholernego jeńca, zanim karskini wszyst-
kich pozabijają !
Odwróciłem się z powrotem w stronę okaleczonego demona. Zraniliśmy
go poważnie, ale nie miałem złudzeń w kwestii jego fizycznej odporności.
Lub raczej... sądziłem, że nie mam.
Prophaniti zniknął bez śladu, ziemia wciąż jeszcze dymiła i syczała w
miejscu, gdzie przed chwilą stał.
- Cholera ! Cholera !
Neve zbiegła po zboczu wzniesieniu w moim kierunku.
- Eisenhorn !
- Demon ! Widziałaś go gdzieś ?!
Pokręciła przecząco głową. Donośna eksplozja wstrząsnęła powietrzem
gdzieś po drugiej stronie pylonu.

46
- Zabiłeś go, prawda ? potworne oparzeliny, ale demon wydawał się w ogóle ich nie zauważać.
- Nie, nawet po części – odparłem. - Nadeszła pora, by umrzeć – powiedział i wyciągnął po mnie swe szpo-
- Gregor ! – pisnęła Bequin. niaste łapy.
Prophaniti znajdował się za mną, lewitując w powietrzu pulsując pluga-
wą energią. Był nagi, jego ciało szpeciły potworne rany, które mu zadaliś- * * * * *
my. Prawa noga, urwana na wysokości kolana, lśniła białą posoką. Otwarte
przestrzeliny i poparzenia dymiły na szerokiej klatce piersiowej, głowa Następne kilka sekund już na zawsze wryło mi się w pamięć i jestem
zwisała z karku złamanego laserową wiązką Husmaana. Demon rozłożył całkowicie pewien, że nigdy nie spotkałem się z równie ogromnym aktem
swe ręce i z pozbawionej palców dłoni wystrzeliła błyskawica trawiąca pło- herozimu. Kapitan Echbar i dwaj jego karskini zaatakowali Prophaniti od
mieniami zmarzniętą trawę. tyłu. Ich lasery były zablokowane, ponieważ w celownikach broni znajdo-
- Niezła... próba... – wymamrotała przekrzywiona groteskowo głowa. wały się sylwetki mnie i Bequin.
Ponieważ nie okrywało go już żadne odzienie, widziałem wyraźnie licz- Echbar staranował swym ciałem demona odrzucając go w bok. Propha-
ne łańcuchy, kłódki i pieczęcie opasające jego ciało. Pękate strzykawki i niti uderzył oficera wyrzucając go w powietrze, po czym spopielił drugiego
metalowe ogniwa wisiały wbite w skórę, na oczkach łańcuchów i kolczastej karskina swym spojrzeniem, gdy ten właśnie skakał na demona. Trzeci Ca-
obroży zaciśniętej na szyi kołysały się rozliczne amulety. dianin wbił bagnet po lufę lasera w klatkę piersiową bestii. Z rany wystrze-
- Uciekajcie – powiedziałem do Neve i Bequin – Uciekajcie ! liły diabelskie płomienie, ogarnęły ręce żołnierza i zmieniły go w żywą kulę
Neve podniosła swoją laskę i wypaliła z granatnika. ognia.
Pocisk trafił demona w podbrzusze, rozerwał je sypiąc na wszystkie stro- Kiedy płonący karskin runął na ziemię krzycząc przeraźliwie, przy de-
ny kawałkami korpusu. Stwór odleciał w tył na kilka metrów, ale natych- monie pojawił się ponownie Echbar. Krew tryskała z ran na szyi i policzku
miast zawrócił zbliżając się do nas z bełkotliwym zawodzeniem. kapitana. Ściskając oburącz ciężki wojskowy nóż cadiański oficer rozpruł
Bequin ujęła pod ramiona zarówno mnie jak i Neve. Jej antymentalny brzuch Prophaniti aż do kości kręgosłupa, a wtedy potworna eksplozja men-
talent był jedyną skuteczną bronią w przypadku tego pomiotu Osnowy i talnej energii rozerwała Echbara na strzępy.
doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Wyjąc potępieńczo Prophaniti zwijał się i dygotał w powietrzu.
Prophaniti zatrzymał się jakiś metr przed nami, unosząc się w powietrzu, Wiedziałem, że bestia nie kona. Wiedziałem, że tak naprawdę nie mogła
lśniąc jaskrawo niczym gwiazda. Wyczuwałem odór śmierci unoszący się umrzeć. Lecz cadiańska elita poświęcając swe życie dała mi szansę na zdo-
wokół jego postaci. bycie przewagi w tym pojedynku. Karskini polegli w imię Boga-Imperatora
Złamany kark wydał z siebie serię trzasków, kiedy przekrzywiona głowa czyniąc to, do czego każdy Cadianin został zrodzony.
obróciła się mierząc nas wzrokiem. Z oczodołów i ust demona buchało - Aegis ! Szkarłatne piekło ! Ciernisty redux !
lodowate światło martwych słońc. Wykrzyczałem te słowa do komunikatora schylając się jednocześnie, by
Zaciśnięte kurczowo palce Bequin wbiły mi się głęboko w mięśnie. Cała podnieść z ziemi Bequin.
nasza trójka gapiła się na demona niczym zaczarowana, z włosami targa- Prophaniti znów zaczął się do mnie zbliżać.
nymi powiewem nienaturalnego wiatru. Rozświetlając reflektorami czerń nocy wahadłowiec wystrzelił znad
- Tenacious – oświadczyła istota – Nic dziwnego, że Cherubael cię lubi. grzbietu wzniesienia, lecąc tuż przy powierzchni ziemi. Podmuch powietrza
Mówił, że zatrudniasz nietkniętych. Mądre posunięcie. Wy nie możecie mi kładł zmarzniętą trawę. Medea leciała tak nisko, tak niewiarygodnie nisko...
nic zrobić waszą bronią, ale ja w obliczu tej kobiety nic wam nie zrobię mo- Serwitorzy strzeleccy skierowali swe wieżyczki na postać demona.
cą swego umysłu. Kiedy pokładowe działka wahadłowca zaczęły strzelać, siła ich ognia
- Na szczęście nie muszę ubiegać się do psioniki – dodała. okazała się tak monumentalna, że materialna forma Prophaniti dosłownie
Zdeformowana łapa przecięła znienacka powietrze. Neve krzyknęła wyparowała.
przeraźliwie odrzucona w bok. Na szponach Prophaniti pojawiła się krew. Światła statku znikły.
Mentalna pustka Alizebeth chroniła nas przed psionicznym atakiem de- Przycisnąłem do siebie Bequin czując jak z zimnego nieba spadają na
mona, nie miała jednak żadnego wpływu na jego agresję fizyczną. nas kropelki będące płynną pozostałością po esencji demona.
Bestia ponownie machnęła szponami, uskoczyłem jednak przed nimi Usłyszałem wykrzykującego me imię Fischiga.
ciągnąc za sobą Bequin. - Pomóż jej – powiedziałem do Hubrisjanina, gdy tylko do mnie podbiegł.
Prophaniti zaśmiał się chrapliwie. Objął Alizebeth ramieniem.
- Alizebeth ! – krzyknąłem chwytając ją mocniej za ramię – Trzymaj się Rozejrzałem się wokół. Podstawa pylonu usłana była ciałami zabitych,
mnie ! w większości zwłokami kultystów. Inshabel znalazł Neve, pokaleczoną, ale
Wyciągnąłem z pochwy swoją szablę. Krótkie zakrzywione ostrze lśniło żywą, leżącą dwadzieścia metrów w górze zbocza. Zaczął wzywać przez
w blasku demonicznego światła, runy nakreślone na klindze przez klery- radio pomoc medyczną.
ków Ministorum jarzyły się zauważalnie. Dopalacze wahadłowca zapłonęły białym blaskiem na tle nocnego nieba.
Ciąłem niewprawnie ostrzem, desperacko i bez elegancji, przeciągając Medea rzuciła maszynę w szeroki łuk zawracając w naszym kierunku.
klingą po piersi demona. Stwór zawył i cofnął się nieco, z szerokiej rany Krwawiący z rany na ramieniu Nayl oparł się plecami o podstawę py-
zaczął buchać gęsty dym. lonu i wyłączył obracające się wciąż lufy swego karabinu.
Okrążałem bestię ściskając kurczowo rękojeść szabli, Bequin trzymała - Musimy... musimy się przegrupować – powiedziałem.
się tuż za moimi plecami. - Popieram – skinął głową Fischig.
- Dobrze odrobiłeś swoją lekcję. Runiczne pentagramy na ostrzu. Świetny - Nie macie pojęcia, przeciwko czemu walczycie, prawda ? – zapytał Hus-
pomysł. Zabolało mnie. maan.
Demon rzucił się znienacka wprost na mnie. Odwróciliśmy się wszyscy w jego kierunku. Stary łowca skór z Windho-
- Lecz ty zasmakujesz o wiele gorszego bólu ! ver schodził z wrzoskowiska, swój snajperski karabin trzymał w zagięciu
Alizebeth krzyknęła rozpaczliwie. Potknęła się i upadła, a ja omal nie jednej z rąk. Z zachmurzonego nieba zaczął padać grad.
wypuściłem z uścisku jej dłoni. Gdybyśmy zerwali ze sobą kontakt fizycz- - Wiecie ? – syknął ponownie. Poczułem jak Bequin sztywnieje raptownie.
ny, w ułamku sekundy poznałbym na własnej skórze potencjał psioniczny To nie był Husmaan.
demona. Myśliwy spojrzał wprost na mnie, białe światło wypełniło jego źrenice.
Ciąłem szablą odrąbując fragment tkanki po lewej części klatki piersio- Mówił głosem Prophaniti.
wej Prophaniti, odsłaniając żebra. - Nie macie najmniejszego pojęcia – demon skwitował swe wcześniejsze
Szpony bestii wbiły się głęboko w moje lewe ramię i bok, drąc na strzę- pytanie – Możecie zniszczyć moją materialną manifestację, ale nigdy nie
py gruby pancerz osobisty. zdołacie zerwać więzi z mym panem.
Czułem gorącą krew cieknącą wartkim strumieniem po skórze torsu. - Husmaan ! – krzyknął z rozpaczą Nayl.
Zamachnąłem się ponownie szablą próbując wykonać uin ulsar. Demon - Już go tutaj nie ma. Miał najbardziej otwarty umysł z was wszystkich,
pochwycił ostrze broni w swą zdrową prawą dłoń. Dym buchnął z pięści więc go sobie wziąłem. Jego ciało posłuży mi przez jakiś czas.
zaciśniętej kurczowo na klindze szabli. Postąpiłem krok do przodu.
Prophaniti wyszczerzył w grymasie cierpienia zęby. Husmaan uniósł dłoń.
- Runy... bolą... ale nie są... silniejsze... niż broń... powinieneś się nau- - Nie lękaj się, Eisenhorn – oświadczył Prophaniti – Mógłbym cię bez tru-
czyć... dokonywać lepszego doboru broni... następnym razem... du zabić, tu i teraz... lecz to, co ma się rychło wydarzyć jest znacznie bar-
- Chociaż... następnego razu... już nie będzie – szabla stała się tak gorąca, dziej interesujące.
że musiałem wypuścić ją z ręki krzycząc z bólu. Prophaniti odrzucił wygię- Husmaan rozłożył szeroko ręce i odrzucił w tył głowę, po czym zaczął
ty nadtopiony kawałek metalu gdzieś w bok. Jego prawą rękę pokrywały wznosić się w powietrze, porzucając swą bezcenną broń. Leciał coraz wyżej
aaa i

47
i wyżej, aż w końcu zniknął ponad wrzoskowiskami, wtapiając się w rozpa-
lającą stopniowo niebo poświatę świtu.
- Co on miał na myśli ? – zapytała Bequin. Rozdział XVI
- Nie mam...
Ponad grzbietem wzniesienia pojawiły się znienacka snopy świateł rzu- Młot Czarownic
canych przez silne reflektory, usłyszałem metaliczny zgrzyt gąsienic. Trzy miesiące w Carnificinie
Dwadzieścia cadiańskich transporterów opancerzonych zatrzymało się Odlot z Cadii
na zboczu ponad niecką pylonu, ich pokładowe szperacze skąpały nas w
morzu jaskrawego światła. Cadiańscy żołnierze zbiegali w dół wzgórza Inkwizytor Leonid Osma schodził ku mnie po zboczu wrzosowiska, po
mierząc do nas z odbezpieczonych karabinów. jego bokach kroczyło sześciu zakapturzonych śledczych czytających głośno
- Co to jest, do diabła ?! – wrzasnął zdezorientowany Nayl. wybrane ustępy Ksiąg Cierpienia i Wersetów Kary. Bladoróżowe światło
Nie wiedziałem, co mam mu odrzec. Czegoś takiego najmniej się spo- poranka rozlewało się po chłostanych zimnym i wiatrem pustkowiach,
dziewałem. szron inkrustował łodygi traw. Gdzieś daleko, ponad wybrzeżem, morskie
- Inkwizytorze Eisenhorn ! – zatrzeszczał głośnik umieszczony na jednym ptaki pokrzykiwały witając wschodzące słońce.
z najbliższych transporterów – Za zbrodnie przeciwko Imperium, za ludo- Osmas był silnie zbudowanym mężczyną o szerokich ramionach, około
bójstwo na Thracian, za paktowanie z demonami zostajesz niniejszym pięćdziesiątki. Miał na sobie pokryty warstwą brązu pancerz siłowy, który
aresztowany i wstępnie skazany na karę śmierci. lśnił w pierwszych promieniach słońca pomarańczowym blaskiem. Bogato
Rozpoznałem ten głos. ornamentowane insygnia Malleus zdobiły jego naramienniki i napierśnik,
Osma. podobnie jak sześć wielkich pieczęci czystości wiszących przy pasie. Dłu-
gie białe futro opadało z jego barków aż do ziemi muskając wierzchołki
zmarzniętych wrzosów.
Miał blunt i pungacious twarz. Oczy błyszczały ponad pulchnymi po-
liczkami, przykryte masywnymi łukami brwiowymi. Krótko przycięte wło-
sy miały barwę metalu. Kilka lat temu Osma stracił dolną szczękę walcząc z
oszalałym berserkerem Khorna. Zastępujący ją cybernetyczny wszczep wy-
konany został z metalu pokrytego chromem, z resztą czaszki łączyły go mi-
niaturowe siłowniki. Emblemat Inkwizycji wznosił się ponad głową Osmy,
umieszczony na metalowym pręcie wbudowanym w opancerzony akumula-
tor pancerza. W jednej ręce trzymał energetyczny młot, symbol swego
Ordo.
W drugiej ściskał zamkniętą ebonitową tubę na pergaminy. Rozpozna-
łem ją od razu. Carta extremis.
- To jakieś szaleństwo ! – warknął Fischig. Otaczający go Cadianie pod-
nieśli wyżej swe karabiny.
- Zamilcz ! – ostrzegłem Hubrisjanina. Spojrzałem na moich towarzyszy.
Wydawali się tacy zagubieni, zalęknieni, pełni niepewności.
- Nie będziemy walczyć z naszymi braćmi – oświadczyłem – Złóżcie broń.
Wyjaśnię to nieporozumienie tak szybko jak tylko będzie to możliwe.
Bequin i Inshabel podali swą broń otaczającym nas cadiańskim żołnie-
rzom. Fischig niechętnie pozwolił gwardzistom zabrać strzelbę. Nayl otwo-
rzył zamek karabinu mszynowego, odpiął bębny i oddał je najbliższemu
strażnikowi. Pozbawiona amunicji ciężka broń zawisła na opasującej ciało
agenta uprzęży.
Skinąłem głową z zadowoleniem.
- Cierń do Aegisa, zimna woda, miękko – wyszeptałem do komunikatora,
po czym stanąłem przed Osmą.
Inkwizytor podniósł na moment swój energetyczny młot i towarzyszący
mu śledczy umilkli zamykając swe księgi.
- Gregorze Eisenhorn – powiedział posługując się formalnym Wysokim
Gothicem – W imieniu Boga-Imperatora, naszego nieśmiertelnego pana
oraz w obliczu chwały Złotego Tronu, w imieniu Ordo Malleus i Inkwizycji
obwieszczam, iż jesteś diabolusem i w obliczu twych zbrodni przedstawiam
tę oto kartę. Niech imperialna sprawiedliwość zatryumfuje. Chwała Impera-
torowi.
Wyjąłem z pokrowca swój stormbolter, wyciągnąłem z niego magazynki
i podałem broń Osmie ujmując ją za lufę.
- Przyjąłem do wiadomości twe zarzuty i twe słowa i poddaję się formalnej
procedurze – wypowiedziałem starożytną formułkę - Niech imperialna spra-
wiedliwość zatryumfuje. Chwała Imperatorowi.
- Czy przyjmiesz z mej ręki tę kartę ?
- Przyjmuję ją, gdyż mogę udowodnić, iż jest po trzykroć fałszywa.
- Czy chcesz oświadczyć, iż jesteś niewinny, tu i teraz ?
- Oświadczam to w pełni świadomie. Niech tak zostanie zapisane.
Audiodrony lewitujące ponad ramionami śledczych rejestrowały cały
przebieg naszej rozmowy, ale najmłodszy asystent Osmy zapisywał jej treść
świetlnym piórem w elektronicznym notesie unoszącym się przed nim na
antygrawitacyjnej podstawce. Poczułem pewne zadowolenie na ten widok.
Bez względu na groteskowość i bezzasadność stawianych mi zarzutów
Osma postępował z absolutną dbałością o zachowanie formalnej procedury.
- Proszę cię o oddanie twej odznaki.
- Odmawiam. Zgodnie z przysługującym mi prawem domagam się jej
zachowania do chwili zakończenia procesu.
Osma skinął głową na znak zgody.
- Tego oczekiwałem – przeszedł płynnie z ceremonialnego Wysokiego
Gothicu na jego potoczną odmianę – Dziękuję, iż zdecydowałeś się na unik-
nięcie nieprzyjemności.

48
- Nie sądzę, aby udało nam się uniknąć jakichkolwiek nieprzyjemności, przetrzymywano głównie tych Cadian, którzy postradali rozum, w więk-
Osma. Nie doszło wyłącznie do rozlewu krwi. Twoje działania są oburza- szości byłych żołnierzy oszalałych podczas przerażających wojen toczo-
jące. nych wokół Oka Grozy.
- Wszyscy mówią tak samo – sarknął cicho i odwrócił się, by odejść. Cadiańscy gwardziści przekazali mnie w ręce grupy strażników więzien-
- Nie – zaprzeczyłem, a on zatrzymał się słysząc me słowa – Winni i sko- nych noszących czerwone uniformy, cuchnące starym potem i brudem. Przy
rumpowani walczą. Odmawiają współpracy. Stawiają opór. W moim życiu ich pasach wisiały pałki wstrząsowe i skórzane bicze.
schwytałem dziewięciu formalnie oskarżonych diabolusów. Żaden z nich Moi nadzorcy otworzyli gruby na pięćdziesiąt centymetrów właz tkwią-
nie poddał się bez walki. Zapisz to w swoich notatkach – powiedziałem do cy w jednej ze ścian i wepchnęli mnie do środka celi.
śledczego-skryby – Jeśli byłbym winny, nigdy nie oddałbym się w wasze Pomieszczenie było niewielkie, cztery na cztery kroki, wycięte w skale,
ręce w taki sposób. pozbawione okien. W powietrzu unosił się dziwny odór. Mój poprzednik
- Niech to zostanie zapisane – Osma warknął na wahającego się skrybę. zmarł tutaj... i nigdy nie opuścił swej celi.
Spojrzał na mnie ponownie. Odsunąłem na bok jego pożółkłe kości i usiadłem na drewnianej ławce.
- Przeczytaj kartę, Eisenhorn. Jesteś żywym ucieleśnieniem grzechu. Ta- Nie miałem najmniejszego pojęcia o bieżącej sytuacji. Nikt nie powiedział
kiego właśnie pokazu dobrej woli i chęci do współpracy można było się mi, czy Cadianie zdołali przechwycić tajemniczy statek ścigany po orbicie
spodziewać po człowieku o ogromnej inteligencji i sprycie. planety lub czy ktokolwiek śledził trajektorię lotu istoty będącej niedawno
- Czy to forma komplementu, Osma ? nieszczęsnym Husmaanem.
Inkwizytor splunął na ziemię. Trop wiodący do Quixosa, trop dopiero podjęty dzięki szczęśliwemu tra-
- Byłeś jednym z najlepszych, Eisenhorn. Mówiąc prawdę, lord Rorken fowi, stygnął z każdą sekundą zmarnowaną na proceduralne gierki. A ja nie
błagał o łaskę dla ciebie. Podziwiam twoje poprzednie dokonania, ale ty mogłem uczynić nic, by temu zapobiec.
przeszedłeś na drugą stronę. Jesteś Malleus. Jesteś renegatem. I za to przyj-
dzie ci zapłacić. * * * * *
- To bezsensowne... – zaczęła mówić obolałym głosem Neve idąc powoli w
naszą stronę. - Kiedy po raz pierwszy zdecydowałeś się zbratać z demonami ? – zapy-
- To nie jest pani sprawa, inkwizytor-generał – odpowiedział Osma. tał śledczy Riggre.
Neve spojrzała na niego gniewnie, jej rozdarty pancerz pokryty był - Nigdy tego nie uczyniłem ani nie zamierzałem uczynić.
warstwą krwi. - Lecz spętany demon Cherubael znał cię osobiście – stwierdził śledczy
- To moja prowincja, inkwizytorze. Eisenhorn znajduje się pod moim Palfir.
zwierzchnictwem. Cała ta operacja łamie obowiązujące tu procedury. - Czy to pytanie ?
- Proszę przeczytać kartę, inkwizytor-generał – powiedział Osma – I proszę - To... – Palfir zawahał się na chwilę
się zamknąć ! Eisenhorn jest przebiegły i bystry. Oszukał panią. Niech się - Jakie są twoje powiązania z demonem Cherubaelem ? – podjął przesłu-
pani cieszy, iż nie jest współoskarżoną w tej sprawie. chanie śledczy Moyag.
- Nie utrzymuję kontaktów z żadnym demonem – odparłem.
* * * * * Siedziałem skuty na drewnianym krześle ustawionym pośrodku główne-
go hallu Carnificiny, rozświetlonego słonecznymi promieniami wpadający-
Moi towarzysze zostali przeniesieni do Kasr Derth, gdzie objęła ich swą mi do środka sali przez wysokie okna. Trzej śledczy Osmy krążyli wokół
opieką Neve. Dla mnie nie przewidziano takich luksusów. O świcie zosta- mnie niczym żądne łupu drapieżniki, ich szaty powiewały w powietrzu.
łem zabrany na pokład wojskowego promu. Maszyna poleciała na południe, - Zna twoje imię – stwierdził Moyag.
na najdalej położony skrawek archipelagu Caducades, do niesławnego ca- - A ja znam twoje, Moyag. Czy daje mi to nad tobą jakąkolwiek władzę ?
diańskiego więzienia. Carnificiny. - W jaki sposób zorganizowałeś akt ludobójstwa w stolicy Thracian Prima-
Skuto mi ręce i nogi. Siedziałem na ciasnym fotelu wbudowanym w ry ? – zapytał Palfir.
ścianę opancerzonej ładowni, otoczony przez cadiańskich strażników, czy- - Nie ja to uczyniłem. Następne pytanie.
tając w świetle wpadającym przez małe okienka treść karty. - Czy wiesz, kto jest autorem tej zbrodni ? – pytanie zadał Riggre.
Niedowierzałem swoim oczom. - Nie do końca. Lecz jestem przekonany, iż to dzieło istoty, którą nazywa-
- I jak ? – zapytał Fischig siedzący na swoim fotelu, wciśniętym w róg cie Cherubaelem.
kabiny. Miałem prawo do zabrania ze sobą jednego rzecznika i wybrałem - Pojawiła się ona już wcześniej w twym życiu.
do tej roli właśnie Godwyna, mając na względzie jego doświadczenie w - Zmierzyliśmy się ze sobą wcześniej. Sto lat temu, na 56-Izar. Musicie
kwestiach prawnych imperialnego wymiaru sprawiedliwości. posiadać stosowne raporty na ten temat.
- Przeczytaj sam – odpowiedziałem wyciągając w jego stronę kartę. Riggre zerknął na swych towarzyszy, zanim odpowiedział.
Jeden ze stoicko spokojnych Cadian zabrał mi rulon i przekazał go - Posiadamy. Lecz wiemy, że poszukiwałeś tego demona aż do chwili
mruczącemu coś ze złością Fischigowi. Po kilku minutach niezbędnych na obecnej.
przestudiowanie dokumentu Godwyn zaczął bluźnić w wyjątkowo obsce- - Tak. W ramach obowiązków służbowych. Cherubael jest wyjątkowym
niczny sposób. bluźnierstwem. Czy tak was dziwi fakt, iż go ścigałem ?
- To samo pomyślałem – skomentowałem jego przekleństwa. - Nie wszystkie twoje kontakty z tą istotą zostały zarejestrowane.
- Doprawdy ?
* * * * * - Posiadamy zeznania Alaina von Baigga. Twierdzi on, iż wysłałeś agenta
operacyjnego o pseudonimie Ogar w celu nawiązania kontaktu z Cheruba-
Carnificina wznosiła się pośród wzburzonego morza niczym pniak wiel- elem. Nie powiadomiłeś o tym swych przełożonych.
kiego drzewa, odartego z kory. Nie tyle ją zbudowano, co wykuto w skal- - Nie chciałem zajmować uwagi lorda Rorkena tak błahym tematem.
nym masywie wyspy. W całym więzieniu nie można było znaleźć ściany, - Zatem nie zaprzeczasz ?
która miałaby mniej niż pięć metrów grubości. - Czemu mam zaprzeczać ? Że polowałem na Chaos ? Nie, nie wypieram
Fale roztrzaskiwały się z sykiem piany na granitowej podstawie fortecy, się tego.
a jej zachodnie skrzydła smagał przenikliwy wicher nadciągający znad ot- - Również tego, że działałeś w tajemnicy ?
wartego oceanu. Góry lodowe pochodzące z Cadu Sound i odległych lo- - A który inkwizytor nie działa w tajemnicy ?
dowców w Caducades Isthmus unosiły się w lodowatych wodach pomiędzy - Kim jest Ogar ? – spytał Palfir.
wyspą więzienną i skalistymi atolami dzielącymi ją od oceanicznych pust- Nie zamierzałem utrudniać jeszcze bardziej życia biednemu Fischigowi.
kowi. - Nie znam jego tożsamości – odparłem – Pracuje anonimowo.
Powykręcane karłowate toporośle kurczowo trzymały się korzeniami Sądziłem, że będą mnie naciskać w omawianej kwestii, ale Moyag na-
niższych części fortecy. tychmiast zmienił temat przesłuchania.
Prom zwisł nad wschodnią częścią więzienia, wylądował na wyciętym z - Jak udało ci się ocalić życie podczas zajść na Thracian ?
kamiennego bloku pasie. Wojskowa eskorta poprowadziła mnie przez - Miałem szczęście.
oświetlony chłodnymi promieniami zimowego słońca dziedziniec, powiodła Palfir obszedł mnie wkoło, jego wypastowane buty piszczały na gładkiej
w mroczne korytarze. Pomalowane na biało ściany ociekały wilgocią, w kamiennej posadzce.
powietrzu unosił się słony zapach morza. Zardzewiałe łańcuchy opadały - Pozwól mi jasno wyłożyć sprawę. Obecne przesłuchanie to dla ciebie za-
spod sufitu w stronę dawno już nie otwieranych studzienek kanalizacyj- ledwie wstęp. W geście poszanowania dla twojej rangi i dotychczasowych
nych. osiągnięć rozpoczęliśmy od Pierwszej Akcji. Pierwsza Akcja jest...
Do moich uszu docierały krzyki i zawodzenia więźniów. W Carnificinie Przerwałem mu natychmiast ruchem ręki.
a

49
- Służę w randze inkwizytora od wielu lat, Palfir. Wiem, czym jest Pierw- czeniu. Ty sam mogłeś tego dokonać. A wykorzystanie przykrywki pod po-
sza Akcja. Werbalne przesłuchanie bez ubiegania się do przemocy. stacią martwego człowieka pozwalało oddalić od siebie wszelkie podejrze-
- Zatem znasz też Trzecią i Piątą Akcję ? – sarknął Riggre. nia.
- Lekkie tortury fizyczne i skanowanie mentalne. Przez samo pytanie już - Quixos nie umarł – chrząknąłem próbując oczyścić gardło – Quixos to he-
ubiegłeś się do Drugiej Akcji, gróźb werbalnych połączonych z opisem pro- retyk i Extremis Diabolus. Przeciąga na swoją stronę takich inkwizytorów
cedur śledczych wyższego stopnia. jak Lyko i Molitor. Korzysta ze spętanych demonów. Dokonuje masowych
- Czy byłeś kiedykolwiek torturowany, Eisenhorn ? – spytał Moyag. rzezi w celu ukrycia kradzieży psioników klasy alfa.
- Tak, przez bardziej bezwzględnych ludzi od ciebie. Sam również stoso- Trzej śledczy umilkli na moment.
wałem te metody. Druga Akcja nie ma na mnie żadnego wpływu. - Tracimy tutaj czas – dodałem – Nie jestem człowiekiem, którego szuka-
- Inkwizytor Osma upoważnił nas do zastosowania wszystkich Akcji z cie.
Dziewiątą włącznie – oświadczył Palfir.
- I znowu groźba. Druga Akcja. To na mnie nie działa, już wam mówiłem. * * * * *
Staram się współpracować.
- Kim jest Ogar ? – zapytał Riggre. A więc przyjęli schemat arytmiki zada- Lecz marnotrawstwo czasu nadal trwało. Minął tydzień, potem drugi.
wanych pytań mającej osłabić moją czujność. Przez chwilę poczułem cień Każdego dnia byłem zabierany do głównego hallu i poddawany trwającym
uznania dla ich technik śledczych. od dwóch do sześciu godzin przesłuchaniom na poziomie Pierwszej Akcji.
- Nie znam jego prawdziwej tożsamości, pracuje anonimowo. Stawiane mi pytania powtarzane były tyle razy, że czułem już szczere
- Czy to aby nie Godwyn Fischig ? Człowiek wybrany przez ciebie na obrzydzenie na ich dźwięk. Żaden ze śledczych nie sprawiał wrażenia
swego rzecznika ? Człowiek czekający teraz w sąsiednim pomieszczeniu ? zainteresowanego moimi sugestiami. Domyślałem się, że nawet nie próbo-
Bywały takie chwile, kiedy cierpienia zadane mi przez Gorgone Locke wano zweryfikować zeznań.
na Gudrun przynosiły nieoczekiwane korzyści. Moja twarz nie potrafiła Niemniej jednak śledczy starali się nie przechodzić do technik przemocy
okazać emocji, które śledczy spodziewali się ujrzeć. Lecz w głębi umysłu fizycznej lub mentalnej. Ponieważ posiadałem talent psioniczny, mogłem w
czułem chaos. Ich wiedza była naprawdę rozległa, dostatecznie wysoka, by znaczącym stopniu utrudnić im sondowanie mentalne i doskonale o tym
nawet złamać Glossię, chociażby częściowo. Wiedziałem, z jakiego źródła wiedzieli. Osma najwyraźniej kazał mnie wykończyć psychicznie za pomo-
czerpali informacje. Już wcześniej wspomnieli o tym psie von Baiggu. cą niekończącego się potoku tych samych pytań.
Kilka miesięcy temu, jeszcze przed zbrodnią na Thracian, zacząłem żywić Każdego wieczoru przysługiwało mi prawo do piętnastu minut rozmowy
pewne podejrzenia wobec von Baigga. Wówczas sądziłem, iż to obserwator z Fischigiem. Nasze konwersacje były niezwykle jałowe. Wiedziałem, że
podstawiony przez lorda Rorkena. Teraz pojąłem, że Alain był szczęśliwy cele nafaszerowano aparaturą podsłuchową, a należało przyjąć za pewnik,
mogąc opowiadać o mnie każdemu chętnemu. Odkryłem niegdyś słabości iż moi przeciwnicy złamali też Glossię.
von Baigga i zablokowałem jego karierę, on zaś postanowił zaskarbić sobie Fischig niewiele mi powiedział, z jego słów wywnioskowałem jednak,
wpływy innych inkwizytorów sprzedając mnie w zamian. że Medea, Aemos i wahadłowiec nie wpadli w ręce Osmy, podobnie jak
- Jeśli chcesz mi powiedzieć, że Fischig jest agentem o pseudonimie Ogar, Essene.
poczuję się zaskoczony – oświadczyłem powoli, starannie dobierając słowa. Nie odnaleziono żadnych śladów Prophaniti-Husmaana, Fischig był też
- Rozmówimy się z nim w stosownym czasie – oświadczył Palfir. pewien, że tajemniczy statek kosmiczny odpowiedzialny za dostarczenie
- Nie zrobicie tego, dopóki pełni rolę mojego rzecznika. To złamie przysłu- demona na Cadię nie został tamtej pamiętnej nocy zatrzymany.
gujące mi prawa. Jeśli chcecie go przesłuchać, wpierw musiałbym wyzna- Za pośrednictwem Fischiga wysłałem petycje adresowane do Osmy,
czyć drugiego rzecznika. Wedle własnego uznania. Rorkena i Neve, kwestionując zasadność mego uwięzienia i domagając się
- Dojdziemy do tego tematu później – odparł Riggre. podjęcia dalszego śledztwa w sprawie Quixosa. Nie otrzymałem żadnej
- W jaki sposób przeżyłeś na Thracian ? – zapytał Moyag. odpowiedzi.
- Miałem szczęście. Msza Świec dawno już minęła. Straciłem kolejne trzy tygodnie, nim
- Sprecyzuj pojęcie szczęścia. pojąłem, że nastał już nowy rok. Za grubymi wilgotnymi murami Carni-
- Zatrzymałem się przy grobowcu admirała. Brama Spatiańska ochroniła ficiny imperialny kalendarz wskazywał datę 340.M41.
mnie przed lotniczym atakiem – po kłamstwach usłyszanych od Cherubaela
na Eechanie bałem się powtórzenia tego właśnie pytania w trakcie śledztwa * * * * *
psionicznego. Kłamstwa demona lub przynajmniej próby zatajenia ich z
pewnością zostałyby odkryte przez moich oprawców. Pod koniec trzeciego miesiąca pobytu w więzieniu wszedłem do hallu na
- Masakra była tylko zasłoną dymną mającą pozwolić ci na uwolnienie i codzienne przesłuchanie i ujrzałem Osmę.
wyprowadzenie z Thracian heretyckiego psionika Esarhaddona. - Usiądź – powiedział wskazując mi ręką krzesło ustawione pośrodku sali.
- W normalnych okolicznościach potraktowałbym taką teorię z politowa- W hallu było ciemno i zimno. Lodowate zimowe wichry nadciągały od
niem. Jeśli całe wydarzenie zostałoby faktycznie zainicjowane w celu prze- wschodu i chociaż na zewnątrz panował dzień, słoneczne światło nie potra-
jęcia psionika, byłoby niezwykłym marnotrawstwem środków. Niemniej fiło przebić się przez okna oblepione szczelnie warstwą śniegu. Mój oddech
jednak po części podzielam wasze podejrzenia dotyczące celów tej zbrodni. przemieniał się w obłoczki pary, ustawicznie drżałem z zimna. Chcąc roz-
Chodziło o uwolnienie Esarhaddona. Ale nie przeze mnie. proszyć mrok Osma rozstawił wokół ścian pomieszczenia sześć przenoś-
Moyag oblizał niecierpliwie swoje żółtawe zęby. nych lamp.
- Utrzymujesz, iż w rzeczywistości przebiegiem zbrodni kierował inkwi- Usiadłem wciskając zziębnięte dłonie do kieszeni kurtki. Nie chciałem,
zytor Lyko ? by Osma dostrzegł mój dyskomfort. Stał opodal, ogrzewany ciepłym po-
- W porozumieniu z demonem. wietrzem krążącym wewnątrz wypolerowanego siłowego pancerza. Prze-
- Lecz Lyko nie może odpowiedzieć na twoje zarzuty, prawda ? Ponieważ glądał zawartość elektronicznego notesu.
zabiłeś go na Eechanie. Dostrzegałem swe odbicie w jego napierśniku. Miałem na sobie podarte
- Lyko zginął jako zdrajca Imperium. i brudne ubranie, moja skóra pobladła. Straciłem dobre siedem kilogramów,
- Podejrzewamy, że zabiłeś go, ponieważ deptał ci po piętach. Postanowi- w zamian zaś mogłem pochlubić się gęstą brodą, równie kędzierzawą jak i
łeś go zlikwidować. moja grzywa. Jedynym prywatnym przedmiotem jaki pozwolono mi zatrzy-
- Po co ja tu właściwie siedzę ? Widzę, że doskonale radzicie sobie sami z mać była inkwizytorska rozeta wsunięta do kieszeni kurtki. Dodawała mi
odpowiadaniem na własne pytania. przez cały czas otuchy.
- Gdzie jest Esarhaddon ? Osma odwrócił się i spojrzał mi w twarz.
- Tam, gdzie go zabrał Cherubael. - W ciągu trzech miesięcy twoja historia nie zmieniła się nawet na jotę.
- A zatem gdzie ? – spytał Palfir. - Powinno ci to coś mówić.
Wzruszyłem ramionami. - Mówi mi to wiele o twej sile woli i przebiegłym intelekcie.
- Do swego pana. Do Quixosa. - A może o mojej prawdomówności ?
Wszyscy trzej śledczy wybuchnęli śmiechem. Odłożył notes na blat jednego ze stolików służących za podstawki pod
- Quixos nie żyje. Zmarł dawno temu ! – parsknął Moyag. lampy.
- Dlaczego więc razem z generał-inkwizytor odkryliśmy, że przejął jej ko- - Pozwól mi wyjaśnić, co cię czeka. Lord Rorken uprosił wielkiego mistrza
dy dostępu dla uzyskania dostępu do cadiańskiej przestrzeni powietrznej ? Orsiniego o twoją ekstradycję na Thracian Primaris. Tam staniesz przed
- Ponieważ tak to upozorowałeś. Twierdzisz, że Quixos użył swych wpły- Trybunałem Ordo Malleus oraz śledczymi Wydziału Wewnętrznego. Ror-
wów do zdobycia kodów Neve. Jeśli to prawda, przestępstwa takiego mógł ken nie jest szczęśliwy z kompromisu, ale Orsini nie pozwoliłby mu wywal-
się dopuścić każdy inkwizytor o dostatecznie wysokiej reputacji i doświad- czyć nic więcej. Twój mistrz, jak słyszałem, uważa, iż Trybunał będzie
czeniu. mógł

50
mógł ostatecznie potwierdzić twą winą lub cię oczyścić z zarzutów. Przysięgam na Złoty Tron, iż nie jestem człowiekiem, za jakiego postrzega
- Efekt pracy Trybunału może pogrążyć ciebie i twego mistrza, lorda Be- mnie Osma. Jestem sługą Imperatora i Inkwizycji. Znajdź mi jakiegoś orła,
ziera. a przysięgnę na niego. Nie wiem, co jeszcze mogę uczynić, by cię przeko-
Osma roześmiał się krótko. nać.
- Mówiąc szczerze, przyjąłbym z przyjemnością taki dyskomfort, jeśli tyl- Wstał ze swojego miejsca.
ko oznaczałoby to oczyszczenie z zarzutów tak cennego i wartościowego - To mi wystarcza. Chciałem tylko się upewnić. Twoje słowo zawsze wy-
inkwizytora jak ty, Eisenhorn. Lecz nie sądzę, by tak się stało. Na Thracian starczało, a po tych wszystkich latach, które spędziliśmy razem byłem pe-
trafisz na stos za wszystkie zbrodnie jakich się dopuściłeś. wien, że powiesz mi prawdę nawet jeśli... nawet...
- Wykorzystam wszystkie możliwości obrony, Osma. - Masz rację, stary druhu. Zrobiłbym to. Nawet będąc tym, za kogo ma
Skinął twierdząco głową. mnie Osma, nawet ukrywając ten fakt przed nim... nie mógłbym skłamać
- Ja skorzystam z wszystkich moich możliwości. Czarne Statki przybędą za wobec bezpośredniego pytania z twojej strony. Ciebie bym nie okłamał, ofi-
trzy dni, by zabrać cię na Thracian Primaris. To daje mi całe trzy dni na cerze śledczy Fischig.
złamanie cię, zanim sprawa wymknie mi się z rąk. Więzienny strażnik załomotał pięścią w drzwi.
- Lepiej uważaj, Osma. - Jeszcze minutę ! – krzyknął Fischig – Zjedz swoją zupę.
- Zawsze uważam. Jutro mój zespół rozpocznie przesłuchania z użyciem - Osma cię nakłonił do tej rozmowy ? – spytałem.
technik Dziewiątej Akcji. Będzie ono trwało nieprzerwanie do chwili przy- - Nie, do diabła – zmarszczył gniewnie czoło.
bycia Czarnych Statków lub wyznania przez ciebie tego, co chcę usłyszeć. - W porządku, też tak myślałem.
- Dwa dni tortur Dziewiątej Akcji wystarczą, abym nie dożył do chwili Strażnik ponownie walnął w drzwi.
przybycia Czarnych Statków. - Cholera, już idę ! warknął Fischig.
- Prawdopodobnie. Cóż za wstyd. I padnie wiele pytań. Niemniej jednak to - Zobaczymy się jutro – powiedziałem.
bardzo dyskretne więzienie, a ja sprawuję nad nim władzę. To dlatego - Tak – odparł – Zrób dla mnie jedną rzecz.
dzisiaj tylko sobie rozmawiamy. Tylko ty i ja. To twoja ostatnia szansa. - Jaką ?
Wyznaj mi teraz całą prawdę, Eisenhorn, jak przyjaciel przyjacielowi. - Zjedz swoją zupę.
Ułatw nam obu życie. Ujawnij grzechy nim rozpocznie się jutrzejsze prze-
słuchanie, a oszczędzisz sobie rozprawy na Thracian, ja zaś dołożę wszel- * * * * *
kich starań, byś umarł szybko i bezboleśnie.
- Chętnie wyznam ci prawdę. Skurcze zaczęły się krótko po północy, wyrywając mnie z płytkiego snu.
Jego oczy błysnęły na dźwięk moich słów. Fale bólu targały moim ciałem, nie potrafiłem zebrać myśli. Nie czułem się
- Wszystko jest już tutaj, w notesie, który studiowałeś. Prawdą jest to, co tak źle od czasu spotkania z Pye na Lethe XI, ponad dwa lata temu.
powtarzałem tu nieustannie od trzech miesięcy. Spróbowałem wstać z łóżka, ale zaraz upadłem na nie z powrotem. Szar-
pały mnie spazmy, wymiotowałem wpół przetrawioną zupą. Czułem na
* * * * * przemian żar gorączki i lodowate zimno.
Nie wiem, ile czasu zajęło mi doczołganie się do drzwi celi, nie miałem
Kiedy strażnicy poprowadzili mnie z powrotem do celi, wiodąc kamien- też pojęcia, jak długo uderzałem w nie zaciśniętymi pięściami, zanim ktoś
nymi korytarzami, pośród których rozbrzmiewał szum oceanu, Fischig cze- otworzył. Mogło to trwać całe godziny.
kał już w celi. Nasz codzienny kwadrans. Traciłem przytomność i odzyskiwałem ją z powrotem w rytm fal agonii
Przyniósł ze sobą lampę oraz tacę z moją kolacją: miskę rzadkiej zupy przeszywających obolałe ciało.
rybnej, kawałki stęchłego chleba i kubek rozcieńczonego wodą rumu. - Święty Imperatorze ! – jęknął strażnik, kiedy ujrzał mnie w świetle swej
- Zostanę deportowany przed Trybunał – oświadczyłem. latarki.
Fischig skinął głową. Zaczął coś krzyczeć, do moich uszu dobiegł zbliżający się tupot butów.
- Jak słyszałem, jutro mają się rozpocząć tortury. Napisałem już protest, ale - Jest chory – powiedział strażnik.
jestem pewien, że przez czysty przypadek wyląduje w śmietniku. - Zostawmy go do rana – odparł ktoś niepewnie.
- Też tak uważam. - Proszę... – wycharczałem próbując wyciągnąć przed siebie dłoń. Była wy-
- Powinieneś zjeść kolację. krzywiona i sparaliżowana, przypominała swym kształtem szponiastą łapę.
- Nie jestem głodny. Przy celi pojawili się następni ludzie, usłyszałem głos Fischiga.
- Po prostu jedz. Będziesz potrzebował siły, a po twoim wyglądzie widać, - On potrzebuje doktora. Wykwalifikowanego medyka – powiedział głośno
że nie masz jej w nadmiarze. Hubrisjanin.
Pokręciłem przecząco głową. - Nie wolno – odparł strażnik.
- Gregor – Fischig zniżył ton – Muszę ci zadać pytanie. Nie spodoba ci się, - Popatrz na niego, człowieku ! On umiera ! To jakiś atak !
ale jest bardzo ważne. - Przepuśćcie mnie – ktoś zażądał stanowczo.
- Ważne ? Był to więzienny lekarz. Towarzyszył mu śledczy Riggre, zdradzający
- Dla mnie. I dla twoich przyjaciół. swą aparycją fakt wyrwania z głębokiego snu.
- Pytaj. - On udaje, zostawcie go – warknął lekceważąco Riggre.
- Czy pamiętasz... na Boga-Imperatora, jakże to dawno temu było ! ubiegły - Zamknij się ! – wrzasnął Fischig – Patrz na niego ! To nie oszustwo !
rok, kiedy spotkaliśmy się ponownie, na cmentarzu przy Kasr Tyrok ? - To mistrz pozorów – upierał się Riggre – Może zlizał ołów z drzwi, żeby
- Oczywiście. uwiarygodnić tę sztuczkę, tym gorzej dla niego. To podstęp. Zostawić go.
- W świątyni powiedziałeś mi, że nigdy nie uczyniłeś niczego, co mogłoby - On umiera – powtórzył Fischig.
przynieść korzyść demonowi. Stwierdziłeś nawet nie potrafię sobie wy- - Wygląda cholernie źle – dodał jeden ze strażników.
obrazić czynu tak szalonego. Poczułem serię kolejnych konwulsji.
- Pamiętam dobrze tę rozmowę. Odparłeś, że gdybyś mnie o coś takiego Lekarz uklęknął przy mnie, słyszałem ciche piśnięcia jego medycznego
podejrzewał, zastrzeliłbyś mnie na miejscu. skanera wyjętego z przybornika.
Pokiwał głową z pozbawionym wesołości uśmiechem. Zapadła chwila - To nie sztuczka – mruknął – Jest w stanie zapaści. Zawartość powietrza
ciszy przerywanej jedynie trzaskiem płomienia lampy i szumem fal uderza- we krwi spadła do trzydziestu procent, serce ulega defibrylacji. Umrze w
jących w klify więziennej wyspy. przeciągu godziny.
- Chcesz zyskać pewność, prawda, Godwynie ? – spytałem. - Daj mu zastrzyk ! Zrób coś ! – krzyknął rozpaczliwie Riggre.
Spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem. - Nie mogę, sir. Nie tutaj. Więzienie nie ma odpowiedniego zaplecza tech-
- Potrafię to zrozumieć. Oczekuję całkowitej lojalności wobec moich nicznego. Ahh ! Na Imperatora ! Zaczął krwawić z oczu i nosa !
współpracowników. Wy macie prawo oczekiwać tego samego ode mnie. - Zrób cokolwiek – wrzasnął jeszcze głośniej Riggre.
- Zatem znasz już moje pytanie. - Musimy go zabrać do szpitala. Najbliższy jest w Kasr Derth. Musimy go
Spojrzałem mu prosto w oczy. tam dostarczyć jak najszybciej albo umrze.
- Chcesz mnie spytać, czy kłamałem. Czy w postawionych mi zarzutach - To wykluczone, doktorze – odpowiedział Riggre – Musisz zrobić coś...
nie kryje się cień prawdy. Czy pracowałeś dla człowieka, który bratał się z - Nie tutaj.
demonami. - Ściągnij prom, Riggre – zażądał Fischig.
- To głupie pytanie, wiem. Jeśli byłbyś winien, nie zawahałbyś się przed - To więzień Inkwizycji pierwszego stopnia ! Nie możemy ot tak sobie go
kolejnym kłamstwem. stąd zabrać !
- Jestem zbyt zmęczony, by próbować jakichkolwiek sztyczek, Godwynie. - Więc dawaj tu Osmę !
a

51
- Osma poleciał na noc na kontynent. Po raz drugi w ciągu ostatnich dwóch lat byłem martwy. Wpierw kona-
- Chcesz być człowiekiem, który poinformuje Osmę, że jego bezcenny wię- łem od trucizny w rękach Beldame Sadii na Lethe, teraz zaś zginąłem w ka-
zień skonał na podłodze swojej celi ? – zapytał zniżonym tonem Fischig. tastrofie promu, rozbitego podczas śnieżycy gdzieś nad Caducadesem.
- N-nie... Wahadłowiec uniósł się nad plażą, przeleciał spory jej fragment, po
- Dobrze, ja mu powiem. Powiem Osmie, że jego asystent Riggre pozbawił czym zawrócił gwałtownie kierując się z powrotem w stronę stojącego na
go największego tryumfu w życiu, ponieważ nie potrafił załatwić autory- wysepce promu.
zacji dla środka transportu i tym samym pozwolił, by inkwizytor Eisenhorn Niech mi Imperator wybaczy śmierć Rigrre i obu pilotów. Tylko kosz-
zmarł w tym cholernym więzieniu ! tem ich życia mogłem utrzymać w tajemnicy swą ucieczkę.
- Wezwijcie prom ! – krzyknął do strażników Riggre – Natychmiast ! - Strzelaj – powiedział do Medei Nayl.
Serie z pokładowych działek wahadłowca rozerwały na strzępy cadiań-
* * * * * ską maszynę. O świcie tylko osmalone kawałki blachy rozrzucone wzdłuż
brzegu wyspy miały znaczyć miejsce tragicznej kraksy spowodowanej
Strażnicy wynieśli mnie na noszach na lądowisko, ludzkie krzyki pró- fatalną pogodą.
bowały przebić się ponad ryk śnieżycy. Lekarz podpiął mi kroplówkę i
zdołał nieco złagodzić przerażające objawy choroby za pomocą sączącej się * * * * *
do moich żył mieszanki narkotyków.
Światła lądowiska migotały zimnym białym blaskiem, zmieniając barwę Wykorzystując w formie osłony śnieżne burze przedostaliśmy się na or-
wirujących w powietrzu płatków śniegu na czerń. bitę Cadii. Chociaż nikt mi nic nie powiedział na ten temat, byłem pewien,
Cadiański prom usiadł na płycie startowej, podmuch gorącego powietrza że ktoś musiał autoryzować nasz lot.
buchającego z silników topił śnieżne chmury. Stawiałem na Neve. Najpewniej to ona udzieliła pozwolenia na wyko-
Wniesiono mnie do zalanego zieloną poświatą przedziału pasażerskiego, rzystanie swoich kodów.
chłód zimowej nocy zniknął natychmiast, gdy tylko zatrzasnął się właz. Po- Essene już na nas czekała.
czułem raptowny ruch, gdy maszyna poderwała się z lądowiska i zawróciła - Co teraz ? – zapytałem chrapliwym głosem Fischiga.
w miejscu kierując się w stronę wybrzeża. Fischig siedział przy mnie, - Cholera, zaryzykowałem wszystkim, co dla mnie drogie, żeby cię tu za-
poprawiając pasy, którymi przywiązano mnie do noszy. Ponad rykiem sil- ciągnąć – odparł – Liczyłem, że to ty powiesz, co dalej robić.
ników docierał do mnie podniesiony głos Riggre, krzyczącego coś do pilo- - Cinchare – oświadczyłem – Powiedz Maxilli, że lecimy na Cinchare.
tów.
Skrytym ruchem Fischig wyjął z kieszeni niewielką strzykawkę i wbił * * * * *
mi jej igłę w skórę odpinając jednocześnie kroplówkę więziennego lekarza.
Niemal natychmiast poczułem się lepiej. Były tam pewne tajemnice warte pieczołowitego ich strzeżenia.
- Nie ruszaj się i oddychaj powoli – wyszeptał mi do ucha Fischig – Zaraz - Co takiego jest na Cinchare ? – zapytała Bequin.
zaczną się... niespodzianki. - Stary przyjaciel – wyjaśniłem.
- Kontakt ! Trzy kilometry i szybko się zbliża ! – usłyszałem okrzyk dru- - Nie tak do końca przyjaciel – sprostował Aemos.
giego pilota. - Owszem, Aemos ma rację. Stary współpracownik.
- Co do diabła ? – wrzasnął Riggre. - Precyzyjnie mówiąc, dwaj starzy współpracownicy – dodał savant.
W kabinie promu rozległo się donośne piśnięcie. Bequin wykrzywiła twarz w gniewnym grymasie.
- Tronie Terry ! Zablokowali na nas systemy strzeleckie ! - Wy dwaj i wasze pokrętne półsłówka. Nigdy nie potraficie udzielić pros-
- Uwaga, załoga promu – metaliczny głos zatrzeszczał na głównym kanale tej odpowiedzi ?
komunikacyjnym – Lądujcie na wysepce po waszej zachodniej stronie, - Im mniej wiesz, tym mnie cię Inkwizycja skrzywdzi, jeśli zostaniemy
koordynaty pięć dwa na trzy sześć. Zróbcie to albo zostaniecie zestrzeleni ! schwytani – odpowiedziałem.
Odzyskałem prawie całkowicie kontrolę nad wzrokiem. Rozglądając się
po przedziale dostrzegłem Riggre wyciągającego laserowy pistolet. * * * * *
- Co to za zdrada ? – zapytał spoglądając na Fischiga.
- Myślę, że powinieneś zrobić to, o co cię poproszono i lądować – odpał - Zmieniłeś się znacząco – oświadczył Maxilla, kiedy wszedłem na mos-
chłodnym tonem Godwyn. tek Essene.
Riggre próbował pociągnąć za spust, ale półmrok kabiny rozświelił na- Zgoliłem swoją brodę, przyciąłem długie włosy, na wychudzone ciało
tychmiast jaskrawy snop światła. Fischig spalił śledczego wiązką lasera wciągnąłem czarne ubranie. Czułem się wciąż potwornie wyczerpany i nie
wbudowanego w wykonany przez jokaero pierścień, noszony na prawym miałem nastroju do wysłuchiwania żarcików Maxilli.
palcu wskazującym Godwyna. Jeden z elementów kolekcji Maxilli, pojąłem - Kierujemy się na Cinchare – powiedział kapitan bezbłędnie wyczuwając
znienacka. mój podły nastrój. Jego noszący złote maski serwitorzy skłonili się w geście
Druga wiązka światła zniszczyła komunikator w kabinie pilotów. potwierdzenia. Zakapturzony nawigator, najwyraźniej pogrążony w zupeł-
- Lądować ! – rozkazał Fischig celując pierścieniem w członka załogi. nie innym świecie, nic nie odpowiedział.
- Mam pytanie – odezwał się Inshabel, siedzący w drugim fotelu nawiga-
* * * * * cyjnym i przeglądający gwiezdne mapy – Dlaczego Cinchare ? To górniczy
świat na krańcu Segmentum, prawie przy pasie Halo. Myślałem, że będzie-
Prom wylądował pośród śnieżycy na skalistej powierzchni małej bezlud- my szukać Quixosa.
nej wysepki. - To bez sensu.
- Ręce na głowy ! – warknął do pilotów Fischig wypychając mnie poprzez - Dlaczego ? – zapytali unisono Maxilla i Inshabel.
otwarty właz na zewnątrz maszyny. Usiadłem na jednym z wygodnych skórzanych foteli.
Z trudem stawiałem kroki, więc musiał mnie wesprzeć ramieniem. - Po co mamy ścigać Quixosa, jeśli ten zabije nas przy pierwszym spotka-
- Otruliście mnie – wydyszałem. niu ? Ledwie przetrwaliśmy indywidualne spotkania z dwoma jego demo-
- Ja tylko pomagałem. Aemos przygotował miksturę pozwalającą reakty- nami. Nie mamy dość siły, by z nim walczyć.
wować binarną truciznę pozostającą w twym organizmie. Truciznę Pye. - Więc ? – spytał Inshabel.
- Sukinsyny ! - Więc najpierw znajdziemy tę siłę. Przygotujemy się. Uzbroimy. Staniemy
- Ha ! Człowiek mający dość siły, by przeklinać nie jest umierający. się gotowi do upolowania jednej z najbardziej diabolicznych istot zagraża-
Powlókł mnie w stronę brzegu wysepki. Na naszych twarzach osiadały jących Imperium.
śnieżne płatki. Światła reflektorów skąpały wybrzeże w chwili, gdy wahad- - I po to lecimy na Cinchare ? – wyszeptał Inshabel.
łowiec wylądował w stylu charakterystycznym dla Betancore tuż przy linii - Cinchare to tylko początek, Nathunie – odparłem – Zaufaj mi.
oceanu.
Fischig wciągnął mnie po rampie wprost w ramiona Bequin i Inshabela.
- Dobry Panie, wyście to obmyślili ? – jęknąłem wyczerpany.
- Oczywiście – parsknęła Bequin – Nathun ! Podaj mi szybko jedną dawkę
antiveninu !

* * * * *

52
- Wolałbym, żebyś tak do mnie nie mówiła - burknąłem.
- To czysta złośliwość - odparła - Twoja kobieta Bequin wyrwała mnie z
Rozdział XVII bezpiecznego życia na Anemae Gulfward i zmusiła do udziału w prywatnej
heretyckiej krucjacie.
Dzika gwiazda - Bezpiecznego życia, Ungish ? Czekał cię marny koniec. Umarłabyś w
Doktor Savine, Cora i pan Horn ciągu następnych sześciu miesięcy wskutek astropatycznego zgiełku, jaki za
W techkaplicy nami podąża.
Odwróciła się, jej serwomotory zawarczały cicho, kiedy nalewała do
Lecąc z pełną prędkością poprzez Osnowę Essene potrzebowała aż trzy- dwóch kieliszków amasec. Do swojego naczynia wrzuciła jakieś pastylki, w
dziestu tygodni na dotarcie do Cinchare. pokoju wyczuwałem wyraźny zapach liści lho. Wiedziałem, że rygor astro-
Mówiąc prawdę, nadłożyliśmy znacząco drogi wybierając okrężne trasy patycznego życia pozostawił jej mękę ustawicznych cierpień fizycznych,
tranzytowe, unikając wszelkiego kontaktu z siłami Imperium. Nienawidzi- które zwalczała każdym dostępnym sobie środkiem.
łem tej konieczności. Po raz pierwszy w życiu nienawidziłem skrytego dzia- - Zmarła i pochowana na Anemae Gulfward za sześć miesięcy... lub konają-
łania. ca w męczarniach w twej służbie.
Po kilku tygodniach podróży dowiedzieliśmy się pośrednio o odkryciu - To nie tak - oświadczyłem dziękując jej skinieniem głowy za podany kie-
mej ucieczki z Cadii. Inkwizycja oraz inne instytucje państwowe rozpoczę- liszek.
ły nas nas polowanie. Ciążył na mnie formalny termin heretyka i Extremis - Nie tak ?
Diabolusa. Lord Rorken parafował w końcu akt oskarżenia Osmy. - Nie. Pozwoliłem ci zajrzeć do mojego umysłu. Znasz jego czystość.
Byłem teraz kimś, kim nigdy nie spodziewałem się zostać. Zesztywniała nieznacznie.
Zbiegiem. Renegatem. A udzielając mi pomocy, grono mych przyjaciół - Być może - miała kłopoty z uniesieniem własnego kieliszka. Zastępujące
również zostało wyjętych spod prawa. jej prawą dłoń mechaniczne uchwyty były stare i nieporęczne.
Mieliśmy trochę kłopotów. Uzupełniając zapas paliwa na Mallidzie zos- Odpędziła mnie ruchem drugiej ręki, kiedy próbowałem jej pomóc.
taliśmy odkryci, a następnie ścigani przez niezidentyfikowany okręt wojen- - Widziałam twój umysł, heretyku. Nie jest tak czysty jak byś to sobie wy-
ny, który zgubiliśmy w Osnowie. Na Avignorze eskadra statków patrolo- obrażał.
wych Eklezjarchii strzegąca granic diecezji próbowała nas zmusić do lądo- Usiadłem na jednym z foteli.
wania na powierzchni planety. Uciekliśmy im wyłącznie dzięki doświad- - Nie jest ? - zapytałem.
czeniu Maxilli i umiejętnościom myśliwskim Medei. Ungish zapaliła skręta z liści lho. Kiedy westchnęła, wypuściła z płuc
Na Trexii Beta Nayl i Fischig zostali zidentyfikowani przez grupę funk- chmurkę narkotycznego dymu.
cjonariuszy Arbites podczas próby zwerbowania astropaty. Nigdy nie po- - Dajmy temu spokój. Jestem wyniszczoną mentatką, która za dużo gada.
wiedzieli mi, ilu z nich musieli zabić w trakcie ucieczki, ale widziałem - To mnie ciekawi. Co takiego widziałaś ?
wyraźnie przygnębienie, które nie opuszczało ich przez długie tygodnie. Jej egzoszkielet wydawał z siebie ciche pomruki, kiedy podchodziła do
Na Anemae Gulfward Bequin zdołała wynająć astropatkę, chorowitą ko- drugiego fotela, hydrauliczne podnośniki syknęły sadowiąc kobietę na wy-
bietę o nazwisku Tasaera Ungish. Kiedy Ungish poznała mą prawdziwą godnym meblu. Zaciągnęła się głęboko używką.
tożsamość, błagała o wysadzenie jej z powrotem na zacofaną planetę, z któ- - Przepraszam - powiedziała - Chcesz jednego ?
rej ją zabraliśmy. Straciłem dużo czasu przekonując ją, że nie jestem dla Pokręciłem przecząco głową.
niej zagrożeniem i w końcu zmuszony zostałem do otwarcia przed nią swój - Służyłam Astropathicusowi przez całe życie, jako pracownik Gildii oraz
umysł. wolny strzelec. Kiedy twoja kobieta przybyła do mnie oferując pracę i praw-
Na Gwieździe Oeta podczas uzupełniania zapasów odkrył nas inkwizytor dziwe pieniądze, zgodziłam się. Ale... ale...
Frontalle. Podobnie jak w przypadku Riggre i cadiańskich pilotów, zawsze - Od astropatów oczekuje się zachowania neutralności - zauważyłem.
będzie mnie prześladowało wspomnienie tych niepotrzebnych ofiar. Próbo- - Od astropatów oczekuje się lojalności wobec Imperatora, heretyku –
wałem negocjować z Frontalle, bardzo usilnie próbowałem. Będąc młodym odparła.
człowiekiem mój prześladowca uważał, że dokonana na mej osobie egze- - Co widziałaś w moim umyśle ? - zapytałem z uporem.
kucja będzie dla niego wstępem do błyskotliwej kariery. Eisenhorn Heretyk, - Zbyt dużo - odpowiedziała wymijająco wydmuchując z ust wielkie kółko
tak mnie nazywał. To były jego ostatnie słowa, gdy zrzucałem go w wylot dymu.
komina geotermicznej elektrowni. - Opowiedz mi.
Od Trexii Beta docierały do mnie ustawiczne pogłoski, jakoby naszym Pokręciła głową, a przynajmniej tak zinterpretowałem ruch jej ukrytej w
śladem podążał cały czas zespół Szarych Rycerzy Ordo Malleus. Straż hydraulicznej klatce czaszki.
Śmierci Ordo Xenos także. - Zakładam, iż powinnam ci być wdzięczna. Wyrwałeś mnie z życia pełne-
Modliłem się do Boga-Imperatora, bym zdążył ukończyć swą misję, go stagnacji, by zaoferować udział w tej... przygodzie.
zanim siły prawości dostaną mnie w swe ręce. Modliłem się też o to, by moi - Nie oczekuję od ciebie wdzięczności.
przyjaciele zostali wówczas oszczędzeni. - Zmarła i pochowana na Anemae Gulfward za sześć miesięcy... lub konają-
ca w męczarniach w twej służbie - powtórzyła wcześniejsze stwierdzenie.
* * * * * - Tak się nie stanie.
Wypuściła w powietrze kolejne kółko narkotycznego dymu.
Incydenty te rozdzielały od siebie długie nużące tygodnie tranzytu w - Oj, stanie się, widziałam to. Widziałam wyraźnie.
Osnowie. Wypełniałem swój wolny czas badaniami naukowymi oraz ćwi- - Widziałaś ?
czeniami praktycznymi z udziałem Nayla, Fischiga i Medei. Usilnie - Wiele razy. Przyjdzie mi umrzeć z twego powodu, heretyku.
starałem się odzyskać formę. Carnificina wyniszczyła mnie, zarówno fizycz-
nie jak i duchowo. Utracone kilogramy nie powracały pomimo wystawnych * * * * *
bankietów Maxilli.
Czułem się potwornie powolny. Powolny z ostrzem, osowiały i apatycz- Ungish była upartą defetystką. Wiedziałem, że widziała rzeczy, o których
ny. Niezdarnie posługiwałem się bronią palną. nie chciała rozmawiać, toteż po jakimś czasie przestałem ją o nie wypyty-
Nawet mój umysł utracił swą rzutkość. Zacząłem się lękać, że Osma wać. Spotykaliśmy się co kilka dni, by mogła psychometrycznie zdejmować
faktycznie mnie złamał. z mego umysłu zachowane w nim obrazy. Cadiańskie pylony. Cherubaela.
Prophaniti oraz runiczne znaki, które na sobie nosił.
* * * * * Kiedy dotarliśmy do Cinchare, miałem już album pełen psychometrycz-
nych zdjęć oraz - dzięki zgryźliwości starej astropatki - bardzo niepokojącą
Tasaera Ungish była częściowo sparaliżowaną kobietą w wieku pięćdzie- wizję swej przyszłości.
sięciu lat. Niszczycielskie rytuały odcisnęły na niej swe piętno i wypaliły
talent mentatki skazując ją na spędzenie reszty życia w charakterze młodszej * * * * *
astropatki na Anemae Gulfward. Jej wychudzone ciało wspomagał zewnęt-
rzny egzoszkielet. Zgadywałem, iż kiedyś była piękną kobietą, teraz jednak Cinchare. Pełna minerałów bryła orbitująca wokół dzikiej gwiazdy.
skóra opinała w groteskowy sposób pociągłe kości jej twarzy, a włosy nie Dewastowany grawitacyjnymi burzami, system Cinchare wędrował po-
potrafiły zasłonić miejsc, w które wszczepiono jej neuralne implanty. woli przez obrzeża strefy Halo, na samym krańcu terytorium ludzkiego mo-
- Znowu czegoś chcesz, heretyku ? - zapytała, kiedy wszedłem do jej kabi- carstwa. Dziesięć tysięcy lat temu sąsiadował z systemem 3458 Dornal i
ny. Mijał dwudziesty tydzień naszej podróży. liczył dziewięć planet oraz pas asteroidów. Kiedy w końcu dotarliśmy do
cel

53
celu, Cinchare wpychało się właśnie pomiędzy systemy Pymbyle, Duży i Kopalnia Cinchare była skupiskiem starych industrialnych budowli
Mały, niosąc na sobie ślady przynajmniej dwóch poważnych kosmicznych wzniesionych na dnie rozległego krateru. Platforma lądowiska została
kolizji. Cinchare liczyło teraz zaledwie sześć planet, zwiększyła się za to wybu-dowana na zboczu depresji. W pierwszym momencie ujrzane budynki
ilość jego silnie radioaktywnych pasów asteroidów. Gwiazda stanowiąca spra-wiały wrażenie prymitywnych i niedokończonych, wyciętych wprost z
serce systemu tańczyła ze słońcem Pymbyle Minor, uwięziona w grawita- niebieskiej skały. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że widzę standar-
cyjnym flircie, którego los miał się rozstrzygnąć za jakiś milion lat. dowe imperialne habitaty modułowe przysypane grubą warstwą skalistego
Samo Cinchare, a raczej czwarta planeta systemu oznakowana kodem pyłu. Według znajdujących się w mym posiadaniu informacji kolonia górni-
X181B, była niebieską bryłą skały krążącą pomiędzy dwoma słońcami po cza wznosiła się w tym miejscu od dziewięciu wieków.
orbicie przypominającej niemal idealną ósemkę. Wahadłowiec wylądował na platformie oznakowanej pasem pulsujących
Bogaty w ultrarzadkie surowce mineralne, w tym ancylitum i phoryd- rytmicznie świateł ostrzegawczych. Podmuchy silników korekcyjnych
num, świat ten był prawdziwym niebem dla imperialnych górników od cisnę-ły w pozbawione tlenu powietrze kłęby niebieskawego pyłu. Po
chwili jego odkrycia. krótkiej chwili z mroku hangaru wyjechali w naszym kierunku dwa
- Żadnych statków patrolowych. Szczątkowa liczba boi naprowadzających - monozadaniowi serwitorzy - ciężkie jednostki poruszające się na
oświadczył Maxilla prowadząc Essene w głąb systemu - Zlokalizowałem gąsienicach. Po założeniu magnetycznych zatrzasków na kadłub maszyny
kompleksy pochodzenia sztucznego. Zakładam, że to górnicza kolonia. pociągnęli nas do wnętrza hangaru.
- Zaparkuj na niskiej orbicie - poleciłem - Medea, przygotuj wahadłowiec. Było to posępne miejsce pełne brudnego metalu i zardzewiałych siłowni-
Aemos, lecisz ze mną. ków. Dwa poobijane ślizgacze górnicze wisiały na zaczepach parkingo-
wych, w kącie po drugiej stronie hali majaczył w półmroku kształt promu
* * * * * towarowego, którego dni świetności należały już do przeszłości.
Zewnętrzne wrota hangaru zamknęły się za nami, a migoczące wściekle
- Whooo ! - syknęła Medea wzmacniając nacisk swych pokrytych mikro- lampy na suficie zmieniły swój kolor z bursztynowego na zielony, sygnali-
obwodami palców na panel sterujący wahadłowca. Maszyna znów konwul- zując przywrócenie normalnego składu powietrza w zdehermetyzowanym
syjnie zadygotała. na czas lądowania pomieszczeniu. Poza serwitorami nie dostrzegaliśmy wo-
- Wszędzie wokół występują silne anomalie grawitacyjne. Zauważyłam kół żadnego śladu życia.
nakładające się na siebie pola i punkty antytrojańskie. - Czujniki kadłubowe nie wykryły żadnych niebezpieczeństw w otoczeniu
- Małe cudo - wymamrotał Aemos poprawiając się w siedzeniu i luzując zewnętrznym - oświadczyła Medea wstając ze swego fotela.
nieco pasy bezpieczeństwa - Dzika gwiazda i jej planeta bardzo negatywnie - Jesteście gotowi ? - zapytałem.
wpływają na poziom bezpieczeństwa całego systemu... - Oczywiście - odparła. Wymieniła swój zwyczajowy glaviański kombine-
- Hmmm... - mruknęła Medea nie okazując śladu niepokoju na widok omi- zon z charakterystycznymi zdobieniami kurtki na znacznie bardziej anoni-
janego pośpiesznie czarnego asteroidu. Podejście do Cinchare okazało się mowy standardowy strój pilota. Uniform ten, ciężki i niewygodny, przypo-
wyjątkowo uciążliwe ze względu na mrowie kosmicznego gruzu krążącego minał swym kształtem opancerzony skafander. Powierzchnia kombinezonu
wokół planety po dziwacznych i wyjątkowo egzotycznych orbitach. Część pełna była gniazdek, paneli kontrolnych i wtyczek pozwalających podłączyć
pola asteroidów przyjęła formę skoncentrowanego pasa, ale jego obrzeża pilota do elektronicznych obwodów maszyny. Medea nie założyła hełmu
cały czas podlegały wpływom sił grawitacyjnych pozostałych ciał niebies- wyglądając na świat zza krawędzi ciężkiego wysokiego kołnierza. Miała na
kich. Przestrzeń wokół wahadłowca mieniła się złotą poświatą tworzoną sobie robocze rękawice i buty ze stalowymi czubkami, włosy spięła i scho-
przez promienie słoneczne rozszczepiane miriadami malutkich kryształków. wała pod czapką z daszkiem zwieńczonym emblematem imperialnego orła.
Pole siłowe wahadłowca radziło sobie całkiem dobrze z miniaturowymi Aemos ustawił siłowniki swego egzoszkieletu tak, by utrzymywały jego
asteroidami, ale natrafiliśmy po drodze na kilka kolosów, które wymusiły na postać w możliwie jak najbardziej wyprostowanej pozycji. W długim płasz-
nas wykonanie uników. czu z czarnej wełny i białej czapce, dzierżąc w dłoni grawerowaną laskę z
Poprzez złoty blask zaczęliśmy dostrzegać Cinchare: błyszczący niebies- wbudowanym przenośnym terminalem, w każdym calu przywodził na myśl
ki obiekt o nieregularnym kształcie, wirujący szybko wokół zmieniającej się dostojnego akademika.
osi. Połowa planety znajdowała się w mroku nocy, a jej pełne minerałów Ja sam w najmniejszym stopniu nie przypominałem inkwizytora. Miałem
górskie masywy skrzyły się blaskiem pierwszych padających na nie pro- na sobie skórzane spodnie i wysokie buty, starą kamizelkę kuloodporną z
mieni kolejnego dnia. brudnymi płytkami ceramitu wszytymi w jej materiał oraz pełnotwarzowy
- Im bliżej planety, tym poważniejsze będą anomalie - oświadczył głośno pochłaniacz powietrza o wąskich wizjerach, który kojarzył się niezmiennie z
Aemos. Dla Medei uwaga ta była całkowicie zbędna. Nawet ja wiedziałem, wyszczerzoną czaszką. Pożyczony od Nayla skaner ruchu przewiesiłem
że ciało niebieskie o tak nieregularnym kształcie i zbudowane z surowców o przez prawe ramię, w kaburze pod kamizelką chowałem ciężki laserowy
różnym stopniu gęstości będzie obfitować w grawitacyjne wybryki. Uzna- pistolet. Na plecach między łopatkami powiesiłem sobie automatyczną
łem, że Aemos mówił sam do siebie próbując opanować w ten sposób tra- strzelbę, schowaną w pokrowcu, przez moją pierś biegł pas pełen naboi.
wiące jego umysł napięcie. Wyglądałem i czułem się jak najemny zbir... i takie też miałem sprawiać
Medea przemknęła między trzema lecącymi na siebie bolidami i wpadła wrażenie.
w coś, co zidentyfikowałem jako szczyt grawitacyjnej studni. Powierzchnia Medea otworzyła właz i wszyscy wyszliśmy na podłogę hangaru.
Cinchare, postrzępiona lodowata skała, wystrzeliła w naszym kierunku wy- W hali było zimno, a powietrze miało charakterystyczny posmak ze
pełniając okna kokpitu. Alarm dźwiękowy wysokościomierza zlał się w jed- względu na wielokrotnie powtarzany proces jego filtrowania w zamkniętym
no z klaksonem sygnalizującym rosnące ryzyko kolizji. Medea uciszyła oba obiegu. Dziwne mechaniczne dźwięki dobiegały nas sporadycznie z oddali.
systemy niecierpliwym uderzeniem palców w klawiaturę. Szybkość opada- Mali kanciaści serwitorzy kręcili się przy otwartych turbinach towarowego
nia zmalała. promu.
- Systemy naprowadzające kolonii właśnie się włączyły - oświadczyła – Wspięliśmy się po wykonanych z siatki schodach do wewnętrznego
Odbieram wstępny sygnał telemetryczny. Żądają identyfikacji obiektu. włazu hangaru. Na powierzchni drzwi widniał symbol Adeptus Mechanicus,
- Zrób to. a umieszczony pod nim napis głosił, że bractwo techkapłanów sprawuje naj-
Medea uruchomiła nadajnik wahadłowca i wysłała w eter impuls wyższą władzę nad kompleksem górniczym Cinchare.
zawierający nasz identyfikator. Był to jeden z fałszywych wzorców przecho- Właz wsunął się z warkotem w ścianę ukazując kiepsko oświetlony kory-
wywanych w bankach pamięci na potrzeby sekretnych misji, przykrywka tarz. Po obu stronach przejścia wisiały na hakach puste skafandry próżnio-
pieczołowicie skonstruowana przez Medeę i Aemosa. Zgodnie z nadawaną we. W głębi korytarza znajdował się pusty pokój kontrolny, jakieś nieczyn-
sygnaturą byliśmy zespołem naukowym Królewskiej Akademii Geologicz- ne biuro o wejściu zablokowanym elektronicznym zamkiem oraz równie
nej na Mendalinie. opustoszała poczekalnia z wyłączonymi hologramami.
- Identyfikacja przyjęta - Medea skorygowała kurs maszyny uderzonej ko- - Gdzie się wszyscy podziali ? - zapytała Medea.
lejną grawitacyjną anomalią - Promień naprowadzający właśnie zaczął dzia-
łać. * * * * *
- Jakikolwiek kontakt radiowy ?
Pokręciła przecząco głową. Szliśmy pustymi korytarzami powtarzającymi echo naszych kroków. Ni-
- Cała procedura może być całkowicie zautomatyzowana. szczejący górniczy ekwipunek walał się na stertach pod ścianach i w kątach
- Lądujmy. mijanych pomieszczeń. Mała stacja medyczna służąca dla celów pierwszej
pomocy została pozbawiona wszelkich środków opatrunkowych, zastawio-
* * * * * no ją natomiast skrzynkami rozkładających się ryb. W bocznym pokoiku nie
było niczego prócz setek rozbitych butelek po piwie. Z ustawionej na jed-

54
nym z korytarzy lodówki buchał przez uchylone drzwi fetor psującego się - Oczekuję jasnej odpowiedzi. Jestem doktor Savine z Królewskiej Akade-
mięsa. Gdzieniegdzie z sufitów kapały krople wody, łańcuchy kołysały się mii Geologicznej na Mendalinie. Czy to w taki sposób kopalnia Cinchare
zgrzytliwie pod wpływem przeciągów. wita swoich gości ? – byłem zdumiony. W głosie savanta pobrzmiewała nu-
Kiedy wiszące na ścianach głośniki ożyły raptownie, wszyscy podsko- ta władczej wyższości i niekwestionowanego autorytetu. Aemos ujawnił
czyliśmy na nogach. nie-oczekiwanie talenty, o których istnienie nigdy go nie podejrzewałem.
- Robotnicy Imperialnego Sojuszu ! Rotacja zmian za piętnaście minut ! - Masz jakieś dokumenty ? – spytał mężczyzna z pistoletem wciąż nie
Głos pochodził z automatycznego nagrania. Kiedy umilkł, żaden dźwięk spuszczając ze mnie wzroku. Bandelbi stanął w progu śledząc wzrokiem
nie zdradzał śladu odpowiedzi na jego wezwanie. przebieg konfrontacji.
- To bardzo niepokojące - mruknął Aemos - Zgodnie z ostatnimi danymi - Oczywiście ! – warknął Aemos – I okażę je komuś z kierownictwa tego
kopalnia Cinchare pracowała jako w pełni sprawny obiekt. Imperialny So- obiektu !
jusz utrzymuje tu obsadę górniczą w sile tysiąca dziewięciuset ludzi pracują- Człowiek z bronią wsunął swą pustą dłoń za kołnierz bluzy i wyjął spod
cych w odkrywkach głębinowych, Ortog Promethium ma dalszych siedmiu- ubrania zawieszoną na łańcuszku odznakę.
set robotników w kamieniołomach. Do tego należy jeszcze doliczyć górni- - Funkcjonariusz Kaleil, służby bezpieczeństwa kopalni Cinchare. Oba-
ków niezależnych, służby pomocnicze, służby bezpieczeństwa i personel wiam się, że nikogo innego z kierownictwa tutaj nie znajdziecie.
Adeptus. Powinno tu mieszkać około trzech tysięcy osób. Aemos stuknął swą laską w chodnik. Gałka przedmiotu szczęknęła głoś-
Dotarliśmy do głównej promenady, skąpo oświetlonej uszkodzonymi no, po czym wyemitowała w powietrzu niewielki trójwymiarowy hologram:
ulicznymi lampami. Puste sklepy i bary ciągnęły się po obu stronach szero- tożsamość doktora Savine, pieczęć Królewskiej Akademii oraz obracający
kiego deptaku. się wolno skan głowy savanta.
- Rozejrzyjmy się wokół - poleciłem. Rozeszliśmy się w różnych kierun- - W porządku, doktorze – skinął głową Kaleil i wskazał lufą broni moją
kach. Pomaszerowałem na północny kraniec zasłanej startami śmieci prome- postać – A co to za typek ?
nady, gdzie szerokie niskie schody spacerowe zawiodły mnie w dół na - Sądzisz, że przyleciałbym na tę skałę bez stosownej ochrony ? Ten typek
rozległy plac, straszący pustymi witrynami jeszcze większej liczby sklepów to pan Horn.
i biur. - Przed chwilą próbował niegrzecznie molestować mojego przyjaciela Ban-
Usłyszałem gdzieś z lewej strony dźwięk elektrycznego silnika i udałem delbi.
się w jego kierunku. Za rogiem zamkniętej kantyny stał na chodniku samo- Aemos spojrzał na mnie z potępieniem w oczach.
chód terenowy o szerokich oponach, zaparkowany przed wejściem do - Rozmawialiśmy już o tym wcześniej, Horn, do diabła ! To nie są mordiań-
jakiegoś biura. Wślizgnąłem się do środka budynku. Na podłodze dostrzeg- skie wojny gangów !
łem sterty pożółkłych dokumentów i szczątki połamanych elektronicznych Doktor przeniósł wzrok z powrotem na Kaleila.
notesów. Tu i ówdzie poniewierały się rozprute kartonowe pudła po racjach - Czasami zdradza nadmierny entuzjazm do pracy. O jeden stymulator pod-
żywnościowych. wyższający poziom testosteronu za dużo. Niemniej jednak potrzebne mi
Skaner ruchu Nayla pisnął i zawarczał cichutko. Urządzenie przesłało były mięśnie, a nie mózg, ten tam zaś okazał się znacznie tańszy od cyber-
impuls informacyjny na powierzchnię prawego wizjera pochłaniacza. Poru- mastiffa.
szający się obiekt, tył biura, odległość osiem metrów. Ciesz się, że nie możesz dojrzeć moich oczu za tą maską, stary przyja-
Podkradłem się do drzwi pomieszczenia i stanąłem bezszelestnie w pro- cielu.
gu, prawą dłoń kładąc na rękojeści pistoletu. - W porządku, ale trzymaj go na smyczy – powiedział Kaleil chowając
Długoręki mężczyzna w brudnym kombinezonie klęczał na podłodze ple- pistolet do kabury – Chodźmy na posterunek kontrolny, tam opowiecie mi,
cami do mnie, plądrując otwartą szeroko lodówkę. co tu właściwie robicie.
- Halo ? – odezwałem się głośno. - A ty nam powiesz, gdzie się podziali wszyscy miejscowi – dodał Aemos.
Skoczył na równe nogi, wstając i odwracając się tym samym ruchem. Kaleil skinął ponownie głową i poprosił nas ruchem dłoni, byśmy się wraz z
Widząc mnie odskoczył do tyłu uderzając grzbietem w szereg metalowych nim udali chodnikiem w dół ulicy.
półek. Szczupła podłużna twarz pobladła ze strachu. Mężczyzna uniósł - Więc nie ma potrzeby przestrzelenia nikomu czaszki, doktorze Savine ? –
przed sobą dłonie w obronnym geście. zapytał dziewczęcy głos.
- O kurwa ! Mój Boski Imperatorze ! Proszę... proszę... Kaleil i Bandelbi zamarli w bezruchu. Medea wyślizgnęła się z kryjówki
- Uspokój się. w otwartych drzwiach sklepu po drugiej stronie ulicy. Trzymany oburącz
- Coś ty za jeden ?! Kurwa ! Tylko mi nic nie rób ! glaviański pistolet igłowy mierzył prosto w głowę Kaleila.
- Nic ci nie zrobię. Nazywam się Horn. Kim jesteś ? - Psiakrew ! – sapnął Bandelbi.
- Bandelbi... Fyn Bandelbi... górniczy superintendent drugiej klasy, Ortog - Mój pilot – przedstawił dziewczynę Aemos, po czym pomachał jej dłonią
Promethium... nie próbuj mi nie robić ! – Nie, Cora, to przyjaciele.
- Nic ci nie zrobię – powtórzyłem spokojnie. Jego naszywka na ubraniu Medea uśmiechnęła się i mrugnęła znacząco do Kaleila chowając swą
potwierdzała tożsamość człowieka: „Bandelbi F. Super II kl. O.P.”. broń z powrotem pod lotniczy kombinezon.
- Możesz opuścić ręce – oświadczyłem - Dlaczego myślisz, że mógłbym ci - Miał pan dobry dzień, funkcjonariuszu Kaleil.
coś zrobić ? Ciemnoskóry mężczyzna posłał jej mordercze spojrzenie, po czym
Przestał się zasłaniać dłońmi. Słysząc moje pytanie wzruszył ramionami. poprowadził nas do posterunku służb bezpieczeństwa.
- Nie wiem... coś takiego... nie wiem...
Najwyraźniej odzyskał nieco pewności siebie, bo spojrzał na mnie z ba- * * * * *
dawczym wyrazem twarzy.
- Skąd się tu wziąłeś ? – zapytał. Był brzydkim facetem o nieuczesanych Posterunek mieścił się na drugim piętrze okrągłego budynku w rogu
włosach. Na skórze jego szyi dostrzegłem różowe znamię. opustoszałego placu. Sięgająca pasa barierka obiegała całe pomieszczenie, a
- Spadłem z nieba. Tak po prostu. I zastanawiam się, gdzie są wszyscy po- znajdujące się tuż za nią wielkie okna ukazywały panoramiczny obraz całe-
zostali. go placu. Kaleil nacisnął jakiś guzik na ściennym panelu kontrolnym i szyby
- Wszyscy odeszli. przechyliły się nieco w futrynach wpuszczając do pokoju więcej światła.
- Odeszli ? Rząd foteli otaczał położoną na środku pomieszczenia stację roboczą z
- Tak. Odlecieli stąd. Zwiali. Z powodu Grawów. holograficznym ekranem. Puste opakowania po jedzeniu oraz butelki walały
- Grawów ? się na terminalach stacji, obklejonej ręcznie pisanymi karteczkami i strona-
Nie dowiedziałem się, czy w ogóle miał zamiar odpowiedzieć. Skaner ru- mi wydruków. W kątach posterunku dostrzegłem rozkładane krzesła i jakieś
chu zapalił ostrzegawczą ikonę na wizjerze pochłaniacza. Kiedy obróciłem sterty złomu. Para drzwi w tylnej ścianie pomieszczenia wiodła do zbrojow-
się na piętach, dostrzegłem stojącego za moimi plecami mężczyznę. Był ni oraz przebieralni. Powietrze było duszne i stęchłe, unosił się w nim za-
potężnym człowiekiem o ciemnej skórze oraz białych włosach i brodzie. pach potu oraz brudnych ubrań.
Trzymany przez niego automatyczny pistolet mierzył prosto w moją twarz. Kaleil zdjął swoją kurtkę i rzucił ją na oparcie jednego z krzeseł. Pod
- Grzecznie i powoli – oświadczył – Połóż na podłodze broń. I zdejmij mas- spodem nosił lekką kamizelkę kuloodporną odsłaniającą umięśnione ręce i
kę. tors oraz liczne tatuaże będące ewidentną pozostałością po służbie w Impe-
- Co się dzieje ? Kto tutaj dowodzi ? – na zewnątrz rozległ się znienacka rialnej Gwardii.
władczy głos. Aemos. Odznaka wisiała na jego szyi niczym medal atlety.
Mężczyzna z pistoletem obejrzał się przez ramię, a potem gestem dłoni - Przynieś coś do picia – polecił Bandelbiemu. Górnik zaczął przeglądać
kazał mi wyjść z pokoju. Aemos, wyprostowany niczym deska i pełen do- poniewierające się na obudowach terminali butelki w poszukiwaniu resztek
stojeństwa, stał na ulicy tuż przy samochodzie. napoju.

55
- Przynieś coś świeżego – dodał Kaleil – Jestem pewien, że doktor wolałby łaniem pola grawitacyjnego. Na symptomy składa się paranoja, utrata koor-
coś lżejszego... lub mocniejszego. dynacji ruchów, okresowa nadpobudliwość lub brak emocjonalnej aktyw-
- Poproszę amasec, jeśli można – odparł Aemos. ności, utrata pamięci, halucynacje oraz w skrajnych przypadkach zaburzenia
- Piwo wystarczy – uśmiechnęła się Medea siadając na fotelu i krzyżując patologiczne. Schorzenia towarzyszące to zazwyczaj osteoporoza, skolioza i
długie nogi. białaczka – wyjaśnił Aemos.
- Dla mnie nic – pokręciłem przecząco głową. Kaleil rozszerzył oczy.
Bandelbi wyszedł z pokoju. - Myślałem, że jest pan doktorem metalurgii, a nie medycyny.
Kaleil usiadł na fotelu przy jednym z terminali w taki sposób, by mógł - Bo jestem. Lecz grawitacja, ta niewidzialna siła, stanowi fundamentalną
się wygodnie oprzeć rękami o jego obudową. część składową wszystkich elementów życia. Interesuję się tymi zagadnie-
- Dobrze, doktorze, proszę mi opowiedzieć swoją historię. niami jako osoba prywatna.
- Jestem dziekanem wydziału metalurgii w Królewskiej Akademii. Zna pan - W porządku... tak więc analizy ujawniły, że Cinchare stanie się niezdatne
Mendalin ? do eksploatacji za jakieś dziewięćdziesiąt lat, właśnie z powodu rosnących
Kaleil zaprzeczył ruchem głowy. zaburzeń grawitacyjnych. Ale ludzkie ciało jest mniej odporne od kawałka
- Nigdy tam nie byłem. skały. Pierwsze objawy grawów pokazały się jakieś dwa lata temu. Górnicy
- Piękny świat, dostojny świat. Sławny ze swej uczelni – Aemos usiadł w zaczęli chorować. Mieliśmy kilka brutalnych incydentów związanych z utra-
dystyngowany sposób na miejscu obok Medei. tą rozumu. Wtedy zorientowaliśmy się, o co chodzi. Imperialny Sojusz wy-
Ja stanąłem przy oknach, oparty o barierkę. Mógłbym przysiąc, że Kaleil niósł się stąd dziewięć miesięcy temu. Ortog siedem.
obserwował mnie cały czas jednym okiem. - Co za ironia losu – stwierdził Aemos – Cinchare obfituje w złoża mine-
- Wydział zaangażowany jest w dwudziestoletni program badawczy, zleco- rałów tylko i wyłącznie z powodu unikalnych sił grawitacyjnych, które od-
ny przez samego arcydiuka Frederika, mający przebadać właściwości pew- działywały na nią przez miliardy lat. Pierwiastki ulegały transmutacji w
nych niezwykle rzadkich surowców mineralnych pod kątem... cóż, cele ba- unikalny sposób. Cinchare to bezcenny kamień filozoficzny, moi przyjacie-
dań są niestety okryte tajemnicą. Rezultaty badań mają szansę znacząco le, prawdziwe marzenie alchemika ! A teraz ludzkość nie może skorzystać z
wpłynąć na potencjał produkcyjny Mendalinu. Arcydiuk jest gorliwym me- tych bogactw z tego samego powodu, który warunkował ich powstanie.
talurgiem-amatorem. A także wybitnym patronem Akademii. - No, faktycznie, doktorze, to istna ironia – zgodził się Bandelbi popijając
- Do rzeczy – burknął Kaleil. swoje piwo.
- Phorydnum jest jednym z minerałów objętych naszym programem, a ta - Lecz to nie wyjaśnia waszej obecności w tym miejscu – powiedziałem.
planetoida to najbliższe Akademii źródło rudy. Administratum chętnie wy- - Obsada szkieletowa – wyjaśnił Kaleil tonem sugerującym mi, bym się nie
dało mi wizę pozwalającą zwiedzić Cinchare i pobrać stosowne próbki, wtrącał w cudze sprawy – Adeptus Mechanicus też stąd odlecieli, trzy mie-
mam też pismo przewodnie sygnowane przez naczelnego dyrektora Impe- siące temu, ale jeden z nich został. Miał podobno jakieś ważne badania do
rialnego Sojuszu zezwalające na obejrzenie kopalni phorydnum. Czy życzy skończenia. Otrzymaliśmy polecenie pozostania tutaj i utrzymania kopalni
pan sobie je przejrzeć ? w stanie używalności do chwili skończenia jego prac.
Kaleil machnął przecząco dłonią. Odwróciłem się i powiodłem wzrokiem po zasłanym śmieciami placu.
- Żywię również nadzieję, iż będę mógł się spotkać z techkapłanami za- - A ilu was pozostało, funkcjonariuszu ?
mieszkującymi to miejsce, by przedyskutować z nimi zagadnienia związane - Dwudziestu. Ja tu dowodzę. Cała grupa składa się z ochotników.
z tyk cennym minerałem. - Techkapłani obiecali nam potrójną stawkę – oświadczył Medei Bandelbi,
- Zatem to wizyta akademicka ? najwyraźniej próbując ją oszołomić tą nowiną.
- Misja badawcza – skorygował rozmówcę Aemos. - Obrotny chłopak – uśmiechnęła się do intendenta.
Bandelbi powrócił do pokoju niosąc trzy butelki piwa i emaliowany - A gdzie teraz jest reszta ? Tych osiemnastu ? – naciskałem.
kubek. Dźwigał to wszystko na porysowanych drzwiczkach do kuchennej Kaleil wstał ze swojego fotela i rzucił pustą butelką w kąt pokoju. Szkło
szafki, wykorzystanych w roli tacy. rozprysnęło się po podłodze.
- Nie jest to najlepszy rocznik – powiedział do Aemosa podając mu kubek – - Łażą tu i ówdzie. To duże miejsce. To, co widzieliście, jest zaledwie... jak
Butelka ze służbowego przydziału. się mówi na te zamarznięte kawałki wody, które pływają w morzach na nie-
Aemos pociągnął łyk trunku nie okazując śladu niezadowolenia. których planetach ?
- Mocne, ale ma odpowiedni smak – stwierdził. - Góry lodowe – podpowiedziała Medea.
Kaleil wziął swoją butelkę piwa i zerwał z niej kapsel. - Właśnie, to wierzchołek góry lodowej. Dziewięćdziesiąt procent komplek-
- Obawiam się, że odbyliście niepotrzebną podróż – oświadczył posępnie – su Cinchare znajduje się pod ziemią. Sporo kilometrów do spatrolowania,
Imperator jeden wie, co Imperialny Sojusz kombinował wydając wam poz- przejrzenia i naprawienia w razie potrzeby.
wolenie na wizytę. Musieli przecież wiedzieć, że ich ludzi już tutaj nie ma. - Utrzymujecie kontakt radiowy z resztą obsady ?
- Co to znaczy ? – wtrąciłem się do rozmowy. Kaleil spojrzał na mnie z - Spotykamy się od czasu do czasu. Niektórych z nich nie widziałem od ty-
ukosa. godni.
- Ta skała była ostro wiercona przez ostatnie dziewięćset lat. Ciężka robota, - A ten techkapłan, który pozostał ? – spytał Aemos – Gdzie teraz jest ?
ale zapłata była tego warta. Jak sami wiecie, Cinchare jest źródłem mine- Kaleil wzruszył ramionami.
rałów, które gdzie indziej niezwykle trudno znaleźć. - Zszedł pod ziemię. W sztolnie. Nie widziałem go od dwóch miesięcy.
Pociągnął łyk piwa z butelki. - Kiedy spodziewacie się jego powrotu ? – drążył temat Aemos nie okazu-
- W ciągu ostatnich dwudziestu lat tutejsze kierownictwo zaczęło martwić jąc śladu zdziwienia tak długą nieobecnością techkapłana.
się warunkami wydobycia. Chodziło o anomalie grawitacyjne. Cinchare Kaleil ponownie wzruszył ramionami.
pcha się cały czas na słońce Pymbyle, w jego pole grawitacyjne. Analiza - Nigdy.
sytuacji dowiodła, że za jakieś osiemdziesiąt, dziewięćdziesiąt lat to miejsce - Jak się nazywa ? – zapytałem odwracając się od okna i spoglądając prosto
okaże się całkowicie niezdatne do eksploatacji. Imperialny Sojusz i Ortog w ciemne oczy funkcjonariusza.
przyśpieszyli prace wydobywcze chcąc wywieźć stąd tyle surowców ile tyl- - Bure – odparł – Dlaczego pytasz ?
ko się da, zanim planeta wpadnie na kilka tysięcy lat w studnię grawitacyjną - Cóż, to wszystko jest bardzo niepokojące – wtrącił się do rozmowy Ae-
pozbawiającą nas szans na robotę. Wolni kopacze też wpadli w szał wier- mos wstając ze swego miejsca – Arcydiuk będzie rozczarowany. Wyprawa
cenia... napływali tu szerokim strumieniem. Taka staroświecka dzika go- pochłonęła wiele środków finansowych i czasu. Panie Kaleil... skoro już do-
rączka rudy, istne piekło w ostatnich kilku latach. tarłem tak daleko, chciałbym zrobić chociaż tyle dla sprawy, ile pozostaje w
- I co się stało ? – zapytała Medea. mej mocy.
- Grawy – odparł Bandelbi. Superintendent czyścił z kurzu jeden z niskich - Czyli co, doktorze ?
stolików służących do składowania wydruków. Podnosząc wzrok ujrzał - Pobrać próbki, zajrzeć do kopalni phorydnum, przestudiować dokumenta-
podniesione pytająco brwi Medei. cję, którą tu pozostawiono.
- Choroba grawitacyjna – wyjaśnił odpowiadając na pytanie, które nie zdą- - Nie wiem... kompleks Cinchare jest już zamknięty. Oficjalnie.
żyło paść i podrapał się nerwowo po znamieniu na szyi. Cały czas gapił się - Czy to naprawdę tak wielka prośba ? Jestem pewien, że dyrektor naczelny
na Glaviankę, widziałem to wyraźnie. Musiała być pierwszą od długiego Imperialnego Sojuszu okaże swe zadowolenie, jeśli dojdzie tu do owocnej
czasu.kobietą w tym miejscu. Kaleil bardziej kontrolował swe emocje. współpracy pomiędzy mną i panem. Zadowolenie dostatecznie duże, by za-
- Choroba grawitacyjna – powtórzył – Utrata wagi, zaburzenia wzroku, no, oferować panu stosowną premię do wynagrodzenia, co nie omieszkam zasu-
grawy... rozumiecie... gerować w odpowiednim raporcie.
- Chronic Gravitisthesia, znana również pod nazwą Syndromu Mazbura. Kaleil zasztywniał nieco.
Progresywne zaburzenia pracy organizmu powodowane nietypowym dzia- - Hmm... o jakiej właściwie współpracy rozmawiamy ?
aaa

56
- Dzień na przejrzenie dzienników i bazy danych mineralogicznych, być - Był lojalnym sojusznikiem mojego mistrza, inkwizytora Hapshanta, byłe-
może drugi na pobranie próbek z kamieniołomów. Oraz... ile czasu może go przełożonego Aemosa – wyjaśniłem szybko nie dopuszczając do głosu
pochłonąć wizyta na odkrywce phorydnum ? Tej ostatniej ? lubiącego rozwlekłe opowieści savanta.
- Skonsultuję to z ekipą, ale sądzę, że jakieś dwa dni. - Postać z odległej przeszłości, co ? – wyszczerzyła zęby.
- Zatem świetnie ! Cztery dni i już nas tu nie ma. - Coś w tym stylu.
- Myślę, że... – zaczął Bandelbi - Przebyliśmy dłuuugą drogę po to, by się spotkać ze zwykłym starym
- Nie będzie wam chyba przeszkadzać jak się tu przez parę dni pokręcę ? – znajomym – dodała.
zapytała intendenta Medea, odczytując jego mowę ciała niczym wytrawny - Dosyć tego, Medea ! – uciąłem temat – Nie ma jeszcze takiej potrzeby,
inkwizytor i ujawniając talenty aktorskie równe Aemosowi. byś poznała szczegóły. Być może byłoby dla ciebie lepiej, gdybyś ich nigdy
- Nie powinienem na to pozwolić – oświadczył Kaleil – Kompleks jest nie poznała.
zamknięty. Rozkazy kompanii. Wcale was tu nie powinno być. Plunęła w moim kierunku owocową pestką i zaczęła zakładać z powro-
- Wy jakoś tu żyjecie – zauważyłem. tem kombinezon.
- My pobieramy dodatki za pracę w niebezpiecznych warunkach. - Próbowałaś złapać kontakt z Essene ? – spytałem.
- A możecie zarobić jeszcze więcej – oświadczył Aemos – Obiecuję wam, - Mój nadajnik nie ma dostatecznego zasięgu – oświadczyła wyginając ciało
że bardzo pozytywnie ocenię naszą współpracę w rozmowach z dyrektorem w trakcie zakładania pasa – Anomalie grawitacyjne są zbyt silne. Spodzie-
naczelnym Imperialnego Sojuszu... oraz moimi starymi znajomymi w Adep- wałam się czegoś takiego. Mogę pójść do wahadłowca i spróbować z głów-
tus Mechanicus. Nie omieszkają wynagrodzić godziwie każdego, kto udzieli nym komunikatorem.
pomocy słudze arcydiuka. - Potrzebuję cię tutaj. Musimy szybko znaleźć kilka odpowiedzi na moje
- Przynieś mi jeszcze jedno piwo – polecił swemu kompanowi Kaleil i spoj- pytania. Pójdziesz z Aemosem do archiwum Administratum i zobaczysz,
rzał na nas drapiąc się po policzku – Muszę porozmawiać na ten temat z czy da się wyciągnąć cokolwiek z tamtejszych banków pamięci. O ile jesz-
resztą zespołu, zobaczę, co inni myślą. cze działają...
- Dobrze, dobrze – zgodził się Aemos – Jestem pewien, że znajdziemy jakiś - A ty ?
kompromis. W międzyczasie, potrzebujemy kwater. Znajdą się tutaj jakieś - Zajrzę do techkaplicy Adeptus Mechanicus. Spotkamy się tutaj za trzy
wolne łóżka ? godziny. Pamiętajcie, szukamy wszelkich śladów, ale w pierwszej kolejnoś-
- Cinchare jest pełne pustych łóżek, od kiedy wszyscy się wynieśli – ci śladów Bure.
powiedział Medei Bandelbi uśmiechając się znacząco. Aemos pokiwał głową.
- Znajdź im jakiś habitat – rozkazał Kaleil – Idę pogadać z resztą obsady. - A co, jeśli zostaniemy nakryci ?
- Nie mogliście zasnąć, poszliście się przejść i zgubiliście drogę powrotną.
* * * * * - A jeśli mi nie uwierzą ?
- Po to właśnie wysyłam z tobą Medeę.
- Coś tu nie gra – oświadczyłem ściągając maskę i rzucając ją na podło-
gę. * * * * *
- Łóżka faktycznie nie spełniają wygórowanych standardów – skwitował
Aemos zmieniając ustawienia swojego egzoszkieletu i kładąc się wygodnie Kaplica Adeptus Mechanicus znajdowała się w zachodniej części komp-
na materacu. leksu mieszkalnego Cinchare, jakieś dwa kilometry od placu. Nie znałem
Znajdowaliśmy się w niewielkim pokoju nad górniczą jadłodajną. wiodącej do niej drogi, ale wszystkie korytarze i tunele tranzytowe były
Sztuczne światło wpadające z zewnątrz sączyło się do pomieszczenia przez oznakowane cyfrowymi kodami i po dłuższej chwili wszedłem w posiadanie
uchylone żaluzje. Bandelbi załatwił nam trzy rozkładane metalowe łóżka z dużej metalowej mapy zdjętej z filara za rzędem zakurzonych publicznych
materacami oraz koce, które śmierdziały tak jakby służyły wcześniej do wy- kranów z wodą pitną.
cierania maszynowego oleju. Pokręciłem jednym z kurków, ale zamiast strumienia płynu powitał mnie
- Zawsze się zamartwiasz – oświadczyła Medea zdejmując z siebie jedynie syk powietrza.
bezceremonialnie kombinezon. Pod spodem miała tylko stanik i majtki oraz Sąsiadujące z techkaplicą korytarze miały na białych ścianach szerokie
schowaną pod pachą kaburę, którą natychmiast zaczęła odpinać. ciemnoczerwone pasy i napisy ostrzegające, że wejście do budowli bez od-
Aemos zerknął na nią z ukosa i odwrócił głowę w inną stronę. powiednich dokumentów i zezwoleń grozi śmiercią.
- Takie już moje zadanie, żeby się zamartwiać. I przestań się rozbierać, Cała okolica była opustoszała i cicha, pełna kurzu i śmieci.
jeszcze nie skończyliśmy roboty. Na końcu pomalowanego w czerwone pasy tunelu znajdowały się sze-
Spojrzała na mnie i założyła kaburę z powrotem nie ukrywając gniew- roko otwarte wrota z adamandytu. Przenikliwa cisza wręcz dzwoniła mi w
nego grymasu. uszach.
- Dobrze, mój panie i władco... co ? Co jest nie tak ? Techkaplica była ogromną wieżą wyciętą w skale i obłożoną od środka
- Nie potrafię tego określić... – zacząłem. czerwoną stalą. Wzniesiono ją w kominie skalnym biegnącym obok kra-
Medea usiadła na swoim łóżku. wędzi krateru będącego siedzibą kolonistów. Kopuła z grubego szkła two-
- Owszem, Gregorze, potrafisz – powiedział Aemos. rzyła wypukły dach pomiędzy wrotami i główną częścią kaplicy, ale ściany
- Może. wieży biegły jeszcze wyżej, aż do brzegów komina. Z swojego miejsca wi-
- Spróbuj. działem wyraźnie niebieskie krawędzie krateru i kosmiczną pustkę rozświet-
- Cała ta historia o Grawach... nawet jeśli korporacje nie rozpoznały na czas loną blaskiem gwiazd. Nieboskłon przecinały smugi meteorytów.
rozwoju wypadków, nie wierzę, aby Adeptus Mechanicus popełnili błąd w Wejście do kaplicy było wielkim portalem, trzykrotnie wyższym od do-
ocenie. Każdy kosmolog wie, że wchodząc w tak niestabilne otoczenie Cin- rosłego człowieka, obramowanym grubymi kolumnami z czarnego lucullitu.
chare zaczyna stwarzać zagrożenie dla przebywających na planecie ludzi. Nad przejściem widniała wykuta w skale płaskorzeźba przedstawiająca
Techkapłani powinni wiedzieć o czymś takim z wieloletnim wyprzedze- twarz Boskiej Maszyny. Oczy bóstwa techkapłanów wykonano w taki spo-
niem. Na Imperatora, przecież obiekty kosmiczne przemieszczają się nie- sób, by w ich głębi płonął nieustannie żar gazowych wyziewów pompowa-
zwykle wolno i znacznie łatwiej przewidzieć ich ruch niż posunięcia ludz- nych ze sztolni. Teraz były zimne i mroczne, puste.
kich umysłów ! Wypolerowane metalowe drzwi wiodące do świątyni były szeroko otwar-
- Trafna uwaga – stwierdził Aemos. te.
- Sam też już pewnie o tym myślałeś ? – ni to zapytałem, ni stwierdziłem. Wszedłem do środka. Gruba warstwa kurzu pokrywała posadzkę okrąg-
- Owszem – potwierdził – Kaleil nas okłamał. łego pomieszczenia, jego drobiny unosiły się w księżycowym blasku wpa-
- Więc też podejrzewasz, że coś jest nie tak ? dającym do wnętrza kaplicy przez szklany dach. Ściany były całkowicie za-
- Oczywiście – mruknął – Ale jestem zmęczony. pełnione wiszącymi na nich terminalami i stacjami roboczymi, rzędami ma-
- Wstawaj ! – skrzyczałem go natychmiast. szyn logicznych i analizatorów matematycznych. Wszystkie urządzenia
Usiadł na materacu. tkwiły w uśpieniu, pozbawione zasilania. Kurz piętrzył się na klawiaturach i
- Przynajmniej wiem, że Bure wciąż tu jest – powiedziałem. przełącznikach.
- To ten człowiek, którego szukamy ? – zapytała Medea. Pojąłem od razu, iż widok ten oznacza bardzo niepokojące wieści. Tech-
Skinąłem twierdząco głową. kapłani cenili swe maszyny znacznie wyżej od własnego życia. Jeśli odle-
- Tak. Magos Bure. cieliby z Cinchare w sposób opisany przez Kaleila, nigdy nie porzuciliby tak
- Skąd go obaj znacie ? Magosa techkapłanów ? bezceremonialnie swych bezcennych technologii... tym bardziej, że każdy
- To stara historia, moja droga. terminal można było bez trudu wyjąć z uchwytów wbudowanych w ściany
- Mam sporo czasu. wieży.

57
Komnata za pomieszczeniem roboczym okazała się katedrą wzniesioną Lecz wtedy wiedziałem już, co takiego namierzył skaner.
ku chwale Boskiej Maszyny, Uber-Tytana, pana i władcy Marsa. Posadzkę Sanktuarium budziło się do życia.
sali wykonano z gładkich bloków mlecznobiałego kamienia, dopasowanych W krótkich odstępach czasu, jedna za drugą, stacje robocze uruchamiały
do siebie tak ściśle, że nie sposób byłoby wcisnąć w szczeliny między nimi się z głośnym pomrukiem, koła zębate zaczynały się obracać, rozbłyskiwały
kartkę papieru. Pomieszczenie zbudowano na bazie trapezu, jego ściany monitory, siłowniki przesuwały się z sykiem pary. Gazowe pompy stęknęły
lśniły czernią lucullitu, dach znajdował się jakieś trzydzieści metrów nad donośnie, w szklanych tubach łączących terminale zapaliły się światła sy-
moją głową. Wokół centralnie położonego podwyższenia biegło sześć pierś- gnalizujące przepływ danych. Nad kilkoma stacjami pojawiły się holo-
cieni stacji roboczych i terminali, zbudowanych z ornamentowanego brązu. gramy: trójwymiarowe mapy, wykresy, odczyty sonarów i projekcje fal
Wszystkie urządzenia milczały wyłączone. dźwiękowych. Potężne reflektory wbudowane w cokół zapłonęły podświet-
Przeszedłem przez komnatę idąc w kierunku podwyższenia, boleśnie lając wiszącą w powietrzu głowę Tytana.
świadomy echa swych własnych kroków odbijającego się od ścian pomiesz- Osunąłem się na kolana za jedną ze stacji, jej metalowa obudowa wibro-
czenia. Zimne światło gwiazd wpadało do środka przez cylindryczny otwór wała uderzając mnie w plecy. Ta nieoczekiwana, całkowicie zaskakująca
w sklepieniu, wycięty dokładnie nad masywnym podwyższeniem z grandio- aktywność urządzeń wprawiła mnie w ogromny lęk i zakłopotanie. Gdzieś w
ritu. Olbrzymia głowa starożytnego Tytana klasy Warlord wisiała w powiet- pobliżu jakaś wyjątkowo hałaśliwa maszyna terkotała niczym stary karabin
rzu ponad cokołem, skąpana gwiezdną poświatą. Pojąłem znienacka, że nic maszynowy ustawiony na ogień ciągły.
jej nie utrzymuje w tym położeniu – nie dostrzegałem żadnych kabli, wspor- Równie nieoczekiwanie jak się obudziło, sanktuarium zapadło ponownie
ników, lin. Bryła metalu po prostu lewitowała. w stan uśpienia. Terminale cichły, ich światła gasły jedno za drugim. Pod-
Kiedy zbliżyłem się do podwyższenia, patrząc w niemym zdumieniu na świetlenie Tytana znikło bez śladu, hologramy rozmyły się w powietrzu.
głowę Tytana, poczułem nagle unoszące się na mej głowie włosy. Elektro- Koła zębate i przekładnie stukotały jeszcze przez moment, potem zatrzy-
statyczne wyładowania lub jakieś im podobne zjawisko przesycało powiet- mały się w bezruchu.
rze wokół cokołu. Niewidzialna, ujarzmiona potęgą nauki siła, być może Ostatnim dźwiękiem jaki usłyszałem przed ponownym zapadnięciem ci-
pole grawitacyjne lub magnetyczne, w każdym bądź razie technologia dale- szy był właśnie ów mechaniczny terkot. Niósł się po pomieszczeniu przez
ce przekraczająca moje zdolności pojmowania, utrzymywała w powietrzu dalszych kilka sekund, lecz potem i on urwał się nieoczekiwanie.
dziesiątki ton metalu. Był to imponujący pomnik, tak charakterystyczny dla Świątynia znów stała się cicha i pozbawiona śladów życia.
marsjańskiego kultu. Nawet po wyłączeniu zasilania cuda techkapłanów Podniosłem się z podłogi. W techkaplicy nie było żadnego pracującego
wciąż trwały. źródła zasilania, żadnego aktywnego generatora mocy. Co takiego urucho-
Na obudowie jednej ze stacji roboczych, odlanej z brązu konstrukcji peł- miło maszyny ? Podejrzewałem, że odpowiadał za to jakiś sygnał nadany z
nej odkrytych kół zębatych, przekładni, posrebrzanych przewodów i okrąg- zewnątrz.
łych wskaźników, ujrzałem poskręcany kawał kabla neurotransmisyjnego. Metodą prób i błędów przeszukałem położony najbliżej mnie krąg stacji
Jedna wtyczka tkwiła wciąż w gnieździe stacji, druga była urwana. Ktoś roboczych próbując zlokalizować urządzenie, które tak donośnie hałaso-
musiał się bardzo szybko odłączyć od urządzenia. wało. Najbardziej prawdopodobnym kandydatem okazał się masywny termi-
W ciągu ubiegłych lat miałem tylko kilka kontaktów z Adeptus Mechani- nal sprawiający wrażenie połączenia radiowego odbiornika z przekaźnikiem
cus. Organizacja ta stanowiła prawo sama dla siebie, podobnie jak Astartes, danych. Lecz klawiatura stacji była martwa.
i jedynie głupiec poważyłby się na zatarg z techkapłanami. Magos Geard Powodowany impulsem upadłem na kolana i zajrzałem za obudowę
Bure był moim najbliższym łącznikiem z tą wpływową formacją. Bez po- terminala. Na jej powierzchni znajdowały się zaczepy przytrzymujące w
mocy marsjańskiego kultu Imperium przestałoby istnieć w dotychczasowej miejscu chwytak na wydruki. Uchwytu nie było, wstęgi papieru walały się
formie, a tylko dzięki ustawicznym wysiłkom techkapłanów do kolekcji w kurzu na podłodze.
cudów mocarstwa trafiały wciąż nowe zdumiewające artefakty. Wyciągnąłem wydruki zza obudowy. Mierzyły w sumie jakieś dziewięć
A teraz stałem sobie, sam i przez nikogo nie niepokojony, w samym ser- metrów długości, automatyczna gilotynka pocięła je na mniejsze odcinki.
cu jednego z ich sanktuariów. Najwyraźniej drukarka wypluwała wstęgi papieru od dłuższego czasu, lecz
Mój komunikator pisnął ostrzegawczo. Usłyszałem głos Medei, silnie nikt ich nie zbierał. Kartki na spodzie sterty zdążyły już przybrać żółtawy
zniekształcony radiowymi zakłóceniami. kolor.
- Aegis do Ciernia, w półblasku d... Przejrzałem wydruki, ale nic z nich nie zrozumiałem. Zawierały uszere-
Połączenie zostało zerwane. gowane regularnie kolumny maszynowego kodu. Ostrożnie rozłożyłem
- Cierń wzywa Aegisa – powiedziałem do mikrofonu. Cisza. kartki na obudowie terminala, po czym zwinąłem je w ciasny rulon.
- Cierń wzywa Aegisa, bezszelestna pustka. Kończyłem pakowanie wydruków, kiedy mój komunikator odezwał się
Wciąż nic. Usłyszany fragment przekazu Medei bardzo mnie zatroskał. ponownie.
Termin „w półblasku” był słowem kodowym Glosii wstawianym do fraz - Aegis do Ciernia. W półblasku rozczarowania, w Administratum na sercu.
mówiących o ważnym odkryciu lub nagłym zagrożeniu. Jeszcze bardziej Łuski spadają z oczu. Wielorakość, uścisk zmienności. Zalecany wzór na-
niepokoił mnie fakt przerwania komunikatu. Moja odpowiedź, o ile w ogóle parstka.
dotarła do dziewczyny, informowała ją, że adresowana do mnie wiadomość - Potwierdzam wzór naparstka. Ciernie powstaje na sercu.
okazała się niekompletna. Słowa Medei powiedziały mi wszystko. Odkryli coś w siedzibie Admini-
Odczekałem pełną minutę, potem drugą. stratum i potrzebowali mojej natychmiastowej asysty. Wszędzie wokół cza-
Komunikator pisnął trzy razy, w krótkich odstępach czasu. Medea prze- iło się zagrożenie ze strony Chaosu. Nie wolno mi było wierzyć nikomu.
sunęła kilkakrotnie włącznikiem swego nadajnika przesyłając mi niewerbal- Zapiąłem kaburę pistoletu i wsunąłem rulon z wydrukami za klamrę skó-
ną informację o niemożności podjęcia normalnej rozmowy i polecenie rzanego pasa.
oczekiwania na kolejny kontakt. Kiedy wybiegłem z techkaplicy i rzuciłem się w głąb naznaczonego
Starłem rękawem warstwę kurzu pokrywającą jeden z terminali, prze- czerwonymi pasami tunelu, ściągnąłem z pleców strzelbę. Odciągany bez-
sunąłem wzrokiem po runicznej klawiaturze i małych zegarach ukrytych za piecznik szczęknął głośno.
okienkami z grubego szkła. Zastanawiałem się, jakie tajemnice mógłbym
wydrzeć tej maszynie.
Najpewniej żadne. Aemos, który dysponował znacznie szerszą wiedzą,
niż powinien był, mógł próbować swych szans w konfrontacji z terminalem.
Lata temu współpracował bardzo ściśle z Bure i czasami podejrzewałem, że
wiedział znacznie więcej na temat techkapłanów niż był skłonny przyznać.
Mój skaner ruchu kliknął znienacka. Zesztywniałem i chwyciłem palcami
za rękojeść pistoletu. Wyświetlacz urządzenia palący się na prawym wizje-
rze maski sygnalizował kontakt lub ruch niezidentyfikowanego obiektu się-
demnaście kroków po mojej lewej, kiedy jednak odwróciłem się w tamtą
stronę, skaner zapiszczał ponownie.
Niezliczone sygnatury pojawiające się wszędzie wokół z zawrotną szyb-
kością ogłupiły całkowicie czujniki urządzenia i przeciążyły jego pamięć.
Wyświetlacz na wizjerze maski migotał przez chwilę ukazując ustawienia
startowe i liczbę „00:00:00”. Czujniki podjęły próbę weryfikacji odbiera-
nych informacji, po czym na wyświetlaczu zapłonęły równe rzędy koordy-
natów.

58
- Pamiętaj, że sprawdzaliśmy zbiory wyrywkowo, nie było zbyt wiele cza-
su. Kaleil powiedział, że Imperialny Sojusz wycofał stąd swych robotników
Rozdział XVIII dziewięć miesięcy temu, a Ortog Promethium poszło w ich ślady dwa
miesiące później. Zgodnie z zapisami w archiwum obie korporacje były w
Wzór naparstka pełni aktywne i utrzymywały tutaj kompletną obsadę jeszcze trzy miesiące
W głąb sztolni temu. Nie ma żadnych zapisków na temat grawów, żadnych raportów me-
Translithoped Gearda Bure dycznych ani zgłoszeń mówiących o takim problemie.
- Kaleil kłamał ?
Glossia nie jest trudnym do zrozumienia językiem kodowym, bazuje na - W każdym względzie.
zbiorze symboli i kluczowych słów. Nie należy się w niej doszukiwać jakie- - Więc gdzie się wszyscy podziali ?
goś tajemniczego dna, ponieważ ono nie istnieje. To dlatego ta forma komu- Aemos wzruszył ramionami.
nikacji służyła nam dotąd tak dobrze. Nie występuje w niej konieczność - Wynosimy się stąd ? – zapytała Medea.
dekodowania – przynajmniej matematycznego – szyfrów. Glossia jest zbio- - Jestem zdecydowany odnaleźć Bure – odparłem – Oprócz tego coś tutaj
rem idiomów i metafor, jest werbalnym impresjonizmem. Korzysta z lite- wymaga naprawdę...
rackich wzorów poetyckich. Bywały w przeszłości takie przypadki, gdy mój - Gregorze – przerwał mi savant – Bardzo mi przykro, że muszę z tobą
współpracownik lub sojusznik wysyłał mi zakodowany Glossią komunikat, polemizować w tej kwestii, ale to nie jest nasza sprawa. Wiem doskonale jak
który zawierał całkowicie dla mnie obce zwroty. Lecz mimo to wiadomość lojalny jesteś wobec Złotego Tronu nawet w tej chwili, lecz nie jesteś już
taka była dla mnie czytelna. dłużej inkwizytorem. Twój autorytet nie posiada wsparcia Imperium. Jesteś
Na tym polegała sztuczka. Trzeba było posiąść wiedzę konstruowania renegatem... renegatem posiadającym dość własnych problemów, by anga-
fraz tego języka. Istniały rzecz jasna pewne podstawowe zasady i zestawy żować się jeszcze w tę sprawę.
metafor, ale prawdziwa siła Glossi leżała w jej elastycznym rozwoju. Sądzę, iż oczekiwał wybuchu mego gniewu. Pomylił się, nie byłem zły.
Przywodziła mi czasami na myśl slang Ermenoesów, którzy zastąpili mowę - Masz rację... ale ja nie potrafię tak nagle przestać służyć Imperatorowi, nie
werbalną formą komunikacji za pomocą subtelnych zmian zabarwienia swej w taki sposób, bez względu na to, co o mnie myśli reszta ludzkości. Jeśli
skóry. mogę tutaj zrobić cokolwiek dobrego, zrobię to. Nie dbam o oficjalne popar-
Przykładem idiomu mógł być wzór naparstka. cie ani ewentualne sankcje.
Termin „wzór” określał rodzaj akcji lub zachowania. „Naparstek” był - Mówiłam ci, że tak powie – syknęła do Aemosa Medea.
kwalifikatorem, wyrażeniem sugerującym podjęcie specyficznego działania. - Mówiłaś – skinął głową savant i spojrzał mi w oczy – Tak powiedziała.
Naparstek to mała metalowa nakładka na palec chroniącą go przed zra- - Przykro mi, że jestem tak przewidywalny.
nieniem igłą w trakcie cerowania. Nie ochroni człowieka przed wybuchem - Postawa moralna nie wymaga składania przeprosin – mruknął Aemos.
jądrowej głowicy ani atakiem hordy genokradów, ale zabezpieczy przed Wziąłem do ręki rulon wydruków znaleziony w techkaplicy i podałem go
nagłym skrytym uderzeniem. Działa bezszelestnie i nie rzuca się w oczy. savantowi.
Tak też przemieszczałem się korytarzami górniczego kompleksu, bez- - Co o tym myślisz ? – opowiedziałem im pokrótce o wydarzeniach w
szelestnie i nie rzucając się w oczy. Kierowałem się w stronę budynku sanktuarium Boskiej Maszyny.
Administratum. Działałem skrycie, a strzelba i skaner ruchu były moimi na- Aemos studiował zawartość kartek przez kilka minut, przesuwając
parstkami. palcem w górę i w dół wydruków.
Wzór naparstka. Tę konkretną frazę stworzył dla glossiańskiego słownika - Widzę tu elementy kodu maszynowego, których nie potrafię odczytać.
Gideon Ravenor. Szyfry Adeptus. Lecz... dobrze, spójrzmy na bloki tekstowe. Są to uporząd-
Pomyślałem o Ravenorze, osamotnionym w medycznej izolatce na Thra- kowane zapisy regularnych transmisji nadawanych spoza górniczego komp-
cian. Mój gniew przygasł nieco przez ostatnie miesiące, ale teraz poczułem leksu. Nadawanych... co sześć godzin, co do sekundy.
go ponownie. - To znaczy, że uśpione systemy sanktuarium uruchamiały się w chwili na-
dejścia przekazu ?
* * * * * - Tak, w celu jego zapisania. Jak długo pracowały te terminale ?
Potrząsnąłem niepewnie głową.
Piśnięcie skanera ruchu zmusiło mnie do szukania osłony na skrzy- - Dwie, może dwie i pół minuty.
żowaniu tuneli tranzytowych jakieś pół kilometra od głównego placu komp- - Dwie minuty czterdzieści osiem sekund ?
leksu. Ukryty za rzędem pustych beczek po paliwie śledziłem wzrokiem - Może być
dwa przejeżdżające przez skrzyżowanie elektryczne samochody. Pierwszy z Savant przesunął palcem po nagłówku ostatniego w kolejności bloku
nich prowadził Bandelbi. W jego wozie siedziało dwóch górników, trzech tekstowego.
dalszych jechało w drugim pojeździe. Wszyscy mieli posępne zacięte miny. - Tyle właśnie trwała ostatnia transmisja.
- A wiec ktoś jest na zewnątrz ? Gdzieś na zewnątrz kopani Cinchare, przy-
* * * * * syłając do techkaplicy regularne transmisje radiowe ?
- Nie tylko ktoś... to Bure. Tutaj widnieje kodowa forma jego imienia –
Na placu stało więcej samochodów, w większości zaparkowanych tuż Aemos przerzucił kartki wyciągając ze sterty tę najstarszą, najbardziej po-
pod ścianą stacji kontrolnej. Ujrzałem grupę mężczyzn w fartuchach labo- żółkłą – Nadaje te komunikaty od... jedenastu tygodni.
rantów, stojących przy drzwiach budynku i palących skręty z liści lho. - O czym mówią ?
Wślizgnąłem się tylnym wejściem do górniczej jadłodajni. Medea i Ae- - Nie mam pojęcia. Główna część tekstu jest zbyt głęboko zakodowana. To
mos czekali na mnie w udostępnionym nam pokoju. Mechanilingua-A lub C albo jakaś nowsza odmiana jednego z heksa-
- I jak ? decymalnych skryptów. Być może Impuls Analogowy wersja dziewiąta. Nie
- Powęszyliśmy w Administratum – odpowiedział Aemos – Archiwum na- potrafię...
wet nie było zamknięte. - Nie potrafisz tego odczytać. To mi wystarczy.
- Potem pojawiło się tam pełno ludzi Kaleila i musieliśmy się wycofać – - Tak. Ale wiem, gdzie on jest.
oświadczyła Medea. Oboje wyglądali na zaniepokojonych i spiętych. - Wiesz ? – wykrztusiłem zaskoczony.
- Zauważyli was ? Aemos uśmiechnął się i przesunął nieznacznie pokrętła swych cyberne-
Pokręciła przecząco głową. tycznych oczu.
- Nie, ale jest ich na pewno więcej niż dwudziestu. Naliczyłam trzydziestkę, - Cóż, nie do końca. Nie wiem, gdzie jest w tej chwili, ale mogę go znaleźć.
może trzydziestu pięciu. - Jak ?
- Co znaleźliście ? Wskazał palcem szereg poziomych kolorowych pasków biegnących po
- Bieżące archiwa nie istnieją albo je wykasowano – oświadczył Aemos – boku każdej transmisji.
Brak zapisków z okresu ostatnich dwóch i pół miesiąca. Nie ma nawet re- - Do każdego przekazu automatycznie dołączono spektograficzny raport o
jestru systemu monitoringu, a to rodzaj dokumentacji, jaką Kaleil jest zobo- lokacji nadajnika. Te kolorowe pasy zawierają informacje o rodzaju i gęstoś-
wiązany przechowywać. ci skał otaczających źródło transmisji. To taki odcisk linii papilarnych. Ma-
- Może prowadzi rejestr w biurze stacji kontrolnej ? jąc dobrą mapę geologiczną Cinchare oraz skaner mineralogiczny mogę go
- Jeśli przestrzegałby formalnej procedury, dane byłyby automatycznie ko- odszukać.
piowane do głównego archiwum. Wiesz dobrze jaką wagę do biurokracji Uśmiechnąłem się w duchu.
przykłada Administratum. - Wiedziałem, że musi być jakiś powód, dla którego wciąż trzymam cię
- Co jeszcze ? przy sobie.

59
- Więc będziemy go szukać ? – spytała Medea. - Do tylnego wyjścia ! – krzyknąłem strzelając dwukrotnie za wyglądającej
- Tak, będziemy. Potrzebujemy środka transportu. Myślałem o ślizgaczu zza futryny drzwi postaci. Trzy wiązki laserowego światła syknęły mi w od-
górniczym. Umiesz coś takiego poprowadzić ? powiedzi tuż obok głowy.
- Ciastko z kremem. Gdzie można je znaleźć ? Drzwi prowadzące do tylnego wyjścia z budynku otworzyły się z trzas-
- Imperialny Sojusz ma hangar naprawczy pełen ślizgaczy – wtrącił szybko kiem. Medea odwróciła się w ich kierunku, zwinna i szybka, jednym ude-
Aemos – Widziałem schematyczną mapę kompleksu na jednej ze ścian – rzeniem nogi zmiażdżyła twarz pierwszego napastnika wyrzucając go za
sam miałem okazję obejrzeć identyczną mapę, co savant, ale za nic nie próg pokoju.
potrafiłem sobie przypomnieć takich szczegółów. Czasami zdarzało mi się Mordercy wtargnęli do pomieszczenia przez przednie i tylne wejście.
zapominać o nadludzkiej pamięci wzrokowej Aemosa. Zastrzeliłem dwóch z nich, lecz zaraz potem zostałem przewrócony na pod-
- A co z mapą geologiczną i skanerem ? – zapytała Medea. łogę przez dwóch innych, desperacko próbujących wyrwać mi z dłoni pisto-
- Każdy ślizgacz górniczy ma pokładowy skaner – odpowiedział Aemos – let. Uderzyłem jednego z nich kolanem w brzuch, a kiedy odtaczał się w
To nam wystarczy. Profesjonalna mapa to inna sprawa. Jeśli nie chcemy bok, zabiłem go strzałem w kark.
zabłądzić, musimy mieć pewność, że posiadamy dobry egzemplarz. Jego towarzysz zacisnął mi na gardle ręce.
Usiadł na swoim łóżku i zaczął stukać palcami po klawiaturze swego Dźgnąłem go potężną mentalną wiązką wywołując katastrofalny wzrost
przymocowanego do przedramienia notesu. ciśnienia w obrębie czaszki. Gałki oczne mężczyzny wyskoczyły z oczodo-
- Co robisz ? – spytałem siadając tuż obok savanta. łów. Odrzuciłem jego drgające konwulsyjnie zwłoki.
- Zgrywam mapę z terminala stacji kontrolnej – odparł. Odór krwi, kordytu i niemytych ciał powalał na kolana. Medea znokauto-
- Możesz coś takiego zrobić ? – zdziwiła się Medea. wała ciosem przedramienia następnego przeciwnika. Zgiął się wpół jęcząc z
- To proste. Pomimo zaburzeń grawitacyjnych nadajnik radiowy w moim bólu. Dziewczyna zmieniła pozycję i uderzyła napastnika nogą tak silnie, że
notesie ma dostatecznie dużą moc, by połączyć się z terminalem stacji. Mo- wyleciał za drzwi pokoju.
gę podpiąć się do banków pamięci i ściągnąć odpowiednie pliki. Inny zamachowiec znalazł się tuż za jej plecami, w półmroku pokoju
- Dobrze, ale czy potrafisz to zrobić nie znając hasła dostępu administratora błysnęło ostrze noża.
systemu ? – nie ustępowała Medea. Aemos, stateczny i powolny savant, złamał kark nożownika jednym
- Teoretycznie nie – powiedział Aemos – Na szczęście znam hasło. pchnięciem dłoni. Kolejną jakże często niedocenianą zaletą starca była
- Skąd ? nadludzka siła drzemiąca w siłownikach jego egzoszkieletu.
- Widniało na kartce przyklejonej do obudowy głównego terminala stacji. Przy tylnych drzwiach huknęły kolejne strzały, zasyczały igły wystrze-
Nie zauważyliście ? lone z broni Glavianki.
Spojrzeliśmy z Medeą na siebie kręcąc głowami z niedowierzaniem. Zerwałem się z podłogi na czas, by zastrzelić mężczyznę trzymającego w
Siedząc sobie z Kaleilem, konwersując i popijając amasec piątej klasy Ae- ręce strzelbę, wskakującego na próg głównego wejścia.
mos przestudiował wzrokiem każdy detal swego otoczenia. Zapadła cisza, powietrze pełne było gęstego dymu.
- Jeszcze jedno pytanie – odezwała się Medea – Nie wiemy, co tu się dzieje, Na placu rozległy się głośne krzyki.
ale można przyjąć, że wasz przyjaciel nie jest przyjacielem Kaleila i jego lu- - Bierzcie swoje rzeczy ! – poleciłem – Uciekamy stąd !
dzi. Skoro my możemy go wytropić w taki sposób, dlaczego oni nie zrobili
tego wcześniej ? * * * * *
- Wątpię, by nawet doświadczony górnik potrafił odczytać te spektograficz-
ne wykresy. Są zapisane w języku Adeptus – odparł wyniosłym tonem Na wpół nadzy i objuczeni resztą zebranego chaotycznie ekwipunku
Aemos. zbiegliśmy w dół schodów prowadzących do tylnego wyjścia. Trup jednego
- Wyjaśnienie jest jeszcze prostsze – dodałem – Oni nie znaleźli wydruków. z zastrzelonych przez Medeę górników leżał na pierwszym stopniu, przednia
Sanktuarium było pełne kurzu, nietkniętego ludzką stopą. Sądzę, że ani część kombinezonu z naszywkami Ortog Promethium przesiąkła krwią.
Kaleil ani jego ludzie nigdy nie weszli do świątyni. Powstrzymywał ich lęk Na przekrzywionym groteskowo karku zabitego widniało charakterys-
przed Adeptus Mechanicus. Nie mają pojęcia o tym, o czym wiemy my. tyczne znamię.
- Wygląda znajomo ? – zapytał Aemos.
* * * * * Wyglądało znajomo.
- Czy ten psi syn Bandelbi nie miał takiego samego ? – syknęła Medea.
Zabójcy przyszli po nas w nocy. - Całkiem możliwe – odparłem.
Kiedy Aemos zgrał do swego notesu mapy oraz kilka innych użytecz-
nych plików, położyliśmy się spać chcąc odpocząć nieco przed wyrusze- * * * * *
niem w męczącą podróż.
Przedrzemałem może godzinę, kiedy obudziła mnie Medea, pocierająca Przebiegliśmy ciągiem magazynów kuchennych wypadając na wąską
swym palcem o mój policzek. alejkę za sklepami sąsiadującymi z jadłodajnią. Kudłaty górnik pełniący rolę
Gdy tylko otworzyłem oczy, zamknęła mi dłonią usta. tylnej straży zamachowców wytrzeszczył na nasz widok oczy i zaczął szar-
- Klepsydry, aktywne, spiralna winorośl – wyszeptała mi do ucha. pać rozpaczliwie pasek powieszonej na ramieniu strzelby.
Mój wzrok przywykł szybko do półmroku pomieszczenia. Aemos spał Rzuć to i chodź tutaj, poleciłem mu w myślach.
chrapiąc głośno. Cisnął strzelbę na ziemię i podreptał w naszym kierunku. Jego oczy były
Zerwałem się z łóżka i wtedy usłyszałem dźwięk, który obudził Medeę: szkliste i zamglone.
wiodące na piętro schody skrzypiały cichutko. Glavianka wciągała na siebie Pokaż mi swój kark, rozkazałem.
lotniczy kombinezon, ale lufą igłowego pistoletu mierzyła cały czas w drzwi Jedną ręką odgarnął na bok długie włosy, drugą odciągnął kołnierz robo-
naszego pokoju. czego kombinezonu. Na jego szyi dostrzegłem znamię.
Wyjąłem z leżącej na podłodze kabury pistolet i podkradłem się do Ae- - Nie mamy na to czasu ! – oświadczył nerwowo Aemos. Z głębi budynku
mosa, kładąc dłoń na jego ustach. dobiegał mnie zbliżający się tupot butów, podniesione głosy i pełne złości
Zamrugał zaspanymi oczami. przekleństwa.
- Chrap dalej, ale bądź gotów do ucieczki – wyszeptałem. - Skąd masz to znamię ? – zapytałem kudłacza.
Podniósł się z materaca wydając z siebie fałszywe chrapnięcia, sięgnął po - Kaleil mi je dał – odpowiedział niepewnym bełkotliwym głosem.
swoje szaty i laskę. Co to znaczy, że ci je dał ?
Byłem obnażony do pasa. Moja kurtka i skaner ruchu leżały na podłodze Będąc w uścisku mej jaźni próbował powiedzieć coś, czego zabraniała
przy nogach łóżka. Nie zdążyłem ich już podnieść. mu reszta umysłu. Słowo zabrzmiało niczym Lith, ale nie mogłem uzyskać
Ktoś kopnął w drzwi wyłamując zamek. Jaskrawe niebieskie wiązki potwierdzenia, bo włożony w jego wymówienie wysiłek pozbawił górnika
dwóch laserowych celowników przecięły mrok pomieszczenia, krótkie serie życia.
z broni maszynowej wyrwały wielkie dziury w moim opuszczonym łóżku. - Do diabła, Gregor ! Musimy zwiewać ! – wrzasnął Aemos.
Zerwane sprężyny jęknęły donośnie wystając z podziurawionego materaca. W tej samej chwili dwaj mężczyźni wypadli z drzwi magazynu, którym
Odpowiedzieliśmy ogniem posyłając w obręb futryny tuzin pocisków. przed momentem uciekaliśmy i podniosło w naszym kierunku lufy automa-
Dwa ciemne kształty odskoczyły w głąb korytarza, jeden z nich krzyczał z tycznych karabinków. Obróciłem się razem z Medeą w miejscu niczym two-
bólu. rzący jedność mechanizm i zastrzeliliśmy ich obu jednocześnie.
Na zewnątrz budynku wybuchła dzika kanonada, kule roztrzaskały okna
pokoju siejąc na wszystkie strony kawałkami szkła. Przestrzelone wielokrot- * * * * *
nie żaluzje kiwały się na zawiasach wstrząsane uderzeniami pocisków.

60
Pamięć wzrokowa Aemosa wiodła nas poprzez labirynt podziemnych ko- idealnie pionowego komina skalnego. Komin ten miał naturalne pocho-
rytarzy Cinchare do części kompleksu zarządzanej przez Imperialny Sojusz. dzenie, a powstał zapewne wskutek zamierzchłej erupcji wulkanicznej stając
Z tyłu dobiegały nas odgłosy pościgu, ludzkie krzyki i warkot elektrycznych się kanałem lawy. Obracając się leniwie wokół swej osi opadaliśmy z nie-
samochodów. wielką prędkością w głąb szczeliny. Ściany komina błyszczały kremowym
Wpadliśmy biegiem w szeroko otwarte wrota do parku maszynowego blaskiem w miejscach, gdzie światło reflektorów odbijało się od stopionych
korporacji, pokonując po drodze metalowy pomost i punkt kontrolny zabez- wulkanicznym żarem skał. Nawet dysponując tak niewielkim ślizgaczem nie
pieczony drutem kolczastym. mieliśmy zbyt wiele wolnego miejsca na manewrowanie. Co jakiś czas
Tupot ludzkich nóg ścigał nas uparcie przez cały ten czas. Medea musiała korygować za pomocą delikatnych ruchów przepustnicą
trajektorię opadania, a skruszone podmuchami gorącego powietrza drobiny
* * * * * wulkanicznego szkła spadały bezszelestnie w mroczną czeluść niczym mi-
gotliwe klejnoty.
Hangar był półokrągła budowlą o skorodowanych stalowych ścianach, Dwa tysiące metrów poniżej swego wylotu komin przechodził w
sąsiadującą z wejściem do sztolni. Sześć ślizgaczy górniczych wisiało na skomplikowany labirynt łączących się ze sobą korytarzy, pieczar i zapadlisk.
ubrudzonych smarem zaczepach pod sufitem hangaru. Były to opływowe Otaczające nas skały przybrały bardziej zróżnicowane barwy: dostrzegałem
pojazdy w kształcie metalowych cygar, pomalowane na srebrnozielone bar- stalowoniebieski kolor kalcytu, jakieś czerwone odbarwienia. Bryły czar-
wy Imperialnego Sojuszu. Każdy z nich posiadał baterię silnych reflektorów nych kamieni zalegały na dnie pieczar.
zamontowaną nad kokpitem oraz teleskopowe chwytaki i talerze skanerów Medea zwróciła mą uwagę na mały ekranik skanera znajdujący się tuż
wiszące pod kadłubem. pod głównym czytnikiem petrograficznym. Niewielki monitor wyświetlał
- Bierzemy ten ! – krzyknęła Medea pędząc w stronę trzeciej w szeregu ma- całkowicie dla mnie nieczytelną projekcję układu lokalnych złóż mineral-
szyny. Cały czas próbowała dopiąć zamki swego kombinezonu. Ja trzyma- nych oraz stopień gęstości skalnej skorupy. W górnej części ekranu na tle
łem kurtkę i skaner ruchu w jednej z rąk. Nie mieliśmy nawet chwili czasu tych widmowych obrazów pulsowały trzy jaskrawożółte kursory.
na porządne ubranie się. - Ścigają nas – wyjaśniła dziewczyna.
- Dlaczego ten ? – odkrzyknąłem biegnąc jej śladem. - Poruszają się w taki sposób jakby wiedzieli doskonale, gdzie jesteśmy.
- Ładowarki są podłączone do napędu, na burcie świeci panel gotowości do Mogą nas namierzać ?
pracy ! Odczep ładowarki ! - Widzą nas na ekranie w dokładnie taki sam sposób jak my ich.
Cisnąłem swój bagaż w ręce Aemosa, wsiadającego właśnie na pokład - Lokalizatory w tej maszynie są naprawdę tak silne ?
ślizgacza przez mały właz w jego burcie, po czym pobiegłem do miejsca, w Medea pokręciła z powątpiewaniem głową.
którym trzy grube kable dochodziły do gniazda ładowarek w kadłubie - Wystarczają do poszukiwań na krótkim dystansie, ale nie ma szans
pojazdu. Jak już wspomniała Medea, lampki sygnalizujące poziom nałado- przechwycenia ich sygnału przez tak grubą warstwę skał.
wania baterii ślizgacza paliły się zielonym światłem. - Więc ?
Przekręciłem zaczepy i wyciągnąłem po kolei z gniazda każdy z kabli. - Myślę, że wszystkie tutejsze ślizgacze mają pokładowy nadajnik ratunko-
Ostatni zablokował się, toteż musiałem ubiec się w jego przypadku do bru- wy, być może wbudowany w tachograf. W praktyce może być wyko-
talnego szarpnięcia. rzystywany do misji poszukiwawczych w przypadku katastrof i zaginięć
Laserowe wiązki uderzyły z sykiem w kadłub ślizgacza tuż za moimi maszyn.
plecami. - Poszukam go.
Odrzucając ostatni przewód zasilający odwróciłem się w miejscu i zaczą- Wstałem z fotela w kokpicie i przeszedłem na tył pojazdu, stawiając sze-
łem strzelać poprzez całą długość hangaru. Sekcja napędowa ślizgacza za- roko stopy i łapiąc się cały czas wiszących pod sufitem uchwytów. Aemos
częła krztusić się i charczeć odpowiadając na wysiłki próbującej uruchomić wciąż ślęczał nad notesem. Uruchomił ręcznie pokładowy skaner mine-
pojazd Medei. ralogiczny ślizgacza szukając charakterystycznych geologicznych „linii
Kule i wiązki światła cięły powietrze. Wskoczyłem przez właz do środka papilarnych”. Nawet nie zaglądał do zabranych z techkaplicy wydruków, ich
ślizgacza. Medea siedziała w ciasnym kokpicie. wielobarwne wykresy tkwiły już w jego niewiarygodnie chłonnej pamięci.
- Ruszaj ! – wrzasnąłem zatrzaskując pokrywę włazu. Co kilka minut konsultował wskazania czytnika z główną mapą i poda-
- No, dalej ! Dalej ! – krzyczała w stronę panelu sterowniczego Glavianka. wał Medei bieżące koordynaty lotu.
Pracujące na wysokich obrotach silniki ryczały przeraźliwie. W tyle ślizgacza, pomiędzy dwoma rzędami wieszaków na stare skorodo-
- Zaczep parkingowy ! – wyrzucił z siebie zdenerwowanym głosem Aemos. wane maski tlenowe z porysowanymi wizjerami, znalazłem niewielki kory-
Pojmując swą pomyłkę Medea zaklęła w wyjątkowo plugawy sposób i tarzyk serwisowy prowadzący do sekcji napędowej maszyny.
szarpnęła za krótką żółtą dźwignię po prawej stronie fotela. Rozległ się Wepchnąłem do środka głowę i barki, po czym oświetliłem ciasny zaka-
metaliczny szczęk i uchwyty przytrzymujące spod pojazdu w jego boksie marek snopem światła padającym z latarki odpiętej z najbliższej maski
parkingowym odsunęły się na boki uwalniając maszynę. tlenowej. Metodą dedukcji wytypowałem na obiekt swych poszukiwań nie-
- Przepraszam – wysyczała przez zaciśnięte zęby Medea. wielką metalową skrzynkę przyspawaną do podstawy generatora antygrawi-
Ślizgacz podniósł się w powietrze, obrócił w zawisie na prawo, po czym tacyjnego. Na wieku skrzynki widniały pieczęcie Adeptus Mechanicus.
przyśpieszył ścigany ogniem napastników, lecąc prosto w pozbawiony Powróciłem do kabiny, by otworzyć szafkę narzędziową i wyjąć z niej
oświetlenia wylot kopalnianych sztolni. miniaturowy plazmowy palnik. Jaskrawoniebieski język ognia stopił
wierzch skrzynki oraz ukryte w jej wnętrzu elektroniczne układy.
* * * * * Siadając na fotelu w kokpicie wyjrzałem na zewnątrz. Opadaliśmy
właśnie w głąb rozległej pieczary o ścianach naznaczonych żyłami mine-
rałów. Dostrzegłem charakterystyczne barwy rud księżycowego mleka i
Górne poziomy kopalni Imperialnego Sojuszu były plątaniną szerokich
anielskich włosów.
korytarzy o ścianach wzmocnionych kompozytowymi płytami. Posadzki tu-
- Już nas zgubili – oświadczyła Medea kiwając głową w stronę skanera.
neli zagracały liczne porzucone maszyny górnicze. Medea włączyła pokła-
Miała rację, żółte kursory zaczęły poruszać się w chaotyczny i nieskoordy-
dowe reflektory ślizgacza omiatając białymi snopami światła trasę przelotu.
nowany sposób. Zataczały kręgi bezradnie próbując namierzyć nasz nie-
Na dalekim krańcu jednego z obudowanych korytarzy dostrzegliśmy łagod-
istniejący sygnał.
ne pochylenie tunelu znaczące zejście do niższych partii kopalni. Lecąc w
dół chodnika przemieszczaliśmy się obok taśmociągu transportującego do
* * * * *
góry urobek oraz linii kolejki wąskotorowej służącej do przewozu na dolne
poziomy robotników.
Aemos siedział w tyle małej kabiny przeglądając mapy wykradzione z Podróżowaliśmy przez dalsze dwie godziny, lecąc jaskiniami przy-
terminala stacji kontrolnej. wodzącymi na myśl butelki o perłowych ścianach, pomiędzy masywnymi
- Kontynuuj schodzenie w dół – tak brzmiały jego jedyne słowa. stalaktytami wbitymi w tunele na podobieństwo gigantycznych kłów
Stromy korytarz opadał w dół przez dobre półtora kilometra, tylko oka- prehistorycznych bestii. Jamy i zagłębienia dna wypełniała mętna woda, a
zyjnie wyrównując poziom na platformach roboczych, od których odcho- unoszące się w powietrzu kłęby gazów zdradzały obecność nieprzyjaznych
dziły na boki mniejsze korytarzyki. Widziany przez okna kokpitu obraz składników w atmosferze: metanu, siarkowodoru, radonu. Wyziewy gazowe
wydawał się czarnobiały: ostre światło reflektorów rozpraszało nieprzenik- rodzące się w gorącym sercu Cinchare ulatywały powoli ku powierzchni
nioną czerń sztolni odsłaniając litą skałę lub okazyjne sterty gruzu. świata, wypełniając lotną trucizną pieczary i tunele. Temperatura kadłuba
Medea zmniejszyła nieco prędkość pojazdu przelatując bardziej nadwerę- wzrastała. Byliśmy teraz dobre piętnaście kilometrów pod ziemią i zaczy-
żonym i ledwie trzymającym się na stemplach fragmentem korytarza, po naliśmy odczuwać tego konsekwencje.
czym zgodnie z instrukcjami Aemosa ustawiła ślizgacz w wylocie niemal - Hej ! – odezwała się znienacka Medea.

61
Zatrzymała ślizgacz w miejscu, a potem obróciła go omiatając reflekto- Ruszyliśmy w dalszą drogę, lecąc w dół skalnego uskoku, a następnie
rami otoczenie. Znajdowaliśmy się w podłużnej jaskini o podłodze wyżło- wnętrzem innej jaskini, której ściany były inkrustowane w oszałamiający
bionej jakimiś ciekami wodnymi sączącymi się tędy tysiące lat temu. Pie- sposób mrowiem lśniących kryształów.
czara miała kilka bocznych odnóg, ale okazały się one zbyt dla nas ciasne - Stoczono tam małą walkę – wyjaśniłem Medei i Aemosowi podnosząc
lub też kończyły się ślepą ścianą po najdalej dwudziestu metrach. głos na tyle, by przekrzyczeć pracujące pełną parą wentylatory, które usu-
- Co zauważyłaś ? – spytałem. wały z kabiny pozostałości gazów wypełniających korytarze jaskiń.
- Tam ! - Kto z kim walczył ?
Snopy światła wyłoniły z ciemności jakiś kształt, który w pierwszej Wzruszyłem bezradnie ramionami i zacząłem wydłubywać z buta
chwili wziąłem za zwykłą stertę skalnych brył. Lecz Medea nie dała się tkwiący w podeszwie ułamany kieł drapieżnika.
zmylić. - Cóż – odezwał się Aemos – Pewnie zainteresuje cię fakt, że tamta pie-
Był to górniczy ślizgacz, podobny do naszego, ale noszący na burtach czara posiada odbicie na spektograficznym wykazie z transmisji Mechani-
symbole Ortog Promethium. Maszyna była roztrzaskana i powyginana na cus.
wszystkie strony, wsporniki kadłuba sterczały spomiędzy płyt poszycia ni- - Jak starych ?
czym metalowe żebra. - Sprzed dwóch tygodni.
- Cholera... – mruknęła Glavianka. - Zatem... Bure mógł być uczestnikiem tej strzelaniny.
- Górnictwo to ryzykowna profesja – burknąłem. - Bure... lub ktokolwiek inny dokonujący tych transmisji.
- To świeży wrak – oświadczył Aemos przechylając się nad naszymi gło- - Ale dlaczego zniszczył górniczy ślizgacz ? – zastanawiałem się na głos.
wami – Popatrzcie tylko na teprę. - To pewnie związane jest z tym, co ten ślizgacz próbował mu zrobić –
- Na co ? – zapytała niepewnie Medea. oświadczyła Medea.
- Określenie techniczne. Spójrzcie na warstwę kurzu i skalnych odłamków, Aemos uniósł wysoko brwi.
na której spoczywa wrak. Przesuń trochę światła. W tamtą stronę. Wszędzie - To bardzo niepokojące.
wokół widać żółtawobiałą teprę, ale pod wrakiem podłoże jest czarne i
wypalone. Dymy z niedawno mijanych gazowych kominów docierają rów- * * * * *
nież w to miejsce pokrywając wszystko jasnym osadem. Mogę iść w zakład,
że gdyby wrak ten leżał tu dłużej niż miesiąc, to nie widać byłoby śladu spa- Dalsze trzy godziny lotu, dalsze dwa tysiące metrów w dół. Było nam
lenizny, a sam grat pokryłaby warstwa nalotu. potwornie gorąco, na zewnątrz pojazdu kurtyna gazowych wyziewów
- Odblokuj właz – poleciłem. zgęstniała mocno. Z licznych kraterów buchały kłęby gęstego czarnego
dymu. W kilku zapadliskach dostrzegliśmy rozlewiska żrących cieczy pod-
* * * * * grzewanych aktywnym wulkanicznie sercem Cinchare. Pęknięcia w dnie
jaskiń lub otwory skalnych studni pulsowały ciemnoczerwonym blaskiem
Podziemna atmosfera była niezwykle gorąca i zacząłem obficie się pocić lawy.
natychmiast po wyskoczeniu z luku ślizgacza. Nie słyszałem niczego prócz Nie musieliśmy już dłużej korzystać z pokładowych reflektorów. Ciąg
swego ciężkiego oddechu rozbrzmiewającego wewnątrz ciasnej maski tleno- pieczar rozświetlała łuna magmowych rzek, płonących chmur gazu oraz
wej. Obszedłem ślizgacz z boku przechodząc na jego przód, w strumień fluorescencyjnych pleśni żyjących jakimś cudem w tych potwornie
światła rzucanego przez reflektory. Ponad lampami pojazdu, na tle oświet- nieprzyjaznych warunkach. Wentylatory ślizgacza nie nadążały już z
lonego kokpitu, dostrzegłem głowy Aemosa i Medei, obie ukryte za włas- filtrowaniem odoru siarki, a termostat poddał się przegrzany w krytycznym
nymi maskami tlenowymi. stopniu. Wszyscy troje ociekaliśmy potem, wilgoć skraplała się też na ścia-
Pomachałem im ręką i przykucnąłem obok wraku, trącając przy tym nach kokpitu.
butem jakiś kawałek skały. - Zatrzymaj się, proszę – powiedział Aemos.
Nie sposób było pomylić z czymkolwiek okrągłych osmalonych dziur Medea przyciągnęła do siebie przepustnicę i maszyna zawisła w bez-
znaczących burty ślizgacza. Długa seria z multilasera dosłownie rozpruła ruchu ponad jeziorem lawy pokrytym cienką skorupą czarnej zastygłej ska-
lekko opancerzoną maszynę. Wsuwając trzymaną w dłoni latarkę przez ły, spod której sączyła się oślepiająca poświata płynnego ognia.
jedną ze szpar w kadłubie oświetliłem nią wnętrze spalonego pojazdu. Aemos porównywał mapę z obrazem wyświetlanym przez spektroskop
Trzej członkowie załogi wciąż siedzieli na swych miejscach, zredu- podłączony do skanera mineralogicznego.
kowani do postaci szczerzących zęby mumii przez działanie kwaśnego - To tutaj. Lokalizacja ostatniej transmisji.
powietrza oraz setek błyszczących białych larw, które kłębiły się szaleńczo - Jesteś pewien ? – spytałem.
w świetle latarki. Pojąłem, że wilgotne gorące serce Cinchare nie jest bynaj- - Oczywiście – odparł z cieniem wyrzutu w głosie.
mniej martwym środowiskiem. - Obróć nas w miejscu, powoli – poleciłem Medei. Ślizgacz zaczął się
Więcej prymitywnych stworów kręciło się przy moich butach. Były to obracać. Wyjrzałem za szyby kokpitu próbując przeniknąć wzrokiem mrocz-
podłużne lśniące metalicznie żuki i tłuste szkaradne gąsienice, ściągnięte do ne zakamarki pieczary.
tego miejsca zapasem bogatej w białko biomasy. - Co to takiego ? Te tunele ?
Coś poruszyło się z tyłu uderzając mnie w prawe biodro. Upadłem prosto - Skaner wskazuje, że mają długość kilkuset metrów. Na Boga-Imperatora,
na potrzaskany kadłub wraku, wściekły na samego siebie za to, że nie to miejsce wygląda bardzo prehistorycznie – sapnęła Medea ocierając zro-
zabrałem skanera ruchu. Po kolejnym uderzeniu poczułem ostry ból w le- szone kroplami potu czoło.
wym udzie. Wierzgnąłem nogą kopiąc za siebie z okrzykiem bólu stłumio- - A od czego odbiły się przed chwilą światła ?
nym gumową maską. Savant zerknął we wskazanym przeze mnie kierunku.
Stwór miał rozmiary sporego psa, ale jego korpus był znacznie dłuższy i - Amygdul – wyjaśnił – Mieszanka kwarcu i innych minerałów.
niższy od psiego, tkwiący na silnie umięśnionych łapach. Skóra zwierzęcia - W porządku – Medea zaczęła odkręcać korek manierki – Skoro wszystko
miała barwę czystego srebra, a pozbawiony oczu łeb składał się w głównej wiesz... a co to jest ?
mierze ze szczęki o setkach ostrych kłów. Wokół rozwartego pyska drgały - To... bardzo niepokojące.
dziesiątki długich giętkich wibrysów. Była to dziura, perfekcyjnie okrągła, o średnicy trzydziestu metrów, wy-
Skoczył ponownie do przodu, jego krótki masywny ogon uniósł się do cięta w skalnej ścianie.
góry w charakterze przeciwwagi. Drapieżnik ten był w mej opinii najwyż- - Podleć bliżej – rozkazałem – To nie jest twór naturalnego pochodzenia.
szym ogniwem łańcucha pokarmowego w mrocznych jaskiniach Cinchare. Jest na to zbyt... precyzyjny.
Zbyt duży na wdarcie się do wnętrza wraku i pożarcie trupów, czatował na - Co u diabła może wykonać taką dziurę ? – wymamrotała pod nosem
zewnątrz żerując na padlinożernych insektach gromadzących się przy Medea.
szczątkach ślizgacza. - Mógłby to zrobić przemysłowy świder...
Złapał mnie szczękami za nogę, poczułem zęby przebijające się przez - Tak głęboko ? Tak daleko od infrastruktury kopalnianej ? – przerwał mi
grubą skórę buta. Aemos – Rozejrzyj się wokół. Tylko hermetyczne jednostki takie jak ten
Zdołałem wyciągnąć z pokrowca na plecach strzelbę. Wypaliłem z niej ślizgacz mogą tutaj funkcjonować.
prosto w korpus drapieżnika przykładając wylot lufy do jego cielska. Gęste - I to ledwie, ledwie – dodała znacząco Medea przesuwając załzawionym
płyny organiczne i strzępy mięśni chlusnęły na wszystkie strony. Stwór wzrokiem po odczytach integralności kadłuba. Większość kontrolek migała
runął na dno pieczary. W czasie potrzebnym mi na otwarcie zaciśniętej czerwienią.
paszczy ostrzem noża i uwolnienie stopy ciało drapieżnika pokrył już dywan - Jest głęboka – oświadczyłem spoglądając na ekran skanera – Podleć
mniejszych padlinożerców. jeszcze bliżej, zobaczymy, czy zdołamy oszacować jej kształt i rozmiary.
- Ale ten tunel biegnie przez litą skałę... przez czterdzieści kilometrów

62
kwadratowych batolitu ! To solidny antragat ! – w kruchym starczym głosie Hangar był utrzymany w doskonałym stanie, wszędzie dostrzegałem
Aemosa dźwięczała nuta niedowierzania. błysk brązu i chromu. Nowiutki ślizgacz górniczy o czerwonym kadłubie
- Odbieram wstrząsy – powiedziała znienacka Medea. Igły pracującego stał na zaczepie parkingowym tuż obok zajętego przez nas stanowiska. Trzy
sejsmografu poruszały się od dobrej godziny rejestrując echa tektonicznej inne zaczepy dokujące, błyszczące świeżym olejem i smarami, były puste.
aktywności rdzenia planety, ale teraz zaczęły kreślić linie w iście szaleń- Oświetlenie hali pochodziło z kulistych gazowych lamp rozmieszczonych
czym tempie. pod sufitem, emitujących równomierną poświatę. Metalowe schody z pokry-
- Wydruk jest schematyczny – orzekł Aemos – To nie ruchy sejsmiczne. tymi skórą poręczami wiodły ku położonym ponad podłogą hangaru
Zapis jest zbyt regularny... niemalże mechaniczny. drzwiom wyjściowym.
Milczałem przez chwilę rozważając wszystkie nasze możliwości. - Dobry znak – szepnąłem dostrzegając okrągły emblemat Adeptus Mecha-
- Wleć do tunelu – powiedziałem. nicus wymalowany nad zamkiem drzwi.
Medea spojrzała na mnie z nadzieją, że być może się przesłyszała. Wszyscy drgnęliśmy jednocześnie, gdy z ukrytych schowków w ścianach
- Ruszaj do środka. hangaru wysunęły się znienacka długie serworamiona. W ułamku sekundy
otoczyły naszą grupkę. Dwa skanowały nas za pomocą wbudowanych czyt-
* * * * * ników, cztery inne mierzyły z automatycznej broni.
- Proponuję się nie ruszać – szepnąłem ponownie.
Tunel okazał się tak perfekcyjnie okrągły w przekroju, iż budziło to Drzwi nad schodami zaszczękały i otworzyły się szeroko. Zakapturzona
wręcz zgrozę. Lecąc jego wnętrzem dostrzegliśmy dziwne pasy odciśnięte w postać w długich pomarańczowych szatach wydawała się unosiła nad plat-
szklistej powierzchni dolnej części tunelu. formą tworzącą szczyt schodów. Ujmując rękami obie poręcze spojrzała na
- Plazmowe palniki – oświadczył Aemos – Cokolwiek ich użyło, pozo- nas z góry.
stawiło w skale swój odcisk zanim stopiony batolit zdołał ponownie stward- - Vade smeritus valsara esm – powiedziała.
nieć. - Vade elquum alatoratha semptus – powtórzyłem – Valsarum esoque quon-
Tunel skręcał czasami nieznacznie na boki zachowując cały czas swą da tasabae.
pierwotną formę. Zakręty były szerokie i łagodne, ale Medea wchodziła w Postać zdjęła kaptur ukazując metaliczną czaszkę pokrytą warstwą uma-
nie z niezwykłą ostrożnością. Sejsmograf wciąż wariował. zanego smarem chromu. Okrągłe okulary mechanicznych oczu płonęły
Wziąłem marker i nakreśliłem pewną frazę na odwrocie mapnika. zielonym blaskiem. Grube czarne kable wiszące pod szczęką czaszki za-
- Potrafisz to przełożyć na kod maszynowy ? – spytałem Aemosa. kołysały się i wbudowany w gardło konstruktu głośnik przemówił.
Savant spojrzał na zapis. - Gregor... Uber... tyle czasu minęło.
- Hmm... Vade elquum alatoratha semptus... masz dobrą pamięć.
- Potrafisz ?
- Pewnie.
- Co to takiego ? – odezwała się Medea – Jakieś zaklęcie ?
- Nie – uśmiechnąłem się, gdy Aemos pochylił się na swym notesem – To
odpowiednik Glossii. Prywatny język, od dawna nie używany.
- Gotowe – oświadczył savant.
- Wprowadź zapis do radionadajnika i emituj w pętli.
- Mam nadzieję, że to zadziała – burknął Aemos – Mam nadzieję, że się nie
mylisz.
- Zrób to – ponagliłem starca.
Pokładowe instrumenty ślizgacza zaczęły piszczeć.
- Zbliżamy się do końca tunelu – poinformowała nas Medea – Jeszcze
kilometr i znajdziemy się w następnej pieczarze.
- Zacznij nadawanie sygnału !

* * * * *

Wpadliśmy na źródło wstrząsów niemal przedwcześnie. Była to gigan-


tyczna metalowa tuba, długa na siedemdziesiąt metrów i na trzydzieści sze-
roka, z wielką baterią plazmowych miotaczy z przodu oraz licznymi zęba-
tymi sekcjami trakcyjnymi przywodzącymi na myśl olbrzymie ostrza łań-
cuchowych mieczy. Wyciąwszy sobie przejście przez pokład batolitu, ma-
china sunęła dnem pieczary oddalając się od nas i wyrzucając w powietrze
gęste chmury skalnych odłamków.
- Niech mnie Imperator strzeże ! Jakiż to potwór ! – krzyknął Aemos.
- Co to jest, na Złoty Tron ? – wydyszała Medea.
- Zwolnij ! Zwolnij ! – wrzasnąłem do niej, ale sama już instynktownie
zmniejszała prędkość, byśmy nie zderzyli się z metalowym lewiatanem.
- O kurwa ! – jęknęła Glavianka na widok kompozytowych płyt wsuwają-
cych się w boki ruchomego walca i odsłaniających baterie multilaserów. Ich
lufy odwróciły się w naszym kierunku.
Ścisnąłem w dłoni mikrofon radionadajnika.
- Vade elquum alatoratha semptus ! – krzyknąłem - Vade elquum alatoratha
semptus !
Baterie mogące rozbić nas na atomy jedną salwą nie wypaliły, lecz wciąż
śledziły nasz pojazd. Krótko potem na tylnej ścianie walca otworzyły się
masywne wrota odsłaniając niewielkie wnętrze dobrze oświetlonego han-
garu.
- Nie dostaniemy drugiego zaproszenia – uświadomiłem Medei powagę
sytuacji.
Wzruszyła niepewnie ramionami i skierowała ślizgacz w kierunku lądo-
wiska.

* * * * *

Wyszliśmy wszyscy razem z kabiny ślizgacza stając na podłodze


hangaru. Hermetyczne wrota zatrzasnęły się za naszymi plecami, a potężne
wentylatory zaczęły wypompowywać z pomieszczenia opary siarczanów.

63
przez skały, by odkrywać sekrety geologiczne Cinchare.
Magos Bure od dwustu lat był specjalistą w dziedzinie metalurgii, a jego
Rozdział XIX wiedza i prace naukowe stanowiły niemalże obiekt religijnej czci pośród
bractwa techkapłanów. Przed przylotem na Cinchare pełnił funkcję architek-
Wędrówka poprzez litą skałę ta w fabrykach Tytanów na Triplex Phall. Wedle mojej szacunków miał
Lith obecnie dobre siedemset lat, chociaż Hapshant sugerował czasami, że Bure
Więzień może być jeszcze starszy.
Upływ czasu nie pozostawił nawet skrawka ciała magosa. Krytycznie
- To Medea Betancore – przedstawiłem Glaviankę, kiedy Bure wypuścił ważne elementy jego organizmu – mózg i układ nerwowy – zostały zamk-
już moją dłoń ze swego mechanicznego uścisku. nięte w błyszczącym metalowym ciele. Nigdy nie dowiedziałem się, czy
- Panno Betancore – Bure skłonił się lekko – Adeptus Mechanicus Marsa, operacja ta była koniecznością. Być może, jak miało to miejsce w wielu
słudzy Boskiej Maszyny, proszą, byś zechciała przyjąć gościnę w tym Jej innych przypadkach, poważna choroba lub odniesione obrażenia skazały
czcigodnym urządzeniu. magosa na transplantację mózgu w cybernetyczne ciało. Lecz równie
Już zamierzałem syknąć przez zęby na Medeę i uświadomić jej formalny prawdopodobna była hipoteza, że na podobieństwo Tobiasa Maxilli Bure
wydźwięk tego powitania, ona jednak w typowy dla siebie sposób wybrnęła odrzucił swe słabe organiczne korzenie zwracając się rozmyślnie ku nieza-
i z tej niecodziennej sytuacji. wodności metalu. Znając technolfilozofię Mechanicus skłonny byłem przy-
Nakreśliła w powietrzu pięścią znak Mechanicus i ukłoniła się lekko. jąć tę ostatnią teorię za bardziej zasadną.
- Niech wasze maszyny i wasze pragnienia służą boskiemu Imperatorowi, Mój były mentor, inkwizytor Hapshant, zawarł znajomość z magosem
póki czas płynie właściwym rytmem, magosie. Bure w wczesnej fazie swej kariery, podczas osławionej misji mającej za
Bure roześmiał się – a był to dziwaczny dźwięk, jeśli weźmiemy pod zadanie odzyskać z rąk Techkowala Ullidora dokumentacji Standardowej
uwagę fakt, że generował go syntetyzator – i skierował swe zielone oczy w Matrycy Technologicznej. Jak już wcześniej wspominałem, wzajemne kon-
moim kierunku. takty pomiędzy Inkwizycją i Adeptus Mechanicus bywają problematyczne.
- Dobrze ją wyedukowałeś, Eisenhorn. Wpływy tej organizacji są legendarne, a jej drażliwa niezależność notorycz-
- Ja... nie utrudnia współpracę. Kult Boskiej Maszyny jest zamkniętą formacją
- Tak też uczynił, magosie – odezwała się szybko Medea – Lecz odpowiedź strzegącą zazdrośnie swych sekretów. Lecz Bure i Hapshant zdołali wypra-
na pozdrowienie poznałam studiując Divine Primer. cować wzajemną nić zrozumienia opartą na szacunku i respekcie. Kilka-
- Czytałaś Primer ? – zapytał Bure. krotnie specjalistyczna asysta Bure pozwoliła memu mentorowi zamknąć
- Był podstawowym podręcznikiem w szkole pilotów na moim ojczystym istotną sprawę, kilkakrotnie też przysługa ta została oddana.
świecie – odpowiedziała dziewczyna. To dlatego blisko sto lat temu powierzyłem pieczy magosa pewien szcze-
- Medea posiada... nadzwyczajny talent w obchodzeniu się z maszynami – gólny i niezwykle cenny przedmiot.
wyjaśnił Aemos – Jest naszym pilotem.
- Rozumiem – Bure podszedł do niej i bez zbędnych słów zaczął przesuwać * * * * *
po ciele kobiety swymi metalowymi kończynami. Medea czekała cierpliwie
na koniec jego zabiegów. Pomieszczenie kontrolne translithopeda było wielką kaplicą, poprzez
- Ma talent do maszyn, a nie posiada żadnych wszczepów ? – zapytał mnie środek której biegło podwyższenie przywodzące na myśl wielki pulpit z
najwyraźniej zdziwiony Bure. brązu, otoczony dwoma półokrągłymi rzędami stacji roboczych. Boczne
Medea zdjęła swoję rękawice i pokazała techkapłanowi wszczepione pod ściany pokoju pomalowano ciemnoczerwoną farbą i udekorowano licznymi
skórę swych dłoni elektroniczne obwody. insygniami Adeptus Mechanicus. Całą powierzchnię przedniej ściany pokry-
- Oto i one, magosie. wały długie czerwone draperie.
Ujął jej ręce i zaczął studiować dłonie z żądną wiedzy ciekawością. Sześciu ubrudzonych olejem serwitorów obsługiwało terkoczące mecha-
Kropelki czystego oleju ściekały zza jego chromowanych zębów niczym nicznie stacje robocze, ich ręce i głowy były podłączone do terminali za
ludzka ślina. pomocą sieci neuralnych kabli lub wtyczek interfejsów oblepionych pieczę-
- Glavianka ! Twoje implanty są takie... takie... cudowne. ciami czystości i tabliczkami znamoniowymi. Szklane zegary i rzędy kon-
- Dziękuję za te słowa, sir. trolek migotały nieregularnie na pulpitach terminali, w powietrzu unosił się
- Naprawdę nigdy nie pomyślałaś o dalszych zabiegach ? Sztucznych koń- ciężki zapach oleju maszynowego oraz kadzideł.
czynach ? Organach wewnętrznych ? To wyzwalające przeżycie. Dwaj relatywnie ludzcy techadepci w pomarańczowych szatach nadzoro-
- Ja... radzę sobie za pomocą tego, co już posiadam – uśmiechnęła się Me- wali pracę serwitorów. Jeden z nich był podłączony bezpośrednio do jed-
dea. nostki sterującej pojazdu poprzez trzy kable neuralne i tkwił w bezruchu
- Jestem tego pewien – odparł Bure i odwrócił się raptownie w moim kie- mamrocząc głośno litanie Adeptus. Drugi odwrócił się w naszą stronę i skło-
runku – Witaj w moim translithopedzie, Eisenhorn. I ty również, Aemosie, nił na znak powitania.
stary przyjacielu. Muszę przyznać, że nie pojmuję, co was do mnie spro- W miejscu ust miał wbudowany w kości czaszki metalowy głośnik. Kie-
wadza. Czy to Lith ? Czy Inkwizycja przysłała was, byście rozprawili się z dy się odezwał, usłyszałem dźwięk ciągów binarnego kodu.
Lith ? Bure odpowiedział w identyczny sposób i przez kilka chwil obaj tech-
Wieści o mej niełasce najwyraźniej jeszcze do niego nie dotarły i byłem kapłani wymieniali między sobą pakiety skondensowanych danych cyfro-
za to losowi niezmiernie wdzięczny. wych. Kiedy rozmowa dobiegła końca, Bure podleciał do podium i rozchylił
- Nie, magosie – odparłem – Przywiodły nas tutaj znacznie dziwniejsze po- swe szaty. Dwa kable neuralne wysunęły się z jego korpusu niczym głodne
wody. węże i utkwiły w gniazdach transmisyjnych terminala.
- Doprawdy ? Zadziwiajace. Kiedy pierwszy raz odebrałem wasz sygnał, Magos sprzężył swą jaźń z mechaniczną duszą translithopeda.
nadany w prywatnym języku drogiego Hapshanta, nie potrafiłem w to uwie- - Mamy dobrą prędkość – poinformował nas dźwigając jednocześnie rękę.
rzyć. Omal was nie zestrzeliłem. Jakby odpowiadając na ten gest purpurowe zasłony na przedniej śćianie po-
- Musiałem zaryzykować – odparłem. mieszczenia rozsunęły się na boki odsłaniając wielki holograficzny ekran.
- Podjąłeś ryzyko i dotarłeś tutaj, co niezmiernie mnie cieszy. Chodźcie za Wokół wyświetlacza biegły rzędy mniejszych ekranów ukazujących trójwy-
mną, tędy. miarowe mapy i graficzne wykresy poziomu prędkości oraz zużywanej mo-
Jego szkielecie srebrne ręce wskazały nam drzwi wyjściowe hangaru. cy. Na głównym ekranie dostrzegałem jedynie czerń rozjaśnianą pasami nie-
Bure nie miał nóg. Lewitował w powietrzu dzięki miniaturowemu napę- bieskich zakłóceń.
dowi antygrawitacyjnemu, rąbek jego pomarańczowych szat wisiał kilka Był to obraz przestrzeni przed translithopedem, widok skał dezintegro-
centymetrów nad powierzchnią podłogi. Idąc w ślad za nim podążyliśmy wanych żarem plazmowych turbin. Jechaliśmy poprzez litą skorupę ziemi.
długim owalnym korytarzem o mosiężnych ornamentach i oświetleniu w - Być może to dobry moment, by porozmawiać na temat tego, co się tutaj
postaci gazowych lamp. dzieje ? – zaproponowałem.
- Ta koparka to istny cud – oświadczył Aemos. - Polujemy – odparł Bure.
- Wszystkie maszyny są cudami – odparł Bure – Ta tutaj to dzieło koniecz- - Polujecie od długiego czasu, magosie – odezwał się Aemos – Mija jede-
ności, moje podstawowe narzędzie pracy na Cinchare. Było rzecza jasna nasty tydzień. Co takiego ścigacie ?
wcześniej kilka prototypów, zanim zdołałem opracować wszystkie niezbęd- - I dlaczego kopalnie Cinchare stoją opuszczone ? – dodałem.
ne modyfikacje. Ten translithoped został zbudowany na podstawie moich Bure milczał przez chwilę przełączając swój umysł do odpowiedniego
schematów w fabrykaturze Mechanicus na Rysie, przywieziono go tutaj trzy banku pamięci. Odnosiłem wrażenie, że stan sprzężenia z translithopedem
lata temu. Posiadając go mogę udać się wszędzie, gdzie tylko zechcę, prosto wprawiał go w stan ledwie kontrolowanej euforii.
przez skały,

64
- Dziewięćdziesiąt dwa dni temu niezależny górnik kontraktowy o nazwis- która swymi rezultatami dalece przekroczyła moje osiągnięcia.
ku Farluke, pracujący na licencji Ortog Promethium, powrócił z długiej wy- - Doprawdy, jesteś zbyt miły – uśmiechnął się zmieszany Aemos.
prawy w głąb Cinchare przynosząc swym mocodawcom wieści o niezwyk- - Miły ? Nie, wcale nie jestem miły – oczy Bure zalśniły ponownie – Wytnę
łym odkryciu. Ci próbowali utrzymać je przez jakiś czas w tajemnicy, jak sobie drogę do samego serca Lith i wtedy jej heretycki pomiot pojmie jak
mniemam w celu osiągnięcia własnych korzyści. Popełnony przez nich błąd bardzo jestem niemiły.
w ocenie sytuacji okazał się niezwykle kosztowny. W chwili, gdy pojęli
swą pomyłkę i zdecydowali się przekazać posiadane informacje Adeptus, * * * * *
było już za późno na ratunek.
- Co takiego znalazł Farluke ? – zapytał Aemos. Dwie godziny po tym jak serwitorzy Bure zakwaterowali nas w ciasnych
- Nosi miano Lith. Nie miałem jeszcze sposobności, by to zobaczyć, ale kabinach gościnnych i podali posiłek złożony z pozbawionej smaku i zapa-
studiowałem fragmenty wyjęte z ciał zakażonych ludzi. chu, ale bogatej w składniki odżywcze zupy oraz chleba, zostaliśmy ponow-
- Wyjęte ? – bąknęła niepewnie Medea. nie wezwani do pomieszczenia kontrolnego.
- Pośmiertnie. Lith to obiekt o niezwykle gęstej strukturze wewnętrznej i Na zewnątrz toczyła się mała wojna.
masie około siedmiuset ton. Jest to, jak zdołalem odkryć, perfekcyjny deca- Wyczułem już wcześniej na podstawie dźwięku plazmowych turbin, że
hedron o średnicy czterech metrów. Jego struktura mineralogiczna jest translithoped zmniejszył prędkość, teraz zaś pojąłem, jaka była tego przy-
egzotyczna i niespotykana. I posiada samoświadomość. czyna. Wydostaliśmy się z litej skały wjeżdżając do ogromnej pieczary
- Co takiego ? Magosie ! To żyje ?! oświetlonej płomieniami magmowych rzek i płonącymi wyziewami gazo-
- Przynajmniej w sensie posiadania rozumu. Jest pełne jadu Osnowy. Nie wych kominów. Na głównym ekranie centrum kontrolnego dostrzegałem
mam pojęcia, jak długo spoczywało w głębinach tego świata. Być może rozmazane obrazy przekazywane przez zewnętrzne kamery. W kierunku
znajdowało się tutaj od zawsze, a może w preimperialnych czasach ktoś to naszego pojazdu śmigały bezszelestne nitki laserowego światła.
tutaj schował, by je ukryć... lub się tego pozbyć. Przypuszczam, że to Bure był podłączony do centralnego terminala.
dlatego Cinchare zostało wyrwane ze swego pierwotnego układu i zmuszo- - Znaleźliśmy ich gniazdo – oświadczył – Stawiają opór.
ne do szaleńczej wędrówki poprzez kosmos. W pierwszej chwili chciałem Na moich oczach dwa pokryte grubą warstwą sadzy górnicze ślizgacze
odnaleźć to i wydobyć. Już sam skład chemiczny Lith gwarantował ogrom- skierowały się wprost na translithoped, z ich otwartych włazów jacyś ludzie
ne zasoby bezcennej wiedzy. Lecz teraz poluję na to... tylko z myślą, by to strzelali do nas z broni ręcznej.
zniszczyć. Bure skinął głową w kierunku jednego z techadeptów, wnętrzem pojazdu
- Skorumpowało ten świat, prawda ? – spytałem. wstrząsnął szczęk multilaserów. Jeden ślizgacz eksplodował w powietrzu,
- Całkowicie. Natychmiast po wejściu w kontakt z ludźmi zdeformowało drugi załamał lot i sypiąc na wszystkie strony szczątkami runął na ziemię.
ich wolną wolę swą diabelską mocą. Czyniło z nich niewolników. Najpierw Na dnie pieczary też poruszali się ludzie: robotnicy w ciężkich opance-
opanowało robotników z grupy Ortog Promethium wysłanych na dól z za- rzonych skafandrach zmierzali w naszą stronę strzelając z broni palnej. Bure
daniem zabezpieczenia znaleziska. Wtedy kult zaczął rozprzestrzeniać się wykonał zbliżenie obrazu i wówczas ujrzeliśmy wyraźnie niesione przez
spontanicznie. Każdy jego członek nosił pod skórą odłamek Lith wszcze- niektórych heretyków palety z materiałami wybuchowymi. Mieli widocznie
piony tam w trakcie brutalnej inicjacji. nadzieję podejść dostatecznie blisko, by uszkodzić za ich pomocą kadłub
- Widzieliśmy blizny. translithopeda.
- Anarchia ogarniała coraz większe obszary kompleksu. Lith nie można - Łapacze – powiedział Bure. Zabrzmiało to ewidentnie jak forma rozkazu.
było poruszyć z miejsca, ale odłupane fragmenty obiektu przenoszono na Zaraz potem usłyszałem szczęk metalu wieszczącego otwarcie włazów
powierzchnię Cinchare, by nimi zarażać coraż większą rzeszę górników. gdzieś pod naszymi nogami. Na ekranie pojawiły się nowe kształty.
Raz opętani, robotnicy znikali porzucając swe miejsca pracy i schodząc w Byli to bojowi serwitorzy. Ciężkie maszyny pokryte lśniącą warstwą
głąb sztolni, aby oddać cześć bluźnierczemu bóstwu. Wielu nigdy tam nie srebra poruszały się na potężnych segmentowych nogach, czarne kłęby dy-
dotarło, inni przepadli bez śladu. Próbowałem ich śledzić, często natrafiając mu buchały z ich wymienników ciepła. Zamontowane w miejscu górnych
na skrajnie wrogie elementy kultystów strzegące lokalizacji Lith. Oryginal- kończyn działka podskakiwały rytmicznie. Precyzyjne strzały eliminowały
ne dane Farluke są całkowicie nieprzydatne, zbyt wiele w nich błędów. Nie kolejnych heretyków.
potrafię odnaleźć Lith i boję się, że tylko kwestią czasu jest wydostanie się - Łapacz 453, w lewo i ognia – wymamrtował Bure. Uświadomiłem sobie,
kultu poza granice Cinchare. Lub... że magos cały czas utrzymywał bezpośredni kontakt mentalny z układami
- Lub ? sterującymi serwitorów.
- Lub ukończenie jakiegoś nieznanego mi zadania kultystów, mającego Jeden z Łapaczy odwrócił się i zastrzelił czterech kultystów. Niesione
przywrócić Lith pełną moc albo umożliwić temu tworowi połączenie się ze przez nich ładunki wybuchowe wyleciały w powietrze, a ognista kula eks-
swymi braćmi. plozji oślepiła na sekundę kamery translithopeda. Kiedy wypełniająca ekran
Rozważaliśmy przez chwilę w myślach tę posępną perspektywę. Aemos czerń znikła, dostrzegłem serwitora oddalającego się w poszukiwaniu inne-
cicho uruchomił swój notes, zalogował się i odpiął urządzenie od nad- go celu.
garstka podając je magosowi. - Łapacz 130, Łapacz 252, zwrot w prawo. Przeciwnik pod osłoną rzędu
- Czy to pomoże ? – zapytał. stalaktytów.
Bure spojrzał na ekran notesu. Jego zielone oczy zapłonęły szmaragdo- - Wielki Imperatorze – odezwał się znienacka Aemos – Niektórzy z nich nie
wym blaskiem. mają skafandrów.
- Jak w imię Kowali Osnowy zdołałeś... Miał rację. Spora część ludzi szturmujących translithoped nie miała na
- Co to takiego ? – wtrąciłem swoje pytanie. sobie żadnych ubrań ochronnych. Ich podarte stroje przypominały poczer-
- Lokalizacja Lith – oświadczył dumnym tonem Aemos. niałe szmaty, a odsłonięta skóra była poparzona i okaleczona. Jakaś siła
- Jak to zdobyłeś ? – krzyknął Bure, a jego mechaniczny głos zlał się w jed- pozwalała im żyć i działać w środowisku, które stanowiło śmiertelne zagro-
no z cyfrowym szumem maszynowego kodu. żenie dla każdej niechronionej skafandrami istoty. Ani ciśnienie ani ekstre-
- Kult potrzebował dokładnych koordynatów. Namiary zostały umieszczo- malnie wysoka temperatura ani nawet wyżerająca płuca atmosfera nie mogły
ne na mapach, które ściągnąłem z terminala stacji kontrolnej. Aż do tej powstrzymać kultystów. Jad Lith przekształcił bluźnierczo ich ciała tworząc
chwili nie zdawałem sobie sprawy z ich znaczenia. z czcicieli zła prawdziwych mieszkańców piekielnych głębin.
- Tak po prostu je skopiowałeś ? – spytał z niedowierzaniem Bure. Szereg Łapaczy podążał przed siebie bez wahania, translithoped toczył
- Sądzę, że nie widzieli potrzeby ich ukrywania. Nie były nawet zaszyfro- się wolno w ślad za nimi niesiony adamandytowymi ząbkami sekcji trak-
wane. cyjnych. Multilasery ponownie rzygnęły wiązkami światła niszcząc próbu-
Bure odrzucił w tył swą chromowaną czaszkę i roześmiał się z mecha- jący nas staranować ciężki transporter służący do przewozu rudy.
niczną drwiną. Potężne plazmowe wypalarki uruchomiły się na moment usuwając
- Jedenaście tygodni ! Od jedenastu tygodni przekopuję ten świat walcząc i sprzed translithopeda fragment skalnych brył. Główny ekran znów przestał
ryjąc na przemian w poszukiwaniu jakiegokolwiek śladu, a tymczasem być na jakiś czas czytelny.
odpowiedź cały czas znajdowała się nad moją głową. Na wyciągnięcie ręki. Gdy obraz powrócił, zdjęci grozą poznaliśmy ostateczny los mieszkań-
Spojrzał na Aemosa i położył swą stalową rękę na ramieniu savanta. ców kompleksu górniczego Cinchare.
- Zawsze podziwiałem twą mądrość, Uberze, i zawsze pewien byłem, iż Bluźnierczy twór był olbrzymim kopcem złożonym z zwęglonego mięsa
wiem, dlaczego Hapshant cię zatrudnił... lecz teraz uświadomiłeś mi, że naj- i odsłoniętych kości. Jeden po drugim, skażeni piętnem Chaosu czciciele
większa mądrość płynie z prostoty. Lith, również skorumpowani bracia Bure, schodzili w głąb sztolni, by bez
- To było zwykłe szczęście, nic więcej. protestu oddać swe ciała tej odrażającej masie organicznych szczątków.
- Cóż za niezwykła prostota, savancie ! Jedna precyzyjna konkretna myśl, Kiedy translithoped znalazł się opodal kopca, ten zaczął się poruszać for-
któ m

65
mując coś na postać węża o pięćdziesięciometrowej długości, zbudowa- - Będzie wesoło – wycedziła przez zęby Medea. Wysłała radiowy sygnał
nego z ludzkich szczątków. Potworna paszcza, dostatecznie wielka, by poł- aktywujący serwomechanizmy wrót wylotowych i pchnęła do końca prze-
knąć górniczy ślizgacz, widniała pośrodku rogatego łba, a z jej wnętrza bu- pustnicę ślizgacza, a potem zwolniła dźwignię zaczepu dokującego.
chały kłęby płonących gazów. Zionęła ogniem w naszym kierunku. Przez sekundę opadaliśmy w dół niczym kamień. Glavianka uderzyła
Translithoped zatrząsł się, ryknęły syreny alarmowe. Obraz na głównym palcami w dopalacze i maszyna wystrzeliła do przodu mknąc zaledwie kil-
ekranie zastąpiła nieprzenikniona czerń. Jedna ze stacji roboczych eksplo- kanaście centymetrów nad tworzącym podłogę hangaru sufitem. Kiedy wy-
dowała ciskając o podłogę obsługując ją serwitorem. W powietrzu pojawił padliśmy przez otwarte wrota na zewnątrz, translithoped właśnie przekręcał
się gryzący dym. się w drugą stronę.
- Cóż za siła – burknął niewzruszony magos. Koparka zadygotała ponow-
nie, tym razem silniej. Wszyscy musieliśmy walczyć o utrzymanie równo- * * * * *
wagi pomimo pracujących cały czas stabilizatorów grawitacyjnych.
Główny ekran zapalił się na krótką chwilę, toteż zdążyliśmy ujrzeć jak Bluźnierczy stwór okręcił się wokół machiny Bure opasając gigantyczną
bluźnierczy stwór zaczyna okręcać swe cielsko wokół translithopeda. Kad- koparkę zwojami odrażającego cielska. Bestia szarpała pojazdem i wyraźnie
łub koparki trzeszczał i jęczał zgrzytliwie. Gdzieś z dolnych pokładów do- dostrzegałem wyginające się tu i ówdzie płyty poszycia. W miejscach, gdzie
biegły nas stłumione eksplozje. Metalowe ściany zaczęły się wyginać, w wcześniej znajdowały się niektóre baterie multilaserów, teraz unosiły się
powietrzu gwizdnęły niczym kule wyrwane z płyt poszycia nity. kłęby dymu. Łapacze krążyli wokół olbrzymiego węża zasypując go mo-
- Bure ! rzem stali. Zauważyłem szczątki kilku serwitorów wprasowane w dno
- Zniszczę to ! Wykończę tego stwora ! pieczary ciężarem przetaczanego po ziemi translithopeda.
- Bure ! W imię Imperatora ! Medea zatoczyła koło nad machiną próbując zapoznać się ze sterowa-
Nawet mnie nie słuchał. Całą uwagę skupił na mentalnym kontakcie z niem pojazdu i jego osiągami technicznymi.
terminalem translithopeda, na koordynacji działań Łapaczy przygotowują- - Co robimy ? Zakładam, że masz jakiś plan ?
cych się właśnie do kontruderzenia. Jego całkowite zaufanie do technologii Potrząsnąłem głową.
Boskiej Maszyny zaślepiło go dostatecznie, by nie chciał przyjąć do wia- - Właśnie nad nim myślę.
domości faktu, że oto Adeptus Mechanicus stanęli przed silniejszym od sie- Ślizgacz Adeptus był nieuzbrojony - wiedziałem to, bo zaraz po starcie
bie przeciwnikiem. sprawdziłem go dokładnie pod tym kątem i nie znalazłem na pokładzie żad-
Odwróciłem się do Medei i Aemosa. nego potencjalnie użytecznego sprzętu oprócz wbudowanego w nos maszy-
- Za mną ! – wrzasnąłem. ny lasera górniczego. Był to laser przemysłowy o bardzo silnej wiązce i
zasięgu efektywnym rzędu pięciu metrów.
* * * * * - Zabierz nas w głąb pieczary – poleciłem spoglądając na ekran skanera
geologicznego.
Byliśmy w połowie korytarza ciągnącego się przez całą długość trans- - Uciekamy z walki ?
lithopeda, zmierzając w kierunku tylnej części machiny, kiedy potężny - Nie możemy mierzyć się z tym stworem... więc poszukamy Lith. Założę
wstrząs zwalił nas z nóg. Bez jakiegokolwiek ostrzeżenia stabilizatory gra- się, że to ta sygnatura.
witacyjne wysiadły i koparka przewróciła się na jeden z boków. Szklane ku- Na ekranie urządzenia migotał wielki zielony punkt.
le gazowych lamp popękały z trzaskiem, nikłe płomyki zaczęły tańczyć na Kultyści na dnie pieczary strzelali za nami, kiedy przemknęliśmy nad ich
powierzchni ścian. Do naszych uszu dobiegł stłumiony łoskot kolejnych głowami lecąc w głąb wielkiej wulkanicznej groty. Gejzery ognia tryskały
uderzeń. ze zbiorników magmy grożąc pochłonięciem naszej maszyny w przypadku
Podnieśliśmy się pośpiesznie na nogi, używając przechylonej ściany jako zderzenia.
podłogi. Szczęk baterii multilaserów tworzył jeden ciągły dźwięk. Ujrzeliśmy Lith.
Czerwone światła ostrzegawcze migotały rytmicznie w mrocznej przest- Obiekt tkwił w skorupie z obsydianu tworzącej jedną ze ścian pieczary,
rzeni hangaru. Nasz ślizgacz został wyrwany jednym z wstrząsów z zaczepu ale poczyniono szereg zaawansowanych prac górniczych w celu jego odsło-
dokującego i leżał na boku wbity w filary ściany. Czerwona maszyna wciąż nięcia. Ciężkie maszyny wiertnicze i koparki stały u podstawy obiektu, poś-
tkwiła na swoim stanowisku parkingowym. ród wysokich hałd pokruszonego obsydianu.
Zeskoczyłem wraz z Medeą z włazu wejściowego na ścianę tworzącą Bure nie pomylił się w opisie obiektu: był to perfekcyjny decahedron o
podłogę hangaru, ale Aemos zawahał się w progu. średnicy czterech metrów, ciemnozielony i szklisty niczym zamarznięta po-
- Nie dam rady ! – krzyknął. Wiedziałem, że ma rację. wierzchnia wody. Pulsował wewnętrznym blaskiem. Nawet z tej odległości
- Zamknij właz i biegnij pomóc Bure ! wyczuwałem roztaczaną przez obelisk aurę zła. Wibrowała natarczywie na
- Niech Imperator strzeże was oboje ! – krzyknął zatrzaskując drzwi. krawędzi mej mentalnej percepcji. Medea wyglądała na chorą.
Kable zasilające leżące wcześniej na podłodze hangaru teraz wisiały w - Nie chcę się do tego zbliżać ! – powiedziała nieoczekiwanie.
powietrzu niczym liny. Łapiąc za nie zaczęliśmy przemieszczać się chwiej- - Musimy !
nymi krokami w stronę czerwonego ślizgacza. Byliśmy w połowie drogi do - I co zrobimy ?
celu, kiedy cały świat zadygotał ponownie i translithoped przekrzywił się na Zastanawiałem się, czy zdołalibyśmy uszkodzić kryształ za pomocą
bok. Omal nie utraciliśmy równowagi, w powietrzu świsnęły jakieś luźne pokładowego lasera i czy akcja taka miałaby w ogóle jakiś wpływ na obiekt.
kawałki metalu i śmieci. W ostatniej chwili odepchnąłem Medeę w bok i Nie wiedziałem, czy energia laserowej wiązki będzie dostatecznie silna, by
sam uskoczył przed ześlizgującym się spod ściany uszkodzonym ślizga- choćby zadrasnąć szklaną powierzchnię.
czem, który przejechał po podłodze tuż obok nas zmierzając w drugą stronę Kultyści odłupywali od Lith fragmenty kryształu, by szerzyć za ich
hangaru. pomocą korupcję. Obiekt był zatem podatny na penetrację... o ile nie miałem
Kolejne szarpnięcie i pokład wykrzywił się w przeciwną stronę pod ką- do czynienia z sytuacją, gdy decahedron rozmyślnie pozwalał się uszkodzić
tem dwudziestu stopni. Porysowany ślizgacz drgnął zsuwając się po pochy- swym czcicielom.
łości wprost na nas. Zwątpiłem, byśmy zdołali zrobić mu krzywdę.
- Szybciej ! – krzyknęła Medea – Wsiadaj ! – zdążyła otworzyć właz czer- Wtedy poczułem obecność Lith w swym umyśle. Diabelski kryształ
wonego ślizgacza i wciągała mnie niemal siłą do środka. W tej samej sekun- szep-tał coś, co nie było słowami, lecz zaledwie pomrukiem budzącym
dzie translithoped przekręcił się o trzydzieści stopni w przeciwną stronę. zimne ciarki. Równomiernie, powoli... powoli niczym ruch
Luźno jeżdżący po ładowni ślizgacz zmienił kierunek przesuwu i z łos- przemieszczających się gwiazd, niczym bieg płyty tektonicznej lub masy
kotem grzmotnął w jedną ze ścian. Wisiałem w otwartym włazie trzymając lodowca. Kryształ prze-mawiał w spokojny nieśpieszny sposób, łagodnie
się kurczowo dłońmi jego krawędzi. wysyłając swą kusicielską aurę. Nie miał żadnego powodu do pośpiechu.
- Cholera ! Wsiadaj ! Wsiadaj, szybko ! – wrzasnęła Medea próbując Był nieśmiertelny...
wciągnąć mnie do środka. Napiąłem mięśnie nóg starając się dotknąć czub- Ślizgacz zakołysał się gwałtownie. Obejrzałem się w bok. Medea utraciła
kami butów podłogi. Kiedy sapiąc z wysiłku podciągnąłem się do włazu, częściowo kontrolę nad maszyną, bo leżała na fotelu z twarzą wykrzywioną
Medea pomogła mi wpełznąć do środka i zatrzasnęła luk. torsjami. Po jej pobladłej skórze ściekały krople potu.
Świat wciąż podskakiwał i trząsł się. Wpadliśmy do kabiny pilotów sia- - Ja... ja nie mogę... – wydyszała – Nie dam rady ani kroku bliżej...
dając na przednich fotelach i zapinając pośpiesznie pasy. Medea właśnie Dotarła do swej granicy. Przechyliłem się w jej stronę i dotknąłem deli-
dotykała rzędu przełączników regulujących zapłon napędu, kiedy translitho- katnie palcami skroni dziewczyny.
ped przewrócił się znienacka do góry nogami. Oboje w ułamku sekundy za- - Śpij – powiedziałem łagodnym głosem uciekając się jednocześnie do swe-
wiśliśmy w pasach głowami w dół. Ślizgacz tkwił teraz na zaczepie znaj- go mentalnego talentu.
dującym się w suficie hangaru. Utonęła w błogiej nieświadomości.
Przejąłem stery ślizgacza.

66
Nie byłem pilotem jak Medea Betancore i przez jedną przerażającą chwi- kanał komunikacyjny.
lę byłem pewien, że spadniemy nosem w dół prosto w jezioro lawy. Wal- - Kaleil ?
czyłem jak szalony z drążkiem sterowniczym. - Horn !
Lecz ojciec Medei odbył ze mną kilka lekcji pilotażu. Wyrównałem lot - Nie... inkwizytor Eisenhorn.
tuż nad bulgoczącą powierzchnią lawy i niemal natychmiast odbiłem w bok W odbiorniku zapadła cisza. Ślizgacz był zaledwie dwieście metrów ode
omijając szerokim łukiem zagradzającą mi drogę kolumnę skały. Zataczając mnie, pędząc przed siebie z prędkością, która miała zmieść nas obu z po-
wokół niej koło pomknąłem w stronę Lith. Od pasa skał, na którym stał wietrza.
obiekt dzieliło mnie tylko szerokie rozlewisko magmy. Przytknąłem mikrofon do ust i skoncentrowałem rozdygotany umysł.
Kryształ znów coś szeptał, ale zignorowałem jego pomruk. Od lat ćwi- - Nie rób tego – wysłałem w eter mentalny rozkaz.
czyłem swój umysł w blokowaniu wpływów Osnowy. Teraz wiedziałem już Ślizgacz Ortog Promethium załamał lot i runął prosto w dół w jezioro
wszystko. W ten właśnie sposób obelisk skorumpował słabe umysły zwyk- lawy. Słup ognia wystrzelił w miejscu, gdzie rozpędzona maszyna zderzyła
łych ludzi. W taki sposób zatruł i skaził populację Cinchare. Szept... bezcie- się z powierzchnią płynnej skały.
lesne słowa o niewyobrażalnej mocy, które wciągnęły śmiertelników w uś-
cisk Osnowy... * * * * *
Wpadłem na pewien pomysł. Sądzę, że zrodził się on z tej samej ko-
niecznej prostoty, która tak imponowała Bure u Aemosa. Precyzyjne w swej Skierowałem swój pojazd w stronę Lith i wylądowałem na warstwie
prostocie rozwiązanie. obsydianu dwadzieścia metrów od kryształu. Medea jęczała rozpaczliwie
Przestałem martwić się o życie savanta i magosa. Bluźnierczy potwór już przez sen. Czułem przerażenie na myśl o majakach, jakich musiała doświad-
dawno mógł rozedrzeć na strzępy translithoped. Jeśli istniał jeszcze dla czać.
mych przyjaciół jakikolwiek ratunek, tylko ja mogłem im pomóc. - Precz z mej głowy ! – wrzasnąłem czując w umyśle dotyk Lith.
Odrywając jedną dłoń od sterów włączyłem komunikator ślizgacza usta- Straciłem kilka chwil na przewinięcie nagrania w rejestratorze dźwięku i
wiając go w trybie nagrywania. Powracając do kierowania oburącz maszyną ustawienie go na ciągłe powtarzanie zapisu. Zaraz potem spiąłem komuni-
zacząłem czystym głośnym tonem recytować ukryte w głębi pamięci wersy. kator z systemem sonarowym używanym przez pilotów ślizgacza do wspo-
Zapamiętane dawno temu, na mej ojczystej planecie, Świecie DeKere, w magania pracy skanera geologicznego. Kręciłem pokrętłami urządzenia do
dziecięcych latach szkolnej nauki... momentu, kiedy jego czasza została wycelowana prosto w Lith.
Klakson kolizyjny ryknął przeraźliwie i w ostatniej sekundzie odbiłem w Emitowane w formie ultradźwięków słowa uderzyły w kryształ. Impe-
bok unikając zderzenia ze ślizgaczem, który wyrósł znienacka tuż za oknami rialna Modlitwa o Opiekę przed Osnową, wykuwana na pamięć przez
kokpitu. uczniów każdej dobrej szkoły podstawowej na terytorium mocarstwa. Proste
Na ekranie skanera migotały dwa żółte punkty. Ślizgacze górnicze, takie błogosławieństwo chroniące przed złem, wyraz odrzucenia Chaosu. Wątpi-
same jak te, które ścigały nas na górnych poziomach kopalni. łem, by kiedykolwiek użyto go w równie efektowny sposób. Wątpię, by aka-
Ten, który próbował mnie staranować zawracał teraz nad jeziorem lawy. demiccy wykładowcy kiedykolwiek pomyśleli o takim sposobie wykorzy-
Drugi nabierał prędkości idąc kursem kolizyjnym. Ruszyłem wprost na nie- stania religijnych wersetów.
go, a potem skręciłem w ostatniej chwili. Przemknął obok mnie dostatecz- - Słowa – wymamrotałem – Twoje skorumpowane szepty przeciwko moim
nie blisko, bym zdążył zauważyć emblematy Ortog Promethium na jego słowom wiary. I jak ci się to podoba ?
burtach. Dostrzegłem też twarz siedzącego w kokpicie funkcjonariusza Przełączyłem sonar w tryb pracy na pełnej mocy. Już same jego fale
Kaleila. soniczne zdolne były pozbawić człowieka z miejsca przytomności i krytycz-
Pierwszy ślizgacz, noszący na odartych z farby burtach ledwie widoczny nie uszkodzić jego organy wewnętrzne.
symbol Imperialnego Sojuszu, wracał pośpiesznie blokując mi drogę do Przez dobrą minutę czułem lęk, że mój pomysł okazał się fiaskiem.
Lith. Jego pilot wybił przednie okna kokpitu i strzelał do mnie z laserowego Wtedy zwodniczy szept umilkł zastąpiony ultradźwiękowym zawodze-
karabinu. Pomimo ogromnej prędkości, z jaką na siebie lecieliśmy, zdołał niem pełnym wściekłości i cierpienia.
kilka razy trafić. Poczułem stuknięcia energetycznych wiązek znaczących Powierzchnia Lith zaczęła tracić swą barwę, ciemniała. Cały kryształ
kadłub mojej maszyny. Odbiłem w bok, desperacko koncentrując się na po- wyraźnie zadygotał rozsypując wokół odłamki popękanego obsydianu.
prawnej recytacji wersetów i prowadzeniu jednocześnie powietrznego po- Jego wewnętrzna poświata zamigotała i zgasła, a wtedy stał się całko-
jedynku. wicie nieodróżnialny od obsydianowej skorupy, która go okrywała.
Zacząłem powtarzać wyuczone słowa niczym świętą mantrę.
Umykając przed ślizgaczem Imperialnego Sojuszu wpadłem prosto na * * * * *
maszynę Kaleila. Szarpnąłem sterami, ale i tak otarliśmy się o siebie w lo-
cie. Ślizgacz zadygotał z hukiem. Na pulpicie zapaliły się ostrzegawcze kon-
W chwili śmierci Lith umarli również wszyscy heretycy oraz monstru-
trolki. Miałem uszkodzone dopalacze i ograniczoną zdolność manewrowa-
alny bluźnierczy wąż. Upewniwszy się, że Medea normalnie śpi, zawró-
nia. Z morza magmy wystrzeliły w górę języki ognia, ale szybko umknąłem
ciłem ślizgacz z powrotem do przedniej części pieczary - w sam czas, by
przed ich żarłocznym dotykiem.
ujrzeć rozpadające się w konwulsjach ostatnie fragmenty odrażającej kreatu-
Przez cały ten czas głośno recytowałem.
ry oplatającej koparkę. Powietrze było gęste od chmur dymu przesyconego
Ślizgacz Imperialnego Sojuszu znalazł się za moim ogonem, tnąc po-
swądem spalonego tłuszczu.
wietrze wiązkami laserowej energii. Obleciałem ciasnym łukiem masywną
Płonące trupy kultystów zasłały dno pieczary. Nieruchomi Łapacze stali
skalną kolumnę, ale nie potrafiłem go zgubić. Próbowałem odgadnąć, co w
pośród zwłok pracując na jałowym biegu, oczekując kolejnych rozkazów.
takiej sytuacji zrobiłaby Medea. Co zrobiłby Midas ? Przez krótką chwilę
moja recytacja załamała się i ucichła na czas układania desperackiego planu.
* * * * *
Ślizgacz był tuż za mną. Zahamowałem gwałtownie korzystając z silni-
ków korekcyjnych i pozostając w zawisie obróciłem maszynę w miejscu no-
Powgniatany w wielu miejscach i popękany translithoped wciąż działał.
sem w tył, prosto w kierunku ścigającego mnie pojazdu. I włączyłem górni-
Kiedy wylądowałem w hangarze, dwaj techadepci Bure osobiście odebrali
czy laser.
ode mnie ciało nieprzytomnej Medei odnosząc ją do izolatki.
Maszyna Imperialnego Sojuszu była zbyt blisko, by jej pilot zdołał na
Podłoga głównego korytarza była przechylona w dziwaczny sposób.
czas wykonać unik. Sądzę nawet, że z premedytacją dążył do kolizji, ale
Inżynierowie Adeptus przez cały czas pracowali nad uszkodzonymi stabi-
mój pojazd znajdował się zbyt wysoko. Przemknął z pełną prędkością tuż
lizatorami machiny. Gęsty gryzący dym snuł się w powietrzu, pełen docie-
pod moim brzuchem, dostatecznie blisko, by zerwać grzbietem ślizgacza
rającego z zewnątrz odoru spalenizny. Aemos czekał na mnie w drzwiach
zacze-py narzędziowe i tarczę antenową skanera.
pokoju kontrolnego, dosłownie wieszając mi się na szyi w rzadkim dla niego
Przeleciał też dokładnie przez wiązkę uruchomionego lasera. Snop świat-
geście wzruszenia. Bure nie miał na sobie zwyczajowych pomarańczowych
ła rozciął ślizgacz Imperialnego Sojuszu na dwie połowy, które runęły
szat. Kanciasta nieludzka sylwetka unosiła się na krawędzi podium obser-
wśród snopów iskier prosto w morze lawy.
wując emocje savanta, iluminowana płomieniami pożarów trawiących wciąż
Mój pojazd ledwie się trzymał w powietrzu po dwóch bezpośrednich
niektóre ze stacji roboczych.
zderzeniach, miałem jednak nadzieję, że wytrzyma jeszcze kilka chwil.
- Wszystko z nami w porządku, druhu – powiedziałem do Aemosa.
Pracujący bez anteny skaner nie wyświetlał żadnych sygnatur, ale już go nie
Starzec przerwał uścisk, jakby zawstydzony nagłym wybuchem uczuć.
potrzebowałem. Widziałem Kaleila gołym okiem. Mknął ponad rozlewis-
- Dobrze się spisałeś, Gregorze ! Wręcz niewiarygodnie ! To znaczy, nie
kiem magmy w moim kierunku.
chciałem okazać zwątpienia...
Nadal unosiłem się w miejscu. Nadszedł czas na przejęcie inicjatywy i
Bywały takie chwile, kiedy szczerze żałowałem, że nie mogłem się uś-
skorzystanie ze słów. Wyłączyłem opcję nagrywania i otworzyłem główny
miechnąć. Czasami zmieniona w beznamiętną maską twarz będąca dziełem
aa

67
Gorgone Locke wyjątkowo mi doskwierała.
Odpowiedziałem używając w delikatny sposób mentalnego talentu.
- Nie poczułem żadnej urazy, przyjacielu. Rozdział XX
Aemos uśmiechnął się ze zmieszaniem i odstąpił ode mnie.
Z cichym pomrukiem antygrawitacyjnego napędu Bure podleciał do Rozmowa z Przeklętym
drzwi pokoju i ku memu całkowitemu zaskoczeniu również mnie objął. Był Bure, Kowal Wojny
to twardy uścisk, ponieważ jego metalowe serworamiona nie miały w sobie Orbul Infanta
śladu ludzkiego ciepła. Poczułem ukłucie ogromnego żalu i współczucia.
Poruszony bez wątpienia do głębi rozgrywającą się przed jego oczami sceną - Pozwól mi się upewnić, Eisenhorn – powiedział wolno bezcielesny głos
skopiował w nieudolny sposób zachowanie Aemosa. Sądzę, że w tamtym Pontiusa Glawa – Uważasz, że udzielę ci pomocy ?
momencie gorąco pragnął choć na chwilę stać się ponownie prawdziwym Chrząknąłem oczyszczając zaschnięte gardło.
człowiekiem. Tylko na chwilę. Ale jego ręce nie potrafiły przekazać żad- - Tak.
nych czytelnych emocji. Pontius wybuchnął śmiechem. Mikroprzełączniki podpięte do pozłaca-
Odsunął się opuszczając kończyny wzdłuż lśniącego korpusu. Jego nych obwodów jego sarkofagu zalśniły ognikami iskier.
zielone oczy prześlizgnęły się po zespołach serwitorów naprawczych próbu- - Nie sądziłem, że człowiek taki jak ty jest mnie w stanie zadziwić, Eisen-
jących zreperować naprędce uszkodzone podzespoły translithopeda. horn. Byłem w błędzie.
- Nigdy wcześniej tego nie mówiłem – zaczął mówić beznamiętnym me- Starłem ze schodów lodowe bryłki i usiadłem na nich spoglądając na me-
chanicznym głosem, chociaż zapewne chciał bardzo nadać swemu tonowi talowy pojemnik. Był niewielki, kanciasty, wsparty na czterech łapkach, wy-
jakieś cieplejsze brzmienie – Hapshant. Niezwykle cię cenił, Eisenhorn. Po- pełniony skomplikowaną technologią służącą tylko jednemu celowi: zasila-
wiedział mi kiedyś, że wierzy, iż pewnego dnia twa kariera przysłoni swym niu topornie ociosanej bryły wielkości zaciśniętej pięści, w której wnętrzu
blaskiem dokonania jego życia. Myślę, że się nie mylił. spoczywał intelekt – a może także dusza – jednego z najbardziej zwyrod-
- Dziękuję za te słowa, magosie. niałych heretyków Imperium.
Odwrócił się w moją stronę, a jego cybernetyczne oczy były teraz zaled- Pontius Glaw, martwy fizycznie od ponad trzystu lat, był niegdyś naj-
wie ognikami szmaragdowego światła. bardziej odrażającym produktem arystokratycznej dynastii Glawów.
- Nie powiedziałeś mi jeszcze, co cię tutaj sprowadza. Rodzina ta, należąca do kasty szlachetnie urodzonych możnowładców Gud-
- Ostatnie wydarzenia niezbyt mi to umożliwiały, magosie. run, wielokrotnie wychowywała heretyków, a ostatni z jej linii stali się
- Owszem. Lecz teraz... sprawcami osławionej sprawy Necroteuchu. Wspierany przez służby bez-
- Muszę ci wyjaśnić... pewne okoliczności, które znacząco zmieniły me pieczeństwa marynarki kosmicznej, zdołałem zniszczyć ten skażony ducho-
życie. Wyjaśnię je w sposób przejrzysty i dokładny, byś przez przypadek nie wą korupcją ród i przechwycić w trakcie całej operacji sferę kryjącą w
pojął opatrznie mych intencji. Lecz wpierw... przekazałem niegdyś w twą swym wnętrzu Pontiusa Glawa. Jego rodzina i jej zausznicy próbowali zło-
opiekę pewien przedmiot, sto lat temu. Chciałbym zobaczyć go ponownie. żyć w ofierze tysiące niewinnych ludzi, by w zamian przywrócić swemu
przodkowi materialną postać. Również tej zbrodni zdołałem zapobiec.
* * * * * Kiedy sprawa Necroteuchu dobiegła końca, pozostałem z pojemnikiem
pełnym heretyckiego jadu. Już w samej kwestii technologii sarkofag był
W całym incydencie królowała dziwna ironia, jakby jakiś kosmiczny prawdziwym cudem, a przecież nie sposób było odkryć z marszu wszystkich
błazen kontrolował bieg wydarzeń. Nie wierzyłem rzecz jasna w takie rze- sekretów ukrytego w nim intelektu. Zamiast więc zniszczyć pojemnik,
czy. Bure przekopywał bezskutecznie serce Cinchare marnotrawiąc jedenaś- oddałem go na przechowanie Geardowi Bure. Wiedziałem, że magos posia-
cie tygodni, zanim Aemos dostarczył mu koordynaty Lith. My zaś udaliśmy da dostatecznie dużo czasu, wiedzy i chęci, by przestudiować przynajmniej
się głęboko w sztolnie kopalni szukając magosa tylko po to, by dowiedzieć techniczne parametry i zasady działania obiektu. Poza tym był godny zau-
się od niego, że będąca celem mej podróży rzecz spoczywa bezpiecznie w fania.
skarbcu techkaplicy Adeptus Mechanicus. Leżała tam przez cały ten czas. Od czasu do czasu w przeciągu ostatnich stu lat podważałem zasadność
swego postępowania w tej kwestii. Mówiąc szczerze, zobowiązany byłem
* * * * * do jak najszybszego przekazania Pontiusa w ręce Ordo Hereticus, gdzie
sarkofag zostałby poddany badaniom, a następnie zniszczony. Fakt, iż tego
nie uczyniłem budził czasami moje rodzące się na nowo wątpliwości. Roz-
Powrót na powierzchnię planety zajął nam trzydzieści godzin. Gdy tylko
myślając nad całą sprawą od nowa nie potrafiłem opędzić się od podej-
translithoped przebił się przez niebieską posadzkę górnego poziomu
rzenia, iż być może moi oskarżyciele mieli po części rację. Czyż fakt ukry-
kopalni, wysłałem Aemosa i Medeę na pokład wahadłowca, by niezwłocz-
cia tak bluźnierczej rzeczy nie był dowodem radykalizmu ?
nie nawiązali kontakt radiowy z Bequin i resztą czekającego na wysokiej
Aemos egzorcyzmował moje wyrzuty sumienia przypominając za każ-
orbicie zespołu. Miałem nadzieję, że pod naszą nieobecność moi przyjaciele
dym razem, że sarkofag został skonstruowany w oparciu o technologię
nie zrobili żadnego głupstwa.
transferów energii mentalnej skradzioną bez wątpienia Adeptus Mechanicus.
Dobitnie dowodziło to w jego opinii faktu, iż przedmiot taki powinien był
* * * * *
znaleźć się w posiadaniu przedstawiciela tej organizacji.
- No dalej – kontynuował Pontius – Przedstaw swoje argumenty. Wyjaśnij
Bure zabrał mnie do techkaplicy. Dotyk jego metalowych dłoni przywró- mi, dlaczego miałbym ci udzielić pomocy ?
cił sanktuarium Boskiej Maszyny do życia. Na długich korytarzach biegną- - Potrzebuję specjalistycznych informacji, które z pewnością znajdują się w
cych po obu stronach świątyni zapaliły się jaskrawe światła jarzeniówek. twym posiadaniu. Bardzo specyficznej wiedzy.
Poprowadził mnie jednym z tych przejść. Świetlne płyty trzaskały cicho w - To ty jesteś inkwizytorem, Eisenhorn. Wszystkie zbiory informacji w
charakterystyczny sposób, rozgrzewając się po dłuższym okresie przerwy. Imperium stoją przed tobą otworem. A może mam rozumieć, że zakres
Magos podłączył jeden ze swych neuralnych kabli do wiszącego na ścia- twych kompetencji uległ jakiemuś ograniczeniu ?
nie panelu i odbezpieczył kodowy zamek. Ciężkie rozsuwane wrota z grube- Prędzej bym skonał niż opowiedział temu potworowi o prześladowa-
go kompozytu wsunęły się w ścianę. Zaraz za nimi znajdowały się drugie, niach, których ofiarom padłem. Zresztą, chociaż faktycznie miał rację, w
potem trzecie. Wszystkie schowały się z metalicznym zgrzytem przywodzą- imperialnych archiwach nie znalazłbym nigdy zapisków na interesujące
cym na myśl dźwięk wyciąganego z pochwy miecza. mnie obecnie tematy.
- Jest w środku – powiedział Bure – Przez wszystkie te lata okazał się źród- - Poszukuję wiedzy, którą można określić terminem... zastrzeżonej.
łem ciekawych informacji. - Ahhhhh...
- Potem przejrzę zapiski, magosie – odparłem – Zostaw nas teraz samych. - Co ? Co to za ahhhhh ?
Bure odszedł. Chociaż głos Pontiusa Glawa był wyprany z jakichkolwiek emocji, a sam
Przestąpiłem szeroki próg potrójnych drzwi i zszedłem po kilku meta- heretyk nie mógł już posługiwać się mową ciała, doskonale wyczuwałem
lowych schodkach na podłogę celi. W powietrzu wyczuwałem trzask sta- przepełniającą jego umysł satysfakcję.
tycznych tarcz mentalnych. Powierzchnia całej komnaty pokryta była krysz- - Więc w końcu dotarłeś do tego punktu? Jakie to wspaniałe.
tałkami psionicznego lodu. - Jakiego punktu ? – czułem rosnący dyskomfort. Od miesięcy planowałem
- Witaj, Eisenhorn – powiedział niski, mechanicznie brzmiący głos. Dźwięk to spotkanie, a teraz Pontius zdawał się przejmować całkowitą kontrolę nad
dobiegał z pojemnika stojącego na bazaltowym bloku pośrodku celi. Za- jego przebiegiem.
równo przedmiot jak i podwyższenie skute były grubą warstwą lodu. Minia- - Punktu, w którym przekraczasz linię.
turowe lampki migotały wewnątrz otwartego obiektu. - Ja...
- Pontius Glaw. Spotykamy się ponownie.

68
- Wszyscy inkwizytorzy przekraczają w końcu linię. jacielem ulubionego carnosaura, prawda ? Poza tym ja nie zawierałem
- Mówię... przyjaźni z pospólstwem. Wypracowaliśmy jednak przez te lata wzajemne
- Wszyscy bez wyjątku. Jest zbyt pociągająca. porozumienie. Odwiedzałem go w cali, sam i nieuzbrojony, on zaś nigdy
- Słuchaj mnie, ty wredny... mnie nawet nie dotknął. Opowiadał mi stare mity swego macierzystego
- Mały inkwizytor Eisenhorn za głośno protestuje. Linia, Gregorze, linia ! świata, Borei. Przepiękne historie barbarzyńskich rzezi. Lecz wybiegłem
Granica pomiędzy porządkiem i chaosem, pomiędzy dobrem i złem, pomię- zbyt daleko w przód... Wtedy na Quenthusie, w amfiteatrze, w promieniach
dzy ludzkością i czym, co ludzkie nie jest. Wiem to, ponieważ sam ją prze- wiosennego słońca przekroczyłem ową linię. Nadzorca pokazał mi Aaa i
kroczyłem. Zrobiłem to rzecz jasna zgodnie z własną wolą. Ochoczo. Prze- namawiał usilnie do jego kupna. Więzień spojrzał na mnie i chyba wyczuł
szedłem na drugą stronę tańcząc i rozkoszując się tym przeżyciem. Dla ludzi pokrewną duszę... to tłumaczyłoby fakt tak szybkiego zżycia się ze sobą. W
takich jak ty cały ten proces jest bardziej bolesny. swoim prostym chrapliwym języku zachwalał mi swą wartość obrazując
Wstałem ze swojego miejsca. ruchami rąk rozrywki, jakich mógł dostarczyć będąc mą własnością. By
- Nie sądzę, by ta konwersacja miała jakikolwiek sens. Wychodzę. dobić targu, zaoferował mi swój naszyjnik.
- Tak szybko ? - Naszyjnik ?
- Może zajrzę do ciebie za sto albo dwieście lat. - Tak. Więźniom pozwalano zachować pewne drobiazgi posiadające war-
- To stało się na Quenthusie Osiem, wiosną roku 019.M41. tość prywatną, a nie mogące jednocześnie posłużyć za broń. Aaa nosił na
Zatrzymałem się w progu celi. szyi pozłacany łańcuch, emblemat swego szczepu. Była to najbardziej war-
- Co takiego ? tościowa część jego majątku... w zasadzie była to jedyna rzecz tworząca je-
- Moment, w którym przekroczyłem linię. Chcesz o tym posłuchać ? go majątek. Mniejsza z tym. Oferował mi ten przedmiot pragnąc, bym w za-
Byłem rozdarty sprzecznymi emocjami, ale powróciłem na swoje miejs- mian stał się jego panem. Przyjąłem dar i jak już rzekłem wcześniej, kupi-
ce. Wiedziałem, o co chodzi Pontiusowi. Uwięziony na zawsze w metalo- łem też niewolnika.
wym pojemniku, pozbawiony węchu, wzroku, dotyku i smaku, desperacko - A co to ma wspólnego z linią ? – zapytałem lekko znudzony.
pożądał konwersacji i ludzkiego towarzystwa. Pojąłem to w trakcie przesłu- - Poczekaj, cierpliwości... nieco później tamtego dnia przyjrzałem się
chań Pontiusa na pokładzie Essene, sto lat temu, podczas tranzytu do odleg- uważnie naszyjnikowi. Jego ogniwa okazały się wypełnione zadziwiającą
łego systemu słonecznego KCX-1288. Teraz heretyk gotów był przekupić technologią. Borea może i jest obecnie krainą dzikusów polujących z
mnie każdą ciekawą historyjką, bylebym tylko zechciał pozostać i z nim maczugami na różne bestie, ale kiedyś, tysiące lat temu, musiał to być bar-
porozmawiać. dzo rozwinięty świat pograniczny mocarstwa. Popadł w degenerację,
A przy tym świadom byłem innego faktu: nigdy dotąd w historii naszych ponieważ dotknął go Chaos, a naszyjnik był jedną z nielicznych pozos-
wzajemnych kontaktów Pontius nie opowiadał o tak osobistych sprawach. tałości po tamtym wydarzeniu. Jego nietypowa, dawno zapomniana techno-
- Rok 019.M41. Bardzo burzliwy rok. Światy na dalekim wschodzie galak- logia wtłaczała esencję Osnowy prosto do umysłu właściciela. Nic dziw-
tyki opierały się świętej wojnie rozpętanej przez zielonoskórych, a dwaj lor- nego, że Borea jest domem tak krwiożerczych ludzi, skoro każdy dorosły
dowie należący do Wysokiej Rady Terry zostali skrytobójczo zamordowani nosi tam taki naszyjnik. Wtedy byłem jedynie zaintrygowany otrzymaną
w przeciągu następujących po sobie miesięcy przez zwaśnione z nimi impe- biżuterią. Założyłem ją.
rialne rody. Szerzyły się plotki o rychłym wybuchu wojny domowej. Rynek - Założyłeś naszyjnik ?
handlowy w podsektorze niemal całkowicie upadł. Cóż to był za rok. Święty - Byłem młody i beztroski, cóż więcej mogę powiedzieć. Włożyłem ozdo-
Drache poniósł męczeńską śmierć na Koryncie. Miliardy ludzi padły ofiarą bę. W przeciągu następnych kilku godzin macki Osnowy dotarły do mojego
Beznos famine. ośrodka nerwowego. I wiesz, co ci muszę powiedzieć ?
- Posiadam dostęp do tekstów historycznych, Pontiusie – zauważyłem su- - Co ?
chym tonem. - To było cudowne ! Wyzwalające ! Nareszcie naprawdę zacząłem żyć !
- Poleciałem na Quenthusa VIII z zamiarem kupienia wojowników do mo- Przekroczyłem linię i fakt ten wprawił mnie w olśnienie. Pojąłem znienacka
ich walk gladiatorskich. Quenthini byli dobrą nacją, mieli długie ręce i za- prawdziwą istotę otaczającego mnie wszechświata, fałsz nauk głoszonych
ciekły charakter. Miałem wtedy chyba dwadzieścia pięć lat. Mówiąc przez Eklezjarchię w imię gnijącego na swym tronie Imperatora ! Poznałem
szczerze, sam już nie pamiętam. Byłem w kwiecie wieku. przedsmak życia wiecznego ! Kruchość ludzkiego gatunku ! Chwałę Osno-
Zapadła długa chwila przerwy, podczas której Glaw rozmyślał o swej wy ! Ulotną wartość cielesnych przeżyć ! Nieporównywalną z niczym in-
młodości. Iskierki światła skakały po obwodach jego sarkofagu. nym słodycz szerzenia śmierci !
- Jeden z nadzorców w amfiteatrze zaproponował mi obejrzenie gladiatora, - I wtedy przestałeś być Pontiusem Glawem, siódmym synem czcigodnego
którego kupiono gdzieś na krańcach Ultima Segmentum Był to istny diabeł imperialnego rodu, stając się w zamian Pontiusem Glawem, sadystycznym
ze zdziczałego świata zwanego Borea. Nazywał się Aaa, co w jego zbrodniarzem i heretykiem ?
prymitywnym dialekcie oznaczało „Miecz-Tnący-Ciała-Za-Łup-W-Postaci- - Każdy z nas szuka jakiegoś celu w życiu.
Kobiet”. Czy to nie brzmi cudownie ? Gdybym kiedykolwiek miał syna, - Dziękuję ci za podzielenie się ze mną swymi wspomnieniami, Pontiusie.
ludzkiego syna rzecz jasna, nadałbym mu imię Aaa. Aaa Glaw. Piękne, To była niezapomniana rozmowa.
prawda ? - Dopiero zacząłem...
- Wciąż jeszcze zastanawiam się, czy stąd nie wyjść, Pontiusie. - Żegnaj.
Głos dobiegający z sarkofagu zachichotał. - Eisenhorn ! Eisenhorn, zaczekaj ! Proszę ! Ja...
- Ten Aaa to był prawdziwy oryginał. Zęby miał spiłowane w stożki, a jego Drzwi celi zatrzasnęły się za mną z głuchym łoskotem.
paznokcie od dzieciństwa smarowano tubylczymi miksturami, by prze-
kształciły się w szpony. Szpony, Eisenhorn ! Twarde zakrzywione haki z * * * * *
keratyny. Miałem raz okazję widzieć jak rozdzierał za ich pomocą kolczugę.
Cały czas trzymano go w kajdanach. Nadzorca opowiedział mi, że w trakcie Odczekałem dwa dni, zanim ponownie powróciłem do celi. Tym razem
transferu na Quenthusa wyrwał ramię swemu współwięźniowi. I oskalpował mój rozmówca był mrukliwy i obrażony.
nieostrożnego strażnika w amfiteatrze. Zębami. Wszedłem do pomieszczenia i usiadłem na schodkach kładąc obok
- Czarujący osobnik. przyniesioną ze sobą tacę.
- Oczywiście z miejsca go kupiłem. Sądzę, że mnie polubił. Nie posiadał - Tylko sobie nie myśl, że będę z tobą rozmawiał – uprzedził Pontius.
zbyt rozwiniętego daru wysławiania, że już nie wspomnę o jego tragicznych - A to dlaczego ?
manierach przy stole ! Spał na gołej ziemi i załatwiał się tam, gdzie popadło. - Otworzyłem przed tobą poprzednio swą duszę... a ty sobie poszedłeś.
- Nic dziwnego, że cię polubił. - Wróciłem.
Warstwa lodu okrywająca sarkofag zatrzeszczała znacząco. - Widzę. Znów bliżej linii ?
- Niegrzeczny z ciebie chłopczyk. Jestem wykształconym człowiekiem. Ha! - Ty mi to powiedz – wyciągnąłem wygodnie nogi i nalałem sobie do kie-
Byłem wykształconym człowiekiem. Teraz jestem elokwentnym i niebez- liszka wina ze stojącej na tacy butelki. Poszczękałem nieco szkłem, a póź-
piecznym pudełkiem. Lecz nie zapominaj o moim doświadczeniu, Eisen- niej upiłem delikatnie nieco alkoholu.
horn. Byłbyś osłupiały, gdybyś tylko wiedział, w jak łatwy sposób wykształ- - Amasec ?
cony syn Imperium potrafi przekroczyć linię, o której wcześniej wspomina- - Tak.
łem. - Jaki rocznik ?
- Mów dalej. Jestem pewien, że wyciągniesz niebawem jakiś morał z tej - Pięćdziesięcioletni, z Gathalamoru, przechowywany w drewnianych
opowieści. beczkach.
- Aaa dobrze mi służył i zarobiłem krocie wystawiając go do walk. Nie - Czy jest... dobry ?
twierdzę bynajmniej, że staliśmy się przyjaciółmi... nigdy nie staje się przy- - Nie.
a

69
- Nie ? Wyjąłem z ust skręta.
- Jest perfekcyjny. - Twoją nagrodą będzie satysfakcja z faktu, że przekroczyłem linię i ściąg-
Z wnętrza pojemnika dobiegło westchnienie. nąłem wieczyste przekleństwo na swą duszę.
- Mówiłeś coś do mnie. Coś o linii – powróciłem do tematu dysputy. - Ha ha. Bardzo mądre ! Tyle tylko, że ja już się rozkoszuję tą świadomoś-
- Mówiłem... mówiłem, że bardzo mi było dobrze w twoim towarzystwie – cią. Co jeszcze możesz mi zaoferować ?
burknął Pontius. Obróciłem w dłoni kieliszek rozchlapując nieco bursztynowego płynu.
- To miłe – wyjąłem z kieszeni skręt z liści lho, który podprowadziłem Un- - Magos Bure to utalentowany człowiek. Jest mistrzem sztuk technicznych.
gish podczas wizyty w jej kajucie. Potrząsnąłem zapalniczką i skrzesałem Chociaż nigdy nie zgodziłbym się na twoje uwolnienie, mógłbym go popro-
ogień. Wciągnąwszy w płuca chmurę dymu wydmuchnąłem go łagodnie w sić o przysługę.
kierunku pojemnika. Nayl wstrzyknął mi zaledwie pół godziny wcześniej - Jaką przysługę ? – zapytał pośpiesznie Pontius.
silne środki antytoksyczne, toteż nie odczuwałem skutków ubocznych nar- - O ciało dla ciebie. Konstrukt na kształt serwitora. Możliwość przemiesz-
kotyku. czania się, sięgania, trzymania, widzenia. Być może także cybernetyczne
- Słyszę, że coś tam palisz. To liście lho ? odpowiedniki innych zmysłów, chociażby węch czy smak. Myślę, że była-
- Tak, Pontiusie. by to dla niego dziecinnie prosta sztuczka.
- Hmmm... - Na bogów Osnowy ! – wyrzucił z siebie sarkofag.
- Mówiłeś coś ? - A więc ?
- Są dobre ? - Pytaj. Pytaj mnie. Pytaj mnie, Eisenhorn !
- Mówiłeś coś ? - Zatem porozmawiajmy trochę... o istocie spętanych demonów.
- Opowiadałem ci o swoim przejściu. O przekroczeniu linii. Czego jeszcze
ode mnie chcesz ? * * * * *
- Całej reszty. Uważasz, że ja również balansuję na krawędzi. Dlaczego ?
- Wnioskuję z twoich słów. Sprawiasz wrażenie człowieka, który pojął w - Jesteś pewien, że wiesz, co robisz ? – spytał mnie Fischig.
końcu szersze znaczenie Immaterium. - Oczywiście – odparłem.
- Mów dalej. Obraliśmy za swoją kwaterę stację kontrolną kopalni Cinchare. Bequin i
- Wspominałem ci już, że to zdarza się prędzej czy później każdemu inkwi- Aemos wysprzątali cały budynek i doprowadzili go do względnego porząd-
zytorowi. Widzę cię oczami wyobraźni jako młodzika w szkole, prosto- ku. Medea, Inshabel, Nayl i Fischig patrolowali regularnie okolicę. Bure
linijnego i purytańskiego. Wszystko musiało ci się wydawać wówczas takie zapewnił nam dodatkowe ubezpieczenie w postaci grupy Łapaczy, a otwar-
proste. Wyłącznie czarne i białe. te cały czas połączenie radiowe z Essene gwarantowało natychmiastową
- Z pewnością prostsze, niż dzisiaj. informację o obecności jakiegokolwiek obcego statku w granicach dzikiego
- Oczywiście. Moc Osnowy jest wszędzie. Występuje nawet w najbardziej systemu.
drobiazgowo zaplanowanych czynnościach. Życie byłoby bez niej puste i Było późne popołudnie trzeciego tygodnia naszego pobytu na górniczej
pozbawione blasku. planetoidzie. Właśnie powróciłem z codziennej wizyty u Glawa i stałem z
- Jak twoje życie teraz ? – podpowiedziałem i upiłem kolejny łyczek ama- Fischigiem przy oknie biura spoglądając w dól na pusty plac.
secu. - Naprawdę wiesz ? – naciskał.
- Bądź przeklęty ! - Pamiętam jak pytał nas o to samo, gdy wyciągnęliśmy go z Carnificiny –
- Sugerując się twymi uwagami mogę śmiało przyjąć, że już jestem. oświadczyła Bequin podchodząc do nas nieśpiesznie – Dzięki Osmie i jego
- Każdy jest przeklęty. Ludzkość jest przeklęta. Cały nasz gatunek. Chaos i polowaniu na czarownice znaleźliśmy się w ślepym zaułku. Jeśli wybrnie-
śmierć to jedyne pewniki w otaczającym nas wszechświecie. Jeśli ktoś my z tej matni, oczyścimy swoją reputację.
wierzy w coś innego, jest ignorantem. A Inkwizycja... tak dumna, wyniosła Fischig parsknął z dezaprobatą.
i pewna swych racji, tak święcie przekonana, iż walczy z wpływami Osno- - Nie podoba mi się to. Nie podobają mi się układy z tym rzeźnikiem. Nie
wy... jest największym skupiskiem ludzkich głupców. Twoja codzienna powinniśmy mu nic obiecywać. Odnoszę wrażenie, że przekroczyliśmy
praca zbliża cię ustawicznie w kierunku krawędzi, cały czas dostarcza szer- linię...
szej wiedzy o mocach Osnowy. Stopniowo, wręcz tego nie zauważając, na- - Co powiedziałeś ? – przerwałem mu gwałtownie. Starałem się przez cały
wet najbardziej purytański inkwizytor pada ofiarą podszeptów Chaosu. ten czas przekazywać reszcie grupy jak najbardziej ograniczone fragmenty
- Nie mogę się z tobą zgodzić. rozmów z Pontiusem.
Posępny nastrój Pontiusa wydawał się znikać w ferworze intelektualnej - Powiedziałem: odnoszę wrażenie, że przekroczyliśmy linię. Coś jest nie
konfrontacji. tak ?
- Pierwszym krokiem jest wiedza. Inkwizytor musi rozumieć podstawowe Pokręciłem przecząco głową.
zagadnienia związane z Chaosem, jeśli chce z nim skutecznie walczyć. W - Nie, nic. Jak reszta przygotowań ?
przeciągu kilku lat zyskuje większą wiedzę na temat Osnowy niż większość Podświadomie wyczuwałem, że Fischig chce pociągnąć mnie za język,
szeregowych kultystów przez całe swe życie. Wtedy przychodzi czas na ale było już na to za późno. Z premedytacją zmieniłem temat rozmowy.
drugi krok. Inkwizytor łamie przyjęte zasady i pozwala pewnym aspektom - Twój przyjaciel magos pracuje. Nayl zaniósł mu wczoraj ostrze oraz
Chaosu przetrwać, by móc nad nimi prowadzić badania. Nawet nie próbuj twoje notatki i diagramy – powiedział Hubrisjanin.
negować tego faktu, Eisenhorn. W końcu stoję przed tobą, prawda ? - Komunikaty zostały napisane, zaszyfrowane i zabezpieczone, są gotowe
- Prawda. Lecz zrozumienie jest krytycznie ważne. Nawet purytanin przy- do wysyłki – dodała Bequin – Wydaj tylko polecenie, a Ungish je nada.
zna ci w tej kwestii rację ! Bez odpowiedniej wiedzy Inkwizycja skazana Mam też gotową deklarację, przy sobie – podała mi włączony elektroniczny
byłaby na porażkę. notes.
- Nie rozśmieszaj mnie – zarechotał sarkofag, po czym umilkł na chwilę – Na jego ekranie widniała carta extremis, oficjalnie wyjmująca Quixosa
Opisz mi smak amasecu w twoich ustach. Smak i zapach. spod prawa, nakładająca na niego tytuł heretyka i Extremis Diabolus, napi-
- Dlaczego ? sana w moim imieniu. Dokument datowany był na dwudziesty dzień dzie-
- Trzysta lat minęło od chwili, kiedy ostatni raz coś smakowałem. Czułem. siątego miesiąca roku 340.M41. Nie umieszczono w nim informacji o
Dotykałem. miejscu wydania carty, ale Aemos dołożył starań, by wszystkie inne ele-
Od początku obawiałem się, że mój fortel z winem i narkotykiem jest menty deklaracji spełniały normy statutu Inkwizycji i praw Imperium.
dziecinnie łatwy do przejrzenia, on jednak chwycił przynętę. - Dobrze. Wyślemy je za kilka dni – wiedziałem, że z chwilą opublikowania
- Przypomina olej rozlany po języku, miękki, o temperaturze ciała. Aromat carty stanę się ponownie celem szukającego mych śladów pościgu. Opraco-
poprzedza smak, ma nutę peat i pieprzu, jest ostry. Trunek płonie w gardle i wałem plan, którego realizacja mogła nam zająć lata, a przez cały ten czas
rozpala prawdziwy ogień przy sercu. mieliśmy grać rolę zwierzyny. Szczerze mówiąc, wolałbym jeszcze nie ścią-
Pojemnik wydał z siebie długi jęk rozpaczy i żalu. gać na swą głowę uwagi moich prześladowców.
- Trzeci krok ? – powróciłem do dyskusji. - Jak długo jeszcze będziemy tutaj siedzieć ? – spytała Bequin.
- Trzeci krok... trzeci krok to już sama linia. Wtedy inkwizytor staje się - Nie wiem. Może tydzień, miesiąc ? Może dłużej ? Wszystko zależy od
radykałem. Wtedy postanawia posłużyć się Chaosem przeciwko Chaosowi. tego jak dalekiej pomocy udzieli nam Glaw.
Wtedy korzysta z narzędzi Osnowy i prosi o pomoc heretyków. - Lecz wyciągnąłeś już od niego jakieś informacje ? – dociekał Fischig.
- Rozumiem. - Tak odparłem, mając jednocześnie nadzieję, że nie poznałem zbyt wielu
- Jestem pewien, że rozumiesz. No to jak, chcesz mnie poprosić o pomoc ? mrocznych sekretów.
- Tak. Pomożesz mi ?
- To zależy – wymamrotał sarkofag – Co otrzymam w zamian ? * * * * *

70
Chodziłem tego wieczoru przez ponad godzinę po pustych ulicach ko- Zaakceptował moją niewinność bez jakiegokolwiek wahania. Powiedział
palnianego miasteczka, chcąc zebrać myśli i uspokoić wyrzuty sumienia. nawet Hapshant nie wychowałby radykała. To reszta galaktyki się myli, nie
Zdawałem sobie doskonale sprawę z faktu, że wstępuję na niebezpieczną my.
ścieżkę. Musiałem skupić się całkowicie na swym celu albo straciłbym kon- Moje słowa całkowicie mu wystarczyły.
trolę nad biegiem wydarzeń. Pewnego dnia w trakcie szóstego tygodnia naszego pobytu na Cinchare
Od chwili uzyskania przewagi nad Glawem bawiłem się z nim w gry wezwał mnie do swojego warsztatu.
konwersacyjne. Jego wywody o linii, trzech krokach wiodących do upadku Warsztat znajdował się pod techkaplicą i liczył dwa rozległe piętra
moralnego grożącego inkwizytorowi... nie były dla mnie niczym specjalnie tworzące prawdziwą fabryczkę pełną machin i aparatury przekraczającej me
nowym. Podpuszczałem go, by poczuł swą wyższość w debacie i pozwolił zdolności pojmowania. Hydrauliczne prasy podnosiły się i opadały z hu-
pociągnąć się za język. Każdy warty swej rozety inkwizytor znał czyhające kiem, sprężarki syczały przeraźliwie. Oprócz moich prywatnych projektów
w głębi Osnowy zagrożęnia. w warsztacie trwały prace nad naprawą translithopeda i samej techkaplicy.
Lecz mimo to jego słowa wryły mi się głęboko w pamięć. Każdy pury- Wędrując poprzez kłęby pary natrafiłem w końcu na Bure nadzorującego
tański Commodus Voke był potencjalnym Quixosem. Kiedy Glaw stwier- pracę dwóch serwitorów, grawerujących jakieś symbole na dwumetrowej
dził, że krawędź jest często przekraczana nawet bez świadomości czyniącej długości pręcie z kompozytowych stopów.
to osoby, przyznałem mu w myślach rację. Spotkałem dostatecznie wielu - Eisenhorn – powiedział kierując w mą stronę swe szmaragdowe oczy.
radykałów, by wiedzieć, że to prawda. - Jak idą prace ?
Zawsze czerpałem dumę ze swoich purytańskich przekonań i amalat- - Czuję się niczym zbrojmistrz z czasów pracy w kuźniach industrialnych
hiańskiej filozofii życia. Nie znosiłem herezji radykalistów i z tego też po- światów, kiedy jeszcze byłem zwykłym śmiertelnikiem. Twoje żadania są
wodu chciałem dostać w swe ręce Quixosa. skomplikowane, ale nie niemożliwe w realizacji. Cieszy mnie ogromnie to
Wciąż dręczyły mnie wątpliwości. Przyjęty przeze mnie plan był rzecz wyzwanie.
jasna ryzykowny, ale też pragmatyczny, jeśli uwzględniło się mą obecną Wyjąłem z kieszeni kilka kartek papieru i podałem je magosowi.
sytuację. Chcąc zniszczyć Quixosa musiałem prześlizgnąć się obok jego - Kolejne notatki, spisane w trakcie ostatniego spotkania z Glawem. Pod-
spętanych demonów, to zaś wymagało szerokiej wiedzy, umiejętności i kreśliłem kluczowe uwagi. Choćby tutaj, zasugerował użycie elektrum do
doświadczenia. Nie mogłem już przecież korzystać ze wsparcia Świętej wzmocnienia szpicy.
Inkwizycji. Lecz czy przekroczyłem dopuszczalną granicę ? Czy popełni- - Zamierzałem skorzystać z żelaza lub zbliżonej właściwościami rudy.
łem grzech mogący tak łatwo pociągnąć mnie w otchłań radykalistycznych Elektrum. To ma w sobie sens – wziął ode mnie kartki i przypiął je do wiel-
nieprawości ? Czy obsesja na pukcie Ouixosa zaślepiła mnie na wyznawane kiej ściennej tablicy pełnej powieszonych na niej pergaminów, wydruków,
dotąd ideały ? instrumentów pomiarowych i elektronicznych notesów. Dostrzegłem tam
Uważałem się za niewinnego takich posądzeń. Wiedziałem, co robię i przyniesione wcześniej notatki oraz psychometryczne zdjęcia wykonane
starałem się uniknąć w swym postępowaniu wszelkich poważniejszych od- przez Ungish, zawierające obrazy cadiańskich pylonów, Charubaela, Prop-
chyleń od przyjętychc norm. Byłem czysty i wolny od skażenia, nawet wte- haniti i pieczęci, jakie na sobie nosił.
dy. - Zastanawiałem się też nad rdzeniem szpicy. Chciałem użyć pyralinę albo
Cóż innego mógłbym twierdzić ? jeden z kryształów teleempatycznych jak chociażby epidotrichite, ale wąt-
pię, by którekolwiek z tych rozwiązań oferowało dostateczną wytrzyma-
* * * * * łość. Z pewnością nie więcej niż na jedno, dwa użycia. Myślałem też o
zanthoclasie.
Wspiąłem się na wieżę obserwacyjną wystrzeliwującą ponad górnicze - Co to takiego ?
miasto i przystanąłem na dłuższą chwilę pod szklaną kopułą na jej szczycie, - Syntetyczny przewodnik wykorzystywany w urządzeniach przekazują-
obserwując dachy kolonii Cinchare, otaczające wielki krater zarysy niebies- cych impulsy mentalne. Nie jestem do niego specjalnie przekonany, mam
kich skał i lśniące w górze gwiazdy. Płomieniste warkocze meteorytów jeszcze kilka pomysłów w zanadrzu – zdawałem sobie sprawę z faktu, iż
wykreślały w przestworzach szachownicę linii. swoboda w rozmowie na tematy stanowiące sekrety Adeptus Mechanicus
Usłyszałem jakiś dźwięk na schodach. Przyszedł Nayl. świadczyła o ogromnym zaufaniu, jakie wobec mnie żywił Bure. Czułem
- To ty – powiedział dołączając do mnie i chowając wyciągniętą z kabury się nim zaszczycony.
broń – Robiłem obchód i zobaczyłem otwarte drzwi. Wszystko w normie ? - To rękojeść – oświadczył wskazując mi podłużny stół, nad którym pochy-
Skinąłem potakująco głową. lali się dwaj grawerujący długi pręt serwitorzy.
- Zdarzały ci się czasami brudne zagrywki, prawda, Harlonie ? - Stal ?
Spojrzał na mnie niewyraźnie i podrapał się po łysej czaszce. - Specjalnie hartowana. Tytanowy rdzeń otoczony jest powłoką z adaman-
- Nie za bardzo wiem, o co ci chodzi, szefie – odparł. dytu. Wewnątrz rdzenia znajduje się sieć mikroskopijnych kanalików wy-
- Przez wszystkie te lata, pracując jako łowca nagród... i widziałem też jak pełnionych drutami z lapidorontium.
walczysz, pamiętasz ? Czasami łamiesz zasady, by wygrać. - Wygląda perfekcyjnie – odparłem.
- Owszem. Są chwile, kiedy musisz wykorzystać każdą możliwość, by po- - Jest perfekcyjna. Dosłownie. Zachowaliśmy dokładność co do nanometra
stawić na swoim. Nie jestem wcale dumny z moich bardziej... bezwzględ- w stosunku do twoich schematów. Pozwól, że pokażę ci miecz.
nych czynów, lecz one były koniecznością. Zawsze byłem przekonany, że Przeszliśmy do stołu roboczego na drugim krańcu warsztatu, gdzie pod
idea uczciwej gry jest przeakcentowana. Skurwiel próbujący obłupić cię ze warstwą materiału spoczywało ostrze.
skóry nie będzie myślał o uczciwej konfrontacji, to pewne. Musisz zrobić - I co myślisz ? – zapytał Bure zdejmując z broni płachtę materiału.
to, co jest konieczne. Barbarisater był równie piękny jak zawsze. Dostrzegłem świeże grawe-
- Cel uświęca środki ? runki w postaci pentagramatycznych runów, po dziesięć na każdej stronie
Uniósł lekko brwi i roześmiał się. ostrza.
- Nie, to trochę inaczej. Taki sposób rozumowania wpędza człowieka w - To wspaniały artefakt. Mówiąć szczerze, miałem skrupuły wprowadzając
kłopoty. Istnieją środki, których wykorzystania nie zdoła usprawiedliwić zatwierdzone przez ciebie modyfikacje. Na tylko tej stronie klingi wykona-
żaden cel. Ale okazjonalna brudna walka nie jest zbrodnią. Ani złamanie łem osiem nawiertów za pomocą adamandytowego rdzenia. Wzmocniona
zasad. Pod warunkiem pamiętania o jednej rzeczy. stal ostrza była prasowana dziewięćset razy. To osiągnięcie technologiczne
- Jakiej ? całkowicie dla nas obecnie niewykonalne.
- Jeśli chcesz łamać zasady, musisz je wpierw dobrze poznać. Byłem wiele winien klanowi Esw Sweydyr za tę broń, podobnie jak już
miałem wobec klanu dług za życie Arianrhod. Powinienem był zwrócić
* * * * * ostrze jak najszybciej w ręce starszych Esw Sweydyr, ponieważ stanowiło
ono część ich dziedzictwa będąc usuril – żywą legendą. Moim zadaniem
Oprócz codziennych wizyt w celi Glawa spędzałem też sporo czasu z było strzeżenie tej broni, nie zaś jej używanie, z pewnością zaś nie wolno
magosem Bure. Pracował w swym warsztacie, wpierany przez serwitorów i mi było modyfikować go w ten sposób. Lecz spotkanie z Prophaniti w Kasr
techadeptów. Rzucił się bez opamiętania w wir wyzwań, które przed nim Gesh nauczyło mnie dwóch rzeczy. To demon przekazał mi niezbędną wie-
postawiłem. Chociaż nigdy nie powiedział tego otwarcie, przekonany by- dzę. Pentagramatyczne runy działały przeciwko spętanym demonom, nie
łem, że spłacał w ten sposób jakiś istniejący w jego mniemaniu dług za po- były jednak silniejsze od broni, na którą je naniesiono.
moc okazaną w rozprawie z Lith. Byłem pewien, że niewiele można znaleźć ostrzy lepszych i mocniej-
Wysłuchał mnie i Aemosa bez żadnych emocji, kiedy opowiadaliśmy o szych od carthaeńskiej stali. Jeśli los pozwoli, wyrównam klanowi Esw
naszej niedawnej przeszłości. Rozmowy te były dla mnie swoistą spowie- Sweydyr poniesione straty.
dzią. Wspomniałem mu, że ciąży na mnie carta, że jestem teraz renegatem. Chciałem dotknąć klingi, lecz Bure natychmiast mnie powstrzymał.

71
- Wciąż odpoczywa. Musimy uszanować jego jaźń. Za kilka dni będzie ci Nie byłem już tym samym człowiekiem, którego więziono w Carnifi-
wolno podnieść broń. Ćwicz z nią często. Musicie się dobrze poznać, zanim cinie, a zmiana ta nie miała nic wspólnego z mrocznymi sekretami szep-
użyjesz jej w walce. tanymi przez Pontiusa Glawa. Pomimo otaczającego mnie mroku i niepew-
Magos odprowadził mnie do drzwi warsztatu. ności cieszyłem się z towarzystwa stojących wokół przyjaciół, czująć się
- Obie bronie muszą być pobłogosławione i konsekrowane przed użyciem. pewnym i silnym.
Ja rzecz jasna nie mogę tego uczynić, wolno mi jednak ceremonialnie po- Ponieważ nie mieliśmy ze sobą organisty, Medea przyniosła lirę swego
święcić je opiece Boga Maszyny. ojca i zagrała Wielki Tryumf Złotego Tronu, byśmy mogli zaśpiewać w
- Zaplanowałem już ich konsekrację – odparłem – lecz z ogromną radością rytm melodii.
przyjmę twą propozycję. Kiedy przyjdzie mi zmierzyć się z Quixosem, nie
potrafię przywołać na myśl bardziej potężnego patrona od Boskiej Maszy- * * * * *
ny.
Tej samej nocy spożyliśmy wieczerzę w sali biesiadnej kultu Mechani-
* * * * * cus, świętując w ten sposób rozpoczęcie roku 341.M41. Maxilla, pozostają-
cy na pokładzie Essene, przysłał nam promem kolację oraz grupę kuchen-
- Odlatujemy za kilka dni – powiedziałem. nych serwitorów. Jeden z nich zameldował, że w trakcie przelotu zaobser-
Sarkofag milczał przez dłuższą chwilę. wował wielki rój meteorytów przecinający nocne przestworza nad Cincha-
- Będę tęsknił za naszymi rozmowami, Eisenhorn. re. Nayl zaczął z miejsca mamrotać o złym omenie, podczas gdy Inshabel
- Mimo to muszę odejść. dowodził, że to dobry znak.
- Uważasz, że jesteś już gotowy ? W mej prywatnej opinii kwestia dobrego czy złego omenu uzależniona
- Uważam, że ta część moich przygotowań dobiegła już końca. Czy jest coś była od części Imperium, z której pochodził dyskutant.
jeszcze, o czym mógłbyś mi powiedzieć ?
- Myślałem już nad tym. Nic mi nie przychodzi do głowy. Z wyjątkiem... * * * * *
- Z wyjątkiem ?
Światełka na obudowie pojemnika zamigotały. Pozostali członkowie grupy spędzili następne dwa dni na pakowaniu na-
- Z wyjątkiem jednej kwestii. Pomimo całej wiedzy, jaką ode mnie otrzy- szych rzeczy i ostatnich przygotowaniach do podróży. Ja wraz z Aemosem
małeś, wszystkich tych sekretów, tajemnych arkanów, zakazanych tajem- uczestniczyłem w tym czasie w ceremonii błogosławienia broni ku czci
nic powinieneś wiedzieć, że pościg za tym wrogiem jest... ryzykowny. Boskiej Maszyny.
Roześmiałem się w wymuszony sposób. Serwitorzy Adeptus Mechanicus śpiewali coś niezrozumiale w formie
- Sądziłem, że obaj już dawno o tym wiemy, Pontiusie ! dźwiękowego zapisu kodu maszynowego i grali na trąbach. Magos Bure
- Nie, nie zrozumiałeś mnie. Masz w sobie determinację, wiem, również miał na sobie swe zwyczajowe pomarańczowe szaty z narzuconym na
ambicję, zakładamy, że posiadasz stosowną wiedzę i mamy nadzieję, że wierzch białym płaszczem.
twoja broń się sprawdzi w chwili próby , ale dopóki twój umysł nie będzie Pobłogosławił stworzone przez siebie bronie, podnosząc każdą z nich po
przygotowany do konfrontacji, przepadniesz z kretesem. Umrzesz i nie kolei z tac trzymanych przez obu techadeptów.
ocali cię ani mentalna blokada ani ostrze ani run. Barbarisater, runiczny miecz energetyczny, został uniesiony wysoko w
- Mówisz tak... jakbyś się o mnie martwił. światło padające z ołtarza Boga Maszyny. Po nim w blasku skąpana została
- Doprawdy ? Zatem rozważ to w myślach, Gregorze Eisenhornie. Możesz runiczna laska, prawdziwe dzieło sztuki autorstwa Bure.
uważać mnie za bezgranicznie skorumpowanego potwora, lecz jeśli fak- Na czubku stalowej laski znajdowała się pokryta runami nakładka z
tycznie okazuję troskę, cóż może to o mnie mówić ? Lub o tobie ? elektrum w postaci słonecznej korony. W jej środku tkwiła ludzka czaszka,
- Żegnaj, Pontiusie – odpowiedziałem i po raz ostatni zamknąłem za sobą wyrzeźbiona przez Bure z kryształu – czaszka perfekcyjnie oddająca kształ-
potrójne drzwi celi. tem moją własną, stworzona przez magosa na podstawie skanów mojej
głowy. Bure przetestował i odrzucił blisko dwadzieścia innych kryształów,
* * * * * zanim znalazł taki, który odpowiadał jego wymaganiom.
- Jest przepiękna – powiedziałem odbierając laskę z jego rąk – Jakiego w
Muszę zapisać swe emocję, ponieważ uważam akt taki za słuszny. Ze końcu kryształu użyłeś ?
względu na to, kim Pontius Glaw był w przeszłości... i kim stał się później, - A jak myślisz ? – odparł – Wyrzeźbiłem kopię twej czaszki z Lith.
nie potrafiłem zerwać scalającej mnie z nim więzi, chociaż usilnie próbo-
wałem tego dokonać. Teraz, w celi na Cinchare i sto lat temu, w mrocznej * * * * *
ładowni Essene, przegadaliśmy wspólnie setki godzin. Nie miałem żadnych
złudzeń co do diabolicznej natury Pontiusa i świadom byłem faktu, że Przyszedł się pożegnać do hangaru, w którym tak długo tkwił nasz wa-
mógłby mnie zabić bez wahania w jednej chwili, gdybym tylko dał mu taką hadłowiec. Nayl i Fischig wnosili na pokład ostatnie bagaże. Poprzedniej
sposobność. Lecz Glaw był zarazem niewiarygodnie wykształconym inte- nocy złamaliśmy w końcu ciszę astropatyczną i nadaliśmy komunikat infor-
lektem, trzeźwo myślącym i bystrym. Godnym na swój sposób ogromnego mujący o losach kolonii górniczej Cinchare Imperialny Sojusz, Ortog Pro-
podziwu. Gdyby nie ten naszyjnik – dar Aaa – założony pewnego wiosen- methium, Adeptus Mechanicus oraz stosowne przedstawicielstwa władzy
nego dnia na Quintusie, jego życie mogło potoczyć się zupełnie inaczej. imperialnej. Mieliśmy znaleźć się dostatecznie daleko, zanim którakolwiek
A gdyby potoczyło się inaczej i dane byłoby nam się spotkać, mogliśmy z tych instytucji rozpocznie prace dochodzeniowe.
zostać największymi z przyjaciół. Bure pożegnał się z idącym do wahadłowca Aemosem.
- Nie wiem, co mógłbym powiedzieć – oświadczyłem.
* * * * * - Ani ja tobie, Eisenhorn. A co z... więźniem ?
- Byłbym zadowolony, gdybyś uczynił dla niego to, o co cię poprosiłem.
Spędziliśmy na Cinchare trzy miesiące. Zbyt dużo w mej prywatnej opi- Daj mu ograniczoną mobilność. Lecz nic więcej. Musi pozostać więźniem,
nii, ale nie miałem żadnego wpływu na tempo prac przygotowawczych. teraz i na zawsze.
Odprawiliśmy Mszę Świec w niewielkiej kaplicy Ministorum za głów- - Dobrze. Oczekuję wieści o twym zwycięstwie, Eisenhorn. Będę czekał
nym placem górniczego miasteczka, zapalając dziesiatki kaganków dla ucz- niecierpliwie.
czenia nowego roku i dziesiątki innych w geście pamięci o zmarłych miesz- - Niech Bóg Maszyny i Imperator strzegą twych systemów, Geardzie.
kańcach kolonii. Kazania odczytali Aemos i Bequin, ponieważ wszyscy - Dziękuję – odparł, a potem dodał coś, co zupełnie mnie zaskoczyło, po-
miejscowi klerycy nie żyli. Bure i jego techadepci uczestniczyli w obrządku nieważ stało w jawnej sprzeczności z jego żelazną logiką i bezgranicznym
wraz z nami. zaufaniem pokładanym w technologii Mechanicus - Życzę ci szczęścia.
Byłem rozdrażniony i niecierpliwy. Dręczyła mnie zarówno chęć na- Poszedłem w stronę wahadłowca. Patrzył przez chwilę w ślad za mną, a
tychmiastowego wyruszenia w dalszą drogę jak i świadomość mrocznej potem odwrócił się i zamknął za sobą luk hangaru.
wiedzy spoczywającej w mym umyśle, wiedzy przekazanej mi przez Gla- Wtedy właśnie widziałem go ostatni raz.
wa. Tak wiele doświadczeń, tak wiele z nich odstręczających. Wiedziałem,
że stałem się nieświadomie innym człowiekiem i że zmiana ta była już nie- * * * * *
odwracalna.
Lecz pamiętałem też, że rok temu – już rok, chociaż przekonany byłem, Skacząc z systemu Cinchare Essene pomknęła z powrotem na rozległe
że to zaledwie kilka miesięcy – siedziałem jako bezbronny więzień w Car- terytorium Segmentum Obscurus, przerywając tylko dwukrotnie liczącą
nificinie, a poprzednia Msza Świec ominęła mnie bez mej wiedzy. trzy miesiące pośpieszną, niecierpliwą podróż.

72
Na Ymshalusie zatrzymaliśmy się na krótko, by nadać wszystkie dwa- w środkowozachodniej części kontynentu. W jednym z przewodników wy-
dzieścia zakodowanych komunikatów. Tam też opuścili nas Fischig i Insha- czytałem, że cała dostępna na miejscu woda pompowana była systemem ru-
bel. Inshabel przesiadł się na inny statek lecąc na Elvara Cardinal, by tam rociągów z odległych o dwa tysiące kilometrów stacji odsalania wody mor-
rozpocząć swoją część planu, Fischig zaś rozpoczął długą drogę powrotną skiej na zachodnim wybrzeżu.
na Cadię. Miały minąć miesiące, jeśli nawet nie lata, zanim dane nam było- Na ziemię zeszliśmy w Kosmoporcie Ezra, głównym lądowisku publicz-
by spotkać się ponownie, toteż było to niezwykle smutne pożegnanie. nym miasta, po czym wmieszaliśmy się w tłum pielgrzymów wstępujących
Na Palobarze, świecie stanowiącym skrzyżowanie pogranicza pełne po wysokich schodach w mury cytadeli. Wielu z nich miało na sobie żółte
statków handlowych i konwojów obscury strzeżonych przez najemne kano- szaty – charakterystyczny kolor świętego – lub przozdabiało swe ubrania
nierki, zatrzymaliśmy się ponownie, by nadać transmisję carty. Teraz nie żółtymi dodatkami. Wszyscy nieśli zapalone świece i lampy olejne, chociaż
było już odwrotu. Wtedy to pożegnałem się z Bequin, Naylem i Aemosem, wokół niemiłosiernie prażyło słońce. Ezra obiecał rozpalić w ciemności
którzy na własną rękę wyruszyli z powrotem do podsektora Helican. Celem płomień wiodący bezpieczną ścieżką dalekowzrocznych wyznawców, toteż
Bequin była Messina, natomiast pilnowany przez Nayla Aemos miał udać siłą rzeczy jego symbolem stał się szybko żółtawy płomień.
się na Gudrun. Kolejne bolesne rozstanie. Ubraliśmy się stosownie na tę okazję. Ja miałem na sobie czarny strój z
żółtym pasem przeciągniętym przez pierś, w ręce zaś ściskałem wotywną
* * * * * świeczkę. Ungish wybrała jasnożółtą powłóczystą szatę przywodzącą na
myśl swym kolorem barwę słońca o świcie, w dłoniach obracała plastikową
Essene kontynuowała swój lot na Orbul Infanta. Kolejne dnie płynęły figurkę przedstawiającą postać świętego. Medea narzuciła na ciemnoczer-
przygnębiająco wolno. Każdej nocy reszta moich towarzyszy zbierała się w wony kombinezon płaszcz z wielkim żółtym emblematem Imperialnego
sali biesiadnej Maxilli, by razem zjeść kolację: ja sam, Medea, Maxilla i Orła. Pchała przed sobą antygrawitacyjny wózek, na którym pod płachtą
Ungish. Ungish nie stanowiła żadnego towarzystwa, natomiast Medea i Ma- żółtego materiału spoczywały Barbarisater i runiczna laska. Powszechnym
xilla wyraźnie stracili swą codzienną werwę i radość życia. Tęsknili za wśród pielgrzymów zwyczajem było znoszenie do świątyni Ezry drogich im
pzoostałymi przyjaciółmi i sądzę też, że wiedzieli w głębi ducha, jak ciężkie przedmiotów, by klerycy pobłogosławili je ceremonialnie. Tak przygotowa-
i mroczne stało przed nami wyzwanie. ni, wtopiliśmy się bez trudu w szeregi spoconych pątników.
Większość czasu spędzałem w bibliotece wahadłwoaca albo swojej kabi- Pokonawszy schody weszliśmy na ocienione, chłodne ulice miasta, oto-
nie, gdzie grywałem z Medeą w regicide. Cwiczyłem też z Barbarisaterem czone z wszystkich stron wysokimi ścianami budowli. Zbliżało się właśnie
w ładowni klipra, oswajając się powoli z jego ciężarem i rozmiarami. Nigdy południe i chóry Eklezjarchii śpiewały z platform na szczytach srebrnych
nie miałem osiągnąć perfekcji carthaeńskiego fechmistrza, ale też nie byłem wież. Dzwony biły donośnie, a tysiące małych żółtych ptaków wzbijały się
całkowitym beztalenciem w dziedzinie władania bronią białą. Barbarisater w niebo wypuszczane z wielkich przenośnych klatek rozstawionych na
był niezwykłą bronią. Poznałem go dobrze, on zaś poznał mnie. W ciągu trzech ulicach świątynnego miasta. Przytłaczające swymi rozmiarami stada
pierwszego tygodnia ćwiczeń zaczął mi odpowiadać, kondensując mą men- ptaków krążyły ponad dachami metropolii wypełniając powietrze melodyj-
talną moc w swym ostrzu tak silnie, że pokrywające klingę runy płonęły nym trelem. Przywożono je do Ezropolis każdego dnia, po milionie w każ-
jaskrawym blaskiem. Miał własną wolę i spoczywając w mych rękach pró- dym transporcie, z wielkich farm genetycznych na wybrzeżu, gdzie hodo-
bował ciąć wedle swego upodobania. Pożądał krwi... a jeśli nie krwi, to wano je na przemysłową skalę. Ptaki te nie występowały w tej części Orbul
przynajmniej radości walki. Dwukrotnie Medea wpadła nieoczekiwanie do Infanta i miały zginąć w przeciągu kilkunastu godzin od wypuszczenia na
ładowni chcąc sprawdzić, czy dobrze się czuję, ja zaś z całej siły musiałem rozpalone pustynie otaczające miasto. Słyszałem pogłoski, jakoby równiny
powstrzymywać miecz, by ten jej nie uderzył. wokół Ezropolis były pokryte sięgającą kostek warstwą białych kości i wy-
Już sama długość broni sprawiała mi pewne problemy, nigdy wcześniej blakłych piórek.
nie miałem okazji używać ostrza o takich rozmiarach. Bałem się z początku, Lecz mimo to ptaki te wciąż postrzegano za symbol dalekowzrocznośći i
że nie zdołam posłużyć się efektywnie mieczem z tego właśnie prozaicz- planowania i wypuszczano z klatek każdego południa dziesiątkami tysięcy,
nego powodu. Lecz praktyka przyniosła efekty, nauczyła mnie stawiać na pewną śmierć. W całym tym zwyczaju kryła się przerażająca ironia, na
szerokie kroki, wyprowadzać długie płynne cięcia. W ciągu jednej nocy której istnienie od dawna pragnąłem zwrócić uwagę Eklezjarchii.
nauczyłem się podrzucać go w ręce, moja otwarta dłoń i rękojeść miecza
przyciągały się wzajemnie niczym dwa magnesy. Byłem dumny z tej * * * * *
sztuczki. Barbarisater mnie jej nauczył.
Ćwiczyłem też z runiczną laską, chcąc oswoić się z jej ciężarem. Choć Udaliśmy się do katedry św. Ezry Czuwającego, wielkiej świątyni poło-
moja zdolność rażenia na odległość budziła wiele życzeń, zwłaszcza w żonej w zachodniej części miasta. Na każdym mijanym murze i dachu do-
przypadku celów oddalonych bardziej niż trzy, cztery metry, zdołałem w strzegałem rzędy siedzących w słonecznym skwarze ptaków.
końcu pojąć zasadę przesyłania mentalnej energii poprzez ręce do uchwytu Sama katedra budziła swym wyglądem należne wrażenie. Wzniesiono ją
laski, a następnie jej projekcji z wnętrza kryształowej czaszki w postaci trzydzieści lat temu z funduszy zebranych wśród pielgrzymów oraz przeka-
jaskrawych energetycznych wyładowań, które wgniatały metalową podłogę zanych przez ojców metropolii. Każdy pątnik wkraczający w obręb świą-
ładowni. tynnych murów zobowiązany był do zdeponowania dwóch monet w skar-
Nie miałem rzecz jasna żadnej sposobności, by przetestować jej podsta- bonkach umieszczonych po obu stronach szczytu schodów. Ubrany na żółto
wowe zastosowanie. kleryk pilnował, by wszyscy stosowali się do tego nakazu. Pieniądze z le-
wej skarbonki przeznaczano na remonty i rozbudowę miasta. Fundusze ze-
* * * * * brane w prawej kasetce finansowały zakup ptaszków.
Weszliśmy do katedry. W miłym chłodzie marmurowych wnętrz piel-
Dotarliśmy na świątynny świat Orbul Infanta pod koniec dwunastego grzymi modlili się w milczeniu, a jaskrawe promienie słońca iluminowały
tygodnia podróży. Miałem tu do wykonania trzy zadania, a pierwszym z posadzkę świątyni barwami tęczy rozszczepiane na kolorowych szybkach
nich była konsekracja obu broni. wielkich witraży. Powietrze przesycone było miłym dla nozdrzy zapachem
Zabierając ze sobą Medeę i Ungish, poleciałem na powierzchnię planety kadzideł, a do uszu zebranych dobiegał śpiew chóru zgromadzonego w są-
na pokładzie jednego z promów Maxilli, nie zaś moim charakterystycznym siednim pomieszczeniu.
wahadłowcem. Udaliśmy się do Ezropolis, jednego z dziesięciu tysięcy Pozostawiłem Medeę i Ungish w łukowatym przejściu za grobowcem,
miast świątynnych Orbul Infanty, wzniesionego w sercu spalonego słonecz- na którego płycie wyrzeźbiono postać Kosmicznego Marine z zakonu Kru-
nym żarem zachodniego kontynentu. czej Gwardii. Dłonie zakonnika wskazywały na graweryt informujący o
Orbul Infanta jest światem rządzonym przez Eklezjarchię, słynącym z krucjacie, w której przyszło mu oddać życie.
licznych świątyń, z których każda poświęcona jest innemu świętemu i każ- Znalazłem provosta świątyni i wyjaśniłem mu pokrótce, czego chcę.
da jest sercem osobnego miasta. Eklezjarchia wybrała ten świat na jedną ze Spojrzał na mnie nieprzychylnie miętosząc rękawy swych żółtych szat, ale
swych siedzib, ponieważ położony jest na linii prostej wykreślonej pomię- szybko zmieniłem jego nastawienie wrzucając sześć monet do zawieszonej
dzy Terrą i Avignorem. Najbardziej popularne miasta świątynne położone na szyi mężczyznki przenośnej skarbonki i wciskając dalsze dwie w jego
są na wybrzeżu wschodniego kontynentu, a miliardy pielgrzymów przemie- dłoń.
rzają co roku ich szerokie ulice. Ezropolis leżało daleko od tętniącego ży- Wskazał mi pomieszczenie przeznaczone do udzielania błogosławień-
ciem pątniczego centrum planety. stw, ja zaś szybko przywołałem tam swe towarzyszki. Kiedy wszyscy zna-
Święty Ezra, który został wyniesiony na ołtarze w roku 670.M41, jest leźliśmy się już w środku, kleryk zasunął kotarę wiszącą w progu pokoiku i
patronem dalekowzroczności i planowania, toteż wydał mi się najbardziej otworzył swój brewiarz. Słysząc pierwsze wersy modlitwy Medea wyjęła
odpowiednim duchowym mentorem. Jego miasto lśniło stalą, szkłem i pole- przedmioty spod płachty materiału i położyła je na blacie niewielkiego sto-
rowanym kamieniem wznosząc się pośrodku wypalonych słońcem równin łu. Provost wymamrotał coś pod nosem i nie odrywając oczu od księgi od-
w środkowozachodniej ko

73
korkował butelkę święconej wody, polewając jej zawartością obie bronie. - Co powiedziałaś ? – zapytałem słysząc dudniące pod sklepieniem czaszki
- Konsekrując te przedmioty oddaję cześć Imperatorowi, który jest mym słowa Pontiusa Glawa.
bogiem i potwierdzam, iż ci, którzy je ze sobą poniosą wolni są od grzechu - Ponieważ zrobiłeś to, przeklęty ! Heretyk ! Przeklęty heretyk !
concupiscence. Czy jesteś gotów złożyć przysięgę ? - Przestań !
Pojąłem, iż patrzy na mnie wyczekująco. Podniosłem głowę odrywając Podniosła się niezdarnie ze stojącej na dziedzińcu ławeczki. Najbliżsi
wzrok od podłogi, którą studiowałem tkwiąc w nabożnym pokłonie. pielgrzymi odwracali w naszym kierunku głowy spoglądając z niepokojem
Concupiscence. Pożądanie zakazanej wiedzy. Jak mogłem złożyć taką na źródło nagłego hałasu.
przysięgę będąc w posiadaniu mrocznych tajemnic ? - Heretyk !
- Zatem ? - Przestań, Tasaera ! Siadaj ! Nikt cię nie skrzywdzi.
- Jestem bez grzechu, puritusie. - Ty tak twierdzisz, heretyku ! Wszystkich nas skazałeś na potępienie swy-
Skinął z aprobatą głową i kontynuował ceremoniał. mi uczynkami ! I mnie przyjdzie za to zapłacić ! Widziałam to w moim
śnie... ten plac, ta godzina... twoje kłamstwo przed ołtarzem, stada ptaków
* * * * * w powietrzu...
- Nie skłamałem – próbowałem posadzić ją z powrotem na ławce.
Pierwsze zadanie dobiegło końca. Wyszliśmy na dziedziniec przed ka- - On nadchodzi – wyszeptała.
tedrą. - Kto ? Gladus ?
- Zabierz je do promu i dobrze schowaj – powiedziałem do Medei pokazu- Pokręciła przecząco głową.
jąc jej dłonią spowite w materiał bronie. - Nie Gladus, on nigdy nie przyjdzie. Żaden z nich się nie stawi. Wszyscy
- Co to jest concupiscence ? – zapytała. przeczytali te twoje żałosne listy i zniszczyli je. Jesteś heretykiem, nikt nie
- Nie zawracaj sobie tym głowy. będzie z tobą rozmawiał.
- Czyś ty aby nie skłamał, Gregorze ? - Znam ludzi, do których napisałem, Ungish. Żaden mnie nie zignoruje.
- Zamknij buzię i zmykaj stąd. Dźwignęła głowę i spojrzała mi w twarz, siłowniki poruszające klatką jej
Medea zabrała wózek i odeszła znikając w tłumie pielgrzymów. czaszki zasyczały przeciągle. Oczy miała pełne łez.
- To bystra dziewczyna, heretyku – wyszeptała Ungish. - Tak się boję, Eisenhorn. On nadchodzi.
- Mówiąc szczerze, ty też mogłabyś się zamknąć – burknąłem. - Kto ?
- Do diabła z tobą, nie będę cicho – sarknęła – To tu. - Łowca. Ten, który był w moim śnie. Łowca, bezlitosny i niewidzialny.
- Co „to tu” ? - Martwisz się zbyt mocno. Chodź ze mną.
- W moich snach widziałam jak składasz przysięgę przed imperialnym ołta-
rze. Widziałam to i swoją śmierć krótko potem też. * * * * *
- Deja vu - obserwowałem żółte ptaki śmigające ponad dziedzińcem.
- Znam deja vu ze snów – powiedziała cicho Ungish – Znam to deja vu. Weszliśmy z powrotem do katedry i usiedliśmy w jednej z pierwszych
- Boski Imperator patrzy na nas – pocieszyłem ją. ławek. Promienie zachodzącego słońca wpadały przez okna do środka. Gó-
- Wiem, że patrzy – odparła – I myślę, że nie podoba mu się to, co widzi. rująca ponad ołtarzem figura świętego promieniowała niemym majestatem.
- Już lepiej ? – zapytałem.
* * * * * - Tak – pociągnęła nosem.
Wciąż rozglądałem się wkoło licząc na nadejście Gladusa. Grupy pielg-
Czekaliśmy na dziedzińcu do wieczora, kupując od wędrownych handla- rzymów schodziły się na wieczorne nabożeństwo.
rzy gorące szaszłyki, sałatki i smoliście czarną kawę. Ungish nie jadła zbyt A może on nigdy nie miał przyjść, może Ungish miała rację. Może by-
wiele. Na placu pojawiły się pierwsze podłużne cienie zmierzchu. Wywo- łem większym pariasem niż sądziłem, odtrąconym przez starych przyjaciół.
łałem przez komunikator Medeę, by sprawdzić, czy jest bezpieczna. Sie- Może Gladus przeczytał mój komunikat i odrzucił go z przekleństwem, a
działa w kokpicie promu czekając cierpliwie na nasz powrót. może przekazał w ręce Arbites... albo Eklezjarchii... albo Inkwizycji.
Oczekiwałem końca drugiego zadania. Był to wyznaczony dzień, a wyz- - Jeszcze dwie minuty – oświadczyłem – Później pójdziemy – Dawno już
naczona godzina szybko się zbliżała. Nadchodziła chwila próby dla pierw- minęła wyznaczona w liście godzina spotkania.
szego z dwudzistu wysłanych w eter komunikatów. Jeden z nich zaadreso- Rozejrzałem się ponownie. Pątnicy wchodzili tłumnie do katedry przez
wany był do inkwizytora Gladusa, człowieka darzonego przez mnie szacun- jej szeroko otwarte główne drzwi.
kiem od czasu naszej efektywnej współpracy w trakcie Konspiracji na W strumieniu ludzkich ciał znajdowała sie pustka, wolne miejsce, gdzie
P’glao trzydzieści lat temu. Orbul Infanta leżał w obrębie jego strefy dzia- powinien iść człowiek. Zwracała na siebie uwagę, ponieważ pielgrzymi tło-
łania. W komunikacie ujawniłem prawdziwe fakty związane z mą cartą i czyli się wokół, ale żaden z nich nie zajmował pustego miejsca.
prosiłem go o wsparcie. Poprosiłem go też o spotkanie w tym miejscu i o tej Zmrużyłem oczy. W luce coś mignęło. Niczym błysk lustrzanego pola
godzinie. maskującego.
Podobnie jak w przypadku pozostałych komunikatów była to kwestia - Ungish – syknąłem kładąc dłoń na kaburze broni.
wzajemnego zaufania. Napisałem tylko do tych mężczyzn lub kobiet, któ- Boltowe pociski wystrzeliły z pustki mknąc przez nawę świątyni prosto
rych uznałem za godnych takiej inicjatywy i którzy bez względu na swą ku mnie. Pątnicy rozpierzchli się na wszystkie strony z panicznymi okrzy-
opinię o mnie zgodziliby się spotkać w celu przedyskutowania kwestii kami przerażenia.
Quixosa. Jeśli nie zamierzali mi pomóc, gotów byłem się z tym pogodzić, - Łowca ! – załkała Ungish – Bezlitosny i niewidzialny !
niemniej jednak pewien byłem, że żadne z nich nie poczyni kroków mogą- Więc to był on. Z włączoną tarczą pola maskującego wyglądał jak roz-
cych zagrozić memu bezpieczeństwu lub doprowadzić do mego ujęcia. mazany cień rozjaśniany płomieniami wylotowymi swej broni.
Czekaliśmy. Robiłem się coraz bardziej niecierpliwy i rozdrażniony... W katedrze wybuchła zbiorowa panika. Pątnicy gnali w stronę wyjścia
sfrustrowany mroczną wiedzą przekazaną mi przez Pontiusa Glawa. Nie tratując się wzajemnie. Odpowiedziałem strzałami z lasera.
spałem dobrze od czterech miesięcy. Moja cierpliwość już się kończyła. - Cierń wzywa Aegisa, szalone ogary spuszczone ze smyczy !
Oczekiwałem osobistej wizyty Gladusa albo jakiejś informacji z jego Tylko zdążyłem powiedzieć, zanim boltowy pocisk nie otarł się o mój
strony. Mógł mieć jakieś opóźnienie w drodze lub załatwiać w tej chwili kark przewracająć mnie na podłogę i niszcząc całkowicie komunikator.
własne ważne sprawy, lecz nie wierzyłem, by mógł mnie zignorować. Szu- Przetoczyłem się po marmurowej posadzce brudząc ją krwią.
kałem wzrokiem wśród tłumu pielgrzymów jego długich włosów i brody, - Eisenhorn ! Eisenhorn ! – krzyknęła Ungish, a jej głos przeszedł znie-
szarych szat i zakrzywionej laski. nacka w skowyt agonii.
Zobaczyłem jak przewraca się na rząd drewnianych ławek pociągając je
* * * * * za sobą na podłogę. Boltowy mikroładunek trafił ją prosto w żołądek. Bryz-
gając krwią zwijała się na posadzce pośród szczątków mebli, krzycząc prze-
- On nie przyjdzie – oświadczyła Ungish. raźliwie.
- Och, daj spokój. Próbowałem się do niej podczołgać w czasie, gdy kolejne pociski rozbi-
- Proszę, inkwizytorze, chcę stąd iść. Moje sny... jały w drzazgi resztę osłaniających mnie ławek. Spojrzałem w górę. Łowca
- Dlaczego nie potrafisz mi zaufać ? Obronię cię – powiedziałem odchy- czarownic Arnaut Tantalid wyłączył swą tarczę maskującą.
lając połę kurtki dostatecznie daleko, by ujrzała schowany w kaburze pod - Jesteś przeklętym heretykiem, Eisenhorn, a fakt ten oficjalnie podkreśla
lewym ramieniem pistolet. ciążąca na twej osobie carta. W imieniu Ministorum ludzkości, odbieram ci
- Dlaczego ? – syknęła – Ponieważ igrasz z ogniem. Przekroczyłeś linię. życie.
Drgnąłem gwałtownie.

74
Odrzuciłem ją i zerwałem ze ściany katedry wiszący tam świątynny sztan-
dar. Ząbki Theophantusa z miejsca porwały na strzępy stary materiał, ale w
Rozdział XXI rękach pozostała mi długa na trzy metry żelazna pika.
Ściskając ją desperacko uderzyłem Tantalida w bok głowy jednym koń-
Śmierć w katedrze Ezry cem, a następnie zawinąłem nią nieporadnie w powietrzu i przyłożyłem mu
Długie polowanie w przeciwległe do obolałej skroni biodro. Na koniec dźgnąłem przed siebie
Grupa Pięciu z furią niczym pikinier i wgniotłem dość głęboko środek jego napierśnika.
Śliniąc się niczym szaleniec łowca machnął w odpowiedzi mieczem i
Nie miałem pojęcia, jak właściwie mnie odnalazł, ale zrozumiałem znie- skrócił mi moją pikę o dobre pół metra. Ujmując drzewce sztandaru w jedną
nacka, że musiał iść naszym tropem od dłuższego czasu, jeszcze od Cincha- dłoń zdołałem uderzyć Tantalida w drugą stronę czaszki. Z jego uszu pły-
re. Jego pojawienie się w katedrze Ezry Czuwającego w tym dniu i o tej go- nęła krew. Zawył potępieńczo i wywinął mieczem młynka, którym omal
dzinie jawnie dowodziło faktu, że musiał przechwycić komunikat przezna- mnie nie rozczłonkował.
czony dla Gladusa. I w zasadzie mógł zatryumfować, dokładnie w tym mo- Trzecia próba uderzenia jego głowy okazała się fiaskiem. Ostrożniejszy
mencie, gdyby nie wypuścił z rąk inicjatywy i zabił mnie strzałem z pisto- tym razem, zablokował moją prowizoryczną broń łańcuchowym mieczem.
letu. Zębate ostrze wgryzło się w pikę i wyrwało mi ją z ręki ciskając kawałkiem
Lecz Tantalid schował pistolet do kabury i wyjął z pokrowca swój an- metalu na dziesięć metrów w górę. Resztki chorągwi spadły z głośnym me-
tyczny łańcuchowy miecz – Theophantusa – zdecydowany przeprowadzić talicznym trzaskiem za pobliski rząd ławek.
formalną egzekucję za pomocą poświęconej broni. Cofnąłem się szybko do tyłu, ale mordercza piła zdołała mnie sięgnąć
Strzeliłem w niego kilka razy z lasera, zmuszając do mimowolnego cof- rozcinając głęboko prawe ramię. Ściskając palcami szeroką ranę uskoczy-
nięcia się. Pozłacany pancerz siłowy nadawał postaci łowcy rozmiary Kos- łem ponownie, wyjący przeraźliwie Theophantus zdekapitował głowę mar-
micznego Marine i zapewniał podobną jak w przypadku Astartes protekcję, murowej rzeźby przedstawiającej świętego Ezrę.
jednakże sama energia kinetyczna laserowych wiązek odepchnęła go kilka Bez względu na to, co zamierzałem uczynić, byłem skończony. Łowca
kroków do tyłu. miał po swojej stronie broń i pancerz. Silnie krwawiłem, a to znaczyło, że
Zerwałem się na nogi, pociągając kolejny raz za spust zacząłem uciekać szybko opadnę z sił. Tantalid musiał już tylko ostrożnie napierać blokując
boczną nawą katedry w kierunku feretory. Pielgrzymi i kościelni dostojnicy moje kontruderzenia i czekać cierpliwie, aż się wykrwawię.
pierzchali wciąż z krzykiem. Theophantus zgrzytnął za mną żelaznymi Kątem oka dostrzegałem zgromadzenie ludzkich sylwetek przy głów-
ząbkami. Tantalid wykrzykiwał głośno Oskarżenie Heretyka, wers za nym wejściu do katedry. Wielu przestraszonych pielgrzymów i hierarchów
wersem. kościelnych powróciło, aby na własne oczy ujrzeć rozgrywający się w
Zamilcz, zażądałem ubiegając się do mentalnej mocy. świątyni pojedynek. Odsuwali się teraz pośpiesznie na boki, robiąc komuś
Psioniczne dźgnięcie zszokowało go dostatecznie, by ucichł, generalnie przejście. Smukła sylwetka roztrącała ich bezceremonialnie.
jednak był chroniony przez bezpieczniki antymentalne, dzięki którym Medea.
zignorował moją drugą komendę, mającą go rozbroić. Biegła wzdłuż głównej nawy wykrzykując moje imię i strzelając ponad
Łańcuchowy miecz świsnął w powietrzu. Umknąłem przed jego ostrzem grzbietami ławek z igłowego pistoletu. Malutkie pociski odbijały się z me-
rzucając się w tył i patrząc jak zębata klinga rozrywa na kawałki drewniany talowym stukotem od opancerzonej sylwety Tantalida.
klęcznik. Drucie cięcie omal mnie nie dosięgło, w ostatniej chwili Łowca wyszarpnął z kabury swój boltowy pistolet i otworzył ogień w jej
wślizgnąłem się za marmurowy cokół, który przyjął na siebie cios łowcy. stronę. Medea cisnęła przed siebie ściskany w drugiej ręce przedmiot i
Trysnęły iskry i kawałki odłupanego kamienia. znikła mi z oczu uchodząc przed boltowymi pociskami. Taką przynajmniej
Ungish wciąż krzyczała. Jej głos przejmował mnie lodem do szpiku kości żywiłem nadzieję. Jeśli upadła, bo została trafiona...
i budził jednocześnie dziką furię. Podniosłem do strzału pistolet, ale ostat- Rzucona przez nią rzecz odbiła się od jednej z ławek i wylądowała na
nich kilka wiązek osmaliło tylko pancerz napastnika sygnalizując całkowite posadzce wysuwając się z płachty żółtego materiału.
wyczerpanie baterii. Uskoczyłem ponownie i przemknąłem obok jego nie- Barbarisater.
zgrabnej sylwety, a potem pochwyciłem ją od tyłu w desperackim uścisku. Ryzykując ścięcie rzuciłem się szczupakiem w kierunku miecza. Po-
Była to podyktowana rozpaczą próba, która nie miała szans powodzenia. chwyciłem w dłonie długą rękojeść i przetoczyłem się dwukrotnie po po-
Pozbawiony równorzędnego opancerzenia, nie byłem w stanie wyrządzić sadzce unikając uderzeń Theophantusa.
mu żadnej krzywdy. Wyciągnął za siebie skrytą w pancernej rękawicy dłoń, Kiedy zrywałem się na nogi, Barbarisater wibrował już zauważalnie.
chwycił mnie za płaszcz i zerwał ze swego grzbietu. Runy na jego ostrzu płonęły jaskrawym blaskiem.
Płaszcz rozsypał się na strzępy. Poleciałem bezwładnie prosto na marmu- Tantalid pojął, że szala pojedynku przechyliła się znacząco, wyczytałem
rowy filar, odbiłem się od niego i uderzyłem twarzą w delikatną drewnianą to w jego oczach.
ściankę małej spowiednicy. Ledwie zdołałem pozbierać się na nogi, gdy Moje pierwsze cięcie odjęło mu dłoń odrąbując ją tuż za nadgarstkiem,
ostrze łańcuchowego miecza otarło się o mnie źłobiąc w posadzce głęboką przecinając bez trudu pancerną rękawicę. Kończyna upadła z trzaskiem na
bruzdę. posadzkę, wciąż jeszcze ściskając dymiący pistolet.
Rzuciłem się do pośpiesznej ucieczki, w dół nawy. Dwaj członkowie ka- Drugie uderzenie spadło na Theophantusa, niszcząc go całkowicie. W
tedralnej Frateris Militia, najwyraźniej szukający życiowego spełnienia po- powietrzu rozprysły się kawałki metalowych ząbków miecza.
przez udzielenie pomocy przerażającemu łowcy czarownic, zablokowali mi Trzecie cięcie rozczłonkowało łowcę czarownic na dwie połowy, od
drogę odwrotu. Obaj mieli na sobie żółte stroje w barwach świętego Ezry, w lewego barku do krocza. Żadna z połów nie wydawła żadnego dźwięku osu-
rękach trzymali krótkie pałki i świątynne latarnie. wając się niezależnie od siebie na podłogę katedry.
Myślę, że obaj szybko pożałowali swego pochopnego zaangażowania. Barbarisater wciąż drżał pożądając krwi, gdy Medea wychynęła zwinnie
Nawet nie próbowałem używać mentalnego talentu, zbyt byłem roz- zza obudowy konfesjonału. Wyłączyłem głodne ostrze mentalnym impul-
wścieczony, by móc go kontrolować. Uskoczyłem przed pierwszą pałką, sem.
złapałem napastnika za dzierżącą broń rękę, złamałem mu ją w nadgarstku i - Uciekajmy – krzyknęła dziewczyna.
silnym kopnięciem posłałem mężczyznę na posadzkę. Pałka zaczęła spadać Ungish nie żyła, nic już dla niej nie mogłem zrobić. A tak wiele zrobić
ku ziemi, ale pochwyciłem ją w locie i płynnym ruchem zablokowałem powinienem. Miała rację przepowiadając wydarzenia w katedrze, nie myliła
uderzenie drugiego świątynnego strażnika. Kiedy świecki sługa Kościoła się co do swego losu. Czułem przerażenie na myśl o tym, jak wiele prawdy
stracił równowagę pod wpływem impetu zderzenia obu pałek, zdzieliłem go kryło się jeszcze w jej przepowiedniach.
prosto w odsłonięte kolano. Runął na podłogę z głośnym krzykiem i zgubił Słysząc mój urwany komunikat w Glossii, Medea poderwała prom z
swoją pałkę, próbował mnie za to uderzyć niezdarnie latarnią. kosmoportu Ezry ignorując rozbrzmiewające w radiu żądania kontroli lotów
Zabrałem mu bez większych problemów lampę, a potem kopnąłem w i pomimo ostrzegawczych transmisji wylądowała wprost na dziedzińcu
brzuch dostatecznie silnie, by zwinął się w jęczący kłębek próbujący przy- katedry.
pomnieć sobie zasady oddychania. Kiedy wybiegaliśmy ze świątyni w mrok zmierzchu, pomiędzy uciekają-
Pierwszy mężczyzna był już na nogach i biegł w moją stronę. Odwróci- cymi kolejny tego wieczoru raz pielgrzymami, miejscy arbitratorzy i człon-
łem się w miejscu uderzając go z półobrotu w bok głowy latarnią. Lampa kowie Frateris Militia już zmierzali w kierunku katedry. Oczekiwanie na ich
zgasła, podobnie jak świadomość strażnika. przybycie nie miało żadnego sensu.
Chrzęszcząc metalicznie runął na mnie Tantalid. Do sparowania jego Prom wystrzelił w górę, ku Essene, pzoostawiając za sobą oddalającą się
pierwszych ciosów użyłem trzymanej oburącz pałki. Wykonano ją z wyjąt- szybko powierzchnię Orbul Infanta.
kowo twardego drewna, ale w starciu w łańcuchowym mieczem nie miała
szans. Po trzech zetknięciach z Theophantusem stała się zaledwie kikutem. * * * * *
Odrzuciłęm ją

75
Doszło do tragedii, która niezwykle mną wstrząsnęła. Pewność siebie to- Po krótkim okresie ożywienia czas znowu zaczął płynąć powoli i prze-
warzysząca mi w trakcie odlotu z Cinchare nagle przestała istnieć. Orbul raźliwie nudno. Nie robiliśmy żadnych znaczących postępów, nie otrzyma-
Infanta był zaledwie pierwszym etapem mojej wyprawy i dzięki interwencji łem też żadnych dalszych komunikatów. Musieliśmy niezwykle szybko
Tantalida zakończył się całkowitym fiaskiem. Nie zdołałem nawiązać kon- opuścić Lorwen, nasz kolejny punkt postojowy po Sarum, gdy przybyła tam
taktu z Gladusem – co gorsza, odkryłem, że moje przekazy astropatyczne flotylla okrętów marynarki należących do Zgrupowania Floty Reaver. Te-
zostały przechwycone i złamane. Trzecie zadanie na Orbul Infanta, prze- raz wiem już, że manewry floty w systemach Lorwen, Sarum i Femis Major
szukanie miejscowych zbiorów bibliotecznych w celu uzyskania pewnych były częścią relokacji sił marynarki w związku z nieoczekiwanym pojawie-
istotnych informacji związanych z Quixosem, już sobie podarowałem. niem się w podsektorze pary kosmicznych hulków. Lecz wtedy przestra-
Na szczęście zdążyłem przynajmniej konsekrować broń. A Barbarisater szyło nas to dostatecznie mocno, byśmy przez trzynaście tygodni ukrywali
dowiódł dobitnie swej wartości. się w pozbawionych życia odludnych systemach oświatlanych przez brązo-
we i czarne karły.
* * * * * Kolejna Msza Świec minęła w trakcie tranzytu poprzez Osnowę, w stro-
nę Grupy Drewliańskiej. Spędziliśmy ją w trójkę: ja, Medea i Maxilla. Na-
Fregaty Frateris Militia współdziałając z kilkoma łodziami patrolowymi wigator i obaj astropaci nie otrzymali zaproszenia do uczestnictwa w ko-
marynarki kosmicznej próbowały przechwycić Essene, ale nawigator Maxi- lacji. Wzniosłem wtedy toast za powodzenie naszej misji. Nie byłbym tak
lli przeprowadził skok w Osnowę, nim jeszcze lojaliści zdążyli zbliżyć się zadowolony i pełen optymizmu, gdybym wiedział, że przyjdzie nam jeszcze
na stwarzającą zagrożenie odległość. Niektóre okręty ścigały nas w Imma- cały rok czekać na finał przedsięwzięcia.
terium, toteż musieliśmy kluczyć przez następne osiem dni, wyskakując co
jakiś czas do wymiaru materialnego i dokonując korekty kursu. * * * * *
Zaszyliśmy się w pustce kosmosu. Miesiąc na zacofanym technologicz-
nie posterunku Imperium strzegącym rolniczej planety, dwa dalsze w auto- Cztery pierwsze miesiące roku 342.M41 spędziłem na bezkutecznych
matycznej stacji nad Kwyle. Podskakiwałem na widok cienia, przekonany, poszukiwaniach powszechnie znanego myśliciela-eremity Lukasa Cassiana,
że moi prześladowcy wyskaczą lada moment zza węgła. Lecz nikt nas przez mieszkającego gdzieś na cuchnących bagnach Drewlii II. Wtedy to dowie-
ten okres nie niepokoił. Maxilla zbudował swą reputację na umiejętności działem się, że został zamordowany przez grupę monodominantów cztery
skrytego podróżowania i unikania niepożądanego rozgłosu. Teraz miał lata wcześniej. W trakcie tych poszukiwań unicestwiłem skażoną demonicz-
okazję wykorzystać swe doświadczenie w wyjątkowo niebezpiecznej grze i nymi wpływami sektę działającą na mokradłach. Chociaż było to wyzwanie
doskonale sobie z tym radził. samo w sobie, historię tego incydentu opisałem gdzie indziej, ponieważ nie
ma ono żadnego związku z opowiadaną tu intrygą i osobiście wciąż postrze-
* * * * * gam je za irytującą stratę czasu. Podobnie nie opowiem wam o czynach
Nathana Inshabela na Elvarze Cardinal ani niesamowitych doświadczeniach
Trzy miesiące po pośpiesznym opuszczeniu Orbul Infanta zaryzykowa- Harlona Nayla na Bimusie Tertius, chociaż te akurat historie są ściśle po-
liśmy lądowanie na Gloricencie, oddalonym nieco od innym imperialnych wiązane z całością mojego śledztwa. Inshabel spisał własne pamiętniki, któ-
planet, ale dobrze prosperującym świecie kupieckim w podsektorze Anti- re są dostępne dla posiadających odpowiednie kompetencje osób i które
mar, jednym z elementów sektora Scarus. Zaledwie dwa podsektory dzieliły szczerze polecam lekturze jak zbiór wzorców godnych naśladowania. Nayl
nas od Helicanu. Chociaż światy takie jak Gudrun czy Thracian Primaris prosił mnie, bym nikomu nie opowiadał o jego przeżyciach, nigdy też nie
wciąż pozostawały w zasięgu czteromiesięcznej podróży, poczułem dziwnie pozwolił ich przelać na papier. Jeśli ktoś chciałby je poznać, musiałby mieć
miłe wrażenie powrotu do domu. Chronieni anonimowymi strojami, uda- w sobie dość odwagi, by o to spytać oraz dostatecznie dużo gotówki, by
liśmy się wraz z Medeą na smagane morskimi falami kamienne nadbrzeża opłacić długą nocną alkoholową eskapadę.
jednej z głównych metropolii i wykupiliśmy usługi pary astropatów, propo- Przez cały ten czas wciąż pozostawałem wyjętym spod prawa renega-
nując najwyższą stawkę w otwartej licytacji ich usług. tem, ściganym przez Inkwizycję pod zarzutem herezji. Jako ciekawostkę
Astropaci nazywali się Adgur i Ueli. Obaj byli młodymi mężczyznami, chciałbym tu nadmienić, że w okresie tym żaden przedstawiciel Inkwizycji
utalentowanymi mentalnie, ale wypranymi z emocji. Mieli gładko wygolo- nie podważył zasadności carty obciążającej Quixosa ani też nie próbował
ne czaszki i błyszczące nowiutkie wszczepy neuralne. Zwracali się do mnie jej unieważnić.
w wyuczony formalny sposób, który przywodził na myśl kwestie wygłasza-
ne przez papugi. Dostrzegałem cienie kładące się ustawicznie pod ich śle- * * * * *
pymi oczami oraz charakterystyczne zmatowienie skóry. Rygory astropa-
tycznego życia już zaczynały odciskać na nich swe piętno. Rok 343.M41 minął już w połowie, gdy Essene dostarczyła mnie na
Thessalon, feudalny świat w pobliżu Hesperusa w podsektorze Helican. Pla-
* * * * * neta ta została wybrana przez Nayla na miejsce naszego punktu zbornego.
Dowodząc zespołem dwudziestu agentów wybranych spośród mej gudruń-
Korzystając z dwójki nowych astropatów wysłałem kolejne komunikaty, skiej świty, przyleciał tam tydzień wcześniej z zadaniem zabezpieczenia te-
zastępujące poprzednie i korygujące nieco ich pierwotną treść. W żadnym z renu i eliminacji potencjalnych zagrożeń. Potraktował swe obowiązki nie-
nich nie proponowałem już wstępnego spotkania, nie zamierzałem więcej zwykle poważnie. Nikt nie zdołałby wkraść się na monitorowany obszar
ryzykować. bez jego wiedzy. W przypadku pojawienia się jakiegokolwiek śladu zagro-
Kiedy upłynął tydzień, a ja nie otrzymałem żadnej odpowiedzi, udaliśmy żenia z zewnątrz mieliśmy dostatecznie dużo czasu, by bezpiecznie opuścić
się z Gloricentu poprzez Mimonon na Sarum, stołeczny świat podsektora miejsce zgromadzenia.
Antimar. Spędziłem tam nieco czasu w miejscowych archiwach, ale musia- Przyleciałem jako ostatni.
łem ulotnić się dyskretnie, gdy pewien nadmiernie ciekawski konfesor za-
czął zbyt intensywnie interesować się mą osobą. * * * * *
Na orbicie Sarum otrzymałem pierwsze zakodowane odpowiedzi: od Be-
quin z Messiny i od Aemosa z Gudrun. Oboje meldowali, że realizacja Thessalon to mały świat, którego populacja żyje wciąż w mroku barba-
wyznaczonych im zadania przebiegła pomyślnie. Dwa dni później nadszedł rzyństwa i nie ma najmniejszego pojęcia o istnieniu Imperium czy rozpoś-
częściowo zniekształcony przekaz astropatyczny z Elvary Cardinal, podpi- cierającej się wszędzie wokół galaktyki.
sany przez Inshabela. Z czytelnych fragmentów komunikatu wywniosko- Na miejsce spotkania wybrany został zrujnowany zamek wzniesiony na
wałem, iż również jemu udało się wykonać pomyślnie większość zadań. północy drugiego kontynentu planety, dobre dwa tysiące kilometrów od
Byłem żądny bardziej precyzyjnych informacji. najbliższego liczącego się skupiska ludności. Grupka samotnych pasterzy i
Na tydzień przed odlotem z Sarum otrzymałem jeszcze dwie, bardziej rolników bez wątpienia dostrzegła na nocnym niebie blask płomieni na-
anonimowe wiadomości - jedną wysłano z Thracian Primaris, drugą z grupy szych statków, lecz dla ich prymitywnych umysłów były to jedynie omeny
światów niewolniczych wchodzących w skład Prowincji Salies w podsek- zesłane przez bogów lub lśniące ślepia zodiakalnych bestii.
torze Ophidian. Rozpoznałem ich tajemniczych nadawców po rodzaju za-
stosowanych kodów i stylu wypowiedzi. * * * * *
Mój nastrój uległ znaczącej poprawie.
Medea wysadziła mnie o zmierzchu na skraju iglastego lasu, po czym
* * * * * odleciałą wahadłowcem na ustaloną wcześniej pozycję, czekając na ewentu-
alny rozkaz ewakuacji. Po raz pierwszy od dwóch lat miałem na sobie
formalny strój inkwizytora – czarne skórzane ubranie, płaszcz i dumnie
wpię

76
wpiętą w klapę rozetę. Założyłem też swój skórzany pas na wygrawero- nie za mym pośrednictwem przekazać szczere ubolewanie z powodu nie-
wanym na metalowej blaszce słowem Puritus. Niech przeklęty będzie każ- możności dołączenia do tego grona. Poprosiła mnie osobiście, bym zajął jej
dy, kto stwierdzi, że nie byłem go godny. miejsce i okazał panu równie lojalną służbę jak jej.
Spomiędzy drzew wychynął Nayl, w bojowym pancerzu i z laserowym - Jestem zaszczycony, Grumman. Lecz nim przejdziemy do dalszych roz-
karabinem pod pachą. Uścisnęliśmy dłonie. Cieszyłem się ogromnie, że mów, chcę wiedzieć, czy zdajesz sobie sprawę z tego, co mamy zamiar zro-
znów go widzę. Jego ludzie, bez wątpienia otaczający nas w mroku, nie bić. Sama obecność tutaj z powodu prośby przełożonego nie wystarczy.
czynili żadnych ruchów, po których mógłbym zidentyfikować ich pozycje. Cadianin uśmiechnął się do mnie.
Nayl przeprowadził mnie przez czarne zagajniki w kierunku niewielkiej - Cóż, działam faktycznie na jej prośbę, lecz niech uspokoi cię fakt, że ra-
polany. Korony otaczających ją drzew tworzyły owal roziskrzonego gwiaz- zem z Neve i twoim człowiekiem Fischigiem drobiazgowo rozpatrzyłem
dami nieboskłonu. Zamek, masywna bryła zniszczonych szarych bloków wszystkie aspekty tej sprawy. Nie mam żadnych złudzeń na myśl o konsek-
kamienia wznosił się pośrodku polany. Z wąskich okienek w niższych wencjach dołączenia do twej grupy. Zważywszy na przedłożony mi materiał
częściach budowli sączyło się ciepłe światło lamp. dowodowy, zrobiłbym to równie chętnie z własnej woli.
Nayl wskazał mi bezpieczną drogę wśród pajęczyny detektorów ruchu, - Dobrze. Wyśmienicie. Witaj w zespole, Grumman.
sensorów zbliżeniowych i promieni fotokomórek. Pochodzące z mojego Tożsamość czwartego gościa wprawiła mnie w zdumienie. Miał na sobie
prywatnego arsenału uzbrojone serwoczaszki unosiły się w powietrzu bez- kompozytowy pancerz osobisty o wypolerowanych płytach, które przywo-
głośnie w oczekiwaniu na identyfikację potencjalnego celu. dziły na myśl cenne rękodzieło. Ujmując w okryte rękawicami dłonie swój
Bequin i Aemos czekali na mnie w bramie wejściowej zamku. Aemos hełm w kształcie wyszczerzonego wilczego pyska, zdjął go powoli z głowy.
wyglądał na nienaturalnie bladego i zmęczonego, ale widząc mnie uśmiech- Inkwizytor Massimo Ricci, z Ordo Xenos Helican. Nie zaliczał się do grona
nął się ciepło. Bequin objęła mnie czule. mych przyjaciół, ale słyszałem o nim.
- Ilu ? – zapytałem. - Ricci ?
- Czterech – odparła. Przystojną szczupłą twarz rozjaśnił szeroki uśmiech.
Nieźle. Nie najlepiej, ale też nie najgorzej. Wszystko zależało raczej od - Podobnie jak Grumman, przybyłem tu złożyć przeprosiny za nieobecność
tego, kim owi czterej goście byli. innej osoby. Z rozlicznych powodów, które zapewne doskonale rozumiesz,
- A co z resztą naszych spraw ? lord Rorken nie mógł odpowiedzieć na twoje wezwanie osobiście. Uczest-
- Wszystkie przygotowania zostały ukończone. Możemy rozpocząć finał w nictwo w tym przedsięwzięciu byłoby dla niego aktem politycznego samo-
każdej chwili – oświadczył Aemos. bójstwa. Lecz mój mistrz wciąż pokłada w tobie swą wiarę i zaufanie,
- Dobrze – umilkłem na moment – Czy jest coś jeszcze, o czym powinie- Eisenhorn. Przysłał mnie tutaj, abym wystąpił w charakterze jego przed-
nem wiedzieć ? stawiciela.
Wszyscy troje zgodnie pokręcili głowami. Ricci był jednym z najbardziej cenionych inkwizytorów Rorkena i wielu
- No to zaczynajmy – powiedziałem. obserwatorów twierdziło nieoficjalnie, iż to on będzie sukcesorem tytułu
Mistrza Ordo Xenos Helican. Obecność tego człowieka była dla mnie pod-
* * * * * wójnym komplementem: raz ze strony Rorkena, który przysłał na spotkanie
jednego ze swoich najbardziej obiecujących pupilów; oraz samego Ricciego,
Pomimo wszystkich podjętych zabezpieczeń kładłem swe życie na szali. ryzykującego całą swą karierę przez sam fakt uczestnictwa w naszym zgro-
Z własnej i nieprzymuszonej woli miałem stanąć przed czterema członkami madzeniu. Obaj musieli bardzo poważnie potraktować moją propozycję
Inkwizycji. Pragnąłem wierzyć, że łącząca mnie z nimi długoletnia znajo- współpracy i uznać ją za szczerą.
mość i wzajemny szacunek będą znaczyły dla tych ludzi więcej niż oskarże- - Panowie – powiedziałem – Jestem zaszczycony i szczęśliwy zarazem wi-
nia Osmy. Czterej goście byli jedynymi osobami, jakie odpowiedziały na dząc was w tym miejscu. Przedyskutujmy teraz sprawę, która nas tu spro-
moje dwadzieścia komunikatów. Nayl sprawdził starannie każdego z nich, wadziła, szczerze i otwarcie, byśmy wiedzieli, na czym stoimy.
wciąż jednak istniało ryzyko, że któryś – bądź wszyscy – podejmą nie-
zwłocznie próbę zgładzenia heretyka Eisenhorna. * * * * *
Lada moment miałem się o tym przekonać.
Zimowe wiatry wyły potępieńczo w zrujnowanych wieżach zamku pod-
* * * * * czas gdy ja wprowadzałem zebranych w komnacie uczestników spotkania w
szczegóły. Inshabel i Nayl przynieśli już wcześniej krzesła, ustawili też
Kiedy wkroczyłem do oświetlonej świecami komnaty, cichy pomruk ciężki drewniany stół. Bequin i Aemos zadbali o elektroniczne notesy, ma-
przerwał toczoną tam luźną pogawędkę. Sześciu mężczyzn spojrzało w moją py, rejestry i szereg innych pomocnych materiałów.
stronę. Fischig, budzący wrażenie w masywnym czarnym pancerzu bojo- Mówiłem przez dwie godziny przekazując wszystkie informacje o Qui-
wym, skłonił głowę i uśmiechnął się kątem ust. Śledczy Inshabel, w lekkim xosie, jakie znajdowały się w mym posiadaniu. Większość z nich została już
kombinezonie i długim płaszczu, przywitał mnie nerwowo. umieszczona w nadanych przeze mnie astropatycznych komunikatach,
Pozostali obecni w komnacie mężczyźni obserwowali mnie w milczeniu. powtórzyłem je jednak uzupełniając o detale i odpowiadając na zadawane
Stanąłem pomiędzy nimi. Pierwszy gość zdjął z głowy zakrywający ją kap- mi pytania. Endor raczej się nie odzywał, najwyraźniej usatysfakcjonowany
tur. Titus Endor. moją przemową. Cieszyłem się w głębi duszy mając u swego boku zaufa-
- Cześć, Gregor – powiedział. nego przyjaciela, bez zastrzeżeń ufającego mym słowom. Grumman też
- Witaj, stary druhu – Endor był jedną z dwóch osób, które skontaktowały ograniczał się do słuchania. Dla odmiany Voke i Ricci zadawali mnóstwo
się ze mną anonimowo na Sarum w ubiegłym roku. To on nadał wiadomość, pytań i domagali się co chwila szczegółowych klaryfikacji.
która przyszła z Prowincji Salies. Inkwizytor, który napisał z Thracian Pri- Przy stole reprezentowane były wszystkie Ordo: Voke należał do Ordo
maris stał obok Titusa. Malleus, chociaż na szczęście nie zaliczał się do ścisłego grona współpra-
- Commodus Voke, to dla mnie zaszczyt. cowników Beziera, Ricci i ja należeliśmy do Ordo Xenos, Grumman i Endor
Wiekowy złośliwy sukinsyn parsknął ironicznie. do Ordo Hereticus. Wszyscy z wyjątkiem Grummana służyliśmy w heli-
- Przez wzgląd na naszą współpracę i przeklętego Lyko i z kilku innych cańskim departamencie Inkwizycji. Tylko Titus Endor, słynący ze swej ob-
powodów jestem tutaj, Eisenhorn, chociaż Imperator jeden wie, jak bardzo sesyjnej dbałości o dyskrecję, nie nosił otwarcie swej rozety.
podejrzana jest cała ta sprawa. Wysłucham cię i jeśli cokolwiek z twych wy-
wodów mi się nie spodoba, odejdę... bez naruszania klauzuli poufności tego * * * * *
spotkania ! – dokończył surowo unosząc w powietrze palec wskazujący –
Nie zdradzę tego zgromadzenia, zastrzegam sobie jednak prawa do rezyg- Sądzę, że przemawiałem w sposób elokwentny i przekonywujący.
nacji z udziału w nim, jeśli uznam całe to przedsięwzięcie za bezcelowe. Po dwóch godzinach zrobiliśmy przerwę, by rozprostować nogi, odświe-
- Takie masz prawo, Commodusie. żyć się i przepłukać gardła. Wyszedłem na zewnątrz, w chłodną zimną noc,
Po lewej stronie Voke stał wysoki, pewny siebie mężczyzna, którego nie wsłuchany w zawodzenie wiatru. Po chwili dołączył do mnie Fischig, przy-
znałem z widzenia. Miał na sobie grubą kamizelkę z brązowej skóry i narzu- nosząc ze sobą kieliszek wina.
cony na nią niebieski płaszcz z wpiętą w materiał srebrną rozetą. Skóra jego - Z Neve jest kiepsko – oświadczył przechodząc z marszu do sedna sprawy.
czaszki była gładko wygolona, a w oczach dostrzegłem błękitne błyski, któ- Poleciał z Cinchare na Cadię po to, by zebrać nieco brakujących materiałów
re zdradzały jego cadiański rodowód. i osobiście przekonać do naszej sprawy inkwizytor-generał.
- Inkwizytor Raum Grumman – przedstawił go Fischig postępując krok do - Z mojego powodu ?
przodu. Grumman uścisnął krótko mą wyciągniętą dłoń. Skinął twierdząco głową.
- Inkwizytor-generał Neve potwierdza odbiór pańskiej wiadomości i prag- - Z powodu wszystkiego. Osma narobił jej dużo kłopotów po naszej uciecz-
nie c

77
ce z Carnificiny. Miał za sobą Beziera i Orsiniego. Takie wsparcie politycz- Siedząc ponownie wokół stołu pogrążyliśmy się w intensywnej debacie.
ne wystarczyło, by przełożony Neve, Wielki Mistrz Nunthum z Ordos Ca- Większość kierowanych pod moim adresem pytań, stawianych przeważnie
dia, usiadł grzecznie i spisał reprymendy w formie oficjalnych not. Prze- przez Voke i Ricciego, dotyczyła mało istotnych dla całości sprawy zagad-
trzepali jej drobiazgowo cały życiorys, ale nie zdołali się do niczego docze- nień.
pić. Neve jest bardzo dobra w unikach, a przy tym broniła cię niczym Po upływie następnej godziny Grumman zadał w końcu najważniejsze
wściekła niedźwiedzica, możesz mi wierzyć. pytanie.
- Jest bezpieczna ? - Załóżmy, że zgadzamy się z przedstawionymi tutaj dowodami. Załóżmy,
- Tak. Dzięki gigantycznej inwazji Chaosu osiem miesięcy temu. Cadiańska że Eisenhorn został niesłusznie oskarżony i to Quixos zasługuje na naszą
Brama jest w stanie otwartej wojny. Ostatnią rzeczą mogącą teraz zaprzątać uwagę... co możemy zrobić ? Czy wiemy, gdzie on się teraz ukrywa ?
uwagę tamtejszych śledczych jest udział Neve w Konspiracji Eisenhorna. - Tak – odparłem, chociaż sam nie znałem odpowiedzi na to pytanie. To
- Więc tak to nazywają ? moi ludzie wykonali gros żmudnej pracy działając uparcie przez ostatnie
- Tak właśnie to nazywają. dwa lata: dziesiątki agentów przesiewających informacje napływające z
Upiłem nieco wina spodziewając się jakiegoś cierpkiego miejscowego setki światów.
trunku, lecz poczułem cholernie dobre samatańskie czerwone. Jak zgady- Bequin podeszła do stołu przynosząc ze sobą krzesło, usiadła na nim
wałem, pochodzące z mojej własnej piwniczki. Zaopatrzenie tego rodzaju cicho.
leżało w gestii Bequin i postarała się o najlepsze trunki chcąc wywrzeć na - Około trzech miesięcy temu nasze śledztwo pozwoliło odkryć pewien
naszych gościach odpowiednio miłe wrażenie. wzorzec w informacjach związanych z niemal mitycznym życiem Quixosa.
- Grumman. Co o nim myślisz ? Wzorzec ten koncentruje się na Maginorze.
- Spędziłem z nim naprawdę sporo czasu, Gregor – odparł Fischig – Trzeź- - Stolica podsektora Niaides, sektor Viceroy, Ultima Segmentum – poinfor-
wy umysł, wie, co robi. Zważywszy na dozór, jakim jest cały czas objęta mował zebranych Voke.
Neve, nie mogła się nigdzie oddalić, więc wybrała na swe zastępstwo Grum- - Pańska wiedza astronomiczna jest wyjątkowo rozległa, sir – pochwaliła
mana i to już pewne, że musiał być tego wart. Pracują ze sobą od długiego starca Bequin rozdając wszystkim zebranym elektroniczne notesy.
czasu. Grumman przyjął propozycję ze względu na szacunek, jaki żywi wo- - Zgodnie z zawartością plików opatrzonych klauzulą poufności alfa Quixos
bec Neve, lecz przegadaliśmy wiele godzin w trakcie wspólnej podróży i odwiedził Maginor około dwustu lat temu, rozpoczynając postępowanie
myślę, że teraz dołączył do nas również z powodu własnych przekonań. wyjaśniające w stosunku do kartelu kupieckich gildii i arystokratycznych
- Dobrze. A co z innymi ? rodów zwanego Mistyczną Ścieżką. Ścieżka była sekretną organizacją wy-
- Voke jest pełen niespodzianek – sarknął Fischig – Kiedy pierwszy raz po- korzystującą dla własnych celów zakazaną wiedzę i zastrzeżone technologie.
wiedziałeś, że figuruje na twojej liście kontaktów, pomyślałem, że zwario- Quixos zobowiązany był do jej eliminacji i posłania wszystkich członków
wałeś. Nie było to rzecz jasna równie szalone jak napisanie do lorda Ror- na stos. Wiemy, że tego nie zrobił. Co gorsza, aktywnie wspierał sektę infil-
kena, ale mimo to... Nie wierzyłem, że ten stary bękart się tutaj pokaże czy trując ją dostatecznie długo, by ta stała się jego zakamuflowaną bazą opera-
nawet odpisze na komunikat. Jest taki purytański, praworządny i sztywny cyjną. Nie był to już dłużej kartel, tylko kult. Kult Quixosa.
moralnie jakby miał wbitą w tyłek deskę. No i przegrałbym ten zakład. Musi - Dlaczego zakładamy, że wciąż tam przebywa ? – spytał Ricci.
cię lubić bardziej niż to okazuje. - Podejrzewamy, że zbudował tam ukrytą fortecę, sir – odparła Bequin –
- Łączy nas nić zrozumienia – odpowiedziałem. Uratowałem Commodu- Wpływy Mistycznej Ścieżki rozprzestrzeniły się obecnie na cały segment i
sowi życie na pokładzie Saint Scythusa, on jednak spłacił ten dług na Alei poza jego granice. Maginor jest sercem tego mrocznego mocarstwa. W roku
Victora Belluma. Może w jego mniemaniu to nie wystarczało. 239.M41 inkwizytor Lugenbrau i towarzysząca mu świta w liczbie około
- Nie jest do końca przekonany i trzeba nad nim popracować, ale uważam, sześćdziesięciu osób przepadła bez śladu Maginorze. Bez śladu... chociaż
że już się zdecydował na dalszy udział w całości. śledczy Inshabel zdołał... zdobyć niekompletny zapis werbalny przekazu
- Tak uważasz ? video zarejestrowanego w trakcie rajdu grupy Lugenbrau.
- A widzisz gdzieś w pobliżu tego jego pachołka Heldane ? Przeczytałem pośpiesznie odpowiedni plik tekstowy. Jego zawartość była
Wiedziałem, co Fischig ma na myśli. Heldane odrzuciłby zaproszenie do przerażająca.
współpracy bez chwili namysłu, po czym z przyjemnością zawlókłby mnie - Znalazłeś to na Elvarze Cardinal, Inshabel ? – spytałem.
przed trybunał, żywego lub martwego. Voke musiał tu przylecieć nie infor- Nathun stał przez cały czas w rogu pokoju. Słysząc swe imię postąpił
mując o tym swego dawnego pupila. Fischig miał rację, to był dobry znak. kilka kroków do przodu, wyraźnie zawstydzony.
- Endor jest pewny, nieprawdaż ? – zapytał Fischig – Po tych latach przy- - Nie bezpośrednio, sir. Zapis pochodzi z archiwum Inkwizycji na Fibos
jaźni i tak by tutaj przyleciał. Secundus. Historia wyciągnięcia go stamtąd jest bez wątpienia fascynująca
- Cieszę się, że tutaj jest. A Ricci ? sama w sobie, lecz jej przytaczanie w tym miejscu byłoby karygodnym mar-
Fischig zniżył znienacka głos do poziomu szeptu. notrawstwem naszego czasu.
- O wilku mowa – wycofał się dyskretnie z powrotem do wnętrza zamku. Inshabel miał rację, już o tym wspominałem. Była to niezwykła historia i
Trzymając w dłoni kieliszek wina Ricci wychynął spod arkady wiodącej bardzo mnie mile zaskoczyła, kiedy wysłuchałem później relacji na jej temat
do komnaty służącej za miejsce zgromadzenia i podszedł do mnie nie- z ust młodego śledczego. Ponownie nalegam, byście w miarę swych możli-
spiesznie. Podniósł wzrok spoglądając na rozgwieżdżone nocne niebo. wości przestudiowali odpowiednie zapiski.
- Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę ze swego ogromnego szczęścia – - Sądzimy, że Lugenbrau wpadł na trop Quixosa, chociaż wtedy mógł jesz-
oświadczył. cze nie wiedzieć, z kim ma do czynienia – kontynuowała Bequin – Został
- Każdego dnia. zamordowany przez ludzi Quixosa wraz z całą swą ekipą.
- Podjąłeś wielkie ryzyko decydując się na nawiązanie kontaktu z lordem - Lugenbrau – wymamrotał Commodus Voke odkładając swój notes na blat
Rorkenem. Zawsze cię lubił, ale obecnie sympatia do ciebie jest niebez- stołu i wpatrując się w przestrzeń – Nigdy go nie spotkałem, ale był zaufa-
pieczną słabością. Nieraz ścierał się z Bezierem i Orsinim w twojej sprawie. nym wychowankiem mojego starego przyjaciela, Pavla Ueta. Kiedy Lugen-
- I mimo to cię tutaj wysłał ? brau zaginął, Pavel bardzo ciężko to przeżył. Strata skróciła mu życie.
- Zagrajmy w otwarte karty, Gregorze, to pozwoli nam wyjaśnić sytuację. Voke spojrzał na mnie swymi wodnistymi oczami.
Lord Rorken, oby opływał w dobrodziejstwa łask zsyłanych przez Boga-Im- - Jeśli nawet nie byłem zdecydowany wcześniej, Eisenhorn, teraz podjąłem
peratora, wysłał mnie tutaj, bym uczestniczył w pościgu i eliminacji here- decyzję. Quixos musi za to zapłacić.
tyka Quixosa. Lecz jeśli w trakcie tych działań odkryję cokolwiek, co po- - Popieram – oświadczył Endor odkładając swój notes z posępnym gry-
twierdzałoby powszechnie znane zarzuty pod twym adresem... masem na twarzy – Już tylko za tę zbrodnię powinien ponieść stosowną
- Co wtedy ? karę.
- Myślę, że doskonale się rozumiemy. - A więc lecimy na Maginor ? – spytał Grumman.
- Jesteś jego obserwatorem. Pomożesz mi, lecz jeśli na twych oczach prze- - To wciąż jego baza operacyjna, sir, jesteśmy tego absolutnie pewni – pod-
kroczę linię, wykonasz na mnie wyrok, Rorken cię do tego upoważnił. niosła głowę Bequin – I jeszcze tydzień temu wszyscy przygotowywaliśmy
- Myślę, że wiemy już teraz, na czym stoimy – podniósł nieznacznie swój się do uderzenia właśnie na Maginor. Lecz wtedy otrzymaliśmy to –
kieliszek. pokazała nam trzymany w dłoni astropatyczny przekaz.
Wiedziałem. Teraz też znacznie większego sensu nabrała obecność u me- - Przeczytam go głośno, jeśli panowie pozwolą – założyła ostrożnie swoje
go boku tak znamienitego inkwizytora. okulary. Pomagały jej, ale wiedziałem doskonale jak bardzo ich nie cier-
Nic nie odpowiedziałem. Ricci uśmiechnął się enigmatycznie i razem piała. Fakt, że założyła je w obecności tak sporego grona obcych ludzi wiele
wróciliśmy z powrotem do komnaty. mówił o powadze tego przekazu.
- Zaczyna się następująco... Gregorze, mój przyjacielu. Pracowałem przez
* * * * * długi czas nad materiałami związanymi z twym śledztwem. Jak zapewne
wiesz, nie

78
wiesz, nie miałem zbyt wielu innych zajęć w te długie zimowe wieczory.
Zgadzam się, że Maginor jest sercem nieprzyjaciela i wymaga natych-
miastowej interwencji Inkwizycji, lecz pozwolę sobie zasugerować, by spra- Rozdział XXII
wę tę pozostawić raczej w gestii Ordos Niaides. Korzystając ze wskazówek
nadesłanych przez Aemosa odkryłem pewne istotne fakty. Pełny ich opis Farness Beta
znajduje się w załącznikach do mego pisma, tutaj natomiast powiem zwięź- Cherubael i Prophaniti
le, że powinieneś zwrócić swą uwagę na Farness Beta. Dużo do myślenia Quixos
dała mi wiedza na temat fascynacji Quixosa cadiańskimi pylonami. Wyśle-
dziłem dzięki temu poważne zlecenia prac kamieniarskich wysłane na świat Mijał właśnie pierwszy kwartał roku 343.M41, kiedy dotarliśmy na Far-
Serebos, położony na galaktyczne południe od Terry. Gildie kamieniarskie ness Beta. W czasie tym wojna szalała w całym podsektorze Cadia, a Oko
na tej planecie słyną ze swej dyskrecji, dostarczając zleceniodawcom czarną Grozy wypluwało z siebie kolejne żądne krwi hordy. Niczym krąg upior-
skałę podobną do obsydianu, zwaną serebitem. Jest to przepiękny kamień nego ognia, Oko lśniło nad większością światów garnizonowych, rozległe i
wysoko ceniony przez architektów w całym Imperium, a zarazem substancja wściekłe, pulsujące silniejszym blaskiem niż kiedykolwiek. Każdy rozbłysk
stała najbardziej zbliżona swymi właściwościami do materiałów użytych w jego pastelowych barw oznaczał otwarcie kolejnej dziury w zasłonie Osno-
konstrukcji cadiańskich pylonów. Jak już wspominałem, tamtejsze gildie wy, znaczył miejsce wejścia w materialny wymiar następnej heretyckiej
niechętnie zdradzają szczegóły swych transakcji, ale też trudno jest w prak- flotylli. Wiosna ta przeszła do podręczników historii pod mianem Obrony
tyce ukryć fakt załadunku na kosmiczny frachtowiec kamiennej kopii jedne- Cadiańskiej Bramy.
go z pylonów. Na trzy czwarte kilometra długiej i jedną czwartą szerokiej ! W przeciągu pierwszych miesięcy roku 343 Cadianie stanęli w obliczu
Quixos zlecił wykonanie perfekcyjnej kopii cadiańskiego monolitu i prze- inwazji wroga nie mającej sobie równej od dobrych trzystu lat.
wiezienie jej na Farness Beta. Można wręcz było odnieść wrażenie, że Nieprzyjaciel coś wie.
Bequin przerwała na moment czytanie listu spoglądając na nas uważnie.
- Jeśli kiedykolwiek ufałeś mej radzie, zrób to i teraz – podjęła głośną lek- * * * * *
turę – Quixos jest na Farness. Jeśli chcesz go powstrzymać, musisz zrobić to
natychmiast. Twój oddany przyjaciel i uczeń. Gideon. Essene dostarczyła mnie na Farness wypoczętego i gotowego do dzia-
Gideon. Gideon Ravenor. Okaleczony i wciąż cierpiący, odnalazł ślady, łania. Podczas tranzytu przez Immaterium towarzyszyły nam dwa inne okrę-
które zdecydowanie zmieniały cały nasz pierwotny plan. Nie wiedziałem, co ty: szybki krążownik Ricciego i starożytny kosmiczny statek Commodusa
właściwie mam powiedzieć. W oczach poczułem wilgoć. Voke. Endor i Grumman oraz towarzyszący im członkowie świty podróżo-
- Jest też postscriptum – dodała Bequin – Spętane demony będą twym wali wraz ze mną na pokładzie Essene. Już od dawna na korytarzach kupiec-
najpoważniejszym problemem. Wiem, że jesteś przygotowany, pozwoliłem kiego klipra nie przebywało tak wielu ludzi jednocześnie.
sobie jednak coś ci wysłać. Po jednej sztuce dla każdego z przyzwanej przez W punkcie docelowym czekała na nas grupa uderzeniowa imperialnej
ciebie dwudziestki. marynarki kosmicznej, liczący dziesięć okrętów szwadron Zgrupowania
Bequin schowała swoje okulary i wstała z krzesła. Nayl postawił na bla- Floty Scarus oddelegowany do operacji specjalnej pod nadzorem Wydziału
cie stołu niewielką skrzynkę. Wewnątrz pojemnika spoczywało dwadzieścia Dyscyplinarnego marynarki.
pergaminów zapisanych inkantacjami strzegącymi przed demonami, ukry-
tych w pobłogosławionych zielonych tubach z cienkiego marmuru, oraz * * * * *
dwadzieścia konsekrowanych złotych amuletów przedstawiających Impera-
tora w postaci świętego szkieletu. Dbałość o takie detale była charakterys- Grupa uderzeniowa przybyła do systemu dzień wcześniej od nas, a jej
tyczna dla Ravenora. Nayl sięgnął do skrzynki i podał każdemu z nas po systemy skanowania i monitoringu orbitalnego zebrały już wszelkie nie-
jednej tubie i po jednym amulecie. zbędne nam informacje.
- Zostałem przekonany – oświadczył Ricci wstając ze swojego miejsca i - Posiadamy potwierdzoną lokalizację Pariasa – oświadczył lord prokurator
zawieszając otrzymany amulet na szyi tak, by spoczął pomiędzy zdobiącymi Olm Madorthene łącząc się ze mną przez pokładowy komunikator ze swej
jego napierśnik pieczęciami czystości. jednostki flagowej. Parias był kryptonimem operacyjnym Quixosa – A przy-
- Cieszę się. Grumman ? najmniej mamy jego strefę aktywności. Przesyłam ci dane topograficzne.
- Jestem z tobą – odparł Cadianin. Twój obiekt zainteresowań to Strefa A.
- Wznieśmy zatem toast – uniosłem w górę swój kieliszek – Za Grupę Zmieniłem swą pozycję w fotelu na eleganckim jak zawsze mostku Esse-
Pięciu. Oraz za tych wszystkich, którzy uczynili tak wiele, byśmy mogli się ne. Widząc mój ruch Maxilla skinął głową w stronę jednego ze swych pozła-
tutaj spotkać. canych serwitorów. Na mniejszym ekranie mojej konsolety pojawiła się ma-
Bequin, Aemos, Nayl, Fischig i Inshabel podnieśli swe kieliszki. pa.
- Za Farness Beta. Za koniec Quixosa. - Mam ją – powiedziałem przenosząc spojrzenie z powrotem na lekko roz-
Pięć kieliszków ściskanych w dłoniach inkwizytorów stuknęło o siebie mazaną twarz Madorthene, widniejącą na głównym ekranie komunika-
dźwięcznie. cyjnym mostku.
- Farness Beta – odezwał się Ricci – Przypomnijcie mi proszę, gdzie to jest. - To masyw górski o płaskim grzbiecie zwany Ferell Sidor, co w miejsco-
- W gardle Cadiańskiej Bramy – odpowiedział Grumman – Na samej kra- wym dialekcie oznacza Ołtarz Słońca. Położony jest w północnej części
wędzi Oka Grozy. pro-wincji Hengav. Władze prowincji ogłosiły cały ten obszar rezerwatem
sa-kralnym, ponieważ znajdują się tam liczne grobowce Drugiej Dynastii
Tho-losu. Wstęp na terytorium rezerwatu mają jedynie przedstawiciele
Eklez-jarchii, członkowie królewskiej rodziny rządzącej Farness oraz
licencjono-wani archeologowie. Przypuszczamy, że Parias otrzymał
zezwolenie na pro-wadzenie prac wykopaliskowych na Ferell Sidor jakieś
sześć lat temu, na podstawie sfałszowanych listów polecających Wydziału
Archeologii Uni-wersytetu na Avellornie. Miejscowi urzędnicy powinni byli
przejrzeć ten podstęp, ale dali się zwieść. Jeśli możesz spojrzeć na mapę...
- Tak, mam ją przed oczami.
- Możesz na niej dostrzec stopień zaawansowania prac wykopaliskowych.
Parias wzniósł tam małe miasto, położone tuż przy obszerneym górskim
kominie.
- To dosyć spory krater...
- Podejrzewamy, iż to właśnie tam ukrył swój podrabiany pylon. Próba
monitoringu komina okazała się zbyt trudna, nie chcieliśmy podlatywać zbyt
blisko, by nie wzbudzić alarmu.
Wstałem ze swojego miejsca spoglądając uważnie na powiększone obli-
cze lorda prokuratora.
- Jesteś gotów ?
- Całkowicie. Przesyłam ci kopię mojego planu działania. Możesz tam na-
nieść wszelkie poprawki wedle swego uznania.
Nie było takiej potrzeby. Plan Madorthene okazał się ekonomiczny i
Oficja

79
prosty. Oficjalnie cała operacja była dziełem Wydziału Dyscyplinarnego Ubezpieczany przez Inshabela wdarłem się pod ziemię, biegnąc kamien-
marynarki i rezultatem śledztwa związanego ze Zbrodnią Thraciańską. Lord nymi schodami wyciętymi w skale Strefy A. Przez prawie godzinę musie-
Prokurator Madorthene wszedł w kooperację z inkwizytorem Commodusem liśmy sobie wywalczać drogę poprzez naziemne struktury instalacji, metr po
Voke, aby przeprowadzić wspólną akcję pacyfikacyjną. Olm był jedynym metrze. W tym samym momencie, gdy wzeszło słońce, znaleźliśmy w końcu
człowiekiem niezwiązanym z Inkwizycją, do którego odważyłem się na- przejście wiodące w głąb góry: klatkę schodową odsłoniętą wybuchem cięż-
pisać. kiej bomby lotniczej.
Wymieniliśmy się zestawami kodów i kryptonimów operacyjnych, zdefi- Schody zawalone były kawałkami gruzu i dymiącymi, niemożliwymi do
niowaliśmy poziom autoryzacji rozkazów i wyzerowaliśmy chronometry, identyfikacji ludzkimi szczątkami. W niektórych miejscach z sufitu zwisały
życząc sobie wzajemnie na sam koniec szczęścia. kable elektryczne sypiące na wszystkie strony snopami iskier. Posługując się
- Niech Imperator cię strzeże, Gregorze – powiedział Olm. detektorami ruchu likwidowaliśmy sukcesywnie wybiegających nam na
- Mam nadzieję, że to zrobi – odparłem. spotkanie kultystów. Kończyły mi się już pistoletowe bolty, a Inshabelowi
założył do lasera przedostatnią baterię. Poziom stawianego nam oporu wręcz
* * * * * nie mieścił się w głowie.
Na jednym ze skrzyżowań plątaniny skalnych tuneli wpadliśmy na Endo-
Dwie godziny przed wschodem słońca pięciuset żołnierzy należących do ra. Miał ze sobą dwóch thraciańskich gwardzistów i żołnierza sił specjal-
51 Regimentu IG Thracianu rozpoczęło marsz w kierunku Ferell Sidor i nych Inkwizycji, ale nigdzie nie dostrzegałem jego bojowych serwitorów.
Strefy A, opuszczając obszar zrzutu na pobliskich wzgórzach, gdzie po- Odgadłem gorączkowe myśli Titusa już po samym jego spojrzeniu. Przyby-
przedniego dnia wysadziły ich promy desantowe marynarki. Posuwali się do liśmy tutaj pewni swych sił i chyba się przeliczyliśmy. Sądziłem, że będzie-
przodu w trzech klinach, pierwszy z nich zabezpieczył jedyną drogę po- my w stanie zniszczyć wszystko, co mógł na nas rzucić Quixos. Najwy-
zwalającą przedostać się na szczyt góry pojazdom zmechanizowanym. Kie- raźniej go należycie nie doceniłem.
dy wszystkie trzy grupy znalazły się na wyznaczonych pozycjach, wyrwa- Dzika kanonada zwróciła naszą uwagę na starcie, które wybuchło w roz-
liśmy Ferell Sidor ze snu. ległym pomieszczeniu po lewej stronie tunelu. W wejściu do sali minęli nas
Fregaty Zhikov i Fury of Spatian bombardowały masyw przez sześć mi- czterej uciekający thraciańscy gwardziści, broczący krwią i panicznie prze-
nut, rozpalając na niebie łunę jako żywo przypominającą wschód fałszywe- rażeni.
go słońca. Zaraz potem trzydzieści bombowców Marauder nadleciało nad - Uciekajcie ! Uciekajcie stąd ! – wrzasnął do nas jeden z nich.
Strefę A z niskiego pułapu i zrzuciło w dół trzydzieści tysięcy ton materia- Wyminąłem ich biegnąc w drugą stronę.
łów wybuchowych. Komnata była ogromna, do połowy wypełniały ją gęste gryzące kłęby
Nastał kolejny fałszywy świt. dymu. Zielone, nadnaturalne płomienie lizały żarłocznie jej ściany. Gdzieś
Pomimo tego miażdżącego uderzenia wchodzące osiem minut później na swym odległym krańcu sala przechodziła w coś większego, ledwie wi-
pomiędzy płonące zgliszcza miasteczka oddziały Gwardii napotkały na nie- doczną otwartą przestrzeń.
wiarygodnie zażarty opór wroga. Madorthene podejrzewał, że większość sił Lecz nie to zwróciło mą uwagę.
Quixosa przebywała w chwili ataku pod powierzchnią ziemi, wewnątrz gó- Stojąc pośród pięćdziesięciu martwych ciał, ubranych w większości w
ry, unikając w ten sposób płomienistej zagłady. mundury Gwardii, Commodus Voke opierał się desperacko atakowi Prop-
W rozświetlonych łunami pożarów ruinach miasteczka thraciańscy żoł- haniti.
nierze walczyli z fanatycznymi i dobrze wyposażonymi kultystami. Wielu z Stary inkwizytor dygotał spazmatycznie, jego ubranie pokryte było grubą
nich nosiło barwy i insygnia Mistycznej Ścieżki. Wielu miało zauważalne skorupą psionicznego lodu, z ust i oczu człowieka tryskały jadowite pło-
mutacje. Pierwsze napływające z pola bitwy raporty mówiły o blisko ośmiu- mienie. Spętany demon, ledwie rozpoznawalny po rozmazanych rysach twa-
set czcicielach Quixosa. Madorthene rzucił do akcji swoje rezerwy: kolej- rzy nieszczęsnego Husmaana, unosił się przed Voke próbując złamać swą
nych siedmiuset thraciańskich gwardzistów. dziką furią niewidzialną barierę odgradzającą go od ofiary.
Rzuciliśmy się poprzez salę ściągając na siebie ostrzał ze strony kręcą-
* * * * * cych się w prawej jej części kultystów. Biegnący tuż za mną Thracianin
wygiął się i runął na posadzkę przestrzelony dwukrotnie wiązkami laserów,
Lądowaliśmy wraz z drugą falą desantu. Medea wysadziła mnie i Ins- Inshabel zaklął plugawo odnosząc lekkie zranienie.
habela na skraju strefy walki, razem z Endorem i dwoma jego bojowymi Endor pociągnął resztę ludzi za sobą prowadząc ich prosto na kultystów.
serwitorami. Opancerzony prom Ricciego wylądował tuż obok wzbijając w Jego laserowy pistolet nie milkł nawet na chwilę, łańcuchowy miecz wył
powietrze chmurę kurzu. Pupilowi Rorkena towarzyszył Commodus Voke przeraźliwie.
oraz dwudziestka elitarnych żołnierzy sił specjalnych Inkwizycji. Grumman, Voke blisko był poddania się, widziałem wyraźnie jak słabnie pod napo-
korzystający z pożyczonej od Madorthene kapsuły desantowej, wylądował rem Prophaniti.
jako ostatni, lecz pierwszy wszedł do walki. Jego dziesięcioosobowa druży- Schowałem do kabury pistolet i popędziłem w kierunku Commodusa
na składała się z samych eks-kasrkinów. skacząc ponad trupami i bryłami skał, modląc się w duchu, by moja runicz-
Kiedy biegliśmy pośpiesznie przez zasnutą dymem pożarów strefę lądo- na laska sprawdziła się w praktyce.
wania, a nasze promy wzbijały się w niebo z rykiem silników, w powietrzu Oślepiający rozbłysk białego światła i fala potwornego żaru wyrzuciły
rozeszła się znienacka wyczuwalna fala psionicznej energii. Przerażający mnie w powietrze.
swą mocą ładunek mentalny rozszedł się z centrum Strefy A uśmiercając na
miejscu trzydziestu biegnących w forpoczcie żołnierzy... po czym znikł bez * * * * *
śladu.
Wszyscy zgodnie podejrzewaliśmy, że Quixos będzie dysponował silną Próbowałem podnieść się chwiejnie na nogi, na wpół świadomy faktu, że
obroną psioniczną – zbierał w końcu przez cały czas psioników takich jak jakaś siła cisnęła mną z komnaty poprzez gruby drewniany parawan do ma-
chociażby Esarhaddon – i należało założyć, że właśnie użycie mocy mental- łego pomieszczenia przypominającego magazyn. Ta sama niewidoczna siła
nej stanowi kluczowy element jego taktyki defensywnej, być może istotniej- podniosła mnie na nogi. Zostałem skąpany nieziemskim światłem.
szy nawet od spętanych demonów. Nie zamierzałem mu dać najmniejszej ku Tuż przede mną w powietrzu unosił się Cherubael.
temu szansy. - Gregor – powiedział demon – Dotarłeś tak daleko. Wiedziałem, że zdołasz
Wraz z thraciańskimi żołnierzami do strefy A zmierzał cały mój Zespół tego dokonać.
Nietkniętych, podzielony na dwie niezależne grupy. Bequin, strzeżona przez Trzymałem przed sobą runiczną laskę. Ochronny pergamin przysłany mi
Nayla i dwunastu moich doborowych najemników prowadziła pierwszą z przez Ravenora zdążył już obrócić się w proch, zniszczony pierwszym ude-
nich, nad drugą sprawowała komendę Thula Surskova, ubezpieczana przez rzeniem demona.
Fischiga i drugi tuzin wojowników należących do mej świty. - Czekałem na tę chwilę od tak długiego czasu – odezwał się ponownie
Zespół AP nigdy wcześniej nie został użyty w akcji na tak dużą skalę, ale Cherubael – Pamiętasz jak na Eechanie powiedziałem, że coś dla mnie zro-
spełnił wszystkie moje pokładane w nim nadzieje. Generowana przez jego bisz ? Teraz właśnie nadszedł ten czas. Teraz. Ku temu wszystko zmierzało.
członków pustka mentalna zanegowała działanie psionicznego sztormu To właśnie ujrzałem, gdy po raz pierwszy skrzyżowały się nasze ścieżki.
efektywnie kondensując go wewnątrz Strefy A i zabezpieczając nasze siły Przeznaczenie... nasze losy, nierozerwalnie ze sobą złączone, pamiętasz ?
przed dalszymi mentalnymi atakami. - Jak mógłbym zapomnieć ! – wrzasnąłem – Twierdzisz, że rozmyślnie mną
kierowałeś ! Przewodziłeś mi ! Nawet chroniłeś ! Patrzyłem na Eechanie jak
* * * * * zabijasz Lyko ! A więc miałem żyć aż do teraz... po co ?
Cherubael uśmiechnął się przerażająco.
- Gdyby moc Osnowy była w tobie tak jak tkwi we mnie, postrzegałbyś
czas z

80
czas z zupełnie innej perspektywy. Dostrzegłbyś to, co się stanie i to, co Inshabel był półprzytomny, ale nie odniósł żadnych krytycznych
nadejdzie, co ktoś uczyni za wiek czy dwa lub co uczynił tysiąc lat temu. obrażeń. Klatkę piersiową i kark Endora znaczyły krwawe ślady po
Dostrzegłbyś miriady możliwości. szponach demo-na. Titus spojrzał na mnie błędnym wzrokiem.
- Brednie ! To wszystkie brednie ! - Dorwałeś ich obu, Gregor...
- Żadnych więcej bredni, Eisenhorn. Od chwili, gdy spotkaliśmy się po raz - Modlę się, by Quixos nie miał ich więcej – odparłem próbując powstrzy-
pierwszy wiedziałem, że to właśnie ty jesteś człowiekiem, który ma w sobie mać krwotok. Rozeta Endora wysunęła się z kieszonki ubrania, toteż pod-
dość uporu i talentu, by dać mi to, czego pożądam. Czego pragnę najbar- niosłem ją z ziemi.
dziej. Pojąłem, że dbając o twe bezpieczeństwo pozwolę ci przybyć tutaj i Symbol Inkwizycji ozdobiony był ornamentowanymi insygniami Ordo
złożyć mi najcenniejszy dar, w tym dniu i w tej godzinie. Malleus.
- Nigdy nie pomogę demonowi ! - Malleus ? – wysyczałem przez zaciśnięte zęby.
Cherubael wyszczerzył zęby, a rysy jego twarzy przybrały poważny wy- - Nie...
raz. - Kiedy dostałeś przeniesienie, Titusie ? Do diabła, kiedy zmieniłeś Ordo ?
- Zatem zniszcz mnie, jeśli potrafisz. - Zmusili mnie... – wydyszał – Osma mnie zmusił. Kiedy spotkał się ze mną
Rzucił się na mnie. Podniosłem runiczną laskę i przesłałem mentalną na Messinie... wynikły pewne problemy związane ze starą sprawą sprzed
moc przez jej uchwyt do kryształu na czubku. Rzeźbiony fragment Lith za- kilku lat. W jakiś sposób do niej dotarł... On... zagroził mi stosem, jeśli od-
płonął niebieskim blaskiem. mówiłbym współpracy.
- Co to za sprawa ?!
* * * * * - Nic ! Nic, Gregorze, przysięgam ! Ale Osma miał wsparcie Beziera. Mógł
spreparować dowody, by mnie obciążyć. Poprosiłem o przeniesienie, żeby
Pontius Glaw wiedział to i owo o demonach. Ich najsłabszym punktem przestał mnie nękać. Obiecał, że zostanę wyróżniony. Powiedział, że Ordo
była siła woli czyniąca z nich spętanych niewolników. Runiczna laska, tak Malleus stwarza mi lepsze perspektywy kariery.
pieczołowicie wykonana i drobiazgowo pokryta inskrypcjami wielkiej mo- - Ale w zamian miałeś mieć mnie na oku ?
cy, stanowiła dźwignię pozwalającą przełamać mi pęta wiążące demona - Niczego mu nie powiedziałem ! Nie sprzedałem cię ! Robiłem tylko to, co
poprzez wzmocnienie mojej własnej zdolności kontrolowania energii Osno- musiałem, by Osma czuł się usatysfakcjonowany.
wy. - Jak dołączenie do naszej grupy. Nic dziwnego, że nie chciałeś otwarcie
Przez krótki moment pojąłem jak właściwie czuje się psionik klasy alfa. pokazać nam swojej rozety. Osma żądał od ciebie, żebyś mnie wykończył,
Oślepiająca wiązka energii wystrzeliła z kryształu na szczycie laski i tra- mam rację ?
fiła Cherubaela prosto w pierś. Endor nic nie odpowiedział, zacisnął usta. Inshabel gapił się na niego
Demon uśmiechał się jeszcze przez chwilę, a potem jego materialna po- szeroko otwartymi oczami, na jego twarz widniał grymas skrajnego niedo-
stać przestała istnieć rozsadzona od wewnątrz, rozpryskując na wszystkie wierzania.
strony ogniki piekielnych płomieni. Zerwałem niewidzialne kajdany i odes- - Miałem uczestniczyć w tej operacji tak długo, jak długo rokowała szanse
łałem go do Osnowy. na pomyślny finał. Orsini doskonale zdawał sobie sprawę z zagrożenia,
I w tym ułamku chwili, gdy mój wielokrotnie wzmocniony przez laskę jakim jest Quixos, toteż twoje przedsięwzięcie było dla niego wyśmienitym
umysł przejął kontrolę nad demonem, ujrzałem lata jego niewoli w rękach narzędziem prewencji. Jeśli przeżyłbyś... do końca tej akcji, miałem cię
Quixosa, nieustające cierpienia, zakazane stronnice Malus Codicium – tomu, aresztować na podstawie carty. Lub, gdybyś stawiał opór...
którego wiedzę Quixos wykorzystał do tworzenia swych demonicznych - Zabierz go natychmiast na górę – powiedziałem cicho do Inshabela –
sług. Znajdź mu szybko jakiegoś lekarza. Nie spuszczaj go nawet na moment z
I wtedy też pojąłem, że właśnie podarowałem Cherubaelowi to, czego tak oczu.
desperacko pożądał przez wszystkie te lata. - Tak jest, sir.
Wolność. - Gregor ! – jęknął podnoszony przez śledczego Endor – Na Boga-
Imperatora, nigdy nie chciałem...
* * * * * - Zabierz go stąd ! – wrzasnąłem.

Wtoczyłem się chwiejnie z powrotem do głównej komnaty. Voke, tak * * * * *


bohatersko stawiający opór Prophaniti, już wtedy nie żył.
Pamiętałem wciąż słowa Commodusa wypowiedziane zaraz po Zbrodni Szturm na Ferell Sidor trwał od trzech godzin, kiedy w towarzystwie
Thraciańskiej: Naprawię to, co tylko można. Nie spocznę, dopóki ostatni z Ricciego i Grummana wszedłem do jaskini krateru. Żołnierze Madorthene
tych bluźnierców nie zostanie odnaleziony, a porządek na ulicach ponownie wciąż walczyli w labiryncie górskich tuneli i pieczar z heretyckimi wojow-
przywrócony. A wówczas nie spocznę, póki nie odnajdę siły, która stała za nikami Quixosa.
tym zamachem. Ricci krwawił z rany ciętej, wszyscy jego podwładni zginęli w czasie
Teraz mógł spocząć w pokoju, jego misja dobiegła końca. szturmu. Grumman miał przy sobie dwóch ostatnich kasrkinów, ściskają-
Spętany demon odrzucił na bok martwe ciało dzielnego starego czło- cych czujnie laserowe karabiny.
wieka i zbliżał się teraz w stronę Endora i Inshabela. Obaj moi przyjaciele Czeluść komina była głęboka na blisko tysiąc metrów, jej wierzch
klęczeli na podłodze zwijając się w agonii. Fioletowe płomienie wystrzeli- otwierał się na nieboskłon planety. Serebitowa kopia cadiańskiego pylonu
wujące z palców Prophanitiego opasywały ich ciasnym uściskiem. Obaj sta- spoczywała na dnie szczeliny, opasana adamandytową siatką. Na łańcu-
nowili zaledwie pożywkę dla drapieżnika Chaosu. chach przymocowanych do siatki kołysały się nieznacznie setki niewielkich
Prophaniti znieruchomiał, gdy tylko pojawiłem się w jego polu widzenia, metalowych klatek. W każdej z nich tkwiło nieruchomo uwięzione ludzkie
wyczuwając instynktownie, że stanowię dla niego znacznie poważniejsze ciało.
zagrożenie od pary mych towarzyszy. Kryształ Lith wciąż dymił i pulsował To tutaj znajdował się starannie kolekcjonowany przez Quixosa arsenał
jaskrawoczerwoną poświatą. psioników klasy alfa, potajemnie uprowadzanych z obszaru całego Impe-
Demon rzucił się na mnie płynąc w powietrzu, z wyszczerzonymi zębami rium. Musiał poświęcić całe dekady na zgromadzenie tak licznej grupy men-
i szeroko rozpostartymi ramionami, skąpany w świetle diabelskiej aury. tatów w tym miejscu. Byłem pewien, że w jednej z klatek znajduje się Esar-
Zawodził me imię. Czułem się jakby mnie atakował odrzutowy samolot haddon.
strzelający z wszystkich dział. Wiedziałem, co wówczas odczuwa człowiek. - Co on chce zrobić ? – zapytał Ricci z nutą nabożnego podziwu w głosie.
Miałem nieszczęście zakosztować takiego doświadczenia. - Coś, co musimy powstrzymać – odparł z rozbrajającą szczerością Grum-
Prophaniti wrzasnął z dziką satysfakcją. man. Zdecydowanie popierałem jego opinię. To była jedyna odpowiedź, ja-
- W Kasr Gesh powiedziałeś mi, żebym następnym razem przygotował lep- ką mogliśmy zaakceptować.
szą broń, potworze ! – krzyknąłem i nabiłem jego szarżującą sylwetę na Od chwili rozpoczęcia szturmu nerwy mieliśmy napięte niczym postron-
swoją laskę – Co powiesz na to ?! ki, a w naszych ciałach krążyła podnoszące refleks adrenalina. A mimo to
Prophaniti zawył i eksplodował, powalając mnie oszołomionego na pod- wydarzenia, które miały miejsce w przeciągu następnych kilku sekund cał-
łogę. Nie sądzę, abym odpędził go w otchłań Osnowy, raczej całkowicie kowicie nas zaskoczyły.
unicestwiłem jego jaźń, raz na zawsze. W jednej sekundzie pustka. W następnej pomiędzy naszymi postaciami
Runiczna laska jakimś niepojętym cudem nie uległa zniszczeniu, była znalazła się zakapturzona opancerzona sylweta poruszająca się tak szybko,
jednak rozpalona do czerwoności i nie zdołałbym w życiu wziąć jej w takim że pozostawiała po sobie wrażenie rozmazanej w powietrzu ciemnej smugi.
stanie do ręki. Pobiegłem w stronę Titusa i Endora, leżących wciąż na pod- Tak szybkiej. Tak przerażająco szybkiej.
łodze.

81
Ricci został rozcięty idealnie wzdłuż linii kręgosłupa. Kiedy upadał na
twarz dusząc się własną krwią, jeden z kasrkinów rozpadł się na dwie części
rozczłonkowany na wysokości pasa, cały czas spazmatycznie pociągając za Rozdział XXIII
spust karabinu. Drugi Cadianin został uniesiony w powietrze długim ciem-
nym ostrzem, które znienacka wysunęło się z jego brzucha przeszywając Heretyk
ciało nieszczęśnika na wylot. Finał operacji
Grumman odepchnął mnie na bok dostrzegając powracającą w naszym
kierunku smugę i trzykrotnie pociągnął za spust swego pistoletu. Poruszając W odległości ludzkiej dłoni od mej głowy pulsująca czerwonym blas-
się szybciej niż mogło to zarejestrować me oko, długie ostrze mrocznego kiem klinga została zatrzymana przez lśniące ostrze Barbarisatera.
miecza odbiło wszystkie laserowe wiązki, jedną po drugiej. Czas zatrzymał się na okres jednego uderzenia serca. Spoglądaliśmy na
Ścięta głowa Grummana spadła z jego ramion. siebie ponad skrzyżowanymi ostrzami mieczy. Dopóki obie klingi nie zde-
Quixos, arcyheretyk, renegat, nieprzejednany radykał, rzucił się na mnie, rzyły się ze sobą, Quixos był niewiarygodnie szybkim cieniem, teraz jednak
zanim jeszcze okaleczone ciało Grummana zderzyło się z ziemią. Dostrzeg- zastygł w bezruchu mierząc mnie wzrokiem.
łem mignięcie długiego demonicznego miecza, Kharnagara. Był gruby, Zbroja renegata była brudna i poobijana, ozdobiona insygniami Osnowy.
szeroki, pokryty bluźnierczymi runami i przypominającymi zęby nacię- Na prawym naramienniku dostrzegłem symbol inkwizytorskiej rozety i
ciami. widok ten wzbudził we mnie wściekły gniew.
Ujrzałem to wszystko w tej samej sekundzie, kiedy miecz wystrzelił w Wiekowa twarz Quixosa była odstręczającym koszmarem. Zrogowaciałe
moim kierunku. narośle sterczały z jego czoła, skóra miała barwę granitu. Opasłe kable i po-
sykujące serwomechanizmy tkwiły w gardle radykała, wystawały spod kra-
wędzi narzuconego na jego głowę kaptura. Błyszczące gorączkowo oczy
miały kolor krwi.
Mówiąc szczerze, jego aparycja wręcz mnie rozczarowała, ponieważ w
niczym nie przystawała do wizerunku potwora jaki stworzyłem w swym
umyśle. Lecz to nie aparycja liczyła się w tej chwili, ale jego niewiarygodna
szybkości reakcji i siła fizyczna.
Eisenhorn, powiedział. Za pomocą psioniki. Jego usta nie poruszyły się
ani odrobinę.
Barbarisater wyczuł jego ruch długo przede mną. Ostrze poruszyło się w
mych dłoniach. W czasie potrzebnym na głębokie zaczerpnięcie tchu zdąży-
liśmy wymienić około dwudziestu ciosów. Zębata klinga Kharnagera z brzę-
kiem natrafiała na zasłonę cartaeńskiego miecza. Pokrywające ostrze mej
broni pentagramatyczne runy płonęły jaskrawą poświatą przy każdym zde-
rzeniu z Kharnagerem, demoniczny miecz skowyczał ledwie słyszalnie.
Heretyku ! Sługo Chaosu ! Mentalny głos zdrajcy rozbrzmiewał wew-
nątrz mojej czaszki.
Mów za siebie, odparłem w ten sam sposób. Oba miecze wciąż zderzały
się ze sobą szukając luki w defensywnej postawie przeciwnika i wciąż jej
nie znajdując.
Dlaczego miałbyś przeszkadzać w ukończeniu moich prac, jeśli nie był-
byś sługusem Osnowy ?
Twoich prac ? Tego czegoś ?
Odskoczyliśmy od siebie i niemal zaraz powróciliśmy ponownie do wy-
miany ciosów, uderzając tak szybko, że łoskot stali zlał się w jeden prze-
ciągły dźwięk. Ledwie wykonałem na czas ulsar, by zablokować jedno z
jego błyskawicznych pchnięć. On ze swej strony bez trudu sparował moje
tahn wyla i wyprowadzone zaraz potem uru arav.
To tylko test, prototyp. Po usunięciu wszystkich usterek dokonałbym
dzieła.
Wydrążyłeś wnętrze góry budując prototyp ? Prototyp czego ?
Pylony Cadii pacyfikują sztormy Osnowy. Intensyfikując ich moc poprzez
użycie ultrasilnych psioników można stworzyć potężną broń. Broń zdolną
zniszczyć Osnowę ! Broń mogącą spowodować kolaps całego Oka Grozy !
Był szalony, całkowicie obłąkany. Nie miałem pojęcia, jakie jeszcze nie-
poczytalne idee kryły się w jego chorym umyśle, wiedziałem jednak, że w
żaden sposób nie zdołam podważyć jego argumentów. I wiedziałem też, że
taki prototypowy pylon pewnie potrafił rozmaite rzeczy, lecz za cenę pot-
wornych efektów ubocznych. Jego użycie unicestwiłoby tę prowincję, całą
tę planetę.
Tak właśnie sądziłem i ku swej zgrozie pewien byłem, że Quixos też to
wiedział. Myślę, że uznał takie koszty za akceptowalną cenę, podobnie jak
bez skrupułów dokonał rzezi na Thracian Primaris po to tylko, by ukryć fakt
uprowadzenia psionika tak wysokiej klasy jak Esarhaddon. Jakich jeszcze
zbrodni był gotów dopuścić się w imię swej sprawy ?
Jak to powiedział tuż przed swą śmiercią Grumman, ten plan musiał zos-
tać powstrzymany.
Spojrzałem prosto w jego twarz.
Oto, do czego prowadził radykalizm. To była prawdziwa twarz człowie-
ka, który przekroczył linię, tak właśnie wyglądała odstręczająca realność
ukryta za pompatycznymi hymnami Pontiusa Glawa o chwale i glorii
Chaosu.
Wymieniliśmy serię błyskawicznych ciosów, krzesząc z ostrzy snopy
iskier i kłębki dymu. Ciąłem nisko z półobrotu, on jednak przeskoczył nad
moją klingą i odpowiedział ciągiem uderzeń, które zmusiły mnie do zrobie-
nia kilku kroków w tył. Poczułem, że jedna z moich stóp ślizga się niebez-
piecznie. Quixos przypominał rozszalały stalowy tajfun.
Dostrzegłem swoją szansę, Barbarisater też. Lekkie odchylenie jego po-
ww

82
wracającego z cięcia miecza odsłoniło ciało heretyka w sposób pozwalający
na wyprowadzenie w przeciągu zaledwie milisekundy sar aht uht, sztychu w
serce. Rozdział XXIV
Pchnąłem z całej siły wypełniając ostrze energią jaźni. Jakimś niezwyk-
łym sposobem zdołał przekręcić Kharnagera, by zablokować ten sztych. Zima, 345.M41
Barbarisater zderzył się z demonicznym mieczem i złamał się w połowie
klingi. Głos przywodził mi na myśl dźwięk wydawany przez wielki lodowiec –
I ta właśnie zagłada starożytnego cartaheńskiego ostrza przyniosła mi był powolny, prastary, zimny i ciężki.
ostateczne zwycięstwo. Gdyby miecz pozostał nietknięty, bok Quixosa zmu- - Dlaczego ? – zapytał tak po prostu.
siłby mnie do dalszego szermierczego pojedynku, lecz prześlizgując się - Ponieważ potrafiłem.
wzdłuż ostrza Kharnagera ułamana połowa broni wciąż tkwiąca w mym uś- Cisza trwała przez dłuższą chwilę. Płomyki tysiąca świec pełgały deli-
cisku kontynuowała swój lot przebijając się przez płaszcz, pancerz osobis- katnie rzucając migotliwą poświatę na pieczołowicie ozdobione płaskory-
ty, warstwę podskórnych wszczepów i tkankę korpusu renegata. tami ściany niewielkiej komnaty.
Ewl caer. - Dlaczego ? Dlaczego zrobiłeś to... to wstrętne coś ?
Niemal tyle samo wysiłku co w pchnięcie musiałem włożyć w wyrwanie - Ponieważ posiadłem nad tobą moc taką, jaką ty miałeś kiedyś nade mną.
ostrza z rany. Quixos zachwiał się na nogach, gęsta krew tryskała wartkim Wykorzystałeś mnie. Sterowałeś moim życiem. Przestawiałeś z miejsca na
strumieniem z przebitego ciała. Jego implanty eksplodowały feerią iskier. miejsce niczym pionek na planszy wedle własnego wypaczonego uznania.
Kiedy upadł na dno pieczary, jego ciało zaczęło rozkładać się i rozsypy- Teraz role się odwróciły.
wać w proch z niewiarygodną szybkością, aż na ziemi pozostały jedynie Rzucił się wściekle szarpiąc swe łańcuchy i kajdany, ale wciąż był zbyt
rdzewiejące wszczepy pusty pancerz piętrzący się pod podartym płaszczem. słaby, by chociaż odrobinę nadwerężyć moje zabezpieczenia.
Heretyku ! Z oddali dobiegł do mnie krzyk jego umierającej jaźni. - Bądź przeklęty... – wycharczał opadając bezwładnie.
W ustach takiego zbrodniarza zabrzmiało to niemalże jak komplement. - Spróbuj mnie zrozumieć. Powiedziałem kiedyś, że nigdy nie pomogę isto-
cie takiej jak ty, lecz ty podstępem zmusiłeś mnie do tego i omal nie uciek-
* * * * * łeś bez kary. To dlatego to zrobiłem. To dlatego poświęciłem tyle czasu i
wysiłku, by cię przywołać, spętać i uwięzić. To dla ciebie nauczka. Nigdy,
Strefa A została spacyfikowana i zniszczona przez thraciańskich żołnie- przenigdy nie pozwolę na to, by moim życiem kierował sługa Nieprzyjciela.
rzy, sam pylon rozbiliśmy w drobny pył za pomocą bombardowania orbi- Oświadczyłeś kiedyś, że byłem jedyną osobą mogącą wyzwolić cię ze służ-
talnego. Psionicy Quixosa i jego wzięci żywcem do niewoli kultyści zostali by Quixosowi. Miałeś pecha, że nie dostrzegłeś w obrazach przyszłości te-
załadowani na pokłady Czarnych Statków Inkwizycji, które przyleciały do go, co zrobiłem ci w zamian.
systemu kilka dni po nadaniu w eter komunikatu o naszym zwycięstwie. - Przeklinam cię... – odezwał się głośniej.
Część więźniów uznano za zbyt niebezpiecznych lub skorumpowanych, by - Przyjdą takie czasy, Cherubaelu, pomocie Osnowy, że całą swą plugawą
ryzykować ich transfer i stracono na miejscu. Wśród uśmierconych w ten duszą będziesz pragnął znów być zabawką w rękach Quixosa.
sposób heretyków znalazł się również Esarhaddon. Rzucił się na mnie ponownie skacząc tak daleko jak tylko pozwoliły mu
W Strefie A odnaleziono wiele bezcennych ksiąg i artefaktów jak łańcuchy, zanim naprężone ogniwa nie osadziły go w miejscu. Jego ryk
również szereg diabolicznych zakazanych tomów bluźnierczego pochodze- wściekłości i nienawiści zgasił wszystkie świece.
nia. Quixos zgromadził tam ogromne zasoby ezoterycznej wiedzy, a podej- Zamknąłem próżniowy właz, włączyłem elektroniczne blokady i tarczę
rzewaliśmy wszyscy zgodnie, że jeszcze większe zbiory musiały spoczywać pola siłowego, po czym przekręciłem wszystkie trzynaście konsekrowanych
w jego ukrytej fortecy na Maginorze. Kolejna wielka czystka miała rychło zamków.
przynieść odpowiedź na to pytanie. Gdzieś w głębi Jarat biła w kuchenny dom wzywając mieszkańców ko-
W trakcie poszukiwań nie natrafiono na żaden ślad Malus Codicium, lację. Czułem się zmęczony, ale wiedziałem, że dobry posiłek i towarzyst-
heretyckiej księgi stanowiącej jądro potęgi Quixosa. wo przyjaciół szybko postawią mnie na nogi.

* * * * * * * * * *

W chwili powrotu na Gudrun, w otoczeniu przyjaciół i sojuszników, Wspiąłem się po schodach prowadzących z głębokiej piwnicy na parter
ciążąca na mnie carta straciła już swą ważność. Bezsensowne oskarżenia rezydencji i zamknąłem za plecami pancerne drzwi udająć się do swego ga-
Osmy utraciły jakąkolwiek wagę w obliczu dowodów zebranych na Farness binetu. Za oknami wirowały pierwsze płatki śniegu spadające delikatnie na
Beta oraz oczyszczających mą reputację zeznań takich osób jak Lord Pro- ziemię Gudrun. Malutkie białe kryształki wirowały miotane silnym wiatrem
kurator Madorthene, inkwizytor-generał Neve, śledczy Inshabel czy też nie- pokrywając cienką warstwą śniegu łąki i sady mojej posiadłości.
szczęsny Titus Endor. Krzątając się po gabinecie odstawiłem na swoje miejsca trzymane w rę-
Nigdy nie otrzymałem żadncyh oficjalnych przeprosin, ani od Wielkiego kach przedmioty. Na jednej z półek ułożyłem starannie butelki święconej
Mistrza Orsiniego ani Beziera ani też samego Osmy. Kariera tego ostatniego wody, a do przenośnej skrzyneczki włożyłem ceremonialne lustra. Tuby z
nie doznała najmniejszego uszczerbku i dwadzieścia lat później objął on pergaminami wsunąłem na ich miejsca w biblioteczce.
stanowisko Mistrza Ordo Malleus Helican po nagłej i nieoczekiwanej śmier- Runiczną laskę powiesiłem na jej ściannych uchwytach umieszczonych
ci swego poprzednika. ponad szklaną gablotą, w której spoczywały szczątki Barbarisatera.
Szczątki Grummana i jego kasrkinów spoczęły na jednym z licznych Na samym końcu otworzyłem ukryty schowek w podłodze gabinetu tuż
cmentarzy wojennych Cadii, a ich pamięć czcono do czasu, kiedy erozja za biurkiem i delikatnie włożyłem do środka Malus Codicium.
starła ostatnie inskrypcje na kamiennych nagrobkach. Imieniem Ricciego Jarat ponownie uderzyła w dzwon.
ochrzczono nową bibliotekę na jego ojczystym Hesperusie. Voke został po- Zamknąłem schowek i udałem się na kolację.
chowany z pełnym ceremoniałem w Krypcie Thoriańskiej przylegającej do
Wielkiej Katedry Ministorum na Thracian Primaris. Mała tabliczka z brązu
po dziś dzień wisi na jednej ze ścian Krypty upamiętniając jego chwalebne KONIEC
dokonania.
Nigdy nie byliśmy prawdziwymi przyjaciółmi, lecz muszę przyznać, że
w latach po jego śmierci często brakowało mi szorstkich złośliwych docin-
ków i uszczypliwych uwag tego niezwykłego człowieka.

83
84

You might also like