You are on page 1of 146

MICHAI BUHAKOW

Mistrz i Magorzata
(Tumaczyli: Irena Lewandowska i Witold Dbrowski)

...Wic kime w kocu jeste? Jam czci tej siy, ktra wiecznie za pragnc, wiecznie czyni dobro. J. W. Goethe Faust

CZ PIERWSZA
1. Nigdy nie rozmawiaj z nieznajomymi

Kiedy zachodzio wanie gorce wiosenne soce, na Patriarszych Prudach zjawio si dwu obywateli. Pierwszy z nich, mniej wicej czterdziestoletni, ubrany w szary letni garnitur, by niziutki, ciemnowosy, zaywny, ysawy, swj zupenie przyzwoity kapelusz zgnit wp i nis w rku; jego starannie wygolon twarz zdobiy nadnaturalnie due okulary w czarnej rogowej oprawie. Drugi, rudawy, barczysty, kudaty mody czowiek w zsunitej na ciemi kraciastej cyklistwce i kraciastej koszuli, szed w wymitych biaych spodniach i czarnych pciennych pantoflach. Ten pierwszy by to Micha Aleksandrowicz Berlioz we wasnej osobie, redaktor miesicznika literackiego i prezes zarzdu jednego z najwikszych stowarzysze literackich Moskwy, w skrcie Massolitu, towarzyszy mu za poeta Iwan Nikoajewicz Ponyriow, drukujcy si pod pseudonimem Bezdomny. Kiedy pisarze znaleli si w cieniu lip, ktre zaczynay si ju zazielenia, natychmiast ostro ruszyli ku jaskrawo pomalowanej budce z napisem Piwo i napoje chodzce. Tu musimy odnotowa pierwsz osobliwo tego straszliwego majowego wieczoru. Nie tylko nikogo nie byo koo budki, ale i w rwnolegej do Maej Bronnej alei nie wida byo ywego ducha. Cho wydawao si, e nie ma ju czym oddycha, cho soce rozpraywszy Moskw zapadao w gorcym suchym pyle gdzie za Sadowoje Kolco nikt nie przyszed pod lipy, nikogo nie byo na awkach, aleja bya pusta. Butelk mineralnej poprosi Berlioz. Mineralnej nie ma odpowiedziaa kobieta z budki i z niejasnych powodw obrazia si. A piwo jest? ochrypym gosem zasign informacji Bezdomny. Piwo przywioz wieczorem odpowiedziaa kobieta. A co jest? zapyta Berlioz. Napj morelowy, ale ciepy powiedziaa. Moe by. Niech bdzie! Morelowy napj wyprodukowa obfit t pian i w powietrzu zapachniao wod fryzjersk. Literaci wypili, natychmiast dostali czkawki, zapacili i zasiedli na awce zwrceni twarzami do stawu, a plecami do Bronnej. Wtedy wydarzya si nastpna osobliwo, tym razem dotyczca tylko Berlioza. Prezes nagle przesta czka, serce mu zadygotao i na moment gdzie si zapado, potem wrcio na miejsce, ale tkwia w nim tpa iga. Zarazem ogarn Berlioza strach nieuzasadniony, ale tak okropny, e zapragn uciec z Patriarszych Prudw, gdzie go oczy ponios. aonie rozejrza si dookoa, nie mg zrozumie, co go tak przerazio. Poblad, otar czoo chusteczk i pomyla: Co si ze mn dzieje? Nigdy jeszcze to mi si nie zdarzyo. Serce nawala. Jestem przemczony... chyba czas najwyszy, eby rzuci wszystko w diaby i pojecha do Kisowodska... I wtedy skwarne powietrze zgstniao przed Berliozem i wysnu si z owego powietrza przezroczysty, nad wyraz przedziwny obywatel. Malutka gwka, dokejka, kusa kraciasta marynareczka utkana z powietrza... Mia ze dwa metry wzrostu, ale w ramionach wski by i chudy niepomiernie, a fizys, prosz zauway, mia szydercza. ycie Berlioza tak si ukadao, e nie by przyzwyczajony do nadprzyrodzonych zjawisk. Poblad wic jeszcze bardziej, wytrzeszczy oczy i pomyla w popochu: Nic takiego istnie nie moe... Ale co takiego, niestety, istniao. Wyduony obywatel, przez ktrego wszystko byo wida, wisia w powietrzu przed Berliozem chwiejc si w lewo i w prawo. Berlioza opanowao takie przeraenie, e a zamkn oczy. A kiedy je otworzy, zobaczy, e ju po wszystkim, widziado rozpyno si, kraciasty znikn, a jednoczenie tpa iga wyskoczya z serca. Uff, do diaba! zakrzykn redaktor. Wiesz, Iwan, od tego gorca przed chwil o mao co nie dostaem udaru! Miaem nawet co w rodzaju halucynacji. Sprbowa si rozemia, ale w jego oczach jeszcze cigle migotao przeraenie, a race mu si trzsy. Jednak uspokoi si z wolna, otar twarz chusteczk, do dziarsko owiadczy: No wic tak... i poprowadzi dalej wykad przerwany piciem napoju morelowego. Wykad w, jak si potem dowiedziano, dotyczy Jezusa Chrystusa. Chodzio o to, e do kolejnego numeru pisma redaktor zamwi antyreligijny poemat. Iwan Bezdomny poemat w stworzy, i to nadzwyczaj szybko, ale, niestety, utwr jego ani troch nie usatysfakcjonowa redaktora. Gwn osob poematu, to znaczy Jezusa, Bezdomny odmalowa wprawdzie w nad wyraz czarnej tonacji, niemniej jednak cay poemat naleao zdaniem redaktora napisa od nowa. I wanie teraz redaktor wygasza wobec poety co w rodzaju odczytu o Jezusie w tym jedynie celu, aby unaoczni twrcy jego podstawowy bd. Trudno powiedzie, co waciwie zgubio Iwana jego niezwykle plastyczny talent czy te cakowita nieznajomo zagadnienia, ale c tu ukrywa, Jezus wyszed mu ywy, Jezus ongi istniejcy rzeczywicie, cho, co prawda, obdarzony wszelakimi najgorszymi cechami charakteru. Berlioz za chcia dowie poecie, e istota rzeczy zasadza si nie na tym, jaki by Jezus, dobry czy zy, ale na tym,

e Jezus jako taki w ogle nigdy nie istnia i wszystkie opowieci o nim to po prostu zwyczajne mitologiczne wymysy, czyli bujda na resorach. Dodajmy, e redaktor by czowiekiem oczytanym i z wielk znajomoci rzeczy powoywa si w swym przemwieniu na staroytnych historykw, na przykad na sawnego Filona z Aleksandrii i na niezmiernie uczonego Jzefa Flawiusza, ktrzy nigdzie ani sowem nie wspomnieli o istnieniu Jezusa. Wykazujc solidn erudycj, Micha Aleksandrowicz oznajmi poecie midzy innymi rwnie i to, e owo miejsce w ksidze pitnastej, w rozdziale czterdziestym czwartym synnych Rocznikw Tacyta, gdzie wspomina si o straceniu Chrystusa, jest po prostu pniejsz wstawk apokryfistw. Poeta, dla ktrego wszystko, o czym go informowa redaktor, byo nowoci, wlepi w Michaa Aleksandrowicza swe roztropne zielone oczy i sucha uwanie, z rzadka tylko czkajc i szeptem przeklinajc morelowy napj. Nie ma takiej wschodniej religii mwi Berlioz w ktrej dziewica nie zrodziaby boga. Chrzecijanie nie wymylili niczego nowego, stwarzajc swojego Jezusa, ktry w rzeczywistoci nigdy nie istnia. I wanie na to naley pooy nacisk. Wysoki tenor Berlioza rozlega si w pustej alei i im dalej Micha Aleksandrowicz zapuszcza si w gszcz, w ktry bez ryzyka skrcenia karku zapuci si moe tylko czowiek niezmiernie wyksztacony tym wicej ciekawych i poytecznych wiadomoci zdobywa poeta. Dowiedzia si na przykad o askawym bogu egipskim Ozyrysie, synu Nieba i Ziemi, o sumeryjskim bogu Tammuzie, o Marduku i nawet o mniej znanym gronym bogu Huitzilopochtii, ktrego niegdy wielce powaali meksykascy Aztekowie. I akurat wtedy, kiedy Berlioz opowiada poecie o tym, jak Aztekowie lepili z ciasta figurki Huitzilopochtii, w alei ukaza si pierwszy czowiek. Potem, kiedy prawd mwic byo ju za pno, najrniejsze instytucje opracoway rysopisy owego czowieka. Porwnanie tych rysopisw musi zadziwi kadego. I tak, na przykad, pierwszy z nich stwierdza, e czowiek w by niskiego wzrostu, mia zote zby i utyka na praw nog. Drugi za mwi, e czowiek ten by wrcz olbrzymem, koronki na jego zbach byy z platyny, a utyka na lew nog. Trzeci oznajmia lakonicznie, e wymieniony osobnik nie mia adnych znakw szczeglnych. Musimy, niestety, przyzna, e wszystkie te rysopisy s do niczego. Przede wszystkim opisywany nie utyka na adn nog, nie by ani may, ani olbrzymi, tylko po prostu wysoki. Co za dotyczy zbw, to z lewej strony byy koronki platynowe, a z prawej zote. Mia na sobie drogi szary garnitur i dobrane pod kolor zagraniczne pantofle. Szary beret dziarsko zaama nad uchem, pod pach nis lask z czarn rczka w ksztacie gowy pudla. Lat na oko mia ponad czterdzieci. Usta jak gdyby krzywe. Gadko wygolony. Brunet. Prawe oko czarne, lewe nie wiedzie czemu zielone. Brwi czarne, ale jedna umieszczona wyej ni druga. Sowem cudzoziemiec. Przechodzc obok awki, na ktrej znajdowali si redaktor i poeta, cudzoziemiec spojrza na nich, przystan i nagle usiad na ssiedniej awce, o dwa kroki od naszych przyjaci. Niemiec... pomyla Berlioz. Anglik... pomyla Bezdomny. Taki upa, a ten siedzi w rkawiczkach! A cudzoziemiec obj spojrzeniem wysokie domy, z czterech stron okalajce staw, przy czym stao si oczywiste, e miejsce to widzi po raz pierwszy i e wzbudzio ono jego zainteresowanie. Zatrzyma wzrok na grnych pitrach, w ktrych olepiajco poyskiwao w szybach okien potrzaskane i dla Berlioza na zawsze zachodzce soce, potem przenis spojrzenie na d, gdzie ciemnia w szybach nadcigajcy wieczr, do czego tam umiechn si z politowaniem, zmruy oczy, wspar brod na doniach, a donie na rczce laski. A ty mwi Berlioz do poety bardzo dobrze i odpowiednio satyrycznie pokazae, na przykad, narodziny Jezusa, syna boego, ale dowcip polega na tym, e jeszcze przed Jezusem narodzio si cae mnstwo synw boych, jak powiedzmy fenicki Adonis, frygijski Attis, perski Mitra. A tymczasem, krtko mwic, aden z nich si w ogle nie narodzi, aden z nich nie istnia, nie istnia take i Jezus. Musisz koniecznie zamiast narodzin Jezusa czy te, powiedzmy, hodu trzech krli, opisa nonsensowne wieci rozpowszechniane o tym hodzie. Bo z twego poematu wynika, e Jezus narodzi si naprawd! W tym momencie Bezdomny sprbowa opanowa nkajc go czkawk i wstrzyma oddech, na skutek czego czkn jeszcze boleciwiej i goniej i w teje chwili Berlioz przerwa swj wykad, poniewa cudzoziemiec wsta nagle i zbliy si do pisarzy. Ci spojrzeli na ze zdumieniem. Prosz mi wybaczy zacz nieznajomy. Mwi z cudzoziemskim akcentem, ale sw nie kaleczy e nie bdc znajomym panw omielam si... ale przedmiot naukowej dyskusji panw jest tak interesujcy, i... Tu nieznajomy uprzejmie zdj beret i pisarzom nie pozostawao nic innego, jak wsta i ukoni si. Nie, to raczej Francuz... pomyla Berlioz. Polak... pomyla Bezdomny. Naley od razu stwierdzi, e na poecie cudzoziemiec od pierwszego sowa zrobi odpychajce wraenie, natomiast Berliozowi raczej si spodoba, a moe nie tyle si spodoba, ile, jak by tu si wyrazi... zainteresowa go czy co... Panowie pozwol, e si przysiada? uprzejmie zapyta cudzoziemiec i przyjaciele jako mimo woli si rozsunli, cudzoziemiec zwinnie wcisn si pomidzy nich i natychmiast wczy si do rozmowy. Jeli dobrze usyszaem, to by

pan askaw stwierdzi, e Jezus w ogle nie istnia? zapyta kierujc na Berlioza swoje lewe zielone oko. Tak jest, nie przesysza si pan grzecznie odpowiedzia Berlioz. To wanie powiedziaem. Ach, jakie to ciekawe! wykrzykn cudzoziemiec. Czego on tu szuka? pomyla Bezdomny i zaspi si. A pan zgodzi si z koleg? zainteresowa si nieznajomy i odwrci si w prawo, do Bezdomnego. Na sto procent! potwierdzi poeta, ktry lubi wyraa si zawile i metaforycznie. Zdumiewajce! zawoa nieproszony dyskutant, nie wiedzie czemu rozejrza si dookoa jak zodziej, ciszy swj niski gos i powiedzia: Prosz mi wybaczy moje natrctwo, ale, jeli dobrze zrozumiaem, panowie na dobitk nie wierzycie w Boga? w jego oczach pojawio si przeraenie; doda: Przysigam, e nikomu nie powiem! Zgadza si, nie wierzymy z lekkim umiechem, wywoanym przeraeniem zagranicznego turysty, odpowiedzia Berlioz ale o tym mona mwi bez obawy. Cudzoziemiec opad na oparcie awki i a pisn z ciekawoci, pytajc: Panowie jestecie ateistami?! Tak, jestemy ateistami umiechajc si odpowiedzia Berlioz, a Bezdomny rozeli si i pomyla: Ale si przyczepi, zagraniczny osio! Och! Jakie to cudowne! wykrzykn zdumiewajcy cudzoziemiec i pokrci gow wpatrujc si to w jednego, to w drugiego literata. W naszym kraju ateizm nikogo nie dziwi z uprzejmoci dyplomaty powiedzia Berlioz. Znakomita wikszo ludnoci naszego kraju dawno ju wiadomie przestaa wierzy w bajeczki o Bogu. Wtedy cudzoziemiec wykona taki numer: wsta, ucisn zdumionemu redaktorowi do i powiedzia, co nastpuje: Niech pan pozwoli, e mu z caego serca podzikuj. Za co mu pan dzikuje? mrugajc oczyma zapyta Bezdomny. Za niezmiernie wan informacj, dla mnie, podrnika, nadzwyczaj interesujc wieloznacznie wznoszc palec wyjani zagraniczny dziwak. Niezmiernie wana informacja najwidoczniej istotnie wywara silne wraenie na podrniku, bo z przeraeniem rozejrza si po domach, jak gdyby si obawia, e w kadym oknie zobaczy jednego ateist. ,,Nie, to nie Anglik pomyla Berlioz, Bezdomnemu za przyszo do gowy: Ciekawe, gdzie on si nauczy tak gada po rosyjsku! i poeta znowu si zaspi. Ale pozwlcie, e was, panowie, zapytam po chwili niespokojnej zadumy przemwi zagraniczny go co w takim razie pocz z dowodami na istnienie Boga, ktrych, jak wiadomo, istnieje dokadnie pi? Niestety! ze wspczuciem odpowiedzia Berlioz. aden z tych dowodw nie ma najmniejszej wartoci i ludzko dawno odoya je ad acta. Przyzna pan chyba, e w kategoriach rozumu nie mona przeprowadzi adnego dowodu na istnienie Boga. Brawo! zawoa cudzoziemiec. Brawo! Pan dokadnie powtrzy pogld nieokieznanego staruszka Immanuela w tej materii. Ale zabawne, e stary najpierw doszcztnie rozprawi si z wszystkimi picioma dowodami, a nastpnie, jak gdyby szydzc z samego siebie, przeprowadzi wasny, szsty, dowd. Dowd Kanta z subtelnym umiechem sprzeciwi si wyksztacony redaktor jest rwnie nieprzekonujcy. I nie na darmo Schiller powiada, e rozwaania Kanta na ten temat mog zadowoli tylko ludzi o duszach niewolnikw, a Strauss je po prostu wymiewa. Berlioz mwi, a zarazem myla przez cay czas: Ale kto to moe by? I skd on tak dobrze zna rosyjski? Najlepiej byoby posa tego Kanta na trzy lata na Soowki za te jego dowody! nagle paln nieoczekiwanie Iwan. Ale, Iwanie! wyszepta skonfundowany Berlioz. Propozycja zesania Kanta na Soowki nie tylko jednak nie oszoomia cudzoziemca, ale nawet wprawia go w prawdziwy zachwyt. Ot to! zawoa i jego lewe, zielone, zwrcone na Berlioza oko zabyso. Tam jest jego miejsce! Przecie mwiem mu wtedy, przy niadaniu: Jak pan tam, profesorze, sobie chce, ale wymyli pan co, co si kupy nie trzyma. Moe to i mdre, ale zbyt skomplikowane. Wymiej pana. Berlioz wybauszy oczy. Przy niadaniu... do Kanta! Co on plecie? pomyla. Ale mwi dalej cudzoziemiec do poety, nie speszony zdumieniem Berlioza zesanie go na Soowki jest niemoliwe z tej przyczyny, e Kant ju od stu z gr lat przebywa w miejscowociach znacznie bardziej odlegych ni Soowki i wydobycie go stamtd jest zupenie niemoliwe, zapewniam pana. A szkoda! wypowiedzia si agresywny poeta. Ja rwnie auj byskajc okiem przytakn mu niewyjaniony podrnik i cign dalej. Ale niepokoi mnie nastpujce zagadnienie: skoro nie ma Boga, to kto kieruje yciem czowieka i w ogle wszystkim, co si dzieje na wiecie?

O tym wszystkim decyduje czowiek Berlioz popieszy z gniewn odpowiedzi na to, trzeba przyzna, niezupenie jasne pytanie. Przepraszam agodnie powiedzia nieznajomy po to, eby czym kierowa, trzeba bd co bd mie dokadny plan, obejmujcy jaki moliwie przyzwoity okres czasu. Pozwoli wic pan, e go zapytam, jak czowiek moe czymkolwiek kierowa, skoro pozbawiony jest nie tylko moliwoci planowania na choby miesznie krtki czas, no, powiedzmy, na tysic lat, ale nie moe ponadto rczy za to, co si z nim samym stanie nastpnego dnia? Bo istotnie tu nieznajomy zwrci si do Berlioza prosz sobie wyobrazi, e zaczyna pan rzdzi, sob i innymi, e tak powiem dopiero zaczyna si pan rozsmakowywa i nagle okazuje si, e ma pan... kche... kche... sarkom puc... I cudzoziemiec umiechn si sodko, jak gdyby myl o sarkomie puc sprawia mu przyjemno. Tak, sarkoma po kociemu mruc oczy powtrzy dwiczne sowo i paskie rzdy si skoczyy! Interesuje pana ju tylko los wasny, niczyj wicej! Krewni zaczynaj pana okamywa. Pan czuje, e co jest nie w porzdku, pdzi pan do uczonych lekarzy, potem do szarlatanw, a w kocu, by moe, idzie pan nawet do wrki. Zarwno to pierwsze, jak to drugie i to trzecie nie ma adnego sensu, sam pan to rozumie. I caa historia koczy si tragicznie ten, ktry jeszcze niedawno sdzi, e o czym tam decyduje, spoczywa sobie w drewnianej skrzynce, a otoczenie, zdajc sobie spraw, e z lecego adnego poytku mie ju nie bdzie, spala go w specjalnym piecu. A bywa i gorzej czowiek dopiero co wybiera si do Kisowodska tu cudzoziemiec zmruonymi oczyma popatrzy na Berlioza zdawaoby si gupstwo, ale nawet tego nie moe dokona, bo nagle, nie wiedzie czemu, polizgnie si i wpadnie pod tramwaj! Czy naprawd uwaa pan, e ten czowiek sam tak sob pokierowa? Czy nie suszniej byoby uzna, e pokierowa nim kto zupenie inny? tu nieznajomy zamia si dziwnie. Berlioz z wielk uwag sucha nieprzyjemnego opowiadania o sarkomie i tramwaju i zaczy go drczy jakie trwone myli. Nie, to nie cudzoziemiec... to nie cudzoziemiec... myla to jaki przedziwny facet... ale kim on w takim razie jest? Ma pan, jak widz, ochot zapali? nieznajomy zwrci si niespodziewanie do Bezdomnego. Jakie pan pali? A co, ma pan do wyboru? ponuro zapyta poeta, ktremu skoczyy si papierosy. Jakie pan pali? powtrzy nieznajomy. Nasz mark z nienawici odpowiedzia Bezdomny. Nieznajomy niezwocznie wycign z kieszeni papieronic i poda j Bezdomnemu: Nasza marka... I redaktorem, i poet wstrzsn nie tyle fakt, e w papieronicy znalaza si wanie Nasza marka, ile sama papieronica. Bya olbrzymia, z dukatowego zota, a kiedy si otworzya, na jej wieczku zaiskrzy bkitnymi i biaymi ogniami trjkt z brylantw. Kady z literatw pomyla co innego: Berlioz nie, to jednak cudzoziemiec!, a Bezdomny: O, cholera!... Poeta i waciciel papieronicy zapalili, a niepalcy Berlioz podzikowa. Trzeba mu bdzie odpowiedzie tak zdecydowa Berlioz. Tak, czowiek jest miertelny, nikt temu nie przeczy. Ale rzecz w tym... Jednak nie zdy nawet zacz, kiedy cudzoziemiec powiedzia: Tak, czowiek jest miertelny, ale to jeszcze p biedy. Najgorsze, e to, i jest miertelny, okazuje si niespodziewanie, w tym wanie sk! Nikt nie moe przewidzie, co bdzie robi dzisiejszego wieczora. Jakie gupie podejcie do zagadnienia... pomyla Berlioz i zaprotestowa: No, to to ju przesada. Wiem mniej wicej dokadnie, co bd robi dzi wieczr. Oczywista, jeli na Bronnej nie spadnie mi cega na gow... Cega z przekonaniem przerwa mu nieznajomy nigdy nikomu nie spada na gow ni z tego, ni z owego. W kadym razie panu, niech mi pan wierzy, cega nie zagraa. Pan umrze inn mierci. A moe wie pan, jak? ze zrozumia ironi w gosie zasign informacji Berlioz, dajc si wcign w t rzeczywicie do idiotyczn rozmow. I moe mi pan to powie? Chtnie przysta na to nieznajomy. Zmierzy Berlioza spojrzeniem, jakby zamierza uszy mu garnitur, wymrucza przez zby co w rodzaju: raz, dwa, ...Merkury w drugim domu... ksiyc wzeszed... sze nieszczcie... wieczr siedem... i gono, radonie oznajmi: Utn panu gow! Bezdomny dziko wytrzeszczy oczy na bezczelnego cudzoziemca, a Berlioz zapyta z kwanym umiechem: A kt to zrobi? Wrogowie? Interwenci? Nie odpowiedzia cudzoziemiec. Rosjanka, komsomoka. Hm... zamrucza zdegustowany artem nieznajomego Berlioz. No, pan daruje, ale to mao prawdopodobne. I ja prosz o wybaczenie odpowiedzia cudzoziemiec ale tak wanie bdzie. Czy mgby mi pan powiedzie, jeli to oczywicie nie tajemnica, co pan bdzie robi dzi wieczorem? To adna tajemnica. Teraz wpadn do siebie, na Sadow, a potem o dziesitej wieczorem w Massolicie odbdzie

si zebranie, ktremu bd przewodniczy. To si nie da zrobi stanowczo zaprzeczy obcokrajowiec. A to dlaczego? Dlatego odpowiedzia cudzoziemiec i zmruonymi oczyma zapatrzy si w niebo, po ktrym w przeczuciu wieczornego chodu bezgonie migay czarne ptaki e Annuszka ju kupia olej sonecznikowy, i nie do, e kupia, ale ju go nawet rozlaa. Tak wic zebranie si nie odbdzie. Pod lipami zapanowao zrozumiae milczenie. Przepraszam odezwa si Berlioz po chwili, spogldajc na cudzoziemca, ktry najwyraniej gada od rzeczy co ma do tego olej sonecznikowy... i jaka Annuszka? Olej sonecznikowy tyle ma do tego... nagle odezwa si Bezdomny, ktry najwyraniej postanowi wypowiedzie nieproszonemu cudzoziemcowi wojn. Czy nie bylicie kiedy, obywatelu, na leczeniu w szpitalu dla umysowo chorych? Iwan! cichutko zawoa Berlioz. Ale cudzoziemiec, ani troch nie uraony, rozemia si wesolutko. Byem, byem i to nie raz! wykrzykn ze miechem, ale wpatrzone w poet oko nie miao si. Gdzie to ja nie bywaem! Szkoda tylko, e nie zdyem zapyta profesora, co to takiego schizofrenia. Wic niech ju go pan sam o to zapyta, Iwanie Nikoajewiczu. Skd pan wie, jak ja si nazywam? No, wie pan, kt by pana nie zna nieznajomy wycign z kieszeni wczorajszy numer Litieraturnej Gaziety i Bezdomny zobaczy na pierwszej od razu kolumnie swoj podobizn, a pod ni wasne wiersze. Ale ten dowd sawy i popularnoci, ktry jeszcze wczoraj tak go cieszy, tym razem jako ani troch nie uradowa poety. Przepraszam powiedzia, a twarz mu spochmurniaa. Czy mgby pan chwil poczeka? Chciaem powiedzie koledze kilka sw. O, z przyjemnoci! zawoa nieznajomy. Tu jest tak mio pod tymi lipami, a mnie si nigdzie nie pieszy. Suchaj, Misza szepta poeta, odcigajc Berlioza na bok to nie aden turysta, tylko szpieg. To rosyjski emigrant, ktremu udao si do nas przedosta. Wylegitymuj go natychmiast, bo zwieje. Tak mylisz? szepn z niepokojem Berlioz i pomyla: Przecie on ma racj... Moesz mi wierzy zachrypia mu do ucha poeta. Udaje gupiego, eby wypyta o to i owo. Syszae, jak on gada po rosyjsku poeta mwi i zarazem zezowa pilnujc, eby nieznajomy nie uciek. Chod, zatrzymamy go, bo da nog... I poeta pocign Berlioza za rk w stron awki. Nieznajomy ju nie siedzia, ale sta obok niej trzymajc w rku jak ksieczk w ciemnoszarej oprawie, sztywn kopertk w dobrym gatunku i bilet wizytowy. Zechc mi chyba panowie wybaczy, e w ferworze dyskusji zapomniaem si przedstawi. Oto moja wizytwka, oto paszport i zaproszenie do Moskwy na konsultacj z naciskiem powiedzia nieznajomy patrzc przenikliwie na obu literatw. Ci si zmieszali. Do diaba, on wszystko sysza... pomyla Berlioz i uprzejmym gestem da do zrozumienia, e nie ma potrzeby okazywania dokumentw. Kiedy cudzoziemiec podsun je redaktorowi, poeta zdy spostrzec wydrukowane na wizytwce zagranicznymi literami sowo profesor i pierwsz liter nazwiska W. Bardzo mi przyjemnie niewyranie mrucza tymczasem skonfundowany redaktor i cudzoziemiec schowa dokumenty do kieszeni. W ten sposb stosunki dyplomatyczne zostay znw nawizane i caa trjka usiada na awce. Wic zaproszono pana do Moskwy w charakterze konsultanta, profesorze? zapyta Berlioz. Tak, mam by konsultantem. Pan jest Niemcem? zainteresowa si Bezdomny. Ja? profesor odpowiedzia pytaniem na pytanie i nagle popad w zadum. Tak, chyba jestem Niemcem. Pan wietnie mwi po rosyjsku stwierdzi Bezdomny. O, jestem w ogle poliglot. Znam bardzo wiele jzykw odpar profesor. A jaka jest paska specjalno? zapyta Berlioz. Jestem specjalist od czarnej magii. Masz tobie! co zaomotao w gowie Berlioza. I... zaproszono pana do nas jako specjalist? lekko zajknwszy si zapyta redaktor. Tak, jako specjalist potwierdzi profesor i wyjani: W waszej bibliotece narodowej znaleziono oryginalne rkopisy Herberta z Aurillac, z dziesitego wieku. Poproszono mnie, ebym je odcyfrowa. Jestem w tej dziedzinie jedynym specjalist na wiecie. A! Wic jest pan historykiem? z szacunkiem i z ogromn ulg zapyta Berlioz. Jestem historykiem potwierdzi uczony i doda ni w pi, ni w dziewi: Dzi wieczorem na Patriarszych Prudach wydarzy si nadzwyczaj interesujca historia.

I znw poeta i redaktor ogromnie si zdziwili, profesor za pokiwa palcem, przywoujc ich bliej, a kiedy obaj nachylili si do niego, wyszepta: Nie zapominajcie, e Jezus istnia naprawd. Widzi pan, profesorze powiedzia Berlioz z wymuszonym umiechem szanujemy, oczywicie, pask ogromn wiedz, ale na t spraw mamy zupenie odmienny pogld. A tu nie trzeba mie adnych pogldw odpar dziwny profesor. Jezus po prostu istnia i tyle. Ale potrzebne s jakie na to wiadectwa... zacz Berlioz. Nie trzeba adnych wiadectw odpowiedzia konsultant i j mwi niezbyt gono, przy czym jego cudzoziemski akcent nie wiadomo dlaczego znik: Wszystko jest bardzo proste w biaym paszczu z podbiciem koloru krwawnika, posuwistym krokiem kawalerzysty, wczesnym rankiem czternastego dnia wiosennego miesica nisan...

2. Poncjusz Piat
W biaym paszczu z podbiciem koloru krwawnika, posuwistym krokiem kawalerzysty, wczesnym rankiem czternastego dnia wiosennego miesica nisan pod kryt kolumnad czc oba skrzyda paacu Heroda Wielkiego wyszed procurator Judei Poncjusz Piat. Procurator ponad wszystko nienawidzi zapachu olejku ranego, a dzi wszystko zapowiadao niedobry dzie, poniewa wo r przeladowaa procuratora od samego rana. Mia wraenie, e rany aromat sczy si z rosncych w ogrodzie palm i cyprysw, e z wydzielanym przez eskort odorem potu i skrzanego rynsztunku miesza si zapach znienawidzonych kwiatw. Z zabudowa na tyach paacu, gdzie kwaterowaa przybya do Jeruszalaim wraz z procuratorem pierwsza kohorta dwunastego legionu Byskawic, a tu, pod kolumnad, napywa poprzez grn kondygnacj ogrodu gorzkawy dymek wiadczcy, e kucharze w centuriach zaczli ju gotowa obiad, i w tym dymku take bya domieszka oleistych ranych aromatw. Za c mnie tak karzecie, o bogowie?... Tak, to bez wtpienia znowu ta niezwyciona, straszliwa choroba... hemicrania, przy ktrej boli p gowy... choroba, na ktr nie ma lekarstwa, przed ktr nie ma ratunku... Sprbuj nie porusza gow... Na mozaikowej posadzce przy fontannie by ju przygotowany tron i procurator nie spojrzawszy na nikogo zasiad na nim i wycign rk w bok. Sekretarz z uszanowaniem zoy w jego doni kawaek pergaminu. Procurator, nie zdoawszy opanowa bolesnego grymasu, ktem oka pobienie przejrza tekst, zwrci sekretarzowi pergamin, powiedzia z trudem: Podsdny z Galilei? Przesalicie spraw tetrarsze? Tak, procuratorze odpar sekretarz. A on? Odmwi rozstrzygnicia tej sprawy i wydany przez Sanhedryn wyrok mierci przesa do twojej dyspozycji wyjani sekretarz. Procuratorowi skurcz wykrzywi policzek. Powiedzia cicho: Wprowadcie oskaronego. Natychmiast dwch legionistw wprowadzio midzy kolumny z ogrodowego placyku dwudziestosiedmioletniego czowieka i przywiodo go przed tron procuratora. Czowiek w odziany by w stary, rozdarty, bkitny chiton. Na gowie mia biay zawj przewizany wok rzemykiem, rce zwizano mu z tyu. Pod jego lewym okiem widnia wielki siniak, w kciku ust mia zdart skr i zasch krew. Patrzy na procuratora z lkliw ciekawoci. Tamten milcza przez chwil, potem cicho zapyta po aramejsku: Wic to ty namawiae lud do zburzenia jeruszalaimskiej wityni? Procurator siedzia niczym wykuty z kamienia i tylko jego wargi poruszay si ledwie zauwaalnie, kiedy wymawia te sowa. By jak z kamienia, ba si bowiem poruszy gow ponc z piekielnego blu. Czowiek ze zwizanymi rkami postpi nieco ku przodowi i pocz mwi: Czowieku dobry. Uwierz mi... Ale procurator, nadal znieruchomiay, natychmiast przerwa mu, ani o wos nie podnoszc gosu: Czy to mnie nazwae dobrym czowiekiem? Jeste w bdzie. Kady w Jeruszalaim powie ci, e jestem okrutnym potworem, i to jest wita prawda. Po czym rwnie beznamitnie doda: Centurion Szczurza mier, do mnie! Wszystkim si wydao, e zapada mrok, kiedy centurion pierwszej centurii Marek, zwany take Szczurz mierci, wszed na taras i stan przed procuratorem. By o gow wyszy od najwyszego onierza legionu i tak szeroki w barach, e przesoni sob niewysokie jeszcze soce. Procurator zwrci si do centuriona po acinie: Przestpca nazwa mnie czowiekiem dobrym. Wyprowad go std na chwile i wyjanij mu, jak naley si do mnie

zwraca. Ale nie kalecz go. Wszyscy prcz nieruchomego procuratora odprowadzali spojrzeniami Marka Szczurz mier, ktry skin na aresztanta, kac mu i za sob. Szczurz mier w ogle zawsze wszyscy odprowadzali spojrzeniami, gdziekolwiek si pojawia, tak niecodziennego by wzrostu, a ci, ktrzy widzieli go po raz pierwszy, patrzyli na z tego take powodu, e twarz centuriona bya potwornie zeszpecona nos jego strzaskao niegdy uderzenie germaskiej maczugi. Cikie buciory Marka zaomotay po mozaice, zwizany poszed za nim bezgonie, pod kolumnad zapanowao milczenie, sycha byo gruchanie gobi na ogrodowym placyku nie opodal balkonu, a take wod piewajc w fontannie dziwaczn i mi piosenk. Procurator nagle zapragn wsta, podstawi skro pod strug wody i pozosta ju w tej pozycji. Wiedzia jednak, e i to nie przyniesie mu ulgi. Szczurza mier spod kolumnady wyprowadzi aresztowanego do ogrodu, wzi bicz z rk legionisty, ktry sta u stp brzowego posgu, zamachn si od niechcenia i uderzy aresztowanego po ramionach. Ruch centuriona by lekki i niedbay, ale zwizany czowiek natychmiast zwali si na ziemi, jakby mu kto podci nogi, zachysn si powietrzem, krew ucieka mu z twarzy, a jego oczy stay si puste. Marek lew rk lekko poderwa lecego w powietrze, jakby to by pusty worek, postawi go na nogi, powiedzia przez nos, kaleczc aramejskie sowa: Do procuratora rzymskiego zwraca si: hegemon. Innych sw nie mwi. Sta spokojnie. Zrozumiae czy uderzy? Aresztowany zachwia si, ale przemg sabo, krew znw krya, odetchn gboko i ochryple powiedzia: Zrozumiaem ci. Nie bij mnie. Po chwili znowu sta przed procuratorem. Rozleg si matowy, zbolay gos: Imi? Moje? popiesznie zapyta aresztowany, caym swoim jestestwem wyraajc gotowo do szybkich i rzeczowych odpowiedzi, postanowienie, e nie da wicej powodu do gniewu. Procurator powiedzia cicho: Moje znam. Nie udawaj gupszego, ni jeste. Twoje. Jeszua spiesznie odpowiedzia aresztowany. Masz przezwisko? HaNocri. Skd jeste? Z miasta Gamala odpowiedzia aresztant, zarazem wskazujc gow, e gdzie tam daleko, na prawo od niego, na pnocy, jest miasto Gamala. Z jakiej krwi? Dokadnie tego nie wiem z oywieniem odpowiedzia aresztowany. Nie pamitam moich rodzicw. Powiadaj, e ojciec by Syryjczykiem... Gdzie stale mieszkasz? Nigdzie nie mam domu niemiao odpowiedzia aresztant. Wdruj od miasta do miasta. Mona to nazwa krcej, jednym sowem. Wczgostwo powiedzia procurator i zapyta: Masz rodzin? Nie mam nikogo. Sam jestem na wiecie. Umiesz czyta, pisa? Umiem. Znasz jaki jzyk prcz aramejskiego? Znam. Grecki. Uniosa si opuchnita powieka, zasnute mgiek cierpienia oko wpatrzyo si w aresztowanego. Drugie nadal byo zamknite. Piat odezwa si po grecku: Wic to ty zamierzae zburzy wityni i nawoywae do tego lud? Aresztowany znowu si oywi, jego oczy nie wyraay ju strachu, zacz mwi po grecku: Czo... przeraenie bysno w jego oczach, zrozumia, e omal si nie przejzyczy. Ja, hegemonie, nigdy w yciu nie miaem zamiaru burzy wityni i nikogo nie namawiaem do tak nonsensownego uczynku. Zdziwienie odmalowao si na twarzy sekretarza, ktry pochylony nad niziutkim stoem spisywa zeznania. Unis gow, ale natychmiast znw j pochyli nad pergaminem. Wielka ilo rozmaitych ludzi schodzi si do tego miasta na wito. S wrd nich magowie, astrologowie,

wrbici i mordercy monotonnie mwi procurator niekiedy zdarzaj si take kamcy. Ty, na przykad, jeste kamc. Zapisano tu wyranie podburzae do zniszczenia wityni. Tak zawiadczyli ludzie. Ci dobrzy ludzie zacz mwi wizie i spiesznie dodawszy: hegemonie cign: niczego nie studiowali i wszystko, co mwiem, poprzekrcali. W ogle zaczynam si obawia, e te nieporozumienia bd trway jeszcze bardzo, bardzo dugo. A wszystko dlatego, e on niedokadnie zapisuje to, co mwi. Zapado milczenie. Teraz ju oboje zbolaych oczu patrzyo ociale na aresztowanego. Powtarzam ci, ale ju po raz ostatni, aby przesta udawa wariata, zbrodniarzu agodnie, monotonnie powiedzia Piat. Niewiele zapisano z tego, co mwi, ale tego, co zapisano, jest w kadym razie do, aby ci powiesi. O, nie, o, nie, hegemonie! w arliwym pragnieniu przekonania rozmwcy mwi aresztant chodzi za mn taki jeden z kozim pergaminem i bez przerwy pisze. Ale kiedy zajrzaem mu do tego pergaminu i strach mnie zdj. Nie mwiem dosownie nic z tego, co tam zostao zapisane. Bagaem go: spal, prosz ci, ten pergamin! Ale on mi go wyrwa i uciek. Kt to taki? opryskliwie zapyta Piat i dotkn doni skroni. Mateusz Lewita skwapliwie powiedzia wizie. By poborc podatkowym i spotkaem go po raz pierwszy na drodze do Bettagium, w tym miejscu, gdzie do drogi przytyka ogrd figowy, i rozmawiaem z nim. Na pocztku potraktowa mnie nieprzyjanie, a nawet mnie obraa, to znaczy wydawao mu si, e mnie obraa, poniewa na zywa mnie psem. Aresztowany umiechn si. Co do mnie, nie widz w tym zwierzciu nic zego, nic takiego, eby si obraa za to sowo... Sekretarz przesta notowa i ukradkiem spojrza zdziwiony, nie na aresztowanego jednak, tylko na procuratora. ...lecz wysuchawszy mnie, zagodnia cign Jeszua a w kocu cisn pienidze na drog i owiadczy, e pjdzie ze mn na wdrwk... Piat umiechn si poow twarzy, wyszczerzajc poke zby i przemwi, caym ciaem zwracajc si ku sekretarzowi: O, miasto Jeruszalaim! Czeg tu nie mona usysze?! Poborca podatkw, syszycie, cisn pienidze na drog! Sekretarz, nie wiedzc, co na to odpowiedzie, uzna za wskazane umiechn si tak jak Piat. Powiedzia, e od tej chwili nienawidzi pienidzy objani Jeszua dziwne zachowanie Mateusza Lewity i doda: Odtd wdrowa wraz ze mn. Procurator, cigle jeszcze szczerzc zby, przyjrza si winiowi, potem spojrza na soce, ktre nieubaganie wznosio si coraz wyej i wyej nad posgami jedcw na lecym z prawej strony, w dali, w dolinie, hipodromie, i znienacka, w jakiej mczcej udrce, pomyla, e najprociej byoby pozby si z balkonu tego dziwacznego rozbjnika, wyrzekszy dwa tylko sowa: powiesi go! Pozby si take eskorty, przej spod kolumnady do wntrza paacu, poleci, by zaciemniono okna komnaty, zwali si na oe, zada zimnej wody, umczonym gosem przywoa psa Bang, uali si przed nim na t hemicrani... W obolaej gowie procuratora bysna nagle kuszca myl o trucinie. Patrzy na winia zmtniaymi oczyma i przez czas jaki milcza, z trudem usiujc sobie przypomnie, czemu to na tym niemiosiernym porannym skwarze stoi przed nim wizie o twarzy znieksztaconej razami, uwiadomi sobie, jakie jeszcze niepotrzebne nikomu pytania bdzie tu musia zadawa. Mateusz Lewita? zapyta ochryple chory i zamkn oczy. Tak, Mateusz Lewita dotar do wysoki, zadrczajcy go gos. W takim razie, co mwie o wityni tumowi na targowisku? Wydawao si Piatowi, e gos odpowiadajcego kuje go w skro, ten gos mczy go niewypowiedzianie, ten gos mwi: Mwiem, hegemonie, o tym, e runie witynia starej wiary i powstanie nowa witynia prawdy. Powiedziaem tak, eby mnie atwiej zrozumieli. Czemu, wczgo, wzburza umysy ludu na targowisku opowieciami o prawdzie, o ktrej ty sam nie masz pojcia? C wic jest prawd? I pomyla sobie procurator: Bogowie! Pytam go na sdzie o takie rzeczy, o ktre pyta nie powinienem... Mj umys mnie zawodzi... I znw zamajaczy mu przed oczyma puchar ciemnego pynu. Trucizny mi dajcie, trucizny... I znw usysza gos: Prawd jest to przede wszystkim, e boli ci gowa i to tak bardzo ci boli, e maodusznie rozmylasz o mierci. Nie do, e nie starcza ci si, by ze mn mwi, ale trudno ci nawet na mnie patrze. Mimo woli staj si teraz twoim katem, co zasmuca mnie ogromnie. Nie moesz nawet o niczym myle i tylko marzysz o tym, by nadszed twj pies, jedyne zapewne stworzenie, do ktrego jeste przywizany. Ale twoje mczarnie zaraz si skocz, bl gowy ustpi. Sekretarz wytrzeszczy oczy na winia, nie dopisa sowa do koca. Piat podnis na aresztanta umczone spojrzenie i zobaczy, e soce stoi ju do wysoko nad hipodromem, e promie soneczny przenikn pod kolumnad, podpeza ku znoszonym sandaom Jeszui, i e ten stara si usun od

soca. Wwczas procurator wsta z tronu, cisn domi gow, na jego wygolonej tawej twarzy pojawi si wyraz przeraenia. Ale Piat natychmiast opanowa go wysikiem woli i znowu opad na tron. Wizie natomiast kontynuowa tymczasem swoj przemow, sekretarz niczego ju jednak nie notowa, tylko wycign szyj jak gsior i stara si nie uroni ani sowa. I oto wszystko si ju skoczyo yczliwie spogldajc na Piata mwi aresztowany i niezmiernie si z tego ciesz. Radzibym ci, hegemonie, aby na czas jaki opuci paac i odby ma przechadzk po okolicy, chociaby po ogrodach na stoku eleoskiej gry. Burza nadcignie... wizie odwrci si i popatrzy zmruonymi oczyma w soce ...pniej, pod wieczr. Przechadzka dobrze ci zrobi, a ja ci chtnie bd towarzyszy. Przyszo mi do gowy kilka nowych myli, ktre, jak sdz, mogyby ci si wyda interesujcymi, i z przyjemnoci bym si nimi z tob podzieli, tym bardziej e sprawiasz na mnie wraenie bardzo mdrego czowieka. Sekretarz zblad miertelnie, pergamin spad mu na posadzk. Szkoda tylko cign zwizany HaNocri i nikt mu nie przerywa e zbytnio jeste zamkn ity w sobie i zupenie opucia ci wiara w ludzi. Przyznasz przecie, e nie mona wszystkich swoich uczu przelewa na psa. Smutne jest twoje ycie, hegemonie w tym miejscu mwicy pozwoli sobie na umiech. Sekretarz myla teraz ju tylko o jednym wierzy czy nie wierzy wasnym uszom. Musia im wierzy. Postara si zatem wyobrazi sobie, jak te wymyln form przybierze gniew zapalczywego procuratora wobec tej niesychanej miaoci aresztowanego. Ale nie mg sobie tego wyobrazi, cho niele zna procuratora. Wwczas da si sysze zdarty, nieco zachrypnity gos procuratora mwicego po acinie: Rozwicie mu rce. Jeden z konwojujcych legionistw stukn kopi o posadzk, poda j ssiadowi, zbliy si i zdj winiowi pta. Sekretarz podnis z ziemi pergamin, postanowi, e niczego na razie nie bdzie notowa i e niczemu nie bdzie si dziwi. Przyznaj si spokojnie zapyta po grecku Piat jeste wielkim lekarzem? Nie, procuratorze, nie jestem lekarzem odpowiedzia aresztowany, rozcierajc z ulg znieksztacone i opuchnite, purpurowe przeguby doni. Piat surowo przyglda si aresztowanemu spode ba, w jego oczach nie byo ju mgieki, pojawiy si w nich dobrze wszystkim znane iskry. Nie pytaem ci o to powiedzia ale czy znasz moe rwnie acin? Znam odpowiedzia aresztowany. Rumieniec wystpi na zke policzki Piata i procurator zapyta po acinie: Skd wiedziae, e chciaem przywoa psa? To zupenie proste odpowiedzia po acinie aresztowany. Wodzie w powietrzu doni tu wizie powtrzy gest Piata tak, jakby chcia go pogaska, a twoje wargi... Tak... powiedzia Piat. Milczeli przez chwil. A potem Piat zapyta po grecku: A zatem jeste lekarzem? Nie, nie ywo odpowiedzia wizie. Wierz mi, nie jestem lekarzem. No c, jeli chcesz to zachowa w tajemnicy, zachowaj. Bezporednio ze spraw to si nie wie. Utrzymujesz zatem, e nie nawoywae do zburzenia wityni... czy te jej podpalenia, czy zniszczenia jej w jaki inny sposb? Nikogo, hegemonie, nie nawoywaem do niczego takiego, powtarzam. Czy wygldam na czowieka niespena rozumu? O, nie, nie wygldasz na czowieka niespena rozumu cicho odpowiedzia procurator z jakim strasznym umiechem. Przysignij zatem, e nic takiego nie miao miejsca. Na co chcesz, abym przysig? zapyta z oywieniem uwolniony z wizw. Choby na wasne ycie odpowiedzia procurator. Najwyszy czas, aby na nie przysig, bo wiedz o tym, e wisi ono na wosku. Czy sdzisz, hegemonie, e to ty je zawiesi na wosku? zapyta wizie. Jeli sdzisz tak, bardzo si mylisz. Piat drgn i odpar przez zby: Mog przeci ten wosek. Co do tego take si mylisz powiedzia z powtpiewaniem aresztowany, umiechajc si dobrodusznie i zasaniajc doni przed socem. Przyznasz, e przeci ten wosek moe chyba tylko ten, kto zawiesi na nim moje ycie. Tak, tak powiedzia Piat i umiechn si. Nie wtpi ju teraz, e jeruszalaimscy prniacy wczyli si za tob. Nie wiem, gdzie si wiczy w wymowie, ale jzyka w gbie nie zapominasz. Nawiasem mwic, powiedz mi, czy to prawda, e przybye do Jeruszalaim przez Suzsk Bram, jadc oklep na ole, i e towarzyszyy ci tumy motochu wiwatujcego na twoj cze, jakby by jakim prorokiem? i procurator wskaza zwj pergaminu. Wizie popatrzy na procuratora z niedowierzaniem.

10

Nie mam adnego osa, hegemonie powiedzia. Rzeczywicie wszedem do Jeruszalaim przez Suzsk Bram, ale przyszedem pieszo, a towarzyszy mi tylko Mateusz Lewita i nikt tnie wiwatowa ani niczego nie krzycza, bo nikt mnie wtedy w Jeruszalaim nie zna. Czy znany ci jest cign Piat nie spuszczajc wzroku z winia niejaki Dismos albo Gestas, albo moe Bar Rawan? Nie znam tych dobrych ludzi odpowiedzia aresztowany. Czy to prawda? To prawda. Powiedz mi zatem, czemu nieustannie mwisz o dobrych ludziach? Czy nazywasz tak wszystkich ludzi? Wszystkich odpowiedzia wizie. Na wiecie nie ma zych ludzi. Pierwszy raz spotykam si z takim pogldem powiedzia Piat i umiechn si. Ale, by moe, za mao znam ycie!... Teraz moesz ju nie notowa zwrci si do sekretarza, chocia sekretarz i tak niczego nie notowa, a potem znowu zwrci si do winia: Czy wyczytae to w ktrej z greckich ksig? Nie, sam do tego doszedem. I tego nauczasz? Tak. A na przykad centurion Marek, ktrego nazywaj Szczurz mierci, czy on take jest dobrym czowiekiem? Tak odpar wizie. Co prawda, jest to czowiek nieszczliwy. Od czasu, kiedy dobrzy ludzie go okaleczyli, sta si okrutny i nieczuy. Ciekawe, kto te tak go zeszpeci? Chtnie ci o tym poinformuj powiedzia Piat poniewa byem przy tym obecny. Dobrzy ludzie rzucili si na niego jak gocze na niedwiedzia. Germanie wpili mu si w kark, w rce, w nogi. Manipu piechoty wpad w zasadzk i gdyby nie to, e turma jazdy, ktra dowodziem, przedara si ze skrzyda, nie miaby, filozofie, okazji do rozmowy ze Szczurz mierci. To byo w czasie bitwy pod Idistaviso, w Dolinie Dziewic. Jestem pewien zamyliwszy si powiedzia wizie e gdyby kto z nim porozmawia, zmieniby si z pewnoci. Sdz powiedzia Piat e legat legionu nie byby rad, gdyby ci wpado do gowy porozmawia z ktrym z jego oficerw czy onierzy. Zreszt nie dojdzie do tego, na szczcie, i ju ja bd pierwszym, ktry si o to zatroszczy. Wpada pod kolumnad jaskka, zatoczya krg pod zotym jej puapem, obniya lot, nieomal musna ostrym skrzydem twarz stojcego we wnce miedzianego posgu i znikna za kapitelem kolumny. By moe zamierzaa uwi tam gniazdo. Procurator ledzi jej lot, myl mia teraz jasn i lotn, sentencja wyroku dojrzaa. Bya taka: hegemon rozpatrzy spraw wdrownego filozofa Jeszui, ktrego zw take HaNocri, i w jego dziaalnoci nie dopatrzy si cech przestpstwa. Nie dopatrzy si zwaszcza adnego zwizku midzy dziaalnoci Jeszui a niepokojami, ktre niedawno miay miejsce w Jeruszalaim. Wdrowny filozof okaza si by obkany, w zwizku z czym procurator nie zatwierdza wyroku mierci wydanego na HaNocri przez May Sanhedryn. Biorc jednak pod uwag to, e utopijne mowy szaleca HaNocri mog sta si przyczyn rozruchw, procurator poleca wydali Jeszu z Jeruszalaim i uwizi go w Caesarea Stratonica nad Morzem rdziemnym, tam gdzie znajduje si rezydencja procuratora. Pozostawao podyktowa t sentencj sekretarzowi. Skrzyda jaskki zafurkotay tu nad gow hegemona, ptak przemkn nad basenem fontanny, wylecia spod kolumnady na otwart przestrze. Procurator podnis wzrok na winia i spostrzeg obok niego gorejcy sup pyu. To ju wszystko? zapyta sekretarza. Niestety, nie nieoczekiwanie odpowiedzia tamten i poda Piatowi nastpny kawaek pergaminu. C wic jeszcze? zapyta Piat i zaspi si. Kiedy przeczyta podany mu pergamin, jego twarz zmienia si jeszcze bardziej. Czy to ciemna krew napyna do szyi i twarzy, czy te stao si co jeszcze innego, do e skra na twarzy procuratora z tej staa si ziemista, a oczy jak gdyby si zapady w gb czaszki. Powodem tego bya z pewnoci jak zwykle krew, ktra napyna do skroni i omotaa w nich teraz, ale co jednoczenie stao si ze wzrokiem procuratora. Przywidziao mu si, e gowa winia odpyna kdy w bok, a na jej miejscu pojawia si inna. Ta druga gowa, ysiejca, okolona bya wiecem z niewielu zotych listkw. Na czole widnia okrgy wrzd, wyart skr posmarowano maci. Bezzbne usta byy zapadnite, dolna warga obwisa i kapryna. Wydawao si Piatowi, e zniky gdzie rowawe kolumny tarasu i dalekie dachy Jeruszalaim., widniejce zwykle w dole za ogrodami, e wszystko dokoa zatono w gstej zieleni ogrodw Caprejw. Ze suchem take stao si co dzi wnego jakby gdzie w dali cicho, ale gronie zagray trby i dobieg wyrany nosowy gos znaczco podkrelajcy sowa: Ustawa o obrazie majestatu.... Pobiegy urywane, chaotyczne, niezwyke myli: Zgin!..., a potem Zginlimy!... I bysna wrd tych myli jaka zupenie gupia, o jakiej tam niemiertelnoci, przy czym ta niemiertelno, nie wiedzie czemu, bya przyczyn

11

niezwykego smutku. Piat skupi wol, odpdzi widziada, spojrzeniem powrci na taras i znowu zobaczy przed sob oczy winia. Suchaj, HaNocri powiedzia dziwnie jako spogldajc na Jeszu; twarz procuratora bya surowa, ale w oczach czaia si trwoga. Czy kiedykolwiek mwie co o wielkim Cezarze? Odpowiadaj! Mwie?... Czy te... nie... mwie. Sowo nie Piat podkreli nieco bardziej, niby to wypadao na sdzie, a jego spojrzenie przekazywao winiowi jak myl, jakby chcia co aresztowanemu zasugerowa. atwo i mio jest mwi prawd zauway Jeszua. Nie musz wiedzie powiedzia Piat gosem gniewnym i przytumionym czy mio ci, czy nie mio mwi prawd. Bdziesz musia j powiedzie. Mw, rozwa kade sowo, jeli nie pragniesz mierci nie tylko niechybnej, ale i okrutnej. Nikt nie wie, co si stao procuratorowi Judei, do e pozwoli sobie na to, by podnie rk, jak gdyby osaniajac si przed palcym socem, i spod osony doni, jak zza tarczy, przesa winiowi porozumiewawcze spojrzenie. A wic mwi czy znasz niejakiego Jud z Kiriatu i co mianowicie mwie temu czowiekowi o Cezarze, jeli mwi? To byo tak skwapliwie zacz opowiada aresztowany. Przedwczoraj wieczorem w pobliu wityni poznaem pewnego modego czowieka, ktry przedstawi mi si jako Juda z Kiriatu. Zaprosi mnie do swojego domu w Dolnym Miecie i podejmowa mnie tam... Czy to dobry czowiek? zapyta Piat i w jego oczach zabysn diabelski pomie. Bardzo dobry i bardzo dny wiedzy przytakn wizie. Zainteresoway go bardzo moje przemylenia, podj mnie nader gocinnie... Zapali wieczniki... wtrci przez zby Piat takim samym tonem, a jego oczy poyskiway. Tak cign Jeszua, nieco zdziwiony, e procurator wiedzia o tym. Poprosi mnie, abym zapozna go z mymi pogldami na wadz pastwowa. Te sprawy ogromnie go ciekawiy. C wiec mu powiedziae? zapyta Piat. Odpowiesz mi moe, e nie pamitasz, co mwie? ale w gosie Piata nie byo ju nadziei. Mwiem o wielu sprawach opowiada wizie take i o tym, e wszelka wadza jest gwatem, zadawanym ludziom, i e nadejdzie czas, kiedy nie bdzie wadzy ani cesarskiej, ani adnej innej. Czowiek wejdzie do krlestwa prawdy i sprawiedliwoci, w ktrym niepotrzebna ju bdzie adna wadza. Mw dalej! Co byo potem? Nic ju potem nie byo powiedzia aresztowany. Nagle wbiegli ludzie, zwizali mnie i poprowadzili do wiezienia. Sekretarz szybko kreli, starajc si nie uroni ani' sowa. Nie byo na wiecie, nie ma i nie bdzie adnej wadzy wspanialszej i lepszej dla ludzi ni wadanie Cezara Tyberiusza! zdarty i zbolay gos Piata spotnia. Procurator, nie wiedzie czemu, patrzy z nienawici na sekretarza i na eskort. I nie tobie o tym sdzi, szalony przestpco! I Piat nagle krzykn: Wyprowadzi onierzy z tarasu! I doda zwracajc si do sekretarza: Zostawcie mnie samego z oskaronym, to sprawy wagi pastwowej! Eskorta wzniosa wcznie i miarowo omocc podkutymi skrzniami zesza z tarasu do ogrodu, a za eskort pody sekretarz. Przez chwil cisz panujc na tarasie zakca tylko piew wody w fontannie. Piat patrzy, jak nad rzygaczem fontanny wydyma si miseczka uczyniona z wody, jak odamuj si jej krawdzie i strumykami spadaj w d. Pierwszy zacz mwi wizie: Widz, e to, o czym mwiem z tym modziecem z Kiriatu, stao si przyczyn jakiego nieszczcia. Mam takie przeczucie, hegemonie, e temu modziecowi stanie si co zego, i bardzo mi go al. Myl odpowiedzia procurator z dziwnym umiechem e istnieje kto jeszcze, nad kim mgby si bardziej uali ni nad Juda z Kiriatu, kto, czyj los bdzie znacznie gorszy ni los Judy! ...A wic Marek Szczurza mier, zimny i pozbawiony skrupuw kat, i ci ludzie, ktrzy, jak widz tu procurator wskaza zmasakrowan twarz Jeszui bili ci za twoje proroctwa, i rozbjnicy Dismos i Gestas, ktrzy wraz ze swoimi kamratami zabili czterech moich onierzy, i ten brudny zdrajca Juda wreszcie wszystko to s wic ludzie dobrzy? Tak odpowiedzia wizie. I nastanie krlestwo prawdy? Nastanie, hegemonie z przekonaniem odpar Jeszua. Ono nigdy nie nastanie nieoczekiwanie zacz krzycze Piat, a krzycza gosem tak strasznym, e Jeszua a si cofn. Takim gosem przed wieloma laty w Dolinie Dziewic woa Piat do swoich jezdnych: Rb ich! Rb ich! Olbrzym Szczurza mier jest otoczony! Jeszcze podnis zdarty od wywrzaskiwania komend gos, wykrzykiwa sowa tak, aby usyszano je w ogrodzie: otrze! otrze! otrze! A potem ciszy gos i zapyta: Jeszua HaNocri, czy wierzysz w jakichkolwiek bogw?

12

Jest jeden Bg odpowiedzia Jeszua i w niego wierz. Wic si. do niego pomdl! Mdl si najgorcej, jak umiesz! A zreszt... gos Piata pk nagle nic ci to nie pomoe. Masz on? zapyta ze smutkiem, sam nie rozumia, co si z nim dzieje. Nie, jestem samotny. Przeklte miasto... nie wiadomo dlaczego mrukn nagle procurator i wstrzsn si, jakby go przeszed zib, potar donie, jakby je umywa. Zaprawd, byoby to znacznie dla ciebie lepiej, gdyby ci kto podern gardo, zanim spotkae Jud z Kiriatu. A moe by mnie wypuci, hegemonie poprosi nagle wizie i w jego gosie zabrzmia strach. Widz, e chc mnie zabi. Przez twarz Piata przebieg skurcz, zwrci na Jeszu przekrwione biaka oczu i powiedzia: Czy doprawdy sadzisz, nieszczsny, e procurator rzymski puci wolno czowieka, ktry powiedzia to, co ty mwie? O, bogowie! Przypuszczasz moe, e mam ochot zaj twoje miejsce? Ja twoich pogldw nie podzielam! I zapamitaj sobie, e jeli powiesz od tej chwili choby jedno sowo, jeli bdziesz z kimkolwiek rozmawia to strze si mnie! Powtarzam strze si! Hegemonie... Zamilcz! krzykn Piat i powid wciekym spojrzeniem za jaskk, ktra znowu wpada pod kolumnad. Do mnie! zawoa. Kiedy sekretarz i onierze eskorty powrcili na swoje miejsca, Piat oznajmi, e zatwierdza wyrok mierci wydany na przestpc Jeszu HaNocri przez zgromadzenie Maego Sanhedrynu, a sekretarz zapisa to, co Piat powiedzia. W chwil pniej stan przed procuratorem Marek Szczurza mier. Procurator poleci mu przekaza winia komendantowi tajnej suby, a zarazem powtrzy komendantowi polecenie procuratora, by Jeszua HaNocri nie kontaktowa si z innymi skazanymi, a take, by ludziom z tajnej suby wyda obwarowany surowymi karami zakaz rozmawiania o czymkolwiek z Jeszua i udzielania odpowiedzi na jakiekolwiek jego pytania. Marek da znak, eskorta otoczya Jeszu i wyprowadzia go z tarasu. Po czym stan przed procuratorem urodziwy jasnobrody modzieniec. W grzebieniu hemu mia orle pira, na jego piersiach poyskiway zote pyski lww, pochwa jego miecza okuta bya zotymi blaszkami, mia sznurowane a po kolana buty na potrjnej podeszwie, na lewe rami narzuci purpurowy paszcz. By to legat, dowdca legionu. Procurator zapyta go, gdzie si obecnie znajduje kohorta z Sebaste. Legat oznajmi, e sebastyjczycy tworz kordon na placu przed hipodromem, tam gdzie zostanie zakomunikowany ludowi wyrok na oskaronych. Wwczas procurator poleci legatowi wydzieli dwie centurie z rzymskiej kohorty. Jedna z nich pod dowdztwem Szczurzej mierci bdzie eskortowaa skazanych, wozy ze sprztem potrzebnym do kani i oprawcw w drodze na Nag Gr, a kiedy ju tam przybdzie, ma si przyczy do kordonu ochraniajcego jej szczyt. Drug nie zwlekajc naley posa na Nag Gr, niech utworzy kordon ju teraz. Procurator poprosi rwnie legata, aby z tym samym zadaniem, to znaczy z zadaniem osaniania szczytu, wysa tam pomocniczy korpus jazdy, ale syryjsk. Kiedy legat opuci taras, procurator poleci sekretarzowi zaprosi do paacu przewodniczcego i dwu czonkw Sanhedrynu, a take przeoonego kapanw jeruszalaimskiej wityni, ale doda jeszcze, e pragnie, by wszystko tak zostao urzdzone, eby zanim spotka si z nimi wszystkimi, mg pomwi na osobnoci z przewodniczcym. Polecenia procuratora wykonane zostay szybko i dokadnie i soce, ktre w owe dni palio Jeruszalaim z tak niezwykym okruciestwem, nie zdyo si jeszcze zbliy do zenitu, kiedy ju koo dwu biaych lww z marmuru, strzegcych schodw na grnym tarasie ogrodu, procurator spotka si z penicym obowizki przewodniczcym Sanhedrynu, arcykapanem judejskim, Jzefem Kajfaszem. W ogrodzie panowaa cisza. Ale kiedy procurator wyszed spod kolumnady na zalany socem grny placyk ogrodu, pomidzy cudaczne soniowe nogi palm, na placyk, z ktrego otwiera si widok na znienawidzone przez procuratora Jeruszalaim, na wiszce mosty miasta, na jego mury obronne, na, co najwaniejsze, nie dajc si opisa bry marmuru zwieczona zamiast dachu zot smocz usk, na jeruszalaimsk wityni wtedy wyostrzony such Piata uchwyci dobiegajcy z dala, z dou, stamtd gdzie mur odgradza najnisze tarasy paacowego ogrodu od placu miejsk iego, guchy pomruk, ponad ktry od czasu do czasu wybijay si ledwie dosyszalne, cienkie ni to krzyki, ni to jki. Procurator zrozumia, e tam, na placu, zgromadziy si ju nieprzeliczone tumy mieszkacw Jeruszalaim wzburzonych niedawnymi zamieszkami w miecie, i wiedzia, e te tumy oczekuj z niecierpliwoci na ogoszenie wyroku, wiedzia, e krzycz w cibie ruchliwi sprzedawcy wody. Procurator rozpocz od tego, e zaproponowa arcykapanowi, by schroni si przed bezlitosnym skwarem pod dach tarasu, ale Kajfasz, podzikowawszy uprzejmie, wyjani, e w przededniu wita nie moe tego uczyni. Piat osoni wic kapturem swoj nieco ju ysiejc gow i rozpocz rozmow. Rozmawiali po grecku. Piat powiedzia, e rozpatrzy spraw Jeszui HaNocri i e zatwierdzi wyrok mierci. A zatem na kar mierci, ktra powinna zosta wymierzona dzi jeszcze, skazani s trzej rozbjnicy. Dismos,

13

Gestas i Bar Rawan, a oprcz nich jeszcze i ten Jeszua HaNocri. Dwaj pierwsi, jako ci, ktrzy podburzali lud do buntu przeciwko Cezarowi i ujci zostali z broni w rku przez wadze rzymskie, nale do procuratora i o nich nie mwimy. Natomiast dwaj pozostali, Bar Rawan i HaNocri, zostali zatrzymani przez wadze miejscowe i sdzi ich Sanhedryn. Zgodnie z prawem i obyczajem jeden z nich powinien zosta uaskawiony i zwolniony w zwizku z rozpoczynajcym si dzi wielkim witem Paschy. Procurator chciaby zatem wiedzie, ktrego z nich Sanhedryn zamierza obdarzy wolnoci Bar Rawana czy HaNocri? Kajfasz pochyli gow na znak, e rozumie prokuratora, i odpar: Sanhedryn prosi, by uaskawi Bar Rawana. Procurator by pewien, e arcykapan tak wanie mu odpowie, ale teraz chodzio o to, by uda, e taka odpowied ogromnie go zadziwia. Piat zrobi to znakomicie. Unis brwi i ze zdumieniem spojrza arcykapanowi prosto w oczy. Przyznaj, e ta odpowied mnie zaskoczya powiedzia agodnie. To chyba jakie nieporozumienie. Wyjani to dokadniej. Wadze rzymskie nie zamierzaj w niczym uszczupla praw miejscowych wadz duchownych, arcykapan wie o tym najlepiej, ale w tym wypadku najwyraniej zasza jaka pomyka. I wadze rzymskie s, oczywista, zainteresowane w naprawieniu tej pomyki. Doprawdy, ciar przewin Bar Rawana i HaNocri. nie daje si ze sob porwna. O ile ten drugi, czowiek najwyraniej niespena rozumu, winien jest wygaszania gupich mw w samym Jeruszalaim i w niektrych innych miejscowociach, o tyle ten pierwszy ma na sumieniu znacznie cisze sprawy. Nie do, e pozwala sobie na otwarte nawoywania do powstania, to jeszcze zabi onierza, kiedy prbowano go aresztowa. Bar Rawan jest bez porwnania bardziej niebezpieczny ni HaNocri. Z zwizku z tym wszystkim procurator prosi arcykapana o ponowne rozwaenie sprawy i uwolnienie mniej niebezpiecznego z dwu skazanych, a mniej niebezpieczny jest bez wtpienia HaNocri. A wic?... Kajfasz cichym, ale stanowczym gosem powiedzia, e Sanhedryn dokadnie zbada t spraw i raz jeszcze owiadcza, e jest jego zamiarem uwolnienie Bar Rawana. Co sysz? Nawet po moim wstawiennictwie? Po wstawiennictwie tego, przez ktrego usta przemawia wadza rzymska? Arcykapanie, powtrz to po raz trzeci. Take i po oraz trzeci owiadczam, e uwalniamy Bar Rawana cicho powiedzia Kajfasz. Sprawa zostaa zakoczana, nie byo ju o czym rozmawia. HaNocri odchodzi na zawsze i nikt nie wyleczy procuratora z tych straszliwych, nieznonych blw gowy, oprcz mierci nie ma na nie lekarstwa. Ale nie ta myl niepokoia teraz Piata. Przenika go ten sam niepojty smutek, ktry ogarn go ju wczeniej, na tarasie. Procurator usiowa zrozumie powd tego smutku. Powd by dziwny procurator mia niejasne wraenie, e nie dokoczy rozmowy ze skazanym, a moe nie dosucha czego do koca. Piat odpdzi t myl, odleciaa natychmiast, tak jak przysza. Odleciaa, pozosta niepojty smutek, niepojty, bo przecie niczego nie moga tu wyjani inna myl, ktra przebiega jak byskawica i natychmiast zagasa, krtka myl: Niemiertelno... nadesza niemiertelno... Kto ma zosta niemiertelnym? Tego procurator nie zrozumia, ale myl o owej zagadkowej niemiertelnoci sprawia, e mimo upau zrobio mu si zimno. Dobrze powiedzia Piat. Niech wic tak bdzie. Obejrza si, rozejrza si dokoa i zadziwia go naga przemiana otoczenia. Znikn ociay od kwiatw krzak ry, znikny okalajce grny taras cyprysy i drzewo granatu, i biaa statua stojca pord zieleni, nawet sama ziele. Napyn na to miejsce jaki purpurowy gszcz, w ktrym chwiay si i rozpezay wodorosty, a wraz z wodorostami koysa si i on sam, Piat. Unis si gniewem, palcym, duszcym, najstraszliwszym, gniewem bezsilnoci. Duszno mi! wyszepta. Dusz si! Wilgotn zimn doni targn zapink na konierzu paszcza, upada na piasek. Dzi jest duszno, na pewno nadciga burza powiedzia Kajfasz, nie spuszczajc oczu z poczerwieniaej twarzy procuratora i domylajc si wszystkich cierpie, ktre tamtego jeszcze czekaj: O, jaki straszny jest w tym roku miesic nisan! Nie powiedzia Piat to nie dlatego, e jest duszno, ale dlatego, Kaifo, e wiat sta si dla nas atoli za ciasny zmruy oczy, umiechn si i dorzuci: Strze si, arcykapanie! Ciemne oczy arcykapana zabysy, uda zdumienie nie gorzej, ni to przedtem uczyni procurator. Co sysz, procuratorze? odpowiedzia wyniole i spokojnie. Grozisz mi, kiedy zosta wydany wyrok, ktry ty sam zatwierdzie? Czy by moe? Przyzwyczailimy si do tego, e procurator rzymski way sowa, zanim cokolwiek powie. Czy nikt nas nie syszy, hegemonie? Piat popatrzy na arcykapana martwymi oczyma i wyszczerzy zby udajc umiech. Co mwisz, arcykapanie? Kt by nas tu teraz mg usysze? Nie jestem dzieckiem, Kajfaszu. Wiem, co mwi, i wiem, gdzie mwi. Strae wok ogrodu, strae wok paacu, nawet mysz si tu nie przelizgnie. Nie tylko mysz, nie przelizgnie si nawet ten, jake mu tam... ten, z miasta Kiriat. Nawiasem mwic, czy znasz go, arcykapanie? Tak...

14

gdyby zdoa si tu dosta kto taki, gorzko by poaowa, wierzysz mi, oczywicie, e miaby czego aowa? A wic wiedz, arcykapanie, e nie zaznasz odtd spokoju! Ani ty, ani twj lud! i Piat wskaza w dal, w prawo, tam gdzie janiaa na wzgrzu witynia. To ci powiadam ja, Piat z Fontu, Jedziec Zotej Wczni! Wiem, wiem! nieulkle odpowiedzia czarnobrody Kajfasz, oczy mu zabysy, wznis rk ku niebu, cign: Lud judejski wie dobrze, e nienawidzisz go okrutna nienawici, bdziesz przyczyna wielu udrcze tego ludu, ale zgubi go nie zdoasz! Bg go obroni! Usyszy nas i wysucha wszechpotny Cezar i osoni nas, obroni przed przeladowc Piatem! O, nie! krzykn Piat. Z kadym sowem czu si coraz lepiej, nie musia ju niczego udawa, nie musia dobiera sw. Zbyt czsto skarye si na mnie Caesarowi, Kajfo, teraz nadesza moja godzina! Poleci teraz ode mnie, ale nie do namiestnika w Antiochii i nie do Rzymu, tylko wprost na Capreje, do samego imperatora, wiadomo o tym, jak tu, w Jeruszalaim, bronicie przed mierci zatwardziaych buntownikw. I wtedy ja napoj Jeruszalaim nie wod ze rde Salomona, jak to chciaem uczyni dla waszego dobra, o, nie, nie wod! Przypomnij sobie, e to z waszego powodu musiaem zdj ze ciany tarcze z imperatorskimi buczukami, wysya wojska, musiaem, jak widzisz, sam przyjecha, by zobaczy, co si tu u was wyprawia! Zapamitaj sobie moje sowa, arcykapanie nie jedna kohort zobaczysz w Jeruszalaim, o, nie jedn! Przyjdzie pod mury miasta caa legia Fulminata, przyjdzie arabska konnica, a wtedy usyszysz gorzki pacz i narzekania! Przypomnisz sobie wtedy, jak to uratowalicie Bar Rawana! Arcykapanowi plamy wystpiy na twarz, jego oczy pony. Umiecha si szczerzc zby, podobnie jak to przedtem uczyni procurator, i odpowiedzia: Czy ty sam, procuratorze, wierzysz w to, co teraz mwisz? Nie, ty w to nie wierzysz. Ty go chcia wypuci po to, by podburza lud, by natrzsa si z religii i przywid lud pod rzymskie miecze! Ale ja, arcykapan judejski, pki ycia mego, religii naszej habi nie pozwol i lud mj osoni! Syszysz mnie, Piacie? Kajfasz nagle podnis gniewnie rami. Posuchaj, procuratorze! Zamilk i procurator usysza znowu co jak gdyby szum morza, napywajcy a pod mury ogrodw Heroda Wielkiego. Szum w dobiega z dou, wznosi si ku stropom, ku twarzy procuratora. A za plecami Piata, za skrzydem paacu gray larum trbki, sycha byo stamtd ociay chrzst setek ng i pobrzkiwanie elastwa. Procurator zrozumia, e to ju wymarsz piechoty rzymskiej, ktra speniajc jego rozkaz, udaje si na straszn dla buntownikw i zbjcw przedmierteln defilad. Syszysz, procuratorze? cicho powtrzy arcykapan. Procurator otar wierzchem doni mokre, zimne czoo, popatrzy w ziemi, potem zmruywszy oczy spojrza w niebo, zobaczy rozpalona kul ju niemal dokadnie nad gow, zobaczy cie Kajfasza, krtki, lecy tu przy ogonie lwa, powiedzia spokojnie i obojtnie: Zblia si poudnie. Rozmowa nasza przecigna si, a tam na nas czekaj. W najwyszukaszych sowach przeprosiwszy arcykapana, zaproponowa mu, aby zechcia usi na aweczce w cieniu magnolii i zaczeka, pki procurator nie przywoa pozostaych osb, ktrych obecno na ostatnim krtkim posiedzeniu jest nieodzowna, i pki nie wyda jeszcze jednego polecenia pozostajcego w zwizku z rych kani. Kajfasz skoni si uprzejmie, przykadajc do do serca, i pozosta w ogrodzie, a Piat wrci na taras. Sekretarzowi, ktry tam na oczekiwa, poleci sprowadzi do ogrodu legata legionu, trybuna kohorty oraz dwu czonkw Sanhedrynu i przeoonego witynnej suby. Oczekiwali ju na dolnym tarasie w krgej altance, w ktrej bia fontanna. Piat doda jeszcze, e sam przyjdzie do ogrodu za chwil i wszed do paacu. Podczas kiedy sekretarz sprowadza zainteresowanych, procurator spotka si w mrocznej, osonitej ciemnymi zasonami komnacie z jakim czowiekiem, ktry poow twarzy przesoni sobie kapturem, cho do komnaty nie wpada ani jeden promie soca. Spotkanie ich trwao niezmiernie krtko. Procurator wyrzek po cichu kilka sw i czowiek w odszed, a Piat przez kolumnad uda si do ogrodu. Tam, w obecnoci wszystkich, ktrych kaza zaprosi, powtrzy oschle, lecz uroczycie, e zatwierdza wydany na Jeszu HaNocri wyrok mierci i oficjalnie zapyta czonkw Sanhedrynu, ktrego ze skazanych chcieliby oszczdzi. Usyszawszy, e Bar Rawana, powiedzia: Bardzo dobrze poleci sekretarzowi wprowadzi to natychmiast do protokou, zacisn w doni zapink, ktr sekretarz podj z piasku, i powiedzia uroczycie: Ju czas! I wszyscy obecni poszli w d szerokimi marmurowymi schodami, midzy dwiema cianami r, ktre wydzielay odurzajcy zapach, i zeszli a pod mur paacowy, ku bramie prowadzcej na wielki, starannie wybrukowany plac, po drugiej stronie ktrego wida byo kolumny i posgi jeruszalaimskiego gimnazjonu. Skoro tylko caa grupa, wyszedszy z ogrodw na plac, wesza na rozlegy, grujcy nad placem kamienny pomost, Piat zmruy oczy i rozejrza si badajc sytuacj. Przestrze, ktr przed chwil przemierzy, przestrze dzielca pomost od paacowego muru, bya pusta, ale za to przed sob Piat nie zobaczy ju placu plac pokryway tumy. Tum zalaby take pomost i ow pust przestrze, gdyby

15

nie powstrzymywa go potrjny kordon sebastyjskich onierzy na lewo od Piata i potrjny kordon onierzy iturejskiej kohorty sojuszniczej na prawo ode. A zatem Piat wstpi na pomost, zaciskajc odruchowo w doni niepotrzebn mu teraz zapink i mruc oczy. Procurator mruy je bynajmniej nie dlatego, e razio go soce, nie, nie dlatego. Po prostu, nie wiadomo dlaczego, nie chcia widzie skazanych, a wiedzia, e w lad za nim wprowadzaj ich ju na pomost. Skoro tylko wysoko nad blokami kamienia, nad brzegiem ludzkiego morza pojawi si biay, podszyty purpur paszcz, o uszy nie patrzcego Piata uderzya fala krzyku: Haaa... Zrodzona gdzie daleko, a koo hipodromu, saba z pocztku, nabraa siy grzmotu, trwaa tak przez kilka sekund, a potem zacza zacicha. Dostrzegli mnie pomyla procurator. Krzyk nie ucich cakiem, ale nieoczekiwanie zacz znowu narasta, rozhuta si, sta si jeszcze goniejszy ni przedtem i na tej drugiej jego fali, jak piana na fali morskiej, zawrzay gwizdy i pojedyncze, dajce si rozrni wrd tego grzmotu jki kobiet. To ju ich wprowadzono pomyla Piat a te jki, to jki kilku kobiet, ktre tum stratowa, kiedy run naprzd. Odczeka chwil wiedzc, e nie ma takiej siy, ktra kazaaby tumowi zamilkn, zanim nie wyrzuci z siebie wszystkiego, co ma na sercu, i nie zamilknie sam. A kiedy nadszed w moment, procurator wznis praw do i w tumie urway si ostatnie pomruki. Wtedy Piat nabra w piersi, ile tylko mg, rozpalonego powietrza i jego schrypy od komend gos podnis si ponad tysicami gw: W imieniu Caesara Imperatora!... Procurator usysza powtrzony po kilkakro, skandowany elazny krzyk to onierze obu kohort wznoszc w gr wcznie i ory zawrzasnli straszliwie: Niech yje Caesar!!! Piat unis gow ku socu. Zapon pod jego powiekami zielony ogie, mzg zaj si od tego pomienn i poszyboway ponad tumem ochryple aramejskie sowa: Czterech przestpcw zatrzymanych w Jeruszalaim za morderstwa, podburzanie do buntu, obraz praw i religii skazanych zostao na habic mier przez rozpicie na supach. Wyrok zostanie niebawem wykonany ma Nagiej Grze. Imiona tych przestpcw Dismos, Gestas, Bar Rawan i HaNocri. Oto stoj przed wami. Piat wskaza doni na prawo. Nie widzia skazanych, ale wiedzia, e s tam, gdzie by powinni. Tum odpowiedzia przecigym pomrukiem, jakby zdumienia, a moe ulgi. Kiedy pomruk ten umilk, Piat woa dalej: Ale straceni zostan tylko trzej spord nich, albowiem zgodnie z prawem i obyczajem na cze wita Paschy wspaniaomylny Caesar Imperator jednemu z nich, wybranemu za zgod wadz rzymskich przez May Sanhedryn, darowuje jego godne pogardy ycie. Piat wykrzykiwa te sowa, a zarazem sucha, jak zamieraj ostatnie pomruki tumu, jak zapada wielka cisza. aden szept ani westchnienie nie dobiegay teraz do jego uszu, bya nawet taka chwila, w ktrej Piatowi zaczo si wydawa, e wszystko dokoa niego znikno. Znienawidzone miasto umaro i tylko on jed en stoi w palcych promieniach wysokiego soca z twarz zanurzon w niebie. Piat jeszcze przez chwil przedua t cisz, a potem znowu zacz krzycze: Imi tego, ktry za chwil w waszej przytomnoci odzyska wolno... Zrobi jeszcze jedn pauz, zanim wypowie to imi, zastanowi si, czy powiedzia wszystko, co naleao, wiedzia bowiem, e martwe miasto zmartwychwstanie, skoro tylko padnie imi wybraca, a wtedy nic z tego, co powie, nie bdzie ju usyszane. Czy to wszystko? bezgonie szepn do siebie Piat. Tak, to wszystko. Zatem imi! I rozpocierajc nad milczcym miastem gosk r zawoa: Bar Rawan! I wydao mu si nagle, e soce dwicznie pko nad jego gow i zalao mu uszy ogniem. Hasao w tym ogniu wycie, piski, jki, miechy i gwizdy. Piat odwrci si i przeszed przez pomost w stron schodw, nie patrzy na nic, ledzi tylko, by si nie potkn, rnobarwn szachownic kamykw pod nogami. Wiedzia, e jak grad lec teraz na pomost za jego plecami brzowe monety i orzeszki palmowe, e w wyjcej cibie ludzie tratuj si i wa sobie wzajem na ramiona, byle tylko zobaczy na wasne oczy w cud czowieka, ktry by ju we wadaniu mierci i ktry wyrwa si z jej rak. Byle tylko zobaczy, jak legionici zdejmuj ze wizy, sprawiajc mu tym mimo woli dokuczliwy bl w wywichnitych w czasie ledztwa rkach, jak czowiek ten, krzywic si i pojkujc, umiecha si zarazem nieprzytomnym, bezmylnym umiechem. Wiedzia, e jednoczenie eskorta prowadzi ku bocznym schodkom trzech zwizanych winiw, e wyprowadzi ich za chwil na drog wiodc ku zachodowi, za miasto, na Nag Gr. Podnis oczy dopiero wtedy, kiedy znalaz si poza pomostem i wiedzia, e nic mu ju nie grozi, e nie moe ju zobaczy skazacw. Do pomrukw tumu, ktry ju si zacz ucisza, doczyy si przenikliwe krzyki heroldw, powtarzajcych po aramejsku i po grecku to wszystko, co wykrzycza z pomostu procurator. Piat usysza rwnie przybliajcy si

16

rozdygotany tupot koskich kopyt i wesoy, urywany gos trbki. A potem usysza jeszcze przenikliwe gwizdy chopcw, ktrzy obsiedli dachy domw przy ulicy, prowadzcej od targowiska do placu przy hipodromie, i okrzyki Uwaga... Samotny onierz, ktry sta porodku pustej czci placu, ostrzegawczo pomacha trzymanym w rku znakiem. Procurator, legat legionu, sekretarz i onierze eskorty przystanli. Ala jezdnych wypada cwaem na plac, przecia go na ukos, omijajc bokiem zgromadzone tumy, by przez zauek obok obronitych winem murw obronnych najkrtsz drog popdzi na Nag Gr. Cwaujcy na czele may jak wyrostek i ciemny jak Mulat Syryjczyk, dowdca ali, zrwnawszy si z Piatem krzykn co przenikliwie i wyszarpn miecz z pochwy. Jego dziki, spieniony kary ko uskoczy i stan dba. Dowdca wcisn miecz do pochwy, krtkim biczem smagn konia po karku, wyrwna do szeregu, dopad zauka, przeszed w galop. Za nim trjkami przemknli w chmurach kurzu jedcy, podskakiway groty lekkich bambusowych dzid, przelatyway obok procuratora twarze o biaych, poyskliwych, wesoo wyszczerzonych zbach, twarze, ktre pod biaymi zawojami wydaway si by jeszcze smaglejsze. Wzbijajc kurz a pod niebo, ala wpada w zauek, koo Piata przemkn ostatni onierz, jarzya si w socu trbka, ktr mia przewieszon przez rami. Piat doni osoni twarz od kurzu i krzywic si z niezadowoleniem ruszy dalej, kierujc si ku bramie ogrodw paacowych, a legat, sekretarz i onierze eskorty szli za nim. Bya mniej wicej dziesita rano.

Tak, bya mniej wicej dziesita rano, wielce szanowny Iwanie Nikoajewiczu powiedzia profesor. Poeta, jak czowiek, ktry dopiero co si obudzi, przesun doni po twarzy i spostrzeg, e na Patriarszych Prudach zapad ju wieczr. Po czarnej wodzie stawu lizgaa si lekka dka, sycha byo plusk wiose i mieszek znajdujcej si w dce obywatelki. Na awkach w alejkach pojawia si publiczno, ale tylko na trzech bokach kwadratu, na czwartym, gdzie siedzieli nasi znajomi, byo nadal pusto. Niebo nad Moskw jakby wypowiao i zupenie wyranie wida byo ksiyc w peni, jeszcze nie zoty, tylko biay. Powietrze stao si chodniejsze i gosy pod lipami brzmiay teraz agodniej, po wieczornemu. Jak mogem nawet nie zauway, kiedy on nam tu opowiedzia ca t bzdurn bajd? ze zdumieniem pomyla Bezdomny. Przecie ju wieczr. A moe on nic nie mwi, moe po prostu zasnem i to wszystko mi si przynio? Naley jednak sdzi, i to profesor opowiada, inaczej bowiem musielibymy przyj, e dokadnie to samo przynio si Berliozowi, poniewa powiedzia wpatrujc si uwanie w twarz cudzoziemca: Paskie opowiadanie, profesorze, jest nadzwyczaj interesujce, aczkolwiek cakowicie sprzeczne z Ewangelia. Na lito umiechn si z pobaliwa ironi profesor kto jak kto, ale pan powinien wiedzie, e nic z tego, co zostao opisane w Ewangelii, nie miao miejsca naprawd i jeeli zaczniemy powoywa si na Ewangeli jako na rdo historyczne... Profesor znw si umiechn, a Berlioz zajkn si; bo dosownie to samo mwi Bezdomnemu, idc z nim Bronn w stron Patriarszych Prudw. Ma pan racj powiedzia Berlioz ale obawiam si, e nikt nie moe potwierdzi, i to, co pan nam opowiedzia, zdarzyo si istotnie. E, nie. Jest kto, kto to moe potwierdzi amanym rosyjskim jzykiem, z ogromn pewnoci siebie owiadczy profesor i niespodziewanie tajemniczym gestem zachci przyjaci, aby przysunli si bliej. A kiedy pochylili si ku niemu z obu stron, powiedzia ju bez cienia obcego akcentu, ktry diabli wiedz czemu to si u niego pojawia, to znika: Rzecz w tym tu profesor rozejrza si lkliwie i zacz szepta e sam przy tym byem. Byem i na tarasie u Poncjusza Piata i w ogrodzie, kiedy rozmawia z Kajfaszem, i na pomocie, oczywicie potajemnie, incognito, jeli tak mona powiedzie, wic bardzo prosz nikomu ani sowa, cakowita dyskrecja, t... Zapado milczenie, Berlioz zblad. A pan... od jak dawna jest pan w Moskwie? zapyta drcym gosem. Wanie przyjechaem niepewnie odpowiedzia profesor. Dopiero teraz literatom przyszo do gowy, aby uwanie popatrze mu w oczy, i przekonali si, e w lewym, zielonym, ponie obd, prawe za jest czarne, martwe i puste. No, wszystko jest jasne panicznie pomyla Berlioz Ten Niemiec albo ju przyjecha obkany, albo dopiero co zwariowa akurat na Patriarszych Prudach. adna historia! Tak, rzeczywicie, wszystko stawao si zrozumiae i to co najmniej dziwne niadanie u nieboszczyka filozofa Kanta, i idiotyczna gadanina o Annuszce i oleju sonecznikowym, i przepowiednie o odcitej gowie, i wszystko inne profesor by obkany. Berlioz natychmiast zorientowa si, co naley robi. Osun si na oparcie awki i za plecami profesora mrugn do Bezdomnego: nie spieraj si z nim. Ale wytrcony z rwnowagi poeta nie zrozumia.

3. Dowd sidmy

17

Tak, tak, tak z podnieceniem mwi Berlioz. C, to wszystko jest do prawdopodobne... i Poncjusz Piat, i taras, i tak dalej... nawet bardzo prawdopodobne... A pan przyjecha sam czy moe z maonk? Sam, sam, ja zawsze jestem sam gorzko odpar profesor. A gdzie s paskie rzeczy, profesorze? przymilnie wypytywa Berlioz. W Metropolu? Gdzie si pan zatrzyma? Ja? Nigdzie odpowiedzia obkany Niemiec, a jego zielone oko dziko i smtnie bdzio po stawie. Co?... A... gdzie pan ma zamiar mieszka? W pana mieszkaniu bezczelnie odpowiedzia wariat i przymruy oko. Ja... bybym szalenie rad... wybekota Berlioz ale prosz mi wierzy, e u mnie bdzie panu niewygodnie... a w Metropolu s znakomite apartamenty, to naprawd wietny hotel. A diaba te nie ma? nagle wesoo zapyta Iwana Nikoajewicza chory. Diaba te... Nie sprzeciwiaj mu si samymi wargami szepn Berlioz przechylajc si za plecami profesora i robic miny do poety. Nie ma adnego diaba! Iwan Nikoajewicz doprowadzony do ostatecznoci caym tym cyrkiem wykrzykn zupenie nie to, co trzeba. Co to za obd! Czycie poszaleli? Obkany wybuchn takim miechem, e z lipy, pod ktra staa awka, wyfrun wrbel. To naprawd zaczyna by ciekawe powiedzia trzsc si ze miechu co to si u was dzieje? Czego by nie tkn, tego nie ma nagle przesta si mia i, co przy chorobie umysowej zupenie zrozumiae, po nadmiernej wesooci wpad w drug skrajno i zirytowany zakrzykn surowo: Wic to znaczy, e go nie ma, tak? Prosz si uspokoi, prosz si uspokoi, profesorze nie chcc denerwowa chorego mamrota Berlioz. Niech pan tu chwileczk posiedzi z towarzyszem Bezdomnym, a ja tylko skocz na rg do telefonu, a potem zaraz pana odprowadzimy, dokd pan tylko bdzie sobie yczy. Pan przecie nie zna miasta... Plan Berlioza naley uzna za jedynie suszny naleao pobiec do najbliszego automatu i zawiadomi biuro turystyki zagranicznej, e przybyy wanie z zagranicy konsultant znajduje si na Patriarszych Prudach w stanie najwyraniej odbiegajcym od normy. Trzeba z nim koniecznie co zrobi, bo sprawa przybiera zdecydowanie nieprzyjemny obrt. Zadzwoni? No c, niech pan dzwoni ze smutkiem wyrazi zgod chory i nagle poprosi arliwie ale na poegnanie bagam pana, niech pan uwierzy chocia w to, e istnieje diabe. O nic wicej nie prosz. Niech mi pan wierzy, e na to istnieje sidmy dowd, nie do obalenia, i dowd ten niebawem zostanie panu przedstawiony, Dobrze, dobrze powiedzia z udan serdecznoci Berlioz mrugajc do zdenerwowanego poety, ktremu wcale nie umiechaa si rola stranika przy obkanym Niemcu, i ruszy w stron tego wyjcia, ktre znajdowao si na rogu Bronnej i Jermoajewskiej. Profesor natychmiast rozpogodzi si i jakby ozdrowia. Michale Aleksandrowiczu! zawoa za Berliozem. Redaktor drgn, odwrci gow, ale sam siebie uspokoi, e najpewniej jego imi rwnie jest profesorowi znane z gazet. A profesor woa przez zwinite w trbk donie: Jeli pan sobie yczy, to natychmiast ka wysa depesz do paskiego wujka do Kijowa! Berlioza znw przeszed dreszcz. Skd wariat wie o wujku z Kijowa? Przecie o tym na pewno nie pisaa adna gazeta. Ee... Czy Bezdomny nie ma jednak racji? A jeli te dokumenty s lipne? Co za przedziwny facet... Trzeba zadzwoni, natychmiast trzeba zadzwoni! Faceta szybko wyjani. I nie suchajc duej, Berlioz pobieg dalej. Tu przy wyjciu na Bronn podnis si z awki na spotkanie redaktora obywatel identycznie taki sam, jak ten, ktry przedtem w wietle soca utka si z tustego upau. Tylko e teraz nie by ju ulepiony z powietrza, by normalny, z krwi i koci. W zapadajcym zmierzchu Berlioz wyranie zobaczy, e facet ma wsiki jak kurze pirka, malekie ironiczne i na wp pijane oczka, a kraciaste porcita podcignite s tak wysoko, e wida brudne biae skarpetki. Berlioz a si cofn, ale uspokoia go myl, e jest to po prostu gupi zbieg okolicznoci i e w ogle nie pora si nad tym zastanawia. Szukacie wyjcia, obywatelu? zardzewiaym tenorem zasign informacji kraciasty typ. Tdy, prosz. Prosto, a traficie, gdzie naley. Dalibycie za dobr rad na wiartk na wzmocnienie zdrowia byego regenta chru cerkiewnego i, zgrywajc si, facet zdj zamaszycie swoj dokejsk czapeczk. Berlioz nie mia zamiaru duej sucha ebrzcego zgrywusadyrygenta, podbieg do wyjcia i pooy rk na turnikiecie. Przekrci go i ju zamierza postawi stop na szynach, kiedy w twarz bryzno mu biae i czerwone wiato

18

na szklanej skrzynce zapon napis: ,,Strze si tramwaju. I tramwaj ten natychmiast nadlecia skrcajc w now tras, z Jermoajewskiej na Bronn. Kiedy zakrci i wyszed na prost, niespodziewanie rozbysn wewntrz elektrycznym wiatem, zawy i doda gazu. Ostrony Berlioz, cho sta w bezpiecznym miejscu, postanowi zawrci, przesun rk na turnikiecie i zrobi krok do tyu. I wtedy jego rka zelizgna si i spada, noga niepowstrzymanie, jak po lodzie, pojechaa po kocich bach schodzcych ukonie w d ku szynom tramwajowym, drug jego nog poderwao i Berlioza wyrzucio na torowisko. Starajc si zapa za cokolwiek upad na wznak, tyem gowy niezbyt mocno uderzy o bruk i zdy jeszcze zobaczy wysoko nad sob pozocisty ksiyc, ale czy by on po prawej, czy po lewej tego ju nie wiedzia. Micha Aleksandrowicz zdy przekrci si na bok, wciekym ruchem, w teje sekundzie podcign nogi pod brzuch, odwrci si i zobaczy niepowstrzymanie pdzc na niego zbiela ze zgrozy twarz prowadzcej tramwaj kobiety i jej czerwon opask. Nie krzykn, ale caa ulica wok niego zaskowyczaa rozpaczliwymi kobiecymi gosami. Kobietamotorniczy szarpna elektryczny hamulec, wagon osiad z nosem przy ziemi, potem byskawicznie podskoczy, z brzkiem i oskotem posypay si z okien szyby. I wtedy w mzgu Berlioza kto rozpaczliwie krzykn: A jednak! Raz jeszcze, ostatni raz, mign ksiyc, ale rozlatujcy si na kawaki, potem zapanowaa ciemno. Tramwaj najecha na Berlioza i na bruk pod sztachety Patriarszej alei wypad okrgy ciemny przedmiot. Przedmiot ten stoczy si na d i podskoczy na kocich bach jezdni. Bya to odcita gowa Berlioza.

4. Pogo
Ucichy histeryczne krzyki kobiet, milicyjne gwizdki odgwizday swoje, jedna karetka pogotowia zabraa do kostnicy bezgowe ciao i osobno gow, druga za poranion odamkami szka licznotk, ktra prowadzia tramwaj, dozorcy w biaych fartuchach zmietli rozbite szko, posypali piaskiem kau krwi, poeta za jak upad na awk, nie zdywszy dobiec do wyjcia, tak na niej pozosta. Kilkakrotnie prbowa wsta, ale nogi odmawiay mu posuszestwa Bezdomnemu przydarzyo si co, co mona porwna jedynie do paraliu. Pobieg do wyjcia, skoro tylko usysza pierwszy krzyk, widzia podskakujc po kamieniach jezdni gow. Widok ten niemal przyprawi go o szalestwo. Upad na awk i a do krwi ugryz si w rk. Zapomnia oczywicie o zwariowanym Niemcu i tylko jedno stara si teraz zrozumie; jak to moe by dopiero co rozmawia z Berliozem, a teraz, dosownie w minut pniej ta gowa... Przejci ludzie biegli alejk obok poety, woali co, ale do Iwana ich sowa nie docieray. Nagle niespodziewanie tu przed nim wpady na siebie dwie kobiety. jedna z nich ostronosa i rozczochrana, tu nad uchem poety krzykna do drugiej, co nastpuje: Annuszka, to nasza Annuszka! Ta z Sadowej! To wszystko przez ni... Kupia w spoywczym olej sonecznikowy i trzask litrwk o turnikiet. Oj, wyklinaa, na czym wiat stoi, caa spdnice sobie uwinia! A on, biedak, pewnikiem polizgn si, no i pojecha na szyny... Ze wszystkiego, co krzyczaa kobieta, dotaro do nieprzytomnego mzgu poety jedno tylko sowo Annuszka... Annuszka... Annuszka? zamamrota rozgldajc si trwonie. Zaraz, zaraz... Do sowa Annuszka doczyy sowa olej sonecznikowy, a nastpnie, nie wiadomo dlaczego, Poncjusz Piat. Piata poeta odrzuci i zacz czy ogniwa acucha poczynajc od sowa Annuszka. Ogniwa te poczyy si nader szybko i zaprowadziy natychmiast do zwariowanego profesora. No, tak! Przecie to wanie ten wariat powiedzia, e zebranie si nie odbdzie, poniewa Annuszka rozlaa olej. I prosz rzeczywicie si nie odbdzie. Nie do tego, przecie tamten powiedzia wprost, e Berliozowi utnie gow kobieta? Tak, tak, tak! A tramwaj prowadzia kobieta! Co to wszystko ma znaczy? Nie pozostawa nawet cie wtpliwoci, e tajemniczy konsultant z gry dokadnie wszystko wiedzia o straszliwej mierci Berlioza. Tu dwie myli przeszyy mzg poety. Pierwsza: Zawracanie gowy, to nie aden wariat. I druga: Czy przypadkiem ten profesor tego wszystkiego sam nie zorganizowa? No dobrze, ale w jaki sposb?! Ee, tego to my si razdwa dowiemy! Iwan Bezdomny ogromnym wysikiem woli zmusi si do powstania z awki i pobieg tam, gdzie przed chwil rozmawia z profesorem. Okazao si, e cudzoziemiec na szczcie jeszcze nie odszed. Na Bronnej zapalono ju latarnie, a nad Patriarszymi Prudami pon zoty ksiyc i w jego nieodmiennie oszukaczym wietle wydao si poecie, e profesor stoi obok awki, ale trzyma pod pach nie lask, lecz szpad. Natrtny zdymisjonowany regent cerkiewnego chru siedzia na miejscu, ktre jeszcze niedawno zajmowa Bezdomny. Obecnie dawny dyrygent cerkiewny wcisn sobie na nos najoczywiciej zbdne binokle, w ktrych jedno szko byo pknite, drugiego za brakowao w ogle... Dziki temu kraciasty obywatel sta si jeszcze paskudniejszy, ni by wwczas, gdy wskazywa Berliozowi drog prowadzc na szyny.

19

Iwan ze zmartwiaym sercem zbliy si do profesora, spojrza mu w twarz i upewni si, e adnych oznak obdu na tej twarzy nie ma i nie byo. Niech si pan przyzna, kim pan jest? gucho zapyta Iwan. Cudzoziemiec nachmurzy si, spojrza na poet, jakby go widzia pierwszy raz w yciu, i odpowiedzia nieprzyjanie: Nie rozumie... mwi ruski... Ten pan nie rozumie wmiesza si siedzcy na awce regent, cho nikt go nie prosi o tumaczenie sw cudzoziemca. Niech pan nie udaje! gronie powiedzia Iwan i uczu, e mrz mu przeszed po skrze. Jeszcze przed chwil wietnie pan mwi po rosyjsku. Pan nie jest adnym Niemcem ani adnym profesorem! Jest pan szpiegiem i morderc! Paskie dokumenty! wrzasn z wciekoci. Zagadkowy profesor skrzywi swoje i tak ju krzywe usta, wzruszy ramionami. Obywatelu znowu wczy si do rozmowy ohydny regent. Jakim prawem denerwujecie zagranicznego turyst? Drogo za to zapacicie! Za podejrzany konsultant przybra wyniosy wyraz twarzy, odwrci si i poszed sobie. Iwan poczu, e jest bezradny. Z trudem apic oddech zwrci si do regenta: Ej, obywatelu, pomcie zatrzyma przestpc! To wasz obowizek! Regent niezmiernie si oywi, zerwa si, wrzasn: Ktry to? Gdzie on jest? Zagraniczny przestpca? oczka mu radonie zaigray. Ten? Przestpca? Pierwsza rzecz trzeba krzycze: ,,Na pomoc! Inaczej zwieje. Woajmy razem, no! i regent rozwar paszcz. Stropiony Iwan usucha dowcipnisia i zawoa ,,Na pomoc!, regent za zrobi z niego balona i nic nie zawoa. Samotny, ochrypy krzyk Iwana nie przynis dobrych rezultatw. Jakie dwie pannice odskoczyy od niego i Iwan usysza: pijany. A, to ty jeste z tej samej bandy? wpadajc w gniew krzykn Iwan. Chcesz mnie nabra? Puszczaj! Iwan rzuci si na prawo i regent te na prawo. Iwan na lewo i tamten dra te na lewo. Specjalnie plczesz mi si pod nogami? w furii wrzasn Iwan. Ja i ciebie oddam w rce milicji! Sprbowa zapa ajdaka za rkaw, ale chybi i nie zapa nic, regent jakby si pod ziemi zapad. Iwan jkn, spojrza w dal i przy samym wyjciu zobaczy znienawidzonego nieznajomego, ktry ju nie by sam. Ten co najmniej podejrzany regent zdy si przyczy do profesora. Trzecim w tej kompanii by kocur, ktry nie wiadomo skd si wzi, wyposaony w zawadiackie wsy kawalerzysty, olbrzymi jak wieprz, czarny jak sadza lub gawron. Caa trjka ruszya w ulic Patriarsz, przy czym kocur szed na tylnych apach. Iwan pobieg za ajdakami i od razu przekona si, e dogoni ich bdzie bardzo trudno. Trjka byskawicznie przemkna przez ulic i znalaza si na Spirydonowce. Cho Iwan nieustannie przyspiesza kroku, odlego miedzy nim a ciganymi nie zmniejszaa si. Poeta ani si obejrza, jak przemierzy Spirydonowk i znalaz si przy Bramie Nikickiej, a tam jego sytuacja znacznie si pogorszya. Tu ju byo toczno. W dodatku szajka zoczycw wanie postanowia zastosowa wyprbowany bandycki fortel i ucieka w rozsypce. Regent nader zrcznie wprasowa si do autobusu, ktry na penym gazie pdzi w kierunku placu Arbackiego, i umkn. Iwan, zgubiwszy jednego ze ciganych, ca uwag skoncentrowa na kocurze i zobaczy, e dziwny w kot podszed do drzwi wagonu motorowego linii A, ktry sta na przystanku, bezczelnie odepchn wrzeszczc kobiet, chwyci za porcz i nawet wykona prb wrczenia konduktorce dziesitaka przez otwarte z powodu upau okno. Zachowanie si kota wstrzsno Iwanem do tego stopnia, e zastyg nieruchomo obok sklepu kolonialnego na rogu i wtedy zdumia si po raz drugi, i to znacznie silniej, tym razem za przyczyn konduktorki. Ta, skoro tylko zobaczya wacego do tramwaju kota, wrzasna dygocc z wciekoci: Kotom nie wolno! Z kotami nie wolno! Psik! Wya, bo zawoam milicjanta! Ani konduktorki, ani pasaerw nie zdziwio to, co byo najdziwniejsze nie to wic, e kot pakuje si do tramwaju, to byoby jeszcze p biedy, ale to, e zamierza zapaci za bilet! Kot okaza si zwierzakiem nie tylko wypacalnym, ale take zdyscyplinowanym. Na pierwszy okrzyk konduktorki przerwa natarcie, opuci stopie i pocierajc monet wsy usiad na przystanku. Ale gdy tylko konduktorka szarpna dzwonek i tramwaj ruszy, kocur postpi tak, jak postpiby kady, kogo wyrzucaj z tramwaju, a kto mimo to jecha musi. Przeczeka, a min go wszystkie trzy wagony, po czym wskoczy na tylny zderzak ostatniego, ap obj sterczc nad zderzakiem gumow rur i pojecha, Zaoszczdziwszy w ten sposb dziesi kopiejek. Iwan zajty paskudnym kotem o mao nie straci z oczu najwaniejszego z caej trjki profesora. Ale, na szczcie, przynajmniej ten nie zdy mu umkn. Iwan zobaczy szary beret w tumie, przy samym rogu Wielkiej Nikickiej, czyli ulicy Hercena. Po sekundzie ju tam by. Nic mu to jednak nie dao. Poeta przypieszy kroku, zacz nawet, roztrcajc przechodniw, biec truchtem, ale ani o centymetr nie zbliy si do profesora. Cho by ogromnie wzburzony, to przecie zdumiewaa go ta niesamowita szybko pocigu. Nie upyno nawet

20

dwadziecia sekund, od kiedy min Bram Nikick, a ju olepiy go wiata placu Arbackiego. Jeszcze kilka sekund i oto jaki ciemny zauek z zapadnitym trotuarem tu wanie Iwan przewrci si i stuk sobie kolano. Znowu owietlona arteria ulica Kropotkina, potem znw zauek, potem Ostoenka, jeszcze jaki zauek, ponury, wstrtny, marnie owietlony. I wanie tutaj poeta ostatecznie straci z oczu tego, ktrego tak bardzo chcia dogoni. Profesor znik. Poeta stropi si, ale nie na dugo, nagle doszed bowiem do przekonania, e profesor niezawodnie musi znajdowa si w domu numer trzynacie, i to niewtpliwie w mieszkaniu pod czterdziestym sidmym. Wpad do bramy, lotem byskawicy wbieg na pierwsze pitro, odnalaz waciwe drzwi i niecierpliwie zadzwoni. Oczekiwanie nie trwao dugo. Otworzya mu jaka picioletnia dziewczynka i o nic nie pytajc natychmiast dokd sobie posza. Wielki, zapuszczony do ostatnich granic przedpokj sabo owietlaa maleka arwka zawieszona w kcie, tu pod wysokim, czarnym z brudu sufitem. Na cianie wisia rower bez opon, pod nim sta wielki, obity elazem kufer, a na pce wieszaka leaa zimowa czapkauszanka. Jej uszy zwisay z pki. Za jakimi drzwiami donony mski gos w radio gniewnie krzycza do wiersza. Iwan Nikoajewicz ani troch nie straci pewnoci siebie, cho znalaz si w nieznanym miejscu. Ruszy prosto korytarzem, rozumujc nastpujco: Oczywicie profesor ukry si w azience. W korytarzu byo ciemno. Wpadajc na ciany Iwan zauway cieniutk smuk wiata pod drzwiami. Zmaca klamk i niezbyt mocno szarpn. Haczyk wyskoczy, Iwan rzeczywicie znalaz si w azience i pomyla, e jednak ma szczcie. Mia szczcie, ale nie takie, jakiego by sobie yczy. Tchno na wilgotne ciepo i przy wietle arzcego si w piecyku wgla dojrza wielkie, wiszce na cianie koryta i wann pokryt strasznymi czarnymi liszajami poodbijanej emalii. A w tej wannie staa goa obywatelka, dokadnie namydlona, z gbk w doni. Zmruya krtkowzroczne oczy, spojrzaa na Iwana i, najwidoczniej na skutek piekielnego owietlenia biorc go za kogo innego, powiedziaa cicho i wesoo: Kiriuszka! Prosz si nie wygupia! Czy pan zwariowa... Zaraz wrci Fiodor Iwanowicz. Niech pan si stad wynosi i to ju! i zamierzya si na Iwana gbk. Nieporozumienie byo niewtpliwe i winien wszystkiemu by oczywicie poeta. Ale przyzna si do tego nie zamierza, zawoa z wyrzutem: ,,Ach, rozpustnico!... i niezwocznie, nie wiadomo po co, znalaz si w kuchni. Nie byo tam nikogo, tylko w pmroku na blasze stao okoo tuzina milczcych, zimnych prymusw. Samotny promie ksiyca przedar si przez zakurzone, od lat nie myte okno i skpo owietla kt, w ktrym wisiaa pokryta kurzem i osnuta pajczyn zapomniana ikona. Zza jej obramowania Sterczay dwie lubne wiece. Pod wielk ikon wisia przyszpilony maleki papierowy wity obrazek. Nikt nie wie, co optao Iwana, ale nim wybieg przez kuchenne drzwi, przywaszczy sobie jedn wiec i wity obrazek. Z tymi to przedmiotami mamroczc co, zaenowany tym, co przed chwil przey w azience, opuci nieznane mieszkanie. Mimo woli stara si odgadn, kim te mg by w bezczelny Kiriuszka i czy to nie do niego przypadkiem naley wstrtna uszanka. W pustej, beznadziejnej uliczce poeta rozejrza si szukajc zbiega nigdzie go nie byo wida. Wtedy powiedzia stanowczo sam do siebie: To jasne, e jest nad rzek, nad Moskw! Naprzd! Naleaoby chyba zapyta Iwana, czemu to przypuszcza, e znajdzie profesora akurat nad rzek, a nie w jakimkolwiek innym miejscu. Ale z tym wanie bieda, e nie mia go kto o to zapyta. Obrzydliwa uliczka bya zupenie pusta. Niebawem mona byo zobaczy Iwana na granitowych stopniach nabrzea rzeki Moskwy. Iwan zrzuci z siebie odzienie, opiek nad nim poruczy jakiemu sympatycznemu brodaczowi, ktry pali skrta siedzc obok podartej biaej tostojowskiej koszuli i rozsznurowanych zdeptanych butw. Iwan pomacha rkami, by ochon, i skoczy strzak do wody. A dech mu zaparo, taka zimna bya ta woda, pomyla nawet, e chyba mu si nie uda wypyn na powierzchni. Jednak wypyn i z okrgymi ze zgrozy oczyma, parskajc i apic powietrze, zacz pywa w czarnej cuchncej rop naftow wodzie, pomidzy zygzakowatymi wiatami nadbrzenych latar. Kiedy mokry poeta przyskaka po stopniach do tego miejsca, gdzie zostawi pod opiek brodacza swoje ubranie, okazao si, e zgino nie tylko ono, ale i sam brodacz. Dokadnie tam, gdzie leao rzucone na kup ubranie poety, spoczyway teraz pasiaste kalesony, podarta koszula, wieca, wity obrazek i pudeko zapaek. W bezsilnej wciekoci Iwan pogrozi nie wiadomo komu pici i przyoblk si w to, co zostao. Teraz zaczy go niepokoi dwie sprawy. Po pierwsze to, e zgina legitymacja Massolitu, z ktr si nigdy nie rozstawa, po drugie pytanie, czy uda mu si w tym stanie przej przez miasto bez przeszkd? W samych kalesonach?... Niby co komu do tego, ale lepiej przecie, eby nikt si nie przyczepi i nie zatrzyma go. Iwan oberwa guziki od kalesonw w tych miejscach, gdzie zapinay si przy kostce, liczc na to, e w tej wersji kalesony bd mogy uchodzi za letnie spodnie, wzi obrazek, wiec i zapaki i ruszy powiedziawszy sobie:

21

Do Gribojedowa! On niewtpliwie jest tam! Miasto yo ju wieczornym yciem. Wzbijajc kurz przelatyway szczkajce acuchami ciarwki. Na platformach ciarwek, na workach leeli do gry brzuchami jacy mczyni. Wszystkie okna byy szeroko pootwierane. W kadym pono pod pomaraczowym abaurem wiato, ze wszystkich okien, ze wszystkich drzwi, ze wszystkich bram, z dachw i ze strychw, z piwnic i z podwrek bucha ochrypy ryk poloneza z Eugeniusza Oniegina. Obawy Iwana w caej peni si potwierdziy przechodnie zwracali na uwag, ogldali si za nim. Z tej przyczyny poeta postanowi nie korzysta z gwnych ulic i i dalej zaukami, gdzie ludzie nie s tak natrtni i gdzie s mniejsze szans na to, e bd si czepia bosego czowieka zamczajc go pytaniami o kalesony, ktre uparcie nie chciay si upodobni do spodni. Iwan tak wanie zrobi, zagbi si w tajemnicz sie arbackich zaukw, przekrada si pod cianami, straszliwie zezowa na boki, co chwila oglda si, Czasami chowa si do bram, unika skrzyowa ze wiatami i eleganckich podjazdw przed willami dyplomatw. I przez ca t trudn drog, nie wiedzie czemu, niewypowiedzianie drczya Iwana wszechobecna orkiestra, przy akompaniamencie ktrej ociay bas piewa o swej mioci do Tatiany.

5. Co si zdarzyo w Gribojedowie
Kremowy, starowiecki pitrowy dom sta przy okrnych bulwarach w gbi wtego ogrodu, ktry oddzielao od trotuaru ozdobne elazne ogrodzenie. Niewielki placyk przed domem by wyasfaltowany, zim wznosia si tam uwieczona opat zaspa, latem placyk przeksztaca si w uroczy ogrdek letniej restauracji ocieniony wielk markiz z aglowego ptna. Dom w nazywano Domem Gribojedowa, poniewa jego wacicielk bya niegdy jakoby ciotka pisarza Aleksandra Gribojedowa. Bya jego wacicielk czy te nie bya tego dokadnie nie wiemy, zdaje si nawet, e Gribojedow nie mia chyba adnej takiej ciotkiposesjonatki... Dom w wszake takie nosi miano. Co wicej, pewien blagier moskiewski opowiada, e jakoby na pierwszym pitrze tego domu, w okrgej sali kolumnowej, znakomity pisarz mia czyta tej wanie rozpartej na kanapie ciotce fragmenty Mdremu biada. A zreszt diabli to wiedz, moe i czyta, nie jest to takie wane! Wane, e obecnie dom ten nalea do Massolitu, na ktrego czele sta do momentu, w ktrym znalaz si na Patriarszych Prudach, nieszczsny Micha Berlioz. Za przykadem czonkw Massolitu nikt nie mwi Dom Gribojedowa, wszyscy natomiast mwili po prostu Gribojedow: Przesiedziaem wczoraj dwie godziny u Gribojedowa. No i co? Zaatwiem sobie Jat na miesic. Brawo! Albo: Id z tym do Berlioza, on dzi od czwartej do pitej przyjmuje u Gribojedowa... I tak dalej w tym rodzaju. Massolit rozlokowa si w Gribojedowie tak, e trudno sobie wyobrazi, jak by to mona byo zrobi lepiej i wygodniej. Kady wchodzcy do Gribojedowa po niewoli zapoznawa si przede wszystkim z komunikatami najprzerniejszych klubw sportowych, a take z grupowymi oraz indywidualnymi zdjciami czonkw Massolitu, ktrymi (zdjciami, nie czonkami) obwieszone byy ciany klatki schodowej prowadzcej na pierwsze pitro. Na drzwiach najbliszego pokoju na pitrze widnia wielki napis: Sekcja wdkarskourlopowa, a obok umieszczono podobizn zapanego na wdk karasia. Na drzwiach pokoju numer dwa napisano co, co nie byo tak zupenie zrozumiae: Jednodniowe delegacje twrcze. Prosz si zwraca do M. Podonej. Nastpne drzwi dwigay tekst lakoniczny, ale za to zupenie ju niepojty: Pierieygino. Nastpnie komu, kto przypadkiem odwiedzi Gribojedowa, zaczynao miga w oczach na widok pstrzcych si na orzechowych ciotczynych drzwiach napisw: Do kolejki po papier mona si zapisywa u Poklewkiny, Kasa, Repartycje i rozliczenia tekciarzy estradowych... Przecisnwszy si przez dug, zaczynajc si ju w portierni na dole, kolejk mona byo dostrzec napis na drzwiach, w ktre nieustannie wdziera si tum: Problemy mieszkaniowe. Za problemami mieszkaniowymi rozpociera si widok na wspaniay plakat, na ktrym wyobraona bya skala, a na niej jedziec w burce, z przewieszonym przez plecy karabinem. Poniej byy palmy oraz taras, a na tarasie siedzia mody czowiek z czubem nastroszonych wosw, siedzia i patrzy ku grze niezmiernie bystrymi oczyma, a w doni trzyma wieczne piro. Podpis: Penoterminowe urlopy twrcze od dwu tygodni (opowiadanienowela) do jednego roku (powie, trylogia) Jata, Suuksu, Borowoje, Cidudziri, Machinauri, Leningrad (Paac Zimowy). Przed tymi drzwiami take bya kolejka, ale nie przesadna, najwyej sto pidziesit osb. Dalej nastpoway podporzdkowane zawiej architekturze gribojedowskiego labiryntu Zarzd Massolitu, Kasy numer 2, 3, 4 i 5, Kolegium redakcyjne, Przewodniczcy Massolitu, Sala bilardowa, rozmaite mniej wane agendy Massolitu i wreszcie owa sala kolumnowa, w ktrej ciocia zachwycaa si komedi genialnego siostrzeca.

22

Kady, kto trafi do tego domu, jeli, oczywista, nie by zupenym tpakiem, od razu widzia, jak dobrze si yje wybracom losu czonkom Massolitu, i z miejsca opanowywaa go czarna zawi. Natychmiast zaczyna czyni niebu gorzkie wyrzuty za to, e nie obdarzyo go w koysce talentem literackim, bez ktrego, oczywista, nie mona byo nawet marzy o uzyskaniu legitymacji czonkowskiej Massolitu, brzowej, pachncej kosztown skr, z szerok zot obwdk, legitymacji, ktr znaa caa Moskwa. Kt powie cho sowo w obronie zawici? To uczucie najniszej kategorii, mimo wszystko naley jednak postawi si na miejscu kogo, kto trafi do tego domu. Przecie to, co zobaczy na pitrze, to jeszcze nie byo wszystko, o, bynajmniej nie wszystko. Cay parter ciotczynego domu zajmowaa restauracja, i to jaka restauracja! Susznie syna ona jako najlepszy lokal w Moskwie. Nie tylko dlatego, e zajmowaa dwie ogromne sale o sklepionych puapach, na ktrych wymalowane byy fioletowe konie o assyryjskich grzywach, nie tylko dlatego, e na kadym stoliku staa lampa z abaurem, nie tylko dlatego, e nie mg tam wtargn pierwszy lepszy z ulicy, ale rwnie dlatego, e w dziedzinie jakoci wyywienia Gribojedow bi na gow wszystkie pozostae moskiewskie restauracje a take dlatego, e wszystko, co moga zaoferowa tutejsza kuchnia, sprzedawano po nader przystpnych, bynajmniej nie wygrowanych cenach. Nie ma zatem nic dziwnego chociaby w takiej rozmowie, ktr pewnego razu autor tej najprawdziwszej w wiecie opowieci usysza koo elaznego ogrodzenia Gribojedowa. Gdzie dzi jesz kolacj, Ambrosij? C za pytanie, oczywista e tutaj, drogi Foko! Archibald Archibaldowicz zdradzi mi, e dzi bdzie w karcie sandacz au naturel. Palce liza! Ty to umiesz si urzdzi, Ambrosij! odpowiedzia z westchnieniem wychudy, zaniedbany, z karbunkuem na karku Foka rumianogbemu, zocistowosemu, czerwonoustemu poecie Ambrosijowi. To adna umiejtno protestowa Ambrosij. Chc po prostu y jak czowiek. Chciae powiedzie, drogi Foko, e sandacz bywa take w Colosseum? Ale w Colosseum za porcj sandacza bior trzynacie rubli pitnacie kopiejek, a u nas pi pidziesit! Poza tym sandacz w Colosseum ma zawsze przynajmniej ze trzy dni, a poza tym nikt ci nie zagwarantuje, e nie dostaniesz w Colosseum kici winogron po mordzie od jakiego modego czowieka, przecie moe tam wej kady, kto przechodzi akurat pasaem Teatralnym. O nie, jestem zdecydowanym przeciwnikiem Colosseum grzmia na cay bulwar smakosz Ambrosij. Nawet nie prbuj mnie namawia, Foko! Ja ci nie namawiam piszcza Foka. Mona zje kolacj w domu. No wiecie pastwo basowa Ambrosij wyobraam sobie twoj on przyrzdzajc w rondelku we wsplnej kuchni sandacza au naturel! Chichichi!... Au revoir! i Ambrosij podpiewujc ruszy ku werandzie pod markiz. Ech, hoho! Stare dzieje! Pamitaj znakomitego Gribojedowa co starsi mieszkacy Moskwy! Co tam sandacz au naturel z wody?! Sandacz to jeszcze nic, mj miy Ambrosij! A sterlet, sterlet w srebrzystym naczyku, filet sterleta z szyjkami rakowymi i ze wieym kawiorem? A jajka de cocotte w pieczarkowym sosie w kokilce? A moe mielibycie co przeciwko filecikom z drozdw? Z truflami? Albo przeciwko przepirce po genuesku? Dziewi pidziesit, jak barszcz! A jazz, a uprzejmo personelu? A w lipcu, kiedy caa rodzina jest na letnisku, ciebie za nie cierpice zwoki zajcia literackie zatrzymuj w miecie na ocienionej przez pnce si wino werandzie chodnik printanier w zocie kontrastujcym ze wieutkim obrusem? Pamitasz, Ambrosij? Zreszt nie warto nawet pyta! Po twoich wargach widz, e pamitasz. Ale c te ososie, te sandacze?! A bekasy, a dubelty, a kszyki, a baranki w sezonie, a przepirki, a kuliki? A narzan szczypicy w gardle?! Ale do tego, wracajmy do tematu, zaczynasz si nudzi, czytelniku! Za mn!... O wp do jedenastej wieczorem, tego dnia, kiedy Berlioz zgin na Patriarszych Prudach, na grze u Gribojedowa wiato palio si tylko w jednym pokoju, w ktrym dwunastu przybyych na posiedzenie literatw oczekiwao z niecierpliwoci na Michaa Aleksandrowicza. Siedzcy na krzesach i stoach, a nawet na dwu parapetach okiennych w pokoju Zarzdu Massolitu okropnie cierpieli z powodu upau. Przez otwarte okna nie napywaa ani odrobina wieego powietrza. Moskwa oddawaa nagromadzone przez cay dzie w asfaltach gorco i byo oczywiste, e noc rwnie nie przyniesie ulgi. Z sutereny ciotczynego domu, w ktrej miecia si kuchnia restauracji, dobiegaa wo cebuli, wszystkim chciao si pi, wszyscy byli zniecierpliwieni i zirytowani. Beletrysta Bieskudnikow, cichy, starannie ubrany czowiek, o uwanym i zarazem nieuchwytnym spojrzeniu, wyj zegarek. Wskazwka zbliaa si do jedenastki. Bieskudnikow prztykn palcem w cyferblat i pokaza go ssiadowi, poecie Dwubratskiemu, ktry siedzia na stole i z nudw majta nogami obutymi w te pbuty na gumie. To przesada mrukn Dwubratski. Chopiec zapewne zasiedzia si nad Klam powiedziaa gbokim gosem Anastazja ukiniszna Niepriemienowa, sierota po kupcu moskiewskim, ktra zostaa pisarka i pisywaa batalistyczne opowiadania marynistyczne pod pseudonimem Bosman or. Za pozwoleniem! powiedzia odwanie autor popularnych skeczw Zagriwow. Sam wolabym pi teraz herbatk na tarasie, zamiast zdycha tu z gorca. Jeli si nie myl, posiedzenie wyznaczone zostao na dziesit?

23

A nad Klam teraz jest przyjemnie podbechtywaa obecnych Bosman or dobrze wiedzc, e Pierieygino, letniskowe osiedle literatw nad Klam, to czuy punkt wszystkich. Teraz ju na pewno piewaj sowiki. Zawsze jako lepiej mi si pracuje za miastem, zwaszcza na wiosn. Trzeci rok wpacam pieniki, eby chor na Basedowa on wysa do tego raju, ale jako si na to nie zanosi jadowicie, z gorycz powiedzia nowelista Hieronim Poprichin. To zaley od szczcia zahucza z parapetu krytyk Ababkow. Rado zapona w malekich oczkach Bosman or powiedziaa agodzc swj kontralt: Nie trzeba zazdroci, towarzysze. S tylko dwadziecia dwie wille i raptem siedem w budowie, a w Massolicie jest nas trzy tysice. Trzy tysice stu jedenastu wtrci kto z kta. No, widzicie cigna Bosman. Wic c pocz? To zrozumiae, e przyznano wille najbardziej utalentowanym... Generalicja! z otwart przybic ruszy do boju Guchariow, scenarzysta. Bieskudnikow uda, e ziewa, i wyszed z pokoju. Sam w piciu pokojach w Pierieyginie powiedzia po jego wyjciu Guchariow. Laurowicz w pojedynk zajmuje sze zawrzasn Deniskin i w jadalni ma dbow boazeri! E, teraz nie o to chodzi zahucza Ababkow tylko o to, e jest wp do dwunastej. Wszcz si tumult, dojrzewao co w rodzaju buntu. Zaczli telefonowa do znienawidzonego Pierieygina, ale dodzwonili si do innej wilii, do Laurowicza, dowiedzieli si, e Laurowicz poszed nad rzek i to ich zupenie wyprowadzio z rwnowagi. Zadzwonili na chybi trafi do komisji literatury piknej, na wewntrzny dziewiset trzydzieci, i, oczywicie, nikogo tam nie zastali. Mgby chocia zadzwoni! krzyczeli Deniskin, Guchariow i Kwant. Ach, daremne byy to krzyki Micha Aleksandrowicz donikd nie mg zadzwoni. Daleko, daleko od Gribojedowa, w wielkiej, owietlonej tysicwiecowymi arwkami sali, na trzech obitych blach cynkow stoach leao to, co jeszcze niedawno byo Michaem Aleksandrowiczem Berliozem. Na pierwszym stole lea nagi, pokryty zaschnit krwi tuw ze zmiadon klatk piersiow i zmasakrowan rk, na drugim gowa z wybitymi przednimi zbami, z otwartymi, zmtniaymi oczyma, ktrych nie razio ju nawet tak jaskrawe wiato, a na trzecim kupa zesztywniaych szmat. Przy zdekapitowanym sta profesor medycyny sdowej, anatomopatolog i jego prosektor, przedstawiciele organw ledczych oraz wezwany telefonicznie, oderwany od chorej ony zastpca Berlioza w Massolicie, literat edybin. Po edybina posano wz, ktry przede wszystkim zawiz go wraz z przedstawicielami organw ledczych (byo to okoo pnocy) do mieszkania denata, gdzie dokonano opiecztowania papierw zmarego, a potem ju wszyscy pojechali do kostnicy. I oto teraz stojcy przy zwokach nieboszczyka dyskutowali, jak bdzie dalej czy przyszy do karku odcit gow, czy te wystawi zwoki w sali u Gribojedowa po prostu zakrywszy zmarego a po podbrdek czarn materi? Tak, Berlioz nie mg zadzwoni donikd i doprawdy niepotrzebnie zocili si i krzyczeli Deniskin, Guchariow, Kwant i Bieskudnikow. Dokadnie o pnocy caa dwunastka literatw opucia pierwsze pitro i zesza do restauracji. Tu raz jeszcze brzydko pomyleli o Berliozie, poniewa na werandzie wszystkie stoliki byy ju oczywicie pozajmowane i musieli zasi do kolacji w jednej z owych piknych, lecz dusznych sal. Rwnie dokadnie o pnocy w pierwszej z owych sal co gruchno, zadzwonio, potoczyo si, zadygotao. I zaraz cienki mski gos przekrzykujc muzyk desperacko zawoa: Alleluja! Tak zagrzmia synny jazzband Gribojedowa. Pokryte kropelkami potu twarze zajaniay, wydawao si, jak gdyby oyy wymalowane na suficie konie, lampy jak gdyby zawieciy janiej i nagle obie sale poszy w tany, jakby si zerway z acucha, a za nimi posza w tany i weranda. Ruszy w tany z poetk Tamar Poumiesiac Guchariow, ruszy do taca Kwant z jak aktork filmow w tej sukni, poszed w tany powieciopisarz ukopow. Taczy Draguski i Czerdaczkin, maleki Deniskin z olbrzymi Bosman or, taczya pikna SiemiejkinaGall, architekt, w mocnym ucisku anonima w spodniach z biaego aglowego ptna. Taczyli stali bywalcy i wprowadzeni gocie, moskwiczanie i przyjezdni, pisarz Johann z Kronsztadtu, jaki Witia Kuftik z Rostowa, bodaj e reyser, z fioletowym liszajem przez cay policzek, taczyli najwybitniejsi przedstawiciel e sekcji poetyckiej Massolitu, a wic: Pawianw, Bogochulski, Sadkij, Szpiczkin i Adelfina Buzdiak, taczyli modzi ludzie o niewyjanionym zawodzie, ostrzyeni na bokserw, wywatowani w ramionach, taczy jaki wiekowy staruszek z brod, w ktr wpltao si dbo szczypiorku, taczya z nim chuderlawa, zerana przez anemi dziewczynina w wygniecionej sukieneczce z pomaraczowego jedwabiu. Zlani potem kelnerzy nieli ponad gowami spotniae kufle piwa, krzyczeli ochryple, z nienawici: Najmocniej przepraszam, obywatelu! Gos skd z gonika komenderowa: Szaszyk karski raz! Dwie igicze! Flaki po polsku!! Cienki gos nie piewa ju, ale porykiwa: Alleluja! oskot zotych talerzy jazabandu zaguszao od czasu do czasu

24

szczkanie naczy, ktre pomywaczki zsuway po rwni pochyej do kuchni. Jednym sowem pieko. A o pnocy ukazaa si w piekle zjawa. Wszed na werand pikny czarnooki mczyzna ze spiczast brdk, we fraku i ogarn wadczym spojrzeniem swoje woci. A mwili, a mwili mistycy, e by czas, kiedy mczyzna ten nie chodzi we fraku, tylko przepasywa si szerokim pasem skrzanym, zza ktrego sterczay rkojeci pistoletw, a jego wosy jak krucze skrzydo przewizywa szkaratny jedwab i po Morzu Karaibskim pyn pod jego dowdztwem bryg pod czarn trumienn bander z trupi czaszk. Ale nie, o, nie! kusicielemistycy, nie ma na wiecie adnych karaibskich mrz i nie pywaj po nich odwani do szalestwa flibustierowie ani korweta nie rusza za nimi w pocig, nie ciele si ponad falami dym z dzia. Niczego takiego nie ma i nigdy nie byo! Owszem jest przywida lipa, s elazne sztachety i bulwar za nimi... Ld pywa w kompotierce, przy ssiednim stoliku wida czyje przekrwione bycze oczy i jest strasznie, jest strasznie... O, bogowie, o, moi bogowie, trucizny, trucizny!.. I nagle przy stoliku eksplodowao sowo Berlioz!!! Jazz nagle rozpad si i uciszy, jak gdyby kto go zdzieli pici. Co, co, co, co?!! Berlioz!!! I daleje zrywa si, daleje krzycze... Tak, na straszn wiadomo o Michale Aleksandrowiczu dwigna si fala zgrozy. Kto zakrztn si, woa, e naley niezwocznie, natychmiast, nie rozchodzc si wystosowa jak wspln depesz i wysa j zaraz. Ale jak depesz, zapytajmy, i do kogo? I po co j wysya? W rzeczy samej do kogo? I jaki poytek moe mie z jakiejkolwiek depeszy ten, ktrego ciemi ciskaj teraz gumowe rce prosektora, ktrego kark profesor przekuwa wanie zakrzywionymi igami? Ten czowiek nie yje i nic mu po depeszach. Wszystko si skoczyo, nie zawracajmy gowy telefonistkom. Tak, nie yje, nie yje... Ale my przecie yjemy! Tak, wydwigna si fala grozy, ale chwil potrwaa i ju zacza opada, ju ten i w wrci do swego stolika, i, najpierw ukradkiem, a potem zgoa bez enady, wypi swoj wdeczk, zaksi. No bo rzeczywicie, po co ma si marnowa de volatile? Czy moemy pomc Michaowi Aleksandrowiczowi? Czy mu bdzie lej od tego, e bdziemy godni? My przecie yjemy! Oczywicie, fortepian zamknito na klucz, jazzband si rozszed, dziennikarze rozjechali si do swoich redakcji, aby pisa nekrologi. Z kostnicy sdwki przyjecha edybin. Ulokowa si na grze, w gabinecie nieboszczyka, i zaraz zaczto mwi, e to wanie on bdzie nastpc Berlioza. edybin wezwa do siebie z restauracji wszystkich dwanacioro czonkw zarzdu i na niezwocznie rozpocztym w gabinecie Berlioza posiedzeniu omwiono pilne sprawy dekoracji sali kolumnowej Gribojedowa, przewiezienia ciaa z kostnicy do tej sali, wystawienia zwok na widok publiczny i inne zwizane z tym smutnym wydarzeniem problemy. Restauracja za zacza swoje zwykle nocne ycie i kontynuowaaby je a do zaniknicia, to znaczy do czwartej rano, gdyby nie zaszo co zupenie ju niezwykego, co, co na gociach restauracji zrobio znacznie wiksze wraenie ni wie o mierci Berlioza. Poruszenie ogarno najpierw dyurujcych przed podjazdem domu Gribojedowa dorokarzy. Jeden z nich wsta na kole i zawoa: Fiu! Popatrzcie no tylko! Nastpnie przy elaznych sztachetkach zapon ognik, ktry wzi si nie wiedzie skd, i ognik ten zacz si zblia do werandy. Zaczto wstawa od stolikw i przyglda mu si i zobaczono, e wraz z owym ognikiem poda w stron restauracji biaa zjawa. Kiedy podesza a do ustawionych wok werandy kratek, wszyscy zastygli przy swoich stolikach z kawakami sterleta na widelcach, z powytrzeszczanymi oczyma. Portier, ktry wanie wyszed na papierosa przed drzwi restauracyjnej szatni, zadepta niedopaek i ruszy w kierunku zjawy, najwyraniej chcc jej zagrodzi drog do restauracji, ale z jakich nieznanych powodw odstpi od tego zamiaru i stan umiechajc si gupkowato. Zjawa za mina sztachetki i bez przeszkd wkroczya na werand. Wtedy wszyscy zobaczyli, e nie jest to adna zjawa, tylko synny poeta Iwan Bezdomny. Poeta by bosy, mia na sobie biae pasiaste kalesony i rozdart biaaw tostojowsk koszul, do ktrej przypity by na piersi agrafk papierowy wity obrazek przedstawiajcy niezidentyfikowanego witego. Iwan trzyma w doni zapalon wieczk, a na jego prawym policzku widniao wiee zadrapanie. Wprost trudno zmierzy gbi ciszy, ktra zalega na werandzie. Jednemu z kelnerw przechyli si kufel i wida byo, jak piwo leje si na podog. Poeta wznis wiec nad gow i powiedzia gono: Czoem, przyjaciele! po czym zajrza pod najbliszy stolik i zawoa smutno: Nie, tu go nie ma! Day si sysze dwa gosy. Bas powiedzia bezlitonie: No i macie. Delirium. Za gos drugi, kobiecy, wylkniony, wypowiedzia nastpujce sowa: e te milicja pozwolia mu i przez miasto w takim stanie! Iwan usysza i odpar: Dwa razy chcieli mnie zatrzyma, raz na Skatiertnym i drugi raz tutaj, na Bronnej, ale daem nog przez pot, i

25

widzicie, policzek sobie rozwaliem! Po czym poeta wznis wiec i wrzasn: Bracia w literaturze! (Jego naderwany gos okrzep i nabra ognia.) Suchajcie mnie wszyscy! On si pojawi! apcie go zaraz, bo inaczej narozrabia tak, e si nie pozbieramy! Co, co? Co on mwi? Kto si ukaza? rozlegy si ze wszystkich stron gosy. Konsultant! odpar Iwan: Konsultant dopiero co zabi, na Patriarszych Prudach Misze Berlioza. Teraz z dalszej sali run na werand tum, ciba zgromadzia si wok Iwanowego ogieka. Przepraszam, przepraszam, prosz wyraa si janiej rozleg si nad uchem Iwana spokojny i uprzejmy gos. Co to znaczy zabi? Prosz powiedzie, kto zabi. Zagraniczny konsultant, profesor i szpieg rozgldajc si odpowiedzia Iwan. A jak on si nazywa? zapytano go cicho, na ucho. Wanie, jak si nazywa! krzykn zrozpaczony Iwan. ebym to ja wiedzia, jak on si nazywa! Nazwisko byo na wizytwce, ale si nie przyjrzaem... Pamitam tylko pierwsz liter W, na W si nazywa! Co to byo za nazwisko na W? schwyciwszy si za gow Iwan zapyta sarn siebie i nagle zacz mamrota: We, we, we, wa... Wo... Waszner? Wagner? Weiner? Wegner? Winter? Rozmyla w takim napiciu, e poruszay mu si wosy na gowie. Wulf! podrzucia litociwie jaka kobieta. Iwan si wciek. Idiotka! wrzasn, szukajc oczyma tej, ktra si odezwaa. Co tu ma do rzeczy Wulf? Wulf nic tu nie zawini! Wo, wa... Nie, nie pamitam! Wiecie co, obywatele zadzwocie co prdzej na milicj, niech wyl w pocig za konsultantem pi motocykli z karabinami maszynowymi. Ale nie zapomnijcie powiedzie, e jest z nim jeszcze dwch, jaki taki kraciasty dryblas, pknite szko w binoklach, i czarny kot, taki tusty... A ja pki co przeszukam Gribojedowa, co mi mwi, e jest tutaj! Iwan w podnieceniu rozepchn otaczajcy go tum, zacz wymachiwa wieczka polewajc si woskiem i zaglda pod stoliki. Wtedy kto zawoa: Gdzie lekarz? i pojawia si przed Iwanem czyja jowialna, misista, wygolona i dobrze odywiona twarz w rogowych okularach. Towarzyszu Bezdomny powiedziaa ta twarz jubileuszowym gosem uspokjcie si! Wyprowadzia was z rwnowagi mier tego, ktrego wszyscy tak kochalimy, mier Michaa Aleksandrowicza... nie, po prostu Miszy Berlioza. Wszyscy wietnie to rozumiemy. Potrzebny jest wam spokj. Towarzysze zaraz was odprowadz do ka, przepicie si... Czy ty szczerzc zby przerwa mu Iwan rozumiesz, e trzeba zapa profesora? Co mi tu gow zawracasz jakimi bzdurami? Kretyn! Towarzyszu Bezdomny, jak tak mona?! odpowiedziaa twarz czerwienic si, wycofujc i aujc ju, e si w to wszystko wdaa. O, nie, dla kogo jak dla kogo, ale dla ciebie nie bd mia litoci z cich nienawici powiedzia Iwan. Skurcz zeszpeci jego twarz, popiesznie przeoy wieczk z prawej rki do lewej, zamachn si szeroko i da w ucho wspczujcej twarzy. Wtedy wreszcie zrozumiano, e naley si rzuci na Iwana, i rzucono si na niego. wieczka zgasa, okulary, ktre zeskoczyy z twarzy, w mgnieniu oka zostay rozdeptane. Iwan wyda z siebie straszliwy okrzyk bojowy, ktry ku powszechnemu podziwowi da si sysze nawet na bulwarze, i zacz si broni. Rozleg si brzk spadajcych ze stolikw naczy i krzyki kobiet. Podczas kiedy kelnerzy wizali poet serwetami, w szatni kapitan brygu rozmawia z portierem. Nie widziae, e jest w samych kalesonach? zimno zapytywa pirat. Ale przecie, Archibaldzie Archibaldowiczu odpowiedzia przeraony portier jake mogem ich nie wpuci, skoro oni s czonkiem Massolitu? Nie widziae, e jest w samych kalesonach? powtrzy pirat. Ulitujcie si, Archibaldzie Archibaldowiczu mwi purpurowiejc portier co ja miaem zrobi? Sam rozumiem, na werandzie siedz damy... Damy nic tu nie maj do rzeczy, damom jest to obojtne odpowiada pirat dosownie spopielajc portiera oczyma. Ale milicji to nie jest obojtne! Czowiek w bielinie moe kroczy ulicami Moskwy tylko w jednym wypadku, w tym mianowicie, kiedy towarzysz mu milicjanci, i tylko w jednym kierunku na komisariat! A ty powinien wiedzie, skoro jeste portierem, e masz obowizek gwizda nie zwlekajc ani przez sekund. Syszysz? Syszysz, co si dzieje na werandzie? Wtedy na wp oszalay portier usysza jakowe jki dobiegajce z werandy, szczk tuczonych naczy, krzyki kobiet. No i co mam teraz z tob zrobi? zapyta flibustier. Skra na twarzy portiera przybraa tyfusowy odcie, jego oczy zmartwiay. Wydao mu si, e czarna fryzur z

26

przedziakiem okry ognisty jedwab. Znik nieny gors, znik frak, a za skrzanym pasem zjawia si gownia pistoletu. Portier widzia ju oczyma wyobrani, jak wisi na marsarei fokmasztu. Na wasne oczy oglda swj wasny wywalony jzyk i znieruchomia, opad na rami gow, usysza nawet plusk fali za burt. Kolana si pod nim ugiy. Ale wtedy flibustier uali si nad nim i zagasi swe palce spojrzenie. Uwaaj, Mikoaju, eby mi to byo ostatni raz! Takich portierw to nam tu nie potrzeba. Id lepiej za stra do cerkwi. Powiedziawszy to kapitan brygu szybko, wyranie i precyzyjnie zakomenderowa: Bufetowy Pantielej. Milicja. Protok. Wz. Do czubkw. I dorzuci: Gwid! W kwadrans potem niezmiernie podniecona publiczno nie tylko w restauracji, ale take na bulwarze i w oknach ssiadujcych z ogrodem restauracji domw, patrzya, jak Pantielej, portier, milicjant, kelner oraz poeta Riuchin wynosz z bramy Gribojedowa spowitego jak niemowl modego czowieka, ktry zalewa si zami, plu, szczegl nie starajc si trafi w Riuchina, i krzycza na cay bulwar: Dranie!... Dranie!... Kierowca ciarwki z gniewnym obliczem zapuszcza silnik. Obok dorokarz zacina szkap, chosta j po kbach lejcami barwy bzu, krzycza: Tutaj, tutaj, to wycigowa klacz! Ja ju woziem do wariatw! Dokoa hucza tum, omawia niezwyke wydarzenie. By to, jednym sowem, obrzydliwy, niegodny, gorszcy, wiski skandal w zym gucie, skandal, ktry skoczy si wtedy dopiero, kiedy ciarwka odjechaa wreszcie sprzed bramy Gribojedowa uwoc nieszczsnego Iwana Nikoajewicza, milicjanta, Pantieleja i Riuchina.

6. Schizofrenia, zgodnie z zapowiedzi


Kiedy do izby przyj synnej kliniki psychiatrycznej, niedawno wybudowanej na brzegu podmoskiewskiej rzeki, wszed przyobleczony w biay fartuch czowiek ze spiczasta brdka, byo wp do drugiej w nocy. Trzej pielgniarze nie spuszczali z oczu siedzcego na kanapie Iwana. Na posterunku znajdowa si rwnie okropnie przejty poeta Riuchin. Obrusy, ktrymi zwizano Iwana, leay zwalone na kup na teje kanapie. Rce i nogi Iwana byy ju wolne. Kiedy Riuchin spostrzeg wchodzcego, zblad, odkaszln i niemiao powiedzia: Dzie dobry, doktorze. Doktor ukoni si poecie, ale nie patrzy na niego, tylko na Iwana. Ten za zmarszczywszy brwi siedzia nieruchomo, ze za twarz, i na widok lekarza nawet nie drgn. Panie doktorze nie wiedzie czemu tajemniczo zaszepta Riuchin, lkliwie zerkajc na Iwana to jest znany poeta, Iwan Bezdomny... i, widzi pan... obawiamy si, czy to przypadkiem nie delirium... Duo pi? Nie bardzo, troch, nie tak znowu, eby... Nie prbowa apa karaluchw, myszy, krasnoludkw albo uciekajcych psw? Nie odpowiedzia z westchnieniem Riuchin widziaem go wczoraj i dzisiaj rano... By zupenie zdrw. A dlaczego w kalesonach? Zabrano go z ka? Panie doktorze, on w takim stanie przyszed do restauracji... Tak, tak powiedzia ogromnie zadowolony lekarz a siniaki? Bi si z kim? Spad z ogrodzenia, a potem w restauracji uderzy jednego koleg... i jeszcze par osb... Tak, tak powiedzia doktor, odwrci si do Iwana i doda: Dzie dobry! Serwus, draniu! gono, z nienawici odpowiedzia Iwan. Riuchin zmiesza si do tego stopnia, e nie omieli si nawet podnie oczu na uprzejmego lekarza. Ale tamten ani troch si nie obrazi, tylko wprawnym ruchem zdj okulary, rozchyli fartuch, woy je do tylnej kieszeni spodni, a nastpnie zapyta Iwana: Ile pan ma lat? Idcie wy wreszcie do wszystkich diabw! ordynarnie wrzasn Iwan i odwrci si. Czemu pan si zoci? Czy powiedziaem co niegrzecznego? Mam dwadziecia trzy lata powiedzia ze wzburzeniem Iwan i zo na was wszystkich zaalenie. A ju zwaszcza na ciebie, ty gnido! Riuchinem zaj si oddzielnie. A z jakiego powodu chce pan skada zaalenie? A z takiego, e mnie, zdrowego i normalnego czowieka, zwizano i przemoc przywieziono do domu wariatw! gniewnie odpowiedzia Iwan. W tym momencie Riuchin spojrza na Iwana i zmartwia w oczach poety nie byo ani cienia obdu. Nie byy ju zamcone, jak w Gribojedowie, ale znowu normalne, jasne i czyste. O rany! pomyla Riuchin z przeraeniem. Przecie on jest rzeczywicie zdrowy! A to ci historia! I po comy go tu przywlekli? Normalny, zupenie normalny, tylko morda podrapana...

27

Znajduje si pan spokojnie powiedzia lekarz przysiadajc na jednonogim biaym taborecie bynajmniej nie w domu wariatw, ale w klinice. I nikt pana nie zamierza tu zatrzymywa, jeeli nie bdzie to konieczne. Iwan spojrza z niedowierzaniem, ale jednak wymrucza: Dziki ci, Boe! Nareszcie znalaz si wrd tych idiotw jeden normalny! A najwikszym idiot jest oczywicie to skretyniae beztalencie Saszka! A kto to taki, ten Saszkabeztalencie? zainteresowa si lekarz. A ten tam, Riuchin odpowiedzia Iwan i wystawi brudny palec w kierunku Riuchina. Riuchina z oburzenia omal krew nie zalaa. Tak mi si odwdzicza pomyla z gorycz za to, e si nim zajem! Niespotykany ajdak! Typowo kuacka psychologia powiedzia nastpnie Iwan, ktry najwidoczniej odczuwa nieprzepart potrzeb natychmiastowego zdemaskowania Riuchina ale stara si ucharakteryzowa na proletariusza. Spjrzcie na jego obudn fizys i porwnajcie j z jego nadtymi wierszydami. Hehehe... Zajrzyjcie mu do rodka, a zobaczycie, co on sobie myli, i wtedy oko wam zbieleje! tu Iwan zamia si zowieszczo. Riuchin sapa ciko, czerwony by jak burak i myla tylko o jednym e oto wyhodowa mij na wasnym onie, zaj si serdecznie czowiekiem, ktry zdemaskowa si jako podstpny wrg. A co najgorsze, Riuchin by teraz cakowicie bezradny nie bdzie si przecie wykca z wariatem! Lekarz uwanie wysucha oskare Bezdomnego, a potem zapyta: A dlaczego waciwie przywieziono pana do nas? Cholera ich tam wie, idiotw! Zapali, zwizali jakimi szmatami i przywieli ciarwk! A czy mgby mi pan wyjani, dlaczego przyszed pan do restauracji w samej bielinie? Nie ma w tym nic dziwnego odpowiedzia Iwan poszedem si wykpa nad Moskw, no i gwizdnli mi ubranie, a zostawili te szmaty! Nie mogem przecie i goy przez miasto! Ubraem si w to, co byo akurat pod rk, bo bardzo si pieszyem do Gribojedowa. Lekarz pytajco spojrza na Riuchina, ktry ponuro powiedzia: Tak si nazywa nasza restauracja. Aha powiedzia lekarz a dlaczego pan si tak pieszy? By pan z kim umwiony? api konsultanta odpowiedzia Iwan i niespokojnie rozejrza si dookoa. Jakiego konsultanta? Berlioza pan zna? zapyta Iwan znaczco. Tego... kompozytora? Iwan zaniepokoi si. Jakiego znowu kompozytora? Ach, tego... Ale skd! Ten kompozytor nosi to samo nazwisko, co Misza Berlioz. Riuchin nie mia najmniejszej ochoty zabiera gosu, ale musia wyjani. Sekretarza Massolitu, Berlioza, dzisiaj wieczorem na Patriarszych Prudach przejecha tramwaj. Nie gadaj, jak nie wiesz! rozgniewa si na Riuchina Iwan. Ja byem przy tym, nie ty! On na niego specjalnie ten tramwaj napuci. Pchn go na szyny? Kto tu mwi o pchaniu? krzykn rozwcieczony na powszechna tpot Iwan. Taki to nie musi nikogo nigdzie wpycha! On takie numery potrafi odstawia, e bywaj zdrw! Z gry wiedzia, e Berlioz wpadnie pod tramwaj! A kto jeszcze widzia tego konsultanta? W tym caa bieda, e tylko ja i Berlioz. Tak. A co pan zrobi, aby schwyta tego morderc? w tym momencie lekarz odwrci si i spojrza na siedzc przy stoliku pod ciana kobiet w biaym fartuchu. Kobieta wyja arkusz papieru i zacza wypenia kolejne rubryki. Co zrobiem? Zabraem z kuchni wieczk... T? zapyta lekarz wskazujc poaman wieczk, ktra razem ze witym obrazkiem leaa na stole przed biao ubran kobiet. Tak, t, i... A wity obrazek po co? Ach tak, obrazek... Iwan zaczerwieni si. Ten obrazek najbardziej ich wystraszy znowu pokaza palcem na Riuchina ale chodzi o to, e ten konsultant, e on... c, spjrzmy prawdzie w oczy... zada si z nieczyst si... i tak zwyczajnie to si go nie da zapa. Pielgniarze nie wiadomo dlaczego przybrali postaw zasadnicz i nie spuszczali oczu z Iwana. Ot to! mwi dalej Iwan nieczysta sia! To niezaprzeczalny fakt. Osobicie rozmawia z Poncjuszem Piatem. Nie ma co tak si na mnie gapi, prawd mwi! Widzia wszystko i taras, i palmy. Jednym sowem, by wtedy u Poncjusza Piata, mog za to zarczy. No, no, no.

28

No, to przyczepiem obrazek do koszuli i pobiegem... I wtedy wanie zegar uderzy dwa razy. Ohoho! zawoa Iwan i wsta z kanapy. Ju druga, a ja tu z wami tylko niepotrzebnie czas trac! Gdzie tu jest telefon? Przepucie go do telefonu poleci lekarz sanitariuszom. Iwan zapa za suchawk, a tymczasem kobieta cicho zapytaa Riuchina: Czy on jest onaty? Kawaler ze strachem odpowiedzia Riuchin. Naley do Zwizku Zawodowego? Tak. Milicja? wrzasn Iwan do suchawki. Milicja? Towarzyszu dyurny, natychmiast kacie wysa pi motocykli uzbrojonych w karabiny maszynowe w celu ujcia zagranicznego konsultanta. Co? Przyjedcie po mnie, pojad razem z wami... Mwi poeta Bezdomny z domu wariatw... Jaki jest wasz adres? zapyta szeptem Bezdomny doktora, i znowu krzykn do suchawki: Syszycie mnie? Halo!... To skandal! zawy nagle Iwan i rzuci suchawk o cian. Nastpnie odwrci si do lekarza, poda mu rk, sucho owiadczy ,,do widzenia i skierowa si do wyjcia. Na lito, dokd pan chce i? powiedzia lekarz wpatrujc si w oczy Iwana. Pn noc, w samej bielinie... Pan si przecie le czuje, niech pan zostanie u nas. Przepuci powiedzia Iwan do pielgniarzy, ktrzy zagrodzili mu dostp do drzwi. Puszczacie czy nie! zawoa strasznym gosem. Riuchin zadra, a kobieta przycisna zainstalowany w stoliku guziczek. Na szklanym blacie pojawio si lnice pudeko i ampuka. Ach, tak?! toczc dookoa dzikim, zaszczutym wzrokiem powiedzia Iwan. No to poczekajcie... egnam!! gow naprzd rzuci si w zasonite okno. upno do mocno, ale szko za zason nawet si nie zarysowao i po sekundzie poeta miota si w rkach pielgniarzy. Charcza, prbowa gry i krzycza: Ach, wic takie szyby zaoylicie tutaj! Puszczaj! Puszczaj! W doni lekarza bysna strzykawka, kobieta jednym ruchem rozdara rkaw koszuli i z niekobiec si unieruchomia rk Iwana. Zapachniao eterem, Iwan osab w rkach czworga ludzi, a zrczny lekarz wykorzysta ten moment i wbi mu ig w rami. Poet potrzymano jeszcze przez kilka sekund, a potem posadzono na kanapie. Bandyci! wrzasn Iwan i zerwa si z kanapy, ale natychmiast zosta na niej umieszczony z powrotem. Poderwa si znowu, ale zaraz usiad, ju z wasnej woli. Przez chwil milcza, patrzc dziko, potem nagle ziewn, potem umiechn si nienawistnie. A jednak mnie przymknli powiedzia, po czym jeszcze raz ziewn, niespodziewanie wycign si, pooy gow na poduszce, policzek po dziecinnemu opar na doni i zamrucza sennym gosem, ju bez zoci: No i dobrze... jeszcze za to zapacicie... ja was uprzedziem, a teraz to ju jak tam sami sobie chcecie... Teraz interesuje mnie wycznie Poncjusz Piat... Piat... w tym momencie zamkn oczy. Kpiel, separatka sto siedemnacie, pielgniarz przy drzwiach wkadajc okulary zarzdzi lekarz. Riuchin znowu si wzdrygn: biae drzwi otworzyy si bezszelestnie, za nimi cign si owietlony niebieskimi nocnymi lampkami korytarz. Z korytarza wyjecha wzek szpitalny na ogumionych kkach, picego Iwana przeniesiono z kanapy na wzek, poeta odjecha w gb korytarza i drzwi si za nim zamkny. Doktorze zapyta szeptem wstrznity Riuchin czy to znaczy, e on jest naprawd chory? O tak odpowiedzia lekarz. A co mu waciwie jest? niemiao zapyta Riuchin. Zmczony lekarz spojrza na Riuchina i apatycznie odpowiedzia: Pobudzenie orodkw mowy i ruchu... halucynacje... Skomplikowany przypadek, jak przypuszczam. Najprawdopodobniej schizofrenia. A do tego jeszcze alkoholizm... Riuchin nie zrozumia nic z tego, co mwi lekarz, poza tym, e z Iwanem jest niedobrze. Westchn i zapyta: A dlaczego on bez przerwy opowiada o jakim konsultancie? Pewnie widzia kogo, kto wstrzsn jego chor wyobrani. A moe po prostu halucynacja... Po kilku minutach ciarwka uwozia Riuchina w kierunku Moskwy. Dniao, blask nie zgaszonych jeszcze latar przy szosie by niepotrzebny ju i niemiy. Kierowca, wcieky, e zmarnowa noc, gna samochd ze wszystkich si, a zarzucao na zakrtach. Oto i las ju si skoczy, pozosta za nimi, i rzeka umkna gdzie w bok, na spotkanie ciarwki wybiegy rne rnoci jakie parkany, budki dla stranikw, przy nich sagi drzewa, wiee wysokiego napicia i jakie maszty, a na nich szpule, usypiska gruzu, poprzecinane kanaami skrawki ziemi jednym sowem, czuo si, e za moment ukae si

29

Moskwa, e jest tu tu, za najbliszym zakrtem, e zaraz runie na ciebie znienacka i od razu pochonie. Trzso i rzucao Riuchina na wszystkie strony. Jaki pieniek, na ktrym stara si usiedzie, co chwila usiowa wymkn si spod niego. Po caej skrzyni ciarwki suway si restauracyjne serwety porzucone tu przez milicjanta i Pantielejmona, ktrzy ju wczeniej pojechali do miasta trolejbusem. Riuchin myla nawet przez chwil, eby je pozbiera, ale nie wiedzie czemu zasycza z wciekoci: Niech je szlag trafi! Po kiego licha zawracam sobie nimi gow jak idiota?... kopn serwety i w ogle przesta na nie patrze. By w okropnym stanie ducha. Stawao si jasne, e po pobycie w domu udrki pozosta mu ciki uraz. Stara si zrozumie, co go waciwie tak gnbi. Korytarz z niebieskimi arwkami, ktry tak wry mu si w pami? Myl o tym, e nie ma na wiecie straszliwszego nieszczcia ni obd? Tak, tak, oczywicie to te. Ale to przecie bana. Jest co jeszcze. Ale co? Poczucie krzywdy, tak, wanie to. I te krzywdzce sowa, ktre rzuci mu w twarz Bezdomny. Nieszczcie polegao nie na tym, e byy one obraliwe, ale na tym, e zawieray prawd. Poeta ju si nie rozglda, siedzia wpatrzony w brudn podog, mruczc co, wyrzekajc, jtrzc swoje rany. C, wiersze... On, Riuchin, ma ju trzydzieci dwa lata! Rzeczywicie, co bdzie dalej? Dalej bdzie pisa po kilka wierszy rocznie? I tak do pnej staroci? Tak, do staroci. Co mu przynios te wiersze? Saw? Co za bzdura! Przynajmniej sam siebie nie prbuj oszukiwa. Sawa nigdy nie stanie si udziaem tego, kto pisze niedobre wiersze. Ale dlaczego one s niedobre? Iwan powiedzia prawd, szczer prawd! bez litoci dla siebie skonstatowa Riuchin. Zatruty neurasteni poeta zachwia si, podoga przestaa si pod nim koysa. Unis gow i spostrzeg, e ju od dawna jest w Moskwie, co wicej, e nad miastem jest ju wit, e oboki przewiecaj zotawo, e jego ciarwka stoi, poniewa utkna w potoku innych samochodw przy zakrcie na bulwary, i e tu obok niego, Riuchina, bliziutko, stoi na cokole czowiek z eliwa z lekko pochylon gow i obojtnie spoglda na bulwar. Jakie dziwaczne myli napyny nagle do gowy cierpicego poety: Oto przykad prawdziwej kariery... w tym momencie Riuchin wsta w caej okazaoci i nawet rk wznis, nie wiadomo dlaczego nacierajc na czowieka z eliwa, ktry nic mu nie zawini a przecie wszystko, co robi w yciu, cokolwiek si z nim dziao, wszystko to obracao si na jego korzy, wszystko to przyczyniao mu sawy. Ale co on waciwie takiego zrobi? Nie pojmuj... Czy co naprawd niezwykego jest w tych sowach: Zamie mgami niebo kryje...? Nie rozumiem!... Mia szczcie, mia po prostu szczcie! nagle jadowicie stwierdzi Riuchin i poczu, e ciarwka drgna strzela do niego ten biaogwardzista, strzela, zgruchota mu biodro i w ten sposb zapewni niemiertelno... Kolumna samochodw ruszya. Kompletnie chory, a nawet nagle postarzay, poeta w dwie minuty pniej wchodzi na werand Gribojedowa. Na werandzie byo ju prawie pusto. W kcie pio jakie towarzystwo, a na rodku krci si znajomy konferansjer w tiubietiejce i z kielichem Abrau w doni. Archibald Archibaldowicz serdecznie powita obadowanego serwetami Riuchina i niezwocznie uwolni poet od przekltych szmat. Gdyby Riuchin nie by tak wymczony pobytem w klinice i jazd na ciarwce, z pewnoci sprawiaby mu wiele satysfakcji upikszona zmylonymi szczegami opowie o wydarzeniach w klinice. Ale teraz nie mia do tego gowy, zreszt nawet czowiek tak mao spostrzegawczy jak Riuchin teraz, po torturach, jakie przey w ciarwce, po raz pierwszy przenikliwie popatrzy na pirata i zrozumia, e ten, chocia zadaje pytania i nawet wykrzykuje ajajaj!, nie jest bynajmniej ciekaw losu Bezdomnego i nawet ani troch mu nie wspczuje. Brawo! Ma racj! z cyniczn, samounicestwiajc zoliwoci pomyla Riuchin, przerwa swoj opowie o schizofrenii i poprosi: Szefie, niech mi pan da ma wdk... Korsarz przybra wspczujcy wyraz twarzy i szepn: Rozumiem... chwileczk... i da znak kelnerowi. W kwadrans pniej zgarbiony nad cert Riuchin wychyla samotnie kieliszek za kieliszkiem cakowicie przekonany, e w jego yciu nic ju si nie da naprawi, e pozostaje mu tylko zapomnienie. Pogodzi si z tym nawet. Poeta zmarnowa sw noc, podczas kiedy inni ucztowali, i teraz ju wiedzia, e straci j raz na zawsze. Wystarczyo unie gow, spojrze ponad lamp w niebo, by zrozumie, e noc mina bezpowrotnie. Kelnerzy popiesznie zrywali obrusy ze stolikw. Przemykajce si obok werandy koty przybray ju poranny wygld. Na poet nieubaganie zwala si dzie.

7. Fatalne mieszkanie
Gdyby nastpnego dnia rano kto powiedzia tak: Stiopa! Jeeli natychmiast nie wstaniesz, zostaniesz rozstrzelany! Stiopa odpowiedziaby sabym, ledwie dosyszalnym gosem: Rozstrzeliwujcie mnie, rbcie ze mn, co chcecie, za nic nie wstan. C tu mwi o wstawaniu Stiopie wydawao si, e nawet oczu nie zdoa otworzy, a jeeli tylko sprbuje zrobi co podobnego, potworna byskawica rozwali mu gow na kawaki. W gowie tej koysa si olbrzymi dzwon, pod powiekami przepyway brzowe plamy z ognistozielon obwdk. Na domiar wszystkiego Stiop mdlio, przy czym wydawao mu si, e mdoci te wi si w jaki sposb z natrtnymi dwikami patefonu.

30

Stara si co sobie przypomnie, ale przypomnia sobie tylko jedno, e to byo chyba wczoraj, e sta gdzie, nie wiadomo gdzie, z serwetk w rku i usiowa pocaowa jak nieznajom dam, przy czym zapowiada, e nastpnego dnia, dokadnie o dwunastej w poudnie, zoy jej wizyt. Dama wymawiaa si, mwia: Nie, nie, jutro nie bdzie mnie w domu!, a Stiopa upiera si: Ale ja i tak przyjd! Co to jednak bya za dama, ktra jest teraz godzina jaki to dzie tygodnia, ktrego dzi o tym Stiopa nie mia bladego wyobraenia i, co najgorsze, nie mia rwnie najmniejszego pojcia, gdzie si znajduje. Postanowi wyjani przynajmniej ten ostatni problem i w tym celu rozklei zlepione powieki lewego oka. W pmroku co mtnie poyskiwao. Stiopa rozpozna wreszcie tremo i zrozumia, e ley na wznak we wasnym ku, to znaczy w byym ku wdowy p o jubilerze, w swojej sypialni. W tym momencie co w jego gowie eksplodowao z tak si, e jkn i zamkn oczy. Wyjaniamy Stiopa Lichodiejew, dyrektor teatru Varietes, ockn si rano w swoim mieszkaniu, ktre dzieli z nieboszczykiem Berliozem, w wielkim, majcym ksztat podkowy, piciopitrowym domu na ulicy Sadowej. Stwierdzi tu naley, e mieszkanie to numer pidziesit od dawna cieszyo si, jeli nie z, to w kadym razie wtpliw saw. Jeszcze dwa lata temu wacicielk jego bya wdowa po jubilerze, Anna de Fougerais, pidziesicioletnia szanowana przez wszystkich i nader zapobiegliwa matrona, ktra trzy ze swoich piciu pokoi odnajmowaa sublokatorom. Jeden z nich nazywa si, bodaje, Bieomut, drugi zaprzepaci gdzie swoje nazwisko. I nagle, przed dwoma laty, w mieszkaniu zaczy si dzia rzeczy niepojte jego mieszkacy jeden po drugim znikali bez wieci. O zaginionych i o przekltym mieszkaniu w caym domu dugo opowiadano najrniejsze legendy, a nastpnie zamieszka tu nieboszczyk Berlioz z maonk oraz wyej wymieniony Stiopa, rwnie z on. Jasne, e skoro tylko zadomowili si w fatalnym mieszkaniu, zaczo si diabli wiedz co! Przede wszystkim w cigu miesica przepady obie ony, co prawda nie bez wieci. O onie Berlioza opowiadano, e kto widzia j podobno w Charkowie z jakim baletmistrzem, ona Stiopy natomiast znajdowaa si jakoby na Boedomce, gdzie, jak plotkowano, dyrektor Varietes, wykorzystujc swoje nadzwyczajne stosunki, zaatwi dla niej pokj, pod tym wszake warunkiem, e jej noga nie postanie wicej na Sadowej... A wic Stiopa jkn. Chcia zawoa suc Gruni i poleci jej, eby mu przyniosa piramidon, lecz pomimo wszystko zda sobie spraw, e adnego piramidonu Grunia mie nie moe. Prbowa wezwa na pomoc Berlioza, dwukrotnie zajcza: Misza... Misza..., ale jak si sami domylacie, odpowiedzi nie otrzyma. W mieszkaniu panowaa niczym nie zmcona cisza. Poruszy palcami ng i zrozumia, e ley w skarpetkach. Drc doni przesun po biodrze, eby stwierdzi, czy ma na sobie spodnie, czy nie, lecz nie stwierdzi tego. Wreszcie widzc jasno, e jest samotny i porzucony przez wszystkich, e nikt mu nie chce pomc, postanowi wsta, choby miao to by ponad ludzkie siy. Rozklei zlepione powieki i ujrza w lustrze czowieka ze sterczcymi na wszystkie strony wosami, z opuchnit, pokryt czarna szczecin fizjonomi, z zapynitymi oczyma. Czowiek w mia na sobie brudn koszul, krawat, kalesony i skarpetki. Takim Stiopa zobaczy siebie w lustrze, a obok lustra zauway nie znanego sobie czowieka, ubranego na czarno i w czarnym berecie. Usiad na ku i, na ile by w stanie, wytrzeszczy na nieznajomego przekrwione oczy. Milczenie naruszy go wypowiadajc niskim, cikim gosem z cudzoziemskim akcentem nastpujce sowa: Dzie dobry, najmilszy dyrektorze! Nastpia pauza, po ktrej nadludzkim wysikiem przemwi Stiopa: Czego pan sobie yczy? i sam zdumia si nie poznajc wasnego gosu. Sowo czego zostao wypowiedziane falsetem, pan basem, a yczy w ogle nie wydostao si na wiat boy. Nieznajomy umiechn si yczliwie, wyj duy zoty zegarek z brylantowym trjktem na kopercie, zegarek zadzwoni jedenacie razy, a go powiedzia: Jedenasta. Dokadnie od godziny oczekuj na paskie przebudzenie, poniewa wyznaczy mi pan spotkanie na dziesit. Wic jestem! Stiopa namaca spodnie lece na krzele, wyszepta: Przepraszam... woy je i ochrypym gosem zapyta: czy moe mi pan poda swoje nazwisko? Mwienie przychodzio mu z trudem. Przy kadym wypowiedzianym sowie kto wtyka mu ig w mzg, co powodowao piekielny bl. Jak to? Mojego nazwiska te pan nie pamita? tu nieznajomy znowu si umiechn. Przykro mi... zachrypia Stiopa czujc, e kac obdarzy go wanie nowym upominkiem. Podoga przed kiem gdzie unikna i wydao si Stiopie, e za sekund poleci gow na d do wszystkich diabw, w otcha bez dna. Drogi dyrektorze powiedzia z przenikliwym umiechem go nie pomoe panu aden piramidon. Niech si pan zastosuje do starej, mdrej zasady. Klin naley wybija klinem. Jedyne, co moe przywrci panu ycie, to dwie wdki

31

pod pikantn, gorc zaksk. Stiopa by czowiekiem sprytnym i mimo swego tragicznego stanu zrozumia, e skoro ju kto go zasta w takim pooeniu, to najlepiej bdzie przyzna si do wszystkiego. Szczerze mwic zacz ledwie obracajc jzykiem to wczoraj troszeczk... Ani sowa wicej! zawoa go i odjecha z fotelem na bok. Stiopa wybauszajc oczy zobaczy, e na malutkim stoliku stoi taca, na ktrej ley pokrojony biay chleb, prasowany kawior w salaterce, marynowane borowiki na talerzyku, przykryty pokrywk rondelek i wreszcie wdka w pojemnej karafce pozostaej w spadku po jubilerowej. Szczeglnie wstrzsajce wraenie na Stiopie wywaro to, e karafka spotniaa z zimna. Byo to zreszt cakowicie zrozumiae spoczywaa bowiem w wiaderku napenionym lodem. Jednym sowem st by nakryty fachowo, ze znajomoci rzeczy. Nieznajomy nie pozwoli na to, by zdumienie Stiopy naroso a do chorobliwych granic, i zrcznie nala mu z p szklanki wdki. A pan? pisn Stiopa. Z przyjemnoci! Drc rk Stiopa podnis kieliszek do ust, za nieznajomy jednym haustem przekn zawarto swojego. ujc kawior Stiopa wykrztusi: A pan... niczym pan nie przegryzie? Prosz mi wybaczy, ale ja zwykem pija bez zakski odpar nieznajomy i nala nastpn kolejk. Zdj z rondelka pokrywk okazao si, e s tam parwki w sosie pomidorowym. I oto sprzed oczu Stiopy znika paskudna zielono, sowa day si ju wymawia, a co najwaniejsze, Stiopa zacz sobie co nieco przypomina. To mianowicie, e wczoraj by w Schodni, w podmiejskiej willi autora skeczw Chustowa, i e pojechali tam razem z Chustowem takswk. Przypomnia sobie nawet, e zapali t takswk pod Metropolem i e by jeszcze z nimi jaki aktor, nie aktor... z walizkowym patefonem. Tak, tak, tak, to byo w tej willi! I jeszcze teraz to sobie przypomnia psy wyy, kiedy puszczali ten patefon. Tylko dama, ktr Stiopa chcia pocaowa, pozostawaa w dalszym cigu niewyjaniona... diabli wiedz, co za jedna... zdaje si, e pracuje w radio, a zreszt moe i nie... Tym sposobem dzie wczorajszy powolutku si przejania, ale Stiop obecnie bardziej interesowa dzie dzisiejszy, a w szczeglnoci fakt pojawienia si w sypialni nieznajomego, w dodatku z wdk i zaksk. Oto jest co, co dobrze byoby wyjani! No c, teraz mam nadziej, przypomnia pan sobie moje nazwisko? Ale Stiopa tylko wstydliwie umiechn si i rozoy rce. A jednak! Czuj, ze po wdce pi pan portwajn. Na lito, kt tak postpuje! Chciabym, eby to zostao midzy nami przymilnie poprosi Stiopa. Ale naturalnie! Ale za Chustowa, rozumie si, nie mog zarczy! To pan zna Chustowa? Wczoraj widziaem przelotnie tego typa w pana gabinecie, ale wystarczy jeden rzut oka na t twarz, eby stwierdzi, e to dra, plotkarz, karierowicz i wazeliniarz. Szczera prawda pomyla Stiopa zdumiony tak trafn, dokadn i zwiz charakterystyk Chustowa. Tak wic dzie wczorajszy powoli ukada si z kawakw, ale mimo to trwoga nie opuszczaa dyrektora Varietes. Rzecz w tym, e w owym wczorajszym dniu ziaa przeogromna czarna dziura. Niech mwi, co chc, ale tego czarnego gocia razem z jego beretem Stiopa w swoim gabinecie wczoraj z pewnoci nie oglda. Profesor czarnej magii Woland dostojnie powiedzia go, a widzc zakopotanie Stiopy opowiedzia mu wszystko od pocztku. Wczoraj profesor przyjecha z zagranicy do Moskwy, niezwocznie stawi si u Stiopy i zaproponowa, e wystpi w Varietes. Stiopa zadzwoni do Stoecznej Komisji Nadzoru Widowisk, uzgodni spraw (Stiopa na to zblad i zamruga powiekami), a nastpnie podpisa z profesorem Wolandem kontrakt na siedem koncertw (Stiopa otworzy usta) oraz umwi si, e Woland wpadnie do niego dzisiaj o dziesitej rano, by uzgodni szczegy... Wic przyszed. Powitaa go suca Grunia, wyjania, e sama dopiero co wesza, e jest tu na przychodne, e Berlioza nie ma w domu, jeeli natomiast go pragnie widzie dyrektora, to niech idzie sam do sypialni. Stiepan Bogdanowicz sypia tak mocno, e ona, Grunia, nie podejmuje si go obudzi. Kiedy artysta zobaczy, w jakim stanie znajduje si dyrektor , posa Gruni do pobliskiego sklepu po wdk i zaksk oraz do apteki po ld i... Pozwoli pan... zaskomla przybity Stiopa i zacz szuka portfela. Ale co znowu! zawoa profesor i o niczym podobnym nie chcia nawet sysze. Tak wic wdka i zakska stay si zrozumiae, a mimo to przykro byo patrze na Stiop absolutnie nie przypomina sobie adnego kontraktu i gow daby, e nie widzia wczoraj tego Wolanda. Owszem, Chustow tak, ale adnego Wolanda nie byo.

32

Pan pozwoli, e obejrz nasz kontrakt cicho poprosi Stiopa. Ale oczywicie... oczywicie... Stiopa spojrza na dokument i zmartwia. Wszystko byo jak naley. Po pierwsze, jego, Stiopy, wasnorczny zamaszysty podpis... ukona adnotacja na boku sporzdzona rk dyrektora finansowego Rimskiego zezwalajca na wypacenie artycie Wolandowi dziesiciu tysicy rubli a conto nalenych mu za siedem koncertw trzydziestu piciu tysicy. Co wicej, do kontraktu zaczone byo pokwitowanie Wolanda na owe otrzymane ju dziesi tysicy! Co si dzieje?! pomyla nieszczsny Stiopa i w gowie mu si zakrcio. Zaczynaj si zowrbne zaburzenia pamici? No, oczywicie, rozumie si samo przez si, e po okazaniu kontraktu dalsze wyraanie zdziwienia byoby po prostu nieprzyzwoitoci. Stiopa przeprosi gocia, e musi na chwil go opuci, i tak jak by, w skarpetkach, pobieg do przedpokoju do telefonu. Po drodze krzykn w kierunku kuchni: Grunia! Ale nikt si nie odezwa. Stiopa spojrza na drzwi ssiadujcego z przedpokojem gabinetu Berlioza, jak to si mwi, osupia. Zobaczy na klamce olbrzymi, lakow piecz na sznurku. Moje uszanowanie! zarycza kto w gowie Stiopy. Tego jeszcze brakowao! i od tej chwili myli Stiopy pobiegy ju nie dwutorowo, ale, jak to si zwykle dzieje w chwili katastrofy, w jednym kierunku i w ogle diabli wiedz dokd. Trudno sobie nawet wyobrazi kasz, jaka powstaa w gowie Stiopy. Byo tam i to diabelstwo z czarnym beretem, zimn wdk i nieprawdopodobnym kontraktem... A do tego wszystkiego, jak na zamwienie, jeszcze ta piecz na drzwiach! Powiedzcie, komu chcecie, e Berlioz co przeskroba nikt nie uwierzy, no dosownie nikt nie uwierzy! A jednak piecz wisi, wisi jak byk! Taak... I tu zakipiay w mzgu Stiopy jakie wyjtkowo nieprzyjemne myli, o artykule dla pisma, ktry, jak na zo, niedawno wepchn Berliozowi... Artyku, mwic midzy nami, idiotyczny i za marne pienidze... Natychmiast w lad za wspomnieniem o artykule nadbiego inne, o jakiej podejrzanej rozmowie, ktra, o ile pamita, miaa miejsce dwudziestego czwartego kwietnia wieczorem, tu, w stoowym, kiedy Stiopa jad kolacj z Berliozem. To znaczy, oczywicie, w penym znaczeniu tego sowa rozmowy tej nie mona nazwa podejrzan (Stiopa nigdy by sobie na co podobnego nie pozwoli), ale jednak bya to rozmowa na jaki zbdny temat. Zupenie dobrze, obywatele, mogoby si obej bez tej rozmowy. Przed pieczci bez wtpienia mona by t rozmow uzna za zupene gupstwo, ale teraz, kiedy wisi ta piecz... Ach, Berlioz, Berlioz! bulgotao w mzgu Stiopy Przecie to si po prostu nie mieci w gowie! Ale nie mg zbyt dugo zamartwia si tym niepokojcym wydarzeniem nakrci numer gabinetu dyrektora finansowego Varietes, Rimskiego. Sytuacja Stiopy bya wyjtkowo niezrczna po pierwsze cudzoziemiec mg si obrazi, e Stiopa sprawdza jego sowa nawet po okazaniu kontraktu, a po drugie nie mia pojcia, jak zacz rozmow z dyrektorem. Bo rzeczywicie, przecie nie sposb go zapyta: Nie wie pan przypadkiem, czy zawieraem wczoraj z profesorem czarnej magii kontrakt na trzydzieci pi tysicy rubli? Przecie tak rozmawia nie moe! Halo! rozleg si w suchawce ostry, nieprzyjemny gos Rimskiego. Dzie dobry panu cicho powiedzia Stiopa mwi Lichodiejew. Chodzi o to, e... hm... hm... siedzi u mnie teraz ten... e... Woland... Wic ja... chciaem si dowiedzie, co tam sycha z dzisiejszym koncertem? A, ten mag? odezwa si w suchawce Rimski. Zaraz bd afisze. Aha... sabym gosem powiedzia Stiopa to do widzenia... A kiedy pan przyjdzie do teatru? zapyta Rimski. Za p godziny odpowiedzia Stiopa, odwiesi suchawk i cisn rkami ponc gow. Ach, co za paskudna historia! C to si dzieje z t pamici, obywatele? Jednak niepodobna byo duej siedzie w przedpokoju, wic Stiopa z miejsca uoy sobie plan za adn cen nie da pozna, e ma tak niewiarygodn luk w pamici, oraz natychmiast sprytnie i ostronie wywiedzie si od cudzoziemca, co on waciwie ma zamiar zademonstrowa dzi wieczr w powierzonym Stiopie Varietes. Stiopa odwrci si plecami do aparatu telefonicznego i w wiszcym w przedpokoju lustrze, o ktrym dawno ju zapomniaa leniwa Grunia, wyranie zobaczy jakiego dziwacznego, dugiego jak erd osobnika w binoklach. (Ach, gdyby tu by Iwan Nikoajewicz! Z miejsca by go pozna!) Osobnik ten ukaza si w lustrze i przepad. Przeraony Stiopa uwaniej spojrza w gb przedpokoju i znw si zachwia, zobaczy bowiem w lustrze ogromnego czarnego kocura, ktry przeszed przez przedpokj i take znik. Stiopa zatoczy si, serce w nim zamaro. Co si ze mn dzieje? pomyla. Czy ja aby nie oszalaem? Skd te odbicia?! zajrza do przedpokoju i z przeraeniem zawoa: Grunia! Co to za kot pta si u nas?! Skd on si wzi? I jeszcze jacy si tu krc! Prosz si nie obawia, dyrektorze odezwa si jaki gos, ale nie by to gos Gruni, tylko gocia z sypialni. To mj kot. Niech pan si nie denerwuje. A Gruni nie ma, wysaem j do Woronea. Skarya si, ecie jej urlop zarwali.

33

Sowa gocia byy tak nieoczekiwane i pozbawione wszelkiego sensu, i Stiopa uzna, e si przesysza. Kompletnie oszoomiony, truchtem pobieg do sypialni i osupia. Wos mu si zjey, a czoo pokryy drobne kropelki potu. Go nadal przebywa w sypialni, ale ju nie sam, tylko w towarzystwie w drugim fotelu siedzia typ, ktry przywidzia si Stiopie w przedpokoju. Teraz byo wida wyranie pierzaste wsiki, jedno szko binokli poyskuje, a drugiego brak. Ale w sypialni dziay si poza tym rzeczy znacznie okropniejsze: na pufie po jubilerowej rozwali si w nonszalanckiej pozie trzeci kompan, przeraajcych rozmiarw czarny kocur z kieliszkiem wdki w jednej apie i z widelcem na ktry zdy ju nadzia marynowany grzyb w drugiej. wiato w sypialni, i tak sabe, zaczo do reszty przygasa w oczach Stiopy. A wic tak wanie zaczyna si obd... pomyla i zapa si za futryn. Jak widz, jest pan nieco zdziwiony, najdroszy dyrektorze? zapyta Woland szczkajcego zbami Stiop. A tymczasem nie ma si czemu dziwi. To po prostu moja wita. Kocur akurat wypi wdk i do Stiopy zsuna si po futrynie. A dla mojej wity potrzebne mi jest miejsce mwi dalej Woland tak e o kogo z nas jest w tym mieszkaniu za duo. Wydaje mi si, e tym kim jest wanie pan. Oni, oni! kolim gosem zabecza dugi kraciasty, uywajc w stosunku do Stiopy liczby mnogiej. W ogle oni w ostatnim czasie paskudnie si wini. Pij, wykorzystujc swoje stanowisko pi z kobietami, ni cholery nie robi, zreszt nawet nie mog nic robi, bo nie maj zielonego pojcia o tym, czym si zajmuj! Mydl tylko oczy zwierzchnikom! Subowym samochodem rozjeda bez skrupuw! naskary zagryzajc grzybkiem kot. Stiopa ju prawie zupenie osun si na podog i sabnc doni drapa futryn, kiedy sta si wiadkiem jeszcze jednego, czwartego ju nadprzyrodzonego zjawiska we wasnym mieszkaniu wprost z trema, z tafli lustra wszed do pokoju may, o nieprawdopodobnie szerokich barach osobnik w meloniku na gowie. Z ust stercza mu kie znieksztacajcy jego i tak niezwyczajnie szpetn fizys. W dodatku by pomiennie rudy. Ja wczy si do rozmowy nowo przybyy w ogle nie rozumiem, jak to si stao, e on zosta dyrektorem rudy mwi coraz bardziej nosowym gosem. Z niego przecie taki dyrektor, jak ze mnie arcybiskup. Ty nie przypominasz arcybiskupa, Asasello zauway kot nakadajc sobie parwki na talerz. Przecie o tym wanie mwi owiadczy przez nos rudy i zwracajc si do Wolanda zapyta z szacunkiem: Czy mona, messer, przepdzi go z Moskwy do wszystkich diabw? Won! jec sier rykn nagle kot. W tym momencie sypialnia zawirowaa, Stiopa uderzy gow o framug i tracc przytomno pomyla: Umieram... Ale nie umar. Kiedy ostronie otworzy oczy, poczu, e siedzi na czym kamiennym. Dookoa co szumiao. Kiedy otworzy oczy szerzej, zrozumia, e syszy szum morza, co wicej fale koysz si tu u jego stp, a on sam, krtko mwic, siedzi na kocu mola, ma nad gow bkitne poyskujce niebo, za plecami za biae, rozrzucone na wzgrzach miasto. Nie majc pojcia, jak si postpuje w takich wypadkach, Stiopa wsta i na dygoccych nogach pomaszerowa molem ku brzegowi. Na molo sta jaki czowiek, pali papierosa i spluwa na fale. Popatrzy dziko na Stiop i przesta plu. Wtedy Stiopa wykona nastpujcy numer: upad na kolana przed nieznajomym naogowcem i zapyta: Bagam, niech mi pan powie, co to za miasto? Gotw! powiedzia bezduszny palacz. Nie jestem pijany ochryple powiedzia Stiopa co si ze mn stao... jestem chory... Gdzie ja jestem? Co to za miasto? No, Jata... Stiopa cicho westchn, upad bokiem na ziemi uderzajc gow o nagrzane kamienie mola. wiadomo opucia go.

8. Pojedynek profesora z poet


Wanie wtedy, kiedy Stiopa straci przytomno w Jacie, to znaczy koo wp do dwunastej, odzyska j i obudzi si z dugotrwaego, gbokiego snu Iwan Bezdomny. Przez czas pewien usiowa sobie uzmysowi, jakim to sposobem znalaz si w nieznanym biaym pokoju, w ktrym by przedziwny stolik nocny z jakiego jasnego metalu i biae zasony, przez ktre przewitywao soce. Potrzsn gow, przekona si, e go nie boli, i przypomnia sobie, e jest w lecznicy. Ta myl pocigna za sob wspomnienie o mierci Berlioza, ale dzi wspomnienie to nie wywaro ju na Iwanie takiego wraenia. Wyspa si i by teraz znacznie spokojniejszy, umys mia janiejszy. Przez czas pewien lea nieruchomo w c zyciutkim, wygodnym ku na sprynach, potem spostrzeg obok siebie przycisk dzwonka. Poniewa zwyk dotyka rnych przedmiotw bez potrzeby, nacisn go. Oczekiwa, e nacinicie guziczka wywoa jaki dwik, e kto nadejdzie, ale stao si co

34

zupenie innego. W nogach ka Iwana zapali si matowy cylinder z napisem Pi. Napis trwa przez chwil, a potem cylinder zacz si obraca, dopki nie ukaza si na nim napis Salowa. To zrozumiae, e pomysowy cylinder zaszokowa Iwana. Napis Salowa zastpiony zosta przez napis Prosz wezwa lekarza. Hmmm... powiedzia Iwan nie wiedzc, co teraz z tym cylindrem pocz. Ale dopomg mu przypadek. Przy sowie Pielgniarka Iwan nacisn przycisk po raz drugi. Cylinder w odpowiedzi zadzwoni cichutko, zatrzyma si, zagas, a do pokoju wesza pulchna sympatyczna kobieta w czystym biaym fartuchu i powiedziaa do Iwana: Dzie dobry! Iwan nic nie odpowiedzia, uzna bowiem, e takie powitanie w danych warunkach jest co najmniej niestosowne. Bo rzeczywicie, wpakowali zdrowego czowieka do szpitala i jeszcze udaj, e wszystko jest w porzdku! Tymczasem kobieta, nadal z tym samym dobrodusznym wyrazem twarzy, jednym przyciniciem guziczka podcigna zasony i przez sigajc a do podogi cienk krat o szeroko rozstawionych prtach chlusno do pokoju soce. Okazao si, e za krat jest taras, dalej brzeg wijcej si zakolami rzeczki, za na drugim brzegu tej rzeczki wesolutki sosnowy br. Prosz do kpieli zaprosia kobieta i pod jej dotkniciem rozsuna si wewntrzna ciana, za ktr ukazaa si azienka i znakomicie wyposaona toaleta. Chocia Iwan postanowi sobie, e nie odezwie si do tej kobiety, to przecie nie wytrzyma i obserwujc wod szerok strug lejc si z byszczcego kranu do wanny, powiedzia ironicznie: Patrzcie no! Cakiem jak w ,,Metropolu!... O, nie! odpowiedziaa z dum kobieta znacznie lepiej ni tam. Takiego wyposaenia nie ma nigdzie, nawet za granic. Uczeni i lekarze specjalnie przyjedaj, eby zwiedzi nasz klinik. Codziennie nas odwiedzaj zagraniczni turyci. Kiedy powiedziaa zagraniczni turyci, Iwan natychmiast przypomnia sobie o wczorajszym konsultancie. Zachmurzy si, spojrza spode ba i powiedzia: Turyci... Ale wy wszyscy uwielbiacie tych cudzoziemcw! Tymczasem, nawiasem mwic, rni si wrd nich zdarzaj. Wczoraj na przykad spotkaem takiego, e niech rka boska broni! I o mao nie zacz opowiada o Poncjuszu Piacie, ale pohamowa si, rozumiejc, e kobiecie nic po tej opowieci, e tak czy owak pomc mu ona nie moe. Wykpanemu Iwanowi wrczono natychmiast dosownie wszystko, czego potrzeba mczynie, ktry wyszed z wanny wyprasowan koszul, kalesony, skarpetki. Ale nie do tego kobieta otworzya drzwiczki szafki, wskazaa jej wntrze i zapytaa: Co by chcia woy, gobeczku? Szlafrok czy piamk? Po niewoli skazany na nowe miejsce pobytu Iwan o mao nie klasn w rce na tak poufao i w milczeniu wskaza palcem piam z psowego barchanu. Potem poprowadzono go pustym, wytumiajcym wszelkie odgosy korytarzem, wprowadzono do olbrzymiego gabinetu. Iwan, ktry postanowi ironicznie traktowa wszystko, co si znajduje w tym fantastycznie wyposaonym budynku, natychmiast w myli nazwa ten gabinet kuchni laboratorium. Mia powody, by tak go nazwa. Stay tu szafy i przeszklone szafki pene byszczcych niklowanych narzdzi. Stay tu fotele o niesychanie skomplikowanej konstrukcji, jakie pkate lampy o lnicych kloszach, mnstwo szklanych naczy, byy tam palniki gazowe i przewody elektryczne i jaka nikomu nie znana aparatura. W gabinecie zabray si do Iwana trzy osoby dwie kobiety i mczyzna, wszyscy w bieli. Przede wszystkim posadzono go przy stoliku w kcie, najoczywiciej zamierzajc przeprowadzi wywiad. Iwan zacz rozmyla nad swoj sytuacj. Mia tu wyboru trzy moliwoci. Niezmiernie ncca bya pierwsza rzuci si na te lampy, na te wymylne cudeka, wytuc je wszystkie, rozpieprzy w drobny mak i w ten sposb wyrazi swj protest przeciwko temu, e siedzi tu za niewinno. Ale dzisiejszy Iwan bardzo ju si rni od Iwana wczorajszego, uzna wic, e to pierwsze wyjcie nie jest najlepsze jeszcze tego brakowao, eby si utwierdzili w przekonaniu, e jest furiatem. Dlatego zrezygnowa z pierwszej moliwoci. Istniaa rwnie druga z miejsca zacz opowiada o konsultancie i Poncjuszu Piacie. Ale wczorajsze dowiadczenia wykazay, e ludzie w t opowie nie wierz albo rozumiej j jako opacznie. Wiec Iwan zrezygnowa take i z tej moliwoci, postanowi wybra trzecie wyjcie wyniose milczenie. Nie udao mu si w peni zrealizowa swych zamierze i chcc nie chcc, musia udziela odpowiedzi na cay szereg pyta, cho co prawda byy to odpowiedzi opryskliwe i skpe. Wypytywano Iwana dosownie o wszystko, co dotyczyo jego dotychczasowego ycia, wcznie z tym, jaki by przebieg szkarlatyny, na ktr chorowa przed pitnastoma laty. Opisano Iwana na ca stronic, przewrcono arkusz na drug stron i kobieta w bieli przesza do pyta o jego krewnych. Mona byo dosta krka kto umar, kiedy i na co, czy nie pil, czy nie chorowa na choroby weneryczne i

35

tak dalej w tym stylu. Wreszcie poprosili, by opowiedzia, co zaszo wczoraj na Patriarszych Prudach, ale nie czepiali si zanadto, komunikat o Poncjuszu Piacie przyjli bez zdziwienia. Potem kobieta przekazaa Iwana mczynie, ten za zabra si do niego zupenie inaczej i o nic ju nie pyta. Przy pomocy termometru sprawdzi temperatur Iwanowego ciaa, zmierzy ttno, przywiecajc sobie jak lamp zajrza Iwanowi w oczy. Potem popieszya mu z pomoc druga kobieta i kuli Iwana czym w plecy, ale nie bardzo bolenie, trzonkiem moteczka rysowali mu na piersiach jakie znaki na skrze, stukali moteczkami w kolana, co powodowao, e nogi Iwana podrygiway, kuli go w palec pobierajc krew, kuli go w zgiciu rki, zakadali mu na rami jakie gumowe opaski... Iwan tylko gorzko umiecha si pod nosem i myla, jak to wszystko gupio i dziwacznie wyszo. Pomyle tylko! Chcia wszystkich uprzedzi o niebezpieczestwie, jakie stanowi nieznany konsultant, zamierza go schwyta, a osign tylko tyle, e trafi do jakiego tajemniczego gabinetu, po to, eby opowiada jakie bzdury o wujku Fiodorze, ktry pi na umr w Woogdzie. Strasznie to gupio wypado! Wreszcie dano Iwanowi spokj. Zosta odtransportowany z powrotem do swego pokoju, gdzie dosta filiank kawy, dwa jajka ma mikko i biay chleb z masem. Zjadszy i wypiwszy to wszystko Iwan postanowi, e bdzie czeka na kogo, kto jest najwaniejszy w tej instytucji, a z tego kogo z pewnoci uda mu si wydusi zainteresowanie swoj osob i sprawiedliwo. Doczeka si kogo takiego, i to bardzo szybko, zaraz po niadaniu. W pokoju Iwana nagle otworzyy si drzwi i weszo mnstwo ludzi w biaych fartuchach. Na czele szed czterdziestopicioletni wygolony starannie jak aktor mczyzna o miych, ale bardzo przenikliwych oczach, o nienagannych manierach. Caa wita manifestowaa swj dla niego szacunek i uwag, w zwizku z czym wejcie jego wypado bardzo uroczycie. Zupenie jak Poncjusz Piat! mimo woli pomyla Iwan. Tak, ten czowiek by tu niewtpliwie najwaniejszy. Usiad na taborecie, podczas kiedy reszta stal nadal. Usiad i przedstawi si Iwanowi: Doktor Strawiski. I popatrzy na yczliwie. Prosz, Aleksandrze Nikoajewiczu cicho powiedzia jaki czowiek ze schludn brdk i poda Strawiskiemu zapisany po brzegi arkusz Iwana. Wysmayli ca rozpraw pomyla Iwan, siedzcy za wprawnie przejrza arkusz, mrukn: Yhmm, yhmm... i zamieni z otoczeniem kilka zda w mao znanym jzyku. I po acinie mwi zupenie jak Piat ze smutkiem pomyla Iwan. Nagle usysza sowo, ktre sprawio, e drgn, a byo to sowo ,,schizofrenia niestety, ju wczoraj na Patriarszych Prudach to samo sowo pado z ust przekltego cudzoziemca, a dzi powtrzy je tutaj profesor Strawiski. I o tym te wiedzia! pomyla z przeraeniem Iwan. Strawiski mia widocznie tak zasad, e zgadza si ze wszystkim, cokolwiek mwio jego otoczenie, i przyjmowa to z entuzjazmem, ktry wyraa w sowach: Wymienicie, wymienicie... Wymienicie! powiedzia zwracajc komu arkusz, po czym zwrci si do Iwana: Pan jest poet? Jestem poet pospnie odpar Iwan i po raz pierwszy w yciu poczu nagle jaki niewytumaczalny wstrt do poezji, a jego wasne wiersze, o ktrych zaraz pomyla, z niewiadomych powodw wyday mu si czym niesympatycznym. Zmarszczy czoo i z kolei zapyta Strawiskiego: Pan jest profesorem? Na co Strawiski z uprzedzajc grzecznoci skoni gow. Pan tu jest najwaniejszy? cign Iwan. W odpowiedzi Strawiski znowu skoni gow. Chciabym z panem pomwi powiedzia znaczco Iwan Nikoajewicz. Po to wanie przyszedem odpar Strawiski. Chodzi o to zacz Iwan czujc, e wybia jego godzina e zrobili ze mnie wariata i nikt nie chce sucha tego, co mwi!... O, przeciwnie, wysuchamy pana z wielk uwag powanie, uspokajajco powiedzia Strawiski. I w adnym razie nie pozwolimy robi z pana wariata. To niech pan sucha: wczoraj wieczorem na Patriarszych Prudach spotkaem jak tajemnicz osobisto, jakiego chyba cudzoziemca, ktry z gry wiedzia, e Berlioz zginie, i widywa osobicie Poncjusza Piata. wita suchaa poety w milczeniu, zamara bez ruchu. Piata? Tego Piata, ktry y za czasw Jezusa Chrystusa? patrzc na Iwana zmruonymi oczyma zapyta Strawiski. Wanie, tego. Aha powiedzia Strawiski a Berlioz to ten, ktry wpad pod tramwaj? Wanie na moich oczach wczoraj go przejechao na Patriarszych Prudach, a ten zagadkowy obywatel...

36

Ten znajomy Poncjusza Piata? zapyta Strawiski, ktry najwidoczniej umia bystro kojarzy fakty. Wanie on uwanie przygldajc si Strawiskiemu przytakn Iwan. Wic on ju przedtem powiedzia, e Annuszka rozlaa olej sonecznikowy... A on si akurat w tym miejscu polizgn! No i jak to si panu podoba? znaczco zagadn Iwan, pewien, e jego sowa wywieraj ogromne wraenie. Ale nie wywary takiego wraenia, tylko Strawiski najzwyczajniej zada nastpujce pytanie: A kt to taki, ta Annuszka? To pytanie nieco wytrcio Iwana z rwnowagi, skurcz wykrzywi mu twarz. Annuszka nic tu nie ma do rzeczy powiedzia denerwujc si. Diabli wiedz, co to za jedna. Po prostu jaka idiotka z Sadowej. Chodzi o to, e on z gry, rozumie pan, z gry wiedzia o tym oleju sonecznikowym! Pan mnie rozumie? Doskonale rozumiem powanie odpowiedzia Strawiski i dotknwszy kolana poety doda: Prosz si uspokoi i prosz opowiada dalej. Wic dalej powiedzia Iwan starajc si utrafi w ton Strawiskiego i wiedzc ju z wasnych gorzkich dowiadcze, e tylko spokj moe mu pomc wic ten straszny typ (on zreszt kamie, e jest konsultantem) ma jak niezwyk moc. Na przykad gonisz go pan, ale nie ma na to siy, eby dogoni... Jest z nim jeszcze taka parka, te dobra, ale to ju inna para kaloszy taki wysoki, w stuczonych szkach i jeszcze niewiarygodnie wielki kot, ktry sam jedzi tramwajem. Poza tym Iwan, ktremu nikt nie przerywa, mwi z coraz wikszym zapaem i z coraz wikszym przekonaniem on by osobicie na tarasie Poncjusza Piata, co do tego nie ma dwch zda. No, wic co si dzieje, ludzie? Trzeba go natychmiast aresztowa, bo inaczej zdarzy si jakie straszliwe nieszczcie. Zatem domaga si pan, aby go aresztowano? Czy dobrze pana zrozumiaem? zapyta Strawiski. To mdry czowiek pomyla Iwan. Trzeba przyzna, e wrd inteligentw take trafiaj si wyjtkowo mdrzy ludzie, nie da si temu zaprzeczy i odpar: Pewnie! Jak mam si tego nie domaga, niech pan sam pomyli! A tymczasem trzymaj mnie tu si, wiec mi w oczy lamp, wsadzaj do wanny, pytaj o wujka Fiedi. Wujek ju dawno ziemi gryzie. dam, eby mnie natychmiast wypuszczono! No, c, wymienicie, wymienicie! powiedzia Strawiski. A zatem wszystko si wyjanio. Rzeczywicie, po c mielibymy trzyma w lecznicy czowieka, ktry jest zdrw? Dobrze wic, natychmiast pana std wypuszcz, jeli mi pan tylko powie, e jest pan normalny. Nie musi pan tego udowadnia, wystarczy, e pan to powie. A wic czy jest pan normalny? Zapada absolutna cisza, otya kobieta, ktra rankiem krztaa si przy Iwanie, popatrzya na profesora z szacunkiem i z zachwytem. Iwan za raz jeszcze pomyla: To stanowczo mdry czowiek! Propozycja profesora bardzo mu si spodobaa, ale zanim odpowiedzia, namarszczy czoo i zastanowi si bardzo, bardzo gboko, wreszcie owiadczy stanowczo: Jestem normalny. To wymienicie z ulg zawoa Strawiski a skoro tak, porozmawiajmy logicznie. Choby o tym, co pan robi wczoraj. Tu odwrci si i natychmiast podano mu arkusz Iwana. W poszukiwaniu kogo, kto przedstawi si panu jako znajomy Poncjusza Piata, zrobi pan wczoraj, co nastpuje. I Strawiski zaginajc szczupe palce, patrzc to w arkusz, to na Iwana, zacz wylicza: Zawiesi pan sobie na piersiach wity obrazek. Tak? Tak pospnie przytakn Iwan. Spad pan ze sztachet i pokaleczy sobie twarz. Tak? Przyszed pan do restauracji trzymajc zapalon wieczk, w samej bielinie i pobi pan kogo w tej restauracji. Do nas przywieziono pana zwizanego. Od nas dzwoni pan na milicj i prosi, eby przysano karabiny maszynowe. Potem usiowa pan wyskoczy przez okno. Tak? Prosz mi powiedzie, czy to s dziaania majce na celu schwytanie lub aresztowanie kogokolwiek? Jeeli jest pan czowiekiem normalnym, to sam pan przyzna, e nie. Chce si pan std wydosta? Prosz bardzo. Ale pozwoli pan, e zapytam, dokd chce si pan std uda? Na milicj, oczywicie odpowiedzia Iwan ju mniej stanowczo, nieco zmieszany spojrzeniem profesora. Prosto std? Mhm... Nie wstpi pan po drodze do swojego mieszkania? szybko zapyta Strawiski. Przecie szkoda czasu! Ja bd sobie jedzi po mieszkaniach, a on tymczasem da nog! Tak. A co pan przede wszystkim powie na milicji? Powiem o Poncjuszu Piacie odpar Iwan, a jego oczy zasnua mroczna mgieka. No, tak, wymienicie! wykrzykn pokonany Strawiski, zwrci si do brodacza i poleci: Fiodorze Wasiliewiczu, prosz, wypiszcie, z aski swojej, obywatela Bezdomnego z kliniki. Ale tego pokoju prosz nie zwalnia, bielizny pocielowej mona nie zmienia. Za dwie godziny obywatel Bezdomny bdzie tu znowu. No, c zwrci si do poety

37

nie bd panu yczy powodzenia, bo nie wierz, eby si panu powiodo. Do rychego zobaczenia! I wsta, a jego wita poruszya si rwnie. Dlaczego miabym trafi tu znowu? z niepokojem zapyta Iwan. Strawiski jak gdyby tylko czeka na to pytanie, od razu usiad znowu i zacz mwi: Dlatego, e skoro tylko przyjdzie pan w kalesonach na milicj i powie tam, e si pan widzia z osobistym znajomym Poncjusza Piata, natychmiast przywioz pana tutaj i znajdzie si pan znowu w tym samym pokoju. Co tu maj do rzeczy kalesony? zapyta Iwan rozgldajc si niepewnie. Chodzi przede wszystkim o Poncjusza Piata. Ale o kalesony take. Jasne, e zabierzemy panu szpitalne ubranie i wydamy panu to, w czym pan by. A przywieziono pana do nas w kalesonach. A przecie nie zamierza pan wstpi do swojego mieszkania, chocia podsuwaem panu t myl. Do tego jeszcze dojdzie Piat... i to ju wystarczy. Wwczas z Iwanem stao si co dziwnego. Jego wola pka, jak gdyby zrozumia, e braknie mu si, e potrzebna mu jest czyja rada. Wic co mam robi? zapyta, tym razem niemiao. No, prosz, wymienicie! powiedzia Strawiski. To rozsdne pytanie. Teraz powiem panu, co si mianowicie panu zdarzyo. Wczoraj kto bardzo pana przestraszy i podnieci opowieci o Poncjuszu Piacie, a take innymi rzeczami. I oto pan, wyczerpany nerwowo i doprowadzony do ostatecznoci, wyruszy na miasto opowiadajc wszystkim o Poncjuszu Piacie. Jest zupenie zrozumiae, e bior pana za obkanego. Tylko jedno moe pana teraz uratowa absolutny spokj. Jest absolutnie konieczne, aby pan zosta tu u nas. Ale trzeba zapa tamtego! bagalnie wykrzykn Iwan. Dobrze, ale po co ma go pan ciga osobicie? Niech pan wyoy na pimie wszystkie swoje podejrzenia i zarzuty pod adresem tego czowieka. Nic prostszego ni przesa pana notatk, gdzie naley, a jeeli, tak jak pan przypuszcza, mamy do czynienia z przestpc, to sprawa zostanie bardzo szybko wyjaniona. Jest wszake jeden warunek niech si pan nie przemcza myleniem i niech pan jak najmniej myli o Poncjuszu Piacie. Albo to mao rzeczy mona opowiada? Nie we wszystko trzeba od razu wierzy. Rozumiem! stanowczo owiadczy Iwan. Prosz mi da papier i piro. Prosz przynie papier i krciutki owek poleci Strawiski otyej kobiecie, a do Iwana powiedzia tak: Ale dzi radzibym nie pisa. Nie, nie, oczywicie, e dzi, koniecznie dzi! zawoa z lkiem Iwan. No, dobrze. Tylko niech pan nie wysila umysu. Jeli dzi si panu nie uda, to uda si jutro. On ucieknie! O, nie powiedzia Strawiski z przekonaniem zarczam panu, e nigdzie nie ucieknie. I prosz pamita, e tutaj pomoemy panu, jak tylko bdziemy mogli, a bez tego bdzie z panem le. Syszy mnie pan? nagle znaczco zapyta Strawiski i uj obie rce Iwana. Uj jego donie i z bliska patrzc w oczy dugo powtarza: Pomoemy tu panu... Syszy mnie pan?... Pomoemy tu panu... Poczuje si pan lepiej... Tu jest cisza, spokj... Pomoemy tu panu... Iwan Nikoajewicz ziewn nagle, twarz mu zagodniaa. Tak, tak powiedzia cicho. No, to wymienicie! Strawiski zakoczy rozmow swoim porzekadem i wsta. Do widzenia! cisn do Iwana, a ju od drzwi odwrci si do brodacza i powiedzia: Tak, sprbujcie da tlen... no i kpiele. Po maej chwileczce przy Iwanie nie byo ju ani Strawiskiego, ani jego wity. Za okienn siatka pyszni si w poudniowym socu wesoy wiosenny las na drugim brzegu rzeki, a jeszcze bliej migotaa sama rzeka.

9. Gupie dowcipy Korowiowa


Nikanor Iwanowicz Bosy, prezes spdzielni mieszkaniowej, do ktrej nalea dom numer 302A na ulicy Sadowej, gdzie mieszka nieboszczyk Berlioz, mia obecnie okropne kopoty zaczy si one poprzedniej nocy, ze rody na czwartek. Jak ju wiemy, o pnocy przyjechaa komisja, w skad ktrej wchodzi edybin, zawezwaa przed swoje oblicze prezesa, zawiadomia go o mierci Berlioza, po czym wszyscy udali si do mieszkania numer pidziesit. Dokonano tam opiecztowania rkopisw i innych rzeczy zmarego. Ani Gruni, sucej na przychodne, ani lekkomylnego Stiepana Bogdanowicza w tym czasie w mieszkaniu nie byo. Komisja zawiadomia prezesa, e rkopisy zmarego zabiera, aby je przejrze i uporzdkowa, e cz mieszkania naleca do nieboszczyka, to znaczy trzy pokoje (byy gabinet jubilerowej, salon i stoowy) zostaje oddana do dyspozycji spdzielni, rzeczy za naley zgromadzi w jednym miejscu i zabezpieczy a do momentu znalezienia spadkobiercw. Wie o mierci Berlioza rozniosa si po domu z nadnaturaln szybkoci i poczynajc od sidmej rano w czwartek w mieszkaniu Bosego rozdzwoniy si telefony, a nastpnie reflektanci na oprnione mieszkanie zaczli si pojawia osobicie wraz z podaniami. W cigu dwch godzin Nikanor Iwanowicz przyj co trzydzieci dwa takie podania.

38

Zawieray one bagania, groby, skargi, donosy, obietnice przeprowadzenia remontu na wasny koszt, powoywano si na nieznon ciasnot, na cakowit niemono przebywania duej w jednym mieszkaniu z bandytami. Midzy innymi znajdowa si tam wstrzsajcy pod wzgldem siy artystycznego wyrazu opis porwania pierokw zapakowanych bezporednio do kieszeni marynarki w mieszkaniu pod trzydziestym pierwszym, dwie obietnice popenienia samobjstwa i jedno wyznanie dotyczce potajemnej ciy. Prezesa wywoywano do jego wasnego przedpokoju, apano za guzik, co naszeptywano, mrugano, zapewniano, e przysuga nie pjdzie w niepami. Ta udrka trwaa do pierwszej, kiedy prezes po prostu uciek ze swojego mieszkania do mieszczcego si tu przy bramie biura, ale kiedy zobaczy, e i tam na niego czatuj, uciek i stamtd. Pozbywszy si jako tych, ktrzy deptali mu po pitach, Bosy przebieg wyasfaltowane podwrko, wszed na szst klatk i uda si na czwarte pitro, na ktrym znajdowao si owo przeklte mieszkanie numer pidziesit. Kiedy tgi prezes troch ju odsapn na podecie, przycisn dzwonek, ale nikt mu nie otwiera. Zadzwoni znowu, potem jeszcze i jeszcze raz, po czym zamrucza co i nawet zacz cichutko kl. Ale nawet i wtedy nikt mu nie otworzy. Cierpliwo prezesa wyczerpaa si, wyj z kieszeni wizk nalecych do zarzdu zapasowych kluczy, wadcz doni otworzy drzwi i wszed do rodka. Ej! zawoa w pmrocznym przedpokoju. Ty, jak ci tam zw, Grunia! Nie ma ci? Nikt nie odpowiada. Wtedy Bosy wyj z teczki calwk, nastpnie zerwa piecz z drzwi gabinetu i wkroczy do rodka. Wkroczy wprawdzie wkroczy, ale zdumiony zatrzyma si w progu i nawet z lekka si zachwia. Przy biurku nieboszczyka siedzia niezidentyfikowany dugi i chudy obywatel w kraciastej marynareczce, w dokejce i w binoklach... no, sowem, ten sam! Kim pan jest, obywatelu? ze strachem zapyta Bosy. Ba! Prezesie! wrzasn skrzekliwym tenorem zagadkowy obywatel, zerwa si i powita Bosego przymusowym i raptownym uciskiem doni. To powitanie bynajmniej prezesa nie uradowao. Przepraszam najmocniej powiedzia podejrzliwie. Ale kim pan waciwie jest? Czy pan tu urzdowo? Eh, prezesie! serdecznie zawoa nieznajomy. C to waciwie znaczy urzdowo czy nieurzdowo? To zaley od punktu widzenia. Wszystko, mj drogi, jest chwiejne i umowne. Dzi, na przykad, jestem osob nieurzdow, a jutro, patrzcie no tylko, ju urzdow! A bywa i na odwrt, oj i to jeszcze jak! Te rozwaania ani troch nie usatysfakcjonoway prezesa. Bdc z natury czowiekiem podejrzliwym, doszed do wniosku, e gadatliwy w obywatel jest osob zgoa nieurzdow, a nawet, by moe, wtpliwej konduity. Ale kim pan waciwie jest? Nazwisko pana? coraz surowiej wypytywa prezes i nawet zacz napiera na zagadkowego osobnika. Moje nazwisko... powiedzia ani troch nie zmieszany srogoci prezesa obywatel powiedzmy, e moje nazwisko Korowiow. Ale moe by pan co przegryz, prezesie? Prosz si nie krpowa. Przepraszam, co to za przegryzanie Bosego ogarnia ju gniew (musimy tu wyzna, aczkolwiek z przykroci, e Nikanor Bosy z natury by nieco gburowaty). Przebywanie na metrau nieboszczyka jest zabronione! Co pan tu robi? Ale niech pan siada wrzeszcza ani troch nie zdetonowany obywatel i nawet krcc si jak fryga zacz podsuwa prezesowi fotel. Rozwcieczony do ostatecznoci Bosy wzgardzi fotelem i wrzasn: Kim pan jest? Ja, szanowny panie, zajmuj stanowisko tumacza przy osobie cudzoziemca, ktry rezyduje w tym wanie mieszkaniu przedstawi si ten, ktry nazwa si Korowiowem, i trzasn obcasami tych nie wyczyszczonych butw. Bosy ze zdziwienia otworzy usta. Obecno w tym mieszkaniu jakiego cudzoziemca, na dodatek jeszcze z tumaczem, bya dla niego zupen niespodziank, w zwizku z czym zada wyjanie. Tumacz chtnie mu ich udzieli. Zagraniczny artysta, pan Woland, zosta zaproszony przez uprzejmego dyrektora Varietes, Stiepana Lichodiejewa, aby w czasie, kiedy bdzie wystpowa, co potrwa mniej wicej tydzie, skorzysta z jego gociny. Dyrektor jeszcze wczoraj zawiadomi o tym pisemnie prezesa proszc o zameldowanie cudzoziemca na pobyt czasowy, dopki Lichodiejew nie wrci z Jaty. Lichodiejew niczego takiego do mnie nie pisa powiedzia zdumiony prezes. Niech pan moe jednak dobrze poszuka w swojej teczce zaproponowa sodko Korowiow. Wzruszajc ramionami prezes otworzy teczk znalaz w niej list od Lichodiejewa. Jak to si stao, e o tym zapomniaem? patrzc na otwart kopert tpo wymrucza Bosy. Nie takie rzeczy si zdarzaj, niech mi pan wierzy, nie takie! zatrzeszcza Korowiow. Roztargnienie, roztargnienie, przemczenie i podwyszone cinienie, drogi przyjacielu! Sam jestem roztargniony do niemoliwoci! Kiedy przy kieliszku opowiem panu kilka faktw z mojego ycia, daj sowo nie powstrzyma si pan od miechu!

39

A kiedy Lichodiejew jedzie do Jaty? Ale on ju pojecha, pojecha! krzycza tumacz. On, wie pan, jest ju w podry! Jest ju diabli wiedz gdzie! w tym momencie tumacz zamacha rkoma jak wiatrak. Bosy owiadczy, e musi osobicie zobaczy si z cudzoziemcem, tumacz jednak stanowczo odmwi: Niemoliwe. Zajty. Tresuje kota. Kota, jeeli pan sobie yczy, mog pokaza zaproponowa. Z tego z kolei zrezygnowa prezes, tumacz za z miejsca zoy mu nieoczekiwan, ale nader interesujc propozycj poniewa pan Woland za adn cen nie yczy sobie mieszka w hotelu, a przywyk do ycia na szerokiej stopie, czy wic w takim razie spdzielnia nie zgodzi si na wynajcie na tydzie, dopki bd trway jego wystpy w Moskwie, caego mieszkania, to znaczy rwnie tej jego czci, w ktrej mieszka nieboszczyk Berlioz? Przecie dla niego to jest zupenie obojtne, dla nieboszczyka, znaczy si szeptem chrypia Korowiow. Zgodzi si pan chyba ze mn, prezesie, e to mieszkanie nie jest mu ju teraz do niczego potrzebne? Prezes z niejakim zdziwieniem powiedzia, e przecie cudzoziemcy zwykli mieszka w Metropolu, a nie w prywatnych mieszkaniach... Mwi panu, ten jest grymany, jak sam diabe szepta Korowiow. Nie ma yczenia! Nie znosi hoteli! Mam ju ich potd, tych zagranicznych turystw! intymnie uali si wskazujc palcem swoj ylast szyj. Prosz mi wierzy, ju w pitk goni! Przyjdzie taki jeden z drugim i albo naszpieguje jak ostatni sukinsyn, albo grymasami zamczy czowieka i tak mu le, i tak niedobrze!... A dla waszej spdzielni, szanowny prezesie, to wielka wygoda i znaczny profit. Na pienidzach mu nie zaley. Korowiow rozejrza si dookoa, a potem szepn Bosemu na ucho: Milioner! Propozycja tumacza zawieraa wyrany praktyczny sens, propozycja to bya solidna, ale co nad wyraz niesolidnego byo w jego sposobie mwienia, w jego ubiorze i w tych wstrtnych, pozbawionych wszelkiego sensu binoklach. Wszystko to sprawiao, e jakie niejasne uczucie trapio dusz prezesa, mimo wszystko postanow i jednak przyj propozycj. Rzecz w tym, e spdzielnia miaa, niestety, nader znaczny deficyt. Przed zim naleao zakupi rop naftow dla potrzeb centralnego ogrzewania, nie wiadomo tylko, za jakie kapitay. A z pienidzmi cudzoziemca mona by chyba wyj na swoje. Ale praktyczny i ostrony prezes owiadczy, e przede wszystkim musi uzgodni spraw z biurem turystyki zagranicznej. Rozumiem! zawoa Korowiow. Jake mona bez uzgodnienia? Oczywicie! Oto telefon, prezesie, i prosz niezwocznie uzgadnia! A co do pienidzy niech si pan nie krpuje doda szeptem Korowiow, cignc prezesa do przedpokoju, gdzie sta telefon od kogo bra, jeli nie od niego! Gdyby pan zobaczy jego will w Nicei! Kiedy pan w przyszym roku wybierze si latem za granic, niech pan specjalnie przyjedzie popatrze oko panu zbieleje! Bosy zaatwi spraw w biurze turystyki zagranicznej z niesychan, wprost wstrzsajc szybkoci. Okazao si, e w biurze wiedz ju o tym, e pan Woland pragnie zatrzyma si w prywatnym mieszkaniu Lichodiejewa, i e nie maj co do tego adnych zastrzee. No to cudownie! wydziera si Korowiow. Nieco oszoomiony jego trajkotaniem prezes owiadczy, e spdzielnia zgadza si wynaj na tydzie mieszkanie numer pidziesit artycie Wolandowi po... prezes lekko si zajkn i wypali: Po piset rubli dziennie! Wtedy Korowiow wprawi prezesa w ostateczne zdziwienie. Po zodziejsku mrugn w stron sypialni, skd dobiegay odgosy mikkich skokw olbrzymiego kota, i zachrypia: To znaczy za tydzie trzy i p tysica? Bosy pomyla, e Korowiow powie teraz: Ma pan niezy apetycik, prezesie!, ale Korowiow powiedzia co zupenie innego: I to maj by pienidze? Niech pan zada pi, on da! Nikanor Bosy nawet nie zauway, kiedy ze zmieszanym umiechem na twarzy znalaz si przy biurku zmarego, przy ktrym to biurku Korowiow byskawicznie i z niezwyk zrcznoci napisa tekst umowy w dwu egzemplarzach. Nastpnie pomkn do sypialni, powrci i oba egzemplarze byy ju opatrzone zamaszystym podpisem cudzoziemca. Podpisa umow rwnie i prezes. Wtedy Korowiow poprosi o pokwitowanie na pi... Sownie, sownie, prezesie... tysicy rubli... i ze sowami jako nie licujcymi z powaga chwili: Eins, zwei, drei! wyoy Bosemu na biurko pi nowiutkich paczek, prosto z banku. Odbyo si przeliczenie, obficie okraszone porzekadami i arcikami Korowiowa, w rodzaju pienidz lubi by liczony, paskie oko konia tuczy i innymi tej samej klasy. Przeliczywszy pienidze Bosy wzi od Korowiowa paszport cudzoziemca, aby zameldowa artyst na pobyt tymczasowy, woy ten paszport wraz z umow i pienidzmi do teczki, i, jako nie mogc si powstrzyma, wstydliwie poprosi o bilecik...

40

Ach, nie ma o czym mwi! rykn Korowiow. Ile pan sobie yczy bilecikw, dwanacie, pitnacie? Oszoomiony prezes wyjani, e bileciki s mu potrzebne w liczbie dwch, dla niego samego mianowicie i dla Pelagii Antonowny, jego ony. Korowiow natychmiast wyrwa z kieszeni notes i zamaszycie wypisa prezesowi kartk na dwa bilety w pierwszym rzdzie. T karteczk tumacz lew rk zwinnie wrczy prezesowi, a praw woy w drug do prezesa grub szeleszczc paczk. Bosy rzuci na ni okiem, zaponi si po uszy i zacz odpycha paczk od siebie. Nie uchodzi wymamrota. Nie chc o tym nawet sysze szepn wprost w prezesowe ucho Korowiow. U nas nie uchodzi, a u cudzoziemcw wrcz przeciwnie. Pan go obrazi, a to po prostu nie wypada. Pan si przecie fatygowa... Najsurowiej wzbronione cichuteko zaszemra prezes i rozejrza si wok. A gdzie s wiadkowie? szepta mu w drugie ucho Korowiow. Gdzie wiadkowie, pytam? Co te pan... I w tym momencie sta si, jak pniej twierdzi prezes, cud paczka sama wlizna mu si do teczki. A nastpnie Bosy z poczuciem dziwnej saboci, jak po cikiej chorobie, znalaz si na schodach. Wicher myli szala w jego gowie. Bya tam i willa w Nicei, i tresowany kot, i myl o tym, e wiadkw istotnie nie byo oraz e Pelagia Antonowna ucieszy si z biletw. Myli te, aczkolwiek bez adnego zwizku ze sob, byy na og przyjemne. Niemniej jednak jaki cier w najgbszych czeluciach prezesowej duszy uwiera Bosego. By to cier niepokoju. Poza tym, tu, na schodach, nagle poczu si tak, jakby dosta obuchem w eb: A w jaki sposb tumacz dosta si do gabinetu, skoro na drzwiach znajdowaa si nienaruszona piecz? I jak to si stao, e on, Nikanor Bosy, nie zapyta o to? Przez jaki czas prezes jak baran wpatrywa si w stopnie schodw, ale w kocu postanowi machn na to wszystko rk i nie zamcza si rozwaaniami na zbyt skomplikowane tematy. Skoro tylko prezes opuci mieszkanie, z sypialni dobieg niski gos: Nie spodoba mi si ten prezes. To szubrawiec i krtacz. Czy nie mona zrobi tak, eby on tu si wicej nie pojawia? Wystarczy, e wydasz polecenie, messer odezwa si Korowiow, a gos jego nie by ju skrzekliwy, ale dwiczny i bardzo czysty. I momentalnie przeklty tumacz znalaz si w przedpokoju, nakrci numer i powiedzia do suchawki gosem nie wiedzie czemu nad wyraz paczliwym: Halo! Uwaam za swj obowizek zawiadomi, e prezes spdzielni, do ktrej naley dom pod numerem 302A na ulicy Sadowej, Nikanor Iwanowicz Bosy, spekuluje walut. W obecnej chwili w jego mieszkaniu pod numerem trzydzieci pi w przewodzie wentylacyjnym w ubikacji znajduje si zawinite w papier gazetowy czterysta dolarw. Mwi Timofiej Kwascow, lokator inkryminowanego domu z mieszkania numer jedenacie. Zaklinam na wszystko o utrzymanie mego nazwiska w tajemnicy, poniewa obawiam si zemsty przytoczonego wyej prezesa! I odwiesi suchawk, dra! Co dalej dziao si w mieszkaniu pod pidziesitym nie wiadomo, ale za to dokadnie wiadomo, co robi Nikanor Bosy. Prezes mianowicie zamkn si na haczyk w ubikacji, wyj z kieszeni paczk, ktra w niego wmusi tumacz, i upewni si, e zawiera ona czterysta rubli. Paczk t Bosy zawin w kawaek gazety i wepchn w przewd wentylacyjny. W pi minut pniej siedzia ju przy stole w swojej malekiej jadalni. Maonka jego przyniosa z kuchni starannie pokrojonego, suto posypanego szczypiorkiem ledzia. Nikanor Bosy napeni wdk kieliszek, wypi, nala znowu, wypi, nadzia na widelec trzy dzwonka ledzia... i w tym wanie momencie kto zadzwoni do drzwi. A wanie ona wniosa waz, z ktrej buchaa para. Wystarczyo raz tylko spojrze na t waz, by wiedzie, e wewntrz niej w gstwinie pomiennego barszczu znajduje si to, co najsmaczniejsze na wiecie ko szpikowa. Bosy przekn lin i zawarcza jak pies: eby ich ziemia pochona! Nawet zje nie dadz!... Nie wpuszczaj nikogo, nie ma mnie, nie ma... W sprawie mieszkania powiedz, eby przestali tu lata, za tydzie bdzie zebranie zarzdu. Maonka pobiega do przedpokoju, a prezes yk wazow wyowi z ziejcego pomieniem jeziora j, ko, pknit wzdu. W tym momencie do stoowego weszo dwch obywateli, a z nimi nie wiedzie czemu miertelnie poblada ona prezesa. Bosy na widok owych obywateli rwnie zbiela i wsta. Gdzie tu jest toaleta? z trosk w gosie zapyta pierwszy, ten w biaej koszuli. Co stukno o nakryty do obiadu st (to Nikanor Bosy upuci yk na cerat). Tutaj, tutaj szybciutko odpowiedziaa Pelagia Antonowna. Przybysze niezwocznie udali si na korytarz. A o co chodzi? cicho zapyta Bosy podajc za gomi. U nas w mieszkaniu nie moe si znajdowa nic takiego... Moe bym tak mg zobaczy dokumenty... prosz o wybaczenie... Pierwszy w przelocie pokaza prezesowi stosowny dokument, a drugi w tej samej sekundzie sta ju na taborecie w

41

ubikacji z rk w przewodzie wentylacyjnym. Bosemu pociemniao w oczach. Rozwinito gazet, ale w paczce nie byo rubli, tylko dziwne nieznane banknoty ni to niebieskie, ni to zielone z podobizn jakiego starca. Zreszt wszystko to Bosy widzia niezbyt wyranie przed oczami latay mu jakie plamy. Dolary w wentylacji... z zadum powiedzia pierwszy i mikkim, uprzejmym gosem zapyta Bosego: To wasza paczuszka? Nie! odpowiedzia strasznym gosem prezes. Podrzucili wrogowie! To si zdarza zgodzi si ten pierwszy i doda znowu bardzo serdecznie: No c, trzeba odda reszt. Nie mam nic wicej! Nie mam, przysigam na Boga! Nigdy niczego podobnego nawet w rku nie miaem! rozpaczliwie krzycza prezes. Rzuci si w stron komody, z oskotem wycign szuflad, a z niej teczk, wykrzykujc przy tym bez zwizku: Oto umowa... tumaczbandyta podrzuci... Korowiow... w binoklach!... Bosy otworzy teczk, wsadzi rk do rodka, zsinia na twarzy i upuci teczk w barszcz. Teczka bya pusta ani listu od Stiopy, ani umowy, ani paszportu cudzoziemca, ani pienidzy, ani kartki w sprawie biletw. Jednym sowem, w teczce nie byo nic oprcz calwki. Towarzysze! nieludzkim gosem wrzasn prezes. Trzymajcie ich! W naszym domu jest nieczysta sia! W tym momencie nie wiadomo co zwidziao si jego onie, poniewa zaamaa rce i zawoaa: Przyznaj si, Iwanycz! Krcej bdziesz siedzia! Bosy z oczyma nalanymi krwi potrzsa piciami nad gow ony i chrypia: Uuu, krowa przeklta! Potem osab, opad na krzeso, najwidoczniej postanawiajc podda si temu, co nieuniknione. W tym czasie Timofiej Kondratiewicz Kwascow ponc z ciekawoci sta na podecie, przypadajc na zmian raz okiem, raz uchem do dziurki od klucza w drzwiach prezesowego mieszkania. Po piciu minutach wszyscy mieszkacy domu, ktrzy w tym czasie znajdowali si na podwrku, mogli widzie swego prezesa, jak w towarzystwie dwch mczyzn przemaszerowa wprost do bramy domu. Opowiadano, e Nikanor Iwanowicz wyglda jak cie, e idc chwia si, jakby by pijany, i e mamrota co pod nosem. A po godzinie nieznany obywatel pojawi si w mieszkaniu numer jedenacie, wanie wtedy, kiedy Timofiej Kwascow, zachystujc si ze szczcia, opowiada innym lokatorom, jak nakryto prezesa skinieniem palca wywoa Kwascowa z kuchni do przedpokoju, co mu powiedzia, po czym Kwascow przepad wraz z nim.

10. Wieci z Jaty


W tym samym czasie, kiedy nieszczcie spado na Nikanora Iwanowicza, nie opodal domu numer 302A na Sadowej w gabinecie dyrektora finansowego teatru Varietes, Rimskiego, znajdowao si dwch ludzi sam dyrektor Rimski i administrator Warionucha. Dwa okna wielkiego gabinetu na pierwszym pitrze budynku teatru wychodziy na Sadow, trzecie za znajdujce si dokadnie za plecami siedzcego przy biurku dyrektora wychodzio na letni ogrdek Varietes. Mieciy si tam bufety z napojami chodzcymi, strzelnica i estrada pod goym niebem. W gabinecie tym oprcz biurka znajdowao si jeszcze mnstwo starych, rozwieszonych na cianach afiszw, maleki stolik z karafk wody, cztery fotele oraz stojcy w kcie stela, na ktrym staa zakurzona, stara makieta dekoracji do jakiej rewii. No i rozumie si samo przez si, e poza tym wszystkim rezydowaa w gabinecie niewielka, wyliniaa i sfatygowana kasa pancerna staa ona po lewej rce Rimskiego, obok biurka. Siedzcy za biurkiem Rimski od samego rana by w fatalnym nastroju, natomiast Warionucha, przeciwnie, by niezmiernie oywiony i jako szczeglnie, niespokojnie aktywny. A tymczasem nie mg znale ujcia dla swej energii. Obecnie Warionucha ukrywa si w gabinecie dyrektora przed amatorami wejciwek, ktrzy zatruwali mu ycie, szczeglnie w dniach zmiany programu, a dzisiaj wanie by taki dzie. Skoro tylko telefon zaczyna dzwoni, Warionucha podnosi suchawk i ga: Z kim? Z Warionucha? Nie ma go. Wyszed z teatru. Prosz ci, zadzwo ty jeszcze raz do Lichodiejewa z rozdranieniem powiedzia Rimski. Ale nie ma go w domu. Ju nawet Karpowa posyaem, nikogo nie ma w mieszkaniu. Diabli wiedza, co to ma znaczy! sycza Rimski, stukajc na arytmometrze. Otworzyy si drzwi, bileter przydwiga grub paczk wieo wydrukowanych sztrajf na zielonym papierze wielkimi czerwonymi literami widniao: DZI I CODZIENNIE W TEATRZE VARIETES NADPROGRAM PROFESOR WOLAND SEANSE CZARNEJ MAGII

42

ORAZ MAGII OWEJ CAKOWITE ZDEMASKOWANIE Warionucha narzuci sztrajf na makiet, odszed na par krokw, ponapawa si i poleci bileterowi, aby niezwocznie kaza rozklei wszystkie egzemplarze. Dobre! Zwraca uwag! zauway po odejciu biletera. A mnie si ta caa afera wyjtkowo nie podoba z nienawici patrzc na afisz przez okulary w rogowej oprawie warcza Rimski i w ogle bardzo si dziwi, e mu pozwolili na wystawienie czego podobnego. Nie, Grisza, nie mw! To bardzo subtelne posunicie. Cay dowcip polega na demaskowaniu. Nie wiem, nie wiem, moim zdaniem to kiepski dowcip... ten Stiopa zawsze wymyli co takiego!... Gdyby chocia pokaza tego maga! Ty go przynajmniej widziae? Diabli wiedz, skd on go wytrzasn! Okazao si, e Warionucha, podobnie jak Rimski, maga nie widzia na oczy. Wczoraj Stiopa (jak oszalay, wedug okrelenia Rimskiego) przybieg do dyrektora z napisan ju na brudno umow, natychmiast poleci j przepisa i wypaci Wolandowi pienidze. Potem mag ulotni si i nikt prcz Stiopy wicej go nie widzia. Rimski wyj zegarek, zobaczy, e wskazwki wskazuj pi minut po godzinie drugiej i rozwcieczy si na dobre. Bo rzeczywicie! Lichodiejew dzwoni mniej wicej o jedenastej, powiedzia, e przyjdzie za p godziny, tymczasem nie tylko nie przyszed, ale gdzie znikn z mieszkania. Przez niego caa robota stoi! rycza ju Rimski pokazujc palcem na stos nie podpisanych papierkw. A moe wpad pod tramwaj jak Berlioz? wyrazi przypuszczenie Warionucha trzymajc przy uchu suchawk, z ktrej dobiegay gbokie, dugie i cakowicie beznadziejne sygnay. To byoby wcale nie najgorzej... ledwie dosyszalnie, przez zby, powiedzia Rimski. W tym momencie do gabinetu wesza kobieta w mundurowej kurtce, czarnej spdnicy, pantoflach na paskim obcasie i w furaerce. Kobieta ta wyja z niewielkiej, zawieszonej na pasku torby biay kwadracik oraz zeszyt i zapytaa: Gdzie tu jest Varietes? Mam piln depesz. Prosz podpisa. Warionucha nabazgra w zeszycie jaki zakrtas i jak tylko za kobiet zamkny si drzwi, otworzy telegram. Zapoznawszy si z jego treci zamruga oczami i poda blankiet Rimskiemu. Depesza brzmiaa jak nastpuje: Jaty moskwy varietes dzisiaj p dwunastej komisariacie zjawi si szatyn nocnej koszuli spodniach bez butw obkany zezna nazwisko lichodiejew jest dyrektorem varietes depeszujcie milicja Jata gdzie dyrektor lichodiejew. Moje uszanowanie! zawoa Rimski i doda jeszcze jedna niespodzianka! Samozwaniec! owiadczy Warionucha i powiedzia do suchawki telefonicznej: Przyjmowanie telegramw? Na rachunek Varietes. Pilna depesza. Syszy mnie pani? Jata, milicja... dyrektor lichodiejew moskwie dyrektor finansowy rimski. Niezalenie od wiadomoci o samozwacu z Jaty Warionucha znowu rozpocz wszechstronne telefoniczne poszukiwania Stiopy, ale nigdzie naturalnie go nie znalaz. Wanie kiedy Warionucha trzymajc w rku suchawk zastanawia si, dokd by jeszcze zadzwoni, wesza ta sama kobieta, ktra przyniosa pierwsz depesz, i wrczya mu nowy blankiet. Warionucha pospiesznie rozerwa go, przeczyta i gwizdn. Go tam znowu? z nerwowym grymasem zapyta Rimski. Warionucha w milczeniu poda mu blankiet i dyrektor ujrza wystukane na nim sowa: bagam da wiar przeniesiony Jaty hipnoza wolanda depeszujcie milicj potwierdzenie tosamoci lichodiejew. Rimski i Warionucha gowa przy gowie studiowali depesz, a przestudiowawszy j w milczeniu popatrzyli na siebie. Obywatele! rozgniewaa si kobieta. Najpierw podpiszcie, a potem bdziecie sobie milcze, ile dusza zapragnie! Przecie ja roznosz pilne telegramy. Nie spuszczajc oczu z blankietu Warionucha krzywo co nakreli w zeszycie, kobieta znikna. Przecie rozmawiae z nim przez telefon po jedenastej? zapyta cakowicie zdezorientowany administrator. Gupie gadanie! przeraliwie wrzasn Rimski. Rozmawiaem czy nie rozmawiaem, Lichodiejew nie moe by teraz w Jacie! To mieszne! On jest pijany... powiedzia Warionucha. Kto jest pijany? zapyta Rimski i znowu obaj wytrzeszczyli na siebie oczy. e z Jaty depeszowa samozwaniec albo uzurpator, to nie ulegao wtpliwoci. Lecz oto co byo dziwne skd w krymski mistyfikator zna Wolanda, ktry dopiero wczoraj przyjecha do Moskwy? W jaki sposb dowiedzia si o kontaktach Lichodiejewa z Wolandem? Hipnoza... powtarza Warionucha sowo z depeszy. Skd on moe wiedzie o Wolandzie? zamruga powiekami i nagle zawoa zdecydowanie. Ale skde! Bzdura! Bzdura! Bzdura! Gdzie si zatrzyma ten Woland, a niech go diabli porw?! zapyta Rimski. Warionucha natychmiast poczy si z biurem turystyki zagranicznej i ku olbrzymiemu zdumieniu Rimskiego

43

zawiadomi go, e Woland mieszka u Lichodiejewa. Nastpnie Warionucha nakrci numer mieszkania Lichodiejewa i dugo wsuchiwa si w gbokie, buczce sygnay. Wrd tych sygnaw skd z dala dobieg ciki, pospny gos, ktry piewa: Skay, moja przysta... Warionucha doszed do wniosku, e do sieci telefonicznej wczy si gos ze studia radiowego. Mieszkanie nie odpowiada powiedzia Warionucha odkadajc suchawk na wideki. Moe by sprbowa zadzwoni jeszcze... Nie skoczy. W drzwiach znw pojawia si ta sama kobieta i obaj wstali na jej spotkanie, a kobieta wyja z torby ju nie biay papierek, ale jaki ciemny. To zaczyna by ciekawe odprowadzajc wzrokiem oddalajc si popiesznie kobiet wycedzi przez zby Warionucha. Pierwszy zawadn arkusikiem Rimski. Na ciemnym tle fotograficznego papieru wyranie odcinay si czarne pisane litery: Dowodem mj charakter pisma, mj podpis, prosz potwierdzi telegraficznie, zarzdcie obserwacj Wolanda. Lichodiejew. W cigu dwudziestu lat swojej pracy w teatrach Warionucha widywa ju rne rzeczy, ale tym razem poczu, e jego umys ulega jakiemu zamieniu, i nie by w stanie wydoby z siebie niczego poza trzewym, a jednoczenie cakowicie pozbawionym sensu zdaniem: To jest niemoliwe! Rimski natomiast postpi inaczej. Wsta, otworzy drzwi i wrzasn do siedzcej na taborecie goczyni: Nie wpuszcza nikogo poza listonoszem! i zamkn drzwi na klucz. Nastpnie wyj z biurka kup papierw i zacz uwanie porwnywa grube, pochylone w lewo litery na fotogramie z literami adnotacji sporzdzonych przez Stiop, z jego zaopatrzonymi w rubowaty zakrtas podpisami. Warionucha nieomal lec na biurku zia gorcym oddechem w policzek Rimskiego. To jego charakter pisma stanowczo powiedzia wreszcie dyrektor, a Warionucha zawtrowa jak echo: Jego. Administrator uwanie przyjrza si twarzy Rimskiego i zdziwi si zmianie, jaka w niej zasza. I tak chudy dyrektor jak gdyby jeszcze schud i nawet zestarza si, a jego oczy w rogowej oprawie straciy swj zwyky ostry wyraz, pojawi si w nich lk, a nawet smutek. Warionucha wykona wszystko, co czowiek powinien wykona w chwili niesychanego zdumienia. I po gabinecie pobiega, i dwukrotnie rozrzuci rce, jakby go kto ukrzyowa, i wypi ca szklank tawej wody z karafki, a nawet wydawa z siebie nastpujce okrzyki: Nie rozumiem! Nie rozumiem! Nierozumiem! Rimski za patrzy w okno i gboko nad czym medytowa. Sytuacja dyrektora bya nad wyraz kopotliwa. Naleao niezwocznie, nie ruszajc si z miejsca, wytumaczy rzeczy niewytumaczalne. Przymruajc oczy dyrektor wyobrazi sobie Stiop, jak w nocnej koszuli i bez butw wsiada dzisiaj okoo wp do dwunastej do jakiego niesychanego superszybkiego samolotu, a nastpnie tego samego Stiop, ktry rwnie o wp do dwunastej stoi w skarpetkach na lotnisku w Jacie... czort wie, co to wszystko znaczy! A moe to nie Stiopa rozmawia dzi z nim przez telefon ze swojego wasnego mieszkania? Nie, to na pewno by Stiopa! Kto jak kto, ale on, Rimski, dobrze zna gos Stiopy. Ale nawet gdyby to nie Stiopa dzwoni dzi do niego, to przecie nie dalej jak wczoraj pod wieczr Stiopa prosto ze swojego gabinetu przyszed tu, do gabinetu Rimskiego, z t idiotyczn umow i denerwowa dyrektora swoj lekkomylnoci. Jak mg gdzie pojecha czy polecie, nie zawiadamiajc nikogo w teatrze? A nawet jeliby wylecia wczoraj wieczorem, to nie mg dolecie do Jaty dzi w poudnie. A moe mg? Ile jest kilometrw do Jaty? zapyta Rimski. Warionucha zaprzesta swojej bieganiny i wrzasn: Ju mylaem o tym! Mylaem! Kolej do Sewastopola okoo ptora tysica kilometrw, a do Jaty trzeba jeszcze dorzuci z osiemdziesit! W linii prostej oczywicie mniej. Hm... Tak... O adnych pocigach nie moe tu by nawet mowy. Ale co w takim razie pozostaje? Myliwiec? Ale kto i do jakiego myliwskiego samolotu wpuci Stiop bez butw? Po co? A moe Stiopa zdj buty, kiedy przylecia do Jaty? Znowu to samo po co? Zreszt nawet w butach nikt nie wpuci Stiopy do wojskowego samolotu. Zreszt pomys z myliwcem jest bez sensu. Przecie napisane byo w depeszy, e Lichodiejew pojawi si na milicji o p do dwunastej, a tymczasem rozmawia przez telefon w Moskwie... chwileczk... (przed oczami Rimskiego pojawi si cyferblat jego zegarka). Rimski przypomina sobie pooenie wskazwek... To przeraajce! Byo wwczas dwadziecia po jedenastej! Wic co z tego wynika? Jeeli zaoy, e Stiopa natychmiast po rozmowie popdzi na lotnisko i e znalaz si tam, powiedzmy, po piciu minutach (co, nawiasem mwic, jest rwnie nie do pomylenia), to wynika z tego, e samolot,

44

niezwocznie startujc, w cigu piciu minut pokona ponad tysic kilometrw. To znaczy, e osiga szybko dwunastu tysicy kilometrw na godzin! To jest zupenie wykluczone, z czego wniosek, e Stiopy nie ma w Jacie! Wic co pozostaje? Hipnoza? Nie ma na wiecie takiej hipnozy, eby przerzuci czowieka o tysic kilometrw! A zatem Stiopie tylko si majaczy, e jest w Jacie? Jemu moe si oczywicie tak wydawa, ale czy milicji w Jacie te si to tylko przywidziao?! O, nie, wybaczcie, takie rzeczy si nie zdarzaj!... No dobrze, ale przecie oni stamtd telegrafuj. Twarz dyrektora finansowego bya dosownie straszna. Tymczasem kto z tamtej strony dobija si i szarpa za klamk, sycha te byo, jak goczyni rozpaczliwie krzyczy. Nie wolno! Nie puszcz! Chobycie zamordowali! Posiedzenie! Rimski opanowa si, na ile go byo sta, podnis suchawk telefonu i powiedzia: Poprosz rozmow byskawiczn z Jat. Mdrze! zawoa w myli Warionucha. Ale rozmowa z Jat nie dosza do skutku. Rimski odoy suchawk i powiedzia: Jak na zo linia jest uszkodzona. Wida byo, e uszkodzenie linii, nie wiedzie czemu, szczeglnie zdenerwowao dyrektora, a nawet skonio go do nowych rozmyla. Po chwili zadumy Rimski znowu jedn rk uj suchawk, a drug notowa to, co sam mwi przez telefon. Prosz przyj depesz. Piln. Varietes. Tak. Jata. Komenda milicji. Tak. dzisiaj okoo wp do dwunastej lichodiejew rozmawia ze mn telefon moskwie kropka po rozmowie nie przyszed do pracy telefonicznie znale nie moemy kropka charakter pisma potwierdzam kropka kroki celu wzicia pod obserwacj wymienionego artysty poczyniem dyrektor finansowy rimski Bardzo mdrze! pomyla Warionucha, ale jeszcze nie zdy na dobre tego pomyle, kiedy przez gow przeleciaa mu myl: Gupio! Stiopa nie moe by w Jacie! Rimski tymczasem zrobi, co nastpuje starannie zoy wszystkie otrzymane depesze wraz z kopi swojej, wszystko to woy do koperty, zaklei j, napisa na wierzchu kilka sw i wrczy kopert Warionusze, mwic: Odwie to sam, nie zwlekajc. Niech tam si martwi. A to ju naprawd mdrze! pomyla Warionucha i schowa kopert do teczki. Nastpnie jeszcze raz na wszelki wypadek wykrci numer mieszkania Lichodiejewa, wsucha si uwanie, zamruga radonie i tajemniczo wykrzywi twarz. Rimski wycign szyj. Czy mog prosi pana Wolanda? sodko zapyta Warionucha. Oni s zajci odpowiedziaa skrzekliwym gosem suchawka. A kto prosi? Administrator Varietes Warionucha. Iwan Sawieliewicz? radonie zawoaa suchawka. Jestem szalenie rad, e pana sysz! Jak paskie zdrowie? Merci ze zdumieniem odpowiedzia Warionucha ale kto przy telefonie? Jego pomocnik, pomocnik i tumacz, Korowiow! trzeszczaa suchawka. Jestem do paskich usug, najmilszy Iwanie Sawieliewiczu! Niech pan dysponuje moj osob wedle paskich ycze. A wic? Przepraszam... czy Stiepana Lichodiejewa nie ma w tej chwili w domu? Niestety! Nie ma! krzyczaa suchawka. Wyjecha! Dokd? Na przejadk samochodow za miasto. C...CO? Na p...przejadk? ...A kiedy wrci? A, powiedzia, odetchn wieym powietrzem i wrc. Tak... powiedzia stropiony Warionucha merci... Niech pan bdzie uprzejmy przekaza panu Wolandowi, e jego dzisiejszy wystp odbdzie si w trzeciej czci programu. Sucham. Oczywicie. Jake inaczej. Natychmiast. Bez wtpienia. Przeka urywanie stukaa suchawka. Wszystkiego dobrego powiedzia zdziwiony Warionucha. Prosz przyj mwia suchawka moje najlepsze, najgortsze gratulacje i yczenia! Powodzenia! Sukcesw! Penego szczcia! Wszystkiego! No, oczywicie! Przecie mwiem! ze wzburzeniem krzycza administrator. Nie pojecha do adnej Jaty, tylko za miasto! No, jeeli to tak blednc ze wciekoci powiedzia dyrektor to jest to rzeczywicie wistwo nie z tej ziemi. W tym momencie administrator podskoczy i wrzasn tak, e Rimski a si wzdrygn. Przypomniaem sobie! Przypomniaem! W Puszkino otworzyli niedawno wschodni restauracj! Nazywa si Jata! Wszystko jest jasne! Pojecha tam, schla si i stamtd depeszuje! No, tego to ju za wiele policzek Rimskiego znieksztaca nerwowy tik, a w oczach pona cika prawdziwa nienawi. No c, drogo zapaci za ten spacer! Rimski nagle zaci si i niezdecydowanie doda: Ale jake to,

45

przecie milicja... To gupstwo! Gupie kaway Lichodiejewa przerwa mu ekspansywny administrator i zapyta: A kopert jednak zawie? Bezwzgldnie odpowiedzia Rimski. I znowu otworzyy si drzwi i wesza ta sama... Ona! nie wiadomo dlaczego z udrk pomyla Rimski. I obaj wstali na spotkanie dorczycielki. Tym razem depesza zawieraa nastpujce sowa: dzikuj potwierdzenie natychmiast piset komenda milicji moje nazwisko jutro wylatuj moskwy lichodiejew. On zwariowa... sabo powiedzia Warionucha. Rimski za brzkn kluczem, wyj pienidze z kasy ogniotrwaej, odliczy piset rubli, zadzwoni na goca, da mu pienidze i poleci nada je na poczcie. Na mio bosk, Grisza nie wierzc swoim oczom powiedzia Warionucha wedug mnie niesusznie robisz wysyajc te pienidze. Wrc z powrotem cicho odpar Rimski ale Lichodiejew ciko odpokutuje ten piknik. I doda wskazujc teczk Warionuchy: Jed jak najszybciej, piesz si. Warionucha wybieg z teczk z gabinetu. Zszed na parter, zobaczy olbrzymi kolejk przy kasie, dowiedzia si od kasjerki, e za godzin bdzie komplet, poniewa gdy tylko rozlepiono sztrajfy, publiczno zacza wali jak nieprzytomna, poleci kasjerce zakreli trzydzieci najlepszych miejsc w loach i na parterze i nie sprzedawa ich, wybieg z kasy, po drodze pozby si paru zabiegajcych o wejciwki natrtw i wpad na chwilk do swojego gabinetu, eby zabra czapk. W tym momencie zaterkota telefon. Halo! krzykn Warionucha. Iwan Sawieliewicz? wstrtnym nosowym gosem zasigna informacji suchawka. Wyszed z teatru zdy krzykn Warionucha, ale suchawka z miejsca mu przerwaa: Niech pan lepiej sucha, zamiast struga wariata. Niech pan tych depesz nigdzie nie nosi i nikomu nie pokazuje. Kto mwi? zarycza Warionucha. Prosz natychmiast przesta si wygupia! My pana znajdziemy! Paski numer? Warionucha odezwa si cigle ten sam paskudny gos. Czy ty rozumiesz po rosyjsku? Nie no nigdzie tych depesz. Przestanie pan czy nie!? krzykn rozwcieczony administrator. No, poczekaj! Zapacisz ty mi za to! Iwan Sawieliewicz wywrzasn jeszcze jak pogrk, ale zaraz zamilk, poniewa wyczu, e po tamtej stronie nikt go ju nie sucha. Wtedy w gabinecie jako szybko zaczo si ciemnia. Warionucha wybieg, zatrzasn za sob drzwi i bocznym wyjciem wymkn si do letniego ogrdka. By wzburzony i peen energii. Po tej niesychanej rozmowie nie wtpi ju, e banda chuliganw pozwala sobie na obrzydliwe kaway i e te kaway s w jaki sposb zwizane ze znikniciem Lichodiejewa. Nieomal dusi si, tak pragn wykry zoczycw i, co dziwniejsze, uczu przedsmak czego przyjemnego. Tak bywa, kiedy czowiek stara si znale w centrum uwagi albo przynosi gdzie sensacyjn wiadomo. W ogrdku wiatr uderzy administratora w twarz, zasypa mu oczy piaskiem, jak gdyby zagradza mu drog, jak gdyby przestrzega. Rama okienna na pierwszym pitrze trzasna tak, e omal nie wyleciay szyby, a wierzchoki lip i klonw trwonie zaszumiay. ciemnio si i ochodzio. Administrator przetar oczy i zobaczy, e nad Moskw nadpeza niska tobrzucha chmura burzowa. W oddali ciko zagrzmiao. Cho pieszy si ogromnie, nie potrafi si opanowa, eby nie wpa na sekund do letniego szaletu i nie sprawdzi, czy monter zaoy na lamp koszulk siatkow. Warionucha przebieg obok strzelnicy i znalaz si w gstych krzakach bzu, wrd ktrych sta niebieskawy domek letni szalet. Monter okaza si czowiekiem sownym, lampa pod daszkiem w mskiej ubikacji bya ju osonita metalow siatk, ale zmartwi bardzo administratora fakt, e nawet w przedburzowym sabym wietle mona byo zauway, i na cianach ju si pojawiy wykonane wglem i owkiem napisy. Co to za... zacz administrator i nagle usysza za sob gos, ktry wymrucza: To pan, Iwanie Sawieliewiczu? Warionucha drgn, odwrci si i zobaczy przed sob nieduego grubasa, jak mu si wydao, z koci fizjonomi. Powiedzmy, e ja odpowiedzia nieprzyjanie. Mio mi, naprawd bardzo mi mio piskliwym gosem powiedzia kotopodobny grubas i nagle zamachn si i zasun go w ucho tak, e czapka spada administratorowi z gowy i na wieki znikna w otworze klozetu. Od uderzenia grubasa cay szalet rozjarzy si na sekund migotliwym wiatem, a w niebie rozleg si grzmot. Potem bysno jeszcze raz i przed administratorem pojawi si jeszcze jeden malutki, ale z barami atlety, rudy jak ogie, na

46

jednym oku bielmo, w ustach kie... Ten drugi, bdc najwidoczniej makutem, przygrza administratorowi w drugie ucho. W odpowiedzi znw zagrzmiao w niebie i na drewniany dach szaletu runa ulewa. Co wy robicie, towarzy... wyszepta oszalay administrator i z miejsca zda sobie spraw, e sowo towarzysze ani rusz nie pasuje do bandytw, ktrzy napadaj na czowieka w szalecie stanowicym wasno spoeczn, zachrypia wic: obywate... poapa si, e i na ten tytu rwnie nie zasuguj i, tym razem nie wiadomo od ktrego otrzyma trzeci straszny cios, krew z nosa chlusna mu na koszul. Co masz w teczce, gnido? przenikliwym gosem wrzasn podobny do kota. Depesze? A uprzedzano ci przez telefon, eby ich nigdzie nie nosi? Uprzedzano czy nie, pytam ciebie? Uprzedza... dzano... dzano... apic oddech odpowiedzia administrator. A ty musiae polecie? Dawaj teczk, pasoycie! krzykn drugi bandyta tym samym nosowym gosem, ktry administrator sysza ju w telefonie, i wyrwa teczk z trzscych si rk Warionuchy. Obaj ujli administratora pod ramiona, wywlekli go z ogrdka i pomknli wraz z nim po Sadowej. Burza szalaa na caego, woda z szumem i wyciem zapadaa si pod ziemi, w studzienki kanalizacyjne, wszdzie pitrzyy si pieniste fale, z dachw chlustay strumienie, z bram i z rynien pyny rwce potoki. Wszystko, co yo, znikno z Sadowej i Iwanowi Sawieliewiczowi nikt nie mg przyj z pomoc. Skaczc w mtnych rzeczkach owietlani byskawicami bandyci w mgnieniu oka dowlekli na wp ywego administratora do domu numer 302A, wskoczyli z nim do bramy, w ktrej trzymajc w rkach pantofle i poczochy tuliy si do ciany dwie bosonogie kobiety. Nastpnie wpadli na szst klatk i bliski obdu Warionucha zosta wniesiony na czwarte pitro i rzucony na podog w dobrze znanym mu pmroku przedpokoju w mieszkaniu Stiopy Lichodiejewa. Wwczas obaj rozbjnicy zniknli, a na ich miejsce zjawia si w przedpokoju zupenie naga dziewczyna ruda, z oczyma poncymi fosforycznym blaskiem. Warionucha zrozumia, e to jest wanie to najstraszniejsze ze wszystkiego, co go spotkao, i z jkiem przywar do ciany. A dziewczyna podesza bardzo blisko do administratora i pooya mu donie na ramionach. Wosy na gowie Warionuchy uniosy si i stany dba, poniewa nawet przez zimn, zupenie przemoknit tkanin koszuli poczu, e donie te s jeszcze zimniejsze, e s one zimne jak ld. Pozwl, e ci ucauj czule powiedziaa dziewczyna i byszczce jej oczy znalazy si tu przy oczach administratora. Wtedy Warionucha zemdla i pocaunku ju nie czu.

Las na przeciwlegym brzegu rzeki, jeszcze przed godzin rozwietlony majowym socem, zmrocznia, zmtnia i rozpyn si. Za oknem wisiaa gsta zasona wody. Na niebie co chwila pojawiay si gorejce nici, niebo pkao i migotliwe przeraajce wiato zalewao pokj chorego. Iwan siedzia na ku i patrzc na mtn kipic rzek cicho paka. Przy kadym uderzeniu pioruna wydawa aosny okrzyk i zasania rkami twarz. Na pododze poniewieray si zapisane kartki papieru zdmuchn je wiatr, ktry tu przed burz wdar si do pokoju. Podejmowane przez poet prby napisania meldunku o straszliwym konsultancie do niczego nie doprowadziy. Otrzymawszy od grubej pielgniarki Praskowii Fiodorowny ogryzek owka i papier poeta wesoo zatar donie i spiesznie zasiad przy stoliku. Pocztek wyszed mu nawet zupenie niele. Do milicji. Doniesienie czonka Massolitu Iwana Bezdomnego. Wczoraj wieczorem przyszedem z nieboszczykiem M. Berliozem na Patriarsze Prudy... I natychmiast poeta zaplta si, gwnie z powodu tego nieboszczyka. Z miejsca zaczynao to wyglda do idiotycznie. Jake to tak przyszedem z nieboszczykiem. Nieboszczycy nie chadzaj na spacery. Doprawdy, uznaj go za wariata, jeszcze tylko tego brakowao! Doszedszy do takiego wniosku, Iwan zacz poprawia tekst. Wyszo tak: ...z M. Berliozem, obecnym nieboszczykiem... To rwnie nie usatysfakcjonowao autora. Trzeci wariant okaza si gorszy od obu poprzednich: Berliozem, ktry wpad pod tramwaj..., a tu jeszcze przyplta si ten nikomu nie znany kompozytor o tym samym nazwisku i trzeba byo dopisa: ,,nie z kompozytorem... Namczywszy si z dwoma Berliozami, Iwan przekreli wszystko i postanowi zacz od czego bardzo mocnego, co natychmiast przykuje uwag czytajcego, napisa wic, e kot wsiada do tramwaju, potem znowu wrci do historii z odcita gow. Gowa i przepowiednia konsultanta skojarzyy mu si z Poncjuszem Piatem i, by cao wypada bardziej przekonywajco, postanowi w caoci przytoczy opowiadanie o rzymskim procuratorze zaczynajc od chwili, kiedy ten pojawi si w biaym paszczu z podbiciem koloru krwawnika pod kolumnad paacu Heroda. Iwan pracowa z zapaem, kreli, wpisywa nowe sowa, sprbowa nawet narysowa Poncjusza Piata, a potem stojcego na tylnych apach kota. Ale rysunki niewiele pomogy, im dalej, tym bardziej niezrozumiay i zawiy stawa si

11. Rozdwojenie Iwana

47

raport poety. Kiedy daleko na niebie ukazaa si przeraajca chmura o dymicych brzegach i spowia las, kiedy zerwa si wicher, Iwan poczu, e opad z si, e nie poradzi sobie z raportem, nawet nie podnis z podogi zapisanych kartek i cicho, gorzko zapaka. Dobroduszna Praskowia Fiodorowna odwiedzia poet w czasie burzy, zobaczya, e pacze, przestraszya si, zacigna story, eby byskawice nie przeraay chorego, podniosa z podogi kartki i pobiega po lekarza. Lekarz przyszed, zrobi Iwanowi zastrzyk w rami, zapewni go, e wicej paka nie bdzie, e teraz wszystko przejdzie, wszystko si odmieni na lepsze i wszystko ulegnie zapomnieniu. Okazao si, e lekarz mia racj. Po pewnym czasie las za rzek odzyska dawny wygld. Kade drzewo rysowao si dokadnie na bkicie wyczyszczonym do poprzedniej niebieskoci, a i rzeka pyna sobie spokojnie. Chandra zacza opuszcza Iwana zaraz po zastrzyku, poeta lea teraz spokojnie, wpatrzony w rozpit na niebie tcz. Tak trwao do wieczora i chory nawet nie zauway, kiedy roztajaa tcza, kiedy posmutniao wypowiae niebo i sczernia las. Wypi gorce mleko, potem znw si pooy i sam si zdziwi, jak bardzo odmieniy si jego myli. Zatar si nieco w pamici przeklty diabelski kot, nie straszya ju odcita gowa, a Iwan, zarzuciwszy rozwaania o niej, rozmyla o tym, e w klinice jest w gruncie rzeczy zupenie niele, e Strawiski to bardzo mdry czowiek i w ogle sawa, e mie z nim do czynienia to wielka przyjemno. A powietrze wieczorem po burzy jest chodne i wonne. Dom udrki zasypia. Na cichych korytarzach pogasy biae matowe lampy, natomiast zgodnie z regulaminem zapaliy si sabe bkitne arwki, coraz rzadziej sycha byo za drzwiami ciche stpania pielgniarek po gumowych chodnikach korytarza. Iwan lea teraz zmoony sodk niemoc, patrzy to na lamp z abaurem, ktra wiecia pod sufitem agodnym rozproszonym wiatem, to znw na ksiyc wschodzcy nad ciemnym lasem, i sam ze sob rozmawia. Waciwie dlaczego tak si zdenerwowaem, kiedy Berlioz wpad pod tramwaj rozwaa. Ostatecznie, co mi do tego? Co to, mj brat albo swat? Jeli przeanalizowa to zagadnienie jak naley, to waciwie nawet nie znaem dobrze nieboszczyka. Bo co ja, prawd mwic, o nim wiedziaem? Tyle tylko, e by ysy i przeraajco gadatliwy. A poza tym, obywatele dalej Iwan przemawia do kogo sprbujmy wyjani rzecz nastpujc prosz mi wytumaczy, dlaczego wciekem si na tego zagadkowego konsultanta, maga i profesora z pustym i czarnym okiem? Po co mi bya ta caa idiotyczna pogo za nim, w kalesonach, ze wieczk w rku, a potem jeszcze ta dzika draka w restauracji? Nonono! nowy Iwan usysza nagle surowy gos dawnego Iwana nie wiedzia, czy by to gos wewntrzny, czy te dobiega z zewntrz. Przecie o tym, e Berliozowi obetnie gow, profesor wiedzia jednak z gry? Jake si tu nie zdenerwowa. O co waciwie chodzi, towarzysze? nowy Iwan nie zgodzi si z Iwanem zamierzchym. e sprawa jest nieczysta, to jasne nawet dla dziecka. Profesor to czowiek niezwyky i tajemniczy na sto procent! Ale przecie wanie to jest najciekawsze! Facet zna osobicie Poncjusza Piata! Jeszcze wam mao? Czego chcecie ciekawszego? Czy nie rozsdniej byoby zamiast robi t wyjtkowo gupi chryj na Patriarszych Prudach, wypyta go uprzejmie, co si dalej dziao z Piatem i z tym aresztowanym HaNocri? A ja zajmowaem si cholera wie czym! Rzeczywicie, jest o czym mwi redaktor miesicznika literackiego wpad pod tramwaj! No i co, moe miesicznik przez to przestanie wychodzi? Zreszt, co tu poradzisz? Czowiek jest miertelny i, jak to kto susznie powiedzia, to, i jest miertelny, okazuje si niespodziewanie. No, wic niech mu ziemia lekk bdzie! No, to bdzie inny redaktor, moe nawet jeszcze wymowniejszy od poprzednika! Po krtkiej drzemce nowy Iwan zjadliwie zapyta dawnego Iwana: Wic na kogo wyszedem w takim razie? Na durnia! wyranie powiedzia jaki bas nie nalecy do adnego z Iwanw, za to nadzwyczaj podobny do basu konsultanta. Iwan jako si nie obrazi na epitet dure i nawet przyjemnie nim zdziwiony umiechn si i zacich w pnie. Do Iwana skrada si sen i ju zamajaczya poecie palma na soniowej nodze, przeszed obok kot, nie, bynajmniej nie straszny, przeciwnie, wesoy, sowem jeszcze chwilka i Iwan zapadnie w sen, kiedy nagle krata bezszelestnie odsuna si na bok, na balkonie pojawia si tajemnicza, kryjca si przed powiat ksiyca sylwetka i pogrozia Iwanowi palcem. Iwan bez lku unis si na ku i zobaczy, e na balkonie stoi jaki mczyzna. Mczyzna ten pooy palec na ustach i wyszepta: C!...

12. Czarna magia oraz jak j zdemaskowano

Niewysoki czowiek o malinowym nosie przypominajcym ksztatem gruszk, w dziurawym tym meloniku, w kraciastych spodniach i w lakierkach z cholewk wjecha na scen Varietes na najzwyklejszym dwukoowym rowerze.

48

Przy dwikach fokstrota zatoczy krg, a potem wyda zwyciski okrzyk, co spowodowao, e rower stan dba. Czowieczek przejecha kawaek tylko na tylnym kole, potem stan na gowie, w biegu odkrci przednie koo i odturla je za kulisy, po czym kontynuowa podr na jednym kole, obracajc peday rkami. Na wysokim metalowym maszcie, u szczytu ktrego byo siodeko, wjechaa na jednym kole pulchna blondyna w trykocie, w krtkiej, usianej srebrnymi gwiazdami spdniczce, i zacza jedzi w koo. Czowieczek mijajc j wydawa okrzyki powitalne i nog zdejmowa z gowy melonik. Wreszcie na malutkim, dziecinnym, dwukoowym rowerku, do ktrego kierownicy przymocowano olbrzymi klakson samochodowy, wjecha omioletni chopczyk o twarzy staruszka i zacz przemyka si midzy dorosymi. Zrobiwszy kilka okre caa trupa, przy nerwowym warkocie bbna z orkiestry, podjechaa do samej rampy i widzowie z pierwszych rzdw odchylili si z okrzykami lku, wydao si bowiem publicznoci, e caa trjka wraz ze swymi pojazdami spadnie na orkiestr. Ale rowery zatrzymay si w ostatniej chwili, wtedy kiedy przednie koa juju miay si zelizgn w otcha ponad gowy czonkw orkiestry. Rowerzyci z gromkim okrzykiem Up! zeskoczyli ze swych pojazdw i skonili si publicznoci, przy czym blondyna posyaa widowni napowietrzne causy, a chopaczek odtrbi na swoim klaksonie pocieszny sygna. Oklaski wstrzsny budynkiem, z prawej i z lewej ruszya bkitna kurtyna, ktra zasonia rowerzystw, zielone wiateka z napisami Wyjcie zagasy nad drzwiami i w pajczynie trapezw pod kopu zapony biae jak soce kule. Zacz si ostatni antrakt. Jedynym czowiekiem, ktrego ani troch nie interesoway owe dziwy techniki rowerowej tria Giugli by Grigorij Daniowicz Rimski. Siedzia w cakowitej samotnoci w swoim gabinecie, zagryza wskie wargi, a po jego twarzy co chwila przebiega skurcz. Do niezwykego zniknicia Lichodiejewa doszo na dobitk jak najzupeniej nieprzewidziane zniknicie Warionuchy. Rimski dobrze wiedzia, dokd poszed Warionucha, ale Warionucha poszed... i nie wrci! Rimski wzrusza ramionami i szepta sam do siebie: Ale za co?! I dziwna sprawa czowiek tak rzeczowy jak dyrektor finansw mg oczywicie, i to by byo najprostsze, zadzwoni tam, dokd si uda Warionucha, i dowiedzie si, co si z nim stao, wszako bya ju dziesita, a Rimski wci jeszcze siedzia bezczynnie. A o dziesitej, przymusiwszy si do tego dosownie gwatem, podnis suchawk i natychmiast stwierdzi, e jego aparat oguch. Goniec zameldowa, e zepsuy si take pozostae telefony w teatrze. Ten nieprzyjemny oczywicie, ale nie nadprzyrodzony przecie fakt, nie wiedzie czemu, ostatecznie wytrci dyrektora z rwnowagi, ale i ucieszy go zarazem Rimski nie musia dzwoni. Kiedy nad gow dyrektora na znak, e rozpocz si antrakt, zapalia si i zamigotaa czerwona arweczka, wszed goniec i zameldowa, e przyjecha zagraniczny artysta. Dyrektor wzdrygn si z nieznanych powodw i, pospny jak gradowa chmura, ruszy za kulisy, aby powita maga nie byo bowiem nikogo innego, kto by mg to zrobi. Z korytarza, na ktrym terkotay ju dzwonki, do wielkiej garderoby zagldali pod rnymi pretekstami ciekawi. Byli tu sztukmistrze w krzykliwych kostiumach i w turbanach, mistrz jazdy figurowej na ywach w biaym, rozpinanym swetrze, biay od pudru wykonawca monologw i charakteryzator. Przybya znakomito oszoomia wszystkich frakiem niespotykanej dugoci i przedziwnego kroju oraz tym, e miaa na twarzy ma czarn maseczk. Ale najdziwniejsza bya para, ktra towarzyszya magowi chudy kraciasty osobnik w pknitych binoklach i tusty czarny kocur, ktry wszed do garderoby na tylnych apach, beztrosko zasiad na kanapie i mruy lepia, bo go raziy nagie arwki przy sucych do charakteryzacji lustrach. Rimski postara si przywoa na twarz umiech, skutkiem czego twarz ta staa si jaka skwaszona i za, wymieni ukony z milczcym magiem, ktry siedzia obok kota na kanapie. Obyo si bez ucisku doni. Za to nonszalancki kraciasty sam si dyrektorowi przedstawi jako ,,ichni asystent. Zdziwio to dyrektora finansowego, i to zdziwio niemile kontrakt ani sowem nie napomyka o adnym asystencie. Grigorij Daniowicz oschle i wymuszenie zapyta zwalajcego mu si nagle na gow kraciastego, gdzie s rekwizyty artysty. Brylancie ty nasz niebieski, dyrektorze najsodszy odpar skrzeczcym gosem asystent maga nasze rekwizyty zawsze mamy ze sob, oto one! Eins, zwei, drei! Pokrci wlastymi palcami przed oczyma Rimskiego i znienacka wycign kotu zza ucha zoty zegarek z dewizk, wasno dyrektora, zegarek, ktry Rimski mia dotd w kieszonce kamizelki pod zapita marynark w dodatku dewizka zacigaa si ptl w dziurce od guzika. Rimski mimo woli chwyci si za brzuch, obecni przy tym jknli, a zagldajcy przez drzwi charakteryzator chrzkn z aprobat. To paski zegareczek? Prosz, oto on umiechajc si bezczelnie powiedzia kraciasty i na brudnej doni poda

49

osupiaemu Rimskiemu jego wasno. Z takim do tramwaju nie wsiadaj cicho i wesoo szepn charakteryzatorowi do ucha wykonawca monologw. Ale kocur odstawi numer lepszy ni ta sztuczka z zegarkiem. Znienacka wsta z kanapy, podszed na tylnych apach do stolika pod lustrem, przedni ap wyj korek z karafki, nala sobie wody do szklanki, wypi, korek wcisn na miejsce i otar sobie wsy ciereczk do charakteryzacji. Teraz nikt ju nawet nie jkn, tylko wszyscy pootwierali usta, a charakteryzator szepn w zachwyceniu: To jest klasa... Tymczasem dzwonki po raz trzeci zagrzmiay niespokojnie i wszyscy podnieceni w przewidywaniu interesujcego popisu wysypali si z garderoby. W minut pniej zagasy na widowni kule, rzucajce czerwonawy odblask na dolne partie kurtyny, zapalia si rampa, kurtyna nieco si rozsuna i w owietlonej szparze stan przed widowni tgi, wesoy jak dziecko, gadko wygolony mczyzna w wymitym fraku z niewieym gorsem. By to doskonale znany caej Moskwie konferansjer or Bengalski. A wic, obywatele rozpocz z dziecinnym umiechem Bengalski wystpi teraz przed wami... Tu Bengalski sam sobie przerwa i zacz w innej tonacji: Widz, e po drugim antrakcie mamy jeszcze wicej publicznoci. Zwalio si dzi do nas p miasta! Par dni temu spotykam przyjaciela i pytam: Dlaczego do nas nie zajrzysz? Wczoraj byo u nas p miasta. A on mi na to: Bo ja mieszkam w tej drugiej poowie! Bengalski zrobi pauz czekajc na salw miechu, ale poniewa nikt si nie rozemia, cign dalej: ...A wic wystpi teraz z seansem czarnej magii znakomity artysta zagraniczny monsieur Woland. Oczywista, i ja wiem, i pastwo wiecie tu Bengalski umiechn si arcymdrym umiechem e czarna magia w ogle nie istnieje i e nie jest to nic innego jak tylko przesd, za maestro Woland po prostu mistrzowsko opanowa technik trickw, o czym si zreszt dowiecie w najciekawszej czci jego wystpu, to znaczy w czci demaskujcej ca t technik, no, a poniewa wszyscy jestemy entuzjastami techniki i jej demaskowania, to poprosimy teraz pana Wolanda!... Wygosiwszy wszystkie te niedorzecznoci, Bengalski wznis rce, splt donie i potrzsn nimi powitalnie w kierunku szpary w kurtynie, co sprawio, e ta ostatnia z cichym szelestem rozjechaa si na obie strony. Entree maga, ktremu towarzyszy dugi asystent i kot, wchodzcy na scen na tylnych apach, ogromnie spodobao si publicznoci. Fotel rzuci niezbyt gono Woland i w teje chwili, nie wiadomo skd ani jak, pojawi si na scenie fotel, po czym mag w nim zasiad. Drogi Fagocie, bd tak uprzejmy i poka nam na pocztek co prociutkiego. Sala poruszya si. Fagot i kocur rozeszli si wzdu rampy w rne strony. Fagot prztykn palcami, krzykn dziarsko: Trzy, cztery!, chwyci z powietrza tali kart, potasowa ja, rzuci karty jak wstga poleciay w stron kota. Kot zapa t wstg i odrzuci j z powrotem. Zafurkota atasowy w, Fagot rozdziawi si jak pisklak i pokn ca t wstg, karta po karcie. Po czym kot ukoni si szurajc praw tyln ap, co wywoao niewiarygodn owacj. Klasa! Klasa! krzyczano z zachwytem za kulisami. Fagot za tkn palcem w parter i owiadczy: Talia ta, szanowne obywatele, znajduje si tera w sidmem rzdzie u obywatela Parczewskiego, jak raz midzy banknotem trzyrublowym a wezwaniem do sdu w sprawie o zalege alimenty dla obywatelki Zielkowej. Na parterze zapanowao poruszenie, zaczto wstawa z miejsc, a wreszcie jaki obywatel, ktry widocznie nazywa si Parczewski, purpurowy ze zdumienia wyj tali z pugilaresu i zacz wymachiwa ni w powietrzu nie wiedzc, co ma z ni dalej pocz. Prosz j zachowa na pamitk! zawoa do Fagot. Nie na darmo mwi pan wczoraj przy kolacji, e gdyby nie poker, to pana ycie w Moskwie byoby zupenie nie do zniesienia. Stary kawa! krzykn kto z balkonu. Ten na parterze jest z tej samej paczki! Tak pan sdzi? zawrzasn Fagot przymruonymi oczyma patrzc na balkon. W takim razie pan te do niej naley, poniewa talia znajduje si w paskiej kieszeni! Na jaskce powstao niewielkie zamieszanie, odezwa si uradowany gos: Rzeczywicie! Ma! S, s!... Poczekaj! Przecie to czerwonce! Ci z parteru poodwracali gowy. Na balkonie jaki wstrznity obywatel znalaz paczk banknotw w bankowej banderoli z napisem: Jeden tysic rubli. Ssiedzi toczyli si wok niego, on za ze zdumieniem skroba paznokciem banderol, usiujc rozezna, czy to prawdziwe ruble, czy te jakie zaczarowane. Jak Boga kocham, prawdziwe! Czerwonce, same dychy radonie krzyczano z jaskki. Zagraj pan i ze mn takimi kartami! zaproponowa wesoo jaki tucioch w rodku parteru. Avec plaisir! odpowiedzia Fagot. Ale dlaczego tylko z panem? Wszyscy chtnie wezm w tym udzia! I zakomenderowa: Prosz popatrze w gr! Raz! W jego doni znalaz si pistolet. Fagot zawoa: Dwa! Lufa pistoletu podskoczya do gry. Fagot zawoa: Trzy! Bysno, buchno i zaraz spod kopuy, nurkujc pomidzy

50

podwieszonymi trapezami, zaczy spada na widowni biae papierki. Wiroway, opr powietrza znosi je na boki, spaday na balkon, do orkiestry i na scen. Po kilku sekundach coraz rzsistszy deszcz pienidzy dosign parteru i widzowie zaczli wyapywa papierki. Wznosiy si setki rk, widzowie patrzyli poprzez papierki na owietlon scen i widzieli jak najprawdziwsze, jak najautentyczniejsze znaki wodne. Zapach take nie pozostawia najmniejszych wtpliwoci by to w niezrwnany, najmilszy na wiecie zapach wieo wydrukowanych banknotw. Cay teatr ogarna najpierw rado, a potem osupienie. Zewszd huczao sowo czerwonce, czerwonce, dobiegay okrzyki ach, ach! i radosne miechy. Na twarzach milicjantw zaczo si pomaleku malowa zdziwienie, artyci za bezceremonialnie wysuwali si zza kulis. W ogle narastao podniecenie i nie wiadomo, czym by si, to wszystko mogo skoczy, gdyby nie Fagot, ktry znienacka dmuchn w powietrze i powstrzyma ow ulew pienidzy. Dwaj modzi ludzie zamieniwszy ze sob znaczce i rozbawione spojrzenia wstali ze swoich miejsc i udali si prociuteko do bufetu. W teatrze panowa haas, wszystkim widzom oczy byszczay z podniecenia. Tak, tak, nie wiadomo, czym by si to wszystko mogo skoczy, gdyby Bengalski nie znalaz w sobie do siy i nie ruszy do akcji. Starajc si jak najlepiej zapanowa nad sob, zatar z przyzwyczajenia rce i zacz najdwiczniejszym swoim gosem: Tak wic, obywatele, bylimy oto wiadkami tak zwanej masowej hipnozy. Jest to cile naukowe dowiadczenie, ktre najlepiej dowodzi, e nie ma w magii adnych cudw. Poprosimy teraz maestro Wolanda, eby zechcia nam objani to dowiadczenie. Obecnie, obywatele, zobaczycie, e te rzekome banknoty znikn rwnie szybko, jak si zjawiy. I zacz klaska, ale klaska w zupenym osamotnieniu, jego umiech wyraa pewno siebie, ale w oczach nie mia tej pewnoci za grosz, patrzyy one raczej bagalnie. Przedmowa Bengalskiego nie przypada publicznoci do gustu. Zapada zupena cisza, ktr przerwa kraciasty Fagot. A oto przypadek tak zwanego garstwa gromko owiadczy kolim tenorem te pienidze s prawdziwe, obywatele. Brawo! wrzasn krtko bas kdy z wyyn. Nawiasem mwic, obrzyd mi ten facet tu Fagot wskaza Bengalskiego. Pcha si cigle tam, gdzie go nie prosz, psuje cay seans kamliwymi komentarzami! Co z nim zrobimy? Gow mu urwa! surowo powiedzia kto na jaskce. H, co pan radzi? Fagot natychmiast zareagowa .na t niegodziw propozycj. Urwa gow? To jest myl! Behemot! zawoa kota. Do roboty! Eins, zwei, drei! I staa si rzecz niesychana. Czarny kot zjey si i miaukn rozdzierajco. Potem spry si i jak pantera da susa prosto na pier Bengalskiego, a stamtd przeskoczy mu na gow. Z pomrukiem wbi napuszone apy w wt fryzur konferansjera, dziko zawy, przekrci t gow raz, przekrci drugi i oderwa j od pulchnego karku. Dwa i p tysica ludzi na widowni krzykno jak jeden m. Krew z rozdartych ttnic chlusna fontannami, zalaa pkoszulek i frak. Ciao bez gowy bezsensownie poruszyo nogami i usiado na pododze. Na sali rozlegy si histeryczne krzyki kobiet. Kot poda gow Fagotowi, ten podnis j za wosy i ukaza publicznoci, a gowa krzykna rozpaczliwie na cay teatr: Lekarza! Bdziesz jeszcze plt smalone duby? gronie zapyta paczca gow Fagot. Ju nie bd! wychrypiaa gowa. Na lito bosk, przestacie go mczy! nagle przekrzykujc haas, dobieg z loy kobiecy gos i mag odwrci si na w gos. Wic jak, obywatele, darowa mu czy nie? zwracajc si do widowni zapyta Fagot. Darowa, darowa! rozlegy si najpierw pojedyncze, przewanie kobiece gosy, ktre zlay si nastpnie w jeden chr z gosami mczyzn. Co rozkaesz, messer? zapyta Fagot tego, ktry by w masce. No c odpar w zadumie tamten. Ludzie s tylko ludmi... Prawda, s lekkomylni... No, c... I miosierdzie zapuka niekiedy do ich serc... Ludzie jak ludzie... I rozkaza dobitnie: Wcie gow. Kot starannie si przymierzywszy nasadzi gow na kark trafia precyzyjnie na waciwe miejsce, jakby si nigdzie nie oddalaa. I, co najwaniejsza, na szyi nie byo nawet blizny. Kot strzepn apami frak i gors Bengalskiego i znikny z nich lady krwi. Fagot podnis siedzcego Bengalskiego, postawi go na nogi, wsun mu do kieszeni fraka plik czerwocw i ze sowami: Zjedaj std, bez ciebie bdzie weselej! przepdzi go ze sceny. Konferansjer potykajc si i rozgldajc bezmylnie dobrn tylko do krzeseka straaka, tam zaczo z nim by le. Zawoa aonie:

51

Och, moja gowa, moja gowa!... Wrd innych rzuci si ku niemu Rimski. Konferansjer paka, chwyta rkami powietrze, mamrota: Oddajcie mi moj gow, gow mi oddajcie... Zabierzcie mieszkanie, zabierzcie obrazy, ale oddajcie gow!... Goniec popdzi po lekarza. Bengalskiego prbowano pooy na kanapce w garderobie, ale zacz si wyrywa, wpad w sza. Trzeba byo wezwa karetk. Kiedy zabrano nieszczliwego konferansjera, Rimski pobieg z powrotem na scen i zobaczy, e dziej si tam nowe cuda. Nawiasem mwic w tej wanie chwili, czy moe nieco wczeniej, mag znikn ze sceny wraz ze swym wyleniaym fotelem i trzeba tu doda, e publiczno w ogle tego nie zauwaya, tak bya zaabsorbowana tym, co wyczarowa na scenie Fagot. Fagot, odprowadziwszy poszkodowanego konferansjera, owiadczy publicznoci, co nastpuje: A teraz, skoromy spawili ju tego nudziarza, otwrzmy magazyn dla pa! I natychmiast deski sceny pokryy perskie dywany, pojawiy si olbrzymie lustra owietlone po bokach zielonkawymi rurkami, midzy lustrami za witryny, w ktrych mile oszoomieni widzowie zobaczyli paryskie sukienki najrniejszych kolorw i fasonw. Zajmoway one cz witryn. W innych pojawiy si setki damskich kapeluszy z pirkami i bez pirek, z klamerkami i bez klamerek, a take setki par bucikw czarnych, biaych, beowych, skrzanych, atasowych, zamszowych, z rzemyczkami i z kamuszkami. Pomidzy pantofelkami pojawiy si perfumy w etui, zway torebek ze skry antylopy, zamszu, z jedwabiu, a midzy nimi cae sterty szminek w ozdobnych podunych zotych oprawkach. Ruda pannica w czarnej wieczorowej toalecie, pannica, ktra diabli wiedz skd si wzia i ktra byaby bardzo przystojna, gdyby nie szpecia jej dziwaczna blizna na szyi, umiechaa si obok tych witryn zachcajcym umiechem wacicielki. Fagot, sodko szczerzc zby, owiadczy, e firma cakowicie bezpatnie wymienia stare sukienki i obuwie na paryskie toalety i rwnie paryskie pantofelki. Dotyczy to, doda, rwnie torebek i caej reszty. Kocur szurn zadni ap, przedni wykonujc zarazem jakie gesty waciwe otwierajcym drzwi portierom. Pannica grasejujc odpiewaa sodko, aczkolwiek z chrypk w gosie, co niezupenie zrozumiaego, ale sdzc po twarzach kobiet na widowni musiao to by co nader nccego: Guerlain, Chanel, Mitsuko, Narcisse Noir, Chanel numer pi, suknie wieczorowe, sukienki cocktailowe... Fagot wygina si, kocur si kania, pannica otwieraa przeszklone witryny. Prosz! dar si Fagot. Bez adnych ceremonii! Prosz si nie krpowa! Publiczno bya podniecona, ale na razie nikt si nie kwapi z wejciem na scen. Wreszcie w dziesitym rzdzie wstaa jaka brunetka i umiechajc si na znak, e niby jest jej naprawd wszystko jedno i w ogle ma to w nosie, podesza i po bocznych schodkach wspia si na proscenium. Brawo! zawoa Fagot. Witam pierwsz klientk! Behemot, fotel dla pani! Zaczniemy od bucikw, madame! Brunetka zasiada na fotelu, a Fagot natychmiast wysypa przed ni na dywan cay stos pantofli. Brunetka zdja z nogi swj prawy but, przymierzya liliowy pantofel, postawia nog na dywanie i po kilkakro poruszya stop, obejrzaa obcas. A nie bd cisny? zapytaa z zadum. Fagot na to zakrzykn z oburzeniem: Co te pani mwi! Kot za tak si obrazi, e a miaukn. Wezm t par, monsieur powiedziaa z godnoci brunetka wkadajc take drugi pantofel. Stare jej pantofle zostay wyrzucone za zasonk, powdrowaa tam rwnie i sama brunetka w asycie rudej pannicy i Fagota, ktry dwiga na ramieniu pewn ilo sukienek. Kot krzta si, pomaga, a eby przyda sobie powagi, zawiesi na szyi centymetr. Po chwili brunetka wysza zza zasonki w takiej sukience, e a przez cay parter przetoczyo si westchnienie. Dzielna kobieta, ktra teraz zadziwiajco wyadniaa, poprawia sobie wosy na karku i przegia si, usiujc obejrze si od tyu. Firma prosi, eby zechciaa pani przyj to na pamitk powiedzia Fagot i poda brunetce otwarte etui z flakonem perfum. Merci wyniole odpowiedziaa brunetka i zesza po schodkach na widowni. Kiedy sza wzdu rzdw, widzowie zrywali si z miejsc, dotykali etui. I wanie wtedy tamy runy i kobiety ze wszech stron wdary si na scen. W oglnym rozgwarze, wrd powszechnego podniecenia, wrd chichotw i westchnie rozleg si nagle mski gos: Stanowczo ci zabraniam! i gos kobiecy: Jeste filister i tyran, pu, zamiesz mi rk! Kobiety znikay za zasonk, pozostawiay tam swoje sukienki i ukazyway si widzom w nowych strojach. Na taborecikach o pozacanych nkach zasiado mnstwo pa energicznie tupicych w dywan wieo obutymi stopkami. Fagot klka, manewrowa srebrzyst yk do butw, omdlewa pod zwaami pantofli i torebek, miota si od taborecikw do witryn i od witryn do taborecikw, pannica o zeszpeconej szyi zjawiaa si, znowu znikaa, wreszcie upada tak nisko, e trajkotaa uywajc ju wycznie

52

francuszczyzny, przy czym najbardziej zadziwiajce byo to, e rozumiay j w p sowa wszystkie kobiety, te nawet, ktre po francusku ani be, ani me. Powszechny podziw wywoa mczyzna, ktry wdar si na scen. Owiadczy on, e jego maonka cierpi na gryp i e w zwizku z tym zmuszony jest prosi, aby przekazano jej to i owo za jego porednictwem. Obywatel w, by dowie, e rzeczywicie jest onaty, gotw by okaza swj dowd osobisty. Owiadczenie zapobiegliwego ma przyjte zostao chichotami. Fagot za wrzasn, e ufa mu jak samemu sobie nawet bez okazywania dowodu, i wrczy owemu obywatelowi dwie pary jedwabnych poczoch, a kocur doda od siebie parysk szmink. Wdzieray si na scen spnione panie, spyway ze sceny uszczliwione, w balowych sukniach, w piamach haftowanych w smoki, w dyskretnych kostiumach wizytowych, w przekrzywionych na bakier kapelusikach. Wwczas Fagot owiadczy, e z powodu spnionej pory magazyn zostanie zamknity a do jutrzejszego wieczora. Dokadnie w minut pniej gruchn wystrza pistoletowy, znikny lustra, zapady si pod ziemi witryny i taboreciki, dywan rozpyn si w powietrzu podobnie jak zasonka. Jako ostatnia znikna wielgachna gra starych sukien i obuwia, scena bya znw surowa, naga i pusta. Raptem wczya si do akcji nowa osoba dramatu. Z loy numer dwa dobieg miy, dwiczny i bardzo kategoryczny baryton: Mimo wszystko, podane by byo, obywatelu artysto, by zechcia pan bez zwoki zdemaskowa wobec publicznoci technik swoich trickw, a zwaszcza tego tricku z banknotami. Podany byby take powrt konferansjera na scen. Los jego niepokoi widzw. Wacicielem barytonu by honorowy go dzisiejszego koncertu, przewodniczcy komisji akustycznej teatrw moskiewskich, Arkadiusz Apoonowicz Siemplejarow we wasnej osobie. Siemplejarow przebywa w loy wraz z dwiema damami jedna z nich bya leciwa, drogo i modnie ubrana, druga, modziutka i bardzo adna, ubrana bya skromniej. Ta pierwsza, jak si niebawem przy spisywaniu protokou wyjanio, bya maonk Siemplejarowa, druga za jego dalek krewn, pocztkujc, acz rokujc wielkie nadzieje aktork, ktra przyjechaa z Saratowa i zatrzymaa si w mieszkaniu przewodniczcego i jego poowicy. Pardon! odpowiedzia na to Fagot. Przepraszam, tu nic nie trzeba demaskowa, wszystko jest jasne. O, nie, prosz mi wybaczy, ale nie mog si z tym zgodzi! Zdemaskowanie jest niezbdne. Jeli nie nastpi, paski znakomity wystp pozostawi przygnbiajce wraenie. Masowy odbiorca domaga si wyjanie. Wydaje mi si przerwa Siemplejarowowi bezczelny bufon e masowy odbiorca nie wyraa takich ycze. Ale, Arkadiuszu Apoonowiczu, przychylajc si do paskiego wielce szanownego yczenia dokonam, oczywicie, demaskacji. Pozwoli pan wszake, e w tym celu zademonstrujemy jeszcze jeden krciutki numerek? Prosz uprzejmie protekcjonalnie odpowiedzia Siemplejarow. Ale koniecznie wraz ze zdemaskowaniem. Tak jest, tak jest, zrobi si. A zatem pozwoli pan, Arkadiuszu Apoonowiczu, e zapytam, gdzie pan spdzi wczorajszy wieczr? Po tym z pewnoci nietaktownym, a nawet chyba chamskim pytaniu Siemplejarow zmieni si na twarzy, i to nawet bardzo si zmieni. Wczoraj wieczorem Arkadiusz Apoonowicz by na posiedzeniu komisji akustycznej niezmiernie wyniole owiadczya maonka przewodniczcego. Nie rozumiem jednak, jaki to ma zwizek z magi. Oui, madame! przytakn Fagot. Oczywicie e pani nie rozumie. Co za do posiedzenia, to jest pani w bdzie. Wyjechawszy na wyej wzmiankowane posiedzenie, ktre, nawiasem mwic, wcale nie byo na wczoraj wyznaczone, maonek pani zwolni kierowc przed gmachem komisji akustycznej na Czystych Prudach (cay teatr zamar), sam za pojecha autobusem na ulic Jeochowsk, by zoy wizyt artystce rejonowego teatru objazdowego Milicy Andrejewnie Pokobatko, i bawi u niej mniej wicej przez cztery godziny. Och! zakrzykn w zupenej ciszy jaki zbolay gos. Moda za kuzyneczka Arkadiusza Apoonowicza rozemiaa si nagle niskim i straszliwym miechem. Teraz wszystko rozumiem! krzykna. Ju od dawna to podejrzewaam. Teraz rozumiem, dlaczego to beztalencie dostao rol Luizy! I, zamachnwszy si znienacka, krtk i grub parasolk uderzya przewodniczcego komisji akustycznej po gowie. Pody za Fagot, czyli Korowiow, woa: Oto, szanowni obywatele, typowy przykad zdemaskowania, ktrego tak usilnie domaga si Arkadiusz Apoonowicz! Jake ty miaa, szelmo jedna, dotkn Arkadiusza Apoonowicza? gronie zapytaa maonka Siemplejarowa powstajc w loy w caej swej olbrzymiej okazaoci. Modziutk kuzyneczk po raz drugi ogarn napad urywanego satanicznego miechu. Kto jak kto powiedziaa chichoczc ale ja mam odwag go dotkn! I rozleg si po raz drugi suchy trzask parasolki odskakujcej od gowy przewodniczcego.

53

Milicja! Aresztowa j! zawoaa maonka Siemplejarowa gosem tak strasznym, e niejednemu zrobio si zimno. W dodatku kocur wanie wtedy rzuci si by ku rampie i ludzkim gosem wrzasn znienacka na cay teatr: Koniec seansu! Maestro! Zasuwaj pan marsza! Ogupiay dyrygent nie zdajc sobie sprawy z tego, co robi, machn batut i orkiestra nie zagraa, nie zagrzmiaa ani nawet nie upna, ale wanie dokadnie tak, jak to ohydnie okreli kot zasuna jakiego nieprawdopodobnego i z niczym co do swego wyuzdania nie dajcego si porwna marsza. Przez moment wydawao si, e kiedy, pod gwiazdami Poudnia, w jakim cafe chantant rozbrzmieway ju trudne do zrozumienia, na wp olepe. a przecie chwackie sowa tego marsza: Sabo mia tak Jego Wysoko: lubi domowe ptactwo gdy hoe dziewcz wpado mu w oko, w opiek bra biedactwo! A moe nie byo adnych takich sw, moe byy jakie inne, napisane do teje muzyki, ju zupenie nieprzyzwoite. To niewane. Wane, e w Varietes zaczo si po tym wszystkim co w rodzaju istnej wiey Babel. Milicjanci biegli w kierunku loy Siemplejarowa, gapie wazili na porcze krzese, sycha byo wybuchy piekielnego miechu, oszalae krzyki, ktre zagusza zoty brzk talerzy orkiestry. I mona byo zobaczy, e scena nieoczekiwanie opustoszaa, e i Fagotnabieracz, i to bezczelne kocisko, Behemot, rozpynli si w powietrzu, zniknli, tak jak znikn przedtem mag, ktry siedzia w fotelu z wyleniaym obiciem.

13. Pojawia si bohater

Tak wic nieznajomy pogrozi Iwanowi palcem i szepn: !... Iwan usiad na ku i rozejrza si. Do pokoju ostronie zaglda mniej wicej trzydziestoomioletni czowiek, ciemnowosy, starannie wygolony, o ostrym nosie i przeraonych oczach. Czowiek ten sta na balkonie, kosmyk wosw opada mu na czoo. Upewniwszy si, e Iwan jest sam, tajemniczy w go nasuchiwa jeszcze przez chwil, a potem nabra odwagi i wszed do pokoju. Iwan zobaczy wtedy, e przybysz ma na sobie szpitaln odzie. Przybyy by w bielinie, na ramiona narzuci szary szlafrok, a bose jego stopy tkwiy w rannych pantoflach. Przybysz zrobi oko do Iwana, schowa do kieszeni wizk kluczy, upewni si szeptem, czy moe usi, a kiedy Iwan w odpowiedzi na to skin mu potwierdzajco gow, usadowi si wygodnie w fotelu. Jak pan si tu dosta? zapyta szeptem Iwan czujc respekt przed grocym mu, szczupym palcem. Przecie kraty balkonw zamykane s na klucz? Kraty zamyka si na klucz przytakn go ale Praskowia Fiodorowna to osoba wprawdzie niezmiernie sympatyczna, lecz, niestety, roztargniona. Ju przed miesicem cignem jej cay pk kluczy, uzyskujc w ten sposb mono przedostawania si na wsplny nasz balkon, a balkon ten cignie si, jak wiadomo, wzdu caego pitra i nic atwiejszego ni odwiedzi t drog ssiada. Skoro moe pan wyj na balkon, moe pan rwnie std uciec. A moe to za wysoko? zainteresowa si Iwan. O, nie odpar z naciskiem go nie mog std uciec, nie dlatego, e za wysoko, tylko dlatego, e nie mam dokd ucieka. A po chwili doda: A wic siedzimy? Siedzimy odpowiedzia mu Iwan wpatrujc si w piwne, nader niespokojne oczy przybysza. Taak... go zaniepokoi si nagle. Mam nadziej, e jest pan spokojnym pacjentem? Bo, wie pan, nie znosz haasw, awantur, przemocy ani niczego w tym gucie. Zwaszcza nienawidz, kiedy ludzie krzycz wszystko jedno, czy krzycz z blu, czy z gniewu, czy z jakiegokolwiek innego powodu. Prosz mi powiedzie dla mojego witego spokoju, czy nie miewa pan atakw szau? Wczoraj w knajpie przysunem w mord jednemu facetowi mnie przyzna si przeobraony poeta. Powody? surowo zapyta go. Prawd mwic to bez powodu odpowiedzia skonfundowany Iwan. Przeraajce! skarci Iwana go i dorzuci: A poza tym c to za wyraenia przysunem w mord?... Przecie nie wiadomo waciwie, czy czowiek ma mord, czy twarz. Myl zreszt, e mimo wszystko ma twarz. Wic, wie pan, tak, piciami... Lepiej niech pan skoczy z tym raz na zawsze. Zbesztawszy w ten sposb gospodarza go zapyta: Zawd? Poeta jako niechtnie przyzna si Iwan. Przybysz by niepocieszony. Ale mi si nie wiedzie! zawoa, ale opanowa si natychmiast, przeprosi Iwana i zapyta: A pana nazwisko? Bezdomny. Ech, ech... powiedzia go i skrzywi si. Nie podobaj si panu moje wiersze? zapyta zaciekawiony Iwan. Strasznie mi si nie podobaj. A ktre z nich pan czyta?

54

Nie czytaem adnych paskich wierszy! nerwowo wykrzykn przybysz. Wic dlaczego pan tak mwi? C w tym dziwnego? odpowiedzia go. Albo to nie czytaem innych wierszy? Zreszt, rnie to bywa... Dobrze, gotw jestem uwierzy na sowo. Prosz mi powiedzie, czy te pana wiersze s dobre? Potworne! miao i szczerze powiedzia nagle Iwan. Prosz ich wicej nie pisa! bagalnie poprosi przybysz. Przyrzekam to i przysigam uroczycie owiadczy Iwan. Przypiecztowali t przysig uciskiem doni, ale z korytarza dobiegy nagle czyje mikkie kroki, jakie gosy. ! szepn go, wyskoczy na balkon i przymkn za sob krat. Zajrzaa Praskowia Fiodorowna, zapytaa, jak si Iwan czuje, czy woli spa po ciemku, czy przy zapalonym wietle. Iwan poprosi, by zostawiono wiato, i Praskowia Fiodorowna wysza yczc choremu dobrej nocy. A kiedy wszystko ju ucicho, wrci go. Szeptem zakomunikowa Iwanowi, e do sto dziewitnastki przywieziono nowego, jakiego grubasa o purpurowej twarzy, ktry nieustannie mamrocze o jakich dolarach w przewodzie wentylacyjnym i przysiga, e w jego mieszkaniu na Sadowej zagniedzia si sia nieczysta. Wymyla Puszkinowi na czym wiat stoi i cigle krzyczy: Kurolesow, bis, bis! drc z trwogi mwi go. Potem si uspokoi, usiad, powiedzia: A zreszt Bg z nim... i wrci do przerwanej rozmowy. A wic jak to si stao, e si tu pan znalaz? Poncjusz Piat odpar Iwan pospnie patrzc w podog. Co?! wrzasn go zapominajc o ostronoci i zaraz zasoni sobie usta doni. C za zbieg okolicznoci! Bagam, bagam, niech pan o tym opowie. Iwan sam nie wiedzia, czemu przybysz wzbudzi w nim zaufanie. Pocztkowo czerwieni si i jka, ale potem nabra miaoci i zacz opowiada, co si wczoraj zdarzyo na Patriarszych Prudach. O, w osobie tajemniczego zdobywcy kluczy Iwan zyska sobie wdzicznego suchacza! Go najwyraniej nie uwaa go za wariata, zdradza ogromne zainteresowanie tym, co Iwan mia do opowiedzenia, a w miar snutej opowieci popada w coraz wikszy zachwyt. Co chwila przerywa Iwanowi okrzykami: No, no, niech pan mwi dalej, niech pan mwi dalej, bagam! Tylko, na wszystkie witoci, prosz nie zapomina o adnym szczegle! Iwan nie zapomina o adnym szczegle, atwiej mu byo powiedzie wszystko po kolei, powoli dotar do tego miejsca, kiedy Poncjusz Piat w biaym paszczu z podbiciem koloru krwawnika wyszed na taras. Wtedy go modlitewnie zoy donie i wyszepta: O, ja to przewidywaem! Jak ja to wszystko dokadnie przewidziaem! Przy opisie aosnego zgonu Berlioza suchacz zagadkowo zauway, przy czym jego oczy bysny gniewnie: Jednego tylko nie mog przebole, tego, e na miejscu Berlioza nie znalaz si krytyk atuski albo literat Mcisaw Laurowicz! i zajadle, cho bardzo cicho, wrzasn: Niech pan mwi dalej! Ogromnie rozbawi gocia kot, ktry paci za bilet, go krztusi si od tumionego miechu patrzc, jak Iwan, podniecony wraeniem wywieranym przez jego opowie, kica na pitach udajc kota z monet pod wsem. I tak oto zakoczy Iwan, opowiedziawszy o tym, co si stao w Gribojedowie, posmutniay i przygaszony znalazem si tutaj. Przybysz ze wspczuciem uj biednego poet za rami i powiedzia tak: Nieszczsny poeto! Niestety, sam sobie jeste winien, kochaneczku. Nie trzeba byo si przy nim zachowywa tak bezceremonialnie, a nawet, rzekbym, arogancko. Oto skutki. Dzikuj losowi, e si z tego wywin tak maym kosztem. Ale kime on w kocu jest? potrzsajc we wzburzeniu zacinitymi piciami pyta Iwan. Go przyjrza si Iwanowi i odpowiedzia pytaniem na pytanie: Ale czy zachowa pan spokj, kiedy to panu powiem? Wszyscy jestemy do niezrwnowaeni... Nie trzeba bdzie wzywa lekarza, robi zastrzyku, nie bdzie kopotu? Nie, nie! krzykn Iwan. Prosz powiedzie, kim on jest? Dobrze odpar go i z naciskiem, starannie akcentujc sowa powiedzia: Wczoraj na Patriarszych Prudach spotka pan szatana. Iwan zgodnie z obietnic zachowa spokj, by jednak wstrznity i oszoomiony. To niemoliwe! Nie ma adnego szatana! Bardzo przepraszam! Kto jak kto, ale pan nie powinien mwi takich rzeczy. Jest pan przecie jedn z pierwszych jego ofiar. Siedzi pan, jak sam pan o tym dobrze wie, w szpitalu psychiatrycznym, a cigle jeszcze pan si upiera, e szatan nie istnieje. To doprawdy dziwne! Iwan, zbity z pantayku, zamilk.

55

Skoro tylko zacz go pan opisywa cign go od razu si domyliem, z kim pan mia wczoraj przyjemno. I, sowo daj, dziwi si Berliozowi! Paski umys to puszcza dziewicza tu go znowu poprosi o wybaczenie ale Berlioz, sdzc z tego, co o nim syszaem, co nieco przecie czyta! Ju pierwsze zdania tego profesora rozwiay wszystkie moje wtpliwoci. Trudno go nie rozpozna, przyjacielu! Zreszt, pan... raz jeszcze prosz o wybaczenie, ale chyba si nie myl, sdzc, e jest pan nieukiem? Niewtpliwie! przytakn zmieniony nie do poznania Iwan. Wanie... A przecie nawet ta twarz, ktr mi pan opisa, te oczy, z ktrych kade jest inne, te brwi! Prosz mi wybaczy, ale moe nawet nie zna pan opery Faust? Iwan nie wiedzie czemu zmiesza si okropnie, zaczerwieni i zacz co mamrota o jakim wyjedzie do sanatorium... do Jaty... No, wanie... No, wanie... Nic zatem dziwnego... Ale Berlioz, powtarzam, zaskoczy mnie... To by czowiek nie tylko oczytany, ale rwnie bardzo sprytny. Cho musz powiedzie na jego obron, e Woland potrafi zamydli oczy nawet sprytniejszym od Berlioza. Kto?! krzykn z kolei Iwan. Ciszej! Iwan paln si po gowie i wychrypia: Rozumiem, rozumiem. Mia liter W na wizytwce. Ajajaj, to ci dopiero! Przez chwil milcza wzburzony, wpatrywa si w przepywajcy za kratami ksiyc, potem znw zacz mwi: Wic on naprawd mg by u Poncjusza Piata? Przecie by ju wtedy na wiecie! A mwi, e jestem wariat! doda wskazujc z oburzeniem drzwi. Na ustach gocia pojawi si gorzki grymas. Musimy spojrze prawdzie w oczy go zwrci twarz w kierunku wdrujcego przez chmur bladego planety. C tu ukrywa, obaj jestemy obkani. Widzi pan, to jest tak on wywar na panu wstrzsajce wraenie i postrada pan zmysy, bo widocznie mia pan do tego predyspozycj. Ale to, o czym pan opowiada, niewtpliwie rzeczywicie miao miejsce. Jest to jednak co tak niezwykego, e nawet genialny psychiatra Strawiski nie mg, oczywicie, uwierzy panu. Strawiski pana bada? (Iwan przytakn)... Paski rozmwca by u Piata, jad niadanie z Kantem, a teraz odwiedzi Moskw. Ale przecie on tu diabli wiedz jak narozrabia! Trzeba go jako zapa! W nowym Iwanie powoli acz niepewnie dochodzi do gosu Iwan dawny, najwidoczniej jeszcze nie dobity. Ju pan prbowa, a wicej prbowa bym nie radzi powiedzia go ironicznie. Nie radzibym ani panu, ani innym. A e narozrabia, o to moe pan by spokojny. Ach! Ach! Nie mog odaowa, e to pan go spotka, a nie ja. Cho ju wszystko spono do cna i popi przysypa wgle, to jednak przysigam, e za to spotkanie oddabym wszystkie klucze Praskowii Fiodorowny, bo niczego prcz nich nie mam do oddania. Jestem ndzarzem. Po c on panu? Go dugo wzdycha z aoci, a wreszcie zacz mwi: Tak si, widzi pan, dziwnie skada, e siedz tu z tego samego powodu, co pan, to znaczy z powodu Piata. Tu rozejrza si z lkiem i powiedzia: Rzecz w tym, e przed rokiem napisaem powie o Piacie z Pontu. Jest pan pisarzem? zapyta z zainteresowaniem poeta. Twarz gocia pociemniaa, pogrozi Iwanowi pici, a potem powiedzia: Jestem mistrzem. Go przybra surowy wygld i wycign z kieszeni szlafroka nieopisanie brudn czarn czapeczk, na ktrej wyszyta bya tym jedwabiem litera M. Woy t czapeczk, zademonstrowa si Iwanowi en face i z profilu, by dowie, e rzeczywicie jest mistrzem. Uszya mi j wasnorcznie doda tajemniczo. A jak pana nazwisko? Nie mam ju nazwiska odpar z pospn pogard dziwny go. Wyrzekem si go, jak zreszt wszystkiego w tym yciu. Pumy to w niepami. W takim razie niech pan przynajmniej co opowie o tej powieci niemiao poprosi Iwan. Prosz uprzejmie. Trzeba przyzna, e moje ycie ukadao si do niezwykle zacz mwi go. ...Z wyksztacenia historyk, jeszcze przed dwoma laty pracowa w jednym z moskiewskich muzew, a poza tym zajmowa si przekadami. Z jakiego jzyka? przerwa mu zaciekawiony Iwan. Prcz rosyjskiego znam pi jzykw odpar go angielski, francuski, niemiecki, acin i grek. Czytam take troch po wosku. O, cholera! szepn z zazdroci Iwan. ...Historyk by samotny, nie mia adnych krewnych, nieomal nie mia nawet znajomych w Moskwie. I prosz sobie wyobrazi, e pewnego dnia wygra sto tysicy rubli. Niech pan sobie wyobrazi moje zdumienie szepta waciciel czarnej czapeczki kiedy signem do kosza z

56

brudn bielizn i zobaczyem, e mam ten wanie numer, ktry zosta podany w gazecie! Obligacj wyjani dostaem w muzeum. ...Po wygraniu tych stu tysicy tajemniczy go Iwana kupi mnstwo ksiek, wynis si ze swego pokoiku na Miasnickiej... Och, co za przeklta nora! zarycza. ..I w jednym z zaukw w pobliu Arbatu odnaj od przedsibiorcy budowlanego dwa pokoje w suterenie niewielkiego, stojcego w ogrodzie domku. Rzuci muzeum i rozpocz prac nad powieci o Piacie Ponckim. Ach, to byy zote czasy! oczy opowiadajcego byszczay, kiedy to szepta. Wasne, oddzielne mieszkanko, do tego jeszcze przedpokj, a w przedpokoju zlew nie wiedzie czemu podkreli to ze szczegln dum malekie okienka tu nad trotuarem, ktry prowadzi od domku do furtki. A pod potem, o cztery kroki, przed samymi oknami bez, lipa i klon. Ach, ach, ach! W zimie bardzo rzadko widywaem w okienku czyje czarne nogi i syszaem chrzst niegu pod czyimi butami. A w moim piecu wiecznie pon ogie! Ale raptem nastaa wiosna i przez zmtniae szybki zobaczyem krzaki bzu, najpierw nagie, a pniej odziewajce si w ziele. I wanie wtedy, minionej wiosny, zdarzyo si co znacznie bardziej zdumiewajcego ni stutysiczna wygrana. Byy to, przyzna pan, olbrzymie pienidze. Jasne przytakn suchajcy z uwag Iwan. Otworzyem okna i siedziaem w drugim pokoju, zupenie malekim go zacz odmierza ruchami rk. Kanapa jakby w tym miejscu, naprzeciwko druga kanapa, midzy nimi stolik, a na stoliku pikna lampa, tu, bliej okna, ksiki, tu znw malutkie biureczko, a w pierwszym pokoju to by ogromny pokj, czternacie metrw same ksiki, nic, tylko ksiki i piec. Ach, jak znakomicie sobie urzdziem to mieszkanie! Bzy niezwykle pachniay! Moja gowa ze zmczenia stawaa si niewaka, a Piat zblia si do koca... Biay paszcz, czerwone podbicie? Rozumiem! woa Iwan. Wanie! Piat zblia si do koca, wiedziaem ju, e ostatnie sowa powieci bd brzmiay tak: ...pity procurator Judei, eques Romanus Poncjusz Piat. Oczywista, wychodziem na spacery. Sto tysicy to mnstwo pienidzy, miaem wic bardzo dobre ubranie. Albo te szedem na obiad do jakiej niedrogiej restauracji. Bya taka wietna knajpka na Arbacie, nie wiem, czy jeszcze istnieje. Oczy gocia rozszerzyy si, szepta dalej patrzc na ksiyc. Niosa obrzydliwe, niepokojco te kwiaty. Diabli wiedz, jak si te kwiaty nazywaj, ale s to pierwsze kwiaty, jakie si wiosn pokazuj w Moskwie. Te kwiaty rysoway si bardzo wyrazicie na tle jej czarnego paszcza. Niosa te kwiaty! To niedobry kolor! Skrcia z Twerskiej w zauek i wtedy si obejrzaa. No, Twersk chyba pan zna? Szy Twersk tysice ludzi, ale zarczam panu, e ona zobaczya tylko mnie jednego i popatrzya na mnie nie to, eby z lkiem, ale jako tak bolenie. Wstrzsna mn nie tyle jej uroda, ile niezwyka, niesychana samotno malujca si w tych oczach. Posuszny owemu temu znakowi losu ja rwnie skrciem w zauek i ruszyem jej ladem. Szlimy bez sowa tym smutnym, krzywym zaukiem, ja po jednej jego stronie, ona po drugiej. I prosz sobie wyobrazi, e prcz nas nie byo w zauku ywej duszy. Mczyem si, poniewa wydao mi si, e musz z ni pomwi, i baem si, e nie powiem ani sowa, a ona tymczasem odejdzie i nigdy ju jej wicej nie zobacz. I prosz sobie wyobrazi, e to wanie ona, odezwaa si nieoczekiwanie: Podobaj si panu moje kwiaty? Dokadnie pamitam dwik jej gosu, taki dosy niski, ale zaamujcy si niekiedy, i chocia to gupie, wydao mi si, e te, brudne mury uliczki powtarzaj echem jej sowa. Spiesznie przeszedem na t stron, po ktrej sza ona, podszedem do niej i odpowiedziaem: Nie. Popatrzya na mnie zdziwiona, a ja nagle i najzupeniej nieoczekiwanie zrozumiaem, e przez cae ycie kochaem t wanie kobiet! To ci dopiero, co? Na pewno powie pan, e jestem niespena rozumu? Niczego takiego nie mwi i nie powiem gorco sprzeciwi si Iwan i doda: Bagam, niech pan mwi dalej! Go cign: Tak, popatrzya na mnie zdziwiona, a potem zapytaa: Czy pan w ogle nie lubi kwiatw? Wydao mi si, e w jej gosie bya jaka wrogo. Szedem obok niej, staraem si i w nog i, ku memu zdziwieniu, zgoa nie czuem zmieszania. Lubi kwiaty, ale nie takie powiedziaem. A jakie? Lubi re. Natychmiast poaowaem swoich sw, bo ona umiechna si przepraszajco i cisna swoje kwiaty do rynsztoka. Zmieszaem si nieco, ale jednak je podniosem i podaem jej, ale ona z umiechem odsuna kwiaty, wic musiaem nie je sam. Szlimy tak w milczeniu przez czas pewien, dopki nie wzia kwiatw z moich rk i nie rzucia ich na jezdni. Potem

57

wsuna w moj do swoj do w czarnej rkawiczce z szerokim mankietem i poszlimy dalej razem. Niech pan mwi dalej powiedzia Iwan i prosz, niech pan nie pomija adnych szczegw! Dalej? zapyta go. No c, tego, co byo potem, mgby si pan sam domyli. Prawym rkawem wytar nagle nieoczekiwan z i mwi dalej: Mio napada na nas tak, jak napada w zauku wyrastajcy spod ziemi morderca, i porazia nas oboje od razu. Tak wanie razi grom albo n bandyty! Ona zreszt utrzymywaa pniej, e to nie byo tak, e musielimy si kocha ju od dawna, jeszcze si nie znajc i zanim si jeszcze spotkalimy, i e ona ya z innym mczyzn... a ja, tam, wtedy... z t, no, jake jej... Z kim? zapyta Bezdomny. Z t, no... z t, no... odpar go i pstrykn palcami. To pan by onaty? No tak, przecie wanie w tej sprawie pstrykam... Z t... Z Wari... Z Mani... nie, z Wari... taka sukienka w paski, muzeum... Zreszt nie pamitam. No wic ona mwia, e wysza tego dnia z bukietem tych kwiatw wanie po to, bym j wreszcie odnalaz, i gdyby tak si nie stao, otruaby si, bo jej ycie byo pozbawione sensu. Tak, mio porazia nas w jednej chwili. Wiedziaem o tym jeszcze tego samego dnia, po godzinie, gdymy znaleli si, sami nie wiedzc jak i kiedy, na nadrzecznym bulwarze pod murami Kremla. Rozmawialimy ze sob, tak jakbymy si rozstali dopiero wczoraj, jakbymy si znali od wielu lat. Umwilimy si, e si spotkamy nazajutrz w tym samym miejscu, nad brzegiem Moskwy, i spotkalimy si tam. Przywiecao nam majowe soce. I niebawem ta kobieta potajemnie staa si moj on. Przychodzia do mnie co dzie w poudnie, ale czeka na ni zaczynaem ju od rana. Oczekiwanie to wyraao si w ten sposb, e przestawiaem przedmioty na biurku. Na dziesi minut przed jej przyjciem siadaem przy okienku i nasuchiwaem, kiedy stuknie rachityczna furtka. I jak to si dziwnie skada zanim j spotkaem, bardzo niewiele osb przychodzio na nasze podwrko, mona powiedzie, e nikt tam nie przychodzi, teraz za wydawao mi si, e cae miasto poda na nasze podwrze. Ona przechodzia przez furtk tylko raz, ale nie skami, jeli powiem, e zanim wesza, serce zaczynao mi wali przynajmniej z dziesi razy. A potem, kiedy zbliaa si godzina, o ktrej ona miaa przyj, kiedy wskazwki zegara zbiegay si na dwunastej, serce w ogle ju nie przestawao omota, dopki ona, nawet nie stuknwszy furtk, niemal bezgonie, nie zjawiaa si, dopki nie zobaczyem za okienkiem jej pantofli z czarnymi kokardkami z zamszu, cignitymi przy pomocy stalowych sprzczek. Niekiedy swawolia zatrzymujc si koo drugiego okienka i stukajc w szyb czubkiem bucika. W teje chwili dopadaem okna, ale pantofelek znika, znika czarny jedwab przesaniajcy wiato, i biegem, by jej otworzy drzwi. Nikt nie wiedzia o naszym zwizku, rcz panu za to, chocia to si nigdy nie zdarza. Nie wiedzia o nim jej m, nie wiedzieli take znajomi. W starym domku, w ktrym wynajmowaem moj suteren, wiedziano, oczywicie, e przychodzi do mnie jaka kobieta, ale nikt nie zna jej imienia. A kim ona bya? zapyta Iwan, niezmiernie zaciekawiony t romansow histori. Go uczyni gest, ktry mia znaczy, e nie wyjawi tego nikomu, i kontynuowa swoj opowie. Iwan dowiedzia si wic, e mistrz i nieznajoma tak si pokochali, e stali si nierozczni. Iwan dokadnie ju sobie wyobraa owe dwa pokoje w suterenie domku, w ktrych z powodu potu i bzw zawsze panowa pmrok. Widzia podniszczone, niegdy wykwintne niskie, biurko, na biurku dzwonicy co p godziny zegar i ksiki, ksiki od malowanej podogi a po zakopcony sufit i piec. Iwan dowiedzia si, e przybysz i jego potajemna ona ju w pierwszych dniach trwania ich zwizku doszli do wniosku, e wtedy na rogu Twerskiej i owego zauka, zetkn ich ze sob sam los i e s stworzeni dla siebie. Iwan dowiedzia si take, jak spdzali dnie zakochani. Ona przychodzia, natychmiast wkadaa fartuch i w wskim korytarzyku, gdzie by zlew, ktrego obecno tam z tak dum podkrela nieszczsny chory, zapalaa na drewnianym stole prymus i przygotowywaa niadanie, ktre zjadali nastpnie przy nakrytym owalnym stole w pierwszym pokoju. Kiedy zryway si majowe burze, a tu za olepymi okienkami z szumem pyna ku ciekowi woda, groc zalaniem ich ostatniej przystani, zakochani rozpalali w piecu i piekli sobie w popielniku kartofle. Z kartofli buchaa para, czarne upiny ziemniaczane brudziy palce. W suterenie rozlegay si miechy, a drzewa w ogrdku po przejciu ulewy gubiy zamane przez wiatr gazki i biae kicie. Kiedy skoczy si okres burz i nadeszo skwarne lato, w wazonie pojawiy si od dawna wyczekiwane i ulubione przez nich oboje re. Ten, ktry nazwa si mistrzem, gorczkowo pracowa nad sw powieci i owa powie pochona rwnie nieznajom. Przyznam, e chwilami zaczynaem ju by o to zazdrosny szepta do Iwana nocny go, przybyy z zalanego ksiycowym wiatem balkonu. Zanurzywszy we wosach szczupe palce o ostrych paznokciach, czytaa w nieskoczono to, co ju napisa, a

58

przeczytawszy zaczynaa szy t wanie czapeczk. Niekiedy siedziaa w kucki obok najniszych pek albo staa obok najwyszych i wycieraa ciereczk setki zakurzonych grzbietw. Wrya mu saw, ponaglaa go i wanie wtedy zacza go nazywa mistrzem. Nie moga si doczeka przyobiecanych ostatnich sw o pitym procuratorze Judei, piewnie, gono powtarzaa poszczeglne zdania, ktre jej si spodobay, i mwia, e w tej powieci jest cae jej ycie. Powie zostaa ukoczona w sierpniu, przekazana jakiej nieznajomej maszynistce, a ta przepisaa ksik w piciu egzemplarzach. I oto nadesza wreszcie chwila, kiedy trzeba byo porzuci cich przysta i powrci do ycia. Powrciem do ycia, trzymajc oburcz moj powie, i wtedy moje ycie si skoczyo wyszepta mistrz i zwiesi gow, dugo chwiaa si aobna czarna czapeczka z t liter M. Cign dalej swoj opowie, ale opowie ta staa si nieco chaotyczna, jedno tylko mona byo z niej zrozumie gociowi Iwana przydarzyo si wwczas jakie nieszczcie, Po raz pierwszy wkroczyem do wiata literatury, ale teraz, kiedy ju jest po wszystkim i kiedy moja zagada jest oczywista, wspominam to z przeraeniem! uroczycie wyszepta mistrz i unis rk: Tak, mi mn nadzwyczaj wstrzsn, jak on mn wstrzsn! Kto? szepn Iwan ledwie dosyszalnie, nie chcc przerywa zdenerwowanemu narratorowi. No, redaktor, mwi przecie, e redaktor! Tak, przeczyta ksik. Tak na mnie patrzy, jakbym mia fluksj, patrzy w kt i nawet chichota ze zmieszania. Bez adnej potrzeby mi maszynopis w palcach i chrzka. Pytania, ktre mi zadawa, byy, moim zdaniem, zupenie obkacze. Nie wspominajc o treci ksiki pyta, kim jestem i skd si waciwie wziem, czy od dawna pisz i dlaczego dotd o mnie nie sysza, zada nawet moim zdaniem zupenie idiotyczne pytanie: kto mi podsun pomys napisania ksiki na tak niedorzeczny temat? W kocu miaem tego do i zapytaem go wprost, czy wydrukuje moj ksik. On si na to zmiesza, zacz co mamrota i oznajmi mi, e nie moe rozstrzygn tej kwestii sam, e musz si zapozna z moim utworem take inni czonkowie kolegium redakcyjnego, a zwaszcza krytycy atuski i Aryman oraz literat Mcisaw Laurowicz. Prosi, ebym przyszed za dwa tygodnie. Kiedy przyszedem po dwch tygodniach, przyja mnie jaka pannica, ktra od nieustannego gania dostaa ju zeza. To apszennikowa, sekretarz redakcji z umiechem powiedzia Iwan, ktry dobrze zna wiatek opisywany z takim gniewem przez jego gocia. Moliwe uci tamten zatem to ona wrczya mi moj powie, do ju sponiewieran i podniszczon. apszennikowa, starajc si nie patrze mi w oczy, zakomunikowaa, e redakcja ma dosy materiau na najblisze dwa lata i e w zwizku z tym problem druku mojej powieci, jak si wyrazia, upada. C jeszcze pamitam? mrucza mistrz pocierajc skro. Aha, czerwone patki na karcie tytuowej i oczy mojej najdroszej. Tak, te oczy pamitam. Opowie gocia Iwanowego stawaa si coraz zawilsza, coraz wicej w niej byo jakich niedomwie. Mwi co o zacinajcym deszczu i o rozpaczy panujcej w cichej piwnicznej przystani, o tym, e dokd jeszcze chodzi z rkopisem. Wykrzykiwa szeptem, e bynajmniej nie wini tej, ktra zagrzewaa go do walki, o nie, nie wini jej! Potem, jak si Iwan dowiedzia, zaszo co nieoczekiwanego, co strasznego. Ktrego dnia nasz bohater otworzy gazet i zobaczy wydrukowany w niej artyku krytyka Arymana, artyku, w ktrym Aryman przestrzega wszystkich razem i kadego z osobna przed naszym bohaterem, jako przed tym, ktry usiowa przemyci na amy prasy apologi Jezusa Chrystusa. Pamitam, pamitam! zawoa Iwan. Tylko zapomniaem, jakie pan nosi nazwisko! Powtarzam, pumy w niepami moje nazwisko, ono ju nie istnieje odpar go. Nie o nie chodzi. Nastpnego dnia w innej gazecie ukaza si inny artyku, podpisany przez Mcisawa Laurowicza. Autor domaga si bezlitosnej rozprawy z piatyzmem i z tym religianckim tandeciarzem, ktry umyli sobie, e przemyci (znw to przeklte sowo!) piatyzm na amy czasopism. Osupiay na widok tego niesychanego sowa piatyzm otworzyem nastpny dziennik. Ten zamieszcza dwa artykuy, jeden z nich napisa atuski, drugi natomiast sygnowany by literkami N.E. Zapewniam pana, e utwory Arymana i Laurowicza to byo jeszcze nic w porwnaniu z tym, co napisa atuski. Wystarczy, jeli powiem, e tytu artykuu atuskiego brzmia: Starowier wojujcy. Byem tak pogrony w lekturze traktujcych o mnie artykuw, e nie zauwayem, kiedy ona (zapomniaem zamkn drzwi!) stana przede mn z mokr parasolk w jednym rku i mokrymi dziennikami w drugim. Jej oczy miotay iskry, donie miaa zimne, drce. Najpierw zacza mnie caowa, a potem ochrypym gosem, bijc przy tym pici w st, powiedziaa, e otruje atuskiego. Iwan chrzkn, nie wiedzie czemu zmieszany, ale nic nie powiedzia. Nadeszy dni jesiennej beznadziei cign go potworne niepowodzenie tej powieci jak gdyby okaleczyo moj dusz. Prawd mwic przestaem mie cel w yciu i yem ju tylko od jednego spotkania z ni do drugiego. I wanie wtedy co si ze mn stao. Diabli wiedz co, Strawiski zreszt na pewno dawno si ju w tym poapa. Tak wic ogarn mnie smutek, zaczy si jakie ze przeczucia. Na przykad zaczem si obawia ciemnoci. Jednym sowem, zacza si choroba psychiczna. Wydawao mi si, zwaszcza kiedy zasypiaem, e macki jakiej zwinnej i zimnej omiornicy

59

skradaj si wprost ku mojemu sercu. Musiaem sypia przy zapalonym wietle. Moja ukochana zmienia si bardzo (o omiornicy nic jej, oczywista, nie wspominaem, widziaa jednak, e dzieje si ze mn co niedobrego), schuda, wyblada, przestaa si mia i tylko nieustannie mnie prosia, bym jej wybaczy to, e radzia mi da do druku fragment powieci. Mwia, ebym rzuci to wszystko i wyjecha na Poudnie, nad Morze Czarne, wydajc na to wszystko, co mi jeszcze pozostao z owych stu tysicy. Bardzo na to nalegaa i ja, by unikn dyskusji (co mi mwio, e ten mj wyjazd nad Morze Czarne nie dojdzie do skutku) obiecaem jej, e lada dzie to zrobi. Ale ona powiedziaa, e sama kupi mi bilet. Wyjem wtedy wszystkie moje pienidze, to znaczy okoo dziesiciu tysicy rubli, i oddaem jej. Czemu tak duo? zdziwia si. Powiedziaem co w tym rodzaju, e niby boj si zodziei i prosz j o przechowanie tych pienidzy a do dnia mego wyjazdu. Wzia je, woya do torebki, zacza mnie caowa i mwi, e atwiej by jej byo umrze ni porzuca mnie samego w takim stanie, ale e czekaj na ni, e zatem ustpuje wobec koniecznoci, e przyjdzie nazajutrz. Zaklinaa mnie, bym si niczego nie obawia. Byo to o zmierzchu, w poowie padziernika. Ona odesza. Pooyem si na kanapie i zasnem nie zapalajc wiata. Obudzio mnie uczucie, e omiornica jest tu. Bdzc doni w ciemnoci z trudem zdoaem zapali lamp. Zegarek kieszonkowy wskazywa drug w nocy. Kiedy si kadem, po prostu czuem si le, obudziem si natomiast jako czowiek chory. Wydao mi si nagle, e jesienna ciemno wygniecie szyby, wleje si do pokoju i zadawi mnie jak atrament. Kiedy wstaem, absolutnie ju nie mogem si opanowa. Wrzasnem, przyszo mi do gowy, eby do kogo pobiec, choby na gr, do przedsibiorcy budowlanego. Walczyem z sob samym jak szalony. Wystarczyo mi si, by dotrze do pieca i rozpali ogie. Kiedy zaczy trzaska drwa, kiedy drzwiczki pieca zaczy pojkiwa, poczuem si jakby troch lepiej. Poszedem do przedpokoju, zapaliem tam wiato, odnalazem butelk biaego wina, odkorkowaem j i zaczem pi wprost z butelki. Moje lki zmniejszyy si nieco, w kadym razie na tyle, e nie pobiegem do gospodarza, tylko wrciem do pieca. Otworzyem drzwiczki tak, e ar pali mi twarz i rce, i szeptaem: Domyl si, e ze mn jest le... Przyjd, przyjd, przyjd!... Nikt jednak nie nadchodzi. W piecu hucza ogie, o szyby bi deszcz. Wtedy stao si to nieodwracalne. Wyjem z szuflady biurka cikie egzemplarze maszynopisu powieci i bruliony brudnopisw i zaczem wszystko to pali. Byo to bardzo trudne, poniewa zapisany papier nie chce si pali. amic sobie paznokcie darem zeszyty, stojc wciskaem je midzy polana, poruszaem pogrzebaczem ich karty. Od czasu do czasu popi okazywa si silniejszy ode mnie, tumi pomienie, ale walczyem z nim i powie gina, chocia stawiaa zacieky opr. Migay dobrze mi znane sowa, stronice ky powoli, lecz niepowstrzymanie, ale nawet na pokych nadal mona byo odczyta sowa. Sowa giny wtedy dopiero, kiedy papier czernia, w zapamitaniu dobijaem je pogrzebaczem. Tymczasem kto zacz cicho skroba w szyb. Serce skoczyo mi do garda, cisnem w pomienie ostatni zeszyt i popieszyem, by otworzy drzwi. Z sutereny do drzwi na podwrko prowadziy ceglane schodki. Potykajc si podbiegem do drzwi i cicho zapytaem: Kto tam? Gos, jej gos, odpowiedzia mi: To ja... Nie pamitam, jak sobie poradziem z zamkiem i z acuchem. Kiedy tylko wesza do rodka, przytulia si do mnie, drca, caa mokra, miaa mokre policzki i potargane wosy. Mogem wymwi tylko jedno sowo: To ty... to ty?... i gos mi si zaama, zbieglimy na d. Zdja w przedpokoju palto, szybko weszlimy do pierwszego pokoju. Krzykna cicho, wycigna z pieca goymi rkami ostatni jeszcze nie spalony, zaledwie tlcy si na krawdziach plik papierw i rzucia go na podog. Dym natychmiast wypeni pokj. Zadeptaem ogie, a ona opada na kanap i zacza paka, niepohamowanie, spazmatycznie. Kiedy si uspokoia, powiedziaem: Znienawidziem t ksik i boj si. Jestem chory. Bardzo si boj. Wstaa i powiedziaa: Boe, jaki ty chory. I za co to, za co? Ale ja ci uratuj, ja ci uratuj. Co to si dzieje? Widziaem jej oczy opuchnite od dymu i paczu, czuem jej zimne donie przesuwajce si po moim czole. Wylecz ci, wylecz mamrotaa ciskajc moje ramiona. Napiszesz powie od nowa. Jak mogam, jak mogam nie zostawi sobie choby jednej kopii? Zaciskaa zby z wciekoci, mwia co jeszcze, czego nie zrozumiaem. A potem zacisna wargi i zacza zbiera i rozprostowywa nadpalone kartki. By to ktry rozdzia ze rodka powieci, nie pamitam ju ktry. Starannie zoya kartki, owina je w papier, przewizaa wstk. Wszystko, co robia, wiadczyo o jej zdecydowaniu i o tym, e zdoaa si opanowa. Poprosia, ebym da jej wina, a kiedy wypia, powiedziaa ju spokojniej: Oto jak trzeba paci za kamstwo mwia nie chc ju duej kama. Zostaabym z tob nawet teraz, od razu,

60

ale nie chc tego zaatwia w taki sposb. Nie chc, eby do koca ycia pamita, e uciekam od niego w rodku nocy. Nigdy nie zrobi mi najmniejszej krzywdy... Wezwano go nagle, w fabryce, w ktrej pracuje, wybuch poar. Ale niedugo wrci. Wytumacz mu wszystko jutro rano, powiem, e kocham innego, i wrc do ciebie ju na zawsze. Ale odpowiedz mi, moe ty tego wcale nie chcesz? Moja biedna, moja biedna powiedziaem do niej. Jednak nie dopuszcz do tego. Ze mn bdzie le i nie chc, eby gina wraz ze mn. Tylko o to ci chodzi? zapytaa i zajrzaa mi z bliska w oczy. Tylko o to. Oywia si ogromnie, przytulia do mnie, obja mnie za szyj i powiedziaa: Zamierzam zgin wraz z tob. Rano tutaj przyjd. I oto ostatni rzecz, ktr pamitam z mego ycia, jest smuga wiata padajcego z przedpokoju, a w tej smudze jej potargane wosy, jej beret i jej oczy pene zdecydowania. Pamitam dotd czarn sylwetk w progu drzwi prowadzcych na podwrze i ten biay rulon. Odprowadzibym ci, ale nie mam ju siy, by wraca samotnie, boj si. Nie bj si. Wytrwaj jeszcze te kilka godzin. Jutro rano tu przyjd. To byy ostatnie jej sowa, jakie usyszaem w yciu... C! chory nagle sam sobie przerwa i unis palec do gry. Taka dzi niespokojna, ksiycowa noc. Znikn na balkonie. Iwan usysza, e korytarzem przejeda wzek, kto chlipn czy te jkn cichutko. Kiedy wszystko to ucicho, go wrci i oznajmi, e do stodwudziestki przyby nowy mieszkaniec. Przywieziono kogo, kto nieustannie baga, by mu oddano jego gow. Obaj rozmwcy przez chwil milczeli zalknieni, ale potem odzyskali spokj i powrcili do przerwanej opowieci. Go ju otworzy usta, ale noc rzeczywicie bya niespokojna. Na korytarzu stale sycha byo jakie gosy, wic go zacz mwi Iwanowi do ucha tak cicho, e to, co opowiedzia, znane jest tylko poecie, wyjwszy pierwsze zdanie: W kwadrans po jej wyjciu zapukali do mojego okna... To, o czym chory szepta Iwanowi na ucho, bardzo go najwidoczniej wzburzyo. Twarz mu drgaa. W oczach trzepota strach i gniew. Opowiadajcy wskazywa doni kdy w stron ksiyca, ktry dawno ju znikn znad balkonu. Dopiero gdy ucichy wszelkie dobiegajce z zewntrz odgosy, go odsun si od Iwana i zacz mwi nieco goniej: Tak wic pnym wieczorem w poowie stycznia, w tym samym paletku, ale z poobrywanymi guzikami, draem z zimna na moim podwrku. Za plecami miaem zaspy, w ktrych znikny krzaki bzu, a przed sob, w dole, moje okienka, w ktrych spoza zason sabo przebijao wiato. Przypadem do pierwszego okienka, nasuchiwaem w moim pokoju gra patefon. To wszystko, co zdoaem usysze, zobaczy nie mogem nic. Postaem tak przez chwil, a potem zawrciem do furtki i w zauek. W zauku hulaa zamie. Przestraszyem si psa, ktry wpad mi pod nogi, i uciekem przed nim na drug stron ulicy. Zimno i strach, ktry teraz ju mi zawsze towarzyszy, sprawiy, e popadem w otpienie. Nie miaem dokd pj, najprociej, oczywista, byoby rzuci si pod tramwaj na tej ulicy, ktr przecina mj zauek. Widziaem w dali te oblodzone pudeka pene wiata, syszaem ich obmierzy zgrzyt na mrozie. Ale, drogi mj ssiedzie, caa rzecz polegaa na tym, e strach owadn kad komrk mego ciaa. Baem si tramwaju zupenie tak samo, jak przedtem tego psa. Tak, zapewniam pana, e nie ma w tym pawilonie ciszego przypadku ni mj! Ale mg pan przecie zawiadomi j powiedzia Iwan, peen wspczucia dla nieszczsnego chorego. Poza tym ona przecie miaa paskie pienidze. Przecie z pewnoci je przechowaa? Z pewnoci je przechowaa, w to nie wtpi. Ale pan mnie najwyraniej nie rozumie. Lub te, mwic cilej, nie mam ju dawnego daru opowiadania. Zreszt nie bardzo mi go al, bo nigdy mi ju nie bdzie potrzebny. Leaby przed ni go popatrzy z przejciem w ciemno list z domu obkanych. A czy na taki adres mona pisywa listy?... Chory umysowo!... Pan artuje, mj przyjacielu! Miabym j unieszczliwi? Nie, do tego nie jestem zdolny. Iwan nie znalaz na to odpowiedzi, ale milczco wspczu swojemu gociowi i cierpia wraz z nim. A on, umczony tymi wspomnieniami, kiwa odzian w czarn czapeczk gow i mwi tak: Biedna kobieta... A zreszt mam nadziej, e zapomniaa o mnie... Moe pan przecie wyzdrowie... niemiao powiedzia Iwan. Mj przypadek jest nieuleczalny spokojnie odpowiedzia mu go. Kiedy Strawiski obiecuje mi, e przywrci mnie yciu, nie wierz mu. To czowiek ludzki i po prostu chce mnie pocieszy. Nie przecz zreszt, e czuj si teraz znacznie lepiej. Tak, a wic na czym to stanlimy? Mrz, te pdzce tramwaje... Wiedziaem, e wanie otwarto te klinik, i poszedem do niej pieszo przez cae miasto. To byo szalestwo! W polu z pewnoci bym zamarz, ale ocali mnie przypadek. Zepsua si ciarwka, podszedem do kierowcy, to byo ze cztery kilometry za miastem, i kierowca, ku memu najwyszemu zdumieniu, uali si nade mn. Wz jecha w tym kierunku. Kierowca zabra mnie. Szczliwie skoczyo si na tym, e odmroziem sobie palce lewej stopy. Wyleczono mi je zreszt. I oto jestem tutaj ju czwarty

61

miesic. I wie pan co, uwaam, e tu jest zupenie niele. Tylko nie trzeba sobie, drogi ssiedzie, zaprzta gowy wielkimi planami, niech mi pan wierzy! Ja, na przykad, chciaem przewdrowa cay wiat. Ale c, okazao si, e wypado inaczej. Widz std tylko bardzo nieznaczny kawaek tego wiata. Myl zreszt, e nie najlepszy jego kawaek, ale, powtarzam, to nie jest takie straszne. Teraz zblia si lato, Praskowia Fiodorowna mwi, e balkon obronie bluszczem. Te klucze bardzo zwikszyy moj swobod ruchw. Nocami bdzie wieci ksiyc. Ach, ksiyc ju zaszed! Robi si chodno. Ju po pnocy. Czas na mnie. Prosz, niech mi pan powie, jak to byo dalej z Jeszu i Piatem poprosi Iwan. Bagam pana, tak bym chcia si tego dowiedzie. O, nie, o, nie wzdrygajc si bolenie odpowiedzia go. Nie mog myle spokojnie o mojej powieci. Natomiast pana znajomy z Patriarszych Prudw zrobiby to znacznie lepiej ni ja. Dzikuj za rozmow. Do widzenia. Nim si Iwan opamita, cichutko zadwiczaa zamykana krata i go znikn.

Rimski, jak to si mwi, nie wytrzyma nerwowo i nie doczekawszy si, a skocz spisywanie protokou, uciek do swojego gabinetu. Siedzia za biurkiem i patrzy zaczerwienionymi oczyma na lece przed nim magiczne czerwonce. Dyrektor finansowy mia ju zupen sieczk w gowie. Z budynku Varietes publika hurmem walia na ulic. Nadzwyczaj wyostrzony such Rimskiego wyowi nagle wyrazisty trel milicyjnego gwizdka. Taki gwizd nigdy nie zapowiada niczego dobrego. A kiedy gwizd w powtrzy si po kilkakro, kiedy popieszy mu w sukurs drugi gwizdek, jeszcze bardziej przecigy, jeszcze bardziej wadczy, kiedy potem doczyy si do nich gone miechy, a nawet jakie obelywe wrzaski, dyrektor zrozumia od razu, e na ulicy odbywa si jaka awantura, jaki skandal, jaka sprono. Zrozumia te, e, ku najwyszemu jego niezadowoleniu, to, co si teraz dzieje, pozostaje w najcilejszym zwizku z obrzydliwym wystpem czarnego maga i jego asystentw. Przewidujcy dyrektor bynajmniej si nie myli. Skoro tylko wyjrza przez okno, ktre wychodzio na Sadow, twarz mu si wykrzywia i nie tyle wyszepta, ile sykn: Wiedziaem, e tak si to skoczy! W silnym wietle jasnych ulicznych latar zobaczy w dole na trotuarze dam w samej halce i we fioletowych reformach. Co prawda, dama miaa jeszcze kapelusz na gowie i parasolk w doni. Wok owej nieopisanie zaenowanej damy, ktra na przemian to kucaa, to znw usiowaa dokd biec, kbi si i chichota tum. Chichot tumu sprawi, e dyrektorowi finansowemu ciarki przebiegy po grzbiecie. Nie opodal damy podrygiwa jaki obywatel, usiujc zedrze z siebie letni paltocik, ale ze zdenerwowania nie mg sobie poradzi z rk, ktra uwizia w rkawie. Krzyki i gromkie miechy dobiegay take z innego miejsca, mianowicie od lewego podjazdu, i dyrektor zwrciwszy gow w t stron zobaczy inn dam, w rowej kombinacji. Dama owa ucieka z jezdni na chodnik, usiujc ukry si pod arkadami, ale wysypujca si z teatru publiczno przegradzaa jej drog i nieszczsna ofiara wasnej lekkomylnoci oraz umiowania strojw, wyprowadzona w pole przez firm bezwstydnego Fagota, marzya tylko o jednym eby zapa si pod ziemi. widrujc gwizdem powietrze ruszy ku nieszczsnej milicjant, a za nim pieszyli jacy rozradowani modzi ludzie w cyklistwkach. To wanie oni zarykiwali si ze miechu i obelywie pokrzykiwali. Chudy wsaty dorokarz pdem podjecha do pierwszej rozebranej i cign lejce kocistej dychawicznej chabety. Twarz wsacza umiechaa si radonie. Rimski rbn si pici w gow, splun i odskoczy od okna. Przez czas jaki siedzia przy stole, nasuchiwa, co si dzieje na ulicy. Gwizdki w rnych miejscach osigny apogeum, potem zaczy sabn. Ku zdumieniu Rimskiego skandal likwidowano zadziwiajco szybko. Trzeba byo co robi, trzeba byo wypi do dna gorzki kielich odpowiedzialnoci. Telefony w czasie ostatniej czci koncertu zaczy dziaa, trzeba byo dzwoni, zawiadamia o tym, co zaszo, prosi o pomoc, wykrca si, zwala wszystko na Lichodiejewa, wybrania siebie i tak dalej. Tfu, diabli nadali!... Zdenerwowany dyrektor po dwakro kad do na suchawce i po dwakro j cofa. I nagle w martwej ciszy gabinetu sam telefon si rozdzwoni prosto w nos dyrektorowi finansowemu, ktry zadra zrobio mu si zimno. Jednak niele zszarpaem sobie nerwy pomyla i podnis suchawk. Ale zaraz odskoczy od niej jak oparzony i zrobi si bielszy ni papier. Spokojny, przymilny, a zarazem sprony gos kobiecy szepta w suchawce: Rimski, lepiej nigdzie nie dzwo, bo bdzie le... I ju w suchawce nie byo nikogo. Czujc, e przechodzi go mrowie, dyrektor odoy suchawk i nie wiedzie czemu spojrza w znajdujce si za jego plecami okno. Przez rzadkie, pokryte wt jeszcze zieleni gazie klonu zobaczy w przejrzystym oboku biegncy ksiyc. Co przykuo wzrok Rimskiego do tych gazi, patrzy na nie, a im duej patrzy, tym wikszy ogarnia go strach. W kocu dyrektor z trudem zmusi si do tego, eby si odwrci od ksiycowego okna, i wsta. O tym, eby dzwoni gdziekolwiek, nie byo ju teraz mowy, dyrektor myla tylko o jednym jak by tu czym prdzej wyj z teatru.

14. Chwaa kogutowi!

62

Nasuchiwa w budynku panowaa cisza. Zrozumia, e ju od dawna na caym pierwszym pitrze jest tylko on jeden, i kiedy to sobie uwiadomi, owadn nim nieprzezwyciony, dziecinny strach. Nie mg bez drenia myle o tym, e bdzie oto musia i samotnie przez puste korytarze i schodzi po schodach. Gorczkowo chwyci lece na stole czerwonce hipnotyzerw, schowa je do teczki i odkaszln, eby cho odrobin doda sobie odwagi. Kaszel wypad ochryple i cicho. I wtedy wydao mu si, e spod drzwi gabinetu wiono wilgotn zgnilizn. Dreszcz przeszed dyrektorowi finansowemu po krzyu. W dodatku znienacka zacz bi zegar wybija pnoc. I nawet to bicie zegara przyprawiao dyrektora o dreszcze. Ale definitywnie zamaro mu serce, kiedy usysza, e w zamku yale powolutku obraca si klucz. Kurczowo wczepi w teczk zimne, zwilgotniae donie, czu, e jeeli jaszcze przez chwil potrwa ten szmer w dziurce od klucza, to nie wytrzyma i przeraliwie wrzanie. Wreszcie drzwi podday si czyim wysikom, otworzyy si i bezszelestnie wszed do gabinetu Warionucha. Rimski opad na fotel, bowiem ugiy si pod nim nogi. Nabrawszy do puc powietrza umiechn si, jak gdyby przymilnie, i cicho powiedzia: Boe, jake ty mnie przestraszy... Tak, to nieoczekiwane pojawienie si Warionuchy kadego mogo przestraszy, ale jednoczenie sprawio ono dyrektorowi wielk rado w tej zawikanej sprawie odnalaz si koniec jednej przynajmniej nitki. No, mwe prdzej! No! no! czepiajc si tej nitki wychrypia Rimski. Co to wszystko ma znaczy?! Przepraszam ci bardzo zamykajc drzwi gucho odpowiedzia przybysz. Mylaem, e ju ci nie ma. I Warionucha nie zdejmujc kaszkietu podszed do fotela i zasiad po drugiej stronie biurka. Trzeba tu zaznaczy, e w odpowiedzi Warionuchy dao si wyczu co nieuchwytnego, lecz dziwnego. Co, co od razu wychwyci dyrektor, ktrego wraliwo miao moga konkurowa z najczulszymi sejsmografami. Jake to tak? Wic po co Warionucha szed do gabinetu dyrektora finansowego, skoro sdzi, e go tam nie ma? Przecie, po pierwsze, ma wasny gabinet. A po drugie ktrymkolwiek wejciem wszed Warionucha do budynku, nieuniknianie musia spotka jednego ze strw nocnych, a wszystkim im zostao zapowiedziane, e dyrektor zostanie nieco duej w swoim gabinecie. Ale dyrektor nie zastanawia si dugo nad t dziwn okolicznoci nie to mu byo w gowie. Dlaczego nie zadzwoni? Co ma znaczy ta caa heca z Jat? No, to, co mwiem cmoknwszy, jakby mu doskwiera bolcy zb, odpowiedzia administrator. Znaleli go w knajpie w Puszkino. Jak to w Puszkino?! To przecie pod Moskw?! A depesza z Jaty?! Jaka tam, u diaba, Jata! Spi puszkiskiego telegrafist i obaj zaczli rozrabia, a midzy innymi wysyali telegramy z adnotacj Jata. Aha... Aha... No, dobrze, dobrze... raczej zapiewa, ni powiedzia Rimski. Jego oczy rozjarzyy si tawym blaskiem. Oczyma duszy widzia ju z radoci triumfaln scen zdejmowania okrytego hab Stiopy ze stanowiska. Wyzwolenie! Tak dugo oczekiwane wyzwolenie dyrektora finansowego od tej ywioowej klski, od Stiopy. Lichodiejewa! A moe uda si podszykowa mu nawet co gorszego ni wylanie z pracy... Szczegy! powiedzia Rimski i stukn w biurko suszk. Wic Warionucha zacz opowiada o szczegach. Kiedy przyszed tam, dokd go posa dyrektor, zosta natychmiast przyjty i wysuchany z wielk uwag. Nikt, oczywicie, nie sdzi nawet przez chwil, e Stiopa moe by w Jacie. Wszyscy od razu zgodzili si z przypuszczeniem Warionuchy, e Stiopa siedzi z pewnoci w Jacie, w Puszkino. Gdzie on teraz jest? przerwa administratorowi zdenerwowany dyrektor finansowy. A gdzie ma by? odpowiedzia ze zoliwym umiechem administrator. Jasne, e w izbie wytrzewie. No, no! Moje uszanowanie! Warionucha tymczasem cign swoj opowie i im duej opowiada, tym wyraziciej rysowa si dyrektorowi dugi acuch wyskokw i bezecestw Lichodiejewa, a kade kolejne ogniwo tego acucha gorsze byo od poprzedniego. Ile by wart choby w pijacki taniec w objciach telegrafisty na polance przed poczt w Puszkino, przy dwikach katarynki jakiego wczykija! Albo gonitwa za jakimi obywatelkami, ktre uciekay piszczc ze strachu! Albo prba wszczcia bjki z bufetowym w samej Jacie! Rozrzucanie szczypiorku po pododze w teje Jacie ! Rozbicie omiu butelek biaego wytrawnego AjDanila. Zdemolowanie licznika szoferowi takswki, ktry nie chcia odda Stiopie kierownicy. Pogrki Stiopy, e przymknie obywateli, ktrzy usiowali pooy kres jego chuligaskim numerom... Jednym sowem ponura zgroza! Stiopa by znany w koach teatralnych Moskwy i kady wiedzia, e czowiek ten to nie bukiecik fiokw. Ale, mimo wszystko, tego, co teraz opowiada o nim administrator, nawet jak na Stiop byo nadto. O, tak, tego byo zbyt wiele, doprawdy zbyt wiele. Kujce spojrzenie Rimskiego wbijao si nad blatem biurka w twarz administratora i im duej ten mwi, tym mroczniejsze stawao si to spojrzenie. Im bardziej malownicze byy te wszystkie plugawe szczegy, w

63

ktre administrator wyposaa swoj opowie, im bardziej byy prawdopodobne, tym mniej dyrektor finansowy wierzy opowiadajcemu. Kiedy za Warionucha owiadczy, e Stiopa rozhula si do tego stopnia, i usiowa stawia opr tym, ktrzy przyjechali po niego z Moskwy, dyrektor by ju zupenie pewien, e wszystko, co mu opowiedzia przybyy o pnocy administrator, to garstwo. garstwo od pierwszego do ostatniego sowa! Warionucha nie jedzi do Puszkino, Stiopa take w Puszkino nie by. Nie byo pijanego telegrafisty, nikt nie tuk szka w knajpie, nikt nie wiza Stiopy sznurkami wszystko to lipa. Skoro tylko dyrektor finansowy utwierdzi si w przekonaniu, e administrator e, strach popezn po jego ciele, od ng poczynajc, i znowu wydao si dyrektorowi, e spod drzwi gabinetu wiono zgni malaryczn wilgoci. Ani na moment nie spuszczajc z oczu administratora ktry jako dziwnie w si w fotelu, przez cay czas stara si nie wychyla z niebieskiego cienia stojcej na biurku lampy, przedziwnie osania si gazet, niby to przed racym go wiatem arwki dyrektor finansowy myla tylko o jednym co to wszystko ma znaczy. Dlaczego w opustoszaym, milczcym budynku Iwan Sawieliewicz, ktry wrci tak bardzo pno, tak bezczelnie kamie mu w ywe oczy. I zaczo nka Rimskiego poczucie niebezpieczestwa, niebezpieczestwa nieznanego, ale gronego. Udajc, e nie zauwaa dziwnego zachowania Warionuchy i jego sztuczek z gazet, dyrektor przyglda si jego twarzy prawie ju nie suchajc tego, co Warionucha plecie. Byo co jeszcze bardziej niepojtego ni ta nie wiadomo po co wymylona opowie o wydarzeniach w Puszkino, a mianowicie zmiany, ktre zaszy w wygldzie i zachowaniu administratora. Cho ten jak mg tak nasuwa na oczy kaczkowaty daszek kaszkietu, eby zacieni twarz, cho jak mg wykrca gazet, dyrektorowi udao si dostrzec potny siniak pod prawym okiem, tu koo nosa. Poza tym rumiany zazwyczaj administrator by teraz blady niezdrow kredow bladoci, a szyj, cho noc bya parna, okutan mia, nie wiadomo dlaczego, starym pasiastym szalikiem. Jeli jeszcze doda do tego, e administrator popad w czasie swojej nieobecnoci w obrzydliwy nag cmoktania i pomlaskiwania, e gos wyranie mu si zmieni, zgrubia i zmatowia, e spojrzenie jego stao si niespokojne i tchrzliwe, to miao mona byo powiedzie, e Iwan Warionucha zmieni si nie do poznania. I jeszcze co gwatownie niepokoio dyrektora, ale co tego nie mg zrozumie, cho z caej mocy wyta rozgorczkowany umys, cho wpatrywa si uparcie w Warionuch. Jedno mgby z ca pewnoci powiedzie byo co niespotykanego, co nienaturalnego w tym zestawieniu administratora z tak dobrze mu znanym fotelem. No, w kocu dalimy mu rad, no, zaadowalimy go do samochodu hucza Warionucha wyzierajc zza gazety i przysaniajc doni siniak. Rimski nagle wycign rk i niby to machinalnie, postukujc palcami po biurku, jednoczenie nacisn doni przycisk elektrycznego dzwonka i zamar. W pustym budynku niewtpliwie byoby sycha przenikliwy dzwonek. Ale dzwonek w si nie odezwa, guzik przycisku martwo zapad w blat biurka. Guzik by martwy, dzwonek nie dziaa. Manewr dyrektora nie uszed uwadze Warionuchy, ktry wykrzywi si i zapyta, przy czym w jego oczach bysno wyranie zowrogie wiateko: Po co dzwonisz? Machinalnie cofnwszy rk odpar gucho dyrektor finansowy i niepewnym gosem zapyta z kolei: Co tam masz na twarzy? Zarzucio wz, uderzyem si o klamk spogldajc w bok odpowiedzia Warionucha. Kamie! zawoa w duchu dyrektor finansowy. I wtedy nagle oczy mu si wyokrgliy, pojawi si w nich obd, nie mg oderwa oczu od oparcia fotela. Na pododze za fotelem leay dwa skrzyowane cienie, jeden gstszy, ciemniejszy, drugi szary, ledwie widoczny. Wyranie wida byo na pododze cie oparcia fotela i cie jego zwajcych si ng, ale nad oparciem na pododze nie byo cienia gowy Warionuchy, podobnie jak midzy nogami fotela nie wida byo cienia ng administratora. On nie rzuca cienia! desperacko wrzasn w duchu Rimski. I zadygota. Warionucha niespokojnie, bojaliwie obejrza si, podajc za oszalaym spojrzeniem Rimskiego, spojrza za oparcie fotela i zrozumia, e zosta zdemaskowany. Wsta z fotela (to samo zrobi take dyrektor) i ciskajc w doniach teczk odszed na krok od biurka. Domyli si, przeklty! Zawsze by sprytny powiedzia Warionucha gniewnie, umiechajc si prosto w nos dyrektorowi, znienacka skoczy od fotela ku drzwiom i szybko przesun w d rygiel zatrzasku. Dyrektor rozejrza si rozpaczliwie, cofn si. w stron wychodzcego na ogrd okna i w tym zalanym ksiycow powiat oknie zobaczy przywierajc do szyby twarz nagiej dziewczyny i obnaon, przesunit przez lufcik rk, ktra staraa si odsun doln zasuwk ramy. Grna bya ju odsunita. Wydao mu si, e wiato lampy na biurku przygasa, e biurko si przechyla. Ogarna Rimskiego lodowata fala, ale na szczcie dla siebie przemg si i nie upad. Resztek jego si wystarczyo na to, eby nie krzykn ju, ale szepn: Na pomoc... Warionucha, ktry pilnowa drzwi, podskakiwa przy nich i za kadym podskokiem przez dusz chwil zawisa w

64

powietrzu chwiejc si nad podog. Macha w stron Rimskiego rozcapierzonymi domi, sycza i cmokta, i mruga do dziewczyny w oknie. Dziewczyna zacza si spieszy, wsuna w lufcik rud gow, rk wycigna jak moga najdalej, zacza drapa paznokciami dolny baskwil i potrzsa ram. Do jej wyduya si, jak gdyby bya z gumy, i przybraa trupiozielonkaw barw. Wreszcie zielone palce trupa uchwyciy rczk baskwila, przekrciy j i okno zaczo si otwiera. Rimski krzykn cicho, przywar do ciany i niczym tarcz zasoni si teczk. Wiedzia, e nadesza jego ostatnia chwila. Okno otworzyo si na ocie, ale zamiast nocnego chodku i aromatu lip wtargna do pokoju piwniczna wo. Nieboszczka wesza na parapet. Rimski wyranie widzia ciemne plamy rozkadu na jej piersiach. I wanie wtedy dobiego radosne, nieoczekiwane pianie koguta z ogrodu, z tego niskiego budyneczku za strzelnic, w ktrym trzymano biorce udzia w programie ptaki. Tresowany kogut grzmia gromko, dononie, obwieszcza, e od wschodu nadciga nad Moskw wit. Dzika wcieko wykrzywia twarz dziewczyny, nieboszczka bluzna ochrypym przeklestwem, a Warionucha przy drzwiach zaskowycza i spad spod sufitu na podog. Kogut zapia po raz wtry, dziewczyna zgrzytna zbami, zjeyy jej si na gowie rude wosy. Za trzecim pianiem odwrcia si i wyleciaa z pokoju. Warionucha podskoczy, wycign si w powietrzu poziomo, co go upodobnio do fruwajcego Kupidyna, przelecia ponad biurkiem i powoli wypyn przez okno. Siwy jak nieg, bez jednego ciemnego woska na gowie starzec, ktry jeszcze niedawno by Rimskim, podbieg do drzwi, odcign rygiel, otworzy drzwi i rzuci si do ucieczki ciemnym korytarzem. Przy zakrcie na klatk schodow, jczc i chlipic ze strachu, namaca wycznik i wiato zalao schody. Na schodach trzscy si i drcy starzec upad, wydao mu si bowiem, e z gry mikko spad na niego Warionucha. Zbiegszy na d Rimski zobaczy picego na krzele koo kasy w westybulu stra. Przekrad si koo niego na palcach i przelizgn si frontowymi drzwiami na dwr. Na ulicy poczu si nieco raniej. Oprzytomnia na tyle, eby schwyciwszy si za gow zorientowa si, e jego kapelusz zosta w gabinecie. Oczywicie nie wrci po kapelusz, tylko z trudem apic oddech przebieg przez szerok jezdni na przeciwlegy rg, przed kino, gdzie majaczyo mtne czerwonawe wiateko. W minut by przy nim. Nikt nie zdy zaj mu takswki. Na leningradzki ekspres, doo na setk ciko dyszc i trzymajc si za serce powiedzia starzec. Zjedam do garau odpowiedzia z nienawici kierowca i odwrci si. Wtedy Rimski otworzy teczk, wycign z niej pidziesit rubli i przez opuszczona szyb przednich drzwi poda je kierowcy. W chwil potem rozklekotany wz gruchoczc mkn jak wicher po uku Sadowej. Pasaera podrzucao na siedzeniu i w wiszcym przed kierowc kawaku lusterka Rimski widzia to rozradowane oczy kierowcy, to swoje, oszalae. Wyskoczy z takswki przed budynkiem dworca, krzykn do pierwszego napotkanego czowieka w biaym fartuchu i z blach na piersi: Pierwsza klasa, jeden, dam trzydzieci gnit wycignite z teczki czerwonce. Jak nie bdzie pierwszej bierz drug... Jak nie bdzie to bierz trjk! Czowiek z blach ogldajc si na owietlony zegar wyrywa Rimskiemu czerwonce. W pi minut pniej pod przeszklon kopu dworca ju nie byo ekspresu znik bez ladu w ciemnociach. Wraz z nim znikn i Rimski.

Nietrudno si domyli, e grubasem z purpurow twarz, ktrego umieszczono w klinice w pokoju numer sto dziewitnacie, by Nikanor Iwanowicz Bosy. Do profesora Strawiskiego trafi on jednak nie od razu, przedtem czas jaki przebywa w zupenie innym miejscu. O tym innym miejscu Bosy niewiele zachowa wspomnie. Pamita tylko biurko, szaf i kanap. Rozpoczto tam rozmow z Nikanorem Iwanowiczem, ktremu mio si w oczach od uderze krwi do gowy, a take na skutek zdenerwowania, ale rozmowa wysza dziwna, zawikana, a prawd mwic w ogle nie wysza. Pierwsze od razu pytanie, jakie Nikanorowi Iwanowiczowi zadano, brzmiao: Wasze nazwisko Nikanor Iwanowicz Bosy? Jestecie prezesem komitetu blokowego numer 302A z ulicy Sadowej? Na to Nikanor Iwanowicz rozemia si straszliwym miechem i odpowiedzia dosownie tak: Jestem Nikanor, Nikanor, oczywicie! Ale jaki tam ze mnie, u diaba, prezes? Co to ma znaczy? mruc oczy zapytano Nikanora Iwanowicza. Ma to znaczy odpowiedzia e skoro jestem prezesem, to powinienem by od razu ustali, e on jest si nieczyst! Bo i jake? Binokle pknite, chodzi w achach i to ma by tumacz cudzoziemca?

15. Nikanor Iwanowicz Bosy

65

O kim mwicie? zapytano Nikanora Iwanowicza. Korowiow! wrzasn Bosy siedzi u nas pod pidziesitym! Piszcie Korowiow! Trzeba go natychmiast zapa. Piszcie szsta klatka. Tam go znajdziecie. Kto wam da walut? zapytano serdecznie Nikanoira Iwanowicza. Boe Wielki, Boe Wszechmogcy! zacz mwi Bosy ty wszystko widzisz, dobrze mi tak! adnej waluty na oczy nie widziaem, nie mam zielonego pojcia, o jakiej walucie mowa! Pan Bg mnie pokara za grzechy cign z uczuciem na przemian to zapinajc, to rozpinajc koszul, to znw egnajc si znakiem krzya. Braem! Braem, ale braem nasze, radzieckie! Meldowaem za pienidze, nie przecz, zdarzao si. I nasz sekretarz Proleniew te jest dobry, te dobry! Prawd mwic, w naszej administracji zodziej na zodzieju i zodziejem pogania... Ale waluty nie braem! Poproszony, eby nie udawa durnia, tylko opowiedzia, skd si wziy dolary w przewodzie wentylacyjnym, Bosy pad na kolana, zachwia si i rozwar usta, jak gdyby zamierza pokn klepki parkietu. Jeli chcecie bekn ziemi bd jad na dowd, e nie braem! A Korowiow to diabe! Wszelka cierpliwo ma swoje granice, wic za biurkiem podniesiono gos dajc Bosemu do zrozumienia, e pora ju by zacz mwi po ludzku. Wwczas pokj, w ktrym staa owa kanapka, zadygota od dzikiego wrzasku Nikanora Iwanowicza, ktry zerwa si z klczek: To on! To on, tam, za szaf! O, jak zby szczerzy! I binokle te same... apcie go! Gdzie kropido? Wywici lokal! Krew odpyna z twarzy Nikanora Iwanowicza. Dygocc czyni w powietrzu znak krzya, rzuca si ku drzwiom i znw zawraca, zaintonowa jak modlitw, a wreszcie zacz mwi zupenie od rzeczy. Stao si oczywiste, e prezes komitetu blokowego nie nadaje si do adnych rozmw. Wyprowadzono go, umieszczono w osobnym pokoju, gdzie nieco si uspokoi modli si tylko i ka. Ci, do ktrych to naleao, pojechali oczywicie na Sadow, zwiedzili mieszkanie numer pidziesit. Ale nie znaleli tam adnego Korowiowa, nikt z lokatorw kamienicy adnego Korowiowa nie zna ani nie widzia na oczy. Mieszkanie zajmowane przez nieboszczyka Berlioza oraz przez Lichodiejewa, ktry wyjecha by do Jaty, wiecio pustkami, w gabinecie spokojnie wisiay sobie na szafach nienaruszone pieczcie kowe. Tyle wskrawszy wrcili z Sadowej i moemy tu doda, e w drodze powrotnej towarzyszy im stropiony i przygnbiony sekretarz zarzdu spdzielni Proleniew. Wieczorem Bosego przywieziono do kliniki Strawiskiego. Zachowywa si tam tak niespokojnie, e trzeba mu byo zrobi przepisany przez profesora zastrzyk i dopiero po pnocy Nikanor Iwanowicz zasn w pokoju numer sto dziewitnacie i tylko z rzadka wydawa cikie, umczone pobekiwanie. Ale jego niepokj udzieli si sto dwudziestce, ktrej chory lokator wyrwany ze snu zacz szuka swojej gowy, a take sto osiemnastce, w ktrej nieznany mistrz zatrwoy si i z udrk zaama rce patrzc na ksiyc i wspominajc ow gorzk, ostatni w jego yciu noc jesienn, owo pasmo wiata pod drzwiami w suterenie i tamte rozwiane wosy. Ze sto osiemnastki niepokj dotar przez balkon do Iwana Iwan obudzi si i zapaka. Ale lekarz szybko uspokoi ca strwoon i cierpic trjk zaczli zasypia. Najpniej usn Iwan, nad rzek wstawa ju wit. Po wypiciu lekarstwa, ktre przepoio cae ciao, ogarna go fala uspokojenia. Ciao jego stao si lekkie, jego gow owiewa ciepy wietrzyk psnu. Zasn, a ostatni rzecz, ktr jeszcze usysza na jawie, by wiergot ptakw. W lesie w godzinie przedwitu. Ale ptaki wkrtce zamilky i Iwanowi nio si, e soce ju si znia ponad Nag Gr, a gra ta otoczona jest podwjnym acuchem stray...

16. Ka
Soce ju si zniao ponad Nag Gr, a gra ta otoczona bya podwjnym acuchem stray. Owa ala jazdy, ktra okoo poudnia przecia drog procuratorowi, docwaowaa do bramy Hebroskiej. Przygotowano ju dla niej przejcie. Piechurzy z kohorty kapadocyjskiej odepchnli na boki gromady ludzi, muy i wielbdy i ala, wzbijajc pod niebo biae supy kurzu, dotara cwaem do skrzyowania dwu traktw poudniowego, na Bettagium, i pnocnozachodniego, wiodcego do Jafy. Ala pocwaowaa drog na pnocny zachd. Tu take kapadocyjczycy rozsypali si po obu stronach drogi i zawczasu spdzili z niej na boki wszystkie karawany zdajce na wito do Jeruszalaim. Tumy ptnikw stay za kapadocyjczykami, porzucone przenone pasiaste ich namioty rozbite byy wprost na trawie. Po przebyciu mniej wicej kilometra ala wyprzedzia drug kohort legionu Byskawic, przebya jeszcze kilometr i pierwsza zbliya si do podna Nagiej Gry. Tu zsiada z koni. Dowdca podzieli ale na druyny i druyny te ze wszystkich stron otoczyy podne niewysokiego wzgrza pozostawiajc tylko jedno wolne przejcie od strony drogi do Jafy. Po pewnym czasie w lad za al dotara do wzgrza druga kohorta, wspia si nieco wyej i opasaa gr acuchem. Wreszcie nadesza centuria dowodzona przez Marka Szczurz mier. Sza rozcignita w dwa rzdy po obu stronach drogi, a midzy tymi dwoma rzdami konwojowani przez ludzi z tajnej suby jechali na wzku trzej skazacy,

66

kady z nich mia na szyi bia desk, a na deskach tych w dwch jzykach po aramejsku i po grecku napisane byo: zbjca i wichrzyciel. Za wzkiem skazacw toczyy si inne wozy, wyadowane wieo ociosanymi belkami zaopatrzonymi w poprzeczki, sznurami, opatami, wiadrami i siekierami. Na wozach tych jechao szeciu oprawcw. Za nimi, wierzchem, centurion Marek, przeoony suby witynnej z Jeruszalaim oraz w zakapturzony czowiek, z ktrym Piat widzia si przelotnie w zaciemnionym pokoju w paacu. acuch onierzy zamyka t procesj, a potem szo ze dwa tysice gapiw, ktrzy nie zlkli si piekielnego upau i chcieli zobaczy ciekawe widowisko. Do tych gapiw z miasta przyczali si teraz ciekawi spord ptnikw nie czyniono im trudnoci, kiedy doczali na koniec kolumny. Wrd przenikliwych okrzykw heroldw, ktrzy towarzyszyli kolumnie i krzyczeli to samo, co okoo poudnia wykrzycza Piat, procesja wesza na Nag Gr. Ala przepucia wszystkich midzy pierwszy i drugi kordon, a druga centuria pozwolia przej tym tylko, ktrzy niezbdni byli przy kani, po czym spiesznymi manewrami rozproszya tum wok caego wzgrza tak, e ciba znalaza si pomidzy kordonem piechurw na grze a kordonem spieszonej jazdy na dole. Teraz wszyscy mogli przyglda si kani spoza do rzadkiego acucha pieszych onierzy. Tak wic miny ju przeszo trzy godziny od chwili, kiedy procesja wspia si na gr, i soce ju si zniao ponad Nag Gr, ale skwar by jeszcze nieznony i udrczeni nim onierze w obu kordonach mczyli si, nudzili i w duchu przeklinali trzech zbjcw, szczerze im yczc jak najrychlejszej mierci. Maleki dowdca ali mia mokre czoo, jego biaa koszula pociemniaa na plecach od potu, znajdowa si u stp wzgrza, tam gdzie pozostawiono wolne przejcie na szczyt, co chwila podchodzi do skrzanego wiadra, ktre byo w pierwszym plutonie, zoonymi domi czerpa ze wod, pi i zwila swj zawj. To sprawiao mu niejak ulg, odchodzi i znowu zaczyna tam i z powrotem przemierza pen kurzu drog wiodc na szczyt. Jego dugi miecz postukiwa o skrzany sznurowany but. Dowdca chcia da swym podkomendnym przykad wytrzymaoci, ale al mu byo onierzy, wic pozwoli im z wbitych w ziemi dzid wznie piramidy i narzuci na nie biae paszcze. Syryjczycy chronili si do tych szaasw uciekajc przed bezlitosnym socem. Wiadro szybko pokazywao dno i onierze z rnych druyn po kolei chodzili po wod do niedalekiego wwozu, gdzie w wtym migotliwym cieniu mizernych drzew morwowych w tej piekielnej spiekocie doywa swych dni z lekka zmtniay strumyk. Stali tutaj rwnie znudzeni luzacy, trzymali otpiae konie wdrujc za przesuwajcym si cieniem. Znuenie onierzy i ich przeklestwa pod adresem zbjcw byy zrozumiae. Obawy procuratora przed zamieszkami, ktre mogyby si byy wydarzy w znienawidzonym przeze miecie Jeruszalaim, byy na szczcie nieuzasadnione. I kiedy zacza si czwarta godzina kani, wbrew wszelkim oczekiwaniom pomidzy dwoma kordonami, midzy piechot na grze a jazd u stp wzgrza, nie byo ju ani jednego czowieka. Soce przepalio tum i popdzio go z powrotem do Jeruszalaim. Za acuchem dwu centurii rzymskich zostay tylko dwa nie wiedzie czyje psy, ktre przybkay si na wzgrze. Ale i te, znuone upaem, pooyy si, wywiesiy ozory, ciko ziajay nie zwracajc najmniejszej uwagi na zielonogrzbiete jaszczurki, jedyne ywe stworzenia, ktre nie bay si soca i migay pomidzy rozpalonymi kamieniami i jakimi wijcymi si po ziemi rolinami o wielkich kolcach. Nikt nie prbowa odbi skazanych ani w samym Jeruszalaim, gdzie peno byo wojska, ani tu, na otoczonym kordonami wzgrzu, a tum wrci do miasta, poniewa doprawdy nie byo w tej kani niczego interesujcego, natomiast tam, w miecie, trway ju przygotowania do rozpoczynajcego si wieczorem wielkiego wita Paschy. Piechota rzymska w drugim kordonie cierpiaa bardziej jeszcze ni Syryjczycy. Centurion Szczurza mier pozwoli onierzom na to jedynie, by zdjli hemy i nakryli gowy biaymi, zmoczonymi w wodzie chustami, onierze musieli jednak sta nie wypuszczajc wczni z rk. On sam, z tak sam, nie zmoczon jednak, lecz such chust na gowie, przechadza si nie opodal grupki oprawcw nie zdjwszy nawet ze swej tuniki przypinanych srebrnych lwich pyskw, nie odpiwszy nagolennikw, nie odpasawszy miecza ani krtkiego sztyletu. Soce bio wprost w centuriona, nie przyczyniajc mu najmniejszej krzywdy, na lwie pyski za nie sposb byo spojrze pali oczy olepiajcy blask srebra, ktre jak gdyby kipiao na socu. Na pokiereszowanej twarzy Szczurzej mierci nie wida byo ani znuenia, ani niezadowolenia i wydawao si, e olbrzymi centurion moe tak chodzi przez cay dzie, przez ca noc i przez jeszcze jeden dzie, tak dugo, sowem, jak dugo bdzie to potrzebne. Moe chodzi cigle tak samo, wsparszy donie na cikim, nabijanym miedzianymi blachami pasie, nieodmiennie surowo spogldajc to na supy z traconymi, to na legionistw w kordonie, nieodmiennie obojtnie odrzucajc szpicem kosmatej skrzni wybielone przez czas ludzkie koci albo mae kamienie, ktre znalazy si na jego drodze. Zakapturzony czowiek zasiad w pobliu supw na trjnonym skadanym stoku obozowym i siedzia dobrodusznie nieruchomy, a niekiedy z nudw duba kijaszkiem w piasku. Powiedziane ju zostao, e za acuchem legionistw nie byo nikogo niezupenie odpowiada to prawdzie. By tam pewien czowiek, ale po prostu nie wszyscy go widzieli. Ulokowa si on nie z tej strony, z ktrej pozostawiono przejcie na gr i z ktrej najwygodniej byo przyglda si kani, ale od strony pnocnej. Zbocze nie byo tam agodne i atwe

67

do podejcia, ale nierwne, pene urwisk i rozpadlin tam to w szczelinie, uczepiwszy si przekltej przez niebo, wysuszonej jaowej ziemi, walczyo o ycie chore drzewko figowe. Wanie pod tym nie dajcym adnego cienia drzewkiem ulokowa si w jedyny czowiek, ktry by widzem, a nie uczestnikiem kani, i siedzia tam na kamieniu od samego pocztku, to znaczy czwart ju godzin. Tak, wybra nie najlepsze, lecz najgorsze stanowisko, by przyglda si kani. Ale take i stamtd wida byo supy, wida byo dwa poyskujce punkty na piersi centuriona za kordonem, a to najwyraniej cakiem wystarczao czowiekowi, ktry najwidoczniej chcia pozosta nie zauwaony i przez nikogo nie niepokojony. Ale przed czterema godzinami, na pocztku kani, czowiek ten zachowywa si zupenie inaczej; jak najbardziej mg zosta dostrzeony i wanie w zwizku z tym zapewne teraz inaczej si zachowywa i odosobni si tutaj. Wtedy, skoro tylko procesja wesza za kordon, na sam szczyt wzgrza, czowiek ten pojawi si po raz pierwszy, by przy tym najwyraniej spniony. Dysza ciko i nie wszed, lecz wbieg na wzgrze, przepycha si, a kiedy acuch zamkn si przed nim jak i przed wszystkimi innymi, udajc, e nie rozumie gniewnych okrzykw, podj naiwn prb przedarcia si midzy onierzami a na samo miejsce kani, tam gdzie skazanych cigano ju z wzka. Bolenie uderzony w pier drzewcem wczni, krzykn i odskoczy od onierzy, by to jednak okrzyk nie blu, ale rozpaczy. Legionist, ktry go uderzy, obrzuci nie widzcym i zobojtniaym na wszystko spojrzeniem czowieka, ktry nie czuje blu fizycznego. Trzymajc si za pier, kaszlc i tracc oddech obieg wzgrze dokoa, prbujc na pnocnym stoku znale w acuchu jak luk, przez ktr mona by si przelizgn. Ale byo ju za pno, krg si zamkn. Wic czowiek o wykrzywionej blem twarzy musia zaniecha prb przedarcia si ku wozom, z ktrych wyadowano ju belki. Prby takie doprowadziyby tylko do tego, e zostaby schwytany, a owego dnia w adnym razie nie mg sobie na to pozwoli. I oto czowiek w odszed na bok, ku rozpadlinie, gdzie byo spokojniej i gdzie nikt mu nie przeszkadza. Teraz czarnobrody w mczyzna o ropiejcych od blasku soca i bezsennoci oczach siedzia na kamieniu i rozpacza. To wzdycha rozchylajc swj podniszczony w czasie dugich wdrwek, niegdy bkitny, teraz brudnoszary tallif i odsaniajc uderzon drzewcem wczni pier, po ktrej spywa brudny pot to w nieznonej mce wznosi oczy ku niebu i ledzi trzy spy, ktre ju od dawna szyboway na wysokoci zataczajc wielkie krgi, pewne niedalekiej uczty, to znw wbija zagase spojrzenie w t ziemi i widzia na tej ziemi na wp sprchnia psi czaszk i biegajce wok niej jaszczurki. Mka owego czowieka bya tak wielka, e chwilami rozmawia sam ze sob. O, c ze mnie za gupiec... mrucza kiwajc si na kamieniu w strasznej udrce i drapic paznokciami smag pier. Gupiec, gupia baba, tchrz! Psem plugawym jestem, a nie czowiekiem! Milk, zwiesza gow, a potem pi ciep wod z drewnianej flaszy, znowu si oywia i chwyta to za ukryty na piersiach pod tallifem n, to za kawaek pergaminu, ktry lea przed nim na kamieniu obok trzcinki i kaamarza z tuszem. Na pergaminie owym byo ju zapisane: Minuty pyn i ja, Mateusz Lewita, jestem na Nagiej Grze, a mier nie nadchodzi! Potem: Soce schyla si ku zachodowi, a mier nie nadchodzi! Teraz Mateusz Lewita bez nadziei napisa ostr trzcink co nastpuje: Boe, czemu obrci na niego twj gniew?! Zelij mu mier. Zapisawszy to zaka bez ez i znowu rozdrapa paznokciami pier. Powodem rozpaczy Lewity bya ta straszliwa kieska, ktra spotkaa Jeszu i jego samego, a take w niewybaczalny bd, ktry on, Mateusz Lewita, jak mniema, popeni. Przedwczoraj rano Jeszua i Lewita byli w Bettagium pod Jeruszalaim, gdzie gocili u pewnego ogrodnika, ktremu nadzwyczaj si spodobay proroctwa Jeszui. Cay ranek obaj gocie przepracowali w ogrodzie, pomagajc gospodarzowi, a pod wieczr, kiedy si ochodzi, zamierzali i do Jeruszalaim. Ale Jeszua, z niewiadomej przyczyny, zacz si pieszy, powiedzia, e ma w miecie piln spraw do zaatwienia, i okoo poudnia odszed samotnie. Na tym to wanie polega pierwszy bd Mateusza Lewity. Czemu, och, czemu puci go samego! Wieczorem Mateusz nie poszed do Jeruszalaim. Dopada go jaka naga i dokuczliwa bole. Trzso go, jego ciao wypeni ogie, szczka zbami i co chwila prosi o wod. I nigdzie nie mg. Zwali si na der w szopie ogrodnika i przelea tam a do pitkowego witu, kiedy choroba mina rwnie nieoczekiwanie, jak nadesza. Chocia by jeszcze saby i cho nogi pod nim dray, poegna si z gospodarzem i ruszy do Jeruszalaim, mczyo go bowiem przeczucie jakiego nieszczcia. W Jeruszalaim dowiedzia si, e przeczucie go nie zawiodo, e stao si nieszczcie. Lewita by w tumie i sysza ogaszajcego wyrok procuratora. Kiedy poprowadzono skazacw na gr, Mateusz Lewita bieg obok szeregu onierzy w tumie ciekawych, starajc

68

si jako niezauwaalnie da zna Jeszui choby tylko o tym, e on, Lewita, jest tu, obok niego, e nie porzuci go w tej ostatniej drodze i e modli si o to, by mier zabraa Jeszu jak najszybciej. Ale Jeszua patrzy w dal, tam, dokd go wieziono i, oczywista, nie widzia Mateusza. I oto, kiedy procesja przesza ju drog z p wiorsty, popychanego w tumie tu obok szeregu onierzy Mateusza olnia myl prosta i genialna i natychmiast, zapalczywy jak zawsze, obrzuci siebie obelgami za to, e myl ta nie przysza mu do gowy wczeniej. onierze nie szli zwartym szeregiem, byy midzy nimi odstpy. Przy duej zrcznoci i trafnym wyliczeniu mona byo skuli si, przeskoczy midzy dwoma legionistami, dopa wzka i wskoczy na. Wtedy Jeszua bdzie wybawiony od mczarni. Wystarczy jedna chwila, by uderzy Jeszu noem w plecy i krzykn mu: Jeszua! Ocaliem ci i odchodz wraz z tob! To ja, Mateusz, twj wierny i jedyny ucze! A gdyby Bg zechcia sprzyja i zesa jeszcze jedn chwil wolnoci, to mona byoby zdy zabi i siebie samego, uniknwszy w ten sposb mierci na supie. To zreszt mao ju obchodzio Mateusza Lewit, byego poborc podatkowego. Obojtne mu byo, jak zginie. Chcia tylko jednego by Jeszua, ktry nigdy w yciu nie zrobi nikomu najmniejszej krzywdy, mg unikn mki. Plan by bardzo dobry, ale sk w tym, e Lewita nie mia przy sobie noa. Nie mia take ani grosza. Wcieky na siebie wydosta si z tumu i pobieg z powrotem do miasta. W jego poncej gowie dygotaa tylko jedna gorczkowa myl jak natychmiast, w jakikolwiek sposb, zdoby w miecie n i jak potem dopdzi procesj. Dobieg do miejskiej bramy, lawirujc w natoku wsysanych przez miasto karawan, i po lewej stronie zobaczy otwarte drzwi sklepiku, w ktrym sprzedawano chleb. Dyszc ciko, po biegu rozpalon drog, Lewita opanowa si, statecznie wszed do sklepiku, dostojnie pozdrowi stojc za lad wacicielk, poprosi j, by zdja z pki lecy u samej gry bochen, ktry z niewiadomego powodu spodoba mu si bardziej ni inne, a kiedy ta si obrcia, w milczeniu szybko chwyci z lady co, od czego nie mogo by nic lepszego dugi, wyostrzony jak brzytew n chlebowy, i natychmiast wybieg ze sklepiku. W kilka minut pniej by znowu na drodze do Jafy. Ale procesji ju nie byo wida. Pobieg. Niekiedy pada i apic oddech lea przez chwil w bezruchu. Lea tak, zadziwiajc ludzi, ktrzy jechali na muach i szli pieszo ku Jeruszalaim. Lea, nasuchiwa, jak jego serce omoce nie tylko w piersiach, ale take pod czaszk i w uszach. Wytchnwszy nieco zrywa si i bieg dalej, coraz wolniej jednak i wolniej. Kiedy wreszcie zobaczy w dali dug, wzbijajc kurz procesj, dochodzia ju ona do stp wzgrza. O, Boe!... jkn Lewita widzc, e nie zdy. I nie zdy. Kiedy mina czwarta godzina kani, udrka Lewity osigna szczyt i Mateusz wpad we wcieko. Wsta z kamienia, cisn na ziemi niepotrzebnie, jak teraz myla, ukradziony n, rozdepta flasz pozbawiajc si w ten sposb wody, zdar z gowy kefi, chwyci si za swoje rzadkie wosy i zacz sam siebie przeklina. Przeklina siebie wykrzykujc bezsensowne sowa, rycza i plu, zniewaa swych rodzicw za to, e wydali na wiat gupca. Widzc, e kltwy i wyzwiska nie dziaaj, e nic si nie zmienia na spalonym przez soce wzgrzu, zacisn wysche pici, oczy, wznis ramiona ku niebu, ku socu, ktre zniao si, coraz bardziej wyduajc cienie, i odchodzio, aby zapa w Morze rdziemne, i zada od Boga natychmiastowego cudu. Domaga si, by Bg niezwocznie zesa Jeszui mier. Otworzy oczy, przekona si, e na wzgrzu wszystko pozostao, jak byo, tyle tylko, e przygasy punkty ponce na piersiach centuriona. Soce wiecio w grzbiety skazacw, ktrych twarze skierowane byy ku Jeruszalaim. Wtedy Lewita zawoa: Przeklinam ciebie, Boe! Naderwanym gosem krzycza, e przekona si o niesprawiedliwoci boskiej i nie ma zamiaru wierzy Bogu duej. Jeste guchy! rycza Mateusz. Gdyby nie by guchy, usyszaby mnie i zabiby go w teje chwili! Mruc oczy Lewita czeka na ogie, ktry spadnie z nieba i porazi go. Nic takiego si nie stao, wic Lewita z zacinitymi powiekami nadal wykrzykiwa uwaczajc i szydercz przemow do niebios. Krzycza, e jest najzupeniej zawiedziony, krzycza take, e s jeszcze inni bogowie i inne religie. Tak. Inny bg nie dopuciby do tego, nigdy by nie dopuci do tego, by takiego czowieka jak Jeszua spalao na supie soce. Byem w bdzie! krzycza zupenie zachrypnity Lewita. Ty jeste Bogiem za! A moe twoje oczy cakiem ju przesoni dym z ofiarnych otarzy wityni, a twoje uszy nie sysz ju niczego prcz dwiku trb kapanw? Nie jeste wszechmogcy! Jeste Bogiem nieprawoci! Przeklinam ci, Boe otrw, opiekunie zbjcw, natchnienie zbrodniarzy! Wtedy co wiono w twarz byego poborcy, co zaszelecio u jego stp. Powiao raz jeszcze i Lewita otworzy oczy i zobaczy, e czy to pod wpywem jego kltw, czy te z jakiego innego powodu cay wiat si zmieni. Soce znikno nie doszedszy do morza, w ktrym tono co wieczora. Pochona je grona i nieodparta chmura burzowa nadcigajca niebem od zachodu. Na jej krawdziach kipiaa ju biaa piana, czarny i dymny jej brzuch przewieca to. Chmura

69

warczaa i od czasu do czasu wysypyway si z niej ogniste nici. Przez drog do Jafy i przez ndzn dolin Gehinom nad namiotami wiernych przetaczay si wzbite nagym uderzeniem wiatru supy kurzu. Lewita zamilk, zastanawia si, czy burza, ktra zwali si za chwil na Jeruszalaim, odmieni cokolwiek w losach nieszczsnego Jeszui. I natychmiast, patrzc na nici ognia przekrawajce chmury, zacz prosi o to, by grom uderzy w sup Jeszui. Patrzc ze skruch w czyste, nie pochonite jeszcze przez chmur niebo, w ktrym spy kady si na skrzydo, aby uciec przed burz, Lewita pomyla, e nierozumnie pospieszy si ze swymi kltwami teraz Bg go nie wysucha. Spojrzawszy na podne gry Lewita wpatrzy si w miejsce, gdzie sta rozsypany oddzia jazdy i zobaczy, e zaszy tam znaczne zmiany. Patrzc z gry, widzia jak na doni bieganin onierzy wycigajcych dzidy z ziemi i narzucajcych na ramiona paszcze, widzia luzakw, ktrzy cwaowali ku drodze prowadzc za cugle kare wierzchowce. Jazda odchodzia, to byo oczywiste. Lewita osania si ramieniem przed bijcym w twarz kurzem, spluwa i stara si wyobrazi sobie, co te to moe znaczy, e konnica zamierza odej. Spojrza wyej i zobaczy wspinajc si ku miejscu strace posta w purpurowej mundurowej chlamidzie. Wtedy byy poborca poczu chd w sercu, przeczu bowiem co radosnego. Tym, ktry w pitej godzinie mczarni zbjcw wspina si na szczyt, by dowdca kohorty wraz z ordynansem przygalopowa z Jeruszalaim. Na skinienie Szczurzej mierci rozstpi si acuch onierzy i centurion odda honory trybunowi. Ten odprowadzi Szczurz mier na bok i co mu szepn. Centurion zasalutowa po raz drugi i poszed w kierunku grupki oprawcw, ktrzy rozsiedli si na kamieniach u podna supw. Trybun za skierowa swoje kroki ku temu, ktry siedzia na trjnonym stoku, a siedzcy powsta uprzejmie na jego powitanie. Jemu rwnie trybun co cicho powiedzia, po czym obaj poszli w stron supw. Przyczy si do nich przeoony suby witynnej. Szczurza mier spojrza z obrzydzeniem na brudne szmaty lece na ziemi koo supw, achmany, ktre do niedawna stanowiy odzie przestpcw, a ktrymi wzgardzili oprawcy, odwoa dwu oprawcw i rzuci im rozkaz: Za mn! Od najbliszego supa dobiegaa ochrypa bezsensowna piosenka. Muchy i soce sprawiy, e wiszcy na nim Gestas pod koniec trzeciej godziny kani zwariowa, a teraz piewa cicho co o winorolach, a okrcona zawojem gowa kiwaa mu si z rzadka, a wtedy muchy leniwie podryway si z jego twarzy, by niebawem powrci. Dismos na drugim supie cierpia bardziej ni dwaj pozostali, poniewa nie traci przytomnoci i czsto, miarowo rzuca gow to w lewo, to w prawo, tak by uchem uderza o rami. Jeszua mia wicej szczcia ni tamci dwaj. Ju w pierwszej godzinie popada w omdlenie, a potem straci przytomno, zwiesi gow w zawoju, ktry si rozwin. Przeto muchy i lepaki zupenie go oblepiy, tak e twarz jego znika pod rojc si czarn mas. W pachwinie, na brzuchu i pod pachami zasiady tuste lepaki i ssay te obnaone ciao. Jeden z oprawcw posuszny skinieniom czowieka w kapturze wzi wczni, a drugi przynis pod sup wiadro i gbk. Pierwszy z nich wznis wczni i postuka ni po wycignitych i przywizanych sznurami do poprzecznej belki rkach Jeszui, najpierw po jednej, potem po drugiej. Ciao, na ktrym wystpiy wszystkie ebra, drgno. Oprawca powid kocem wczni po brzuchu. Wwczas Jeszua podnis gow, muchy poderway si z brzczeniem, odsonia si zapuchnita od ich ugryzie twarz powieszonego, twarz o obrzkych powiekach, twarz nie do poznania. HaNocri rozklei powieki i popatrzy na d. Jego oczy, jasne zazwyczaj, byy teraz zmtniae. HaNocri! powiedzia oprawca. HaNocri poruszy opuchnitymi wargami i odezwa si ochrypym gosem zbjcy: Czego chcesz? Po co do mnie podszed? Pij! powiedzia oprawca i nasycona wod gbka zatknita na ostrzu wczni wzniosa si ku wargom Jeszui. W oczach skazaca rozbysa rado, przypad do gbki i chciwie zacz wysysa wilgo. Od ssiedniego supa da si sysze gos Dismosa: Niesprawiedliwo! Jestem takim samym zbjc jak on! Dismos wypry si, ale nie zdoa si poruszy, jego rce w trzech miejscach przywizane byy do poprzecznej belki piercieniami powrozw. Wcign brzuch, wpi si paznokciami w koce belki, gow mia zwrcon w stron supa Jeszui, w oczach Dismosa pona wcieko. Chmura kurzu okrya szczyt wzgrza, zrobio si znacznie ciemniej. Kiedy kurz si unis, centurion krzykn: Milcze tam na drugim supie! Dismos zamilk. Jeszua oderwa si od gbki i starajc si, by jego gos zabrzmia agodnie i przekonywajco, co mu si nie udao, poprosi oprawc ochryple: Pozwl mu si napi! Robio si coraz mroczniej. Chmura sunc ku Jeruszalaim zalaa ju poow nieba, kipiel biaych obokw poprzedzaa tamt, pen czarnej wody i ognia chmur. Bysno, grom uderzy nad samym wzgrzem. Oprawca zdj gbk z ostrza

70

wczni. Saw wielkodusznego hegemona! szepn uroczycie i lekkim ruchem dgn Jeszu w serce. w drgn, szepn: Hegemon... Krew pocieka mu po brzuchu, dolna szczka zadraa nerwowo, gowa opada. Kiedy uderzy drugi piorun, oprawca poi ju Dismosa i z tymi sowami: Saw hegemona! zabi i jego take. Gestas, ktry postrada zmysy, krzykn z przeraenia, skoro tylko ujrza koo siebie oprawc, ale kiedy gbka dotkna jego warg, zarycza i wbi w ni zby. W kilka sekund pniej i jego ciao zwiso, na ile pozwalay na to sznury. Czowiek w kapturze szed w lad za oprawc i centurionem, za nim poda przeoony suby witynnej. Stanwszy przy pierwszym supie czowiek w kapturze uwanie przyjrza si zakrwawionemu Jeszui, trci bia doni jego stop i powiedzia do tych, ktrzy mu towarzyszyli: Nie yje. To samo powtrzyo si rwnie przy dwu pozostaych supach. Nastpnie trybun da znak centurionowi, zawrci i zacz schodzi ze szczytu wraz z dowdc stray witynnej i czowiekiem w kapturze. Zapad pmrok, byskawice brudziy czarne niebo. Nagle bryzn z niego ogie i krzyk centuriona: Zwija kordon! zaguszy grzmot. Szczliwi onierze zbiegali ze wzgrza wkadajc hemy w biegu. Ciemno okrya Jeruszalaim. Ulewa luna nagle, zastaa centurie w poowie zbocza. Woda runa tak straszliwa, e gdy onierze zbiegali na d, ju pdziy za nimi w pogo rozpasane strumienie. onierze lizgali si i przewracali na rozmikej glinie pieszc ku rwnej drodze, ktr ledwie ju widoczna za przeson wody odjedaa do Jeruszalaim przemoczona do suchej nitki konnica. Po kilku minutach w dymnej kipieli burzy, wody i ognia na wzgrzu pozosta jeden tylko czowiek. Potrzsajc nie na darmo ukradzionym noem, osuwajc si z olizgych uskokw, czepiajc si, czego si dao, niekiedy peznc na kolanach wspina si ku supom. To znika w nieprzeniknionej mgle, to nagle owietla go migotliwy bysk. Dotarszy do supw, ju po kostki w wodzie, zdar z siebie ciki teraz, bo przemoczony tallif, pozosta w samej koszuli i przypad do ng Jeszui. Przeci sznury na goleniach, wspi si na doln belk poprzeczn, obj Jeszu i wyzwoli jego ramiona z grnych pt. Nagie mokre ciao Jeszui zwalio si na Mateusza i przewrcio go na ziemi. Lewita chcia je natychmiast zarzuci sobie na rami, ale pomyla o czym i to go powstrzymao. Pozostawi w wodzie na ziemi ciao z odrzucon do tyu gow i rozrzuconymi ramionami i pobieg do pozostaych supw, nogi rozjeday mu si w gliniastej mazi. Przeci wizy take na tamtych supach i jeszcze dwa ciaa zwaliy si na ziemi. Mino kilka minut i na wierzchoku wzgrza zostay tylko te dwa ciaa i trzy puste supy. Woda laa si z nieba i przekrcaa te ciaa. Ani Lewity, ani ciaa Jeszui na szczycie wzgrza wwczas ju nie byo.

W pitek rano, to znaczy nazajutrz po przekltym seansie, cay personel Varietes gwny ksigowy Wasilij Stiepanowicz astoczkin, dwch innych ksigowych, trzy maszynistki, obie kasjerki, gocy, bileterzy i sprztaczki sowem wszyscy, ktrzy znajdowali si w teatrze, nie pracowali, lecz siedzc na parapetach wychodzcych na Sadow okien przygldali si temu, co si dzieje pod murem Varietes. Pod murem tym ustawia si w dwch rzdach wielotysiczna kolejka, ktrej koniec znajdowa si na placu Kudriskim. W pocztku tej kolejki stao ze dwudziestu dobrze znanych w teatralnej Moskwie konikw. Kolejka bya bardzo wzburzona, zwracaa na siebie uwag obywateli przechodniw i zajmowaa si roztrzsaniem pasjonujcych opowieci o wczorajszym niebywaym seansie czarnej magii. Opowieci te niezmiernie zdetonoway gwnego ksigowego Wasilija Stiepanowicza, ktry wczoraj nie by na spektaklu. Bileterzy opowiadali niestworzone rzeczy. Opowiadali midzy innymi, e po zakoczeniu niezwykego seansu niektre obywatelki biegay po ulicy nieprzyzwoicie porozbierane, i rne inne historie w tym gucie. Skromny i spokojny astoczkin suchajc gadaniny o wszystkich tych cudach mruga tylko oczyma i zupenie nie wiedzia, co ma pocz, a powinien by co zrobi, wanie on, a nie kto inny, poniewa by teraz najstarszy stanowiskiem wrd personelu Varietes. O dziesitej rano zakniona biletw kolejka tak napczniaa, e wie o niej dotara do milicji i z zadziwiajc szybkoci zostay przysane patrole, zarwno piesze, jak konne, ktre zaprowadziy w kolejce niejaki porzdek. Jednak dugi na kilometr ogonek sam przez si by rzecz ogromnie gorszc i wprawia w osupienie przechodniw na Sadowej, nawet kiedy sta spokojnie. Wszystko to dziao si na zewntrz, wewntrz za budynku Varietes rwnie panowa nieopisany rozgardiasz. Od wczesnego rana w gabinecie Lichodiejewa, w gabinecie Rimskiego, w ksigowoci, w kasie i w gabinecie Warionuchy

17. Niespokojny dzie

71

rozdzwoniy si telefony i dzwoniy ju bez ustanku. Najpierw astoczkin co odpowiada, odpowiadaa take kasjerka, co tam mamrotali do suchawek bileterzy, a potem w ogle wszyscy przestali podnosi suchawki, doprawdy bowiem nie mieli co odpowiada na pytania, gdzie jest Lichodiejew, Warionucha, Rimski. Prbowali z pocztku spawia rozmwc mwic: Lichodiejew jest w domu, ale wtedy po tamtej stronie suchawki mwiono, e do domu ju dzwonili i e w domu twierdz; e Lichodiejew jest w Varietes. Zadzwonia wzburzona dama domagajca si rozmowy z Rimskim, poradzono jej, eby zadzwonia do jego ony, na co suchawka odrzeka wrd szlochu, e ona wanie jest on Rimskiego i e Rimskiego nigdzie nie ma. Dziao si co niepojtego. Sprztaczka zdya ju opowiedzie wszystkim, e kiedy przysza do gabinetu dyrektora finansowego, eby posprzta, zobaczya drzwi otwarte na ocie, paace si lampy, wybite szyby w oknie wychodzcym na ogrd, na pododze sponiewierany fotel, ale nikogo w gabinecie nie byo. O jedenastej wdara si do Varietes madame Rimska. Szlochaa i zaamywaa rce. Gwny ksigowy zupenie straci gow i nie wiedzia, co ma jej poradzi. A o wp do jedenastej zjawia si milicja. Jej pierwsze pytanie, zupenie zreszt suszne, brzmiao: Co si tu u was dzieje, obywatele? O co chodzi? Personel poda tyy, na placu pozosta blady, zdenerwowany Wasilij Stiepanowicz. Trzeba byo wreszcie zacz nazywa rzeczy po imieniu i przyzna, e administracja Varietes w osobach dyrektora, dyrektora finansowego i administratora zagina i nie wiadomo, gdzie si znajduje, e konferansjera po wczorajszym seansie odwieziono do szpitala psychiatrycznego i e, krtko mwic, ten wczorajszy spektakl by po prostu skandaliczny. Uspokoiwszy, na ile si dao, szlochajc madame Rimsk wyprawiono do domu i zainteresowano si przede wszystkim opowieci sprztaczki o tym, w jakim to stanie zastaa ona gabinet dyrektora finansowego. Poproszono pracownikw, aby zechcieli powrci do swoich zaj, a w budynku Varietes zjawiy si niebawem organa ledcze, ktrym towarzyszy jasnopopielaty, spiczastouchy, muskularny pies o zdumiewajco mdrych lepiach. Pracownicy Varietes od razu zaczli szepta po ktach, e ten pies to niezrwnany Askaro we wasnej osobie. I tak te byo. Poczynania psa wprawiy wszystkich w podziw. Askaro, skoro tylko wbieg do gabinetu dyrektora finansowego, warkn, wyszczerzy potworne tawe ky, przywarowa i, z jakim smutkiem, a zarazem wciekoci w lepiach, poczoga si w kierunku rozbitego okna. Nagle, przezwyciajc strach, zerwa si, wskoczy na parapet i dziko, zowrogo zawy zadzierajc ku grze swj spiczasty pysk. Nie dawa si spdzi z parapetu, warcza, wzdryga si i usiowa wyskoczy przez okno. Wyprowadzono psa z gabinetu, zaprowadzono go do westybulu, stamtd przez drzwi frontowe wybieg na ulic i przyprowadzi idcych za nim na postj takswek. Na postoju zgubi lad, ktrym dotd szed. W zwizku z czym Askara odwieziono. Organa ledcze ulokoway si w gabinecie Warionuchy, tam te po kolei zaczy wzywa tych wszystkich pracownikw Varietes, ktrzy byli wiadkami wczorajszych zaj na seansie. Trzeba tu doda, e ledztwo na kadym kroku musiao przezwycia nieprzewidziane trudnoci. Ni co chwila rwaa si w rku. Afisze na przykad... Byy? Byy. Ale w nocy zaklejono je nowymi i teraz nie ma ani jednego, cho si powie! Skd si wzi ten cay mag? A kto go tam wie. Zapewne jednak zawarto z nim jak umow? Pewnie zawarto odpowiada przejty gwny ksigowy. Wiec skoro j zawarto, to musiaa przej przez ksigowo? Bez wtpienia odpowiada zdenerwowany Wasilij Stiepanowicz. Wic gdzie ona jest? Nie ma blednc coraz bardziej i rozkadajc rce odpowiada ksigowy. I rzeczywicie, ani w skoroszytach ksigowoci, ani u dyrektora finansowego, ani u Lichodiejewa, ani u Warionuchy nie byo nawet ladu umowy. Jak brzmi nazwisko tego maga? astoczkin nie wie, nie byo go wczoraj na seansie. Bileterzy nie wiedz, kasjerka z kasy biletowej marszczya czoo, marszczya, medytowaa, wreszcie powiedziaa: Wo... Zdaje si Woland... A moe nie Woland? Moe i nie Woland. Moe Faland. Stwierdzono, e w biurze turystyki zagranicznej o adnym Wolandzie ani te Falandzie, magu, w ogle nie syszano. Goniec Karpow zezna, jakoby ten mag mia si zatrzyma u Lichodiejewa w domu. Oczywista, pojechano tam natychmiast, ale adnego maga tam nie byo. Nie byo rwnie Lichodiejewa. Nie bye take sucej Gruni i nikt nie wiedzia, gdzie si podziaa. Nikanora Iwanowicza, przewodniczcego zarzdu, nie ma. Proleniewa te nie ma! Sowem jaka historia nie z tej ziemi: znikno cae kierownictwo administracji teatru, wczoraj odby si straszny, skandaliczny seans, a kto go przeprowadzi i z czyjej inicjatywy nie wiadomo. Tymczasem zbliao si poudnie, a o dwunastej powinno si otworzy kas. Ale o tym, oczywista, nawet mowy by nie mogo! Na drzwiach Varietes zaraz wywieszono wielki arkusz kartonu z napisem: Odwouje si dzisiejszy spektakl.

72

W kolejce, poczynajc od jej czoa, zapanowao podniecenie, ale podenerwowawszy si troch ogonek zacz si jednak z wolna rozchodzi i mniej wicej po godzinie na Sadowej nie byo po nim ani ladu. Organa ledcze opuciy Varietes, aby kontynuowa swoje prace w innym miejscu, pracownikw zwolniono do domw zatrzymujc tylko dyurnych i Varietes zamkno swe podwoje. Ksigowy astoczkin mia przed sob dwa nie cierpice zwoki zadania. Po pierwsze pojecha do Komisji Nadzoru Widowisk i Rozrywek Lejszego Gatunku i zoy raport o wczorajszych zajciach, a po drugie wpa do wydziau finansowowidowiskowego, eby wpaci wczorajsze wpywy z kasy dwadziecia jeden tysicy siedemset jedenacie rubli. Pedantyczny i obowizkowy Wasilij Stiepanowicz opakowa pienidze w gazet, przewiza paczk szpagatem, woy j do teczki i, wietnie znajc instrukcj, poszed oczywicie nie do autobusu ani nie do tramwaju, tylko na postj takswek. Skoro tylko kierowcy trzech takswek zobaczyli zmierzajcego w kierunku postoju pasaera z wypchan teczk, natychmiast pustymi takswkami odjechali mu sprzed nosa, nie wiedzie czemu ogldajc si przy tym z wciekoci. Zdumiony tym ksigowy przez dusz chwil stal w osupieniu, nie mogc dociec, co te by to miao znaczy. Po trzech minutach podjechaa pusta takswka, kierowca skrzywi si na widok pasaera. Wolny? zapyta astoczkin odkaszlnwszy ze zdumieniem. Poka pan pienidze nie patrzc na pasaera ze zoci odpowiedzia kierowca. Coraz bardziej oszoomiony ksigowy cisn pod pach drogocenn teczk, wycign z portfela czerwoca i pokaza go szoferowi. Nie pojad! krtko owiadczy kierowca. Przepraszam bardzo... zacz ksigowy, ale kierowca przerwa mu: Trjek pan nie ma? Zupenie ju zbity z tropu ksigowy wyj z portfela dwa trzyrublowe banknoty i pokaza je kierowcy. Wsiadaj pan! krzykn takswkarz i tak trzepn w chorgiewk taksometru, e o mao jej nie zama. Jedziemy. Zabrako panu drobnych? niemiao zapyta ksigowy. Drobnych pena kiesze! zarycza szofer i w lusterku ukazay si jego przekrwione oczy. Ju trzeci raz dzi mi si to zdarza. Innym te si zdarzao. Daje taki sukinsyn czerwoca, ja mu cztery pidziesit reszty. Wysiada, obuz. Za pi minut patrz zamiast czerwoca etykieta z butelki mineralnej! W tym miejscu kierowca wypowiedzia kilka nie nadajcych si do druku uwag. Drugi jecha na Zubowski. Czerwoniec. Daj trzy ruble reszty. Wysiad. Sigam do portmonetki, a tam pszczoa. W palec mnie rbna! Ach, ty!... Szofer znw wmontowa nie nadajce si do druku wyrazy. A czerwoca nie ma. Wczoraj w tym Varietes (nie do druku) jaki cholerny magik odstawi numer z czerwocami (sowa nie do druku)... Ksigowy oniemia, nastroszy si, zrobi tak min jakby nawet sam nazw Varietes sysza po raz pierwszy w yciu, i pomyla sobie: Patrzcie, patrzcie... Przyjechawszy, gdzie naley, i szczliwie zapaciwszy za kurs, ksigowy wszed do budynku, ruszy korytarzem w stron gabinetu kierownika i ju po drodze zorientowa si, e przychodzi nie w por. W kancelarii komisji widowisk panowao zamieszanie. Przebiega koo ksigowego goczym z wybauszonymi oczyma, w chusteczce zsunitej na ty gowy. Nie ma, nie ma, nie ma! Nie ma, kochani! krzyczaa nie wiadomo do kogo. Marynarka jest i spodnie s, ale w marynarce nic nie ma! Znikna w jakich drzwiach, zza ktrych zaraz dobiegy brzki tuczonych naczy. Z sekretariatu wybieg znajomy buchaltera, kierownik pierwszego wydziau komisji, ale by w takim stanie, e nie pozna ksigowego, i zaraz znik gdzie bez ladu. Wstrznity tym wszystkim astoczkin wszed do sekretariatu, przez ktry wchodzio si do gabinetu przewodniczcego komisji, i tu popad w ostateczne przeraenie. Zza zamknitych drzwi gabinetu dobiega gromki gos, niewtpliwie nalecy do Prochora Piotrowicza, przewodniczcego. Ruga kogo czy co? pomyla stropiony buchalter, obejrza si i zobaczy taki obrazek w skrzanym fotelu, odrzuciwszy gow na oparcie, szlochajc niepowstrzymanie leaa z mokr chusteczk w doni, wycignwszy nogi prawie na rodek pokoju, sekretarka osobista przewodniczcego, pikna Anna Ryszardowna. Anna Ryszardowna ca brod miaa umazan a po jej brzoskwiniowych policzkach spyway z rzs czarne strugi rozwodnionego tuszu. Widzc, e kto wszed, Anna Ryszardowna zerwaa si, rzucia si do ksigowego, chwycia go za klapy i zacza nim potrzsa woajc jednoczenie: Chwaa Bogu, znalaz si przynajmniej jeden odwany! Wszyscy pouciekali, wszyscy zdradzili! Chodmy, chodmy do niego, ja ju nie wiem, co robi! I, nadal szlochajc, pocigna ksigowego do gabinetu.

73

Wszedszy tam Wasilij Stiepanowicz przede wszystkim upuci teczk, a wszystkie myli w jego gowie stany dba. Trzeba przyzna, e powody byy dostateczne. Za ogromnym biurkiem, na ktrym sta masywny kaamarz, siedzia pusty garnitur i nie umoczonym w atramencie pirem wodzi po papierze. Garnitur by w krawacie, z butonierki sterczao mu wieczne piro, ale ponad konierzykiem nie byo ani szyi, ani gowy, z mankietw nie wychylay si donie. Ubranie pogrone byo w pracy i w ogle nie zauwaao panujcego wok zamtu. Syszc, e kto wszed, odchylio si w fotelu i sponad konierzyka rozbrzmia dobrze ksigowemu znany gos Prochora Piotrowicza: O co chodzi? Przecie na drzwiach jest napisane, e nie przyjmuj. Pikna sekretarka wrzasna i zaamujc donie zawoaa: Widzi pan? Widzi pan? Nie ma go! Nie ma! Oddajcie go, oddajcie! Kto wanie stan w drzwiach gabinetu, jkn i wybieg. Ksigowy poczu, e ugiy si pod nim nogi, i przysiad na brzeku krzesa, nie zapominajc wszake o podniesieniu teczki. Urodziwa sekretarka skakaa wok buchaltera, szarpaa go za marynark i woaa: Ja zawsze, zawsze go ostrzegaam, kiedy si piekli! No i dopiekli si! licznotka podbiega do biurka i tkliwym, melodyjnym gosem, troch przez nos, bo bya zapakana, zawoaa: Proszeka! Gdzie jeste? Kto tu dla pani jest Proszeka? jeszcze gbiej zapadajc w fotel wyniole zasign informacji garnitur. Nie poznaje! Mnie nie poznaje! Co takiego!... zakaa sekretarka. Prosz nie szlocha w moim gabinecie! gniewnie powiedzia zapalczywy garnitur w prki i rkawem przycign do siebie kolejny plik papierw, najwyraniej zamierzajc napisa na kadym z nich swoj decyzj. Nie, nie mog na to patrzy, nie, nie mog! krzykna Anna Ryszardowna i wybiega do sekretariatu, a za ni jak z procy wypad ksigowy. Siedz, niech pan sobie wyobrazi opowiadaa sekretarka znowu wczepiajc si w rkaw ksigowego a tu wchodzi kot. Czarny, wielki jak hipopotam. Ja, oczywicie, krzycz na niego: A psik! Uciek, a zamiast niego wchodzi tucioch, te ma jaki taki koci pysk, i powiada: Co to, obywatelko, krzyczycie a psik! na interesantw? i miejsca szast do Prochora Piotrowicza. Ja, oczywicie, za nim, krzycz: Czy pan zwariowa? A on jak ostatni cham prosto do Prochora Piotrowicza i siada w fotelu, naprzeciwko niego. No, i... Prochor Piotrowicz to dusza czowiek, ale nerwowy. Unis si, to prawda. Nerwy ma stargane, haruje jak w no, c, wybuchn: Co to za wchodzenie bez zameldowania? A ten bezczelny typ, niech pan sobie wyobrazi, rozwali si w fotelu i mwi z umiechem: Przyszedem, powiada, obgada interes. Prochor Piotrowicz znowu si unis: Jestem zajty. A ten, niech pan sobie wyobrazi, na to: Nieprawda, wcale pan nie jest zajty... Coo? Wtedy, oczywicie, skoczya si cierpliwo Prochora Piotrowicza, wrzasn: Co to ma znaczy? Wyrzuci go std natychmiast, niech mnie diabli porw! A ten, niech pan sobie wyobrazi, umiechn si i powiada: Niech diabli porw? To si da zrobi! I trach! Nie zdyam nawet krzykn, patrz, nie ma tego z kocim pyskiem, i sie... siedzi... garnitur... Eeeee! zawya rozwarszy usta, ktre zupenie ju zatraciy jakikolwiek kontur. Zakrztusia si szlochem, nabraa tchu i bluzna zupenie ju od rzeczy: I pisze, pisze, pisze! Zwariowa mona! Rozmawia przez telefon! Garnitur! Wszyscy pouciekali jak zajce! Buchalter sta i dygota. Ale los przyszed mu z pomoc. Spokojnym, rzeczowym krokiem wchodzia do sekretariatu milicja w sile dwch funkcjonariuszy. Na ich widok licznotka ja szlocha jeszcze gorliwiej, doni za wskazywaa drzwi gabinetu. Wiecie co, obywatelko, przestacie szlocha spokojnie powiedzia jeden z milicjantw, ksigowy za czujc, e jego obecno jest tutaj najzupeniej zbyteczna, wyskoczy z sekretariatu i po minucie by ju na wieym powietrzu. W gowie mia przecig, huczao w niej jak w kominie, a w tym huku mona byo usysze strzpki bileterskich opowieci o wczorajszym kocie, ktry uczestniczy w seansie. Ehe! Czy to aby nie bdzie nasze kocitko? Nic nie wskrawszy w komisji astoczkin postanowi uda si do jej oddziau, ktry mieci si w zauku Wagakowskim, i eby troch si uspokoi, drog do oddziau odby piechot. Miejski zarzd widowisk, filia komisji, mieci si w nadgryzionej zbem czasu willi w gbi podwrza i wyrnia si porfirowymi kolumnami w westybulu. Nie owe kolumny wszake, ale to, co si wrd nich dziao, robio owego dnia niesamowite wraenie na interesantach. Kilku zagapionych petentw stao i patrzyo na paczc panienk, ktra siedziaa przy stoliku zawalonym specjalistycznymi dziekami o tematyce widowiskowej. W tej chwili panienka ta nikogo nie zachcaa do nabywania tej literatury, na wspczujce za pytania machaa tylko rk, podczas gdy z gry, z dou i z bokw, ze wszystkich stron uryway si dzwonki co najmniej dwudziestu zachystujcych si telefonw. Popakawszy sobie nieco sprzedawczyni nagle drgna, krzykna histerycznie: O, znowu!

74

I nieoczekiwanie zapiewaa drcym dyszkantem: Morze przesawne, Bajkale ty nasz!... Na schodach zjawi si goniec, pogrozi komu pici i guchym, bezbarwnym barytonem cign W duecie z dziewoj: ajbo dziurawa, py burzy na przekr!... Do gosu goca przyczyy si dalsze gosy, chr rozrasta si, a wreszcie pie zagrzmiaa we wszystkich pomieszczeniach oddziau. W najbliszym pokoju, pod szstk, gdzie miecia si rachuba, dominowa czyj potny, zachrypnity basso profondo. agle podarte wcignijcie na maszt!... dar si goniec na schodach. zy pyny dziewoi po twarzy, prbowaa zacisn zby, ale usta same si jej otwieray i piewaa o oktaw wyej ni goniec: Ju niedaleko do brzegu... Oniemiaych interesantw oddziau zadziwio to, e chrzyci rozsiani przecie po rnych zaktkach budynku, piewali zadziwiajco zgodnie, zupenie jak gdyby cay chr sta i wpatrywa si w niewidzialnego dyrygenta. Przechodnie na Wagakowskim zatrzymywali si koo sztachet ogrodzenia, dziwia ich panujca w oddziale wesoo. Skoro tylko odpiewano pierwsz zwrotk, piew urwa si nagle, jakby na skinienie dyrygenta. Goniec zakl cicho i uciek. Wtedy otworzyy si drzwi frontowe i stan w nich obywatel w letnim paszczu, spod ktrego wyziera biay fartuch. Towarzyszy mu milicjant. Bagam pana, doktorze, niech pan co zrobi! histerycznie krzykna dziewoja. Sekretarz oddziau wybieg na schody i najwyraniej zaponiony ze wstydu, zaenowany, zacinajc si zacz mwi: Widzi pan, doktorze, zdarzy si tu przypadek jakiej masowej hipnozy i trzeba koniecznie... Nie dokoczy zdania, zacz si krztusi wasnymi sowami i nagle zapiewa tenorem: Szyka i Nerczysk nie straszne nam dzi... Dure krzykna dziewoja, ale nie wyjania, kogo za durnia uwaa, tylko wykonaa wysilon rulad i sama rwnie zapiewaa o Szyce i Nerczysku. Prosz si wzi w gar! Prosz przesta piewa! zwrci si do sekretarza doktor. Wszystko wskazywao na to, e sekretarz sam wiele by da za to, eby przesta piewa, ale wanie nie mg przesta i wraz z caym chrem zakomunikowa przechodniom w zauku, e w grach nie poar aroczny go zwierz i kule stranikw chybiy. Skoro tylko zwrotka dobiega koca, dziewoja pierwsza otrzymaa od lekarza swoja porcj waleriany, po czym doktor popdzi za sekretarzem do innych, eby ich rwnie napoi. Przepraszam, obywatelko zwrci si nagle do dziewoi astoczkin. Czy nie odwiedzi was czarny kot? Jaki znw kot! gniewnie zawoaa dziewoja. Osio siedzi w naszej filii, osio! i dodaa: No to co, e usyszy, wszystko zaraz opowiem! I rzeczywicie opowiedziaa, co zaszo. Okazao si, e kierownik oddziau miejskiego, ktry (zdaniem dziewoi) ostatecznie rozoy rozrywki lejszego gatunku, mia mani organizowania najrozmaitszych kek. Mydli oczy kierownictwu! dara si dziewoja. W cigu roku kierownik zdoa zorganizowa kko mionikw Lermontowa, kko szachowowarcabowe, kko ping ponga i kko jazdy konnej. Odgraa si, e do lata zorganizuje jeszcze kko sodkowodnych wiolarzy oraz kko alpinistw. I oto dzisiaj, w czasie przerwy obiadowej kierownik wchodzi... ...i prowadzi pod rk jakiego sukinsyna opowiadao dziewcz ktrego nie wiadomo skd wytrzasn, w kraciastych spodenkach, w pknitych binoklach i... morda zupenie nie do przyjcia!... Dziewoja opowiedziaa, e kierownik z miejsca przedstawi gocia wszystkim, ktrzy akurat byli na obiedzie w stowce, jako wybitnego specjalist w dziedzinie organizowania chrw amatorskich. Twarze niedoszych alpinistw posmutniay, ale kierownik zaraz zaapelowa do wszystkich, by nie upadali na duchu, specjalista za artowa, dowcipkowa i uroczycie zapewni, i piew zajmuje bardzo niewiele czasu, natomiast poytkw ze piewania pyncych jest, mwic midzy nami, caa fura. I oczywicie opowiadaa dziewoja Fanow i Kosarczuk, znane w caym oddziale lizusy, wyrwali si pierwsi i zgosili si do chru. Wtedy i reszta pracownikw zrozumiaa, e piewu nie da si unikn, i te zapisaa si do kka. piewa postanowiono w czasie przerw obiadowych, poniewa reszt czasu zajmowa Lermontow i warcaby. Kierownik, chcc wieci przykadem, owiadczy, e dysponuje tenorem, a dalej wszystko potoczyo si jak w koszmarnym nie. Kraciasty specjalistadyrygent rozwrzeszcza si: Domisoldo! Powyciga co bardziej niemiaych zza szaf, za ktrymi usiowali si ukry przed piewaniem, u Kosarczuka doszuka si absolutnego suchu, postkiwa i kwili, prosi, by uszanowa w nim starego cerkiewnego regenta

75

i solist, stuka kamertonem o palec, baga, by zaintonowa Morze przesawne.... Wic zagrzmiaa pie. Nawet adnie im to wyszo. Kraciasty rzeczywicie zna si na rzeczy. Przepiewali pierwsz zwrotk. Wtedy byy dyrygent cerkiewny przeprosi, powiedzia: Ja tylko na minutk... i znikn. Myleli, e naprawd wrci po minucie. Ale mino dziesi minut, a jego jak nie ma, tak nie ma. Pracownikw oddziau ogarna rado uciek! Ale nagle jako tak odruchowo zapiewali drug zwrotk. Zacz Kosarczuk, ktry w gruncie rzeczy nie mia moe absolutnego suchu, ale dysponowa do miym wysokim tenorem. Przepiewali. Dyrygenta jak nie ma, tak nie ma! Rozeszli si do swoich zaj, ale nikt nie zdy nawet usi, kiedy mimo woli zapiewali znowu. Prbowali przesta guzik! Ze trzy minuty posiedz cicho i znowu zaczynaj! Posiedz cicho i znw. Poapali si wreszcie, e nieszczcie. Kierownik ze wstydu zamkn si w swoim gabinecie! W tym momencie opowie dziewoi zostaa przerwana Waleriana nic nie pomoga. W kwadrans pniej za sztachety na Wagakowskim wjechay trzy ciarwki. Zaadowa si na nie cay personel oddziau z kierownikiem na czele. Skoro tylko pierwsza ciarwka podskoczywszy w bramie wjechaa w zauek, stojcy w skrzyni wozu i trzymajcy si wzajem za ramiona pracownicy otworzyli usta i w caym zauku rozlega si popularna pie. Podja j druga ciarwka, za ni trzecia. Z t pieni odjechali. Spieszcy do swoich spraw przechodnie tylko pobienie rzucali okiem na ciarwki i bynajmniej si nie dziwili, sdzili bowiem, e to wycieczka wyjeda za miasto. A oni rzeczywicie jechali za miasto, tyle e nie na wycieczk, ale do kliniki profesora Strawiskiego. W p godziny pniej ksigowy, ktry zupenie straci gow, dotar w kocu do wydziau finansowego z nadzieja, e pozbdzie si wreszcie pastwowych pienidzy. Nauczony dowiadczeniem przede wszystkim zajrza ostronie do dugiej sali, w ktrej za matowymi szybami ze zoconymi napisami siedzieli urzdnicy. Nie zauway adnych oznak paniki ani skandalu. Panowa spokj, jak przystao na szanujcy si urzd. astoczkin wsun gow w okienko, nad ktrym widnia napis Przyjmowanie wpat, przywita jakiego nie znanego sobie urzdnika i uprzejmie poprosi o blankiet wpaty. Po co to panu? zapyta urzdnik w okienku. Buchalter zdumia si. Chc wpaci pienidze. Jestem z Varietes. Chwileczk odpar urzdnik i byskawicznie zastawi siatk otwr w szybie. Dziwne!... pomyla ksigowy. Mia powody do zdziwienia. Co takiego spotykao go po raz pierwszy w yciu. Kady wie, jak trudno jest podj pienidze, wtedy zawsze mog si wyoni jakie trudnoci. Ale ksigowemu w jego trzydziestoletniej praktyce ani razu nie zdarzyo si jeszcze, eby kto, wszystko jedno czy to osoba prywatna, czy prawna, stwarza kopoty, kiedy mu si daje pienidze. Ale siateczka odsuna si wreszcie i buchalter znowu przywar do okienka. Duo pan tego ma? zapyta urzdnik. Dwadziecia jeden tysicy siedemset jedenacie rubli. Hoho! Nie wiedzie czemu ironicznie odpar urzdnik i poda ksigowemu zielony arkusik. Buchalter wprawnie wypeni dobrze sobie znany blankiet i zacz rozwizywa sznurek na paczce. Kiedy rozpakowa swj baga, pociemniao mu w oczach, zaskowycza bolenie. Zawiroway mu przed oczyma zagraniczne banknoty byy tam paczki kanadyjskich dolarw, angielskich funtw szterlingw, holenderskich guldenw, otewskich atw, koron estoskich... To jeden z tych sztukmistrzw z Varietes! rozleg si nad oniemiaym ksigowym grony glos. I Wasilij Stiepanowicz natychmiast zosta aresztowany.

18. Pechowi gocie


Kiedy pedantyczny buchalter mkn takswk, aby u celu swej podry zobaczy urzdujcy garnitur, z wagonu numer dziewi pierwszej klasy (z miejscwkami) kijowskiego pocigu, ktry wanie przyjecha do Moskwy, wysiad wraz z innymi dostojnie wygldajcy pasaer z fibrow walizeczk w rku. Pasaerem tym by wujek nieboszczyka Berlioza we wasnej osobie, Maksymilian Andriejewicz Popawski, ekonomistaplanista, mieszkajcy w Kijowie, na byej ulicy Instytuckiej. Przyczyn przyjazdu Popawskiego do Moskwy bya otrzymana przeze przedwczoraj wieczorem depesza nastpujcej treci: przed chwil na patriarszych przejecha mnie tramwaj pogrzeb pitek godzina trzecia przyjedaj berlioz. Popawski by uwaany i susznie za jednego z najmdrzejszych ludzi w Kijowie. Ale nawet najmdrzejszy czowiek otrzymawszy tego rodzaju depesz znalazby si w kropce. Skoro kto telegrafuje, e zosta przejechany, to chyba jasne, e nie zosta przejechany na mier. Ale w takim razie, dlaczego mowa o pogrzebie? Moe jest w tak cikim stanie, e przewiduje nieuniknion mier? To oczywicie jest moliwe, ale nawet wtedy co najmniej dziwne

76

jest to dokadne oznaczenie terminu skd Berlioz moe wiedzie, e pochowaj go akurat w pitek i to akurat o trzeciej? Zdumiewajca depesza! Jednake mdrzy ludzie w tym wanie celu maj rozum, eby si nim posugiwa w podobnie skomplikowanych przypadkach. Wszystko jest proste. Skutkiem niedopatrzenia tre depeszy zostaa znieksztacona. Sowo mnie niewtpliwie trafio do niej z innego telegramu zamiast sowa Berlioza, a to z kolei zamieniono na Berlioz i przesunito na koniec depeszy. Z tak poprawk sens depeszy stawa si jasny, chocia naturalnie tragiczny. Kiedy osaba rozpacz, ktrej wybuch zdumia maonk Popawskiego, wujek Berlioza niezwocznie zacz si zbiera do wyjazdu. Musimy tu ujawni pewn tajemnic wuja Maksymiliana. Bez wtpienia przykro mu byo, e siostrzeniec ony poleg w kwiecie wieku. Jako czowiek trzewy rozumia jednak, e jego obecno na pogrzebie Berlioza nie jest konieczna. Niemniej wuj Maksymilian bardzo si spieszy do Moskwy. O co wic chodzio? Chodzio o mieszkanie. Mieszkanie w Moskwie to nie byle co! Nie wiadomo dlaczego, Kijw nie podoba si Popawskiemu, i myl o tym, eby przenie si do Moskwy, nkaa go ostatnimi czasy tak uparcie, e zacz le sypia po nocach. Nie cieszyy go wiosenne rozlewiska Dniepru, kiedy wody zatapiajc achy na niskim brzegu zleway si z horyzontem. Nie cieszy go z niczym nieporwnywalny przepikny widok, jaki roztacza si u podna pomnika kniazia Wodzimierza. Nie sprawiay mu radoci soneczne plamy taczce wiosn na wyoonych ceg alejkach Wadimirskiej Grki. Chcia tylko jednego przenie si do Moskwy. Ogoszenia w gazetach o zamianie mieszkania na Instytuckiej na mniejsze w Moskwie nie daway rezultatu. Chtnych nie byo, a jeli nawet z rzadka si pojawiali, to ich propozycje byy niesolidne i podejrzane. Depesza wstrzsna Popawskim. Tak okazj grzech byoby pomin. Rozsdni ludzie wiedz, e taka okazja si nie powtarza. Jednym sowem, nie baczc na trudnoci naleao odziedziczy mieszkanie siostrzeca na Sadowej. Tak, byo to przedsiwzicie trudne, nawet bardzo trudne, ale trudnoci te naleao za wszelk cen przezwyciy. Dowiadczony wuj Maksymilian wiedzia, e pierwszym krokiem do tego celu powinno by nastpujce posunicie naleao zameldowa si przynajmniej na pobyt czasowy w trzech pokojach zmarego krewniaka. Tak wic w pitek wuj Maksymilian wszed do lokalu, w ktrym miecia si administracja domu numer 302A na ulicy Sadowej w Moskwie. W wskim pokoju, w ktrym na cianie wisia plakat w obrazowej formie pouczajcy, jak naley ratowa ycie toncych w rzece, przy stole siedzia w cakowitym osamotnieniu nieogolony czowiek w rednim wieku, a w jego oczach czai si strach. Czy mog si widzie z prezesem spdzielni? uprzejmie poinformowa si ekonomistaplanista uchylajc kapelusza i stawiajc walizeczk na wolnym krzele. To najzwyklejsze wydawaoby si pytanie nie wiedzie czemu tak wytrcio siedzcego z rwnowagi, e a zmieni si na twarzy. Zezujc ze strachu niewyranie wymamrota, e prezesa nie ma. A moe jest u siebie w mieszkaniu? zapyta Popawski. Mam do niego wyjtkowo piln spraw. Siedzcy znw bardzo niejasno powiedzia co, z czego wszake mona byo zrozumie, e w mieszkaniu prezesa rwnie nie ma. A kiedy bdzie? Na to pytanie siedzcy przy stole w ogle nie odpowiedzia, tylko z udrk popatrzy w okno. Aha!... mrukn do siebie mdry Popawski i zapyta o sekretarza. Dziwny czowiek przy stole a zaczerwieni sio z wysiku i znowu powiedzia niewyranie, e sekretarza take brak... e nie wiadomo kiedy przyjdzie i e... sekretarz jest chory... Aha!... mrukn znw do siebie Popawski. Ale przecie kto musi by w zarzdzie? Ja jestem sabym gosem odpar nieogolony. Widzi pan stanowczo zacz Popawski jestem jedynym spadkobierc mego zmarego siostrzeca Berlioza, ktrego, jak panu wiadomo, przejecha na Patriarszych Prudach tramwaj, i prawo zobowizuje mnie do objcia spadku znajdujcego si w naszym mieszkaniu... O niczym nie wiem... smtnie przerwa Popawskiemu nieogolony. Bardzo przepraszam dwicznym gosem powiedzia Popawski pan jest czonkiem zarzdu i jest pan zobowizany... W tym momencie do pokoju wszed jaki obywatel. Siedzcy na jego widok zblad. Czonek zarzdu Piatnako? zapyta siedzcego przybyy. Tak jest ledwie dosyszalnie odpowiedzia Piatnako. Przybysz szepn co siedzcemu, kompletnie zaamany Piatnako wsta z krzesa i za chwil Popawski zosta sam w pustym pokoju zarzdu.

77

A to komplikacja! Trzeba byo trafu, e ich wszystkich od razu... myla niezadowolony Popawski idc przez asfaltowe podwrko do mieszkania numer pidziesit. Skoro tylko ekonomistaplanista zadzwoni co drzwi, otworzono mu i wszed do mrocznego przedpokoju. Zdziwia go nieco okoliczno, e nie wiadomo byo, kto mu waciwie otworzy w przedpokoju nie byo nikogo poza siedzcym na krzele olbrzymim czarnym kotem. Popawski odkaszln, poszura nogami, a wwczas otworzyy si drzwi gabinetu i wyszed do przedpokoju Korowiow. Wuj Maksymilian skoni si uprzejmie acz z godnoci i powiedzia: Moje nazwisko Popawski. Jestem wujkiem... Ale nie zdy skoczy, kiedy Korowiow wyszarpn z kieszeni brudn chustk, wtuli w ni nos i zapaka. ...nieboszczyka Berlioza... A jake, a jake! przerwa mu Korowiow odejmujc chustk od twarzy. Jak tylko na pana spojrzaem, od razu domyliem si, e to pan! przy tych sowach zatrzs si od szlochu i zacz wykrzykiwa: C za nieszczcie, nieprawda? Co to si na tym wiecie wyprawia! Tramwaj? szeptem zapyta Popawski. Na amen! krzykn Korowiow i potoki ez popyny mu spod binokli. Na amen! Widziaem na wasne oczy! Moe mi pan wierzy raz i leci gowa! Prawa noga chrust, i na p! Lewa chrust, i na p! Oto do czego doprowadziy te tramwaje! i nie mogc si najwidoczniej opanowa wstrzsany kaniem Korowiow wpar nos w cian obok lustra. Wujaszek Berlioza by szczerze wzruszony zachowaniem nieznajomego. ,,A mwi, e w naszych czasach nikt si ju niczym nie przejmuje! pomyla Popawski czujc, e jemu samemu rwnie zbiera si na pacz. Ale jednoczenie nieprzyjemna chmurka osnua mu dusz i natychmiast przez gow przelizgna si jak mijka myl czy te ten tak serdeczny czowiek nie zameldowa si ju aby w mieszkaniu nieboszczyka? Zdarzay si podobne wypadki... Przepraszam, czy pan by przyjacielem mego niezapomnianego Miszy? zapyta Popawski ocierajc rkawem lewe suche oko, prawym za obserwujc zrozpaczonego Korowiowa. Ale ten tak si rozszlocha, e z jego sw nie sposb byo nic zrozumie, oprcz chrust i na p! Napakawszy si do woli Korowiow odklei si wreszcie od ciany i powiedzia: Nie, nie mog ju duej! Pjd i zayj trzysta kropel waleriany na eterze... tu zwrci w stron Popawskiego kompletnie zalan zami twarz i doda: Ach, te tramwaje! Przepraszam, czy to pan do mnie depeszowa? zapyta wuj Maksymilian zachodzc w gow, kim te moe by ten zdumiewajco paczliwy facet. On depeszowa odpowiedzia Korowiow wskazujc palcem na kota. Popawski wytrzeszczy oczy sdzc, e si przesysza. Nie, siy mnie ju opuszczaj, trac zmysy pocigajc nosem mwi dalej Korowiow jak tylko sobie przypomn: noga pod koem... takie koo way z dziesi pudw... Chrust!... Pjd, poo si, moe sen mi zele zapomnienie. I momentalnie znikn z przedpokoju. Kot za poruszy si, zeskoczy z krzesa, stan na tylnych apach, podpar si pod boki, otworzy paszcz i powiedzia: No, wic to ja wysaem depesz. I co dalej? Popawskiemu zawirowao w gowie, straci wadz w rkach i nogach, wypuci z rki walizk i opad na krzeso naprzeciw kota. Zdaje si, e zapytaem wyranie i po rosyjsku surowo powiedzia kot: Co dalej? Ale Popawski nie udzieli adnej odpowiedzi. Dowd osobisty! wrzasn kot wycigajc puchat ap. Niczego nie pojmujc i nie widzc niczego, prcz dwu iskier poncych w kocich lepiach, Popawski wyrwa z kieszeni dowd osobisty niczym sztylet z pochwy. Kot wzi ze stolika pod lustrem okulary w grubej czarnej oprawie, woy je na mord, co sprawio, e wyglda jeszcze godniej, po czym wyj dowd z drcej doni Popawskiego. Ciekawe zemdleje czy nie?... pomyla Popawski. Z oddali dobiegao pochlipywanie Korowiowa, przedpokj wypeni zapach waleriany, eteru i jeszcze jakiego mdlcego paskudztwa. Ktry komisariat wyda ten dowd? zapyta kot wpatrujc si w otwarty dokument. Odpowied nie nastpia. Czterysta dwunasty powiedzia kot sam do siebie, przesuwajc ap po trzymanym do gry nogami dowodzie. No, tak, oczywicie! Znam ten komisariat, tam wydaj dowody, komu popado. A ja bym, na przykad, nie wyda dowodu takiemu jak pan. Za nic bym nie wyda! Tylko raz bym spojrza na pask twarz i momentalnie bym odmwi! kot tak si rozgniewa, e cisn dowodem o podog. Paska obecno na pogrzebie zostaje odwoana oficjalnym gosem mwi dalej kot. Bdzie pan askaw powrci do miejsca staego zamieszkania i wrzasn w drzwi Asasello! Na to wezwanie do przedpokoju wbieg niski kulawiec w obcisym czarnym trykocie, z noem za pasem, rudy, z tym kem, z bielmem na lewym oku.

78

Popawski poczu, e brak mu powietrza, wsta z krzesa i trzymajc rk na sercu zacz si cofa. Asasello, wyprowad pana! poleci kot i wyszed z przedpokoju. Popawski cicho i przez nos powiedzia rudy mam nadziej, e ju wszystko jest jasne? Popawski kiwn gow. Natychmiast wracaj do Kijowa mwi dalej Asasello sied tam cicho jak mysz pod miot i niech ci si nawet nie ni o adnych mieszkaniach w Moskwie. Jasne? Ten niski, ktry swoim kem, noem i biaym okiem wprawia Popawskiego w miertelne przeraenie, siga ekonomicie zaledwie do pasa, ale dziaa energicznie, sprawnie i w sposb zorganizowany. Przede wszystkim podnis dowd osobisty i poda go Maksymilianowi Andriejewiczowi, ktry przyj dokument zamar rk. Nastpnie ten, ktrego nazwano Asasellem, jedn rk wzi walizk, drug otworzy drzwi, uj pod rami wujaszka Berlioza i wyprowadzi go na schody. Popawski opar si o cian. Asasello za bez adnego klucza otworzy walizk, wyj z niej zawinit w przetuszczon gazet olbrzymi pieczon kur bez jednej nogi i uoy j na pododze. Nastpnie wyj dwie zmiany bielizny, pasek sucy do ostrzenia brzytwy, jak ksik, jaki futera i wszystko to oprcz kury strci nog w czelu klatki schodowej. W lad za tym poleciaa oprniona walizka. Sycha byo, jak wyldowaa na dole sdzc po odgosie, ktry stamtd dobieg, odleciao od niej wieko. Nastpnie rudy opryszek uj kur za udko i caym ptakiem tak mocno i tak straszliwie uderzy Popawskiego na pask w ucho, e tuw kury oderwa si, udko za pozostao w doni Asasella. W domu Oboskich zapanowa kompletny zamt jak to sprawiedliwie zdefiniowa znakomity pisarz Lew Tostoj. Z pewnoci nie inaczej wyraziby si i w tym przypadku. W gowie Popawskiego zapanowa wanie kompletny zamt. Najpierw przebiega mu przed oczyma duga iskra, potem jej miejsce zaj jaki aobny w, ktry na moment przymi majowy dzie, i Popawski zlecia ze schodw trzymajc w rkach swj dowd osobisty. Dotarszy do ppitra wybi nog szyb i usiad na stopniu. Pdzca w podskokach beznoga kura wyprzedzia go i spada na parter. Asasello, ktry pozosta na grze, w mig ogryz kurz nog, ko wsadzi do bocznej kieszonki trykotu, zawrci do mieszkania i zatrzasn za sob drzwi. Tymczasem na dole rozlegy si ostrone kroki wchodzcego na gr czowieka. Popawski zbieg jeszcze p pitra w d i, aby nabra tchu, usiad na drewnianej awce na podecie. Jaki malutki, niemody ju czowieczek o niezwykle smutnej twarzy, w staromodnym garniturze z czesuczy, w somkowym kapeluszu z zielon wstk, idc na gr zatrzyma si obok Popawskiego. Najmocniej przepraszam smutno zapyta czowieczek w czesuczy gdzie tu bdzie mieszkanie numer pidziesit? Wyej krtko odpar Popawski. Najuprzejmiej dzikuj, obywatelu rwnie smutno powiedzia czowieczek i poszed na gr. Popawski za wsta i zbieg na d. Mgby kto zapyta, czy to aby nie na milicj spieszy wuj Maksymilian chcc poskary si na rozbjnikw, ktrzy w biay dzie obeszli si z nim tak bezceremonialnie? Nie, skde, bynajmniej, to mona stwierdzi ponad wszelka wtpliwo. Pj na milicj i powiedzie, e oto, kochani moi, przed chwil kot w okularach studiowa mj dowd osobisty, a potem facet w trykocie i z noem... o, nie, obywatele, wuj Maksymilian by naprawd mdrym czowiekiem. By ju na dole, kiedy tu obok drzwi wejciowych zobaczy, drzwi jakiej komrki. Szyba w tych drzwiach bya wybita. Popawski schowa dowd osobisty do kieszeni i rozejrza si w nadziei, e zobaczy wyrzucone rzeczy. Ale nie byo po nich nawet ladu. Popawski nawet sam si zdziwi, jak mao go to obeszo. Opanowaa go teraz interesujca myl zobaczy, co si stanie z tym czowieczkiem, i w ten sposb raz jeszcze sprawdzi, co si dzieje w owym przekltym mieszkaniu. Bo istotnie, jeeli tamten pyta o mieszkanie numer pidziesit, to znaczy, e wybiera si tam po raz pierwszy. A zatem zmierza teraz wprost w apy szajki, ktra rozgocia si pod pidziesitk. Co podpowiadao Popawskimu, e czowieczek w bardzo szybko opuci to mieszkanie. Na aden pogrzeb adnego siostrzeca Maksymilian Andriejewicz oczywicie ju si nie wybiera, a do kijowskiego pocigu mia jeszcze sporo czasu. Ekonomista rozejrza si i da nura do komrki. Wanie wtedy na grze stukny drzwi. ,,To tamten wszed... pomyla Popawski i serce mu zamaro. W komrce byo chodno, mierdziao myszami i obuwiem. Wuj Maksymilian usiad na jakim pieku i postanowi, e zaczeka. Pozycja bya wygodna, z komrki byo wida wyjciowe drzwi klatki schodowej numer sze. Oczekiwanie trwao jednak duej, ni przypuszcza ekonomista. Przez cay ten czas na klatce schodowej, nie wiedzie czemu, nie byo ywego ducha. Sycha byo kady dwik. Wreszcie na czwartym pitrze stukny drzwi. Popawski zamar. Tak, to jego kroczki. Schodzi... Otworzyy si drzwi pitro niej. Kroczki ucichy. Kobiecy gos. Gos smutnego czowieczka, tak, to jego gos... Powiedzia co w rodzaju: Odczep si, na mio bosk... Ucho Popawskiego sterczao w rozbitej szybie. Dobieg do tego ucha kobiecy miech. wawe, szybkie kroki kogo, kto schodzi. Migny kobiece plecy. Kobieta z zielon ceratow torb wysza z klatki schodowej na podwrko. Znowu sycha kroki tamtego

79

czowieczka. Dziwne! Wraca do mieszkania? Moe te naley do gangu? Tak, wraca. Znowu otworzyy si drzwi na grze. No c, poczekajmy jeszcze chwil... Ale niedugo trzeba byo czeka. Trzasny drzwi. Kroczki. Kroki umilky. Rozpaczliwy krzyk. Miauczenie kota. Szybkie, drobniutkie kroczki na d, na d, na d! Popawski doczeka si. egnajc si znakiem krzya i mamroczc co pod nosem przemkn obok niego w smutny czowieczek w zupenie mokrych spodniach, bez kapelusza, z obdem w oczach i ze ladami pazurw na ysinie. Szarpn klamk drzwi wejciowych, by tak przeraony, e nie mg si zorientowa, jak te si one otwieraj na zewntrz czy do rodka. Wreszcie pokona je i wyskoczy na dwr, na soce. Mieszkanie zostao sprawdzone. Nie mylc duej ani o zmarym siostrzecu, ani o mieszkaniu, wzdrygajc si na sam myl o niebezpieczestwie, na ktre si narazi, wuj Maksymilian szepcc tylko dwa sowa: Wszystko jasne, wszystko jasne! wybieg na podwrze. W par minut pniej trolejbus unosi ekonomistplanist w kierunku dworca Kijowskiego. Tymczasem, kiedy ekonomista siedzia w komrce na dole, maemu czowieczkowi przydarzya si wyjtkowo nieprzyjemna historia. Czowieczek ten by bufetowym w Varietes i nazywa si Andrzej Fokicz Sokw. Dopki w Varietes trwao ledztwo, Andrzej Fokicz trzyma si na uboczu i zauwaono tylko, e by jeszcze smutniejszy ni zwykle, zauwaono take, e wypytywa goca Karpowa o adres maga. A wic bufetowy, minwszy na schodach ekonomist, wszed na czwarte pitro i zadzwoni do mieszkania numer pidziesit. Otworzono mu natychmiast, ale Andrzej Fokicz wzdrygn si, cofn i nie od razu wszed do rodka. Byo to zrozumiae. Otworzya drzwi dziewoja, ktra nie miaa na sobie nic oprcz kokieteryjnego koronkowego fartuszka i biaego czepeczka. Gwoli prawdy doda tu trzeba, e na nogach miaa zote pantofelki. Dziewczyna zbudowana bya bez zarzutu, a za jedyny defekt jej urody mona byo uzna purpurow blizn na szyi. No, c, skoro pan dzwoni, to niech pan wchodzi powiedziaa dziewczyna wlepiajc w bufetowego rozpustne zielone oczy. Andrzej Fokicz jkn, zamruga oczami, zdj kapelusz i wszed do przedpokoju. W teje chwili zadzwoni w przedpokoju telefon. Bezwstydna pokojwka opara nog na krzele, podniosa suchawk i powiedziaa: Halo! Bufetowy nie wiedzia, gdzie ma oczy podzia, przestpowa z nogi na nog i myla: Patrzcie no, jak pokojwk ma ten cudzoziemiec! Tfu, co za ohyda! I odwrci oczy, aby nie oglda tych obrzydliwoci. Wielki, mroczny przedpokj by cakowicie zawalony dziwnymi przedmiotami i ubiorami. Z oparcia krzesa zwisa na przykad czarny paszcz na pomienicie czerwonej podszewce, na stoliku przed lustrem leaa duga szpada o lnicej rkojeci ze zota. Trzy szpady o srebrnych rkojeciach stay w szaragach, zupenie jakby to byy jakie parasole czy laski. Za na jelenich rogach wisiay berety z orlimi pirami. Tak mwia do suchawki pokojwka. Kto? Baron Meigel? Sucham pana. Tak. Pan artysta bdzie dzi w domu. Tak, bdzie mu bardzo mio powita pana. Tak, gocie... Frak albo czarny akiet. Co? O dwunastej w nocy. Pokojwka skoczya rozmow, odoya suchawk i zwrcia si do bufetowego: Czym mog panu suy? Musz si koniecznie zobaczy z obywatelem artyst. Tak? Koniecznie wanie z nim? Z nim osobicie smutnie odpowiedzia bufetowy. Zapytam powiedziaa z widocznym wahaniem pokojwka, uchylia drzwi do gabinetu nieboszczyka Berlioza i zameldowaa: Rycerzu, przyby tu jaki malutki czowieczek, ktry mwi, e musi si zobaczy z messerem. A niech wejdzie dobieg z gabinetu skrzekliwy gos Korowiowa. Prosz wej do salonu powiedziaa dziewczyna tak zwyczajnie, jak gdyby bya ubrana po ludzku, uchylia drzwi do salonu, sama za wysza z przedpokoju. Kiedy bufetowy wszed tam, dokd go zaproszono, zapomnia nawet o sprawie, z ktr przyszed, tak bardzo zadziwio go urzdzenie pokoju. Przez witraowe szyby wielkich okien (kaprys zaginionej bez ladu wdowy po jubilerze) wpadao niezwyke, jakby cerkiewne, wiato. Mimo e dzie by ciepy i wiosenny, w wielkim starowieckim kominku pony polana. Ale w pokoju bynajmniej nie byo gorco, przeciwnie, owiona wchodzcego jaka piwniczna wilgo. Na tygrysiej skrze przed kominkiem, dobrodusznie mruc oczy w blasku ognia, siedzia czarny kot. By tu take st, na widok ktrego bogobojny bufetowy wzdrygn si st nakryto cerkiewnym zotogowiem. Na obrusie ze zotogowiu stao mnstwo pkatych, omszaych, zakurzonych butelek. Pomidzy butelkami lnio naczynie, od razu byo wida, e naczynie to jest ze szczerego zota. Przed kominkiem niski, rudy, z noem za pasem przypieka na dugiej stalowej szpadzie kawaki misa, krople soku spaday w ogie i dym bucha w przewd kominowy. Pachniao nie tylko pieczeni, ale rwnie jakimi wyjtkowo mocnymi perfumami i kadzidem, na skutek czego bufetowemu, ktry wiedzia ju z gazet o mierci Berlioza z nich to dowiedzia si adresu nieboszczyka przyszo nagle do gowy, e by moe odprawiano tutaj

80

msz aobn za dusz Berlioza, ale Andrzej Fokicz z miejsca odpdzi od siebie t myl jako cakowicie idiotyczna. Oszoomiony bufetowy niespodziewanie usysza niski bas: Czym zatem mog panu suy? I wwczas ujrza w pmroku tego, ktrego szuka. Profesor czarnej magii spoczywa na niezwykle rozlegym tapczanie penym porozrzucanych poduszek. Bufetowemu wydawao si, e artysta by tylko w czarnej bielinie i w rwnie czarnych pantoflach o spiczastych nosach. Jestem znkanym gosem zacz bufetowy kierownikiem bufetu w teatrze Varietes... Artysta jakby zatykajc usta bufetowemu wycign upiercienion, poyskujc szlachetnymi kamieniami rk i przemwi z wielkim zapaem: Nie, nie, nie! Ani sowa wicej! Nigdy, w adnym wypadku! Niczego do ust nie wezm w paskim bufecie! Przechodziem wczoraj, szanowny panie, obok paskiego bufetu i do tej chwili nie mog zapomnie ani jesiotra, ani bryndzy! askawco! Zielona bryndza nie istnieje, kto musia pana oszuka. Bryndza powinna by biaa. A herbata? Przecie to pomyje! Widziaem na wasne oczy, jak jaka niechlujna dziewczyna wlewaa z wiadra surow wod do waszego wielkiego samowara, a herbat tymczasem nalewano w dalszym cigu. Nie, mj drogi, tak by nie moe! Przepraszam przemwi oszoomiony t niespodziewan napaci Andrzej Fokicz przyszedem w innej sprawie i jesiotr nic tu nie ma do rzeczy... Jake to, jesiotr nie ma nic do rzeczy, skoro jest zepsuty? Przysano nam jesiotra drugiej wieoci oznajmi bufetowy. Kochaneczku, to nonsens! Co nonsens? Druga wieo to nonsens! wieo bywa tylko jedna pierwsza i tym samym ostatnia. A skoro jesiotr jest drugiej wieoci, to oznacza to po prostu, e jest zepsuty. Prosz mi wybaczy, ale... zacz znw bufetowy, nie wiedzc, jak si odczepi od napastliwego artysty. Wybaczy nie mog stanowczo odpar tamten. Przyszedem w innej sprawie powiedzia kompletnie skoowany bufetowy. W innej sprawie? zdziwi si zagraniczny mag. A jakie to inne sprawy mogy pana do mnie sprowadzi? Jeli mnie pami nie myli, to z osb zblionych profesj do pana znaem tylko pewn markietank, a i to byo dawno, kiedy pana jeszcze nie byo na wiecie. No c, rad jestem panu. Asasello! Taboret dla pana kierownika bufetu! Ten, ktry piek miso, odwrci si, przerazi bufetowego swym kem i zrcznie podsun mu jeden z ciemnych dbowych zydlw. Innych sucych do siedzenia sprztw w pokoju tym nie byo. Bufetowy wykrztusi: Dzikuj najuprzejmiej i opad na stoek. Tylna nka mebla natychmiast zamaa si z trzaskiem i bufetowy z lekkim okrzykiem bolenie uderzy siedzeniem o podog. Padajc zaczepi o ssiedni taboret i wyla sobie na spodnie stojcy na tym taborecie puchar peen czerwonego wina. Artysta wykrzykn: Och! Czy pan si nie potuk? Asasello pomg bufetowemu wsta i poda mu inny taboret. Penym aoci gosem bufetowy nie zgodzi si na propozycj gospodarza, aby zdj spodnie i wysuszy je przed kominkiem i, bezgranicznie zmieszany, w mokrych spodniach i mokrej bielinie nieufnie przysiad na nowym taborecie. Lubi siedzie nisko powiedzia artysta upadek nie jest wwczas tak niebezpieczny. Tak, stanlimy zatem na jesiotrze. Kochaneczku, wieo, wieo, wieo! oto co powinno stanowi dewiz kadego bufetowego. Ale a propos, czy nie byby pan askaw poczstowa si... W purpurowym wietle kominka bysna przed bufetowym szpada i Asasello pooy na zotym talerzu syczcy kawaek misa, skropi je sokiem z cytryny i poda bufetowemu zoty dwuzbny widelec. Ja... najuprzejmiej... Nie, nie, prosz sprbowa! Bufetowy przez uprzejmo woy kawaeczek do ust i od razu zrozumia, e miso, ktre je, jest naprawd bardzo wiee i, co najwaniejsze, niezwykle smaczne. Ale zajadajc wonne, smakowite, soczyste miso, omal si nie udawi i nie spad po raz drugi z taboretu. Z ssiedniego pokoju wlecia wielki ciemny ptak i leciutko musn skrzydem ysin bufetowego. Kiedy usiad na gzymsie kominka obok zegara, okazao si, e to sowa. Boe wszechmogcy!... pomyla nerwowy jak wszyscy bufetowi Andrzej Fokicz. To dopiero mieszkanko! Pucharek wina? Biae, czerwone? Wina jakich krain zwyk pan pija o tej porze? Najuprzejmiej... jestem niepijcy... Szkoda! Zatem ma pan moe ochot na partyjk koci? Czy te woli pan jak inn gr? Karty, domino? Nie gram odrzek umczony ju bufetowy. To bardzo le stwierdzi gospodarz. C, jeli wolno, przyzna pan, e kryje si co niedobrego w mczyznach,

81

ktrzy unikaj wina, gier, towarzystwa piknych kobiet i ucztowania. Tacy ludzie albo s ciko chorzy, albo w gbi duszy nienawidz otoczenia. Co prawda zdarzaj si wyjtki. Wrd tych, z ktrymi wypadao mi ucztowa, zdarzali si od czasu do czasu niewiarygodni szubrawcy!... Sucham wic, co pana sprowadza? Wczoraj by pan askaw pokazywa sztuki... Ja? zawoa zdumiony mag. Pan daruje! Raczy pan chyba artowa! Mnie to przecie nawet nie przystoi! Prosz mi wybaczy powiedzia speszony bufetowy. Ale przecie... seans czarnej magii... Ach, no tak, no tak! C wic sprowadza pana do mnie w zwizku z tym seansem? Przepraszam najuprzejmiej, ale omielam si przypomnie, e midzy innymi poleciay tam z sufitu papierki... Bufetowy zniy gos i obejrza si z zaenowaniem. No i wszyscy je apali. Przychodzi wic do mnie do bufetu mody czowiek, daje czerwoca, ja mu wydaj osiem pidziesit reszty... Potem drugi... Te mody? Nie, starszy. Przychodzi potem trzeci, czwarty... A ja wszystkim wydaj reszt. A dzisiaj sprawdzam kas a w kasie zamiast pienidzy kawaki papieru. Na sto dziewi rubli nacili bufet. Ajjajaj! zawoa artysta. Czyby oni naprawd sdzili, e to s prawdziwe pienidze? Nawet nie dopuszczam do siebie myli, e mogli to zrobi wiadomie. Znkany bufetowy spojrza zezem, ale nic nie powiedzia. Czyby kanciarze? zapyta gocia zaniepokojony mag. Czyby wrd mieszkacw Moskwy mogli si znale kanciarze? W odpowiedzi bufetowy umiechn si tak gorzko, e wszelkie wtpliwoci zostay rozwiane tak, niewtpliwie, w Moskwie zdarzaj si kanciarze. To podo! oburzy si Woland. Pan jest czowiekiem ubogim. Prawda? Pan jest ubogi? Bufetowy wcign gow w ramiona i od razu stao si jasne, e jest on ubogim czowiekiem. Ile wynosz paskie oszczdnoci? Pytanie zadane byo yczliwym tonem, niemniej jednak pytania takiego nie mona uzna za taktowne. Bufetowy zmiesza si. Dwiecie czterdzieci dziewi tysicy rubli w piciu oddziaach kasy oszczdnoci rozleg si z ssiedniego pokoju pknity gos a w domu pod podog dwiecie zotych dziesitek. Bufetowego jakby przylutowao do taboretu. No, to rzeczywicie nie s pienidze lekcewaco powiedzia do swego gocia Woland chocia szczerze mwic nawet tyle nie jest panu potrzebne. Kiedy ma pan zamiar umrze? Tego bufetowy ju nie znis. Nikt tego wiedzie nie moe i nikogo nie powinno to obchodzi powiedzia. Powiedzmy, e nikt nie wie rozleg si z gabinetu ten sam wstrtny gos. Dwumian Newtona, nie wiesz czasem! Umrze on za dziewi miesicy, w przyszym roku, w lutym, na raka wtroby w klinice Pierwszego Moskiewskiego Uniwersytetu Pastwowego na sali numer cztery. Bufetowy zk na twarzy. Dziewi miesicy... w zadumie liczy Woland. Dwiecie czterdzieci dziewi tysicy... Po zaokrgleniu wypada dwadziecia siedem tysicy na miesic... niewiele, ale na skromne utrzymanie wystarczy... Do tego jeszcze te dziesitki... Dziesitek nie da si upynni wtrci si znowu ten sam gos mrocy krew w sercu bufetowego. Po mierci Andrzeja Fokicza dom natychmiast zostanie zburzony, a monety zostan przekazane do Banku Narodowego. Zreszt nie radzibym panu ka si do kliniki mwi dalej artysta. Co za sens umiera na szpitalnej sali, gdzie sycha tylko jki i rzenie miertelnie chorych? Czy nie lepiej wyda uczt za te dwadziecia siedem tysicy, a potem zay trucizn i przenie si na tamten wiat przy dwikach strun, wrd oszoomionych winem piknych kobiet i wesoych przyjaci? Bufetowy siedzia nieruchomo, bardzo si postarza. Ciemne krgi otoczyy jego oczy, policzki mu obwisy, a dolna szczka opada. Zreszt, do tych marze! zawoa gospodarz. Do rzeczy! Niech pan pokae te kawaki papieru. Zdenerwowany bufetowy wycign z kieszeni paczk, wycign j i osupia zawinite w gazet leay czerwonce... Mj drogi, jest pan istotnie niezdrw wzruszajc ramionami powiedzia Woland. Bufetowy umiechajc si dziko wsta z taboretu. Aa... powiedzia jkajc si a jeeli one znowu... tego... Hm... zamyli si artysta wtedy niech pan znowu do nas przyjdzie. Serdecznie prosimy, jestem niezmiernie rad, e pana poznaem... W tym momencie wyskoczy z gabinetu Korowiow, wczepi si w do bufetowego, pocz ni potrzsa bagajc przy

82

tym Andrzeja Fokicza, aby wszystkim, ale to wszystkim przekaza jego najserdeczniejsze pozdrowienia. Z trudem zbierajc myli bufetowy ruszy do przedpokoju. Helia, odprowad pana! krzycza Korowiow. Znowu ta ruda i goa w przedpokoju! Bufetowy wlizgn si w drzwi, pisn Do widzenia! i poszed jak pijany. Zszed troch niej, usiad na stopniu, wyj paczk, sprawdzi czerwonce byy na miejscu. Wtedy z mieszkania na tym pitrze, na ktrym przysiad, wysza kobieta z zielon torb. Kiedy zobaczya czowieka siedzcego na schodach i tpo wpatrzonego w czerwonce, umiechna si i powiedziaa z zadum: Co za dom! Ten te od samego rana pijany... Znowu wybili szyb na schodach! Przyjrzaa si bufetowemu uwaniej i dodaa: E, niektrzy, jak widz, to siedz na pienidzach! Podzieliby si ze mn, co? Odczep si, na mio bosk! przerazi si bufetowy i razdwa schowa banknoty. Kobieta rozemiaa si. Cauj psa w nos, liczykrupo! Zaartowaam... i posza na d. Bufetowy powoli wsta, podnis rk, eby poprawi kapelusz, i przekona si, e na gowie go nie ma. Okropnie mu si nie chciao wraca, ale al mu byo kapelusza. Waha si przez moment, zawrci jednak i zadzwoni. Czego pan jeszcze chce? zapytaa przeklta Helia. Zostawiem kapelusz... wyszepta bufetowy wskazujc swoj ysin. Helia odwrcia si. Bufetowy splun w myli i zamkn oczy. Kiedy je otworzy, Helia podawaa mu kapelusz i szpad z ciemn rkojeci. To nie moje... szepn bufetowy odpychajc szpad i popiesznie wkadajc kapelusz. Czyby pan przyszed bez szpady? zdziwia si Helia. Bufetowy co odburkn i szybko poszed na d. W tym kapeluszu byo mu, nie wiedzie czemu, niewygodnie, za gorco w gow. Andrzej Fokicz zdj kapelusz, podskoczy ze strachu i wyda cichy okrzyk trzyma w rku aksamitny beret z wyleniaym kogucim pirem. Bufetowy przeegna si. W teje sekundzie beret zamiaucza, przemieni si w czarnego kociaka, wskoczy z powrotem na gow Andrzeja Fokicza i wszystkimi pazurami wpi si w jego ysin. Bufetowy wyda histeryczny okrzyk zgrozy i popdzi na d, kociak za spad mu z gowy i prysn po schodach na gr. Kiedy bufetowy znalaz si pod goym niebem, pobieg truchtem do bramy i na zawsze opuci piekielny dom numer 302A. Dokadnie wiadomo, co si dalej dziao z bufetowym. Kiedy wydosta si na ulic, dziko rozejrza si dokoa jak gdyby czego szukajc. Po chwili by ju po drugiej stronie ulicy, w aptece. Skoro tylko wyrzek: Prosz mi powiedzie... Kobieta za lad zawoaa: Przecie pan ma ca gow we krwi! W pi minut pniej bufetowy by ju zabandaowany, wiedzia ju, e za najlepszych specjalistw od chorb wtroby uwaa si profesorw Bernadskiego i Kumina, zapyta, do ktrego z nich bliej, oczy zapony mu radoci, kiedy dowiedzia si, e Kumin mieszka w ssiednim podwrku, w malekiej biaej willi, i w dwie minuty pniej znalaz si w owej willi. Domek to by starowiecki, ale bardzo, bardzo sympatyczny. Bufetowy pamita, e pierwsz spotkan tam osob bya zgrzybiaa niania, ktra chciaa zaopiekowa si jego kapeluszem, poniewa jednak Andrzej Fokicz takowego nie posiada, niania poruszajc bezzbnymi szczkami gdzie sobie posza. Zamiast niej, pod lustrem, zdaje si e w ukowato sklepionym przejciu, objawia si kobieta w rednim wieku i z miejsca owiadczya, e zapisa do profesora moe dopiero na dziewitnastego, nie wczeniej. Bufetowy byskawicznie znalaz jedyne wyjcie. Spojrza gasncym wzrokiem gdzie poza przejcie, tam gdzie w niewtpliwej poczekalni siedziay trzy osoby, i wyszepta: Jestem miertelnie chory... Kobieta ze zdumieniem popatrzya na zabandaowan gow bufetowego, zawahaa si i powiedziaa: Skoro tak... i wpucia bufetowego do poczekalni. W teje chwili otworzyy si drzwi naprzeciwko i zabysy w nich czyje zote binokle. Kobieta w fartuchu powiedziaa: Obywatele, ten chory zostanie przyjty poza kolejk. Bufetowy nawet nie zdy mrugn, jak znalaz si w gabinecie profesora Kumina. Poduny pokj nie mia w sobie nic lekarskiego, uroczystego ani strasznego. Co si panu stao? przyjemnym gosem zapyta profesor Kumin, z niejakim niepokojem patrzc na zabandaowan gow Sokowa. Przed chwil dowiedziaem si z wiarygodnego rda odpowiedzia bufetowy, zdziczaym wzrokiem wpatrujc si w oszklone zdjcie jakiej grupy e w lutym przyszego roku umr na raka wtroby. Bagam, niech pan powstrzyma

83

tego raka. Profesor Kumin opad na wysokie gotyckie oparcie skrzanego fotela. Pan daruje, ale nie rozumiem... Czy pan... by u lekarza? Dlaczego ma pan zabandaowan gow? U jakiego lekarza?... Zobaczyby pan tego lekarza... odpowiedzia bufetowy i zacz nagle szczka zbami. A na gow prosz nie zwraca uwagi, gowa nic do tego nie ma... Niech pan plunie na gow, ona nie ma z tym nic wsplnego... Rak wtroby prosz go powstrzyma... Pan wybaczy, ale kto to panu powiedzia!? Niech mu pan wierzy! pomiennie poprosi bufetowy. Ju on dobrze wie, co mwi! Nic nie rozumiem! wzruszajc ramionami i odjedajc z fotelem od biurka mwi profesor. Skde kto moe wiedzie, kiedy pan umrze? Tym bardziej e, jak rozumiem, to nie jest lekarz! Na sali numer cztery odpowiedzia Andrzej Fokicz. Wtedy profesor popatrzy na swego pacjenta, na jego gow, na wilgotne spodnie i pomyla: Wariat, no, tego mi tu jeszcze brakowao... Zapyta: Pije pan wdk? Nigdy do ust nie wziem odpowiedzia bufetowy. W chwil pniej lea rozebrany na ceratowej kozetce, a profesor ugniata mu brzuch. Naley tu doda, e Andrzej Fokicz znacznie powesela. Profesor zapewni go kategorycznie, e teraz, a w kadym razie w obecnej chwili, nie ma adnych objaww nowotworu, ale jeeli... jeeli nastraszony przez jakiego szarlatana pacjent tak bardzo si obawia raka, to trzeba zrobi wszystkie analizy... Profesor pisa co, wyjania, dokd naley pj i co tam naley zanie... Poza tym da Andrzejowi Fokiczowi karteczk do neurologa, profesora Bourre'a, twierdzi bowiem, e system nerwowy bufetowego jest w fatalnym stanie. Ile jestem panu winien, profesorze? subtelnym, drcym gosem zapyta bufetowy wycigajc gruby portfel. Ile pan uwaa oschle odpowiedzia profesor. Bufetowy wyj trzydzieci rubli, wyoy je na st, a nastpnie nieoczekiwanym mikkim ruchem, jak gdyby posugiwa si koci apk, postawi na czerwocach pobrzkujcy supek owinity w star gazet. A to co takiego? zapyta Kumin i podkrci wsa. Niech pan nie wzgardzi, panie profesorze wyszepta bufetowy. Bagam, niech pan zatrzyma raka! Prosz natychmiast zabra to zoto powiedzia dumny z siebie profesor. Niech pan lepiej leczy nerwy. Prosz od razu jutro odda mocz do analizy, prosz nie pi zbyt wiele herbaty i je zupenie bez soli. Nawet zupy nie soli? zapyta bufetowy. Niczego nie soli poleci profesor. Ech! czule patrzc na profesora, zabierajc dziesitki i sunc tyem w kierunku drzwi smtnie wykrzykn bufetowy. Pacjentw profesor tego wieczora mia niewielu, z nadejciem zmierzchu wyszed ostatni z nich. Zdejmujc fartuch profesor spojrza na to miejsce, na ktrym bufetowy zostawi czerwonce, i zobaczy, e nie ma tam adnych banknotw, le natomiast na biurku trzy etykietki z butelek Abrau Durso. Diabli wiedz, co to takiego! zamrucza Kumin cignc za sob po pododze fartuch i studiujc papierki. Okazuje si, e to by nie tylko schizofrenik, ale take oszust! Ale nie mog zrozumie, czego on mg chcie ode mnie? Czyby przyszed po skierowanie na analiz moczu? Oo! Na pewno ukrad palta! i profesor rzuci si do przedpokoju zapominajc woy w rkaw fartucha drug rk. Pani Kseniu! przenikliwym gosem krzykn w drzwiach przedpokoju. Niech pani sprawdzi, czy s palta? Okazao si, e palta s. Ale za to, kiedy profesor zrzuciwszy nareszcie z siebie fartuch wrci do biurka, stan jak wryty nie mogc oderwa oczu od biurka. Tam, gdzie przed chwil leay etykietki, siedzia teraz czarny kociak sierotka, pyszczek mia nieszczliwy i miaucza nad spodeczkiem mleka. Co to takiego, o Boe?! To przecie... i Kumin poczu chd na karku. Na cichy i aosny okrzyk profesora przybiega Ksenia Nikitiszna i z miejsca uspokoia go zapewniajc, e to ktry z pacjentw musia podrzuci kotka, co si czsto przydarza profesorom. Powodzi si im na pewno nie najlepiej wyjania Ksenia Nikitiszna no, a u nas, oczywicie... Zaczli si zastanawia, kto by to mg zrobi. Podejrzenie pado na staruszk z wrzodem odka. Ona, oczywicie mwia Ksenia Nikitiszna myli: tak czy owak mier mi pisana, a kociaka szkoda. Przepraszam! krzykn Kumin. A co z mlekiem?... Te staruszka przyniosa? Razem ze spodeczkiem, tak? Przyniosa w buteleczce, a tu wylaa na spodek wytumaczya Ksenia Nikitiszna. W kadym razie prosz zabra i kociaka, i spodek powiedzia Kumin i odprowadzi Kseni Nikitiszn do drzwi. Kiedy wrci, sytuacja ulega ju zmianie. Wieszajc fartuch na gwodziu profesor usysza miech na podwrku. Wyjrza i oczywicie osupia. Przez podwrko

84

biega w stron oficyny dama w samej tylko koszuli. Profesor wiedzia nawet, jak si owa dama nazywa Maria Aleksandrowna. Jaki chopiec mia si. Co to ma by? powiedzia z dezaprobat Kumin. W tym momencie za cian w pokoju jego crki patefon zagra fokstrota Alleluja i w teje chwili za profesorskimi plecami rozlego si wierkanie wrbla. Kumin odwrci si i zobaczy, e po jego biurku skacze sobie ogromny wrbel. Hm... tylko spokojnie! pomyla profesor ptak wlecia, kiedy odchodziem od okna. Wszystko w porzdku! zaleci sobie czujc, e wszystko jest w najzupeniejszym nieporzdku, i to gwnie z powodu tego wrbla. Kiedy profesor przyjrza mu si, od razu spostrzeg, e wrbel ten to nie jest zwyczajny wrbel. Obmierzy ptak chroma na lew apk, najwyraniej wymapia si, powczy nog, wybija synkopy, jednym sowem, taczy fokstrota przy dwikach patefonu niczym pijany przy barze, zachowywa si tak po chamsku, jak tylko potrafi, i obelywie patrzy na profesora. Do Kumina spocza na aparacie telefonicznym, profesor mia zamiar zadzwoni do swego kolegi Bourre'a, chcia go zapyta, co by te mogy oznacza tego rodzaju wrbelki w wieku lat szedziesiciu i co to znaczy, jeeli do tego nagle czowiekowi zaczyna si krci w gowie? Tymczasem wrbel usiad na ofiarowanym niegdy profesorowi kaamarzu, napaskudzi do niego (ja nie artuj!), nastpnie wzbi si w gr, zawis w powietrzu, po czym z rozpdu, dziobem niczym ze stali, uderzy w szko fotografii przedstawiajcej grono absolwentw uniwersytetu z roku 1894, rozbi to szko na drobne kawaki i wyfrun przez okno. Profesor zmieni decyzj i zamiast zadzwoni do profesora Bourre'a zadzwoni do wypoyczalni pijawek, powiedzia, e mwi profesor Kumin, i poprosi, by mu niezwocznie przysano pijawki do domu, Odoy suchawk, znw odwrci si do biurka i wrzasn. Za biurkiem w czepku siostry miosierdzia siedziaa kobieta z torb, a na torbie napisane byo: pijawki. Krzyk wyrwa si profesorowi, kiedy spojrza na usta kobiety byy to mskie usta, wykrzywione od ucha do ucha i stercza z nich kie. Oczy siostry byy martwe. Pieniki si schowa mskim basem powiedziaa siostra. Po co maj si tu poniewiera ptasi ap zgarna etykietki i powoli rozpyna si w powietrzu. Miny dwie godziny. Profesor Kumin siedzia na swoim ku w sypialni, pijawki wisiay mu na skroniach, za uszami i na szyi. W nogach ka siedzia na jedwabnej kodrze siwowsy profesor Bourre, patrzy na Kumina ze wspczuciem i pociesza go, e wszystko to gupstwo. W oknie bya ju noc. Nie wiemy, jakie jeszcze przedziwne rzeczy dziay si w Moskwie tej nocy, i oczywicie nie zamierzamy tego docieka, tym bardziej e czas ju, abymy przeszli do drugiej czci tej jake prawdziwej opowieci. Za mn, czytelniku!

19. Magorzata

Cz druga

Za mn, czytelniku! Kt to ci powiedzia, e nie ma ju na wiecie prawdziwej, wiernej, wiecznej mioci? A nieche wyrw temu kamcy jego plugawy jzyk! Za mn, czytelniku mj, podaj za mn, a ja ci uka tak mio! O, nie! Mistrz by w bdzie, kiedy w lecznicy, gdy przemijaa pnocna godzina, mwi Iwanowi z gorycz, e ona zapomniaa go ju. Tak sta si nie mogo. Oczywicie, e nie zapomniaa o nim. Zdradmy przede wszystkim tajemnic, ktrej mistrz nie zechcia zdradzi Iwanowi. Ukochana mistrza miaa na imi Magorzata. Wszystko, co opowiada o niej nieszczsnemu poecie, byo szczer prawd. Opisa sw ukochan wiernie. Magorzata bya pikna i mdra. I jeszcze jedno trzeba tutaj doda mona stwierdzi z caym przekonaniem, e jest wiele kobiet, ktre nie wiem co dayby za to, aby zamieni si z Magorzat. Trzydziestoletnia bezdzietna Magorzata bya on wybitnego specjalisty, ktry w dodatku dokona pewnego odkrycia o oglnopastwowym znaczeniu. Jej m by mody, przystojny, dobry, uczciwy i uwielbia on. Magorzata zajmowaa z mem cae pitro piknej willi stojcej w ogrodzie przy jednej z uliczek w pobliu Arbatu. Uroczy zaktek! Kady moe si o tym sam przekona, jeli tylko zechce si uda do owego ogrodu. Nieche si zwrci do mnie, ja mu podam adres, wska drog, willa stoi do dzi. Magorzacie nigdy nie brakowao pienidzy. Moga kupi wszystko, na co miaa ochot. Wrd znajomych jej ma byo wielu interesujcych ludzi. Magorzata nigdy nie dotkna prymusa, nie zaznaa udrk wsplnego mieszkania. Sowem... czy bya szczliwa? Ani przez chwil! Odkd majc lat dziewitnacie wysza za m i trafia do tej willi, nie zaznaa szczcia. O bogowie, o bogowie moi! Czeg jeszcze brakowao tej kobiecie, w ktrej oczach jarzyy si nieustannie jakie niepojte ogniki? Czeg jeszcze trzeba byo tej leciutko zezujcej wiedmie, ktra wtedy, na wiosn, niosa bukiet mimozy? Nie wiem, nie mam pojcia. Mwia zapewne prawd potrzebny by jej on, mistrz, a wcale nie adna gotycka willa ani wasny ogrdek, ani pienidze. Mwia prawd ona go kochaa. Nawet mnie, rzetelnemu sprawozdawcy, ale przecie czowiekowi postronnemu, serce si ciska, kiedy pomyl, co

85

czua Magorzata, kiedy nastpnego dnia przysza do domku mistrza (na szczcie nie zdywszy si rozmwi z mem, ktry nie wrci w zapowiedzianym terminie) i dowiedziaa si, e mistrza ju nie ma. Zrobia wszystko, eby czegokolwiek si o nim dowiedzie, i, rzecz jasna, nie dowiedziaa si niczego. Wrcia wic do willi i mieszkaa tam nadal. Ale skoro tylko z trotuarw i z jezdni znikn brudny nieg, skoro tylko zad w lufciki niespokojny, nioscy lekki zapach zgnilizny, wiosenny wiatr, Magorzata zatsknia silniej ni w zimie. Czsto dugo i gorzko pakaa potajemnie. Nie wiedziaa, kogo kocha ywego czy zmarego? A im wicej mijao rozpaczliwych dni, tym czciej, zwaszcza o zmierzchu, powracaa myl, e jest zwizana z kim, kto nie yje. Musiaa albo zapomnie o nim, albo umrze sama. Przecie tak nie sposb y! Tak nie mona! Zapomnie o nim, za wszelk cen zapomnie! Ale nieszczcie na tym wanie polega, e zapomnie o nim nie umie. Tak, tak, tak, popeniam ten sam bd mwia Magorzata siedzc przy piecu i patrzc w ogie rozpalony na pamitk owego ognia, ktry pon wwczas, gdy mistrz pisa Poncjusza Piata dlaczego wtedy w nocy zostawiam go samego? Dlaczego? Przecie to byo szalestwo! Wrciam nazajutrz, uczciwie, tak jak obiecaam, ale byo ju za pno. Tak, wrciam za pno, jak ten nieszczsny Mateusz Lewita! Wszystkie te sowa byy oczywicie niedorzeczne, bo i c, prawd mwic, by si zmienio, gdyby zostaa tamtej nocy u mistrza? Czyby go ocalia? To mieszne! moglibymy zawoa, ale przecie nie uczynimy tego w obecnoci doprowadzonej do ostatecznej rozpaczy kobiety. Tego samego dnia, kiedy powsta cay w niedorzeczny zamt spowodowany zjawieniem si w Moskwie czarnego maga, w pitek, kiedy przepdzono i wysano z powrotem do Kijowa wujaszka Berlioza, kiedy aresztowano ksigowego i kiedy wydarzyo si jeszcze mnstwo nonsensownych i niepojtych rzeczy, Magorzata obudzia si okoo poudnia w swojej sypialni, ktrej pokrge, trzyskrzydowe okno znajdowao si w wieyczce willi. Obudziwszy si nie zapakaa, jak to si czsto zdarzao, obudzia si bowiem z przeczuciem, e dzi wreszcie co si wydarzy. Zapawszy si na tym przeczuciu zacza je w sobie podsyca i piastowa bojc si, by jej nie opucio. Wierz! szeptaa uroczycie. Wierz! Co si wydarzy! Nie moe si nie wydarzy, bo i za jakie to przewiny, prawd mwic, miaabym cierpie doywotni mk? Przyznaj, kamaam, oszukiwaam, yam potajemnym yciem, ktre ukrywaam przed ludmi, ale przecie nie mona kara za to a tak okrutnie!... Niewtpliwie co si wydarzy, poniewa nic nie moe trwa wiecznie. A poza tym mj sen by proroczy, dam za to gow... Tak szeptaa Magorzata patrzc na wypeniajce si socem psowe zasony, ubierajc si popiesznie, rozczesujc przed potrjnym lustrem krtkie krcone wosy. Sen, ktry si tej nocy przyni Magorzacie, by rzeczywicie niezwyky. Rzecz w tym, e w okresie jej zimowej udrki ani razu nie przyni jej si mistrz. W nocy zostawia j w spokoju, mczya si tylko we dnie. A dzi nagle si przyni. Przynia si Magorzacie jaka okolica, ktrej nie znaa beznadziejna, pospna, pod pochmurnym niebem wczesnej wiosny. Przynio jej si strzpiaste, rozpdzone, szarusiekie niebo, a pod tym niebem niema chmara gawronw. Jaki kolawy mostek, pod mostkiem mtna wiosenna rzeczuka. Smtne, ndzarskie, na wp nagie drzewa. Samotna osika, a dalej wpord drzew za jakim warzywnikiem domek z bierwion: ni to kuchnia w ogrodzie, ni to ania, ni to diabli wiedz co! I oto, wyobracie sobie, otwieraj si drzwi tego domku z bierwion i staje w nich on. To do daleko, ale wida go wyranie. Jest obdarty, trudno si zorientowa, co waciwie ma na sobie. Potargany, nie ogolony. Oczy smutne, pene lku. Przywouje j ruchem rki, wzywa do siebie. Magorzata zachystujc si martwym powietrzem pobiega ku niemu skaczc z kpy na kp i wtedy si obudzia. Sen ten moe oznacza tylko jedno z dwojga rozmylaa jeeli nie yje, a wzywa mnie do siebie, to znaczy, e przyszed po mnie i e niebawem umr. Ale jeeli yje, to sen moe znaczy tylko jedno e chcia mi o sobie przypomnie! Chce powiedzie, e si jeszcze zobaczymy... Tak, zobaczymy si bardzo niedugo! Magorzata, cigle jeszcze w stanie podniecenia, ubraa si i zacza wmawia sobie, e w gruncie rzeczy wszystko bierze bardzo dobry obrt, a takie momenty trzeba umie uchwyci i wykorzysta. M wyjecha na delegacj na cae trzy dni. Przez cae trzy doby bdzie pozostawiona samej sobie, nikt nie przeszkodzi jej rozmyla, o czym tylko bdzie chciaa, marzy, o czym jej si ywnie podoba. Wszystkie pi pokoi na pitrze willi, cae to mieszkanie, ktrego pozazdrociyby jej dziesitki tysicy ludzi w Moskwie, jest do jej wycznej dyspozycji. Ale uzyskawszy na cae trzy dni wolno Magorzata z caego tego wspaniaego mieszkania wybraa miejsce bynajmniej nie najwspanialsze. Napiwszy si herbaty przesza do ciemnego pokoiku bez okien, w ktrym przechowywano walizki i gdzie stay dwie wielkie szafy pene przernych rupieci. Przykucna, wysuna doln szuflad pierwszej z tych szaf i spod sterty cinkw jedwabiu wyja t jedyn cenn rzecz, jaka jej zostaa w yciu. Magorzata trzymaa w rku stary oprawny w brzow skr album, w ktrym byo zdjcie mistrza, ksieczk oszczdnociow na jego imi, na ktrej byo dziesi tysicy, zaprasowane midzy kawakami bibuki do papierosw patki zasuszonej ry i cz duego brulionu, zapisanego na maszynie i nadpalonego u dou.

86

Wrciwszy z tymi skarbami do sypialni, Magorzata zatkna fotografi za trzyczciowe lustro i mniej wicej przez godzin siedziaa trzymajc na kolanach uszkodzony przez ogie brulion, kartkujc go i czytajc po wielekro to, co po spaleniu nie miao ju ani pocztku, ani koca: ...Ciemno, ktra nadcigna znad Morza rdziemnego, okrya znienawidzone przez procuratora miasto. Znikny wiszce mosty, czce wityni ze straszliw wie Antoniusza, otcha zwalia si z niebios i pochona skrzydlatych bogw ponad hipodromem, paac Hasmonejski wraz z jego strzelnicami, bazary, karawanseraje, zauki, stawy... Jeruszalaim, wielkie miasto, znikno, jak gdyby nigdy nie istniao... Magorzata chciaa czyta dalej, ale dalej oprcz nierwno wystrzpionego zwglonego papieru nie byo ju nic. Ocierajc zy odoya brulion, wspara okcie na toaletce i dugo tak siedziaa naprzeciw swego lustrzanego odbicia nie spuszczajc oczu ze zdjcia. Potem zy obeschy. Magorzata starannie poskadaa swj skarb i w ciemnym pokoju dwicznie szczkn zamek. Magorzata wkadaa w przedpokoju palto, chciaa wyj na spacer. liczna Natasza, jej suca, zapytaa, co ma zrobi na drugie danie, a otrzymawszy odpowied, e jest to obojtne, aeby si troch rozerwa, zacza rozmow ze sw chlebodawczyni opowiadajc jej Bg wie co, na przykad, e wczoraj w teatrze sztukmistrz wyczynia takie sztuki, e wszystkim oko zbielao, kademu dawa za darmo po dwa flakony zagranicznych perfum i poczochy, a potem, jak seans si skoczy, publika wysza na ulic i patrze, a tu wszyscy s golusiecy! Magorzata opada na krzeso w przedpokoju pod lustrem i zaniosa si miechem. Natasza! Jak ci nie wstyd mwia umiesz czyta i pisa, jeste mdra dziewczyna... W kolejkach plot diabli wiedz co, a ty to powtarzasz! Natasza oblaa si rumiecem i z wielkim arem zaprotestowaa, e to wcale nie adne garstwo, e na wasne oczy widziaa dzisiaj w spoywczym na Arbacie jedn obywatelk, ktra przysza do sklepu w pantoflach, a jak posza do kasy paci, to jej pantofle znikny z ng i zostaa w samych poczochach. Oczy wybauszya, a na picie dziura! A to byy zaczarowane pantofle wanie z tego seansu. I tak posza? I tak posza! woaa Natasza czerwienic si coraz bardziej, e jej nie wierz. A wczoraj, Magorzato Nikoajewna, to milicja ze stu ludzi wieczorem zabraa. Obywatelki z tego seansu biegay po Twerskiej w samych reformach. Ta pocieszna rozmowa zakoczya si mi dla Nataszy niespodziank. Magorzata posza do sypialni i wrcia niosc par poczoch i flakon wody koloskiej. Powiedziawszy Nataszy, e take chce pokaza sztuk, podarowaa jej zarwno poczochy, jak wod kolosk i powiedziaa, e prosi tylko o jedno eby Natasza nie biegaa w samych poczochach po Twerskiej i eby nie suchaa tego, co wygaduje Daria. Pani i suca ucaoway si i rozstay. Osunwszy si na wygodne mikkie oparcie fotela w trolejbusie Magorzata jechaa Arbatem i to rozmylaa o swoich sprawach, to przysuchiwaa si, o czym do siebie szepcz dwaj siedzcy przed ni obywatele. Ci za, ogldajc si niekiedy w obawie, czy kto ich nie syszy, szeptali o jakich zupenie niestworzonych rzeczach. Duy, tgi, misisty, o wawych wiskich oczkach, ktry siedzia przy oknie, cicho komunikowa swemu niziutkiemu ssiadowi, e trumn trzeba byo nakry czarn kap... Niemoliwe! szepta wstrznity niziutki. Co podobnego! To niesychane!... A co zrobi edybin? Poprzez miarowy warkot silnika trolejbusu mona byo usysze sowa spod okna: Milicja... skandal... no, po prostu mistyka! Z tych strzpkw Magorzacie udao si zestawi co, co miao jaki taki sens. Obywatele ci szeptali sobie, e jakiemu nieboszczykowi (nie mwili jakiemu) skradziono dzi rano z trumny gow... Wreszcie znudzio si Magorzacie suchanie tej tajemniczej gadaniny o gowie ukradzionej z trumny i ucieszya si, e ju wysiada. W kilka chwil pniej siedziaa ju na awce pod murem Kremla, usiada tak, e moga widzie plac Maneu. Mruya oczy w ostrym socu, rozpamitywaa swj dzisiejszy sen, wspominaa, jak to przez rwniutko rok dzie w dzie o tej samej godzinie siadywaa na teje awce z mistrzem. I zupenie tak samo jak wtedy leaa na awce obok niej czarna torebka. Mistrz nie siedzia dzi obok niej, ale Magorzata rozmawiaa z nim w mylach: Czemu nie dajesz o sobie zna? Przestae mnie kocha? Nie, jako nie mog w to uwierzy. A wic umare... Jeli tak, to prosz zwolnij mnie, pozwl mi wreszcie y, oddycha! Magorzata sama sobie odpowiadaa w zastpstwie mistrza: Jeste wolna... czy ja ci trzymam w niewoli? A potem znw protestowaa: O nie, c to za odpowied? Odejd z mojej pamici, dopiero wtedy bd wolna... Ludzie przechodzili obok Magorzaty. Jaki mczyzna spojrza spod oka na dobrze ubran kobiet, zainteresowaa go jej uroda i samotno. Odkaszln i usiad na brzeku tej samej awki, na ktrej siedziaa Magorzata. Zaczerpn tchu i powiedzia: Jednakowo adna mamy dzi pogod...

87

Ale Magorzata popatrzya na niego tak pospnie, e mczyzna wsta i odszed. Oto masz przykad mwia w myli Magorzata do tego, do ktrego naleaa. Dlaczego waciwie przeposzyam tego mczyzn? Nudzi mi si, a ten lowelas w niczym nie jest gorszy od innych, no, moe tylko to gupie jednakowo... Dlaczego siedz jak sowa, sama jedna pod murem? Dlaczego wyrwano mnie z ycia? Zwiesia gow i pogrya si w smutku. Ale nagle ta sama co rano fala wzburzenia i oczekiwania uderzya j w pier: Tak, co si dzi wydarzy! Fala napyna po raz drugi i wtedy Magorzata zrozumiaa, e jest to fala dwikw. Przez haas miasta coraz wyraniej przedziera si gos bbna i dwiki nieco faszujcych trb. Pierwszy ukaza si przejedajcy stpa obok parkowego ogrodzenia konny milicjant, za nim maszerowali trzej piesi. Nastpnie ukazaa si jadca powoli ciarwka z orkiestr. Wreszcie wolno posuwajcy si otwarty nowy samochdkarawan, na nim trumna pokryta wiecami, obok trumny w rogach platformy stao czworo ludzi trzech mczyzn i kobieta. Magorzata odprowadzia kondukt wzrokiem, wsuchaa si w zacichajcy w dali smtny gos wielkiego bbna, powtarzajcy cigle jedno i to samo bums, bums, bums i mylaa: Jaki dziwny pogrzeb... i jaki smutek ogarnia od tego bumsa. Ach, doprawdy zaprzedaabym dusz diabu, eby si tylko dowiedzie, czy on yje?... Ciekawe, czyj to pogrzeb? Michaa Aleksandrowicza Berlioza usyszaa obok siebie mski, nieco nosowy gos przewodniczcego Massolitu. Magorzata odwrcia si zdziwiona i zobaczya na awce obok siebie obywatela, ktry musia przysi si bezszelestnie, kiedy Magorzata zapatrzywszy si na aobn procesj ostatnie swoje pytanie przez roztargnienie wypowiedziaa widocznie na gos. Tymczasem kondukt zwolni, najwidoczniej wstrzymyway go wiata na skrzyowaniu. Tak mwi dalej niewiadomy obywatel panuje wrd nich doprawdy niespotykany nastrj. Wioz nieboszczyka, a myl o tym, gdzie te si moga zapodzia jego gowa. Jaka gowa? zapytaa Magorzata wpatrujc si z uwag w niespodziewanego rozmwc. Ssiad jej, jak si okazao, by niewielkiego wzrostu, pomiennie rudy, posiada wielki kie, za na sobie mia wykrochmalon koszul, pasiasty garnitur w dobrym gatunku, na nogach lakierki, a na gowie melonik. Krawat jaskrawy. Zdumiewajce byo to, e z kieszonki, w ktrej zwykle mczyni nosz chusteczki lub wieczne pira, wystawao mu ogryzione kurze udko. Prosz tylko pomyle wyjania rudy dzi rano z sali u Gribojedowa kto gwizdn z trumny gow nieboszczyka. Jak to si mogo sta? machinalnie zapytaa Magorzata wspominajc jednoczenie szepty w trolejbusie. A diabli wiedz jak! nonszalancko odpowiedzia rudy. I co najwaniejsze, to niepojte, komu i do czego moe by potrzebna taka gowa! Chocia Magorzata bya bardzo zajta swoimi sprawami, to jednak zadziwiy j dziwaczne garstwa nieznanego obywatela. Chwileczk! zawoaa nagle. Jakiego Berlioza? Tego, co to dzisiaj w gazetach... A tak, tak... To znaczy, e za trumn id literaci? zapytaa Magorzata. No jasne, e literaci! A pan ich zna? Wszystkich co do jednego odpowiedzia rudy. Prosz mi powiedzie wyrzeka Magorzata, a gos jej sta si guchy czy nie ma wrd nich krytyka atuskiego? Jake go moe nie by? odpowiedzia rudy. Ten w czwartym rzdzie z samego brzegu to wanie on. Ten blondyn? mruc oczy zapytaa Magorzata. Z popielatymi wosami... o, wznis oczy do nieba! Podobny do pastora? O to, to! O nic wicej Magorzata nie spytaa zapatrzya si na atuskiego. Jak widz z umiechem powiedzia rudy nienawidzi pani tego atuskiego, Magorzato Nikoajewna! Magorzata zdziwia si. Pan mnie zna? Zamiast odpowiedzi rudy zamaszycie skoni si melonikiem. Wypisz wymaluj morda rozbjnika! pomylaa Magorzata wpatrujc si w ulicznego przybd. A ja pana nie znam odpowiedziaa oschle. Skd mnie pani moe zna? A nawiasem mwic, to przysano mnie do pani z interesem. Magorzata odsuna si gwatownie i zblada.

88

Nic nie rozumiem, z jakim interesem? Rudy obejrza si i powiedzia tajemniczo: Polecono mi, ebym na dzi wieczr pani zaprosi. Co pan bredzi? Do kogo? Do pewnego bardzo wanego cudzoziemca przymruajc oko znaczco powiedzia rudy. Magorzata bardzo si rozgniewaa. Jak widz, rodzi si nowa profesja uliczny strczyciel! powiedziaa wstajc z awki, aby odej, i usyszaa wtedy gos rudego: Ciemno, ktra nadcigna znad Morza rdziemnego, okrya znienawidzone przez procuratora miasto. Znikny wiszce mosty, czce wityni ze straszliw wie Antoniusza, otcha zwalia si z niebios i pochona skrzydlatych bogw ponad hipodromem... Niech pani pieko pochonie razem z tym nadpalonym brulionem i z zasuszon r! Niech sobie pani siedzi samotnie na awce i baga go, eby wypuci pani na wolno, pozwoli pooddycha powietrzem, znikn z pamici! Magorzata ze zbiela twarz wrcia na awk. Rudy popatrzy na ni spod przymruonych powiek. Nic nie rozumiem powiedziaa cicho. O bibuce to jeszcze mona si dowiedzie... podejrze, podpatrzy... Ale jak pan pozna moje myli? cierpienie zbrudzio jej czoo i dodaa: Niech mi pan powie, kim pan jest? To ci utrapienie... wymrucza rudy. Niech pani usidzie. Magorzata usuchaa bez sprzeciwu, ale siadajc zapytaa jednak jeszcze raz: Kim pan jest? No, niech ju bdzie, nazywam si Asasello, ale przecie to i tak nic pani nie mwi. Ale pan co o nim wie bagalnie wyszeptaa Magorzata. Powiedzmy, e wiem. Bagam, niech mi pan powie tylko jedno... yje? Niech mnie pan nie mczy! No yje, yje niechtnie odrzek Asasello. O Boe! Tylko prosz bez histerii nachmurzy si Asasello Przepraszam, przepraszam szeptaa pokorna teraz Magorzata Oczywicie, rozgniewaam si na pana. Ale, zgodzi si pan chyba, e kiedy na ulicy kto nagle zaprasza kobiet... nie mam przesdw, zapewniam pana Magorzata umiechna si niewesoo ale ja nigdy nie widuj si z cudzoziemcami i nie mam ochoty nawizywa z nimi stosunkw towarzyskich... a przy tym mj m... na tym polega mj dramat, e yj nie z tym, ktrego kocham... ale uwaam, e byoby podoci zmarnowa mu karier... Z jego strony spotkao mnie tylko dobro... Asasello z widocznym znudzeniem wysucha tego niezbyt jasnego przemwienia i powiedzia surowo: Poprosz, aby pani na chwil przestaa mwi. Magorzata pokornie zamilka. Cudzoziemiec, do ktrego pani zapraszam, jest cakowicie niegrony. I ywa dusza nie bdzie wiedziaa o pani wizycie. Za co jak za co, ale za to mog pani rczy. Co to za cudzoziemiec?! tak gono zawoaa poruszona do gbi Magorzata, e zwrcia na siebie uwag mijajcych awk przechodniw. I po co miaabym i do niego? Asasello pochyli si ku niej i szepn znaczco: No, powiedzmy, e ma pani w tym interes... skorzysta pani z okazji... Co? zawoaa Magorzata i oczy jej zrobiy si okrge. Jeli pana dobrze rozumiem, oznacza to, e bd si tam moga czego o nim dowiedzie? Asasello w milczeniu skin gow. Jad! z moc zawoaa Magorzata i chwycia go za rk. Jad, dokd pan tylko chce! Asasello posapujc z ulg opad na oparcie awki zakrywajc plecami wyskrobane wielkimi literami sowo Niura i powiedzia z ironi: Cika sprawa z tymi kobietami! wepchn rce w kieszenie i wycign nogi przed siebie. Dlaczego akurat mnie do tego oddelegowali? Niechby jecha Behemot, Behemot ma wdzik... Magorzata zacza mwi z ironicznym i gorzkim umiechem: Niech pan przestanie mnie mistyfikowa i zamcza zagadkami. Jestem przecie bardzo nieszczliwa i pan to wykorzystuje... Pakuj si w jak dziwn histori, ale przysigam, robi to tylko dlatego, e pan o nim wspomnia! Krci mi si w gowie od tych wszystkich niepojtych rzeczy... Tylko bez dramatw wykrzywiajc si powiedzia Asasello. Trzeba si te postawi i w mojej sytuacji. Da administratorowi po mordzie albo wyrzuci z domu wujaszka, albo postrzeli kogo, albo jaki tam jeszcze drobiazg w tym stylu to moja waciwa specjalno. Ale rozmowy z zakochanymi kobietami o, dzikuj, pokorny suga!... Przecie

89

ju p godziny pani namawiam... Wic jedzie pani? Jad prosto odpowiedziaa Magorzata. W takim razie zechce pani przyj to powiedzia Asasello, wyj z kieszeni zote okrge puzderko i wrczy je Magorzacie ze sowami: Nieche je pani schowa, przecie ludzie patrz. Ono si pani przyda, Magorzato Nikoajewna, pani si solidnie zestarzaa ze zmartwienia przez ostatnie p roku. Magorzata zaczerwienia si, ale nie odpowiedziaa nic, a Asasello mwi dalej. Dzisiaj wieczorem, punktualnie o wp do dziesitej, bdzie pani uprzejma rozebra si do naga i natrze t maci twarz i cae ciao. Potem moe pani robi, co pani chce, ale prosz nie oddala si od telefonu. O dziesitej zadzwoni do pani i powiem wszystko, co trzeba. Zostanie pani dostarczona na miejsce bez adnych kopotw i o nic nie bdzie si pani musiaa troszczy. Jasne? Magorzata milczaa chwil, potem odrzeka: Jasne. To pudeko jest ze szczerego zota, wida po wadze. No c, wietnie rozumiem, e mnie przekupuj i wcigaj w jak ciemn histori i e drogo za to zapac... Co to ma znaczy? nieomal zasycza Asasello. Znowu?... Nie, niech pan poczeka! Prosz mi zwrci krem! Magorzata mocniej zacisna puzderko w doni. Niech pani odda! ze zoci krzycza Asasello. Prosz odda i do diaba z tym wszystkim! Niech pol Behemota! O nie! wprawiajc w zdumienie przechodniw zawoaa Magorzata. Zgadzam si na wszystko, zgadzam si na t komedi z wcieraniem maci, zgadzam si jecha, gdzie diabe mwi dobranoc! Nie oddam! Ba! nagle wrzasn Asasello i wytrzeszczajc oczy na sztachety parku pokaza co palcem. Magorzata spojrzaa w stron, w ktr wskazywa Asasello, ale nic szczeglnego tam nie zauwaya. Kiedy odwrcia si znowu do Asasella, chcc otrzyma wyjanienie w sprawie tego idiotycznego ,,Ba!, ju nie mia kto udzieli jej owego wyjanienia tajemniczy rozmwca Magorzaty znikn.

20. Krem Asasella


Poprzez gazie klonu wida byo wiszcy na wieczornym bezchmurnym niebie krgy ksiyc. Lipy i akacje rozrysoway ziemi w ogrodzie w zawiy wzr plam wiata i cieni. W otwartym, ale zasonitym stor pokrgym oknie w wieyczce palio si wcieke wiato elektryczne. W sypialni Magorzaty paliy si wszystkie lampy owietlajc panujcy w pokoju nieopisany baagan. Na przykrytym kocem ku leay koszulki, poczochy i wiea bielizna, zmita za bielizna poniewieraa si wprost na pododze obok rozdeptanego w popiechu pudeka papierosw. Pantofle stay na nocnym stoliku obok nie dopitej filianki kawy i popielniczki, w ktrej dymi niedopaek. Na oparciu krzesa wisiaa czarna wieczorowa suknia. W pokoju pachniay perfumy. Przywdrowa tu take skd zapach rozgrzanego elazka. Magorzata siedziaa przed lustrem w zamszowych czarnych pantoflach i w paszczu kpielowym narzuconym na nagie ciao. Zegarek na zotej bransoletce lea przed ni obok otrzymanego od Asasella puzdereczka i Magorzata nie spuszczaa oczu z cyferblatu. Chwilami wydawao si jej, e zegarek si zepsu i e jego wskazwki nie poruszaj si. Poruszay si jednak, acz bardzo powoli, jak gdyby lepic si do tarczy, a wreszcie dusza wskazwka osigna dwudziest dziewit minut po dziewitej. Serce Magorzaty zaomotao tak strasznie, e nie moga nawet sign od razu po puzderko. Kiedy wzia si w gar i otworzya je, zobaczya, e zawiera tusty tawy krem. Wydao jej si, e krem ten ma zapach bagiennego szlamu. Kocem palca Magorzata nabraa sobie na do odrobin kremu, a wtedy jeszcze wyraniej zapachniao lasem i zioami z bagnisk, po czym zacza doni wciera sobie krem w policzki i w czoo. Krem atwo si rozsmarowywa i natychmiast si ulatnia, tak przynajmniej wydawao si Magorzacie. Posmarowawszy si po kilkakro, spojrzaa w lustro i upucia puzderko prosto na szkieko zegarka, ktre promienicie pko. Zasonia oczy doni, potem spojrzaa raz jeszcze i rozemiaa si niepohamowanie. Brwi wyszczypane w sznureczki zagciy si i rwnymi czarnymi ukami legy nad pozieleniaymi oczyma. Delikatna pionowa zmarszczka u nasady nosa, ktra pojawia si wtedy, w padzierniku, kiedy mistrz zagin, znikna bez ladu. Znikny take tawe cienie na skroniach i ledwie zauwaalne kurze apki przy zewntrznych kcikach oczu. Skra na policzkach rwnomiernie porowiaa, czoo stao si biae i jasne, a trwaa ondulacja rwnie znikna bez ladu. Na trzydziestoletni Magorzat patrzya z lustra kdzierzawa kruczowosa dwudziestoletnia dziewczyna. Namiawszy si do woli Magorzata jednym susem wyskoczya ze szlafroka, zaczerpna wicej tustego pienistego kremu i zacza mocno wciera go sobie w skr. Ciao jej natychmiast porowiao, rozgrzao si. Potem w jednej chwili, jak gdyby kto wycign ig z mzgu, znik bl w skroni, doskwierajcy cay wieczr po spotkaniu w ogrodzie Aleksandrowskim, w minie rk i ng wstpia sia, a potem ciao Magorzaty stao si niewakie.

90

Podskoczya i zawisa w powietrzu nieco ponad dywanem, potem co j powolutku zaczo ciga na ziemie, opada. To mi krem! To mi krem! zawoaa rzucajc si na fotel. Krem zmieni j nie tylko zewntrznie. Teraz w Magorzacie, w kadej czstce jej ciaa, kipiaa rado, ktr odczuwaa tak, jak gdyby w caym jej ciele kipiay malekie pcherzyki. Magorzata poczua si wolna, wyzwolona ze wszystkiego. Poza tym byo teraz zupenie jasne, e stao si to, o czym ju z rana powiedziao jej przeczucie, e opuszcza will i porzuca swoje dotychczasowe ycie na zawsze. Ale oto od tego dotychczasowego ycia oddzielia si myl o tym, e zanim rozpocznie si to nowe, niezwyke, to, co pociga j ku grze, w powietrze, ma do spenienia jeszcze jeden, ostatni obowizek. I tak jak staa, naga, co chwila wzbijajc si w powietrze pobiega z sypialni do gabinetu ma, zapalia tam wiato, podbiega do biurka. Na wyrwanej z notesu kartce napisaa owkiem szybko, bez skrele, duymi literami: Przebacz mi i zapomnij o mnie jak najszybciej. Opuszczam ci na zawsze. Nie szukaj mnie, to si na nic nie zda. Na skutek klsk i nieszcz, ktre na mnie spady, zostaam wiedm. Czas na mnie. egnaj. Magorzata poczua ogromn ulg, przeleciaa do sypialni, a zaraz za ni wbiega tam obadowana rzeczami Natasza. I wszystkie te rzeczy, drewniane ramiczko z sukni, koronkowe chusteczki, niebieskie jedwabne pantofelki na prawidach i pasek, wszystko to natychmiast posypao si na podog, a Natasza plasna w wolne ju teraz donie. Co, adna jestem? ochrypym gosem gono krzykna Magorzata. Jake to tak? szeptaa cofajc si Natasza. Jak pani to robi, Magorzato Nikoajewna? To krem! Krem, krem! odpowiedziaa Magorzata wskazujc byszczce zote pudeeczko i okrcajc si przed lustrem. Ogupiaa Natasza przez chwil stojc nieruchomo patrzya na Magorzat, potem rzucia si jej na szyj i caujc j woaa: Jak atas! A janieje! Czysty atas! A brwi! Jakie brwi! We sobie wszystkie szmatki, perfumy i schowaj do swojego kuferka woaa Magorzata tylko nie bierz kosztownoci, bo ci posdz o kradzie! Natasza zgarna w tob wszystko, co jej wpado w rce sukienki, pantofle, poczochy i bielizn i wybiega z sypialni. Tymczasem gdzie po przeciwnej stronie zauka wyrwa si z otwartego okna i wylecia w wiat huraganowy, wirtuozerski walc, do uszu Magorzaty dobieg take warkot podjedajcego przed bram samochodu. Zaraz zadzwoni Asasello zawoaa suchajc napywajcego w zauek walca. Zadzwoni! A cudzoziemiec jest niegrony, tak, teraz rozumiem, e jest niegrony! Samochd zawarcza odjedajc spod bramy. Stukna furtka i na pytach prowadzcej do willi alejki zatupotay kroki. To Mikoaj Iwanowicz, poznaj go po krokach pomylaa Magorzata trzeba bdzie zrobi na poegnanie co ciekawego i zabawnego. Magorzata odcigna z okna zason i usiada bokiem na parapecie, obja ramionami kolano. wiato ksiyca polizao jej prawy bok. Uniosa gow do ksiyca i przybraa poetyczny i zamylony wyraz twarzy. Jeszcze dwukrotnie obcasy uderzyy o pyty, potem kroki nagle ucichy. Magorzata chwil jeszcze podziwiaa ksiyc, westchna, bo tak wypadao, a potem odwrcia gow i w ogrodzie rzeczywicie zobaczya Mikoaja Iwanowicza, ktry mieszka na parterze w tej samej willi. Ksiyc owietla go wyranie. Mikoaj Iwanowicz siedzia na awce i wszystko wskazywao na to, e usiad na niej zupenie nieoczekiwanie. Binokle na jego nosie przekrzywiy si dziwacznie, teczk ciska w doniach. A, dobry wieczr, Mikoaju Iwanowiczu smutnym gosem powiedziaa Magorzata. Jak si pan ma? Wraca pan z zebrania? Mikoaj Iwanowicz nic na to nie odpowiedzia. A ja cigna Magorzata, jeszcze bardziej wychylajc si z okna siedz, jak pan widzi, sama, nudz si, patrz sobie na ksiyc i sucham walca... Lew doni powioda po skroni poprawiajc kosmyk wosw, potem powiedziaa gniewnie: To niegrzecznie, Mikoaju Iwanowiczu! Mimo wszystko jestem przecie kobiet! Przecie to chamstwo nie odpowiada, kiedy kto mwi do pana. Mikoaj Iwanowicz, ktrego w wietle ksiyca wida byo a do ostatniego guziczka na szarej kamizelce, a do ostatniego woska w jasnej, spiczastej brdce, nagle umiechn si dzikim umiechem, wsta z awki i najwyraniej zupenie ogupia ze zmieszania, zamiast zdj kapelusz machn w bok teczk i ugi kolana, jak gdyby zamierza ruszy w prysiudy. Ach, jaki pan jest nudny, Mikoaju Iwanowiczu! cigna Magorzata. W ogle tak ecie mi wszyscy obrzydli, e nie potrafi panu tego wyrazi i jestem ogromnie szczliwa, e si z wami rozstaj! A niech was diabli wezm!

91

W tej chwili w pokoju, za plecami Magorzaty, zadzwoni telefon. Magorzata zerwaa si z parapetu i, zapominajc o Mikoaju Iwanowiczu, chwycia suchawk: Mwi Asasello odezwano si w suchawce. Asasello, kochany! zawoaa Magorzata. Ju czas. Niech pani wylatuje powiedzia w suchawce Asasello, a ton, ktrym mwi, wiadczy, e szczery entuzjazm Magorzaty sprawia mu przyjemno. Kiedy bdzie pani przelatywaa nad bram, prosz krzykn: Niewidzialna. Potem niech pani sobie troch polata nad miastem, eby si przyzwyczai, a nastpnie prosz lecie na poudnie, za miasto i wprost nad rzek. Tam ju na pani czekaj! Magorzata odwiesia suchawk i jednoczenie w ssiednim pokoju rozlego si drewniane kutykanie i co zaczo dobija si do drzwi. Magorzata otworzya i szczotka do zamiatania, wosiem ku grze, taczc wleciaa do pokoju. Kocem kija stepowaa po pododze, wierzgaa i rwaa si ku oknu. Magorzata pisna z zachwytu i wskoczya na oklep na szczotk. Dopiero wtedy bysna jedczyni myl, e wrd caego tego zamieszania zapomniaa si ubra. Pogalopowaa do ka, zapaa pierwsz z brzegu rzecz, jaka niebiesk koszulk. Wymachujc ni niczym sztandarem wyleciaa przez okno. Jeszcze goniej buchn ponad ogrodem walc. Magorzata z okna spyna ku ziemi i zobaczya na awce Mikoaja Iwanowicza. Zastyg na awce kompletnie oszoomiony wsuchujc si w krzyki i haasy dobiegajce z owietlonej sypialni lokatorw z gry. egnam pana, Mikoaju Iwanowiczu! zawoaa Magorzata taczc przed nim na szczotce. Mikoaj Iwanowicz jkn i przebierajc domi po awce odsun si jak mg, tak e strci nawet na ziemi teczk. egnajcie na zawsze! Odlatuj! zaguszajc dwiki walca woaa Magorzata. Zrozumiaa teraz, e koszula nie jest jej do niczego potrzebna i, zachichotawszy zowieszczo, zarzucia j Mikoajowi Iwanowiczowi na gow. Olepiony Mikoaj Iwanowicz zwali si z awki na cegy alejki. Magorzata obejrzaa si, eby po raz ostatni popatrzy na will, w ktrej tak dugo cierpiaa, i w janiejcym oknie zobaczya wykrzywion ze zdumienia twarz Nataszy. egnaj, Natasza! zawoaa Magorzata i poderwaa szczotk. Niewidzialna! Niewidzialna! krzykna jeszcze goniej i pomidzy gaziami klonu, ktre smagny j po twarzy, przeleciaa nad bram i wyleciaa w zauek. A w lad za ni polecia cakiem ju oszalay walc.

21. Lot
Niewidzialna! Niewidzialna!... Magorzata przeleciaa nad swoim zaukiem, znalaza si nad innymi, krzyujcymi si z tamtym pod ktem prostym. W jednej chwili pozostawia za sob t wylatan, wycerowan, krzyw i dug uliczk, wypaczone drzwi sklepu z materiaami atwopalnymi, gdzie sprzedaj naft na kubki i flakony pynu na pasoyty, i wtedy zrozumiaa, e aczkolwiek jest zupenie wolna i niewidzialna, to przecie nawet w upojeniu powinna zachowa troch rozsdku. Doprawdy tylko cudem zdoaa przyhamowa i unikn roztrzaskania si o star naron latarni. Uchylia si jednak, mocniej cisna szczotk i poleciaa wolniej, wypatrujc przewodw elektrycznych i umieszczonych w poprzek trotuaru szyldw. Trzecia z kolei uliczka prowadzia wprost na Arbat. Doleciawszy tam Magorzata cakiem ju si oswoia z kierowaniem szczotk, zorientowaa si, e szczotka posusznie reaguje na najlejsze dotknicie doni czy nogi, zrozumiaa, e kiedy leci nad miastem, musi by bardzo uwana i nie moe szale. Poza tym ju w zauku stao si jasne, e przechodnie nie widz latawicy. Nikt nie zadziera gowy, nie woa: Popatrz, popatrz!, nikt nie uskakiwa na bok, nie piszcza ani nie mdla, nikt nie wybucha obkaczym miechem. Magorzata leciaa bezgonie, bardzo powoli, niezbyt wysoko, mniej wicej na poziomie pierwszego pitra. Ale nawet przy tak powolnym locie na rogu olepiajco rozjarzonego Arbatu troch le obliczya i uderzya ramieniem o jak owietlon tarcz, na ktrej namalowana bya strzaka. To rozgniewao Magorzat. Osadzia posuszn szczotk, odleciaa na bok, a potem runa na tarcz i kijem od szczotki rozbia j znienacka w drobny mak. Posypao si z brzkiem szko, przechodnie odskoczyli, gdzie rozleg si gwizdek, a Magorzata po tym niepotrzebnym wyczynie rozemiaa si. Na Arbacie musz by jeszcze ostroniejsza pomylaa tyle tu wszystkiego ponapychali, e trudno si poapa. Zacza nurkowa midzy przewodami elektrycznymi. Przepyway pod ni dachy trolejbusw, autobusw i samochodw osobowych, chodnikami za tak si wydawao patrzcej z gry Magorzacie pyny rzeki kaszkietw. Wypyway z tych rzek mae strumyczki, ktre wpaday w ogniste czeluci wieczornych sklepw. Mina Arbat, wzniosa si wyej, na wysoko trzeciego pitra, i mijajc jarzce si olepiajco rurki na naronym budynku teatru wpyna w wski zauek zabudowany wysokimi kamienicami. Wszystkie okna w tych domach byy pootwierane, ze wszystkich dobiegaa muzyka z radia. Magorzata z ciekawoci zajrzaa do ktrego okna. Zobaczya kuchni. Na blasze huczay dwa prymusy, obok nich stay i przemawiay si dwie kobiety. Jak si wychodzi z klozetu, to trzeba gasi po sobie wiato, tyle pani powiem, Pelagio Piotrowna mwia ta,

92

przed ktr sta rondel z jak parujc potraw bo jak nie, to wystpimy, eby pani wykwaterowali. A pani to te dobra! odpowiadaa druga. Obiecie dobre! powiedziaa dwicznie Magorzata przesadzajc parapet i wpywajc do kuchni. Obie zwanione odwrciy si na dwik gosu i zamary z brudnymi ykami w doniach. Magorzata ostronie wsuna midzy nie rk, zakrcia kurki obu prymusw, zgasia je. Kobiety jkny i pootwieray usta. Ale Magorzacie ju si znudzio w kuchni i wyleciaa z powrotem w zauek. Na kocu uliczki zwrcia jej uwag wspaniaa brya siedmiopitrowego, najwyraniej dopiero co wybudowanego domu. Magorzata obniya lot, wyldowaa i zobaczya, e fasada domu oblicowana jest czarnym marmurem, za szerokimi oszklonymi drzwiami wida czapk ze zotym galonem i guziki portiera, a nad wejciem umieszczono zocone litery: Dom Dramlitu. Magorzata przygldaa si napisowi, zastanawiaa si, co te by mogo znaczy to sowo Dramlit? Wzia szczotk pod pach, wesza do sieni, potrcajc drzwiami zdumionego portiera, i zobaczya na cianie obok windy wielk czarn tablic, a na niej wypisane biaymi literami numery mieszka i nazwiska lokatorw. Wzniosa si nieco w powietrze i zacza pilnie czyta te nazwiska: Chustow, Dwubratski, Kwant, Bieskudnikow, atuski... atuski! wrzasna przenikliwie. atuski! To przecie on... przecie to on zgubi mistrza! Portier przy drzwiach wytrzeszczajc oczy, a nawet podskakujc ze zdumienia patrzy na czarn tablic nie mogc zrozumie, co to za dziwy czemu mianowicie lista lokatorw zacza nagle krzycze. Tymczasem Magorzata spiesznie wznosia si klatk schodow na gr i powtarzaa w jakim upojeniu: atuski osiemdziesit cztery... atuski osiemdziesit cztery... I oto na lewo osiemdziesit dwa, na prawo osiemdziesit trzy, jeszcze wyej, na lewo osiemdziesit cztery! Tu! Ot i wizytwka: O. atuski. Zeskoczya ze szczotki, kamienna podoga podestu mile chodzia jej rozpalone stopy. Zadzwonia raz, zadzwonia drugi. Nikt jednak nie otwiera. Mocniej nacisna guzik, usyszaa wcieky dzwonek w mieszkaniu atuskiego. Tak, lokator spod osiemdziesitego czwartego na sidmym pitrze do grobowej deski powinien by wdziczny nieboszczykowi Berliozowi za to, e prezes Massolitu wpad pod tramwaj i e zebranie powicone jego pamici wyznaczone zostao akurat na ten wieczr. Pod szczliw gwiazd urodzi si krytyk atuski gwiazda ta ustrzega go przed spotkaniem z Magorzat, ktra owego pitku zostaa wiedm. Nikt nie otwiera. Zatem Magorzata co prdzej ruszya na d, odliczajc pitra doleciaa na parter, wymkna si na ulic, popatrzya w gr, odliczya pitra od zewntrz, sprawdzia jeszcze raz zastanawiaa si, ktre okna mog nalee do mieszkania atuskiego. Tak, to musiao by tych pi ciemnych naronych okien na sidmym pitrze. Upewniwszy si co do tego Magorzata uniosa si w powietrze i w kilka sekund pniej wchodzia przez otwarte okno do nie owietlonego pokoju, w ktrym srebrzyo si tylko wziutkie pasemko ksiycowej powiaty na pododze. Magorzata pobiega po tym pasemku, namacaa wycznik. Po chwili w caym mieszkaniu palio si wiato. Szczotka staa w kcie. Upewniwszy si, e nie ma w domu nikogo, Magorzata otworzya drzwi na klatk schodow, sprawdzia, czy opatrzone s waciw wizytwk. Wizytwka bya na swoim miejscu, Magorzata trafia waciwie. No c, krytyk atuski podobno jeszcze dzi blednie, kiedy sobie przypomni w straszliwy wieczr, do dzi imi Berlioza wymawia ze czci. Doprawdy nie wiadomo, jaka pospna i bezecna zbrodnia upamitniaby ten wieczr Magorzata wysza z kuchni trzymajc ciki motek. Niewidzialna latawica hamowaa si jak moga, staraa si zachowa spokj, rce jej si trzsy z niecierpliwoci. Starannie wycelowawszy uderzya w klawisze fortepianu i w caym mieszkaniu rozbrzmia pierwszy aobny akord. Bogu ducha winny gabinetowy beckerowski instrument krzycza jak optany. Wyamyway si klawisze, ko soniowa, ktr byy oklejone, pryskaa na wszystkie strony. Instrument wy, chrypia, podzwania. W azience straszliwie szumiaa woda, w kuchni take. Chyba ju si przelewa na podog... pomylaa Magorzata i dorzucia na gos: Ale nie ma si co zasiadywa. Z kuchni do przedpokoju rwa ju strumie. Chlupic po wodzie bosymi stopami Magorzata wiadrami nosia wod z kuchni do gabinetu. Nastpnie w tyme gabinecie rozbia motkiem drzwi szafy i pobiega do sypialni. Rozbia lustrzan trzydrzwiow szaf, wycigna z niej garnitur krytyka i utopia go w wannie. Zniszczenia, ktrych dokonywaa, sprawiay jej mnstwo satysfakcji, ale jednoczenie wydawao jej si przez cay czas, e osiga zbyt mizerne rezultaty. Tymczasem pod osiemdziesitym drugim, pitro niej, gosposia dramatopisarza Kwanta siedziaa w kuchni, popijaa herbat i zachodzia w gow, co te to za haasy, omoty i bieganin sycha na grze. Zadara gow i nagle zobaczya, e sufit w oczach zmienia kolor, z biaego staje si trupiosiny. Plama rosa w oczach, zaczy nabrzmiewa na niej krople. Gosposia przez dwie minuty siedziaa przygldajc si dziwnemu zjawisku, a wreszcie rzsisty deszcz lun z sufitu i zabbni po pododze. Wtedy zerwaa si, podstawia miednic, co niewiele pomogo, poniewa deszcz pada na

93

coraz wikszym obszarze, lao si ju na kuchni i na st peen naczy. Krzykna wic, wybiega na klatk schodow i zaraz w mieszkaniu atuskiego zacz si urywa dzwonek. No, ju dzwoni... Czas koczy powiedziaa Magorzata. Dosiada szczotki nasuchujc kobiecego gosu drcego si w dziurk od klucza: Otwrzcie! Otwrzcie! Dusia, otwrz! To od was woda si leje? Zalao nas! Magorzata uniosa si na metr ponad podog i uderzya motkiem w yrandol. Dwie arwki eksplodoway, na wszystkie strony posypay si krysztaowe wisiorki. Przestano krzycze w dziurk od klucza, ze schodw dobieg tupot ng. Magorzata wypyna przez okno, znalazszy si za oknem zamachna si z lekka i uderzya motkiem w szyb. Szko zakao i po marmurowym frontonie sypna si na d kaskada odamkw. Magorzata podleciaa do nastpnego okna. Daleko w dole na trotuarze rozbiegali si przechodnie, jeden z dwch stojcych przed bram samochodw zatrbi i odjecha. Tum bieg zaukiem w stron domu Dramlitu, a i w samym domu po wszystkich klatkach schodowych biegali miotajcy si bez celu i sensu ludzie. Gosposia Kwanta krzyczaa do tych, ktrzy biegli po schodach, e zalao ich mieszkanie, a wkrtce przyczya si do niej suca Chustowa spod osiemdziesitego, dwa pitra niej. U Chustoww zaczo si la z sufitw, w kuchni i w azience. W kocu w kuchni Kwantw oderwa si od sufitu olbrzymi kawa tynku, potuk wszystkie brudne naczynia, a potem zacza si prawdziwa ulewa, ze szpar wybrzuszanej, namoknitej podsufitwki luno jak z cebra. Przelatujc obok przedostatniego okna na trzecim pitrze Magorzata zajrzaa do i zobaczya czowieka, ktry w panice naciga na twarz mask gazow. Przerazi si i wypad z pokoju, kiedy Magorzata uderzya motkiem w szyb. Straszliwy pogrom zakoczy si znienacka. Obniywszy si na wysoko drugiego pitra Magorzata zajrzaa do zacignitego cienk zason okna przy cianie szczytowej. W pokoju palia si saba nocna lampka z abaurem. W maym eczku z siatk siedzia czteroletni moe chopczyk i z przeraeniem nasuchiwa, co si dzieje. Nikogo dorosego nie byo w pokoju, wszyscy wybiegli z mieszkania. Tuk szyby powiedzia chopczyk i zawoa: Mamo! Nikt mu nie odpowiedzia, a wwczas chopczyk owiadczy: Mamo, ja si boj. Magorzata uchylia zasony i wleciaa do pokoju. Boj si powtrzy chopczyk i zacz dre. Nie bj si, nie bj si, malutki powiedziaa Magorzata starajc si nada swemu ochrypemu na wietrze, zbrodniczemu gosowi jak najagodniejsze brzmienie to chopcy wybijali szyby. Z procy? zapyta chopczyk i przesta dygota. Z procy, z procy przytakna Magorzata pij ju. To Sitnik powiedzia chopiec on ma proc. Pewnie, e on! Chopczyk chytrze spojrza gdzie w bok i zapyta: A gdzie ty jeste, ciociu? Mnie nie ma odpowiedziaa mu Magorzata ja ci si ni. Tak sobie mylaem powiedzia chopczyk. Kad si polecia Magorzata pod rk pod policzek, a ja ci si bd nia. No to si nij przysta na to may, natychmiast si pooy i podoy do pod policzek. Opowiem ci bajk zacza mwi Magorzata i pooya rozpalon do na ostrzyonej gwce. Bya sobie razu pewnego ciocia... Nie miaa dzieci i w ogle nie bya szczliwa. Wic ta ciocia najpierw dugo pakaa, a potem zrobia si taka za... Magorzata zamilka, zabraa do, chopczyk spa. Po cichutku odoya motek na parapet i wyleciaa za okno. Przed domem by sdny dzie. Ludzie krzyczc co biegli wyasfaltowanym chodnikiem osypanym potuczonym szkem. Wrd nich wida ju byo milicjantw. Nagle zagrzmia dzwon i od strony Arbaijij wpad w zauek czerwony samochd straacki z drabin. Ale Magorzata nie interesowaa si tym, co bdzie dalej. Uwaajc, eby nie zaczepi o aden przewd, cisna mocniej szczotk i w mgnieniu oka wzniosa si ponad dach pechowego domu. Zauek pod ni przechyli si na bok i zapad gdzie w gb. Pod stopami Magorzaty miejsce jego zaja ciba dachw pod rnymi ktami poprzecinana poyskliwymi ciekami. Wszystko to nagle odpyno w bok, acuszki wiate rozmazay si i zlay ze sob. Magorzata wykonaa jeszcze jeden zryw, wwczas ziemia pochona ca t cib dachw, a na ich miejscu pojawio si na dole jezioro rozedrganych wiate elektrycznych i owo jezioro znienacka wznioso si pionowo ku grze i znalazo si ponad gow Magorzaty pod jej stopami zabysn ksiyc. Zrozumiaa, e wywina kozioka, wrcia do normalnej pozycji, obejrzaa si i zobaczya, e jeziora ju nie ma i e tam, za jej plecami, wida ju tylko rowiejc na horyzoncie un. W sekund pniej znikna i ona, a Magorzata zrozumiaa, e jest sam na sam z leccym nad jej

94

gow, nieco w lewo od niej, ksiycem. Wosy Magorzaty ju od dawna byy zmierzwione, ksiycowa powiata ze wistem opywaa jej ciao. Widzc, jak dwa szeregi rzadkich wiateek w dole zlewaj si w dwie nieprzerwane ogniste kreski, widzc, jak szybko owe kreski pozostaj w tyle i nikn, Magorzata domylia si, e leci z niesamowit szybkoci, i zdumiao j, e nie zapiera jej tchu. Mino jeszcze kilka sekund i daleko w dole nad czernizn ziemi rozjarzya si nowa elektryczna una, zwalia si pod stopy leccej, ale w teje chwili zawirowaa jak migo i zapada si pod ziemi. Jeszcze kilka sekund i powtrzyo si dokadnie takie samo zjawisko; Miasta! Miasta! zawoaa Magorzata. Potem dwa czy trzy razy widziaa pod sob jakie mtnie odbyskujce klingi spoczywajce w otwartych czarnych futeraach, domylia si, e to rzeki. Zadzierajc gow do gry i spogldajc w lewo, lecca napawaa si widokiem ksiyca, ktry jak oszalay pdzi nad ni, z powrotem ku Moskwie, a zarazem w jaki niepojty sposb sta nieporuszony, tak e wida byo na nim wyranie co ciemniejcego i tajemniczego, ni to smoka, ni to konikagarbuska, ktry zwraca w stron porzuconego miasta swj spiczasty pysk. Za plecami Magorzaty da si sysze basowy poszum rozcinanego powietrza, poszum w zacz dopdza lecc. Powoli do owego poszumu czego, co mkno niczym pocisk, doczy si syszalny w promieniu wielu wiorst miech kobiety. Magorzata obejrzaa si i zobaczya, e dopdza j jaki frymuny ciemny ksztat. Ksztat w, w miar jak dogania Magorzat, stawa si coraz wyrazistszy, wida ju byo, e to jaki jedziec. Wreszcie wszystko stao si jasne zwalniajc biegu dopdzia Magorzat Natasza. Bya zupenie naga, jej potargane wosy rozwiewa wiatr, leciaa na oklep na spanym wieprzu, ktry w przednich racicach ciska teczk, zadnimi za wciekle mci powietrze. Niekiedy poyskujce w wietle ksiyca, a potem znw gasnce binokle zsuny mu si z nosa i trzymajc si na tasiemce leciay za nim, kapelusz za co chwila zsuwa si wieprzowi na oczy. Magorzata przyjrzawszy si dokadniej rozpoznaa w opasie Mikoaja Iwanowicza, a wwczas jej przemieszany ze miechem Nataszy miech zagrzmia ponad lasami. Nataszka! przenikliwie zawoaa Magorzata. Nasmarowaa si kremem? Kochana! odpowiedziaa jej Natasza budzc swoimi wrzaskami drzemice sosnowe bory. Krlowo ty moja francuska! Przecie ja i jemu posmarowaam ysin, jemu te! Ksiniczko! paczliwie zawy wieprz galopujc z amazonk na grzbiecie. Natasza leciaa obok i wrd miechw opowiadaa jej, co zaszo w willi po odlocie Magorzaty. Przyznaa si, e nie tykajc nawet adnej z podarowanych jej rzeczy rozebraa si do naga, pobiega po krem i niezwocznie nasmarowaa si nim. Po czym stao si z ni to samo, co przedtem stao si z jej chlebodawczyni. Podczas gdy Natasza miejc si z radoci zachwycaa si przed lustrem sw czarodziejsk urod, otworzyy si drzwi i stan przed ni Mikoaj Iwanowicz. By niezmiernie podniecony, trzyma w rkach koszulk Magorzaty i swj wasny kapelusz oraz teczk. Zobaczywszy Natasz Mikoaj Iwanowicz zaniemwi. A kiedy oprzytomnia, owiadczy, czerwony jak rak, e uwaa, i jest jego obowizkiem podnie koszulk i przynie j osobicie... Czego on nie wygadywa, ten wintuch! piszczaa i siniaa si Natasza. Do czego nie namawia! Jak fors obiecywa! Mwi, e Klaudia Piotrowna o niczym si nie dowie! Co, moe powiesz, e kami? woaa do wieprza Natasza, ten za, skonfundowany, tylko odwraca ryj. Rozigrawszy si w sypialni, Natasza mazna kremem Mikoaja Iwanowicza i osupiaa, zdumiona. Twarz wielce szanownego lokatora z parteru zwina si w ryj, jego donie i stopy przemieniy si w racice. Mikoaj Iwanowicz spojrza w lustro, dziko zawy w rozpaczy, ale byo ju za pno. W kilka chwil pniej z Natasza na grzbiecie, szlochajc rozpaczliwie, wylatywa z Moskwy gdzie do diaba. Domagam si przywrcenia mi mojego normalnego wygldu! nagle ni to wciekle, ni to bagalnie wykwicza ochryple tucznik. Magorzato Nikoajewna, pani jest obowizana przywoa do porzdku swoj pomoc domow! Ach, to ja teraz dla ciebie jestem pomoc domowa? Pomoc domowa? woaa Natasza targajc wieprza za ucho. A byam bogini? Jak ty do mnie mwie? Wenero! paczliwie odpowiedzia wieprz przelatujc nad szumicym wrd gazw strumieniem i potrcajc racicami gazie leszczyn. Wenero! Wenero! triumfalnie zawoaa Natasza, jedn rk opierajc na boku, drug za wycigajc ku ksiycowi. cisna pitami zapadnite od szaleczego galopu boki wieprza i ten tak si poderwa do biegu, e znowu rozpru powietrze i po chwili Natasza migna daleko na przedzie jako may czarny punkcik, a potem cakiem znikna z oczu, zagas poszum jej lotu. Magorzata nadal leciaa powoli przez nieznane pustynne okolice, nad wzgrzami usianymi lecymi wrd ogromnych samotnych sosen wielkimi otoczakami. Leciaa nie ponad wierzchokami sosen, ale niej, pomidzy ich pniami wysrebrzonymi z jednej strony przez ksiyc. Lekki cie leccej pez przed ni po ziemi, ksiyc by teraz za plecami

95

Magorzaty. Wyczuwaa blisko wody, domylaa si, e cel musi by ju niedaleko. Sosny rozstpiy si i Magorzata poszybowaa powoli nad kredowe urwisko. W dole, za owym urwiskiem, leaa w ciemnociach rzeka. Mga czepiaa si porastajcych zbocze krzakw, snua si midzy nimi, a przeciwlegy brzeg rzeki by rwninny i paski. Pod samotn kp jakich rozoystych drzew chwiao si na nim wiateko ogniska i wida byo tam czyje poruszajce si sylwetki. Wydao si Magorzacie, e dobiega stamtd jaka wesolutka, wibrujca muzyka. Dalej, tak daleko jak tylko mona byo sign spojrzeniem, nie byo wida na wysrebrzonej rwninie adnych ludzkich siedzib ani w ogle ywego ducha. Magorzata zelizgna si z urwiska i spiesznie opucia si ponad wod. Woda ncia j po napowietrznej jedzie. Odrzucia szczotk i z rozbiegu, gow w d, daa nura w nurt. Jej lekkie ciao przecio lustro jak strzaa, bryzgi wody signy nieomal do parnego ksiyca. Woda bya ciepa niczym w ani i Magorzata wychynwszy z gbiny popywaa sobie do woli w tej nocnej rzece, sama, samiuteka jak palec. Potem gwizdna przeraliwie, wskoczya na szczotk, ktra posusznie podleciaa na ten gwizd, i przemkna nad wod na drugi brzeg. Rzucany przez kredow gr cie nie siga tutaj i cay brzeg zalany by wiatem ksiyca. Skoro tylko Magorzata dotkna wilgotnych traw, muzyka spod wierzb zagrzmiaa dononiej, weselej strzeli z ogniska snop iskier. Gazie wierzb usiane byy widocznymi w ksiycowej powiacie delikatnymi puszystymi baziami, a pod tymi gaziami siedziay w dwch szeregach aby o tustych pyskach, nadymay si, jakby byy z gumy, i przygryway na fujarkach brawurowego marsza. Przed kad muzykantk wisia na wierzbowej nitce kawaek wieccego prchna, prchno owietlao nuty, chybotliwy odblask ognia pega po abich pyskach. Marsza tego grano na cze Magorzaty. Przyjto j nadzwyczaj uroczycie. Przejrzyste rusaki przerway swj taniec ponad rzek i machay do Magorzaty wodorostami, nad zielonkawym pustynnym brzegiem popyny ich donone jkliwe pozdrowienia. Spoza wierzb wyskoczyy nagie wiedmy, ustawiy si w szereg, zaczy przysiada w dwornych ukonach. Kto na kolich nogach podbieg i przypad do doni Magorzaty, rozesa na trawie jedwab, zapyta, czy przyjemnie si krlowej kpao, zaproponowa, by zechciaa si pooy i odpocz nieco. Magorzata tak te uczynia. Kolonogi poda jej kielich szampana, wychylia go i od razu zrobio jej si raniej. Zapytaa, gdzie jest Natasza. Odpowiedziano jej, e Natasza ju si wykpaa i poleciaa na swoim wieprzu do Moskwy, by uprzedzi tam, e Magorzata ju wkrtce nadcignie, i by pomc przygotowywa dla niej szaty. Potem wszyscy zaczli si zbiera do drogi. Rusaki dokoczyy swj taniec w ksiycowej powiacie i rozpyny si. Kolonogi z szacunkiem zapyta, na czym Magorzata przyleciaa nad rzek. Dowiedziawszy si, e przybya na oklep na szczotce, powiedzia: Och, jake mona, to nie uchodzi! migiem sporzdzi z dwu patykw jaki podejrzany telefon i zada od kogo, by w tej sekundzie przysa samochd, co rzeczywicie w tej samej sekundzie zostao wykonane. Spad na ostrw buany kabriolet, ale za kierownic nie siedzia zwyczajny szofer, tylko czarny dugodzioby gawron w ceratowym kaszkiecie i w rkawicach z rozcitymi mankietami. Wysepka pustoszaa. Rozpyny si w blasku ksiyca odlatujce wiedmy. Ognisko dogasao, wgle pokryway si siwym popioem. Kolonogi podsadzi Magorzat, spocza na przestronnym tylnym siedzeniu buanego samochodu. Samochd zawy, skoczy i wznis si nieomal do samego ksiyca, ostrw znikn, znikna rzeka, Magorzata pomkna do Moskwy.

22. Przy wiecach


Miarowy warkot leccego wysoko ponad ziemi samochodu koysa Magorzat do snu, a wiato ksiyca rozgrzewao j mile. Zamkna oczy, wystawia twarz na wiatr i z niejakim smutkiem mylaa o brzegu nieznanej rzeki, ktry opucia i ktrego czua to ju nigdy wicej nie zobaczy. Po wszystkich cudach i cudekach dzisiejszego wieczoru domylaa si ju, do kogo j wioz, ale to jej nie przeraao. Nadzieja, e uda jej si tam zdoby na powrt swoje szczcie, uczynia j nieustraszon. Zreszt niedugo miaa marzy w samochodzie o tym szczciu. Czy to gawron by takim mistrzem w swoim rzemiole, czy to samochd by tak doskonay, do e wkrtce otworzywszy oczy zobaczya pod sob nie ciemno boru, lecz rozedrgane jezioro wiate Moskwy. Czarny ptakkierowca odkrci w locie prawe przednie koo, a potem wyldowa na jakim zupenie bezludnym cmentarzu gdzie w pobliu Dorogomiowa. Wysadziwszy przy ktrym grobowcu o nic nie pytajc Magorzat wraz z jej szczotk, gawron zapuci silnik i skierowa samochd wprost na wwz za cmentarzem. Samochd run w ten wwz z oskotem i roztrzaska si. Gawron z szacunkiem zasalutowa, usiad oklep na kole i odlecia. A wtedy zza jednego z pomnikw ukaza si czarny paszcz. Bysn w wietle ksiyca kie i Magorzata poznaa Asasella. Asasello gestem zachci j, by dosiada szczotki, sam wskoczy na dugi rapier, oboje wzbili si w powietrze i w kilka sekund pniej, nie zauwaeni przez nikogo, wyldowali na Sadowej przed domem numer 302A. Kiedy niosc pod pach szczotk i rapier weszli do bramy, Magorzata zauwaya w niej zniecierpliwionego czowieka w kaszkiecie i w butach z cholewami, ktry zapewne czeka na kogo. Cho kroki Magorzaty i Asasella byy zupenie lekkie, w samotny czowiek usysza je i drgn z niepokojem, nie rozumiejc, skd te one dobiegaj.

96

Nie zadzwonili do drzwi mieszkania numer pidziesit. Asasello po cichutku otworzy je wasnym kluczem. Pierwsz rzecz, ktra uderzya Magorzat, byy ciemnoci, w jakich si znalaza. Ciemno byo jak w lochu, wic mimo woli chwycia paszcz Asasella, bala si bowiem, e si potknie. Ale nagle, gdzie daleko i wysoko, zamigotao wiateko jakiej lampki, zaczo si przyblia. Asasello wyj Magorzacie spod ramienia szczotk i szczotka bezgonie znikna w ciemnociach. Zaczli wchodzi po jakich szerokich schodach, Magorzacie wydawao si, e schody nigdy si nie skocz. Zdumiewaa si, jak w przedpokoju zwykego moskiewskiego mieszkania mog si pomieci takie niezwyke, niewidoczne, ale przecie dobrze wyczuwane schody. Ale stopnie skoczyy si, Magorzata zorientowaa si, e stoi na podecie. wiateko zbliyo si tutu i Magorzata ujrzaa owietlon twarz wysokiego czarnego mczyzny, ktry trzyma latarenk w doni. Ci, ktrzy w owe dni mieli nieszczcie stan na jego drodze, rozpoznaliby go, oczywicie, natychmiast, nawet przy tym wtym wietle kaganka. By to Korowiow, alias Fagot. Jego powierzchowno, co prawda, bardzo si zmienia. Migotliwy pomyk odbija si nie w pknitych binoklach, ktre dawno ju powinny byy znale si na mietniku, tylko w monoklu, co prawda rwnie pknitym. Wsiki na jego bezczelnej twarzy byy podkrcone i wypomadowane, a czer Korowiowa dawaa si bardzo prosto wytumaczy by we fraku. Tylko gors mu biela. Mag, regent cerkiewny, czarodziej, tumacz czy diabli tam wiedz kto wreszcie, sowem Korowiow, skoni si i zatoczywszy latarenk uk w powietrzu zaprosi Magorzat, by podya za nim. Asasello znikn. Zadziwiajco niezwyky wieczr mylaa Magorzata wszystkiego mogam si spodziewa, ale przecie nie tego. wiato im si zepsuo czy co? Ale najbardziej zdumiewajce s rozmiary tego pomieszczenia... Jakim cudem wszystko to moe si zmieci w moskiewskim mieszkaniu? Przecie doprawdy w aden sposb nie moe! Pani pozwoli, e si jej przedstawi zaskrzypia regent Korowiow. Dziwi to pani, e nie ma wiata? Myli pani z pewnoci, e chodzi o oszczdno? Skde! Niech pierwszy lepszy kat, chociaby jeden z tych, ktrzy dzi, nieco pniej, bd mieli zaszczyt ucaowa pani kolano, na tym oto postumencie odrbie mi gow, jeli to o to chodzi! Po prostu messer nie lubi wiata elektrycznego, wic wczymy je w ostatniej chwili. A wtedy, prosz mi wierzy, bdzie go dosy. Moliwe nawet, e byoby lepiej, gdyby go byo mniej. Korowiow spodoba si Magorzacie i jego zgrzytliwa gadanina podziaaa na ni uspokajajco. Nie odpowiedziaa mu Magorzata najbardziej mnie zdumiewa, gdzie si to wszystko mieci. Powioda doni podkrelajc w ten sposb nieograniczony ogrom sali. Korowiow umiechn si sodko, co spowodowao, e poruszyy si cienie w zmarszczkach jego nosa. To zupenie proste! odpar. Ci, ktrzy s otrzaskani z pitym wymiarem, bez trudu mog powikszy lokal do potrzebnych rozmiarw. Powiem wicej, askawa pani do czort wie jakich rozmiarw! Zdarzao mi si zreszt papla dalej Korowiow spotyka ludzi, ktrzy nie tylko nie mieli zielonego pojcia o pitym wymiarze, ale w ogle o niczym nie mieli zielonego pojcia, niemniej dokonywali najprawdziwszych cudw, jeli chodzi o powikszenie swoich mieszka. Tak wic opowiadano mi na przykad, e pewien mieszkaniec stolicy, otrzymawszy trzy pokoje z kuchni na Ziemlanym Wale, bez adnego tam pitego wymiaru i innych takich rzeczy, od ktrych mona dosta koowacizny, w mgnieniu oka przerobi je na cztery pokoje z kuchni jeden pokj przedzieli przepierzeniem na p. Nastpnie zamieni to mieszkanie na dwa oddzielne mieszkania w rnych dzielnicach Moskwy, jedno trzy, a drugie dwupokojowe. Przyzna pani sama, e to ju czyni pi pokoi. Trzypokojowe zamieni na dwa oddzielne po dwa pokoje z kuchni i sta si posiadaczem, jak sama pani to widzi, szeciu pokoi, co prawda rozrzuconych chaotycznie po caej Moskwie. Zamierza wanie wykona ostatni i najbardziej popisow wolt i zamieci w gazecie ogoszenie, e chce zamieni sze pokoi w rnych punktach Moskwy na jedno piciopokojowe mieszkanie na Ziemlanym Wale, kiedy jego dziaalno ustaa z przyczyn cakowicie od niego niezalenych. By moe, e zajmuje i teraz jaki pokj, mog pani jednak zapewni, e nie w Moskwie. Prosz, to si nazywa czowiek z gow na karku, a pani tu opowiada o pitym wymiarze! Magorzata, cho o pitym wymiarze nawet si nie zajkna mwi o nim tylko Korowiow wysuchawszy opowieci o przygodach kombinatora mieszkaniowego rozemiaa si wesoo. Korowiow tymczasem cign: Ale do rzeczy, do rzeczy, Magorzato Nikoajewna. Jest pani bardzo mdr kobiet i bez wtpienia domylia si ju pani, kim jest nasz gospodarz? Serce Magorzaty zaomotao, skina gow. No, wic tak, wic tak mwi Korowiow. Jestemy wrogami wszelkich niedomwie i tajemniczoci. Raz do roku messer wydaje bal. Jest to wiosenny bal peni ksiyca, zwany te balem stu krlw. Tumy!... w tym miejscu Korowiow zapa si za szczk, jak gdyby nagle rozbola go zb. Zreszt mam nadziej, e sama si pani o tym przekona. Tak wic, jak sama pani zapewne si domyla, messer jest kawalerem. Potrzebna jest jednak gospodyni Korowiow rozoy rce chyba zgodzi si pani, e bez gospodyni... Magorzata suchaa starajc si nie uroni ani sowa, uczua chd pod sercem, nadzieja szczcia powodowaa zawrt gowy.

97

Utara si tradycja mwi dalej Korowiow e gospodyni balu musi mie na imi Magorzata, to po pierwsze, a po drugie powinna pochodzi z miejscowoci, w ktrej bal si odbywa. A my, jak pani zechciaa zauway, podrujemy i obecnie znajdujemy si w Moskwie. Odszukalimy w tym miecie sto dwadziecia jedn Magorzat i czy pani uwierzy Korowiow z rozpacz klepn si po udzie adna si nie nadaje! A wreszcie szczliwy traf... Korowiow umiechn si znaczco, przegi si w talii i Magorzata znowu poczua chd pod sercem. Krtko mwic zawoa Korowiow eby si mi rozwodzi: czy zgadza si pani przyj na siebie te obowizki? Zgadzam si! zdecydowanie odpowiedziaa Magorzata. To wszystko powiedzia Korowiow i wznisszy latarmk doda: Prosz za mn. Poszli pomidzy kolumny, wreszcie dotarli do jakiej innej sali, w ktrej, nie wiedzie czemu, mocno pachniao cytrynami, sycha byo jakie szelesty i w ktrej co musno gow Magorzaty. Korowiow zdmuchn swoj latarenk i znikna ona z jego doni, a Magorzata zobaczya lec na posadzce smuk wiata spod jakich ciemnych drzwi. Korowiow cicho zapuka do tych drzwi. Wtedy Magorzata tak si zdenerwowaa, e zby jej zaszczekay, a przez ciao przebieg dreszcz. Drzwi otworzyy si. Pokj by to bardzo nieduy. Magorzata zobaczya szerokie dbowe oe, na nim brudne, zmite i skopane przecierada i poduszki. Przed oem sta dbowy st na rzebionych nogach, a na stole kandelabr z gniazdami na wiece w ksztacie szponiastych ptasich ap. W siedmiu takich zotych szponach pono siedem grubych woskowych wiec. Prcz kandelabra znajdowaa si na stole wielka szachownica z figurkami nader misternej roboty. Na malutkim wytartym dywaniku staa niska aweczka. By tam jeszcze jeden st, sta na nim jaki zoty puchar i drugi kandelabr, ktrego ramiona zrobione byy na ksztat wy. W pokoju trwa zapach siarki i smoy. Na posadzce krzyoway si cienie obu wiecznikw. Wrd obecnych Magorzata od razu poznaa Asasella, teraz ubranego ju we frak i stojcego w gowach oa. Wystrojony Asasello nie przypomina ju owego rozbjnika, jakim wyda si wtedy Magorzacie w parku Aleksandrowskim, ukoni si jej rwnie z nieopisan galanteri. Naga wiedma, ta sama Helia, ktra tak zgorszya czcigodnego bufetowego Varietes, i ta sama, niestety, ktr, na cae szczcie, kogut sposzy owej nocy po osawionym seansie, siedziaa na pododze, na dywaniku przed oem, i mieszaa w garnku co, z czego buchay pary siarki. Oprcz nich znajdowao si jeszcze w pokoju olbrzymie czarne kocisko, ktre siedziao na wysokim taborecie przy stoliku szachowym i trzymao w prawej apie szachowego konia. Helia wstaa i pokonia si Magorzacie. Kocur zeskoczy z taboretu i uczyni to samo. Szurgajc praw zadni ap upuci konia i poszukujc go wlaz pod oe. Umierajca ze strachu Magorzata w zdradliwych cieniach wiec zaledwie zdoaa to wszystko zauway. Jej uwag przykuwao posanie siedzia na nim ten, ktrego jeszcze tak niedawno biedny Iwan przekonywa na Patriarszych Prudach, e ksi ciemnoci nie istnieje. Nieistniejcy siedzia na ou. Dwoje oczu wpio si w twarz Magorzaty. Prawe, ze zot iskierk na dnie, przewidrowywao kadego na wylot, lewe, puste i czarne, byo jak wskie ucho igielne, jak wylot bezdennej studni wszelakich ciemnoci i cieni. Twarz Wolanda bya wykrzywiona, prawy kcik jego ust opada ku doowi, wysokie ysiejce czoo brudziy gbokie, rwnolege do ostrych brwi zmarszczki. Skr na jego twarzy jak gdyby na wiek wiekw przepalia opalenizna. Woland lea wycignity na pocieli, ubrany tylko w dug nocn koszul, brudn i zacerowan na lewym ramieniu. Jedn go nog podkuli pod siebie, drug wycign i wspar na aweczce. Helia nacieraa wanie kolano tej ciemnej nogi jak dymic maci. Magorzata dostrzega jeszcze na nieowosionej piersi Wolanda misternej roboty skarabeusza z ciemnego kamienia na zotym acuszku, uk mia na grzbiecie jakie hieroglify. Na masywnym postumencie obok Wolanda sta dziwny, jak gdyby ywy globus owietlony z jednej strony promieniami soca. Przez kilka sekund trwao milczenie. Ocenia mnie pomylaa Magorzata i wysikiem woli sprbowaa opanowa drenie kolan. Woland umiechn si wreszcie i przemwi, jego roziskrzone oko zabyso przy tym. Witam ci, krlowo, i prosz, by mi wybaczya mj domowy strj. Gos Wolanda by tak niski, e przy niektrych sylabach przechodzi w chrypienie. Woand podnis z oa dug szpad, pochyli si, pogrzeba szpad pod kiem i powiedzia: Wya! Przerywamy parti. Mamy gocia. Ale niczym sufler lkliwie wisn Magorzacie nad uchem Korowiow. Ale... zacza Magorzata. Messer tchn jej w ucho Korowiow. Ale, messer opanowawszy si, cicho, ale wyranie powiedziaa Magorzata, potem umiechna si i dodaa: bardzo prosz, nieche pan nie przerywa sobie partii. Jestem pewna, e kade pismo szachowe wiele by zapacio za to,

98

by mc t parti przedrukowa. Asasello cicho chrzkn z zadowoleniem, Woland za uwanie przyjrza si Magorzacie i przywoa j skinieniem. Podesza, nie wyczuwajc bosymi stopami posadzki. Woland pooy jej na ramieniu swoj cik, jak gdyby z kamienia wykut, a zarazem gorc jak pomie rk, przycign Magorzat ku sobie i posadzi j obok siebie na ou. No, skoro jest pani tak ujmujco uprzejma powiedzia czego si zreszt spodziewaem, to dajmy pokj ceremoniom znw schyli si nad krawd ka i krzykn: Dugo jeszcze bdzie trwa cyrk pod tym kiem? Wyjdziesz ty stamtd, Hansie przeklty! Nie mog znale konia przytumionym, faszywym gosem odezwa si spod ka kocur pocwaowa gdzie, a zamiast niego skacze tu jaka aba. Czy nie wydaje ci si aby, e jeste na jarmarku? zapyta Woland udajc zagniewanie. Nie ma i nie byo pod kiem adnej aby! Zachowaj te tandetne sztuczki dla Varietes. Jeli w tej chwili nie wyjdziesz, to bdziemy uwaali, e poddae parti, przeklty dezerterze! Za nic, messer wrzasn kot i natychmiast wylaz spod ka z koniem w apie. Pragn poleci pani... zacz Woland, ale sam sobie przerwa: Nie, nie mog patrzy na tego bazna. Prosz popatrzy, co on z siebie zrobi pod tym kiem! Zakurzony, stojcy na tylnych apach kocur kania si tymczasem Magorzacie. Mia teraz pod szyj bia muszk, a na piersiach dyndao mu na rzemyku oprawne w mas perow damskie lorgnon. Poza tym pozoci sobie wsy. Co to ma znaczy? zawoa Woland. Dlaczego sobie pozoci wsy? I po kiego diaba ci ta muszka, skoro nie masz nawet spodni? Spodnie nie dotycz kota, messer niezmiernie godnie odpowiedzia kocur. Moe polecisz mi, messer, woy jeszcze buty? Koty w butach wystpuj jedynie w bajkach, messer. Ale czy zdarzyo ci si kiedykolwiek widzie na balu kogo, kto by nie by w muszce? Nie chciabym znale si w omieszajcej sytuacji ani ryzykowa, e zostan wyrzucony za drzwi. Kady przystraja si, jak moe. We pod uwag, messer, e to, co powiedziaem, odnosi si take do lorgnon! Ale wsy?... Nie rozumiem oschle zaprotestowa kocur dlaczego Asasello i Korowiow golc si dzisiaj mogli si posypa biaym pudrem i w czym biay puder jest lepszy od zotego? Upudrowaem sobie wsy i to wszystko! Co innego, gdybym si ogoli! Ogolony kot to rzeczywicie shocking, zgoda, zawsze to przyznam. Ale w ogle tu w gosie kota zadraa obraza widz, e robi si tu jakie wycieczki pod moim adresem, widz te, e staje przede mn powany problem czy aby powinienem i na bal? C mi na to odpowiesz, messer? I obraony kocur tak si nad, e zdawao si jeszcze sekunda, a pknie. Ach, c to za nicpo mwi Woland kiwajc gow ilekro sytuacja na szachownicy staje si dla niego beznadziejna, zaczyna odwraca uwag jak najostatniejszy szarlatan na mocie. Siadaj natychmiast i skocz z t chatur. Tak wic Woland zwrci si do Magorzaty pragn przedstawi pani, mia donna, moj wit. Ten, ktry si tu wygupia, to kot Behemot, Asasella i Korowiowa ju pani zna, a oto Helia, moja wierna suga jest roztropna, pojtna i we wszystkim potrafi usuy. Pikna Helia umiechaa si zwracajc ku Magorzacie pene zieleni oczy i nadal czerpaa doni ma i okadaa ni kolano Wolanda. No, to by byo wszystko zakoczy Woland i skrzywi si, bo Helia mocniej cisna jego kolano towarzystwo, jak pani widzi, niedue, mieszane i prostoduszne. Zamilk i zacz obraca stojcy przed nim globus tak przemylnie sporzdzony, e bkitne oceany faloway na nim, a na biegunie zalegaa czapa ze niegu i lodu, zupenie jak prawdziwa. Widz, e zainteresowa pani mj globus? O, tak, nigdy jeszcze nie widziaam niczego podobnego. Niebrzydki drobiazg. Prawd mwic, nie lubi sucha dziennikw radiowych. Zawsze czytaj je jakie dziewcztka, ktre niewyranie wymawiaj nazwy miejscowoci. W dodatku co trzecia sepleni jakby specjalnie tam takie dobierano. Mj globus jest znacznie wygodniejszy w uyciu, tym bardziej e musz mie cise informacje o tym, co si dzieje. Czy widzi pani ten, na przykad, skrawek omywanego przez ocean ldu? Prosz popatrzy, jak si rozarzy. Wybucha tam wojna. Jeli przyjrzy mu si pani z bliska, zobaczy pani wszystko dokadnie. Magorzata pochylia si w stron globusa i zobaczya, e kwadracik ziemi powiksza si, nabiera wyrazistych barw i przeksztaca si jak gdyby w map plastyczn. Potem zobaczya take wsteczk rzeki i jak osad nad t rzek. Dom wielkoci ziarnka grochu rozrs si, by teraz jak pudeko zapaek. Nagle dach owego domu bezgonie wzlecia w kbach czarnego dymu ku grze, ciany domu runy i z pitrowego pudeeczka nie pozostao nic oprcz garstki popiou, z ktrej wali czarny dym. Nachyliwszy si jeszcze bliej Magorzata zobaczya malek figurk lecej na ziemi kobiety, a obok niej, w kauy krwi, malekie dziecko z rozrzuconymi raczkami.

99

I po wszystkim powiedzia z umiechem Woland przynajmniej nie zdyo nagrzeszy. Abbadona pracuje bez zarzutu. Nie chciaabym znajdowa si po tej stronie, przeciwko ktrej jest w Abbadona powiedziaa Magorzata. Po czyjej on jest stronie? Im duej z pani rozmawiam uprzejmie powiedzia Woland tym dobitniej si przekonuj, jak bardzo jest pani mdra. Mog pani uspokoi. Abbadona jest wyjtkowo obiektywny i jednakowo wspczuje obydwom walczcym stronom. Dziki temu obie strony osigaj zawsze jednakowe wyniki. Abbadona! niezbyt gono zawoa Woland i natychmiast ze ciany wyonia si jaka chuda posta w ciemnych okularach. Okulary te zrobiy na Magorzacie tak wielkie wraenie, e krzykna cichutko i wtulia twarz w nog Wolanda. Nieche pani da spokj! zawoa Woland. Ach, jacy nerwowi s dzisiaj ludzie! Z rozmachem klepn Magorzat po plecach, a zadwiczao. Przecie widzi pani, e on jest w okularach. Poza tym nigdy jeszcze si nie zdarzyo, i zreszt nigdy si nie zdarzy, eby Abbadona ukaza si komukolwiek przedwczenie. W kocu i ja tu jestem. Jest pani moim gociem! Po prostu chciaem go pani pokaza. Abbadona sta bez ruchu. Czy on mgby zdj na chwil te okulary? zapytaa Magorzata tulc si do Wolanda i drc. Teraz jednak draa ju z Ciekawoci. Co to, to nie z powag odpowiedzia Woland, skin doni Abbadonie i ten znikn. Co chciae powiedzie, Asasello? Messer odpar Asasello piesz donie, e mamy dwoje obcych: jak pikn dziewczyn, ktra zanudza baganiami, eby j pozostawiono przy jej pani, a wraz z ni, przepraszam za wyraenie, przyby jej wieprz. Dziwnie si zachowuj te pikne dziewczyny! zauway Woland. To Natasza, Natasza! zawoaa Magorzata. No, to pozostawcie j przy jej pani. A wieprza do kuchni. Chcecie go zarn? z przeraeniem krzykna Magorzata. Na lito, messer, przecie to Mikoaj Iwanowicz, lokator z parteru. To nieporozumienie, Natasza, widzi pan, mazna go kremem, i... Ale, prosz pani powiedzia Woland po kiego diaba miaby go kto zarzyna? Niech sobie posiedzi z kucharzami i koniec. Przyzna pani przecie, e nie mog go wpuci do sali balowej. No, tego by jeszcze brakowao dorzuci Asasello i zameldowa: Zblia si pnoc, messer.

23. Wielki bal u szatana


Zbliaa si pnoc, trzeba si byo pieszy. Magorzata jak przez mg widziaa komnat. Zapamitaa wiece i basen z malachitu. Kiedy stana na dnie owego basenu, Helia i Natasza, ktra Helii pomagaa, oblay j jak gst, ciep, czerwon ciecz. Magorzata poczua sonawy smak na wargach i zrozumiaa, e kpi j we krwi. Miejsce krwawego paszcza zaj potem inny, gsty, przejrzysty, rowawy i Magorzacie zakrcio si w gowie od zapachu olejku ranego. Potem pooono j na krysztaowym ou i zaczto wyciera do sucha jakimi wielkimi zielonymi limi. Wtedy wdar si tam kocur i zacz pomaga. Przycupn w nogach oa i naladujc ulicznego pucybuta naciera stopy Magorzaty. Magorzata nie pamita, kto uszy jej pantofle z patkw bladej ry, nie pamita, w jaki sposb te pantofle same zapiy si na zote klamerki. Jaka nieznana sia poderwaa j i postawia przed lustrem we wosach jej bysn krlewski brylantowy diadem. Nie wiedzie skd zjawi si Korowiow i zawiesi Magorzacie na piersiach, na cikim acuchu, ciki medalion w owalnej ramie, przedstawiajcy czarnego pudla. Ta ozdoba strasznie zaciya krlowej. acuch z miejsca zacz ociera jej kark, medalion przygina j ku ziemi. Byo jednak co, co wynagrodzio Magorzacie kopoty, jakie jej sprawia acuch z czarnym pudlem by to szacunek, jaki jej zaczli okazywa Korowiow i Behemot. To nic, to nic, to nic mamrota Korowiow przed drzwiami komnaty, w ktrej znajdowa si basen. C robi, tak trzeba, tak trzeba... Ale niech pani pozwoli, krlowo, e dam jej jeszcze tylko jedn rad. Pord goci bd rni, o, bardzo rni, ale nikogo, krlowo Margot, prosz nie wyrnia! Jeli nawet kto si pani nie spodoba... ja wiem, oczywicie, e nie da pani tego po sobie pozna, o tym nie ma mowy! Zauway, natychmiast zauway! Jedyne wyjcie to polubi takiego kogo, trzeba go polubi, krlowo! Gospodyni balu zostanie za to po stokro wynagrodzona. I jeszcze jedno prosz nie zapomnie o nikim! Chocia umiech, jeeli nie starczy czasu, eby rzuci jakie swko, choby najlejsze skinienie gowy! Cokolwiek pani zechce, byle tylko nikt nie zasta pominity. Inaczej uwierkn ze zgryzoty... I oto eskortowana przez Korowiowa i Behemota Magorzata przekroczya prg komnaty, w ktrej by basen, i znalaza si w zupenych ciemnociach. Ja, ja szepta kot ja dam sygna! Dawaj! odpowiedzia z ciemnoci Korowiow. Bal!!! przeraliwie wrzasn kot i w teje chwili Magorzata krzykna i na kilka sekund zamkna oczy. Bal zwali

100

si na ni najpierw pod postaci jasnoci, a zarazem dwiku i zapachu. Unoszona pod rk przez Korowiowa zobaczya, e znalaza si w tropikalnym lesie. Papugi o czerwonych piersiach i zielonych ogonach dary si: Jestem zachwycona! Ale las, w ktrym duszno byo jak w ani, wkrtce si skoczy, znaleli si w przewiewnej balowej sali penej kolumn z jakiego roziskrzonego tawego kamienia. Sala ta, podobnie jak las, bya zupenie pusta, tylko pod kad kolumn stali obnaeni Murzyni w srebrnych zawojach. Kiedy wleciaa do sali Magorzata ze swoj wit, w ktrej nie wiedzie skd znalaz si rwnie Asasello, twarze Murzynw poszarzay z przejcia. Wwczas Korowiow puci rk Magorzaty i szepn: Wprost na tulipany! Przed Magorzat wyrosa niska ciana biaych tulipanw, a za t cian Magorzata zobaczya nieprzeliczone ognie w maych kloszach, a pod nimi biae gorsy i czarne wyfraczone plecy. Zrozumiaa teraz, skd to dobiegay odgosy balu. Zwali si na ni ryk trb, a przedzierajcy si poprzez w ryk wzlot skrzypiec obla j ca niczym krwi. Stupidziesicioosobowa orkiestra graa poloneza. Grujcy nad orkiestr mczyzna we fraku zobaczywszy Magorzat zblad, zacz si umiecha i nagle gestem obu rk nakaza orkiestrze, by wstaa. Ani przez moment nie przestajc gra caa orkiestra, stojc, spowijaa Magorzat w dwiki. Grujcy nad muzykami mczyzna odwrci si od nich i szeroko rozrzuciwszy ramiona skoni si Magorzacie, a ona umiechna si i pomachaa mu doni. Nie, to za mao, za mao spiesznie j szepta Korowiow on przez ca noc nie bdzie mg spa. Prosz zawoa do niego: Witam pana, krlu walca! Magorzata zawoaa tak i zdumiao j, e jej gos jest dwiczny jak dzwon i e zaguszy ca orkiestr. Mczyzna na podium zadra ze szczcia i lew do przyoy do piersi, praw za, w ktrej trzyma bia batut, w dalszym cigu wymachiwa. To za mao, za mao znw wyszepta Korowiow prosz spojrze tam, w lewo, na pierwsze skrzypce, i prosz skin tak, aby kady pomyla, e wanie jego pani dostrzega. Tu s same wiatowe sawy. O, ten, za pierwszym pulpitem, to Vieuxtemps!... Tak, wietnie... A teraz dalej! Kto dyryguje? zapytaa Magorzata odlatujc. Johann Strauss! wrzasn kocur. I niech mnie powiesz na lianie w tropikalnym lesie, jeli kiedykolwiek na jakimkolwiek balu graa ju taka orkiestra! Osobicie ich zapraszaem! I prosz zwrci uwag, e ani jeden nie zachorowa, ani jeden nie odmwi! W nastpnej sali nie byo kolumn, zamiast nich po jednej stronie staa ciana czerwonych, rowych i mlecznobiaych r, a po drugiej ciana dubeltowych japoskich kamelii. Midzy tymi dwiema cianami biy ju z pluskiem fontanny i szampan pieni si bbelkami w trzech basenach, z ktrych pierwszy by przezroczysty i fioletowy, drugi rubinowy, a trzeci z krysztau. Wrd tych basenw krztali si Murzyni w jasnoczerwonych turbanach i srebrnymi czerpakami napeniali z basenw paskie puchary. W cianie z r bya maa nisza, w ktrej gorczkowa si na estradzie kto w czerwonym fraku z jaskczymi poami. Przed nim przeraliwie gono dudni jazz. Skoro tylko dyrygent ujrza Magorzat, zgi si przed ni w ukonie tak, e domi dotyka podogi, po czym wyprostowa si i krzykn przenikliwie: Alleluja! Klepn si po kolanie raz, potem na krzy po drugim dwa, wyrwa z rki siedzcego z brzegu muzyka talerz i trzasn nim o kolumn. Magorzata odlatujc dostrzega jeszcze, e jazzmanwirtuoz walczc z polonezem, ktry d Magorzacie w plecy, bije swoich jazzbandzistw talerzem po gowach, a oni przysiadaj z komicznym, udawanym przeraeniem. Wylecieli wreszcie na podest, na ktrym, jak zorientowaa si Magorzata, spotyka j w ciemnociach Korowiow z latarenk. Teraz na owym podecie olepiao wiato lejce si z krysztaowych winnych gron. wita zatrzymaa tu Magorzat, pod lewym jej ramieniem znalaza si niska kolumienka z ametystu. Jeli bdzie ju bardzo ciko, mona oprze na niej rk szepta Korowiow. Jaki czarnoskry podoy pod nogi Magorzaty poduszk, na ktrej by wyhaftowany zoty pudel, i na poduszce tej posuszna czyim doniom Magorzata postawia praw nog, zgiwszy j w kolanie. Sprbowaa si rozejrze. Korowiow i Asasello stali przy niej w uroczystych pozach. Obok Asasella stali trzej modziecy, ktrzy troch przypominali Abbadon. W plecy wiao zimnem. Magorzata obejrzaa si i zobaczya, e z marmurowej ciany za jej plecami tryska i spywa do oblodzonego basenu wino. Przy lewej nodze wyczuwaa co ciepego i puszystego. By to Behemot. Magorzata znajdowaa si u szczytu ogromnych, zasanych dywanem schodw. W dole, tak daleko, ze zdawao si, i patrzy przez odwrcon lornetk, widziaa olbrzymi kordegard z gigantycznym kominkiem, w ktrego czarnej i zimnej czeluci bez trudu mogaby si zmieci piciotonowa ciarwka. Ani w kordegardzie, ani na rzsicie owietlonych schodach nie byo nikogo. Dwik trb dobiega teraz do Magorzaty z daleka. Stali tak w bezruchu mniej wicej przez minut. A gdzie gocie? zapytaa Korowiowa Magorzata.

101

Nadejd, krlowo, nadejd, zaraz nadejd. Nie bdziesz si moga uskara na ich brak. Sowo daj, wolabym drwa rba ni wita ich tutaj, na tym podecie. Co? Rba drwa?! podchwyci rozmowny kot Ja bym wola by konduktorem w tramwaju, a to doprawdy najpodlejszezajcie na wiecie! Do pnocy zostao najwyej dziesi sekund powiedzia Korowiow zaraz si zacznie. Magorzacie wydao si, e te sekundy cign si niezwykle dugo. Najwyraniej miny ju i nic si w ogle nie stao. Alici nagle co hukno w przepastnym kominku i wyskoczya stamtd szubienica, na ktrej dynda rozsypujcy si w proch wisielec. Wisielec w urwa si ze stryczka, upad na posadzk i oto wyskoczy z niego pikny rudy modzian we fraku i w lakierkach. Wybiega z kominka maa, na wp zetlaa trumna, otworzyo si wieko i wypady z niej inne zwoki. Pikny modzian poskoczy ku nim z galanteri i poda im rami. Ze zwok tych uformowaa si ruchliwa kobieta w czarnych pantoflach i z czarnymi pirami na gowie, i oboje popiesznie zaczli wstpowa po schodach. Ot i pierwsi! zawoa Korowiow. Monsieur Jacques z maonk. Mam zaszczyt przedstawi pani, krlowo, jednego z najbardziej interesujcych mczyzn. Z powoania faszerz pienidzy, zdrajca stanu, ale doprawdy zdolny alchemik. Wsawi si tym szepn na ucho Magorzacie e otru kochank krla. A to si przecie nie kademu zdarza! Prosz popatrzy, jaki przystojny! Poblada Magorzata z otwartymi ustami patrzya na d i zobaczya, e zarwno trumna, jak szubienica znikaj w jakich bocznych drzwiczkach kordegardy. Jake si ciesz! wrzasn kot prosto w nos wspinajcego si po schodach pana Jacques'a. Tymczasem na dole wyoni si z kominka bezgowy szkielet z oderwan rk, zwali si na ziemi i przemieni si w mczyzn we fraku. Maonka pana Jacques'a ju przyklkaa przed Magorzat na jedno kolano i poblada z przejcia caowaa jej stop. Krlowo... bekotaa maonka pana Jacques'a. Krlowa jest zachwycona! wrzeszcza Korowiow. Krlowo... cicho powiedzia pikny pan Jacques. Jestemy zachwyceni! zawodzi kocur. Modzi ludzie, towarzysze Asasella, umiechali si martwo acz uprzejmie i ju odcigali pana Jacques'a i jego maonk na bok, do kielichw z szampanem, ktre trzymali w doniach Murzyni. Po schodach wbieg samotny mczyzna we fraku. Hrabia Robert szepn Magorzacie Korowiow take ciekawa posta. Prosz zwrci uwag, krlowo, jak zabawnie si skada to odwrotny przypadek. Hrabia Robert by kochankiem krlowej i otru swoj on. Bardzo nam mio, hrabio! zawoa Behemot. Z kominka po kolei jedna po drugiej wychyny trzy trumny, roztrzaskay si i rozpady, za nimi wyskoczy kto w czarnej pelerynie, a nastpny, ktry wybieg z czarnej czeluci, uderzy tego w pelerynie noem w plecy. Dobieg z dou przytumiony okrzyk. Z kominka wypad trup w stanie nieomal zupenego rozkadu. Magorzata zamkna oczy, czyja rka podsuna jej pod nos flakon z solami trzewicymi. Wydao si Magorzacie, e bya to rka Nataszy. Na schodach zrobio si toczno. Na kadym ich stopniu znajdowali si teraz, z dala zupenie identyczni, mczyni we frakach, ktrym towarzyszyy nagie kobiety, rnice si od siebie tylko kolorem pantofelkw i pir na gowach. Kulejc zbliaa si do Magorzaty dama w dziwnym drewnianym sabocie na lewej nodze. Oczy miaa spuszczone jak mniszka, bya chudziutka, niepokana, a na szyi, nie wiedzie czemu, miaa szerok zielon przepask. Kto to jest, ta... zielona? machinalnie spytaa Magorzata. Nader czarujca i ogromnie solidna dama szepta Korowiow polecam j twojej uwadze to signora Tofana. Bya niezmiernie popularna wrd modych, uroczych neapolitanek, a take mieszkanek Palermo, zwaszcza tych, ktrym znudzili si ich mowie. Przecie zdarza si tak, krlowo, e ona ma do ma... Tak gucho odpara Magorzata, umiechajc si jednoczenie do dwch wyfraczonych, ktrzy skonili si przed ni po kolei, caujc jej kolano i do. A zatem Korowiow potrafi szepta do Magorzaty, zarazem gono wykrzykujc do kogo: Ksi! Kieliszeczek szampana? Jestem zachwycony!... Tak wic signora Tofana wczuwaa si w sytuacj tych biednych kobiet i sprzedawaa im jakow wod we flaszeczkach. ona wlewaa t wod mowi do zupy, m to spoywa, piknie dzikowa i czu si znakomicie. Co prawda po paru godzinach zaczyna mie ogromne pragnienie, potem kad si do ka i nie mija dzie, a pikna neapolitamka, ktra podaa swemu mowi tak znakomit zup, bya ju wolna jak wiosenny wiatr. A c to ona ma na nodze? pytaa Magorzata, nieustannie podajc rk gociom, ktrzy wyprzedzili kutykajc signor Tofan. I do czego suy ta ziele na szyi? Ma zwid szyj? Jake si ciesz, mon prince! woa Korowiow szepcc jednoczenie do Magorzaty: Szyja jest w porzdku, ale signor spotkaa w wizieniu pewna nieprzyjemno. Na nodze ma ona, krlowo, bucik hiszpaski, a ta szarfa pochodzi std, e stranicy wizienni dowiedziawszy si, e okoo piciuset zbyt pochopnie wybranych mw opucio na wieki

102

Neapol i Palermo, tak si zdenerwowali, e udusili signor Tofan w jej celi. Jake jestem szczliwa, o szlachetna krlowo, e spotka mnie ten wielki zaszczyt... szeptaa Tofana, jak to czyni mniszki, usiujc jednoczenie przyklkn, w czym przeszkadza jej but hiszpaski. Korowiow i Behemot pomogli signorze podnie si. Bardzo mi mio odpowiedziaa jej Magorzata jednoczenie podajc do innym. Po schodach pyn na gr cay potok. Magorzata nie moga ju widzie, co si dzieje w kordegardzie. Machinalnie podnosia i opuszczaa rk, monotonnie umiechaa si do goci. Na podecie panowa ju zgiek, z opuszczonych przez Magorzat sal balowych jak szum morza napywaa muzyka. A to nieciekawa posta Korowiow nie szepta ju, mwi gono wiedzc, e wrd zgieku wielu gosw nikt go teraz nie usyszy. Uwielbia bale, stale marzy o tym, eby si poskary na swoj chusteczk. Spojrzenie Magorzaty wyowio wrd wchodzcych na gr t, ktr wskazywa jej Korowiow. Bya to moda, dwudziestoletnia kobieta, niezwykle piknie zbudowana, ale oczy miaa natarczywe i niespokojne. Co to za chusteczka? zapytaa Magorzata. Przydzielono do niej pokojwk wyjania Korowiow i ta pokojwka od trzydziestu lat kadzie jej w nocy na stoliku koo ka chustk do nosa. Kiedy si obudzi, chustka ju tam ley. Palia j ju w piecu, topia w rzece, ale to nic nie pomogo. Co to za chusteczka? szeptaa Magorzata podnoszc i opuszczajc rk. Z granatow obwdk. Rzecz w tym, e kiedy pracowaa w kawiarni, waciciel pewnego razu zawoa j do piwnicy, a w dziewi miesicy pniej urodzia chopczyka, wyniosa go do lasu i wcisna mu do ust chusteczk, a potem zakopaa. Przed sdem mwia, e nie miaaby mu co da je. A gdzie w waciciel kawiarni? zapytaa Magorzata. Krlowo zaskrzypia nagle z dou kocur pozwl, e ci zapytam, co tu ma do rzeczy waciciel kawiarni? Przecie to nie on dusi w lesie to niemowl! Natarczywe, pospne oczy znalazy si przed Magorzat. Jestem szczliwa, krlowo i pani, e zostaam zaproszona na wielki bal peni ksiyca! A ja ciesz si, e pani widz odpowiedziaa jej Magorzata. Bardzo si ciesz. Czy lubi pani szampana? Co pani robi, krlowo? rozpaczliwie, lecz bezgonie krzykn do ucha Magorzaty Korowiow. Zrobi si zator. Lubi bagalnie powiedziaa kobieta i nagle zacza bezmylnie powtarza: Frieda, Frieda, Frieda! O, krlowo, ja jestem Frieda! Niech si wic pani dzisiaj upije, Friedo, i niech pani o niczym nie myli powiedziaa Magorzata. Frieda wycigna do niej obie rce, ale Korowiow i Behemot nader zrcznie uchwycili j pod ramiona i Frieda zgubia si w tumie. Z dou rwaa rzeka. Jej rdo w ogromny kominek stale j zasilao. Mina tak godzina, zacza si druga godzina. Magorzata zauwaya, e jej acuch staje si ciszy ni dotychczas. Silny bl, jakby od ukucia ig, przeszy jej prawe rami i Magorzata zacisnwszy zby opara okie o postument. Z sali za jej plecami dobiegay teraz jakie szelesty, jak gdyby bicie skrzyde o cian, byo oczywiste, e tacz tam nieprzeliczone zastpy goci, i wydawao si Magorzacie, e rytmicznie pulsuje nawet masywna, marmurowa, mozaikowa i krysztaowa posadzka owej przedziwnej sali. Ani cezar Gajus Kaligula, ani Messalina nie zainteresowali ju Magorzaty, podobnie jak nie wzbudzi jej zainteresowania aden z krlw, ksit, kawalerw, samobjcw, wisielcw, dozorcw wiziennych i szulerw, katw, konfidentw i zdrajcw, tajniakw, deprawatorw, adna z trucicielek ani rajfurek. Imiona ich wszystkich popltay jej si w gowie, twarze ich zlay si w jedn olbrzymi mas i tylko jedna twarz uporczywie trwaa w jej pamici okolona prawdziwie pomienn brod twarz Maluty Skuratowa. Nogi uginay si pod Magorzat, nieustannie baa si, e si rozpacze. Najwicej cierpie przyczyniao jej prawe kolano, w ktre j caowano. Spucho, skra na nim posiniaa, cho do Nataszy kilkakrotnie pojawiaa si przy nim z gbka i przecieraa je czym pachncym. Pod koniec trzeciej godziny Magorzata spojrzaa na d oczyma, w ktrych nie byo ju nadziei, i zadraa z radoci tum goci rzed. W sekund pniej Magorzata nie rozumiejc, jak to si stao, znalaza si znowu w komnacie, w ktrej by basen, zapakaa, tak bardzo bolaa j rka i noga, i upada wprost na posadzk. Ale Helia i Natasza wrd pociesze znw j zacigny pod krwawy prysznic, znw wymasoway jej ciao i Magorzata znowu oya. Jeszcze, jeszcze, krlowo Margot szepta Korowiow, ktry znalaz si obok niej trzeba oblecie sale, aby czcigodni gocie nie czuli si zaniedbywani. I Magorzata znowu wyleciaa z komnaty, w ktrej by basen. Na estradzie za tulipanami, tam gdzie graa orkiestra krla walca, biesi si teraz mapi jazzband. Wielki, o kosmatych bokobrodach goryl trzyma w rku trbk i dyrygowa, podtacowujc ociale. Orangutany zasiady szeregiem, dy w byszczce trbki. Na ich grzbietach zasiady na oklep wesele szympansy z harmoniami. Dwa pawiany paszczowe o grzywach podobnych grzywom lww gray na fortepianach,

103

lecz fortepianw tych nie byo sycha wrd grzmotw, popiskiwa i uderze saksofonw, skrzypiec i bbnw w apach gibbonw, mandryli i koczkodanw. Na zwierciadlanej posadzce nieprzebrane mnstwo sczepionych ze sob par wirujc w jednym kierunku, zadziwiajc zrcznoci i gracj ruchw suno jak mur, ktry zamierza zmie wszystko, cokolwiek znajdzie si na jego drodze. ywe atasowe motyle nurkoway nad taczcymi zastpami, z plafonw sypay si kwiaty. Kiedy przygaso wiato elektryczne, w kapitelach kolumn rozjarzay si miriady robaczkw witojaskich, w powietrzu pyway bdne ogniki bagienne. Potem Magorzata znalaza si w okolonym kolumnad basenie potwornych rozmiarw. Gigantyczny czarny Neptun wyrzuca z paszczy szeroki rowy strumie. Nad basenem unosia si odurzajca wo szampana. Panowaa tu niewymuszona wesoo. Damy wrd miechw oddaway torebki do potrzymania swoim kawalerom albo Murzynom biegajcym z przecieradami w doniach i z krzykiem skakay strzak do basenu. Pieniste supy szampana strzelay ku grze. Krysztaowe dno basenu podwietlone od dou jarzyo si przebijajcym przez warstwy wina wiatem i wida byo w tym winie srebrzyste ciaa pywajcych. Kobiety wyskakiway z basenu pijaniutekie. Pod kolumnami dzwoniy miechy, huczay jak jazz. W caym tym rozgardiaszu wrya si Magorzacie w pami jedna pijaniusieka twarz kobieca o oczach bezmylnych, ale nawet w tej bezmylnoci bagalnych, i wypyno w pamici jedno sowo: Frieda. Ostatnie wyjcie szepn zafrasowany Korowiow i bdziemy wolni! Magorzata z nieodstpnym Korowiowem u boku znowu znalaza si w sali balowej, ale teraz ju tam nie taczono nieprzeliczone tumy cisny si pod kolumnami, rodek sali pozostawiajc wolny. Magorzata nie pamitaa, kto pomg jej wstpi na podwyszenie, ktre ukazao si na rodku owej oprnionej czci sali. Kiedy wstpia na nie, usyszaa ku swemu zdziwieniu, e gdzie bije pnoc, ktra wedug jej rachuby dawno ju mina. Z ostatnim uderzeniem nie wiedzie gdzie bijcego zegara cisza opada na tumy goci. I wtedy Magorzata znowu zobaczya Wolanda. Szed w towarzystwie Abbadony, Asasella i jeszcze kilku podobnych do Abbadony, czarnowosych i modych. Zauwaya teraz, e naprzeciw jej podwyszenia przygotowano drugie, dla Wolanda. Ale Woland nie skorzysta z niego. Magorzat zdumiao to, e Woland przyszed na to ostatnie wielkie wyjcie na balu ubrany dokadnie tak samo, jak by ubrany w sypialni. Zwisaa mu z ramion ta sama brudna, pocerowana nocna koszula, na nogach mia te same przydeptane ranne pantofle. Mia szpad, ale posugiwa si t obnaon szpad jak lask wspiera si na niej. Z lekka kulejcy Woland stan koo przygotowanego dla podwyszenia i natychmiast znalaz si przed nim Asasello z tac w doni na tacy tej Magorzata zobaczya odcit ludzk gow z wybitymi przednimi zbami. Nadal trwaa cisza jak makiem zasia, tylko raz przerwa j daleki i niepojty w tych okolicznociach odgos dzwonka, jakie bywaj przy drzwiach frontowych. Michale Aleksandrowiczu niezbyt gono zwrci si do gowy Woland, a wtedy powieki zabitego uniosy si i Magorzata drgna na martwej twarzy zobaczya ywe, pene myli i cierpienia oczy. Wszystko si sprawdzio, prawda? cign Woland patrzc w oczy gowy. Gow odcia kobieta, posiedzenie nie doszo do skutku, a ja mieszkam w paskim mieszkaniu. To fakt. A fakty to najbardziej uparta rzecz pod socem. Nas jednak interesuje to, co bdzie dalej, a nie w dokonany ju fakt. Zawsze by pan zagorzaym gosicielem teorii, wedug ktrej po odciciu gowy ycie czowieka si urywa, czowiek zamienia si w popi i odchodzi w niebyt. Mio mi zakomunikowa panu w obecnoci mych goci, aczkolwiek mog oni posuy jako dowd prawdziwoci zgoa innej teorii, e teoria paska jest rwnie solidna jak byskotliwa. Zreszt wszystkie teorie s siebie warte. Jest midzy nimi i taka, ktra gosi, e kademu bdzie dane to, w co wierzy. Niech si zatem tak stanie. Pan odchodzi w niebyt, a ja, wznoszc toast za istnienie, z radoci speni ten kielich, w ktry pan si przeksztaci. Woland wznis szpad. Natychmiast minie okrywajce czaszk pociemniay i skurczyy si, a potem odpady po kawaku, oczy znikny i wkrtce Magorzata ujrzaa na tacy taw czaszk na zotej nce, z oczyma ze szmaragdw i zbami z pere. Pokrywka czaszki odchylia si na zawiasie. Za chwileczk, messer powiedzia Korowiow zauwaywszy pytajce spojrzenie Wolanda stanie on przed panem. W tej grobowej ciszy sysz ju skrzyp jego lakierkw, sysz, jak dwiczy odstawiony na st kielich, z ktrego po raz ostatni w tym yciu napi si szampana. Ale ot i on. Kierujc si w stron Wolanda wchodzi do sali nowy samotny go. Spord mnstwa pozostaych gocimczyzn zewntrznie nie wyrnia si niczym, poza jedn rzecz dosownie chwia si z przeraenia, co byo wida nawet i daleka. Na policzkach pony mu krwawe plamy, oczy biegay w potwornym strachu. By ledwie przytomny i byo to jak najbardziej uzasadnione oszoamiao go wszystko, a przede wszystkim, rzecz jasna, strj Wolanda. Przyjty zosta wszake niezmiernie serdecznie. Aaa, nasz drogi baron Meigel z yczliwym umiechem zwrci si Woland do gocia, ktrego oczy zrobiy si

104

wielkie jak filianki. I w tym momencie Magorzata zamara, poznaa bowiem owego Meigla. Widywaa go niekiedy w moskiewskich teatrach i restauracjach. Zaraz... pomylaa Magorzata wic to chyba znaczy, e on take umar?... Ale ta sprawa natychmiast zostaa wyjaniona. Drogi baron cign z radosnym umiechem Woland by tak ujmujco uprzejmy, e dowiedziawszy si o moim przyjedzie do Moskwy natychmiast zadzwoni do mnie i zaofiarowa mi swoje usugi w dziedzinie, w ktrej osign biego, to znaczy w sprawie pokazania mi tego, co w Moskwie godne uwagi. Rozumie si samo przez si, e byem szczliwy mogc zaprosi go do siebie. Magorzata zobaczya, e Asasello tymczasem przekazuje tac i czaszk Korowiowowi. Nawiasem mwic, baronie nieoczekiwanie ciszajc konfidencjonalnie gos cign Woland rozeszy si suchy o paskiej nadzwyczajnej dzy wiedzy. Powiadaj, e wesp z pask nie mniej wybuja rozmownoci zwraca ona na siebie powszechn uwag. Co wicej, s pewne oznaki, wiadczce o tym, e nie dalej ni za miesic doprowadzi to pana do bardzo aosnego koca. Tak wic, aby oszczdzi panu nucego oczekiwania, postanowilimy przyj mu z pomoc korzystajc z tego, e pan sam si zaprosi do mnie z zamiarem podsuchania i podpatrzenia wszystkiego, co si da podsucha i podpatrze. Baron zrobi si bledszy ni Abbadona, ktry z natury by wyjtkowo blady, a potem zaszo co strasznego. Abbadona stan przed baronem i zdj na sekund swoje okulary. W teje chwili w doniach Asasella co bluzno ogniem, co niezbyt gono trzasno, jak gdyby kto klasn w donie, baron zacz si przewraca na wznak, szkaratna krew buchna z jego piersi, zalaa wykrochmalon koszul i kamizelk. Pod bijcy jej strumie Korowiow podstawi czaszk, po czym napenion poda Wolandowi. Martwe ciao barona leao ju bez ycia na pododze. Pij wasze zdrowie, panowie niezbyt gono powiedzia Woland i wznoszc puchar dotkn go wargami. Wwczas zasza metamorfoza. Znikna pocerowana koszula i przydeptane kapcie. Woland mia teraz na sobie jak czarn chlamid, a u biodra stalow szpad. Szybko podszed do Magorzaty, poda jej puchar i powiedzia rozkazujco: Pij! Magorzacie zakrcio si w gowie, zachwiaa si, ale puchar dotyka ju jej warg, a czyje gosy mi moga si zorientowa, czyje szeptay jej do obu uszu: Prosz si nie ba, krlowo... Prosz si nie ba, krlowo, krew dawno ju wsika w ziemi. Tam, gdzie j rozlano, dojrzewaj ju winne grona. Magorzata nie otwierajc oczu wypia yk i sodki prd przebieg przez jej yy, zaczo jej dzwoni w uszach. Wydao jej si, e oguszajco piej koguty, e gdzie graj marsza. Tumy goci zaczy zatraca czowieczy wygld wyfraczeni mczyni i kobiety obrcili si w proch, w nico. Na oczach Magorzaty rozpad ogarn ca sal, napyn zapach grobowca. Rozpady si kolumny, pogasy wiata, wszystko roztajao i nie byo ju adnych fontann, kamelii ani tulipanw. Byo po prostu to, co byo skromny salonik jubilerowej i smuka wiata wpadajcego poprzez jego niedomknite drzwi. I Magorzata wesza w owe niedomknite drzwi.

24. Wydobycie mistrza

W sypialni Wolanda wszystko byo tak, jak przed balem. Woland siedzia w nocnej koszuli na ku, tylko Helia nie nacieraa mu ju nogi, lecz nakrywaa do kolacji st, na ktrym przedtem grali w szachy. Korowiow i Asasello zdjwszy fraki zasiedli za stoem, a obok nich ulokowa si oczywicie kot, ktry nie zechcia si rozsta ze swoim krawatem, cho krawat w zamieni si tymczasem w idealnie brudn szmatk. Magorzata chwiejc si na nogach podesza do nich i opara si o st. Wwczas Woland, jak wtedy, przywoa j gestem i wskaza jej miejsce obok siebie. No co, bardzo pani wymczyli? zapyta. O nie, messer odpara mu Magorzata, ale powiedziaa to tak cicho, e ledwo j byo sycha. Noblesse oblige zauway kocur i nala Magorzacie do smukego kieliszka jakiego przejrzystego pynu. To wdka? sabym gosem zapytaa Magorzata. Kot poczu si dotknity i a podskoczy na krzele. Na lito bosk, krlowo zachrypia czy omielibym si nala damie wdki? To czysty spirytus! Magorzata umiechna si i sprbowaa odsun kieliszek. Prosz pi miao powiedzia Woland i Magorzata natychmiast wzia kieliszek do rki. Siadaj, Helia powiedzia Woland i wyjani Magorzacie: Noc peni ksiyca to noc witeczna i wieczerzam w maym gronie przyjaci i sug. A zatem jak si pani czuje? Jak przeszed ten mczcy bal? Znakomicie! zaterkota Korowiow. Wszyscy byli oczarowani, zakochani, zdruzgotani! Ile taktu, jaka dystynkcja, wdzik i charme! Woland w milczeniu wznis kieliszek i traci si z Magorzat. Magorzata pokornie wypia przekonana, e ten

105

spirytus j dobije. Nic zego jednak si nie stao. Oywcze ciepo rozgrzao jej wntrznoci, co mikko uderzyo j po karku, powrciy siy, poczua si tak, jakby wstaa po dugim orzewiajcym nie, poczua take wilczy apetyt. Kiedy uwiadomia sobie, e od wczoraj rano nic nie jada, gd w sta si jeszcze przeraliwszy... Zacza chciwie je kawior. Behemot ukroi sobie kawaek ananasa, posoli go, popieprzy, zjad, a potem tak brawurowo chlupn drug setk spirytusu, e wszyscy zaczli mu bi brawo. Kiedy Magorzata wypia drugi kieliszek, wiece w lichtarzach rozjarzyy si janiej, na kominku przybyo pomieni. Magorzata wcale nie czua rauszu. Gryzc biaymi zbami miso upajaa si wyciekajcym sokiem, a jednoczenie przygldaa si, jak Behemot smaruje musztard ostryg... Po jeszcze na to winogrono trcajc kocura w bok cicho powiedziaa Helia. Prosz mnie nie poucza odpar Behemot nie pierwszy raz siedz przy stole, spokojna gowa! Ach, jak mio si je kolacj tak wanie, zwyczajnie, przy kominku skrzecza Korowiow W szczupym gronie... Nie, Fagocie protestowa kocur bal ma take swoje uroki, ma rozmach... Nie ma w nim adnych urokw ani adnego rozmachu powiedzia Woland. A prosz mi powiedzie zwrcia si do Asasella oywiona po wypitej wdce Margot zastrzeli go pan, tego eksbarona? Naturalnie odpar Asasello. Jake miaem go nie zastrzeli? Koniecznie trzeba go byo zastrzeli. Ach, jak ja si zdenerwowaam, kiedy ten baron upad! mwia Magorzata, najwyraniej dotd jeszcze przeywajc pierwsze morderstwo, jakie zdarzyo si jej widzie. Pan z pewnoci dobrze strzela? Nie narzekam odpowiedzia Asasello. Na ile krokw? zadaa mu Magorzata niezupenie jasne pytanie. To zaley do czego roztropnie odpar Asasello co innego trafi motkiem w szyb krytyka atuskiego, a zupenie co innego trafi go w serce. W serce! zawoaa Magorzata, nie wiedzie, czemu chwytajc si za wasne serce. W serce! powtrzya gucho. Co to za krytyk atuski? przygldajc si Magorzacie zapyta Woland. Asasello, Korowiow i Behemot jako wstydliwie pospuszczali oczy, Magorzata za czerwienic si odpowiedziaa: Taki jeden krytyk... Dzi wieczorem zdemolowaam mu cae mieszkanie. Prosz, prosz! A czemu to?... Ten czowiek, messer wyjania Magorzata zgubi pewnego mistrza. Ale dlaczeg si pani sama fatygowaa? zapyta Woland, Pozwl mi, messer zrywajc si z krzesa radonie zawrzasn kocur. Sied! burkn Asasello wstajc. Sam tam zaraz pojad... Nie! zawoaa Magorzata. Nie, bagam, messer, nie trzeba! Jak pani woli, jak pani sobie yczy odpar Woland, a Asasello usiad na swoim miejscu. Wic na czym emy to stanli, nieoszacowana krlowo Margot? mwi Korowiow. Ach, tak, serce... W serce to on trafia Korowiow wycign dugi swj palec w kierunku Asasella jak chce. W dowolny przedsionek albo w dowoln komor do wyboru. Magorzata nie od razu zrozumiaa, a zrozumiawszy zawoaa ze zdumieniem: Ale przecie ich nie wida! Zociutka skrzecza Korowiow caa sztuka na tym polega, e s niewidoczne! Na tym wanie polega cay dowcip! W przedmiot, ktry wida, kady potrafi trafi! Korowiow wyj z szuflady stou sidemk pik, poda j Magorzacie i poprosi, by zechciaa zaznaczy paznokciem dowolne serduszko. Magorzata zaznaczya to w prawym grnym rogu. Helia schowaa kart pod poduszk i zawoaa: Gotowe! Asasello, ktry siedzia tyem do poduszki, wyj z kieszeni sztuczkowych spodni oksydowany samopowtarzalny pistolet, opar sobie luf na ramieniu i nie odwracajc si w stron oa wystrzeli, wywoujc zabawne przeraenie Magorzaty. Spod przestrzelonej poduszki wyjto sidemk. Zaznaczone przez Magorzat serduszko byo przedziurawione. Nie chciaabym si spotka z panem, kiedy bdzie pan mia w rku rewolwer spogldajc kokieteryjnie na Asasella powiedziaa Magorzata. Pasjami lubia ludzi, ktrzy to, co robi, robi po mistrzowsku. Krlowo bezcenna piszcza Korowiow nikomu bym nie radzi spotka si z nim nawet wtedy, kiedy nie bdzie mia w rku adnego rewolweru! Daj sowo honoru byego dyrygenta chru cerkiewnego, sowo honoru byego zapiewajy, e nie ma czego zazdroci czowiekowi, ktry na swej drodze spotka Asasella. Wesoa kolacja trwaa dalej. wiece opyway w kandelabrach, falami pyno przez pokj suche, wonne ciepo

106

kominka. Magorzata najada si, ogarno j uczucie bogoci. Patrzya, jak szare kka dymu znad cygara Asasella egluj do kominka i jak kocur chwyta je na koniuszek szpady. Nie chciao jej si nigdzie std odchodzi, cho odnosia wraenie, e jest ju bardzo pno. Wedug wszelkich oznak dochodzia szsta rano. Wykorzystaa wic chwil milczenia, zwrcia si do Wolanda i niemiao, niepewnie powiedziaa: Chyba czas ju na mnie... Jest pno... Dokd si pani pieszy? zapyta Woland uprzejmie, ale nieco oschle. Pozostali milczeli, udawali, e s pochonici keczkami dymu z cygara. To do reszty zmieszao Magorzat. Tak, ju czas powtrzya i odwrcia si, jak gdyby szukajc narzutki czy paszcza. Poczua si nagle zaenowana swoj nagoci. Wstaa od stou, Woland w milczeniu podnis z ka swj brudny znoszony szlafrok, a Korowiow narzuci go Magorzacie na ramiona. Dzikuj panu, messer zaledwie dosyszalnie powiedziaa Magorzata i pytajco popatrzya na Wolanda. Umiechn si w odpowiedzi tyle uprzejmie, ile obojtnie. Czarna rozpacz z miejsca oblaa jej serce. Magorzata poczua si oszukana. Nikt najwyraniej nie zamierza zaproponowa adnej nagrody za jej usugi na balu, nikt jej take nie zatrzymywa. Na domiar zego byo dla niej zupenie oczywiste, e nie ma dokd i. Przelotna myl o tym, e trzeba bdzie wrci do willi, wywoaa w niej wewntrzny wybuch rozpaczy. A moe ma poprosi sama, jak to jej doradza Asasello, kiedy j wodzi na pokuszenie W ogrodzie Aleksandrowskim? Nie, za nic! powiedziaa sobie. Wszystkiego dobrego, messer powiedziaa na gos, pomylaa za: Byle si std wydosta, potem ju jako dojd do rzeki i utopi si. Prosz usi rozkaza nagle Woland. Magorzata zmienia si na twarzy i usiada. Chce pani moe powiedzie co na poegnanie? Nie, messer, nie mam nic do powiedzenia dumnie odpara Magorzata poza tym, e jeli jestem jeszcze potrzebna, to jestem gotowa zrobi wszystko, czego bdziesz sobie yczy. Nie jestem ani troch zmczona i bardzo dobrze bawiam si na balu Magorzata patrzya na Wolanda jak przez zason, jej oczy napeniay si zami. To bya prba powiedzia Woland niech pani nigdy nikogo i o nic nie prosi! Nigdy i o nic, tych zwaszcza, ktrzy s od pani potniejsi. Sami zaproponuj, sami wszystko dadz. Siadaj, dumna kobieto Woland zdar z Magorzaty ciki szlafrok i Magorzata znowu siedziaa na posaniu obok Wolanda. A wic, Margot cign Woland agodniejszym ju gosem czego pani chce za to, e bya dzi pani gospodyni mego balu? Prosz mwi! I prosz ju teraz mwi bez skrpowania, poniewa propozycja wysza ode mnie. Serce Magorzaty zaomotao, westchna gboko, zacza si zastanawia. No, c to, mielej! zachca Woland. Prosz rozbudzi swoj wyobrani, nieche jej pani da ostrog! Ju za sam obecno przy zamordowaniu tego, niech mu ziemia cik bdzie, otra barona naley si czowiekowi nagroda, zwaszcza jeli czowiek ten jest kobiet. A wic? Magorzacie zaparo dech, chciaa ju wypowiedzie od dawna sformuowane w duchu najgortsze yczenie, ale nagle poblada, otworzya usta, wytrzeszczya oczy. Frieda!... Frieda, Frieda!... krzycza jej w uszach czyj natrtny, bagalny gos. Ja jestem Frieda! i Magorzata zacinajc si co sowo zacza mwi: A zatem, jak rozumiem... mog... wyrazi jedno yczenie? Zada, zada, mia donna umiechajc si porozumiewawczo odpar Woland. Zada spenienia jednego yczenia. Ach, jak zrcznie, jak dobitnie Woland powtarzajc sowa Magorzaty podkreli to jedno yczenie! Magorzata westchna raz jeszcze i powiedziaa: Chc, aby przestano podsuwa Friedzie t chustk, ktr zadusia swoje dziecko. Kocur wznis lepia ku niebu, westchn dononie, ale nic nie powiedzia. Poniewa umiechnwszy si zacz mwi Woland moliwo wzicia przez pani apwki od tej idiotki Friedy jest oczywicie najzupeniej wykluczona nie daoby si to przecie pogodzi z pani krlewsk godnoci doprawdy nie wiem, co mam pocz. Mam chyba tylko jedno wyjcie zaopatrzy si w szmaty i pozatyka nimi wszystkie szpary w cianach mej sypialni. O czym pan mwi, messer? zdumiaa si Magorzata usyszawszy te doprawdy niepojte sowa. Najzupeniej si z tob zgadzam, messer wmiesza si do rozmowy kocur wanie szmatami! I rozdraniony kot trzasn ap w st. Mwi o miosierdziu wyjani swoje sowa Woland nie spuszczajc z Magorzaty pomiennego oka niekiedy najzupeniej nieoczekiwanie i zdradliwie wciska si ono w najmniejsze szczeliny. Dlatego wanie mwiem o szmatach... To samo miaem na myli! zawoao kocisko. Milcz! przykaza kotu Woland i zwracajc si do Magorzaty zapyta: O ile zdoaem si zorientowa, jest pani czowiekiem niespotykanej dobroci? Czowiekiem wyjtkowo moralnym?

107

O, nie odpowiedziaa mu z naciskiem Magorzata wiem, e z panem mona rozmawia tylko szczerze, wic powiem panu z ca szczeroci, na jak mnie sta jestem lekkomylna. Wstawiam si za Fried tylko dlatego, e byam tak nierozwana i zrobiam jej nadziej. Ona czeka, messer, ona wierzy w moj potg. A jeli zostanie zawiedziona, ja znajd si w okropnej sytuacji. Przez cae ycie nie zaznam spokoju. C robi, tak si zoyo. Aa powiedzia Woland rozumiem. Sprawi pan to? zapytaa cicho Magorzata. W adnym razie odpowiedzia Woland zaszo tu, droga krlowo, mae nieporozumienie. Kady resort powinien si zajmowa wasnymi sprawami. Nie przecz, mamy do due moliwoci, znacznie wiksze, ni sdz niektrzy, niezbyt dalekowzroczni ludzie... Ach, bez porwnania wiksze nie wytrzyma i wtrci si kocur, najwyraniej niezmiernie z tych moliwoci dumny. Zamilcz wreszcie u diaba! powiedzia do Woland i zwracajc si do Magorzaty kontynuowa: Ale jaki jest sens zajmowa si tym, czym, jak ju powiedziaem, zaj si powinien inny resort? A zatem ja tego nie zrobi, pani to zaatwi sama. A czy na moje yczenie zostanie to zaatwione? Asasello ironicznie wybauszy na Magorzat pokryt bielmem renic, ukradkiem pokrci rud gow i prychn. Niech pani sprbuje, co za utrapienie mrukn Woland, pokrci globus i j si wpatrywa w jaki punkt na nim, najwyraniej w czasie rozmowy z Magorzat zajmujc si rwnie innymi sprawami. No, Frieda... podpowiedzia Korowiow. Frieda! przeraliwie krzykna Magorzata. Drzwi otworzyy si na ocie i wbiega do komnaty naga, potargana, ale zupenie ju trzewa kobieta o szalonych oczach. Wycigna rce do Magorzaty, a Magorzata majestatycznie oznajmia: Wybaczono ci. Nie bd ci ju wicej przynosi chustki. Usyszeli jk Friedy, Frieda pada na twarz na podog, lega krzyem przed Magorzat. Woland machn rk i Frieda znikna im sprzed oczu. Dzikuj, egnam was powiedziaa Magorzata i wstaa. Jak sadzisz, Behemocie rzek Woland nie bdziemy chyba erowa w noc wita na uczynkach kogo, kto jest tak dalece niepraktyczny zwrci si ku Magorzacie. A zatem to si nie liczy, ja przecie nic nie zrobiem. Czego pani pragnie dla siebie? Zapado milczenie. Przerwa je Korowiow szepcc Magorzacie do ucha: Donno ty moja brylantowa, radz, niech pani bdzie tym razem rozsdniejsza! No, bo przecie fortuna moe si pani wymkn! Chc, by mi natychmiast, w tej chwili zwrcono mego ukochanego mistrza powiedziaa Magorzata i twarz jej zeszpeci skurcz. Natenczas do komnaty wdar si wicher, spaszczyy si pomienie wiec w lichtarzach, wyda si cika zasona na oknie, okno otworzyo si i w dali na wysokoci ukaza si krgy, nie poranny jednak, tylko pnocny ksiyc. Z parapetu okna speza na podog zielonkawa chusta nocnej powiaty i zjawi si na niej nocny go Iwana, ten, ktry nazywa siebie mistrzem. Mia na sobie szpitaln odzie, by w szlafroku, w rannych pantoflach i w czarnej czapeczce, z ktr si nie rozstawa. Nerwowy grymas znieksztaca jego nie ogolon twarz, mistrz z obkaczym lkiem patrzy z ukosa na pomyki wiec, ksiycowy strumie wrza wok niego. Magorzata poznaa go od razu, jkna, plasna w donie i podbiega do mistrza. Caowaa go w czoo, w usta, tulia si do kujcego policzka, dugo powstrzymywane zy biegy teraz strumieniami po jej twarzy. Wymawiaa jedno tylko sowo, powtarzaa je bezmylnie: Ty... ty... ty... Mistrz odsun j od siebie i guchym gosem powiedzia: Nie pacz, Margot, nie drcz mnie, jestem bardzo chory chwyci za parapet, jak gdyby zamierzajc wskoczy na i uciec, i, wpatrujc si w siedzcych za stoem, zawoa: Boj si, Margot! Znowu zaczynaj si halucynacje! Magorzata krztusia si od szlochu, szeptaa: Nie, nie, nie... Niczego si nie bj... jestem przy tobie... jestem przy tobie... Korowiow, nie wiedzie kiedy, zrcznie podsun mistrzowi krzeso i mistrz usiad, Magorzata za pada na kolana, przytulia si do boku chorego i tak zamara. Bya bardzo przejta, nawet nie zauwaya, e jako nagle przestaa ju by naga, e ma teraz na sobie czarny jedwabny paszcz. Chory spuci gow i wbi w ziemi pospny wzrok. Woland zwrci si do Korowiowa: Daj no, rycerzu, temu czowiekowi co wypi. Magorzata drcym gosem bagaa mistrza:

108

Wypij! Wypij! Boisz si? Oni ci pomog, wierz mi! Chory wzi kieliszek i wypi to, co w nim byo, ale rka mu zadraa, kieliszek wypad z niej i stuk si u jego stp. To na szczcie, na szczcie szepn do Magorzaty Korowiow. Prosz popatrzy, przychodzi do siebie. Rzeczywicie, spojrzenie chorego byo ju mniej dzikie, spokojniejsze. Ale to ty, Margot? zapyta ksiycowy go. To ja, moesz by tego pewien odpowiedziaa Magorzata. Jeszcze! poleci Woland. Kiedy mistrz osuszy drugi kieliszek, jego oczy oywiy si oprzytomniay. Teraz to co innego mruc oczy powiedzia Woland teraz moemy porozmawia. Kim pan jest? Teraz jestem nikim odpar mistrz i umiech wykrzywi mu usta. Skd pan przybywa? Z domu udrki. Jestem chory umysowo odpowiedzia przybysz. Magorzata nie moga znie tych sw, zapakaa znowu. Potem otara oczy i powiedziaa: Straszne sowa! Straszne! On jest mistrzem, messer, musisz o tym wiedzie! Uzdrw go, on jest tego wart! Czy pan wie, z kim pan teraz rozmawia? zapyta przybysza Woland. U kogo si pan znajduje? Wiem odpowiedzia mistrz. W domu wariatw moim ssiadem by ten chopiec, Iwan Bezdomny. Opowiedzia mi o panu. Oczywicie, oczywicie powiedzia Woland miaem przyjemno zetkn si z tym modym czowiekiem na Patriarszych Prudach. O mao co mnie samego nie doprowadzi do obdu dowodzc mi, e nie istniej. Ale pan wierzy, e to rzeczywicie jestem ja? C robi, musz wierzy powiedzia przybysz ale, oczywicie, bybym znacznie spokojniejszy, gdybym mg uwaa pana za wytwr halucynacji. Tu spostrzeg si i doda: O, przepraszam!... No c, skoro sprawi to, e bdzie pan spokojniejszy, to prosz tak uwaa uprzejmie odpar Woland. Nie, nie! mwia przestraszona Magorzata i potrzsaa mistrza za rami. Opamitaj si! Stane naprawd przed nim! Kocur i teraz si wtrci: Za to ja wygldam, jak gdybym si przywidzia. Prosz zwrci uwag na mj profil w wietle ksiyca wlaz w sup ksiycowego wiata i chcia co jeszcze doda, ale poproszono go, eby si zamkn, wic odpar: Dobrze, dobrze, mog milcze! Bd milczc halucynacj i zamilk. Prosz powiedzie, dlaczego Magorzata nazywa pana mistrzem? zapyta Woland. Mistrz umiechn si i powiedzia: To sabostka, ktr naley jej wybaczy. Magorzata ma zbyt wysokie mniemanie o powieci, ktr napisaem. O czym bya ta powie? O Poncjuszu Piacie. I oto znowu zachwiay si, rozedrgay jzyczki wiec, zadzwonia zastawa na stole Woland rozemia si grobowo, ale miech ten nikogo nie przestraszy ani nie zdumia. Behemot nie wiadomo dlaczego zacz bi brawo. O czym? O czym? O kim? przestajc si mia powiedzia Woland. To wstrzsajce! To niesychane! Prosz mi j da, chciabym j zobaczy i wycign nadstawion do. Niestety, nie mog tego zrobi odpar mistrz spaliem j w piecu. Przepraszam, nie mog w to uwierzy odpowiedzia Woland to niemoliwe, rkopisy nie pon odwrci si do Behemota i powiedzia: Ano, Behemocie, daj no tu t powie. Kot momentalnie zerwa si z krzesa i wszyscy zobaczyli, e siedzia na grubym pliku maszynopisw. Egzemplarz, ktry lea na wierzchu, kocur z ukonem poda Wolandowi. Magorzata zadraa, bya znw zdenerwowana do ez, krzykna: To twj rkopis! Woland wzi do rki podany mu egzemplarz, odwrci go, odoy i w milczeniu, bez umiechu, zapatrzy si na mistrza. Ale mistrz, nie wiadomo dlaczego, posmutnia, zacz si niepokoi, wsta z krzesa, zaama rce i zwracajc si do dalekiego ksiyca zacz mamrota dygocc: I w nocy, i przy ksiycu nie zaznam spokoju!... Czemu, nie pozostawiono mnie w spokoju? O, bogowie, o, bogowie moi!... Magorzata wczepia si w szpitalny szlafrok, przytulia si do mistrza i take zacza mamrota, smutna, zalana zami: Boe, dlaczego nie pomaga ci lekarstwo? To nic, to nic, to nic szepta Korowiow uwijajc si wok mistrza to nic, to nic... Jeszcze kieliszeczek, a ja te dla towarzystwa...

109

I kieliszeczek zagra, rozbysn w wietle ksiyca i kieliszeczek ten pomg. Posadzono mistrza z powrotem na krzele, twarz chorego uspokoia si. No, Magorzato znowu wczy si do rozmowy Woland niech wic pani powie, czego pani pragnie? Oczy Magorzaty rozbysy, bagalnie zwrcia si do Wolanda: Pozwlcie mi szepn mu par sw. Woland skin gow, a Magorzata przypada mistrzowi do ucha i co szeptaa. Usyszano odpowied mistrza: Nie, za pno. Niczego ju nie chc od ycia, prcz tego jednego chc widzie ciebie. Ale radz ci jeszcze raz opu mnie, ze mn zginiesz. Nie, nie zostawi ci odpara Magorzata i zwrcia si do Wolanda. Prosz, ebymy znw si znaleli w suterenie przy zauku Arbackim, eby znowu palia si lampa i eby wszystko byo jak dawniej. Tu mistrz si zamia i ujmujc od dawna ju potargan gow Magorzaty powiedzia: Ach, messer, niech pan nie sucha tej biednej kobiety! W owej suterenie ju od dawna mieszka kto inny, a w ogle to si nie zdarza, eby cokolwiek znowu byo tak, jak ju byo. Przytkn policzek do gowy swej ukochanej, obj Magorzat i zacz mrucze: Biedna... biedna... Nie zdarza si, powiada pan? powiedzia Woland To prawda. Ale my jednak sprbujemy. I zawoa: Asasello! I zaraz zwali si z sufitu na podog ogupiay, bliski obdu obywatel w samej bielinie, ale nie wiedzie czemu z walizka w doni i w kaszkiecie. Trzs si i kuca ze strachu. Mogarycz? zapyta Asasello tego, ktry spad im z nieba. Alojzy Mogarycz drc odpowiedzia mu tamten. To ty po przeczytaniu artykuu atuskiego o powieci tego czowieka napisae na niego donos? zapyta Asasello. wieo przybyy obywatel zsinia i zala si zami skruchy. Chciae zaj jego mieszkanie? Najserdeczniej, jak umia, powiedzia przez nos Asasello. Wstawiem wann... szczkajc zbami dar si Mogarycz i z przeraenia zacz bredzi od rzeczy: Samo pobielenie... sam ton... To bardzo dobrze, e wstawie wann powiedzia z aprobat Asasello on powinien zaywa kpieli. I wrzasn: Won! Mogarycza przekrcio do gry nogami i wynioso z sypialni Wolanda przez otwarte okno. Mistrz wytrzeszczy oczy, szepta: To jest chyba jeszcze lepsze od tego, o czym opowiada Iwan! Rozglda si, gboko wstrznity, wreszcie zwrci si do kota: Przepraszam, czy to ty... Czy to pan... zajkn si nie wiedzc, jak powinien si zwraca do kocura. Czy to pan jest tym kotem, ktry wsiada do tramwaju? Ja przytakn kot, ktry czu si pochlebiony, i doda: Mio mi usysze, e si pan tak uprzejmie zwraca do kota. Nie wiadomo dlaczego, wszyscy mwi do kotw ty, cho jako ywo aden kot nigdy z nikim nie pi bruderszaftu. Wydaje mi si, e niezupenie jest pan kotem niepewnie odpar na to mistrz. Tak czy owak zaczn mnie szuka w szpitalu niemiao doda zwracajc si do Wolanda. Dlaczego mieliby szuka! uspokoi go Korowiow i w rkach Korowiowa znalazy si jakie papiery, jakie ksigi: Paska historia choroby? Tak... Korowiow cisn histori choroby do kominka. A to jest ksiga meldunkowa paskiego przedsibiorcy budowlanego? Taak... Zobaczymy, kto tu jest zameldowany? Alojzy Mogarycz? Korowiow dmuchn na stronic ksigi meldunkowej. Razdwa i ju go nie ma i nigdy, prosz zwrci na to uwag, nigdy nie byo. A gdyby si ten paski przedsibiorca zdziwi, to niech mu pan powie, e mu si ten Alojzy przyni. Mogarycz? Co znowu za Mogarycz? aden Mogarycz nigdy nie istnia! I zasznurowana ksiga ulotnia si z rak Korowiowa. I ksiga jest ju w biurku przedsibiorcy budowlanego. A oto pani skarb, Magorzato Nikoajewna. I Korowiow wrczy Magorzacie wielki brulion z nadpalonymi brzegami, zasuszon r, zdjcie i ksieczk oszczdnociow, t ostatni ze szczegln troskliwoci. Dziesi tysicy, ktre bya pani uprzejma wpaci, Magorzato Nikoajewna. Cudzego nam nie trzeba. Prdzej mi apy uschn, ni sign po cudze nad si i wrzasn kocur, ktry taczy na walizce, starajc si upcha w niej wszystkie egzemplarze nieszczsnej powieci. A oto i pani dokumencik cign Korowiow podajc Magorzacie dokument, a potem zwracajc si do Wolanda zameldowa z szacunkiem: Ju wszystko, messer! Nie, to jeszcze nie wszystko odpar odrywajc si od globusa Woland mia donna droga, dokd pani rozkae odesa jej wit? Mnie ona nie jest potrzebna. I natychmiast przez otwarte drzwi wbiega Natasza. Zawoaa do Magorzaty:

110

ycz pani duo szczcia, Magorzato Nikoajewna! Skina mistrzowi gow i znowu zwrcia si do Magorzaty: Ja przecie doskonale wiedziaam, dokd pani chodzi. Suce wiedz wszystko znaczco wznoszc ap zauway kot. Jest bdem sdzi, e s lepe. Czego chcesz, Natasza? zapytaa Magorzata. Wracaj do willi. Magorzato Nikoajewna, zociutka bagalnie zacza Natasza i pada na kolana. Niech pani ich uprosi wskazaa oczyma Wolanda niech mnie zatrzymaj jako wiedm. Monsieur Jacques owiadczy mi si wczoraj na balu. Natasza rozwara zacinit pi i pokazaa jakie zote monety. Magorzata spojrzaa pytajco na Wolanda. Woland skin gow. Wwczas Natasza rzucia si Magorzacie na szyj, gono j pocaowaa i z okrzykiem triumfu wyleciaa przez okno. Zastpi j Mikoaj Iwanowicz. Przybra znowu swoj ludzk posta, by jednak niezmiernie ponury, a nawet chyba zirytowany. O, tego to zwolni ze szczegln przyjemnoci powiedzia Woland patrzc z odraz na lokatora z parteru z wyjtkow przyjemnoci, bo takich nam tu nie trzeba. Bardzo prosz o wydanie mi zawiadczenia toczc dzikim wzrokiem powiedzia z wielkim naciskiem Mikoaj Iwanowicz zawiadczenia, gdzie spdziem dzisiejsz noc. W celu okazania komu? surowo zapyta kocu r. W celu okazania onie stanowczo powiedzia Mikoaj Iwanowicz. Zazwyczaj nie wydajemy zawiadcze powiedzia kot i nad si ale dla pana zrobimy chyba wyjtek. I Mikoaj Iwanowicz ani si obejrza, a ju goa Helia siedziaa przy maszynie, a kot dyktowa jej: Zawiadcza si niniejszym, e okaziciel niniejszego zawiadczenia, Mikoaj Iwanowicz, spdzi wyej wymienion noc na balu u szatana, gdzie zosta zaangaowany jako rodek lokomocji... otwrz, Helia, nawias, a w nawiasie napisz wieprz. Podpisano Behemot. A data? pisn byy wieprz. Dat nie wpisujemy, z dat dokument byby niewany powiedzia kot skadajc niedbay podpis. Potem wyj skd piecztk, chuchn na ni urzdowo, odbi na papierze sowo zapacono i wrczy w papier lokatorowi z parteru. Po czym lokator z parteru znikn bez ladu, a na jego miejscu zjawi si nowy nieoczekiwany go. A to znw kto? z obrzydzeniem zapyta Woland, doni osaniajc si przed blaskiem wiec. Warionucha zwiesi gow, westchn i cicho powiedzia: Zwolnijcie mnie, nie mog by wampirem. Przecie mymy z Helia wtedy o mao co nie wyprawili Rimskiego na tamten wiat. A ja nie jestem krwioerczy. Wypucie mnie! Co to znowu za brednie? marszczc czoo powiedzia Woland. Jaki Rimski? Co to znowu za bzdura? Prosz si nie denerwowa, messer odezwa si Asasello i zwrci si do Warionuchy: Przez telefon nie naley nikomu ublia. Przez telefon nie naley kama. Zrozumiano? Nie bdziesz tego wicej robi? Warionusze z radoci zamcio si w gowie, twarz mu si rozpromienia i, ogupiay, zacz mamrota: Jak Boga ko... to jest, chciaem powiedzie... Wasza Wyso... zaraz po obiedzie... Warionucha przyciska donie do piersi i patrzy na Asasella bagalnie. Dobra. Do domu! powiedzia Asasello i Warionucha rozpyn si. Teraz zostawcie mnie z nimi samego poleci Woland wskazujc na mistrza i Magorzat. Polecenie Wolanda zostao wykonane byskawicznie. Po chwili milczenia Woland zwrci si do mistrza: A zatem do sutereny na Arbacie? A paska powie? A Piat? Znienawidziem t powie odpar mistrz. Bagam ci aonie prosia Magorzata nie mw tak. Dlaczego si nade mn zncasz? Przecie wiesz, e w t ksik woyam cae swoje ycie. I zwracajc si do Wolanda dodaa: Niech pan go nie sucha, messer. Ale o czym przecie trzeba pisa? mwi Woland. Jeli pan skoczy z tym procuratorem, to niech pan si zabierze chociaby do takiego Alojzego. Mistrz umiechn si. To niezbyt interesujce. Wic co panu wypeni ycie? Magorzata oderwaa si od mistrza i z wielkim arem zacza mwi: Zrobiam wszystko, co mogam, podsuwaam mu najbardziej porywajce projekty. Ale on na nic si nie zgadza. Ja wiem, o czym mu pani szeptaa zaprotestowa Woland ale to wcale nie jest najbardziej porywajce. A ja panu powiem z umiechem zwrci si do mistrza e paska powie jeszcze sprawi panu niejedn niespodziank. To bardzo smutne odpowiedzia mistrz. Nie, to nie jest smutne powiedzia Woland nie ma w tym niczego strasznego. No c, Magorzato Nikoajewna, wszystko zostao wykonane. Czy moe mi pani co zarzuci?

111

Ale skde, messer! Wic nieche to pani przyjmie ode mnie na pamitk powiedzia Woland i wyj spod poduszki niewielk ozdobion diamentami zot podkwk. Nie, nie, nie, z jakiej racji? Szuka pani zwady ze mn? zapyta Woland i umiechn si. Poniewa paszcz nie mia kieszeni, Magorzata pooya podkwk na serwetce, ktr nastpnie zawizaa w wzeek. I w tym momencie doznaa olnienia. Spojrzaa w okno, za ktrym wieci ksiyc, i po wiedziaa: Czego tu nie rozumiem... co to waciwie jest cigle pnoc i pnoc, a przecie ju dawno powinien nadej wit? witeczn pnoc mio jest zatrzyma nieco duej odpowiedzia Woland. No, to ycz szczcia wam obojgu! Magorzata modlitewnie wycigna obie donie do Wolanda, ale nie omielia si do zbliy i tylko zawoaa cicho: egnaj! egnaj, messer! Do zobaczenia powiedzia Woland. Magorzata w czarnym paszczu, a mistrz w szpitalnym szlafroku wyszli na korytarz mieszkania po jubilerowej. W korytarzu palia si wieca i oczekiwaa ich tam wita Wolanda. Kiedy wyszli z korytarza, Helia niosa walizk, w ktrej bya powie i cay skarb Magorzaty, kot za pomaga Helii. Przy drzwiach wejciowych Korowiow skoni si i znikn, a reszta wysza odprowadza na schody. Klatka schodowa bya pusta. Kiedy mijali podest drugiego pitra, co mikko stukno o podog, ale nikt nie zwrci na to uwagi. Przy samych drzwiach, ju na dole, Asasello dmuchn w gr i skoro tylko weszli na podwrze, na ktre nie zaglda ksiyc, zobaczyli stojcy przy samym wyjciu z klatki schodowej czarny samochd z wygaszonymi wiatami. Na przedniej szybie niewyranie rysowaa si sylwetka gawrona. Kiedy mieli ju wsiada do samochodu, przeraona Magorzata krzykna cicho: O Boe, zgubiam podkow! Wsiadajcie do samochodu powiedzia Asasello i poczekajcie na mnie. Zaraz wrc, musz tylko zobaczy, co si waciwie stao. I zawrci. A stao si, co nastpuje: na jaki czas przed tym, nim mistrz i Magorzata oraz cae towarzystwo wyszli z mieszkania numer pidziesit, z mieszkania pod czterdziestym smym, ktre znajdowao si pitro niej w tym samym pionie, wysza na schody wychuda kobieta z bak i z torb. Bya to ta wanie Annuszka, ktra w rod na nieszczcie Berlioza rozlaa przy turnikiecie olej sonecznikowy. Nikt nie wiedzia i z pewnoci nikt si nigdy nie dowie, czym si zajmowaa w Moskwie ta kobieta i z czego ya. Wiedziano o niej tyle tylko, e codziennie mona j byo spotka z bak albo i z bak, i z torb albo w mydami, albo na targu, albo pod bram, albo na schodach, najczciej jednak w kuchni mieszkania pod czterdziestym smym, w ktrym zamieszkiwaa owa Annuszka. Poza tym wszyscy przede wszystkim wiedzieli, e gdziekolwiek si znajdowaa, gdziekolwiek si pojawiaa, tam natychmiast wybucha dziki skandal; moemy jeszcze doda, e bya ona powszechnie znana rwnie jako Gangrena. Annuszka Gangrena nie wiadomo dlaczego wstawaa bardzo wczenie, a dzisiaj co wyrwao j ze snu jeszcze przed pierwszym brzaskiem, zaraz po dwunastej. Przekrci si klucz w drzwiach, wsun si w nie nos, a nastpnie caa reszta Annuszki, drzwi zostay zatrzanite i Annuszka zamierzaa ju gdzie wyruszy, kiedy pitro wyej hukny drzwi, kto popdzi na d po schodach, wpad na Annuszk i odepchn na bok tak mocno, e kobieta uderzya potylic w cian. Gdzie ci diabe nosi w samych kalesonach? piskliwie wrzasna Annuszka apic si za kark. Czowiek w samej bielinie, w kaszkiecie, z walizk w rku, nie otwierajc oczu powiedzia Annuszce niesamowitym sennym gosem: Piecyk w azience... ton... samo pobielenie ile kosztowao... z paczem zarycza. Won! Zerwa si i pobieg nie na d, tylko z powrotem na gr, w kierunku okna z wybita szyb i przez to okno do gry nogami wylecia na podwrze. Annuszka nawet o swoim karku zapomniaa, jkna i te podbiega do okna. Pooya si, przywara brzuchem do podogi i wystawia gow na zewntrz, przekonana, e na owietlonym latarni asfalcie podwrka zobaczy roztrzaskane zwoki czowieka z walizk... Ale asfalt podwrka by idealnie pusty. Pozostawao wic uzna, e w dziwny i senny osobnik wylecia z domu jak ptak nie pozostawiajc po sobie najmniejszych ladw. Annuszka przeegnaa si i pomylaa: Wesoe mieszkanko ta pidziesitka! Nie na darmo ludzie gadaj! To ci mieszkanko! Nie zdya tego na dobre pomyle, a ju drzwi na grze trzasny znowu i znowu kto zbiega stamtd. Annuszka przycisna si do ciany i zobaczya jakiego do dystyngowanego obywatela z brdk, ale z odrobin tak si przynajmniej Annuszce wydao prosiakowat twarz. Obywatel w mign koo niej, podobnie jak tamten pierwszy opuci dom przez okno i rwnie ani mu w gowie byo roztrzaskiwa si o asfalt. Annuszka zapomniaa ju, jaki mia by cel jej wymarszu, i zostaa na schodach egnaa si znakiem krzya, pojkiwaa i sama ze sob rozmawiaa. Trzeci nie mia brdki, tylko okrg, wygolon twarz, by w tostojowskiej koszuli, zbieg z gry niebawem i rwnie

112

wyfrun przez okno. Oddajc Annuszce sprawiedliwo musimy powiedzie, e bya kobiet dn wiedzy i e postanowia troch poczeka a nu zdarz si jeszcze jakie nowe cuda? Drzwi na grze otworzyy si znowu, ale tym razem zaczo schodzi cae towarzystwo, nie zbiegao, szo normalnie, jak ludzie. Annuszka odbiega od okna, zesza p pitra do swoich drzwi, szybciuteko je otworzya, schowaa si do przedpokoju i w wskiej szparze niedomknitych drzwi zamigotao jej oszalae z ciekawoci oko. Jaki niby chory, niby nie chory, dziwny, blady, zaronity, w czarnej czapeczce i w jakim szlafroku niepewnie szed po schodach. Troskliwie podtrzymywaa go pod rami jaka damulka w czym, co w pmroku wydao si Annuszce habitem. Damulka bya ni to bosa, ni to w jakich przezroczystych, z pewnoci zagranicznych, podartych na strzpy pantofelkach. Wesoe mieszkanko!... Wszystko w duszy Annuszki piewao, kiedy sobie wyobrazia, jak bdzie rano opowiada to wszystko ssiadom. Za dziwnie ubran damulka podaa inna dama, zupenie goa, niosca walizeczk, obok walizeczki za krci si ogromny czarny kocur. Annuszka przetara oczy i mao brakowao, a zapiszczaaby na gos. Zamyka pochd kulejcy cudzoziemiec niskiego wzrostu, z bielmem na oku, bez marynarki, w biaej frakowej kamizelce, w krawacie. Cae to towarzystwo przedefilowao obok Annuszki i poszo na d. Co stukno o podest. Annuszka odczekaa, a kroki przycichy, jak w wylizgna si zza drzwi, odstawia bak pod cian, pooya si na podecie i zaczta obmacywa podog. Po chwili miaa w rku serwetk, a w niej co cikiego. Oczy Annuszce wylazy na czoo, kiedy rozwina t serwetk. Podniosa klejnot ku samym oczom, a w oczach tych pon wilczy zaiste ogie. W gowie Annuszki zerwaa si zawierucha: Nic nie wiem, nic nie widziaam!... Do siostrzeca? A moe rozpiowa na kawaki?... Kamienie mona wyduba i po kamyku jeden na Pietrowk, drugi na Smoleski... Nic nie wiem, nic nie widziaam... Schowaa wic znalezisko za pazuch, chwycia bak i odkadajc wypraw na miasto ju zamierzaa si wlizn z powrotem do swego mieszkania, kiedy diabli wiedza skd wzi si przed ni ten z bia piersi, bez marynarki, i cicho powiedzia: Dawaj podkwk i serwetk! Jak znowu podkwk, jak znowu serwetk? zdumiaa si nader udatnie Annuszka. Na oczy nie widziaam adnej serwetki. Pijani jestecie, obywatelu, czy jak? Biaopierny, nic ju wicej nie mwic, twardymi jak porcze w autobusie i jak one zimnymi palcami tak cisn gardo Annuszki, e cakowicie przerwa dopyw powietrza do jej puc. Baka wypada Annuszce z rki, upada na podog. Potrzymawszy Annuszk czas pewien bez powietrza, roznegliowany cudzoziemiec rozluni uchwyt. Annuszka zaczerpna tchu i umiechna si. Ach, podkweczk? przemwia. Ju si robi! A wic to paska podkweczka? A ja patrz: ley sobie w serwetce, to specjalnie wziam, eby jej kto nie zabra, bo potem to, wie pan, szukaj wiatru w polu! Otrzymawszy podkweczk i serwetk cudzoziemiec j unienie kania si Annuszce, mocno ciska jej rk i gorco dzikowa z bardzo wyranym zagranicznym akcentem, takimi sowy: Jestem pani niezmiernie zobowizany, madame. Ta podkwka to droga mi pamitka rodzinna. Pani bdzie askawa za przechowanie tego drobiazgu przyj te dwiecie rubli znalenego wyj pienidze z kieszonki kamizelki i wrczy je Annuszce. Umiechajc si rozpaczliwie Annuszka pokrzykiwaa tylko: Ach, dzikuj panu najpokorniej! Merci! Merci! Hojny cudzoziemiec jednym susem przesadzi p pitra, ale nim ostatecznie znikn, krzykn jeszcze z dou, tylko ju bez akcentu: Ty stara wiedmo, jak jeszcze kiedy znajdziesz cudz rzecz, to na milicj odnie, a nie chowaj za pazuch! Annuszka, majc w rozdzwonionej gowie wskutek wszystkich tych wydarze na klatce schodowej zamt, dugo jeszcze z rozpdu powtarzaa: Merci! Merci! Merci!... ale cudzoziemca dawno ju nie byo. Nie byo take na podwrzu samochodu. Jego wiata znikny wrd innych wiate na bezsennej, gwarnej Sadowej. W godzin pniej w suterenie malekiego domku przy jednym z zaukw w pobliu Arbatu, w pierwszym pokoju, w ktrym wszystko byo tak samo jak przed ow straszn zeszoroczn noc jesienn, przy nakrytym aksamitn serwet stole, pod lamp z abaurem, koo ktrej stay w wazoniku konwalie, siedziaa Magorzata i cicho pakaa z wyczerpania przeytymi wstrzsami i ze szczcia. Lea przed ni nadpalony brulion, a obok niego pitrzya si sterta innych, nienaruszonych. W domku panowaa cisza. W malekim ssiednim pokoiku lea przykryty szpitalnym szlafrokiem, pogrony w gbokim nie, mistrz. Oddycha rwno i cicho. Magorzata wypakaa si, signa po nienaruszone bruliony i odnalaza to miejsce, ktre czytaa przed spotkaniem z Asasellem pod murem Kremla. Nie chciao jej si spa. Pieszczotliwie gaskaa maszynopis, jak gaska si ulubionego

113

kota, obracaa go w doniach, ogldaa ze wszystkich stron, to zatrzymujc si na karcie tytuowej, to zagldajc na koniec. Wpada jej nagle do gowy straszna myl, e wszystko to s czary, e za chwil bruliony znikn, e znajdzie si w swojej sypialni w willi, a kiedy si obudzi, bdzie musiaa i si utopi. Ale bya to ostatnia straszna myl, pogos dugiej udrki, w jakiej ya. Nic nie nikno, wszechmocny Woland by rzeczywicie wszechmogcy i Magorzata moga, ile tylko chciaa, chociaby do samego witu, szeleci stronicami brulionw, przyglda si im, caowa je i czyta raz jeszcze sowa: Ciemno, ktra nadcigna znad Morza rdziemnego, okrya znienawidzone przez procuratora miasto...

25. Jak procurator usiowa ocali Jud z Kiriatu

Ciemno, ktra nadcigna znad Morza rdziemnego, okrya znienawidzone przez procuratora miasto. Znikny wiszce mosty czce wityni ze straszliw wie Antoniusza, otcha zwalia si z niebios i pochona skrzydlatych bogw ponad hipodromem, paac Hasmonejski wraz z jego strzelnicami, bazary, karawanseraje, zauki, stawy... Jeruszalaim, wielkie miasto, znikno, jak gdyby nigdy nie istniao. Wszystko poara ciemno, ktra przerazia wszystko, co yo w samym Jeruszalaim i w jego okolicach. Dziwna chmura przygnana zostaa znad morza przed wieczorem czternastego dnia wiosennego miesica nisan. Chmura ta zwalia si ju na nagie wzgrze zwane Trupi Czaszk, na ktrym oprawcy popiesznie dobijali skazacw, zwalia si na wityni jeruszalaimsk, dymnymi potokami speza ze wzgrza, na ktrym sta Przybytek, i zalaa Dolne Miasto. Wlewaa si w okienka i spdzaa ludzi z krtych uliczek do domw. Niespieszne jej byo podzieli si z ziemi sw wod, obdzielaa j tylko sw barw. Skoro tylko dymn czarn kipiel rozupywa ogie, wzbijaa si ku grze z nieprzejrzanych ciemnoci ogromna brya wityni z poyskujc usk dachu. Ale ogie gas natychmiast i witynia pograa si w ciemnej otchani. Wyrastaa z niej po kilkakro i znowu si zanurzaa, a za kadym razem towarzyszy takiemu zanurzeniu oskot waciwy kataklizmom. Inne migotliwe rozbyski wydobyway z otchani stojcy naprzeciw wityni na zachodnim wzgrzu paac Heroda Wielkiego i straszliwe bezokie posgi ze zota wzlatyway ku czarnemu niebu i wycigay ku niemu rce. Ale ogie niebieski znowu znika i cikie uderzenia piorunw zapdzay zote idole w ciemno. Ulewa luna nieoczekiwanie, a wtedy burza przemienia si w huragan. W tym samym miejscu, gdzie okoo poudnia procurator rozmawia z arcykapanem, koo marmurowej awy w ogrodzie, uderzenie podobne uderzeniu armatniego pocisku przeamao jak trzcin cyprys. Wraz z pyem wodnym i gradem wiatr wciska pod kolumnad tarasu zerwane re, licie magnolii, kawaki strzaskanych gazi i piasek. Huragan szarpa ogrody. W tym momencie znajdowa si pod kolumnad jeden tylko czowiek procurator. Nie siedzia teraz na tronie, ale lea na sofie przy niewielkim niskim stole zastawionym jadem i dzbanami z winem. Po przeciwnej stronie stou znajdowao si drugie oe, puste. U stp procuratora ciemniaa nie wytarta czerwona kaua podobna kauy krwi, poniewieray si skorupy rozbitego dzbana. Sug, ktry przed burz nakrywa st dla procuratora, nie wiedzie czemu zmieszao spojrzenie hegemona, zdenerwowa si mylc, e zrobi co nie tak, jak naleao, a rozgniewany na niego procurator rozbi dzban o mozaikow posadzk i powiedzia: Czemu nie patrzysz w twarz, kiedy podajesz? Czy co ukrade? Czarna twarz Afrykanina poszarzaa, w jego oczach wida byo mierteln trwog, zadygota i o mao nie zbi drugiego dzbana, lecz gniew procuratora dlaczego min rwnie szybko, jak nim owadn. Afrykanin poskoczy, by zebra skorupy i wytrze kau, ale procurator skin na i niewolnik uciek. Kaua natomiast pozostaa. Teraz, podczas huraganu, Afrykanin kry si nie opodal niszy, w ktrej staa biaa statua przedstawiajca nag kobiet z pochylon gow, ba si nawin pod rk nie w por, a zarazem lka si, e przegapi chwil, kiedy procurator moe go zawezwa do siebie. Procurator lec na ou w pmroku burzy sam nalewa sobie wino do pucharu, pi je dugimi ykami, niekiedy bra do rki chleb, kruszy go i przeyka malekie kawaeczki, od czasu do czasu wysysa ostrygi, u cytryn i znowu popija. Gdyby nie oskot wody, gdyby nie uderzenia piorunw, ktre, zdawao si, chciay rozpata paacowy dach, gdyby nie stukot gradu mccego stopnie tarasu, mona by byo usysze, e procurator mruczy co sam do siebie. I gdyby niepewne migoty ogni niebieskich przemieniy si w trwalsze wiato, kto, kto by na to patrzy, mgby zauway, e twarz procuratora o oczach rozpalonych przez bezsenno i przez wino wyraa zniecierpliwienie, e procurator patrzy nie tylko na dwie biae re, ktre utony w czerwonej kauy, ale co chwila zwraca twarz w stron ogrodu, tam skd wpada py wodny i piasek, e oczekuje na kogo, oczekuje niecierpliwie. Min czas pewien, zacza rzedn przesona wody przed oczyma proeuratora. Huragan, cho tak wcieky, sab przecie. Nie trzeszczay ju i nie spaday gazie. Pioruny i byskawice byy coraz rzadsze. Teraz przepywaa nad Jeruszalaim ju nie fioletowa o biaych brzegach zasona, ale zwyka szara chmura dugotrwaej burzy. Burza przesuwaa si w stron Morza Martwego. Teraz mona ju byo usysze z osobna i szum deszczu, i szum wody spadajcej ciekami i wprost ze stopni owych

114

schodw, po ktrych procurator szed w dzie, by ogosi na placu wyrok. Wreszcie mona byo usysze take zaguszan dotychczas fontann. Rozjaniao si. W szarej, oddalajcej si ku wschodowi przesonie pojawiy si bkitne przewity. Wtedy z oddali, poprzez bbnienie drobnego ju teraz deszczyku, dobieg do uszu procuratora tupot kilkuset kopyt i sabe dwiki trb. Procurator poruszy si, kiedy to usysza, jego twarz oywia si. Ala powracaa z Nagiej Gry. Sdzc po odgosach mijaa wanie w plac, na ktrym ogoszono wyrok. Wreszcie procurator usysza od dawna oczekiwane kroki i czapanie na schodach prowadzcych na grny taras ogrodw, przed sam ju kolumnad. Wycign szyj, jego oczy zabysy, wyraay rado. Pomidzy dwoma marmurowymi lwami ukazaa si najpierw zakapturzona gowa, a potem zupenie przemoczony czowiek w paszczu, ktry oblepia mu ciao. By to ten sam czowiek, ktry przed wyrokiem spotka si z procuratorem w zaciemnionej komnacie paacu, ktry w czasie kani siedzia na trjnonym taborecie i bawi si kijaszkiem. Nie zwracajc uwagi na kaue zakapturzony go przeszed przez ogrodowy taras, wszed na mozaikow posadzk pod kolumnad i wznoszc do powiedzia miym wysokim gosem: Bd pozdrowiony, procuratorze! Mwi po acinie. Bogowie! zawoa Piat. Przecie nie ma na tobie suchej nitki! Co za huragan! Prawda? Prosz, przejd do mnie. Zechciej mi wywiadczy t ask i przebierz si niezwocznie. Przybysz odrzuci kaptur, odsoni zupenie mokr gow, wosy przywary mu do czoa. Na wygolon twarz przywoa uprzejmy umiech, podzikowa za propozycj zmiany ubrania i zapewni, e deszczyk bynajmniej mu nie zaszkodzi. Nie chc tego sucha powiedzia Piat i klasn w donie. Wezwa w ten sposb chowajce si przed nim sugi i poleci im zatroszczy si o przybysza, a potem niezwocznie poda co gorcego do jedzenia. Na to, by wysuszy wosy, zmieni obuwie i odzie i w ogle doprowadzi si do porzdku, go procuratora potrzebowa bardzo niewiele czasu i niebawem zjawi si na tarasie w suchych sandaach, w suchym purpurowym wojskowym paszczu, uczesany. Soce tymczasem powrcio nad Jeruszalaim i zanim odeszo, by zaton w Morzu rdziemnym, posyao poegnalne promienie znienawidzonemu przez procuratora miastu i wyzacao wiodce na taras schody. Fontanna odya ju zupenie i rozpiewaa si ze wszystkich si, wyszy na piasek gobie, gruchay, przeskakiway przez poamane gazki, wydziobyway co z mokrego piasku. Wytarto czerwon kau, sprztnito skorupy, na stole dymio misiwo. Sucham rozkazw procuratora podchodzc do stou powiedzia przybysz. Niczego nie usyszysz, zanim nie usidziesz i nie napijesz si wina uprzejmie odpowiedzia Piat i wskaza woln sof. Przybysz leg, suga nala do jego pucharu gstego czerwonego wina. Inny sucy, przechylajc si ostronie przez rami Piata, napeni puchar procuratora. Nastpnie procurator skinieniem gowy oddali obydwu. Kiedy przybysz pi i jad, Piat, pocigajc wino drobnymi yczkami, patrzy zmruonymi oczyma na swego gocia. Czowiek, ktry przyszed do Piata, by w rednim wieku, mia bardzo mi, krg, czyst twarz, misisty nos i wosy jakiego nieokrelonego koloru. Pojaniay teraz, wysychajc. Trudno byoby orzec, jaka jest narodowo gocia. Tym, co dominowao w jego twarzy, bya chyba dobroduszno, z ktr zreszt kciy si oczy, a raczej nie tyle same oczy, ile sposb, w jaki mia zwyczaj patrze na swego rozmwc. Zazwyczaj skrywa swoje mae renice pod opuszczonymi, nieco dziwnymi, jak gdyby opuchnitymi powiekami. Wtedy w szparkach tych oczu janiaa dobroduszna chytro. Naley sdzi, e go procuratora by czowiekiem wesoym. Ale niekiedy ze szparek humor w znika bez ladu, czowiek, ktrego goci teraz procurator, szeroko otwiera oczy i znienacka patrzy na swego rozmwc tak badawczo, jak gdyby chcia si szybko i dokadnie przyjrze niezauwaalnemu znamieniu na nosie rozmwcy. Trwao to przez oka mgnienie, po czym powieki znowu opaday, zway si szparki i znw zaczynaa w nich janie dobroduszno i figlarna bystro umysu. Przybysz nie odmwi rwnie drugiego pucharu wina, z widoczn rozkosz przekn kilka ostryg, sprbowa gotowanych jarzyn, zjad kawaek misa. Zaspokoiwszy gd pochwali wino: Znakomity gatunek, procuratorze, ale to nie falern? Caecubum. Trzydziestoletnie odpowiedzia uprzejmie procurator. Go przyoy do do serca, odmwi zjedzenia jeszcze czegokolwiek, powiedzia, e jest najedzony. Wwczas Piat napeni swj puchar, go uczyni to samo. Obaj ucztujcy odlali nieco wina ze swoich pucharw do pmiska z misiwem i procurator wznoszc puchar powiedzia gono: Za nas, za ciebie, cezarze, ojcze Rzymian!... Nastpnie dopili wino, Afrykanie sprztnli ze stou jado, pozostawiajc owoce i dzbany. Procurator znowu oddali skinieniem usugujcych i zosta pod kolumnad sam na sam ze swoim gociem. A zatem powiedzia Piat niezbyt gono co moesz mi powiedzie o nastrojach panujcych w tym miecie? Mimo woli popatrzy w t stron, gdzie za tarasami ogrodw, w dole dopalay si kolumnady i paskie dachy wyzocone

115

ostatnimi promieniami. Sdz, e kohorta Byskawic moe odej powiedzia go. To bardzo dobra myl zgodzi si z nim procurator. Odel j pojutrze, sam take odjad i, przysigam na uczt dwunastu bogw, przysigam na lary, e wiele bym da za to, aby mc to uczyni ju dzisiaj! Nie lubisz jednak Jeruszalaim, procuratorze? dobrodusznie zapyta go. Na lito! umiechajc si zawoa procurator. Nie ma bardziej beznadziejnego miejsca na ziemi. Nie mwi ju o przyrodzie jestem chory za kadym razem, ilekro musz tu przyjecha to jeszcze p biedy!... Ale te wita!... Magowie, czarodzieje, czarnoksinicy, te stada wiernych!... Fanatycy, fanatycy!... Ile by wart ten jeden mesjasz, ktrego nagle zaczli si spodziewa w tym roku! Czowiek jest przygotowany na to, e w kadej chwili moe sta si wiadkiem odraajcego przelewu krwi... Nieustannie trzeba przesuwa wojska, czyta donosy i skargi, a poowa z nich to donosy i skargi na mnie! Przyznasz, e to nudne. O, gdyby nie to, e jestem w subie imperatora!... Tak, wita tu s cikie przytakn go. Pragn z caego serca, eby si skoczyy jak najrychlej energicznie dorzuci Piat. Bd mg wreszcie powrci do Caesarei. Czy uwierzysz, e ta poroniona budowla Heroda procurator machn rk w stron kolumnad i stao si oczywiste, e ma na myli paac po prostu doprowadza mnie do obdu? Nie mog tu sypia. wiat nie widzia dziwaczniejszej architektury!... Tak, ale wrmy do rzeczy. Przede wszystkim czy nie niepokoi ci ten przeklty Bar Rawan? W tym momencie go wystrzeli swoje osobliwe spojrzenie w policzek procuratora. Ale zmruone w obrzydzeniu, udrczone oczy Piata patrzyy w dal, wpatryway si w lec u jego stp, dogasajc w zmierzchu cz miasta. Zgaso take spojrzenie gocia, jego powieki opady. Naley sdzi, e Bar Rawan bdzie teraz niegrony jak jagni przemwi go i zmarszczki pojawiy si na krgej jego twarzy. Ale w kadym razie zauway z niepokojem procurator i wznis dugi cienki palec z czarnym kamieniem piercienia trzeba bdzie... O, procurator moe by pewien, e dopki ja jestem w Judei, Bar nie uczyni ani jednego kroku, by moi ludzie nie deptali mu po pitach. Teraz jestem spokojny, zreszt zawsze jestem spokojny, kiedy ty jeste tutaj. Jeste dla mnie zbyt askaw, procuratorze! A teraz, prosz, opowiedz mi o kani powiedzia procurator. Co mianowicie interesuje procuratora? Czy tum nie prbowa w jaki sposb wyrazi oburzenia? To, oczywista, najwaniejsze. Nie odpar go. To bardzo dobrze. Stwierdzie zgon osobicie? Procurator moe by tego pewien. A powiedz mi... czy przed powieszeniem na supach podano im napj? Tak. Ale tu go zamkn oczy nie chcia go wypi. Kto mianowicie? zapyta Piat. Przepraszam, hegemonie! zawoa go. Nie powiedziaem, kto? HaNocri! Szaleniec! powiedzia Piat i wykrzywi si nie wiedzie czemu. Zadygotaa yka pod jego lewym okiem. Umiera na udar soneczny! Czemu nie przyj tego, na co zezwala prawo? W jakich sowach odmwi? Powiedzia odpar go znowu zamykajc oczy e dzikuje i nie ma alu o to, e pozbawia si go ycia. Do kogo nie ma alu? gucho zapyta Piat. Tego, hegemonie, nie powiedzia... Nic poza tym? zapyta ochrypy gos, Poza tym nic. Procurator stukn pucharem nalewajc sobie jeszcze wina. Wysczywszy puchar do dna powiedzia: Chodzi o to, e jakkolwiek nie moemy, przynajmniej w tej chwili, znale adnych jego wyznawcw czy te naladowcw, to przecie nie sposb zarczy, e ich w ogle nie ma. Go sucha uwanie, pochyli gow. Zatem, aby ustrzec si jakich niespodzianek cign procurator bardzo prosz, aby jak najprdzej i nie nadajc sprawie rozgosu uprztn ciaa wszystkich trzech skazacw i pogrzeba je potajemnie, cichaczem, tak eby nikt ju o nich nigdy nie usysza. Rozkaz, hegemonie powiedzia go i wsta ze sowami: Poniewa sprawa jest skomplikowana i wielkiej wagi, prosz mi pozwoli odjecha natychmiast. Nie, usid jeszcze, prosz powiedzia Piat, gestem powstrzymujc swego gocia s jeszcze dwie sprawy.

116

Sprawa pierwsza ogromne twoje zasugi w trudnej pracy komendanta tajnej suby przy procuratorze Judei pozwalaj mi zameldowa o nich Rzymowi, co z przyjemnoci uczyni. Wwczas zarowia si twarz gocia, go wsta, skoni si procuratorowi i powiedzia: Speniam jedynie mj obowizek w subach imperatora. Chciabym jednak prosi cign hegemon o to, by odrzuci propozycj awansu z przeniesieniem gdzie indziej, jeli zostanie ci ona uczyniona, i aby pozosta przy mnie. Za nic nie chciabym rozstawa si z tob. Niechaj ci wynagrodz w jaki inny sposb. Jestem szczliwy, e su pod twymi rozkazami, hegemonie. Bardzo to dla mnie mie. Zatem sprawa druga. Chodzi o tego... jake mu tam... Jud z Kiriatu. Tu go wystrzeli w procuratora swoje spojrzenie i, jak przystao, zaraz je zgasi. Powiadaj, e cign procurator ciszywszy glos otrzyma pienidze za to jakoby, e tak serdecznie podj tego szaleca. Otrzyma je dopiero sprostowa cicho komendant tajnej suby. Czy to dua suma? Nikt tego wiedzie nie moe, hegemonie. Nawet ty? powiedzia hegemon i w jego zdziwieniu zabrzmiaa pochwaa. Nawet ja, niestety spokojnie odpowiedzia go. Ale wiem na pewno, e otrzyma te pienidze dzisiejszego wieczora. Zosta na dzisiaj wezwany do paacu Kajfasza. Ach, c to za chciwy starzec, ten kiriatczyk! zauway z umiechem procurator. Bo to przecie starzec, prawda? Procurator nigdy si nie myli, tym razem jednak si omyli uprzejmie odpar go czowiek z Kiriatu jest mody. O! Czy mog prosi o blisz charakterystyk? Czy to fanatyk? O nie, procuratorze! Taak... C jeszcze? Jest bardzo przystojny. A oprcz tego? Ma moe jak sabo? Trudno jest wiedzie wszystko o kadym mieszkaca tak duego miasta, procuratorze... O, nie, nie, Afraniuszu! Prosz, nie pomniejszaj swoich zasug. Ma on pewn sabo, procuratorze! go zrobi ma pauz. Ma sabo do pienidzy. A czym si zajmuje? Afraniusz wznis oczy ku grze, zastanowi si i odpowiedzia: Pracuje w kantorze wymiany, ktry naley do jednego z jego krewnych. Ach, tak, tak, tak, tak procurator zamilk, rozejrza si, czy nikogo nie ma pod kolumnad, a potem powiedzia cicho: A wic, chodzi o to, e doniesiono mi, i zostanie on tej nocy zasztyletowany. Usyszawszy to, go nie tylko obrzuci procuratora osobliwym swoim spojrzeniem, ale nawet zatrzyma je przez chwil na rozmwcy, a potem powiedzia: Zbyt pochlebny by twj sd o mnie, procuratorze. Uwaam, e nie zasuguj na to, aby donosi o mnie Rzymowi. Mnie nic o tym nie wiadomo. Zasugujesz na najwysze nagrody odpar procurator. Wiem jednak, e ten mody czowiek ma by dzisiejszej nocy zasztyletowany. Omielam si zapyta, od kogo pochodz te wiadomoci. Wybacz, e tego na razie nie zdradz, tym bardziej e to wiadomoci przypadkowe, niepewne i niejasne. Mam jednak obowizek przewidzie wszystko. Tego wymaga ode mnie mj urzd, a ja wierz przede wszystkim moim przeczuciom, bo one nigdy mnie jeszcze nie zawiody. Z raportu za, ktry otrzymaem, wynika, e kto z potajemnych przyjaci HaNocri, oburzony potworn zdrad tego wekslarza, zmawia si ze swymi kompanami, zamierzajc zabi go dzisiejszej nocy, a pienidze, ktre otrzyma za to, e zaprzeda gamalijczyka, podrzuci arcykapanowi z notatk: Zwracam przeklte pienidze. Komendant tajnej suby nie rzuca ju wicej na hegemona swoich nieoczekiwanych spojrze, przymknwszy oczy sucha jego sw, a Piat cign: Pomyl, prosz, czy przyjemnie bdzie arcykapanowi, kiedy w witeczn noc otrzyma taki prezent? Czy przyjemnie? odpowiedzia umiechajc si go. Sdz, procuratorze, e to wywoa ogromny skandal. Jestem tego samego zdania. Dlatego wanie chciabym, by zaj si t spraw, to znaczy, by uczyni wszystko, co ley w twej mocy, by uchroni Jud z Kiriatu. Rozkaz twj zostanie speniony zacz mwi Afraniusz ale musz ci, hegemonie, uspokoi. Zamys zbrodniarzy jest nader trudny do wykonania. Prosz tylko pomyle go obejrza si mwic, po czym cign dalej

117

musz wyledzi czowieka, zabi go, w dodatku musz si dowiedzie, ile dosta i potem znale sposb zwrcenia pienidzy Kajfaszowi. I wszystko to w cigu jednej nocy? Dzisiejszej nocy? A jednak zasztyletuj go dzisiaj powtrzy z uporem Piat. Mam takie przeczucie, powiadam ci! Nie zdarzyo si jeszcze, eby przeczucie mnie zawiodo i grymas wykrzywi twarz procuratora, hegemon ostro zatar rce. Rozkaz subicie powiedzia go, wsta, wyprostowa si i nagle zapyta surowo: A zatem zasztyletuj go, hegemonie? Tak odpowiedzia mu Piat. Pokadam nadziej jedynie w twojej zadziwiajcej wszystkich sprawnoci. Go obcign ciki pas pod paszczem i powiedzia: Bd pozdrowiony! No, tak! zawoa niezbyt gono Piat. Na mier zapomniaem. Przecie jestem twoim dunikiem!... Go zdziwi si. Doprawdy, procuratorze, nic mi nie jeste winien. Ale jak to! W czasie mego wjazdu do Jeruszalaim, pamitasz, ten tum ebrakw... chciaem jeszcze rzuci im troch pienidzy, ale ju nie miaem i ty mi ich uyczy! O, procuratorze, to drobiazg! Naley pamita take o drobiazgach. Piat odwrci si, unis paszcz, ktry lea na tronie za jego plecami, wyj spod niego skrzany woreczek i poda go gociowi. w skoni si, kiedy go odbiera, i schowa sakiewk pod paszczem. Czekam powiedzia Piat na raport o pogrzebaniu cia, a take w sprawie tego Judy z Kiriatu, jeszcze dzisiejszej nocy, syszysz, Afraniuszu jeszcze dzi. Stray poleci, by mnie obudzono, skoro tylko nadejdziesz. Bd czeka. Vale, procurator! powiedzia komendant tajnej suby, odwrci si i wyszed spod kolumnady. Sycha byo chrzst mokrego piasku pod jego stopami, potem stukot jego butw po marmurze pomidzy lwami, potem znikny jego nogi, potem tuw, wreszcie kaptur. Dopiero wtedy procurator zauway, e soce ju zaszo i e zapad mrok.

26. Zoenie do grobu


Moe to wanie w mrok sprawi, e procurator tak bardzo si zmieni. Jak gdyby w oczach si postarza, przygarbi, wydawa si mogo, e ogarnia go trwoga. W pewnej chwili rozejrza si i drgn, nie wiedzie czemu, kiedy spojrza na pusty tron, na ktrego oparciu lea paszcz. Nadesza witeczna noc, gray swj koncert wieczorne cienie i zmczonemu procuratorowi przywidziao si zapewne, e kto siedzi na tym pustym tronie. Procurator nie opar si maodusznoci, obmaca paszcz, odoy go i zacz spiesznie przechadza si pod kolumnada, to zaciera rce, to podbiega do stou i chwyta puchar to znw zatrzymywa si i bezmylnie wpatrywa w mozaik posadzki, jak gdyby usiowa odczyta z niej jakie inskrypcje... Zawracajc po raz ktry, zatrzyma si nagle i gwizdn. Na w gwizd rozlego si w mroku basowe naszczekiwanie i wbieg z ogrodu pod kolumnad ogromny szary pies o zaostrzonych uszach, w obroy nabijanej zoconymi blaszkami. Banga, Banga zawoa cicho procurator. Pies stan na dwch apach, przednie pooy swemu panu na ramionach, o mao nie przewracajc go na ziemi, i poliza go po policzku. Procurator usiad na tronie. Banga wysunwszy ozr ziajc pooy si u stp swego pana, lepia jego wyraay rado z tego, e skoczya si burza, jedyna w wiecie rzecz, ktrej ba si ten nieustraszony pies, a take z tego, e pies jest znowu tutaj, obok czowieka, ktrego kocha, szanuje i uwaa za najpotniejsz istot na wiecie, za pogromc wszystkich innych ludzi, obok czowieka, dziki ktremu pies take moe czu si stworzeniem uprzywilejowanym, wywyszonym i niezwykym. Ale legszy u jego stp, i nawet nie patrzc na swego pana, tylko w wieczerniejcy ogrd, pies od razu poj, e pana spotkao nieszczcie. Pokrci si wic, wsta, zaszed z boku i pooy pysk i przednie apy na kolanach procuratora wilgotnym piaskiem brudzc poy jego paszcza. Poczynania Bangi miay zapewne oznacza, e pies chce pocieszy swego pana i gotw jest wraz z nim stawi czoa przeciwnociom. Prboway to wyrazi i zezujce na pana lepia, i postawione wyostrzone uszy. I tak razem, pies i czowiek kochajcy si nawzajem, witali pod kolumnad noc wita. Tymczasem go procuratora mia mnstwo do zrobienia. Opuciwszy grny taras przed kolumnad zszed po schodach na nastpny taras ogrodw, skrci w prawo i doszed do mieszczcych si na terenie paacu koszar. To wanie w tych koszarach kwateroway owe dwie centurie: manipu, ktry przyszed na wito do Jeruszalaim wraz z procuratorem, a take tajna stra procuratora, ktra znajdowaa si pod rozkazami gocia. Go niedugo zabawi w koszarach, nie duej ni dziesi minut, ale po upywie tych dziesiciu minut wyjechay z koszarowego podwrza trzy wozy wyadowane opatami i kilofami, na jednym z wozw staa take beczka z wod. Wozom towarzyszyo pitnastu konnych w szarych paszczach. Eskortowane przez nich wozy wyjechay z terenu paacu przez tyln bram, skieroway si na zachd, przejechay przez bram w murze miejskim, dojechay ciek do traktu na Betlejem, pojechay tym

118

traktem na pnoc, do skrzyowania drg przy bramie Hebronu, a stamtd traktem na Jaf, tym samym, ktrym za dnia suna procesja ze skazacami. Byo ju podwczas ciemno, a nad horyzontem wydwign si ksiyc. Wkrtce po odjedzie wozw i towarzyszcego im oddziaku wyjecha konno z paacu take i go procuratora przebrany w ciemny zniszczony chiton. Go nie pojecha jednak za miasto, lecz do miasta. Po pewnym czasie mona byo zobaczy, jak podjeda do twierdzy Antoniusza w pnocnej czci miasta, twierdza ta ssiadowaa z wielk wityni. W twierdzy go take nie zabawi dugo, stamtd za lad jego prowadzi do Dolnego Miasta, do jego krzywych, spltanych zaukw. Go przyjecha tu oklep na mule. Dobrze zna miasto i bez trudu odnalaz ulic, ktrej szuka. Nazywano t ulic Greck, poniewa znajdowao si przy niej kilka greckich sklepw, a wrd nich jeden, w ktrym sprzedawano dywany. Przed tym wanie sklepem go zatrzyma swego mua, zsiad i przywiza zwierz do piercienia przy drzwiach. Sklep by ju zamknity. Go wszed w znajdujce si obok wejcia do sklepu drzwiczki i znalaz si na niewielkim kwadratowym podwrzu obudowanym z trzech stron szopami. Na podwrzu skrci za wgie, znalaz si przed obronitym bluszczem tarasem domu mieszkalnego, rozejrza si. Zarwno w domu, jak w szopach byo ciemno, nie zapalono jeszcze wiata. Go zawoa cicho: Nisa! Na to woanie skrzypny drzwi i w pmroku wieczora ukazaa si na tarasie moda kobieta z odsonit gow. Przechylia si przez porcz, lkliwie wpatrywaa si w mrok, chciaa zobaczy, kto przyszed. Poznawszy przybysza umiechna si do na powitanie, skina gow, pomachaa rk. Jeste sama? cicho zapyta po grecku Afraniusz. Sama szepna stojca na tarasie m pojecha rano do Caesarei tu kobieta obejrzaa si na drzwi i dorzucia szeptem ale jest w domu suca. I zrobia gest, ktry by zaproszeniem do wejcia. Afraniusz rozejrza si i wszed na kamienne schodki. Potem oboje zniknli wewntrz domku. Afraniusz by u tej kobiety zupenie krtko, z pewnoci nie duej ni pi minut. Potem opuci dom, zszedszy z tarasu nasun kaptur na oczy i wyszed na ulic. Po domach zapalano wanie szabaniki, przedwiteczny tok na ulicach by ju bardzo wielki i Afraniusz na swoim mule zgin w rzece przechodniw i jedcw. Nikt nie wie, dokd pojecha stamtd. Natomiast kobieta, ktr Afraniusz nazwa Nis, zacza si przebiera, kiedy wyszed, spieszya si przy tym bardzo. Ale chocia z trudem odnajdowaa w ciemnym pokoju potrzebne jej rzeczy, nie zapalaa wiecznika ani nie wzywaa sucej. Dopiero gdy bya gotowa i miaa ju na gowie ciemny czepek, rozleg si w domku jej gos: Gdyby kto o mnie pyta, powiedz, e poszam do Enanty. Dao si sysze w ciemnoci pomrukiwanie starej sucej: Do Enanty? Cigle tylko ta Enanta! Przecie m zakaza do niej chodzi! To rajfurka, ta twoja Enanta! Powiem ja mowi... No, no, no, milcz lepiej powiedziaa Nisa i wylizna si z domu jak cie. Sanday jej zastukotay po kamiennych pytach podwrka. Suca mamroczc co zamkna drzwi od tarasu. Nisa opucia dom. W tym samym czasie w innym zauku Dolnego Miasta, w krtym zauku schodzcym stopniami ku jednemu ze staww miejskich, z furtki niepokanego domku, ktrego okna wychodziy na podwrze, a lepa tylna ciana na zauek, wyszed mody czowiek ze starannie przystrzyon brdka, w biaym opadajcym na ramiona kefi, w nowym, odwitnym bkitnym tallifie obramowanym u dou kutasikami, w nowiutekich poskrzypujcych sandaach. w przystojny modzieniec o orlim nosie, wystrojony jak na wielkie wito, szed dziarsko, wyprzedza przechodniw pieszcych do domw, by zasi do witecznego stou, patrzy, jak jedno po drugim zapalaj si okna. Mody czowiek poszed wiodc wzdu targowiska ulic w stron paacu arcykapana Kajfasza pooonego u stp wzgrza, na ktrym staa witynia. Wkrtce potem mona byo zobaczy, jak wchodzi do bramy paacu Kajfasza. A jeszcze nieco pniej jak opuszcza w paac. Odwiedziwszy paac, w ktrym pony ju wieczniki i pochodnie, gdzie trwaa witeczna krztanina, mody czowiek szed jeszcze raniej, jeszcze bardziej dziarsko, szed z powrotem, w stron Dolnego Miasta. Na rogu, tam gdzie ulica wychodzia na plac targowy, wyprzedzia go w toku zwiewna kobieta idca krokiem jak gdyby tanecznym, kobieta w nasunitym na same oczy czarnym kekryphalos. Wyprzedzajc przystojnego modzieca kobieta ta na sekund zsuna czepek nieco wyej, rzucia na modego czowieka spojrzenie, ale nie zwolnia kroku, przeciwnie, przypieszya, jak gdyby chciaa uciec przed tym, ktrego wyprzedzia. Mody czowiek zauway j, co wicej rozpozna, a poznawszy drgn, zatrzyma si, z niedowierzaniem popatrzy w jej lad i natychmiast popdzi za ni. O mao nie przewrciwszy jakiego nioscego dzban przechodnia dogoni kobiet i ciko dyszc z podniecenia zawoa: Nisa! Kobieta odwrcia si, zmruya oczy, jej twarz przybraa chodny wyraz niezadowolenia, oschle odpowiedziaa po

119

grecku: Ach, to ty, Juda! Nie poznaam ci w pierwszej chwili. To zreszt lepiej. Mwi si u nas, e ten, ktrego nie poznano, bdzie bogaty... Tak podniecony, e serce tuko mu si jak ptak okryty czarnym kekryphalos, Juda, lkajc si, by nikt z przechodniw go nie dosysza, zapyta urywanym szeptem: Dokd idziesz, Nisa? Po co miaby to wiedzie? odpowiedziaa Nisa zwalniajc kroku i patrzc na Jud wyniole. Wwczas w gosie Judy daa si sysze jaka dziecinna nutka, szepta zmieszany: Jake to tak... Przecie umwilimy si.... Chciaem wstpi do ciebie, mwia przecie, e przez cay wieczr bdziesz w domu... Ach, nie, nie odpowiedziaa Nisa i kaprynie oda doln warg, co sprawio, e Judzie wydao si, i jej twarz, najpikniejsza twarz, jak kiedykolwiek widzia, staa si jeszcze pikniejsza zaczam si nudzi. Wy macie wito, a ja co mam robi? Siedzie i sucha, jak wzdychasz na tarasie? I w dodatku lka si, czy suca nie powie mu o tym? O, nie, nie, postanowiam pj za miasto i posucha sowikw. Jak to: za miasto? zapyta zdetonowany Juda. Sama? Oczywicie, e sama odpowiedziaa Nisa. Pozwl sobie towarzyszy poprosi Juda. Zapierao mu dech w piersiach. Myli zmciy mu si, zapomnia o boym wiecie, patrzy bagalnie w bkitne oczy Nisy, ktre teraz wydaway si czarne. Nic na to nie odpowiedziaa i przyspieszya kroku. Czemu milczysz, Nisa? aoliwie zapyta Juda dostosowujc si do jej kroku. A nie bd si z tob nudzia? zapytaa nagle Nisa i stana. Wwczas myli Judy zupenie si ju spltay. No, dobrze ulega wreszcie Nisa. Chodmy. Ale dokd, dokd? Poczekaj... Wejdmy na to podwrko, tam si zastanowimy, bo si boj, e zobaczy mnie kto ze znajomych, a potem powiedz mowi, e byam na ulicy z kochankiem. Nisa i Juda zniknli z targowiska, szeptali do siebie w bramie jakiego podwrza: Id na plantacj oliwek szeptaa Nisa nacigajc czepek na oczy i odwracajc si plecami do jakiego czowieka, ktry wchodzi wanie do bramy niosc wiadro w Getsemani, za Kedronem, wiesz gdzie? Tak, tak, tak... Ja pjd pierwsza cigna Nisa ale nie depcz mi po pitach, id osobno. Ja pjd pierwsza... Kiedy przejdziesz przez potok... Wiesz, gdzie jest grota? Wiem, wiem... Miniesz wytaczarni oliwek, pjdziesz w gr i skrcisz do groty. Ja ju tam bd. Ale nie wa si i teraz za mn, miej cierpliwo, poczekaj tutaj z tymi sowami Nisa wysza z bramy, jakby w ogle nie rozmawiaa z Juda. Juda posta samotnie przez czas pewien, usiowa zebra rozbiegane myli. Bya wrd nich take myl o tym, jak wytumaczy wobec rodziny swoj nieobecno przy witecznym stole. Sta i wymyla jakie garstwo, ale w zdenerwowaniu niczego nie obmyli jak naley ani nie przygotowa sobie adnego wykrtu i wyszed powoli z bramy. Zmieni kierunek, nie szed ju ku Dolnemu Miastu, ale zawrci w stron paacu Kajfasza. W miecie rozpoczo si ju wito. W oknach wok Judy pony wiata, sycha ju byo take modlitwy. Spnieni przechodnie pdzili po jezdni osioki, popdzali je batem i okrzykami. Nogi same niosy Jud i nie zauway nawet, kiedy przesuny si obok niego straszliwe, omszae wiee Antoniusza, nie sysza dobiegajcego z twierdzy dwiku trb, nie zwrci uwagi na konny patrol rzymski z pochodni, ktrej niespokojny blask owietli jego pier. Minwszy wie Juda odwrci si i zobaczy, e niezmiernie wysoko nad wityni zapony dwa gigantyczne picioramienne wieczniki. Ale i to Juda ledwie zauway. Wydao mu si, e rozjarzyo si nad Jeruszalaim dziesi niesychanej wielkoci zniczw, ktrych blask konkurowa ze wiatem tego jednego jedynego, wznoszcego si coraz wyej nad Jeruszalaim miesica. Nic go teraz nie interesowao, spieszy do bramy Getsemani, chcia jak najszybciej opuci miasto. Niekiedy wydawao mu si, e dostrzega przed sob wrd plecw i twarzy przechodniw taneczn figurk, ktra go za sob prowadzi. Ale byo to zudzenie. Wiedzia, e Nisa musiaa go znacznie wyprzedzi. Przebieg obok kantorw wymiany i znalaz si wreszcie przy bramie Getsemani. Cho pon z niecierpliwoci, musia si jednak zatrzyma przed bram. Do miasta wchodziy wielbdy, za nimi wjeda patrol syryjskich onierzy. Juda przekl go w myli... Ale wszystko ma swj koniec. Niecierpliwy Juda by wreszcie za miejskimi murami. Na lewo od siebie zobaczy niewielki cmentarz, a przy nim kilka pasiastych namiotw pielgrzymw. Przeszed zalan ksiycowym wiatem, pen kurzu drog, skierowa si w stron potoku kedroskiego, aby przej na drugi jego brzeg. Woda bulgotaa z cicha pod jego stopami. Przeskakujc z kamienia na kamie znalaz si wreszcie na getsemaskim brzegu i zobaczy z radoci, e

120

prowadzca wzdu gajw droga jest pusta. Na wp rozwalona brama plantacji oliwek bya ju niedaleko. Jud, ktry wyszed z dusznego miasta, odurzy zapach wiosennej nocy. Zza ogrodzenia gaju napywa od getsemaskich polan zapach mirtw i akacji. Nikt nie strzeg bramy, nikogo w niej nie byo i ju w kilka minut pniej Juda bieg w tajemniczym cieniu wielkich rozoystych drzew oliwnych. Droga wioda pod gr. Wspina si dyszc ciko, od czasu do czasu wypada z mroku na wzorzyste ksiycowe dywany, ktre przypominay mu dywany widywane w sklepie zazdrosnego ma Nisy. Jeszcze w chwil pniej na polanie, na lewo od Judy, zamajaczya wytaczarnia oliwek z wielkim kamiennym koem i sterta jakich beczek. W gaju nie byo nikogo, prace przerwano o zachodzie soca, a teraz nad gow Judy grzmiay klskajce chry sowicze. Cel by ju niedaleki. Juda wiedzia, e w mroku po prawej rce usyszy lada chwila cichy szept spadajcej w grocie wody. Tak si te stao, usysza go. Robio si coraz chodniej. Wtedy zwolni kroku i cicho zawoa: Nisa! Ale zamiast Nisy oderwaa si od grubego pnia oliwki i wyskoczya na drog krpa mska sylwetka, w rku mczyzny co bysno i zaraz zgaso. Juda krzykn cicho, zawrci i rzuci si do ucieczki, ale inny czowiek odcina mu odwrt. Ten pierwszy, z przodu, zapyta: Ile dzi dosta? Mw, jeli ci ycie mie! Nadzieja zawitaa w sercu Judy i zawoa z rozpacz: Trzydzieci tetradrachm! Trzydzieci tetradrachm! Wszystko, co dostaem, mam przy sobie! Oto pienidze! Bierzcie, ale nie zabijajcie! Czowiek, ktry sta z przodu, byskawicznie wydar Judzie z rki sakiewk. W teje chwili za plecami Judy wznis si n i wbi si pod opatk zakochanego. Juda zatoczy si do przodu, wyrzuci w powietrze donie o zakrzywionych palcach. Czowiek, ktry sta z przodu, przej Jud na swj n wbi go w serce Judy a po rkoje. Ni...sa... nie swoim, wysokim i czystym modzieczym gosem, ale penym wyrzutu basem wyrzek Juda i nie wyda ju adnego dwiku. Ciao jego uderzyo o ziemi tak mocno, e a jkna. Wtedy zjawia si na drodze trzecia posta. Ten trzeci mia na sobie paszcz z kapturem. Popieszcie si rzuci. Mordercy popiesznie zawinli w kawa skry sakiewk i karteczk podan im przez tego trzeciego, przewizali zawinitko sznurkiem. Potem jeden z nich wsun je sobie w zanadrze i obaj mordercy uskoczyli z drogi, pochona ich ciemno pod oliwkami. Trzeci za przykucn przy zabitym i zajrza mu w twarz. W cieniu twarz ta wydaa si patrzcemu biaa jak kreda, pikna i jaka jakby natchniona. W kilka sekund pniej nie byo na drodze ywego ducha. Wida byo tylko znieruchomiae ciao lece z rozrzuconymi rkami. Lewa stopa znalaza si w plamie ksiycowego wiata, wida byo wyranie kady rzemyk sandaa. Tymczasem cay gaj Getsemani rozbrzmiewa piewem sowikw. Nikt nie wie, dokd poszli ci dwaj, ktrzy zadgali Jud, wiadomo jednak, co czyni nastpnie w trzeci, czowiek w kapturze. Zszed ze cieki, da nura w gstwin drzew oliwkowych i ruszy na poudnie. Przelaz przez ogrodzenie plantacji w pobliu gwnej bramy, na poudniowym kracu gaju, w miejscu gdzie wykruszyy si z muru grne kamienie. Wkrtce potem by na brzegu Kedronu. Wszed wwczas do wody i przez czas jaki szed rzeka, dopki nie zobaczy w oddali sylwetek dwu koni i pilnujcego ich czowieka. Konie rwnie stay w potoku. Woda bulgotaa omywajc im kopyta. Czowiek, ktry pilnowa koni, dosiad jednego z nich, mczyzna w kapturze wskoczy na drugiego, obaj pojechali potokiem, sycha byo, jak zgrzytaj pod kopytami wierzchowcw kamienie. Potem jedcy wyjechali z wody, wspili si na jeruszalaimski brzeg i pojechali stpa wzdu miejskiego muru. Nagle luzak pocwaowa do przodu i znikn z oczu, mczyzna za w kapturze zatrzyma konia, zsiad na pustej drodze, zdj paszcz, przewrci go na drug stron, wyj spod paszcza pytki hem bez kity i woy go na gow. Teraz wskoczy na konia czowiek ubrany w oniersk chlamid, z krtkim mieczem na biodrze. cign udzienic i ognisty ko kawaleryjski ruszy cwaem, podrzucajc jedca w siodle. Nie pojechali daleko jedziec zblia si do poudniowej bramy Jeruszalaim. Pod ukiem bramy taczyy i podskakiway niespokojne odblaski pochodni. Penicy wart onierze z drugiej centurii legionu Byskawic siedzieli na kamiennych awach i grali w koci. Zobaczywszy mundur wjedajcego zerwali si, jedziec skin im doni i wjecha do miasta. Miasto byo witecznie owietlone. W kadym oknie pegao wiato szabanikw i zewszd dobiegay mody zlewajce si w nieskadny chr. Z rzadka zagldajc do wychodzcych na ulic okien, jedziec mg zobaczy ludzi siedzcych za stoami, na ktrych stao miso jagnicia i, wrd doprawionych gorzkimi zioami potraw, puchary napenione winem. Cicho pogwizdujc jak piosenk, jedziec niespiesznym cwaem przemierzy wyludnione ulice Dolnego Miasta kierujc si ku wiey Antoniusza i spogldajc niekiedy na nie majce sobie rwnych na caym wiecie picioramienne wieczniki gorejce nad wityni albo na ksiyc, ktry wisia teraz jeszcze wyej ni wieczniki. Paac Heroda Wielkiego nie uczestniczy w uroczystociach paschalnej nocy. W poledniejszych, zwrconych ku poudniowi komnatach paacu, w ktrych zakwaterowano starszyzn kohorty rzymskiej oraz legata legionu, palio si

121

wiato, panowa tam jeszcze jaki ruch. Natomiast cz frontowa paacu, jego cz reprezentacyjna, w ktrej spa tylko jeden jedyny, przymusowy zreszt jej mieszkaniec procurator, caa ta cz, wraz ze swymi kolumnadami i posgami ze zota, jak gdyby olepa w blasku wyjtkowo jasnego ksiyca. Tu, w paacowych wntrzach, panowaa cisza i mrok. Procurator, jak zreszt sam o tym powiedzia Afraniuszowi, nie mia ochoty wchodzi do paacu. Poleci, aby mu przygotowano posanie pod kolumnad, tam gdzie ucztowa, gdzie rankiem prowadzi ledztwo. Leg na przygotowanym ou, ale sen nie nadszed. Nagi ksiyc wisia wysoko na czystym niebie i procurator patrzy we przez kilka godzin. Mniej wicej o pnocy sen uali si wreszcie nad procuratorem. Ziewnwszy spazmatycznie rozpi i zrzuci paszcz, zdj przepasujcy tunik rzemie ze stalowym krtkim sztyletem w pochwie, pooy go na stojcym obok oa tronie, zdj sanday i wycign si. Banga natychmiast wskoczy na pociel i pooy si obok, jego pysk znalaz si przy gowie procuratora, ktry pooy do na karku psa i wreszcie zamkn oczy. Dopiero wtedy zasn i pies. oe znajdowao si w pmroku, kolumna osaniaa je przed ksiycem, ale od wiodcych na taras schodw do posania cigno si ksiycowe pasmo, procurator, skoro tylko straci kontakt z otaczajc go rzeczywistoci, zaraz ruszy po owej janiejcej ciece i poszed ni ku grze, wprost w ksiyc. A si rozemia przez sen, uszczliwiony, e tak pikne i niepowtarzalne byo wszystko na tej przejrzystej niebieskiej drodze. Szed, towarzyszy mu Banga, a obok kroczy wdrowny filozof. Dyskutowali o czym nader wanym i niezmiernie skomplikowanym i aden z nich nie mg przekona drugiego. Nie mieli adnych wsplnych pogldw, co czynio ich dyskusj szczeglnie interesujc i sprawiao, e moga si ona cign w nieskoczono. Dzisiejsza ka, oczywista, okazaa si by jedynie zwykym nieporozumieniem; filozof, ktry wymyli co tak niepomiernie niedorzecznego jak to, e wszyscy ludzie s dobrzy, szed tu obok, a zatem y. Wolnego czasu mieli, ile dusza zapragnie, a burza miaa nadcign dopiero pod wieczr, tchrzostwo natomiast naley bez wtpienia do najstraszliwszych uomnoci czowieka. Dowodzi tego Jeszua HaNocri. O, nie, mj filozofie, nie zgodz si z tob tchrzostwo nie jest jedna z najstraszliwszych uomnoci, ono jest uomnoci najstraszliwsz! Oto, na przykad, nie stchrzye, obecny procuratorze prowincji Judea, a wczesny trybunie legionu wtedy, tam, w Dolinie Dziewic, kiedy tak niewiele brakowao, eby rozwcieczeni Germanie zagryli olbrzyma Szczurz mier? Ale zechciej mi wybaczy, filozofie! Czyby ty, tak rozumny, mg przypuci, e z powodu czowieka, ktry popeni przestpstwo przeciw cezarowi, procurator Judei zaprzepaci swoj karier? Tak, tak... jcza i szlocha przez sen Piat. Teraz zawsze bdziemy razem mwi do we nie obdarty filozofwczga, ktry, nie wiedzie w jaki sposb, stan na drodze Jedca Zotej Wczni gdzie jeden, tam i drugi! Kiedy wspomn mnie, rwnoczenie wspomn ciebie! Mnie, podrzutka, syna nieznanych rodzicw, i ciebie, syna krlaastronoma i mynarzwny, piknej Pilli. Tak, zechciej o mnie pamita, wspomnij o mnie, o synu astronoma prosi we nie Piat. I spostrzegszy we nie skinienie idcego obok niego ndzarza z En Sarid, skinienie, ktre byo zapewnieniem, surowy procurator Judei z radoci mia si i paka przez sen. Wszystko to byo bardzo pikne, ale tym aoniejsze byo przebudzenie hegemona. Banga zawy do ksiyca i urwaa si przed procuratorem liska, jak gdyby wymoszczona oliw bkitna droga. Otworzy oczy i odruchowo chwyci obro Bangi, a potem jego zbolae renice zaczy szuka ksiyca i spostrzeg, e ksiyc odpyn nieco na bok i sta si srebrzystszy. Blask miesica silniejszy by ni nieprzyjemne, niespokojne wiato igrajce na tarasie tu przed oczyma. W doniach centuriona Szczurzej mierci pegaa i kopcia pochodnia. Ten, ktry j trzyma, spoglda ze strachem i z nienawici na niebezpieczn besti, gotujc si do skoku. Nie rusz, Banga powiedzia chorym gosem procurator i zakaszla. Osaniajc si doni przed pomieniem, cign: I w nocy, i przy ksiycu nie zaznam spokoju!... O, bogowie!... Ty, Marku, take masz poda sub. onierzy czynisz kalekami... Marek patrzy na procuratora z nieopisanym zdumieniem i procurator opamita si. Aby zatrze wraenie niepotrzebnych sw, sw, ktre wypowiedzia budzc si, procurator rzek: Nie gniewaj si, centurionie. Moja rola, powtarzam, jest jeszcze gorsza. Czego chcesz? Przyszed komendant tajnej suby spokojnie zakomunikowa Marek. Pro, pro powiedzia procurator odkaszlnwszy i jego bose stopy zaczy szuka sandaw. Pomie zataczy na kolumnach, caligae centuriona zastukotay po mozaice. Centurion wyszed do ogrodu. Nawet przy ksiycu nie zaznam spokoju zgrzytnwszy zbami powiedzia procurator sam do siebie. Pod kolumnad miejsce centuriona zaj czowiek w kapturze. Banga, nie rusz cicho powiedzia procurator i przygi do ziemi kark psa. Afraniusz, zgodnie ze swoim zwyczajem, rozejrza si, nim zacz mwi, odszed w cie i dopiero, kiedy si przekona, e poza nimi dwoma nie ma pod kolumnad nikogo prcz Bangi, powiedzia cicho: Prosz odda mnie pod sd, procuratorze. Miae racj. Nie potrafiem ustrzec Judy z Kiriatu, zosta

122

zasztyletowany, jak to przeczuwae. Prosz o oddanie mnie pod sd i o dymisj. Wydao si Afraniuszowi, e patrzy na niego czworo oczu dwoje psich i dwoje wilczych. Afraniusz wyj spod chlamidy sakiewk, zapiecztowan dwoma pieczciami, ca w zakrzepej krwi. Ten oto woreczek z pienidzmi mordercy podrzucili w domu arcykapana. Krew na tym woreczku to krew Judy z Kiriatu. Ciekawe, ile tam jest? pochylajc si nad sakiewk zapyta Piat. Trzydzieci tetradrachm. Procurator umiechn si i powiedzia: Nie jest to wiele. Afraniusz milcza. Gdzie jest zabity? Tego nie wiem godnie i ze spokojem odpowiedzia czowiek, ktry nigdy nie rozstawa si ze swoim kapturem. Rano rozpoczniemy poszukiwania. Procurator drgn, puci rzemie sandaa, ktry ani rusz nie chcia si zadzierzgn. Ale wiesz na pewno, e on nie yje? Na to pytanie procurator otrzyma osch odpowied: Pracuj w Judei od pitnastu lat, procuratorze. Wstpiem do suby za czasw Waleriusza Gratusa. Nie musz oglda zwok, eby powiedzie, czy kto zosta zabity, i oto melduj ci, e ten, ktrego nazywano Juda z Kiriatu, przed kilkoma godzinami zosta zasztyletowany. Prosz, wybacz mi, Afraniuszu odpar Piat nie rozbudziem si jeszcze jak naley i tylko dlatego to powiedziaem. le sypiam procurator umiechn si i cigle mi si ni promie ksiyca. To zabawne, wyobra sobie jak gdybym spacerowa po tym promieniu. A zatem chciabym si dowiedzie, jakie s twoje w tej sprawie przypuszczenia. Gdzie zamierzasz go szuka? Siadaj, komendancie tajnej suby. Afraniusz skoni si, przysun tron bliej oa i usiad podzwaniajc mieczem. Zamierzam go szuka w pobliu wytaczarni oliwek, w ogrodach Getsemani. Tak, tak. A dlaczego wanie tam? Hegemonie, wedug moich przypuszcze Juda zosta zabity nie w samym Jeruszalaim, ale te nie gdzie daleko std; zabito go pod Jeruszalaim. Uwaam ci za jednego z najwybitniejszych specjalistw w twoim zawodzie. Nie wiem zreszt, jak sprawy wygldaj w Rzymie, ale w koloniach nie masz rwnego sobie... Tak! Zapomniaem zapyta procurator potar czoo jaki wymylono sposb, by podrzuci Kajfaszowi pienidze? Widzisz, procuratorze... Nie byo to zbyt skomplikowane. Mciciele poszli na tyy paacu Kajfasza, tam gdzie zauek wznosi si nad paacowym dziedzicem. Przerzucili paczk przez mur. Z notatk? Tak, dokadnie tak, jak to przewidziae, procuratorze. Wyobraam sobie, co si dziao u Kajfasza! Tak, procuratorze, wywoao to bardzo due poruszenie. Zaprosili mnie natychmiast. Nawet w pmroku wida byo, jak gorej oczy Piata. To ciekawe, to ciekawe... Omielam si sdzi inaczej, procuratorze, to nie byo ciekawe. Nudna i mudna sprawa. Kiedy zapytaem, czy w paacu Kajfasza nie wypacono komu pienidzy, odpowiedziano mi kategorycznie, e nie. Ach tak? No c, nie wypacono, to znaczy nie wypacono. Tym trudniej bdzie znale mordercw. Tak jest, procuratorze. A zatem, Afraniuszu, ta sprawa jest jasna. Przejdmy do sprawy pogrzebu. Skazacy zostali pogrzebani, procuratorze. O, Afraniuszu, oddanie ciebie pod sd byoby przestpstwem. Godzien jeste najwyszej nagrody. Jak to si odbyo? Afraniusz zacz opowiada. Podczas kiedy zajty by spraw Judy, druyna tajnej suby pod dowdztwem jego zastpcy dotara na wzgrze ju po zapadniciu zmierzchu. Na szczycie brakowao jednego ciaa. Piat drgn i powiedzia ochryple: Ach, jake mogem nie przewidzie tego!... Nie ma powodu do niepokoju, procuratorze powiedzia Afraniusz i cign dalej swoj opowie: Zabrali ciaa Dismosa i Gestasa, ktrym drapiene ptaki zdyy ju wyupi oczy, i natychmiast ruszyli na poszukiwanie trzecich zwok. Znaleli je bardzo szybko. Pewien czowiek... Mateusz Lewita powiedzia Piat. Nie pyta, raczej stwierdzi.

123

Tak, procuratorze... Mateusz Lewita ukrywa si w pieczarze na pnocnym zboczu ysej Czaszki, czeka, a zapadnie ciemno. Obok niego leao nagie ciao Jeszui HaNocriego. Kiedy stranicy z pochodni weszli do pieczary, Lewita wpad w rozpacz i gniew. Krzycza, e nie popeni adnego przestpstwa i e zgodnie z prawem kademu czowiekowi wolno pochowa ciao skazaca, jeli tylko ma na to ochot. Mateusz Lewita mwi, e nie chce si rozsta z tym ciaem. By bardzo podniecony, wykrzykiwa co bez sensu, to prosi, to znw grozi i ly... Trzeba go byo pojma? pospnie zapyta Piat. Nie, procuratorze, nie uspokajajco odpowiedzia Afraniusz udao si uspokoi tego szaleca, wyjanilimy mu, e ciao zostanie pogrzebane. Zrozumiawszy to Lewita uspokoi si, ale owiadczy, e nie ruszy si stamtd i e chce uczestniczy w pogrzebie. Powiedzia, e nie odejdzie, nawet gdyby go miano zamordowa, i nawet oferowa w tym celu n chlebowy, ktry mia przy sobie. Przepdzono go? zapyta stumionym gosem Piat. Nie, procuratorze, nie. Mj zastpca pozwoli mu wzi udzia w pogrzebie. Ktry z twoich zastpcw kierowa tym wszystkim? zapyta Piat. Tolmaj odpowiedzia Afraniusz i doda z niepokojem: Moe popeni jaki bd? Mw dalej odpar Piat. Nie popeniono adnego bdu. W ogle jestem nieco zaniepokojony, Afraniuszu, najwyraniej mam do czynienia z czowiekiem, ktry nigdy nie popenia bdw. Czowiek w to ty. Mateusza Lewit zabrali na wz wraz z ciaami skazacw i po dwch godzinach przyjechali do pustynnego wwozu na pnoc od Jeruszalaim. Tam druyna pracujc na zmian w cigu godziny wykopaa gboki d i pogrzebaa w nim wszystkich trzech skazacw. Nagich? Nie, procuratorze, druyna specjalnie zabraa chitony. Na palce woono trupom piercienie. Jeszui z jednym naciciem, Dismosowi z dwoma, Gestasowi za z trzema. D zasypano, przywalono kamieniami. Tolmaj pamita znak, ktry pozwoli nam trafi. Ach, gdybym mg to przewidzie! krzywic si powiedzia Piat. Powinienem by przecie zobaczy tego Mateusza Lewit... On jest tu, procuratorze. Piat szeroko otworzy oczy i patrzy przez czas pewien na Afraniusza, po czym powiedzia: Dzikuj za wszystko, co zostao zrobione w tej sprawie. Prosz, aby jutro przysa do mnie Tolmaja, powiedz mu przedtem, e jestem z niego zadowolony, a ciebie, Afraniuszu procurator wyj z kieszeni lecego na stole pasa piercie i poda go komendantowi tajnej suby prosz, by przyj to na pamitk. Afraniusz skoni si ze sowami: Wielki to dla mnie honor, procuratorze. Druynie, ktra zajmowaa si pochwkiem, wypa, prosz, nagrody. Wywiadowcom, ktrzy stracili z oczu Jud, da nagany. A teraz przylij mi Mateusza Lewit. Potrzebne mi s teraz szczegowe informacje o sprawie Jeszui. Rozkaz, procuratorze powiedzia Afraniusz zacz si oddala wrd ukonw, procurator za klasn w donie i zawoa: Do mnie! wiecznik pod kolumnad! Afraniusz odchodzi ju do ogrodu, a za plecami Piata w rkach sug migotay ju ogniki. Na stole przed procuratorem stany trzy wieczniki i ksiycowa noc natychmiast cofna si do ogrodw, jak gdyby to Afraniusz zabra j ze sob. Zamiast Afraniusza wszed pod kolumnad nieznany, niski i wychudzony czowiek obok niego szed olbrzym centurion. Centurion zowi spojrzenie procuratora, natychmiast odszed do ogrodu i znikn. Przybysz dobiega czterdziestki, by czarny, obdarty, pokryty zaschnitym botem, patrzy spode ba jak wilk. Sowem wyglda bardzo ndznie, mona o byo wzi za miejskiego ebraka, jakich mnstwo snuje si po tarasach wityni albo po targowiskach warnego i penego bota Dolnego Miasta. Milczenie trwao dugo, a przerwao je dziwne zachowanie tego, ktrego przyprowadzono do Piata. Jego twarz przybraa dziwny wyraz, zachwia si upadby, gdyby nie chwyci brudn doni skraju stou. Co ci jest? zapyta go Piat. Nic odpowiedzia Mateusz Lewita i uczyni taki ruch, jak gdyby co poyka. Naga, wychuda, szara jego szyja nabrzmiaa i znowu zaklsa. Co ci jest, odpowiadaj powtrzy Piat. Jestem zmczony odpowiedzia Lewita i pospnie wpatrzy si w posadzk. Usid powiedzia Piat i wskaza mu tron. Lewita spojrza na procuratora z niedowierzaniem, odszed do tronu, popatrzy z lkiem na zote porcze usiad nie na tronie, ale obok niego, na pododze. Wyjanij mi, dlaczego nie usiade na tronie? zapyta Piat. Jestem brudny, zabrudz powiedzia patrzc na ziemi Lewita.

124

Zaraz dadz ci co do jedzenia. Nie chc je odpowiedzia Lewita. Po co kama? cicho zapyta Piat. Nie jade przecie przez cay dzie, a moe nawet duej. Ale dobrze, nie jedz. Wezwaem ci, aby mi pokaza n, ktry miae przy sobie. onierze zabrali mi go, kiedy mnie tu wprowadzali odpowiedzia Lewita i pospnie doda: Ka mi zwrci ten n, hegemonie, musz go odda wacicielowi, ja go ukradem. Po co? eby przeci sznury odpowiedzia Lewita. Marek! krzykn procurator i centurion wszed pod kolumny. Dajcie mi jego n. Centurion z jednej z dwch pochew u pasa wyj brudny n piekarski i poda go procuratorowi, sam za si oddali. Komu zabrae ten n? Ze sklepiku piekarza przy bramie Hebronu, jak si wchodzi do miasta to zaraz na lewo. Piat popatrzy na szerok kling, mimochodem sprbowa palcem, czy n jest ostry, i powiedzia: O n si nie niepokj, zostanie zwrcony do sklepiku. A teraz nastpna sprawa poka mi t kartk, ktr nosisz przy sobie i na ktrej zapisane s sowa Jeszui. Lewita z nienawici popatrzy na Piata i umiechn si umiechem tak niedobrym, e jego twarz staa si zupenie odraajca. Chcecie j zabra? zapyta. Nie powiedziaem ci: oddaj odpar Piat powiedziaem: poka. Lewita pogrzeba w zanadrzu i wyj zwitek pergaminu. Piat wzi go, rozwin, rozpostar na stole midzy wiatami i mruc oczy zacz odczytywa niewyrane, nabazgrane tuszem znaczki. Trudno byo zrozumie te kolawe linijki, wic Piat marszczy si i pochyla nad pergaminem, palcem wodzc po wierszach. Zdoa si w kocu zorientowa, e ma przed sob bezadny potok jakich maksym, jakich dat, gospodarskich notatek i fragmentw poetyckich. To i owo udao mu si odcyfrowa: ...mierci nie ma..., ...jedlimy wczoraj sodki wiosenny chleb witojaski... Wykrzywiajc si z napicia Piat mruy oczy i czyta: ...zobaczymy czyst rzek wody ycia..., ...ludzko bdzie patrzya w soce poprzez przezroczysty kryszta... Piat zwin pergamin i gwatownym ruchem poda go Lewicie. Masz powiedzia, zamilk, potem doda: Kochasz ksigi, jak widz, i nie powiniene chodzi tak samopas w ndzarskim odzieniu, nie majc wasnego kta. Mam w Caesarei wielk bibliotek, jestem bardzo bogaty i chc wzi ci na sub. Bdziesz porzdkowa papirusy i dba o nie, bdziesz syty i bdziesz mia si w co ubra. Lewita wsta i odpowiedzia: Nie, nie chc. Dlaczego? zapyta procurator i jego twarz pociemniaa. Nie jestem ci miy... obawiasz si mnie? Ten sam niedobry umiech zeszpeci twarz Lewity, ktry powiedzia: Nie, nie chc, poniewa to ty bdziesz si mnie obawia. Nieatwo ci bdzie spojrze mi w twarz po tym, jak go zabie. Milcz odpowiedzia Piat. Masz tu pienidze. Lewita odmownie pokrci gow, procurator za cign: Wiem, e uwaasz si za ucznia Jeszui, ale musz ci powiedzie, e nie zrozumiae nic z tego, czego ci uczy. Albowiem gdyby cokolwiek zrozumia, to z pewnoci przyjby co ode mnie. We pod uwag, e on powiedzia przed mierci, i nikogo nie wini. Piat znaczco wznis palec, twarz jego drgaa. On sam bez wtpienia przyjby co ode mnie. Jeste nieludzki, a on taki nie by. Dokd pjdziesz? Lewita zbliy si nagle do stou, wspar na nim obie rce i patrzc poncymi oczyma na procuratora zacz szepta: Wiedz o tym, hegemonie, e jest w Jeruszalaim czowiek, ktrego zabij. Chc ci o tym powiedzie, eby wiedzia, e krew jeszcze si poleje. Ja take wiem, e krew si jeszcze poleje odpar Piat. Twoje sowa mnie nie zdziwiy. Oczywista, zamierzasz zabi mnie? Ciebie zabi mi si nie uda szczerzc zby i umiechajc si odpowiedzia Lewita nie jestem taki gupi, by na to liczy. Ale podern gardo Judzie z Kiriatu, powic na to ostatek mych dni. Wtedy w oczach procuratora odmalowaa si rozkosz, skinieniem palca zachci Mateusza Lewit, by si zbliy, i powiedzia: Tego ci si nie uda zrobi, nie kopocz si o to. Juda zosta ju zabity tej nocy. Lewita odskoczy od stouj rozejrza si obdnie i krzykn: Kto to uczyni? Piat odpowiedzia mu:

125

Ja to uczyniem. Lewita otworzy usta, zagapi si na procuratora, ten za powiedzia cicho: Uczyniem, oczywicie, niewiele, ale bd co bd to uczyniem ja. I doda: No, a teraz czy przyjmiesz co ode mnie? Lewita pomyla, zagodnia, wreszcie powiedzia: Rozka, aeby mi dano kawaek czystego pergaminu. Mina godzina. Lewity nie byo ju w paacu. Teraz cisz witu mci tylko cichy szelest krokw wartownikw w ogrodach. Ksiyc szybko powia, na przeciwlegym kracu nieba wida byo bia plamk gwiazdy zarannej. wieczniki dawno ju pogasy. Procurator lea na ou. Spa podoywszy do pod policzek, oddycha bezgonie. Obok niego spa Banga. Tak spotka wit pitnastego nisana pity procurator Judei, Poncjusz Piat.

27. Zagada mieszkania numer pidziesit

Kiedy Magorzata doczytaa do koca ostatnie sowa rozdziau: Tak spotka wit pitnastego nisana pity procurator Judei, Poncjusz Piat, wsta dzie. Z podwrka, z koron wierzby i lipy sycha byo wesoe poranne rozmowy podnieconych wrbli. Magorzata wstaa z fotela, przecigna si i dopiero teraz poczua, jak ogromnie jest znuona i jak bardzo chce jej si spa. Ciekawe, e Magorzata znajdowaa si w stanie cakowitej rwnowaga duchowej. Mylaa sprawnie i precyzyjnie, nie bya bynajmniej wstrznita tym, e spdzia noc w sposb nadprzyrodzony. Nie niepokoio jej wspomnienie pobytu na balu u szatana, e jakim cudem mistrz zosta jej zwrcony, e powie odrodzia si z popiow, e wszystko w suterenie w zauku, z ktrej przepdzony zosta oszczerca Alojzy Mogarycz, znowu jest po staremu. Jednym sowem znajomo z Wolandem nie przyczynia jej adnego uszczerbku psychicznego. Wygldao na to, e wszystko jest tak, jak by powinno. Posza do ssiedniego pokoju, upewnia si, e mistrz pi snem mocnym i spokojnym, zgasia niepotrzebn ju lamp na stole, sama rwnie wycigna si pod ciana naprzeciwko niego, na kanapce zasanej starym, podartym przecieradem. Zasna w cigu minuty i nic jej si nie nio tego ranka. Milczay pokoiki w suterenie, milcza cay maleki domeczek przedsibiorcy budowlanego, cisza panowaa take w caym ustronnym zauku. Ale w tym czasie, to znaczy w sobot o wicie, nie spao cae pitro w pewnej moskiewskiej instytucji. Cae pitro zajte byo ledztwem w sprawie Wolanda i w dziesiciu gabinetach przez ca noc nie gaso wiato. Prawd mwic caa sprawa staa si jasna ju od wczoraj, to znaczy od pitku, kiedy to wypado zamkn Varietes z powodu zawieruszenia si caej administracji teatralnej oraz za przyczyn szeregu skandali, ktre miay miejsce w wigili tego dnia, w czasie osawionego seansu czarnej magii. Rzecz w tym jednak, e nieustannie, bez najmniejszej przerwy, do czuwajcych gabinetw napywa wci nowy materia. Teraz ci, ktrzy prowadzili ledztwo w tej dziwnej sprawie najwyraniej zatrcajcej diabelstwem i, jakby tego byo nie do, jakimi hipnotycznymi sztuczkami i wyranym kryminaem starali si te wszystkie rnorakie i spltane wydarzenia zlepi w jedn sensown cao. Pierwszym, ktremu wypado odwiedzi rozjanione elektrycznym wiatem bezsenne pitro, by Arkadiusz Apoonowicz Siemplejarow, przewodniczcy komisji akustycznej. Rozmowa to bya przygnbiajca, doprawdy wyjtkowo nieprzyjemna rozmowa, poniewa wypado szczerze i otwarcie opowiedzie nie tylko o obrzydliwym seansie i o awanturze w loy, ale te przy okazji co byo niestety naprawd konieczne rwnie o Milicy Andriejewnie Pokobatko z ulicy Jeochowskiej i o siostrzenicy z Saratowa, i o wielu jeszcze rzeczach. Opowiadanie o tym sprawiao przewodniczcemu niewypowiedziane katusze. Rozumie si samo przez si, e zeznania Siemplejarowa, czowieka inteligentnego i kulturalnego, ktry by wiadkiem skandalicznego seansu, i to wiadkiem rozumnym i wykwalifikowanym, ktry znakomicie opisa zarwno samego zamaskowanego maga, jak i dwu jego ajdackich pomocnikw, ktry bezbdnie zapamita, e nazwisko maga brzmi Woland, znacznie posuny ledztwo naprzd. Za porwnanie zezna Arkadiusza Apoonowicza z zeznaniami innych, w liczbie ktrych znajdoway si rwnie pewne damy poszkodowane na skutek seansu (ta w fioletowej bielinie, ktra tak przerazia Rimskiego, oraz, niestety, wiele innych dam) i goniec Karpow, ktrego posyano do mieszkania numer pidziesit na Sadow waciwie od razu pozwolio ustali miejsce, w ktrym naley poszukiwa winowajcy. Owszem, ci, do ktrych to naleao, odwiedzili mieszkanie numer pidziesit, i to nie raz. I nie tylko przeszukali je nadzwyczaj starannie, ale opukali rwnie ciany, sprawdzili przewody kominowe nad kominkiem, szukali tajnych skrytek. Jednak wszystko to nie dao najmniejszego rezultatu i ani razu w czasie kolejnych wizyt nikogo pod pidziesitk nie wykryto, cho byo oczywiste, e w mieszkaniu kto przebywa, niezalenie od faktu, e wszystkie osobistoci, ktre w ten czy inny sposb zajmoway si przyjedajcymi do Moskwy artystami z zagranicy, stwierdzay stanowczo i kategorycznie, e adnego maga Wolanda w Moskwie nie ma i by nie moe.

126

Woland po przyjedzie absolutnie nigdzie si nie zarejestrowa, nikomu nie okazywa swojego paszportu, podobnie jak adnych innych dokumentw, kontraktw czy umw, i nikt nic o nim nie sysza. Kierownik wydziau repertuarowego Komisji Nadzoru Widowisk, niejaki Kitajcew, przysiga i zaklina si na wszystkie witoci, e adnego programu Wolanda zaginiony Stiopa Lichodiejew nie przysya mu do zatwierdzenia ani nie rozmawia z nim o przyjedzie Wolanda przez telefon. Tak wic on, Kitajcew, nie wie i w ogle nie rozumie, w jaki sposb Stiopa mg dopuci do tego, aby podobny seans odby si w Varietes. Kiedy za mwiono mu, e Arkadiusz Apoonowicz na wasne oczy widzia tego maga na seansie, Kitajcew tylko rozkada rce i wznosi oczy do nieba. I patrzc w te oczy mona byo miao stwierdzi, e Kitajcew jest w tej sprawie czysty jak kryszta. A znowu przewodniczcy Gwnej Komisji Nadzoru Widowisk, ten sam wanie Prochor Piotrowicz... Nawiasem mwic, odnalaz si z powrotem w swoim garniturze natychmiast po wkroczeniu milicji do jego gabinetu, ku nieprzytomnej radoci jego sekretarki i ku nieopisanemu zdumieniu niepotrzebnie wezwanej milicji. Naley tu jeszcze doda, e powrciwszy na swoje miejsce, w swj szary prkowany garnitur, Prochor Piotrowicz cakowicie zaaprobowa wszystkie decyzje, ktre podpisa garnitur w czasie krtkotrwaej nieobecnoci waciciela. ...A wiec ten wanie Prochor Piotrowicz zdecydowanie niczego nie wiedzia o adnym Wolandzie. Naley odda sprawiedliwo temu, ktry kierowa ledztwem. Zaginionego Rimskiego odnaleziono ze zdumiewajc szybkoci. Wystarczyo tylko przeanalizowa zachowanie Askara na postoju takswek obok kina oraz ustali dokadnie godziny niektrych wydarze jak na przykad godzin zakoczenia seansu i czas, w ktrym mg zagin Rimski eby niezwocznie wysa depesz do Leningradu. Po godzinie nadesza odpowied (byo to w pitek wieczorem), e Rimski zosta odnaleziony w hotelu Astoria, na trzecim pitrze, w pokoju czterysta dwanacie, w ssiedztwie pokoju, w ktrym zatrzyma si kierownik artystyczny pewnego moskiewskiego teatru, przebywajcego na gocinnych wystpach w Leningradzie. Rimski zatrzyma si w tym wanie pokoju, w ktrym, jak wiadomo, jest znakomita azienka i szaroniebieskie meble ze zoceniami. Wydobytego z szafy w czterysta dwunastym pokoju hotelu Astoria Rimskiego przesuchano od razu w Leningradzie. W wyniku tego do Moskwy zostaa wysana depesza informujca, e dyrektor finansowy Rimski postrada zmysy, e na zadawane mu pytania sensownych odpowiedzi nie umie udzieli albo te udzieli ich nie chce, i baga tylko o jedno, aby go zamkn w opancerzonej celi, a przy drzwiach postawi uzbrojonych stranikw. W pitek wieczorem natrafiono rwnie na lad Lichodiejewa. W poszukiwaniu Lichodiejewa do wszystkich miast rozesano telegramy i z Jaty otrzymano odpowied, e Lichodiejew znajdowa si w Jacie, obecnie za leci samolotem do Moskwy. Jedynym czowiekiem, na ktrego lad wpa si nie udao, by Warionucha. Znany dosownie caej Moskwie znamienity administrator teatralny przepad jak kamie w wod. Tymczasem trzeba byo si zaj wydarzeniami w innych miejscach Moskwy, poza teatrem Varietes. Naleao wyjani niezwyk histori z urzdnikami piewajcymi Morze przesawne (profesorowi Strawiskiemu w cigu dwch godzin udao si ich doprowadzi do normalnego stanu przy pomocy jakich zaaplikowanych podskrnie zastrzykw), naleao wyjani afery z osobami wrczajcymi innym osobom lub urzdom pozornie pienidze, a w istocie diabli wiedz co, jak rwnie koomyjki z osobami, ktre ucierpiay na skutek tego rodzaju transakcji. Jest samo przez si zrozumiae, e najbardziej skandaliczny, najnieprzyjemniejszy i najbardziej niepojty by fakt porwania gowy zmarego literata Berlioza. Gow ukradziono wprost z trumny, w biay dzie, z sali w Gribojedowie. Dwunastu ludzi prowadzio ledztwo apic jak na druty przeklte oczka tej skomplikowanej, rozproszonej po caej Moskwie sprawy. Jeden ze ledczych przyjecha do kliniki profesora Strawiskiego i zacz od tego, e poprosi, aby udostpniono mu spis osb, ktre przyjto do lecznicy w cigu ostatnich trzech dni. W ten sposb natrafiono na Nikanora Bosego i na nieszczsnego konferansjera. Zreszt nimi akurat zajmowano si niewiele. Teraz ju bez trudu mona byo ustali, e obydwaj oni byli ofiarami tego samego gangu, na ktrego czele sta w tajemniczy mag. Ale za to Iwan Bezdomny nadzwyczajnie zainteresowa ledczego. W pitek pod wieczr otwary si drzwi pokoju numer sto siedemnacie. ledczy serdecznym gosem wymieni swoje nazwisko i powiedzia, e wpad do Iwana, aby pogada z nim o przedwczorajszych wydarzeniach na Patriarszych Prudach. O, jak by Iwan triumfowa, gdyby ledczy zjawi si u niego nieco wczeniej, powiedzmy choby w ow czwartkow noc, kiedy poeta tak zapalczywie i gwatownie wojowa o to, by wysuchano jego opowieci o Patriarszych Prudach! Teraz jego marzenie o schwytaniu konsultanta przybrao realny ksztat, nie musia si ju za nikim ugania, przyszli do niego sami, i przyszli po to wanie, aby wysucha jego relacji o tym, co wydarzyo si w rod wieczorem. Lecz, niestety, Iwan cakowicie zmieni si w cigu tego czasu, ktry upyn od chwili mierci Berlioza, by gotw uprzejmie i rzeczowo odpowiada na wszystkie pytania ledczego, ale zarwno w spojrzeniu Iwana, jak i w intonacji jego gosu wyczuwao si obojtno. Poety nie wzrusza ju los Michaa Aleksandrowicza.

127

Przed przyjciem ledczego Iwan lea, drzema i zwidyway mu si rne majaki. Widzia wic miasto, dziwne, niepojte, nie istniejce miasto, bryy marmuru, zwietrzae kolumnady, dachy byszczce w socu, czarn pospn i bezlitosn wie Antoniusza, paac na zachodnim wzgrzu, prawie po sam dach zatopiony w tropikalnej zieleni ogrodu, a nad t zieleni pomieniejce w promieniach zachodu rzeby, widzia idce pod murami staroytnego miasta pancerne rzymskie centurie. We nie pojawia si przed Iwanem nieruchomo siedzcy na tronie ogolony czowiek o udrczonej, pokej twarzy, czowiek w biaym paszczu z purpurowym podbiciem, patrzy z nienawici na wspaniay i obcy ogrd. Widzia te Iwan nagie te wzgrze i puste ju supy z poprzecznymi belkami. A to, co si stao na Patriarszych Prudach, poety Iwana Bezdomnego ju nie interesowao. Powiedzcie, towarzyszu Bezdomny, jak daleko bylicie od turnikietu, kiedy Berlioz wpad pod tramwaj? Ledwie dostrzegalny obojtny umiech nie wiedzie czemu musn wargi Iwana, kiedy odpowiada: Byem daleko. A ten kraciasty by przy samym turnikiecie? Nie, siedzia nieopodal niego, na awce. Dobrze pamitacie, e nie podchodzi do turnikietu w tym momencie, kiedy Berlioz si przewrci? Pamitam. Nie podchodzi. Rozpar si na awce i siedzia. To byy ostatnie pytania, jakie zada Iwanowi ledczy. Otrzymawszy na nie odpowied wsta, wycign do Iwana rk, yczy mu szybkiego powrotu do zdrowia i wyrazi nadziej, e niebawem znw bdzie mg czyta jego wiersze. Nie cicho odpowiedzia Iwan ja ju nie bd wicej pisa wierszy. ledczy umiechn si grzecznie i pozwoli sobie wyrazi przekonanie, e poeta znajduje si obecnie w stanie pewnej depresji, ktra niezawodnie szybko przeminie. Nie odpowiedzia Iwan patrzc nie na ledczego, ale gdzie w dal, na gasncy nieboskon to mi ju nigdy nie przejdzie. Wiersze, ktre pisaem, to byy niedobre wiersze. Teraz to zrozumiaem. ledczy wyszed od Iwana zebrawszy bardzo wany materia. Idc po nitce od koca do pocztku wydarze wreszcie udao si dotrze do ich rda. ledczy nie mia wtpliwoci co do tego, e wszystko wzio pocztek od morderstwa na Patriarszych Prudach. Oczywicie ani Iwan, ani ten kraciasty nie wpychali pod tramwaj nieszczsnego przewodniczcego Massolitu w sensie fizycznym, jeli mona si tak wyrazi, nikt mu nie dopomg w dostaniu si pod koa. Ale ledczy by przekonany, e Berlioz rzuci si pod tramwaj (lub te upad na szyny), poniewa go zahipnotyzowano. Tak, zebrao si ju sporo materiau, byo ju wiadomo, kogo i gdzie naley apa. Ale problem polega na tym, e nie sposb byo zapa podejrzanych. W po trzykro przekltym mieszkaniu numer pidziesit, trzeba to jeszcze raz powtrzy, niewtpliwie kto by. Czasami mieszkanie odpowiadao na telefon, niekiedy skrzypicym, innym za razem nosowym gosem, od czasu do czasu kto otwiera okno. wicej nawet, zdarzao si, e z mieszkania dobiegay dwiki patefonu. A tymczasem za kadym razem, kiedy je odwiedzano, dokadnie nikogo tam nie byo. Tak, mieszkanie numer pidziesit rozrabiao, i nic na to nie mona byo poradzi. Tak sprawa cigna si do pnocy z pitku na sobot, kiedy to baron Meigel, w stroju wieczorowym i w lakierkach, uroczycie wkroczy do mieszkania numer pidziesit w charakterze proszonego gocia. Byo sycha, jak barona wpuszczono do mieszkania. Dokadnie w dziesi minut pniej zoono w mieszkaniu wizyt, tym razem ju bez adnych dzwonkw, jednak nie do, e nie znaleziono w nim gospodarzy, ale, co byo ju zupenie niepojte, nie wykryto rwnie adnych oznak pobytu barona Meigla. A wic, jak ju mwilimy, sprawa cigna si tak do soboty rano. Wwczas uzyskano nowe, nader interesujce dane. Na moskiewskim lotnisku wyldowa szecioosobowy samolot pasaerski z Krymu. Prcz innych pasaerw wysiad z niego rwnie nadzwyczaj dziwny podrny. By to nie myty co najmniej od trzech dni mody, potwornie zaronity obywatel o zaczerwienionych powiekach i przeraonych oczach. Obywatel w nie mia adnego bagau, ubrany by natomiast nieco ekscentrycznie. Na gowie mia papach, burk narzuci na nocn koszul, szed w skrkowych, nowiutkich, prosto ze sklepu nocnych granatowych pantoflach. Kiedy tylko oderwa si od trapu, po ktrym wychodzono z kabiny samolotu, podeszli do niego. Oczekiwano ju na tego obywatela i po niedugim czasie niezapomniany dyrektor Varietes, Stiepan Bogdanowicz Lichodiejew, stan przed prowadzcymi ledztwo. Lichodiejew dostarczy nowych danych. Stao si teraz jasne, e Woland, uprzednio zahipnotyzowawszy Stiop, dosta si do Varietes udajc artyst, a nastpnie znalaz sposb, aby tego Stiop przenie o bg wie ile kilometrw od Moskwy. W ten sposb ilo materiau obciajcego zwikszya si, ale wcale lej od tego nie byo, kto wie, moe nawet nieco ciej, poniewa stawao si ju oczywiste, e pokonanie kogo, kto umia dokaza takiej sztuki, jak ta, ktrej ofiar pad Stiopa Lichodiejew, nie bdzie takie proste. Nawiasem mwic, Lichodiejew na wasn prob zosta zamknity w bezpiecznej celi i przed ledczymi stan Warionucha, wieo aresztowany w swoim wasnym mieszkaniu, do ktrego powrci po tajemniczej dwudniowej nieobecnoci.

128

Nie baczc na obietnic, e nigdy wicej nie bdzie kama, obietnic, ktr wymg na nim Asasello, administrator zacz wanie od kamstwa. Nie naley go wszake osdza za to zbyt surowo. Asasello przecie zabroni mu kama i urga przez telefon, a w przypadku, o ktrym teraz mowa, administrator rozmawia nie korzystajc z porednictwa aparatu telefonicznego. Bdzc wic oczyma Iwan Sawieliewicz owiadczy, e w czwartek samotnie zala si w trupa w swoim gabinecie w Varietes, e potem poszed gdzie, a gdzie tego nie pamita, potem gdzie jeszcze pi stark, gdzie nie pamita, a jeszcze pniej lea gdzie pod potem, a gdzie to byo tego rwnie nie pamita. Dopiero kiedy powiedziano mu, e swoim gupim i nierozsdnym zachowaniem utrudnia prowadzenie ledztwa w wanej sprawie, w zwizku z czym, oczywicie, bdzie musia ponie konsekwencje, Warionucha zaszlocha i rozgldajc si dookoa wyszepta drcym gosem, e kamie wycznie ze strachu przed zemst szajki, ktra miaa go ju w swoich rkach, i e on, administrator Warionucha, pragnie, prosi, baga, aby go zamknito w opancerzonej celi. Tfu, do diaba! Poszaleli na punkcie tej opancerzonej celi! mrukn jeden z prowadzcych ledztwo. Ci bandyci ogromnie ich nastraszyli powiedzia ten, ktry by u Iwana. Uspokoili Warionuch, jak umieli, powiedzieli mu, e obroni go bez zamykania w celi, i od razu wyjanio si, e adnej starki pod adnym potem nie pi, e bio go dwch, jeden rudy, z kem, a drugi gruby. Ach, ten podobny do kota? Tak, tak, tak szepta ogldajc si co sekund i zamierajc ze strachu administrator i dalej zeznawa szczegowo o tym, jak okoo dwch dni przebywa w mieszkaniu numer pidziesit w charakterze wampiranawigatora, ktry omal nie sta si przyczyn mierci dyrektora Rimskiego. Tymczasem wprowadzono przywiezionego pocigiem z Leningradu Rimskiego. Ale ten trzscy si ze strachu, posiwiay i rozbity psychicznie starzec, w ktrym trudno byo pozna dawnego dyrektora, za nic nie chcia mwi prawdy i wykaza w tej mierze niespotykany upr. Utrzymywa, e nie widzia adnej Helii za oknem noc w swoim gabinecie, podobnie jak nie widzia Warionuchy, tylko najzwyczajniej zrobio mu si sabo i w zamroczeniu wyjecha do Leningradu. Nie trzeba chyba dodawa, e swoje zeznania chory dyrektor finansowy zakoczy prob o zamknicie go w opancerzonej celi. Annuszk aresztowano w chwili, kiedy usiowaa wrczy kasjerce w domu towarowym na Arbacie dziesiciodolarowy banknot. Opowie Annuszki o ludziach wylatujcych przez okno z domu na Sadowej i o zotej podkwce, ktr ona, Annuszka, jakoby podniosa z tym wycznie zamiarem, by okaza j na milicji, wysuchana zostaa uwanie. Czy podkwka bya rzeczywicie zota i wysadzana brylantami? zapytywano Annuszk. Co to, ja brylantw nie widziaam? odpowiadaa Annuszka. Ale przecie on da wam, jak mwicie, czerwonce? Co to, ja czerwocw nie widziaam? odpowiadaa Annuszka. No, a kiedy te czerwonce zamieniy si w dolary? Nic nie wiem, jakie znowu dolary, adnych tam dolarw nie widziaam! wrzaskliwie odpowiadaa Annuszka. Jestemy w swoim prawie! Dali nam nagrod, a my za ni kupujemy perkal. I zaraz, ju zupenie od rzeczy, zacza gada o tym, e ona nie odpowiada za administracj, ktra zapucia na czwartym pitrze nieczyst si, e ju wytrzyma nie mona. Tu ledczy machn na Annuszk obsadk, albowiem wszyscy ju mieli tego do, wypisa jej przepustk na zielonym papierku, po czym ku oglnemu zadowoleniu Annuszka znikna z budynku. Nastpnie przedefilowao cae mnstwo innych ludzi. Wrd nich znajdowa si rwnie Mikoaj Iwanowicz, aresztowany wycznie z powodu gupoty swojej zazdrosnej maonki, ktra nad ranem zawiadomia milicj, e jej m zagin. Mikoaj Iwanowicz niezbyt zadziwi ledczych, kiedy pooy na biurku bazeskie zawiadczenie stwierdzajce, e spdzi noc na balu u szatana. W swoich opowieciach o tym, jak w powietrzu wiz na grzbiecie nag suc gdzie nad rzek, do kpieli, gdzie diabe mwi dobranoc, i o poprzedzajcej to wszystko historii z pojawieniem si w oknie nagiej Magorzaty, Mikoaj Iwanowicz nieco rozmin si z prawd. Tak na przykad, nie uzna za stosowne wspomnie o tym, jak to pojawi si w sypialni z wyrzucon przez okno koszulk. Z jego sw wynikao, e Natasza wyleciaa przez okno, dosiada go i wywloka hen, daleko za Moskw... Zmuszony byem ustpi przed przemoc i podporzdkowa si zakoczy swoje opowiadanie Mikoaj Iwanowicz, po czym poprosi, eby ani jedno sowo z tego, co mwi, nie dotaro do jego maonki. Przyobiecano mu to. Zeznanie Mikoaja Iwanowicza pozwolio ustali, e zarwno Magorzata, jak jej suca Natasza znikny bez najmniejszego ladu. Poczyniono odpowiednie kroki w celu odnalezienia obu kobiet. Tak wic sobotni poranek powitao nie ustajce ani na sekund ledztwo. Tymczasem na miecie powstaway i rozprzestrzeniay si zupenie nieprawdopodobne pogoski, w ktrych malutkie czstki prawdy przyozdabiano najwspanialszymi garstwami. Opowiadano, e w Varietes odby si seans, po ktrym dwa tysice widzw wyskoczyo na ulic jak ich pan Bg stworzy, e wykryto na Sadowej drukarni faszywych, zaczarowanych banknotw, e jaka szajka porwaa piciu naczelnikw z wydziau rozrywek, ale e milicja zaraz ich wszystkich odnalaza, a take wiele

129

jeszcze innych rzeczy, ktrych si nawet nie chce powtarza. Tymczasem zbliaa si pora obiadowa, kiedy tam, gdzie prowadzono ledztwo, zadzwoni telefon. Dzwoniono z Sadowej, e przeklte mieszkanie znowu daje oznaki ycia. Poinformowano, e w mieszkaniu kto otworzy okna, e dobiegaj stamtd dwiki pianina oraz piewy i e widziano w oknie czarnego kota siedzcego na parapecie i wygrzewajcego si w socu. Okoo godziny czwartej owego gorcego popoudnia spora grupa ubranych po cywilnemu mczyzn wysiada z trzech samochodw, Ktre zatrzymay si nieco przed domem 302A na Sadowej. Ta dua grupa podzielia si na dwie mniejsze, jedna z nich przez bram i podwrko skierowaa si prosto na szst klatk, druga natomiast otworzya zabite zwykle gwodziami malutkie drzwi na kuchenne schody, po czym obie grupy rnymi klatkami schodowymi podyy do mieszkania numer pidziesit. Korowiow i Asasello przy czym Korowiow by w swoim zwykym stroju, a bynajmniej nie w odwitnym fraku siedzieli wanie w jadalni koczc niadanie. Woland swoim zwyczajem znajdowa si w sypialni, a gdzie by kocur nie wiadomo. Ale sdzc po dobiegajcym z kuchni brzku garnkw mona byo przypuszcza, e Behemot znajduje si wanie tam, swoim zwyczajem udajc gupiego. A co to za kroki na schodach? zapyta Korowiow, zabawiajc si yeczk zanurzon w filiance czarnej kawy. Id nas zaaresztowa odpowiedzia Asasello i wychyli stopk koniaku. Aa... nono... odrzek na to Korowiow. Tymczasem ci, ktrzy szli od frontu, znaleli si na podecie drugiego pitra. Tam jacy dwaj hydraulicy majstrowali przy harmonijce kaloryfera. Idcy zamienili z hydraulikami znaczce spojrzenia. Wszyscy w domu szepn jeden z hydraulikw stukajc motkiem po rurze. Wtedy ten, ktry szed na czele grupy, niczego przed nikim nie ukrywajc wyj spod palta czarny mauzer, a drugi idcy obok niego wytrychy. W ogol ci, ktrzy zmierzali pod pidziesity, byli wyposaeni jak naley. Dwaj mieli w kieszeniach cienkie, jedwabne, atwo rozwijajce si sieci, inny mia arkan, jeszcze inny maski z gazy i ampuki z chloroformem. Najwyej sekund trwao otwieranie drzwi mieszkania numer pidziesit i przybyli znaleli si w przedpokoju, a w tej samej chwili trzasny drzwi w kuchni, co oznaczao, e druga grupa, zabezpieczajca tyy, rwnie przybya na czas. Tym razem, jeeli nie cakowity, to pewien sukces by jednak oczywisty. Ludzie w mgnieniu oka rozbiegli si po wszystkich pokojach i nigdzie nikogo nie znaleli, ale w jadalni na stole wykryto resztki wedug wszelkich oznak przed chwil przerwanego niadania, a w salonie na gzymsie kominka obok krysztaowej amfory siedzia ogromny czarny kot. Trzyma w apach prymus. W kompletnym milczeniu przybyli do dugo kontemplowali tego kota. Taak... rzeczywicie niele... szepn jeden z nich. Nikomu nie przeszkadzam, nikogo nie ruszam, reperuj prymus nieyczliwie powiedzia kot i nastroszy si poza tym uwaam za swj obowizek uprzedzi, e kot to zwierz staroytne i nietykalne. Wyjtkowo czysta robota szepn jeden z przybyych, a drugi powiedzia gono i wyranie: No to, nietykalny kociebrzuchomwco, pozwl no tutaj! Sie rozwina si i migna w powietrze, ale ku zdumieniu wszystkich chybia i zowia tylko dzban, ktry natychmiast rozbi si z brzkiem. Pudo! wrzasn kot. Hurra! i nagle, odstawiwszy prymus, wyszarpn zza plecw brauning. Byskawicznie wycelowa w najbliej stojcego, ale nim zdy wystrzeli, z doni tamtego ziono ogniem i wraz z hukiem wystrzau z mauzera kot, wypuszczajc brauning i porzucajc prymus, klapn gow na d z gzymsu na podog. Wszystko skoczone sabym gosem powiedzia kot i malowniczo uoy si w czerwonej kauy odsucie si ode mnie na chwil, pozwlcie mi poegna ten pad. O przyjacielu mj, Asasello wyjcza kot ociekajc krwi gdziee? wykrci gasnce oczy w kierunku drzwi do jadalni nie przyszede mi z pomoc w chwili nierwnej walki, opucie biednego Behemota, zamienie go na setk co prawda bardzo dobrego koniaku! C, niech moja mier spadnie na twoje sumienie, zapisuj ci w testamencie mj brauning... Sie, sie, sie... niespokojnie zaczto szepta dookoa kota. Ale sie, diabe wie dlaczego, o co si zaczepia w kieszeni i za nic nie mona jej byo wycign. Jedyne, co moe uratowa miertelnie rannego kota odezwa si kot to maleki yczek benzyny i, wykorzystujc zamieszanie, przypi si do okrgego otworu w prymusie i napi si benzyny. Krew natychmiast przestaa si sczy spod jego lewej przedniej apy... Kot poderwa si, wawy i rzeki, porwa prymus pod pach, mign wraz z nim z powrotem na kominek, a stamtd rozdzierajc tapety wlaz na cian, mniej wicej po dwch sekundach znalaz si wysoko nad wszystkimi i zasiad na metalowym karniszu. Natychmiast donie wczepiy si w zason i zerway j razem z karniszem, na skutek czego soce wpado do

130

mrocznego pokoju. Ale na ziemi nie spad ani prymus, ani ozdrowiay nagle kot przechera. Nie rozstajc si z prymusem zdoa mign w powietrzu i wskoczy na wiszcy na rodku pokoju yrandol. Drabin! krzyknli na dole. Wyzywam na pojedynek wydziera si kot przelatujc nad gowami ludzi na rozhutanym yrandolu, brauning znowu znalaz si w jego apach, prymus za kocur umieci miedzy ramionami yrandola. Kot zoy si do strzau i latajc jak wahado nad gowami przybyych otworzy do nich ogie. Huk zatrzs mieszkaniem. Na podog posypay si odpryski krysztau z yrandola, pko gwiadzicie lustro na kominku, wzbia si chmura tynkowego pyu. po pododze skakay wystrzelone uski, szyby w oknach popkay, a z przestrzelonego prymusa trysna benzyna. Ale strzelanina ta trwaa niedugo i sama z siebie zacza przycicha. Rzecz w tym, e ani kotu, ani przybyym nie wyrzdzia ona najmniejszej krzywdy. Nikt nie zosta zabity, nikogo nawet nie zraniono. Wszyscy, w tym rwnie kot, byli cali i zdrowi... Ktry z przybyych, aby ostatecznie rzecz wyjani, pi po kolei ku ulokowa w gowie przekltego zwierzaka, kot w odpowiedzi dziarsko wystrzela cay magazynek i znowu to samo adnego efektu. Kot huta si na coraz sabiej si koyszcym yrandolu dmuchajc, nie wiadomo po co, w luf brauninga i spluwajc na ap. Na twarzach tych, ktrzy w milczeniu stali na dole, pojawio si niebywae zdumienie. To by jedyny, czy te jeden z jedynych, przypadek, kiedy strzelanina zdawaa si zupenie nie mie nastpstw. Mona byo oczywicie przypuci, e brauning kota jest po prostu straszakiem, ale o mauzerach goci tego w adnym ju razie nie mona byo powiedzie. Pierwsza za rana kota teraz ju, rzecz jasna, nie mona byo mie co do tego najmniejszych wtpliwoci nie bya niczym innym jak tylko wybiegiem, fortelem, obudnym wistwem, podobnie jak picie benzyny. Podjto jeszcze jedn prb schwytania kota. Ale rzucony arkan zahaczy o jedn z arwek i yrandol si urwa. Wydawao si, e uderzenie wstrzsno murami caego domu, ale specjalnych korzyci to nie przynioso. Na obecnych posypa si gruz, kot za da olbrzymiego susa i wyldowa wysoko pod sufitem na grnej krawdzi pozacanej ramy wiszcego nad kominkiem lustra. Nie zamierza nigdzie ucieka, a nawet przeciwnie, siedzc w miejscu wzgldnie bezpiecznym, przystpi do jeszcze jednego przemwienia. Nie potrafi sobie wytumaczy mwi spod sufitu dlaczego si mnie tak le traktuje... Ale oracj kota ju po pierwszych jego sowach przerwa niski, ciki gos dobiegajcy nie wiadomo skd: Co si w tym mieszkaniu dzieje? Przeszkadzaj mi w pracy... Drugi gos, nieprzyjemny, nosowy, odrzek: A niech go diabli wezm, to oczywicie Behemot! Trzeci, skrzekliwy gos powiedzia: Messer! Sobota. Soce zachodzi. Czas na nas. Prosz mi wybaczy, e nie mog duej z wami gawdzi powiedzia kot z lustra. Na mnie czas. I cisn swoim brauningiem w okno wybijajc obie szyby. Nastpnie chlusn benzyn i benzyna ta sama si zapalia, wyrzucajc fal pomieni a pod sufit. Zapalio si jako niezwyczajnie szybko i ostro, tak nie pali si nawet benzyna. Natychmiast zatliy si tapety, zapona zerwana stora na pododze, zadymiy futryny powybijanych okien. Kot zwin si jak spryna, miaukn, skoczy z lustra na parapet i znikn za oknem razem ze swoim prymusem. Na zewntrz rozlegy si strzay. Czowiek siedzcy na drabinie przeciwpoarowej, na wysokoci okien jubilerowej, ostrzela kota, kiedy ten przelatywa z parapetu na parapet w kierunku rynny w zaomie domu zbudowanego, jak to ju byo powiedziane, w ksztacie otwartego czworoboku. Po tej to rynnie kot wdrapa si na dach. Tam, niestety rwnie bez rezultatu, ostrzelali go ci, ktrzy strzegli kominw, i kot przepad w zalewajcym miasto blasku zachodzcego soca. Tymczasem w mieszkaniu zapali si parkiet pod nogami obecnych i w ogniu, w tym miejscu, gdzie z szalbiercz ran lea kot, ukaza si z minuty na minut coraz bardziej si materializujcy trup byego barona Meigla z wyostrzonym podbrdkiem, ze szklistymi oczyma. Nie byo ju adnego sposobu, eby go wycign z pomieni. Skaczc po poncych klepkach parkietu, uderzajc rkami po dymicych si plecach i klapach przybysze wycofywali si z salonu do gabinetu, do przedpokoju. Ci, ktrzy znajdowali si w sypialni i w stoowym, wybiegli przez korytarz. Ci, ktrzy byli w kuchni, rwnie popdzili do przedpokoju, Salon by ju peen pomieni i dymu. Kto zdy w biegu nakrci numer stray ogniowej i krzykn w suchawk: Sadowa 302A! Na duej nie byo mona si zatrzyma. Pomie wychlusn do przedpokoju, nie byo ju czym oddycha. Skoro tylko z wybitych okien przekltego mieszkania wyskoczyy pierwsze smuki dymu, na podwrzu rozlegy si rozpaczliwe okrzyki: Pali si! Pali si! Poar! W rozmaitych mieszkaniach w caym domu ludzie zaczli krzycze do suchawek: Sadowa! Sadowa 302A! W tym samym czasie, kiedy na Sadowej usyszano mroce krew bicie dzwonw na dugich czerwonych

131

samochodach, pdzcych tam ze wszystkich oddziaw miejskich, miotajcy si po podwrzu ludzie widzieli, jak z okien na czwartym pitrze wyleciay wraz z dymem trzy ciemne, jak si wydawao, mskie sylwetki i jedna sylwetka nagiej kobiety.

28. Ostatnie przygody Korowiowa i Behemota

Czy sylwetki te naprawd wyleciay przez okno, czy te tak si tylko wydawao sparaliowanym ze strachu lokatorom nieszczsnego domu na Sadowej trudno stwierdzi z cakowit pewnoci. Jeeli za byy tam, to rwnie nikt nie wie, dokd si uday wprost z poncego mieszkania. Nie moemy te stwierdzi, gdzie si rozdzieliy, wiemy natomiast, e mniej wicej po kwadransie Behemot i Korowiow znaleli si ju na bulwarze, akurat przed domem ciotki Gribojedowa. Korowiow zatrzyma si przy ogrodzeniu i powiedzia: Ba! Przecie to dom pisarzy! Wiesz, Behemocie, syszaem o tym domu bardzo wiele dobrego, bardzo wiele pochlebnych opinii. Zwr na ten dom uwag, mj przyjacielu. A przyjemnie pomyle, e pod tym dachem wzbiera i dojrzewa cay ocean talentw. Jak ananasy w oraneriach! powiedzia Behemot i, aby dokadniej obejrze kremowy dom z kolumienkami, wlaz na betonow podmurwk elaznych sztachet. Masz cakowit racj zgodzi si ze swoim nieodcznym kolek Korowiow i sodka zgroza ciska serce, kiedy pomylisz sobie, e w tym domu dojrzewa teraz przyszy autor Don Kichota albo Fausta, albo, niech mnie diabli wezm, Martwych dusz! Co? A strach pomyle potwierdzi Behemot. Tak mwi dalej Korowiow zdumiewajcych rzeczy mona oczekiwa z cieplarni tego domu, jednoczcego pod swoim dachem kilka tysicy pracowitych stracecw, ktrzy postanowili cae swoje ycie powici subom Melpomeny, Polihymnii i Talii. Czy wyobraasz sobie, jaki podniesie si rwetes, kiedy ktry z nich na pocztek ofiaruje czytelnikom Rewizora albo, w najgorszym razie, Eugeniusza Oniegina! Ale, ale zasign informacji Behemot przesuwajc swoja okrg gow przez otwr w ogrodzeniu co oni tam robi na werandzie? Jedz obiad wyjani Korowiow do wszystkiego, co ju zostao powiedziane, dodam jeszcze, mj drogi, e mieci si tu zupenie nie najgorsza i niedroga restauracja. A ja, jak kady turysta przed dalek podr, odczuwam nieprzepart ochot, aby co zje i wypi due zimne piwo. I ja rwnie odpowiedzia Behemot i obydwaj szubrawcy pomaszerowali wyasfaltowan ciek wprost na werand nie przeczuwajcej grocego nieszczcia restauracji. Blada i znudzona obywatelka w biaych skarpetkach i w rwnie biaym bereciku z pomponem siedziaa na gitym fotelu w kcie przy wejciu na werand, w tym miejscu, gdzie w zieleni ywopotu widniao wejcie. Przed obywatelk na zwyczajnym kuchennym stole leaa gruba ksiga z gatunku kancelaryjnych, do ktrej obywatelka owa z nieznanego powodu wpisywaa wszystkich wchodzcych do restauracji. Ta wanie obywatelka stana na drodze Korowiowa i Behemota. Prosz okaza legitymacje! powiedziaa patrzc ze zdziwieniem na binokle Korowiowa jak rwnie na prymus Behemota oraz na rozdarty rkaw tego ostatniego. Tysickrotnie przepraszam, jakie legitymacje? zapyta zdziwiony Korowiow. Panowie jestecie pisarzami? teraz z kolei pytaa obywatelka. Bez wtpienia z godnoci odpowiedzia Korowiow. Prosz okaza legitymacje powtrzya obywatelka. licznotko moja... zacz tkliwie Korowiow. Nie jestem licznotk przerwaa mu obywatelka. O, jake tego auj rozczarowanym gosem powiedzia Korowiow, a nastpnie mwi dalej. No c, jeli pani sobie tego nie yczy, to nie musi pani by licznotk, chocia byoby to nader przyjemne. Wic, eby upewni si, e Dostojewski jest pisarzem, naley od niego da okazania legitymacji? Nieche pani wemie dowolne pi stron pierwszej lepszej jego powieci, a przekona si pani, e ma pani do czynienia z pisarzem. Zreszt przypuszczam, e Dostojewski w ogle adnej legitymacji nie mia! A ty jak mylisz? Korowiow zwrci si do Behemota. Zao si, e nie mia odpowiedzia tamten, postawi prymus na stole obok ksigi i wytar rk pot z usmolonego czoa. Ale pan nie jest Dostojewskim powiedziaa zbijana z tropu przez Koro wio wa obywatelka. Skd to mona wiedzie, skd to mona wiedzie odrzek Korowiow. Dostojewski umar powiedziaa obywatelka, ale jako niezbyt pewnie. Protestuj! gorco zawoa Behemot. Dostojewski jest niemiertelny! Prosz okaza legitymacje, obywatele powiedziaa obywatelka.

132

Na lito, przecie to zaczyna by mieszne, koniec kocw! nie poddawa si Korowiow. Pisarz jest pisarzem, poniewa pisze, a bynajmniej nie dlatego, e ma legitymacj. Skd pani moe wiedzie, jakie wizje rodz si w mojej gowie? Albo w tej oto gowie? i wskaza na gow Behemota, ktry natychmiast zdj czapk, jakby po to, aby uatwi obywatelce dokadniejsze obejrzenie jego ba! Prosz nie sta w przejciu, obywatele powiedziaa ju troch nerwowo. Korowiow i Behemot odsunli si i przepucili jakiego pisarza w szarym garniturze i biaej letniej koszuli, bez krawata, z gazet pod pach. Pisarz przyjanie skin gow obywatelce, postawi w podsunitej mu ksidze jaki zakrtas i pomaszerowa na werand. Niestety, nie mam, nie mam smutnie powiedzia Korowiow tylko jemu dostanie si w lodowaty kufel piwa, o ktrym tak marzylimy my, biedni pielgrzymi. Sytuacja nasza jest nieatwa, smutna, i nie wiem, co mam pocz. Behemot za tylko boleciwie rozoy rce i woy czapk na okrg gow, poronit gstym wosem, przypominajcym koci sier. W tym momencie nad gow obywatelki zabrzmia niegony, lecz wadczy gos. Zofio Pawowna, prosz przepuci. Obywatelka z ksig zdumiaa si. W zieleni ywopotu pojawi si nieny frakowy gors i przycita w klin brdka flibustiera. Pirat yczliwie spoglda na dwch podejrzanych oberwacw i co wicej, wykonywa zapraszajce gesty. Autorytet Archibalda Archibaldowicza posiada swoj wag na terenie restauracji, ktr zarzdza, wic Zofia Pawowna pokornie zapytaa Korowiowa: Paskie nazwisko? Panajew uprzejmie odpowiedzia tamten. Obywatelka zapisaa to nazwisko i podniosa pytajce spojrzenie na Behemota. Skabiczewski zapiszcza Behemot, nie wiadomo dlaczego wskazujc na swj prymus. Zofia Pawlowna zapisaa rwnie i to nazwisko, po czym podsuna ksig gociom, aby zoyli w niej swe podpisy. Korowiow naprzeciw nazwiska Panajew napisa Skabiczewski, a Behemot naprzeciw Skabiczewskiego napisa Panajew. Archibald Archibaldowicz wprawi Zofi Pawown w kompletne osupienie z uwodzicielskim umiechem poprowadzi goci do najlepszego stolika na przeciwlegym kocu werandy, w miejsce najbardziej zacienione, do stolika, przy ktrym w szparze zieleni wesoo iskrzyo si soce. Zofia Pawowna natomiast mrugajc ze zdumienia dugo studiowaa dziwne podpisy, ktre niespodziewani gocie zoyli w jej ksidze. W nie mniejsze zdumienie ni Zofi Pawowne Archibald Archibaldowicz wprawi kelnerw. Osobicie bowiem odsun krzeso stolika zapraszajc Korowiowa, eby usiad, do jednego mrugn, do drugiego co szepn i dwaj kelnerzy zakrztnli si koo nowych goci, jeden za z tych goci postawi swj prymus na pododze obok porudziaego buta. Byskawicznie znika ze stolika stara poplamiona czym tym serweta, wzleciaa w powietrze z chrzstem krochmalu inna, biaa, jak turban beduina, czysta, a pirat ju naszeptywa cicho i z uczuciem w samo ucho Korowiowa: Co panowie racz zamwi? Mamy nadzwyczajnego jesiotra... wydarem go zjazdowi architektw... Niech nam pan... e... da w ogle zakski... e... dobrodusznie zamrucza Korowiow rozwalajc si na krzele. Rozumiem znaczco przymykajc oczy odpowiedzia Archibald Archibaldowicz. Kiedy kelnerzy zobaczyli, jak traktuje nader wtpliwych goci kierownik restauracji, opuciy ich wszelkie podejrzenia i powanie wzili si do roboty. Jeden ju podawa zapak Behemotowi, ktry wsadzi wanie do ust wycignity z kieszeni niedopaek, drugi podbieg podzwaniajc zielonym szkem i ju ustawia przy nakryciach kieliszki, kieliszeczki i literatki o cieniutkich ciankach, te, z ktrych tak znakomicie pija si narzan pod markiza... nie, wybiegajc naprzd powiemy raczej pijao si narzan pod markiz niezapomnianej werandy w Gribojedowie. Mog poleci pier jarzbka melodyjnie pomrukiwa Archibald Archibaldowicz. Go w pknitych binoklach cakowicie zaaprobowa propozycj dowdcy brygu i spoglda na niego przychylnie przez bezuyteczne szkieko. Spoywajcy obiad przy ssiednim stoliku prozaik Pietrakow Suchowiej wraz z maonk, ktra wanie koczya wieprzow escalope, z waciw wszystkim pisarzom spostrzegawczoci zauway starania Archibalda Archibaldowicza i bardzo, ale to bardzo si zdziwi. A jego ona, dama nad wyraz czcigodna, nawet zrobia si zazdrosna o pirata i nawet zadzwonia yeczk c to ma znaczy? Jak dugo jeszcze mamy czeka? Kiedy wreszcie podadz te lody? Co to za porzdki? Flibustier posa Pietrakowej uwodzicielski umiech i kelnera, sam wszake nie opuci swych drogich goci. Ach, jake mdry by Archibald Archibaldowicz! A jaki spostrzegawczy! Chyba nawet nie mniej ni sami pisarze! Sysza i o seansie w Varietes, i o wielu innych wydarzeniach ostatnich dni, i nie puci mimo uszu sowa kraciasty ani sowa kot. Od razu si domyli, kim s jego gocie. A skoro si domyli, to oczywicie wola im si nie naraa. A ta Zofia Pawowna dobra sobie! Trzeba umie co takiego wymyli broni tej dwjce wstpu na werand! Ale waciwie czego mona od niej wymaga!...

133

Wyniole grzebic yeczk w topniejcych lodach mietankowych Pietrakowa z niezadowoleniem obserwowaa, jak stolik przed tymi dwoma przebranymi za strachy na wrble niby na skinienie czarnoksinika obrasta smakowitociami. Wymyte, skrzce si kroplami wody licie saaty ju wystaway z salaterki ze wieutkim kawiorem, jeszcze chwila i na specjalnie przystawionym, oddzielnym stoliku pojawio sit; zapotniae srebrne wiaderko... Dopiero przekonawszy si, e wszystko zostao wykonane jak naley, dopiero wwczas, kiedy w doniach kelnerw nadleciaa przykryta patelnia, na ktrej co powarkiwao, Archibald Archibaldowicz pozwoli sobie opuci dwch zagadkowych goci, i to te dopiero wtedy, kiedy im szepn: Prosz mi wybaczy! Ja na minutk! Osobicie przypilnuj jarzbkw! Oddali si od stolika i znikn na zapleczu. Jeeli jakikolwiek obserwator mgby przeledzi dalsze poczynania pirata, poczynania te niewtpliwie wydayby mu si nieco zagadkowe. Szef nie uda si bynajmniej do kuchni, aby dopilnowa jarzbkw uda si do restauracyjnej spiarni. Otworzy j wasnym kluczem, zamkn si w niej od wewntrz, ostronie, eby nie zabrudzi mankietw, wyj ze skrzyni z lodem dwa potne wdzone jesiotry, zawin je w gazety, pedantycznie przewiza sznurkiem i odoy na bok. Nastpnie w ssiednim pokoju sprawdzi, czy znajduje si na swoim miejscu jego kapelusz oraz letni paszcz na jedwabnej podszewce i dopiero wtedy skierowa si do kuchni, gdzie kucharz starannie przygotowywa obiecane gociom jarzbki. Naley tu powiedzie, e w tym, co robi Archibald Archibaldowicz, nie byo nic zagadkowego ani dziwacznego, i tylko nader powierzchowny obserwator mgby uzna jego poczynania za dziwne. Postpowanie Archibalda Archibaldowicza byo logicznym nastpstwem wszystkiego, co dziao si poprzednio. Znajomo ostatnich wydarze, a przede wszystkim fenomenalna intuicja podpowiaday kierownikowi restauracji Gribojedowa, e obiad jego dwch goci bdzie by moe obfity i wystawny, lecz niezmiernie krtko potrwa. Intuicja, ktra jeszcze nigdy nie zawioda flibustiera, nie zawioda go rwnie tym razem. W tej samej chwili, kiedy Korowiow i Behemot trcali si drugim ju kieliszkiem wspaniaej, zimnej, podwjnie destylowanej moskiewskiej wdki, z zaplecza restauracji szybkim krokiem wyszli trzej mczyni mocno cinici w talii pasami, w sztylpach, z rewolwerami w doniach. Idcy na przedzie krzykn dwicznie i przeraajco: Nie rusza si z miejsc! i wszyscy trzej otworzyli na werandzie ogie celujc w gowy Behemota i Korowiowa. Obaj ostrzeliwani natychmiast rozpynli si w powietrzu, a z prymusa trysn prosto w markiz sup ognia. Jak gdyby rozwarta paszcza o czarnych brzegach pojawia si w ptnie i zacza si rozpeza na wszystkie strony. Ogie przedar si przez ni i wzbi si a do samego dachu domu Gribojedowa. Lece na oknie w pokoju redakcji na pierwszym pitrze teczki z papierami nagle si zapaliy, od nich zaja si zasona, a wtedy ogie buzujc, jak gdyby go kto rozdmuchiwa, supami ruszy w gb ciotczynego domu. W kilka sekund pniej wyasfaltowanymi ciekami prowadzcymi do sztachet bulwaru, skd w rod wieczorem przyszed nie znajdujcy u nikogo zrozumienia pierwszy zwiastun nieszczcia, poeta Iwan Bezdomny, biegli oderwani od obiadu pisarze, Zofia Pawowna, Pietrakowa, Pietrakow. Wyszedszy zawczasu bocznymi drzwiami Archibald Archibaldowicz nigdzie nie uciekajc i nigdzie si nie pieszc, jak kapitan, ktry ostatni opuszcza pokad poncego brygu, sta spokojnie w swoim letnim paszczu na jedwabnej podszewce, trzymajc pod pach dwa jesiotrowe polana.

29. Przesdzone zostaj losy mistrza i Magorzaty


O zachodzie soca, wysoko ponad miastem, na tarasie jednego z najpikniejszych budynkw Moskwy, budynku wzniesionego przed stu pidziesicioma mniej wicej laty, znajdowao si ich dwch Woland i Asasello. Z dou, z ulicy nie mona ich byo zobaczy, poniewa przed niepodanym spojrzeniem osaniaa ich balustrada ozdobiona gipsowymi wazami i gipsowym kwieciem. Ale oni widzieli prawie cae miasto. Woland ubrany w swoj czarn chlamid siedzia na skadanym taborecie. Duga i szeroka jego szpada wetknita ostrzem w szpar midzy dwiema obluzowanymi pytami tarasu, sterczaa pionowo, tak e powsta zegar soneczny. Cie szpady wydua si powoli acz nieubaganie, podpeza ku czarnym trzewikom na nogach szatana. Wsparszy na pici trjktny podbrdek, podwinwszy nog skurczony na taborecie Woland patrzy nieustannie na nieogarnione skupisko paacw, wielopitrowych domw i malutkich, skazanych na rozbirk ruder. Asasello, ktry zrzuci swj wspczesny strj, czyli marynark, melonik i lakierki, podobnie jak Woland ubrany w czer sta bez ruchu nie opodal swego wadcy i podobnie jak on nie spuszcza miasta z oczu. Ale nagle co kazao Wolandowi zwrci uwag na okrg wie, znajdujc si za nim, na dachu. Z muru tej wiey wychyn obdarty, umazany glin pospny czarnobrody czowiek w chitonie i w sandaach wasnej roboty. Ba! zawoa Woland patrzc na przybysza z ironicznym umieszkiem. Wszystkiego si mogem spodziewa, tylko nie ciebie! Co ci sprowadza, nieproszony gociu? Przybyem do ciebie, duchu za i wadco cieni odpar przybysz, nieprzyjanie patrzc spode ba na Wolanda. Skoro przybye do mnie, to dlaczego mnie nie pozdrowie, byy poborco podatkw? surowo powiedzia Woland.

134

Bo nie ycz ci dobrze, wcale nie chc, eby ci si dobrze wiodo hardo odpowiedzia mu przybysz. Bdziesz si jednak musia z tym pogodzi odpar na to Woland i umiech wykrzywi mu twarz. Zaledwie si zjawi na dachu, a ju palne gupstwo. Chcesz wiedzie, na czym ono polega? Na intonacji twego gosu. To, co powiedziae, powiedziae w sposb zdajcy si wiadczy, e nie uznajesz cieni ani za. Bd tak uprzejmy i sprbuj przemyle nastpujcy problem na co by si zdao twoje dobro, gdyby nie istniao zo i jak by wygldaa ziemia, gdyby z niej znikny cienie? Przecie cienie rzucaj przedmioty i ludzie. Oto cie mojej szpady. Ale s rwnie cienie drzew i cienie istot ywych. A moe chcesz zupi ca kul ziemsk, usuwajc z jej powierzchni wszystkie drzewa i wszystko, co yje, poniewa masz tak fantazj, eby si napawa niezmcon wiatoci? Jeste gupi. Nie zamierzam z tob dyskutowa, stary sofisto odpar Mateusz Lewita. Nie moesz ze mn dyskutowa z powodu, o ktrym ju wspomniaem albowiem jeste gupi odpowiedzia Woland i zapyta: No, mw krtko i nie zawracaj mi gowy. Po co tu przyszed? On mnie przysya. C ci poleci przekaza, niewolniku? Nie jestem niewolnikiem odpowiedzia coraz bardziej rozwcieczony Mateusz Lewita. Jestem jego uczniem. Mwimy, jak zawsze, rnymi jzykami powiedzia Woland. Ale rzeczy, o ktrych mwimy, nie ulegn od tego zmianie, prawda? On przeczyta utwr mistrza zacz mwi Mateusz Lewita i prosi ci, aby zabra mistrza do siebie i w nagrod obdarzy go spokojem. Czy trudno ci to uczyni, duchu za? Nic dla mnie nie jest trudne odpowiedzia Woland i ty o tym dobrze wiesz. Milcza przez chwil, po czym doda: A dlaczego nie wemiecie go do siebie, w wiato? On nie zasuy na wiato, on zasuy na spokj ze smutkiem powiedzia Lewita. Moesz powiedzie, e zostanie to zrobione odpowiedzia Woland i doda, a oko mu przy tym bysno: I opu mnie natychmiast. On prosi, abycie zabrali take t, ktra go kochaa i ktra przez niego cierpiaa po raz pierwszy Lewita zwrci si do Wolanda bagalnie. Gdyby nie ty, nigdy bymy na to nie wpadli. Odejd. I Mateusz Lewita znikn, Woland za przywoa Asasella i rozkaza mu: Le do nich i zaatw wszystko. Asasello opuci taras i Woland zosta sam. Ale samotno jego nie trwaa dugo. Da si sysze stukot butw po pytach tarasu i oywione glosy i przed Wolandem stanli Korowiow i Behemot. Ale teraz grubas nie mia ze sob prymusa, obadowany by innymi przedmiotami. A wic pod pach trzyma nieduy landszafcik w pozacanej ramie, przez rami przerzuci na wp spalony fartuch kucharski, w drugim za rku trzyma caego ososia w skrze i z ogonem. I od Korowiowa, i od Behemota zalatywao spalenizn, fizjonomia Behemota bya usmarowana sadzami, czapk za mia mocno nadpalon. Salute, messer! zawrzasna niepoprawna parka, a Behemot pomacha ososiem. Dobrzycie powiedzia Woland. W kadym razie przybylimy, messer meldowa Korowiow i czekamy na twoje rozkazy. Woland wsta z taboretu, podszed do balustrady i dugo, w milczeniu, samotnie, odwrcony plecami do swojej wity patrzy w dal. Potem zawrci, znowu zasiad na taborecie i powiedzia: Nie mam dla was adnych polece, zrobilicie wszystko, cocie mogli zrobi, i na razie nie bdziecie mi potrzebni. Moecie odpocz. Zaraz nadcignie burza i ruszymy w drog. wietnie, messer odpowiedziay te dwa bazny i znikny kdy za krg wieyczk znajdujc si na rodku tarasu. Burza, o ktrej mwi Woland, wzbieraa ju na widnokrgu. Czarna chmura wydwigna si na zachodzie i przecia soce w poowie. Potem przesonia je cakowicie. Na tarasie zrobio si chodniej, a nieco pniej zapady ciemnoci.

30. Czas ju! Czas!


Wesz mwia Magorzata wczoraj wieczorem, kiedy zasne, ja wanie czytaam o ciemnociach, ktre nadcigny znad Morza rdziemnego... i te idole, ach, te zote idole! Nie wiem, czemu przez cay czas one mi nie daj spokoju. Wydaje mi si, e i teraz bdzie padao. Czujesz, jak si ochodzio? Wszystko to jest bardzo adne i bardzo mie odpowiedzia mistrz, palc i rozganiajc doni dym i te idole, bg z nimi... ale doprawdy nie wiem, co bdzie dalej! Rozmowa ta odbywaa si o zachodzie soca, wtedy wanie, kiedy na tarasie u Wolanda pojawi si Mateusz Lewita. Okienko sutereny stao otworem i gdyby kto w nie zajrza, zdumiaby si, e tak dziwnie wygldali rozmawiajcy. Magorzata miaa na sobie czarny paszcz narzucony wprost na goe ciao, mistrz za ubrany by w swoj szpitaln piam. Stao si tak dlatego, e Magorzata dosownie nie miaa co na siebie woy, wszystkie jej rzeczy zostay

135

bowiem w willi, i chocia do willi tej byo bardzo blisko, oczywicie nawet nie mogo by mowy o tym, eby tam i i zabra rzeczy. Mistrz za, ktrego wszystkie ubrania byy w szafie, jakby nigdzie nie wjeda, po prostu nie chcia si ubra tumaczc Magorzacie, e tylko patrze, a zacznie si znowu jakie nadprzyrodzone szalestwo. Co prawda by ogolony po raz pierwszy od tamtej jesiennej nocy (w klinice przystrzygano mu tylko brdk maszynk). Pokj take wyglda dziwnie i trudno si byo poapa w panujcym tam baaganie. Na dywaniku leay rkopisy, rkopisy poniewieray si take na kanapie. Na fotelu leaa grzbietem do gry jaka otwarta ksika, okrgy za st nakryto do obiadu, kilka butelek stao wrd zaksek. Ani Magorzata, ani mistrz nie mieli pojcia, skd si wziy te potrawy i napoje. Kiedy si obudzili, zastali ju to wszystko na stole. Pospawszy a do sobotniego zmierzchu, mistrz i jego przyjacika obudzili si zupenie wypoczci i jedno tylko przypominao im o wczorajszych przygodach kade z nich odczuwao lekki bl w lewej skroni. Natomiast wielkie przemiany zaszy w psychice obojga i przekonaby si o tym kady, kto posuchaby toczcej si w suterenie rozmowy. Nie byo jednak nikogo, kto by ja mg podsucha. Zaleta owego podwrza byo wanie to, e zawsze byo puste. Wierzby i lipy za oknem z dnia na dzie coraz gwatowniej si zazieleniajce roztaczay zapach wiosny i wietrzyk, ktry wanie zaczyna d, przynosi w zapach do sutereny. Do diaba! zawoa nagle mistrz. Pomyle tylko, to przecie... rozgnit niedopaek w popielniczce i chwyci si za gow. Suchaj, jeste przecie mdrym czowiekiem i nie bya obkana... Czy naprawd jeste pewna, e bylimy wczoraj u szatana? Naprawd jestem zupenie pewna odpowiedziaa Magorzata. Oczywicie, oczywicie powiedzia ironicznie mistrz. adne rzeczy... A wic mamy teraz zamiast jednego wariata dwoje: i ma, i on! Wznis donie ku niebu i zawoa: Diabli wiedz, co to ma znaczy! Diabli, diabli... Magorzata zbliya usta do ucha mistrza i szepna: Przysigam na twoje ycie, przysigam na przepowiedzianego przez ciebie syna astronoma, e wszystko bdzie dobrze! I w teje chwili zza okienka da si sysze nosowy gos: Pokj temu domowi! Mistrz drgn, a Magorzata, ktra zdya si ju przyzwyczai do rzeczy niezwykych, zawoaa: Przecie to Asasello! Ach, jak to mio, jak to dobrze! i szepnwszy do mistrza: No, widzisz, nie zapominaj o nas! pobiega otworzy drzwi. Zapnij si przynajmniej! krzykn za ni mistrz. Mam to w nosie ju z korytarzyka odpowiedziaa mu Magorzata. I oto Asasello ju si kania, ju si wita z mistrzem pobyskujc swoim biaym okiem, Magorzata za woaa: Ach, jak si ciesz! Nigdy w yciu tak si nie cieszyam! Nalaa gociowi koniaku, Asasello za wypi go chtnie. Mistrz nie spuszczajc oczu z Asasella od czasu do czasu leciutko szczypa si pod stoem w lew do. Ale szczypanie nie pomagao. Asasello nie rozpywa si w powietrzu, zreszt, prawd mwic, nie byo to potrzebne. Niziutki, rudawy czowiek nie mia w sobie nic przeraajcego, oprcz moe przesonitego bielmem oka, ale to si przecie zdarza take i bez adnych czarw. Moe tylko jego ubranie byo troch niecodzienne jaki habit czy te paszcz ale po namyle trzeba byo przyzna, e i takie rzeczy si widuje. Koniak rwnie cign jak kady porzdny czowiek duszkiem, caymi setkami i bez zagrychy. To wanie w koniak sprawi, e mistrzowi zaszumiao w gowie i zacz rozmyla: Tak, Magorzata ma racj... Oczywicie, siedzi przede mn wysannik diaba. Przecie ja sam nie dalej ni przedwczoraj wieczorem dowodziem Iwanowi, e na Patriarszych Prudach z pewnoci zetkn si z szatanem we wasnej osobie, wic czemu teraz przestraszyem si tej myli i zaczem wygadywa co o hipnotyzerach i halucynacjach... C z nich, u diaba, za hipnotyzerzy! Zacz si przyglda gociowi i zauway, e w spojrzeniu Asasella jest co nienaturalnego, e nie mwi on czego, czego na razie nie chce wypowiedzie. To nie jest zwyka wizyta, on przyszed tu z jak misj myla mistrz. Czemu zakcasz mj spokj, Asasello? zapytaa Magorzata. Ale, co te!... zawoa Asasello nawet przez myl mi nie przeszo, aby was niepokoi. Ach! Mao brakowao, a bybym zapomnia... messer przesya wam pozdrowienia, a take poleci mi powiedzie, e zaprasza was na niewielk przechadzk, jeeli, oczywicie, nie macie nic przeciwko temu. Co wy na to? Magorzata pod stoem trcia mistrza nog. Z przyjemnoci odpar mistrz, bacznie przygldajc si gociowi, a Asasello cign: Mamy nadziej, e i Magorzata Nikoajewna nie odmwi naszej probie. O, z pewnoci nie odmwi powiedziaa Magorzata i jej noga znw dotkna stopy mistrza. To wspaniale! zawoa Asasello. To mi si podoba! Razdwa i po wszystkim! Nie to, co wtedy, w parku Aleksandrowskim!

136

Ach, Asasello, prosz mi o tym nie przypomina, byam wtedy gupia. Zreszt trudno mie mi to za ze, przecie nie co dzie czowiek spotyka si z nieczyst si! Tego jeszcze brakowao przytakn Asasello. Gdyby si spotyka co dzie, to byoby za dobrze! Mnie te si podoba szybko mwia podniecona Magorzata podoba mi si szybko i nago... Jak z mauzera trrach! Ach, jak on strzela! zawoaa zwracajc si do mistrza. Sidemka pod Jakiem, a on w dowolne serduszko!... Magorzata bya ju podchmielona, oczy jej si rozjarzyy. Znowu zapomniaem! zawoa Asasello uderzajc si w czoo. Gowa do pozoty! Messer przecie przysa dla was upominek i zwrci si do mistrza butelk wina. Prosz zwrci uwag, e jest to to samo wino, ktre pija procurator Judei, falern. Jest rzecz zupenie zrozumia, e podobny rarytas wywoa wielkie zainteresowanie mistrza i Magorzaty. Asasello odwin z kawaka ciemnego trumiennego zotogowiu niezwykle omszay dzban. Powchali, naleli wina do szklanek, patrzyli przez nie pod wiato, zamierajce ju przed burz. Zdrowie Wolanda! zawoaa wznoszc swoj szklank Magorzata. Wszyscy troje unieli szklanki do ust i pocignli po dobrym yku. Wwczas zwiastujce burz wiato dnia zaczo gasn w oczach mistrza, dech mu zaparo, poczu, e zblia si koniec. Widzia jeszcze, jak miertelnie poblada Magorzata bezradnie wyciga do rce, jak opuszcza gow na st, a potem zsuwa si na podog. Trucicielu!... zdy jeszcze krzykn mistrz. Chcia chwyci n ze stou, aby przebi nim Asasella, ale jego do bezwadnie zelizgna si po obrusie, wszystko, co byo w suterenie mistrza, poczerniao, a potem zupenie znikno. Mistrz upad na wznak, a padajc rozci sobie o kant sekretarzyka skr na skroni. Kiedy otruci znieruchomieli, Asasello przystpi do dziaania. Przede wszystkim skoczy w okno i ju w chwil pniej by w willi, w ktrej mieszkaa Magorzata. Asasello, nieodmiennie staranny i dokadny, chcia osobicie sprawdzi, czy wszystko zostao wykonane jak naley. Okazao si, e wszystko jest w porzdku. Asasello widzia, jak zaspiona, oczekujca na powrt ma kobieta wysza ze swej sypialni, poblada raptem, zapaa si za serce, bezradnie zawoaa: Natasza... ktokolwiek... na pomoc... i upada na podog w salonie, nie zdywszy doj do gabinetu. Wszystko w porzdku powiedzia Asasello. W sekund pniej by znowu przy powalonych kochankach. Magorzata leaa z twarz wtulon w dywan. Asasello swymi elaznymi rkami odwrci j jak lalk, twarz ku sobie, i wpatrzy si w ni. Twarz otrutej zmieniaa si w jego oczach. Nawet w zapadajcym przed burz pmroku wida byo, jak znika jej chwilowy zez wiedmy, jak agodniej jej rysy. Twarz zmarej rozjania si, zagodniaa wreszcie, nie bya ju drapiena, bya teraz twarz cierpicej kobiety. Asasello rozwar jej biae zby i wla do ust kilka kropel tego samego wina, ktrym j otru. Magorzata westchna, bez pomocy Asasella wstaa z podogi, usiada i sabym gosem zapytaa: Za co, Asasello, za co? Co ty ze mn zrobi? Zobaczya lecego mistrza, wzdrygna si, szepna: Tego si nie spodziewaam... morderca! Ale skd! odpowiedzia Asasello. On zaraz wstanie. Ach, dlaczego jeste taka nerwowa? Ton rudego demona tak bardzo by przekonywajcy, e Magorzata uwierzya mu od razu. Zerwaa si, dziarska i pena si, pomoga wla wino do ust lecego. Mistrz otworzy oczy, popatrzy ponuro i z nienawici powtrzy swoje ostatnie sowo: Trucicielu!... Ach, zniewagi s najczstsz nagrod za dobrze wykonan prac! odpowiedzia mu na to Asasello. Czy jeste lepy? Jeli tak, przejrzyj jak najprdzej! Wwczas mistrz wsta, rozejrza si, a spojrzenie mia ju ywe i rozjanione, zapyta: To co nowego. Co to ma znaczy? Znaczy to odpowiedzia Asasello e na nas ju czas. Ju grzmi, syszycie? ciemnia si. Rumaki ryj ziemi kopytami, rozkoysay si drzewa w waszym malekim ogrdku. Poegnajcie si, poegnajcie si co prdzej. Ach, rozumiem powiedzia mistrz i obejrza si zabie mnie, jestemy martwi. Teraz ju wszystko zrozumiaem. Ach, na lito odpowiedzia Asasello. Co ja sysz? I kt to mwi? Przecie twoja ukochana nazywa ci mistrzem, przecie potrafisz myle, jak wic moesz by martwy? To mieszne!... Zrozumiaem wszystko, co powiedziae zawoa mistrz. Nic ju nie mw! Masz po stokro racj! Woland jest wielki! zawtrowaa mu Magorzata. Woland jest wielki! Wymyli to znacznie lepiej ode mnie! Ale powie, powie woaa do mistrza dokdkolwiek polecisz, zabierz powie! Nie trzeba odpar mistrz. Znam j na pami. Ale ani sowa... ani sowa nie zapomnisz? pytaa Magorzata przywierajc do kochanka i ocierajc krew z jego rozcitej skroni. Bd spokojna. Teraz ju nigdy niczego nie zapomn odpowiedzia jej na to.

137

A zatem ogie! zawoa Asasello. Ogie, od ktrego wszystko wzio swj pocztek i ktrym wszystko zwyklimy koczy. Ogie! przeraliwie krzykna Magorzata. Trzasno okienko sutereny, wiatr zdmuchn na bok zason. Rozleg si w niebie krtki i wesoy grzmot. Asasello wsun do pieca pazurzast do, wycign dymic gowni i podpali lecy na stole obrus. Potem podpali plik starych gazet na kanapie, wreszcie rkopis i zason na oknie. Mistrz, odurzony ju czekajc go galopad, wyrzuci z pki na st jak ksik, wzburzy jej karty nad poncym obrusem i ksika rozgorzaa wesoym pomieniem. Cay pokj chwia si ju peen szkaratnych jzorw i wszyscy troje wybiegli wraz z dymem przez drzwi, wspili si po ceglanych schodkach na gr i znaleli si w ogrdku. Pierwsz rzecz, jak tam zobaczyli, bya siedzca na ziemi kucharka przedsibiorcy budowlanego. Wok niej poniewieray si rozsypane ziemniaki i kilka pczkw cebuli. Stan kucharki by zrozumiay. Przy szopie ray trzy czarne rumaki, wierzgay, wzbijay fontanny ziemi. Magorzata pierwsza wskoczya na siodo, za ni Asasello, mistrz na kocu. Kucharka chciaa podnie rk, aby uczyni znak witego krzya, ale Asasello gronie zawoa z sioda: Utn ci t rk! gwizdn i wierzchowce amic gazki lip wzbiy si i zapady w czarn nawis chmur. Jednoczenie z okienka sutereny buchn dym. Dobieg z dou saby, aoliwy krzyk kucharki: Gore!... Konie przelatyway ju ponad dachami Moskwy. Chc si poegna z miastem krzykn mistrz do Asasella, ktry cwaowa na przedzie. Grzmot zaguszy dalsze jego sowa. Asasello skin gow i przynagli rumaka do galopu. Naprzeciw leccym pdzia chmura, ale nie chlustaa jeszcze deszczem. Lecieli ponad bulwarem, widzieli postacie ludzi, ktrzy rozbiegali si, aby schroni si przed deszczem. Spaday ju pierwsze krople. Przelecieli nad kbami dymu to byo wszystko, co zostao z domu Gribojedowa. Przelecieli nad miastem, ktre ogarniaa ju ciemno. Rozjarzay si nad nimi byskawice. Potem ziele zaja miejsce dachw. I dopiero wtedy lun deszcz i leccy zamienili si w trzy ogromne, zanurzone w wodzie baki powietrza. Magorzata znaa ju uczucie, jakiego doznaje si w locie, mistrz jeszcze go nie zna, wic zdziwi si, e tak prdko przybyli do celu, czyli do tego, z ktrym chcia si poegna nie majc prcz niego nikogo, z kim by si egna powinien. Przez welon deszczu pozna od razu budynek kliniki Strawiskiego, rzek i br na jej przeciwlegym brzegu, br, ktry tak dobrze zdy pozna. Wyldowali w zagajniku na polanie, niedaleko od kliniki. Poczekam tutaj na was zwinwszy donie w trbk krzycza Asasello. To gin za szar przeson, to znw owietlay go byskawice. egnajcie si, byle prdzej! Mistrz i Magorzata zeskoczyli z siode i pobiegli przez ogrd kliniki majaczc w ulewie jak wodne cienie. W chwil pniej mistrz wprawn doni odsun balkonow krat w pokoju numer sto siedemnacie. Magorzata podaa za nim. W oskocie i wyciu burzy weszli do pokoju Iwana niewidzialni i nie zauwaeni. Mistrz przystan przy ku. Iwan lea nieruchomo jak wwczas, kiedy po raz pierwszy obserwowa burz w miejscu swego odpocznienia. Ale nie paka jak wtedy. Kiedy dokadniej przyjrza si ciemnej sylwetce, ktra wtargna do z balkonu, unis si na ku, wycign rce i powiedzia radonie: Ach, to pan! A ja cigle czekam, cigle czekam na pana. Przyszed pan wreszcie, mj ssiedzie! Mistrz odpar na to: Przyszedem, ale, niestety, nie mog ju by ssiadem pana. Odlatuj na zawsze i przyszedem po to jedynie, by si poegna. Wiedziaem, e tak bdzie, domylaem si, e tak bdzie odpowiedzia cicho Iwan i zapyta: Spotka go pan? Tak powiedzia mistrz. Przyszedem si z panem poegna, poniewa by pan jedynym czowiekiem, z jakim rozmawiaem ostatnimi czasy. Iwan rozpromieni si i powiedzia: To dobrze, e pan tu przylecia. Ja przecie dotrzymam sowa, nie bd wicej pisywa wierszyde. Teraz zajmuje mnie co innego Iwan umiechn si i obkanymi oczyma popatrzy gdzie w przestrze obok mistrza. Chc napisa co innego. Poruszyy mistrza te sowa. Powiedzia siadajc na skraju ka Iwana: To dobrze, to bardzo dobrze. Niech pan napisze dalszy cig o nim. Oczy Iwana zabysy. To pan nie bdzie o tym pisa? Ale spuci gow i doda w zadumie: No, tak... po c o to pytam spojrza zezem na podog, popatrzy z lkiem. Tak powiedzia mistrz, a jego gos wyda si Iwanowi nie znany i guchy. Nie bd ju o nim pisa. Co innego bd mia do roboty. Szum burzy przeci daleki gwizd. Syszy pan? zapyta mistrz.

138

Burza szumi... Nie, to woaj mnie, na mnie ju czas wyjani mistrz i wsta z ka. Niech pan zaczeka! Tylko jedno sowo poprosi Iwan. Odnalaz j pan? Czy zostaa panu wierna? Oto ona odpowiedzia mistrz i wskaza na cian. Od biaej ciany oderwaa si ciemna Magorzata, podesza do ka. Patrzya na lecego chopaka i w jej oczach malowaa si ao. Biedak, biedak... bezgonie szeptaa Magorzata, pochylia si nad kiem. Lecy chopak obj j za szyj, pocaowaa go. egnaj, uczniu ledwo dosyszalnie powiedzia mistrz i zacz rozpywa si w powietrzu. Znikn, a wraz z nim znikna i Magorzata. Zamkna si krata balkonu. Iwanem owadn niepokj. Usiad na ku, rozejrza si lkliwie, jkn nawet, powiedzia co sam do siebie, wsta. Burza rozhasaa si na dobre i najwyraniej go rozstroia. Niepokoio go take to, e jego przyzwyczajony do niezmconej ciszy such wyowi niespokojne kroki i przyguszone gosy za drzwiami. Zawoa, zdenerwowany ju i drcy: Praskowio Fiodorowna! Praskowia Fiodorowna ju wchodzia do pokoju i zaniepokojona, pytajco patrzya na Iwana. Co? Co takiego? pytaa. Burza przestraszya? To nic, to nic... Zaraz ci pomoemy... zaraz zawoam doktora... Nie, Praskowio Fiodorowna, nie trzeba woa doktora powiedzia Iwan, niespokojnie patrzc nie na Praskowie Fiodorown, ale na cian nic mi takiego nie jest. Niech si pani nie boi, ja teraz ju rozumiem... Lepiej niech mi pani powie poprosi Iwan serdecznie co si stao tam obok w sto osiemnastce? W osiemnastce? Odpowiedziaa pytaniem na pytanie Praskowia Fiodorowna i spojrzenie jej pobiego w bok. Nic si tam nie stao. Ale w jej gosie brzmiaa nieszczero, Iwan natychmiast to zauway i powiedzia: E, Praskowio Fiodorowna! Pani przecie zawsze mwi prawd... Myli pani, e zaczn rozrabia? Nie, naprawd, nie zaczn. Niech mi pani lepiej szczerze powie, ja przecie przez cian wszystko wyczuje. Umar twj ssiad przed chwil wyszeptaa Praskowia Fiodorowna nie umiejc si sprzeniewierzy swojej dobroci i prawdomwnoci i popatrzya z lkiem na Iwana, spyno po niej wiato byskawicy. Ale nic zego si nie stao. Iwan tylko wznis znaczco palec i powiedzia: Przecie ja wiedziaem! Moe mi pani wierzy, Praskowio Fiodorowna, e teraz w miecie umar jeszcze jeden czowiek. Ja nawet wiem, kto. I Iwan umiechn si tajemniczo. To bya kobieta.

31. Na Worobiowych Grach

Burza przemina ju bez ladu i przerzucona ukiem ponad ca Moskw trwaa na niebie wielobarwna tcza, pia wod z rzeki Moskwy. Wysoko na wzgrzu, midzy dwiema kpami krzakw, wida byo trzy ciemne sylwetki. Woland, Korowiow i Behemot siedzieli na czarnych osiodanych koniach, patrzyli na rozpocierajce si za rzek miasto, cae w rozpryskach soca, pobyskujcego w tysicach zwrconych ku zachodowi okien, na piernikowe baszty Diewiczego Monasteru. Co zaszumiao w powietrzu i Asasello wyldowa w pobliu caej grupy za czarnym trenem jego paszcza lecieli mistrz i Magorzata. Musiaem przeszkodzi wam tobie, Magorzato, i tobie, mistrzu po chwili milczenia zacz Woland ale nie miejcie o to do mnie alu. Nie sdz, bycie mieli tego aowa. No c zwraca si teraz tylko do mistrza poegnaj si z tym miastem. Na nas ju czas Woland doni w czarnej rkawicy z rozcitym mankietem powid w t stron, gdzie niezliczone soca roztapiay za rzek szko, gdzie trwaa ponad tymi socami mga, dym i opary rozpraonego w cigu caego dnia miasta. Mistrz zeskoczy z sioda, opuci jedcw i pobieg na skraj wzgrza. Czarny paszcz wlk si za nim po ziemi. Mistrz patrzy na miasto. W pierwszej chwili zakrad si do jego serca smutek i al, ale niebawem ustpiy one miejsca sodkawemu niepokojowi, cygaskiemu podnieceniu wczgi. Na zawsze!... Zrozume to wyszepta mistrz i obliza suche, spkane wargi. Zacz uwanie przysuchiwa si temu wszystkiemu, co dziao si w jego duszy, analizowa to. Wydao mu si, e podniecenie mino, przeksztacio si w poczucie wielkiej, miertelnej krzywdy. Ale i ono byo nietrwae, przemino, zastpia je, nie wiedzie czemu, wyniosa obojtno, a t z kolei przeczucie wiekuistego spokoju. Grupa jedcw oczekiwaa na mistrza w milczeniu. Jedcy patrzyli na gestykulujc na krawdzi urwiska wysok, ciemn sylwetk, ktra to wznosia gow, jak gdyby starajc si sign spojrzeniem a za dalekie przedmiecia, to znw zwieszaa j na pier, jak gdyby kontemplujc wydeptan mizern traw pod nogami. Potem mistrz chwyci si za gow i pobieg z powrotem w stron oczekujcych na towarzyszy podry. No i jak z wysokoci swego wierzchowca zwrci si do mistrza Woland poegnae si? Tak, poegnaem si odpowiedzia mistrz, i, ju uspokojony, miao i otwarcie popatrzy w twarz Wolanda. A wwczas przetoczy si ponad wzgrzami straszliwy, podobny dwikowi trb gos Wolanda:

139

Czas ju! a take przenikliwy gwizd i miech Behemota. Konie poderway si do biegu, jedcy unieli si w siodach i pocwaowali. Magorzata czua, e jej oszalay rumak szarpie i gryzie wdzido. Pd wzd paszcz Wolanda ponad gowami caej kawalkady, paszcz ten zacz przesania cay wieczerniejcy nieboskon. Kiedy na sekund czarna opocza odrzucana zostaa na bok, Magorzata nie zwalniajc biegu odwrcia si i zobaczya, e nie ma ju za nimi rnobarwnych wieyc, nie ma ju od dawna i miasta...

32. Przebaczenie i wiekuista przysta

O bogowie, o, bogowie moi! Jake smutna jest wieczorna ziemia! Jake tajemnicze s opary nad oparzeliskami! Wie o tym ten, kto bdzi w takich oparach, kto wiele cierpia przed mierci, kto lecia ponad t ziemi dwigajc ciar ponad siy. Wie o tym ten, kto jest zmczony. I bez alu porzuca wtedy mglist ziemi, jej bagniska i jej rzeki, ze spokojem w sercu powierza si mierci, wie bowiem, e tylko ona przyniesie mu spokj. Nawet czarodziejskie czarne konie zmczyy si, coraz wolniej niosy swoich jedcw, zacza ich dopdza nieunikniona noc. Nawet niespoyty Behemot wyczuwajc j za plecami zamilk, rozwichrzy sier na ogonie, wbi w siodo pazury i pdzi milczcy i powany. Noc ja okrywa czarn chust ki i lasy, noc zapalaa gdzie daleko w dole smutne ogniki nie interesujce ju teraz ani mistrza, ani Magorzaty, niepotrzebne im obce ogniki. Noc wyprzedzaa kawalkad, zasnuwaa j z gry i to tu, to tam rzucaa na osowiae niebo biae plamki gwiazd. Noc gstniaa, pdzia obok nich, chwytaa galopujcych za paszcze, zdzieraa je z ramion, odsaniaa prawd. I kiedy owiewana chodnym wiatrem Magorzata otworzya oczy, zobaczya, jak zmieniaj si pdzcy ku swemu celowi. Kiedy za zza skraju lasu wypezn na ich spotkanie krgy purpurowy ksiyc, wszystkie pozory zniky, runy w moczary i rozpyny si we mgach nietrwae czarnoksiskie kostiumy. Naley wtpi, czy ktokolwiek poznaby w tym, ktry pdzi teraz tu obok Wolanda, po prawej rce Magorzaty, Korowiowa Fagota, samozwaczego tumacza tajemniczego i nie potrzebujcego bynajmniej adnych tumaczy konsultanta. Zamiast tego, ktry opuci Worobiowe Gry w podartym stroju cyrkowca jako KorowiowFagot, galopowa teraz cicho podzwaniajc zotym acuchem udzienicy ciemnofioletowy rycerz o mrocznej twarzy, na ktrej nigdy nie zagoci umiech. Wspiera brod na piersi, nie patrzy na ksiyc, nie interesowaa go ziemia, pdzc obok Wolanda rozmyla o jakowych swoich sprawach. Take i Behemotowi noc oderwaa jego puszysty ogon, odara go z futra, rozrzucia strzpy sierci po mokradach. Ten, ktry zabawia ksicia ciemnoci jako kot, objawia si teraz jako szczuplutki chopak, demonpa, najwspanialszy bazen, jakiego zna wiat. Teraz i on take zamilk i pdzi bezszelestnie, podstawiajc swoj mod twarz pod napywajc od ksiyca powiat. Z boku, w pewnej odlegoci od reszty, lecia pobyskujac stalow zbroj Asasello. Znik bez ladu nieprzystojny kie i zez rwnie okaza si kamuflaem. Oczy Asasella nie rniy si ju teraz od siebie, byy jednakowo puste i czarne, twarz za bya blada i zimna. Teraz, lecc, Asasello przybra sw prawdziw posta demona bezwodnej pustyni, demonamordercy. Siebie samej Magorzata nie moga zobaczy, za to dobrze widziaa zmiany, jakie zaszy w mistrzu. Jego wosy bielay teraz w powiacie ksiyca, zbijay si z tyu w powiewajcy na wietrze warkocz. Kiedy wiatr odrzuca paszcz z jego ng, Magorzata widziaa to zapalajce si, to znw gasnce gwiazdeczki ostrg na botfortach. Podobnie jak modziutki demon mistrz lecia nie spuszczajc oczu z ksiyca, ale umiecha si do tego ksiyca, jak do kogo dobrze znanego i kochanego, i zgodnie ze zwyczajem, ktrego nabra w sto osiemnastce, co tam sam do siebie mamrota. Woland wreszcie lecia take w swej prawdziwej postaci. Magorzacie trudno byoby powiedzie, z czego bya zrobiona uzda jego wierzchowca, sdzia, e s to by moe ksiycowe promienie, sam za wierzchowiec jest tylko bry mroku, grzywa rumaka chmur, a ostrogi jedca to biae ctki gwiazd. Dugo tak lecieli w milczeniu, a wreszcie okolica zacza si zmienia. W mroku ziemi zatony smutne lasy, a wraz z nimi i zmatowiae klingi rzek. Pojawiy si w dole poyskliwe gazy, a pomidzy nimi zaczerniay zapadliska, do ktrych nie docierao ksiycowe wiato. Woland osadzi swego dzianeta na kamienistym, pospnym, paskim szczycie i odtd jedcy pojechali stpa, nasuchujc, jak podkowy ich rumakw bij o wir i kamienie. Zielonkawa, jasna powiata ksiycowa zalewaa szczyt i wkrtce Magorzata dostrzega stojcy na tym pustkowiu tron, a na tronie bia posta siedzcego czowieka. Siedzcy by moe guchy, a moe nazbyt pogrony w mylach. Nie czu, e kamienista ziemia dygoce pod ciarem wierzchowcw, i jedcy zbliyli si do nie zauwaeni. Ksiyc bardzo dopomg Magorzacie, wieci janiej ni najjaniejsza latarnia elektryczna, dostrzega wic, e siedzcy, ktrego oczy wydaway si by lepe, nerwowo zaciera rce i te nie widzce swoje oczy kieruje ku okrgowi ksiyca. Widziaa ju teraz, e obok cikiego marmurowego tronu, na ktrym byszczay w ksiycowej powiacie jakie iskry, ley olbrzymi czarny pies o spiczastych uszach i podobnie jak jego pan niespokojnie wpatruje si w

140

ksiyc. U stp siedzcego poniewieraj si skorupy rozbitego dzbana i rozpociera si czarnoczerwona niewysychajca kaua. Jedcy wstrzymali konie. Powie twoja zostaa przeczytana zacz mwi Woland zwracajc si do mistrza i powiedziano tylko jedno e nie jest ona, niestety, zakoczona. Chciaem ci zatem pokaza twego bohatera. Prawie od dwch tysicy lat siedzi on na tym szczycie i pi, ale kiedy nadchodzi penia ksiyca, drczy go, jak widzisz, bezsenno. Cierpi na ni nie tylko on, ale rwnie i jego wierny str, pies. Jeeli prawd jest, e tchrzostwo to najstraszliwsza z uomnoci, to temu psu zarzuci go raczej niepodobna. Jedyn rzecz, ktrej bao si to nieustraszone zwierz, bya burza. No c, ten, ktry kocha, powinien dzieli los tego, kogo kocha. Co on mwi? zapytaa Magorzata i jej nieruchoma, spokojn twarz osnua mgieka wspczucia. On mwi odpowiedzia jej Woland cigle to samo. Powtarza, e nawet przy ksiycu nie moe zazna spokoju i e przyszo mu zagra niedobr rol. Mwi tak zawsze, ilekro nie pi, a kiedy pi, ni mu si cigle to samo pasmo ksiycowego wiata, ktrym chciaby i i rozmawia z winiem HaNocri, poniewa, jak utrzymuje, nie zdy czego dopowiedzie wwczas, dawno temu, czternastego dnia wiosennego miesica nisan. Ale, niestety, nie udaje mu si wej na t drog, nikt te nie przychodzi do niego. Wic, c robi, musi rozmawia sam ze sob. A zreszt, czowiek musi mie przecie jakie urozmaicenie, wic swj monolog o ksiycu czsto uzupenia stwierdzeniem, e nade wszystko w wiecie nienawidzi wasnej niemiertelnoci i swej niebywaej sawy. Utrzymuje, e chtnie by si zamieni z obdartym wczg Mateuszem Lewit. Dwanacie tysicy ksiycw za jedn ksiycow noc sprzed lat, czy to aby nie za duo? zapytaa Magorzata. Powtarza si historia z Fried? zapyta Woland. Ale o to, Magorzato, nie musisz si martwi. Wszystko bdzie, jak by powinno, tak ju jest urzdzony wiat. Uwolnijcie go! krzykna nagle przeraliwie Magorzata. Podobnie krzyczaa kiedy, kiedy bya wiedm. Od tego jej krzyku osun si gdzie w grach kamie i z oguszajcym oskotem stoczy si po urwisku w przepa. Ale Magorzata nie umiaaby powiedzie, czy by to oskot padajcego kamienia, czy moe oskot szataskiego miechu. Woland w kadym razie mia si, spoglda na Magorzat i mwi: W grach nie naley krzycze, on tak czy owak nawyk do lawin i nie zwrci na nie uwagi. Nie musisz si za nim wstawia, Magorzato, albowiem mia si ju za nim ten, z kim tak pragn rozmawia. I Woland znowu zwrci si do mistrza, mwic: No c, teraz moesz zakoczy swoj powie jednym zdaniem! Mistrz, ktry sta nieporuszony i patrzy na siedzcego procuratora, jakby tylko na to czeka. Zwin donie w trbk i krzykn tak, e echo ponioso si po bezludnych i nagich grach. Jeste wolny! Jeste wolny! On czeka na ciebie. Gry przemieniy gos mistrza w grom i ten grom obrci je w perzyn. Runy przeklte ciany skalne. Pozosta tylko szczyt, na ktrym sta marmurowy tron. Ponad czarn otchani, w ktr zwaliy si skay, zapony wiata bezkresnego miasta, a nad miastem dominoway poyskliwe idole, grujce nad wspaniale rozrosymi w cigu wielu tysicy ksiycw ogrodami. Wprost ku tym ogrodom prowadzia tak dugo wyczekiwana przez procuratora, uczyniona z ksiycowej powiaty cieka. Pierwszy pobieg t ciek spiczastouchy pies. Czowiek w biaym paszczu z podbiciem koloru krwawnika wsta z tronu i krzykn co ochrypym, zaamujcym si gosem. Nie mona byo si zorientowa, czy pacze, czy te si mieje, ani te, co krzyczy. Mona byo tylko zobaczy, e i on popieszy ksiycow ciek za tym, ktry wiernie peni przy nim stra. Mam i tam, za nim? ujmujc cugle niespokojnie zapyta mistrz. Nie odpowiedzia mu Woland. Po c i za tropem tego, co si ju skoczyo? A wic tam? zapyta mistrz, odwrci si i wskaza za siebie, tam gdzie znowu zarysowao si za nimi niedawno opuszczone miasto, pene piernikowych wie monasterskich i rozprynitego w szkle na drobne kawaeczki soca. Take nie odpar Woland. Gos jego nabra mocy i popyn nad skaami. Romantyczny mistrzu, ten, ktrego tak pragnie ujrze wymylony przez ciebie, a przed chwil rwnie przez ciebie samego uwolniony twj bohater, przeczyta twoj powie. I Woland zwrci si do Magorzaty: Magorzato! Nie sposb nie uwierzy, e usiowaa obmyle dla mistrza jak najlepsz przyszo, ale doprawdy to, co wam proponuj, to, o co prosi dla was Jeszua, jest jeszcze lepsze! Zostawcie ich samych mwi Woland nachylajc si ze swego sioda ku siodu mistrza i wskazujc w lad za procuratorem, ktry znikn im ju z oczu. Nie przeszkadzajmy im. Niech rozmawiaj, kto wie, moe dojd do czego? Woland skin teraz doni w kierunku Jeruszalaim i Jeruszalaim zagaso. A i tam Woland wskaza za siebie czeg miaby szuka w swojej suterenie? Teraz zagaso rozprynite w szkle soce. Po co ci to? agodnie i przekonywajco cign Woland o, po trzykro romantyczny mistrzu, czy nie chcesz we dnie przechadza si ze swoj przyjacik pod drzewami wini, ktre wanie zaczynaj okrywa si kwiatem, a wieczorami sucha muzyki Schuberta? Czy nie bdzie ci mio pisa gsim pirem przy wiecach? Czy nie chcesz jak Faust zasi nad retort i ywi nadziej, e uda ci si stworzy nowego homunculusa? Tam, tylko tam! Tam czeka ju na was dom i stary suga, gorej wiece, ktre wkrtce pogasn, poniewa ju niebawem powitacie wit.

141

T drog, mistrzu, tylko t drog! egnajcie, na mnie czas! egnaj! chralnie odkrzyknli Wolandowi Magorzata i mistrz. A wwczas czarny Woland na olep, nie wybierajc drogi, rzuci si w zapadlisko, a za nim z poszumem runa jego wita. Wok mistrza i Magorzaty nie byo ju ani ska, ani paskiego szczytu, ani Jeruszalaim. Znikny rwnie czarne konie. I oto zobaczyli oboje przyobiecany wit. Zaczo wita natychmiast, przy pnocnym ksiycu. Mistrz przechodzi ze sw umiowan w blasku pierwszych promieni poranka przez omszay kamienny mostek. Przeszli przeze. Strumie zosta za plecami wiernych kochankw, szli piaszczyst drog. Posuchaj, jak cicho mwia do mistrza Magorzata, a piasek szeleci pod jej bosymi stopami. Suchaj i napawaj si cisz. Popatrz, oto jest ju przed tob twj wieczysty dom, ktry otrzymae w nagrod. Widz ju okno weneckie i dzikie wino, ktre wspina si a pod sam dach. Oto twj dom, oto twj wieczysty dom. Bdziesz zasypia wdziawszy swoj przybrudzon wieczyst szlafmyc, bdziesz zasypia z umiechem na ustach. Sen ci wzmocni, przyjd ci po nim do gowy mdre myli. I ju nie bdziesz umia mnie wypdzi. Ja za bd strzega twego snu. Tak mwia Magorzata idc z mistrzem w kierunku ich wieczystego domu i wydawao si mistrzowi, e sowa Magorzaty szemrz tak samo, jak szemra i szepta strumie, od ktrego si oddalali...

A swoj drog co si dziao w Moskwie po owym sobotnim wieczorze, kiedy to Woland o zachodzie soca opuci stolic zniknwszy wraz ze sw wit z Worobiowych Gr? O tym, e dugo jeszcze w caym miecie huczao od najniewiarygodniejszych pogosek, ktre nader szybko dotary take do najdalszych, zabitych deskami prowincjonalnych dziur, nie trzeba chyba nawet wspomina. Czowieka a mdli na sam myl, e miaby te pogoski powtarza. Spisujcy t rzeteln relacj na wasne uszy sysza w pocigu, ktrym jecha do Teodozji, opowie o tym, jak to w Moskwie dwa tysice ludzi wyszo z teatru na golasa i w takim stanie takswkami rozjechao si do domw. Szept: nieczysta sia mona byo usysze w kolejkach przed mleczarniami, w tramwajach, w sklepach, w mieszkaniach, we wsplnych kuchniach, w pocigach podmiejskich i dalekobienych, na stacjach i na przystankach, na letniskach i na plaach. Ludzie wyrobieni i kulturalni nie brali oczywicie udziau w tych dyskusjach o nieczystej sile, ktra nawiedzia stolic, szydzili z nich nawet i usiowali apelowa do rozsdku opowiadajcych. Ale, jak to si mwi, fakt pozostaje faktem i zostawi go bez wyjanienia nie sposb kto niewtpliwie by w stolicy. wiadczyy o tym wymownie choby zgliszcza, ktre pozostay z Gribojedowa, a take wiele innych rzeczy. Ludzie kulturalni podzielali pogld prowadzcych ledztwo bya to robota szajki hipnotyzerw i brzuchomwcw, ktrzy doszli w swoim rzemiole do perfekcji. Zarwno w Moskwie, jak poza jej granicami podjto oczywicie natychmiast energiczn akcj majc na celu schwytanie bandy, ale niestety, niestety, nie daa ona spodziewanych rezultatw. Ten, ktry przybra imi Wolanda, znikn wraz ze wszystkimi swymi kumplami i do Moskwy ju nie powrci ani nie pojawi si nigdzie indziej, w ogle nie dawa znaku ycia. Nic dziwnego, e powzito podejrzenie, i uciek za granic, ale i za granic si nie ujawni. Byy jednak rwnie ofiary, i to nawet wtedy, kiedy Woland ju opuci stolic. Ofiar, jakkolwiek to bardzo smutne, pady czarne koty. Ze sto tych agodnych, przywizanych do ludzi i poytecznych stworze zastrzelono albo wytpiono w inny sposb, w rozmaitych zaktkach kraju. Pitnacie, niekiedy mocno zmaltretowanych kotw, dostarczono do komisariatw milicji w rnych miastach. W Armawirze, na przykad, jedno takie Bogu ducha winne zwierz, doprowadzone na milicj przez jakiego obywatela, miao zwizane przednie apy. Obywatel w przydyba kota w chwili, gdy zwierz o wygldzie rzezimieszka (c na to poradzi, e koty zawsze tak wygldaj? Nie bierze si to bynajmniej std, e s faszywe, lecz std, e obawiaj si, by kto potniejszy od nich pies albo czowiek nie uczyni im krzywdy. Skrzywdzi kota jest bardzo atwo, ale, wierzcie mi, aden to honor, aden!) a wic, gdy zwierz to o wygldzie rzezimieszka w niewyjanionych zamiarach usiowao uda si w opuchy. Obywatel w run na kota i cigajc krawat, by zwiza stworzenie, odgraa si jadowicie: Aha! A wic si zawitao teraz do nas, do Armawiru, panie hipnotyzerze? No, alemy si tu pana nie przestraszyli. Niech pan nie udaje niemowy! Dobrze wiemy, co z pana za ptaszek! Obywatel prowadzi kota na milicj cignc biednego zwierza za przednie apy, zwizane zielonym krawatem, i lekkimi kopniakami zmuszajc go, by koniecznie szed na tylnych. Panie! krzycza oblegany przez gwidcych chopaczkw. Niech pan przestanie struga wariata! To si nie uda! Niech pan bdzie askaw i jak czowiek! Czarny kot tylko toczy umczonymi lepiami. Natura poskpia mu daru wymowy, ani rusz nie mg wic dowie swej niewinnoci. Ocalenie biedne zwierz zawdzicza przede wszystkim milicji, a take swojej wacicielce, czcigodnej

Epilog

142

wiekowej wdowie. Skoro tylko kot doprowadzony zosta do komisariatu, stwierdzono tam, e rzeczony obywatel intensywnie wonieje spirytusem, w zwizku z czym jego zezna nie przyjto za dobr monet. Tymczasem staruszka, dowiedziawszy si od ssiadw, e jej kota przymknli, popdzia do komisariatu i zdya na czas. Wystawia kotu jak najpochlebniejsze wiadectwo, zeznaa, e zna go od piciu lat, od maego kociaka, e rczy za niego jak za sam siebie, udowodnia, e nigdy jeszcze si nie zdarzyo, by przyapano go na czym zdronym, oraz e nigdy nie wyjeda do Moskwy. W Armawirze si urodzi, tu si wychowa, tu si ksztaci w owach na myszy. Kot zosta rozwizany i zwrcony wacicielce, acz, co prawda, ciko dowiadczony przez los przekona si bowiem na wasnej skrze, co to znaczy faszywe posdzenie i oszczerstwo. Oprcz kotw pewne drobne nieprzyjemnoci spotkay rwnie tego i owego spord ludzi. W Leningradzie zatrzymano do wyjanienia obywateli Wolmana i Wolpera, w Saratowie, w Kijowie i w Charkowie trzech Woodinw, w Kazaniu Woocha, a w Penzie doprawdy zupenie nie wiadomo dlaczego adiunkta chemii Wietczynkiewicza. Co prawda by to niezwykle smagy brunet olbrzymiego wzrostu. Poza tym w rnych miejscowociach ujto dziewiciu Korowinw, czterech Korowkinw i dwch Karawajeww. Z pocigu jadcego do Sewastopola pewnego obywatela wyprowadzono zwizanego na stacji Biegorod. Obywatelowi owemu strzelio do gowy, by zabawia wsppasaerw pokazywaniem sztuczek z kartami. W Jarosawiu, akurat w porze obiadowej, wszed do restauracji obywatel, ktry trzyma w rku odebrany wanie z naprawy prymus. Dwch portierw porzucio na jego widok swoje posterunki w szatni i ucieko, a za nimi uciekli z restauracji wszyscy gocie i kelnerzy. Przy tej okazji niezwykym zbiegiem okolicznoci kasjerce zgin cay utarg. Dziao si jeszcze niejedno, ale nie mona przecie wszystkiego zapamita. Jeszcze raz podkrelam to z naciskiem naley odda sprawiedliwo tym, ktrzy prowadzili ledztwo. Nie do, e uczynili wszystko, co w ludzkiej mocy, by uj przestpcw, zrobili take wszystko, by racjonalnie wyjani ich rozrby. I wszystko zostao racjonalnie wyjanione, a wyjanienia te byy niewtpliwie rzeczowe i nie do obalenia. Prowadzcy ledztwo oraz dowiadczeni psychiatrzy ustalili, e czonkowie zbrodniczego gangu, czy te by moe jeden z nich (podejrzenie padao przede wszystkim na Korowiowa), byli hipnotyzerami o niespotykanej sile oddziaywania i potrafili ukazywa si nie w tym miejscu, w ktrym naprawd si znajdowali, ale gdzie indziej, tam gdzie ich wcale nie byo. Poza tym umieli bez trudu przekona tych, ktrzy si z nimi stykali, e okrelone przedmioty i osoby znajduj si tam, gdzie w rzeczywistoci wcale ich nie byo, i na odwrt usuwali z pola widzenia przedmioty lub osoby, ktre w rzeczywistoci znajdoway si w polu widzenia danego czowieka. W wietle tych wyjanie wszystko stawao si zupenie zrozumiae, nawet ten najbardziej niepokojcy spoeczestwo fakt, e kota ostrzeliwanego w mieszkaniu numer pidziesit w czasie nieudanej prby aresztowania nie imay si kule. Oczywicie nie byo na yrandolu adnego kota, nikt nie odpowiedzia ogniem na strzay, strzelano do czego, czego w ogle nie byo, a w tym czasie Korowiow, ktry zasugerowa wszystkim, e kot rozrabia na yrandolu, mg si swobodnie porusza, najpewniej znajdujc si za plecami strzelajcych, mg szydzi z nich i rozkoszowa si swym ogromnym, aczkolwiek wykorzystywanym do celw przestpczych darem sugestii. Jasne, e to on podpali mieszkanie rozlawszy benzyn. Stiopa Lichodiejew nie lata, oczywicie, do adnej Jaty (taki numer przekraczaby moliwoci nawet Korowiowa) ani te nie wysya stamtd depesz. Kiedy przestraszony sztuczkami Korowiowa, ktry ukaza mu kota, trzymajcego na widelcu marynowany grzyb straci przytomno w mieszkaniu wdowy po jubilerze, lea tam, dopki Korowiow, natrzsajc si ze, nie wcisn mu na gow wojokowego kapelusza i nie wysa go na moskiewskie lotnisko, uprzednio zasugerowawszy oczekujcym tam na Stiop przedstawicielom wydziau ledczego, e Stiopa wysidzie z samolotu, ktry przylecia z Sewastopola. Co prawda jataska milicja utrzymywaa, e gocia bosego Stiop i e wysyaa do Moskwy depesze o nim, ale w aktach nie zdoano odnale kopii adnej z tych depesz, z czego wycignito smutny, lecz absolutnie niepodwaalny wniosek, e banda hipnotyzerw jest w stanie hipnotyzowa ludzi na wielk odlego i to nie tylko pojedyncze osoby, ale nawet cae grupy. W tych warunkach przestpcy mogli przyprawi o obd nawet ludzi o wyjtkowo odpornej konstytucji psychicznej. C tu wic mwi o takich gupstwach jak talia kart, ktra nagle znajduje si na parterze w cudzej kieszeni, albo znikajce damskie sukienki czy miauczcy beret i inne rzeczy w tym gucie! Takie numery potrafi odstawi kady zawodowy hipnotyzer redniej klasy na byle estradzie, dotyczy to rwnie prostego tricku z odrywaniem gowy konferansjerowi. Kot, ktry mwi, to te zupeny drobiazg. By zademonstrowa widzom takiego kota, wystarczy opanowa elementarne zasady brzuchomwstwa, a nikt chyba nie wtpi, e umiejtnoci Korowiowa w tej mierze sigay znacznie dalej. Nie, nie chodzi tu bynajmniej o talie kart ani o faszywe listy w teczce Nikanora Bosego. To wszystko s gupstwa! To on, Korowiow, posa Berlioza pod tramwaj na pewn mier. To on wpdzi w obd biednego poet Iwana

143

Bezdomnego, to on by sprawc majacze Iwana, to on by winien temu, e Iwanowi w mczcych snach jawio si staroytne Jeruszalaim i trzej powieszeni na supach na spalonej socem pustynnej Nagiej Grze. To Korowiow i jego gang byli sprawcami zniknicia z Moskwy Magorzaty i Nataszy, jej gosposi. Nawiasem mwic, t spraw organa ledcze zajmoway si ze szczegln pieczoowitoci. Naleao wyjani, czy kobiety te zostay uprowadzone przez band mordercw i podpalaczy, czy te dobrowolnie zbiegy wraz ze zbrodniarzami. Opierajc si na mtnych i absurdalnych zeznaniach Mikoaja Iwanowicza, a take biorc pod uwag pozostawiony przez Magorza t dziwaczny, szalony list do ma, list, w ktrym pisze, e zostaje wiedm i odchodzi na zawsze, majc te na wzgldzie t okoliczno, e Natasza znikna pozostawiajc wszystkie swoje rzeczy osobiste, organa ledcze ostatecznie uznay, e zarwno pani domu, jak suca zostay, podobnie jak tyle innych osb, zahipnotyzowane, po czym bezwolne ofiary uprowadzia banda. Powstaa te bardzo prawdopodobna wersja, e zbrodniarzy zncia uroda obu kobiet. Nie wyjanion jednak zagadk pozostay dla organw ledczych pobudki, ktrymi banda kierowaa si uprowadzajc z kliniki psychiatrycznej chorego umysowo, mianujcego si mistrzem. Pobudek tych nie udao si wykry, podobnie jak nie udao si ustali nazwiska uprowadzonego pacjenta. Chory w zagin wic na zawsze pod martwym kryptonimem numer sto osiemnasty z pierwszego oddziau. Tak wic prawie wszystko zostao wyjanione i ledztwo skoczyo si, poniewa wszystko na tym wiecie ma swj koniec. Mino kilka lat i obywatele powoli zapominali o Wolandzie, Korowiowie i o caej reszcie. W yciu tych, ktrzy ucierpieli przez Wolanda i jego kumpli, zaszo wiele zmian i cho byy to zmiany drobne i nieistotne, naley przecie o nich napomkn. or Bengalski, na przykad, spdzi w szpitalu trzy miesice, po czym uznano go za wyleczonego i wypisano, ale musia porzuci prac w Varietes, chocia by to najgortszy okres i publiczno walia drzwiami i oknami ywe byo jeszcze wspomnienie o czarnej magii i o tym, jak j zdemaskowano. Bengalski porzuci Varietes, zda sobie bowiem spraw, e zbyt mczce bd dla codzienne wystpy przed dwutysicznym audytorium, ktre go zawsze rozpozna i w nieskoczono bdzie zadawao szydercze pytania: Jak mu si lepiej pracuje z gow czy bez? Tak, konferansjer utraci poza tym wiele ze swego humoru, tak niezbdnego przecie w jego zawodzie. Pozosta mu niemiy, przygnbiajcy lad po tej przygodzie kadej wiosny przy peni ksiyca ogarnia go niepokj, Bengalski znienacka chwyta si za kark, rozglda si lkliwie i szlocha. Ataki te mijay, ale poniewa je miewa, nie mg ju pracowa w swoim dotychczasowym zawodzie. Konferansjer porzuci wic prac i zacz y z wasnych oszczdnoci, ktre wedug jego skromnych oblicze powinny mu byy wystarczy na lat pitnacie. Odszed wic i nigdy ju si nie spotyka z Warionuch, ktry zyska sobie ogromn popularno i powszechn sympati za uprzejmo i yczliwo dla ludzi, rzadko spotykan nawet wrd administratorw teatralnych. Na przykad amatorzy wejciwek nie mwili o nim inaczej ni: Nasz ojczulek i dobrodziej. Kady, kto zadzwoni do Varietes, o dowolnej godzinie, sysza w suchawce agodny acz smutny gos: Sucham, na prob za, by zawoa do telefonu Warionuch, tene gos odpowiada spiesznie: Do usug, jestem przy aparacie! Ale ile to Iwan Sawieliewicz wycierpia przez t swoj uprzejmo! Stiopa Lichodiejew nie korzysta ju z telefonw Varietes. Skoro tylko po omiu dniach pobytu opuci klinik, wysano go do Rostowa, gdzie zosta mianowany kierownikiem wielkiego sklepu spoywczego. Podobno nie pije ju portweinu, tylko wdk, nalewk na pczkach czarnych porzeczek, co mu wyszo na zdrowie. Mwi, e zrobi si teraz milczcy i e unika kobiet. Usunicie Stiopy z Varietes nie sprawio Rimskiemu takiej satysfakcji, jaka mu si marzya od paru lat. Po wyjciu z kliniki, po powrocie z Kisowodska staruszek dyrektor finansowy z trzsc si gow zoy podanie o zwolnienie go z pracy z Varietes. Ciekawe, e podanie przywioza do Varietes ona Rimskiego. On sam nie znalaz w sobie do siy, by choby za dnia odwiedzi w dom, w ktrym widzia zalan ksiycow powiat popkan szyb w oknie i dug, sigajc ku dolnej zasuwce rk. Zwolniwszy si z Varietes dyrektor finansowy obj posad w teatrze lalek ma Zamoskworieczu. W teatrze tym ju nie musia wykca si o akustyk z wielce szanownym Arkadiuszem Siemplejarowem. Arkadiusz Apoonowicz zosta bowiem momentalnie przeniesiony do Briaska na stanowisko kierownika punktu skupu runa lenego. Mieszkacy Moskwy jedz teraz solone rydzyki i marynowane prawdziwki, nie mog si ich nachwali i s rozentuzjazmowani tym, e Arkadiusz Apoonowicz zmieni posad. Teraz mona ju powiedzie, e nie radzi on sobie z akustyk i cho wiele robi, by j udoskonali, nie poprawia si ani na jot. Alojzy Mogarycz dziaa do dzi na stanowisku, ktrego zrzek si Rimski, to znaczy na etacie dyrektora finansowego Varietes. W dob mniej wicej po wizycie u Wolanda, oprzytomniawszy w pocigu gdzie pod Wiatk, Alojzy stwierdzi, e wyjedajc w zamieniu umysu z Moskwy zapomnia woy spodnie, ale za to nie wiadomo dlaczego ukrad zupenie mu niepotrzebn ksig meldunkow przedsibiorcy budowlanego. Za olbrzymie pienidze Alojzy naby od konduktora stare, zaplamione portki i z Wiatki zawrci do Moskwy. Ale ju, niestety, nie zasta domku przedsibiorcy. Pomie

144

strawi doszcztnie i domek, i stare rupiecie. Alojzy by jednak czowiekiem niezmiernie przedsibiorczym. W dwa tygodnie pniej mieszka ju w piknym pokoju w zauku Briusowa, a po kilku miesicach zasiada ju w gabinecie Rimskiego. I tak jak przedtem Rimski cierpia przez Stiop, tak teraz Warionucha cierpi przez Alojzego. Iwan Sawieliewicz marzy tylko o jednym o tym, eby tego Alojzego zabrano z Varietes dokdkolwiek, byle jak najdalej, poniewa jak Warionucha czasem mwi o tym szeptem w zaufanym towarzystwie takiego cierwa jak ten Alojzy nie spotka chyba jeszcze nigdy w yciu i e, zobaczycie, wszystkiego si po tym Alojzym mona spodziewa. By moe zreszt, e administrator nie jest bezstronny. Nigdy nie zauwaono, eby Alojzy robi co zego, nie zauwaono zreszt, eby w ogle robi cokolwiek, jeli, oczywicie, nie liczy zaangaowania na miejsce bufetowego Sokowa kogo innego. Andrzej Fokicz zmar na raka wtroby w klinice Pierwszego Moskiewskiego Uniwersytetu Pastwowego w dziesi miesicy po pobycie Wolanda w Moskwie... Tak wic mino lat kilka i wydarzenia zgodnie z prawd opisane w tej ksice zblaky, zatary si w pamici. Ale nie wszyscy o nich zapomnieli, nie wszyscy. Co roku na wiosn, skoro si tylko zacznie witeczna penia ksiyca, pod lipami na Patriarszych Prudach zjawia si przed wieczorem czowiek moe trzydziestoletni, moe nieco po trzydziestce. Rudawy, zielonooki, skromnie ubrany. Jest to pracownik Instytutu Historii i Filozofii, profesor Iwan Nikoajewicz Ponyriow. Przyszedszy pod lipy zasiada zawsze na tej samej aweczce, na ktrej siedzia owego wieczora, kiedy to dawno ju przez wszystkich zapomniany Berlioz po raz ostatni w swym yciu ujrza rozpryskujcy si na kawaki ksiyc. Teraz ksiyc nie uszkodzony, o zmierzchu biay, pniej zoty, pynie nad byym poet Iwanem Bezdomnym, a jednoczenie tkwi bez ruchu na wysokociach, a na powierzchni ksiyca siedzi ni to ko, ni to smok. Profesor Ponyriow wie o wszystkim, wszystko wie, wszystko rozumie. Wie, e za modu pad ofiar zbrodniczych hipnotyzerw, e potem leczy si i wyleczy. Ale wie rwnie, e z pewnymi sprawami nie moe sobie poradzi. Nie moe sobie poradzi z t wiosenn peni ksiyca. Skoro tylko zbliy si jej czas, skoro tylko zacznie rosn i wyzaca si w satelita, ktry niegdy wisia wyej ni dwa picioramienne wieczniki, Iwan staje si niespokojny, nerwowy, traci sen i apetyt, czeka, a ksiyc si wyokrgli. A kiedy nadchodzi penia, nikt nie jest w stanie zatrzyma go w domu. Pod wieczr wychodzi i idzie na Patriarsze Prudy. Siedzc na awce ju otwarcie rozmawia sam ze sob, pali, zmruonymi oczyma przyglda si to ksiycowi, to pamitnemu koowrotowi. Spdza w ten sposb godzin lub dwie. Potem wstaje i zawsze t sam tras, przez Spiridonowk, idzie w zauki Arbatu, a oczy ma puste, nie widzce. Mija sklep z naft, skrca tam, gdzie wisi przekrzywiona stara latarnia gazowa, i skrada si ku kracie, za ktr widzi pikny, cho jeszcze nagi ogrd, a w ogrodzie zacienion gotyck will, pomalowan ksiycowym blaskiem od strony, na ktr wychodzi weneckie okno w wykuszu wiey. Profesor nie wie, co go cignie do owej kraty, ani kto mieszka w willi, ale wie, e daremnie by ze sob walczy w czasie peni ksiyca. Wie take, e w ogrodzie za krat nieodmiennie zobaczy zawsze to samo. Zobaczy siedzcego na awce starszego, solidnie wygldajcego mczyzn z brdk, w binoklach, mczyzn o nieco prosiakowatej twarzy. Profesor zastaje mieszkaca willi zawsze w tej samej marzycielskiej pozie, zapatrzonego w ksiyc. Profesor wie, e siedzcy, kiedy napatrzy si ju na ksiyc, z pewnoci spojrzy w okno w wieyczce i bdzie w nie patrzy, jak gdyby oczekujc, e okno to zaraz si otworzy i co niezwykego ukae si na parapecie. Wszystko, co bdzie potem, profesor zna na pami. Naley si wtedy niezwocznie ukry gbiej za ogrodzeniem, bo siedzcy zacznie teraz niespokojnie krci gow, wypatrywa czego bdzcymi po powietrzu oczyma, umiecha si z zachwytem, potem nagle z tskn bogoci planie w donie, a potem ju cakiem zwyczajnie i to do gono zacznie mamrota: Wenera! Wenera! Ech, jaki ze mnie gupiec!... O, bogowie, bogowie! bdzie szepta profesor kryjc si za krat i nie spuszczajc rozpomienionych oczu z tajemniczego nieznajomego. Oto jeszcze jedna ofiara ksiyca... tak, jeszcze jedna; ofiara, zupenie jak ja... Siedzcy za bdzie przemawia nadal: Ech, jaki ze mnie gupiec! Dlaczego, dlaczego nie odleciaem z ni? Czego si, stary osio, przestraszyem? Zawiadczenie wziem!... Ech, mcz si teraz, stary kretynie!... I bdzie to trwao dopty, dopki w ciemnej czci willi nie stuknie okno, nie ukae si w nim co biaawego, nie rozlegnie si nieprzyjemny kobiecy gos: Mikoaju, gdzie jeste? Co to za fanaberie? Chcesz zapa malari? Chod na herbat! Wtedy siedzcy ocknie si, oczywista, i kamliwym gosem odpowie: Chciaem odetchn wieym powietrzem, serdeko! Wyjtkowo dobre dzi mamy powietrze!... Wstanie z awki, ukradkiem pogrozi pici zamykajcemu si oknu na parterze i powlecze si do domu. Kamie, kamie! O, bogowie, jak on kamie! mruczy Iwan Nikoajewicz odchodzc od ogrodzenia. To wcale nie

145

powietrze wyciga go do ogrodu w czasie tej wiosennej peni on co widzi na ksiycu i tu, wysoko, w ogrodzie! Ach, duo bym da, eby pozna jego tajemnic, eby wiedzie, co to za Wener utraci, a teraz daremnie chwyta rkami powietrze usiujc j odnale?... I profesor wraca do domu cakiem ju chory. Jego ona udaje, e nie dostrzega, w jakim profesor jest stanie, goni go do ka. Ale sama si nie kadzie, siedzi z ksik przy lampie, patrzy ze zgryzot na picego. Wie, e o wicie m obudzi si z przeraliwym krzykiem, e zacznie si rzuca na ku i paka. Dlatego na obrusie przy lampie ley w spirytusie zawczasu przygotowana strzykawka i ampuka z pynem koloru mocnej herbacianej esencji. Biedna kobieta, ktra zwizaa si z ciko chorym, moe ju teraz zasn bez obawy. Profesor po zastrzyku a do rana bdzie spa z uszczliwion twarz i cho ona nie wie, co bdzie mu si nio, bd to sny szczliwe i natchnione. Budzi za uczonego w noc peni ksiyca zawsze to samo, zawsze to samo sprawia, e krzyczy aonie. ni mu si niesamowity beznosy oprawca, ktry podskakuje ze stkniciem i przebija wczni serce przywizanego do supa obkanego Gestasa. Ale oprawca nie jest tak straszny jak nienaturalne wiato rozwietlajce sen, wiato wysyane przez jak chmur, ktra wre i zwala si na ziemi, jak to si zdarza tylko podczas oglnowiatowych kataklizmw. Po zastrzyku wszystko si zmienia przed oczyma picego. Od posania do okna zalega szeroka droga z ksiycowej powiaty, wstpuje na ni czowiek w biaym paszczu z podbiciem koloru krwawnika i zaczyna i w kierunku ksiyca. Obok niego idzie jaki mody czowiek w podartym chitonie, ze zmasakrowan twarz. Idcy z zapaem o czym rozprawiaj, spieraj si, chc si wreszcie porozumie. O, bogowie, o, bogowie moi mwi w czowiek w paszczu, zwracajc wynios twarz ku swemu towarzyszowi podry. C za wulgarna ka! Ale powiedz mi, prosz na twarzy nie ma ju wyniosoci, jest raczej baganie przecie ta ka si nie odbya? Bagam, powiedz mi nie byo jej, prawda? Oczywicie, e nie byo ochrypym gosem odpowiada mu wsptowarzysz to ci si tylko przywidziao. Moesz przysic? prosi przymilnie czowiek w paszczu. Przysigam ci! mwi ten, ktry mu towarzyszy, i nie wiadomo dlaczego jego oczy umiechaj si. To mi wystarczy! zdartym gosem woa czowiek w paszczu i pocigajc za sob swego towarzysza wspina si coraz wyej, ku ksiycowi. Poda za nimi spokojny i majestatyczny olbrzymi pies o spiczastych uszach. Wtedy ksiycowy promie zaczyna wrze, chlusta ze ksiycowa rzeka, rozlewa si na wszystkie strony. Ksiyc panoszy si, igra, ksiyc taczy i figluje. Wwczas ucielenia si w owym strumieniu kobieta niezwykej piknoci i za rk prowadzi do Iwana obronitego czowieka, ktry lkliwie oglda si za siebie. Iwan poznaje go od razu. To numer sto osiemnasty, jego nocny go. Iwan we nie wyciga do niego rce i chciwie pyta: A zatem tak to si skoczyo? Tak to si skoczyo, uczniu mj odpowiada numer sto osiemnasty, kobieta za podchodzi do Iwana i mwi: Oczywicie, e tak. Wszystko si skoczyo, wszystko si kiedy koczy... Ucauj ci w czoo i wszystko bdzie tak, jak by powinno... Pochyla si nad Iwanem i cauje go w czoo, a Iwan lgnie do niej i wpatruje si w jej oczy, ale ona cofa si, cofa i wraz ze swym towarzyszem odchodzi ku ksiycowi... Wwczas ksiyc zaczyna szale, zwala potoki wiata wprost na Iwana, rozbryzguje to wiato na wszystkie strony, w pokoju wzbiera ksiycowa powd, blask faluje, wznosi si coraz to wyej, zatapia ko. To wanie wtedy Iwan ma we nie tak szczliw twarz. Nazajutrz budzi si milczcy, ale zupenie spokojny i zdrw. Przygasa jego zmaltretowana pami i a do nastpnej peni nikt profesora nie niepokoi ani beznosy morderca Gestasa, ani okrutny pity procurator Judei, eques Romanus, Poncjusz Piat. Moskwa, 19281940

146

You might also like