You are on page 1of 196

Karol May W lochach Babilonu

Pan i suga Bagdad! Ile wspaniaych wizji budzi ta nazwa w duszy czowieka, ktry nie zna ani Bagdadu, ani jego stosunkw, a wyobraa sobie synne miasto jedynie na podstawie bajek z tysica i jednej nocy. Ludzie Wschodu nazywaj Kair Bauwaabe esz Szarkwrota Wschodu, a Bagdad Nefs esz Szark - Dusza Wschodu. Okrelenie to byo moe suszne przed laty, ale dzi stracio podstawy. Bagdad dzieli los wielu swych sio-strzyc, ktrych sawa i pikno nale do przeszoci. Nawet na to, co udao si uratowa z dawnych czasw, naley patrze z daleka, z bliska bowiem wydaje si odraajce. Dumna stolica kalifw, ktra bya niegdy orodkiem ruchu maho-metafiskiego, stracia, mwic sowami poety perskiego: pikno twarzy, czerwiefi policzkw, blask oczu, gibko postaci i wdzik linii. Kiedy otaczaj istny raj, dzi wznosi si wrd rwniny, ktr mona porwnywa~ do wszystkiego, z wyjtkiem niebiaskiego ogro-du. lii dokoa miasta jest troch zieleni, ale o kilka krokw dalej rozpociera si kraj guchy i wymary. Przepywa przeze Tygrys; nad rzek wznosi si most dugoci jakich dwustu metrw. Ruiny starego miasta i murw le po zachodniej stronie rzeki. Nowa i wiksza S cz miasta mieci si na wschodnim brzegu. Trzeba przyzna, e dzi jeszcze miasto od strony rzeki wywiera nieze wraeie; wystarczy jednak wej w ulic, a zudzenie pryska. Rozpady si mury, otacza-jce miasto; po wietnych budowlach kalifw pozostay mizerne szcztki. Wszystkie okna murowanych domw wychodz na podw-rze; w krzywych, wskich niebrukowanych ulicach wida tylko goe ciany i wskie zaryglowane drzwi. Najbardziej godne zwiedzenia s bazary; tworz dugie, sklepione kruganki, w ktrych kupi mona wszystko, co produkuje Wschd. Latem jest tak gorco, e mieszkacy w dzie siedz w chodnych sardaubach, piwnicach, w nocy za sypiaj na paskich dachach do-mostw. Podczas stosunkowo chodnej zimy, czonkowie rodzin zbie-raj si dokaa mangalu, kominka. Piece nie istniej w ogle. Bagdad zosta zaoony przez A1 Mansura, drugiego kalifa Abba-sydw. Za czasw Haruna ar-Raszida miasto si powikszyo; zbudo-wano pierwszy most. A1 Monstasir ufundowa Akademi Chemii i Medycyny, ktra kiedy bya wzorem dla wszystkich szk mahome-taskich; od szeregu lat staa si jednak punktem zbornym dla kara-wan. Jeszcze gorszy los spotka miasto. Zburzy je chan mongolski Hulagu. Nastpcw jego przepdzi Timur, ktry zdoby Bagdad i zrwna z ziemi. Dla uczczenia zwycistwa wznis szereg wie, uywa;c jako fundamentw stu tysicy gw pomordowanych miesz-kacw. Po latach zdobyli Bagdad Osmanowie. Pniej miasto prze-szo w rce szacha perskiego Ismaela. Od czasu zwycistwa sutana Murada IV miasto znajduje si pod panowaniem tureckim. Z wspaniaych czasw Haruna ar-Raszida nie pozostao niemal nic, z wyjtkiem pomnika ony jego Zobeidy, stojcego samotnie na wzgrzu na prawym brzegu rzeki. Niesusznie nazwano ar-Raszida sprawiedliwym. Dziewi razy pielgrzymowa pieszo do Mekki, ale nie naley zapomina, e uatwia sobie te podrbe, kac wyciela ca drog mikkimi dywanami i wznoszc na kadym postoju gspo-d. Kupowa poetw, opiewajcych saw jego imienia, by jednak 6 znienawidzony przez poddanych. Nienawi wzmoga si z chwil, gdy wasn siostr, imieniem Abbasah, kaza wraz z dwojgiem dzieci zamurowa ywcem. Ar-Raszid zdawa sobie spraw z tej nienawici. Ba si jej do tego stopnia, e z pocztku przenis sw rezydencj do Rakki nad grnym Eufratem, potem za przesiedli si na pasko wzgrze pnocnej Persji, gdzie go te pogrzebano w miejscowoci Chorasan. Syn jego Mamum lubi si rwnie popisywa bogactwami. Na uroszystoci jego zalubin z Buran, crk wezyra Hassana Ibn Sahr, wweselnych salach pony tysice wiec z ambry, a setkom goci rozdzielono kule z pima i ambry, zawierajce kwity na drogie kamie-nie, domy i posiadoci ziemskie. Wspomnienia tych czasw yj jedynie w ustach hakawatw, oficjalnych gawdziarzy. Powodem upadku miasta by dugi spr midzy wyznawcami Alego a jego prze-ciwnikami, ktry rozbi wiat mahometafiski na dwa wrogie, dzi jeszcze walczce ze sob obozy sunnitw i szyitw. Przybywszy do Bagdadu okazalimy na komorze celnej nasze pa-piery. Przed udaniem si w dalsz drog, postanowilimy odwiedzi miejsce, w ktrym niegdy, podczas ostatniej bytnoci leelimy po-waleni zaraz. Trzeba byo przede wszystkim pomyle o wyszukaniu mieszkania w miecie. W miejscu postoju karawan nie chciaem si zatrzymywa ze wzgldu na brud i

pluskwy; Halef uwaa rwnie, e bdziemy jeszcze mieli dosy sposobnoci do zapoznania si z wdzi-kiem i czarem tych czworononych przyjaci. Europejczycy staraj si zwykle korzysta w Bagdadzie z gocinnoci urzdnikw, przyby-ych z Europy. Uwaam, e nie jest to wskazane. Komu nie chodzi jedynie o powierzchowne poznanie kraju i narodu, kto ma zamiar zapozna si z wszystkim gruntownie, ten musi zbliy si do miesz-kaficw, musi y ich yciem. Dlatego unikaem i unikam podczas mych podry wielkich, wydeptanych szlakw, odrzucam balast euro-pejskich nawykw i nie szukam Europejczykw. Wymaga to wielu wysikw, znajomoci jzykw, gruntownego przygotowania, rezyg-nacji z wygd, jako te pewnej dozy odwagi. Mona wtedy jednak 7 osign szereg korzyci, nie dostpnych na szerokim, wygodnym szlaku. Zoenie wizyty paszy lub tutejszemu konsulowi zaatwioby na miejscu spraw mieszkania, gdy imi Kara Ben Nemzi byo dobrze znane w tutejszych sferach wojskowych i urzdniczych. Nie chciaem si jednak uzalenia od grzecznoci innych i postanowiem sam znale odpowiednie lokum dla nas i dla naszych koni. Nic wic dziwnego, e przy tej okazji przypomniaem sobie Polaka, oryginaa, u ktregomy swego czasu mieszkali. Wtpiem, czy jeszcze yje, a jeeli tak, czy mieszka nadal w Bagdadzie i w tym samym domu, co przedtem. Nie tylko ja przypomniaem sobie naszego miego uprzejmego gospodarza. Gdymy sprowadzili konie z kelleku na brzeg, Halef rzek:

- Tratwa nie przedstawia dla nas obecnie adnej wartoci. Nikt jej nie kupi. Najlepiej bdzie tratw zostawi tutaj; niech j sobie bierze, kto chce. Dokd zwrcimy si teraz, sidi? - Chciaem spyta ci o to samo. - Przysza mi pewna myl do gowy. Mam nadziej, e ci si to spodoba. Pamitasz, u kogomy wtedy mieszkali? - Oczywicie. - Moe by si tam zwrci? - Mylaem o ty samym. Cieszybym si bardzo, gdybymy odnaleli tego czowieka. - I jego sug, ktrego by niewolnikiem - rozemia si Halef.

Oczywicie pamitaem grubasa - sucego, ktry w oryginalny sposb peni sw powinno~. Przypuszczaem, e nie yje, gdy ju wtedy wykazywa z nadmiaru tuszy skonnoci do apopleksji. Mieli-my duo wolnego czasu, wic mona byo na wszelki wypadek odszu-ka dom, w ktrym kiedy mieszka Polak ze swym sug i dowiedzie si, kto go zamieszkuje obecnie. Dosiedlimy wic koni i ruszylimy w kierunku domostwa. Stao w palmowym ogrodzie, w poudniowej czci miasta. Mimo upywu lat, odnalelimy je bez trudu. Tym g razem nie zatrzymalimy si przed wsk furtk, lecz przed bram, mieszczc si po drugiej stronie ogrodu. Zsiadszy z koni, zaczlimy dobija si do bramy. Po dugim oczekiwaniu rozlegy si powolne, ociae kroki. W bramie, ktr po chwili otworzono znajdowa si mayotwr. Przez ten otwr ujrzelimy dugi, ostry, ostrzejszyjeszcze ni dawniej, nos i star blad twarz. Spod wielkich okrgych okula-rw spojrzaa na nas para wyblakych oczu. Pado pytanie, wypowie-dziane cienkim, drcym gosem:

- Czego tu chcecie?

Poznaem go od razu. To nasz byy gospodarz, oficer turecki, polskiego pochodzenia. Nie nosi wtedy okularw. Od tego czasu bardzo si postarza. Nie pozna mnie z pewnoci, a poniewa zapyta po arabsku, odpowiedziaem w tym samym jzyku:

- Mieszkasz sam w tym domu? - Po co ci ta wiadomo potrzebna? - zapyta. - Bo chciabym tu zamieszka. - Nie mam miejsca dla obcych ludzi. - Zapacimy. - Nie mam zamiaru wynajmowa mieszkania. Widz zreszt, e macie konie dla ktrych nie ma u mnie pomieszczenia. - W takim podwrzu? Pod dachem zmieszcz si wicej ni dwa konie. - Do licha! Znasz to podwrze? W takim razie tym bardziej nie naley ci ufa.

Chcia zasoni otwr. Wziem go za rk i rzekem:

- Moesz nam ufa. Jestemy uczciwi ludzie. Przynosimy ci po-zdrowienia. - Pozdrowienia? Od kogo? - Czy nie pamitasz, e kiedy mieszka u ciebie pewien perski ksie z dwiema onami i orszakiem suby. - Owszem - odpar popiesznie. - By te pewien effendi z Niemiec wraz z towarzyszem Arabem. 9 - Ten effendi zwa si Kara Ben Nemzi? - Tak. Znasz go? - Znam i przynosz od niego pozdrowienia. - yje jeszcze? Bawi u mnie niedugo, ale polubiem go bardz.
Powiedz, gdzie teraz przebywa i jak mu si powodzi!

- Czy nie bdzie lepiej, jeli ci odpowiem w mieszkaniu? - Oczywicie! Wejdcie wic do ogrodu. Otworz bram.

Prawdopodobnie mieszczca si po przeciwnej stronie furtka bya czciej uywana, ni brama. Musia naty wszystkie siy sabych drcych rk, aby przekrci klucz w zamku. Gdy mu si to wreszcie udao, skrzydo bramy nie chciao ustpi, wic musiaem je pchne. Brama si wreszcie otworzya. Ujrzelimy starca w tych samych co dawniej olbrzymich pantoflach i w wystrzpionym znoszonym kafta-nie. Zasunwszy bram, zaryglowaem j i wrczyem mu klucz.

- Chodcie na podwrze! - rzek i podrepta na swych cienkich nogach przez ogrd w kierunku obw. Umieciwszy przy nich konie, udalimy si do sieni, z ktrej prowadziy znane nam z dawnych czasw schody. Otworzy drzwi, mieszczce si po prawej stronie. Weszlimy do biblioteki, ktra wygldaa tak samo jak przed laty. Wezwawszy nas do zajcia miejsca na kanapie, klasn w donie wschodnim zwyczajem. Czekaem z nataniem, kto si zjawi na to wezwanie. Oczyma duszy ujrzaem potwornie grubego Ganimeda, ktry wypija wino swego pana i wod napenia jego flachy. Gospo-darz musia jeszcze kilka razy klasn w donie. Wreszcie, kiedym mu zawtrowa otworzyy si drzwi i ujrzaem w nich ... Tak to by suga we wasnej osobie! Uty tylko niewiarygodnie. Policzki zwisay jal~ worki, pod oczami widniay krwi nabiege fady, tak e renic prawie-nie byo widaE.
Podbrdek okalajcy twarz, way na oko nie mniej, ni spore prosi. Gow okrywa fez usiany tustymi plamami, z ktrych po,. wygotowaniu zebraby si niechybnie funt baraniego oj~u. Jedynyns~ ubiorem tej ywej beczki by podarty kaftan. Spod materii rysoway^ 10 si soniowate ramiona i apy. A brzuch? Biada! A nogi? Tkwiy te nogi w pantoflach podobnych do czen. Ruchw, ktre wykonywa, nie mona byo nazwa chodem, raczej sztywnym przepychaniu si naprzd. Pot spywa mu z czoa, cho jedyn prac, jak wykona byo otwarcie najwyej dwojga drzwi. Nic dziwnego, e sam gospodarz musia nam otworzy bram. Grubas by jednak miym, sympatycz-nym poczciwcem. Spyta przyjaznym, na p poufaym, na p unio-nym tonem:

- Czego chcesz, effendi! Znowu klaskae na mnie. Czy dasz mi kiedy spokj? Rozkazuj jednak; speni, co karzesz. - Kawy i tytoniu - brzmiaa odpowied pana. - Widzisz prze-cie, mam goci. - Kawy? Allah, Allah! - westchn grubas, ypic oczyma. - Czego stkasz? Ruszaj si! Istnieje przecie zwyczaj czstowa-nia goci kaw. - Wiem o tym, effendi. Zwyczaj zwyczajem, ale trzeba mie... kaw! - Przecie przedwczoraj wzie ode mnie sze piastrw na ku-pno kawy. -Tak i przysigam ci na wszystkich prorokw i kalifw, em kupi, co polecie. - Gdzie si ta kawa podziaa? - Wysza. - Wysza? Przecie ze wzgldu na stan mego wzroku nie wypiem ani jednego yku? - Nie gniewaj si, effendi! Jestem niewinny, ale ja wanie ze wzgldu na stan mego wzroku musz pi kaw; chodzi mi o doskona-lenie wzroku, bym ci mg suy sumiennie i wiernie.

- Sze piastrw w cigu dwch dni? - C6 mona dosta za sze piastrw? Idc po kaw, musz dwa razy wstpi do kawiarni, aby si pokrzepi. W drodze powrotnej to samo. W rezultacie, na kupno kawy pozostaj tylko dwa piastry. C mona za to otrzyma? Widzisz, effendi, jestem niewinny! - A jednak musz swych goci poczstowa kaw! - Tak, musisz. Daj mi wic sze piastrw. -O jazik! O biada! Jeeli ci pol, wstpisz znowu cztery razy do kawiarni i wrcisz dopiero wieczorem z zakupem za dwa piastry. Trac gow; nie wiem, co pocz.
Poniewa sowa te wypowiedziane byy czciowo do sucego, czciowo do mnie, odrzekem pojednawczo:

- Nie martw si, effendi! Zaopatrzylimy si w dostateczny zapas kawy; pozostao n.am jeszcze nieco w kulbakach. Towarzysz mj zejdzie na podwrze i przyniesie troch kawy. - Dziki ci, panie! Zdejmujesz mi kamiefi z serca i ratujesz od hafiby, e nie mogem swych goci poczestowa brunatnym trunkiem gocinnoci. Za to bdziesz mg wypali ze mn nieco najlepszego tytoniu, jaki mamy w Bagdadzie. Przynie ywo tszibuki! Grubas, do ktrego sowa te zostay wypowiedziane, ypn znowu oczami i zawoa aonie: -Tszibuki?AllahlAllah! O tytoniu, tytoniu! - Nie jcz, zwijaj si! - Prosz ci, effendi, zbierz zmysy! Po co mam si pieszy, jeeli i tak nic nie poradz. Tytoniu nie ma. - Nie ma...? To niemoliwe! Jake to? Przecie nie paliem przez cay ostatni tydziefi! - Ja rwnie nie paliem, effendi. - Wszak przedwczoraj, gdy chodzi po kaw, miae take przy-nie tytoniu. Daem ci dziesi piastrw. - To prawda, otrzymaem dziesi piastrw. - No wic, gdzie jest tytofi? - O tytoniu! Allahi, Wallahi, Tallahi! - Gadaj! Musz poczstowa mych go~ci tszibukiem. - Racja, effendi, musisz! Prosz wic o dziesi piastrw, a zaa-twi spraw. 12 - Jeszcze nie kupi tytoniu? - Nie. - A gdzie pienidze, ktre ci daem? - Effendi, wiesz dobrze, e pal rzadko, gdy porcja naszul~ tabaki, jest mi milsza od fajki duchan, tytoniu. Ale byem winien sprzedawcy tytoniu dziesi piastrw za tabak. Nalega, grozi, wic mu wreszcie spaciem dug. - Tak? Zamiast nabi mi tszibuki, uye tych pienidzy dla swego nosa! - Effendi, nie gniewaj si, pomyl chwil, a zrozumiesz, e jestem niewinny! Czy mogem dopuci, aby sprzedawca tytoniu opowiada po kawiarniach, e sucy tak dostojnego pana, jak ty, nie jest w stanie paci swych dugw? Czy mona byo dopuci, aby si z tego powodu musia rumieni przed ludmi? Jeeli przywoasz wszystkie siy swej mdroci, powiedz ci one, e nie mylaem o szczciu swego nosa, lecz jedynie o tym, aby opinia twoja nie zostaa naraona na szwank. Jestem przekonany, e nie wtpisz ju o mojej niewinnoci! Spasione niewinitko spojrzao na swego pana z takim wyrzutem, a pan obrzuci je tak bezradnym spojrzeniem, em rzek: - Nie martw si o tytofi, effendi! Pod tym wzgldem jestem rwnie zaopatrzony. Twj sucy... jake mu na imi? - Kepek. - A wic nieche ten twj Kepek przyniesie tszibuki, a towarzysz mj pjdzie tymczasem po kaw i tytofi. -Jake askawy, o panie! I~lko dziki twojej uprzejmocijestem w stanie speni wobec was obowizki pana domu. Halef oddali si, Kepek pozosta. Wzruszywszy kilka razy grubymi

ramionami, opuci doln warg i ukaza nam spod niej ostatni ze swych trzydziestu dwch zbw. - Czego chcesz jeszcze? - zapyta gospodarz. - Mwisz o tszibukach, effendi, a zapominasz, e mamy tylko jeden i palimy z niego do spki. 13 - Byy przecie dwa! - To dawne czasy. Jednego wszak uywaem do rozdmuchiwania ognia w kominku, wic z czasem nieco si przypali. - Czy tszibuk powinien suy za miech kowalski? - Nie. Na dowd jednak swej niewinnoci musz ci przypomnie, e nie mog si schyla; a tszibuk nie odczuwa adnych blw, gdy go trzymam nad ogniem. Zrozumiesz to chyba, effendi! - Id wic i przynie fajk!

Mog chyba nie podkrela, e ten stosunek midzy panem a sucym bawi mnie szczerze. Pobaliwo pana musiaa mie pod-staw. Przypomniaem sobie sowa gospodarza, wypowiedziane pod-czas naszej pierwszej bytnoci: shxy u mnie, kiedy jeszcze byem oficerem. Moe opowiem wam kiedy, dlaczego tak pobaam temu czowiekowi. Wywiadczy mi wielkie usugi. Kepek znaczy koniczyna. Doskonae okrelenie! Przecie istniej stworzenia, ktre si tuczy kepekiem. Przypomniaem sobie sowa, ktre kiedy wypowiedzia effendi: Sam wszystko zjada i wypija, a ja dostaj reszt. Nic wic dziwnego, e pan w przeciwiestwie do sugi by chudy, jak szczapa. Zjawi si wreszcie Halef z kaw i tytoniem. Przynis rwnie nasze fajki, wybawiajc gospodarza z ostatniego kopotu, gdy w przeciwnym razie musielibymy wszyscy trzej pali z jednego tszibuka. Po jakim czasie zjawia si znowu koniczyna. Sapic, jak miech kowalski, wrczy swemu panu fajk. Dokonawszy tego cikiego dziea, grubas ulotni si, przymykajc drzwi. Byem przekonany, e stan pod nimi, nie chcc si przemcza na wypadek, gdyby si panu zachciao znowu klasn w donie. C si stao z kaw? Widocznie o niej zapomnia, wsunwszy pod olbrzymi kaftan woreczek z ziarnami, przyniesionymi przez Halefa. Nabiwszy tszibuki tytoniem i zapaliwszy je, byy oficer rzek:

- A wic przynosicie mi pozdrowienie od perskiego ksicia, kt-rego zowi Hassan Ardszir mirza. By to wielki, bogaty pan; moe 14 nalea nawet do rodziny szachinszacha.
Gruby Kepek wysun gow i rzek:

- Tak, musia to by wielki pan; wyjedajc, da mi jako bakszysz trzy zote tumany.
Gospodarz, nie skarciwszy go ani jednym sowem, cign dalej:

- Pewne powody skaniaj mnie do odmawiania gociny Persom.


Ale przed tym czowiekiem otworzyem podwoje swego domu, ponie-wa sprowadzi go Kara Ben Nemzi, ktrego polubiem od pierwsze-go wejrzenia. Grubas wsun znowu gow i zawoa:

- Mnie rwnie bardzo si podoba, poniewa da mi bakszysz w wysoko~ci dwch zotych tumanw.

Mwi prawd. Opacia mu si wtedy gocinno, poniewa Has-san Ardszir mirza obdarowywa wszystkich niezwykle hojnie. Spasiona twarz znikna znw za drzwiami, a gospodarz cign dalej:

- Dziwnym czowiekiem by te w Anglik, Dawid Lindsay, ktry ustawicznie rozprawia o wykopaliskach. Musia by jednak niezwy-kle bogaty; syszaem, e kupi cay ogromny majtek ksicia.
W drzwiach zjawia si znowu gowa Kepeka:

- Tak, by bardzo bogaty. Jako bakszysz zostawi mi zotego lira inglizi, za ktrego zapacono mi sto dwadziecia piastrw. - A wic razem otrzymae trzysta szedziesit piastrw bakszy-szu. Czy je dotychczas zachowa? - zapyta pan. - Nie. - Gdzie s?

- Wyszy, ulotniy si z aromatem tabaki. - Tyle pienidzy na tabak? - Nie gniewaj si, effendi, nie wzruszaj si bez powodu! Jeeli policzysz, ile czasu upyno od tej chwili, zrozumiesz, e jestem niewinny.
Po tych sowach znowu skry gow. Halef, nie mogc si opanowa~, zapyta gospodarza:

- Czy nigdy nie syszae o tych, ktrzy u ciebie mieszkali? - O Persach i o Angliku nic; o tamtych dwch troch. yj bardzo samotnie, rzadko opuszczam ten dom. Kepek jednak, wychodzc po zakupy, wstpuje do czterech kawiarni, o ktrych niedawno opowia-da. Bywalcy kawiarniani opowiadaj tam sobie cuda o dawnych czasach. Gawdz te czsto o wielkich wodzach i bohaterach. Tocz si rwnie rozmowy na biece tematy, zwaszcza jeeli chodzi o sprawy, rozgrywajce si w naszej okolicy. Kepek sysza kilkakrotnie opowiadania o emirze i jego towarzyszu Arabie. S to niezrwnani strzelcy i najsawniejsi wojownicy, jak duga i szeroka Mezopotamia. Przed ich walecznoci, sprytem i broni dr wszystkie ludy, miesz-kajce midzy granic a pustyni. Kara Ben Nemzi posiada podobno zaczarowane strzelby, ktre strzelaj bez naadowania. Mwi, e nigdy nie chybia. Uwaam to za legend. Fakt jednak powstania takiej legendy jest dowodem, e Kara Ben Nemzi i jego nieodstpny przy-jaciel to niezwykli ludzie.
Przy tych sowach na twarzy Halefa odmalowa si wyraz zachwytu. Oczy mu zajaniay. Zapyta triumfujcym gosem:

- Halef? To pene imi? Nie znasz jego penego imienia? - Owszem. O ile sobie przypominam, brzmi ono Hadi Halef Omar. - O nie, to tylko pocztek! Najsawniejszy ten wojownik pord wszystkich plemion Haddedihnw zwie si Hadi Halef Omar Ben Hadi Abul Abbas Ibn Hadi Dawud al Gossarah. I to jeszcze nie wszystko! Ze wzgldu na niezliczon ilo przodkw i praprzodkw mgby powikszy to imi tak dalece, e sigaoby od ziemi a po niebo i od nieba po ziemi.

Starzec zna bez wtpienia beduifisk zasad, wedug ktrej naley szanowa czowieka stosownie do dugoci jego imienia. Wiedzia rwnie z pewnoci i o tym, e kady, kto pragnie nada swej osobie autorytet, zwyk nawet doczepia do imienia tyle fikcyj nych imion, ile 16 tylko zdoa spamita. Z tego te powodu nie zdziwi si uwadze Halefa i rzek:

- Chciabym wiedzie, czy to prawda, e ten Halef by kiedy biednym, nieznanym czowiekiem i e dziki walecznoci awansowa na naczelnego szejka Haddedihnw. - Tak, prawda, mog to nawet udowodni - odrzek Halef. - Czy poznaby tego zwycizc bohaterw, gdyby si znowu zjawi u ciebie? - Wtpi. Wzrok mam wyczerpany.
.

- A po gosie? - Nie wiem. Trzeba dugo z czowiekiem przebywa, aby jego gos zapamita, a ten Hadi Halef Omar przebywa u mnie niezbyt dugo. Nie wpad mi zreszt do tego stopnia w oko, aby twarz i gos j ego wryy mi si w pami. - Nie wpad ci w oko? Co sysz! Pozwl, e nie bd kry si ze zdumieniem. Przecie oblicze niezrwnanego szejka Haddedihnw cechuje tak niezbadana gbia wyrazu, e mona ni obdzielie ca karawan bohaterw. Wszyscy wojownicy wrogich plemion, wszy-stkie dzikie drapiene zwierzta gr znaj rysy jego twarzy i uciekaj, gdy go tylko ujrz lub posysz. A ty, ktremu przypadwielki zaszczyt poznania go w tym domu i nasycenia si wspaniaoci jego zalet, moge o nim zapomnie? Zdumiewa mnie to niezmiernie. Spjrz na sawnego emira Kara Ben Nemzi effendi! On powie ci rwnie, e nawet sabo twej pamici...
Gdy may samochwa wymieni nieopatrznie me imi, gospodarz zdumia si i przerwa:

- Powiedziae: emir Kara Ben Nemzi effendi. Czy dobrze zrozu-miaem?

- Allah, Wallah! - rozemia si Halef nieco zakopotany. - Istotnie, mj sidi wypad mi z ust. Przypatrz mu si. Nie poznae go rwnie! -Maszallah! Bg czyni cuda! Awic to wy obaj?Ty Hadi Halef Omar, a on Hadi Kara Ben Nemzi? - Tak, to my. Nie mona nas z nikim pomyli. - Witam was z caego serca i owiadczam, e wszystkie pokoje mego domu i wszystko, co posiadam, oddaj do waszej dyspozycji! Podbieg do nas, ucisn nas za rce. Radosne to powitanie byo tym bardziej wzruszajce, e za pierwszej bytnoci bylimy jego go-mi bardzo niedugo. Miaem wic wraenie, e rado jego pynie z innych~jeszcze pobudek.
Po chwili drzwi otworzyy si na ocie; wszed przez nie Kepek i popieszy do nas w najwikszym tempie, na jakie mu tusza pozwalaa. Wycignwszy ku nam obie rce, zawoa tubalnym gosem:

- Hamdulillah za wielk rado, ktr mi dzi zgotowalicie. Jak ju syszae, mj emirze, nie zapomniaem o dwch zotych tuma-nach, ktre mi ofiarowa. Weszy wprawdzie do mego nosa pod postaci tabaki, ale nie zginy, o nie! Spyny a do serca. Od tego czasu marzylimy, by was znowu ujrze i wtajemniczy w pewn spraw, nad ktr na prno si gowimy.
Awicjest i specjalny powd do radoci! Stosunek midzy panem, a sucym by tak serdeczny, em bez wahania ucisn rce grubasa, co z powodu ich rozmiarw i zawartoci tuszczu nie atwym byo zadaniem.

- Tak, tak. - rzek gospodarz. - Effendi, chc ci prosi o rad.


Ty jedyny czowiek, ktremu mog si zwierzy.

- Chtnie ci su. Ale dlaczego wanie na mnie pad wybr? - Uwaam, e ty jeden potrafisz mi dopomc. Wszystko, co mi o tobie opowiadano i czegom si dowiedzia od Kepeka, utwierdza mnie w przekonaniu, e nie na prno zwrc si do ciebie. Uszcz-liwia mnie wasze przybycie, poniewa przywracacie mi utracony spokj serca. -A mnie si zdrowego trawienia -doda Kepek melancholijnie. - odek mj wchania dawniej wszystko, czym go karmiono. Od pewnego czasu odmawia mi posuszefistwa i z trudem zmuszam go
18 jedynie do pochaniania nieodzownej dozy pokarmu. Czuj, e umie-ram powoli mierci godow; jestem przekonany, e Allah przysa ci do Bagdadu, emirze, po to, aby mnie ratowa. Miaem ochot odpowiedzie miechem na jego skargi, ale opano-waem si i nie zdradziem nawet mrugniciem oka. Pan, rwnie nie okazujc wspczucia dla biadafi sugi, rozkaza: ; Musimy dowie, jak bardzo obydwaj gocie s nam mili i podani. Kepek, ywo, biegnij na jednej nodze i ka przygotowa jado! Godzina obiadu dawno ju mina. ywo, biegnij na jednej nodze! wietne wezwanie pod adresem niepospolitego grubasa. Nie ruszy si z miejsca. Wskaza tylko ze zdumieniem na gow i spojrza z wyrzutem na swego wadc.

- No, na co czekasz? - zapyta pan. - Nie wiesz, co si robi, gdy do domu zawitaj tak mili gocie? - Owszem, wiem doskonale. - piesz si wic i przygotuj posiek! - O Allahu, o Mahomecie! pieszy si, gdy popiech nic zmieni nie moe?! - Dlaczeg to? -Z powodu zupenego braku zapasw. Gdy nic nie ma, nie mona nic ugotowa. - Nic nie ma? - zapyta ze zdumieniem. - Nic, absolutnie nic! - Przecie przedwczoraj, gdym ci posa po kaw i tytofi, przy-niose p barana? - Tak jest. - I kur? - Nie, koguta. Delikatnego, smacznego kogucika. - A ry, maso, pomidory, korzenie? - Tak.

- A mk? - Take.

19
- W takim razie masz wszystko niezbdne do przygotowania smacznego obiadu! - O effendi, raczysz artowa! Wszystko, co dotychczas wyliczy, zjedzone. - Nie moe to by! Kt mg tyle spaaszowa? - Ja. - Ty? Przecie nie masz odka wieloryba!
Grubas przybra tskn min i rzek:

-Effendi, niechaj ci Allah przebaczy, e mnie porwnujesz z tym potworem morskim. Czy nie sysza, com niedawno powiedzia? Sawny emir Kara Ben Nemzi i szejk Hadi Halef Omar syszeli mnie dobrze. Zawiadcz wic, e prawie nic nie jem, poniewa biedny mj odek jest saby i cienki, jak pcherz, ktry kadej chwili moe p~E. - Przy tej saboci odka pochone p barana, modego koguta i kilo mki? O tym, co dla mnie zostawi, nie warto nawet mwi! - Allah! Spowijasz m dusz w zason smutku. To, com uczyni, uczyniem ze szczerej mioci do ciebie. Baran, ktry ponis mier przed kilkoma dniami, zapachem swoim domaga si pogrzebu. Mia-em pozwoli, aby go jad? - Dlaczego kupi cuchncego barana? - Kiedy jeszcze nie cuchn, nie byo mnie u rzenika. - Trzeba byo kupi wie sztuk. - Nie byo innej. Wszystkie pocie misa w tej jatce cuchny. - Dlaczego nie poszed do innego rzenika?
Grubas ypn znowu oczkami, rozejrza si ze zdumieniem dooko-a, zoy rce, e a hukno, jakby kto paln z szeciu modzierzy i rzek:

- Niechaj mnie Allah chroni! Pj do innego? Popatrz na mnie, effendi! Czy jestem chartem, e mi kaesz gna od rzenika do rzenika? Pomyl o tym, e umr, jeeli mi oddechu zabraknie. Wiesz
20 rwnie dobrze, e musiaem pj nie tylko do rzenika, ale i wstpi do kilku sklepw. Skde starczyoby mi czasu na wszystko, skoro musiaem jeszcze wypi cztery filianki kawy?

- Moge raz odstpid od swego zwyczaju. - O nie, effendi, tak by nie moe! Dzi przekonae si, jak wane s te moje wizyty w kawiarniach; dziki nim mog ci komunikowa wszystkie nowinki. Gdybym ci ich nie znosi, nie dowiedziaby si niczego o tych dwch dostojnych mach. Przyznajesz wic, e zarzut by niesuszny i e jestem niewinny. - Dobrze, dobrze, nie chc na ten temat dyskutowa; byem jednak przekonany, e miso wystarczy na cay tydziefi i ... - Na cay tydzie? Co ci te wpada do gowy! Jeeli p barana ma wystarczy na cay tydziefi, c ma przypa na jeden dziefi? A jeeli miso przy kupnie trci padlin, czy po upywie tygodnia bdzie pachniao mirr? Ju teraz byo nie do przeknicia. Ajednak ugoto-waem je i zjadem z samozaparciem, aby ty na swym zdrowiu nie stwierdzi smutnych skutkw. I oto, zamiast pochway, zbieram wy-rzuty. Trudna to rzecz by jednoczenie sucym i kucharzem czowieka, ktry twierdzi, e p barana wystarczy na cay tydziefi! Starego wzruszya widocznie ta filipika. Odrzek mikko i agod-nie: - Dajmy ju spokj baranowi! Ale dlaczego kogut znik tak szybko z widowni? - Prosz ci, nie wspominaj o kogucie! Widocznie tak byo prze-znaczone w ksigach. Zabito go w tym samym dniu, co i barana. ~ Kupiem go jednoczenie z baranern, zaniosem do domu i ugoto-waem na tym samym ogniu. Trzeba wic byo spoy go z baranem. A zreszt, kogut uchroni mnie od mierci. Trzeba ci bowiem wie-dzie, e gdy baran przeszed przez drog

Starzec, wzruszony oracj jedynej podpory swych dni, skin dobrotliwie gow i rzek:

swego przeznaczenia, o-dek mj znalaz si w stanie tak opakanym, em ju myla o opuszczeniu ziemskiej powoki i powikszeniu grona przodkw. Nie lkam si mierci, tskni do wiecznych radoci raju, pomylaem jednak, co 21 si z tob stanie, gdy ci opucijedyna podpora dni twoich. Po dugich walkach wewntrznych postanowiem wytrwa przy tobie, nie baczc na to, e mnie tak czsto zasmucasz zbyt natrtnymi wyrzutami. Musiaem wic przezwyciy zy stan trawienia i powoaem do ycia na pl umary odek, rzucajc mu na pastw modego koguta. Wszystko poszo skadnie. Z radoci obdarowaem swj odek porcj wieo upieczonego chleba, ktrej nie moesz mi odaowa. Ganisz mnie za to, em ciebie i siebie uratowa. Jestem niewinny jak kozio, posdzony o spoycie wielbda, podczas gdy to byo sprawk lwa. Oto wszystko, co ci mog powiedzie, effendi. Czyfi teraz, co ci si podoba!

- Nie chc ci zasmuca i cofam wyrzuty, ale to nie zmienia sytuacji. Nadesza pora posiku, a w domu nic nie ma. - O Allah, Allah! Jaka to sabo pamici, jaki brak koniecznej przytomnoci umysu! Jeeli usuchasz mej rady, wszystko skoficzy si pomylnie. - C mi radzisz? - Daj znowu pienidzy, a pjd i przynios, co naley. - I przed wieczorem nie wrcisz. - No tak, musz przecie zajrze do moich czterech kawiarni i opowiedzie, e przyby do nas nieporwnany emir Kara Ben Nemzi effendi oraz Hadi Halef Omar. Bd musia odpowiedzie na tysice pyta, trudno wic bdzie wrci przed zachodem sofica. Gdyby w Europie jaki sucy odway si na tak zapowied, uwaanoby go za wariata, ale dziwaczny Kepek sdzi, e mia pene prawo zajada, kiedy my godowalimy i ani myla o zrezygnowaniu z wczgi po kawiarniach. Bezgranicznie pobaliwy pan jego nie wiedzia, jak si zachowa. Wyrczy go Halef. Byem z tego obrotu sprawy zadowolony, poniewa sam nie miaem ochoty karci oryginalnego grubasa. Mj may Hadi straci ju cierpliwo. Wstajc, 22 klepn niewinitko po plecach, i zawoa: - Wybacz mi, przyjacielu poowy barana i caego modego koguta!
Czy nie byby askaw powiedzie, kto tutaj jest waciwie panem domu?

- Effendi, ktremu su. - Ach, wic jeste jego sug? - Tak. - Kt powinien by posuszny, suga, czy pan?
Oczywicie, suga.

-Piknie, mj ty najaroczniejszy kucharzu na ziemi! Awic nie wolno ci robi, co ci si podoba, a musisz spenia to, czego wymaga gocinnoE twego pana. Postaraj si tedy jak najprdzej, aby jego gocie mieli co do ust woy. Pniej bdziesz mg pj do kawiar-ni. Nie mam prawa do rozkazywania tobie, ale jeeli, uwaaj co teraz powiem,jeeli piniesz chobyjedno swko, ejestemyw Bagdadzie i zamieszkalimy w tym domu, bdziesz jutro rano trupem Kepeka, mordowanego powoli i okrutnie przez ca noc!
Przeraony grubas cofn si o kilka krokw z szybkoci, jakiej bym si po nim nie spodziewa. Blednc a po koniuszki wosw, J~:

- Powoli i okrutnie... mordowanego... trupem...? - Tak - odpar Halef bardzo powanie. - Ale... dlaczego martwy... dlaczego zamordowany... dlaczego trup...? - Posuchaj! Mamy wrogw, cigaj nas, bd nas szuka w Bag-dadzie. Jeeli nas znajd, dojdzie do walki. My dwaj zwyciymy, ale dom, w ktrytn mieszkamy, rozpadnie si w gruzy, a mieszkaficy jego zostan zamczeni na mier.

- Zamczeni... na mier...! Niechaj Allah strzee mnie przed diabem, przed mierci i przed wszystkimi ludmi, ktrzy mnie chc pozbawi ycia! Przez cay czas waszego pobytu nie wstpi nawet do kawiarni. Bd milcza i nie zdradz nikomu, gdzie przebywacie.

23
Najchtniej zostabym w domu i nie wychodzi poza granice naszego ogrodu.

- Doskonay pomys! Jestem gotw uda si sam do miasta po zakupy. Chod ze mn do kuchni!
Gdy si oddalili, gospodarz zapyta:

- Hadi Halef Omar przesadzi z pewnoci. Naprawd macie wrogw, ktrzy was cigaj? - Spotkalimy ludzi, ktrzy odnieli si do nas tak wrogo, e musielimy im da pokosztowa bata. S to Persowie. - Czy by moe? - Tak. Dysz dz zemsty. Skoro si dowiedz, e jestemy w Bagdadzie, bd nas szuka. Halef przesadzi, aby twemu sucemu napdzi strachu. Mam wraenie, e twj Kepek nie cierpi na nadmiar odwagi. - Mylisz si, effendi. Piastowa godno onbasziego, kaprala, nalea do cenionych nieustraszonych podoficerw. Przy okazji pa-mitasz z pewnoci, e nazywam si Ozorski i dosuyem si w wojsku rangi binbasiego, majora. Kepek postarza si i rozleniwi. Dawniej by zwinny, ruchliwy, zawsze gotw do zwady; dzi, dziki niesychanej tuszy, trudno wl9rost uwierzy w jego bujn przeszo. A moe pod wpywem mioci i opieki, ktr mnie stale otacza, sta si dzi ostroniejszy, ni dawniej. Trzeba ci bowiem wiedzie, e z szabl w rku nieraz oswobadza mnie z rk wroga i wiadczy mu sugi, dziki ktrym patrz przez palce na jego sabostki i braki. Jestem przekonany, e i dzi w razie koniecznoci postawiby swe ycie na kart. Jest mi wierny jak pies. Zna si na kuchni, wic zastpuje kucharza. Sam nieprawdopodobnie aroczny, karmi mnie resztkami, ale to mi wystarcza. Co do kawy, to gotuje dwa rodzaje: dobr mocn - dla siebie, md jak lura - dla mnie, twierdzc, e mocna kawa le wpywa na nerwy. Do kroset! Mwi o kawie, a zapomniaem, e nam jeszcze nie poda! Jakie niedbalstwo wzgldem goci! Niech nam przyniesie kawy!

24
Klasnw donie raz, drugi, dziesity; grubas si nie zjawi. Dopie-ro, gdym ja waln w donie tak mocno, e zaczy mnie pali, wtoczy si powoli, mruczc z niechci:

- Znowu! Ledwie zdyem udzieli wskazwek temu analfabecie Hadi Halefowi, ktry w dodatku mieje si, zamiast ich sucha z powag i godnoci, a ju musz lecie. Czeg chcecie? - Kawy! - odpar pan. - Kawy? Nie mam jeszcze kawy; Hadi przyniesie. Sam paci za wszystko, wic mu powiedziaem, aby i o kawie nie zapomnia. - Przecie masz troch kawy! - Gdzie? - Nie wiem, gdzie j podzia, aIe wiem, e Hadi wyj ziarna z kulbaki.
Przypomniaem grubasowi, e ukry kaw na wasnej piexsi. Kepek zaprzeczy jednak ruchem gowy i rzek z nieprawdopodob-nym spokojem:

- Tak, woyem j tam, ale zdyem ju wyj. - Gdzie jest? - Ukryem. - Po co~ ukry? - Aby nikt nie znalaz. - Wic w rezultacie chcesz zachowa t kaw dla siebie?

- Tak. Przyznasz chyba, emirze, e mam do tego pene prawa. Za kilka dni obchodz id el milad, wito urodzin. Mam zamiar zaprosi kilku znajomych. S to wytrawni znawcy kawy, a poniewa spostrze-gem, e twoja kawa jest lepsza od tej, ktr zwyk kupowa mj effendi, zatrzymam j na dzie urodzin, a wam ugotuj t, ktr przyniesie Hadi. Nieco cierpliwoci! Wrci wkrtce. - Dlaczego wanie twoi gocie maj pi moj doskona kaw? -Jake moesz o to pyta, emirze! Wedug jednego z najwaniej-szych przepisw Koranu naley zawsze podejmowa goci tym, co najlepsze i najsmaczniejsze.

25
cignwszy gronie brwi, odparem:

- Wanie dlatego, e przepis ten jest mi znamy i dlatego, e znam cay szereg innych przepisw, odnoszcych si rwnie do spraw gocinnoci, dziwi si niepomiernie, e miesz pozbawia mnie was-nej kawy i proponujesz w zamian gorsz. Twoi gocie s gomi sucego, ktry by dawniej onbaszim, my za gocimy u twego pana, ktry ma rang binbasiego. Kt jestdostojniejszy, on, czy ty? Zabierz si wic natychmiast do gotowania mojej kawy; pamitaj, aby bya mocna i smaczna, jak przystoi dla dostojnych panw! Ostrzegam ci przy tej okazji przed Hadi Halefem Omarem. Przywyk do starannej i skrupulatnej obsugi, nie znosi lekcewaenia. Ponadto chtnie jada smaczne potrawy i pija smaczne napoje. Kto tego nie przestrzega, tego zwyk bardzo prdko uczy moresu. Strze si jego gniewu! Jest to wolny Ben Arab. Na najmniejszy objaw lekcewaenia potrafi od-powiedzie razami lub nawet noem.
Nie ulegao wtpliwoci, e grubas ju dawno nie sysza takiej perrory. Pochyliwszy si nisko, rzek pokornie:

- Dziki ci, emirze, e zwrci moj uwag na niebezpieczne waciwoci szejka. To istny satrapa! Zaraz przynios kaw, ugotowa-n z twoich ziaren. Woda ju si gotuje, a kaw zmeem. - Ju? Przygotowae j dla siebie, a my mielimy czeka? - Wstrzymaj si od wyrzutw, emirze! Chcc poczstowa moich goci, musiaem jej skosztowa. Teraz, po twej nauce, wiem, jak si zachowa. Aromat kawy zagodzi twj gniew, odwiey zmys powo-nienia. Id, biegn!
Zacz przebiera nogami, jak rowerzysta. Umiechnem si pod nosem. Pan jego rozemia si na cae gardo i rzek:

- Wiem dobrze, em go rozpuci, jak dziadowski bicz. Traktuj go, jak si w Europie zwyko traktowa mae pieski lub kanarki. Im bardziej si rozzuchwala, tym wiksz czuem dofi sabo. Dopiero ty nauczye go moresu. Jestem pewien, e skutki wkrtce nastpi. Mia racj; grubas wrci prdzej, ni si mona byo spodziewa, 26 i postawi kaw na stoliku.
Po chwili rzek melancholijnie:

- Oto jest! Owiadczam, e nawet nie skosztowaem. W przyszo-ci bd j sam gotowa, choby nawet bogi aromat mia mnie pozba-wi spokoju duszy. Jeeli jednak, mj emirze, Allah w swej askawoci natchnie ci myl, e i ja powinienem wypie filiank tego napoju, nie zapomnij mnie o tym zawiadomi.
Po tych sowach oddali si. W lepszych domach Wschodu zwyko si podawa kaw w filiankach. Due naczynia nale do zego tonu. Nasz poczciwy Kepek nie pomyla o tym i przynis peny dzbanek. Byem z tego zadowolony, poniewa nie lubi ustawicznego krcenia si suby z filiankami. Miaem rwnie wraenie, e gospodarz, korzystajc z nieobecnoci sucego, zechce podzieli si ze mn informacjami, o ktrycti wspomina. Siedzielimy przez dug chwil w milczeniu. W przerwach midzy jedn filiank a drug zacigaem si wonnym papierosem. Wreszcie starzec rzek:

- Bye ju w Persji? - Byem. - Powiedz mi wic, czy sysza o pewnej Gul-i-Sziraz?

- O gul-i-Sziraz? Oczywicie! Re z Szirazu s sawne, cho musz przyzna, e hodowla r w Rumili zachwyca mnie bardziej. - Nie o to mi chodzi. Nie mam na myli hodowli r; mwi o okrelonej ry, ktr z niewiadomych mi powodw nazwano R z Szirazu, Gul-i-Sziraz. - O takiej ry nie syszaem. Jest mi nieznana. - To jest smutne. - Mieszkasz tu od lat, ja zatrzymaem s~ na Wschodzie przejaz-dem, a ty wrcz sdzisz, e znane jest mi wszystko. - Pytanie to dowodzi, i nie jeste poinformowany, co i jak o tobie mwi. Opowiadania, krce to na temat emira Hadi Kara Ben Namzi effendi, upowaniaj mnie do przypuszcznia, e wiesz o wszystkim.

27
- Icie wschodnia przesada. Europejczyk umie po prostu wicej od niewyksztaconego Araba. Oto wszystko. - Wiem o tym rwnie dobrze, jak i ty. Cieszysz si jednak tak niezwyk opini, e jestem skonny spodziewa si po tobie nieprze-citnych zalet. Czy Hadi Halef Omar jest twoim przyjacielem, czy sug? - Przyjacielem. - W takim razie musi by wtajemniczony we wszystko, co si odnosi do waszej dotychczasowej podry? - Tak. Nie mam przed nim adnych tajemnic. - Odo wic rozmow, a powrci. Tymczasem moemy si posugiwa tw mow ojczyst.
Zgodziem si bardzo chtnie, ale przyjemno ta nie trwaa dugo, gdy zjawi si Halef i zameldowa:

- Przyniosem, co mona byo w pobliu znale. Powinno to starczy na par dni, chyba e gruby Ojciec Obarstwa zje wszystko przez noc, ratujc si przed mierci. Pozwlcie, e si zapytam, kto to bdzie gotowa i smay? - Oczywicie, Kepek, - odrzek binbasi. -Allahl Allah! Czy znasz swoj kuchni? Kiedy tam by po raz ostatni? - Przed laty. To krlestwo Kepeka; nie wpuszcza mnie do niego. - Byem tego pewien. Dlatego wpadem w tak pasj, gdy zacz mwi o czystoci ycia i apetycznoci potraw. Daem mu godn odpraw. Ze strachu usadowi si na ziemi z takim hukiem, e myla-em, i ziemia si wali. - A potem? - spyta starzec, nieco zaniepokojony. - C6 robi teraz? - Nie martw si! Siedzi sobie najspokojniej; wstanie dopiero wtedy, gdy mu pomog. Pozwl mu siedzie, dopki nie wrc. Po-zwolisz, e zapytam, czy wolno mi wypowiedzie swoje szczere zda-nie?

28
- Ale, prosz bardzo! - W takim razie musz ci owiadczy, e nie masz pojcia, w jaki sposb przyrzdzano i gotowano potrawy. Gdyby mnie zmuszono do zjedzenia choby jednego kska, pochodzcego z opasej rki tego Dedd el Wasacha, Dziadka Brudu, brzuch mj przenicowaby si jak mieszek przy wysypywaniu pienidzy.
Obawiajc si, e rozgniewa naszego gospodarza, daem mu znak, aby si miarkowa. Nie baczc na to, cign dalej:

- Mj sidi kiwa na mnie, abym milcza. Skoro jednak pragniesz dzieli si z nami stoem, musz ci owiadczy, e przez cay czas naszego pobytu bd sam w kuchni. Nie chc opisywa tej kuchni, bo mi brak sw, ale te naczynia, te naczynia!... W kcie stoi wiadro z wod, w ktrym

Kepek myje twarz i rce; tej samej wody uywa do gotowania. Na dnie wiadra ley gruba warstwa szlamu. Gdy usiad, obezwadniony lkiem, wylaem mu cae wiadro na gow... - le postpie! - zawoa binbasi. - Jeeli zachoruje i... - Nie lkaj si! - przerwa Halef. - Ta kpiel wyjdzie mu na dobre. Dowodem, e chcia jeszcze wody, jest fakt, i z przeraenia rozdziawi gb, jak wrota; niestety, wiadro byo ju puste. Potem rzuciem okiem na gliniany garnek, w ktrym zwyk gotowa jarzyny i miso. Cae dno pokryte byo na palec grub warstw brudnego tuszczu. Kepek wyjani mi z caym spokojem, e tuszcz ten suy mu jako pasta do obuwia. Wyskrobaem naturalnie tuszcz i wysmarowa-em mu oblicze. -Niech ci B6g ma w swej opiece! Jeli rzeczywicie tak postpi, to Kepek... - Nie kopocz si, effendi! - przerwa Halef. - Nic zego mu si nie stao. Zdj spokojnie tuszcz z twarzy; zachowa go z pewnoci jako past. W swej gorliwoci odkryem rwnie patelni z miedzi, na ktrej zwyk tobie, effendi, smayE miso. Gotowa si na niej ma na wyniszczenie pluskiew, ktre si rozmnoyy w jego ku. Posma-rowaem go nieco t maci. Potem...

29
- Wstrzymaj si! - przerwaem. - Nie chc sysze nic wicej.
Pjdziesz i kupisz potrzebne na dzi naczynia; darujesz je pniej grubasowi. Mam nadziej, e dziki temu odzyskasz jego sympati.

- A wic mog si uwaa za wadc kuchni?


Gospodarz skin na to gow, po czynn Halef oddali si. Major by niesychanie zakopotany i zbity z tropu. Stara si osabi wraenie sw Halefa za pomoc wyjaniefi. Nie sprzeciwiaem si, udajc, e wierz, i gwn przyczyn niechlujnego gospodarstwa jest za ytu-acja finansowa. Rozmawialimy na temat mojej ijego ojczyzny, ktr kocha gorco. Zapyta, czy zamierzam dzi wyj do miasta. Gdym zaprzeczy, udalimy si do ogrodu i przekonaem si przy tej okazji, e koniom naszym nie zbywa na niczym. Po powrocie do domu zatrzymalimy si pod kuchennymi drzwiami. Wrd trzasku ognia i dwiku naczyfi rozlega si gos grubasa:

- Czcigodny szejku Haddedihnw uwaaj, by zupa nie wykipiaa, bo szkoda kadej kropelki. Widz, e prawdziwy mistrz kuchni i ciesz si jak sutan myl o tych potrawach.

Binbasi umiechn si; ja rwnie byem zadowolony z dobrych stosunkw, jakie midzy nimi zapanoway. Weszlimy do pokoju. Po niedugim czasie wtoczy si Kepek i rzek do swego pana:

- Effendi, uczta wkrtce si zacznie, a Hadi twierdzi, e jestem mu w kuchni zawad. Czy wolno mi usi tutaj, jak zwykle, gdy nie mam nic do roboty?
Starzec obrzuci mnie pytajcym spojrzeniem. Uwiadomiwszy sobie, jak czsto ci dwaj samotni ludzie siadaj razem, ju choby dlatego; e s skazani na obcowanie wycznie ze sob, postanowiem nie wprowadza adnych zmian. Odpowiedziaem wic onbasziemu, ktry wyglda teraz znacznie czyciej:

- Siadaj.
Warto byo patrze, jak on si sadowi! Naprzd odwrci si do ciany i opar o ni rkami, potem opuci si wolno, nie pochylajc si wcale. Wreszcie pad na poduszk, jak koda. Musiaem zebra 30 wszystkie siy, by nie wybuchn miechem. Brzuch grubasa wyglda jak napczniay balon. Sapa onbaszi jak miech kowalski, usiujc zakry nogi przykrtkimi poami kaftana. Po jakim czasie westchn i rzek z umiechem ulgi:

- No tak! Nie podnios si std, zanim si nie najem do syta. - Jeste godny? - zapyta pan. -Czy godny?Allah ilAllah! Odczuwam wiksz udrk, ni gd.
Kiedy si widzi szejk Haddedihnw z wielkiego plemienia Szamma-rw uwijajcego si zrcznie i apetycznie po kuchni, wszystkie wody ziemi i nieba spywaj do gby. Znam si na tym doskonale! Chcia-bym patrze~ bez przerwy, jak gotuje, i je, je ustawicznie, jak szalony! Mlasnwszy jzykiem cign dalej z bogim wyrazem twarzy:

- Zreszt, nie jest taki zy, jak mi si wydawao z pocztku. W pierwszej chwili traktowa mnie obcesowo. Pniej jednak pokaza mi cudowne naczynia i owiadczy, e daruje mi wszystkie. Nic wic dziwnego, e gniew mego serca zmieni si w rozczulenie. Przynis wody, rozpali ogiefi, nastawi miso i jarzyny. Potem znowu poszed po wod, przynis kawa myda i zabra si do szorowania mej osoby. Z pocztku wydao mi si to zbyteczne, pniej jednak poczuem dla wielk wdziczno. Umywszy mnie dokumentnie, pomgwstae i raczy poleci mi piecz nad ogniem, aby si ry nie przypali. Podczas tego zajcia dusze nasze coraz bardziej zbliay si do siebie. Zauwayem, em go polubi. A gdy mi da do pokosztowania kawaek maszwi, smaonego misa nie mogem si powstrzyma od uciskania tego wspaniaego szejka. Na to poprosi mnie uprzejmie, abym si uda do was i czeka w spokoju ducha na dalsze specjay. Wypowiedzia to wszystko z bogim wyrazem twarzy: A gdy w drzwiach zjawi si Halef z kilkoma garnkami w rku, twarz grubasa rozpromienia si jeszcze bardziej. Halef wraca jeszcze kilka razy do kuchni. Wreszcie cay serir i podoga zostay pokryte produktami jego sztuki kulinarnej. Po drugiej stronie, tu przed grubasem, widniaa 31 olbrzymia gra ryu i misa; byem pewien, e wystarczy mu na dzi i jutro. O, jake si myliem! Po krtkim stosunkowo czasie gra znika, a koniczyna zacza wodzi~ tsknym wzrokiem w nasz stron. Wzrok ten mwi wyranie: dajcie mi jeszcze! Halef speni t niem prob z takim zapaem, e poczuem niejakie obawy o stan zdrowia grubasa. Nadesza wreszcie jednak chwila, w ktrej sam zrozumiaem, e nawet najwikszy otwr mona zasypa po brzegi. Pogadziwszy si pieszczotliwie po tej cz~ci ciaa, ktr przedtem porwnywaem do balonu, onbaszi westchn gboko i rzek: - Dajcie ju spokj, nie mog wicej! O przeklefistwo dosytu, o ciasnoto brzucha! Dlaczeg czowiekowi jeszcze linka idzie do ust, kiedy ju gardo nie chce nic przekn? Nie masz na wiecie dosko-naoci! Pocieszam si jednak nadziej, e nasz wspaniay szejk Had-dedihnw uda si dzi jeszcze raz do miasta i odwiedzi rzenika. Jeeli tego zaniecha, obawiam si, e jutro nic poywnego nie dostanie. Halef by jeszcze bardziej rozradowany, ni nienasycony grubas. Otrzyma przecie w formie oprnionych garnkw wspaniay dowd uznania dla swej sztuki kulinarnej. Pocieszy Kepeka nowin, e zamwi ju dalsz porcj misa, ktr rzenik przyle wieczorem. Halef mwi prawd: przed wieczorem zjawi si wyrostek przysa-ny przez rzenika.
Byem ju przesycony misem. Nie wiadomo, czy bd mia okazj zakosztowa go jutro. Moe ruszymy w drog, cho nie jest wykluczo-ne, e pod wpywem opowiadania binbasiego pozostaniemy tu duej.

Opowiadanie majora
Nasta wieczr. Panujcy w cigu dnia upa nie ustpowa, wic zabrali~my tytofi i fajki i przeszlimy na paski dach domu, zastpujcy tutaj europejskie balkony. Po niedugiej chwili przywlk si rwnie onbaszi i przy pomocy Halefa rozsiad si na jednej z poduszek. Jedyny tszibuk zacz wdrowa midzy panem i sucym. Niebo lnio tysicami gwiazd, wiatr porusza palmami; szum drzew by jedynym szeptem wrd gbokiej ciszy. Noc jak z bajki! Lud osnu Bagdad baniami, ktre pod tytuem Alif leila wa leila, T~sic i jedna noc, znalazy miliony czytelnikw i suchaczy. rdem tych bajek byo prawdopodobnie tysic opowiada, Hezar efzane, zbir Persa imieniem Nasti. Bajki te nie maj sobie rwnych, jeeli chodzi o poznanie ycia, obyczajw i pogldw Wschodu. Waleczno i rycersko ludzi, ich zamiowanie do przygd, ar nienawi-ci i mioci, chciwo urzdnikw, chytro tak zwanej pci sabej, wspaniao bogactwa i naga prawda ndzy znajduj dobitny wyraz w tych opowiadaniach, ktre pikna i pena fantazji Szeherezada snua przed krlem Szahrijarem. Moe delikatne licie bzu szepc teraz o nieprzespanych nocach Szeherezady? Musz przyzna, e mao mnie to w tej chwili interesowao. Ca uwag moj pochania ssiad, ktry bez wtpienia przechodzi w

2 - W lodiac~ Babilonu 33
yciu swym niezwyke koleje. Szeptao mi p,rzeczucie, e nawet dzi jeszcze binbasi dwiga na sobie brzemi dawnych trosk. Co go wygna-o z ojczyzny? Co go powstrzymuje od powrotu? Powstanie? Dlacze-go yje samotnie jak pustelnik?

- Effendi, wierzysz w Boga?


Omal mnie nie przestraszy tym pytaniem, rzuconym nagle w noc.

- Tak - odparem krtko. - A ja nie wierz!

Dziwnie ciko brzmia ten okrzyk: nie wierz! Na Wschodzie ludzie zwykli si modli czciej ni na Zachodzie; dlatego te zasta-nowio mnie, e ani pan, ani sucy nie zmwili przed i po posiku modlitwy.

- Dlaczeg to? - zapytaem po chwili. -Nie mog wierzyw Boga, ktrego sprawiedliwoci nie dowiad-czyem. - Uwaasz, e masz prawo wystpowa z oskareniem przeciw temu, ktry w istocie swej jest wszechsprawiedliwoci? - Gdyby tak byo, nie gnuniabym tutaj, a ybym w dworze mych ojcw. - Powiniene by powiedzie: gdybym by zaufa jego sprawiedli-woci, nie zabranoby mi tego, com utraci. Oko ludzkie siga nieda-leko i nie jest w stanie zbada wyrokw Wszechwiedzcego, ktry widzi i wie, co si stanie w setki lat pniej. - Gdyby wejrza w moje ycie, mgby mu, jako Wszechpotny, nada inny przebieg i inn tre. - Czy jestemy dziemi Boga, czy te niewolnikami? Gdyby Bg wglda w kad chwil twego ycia, okrela kad tw myl, dyktowa kady odruch, kime byby wtedy? Bezwoln zabawk w jego rku. Wierzaj mi, Bg nie igra z ludmi! ycie nie jest zabawk, czowiek to nie drewniany krgiel, ktry lada kula moe powali. - Czeg Bg chce od nas, o ile w ogle istnieje? Dlaczego padamy bez winy, nie wiedzc nawet za co. Dlaczego tysice innych
34 niezasuenie yje w szczciu? Dlaczego Bbg zabiera ludziom uczci-wym dosownie wszystko, a tym, ktrzy na to nie zasuyli, dorzuca coraz wicej?

- Mwic o uczciwych, masz oczywicie siebie na myli? - Tak. - Ci, o ktrych mwie, e na nic dobrego nie zasuyli, to z pewnoci ludzie, ktrzy pokrzyowali twe zamiary i zniweczyli na-dzieje? - Tak, oni i jeszcze inni.
Przez chwil milcza, a potem zapyta:

- Mwisz po polsku? - Nie. - A znasz dzieje Polski? - Owszem. - Znasz martyrologi mego nieszczliwego kraju? I jego nie-szczsnych mieszkaficw? Czy wspczujesz im, ty, obcoplemieniec? - Prosz ci, nie mw tak! W tym sensie czowiek nie powinien by nigdy godny litoci. Wspczucie jest w pewnych wypadkach rzecz godn pochway; w innych sytuacjach staje si obraz. Istniej nieszczcia, ktre naley znosi z wynios godnoci. Wspczucie jestwtedy ponieniem. Zreszt, inaczej ujmuj pojcie nieszczcia, ni ty. Mam poczucie, e B6g mn kieruje, wic nie uznaj nieszcz-cia. - Jeste szczliwy, czy te szczcie dla ciebie nie istnieje? - Nie uznaj przecitnego szczcia, ktre ludzie identyfikuj ze szczliwym zbiegiem okolicznoci. W wyszym rozumieniu istnieje szczcie tylko takie, ktre mona nazwa rozkosz niebiafisk. Szczcie to jest nieskoficzone; nie mona go wymierzy. Nie ma ono granic. Polega na bogim poczuciu, e los czowieka spoczywa w rku Boga. - Rka ta jest mi nieznana. Nie zaznaem ani boskiego, ani ziemskiego spokoju. Po co ci prawi, kim byem i jakie zajmowaem

35 stanowisko? Sam o tym zapomniaem, a w kadym razie niechtnie powracam do tego myl. Pochodz ze starego, szlacheckiego, boga-tego rodu. Nie chc ci opisywa stosunkw, wrd ktrych wyrosem. Zaznacz tylko, e ksztaciem si na oficera. Jedynym moim celem byo uwolnienie ojczyzny spod jarzma ucisku. Przebywaem jaki czas w Paryu, aby przygotowa powstanie. Zaprzyjaniem si tam z Mierosawskim. Posano mnie do zaboru pruskiego, pniej do Kr-lestwa. Braem udzia w nieudanym powstaniu poznaskim, biem si pod Siedlcami, w Krakowie naleaem do sztabu Tyssowskiego. Dy-plomaci austriaccy zatopili nasze nadzieje w powodzi krwi bratniej, przelewanej przez chopw pod wodz Jakuba Szeli. Gdzie pozostaa mi furtka ucieczki po galicyjskiej rzezi? W Prusach, wAustrii, w Rosji grozia rka kata. Skazano mnie zaocznie na mier, powysyano za mn listy goficze, skonfiskowano mi dobra. Wywdrowaem wic do Turcji, gdzie pod nazwiskiem Ozorskiego wstpiem do wojska. Jako chrzecijanin nie mogem w osmafiskiej armii osign znonych warunkw bytu. Przyjem islam.

- Islam? - zapytaem z przeraeniem. - Ach, wic jeste rene... - Tak, renegatem.Wymw to sowo do kofica. Czeg dasz?

Nigdy nie byem pobonym chrzecijaninem, a na obczynie, na tua-czce, straciem reszt wiary. Wkrtce po przyjciu islamu awansowa-em.

- I dzisiaj dziwisz si, e masz zamane ycie? Bd szczery! Czy pragne jedynie wolnoci dla swego ludu? Czy te ncia ci dawna wietno szlacheckiego stanu? - I jedno i drugie. - Oto trujcy owoc, ktry sobie przemoc przywaszczye. Zni-szczy ci doszcztnie. A to przejcie na mahometanizm! Nie rozu-miem ... - Prosz, pozwl mi mwi, - przerwa. - Zapewniem ci, e jestem rwnie mao gorliwym muzumaninem, jak byem mao wie-rzcym chrzecijaninem. Zmiana religii nie bya dla mnie spraw

36 wielkiej wagi. Czy nie wszystko jedno, czy wielbi Boga, czy Allaha, Chrystusa, czy Mahometa. Jeeli B6g istnieje, wszyscy ludzie s jego dziemi. Pogld ten zapewni mi wewntrzny spokj, ktremu wiele zawdziczam nie tylko w swojej karierze wojskowej. Wkrtce fortuna zacza si do rnnie umiecha. Stalimy w Bejrucie, ktrego zaog tworzya dywizja z Arabii. Zaprzyjaniem si z pewnym kupcem miejscowym. Bywaem codziennie w jego domu, w ktrym, stosownie do perskich zwyczajw, rygor haremu mniej by surowy, ni u sunni-tw. Mia jedyn crk. Mwic jzykiem Wschodu, bya pikna jak jutrzenka. Ponadto otrzymaa staranniejsze wychowanie, ni sunnic-kie cry haremu. Pokochalimy si. Ojciec da mi j za on, cho nie byem szyit.

- Nie miae wyrzutw sumienia, e ojciec nim by? - Najmniejszych. Przeskok od chrzecijafistwa do islamu by zna-cznie wikszy! Jakie sobie robi wyrzuty? Wcale nie aowaem, em taki zrobi wybr. Przekreliem przeszo i dawne marzenia. Odtd yem wycznie dla rodziny i dla wojskowej kariery. Byem bardzo szczliwy w maestwie. Po jakim czasie narodzi mi si syn, potem crka. W rok po jej przyjciu na wiat przeniesiono mnie do Dama-szku. Po kilku tygodniach przenieli si tam rwnie rodzice ony, nie mogc y zdala od dziecka. Byo to na pocztku pamitnego dla Damaszku roku 1860. Znasz jego smutne dzieje? - Znam. - W takim razie nie bd si zagbia w szczegy. Dowodem jak byem szczliwy, s imiona, ktre daem swym dzieciom. Syn mj zwa si Ikbal, Szczcie, crka za Sefa, Rozkosz. ona maja nazy-waa si Almas, Diament; bya dla mnie istotnie najdrogocenniejszym klejnotem. - Jak si nazywa jej ojciec? - Mirza Sibil. Zwano go rwnie Agha Sibil. - Sibil znaczy po persku broda. - Czy odziedziczy to imi, czy te doda je sobie ze wzgldu na 37 brod.? - Nie wiem. W kadym razie mia najwiksz brod, jak kiedy-kolwiek widziaem. Mog j jedynie porwna z brod krla woskie-go Wiktora Emanuela, ktrego podobizn nieraz ogldaem. Dlacze-go pytasz o to imi? - Przez zwyk ciekawo~, poniewa wymienie imiona caej rodziny.

- Jake niechtnie wspominam te wszystkie imiona! Mwi mi one o utraconym szczciu, ktre ju nigdy nie wrci. - Dobro Boga jest bezgraruczna; nikt nie powinien rezygnowa z tego, co nazywasz szczciem. - Mio ojcowska i macierzyska to zupenie co innego, ni mio oglnoludzka. Czy masz dzieci, effendi? - Nie. - W takim razie zrozumiae mnie tylko czciowo. Czy mgby si czu szcz~liwy, gdyby ci zamordowano on? A mnie prcz ony zamordowano dzieci i rodzicw maonki!
Syszc to Halef, zawoa:

- Niechaj przeklefistwo Allaha spadnie na mordercw. Gdyby mi zamordowano moj Hanneh, najwspanialsz ze wszystkich dziewic, kobiet i matek, lub drogiego syna Kara Ben Halefa, ktry jest wcie-leniem walecznoci i odwagi, szczcie mego ycia umaroby na wieki. Nie zaznabym spokoju, dopki nie udaoby mi si posa zoczyhcw do wszystkich diabw, smacych si w czelu~ciach piekie. - Ty mnie rozumiesz lepiej, ni twj przyjaciel Kara Ben Nemzi.
I ja paaem zemst. Nie wiedziaem jednak, kto mi wymordowa rodzin, i na prno szukaem mordercw.

- Opowiedz, jak si to stao, - rzekem. - To uly twojemu zbolaemu sercu. - Przeciwnie, bdzie mi ciej, - odpar. - Jtrzenie starych ran, ktre nie chc si zagoi, sprawia tylko nowy bl. Ju w Bejrucie poznaem naocznie mierteln nienawi, ktra panuje midzy
38 mahometafiskimi Druzami, a chrzecijanami Maronitami z Libanu; mam wraenie, e nienawiE ta trwa bdzie wieczrue. Znasz te sto-sunki, wic nie bd ci ich przedstawia szczegowo. Nienawi, o ktrej mwiem, nie tylko wynika z rnic jzykowych, lecz przede wszystkim z rnicy wiary. Druzowie i Maronici zamieszkuj wzgrza i doliny Libanu. Obydwa plemiona posuguj si mow arabsk. Maronici s chrzecijanami obrzdku zachodniego, a rni si od katolikw tylko pod wzgldem niektrych ceremoniaw i stosowania celibatu. Druzowie za, wyznajc islam, odprawiaj tajemne obrzdy i podobno zachowali czciowo wiar starosyryjsk. Kiedy, w zamie-rzchych czasach, oba plemiona walczyy przeciw I~rkom gdy, jak wiadomo, narody, mieszkajce w grach, najbardziej zwyky si opie-ra najedcom. Iimcy postanowili posia midzy swych wrogw niezgod, i w rezultacie w latach 1842 i 1845 doszo do krwawych, okropnych ekscesw. Gdy pniej podczas wojny krymskiej mahome-tanie doznali upokorzenia od swych sprzymierzeficw Anglikw i Francuzw, zbudzia si w nich nienawi do chrzecijan. Najatwiej mona jej byo da wyraz w Libanie i w Syrii, gdzie interesy francusko-angielskie najbardziej kolidoway z interesami tureckimi. Gdy w roku 1856 mocarstwa zachodnie zmusiy sutana, by w swym synnym hatt-ihumajun przyzna wszystkim poddanym bez wzgldu na wyznanie te same prawa, ktre mieli dotychczas mahometanie, w kraju powstao gbokie rozgoryczenie. Pieiwszym widomym znakiem wrogich na-strojw byo zamordowanie konsulw francuskiego i angielskiego w Duddzie prastarym porcie witej Mekki, ktrego ludno odznaczaa si niezwykym wprost przywizaniem do islamu. Represje, powzite w odpowiedzi przez obydwa mocarstwa, zwikszyy jeszcze gniew i nienawi. Rwnoczenie zaczto ogranicza do minimum wadz Wysokiej Porty nad pafistwami lennymi. W Serbii zdetronizo-wano Kara Georgiewicza, poniewa by oddany sutanowi, i powoano z powrotem O~renowicza. W Modawii i na Wooszczynie obrano ksiciem niejakiego Cuz. Wszystko to razem, wzmogo nienawi 39 muzumanw do chrzecijan do tego stopnia, e wybuch wojny sta si nieunikniony. Zacza si w Libanie. W Damaszku odbya si taj na narada midzy tamtejszym pasz Ahmedem Abdallahem el Halebi, szejkiem ul Islam, najwikszym mohametafiskim dostojnikiem du-chownym i Kurszidem, pasz z Bejrutu. Wyniki tej narady streci szejk ul Islam w nastpujcych sowach: jedyn odpowiedzi na hatt-i-humajun, ten akt gwaccy ducha i liter Koranu, powinno by~ wezwanie ludu do rzezi chrzecijan. Decyzj t pierwszy wykona Kurszid pasza; opuszczajc Bejrut, kaza da salw armatni, um-wiony sygna do rozpoczcia rzezi. By to pocztek krwawego powsta-nia Druzw przeciw chrzecijanom. W tym miejscu przerwaem:

-Zanim bdziesz mwi dalej, bd askaw wyjani mi, czy w tym wypadku stoisz po stronie chrzecijan, czy mahometan? - Jedna i druga strona dopucia si wielu win i grzechw. Chcc by sprawiedliwym, musisz przyzna, e Maronici pod wzgldem etycznym stali znacznie niej od Druzw i nieraz dawali im po vody do pogardy, nawet do zemsty. Nie bdziesz mg rwnie zaprzeczy, e wanie chrzecijanie chcieli zdoby szturmem stary Sydon i Said. Najkrwawsze jednak walki toczyy si na poudniowym stoku Antyli-banu oraz w miecie Raszeya, lecym na pnocnym stoku, niedale-ko rde Jordanu. Jeszcze bardziej na pnoc ley u stp Libanu miasteczko Sachleh, ktrego mieszkacy twierdzili zawsze, e s najwaleczniejszymi wojownikami Maronitw. Stosunek ich do Dru-zw by zdecydowanie wrogi; Maronici pysznili si tym, e w pewnych obrzdach rni si od katolikw. Gdy si dowiedzieli, e walka si rozpocza, zaczli strzela w niebo ze sowami:Gdyby sam Bg przeciw nam wystpi, nie potrafiby zdoby Sachlehu! Wkrtce zostali za t zuchwao surowo ukarani. Ludy Moronickie, ktre miay im popieszy z pomoc, stchrzyy i zawrciy z drogi, a do miasta wtargnli arabscy Beduini, zamieszkujcy pustyni, Druzowie z Libanu, Arnauci i Kurdowie z Damaszku oraz Metualisowie z 40 Baalbeku. Tylko cze mieszkaficw zdoaa uciec z poncych do-mw. Wbrew przeciwnym opiniom, mog ci zapewni, e D~-uzowie zachowali si wprawdzie nielitociwie, ale z godnoci. Kiody ich sprzymierzecy zaczli si znca nad bezbronnymi, Druzowie poo-yli kres okruciestwom, owiadczajc, e kady, kto nie uS~nuje starcw i dzieci, lub dotknie kobiety, zostanie na miejscu ro2strzela-ny. Z kolei nastpio zdobycie miasta chrzecijaskiego Deir al Kamr, Klasztor Ksiyca, pooonego w grach Druzji: Miasto to zawdzi-cza sw nazw staremu klasztorowi Najwitszej Marii Panny, ktr w Syrii zwyko si przedstawia z aureol ksiyca u ng. Niestety, mieszkacy tego miasta rwnie nieraz zachowywali si wobe~ maho-metan wyzywajco, obraajc i zniewaajc przyjedajcych do mia-sta Druzw. Wypdzili nawet jednego z ich szejkw za to, io chcia sobie zbudowa na wasnym gruncie dom pod miastem. Odchodzc mia powiedzie: A ja dom zbuduj i to na waszych czaszkach. Zemsta nie daa na siebie dugo czeka. Niemal cae miasto zr~ane zostao z ziemi. Na chrzecijan, mieszkajcych w Damaszku, pad lk. Czy wiesz effendi, ilu ich tam wtedy mieszkao? - Przeszo dwadziecia tysicy. Dameszek by przeciei stolic filajeta syryjskiego i sandszaka szami-szerif. Naleao si liczy z zamieszkami i przewidywa, e przebieg ich bdzie moe bardziej krwawy, ni walki w polu. - Tak, masz racj. Pozornie mieszkaficy Damaszku yli 2 maho-metanami w doskonaej harmonii, ale budzili w nich zawi i niena-wi przez pyszakowate wystpienia i wystawny tryb ycia. Najbar-dziej jednak draniy mahometan wystrojone ony i crki chrzegcijan, spacerujce bez zason po ulicach. Chrzecijanie zapomnieli, e mu-zumanin cigle jeszcze uwaa si za zdobywc i wadc tego kraju i e posiadaj tylko prawa raajw, ktrzy zgod na przebywanie wkra-ju okupywa musz specjalnymi podatkami. Jako raaja nie mogli posiada ziemi i musieli zajmowa si handlem; na tej drodze zdobyli bogactwa, ktrymi si nierozsdnie popisywali. Kady czov,~ek ma

41 niezaprzeczone prawo pokazywania drugim, co mu si udao osig-n, ale tylko gupcy czyni to w sposb dranicy i bijcy w oczy. Znae z pewnoci wielu bogatych Grekw i Ormian i wiesz, jak si zwykli zachowywa.

- Tak, masz racj. Sucham ci dalej. - Pooenie w Damaszku stawao si coraz groniejsze. Chrzeci-jafiscy konsulowie wystosowali pod adresem paszy zapytania, czy chrzecijanom nie grozi niebezpieczefistwo. Pasza da uspakajajc odpowied, ale wybra rwnoczenie z przedmiecia Salehijeh, zamie-szkaego przewanie przez Turkmenw i Kurdw, tysic ludzi rzeko-mo dla ochrony chrzecijan, a waciwie jedynie w tym celu, by rozpo-cz~ rze. Szejk ul Islam, dusza sprzysienia, uczyni rwnie wszy-stko, by upi czujno i obawy. Z drugiej strony, cay szereg wysoko postawionych mahometan, przyjanie usposobiony dla chrzecijan, ostrzega ich przed tym co

si gotuje. Ludzie ci owiadczyli konsulom, e wojsko jest gotowe do wielkiej rzezi; zakomunikowali rwnie, e ludnoci cywilnej porozdawano brofi. Tymczasem wpuszczono do miasta sfor psw z uwieszonymi pod gardem chrzecijafiskimi krzy-ami. Wszystkie te objawy, cznie z kpinami i szyderstwem, nie potrafiy jednak zachwia poczucia bezpieczestwa zalepionych chrzecijan. Pamitasz dziefi, w ktrym nieszczcie spado, jak pio-run z jasnego nieba? - Stao si to dziewitego lipca. - Susznie. Muezzinowie zaczli wanie nawoywa do modlitwy wieczornej; domy i koszary oprniy si, ulice zaroiy si tumem ludzi. Nagle rozlegy si okrzyki: Mordujcie, rabujcie, palcie! Nad-szed dziefi mierci dla chrzecijan!

W jednej chwili obsadzono dzielnic chrzecijask i zacza si okrutna rozprawa, tnwajca penych siedem dni. Ju trzeciego dnia tysic czterysta domw leao w gruzach. Zgino przeszo pi tysicy ludzi, zamordowano i porwano przeszo tysic kobiet.

-Ta rze chrzecijan - przenvaem -mogaby przybraa o wiele

42 wiksze rozmiary, gdyby nie obecno sawnego ze szlachetnoci emira algierskich Beduinw Abd al Kadera.

-Tak jest. Straszliwy ten przeciwnik protektoratu musia opu~ci~ sw ojczyzn i przyby do Damaszku, by tu spokojnie spdzi reszt swoich dni. Po obsadzeniu Algierii przez Francuzw wielka iloE Arabw przeniosa si do Damaszku; wrd nich byo wielu wojow-nikw Abd el Kadera. Ramiona jego dwigay zwycisko chorgiew proroka na wielu polach walki; okupacja Algierii musiaa mu zohy-dzi wszystko, co chrzecijafiskie. Wadze wic mahometafiskie, cho liczyy si z jego wpywami w Damaszku, miay wszelkie podstawy do przypuszczenia, e nie bdzie czyni przeszkd krwawej ani. Ponad-to przewaao przekonanie, e Lew Algierii, jak go powszechnie nazywano, postarza si, zgnunia i nie bdzie prdki do szabli, ktr niegdy wada tak energicznie. Okazao si, e przypuszczenie byo faszywe. Gdy ze wzgldu na powaanie, ktrym si cieszy, i na dowiadczeniewojskowe, powoano go do tajnej radywojennej, zwr-conej przeciw chrzecijanom, owiadczy paszy z nieustraszon szczeroci: - To, czego ode mnie dacie, sprzeciwia si naszym pra-wom. Jestem lepszym muzuhnaninem, ni wy, i bd broni chrzeci-jan. Jestem gotw zgin, ratujc honor islamu! Gdy walka rozpo-cza si mimo tego owiadczenia, Lew Algierii dotrzyma sowa. Otworzy przeladowanym bramy swego domostwa; pomaga kade-mu zbiegowi, ktrego wygnano z mieszkania. Na czele swych nie-ustraszonych Afrykanw walczy przeciw tureckim olnierzom i tu-mowi. Udao mu si ukry w zamku jedenacie tysicy chrzecijan, zbiegych ze szpitali, oraz kilka sistr moosierdzia z dwustu modymi wychowannicami. Podczas siedmiodniowego pogromu zgino wielu spord jego wojownikw. W prywatnym mieszkaniu Adb el Kadera znalazo schronienie rwnie kilkuset chrzecijan. Szejk ul Islam da wwczas rozkaz, aby kilka tysicy onierzy i wczgw zaatakowao mieszkanie Lwa Algierii. Na to Abd al Kader wysa swych Afrykanw do mohametafiskich dzielnic, poleciwszy im nie w rku ponce 43 pochodnie, sam za stan przed napastnikami w hemie i pancerzu i zawoa gronie: Nikczemnicy, sdzicie, e krwi i morderstwem mona czci proroka? Jeeli nie zawrcicie, ka ci pasz i jego oficerw, a do domw waszych powrzucam ponce pochodnie! Pomogo to, ale nie na dugo; tymczasem jednak rozesza si wie, e sprzymierzeniec Abd el Kadera, szejk Hauran, do ktrego Lew Algierii zwrci si o pomoc, zblia si na odsiecz na czele licznego zastpu wojownikw. W rezultacie napastnicy odstpili od zamiaru zdobycia prywatnego miszkania; skierowali si jednak pod zamek, w ktrym znaleli schronienie uratowani przez Abd el Kadera chrze-cijanie. Zamek, pooony w pnocno-zachodnim zaktku starego miasta, otoczony jest gbokimi fosami. Mury budowli s niezwykle mocne i grube. Chrzecijanie czuli si wic w nim chwilowo bezpie-czni, ale musieli spdzi szereg straszliwych dni w godzie, pragnieniu, lku i gorczce, dopki pod wpywem interwencji mocarstw zachod-nich Ahmed Pasza nie zosta odwoany, a nastpca jego Fuad Pasza nie

pojawi si na czele nowych wojsk dla przywrcenia adu. Po oswobodzeniu prawie wszyscy chrzecijanie wywdrowali, nie wie-rzc, aby fanatyczna nienawi przeciw Frankom nagle zanika. - Nie dziwi si im, zwaszcza, e bardzo opieszale wymierzano sprawiedliwo tym, ktrzy rze rozpoczli. - Effendi, mog w tej materii wicej powiedzie od ciebie. Kara dosiga tylko niewielu winnych, ale spada za to na niewinnych, wrd ktrych i ja byem. - Na ciebie? - Tak jest - odpar. - Ahmedowi Paszy pozwolono opuci miasto w uroczystym pochodzie, w Smyrnie za uczczono go wystrza-ami armatnimi. Dopiero pniej, pod wpywem mocarstw Zachodu, Fuad Pasza kaza go sprowadzi do Damaszku i rozstrzela. Rozstrze-lano rwnie komendantw Raszei i Hasbei. Nic nie wiadomo jednak o ukaraniu Abdalkaha el Halabi, szejka ul Islam. Widocznie rka sprawiedliwoci nie potrafia dotrze do najwyszego duchownego. A
44 przecie on wanie posa pierwszych mordercw do domu pewnego bogatego chrzecijanina, tylko dlatego, e by tamtemu winien du sum pienidzy. Mordercw nie ukarano, lecz za to powieszono niewinnie okoo szedziesiciu mieszkaficw i rozstrzelano stu o-nierzy i oficerw, wrd ktrych i ja si znajdowaem.

- I mimo to yjesz? - Oczywicie! A yj tylko dziki onbasziemu i nie zapomn mu tego nigdy. - Zaciekawiasz mnie! To, co dotychczas opowiedzia, byo mi oglnie znane; mam nadziej, e teraz opowiesz nam co, co pocho-nie ca nasz uwag. - Moesz sobie wyobrazi, jakie by to dla mnie byo straszne, gdyby mi kazano strzela do niewinnych chrzecijan; jako oficer musiabym przecie speni rozkaz. Na szczcie, kompania moja zostaa przydzielona do oddziaw, majcych pilnowa zamku. Dziki temu nie musiaem wystpowa brutalnie przeciw ludziom, ktrych wiar kiedy wyznawaem. Przyszo mi sta pod zamkiem trzy pene doby. Nie widziaem ani dzieci, ani ony, ani jej rodzicw. Gdy mnie pniej zwolniono na p dnia, znalazem dom i ulic w popioach. Opowiadano mi, e nienawi tumu zwrcia si nie tylko przeciw chrzecijanom, ale rwnie przeciw mahometanom-szyitom. Ojciec mej ony by Persem, a wic szyit; wiedziaa o tym caa dzielnica, w ktrej mieszkalimy. Wiedziano rwnie, e jest bogaty. To wystar-czyo, by skierowa na nasz dom rozszalaych sunnickich otrw. Moesz sobie wyobrazi, co si ze mn stao. Jak obkany zaczem si grzeba w gruzach domu. Kepek by mi pomocny. Ale gruzy byy jeszcze gorce i musielimy si cofn. Pobieglimy do ssiadw. Pod wplywem ich wyjaniefi smutek mj zmieni si w wcieko. To nie sunnici zniszczyli moje szczcie, tylko zgraja perskich wyrzutkw, prowadzona przez jednego z wrogw mego tecia. Ona to zamordowaa go wraz z ca rodzin, obrabowaa doszcztnie i podpalia dom. Od tej chwili czuj nienawi do wszystkiego co perskie. Pniejsze 45 wypadki spotgoway jeszcze t nienawi. Byem nieprzytomny z rozpaczy. Postanowiem wyledzid sprawcw. Kepek tumaczy mi, s w takim zamcie jedynie przypadek moe mnie naprowadziE na lad zbrodniarzy. Nie baczc na te sowa, postanowiem trwa przy swym zamiarze. Urlop nasz si koficzy; trzeba byo zameldowa si w Buluku. Kepek ostrzega mnie przed skutkami samowolnego prze-duenia urlopu. Nie zwracaem na to najmniejszej uwagi, nie myla-em nawet o przerywaniu poszukiwaff. Odesaem tylko Kepeka z poleceniem, aby mnie wytumaczy przed pukownikiem i poprosi w moim imieniu o przeduenie urlopu. W podnieceniu i zdenerwowaniu zapomniaem o tym, e oficer ten nie jest mi przychylny z powodu jakiej dawnej zadry i z tego jeszcze wzgldu. e dosuyem si rangi, ktrej on w moim wieku nie posiada. Poza tym miaem widoki na dalszy awans i mona byo przewidzie, e wkrtce przewysz go szar. Kiedy po dwch dniach mordgi zjawiem si przed nim ledwie ywy, kaza mnie zaaresztowa. Postawiono mnie przed sdem wojen-nym, owiadczono w ywe oczy, e moja relacja o krewnych i morder-cach jest bajk, zmylon tylko po to, aby upikszy fakt niestawienia si na

czas. Rzucono mi w twarz oskarenie, e braem udzia w mordowaniu chrzecijan. Na dowd tego powoano nawet wiadkw. Byli to ... sucy Persowie, ktrych mj te wypdzi ze swego sklepu za oszustwa i malwersacje. - Rozumiem wszystko. Fuad Pasza szuka winowajcw, a ponie-wa z pewnych wzgldw trzeba byo oszczdza istotnych sprawcw krwawej rzezi, zrzucono win na tych, z ktrymi si miao dawne porachunki; kazano mi pokutowa za niepopenione winy. - Masz racj. Krtko i wzowato. Zostaem skazany na mier. Musz przyzna, e sam przyczyniem si do tego wyroku. Zamiast broni~ si spokojnie, do tego stopnia obraziem sdziw, ktrzy w ogle byli mi nieprzychylni, e nie mogo by mowy o agodnym wyroku. Tego samego dnia wieczorem odprowadzono mnie z innymi skazacami na miejsce kani. Egzekucj mieli wykona~ onierze 46 mojej wasnej kompani; wrd nich Kepek. Przystpi do mnie i nakadajc mi chustk na oczy, szepn: - Gdy damy salw padnij i nie ruszaj si z miejsca. Umwilimy si, e aden z nas nie bdzie celowa. Lekarz wojskowy zgodzi si na to rwnie. Musz przyzna
, e wszyscy moi podwadni odnosili si do mrue bardzo przychylnie, poniewa w ramach przepisw subowych byem dla nich zawsze bardzo pobaliwy. Lekarz by z pochodzenia Grekiem; pozostawa-em z nim w bliskich stosunkach. Gdy si rozlega salwa, padem na ziemi i nie ruszaem si z miejsca. Rozlego si jeszcze kilka salw i po chwili zauwayem, e lekarz sprawdza, czy skazaficy istotnie mier ponieli. Zbliy si do mnie; poczuem jego rce na mojej piersi. Po jakim czasie usyszaem dwik opat, omw i motyk. Miaem wraenie, e noc ju zapada. Zawleczono mnie na bok i zdjto opask z oczu. Mimo ciemnoci ujrzaem pochylonego nad sob onbasziego, ktry rzek:

- Panie, chodmy! Musimy co ywo ucieka z Damaszku. - Przeze mnie zostajesz dezerterem? - Tak, bo ci kocham.

Skoczyem na rwne nogi i idc w jego lady, zapytaem:

Po stracie najbliszych mier nie bya dla mnie straszna. Ale myl o mordercach podtrzymywaa mnie przy yciu; myl o zemcie nie dawaa mi spokoju. Niestety, wszystkiewysiki i poszukiwania okazay si daremne. Nie chc ci nuy dugim opowiadaniem; powiem tylko, e Kepek nie opuszcza mnie w najciszych chwilach, gdymy klepali ogromn bied. Caym naszym majtkiem byy drobne oszczdnoci z odu Kepeka. Po wielkich mitrgach i znojach dotarlimy do Konstantynopola i dalej. Przez szczliwy przypadek spotkalimy si z Mithatem Pasz, czowiekiem agodnym i wielkodusznym, ktry pniej straci ca aureol swej sawy, Dowiedziawszy si o naszych przeyciach, przyj nas do swych oddziaw. Walczyem god nim w Bugarii potem ruszyem razem z nim do Bagdadu. Tu otrzymaem rang majora i funkcj naczelnika 47 urzdu celnego. Wzgldy paszy pchnyby mnie jeszcze wyej, gdyby historia, ktr zaraz opowiem, nie zmusia mnie do opuszczenia stanowiska. Musz tu nadmieni, e przed Kepekiem otwieray si rwnie perspektywy awansu, pozostajednak przy stopniu onbaszie-go, aby by nadal u mego boku. Korzystajc z krtkiej pauzy, wycignem do grubasa rk i ucis-nem serdecznie jego dofi. Zrozumiaem teraz, dlaczego pan tak pobaa wiernemu sudze. Starzec cign dalej:

- Znasz stosunki, panujce w tutejszej komorze celnej? - Nie - odparem. - W takim razie nie moesz mie pojcia o chaosie jaki tam panowa w chwili gdy Midhat zosta gubernatorem Iraku. Duo czasu upyno, nim mu si udao zaprowadzi porzdek. Poniewa by bardzo surowy, ludno odnosia si do urzdnikw celnych z jeszcze wiksz nienawici, ni w innych miastach, gdzie si rwnie nie ciesz popularnoci. Urzdnik celny by szczuty

jak pies i naraony na wszelkie niebezpieczefistwa, gdy na rzece od strony Persji kwito przemytnictwo. Trudniy si tym procederem tysice ludzi i oni pod-jli z nami walk na mier i ycie. Nie wiem, jak teraz te sprawy wygldaj i wcale mnie to nie interesuje. Moesz mi w kadym razie wierzy, e jako najwyszy urzdnik celny byem najbardziej zniena-widzony. Nie chciabym przeywa jeszcze raz podobnych okropno-ci. Nic dziwnego, e patrzc obecnie na mego grubego onbasziego, miae wtpliwoci, czy by mi istotnie wiernym i odwanym pomoc-nikiem. Wtedy by jeszcze cakiem sprawny. - Jakie towary wtedy przemycano? - Przede wszystkim skry, myda, szale, dywany, turkusy i opiu m.

Obecnie, przy wysokim cle, cennym przedmiotem kontrabandy powi-nien by szafran. Przypomniaem sobie odruchowo Peder-i-Baharata, Ojca Korze-ni, oraz rozmow jego z dwoma towarzyszami, ktr niedawno pod-suchiwaem nad Tygrysem. 48 Cign dalej:

- Zauwayem, e przemytnictwo jest doskonale zorganizowane i kierowane planowo. Organizacja skada si z kierownikw, pomoc-nikw i zwyczajnych przemytnikw. Rozporzdzali tajnymi obszer-nymi skadami, w ktrych magazynowali towary, napywajce ze wszy-stkich stron. Przez dugi czas nie zdoaem natrafi na lad tego skadu, a gdy wreszcie rnarzenie moje si spenio, utraciem nie tylko posad, ale i majtek. Zostaem ndzarzem. - Jake to mogo si sta? Przecie takie odkrycie powinno byo ci przynie korzy i awans! - Tak ci si tylko wydaje, poniewa nie wiesz, w jakich okoliczno-ciach to si stao. Dotychczas nie mwiem o nich ani sowa. Ale teraz opowiem wszystko, chciabym tylko wiedzie, jak si zapatrujesz na spraw przysigi. - Nie wiem wprawdzie, w jakim zwizku stawiasz to pytanie, ale wiem na pewno, e przysiga to rzecz wita i nie naley jej amaE za adn cen. - W takim razie musz milcze. Nie wolno mi nic powiedzie, poniewa razem z Kepekiem przysigem nie mwi o tym nikomu. - Czy to naprawd bya przysiga? - Tak. - Zoona wobec wadzy? - Nie, wobec przemytnikw. - W takim razie bya to przysiga wymuszona. Czy tak? - Tak. -~Moesz wic wyzbyE si wszystkich skrupuw. Istot przysigi jest zoenie jej przed wadz, ktra tego wymaga. W tym wypadku nie skadae przysigi przed wadz. A przysiga, dana w imieniu Boga sobie samemu, lub innym, nie obowizuje, jeli si odnosi rlo czynnoci prawem wzbronionej. Wzywanie Boga w nieuczciwej spra-wie staje si blunierstwem. Skoro przysiga zostaa wymuszona, dochowanie jej rnoe si sta zbrodni; czowiek ma nie tylko prawo,
49 lecz nawet obowizek nie stosowa~ si do niej. Moe zmuszono ci by~ przysiga, e nie powiesz ani sowa o czym, co jest wzbronione prawem?

- Tak. - W takim razie popenie wielki bd. - Chodzio o ycie. Gdybymy nie zoyli przysigi, zamordowa-noby nas. - Mimo to, bdc na twoim miejscu, nie zoybym tej przysigi.
Ale pogldy nasze w tym wzgldzie rni si, poniewa islam jest ci rwnie obojtny, jak chrzecijafistwo. W kadym razie, mczyzna uwaa swoje sowo za wite i nie powinien nim szafowa, gdy chodzi o nieczyst spraw.

- Moe masz racj; nie chc si spiera, gdy nie chodzi mi o sam przysig, lecz o skutki, ktre by na mnie spady w razie odmowy. Jeeli ty i Halef umiecie milczeE jak grb, mog mwi spokojnie. -Porwnanie z grobem nie jest trafne. Grb nie milczy, przeciw-nie, przemawia jzykiem ywym, surowym, czasem nawet piorunuj-cym. Oczywicie, mow t usysze potrafi jedynie ucho

duszy. Przy-rzekamy ci wic, e bdziemy bardziej milczcy od grobu, o ile natu-ralnie charakter sprawy nie zmusi nas do mwienia. - Nie jestecie przecie zaprzysionymi przez padyszacha urzd-nikami celnymi. Wiem, e mog liczy na twoje sowo i bd mwi dalej. Ot, porwnywujc pewne obserwacje i spostrzeenia mych podwadnych z wasnymi dowiadczeniami ustaliem, e gwny skad przemytnikw powinien si mieci w ruinach Babilonu. Nie chc nuy was opowiadaniem, jak doszedem do tego wniosku. Wyna-jem wic dwch ubogich Bediunw. Wypdzeni z plemienia, nie mieli adnych zobowizafi wobec nikogo. Przekonaem si z rozmbw, e s mi wierni. Wysaem ich do ruin. Mieli udawa, e poszukuj wykopalisk. Poleciern im, aby zwaszcza w nocy mieli oczy szeroko otwarte i donosili mi o kadym szczegle, ktiy moe mie ,orzystny wpyw na zamierzon akcj. Byli to spryciarze kuci na wszystkie cztery
50 nogi. Po upywie kilku tygodni otrzymaem szereg informacji, ktre wprawiy mnie w zachwyt. Podpatrzyli, e przemytnicy z okrelonego miejsca w rnych porach i rnych kierunkach transportuj na jucznych zwierztach, lub na wasnych plecach jakie towary; po pewnym czasie wracaj bez towaru.

- Dowiedziae si, gdzie ley to miejsce? - Tak, okrelili je z atwoci, cho przez wzgld na bezpiecze-stwo nie posunli si tak daleko, eby mogli podpatrze przemytni-kw. Miejsce to pooone byo nad Birs Nimrud. Pamitam je dobrze; opisz ci dokadnie. Opaciwszy szpiegw sowicie, kazaem im pod-patrywa dalej. Wiadomoci, z ktrymi si po jakim czasie zjawili; potwierdziy moje poprzednie przypuszczenia. Postanowiem wic ruszy tam na czele dziesiciu zaufanych, wrd ktrych by i Kepek. - Jaki by plan dziaania? - Opowiem pniej. Chodzio o skad przemycanych towarw.
Naleao ustali, gdzie si znajduje wejcie do tajemniczego skadu. W tym celu zabralimy narzdzia do kopania ziemi.

- Ach! Mielicie zamiar dokona tej pracy w dziefi? - Oczywicie! W nocy byoby to zupenie wykluczone. - W takim razie na prno zabralicie narzdzia. - Skd ci to wiadomo? - Przecie mwisz mi, uleglicie nieszczliwemu wypadkowi. - Wnosisz to z moich sw o wymuszonej przysidze? - Nie tylko z tego. Obydwaj szpiedzy oszukali ci. - Nie, byli to wierni, pewni ludzie. - Czy zjawili si u ciebie, aby ci pokaza to miejsce? - Tak. - Spotkae si z nimi pniej? - Nie. Zapewne opucili zaraz te strony, ale to jeszcze nie powd, by ich u .~aa za oszustw. Sprawiali na mnie jak najkorzystniejsze wraenie; jednen.u zwaszcza imieniem Safi, uczciwo patrzya wprost z oczu. - Safi? - zapytaem zdumiony, przypominajc sobie czowieka z Mansurijeh, ktry nas wyda Persom. - Ile lat mg mie~ ten Arab? - Dlaczego pytasz o to? - Bo znam kogo, kto si zwie Safi. - Imi to nosi wielu ludzi. - Kiedy rozegrao si zdarzenie, o ktrym mi opowiadasz? - Przed czternastu laty. - Ile lat mg mie mniej wicej ten czowiek? - Mwi, e trzydzieci. Wyglda jednak starzej. Drugi Beduin zwa si Aftab. Mog rwnie przysic, e by wierny i szczery. - Aftab! Safi i Aftab, hm, to dziwne!

Spojrza na mnie zdziwionym wzrokiem i zapyta:

- Moe znasz rwnie czowieka imieniem Aftab? - Znam i mog miao twierdzi, i wpade w przygotowan puapk. -Skde znowu? Czy uwaasz, e jestem takim gupcem, aby mnie co podobnego mogo spotka? - Nawet bardzo sprytni i mdrzy ludzie wpadaj czasami w puap-ki. Prosz, mw dalej! - Jestem jednak ciekaw, w jaki sposb mgby swe przypuszcze-nie udowodni. - Wkrtce si dowiesz. Jeeli dobrze zrozumiaem, narzdzia do kopania ziemi zabralicie z Bagdadu. Ruszylicie do Hilleh, niepra-wda? - Tak. To jedyna prosta droga do ruin Babilonu. - Kto ma tajemne cele na widoku, powinien omin to miasto. - Przenocowalimy, a rankiem ruszylimy do Birs Nimrud. - A wic zabieranie narzdzi byo zbyteczne; moglicie przecie kupi je w Hilleh. - Nie chcielimy, aby si kto dowiedzia, jakie mamy zamiary. - Jestem pewien, e haki i opaty zdradziy was ju w drodze do Hilleh. 52 - Jak to? Przed kim? - Przypuszczam, e w drodze kto was obserwowa. - Zatrzymalimy si tylko w khanie Bir Nust i w khanie Mohawid; w obydwch miejscowociach spotkalimy niewielu ludzi. Po drodze za, z daleka, widzielimy kilku zaledwie jedcw. - Z daleka? A wic jedcy ci unikali drogi? Dlaczego? Nie zbliali si, bo chcieli mie was na oku. Byli to przemytnicy, w ktrych rce wpadlicie pniej. - Effendi, mwisz w ten sposb, jakby wiedzia, co chc opowie-dzie. A wic przybylimy do Hilleh szczliwie, przenocowalimy tam, rano za ruszylimy konno do Birs Nimrud, gdzie Aftab i Safi wskazali nam odnone miejsce.
Przechyli wypalon fajk i ustnikiem zacz kreli w powietrzu jakie znaki, jak gdyby to by papier i owek. Cign dalej:

- Tu ley Hilleh, a mymy jechali w tym oto kierunku. Na pier-wszym planie stoi wiea Babel. Zbliylimy si do niej z tej strony. Potem udalimy si na lewo, gdzie lea zwa kamieni, zapisanych pismem klinowym. Stamtd ruszylimy w gr na prawo, potem znowu na lewo a dotarlimy do wyomu w zniszczonych polerowa-nych cegach. Za tym wyomem leao upatrzone miejsce. - Nie! - zawoaem gono w ogromnym podnieceniu. - Nie? - zapyta zdumiony. - O co chodzi? - W tej chwili zorientowaem si, e to miejsce nie leao tam, lecz znacznie wyej. - Zdumiewasz mnie. Skd wiesz jakie to miejsce upatrzyem sobie? - To, z ktrego si mona dosta do kryjwki przemytnikw. - Racja, effendi. Widz, e znasz tajemnic naszej przysigi. W jaki sposb dowiedziae si o niej? - O tym pniej! Czy na miejscu, o ktrym mwie, rozpoczli-cie od razu kopanie? - Nie, gdy zostawiem dziesiciu stranikw celnych w Hilleh i
53 ruszyem do Birs tylko w towarzystwie Kepeka i przewodnikw, ktrzy mieli mi wskaza~ cel. Musiaem si liczy~ z tym, e moe zaj konieczno ukrycia dalszych poszukiwa przed podwadnymi.

- Niepotrzebna ostrono! Opowiadaj dalej. Jestem przekona-ny, e przemytnicy na was napadli. - Tak istotnie si stao. Ledwie zsiedlimy z koni, z prawej szcze-liny wypezo przeszo dwudziestu drabw. Rzucili si na nas byska-wicznie; nie dali nam ani chwili czasu do obrony. Po kilku sekundach zwizano nas i zasonito nam oczy. Kto rzek rozkazujcym tonem: Odprowadcie ich wraz z kofimi jak najdalej, aby aden z ich kamratw nie przeczu nawet, co si stao; dziesitka pozostaych psw, ktr ten binbasi zabra ze sob, przybdzie tu zapewne niedu-go. Poczuem, e mnie gdzie nios pod gr. Po jakim czasie pooono mnie znowu na ziemi. Musz przyzna, em si czu bardzo nieswojo, znajc bowiem nienawi przemytnikw do mojej osoby, miaem wszelkie powody do obaw o ycie. - Okazay si prne, bo yjesz.

- Nie artuj! Lec na ziemi, usyszaem odgos kamieni. Miaem wraenie, e to pracuj murarze. Trwao ta stosunkowo dugo; przez cay czas nie pado ani jedno sowo. Podniesiono mnie i zaczto wlec przy czym otarem si kilkakrotnie o kamienne mury. Gdy mnie znowu pooono na ziemi, rozpocza si rozmowa, prowadzona jednak, niestety, w jzyku perskim, ktrego wtedy nie znaem tak dobrze, jak dzi. Zapamitaem tylko imi Gul-i-Sziraz, poniewa powtrzono je kilkakrotnie. Po upywie jakiego czasu rozleg si odgos oddalajcych si krokw, po czym wszystko ucicho. - A Kepek? - zapytaem. - Co si z nim stao? Gdzie on by?
Na to odrzek grubas:

- O emirze! Leaem obok mego pana, gdy potraktowano mnie tak samo, jak jego, i zawleczono do tej przekltej dziury. Draem z niepokoju, aby mi si nie stao co zego, tote ucieszyem si bardzo, usyszawszy jego gos. Odpowiedziaem, e jestem obok i zaczlimy 54 omawia sytuacj. - A szpiedzy, ktrych zabralicie? - Nie byo ich tam. - Wierz, bo dziaali w porozumieniu z przemytnikami. Nie moglicie oswobodzi si z wizw? - Nie - rzek binbasi. - Wysiki moje okazay si daremne.
Leelimy bardzo dugo, prawdopodobnie cay dzie. Koci nas roz-bolay. Wreszcie usyszeli~my odgos zbliajcych si licznych krokw. Zdjto nam opaski z oczu. Stao przed nami trzech ludzi; czwarty siedzia na kamieniu. Jeden z trjki zapyta siedzcego, o czym roz-mawiaem z Kepekiem. Powtrzy dosownie tre rozmowy. By to dowd, e nas podsuchiwano.

- Czy pomieszczenie, w ktrym leelicie, miao okna, lub jakie otwory? - Nie. - W takim razie musiao by owietlone. W jaki sposb? - Za pomoc lampek oliwnych. Gdym si podnis, zauwayem ca mas takich lampek obok bafiki z oliw. - Moesz mi opisa to pomieszczenie? - Dugie, wskie, niezbyt wysokie. - A wic waciwie korytarz? -Tak. Goe ciany z cegie, w kcie nieco narzdzi i kupa sznurw. - Byy jakie drzwi? - Nie. - Nie wydaje mi si to prawdopodobne, naley bowiem przypusz-cza, e by to rodzaj przedsionka, prowadzcego do innych, wi-kszych sal. - Racja, chocia drzwi w dosownym znaczeniu nie byo. Ate o tym pniej. Teraz powtrz, co mi powiedzia Sefir. - Sefir? Sowo to znaczy po persku pose. Dlaczego go tak nazy-wasz? - Tak go nazywali kamraci. Mia wygld przejmujcy groz. Od
55 czoa poprzez lewy oczod i policzek a do kta ust cigna si ognista prga, otoczona olbrzymi brod. Uderzenie, wskutek ktre-go powstaa prga pozbawio go oka. Ubrany by ...

- To nie ma zwizku ze spraw, - przerwaem - bo ubranie mona w kadej chwili zmieni. Jak mia posta? Moe jeszcze co szczeglnego ci uderzyo? - Prcz brody mia jeszcze wsy. Niewysoki, barczysty, wyglda na siacza. Mwi krzykliwym dyszkantem. Zauwayem, e mia zwy-czaj rozczesywania brody w kierunku prgi. Dlaczego p ytasz o znaki szczeglne? - Takie ju mam przyzwyczajenie. Podczas swych podry zwy-kem zwraca uwag na kady drobiazg. Nieraz przekonywaem si, e obsenwacja szczegw, ktre uszyby uwagi innych, przynosi mi wielkie korzyci. Ten Sefir za jest dla mnie wan figur, choby ze wzgldu na ciebie. Wybieramy si do Persji, a poniewa na wiecie wszystko moe si zdarzy, wic kto wie, czy go kiedy nie spotkam. Mam rwnie zamiar ruszy z Halefem do Birs Nimrud i ...

- Naprawd masz ten zamiar? - przerwa. -Tak. Nie przypuszczamwprawdzie, ebymy tam spotkali Sefira, ale ta posta czy si w mojej wyobrani z wie Babel i dlatego pytam o szczegy. - Macie rwnie zamiar zwiedzi wie? - Dotychczas nie mylaem o tym. - Nie dajcie si porwa tej myli, gdy to diablo niebezpieczna sprawa! Pamitam, co mi przyniosy odwiedziny w wiey. Nie wiem wprawdzie, czy i dzi kryje si w niej taka sama zgraja, ale jaki gos wewntrzny nakazuje mi was ostrzec. Przede wszystkim nie prowadcie tam dochodze, gdy mgbym to przypaci gardem. Mwiem z wami o tym wszystkim nie po to, abycie szli w lady mych przey, a jedynie po to, by zasign waszej rady. - Cenimy wysoko twoje do nas zaufanie. Nie uczynimy nic, co by ci mogo zaszkodzi. 56

czoa poprzez lewy oczod i policzek a do kta ust cigna si ognista prga, otoczona olbrzymi brod. Uderzenie, wskutek ktre-go powstaa prga pozbawio go oka. Ubrany by ...

- To nie ma zwizku ze spraw, - przerwaem - bo ubranie mona w kadej chwili zmieni. Jak mia posta? Moe jeszcze co szczeglnego ci uderzyo? - Prcz brody mia jeszcze wsy. Niewysoki, barczysty, wyglda na siacza. Mwi krzykliwym dyszkantem. Zauwayem, e mia zwy-czaj rozczesywania brody w kierunku prgi. Dlaczego ~ ~tasz o znaki szczeglne? - Takie ju mam przyzwyczajenie. Podczas swych podry zwy-kem zwraca uwag na kady drobiazg. Nieraz przekonywaem si, e obserwacja szczegw, ktre uszyby uwagi innych, przynosi mi wielkie korzyci. Ten Sefir za jest dla mnie wan figur, choby ze wzgldu na ciebie. Wybieramy si do Persji, a poniewa na ~wiecie wszystko moe si zdarzy, wic kto wie, czy go kiedy nie spotkam. Mam rwnie zamiar ruszy z Halefem do Birs Nimrud i ... - Naprawd masz ten zamiar? - przenwa. -Tak. Nie przypuszczam wprawdzie, ebymy tam spotkali Sefira, ale ta posta czy si w mojej wyobrani z wie Babel i dlatego pytam o szczegy. - Macie rwnie zamiar zwiedzi wie? - Dotychczas nie mylaem o tym. - Nie dajcie si porwa tej myli, gdy to diablo niebezpieczna sprawa! Pamitam, co mi przyniosy odwiedziny w wiey. Nie wiem wprawdzie, czy i dzi kryje si w niej taka sama zgraja, ale jaki gos wewntrzny nakazuje mi was ostrzec. Przede wszystkim nie prowadcie tam dochodzefi, gdy mgbym to przypaci gardem. Mwiem z wami o tym wszystkim nie po to, abycie szli w lady mych przey, a jedynie po to, by zasign waszej rady. - Cenimy wysoko twoje do nas zaufanie. Nie uczynimy nic, co by ci mogo zaszkodzi. 56 - To mnie uspakaja. Nie dziwcie si moim obawom. Jaki gos wewntrzny mwi mi, e niebezpieczefistwo, ktregomy wtedy unik-nli przez zoenie przysigi, istnieje jeszcze dzisiaj. - Opowiadaj wic dalej, co ci si przytraifo w Birs Nimrud. - Podczas kilkuminutowej rozmowy z towarzyszami, prowadzo-nej w jzyku perskim, Sefir obrzuca nas od czasu do czasu szyderczy-mi spojrzeniami. Od ony i jej ojca nauczyem si zaledwie kilku sw po persku, nic wic dziwnego, em zrozumia tylko fragmenty rozmo-wy, prowadzonej zreszt w niezwykle szybkim tempie. Znowu wym-wiono kilkakrotnie imi Guli-Sziraz. Dopiero teraz uwiadamiam sobie, e ludzie Wschodu lubi si wyraa obrazowo; zwaszcza kobietom nadaj chtnie nazwy kwiatw. Czyby rozmowa dotyczya nie ry, lecz kobiety? Jeeli tak, to ta kobieta bez wtpienia pozo-stajew cisym zwizku z przemytnikami. Fakt, e imi jej powtarzano kilkakrotnie, by niezaprzeczalnym dowodem jej wielkiego znaczenia. Jestem skonny do przypuszcze, e Gul-i-Sziraz bya on przy-wdcy przemytnikw. C ty na to, effendi? - Tymczasem rozwizanie zagadki pozostawiam tobie. Sprawa miejsca jest dla mnie waniejsza od sprawy osoby.

- Jak to? - Chwilowo nie interesuje mnie, czy chodzi o osob, czy o przed-miot. Najwaniejszym jest dla mnie sowo Sziraz, z ktrego wnosz, e rozwizanie tajemnicy moliwe jest jedynie w miecie Sziraz, b-dcym stolic perskiej prowincji Farsistan. Gdybym si nawet w tym wzgldzie myli, twierdz z ca pewnoci, e istnieje jaki zwizek midzy kim, mieszkajcym w tej stolicy, a tajemnicz Gul-i-Sziraz. Zreszt, nie warto si nad tym gowi. Rozwizanie przyjdzie samo przez si. A wic Sefir rozmawia naprzd ze swoimi ludmi? - Tak. Pniej zwrci si do nas, aby na mnie wyadowa swj gniew i pasj. Obrzuciwszy mnie najstraszliwszymi obelgami, zacz opowiada, jak olbrzymie straty ponieli przemytnicy wskutek mej dziaalnoci i zagrozi, e przypac to yciem. Mwi bardzo dugo;
57 nie bd tu wszystkiego powtarza; do, em mu nic nie odpowie-dzia. Kepek milcza rwnie jak piefi. Pers gada dalej, kpic sobie z mych poszukiwafi i opisujc kady mj krok. Nie mogem poj, w jaki sposb o tym wszystkim si dowiedzia. Czyby ktry z moich urzdnikw by na jego odzie i zdradza mu wszystko?

- To bardzo prawdopodobne. Z opowiadania twego wnosz, e zwizek przemytnikw by doskonale zorganizowany. A poniewa kierowali nim bezprzeczrue ludzie odwani i sprytni, mona twierdzi z ca pewnoci, e otoczono ci szpiegami, ktrzy ledzili kady twj krok. Gdzie si znajdoway osoby poinformowane o twych planach? Wrd iwych wasnych ludzi! - Masz racj. Jaka szkoda, em mia na to oczy zamknite. Teraz dopiero rozumiem, dlaczego plany moje tak czsto koficzyy si nie-powodzeniem, mimo e przygotowane byy tak przezornie i pilnie. Widz, e darzyem swych podwadnych zbyt wielkim zaufaniem. Jest to bd, za ktry ciko odpokutowaem. - Od razu? - Tak. Jak ci ju mwiem, przywdca nie tylko zagrozi mi mierci, ale zada rwnie zwrotu szkd i strat. Owiadczy, e musz mu odda cay majtek. Gdym odpar, e nie jestem bogaty wymieni tak dokadnie kwot, ktr uzbieraem z oszczdnoci, jak gdybym mu si sam z tym zwierzy. Zada czeku na bank, w ktrym zdeponowaem gotwk. Odmwiem. Zapowiedzia, e po upywie godziny zabije mnie i onbasziego. Tyle oto czasu pozostawiwszy mi do namysu, usiad obok swych kompanw. Gdy godzina mina, zapyta, czy trwam przy swoim postanowieniu. Daem potakujc odpowied. Wbili wic w mur dwa haki i uwizali nam u szyi powrozy. Nie ulegao wtpliwoci, e nas powiesz. Owiadczyem wic, e gotw jestem zapaci dan sum. Zapewne powiesz, effendi, e byo to tchrzostwo? - Nie. Kady na twoim miejscu postpiby tak samo. Gdy trzeba wybiera midzy yciem w ndzy, albo mierci w bogactwie, nie
5g pozostaje nic innego, jak wybra pierwsz ewentualno. Intratna posada otwieraa ci przecie widoki na ponowne zdobycie majtku.

- Wychodziem z tego samego zoenia; wkrtce jednak przeko-naem si, e nadzieja bya ponna. Zdjto nam powrozy z szyi i przyniesiono, czy moesz sobie wyobrazi, co przyniesiono? - Nie. - Moje wasne przybory do pisania. Wszystko miecio si w paczce, z ktrej wycignito rwnie moje pieczcie. C ty na to? - Wida z tego, e caa sprawa bya od dawna dokadnie przygo-towana. Przywieziono twoje pieczcie, aby bank, ktry je zna, nie mia wtpliwoci, e czek pochodzi od ciebie. Oczywicie wypenie go? - Tak, pod dyktando Sera. Musia to by rutynowany kupiec, zredagowa bowiem czek w ten sposb, e, gdybym by kasjerem w banku, honorowabym go bez wahania. Deponujc pienidze w ban-ku, zastrzegem sobie wyranie monoE podjcia pienidzy w kadej chwili bez uprzedzenia, a uczyniem to dlatego, e jako turecki urzd-nik nieprzychylnego dla mnie paszy, w miecie odlegym od Stambuu, miaem sporo nieprzyjemnoci i musiaem si liczy z

ewentualnoci natychmiastowej dymisji. Sefir wzi czek, porwna go z innymi papierami i rzek: - Oto papiery, ktre sam wystawie; porwnaem z nimi ten czek.

Gdyby zmieni charakter pisma ju by wisia. Teraz poka wam co i postawi ci pewne pytania. Namyl si dobrze przed odpowiedzi, gdy od twej decyzji zalee bdzie wasze ycie. Rozcito nam wizy krpujce nogi, tak, e moglimy wsta i ruszy si z miejsca; rce jednak mielimy w dalszym cigu zwizane. Kom-pani owietlili teren lampkami. Sehr podszed do kta, w ktry leay sznury. Odsun je na bok, po czym odgarn usypan tu kupk piasku. Po chwili ujrzaem kilka desek, a pod nimi otwr i schody, prowadzce na d. Zeszlimy po nich do olbrzymiego skadu prze-mycanych towarw; byo ich tyle, e oniemiaem ze zdumienia. 59

- Przepraszam, chwileczk! - przerwaem. - Jak wysoki by ten skad? - Mia dobre cztery stopy ponad wzrost czowieka. - Nie wiem, czy to sobie zapamita, ale ustalenie iloci schodw byoby dla mnie niesychanie wane. - Przypadkowo zapamitaem. Ujrzawszy ciemn gbi, pomy-laem sobie, e to wizienie, w ktrym chc nas zamczy na mier. Uwaajc, e schody mog odegra wan rol w prbach odzyskania wolnoci, przeliczyem je. - Czy miay przecitn wysoko? - Tak. Mam wraenie, e w tutejszym domu wyniosoby to sze piter, liczc wedug zar-i-szahi, krlewskiego okcia. - Racja! Zar-i-szahi ma sto dwanacie centymetrw. Jeeli skad mia przeszo cztery stopy ponad wzrost czowieka, powaa musiaa mie gruboci okoo stu centymetrw. Odlego midzy obydwiema podogami t.j. podog w kruganku na grze i w skadzie na dole wynosia wic okoo trzystu pidziesiciu centymetrw, czyli, wedug miary perskiej, trzy krlewskie okcie i p bajaba.
Spojrza na mnie ze zdziwieniem i rzek:

- Znowu musz zapyta~, dlaczego pytasz o szczegy i prowadzisz tak cise obliczenia? - Odpowiadam jak poprzednio: to skutki starego przyzwyczaje-nie. Skoro wiem, jak gboko pod krugankiem ley skad, mog, nie wchodzc do rodka, poda i ustali, na jakim poziomie Birs Nimrud naley go szuka? W ktrym kcie kruganka leay sznury? - W tylnym, na prawo. Zdaje mi si, e masz jakie plany, ktre przede mn ukrywasz. - Nic podobnego. Pytam tylko dlatego, e los twj mnie interesu-je. A wic skad by napeniony towarem? - Tak, do tego stopnia, e ledwie szpilk mona byo wetkn.
Sefir kaza wieci lampkami. Przy ich blasku ujrzelimy niezwykle precyzyjnie wykonane kosztowne tkaniny z kalemkaru, drogocenne 60 bamy ze skry kotw angorskich, wspaniae dywany ferszha z Fara-hanu, toczone jedwabie, falist mor i przeplatane palmowymi cig-nami szale abriszum. Poza tym pitrzyy si stosy saghri,markize-ty,tszerme hamadani, marokinu, i puste Buchara, czarnych barankw z Buchary. Zaprowadzono nas potem do trzech innych skadw, w ktrych, oprcz wymienionych ju towarw, przechowane byy wiel-kie iloci haszyszu, opium, korzeni, olejku ranego i arszeniku z Kaswinu, przeznaczonego dla Konstatynopola. Pokazano nam rw-nie lapis lazuli z Turkiestanu, diamenty, szlifowane w Isfahanie i Szirazie, oraz ca mas barasw, szirbamw i Maden-inau, rnych odmian turkusw, ktre same stanowiy majtek.

-Po c ci to pokazano? Czy nie naleao tego przed najwyszym urzdnikiem celnym zatai? Chyba, e Sefir chcia ci skusi do zawarcia tajnego zwizku z przemytnikami. Gdyby si da omami, cignliby jeszcze wiksze zyski, ni dotychczas. - Istotnie! Sefir zaproponowa mi tak wysok pensj roczn, i niejeden byby si z pewnoci zgodzi. Owiadczyem, e nie jestem przestpc i nie mam zamiaru nim zosta. Na to oburzy si srodze i rzek:

- Przecie chodzi o wasze ycie! Znacie nasz kryjwk,widzieli-cie, co si w niej znajduje, wic tylko wasza mier moe by dla nas gwarancj, e nikt si o niej nie dowie. Posyam teraz gofica do Bagdadu z twoim czekiem. Jeeli pienidzy nie wypac, jeste zgu-biony; jeeli otrzymamy przekazan kwot, pomwi z tob jeszcze. Potem zwizano nas znowu i zamknito, nie dajc nam ani kropli wody, ani kawaka chleba. - Zapomniae wymieni miejsce, do ktrego was sprowadzono.

Wspominajc za o trzech skadach, ktre wam pokazano, nie powie-dziae, w jaki sposb byy midzy sob poczone i jak mona si byo dosta z jednego do drugiego.

- Przez otwory w cianach zawieszone dywanami. - A wic nie byo ukrytego mechanizmu, ktry uniemoliwiaby 61 najcie osb niewtajemniczonych? - Nie. - W takim razie byy tylko dwa sekretne miejsca, a mianowicie zewntrzne wejcie i ukryty pod pak sznurw, otwr s~hodw. Jakie byo pooenie tych trzech skadw w stosunku do pierwszego? - Ze skadu gwnego wchodzio si do rodkowego; z prawej i lewej strony mieciy si dwa pozostae. rodkowy ssiadowa z wi-zieniem, w ktrym nas zamknito. Miao takie same wymiary, jak pozostae pomieszczenia. - A wic tych pi komr tworzyo regularn figur, skadajc si z rwnych czworobokw, figur w rodzaju krzya? - Tak. Zaraz ci to poka.
Zakreli koficem tszibuka nastpujc figur: Cign dalej:

- Pod cyfr 1 mieciy si schody. Zeszlimy po nich do cel 3,4 i 2, potem zwizano nas znowu i wprowadzono do celi 5, gdzie leelimy bez ruchu, jak bele. - Oczywicie po ciemku? - Tak. Jedynie podczas ich obecnoci moglimy przy blasku lam-pek, rzuci okiem na goe ciany i na kopiec ziemi na pododze. - A wic za podog suya ziemia ubita?
62

- Nie, podoga bya z cegie. - W takim razie ja na twoim miejscu zwrcibym z pewnoci specjaln uwag na ten kopiec ziemi. -Czyby z powodukanafidw, ktre si pniej ukazay? Przecie to spokojne zwierztka; nie wadz nikomu. -Kanafidy? Wic byy tam jeozwierze? - Tak. Po upywie jakiego czasu, ktry nam si wydawa wiecz-noci, usyszelimy ciche szmery, jak gdyby od uderzefi cienkich sztabek, a na pododze co si poruszyo. Z pocztku nie wiedzielimy, co to za zwierzta, usyszawszy jednak mruczenie, charakterystyczne dla jeozwierza, gdy wpadnie w gniew, zorientowalimy si, e to kanafidy. - Dziwne, bardzo dziwne! - Dlaczego? - Nie rozumiesz? Przede wszystkim uderzajcy jest fakt, e te na og tchrzliwe zwierzta odwayy si zbliy do was. Wytumaczy to mona zreszt okresem wiosennym. O wiele bardziej zastanawia mnie jednak okoliczno, e stworzenia te znajdoway si w celi zbudowanej z cegie. Ryj one czsto bardzo dugie korytarze, ale nie jest prawdopodobne, eby si mogy przedosta przez mocne cegy. Cegy byy wic zapewne zmurszae, albo te w murze znajdowa si usypany otwr, przez ktry moglibycie si wydosta, gdybycie nie byli zwizani. W tej chwili waniejsza dla mnie jest kwestia, w jaki sposb cela, w ktrej was zamknito, zostaa oddzielona od komory nr 3. Przecie zwyczaj trzymania jeficw za kotar nie jest mdry.

- Pod tym wzgldem przemytnicy nie popenili adnej nieostro-noci. Opucili ruchom przegrod z mocnych stalowych prtw. Gdybymy nawet nie byli zwizani i mieli przy sobie noe nie udaoby si nam poprzecina prtw. Jak mwiem, mielimy wraenie, e mina caa wieczno. Nareszczie poruszyy si stalowe prty i ujrze-limy wiato lampek. Zjawi si Sefir z tymi samymi ludmi, co przedtem i owiadczy, e pienidze otrzyma. Zachowywa si nie tak 63 brutalnie, jak przedtem. Zapyta, czy zmieniem decyzj, przyj jed-nak moj przeczc odpowied bez gniewu i rzek spokojnie, ale bardzo zdecydowanym tonem: - Wydae t odmow ostateczny wyrok na siebie i swego towarzysza. Postanowilimy was umierci, jeli nie zgodzisz si pj z nami rka w rk. Kto jednak, czyjego imienia ci nie zdradzimy, wstawi si za tob. Przyrzekem mu daro-wa ci ycie, jeeli dasz nam dostateczn gwarancj milczenia. Suchaj wic, co teraz powiem! Jeeli si zgodzisz, odzyskacie wolno, jeeli nie, nie przeyjesz najbliszej godziny. Musicie powtrzy za mn przysig, e nikomu nie zdradzicie tej kryjwki i e po powrocie do Bagdadu zrezygnujecie ze swoich urzdw. Jeeli cho jeden z was pozostanie na stanowisku, zemcimy si srodze. A jeeli kiedy, pr-dzej czy pniej, miejsce to zostanie odkryte w sposb, ktry nasunie nam podstawy do przypuszczenia, e zamalicie przysig, czeka was mier straszliwa. Nie wolno ci rwnie do kofica ycia opuszcza Bagdadu, by nie mg uj naszej zemcie. Bdziemy ci mieli na oku. W razie jakichkolwiek przygotowafi do odjazdu, zginiecie! - Takie byy danie Sefira, effendi. Co byby uczyni na moim miejscu? - Z pewnoci nie to, co ty; odparem. - Prawdopodobnie nie byoby mnie ju w wizieniu. Ale szkoda o tym mwi! Zoylicie wic przysig, odzyskalicie wolno, wrcie do Bagdadu i zrezyg-nowae z urzdu? - Tak. C6 miaem pocz? Po zoeniu przysigi, uwolniono nas z wizw i wyprowadzono przed wie. - Oczywicie, noc? - Nie. W biay dziefi. - Naprawd? Czyby Sefir by tak nieostrony? - Dlaczego nieostrony? - Przecie na pewno widzielicie to, co przed wami ukrywano, mianowicie wejcie do wiey i jego pooenie? - Ujrzelimy to wszystko. Sefir stan obok i rzek: - Fakt, e nie chc przed wami niczego ukrywa, wiadczy, e ufam waszej

64 przysidze. - Co si zreszt tyczy tajemnego wejcia, nie odnalelibymy go nigdy, gdy nie zapamitalimy kresek umieszczo-nych na cegle, ktr trzeba odsun, chcc inne cegy, wiksze, poru-szy z miejsca. ZelektryzqWa;~ mnie te sowa. Binbasi przysig, e nie zdradzi tajemnicy wejcia i oto nie przeczuwa nawet, e odkry mi j jednym wyrazem uytym w niewaciwym znaczeniu. Cegy Birs Nimrud po-kryte s pismem klinowym; tymczasem binbasi powiedzia po prostu kreski. Zwrcio to moj uwag na okoliczno, ktra do tej chwili wydawaa mi si bez znaczenia. Jak sobie zapewne czytelnicy przypo-minaj, na pergaminie Peder-i-Baharata widnia rysunek, ktrego znaczenia nie rozumiaem. Gdy jednak binbasi opisa drog, prowa-dzc ku wejcieaBirs Nimrud, przypomniaem sobie rysunek i stwierdziem ku memu zdumieniu; e linie, z ktrych si skada, tworzyy drog, prowadzc do kryjwki przemytnikw. Poniewa powiedzia kreski a nie kliny, przypomniaem sobie, e pod rysun-kiem zauwayem szereg kresek, ktre wydaway mi si dzieem przy-padku. Wyglday jak przecinki, powstae z naciskania stalwki, gdy si chce zwikszy jej podatno, albo te, gdy trzeba usun jaki wosek przeszkadzajcy w pisaniu. Skopiowaem ten plan bez kresek. Jednake bywa, e w pamici podrnikw, na ktrych drodze pitrz si stale liczne niebezpieczefistwa, zesp obojtnych przedmiotw i zdarzefi wystpi nagle z ca jaskrawoci, gdy tylko myli wrc si do odnonego miejsca lub momentu. To samo stao si i teraz. Ledwie binbasi wypowiedzia sowo kreski, domniem~:ne przecinki na per-gaminie ukazay si przed moimi oczami z tak wyrazistoci i dokad-noci, e mogem nie tylko je

zliczy, ale i zda sobie spraw z ich wielkoci i ukadu. Tak, to byy sowa, wypisane babiloskim pismem klinowym. Nie suchajc dalszych wywodw binbasiego, odtworzyem sobie nastpujce sowa: romana. Illai in tat kabad bada. Illai ... W tumaczeniu wyglda to nastpujco: oBarowa najwyszemu Bogu z myl o Jego wspaniaoci ...

3 - w 1~ B.~u 65
A wic by to fragment zdania, wystarczajcy do odnalezienia upatrzonej cegy. Idc dalej za swymi mylami, zapytaem binbasiego:

- Czy na innych cegach i kamieniach rwnie widniay jakie kreski, lub znaki? - Tego ju nie pamitam - odpar. - Skde jednak to pytanie?
Nie o tym mowa, a ty przerywasz pytaniem o kamienie. 2daje mi si, e wcale nie sysza moich ostatnich sw.

- Prawdopodobnie. Mylaem o tym, czy nie mona by ... - Prosz ci, nie myl o tym! - przerwa. - Opowiedziaem wszystko, co mogem opowiedzie, poniewa wiem, e umiesz mil-cze. Wicej nie mog ci odkry. Nie wolno mi zdradzi tajemnicy, gdy zostabym niechybnie ukarany mierci. - Sdzisz, e ci ledz jeszcze teraz? - Tak. - Sdzisz, e wiedz, i jestem u ciebie? -Niech sobie wiedz! C6 mi to moe zaszkodzi? Przecie ciebie tutejsza kontrabanda nic nie obchodzi. - Co si dziao z urzdnikami celnymi w tym czasie, gdy ci schwytano w Birs? - Na prno czekali na mnie w Hilleh i na prno mnie potem szukali. W koficu wrcili do Bagdadu. Jeeli sdzisz, e na Wschodzie ludzie tak s przywizani do swoich wsptowarzyszy, jak na Za-chodzie, bardzo si mylisz. Sefir zwrci nam konie i bro; ruszylimy przede wszystkim do Hilleh, aby si posili, gdy przez trzy dni godowalimy w wiey. Natychmiast po przybyciu do Bagdadu, zamel-dowaem si u paszy jako chory i wniosem prob o zwolnienie. Wyzdrowiaem dopiero wtedy, gdy mj nastpca obj urzdowanie. Wyznaczono mi mizern pensj, z ktrej yem dotychczas. Fakt, e od tego czasu nie mielimy ani jednego takiego obiadu, jak dzisiejszy, ilustruje chyba dostatecznie nasze pooenie. S miasteczka tafisze, w ktrych mgbym yE mniej skromnie, ni tu, w drogim Bagdadzie. Nie wolno mi jednak ruszy si z miejsca pod grob utraty ycia.
66

- Nie waye si opuci Bagdadu? !i - Nie. Jake mogem powzi myl tego rodzaju? Jestemy tu jeficami, tak samo jak w Birs Nimrud. Zapytasz pewnie, dlaczegom ci tego nie powiedzia, gdy goci u mnie pierwszym razem. Nie znaem ci tak dobrze, jak teraz, trudno mi wic byo opowiada o swych nieszczciach. Chcielibymy z caego serca wyrwa si std, lecz jestemy przykuci na cae ycie. Wegetowanie tutaj napenia mnie wstrtem. Staem si mizantropem, yj w zupenym odosobnieniu. Jeli si cokolwiek stanie w pobliu wiey, jeli pod wpywem niepo-gody obsunie si jaki kamiefi, gotowi pomyle, em chcia tam wtargn. Widz wci nad sw gow sztylet mordercy. Chwilami zdaje mi si, e sysz trzask kuli, wkadanej do zamka strzelby. Nie jadam nic poza domem w obawie, aby si nie natkn na trucizn. Chciabym umrze, by si raz pozby tego ycia, toczonego przez strach i lk. Ale boj si mierci, gdy jaki gos wewntrzyny mwi mi, e nie wolno mi jeszcze umrze, gdy ostatnie dni moje s prze-znaczone dla jakiego nieznanego mi celu.

Jake mi al byo starca. Teraz nie wydawa mi si ju dziwakiem. Strach przear go do cna, sparaliowa jego energi i uczyni zefi motyla, ktry ucieka przed kadym padajcym nafi cieniem. yczyem mu serdecznie uwolnienia od cierpiefi. Oprcz Sefira i jego zwolen-nikw, mia jeszcze innych wrogw; nie rozbili oni swych namiotw ani w Birs Nimrud, ani w pustyni, ani na granicy Iraku i Persji, lecz mieszkali w jego wiadomoci.

- Tak, jeste nawet bardziej nieszczliwy, ni ci si wydaje, - rzekem. - Lkasz si mierci, obawiasz o ycie, a waciwie od dawna ju nie yjesz. - Jak to rozumiesz? - Dusza twoja jest kabrem, grobem, w ktrym zdusie wiar i ufno w miosierdzie Boe. Kto nie ma Boga, ten w gruncie rzeczy nie yje. - Dobrze ci prawi kazania, nie wisi nad tob miecz Damoklesa!
67

- Tak sdzisz? Gdyby~ wiedzia, jak czsto wyciga si ku mnie!


Ludzie, ktrych nie znaem, a nawet, niestety, tacy ktrych uwaaem za przyjacib, nastawali na moje ycie. mier staa czsto obok mnie, eho nic o tym nie wiedziaem. Najsrosze i najgroniejsze, to niebez-pieczefistwa nieznane. Mwisz, e aden morderca mi nie grozi, a ja ci owiadczam, e s tu ludzie, ktrzy akn mojej kzwi. Jak widzisz, nie przeraa mnie to wcale.

- Musz to. by ludzie przecitni. Moim za wrogiem jest Ser, potny przywdca bandy zbrodniarzy, wobec ktrej sam pasza jest bezsilny. -Mylisz si. Czowiek, ktry tu w Bagdadzie nastaje na moje ycie, jest na pewno rwnie potny, jak Sefir. Ten bawi tu z pewnoci jedynie przelotnie. Przypuszczam nawet, e ci dwaj ci znaj, e s przyjacimi i godnymi sobie kompanami - Co ty mwisz? Przeladuj nas nikczemnicy z tej samej zgrai? - Tak. -Itnj przeciwnik jest rwnie przemytnikiem? - Dla niego moe to nawet za chwalebny tytu. - Kt to taki, jak si nazywa? - Syszae kiedy nazw sill? - Sill znaczy po persku ciefi. - Mwi o nazwie, nie o jej znaczeniu. - Nie znam tej nazwy. - Bd zadowolony! Jak ciefi nie odstpuje czowieka, tak ten sill nie opuszcza ofiary, za ktr kroczy z wyostrzonym noem. - Taki sill wczy si za tob? - I to nie jeden; mam wraenie, e ich przywdca jest przyjacielem i sprzymierzecem twego Sefira. Nie dziwibym si wcale, gdybym ich spotka razem i obydwm rwnoczenie mg da~ okazj do zaznajo-mienia si z si moich pici. Chciabym, aby Se~r przenis sw sympati z ciebie na moj osob. - Effenfi, bardzo ufasz we wasne siy, moe za bardzo! - Nie sdz! Czowiek, ktry sobie wyobraa, e wicej dokona, ni w rzeczywistoci potrafi, ma bezsprzecznie mani wielkoci. Nie wynika j ednak z tego, by przesadna skromno bya cnot. Nie pragn uchodzi za megalomana, ale te nie pozuj na skromnisia. Trzeba zna dokadnie siebie samego, a rzecz to nie atwa; czowiek poznaje siebie w cikich chwilach, walkach z wrogami, no i w walce z samym sob. Ci, ktrzy na widok usprawiedliwionej pewnoci siebie innych, krc nosem i mwi o pyszakowatoci, nie rozumiej, jakie znacze-nie ma wiara we wasne siy, gdy nie maj zaufania do siebie samych; cho sami w gbi duszy, s przekonani o swej wyjtkowej dzielnoci i wysokiej wartoci. - Wiem o tym, effendi. Ale ja jestem starcem, a ty jeszcze modym czowiekiem i nie wymordowano ci tych, ktrych najbardziej kocha-e. - Mimo to straciem tyle, co ty, a moe i wicej, ale komu Bg w swej mdroci zabiera, temu i daje podwjnie. Oczywicie, kto nie umie wycign po to rki, ten nie umie mwi o odszkodowaniu i o balsamie na swe rany. Jeeli si skarysz, e mier zabraa ci ukocha-nych, zapytam z kolei, czy naprawd moesz twierdziE, e nie yj? - Effendi! - zawoa. - Czy chcesz igra z m boleci? - Niechaj mnie Bg strzee! Nie sd, bym rzuca te sowa lekko-mylnie.

- Jakesz wic moesz zalicza mych zmarych do ywych? - Czy zaliczam? - Tak. - Nie. Pytaem tylko, czy moesz udowodni, e nie yj. No, powiedz, moesz? - Tak ... i nie! - Widziae ich zwoki? - Nie. - Rozmawiae ze wiadkami ich mierci?
69

- Nie. Opowiadano mi tylko o morderstwie, ale nikt nie widzia trupw na wasne oczy. - I mimo to wicie uwierzye? Ja na twoim miejscu szukabym dowodw. - Effendi, nie doprowadzaj mnie do samooskarefi! Nie zasmucaj jeszcze bardziej mego znkanego serca! - Chciabym ci przecie uly. Zdarzenia w Damaszku opowie-dziae nam pokrtce. Pomyl o nich szczegowo! Moe wtedy w panujcych dotychczas ciemnociach pojawi si miejsca janiejsze, ktre ci dadz podstaw do nadzieji. - Musz wyzna, e byy godziny, w ktrych wtpiem w prawdzi-woE tego, com ci opowiada. Ilekro jednak staraem si znale grunt dla kotwicy mych nadzieji, kotwica wracaa do mnie z gbi, przynoszc dawny smutek i rozpacz. - Zarzu. j na nowo. -To mi nic nie pomoe. Powiedz sam, czy rodzina moja nie daaby znaku ycia, gdyby ya? - Rodzina twoja nie wie, gdzie przebywasz. - Gdyby moi yli, szukaliby mnie i znaleli. - Przwdopodobnie te szukali. Musisz jednak pamita, e, ucie-kszy z Damaszku, zapewnie starannie zataie przed znajomymi miej-sce obecnego pobytu. - To prawda, effendi! - A moe wcale ci twoi bliscy nie szukali w przekonaniu, e zgin. Dowiedzieli si przecie bez wtpienia, e zosta przez wadze rozstrzelany. - onierze, ktrzy mi darowali ycie, mogli im opowiedzie, jak si rzecz miaa. - Czy mogli o tym mwi? - Z moj on i jej rodzicami? Dlaczegby nie; przecie nie zdradziliby ich! -Skde przypuszczenie, e rodzina twoja wpada na myl udania si do onierzy, ktrzy brali udzia w egzekucji, z zapytaniem, czy przypadkiem rozstrzelanie nie byo pozorne? Gdyby jednak nawet Bg owieci ich tak myl, nie wiedzieliby, ktrzy onierze zostali odkomenderowani do egzekucji. Musieli by rozpocz poszukiwania, a to mogoby nasun podejrzenia. Pomy~l o tym! - Wyznam szczerze, e mi to nie przyszo na myl. - Bye przekonany, e ich zamordowano. Tymczasem przypu-my, e to nieprawda. W takim razie uciekli przed gawiedzi, ktra zagraaa i szyitom i chrzecijanom. Po spldrowaniu i spaleniu ulicy, na ktrej mieszkali, znaleli si moie za miastem w bezpiecznym miejscu, moe nawet wrd tych tysicy pogorzelcw, ktrzy schronili si w zamku i w mieszkaniu Abd el Kadera. Jeeli ukryli si za miastem, nie mogli przecie wrci~. Zamku za Algierczyka nie mogli opuci wczeniej, zanim nie zapanowa ad w miecie. A spokj nastpi dopiero po twojej rzekomej mierci. Nie mieli adnych pod-staw do przypuszczenia, e egzekucja si nie odbya; musieli j przyj jako fakt dokonany. Nie przyznasz mi racji? - Effendi, jeeli bdziesz dalej tak mwi nie potrafi zaopono-wa. C wic, wedug twego zadania, uczynia pniej moja rodzina? - Jeeli przyjmiemy, e moje przypuszczenia s suszne, opucia z pewnoci Damaszek, nie ufajc wymuszonej ciszy, po ktrej moga nadej jeszcze bardziej krwawa ania. Dlaczegby

Po dugim milczeniu rzek:

twj te mia si czu bezpieczniejszy od innych szyitw i chrzecijan? Binbasi niespokojnie poruszy si na krzele. Istotnie, dziwna to rzecz, e nigdy o tym nie pomyla.

- Suchaj effendi, teraz sam zaczynam wierzy, e ojciec mej ony wraz ze swoj maonk opucili Damaszek, o ile, oczywicie, oboje nie zginli. - Czy sdzisz, e mgby zabra ze sob tylko swoj on? - To wykluczone! Musia wywie rwnie moj on wraz z dziemi. - Dokd? - Kt to moe wiedzie? - Wiedzie trudno, ale mona przypuszcza. Zastanw si nad tym. - Chyba do Bejrutu, gdzie kiedy mieszka i by szczliwy? -Ja na jego miejscu nie pojechabym do Bajrutu.
= Dlaczego?

- Poniewa powstanie przeciw innowiercom wybucho wanie w Libanie i tam roztoczyo najszersze krgi. Spokj nastpijedynie pod wpywem represji. Bejrut ley porodku tego niebezpiecznego obsza-ru. Naleao wic liczy si z tym, e w razie powtrnego zamieszania, wybuchnie ono tam wanie. Skoro wic ojciec twej ony opuci Damaszek w obawie, aby si krwawa ania nie powtrzya, nie naley przypuszcza, eby ruszy wanie do ogniska rozruchw. - Effendi, zaskakujesz mnie! - Nie przesadzaj! Opieram si na zdrowym rozsdku i wycigam wnioski ze cisych faktw. Moe sobie na to pozwoli kady, kto myli swoich nie puszcza samopas. - Powiedz mi jednak, dokd si zwrci, jeli nie do Bejrutu? - Dziwi mnie to pytanie! - Do licha! Chyba sam przyznasz, e do odgadnicia tego potrzeba duej wyobrani. Obliczy mona wszystko, gdy si ma do dyspozycji dane, ale dgadywa, to rzecz niesychanie trudna! - Nie odgadujmy wic, lecz obliczmy. Posumy si rwnie dany-mi, wystpuj one w postaci faktw. - Mwisz zbyt uczenie! Nie rozumiem ci, effendi. -Zrozumiesz, gdy tylko dam przykad. Czujesz si tu nieszczli-wy i chciaby std odjecha. Jakie miejsce, jaki kraj wybraby na stay pobyt, gdyby si mg swobodnie porusza? - Co za pytanie! Udabym sie do Polski, poniewa jestem rodo-witym Polakiem. Chyba nie wtpisz w to. - Nie wtpisz? - rzekem z umiechem. - A jednak miae
72 wtpliwoci co do tego, do jakiego kraju uda si twj te.

-Maszallah! apiesz mnie na wdk wasnych sw! - No i c teraz powiesz? - Uda si do Persji, tak, musia si uda do Persji, poniewa jest Persem. Nieszczcie, ktre go dotkno poza krajem, musiao go popchn tam, gdzie zawsze cignie czowieka serce, do ojczyzny. A ja tu yj niedaleko granicy tego kraju i nie wpado mi na myl to, o czym mwie! Mogem przecie szuka, jeeli nie sam, to przez obcych ludzi! Moe bybym odszuka tych, ktrych uwaaem za stra-conych. Ile zaniedbaem. Jestem niepocieszony! - Uspokj si! Mam wraenie, e zamienilimy si stanowiskami. - Jak to? - Przed chwil odrzucae wszelk moliwo nadziei, ja za prbowaem owieci tw serce jej promieniem. I oto, zamiast smut-ku, peen si stae nadziei. Musz ci wic znowu wprowadzi w dziedzin dawnych wtpliwoci. - Prosz ci, zaniechaj tego. Nie moesz sobie nawet wyobraziC, jak mnie uszczliwie, wpajajc we mnie przekonanie, e krew mych bliskich nie zostaa przelana. - Mylisz si. Nie zatarem tych krwawych ladw, gdy byoby to grzechem w stosunku do ciebie. Byem daleki od budzenia w tobie zupenej pewnoci; gdyby przypuszczenia moje okazay si

mylne, rozpacz twoja powikszyaby si w dwjnasb. Jak ju mwiem, chciaem tylko pooy kres twej obojtnoci w stosunku do ycia. A ty wpadasz z jednej ostatecznoci w drug i wtpliwe przypuszczenia gotw jeste uznaE za pewnik. Przytocz ci tedy kilka przekonywujcych dowodw, e ukochani twoi zostali wymordowani. - Nie, ach nie! - zacz si broni. - Znam te dowody zbyt dobrze. Zabiy we mnie wszelk rado ycia; uniemoliwiy mi ko-rzystanie z najdrobniejszych choby rozkoszy istnienia. Przyrzekam ci, e nie bd si udzi przesadnymi nadziejami. - Wierzaj mi, e usiujc wyrwa ci z rozpaczy, w caej peni
73 zdawaem sobie spraw z tego, jak przyjmuj odpowiedzialno. Suchaem gosu wewntrznego. Gos ten nie zawid mnie nigdy, chyba, em go le zrozumia. Czsto wyprowadza mnie z wielkich, powanych niebezpieczestw i by mi pomocny przy roz~wizywaniu wielu zagadnie.

- Dzikuj ci, effendi! Nikomu nie pozwol wydrze sobie pro-mienia, ktry zaczju ogrzewa moje stare, zmczone serce. Musz ci wyzna rzecz dziwn: w adnym kociele, w adnej moszei nie odczuwaem tego wzniosego, pobonego uczucia, co teraz. Nie j este ani chrzecijafiskim, ani mahometaskim kaznodziej, ale sowa two-je ... - Pozwolisz, effendi, abymy teraz nie kontynuowali tej rozmowy?

Przerwa i milcza dusz chwil, po ktrej zwrci si do mnie z nastpujc prob: Dobrze? Doskonale go rozumiaem. Zrodzio si w nim co nietykalnego, witego, jaki otarz, przed ktrym tylko wasna dusza klkn~ mog-a. Dalsze moje sowa mogy rozwia ten nastrj kontemplacji.

- Uprzedzie moje yczenie - odrzekem. - Ju pno.


Chodmy spa!

- Nie, jeszcze nie! Gdyby to ode mnie zaleao, chciabym, abymy pozostali tu do rana! Pomyl, e yj zupenie samotnie i chciabym koniecznie nasyci si twoj obecnoci: Po poudniu nie bye jeszcze zdecydowany; moe teraz mi powiesz, jak dugo zostaniecie w Bagda-dzie? - Jutro ruszamy ... - Tak prdko - przerwa. - Prosz ci, effendi ... - Nie pozwolie mi wypowiedzi si do koca! Chciaem powie-dzie, e jutro wyruszamy, jednak powrcimy wkrtce. - To zmienia posta rzeczy. Ale dlaczego chcecie ju jutro odje-cha. Przecie trzeba wypocz. - Przeciwnie, potrzebujemy ruchu. Przez ca drog siedzielimy
74 na maym kelleku. Jeeli nawet nie jestemy w skutek tego zmczeni, musimy mie wzgld na konie. Ogniste rumaki stay zbyt dugo i jako znawca, zrozumiesz, e to dla nich niewskazane.

- Racja, ale moecie przecie pojecha~ po prostu na spacer. -Mwiem ci ju, e musimy si mie na bacznoci przed zoczy-cami. Nie lkamy si ich, ale wolimy unikaE za. - Dokd chcecie pojecha? - Do Birs Nimrud. Pytania, ktre ci postawiem, nie maj jednak nic wsplnego z dawno powzitym planem. Po rozstaniu si z tob, przeylimy tam tak niepomylny okres, e nie zapomnimy o nim przez cae ycie. Korzystajc wic z pobytu w Bagdadzie, chcemy odwiedzi te miejsca. - Zy okres, powiadasz? Jakie to byy przeycia? Chcesz mi je opowiedzie?
Ledwie dopowiedzia pytanie, wtrci Halef:

- Nie kieruj tej proby do mego effendi, lecz do mnie! Nie lubi wypuszcza z ust sznura sw, a kiedy go zmusisz do tego, odgryza sznur i poyka go, co szkodzi bardzo jego zdrowiu. Natomiast mnie uszczliwi Allah sznurem o wielkiej trwaoci, wic zwykem gada tak dugo, a nic nie pozostanie do powiedzenia. Dlatego gotw jestem udzieli ci danych informacji. Mam nadziej, e nikt nie bdzie mia nic przeciw temu.

Wypowiadajc sowo nikt, kogo mia na myli, jeli nie mnie? Znaem pasj gadulstwa maego Hadiego; zwykle pozwalaem mu mwi, chyba e chodzio o rzeczow, zwiz relacj, ktrej wolaem sam udzieli. Halef przepada za patosem. Pasja ta jest waciwa wszystkim ludziom Wschodu, ale u Hadiego rozwinita bya do tego stopnia, e nieraz musiaem poskramia jego przesadne entuzjastyczne hymny pochwalne. Przyznaj jednak szczerze, e sam go chtnie suchaem, gdy by dobrym narratorem i dygresjom swym nadawa tyle humoru, em si nieraz umia serdecznie. Poniewa nie odpowiadziaem na jego pytanie, wzi milczenie za znak zgody i rozpocz godzinne przemwienie, dajc popis sztuki oratorskiej. Tragiczne dzieje za-mordowania towarzyszy podry i naszego zachorowania na dum nabray w jego opowiadaniu takiej siy wyrazu, e suchacze byli jego sowami zupenie pochonici. Na zakoczenie do~zuci:

- Jak widzicie, nie poarli nas wrogowie, ani nie pokna duma.
Allah zachowa nas dla dalszych, wielkich czynw, o ktrych moe opowiem kiedy indziej, gdy bd mia ochot. Teraz nadmieni tylko, e mamy zamiar r~szy~ do Persji, aby zwikszy~ chwa naszych imiqn, ktre s tam sawne od dawna. Gdy zechcemy, podejmiemy walk z caym wojskiem tamtejszego wadcy. Jeeli spojrzy na nas krzywym okiem, zmieciemy go wraz z haremem z powierzchni ziemi. Co si stanie pniej, czy ruszymy konno do Ameryki, czy do Australii, to na razie musi pozosta nasz tajemnic. W kadym razie wie o naszych czynach dotrze do was jeszcze przed powrotem naszym do namiotw Haddedihnw. Niechaj Allah utrzyma do tej chwili siy i rozum waszych cia i dusz, abycie dalszych mych opowiadafi sucha mogli z tym samym podziwem, co obecnie! Po tym patetycznym zakoficzeniu nabi fajk i zacign si; wida byo, e jest bardzo zadowolony, i pozwoliem mu si wygada i osign sukces oratorski. Onbaszi zadokumentowa swj entuzjazm kilku gbokimi westchnieniami. Pan jego, ujmujcy spraw prociej, rzek:

- Nie ulega wtpliwoci, e przeylicie cikie chwile i dlatego nie mog zrozumie, co was skania do odwiedzenia tych miejsc. Ja, na przykad, odwiedzibym Birs Nimrud tylko pod przymusem. - No, tak! - odpar Halef. - Taki jest twj punkt widzenia. Ale mymy ludzie innego pokroju. Gdyby to, co spotkao ciebie i twego onbasziego, nam si przytrafio, udalibymy si na miejsce ju po kilku dniach, by zrwna z ziemi przeklte gniazdo. - Zrwna z ziemi potny Birs Nimrud?
76

- Dlaczeg nie? Sdzisz, e nie bylibymy w stanie tego uczyni?

Zreszt, byoby to zbyteczne, gdy my na waszym miejscu nie daliby-my si zamkn, nie zoylibymy przysigi i nie podpisaliby~my przekazu.

- Twierdzenia twoje wypywaj wanie z tego, ecie nie byli na naszym miejscu. - Mylisz si, bo nie znasz ani mnie, ani mego sidi. Czyme jest wobec niego Sefir, o ktrym opowiadae? Sia jego, spryt i odwaga rozbiyby si o si, mdro i odwag mego sidi, nie mwic ju o mojej. Poskramiali~y ju niebezpieczniejszych ludzi, ni ci Peiso-wie. Chciabym, aby Sefir zamkn nas kiedy w Birs? Dowiedziaby si niebawem, jak szybko odzyskamy wolno, aby go zgnbi~ szyder-czym miechem.

Hadi nie pomyla, e sowa te mog dotkn binbasiego; nie przeczuwa rwnie, jak szybko przechwaki nabior rumieficw pra-wdy. Na szczcie, gospodaXz odpowiedzia bez szyderstwa;

- Niechaj Bbg nie dopuci, bycie si mieli znale kiedy w podobnym pooeniu. Najmdrszy, najdzielniejszy czowiek staje si bezradny wobec wroga, gdy mu zwie rce i nogi. Ale, ale miaem ~i przecie dowiedzie, kim s wasi wrogowie? - Tak, dowiesz si i ogarnie ci zdumienie, gdy usyszysz, jak sprytnie i atwo pozbylmy si ich. Moe ty opowiesz, sidi? - Nie - odparem. - Masz racj, - rzek wyniole. - Kto chce da obraz tej sceny, ten musi posiada otwarte usta, ruchliwy jzyk, si przekonani~ i gboki rozum, a rwnoczenie musi wiec~zie dokadnie, vd

czego ma zacz opowiadanie, a na czym je skoczy. T znajomo i zrczno posiada niewielu ludzi, nic wic dziwnego, e tk czsto najpikniej-szy temat staje si starym, podartym, poamanym siodem, na ktrym nikt nie usidzie. Zaczynam. Suchajcie mnie z naboefistwem! Rozumie si, e do naszego spotkania z Peder-i-Baharatem dorzu-ci kilka scen, ktrych wcale nie byo. Jak zwykle, przy hymnach pochwalnych na cze mojej osoby, nie zapomnia o sobie. Jak czytel-nikom wiadomo, zwyk by przy tego rodzaju okazjach mieni si mym doradc i obrofic. Na zakoAczenie przemowy doda: - Powiadam ci, binbasi, e korbacz jest wcieleniem zwyciskiej niezomnoci. Nigdy bym nie wyruszy do Birs Nimrud bez bata. Gdybycie wy mieli korbacze, aska losu towarzyszya by wam i wypu-cia by was jako wolnych ludzi.
Binbasi nie odpowiedzia na t uwag, lecz zwrci si do mnie:

- Sdzisz, effendi, e ci Persowie bd ci szukali w Bagdadzie? - Bez wtpienia, o ile tylko tu przybd - odparem. - I dlatego chcesz jutro wyruszy? -Nie tylko dlatego. Powiedziaem przecie, e ich unikam, ale si nie lkam. Po prostu, nie mam powodu do pozostania. - Czy proha moja nie jest powodem wystarczajcym? - Nie, przecie wrcimy znowu. Wtedy odpoczniemy po dugiep podry. -Nie chcc wic duej nalega, prosz ci jednak, aby w drodze powrotnej zatrzyma si u mnie. Przy tej okazji ponawiam jeszcze sw, prob, bycie w Birs Nimrud nie przedsibrali niczego co mogoby mi zaszkodzi. - Ju ci przyrzekem, e speni t prob. Moesz by pewny, e dotrzymam sowa.
Z pocztku miaem zamiar odwiedzi tylko miejsce, z ktrymi aczyy mnie dawne wspomnienia. Jednak pod wpywem opowiadania majora postanowiem powici Birs Nimrud baczniejsz uwag. Wiedziaem od dawna, e mieszcz si w nim tajemne kryjwki, do ktrychju nieraz starano si dotrze~; usiowania te spezyjednak na niczym, poniewa koczyy si nieszczliwymi wypadkami. Podziem-ne lochy, w ktrych wiziono starca, wzbudziy we mnie ciekawo~ przede wszystkim ze wzgldu na rysunek w moim notatnikut. Chcia-em to zbada. Binbasiemu jednak nie wspomniaem o swoim zamia^ rze, poniewa zdecydowaem si powstrzyma~ Qd wszelkich krokw, 78 jakie mogyby przynie mu szkod. Okoo pbnocy zajrzelimy do koni, po czy udalimy si na spoczy-nek. Wiea Babel Nazajutrz pucilimy si w zaplanowan poprzednio podr do Wiey Babel, zwanej przez tamtejszych Beduinw Birs Nimrud. Dro-ga z Bagdadu do Hilleh trwa bez maa trzy dni. Nasze rcze konie nie potrzeboway na to nawet tyle czasu, dlatego te nic nas nie naglio do wyruszenia przed poudniem; przeczekawszy, podobnie jak po-przednim razem, por najwikszego upau, poegnalimy naszego gospodarza i jego grubego onbasziego i ruszylimy w gr rzeki, przez most, na prawy brzeg Tygrysu. Gdy rzucilimy stamtd okiem wstecz, ujrzelimy, miasto cae w promieniach soYica. Po lewej stronie rozciga si ogrd publiczny, obok niego trakt pocztowy, zaoony przez Midhata Pasz, dalej baraki kwarantanny z wznoszc si nad nimi warowni. Po prawej przedmiecie ze starym klasztorem, za nim skupisko domw z gru-jcymi minaretami i kopuami meczetw, otulone tumanami mgie i kurzu, unoszcego si zazwyczaj nad Bagdadem. Stamtd podylimy w stroi~ kanau Oszach; po jego przebyciu ujrzelimy rozpocierajc si przed nami pustyni. Tak, bya to pustynia: Tam, gdzie do niedawna zieleniy si szeregi ogrodw, gdzie koysay si tysice palm, pachniay kwiaty i ^poyskiway w socu najwspanialsze owoce, cigno si teraz na zachd, jak okiem sig-n, ai po brzegi Eufratu, nieogarnione, okropne pustkowie. Przez pustkowie to prowadzia nasza droga do khanu Assad, stam-td za do khanu Bir Nust, dokd zajechalimy przed samym wieczo-rem. Nie mielimy bynajmniej zamiaru nocowa w khanie, a to z powodu robactwa; zatrzymalimy si jedynie, aby napoi~ konie i ruszylimy w dalsz drog do khanu Iskenderijeh; tu dopiero zsiedli-my z koni i uwizawszy je, rozoylimy nasze derki do noclegu. Przez ca drog nie natknlimy si na ani jednego pielgrzyma-szyit, nie

napotkalimy adnego konduktu pogrzebowego, mimo to, gdy rozsiedlimy si ju na ziemi, Halef zauway:

- Czy nie czujesz niczego, sidi? Wydaje mi si wci, jakbymy znajdowali si w obrbie morowego tchnienia karawany mierci. Czy nie doznajesz tego samego wraenia? - Zgadzam si z tob - odparem. - Wspomnienia dziaaj na nasze powonienie. Nie widz ju wprawdzie przecigajcych koo nas karawan mierci, lecz jeszcze je czuj wyranie. To byo okropne, doptawdy okropne, nic te dziwnego, e nosy nasze nie zapomniay do dzi dnia tego trupiego odoru, ktry tak dugo zmuszone byy wdycha.

C6 to jest karawana mierci, karawan el amwat, jak mwi Bedui-ni? Sdz, i najlepsz i najkrtsz odpowiedzi na to pytanie bdzie taka oto:Mahometanie, nalecy do sekty szyitw, wierz, i kady muzumanin tej sekty, ktrego zwoki pochowane zostan w Kerbeli lub w Nedszef Ali, idzie bez dalszych przeszkd wprost do raju. Jak wiadomo, wyznawcy islamu dziel si na dwie sekty: sunnitw i szyitw. Sowo sunna, oznaczajce dosownie drog lub kierunek, okrela caoksztat tradycji zwizanych z pewnymi czynami lub sowa-mi Mahometa, ktre w wypadkach, gdy Koran milczy, lub wypowiada si niedo jasno, maj znaczenia prawa. Sunna zatem stanowi dla wyznawcw sekty, obok Koranu, gwne rdo mdroci religijnej i i yciowej. Prcz tego rni si sunnici od innych mahometan przede wszystkim tym, e uznaj trzech kalifw, Abu Bekra, Omara i Otma-na, za prawowitych nastpcw proroka. Do sekty tej nale prawie wszyscy muzumanie, zamieszkali w Afryce, Egipcie, T~rcji, Sj~rii i Arabii. Sowo szia oznacza to samo, co partia. Szyici odrzucaj trzech wspomnianych kalifw, twierdzc, e jedynie Alemu i jego potomkom naley si godno~ kalifw. Tych spotykamy gbwnie w Persji i w Indiach; w innych krajach trafiaj si jedynie jako jednostki. Szyici otaczaj Alego i jego potomkw, zwaszcza za jego synw Hassana i Husseina, tak przesadn i arliw czci, e niektre skrajne ich sekty uwaaj wszystkich jego potomkw zgoa za wcielenia b6-stwa. Pierwotna ich religia, znieksztacona przez naleciaoci misty-czne i panteistyczne, uczy pomiata sunnitami, nienawidzie ich i przeladowa bardziej jeszcze ni yddw, chrzecijan i pogan. Std odwieczne zawzite i krnvawe walki pomidzy wyznawcami tych dwch sekt. Wiele krwi upyno, wiele popeniono okruciefistw, przed ktrych opisywaniem wzdryga si piro. Nienawi ta nie wygasa do dzisiaj, zarzewie jej tli si poprzez wieki, wybuchajc przy lada sposobnoci niszczycielskim pomieniem. Rozumie si samo przez si, e zawzito ta pociga za sob najwicej ofiar w krajach, gdzie sunnici i szyici mieszkaj przemieszani ze sob nawzajem; lub gdzie osiedla ich stykaj si ze sob bezporednio, jak to zwaszcza bywa w Iraku, gdzie w niewielkiej odlegoci od Bagdadu le dwa wite miasta szyickie: Nedszef Ali i Kerbela. Pierwsze z tych miast otrzymao nazw od pooonego w pobliu jeziora Nedszef. Nazywaj je rwnie Meszhed Ali, co znaczy: Gro-bowiec Alego, gdy zi Mahometa zosta tam pochowany. Ley to miasto w odlegoci okoo pidziesiciu kilometrw na poudnie od ruin Babilonu. Na tej samej drodze znajduje si wie Kefil, miejsce wiecznego spoczynku proroka Ezechiela. Kerbela, zwana rwnie Meszhed Hussein, czyli Grobowiec Husseina, pod wzgldem bogac-twa przewysza o wiele Bagdad. Sztuczny kana czy j z prawym 82 brzegiem Eufratu. Kerbela jest celem pielgrzymekwszystkich szyitw i uchodzi za miasto jeszcze bardziej wite od Nedszef Ali. Nie zamierzam si cofa a do pierwszych walk sunnitw z szyita-mi, do mierci Alego i jego synw, Hassana i Husseina. Wystarczy wspomnie, e rocznic mierci Husseina szyici wituj w wielkiej aobie i kady z nich wierzy, i pjdzie wprost do nieba, jeli tylko pochowany zostanie w jednym z tych dwch miast. Z tego te powodu najgortszym pragnieniem kadego szyity jest spoczynek w tej witej ziemi. Poniewa jednak wikszo szyitw mieszka w Persji, lub nawet w Indiach, skd transport zwok powo-duje si rzeczy ogromne wydatki, przeto luksus przewiezienia po gmierci i pogrzebania w Kerbeli lub w Nedszef Ali dostpny jest jedynie dla bogatych. Biedny za musi przetransportowa si sam o wasnych siach, to znaczy - egna si ze swymi krewnymi i ebrzc o godzie i chodzie, poda przez dalekie kraje do odlegego celu swej wdrwki i swego ycia, aby tam w spokoju oczekiwa mierci. Wdrwki te odbywaj si o kadej porze roku zazwyczaj okrelo-nymi ju drogami, uznanymi za najlepsze i najkrtsze; istniej te szlaki i drogi wytknite przez wadze.

Przypominaj one w oglnych zarysach system rzeczny z rozsian na szerokiej przestrzeni sieci rde, strumieni i wodospadw; stopniowo strumienie te zlewaj si ze sob, tworzc dopywy, ktre z kolei jednocz si w jedno koryto. Im bardziej oddalone, tym drobniejsze s te odnogi i tym ich wicej; im bliej celu, tym mniej ich, za to zasobniejsze staj si w wod, aby wreszcie, spynwszyw jedno oysko, pody ku ujciu jako potna rzeka. Podobnie rzecz si ma i z t rzek ludzk. Pojedyczy pielgrzy-mi-szyici, ktrych napotka mona w oddalonych okolicach, odnaj-duj si w wiadomym punkcie zbornym, cz si w grupy, ktre z kolei zlewaj si zA sob na dalszych punktach wzowych, przyjmujc z prawej i z lewej coraz to nowe dopywy, a wzrastaj do potnych rozmiarw gronej karawany mierci, gronej nie tylko dlatego, e skadaj si na ni zdolne do wszystkiego jednostki ludzkie, lecz nadto liczne kondukty pogrzebowe, ktre przyczyy si po drodze. Wyobramy sobie setki i tysice trupw, zawinitych jedynie w cien-kie pachty, lub spoczywajcych w poamanych od dawna trumnach, wystawionych miesicami na najwiksz spiekot, przeciwnoci du-giej podry i dziaania atmosferyczne; znajduj si one w stanie cakowitego rozkadu i wydzielaj odr, ktry z kadym podmuchem wiatru rozprzestrzenia si coraz dalej. Nic te dziwnego, e w trop za t karawan idzie upiorne widmo zarazy. Takie orszaki pielgrzymw, niosce ze sob trupy i pozostawiajce za sob mier, obdarzono bardzo trafnym mianem karawan el amwat. Pielgrzymki te staj si najliczniejsze w okresie poprzedzajcym bezporednio kad rocznic mierci Husseina. Z paskowzgrza Iranu piesz wwczas karawany Hindusw, Afgaticzykw i Persw. Nadcigaj ze wszystkich stron ldem i morzem, gdy droga wodna z Indii jest znacznie krtsza od uciliwej drogi ldowej. Niechby jed-nak sprbowa kto wej na pokad takiego okrtu. Z powodu rozsiewanego przezefi odoru omija go z daleka kady statek i aden Euro-pejczyk nie zbliy si dofi bez ostatecznej koniecznoci. W dodatku ludzie eskortujcy zwoki nazywaj te potworne wyziewy nie odorem, lecz hawa es sema, niebiafiskim powietrzem, lub rawaji ed dani, rajskimi zapachami!

Skoro umrze ktry z szyitw, ktrego zwoki maj by pogrzebane w witym miecie, ciao jego musi oczekiwa niekiedy caymi miesi-cami, zanim uformuje si odpowiednia karawana. Gdy wreszcie ka-rawana wyruszy, ma przed sob do przebycia dug drog, uciliw i powoln. Poudniowe soce spywa potokami skwaru. Trumny pka-j, pachty owijajce trupy przeera na wskro proces rozkadu. Ka-dy, komu ycie mie, widzc nadcigajc karawan, w przeraeniu omija j z daleka; tylko szakal i rozbjnik Beduin wcz si w jej pobliu, pierwszy zwabiony odorem rozkadu, drugi skarbami, ktre wiezie ze sob karawana, by wrczy je u kresu swej pielgrzymki stranikom switych grobw. S tam naczynia wysadzane diamentami 84 i usiane perami materie, drogocenny or i sprzty, stosy zotych i srebrnych monet, bezcenne amulety, ulane ze szlachetnego kruszcu i wysadzane drogimi kamieniami wyobraenia chorych czonkw piel-grzyma, ktry szuka uzdrowienia, sowem wszelakie moliwe wota i haracze przeznaczone dla wzbogacenia skarbcw podziemnych Ker-beli i Nedszef Ali. Przedmioty te dla zmylenia czujnoci rabusiw pielgrzymi ukrywajw trumnach; ale bogaci w dowiadczenie Beduini nie daj si ju zwie temu fortelowi. Podczas napadu otwieraj przede wszystkim trumny i odnajduj z atwoci poszukiwane ko-sztownoci. Plac boju przedstawia pniej dziki chaos pozabijanych zwierzt, wymordowanych ludzi, porozrzucanych szcztkw zwok, porozbijanych trumien i samotny jedziec, ktry natknie si przypad-kowo na to miejsce zagady i zniszczenia, odwraca std popiesznie swego konia i uchodzaic przed tchnieniem morowej zarazy, woa: AVahia Allah, W b~b~bib Szav i~1ahs! Boe, o Boe,wosy jesi tu na gowie! p p g zymi i ich transport naraeni s na zu e Na drodze wodnej iel r t el Arabu,wydonie identyczne niebezpieczefistv~a. Okr~ ich z Szat s~jc si na Eufrat, pyn potem w gr z bi~ga pokadzie aPd Bahr-i-Nadszefu, tworzc niekiedy cae flot~lle

w zu en pokotem ywi i martwi p ym nieadzie, czsto ~ nim le ywaj nawt burty okrtu obwieszone b trumnami. Mona sobie obrazi~, jak piekielny panuje tu zaduch! Wzdu brzegw wspomnia ; nego kanau myszkuj Beduini z potnego szczepu Elu-Thefir czatujcy na okrty, by zagrodzi~ im drog. Kady z ~jt W m~l wysokoci tysica zo ch monet lub wi p zoy okup w ~ e o wycita w pie. ym razie zostanie spldrowany, a zaoga j g ciwn ~, y tych miast ylib si jednak, kto by sdzi, e z p~a ciem do wi p a M y tkie przeciwnoci pielgr ! Wwczas roz oczyn kofic zSs otrwaz si ws e uci liwe, jak dug

j si bowiem dopiero pertraktacje, rwnik naj ardziej wygrowane e, z kapanami meczetu, stawiajcym J g dania. Serca ich i jzyki nie znaj ustpliwoci. Im bo ats by 85 nieboszczyk, im bliej wityni chce by pochowany, tym wikszej daj sumy. W rezultacie pielgrzymi musz przysta na kad opat, byle tylko wreszcie uwolni si od trupa. Totei biednym pielgrzymom nie przychodzi bynajmniej z atwoci znalezienie wiecznego spoczynkuw witej ziemi. Wyudzaj tam od nichwszystko, co posiadali. Podupadli na ciele i na duchu, nkani przez wszelkie moliwe choroby, bkaj si dokoa miasta zgodniali i spragnieni, i tylko nielicznym udaje si znale na czas krtki przytuek w jednym z bardzo wychwalanych, ale bardzo mao dobrego czynicych towa-rzystw dobroczynnych. I tam jednak nie zaznaj spokoju. Ogooceni ze wszystkiego, walczcy ze mierci, ludzie ci zdolni s do wszystkie-go, byle tylko uj tej mierci, lub bodaj jak najdalej j od siebie odepchnE. Kradzie i wymuszenie, rabunek i morderstwo musz im dostarczy tego, czego odmwio im prawo i ludzko. W ten sposb doszo do tego, e wite miasta i ich okolice nie mog adn miar poszczyci si bezpieczefistwem, jakie przystaoby ich sawie. Tego za, kto potrafi uchroni si przed niebezpieczefistwem, grocym kademu ze strony desperatw, przejmowa musi do gbi ju sam widok porozkadanych dookoa pokotem w oczekiwaniu mierci chorych i umierajcych, nie ma bowiem nikogo, kto by si nad nimi ulitowa. Wystarczy powiedzie, e rok, w cigu ktrego z wielotysi-cznej rzeszy przybyych do witego miasta pielgrzymwwymrze tylko jedna czwarta, uwaany tu jest za rok wyjtkowo zdrowy. Dziki wspaniaym ofiarom i chciwoci kapanw, Nedszef Ali i Kerbela posiadaj wicej bogactw, ni jakiekolwiek z innych miast wschodnich. Kopua nad meczetem, w ktrym mieci si grb Alego, nazywa si Kuhi-Ser, Gra Zota; podoga wewntrz uoona jest podobno ze zotych pyt, jeli za uwierzy opisom krugankw pod-ziemnych, z nagromadzonymi tam skarbami nie mog si rwna nawet wszystkie skarby Golkondy. W Kerbeli spoczywa podobno wicej jeszcze skarbw ni w Ned-szef Ali. witynia tamtejsza kryta jest dachem ze szczerego zota. 86 Temu, kto zostanie tam pochowany, odpuszczone bd najcisze grzechy i wszystkie bramy niebios do sidmej wcznie stan przed nim otworem. atwo si te domyli, e ofiary swe znosz tu, by spocz po mierci, bynajmniej nie najcnotliwsi z szyitw. Nadto do Kerbeli garn si yjcy zbrodniarze. Osawieni grzesznicy wieccy i duchowni, uciekajcy przed kar mierci, chroni si do tego miasta, ktrego prawo azylu czyni ich niedostpnymi dla ich przeladowcw, i pozostaj w nim a do mierci za cen wikszej czci swego majtku. Bogactwa ziemskie i deptanie wszelkich praw moralnych id tu ze sob w parze. W ten sposb te wite miejsca stay si w rzeczywistoci zbiorowiskiem trupw, nie tylko fizycznych, lecz i moralnych, i kady z tych maych orszakw, wiozcych do jedynego jeszcze otwartego dla nich azylu takie trupy moralne, zasuguje rwnie

dobrze na miano miertelnej karawany, jak opisane wyej karawany ptnikw, rozsie-wajce dokoa siebie prawdziwy zaduch trupi. W ostatnich czasach karawanom el amwat zabroniono przebywa okolice gsto zaludnione; do niedawna jednak mogy przeciga przez sam rodek Bagdadu, wchodzc przez Szedt Omer, Bram Wschodni, a wychodzc przez most, t sam drog, ktr przebywa-limy z Halefem wwczas i teraz. Kiedy karawana taka znikaa na widnokrgu, szo za ni przez miasto kalifa tchnienie morowego powietrza. Zaczyna szale pomr, koszcy tysice istniefi ludzkich w ofierze muzumafiskiemu fatalizmowi, wyraajcemu si w zdaniu, e w ksidze ycia zapisane jest wszystko. W roku 1831 Bagdad liczy z gr sto tysicy mieszkacw. Gdy rozesza si wie o zblieniu si do miasta wielkiej karawany szyitw, znacznie potniejszej tym razem ni zazwyczaj, do paszy udaa si delegacja wybitniejszych Europejczykw z prob, aby zabroni kara-wanie przejcia przez miasto. Daremne byy jednak ich starania i perswazje. Wskrali jedynie tyle, e pasza obieca zasign w tej sprawie opini kapanw. Ci za zawyrokowali: danie chrzeci-jan stoi w sprzecznoci z Koranem. Jeli nawet zaraza wybije tych niewiernych, bdzie to dla nich suszn kar za to, e odrzucaj wit nauk islamu. Jeli wraz z nimi umrze maj i wierni, to tak widocz-nie bya wola Allaa, ktry zna godzin mierci kadego ze swoich wyznawcw, a wszyscy oni wejd do nieba. Nie godzi si tedy zabra-nia karawanie przejcia przez miasto. Postpiono te w myl tego orzeczenia, a skutek by taki, e pmr rozszala si po miecie z niespotykan si. Tysice ludzi dziennie padao jego ofiar. Nie pomogy ani rodki ostronoci, ani izolacja. W kocu grabarzom nie starczyo czasu; trupy leay pokotem na ulicach i po ktach domw, rozkadajc si i rozprzestrzeniajc zaraz, ktra zdawaa si przeni-ka przez mury w poszukiwniu nowych ofiar. Grobowa cisza zawisa nad nieszczsnym miastem. Nie stao ani jednego muezzina, ktrego nawoywanie do modlitwy rozlegoby si z minaretu. Zamar ruch i handel, nikt nie kupowa, ani nie sprzedawa. Wyginli piekarze, za nimi sakkanowie, woziwody. Niepodobna byo dosta niczego do jedzenia nawet za due pienidze, ulicami, z domu do domu, szo widmo godu, obejmujc straszn spucizn po zarazie. Nieszczli-wym zbiegiem okolicznici do klski tej przyczy si jeszcze bezprzy-kadny wylew Tygrysu, ktrego fale rozmyy wzniesione z gliny way i zatopiy cae miasto. W arocznych jego nurtach znikno przez jedn noc pi tysicy domostw. Gdy wody opady, rozmoka ziemia przedstawiaa jedno wielkie ognisko zarazy. Mr szala jeszcze dugo i gdy wreszcie usta, okazao si, e dwie trzecie mieszkacw Bagda-du przypacio mierci orzeczenie mullahw. W nastpstwie, rzeczy przybray inny obrt. Synny Midhat Pasza skasowa niefortunne orzeczenie kapanw. Karawanom umarych dozwolono jedynie przekracza granice dzielnic pbnocnych, aby tamtdy jak najpieszniej mogy wydosta si na most. Zazwyczaj na przedzie takiej karawany powiewa wysoko chorgiew z godem Persji: lwem na tle zachodzcego soca. Za chorgwi postpuj ci pielgrzy-mi, ktrzy s jeszcze w stanie i o wasnych siach, wychude postacie o twarzach spalonych od soca. Z ciemnych, zapadnitych ich oczu gg bije dumny fanatyzm religijny. Dalej j edcy na wielbdach i koniach, o siodach i czaprakach poobwieszanych byszczcymi ozdobami; jeszcze dalej uzbrojeni piechurzy, intonujcy monotonne wersety modlitw i obrzucajcy tum spojrzeniem penym nienawici w poszu-kiwaniu innowiercy, ktrego mogliby oplu i obsypa stekiem obelg. Objuczone ciko muy i osy dwigaj trumny z gomi sidmego nieba szczliwoci muzumafiskiej, przedstawiajcymi rodzaj gnij-cej galarety, ktrej straszliwy i bynajmniej nie niebiafiski zapach przebija przez butwiejce drewno. Silniejsze muy objuczone s za-zwyczaj w ten sposb, e po obu stronach grzbietu przewieszone maj po trumnie, na siodle za siedzi jedziec z szeroko rozkrzyowanymi nogami. Sabsze osy dwigaj po jednym tylko trupie, bd zoonym w trumnie, bd poprostu owinitym w derk. Trafiaj si i piechurzy nioscy we dwch jedne zwoki, a wrd nich nawet tacy, ktrzy w pojedynk z trudem dwigaj na plecach nieboszczyka. O ile widok zwierzt niepomiernie objuczonych, okrutnie bitych i poniewiera-nych, poranionych i poobcieranych do krwi, wzbudza mimowoln lito, o tyle ludzie ci, optani fanatyczn furi, wyzywajcy i plujcy obelgami na prawo i lewo, nie bardzo

zasuguj na wspczucie. Wszystko, co nie szyickie, maj w najwikszej pogardzie i kady grymas ich twarzy, kady ruch ich ciaa, gest ich rk jest ju obelg dla kadego, w kim widz innowierc. Im dalej od czoa karawany, tym ndzniejsze skadaj si na ni postacie. Kolejno cign biedni, naj-biedniejsi, ebracy, wreszcie maruderzy i motoch. Ci id boso, w achmanach, czsto posiadajc za cae odzienie jedn szmat, ktr okrywaj swe najwiksze rany. Kutykaj o laskach i kulach, podpie-rajc si starymi strzelbami i odamkami pik; ale oczy ich byszcz dum i bezgraniczna pogarda bije z odraajcych zmarszczek ich twarzy. Oni jedyni dostpili aski Allaha, ich jednych, wybraficw niebios, przeznaczy Allah dla wieczystej szczliwoci, kto za nie pluje wraz z nimi i nie urga innym, ten jest potpionym synem szatana, przekltym wyrzutkiem piekie. Pooszpecani jak indyjscy 89 fakirzy, pokryci ranami, wysmarowani ajnem wielbdzim i kofiskim; oraz innymi nieczystociami, jakby odr trupw im nie wystarcza, wznosz z tej cielesnej powoki swe mody ku Allahowi, ciskajc rwnoczenie na przypatrujcych si im mijanych ludzi najobely-wsze przeklefistwa i wyzwiska. Kiedy za pierwszej bytnoci w Bagdadzie znalelimy si z Halefem w tumie widzw, Halef, chronic si przed okropnym odorem, zatka sobie nos skrajem chustki swego turbana. Zauwaywszy to, jeden z Persw wystpi z szeregw i zawoa:

- Sak! Psie! Czemu zatykasz sobie nos?

Poniewa Halef nie rozumia jeszcze wtedy po persku, odpowie-dziaem za niego:

- Czy uwaasz wyziewy tych trupw za rajskie zapachy?


Spojrza na mnie spode ba i rzek:

- Czy nie wiesz, co mwi Koran, e ciaa wiernych pachn jak pachnida? - Sw tych nie ma w Koranie, wyje je z Ferid Eddin Attars Pendnameh; zapamitaj to sobie! Zreszt, dlaczeg w takim razie wy sami zatykacie sobie nosy i usta? - Ja nie! To inni. - W takim razie poskar si naprzd na swoich, a potem dopiero zwr si do nas! Nie mamy z tob nic wicej do gadania! - Mu, twoja mowa jest dumna! I~ jeste sunnit. Wycie to przyczynili zgryzot prawdziwemu kalifowi i jego synom. Bodajby was Allah strci do najciemniejszych czeluci piekie! Odwrci si od nas, gronie wymachujc rkoma, my za w tym drobnym napozr wypadku mielimy jaskrawy przykad tej niesycha-nej nienawici, ktrej zarzewie tli z pokolenia w pokolenie pomidzy wyznawcami sunny i szii. Czowiek ten zely nas w obecnoci wielotysicznego tumu sunnitw; mona sobie tedy wyobrazi, jaki los spotkaby czowieka, w ktrym odkryby nieszyit w Nedszef Ali, lub w Kerbeli!

90 Przytocz jeszcze jeden przykad tej fanatycznej nienawici. Pew- ; nego dnia przejedalimy, Anglik Lindsay, ksi perski Hassan Ardszir mirza, Halef i ja, za nami za inne jeszcze osoby, drog, ktr poprzedniego dnia przecigna karawana mierci. Zaduch panowa na niej jeszcze taki, e mielimy wraenie, i znajdujemy si w niewie-trzonym szpitalu, przepenionym chorymi na osp. Od czasu do czasu mijalimy po drodze samotnych ptnikw, zdajcych do Kerbeli, by tam kaza si pochowa, lub cae grupy szyitw, ktrzy, naadowawszy na jednego zbiedzonego zajedonego osioka wiksz ilo trupw, z trudem popychali go naprzd, pozostawiajc za sob powietrze tak zatrute trupim odorem, e trudno byo nim oddycha. Na skraju drogi dostrzeglimy siedzcego ebraka. ebrak ten by prawie nagi; za cae odzienie mia wski fartuch opasujcy mu biodra. Sposb, w jaki indywiduum to dawao wyraz swemu blowi z powodu mierci Husseina, by w najwyszym stopniu odraajcy: ramiona i uda mia poprzekuwane ostrzami sztyletw, w ydkach za, szyi, nosie, podbrdku i wargach sterczay mu jedna przy drugiej dugie szpilki; na podbrzuszu jego i na plecach widniay powbijane w ciao haki z przyczepionymi do nich ciarami; pozostae czci ciaa po-kute byy igami, na ogolonej za do skry gowie powycinane mia dugie pasy. W kady palec u rki i nogi powbijane mia drzazgi i na caym jego ciele niepodobna byo znale jednego miejsca wolnego od tych straszliwych oszpecefi.

Ja sam, cho jestem czowiekiem zdrowym i nad wyraz silnym, wytrzymaym jak hipopotam na gd, pragnienie, gorco i zimno, brak snu i inne niewygody, takiego sponiewierania wasnego ciaa nie przetrzymabym z pewnoci. Widziaem wprawdzie u fakirw indyj-skich oszpecenia jeszcze straszliwsze i wiem, e fanatyzm religijny czyni organizm nieczuym na pewne cierpienia i e niejeden zechce dopatrywa si w tym sugestii lub hipnozy, tym nie mniej jednak przyzna musi, e jest rzecz zdumiewajc, i czowiek w podobnym stanie w ogle moe si jeszcze utrzyma przy yciu. Nie mam 91 bynajmniej zamiaru mwi w tym wypadku o jakim bohaterstwie. Patrzc na tego czowieka, odczuwaem najwysz odraz. Chciaem ju wymin go, odwrciwszy wzrok w inn stron, gdy nagle to indywiduum, ociekajce krwi i pokryte caym rojem much i koma-rw, podnioso si na nasze spotkanie i wycigajc ku nam rce, zawoao:

- Dirigha Allah, waj Mohamrned! Dirigha Hassan, Hossein!

Wstrt bra na niego patrze; nie czuem dla ani krzty litoci i dabym mu raczej policzek, ni jamun. Co za absurd, co za gupota, aby z racji mierci jakiego czowieka, bo wszak nikim innym nie by w Hussein, pozadawaE sobie takie ohydne okaleczenia! I w dodatku to odraajce indywiduum uwaa si za witego, ktrego po mierci oczekuje najwyszy raj i ju tu, na ziemi, domaga si od kadego sowitej jamuny i kornej czci. Ksi, jako bogaty Pers i szyita, rzuci mu zotego tumana.

- Hasgadag Allah! Niech ci Bg bogosawi! - podchlebi mu ebrak za ten hojny datek.


Lindsay sign do kieszeni i poda mu monet dziesiciopia-strow.

-SubhalanAllah! askawy Boe! -zabrzmiao tym razem mniej czoobitnie, bowiem nie Lindsaya, lecz Allaha wymieniono jako ofia-rodawc.
Ja daem tylko jednego piastra. wity przybra z pocztku bardzo zdziwiony, potem bardzo surowy wyraz twarzy i krzykn za mn:

-Azdar! Skpiec! -Potem z gestami obrzydzenia i coraz szybciej j dorzuca: -Azdari, pendsz azdarani, deh azdarani, hezar azdarani, lek azdarani! Jeste skpiec, jeste po piciokroE skpiec, jeste po dziesiciokro skpiec, jeste po stokro skpiec, jeste po tysickro skpiec, jeste po stokro~ tysicy skpiec!

Podepta mego piastra nogami, naplu na niego i okaza tak zo, e niewiadomo byo, czy mia si z niej, czy si jej obawia. Tego ju byo za wiele memu zapalczywemu Halefowi, ktry nigdy nie cierpia 92 obrazy czy to skierowanej pod jego, czy pod moim adresem, dlatego zapyta mnie:

- Sidi, nie rozumiem jego slw. Co znaczy azdar? - Skpiec- wyjaniem. -AllahlAllah! A jak si nazywa po persku najwikszy gupiec? -Bisaman. - A nieokrzesany gbur? -Dszaf. - Dzikuj ci, sidi!

Wwczas Halef odwrci si w stron szyity, wycign ku niemu rk do gry doni, otar j o nog, gest, ktry uwaany jest tu za najwiksz obraz, i krzykn:

-Bisaman, bisaman, dszaf, dszaf, dszaf.~


To, oo nastpio potem, przekt~aczao ju wszelkie wyobraenie. wity mczennik otworzy upust swej wymowie i wykaza si zapa-sem takich wyzwisk i epitetw, ktrych powtrzy w tym miejscu nie sposb. Uchylajc czoa przed jego elokwencj w tym zakresie, po-cwaowalimy dalej. Co przeylimy potem w zetkniciu z karawan mierci, zostao ju opowiedziane poprzednio i powtarza tego nie mam potrzeby; obrazy te przecigay teraz przed oczyma naszej duszy, gdy po latach w gbokiej ciszy nocnej siedzielimy na skraju tej samej drogi, ktr niegdy przejedalimy konno. W pamici przesuway si przed nami obrazy jasne i wyraziste jak wwczas, nic te dziwnego, e nosom naszym wydawao si, czuj znowa te same potworne rajskie zapa-chy. Wiedzielimy dobrze, e byo to tylko zudzenie; powietrze przesczao si do naszych puc czystym balsamicznym tchnieniem, i wkrtce zacza nas ogarnia senno. Spoywszy swj skromny po-siek i dawszy obroku

koniom, zawinlimy si wraz ze strzelbami w derki i zamknlimy oczy. Mogem zda si na swj niezwykle czujny sen; w dodatku konie nasze byy ju tak wytresowane, e o kadym zblianiu si kogokolwiek daway nam zna gonym parskaniem. 93 Zasnem wkrtce, obudzi mnie dopiero przejmujcy chd wiosen-nego poranka. Poniewa nigdzie w pobliu nie byo wody, napoi konie moglimy dopiero w khanie Iskenderijeh; dosiedlimy ich przeto i podylimy w tym kierunku. Sowo khan oznacza tu to samo, co na Zachodzie okrela si sowem zajazd. Khany lub hany pomidzy Bagdadem a ruinami Babi-lonu wszystkie budowane s na jedn i t sam mod. Zostay wznie-sione przez rzd perski dla wygody pielgrzymich karawan i przedsta-wiaj mae, okolone murami forteczki, stanowice dostateczn ochron na wypadek ewentualnego napadu Beduinw. Przez solidn bram w wiey, z ktrej roztacza si rozlegy widok na pustyni, wchodzi si na dziedziniec; po jego czterech stronach cign si sklepione pokoje. Porodku wznosi si platforma, na ktrej noc pi podrni, we dnie za gromadz si dla wsplnych modw. Za ni znajduj si boksy dla koni i wielbdw. Przytuek w tych khanach by bezpatny, jednake dziki panujcemu tam robactwu podrny, przyzwyczajony do czystoci, musi opaci go do drogo, zwaszcza, jeli nieszczcie zechce, e w czasie jego pobytu zawinie tam kara-wana mierci, roztawiajc przed nim swe cuchnce trumny. I ehoby wzi wwczas nogi za pas i zatrzyma si dopiero na biegunie pnoc-nym, pewien moe by, e nawet tam, na wieczystych lodach, umczo-ny jego nos wietrzy bdzie wofi trupi. Po dwch godzinach jazdy dotarlimy do khanu i przejechalimy bram. Miejsce to, do obszerne, by pomieci setki ludzi i zwierzt, nie byo dzisiaj specjalnie zatoczone. Obecni tam podrni z miejsca darzy nas zaczli niezwyk uwag, z czego zreszt nie mielimy powodu by dumni, poniewa dotyczya ona nie tyle nas osobicie, co naszych koni. Cinito si do nich tumnie, obdarzajc je okrzykami podziwu. Gdy mielimy ju tego po uszy, zwrcilimy si do dozorcy, ktry za bakszysz uwolni nas od natrtw. Zeskoczywszy z koni, natknlimy si przy studni na dwch ludzi, 94 ktrzy poili zwierzta. Nie chcc im przeszkadza, czekalimy, a skocz. Przygldajc si im z bliska, zauwayem na palcu jednego z nich srebrny pierciefi. Przypatrzywszy si uwaniej, spostrzegem, e oprawa jego nie bya ani okrga, ani kwadratowa, jak zazwyczaj, lecz omioktna. Od niechcenia przysunem si bliej i pod pozorem, e che zajrz do studni, czy jest w niej do wody i dla nas, przyjrzaem si baczniej jego rce. Nie ulegao wtpliwoci- by to piercie sillana. Napis na nim skada si za splecionych ze sob liter Sa i Lam, nad nimi za umieszczony by teszdid, znak dwukrotnoci, ktry po-mimo miniaturowych rozmaiarw rozpoznaem dokadnie. Ukrad-kowy rzut oka na rk drugiego mczyzny przekona mnie, e obaj ci ludzie byli sillanami. W chwili, gdy skonstatowaem to niezbicie, przyszo mi na myl, czy nie byaby to doskonaa sposobno~ poddania prbie prawdziwo-ci naszego piereienia. Dzi, kiedy to opowiadam, znajc wszystkie pniejsze wydarzenia, uwiadomiem sobie, e wprowadzenie w czyn tej myli byo z mojej strony wielk nieostronoci; wwezas jednak nie zdawaem sobie z tego sprawy: Co moe nam szkodzi, jeli nas wezm za sillanw?- pomylaem. Nie mogo dla nas wynikn nic zego, zaspokoiliby~my natomiast swoj ciekawo. Czeg mieliby-my si obawia ze strony tych dwch prostych i Bogu duch winnych ludzi? A gdyby nawet... wszak bylimy mczyznami, ktrych perspe-ktywa takich drobnych konfliktw nie moga przecie nastraszy. Odwrciwszy si do Halefa, wycignem nieznacznie z kieszeni piercienie odebrane Peder-i-Baharatowi i jego towarzyszom, wsu-nem sobie na palec zoty, jemu daem jeden z dwch srebrnych, i szepnem:

- Wsu szybko i niepostrzeenie ten piercie na palec! Ci ludzie s sillanami. Ciekawym, jak zareaguj na widok naszych piercieni. - Maszallah, dobra myl!- zamia si cicho Halef, przy czym oczy jego zabysy wesoo: By moe, wyniknie z tego spotkania interesujca przygoda, o ktrej potem bdzie co opowiada. Jeli si 95 mnie zapytaj, odrzekn im, e... - Nie odrzekniesz im nic- przerwaem: Bd ciebie wyrcza.
Nie mona przewidzie, czego si dowiemy i co zajdzie, wic musimy by ostroni.

- Ale, sidi, ja przecie bd musia rwnie co powiedzie! - Bdziesz mi przytakiwa we wszystkim, co powiem, lub uczyni; tyle wymagam od ciebie, nic nadto. Uwaaj tylko i nie zachowuj si niezrcznie. - Ja, niezrcznie?- zapyta obraonym tonem: Sidi, zali wi-dzia, by twj przyjaciel i obrofica zachowa si kiedy niezrcznie? Bodaj mnie moja Hanneh, najpikniejsza z r i rezed raju kobiecego, nie wzia nigdy za ma swego serca, jeli jaki niezrczny... Dalszych jego sw nie syszaem, gdy, nabiwszy szybko swj tszi-buk, przystpiem na powrt do dwch mczyzn, z ktrych jeden pali wanie fajk. - Tyto jest straw duszy i wofi jego odrywa myli nasze od ziemi.

Brako mi ognia, prosz ci przeto uraduj nim moje serce. Tak dworna proba nie spotkaa si z odmow. Przypuszczaem, e rozmwca mj posugiwa si bdzie powszechnie uywanym tu krze-siwem, ten jednak wycign zza pasa zapaki, i potar jedn z nich. Ta drobna na pozr okoliczno nie bya dla mnie bez znaczenia, gdy naprowadzia mnie na wnioski, ktrych bez niej wycign nie mia-bym sposobu. Mczyzna by tak dalece grzeczny, e nie poda mi ognia do rki, lecz wprost do fajki. Skorzystaem z tego, ujmujc tszibuk w ten sposb, e wzrok jego musia pa na piercie poysku-jcy na moim palcu. Jak przewidziaem, tak si te stao; zauwaywszy mj pierciefi, mczyzna wypuci ze zdumienia ponc jeszcze zapak i krzykn:

-AbahrakaIlah! Wszelki duch Pana Boga chwali! Co widz na twym rku?!

Podniosem ostrzegawczym gestem palec do ust, rzucajc dokoa badawcze spojrzenia. Wwczas i on doda przyciszonym gosem: 96

- Wybacz, o panie! Zdumienie moje, e spotykam ci ju tutaj, tak byo wielkie, e zapomniaem o zaleconej ostronoci! Bra mnie zatem za kogo, kogo nie tutaj, lecz, byE moe, gdzie daleko szuka naleao. Musiaem postpowa bardzo przezornie, , zapytaem go przeto: - Gdzie przypuszczae, e jestem? - W Bagdadzie; dokd moge by przyby najwczeniej wczoraj. - Dobrze wyliczye; nie zatrzymywaem si tam jednak wcale. - Czy dorczono ci niezwocznie rozkaz Sera? - Tak.
Sefir! Sowo to podziaao na mnie jak dotknicie prdu elektrycz-nego. Czy to ten sam Se~r, o ktrym opowiada nam binbasi? Gdzie si znajdowa? Jaki mia na widoku? Na czym polega jego rozkaz? Kim i czym byem ja sam? Lub, wyraajc si cilej, kim i czym by czowiek, za ktrego mnie brano? Te i jeszcze pytania przebiegay mi przez gow. Mczyzna zmierzy z kolei badawczym wzrokiem mego Halefa, zauway na jego srebrny pierciefi i zapyta mnie tonem bardzo unionym: by cel inne rku

- Bd askaw i wybacz mi, o Panie, e omiel si zapyta: czy czowiek ten nie jest przypadkiem Aftabem, o ktrym mwi mi Sefir, e ci towarzyszy? - Tak, to on - przytaknem i w tej chwili przysza mi do gowy myl, e bior mnie za Peder-iBaharata. Przypuszczenia to zmienio si w pewno, gdy mczyzna zapyta znowu: - Podrujesz pod nazwiskiem Kassima mirzy, nieprawda? - Kassim mirza, to moje obecne nazwisko - owiadczyem. Peder-i-Baharat posugiwa si przede mn tym wanie imieniem, dajc przy tym do zrozumienia, e nie jest zwyczajnym sillem. To te i ja postaraem si przybra obejcie pene godnoci i ton przeoonego. Jak bardzo byem ciekaw, co za dopiero mj may Hadi, atwo sobie wyobrazi! Aby nie pozostawaE duej w niewiadomoci, w

4 - W lochac Babilonu 97
odpowiedzi mej zawarem rwnoczenie pytanie:

- Czy Sefir wysa ci do Bagdadu, aby mnie tam odszuka? - Tak, o panie!

To wieczne tak o panie! mogo z atwoci sta si dla mnie niebezpieczne, jeli miabym pozosta nadal stron pytajc i otrzy-mywa od niego stale tak lakoniczne odpowiedzi. Dlatego cignem dalej tonem rozkazujcym:

- C6 to za posannictwo? M6w! Nie lubi zadawa zbytecznych Pytafi. - Daruj, o panie! Sefir jest dla nas bardzo surowy. Wolno nam jedynie odpowiada na pytania i to w sposb moliwie najkrtszy. Mam ci powiedzie, aby nie zatrzymywa si w Bagdadzie, lecz naty-chmiast przybywa z powrotem. - Dlaczego? - Wkrtce przybd trupy; tym razem nie jad drog ldow, lecz dla wikszego bezpieczestwa spawione bd przez Nahr Sersar do Eufratu, stamtd za w d kellekami. - Dokd?
Zmierzy mnie na poy zdziwionym spojrzeniem i odpar:

- O tym ty, o panie, musisz wiedzie wszak lepiej ode mnie.


W ten sposbb omal nie cignem na siebie podejrzenia. Dorzu-ciem jednak szybko:

- Rozumie si, znam miejsce staego postoju; poniewa jednak wspomniae o wzmoonych rodkach ostronoci, sdziem, e Sefir ustali tym razem inne miejsce. - Dotychczasowe jest najlepsze, nie ma wic powodu szuka innego.
O jakim waciwie transporcie mowa?- zapytaem si w duchu. O trupach? Sowu temu pose nadawajakie specjalne brzmienie. Nie mogo tu by mowy o zwyczaj nych, prawdziwych trupach, lecz w takim razie o czym? Czyby sillanowie posugiwali si midzy sob jakim tajemnym jzykiem, podobniejak nasi przestpcy porozumiewaj si 98 ze sob gwar zodziejsk? Chciaem za wszelk cen przenikn t tajemnic, dlatego te zapytaem, ryzykujc popenienie nowego b-du:

- Czy wiesz o jakie trupy chodzi tym razem?

Zaakcentowaem przy tym sowo trupy zupenie tak samo, jak on poprzednio. Mczyzna nie zdawa si podejrzewa niczego i odpar w dobrej wierze:

-Jeli nie wiesz tego ty, to sam Sefir te z pewnoci jeszcze teraz nie wie. Ten, ktry je wysya, ma zapewne powody do trzymania tego w tajemnicy. Trupy jednak to tylko cz tego, o czym miaem ci donie. Chodzi jeszcze o co innego, co wydaje si znacznie waniej-sze. - Co mianowicie? - Karawana. - Jaka? - O tym musisz ju ty sam wiedzie najlepiej!
Wydao mi si, e przez twarz jego przemkn znw cie podejrze-nia; dlatego huknem surowo:

- Wyraaj si grzeczniej, w przeciwnym razie naucz ci ze mn rozmawia! Zapewne, wiem o tym najlepiej; mwisz jednak oglni-kowo o karawanie, jak gdybymy nie mieli do czynienia z rnymi karawanami. By moe, masz w tym wypadku na myli jak zupeinie pospolit, nie za t, ktr w danej chwili szczeglnie mamy na widoku. Jeli jeste za gupi na to, aby to zrozumied i na przyszo nie potrasz wysawia si wyraniej, poprosz Sefira, aby w takich razach przysya innych posw, mdrzejszych od ciebie! Ze strachu posaniec zgi si a w kabk i przemwi gosem bagalnym: - Nie czy tego, o panie, nie czyfi tego! Wiesz wszak, ile by mnie to kosztowao! Wybacz mi, wybacz! Nie miaem na myli oczywicie adnej innej karawany ni karwan-i-Piszkhidmet baszi, o ktrej wyru-szeniu doniose wszak sam Sefirowi.

I
-Khudaya szukr! Chwaa Bogu! Teraz mwisz wyraniej. Radz ci postpowa tak zawsze, bo pose, mwicy zagadkami i rue umie-jcy otworzy ust, na diaba si zda. Tak jest, doniosem mu o tym. C6 kaza powiedzie?

- Wysa za ni szpiegw i ci donieli mu, e dzi lub jutro karawana wkroczy do Bagdadu. Mgby si natkn na ni przypad-kiem i zosta poznany. Dlatego naleao, by jak najszybciej opuci Bagdad i powrci do Sefira. To wszystko, co ci jeszcze miaem do powiedzenia. - C6 jeszcze? - Wicej nic. - Skoro szczliwym zbiegiem okolicznoci spotkae mnie ju tutaj, nie masz tedy potrzeby jedzi wicej do Bagdadu. Powinnicie z takiego obrotu sprawy by zadowoleni. Pojedziecie zatem wraz ze mn do Sera.

Powiedziaem to tonem rozkazujcym, jakkolwiek w duchu rad-bym by widzie tych obu otrzykw, gdzie pieprz ronie. Zabierajc ich ze sob, wystawialimy si z Halefem na niebezpieczestwo. Ku mej radoci pose odpar szybko:

- Wybacz, o panie, e nie bdziemy ci mogli towarzyszy, musimy jednakjechajeszcze na tamten brzeg, a raczej znacznie dalej w gr, do Madain. - Do Madain? Wic nie tylko do mnie, do Bagdadu? - Nie. Mielimy najpieiw odszuka ciebie, nastpnie za jecha w d Tygrysu do Madain. Byoby to dla nas o wiele dalej i dziki temu, e pojedziemy tam wprost std, skrcimy sobie t drog znacznie. - Potem wrcicie do Sera? - O, nie. Zanim bdziemy mogli wrci, mamy jeszcze od niego wane poselstwo do Kut el Amara:
Ten Sefir wydawa si utrzymywa bardzo rozlege stosunki. Zre-szt, nie obchodzio mnie to ju wicej i w danej chwili byo mi jedynie na rk. Droga std do Madain trwa osiem godzin, stamtd do Kut el Amara, dwanacie, stamtd za do ruin Babilonu, gdzie, jak prcypu-szczaem, przebywa Ser, nowych czternacie godzin. Gdyby nawet obaj ci sillanie popieszyli bardzo na swych niezbyt pokanych ko-niach, musieli wszak pozostawi sobie w kadym razie czas na posiek i nocleg, mogli wic powrci do Sefira nie wczeniej, jak przed upywem dwch i p dnia. Zamierzajc zatrzymywa si na niekt-rych tylko postojach, i to na bardzo krtko, mielimy tym samym wszelkie szanse byd ju wwczas daleko w drodze powrotnej i nie potrzebowalimy si obawiad powtrnego z nimi spotkania, ktre mogoby sta si dla nas kopotliwe. Wzgld ten uspokoi mnie tak dalece, e odwayem si na niewtpliwie zbyt obcesowe pytanie:

-Jakiego rodzaju poselstwa macie do Madain i do Kut el Amara? - Nie bierz nam tego za ze, o panie, lecz o tym musimy zamilczed. - Nawet przede mn? - Przed kadym. Poniewa Sefir nie zrobi dla ciebie wyjtku, stosuje si to tym samym i do ciebie. - Susznie! To mi si podoba! Nie naley nigdy, nawet dla dogo-dzenia przeoonym, odstpowa od swego obowizku. Czy moe Sefir poda wam jakie okrelone miejsca, w ktrym mam si z nim spotka? - Znasz je wszak, o panie. - Oczywicie. Nie siedzi jednak tam przecie stale i mg wam powiedzie, gdzie w razie nieobecnoci bd go mg odszuka. - Jeli go tam nie bdzie, bdziesz musia na niego zaczeka.
Zarola przy Hilleh s do wysokie i gste, aby ukry ciebie i wszy-stkich, kogo tam zastaniesz. aden czowiek nie zaglda w nie do dzi dnia, odkd zdarzyo si tam to wielkie morderstwo. Aby si tam dostaE, trzeba wszak jecha dwie godziny przez rozpalone piaski, po ktrych, wedug wierzenia mieszkaficw Hilleh, bdz dniem i noc dusze zamordowanych. Bdziesz tam, o Panie, bezpieczniejszy ni na onie Abrahama.

-Dobrze. Nie macie mi zatem istotnie nicwicej do powiedzenia?


101

- Nie. Chocia... ach, prawda! Przypominam sobie, Sefir powie-dzia, e nie wiesz jeszcze o pewnej rzeczy i niewiadomo ta mogaby zaszkodzi ci w drodze. Mianowicie, w zwizku z karwan-i-Piszkhid-met baszi Sefir zawar sojusz z Beduinami ze szczepwGhazai; jeden ich

oddzia rozproszy si tu po okolicy i aby nie wzbudza podejrze-nia, podaje si za Arabw z plemienia Solaib. O tym mielimy ci jeszcze zawiadomi. A teraz, o Panie, nie mamy ci ju rzeczywicie nic wicej do doniesienia. - Dobrze! Jestem z was zadowolony; zasuylicie sobie na ba-kszysz. Otrzymacie go ode mnie, gdy spotkamy si w Hilleh. Kiedy wyruszylicie stamtd? - Wczoraj wieczorem. - Zatem bdziecie musieli wyspa si przyzwoicie w Madain. Nie zatrzymujcie si wobec tego tutaj, lecz postarajcie si przyby tam jak najwczeniej. - Skoro konie nasze ju si napoiy, nie mamy tu wicej co robi.

Niechaj Allah ma ci w swej opiece! Dosiedli koni i wyjechali za bram. Halef poprowadzi nasze konie do wodopoju i mrugajc na mnie porozumiewawczo, rzek:

- Allah czyni gowy wiatymi i ciemnymi; twoja promienieje jak soce na niebie; ich za pogrone byy w ciemnoci i gupocie, tak, i patrzc w gbi ich rozumu, miaem wraenie, jakbym zaglda w gb ciemnej studni, pozbawionej kropli wody. Oko twoje przejrzao ich na wylot, jak sofice przewieca szyby ze szka; lecz oni brali ci za kogo zgoa innego, o kim my powiedzie moemy z pewno~ci, e nie by ani tob, ani nim i z tych trzech osobowoci razem wzitych wyiworzyli taki galimatias, e nawet ja nie mogem si w nim poapa, a jestem wszak Hadi Halef Omar, synny szejk Haddedihnw z wielkiego szczepu Szammar! - Czy rzeczywicie byo ci si tak trudno poapa?- zapytaem ze miechem. - Nie byo to atwe, sidi, w dodatku nie wszystko rozumiaem,
102 poniewa mowa bya o trzech osobach i czterech miejscowociach, ktre pltay mi si ze sob nieustannie. Dusza moja jedzia od Bagdadu do Madain i od Kut el Amara do Hilleh, nie mogc pochwy-ci zwizku w tych potokach mdroci, ktre przepyway przez twoje wargi.

- Nie byo wcale mowy o trzech osobach, tylko o dwch. - Jak to o dwch? O trzech. O tobie, o Sefirze i o Peder-i-Baha-racie; to przecie w sumie trzy osoby- nie zechcesz wszak temu przeczy. Wszystkie one tak dalece pomieszane byy ze sob, e nie wiem jeszcze dotychczas, czy to ty masz by Pederem, czy Peder Sefirem, czy Sefir tob, czy ty Sefirem, czy te wreszcie Ser Pederem. Z kim waciwie zamienie si rolami i wjaki sposb do tego podej, aby oddzieli ci od niego, za was obu od tego trzeciego? -Sill wzi mnie za Peder-i-Baharata; to musiae przecie zrozu-mie. - Za Peder-i-Baharata? Jeli tak byo w istocie, to nic dziwnego, e niepodobna byo tego wyrozumie, bo te nie byo w tym za grosz ro2sdku. Kto ciebie, sawnego emira Hadi Kara Ben Nemzi effen-diego, bierze za tego otra, zasuguje na chost. Gdybym by przejrza t zuchwao silla, miaby robot mj korbacz i plecy tych rzezimie-szkw dugo mogyby jeszcze o nim opowiada! Ale teraz, skoro mi to powiedziae, rozumiem ju ca reszt. Sefir, ten wrg naszego poczciwego binbasiego, znajduje si w Hilleh? - W pobliu Hilleh. Kryjwka jego mieci si w zarolach o dwie godziny drogi od miasta. Jest tam najzupeniej bezpieczny, bo nie do, e droga uciliwa, lecz na domiar wszyscy obawiaj si strasz-cych rzekomo duchw. - Dobrze, bardzo dobrze! To mi si podoba! Ja rwnie zaczn tam straszy i uka si jako duch. Zabior ze sob jeszcze jednego ducha o skrze hipopotama. Ten duch take zacznie tam straszy, bardzo straszy~, ale nie w wodzie, lub na brzegu, lecz na jego karku! Tak dugo bdzie straszy na jego karku, a Sefir sam obrci si w 103 ducha. W ducha aoci i skargi na cigi, jakie ode mnie oberwie za to, e naszego kochanego binsasiego przyprawi o strat pienidzy i stanowiska! C6 robi ten otr w swojej kryjwce? - Syszae przecie, e czeka na trupy. - ycz mu ich, ycz jak najwicej! Moe je sobie zajada pod jak postaci mu si ywnie podoba: gotowane, pieczone, smarzone, albo nawet na surowo, prosto z trumny. Ale czy nie wspominali ci ludzie i o jakiej innej karawanie?

- Owszem, o karwan-i-Piszkhidmet baszi. - Nie rozumiem ani sowa. Mwi teraz ju do biegle po persku, co jednak oznacza ma Piszkhidmet baszi, dalibg nie rozumiem. - Sowo to oznacza Farrasz-baszi, lub przynajmniej co w tym rodzaju, sowem urzdnika dworu szachinszacha. - Zatem jakiego wysokiego dworzanina, ktry znajduje si teraz w drodze wraz z karawan? - Wanie. - CtS ma z tym wsplnego Sefir? - Tego~ju nie wiem. - Jak to, ty nie wiesz? O, sidi, jake gboko zasmucasz moj dusz! Ty, ktrego wzrok jest tak przenikliwy, a ucho uchwyci potrafi kady odgos, od szumu burzy i oskotu piorunw do najlejszego wierkania wierszcza, ty nie potrafisz przejrze zamiarw Sefira tysickro wikszego od tego wierszcza? - By moe, ty je przejrzae? - Ja, skde? Dlaczego mnie o to pytasz? Ja jestem tu po to, by ci broni i strzec; reszta j u do mnie nie naley. Przenikanie taj emnic to twpja rzecz: szukaj i led tak dugo, a odkryjesz tkwicego w Sefirze wierszcza. - Co innego pochwyci gos wierszcza, a co innego przejrze tak chytrze zawikan afer; do jednego wystarczy mie jedynie otwarte ucho, do drugiego za trzeba czego wicej. - Kt posiada to co wicej, jeli nie ty, sidi!
104

- Ty rwnie. - Prosz ci, nie wymagaj tego teraz ode mnie. Wiesz, e Allah nie poskpi mi daru rozsdku; od chwili jednak, gdy nosz na palcu pierciefi tego silla, mam wraenie, jakby mnie kto zdzieli obuchem po gowie. Wyowiem ci z tego galimatiasu z Serem i z Pederem; nic wicej dokona dzisiaj nie jestem w stanie. Pomyl sam, a na pewno znajdziesz rozwizanie tej zagadki. - Znalazem ju dawno; rue zrozumiae tylko mojej odpowiedzi.
Jakie zamiary ywi Sefir wobec karawany tego dworzanina, nie mog wiedzie na pewno, mog si jedynie domylaC.

- Czego si w takim razie domy~lasz? - Tego, e chce na ni napa przy pomocy Beduinw ze szczepu Ghazai, z ktrymi zawar w tym celu sojusz. Z tego wanie sojuszu wnioskuj, e bd to Sefir nie rozporzdza dostateczn iloci silla-nw, bd te ci do napadu na karawan si nie nadaj, by moe dlatego, e nie s to urodzeni rozbjnicy i mordercy, lecz su mu do przedsiwzi mniej ryzykownych. - Ale wszak Peder-i-Baharat rwnie by sillem, a mimo to chcia nas zamordowa? - To mg by wyjtek. Uderzye go, a wiemy dobrze, e czynn zniewag zmywa si krwi. - Nie wierz w takie wyjtki, sidi. Sdz jednak, e skoro Sefir zamierza napa na karawan tego dworzanina, musi obiecywa sobie po niej nieze zdobycze. - Oczywicie. atwo nawet domyli~ si dlazego, aczkolwiek nie mam w tym wypadku pewnoci i jest to tylko moje przypuszczenie. Wie si ono z majdana koma, wystaw w Paryu. - Pary, stolica Frankw? Majdana koma, gdzie wystawia si wszystko, co dany nard stworzy i wyprodukowa? W jaki sposb wie si to z Sefirem i planowanym przez niego napadem?pyta zdumiony Halef.- Sidi, jeste najmdrzejszym z ludzi, jakich znam. Myli twe s tak przenikliwe i trafne, e czsto wrcz, przychodz ze zdumieniem do przekonania, e przed twym wzrokiem nic ukry si nie jest w stanie. Ale w jaki sposb moesz czy Sefira z Paryem i z majdana koma? - Sprbuj ci to wyjani. O ile mi wiadomo, szach ma zamiar uda si do Parya, aby zwiedzi t wystaw. Wszyscy jego dworzanie popieraj ten zamiar, jedynie kapani s mu przeciwni. Szach jednak, podobnie jak kady muzumanin, wie dobrze, w jaki sposb wpyn mona na zdanie tych pobonych ludzi; naley ich kupi. Wszystkich kapanw mona kupi za zoto.

Obdarowuje si par wityii, daje si brzeczce apwki paru wpywowym duchownym, jeli za i to nie pomaga, ucieka si do wyprbowanego i niezawodnego rodka; po-sya si do witych miejsc bogate dary; wwczas mona by spokoj-nym, e skutek nie kae dugo na siebie czeka. Kapani Meszhed Aii i Kerbeli maj na swych wspv~ryznawcw tak przemony wpyw, e nie moe si z nim rwna wpyw wszystkich wysokich i niskich imamw razem wzitych. - M6w dalej, sidi. Zaczynam teraz rozumie. Rozpraszasz powoli poprzednie moje wtpliwoci. - Tak przesyk z darami powierza si, rzecz prosta, jedynie czowiekowi pewnemu i wyprbowanemu, ktrego si zna i na ktrym mona polega. Kog za przy panujcych na dworze stosunkach zna szach lepiej od wasnych dworzan? Z pomidzy swych zaufanych wybiera sobie najbardziej godnego zaufania, aby powierzy mu boga-te dary i wan, poufn misj. Gdy karawana taka wyrusza w drog, moe si nazywa rwnie dobrze karwan-iPaszkhidmet baszi, czyli karawan dworzanina. - Doprawdy, jakie to proste - przyzna Hadi: e te od razu nie przyszo mi to do gowy. - Rozwamy dalej, drogi Halefie: dlaczego dan karawan okre-laj mianem karawany dworzanina? Gdyby jaki dworzanin przy-czy si do niej przypadkowo, to nie byoby adnego powodu nazywa jej jego imieniem. Karawana pozostaaby w tym wypadku rzecz

106 gwn, on za zwykym jej czonkiem, jak kady inny. Oznaczenie jej jego mianem daje powd do wniosku, e punkt cikoci spoczywa wanie na nim, e dworzanin nie znalaz si w niej przypadkowo, lecz najprawdopodobniej uformowa j sam, e jest jej organizatorem i przywdc. Jeli to nasze przypuszczenie jest trafne, musimy si z kolei zapyta~, co za cel moe mie dworzanin w uformowaniu kara-wany? Oczywicie, trudno przypuci, eby to czyni za wasne rodki i dla wasnego celu; dziaa z pewnoci z polecenia kogo innego, tym za kim innym wedug wszelkiego prawdopodobiefistwa moe by jedynie pan dworzanina. Przypuszczam nadto, e nawa karawana dworzanina nie jest nazw publiczn, ocjaln, nadan przez samego organizatora; skonny jestem raczej sdziE, e w ten sposb okrelaj j jedynie Peder-i-Baharat i Sefir. To za jest dla mnie jeszcze jednym dowodem, e nie zgadywaem faszywie.

- Czy potrzeba na to jeszcze dowodu?- zapyta Halef.- Nie znajduj ju adnego! - Jest jeszcze wiele, aIe ju ten jeden wystarcza. Syszae, e Peder-i-Baharat donis Sefirowi o wyruszeniu karawany. Najpra-wdopodobniej by w Persji, by moe nawet w samej stolicy, i tam wyledzi zamiary dworzanina. Rzecz zrozumiaa, e podr tego rodzaju, przedsiwzita z rozkazu wadcy celem przewiezienia cen-nych podarkw, trzyma si w najcilejszej tajemnicy, tym bardziej skoro podarki te powinny wpyn na zmian dotychczasowego zda-nia kapanw. Dlatego te wykrycie tej tajemnicy musiao kosztowa Peder-i-Baharata wiele czasu, przebiegoci i pienidzy. Je~li wlc opacao mu si to wszystko, jest to o jeden dowd wicej, e chodzi tu o rzecz niezwykej wagi. Nie zapominajmy, e z wiadomoci t wyprawi z Persji specjalnego posafica, w odpowiedzi na co Sefir wysa na spotkanie karawany swego szpiega; to rwnie s dowody, pozwalajce vmioskowa, e ta karwan-i-Piszkhidmet baszi jest dla nich obu gratk pierwszorzdnej wagi, wikszej prawdopodobnie, ni tak zwane trupy, majce przybyE Eufratem. - Czy sdzisz, effendi, e i dla nas jest ona rzecz rwnie wan? - Na razie jeszcze nie; moe si jednak ni sta w pewnych okolicznociach. Nie mamy co prawda zamiaru spotyka si z Peder-i-Baharatem, ani z Sebrem; gdyby jednak przypadkiem miao to nastpi, musimy by przygotowani, e wcignici zostaniemy si faktu w t tajemnicz histori, mamy bowiem przed sob Se~ra, za sob Pedera, miejsce za, w ktrym maj si spotka, moe si z atwoci okaza tym samym, ktrego szukamy. Widz jeden tylko sposb uniknicia tego spotkania: - Jaki mianowicie? - Zrezygnowa ze zwiedzenia miast, ktremy zwiedzi zamierza-li, powrci do Bagdadu, a stamtd, aby nie natkn si na Pedera, obra sobie moemy inn drog.

- Ani mi to w gowie, sidi! Co raz sobie postanowiem, tego musz dokona; w kadym razie, z powodu tych rzezimieszkw nie mam najmniejszego zamiaru si tego wyrzeka; wygldaoby to tak, jakby-my przed nimi stchrzyli. Postanowilimy sobie dotrze do ruin Babilonu i dotrzemy. Czy jeste innego zdania? - Nie. - A zatem ruszajmy! Konie nasze si napoiy i nasze bukaki na wod s ju pene. Niechaj zajdzie nam drog, kto chce, sillanie czy inni hultaje; gotw jestem w kadej chwili wygarbowa im tym batem na skrze ca pasj mego serca; syszae, effendi, wy-gar-bo-wa! Z tymi sowy wycign zza pasa swj harap i kilka razy ze wistem przeci nim powietrze. Aby ukrci jego energi, odparem: - W ten bat, skde go wyj!! Naley w pierwszym rzdzie wystrzega~ si nierozwagi; wiesz dobrze, e przyrzeklimy twej Han-neh unika~ wszystkiego, co mogoby wystawi nas niepotrzebnie na niebezpieczefistwo. -O co si tyczy tego, sidi, to znam moj Hanneh, podobn z urody i wdziku do wschodzcego sofica i wiem, e nie mniej, ni zdrowie mego ciaa i bezpieczefistwo mego ycia, ley jej na sercu mj honor.

108 Pragnie mie mnie zdrowym i caym, lecz rwnie pragnie by dumn ze wiadectw mojej waleczno~ci. da wprawdzie, bym by przezorny, wstydziaby si jednak za mnie, gdyby si dowiedziaa, e jej Halef nie jest ju tym nieustraszonym wojownikiem, jakim by dawniej. Opo-wiadae mi kiedy o matce, ktra do synw swych, wyruszajcych na woj n mwia, by wrcili z tarcz lub na tarczy. Co do mnie, to gotw jestem dla mojej Hanneh rwnoczenie na jedno i na drugie: wrc do niej na tarczy, lecz ywy, bo wcale mi to nie w gowie obejmowa ramionami nieywego truposza jej owdowia szyj; powiedziaem ci ju to kiedy. Czy twoja Emmeh jest z innej gliny, ni urocza i nieporwnana wadczyni mego haremu? Czy przekada cao twego ciaa nad twj honor, nad mstwo, przed ktrym dr wszystkie otrzyki i ktrego jak ognia boj si wszyscy hultaje?

- Jeli chodzi o moj Emmeh, z ktr rwna si nie moe adna z mieszkanek haremw caego wiata, moesz by spokojny; nie zechciaaby za ma tchrza. - Cieszy mnie to niewymownie, prosz ci jedynie, by w pochwa-le, jak obdarzye j przed chwil, uczyni jeden wyjtek. Skoro mwisz, e adna z kobiet Iwna si z ni nie moe, zway~ powinie-ne, e bardzo mnie to boli, i stawiasz swoj Emmeh wyej od mojej Hanneh! - Czy nie mam prawa wielbi~ swej ony rwnie, jak ty swojej? - Owszem; nie powiniene jednak zachodzi w tym tak daleko, by ponia moj Hanneh dla wywy7szenia swojej Emmeh. Umwmy si, e obie one s nieporGwnane! A teraz, gdy przymocowaem ju do sioda nasze bukaki z wod, moemy ruszy w drog. - Masz suszno, jedziemy! Nie zapomnijmy jednak pozdejmo-wa z palcw piercieni sillanw i schowa ich. - Czemu? - Bo bdziemy odtd podawa si za sillanw tylko w takich razach, gdy bdzie nam to mogo przynie jaki poytek. Gdyby kady sill, jakiego napotkamy po drodze, mia nas bra za swoich, mogoby
109 to wywoa wiele nieprzyjemnych dla nas sytuacji.

- Masz racj, effendi. Schowajmy je zatem, dopki nie zechcemy znowu pokaza tym sillom, jak dalece przebiego nasza przewysza ich przezorno.
Dosiedlimy na powrt koni i wyjechalimy z khanu. Karawany zdajce do Hilleh zwykiy jeszcze zatrzymywa si po drodze w khanach Nasrijeh i Mohawid, my jednak, chcc unikn jakiegokol-wiek niepodanego spotkania, zaniechalimy tych postojw, trzyma-jc si drogi, jak jechalimy wwczas, by przez okrenie karawany mierci unikn jej odoru. Wspominam o drodze, w rzeczywistoci jednak drogi nie byo adnej. Jechalimy na przeaj pustym polem, lub raczej otwart bez-dron pustyni, napotykajc czsto na wyschnite od dawna kanay i rowy. Pomimo tego, e wwczas drog t odbywaem

w gorczce w stanie na wp przytomnym, przypomniaem sobie dokadnie niekt-re wyniesione nad pustyni punkty, widziane ju niegdy.

- W tym miejscu- powiedzia Halef, zatrzymujc konia- zsied-limy wwczas, aby przeczeka najwikszy skwar. Uderzy mnie wtedy twj wygld. T~arz miae zupenie szar, a twoje oczy podkrone byy ciemnymi pkolami. Musiaem da ci wody i octu, spojrzenie twoje jednak pozostawao dalej bez duszy i widziaem, e wytasz wszystkie siy, aby utrzyma si na nogach i nie zasmuca mojego serca sw saboci. - Tak, to bya istotnie fatalna chwila, mj Halefie. Byem ju raczej cieniem, ni czowiekiem. Gdy pdzilimy przez pustyni, op-yno mnie to nagle jak okropne majaczenie i ludzie najdujcy si koo mnie zaczynali mi si wydawa nierealnymi zjawami. Jeli chcesz, moemy rozoy sobie czas jak wtedy i zanocowa w tym ~ samym miejscu, koo Birs Nimrud. - Jak sobie yczysz, effendi. Wiele casu potrzeba nam jeszcze, aby dojecha do Hilleh? - Jeli nie zmienimy kierunku, sdz, e jakie dobre cztery godziny. - W takim razie zajedziemy tam w najwikszy upa i bdziemy go mogli przeczeka.

Wyliczenia moje okazay si suszne. Okoo poudnia dotarlimy do gaju palmowego, pooonego na lewym brzegu Eufratu. Na prawo dostrzeglimy ruiny El Himmar, dalej szczyt Bab el Mudszellibeh i pogrek Oasr z resztkami wznoszcego si tu niegdy krlewskiego zamku, w ktry zmar Aleksander Wielki. Na ssiednim pagrku Amran Ibn Ali znajdoway si prawdopodobnie synne wiszce ogro-dy Semiramidy. Na lewo pitrzyy si rwnie ruiny, z ktrych najpo-tniejsza nosi do dzisiaj nazw Babelu. Legenda muzumaska opo-wiada, e we wntrzu jej powieszeni zostali za nogi dwaj upadli anioowie, Harut i Marut i e do dzisiaj wisz tam w tej samej wygodnej pozycji. Gdy dotarlimy do Hilleh i przejechali most, skrcilimy w kierun-ku pewnej obery, przekadajcj nad khan, tym bardziej e posiadaa du piwnic, ktrej chd by prawdziwym dobrodziejstwem. Wpro-wadziwszy konie do szopy i dawszy im obroku i wody, zeszlimy po schod~ch n.~ d i podczas, gdy ja uoyem si wygodnie na poduszce, Halef za zgod gospodarza uda si do kuchni, aby wasnorcznie przyrzdzi dla nas koguta z ryem. Do budowy Hilleh uyto cegie z ruin Babilonu; miecina ta stao-wi stolic okrgu Diranij eh. Tdy prowadz drogi karawan do Kerbeli i do Nedszef Ali. Spord budynkw publicznych najznaczniejszyjest meczet Esz Szems. Dziesiciotysiczn ludno stanowi Persowie -szyici i Arabowie, ludzie tak fanatyczni, i musiaem si strzec, aby nie zdradzi si przed gospodarzem, e jestem chrzecijaninem. Nie tolerowaby mnie u siebie ani chwili i wszystko, czego dotknem, uwaaby za nieczyste; a koszta oczyszczenia musiabym pokry z wasnej kieszeni. Skoro wspomniaem ju o czystoci i oczyszczaniu, musze doda, e sami mieszkaficy Hilleh nie maj najmniejszego, tytuu do szczycenia si schludnoci, jak zdoaem zauway; miasto ich sprawia raczej wraenia jednego wielkiego mietnika przerbnych wschodnich odpadkw. Koguta naszego moglimy spoy z apetytem, poniewa upiek go sam Halef; gdy jednak zamwilimy po nim kwane mleko, z ktrego wanie Hilleh synie w okolicy, musielimy odgarn caa wierzchni warstw pokryt pokadem brudu. Gospodarz, ktry to widzia i wzi nam za ze, zmarszczy czoo i zapyta nas o powd. Szybki w takich razach w jzyku, Halef odpar:

- Wybacz nam, o wzorze zbonej gocinnoci! Jestemy pokutni-kami i uczynilimy lub, aby ukara si i Ewiczy we wstrzemiliwoci, nie je z adnej potrawy najlepszej jej czstki, a przyznasz sam, e to, comy zebrali i odrzucili z twego mleka, byo wanie jego czstk najlepsz. - Niechaj Allah bdzie dla was askaw i doda wam siy do prze-strzegania waszego lubu w stosunku do wszystkich potraw, nie tylko za do mojego mleka. Powinnicie byli wszak i z koguta odrzuci~ to, co najlepsze, zjedlicie za go caego. - Mylisz si, wcalemy tego, co najlepsze, nie zjedli. - Nie widz jako, eby cokolwiek pozostao! - Rzeczywicie? Powiedz sam: czyme byby kogut, gdyby nie obdarzono go komi dla podtrzymywania jego cielesnej powoki? W jaki za sposb mgby istnie, gdyby nie posiada

Gospodarz, zbity z pantayku, mruczc gniewnie, wynis si za drzwi.

pir, ktre nie tylko stanowi jego odzienie, lecz nadto su mu za ozdob? Jeli Allah pobogosawi ci darem rozumu, przyznasz, e koci i pira s wanie t najlepsz czstk koguta. A teraz spjrz. Widzisz te koci? Jeli za pjdziesz do kuchni, znajdziesz tam rwnie pira, z ktrych nie dotknlimy ani jednego. lub nasz zosta tedy dochowany. Z mleka twego rwnie chcielimy odrzuci pocztkowo koci i pira, lecz nie znalelimy w nim adnych.

- Szkoda, e nie syszaa tego moja Hanneh, najliczniejsza ze


112 wszystkich licznotek!- zamia si Halef.- Czy nie wyraziem si wybornie o tych kociach i pirach w mleku? Po pewnym czasie gospodarz powrci w towarzystwie trzech m-czyzn w starych zapitych paszczach, ktrzy na pierwszy rzut oka nie wzbudzali wielkiego zaufania. Ci przypatrywali si nam z widoczn ciekawoci i przysiadszy do nas blisko, obstalowali sobie tszibuki i kaw. Jeden z nich zwrci si do nas:

- Widzielimy na zewntrz wasze konie i podziwialimy je. Kto posiada takie wierzchowce, musi by czowiekiem bogatym, bardzo bogatym. Czy wolno was zapyta, gdzie ley wasza ojczyzna? Halef rzuci w moj stron pytajce spojrzenie, skinem lekko gow. Wwczas odrzek~l: - Pochodzimy z dalekiego kraju Syberii, gdzie gry pitrz si do ksiyca i biae s od niegu, w ktry przemienia si tam deszcz. - Allah! Jake musi by~ tam zimno! My tutaj nie wiemy nawet co to jest nieg, syszelimy jednak o nim co nie co. Musi tam mieszka~ zapewne wielu sunnitw? - Nie, sami szyici. - W takim razie niechaj Allah bogosawi temu krajowi i niechaj sprawi, aby po sto palm roso tam dla kadego mieszkaca! Czy ludzie tamtejsi s zamoni? - O tak, wszyscy! - Wida to po waszych koniach. Kiedy mieszkaficy Syberii wyru-szaj w drog, napychaj zapewne swe kieszerue samym zotem? Potakujc na pytanie o bogactwie, Halef postpiby bardzo nieroz-wanie, mg bowiem nasun przez to z atwoci tym ludziom myl grabiey. Tym razem odpar roztropniej: - Nie najiychaj ich sobie niczym, poniewa kraj ten synie z gocinnoci i nikt tam nie zwyk nosi przy sobie pienidzy. - Przecie kad gocinno trzeba nagrodzi. Zapewne wo ze sob w takim razie kosztownoci? Moe pery, lub drogie kamienie? - Drogie kamienie? Jakie kamierue mianowicie masz na myli?
113

- Diamenty, rubiny, szmaragdy, turkusy ... -Allahl allah! Czy te kamienie nazywaj si u was drogie? - Naturalnie! - Co za kraj! I co z was za nard! U nas w Syberii pitrz si cae gry takich kamieni. Nie maj adnej wartoci. Drogi nasze wybru-kowane s diamentami, a domy buduje si z rubinw i turkusw. Do budowy meczetw uywamy wycznie szmaragdw wielkoci dziesi-ciu waszych kamieni. -Maszallah! To nie do wiary! - Naturalnie, e do wiary, bo to szczera prawda. S jednak i u nas kamienie drogie, za ktre pacimy ogromne pienidze. -Jake si nazywaj? - upek, krzemiefi, piaskowiec, granit i jeszcze wiele innych podobnych. - Jak to, czy ludzie tam powariowali? - C6 to za pytanie? - To s wanie kamienie z ktrych u nas skadaj si gry!

- W takim razie poszalelicie wy i wasze gry, ale nie my! W Syberii nie wiedz w ogle, co to jest szalefistwo, tutaj za zdaje si ono mieszka w wikszoci gw, w pierwszym za rzdzie w waszych. - Jak to? - Bo kto inny, jak nie wariat, pyta si moe o drogie kamienie?
Czy sdzicie, e gdybymy wozili je ze sob, powiedzielibymy wam o tym? U nas, nie ma takich gupcw, jakimi wydaj si by mieszkacy tutejszych okolic. Teraz dopiero mczyzna zrozumia, e Halef wystrychn go na dudka; sign po swj n i zawoa gronie:

- Milcz! Jeli omielisz si nas obraa, zapoznasz si z tym osfrzem! - Schowaj je, skde wyj- odpar Halef ze miechem: My te mamy noe. Itwoja zbyt wielka i niewczesna ciekawo zasugiwaa na nauczk, jak otrzymae. Widziae, e wypoczywalimy. Czemu nie

114 zostawisz nas w spokoju? Skd wiesz, e w ogble mielimy ochot z tob rozmawia? Nie jestemy goowsami, ktrym mona zadawa gupie i nieostrone pytania. To wszystko, co chciaem ci powiedzie. A teraz zostaw nas w spokoju! Mczyzna zerwa si na rwne nogi i pogrozi mu zacinit pici:

- Za podobne obelgi przebibym ci noem, gdybym ... gdybym ... gdybym nie nalea do plemienia Solaib. Syszae o takim plemieniu? Naznocy powszechnych i bardzo starych sojuszw plemi Solaib korzysta od dawna z niezmconego spokoju. Nikt nie ma prawa zachowywa si wobec niego wrogo; ze swej strony jednak czonkowie tego plemienia obowizani s rwnie unika wszystkiego, co mogo-by si sta powodem do wrogiego zatargu. Wiedzielimy od dwch posw Sefira, e ten zawar sojusz z Beduinami ze szczepu Ghazai, ktrzy dla niepoznaki podaj si za Solaibw. Do nich te najpra-wdopodobniej naleeli ci trej ludzie. Poniewa Hadi ponosi cako-wit win tej ze wszech miar niemiej sceny, sam zwrciem si do nieznajomego: - Jeli naleysz istotnie do plemienia Solaib, to nie czyfi wstydu pokojowym obyczajom twego plemienia i siadaj spokojnie na miej-sce. Przywyklimy, ilekro chcemy z kim mwi, sami nawizywa z nim rozmow. Czekaj zatem, a bdziemy uwaali za stosowne zwr-ci si do ciebie pierwsi. - Wallahi! wykrzykn: Chcecie, jak wida, podawa si za jakie wybitne persony; a ja powiem wam zaraz, kim jestecie napra-wd! Jestecie ...
Skoczyem na nogi, zbliyem si do niego twarz w twarz i zapyta-em:

- Kime jestemy? Mw!


Mczyzna sta z otwartymi ustami wahajc si z odpowiedzi. Pod naporem mojego wzroku zacz zwolna cofa si krok za krokiem na swoje miejsce, na ktrym usiad, nie mwic ani sowa. Ja rwnie 115 powrciem na swoje miejsce, jak gdyby nigdy nic. W chwil pniej Beduini wynieli si, mierzc nas raz jeszcze gronym spojrzeniem.

- Sidi, ten mia nie lada stracha!- zamia si Halef: Od pocztku zauwayem, e to tchrz. - Nie bardzo piknie to o tobie wiadczy. Czy godzi si prowoko-wa tchrzw? - To on mnie przecie sprowokowa, nie ja jego! - Czy nie wstyd da si sprowokowaE tchrzowi? - Niesprawiedliwy jeste, sidi! Czy nie dae mi sam znaku, abym mu odpowiedzia? - Czy zaleciem ci odpowiedzie mu w ten sposb? -A czy mogem inaczej? Co jemu do naszego majtku? Uczciwy czowiek nie pyta o takie rzeczy, ze strony za nieuczciwego pytanie takie jest obraz, bo najwidoczruej uwaa mnie za gupiego do tego stopnia, e sdzi, i odpowiem zgodnie z prawd. Nazwaem go tchrzem, ale gotw jestem jeszcze doda, e jest otrem; istniej wszak i tchrzliwi otrzy. Co ty mylisz o tych ludziach, sidi? - Myl, e s to Beduini ze szczepu Ghazai; maj wzi udzia w planowanym napadzie na karawan. Wolabym ich tu w kadym razie nie spotka.

- Gdybym nie zna ci tak dobrze, gotw bybym przypuci, e brzmi to jak obawa! Mog by sobie, czym im si podoba, ani mnie to zibi, ani grzeje. Jeli za nie mylisz si w przypuszczeniach, to tym bardziej, czatujc na karawan, nie bd mieli czasu zajmowa si naszymi osobami. Nie mamy si ich czego obawia. Ale co to ... syszysz?

Usyszelimy nagle wyrany ttent kopyt i szybko wybieglimy na podwrze. Beduini w towarzystwie gospodarza odwizali ju nasze konie i usiowali na prno ich dosi. Skoro Halef to ujrza, sign do swego harapa, pochwyciem go jednak w por za rk:

- Nie bij! Pozwl im, niech postawi na swoim. Nasze ogiery pozrzucaj na ziemi i ukarz ich dostatecznie za to zuchwalstwo.
116 Halef opanowa sw zo i rzek z niezbyt przyjaznym umiechem:

- Masz suszno, sidi! Trzeba tylko, aby tak spadli, eby popa-mitali to sobie na dugo. Pozostaw to ju mnie! Jestem dowiadczony w tej dziedzinie.
Przybra bardzo pojednawczy i uprzejmy wyraz twarzy i zbliajc si do Beduinw zapyta:

- Chcielibycie zapewne wyprbowa nasze konie? - Tak- wtrci popiesznie gospodarz-wanie chcieli to uczy-ni. Tylko, e w tych koniach mieszka szejtan i nikogo nie dopuszcza na siodo. - O tak, one przyzwyczajone s do dobrych jedcw i zdaj si nie mie wielkiego przekonania do tych Solaibw.
Poniewa to brzmiao troch drwico, jeden z Beduinw zapewni:

-Niech poczekaj! Nie sztuka dosi koni; niech tylko znajdzie-my si w siodle, zobacz wtedy, czy jestemy dobrymi jedcami, czy nie! Bd je askaw tylko wprzd uspokoi. - Tej przyshxgi nie mog wam odmwi; uprzedzam was jednak, e was pozrzucaj. - Nie bj si o nas! -Jeli tego chcecie koniecznie, czemu nie? Nie miejcie tylko do mnie potem urazy, jeeli poskrcacie sobie karki! - O nasze karki si nie troszcz, to ju nasza rzecz! - Dobrze! Postarajcie si wic wsi! A trzymajcie si mocno, bo znw bdziecie prdzej doem, ni wierzchem.
e ci ludzie bez pozwolenia dorwali si do ridszych koni, nic w tym dziwnego. Beduin jest urodzonym kawalerzyst i wpada atwo w ekstaz na widok wyjtkowo dobrego konia, zwaszcza czystej krwi. Jego ch przejechania si na nim jest zupenie zrozumiaa. Ogiery byy niespokojne; wierzgay jeszcze teraz, mimo e my, ich panowie, bylimy ju blisko. Wtem Halef podnis rk i zawoa:

- Cicho! - Konie znieruchomiay; dwaj Beduini wsiedli na nie, przejechali si po caym podwrzu i w koficu jli naladowa ruchy gry baruda z raptownymi zwrotami, co w tym ciasnym podwrzu nie byo bezpieczne. Zauwayem, e oczy koni byy wci skierowane na Halefa; mdre zwierzta wiedziay, o co chodzi. Wanie .obydwaj jedcy gnali z przeciwnych stron naprzeciw siebie, gdy rozleg si okrzyk Halefa: -Litaht, litaht!

Hadi przedzieli te dwa sowa urywanym wistem. To by znak. Konie w peni galopu, wypite grzbiety, byskawiczne dotknicie nogami ziemi i ponowny skok. Jedcy, zataczajc szeroki uk wyle-cieli z siode i z grzechotem runli na rozrzucone dokoa cegy. Konie stany bez ruchu; strceni leeli cicho; rwnie gospodarz i trzeci Bediun na razie znieruchomieli; po chwili jednak pospieszyli ku lecym na ziemi. Na twarzy Halefa malowa si wyraz dumnej rado-ci.

- No i co powiesz o tym, sidi?- zapyta: Jak s te ogiery wytresowane. -wietnie-odrzekem: Alesdz,,ejedeydoznaliobraefi! - Wszystko mi jedno. Co im do naszych koni! Ostrzegem ich, jeste~ wiadkiem, eby dobrze zwaali na swe karki. Spjrz, maj za swoje! Jeden z nich chcia si dwign; nie mg, bo mia zaman nog; drugi lea bez przytomnoci.

Poszlimy po nasze rzeczy. Gdymy wrcili, spostrzeglimy, e osobnicy, po porozumieniu si, powzili jak decyzj. Widocznie gospodarz miaj nam oznajmi, bowiem zwrcisi do mniewrogim tonem: - Powiedz, macie, zdaje si, zamiar odjecha? - Tak- potwierdziem. - Tak nie uchodzi. Musicie zosta!

a,.

- Dlaczego? - Widzisz, co si tutaj stao. Ten czowiek ma zaman nog, ten drugi moe jest zgoa nieywy! - Co to nas obchodzi? Ostrzeglimy ich. - Ale dalicie koniom znak, aeby ich strciy! -Nie twoja to sprawa! Masz nam powiedzieE, co ci jestemy winni za posiek. - O tym dowiecie si pniej. Nie puszcz was. -Pah! Nie bdziesz nas chyba zatrzymywa! - Owszem, a jeeli nie usuchacie, zanios moj skarg przed samego pasz! - Tym nas nie przestraszysz! Jeeli sdzisz, e uda ci si nas przerazi, nadajc tutejszemu kacykowi wysoki tytu paszy, to jeste w bdzie. Znajdujemy si pod bezporedni piecz padyszacha, a gdyby nawet tak nie byo, potrafilibymy si sami obroniE. Czy chcesz nam powiedzieE, ilemy ci winni? - Nie. - W takim razie pac tyle, ile uwaam. Wynosi to wicej, niby da. Oto masz!
Wyjem pienidze z sakiewki i podaem; podbi od spodu moj rk tak, e monety pojeciay na ziemi. Ostrzegem go:

- Suchaj, czowieku, nie jestem przyzwyczajony do tego, aeby mnie potrcano. Jeeli sobiejeszcze raz na co podobnego pozwolisz, dowiadczysz na sobie, jak zwykem kara za grubiastwo! Odejd! Widzc, e chc dosi wierzchowca, zagrodzi mi drog; Halef ju si by usadowi na swoim koniu. Beduini podjudzali gospodarza do stawiania oporu. Ten poway si chwyci mnie za rami. - Pu!- zawoaem. - Zostaniesz!- rozkaza mi, trzymajc mnie mocno.
Zdzieliem go pod brod tak, e polecia w ty, pochwyciem go za lewy bok i pod prawe rami, uniosem w gr i cisnem na trzeciego Beduina, ktry szed mu ju na pomoc. Obydwaj gruchnli na ziemi. Zanim zdoali si porwa, siedziaem ju na koniu. Pomknlimy przez bram. Za nami rozleg si ryk, ale nie zwaalimy na to i cwalowalimy przez wschodni cz miasta i tamtejsze zagajniki 119 palmowe ku okolicy, w ktrej na poudniu od miasta i w pobliu ruin Ibrahima Chalil ley Birs Nimrud. Odlego t przebywa si w niespena trzy godziny. Spotkalimy bardzo niewielu samotnie idcych ludzi. Gdymy tam przybyli, sofice miao si ku zachodowi. Zatrzymalimy si u stp ruin w tym samym miejscu, gdzie niegdy rozbilimy obz. Dokoa, jak okiem sign, nie byo wida czowieka. Moglimy konie zostawi w dole bez nad-zoru, i weszlimy na szczyt wiey, aeby rzuciE okiem na szerokie pole, otaczajce ruiny. Na grze znalelimy si w obliczu jednego z naj-sawniejszych miast historii wiata i religii. Babilon! I ~zekli ludzie: Nue, zbudujemy sobie miasto i wie, ktrej wierzch dosigaby do nieba, a ucrymy sobie imi! Tak mwi Pismo wite. Miasto zostao zbudowane i nazwane Babilon. Nazwa istniejejeszcze; ale gdzie jest miasto i gdzie jest wiea? Zgliszcza, nic, tylko zgliszcza dokoa; tam, gdzie wiea miaa siga niebios, stanem po raz drugi i wspomniaem sowa: Tam, gdzie domu nie buduje Pan, tam murane pracuj na prno, a jeeli miasta nie ochrania Pan, dozorcy strzeg na prno! Wedug Herodota rozoone, po obydwu brzegach Eufratu, miasto miao w obwodzie czterysta osiemdziesit staii, czyli blisko sto dwa-dziecia kilometrw. Byo

okolone murem wysokim na dwiecie okci i grubym na pidziesit, wzmocnionym basztami i opasanym szero-kim i gbokim kanaem. Sto mosinych bram wiodo przez ten mur do miasta, i kad bram prosta, przez cae miasto wiodca ulica czya z bram przeciwleg. Czteropitrowe domy wzniesiono z gazw spojonych specjaln ywiczn mas. Gmachy byy ozdobione wspaniaymi frontonami i przedzielone szerokimi dziedzificami. W rozlegym morzu domw widniay wielkie place i przepyszne ogrody, w ktcSrych dwa miliony ludzi szukao i znajdywao rozrywk. Rwnie wybrzea rzeki byy ujte w gigantyczne mury, ktrych bramy z brzu zamykay si na noc.

120
Poprzez rzek prowadzi okazay most zwodzony, trzydzieci stp szerokoci. Wedug Diodora, szo si po nim kwadrans, wedug Stra-bona, mia jedn staj dugoci. Aby ten most zbudowa, musiano odprowadzi wody rzeki. Wykopano wic, na wschd od miasta, jezioro, ktre miao w obwodzie dwie mile i siedemdziesit pi stp gbokoci; tu wpuszczono potny potok. Jezioro, pniej nakryte, suyo do obrony miasta, do regulacji wyleww oraz do nawadniania pl, czego dokonywano przy pomocy licznych luz. Na obydwu kofi-cach mostu stay dwa olbrzymie paace, poczone podziemnym tune-lem. Najpikniejsze budowle miasta, ktre dosownie nazywa si Babi-lu, co znaczy Forteca Boga, stanowiy: paac krlewski o jednej mili obwodu, wiszce ogrody Semiramidy oraz nowy paac, otoczony po-trjnym murem i ozdobiony wielk iloci rzeb. Synne ogrody Semiramidy byy obwiedzione murem gruboci dwudziestu dwu stp i tworzyy olbrzymi czworobok. Na wysokich, sklepionych ukach wznosiy si amfiteatralnie rozmieszczone tarasy, do ktrych wcho-dzio si po schodach, szerokich na dziesi stp. Platformy tych tarasw byy wyoone kamiennymi pytami, ktre miay zatrzymywa wod. Na tych pytach leaa gruba warstwa poczonych rur, nadto dwa rzdy palonych cegie, spojonych ywic i pokrytych warstw oowiu, na ktrej usypano tyle yznej ziemi, e najtsze drzewa mogy gboko i wygodnie puci korzenie. Na najwyszym tarasie znajdowaa si ogromna studnia, ktra czerpaa wod z rzeki i rozle-waa j po ogrodach. Pod kadym tarasem mieciy si pawilony, rozwiecone noc wspaniaymi lnicymi kolumnami; tutaj rozkoszo-wano si zarwno zapachem najrzadszych kwiatw jak i widokiem na wszystkie czci i okolice miasta. Najwiksz budowl miasta bya wiea Babel, o ktrej opowiada Pismo wite. Pord wielkiej wityni Baala wznosia si wiea, ktrej podstawa liczya w swym obwodzie tysic krokw, a wysoko sigaa omiuset 121 stp. Skadaa si z omiu kondygnacji, przy czym kada miaa red-nic mniejsz, ni ta, na ktrej spoczywaa. Po schodach, omiokrot-nie obejmujcych wie od zewntrz, wstpowao si na wierzchoek wiey. Kada kondygnacja miecia wielkie sklepione hale, kolumna-dy, pokoje i korytarze, gdzie posgi, tablice, stoy, krzesa i przyrzdy byy odlane z czystego zota. W dolnej kondygnacji sta posg Baala, ktry way tysic babilofiskich talentw, a wic przedstawia warto wielu milionw talarw. Na grnej kondygnacji znajdowao si obserwatorium; gdzie astronomowie czynili swe obserwacje. Wszystkie skarby wiey, ktre, wedug Diodora, miay warto siedmiu tysicy zotych talentw, zostay porwane i wywiezione przez Artakserkessa. Wedug wschodnich podafi, miaa na dnie wiey znajdowa si stud-nia, ktrej gboko rwnaa si wysokoci wiey. Aleksander Wielki chcia odbudowa zburzon wie i postawi do uprztania gruzw i zwalisk przeszo dziesi tysicy ludzi, ale przedwczesna mier przeszkodzia mu w doprowadzeniu tego zamiaru do kofica. Taki by Babilon. A teraz ... Jake czsto czytaem proroctwa Jeremiasza, ktre, jak brzmienie trb, rozlegao si nad kar rzucon przez Boga! Na murach babilofiskich, na brzegach Eufratu, na skrajach jezior i kanaw siedzieli bezdomni synowie Abrahama; ich gle, psaterze i harfy zwisay niemo, ich zy cieky w dowd skruchy za winy popenione. I gdy jedna z harf wydaa dwik, brzmia on tsknot do miasta, kryjcego wityni Jehowy i piefi aosn zamykay sowa:

Podnosz moje ocry do gr, z ktrych nadejdzie pomoc. I Pan usucha tych modw. Zagrzmia gniewny gos Jeromijahusa z Anathot, zwa-nego Jeremiaszem. Paczcy lud chwyta jego sowa: Oto jest sowo Pana o Babelu i kraju Chaldejskim: cignie z pbzocy lud, ktry ziemi jego obrci w pustynig, ktrego stnaty s jako mocana osierocajcego, z ktrych adna si nie wrci prno. Uciekajcie z Babelu, a niech zachowa k.ady dusz swoj, gdy zgiek wojenny i wielki lament jest w kraju! IZzecze Pan Zebaoth: pattz, chc Icrla Babilonu 122 dosign; zbrjcie si pneciw Babilonowi! lZadujcie si gono; jego warownie pady i mury jego zaamay si. Ruszcie pneciw niemu! Otw-ncie jego pichne; zabijcie jego bydo; otoczcie go i nie pozwlcie nikomu umkn! Znw zapneda Pana; dlatego niechaj padn jego mgowie i niechaj zgin jego wojownicy Miecz niechaj skane Babilon i jego wadcw, jego wieszczw i jego monych, jego konie i wozy i cib w nich siedzc. Jak zgadzi Sodom i Gomor, Bg obrci Babilon w stos kamieni, a miasta jego w perryn! W jake straszliwy sposb ziciy si te sowa proroka! Z olbrzymi armi i niezliczonym szeregiem tysicy wielbdw nadcign G~rus i zdoby miasto, mimo jego grubych murw i mimo to, e byo zaopa-trzone w ywno na dwadziecia lat. Pniej rozkaza Dariusz Hysta-spisowi zburzy~ mury, a Artakserkses ogooci je ze skarbw. Nawet Aleksander Wielki nie mg powstrzyma dziejowego upadku. Po niedugim czasie, na tej czci miasta, jeszcze otoczonej murem, zasiano zboe; a potem miejscowi kacykowie zamienili Babilon w pastwisko. Od czasu panowania Arabw nazwa Babilonu znikna z historii i dzisiaj wida tylko wielki i zapuszczony bezad gazw, w ktrym jedynie bystre oko badacza rozezna si potrafi. Tak pnemija wiat wraz z ca sw pysznoci i tylko sowo Boga trwa wiecznie. Sofice szo na spoczynek; schodzilimy na d ku naszym koniom, aby przygotowa koce na posania, gdy wstpiwszy na wystp pot-nego zwaliska, zauwaylimy co, co na grze uszo naszej uwagi. Istnieje tam stary kana, stale wystchnity letni por, a teraz peen wody, ktrego koniec znajdowa si pitnacie minut drogi od Birs Nimrud. Byo z pewnoci midzy nimi jakie poczenie, gdy po kanale suna grupa dek.

- Kto to moe by, sidi?- zapyta Halef. - Wiem tyle, co i ty; odrzekem: By moe, to nas nie dotyczy; nie wiem w jakim kierunku te odzie pyn. Uwaajmy ... Po chwili spostrzeglimy, e odzie nie oddalaj si lecz zbliaj. Przez par minut pozostawalimy na miejscach, bylimy bowiem zbyt 123 oddaleni, aeby mona byo nas dostrzec; wkrtce je~nak, nie chcc si narazi na t niebezpieczn ewentualno, zmuszeni bylimy opu-ci nasz punkt obserwacyny.
Gdy schodzilimy, rzek Halef:

- Sidi, mam pewn myl, ale czy jest suszna, tego nie jestem pewien. - Czy dotyczy tych ludzi w odziach? - Tak. - p a,,ic? - Myl o tym, co mwili nam posannicy Sefira, mianowicie, e trupy p5m w d po Eufracie. Nie miej si ze mnie. - Ani myl, bo jestem tego samego zdania, chocia nie widz powodw, aeby sdziE, e wanie o trupy chodzi, a nie o co innego. -Ale rozwa, e jeeli to przypuszczenie jest suszne, mamy przed sob Sefira! - Bior to w kadym razie pod uwag. - Musimy byE ostroni. Miejsce, ktre obralimy na nocleg, ley po tej stronie ruin, gdzie ci ludzie wysid. - Jeeli w ogle wysid. Czy maj ten zamiar, przekonamy si, spokojnie wyczekujc. Jeli sdzi wedug porusze odzi, nie s to szalupy, lecz mae czn, ktre mog dotrze do samego kofica kanau. Zobaczymy, co si wtedy stanie. Ci ludzie mog mie na celu ten tylko punkt, zdaje si, e zamierzaj przenie adunek czen na kanale do ruin. W tym wypadku prosta linia prowadzi akurat do miejsca gdzie my si w tej chwili znajdujemy. Musimy czuwa i poszuka

Na dole skierowalimy si do ruin; mino zaledwie par chwil, gdy spostrzegem co, co poruszyo moj uwag, mimo e nie miao nic wsplnego z poszukiwaniem ukrycia dla koni. Znajdowa si tutaj nasyp gruzu z rozbitych i zwietrzaych cegie, ktre spady z gry. Do 124 tego nasypu prowadzia przez to miejsce, gdziemy stali koleina. Nie sdz, aeby nawet Beduin mg j odkry, ale dla oka myliwego, zaprawionego do badania ladw na preriach i w dziewiczych lasach Ameryki, bya dostatecznie wyrana. Zbadawszy j, zapytaem:

schronienia dla koni. Najmniej widoczne bd na skraju rumowiska, albo niej, na rwninie. Na szcznie, jest jeszcze do jasno i moemy takie schronienie znaleE.

- Czy widzisz te lady, Halefie? - lady?- zapyta zdziwiony: Nie widz ruc. C6 to za ludzie mogli tdy przechodzi? - Nie ludzie, lecz zwierzta, ktre czsto tdy zdaj si spacero-wa, w gr i w d. - Moe lwy?- rozemia si. - O nie, zdaje si, e tej drogi uywaj tylko mae zwierztka. - By moe. Nie widz nic; poza tym spacer tych maych zwierz-tek nie moe nas interesowa. Chod dalej! - Nie. Szukamy schronienia, zwierzta za, ktre tu si uwijaj, nie s oswojone, lecz dzikie; a dzikie zwierzta zwyky mie ukryte legowiska, musimy pody za tymi ladami.
Wstpilimy na nasyp i dotarlimy do miejsca, niewidocznego z dou; tutaj odkrylimy wgbienie w murze. Nie wiadomo, czy w tym miejscu bya niegdy brama, czy te mur, z jakiej osobliwej przyczyny zaama si, do e luka bya szeroka na tyle, aeby nie tylko nas, ale i konie nasze przepuci. Wkroczylimy w ni i powioda nas dugim i wskim korytarzem poprzez stosy cegie ku zamknitemu czworo-bokowi, ktry daoby si najlepiej pordwna z podwrzem, chocia nie byo wida wychodzcych nafi okien. ciany byy pokruszone i obszarpane, a podoga, na ktrej stalimy, skadaa si z ceglanego prochu nawarstwionego grubymi pokadami. Byo w tym pomieszcze-niu ciemniej ni na polu, niemniej zobaczylimy caa grup zwierzt, w znacznej liczbie lecych dokoa.

-Maszallah!-zawoa Halef.- Zdaje si, e odkrylimy legowi-sko jeozwierzy. Czy nie sdzisz, sidi? - Tak- odrzekem: Tak gboko ukryty loch, w ktrym od dwch tysicy lat noga ludzka nie postaa, nadaje si najlepiej dla tych

125 nocnych stworze. Przychodzi im atwo w tym mikkim gruzie z pokruszonych murw ry swoje przejcia, ktre sigaj czasami bar-dzo gboko. Przypominam sobie pomieszczenie, w ktrym binbasi by zamknity! Mwi, e byy tam gniazda jeozwierzy, wspomnia o jakim rumowisku w rogu i bybym skonny myle, e to rumowisko skada si z rozsypanych cegie, poprzez ktre zwierzta te atwo przedosta si mogy. Istniao tu wic jakie przejcie. Czy pomieci i ludzi? ... I czy prowadzi ono do tego podwrza?

- Sidi, nie bred! Chcesz poczy rzeczy, ktre wcale do siebie nie pasuj! - Skd wiesz, e nie pasuj? - Wysoko nie odpowiada. - Jak to? - Wedug opisu binbasiego, wizienie znajdowao si powyej tego miejsca, gdzie rny teraz stoimy. - Tak, ale tylko w tym miejscu. Tam, naprzeciw nas, gruz siga wyej, patrz! Czy widzisz te dziury w porysowanych murach? - Hm! Widz ... ale dziwi mnie to, e jeozwierze wykopay przejcie akurat w tym miejscu, ktrego ci trzeba. - Trzeba? Nie trzeba mi adnego, bo nie jestem uwiziony. Ana-lizuj okolicznoci, ktre s w pewnym zwizku, a czy mam suszno czy nie, na sobie tego nie dowiadczymy. Jednake, postaram si jutro to podwrze zbada dokadniej. Musimy si popieszy, bo za dziesi minu2 bdzie zupenie ciemno. - A schronienie dla koni? ... - Sprowadzimy je tutaj.

- Prawda! Bd musiay si przeciska, ale czuE si bd tutaj bezpiecznie, jak na onie Ibrahima. Chomy po nie! Dziesi minut zaledwie upyno, a konie nasze byy ulokowane, po czyrn odnalelimy miejsce dawnego postoju, skd mona byo zauway~ zblianie si ludzi.

Powia wieczorny wiatr z pnocy, co nam byo na rk, bowiem 126 musiaby nam przynie odgos krokw, gdyby ludzie z kanau chcieli si zbliy~ do ruiny. Tak upyny dwie godziny, gdy Halef zacz wszy i w podranieniu parska, a nareszcie zapyta, bardzo podnie-cony:

- Czujesz co, sidi? - Tak- odrzekem, gdy zauwayem to samo, co i on. - W moim nosie zaczyna si rozwija jakie bolesne niedomaga-nie. Mj wch zdaje si by naraony na szwank. Sdz, e ... Coraz gorzej! To ju nie zapach ... to smrd, tak jak gdyby nadchodzia karawana mierci! - Wanie nadchodzi! - Co? ... Kto? ... Karawana mierci? - Istotnie, chocia nie taka, jak widzielimy wwczas. Czu zupenie wyranie, e zblia si coraz bardziej: Zatkaj nos, ale tym szerzej otwrz uszy. Suchaj!
Posyszelimy kroki w bardzo niewielkim oddaleniu; pojedyncze krtkie sowa, gosy komendy, potem znw zalega cisza.

- No, dziki Allahowi, przeszli!- westchn Halef z ulg:

Wiatr zabra ze sob te apachy; moemy znw zapa tchu


- Moesz; ja jednak bd rozkoszowa si duej tym miym zapachem, bo chc pody za karawan. - Pody? Po co? - Musz wiedzie, co to za ludzie i czego tutaj szukaj. - Och, sidi, niech robi, co chc! Co za ~korzy bdziesz mia z tego, e twoje oczy ich zobacz, a twj nos bdzie na wieki zapowie-trzony! - Stan mojego powonienia musi mi by, niestety, teraz obojtny.
Jestem przekonany, e tu doprawdy chodzi o trupy, ktrych ocze-kuje Sefir.

- W najlepszym razie s to zwyke trupy, transportowane do Kerbeli albo Meszhed Ali. -Nie! Wysannikwspomnia o nich w sposb osobliwy. Poza tym,

127 zwykle trupy transportowanoby zwyk drog, a nie tak tajemniczo wzdu Eufratu, po kanale, a potem na ludzkich plecach, a do tego miejsca.

- A wic, doprawdy, idziesz za nimi? - Tak. - Wobec tego nie puszcz ci samego; id z tob. - Nie jeste mi potrzebny. - Czy jestem ci potrzebny, czy nie, to mnie nie obchodzi. I~ bdzieszwdycha ten diabelski smrd, a ja mam korzysta z najlepsze-go, najczystszego powietrza? Wyjechaem razem z tob, aeby wszy-stko, ale to wszystko, co ci spotka, przeywa z tob, a wic chc i musz wchon cz tego odoru. Jeeli nie zabierzesz mnie ze sob dobrowolnie, pobiegn za tob ukradkiem; moesz by tego pewien! - Jest mi przykro, Halefie, doprawdy, bardzo przykro, e chcesz mi towarzyszy! - Ale dlaczego? - Przyrzekem twojej Hanneh, e ...
Przerwa mi od razu:

- Zamilknij, sidi, zamilknij! Co jej przyrzek, rozkoszy serca mego i duszy mego ycia, tego masz dochowajej ty, ale nie ja. Moesz speni jej yczenie, nie zabierajc mnie ze sob! Ja za pobiegn za tob, bo doprawdy nie wiem, po co bym tutaj mia zosta. - Moe naraam si na niebezpieczestwa, ktrych tobie ... - Niebezpieczefistwa? Ty?- przerwa mi znw: I ty dasz ode mnie, aebym ci zostawi bez opieki? Czy tego, doprawdy, dasz ode mnie, effendi?

- Tak. - A wic powiadam ci, e pjd za tob; nie opuszcz ci, nawet gdyby dziesi tysicy diabw wycigno ku tobie pazury! Poniewa tak mocno obstawa przy swoim, musiaem mu wyzna prawd: - Dlatego jeszcze prosz ci, aby~ zosta, e usposobienie twoje
128 jest dla mnie za ywe. Wiesz od dawna, e bywasz nieostrony, co nam niejednokrotnie wyrzdzio wielkie szkody. W kadym razie dla nas obu bdzie bezpieczniej, jeeli pjd sam.

- O, sidi, jake gbok udrk sprawiasz mej duszy! Co byo, to przeszo; ju dawno nie jestem tym lekkoduchem, za jakiego mnie masz, lecz rozwanym i mdrym naczelnym szejkiem Haddedihnw plemienia Szammar. Moesz mnie ciko i gorzko upomina jeli chcesz! Ja natomiast jeszcze ci miuj i znam swj obowizek, ktry mi nakazuje wiernie dotrzyma ci kroku we wszelkim niebezpiecze-stwie. Speni ten obowizek i jeeli mnie nie zabierzesz, polec w lad za tob, jak pies, ktry ochrania swego pana, chocia dostaje od niego baty!
Co miaem robi? Musiaem ustpijego woli, gdy, doprawdy, by w stanie wykona swj zamiar i pj za mn bez mego pozwolenia. Dlatego rzekem:

- Skoro tak bardzo nalegasz, nie bd si sprzeciwia: dam jedynie, aby nie da powodu do robienia ci wyrzutw. Chod, prze-niesiemy bro nasz do koni! - Po co? - Jeeli mamy si skrada, nie moemy dwiga cikiej broni.

Gdyby tutaj zosta, bybym ci powierzy moj brofi, a e chcesz koniecznie pj ze mn; musimy j schowa.

- Moemy j schowa tutaj! - Nie. Nie wiemy, co si sta moe, tote musimy wszystkie rzeczy zgromadzi w jednym miejscu. Chod, zabieramy rwnie i koce! Nie uwaa tych zabiegw za konieczne; ja natomiast suchaem gosu ostronoci, ktremu nigdy si nie opieraem i okazao si pniej, e czyniem dobrze.
Tak wic poszlimy do naszych koni, przywizalimy je mocniej, bro zawint w koce ukrylimy w gruzach, po czym wyruszylimy w drog, w lad za tajemniczymi ludmi, ktrzy niedawno nas minli. Od tego czasu upyn kwadrans i krokbwju sysze nie moglimy. s - w ~ s.~nn 129 Na szczcie, to jednak, co uszo naszym suchom, ukazao si oczom, bowiem po niedugim marszu w chwili, gdy okrylimy wystp ruin, ujrzelimy nieopodal migocce wiata i jednoczenie wda si w nasze nozdrza odr tak nieopisanie ostry i kujcy, e stanlimy w miejscu jak wryci.

- Allahu, uchowaj nas od dziewiciokrotnie ogoniastych diab-w!- modli si Halef: O Mahomecie, o wszyscy wici kalifowie, o przodkowie sprawiedliwych i pobonych, co ylicie na ziemi, jakie tortury piekielne i jakie mki zatracenia czekaj nas, jeeli pjdziemy dalej, gdzie pomiefi niszczycielski podpali mj nos! Czy musimy koniecznie tam i, sidi, koniecznie? - Ty nie, ale ja ... tak. - Wic id z tob, gdybym nawet tysic razy mia si udusi!
Zapewne nos mj na sdzie ostatecznym oskary mnie o sw zgub i bd musia t zbrodni ciko odpokutowa, ale skoro idziesz na-przd, nie mog pozosta na miejscu! Co ci nieszczliwi mog tam pali?

- Sdz, e podsycaj ogiefi okryciem trupw, a wic kodrami i trumnami, przepojonymi jadem trupim i tym wanie powoduj t cudown wo! - Nie mogli wymyli~ wikszego gupstwa! -To nie gupstwo, Halefie. Poniewa w swych sprawkach unikaj dziennego wiata, musz mie owietlenie; poza tym, musz niszczy wszystko to, co pozwolioby ich wytropi; obydwa cele osigaj dziki paleniu trumien. Jak mog znie ten niesychany smrd, nie pojmu-j. Zwa, e znajduj si u rde fetoru, podczas gdy my idziemy z
,

wiatrem i wobec tego mamy tylko nieznaczny udzia w tej rozkoszy ktra nas tam, przy nich, oczekuje.

- Chciabym Eufrat napeni zami, bo ciar mego serca przera-sta wag wszystkich tutejszych gruzw i zwaw; ale aden czowiek nie uniknie swego losu, zatem zbierzmy ca przytomno ducha i wszystkie swe siy, aby uda si naprzeciw tej tysickrotnej zgrozie 130 diabelskiej woni. Chodmy!
Porwa si naprzd; ja jednak powstrzymaem go i rzekem:

- Postpuj za mn i nie omielaj si dziaa na wasn rk! - Czemu naraz taki surowy, effendi? - Bo zbyt gorco wyrywasz si naprzd. Ta nieroztropna skwapli-wo jest dla mnie niepodana. Jestem zrczniejszy i bardziej do-wiadczony, ni ty, jeeli wic nie bdziesz dokadnie przestrzega moich zalece, nie odpowiadam za nic. Uwaaj, musimy znale ukrycie; schowamy si tu, na lewo, od rowu midzy zwaami i bdzie-my si poruszali wzdu niego a do miejsca, gdzie widniej pomie-nie. Teraz naprzd!
Walay si tutaj liczne, rozmaitych rozmiarw odamy murw, zoone z cegie dobrze spojonych asfaltem, mona si byo poza nimi wygodnie kry. To idc, to skaczc, to brnc, to pezajc, posuwalimy si naprzd. Na prawo ciemniaa otwarta pustynia, na lewo pitrzya si grona gigantyczna masa Wiey Babel, u ktrej stp leay gazy, wysokie jak domy, niekiedy jeszcze wysze. Pord takich wanie zomw paliy si ognie; trzy spord nich znalazy si ju tak blisko nas, e moglimy wyranie rozrni poruszajce si postacie. Im dalej szlimy, tym bardziej wzmaga si nieznony odr, a gdymy si zbliyli tak, e rozumielimy kade wymwione sowo, smrd by tak wielki, i doznaem uczucia, jakoby wntrznoci moje wywracay si. Musiaem, doprawdy, wszystkie siy zebra, aeby powstrzyma wy-buch nurtujcej mnie odrazy. Na szczeie, wiatr odnosi precz najwikszy zapach, ktry w spo-kojnym powietrzu byby cakiem leg na nas; postacie, ktre si poruszay w zmiennym wietle pezajcych pomieni, miay wygld szatanw, wydobywajcych z trumien duchy zmarych, aeby je wyda na potpienie. Byy to, istotnie, trumny, ktre po kolei otwierano, czsto rozamywano lub rozsadzano; byy dugie w ksztacie mumii. Naliczyem przeszo trzydziestu mczyzn, ktrzy wykonywali t straszliw prac w sposb, wiadczcy o niezwykej wprawie. Drzewo 131 trumien rozszczepiano, aby mogo suy za materia palny; chusty i maty, ktre suyy za spowicie, rzucano rwnie do ognia.

Najstraszliwszy okaza si widok trupw. Gdyby byy sztywne i twarde, jak mumie, byoby moe to, co widziaem, dotkno jedynie mojej istoty duchowej, ale nie fizycznej; lecz szcztki, pozbawione piszczeli, tworzyy czciowo zupenie pynn mas, ktra ... Lepiej zamilkn! Nie da si opowiedzie, w jaki sposb zbiry, poczynay sobie z tymi resztkami ludzkimi, ktre przecie byy przeznaczone do Kerbeli albo Nedszef Ali. Szkielety ciskano byle gdzie. Jak syszaem, miay by pniej spalone. Rodzina traktowanych w ten sposb nieboszczykw musiaa sowi-cie opaci wykonanie ostatniej ich woli, tymczasem tutaj, pomiatajc szcztkami zmarych, wanie urgano podjtym obowizkom. Gdy obserwowalimy odraajc krztanin tych trzydziestu ludzi, zastanowio nas, e trumny i paki zawieraj nie tylko trupy, lecz obok nich wiksze i mniejsze toboki rozmaitego kszatu, ktre z wielk ostronoci wyjmowano, obcierano, po czym ukadano w jednym p;:,.. miejscu. Zawarto tych paczek musiaa by tym ludziom drosza, ni powierzone im trupy. Co wic zawieray? Rozumie si, e ta sprawa ywo nas interesowaa, moe nawet miaa dla nas szczegln wag, ale poniewa nie sposb byo wnioskowa z wygldu o

zawartoci, nie pozostawao nam nic innego, jak kontynuowa nasz obserwacj i czeka~ spokojnie na rozwj wypadkw. I~varze ludzi byy owietlone tak, e widzielimy je wyranie; a widzielimy po raz pieiwszy. Nie byo tutaj Sefira. Mimo popiechu, trwa~ do dugo, zanim oprawcy otworzyli wszystkie trumny i paki, i rzucili do ognia przesiknite trupimi wydzielinami szmary i drewno. Pod koniec uoono wielki stos szczap tamaryszkowych. Skoro zapon, rzucono nad koci i piszczele. Poniewa zwisay jeszcze z nich gdzie niegdzie kaway misa, nie przearte zgnilizn, wofi staa si tak potworna, e niepodobna byo duej jej znosi. Cofnlimy si daleko wstecz, a do miejsca, gdzie mona 132 byo wdycha~ powietrze bez natychmiastowej chci wymiotw, cho-cia bynajmniej jeszcze nie zasugiwao na miano czystego. Nie mo-glimy dojrze, co si dziao dalej przy ogniach, gdy odgrodzi nas tak gsty dym, e pozostaway z nich tylko mae, mgliste plamki. Halef uy sobie i swym wntrznociom tak gwatownie, e musiaem go przywoa do ostronoci. - Ostrono?- zapyta tonem strapionym - wymagasz ode mnie rzeczy niemoliwych, sidi! Wszystko jedno, czy udusz si ostronie, czy nieostronie. Jak czowiek moe myle o ostronoci, kiedy nos jego tkwi w odmtach piekie, a reszta jego ciaa bawi jeszcze na ziemi? Gdybym by diabem i dla moich potpieficw mia wynale najstraszniejsz z tortur, bybym im rozkaza pali trupy perskich szyitw i zapachy tych zaprzacw sunny wdycha nieustannie. Powiadam ci, nie zacigniesz mnie wicej tam, gdziemy byli, pki ten smrd nie przeminie! - Czy zmuszaem ci do tego, aeby mi towarzyszy? Czy, prze-ciwnie, nie ty zmuszae mnie wiele razy do tego, aebym ci zabra? - Tak, to moja wasna wina, e caa moja istota znajduje si w najgorszej udrce; ale adna wicej sia na ziemi nie zdoa mnie cign do tego miejsca, gdzie zagada czyha na organ powonienia! - A wic bdziesz na mnie tutaj czeka? - Czeka? Jak to? - No, bo znowu tam pjd, skoro tylko dym si rozproszy. - Znowu? Teraz? Czy jeste przytomny, effendi? Zastanw si, co robisz! Jeeli sam na skutek przeraliwego zapachu tak si skr-casz, e twoje wntrznoci na wierzch wya, a twoja skra wciga si do wewntrz, to na prno wymagasz ode mnie a tyle wytrwaoci, aeby razem z tob przedsiwzi drog powrotn! - Myl tak samo; mimo to musz tam powrci, aby si dowie-dzie bliszych szczegw. - Czy nie mgby~ si tego dowiedzie pniej? - Nie. Ludzie, ktrych chc wyledzi, wnet rusz w dalsz drog. 133 Musz dowiedzie si, dokd id. - Czy nie byoby lepiej, gdybymy ich poniechali; niech id, dokd chc. - Nie. Musz si dowiedzie nie tylko, jaki maj dzisiaj cel, ale jeszcze co innego. - Sidi, nie bierz mi tego za ze, jeeli ci zapytam, czy nie jest to tylko zwyk, moe nawet chwalebn, ciekawoci? - Czy miae kiedykolwiek dowody mojej ciekawoci? Pomyl o naszym gocinnym gospodarzu w ~agdadzie, o binbasim! Syszae kade opowiadane przezefi sowo i powiniene tak samo, jak ja, uwaa, e stoimywobec okazji odkrycia tajemnicyjego wroga, Sefira. Sdz; ejestemyw staniewywiadczy muwielk przysug. Do tego dochodzi jeszcze jeden punkt ... - Jeszcze jeden punkt!- przerwa mi tonem rezygnacji: Sidi; kiedy zaczynasz przytacza punkty, usta musi wszelki sprzeciw; znam ci! Wiem, e ten punkt mnie przekona, prosz ci jednak, aby mi~ go wyoy.

- Dotyczy miejsca, na ktrym stoimy, tego zaktku, synnego z historii. Pismo wite chrzecijan opowiada o Birs Nimrud. Miejsce to widziao powstanie i zanik potnych mocarstw. Wszechpotni wadcy, ktrzy rzdzili milionami ludzi, chcieli odbudowa to miasto, aeby wystawi pomnik swemu imieniu i swej wielkoci, ale aden nie zdoa tego zamiaru wykona. Widzisz, stoimy na miejscu o wielkim znaczeniu dziejowym, gdzie obydwaj, ty i ja, spdzilimy najgroniejsze i najniebezpieczniejsze chwile naszego ycia. Wszy-stko, co si do tego miejsca odnosi, musi nas w najwyszym stopniu interesowa, nawet robactwo ludzkie, ktre przewierca te mury, ae-by pod nimi zoy upy swoich zbrodni. Trudzili si nad tym murem ludzie, ktrzy chcieli dosignE nieba i dorwna Bogu, a teraz sta-nowi przykrycie dla moralnej ndzy i bezecefistwa, co nie w gr dy, lecz w d, bo ucieka od wiata dziennego i oka sprawiedliwoci. Rozumiesz teraz, co mnie skania do ledzenia tych ludzi? Rozumiesz 134 teraz, e chc wiedzie, co si wici pod gazami, ktre potomknwie Noego spalili, aby stworzy sobie imi? - A wic wci ciekawo, sidi, tylko ciekawo! Baem si twego wyjanienia i nie wiem, jeszcze, czy ju wszystko powiedzia, co powiedzie chciae, ale jestem teraz ... syszysz! Co to byo? Kto strzeli?
Istotnie, pad strza przed nami w okolicy ognisk. I wnet potem usyszelimy drugi. Smrodliwy zaduch nie doskwiera jak przedtem. Musiaem dowiedzie si, kto strzela i z jakiej przyczyny. Dlatego te, nie zachcajc Halefa, by poszed za mn, skierowaem si ku miejscu, z ktrego poprzednio obserwowalimy okropn scen. May, rzeki Hadi pody jednak za mn krok w krok. Wszake niedawno adna sia zier~uska nie zdoaa by go do tego zmusi; ale pozwoli mnie samemu narazi si na niebezpieczefistwo, tego nie moga cierpiee jego ciekawo. Nie namawiaem go, chocia bybym z pewnoci wola, by pozosta na miejscu. Gdy stanlimy na naszym poprzednim punkcie obserwacyjnym, nie byo j u wida nikogo. Ognie paliy si jeszcze, ale owietlay tylko opuszczone stanowiska, zionce jeszcze trupim odorem; walay si jeszcze liczne szcztki trumien i zwok, ktre nie zostay spalone, a to dlatego, e jak strzay pozwalay przypuszcza, cay proceder musia by nagle i przedwczenie skoczony. Ale kto mg przeszkodzi tym ludziom, i z ktrej strony strzelano? Bd co bd, uwaaem za rzecz pewn, e upiecy trumien udali si w kierunku ruin, gdzie, wedug sw starego binbasiego z Bagdadu, znajdowao sie wejcie, wiodce do ukrytych pomieszcze, w ktrych by wiziony. Zejcie za nimi a tam byo nie tylko bezcelowe, ale i niebezpieczne, gdy z ktrejkolwiek strony strzay pady, ci ludzie musieli si mie na bacznoci i atwo moglibymy wpa w ich rce. Dlatego uwaaem za stosowne zbada pokrtce miejsce, gdziemy si znajdowali, a wszystko inne odoy a do witu. Dla pewnoci zlustrowaem cay plac bardzo ostronie i przekonaem si, e nikogo 135 prcz nas nie byo w pobliu. Niebawem musielimy powrci do ognisk, mimo e wofi bya tak mocna, i waciwie powinnimy byli trzyma si z dala. Zdarzao mi si w moich podrach znosi gorsze zamachy na mj zmys powonie-nia, w okolicznociach, o ktrych opowiada nie naley, ale tak nieopisanie szkaradnie jak dzisiaj, nie bywao nigdy i nigdzie. Przeszukaem plac dokadnie, aby si dowiedzie, co zawieray tajemnicze toboki. Nasze badania day rezultat: dwa toboki ulegy prawdopodobnie uszkodzeniu, albo rozlunieniu, gdy w dwch miejscach znalelimy na ziemi prbki ich zawartoci. By to szafran w postaci wkien, lub proszku. Pomylaem o tym, co nam powiedzia nasz binbasi, dawny naczelnik stray celnej: - Przy obecnej wysoko-ci ca, szafran jest najbardziej korzystnym przedmiotem szmuglu. Wiadomo, e wschodni, a zwaszcza perski szafran, niesfaszowany, jest najlepszy ze wszystkich, ale od chwili, gdy przekonaem si, e przemycaj go nawet w trumnach perskich szyitw, chtnie sucham o tym korzeniu wtedy tylko, kiedy jestem pewien, e chodzi o nasz pnocny gatunek crocus sativus. Wanie z podobn uwag zwraca si do mnie Halef, gdy zaskoczy nas ttent kofiski, ktry zblia si z wielk szybkoci. Ziemia dudnia, jak gdyby wielu jedcw pdzio cwaem. Czy byli to przemytnicy, ktrzy powracali wierzchem, aby spali pozostae resztki trupw?

-Przybywaj, znw przybywaj!-ostrzeg Halef, chwytajc mnie za rk i cignc za sob: Prdko, prdko! Musimy si skry! Najlepsze miejsce jest tam na rumowisku! Id naprzd! Puci mnie i popieszy ku zomowi wysokoci domostwa, ktry mia tyle wystpw i kantw, e mona byo z atwoci wdrapa si po nich. Ja za chtnie wybrabym sobie inne schronienie, gdy tamto leao w penym blasku ognia; jednake i tam mona byo ukry si niezgorzej; Halef, wac, dosiga ju szczytw; poniewa nie chcia-em zdawa go na wasny jego rozsdek, przeto nie pozostawoo mi nic innego, jak pj za jego przykadem. Kaza mu zawrci, na to 136 nie byo ju czasu.

Zlom skada si z cegie spojonych asfaltem. Ten rodzaj zaprawy moe przetrwa tysice lat. Czemu nie mielibymy i teraz zaufajego mocy? Niestety, trwao jego bya sabsza, ni wydawao si z pozoru; o tym przekonalimy si na wasnej skrze. Halef by ju o par metrw ponad ziemi, ja za podnosiem ju nog, aby za nim pod y, gdy oto wystp muru, na ktry Hadi wazi, obruszy si i run na mnie caym impetem. By to spory gaz, przytoczy mnie do ziemi. Dosyszaem okrzyk lku, wydany przez Hadisgo, ktry, oczywicie, stacza si na mnie; czuem przez par chwil ciar na piersi, potem wszystko znikno, gdy straciem przytomno. Po odzyskaniu zmysw, nie czuem ju ucisku na sobie, ale, nie-stety, nie miaem swobody ruchw, gdy nie mogem ruszy ani rk, ani nog: byem zwizamy. Obok mnie lea Halef, skrpowany, tak jak ja. Dookoa nas siedziao dwudziestu onierzy, ktrych dowdc by stary, kol agasi, chory. Naleeli do kawalerii; widziaem konie, stojce w pobliu. Obok nich znajdowali si dwaj cywile, na widok ktrych od razu zgadem; w czyje rce wpadlimy, gdy byli to: gospo-darz zajazdu w Hilleh, oraz trzeci Beduin, towarzysz owych dwch, strconych przez nasze konie. Ci poczciwi ludzie wykazali tyle yczli-woci, e czuwali nad nami cigle; jeeli nie bezporednio, to z pomoc eskorty wojskowej. Z tego wynikao, e wskazali na nas; okoliczno, ktre pozwalay mi przypuszcza~, e Beduin, uwaany przez nas pocztkowo za omdlaego, by nie tyle bez wiadomoci, ile martwy. Obydwaj nie spuszczali z nas oczu i skoro tylko otworzyem powieki, gospodarz zawoa, zwracajc si do kol agasiego:

- Przyszed do siebie. Teraz jest czas, aby go przesucha!

Stary oficer nie drgn nawet i nie wyda ani jednej zgoski; ale gdy to danie powtrzyo si parokrotnie, zwrci twarz do gospodarza, zmierzy go wzrokiem penym pogardliwego zdziwienia i zapyta:

- Do kogo waciwie mwisz? - Do ciebie!- odpowiedzia zapytany.

137
- Do mnie? Nie mog w to wierzy, bo gdyby tak doprawdy byo, musiabym ci kaza obi, gdy nie okazujesz mi szacunku i powaania, ktrego mam si prawo domaga. Musiaem was zabra ze sob, aeby stwierdzi tosamo ludzi, ktrych schwytalimy. Wolno ci mwi, ale w sposb uprzejmy i wtedy tylko, kiedy ci pytaj. Zapamitaj to sobie! Nie naleysz do nas, bo nie jeste onierzem; ja za jestem oficerem jego wysokoci, wadcy wszystkich wiernych, ktremu oby Allah darowa tysickrotne ycie i jeeli masz mi co do zakomunikowania, musi to by uczynione w formie pokornej proby. Wtedy Beduin przerwa:

- Jeeli mj przyjaciel musi milcze, to ja bd tym goniej mwi. Jestem wolnym Arabem i nie usucham adnego onierza. dam przesuchania mordercy mego towarzysza, ktry spadajc z konia, zama sobie kark. - Kime ty jeste?- zapyta kol agasi pogardliwym t~nem:
Musz ci jedno powiedzie: podalicie si za Solaibw, okazao, Ghasai, a szczep ten uchodzi za zgraj zbirw powywiesza~wszystkich bezwyjtku! I ty, ndzny Ghasai, usuchasz adnego onierza i chcesz mi narzuci swoj ale jestecie, jak si i zodziei. Trzeba was twierdzisz, e nie wol? Czowieku, jeeli

jeszcze jedyne sowo wypo-wiesz do mnie, nie skoniwszy gowy w najgbszej czci, poka ci, kto tu rozkazuje, a kto sucha!

- Allah! Nazywasz nas zgraj zodziei? W tej chwili odchodz!

Zrobi ruch, jak gdyby chcia wsta, ale kol agasi rozkaza:

- Zosta! Przydzielono was do mnie, jestem wic za was odpo-wiedzialny i musz was odstawi z powrotem. W razie koniecznoci, kule nasze potrafi was zatrzyma. A teraz, ani sowa wicej; dopki nie zadam, ebycie mwili! Jestemy dzielnymi onierzami pady-szacha, a nie stranikami celnymi, ktrych Allah skaza na ywienie si odpadkami szmuglu. Jeeli zmuszono nas dzisiaj pj w lady celnikw, usuchalimy, zostajemy jednak tym, czym bylimy zawsze. - Nie namawialimy was do pjcia w te lady ...

138
- Toby wam bokiem wyszo! Ale tak si zoyo, e ci, ktrych mielimy przyapa, s przemytnikami, a poniewa mamy ich odsta-wi, przypady nam w udziale poniajce obowizki celnikw. A teraz milcz, skoficzyem z tob! ...

Przed sdem
Zachowanie si chorego nie byo dla mnie w gruncie rze~zy zupenie jasne. Czy doprawdy chodzio o jego wojskow cze, dla ktrej dzisiejsza misja bya obraz? W zasadzie, mg mi ten pogld by~ zupenie obojtny. O wiele ciekawsz dla mnie rzecz by dowd, e ci trzej Beduini nie nale do Solaibw, lecz jak przypuszczaem, do Beduinw Ghasai. To upewnio mnie o susznoci take innych przypuszczefi. Fakt obsunicia si na mnie strconych cegie wydawa mi si rue bez nastpstw. Pier mnie bolaa i byo mi trudno oddycha. W jakim za stanie by Halef? Lea tak cicho i nieruchomo, e mgbym go wzi za picego, albo zgoa martwego, gdyby nie jego oczy, otwarte i rozbiegane. Zwrciem do niego gow i wyszeptaem:

- Czy jeste raniony? - Nie - odrzek cicho. - Czy dugo leaem nieprzytomny? - Dziesi minut prawie?
Czy nie moge uciec?

- Uciec bez ciebie, sidi? Czy nie jestem twoim przyjacielem, ktry wszystko z tob dzieli, cierpi i znosi? 140 - Gdyby~ by wolny, mgby mi by bardziej poyteczny, ni teraz - Opadli mnie rwnie szybko, jak ciebie. Gdybym si broni, musiabym strzela, a tego nie chciaem, bo nie s adn hoot, lecz onierzami sutana. - To byo istotnie, roztropne. Czy kol agasi wypytywa ci o co? - Dotychczas nie uraczy mnie ani jednym swkiem. Tropi nas i kiedy zauway ogniska, wysa dwch onierzy. To do nich strzelali przemytnicy szafranu. Kol agasi sdzi, e my strzelalimy. Wywnio-skowaem to z jego rozmw. - Moemy mu udowodni omyk. - Co sdzisz o naszym pooeniu? Te draby to, rzeczywicie Ghasai, jak susznie przypuszczae. Jeden ma zaman nog, a drugi, zdaje si, trup. - Mimo to nie lkam si niczego, a wic i ty nie powiniene mie stracha. -Stracha? Ani mi si ni, nawet gdyby cae plemi Ghasai zamao ryczatem nogi i karki! Ale jak si czujesz, effendi? Brya, ktra si urwaa pode mn i spada na ciebie, bya bardzo cika. - Pier mnie troch boli: Poza tym nic. ebra nie s uszkodzone; przynajmniej tak mi si wydaje. - Dziki Allahowi! Gdyby gaz spad na mnie, ebra moje z pewnoci nie wytrzymayby, gdy harmonia moich czci ciaa od-znacza si wiksz delikatnoci.
Wymwi to goniej i wachmistrz usyszawszy, e mwimy ze sob, zawoa do nas:

-Milcze! Czy nie wiecie, e uwizieni nie maj prawa mwi pomidzy sob?

Pochwyciem okazj, aeby mu odpowiedzie w tonie jak najgrze-czniejszym:

-Bd askaw, dzielny kapitanie i pozwl mi si zwrci do ciebie z pewn prob!


To, e zatytuowaem go kapitanem, wywoao na jego twarzy 141 umiech zadowolenia i gos jego zabrzmia przyjaniej, gdy mi odpo-wiedzia:

- Czego chcesz, niechaj usysz. - Widz, e nie tylko jeste walecznym i zasuonym oficerem, ale posiadasz jeszcze wysokie poczucie sprawiedliwoci i dobroci. Nie wiemy, dlaczego zaaresztowalicie nas i zwizali, prosimy ci wic, jako komendanta tego oddziau, objanij nas, na jakiej podstawie nakazae nas uwizi.
Zapewne by przez bardzo dugi czas zwykym onierzem i brako-wao mu przenikliwoci, aeby naleycie oceni mj uprzejmySposb mwienia; dlatego rzek tonem penym uznania:

- Allah obdarzy ci uczon mow. Itwoje sowa brzmi zupenie inaczej ni te, ktre syszaem przed chwil z ust twoich oskarycieli. Jaka to szkoda, e wanie morderca i przemytnik posiada tak pikny dar wymowy! - Pozwl, nie rozumiem twoich sw! Bierzesz nas za przemytni-kw? - Oczywicie! Zbadalimy dokadnie miejsce, gdziemy was za-skoczyli; potem sprowadzilimy was tutaj, gdzie nie mierdzi tak trupem, jak tam. Ile trupw spalilicie, tego nie wiemy, ale widzieli-my na ziemi rozsypany szafran; to nam wskazuje, e jestecie prze-mytnikami. - auj niezmiernie, e wszystkie okolicznoci zoyy si na to, aeby zudzi jasny wzrok tak przenikliwego czowieka, jak ty. Prze-mytnicy; o ktrych mwisz, nie maj nic wsplnego z nami. - Nic wsplnego? A wic myl si rwnie, uwaajc was za mordercw? - Tak. Wybaczysz mi z aski swojej, jeeli zapytam, czemu za-wdziczamy tak bardzo poniajc nas opini? - Odpowiem ci, bo mnie tak grzecznie pytasz. Znajdowalimy si w pobliu, mianowicie na szczycie tego oto malego, ale synnego meczetu, gdzie le szcztki prapraojca Abrahama. Wtem ujrzelimy
142 wiele ognisk; wysaem wic dwch ludzi, poleciwszy im zbada, kto je rozpali. Ci ludzie, wykonywujc rozkaz, syszeli wist kul, pocho-dzcych z waszych karabinw. To wycie do nich strzelali. Czy nie jestecie mordercami?

- Nie. Wiemy, e do nich strzelano, gdy i my syszelimy strzay; ale miaem ju raz zaszczyt donie do twojej askawej wiadomoci, e przemytnicy, ktrzy strzelali, nie maj z nami nic wsplnego. -Tym razem ja nie rozumiem nic z tego, co mwisz! Twierdzisz, e do nich nie naleysz, a mymy przecie zastali was midzy nimi! -Jeeli jeste ulubieficem Allaha, kapitanie, to wkrtce wszystko stanie si dla ciebie jasne. Jeeli z aski swojej zechcesz myl cofnE si wstecz, to sobie dokadnie przypomnisz, e nie midzy nimi zasta-e nas. Kiedy przybye na to zapowietrzone miejsee , tamci byli ju daleko, bowiem natychmiast uciekli. - Czy moesz to udowodni? - Ja? Czowiek tak nawskro jasnowidzcy, jak ty, wie bardzo dobrze, e nie mam nic do udowodnienia. Raczej ten, ktry mnie oskara, powinien udowodni moj win. - SprawiedliwoE nakazuje mi przyzna, e ty rwnie wydajesz si by ulubiecem Allaha, gdy sowa twoje s rozumne, jak i moje. Godz si na to, e, gdy stanlimy na wspomnianym miejscu, widzie-limy tylko was dwch, niestety, wyranie uciekajcych. Czemu? Kto ma czyste sumienie, ten nie powinien ratowa si ucieczk! - Gdy wyruszylimy do Birs Nimrud, mielimy jedynie zamiar obejrze ruiny tej okolicy. Zapad wieczr i zaczlimy szuka~ schro-nienia, gdzie monaby najlepiej spdzie noc. Ujrzelimy ogniska i zbliylimy si do nich; odr odpdzi nas precz, niemniej zauwayli-my trzydziestu ludzi, ktrzy byli zajci otwieraniem trumien, zawie-rajcych trupy i szmugiel. Trumny i trupy

palili, a szmugiel wybierali. Nagle usyszelimy dwa strzay, po czym przemytnicy oddalili si szybko. Wwczas ruszylimy si ku obozowisku, chcc je zbada i zaspokoi nasz ciekawo. W tym samym czasie usyszelimy tupot 143 zbliajcych si jedcw. Sdzilimy, e przemytnicy wracaj i chcie-limy jak najprdzej si ukry, gdy jestemy uczciwymi ludmi, sza-nujcymi prawa Allaha i padyszacha i nie yczymy sobie mie do czynienia z osobnikami gwaccymi te prawa. Podczas ucieczki mj towarzysz stoczy si wraz z bry cegie, ktra przytoczya mnie do ziemi. Co zaszo potem, o tym ty wiesz lepiej ode mnie. Teraz wszy-stko chyba ukazuje si przed tob w jasnym wietle i w swej nieomyl-nej opinii nie omieszkasz zwolni nas z zarzutw. - Twoje sowa s wiarygodne, ale zwracam twoj uwag na to, e nie mog sam polega na nich, lecz musz je sprawdzi i uzgodni z zeznaniami innych wysannikw. -Zanim to uczynisz, pozwl z aski swojej na jeszcze jedn uwag!

Gdy podchodzilimy do ognisk, nie mielimy ani wierzchowcw, ani broni, ktr uprzednio ukrylimy w pewnym miejscu. Jako czowiek dowiadczony przyznasz, e strzela bez broni jest rzecz niemoliw. A jak syszaem, byy to strzay nie z pistoletw, lecz z karabinw.

-Jest to bardzo roztropne z twojej strony, e zwracasz si do mego dowiadczenia. Jeeli nie mielicie przy sobie broni, jasne jest, e strzelali inni ludzie. Jednake, musz skorzysta z tych zeznafi, o ktrych poprzednio mwiem.
Wynik zeznafi by nastpujcy: wysannicy owiadczyli, e nie pode-szli tak blisko, aeby mc rozrni i zapamita rysy twarzy, i e nie zauwayli pomidzy przemytnikami dwch tak przyzwoicie ubranych ludzi. Kol agasi zwrci si znowu do nas:

- Syszelicie, e zeznanie wypado na wasz korzy. Czy macie jeszcze co do powiedzenia, chtnie was wysucham. - Dzikuj ci! - odrzekem. - Poznaem wielu wysokich ofice-rw szachinszacha i sutana, ale midzy nimi nie byo adnego, ktry-by ci przewysza rozsdkiem, dobroci i sprawiedliwoci. Jeeli pozwolisz, wyl sprawozdanie do ministra wojny i poprosz go, aby zwrci na ciebie swoj askaw uwag. -Do ministra wojny? -spyta zaskoczony. - Wybacz, ale dziwi

144 si bardzo, e znasz go! Czy masz takie wpywy na Babi humajun, e twoje sprawozdanie moe dotrze do ministra wojny i e ten nie zawaha si przeczyta go i zwrci nafi swuwag? To pytanie byo wod na myn maego Halefa, ktry zawsze by bardzo rozmowny, kiedy chodzio o wygoszenie mojej, albo jego wasnej pochway. Milcza nazbyt ju dugo, aeby teraz mc czeka jeszcze chwil z puszczeniem w energiczny ruch swego jzyka. Tote, zaledwie kol agasi ukoczy swe pytanie, Hadi, nie czekajc na moj odpowied, wdar si w rozmow z najwyszym zapaem:

-Jak moge wymwi sowa, ktre waciwie s dla nas najwysz obraz! Jeste dzielnym i mdrym czowiekiem, ale zaniechae tego, co zaraz na pocztku powiniene by uczyni, mianowicie zapyta nas, kim jestemy. Jestem najwyszym, a wic panujcym szejkiem Haddedihnw z wielkiego i synnego plemienia Szammar. Moje imi brzmi Hadi Halef Omar Ben Hadi Abdul Abbas Ibn Hadi Dawud al Gossarah. Ten mj towarzysz, ktrego przyjacielem jestem i ob-rofic, nazywa si emir Kara Ben Nemzi effendi. Pochodzi z Franki-stanu a wiedz, e ten kraj, poza pafistwem sutana, jest najwikszym pafistwem na ziemi i rozpociera si na wicej ni dziesi tysicy gr, dolin, jezior i rzek. Przemierzy razem ze mn kraje Zachodu i Wschodu, aby dokaza cudw mstwa i odwagi. Jego przyjaciele kochaj go, a wrogowie lkaj si jak lwa, ktrego zabilimy, jak czarnej pantery, ktr zgadzilimy ze wiata. Pokonalimy liczne szczepy Beduinw i w adnym ataku nie obracalimy si tyem do przodu. M6j emir wada wszystkimi jzykami ludw, wymienia wszy-stkie gwiazdy niebios wedug ich przyrodzonych imion i moe.powie-dzie, jak si nazywaj wszystkie istniejce zwierzta, roliny i kamie-nie. Jest najsawniejszymwojownikiem, najmdrszym uczonym i najwspanialszym czowiekiem, jakiego tylko znam. Sutani, cesarze, kr-lowie i ksita

145 wykona z takim posuszefistwem, jak gdyby byo pisame rk wadcy wszystkich wiernych. To, e jestemy w tej chwili twoimi jeficami, nie ujmuje nic naszej chwale, gdy tylko rozkruszeniu si muru przypisa naley, e leymy przed tob w stanie, ktry tak mao odpowiada naszym stanowiskom i naszym przywilejom. Nie chc mwi o wa-szym namiestniku w Hilleh, ale kiedy pasza w Bagdadzie dowie si, e bylimy jeszcze przez jedn chwil zwizani po tym, jak wymieni-limy nasze nazwiska, runie na ciebie z jego kancelarii burza, ktrej unikn radz ci, bo zjednae sobie nasze serca wysok wartoci swych zalet. Teraz wiesz, kim jestemy, i wedug tego powiniene postpowa! Hadi mocno przesadzi, ale czowiek Wschodu jest do tego przy-zwyczajony, za kol agasi mia zanadto wschodni dusz, aeby nie przywiza wagi do uniesiefi Halefa; widziaem, e nie chybiy zamie-rzonego wraenia. Wzgld na sprawozdanie do ministra wojny oraz moliwo zatargu z kancelari paszy w Bagdadzie odniosy podany skutek; sprzeciwia si on jednak jego obowizkom. Przez chwil patrzy przed siebie w zamyleniu; potem, zdajc si way jak decyzj, podnis gow i zapyta mnie:

uprzedzaj jego yczenia, gdy kochaj go i czcz, i skoro tylko sprawozdanie jego o tobie dojdzie do ministra w Stam-bule, ten przycinie pismo do czoa i po przeczytaniu kade sowo

- Czy jest tak, jak twierdzi szejk Haddedihnw, emirze? - Tak - odrzekem bez namysu. - A wic uczyni zado waszym wymaganiom, pod warunkiem jednak, e mi dasz moliwo pniejszego wytumaczenia si. - Jak sobie wyobraasz t moliwo? - Moesz mi jej dostarczy, pokazujc mi odpowiednie dowody. - Nic atwiejszego. Wyswobd mi rce, a poka ci wicej dowo-dw, ni ci potrzeba do swego usprawiedliwienia. Mam w kieszeni firman opatrzony tughr, podpisem panujcego. - Allah! Doprawdy z tughr? - zapyta w bawochwalczym oszo-omieniu. - Naturalnie! - odrzekem tonem, jak gdyby chodzio o rzecz drobnej wagi. 146 - A wic zachowaj to wysokie, cesarskie pismo; nie mgbym go odczyta przy tym sabym wietle ognia, ale jest tak, jak gdybym je by przeczyt;a, emirze! Teraz prosz ci o udzielenie mi rady. Podpis padyszacha nakazuje mi zwolni was, z drugiej strony mam jednak rozkaz odstawienia was do Hilleh. Czy uwaasz za moliwe, abym mg sprosta jednoczenie tym dwom obowizkom? - Tak. - W jaki sposb? - Uwolnisz nas, a my jedziemy z tob do Hilleh. - Doprawdy? - Tak, daj ci moje sowo. - Twoje sowo? - Tak. - Przyjmuj to i prosz was, pozwlcie mi osobicie was rozwi-za!

Na skutek cesarskiego podpisu by peen tak wysokiego szacunku dla nas, e aden zwyky onierz nie powinien by nas dotkn. Dlaczego zaniecha przeczytania firmanu, nietrudno byo odgadn. Po pierwsze nie umia, prawdopodobnie, wcale czyta, po drugie nie wiedzia, jak, wedug przepisw naley si obchodzi z dokumentem, opatrzonym tughr. To, e mielimy by wolni, wywoao sprzeciw gospodarza i Beduina. Gdy wic kol agasi zdj z nas sznury, pierwszy zawoa z wciekoci:

- Stj ! Nie masz prawa zwalnia przemytnikw i zbrodniarzy, nie majc na to upowanienia. Jeeli to zrobisz, zaskar ci do sdu. Stary onierz chcia odpowiedzie, powstrzymaem go jednak i zwrciem si sam do gospodarza: - Zamilknij; bo jeli zechc, to w sdzie nie o nas wyrokowa bd; lecz ty bdziesz oskaronym. Waciwie, nie powinienem wcale z tob rozmawi, chc jednak z mojej dobrej woli zrobi ci par uwag. Przemytnikami nie jestemy, to udowodni. Nie my strzelalimy do onierzy, to nie

ulega wtpliwoci, bo jestemy bez broni. A wic 147 moe tylko chodzi o tych dwch nieszczliwych Beduinw. W tym wypadku owiadczam, e chcieli ukra nasze konie i ty by z nimi w zmowie. Gdyby~my na czas nie przybyli, byliby razem odjechali i nie uj rzelibymy nigdy naszych koni. e jednak nasze zjawienie zapobieg-o temu, udali, e tylko prbuj dosi naszych ogierbw. Jedynie przez nienalen im grzeczno i przez niech do ktni, pozwolilimy im dosi ... - Ale nie powiedzielicie im, jakie to niebezpieczne! - przerwa mi gospodarz. - Upadek z konia jest zawsze niebezpieczny. Zreszt, ostrzegali-my ich. Szejk Haddedihnw v~ryranie ich uprzedzi, e nie bierze na siebie winy, jeli zami karki. Otrzyma odpowied, e sami potrafi strzec swych karkw, ktre s ich wasnoci. - Ale szejk rzuci koruom sowo Litaht! wskutek czego jedcy spadli. - Czy moesz to udowodni? - Tak. - Nie! - Tak! - powtrzy pewnym tonem. - Mog przysic. - e szejk rozkaza to koniom? - Tak. - Owiadczamy, e szejk poda to sowo nie koniom, lecz jedcom. Widzia, e s w niebezpieczefistwie, i zada tym okrzy-kiem, aby zsiedli. Nie usuchali i zostali strceni. Czy moesz przysic, e nie jedcw, lecz konie mielimy na uwadze? Spojrza na mnie z wciekoci i nie odpowiedzia nic, tak stropia go moja nieoczekiwana interpretacja. Cignem dalej: - Widzisz wic, e mamy suszno i e wina jest po waszej stronie.
Zreszt, nieszczcie miao miejsce w twoim zajedzie i jestem prze-konany, e sd pocignie ci przeto do odpowiedziwlnoci. Teraz znasz mj pogld i jeeli cho jeszcze jeden argument wytoczysz przeciwko nam, odpowiem ci nie sownie, lecz w zupenie inny, 148 bardziej dotkliwy sposb! Jegomowcieka si z braku argumentw nie miajednakwsku-tek mojej pogrki zaoponowa, tylko mrukn pgosem jakie przeklefistwo. Atoli jego towarzysz, Beduin, nie mg opanowa zoci i odezwa si zapalczywie:

- Mwisz tak, jakby by samym sutanem! Niech ci si nie zdaje, e si ciebie boj, albo tego, co chcesz zezna w sdzie. Masz zamiar wskaza na nas, jako na koniokradw. Wzywam ci, aby udowodni, e chcielimy ukra wasze konie. - Jeeli s konieczne dowody, oka je przed sdem. - W takim razie nie chc nic o was wiedzie i odchodz precz. W sdzie zobaczymy si znowu!
Ta ostatnia pogrka miaa zamaskowa jego odwrt. Byem prze-konany, e spraw swoj uwaa za stracon i nie mia zamiaru zaczynaE od nowa. Gdy wsta z miejsca, skoczy take gospodarz i rzek:

- Id i ja! Nie mam nic do czynienia tam, gdzie zwalnia si przemytnikw i zbrodniarzy, a obraa uczciwych ludzi. Ale pozostaje tak, jak mwiono! Powtarzam: zobaczymy si w sdzie! Nie zrewidowano nas po schwytaniu, dlatego mogem wydoby z zanadrza rewolwer.
Skierowaem go na tych dwch i zagroziem:

- Sprawa stoi teraz inaczej, ni poprzednio. Przedtem my bylimy jeficami, teraz wy nimi zostaniecie. Chcecie si oddali i macie po temu powody, a nam zaley na tym, abycie zostali i postaramy si, ebycie nie mogli odejE wbrew naszej woli.
I zwracajc si do kol agasiego, cignem dalej:

- W imieniu tughry, ktr posiadam i ktrej kady urzdnik i poddany padyszacha musi by posuszny, rozkazuj ci zwiza tych dwch ludzi tak, jak my poprzednio bylimy zwizani, a to w celu uniemoliwienia im ucieczki! Spodziewam si, e mojemu daniu natychmiast uczynisz zado!

149
Stary oficer nie waha si ani chwili; wyda z miejsca waciwy rozkaz, i tak ci dwaj, ktrzy spowodowali nasze aresztowanie, zostali skrpowani w ten sam sposb, jak my poprzednio. Tughra czyni cuda: Jest to na ksztat arabeski zapleciony podpis sutana specjalnym charakterem pisma, noszcym nazw diwahni. Wielu wyprowadza pochodzenia tughry od Murada I, ktry akt jaki zawiadczy odci-skiem swej rki. Inni opowiadaj to samo o sutanie Orchanie. Wy-bitni znawcy utrzymuj, e tughra albo thogra zawdzicza swe powsta-nie sutanowi Mohammedowi II, zdobywcy Konstantynopola. Gdy ten w roku 1453 zdobyciem tego miasta zniweczy Wschodniorzym-skie Imperium i wkroczywszy do Konstantynopola, wszed do kocio-a w. Zofii, wwczas, bdc analfabet, umoczy rk w atramencie i przycisn j do bramy kocielnej na znak posiadania. To bya pierwsza tughra, ktre to sowo pochodzi od starotureckiego turgai i oznacza mniej wicej postanawia si. Tughra ujawnia oddalone podobiestwo do rozwartej rki. Widnieje odbita na tureckich mo-netach, gdzie zastpuje popiersie wadcy, oraz nad wejciem nale-cych do sutana paacw i gmachw publicznych, jak meczety, koszary czy szkoy. Na aktach i dekretach jest przez specjalnych urzdnikw, niszandji zwanych, wystawiona w zocie, w czerwieni lub czerni. Jest rzecz niezmiernie rzadk, aeby sutan raczy sygnowa wasnorcz-nym podpisem przedoony mu dokument. Proszcy o to musi cieszy si najwiksz ask albo musz zoy si na to okolicznoci, ktre tylko znawca miejscowyeh stosunkw wykorzysta potrafi. Moe si bowiem zdarzy, e bardzo niski urzdnik na drodze osobicie jemu dostpnej osiga wicej, ni szejk ul Islam, albo wielki wezyr. Tak wic mog powiedzie teraz, gdy sojusznik mj w tej sprawie ju nie yje, e wszystkie moje tureckie papiery zdobywaem za po-rednictwem pewnego urzdnika, ktrego stanowisko u nas, na Zachodzie, zaliczaoby si do najniszych. By to mj przyjaciel Mu-stapha Moharemm Aga, ktry przez pidziesit lat by odwiernym przy Wysokiej Porcie. Odwierny jest to przecie najnisza ranga, zawoaj niektrzy, ale wpyw jego siga do najskrytszych tajnikw paacowych. Cieszy si wielkim zaufaniem, wprost bezprzykadn przychylnoci i utara si niemal wita konieczno zaspakajania jego zawsze rozwanych i w szczeglny sposb wyraanych ycze. Podczas jego dugiego i wycznego w tym zakresie urzdowania przewinto si przez Wysok Port mnstwo wielkich, sawnych, wpywowych mw i znikno bez ladu. Mustapha Moharemm Aga pozostawa za na swym stanowisku, a nie odwoaa go mier. Udzielenie komu audiencji zaleao jedynie od niego; wystarczyo krtkie jego skinienie, a petent by przyjmowany, albo musia rezyg-nowa ze swych zachodw, nawet gdy by wybitn osobistoci. Mia-em sposobno zjednania sobie yczliwoci tego czowieka, dziki mojej przedniej tabace i yczliwod t dochowa mi a do kofica ycia. Nie naduywaem jej nigdy, nigdy adnej proby nie wyraaem i dlatego wanie uzyskiwaem zawsze papiery z wasnorczn tughr panujcego. Oczywicie, nie przychodzio mi na my~l zapyta go, w jaki sposb zdobywa bezporednie podpisy, gdy jednake po raz pierwszy przeczyta to pytanie w moich oczach, rzek umiechnity:

-Kismetetmegheogrenmejen e~endilikdahi etmez. Kto nie potrafi zjedna sugi, ten nie potrafi zjedna pana.

Rzecz oczywista, e glejt z wasnorczn tughr wywiera przy oka-zaniu zgoa inny wpyw, ni zwyky wystawiony w urzdzie; spostrze-gem to niejednokrotnie. Przykadem, ta gboka cz, jak w kol agasim wywotaa sama tylko wzmianka o tughne. Gospodarz mia na tyle rozsdku, eby zachowa si spokojnie, kiedy go krpowano. Natomisat Beduin lamentowa nad niezasuo-nym i niegodnym traktowaniem wolnego czowieka. Chory mg, oczywicie, nakaza mu milczenie, aie tym razem wy~czy go Halef. DIa niego, przy jego temperamencie, byo rzecz niemoliw sucha podobny~h bredni, wycign zza pasa swj korbacz, przystpi do klncego Beduina i zacz:

- Kim si mienisz? Wolnym czowiekiem? Czy nie widzisz, e

151 jeste zwizany? Czy zwizany jest wolny? Gdzie masz rozum? Nie miae go raczej nigdy, bo gdyby chocia jaki lad rozumu pokutowa w twej gowie, byby si wystrzega otworzenia drzwi twych niechluj-nych ust. M6j effendi ju ci

powiedzia, co o tobie myli; ja co nieco dodam, co tw ca zarozumiao od razu obrci wniwecz. Podalicie si wobec nas za Solaibw, a okazuje si, e naleycie do Ghasai. Po co to oszukastwo, to kamstwo? Wolny, uczciwy Arab nigdy nie zaprze si swego szczepu. Raczej umr, nim zapr si mojej przynalenoci do Haddedihnw. I te usta, ktre nas okamay, chc niby wielka, szeroko otwarta gba nas pokn! Zamknij j i trzymaj na zamku, inaczej wyryj ci moj pogard tym knutem tak gboko na twarzy, e byle kto, pki y bdziesz, od razu pozna, e jeste ajda-kiem! Nie wa si wic ust otwiera! Mocno podniecony, podnis bicz do smagnicia, ale Beduin mil-cza. Groba Hadiego odniosa skutek. Potem gdy tak smutne dla nas okolicznoci wyjaniy si w sposb pomylny, nasuna si kwestia naszego powrotu do miasta. Przedo-yem j kol agasiemu, ktry odpowiedzia:

- Jeeli chcesz wyruszymy natychmiast, emirze. Moemy nie cze-ka witu, bo drog znamy dobrze. - Wolabyrt~, ebymy poczekali. - Dlaczego? - Z powodu przemytnikw. - Nic mnie nie obchodz. Syszae przecie, e jest obraz dla starego, godnie zasuonego onierza tropienie przemytnikw. - Syszaem to i nie wymagam od ciebie, aby ciga tych ludzi, niepaccych ca. Moesz mi jednak wywiadczy przysug . - W jaki sposb? - Musimy wytropi ich lady, co teraz w nocy jest niepodobiefi-stwem. - W jakim celu? - Aeby ustali nasz niewinno.

152
- Allah! Mwisz zagadkami. Co maj wsplnego lady tych ludzi z wasz niewinnoci? - Chodzi o wyjanienie tego, e do nich nie naleymy. Odnajdzie-my lady nasze i ich. Skoro porwnasz je, posiadasz wszak dowiad-czenie i bystro, przekonasz si, e nie szlimy razem i bdziesz mg stanC w sdzie jako nasz wiadek, za co bd ci ogromnie wdziczny. cilej mwic, mniej zaleao mi na jego wiadectwie, ni na przekonaniu si, czy lady prowadz do wspomnianej kryjwki. Stary pokiwa gow i zapyta: - Czy w twoim sprawozdaniu do ministra zaznaczysz o moim dowiadczeniu? - Oczywicie! - Wic zostajemy i czekamy witu. Ale czy moecie swe konie zostawia tak dugo bez nadzoru? - Tak. S radi pacl~ czystej krwi i raczej padn, nim swe miejsce opuszcz. Musimy take ze wzgldu na tady pozosta na miejscu, bo, jeli w ciemnoci bdziemy po nich jechali, to jutro nie zdoamy ich rozezna. - Odczytywanie ladw jest wysoce interesujce, ale te nielada kunszt stanowi. Czy t nauk zajmuj si w twojej ojczynie, w Frankistanie? - Nie. Poznaem j gdzie indziej. - Sprawi ci na pewno przyjemno, jeli si dowiesz, e znam dokadnie Frankistan. - Ach! Czy znasz go istotnie? - Bardzo dokadnie, jak rzekem. Nazywa si take Frankoni.
Czy mam racj?

- Tak. - Ley midzy gr Trypolis a Australi. W rodku znajduje si wielkie morze Holandia, a wzdu granic biegn rzeki Szwajcaria, Londyn, Modawia i Chiny. Na pnocy stoi gra Genua, a na poud-nie od niej gra Dania. Jak widzisz emirze, znam bardzo dobrze tw 153 ojczyzn? - Tak, bardzo dokadnie - odparem jak najpowaniej.

Dumny ze swego geograficznego triumfu, rzuci dokoa siebie pene godnoci spojrzenie i cign dalej:

- Ta wiedza pochodzi std, e w chwilach wolnych od suby zajmowaem si chtnie geografi. Mieszkacy Frankistanu s bardzo ruchliwymi wdrowcami; mieszkaj w zielonych lub niebieskich na-miotach, ktre przenosz wszdzie; posuguj si wielbdami, ktre, jak nasze, maj jeden, a czsto dwa garby. Ich daktyle nie s tak smaczne, jak te, ktre my spoywamy, za to jednak kozy hoduj si u nich lepiej, ni u nas. Ich przywdcy pac sutanowi Stambuu roczn danin, skadajc si z dywanw i pantofli haremowych, za co otrzy-muj pozwolenie nabywania wiedzy yciowej w szkoach. S wiernymi i arliwymi wyznawcami proroka; spotyka si ich w kadej pielgrzym-ce z Koranem w rku, za Mekka i Medyna s dla nich najwitszymi miastami na wiecie. Przyznasz mi, emirze, e ten mj opis zgadza si z prawd.

Co miaem odpowiedzie? Nie chciaem mu sprawia przykroci, nie mogem za potwierdzi gupstw, jakie przytoczy. Wtem Halef wybawi mnie z kopotu. Wszak nie by Tarkiem, lecz Beduinem i to urodzonym w Zachodniej Saharze, przy czym nie uwaa za swj obowizek czoobitnoci wobec wadcy z Konstantynopola. Natomiast z mioci dla mnie mia szczegln sympati dla mojej ojczyzny. Jego wiadomoci w tym zakresie byy nie mniej wtpliwej natury, gdy to, co opowiadaem mu o swoim kraju, zapomina bardzo szybko; rwnie nie mg sobie wyobrazi Zachodu w innej postaci, jak orientalnej, tak, e to, co zdarzyo mu si czasami mwi o jakim europejskim kraju czy narodzie, budzio najczciej wesoo. Ale w kadym razie by w tym wzgldzie bieglejszy od kol agasiego. Osobli-wie rozdralia go wzmianka o daninie. To byo ponieniem mojej nacji, obraz, ktrej on nie mg cierpie. Dlatego nie czeka na moj odpowied, lecz odezwa si bardzo wzburzony:

154
-Jak to? Sdzisz, e dae prawdziwy opis? Musz ci powiedzie, e to twoje pojcie jest ponad wszelkie pojcie niepojte, i e nigdy jeszcze nie syszaem prawdy, ktra w prawdzie zawiera tyle niepra-wdy, co twoja! - Jak to? - zapyta stary zdziwiony. - Mwisz to mnie, ktbry jestem tak obeznany w geografii! I mwisz to w sposb; ktbry jest tak bardzo daleki od uprzejmoci, nalenej oficerom panujcegQ! - To, co wygosie o Frankistanie, mwie nie jako oficer, ale jako geograf, a kiedy geograf jest w bdzie, mj szacunek dla prawdy nie pozwala mi przyzna mu racji jedynie z uprzejmoci. Zreszt, ty sam bye o wiele bardziej nieuprzejmy ode mnie. - Ja? Czym i wobec kogo? - Wobec mego emira Kara Ben Nemzi effendi. Przyjrzyj mu si dobrze! Czy wyglda na takiego, ktrego nard dywany i pantofle dostarcza do waszych haremw? Powiadam ci, mieszkacy Frankista-nu nie daruj pantofli nawet swoim onom, a tym mniej obcym kobietom! I jeeli sdzisz, e posyaj wam dywany, to mylisz si znowu, gdy wcale nie maj dywanw. A najwikszy twj bd tkwi w daninie, o ktrej wspomniae. Lud Frankistanu skada si z bohate-rw, z samych niepokonanych bohaterw, ktrzy nie boj si pieka, ani diaba. Gdyby turecki sutan odway si wojowa z nimi, byliby go po prostu zaadowali do swojej najwikszej armaty i wystrzelili z powrotem do Stambuu. Istnieje u nich nienaruszalne prawo surowo zabraniajce paci danin cudzoziemskim wadcom. Odwrotnie, to cudzoziemscy wadcy pac podatki ich sutanowi. Wiem na przykad, bardzo dokadnie, e wielkorzdcy Maroka, Suezu, Gibraltaru i Eu-ropy s obowizani paci mu haracz, gdy zwyciy ich wszystkich, a w ostatniej wojnie pokona nawet narody Brazylii, Syberii i Prus. Jest wic obraz dla mego effendi, gdy si twierdzi, jakoby jego nard paci danin, podczas gdy, przeciwnie, otrzymuje danin od innych. Rwnie faszywe jest to, co opowiadasz o pielgrzymkach do Mekki i Medyny. Nie spotkasz tam nigdy mieszkaficbw Frankistanu, bo nie s 155 adnymi muzumanami, lecz chrzecijanami. Wielbdy maj tam nie tylko jeden lub dwa garby, ale trzy

Kol agasi siedzia z rozdziawionymi w zdumieniu ustami i patrzy niemo na mwicego. By w stanie kompletnego oszoomienia. To samo dziao si z jego ludmi.

i nawet cztery, a daktyle s tak wielkie i cikie, jak u was dynie. W ich rzekach yj ryby, zwane rekinami, ktre nie widz wasnego ogona, bo od niego a do gowy trzeba jecha galopem p dnia ... Lndy Frankistanu podrbuj z miasta do miasta na elaznych ulicach, wwagonach cignionych przez konie, ziejce ogniem, posiadajce stalowe czonki i karmione pon-cym wglem!

- No i co powiesz teraz? - cign Halef. - W twojej geografii nie ma nic o tym, e Frankowie posiadaj takie ogniste konie i e nie s muzumanami? - Czy ... czy ... kofi, ktrego ... ktrego emir ma ze sob, jest te karmiony wglem? - zapyta podoficer, ledwo odzyskujc mow. - Nie, tego kor:ia moesz si nie obawia. - I ... I czy doprawdy nie jest wyznawc proroka, lecz chrzecija-nimem? - Jest chrzecijaninem, a wic bardzo zacnym czowiekiem. - Wybacz, szejku Haddedihnw, e wyra myl, ktra moe wyda si zdron. Nazywasz go zacnym czowiekiem, ale czy jest to mdre z jego strony, e jako chrzecijanin bada tutejsze okolice? - Czemu miaoby to by niemdre. - Dlatego, e s to sawione okolice, ktrdy przejedaj kara-wany szyitw. Pobyt tutaj, nawet przez godzin, jest ogromnie dla niego niebezpieczny, gdy skoro tylko szyici dostrzeg chrzecijanina w pobliu swych witych miejsc, czeka go zguba niechybna. Czy nie wiedzieli~cie o tym? - Wiedzielimy, atoli my nigdy nie znalimy tego, co inni ludzie nazywaja strachem. Idziemy tam, gdzie nam si podoba i zostajemy tak dugo, jak ehcemy. Przybylimy tutaj po to, eby odwiedzi Birs

156
Nimrud i ani nam przez myl nie przeszo, czy to niebezpieczne, czy nie. Nie troszczymy si o nasze bezpieczefistwo i jeli spotkamy szyitw, ktrzy odkryj, e emir jest chrzecijaninem, to w tej samej chwili pojm, ie najrozsdniej dla nich jest wystrzega si naszego gniewu. Powiadam ci, lituj si nad tym, kto ma za wrogw najwyszego szejka Haddedihnw, albo sawnego i niezwycionego emira Kara Ben Nemzi effendi. Musisz wiedzie, e posiadamy chrzecijafisk bro, z ktrej mona strzela~ bez kofica; nie adujc. I w ogle rnimy si od innych Iudzi: mylimy, mwimy i postpujemy inaczej, ni inni; bdziemy ... krtko mwic, dopki jestecie z nami, dopty moecie by pewni swego bezpieczestwa. I gdyby w tej chwili opado nas stu szyitw, nie zlklibymy si, lecz bylibymy si zaatwili z nimi, jak naley.

- Jak bronili bycie si, skoro nie macie przy sobie swych karabi-nw? - Czy tylko przy pomocy karabinw mona si broni? Powiadam ci, istnieje jeszcze inny rodzaj broni i mona si pozby napastnikw nie tylko przy pomocy prochu i otowiu. Kto ma zimn krew, spryt i odwag, przewysza kadego wroga, ktremu brak tych zdolnoci; przekonalimy si o tym nieraz i eby ci to udowodni, chciabym poniekd, aby naraz przyby tutaj zastp szyitbw i sprowokowa nas do walki. - Allah, chrofi nas! Jestem dzielnym onierzem, ale ci ludzie, ktrzy czcz bardziej Alego i jego synw, ni samego proroka, to nie s uczciwi wojownicy. Ja zwykem wychodzi na wroga z otwart przybic, ale ci wol napa zza wga. Jeeli mam polec na polu walki, to niech si to przynajmniej nie staiiie od kuli, wystrzelonej z tyu pod rk. Czy doprawdy przybylicie tu jedynie z zamiarem zwiedzenia Birs Nimrudu? - Tak.

- Nie wymagam od was, bycie mi powiedzieli wicej, ni chcecie, ale nie mog uwierzy w to, e si wyrusza w tak dug i niebezpieczn

157 drog jedynie w celu obejrzenia kupy zwalisk i gruzw. Pozwlcie, e wydam rozporzdzenie na noc, bo jeeli zamierzamy wyjecha do Hilleh nad ranem, musimy przecie troch pospa! Nalea do tej licznej kategorii ludzi, ktrzy nie rozumiej, e mona co przedsiwzi nie w zwykych, wycznie materialnych celach. Prawdopodobnie, mimo wszystko comy powiedzieli i wyja-nili, jeszcze podejrzewa nas o stosunki z przemytnikami. Porozstawia warty, ktre miay rwnie pilnowa uwizionych i zawin si w paszcz, dajc tym przykad podwadnym. Halef rozcign si rwnie i zapyta szeptem:

- Czy nie sdzisz, sidi, e jest wskazane, abymy na zmian czu-wali? - Nie - odrzekem. - Stary kol agasi postpuje uczciwie. B-dziemy mogli bardzo dobrze spa bez naszych kocw, bo nie jest dzisiaj zimno. Dobrej nocy! - Dobrej nocy ycz i ja tobie, chocia wiem, e nie doznam spokoju. Odr trupw tkwi jeszcze tak mocno w moim nosie, e mier uciekaby dzisiaj ode mnie, nie tylko sen; pij wic tym mocniej!
yczenie jego spenio si. Spaem smacznie i dopty, a mnie Halef nie zbudzi. Zapewnia mnie, e nie zmruy oka, gdy dotych-czas dolegaa mu bole jego nosa. onierze spoyli krtkie i skrom-ne niadanie i dosiedli koni, aby uda si wraz z nami do schronienia naszych wierzchowcw. Poczciwe zwierzta powitay nas radosnym reniem; stskniy si za nami, ale nie usioway porzuci~ swych miejsc. Gdymy je sprowadzili z nasypu, kol agasi zawoa z podzi-wem:

- Ale to s doprawdy radi pack! Rwnych im nie posiada sam pasza Bagdadu i rozumiem teraz bardzo dobrze, e inni mogli mie na nie chtk. Takie konie s dla zodzieji pokus, ktrej trudno si oprze. Jake zamoni jestecie! Strzecie si, bo rueraz jeszcze ze-158 chc wam je uprowadzi!
Jeeli by zachwycony ogierami, to w tym samym stopniu intrygo-waa go nasza brofi. Daem mu do rki moj niedwiedziwk; nie obliczy si z jej ciarem, chocia mg mu podoa i upuci brofi na ziemi.

- Allah! - zawoa.To to nie jest karabin, a raczej armata, podwjna armata! Jak daleko sigasz z tej straszliwej strzelby? - Tak daleko, jak adna kula nieprzyjaciela, - odrzek Halef. - Kule tej dubeltwki sigaj tak daleko, jak tylko chcemy, a czsto nawet dalej, o wiele dalej. A przyjrzyj si take tej oto maej czaro-dziejskiej broni! Strzela bez ustanku, cigle, od dzisiaj a do kofica roku, skoro zechcemy, a nawet par miesicy duej. Spbjrz! Hadi wzi ode mnie sztucer, aby go poda kol agasiemu, ale ten odegna si obydwiema rkoma i zawoa: - Nie, nie, dzikuj ci, szejku Haddedihnw! Jestem wierzcym wyznawc proroka, i nie mam prawa dotyka rk zaczarowanych broni. Allah niech mnie uchroni i ustrzee przed diabem i jego zymi duchmi, ktre zsyaj takie wiecznie strzelajce karabiny! Nie dotkn ich; wierz i tak, e maj te waciwoci, o ktrych mwisz. Wiem, e istniej potgi i siy nie z tego wiata, ktre mona ujarzmi, ale nie chc mie z nimi nic wsplnego!

Hale umiecha si zadowolony. Osign swj cel i zwrci mi brofi. Teraz wypado zaj si ladami. Chciaem, jak si rzeko, wybada, w jakim kierunku przemytnicy wywieli swj szafran. Prawie ca noc trwali na miejscu i krtko przed witem zawrcili do kanau, bowiem dostrzegem na wodzie ich dki; wiosowali na pnoc, czyli tam, skd wczoraj przybyli. Stwierdziem to; nic nie mwic staremu kol aga-siemu. Jednake zwrciem na to uwag Hadiego ukradkowym mrugniciem. Nastpnie skierowaem oficera na lady, ktre odcis-nlimy poprzedniego dnia, potem na biegnce od kanau koleiny prz~mytnikw, gboko wycinite, gdy ludzie byli ciko obarczeni.

159
Powrciwszy do naszych ladw i dc za nimi do ognisk, wyjaniem mu wszystko, czego sam nie mg wywnioskowa i podkreliem t okoliczno, e nasze lady

schodziy si ze ladami przemytnokw w tym miejscu dopiero, gdzie zostalimy ujci, z czego wynikao, e z nimi nie moglimy by w zmowie.

- Rozumiem to wszystko bardzo dobrze, emirze, - rzek. - Moesz by przekonany, e wierz kademu twojemu sowu. Wyka-zae mi, e przemytnicy s wam absolutnie obcy i e nie przypuszcza-licie nawet monoci ich nadejcia. Jeeli sobie yczysz, bd tak zeznawa w sdzie. - Prosz ci o to bardzo. - Powiniene tego daE, a nie prosiE; bo chcesz zda z tego spraw ministrowi. Jeeli przedtem wtpibym o twoich wpywach, to wtpienie to zniknoby zupenie teraz, gdy widz ci, siedzcego na koniu. Kto posiada takiego konia i jedzi na nim tak, jak ty, ten ma dane na to, aby by samemu ministrem wojny.
Na t pochwa omal niewybuchnem miechem. Mj may Hadi nie zby tego milczeniem i przemwi gwatownie:

- Ministrem? Mj effendi? Ani myli o tym, nawet we nie!


Dlaczego? - zapyta kol agasi, zdziwiony.

- Bo nie chce. - Ale minister wojny jest przecie panem, najwyszym dostojni-kiem armii padyszacha! - Ale jak dugo? Przy caej swej godnoci jest sug panujcego, ktry moe go w kadej chwili odwoa, wygna i nawet, dla jakich powodw, skaza na mier. Nie zamienimy si z nim, nie zabiegamy o jego stanowisko. Jestemy lepsi od niego, bo stoimywyej. Ja jestem panemi wadc swoich Haddedihnw. Kto mnie moe obali? ... A mj effendi jest te panem samego siebie, a nie ksicia adnego niewolnikiem; aden sutan, aden szachinszach, aden cesarz, aden krl nie moe mu zabra tego, czym jest i co posiada. Nie, nie mamy adnej ochoty zosta ministrami, ani on, ani ja!

160
Podalimy dalej za ladami przemytnikw, od ognisk w kierunku poudniowym, a do miejsca, gdzie od ruin skrcay na prawo w szczere pole. Laikowi mogoby si wydawa, e przemytnicy posuwali si cigle naprzd w obranym kierunku. Ja j ednak widziaem wyranie tam, gdzie ich lady wyranie odchylay si od rumowisk, lady posto-ju. Skierowaem si pniej w gr do miejsca, o ktrym mwi binbasi z Bagdadu. Przenieli tam szmugiel, zeszli znw na d i potem dopiero wyjechali na woln przestrzefi. Ta oklna droga bya dla nich konieczna, bo w przeciwnym razie byliby si natknli na onierzy, ktrych ognisko musieli, oczywicie, dostrzec. Chory nie dowiedzia si niczego z tych moich wywodw. Wrcilimy wzdu naszych wasnych ladw, i ruszylimy w drog do miasta. Gospodarz i Beduin, ktrzy sprowadzili onierzy, aeby nas zaare-sztowa, nie przypuszczali wwczas, e powrotn drog oni sami odbd jako jeficy. Nie byli ju zwizani, ale ich konie prowadzono za cugle, prcz tego Halef jecha za nimi i nie spuszcza ich z oka. Ja za jechaem obok kol agasiego, ktry przewodzi caemy oddziaowi. Teraz dowiedziaem si, czemu oficer nie chcia wierzy, e przy-bylimy jedynie w celu obejrzenia wiey. Po upywie niezbyt dugiego czasu, kiedymy milczc jechali obok siebie, postawi mi pytanie, brzmice nieco dziwnie:

- Czy to istotnie prawda, emirze, e jeste chrzecijaninem? - Tak, to prwada. - A wic powiedz mi: czy i u chrzecijan istniej przemytnicy? - Niestety, tak. - Mwisz, niestety, zdaje si wic, e uwaasz przemytnictwo za wystpek? - Wszystko, co prawo zakazuje, jest z punktu widzenia tego prawa przestpstwem. - Ale dlaczego ja, Turek, mam za szafran, ktry w Persji jest o wiele tafiszy, ni u nas, paci~ wygrowan cen z tego j edynie wzgl-du, e wielkorzdcy podobao si oboy ten korze cem?

6 - w lo~a~ Bab~onu 161


- Nie jestem wielkorzdc, prosz ci wic, przed to pytanie nie mnie, lecz jemu. -Emirze, powiedz mi otwarcie, czy mog by chrzecijanie, ktrzy take poza granicami swej ojczyzny zajmowaliby si szmuglem? - Uwaam to za moliwe. - Tak wic myl, ktra powstaa w mej gowie, nie jest znw tak niedorzeczna. - Jaka to myl? - Miaem ci za przywdc przemytnikw. - Ach! Doprawdy? - Tak. Mylaem, e jedynie to, emy ci zaskoczyli i ujli, przeszkodzio ci uciec z nimi. - Mam nadziej, e jeste teraz innego zdania? - Zupenie innego. Ale ja nie nale do psw celnych, ktrych szczuje si na przemytnikw i nie bybym ci zrobi nic zego, gdyby do nich naprawd nalea. To chciaem ci powiedzie, aby si prze-kona, e jestem tylko onierzem i niczym wicej. Zrozumiaem go lepiej, ni przypuszcza. Cigle jeszcze nie mia pewnoci, e przemytnicy mnie nic nie obchodz i gdybym na tym nawet zosta przyapany, stary oficer byby za dobr apwk chtnie przemilcza o tym w Hilleh. To by ukryty sens jego sw, nad ktrym, szczliwie, nie potrzebowaem si zastanawia. Jego zeznanie co do mnie w sdzie byo dla mnie pewne bez napiwku, bo zjednaem sobie jego przyja obietnic pochlebnego sprawozdania. Zreszt, musz doda, e bynajmniej nie udziem go t obietnic, gdy doprawdy miaem zamiar przysuy mu si przy pierwszej okazji. Przysug nie byoby sprawozdanie do ministra wojny. Mona byo o wiele wicej wskra u jakiego bliszego przeoonego, ni u tego wysokiego dostojnika, dla ktrego jaki kol agasi, sucy w dalekim Hilleh, byby, prawdopodobnie, wysoce obojtny.
Nasza dalsza rozmowa toczya si dokoa drobiazgw. Ale sposb, w jaki si zachowywa, ton jego pytafi i odpowiedzi dowodzi, e 162 wywarlimy na nim wraenie. By peen szacunku i uprzejmoci. Okoliczno, ie byem chrzecijaninem, zdawaa si nie szkodzi mi w jego oczach, do tej kwestii nie wraca ju wicej. W Hilleh zajechalimy najpierw przed dom gospodarza.

-Stosownie do mego zobowizania odstawiem was z powrotem - rzek kol agasi do niego. - Moecie wej~ do domu. Ale przed drzwiami postawi posterunek, ktry bdzie broni wyjcia, a do chwili wezwania was do sdu, gdzie bdziecie musieli skarg przedo-y i swoj racj udowodni. Zwracam wam uwag na to, e jestecie nadal winiami i powinnicie zrezygnowa z wszelkiej prby odda-lenia si wbrew mojej woli!
Oni uwizieni, a my wolni! To gniewao ich niezmiernie; jednake poszli po rozum do gowy i nie odparli nic. Postawiwszy posterunek, pojechalimy dalej do tak zwanej Makarri ikamet, rezydencji namie-stnika. Na dziedzificu rezydencj i kol agasi zakomenderowa, abymy zsied-li z koni. Nie trzeba byo duo domylnoci, eby zgadn motywy tej komendy i zda sobie spraw z naszego pooenia. Jednake nie chciaem uzaleni naszego zachowania od zewntrzynych okoliczno-ci, lecz jedynie od naszej wasnej woli. Dlatego zapytaem, spokojnie pozostajc na siodle:

- Po co zsiada? - Nie zostaje przecie w siodle, kto dotar do celu. - Hm! ... Moemy si zatrzyma, nie zsiadajc. - Przecie was eskortuj! - Moesz to robi, zostawiajc nas w siodach. - Ale, emirze, nie moecie przecie konno wle do wizienia! - Ach! A wic do wizienia? - Naturalnie! Jestecie aresztowani. - Nic o tym nie wiem!

- Aresztowaem was i jedynie dlatego wyswobodziem was z po-wrozw, e obiecalicie jecha ze mn dobrowolnie. Ale teraz musz was sprowadzi do wizienia. - Ty? Sdz, e jeste onierzem, a nie pospolitym klawiszem, ktry doglda zbrodniarzy. - Nie radzibym nikomu uwaa mnie za jednego z tych zbirw!
Jestem onierzem wadcy wszystkich wiernych, a nie dozorc wi-ziennym!

- A wic pomstuj na siebie samego! Bo przed chwil wyrazie ch podjcia obowizku takiego zbira. Niestety, bd zmuszony wspomnie o tym w sprawozdaniu do ministra! -Allah, Wallah, Tallah! Moesz tego zaniecha, gdy nie zrobi tego, pod warunkiem, e spenisz pewn prob. - Speni j w miar monoci. - Moesz. - A wic powiedz. - Pjd teraz do namiestnika i zamelduj mu, e was przywiozem i oddaj do jego dyspozycji. Przez ten czas nie usiujcie opuci dziedzifica. Co si potem stanie, to mnie ju nie obchodzi. Czy zgadzacie si? - Jeeli mi odpowiesz na par pytafi. - Jakie? - Jak si nazywasz? - Amuhd Mahuli - Musz o tym wiedzie, aby przytoczy twoje nazwisko w spra-wozdaniu, a wtpi, czy bd jeszcze mia sposobno mwienia z tob. Znasz dobrze rozkad tego budynku? - Tak. - W jakiej czci mieszka namiestnik? - Wprost przed tob. Tam znajduj si take lokale jego urzd-nikw. - Gdzie jest wizienie? - Prosto i na prawo, tam gdzie widzisz te mae otwory w murze. - Dzikuj! To nie s mieszkania dla nas. Z tamtej strony dzie164 dziniec jest ogrodzony murem. Co znajduje si poza nim?

- Ulica. - Jak szeroka? - Moe si na niej zmieci w poprzek pi, albo sze osb.
Czemu pytasz o to?

- Bo zwyklimy z ostronoci dowiadywa si uprzednio, czy mona i warto naraa karki. - Karki? Nie rozumiem! - Tym lepiej. Suchaj, co mwi! Czekamy na ciebie akurt dzie-si minut. Tyle czasu wystarczy, eby zoy meldunek namiestniko-wi. Jeeli po tym czasie nie stawisz si, odjedamy std. - Czy mog polega na tej obietnicy? - Nie ami nigdy sowa. - Zatem id, bo ufam ci. Nie bdziecie czekali nawet dziesiciu minut, bo wrc wczeniej !
Odszed, gdy ja umiechaem si na my~l, e uwaa za konieczne wzi ode mnie sowo. Jego ludzie byli obecni. Dlaczego nie poleci im baczy na nas i przeszkodzi wszelkiej prbie ucieczki? Wraenie, jakie na nim wywarlimy, zdawao si byd lepsze, ni przypuszczaem. Nie wierzy, aby pomimo liczebnej przewagi mogli nas powstrzyma i mia racj! Budynek skada si, jak wszystkie domy miasta, z cegie, sprowa-dzonych z rumowisk dawnego, wielkiego Babilonu; wyglda brudno i niepozornie. Dziedziniec nie by wielki, pozwalajednak na swobod ruchw, ktra moga pniej okaza si konieczn. Mur, o ktrym mowa, by wysokoci ludzkiego wzrostu, ale w pewnych miejscach; gdzie grne warstwy cegie byy wyszczerbione, obnia si tak, e nie byoby zuchwalstwem przesadzi go w galopie. O to mi chodzio, gdy pytaem si, co leao po drugiej stronie. Waciwie, powinienem by straci spokj. Chrzecijanin ujty w Hilleh, w orodku szyitw, posdzony o zabjstwo czowieka i pogru-chotanie innego, a moe i o przemytnictwo, to byy powane powody 165 do

obaw! Ju to samo, e jestem chrzecijaninem, byo wysoce dla mnie niebezpieczne. Ajednak spogldaem w przyszo z najwikszym spokojem; kiedy rzuciem okiem na Halefa, ten umiechn si do mnie z zaufaniem i zapyta:

- Czy masz ju jaki plan, sidi? - Nie - odrzekem w jego dialekcie, aby nie zrozumieli mnie onierze. - Musiabym wiedzie z gry, jaki obrt sprawa przybie-rze; a e nie mam pojcia, nie pozostaje nam nic innego, tylko spokojnie czeka. - Ale moesz mi powiedzie, jak w razie czego mamy si zacho-wa? - Tak. Nie bd si wypiera tego, e jestem chrzecijaninem, przynajmniej tutaj; winienem to sobie samemu i mojej religii; ty powiniene wzorowa si na mnie. Przypuszczam, e bdziemy musieli przesadzi mur. Leca za nim uliczka nie jest szeroka i aeby. nie najecha na jej przeciwny mur, naley kierowa konia na ukos i z prawa na lewo tak, aby po skoku znale si twarz na pnoc. Musisz to sobie zapamita, ebymy si nie zderzyli i eby nic nie przeoczy. -Allah! Czy jestem lepy, sidi? Czy sdzisz, e mgby przesadziE mur i z tamtej strony znale si plecami do mnie? - Nie; ale warto byo t spraw omwi. - Przypuszczasz wic, e wcale nie zsidziemy? - Bdziemy, prawdopodobnie, musieli zsi z koni, ale do bu-dynku nie wchodzimy w adnym razie i od koni nie oddalamy si ani na chwil. Trzymamy cugle zawsze w rku. - Przecie jestemy oskareni. Zechc nas przesucha, a nie moemy z kofimi wej do wntrza ... Ach, nie chcesz wcale wchodzi do sdu? - Nie. Kto chce nas przesucha, musi wyj do nas. - Musi wyj, musi! Czy chce, czy nie chce! O, sidi, kochany sidi, jake si ciesz! Jest to jeszcze jeden przypadek, jeszcze jedna spo166 sobno okazania tego, e zwyklimy robi tylko to, co nam si podoba. Jestem ciekaw, niezwykle ciekaw, co z tego wszystkiego wyniknie. By moe, dojdzie do tego, e zrobimy uytek z broni!

- I na to musimy by przygotowani, chocia nie ycz sobie tego.


Nie wolno nam dopuci do ataku na nas, bo jeeli to si stanie, mamy gr na p przegran. Jeeli opadn nas liczebn przewag, tak e nie starczy nam miejsca na obron, ulegniemy. Czy widzisz tam, koo bramy, t mas ludzi? Wie~ o wczorajszym wypadku rozesza si po miecie; wiedz ju, e nas sprowadzono i oto zbiegaj si ciekawi gapie.

-Moemy im ju powiedzie: odjedamy std i wymiewamy cae Hilleh. - Nie bd taki pewny! Nie jest wykluczone, e sprawa przybierze inny, o wiele gorszy obrt. Patrz, zapowiada si rozstrzygnicie: nad-chodz!

Ujrzelimy w drzwiach kol agasiego, a za nim caa czered osb. Tu koo niego szed oficer w mundurze pukownika, ktry przypad-kowo znajdowa si u namiestnika. Za nimi sudzy dwigali fotel i wiele poduszek, potem ukazali si urzdnicy sdu, jeden z nich nis olbrzymi kaamarz, piro i papier. By to protokolant, z czego wy-wnioskowalimy, e przesuchanie odbdzie si natychmiast na dzie-dzificu i to w sposb szczeglny, ale dla nas wysoce pochleb~. Domylilimy si pniej z pewnych uwag, e by to w ogle dziefi publicznego sdu, a poniewa nasza sprawa bya wyjtkowo jaskrawa, namiestnik postanowi rozpatrzy j w pierwszym rzdzie i nie doku-czajc nam dugim procederem skaza nas na tym surowsz kar. W podobnej sprawie mia sposobno ukazania si w caym swym blasku. Widzw byo do. Poza protokolantem ujrzelimywiele osb, wystpujcych z wielk godnoci. Byli to, jak si pniej okazao, assesorzy sdowi. I wreszcie ukaza si on sam, pan i wadca Hillehu i namiestnictwa caego. Pozna byo z pierwszego wejrzenia, e to staroturek, a wic 167 pan, po ktrym ja, jako chrzecijanin, nie mogem si spodziewa nawet cienia obiektywizmu i szacunku. Na maej i sabowitej postaci widnia tym wikszy turban, ktry pomimo swej objtoci wcale mi nie imponowa. Obok niego z lewej strony postpowa czowiek, na ktrego na razie

nie zwrciem uwagi, ale ktrym tym bardziej zain-teresowaem si pniej. By ubrany po persku. Wszystkie te osoby posuway si, z wyjtkiem kol agasiego, nie w nasz stron, lecz wzdu budynku do pewnego miejsca, gdzie stara, mocno potargana zasona zwisaa z muru, zasona, ktr jaki skwapliwy suga rozpi na ksztat dachu, aby osaniaa od soca forum sdw publicznych. W tym ocienionym miejscu ustawiono krzeso, w ktrym namiest-nik zasiad, jak na tronie. Z jego prawej i lewej strony zasano podu-szki, aby wybitnym prawniczym luminarzom udogodni pozycj z podwinitytni nogami; mniej wybitni juryci rozsiedli si gdzie i jak kto mg. Z perska ubrany osobnik spocz tu obok krzesa. Gdy cay sd usadowi si, zbliy si tum widzw, aby miejsce rozprawy oto-czy pkolem. l~mczasem podszed do nas kol agasi. Min mia bardzo powan, gos jego brzmia znaczco, gdy nam owiadczy:

- Zameldowaem was i poniewa sd zebra si w penym skadzie z powodu dzisiejszych publicznych rozpraw, namiestnik postanowi natychmiast odby nad wami rozpraw. Bdziecie traktowani z ca surowoci i nie spodziewajcie si adnej aski! - Czy namiestnik wie, e jestem chrzecijaninem? - zapytaem. - Tak. Doniosem mu take, kim jestecie. - C on na to? - Nie obchodzi go to wcale; wie tylko o tym, e ma do czynienia z przemytnikami i zbrodniarzami, a takich ludzi nie wolno oszcz-dza. - Dzikuj ci za te informacje! Widzisz, e dotrzymalimy sowa i zostalimy tutaj. Od tej chwili jest ci wic obojtne nasze postpo-wanie?

168
- Nie. - Przerzeke mi to przecie! - Nie wiedziaem, co nastpi. Dowdca mego puku by u namie-stnika; rozkaza mi obsadzi bram, aby udaremni wszelk prb ucieczki; ze zbrodniarzami nigdy do ostronoci. Musz, oczywi-cie, usucha. Ufam, e nie masz mi tego za ze, emirze! - Darz ci sympati w tej samej mierze, co przedtem. - Ale jeli zechcecie uciec, a ja wam przeszkodz, co bdzie z tym sprawozdaniem do ministra wojny? -To nic nie szkodzi! Jeeli uniemoliwisz nam ucieczk, zasugu-jesz na podwjn pochwa. -Ale jeeli was zasdz, nie bdziesz mg napisa sprawozdania! - Nie bj si o to! Zanim nas namiestnik zasdzi, powiesimy go na stryczku! - I ty moesz j eszcze artowa w tak powanych okolicznociach?
Ale zsiadajcie i chodcie za mn! Musz was przedstawi sdziom. odrzekem na to, Halef wyda okrzyk stumionego przera-enia. Zanim

- Co si stao? - zapytaem. - Spjrz na czowieka, ktry stoi obok Persa i mwi z nim! - odpar. - Odwrcony jest do nas tyem, nie widz go. - Ale ja go widziaem! - Czy znasz go? - Tak. I ty poznasz go od razu, skoro si odwrci. - Kt to? - Safi. - Co? Kto? Czyby Safi, sill, ktry chcia nas odda w rce Pedera? - Ktrego oszczdzie, mimo e chtnie dabym mu powcha mego korbacza. Tak, to on. - Czy nie mylisz si? -Nie. Uwaaj! Teraz odwraca si.

169
Ujrzaem jego twarz i poznaem j. By to rzeczywicie czowiek z Mansurijeh. Nie pozna nas. Co robi w Hilleh? Czy bawi tutaj z polecenia sillanw? O czym mwi z Persem? Czy zna go? Jeeli tak, to i ten nalea do tajnego zwizku. Czy donis mu, e to my ukara-limy Pedera chost? Kim by Pers? Czym si tumaczya jego obe-cno? Czy by tylko ubrany po persku, czy te by perskim poddanym? Jeeli by nim, to nie mia przecie prawa zasiada w sdzie, ktry mia roztrzsa dotyczc nas spraw! Gdy te pytania zaprztay mi gow, kol agasi rozkaza nam zs z koni.

- Zostajemy na koniach! - odrzekem. - Ale nie moecie konno stan przed sdem! - Dlaczego nie? - To zakazane. - Przez kogo? - Przez prawo. -Nie ma takiego prawa, ktreby twierdzio, e tylko pieszo staje si przed sdem! - Jeeli nawet nie ma prawa, to jest zwyczaj. - Mylisz si! Stosuj od dawna zwyczaj wprost przeciwny; nie ami go nigdy. Ilekro wzywaj mnie przed sd, przybywam i staj zawsze na koniu. - Ja te - doda Halef. - Jestem najwyszym szejkiem Hadde-dihnw i w plemieniu moim zbrodniarz tylko wtedy moe by skazany na mier, kiedy siedzi w siodle. A wic, jak widzisz, nie chcemy pozbawi sdu mocy karania nas gardem. - Nie mog si z tym zgodzi! Pomylcie, jak mnie potraktuje pukownik, dowdca mego puku, jeeli was sprowadz na koniach! - Nie damy od ciebie tego; moemy zrezygnowa z twego towarzystwa - odrzekem. - Chod, Halefie!
Nie mgbym sobie przypomnie, czy zdarzyo mi si kiedykolwiek by w takim nastroju. Czy gupota kol agasiego, czy uroczysty ceremonia pod wypowia szmat sprawi, e nie braem tego caego sdu na serio. Rwnie i Halef zdawa si by w takim samym dobrym humorze. mia si pen gb i na moje polecenie odpowiedzia dziarskim tonem:

- Czy nie lepiej gwizdn na cae przesuchanie i wjecha w sam rodek, eby ci mdrzy panowie rozlecieli si na wszystkie strony? - Mam wielk na to chtk, ale sdz, e bdzie lepiej zrezygno-wa z tego szalestwa. Czeka nas w kadym razie przyjemno~ odnie-sienia zwycistwa sownego w dyskusji z tymi uczonymi mami pra-wa. Bdmy rozsdni! Naprzd! -Tak, naprzd sidi! Bdziemy mwi z nimi tak, jak nigdyjeszcze nie mwiono w adnym sdzie. Idziemy!

Nastpia scena, ktrej nie zapomn nigdy, rozprawa sdowa, ktr bybym uwaa za niemoliw, gdybym jej osobicie nie przey. Znawcy wczesnych stosunkw nie bd, czytajc te wiersze, dziwili si zbytnio. Cay jej ciekawy przebieg odznacza si jedynie tym, e dwom oskaronym nie imponowa nikt z zasiadajcych osb, a tym mniej cznie cay skad wysokiego sdu. Jedynym motywem rozwagi byo to, e znajdowalimy si w otoczeniu wysoce fanatycznej ludnoci i e pkole publicznoci wzrastao z kad chwil. Ludzie, ktrzy napywali przez otwarte wrota, b~li wszyscy uzbrojeni. Nie miaem podstawy do przypuszczenia, eby sawetny sd zdoby si na potrzeb-ny autorytet, czy te, po prostu odwag, aby nas wzi pod swoj obron przed napaci. Trzeba doda, e przynaleno Halefa do szyitw i moje wyznanie chrzecijafiskie mogy si tylko przyczyni do wprawienia w ruch pistoletw. Z drugiej strony, nie dostrzeglimy tego sprzeciwu, ktre zwyko budzi w tych pobudliwych ludziach harde wystpienie. Tak wic szlimy, a raczej jechalimy na rozpraw w oywionym napiciu, ale bez najmniejszej trwogi. Ruszylimy w kierunku pkola, ktre rozstpio si, aby nas przepuciE. Kol agasi nie pody za nami, lecz skierowa si do bramy,

gdzie onierze jego stali w czujnym pogotowiu. Luka w pkolu po naszym przejciu zamkna si natychmiast. Pan przewodniczcy zupenie inaczej wyobraa sobie nasze zja-wienie si przed jego,obliczem. Spojrza na nas szeroko otwartymi, zdumionymi oczami i zawoa gniewnie:

-Jak mielicie stan przed nami na koniach i uzbrojeni? Z koni i precz z broni! - Lepiej bdzie, jeeli pozostaniemy w siodach - odrzekem spokojnie. - Nie macie tu adnego gosu. Bdcie posuszni! - odpar tym samym tonem. - Jestemy posuszni, wanie pozostajc na koniach. Suchamy, mianowicie, gosu ostronoci. - Co to za sposb mwienia? Nie rozumi mw janiej! - Jeeli moje przypuszczenie nie jest mylne, opowiadano ci o naszych koniach? - zapytaem. - Oczywicie! Te bestie sprawiy, e skaemy was prawdopodob-nie na mier. - Moemy spokojnie z naszych siode wysucha tego wyroku.
Gdybymy zsiedli, mogoby si znowu co takiego zdarzy, co daoby powd do nowej skargi.

- O co ci chodzi? Co mogoby si zdarzy? - Widzisz, e nasze konie to radi pack; staj si niebezpieczne, skoro nie czuj ciaru swych panw. Gdyby widziay, e opuszczamy je pod przymusem, byyby podyy za nami a tutaj i przy tym niejeden, ktry chciaby im w tym przeszkodzi, legby stratowany kopytami. Aeby wic zapobiec nieszczciu, zabralimy je ze sob. - Ale moecie zsi i trzyma je za cugle; tego wymaga respekt, ktry winnicie sdowi. Sd zasiada, a oskarony staje przed nim. dam, abycie zsiedli!
Chciaem da~ wymijajc odpowied, ale Halef przyszed mi z pomoc, zwracajc si do namiestnika z zapytaniem:

- Czy bierzesz na siebie odpowiedzialno za nastpstwa tego, 172 czego dasz od nas?
Na twarzy jego malowa si wyraz przebiegoci, ktry by mu waciwy wtedy, gdy mia jak~ ukryt myl.

- Odpowiadam za to co rozkazuj - brzmiaa odpowied: - A wic stanie si zado~ twojej woli.


Zeskoczy z sioda i ja za jego przykadem, gdy zmiarkowaem do czego zmierza. Ot, gdy popuszczalimy wodze koniom tak, i gowy miay swo-bodne, stay spokojnie; gdy jednak pozbawilimy je tej swobody, cigajc cugle, zaczynay energicznie wierzga i usioway si wy-rwa~. Halef, zsiadajc, nada ogierowi swojemu tak pozycj, aby Hafi, sidl z Mansurijeh, znalaz si tu za jego ogonem, po czym zawoa do niego i ssiadw:

- Cofnijcie si w ty! Ten kofi nie znosi bliskiego ssiedztwa.


Nikt ani myla usucha~ tej rady. Halef chwyci cugle ci~le przy mordzie, wskutek czego jego Nedjedi pocz gwatownie porusza bem, aby si wyrwa. Gdy to mu si nie udao, kopn w ty i ugodzi silla tak, e uderzony zatoczy si, pocigajc za sob innych. Mj Ben Rih zachowa si tak samo, bo rzecz zrozumiaa, wziem go krtko. Trafi dwoje ludzi, ktrzy zostali odrzuceni daleko w ty i podczas gdy si wszcz z teg powodu wielki rozgardiasz, pozwolilimy naszym znarowionym koniom taficzy wkoo, dopki pkole na wszystkie nuty klncych widzw nie cofno si daleko w gb na tak odlegoE, e nikogo z nich nie mogo dosign~ uderzenie kopyt. Poturbowani zostali usunici; ile byo gw, tyle gosw obrzucao nas wyzwiskami i przeklefistwami. Jednake Halef grzmia jeszcze goniej, zwracajc si do namiestnika, tak e przekrzycza wszystkich:

- Oto masz nastpstwa! Odpowiadaj za nie! Kto si nie zna na koniach, niech nie wydaje lekkomylnych rozkazw! Wida byo po dostojniku, e chcia odpaci za t obraz, aIe pukownik uspokoi go skinieniem rki, dorzucajc par sw, kt-rych z powodu haasu nie moglimy dosysze~. Potem otrzymalimy 173 rozkaz, bardzo dla nas podany: -Moecie wsi z powrotem! Pozwalamy wam na razie, a pniej potrafimy poskromi was i wasze bestie.

- Suchamy - skin Halef z min niewinitka, - ale zwracam ci uwag, e kofi i jedziec s zazwyczaj do siebie podobni. I my mamy zwyczaj sucha nie czyjej, lecz tylko wasnej woli. Nie powiniene o tym zapomina~!

Niestety, a moe na szczcie, nie zwrci namiestnik na te sowa uwagi, by bowiem zajty wydawaniem rozkazw swym sugom aby uciszyli haas i uspokoili wzburzone tumy. Wmieszali sipord krzyczcych i gwatownie gestykulujcych gapiw i wreszcie udao im si to polecenie spe~ni. Tylko jeden zdawa si niesforny i hardy. By to po persku ubrany mczyzna, z ktrym Safi mwi poprzednio, kiedy trzymalimy si jeszcze z dala. Safi, mocno poszkodowany, siad teraz z daleka, lamen-tujc i pocierajc rkoma ugodzone kopytami czeci ciaa. Pers sta obok niego, zacieky, zwrcony ku nam i wymachiwa w powietrzu broni; by ostatnim z tych co powrcili na swoje poprzednie miejsca. Zanim usiad, rzek gono do namiestnika, tak, e syszeli go wszyscy:

- Widzisz, o paszo, trzy osoby s poszkodowane! To nie moe uj bezkarnie, gdy nie konie s winne, lecz jedcy! Tam siedzi Safi, wierny poddany szachinszacha. Jest to mj znajomy i znajduje si pod moj opiek. Mam nadziej, e sprawca jego obraenia bdzie najsu-rowiej ukarany. I~lko wtedy bd mg z t pochwa, jakiej sobie yczysz, donie~ o tobie mojemu panu, szachowi Persji, ktbrego sug jestem.
Tetaz dopiero, gdy mwi, uzyskaem mono przyjrzenia si temu czowiekowi uwaniej, ni przedtem. By, jak wspomniaem, ubrany po persku, niewysoki i barczysty. Gos jego brzmia wadczo, tak, jak gdyby zwyk rozkazywa. Broda i policzki byy golone, za to nosi dugie wsy, lew poow twarzy przecinaa mu ognista blizna od czoa a do grnej wargi. Lewy oczod, przez ktry blizna ta 174 przechodzia, by prny. Zauwayem, e podczas przemwienia i czestokro pniej podnosi rk, aby wsem blizn zasoni. Moina mi wierzy, jeli powiem, e poczuem si nieswojo. Tak, w tej postaci, w jakiej ukaza si nam tutaj, opisa nam Sefira binbasi z Bagdadu! Powierzchowno bya tak charakterystyczna, e nie mo-gem wtpi. On to by, ktry naszemu staremu gospodarzowi i jego grubemu Kepekowi w Birs Nimrud narzuci przysig. Sefir, przy-wdca przemytnikw, ktrego tak bardzo pragnem zobaczy~, sta wic przede mn! Spotka go tutaj, u namiestnika, tego si nie spodziewaem. Byo nie lada zuchwatstwem, a raczej bezczelnoci, przybycie do miasta i to do instytucji, do ktrej powinien by zosta wprowadzony jako podsdny. Z uytego przezefi w trakcie interwencji sowa said mona byo wnioskowa~, e podawa si za wysokiego dygnitarza szacha perskie-go; zapewnia, prawdopodobnie, e odbywa podr z jego polecenia. Zamiaryjego byy mi obojtne; dotyczyy prawdopodobnie przemyt-nictwa, ktre mnie nic nie obchodzio. Ale z obecnoci Safiego i z okoliczno~ci, e Sefir bra go pod swoj opiek, wynikao, i nalea do sillanw. W kadym razie, nie by zwykym czonkiem tego taje-mnego zwizku. Utwierdzony w tym przekonaniu, postanowiem przed opuszczeniem Hilleh ponownie odwiedzi Birs Nimrud, aeby zaatwi porachunki binbasiego z tym rzekomym czy prawdziwym Persem. Wanie to, e by osob tak wan, i naleao si mie przed nim na bacznoci, podwajao moj ochot do sprowokowania tego zoczycy. W swoim czasie, gdy siedzielimy z majorem na dachu jego domu i gdy opowiada nam swe przeycia, Halef rzek do niego: Chcibym, aby Sefir uwizi nas w wiey - i doda - nie bybym nigdy wstpi do Birs Nimrud bez korbacza! Teraz, by moe, nada-rzaa si sposobno sprawdzenia, czy te sowa byy prn przechwa-k, czy te powan zapowiedzi!... Atoli nie byo czasu na kontynuowanie tych myli, gdy trzeba byo 175 zwaa na Persa, ktry cign dalej skarg:

- Ci dwaj ludzie to gwatownicy, ktrzy dawno ju zasuyli na chost a do mierci. - Czy znasz ich? - zapyta namiestnik.

- Tak. Mgbym ci wiele o nich opowiedzie. Zdam ci spraw z jednego tylko ich wystpku. W nocy, jadc dk w d po Tygrysie napadli paru moich przyjaci, ktrzy spokojnie spali w biwaku na brzegu, zwizali ich, obrabowali i potem zatukli niemal na mier. - Allah! Czy jeste tego pewien? - Tak. Jest tu nawet obecny wiadek, ktry moe to zaprzysic. - Kto? - Safi, ktry tam siedzi. By przy tym. - Gdzie to si zdarzyo? - Niedaleko Bagdadu. -A wic nie w moim okrgu. Niestety, nie mog o tym wyrokowa. - Wiem dobrze, ale jestem przekonany, e ten czyn wpynie na wymiar kary. - Oczywicie! Postaram si o to, aby te psy przestay ksa. - A zatem, prosz ci, zwr szczegln uwag na to, e jeden z nich jest chrzecijaninem! Drugi podaje si za szejka Haddedihnw. Kamstwo, przechodzce wszelkie granice! Wystarczy dobrze mu si przyjrze. Twierdz, e jest koniokradem, wyrzuconym ze swego plemienia. Bo skde tacy ajdacy do takich koni? Kto wie, jakim to wielkim panom zostay skradzione szlachetne rumaki, gdy tylko bogaci i wysoko postawieni ludzie mog posiada takie okazy czystej krwi. Jeeli je odbierzesz i zbadasz spraw ich pochodzenia, bdziesz mg, zwracajc je prawym wacicielom, zasuy sobie na wysok nagrod.
Wysoka nagroda umiechna si namiestnikowi, wic odrzek szybko:

- Jestem tego samego zdania i pty ka tych otrw bi po pitach, a mi powiedz, gdzie mam szuka prawych wacicieli koni.

176
Zasid na swym miejscu, gdy chc pokaza im, e nasz sd pooy kres ich zbrodniczym awanturom sprawiedliwie i surowo. Niech si tu stawi oprawca ze swoimi ludmi! Na ten rozkaz, wydany gono, jeden ze sug oddali si, by po chwili wrci z wymienion osob. Bastonadi - sowo, ktre najtrafniej przeoone, oznacza mistrz kija - spenia powinno bardzo dla oar jemu powierzonych bolesn; jeeli bowiem suy ziemskiej spra-wiedliwoci, to czynno~ jego zwraca si przeciw najczulszym czci ludzkiego ciaa, mianowicie przeciw ... pitom. Nie narodzi si jesz-cze bastonadi, ktry miaby kiedykolwiek sposobno podania pr-bie wytrzymaoci moich pit, ale mimo to mog wej w pooenie tego nieboraka, ktremu przypado w udziale dowiadczy na wasnej osobie dobrodziejstw przepisw wschodniego kodeksu karnego. Nic te, doprawdy, dziwnego, e pan bastonadi cieszy si rwnie wysok, jak bojaliw czci. Tak wic bastonadi z tuzinem kijw pod pach wystpi w posta-wie penej godnoci. Za nim szli jego podwadni, pachocy kija. Nieli drewniany przyrzd w ksztacie awki pozbawionej dwch ng, zamiast ktrych byy przymocowane dwa pasy. T awk arabscy znawcy nazywaj damall alahm, wielbdem boleci. Sposb uycia tego bardzo praktycznego przyrzdu jest nastpujcy: awk kadzie si na ziemi tak, aby jej dwie nogi sterczay do gry. Skazaniec zajmuje na niej miejsce. Czyni to bd dobrowolnie, bd te pod przymusem kadzie si plecami do gry; nastpnie jednym pasem poprzez kark, a drugim poprzez ciao i rce zostaje tak przywizariy, e riie trio2 Si ruszy. Koficzyny dolne zostaj wygite do gry i przymocowane do dwch sterczcych ng awki tak, i pity nagich stp przybieraj t poziom pozycj, ktra uatwia zadanie bastonadiemu. Z chwil osignicia tej wymarzoriej hal el kabil pozycji do przyjcia batw, najwaniejsze przygotowania s ukoczone i mistrz rozdziela kije midzy pachokw, ci za wedug przepisw zadaj uderzenia w pity; mistrz jedynie baczy, eby nie uchybiono oznaczonej liczbie i mocy.

177
A wic i dla nas sprowadzono wielbda boleci! Ustawiono go przed nami, po czym pachocy cofnli si o par krokw wstecz i zastygli w postawie wyczekujcej. Widziaem, jak zalniy oczy gapiw i jak twarze ich przybray wyraz witecznego podniecenia. Namiest-nik wskaza rk na awk tortur i zwrci si do nas z ostrzeeniem:

- Widzicie, co was czeka, jeeli bdziecie kama. Ka was bi tak dugo, a wyznacie wszystko. Oszczdcie sobie razw i odpowie-dzcie mi rzeczowo na moje pytania!

Zrobi znaczc pauz, podczas ktrej kaza sobie poda wieo nabity cybuch. Musz dodaE, e wszyscy czonkowie sdu palili, czego, zreszt, nie bior im za ze, bo sam jestem zagorzaym palaczem. Po przerwie namiestnik, nie wdajc si w dugie formalne wstpy, prze-szed wprost do sedna sprawy i postawi pytania:

- Jestecie mordercami?

A e spojrza przy tym na mnie, odrzekem:

- Nie. - Jestecie przemytnikami? - Nie. - Ukradlicie te konie? - Nie. - Czowieku, powiedz tak, bo inaczej dostaniesz chost! Czy niedaleko Bagdadu, na brzegu rzeki, napadli~cie ludzi, o ktrych bya mowa? - Nie. - Okradlicie ich? - Nie. - Obilicie ich? - Tak. -No; nareszcie, jakie potwierdzenie! Wasze szczcie, bojeszcze pi minut zapierania si, a bylibycie widzieli swe gnaty, jak wystaj z misa waszych ng. Odpowiadaj dalej! Jeste chrzecijaninem? - Tak.

178
- I to ci nie powstrzymao od przybycia tutaj? Jake gboko utkwie w trybach wystpku, skoro z wasnej woli dotare a tutaj, gdzie jako chrzecijanin nie moesz by ani chwili pewien swego ycia! Czeka ci straszliwy koniec i w zawiatach wieczysta mka, gdy zemsta Allaha jest grona - nie przebacza nigdy! - Skd wiesz o tym? - Tak powiada Koran. - Koran mwi co wrcz przeciwnego! - Co ty moesz wiedzie, ty giaurze, o witej ksidze wiernych! -Ta ksiga powiada w surze sio dziesitej: Tnvaj w pochwale Pana i pro go o pnebaczenie, gdy pnebacza chtnie! Ty zdajesz si tej sury nie zna.
Odrzuci gow w ty, popatrzy na mnie przez chwil przeraony i zawoa gniewnie:

- Milcz! Wierzcy syn proroka musi sw ksig zna lepiej, ni ty, chrzecijanin, zna moesz. To, co mwisz, jest kamstwem, musi by kamstwem, bo wy czcicie Iz, ktry jest synem nieprawdy! - Synem nieprawdy? Cofnij te sowa, bo habi one wasz wasn wiar, wasz wasn religi! - Psie! Nie obraaj mnie! Udowodnij to, co wyrzeke! - We Koran i otwrz go na dziewitnastej surze! Przeczytasz:
Oto jestJezus, syn Marii, stowo prawdy. I ty mienisz tego, ktbrego wasz zakon nazywa sowem prawdy, ty go mienisz synem nieprawdy?

- Milcz! - nakaza. - Nie bd milcza! Moja wiara chrzecijaska nie potrzebuje obrony, jest tak pikna i wzniosa, e obejdzie si bez moich sabych sw. Ale tutaj s obecni liczni muzumanie, ktrzy spokojnie znosz twe zohydzanie islamu. Id do meczetu, a usyszysz, e w dniu ostate-cznym Jezus zejdzie, aby sdzi wszystkich ywych i umarych! I tego, ktrego islam mianuje sdzi dnia ostatniego, ty miesz nazywa~ synem nieprawdy? Czy moe mam sobie wytumaczy t zniewag islamu tym, e jeste wyznawc sunny, podczas gdy jedynie szia uczy 179 prawdy?
To pytanie byo, e si tak wyra, taktycznym wybiegiem, ktrego uyem w wiadomoci tego, e wikszo~ obecnych naleaa do szyi-tw. Skutek uwidoczni si natychmiast w postaci guchych pomru-kw. Podochocony tym, cignem dalej:

- Nazwae mnie psem i przez Allaha przekltym chrzecijani-nem. Psa wybaczam ci, ale gdzie jest napisane w Koranie lub w jakimkolwiek komentarzu, e Allah przekl chrzecijan? Gdzie jest napisane, e jestemy niewierzcymi i poganami? Mahomet przyzna-je nam, wierzcym w tego samego Boga, jeeli nie wszystkie siedem, to bezwzgldnie cho jedno niebo. Kto to waciwi wrogowie islamu? Czy my, chrzecijanie, czy te raczej wy sami? Kto was przeladuje? Czyby my? Kto zwalcza kalifa Ali i z czyjej rki pad Hussein? Czy byli to chrzecijanie czy mahometanie?
Okrzyki szemrania zaczy rozlega si tak gono, e namiestnik skoczy z miejsca, machn gronie rkoma i zawoa:

- Kto pozwoli tobie, chrzecijanowi, mbwi o witym islamie?


Zebralimy si tutaj, aby sdzi wasze przestpstwa; to wy jestecie oskareni! Nie masz prawa mwi bez mego pozwolenia, lecz tylko odpowiada na moje pytania krtko i wzowato!

- A ty - odrzekem - nie pozwalasz mi mwi dalej, bo si boisz obecnych tutaj wyznawcw szii. Powiadam ci, jeeli chrzecijanin odwiedza okolice Meszhed Ali lub Kerbeli, nie ma w tym nic szcze-glnego, gdy dla szyitw jest czowiekiem obojtnym, nie wzrusza go Abu Bekr, Omar i Osman, ani dynastia Omajjadw, gdy nie ponosi adnej winy za klsk Kerbeli. Jeeli jednak noga sunnity, ktrym ty jeste, postanie na tej witej ziemi, jest to zniewag i pohabieniem witych miejsc, sunnita naley bowiem do tych, co ongi przelali krew Husseina i ojca jego odsdzili od praw bezporedniego nastpcy Proroka. Dlatego przypuszczaem, e nie popeniam adnego wykro-czenia, przybywajc tutaj i z tego samego wzgldu jestem przekonany, e dla prawych i rozumnych wyznawcw islamu wiara moja nie jest
180 adn podstaw do tego, aby traktowa tutaj mnie wrogo i wrcz niesprawiedliwie! Wtem powsta z miejsca jeden z asesorw, siwowosy i ubrany w jedwabie starzec, podnis rk na znak, e chce zabra gos, i rzek:

- Ten chrzecijanin wygosi sowa, ktre brzmi jak sowa pra-wdziwie wierzcego, owiadczam, e udzielam mu mego poparcia. Przekonaem si, e zgbi tajniki Koranu. Kto tego dokona, nie moe by nazwany giaurem, albowiem dusza jego spokrewnia si z nasz na onie witych sur. Jeli jako oskarony bdzie mwi z tak sam rzetelnoci, z jak mwi jako chrzecijanin, uniewinnimy go i zwrcimy mu wolno.

Usiad z powrotem. Ten czowiek by, j ak si pniej dowiedziaem, jednym z bogatych Hindusw, ktrzy na staro przybywaj do Hilleh, aby w pobliu Kerbeli i Meszhed Ali dokoficzy ywota. Poza nami i z obu stron rozlegy si okrzyki afal~ afarim i jisslaho - wyrazy uznania, ktre byy dla nas pocieszajcym wiadectwem, e nie tylko starzec nie podziela zdania namiestnika. Ten inia min zakopotan i wida byo po nim, e szuka argumen-tw. Na razie ani jednego nie mg znale. Przyszed mu z pomoc Pers, glono owiadczajc:

- Zebralimy si tutaj nie po to, aby prawi o Koranie i jego komentarzach, lecz po to, aby odby sd nad zbrodniarzami, przemyt-nikami i zodziejami. Jakie ten chrzecijanin ma pogldy na sunn i szi, nie naley do sprawy; mamy rozpatrzy przestpstwo, jakiego si dopuci wraz ze swym towarzyszem i nie powinnimy da si olepi jego znajomoci sur. Prosz ci, o paszo, ka sprowadzi ~~SodarLa ~ ocala~leeo Ghasai, ktczy nam udowodni, win ~ych dwch osobnikw.

Czowiek ten zachowywa si tak, j akgdyby by czonkiem sdu. Nie podnioslem tej kwestii, zostawiajc sobie odpowiedni uwag na pniej. Posano po wiadkw; dalsz rozpraw odroczono a do ich przy-bycia. Halef wypeni ten czas uwagami na temat poszczeglnych osobistoci; uwagi byy tak dowcipne, e wybuchaem gonym mie-chem, co wprawiao w gniew namiestnika i Persa, w gniew, wszake nie wyraony ani jednym sowem. Nareszcie obydwaj wiadkowie, sprowadzeni przez kol agasiego, stawili si i zaczli skada zeznania. Oczywicie, przedstawili ca spraw w sposb wysoce dla nas niekorzystny. Gdyby rzecz caa miaa si oprze jedynie na ich kamstwach i krtactwach, nie bylibymy mogli liczy na adn wyrozumiao. Wyoywszy przebieg wypadkw w zajedzie gospodarza, przeszli do sprawy naszego uwizienia przez kol agasiego i do wynikych z tego nastpstw. Przedstawili to wszystko w takim wietle, e doprawdy, nie trzeba byo duej fantazji, aby nas uwaa za sojusznikw lub zgoa przywdcw bandy przemytniczej. Z przyjemnoci suchalimy pniej wywodw Persa, ktry zadawa sobie trud wycignicia z tych zezna wnioskw, jakobymy byli tym, czym by przecie on sam.

- Wiadomo, - mwi - e przemytnictwo odbywa si na wielk skal; wiadomo, e zarwno szachinszach jak i padyszach s dziki temu poszkodowani na wielkie sumy. Dziefi i noc ledzimy, by wykry jak drog i jakim sposobem ucieka na tamt stron taka masa towaru i mimo to cay ten trud i uwaga spezy na niczym, a to dlatego, e nikomu nie przyszo na myl, e nici tej sprawy zbiegaj si w rku obcego chrzecijanina. A gdy oto dziki przypadkowi, albo raczej wskutek nieszczcia tych dwch ludzi, udao si przyapa jego i najniebezpieczniejszego z jego wsplnikw, nie wolno nam pod ad-nym pozorem da si zwie przebiegej mowie niewiernego; przeciw-nie, powinnimy natychmiast chost zmusi ich do wyzna. Takie jest moje zdanie, a kto jest innego mniemania, ten uchodzi w moich oczach za przeniewierc sprawiedliwoci!

To przekraczao granice zuchwalstwa, bezczelnoci i wstydu! Ten czowiek by sam przywdc przemytnikow, i jako taki musia by przekonany o naszej niewinnoci, niemniej mia nam patrzy prosto 182 w oczy. Gdyby wiedzia, e znarny go lepiej, ni jemu si zdawao! Jake chtnie bybym ogosi dowody jego nikczemnoci, gdyby to mi n1e prZeSZkadza0 w przeprowadzeniu planu, jaki mi wanie w tej chwili zawita. Najdrobniejsza aluzja mogaby go ostrzec i byby mi si wywin, tak e nie mgbym go zapa~. Zadowoliem si tylko tym, e spogldaem nafi ze spokojnym umiechem i gdy skoficzy przem-wienie, rzelcem namiestnikowi, e kol agasi moe zawiadczy, i nie mamy nic wsplnego z przemytnikami. Kol agasi wystpi z ca skwapliwoci; opisa lady, wyjani, e tylko przypadek zaprowadzi nas do ognisk przemytnikw i zakoficzy stanowcz uwag:

- Dali mi sowo, e nie uciekn, i dotrzymali go, cho mogli umkn. Przernytnik nie dotrzymuje takich zobowizafi, a to, e bez adnego przymusu przybyli z nami a tutaj wiadczy o ich zupenej niewinnoci.
Zadanie swe wykona bardzo dobrze, to te spojrza na mnie z wyrazem, ktry zdawa si dobitnie mwi: Powiniene by ze mnie zadowolony; czy jednak umiecisz moje zeznanie w swym spra-wozdaniu? Skinem mu twierdzco gow i zaraz potem musiaem zwrci uwag na namiestnika, ktry, rozwcieczony tak korzystnym dla nas wiadectwem kol agasiego, zagadywa jego przeoonego, pukowni-ka:

- Co powiesz, e twj podwadny mia stan w obronie tych jawnych zbrodniarzy i zarczy o ich niewinnoci? Mam nadziej, e wymierzysz mu za to odpowiedni kar?
Pukownik, ktry raz ju wstawi si za nami, odpar:

- Jako wiadek powiedzia to, co uwaa za prawdziwe i suszne; jak moesz wymaga, abym go za to kara? - Nakazuj ci to! - Nie znasz granic swej wadzy. Jeste namiestnikiem swego powiatu, ja za jestem dowdc mego puku. Jestem obowizany w pewnych cile oznaczonych wypadkach udziela ci wojskowego

poparcia, ale osobicie nie moemy sobie wzajemnie rozkazywa. Kol agasi zaznal, co podyktowao mu jego sumienie; ja na jego miejscu bybym postpi tak samo. - Ale zwr uwag na to, e obroni winnych! Nie ulega wtpli-woci, e ci dwaj oskareni spowodowali mier czowieka i zamali nogi drugiemu, e s przemytnikami i wczoraj w czasie swego zbrod-niczego procederu dopucili si okropnego pohafibienia trupw. S to dwie zbrodnie podpadajce wyrokowi mierci! Po trzecie, jest dowiedzione, e na Tygrysie napadli wiele osb, obrabowali ich i zmaltretowali. Nie rozumiem, jak mona jeszcze stawa w ich obro-nie! - Czy istotnie to wszystko jest dowiedzione? - Naturalnie,sam syszae! - Pozwl, e bd innego zdania! Aby oskaronego zasdzi, trzeba go przede wszestkim przesucha i zbada. - Uczyniem to! -Nie. Zadawae pytania, przesuchaniem tego nazwajednak nie mona. Nawet protok nie zosta sporzdzony. Wiesz rwnie dobrze, jak i ja, e przesuchanie bez protokou jest tylko zwyk rozmow i nie ma adnej wagi. Tu siedzi pisarz, ale piro jego jest jeszcze suche; ani razu nie umoczy go w atramencie. A przecie my wszyscy musimy protok podpisa; to jedynie nadaje przesuchaniu wano. Musz ci take zwrci uwag na to, e sd w caym swym skadzie orzeka o winie czy niewinnoci, a nie ty sam. Zebralimy si tutaj nie w chara-kterze niemych suchaczy, lecz po to, aby pod twoim przewodnictwem sprawowa sd!

To brzmiao ostro. Ten oficer posiada poczucie godnoci. Czy wstawi si za nami dlatego, e to poczucie zostao dotknite? Czy te wchodziy w gr jakie wzgldy osobiste, ktre dyktoway mu sprze-ciw? Zauwayem podczas jego przemowy szczeglny wyraz twarzy i osobliwe spojrzenia, ktrymi obrzuca nas niepostrzeenie.

184
Namiestnik nie mg odeprze~ przytoczonych mu przezefi argumentw i na prno zmaga si ze sw zoci; rzuci te wciekle:

- W tak nadzwyczajnych wypadkach, jak obecny, mam prawo ucieka si do nadzwyczajnych rodkw. Ci ludzie ponios kar! - Jeeli udowodnisz ich win! - Ju to uczyniem!
Pukownik umiechn si i rzek:

- Nie ponios kary bez wzgldu na to, czy udowodnisz ich win, czy te nie. - To brzmi niejasno. M6w wyraniej! - A wic powiem: ci dwaj ludzie nie pozwol si ukara. - Jak? Co? - W adnym razie! - Nie rozumiem ci! - Przyjrzyj si im! Czy wygldaj na takich, co pozwol si skrzyw-dzi? - Maszallah! Wkrtce im zrzedn miny! Zarzdz regularne przesuchanie i ka spisa protok. Kade pytanie i kada odpowied bd zapisane i jeeli mi te otry cho jednemu pytaniu zaprzecz, wymierz im bezlitosn chost. - Czy zsid z koni? - Musz! - Kto jednak odway si wle midzy ich konie? - Konie wypdzi si poza rniejsce obrad. A wic zaczynamy!
Zaczynamy! Doprawdy by najwyszy czas! Bowiem wszystko, co zaszo dotychczas, naleao uwaa za przygrywk. Pisarz umoczy piro w atramencie, robic przy tym powan min i marszczc czoo. Przewodniczcy zada nam po raz drugi straszliwe pytanie:

-Jestecie zbrodniarzami? Radz wam przyzna si natychmiast, w przeciwnym bowiem razie bdziecie bez zwoki przywizani!
Mwic to, wskaza rk na wielbda boleci. Odrzekem:

- Hamdulillah! Kpiny si nareszcie skoficzyy i zaczynamy by powani! Dlatego zapytuj ci: czy bye kiedykolwiek wiadkiem przesuchania? - Oszalae? Mnie zadajesz takie pytanie?! - Nie powiniene si dziwi. O wiele wicej powodw do zdziwie-nia mamy my wszyscy, widzc, e chcesz dokona przesuchania, nie majc pojcia o pytaniach, jakie naley zadawa. - Jakie pytania? - grzmotn. - Wszak przede wszystkim musisz wiedzie, kim jestemy! - To wiem: jestecie mordercami! - Zabraniam ci nazywa nas w ten sposb! Nie wolno ci uywa tego wyrazu w stosunku do nas, dopki nie zostanie dowiedzione, e nafi zasugujemy. Jeeli nie wiesz ... - Milcz! - rozkaza. - Za to, e mnie obraasz, dostaniesz tyle razw, e ... - Ciszej! - przerwaem mu najmocniejszym tonem. - Teraz mwi ja, masz wic spokojnie suchac, a skoficze! Daj ci moje sowo: jeeli jeszcze raz mi przerwiesz, wjad na twj fotel i strc ci pod nogi mego konia. Chcesz nas skaza, nie pytajc, kim jestemy. Ja jednak zapytuj ci: kim jeste? Chyba nie tutejszym namiestni-kiem? Bo gdyby by nim, miaby cho sabe pojcie o tym, jak przeprowadzi ledztwo. A e nie masz o tym wyobraenia, nie mog ci uwaa za wysokiego urzdnika administracji. Co by byo z pa-stwem padyszacha, gdyby pozwoli tak nieowieconym ludziom rz-dzi w jego prowincjach. Poka wic, kim i czym jeste, nim zadasz, abymy odpowiadali na twe pytania! Na razie skoficzyem. Moesz teraz mwi, do chwili, kiedy zadam gosu!
Panowaa gboka cisza. Ci ludzie nie widzieli nigdy nic podobne-go. Chrzecijanin, winien wielu zbrodni, omieli si w sdzie, pord szyitw, w ten sposb przemwi do najwyszego dostojnika powiatu! Ten by jak piorunem raony. Wybekota par sw, ktrych nie zrozumiaem, tote cignem dalej:

186
- Jeeli, jeste namiestnikiem, wzywam ci przede wszystkim do oznajmienia mi, przed jakim sdem stoimy. Czy jest to szerije, sd duchowny, czy te nisamije sd wiecki. A jeeli nisamije, musimy widzie, czy mamy przed sob hukuk-meh-kemeleri sd cywilny, czy desamehkemeleri sd karny. Prosz o odpowied! M6w! - Jest to desa-rnehkemeleri - odrzek krtko, nie mogc jeszcze przezwyciy swego oszoomienia. - A zatem czonkowie sdu nie s wyznaczeni przez ministra sprawiedliwoci, lecz wybrani przez was samych. Kto z was jest chrze-~cijaninem? - Nikt. - Nikt? A przecie wiedzielicie, e jestem chrzecijaninem! Sd, ktremu podlegabym, musiaby si skada z muzumanw i chrze-cijan. O tym musisz wiedzie! A ty mi spokojnie owiadczasz, e zebrali si tutaj sami muzumanie! Wiedziae, e nie masz adnego nade mn prawa, a jednak je sobie rocisz. Rzucie mi wyrazy takie, jak: pies, przektty chrzecijanin, przemytnik, morderca, wiedzc dobrze, e nie masz prawa bezczeci mnie ani jednym sowem! Odnios si w tej sprawie do umuru adlieh we meshebieh nasreti ministra sprawiedtiwoci i wyzna retigijnych i opisze mu, jakiego namiestnika ma w Hilleh! Ale, co wicej, nie jestem poddanym wszechwadcy, lecz obcym, cudzoziemcem. Jako taki podlegam tylko prawodastwu mej ojczyzny i w tym wypadku powinni~cie byli zwrci si do ambasady rnego paffstwa. Ty chciae jednak skaza mnie bez wszelkiego po temu prawa; wolae nie pytaC, kim jestern i skd pochodz. Teraz rozumiem ciebie i twoje zamysy. Bdziesz musia ciko to odpokutowa, gdy mj minister spraw zagranicznych za-da od waszego wyjaniefi co do gwatw i zniewag, jakich tutaj dozna-em i wtedy dowiesz si, co to znaczy, gdy obywatela

mojej ojczyzny nie tylko psem si nazywa, lecz jak psa bezpaskiego Iy si i maltre-tuje jedynie dlatego, e jest chrzecijaninem! Skoficzyem, i pozwa-lam ci odpowiedzie.

187
-Jak si nazywasz i jakie pafistwo jest twoj ojczyzn? - Moje imi brzmi ... - Stj! Pozwl mi mwi za ciebie! - przerwa mi pukownik ktry z najwysz uwag ledzi moj przemow. I, powstajc z miej-sca, zawoa gromkim gosem: -Ten obcy czowiek nazywa si emir Kara Ben Nemzi effendi. Nie zna strachu i nie boi si niebezpieczefistwa; nigdy nie ucieka przed wrogiem, a mdro jego jest rwnie wielka, jak sia i odwaga. A ten jego wierny towarzysz, ktrego widzicie przy nim, nie odstpuje go nigdy i dzieli z nim dol i niedol. Jego imi brzmi Hadi Halef Omar Ben Hadi Abul Abbas ibn Hadi Dawud al Gossarah. - Jak to? Znasz nas? Znasz mnie? Znasz nawet cae moje imi, chocia znacznie mgbym jeszcze je przeduy?! - zapyta Halef dumnym i radosnym tonem. - Tak, znam was! Dlatego te owiadczyem poprzednio, e w adnym razie nie pozwolicie si ukara, bowiem wola wasza ma skrzyda, a wasz gniew przebija mury. - Ale ja sobie nie przypominam, gdziebymy mogli ci spotka? - Widziaem was na grze, na wyynach czcicieli diaba, do dawno temu. Byem wwczas porucznikiem i znajdowaem si w oddziaach pod komend pukownika Omara Ameda. By to surowy i nieubagany czowiek, za co ukarany zosta mierci w pomieniach. Przebywalicie wwczas w pobliu i widzielicie, j ak Pir Kamek, wdz czcicieli diaba, skoczy wraz z nim w ogiefi poncego stosu, spalili si obydwaj. Wtedy twj emir Kara Ben Nemzi effendi wystpi jako porednik pokoju midzy nami a Dezidami. Dopiero wtedy dowie-dzielimy si, co wam zawdziczamy. Bylimy otoczeni ze wszystkich stron i aden z nas nie byby uszed z yciem, gdyby si emir za nami nie wstawi. To si rozeszo z ust do ust i wszyscy polubili was. Doniesiono nam rwnie wszystko, cocie dotd uczynili i przeyli. Potem, gdy obozowaem w Kerkuk i pniej w Suleimanieh, syszaem jeszcze wiele o Kara Ben Nemzi i jego Hadi Halefie Omarze, o waszycli koniach, o waszej broni, o waszych czynach pord Beduinw Dezireh, kurdyjskich plemion z gr i dolin. Byem dumny z tego, e was znam i pragnem zobaczy was ponownie. Dzisiaj to pragnienie zicio si i moecie sobie wyobrazi, jak mnie to cieszy. Chciabym take odwdziczy si wam za uratowanie mi w owym czasie ycia, ale, niestety, nie jestem namiestnikiem w Hilleh, lecz tylko dowdc mego puku. Jednake, jeeli mog wywiadczy wam j ak przysug, powiedzcie mi, prosz, a z caego serca uczyni, co zechcecie! e nie poznalicie mnie, nic w tym dziwnego. Porucznik bez znaczenia nie mg zwrci na siebie waszej uwagi, a jeli rzucilicie na spojrzenia, byy tak krtkie i przelotne, e nie moglicie zapamita mojej twarzy. Teraz pozwlcie mi zaznaczy tylko to; nale do sdu i jako onierz musz czuwaE, aby nie pozwoli~ wam uciec. Tego obowizku musz przestrzega, ale we wszystkim innym, co tego nie dotyczy, mog wam zapewni moj pomoc i obron, chocia jestem przekonany, e Kara Ben Nemzi effendi i jego Halef tej obrony nie potrzebuj, mimo e pozornie s uwizieni.
To spotkanie z pukownikiem byo jeszcze jednym, z tak czsto przeywanych, dowodem, e aden dobry uczynek, aden akt mioci bliniego nie ginie, lecz zwoli Boga znajduje nagrod w niespodzianej formie. Zreszt, pukownik musia by dzielnym oficerem, skoro w bardzo niedugim czasie awansowa ze stopnia porucznika. Jak wspomniaem, mwi takgono, e go wszyscy syszeli. Wraenie jego sw byo dla nas bardzo korzystne i wyrane. Kiedy pochwycim przyjazne spojrzenia zebranych, skierowane na nas, nie czuem wcale, jakobym ja, od Allaha przeklty chrzecijanin znaj-dowa si pord fanatycznych i wrogich szyitw. Prawdopodobnie niebezpieczefistwo tego fanatyzmu byo ju usunite przez to, e poprzednio tak pochlebnie wyraziem si o szii, potrcajc przedtem o religijn nienawi do sunnitw. Poza tym wystpienie moje prze-ciw

namiestnikowi byo tutaj widowiskiem budzcym yw sympati; zapomniano, e gwn rol gra innowierca, a widziano tylko 189 miaego czowieka. Na dobitek, namiestnik by sunnit i na skutek tego kady w cichoci ducha yczy mu tej nauczki, jak dosta. Gdy za pukownik stawi si za mn z takim zapaem, nastrj sta si jeszcze bardziej przyjazny dla nas. Tote widziaem, e stary Hindus umieczn si do mnie z zadowoleniem. Zupenie inaczej zachowali si namiestnik i Pers. Byli rozwciecze-ni przychylnym wystpieniem pukownika i rozmawiali ze sob oy-wionym szeptem. Zmiarkowaem, e przemytnik gorco doradza urzdnikowi, jak ma si zachowa, aby odzyska posuch i powaanie. Namiestnik przysta na propozycj. Widocznie zapada midzy nimi jaka umowa, gdy poda Persowi rk, jak to si czyni po zawarciu ugody i zwracajc si do nas, rzek:

- W toku rozpraw nastpi zwrot, ktry pociga za sob zmian dochodzenia. Gdyby mnie pukownik uprzedzi, e zna oskaronych, zachowanie moje byoby od samego pocztku inne. Czy wwczas ci dwaj ludzie udowodnili jakim dokumentem, e s tymi za kogo si podaj? - Nie - odrzek pukownik. - Nazywano ich Kara Ben Nemzi effendi i Hadi Halef Omar i pod tymi nazwiskami wystpowali. - Moe pniej widziae ich papiery? - Nie, ale owiadczam, e s tymi osobami za ktre je uwaam. - To mi nie wystarcza. Poniewa jeden z nich jest chrzecijaninem oraz poddanym obcego mocarstwa i jako taki usiuje, by moe, uj naszej sprawiedliwoci, przeto wskazana jest najwysza ostrono i sumienno. Musz widzie ich dokumenty. - Dokumenty? - zapyta Halef, miejc si. - Czy sdzisz, e ja, wolny Bediun i szejk mego plemienia, nosz przy sobie paszport, kiedy udaj si w podr? - Widzisz jednak, e teraz jest ci potrzebny. - Kt mi go mia wystawi? Gdzie jest ta wadza, do ktrej niezaleny Ibn Arab mgby si w takiej potrzebie zwrci? Powia-dasz, e mi teraz paszport potrzebny? Po co i na co?

190
- Bo znajdujesz si przed sdem, ktry musi wiedzie, kim jeste. - Spjrz na tego Ghasai! On te stoi przed sdem, jako wiadek.
Czy okaza jaki paszport?

- To nie jest konieczne, bo go zna gospodarz! - Czy ten widzia jego paszport? - To jest obojtne! -Maszallah! Pukownik zna nas, a ty mu nie wierzysz, natomiast pospolitego czowieka darzysz zaufaniem! Ten jest szynkarzem, a tamten wysokim oficerem!
Wtem skoczy ze swego miejsca Sefir, mimo e te sowa nie odno-siy si do niego, i zawoa wciekle:

- Czy mona do tego dopuci, aby oskarony, tutaj, na tym miejscu, wobec tych, ktrzy go maj sdzi, pozwala sobie na takie zniewagi? Zasuy na chost, ktr powinien natychmiast otrzyma! Halef sign gwatownie do pasa, gdzie wisia jego korbacz. Gotw by popeni nieostrono. Dlatego nie daem mu doj do sowa i uprzedziem go, odpowiadajc Persowi: - Kim jeste, e pozwalasz sobie tutaj zabiera gos? Czy naleysz do tutejszego sdu, czy jeste przynajmniej obywatelem tego miasta? W tym wypadku twe samorzutne wtrcanie si byoby jeszcze wyba-czalne. - Kim jestem, to ciebie nie obchodzi! - odrzek pogardliwie. - Udowodni ci, e obchodzi mnie wicej, ni ci si wydaje. Nie mamy najmniejszej chci pozwoli na wtrcanie si do rozprawy czowiekowi, ktrego miejsce jest gdzie indziej, tylko nie przy boku najwyszego dostojnika obwodu Divanijeh! - Jak ty to rozumiesz?

- Dowiesz si tego, kiedy mi si bdzie podobao; teraz nie mam ochoty do tumaczenia si przed tob. - Nie masz odwagi, a nie ochoty! -Pah! Myl, jak chcesz! Jeszcze si okae, kto ma wicej odwagi, ja czy ty! Ij~mczasem chciabym zapyta, czy namiestnik Divanijeh wie
191 sam, co ma robi, czy te potrzebny mu jest porednik i wyrczyciel?

- Milcz! - sarkn namiestnik. - Ten czowiek jest moim przy-jacielem i pozwalam mu mwi, kiedy i co chce! - To, co mu pozwalasz, nie moe by brane pod uwag. Wane jest to, e ja mu zabraniam wszelkiego mieszania si do naszej sprawy. Jestem europejskim chrzecijaninem, a mj towarzysz wolnym Had-dedihem; a zatem wasz sd nie ma dla nas adnej mocy. Jeeli nie odmawiam wam prawa sdzenia mnie, to j u na pewno i przede wszystkim wypraszam sobie, aby czowiek, ktry nawet nie pochodzi std, lecz z Persji, pozwala sobie na grubiafistwa wobec nas. Jeeli nie uwaasz, za swj obowizek zabroni~ mu tego, bdziemy zmuszeni zamkn mu usta! - Allah! Jak zamierzasz to zrobi? - To si okae w chwili, kiedy odway si ponownie nas dotkn.
Jel1 ~J~kO LeC~IC~ Stall~ tlltaj ptl.e,d waszymi oczyma nie jako oskar-ony, lecz jako oskaryciel. Przede wszystkim nie uznajemy wanoci sdowej waszego trybunau.

-Awic udowodnij, e jeste Europejczykiem i chrzecijaninem! - Nic atwiejszego! - Podjechaem na mym koniu wprost do niego, wydobyem moje trzy dokumenty, podaem mu je i cofnem si na swoje miejsce.

Przejrza dokumenty jeden po drugim, przeczyta je uwanie, sprawdzi pieczcie i podpisy, nie okazujc dla nich przepisanego szacunku i rzek gosem, ktry zdradza wyranie rozczarowanie:

- Zgadza si! Jest tym, za kogo si podawa. Podlega chrzecija-skiemu sdziemu i nie mog zrobi nic innego, jak wyprawi go do Bagdadu. - Susznie! - wtrciem. - Tam za pierwszym moim obowiz-kiem bdzie zawiadczy, e nie okazae nalenej czci wobec pieczci i podpisu patiyszacha. Zdaje si, e ja, jako chrzecijanin i cudzozie-miec, znam przepisy tego kraju lepiej, ni ty sam! Teraz, kiedy si przekonae, kim jestem, przedstawiam ci rwnie mego towarzysza
192 jako synnego Hadi Halefa Omara, najwyszego szejka wszystkich Haddedihnw z wielkiego plemienia Szamrnar. Mam nadziej, e nikt nie mie sw moich poda w wtpliwoE! Tu odezwa si Sefir:

- Wtpi w to! Te papiery s sfaszowane. Chce dziki nim uj sprawiedliwej karze. Trzeba je podrze~, natychmiast podrze i wtedy naley do nas i nie bdzie mg nic zrobiE przeciw wyrokowi sdu. Podaj mi je!
Dopad namiestnika i wyrwa mu je z rki. Dokumenty znalazy si w najwikszym niebezpieczestwie. Nie wolno mi byo czeka~ ani chwili, wyrwaem wic rewolwer zza pasa, skierowaem go na Sefira i rozkazaem:

-Pu je natychmiast! Jeeli ruszysz drug rk, bdzie zmiado-na!

Trzyxna papiery w lewej rce; jedn rk nie mg ich podrze.

- Nie omielisz si strzela przed sdem! - rozemia si. - Patrz, jak strzpy pofrun!
Dotkn ich drug rk ... , wystrzeliem dwa razy. Upuci papiery, wyda okrzyk, machn przed siebie zranion~rk i skoczy do mnie. Pod ostrym naciskiem kolana mj ogier nagym susem powali go na ziemi. W chwil potem zeskoczyem z sioda, podniosem Iew rk dokumenty, praw uderzyem go w gow kolb rewolweru tak, e, na wp ju wyprostowany, runl znowu, po czym wskoczyem na siodo. Szanowni czonkowie sdu porwali si z miejsc, jak szarpnici spr-yn. Miotali si i krzyczeli o zbrodni; pukownik za zawoa dwu-krotnie:

- afarim!, brawo! Suchacze czynili haas, by to moment wzburze-nia, ktrego nie wolno mi byo przegapi. - Jazda, Halefie, naprzd! Rzucajc Hadiemu te sowa, pognalem konia poprzez gwaltownie gestykulujcych i obdnie krzyczcych ludzi. Pody za mn natychmiast i pocwaowalimy przez dziedziniec do miejsca, ktre sobie

7 - w lorharh Babilonu 193


uprzednio upatrzyem. Udao nam si z atwoci przesadzi mur i wydosta na uliczk, ktra, chocia bardzo wska, miaa j ednak wylot na szerok drog. Potem przemknlimy szybko przez miasto, dopki nie zostawilimy go za sob. Na dobrze znanej nam drodze do Bag-dadu Halef odezwa si:

- Po co ten popiech, sidi? Kto ma takie konie, jak my, nie powinien obawia si pocigu. - To prawda, ale chc, by nabrali przekonania, emy szczliwi, i uszlimy cao i e Hilleh mamy ju poza sob. Rwnie powinni sdzi, e ani mylimy tu wrci. - Czy chcesz powrci? - Naturalnie! Jeszcze dzisiaj. -Hamdulillah! Domylam si powodu! Wiem, co zamierzasz.
- ~?

- Zdruzgotae rk Sefirowi; ale tego ci za mao, chcesz zakofi-czy porachunki z nim. Czy me przypuszczenie jest suszne? - Tak. - A wic powiem ci, em powzi to samo postanowienie. Poda w wtpliwo nasz odwag, pokaemy mu zatem, e ten dar Allaha posiadamy w daleko wikszym stopniu, ni on. - Jeeli o to chodzi, to jest mi obojtne, czy uwaa mnie za tchrza, czy za miaka. Ale sdowi, a zwaszcza namiestnikowi chc wykaza, kto jest waciwym podsdnym, Pers czy my. - Jak to sidi? Chcesz znowu zwoa sd? - Tak.
Szarpn swego konia do wesoego skoku i zawoa z twarz rado-nie rozjanion:

- Co za duma, co za godno! Oto co lubi i co dogadza mojemu sercu. Szacunek niechaj maj dla nas, szacunek dla ciebie i dla mnie! Niechaj si przekonaj, e nigdy nie dosign waciwoci naszych zalet, jak rwnie zalet naszych waciwoci. Niechaj uznaj, e nie porwnana jest nasza odwaga, przed ktr wrogowie nasi padaj 194 twarz w proch! Zadam od nich, aby mi wymienili czowieka, ktremu Allah uyczy tyle darw ciaa i ducha, co nam! Niechaj w najgbszej pokorze i ulegoci ... - Cicho, Halefie! - przerwaem mu ze miechem. - Gdybym ci tak pozwoli perorowa, okazaby si jeszcze lepszy ni sam Allah. Przypomnij sobie, z jak dostojnym majestatem stoczylimy si wczo-raj z rumowiska wprost do rk onierzy, a okaesz si sobie samemu w mniej olniewajcym ~wietle. - O, sidi, nie przypominaj mi tego upadku! Czy jestem budowni-czym Babilonu? Czy odpowiadam za to, e cegy si rozluniy. Po-wiadasz, e mnie lubisz, a jeste tak wzgldem mnie niesprawiedliwy! Zdarzy ci si wszak ten sam wypadek, czy robi ci z tego wyrzuty? Czy nie jest to dowodem, e mam bardziej pobaliwe serce, ni ty? Jednake, nie robi ci przykroci, bo jestem twoim przyjacielem i jako taki, radz ci nie gramoli~ si nigdy tak, jak wczoraj! - Wtpi jednak, czy uda mi si pj za twoj rad. - Dlaczego?
Bo wracamy do Birs Nimrud, gdzie, prawdopodobnie, wypadnie nam gramoli si jeszcze czciej, ni wczoraj.

- Jak drog masz zamiar wraca? Czy przez miasto? - Nie. Ruszymy przez Eufrat. - Wpaw~

- Moe, postaramy si jednak, o ile monoci, zbudowa tratw. - A kiedy zawrcimy? - Jeszcze nie prdko. Jest rzecz pewn, e bd nas ciga, musimy wic uda, e chcemy jak najprdzej dosign Bagdadu. Dlatego pokaemy si w najbliszym khanie. Nasi przeladowcy, pra-wdopodobnie, dojad do tego khanu, potem jednak zawrc, dowie-dziawszy si, e dziki naszym koniom wyprzedzilimy ich o tak znaczn odlego. Musimy si wic popieszy, chocia nie mamy si czego obawia.

Podczas tej rozmowy zajechalimy tak daleko, e El Kulea 195 pozostao za nami po lewej stronie nad Eufratem. Dotarlimy do kanau Wardijeh. Po jego przebyciu stanlimy w Dimczima, skd wysokie way ziemne cigny si w prostej lini na pnocny wschd, pod ktem za prostym, w kierunku pnocno zachodnim zwracay si ku rzece. Byy to prawdopodobnie brzegi dawnego oyska Eufratu. Dosignlimy potem rozstrzelonego na wszystkie strony Tell Amran Ibn Ali ktry swoj arabsk nazw zawdzicza grobowi muzumafi-skiego witego, i ujrzelimy olbrzymie spitrzenie zwalisk kasru. Kasr oznacza zamek; ta nazwa jest w cisym zwizku z genez ruiny, gdy kasr by rezydencj Nabuchodonozora, ktry wybudowa sobie tutaj paac - naprzekr swym ... przodkom, ktrzy rezydowa zwykli w zamku na prawym brzegu Eufratu. Teraz jeszcze ruiny te maj kolosalne rozmiary, mimo e budowa caego zamku, jak donosi ydo-wski historyk w oparciu o Chaldejczyka Berozusa, trwaa pono tylko pitnacie dni. Jeeli si nawet zway, e budulec by uprzednio przygotowany i nagromadzony i e caa praca polegaa tylko na skadaniu gotowych czci, to jednak przedsiwzicie wydaje si nie-wiarygodne. Odkopana w swoim czasie i znajdujca si obecnie w Londynie cega zawiera, obok innych wanych tekstw, nastpujcy napis: Ina XV yumi sibirsa usaklil, co znaczy: w cigu pitnastu dni wykocryem to wspaniae dzieo. Ile tysicy ludzkich rk przyczynio si do tego dziea, aby je dwign w tak krtkim czasie! To olbrzymie przedsiwzicie byo tylko jednym z wielu wiadczcych o twrczym rozmachu i aktywnej mocy Nabuchodonozora. Wspomniany napis zawiera take te dumne sowa: wzniosem ten paac, siedzib mego krlestwa, serce Babelu, w kraju Babilon; ugruntowaem jego funda-menty gboko pod oyskiem neki i osnuwszy budowl na walcach, otocryem j asfaltowym obmurowanem. Z Twoj pomoc, o l~elki Boe Merodach, wzniosem ten niezniszczalny paac. Niechaj Bg pa-nuje w Babelu, niechaj obiee w nim swe siedlisko, niechaj pomnoy jego ludno siedmiokrotnie, niechaj przeze mnie rzdzi ludem Babilonu po wsrystkie dni! Ale Pismo wite powiada: po upywie dwunastu 196 miesicy, gdyprrybylna zamekBabilonu, krlpoczmwi: -~y nie jest to wielki Babilon, ktry wybudowaem dla wygody krlw na znak mej wadzy i na cze mojej wspaniaoci! - I zaledwie krl wy~zek ostatnie sowa, pad z nieba gos: - Tobie, o krlu Nabuchodonozorze, obwieszcza si: Krlestwo twoje bdzie ci zabrane, ciebie odcz od ludzi, dom twj bgdzie oddany na pastw dzikich zwient; bdziesz ar traw, jak w~ siedem okresw nad tob ubiegnie, dopki nie uznasz, e Najwyszy wada pastwem ludzi i daje kademu to, co mu si naley. Ten wyrok zici si, gdy mania wielkoci zamroczya jego ducha. W niespena sto lat pniej ujrza wiato dzienne G~rus, zdobywca Babilonu, potem za Aleksander Wielki pooy kres perskiej satrapii po to, by w peni si twrczych umrze w tym paacu. Niezniszczalny jak go nazywa napis klinowy, ley od niezliczonych ju lat w gruzach! Bardziej na plnoc dosignlimy Mudelibeh, zwan inaczej Ma-klubeh edar Babil. S to ruiny wiszcych ogrodw, ktrych nieskofi-czenie kosztowny przepych wskazuje na niezupelnie uleczony obd Nabuchodonozora. Potem przebylimy kana Nilowy i zatrzymalimy si na krtko w Tell Ukraineh, aby da odetchn koniom. Nie spotkalimy dotd ywej duszy; atoli teraz zobaczylimy trzech jedcw, ktrym, jak si zdawalo , bylo bardzo pieszno. Nie przybywali wprost z khanu Mo-hawid, lecz, najwidoczniej, po zatoczeniu dokoa niego uku, kierowli si dopiero teraz na prowadzc ode drog. Naleao std wnosi, e mieli swe przyczyny, aby ich tam nie widziano. Kto jednak obawia si cudzych oczu, budzi podejrzenia, tote spogldalimy ku nim~ z nieufnoci. Kiedy si zbliyli, stwierdzilimy, e byli ubrani po persku i, po kilku chwilach, poznalimy ich.

-Maszallah! - zawoa Halef. - To przecie Peder-i-Baharat ze swymi dwoma zbirami! Co za spotkanie! Ktby to przypuszcza! - To byo nie tylko moliwe, ale i bardzo prawdopodobne, - odrzekem. - Wiemy przecie, e Sefir oczekuje Peder-i-Baharata.
197

- Czy nie przychodzio ci na myl, e naley go wymin? - Ba, nie trzeba obawia si otwartego spotkania. W Bagdadzie musielibymy si wystrzegaE jakiego przewrotnego wybiegu, nato-miast tutaj nie mamy najmniejszych powodw do ukrywania si. Sdz raczej, e to oni maj powody do unikania nas. -Susznie, effendi. Terazjestem ciekawjak si zachowaj. Jestem przezorny i dobywam korbacza zza pasa!
Siedzielimy na ziemi, konie nasze stay midzy nami a zbliajcy-rni si jedcami, ktrzy z tego wanie wzgldu nie poznali nas, pki nie podjechali bliej. Gdy wzrok Peder-i-Baharata pad na nas, szarp-n mimo woli konia w ty i w oszoomieniu zakl wciekle:

- Patrzcie, kto tu siedzi! - zawoa do swych towarzyszy. - Allah dale nam ich do rk; polemy ich natychmiast do szejtana! Chwyci za brofi, aby do nas wymierzy, lecz Halef stawi mu czoo kierujc wefi karabin i rzucajc ostrzegawczo: - Precz z tym, wpakuj ci kul w eb. Byby tak wielkim otrem, aby posa nas tam, skd sam pochodzisz? Id precz, bo przypalirny wam pity! .
Poniewa i ja zoyem sie do strzau, aden z nich nie odway si da ognia. Ale wcieko Pedera bya tak wielka, e mimo wycelowa-nych do karabinw, krzykn:

- Nie mylcie, psy, e bdzie wam darowane to, cocie zrobili!

Zlapiemy was kiedy indziej. Wytniemy z waszej skry pasy i zawiczy-my was na mier. Niech Allah zmiady wasze koci! I pognali dalej. Halef nie mg, oczywicie, puci tej pogrki mimo uszu.

- Oby diabe ugotowa twoje gnaty i da swej prababce do zjedze-nia! - zawoa.


Potem zwrci si do mnie z umiechem:

- Sidi, czy nie udao mi si z tymi otrami wymienicie? - Tak, jeste wyjtkowo dzielnym wojownikiem, podziwiam ci, Halefie! 198 - Nie kpij sobie ze mnie! Musiaem mu przecie odpowiedzie, bo byoby tchrzostwem pozostawi mu ostatnie sowo. Jak ten durefi mie nam grozi, e nas zapie i porachuje si z nami? To widzi, e jestemy na drodze do Bagdadu! - Mylisz si. Nie widzia nas jadcych, lecz siedzcych, a zatem nie wie, e bylimy ju w Hilleh, natomiast jest pewien, e przybywamy z Bagdadu i e nas pierwszy docign. Dlatego jest przekonany, e zobaczy nas wkrtce. - To bardzo moliwe, bo zamierzamy wrci do Birs Nimrud.

Dowie si na pewno od Sefira, e bylimy ju tam i e oczywicie, ucieklimy do Bagdadu.

-O wielewaniejszy jest dla mnie fakt, e Peder-i-Baharat omin khan Mohawid. Musia mie po temu powody. - Ale jakie, effendi? - Przypuszczam, e s tam ludzie, ktrym nie chcia si pokaza.
Czy nie domylasz si, jacy to Iudzie?

- Domyla si? Ja? Sidi, wiesz przecie, e przenikam od razu wszystko, co tylko zjawi si przed mymi oczyma. Ale nie mog widzie rzeczy, ktre s ukryte przed moim wzrokiem! Dlatego wszelkie domysy pozostawiam tobie; od tego zwyczaju nie odstpi i w tym wypadku. Zatem powiedz, co to za ludzie? - Nie mog twierdzi z pewnoci, ale sdz, e moje przypusz-czenia s trafne. Jestem mianowicie zdania, e kanvan-i-Piszkhidmet baszi obozuje w khanie. Ludzie tej karawany znaj Pedera, dlatego te wysa Sefir dwch goficw, aby go ostrzec. I bez tego ostrzeenia ma si na

bacznoci, tote pojecha okln drog. Teraz szuka Seffra, aby mu zameldowa, e Piszkhidmet baszi jest ju blisko i e mona ju dokona napadu. - Sidi, czy nie sdzisz, e musimy ostrzec tych Iudzi? - Tak, to nasz obowizek. Mam nadziej, e nam uwierz. - Dlaczego mieliby wtpi~ o prawdziwoci naszych sw? - Zdarzao mi si czsto, e wanie takie yczliwe ostrzeenia
199 przyjmowano z nieufnoci. Czy moemy dostarczy dowodw, jeeli takich zadaj?

- Waciwie, dowodw nie mamy. Ale jeli kto si odway po-wiedzie mi w oczy, e mi nie wierzy, wtedy owietl jego ciemny rozum promieniami mojego korbacza. Chod, ruszamy w drog! Chcjak najprdzej przekona si, czy rzeczywicie karwan-i-Piskhid-met baszi obozuje w khanie.

W sidach Sefira Pojechalimy dalej i po niecaej godzinie ujrzelimy przed sob khan. Skierowalimy konie ku bramie. Gdy stanlimy przed bram, pierwszy rzut oka przekona nas, e karawana jest ju na miejscu. Prcz niej znajdoway si tutaj liczne grupy pielgrzymw i karawana mierci, ktrej czonkowie skromnie kryli si po ktach, bowiem transport ochmistrza dworu by tak wspaniale wyposaony, e nikt nie mia si zbliy do jego ludzi. Jednake my wjechalimy bez enady wprost midzy tumy. To niewymuszone zachowanie si wzbudzio niezadowolenie; po-chwycilimy pomruki i zauwaylimy nieprzyjazne spojrzenia, ktry-mi jednak nie przejlimy si zbytnio. Karawana skadaa si z dwunastu dobrze uzbrojonych jedcw, przybyych na koniach i z szeciu jucznych wielbdw obadowanych wartociowymi pakami. Dobr koni wiadczy o dostatku; jeden by prawdziwie piknym okazem skrzyowania arabskiej i turkmeskiej rasy. Nalea prawdopodobnie do Pizkhidmet-baszi i by ozdobiony bogatym rzdem ze srebra i platyny. Ten pokaz dobrobytu w tutej-szych okolicznociach by rzecz najmniej rozumn: pobudza bo-wiem instynkty rabunkowe. 201 W cieniu namiotu rozpostarto kosztowny dywan, na ktrym roz-piera si ochmistrz dworu, palc swj hukah, cybuch wodny. By to trzydziestoletni mczyzna o czarnej brodzie, ubrany nad wyraz okazale, a to dla podkrelenia swego stanowiska. Strj mia haftowany w zote wzory; mikki szal kaszmirowy obejmowa jeg stan; czarna wysoka czapka bya jedn z najdroszych, jakie kiedykol-wiek widziaem, a brofi poyskiwaa od drogiej inkrustacji. Co za nieostrono~ pord ludnoci, ktra grabie uwaaa nie za zbrod-ni, lecz za intratny sport! Podobnie, cho mniej okazale byli ubrani jego towarzysze. Na nasz widok pchn jednego z nich z daniem, abymy si przed nim stawili.

- W jakim celu? - zapytaem. - By powiedzie pokornie, kim jestecie i wykazaE, e macie prawo znajdowania si w zaszczytnym ssiedztwie jego osoby. - Tak? C to za jeden? -Jest to Piszkhidmet-baszi Wadcy wiata i tytuuje si Aemin-i-Huzur.

Jegomo wyrzek to w sposb tak uroczysty, a na twarzach otacza-jcych go towarzyszy malowao si tyle namaszczenia, e musiaem odpowiedzie tonem pogardliwym:

- Wadcy wiata? Gdzie jest ten regent, ktry wada wiatem?


Piszkhidmet-baszi? A wic urzdnik, wykonywujcy zlecenia! Ae-min-i-Hu~ur? A wic szef czyjej asysty, lecz nie mojej! Nie jestem niczyim sug, jak on, jak wic moesz zaleca mi pokor w stosunku do niego?

- A wic odmawiasz posuszefistwa? - zapyta surowo. -Pah! Czyjestem kamerdynerem podjego rozkazami? Czyjeste-my w Persji? Wycie obcy; podobnie jak my, zawinlicie tutaj, aby wypocz; mamy zatem rwne prawa. Jest mi zupenie obojtne, kim jestecie; c was obchodzi, kim my jestemy? Jeeli za wasz Piszk-hidmet-baszi ma jakie yczenia, niech sam przyjdzie do mnie, bo 202 rozkazywa tutaj nie ma prawa!

- A wic nie chcesz uda si do niego? - zapyta tym samym, co poprzednio, bezwzgldnym tonem. - Nie. - Potrafimy ci zmusi! - Sprbuj! Nazwae jego blisko zaszczytn, ale my wiemy, e zaszczytu naley szuka w innym miejscu, ni w pobliu osb, ktre nawet nie znaj praw najzwyklejszej uprzejmoci, obowizujcej naj-prostszego miertelnika. - To jest obraza! Jeeli dobrowolnie nie pjdziecie za nami, bdziemy musieli uy przemocy!
Usiadem na ocembrowaniu studni, wziem do rki sztucer, wska-zaem na sznur przewieszony opodal, na ktrym gospodarz porozwie-sza cebule i rzekem:

- Spjrzcie na ten rzd bassal! Trafi pierwsze pi z lewej strony.

Uwaajcie! Podworzec by szeroki, cebule wisiay w odlegoci okoo dziewi-dziesiciu krokw od nas, wystrzeliem pi razy i za kadym razem trafiem we wskazany cel. Niektrzy Persowie pobiegli do cebul, po powrocie potwierdzili ze zdumieniem, e trafiem pi razy bez ado-wania, mimo e moja brofi miaa jedn tylko luf.

- To czarodziejska bro - objani Halef. - Ten wszecMwiato-wej sawy emir i effendi strzela dziesi tysicy razy i wicej bez adowania. Czym wic jestecie wobec nas?
Zrobi lekcewacy ruch rk. Dodaem spokojnym tonem:

- Chciaem wam tylko pokaza, co was czeka, jeli powaycie si podnie na nas rk. Jest was dwunastu i w dwunastu krtkich mgnieniach dwanacie kul z mej broni powali was na ziemi. A teraz rbcie, co wam si podoba!
W zakopotaniu spogldali jeden na drugiego. Mj sztucer wype-ni, jak zwykle, sw powinno i nakaza Persom respekt. Najwyszy ochmistrz by, oczywicie, wiadkiem zajcia i tak samo strapiony jak 203 towarzysze jego, zawoa do swych ludzi:

- Odejdcie od niego! Z takimi gruboskrnymi ludmi, jak ci dwaj, my, podrnicy pozostajcy pod ochron Wszechwadcy, nie powinnimy przestawa~. Urodzili si na najniszym szczeblu spoe-czefistwa i wychowali si w ciemnocie niewiedzy, dlatego te zacho-wuj si jak ludzie nieokrzesani; ich towarzystwo plugawi. Gardzimy nimi!
Na te sowa podwadni jego natychmiast si cofnli. Ale teraz wszedw gr nowy czynnik, o ktrym istnieniu ochmistrz nie mg nic wiedzie; mj popdliwy i w sprawach honoru wysoce draliwy Hadi sdzi, e obrazy wypowiedzianej przez ochmistrza nie powinien pu-ci pazem. Zeskoczy wic z ocembrowania, na ktrym siedzia przy mnie, podbieg do Persa i przemwi w gniewie:

-Co ty powiedzia? Najniszy szczebel spoeczefistwa i ciemnota niewiedzy. Znasz widz, bardzo dokadnie w szczebel i ow ciemnot z wasnego dowiadczenia! Nam dwom s one jednak nieznane! miae take przepuci przez swe nigdy nie wycierane wargi sowo pogardy? Kim jeste, waciwie, e pozwalasz sobie mwiE tym wyso-kim, lecz niebezpiecznym tonem? Pezasz w przedpokoju swego pana, jak jaszczurka po ziemnych norach; padasz przed nim na kolana i bijesz bem o ziemi przed jego stopami. Jeste~ fagasem kaprysw i niewolnikiem jego humorw. Strojw i broni, w ktrych si puszysz, nie zdobye jak mczyzna o penym honorze, lecz wyebrae je, zlizujc plwociny swego pana, jak mid. My natomiast jestemy wolni i niezaleni. Robimy co nam si podoba, i zginamy swe karki tylko przed Allahem, nigdy za~ przed adnym z jego stworw, nawet wtedy, gdy ten kae si nazywa wadc wiata. Kto zatem jest wyszy - ty, czy my? I komu naley si pogarda, ktra urazia nasze uszy, nam, czy tobie?

May, odwany zuch wyrzuci z siebie t karcc mow z tak szybkoci, e niepodobna byo go zatrzyma; atoli, gdy zrobi pauz, by zapa~ tchu, najwyszy ochmistrz wyrwa sztylet zza pasa i krzykn 2~14 wcieky:

- Milcz, psie! Jeeli jeszcze jedno sowo powiesz, przebij ci sztyletem albo ka da baty, e ci skra odskoczy! Rwnie ludzie jego przybrali gron postaw; Hadi jednak ani myla

spuszcza z tonu. Wskaza na mnie, trzymaem sztucer w pogotowiu i rozpocz z gonym miechem: - Co ty powiedzia? Mnie przebi? Spjrz na mego effendiego!

Zanim zamierzysz si swym sztyletem, jego kula przewierci ci brzuch. Mnie da baty? Czy masz szpicrut? Nie widz adnej! Spjrz, przy moim boku za to zawsze wisi korbacz spleciony ze starannie powi-zanych hipopotamich rzemieni; rozmawia z grzbietem ju niejedne-go czowieka, ktry za wysoko zadziera nosa, a ktremu nasze razy przywracay pokor i grzeczno. Nie sd, e si was lkamy, dlatego e was jest dwunastu, a nas dwch! Nigdy nie liczylimy naszych przeciwnikw, im wicej was, tym przyjemniej dla nas. Powiem ci, co gotowimy zrobi; mj effendi utrzyma was swoim sztucerem w sza-chu; kadego, kto podniesie rk, postrzeli natychmiast; ja za bior, jak widzisz, mj korbacz do rki i wytrzepi kademu uszy, kto omieli si obrazi nas jednym choby sowem. Nazwae mnie psem! Miej si na bacznoci i nie zmuszaj mnie do tego, abym ci pokaza, kto tutaj jest panem, a kto powinien by traktowany, jak pies! Hadi sta przed Persem, ktry zeskoczy ze swego dywanu, i potrzsa szpicrut przed jego twarz. Ochmistrz by, oczywicie, wcieky; w innych okolicznociach byby si zachowa inaczej. Ale widzia dobrze luf mojej broni wprost na siebie skierowan, palec trzymaem na spucie i to go powstrzymywao od mielszych gestw. Przypuszcza, by moe, e moja grona postawa nie jest dlafi niebezpieczna, e przecie strzela nie bd, ale midzy przypuszczeniem a pewnoci jest dua rnica, on za nie by na tyle spokojny, aby rnic t oceni: Wida~ byo po nim, e szuka sposobu wyjcia z zatargu bez blamau, i istotnie, pomg mu fakt, ktry niespodzianie nastpi. 205 Scena wzbudzia ciekawo i innych, obecnych w khanie ludzi, ktrzy skupili si i obserwowali jej przebieg. Sta tu rwnie gospo-darz z paru onierzami, przydzielonymi dla ochrony miejscowoci. Jako pierwszy urzdnik mia obowizek dbania o spokj i ad. Wszak-e zdawa si by leniwym i mao aktywnym czowiekiem, ktry bynaj-mniej nie zamierza zaj si nasz spraw. onierze jego umiechali si z zadowoleniem, intermezzo bawio ich; to bya wesoa rozrywka w szarej nudzie codziennoci. Podobnie zachowywali si pielgrzymi, czonkowie karawany mierci i innych. Tylko jeden z nich zdawa si okazywa ch wzicia bezporedniego udziau w rozprawie. Jego ostro wyciosana twarz, zagorzaa od sofica, drgaa wymownie i ywo; nie sta spokojnie, lecz porusza si nieustannie, chcc przyjrze si badawczo bd mnie, bd Halefowi. Widziaem, e co go korcio i rzeczywicie, na widok tchrzliwej chwiejnoci Persa przystpi dofi skoni si i rzek:

- Hazreti, wybacz, e si do ciebie zwracam! Mog ci dostarczy~ informacji o tych dwch ludziach.

..
- Kim jeste - zapyta Aemin-i-Huzur, jawnie uradowany tym nieoczekiwanym wyjciem z nader przykrej sytuacji. - Byem dzielnym wojownikiem Beduinw Obeidw, ale z winy tych dwch, ktrych oby Allah poszarpa, zostaem wyrzucony z ple-mienia i teraz musz, eby nie godowa, suy obcym ludziom. Twarz tego czowieka wydawaa mi si znajoma, jednake nie mogem sobie uprzytomni, gdzie i kiedy go widziaem; wtem Halef zbliy si do mnie i rzek szeptem: -Sidi, poznaj go, jest to jeden z dwch szpiegw, ktrych niegdy ukaralimy hafib, kac im obci brody.
Natychmiast przypomniaem sobie t histori, Halef mia racj. Obydwaj Beduini zostali dziki tej karze zbezczeszczeni i na skutek tego wyrzucono ich z plemiania. Teraz osobnik pochwyci nieoczeki-wan sposobno~, aby wywrze sw zemst. Nie zlkem si jednak ani ja, ani Hadi. Mj may Halef z umiechem zasiad z powrotem 206 na ocembrowaniu studni. Pers spocz na dywanie, schowa sztylet do pochwy, przybra dostojn poz i zwrci si do byego Obeidy:

- Opowiedz, co wiesz o nich! Jeeli masz przeciw nim jakie suszne pretensje, jestemy gotowi ci pomc. - Pretensja moja jest nie tylko sh~szna, ale i krwawa - zawoa omielony Beduin -gdy hafiba, jak mnie okryli, moe by zmazana jedynie krwi. Posuchaj, o panie! Plemi Haddedihnw byo przed laty w zatargu z Obeidami; przygotowalimy si do wojny, przy czym nasz szejk wysa dwch wywiadowcw, aby wybada zamiary Hadde-dihnw. Jednym z tych wywiadowcw byem ja, Allah chcia, eby zdarzyo si nieszczcie; zostalimy ujci i oddani starym kobietom po to, by nam obciy brody. Przez to stracilimy cze i zostalimy wyrzuceni z naszego plemienia. - Mwisz o sobie, chciae jednak mwi o nich! - Wybacz! Zaraz wszystko wyjani. Nie znaam jeszcze wwczas tych ludzi, ale pniej poznaem ich dobrze i wiele o nich syszaem. Ten may nazywa si Hadi Halef Omar i jest szejkiem Haddedih-nw ... - Czym s Haddedihnowie? Sunnici? - Tak. - A wic Allah ich i jego przeklnie i wyniszczy! Jak mg przest-pi prg tego khanu, ktry zosta zbudowany wycznie dla wyznaw-cw witej szii? Skoro tylko pjdzie precz trzeba bdzie to miejsce oczyci~ z jego smrodu. -Allah, Wallah! Smrd drugiego jest o wiele jeszcze gorszy! - Jak to? - Bo nie jest ani sunnit, ani szyit, i w ogle adnym muzuma-ninem. - Czym wic? - Jest niewiernym chrzecijaninem. - Chrzecijaninem? - pochwyci Pers. - Czy to moliwe? Czy to do pomylenia? Czy widziano kiedy tak straszliwe zbrukanie wi-tej drogi pielgrzymw? Co robi? Opamitajcie si, ludzie! Bestia jest midzy nami, potwr ziejcy ohyd! Rzucie si na tego otra, wyniecie go precz, ywego lub martwego, poza wrota! Halef znowu uj korbacz i chcia zerwa si z ocembrowania, ale powstrzymaem go, mwic: -Zosta! To staje si interesujce. Jestem ciekaw, czy odwa si targn na mnie.

Nie mieli odwagi; klli i urgali na rozmaite sposoby, ale pozostali na miejscu. Obeida utwierdzi ich w tej maodusznej postawie, zwrb-ciwszy si do nich z ostrzeeniem:

- Bdcie ostroni! Ten niewierny jest wam nieznany, ale ja go znam; syszaem wszystko, co o nim opowiadaj. - Przeczysz sobie samemu! - rzuci ochmistrz. - Najpierw oskarasz go, potem ostrzegasz nas przed nim! - Bo nie chc, abycie zostali pobici. - Przewyszamy go si! - Nie w walce! Jest mocny i zwinny, jak pantera i powala lwa w nocy jedn jedyn kul: Ta dua i cika bro, ktra ley obok niego, ma naboje lecce na odlego wielu dni drogi, a trafiaj zawsze tego, w kogo wymierzone zostay. W watce wspomaga go szatan, jego sojusznik. A z tej maej broni moe, nie adujc, strzela tyle tysicy i milionw razy, ile zechce, bo bro ta sporzdzona zostaa w piekle, gdzie wszyscy jego przodkowie przebywaj. W walce nie sprostacie mu, jeden jest tylko Srodek, kttym, bez naraenia swego ycia, mona z nim skoczy; to podstp!
Przy tych sowach omal nie wybuchnem miechem. e w mojej obecnoci zaleca podstp, byo przecie wyranym dowodem tego, e sam w tej kwestii nie ma pojcia. Rwnie i Pers by tego zdania; popatrzy na ze zdziwieniem, pokiwa gow i rzek:

-Nie wolno nam atakowa, mamy go wzi podstpem? I mwisz to nam w jego obecnoci? 20~

- Dlaczego nie? Wie przecie o wszystkim czy syszy, czy nie, bo jego przebiego przewysza si jego ciaa i niechybno jego broni. - A wic mamy go pokona podstpem? Czy nie chciaby nam poradzi, w jaki sposb, jakim to podstpem? - To ju wasza rzecz! Ostrzegem was, a co do niego, zdradziem wam jego tajemnic, teraz moecie robi, co si wam podoba. - Czuj, e sam masz stracha, i to wielkiego. Ale ja go si nie boj i wiem, co mam czyni~!
To byy tylko sowa; ba si mimo wszystko, bo zamiast przedsi-wzi~ przeciw mnie jakie kroki, czynne czy sowne, zwrci si do stojcego w pobliu gospodarza:

- Jeste wyznaczonym przez pasz dozorc khanu? - Tak, hazreti, - skin zapytany z umiechem zakopotania.
Oczywicie, sysza ostrzeenie Obeida, naskutek czego ba si niezmiernie Halefa i mnie, tym bardziej, e z niepokojem myla o zachodzcej koniecznoci wystpienia przeciw nam w jakikolwiek sposb.

- Czy khan ley na drodze ku witym miejscom wyznawcw szii, przez Allaha miowanych i bogosawionych? - pyta dalej Pers. - Tak. - Jest zatem przeznaczony tylko dla tych wiernych? - Tak. - A wic wstp niewiernego musi by poczytywany za mierteln obraz tego miejsca? - Tak. - Musisz zatem czuwa, aby khan odpowiada przeznaczeniu, dla ktrego zosta zbudowany. - Tak. - I z ca surowoci masz udaremnia wszelkie nieprawne i niegodne uytkowanie tego miejsca. - Tak.
Niezwyk przyjemno sprawiao mi to, e dobrze odywiana, 209 okrga twarz khandiego przy kadym tak wyduaa si coraz bar-dziej. Jednake Pers torturowa go dalej:

- Syszae, e pord tych murw znajduje si chrzecijanin? - Tak. - A wic damy od ciebie natychmiastowego wykonania obo-wizku! Obecno tego czowieka jest woajc o pomst do nieba zbrodni przeciw Allahowi, przeciw prorokowi, przeciw przykaza-niom islamu i wszystkim jego wyznawcom, tutaj si znajdujcym. damy jak najszybciej i jak najciszej kary dla przestpcw. Sy-szysz? Jeeli si zawahasz, co uwaam za niemoliwe, zaskar ci przed naszym wszechwadc, ktry rozkae padyszachowi, aby ci skaza na dziesiciokrotn chost i kar mierci! Gdy najwyszy ochmistrz skoficzy sw mow oskarycielsk, twarz dozorcy khanu bya tak wycignita, e dalsze jej wyduanie si, choby o jeden wielbdzi wos, byo niemoliwe. W tym samym stopniu uroso jego zaftasowanie i nie wiedzia, co i jak pocz~. Wzbudzio to we mnie wspczucie dla tego agodnego, spokojnego czowieka. Zabraem wic gos, zwracajc si do niego: - Podejd bliej do mnie, khandi! Dotychczas suchae innych, powiniene wic pozna i nasze zdanie. Ale bd grzeczny, inaczej brofi nasza zostanie puszczona w ruch!
Mia takiego stracha, e o par jedynie krokw postpi naprzd.

- Czy ten khan istotnie jest tylko dla wyznawcw szii? - zapyta-em. - Tak - skin. - Dla innowiercw jest zakazany? - Tak. - Czy jeste szyit? - Nie. - A twoi onierze? - Te nie.

- Jednake wy przebywacie tutaj? I to jako urzdnicy? Take i

210
Obeida, ktry nas oskary, nie jest szyit. Szanuj prawo, spodzie-wam si jednak, e inni je te uszanuj. Jeeli ten khan jest tylko dla szyitw, to wszyscy, ktrzy nimi nie s, musz go natychmiast i na zawsze opuci. Pakuj wic swoje i swych onierzy manatki. Skoro tylko wyjdziecie std, zabierajc ze sob Obeid, opucimy natych-miast khan. Z prawdziw roskosz ogldaem twarz tego nieboraka, zamanego trosk. Cignem dalej:

- Prcz tego uwaam za konieczne, aby kady, kto si podaje za szyit, wykaza to. Kto tego nie uczyni, musi rwnie opuci khan. Czy ludzie, ktrzy traktuj nas, tak wrogo okazali ci swe wiadectwa? - Nie. - A wic poka ci najpieiw moje. dam jednak, aby okaza wzgldem nich cze nalen przepisan pod grob najsurowszej kary!
Po raz drugi ju dzisiaj wyjmowaem z kieszeni dokumety; rozwi-nem je i podaem dozorcy khanu. Byo mi obojtne, czy umie czyta. Spojrza na pieczcie i krzykn przeraony:

- Maszallah! Burujultu, jol teskeressi i nawet firman, wszystkie z wasnorcznym podpisem Wielkorzdcy, ktryjest ulubiecem Alla-ha i caego nieba!
Przyoy pieczcie do czoa, ust i serca, i po trzykro pochyli si gboko prawie do ziemi. Potem zwrci mi je, Wydobyem jeszcze czwart i cignem dalej:

- Poniewa nasi przeciwnicy podaj si za ludzi z Persji, chc ci dowie, e i tam cieszymy si najwyszym szacunkiem i yczliwoci. Najwysi dostojnicy musz okazywa nam cze jak na podstawie tego oto pisma wymaga mamy prawo. Czy znasz perski jzyk? Przy tym zapytaniu podaem mu perski firman. - Czyta nie umiem - odrzek tonem gbokiego powaania. - A wic zawiadamiam ci, e ten firman by przez szachinszacha wasnorcznie podpisany i przypiecztowany. Napis na pieczci

211 brzmi: Skoro tylko rka Nasr-ed-Dina pieczci pastwowej dotyka, gos sprawiedliwoci napenia wiat od gr a do wntrza ziemi! Mam nadziej, e uznasz, i moj obecno tutaj opromienia zarwno przychylno~ wielkorzdcy, jak i szacha perskiego, powiniene zatem stosownie zachowa si wzgldem nas. Nie jeste perskim poddanym, moesz wic wymia si z pogrek, jakie ten domniemany Piszkhid-met-baszi wytoczy poprzednio. Natomiast moje wiadectwo nie tylko ci umocni na tym stanowisku, ale wyniesie jeszcze wyej! Mimo, e by Turkiem, okaza wzgldem perskiego firmana tak samo wysok cze i zwrci mi go z nabon ostronoci.

- Prosz ci pokornie, o ulubiecze wielkorzdcy, aby zezna w Bagdadzie i Stambule, e nie urazilem was ani min, ani zgosk, albowiem pierwsze spojrzenie rzucone na was powiedziao mi, e wszystkie fortece pastwa stoj dla was otworem, a wic i wrota tego khanu. Uwaaj mnie za swego sug! Jestem gotw wykona natych-miast wszystkie twe rozkazy! - Spodziewaem si tego! Przede wszystkim wymagam, aby i ci rzekomi Persowie dowiedli, e s Persami, a zwaszcza szyitami. Mymy si wylegitymowali; teraz kolej na nich! - Masz suszno. Oczekuj, by temu daniu uczynili zado!
Odwrbci si ode mnie do ochmistrza. Temu ostatniemu mocno zaimponowaem moim perskim firmanem. Brofi, poprzednio skiero-wan przeciwko mnie, widzia teraz w moim rku; zmieszany wyraz jego twarzy pozwoli mi przypuszcza, e nie by w stanie okaza danego dokumentu. Sprbowa zamaskowa to pewnym siebie tonem zapytujc wyniole khandiego:

- Czy to moliwe, aby mial odwag da ode mnie dokumen-tw? Bye dotychczas wicie przekonany, e jestem rzeczywicie Piszkhidmet-baszim szacha perskiego, a tu naxaz, na skutek

sw tego obcego przybysza, dasz ode mnie dowodw! Czy twoja godno muzumanina jest tak saba, e wystarczy lekkiego powiewu z kraju niewiernych, aby j zdmuchn?

212
- Chodzi tutaj o moj godno urzdnika wielkorzdcy. Skoro ujrzaem jego, przez Allaha bogosawion piecz, musz wypeni obowizek, nie pytaje o wiar i religi tego effendiego, ktry mi wykaza, e znajduje si pod szczegln piecz padyszacha. Rozpo-cze z nim sprzeczk, roszczc sobie prawo rozkazywania. To prawo nie przysuguje ci nawet z tytuu Piszkhidmet-baszi, ale, e si za takiego podajesz, obowizkiem moim jest zada od ciebie dowo-dw! - Moi podwadni mog zawiadczy, kim jestem! - Ich sowa nie s dla mnie miarodajne, bo ich nie znam. Jeeli jeste tak wielkim panem, e cigle si obracasz w zaszczytnym oto-czeniu szachinszacha, musisz posiada jakikolwiek jego podpis i piecz. Skoro ten obcy effendi posiada i jedno i drugie, jasnym jest, e tobie powinno by o wiele lej podobne penomocnictwa od swego pana uzyska~. -Nie prosiem o nie, bo uwaam za zupenie niemoliwe, aby kto mia wtpi w prawdziwo moich sw. Mam przy sobie listy mego pana, ktre musz dorczyE w miejscu witym i ktre z tego wzgldu mog by pokazane tylko temu, dla kogo s przeznaczone. - To nie jest dostateczne! Sam mwie, e tylko szyici mog tu przebywa i e kady innowierca musi khan opuci. Jeeli mi nie udowodnisz, e jeste wyznawc szii, bd zmuszony, wedug twojej wasnej woli, ciebie i twoich ludzi wydali poza bram khanu! - Co za haba - zawoa Pers - Sucha podobne brednie! -Jeste obcokrajowcem, ktry nie moe si wylegitymowa, mu-sisz wic mi by posuszny, jako dowdcy tego placu. - A co bdzie, jeeli ci odmwi posuszestwa? - Wtedy napisz raport, ktry wyl, gdzie naley i przytrzymam was tutaj tak dugo, dopki nie nadejdzie odpowied. - Nie pozwolimy si trzyma tutaj! - Niech ci Allah uchowa przed zgubnym oporem! Moi onierze nie boj si was, a ten dobrze uzbrojony effendi ze swym dzielnym
213 szejkiem Haddedihnw na pewno mi pomog. Widzielicie, jak strze-la potrafi! Ochmistrz spojrza wokoo po swych ludziach wzrokiem pytaj-cym; mieli teraz inne twarze ni poprzednio; pierwotny wyraz posu-sznej gotowoci zupenie znikn. Moja prba strzelania i przedoo-ne papiery wywary podane wraenie; khandi mia humor, och-mistrz natomiast by strapiony. Mj may dzielny Hadi artowa, sign do pasa po brofi i zapyta mnie tonem stanowczym:

- Naturalnie, zgadzasz si effendi? Czy mamy tym ludziom naty-chmiast pokaza, jak dwaj dowiadczeni wojownicy radz sobie, aby obezwadni dwunastu przeciwnikw? - Tak, zrobimy to, ale w inny sposb, ni sdzisz - odrzekem. - Wanie dlatego, e nie jestem muzumaninem, lecz chrzecijaninem, postaram si ten zatarg, za ktry nie ponosz winy, rozwiza poko-jowo.
Zwrciem si do khandiego:

- Czy uznasz za wiarygodne, jeeli kto, kogo znasz, da ci zapew-nienie, e ten perski mirza jest istotnie, Piszkhidmet-baszim szacha? - Tak - odrzek. - Powiedz zatem, czy nasz mnie? - Ciebie? Oczywicie! Okazae mi najwysze dokumenty, dziki ktrym poznaem ci tak dobrze, jak gdybym, wybacz m miao, od modoci przebywa w twoim towarzystwie. - A wic uwierzysz moim sowom? - Jak moim wasnym!

- Dobrze, zapewniam ci wic, e ten mirza jest doprawdy tym, za kogo si podaje i prosz ci, aby mu pozwoli zabawi w khanie jak dugo mu si spodoba! - Rzeke, i tak si stanie, effendi! - Maszallah! - krzykn Halef. - Potwierdzasz obrazy, jakimi nas uraczono, t swoj wielk nieuzasadnion dobroci. Jak moesz pozbawi mnie przyjemnoci pokazania tym dwunastu osobnikom, e

214 my dwaj, ty i j a, znaczymy o wiele wicej, ni oni wszyscy razem wzici? Odpowiedziaem mu tylko skinieniem na Persw i od razu mnie zrozumia. Oszoomiona mina ochmistrza sprawia mi o wiele wicej przyjemnoci, ni ewentualne wykonanie zamiarw Halefa. Piszkhid-met-baszi wlepi we mnie oczy i wybekota, kiwajc gow:

-Allah akbar! B6g jest wielki! Jake wielkie jest moje zdumienie! - Dlaczego? - zagadn Halef ze miechem. - e chrzecijanin, niewierny, ktry widzi dzisiaj mnie po raz pierwszy, omiela si stwierdza, e jestem odblaskiem wadcy! - Jeeli sdzisz, e to miao, to jeste w bdzie. Odblask ten jest na tobie tak bardzo wyrany, e omyka byaby zupenie wyklu-czona. Twoja twarz promienieje sw ca peni i widzimy teraz, e jeste zbyt mdry i wzniosy abymy mogli powiedzie ci to, co chcie-limy ci donie. - Donie? Mnie? Jak to rozumiesz? - e grozi wam wielkie niebezpieczefistwo, o ktrym nie mgby nabra pojcia, gdyby nie posiada jasnowidzcej przenikliwoci. Pers musia nareszcie wyczu tkwic w tych sowach ironi. Po-niewa chodzio o przestrog, uda, e ironii nie dostrzega, i wypyty-wa dalej: - Mwisz o niebezpieczefistwie. Czy sdzisz, e co nam grozi? - Oczywicie! Powiedziaem wyranie, e grozi wam niebezpie-czefistwo. Gdyby odnosio si do nas, nie bybym wspomnia ani sowem, bowiem niebezpieczefistwo jest powietrzem; ktrym oddy-chamy i wod, ktr codziennie si pokrzepiamy. Kochamy niebez-pieczefistwo i bez niego, nie chcielibymy, nie moglibymy y; im wiksze jest, tym bardziej je kochamy. Wasze niebezpieczefistwo znamy dokadnie, gdy przeylimy je i pokazalimy przy tym, e bawimy si nim jak, mniej wicej, dwaj olbrzymi bawi si kartami. Byo pocieszne, e may porwnywa si z olbrzymem; odzyska ca sw wymow, co mnie, jako Europejczyka, zastanawiao wicej, ni Persa, ktry uwaa ten sposb mwienia Hadiego za normalny i w 215 napiciu dopytywa si dalej. - Nie wiem, co za niebezpieczestwo moe mi grozi. Pozostaje-my pod piecz szachinszacha i przekonany jestem, e nic nam nie moe si zdarzy. - W Persji moglibycie o tej pieczy mwi, ale nie tutaj. Widzie-licie przed chwil, jak znikoma jest moc szacha wobec naszej woli. Powiedz mi wreszcie, czy twj orszak ma jak specjaln nazw? - C za specjaln nazw ma posiada? Jest karawan, jak wszel-ka inna. -Mylisz si! Posiada nazw okrelajc. Nadano mu j bez twojej wiedzy. - Jak? - Nazywaj karawan karwan-i-Piszkhidmet-baszi. - T nazw nadae jej sam w tej chwili! - Nie. Znalimy j na dugo przedtem, nim ci spotkalimy.
Wiedzielimy, e karwan-i-Piszkhidmet-baszi jest w drodze, e jest oczekiwana i, jak tylko spotkalimy si, poznalimy was od razu. Dlatego tylko mj effendi mg zarczy khandiemu, e jeste wyso-kim ochmistrzern dworu.

- Sens twoich sw jest dla mnie ciemny. Powiadasz, e nasza karawana jest oczekiwana. Zapytuj, gdzie i przez kogo? Szykowali-my si do tej podry w najgbszej tajemnicy i wyruszylimy tak dyskretnie, e nikt o nas nic wiedzie nie moe. - Allah zrzdzi, e s ludzie, majcy oczy i uszy czujniejsze, ni ty zdajesz si posiada. Wasze przygotowania byy ~ledzone. Wiado-mo, e zaadowalicie kosztowne towary dla witych miejsc. Na waszej drodze czatuj rabusie, ktrym wasze przybycie zostao syg-nalizowane.

Nie przerywaem Halefowi; czu si panem sytuacji i tej takwielkiej dlafi rozkoszy nie chciaem mu zamca. Rozumiao si samo przez si, e za swe yczliwe rady spodziewa si wdzicznoci i uznania. Ku memu zdumieniu, musiaem stwierdzi~, e si pomyliem. Gdy Hadi zamilk, ochmistrz popatrzy badawczo to na niego, to na mnie, wybuchn krtkim, kpicym miechem i rzek:

Macie by wkrtce napadnici i jeli nie suchacie naszej przestrogi, naraacie nie tylko wasno szachinszacha, ale i prawdo-podobnie wasne ycie.

- Abarak Allah! Chwaa Bogu za to, a stworzy tak miych i dobrych ludzi, jak wy! Jestem w najwyszym stopniu zdziwiony tym, e istniej tak wspaniali, tak niezrwnani ludzie! Patrzylimy na was zupenie inaczej, tylko nie jak na przyjaci i w odpowiedzi na to troszczycie si o nasze dobro, o nasz cao! Mioci i dobrodziej-stwem ociekaj wasze wargi! Jest to moliwe tylko dlatego, e jeden z was jest chrzecijaninem, ktremu wiara jego, jak syszaem, naka-zuje miowa swych wrogw. T nadludzk wiar zawsze gardziem i gardz kadym, kto do niej naley. Macie wic do wyboru midzy moj pogard a moim miechem; sdz, e miech bardziej wam odgowia-da. Bo ~mieszne jest w najwyszym stopniu da ode mnie, abym wierzy temu, co przed chwil powiedzielicie. - Wtpisz w to, co mwiem w sprawie rabusiw? -zawoa Halef rozgniewany. - O tym nie, wcale nie, ale osoby rabusiw s, prawdopodobnie, zupenie inne, ni te, o ktrych chcesz mnie przekona. Mwie o kosztownym adunku tylko po to, aby si dowiedzie, co zawiera. Nie potrzebuj mwi wicej, sam si domylasz! - Czy dobrze ci rozumiem? Chcesz powiedzie, e my! ...
Gniew Halefa by tak wielki, e nie mg dokoczy zdania i prawic sign po korbacz, aby przy jego pomocy zakoczy urwan mow. Powstrzymaem z moc jego rami i rzekem:

- adnej nieostroonci, Halefie! Co ten czowiek myli i mwi, jest nam zupenie obojtne. Niech pniej stwierdzi z alem, e popeni najwiksze gupstwo w swoim yciu. Skoczylimy z nim. Chod! - Tak, jedziemy dalej, sidi, - przytakn mi. - Gorzko poauje pniej, e dzisiaj, jak zawsze, w caym swym yciu, nie mia wicej
217 rozsdku, ni jego ojciec, dziadek i wszyscy przodkowie, ktrzy po-penili nieprzebaczalne gupstwo, przyjmujc z rk przeznaczenia takiego syna, wnuka i prawnuka. Oby Allah sprawi, aby szwy jego ciaa i duszy pky, jak stara wyszargana rkawiczka. Na to zdrone yczenie musiaem si gono rozemia. Pers zdoby si tylko na to, aby ku ,am potrzsn obydwiema piciami i w bezsilnej wciekoci zawoa:

- Tak, u wszystkich diabw, idcie std jak najprdzej i ebym was wicej nie widzia. Poznaem dzisiaj jeszcze jednego chrzecija-nina, ale i ten nie jest lepszy od w delu innych, ktrych widziaem przedtem. Prawda to, co mwi stare perskie przysowie: Kto spotyka Isewi, ten niech go odtrci nog, inaczej bdzie pokutowa w tym i w tamtym yciu.

Siedziaem ju na koniu i ju si oddaliem o par krokw. Gdy jednak usyszaem te sowa, cofnem si, podjechaem do niego i odparem:

- Mgbym ci da pici po twarzy i nie miaby odwagi si broni; nie uczyni tego, wanie przez wzgld na to, e jestem Isewi. dam od ciebie, aby nie zapomnia swych ostatnich sw. Mamy nie pokazywa si wam wicej na oczy? Nie wyobraasz sobie chyba, e si was boimy? To byoby po tym, co si tu taj dziao, czystym obdem. Powiadam ci, e bdziecie serdecznie uradowani i wdziczni Allaho-wi, jeli tylko ujrzycie nas ponownie. Wiem ju teraz na pewno, e wkrtce si znw spotkamy i wtedy nie przyjdzie wam na myl odtr-ca nas nog lecz powitacie nas caym sercem i ca dusz. Zapamitaj sobie t przepowiedni, przypomn ci j!
Odjechalimy, nie zwracajc uwagi na rzucane za nami wyzwiska. Khandi wraz ze swymi onierzami pody do bramy; daem jemu i jego ludziom oczekiwany bakszysz, za co skonili si gboko, yczc nam szczcia na dalszej drodze. Gwoli bezpieczefistwa i aby zmyli Persw na wypadek, gdyby chcieli zdradzi Sefirowi powzity przez nas kierunek, pojechalimy 218 drog, wiodc do khan

Nasrijeh, tak daleko, jak oko ludzkie siga, potem zawrcilimy na lewo i przez dzikie pole, ruszylimy ku Eufra-towi. Halef, swoim zwyczajem, przemyliwa najpierw milczc nasze ostatnie spotkanie; potem gdy wszystko dobrze rozway, zapyta:

- Powiedziae temu najghxpszemu z perskich ochmistrzw, e nas wkrtce zobaczy. Czy to by tylko wybieg, czy te doprawdy sdzisz, e nie zadugo znw si z nim spotkamy? - Nie tylko sdz, ale jestem o tym przekonany. - Czy znane ci ju take miejsce tego rychego potkania? - Nie, bo nie wiem, gdzie Sefir urzdzi napa na karawan. Na drodze z khanu, ktr wanie opucilimy, do Hilleh to si sta nie moe, tym mniej w pobliu witych miejsc, a wic, najprawdopodob-niej, tu przed Hilleh, tam za miejscem najbardziej dogodnym s rumowiska Babilonu. Gdy si zastanawiam nad tym, nie trudno mi odgadn, jak to si odbdzie. - Wiesz, e mj umys przywyk do dugich i cikich prac.
Rzeczy bystre, jak na przykad rozwizywanie zagadek, s dlafi niedo-stpne. Dlatego prosz ci, nie tra czasu i od razu mi powiedz, co twj umys, ktry jest lotniejszy, ni mj, wyrozumowa!

- Wydaje mi si, e mj umys, mimo e jest bystry, ma wiksz warto, ni twj tak bardzo rozwleky, kochany Hale~e! - Nie myl si, sidi! Nie powierzam ci przecie mego wrcz prze-ciwnego pogldu, e mdro rozwleka jest przez to wanie bardziej delikatna! - T kwesti; chocia jest bardzo wana pozostawimy lepiej nie rozstrzygnit. Wiesz, e Sefir znajduje si w Hilleh. Peder-i-Baha-rat, ktrego spotkalimy, zastanie go tam i doniesie, e trzeba si spodziewa w najbliszym czasie przybycia karwan-i-Piszkhidmet ba-szi. Sefir, ktrego sdz, Persowie nie znaj osobicie, postara si nada swemu zetkniciu z ochmistrzem pozory przypadkowego spot-kania i pozysta jego zaufanie. Nie wtpi, e mu si to uda i wtedy
219 ma karawan w swych rkach. Potem skieruje ich na t drog, ktra bdzie odpowiada jego planom ...

- Sidi, - przerwa mi Halef - teraz twoja bystro zbiega si z moj rozwlekoci, rozumiem ci! Sefir stanie na czele karawany, aby j poprowadzi ku zgubie. - Nie, tego nie zrobi. - Dlaczego? - Jest, przypuszczalnie, za mdry. - A wic uwaasz moj uwag za nie trafn? - W adnym razie, pomijajc znowu niezwyk rozwleko twego rozumowania. Musi si przecie pniej wyda, e karawana zagina. Gdyby si Sefir do niej przyczy, pocignito by go do odpowiedzial-noci, a tego przecie powinien unika. -Suchaj, sidi, bystro twego rozumowania jest wcale nieza! Ma swoje zalety i jestem, jak widzisz, do zdolny, aby si na niej wzoro-wa. -Dzikuj ci i mam nadziej, e twoje zdolnoci w przyszoci si rozwin! Przypuszczam wic, e napad nastpi gdzie koo rumowisk, niedaleko od tego miejsca, gdziemy zaskoczyli przemytnikw. - Dlaczego tam? - Bo w pobliu znajduje si kryjwka, gdzie up bdzie prawdo-podobnie, schowany. Jest nam obojtne, w jaki sposb karawana zostanie tam zwabiona. Wane jest to, e ten plac jest celem naszej dzisiejszej podry. Przybdziemy tam, mam nadziej, jeszcze przed karawan i zobaczymy j, jak bdzie stawiaa opr Sefirowi. - Tak, zobaczymy to, effendi - doda Halef podniecony - cho-ciaby przez wzgld na namiestnika. - Co najmniej! - Sprowadzimy dofi Sefira, jako notorycznego zbja, przyapane-go na gorcym uczynku. Wtedy zobaczy, jak niewaciwie nas potra-ktowa i bdzie zmuszony nas przeprosi. - Jake si ciesz! To bdzie zwycistwo, z ktrego bdziemy 220 mogli by dumni. Czy nie uwaasz, sidi?

- Nie mwmy jeszcze nic o dumie. Zmiar nasz jest dobry, ale midzy nim i wykonaniem jest jeszcze wielka odlego. - Nawet Eufrat ley porodku! - Tak. - Aby dosta si do ruin, musimy przej na prawy brzeg. Do Hilleh, gdzie jest most, nie moemy wraca. Jak przeprawimy si na drug stron? - Zapewne znajdziemy troch chrustu albo innego materiau na budow tratwy. Jeeli to si nie uda, ruszymy wpaw. - Czy wiesz, jak szeroka jest rzeka w tym miejscu? - Z pewnoci przeszo trzysta metrw. - To duo, bardzo duo! - Przecie jeste dobrym pywakiem! - O, jeli o to chodzi, nie lkam si wcale. Ale na takiej przestrzeni zmoknie nam wszystko to, co powinno by suche. - S sposoby, aby tego unikn. Musimy si spieszy, aby mc nad rzek poszuka materiau na budow tratwy. - Byoby najlepiej, gdyby si nam udao spotka tratw albo d, ktrej waciciel chciaby nas przewie. - Nie myl o takiej moliwoci. Musimy unika wszelkich spot-ka, gdy kady napotkany czowiek moe by wsplnikiem Sefira, ktry go nie omieszka zawiadomi, e nie pojechalimy do Bagdadu. Syszae, e w dwch godzinach od Hilleh znajduje si jego kryjwka. Nie wolno nam jednake zapomina, e czonkowie jego bandy nie zawsze tam siedz, lecz na pewno, patroluj wzdu brzegw rzeki. Jak tylko nas zauwa, id o zakad, dziesi przeciw jednemu, cay nasz plan wemie w eb!

Droga do Eufartu nie miaa nic osobliwego. Teren, pozbawiony wyyn, by zorany botnistymi bruzdami. Gdy radosne parskanie na-szych koni obwiecio blisko wody, zsiedlimy i reszt drogi, aby nie by zauwaonym, odbylimy pieszo. Halef wraz z kofimi ukry si w 221 gbszej rozpadlinie, podczas gdyja zbliyem si ostronie do brzegu, aby zbada~ teren i okolic. Nie byo wida ywej duszy. Soce byo ju bardzo nisko; gdy spojrzaem na jego skone promienie, padajce na rzek, pod ostrym ktem, zabolay mnie oczy. Ucieszy mnie widok masy tamaryszkowego chrustu, tu nad wod, ktry pozwala prze-prawi w suchym stanie, jeeli nie as samych, to nasze narzdzia i brofi. Sprowadziem Halefa i oporzdziwszy konie, zabralimy si do nacinania chrustu i wizania snopkw. Niestety tamaryszek rs tutaj wty, gruboci mniejszej ni palec. O tratwie, ktra moga by nas udwign nie byo mowy. Sofice zaszo, zapad wieczr, zanim mo-glimy zaadowa nasze rzeczy na kruch plecionk z powizanych snopkw. Sterowanie t tratw przypado w udziale Halefowi, ktry pync, rniaj popycha przed sob; moim zadaniem byo prowadze-nie koni; zrobiem ptl z wydh~onych cugli i zarzuciem j na rami. Prowadzc w ten sposb ogiery, zanurzuem si w wod; podyy za mn posusznie i chtnie. Szlachetny kofi nie boi si wody. W innych okolicznociach mrok wieczorny nie byby wielk przy-jemnici, ale teraz, przez wzgld na nasze bezpieczefistwo, wiato dzienne mogoby si okaza zgubne. Chd rzeki orzewi nas i nasze wierzchowce; pynlimy wygodnie i gdy stanlimy na przeciwnym brzegu, bylimy tak mao zmczeni, e Halef zawoa;

-Ale to nie bya adna praca, lecz kpiel, sidi! Jestem jak nowo narodzony! -Mam nadziej, e dla powierzonych ci rzeczy nie byo to kpiel! - O, nie! Strzegem je wasnymi oczyma. Zabieramy rzeczy i puszczamy tratw z prdem, niech pynie gdzie chce! - Nie. Przymocujemy j do brzegu. - Po co? - Bo moe nas zdradzi.

- Zdradzi? Nie bierz mi moich sw za ze, ale z ostronoci przesadzasz! Nawet gdyby ludzie Sefira natknli si na t tratw, nie przyszo by im do gowy, e to mymy si ni posugiwali.

222
- Myli s nieobliczalne. Milionom ludzi przychodziy na myl niemoliwoci, a tu mamy do czynienie z czym bardzo moliwym. W naszym pooeniu nie moemy by zbyt ostroni. Czy zapomniae o upomnieniu, jakie w imi twojej Hanneh skierowywa powinienem do ciebie w wypadkach niezwykych. - yczenia mojej Hanneh, ktra jest r wszelkich rolin i kwiatem wadztwa ziemskiego, mam zawsze w pamici, tego moesz by pewien. Ba, jestem nawet przekonany, e mniej mylisz o swojej Emmeh ni ja o piknej pani mego maefiskiego namiotu. Ale powiedz, co by zostao z naszych wielkich i mocnych przey, gdyby ty, ze swoj przesadn ostronoci, odegnywa wszystkie przygody, ktre nam si nadarzaj! Zechciej z aski swojej spojrze wstecz na stulecia i tysiclecia historii powszechnej. Ilu to byo sawnych su-tanw, cesarz, krlw, kalifw, szejkw i bohaterw! Ilo ich niezli-czona. Gdyby ci wszyscy mowie byli tak ostroni, jak ty, nie mieli-bymy adnej historii powszechnej, w ogle nic nie byoby si dziao i tam, gdzie teraz janiej sawy, byoby tak ciemno, jak w odku u kozy, albo w bucie, woonym na nog ... - Jeeli nie jest podarty! - wtrciem. - Prosz ci effendi, nie mw tak! Jeeli daj porwnania, aby co zobrazowa, s bez zarzutu; a wic i ten but nie jest podarty, ale taki, ktrego woy nie bybym si wstydzi. - Zatem w go jak najprdziej, bo musimy si pieszy, nie przeszlimy Eufratu po to, aby si zabawia rozmowami o obuwiu i kozich odkach. Musimy pdzi, by dzi jeszcze stan w Birs Nim-rud. - Czy nie sdzisz, e powinnimy przedtem odkry tutejsz kry-jwk Sefira? - Bybym to sam zaproponowa, gdyby miejsce byo lepiej nam znane. A musielibymy zbada i to z trudem cay brzeg, stracilibymy za wiele czasu. Gdyby zasza konieczno wykrycia kryjwki, poszu-kamy jej pniej. Narazie jedziemy dalej.

223
Mwic tak pgosem osiodalimy konie i usunlimy z rzeki wszelkie lady. Wnet ruszylimy w kierunku poudniowym. Stronic od brzegu, aby ttent koni nie rozlega si zbyt dononie, zboczylimy na prawo, nie wiedzielimy jednak na jak odlego, bo byo jeszcze ciemno i zakrty Eufratu nie byy nam znane. Po paru chwilach jazdy zauwaylimy po lewej stronie bardzo niky, nie mniej dostrzegalny blask, ktry mg pochodzi tylko od ognia. Zatrzymalimy si i Halef rzek:

-Sidi, zdaje mi si, e tam wanie mieci si kryjwka. Brzeg, nad ktrym pali si ogie, ley niej poziomu - dlatego widzimy tylko odblask, a nie ogie. Czy nie mam racji? - Moliwe, e tak - odrzekem. - Czy wyledzimy, kto si tam znajduje? - My? Dla zwiadw wystarczy jeden.
Ja czy ty?

- Oczywicie ja. - Allah! Dlaczego zawsze tobie ma przypada chwaa odkry!

Znarn ci za dobrze, aby sdzi, e nie masz do mnie zaufania. wsidziesz na swego konika i zaczniesz zaleca mi ostrono?

Zapewne znw

- Uczyni to. - A wiesz przecie, jak bardzo to mnie trapi! By moe dawniej, w czasie, kiedy mnie dopiero poznawae, byem troch oporny i moe nierozwany, wina to mojej modoci! Ale to ju przeszo. Teraz jestem posiadaczem haremu z najpikniejsz on wiata i mam nawet syna,

ktry wychowuje si zgodnie z zasadami mojej wiedzy. Jeeli mirno to uwaasz mnie jeszcze za nierozwanego, jest to dla mnie obraz, na ktr kademu, prcz ciebie, odpowiedzie powinie-nem moim korbaczem. - Suchaj kochany Halefie, to twoja samoobrona przemawia nie za tob, lecz przeciw tobie. - Jak to?

224
- e i teraz wspominasz o korbaczu, kiedy prcz nas dwch nie ma nikogo, stanowi niezbity dowd, e i teraz nie umiesz panowa nad sob. Czy mog powierzy ci zadanie wymagajce niezachwiane-go spokoju, zimnej krwi i przytomnoci, ktrych najmniejszy opr nie byby w stanie zakci? - Tak, to wszystko co mwisz, brzmi tak, jak gdyby mia najsu-szniejsze prawo mwi do mnie w ten sposb, ale przekonaj si raz nareszcie drog c~ynu. - Tego ju prbowaem. - Jak, gdzie i kiedy? - I ty pytasz jeszcze? - Tak. - Nie daj ode mnie przykadw, sprawiyby ci przykro! Gdy-bym pozwoli ci teraz uda si samemu, byby nas prawdopodobnie - narazi na dostanie si do niewoli.
May zuch poczu si t uwag tak bolenie dotknity, ie prawie paczc, j baga:

- Sidi, pograsz moj dusz w najwiksz gbi udrki. Nie chc ci niczego wyrzuca ani wypomina, ile razy za ciebie walczyem i cierpiaem. Nie chc te powtarza, e i teraz jestem gotw odda moje ycie i wszystko, co posiadam. Jak moesz mnie w ten sposb drczy? Czy chcesz si obciy grzechem niewdzicznoci? Jest to plama, ktbrej adnym myciem zmazad nie mona! - Kochany Halefie, widz si zmuszonym powtrzy dokadnie to samo co ty przed chwil wytoczy przeciwko mnie; mowa twoja brzmi tak, jak gdyby mia najsuszniejsze prawo mbwi do mnie w ten sposb! - Bo to prawd, effendi, swita prawda! - Nie! - Prosz ci bez ktni, zaufaj mi tym razem! dam i wymagam, jako dowodu twej przyjani, aby mi pozwoli wyledzi, co za ludzie s tam, przy ogniu!

B - W b~a~ ~b~Onu 225


Co mogem przeciwstawi takim naleganiom? Czuem, e obo-wizkiem moim jest odrzuci jego prob, gdy znaem go za dobrze, aby bez skrupuw pozwoli mu pj~ na zwiady. Jednake nie czuem si na siach odmwi jego yczeniu, wiedzc jak mu to sprawi bole. Wykorzysta moj chwiejno, aby odkry swj najmocniejszy atut.

- Powiadam ci sidi, e bd uwaa za obraz, jeeli i ,tym razem, jakju wielokrotnie przedtem, zechcesz traktowa mnie jak chopca, ktryjestdoniczego! Czyja,najwyszyszejkHaddadihnpvzwielkie-go plemienia Szammar mam wiecznie lata za tob w tyle, jak pies za swym panem, Nie! Traktujesz mnie tak, jakby to wanie, a nie co innego, byo twoim zamiarem! - Pomyl, co to znaczy wyledzi i podpatrzy liczn klik podst-pnych wrogw! - Czy sdzisz, e nie potrafi? - Tak mi si zdaje. - A wic obraasz siebie samego, bo w tropieniu bye moim nauczycielem, a jeli si niczego nie nauczyem, zwaywszy, e nie jestem przecie zupenie niezdolny, caa wina spada na ciebie. - Dzikuj ci, Halefie! - rozemiaem si.

- Nie miej si, mwi powanie! Zreszt mog zaniecha tropie-nia i obserwacji. Chc tylko wybada, co to za ludzie. Udaj si tam, podpezn do ogniska na tak odlego, abym mg ich zobaczy i wracam natychmiast! Przecie to takie atwe, e wstyd mi po prostu, a jeeli i temu si sprzeciwisz - doprawdy nie wiem co, o tobie myle! - Dobrze, zabieram ci z sob! - Zabierasz ze sob? - unis si. - O tym nie byo mowy. Sam mwie, e jeden wystarczy, a teraz mwisz o zabieraniu z sob! Nie, chc opowiedzie swojej Hanneh, kobiecie najbardziej niezrwnanej pord kobiet wiata, e i ja kiedy dokonaem czego sam jeden. Czy mog wyruszy i to sam?

226
- Zmuszasz mnie do powiedzenia tak, daj wic wyraz swej odwa-dze. - To adna odwaga! - A jednak! Wanie to, e nie uwaasz tego za odwag, winno mnie skoni do cofnicia pozwolenia. Zanim jednak pjdziesz, mu-simy porobi odpowiednie przygotowania. - Przygotowania? - zapyta zdziwiony. - Tak. - Po co, na co? - Aeby zapobiec nieostronociom i bdom. iabierasz z sob tylko n, zostawiasz tutaj wszelk bro, jak rwnie korbacz, ktry wiksz szkod wyrzdzi moe, ni proch i ow. - Sidi, co ty ze mnie robisz! - Ale nic. - Duo; bardzo duo! W tym wypadku gdybym si musia broni, potrzebna mi bdzie brofi! - Takich wypadkw powiniene unika. Powiedziae, e idziesz i natychmiast wracasz, do tego nie potrzeba ci broni ani korbacza. eby jednak, na wypadek nieprzewidziany i ostateczny, by gotowym do samoobrony zabierzesz ze sob n. To dosy. - Dosy! A jeeli mnie obskoczy dwudziestu albo trzydziestu chopa - wylamentowa. - To si nie powinno sta. - A jeeli si stanie? - Ach, tak! Widz, e nie wolno mi ci puci, skoro ju teraz, zanim zrobie krok, mwisz o dwudziestu albo trzydziestu chopach, z ktrymi masz nadziej si zmaga! - Stj! ?gadzam si! Zostawi nawet n, jeli tego zadasz! - Zachowaj go. Teraz musimy si rozejrze za schroniskiem dla koni. - Po co? - eby ich nikt nie mg znale, gdyby nas cigano.

227
- Przecie zostajesztutaj! -Takwaciwie powinno by, ale mam wraenie, e bd zmuszo-ny je opuci, aby uda si za tob. - To wraenie myli ci, sidi. - Miejmy nadziej! Jestem jednak ostrony, mimo, e robisz mi z tego zarzut i przewiduj wszystko. Jeeli stanie ci si co nieocze-kiwanego, co ci uniemoliwi powrt, bd zmuszony wyj~ na poszu-kiwania ... - To nie bdzie konieczne! - przerwa. - Poczekaj! Jeeli w tym wypadku opuszcz konie, musz je ukry w pewnym miejscu, gdzie przynajmniej z daleka, nie byyby widoczne. - Nie bd si z tob spiera, bo to bezcelowe. Zawsze musi wyj na twoje! -Niestety nie! Nie chciaem ci puci a jednak przemoge mnie!

- Z tego si ciesz! Ale gdzie w tej ciemni szuka schroniska dla koni? - Ju mam. - Gdzie? - Ostatnia, gboka rozpadlina, przez ktr wczoraj przejeda-limy. Tam nie bdzie mona ich znale~, nawet w dzie, chyba, e jaki niefortunny przypadek sprowadzi kogo w poblie. Wracamy tam. Jazda!

Zawrcilimy i po piciu minutach jazdy, znalelimy si w rozpad-linie. wiato gwiazd dziki ktremu zauwaylimy j poprzednio, byo nam pomocne i teraz. Gdy Halef zoiy wszystko jak byo um-wione, ruszylimy w drog powrotn. Blask ogniska by widoczny i std, ale tylko dlatego, e bylimy ju o nim uprzedzeni.

- Potrzeba ci okoo pb godziny, aby dotrze do ogniska - rzekem. - Drog powrotn zrobisz na pewno prdzej. Licz wic razem na ca wypraw, pbtory godziny, najwyej! Rozumiesz? Musimy stan u ruin przed przybyciem Persw, zatem czas ten jest prawdziw wiecznoci. Wicej nie mog ci udzieli!

228
- Nie trzeba mi tak duo! - A jednak! Musisz czoga si ostronie, to wymaga czasu. Par chwil musisz zabawi tam, chocia zabraniam ci posuwa si daleko, aby ludzi nie poszy. To byoby dla ciebie zbyt niebezpieczne. - Dlaczego dla mnie? Jestem przekonany, e zrobi to rwnie dobrze, jak ty. - Suchaj, nie zmuszaj mnie w ostatniej chwili do zatrzymania ci w miejscu! Wiesz co, myl, a wykazujesz pewno siebie, ktra mnie niepokoi! - O, sidi, jake mi trudno porozumie si z tob! Czego jeszcze zadasz ode mnie! - Niewiele. Czy przyrzekasz mi by tak ostronym, jak sobie tego ycz? - Tak. - Zbliy si do tych ludzi na tak tylko odlego, aby ich mg policzy? - Nie poszy ich? - Tak. - Powrci natychmiast? Nie wdawa si w adn walk, ani bjk, lecz cofn si, jak tylko ci zauwa? - Tak. - Czy trafisz bez trudu z powrotem? - Effendi, to powiedziaem, e nie jestem chopcem! - Tak. Ale przedtem musz ci powiedzie, co nastpuje: zmusie mnie formalnie do powierzenia ci tej prawy. Robi to niechtnie, bo przewiduj co niepomylnego, a my wanie teraz mamy donios rzecz do wykonania. Jeeli nie bdziesz ostrony i z wasnej winy dostaniesz si w opay, ktre ci przeszkodz albo uniemoliwi wy-penienie swego zadania, tracisz na zawsze moje zaufanie i nigdy nie wymoesz na mnie podobnego zlecenia! - Sidi. Co ty sobie o mnie mylisz, skoro mwisz do mnie w ten sposb! Gdyby to syszaa Hanneh, pera pord klejnotw ziemi i
229 oceanu musiaaby mnie uwaa za nicponia, jakkolwiek jest przeko-nana o mojej dzielnoci nie mniejszej ni dzielno kadego czowie-ka i bohatera. Odchodz i wracam wkrtce bez szwanku. Allah z tob!

- Chc, aby Allah raczej towarzyszy tobie! - odrzekem.

Oddali si i kroki jego wkrtce zamilky. S gupstwa, ktrych popenienie czowiek stwierdza bd po pewnym czasie, bd bez-zwocznie. Do tej ostatniej kategorii, naleao to, czego dopuciem si teraz. Ledwo Halef znikn, ju bybym go przywoa z powrotem i dobrze by si stao dla niego i dla mnie. Zanadto go jednak lubiem, aby mu sprawi t przykro tym wiksz, e by ju na drodze do swego celu. Wrciem do rozpadliny i usiadem obok koni. Po dokonaniu czego, czego by si chtnie unikao, czowiek do-znaje uczucia

niedomagania, ktre nie tylko gnbi ducha, ale i ogar-nia ciao. Tak przynajmniej dzieje si ze mn. Siedziaem w skupieniu na dnie rozpadliny i byo mi tak, jak gdybym zjad co niestrawnego. Znam ludzi, ktrzy utrzymuj, e dusza ludzka w momencie mierci rozstaje si z ciaem w okolicyplexus solaris i e gwnie wple,xus jest w najcilejszym zwizku z yciem duchowym. Nie miaem sposobno-ci, ani czasu dyskutowa z kimkolwiek na ten temat, ale jako czo-wiek uczciwy, musz wyzna e to przykre uczucie, bdce skutkiem popenionego gupstwa, powstawao zawsze w tym miejscu ciaa, ktre jest siedliskiem splotu sonecznego. Odczuwaem i teraz jakie niezadowolenie i nie mogem niestety, przekona samego siebie, e uczucie to jest niesuszne. Sowem byem z siebie wysoce niezadowo-lony. Siedziaem kwadrans, p godziny, godzin. Powrciem na gr i usiadem ponownie. Ogie pali si jeszcze, bo dostrzegaem odbla-ski. Gdyby Halef by zauwaony, ogiefi zgaszono by natychmiast. Ta myl uspokoia mnie. Ale upyno jeszcze p godziny i jeszcze kwadrans, a Halef nie wraca. Czyby po szczliwym przeprowadze-niu badafi, nie zdoa trafi z powrotem do naszej placwki, gdzie go oczekiwaem? A przecie wiedziaem, e posiada dobry zmys obser-wacyjny!

230
Gdy jednak przeszo jeszcze p godziny zaczem si mocno nie-pokoi, czujc, e obowizkiem moim jest wszczcie poszukiwafi. Nie pozostawao mi nic innego, jak wyruszenie w kierunku ogniska. Szu-ka go gdzie indziej, albo nawoywa za nim byoby dalszym cigiem popenionego bdu. Musiaem zdwoi ostrono, z jak zwykem dokonywa mych badafi, jeli bowiem Halef zosta zauwaony i ujty, to najprawdopodobniej przez ludzi Sefira, ktrzy poznawszy Halefa, musieli przecie wywnioskowa, e i ja znajduj si gdzie w pobliu, co powinno byo ich skoni do odszukania mojej osoby. Przede wszystkim musiaem zrobiwszystko, co byo w mojej mocy, dla bezpieczefistwa koni. Mona byo przypuszcza, e w cigu nocy nie grozi im nic, ale nie byo wykluczone, e dziefi zastanie mnie z dala od nich, a wtedy tym bezcennym zwierztom mogoby si co sta, nie mwic ju o naszej kosztownej broni. Albowiem, rzecz zrozumiaa, nie zabieram z sob mego ora. Jeeli Halefowi stao si nieszczecie, to i ja szedem na niepewne, na co nie wolno mi byo naraa mego najwikszego majtku. Zwaywszy ogromn warto koni i broni, e nic, sdziem, nie bdzie w stanie w przyszoci powstrzyma mnie od powrotu na to miejsce we waciwym czasie. Zszedem wic znowu na d, zawinem w nasze koce wszystko, co postanowiem zostawi, przywizaem konie do kokw, gboko wbitych w ziemi i zostawiem sobie tylko n za pasem. Pogaskawszy nasze ogiery i rzuciwszy im na poegnanie swko szusz nabraem pewnoci, e zachowaj sw pozycj a do naszego powrotu i e przeciw kademu intruzowi bd si broni zbami i kopytami. Potem ruszyem w drog; ktra jak sobie uwiadomiem, moga si sta dla mnie wysoce niebezpieczn. Waciwie nie miaem pewnoci co do ludzi ktrzy znajdowali si przy ognisku. S jednak myli, ktre od chwili swego powstania, maj tak wielk si przekonywujc, e nie ulegaj wtpliwoci. Mona je nazwa przypuszczeniem czy te inaczej; udzielaj si czowiekowi jak depesze, twierdzce o dokonanych i niewtpliwych faktach i s 231 przeze przyjmowane, jako prawdy. Dowiadczaem tego nieraz i nigdy nie popadem w bd, dajc wiar podobnym, powiedzmy, inspiracjom. Tak te i obecnie byem mocno przekonany, jakbym posiada na to dowody, e mam do czynienia z kryjwk Sefira i e wypadnie mi zetkn si, jeeli nie z samym Sefirem, to z jego kompanami. Byem przewiadczony, e grozi mi niebezpieczefistwo i uwaaem za rzecz naturaln spotkanie w walce, ale nie porak. Z tej po czci przyczyny stosunkowo niewielki by frasunek, jaki mi sprawiaa rozka z kofimi i broni. Blask bijcy od ognia wzmaga si w miar mego zbliania si. Posuwaem si ku niemu po lini prostej i musiabym Halefa zobaczy, gdyby na swej drodze powrotnej kierowa si t sam lini prost. Skradaem si chykiem i unikaem wszelkiego szmeru, baczc przy tym uwanie na prawo i lewo, aby pochwyci~ jego kroki na wypadek, gdyby w drodze powrotnej zboczy z prostej lini. Jednake to obser-wowanie nie dao adnych wynikw.

Kiedy znalazem si o sto krokw od celu, legem na ziemi i jem si czogaE, zachodzc jednak od skrzyda, gdy ostrono nakazywa-a mi dobi do celu nie bezporednio. Musiaem uprzednio rozejrze si, aby mc przybra pozycj, jak najbardziej dogodn dla mego osobistego bezpieczefistwa. Przyczolgawszy si nad urwisko nad-brzene, ujrzaem pod sob prd rzeczny i pochwyciem jego cichy szmer, niezakcony adnym mocniejszym odgosem. Zdumiewajce! Zatroskany o przyjaciela, przybyem tutaj, aby go odszuka, a jednak uwaga moja zwracaa si nie tam, gdzie naleao go si spodziewa, to znaczy ku ognisku, lecz ku pyncytn na lewo strumieniom, ktrych mroczne powierzchnie byy powleczone mikk, jakby fosforyzujc, nieustannie drgajc filigranow siatk. Te tajemnicze wiatocie-nie przycigny mj wzrok i przykuy do siebie na ducz chwil. Nie by to Eufrat, ktry widzielimy w dziefi, ktry niedawno przepynlimy, lecz zagadkowa yjca, wowata istota, wygnana z raju, przeistoczona w to bezksztatne, nieskoczone ciao, cignce 232 si w niemej mce, niezatarty dowd nieubaganej sprawiedliwoci tego, ktry nie pozwala si wyszydza. T~, nad t rzek, speni si niegdy sd, o ktrym psalmista mwi: Nad rzekami babilohskimi siedzielimy i plakalimy na wspomnienie Syjonu. Na wierzbach zwisaly nasze harfy, albowiem ci, ktrry wzili nas w niewol i wywieli, ,dali od nas pieni. Jake mielimy piewa pieni Panu na obcej ziemi! By moe tutaj, gdzie teraz leaem, siedzieli ci rozpakani i z tsknot spogldali ku prdom, pyncym z wyyn, przez ktre prowadzi droga do Palestyny. A gdy w samotnoci koczyli swe skargi, wsiadali do dek, aby przejecha na lewy brzeg, gdzie stay ich niskie, ceglane lub gliniane domki. By to przecie ten sam wczesny nurt, a na prawo ode mnie, w dole widniaa na wodzie dka zupenie tej samej formy, jak miay pod-wczas te upiny przewozowe, okrgo i pytko wydrona, podobna do wielkiej, puszczonej na wod balii. Ta d bya na wp zakryta gstym splotem tomaryszkw, ktre biegy wzdu brzegu potem nieprzeniknionej gruboci. Na jedynym wolnym skrawku przestrzeni pono ognisko, przy ktrym wida byo na razie jednego czowieka. Potem ujrzaem drugiego, ktry siedzia nad wod, twarz do rzeki, bez ruchu. owi ryby wdk. Jaki spokojny obraz! Gdzie tu szuka ladw niebezpieczefistwa! Czy znajdowaem si w zagadkowej kryjwce, gdzie duchy skrytobj-czo zamordowanych zdaj si w nocy snu swe widmowe istnienie? Czy te ci dwaj ludzie byli nieszkodliwymi rybakami, ktrzy w mroku i chodzie chcieli zgarn pow, aby go nad ranem sprzeda w Hilleh? Jako nie chciao mi si bra ich za tak nieszkodliwych, na jakich wygldali. Nie opaci si wiosowa dwie bite godziny, w gr rzeki, w dce, lizgajcej si wokoo wasnej osi, aby przedsiwzi pow, ktrego powodzenie nie jest wcale pewne. Poza tym wanie ten stan spokoju wzmacnia moje podejrzenie, wydawa mi si sztuczny. Powiedziaem sobie, e jak to utaro si mwi, co si za tym kryje. Bybym pozwoli tym ludziom dalej gra sw rol, nie zakcajc ich 233 pozornego spokoju, gdybym przyszeu tutaj dla innych powodw, ni bezpieczefistwo Halefa. Musiaem wiedzie, dlaczego nie wrci i tylko tutaj mogem tego doj. Kto wie, co mu zrobiono, co z nim poczto! Kada minuta bya droga, nie wolno mi wic byo ociga si i wyczekiwa bezczynnie. Musiaem co pocz, ale co? Pomylaem, e najpierw trzeba si dowiedzie, czy te dwie osoby s doprawdy same, jak na to wskazyway pozory, tak wic postanowi-em przeszuka cay skraj nadbrzenego urwiska. Popezem po ziemi bardzo wolno i ostronie we wspomnianym kierunku. Upyn dobry kwadrans, zanim obszedem ca, zupenie nag przestrzefi. Tu pooyem si znowu i zwayem szanse. Mimo dobre-go suchu i wzroku, nie widziaem, ani nie syszaem nic. Jeeli kto ukrywa si tutaj, to chyba na dole w gstwinach. Wypadao mi wic uda si tam, ale to byo zarwno trudne, jak i niebezpieczne; trudne, bo grna cz krawdzi bya pokryta grubym, liskim piaskiem, z ktrego musiabym si zelizgn; niebezpieczne, bo zostabym za-uwaony przez kadego, kto kry si w dole, gdybym przybywa wprost z gry. Miaem jeszcze jeden sposb do osignicia mego celu, mia-nowicie popezn dalej, dotrze do wody i potem wzdu samego brzegu, znw wydosta si na gr; w ten sposb uniknbym stocze-nia si z gry i omijajc krg ognia, nie bybym zauwaony. Ale to wymagao czasu, wicej ni miaem prawo uy do tych moe nawet zbytecznych przygotowafi. Moe jednak uda mi si zej wprost na

d nie bdc zauwaonym i moe piasek mwiskajest bardziej wytrzyma-y, ni mi si wydaje? Dostrzegem na nim wiele ciemnych punktw, ktre wydaway mi si kamieniami czy zgoa stwardniaociami grun-tu, odcinajcymi si na jasnym tle piasku. I~ przede mn widniay dwa takie punkty, a z boku podobne trzy. Ale kiedy zwayem okoli-cznoci, wywnioskowaem, e jednak lepiej bdzie pj okln dro-g. Ruszyem ostronie dalej. Pierwszym ruchem zbliyem si do dwch wspomnianych pun-ktw. Chciaem je wymin, ale wnet zastygem, gdy poruszyy si!

234
Czy cinienie mego ciaa na piasek wprawio kamienie w ruch? Nie, nie byy to adne kamienie, bo naraz wyskoczyy z piasku cztery ramiona, tyle rk w teje samej chwili cisno mi gardo i plecy, i gos jaki zawoa:

- Lahaun, lahaun ia rida! Do nas, do nas, ludzie! Mamy go!

Trzymajcie go mocno!... Trudno uwierzy, ale nie byem przestraszony: przywykem do takich nagych niespodzianek. To byo tak raptowne, e nie zostao mi sekundy do stawienia oporu. Mimo, e trzymany mocno za gardo i ramiona, chciaem si wyrwaE, zdoaem te jednego odtrci. Na wp wyswobodzony, chciaem ju zaatwi si z drugim, gdy pierwszy cisn mi w twarz dwie garci piasku! Momentalnie rce moje ode-nway si od przeciwnika, aby instynktownie sign do zasypanych oczu, przez co cay mj wysiek spez na niczym. Byem pozbawiony zdolnoci widzenia, a z ni i monoci wymknicia si moim przeciw-nikom. Nadbiego ich wicej i syszaem dziesi, dwanacie rnych gosw, krzyczcych jednoczenie. Byem obezwadniony, powalony, zwizany, potem cignity w d po zboczu poprzez zarola, by nareszcie zosta rzuconym koo ogniska na ziemi. Miy czytelniku, czy miae kiedy, oczy tak pene piasku, e nie mona byo pomieci wicej, ani jednego ziarnka? Nie? I ja nie codziennie ale za to wtedy tak gruntownie, jak tylko byo moliwe. Nie twierdz, aby to byo bardzo niebezpieczne, ale nieprzyjemne, wysoce nieprzyjemne, jest to w kadym razie. Gdy za na domiar zego, jest si zwizanym, e nie mona rkoma pomc olepionym oczom, tudzie otoczonym przez ludzi, o ktrych si wie, e wszystkie-go si mona po nich spodziewa, tylko nic dobrego, wtedy mona zaliczy swe pooenie do nieatwych. Nie miaem potrzeby dugo si namyla nad sposobem zachowa-nia si. Musiaem lee spokojnie i nic nie mwi, tylko uwaa na to, co si dokoa mnie mwi. Co do moich oczu, musiaem na razie pozostawi spraw oczyszczenia ich z piasku bardzo intensywnie 235 pyncym zom. Postanowiem rozglda si za sposobem dziaania wtedy, kiedy dziki zom odzyskam mono widzenia. Nastpnie powiedziaem sobie, e znajduj si, prawdopodobnie, w bliskim ssiedztwie Halefa, co nie mogo podziaa na mnie uspakajajco i wiedziaem z dowiadczenia, e z podobnych opaw o wiele atwiej jest wydosta si samemu. Podczas gdy zy, zaprawione piaskiem, pyny mi po twarzy, le- dziem z napit uwag tok rozmw. adne sowo nie uszo mojej a uwagi, gdy nikomu nie przychodzio na myl mwi tak cicho, aby nie by syszanym.

-Co za pow! -odezwa si jeden, w ktrym po gosie poznaem Peder-i-Baharata. - Przecie spotkalimy ich nie dalej, jak dzi i sdzilimy, e jad do Bagdadu ... Zrezygnowalimy ju z naszej zemsty ... I oto sami weszli nam do rk.
- Allah miuje nas! Jemu cze i chwaa! - doda drugi, ktrym by Aftab, towarzysz Pedera. -Ten pies si nie rusza wcale ... Przecie nie jest martwy?

- Martwy? Z czego? Cignlicie go, przy czym gowa jego odbi-jaa si o ziemi, dlatego mimo mikkoci piasku, straci przyto-mno. Te chrzecijafiskie psy s mocne tylko w pysku, poza tym nic nie mog znie. Poczekamy, a oprzytomnieje, wtedy zmusimy go do ~wyznania, czego tutaj szukali. - Nie szukali niczeg - ozwa si trzeci ktrego gos zdradzi mi gospodarza z Hilleh. -I~Iko przypadek mg ich tutaj sprowadzi, i bo jest zupenie niemoliwe, eby co wiedzieli o naszej kryjwce i o naszych planach.

-Tak, niemoliwe! - potwierdzi Peder. - Tylko z tego powodu nie mona byo, mimo wszelkich grb, wydosta co z tego przekl-tego szejka Haddedihnw. Sprowadcie go tutaj z odzi! Niech si ucieszy na widok swego sawnego i ukochanego ernira w naszych rkach. - Oczekuj kary, jakiej te otry uszy poprzez sw ucieczk z sdu.
Powinni dosta mierteln chost! Mwi Beduin Ghasai, ktry podawa si za Solaiba. Tak wic byli tu zebrani prawie wszyscy nasi przyjaciele i znajomi.

Syszaem oddalajce si kroki, po czym kto, kto dotychczas 236 milcza, rzek:

- Nie bj si! - uspokoi go Peder. - Tak si ich o~wiczy, e wylizywa si bd miesicami. Zaczbym od tego zaraz, ale wiesz, jaki jest Sefir w tych rzeczach. Nie znosi adnej samowoli i wszelkie wykroczenie karze mierci tego, ktry zawini. - Posuwa sw surowo za daleko! - Nie, bo dziki niej tylko utrzymuje karno i porzdek. Kady inny zwizek moe nieposuszefistwo kara wyrzuceniem. Nam za jest to zakazane, bo wyrzucony mgby nas zdradzi. Tylko mier zabezpiecza nas. Nie wolno nam nawet obszuka naszych jeficw, bo pierwszefistwo ma rka Sefira. Wystarczy to, e wiemy, i nie maj adnej broni, prcz noy - a te s w naszym posiadaniu. Jake niezwykle przyjemne byy dla mnie te sowa! Przy dokadnej rewizji byliby znaleli piercienie silla, ktre odebralimy jemu i jego towarzyszom. - Czy aby Sefir nie ukarze ich lej, jak my sobie tego yczymy? - zapyta Ghasai. - Pewno, e nie! Ma z nimi, jak powiada osobiste porachunki, a ja bd mia jeden z pierwszych, moe najwaniejszy gos, kiedy dojdzie do sdu. To wystarczy najzupeniej. Narzekae niedawno na surowo naszych praw, niesusznie, bo one odpowiadaj twoim y-czeniom, z gry skazujc na mier tych ludzi. Tylko rodzaj i sposb tej mierci podlega jeszcze decyzji. Teraz cicho! Sprowadzili maego. Musz od niego wycign, gdzie s ich konie i rzeczy. Hadi zosta dostarczony i zoony obok mnie. By te zwizany, nawet mia usta zakneblowane, eby nie mg mwi ani krzycze na wypadek, widocznie, gdyby zechcia mnie ostrzec. - Otwrzcie mu usta, eby mg mi odpowiada! - rozkaza 237 Peder.
Gdy temu stao si zado, rzek do Hadiego kpicym tonem:

- Widzisz, e miaem racj: ley tutaj, mamy go! - Czy jest martwy - zapyta Halef zmartwiony. - Nie. Tylko zmysy go odeszy. Jak tylko oprzytomnieje, dosta-niecie batogi, e wam do koci przenikn! - To mnie nadzwyczaj cieszy! - odrzek Halef ze miechem! - Jest to chwalebny obyczaj u was, e cigi padaj na was samych! - Stracie~ zmysy! - O, mam je w porzdku! Zatkalicie mi usta, ale nie uszy, a e bylicie tacy mdrzy, e mwilicie gono, syszaem wszystko. Nie wolno wam bez Sefira nawet sign do naszych kieszeni, c dopiero bi nas. - Psie! Poka ci, e zbijemy ci tak, a krew popynie, jeeli nie bdziesz odpowiada natychmiast na moje pytania. Zatem suchaj, co chc wiedzie! Dlaczego nie pojechalicie do Bagdadu? - Dlatego, e tam nie zmierzalimy. - Dokd wic? - Do Burd Awaineh. - To ley przecie na poudnie od ruin. Wy jednak jechalicie na pnoc w kierunku Bagdadu. Co mi krcisz! - Niech Allah uchowa twj rozum! Zdajesz si nalee do gatun-ku nieszczliwych ludzi, ktrych mzgi s pokrcone, dlatego w najprostrzych rzeczach dopatrujesz si krtactwa. - To twj mzg pokrcony, a nie mj. Wymagam wyjanienia.
Przyznaj, e byem niezmiernie ciekaw tego wyjanienia. Znaem mego maego Hadiego. W swych czynach by pochopny i nierozwa-ny, ale poza tym ogromnie zmylny; sowami nie da si nigdy wywie w pole. Co go skonio do

przytoczenia Burd Awaineh, byo dla mnie zagadk, ale byem przekonany, e dobrze wykrci i nie zdradzi si z niczym. Odpowiedzia:

- Poniewa podae w wtpliwo przytomno mego umysu,

238 udowodni ci, e jest bez zarzutu. Mj effendi naley do klasy wysoce powaanych i uczonych panw, ktrzy badaj stare ruiny, aby odszu-ka zabytki dawnych czasw. Przyby ze mn tutaj w tym wanie celu. Z tego wzgldu skierowalimy si do Burd Awaineh, ale niestety, bylimy zatrzymani w Birs Nimrud i odstawieni do Hilleh. Stamtd ucieklimy, ale mimo to mj effendi nie zaniecha swych badafi w Burd Awaineh. Udalimy wic, e zmierzamy do Bagdadu, dojecha-limy jednak tylko do khanu Nasrijeh. Poniewa powrt do Hilleh i do tamtejszego mostu mielimy odcity, skierowalimy si do Eufra-tu, przepynlimy go i spoczlimy przez noc. lii przed zaniciem zauwaylimy wiato tego ogniska, co skonio mnie do wybadania, kto je zapali. Gdy przybyem na gr, piasek si obsun i potoczy wraz ze mn w d. Zostaem zapany i obezwadniony. Promienie twej niedocignionej mdroci objani ci, e mj effendi by ciekaw, dlaczego nie wracam; wyszed wic na poszukiwania i znalaz u was takie same przyjcie, jak ja. No i powiedz teraz, czy w moim mzgu, albo w naszych czynach, jest jakie krtactwo? Wymwi to wszystko tonem tak niewymuszonym i naturalnym, e nie zdziwio mnie wcale, gdy Peder odpowiedzia:

-Awic wasza obecno tutaj jest dostatecznie wyjaniona. Gdzie jest miejsce, na ktrym chcielicie przenocowa? Sprowadzimy tu wasze konie. - Nasze konie? Nie ma ich tam. - Nie ma? - brzmiaa zdziwiona odpowied. - Nie. - Gdzie si znajduj? - W khanie Nasrijeh, oczywicie, gdzie oddalimy je na przecho-wanie. - A wasza brofi? - Rwnie tam. To zrozumiae! - Zrozumiae? Nie rozumiem! - rie? Doprawdy nie? Zatem twj mzg nie jest w porzdku, a
239 nie mj! Posdzono nas niesusznie i odstawiono do sdu, skd ucieklimy; prze~laduj nas i cigaj; musielimy przepyn Eufrat, ktry byby nasze rzeczy uszkodzi albo zgoh zniszczy ... Przy tych wszystkich motywach i wyjanieniach uwaasz za niezrozumiae, e niczego z sob nie zabrali~my?

- Musisz jednak przyzna~, e wasze rzeczy bd wam potrzebne w Burd Awaineh! - Naturalnie i zapewniam ci, e bdziemy je mieli. Oczekujemy, waciwie drugiego, effendiego, ktry ma za dwa dni przyby z wielu sugami i towarzyszami. Ten wstpi do kahnu Nasrijeh, odbierze od khandiego nasze rzeczy i przywiezie je nam, nie naraajc ich na wilgo Eufratu lub niebezpieczefistwo konfiskaty w Hilleh z rozkazu namiestnika. Jeeli wci nie pojmujesz, powiadam ci: jestem gotw zupenie zwtpi o jasnoE twego umysku!
Musz przyzna, e byem zadowolony z mego maego, przemyl-nego Hadiego. Przytoczone przezefi wyjaniena i motywy, szczegl-nie sposb i ton jego wywodw, byly tak przekonywujce, e nie mg lepiej wywiza si z zadania. Peder zdawa si by pewnym, e mu opowiadano prawd, gdy rzek:

- Za ublianie mojemu umysowi porachuj si z tob pniej.


Teraz jestem raczej skonny do aski, bo usuchae mego rozkazu i odpowiedziae na moje pytania. W nagrod za posuszefistwo po-wiem ci, e caa wasza ostrono w khanie Nasrijeh na nic si nie zda, bo wydostaniemy wszystko, co tam oddalicie na przechowanie.

- Chcesz mnie rozmieszy? - zapyta Halef. - Nie ud si co do mego posuszestwa. Mwi ci to wszystko dlatego tylko, e mi si tak podoba, a nie przez pokor wobec ciebie, czy innych ludzi. A effendi, ktrego oczekujemy, bdzie siwystrzegawypuszczenia z rk tego, co nam dostarczyE powinien do Burd Awaineh!

- Mwisz jak niedowiadczony, lepy chopiec, ktry nie widzi, co go czeka. Nie dojdziecie wcale do Burd Awaineh, my was tam wyprzedzimy i waszego wspblnika przyjmiemy w taki sposb, e nie
240 omieli si ju nigdy obraa prawowitych mieszkaficw tej okolicy swoj niewiern obecnoci. Koni i broni w rodzaju waszych nie puszcza si z rk, kiedy si je raz widziao.

- A wic mam ci zaliczyE do gatunku ludzi, ktrych nazywaj zodziejami albo rabusiami? - Tak, jeeli masz ochot! - rozemia si Peder. - Nie masz w ogle pojcia ... ach, patrzcie, chrzecijanin si rusza! Jego zgubiona dusza zdaje si wraca do niego, aby si od nas dowiedzie, e j niedugo polemy do pieka.
Moje oczy nie byy jeszcze wolne od piasku, ale mogem ju otwie-ra je na krtkie mgnienia; uwaaem, e nastpi czas, kiedy powi-nienem da oznaki ycia. Gdy Peder to zauway, roznieci ogiefi, aby si dokadnie przyjrze mojej twarzy, i przemwi do mnie drwico:

- Bd pozdrowiony, o dzielny bohaterze cegie, ktre wygrzeby-wa chcecie w Bur Awaineh! Iteoje przebudzenie si cieszy moj dusz i koi moj bole, ktr odczuwaem, biorc ci za martwego. Mam ogromn ch tu nad Eufratem odpaci wam za t przyjafi, jak okazalicie mi nad Tygrysem. Sprawi mi prawdziw rozkosz, kiedy batem wpij si w twe ciao i kiedy usysz wycie mki i blu, z ktrym pjdziecie do pieka!
Przemilczenie mogo uj za oznak strachu, dlatego odpowiedzia-em krtkim, pogardliwym miechem.

- Nie miej si, psie! - wrzasn wciekle. - Zdajesz si nie wiedzie, gdzie i przed kim si znajdujesz. Otwrz oczy i przyjrzyj si mnie. Czy znasz mnie?
Spojrzaem nafi i znw si rozemiaem.

- Oby ci Allah zabi! Poznae mnie i cigle si miejesz! Powia-dam ci, e ta twoja wymuszona wesoo zamieni si zaraz w lament rozpaczy! Nie masz pojcia o losie, jaki ci czeka! - Mego losu nie znam istotnie, bo ley w rku Allaha; ale za to wiem, jaki bdzie twj los, bo ja bd o nim stanowi, - odrzekem. - Czy syszelicie, co on powiedzia? Widocznie gowa jego, kiedy

241 go cigalicie, tarzaa si po ziemi; zawarto tej poamanej czaszki zostaa uszkodzona. Ten osobnik jest obkany, zupenie obkany! Potwierdzaj to obdne sowa, ktre zjawiy si na jego wargach. Jaka szkoda, jaka ogromna szkoda. Nie bdzie mia zrozumienia i odczucia dla tej nieskoficzonej mioci, jak obronimy jego szczcie i dobro-byt. Suchaj! Od rzeki dolecia gwizd, za ktrym rozleg si drugi i trzeci. Wszy-scy obecni skoczyli z miejsc, wyjwszy, oczywicie Halefa i mnie.

- Przybywaj ju - rzek Peder, - przybywaj ju, niestety!


Jake chtnie opisabym tym szubrawcom udrki, jakimi ich uszcz-liwimy. Musimy ich odprowadzi, bo plytko kanau zmusza nas do rozdziau dek i wyadowania trumien. Ta robota nie moe by opniona ani na chwil, bo wszystko musi by ukryte jeszcze przed witem. Goniec musi natychmiast wyjecha i zawiadomiE Sefira. Po-jedzie z nim drugi do pomocy, gdy zabierze ze sob jeficw! Po tych gwatownie wyrzuconych rozkazach stan nad wod i gwizdn trzykrotnie. Odpowiedziano takim samym sygnaem, po czym nadpyny trzy ciko zaadowane odzie, ktre przytwierdzono do brzegu. Poniewa uwaga oglna skierowaa si na odzie i tym samym odwrcia si od nas, Halef osdzi, e ma okazj do porozumienia si ze mn. Rzek:

- Nie moja to wina. sidi! Widocznie byo napisane w ksidze przeznaczenia, e zostaniemy jeficami tych ludzi. Czy sdzisz, e zdoamy uwolni si? - Tylko wtedy, jeeli bdziesz milcza. Nie wolno nam sowa wykrztusi. Prawdopodobnie usyszymy rzeczy, ktre nam si przyda-dz. - O, bd na tyle mdrzy, aby nie powiedzie~ nic, co moe nam przynieE poytek! -Jeeli nie dowiemy s z nic konkretnego, to jednak padn sowa, z ktrych, jeeli je trafnie .:estawimy, mona bdzie wycign poy-teczne wnioski. Zachowaj si wic teraz spokojnie. Jeeli Peder

242 znowu przemwi do nas, pozostaw mnie spraw odpowiedzi, bo w naszym pooeniu najmniejsze swko moe mie ogromn wag! Gdy pierwsza d zostaa wyadowana, wyskoczy z niej jaki czowiek, podszed do Pedera i rzek:

-Jeste tu osobicie? To dobry znak! Wszystko odbyo si pomy-lnie? - Tak. Wasz pierwszy oddzia przyby wczoraj szczliwie i adu-nek zosta przeniesiony w porzdku. Jeeli dzisiaj bdziemy gotowi do witu, moecie by spokojni o towar. Musimy wic natychmiast przystpi do roboty. - Kogo tutaj macie? Dwaj zwizani ludzie! A wic jeficy, ludzie dla nas niebezpieczni? -Tak. Jeden chrzecijafiski i jeden sunnicki pies, ktrych wylemy do pieka. Opowiem ci pniej. Teraz nie ma na to czasu. Odstawiam ich do Sefira, ktry na pewien czas, dopki nie skoczymy tutaj z transportem, wtrci ich do wizienia w Nimrudzie. Nowoprzybyy wrci do swej odzi. Peder zawoa skinieniem rki dwch ludzi i pomwi z nimi tak cicho, e nic nie mogem pochwyci. Jego spojrzenia i gesty wskazay mi jednak, e zlecenia, jakie im dawa, dotyczyy nas. Potem podszed do nas, kopn mnie nog i rzek: -Na razie musz si z wami rozsta, ale nie rb sobie z tego adnej nadziei! Zjawi si pniej i wtedy si z wami rozprawi. Nie ma takiego potwornego wyrazu, aby opisa to, co zamierzamy z wami zrobi. Niechaj diabe was strzee a do naszego spotkania si. - Lepiej si do nas odniesie, ni ty, daj ci na to moje sowo! - odrzekem. - Czy chcesz mi grozi, psie? - To, co mwi, nie jest prn pogrk, lecz stanie si rzeczy-wicie. Nie ty z nami, ale my z tob si rozprawimy, jak tylko omielisz si zjawi przed naszymi oczyma. Szykuj si do tego! Zakl raz jeszcze, mocno mnie kopn i da swym ludziom znak; pochwycono nas i przeniesiono do odzi, gdzie zostalimy zoeni na 243 dnie, jeden obok drugiego. Dwaj ludzie, ktrym poprzednio dawa zlecenia, weszli do naszej odzi, odbili od brzegu i wzili si do wiose. dka ruszya.
Krawdzie dki z plecionego yka byy tak wysokie, e niepodobna byo sign poza nie wzrokiem. Poruszenia lekkiej dki byy agod-ne. Dwaj eskortujcy nas bandyci nie troszczyli si o nas i pieszc si, pracowali z caych si. Poniewa bylimy zwizani, sdzili, i specjalny nadzr nie jest konieczny. Po pewnej chwili Halef przybliy swe usta do mego ucha i zapyta:

- Czy mog teraz mowi~, sidi? - Tak - odrzekem rwnie szeptem. - Czy jeste na mnie zy? - Jak lew! -To uspokaja moje serce, bo nie mwiemjeszcze z adnym lwem, ktryby mi owiadczy, e jest na mnie zy. Mog ci tylko powtrzy, e nie ponosz adnej winy w naszym nieszczciu. Spado to na mnie tak niespodziewanie, kiedy obruszy si pode mn piasek, ktry utra-ciwszy rwnowag, polecia w d, cignc za sob zrazu moje nogi, potem cae cialo. Powiadam ci, te Persy, czy jak ich tam, byli w pierwszej chwili niemniej oguszeni, ni ja! - Czy nie moge wykorzysta ich oszoomienia? - Do czego? - Aby szybko odskoczy i uciec? - O, sidi, jak niezwyke myli miewasz czasami! Po pierwsze, prawa kismetu gosz, e padanie jest zawsze szybsze ni uskakiwanie, jak sam nieraz dowiadczye. Po drugie, droga moja z gry na d bya dusza, ni droga od nich do mnie, ktrzy po prostu siedzieli na miejscu, moje wic oszoomienie trwao duej. Po trzecie, leaem pod ca gr piasku, a oni nie. Po czwarte, miaem tylko dwie nogi do ucieczki, a oni razem dobrych dwadziecia rk do rzucenia si na mnie. Po pite ... - Dosy, do jutra nie skoficzy by wyliczania! - przerwaem. -

244
Przewidziaem t bied. Stao si to, czego si obawiaem. Powinie-nem by sam i, a nie ciebie posya. Nie jeste do ostrony!

-Sidi, pomstuj na siebie, a nie na mnie! Zachowaem si dokad-nie tak, jak mi kaae, ty za nie tak, jak sobie yczyem. - Jak to rozumiesz? - dae, abym by ostrony, byem nim. e krawd bya tak nieostrona i potoczya si wraz ze mn tam, gdzie byE nie powinna, miej do niej pretensje, a nie do mnie. Potem, gdy byem ju zapany, wiedziaem, e pjdziesz za mn, ot wtedy pragnem z caego serca, eby si nie da zapa. Czy uczynie zado temu pragnieniu? - Hm, nie! - Dobrze! Widzisz tedy, e nie mnie, a sobie samemu powiniene wymyla. A wic, nie uno si!
Chtnie bym si rozemia. Ten may zwala ca win na mnie i to w sposb tak dyplomatyczny, e nie mogem nie przyzna mu racji. Po chwili doda, chyba po to, aby uprzedzi jaki z mojej strony argument:

- Mylaem, e jeste doprawdy nieprzytomny; czy to jednak nie miao miejsca? - Nie. - Syszae wic, jakie odpowiedzi otrzyma ode mnie Peder? - Tak. - Powiedz otwarcie, dobrze zrobiem? - Doskonale! - Dzikuj ci! To twoje uznanie jest dla mnie pr.^yjemnym dowo-dem tego, e krtko mojej domylnoci pokrywa si z dugoci twego rozumienia. Wobec tego jestemy sobie zupenie rwni i w stosunku do naszej wsplnej niedoli, spowodowanej przez Persw, najzupeniej kwita. Teraz moemy w przyjaznej zgodzie zaj si rzecz najwaniejsz. Czy sdzisz, e uda si nam wyj cao z tej historii? - Zapewne.

245
- Kiedy? Jak? Gdzie? - Za duo pytafi naraz. Musimy zaczeka na dalsze wypadki. - Odstawi nas do Sefira. - Tak. - Co z nami zrobi? - Jak syszae od Pedera, wtrci nas do lochu w Nimrud. - Czy masz pojcie, co to za rodzaj wizienia. - Sdz, e jest to ten sam podziemny loch Birs Nimrud, w ktrym siedzia nasz bagdadzki binbasi. - Allah! Jak wpade na t myl? - Rozmaite wzgldy wskazay mi na ni. Nie moemy teraz tego omwi. - Czy nie mylisz, e z tego lochu jest wyjcie? -Jestem prawie przekonany o tym, chocia zachodzi pytanie, czy to wyjcie jest moliwe dla ludzi. Niech si stanie, co chce, za wszelk cen musimy dbaE o to, aby nas nie rozczono. - To prawda, dlatego na wypadek, gdyby nas chciano rozczy, po prostu na to nie pozwol! - Jak chcesz to zrobi? - Jeszcze nie wiem, ale w odpowiedniej chwili bd wiedzia. - Nic nie bdziesz wiedzia. Jeeli zechc nas rozczy, uczyni to i nie bdziemy mogli temu przeszkodzi. Nasze wyzwolenie si nie ulega dla mnie adnej wtpliwoci, ale nie powinno pozwoli dugo na siebie czeka, ju chociaby przez wzgld na nasze konie. Przede wszystkim, zbadajmy nasze powrozy. Czy masz palce wolne? - Tak.

- Niestety, zwizano mi rce z tyu na plecach. Odwrc si.

Popatrz, czy nie bdziesz mg mych wizw rozplta! Odwrciem si do niego plecami i poczuem, e mimo rk zwi-zanych, bardzo gorliwif j manipulowa supami, ktre byy wielo-krotnie i mocno cignite. Trwao do~ dugo, prawie kwadrans, pki nie poczuem, e si rozluniy. Pomagaem mu obracaniem rk i 246 rozciganiem powrozw i udao mi si uwolni praw rk; z lew rk rzecz si miaa gorzej, bo przez ostrono, nie skrpowano mi obydwu kici rk jednym zwojem, lecz sptano kad poszczeglnie, i prcz tego przymocowano do pasa potrjnym wzem. Uwolnienie drugiej rki wymagao wikszego natenia si i spowodowao szarp-nicie, ktre udzielio si dce; zachybotaa si.

- Co wy tam robicie! - krzykn jeden z wiolarzy, odwracajc si do nas. - Lee spokojnie, bo wyrzucimy was do wody!
Drugi by ogldniejszy i powiedzia:

- Kto wie, co oni tam kombinuj! To s przebiege psy. Sprawd no ich sznury! Sam bd tymczasem wiosowa.

Syszc to, byem przekonany, e zaledwie chwila dzieli mnie od wolnoci. Wyda si bezwzgldnie, e jedn rk mam woln. Co wtedy? Czy mam pozwoli, aby mi j ponownie zwizano? Nie! Nastpi walka i wszyscy wpadniemy do wody. Ale gdyby to si nie stao przeciwnicy nasi byliby gr, gdy posiadali bro, ja za mogem si posugiwa jedn tylko rk. Pozostawao wic jedno wyjcie; moja ucieczka. Ale Halef, zwizany, nie mg mi towarzyszy. Czy miaem go opuci? Dlaczego nie? Odzyskujc wolno, bybym mu bardziej poyteczny, ni gdybym zosta przy nim uwiziony. Ale ryzykowaem ycie. Miaem nogi sptane i lew rk mocno jeszcze przytwierdzon do pasa. Przy tym byo do przewidzenia, e bd do mnie strzela, bo obydwaj stranicy mieli pistolety. Ba, powinienem tylko skry si szybko pod wod, a adna kula wtedy nie straszna. A wic odwanie! Te myli tak szybko przemkny mi przez gow, e powziem decyzj, zanim jeszcze ktry z wiolarzy pochyli si nad nami, i szepnem Halefowi:

- Bd spokojny, wydostan ci!


Potem dwignem si i przewaliem poza krawd dki do wody. Nurty zwary si nade mn, jednake dolecia mnie jeszcze podwjny okrzyk. Mj skok wytrci, oczywicie, dk z rwnowagi. Budowana jak 247 okrgy kosz, musiaa si zakrci w kko, zatem wiolarze winni byli ca swoj uwag skierowa na to, aby jej przywrci rwnowag. Dziki temu wygraem troch czasu, ktrego nie omieszkaem obr-ci na swoj korzy. Bylimy na zakrcie rzeki, w pobliu prawego brzegu i zadaniem moim byo dosign go jak najprdzej. Prawa rka wystarczaa mi do pywania. Gdy si zanurzyem, przybraem przy pomocy kilku bocz-nych rzutw odpowiedni pozycj i wynurzyem si dopiero wtedy, kiedy mi zabrako tchu. Ujrzaem dk plecionk, koyszc si jak bezksztatny przedmiot w trzydzieci krokw ode mnie. Wynurzy-em si parokrotnie, a dka nie znikna mi z widoku, co pozwolio mi przypuci, e i ja nie jestem widoczny. Odtd trzymaem si na powierzchni i bez szczeglnego wysiku dobiem do brzegu, gdzie doleciay mnie wciekle ryczce gosy dwch piratw Eufratu. Siedzc nad wod, uwolniem si ostatecznie z wizw. Bez obawy czyjegokolwiek nadzoru osignem to stosunkowo atwo. Przecig-nem pas tak, e tylna jego cz~ wraz z przywizan dofi lew rk przesuna si na przd i prawa rka rozpltaa wizy lewej. Miaem oto do dyspozycji dziesi palcw, eby bez trudu rozwika powrozy, oplecione dookoa ng, co trwao par minut. Nareszcie odzyskaem wadz w koczynach i mogem przedsiwzi to, co uwaaem za pierwsz powinno, odnalezienie koni. Bylimy w drodze niecae trzy kwadranse, trzymajc si przy tym zakrtw rzea. Znaem teraz te meandry, bo, chocia nie moglimy si wychyla poza krawdzie dki, w tej siatce z plecionego yka odkrylimy przecie oczka, - przez ktre mona byo wyglda~. Nie musiaem wic posuwa si z biegiem rzeki, lecz poszedem na przeaj przez pole i zboczyem pniej w kierunku, ktry powinien by, wedug moich przypuszcze, prowadzi wprost do posterunku koni.

Gdy si miao Winnetou za nauczyciela w bieganiu i gdy si tak piknie odwieonym, mokrym i orzewionym wyszo z wody, jak ja teraz, kroki same si zdwajaj. Ju po upywie p godziny ujrzaem

248 na prawo od siebie odblaski ogniska i zbliyem si do rozpadliny, gdzie powinny byy si znajdowa nasze konie. Mdre zwierzta powitay mnie radosnym parskaniem. Gdyby to by dziefi, byyby z radoci zaray. Leay w tej samej pozie, w jakiej je zostawiem; pogaskaem je na znak wdzicznoci za posusze-stwo; potem musiay wsta, bo pieszno mi byo do Birs Nimrud. Najchtniej bybym si przejecha do Peder-i-Baharata, aby jemu i jego hoocie pokaza, jak dugo mnie mona wizi, ale to byaby dla naszych celw wysoce szkodliwa przechwaka, tote zaniechaem tego zamiaru. Barkh Halefa zosta obarczony broni i rzeczami; Ben Rih przyj mnie na swj grzbiet, po czym wjechalimy w okolic, ktr przed chwil przebyem, jako szybkobiegacz. Jakie zdarzenia czekaly mnie w Birs Nimrud? Trzeba byo uwolni Halefa. Jak to przeprowa-dzi, to zaleao od miejsca i warunkwjego uwizienia. Przyrzekem sobie jednak stanowczo, e nie uda si ju nikomu wzi mnie prze-moc. Czowiek myli i ... tak jest zamylony, e staje si wtedy co wrcz przeciwnego temu, co mu si wydaje logiczne i konsekwentnie przemylane.

k:,.

Chtnie pojechabym galopem, ale nie pozwalay mi na to liczne wysche kanay, doy i zwyke wklsoci gruntu, ktre musiaem omija. Mimo to posuwaem si szybko naprzd, tak, e po trzech kwadransach przeciem szlak karawanowy do Kerbeli. Potem mi-nem Tahmazj, nastpnie Tell Markeh i nareszcie, dotarem do Birs Nimrud.
Tutaj musiaem znowu szuka miejsca dla ukrycia koni. Wczoraj-sze schronienie, gdzie odkrylimy lady jeozwierzy, byoby odpo-wiednie, gdyby nie byo znane naszej eskorcie. Kiedy nad ranem wraz z onierzami jechalimy do Hilleh, zwrciem szczegln uwag, wprawdzie bez wszelkiej myli, na pewn cz ruiny, ktr mijalimy z bliska i teraz przypomniaem sobie zwalisko muru, ktre wydawao mi si przydatne do mego celu. Pojechaem wic w tym kierunku i po chwili byem na miejscu.

249
Zsiadem z konia i zbadaem placwk; nie omyliem si; odpowia-daa mojemu zadaniu. Umieciem tam konie, przywizaem je i rozkazaem im lec, co natychmiast wykonay. Noa nie miaem, zabra-li mi go ludzie Pedera, wetknem wic w kiesze jeden z moich rewolwerw. Pozostae rzeczy zostawiem, po czym wyszedem na poszukiwanie Halefa. Wedug moich oblicze, powinien przyby przede mn. Moja ucie-czka musiaa przynagli jego eskort. Poniewa przypuszczaem, e loch, w ktrym zamierzano nas zamkn, by dawn ciemnic naszego binbasiego, do ktrej wejcie byo mi znane, wiedziaem dokd skie-rowa moje poszukiwania. Musiaem przeby okolic, gdzie otwiera-no i spalano trumny. Zawrciem w t stron. Znajc dobrze miejscowo, nie miaem adnych trudnoci, jed-nake strzegem si niezmiernie, aby nie by syszanym, ani widzia-nym. Korzystaem z kadego kta, z kadej osony, aby uprzednio nasu-chiwa i to zabrao mi wicej czasu, ni powinienem by na t drog zuy. Panowaa gboka cisza: powietrze nawet wydawao si znieru-chomiae. To bya mier, ktra niegdy, przed dwoma tysicami lat rozpostara cay swj caun ponad tak lekkomylnym wwczas Babilonem! Przybyem na miejsce, skd niedawno razem z Halefem obserwowaem spalenie trupw i zatrzymaem si mimo woli. Nagle rozleg si zduszony gos na lewo spord ceglanych gruzw:

- Sidi!

To sowo porwao mnie naprzd. Czy Halefowi udao si uciec, czy oczekiwa mnie tutaj, bo wiedzia, e tu bd go szuka?

- Halefie, czy to ty? - zapytaem. - Tak. Mw cicho i podejd prdzej, bo inaczej ci zauwa! - Poka si. Wya na wierzch! - zadaem, mimo to. - Ale prdzej, chod prdzej! Oni s blisko, tam ... Widz ci!

Na chwil opuci sw kryjwk; on to by, may, zwinny zuch. Mwic macha gwahownie rkoma; dalsze pozostawanie na miejscu 250 musiao by doprawdy niebezpieczne. Przykucnem i wlizgnem si midzy odamy gruzw. Wtem zostaem schwytany, dostaem uderze-nie w gow, jakby obuchem siekiery i runem, jak kloc bez ycia. Gdy oprzytomniaem, ujrzaem si w dugiej, wskiej izbie, nie wyszej ponad wzrost czowieka, ktrej ciany skaday si z cegie. Lampka oliwna, umieszczona w niszy, owietlaa j tak skpo, ~e mona byo tylko dojrze najblisze przylegoci niszy, ktra zawier-a wiele podobnych lampek. W jednym z ktw, do ktrego docieraa odrobina wiata, widnia w pododze gboki otwr, obok leay wyjte deski, duo narzdzi i sznurw. Zmiarkowaem od razu, e jest to przejcie, z ktrym si zapozna bagdadzki binbasi wraz ze swym grubym Kepekiem i ktre nam opisa. Dostaem si w puapk, ktra na szczcie, bya mi znana, chocia nigdy nie odwiedzaem wntrza Birs Nimrud. Jasnym jest, e to nie Halef ze mn mwi. Gdybym teraz sam si tego nie domyla, byoby mi to pokazane ad oculos, gdy w osobnik zjawi si nagle, przygldajc mi si tak uwanie, e stwierdziem od razu, i jest przydzielony do mnie, jako dozorca. Mia ma zgrabn posta, nosi ubranie Halefa, co byo dla mnie usprawiedliwieniem, e w ciemnoci wziem go za mego przyjaciela. Widzc, e oczy moje s otwarte i skierowane na niego, skrzywi twarz w zoliwym umie-chu, skin do mnie i rzek:

- Chwaa Allahowi, e si nareszcie obudzi! Cios, jakimy ci zadali, by za mocno wymierzony. Wy, chrzecijaskie psy, zdajecie si mie elazne gnaty, bo kademy wiernemu to uderzenie otworzy-oby bramy do raju. Nieprawda, sprytnie si urzdzilimy?
Nie otrzymawszy na to odpowiedzi, cign dalej:

- Wy sami nazywacie si znakomitymi ludmi, wic nie powinni-cie si dziwi, e znamy wasze osobliwoci. Jak tylko twj towarzysz zosta sprowadzony, Sefir powiedzia od razu, e nie zostawisz go w nieszczciu, lecz przybdziesz, chcc go uwolni. e jestem tego samego wzrostu, co i on, musiaem woy jego ubranie, potem

251 zaczailimy si na ciebie. Zajem miejsce, koo ktrego powiniene by, wedug przypuszcze, przej; Sefir poleci mi zwabi ci tak, jak to uczyniem. Byo wiadomo, e twj towarzysz nazywa ci zawsze sidi i tym sowem wanie udao mi si rozproszy twoj pocztkow podejrzliwo. Allah pozbawi ci czujnoci wzroku i suchu, inaczej musiaby zauway, e kto inny ci woa.

- Gdzie jestem teraz? - zapytaem.


Nie spodziewaem si, oczywicie, prawdy; ale wdajc si z nim w rozmow miaem mono~ wysnucia z jego sw czego, czego powie-dzie nie by powinien, lub nie chcia.

- Chciaby wiedzie? - rozemia si. - Chc ci okaza dobro mego serca i dam ci dan informacj: znajdujesz si w przedpokoju pieka, gdzie czeka na ciebie diabe wraz ze swymi podwadnymi, czeka po to aby im pokaza, jak chrzecijaskiego psa obdziera si ze skry. No, jak ci si to podoba? - Bardzo mi si podoba! - Nie udawaj! Widz przecie strach, ktry szarpie twoje wntrz-noci. Nie potrzebuj ci uprzedza, sam wiesz, e szejtan wynajdzie dla ciebie najlepsze, co pieko dostarczy moe. Mia widocznie zamiar opisa mi malowniczo to najlepsze, gdy oto przerwa mu haas krokw, powoli wstpujcych po schodach; po chwili wynurzyli si trzej ludzie, z ktrych znaem tylko jednego: by to Sefir. Rzuci na mnie krtkie przenikliwe spojrzenie i rzek do mego dozorcy: - Widz, e otr jest przytomny. Mwie z nim? - Tak - brzmiaa odpowied. - Co powiedzia? - e mu si podoba! - To mwi nie on, mwia jego rozpacz. Powinien si domyla, co go czeka. Tutaj s inni sdziowie, ni w Hilleh i nie ma tutaj murw, przez ktre mona ucieka. Niestety, nie mamy teraz czasu do zajmo-wania si nim, ale z tym wiksz przyjemnoci rozprawimy si z nim

252 pniej. Przeniecie go na d! Bdzie razem z Piszkhidmet baszim, nie mamy innego miejsca. Nie wolno nam lokowa go razem z jego szejkiem Haddedihnw, bo we dwjk mog co uknu, a tego musi-my si strzec. ~ .

- Czy mam zaehowa to ubranie? - zapyta str. - Nie chc ani chwili duej nosi odziey tego przekltego sunnity! ... Wszystko, czego dotyka taki potpieniec, jest zakaone! - Odbierzesz swe ubranie, kiedy bdziemy na dole! Teraz prze-wicie temu niewiernemu oczy, nie powinien nic widzie. I rozwi,-cie mu na par chwil nogi, ebycie nie potrzebowali go przenosi, sam pjdzie!
Wykonano te rozkazy, gdy wstaem, poprowadzono mnie do otwo-ru. Schodzc, naliczyem osiemnacie stopni, co zgadzao si z relacj majora. Na dole zmiarkowaem, powodujc si echem gosw, e znajdujemy si w do duej izbie. By to, w kadym razie, numer pierwszy z piciu czworobokw, ktre nam oznaczy na swoim planie binbasi. Poprowadzono mnie dalej. Kotara, ktr potrciem, zdradzia mi, e wkraczamy do numeru trzeciego. Tu odezwa si mj dozorca:

- Teraz zamieni si ubraniem z Haddedihnem.

Syszaem jak poszed na prawo, z czego wywnioskowaem, e Halefa ulokowano w izbie numer czwarty. Sefir sprzeciwi si temu, rozkazawszy:

- Poczekaj, a si zaatwimy z tym chrzecijaninem. Jeeli ju raz si splugawie, jedna minuta wicej nic nie stanowi! Po chwili usyszaem, jak odsuwano rygiel oraz szczk elaznej sztaby. Otwarto krat z mocnych plecionych drutw, ktr znaem w relacji binbasiego i wepchnito mnie do izby numer piE. Ledwie wtargnlimy, rozleg si gos: - Nareszcie, nareszcie przybywacie mnie uwolni. Nie mog ju duej wytrzyma w tych wizach i w tej ciemnoci! - Wytrzymasz duej - odpar, miejc si Sefir. - Tak miych 253 goci nie puszcza si tak prdko! -Ale zrobiem wszystko, czego dalicie! Dotrzymajcie sowa i pucie mnie na wolo! - Uspokj si, kochanku ... jeszczemy z tob nie gotowi! - Czego jeszcze chcecie? - Dae nam tylko jeden okup. damy wicej! - Tylko jeden? Przecie tyle dalicie; to bardzo duo! Suma, jak wam podpisaem stanowi prawie cay mj majtek! - Wanie dlatego nie jestemy z tob rozliczeni. Chcemy twj cakowity majtek, a nie prawie cay! -Allah kerihm , zmiuj si Boe! Co wam zrobiem, e chcecie ze mnie zrobi ebraka? Pomylcie jednak, e przebywam w zaszczytnej bliskoci wszechwadcy, ktry odda mi do dyspozycji ca sw potg, aby si na was zemci.
Na to wybuchnli wszyscy gonym miechem, a Sefir odrzek:

- Jeste albo szalony, albo niesychanie gupi. Przecie od nas tylko zaley, czy bdziesz mia okazj do zemsty, czy nie! Wystarczy moja ch, a nie ujrzysz wicej swego zaszczytnego wszechwadcy. Potrzebuj tylko przyoy luf tego pistoletu do twojej skroni, nacis-n spust i koniec z tob i twoj zemst!
Zdawao si, e doprawdy dotkn go pistoletem, bo ochmistrz wrzasn przeraonym gosem:

- Stj! Nie strzelaj, nie strzelaj! Zrobi wszystko, czego zarz-dasz! - Dobrze! Na razie dam od ciebie, aby milcza, pki znajduje-my si tutaj. Nie moemy znie twych lamentw. Przyszlimy, aby ci okaza nasz yczliwo. Skarysz si, e czas ci si duy, zaraz stanie si krtszy. Sprowadzamy ci koleg, z ktrym bdziesz mg gawdzi. Jest przeznaczony na mier i umrze tutaj, w tej norze przed twoimi oczyma, w sposb, ktry ci dostarczy wspanialej rozrywki. Spjrz na niego! Jest to wprawdzie tylko nieczysty, odraajcy c~rzecijanin, ale ...

254
- To to Kara Ben Nemzi effendi! - przerwa mu gosem prze-raonym ochmistrz.
Sefir, chcc mu pokaza moj twarz, zdj mi opask z oczu i nachyli do mnie lamp.

- Czy znasz go? - zapyta znaga. - Tak. - Skd? - Spotkaem go w khanie, gdzie wcign mnie w ktni - Moecie wic tutaj dalej si kci. Macie ku temu spo ~bno i przez sze czy siedem godzin nikt wam przeszkadza nie bdzie. Czy znae go przedtem? - Nie. Ale on zna was. - Skd wiesz o tym? - Przecie mnie ostrzeg przed wami. - Jak to? - Powiedzia mi, e czatujecie na nas. -Maszallah! Jak to moliwe, eby o tym wiedzia? Powiedz, jak si tego dowiedziae i kto ci o tym donis?
To pytanie zwrci do mnie. Ciemne jego oczy bysny ku mnie i ognicie czerwona spuchlizna jego twarzy, pczniejc, poeiemniaa. A e nie kwapiem si z odpowiedzi, dorzuci gronie:

- M6w prdko, bo inaczej otworz ci gb!


Odrzekem spokojnie:

- Nie uno si! Mwi wtedy tylko, kiedy mi si podoba. Sdz z twoich sw, e zamierzasz tu powrci za sze czy siedem godzin. Ten czas wystarczy mi, aby si namyli, jak mam z tob mwi. - Dobrze, doskonale! - rozemia mi si w twarz. - A wic po tym terminie bdziesz wiedzia, jak si ze mn obchodzi? - Tak. - A ja ju teraz w tej chwili wiem, jak mam sobie z tob radzi i jaki bdzie koniec naszej znajomoci. Nie opucisz ywy tego miejsca; umrzesz tutaj i to mierci straszliw, tak e pieko wyda ci si 255 zbawieniem. - Wiem, e tego pragniesz, ale rwnie dobrze wiem, e nie boj si ciebie, ani mierci, ani pieka. Kres mego ycia ley nie w twoich rkach, lecz Allaha, a e jest sprawiedliwym sdzi, jestem pewien, e rozprawi si raczej z tob, ni ty ze mn! - Mam ci ju w rku! - sykn. - Tylko chwilowo, na krtki czas. Ciebie za on z rk swych ju nie wypuci. Nie moesz mnie tutaj trzyma, jeste na to zasaby. Dlatego jednak, kto jest raony gniewem Allaha, nie ma adnej nadziei, musi by zmiadony!
Cofn si o krok, zoy rce w ironicznym zdumieniu i zacz drwi:

- Co za wielki, co za znakomity i zdumiewajcy prorok ciebie!

Czy nie chcesz, abym pad przed tob plackiem i modli si do ciebie? Powiadam ci, mwie jak czowiek nieuleczalnie chory na gow. Jeeli odwoujesz si do gniewu Allaha, zaraz przedstawi ci mj gniew i przekonasz si, ktry jest groniejszy. Z mojej rki aden Allah ci nie wyratuje ... Tutaj ja jestem panem.

- Blunierco! - Nie bluni; znam tylko moj wadz o ktbrej miesz wtpi!
Suchaj, co ci mwi. Z pocztkiem nowego dnia zacznie si twoja miertelna mka i tylko wtedy, gdy mnie poprosisz o lito, skoczy si tego samego dnia, inaczej potrwa duej, o wiele duej!

- Suchaj i ty, co ci powiem! Z pocztkiem nowego dnia nastpi kres twojej urojonej wadzy a z koficem tego dnia dosignie ci pi wiekuistej sprawiedliwoci. Oto wyrazilimy obaj swe zdania i zoba-czymy; co si stanie!

Te sowa nie zostay mi podyktowane wasn wiadomoci, po wypowiedzeniu ich nie wiedziaem sam, kto mi je podszepn. Jestem przekonany, e byy wyrazem jakiego natchnienia, ktrego rbdo leao poza mn. Sefir obrzuci mnie pogardliwym spojrzeniem i odrzek:

256
-Tak, zobaczymy, co si stanie. Jajuwiem, a ty si dowiesz, kiedy wrc. Aby jednak w midzyczasie mia przedsmak radoci, jaka ci czeka, uszczliwimy ci wprawieniem twego ciaa w ten rozkoszny stan, do ktrego maj prawo jedynie wybitni mowie. Zwicie go, ale tak mocno, eby si nie mg rusza!
Mgbym si opiera, ale, jak byo do przewidzenia, bez adnego skutku, tedy zrezygnowaem z oporu i pozwoliem robi ze mn, co chcieli. Musiaem usi. Podcignli kolana me do piersi i przymo-cowali je sznurem, uprzednio owinitym wokoo szyi, tak, e moja gowa zawisa ku doowi. Oba kofice sznura pocignito w ty, wielo-krotnie okrcono wokoo moich ng i poczono mocnym wzem. Nastpnie wsunito moje rce pod kolana i sptano tak mocno, e rozwikanie tych splotw, jak im si zdawao, byo wykluczone. Ciao moje przybrao pozycj o ktrej mona byo powiedzie, zwizany jak kozio. Rozmylnie uyem sw jak im si wydawao bo, nie spostrze~a-jc si, nie osignli swego zamiaru, przynajmniej niezupenie. Pod-czas gdy mi wizali przedramiona, nie trzymaem rk na pask, lecz podniosem je do gry, przy czym okcie opuciem o ile monoci nisko, tak, e gdybym pniej chcia je wycign i obraca kiciami rk, wze musiaby si rozluni i zdoabym si moe wyswobodzi. W tej nadziei umocnia mnie jeszcze ta korzystana okoliczno, e rce zostawiono mi na wolnoci, sdzc, prawdopodobnie, e skoro ramiona s zwizane, krpowanie rk nie jest konieczne. Wog6le, tak byli co do mnie pewni w tym podziemnym lochu, e wedug ich zdania, gdybym nawet nie by zwizany, nie byo dla mnie najmniejszej nadziei na ucieczk. Gdy w ten sposob pozbawiono mnie, rzekomo, wszelkiej monoci poruszania si, wcinito mnie w kt. Sefir zapa mnie za ramiona, potrzsn mn z gry na d i rzek:

- Tak, to jest to, co ci obdarzy siedmiogodzinn rozkosz, za-cztkiem tej szczliwoci, jak dla ciebie szykujemy. Teraz moesz

9 - W locbach Babilonu 257


grozi do woli sw pici wiekuistej sprawiedliwoci, z ktrej mog si tylko mia!

- Przypomn ci te sowa - odparem - wtedy nie bdziesz si mia! - Sprbuj, robaku. Bd z tego rad!

Z tymi sowy odwrci si ode mnie i wyszed. Inni podyli za nim. Zgrzytny elazne sztaby; rygle zasunito i wokoo nas zalega zupe-na ciemno. Jak tylko zostalimy sami, ochmistrz zacz:

- Ktby przypuszcza, e ... - Cicho! - przerwaem. - Nie mw teraz nic, musimy nasuchi-wa!
Odwrciem si tak, e ucho moje przylegao do ziemi i jem sh~cha. Cienka druciana krata przepuszczaa fale szumu. Syszaem wyranie, e tych czworo mczyzn przeszo z numeru trzeciego db numeru czwartego, a wic do Halefa w celu zamiany ubra! Po dziesiciu prawie minutach wyszli stamtd i udali si do numeru pierwszego, by, jak przypuszczam, wrci przez otwr do wyjcia. Pochwyciem dokadnie kroki czterech ludzi i nabraem pewnoci, e aden z nich nie zostaje koo nas na warcie. Bo i po co? Uwaali to za zupenie zbyteczne, tym bardziej, e trzeba im byo tylu ludzi, i nikt nie by zbytecznym. Teraz zrobiem wspomnian prb wyswobodzenia si z sznurw, owinitych wokoo kici rk. Rozluniem je, nie do tego jednak stopnia, ebym mg jedn rk

uwolni, ale mogem przynajmniej obraca ni i zdoaem dziki temu chwyci palcami wze. Udao mi si rozplta go, na co zuyem kwadrans czasu. Podczas tej pracy ochmistrz zapyta:

- Czy jeszcze nasuchujesz, czy te mog ju mwi? - Moesz, ale bardzo cicho, - odrzekem. - Mg si przecie kto potajemnie zaczai, aby nas podsuchiwa~. - Powiedz, jak si tutaj dostae! Przecie ruszylicie do Bagdadu! -To zrobilimy tylko dla pozoru. Pniej zboczylimy z drogi, aby 258 was ratowa. - Aby nas ra-to-wa?! - powtrzy bekocc moje sowa. - A sam dostae si do niewoli! - To nic nie znaczy. Moe przeszkadza ci moja obecno? - Nie, o nie! Skd ci taka myl przychodzi do gowy? - Nie wiesz? - Nie. - Czy zapomniae, co mwie w khanie? I~ve sowa brzmiay:
nie pokazujcie nam si wicej na oczy! Stare perskie przysowie nakazuje, aby kady szyita, spotkawszy chrzecijanina, odtrci go od siebie nog, inaczej bdzie pokutowa w tym i w tamtym yciu. Ot jestem chrzecijaninem, a ty szyit. Odtr mnie nog.

-Effendi, nie powiniene bra dosownie tego, co mwiem, kiedy wszystko obrcio si inaczej ni przypuszczaem. Gdybym usucha twego ostrzeenia, nie leabym tutaj i moi onierze nie byliby za-mordowani! - Zamordowani? - Tak. - Wszyscy? - Wszyscy; jedenastu. Staem przy tym i musiaem si przyglda, nie mogc im pomc. Dawaem pienidze, ile chcieli, za ich ycie, ale ten, ktrego nazywaj Sefirem, mia si ze mnie i mwi, e nie wolno mu zostawi przy yciu adnego wiadka, a pienidze moje bdzie mia i tak. - Jedenastu ludzi zabi! To jest szatafiskie! Opowiedz mi, jak wpadlicie w jego rce. - Przybylimy do Hilleh i oczywicie, udaem si natychmiast do namiestnika, u ktrego zastaem Sefira ... - Czy mwilicie wtedy o mnie? - Nie. Bya tylko mowa o mojej podry i niebezpieczefistwie, ktre w tej okolicy czyha na kadego bogatego pielgrzyma. - Doskonale pomylane! Jestem pewien, e to Sefir pierwszy 259 poruszy ten temat. - Zgade. Namiestnik obieca mi swoj opiek, ale Sefir ostrzeg mnie przed nim. - Oczywicie poufnie? - Tak. Wrci do mnie, gdy zostaem sam, powiedzia mi, e namiestnikjest z bandytami w zrnowie i otrzymuje wiksz cz upu. - Uwierzye w to? - Dlaczego nie? Takie rzeczy si zdarzaj i nie tylko w kraju Turkw, gdzie urzdnicy czekaj latami na prno na wypat gay, wskutek czego musz si ucieka do ciemnych sposobw zarabiania pienidzy. Sefir powiedzia mi w tajemnicy, e i on wybiera si do witych miejsc, ale ukrywa to przed namiestnikiem, e nawet wie-czorem tego samego dnia rusza w drog; jakoby ludzie jego karawany, sami spokojni i pewni Arabowie Solaib, obozowali koo ruin, skd zaczynaj pielgrzymk. - Zaproponowa ci, aby si do niego przyczy? - Nie; o to ja go poprosiem! - Tego pragn! - Oczywicie! Niestety, nie podejrzewaem niczego! Wyjecha naprzd, aby zaczeka na nas za miastem, potem pojechalimy za nim. Gdymy si zetknli, obj kierownictwo. - A wic miaem go za ostroniejszego, ni jest w istocie. Sdzi-em, e postara si o alibi.

- Alibi? Co to jest? - Dowd, e oskarony znajdowa si w czasie przestpstwa, w innym miejscu ni to, gdzie przestpstwo si odbyo. Sdziem, e pozostanie u namiestnika w Hilleh i poleci tak zwanym Solaibom napa na was. Wtedy mgby dowie, e nie by przy tym. - Dlaczego uywasz sowa tak zwani? - Bo ci ludzie to adni uczciwi Solaibowie, lecz zbjeccy Beduini Ghasai. -Allah! Wanie dlatego, e poda ich za Solaibw, miaem takie - Tote aby wzbudzi zaufanie poda swych ludzi za Solaibw.

260 zaufanie, gdy wiem od dawna, e czonkowie tego plemienia odzna-czaj si wielk wojenn sprawoci. Gdyby mi zaufa w khanie, nie wpadby w ich rce! Opowiadaj dalej!

- Pojechalimy do ruin; do ktrej czci nie widziaem, byo zbyt ciemno i okolica jest mi obca. Jechaem z nim na czele a ludzie moi za nami; midzy nami a nimi by przedzia ... - Tak, -wtrciem - chcia ci od nich odzieli~, bo miae zosta przy yciu! - Tak. Naraz rozlegy si za nami jakie krzyki. Gdy si odwrci-em, ujrzaem moich onierzy w walce z obcymi ludmi. - Popieszye do nich na pomoc? - Chciaem, ale wtedy Sefir uderzy mnie w gow kolb swego karabinu tak, e spadem z konia. Zeskoczy take i zwiza mi rce na plecach. Zagrozi przy tym, e mnie przebije sztyletem, jeeli bd krzycza, albo zrobi jaki niedozwolony ruch. - Poddae~ si oczywicie? - Tak. C miaem robi. Powiadam ci, jestem dzielnym czowie-kiem, prawdziwym bohaterem w walce, ale w podobnej sytuacji naj-wiksza miao nie pomaga. Stwierdziem to na moich ludziach. Niektrzy polegli, inni zostali zwizani jak ja i razem z kofimi odpro-wadzeni do odlegego i ukrytego miejsca, gdzie, przy wietle naprdce zapalonego ognie wyprniono nam kieszenie i zabrano wszystko, co mielimy przy sobie. Potem ludzie zostali zarnici, jeden po drugim, straszliwie zarnici! Czy widziae kiedy, rzenika przy robocie? - Tak. - Zupe~nie tak samo wygldao, kiedy im po kolei zadawano noem miertelne ciosy w serce. Dreszcz mnie przechodzi na sam myl o tym! Ja miaem zosta przy yciu, ja sam, bo musiaem podpisaE dokumenty, ktre ci mordercy chc przedstawi, aby otrzyma pie-nidze, duo pienidzy. - Czy ju to uczynie?

261
-Tak. Czy mylisz, e mogem tego nie zrobi? Sefir sta nade mn z wymierzonym noem i dyktowa mi. Gdybym si przez~jedn chwil wzbrania, bybym te przebity. - Gdzie podpisywae papiery? - W izbie obok nas. - Czy byy tam przybry do pisania? - Byy przybry i inne konieczne rzeczy, jak lak do pieczci.

Musiaem przypiecztowa sygnetem stemplowym, ktry mi zabrano. Wyjmowa wszystko z wielkiej, obijanej elazem skrzyni, do ktrej klucz nosi na szyi, na sznurku i ukrywa go pod kamizelk. Widziaem tam duo pienidzy w srebrze i w zocie. I byszczce kamienie poka-zywa mi rwnie.

- Jak to? Pokazywa? -Tak. Nie dziw si! To prawda, bo sam widziaem; na wasne oczy widziaem! Jest tam nagromadzona caa gra bogactw. - le mnie rozumiesz. Nie dziwi si wcale tym skarbom, mnie nie mog imponowa. Ale to, e ci je pokazywa, z wasnej woli pokazywa, to nie jest dobrym znakiem dla ciebie. - Jak to?

- Masz nadziej wydosta si niedugo na wolno? - Naturalnie! Wprawdzie bd musia jeszcze raz podpisaE pie-nine zobowizenie, jak dopiero to syszae; ale za to puszcz mnie na wolno. - Czy przyrzek ci to? - Tak. - I ty wierzysz tej obietnicy? - Dlaczego nie? - Dlaczego? Dlaczego!! To doprawdy nie do pomylenia, e jeszcze moesz o to pyta! Jestem przekonany, e twoja mdro i przenikliwo wyglda tak samo, jak twoja waleczno, o ktrej przed chwil mwie. Zabi twoich ludzi, aby nie mie wiadkw, jeli zatem zostawi ci przy yciu, ma w tobie wiadka swej zbrodni. Pomyl 262 nad tym! - Allah! Allah! Co ty mbwisz! Rozumiem co mylisz! -A kiedy bandyta pokazuje komu swe skarby, robi to wtedy tylko, kiedy jest pewien, e w czowiek nie zdradzi go. T pewno daje tylko mier! - Mebada! Boe uchowaj! Pograsz mnie w rozpaczy czarnej, jak gbia odchani! - Jestem szczery z tob. Raz ju obdarzye mnie nieufnoci i drogo za to zapacie. Jeeli znw mnie nie usuchasz, licz na siebie samego. Nie ujrzysz wicej nieba, lecz tutaj zostaniesz zakhxty, jak twoi ludzie. - Jeste o tym przekonany? -Jest to moje mocne, niezachwiane przekonanie! -Nieche si Allah zmiuje nade mn! Chc ci wierzy, tak, musz ci wierzy, gdybym nawet nie chcia. Kiedy wa twe sowa, a z drugiej strony okruciestwo tych ludzi, kiedy myl o tym, zjak zimn kiwi mordowali moich onierzy, nie mog sdzi inaczej, uwaam si za straconego!

Gdy przejrza, co go czeka, zacz lamentowa i zawodzi; baga Allaha, ka ze strachu i w przerwach robi mi mas bezcelowych, bo niewykonalnych propozycji ratunku. W midzyczasie udao mi si wzy rozplta i wyswobodzi rce. cignicie sznura z szyi, uwol-nienie kolan i ng - byo ju drobiazgiem. Wtedy stanem i jem z prawdziw przyjemnoci przeciga swe zmczone czonki. Teraz byem uratowany; mg nadej Ser z wszystkimi swoimi ludmi; nie baem si ich. Pierwsze, co zrobiem, byo to wybadanie podogi w lewym kcie, opisanym przez binbasiego. Leaa tutaj pryzma ceglanego miau, ktry by tak delikatny i lekki, e mogem pogry we rami, nie natrafiajc na przeszkody. Potem zbliyem si do wejcia, aby zbada zasuw z elaznych sztab. Wyj tdy byo niepodobiefistwem. Gdy te badania spowodoway lekkie zgrzytnicie sztab, ozwa si 263 Piszkhidmet baszi:

- Suchaj! Kto nadchodzi! - Nie, to ja, - odrzekem. -Ty? - zapyta zdziwiony. - Twj gos dochodzi mnie z gry.
Czy stoisz? Jak doszede do drzwi? Jeste przecie zwizany!

- Byem zwizany, ale ju nie jestem. Podczas gdy ty lamentowa-e, pracowaem i uwolniem si z wizw. Teraz ciebie rozwi. - O Allah, Allah! Allah! Co za szczcie dla mnie! Tak, chod tu effendi i daj mi wolno, wolno, wolno ... - Nie tak gono! Waciwie nie musz ci rozwizywa. - Czemu nie? - Bo jestem chrzecijaninem, a moje dotknicie byoby dla ciebie hafib w tym i w tamtym yciu. - Nie mw tak, effendi, nie mw tak! Co byo, to przeszo i powinno by zapomniane. Powiadam ci, chrzecijanie s bardzo dzielni, dobrzy i szlachetni ludzie! Jestem o tym przekonany, gboko przekonany.

-Tak, kiedy nas potrzebujecie, chwalicie nas, poza tym macie usta pene wymysw dla niewiernych psw. Ale wanie dlatego, e jestem chrzecijaninem, zlituj si nad tob i nie pozwol ci tu lee, a do powrotu Sefira ... Jak jeste zwizany? - Nogi s zczone, a rce przywizane do ciaa. - Nie bd wic mia z tob duo zachodu.

Uklkem obok niego i bez wielkiego trudu cignem ze sznury; skoczy z rozmachem do gry i ujawni sw rado w sposb tak nieostrony, e musiaem nakaza mu milczenie. Teraz naleao zbada kt dokadniej, ni to uczyniem poprze-dnio. Ochmistrz musia mi pomc. Usunlimy ceglany mia, wybie-rajc go rkoma i skadajc na stron. Nie bya to tylko warstwa miau; zawieraa sporo odamkw cegie. Wytworzy si niebawem otwr, ktry si pogbia coraz bardziej. Robota posuwaa si szybko. Gdy-my wykopali d na metr gbokoci, natknlimy si na twardy 264 grunt, ale w lewo i w prawo w kierunku poziomym, lekka miaka masa poddawaa si dalej. Lewa strona wioda do wntrza budowli, prawa na zewntrz; dlatego kopalimy dalej w tym ostatnim kierunku. Szed-em przodem, wygrzebywaem mia rkoma i rzucaem go do rozcig-nitego kaftana ochmistrza, ktry wynosi go, niby peny worek na gr. Ju po krtkim czasie miaem niewielki opr; stwierdziem, e pozosta przede mn ciank z lekkiego materiau mog pchn przed siebie. Uczyniwszy to, popezem dalej, a Pers pody za mn. Poczuem prd wieego powietrza; przejcie byo ju prawie wlne od gruzw i po chwili stanem u wylotu. Zobaczyem, mimo ciemno-ci, wznoszcy si mur, ktry przedua si w prawo i w lewo; na wprost mnie dostrzegem luk i poprzez ni w grze kawa nieba, rozmigotany gwiazdami. Lea przede mn czworobok tego dziedzi-ca, ktry by schronieniem jeozwierzy, a ktry posuy nam wczoraj do ukrycia koni. Wychyliwszy gow przez luk, ujrzaem przylegajcy do muru nasyp z cegie i prochu, nasyp, ktry oddzielay ode mnie dwa zaledwie metry. Rozrzucone tu i wdzie w cegach szczerby suyy jeozwie-rzom, jako droga na szczyt muru. Nie mogem z nich skorzysta i po prostu zeskoczyem z mego otworu na mikki nasyp, co dziki jego wilgotno~ci nie byo grone. Pers, zdziwiony, wyjrza przez dziur.

- Gdzie jestemy? - spyta. - Na wolnoci. Za na dl. Jestemy uratowani! - Alhamdulillah! Uratowani! Na wolnoci! Ale mwisz, ebym zlaz, a ja nie widz tu drabiny. - Czy ja potrzebowaem drabiny? dasz za duo naraz. Moe chcesz lektyk, w ktrej miabym ci przenie? Zrb tak jak ja, zeskocz ... - Skoczy? Czego chcesz? ebym sobie zama kark i moe w dodatku nogi? - Ja nie zamaem! - To ty! Was chrzecijan diabe strzee!

265
- Ach! Przedtem bye grzeczniejszy, ale zaledwie wolny, znw zaczynasz mi ublia~! Stercz dalej w tej dziurze i daj si wycign przez Sera! Odchodz. Dobranoc!
Odwrciem si i jem schodzi z nasypu. Wtem za mn rozlego si gone pacnicie: ochmistrz wyania si z chmury pyu, woajc za mn:

- Stj, stj! Zabierz mnie z sob! Zabierz mnie z sob! Nie zostaj, nie chc zosta tutaj! - Nie, to ty powiniene mnie zatira; potoczye si dalej, ni ja, - odrzekem miejc si i podszedem do niego.
Sta, drc na caym ciele; otrzepujc z siebie piasek, zawodzi:

- To by straszny, przeraliwy skok, gow naprzd! Nigdy wicej nie odwa si na nic podobnego! Moge mnie przecie cign! Mam uczucie, jakbym by zbity! - Bad zadowolony, e okupujesz sw wolno tylko tym szlachet-nym uczuciem! Czy dobrze jedzisz konno? - Nikt nie mie zaprzeczy, e jestem wietnym jedcem!

- To dobrze, bo jedziemy zaraz do Hilleh. - Do tego potrzebne s konie! - Mam je. S schowane tu blisko. Musimy tam by za godzin. - Przecie to trzy godziny drogi! Dlaczego tak prdko? - Bo musimy tu by z powrotem na dugo przed witem. - Znw tutaj? Powiadam ci, adna sia na ziemi nie cignie mnie tu z powrotem! - O tym pomwimy pniej, teraz chod! - Co zrobisz w Hilleh wrd nocy? - Zadamy wojska i przyapiemy Sefira wraz z jego hoot. - Chwaa Allahowi! To wielka, cudowna idea! Jeeli dadz nam onierzy, wracam i ja! - Wic chod!

Zeszlimy z nasypu. Gdy gruzy pozostay za nami, zatrzymaem si nasuchujc. Nic nie byo wida ani sycha. Skrcilimy na prawo i po 266 piciu minutach odnalelimy konie. Wziem sw bro, daem Per-sowi brofi Halefa, po czym dosiedlimy koni, by opuci Birs Nimrud, a do rychego powrotu. Znaem drog, moglimy wic mimo ciemnoci ruszy galopem. To byo konieczne, bo doprawdy nie mielimy czasu do stracenia. Odszukaem najpierw drog, prowadzc z Hilleh do przeczy Chird i Delem, gdy za wkroczylimy na ni, rzuciem koniom zagrze-wajce chabab, galop, dziki czemu penym, wycignity~n cwaem pomkny po gadkiej, wolnej od przeszkd, drodze. Oka~ao si, e ochmistrz nie jest bynajmniej tak wietnym jedcem, za jakiego si podawa. Gdyby to byo w dzie, mgbym przy tej jedie nawlec ig nitk, nie chybiajc dziurki, tak rwno szy ogiery, on za podskakiwa w siodle w gr i w dl, jak worek ziemniakw i woa do mnie aonie:

- Wakaaaf, wakkcf! - Wolniej, wolniej! Nie mog tak prdko! - Ja mog - odparem. - Amma ana dochan! Krci mi si w gowie! Dostaj morskiej choroby. Spadam! ... - Trzymaj si mocno! Nie moemy zwolni! Daj mi cugle!
Nie mg sobie da z nimi rady; musiaem podjecha i wzi mu je z rk. Uczepi si sioda i pojechalimy dalej pod akompaniament nieustannych ach i och ... Tylko dwa razy pozwoliem koniom zwolni kroku. Po niecaej godzinie ujrzelimy przed sob pierwsze zabudowania Hilleh. Poniewa znaem tak zwany paac namiestnika, nietrudno byo mi go odnale. Sdziem, e wypadnie mi o tej nocnej godzinie dobija si do bramy, ale zastaem j szeroko otwart; gdy wjechalimy na dziedziniec, zauwayem, e wejcie do mieszkania urzdnikw byo owietlone. Skierowalimy si tam i zsiedlimy z koni. Przed drzwiami staa podwjna warta, ktrej w dziefi nie widzia-em.

- Czy namiestnik nie pi? - zapytaem. - Nie! - odpowiedzia stojcy obok podoficer.

267
- Musimy go w tej chwili widzie. Trzymajcie nasze konie. - Nie wolno nam nikogo wpuszcza. - Czemu? - Przyby ze Stambuu oficer, wysannik padyszacha, ktrego niechaj Allah ma w swej opiece. Maj konferencj i nie wolno im przeszkadza. - Musimy jednak widzie si z nim. Oto macie tutaj w nagrod za dobr wol!
Wcisnem mu do rki srebrn monet; popatrzy na ni pod wiato, by zobaczy, ile dosta i rzek:

- Panie, twoja askawo~ przewysza moje rozkazy. Dajcie moje-mu onierzowi konie; dobrze je przypilnuje; a ja wejd, aby wywoa do was kol agasiego, ktry ma sub.
Poszed i po chwili wrciw towarzystwie ohcera. Ku mojej radoci by to dzielny stary kol agasi, ktry tak mocno wierzy w mj wpyw na ministra wojny. Gdy nas ujrza i pozna, klasn ze zdziwienia w donie i rzek:

- Wy tutaj, wy? Effendi, to zuchwalstwo! To nawet szalone zu-chwalstwo! Wszak zapi was, zamkn i zasdz. Namiestnik by wcieky po waszej ucieczce! - Nie bo~ si go. Prowad mnie do niego. Mam dla niego nie-zmiernie wan wiadomo, ktra nie cierpi zwoki. - Co si st&a? Dlaczego powracacie? - Nie mam teraz czasu na opowiadania, do kada minuta jest droga. Ale wnet si dowiesz, o co chodzi. Zamelduj mnie natych-miast! - Przyjmie was zapewne nie namiestnik, lecz wysannik sutana. - Kto to? - Jest to genera; nie wiem, jak si nazywa. Przyjecha wieczorem z Bagdadu i od tej chwili w caym domu s tylko tajemnice. Zebrali si tam wszyscy wysi urzdnicy namiestnictwa i kilku wyszych ofi-cerw; konferuj w najwyszej tajemnicy. Gdybym by pewien, e
268 doprawdy wspomnisz o mnie w swym sprawozdaniu, powiedziabym ci co bardzo wanego.

- Powtarzam ci; tak, polec ci nawet w Bagdadzie. - Chc ci wierzy~. A wic chod na stron!

Wzi mnie za rk i powiedzia mi do ucha:

- Zdaje mi si, e le z namiestnikiem. Syszaem pod drzwiami bardzo surowy gos generaa, a kiedy wszedem do pokoju, twarz namiestnika bya tak zakopotana, e mam pewno, i czeka go co bardzo przykrego. Od przyjazdu generaa nie wyda ani jednego roz-kazu, dlatego za, zdaje si, e nie ma ju wadzy. Myl wic, e nie z nim, lecz z generaem mwi bdziecie. - To jest mi na rk. Zamelduj mnie. - Nie mam prawa. Rozkazano mi wpuszcza tylko tych, ktrych zadaj, ale dla ciebie zrobi wyjtek, za ktry dostan chyba ostr wymwk. Zameldowa ci jednak nie mog. Ale nie mog rwnie sta cigle koo drzwi, tote jeli w czasie mojej chwilowej nieobecno-ci wejdziecie do pokoju sami, nie moja w tym wina. - Gdzie s drzwi? - Wejdcie na prawo po schodach, tam znajdziecie je na wprost.
W przedpokoju traficie na moj wart, ktra kae wam si cofn; jak macie si zachowa, to wasza sprawa; mnie nie wolno wam radzi. Nastpny pokj jest ten, w ktrym odbywa si narada. Teraz oddalam si, bo mi nie wolno nic o was wiedzie. Wyszed na pole, a ja wszedem po schodach i otworzyem wskaza-ne drzwi. Zastaem tam onbasziego i piciu onierzy. Ten wystpi ku nam, aby nam zagrodzi drog; odtrciem go z surowym ruh min han! na bok! co go tak oguszyo, e zanim si poapa, stalimy ju w nastpnym pokoju. Liczne grono cywilnych urzdnikw siedziao palc, na podusz-kach; w pewnej odlegoci od nich, kilku oficerw, a na uboczu, zupenie sam jakby odosobniony czy zgoa omijany, siedzia namiest-nik, w skupieniu, nie palc. Przy naszym wejciu podnis gow. Gdy 269 pozna przybyszw, zerwa si z miejsca, podbieg do drzwi, rozkrzy-owa rce, aby odci nam odwrt i krzykn:

- Oto s zbiege otry! S tu znowu! apcie ich, trzymajcie, eby nie mogli ju umkn!

Inni wstali szybko i spojrzeli na nas z zaskoczeniem. Odwrciem si do namiestnika i powiedziaem tonem najspokojniejszym:

- Nie uno si! Nie mamy bynajmniej zamiaru opuszcza tego pokoju, zanim nie osigniemy swego celu. Przychodzimy, aby pom-wi z tob. Masz, sdz, troch wolnego czasu? - Czas? Tak, mam dla was czas, otry, zbiry, psy, duo czasu, ale na to, by kaza was zwiza i wrzuci do wizienia! - Do tego nie dojdzie, bo nie my, lecz inni ludzie nadaj si do wizienia. Ostrzegam ci w ogle, eby nie szasta otrami, zbirami i psami! Przyzwyczajony jestem do tego, aby osoby dostojniejsze, ni tutejszy namiestnik, odnosiy si do mnie z szacunkiem. Dzisiaj, a szczeglnie wczoraj, popenie tyle bdw, e nie uniknby najgor-szych konsekwencji, gdybymy teraz

nie dawali ci okazji do naprawie-nia zego. Winiene nam wobec tego wdziczno, ty za nas obraasz! - Wdziczno! - rozemia si kpico. - Tak, wdziczno w postaci obicia, to wam si naley! Taka zbrodnicza hoota, jak wy ... W tej chwili odsonia si zawieszona nad dalszymi drzwiami kota-ra; ukaza si oficer w penym uniformie tureckiego generaa i spyta surowym tonem: - Co to za krzyki i haasy w pobliu mego pokoju! Czy w ten sposbb okazuje si szacunek penomocnikowi padyszacha ... Urwa. Wzrok pad na mnie i natychmiast powany wyraz jego twarzy ustpi miejsca przyjaznemu umiechowi. Namiestnik nie za-uway tego i zacz ywo: - Ekscelencjo, tu oto stoj dwaj wysoce niebepieczni otrzy, ktrzy mi dzisiaj uciekli. S to przemytnicy, zodzieje i zbrodniarze, dzisiaj musz by stanowczo ujci!
Genera skin pogardliwie i odrzek:

270
- Tak, szczeglnie jednego z nich stanowczo ujm, ale za rk.
Podszed do mnie, uj obydwie moje rce, serdecznieje ucisn i powita mnie w jzyku ojczystym:

- Jake si ogromnie ciesz, e widz pana tak niespodziewanie!

Wprawdzie nie jestem bardzo zaskoczony, bo syszaem niedawno, e znajduje si pan w tej okolicy i postanowiem nawet odszuka pana.

- Jeeli ekscelencja nie jest zaskoczony, to ja nim jestem w najwyszym stopniu! - odrzekem. - Nie miaem pojcia, e pan znajduje si w lraku i nadto w Hilleh. Widz, e pan w niezwykle krtkim czasie zdobywa rangi. Czy mog powinszowa, panie gene-rale? - Dzikuj! Zostaem w bardzo niesprzyjajcych okolicznocach odkomenderowany nagle do Hilleh, aby skarci tutejszego namiest~ nika i przeprowadzi inspekcj. - Ach! A wic wzbudzi jakie podejrzenia? - Nie tylko podejrzenia; udao mi si nawet dosta do rk dowody jego winy. Wie pan, e szach Nasr-Ed-Din zamyla o zdobyciu Bag-dadu. Przed paru laty wykorzysta cikie pooenie l~rcji, aby go zada z powrotem, jednake natrafi na nieoczekiwany opr. Teraz, wzmagaj si pogoski, e dy do tego celu innymi drogami i w tej wanie sprawie tutejszy namiesfnik jest w wysokim stopniu skompro-mitowany. Nie zbadaem jeszcze wszystkiego, ale ju teraz wiem, e narazie bdzie usunity ze stanowiska, a potem grozi mu powana kara. Ponadto tak potraktowa pana i poczciwego Halefa, e zasuy sobie wicej, ni na zwyke skarcenie. - Wie pan o tym, ekscelencjo? - Wiem o wszystkim bardzo dokadnie. Pukownik, ktry wielce si panem intersuje, opowiedzia mi wszystko.
Wskaza poza siebie na pukownika, ktry zjawi si w lad za nim, tego samego pukownika, ktry w sdzie tak yczliwie wstawi si za nami. Cign dalej:

271
- Ten pukownik jest dzielnym czowiekiem; jego pomocy mam duo do zawdziczenia.
Przy tych sowach przypomniaem sobie starego kol agasiego, tote zapytaem, mimo e miaem wiele waniejszych rzeczy do omwienia:

- Ekscelencja mwi o penomocnictwach: czy mog si one rw-nie rozciga na starego zasuonego kol agasiego, ktry w ostatnich czasach zasuy na otrzymanie wyszej szary?
Popatrzy mi w twarz z zagadkowym umiechem i odrzek:

- Czy istotnie przysuy si panu? - Bardzo! - To musi go wynagrodzi padyszach. Bd spokojny, stary przy-jacielu! Osman Pasza
Bd spokojny stary przyjacielu! - powtrzy Osman Pasza. - Wie pan, u nas, nawet w tej zapadej prowincji zdarzaj si rzeczy, ktre gdzie indziej zdarzy by si nie mogy. Chc wic pana ucieszy, e nie bdzie mi trudno nie tylko

przedstawi go kapitanowi lub majorowi do nagrody, ale i podnie go do tej rangi. Zechce mi pan powiedzie, w jaki sposb si panu tak zasuy?

- Pozwol sobie zrobi to pniej, bowiem w tej chwili brak mi czasu. Kada minuta jest teraz wyliczona, bo chodzi o ujcie wysoce niebezpiecznej bandy i o zdobycze, jakich dotd jeszcze nie byo. - Czy to ma zwizek z pobytem pana w Birs Nimrud, z jego uwizieniem i pniejsz ucieczk? - Owszem, nawet bardzo cisy. - Opowiedz mi pan, krtko i zwile, bo nie mamy przecie czasu!
O ile pana znam, przygoda musi by interesujca i bd rad, jeeli mi si uda cho raz wzi udzia w przeyciach Kara Ben Nemzi.

- Jeli o to chodzi, to ekscelencja jest ju zamieszany w przygod - umiechnem si - i z trudem przyjdzie panu nie wzi w niej czynnego udziau.

Stosujc si do jego yczenia, zdaem mu ze wszystkiego spraw, 273 w ten wyshzcha z naton uwag. atwo sobie wyobrazi, jakie wraenie wywar na obecnych jego przyjazny do mnie stosunek. Nie zrozumieli ani sowa z naszej rozmowy w jzyku niemieckim, ale musieli stwierdziE, e nie tylko si znamy, ale take jestemy w bliszej zayoci. w genera nie ~ ~st bynajmniej wprowadzonym z woli autora, powieciowym deus ex machina; gdyby chodz^o jedynie o fantazj awanturnicz, byoby to zbytecznym odchyleniem, zupenie bezcelo-w strat papieru, atramentu i farby drukarskiej, albowiem dawno ju wystpujcy namiestnik mgby tu odda te same usugi, jak za wosy wycignity genera. Ten ostatni, ktrego powinienem nazwaE swo-im przyjacielem, jest wybitn postaci militarn, nawet autorytetem i ze wzgldu na swe burzliwe ycie, wysoce interesujcy, Adolf Farkas, urodzony Czech, pniej oficer wgierski, by pod-czas ich powstania adiutantem Bema i jako taki zasuy si chlubnie swym rodakom. Po tych wydarzeniach obydwaj zacignli si na tureck sub i przeszli na islam. Bem pod imieniem Amurat Pasza, Farkas za obra imi Osman, ktry dziki pniejszemy pozyskaniu przezefi stopnia paszy, zamienio si na Osman Pasza. W czasie wojny 1853 roku Omer Pasza wyznaczy go swoim adiutantem; w kampanii lat 1877-78 Farkas wybi si na czoo swym mstwem i sprawnoci. Za te zasugi mianowany zosta pukownikiem, a wkrtce potem generaem; by rwnoczenie profesorem wyszej szkoy wojskowej w Konstantynopolu. Cieszy si zaufaniem padyszacha, dowodem czego jest jego misja do Bagdadu i Hilleh. Poznaem go w Stambule i wjego towarzystwie przy ciekawych pogawdkach wypiem niejedn filian-k kawy, niejeden wypaliem cybuch. Teraz oto stanlimy tak nie-oczekiwanie na wprost siebiew pokoju namiestnika! Sucha ze wzra-stajc uwag opowieci o naszych przeyciach. Kiedy skoficzyem, zatar rce z zadowoleniem i rzek:

- Jakie to ciekawe, niezwykle ciekawe; rozumiem, e nie ma pan czasu do stracenia. Jake chtnie wyruszybym razem z panem, aby

274 uczestniczyE w tej wyprawie, c, kiedy obowizek trzyma mnie tutaj. Nie mog spuci~ z oka namiestnika, a niecierpice zwoki badania zajm mi ca noc. Lecz daj panu do dyspozycji wszystko, czego pan zapragnie. Prosz mi powiedzie, czym mog panu suy? Czy ma pan ju plan ataku?

- Czy nie powinienem raczej pozostawiE ekselencji t prac, godn Cezara albo Napoleona? Zaley mi tylko na wydobyciu mego Halefa caego i nietknitego, reszta jest spraw tutejszej wadzy, ktrej chtnie ustpuj tego zaszczytu. - Dyplomata z pana! W razie niepowodzenia nie ponosi pan adnej odpowiedzialnoci! Czy namiestnik wie ju o napadzie na Piszkhidmet baszi i o wymordowaniu jego ludzi? - Nie ma o tym pojcia! - A wic nie powiemy mu nic. Od czasu, gdy wysuchaem opo-wieci pana, nie przestaj myle o tym, e namiestnik z racji swych stosunkw z Persj jest wsplnikiem Sefira. Ten ostatni jest pored-nikiem. Jak pan myli? -Tak, on albo Peder-i-Baharat, a moe obaj jednoczenie. To, e zwrcono si wanie do namiestnika, ma moim zdaniem, dwie przy-czyny. - Jakie?

- Po pierwsze, wiedziano o namiestniku, e jest przekupny, po drugie, miejsca wite, o ktre przecie przede wszystkim chodzi, znajduj si w obrbie jego powiatu. - To suszne. Otwiera mi pan oczy na prawd. - I to jest podejrzane, e stosunek jego do Sefira, jest tak niezwy-ky, tak wyjtkowy! Pozwoli mu, obcemu, nie tylko wej w skad sdu, ale i zabiera gos w dochodzeniu. To co mwi o ich stosun-kach. - Zgadzam si z panem; powrmy do tych docieka. Teraz zwracam panu uwag, e nie jestemy sami, o czym zupenie zapo-mnielimy. Winien jestem obecnym pewne wyjanienie. ,

275
Odwrciwszy si ode mnie do namiestnika, j mwi, oczywicie tym razem nie po niemiecku.

- Mwie niedawno o przemytnikach, zodziejach, bandytach i mordercach. Podobnie jak dotd w wielu punktach, tak i teraz nie zgadzam sie. z toba~. Ten Emopelczyk lest moim przyiacielem i to niespodziane spotkanie sprawia mi prawdziw rado. Nazywa si Kara Ben Nemzi effendi i cieszy si szczeglnymi wzgldami padysza-cha. Mwi ci o tym, a nawet udowodni, lecz ty nie raczy wzi tego pod uwag. Wysuchaem teraz jego zaalefi i wcz je do punktw oskarenia, ktre ju na tobie ci; przybd i inne prawdopodob-nie.
Wida byo, e od chwili serdecznego przywitania generaa ze mn namiestnik znajdowa si w najwyszej konsternacji. Usiowa znale jakie wytumaczenia, ale przeszkodzi mu mj stary kol agasi, ktry wszed i zameldowa, e jacy trzej ludzie chc mwi z namiestni-kiem.

- Co za ludzie? - zapyta genera. - Nie wiem; nie chcieli poda swych imion. S ubrani po persku; jeden z nich owiadczy, e przybywa wrd nocy, bo ma wrczy bardzo wany list namiestnikowi i donieE rnu o wielkim morderstwie, ktre zaszo w Birs Nimrud. - Kto zosta zamordowany?
Piszkhmet baszi wraz ze swymi ludmi.

- Przez kogo? - Przez dwch obcokrajowcw, ktrzy dzisiaj uciekli - przez Kara Ben Nemzi i Haddedihna.

Genera spojrza na mnie, a ja na kol agasiego. Ci trzej z perska ubrani ludzie mogli by tylko kompanami Sefira. Zrazu pomylaem o Peder-i-Baharacie i jego dwch towarzyszach. Jeeli to oni istotnie, to rozpoczli wysoce niebezpieczn gr, bo nie wiedzieli, po pierwsze, e uciekem wraz z ochmistrzem, po drugie, e sytuacja namiestnika ulega gruntownej zmianie. Przemdrzay Sefir chcia z powodw, nie 276 wymagajcych komentarzy, napad i mord zwali na mnie i na Halefa, a wic na chrzecijanina i sunnit, aby w ten sposb zrzuciE z siebie i swej bandy wszelkie podejrzenia.

- Gdzie znajduj si ci trzej Persowie? - zapytaem kol agasiego. - Na dole, przy drzwiach, - odrzek. - Wic widzieli nasze konie? - Nie, effendi. Poniewa ogiery nale do ciebie, otoczyem je opiek i kazaem je umieci w stajni naszego paacu, gdzie je napo-jono i nakarmiono. - Dobrze! Czy powiedziae tym ludziom, e jestem tutaj. - Ani sowa nie mwiem! Co sdzisz o moim rozumie, skoro przypisujesz mi takie gupstwa? - Ale wartownicy na pewno wygadali si? -Ani sowa! W czasie twojej obecnoci tutaj, zostali zmienieni, a znajdujcy si w tej chwili na warcie nic o tobie nie wiedz. - Czy mwie im co o przybyciu wysannika padyszacha? - Nie. Ci trzej ludzie s bezmylni, jak barany, ktre pr do drzwi rzeni, gdzie maj by zarnite. - Porwnanie nie jest ze. Poczekaj tu chwil!
Zwrciem si do generaa, ktry uprzedzi mnie pytaniem:

- Masz pomys, widz to po tobie. Czy mam racj?

- Tak. - Jaki to?

Mwi po arabsku, zatem zwraca si na ty. Zanim mogem odpo-wiedzie, wtrci si do rozmowy namiestnik:

- Sysz, e karawana Piszkhidmet baszi zostaa napadnita i on wraz z ludmi zamordowany. Tymczasem on tu stoi. Czym to si tumaczy. - Bardzo zwyczajnie, tak, jak i wiele innych rzeczy dzisiaj ci si wyjani - odparem. - Ale gdzie jest Haddedihn? Dlaczego nie sprowadzasz go ze sob? - spy~ zjadliwym tonem. - Co musiao si zdarzy, coby 277 chcia ukry! - ycz ci, aby mia tak mao do ukrycia, jak ja! Bdzie lepiej dla ciebie, jeeli w ogle przestaniesz mwi!

Wziem generaa na stron i omwiem z nim plan dziaania; zatwierdzi go i przystpi od razu do wykonania, wydajc odpowied-nie zarzdzenia. Zosta sam w pokoju; inni udali si do ssiedniego gabinetu. Rwnie kapral i jego onierze zostali wezw~ .ii, gdy byli nam potrzebni do aresztowania Persw; widok bowiem wzmocnionej warty przed mieszkaniem namiestnika, mgby ich sposzy. Namiestnikowi polecono, aby milcza i zachowywa si spokojnie, jeli nie chce narazi godnoci swego wysokiego stanowiska, jakkolwiek, byo mu bardzo ciko, jako jedynemu tutaj wszechwadcy okaza to po-suszefistwo, jakiego wymagalimy. Co do mnie, stanem na poste-runku za kotar, aby mc sucha kadego sowa Persw i obserwowa ich przez szpar. Zaledwie skoficzylimy te przygotowania, Persowie wkroczyli do pokoju. Spodziewali si ujrze namiestnika, tote niemao si stropili widokiem generaa, ktrego obecnoci nie przypuszczali. Byli bardzo zmieszani. Nie omyliem si; byli to Peder i dwaj jego towarzysze.

- Chcielicie, aby was przyjto? Czego sobie yczycie teraz wrd nocy? - zapyta Osman Pasza. - Prosilimy o rozmow z namiestnikiem - odrzek Peder. - Nie moe was przyj, ja go zastpuj. O co wam chodzi?
Spojrza nafi tak przenikliwie, e ten nie mia si sprzeciwi. Peder zacz wic z cicha:

- Nasze doniesienie jest waciwie przeznaczone dla namiestnika, ale skoro utrzymujesz, e penisz jego funkcj, mog ci zda spraw z wypadkw. - Wyraajcie si grzeczniej i ostroniej! Nic nie utrzymuj, ale to co mwi, jest obowizujce. Zapamitajcie to sobie! Co to za wy-padki, o ktrych macie donie? Mam nadziej, e s do wane, aby wytumaczy to nocne wtargnicie!

278
- S bardzo wane. Chodzi o napad na karawan i mord dwunastu ludzi. - Co za karawana? - Karawana Piszkhidmet baszi, ktry by gociem tutejszego na-miestnika. Zostaa przed paru godzinami napadnita nieopodal ruin i obrabowana, przy czym Piszkhidmet baszi i jego jedenastu onierzy stracio ycie. - Kim s mordercy? - Pewien chrzecijanin i sunnita Haddedihn, ktrzy byli ju po-cignici do sdu za morderstwa, pohabienie grobw i szmugiel, ale uciekli. - Czy moecie tego dowie? - Tak. - Czym? - Jestemy wiadkami. Bylimy przy tym i jedynie nam udao si uj tej krwawej kpieli. - Opowiecie mi przebieg tych wydarze. Teraz przejdmy do sprawy listu, o ktrym bya mowa. - Jest dla namiestnika - wywin si Peder. -~ Zastpuj go!

- Zawiera pismo, ktre musi by przez niego podpisane! Mamy odwie to pismo z powrotem, wic musi nam by zwrcone. - Nie mam nic przeciwko temu! - Ale musimy je dorczy tylko jemu, nikomu innemu! - Chodzi wic o tajemnic. -Nie wiem. Mam wyrany rozkaz, do ktrego musz si stosowa. - Od kog ten rozkaz? - Nie mog powiedzie. - Skd pochodzi ten list? - Tego te nie mog powiedzie.

Peder trzs si ze strachu; skrca sie w ogniu tych pyta i lej odetchn dopiero, gdy genera nareszcie wyrzek obojtnym tonem:

279
- Niech i tak bdzie ... Jak chcecie, tak si stanie! Opowiedzcie mi teraz o napadzie na karawan. Jake si to stao? - Byo tak: my trzej odbywamy pielgrzymk do miejsc witych.
Przybylimy tutaj wczoraj i spotkalimy rodaka, z ktrym zaprzyjanilimy si. Gdy zapad wieczr, chcielimy skorzysta z chodu, aby powdrowa dalej i poprosilimy rodaka, eby nas odpro-wadzi.

- Jak si nazywa ten czowiek? -Nie pytalimy go o nazwisko. By gociem namiestnika i tak bd go dalej nazywa, jeli aska.

Mia, oczywicie, na myli Sefira i z jego strony byo bardzo roztro-pnie omin w ten sposb konieczno podania prawdziwego, czy faszywego nazwiska. Cign dalej:

- Go zgodzi si odprowadzi nas do ruin. Po drodze spotkali-my karawan Piszkhidmet baszi, ktra krtko przed nami wyruszya z Hilleh i poprosilimy o pozwolenie przyczenia si do niej, czego nam nie odmwiono. Bylimy z tego zadowoleni, bo syszelimy o niepewnoci tej okolicy oraz o jakim Europejczyku i Haddedihnie, ktrzy s przywdcami rozbjniczych Beduinw i napadaj na kade-go napotkanego pielgrzyma. - Czy znasz nazwiska tych rabusiw? - zapyta genera. - Tak, Europejczyk nazywa si Kara Ben Nemzi, a Heddedihn Halef! - Co za otry! Trzeba ich przyapa, niestety nie wiadomo jak wygldaj! - O, wiemy, -wtrci prdko Peder - okrelono ich nam; dzisiaj nawet widzielimy obydwch. - Wic jak wygldaj?
Peder opisa Halefa i mnie tak dokadnie, e sam nie bybym tego zrobi lepiej i opowiada dalej:

- Niedaleko ruin przyczyli si do nas. Allah zami nasz wzrok, inaczej musielibymy pozna tych dwch bandytw. Potem go
280 namiestnika poegna nas, yczc nam szczliwej podry. Niestety, nie bya szczliwa, bo zaledwie si oddali, rozlegy si strzay i opada nas chmara Beduinw. Widzielimy, jak dwaj przybysze, to znaczy Europejczyk i Haddedihn, wycignli noe i zarnli dwch pielgrzy-mw. Wtedy poznalimy ich, czym prdzej zawrcilimy nasze konie i uciekli. Udao nam si uj cao, bo kule wysane za nami, nie dosigy nas. Po krtkim czasie, spotkalimy gocia, ktry wrci na odgos strzaw. Opowiedzielimy mu o napaci, namwi wic nas do powrotu na miejsce napadu. - Moe uda si uratowa komu ycie! Gdymy tam podjechali i rozejrzeli si ostronie, zobaczylimy ogni-sko, przy ktrym obaj przywdcy dzielili up dla siebie i Beduinw. Skoficzywszy to, odjechali, zabierajc ze sob zwoki Piszkhidmet baszi, abyje wrzuci do wody. Myjednak, po ich odjedzie, zbliylimy si do ogniska, eby zbada rozrzucone ciaa; byy to ju tylko trupy, nie zastrzelone, lecz zakute! Bylimy przeraeni! Jednake go namiestnika by odwanym czowiekiem; postanowi pody za dwo-ma przywdcami, aby wytropi ich kryjwk i zapa ich przy pomocy tutejszego

wojska. Nas wysa z powrotem do Hilleh, polecajc naty-chmiast zawiadomi namiestnika, nawet wrd nocy ... Urwa, a genera zapyta:

- Czy skoficzye? - Tak. - Czy moecie poprzeE to wszystko przysig? - Tak. - W tym sprawozdaniu jest par niejasnych punktw. Bdziesz musia odpowiedzie mi na par pytafi. Powiadasz, e zaprzyjanilicie si z gociem, jake to moliwe, e nie znacie jego imienia? Kiedy si zawiera przyjafi, chce si przecie wiedzie, jak si przyjaciel nazywa! - Pielgrzymi-szyici nie maj tego zwyczaju. Jeste sunnit i nie moesz o tym wiedzie. - Dobrze; to ci si udao! Dalej ! Pado tyle strzaw, a nikt nie by ugodzony. Wszyscy byli nie zastrzeleni, lecz przebici. Czy to nie dziwne? - Nie. Nikt dokadnie nie celowa! - I dwunastu czonkw karawany dao si spokojnie zarn? - Strach ich ogarn - Go sysza strzay, znaczy to, e nie oddali si zbytnio. Powr-cilicie razem z nim, powinno wic byo to trwa bardzo krtko, najwyej par minut! - Nie wicej. - A jednak ognisko ju si palio? Ju si zaatwiono z podziaem upu? Musisz przyzna, e twoja opowie jest miejscami bardzo dziwna! - Allah! Mwiem szczer prawd! - Bylicie przedtem w Hilleh? - Tak. - Jak dugo? - Par godzin. - Dokd wybieracie si std? - Najpierw do Kerbeli - Potem? - Do Meszhed Ali. - Lecz nie przez Hilleh znowu; byoby to nakadem drogi, ale wprost przez Kefel? - Tak. - A z Meszhed Ali dokd? - W d do Samowatu - A dalej? - Stamtd chcielimy wrci do Persji przez Hawiz i Disful dolin rzeki Kercha. - Nie wstpujc do Hilleh? - Nie, - odrzek Peder, ktry mimo swej przebiegoci nie miar-kowa wcale, jak puapk szykowa genera tym pytaniem. Wybieg 282 uda si, bo Osman Pasza pochwyci: - A wic jak si ma rzecz z listem dla namiestnika? Mielicie go dorczy, a odjechalicie, nie zrobiwszy tego, nie majc przy tyxn zamiaru wrci do Hilleh. A teraz przychodzicie wrd nocy i przy-nosicie list. Objanij mi t sprzeczno.
Persowie byli wicie przekonani, e zostan przyjci przez namie-stnika, tote nie byli przygotowani do tego egzaminu. Peder ama sobie gow nad jak mniej lub wicej wiarygodn odpowiedzi, zaczyna j par razy, ale nie mg znale nic takiego, co mogoby uchodzi za prawdopodobne.

- No, mw dalej! - nalega genea. - Dlaczego milczysz? Czy nie moesz znale wykrtu? - Za-za-pom-nielimy o licie - wybekota nareszcie Peder. - Zapomnielicie? List taki wany, ktry pozwalacie sobie przy-nosi teraz, w tak nieodpowiedniej porze! List, ktry tak wysoko cenicie, e nie moecie mi go powierzy? Czy doprawdy jestecie tacy gupi, e sdzicie, i uwierz tym bredniom? Z niesychan bezczel-noci opowiadacie mi

szereg kamstw, ktre kady durefi przejrzy i wykryje. Bo nie tylko ostatni wasz wykrt, ale wszystkie jakie tu syszaem o napadzie, s wierutnym kamstwem i oszukafistwem. - Nie sd tak! - rzek Peder wylkniony. - Wszystko, co tu powiedziaem, jest szczer, wit prawd, ktr moemy natych-miast potwierdzi przysig. - Spodziewaem si, e nie zawahacie si zoy t rzekom przysig! A wic obstajecie przy tym, e Kara Ben Nemzi i Hadde-dihn, s przywdcami Beduinw, ktrzy napadli na karawan Piszk-hedmet baszi? - Tak! - Do jakiego plemienia nale ci Bediuni? - Tego nie moemy wiedzie, bo nie mwilimy z nimi, przy tym byo tak ciemno, e nie moglimy dojrze adnych szczeglnych oznak tych ludzi.

283
- A Piszkhidet baszi jest zabity? - Tak. - Na pewno zabity? - Tak. - Czy widzielicie wasnymi oczami jego trupa? Pomyl dobrze, zanim odpowiesz.
Te ostre sowa przejy Pedera strachem; zaczyna pojmowa, e tutejsze powietrze nie jest takie czyste, jak przypuszcza. Ale nie mia ju wyjeia, nie mg cofn swych kamstw i odpar:

- Tak, widzielimy. By doprawdy martwy. By nawet jednym z pierwszych zabitych. - Mylaem, e ley ywy i cay w lochu Birs Nimrud!

Genera zrobi krtk przernv, aeby podkreli znaczenie swych nastpnych sw; utkwi w Pederze ostry wzrok i rzek z naciskiem: To byo dla Persw tak nieoczekiwane, e nie mogli si opanowa. Wystraszone spojrzenia, jakie zamienili, byy niezbitym dowodem ich winy. Stali w niemym osupieniu przed generaem. Ten cign dalej:

- Go namiestnika pody za przywdcami, aby wyledzi ich nor? - Tak, tak powiedzia - potwierdzi Peder, zupenie przygnbio-ny. - To byo zupenie bezcelowe, bo znam t kryjwk dokadnie. Haddedihn ley osobno w izbie na prawo od schodw, prowadzcych do pierwszej komory. Na wprost znajduje si druciana krata, za ktr leeli Kara Ben Nemzi i Piszkhidmet baszi - Bi khatir-i-khuda! Na mioE bosk! - krzykn Peder - skd ... skd wiesz ... - urwa, apic si na nieostronoci i naprawi swj bd tymi sowy: - Nie wiem, o co ci chodzi! Nie mamy najmniejszego pojcia, co znaczy twoje powiedzenie. - Doprawdy? A wic zwracam wam uwag, e nie powiedziaem, e ci dwaj ludzie tam le, lecz leeli. Teraz nie s ju w niewoli. Wasz 284 Sefir ... - Sefir, Sefir! - zawoa Aftab nieostronie. - O, dziwisz si, e znam, tak przezornie przez was ukryte imi tak zwanego gocia? Ten lk zdradza wasz cakowit win! A wic wasz Sefir mocno niedoceni Kara Ben Nemziego. Ten Europejczyk jest mdrzejszy i sprytniejszy, ni wy wszyscy razem wzici. Zna wntrze Birs Nimrud znacznie wczeniej, nim go tam wprowadzilicie i w duchu mia si z Sefira, gdy ten mwi o torturach, jakimi go bdzie raczy ... -Ja-ja-my-ty ... widzisz, e trac mow ze zdziwienia. Co mwisz?
Nie moemy wcale poj! - wyjka Peder.

- Nie ze zdziwienia, ale ze strachu! Gdy Kara Ben Nemzi i Halef wpadli w twe rce koo zagajnikw tamaryszkowych, triumfowae, szalae z radoci, e bdziesz mg im odpaci za te baty, jakie od nich niegdy otrzymae. Teraz moesz by pewien, e baty bd, lecz nie dla nich, a dla ciebie!

W tym miejscu Peder uwaa za stosowne porzuci zdumion min i zagra rol obraonego. Wyprostowa si i zapyta:

- Panie, skd bior ci si tak niezrozumiae podejrzenia? - Milcze! - zagrzmia genera. - Trzeba do mnie zwraca~ si nie panie, lecz ekscelencjo, czego dotychczas rozmylnie nie robie. Ale zaraz nauczymy was grzecznoci! Skoro jednak mwisz o niezro-zumiaych rzeczach, to za chwil odzyskasz zdolno rozumienia. Patrz! Znasz ich!
Wskaza na kotar. W oczekiwaniu tej chwili, skinem na ochmi-strza i wystpilimy razem. Skutek naszego zjawienia si by mocniej-szy, ni przypuszczalimy. Cho bezczelni i zatwardziali, ludzie ci nie mogli na nasz widok przemc strachu. Po prostu zaamali si, a Peder pierzchn do wyjcia. Uprzedziem go, skoczywszy midzy niego a drzwi, dobyem rewolweru, wycelowaem w pier i ostrzegem:

- Precz od drzwi, bo ci zastrzel!

To zmusio go do cofnicia si o par krokw, a e sign przy tym 285 do pasa, dodaem:

- I precz z rk! Teraz arty si skoficzyy! Onbaszi, wej tutaj!

Kapral, posuszny temu wezwaniu, wszed wraz z swymi onierza-mi i stan na posterunku przed drzwiami. Podczas gdy ja cigle mierzyem luf ku Persom, genera odebra im noe i pistolety. Nie prbowali si nawet opiera.

- Tak, - rzekem, zwracajc si do Pedera. - Czy pamitasz jeszcze czym mi grozie? Co miao si sta po naszym ponownym widzeniu? Oto widzimy si, no i co dalej?
Syszaem jak zgrzytn zbami, innej odpowiedzi da nie mg.

- Uwaalicie si za nieskoficzenie mdrych, a jednak jestecie gupi! - mwiem dalej. - To doprawdy niewiarygodne wsadzi mnie do Birs Nimrud, zdradziwszy mi uprzednio drog do podziemi ruin! - Kto ci to zdradzi. - odezwa si.
!

- Ja? - Tak, ty sam. - Kamstwo! - Ba! Czy nie miae przy sobie dokumentu, ktry zawiera plany drogi, wejcie a nawet znak, wyryty na cegle?
Zacisn pici, porwa si na mnie, powstrzyma si jednake i krzykn:

- Miae go w rce? Widziae go? Niech ci Allah zgadzi! - Tak, miaem go i zrozum5aem wszystkie znaki! - Wic musisz by w posiadaniu diabelskich czarw. -Nie s to adne diabelskie czary, trzeba tylko nie by tak durnym, jak wy trzej. Nie mam tu zamiaru wytyka wam gupoty. Chcemy z wami jak najprdzej skoficzy. Dawaj ten list, ktry miae dorcz namiestnikowi!
Sign mimowoli rk do tyu, ale cofnj natychmiast i odrzek:

- Nie mam adnego listu!

286
- Nie opowiadaj bzdur! Byoby mieszne, gdyby chcia teraz przeczyE temu, co przed chwil twierdzie par razy! - List by tylko pretekstem, nie mam adnego listu! - Masz go przy sobie! - A gdybym nawet mia, nie dam ci go. - Potrafi go znale! - A wic szukaj ! - parskn wciekle, po czym wybuchn wymu-szonym miechem. - Tu jest schowany!

Przystpiem do niego, pooyem mu rk na to miejsce, do kt-rego przedtem sign i rzekem:

- Tu, w pasie? Wic wyjm go! - W pasie nie, ale pod nim, zdaje mi si, e w spodniach. - Diabe w tobie siedzi! - Trzymajcie go mocno! - rozkazaem kapralowi.

Ledwie wymwi to sowo, zdzieliem go siarczystym policzkiem tak, e run, jak dugi na ziemi. Ten przy pomocy swych onierzy rzuci si na niego, nim jeszcze zdy wsta. Chcia si broni, nie mg przeciwstawi si tylu moc-nym rkom. W tej chwili odsunito kotar i namiestnik wpad wzbu-rzony do pokoju, wybuchajc na mnie gniewem:

- Co tobie do tego listu, ktry jest wystosowany do mnie? Czy jeste moim porednikiem, czy te jestem chopcem, ktry musi prosi o pozwolenie, aby dosta to, co do niego naley? Jeli list jest dla mnie, nikt inny nie moe go otrzyma tylko ja! - Ja te nie? - zapyta genera. - Nie.
Osman Pasza pooy mu rk na ramieniu i pouczy go powanym tonem:

- Zdajesz si jeszcze nie wiedzie, dlaczego znajduj si tutaj.


Musz ci krtko i dobitnie powiedzie: jestem rk padyszacha, ktra signa tutaj, aby sprawdzi ksig twych czynw. Nie moe by z twej 287 strony adnego oporu, ani wykrcania si. Postpuj wedug przepisu i w razie twego sprzeciwu, potrafi zgnie twe nieposuszefistwo. Namiestnik cofn si o krok, spojrza wyzywajco w twarz gene-raa i spotkawszy jego wzrok, opuci oczy, namyli si i odpar:

- Wiem, e musz by posuszny, jeeli chodzi o sprawy urzdowe; ten list wszake jest skierowany do mnie w sprawie prywatnej! - Ach! Wic znasz jego tre? - Tak. -Jeste pewien, e ten czowiek, chocia kamie, jest w posiadaniu pisma do ciebie? -I~vierdzi stanowczo nie mog, ale jeeli posiada pisamo, wiem na pewno, e tre jest osobista, a nie urzdowa. - Skd wic ten strach przynoszcego? Skd ta ch ukrywania go? - Wanie dlatego, e jego tre dotyczy nie mego urzdu, lecz sprawy prywatnej, zwizanej z moj rodzin, o ktr nikt inny trosz-czy si nie powinien, aden wysannik, ani nawet rka padyszacha, jak si sam nazwae! - Dobrze! Jeeli jest tak, jak mwisz, pozwol ci je dorczy.
Niech ten czowiek poda pismo!

- Nie mam adnego! - odrzek Peder, usiujc wsta, mimo czuwajcych onierzy. - Z tego, e wci kamie, mona sdzi, e pismo nie jest takie niewinne - odrzek Osman Pasza. Zrewidowa go! - Nie trzeba dugo szuka - wtrciem. - Ten goniec zdradzi si wasnym ruchem, kiedy sign rk do pasa. Zaraz zobacymy! Pochyliem si nad lecym, ktryju si nie opiera, woyem mu rk za pas. Od razu namacaem to, czego szukaem. W podszewce spodni znajdowaa si kieszefi, z ktrej wydobyem pismo. Przelotne spojrzenie pozwolio mi przeczyta adres, jakim list by opatrzony. Gdy si wyprostowaem, namiestnik rzuci si do mnie i wycign rk, aby mi wydrze list, mwi,c przy tym;

288
- Daj go tu! Naley do mnie! Nie wolno ci go rusza!
Schowaem list za plecami, odtrciem wzburzonego adresata i odparem:

- Poczekaj chwil; trzeba przeczyta adres! - Na pewno nie twj! - sykn rozwcieczony. - Nie, ale zawiera, prcz twego imienia, twj urzdowy tytu.

Wysannik padyszacha raczy osdzi, jak naley z niego wycign tre, urzdow czy prywatn. Podaem pismo generaowi. Namiestnik porwa si piesznie ku niemu, aby je wyrwa; chwyciem go za konierz, zakrciem nim w kko i cisnem w kt, gdzie gruchn na ziemi: Dwign si, chcc ponowi swj atak na generaa, ale obecni ocerowie, ktrzy wyszli w midzyczasie z gabinetu, zagrodzili mu drog. Wiedzc, e list zawiera dowd jego winy, szamota si bezsilnie, wyzywajc i klnc przy tym. Genera przeczyta adres, skin do mnie i rzek:

- Masz racj. Napis na licie pozwala wnosi~ o treci urzdowej.

List naley do mnie! Otworzy go i przeczyta. Twarz jego, w miar czytania, przybieraa coraz bardziej powany wyraz. Po przeczytaniu schowa list do kiesze-ni, popatrzy przed siebie w zamyleniu i skierowa kroki ku drzwiom przedpokoju. Otworzyje i zawoa:

- Kol agasi!
Stary chory wszed.

- Czy macie elazne kajdany? - Tak! Wisz na aficuchu w wizieniu, gdzie zamyka si niebez-piecznych winiw. - Czy wizienie jest dobrze obwarowane? - Allah, Allah! Mury s z kamienia, podoga i sufit rwnie z kamienia! Nie ma tam okna, ani adnego otworu, drzwi s tak grube, e trzeba by godzinami pracowa~ nad przewierceniem maej dziurki. - Ile zawiera cel? - Gdy tam byem, widziaem dziesi~, albo dwanacie.

10 - W locbacb Babiloou 289


- Kto ma klucze? - Profos. Czy mam go sprowadzi? - Nie, sam pjd, zaprowadzisz mnie do niego.

Zwrci si do mnie i powiedzia po niemiecku:

- Namiestnik jest zdrajc. Pismo jest formalnym kontraktem, ktry mia podpisa, a ktry zawiera wykaz sum, jakie ju otrzyma i jakie ma otrzyma. Nicwicej nie mog panu powiedzie. Musz tego osobnika przypilnowa tak dokadnie, jak tego wymaga wielko mojej odpowiedzialnoci, zatem chc osobicie zbada tutejsze wi-zienie. Bdzie pan askaw uwaa, aby pod moj krtk nieobecno nie stao si co niepodanego? - Oczywicie. Moe pan by spokojny, ekscelencjo! Chciabym tylko zapyta, czy pan ju co postanowi w sprawie tych trzech Persw? - Bd rwnie zakuci w kajdany. Ten, ktry nazywa si Peder, przywz list z Teheranu, a Sefir jest waciwym porednikiem i zna ca tre pisma. - Co to za ludzie! Oszukuj bezczelnie zwierznikw, ktrzy prze-cie maj do nich zaufanie. Nasuwa si teraz pytanie, czy ochmistrz, ktryjako perski urzdnik stojcy blisko sfer rzdowych; wie co o tej sprawie. - Mylaem ju o tym. Jakiego pan jest zdania? - Ochmistrz wydaje mi si nieszkodliwy. - Mnie te. Nie baczc na to, postaram si nie wypuszcza go z Hilleh, pki nie bd przekonany o jego cakowitej niewinnoci. Prosz wic pana o zwrcenie uwagi, aby tu nic nie zaszo w czasie mojej nieobecnoci!
Oddali si w towarzystwie chorego. Zaledwie wyszed, namiest-nik zrobi wysiek, aby wydosta si ze swego kta, a tym, ktrzy mu przeszkadzali, zagrozi:

- Pucie mnie! Ci, ktrzy mnie trzymaj, bd nielitociwie uka-rani. Ja tu rozkazuj, nikt inny! Moje doniesienia dojd do Bagdadu,

290 a nawet Stambuu. Ka was zdegradowaE i uwizi! Syszycie? Czy boicie si tego chrzecijaskiego psa? Takiego potwora ohydy i pod-oci ...

Stanem nad nim i zapytaem:

- Do mnie pijesz? - Tak, do ciebie! - wycedzi. - Jak miae mnie nazwa? - Chrzecijafiskim psem i ...
Nie mg dokoficzy zdania, bo uderzyem go tak silnie, e straci przytomno. Zwizaem mu rce na plecach.

-Tak, teraz nie bdzie mi wicej dokucza. Pniej zajmie si nim . profos. - A moe w ogle oprawca, gdy z uwagi na piastowany przeze urzd, przyl mu zapewne jedwabny stryczek - popar moje sowa mir alai. - Widz effendi, e twe uderzenia pici s tak mocne, jak i dawniej. Dziki nim niepotrzebne s powrozy do wizania rk i ng uwizionym. I tam takie uderzenie by si przydao. Wskaza na Pedera, ktry trzymany przez onierzy usiowa wyzy-ska nieobecno generaa i wci ponawia opr. Kazaem go zwiza wasnym jego pasem, a e kapral czuwa nad tym uczyniono to samo, ju bez mego polecenia, z dwoma Persami, ktrzy nie mieli miaoci stawia najmniejszego oporu.
Najbierniejsz rol przez cay ten czas grawysannik szacha. Opar-ty nieruchomo o cian, nie wymwi ani sowa i tylko oczyma zdra-dza od czasu do czasu, e rozgrywajce si scek .~ nie s mu obojtne. Teraz zbliy si do mnie i wyrzek po raz pierwszy:

- Effendi, ci ludzie to przestpcy. Zgadzam si z tym. Musz by ukarani i z tym si zgadzam. Ale czy genera ma prawo obezwadni ich i wizi? - Z pewnoci - odpowiedziaem. - Mimo, e to perscy poddani? - Bd ostrony! Prawo generaa jest bezsprzeczne, bo aden
291 konsul, lub przedstawiciel obcego mocarstwa nie moe przeciwdzia-a aresztowaruu przestpcw ze swego narodu. Nikt nie moe wyma-ga, aby zostawiano morderc na wolnoci, dlatego e naley do innego narodu.

-Tak, masz racj. Ale dlaczego przywoujesz mnie do ostrono-ci? - Bo stajc w obronie tych ludzi, atwo moesz cign na siebie podejrzenie, e jeste ich tajnym wsplnikiem.
Ze spokojnym umieszkiem, ktry byby niemoliwy, gdyby nie mia czystego sumienia j mnie zapewnia:

- Podobne podejrzenie nie moe mnie spotka. yj pod oson aski naszego panujcego i zadowolony jestem ze swego stanowiska i z ycia. Po co miabym psu sobie, albo wrcz niweczy~ to zadowole-nie, mieszajc si do spraw, ktre nic wsplnego nie maj z moj godnoci ani uczciwoci. Owiadczyem ci ju, e jestem dzielnym, a nawet zapalonym wojownikiem. Ale stawia na kart mj dobrobyt dla zdobycia marnych pienidzy przez zdrad stanu, czy jak tam te rzeczy si nazywaj, to mi si nawet nie ni. Ceni si o wiele wyej. Nienawidz spiskw, bo podrywaj dobre samopoczucie i mc bogi spokj duszy. Moesz mi wierzy effendi!

Uwierzyem mu chtnie, ale z innego zupenie powodu; przede wszystkim nie tylko zbyt ceni sw wygod, ale by zanadto tchrzliwy, aby mc wzbudza podejrzenia, o ktrych poprzednio wspomina Osman Pasza. Ten wnet powrci. W lad za nim szed kol agasi; przez uchylone drzwi widziaem, e przedpokj jest peen onierzy. Pojmani zostali odprowadzeni, za namiestnika musiano przenie, nie odzyska bo-wiem dotd przytomnoci. Genera osobicie im towarzyszy, aby si przekona, czy zastosowano wszystkie nakazane rodki ostronoci. Gdy powrci, musiaem mu zwrci uwag na to, e mj powrt do Birs Nimrud wymaga popiechu.

- Tak - zgodzi si - zabawilimy duej, ni zamierzae, ale te


292 unieszkodliwilimy za jednym zamachem namiestnika, co mam tylko tobie do zawdziczenia. Kto z nas ma jednak ustali plan dalszego dziaania?

- Prosz!

- Jest to zadanie, ktre ty by atwiej rozstrzygn, ni ja, bo znasz lepiej ode mnie miejscowoE i tutejsze stosunki. Prosz ci wic przynajmniej o rad i dobre wskazwki, ktrymi mgbym si kiero-wa! - Chtnie! Ale bdziemy mwili po niemiecku! - Jak pan chce! - podchwyci genera w tym jzyku. - Czy jest co takiego, co my dwaj tylko wiedzie powinnimy? - Owszem. - C takiego? - Doniosa sprawa szajki przemytnikw. My~l, e tylko osoby zaufane powinny mie do niej dostp. - Jestem tego samego zdania. Ale czy jest moliwe, aby doszo do walki w tych podziemiach? - To jest moliwe, chocia sdz, e da si unikn walki. Jeeli szajka wpadnie w nasze rce, stanie si, oczywicie, wasnoci rzdu padyszacha. Ekscelencja podziela moje zdanie? - Naturalnie. Rozumie si , e bdzie wyznaczona nagroda dla tych, ktrym zawdzicza bdziemy t zdobycz! - Dobrze, zapamitam t obietnic! - Tak? Chcia pan .:. dla siebie? - spyta tonem cokolwiek niedowierzajcym. - Moliwe, e pan okae si jedynym czowie-kiem, ktry si przyczyni ... - Przepraszam - przerwaem mu - nie o mnie chodzi, lecz o owego starego binbasiego w Bagdadzie. Gdyby nam nie opowiedzia tego, co przey w Birs Nimrud, byoby obecnie rzecz niemoliw przychwyci Sefira. Straci przy tym cay swj majtek; jemu wic powinna by przyznana caa nagroda, ekscelencjo!
Osman Pasza poda mi rk i rzek wzruszonym gosem:

293
- Nie zawiodem si! Spodziewaem si tego po panu! Pafiski binbasi dostanie tyle, ile, pan zada. Ale teraz do rzeczy: potrzeba nam wojska, ile wic i jakiego rodzaju broni? - Tylko kawalerii, gwoli szybkoci! - Jest do pana dyspozycji. - Nie wiem ilu ludzi liczy banda Sera i w jakiej iloci zwerbowa Beduinw Ghasai; sdz jednak, e pidziesiciu jedcwwystarczy w zupenoci. - Na danie pana postawi na nogi cay garnizon!
Wycign ponownie do mnie rk i doda:

- Przyrzekam nawet panu nagrod w postaci satysfakcji, ktr rezerwuj dla pana i jeszcze dla kogo! -Jak to satysfakcj? - Poczekaj pan chwil! Jak si nazywa ten kol agasi, ktrego mi pan poleci? - Amuhd Mahuli. - Dobrze; wracam za dwie minuty!
Skin na pukownika, aby za nim pody i wyszed do ssiedniego pokoju, gdzie znajdowa si st do pisania. Gdy powrcili, pukow-nik, mrugn do mnie z porozumiewawczym umiechem; genera trzyma w rku arkusz papieru, ktry poda mi ze sowami:

- Amuhd Mahuli jest od dzisij binbasim; tu oto ma pan tymcza-sow riominacj, jako gwaxancjwaciwego awansu, ktry nastpi za pat dni. Moe mu pan da, jeeli to panu sprawia przyjemno, ale na razie ani ja, ani pukownik nie moemy nic mu powiedzie. Niech mu pan zrobi z tego nagrod. Widzi pan, e chc panu dogodzi. Jeszcze raz wycigam rk, czy zgadza si pan nareszcie? - Tak, z mi chci - odrzekem, podajc mu rk, po czym zoyem papier i schowaem do kieszeni.

- Dobrze! Niech pan decyduje o wszystkim! Ale nie bierz pan mniej, ni pidziesiciu onierzy, bo zawsze jest lepiej mie o dziesiciu ludzi wicej, ni o jednego za mao!

294
- Zatem prosz o szedziesiciu, bo dziesiciu musi zosta przy koniach. - Piknie! Dalej? - Tymi szedziesicioma dowodzi bdzie stary Amuhd Mahuli. ktry oczywicie, musi mi by we wszystkim posuszny. - Zgoda! Co dalej? - Paczk wiec i zapaek. - Wicej nic? -Nic wicej. Jestem gotw. Jeszcze jedno pytanie: czy ekscelencja przybdzie, jeli wyl gofica? -Jeli pan wyle po mnie, to bdzie znaczyo, e jestem potrzebny, wic przybd. - Zatem prosz o jak najszybsze przyszykowanie oddziau i o konia dla Piszkhidmet baszi. - Czy i on wyrusza z wami? - Tak, jest mi potrzebny. - Nie uwaam go za bardzo odwanego! - Potrzebny mi jest on sam, a nie jego odwaga, ktrej naprawd nie posiada. Potrzebuj go do innej, zupenie biernej roli. - O, domylam si, chce pan nada tej wyprawie, jak to jest w pafiskim zwyczaju, jaki oryginalny charakter? - Nie inaczej. -Ju jestem ciekaw pafiskiej pniejszej opowieci. Natychmiast wydaj odpowiednie rozkazy. - Ale prosz, aby przy tym zachowano jak najwiksz cisz! Poza tym wyznaj, e odczywam gd i pragnienie. - Tym potrzebom zaraz uczynimy zado - umiechn si zado-wolony.
Po dziesiciu minutach, wszyscy obecni siedzieli przy zimnej pie-czeni, a po kwadransie kol agasi zameldowa, e oddzia jest gotw do wymarszu. By najwyszy czas. Ochmistrz nie odmwi swego udziau; w obecnoci szedziesiciu onierzy eskorty czu si bezpiecznie.

295
Gdybyjednakwiedzia, dojakiej roli go przeznaczyem, byby najcht-niej pozosta w Hilleh. Natomiast Amuhd Mahuli cieszy si, jak dziecko, z wycieczki, jak przedsibralimy. Wyszlimy na zewntrz, gdzie przed bram czeka na nas zastp jedcw. Stanem na jego czele wraz z kol agasim i ochmistrzem. Ten pierwszy, zaledwie opucilimy miasto, poruszy sprw rozka-zw, jakie mia ode mnie otrzyma:

- Ty, effendi, jeste wodzem naczelnym naszej armii - rzek - ja za generaem. Wszyscy maj tobie by posuszni, a mnie moich szedziesiciu ludzi. Z chci idziemy na t walk i jestemy gotowi skoczy dla ciebie w ogie. Powiedz mi tylko, co mam robi i jak si mam zachowywa! - Przede wszystkim musimy jak najprdzej i moliwie niepostrze-enie dotrze do Birs Nimrud odrzekem. - Niepostrzeenie? Wobec tego byoby wskazane zboczy z tej drogi. - Susznie; ale wtedy wjedamy na zy teren i naraamy nogi naszych koni na niebezpieczefistwo. - O, nie. Musisz wiedzie, e tu jest nasze pole wiczefi, znamy wic kad pid ziemi. Jeli wrogowie spodziewaj si ataku, ocze-kuj go od strony miasta. Czy nie? - Nie inaczej. - Wyt wic uwag w tym kierunku, dlatego musimy ich zasko-czy z innej strony. Powicimy na to co najwyej ddatkowe pi minut. Czy nie uwaasz, e powinnimy zatoczy malefiki uk?

- Tak. - A wic polegaj na mnie! Twoje ogiery nie potkn si ani razu.

Pojedziemy jak po stole. Zboczy na prawo i musz przyzna, e co do warunkw jazdy, nie przesadza. Przy tym nie przestawa mwi i cign dalej:

- Myl o starym przysowiu, ktre gosi, e los nicuje czowieka trzy razy dziennie: raz rano, drugi raz w poudnie, a trzeci wieczorem.

2%
I~vj los zdaje si zmienia jeszcze czciej, mianowicie w nocy take dwa razy.

- Jak to? -Bo tej nocy sam bye wiziony i ju teraz chcesz innych uwizi.

Tak samo bye moim winiem i po krtkim czasie znw wolny, nie pytajc nikogo o pozwolenie!

- W mojej ojczynie przysowie powiada: kto duo pyta, ten popenia duo bdw; w tym wypadku bdzie oznaczao: ten nie przebywa murw. - Tak, ten skok przez mur! Daby duo za to, eby zobaczy te spojrzenia jakimi was odprowadzono, kiedy przefrunlicie na drug stron! Nikt z nas nie byby si odway na taki skok. Mamy nieze konie w puku, ale nie mamy dobrych jedcw. Wolny Beduin jedzi konno o wiele lepiej, ni my. Gdybym tylko mia batalion, nie mwi o puku, jakeby jedzili moi ludzie! Musieliby lata, jak sokoy! Ale tego w moim yciu nie dopn. Kismet mi nie sprzyja! - Czy nie czujesz si szczliwy? - Jak mona by szczliwym, kiedy si w cigu piciu miesicy nie otrzymao odu? Padyszch jest najwikszym i najsawniejszym, najbogatszym i najmdrzejszym wadc wszystkich pafistw, ale ... nie skrzywdzisz mnie i nie zdradzisz mych sw, jego bogactwa zostaj przy nim, a do nas nie docieraj, a sprawiedliwo jego rozpociera si nad ca kul ziemsk, tylko nie nad naszymi kieszeniami. - Z czego yjesz, skoro tak dugo nie dostae odu? - Waciwie wcale nie yj, lecz goduj, bo kocham swoj on i swe dzieci i oddaj im te okruchy chleba, ktre zbieram z dywanw moich przeoonych. Ja mog godowa, ale nie oni! - Twoi przeoeni maj wic chleb? - O, nie tylko chleb, ale i miso i wszystko, czego ich dusza zapragnie. Musisz wiedzie, e strumiefi dochodw idzie z gry na d, ale dochodzi tylko do majora; tu urywa si zazwyczaj i tylko wtedy, kiedy puk zaczyna si buntowa, zostaje otwarta malefika luza,
297 ktra zreszt natychmiast zostaje zatkana. O, gdybym tak kiedykol-wiek zaawansowa na binbasiego, bylibymy, ja i moja rodzina, do ktrej caym swym sercem nale, na zawsze zbawieni!

- Czy twoja rodzina jest liczna? - Mam czterech synw i trzy crki; mam wasn matk i matk swej ony; razem jedenacie osb, zmuszonych y ze skpego odu, ktrego nie dostaj. Oby Allah da nam polepszenie! - Pomoe ci, Amuhd Mahuli. Jeeli bd z ciebie dzisiaj zadowo-lony, pomwi z generaem i poprosz go, aby poleci wypaci ci zalegy od. - Gdyby zechcia, effendi! Moja wdziczno i caej mojej rodzi-ny byaby niezapomniana do grobowej deski! Widzielimy, jak gene-ra ci ceni i powaa; w wielu, bardzo wielu sprawach powodowa si twoim zdaniem, powinien wic chtnie wypeni i t drobn prob. Bdziesz ze mnie zadowolony; zrobi wszystko, aby sobie zasuy na wzgldy. Czy pamitasz take i drug sw obietnic? - Jak? - spytaem, udajc e zapomniaem. - Sprawozdanie do ministra. Czy wspomnisz w nim, e jedziemy teraz do Birs Nimrud aby zowi mordercw karawany? - Tak.

I e braem w tym udzia, jako twj podwadny i dowdca szedziesiciu ludzi?

- Z pewnoci! Opisze wszystko dokadnie, jak si sprawowae i odznaczye. -Dzikuj ci! Wiem, e dotrzymasz sowa i postaram si pozyska twoje uznanie i ask ministra. Teraz jestemy ju tak daleko, e Birs Nimrud ley tu przed nami, na poudniowy wschd. - Ju! To poszo prdzej, ni przypuszczaem! - Wiedziaem, e bdziesz zadowolony z mego prowadzenia.
Teraz musisz tylko oznaczy, do jakiego punktu ruin chcesz dotrze.

- Czy przypominasz sobie to miejsce, gdzie ukrylimy nasze konie, a nad ranem je odnaleli? 298 - Tak, znam je dokadnie. - Tam jedziemy, zatrzymamy si jednak na odlego ludzkiego gosu, podej za chc pieszo, aby si dowiedzie, gdzie ukrywaj si poszukiwani przez nas ludzie. - Czy to nie ryzykowne? - Nie. - Mog ci znw zapa! - W adnym wypadku! Lis nie powraca do side, z ktrych ju raz si wydosta.
Przejechalimy krtk przestrzefi i kol agasi zatrzyma oddzia.

- Jestemy na danej odlegoci - rzek. - Gdybymy go~no krzyknli, usyszanoby nas przy ruinach. Chcesz nas teraz opuci? - Tak. - Na jak dugo? - Nie mog tego okreli. Macie tutaj zosta i nie oddala si pod adnym pozorem a do mego powrotu! Przy tym nie rbcie haasu, chociaby najlejszego. - A jeli nie powrcisz? - Wrc! - Czy znajdziesz nas w ciemnoci? - Tak. Powierzam ci tutaj moj brofi i nie puszczaj innych koni do naszych ogierw. Nie znosz tego, szczeglnie kiedy le. Barkh Halefa by prowadzony za cugle; daem naszym koniom znak, aby si pooyy. Potem udaem si na zwiad. Mj plan by oparty na przypuszczeniu, e Sefir, przed terminem zapowiedzianych szeciu czy siedmiu godzin, nie wrci do wnt~a Birs Nimrud, przynajmniej do izby, gdzie nas umieszczono. Jeeli jednak zajrza tam przedtem, powinien by, stwierdziwszy nasz ucie-czk, wycofa si jak najprdzej, zabierajc ze skarbw ruiny tyle, ile w popiechu si udao.
Oczywicie, wysiliem si na najwiksz ostrono. Z noem w rku, byem mocno zdecydowany nie da si tkn i kadego, ktry to 299 sprbuje, zwali na miejscu. Doszedem pomylnie do miejsca schronienia koni. Nie byo tam nikogo. Std poszedem w znanym mi kierunku ku wejciu do skadu przemytnikw. Paliy si tam huczne ogniska i w ich powiacie atwiej mi byo unikn moliwych spotkafi. Jem si skrada, pezajc po ziemi, coraz bliej i bliej, a do pojedynczo stojcej kolumny; owiet-lona z jednej stony, z drugiej rzucaa gboki cie. Zaczaiem si w tym cieniu i nastawiem uszu. Zaledwie o dwadziecie krokw oddalony od znakomitego grona, ktre tu pdzio swj nocny ywot, mogem wszystkich widzie oraz sysze, co byo mwione normalnym gosem. Mwili jednak przewa-nie goniej i bez enady; wida byo, e wszyscy czuj si tu bardzo bezpiecznie. Itworzyli dwa oddziay, z ktrych jeden, jak to od razu spostrze-gem, skada si z bandytw, a drugi z przemytnikw. Ci ostatni byli zajci uprztaniem jakiej wielkiej sterty towaru, z krej poszczegl-ne paczki zanosili do skadu. Robili to w aficuchu, to znaczy w ten sposb, e rozstawieni w pewnych odstpach podawali sobie paczk z rk do rk: Dziki temu oszczdzali sobie chodzenia i dwigania. Byo bardzo prawdopdobne, e wejcie do skadu byo znane nie wszystkim, lecz tylko zaufanym ludziom Sefira. Ci wanie stali na grze, inni niej, a to, e byli odosobnieni i robot sw wykonywali w absolutnej ciszy, nie uatwiao mi obserwacji. Zwrciem wic uwag na bandytw.

Tak, byli to bandyci obok nich bowiem stao i czciowo leao dwanacie koni oraz sze jucznych wielbdw ochmistrza, obecnie ju nie obcionych niczym; ich niedawny adunek lea w dwch kupach przed rycerzami rozboju, ktrzy brali z jednej poszczeglne przedmioty, ogldali je, oceniali, dyskutowali nad ich wartoci i po osigniciu czstokro trudnego porozumienia, rzucali je na drug. W ten sposb jeden stos cigle rs, a drugi mala. Z tego szacowania i sporw wywnioskowaem, e ten pikny 300 interes by oparty nie na odzie Iecz na udziaach. Naliczyem pit-nacie osdb, samych Bediunw; ogorzae, smage postacie o ponurym i chciwym spojrzeniu. Sefir siedzia nieopodal. Mia w rce ksik i w pobliu wielki worek pienidzy. Zapisywa do ksiki poszczeglne sztuki upu i ustalon dla kadej wycen, po czym wyplaca z worka odpowiedni sum na rce jakiego siwobrodego czeczyny, ktry zdawa si by hersztem zbirw. Rozumie si, e temu procederowi, towarzyszyy gone, potworne przeklefistwa i wyzwiska. Tylko Sefir zachowywa zimn krew, zdawa si by obeznany z tymi ludmi, sucha ich wymylafi ze spokojem, ostudza zapay stanowczym sowem, czerpa pienidze z worka i skada naleno do wycignitych, brudnych rk. Ci ludzie nie byli mocni w arytmetyce; nie umieli rachowa, dlatego nie pozwalali sumowa poszczeglnych liczb, lecz domagali si nale-noci za kad sztuk towaru z osobna. Wszake raz jeden Sefir straci rwnowag. Chodzio o jak~ wschodni tkanin, ktrej zoty haft rzuca a do mnie blaski. Beduini ocenili go za wysoko i to wywoao ktni, ktra do tego stopnie si wzmoga, e Sefir zniecierpliwiony skoczy i gniewnie zawoa:

- Zwariowalicie i szczekacie bez powodu, jak szakale do ksiy-ca! Spjrzci~ tam na moich ludzi! Jest ich dziewitnastu, a wszyscy razem nie narobili tyle haasu w cigu caej nocy, ile jeden z was w cigu dwch minut. Mam tego do! Czy mylicie, e dIa was tylko tutaj siedz, e nie mam nic innego do roboty, jak wysuchiwanie waszych wrzaskw? Za p godziny tamci bd gotowi, musimy wic do tego czasu skoficzy, bo mam jeszcze bardzo wan robot. Jeeli bdziecie dalej marudzi, pakuj wszystko, ka schowa i nie otrzy-rnacie ani grosza wicej.

To poskutkowao; odtd handel poszed szybciej. Atoli sowa jego oznajmiy mi, e powinienem si pieszy, bo wiedziaem dobrze, jaka to pilna robota go czeka, mianowicie rozprawa ze mn i ochmistrzem, musia wic, wedug mego planu, zasta nas w tej samej sytuacji, w 301 jakiej nas opuci. Wylizgnem si cichaczem spod kolumny, potem pobiegem z caych si do mojej dzielnej, jak przypuszczaem, kawalerii. Zanie-pokojony o mnie kol agasi ucieszy si na mj widok.

- Teraz zaczyna si wasze zadanie, - rzekem tak, aby wszyscy syszeli. - Zapamitajcie dobrze, co teraz powiem! Dziewiciu ludzi niechaj zostanie tu, przy koniech i uwaa, aeby nie byo haasu. Dziesity pjdzie ze mn i z Piszkhidmet baszim. Co bdzie robi, o tym dowie si pniej. Tych dziesiciu wyznaczy kol agasi. A teraz rzecz najpowaniejsza. Suchajcie!
Skupili si wokoo mnie, cignem wic dalej:

-Prowadz teraz pozostaych pidziesiciu do pewnego miejsca ruiny, gdzie pal si ogniska. Tam siedz bandyci i dziel si upem; jest ich pitnastu. S tam take przemytnicy, skadajcy swj towar do pichrza; jest ich dziewitnastu, z przywdc dwudziestu. Mamy wic razem do ujcia trzydzieci pi osb. Jeeli aden z nich, suchajcie uwanie, ale to aden z nich nam si nie wymknie, kady onierz otrzyma sto piastrw, a kady podoficer dwiecie! Rozlegy si ciche okrzyki radoci, podziwu, uznania i zachty.
Mwiem dalej:

- Bierzemy ich w nastpujcy sposb. Rozsypujecie si w tyralier-k, ktra, poczynajc od ruin, obejmie pkolem ogniska i drugim kocem przytknie do ruin z powrotem. W ten sposb ci ludzie bd otoczeni ze wszystkich stron tak, e aden nie bdzie si mg wywi-n. Kto z nich si zbliy do tyralierki, powinien by gono wezwany do cofnicia si; jeeli nie usucha i sprbuje si przedrze, powinien by bezwzgldnie zastrzelony. W ten sposb zacieniajc koo, musi-cie ich skupi, bo chc o brzasku, mie ich wszystkich, zgromadzonych przed sob. Co

Otrzymaem w odpowiedzi szedziesiciokrotne tak. Ludzie byli 302 podnieceni obietnic piastrw i mogem by~ przekonany, e zrobi wszystko, aby te pienidze zarobi~. Aby udzieli kol agasiemu tego entuzjazmu, wziem go na stron i powiedziaem mu cicho:

potem si stanie, dowiecie si ode mnie, bo do tego czasu bd z powrotem. Powiedzcie mi, ale nie gono, czy wszyscy mnie zrozumieli?

- Czy mylisz, e speni swj obowizek? - Och, effendi - odrzek, - zapewniam ci, e raczej umr, ni i pozwol uciec jednemu z tych otrw. Jednym zamachem zjednae sobie ich cakowite powicenie, mio i wierno! - Zatem chc sobie i ciebie zjedna. Wyrazie poprzednio gorc ch awansowania, na co odpowiedziaem, e Allah ci pomoe. Ot sowa te mr.j si zici! Allah posya ci sw pomoc przeze mnie, owiadczam ci zatem; jeeli z trzydziestu piciu osb, ktre mamy wzi, aden nie ujdzie, jeste majorem, jeszcze nim wrcimy do Hilleh.
Znieruchomia w radosnym lku i nie wymwi ani sowa. Potem zebra siy i wyrzek bekocc:

- bin-ba-sim -je-szcze za nim - i naraz wypali szybko: - bd binbasim, zanim jeszcze wrcimy do miasta? Effendi, wiem, e m-wisz prawd i nie artujesz ze mnie, dlatego chc ... - Cicho, - przerwaem -nie jeste jeszcze binbasim, aIe moesz nim zosta, jeeli wypenisz postawiony ci warunek. Nie podniecaj si wic i staraj si uczyni zado moim oczekiwaniom. - Effendi, wemiemy ich! Zowimy wszystkich, wszystkch! Je-stem przekonany, e aden nam nie ujdzie. Chod prdzej, musimy jak najprdzej otoczy ich koem! - Najpierw musisz wyznaczy tych dziewiciu, ktrzy zostaj przy koniach i tego, ktry idzie z nami. - W tej chwili! Ju si robi!

Wyznaczy dziesiciu Iudzi, po czym pidziesiciu podjo marsz. Unikalimy wszelkiego haasu i kiedy dotarlimy do ognisk, tyraliera pod komend kol agasiego zostaa tak ostronie i sprawnie utworzo-na, e aden z otoczonych nic nie zauway; byem pewien, e nie ma adnej luki, poprzez ktr mgby si kto wylizgn. Uspokojony 303 tym, udaem si wraz z ochmistrzem i kawalerzyst do miejsca, ktre Halef miesznie nazwa jarmarkiem jeozwierzy. Jak sobie przypo-minamy, by to czworobok murw, w ktrym ukrylimy konie i gdzie razem z ochmistrzem, wyzwoleni z potrzasku, ujrzelimy znw wiat-o dzienne, albo cilej, ciemno nocn. Wiedziaem, e id na niepewn gr, ale miaem humor i tak beztrosk, jak gdybym ju mia wygran spraw. Gdymy znw wst-pili na nasyp, zapyta mnie Pers:

- Po co wracasz na to miejsce, effendi? Przecie nic tutaj nie zgubilimy! - Mam tu duo do znalezienia. - A co? - Sefira. - To widziaem go tam, przy ludziach! - Przedtem tak. Ale my go znajdziemy w naszej ciemnicy. - Czy chcesz tam wrci? - Tak. - Allah! Czy jeste przytomny? - Przypuszczam. I wracam tam nie sam, lecz w twoim towarzy-stwie.

Ze strachu ugrzzw ceglanym prochu, klasnw donie i wystka:

- W moim towarzystwie? Effendi, ani myl! Jeeli jeste szalony, to ja nim nie jestem i nie mam do tego powodu! -A wic suchaj, czego jeszcze szukam! Mianowicie twego majt-ku. - Mego majtku? Jak ty to rozumiesz? - Pomijam ju twoje konie i wielbdy, ktre sam widziae, a ktre, jeeli uczynisz to, czego dam, otrzymasz z powrotem. Ale wielbdy byy objuczone, przy iym, jak sdz, przedmiotami, ktre nie s bez wartoci.

- Nie bez wartoci? Moesz mi wierzy, ich warto jest tak wielka, e wynosi majtek. S to dary szachinszacha, a co nasz wadca 304 daruje, kosztuje duo, bardzo duo! - Cb powie, kiedy mu doniesiesz, e te kosztowne dary zostay ci zrabowane? -Boj si nawet pomyle~ o tym. Strac jego ask, opiek, jego zaufanie i zostan rzucony w proch, z ktrego nie wydwign si wicej. Do tego dochodz zobowizania, jakie musiaem da Sefirowi. Dziki nim zrobi ze mnie ebraka. - Czy nie byoby dla ciebie szczeciem, wielkim szcz~ciem, gdyby to wszystko mg odzyska i dary szacha i zobowizania? - Tak, to byoby szczciem, za ktre nie bybym w stanie podzi-kowa Allahowi! - Ale ty tego wcale nie chcesz! Rezygnujesz ze wszystkiego! -Ja? Rezygnuj? Kto to powiedzia? - Ty sam! - Ja sam? Nic o tym nie wiem, absolutnie nic! - Czy nie powiedziae dopiero co, e nie chcesz wrci ze mn do ciemnicy? - Owszem, powiedziaem, ale co ma wsplnego ta uzasadniona odmowa z darami mego wadcy i z moimi zobowizaruami? - Bardzo wiele! Wracamy do ciemnicy, aby to wszystko zdoby z powrotem. Jeeli decydujesz si pj ze mn, gwarantuj mono~ odzyskania twego majtku. - Czy to prawda, effendi? - zapyta skwapliwie, wyswobadzajc jednoczenie uwize w prochu nogi. - Tak. - Ale nas uwizi! - Nie jest w stanie; przeciwnie, to my jego schwytamy. To jest wanie gwny motyw, ktry mnie skania do tego powrotu. Wiem, co robi; gdybym mia tylko polega na onierzach, Sefir uszedby mi z atwo~ci. Jeeli chcesz, mog ci da sowo, e moesz mi bez obawy towarzyszy. Jeeli mi zaufasz, zmusz go do wydania tego, co ci zabra przemoc; tak wic otrzymasz dary szachinszacha i dziki temu nie
305 utracisz jego zaufania, lecz odwrotnie, zdobdziesz wdzicznoE za odstawienie ich w dobrym stanie.

-Ibvoja obietnica nasuwa mi jedn wtpliwo. Sefir na pewno sprzeciwi si temu, czego od niego zadasz. Nie obejdzie si bez walki. - Nie bdzie walki, lecz jedno jedyne moje uderzenie, a e bdzie mia dosy, przekonae si chyba wtedy, kiedy zwaliem namiestnika. - Tak, masz wyjtkow i bardzo niebezpieczn pi. A wic zdecydowaem si, towarzysz ci. Czego si nie robi, kiedy chodzi o uzyskanie przychylnoci panujcego. - Dobrze! Stojc na ramionach onierza, signiemy atwo do otworu. Ja pjd pierwszy, a ty za mn. Poczekaj tylko jeszcze chwil! Kazaem kawalerzycie czeka a do naszego powrotu i poyczyem od niego derk, mia zrolowan i przecignit na ukos przez rami. Potrzebna mi bya do zakrycia dziury w kcie ciemnicy. W zapaki i wiece zaopatrzyem si jeszcze w Hilleh; rwnie tam odebraem Pederowi mj n, prcz tego miaem rewolwer i sztucer, karabin zwany zabjc niedwiedzi zostawiem przy koniach. Byem wic dostatecznie uzbrojony i nie baem si oporu Sefira. Musz przyzna, e moje przedsiwzicie wymagao odwagi; temu jednak, kto zarzu-ciby mi e bya to nie tylko odwaga, ale i brawura, musiabym zwrci uwag, e liczyem na zetknicie si z bardzo nieliczn garstk prze-mytnikw. Przypuszczaem, e tylko niektrzy przemytnicy znaj po-oenie i rozkad wewntrznych pomieszczefi, byoby bowiem nie-przebaczaln nieostronoci ze strony Sefira, gdyby wtajemniczy wszystkich. Byem wic przygotowany na spotkanie si tylko z kilko-ma, a z nimi rozprawa wydawaa mi si atwa.

By najwyszy czas powrci do naszych dawnych kochanych miejsc. ~ierz opar si o cian. Jego zoone rce, nastpnie jego ramiona tworzyy pierwsze dwa stopnie w gr. W ten sposb dosig-nem atwo otworu a ochmistrz pody za

mn. e przy tym nie byo mu lekko na sercu, zdradzay to jego cikie stroskane westchnienia, 306 ktre wydzieray mu si z piersi. Mielimy wygodn drog, bo prz~j-cia byy wolne od ceglanego miau. Lekki, krtki sztucer nie przeszkadza mi. Po przebyciu przejcia, wszedem ukon drog w gr i jem nasuchiwa; wnet znalazem si w izbie numer pi. Badanie zrobio-ne po omacku wskazao mi, e odnajdujemy nasz przymusowy przy-tuek w tym samym stanie, w jakim go opucilimy. Leay tu jeszcze nasze powrozy, a z drugiej strony natrafiem na kup miau, wydoby-tego z otworu. Bylimy sami i chtnie zapalibym wiece, gdybym si nie obawia, e wiato, przenikajc przez szpary okratowanego wejcia, zdradzi nasz obecno znajdujcym si w ssiednich izbach. Musielimy wic czyni przygotowania w ciemnoci. Przede wszystkim zasypalimy otwr na tyle, ile starczyo materia-u; ukryem w nim sztucer i podcieliem na nim derk onierza, ktr nastpnie przysypaem reszt miau. W ten sposb dziur i bro ukrylimy przed oczami Sefira. N i rewolwer nie sterczay mi, oczywicie, za pasem, lecz byy schowane w zanadrzu. Teraz musiaem Persa ponownie zwiza; nie potrzebuj dodawa, e nie chcia na to pozwoli. Gdy spokojne perswazje nie pomogy daem mu szturchafica w bok, ktre natychmiast przekonao go 0 koniecznoci mojej metody. Zosta dokadnie zwizany, jak przed-tem. Potem usiadem, owinem si sznurami, nie tak mocno, oczy-wicie, jak wtedy, jednake tak, aby, przy pobienym sprawdzeniu nie mona byo zauway adnej zmiany. Nareszcie poczuem si uspo-kojony. Mj cel by osignity jeszcze przed przybyciem Sefira. Teraz moe wej! Nastrj ochmistrza nie by podobnie niefrasobliwy, mimo, e uwa-a si za odwanego wojownika. Syszaem ustawicznie tumione ach i och, do ktrych dochodzio jkliwe Allah, Allah. By w strachu, kiedy po pewnym czasie doszy nas kroki, odblaski wiata migny midzy prtami kraty, zwrci si do mnie, drc z przerae-nia:

307
- Effe-fendi, nad-chodz! Ja Samaja, ja hajaja, o, niebo, o, ycie moje! Teraz przysza nasza kreska! O, gdybym si nie da zwie! Gdybym nie wlaz tutaj! - Milcz, - rzuciem - sysz, e id wpierw do Halefa, musimy nasuchiwa!
Kroki skieroway si do numeru czwartego, syszaem rozmow midzy Sefirem a Halefem, ale nie mogem rozrni~ sw. Gdy pierwszy wychodzi, Halef podnis gos, pochwyciem wic sowa:

- Bd si mia ostatni! Znam swego effendiego. Przyjdzie, na pewno przyjdzie i mnie wybawi. Wtedy porachujemy si z tob. - A wic oznajmiam ci, e ju przyszed - odrzek Sefir. - Ley ju od duszego czasu tu obok, mocniej zwizany, ni ty! - To kamstwo! - To prawda! -Ajeeli prawda, to po prostu bawi si z tob, artowa, to jego ulubiona gra! Bdzie wolny i mnie uwolni, zanim si opamitasz! -Tylko dusza jego bdzie wolna, bo kijami wypdzimyj, zarw-no jak i twoj, z waszych przekltych cia! - Kije s dla ciebie, a nie dla nas. Przysigam ci na Allaha i proroka, e wkrtce poczujesz bat, ktry mi zabralicie, zncajc si nade mn! Wtedy twoja dusza wyskoczy ci z obrzydliwej skry wprost do pieka!

Sefir odpowiedzia pogardliwym miechem, po czym kroki zbliyy si do naszej celi. Syszaem wyranie kroki dwch tylko osb. Odsu-nito rygle i uchylono krat; Sefir wkroczy wraz z tym maym cze-czyn, ktbry zwid mnie przebraniem Hadiego Halefa, a ktry teraz mia ma migotliw lampk. Herszt obrzuci izb ostrym badawczym spojrzeniem, przystpi do ochmistrza, ktry by najbliej, schyli si i sprawdzi sznury.

- W porzdku! - rzek, wyprostowujc si - z tob pomwi pniej. Kolej jest na chrzecijanina z ktrym waciwie jeszcze nie mwiem.

308
Stan nade mn i kaza maemu przybliy lampk, aby lepiej mi si przyjrze. Nie uwaa za konieczne sprawdzenie moich wizw, bo ochmistrz by w porzdku, a moje skulone ksztaty wiadczyy po-zornie, e moja pozycja jest rwnie bolesna, jak poprzednio.

- Syszae na pewno, co twj zatxacony karze wyszczeka przed chwil - zapyta. - Tak - odrzekem. - Ten wstrtny, plugawy kret jest obkany, pomylony! - Nie! - Nie? Zgadzasz si z nim? - Tak! - To i ty jeste pomylony ze strachu. - Bynajmniej! Mj rozum jest na pewno janiejszy i zdrowszy od twego.
Wybuchn tym samym, co i poprzednio, miechem i zawoa:

- Chce by wolny, chce uwolni Halefa! Ja bd zbity batem! To potwierdza ten go~ i mwi przy tym o swoim rozumie! - Ba, mj Hadi zwyk dotrzymywa sowa. Skoro ci przyrzek obicie batem, stanie si to, jakkolwiekby si broni! - Psie! Jeeli nie jeste szalony, moesz wic mie zamiar obrae-nia mnie! Nie zdajesz sobie sprawy, co ci czeka! - Czy chcesz mnie rozmieszy! Jeeli kto z nas nie wie, co go czeka, to ty nim wanie jeste! Przepowiedziaem ci, co si stanie. Poczekaj do witu! - Tak, przypominam sobie - kiwn ironicznie gow - sd nade mn rozpocznie si wieczorem; to, czy co w tym rodzaju, miae powiedzie! Ale to byoby dla mnie za mao, bardzo mao! Dla ciebie przygotowaem co lepszego. Bdziesz mia nie jeden tylko krtki dzie; duej, o wiele duej bdziesz zaywa przyjemnoci, jak ci obdarz! Twe sztuki tam nad Tygrysem ... - Ach, wobec Peder-i-Baharata - wtrciem.
Cofn si strapiony, o krok w ty i zapyta szybko:

309
- Peder-i-Baharat? Co wiesz o nim? Skd znasz jego imi? Kto ci powiedzia? Ju ta okoliczno~, e ty, obcy i chrzecijanin, znasz to imi, decyduje o twojej mierci! - Powtarzam ci, e cigle mieszasz mnie ze sob. Nie moja, lecz twoja mier jest zdecydowan. Jeste zdradzony, wiadomo, e jeste Sefirem, o ktrym ... - Sefirem! - przerwa - czowieku, oto jeszcze jeden powd do twojej mierci. Gdybym ju nie wyda wyroku, bybym teraz postano-wi, e opucisz to miejsce tylko jako trup! - Nie ud si! Nie masz adnej wadzy nade mn. Opuszcz Birs Nimrud wolny i nie tknity, a ciebie, jako mego winia, zawioz do Hilleh, aby ci kaza wtrci do celi, gdzie Peder i jego dwaj poplecz-nicy le ju w kajdanach. -Ja ... twj ... wiziefi ... do Hilleh ... w kajdanach! -wykrzykiwa, patrzc na mnie. - A wic, jak mwiem; jeste kompletnie zwario-wany. - A wic wariat powiada ci, e wysae Pedera w zasadzk, w ktr wpad. Nikt tam nie uwierzy w to, co mu kazae powiedzie. - Co ... w co nie uwierzono? - e ja i Haddedihn napadlimy na karawan Piszkhidmet baszi i e ty poszede za nami, aby wytropi nasz kryjwk, e ponadto ja zabraem trupa Piszkhidmet Baszi, aby go wrzuci do wody. Chcia co odpowiedzie, ale ze zdumienia nie mg wykrztusi sowa. Tu wpado mi na

myl wyzyska jego zamieszanie w celu wykrycia tajemnicy zwizanej z R z Szirazu, cignem wic dalej: - Widzisz, e wasze tajemnice s zdradzone. Wyjaniono nawet spraw osawionej Gul-i-Sziraz.

Szarpn si, jak zwierz, przypad do mnie, chwyci za ramiona i krzykn dziko:

- Gul-i-Sziraz? Biwe-i-hakim, wdowa po wadcy, ktra mieszka w tak gbokim ukryciu, e ja sam widziaem j tylko trzy razy? Nasza pikna, nasza wspaniaa krlowa, przed ktr wszyscy chylimy czoa
310 i zginamy kolana? T, ktrej wzrok czaruje serca i ktrej gos zagrze-wa do najtrudniejszych czynw, t chces pozna, ty nieszczsny, aosny robaku? Zdawi ci, zdruzgoc! Rzuci si do mego garda. chciaem ju wycign rce z kleszczo-wych obj, aby go odtrci, gdy wpad mi inny pomys, ktry rwnie poskutkowa, skaniajc go jednocze~nie do dalszych zwierze; by bowiem w takim podnieceniu, e straci zdolno rozumowania.

- Nie dotykaj mnie! - zawoaem rozkazujco - I ja jestem sillem.

Rzuci si w ty, jak gdyby pchnity nagym ciosem, wytrzeszczy szeroko oczy i zapyta:

- Ty-ty-jeste sillem?! - Nawet wodzem! Sertip-i-sillan! - Sertip! Czowieku, albo masz diaba za sojusznika, ktry ci zdradzi nasze tajemnice, albo doprawdy jeste sillem! W takim wy-padku podajesz si tylko za chrzecijanina, a w istocie jeste prawo-wiernym szyit. - Gdybym nie mia rk zwizanych, mgbym wyj z kieszeni piercie i udowodni ci, kim jestem! - On-on ma take pierciefi! = woa z rosncyxn wci wzburze-niem. - Jeli to prawda, mog ci podda prbie. Powinienem tylko ci spyta o imi naszego najwyszego wadcy, o Da ... Po tej zgosce urwa, bo zlk si zdrady najwikszej, jak sill popeni moe. atwo mona byo odgadn brakujc zgosk imie-nia, tym bardziej, e przypomniaem sobie podsuchan owego wie-czora nazw najwyszego wadcy, uzupeniem wic urwane zdanie: - Mylisz Dafara, emira-i-sillan, ksicia ciemnoci? - Tak, tak, jego mam na myli. Znasz go, wiesz wszystko, wszy-stko! Albo jeste prawowity sertipi-sillan i rang wyszy ode mnie, wobec czego musz ci zaraz uwolni, albo dziki zdradzie zostae wtajemniczony, a wic jeste szpiegiem, ktrego musz natychmiast unieszkodliwi.

311
W rozterce, ciskajc czoo rkoma, robi wraenie zupenie bez-radnego czowieka. Naraz odwrci si szybkim, zdecydowanym t~u-czem do maego:

- Powie mi! wiatem do niego! Musz widzie jego wyraz twarzy! Musz mu zajrze w gb serca!
Gdy czowieczek wykona ten rozkaz, Sefir wlepi we mnie widru-jce spojrzenie. Itwarz jego bya obrzka i ciemnoczerwona, jego zacinite pici, caa drapiena postawa, tchna zdecydowaniem i napiciem, ktrego wybuch byby straszliwy. Mimo to spogldaem na tego barczystego, rosego czowieka ze spokojnym umiechem, rozluniajc po kryjomu sploty sznurw, aby rce przygotowa do obrony. .

- I~v6j wytaz twarzy jest dla mnie nieprzenikniony - rzek, chocia spokj mj i beztroska byy oczywiste. - Nie dostrzegam nic i nic wykry nie mog! Musz si uciec do innego rodka, lepszego i niezawodnego! Zaklinam ci na Allaha, albo, jeeli jeste chrzecija-ninem, na twego Boga, aby mi powiedzia prawd! Czy powiadasz prawd? - Tak. - Czy bdziesz mia odwag, jeli nie jeste sillem, wyzna mi to? - Tak. Nie sd, e si ciebie boj! - A wic powiedz: czy jeste wiernym szyit, czy istotnie chrzeci-janinem?

- Nie, myl dla ciebie, czy dla innej jakiej przyczyny, jakiekol-wiek byoby niebezpieczefistwo, zaprzecza mojej wiary. Jestem chrzecijaninem! - Allah! Prawa naszego zwizku wyczaj bezwzgldnie uczest-nistwo chrzecijanina. Nie jeste wic sillem? - Nie. - Zatem bez naszego pozwolenia przyswoie sobie nasze taje-mnice? - Tak.

312
- Awic bd pizeklty, tysicktotnie przeklty i zgi!
Z wciekoci, nie ogldajc si za broni, run na mnie z wypr-onymi rkoma. Uchyliem si byskawicznie, wskutek czego trafi w prni, podczas, gdy ja, wyrwawszy rce z powrozw, chwyciem go za gardo, przycisnem swym ciaem i wymierzyem mu, jedno po drugim, dwa uderzenia w skro. Machn bezwadnie rkoma, wycig-n konwulsyjnie drgajce nogi i zamar w bezrchu. May zastyg z lamp w rku i patrzy na mnie osupiaym wzrokiem. Nagle odrzuci lamp, ktra zgasa i krzykn:

- Psie, nie uciekniesz!

Chciaem go wymin, ale poiwa si na mnie; poczuem ucisk ramienia a potem pchnicie, ktre przeszyoby mi serce, gdybym si w tej chwili nie uchyli; wbi mi jednak n w musku ramienia i jak si pniej okazao, spowodowa niegron ran, gbok na cal. Chciaem go chwyci, ale may, zwinny otr wywin mi si i porwa pistolet, czego w ciemnoci nie mogem widzie. Skoczyem do wyj-cia, aby mu odci odwrt, wtedy buchn strza, wycelowany w t stron, gdzie staem przed chwil. Bysk owietli na mgnienie jego twarz, natarem nafi, spuszczajc mu pi na gow tak, e run na podog. Schyliwszy si, stwierdzi-em, e i on ju nic przeciwko mnie nie moe przedsiwzi. Zapada cisza; staem bez ruchu, aby si przekona, czy strza by syszany. Nic nie drgno. Po chwili rozleg si przyciszony gos och-mistrza:

- Effendi! - Tak - odrzekem. - Czy umare? - Bezsens. Skoro odpowiadam, nie mog przecie by~ umarym! - A wic nie uduszony, ani zastrzelony? - Nie, najwyej dranity noem. - Gdzie s ci dwaj straszni ludzie? - Le tutaj i s nieprzytomni. Ale nie mw nic teraz. Jeszcze 313 niewiadomo, czy strza nie by syszany.

Poczekalimy jeszcza par chwil; poniewa nikt nie nadchodzi, pozwoliem sobie zapali wiec. Lampy zapali nie mogem, bya bowiem rozbita i zawarto jej rozlana.

-Barckullah, chwaa Bogu! -westchn Pers -widz, e jeste zwycizc. Serce we mnie zamaro ze strachu, gdy Sefir sta nad tob, jak godny tygrys, a potem run na ciebie ze swoimi szponami! Nigdy w yciu nie trzsem si tak ze strachu, bo gdyby ci zabi, bybym i ja zgubiony. Jestem wprawdzie i odwanym wojownikiem, ale gdy si jest zwizanym, na nic si nie zda odwaga. Kiedy mnie nareszcie rozwiesz? - Zaraz. Dla odmiany woymy te sznury na nich.
Rozwizaem go. Skoczy w radosnych okrzykach.

- Chwaa Allahowi, straszne, potworne niebezpieczefistwo ju mino! Stawiem mu jednak czoo z ca odwag. - Nie krzycz tak! - przerwaem. - O twojej odwadze nic nie wiem, a jeeli doprawdy sdzisz, e niebezpieczefistwo ju mino, to si mylisz. Mamy tutaj tylko tych dwch, a czeka nas jeszcze trzydzie-stu trzech innych.

- Allah uchowaj nas! Jeszcze trzydziestu trzech! Co to bdzie za koniec.

Zdjty znw strachem, siad, ja za zwizaem Sefira i jego pomoc-nika tak mocno, jak tego wymagao bezpieczestwo i byem ju gotw, gdy rozleg si nawoujcy gos Halefa:

- Sidi, sidi! Kto strzela, jeste tutaj? - Tak Halefie! - odrzekem rwnie gono. - Siedz tutaj! Czy prdko przyjdziesz! - Zaraz! - Czy te otry przyniosy mj korbacz? Czy nie widziae go?
Mimo powagi sytuacji, musiaem si rozemia. Ledwie si mj poczciwy Halef dowiedzia, e jest uratowany, pieiwsz rzecz, O Ktrej pomy~la, byi jego upragniony bicz!

314
Nakazaem Persowi cisz, wziem wiec i poszedem do ssied-niej izby. Gdy ujxza mnie wchodza!cego, rzek:

-Sefiz chciawe mniewmwiE, e jeste jegowiniem, aleja mu nie uwiexzyem oczywicie i pxzyxzekem mu poufne spotkanie z moim korbaczem. - Syszaem. Nie kama; byem jego winiem, ale teraz oto jestem wolny i z kolei on jest moim winiem i to pewniejszym, ni ja przedtem. Opowiem ci wszystko pniej, teraz chod ze mn do niego. - Najpierw przywr wadz moim czonkom, w tym pooeniu bowiem nie mog odda mojej osoby do twojej dyspozycji! By zawinity w dywan i ponadto mocno zwizany. Tylko gowa sterczaa z tej wizki. Wyswobodziem go i ledwie stan na nogach, wycign rk, wznis dwa palce do przysigi i rzek: - Tak, jak prawd jest, e nareszcie wydostaem sw skr z tego dywanu, tak prawd jest, e dotrzymam mego sowa i dam Sefirowi zakosztowa mojego bicza! Zabrano mi go, ale poszukam i odnajd, nawet gdyby by ukryty na koficu wiata, albo dalej! - Nie lubisz jzyka mojego korbacza, sidi, ale tym razem moesz przeciw niemu mwi i robi co chcesz, dotrzymam swego sowa! -Bd spokojny, Halefie! Dzisiaj zgadzam si z tob najzupeniej.
Gdy syszaem, e ci grozi chost, a ty w odpowiedzi przyrzeke mu swj bat, postanowiem, e on si mu nie wymiga.

- Niechaj wic twoja zgoda i gbia twego zrozumienia bdzie pochwalona, tak daleko, jak siga moe ludzka wadza na ziemi! A teraz chod, prowad mnie do niego. Nie zwlekajmy ani chwili z udzieleniem mu szczcia mego powitania. Nie masz pojcia, effendi, jak gorczk oczekiwania bije jego serce!
Wzi mnie za rk i pocign za sob. Wiedziaem, e tym razem nie mgbym go powstrzyma od wyraenia swego gniewu pieszczot korbacza, jak si zwyk wyraa. Jednake Sefir wicie zasuy na t kar, tak wic w tym wypadku gorce yczenie Hadiego zgadzao si 315 wyjtkowo z moim pogldem. Wcign mnie do rodkowej izby i chcia pj dalej, gdy zatrzy-maem si i rzekem:

- Zanim wejdziemy do Sefira, mus wiedzie jak si z tob obchodzono od chwili, gdy skoczyem do wody. Opowiedz mi! - Czy nam to ucieknie! Zemdlej, jeeli znw odwleczesz moje spotkanie z nim! - auj bardzo, ale bd zmuszony pozwoli ci zemdle. Musz wiedzie, jak si zachowywa, aby mc naleycie i odpowiednio potra-ktowa go pniej. - A wic stumi na razie moje namitne yczenie, aby ci zda spraw; nadmieniam ci jednake, e za kad minut zwoki dostanie piE batw wicej! - Wic prdko do rzeczy! - Prdko? O, sidi, jake mao masz zrozumienia dla obowizku wiadcze przyjacielskich! Przeciwnie, bd opowiada jak najduej, bo im duej go bd pniej okada, tym bardziej

wzronie jego uznanie dla mojej yczliwoci i tym gbiej wyra uczucie tkliwoci, jakie czy nasze dwie dusze. A wic, co chcesz wiedzie i co mam ci powiedzie~? - Kiedy wyskoczyem z czna, nie miae zamiaru pj za moim przykadem? - Tak, miaem to na myli i mgbym to bez przeszkody wykona, bowiem dwaj nasi przyjaciele z dki nie zwracali na mnie uwagi, majc duo roboty z doprowadzeniem swego statku do rwnowagi. Ale ju w nastpnej chwili zmiarkowaem, jak powinienem si wa-ciwie zachowa. Gdybym ze zwizanymi rkoma i nogami skoczy za tob, byby zmuszony, ze wzgldu na moj bezradno, zaj si mn, przez co bylibymy znowy zowieni; wicej narazilibymy swe ycie, bo ci dwaj nie oparliby si niedorzecznej myli postrzelenia nas. Byo wic dla ciebie konieczne jak najprdzej znikn pod wod, musiae si zatem zanurzy i pod wod popyn jak najdalej. Nie mgby 316 tego zrobi, gdyby by zmuszony podtrzymywa mnie i pomaga. Dlatego pozostaem spokojnie na miejscu, sdzc, e postpuj do-brze i sh~sznie. - Bezwzgldnie. l~yby mocno zmniejszy szanse naszego ocale-nia. - Ot to wanie! Zreszt znasz zaufanie, jakim ci darz. Ledwie wyskoczye, byem przekonany e znikniesz i popieszysz do naszych koni, aby nastpniepojecha do ruin i mnie wybawi. Miaem to bogie przewiadczenie, ktre pozwalao mi wewntrznie mia si z naszych strw, podczas gdy na zewntrz zdawaem si by ich bezradn ofiar. Ta wiadomo przeja mnie duchow radoci, bez ktrej ycie ziemskie moe by~ przyrwnane do koci, bdcej przez sam los ogoocon z misa. - To porwnanie jest przepikne; drogi Halefie! - O, moje porwnania s zawsze doskonae i bez zarzutu, czego, wybacz mi o twoich nie zawsze mona powiedzie. Ale moesz si pocieszy tym, e nie kady czowiek znosi te wysokie zalety jakie posiadam. Trzeba mie duo opanowania i samozaparcia, aby wiel-ko swego ducha tak osoni, eby aden niewinny czowiek nie by ni zdruzgotany. - Uwaaj, eby sam nie by zdguzgotany sw wielkoci, bo przecie nie twoja w tym zasuga! - Jak to rozumiesz, sidi? - Pomyl pniej o tym, jeeli ci czas pozwoli. Teraz leysz jeszcze zwizany i bezradny w cznie z yka i skonny do wiczenia si w opowiadaniu i samozaparciu. Co zaszo dalej? - Co, z czego musiaem si serdecznie mia. Mianowicie, gdy wiolarze nadali nareszcie rwnowag swej dce, jli nawoywa za tob. Najpierw rozkazali ci wrci natychmiast, w ktrym to wypadku chcieli ci wybaczy twoj prb ucieczki. Gdy stwierdzili, e nie doceniasz wspaniaomylnoci ich propozycji, jli prosi eby wrci i nie gubi ich, bo le skoficz, jeeli tylko mnie samego odstawi.

317
Wzruszyy mnie te lamenty i pocieszyem ich, zapewniajc, e moja osoba, bez twojej, ma o wiele wiksz warto, ni nasze dwie osoby razem.

- Dzikuj ci! -Prosz! Nie byli na tyle rozsdni, aby mi uwierzy i pakali dugo jeszcze, nim doszli do przekonania, e czujesz si w wodzie lepiej zapewne, ni w ich towarzystwie i popynli dalej popiesznie, bo sdzili, e im wczeniej zamelduj Sefirowi o twojej ucieczce, tym atwiej bdzie mu ci pojma. Z rzeki wpynlimy do kanau i wkrt-ce stanlimy u celu, jeden z nich oddali si, a drugi pozosta koo mnie na warcie, chocia jestem dostatecznie dorosy i przytomny, aby nie pozwoli si wykra. Potem przeniesiono mnie, przy czym zasto-sowano rodek ostronoci, zawizujc mi oczy. Byem niesiony dugo i daleko, bardzo daleko. Kiedy mnie nareszcie zoono i zdjto opask z oczu, leaem tam, gdzie mnie znalaze a Sefir sta nade mn. - On sam?

- Nie. May jaki czeczyna sta obok i oto stao si co, czego nie mog poj i czego nawet twoja domylno nie zdoa przenikn. - Co to byo? - May okazywa jaki zdumiewajcy pocig do mojego ubrania.
Jak wytumaczysz podobne pragnienie, sidi?

- Potrafi ci t~ wytumaczy, ale pniej. Opowiadaj dalej! - Rozwizano mnie i rozkazano mi zdj ubranie; oczywicie ocigaem si, za co zagroono mi chost. Majc rce wolne, mogem si broni, ale Ser sta z wycelowanym we mnie pistoletem i grozi zastrzeleniem, jeeli nie usucham. Nie byo rady. Musiaem si pod-da, jednake nie bez zastrzeenia sobie warunku. - Jakiego? - Owiadczyem im, e jestem mem ukochanej kobiety i ojcem syna, e mam wic obowizek ustawicznie czuwa nad zachowaniem swego zdrowia; tutaj za, w negliu, mog rycho nabawi si przezi-bienia. Mog wic tylko wtedy zaspokoi~ yczenie maego, gdy mi
318 bdzie dozwolone po zdjciu ubrania przyoblec pikno swych kszta-tw w ubranie maego. Na to Sefir zezwoli, prawdopodobnie nie z troskliwoci dla stanu mego zdrowia, lecz dla przypieszenia sprawy. Podczas przebierania si wypytywa mnie uporczywie o rozmaite rzeczy, na co, poradziem mu zwrci si do ciebie; zapewniem go, e na pewno przybdziesz i z przyjemnoci udzielisz mu danych informacji. Musia si tym zadowoli. Gdy znw byem zwizany, wyszli i pozostaem sam na sam ze sob, co wprawdzie jest najdogod-niejszym dla mnie towarzystwem, cho ma roztywk. Robiem wiele prb w kierunku wyzwolenia si z powrozw, ale bez najmniejszego powodzenia. Potem usyszaem, e sprowadzono drugiego winia, ktry rozdzielajco lamentowa i baga o lito. Umieszczono go w jednej z ssiednich izb. Nie wiem, kto to by.

- To Piszkhidmet baszi. - Ten? Wic napad na jego karawan uda si? - Tak. Wszyscy jego towarzysze zostali zarnici. - Allah! Ale sam sobie winien, nie zaufa naszemu ostrzeeniu!

Ten czowiek jest wielkim tchrzem; kwili jak dziecko, w ktrego ustach tkwi bl zbw. Gdy go zostawiono na miejscu, zajrzano do mnie, aby sprawdzi, czy jestem wci mocno zwizany, po czym przeszed bardzo dugi czas, a Sefir i may powrcili w celu zamiany ubrafi. wiadomo znajdowania si w swoim wasnym ubraniu, ucie-szya mnie i uspokoia tak, e uciem sobie drzemk i spaem tak dugo, pki ci dwaj nie wtargnli do mnie znowu. Byem bardzo rozdraniony tym, e wyrvvali mnie ze snu i uwaaem za stosowne nie ukrywa przed nimi swego gniewu. Sefir utraci takt i skoficzyo si na tym, e rozstalimy si bez wszelkiego dla siebie respektu, przy czym musiaem wspomnie swj korbacz. Po pewnym czasie pad strza. Kto strzela, ten jest uzbrojony, a wic wrg. Uzbrojonym wrogiem tutaj wewntrz Birs Nimrud moge by tylko ty, zawoaem ci wic po imieniu, aby wiedzia, gdzie mnie szuka naley. Teraz wiesz wszystko, moemy zatem nie zwleka ze sprawieniem Sefirowi 319 przyjemnoci naszego spotkania. Gdy mona komu sprawi przyje-mno, naley to zrobi i ju widz w duchu twarz rozpromienion szczciem na nasz widok. Poza tym stwierdzam w tej chwili, sigajc do kieszeni, e ten may oprni je doszcztnie. Odnajd mj bat i poucz maego, e mj majster krawiecki zrobi te kieszenie nie dla nikogo innego, tylko dla mnie. Chod! Gdy wkroczylimy do izby numer pi, ochmistrz jkn z kta, jak raniony ptak i przywita nas tymi sowy:

- Subhanullah, chwaa Bogu, e nareszcie powracacie! Miaem mierteln obaw! - Czemu? - zapytaem. - Ten okropny Sefir obrzuci mnie straszliwymi grobami. - Co ci skonio do wdawania si z nim w rozmow? Nie mg ci przecie widzie! - Ale mnie sysza! - Powiniene by zachowa cisz!

- Masz racj. Ale kiedy oprzytomnia, zapyta, czy jest tu kto, na co odpowiedziaem. Od tego czasu torturuje mnie grobami, e bd mia marny los, jeeli go pod twoj nieobecno nie rozwi. - I to ci napdzio strachu? Bd przekonany, e ten czowiek jest zupenie nieszkodliwy!
Halef skupi ca sw uwag na swym lecym na ziemi sobowtrze. Stan nad nim, szeroko rozkraczywszy nogi i mwi:

-Pozwl, e ci przywitam, kochany przylacielu! Bardzo ci lubi, chocia nie powinienem wcale z tob mwi, gdy twoja niewdzicz-no przysporzya mi wiele udrki. Wiesz chyba o czy mwi? Zagadnity nie odpowiedzia i nie porusza si. - Milczysz? - Halef nie ustpowa. - Sidi, bd askaw, owietl mi nadobn jego twarz! Mam ochot upoi si serdecznym jego umiechem.
Gdy zaspokoiem to danie i skierowaem promiefi wiecy na twarz maego, sam nie zwracajc na zbytniej uwagi, Halef zawoa:

320
- Co to! Kto go powali, sidi? - Moje uderzenie. - A wic zabie go! To nie jest twarz omdlaego, lecz trupa!
Obejrzaem czowieka uwaniej. Dolna jego szczka opada mocno w d, usta byy otwarte, oczy szkliy si sztywno, bez ruchu i ycia, w swych orbitach. Potrzsnem nim i gdy to nie dao wynikw, zbada-em go dokadnie.

- Czy yje jeszcze? - zapyta Halef. - Nie; jest martwy - musiaem stwierdzi powstajc. - A wic jest tak, jak mwiem: zabie go. Itwoje uderzenie byo obliczone na mocniejszego czowieka. Ale nie przejmuj si tym! To nie twoja wina, Allah kierowa tw rk. Nie jeste morderc, ani zabjc, lecz mcicielem za jego czyny. Kto pierwszy strzela? - On. - Do kogo? - Do mnie. - Czy trafi? - Nie. - Wic bd spokojny, nie rb sobie adnych wyrzutw! Chcia ci zgadzi, godzc w ciebie kul i otrzyma za to zasuon za.pat. - Przedtem pchn mnie noem! - I te nie trafi? - Poczuem bl, ale zadaje si, nic powanego.
Gdy skierowaem wiato na to miejsce, zauwayem, e rkaw by we krwi. Halef zauway to rwnie i zawoa trwonie:

- To krew! Zdejm prdko kurtk! Musz zbada,~czy rana jest niebezpieczna, przedtem nie bd spokojny.

Zrobiem, jak chcia. Dranicie byo ledwie godne uwagi, przynie-siony z ssiedniej izby kawaek ptna, wystarczy do przewizania rany. Po skoficzonym opatrunku Halef przeszuka kieszenie zabitego.

- Patrz, sidi! Jest wszystko, co mi ten otr ukrad! - mwi zadowolony. - Mam nadziej, e podobnie odnajd swj bat! Jego

11 - W lochach Babilonu 321


przede wszystkim bd szuka. Zapytam o niego Sefira. Ten obserwowa nas z jakim zupenie nieopisanym wyrazem twa-rzy i odpowiada na pytanie Hadiego milczeniem. Halef wycign mu n zza pasa, przytkn mu ostrze do piersi i zagrozi:

- Gdzie mj korbacz? Jeeli mi tego nie powiesz, przebij ci! A wic, gdzie go schowalicie?

Nie otrzymawszy odpowiedzi, nacisn n, jednake nie z tak si, aby si pogry cakowicie, lecz na tyle, aby da Sefirowi uczu ostrze. Ten wnet odzyska mow, nie wiedzc jak daleko Halef posunie sw grob. Szarpn si lkliwym ruchem i odpowiedzia wreszcie:

- Jest tutaj! Peder go przynis! - Gdzie ley? - Tam, na grze, w korytarzu, razem z twoim noem. - Widzisz, jak piknie umiesz odpowiada, kiedy ci otwieram usta! Czy przeszukae ju jego kieszenie, sidi? - Nie. - Czy mam zobaczy co zawieraj? - Uczynimy to pniej. Chc si tylko upewni co do jednej okolicznoci. Zabierz mu klucz, ktry nosi pod ubraniem na sznurku, zawieszonym na szyi! - Czowieku, co ci obchodzi mj klucz? - unis si Sefir. , - Spokojnie, mj baranku! - mia si Halef. - Spjrz na ten n! Przebijam ci natychmiast, jeeli nie bdziesz lea spokojnie! -A wic bierzcie go, u kroset diabw! Wiem, e go wkrtce bd mia z powrotem. Sdzicie, e macie do czynienia ze mn tylko, czy te z paru osobami. - O nie, jest nas tylu, e nie opucicie tego miejsca inaczej, ni jako winiowie!
Biorc od Halefa klucz i chowajc go, odrzekem:

- Wiem o tym, e nie jeste sam. Jest tu jeszcze trzydziestu trzech. - Niech ci pieko pochonie! Kto ci to wszystko zdradzi? - Widziaem ich i policzyem. - Widziae ... i ... policzye? - powtrzy moje sowa - chcesz
322 we mnie wmwi, e twj wzrok przenika mury i gazy?

- Nie wzrok mj, lecz ja sam. Czy jeste doprawdy tak gupi, e cigle sdzisz, i przez cay ten czas leaem zwizany? Gdyby mia na tyle rozumu, aby cho raz zajrze do mnie, nie znalaz by mnie. Ledwie opucie t izb, poszedem, zabierajc ze sob Piszkhidmet baszi. - Kamstwo! - Ba! Pojechalimy do Hilleh, aby zowi Pedera z jego pomocni-kami, i sprowadzilimy tu onierzy, przy pomocy ktrych otoczylimy was. Widziaem ci pord Beduinw Ghasai, zajtego szacowaniem upu i syszaem wszystko, cocie mwili. Potem wrcilimy tutaj i sami woyli na siebie sznury, aby ci zmylid. Syszae j u poprzednio, e mam wszystkie wiadomoci i to ju powinno byo nasun ci myl, e wyszlimy std i uprzedzilimy wszystkie twoje plany. - Nie oszukasz mnie. To kamstwo, wszystko kamstwo! - Jest mi obojtne, czy mi wierzysz, czy nie! - Nie wpadoby wam na myl samym si dobrowolnie zwiza! - Zrobilimy to dIa pozoru. Jake szybko wypltaem si ze sznurw, gdy nadesza odpowiednia chwila! - Ale nie moglicie std wyj! Krata jest od zewntrz zaryglowa-na! -Jest to dowd twojej niesychanej lekkomylnoci, e nie znasz nawet drg, wiodcych do twej kryjwki. Patrz!
Usunem derk onierza na bok, aby mu j pniej zwrci, wskazaem na widoczny otwr i rzekem:

- Jak dugo znasz t cel, nie majc pojcia, e wanie std prowadzi droga na wolno! Ja za od pierwszago razu dostrzegem lecy tutaj ceglany mia i zmiarkowaem, e tu jest okazja do uciecz-ki!
Wlepi oczy w kt, nie mwic sowa; wydobyem mj sztucer, pokazaem mu go i cignem dalej:

- Tej broni nie miaiem przy sobie, kiedycie mnie tu wcignli.

323
Skd si wzia? Musiaem j przecie przynie. Jeeli jeszcze wt-pisz, to zasugujesz na wiksze lanie, ni to, jakie dla ciebie szykuje-my!

-Ja Bidadullah, o niesprawiedliwoci boska! -jkn, Jego oszoomienie byo tak wielkie, e w tej chwili nic wicej powiedzie nie mg. Uwaaem za waciwe objani go dalej: - Pom~l take o t~m~ z ~aka~ dokadnoci przepowiedziaem ci przebieg wypadkw. Byo to moliwe dlatego tylko, e wiedziaem, i opuszcz to wizienie wczeniej, ni przypuszczae.-Iwierdzie, e w ogle ~ie pt~estpi tego progu!
W tym miejscu wrzasn:

- Psie! winio! Diable! Teraz ju wszystko jasne! Nikt ci nie zdradzi tego, sam wszystko wywszye! Ale to ci si na nic nie zda, zaraz si wyrw i ci zmiad!

Szarpn okcie i kolana, skurczy si i rozpry ca si swego wielkiego, mocnego tuowia.Rozleg si trzask, ale wysiek jego by daremny; powrozy wytrzymay i wskutek napicia wbiy mu si w ciao tak bolenie, e nie mg zdawi jkliwego okrzyku.

- Nie trud si, to daremne! - rzekem. - Mam wiksz ni ty wpraw w nakadaniu wizw. Ten, ktrego ja wi, nie wydobywa si bez mego pozwolenia! A teraz wdziczny ci jestem za dobr wol, dziki ktrej dopucie mnie do najwikszych waszych tajemnic! - Nic nie rozumiem! - krzykn. - O sillanie! - wytumaczyem. - Nic, nic nie powiedziaem! -O emirze-i-siltan! - Taki nie istnieje. - O Gul-i-Sziraz! - To bajka i nigdy nic podobnego nie istniao. - A wic i nie biwe-i-hakim? - Nie. - Ani Szems-i-Damal?

324
- Nie, nie, po tysickro nie. To s zmy~lone nazwy, nie majce adnego sensu. - A wic i sowo sill jest tylko zmylon bajk? - Tak. - To nie mona oglda przedmiotw z bajki. - Tote nic nie widzisz. - A jednak. Widz co na wasne oczy, czego nie mona uwaa za bajk. - A co? - Pierciefi na twojej prawej rce.
Widziaem, e si przelk, poapa si niebawem i odpowiedzia z zupenie udanym umieszkiem:

- To jest piercie, pierciefi jak kady inny! - My jednak; ty i ja wiemy co wicej. Jest to piercie sillana z oznak rangi, jak zajmujesz! - Psie! - Milcz! - osadziem go - wystrzegaj si tego sowa! Jeeli jeszcze raz je usysz, poka ci, jak si powinno traktowa psa. Uwaaj ! Poniewa wiem, e ci ten piercieff nie bdzie wicej potrzeb-ny w tym yciu, podarujesz mi go na pomitk naszego dzisiejszego spotkania. - Ani myl. - To wcale nie jest konieczne; tutaj obowizuje to, co ja myl, twoje myli nas nie obchodz. Dawaj go tu.
Przystpiem dofi, aby mu pierciefi odebra. Przycisn do ciaa zwizane rce i wycharcza w najwyszym wzburzeniu:

- Nie wa si! Nie ruszaj! Bd si broni z caych si! - Ba! Gdyby nawet nie by zwizany, bybym si mia z twojej siy! - Pierciefi posiada ze czary, czary ktre ci zgubi! - Wanie te czary chc pozna! - Spjrz na moj pi! Nie rozerw jej; nie zabierzesz mi go, 325 chyba, e mi rk obetniesz! - To nie jest konieczne; wystarczy jedno cinicie. Uwaaj, jak to si robi! Otworz ci rk z tak sam atwoci, z jak ci drug znaczyem ju krwi.

Ujem lew rk przegub jego rki, pooyem duy palec prawej na jego wewntrznej czci i zgity palec wskazujcy na zewntrznej stronie rodkowego, do czym cisnem koci stawowe tak, e Sefir wyda okrzyk i musia pi otworzy. Szybki chwyt, par obrotw piercieniem na palcu i ten ostatni znalaz si w mojej rce.

- Patrz, ju go mam! - rozemiaem si. - Bd go nosi, jako pamitk. Jestem ci niezmiernie wdziczny za okazan gotowo ustpienia mi go! W dowd wdzicznoci; pokae ci, e ten otwr doprawdy jest pocztkiem przejcia, prowadzcego na wolno! Wyda tylko gboki ryk, zdawa si by dotknity zwierzc wcie-koci tak, e utraci dar ludzkiej, artykuowanej mowy. Ochmistrz musia mi pomc przy usuwaniu gruw znad otworu. Potem zstpi-em w d i poleciem stojcemu tam kawalerzycie, poda mi brofi Halefa, nastpnie wrciem z powrotem do celi.
Halef by niezmiernie uradowany na widok przyniesionych przeze mnie rzeczy.

- Sidi, teraz dopiero czuj si ponownie mczyzn - rzek. - Jak dugo nie ma si nic, prcz dwch rk, jest si zd~nym na przemoc tego, kto ma nabj w lufie. Teraz mam to, co niezbdne i mog si zmierzy ze wszystkimi Serami wiata. Spjrz na niego! Nie bdzie wicej urga.
Zobaczyem, e Sefir ma usta przewizane opask i zapytaem, dlaczego to zrobiono?

- Kiedy znikne w tej dziurze, zacz znowu wymyla od psw; sdzi prawdopodobnie, e bd mniej draliwy, ni ty. Urwaem dwie czcijego ubioru ijedn zatkaem mu usta, a drugje przewizaem. Jeeli wpierw mwi, co my~la, moe teraz myle, co chciaby powie-dzie~. C dalej? Jestem teraz uzbrojony i jestem gotw na twoje 326 rozkazy. - Musimy wyj na dwr aby, po uwizieniu herszta, zowi jego ludzi. - Tak! Jake bd zachwyceni, kiedy zobacz na jego miejscu dwch tak dzielnych ludzi, jak my! Czy wyjdziemy t dziur? - Nie. Wyj dziemy grnym przejciem, aby ich zaj od tyu. Przed-tem musimy jednak lepiej zabezpieczy Sefira. - W jaki sposb? - Zwiemy go tak, e si udusi, jeeli zrobi najsabsz prb wyswobodzenia si.
Halef z ochmistrzem przycignli go na rodek izby. Opuciem krat i odsunem rygiel. Znalelimy kawa ptna, przyparlimy Sefira do kraty i przywizalimy go w ten sposb, e pas pbtna obejmowa mu szyj, musiaby si wic przy wikszym wysiku udusi. Gdy po skoczonej ptacy signem po wiece, aby przy ich wietle poprowadzi Halefa i ochmistrza, ten ostatni zapyta mnie :

- Syszaem, e chcecie teraz pojma ludzi Sefira, effendi. Czy to si zaraz stanie? - Tak - potwierdziem. - I ja mam z wami i~? - Oczywicie! A moe chcesz tu zosta sam? - O nie! Nie chciabym tutaj umrze, a tym mruej y! Ale powiedz, czy dojdzie do walki? - Prawdopodobnie. - I bd musia wzi w niej udzia?
Mony pan by w strachu; aby ten strach podsyci, odrzekem:

- Rozumiem, e gorco pragniesz pomci sw krzywd i mier swych ludzi. Nazwae si wybitnie walecznym wojownikiem, cieszy-my si wic, e dziki twej walecznoci bdzie nam uatwione zwyci-stwo.

- Tak - doda Halef bardzo powanie - taki bohater, jak ty, jest potrzebny, bo niezliczone kule bd latay tam i z powrotem!

327
- Bed latay? ,.. Tam i z powrotem? - pyta bojaliwie. - Tak. - To ... to ... to ... bdzie niezwykte pikna walka; auj niezmier-nie, e nie bd mg wzi w niej udziau. - Czemu nie? - To widzicie, e jestem nieuzbrojony, wobec czego zmuszony jestem tu pozostad do chwili, kiedy mj karabin i pistolety, zostan mi zwrcone. - O, co do tego, to bro si znajdzie, a gdyby nie, to mj effendi poyczy ci swoich gwintowanych pistoletw. - Nic z tego, bo nie wiem, jak si z nich strzela. - Poka ci! - Nie! lubowaem posugiwa si tylko w,asn broni. Widzicie, e nie bd mg wam pomc, jeeli nie odzyskam jej z powrotem. -Mocno aujemy, szkoda, doprawdy, e zoye tak pikne, tak wzniose lubowanie. Co powiesz o tym, effendi? - e kiedy nastpnym razem pojad do Persji, opowiem tam o jego odwadze, o tym, piknym bohaterskim lubowaniu. Chodcie! Chtnie bym si rozejrza po wntrzach ruin, musiaem jednak z tego zrezygnowa. Zawieciem i wyszlimy z numeru trzeciego do numeru pierwszego, gdzie zobacz~iimy schody, wiodce na korytarz. Poniewa naleao przypuszcza, e na grze znajdoway si zbiry Sefira, musiaem zgasi wiec. Wspinalimy si po omacku po scho-dach i po przybyciu na gr, ujrzelimy w ciemnoci, jaka dookoa si roztaczaa, janiejsze byski gdzie w oddali. Byo to wejcie, stojce otworem. Postpiem dalej i poczuem, e jakie przedmioty przewa-laj mi si pod nogami; byy to, jak si przekonaem, worki, skrzynie i paki, a wic, wrzucone przez przemytnikw, towary. - Chciabym wiedzie, - szepn do mnie Halef - dlaczego zatarasowuje si tymi rzeczami korytarz! - Czy nie domylasz si? - Nie. Dlaczego nie znoszono ich po schodach?

328
- Dlatego, e nie wszyscy czonkowie bandy przemytniczej znaj izby wewntrzne i prowadzc do nich drog. Wikszo nie wie prawdopodobnie o istnieniu tego korytarza; wolno im podchodzi do pewnego tylko punktu ruiny, do ktrego przenosz towar. Nieliczni znaj korytarz, do ktrego znosz zrabowane rzeczy, za paru tylko wie o istnieniu izb wewntrznych; ci lokuj towary wewntrz i s w miar potrzeby dopuszczani do innych tajemnic, - Jak mamy si zachowa? Przejcie przez te stosy mona spowo-dowa~ haas. - Czuj wanie, e na lewo wzdu muru zostawiono wsk ciek, z ktrej skorzystamy - ty i ja; Piszkhidmet baszi zostanie i poczeka na nas do chwili naszego powrotu. - Kiedy powrcicie? - zapyta wymieniony. - To jeszcze nie wiadomo. - To chyba dugo nie potrwa! - Czy bdzie ci tskno za nami? - O nie effendi! Znasz dobrze moj dzielno. - Tak. A wic czekaj dzielnie, Zobaczysz nas, kiedy wrcimy, nie wczeniej! - A jeeli tu w midzyczasie co si stanie? - Podziwialimy zawsze twoje mstwo, wiemy zatem, e bdziesz si mnie broni.

Brnc cicho i powoli midzy murem a towarem dotarlimy do wejcia. Odblask rozjani si w miar naszego zbliania i zobaczyli-my, e nasta dziefi. Czas przeszed prdzej, ni przypuszczalimy, w ciemnych podziemiach. Wydao mi si, e sysz gosy. Zatrzymaem si nasuchujc. Tak, to byy stumione gosy, ktre dochodziy od strony wejcia. Posun-limy si dalej i spoza wysokiego wau pak dostrzeglimy mwicych. Byy to trzy osoby, ktre siedziay obok siebie na ziemi u wylotu korytarza i mwic, gwatownie gestykuloway. Zdaway si by bardzo czym przejte. Im bardziej zblialimy si, tym wyraniej 329 dochodziy nas sowa. W koficu dwa tylko worki oddzielay nas od nich i usyszaem dokadie, jak jeden z nich powiedzia:

- Nie, nie wolno nam teraz zej do niego. Wiecie, e za niepo-suszestwo grozi mier. - Ale takie nieoczekiwane zajcie pozwala na wyjtek. Moe nas ukara wanie dlatego, e nie zameldowalimy tego na czas. - Przyznaj ci racj; - przysta trzeci - co nas w ogle obchodz te psy Ghasai? Zdaje si, e to o nich wanie chodzi. - Boj si, e i o nas rwnie - odpar drugi. - Dlaczego tak sdzisz? - Bo onierze si nie oddalaj. Tak szczelnie otoczyli cay plac, e aden z nas si nie wywinie. Boj si, e ich zapdy dotycz nie tylko Ghasai, ale i nas. Proponuj wic, abymy, mimo surowego zakazu, zawiadomili Sefira.

Gdyby propozycja tego czowieka bya przyjta, zostalibymy za-uwaeni w chwili, kiedy nie mielimy swobody ruchw; musiaem temu zaradzi. Szepnem Hadiemu:

- Chwy tego na lewo obiema rkami za gardo i nie daj mu krzycze; wszystko musi si odby bez szmerw. Ja bior dwch innych. - Czy zabijemy ich? - zagadn. - Nie, jeli mona bdzie tego unikn. Knebli i powrozw od paczek mamy pod dostatkiem.
Popezlimy zza workw naprzd i gdy Halef dopad swojego przemytnika, zwaliem jednoczenie pici siedzcego obok i na tychmiast chwyciem trzeciego za gardo; wywija kurczowo rkami i nogami. Uspokoiem go jednak ciosem w skro. Halef mocno trzyma za gardo swego, ktry nie ~straci przytomnoci. Zwizaem go i gdy go Halef puci, przyoyem mu n do piersi, groc:

-Ani sowa, inaczej przebij ci! Halee, zrb z jego turbanu trzy kneble, zatkamy im usta, eby nie mogli krzycze! - Z rozkosz, effendi! - odrzek Hadi. - Jeeli ten otr 330 dobrowolnie nie otworzy ust, to ...
Urwa. Jego wzrok pad na przeciwn cian, oczy jego rozgorzay i zawoa:

-Hamdulillah! Widz mj bicz! Mam swj korbacz, teraz zdoby-cie wszystkich ruin Babilonu i caej zierni jest dla nas bagatelk! Poci turban przemytnika na pasy i wpakowa mu jeden do ust. Take i dwaj inni zostali zwizani i usta mieli zakneblowane, po czym moglimy sprawdzi~, co dzieje si na zewntrz.

To, co ujrzelimy byo wysoce interesujce. Posunwszy si chy-kiem i bardzo ostronie do wylotu korytarza, zauwaylimy w odda-Ieniu trzydziestu krokw, wzdu ruin, wiodcych w d, pitnastu ludzi, ukrytych za zomami muru. Chowali si przed czujnym wzro-kiem onierzy, ktrzy zajmowali jeszcze te same miejsca, jakie im wyznaczyem. Kol agasi siedzia w samym rodku pkola i obserwo-wa wzniesienie, na ktrym znajdowalimy si. Przed nim leay dwa rzdy ludzi, strzeonych pr~ez kilku onierzy. Z ich pozycji mona byo wnosi, e byli zwizani; naliczyem pitnacie osb; musiaem przypuci, e byli to Ghasai, gdy adnego z nich nie widziaem dokaa. Zbyt wielkie byo oddalenie, abym mg rozpozna ich odzie-nie i rysy twarzy, ale byli to oni z ca pewnoci. W jaki sposb zdoa Ahmud Mahuli ich obezwadni? Halef, wodzc za mn oczyma, zrobi to samo spostrzeenie i rzek:

- Ale tam mnstwo onierzy! Skd si tu bior? Nic mi w ogle nie mwie, co si z tob stao od twego skoku do wody. Chyba rozumiesz, jak bardzo mnie to ciekawi! - Zaraz si dowiesz, bo, jak widz, mam do czasu, aby ci wszy-stko opowiedzie. - Czy nam ta hoota nie bdzie przeszkadzaa? - zapyta, wska-zujc na przemytnikw. - Nie sdz, bo, jak naley przypuszcza, dostp do tego miejsca jest irn wzbroniony.

- Dlaczego?

331
- Przez ostrono, eby nie mogli pozna podziemnego przej-cia. Gdyby mieli prawo wstpu, nie leeli by tam w dole, lecz byliby si wszyscy schronili do wntrza, gdzie o wiele lepiej mona si ukry. - To prawda. Widz, e s otoczeni, nie wolno im jednak niczego przedsiwzi bez rozkazu Sefira. Teraz czekaj na jego powrt. C za miny jednak zrobi, kiedy na jego miejscu my si ukaemy. Uba-wimy si! Opowiedz mi swe przeycia!
Usiedlimy; opowiedziaem mu szczegowo o wszystkim, co zasz-o. Oczywicie, nie spuszczalimy oczu ze sceny, jaka si przed nami rozgrywaa, chocia nie zdarzyo si nic, co mogoby mi przeszkodzi w moim sprawozdaniu. Gdy skoficzyem, Halef cicho si rozemia i rzek:

- Sidi, czy masz nos? - Jeeli askawie pozwolisz, tak! - odrzekem. - A wic prosz ci, uszczypnij si w nos, ilekro wpadnie ci na myl wyruca mi moj nieostrono! Czy to moliwe, e pomiesza-e mnie z tym maym, ktry tyle miawsplnego ze mn, e nosi moje ubranie! Zblamowae si, o, bardzo si zblamowae! Gdyby powa-anie i mio~ dla ciebie nie wypeniay mego serca, cay ogrom mojej czci byby si obrci w niwecz. Jak bd mg przekona moj Han-neh, najrozkoszniejsz ze wszystkich ziemskich rozkoszy i Kara Ben Halefa, syna mego i nastpc, ktry nosi moje i twoje imi, e dopra-wdy ten bd popenie? Pokiwaj gowami tak, e dostan zawrotu i omdlej!.Pomyl take o perle twego haremu. Co powie, kiedy si dowie, co ci si tej nocy przytrafio. I to jeszcze nie wszystko, przewi-duj co bardziej zego. - C6 takiego? - Wiem, e piszesz ksiki, w ktrych opowiadaszwszystko o mnie i o sobie. No i wyobra sobie te rzesze ludzi, ktre, czytajc ksiki, przenikn tajemnic, e w twoim umyle jest par miejsc, wymagaj-cych udoskonalenia. Czy to dla ciebie nie straszne? Ale chc ci okaza szczer przyjafi i pozwalam ci opuci w swych ksikach odnone
332 miejsca, dam jednak z ca powag, aby si odtd wyrzek zwalania na moj osob podobnych przypadkw. Nie bde taki strapiony i przybity, lecz pociesz si i miej otuch. Nie ma takiego czowieka, ktry by cho raz nie popeni bdu, nie powiniene wic od razu wpada~ w zwtpienie. Chtnie ci dopomog dwign si z odchani twego upokorzenia i owiadczam ci na pocieszenie, e we wszystkim innym zachowae si nienajgorzej. Co prawda, to prawda. Pederwraz z towarzyszami le w ptach. Mamy rwnie Sefira, Ghasai s unie-szkodliwieni, chodzi wic tylko o schwytanie pitnastu przemytni-kw. W jaki sposb zamierzasz to uskuteczni?

- Pytasz o to mnie, Halefie? - Tak ... kog mam pytaE? - Moim zdaniem, kadego innego, tylko nie mnie. - Czemu? - Komu tak nieodzownie, jak mnie, potrzeba udoskonalenia, ten nie ma prawa stanowienia w tak wanych okolicznociach. Uwaam za rzecz daleko bardziej wskazan, aby ty zaj moje miejsce i ca spraw doprowadzi do pomylnego kofica.
Podrapa si kopotliwie w gow i wyrzek:

- Taki ju jeste. Nie znosisz zarzutw, a jednak zarzut jest rodzonym wujkiem i pradziadkiem doskonaoci. Jeeli stan teraz na czele tego przedsiwzicia, przypadnie mi w udziale caa chwaa i cze, a tobie dla swych ksiek, nie pozostanie nic, prcz moe uwagi, ze bye przy tym obecny. Tego nie chc. ycz sobie, jako twj obroca, aby uznano tw warto i powaano, jak mego towarzysza; to za mog osign, nie dajc ci adnych rozkazw i

pozwalajc ci dziaawedug wasnej woli. Awic zechciej postanowi, jak postpi~; wszystko wykona si sprawnie, bo jestem wiernie przy twoim boku, a wiesz, e moesz na mnie polega. - Dzikuj ci, mj nieskoficzenie wyrozumiay i wspaniaomylny przyjacielu! Mj such jest zachwycony twoimi sowami, a serce usz-cziiwione twoj dobroci i twoj sodk pobaliwoci. Skoro

333 pozwalasz, wyt mj ograniczony umys aby wynale sposb i drog wyjcia.

-Nie, sidi, ograniczony niejeste! -przerwa mi gorco. -Tego nie powiedzieem i powiedzieE nie chciaem! Twj umys niedorw-nywuje mojemu. Nie moe wic by mowy o ograniczonoci. Zdobd si tylko na wiar samego siebie, a trafisz na waciw drog! Ja, twj wierny Halef, jestem przy tobie! - Boe! It,;~oja obecno krzepi mnie i pobudza do czynw! Z twoj pomoc i dobr, zawsze trafn rad wpadn moe na waciw myl ujcia przemytnikw w sposb jak najmniej niebezpieczny. - Co jednak poczniesz, jeeli zechc si broniE? - Broni? Jak broni mog si posugiwa? - Maj wszake noe, a u niektrych widz pistolety! - Noe mog im si przyda tylko w rcznym starciu; do tego wszake postaramy si nie dopuci. A z daleka kule ich starych samopaw nic nam zrobi nie mog. Karabinw nie maj, co najwy-ej maj je gdzie ukryte. Wanie si rozejrz, czy przypadkiem nie gdzie w pobliu.
Legem na ziemi i wpezem midzy ruiny. Nie omyliem si. Bro bya oparta o mur na lewo od wejcie. Na prawo leaa kupa czciowo rozrzuconych, czciowo jeszcze spojonych bry ceglanych. Wi-kszo tych bry po stronie zewntrzej bya opatrzona klinowymi napisami i ietrudno byo odgadn, e te cegy skaday si na bram, z ktrej wyszedem. Gzxta cz mego ciaa bya wiCiOCZria, CZ~gO jf.dna~e nikt nie dostrzega, Chciaem si wanie cofn, gdy jeden z przemytnikw odwrci gow i spojrza w gr; zobaczy mnie, poznajc natych-miast obcego. Wydajc okrzyk, cign uwag swych kolegw i wska-za na mnie palcem. Skoczyem szybko, porwaem z korytarza mj sztucer i skierowaem go luf na ludzi. Helef poszed bezzwocznie za moim przykadem.

- Effendi! - syszaem okrzyki - Effendi! Jest wolny! Allahu 334 brofi nas!

Zerwali si w oka mgnieniu. Myleli tylko o Halefie i o mnie zapominajc o onierzach, przed ktrymi si kryli. Zawoaem do nich:

- Zosta na miejscu, inaczej strzelam! Kto opuci miejsce, na ktry stoi, dostanie natychmiast kul! - Przedtem ty dostaniesz moj - odrzek jeden z nich, podnibs pistolet i da ognia; trzej inni powtrzyli ten ruch, ale aden z tych strzaw nie trafi. - Odwaylicie si strzela do nas - zawoaem - spotka was za to kara; zwal was strzelajc w kolana. Uwaajcie! Oddaem strzay szybko jeden po drugim, i czterej przemytnicy runi ze zgruchotanymi kolanami. Zawyli straszliwie, tote przyci-chli inni. Nie widzieli nigdy czterech strzaw z jednej lufy w jednym tak byskawicznym ruchu, to przechodzio ich pojcie. Halef wyzyska ich osupienie do pouczenia ich swym zwykym tonem: - Czegocie rozdziawili lepia i gby? Brofi effendiego jest czaro-dziejska; gdy zechce, moe strzela dzisib lat, nie adujc. A e adna kula nie chybia o tym przekonalicie si teraz. Wszyscy znajdujcy si wrd ruin s w naszej mocy. Nie pozostaje wam nic innego, jak podda si, bo przeciw magicznej broni nic nie zdziaacie. Effendi, poka im jeszcze, jak szybko twoje kule po obie nastpuj i jak pewnie nimi trafiasz. - Tak, zobacz zaraz - odrzekem - stoi ich jeszcze jedenastu; wysyam w kad z dwudziestu dwu ng po jednej kuii i adnej nie chybi. Uwaga.

Zoyem si do strzau i w tej samej chwili padli plackiem osania-jc ubraniem lub rkoma nogi i krzyczc, jak kto mg; atoli czterej ugodzeni zaguszali te gosy rozdzierajcym wyciem. Oczywicie, oczy ich byy zwrcone na nas, nie widzieli wic, co si za ich plecami dzieje. Kol agasi sysza strzay i widzia mnie na wzniesieniu. Pozna mnie widocznie, mimo oddalenia i zmiarkowa, 335 e strzelanina, oznacza bitw; za gdzie si bij, tam s wrogowie, a tymi wrogami,

lub tym wrogiem przemytnkw mogem by tylko ja. Musia mi zatem pomc i w tym celu wyda swym ludziom rozkaz natarcia na ruiny. Poszli tyralier w gr; widzielimy to, lecz prze-mytnicy, tego nie widzieli, bdc stoczeni pod zwaliskami i tpo zapatrzeni w nasz stron. Kol agasi by na tyle roztropny aby nie posuwa swych onierzy w zwartyn szeregu, lecz w rozcignitej tyralierze, dziki czemu oskrzydlenie zostao utrzymane i wszystkie moliwe furtki do ucieczki jednoczenie zamknite. Czterej ranni oghzszajcym wrzaskiem wyli, zawodzili i klli jed-nym tchem. Nie zwracalimy, oczywicie, uwagi na ich wyzwiska. Wszystkie te bandziory byy podszyte tchrzem. Wprawdzie obdarze-ni przebiegoci niezbdn do nocnej kontrabandy i tajemnych wy-praw, nie mieli jednak odwagi, aby ciera si w otwartej walce i z tego wanie powodu Sefir nie ich, lecz Beduinw uy do napadu na karawan Piszkhidmet baszi. Aby zatrzyma ich uwag i nie da im czasu na odwrcenie si, Hadi uraczy ich wielk karcc mow, w ktrej dowodzi, e s wyrzutkami spoeczefiestwa, my za witymi i bohaterami bez skazy. Osign swj cel, bowiem na dugo, jeszcze przed koficem jego przemwienia kol agasi stan wraz ze swymi olnierzami u zwaw, pod ktrymi przemytnicy toczyli si w popo-chu i trwodze. Halef urwa i zwrci si do mnie:

- onierze s ju tutaj, musz wic, niestety, przerwa swoje pitnujce kazanie. Teraz twoja kolej, mw dalej! -Ani myl, wystarczy, jeli zrobi znak rk.
Kol agasi, ktry sta obok swych ludzi za plecami przemytnikw, patrzy na mnie pytajcym wzrokiem. Daem mu znak; wyda komen-d i onierze jego opadli przemytnikw, ktrzy byli tak przeraeni tym nagym atakiem, e nawet nie usiowali si broni. Nasza pomoc nie bya potrzebna. Moglimy pozosta na miejscu w roli widzw. Dla Halefa jednak, ruchliwego jak rt, byo ponad siy powstrzymywa si od czynnego udziau. Rzek wic:

336
- Upatrzyem sobie tam, w korytarzu liny z palmowych wkien, ktrymi zwiemy tych opryszkw tak, jak si daktyle wie w sznu-rek. Id po nie.
Wrci po chwili, niosc nie tylko liny, ale i pk sznurw, pcien i postronkw, ktre wrczy onierzom. Sposb, w jaki kierowa wizanfem szamoczcych si winiw, dostarczy mi wysoce zajmu-jcego widowiska. Gdy skoficzono te czynnoci, dugi rzd przemyt-nikw, przeplatany lin, odprowadzono pod eskort; rannych nale-ao, oczywicie, nie. Pomijam tutaj cay szereg drobnych trudno~ci i przeszkbd. Rzecz zrozumiaa, e do pochodu aresztowanych przy-czono i trjk powalonych przez nas u wejcia ludzi. Gdy cay ten transport ruszy naprzd, kol agasi przystpi do mnie i zapyta:

- Effendi, jak to moliwe, e wyszede z tej strony? Przecie, odchodzc od nas, kierowae si w przeciwn stron ruin. Byem bardzo zdziwiony, kiedy ci zobaczyem tam na grze! - Czy poznae mnie od razu? - zapytaem. - Tak. Obsadzilimy tak szczelnie dostp do tego wzniesienia, e jest wykluczone, aby mg przej przes nasze szeregi! - Moe ci pniej opowiem, dlaczego z tak atwoci fruwam tam i z powrotem po Birs Nimrud. - Fruwasz? Nie, fruwa nie moge. Tutaj widz wejcie, moe wic z drugiej strony istnieje inne, ktre znae od dawna, wszede tamtdy i poprzez wntrze dotare tutaj. - O tym pniej. Teraz powiedz mi, jak ci si udao schwytaE Beduinw Ghasai? - To byo proste. Czatowalimy na nich a do chwili, kiedy Pers, ktry jest przyjacielem namiestnika, zaatwi si z nimi i oddali. Mylaem, e zmiadye mu rk, ale uszkodzenie zdaje si nie by wielkie, bo chocia rka jest przewizana, porusza bardzo dobrze palcami. - Tak, o tym i ja si przekonaem. - Gdy Sefir poszed, jli si Ghasai szykowa w drog. Konie i
337 wielbldy Piszkhidmet baszi przypady im z podziau upu. Gdybym im pozwoli dosi tych zwierzt, naleaoby si obawia utraty kilku z nich przynajmniej. cignem wic szybko moich ludzi i natarlimy na nich tak niespodziewanie, e

przelkli si tak samo jak przemyt-nicy. Ci, ktrzy si bronili, zostali zwaleni kolbami. Sprawilimy si z nimi tak lekko i szybko, e sam si potem dziwiem. Wprawdzie nie odbyo si bez wrzaskw, ktre zaalarmoway przemytnikw, musiaem tedy rozcign znowu lini oskrzydlenia, uniemoliwiE im ucie-czk. Zmiarkowali te od razu, e s otoczeni i cofnli si w gr, nie wac si na atak. Co si stao potem, wiesz ju, wiedziae rwnie, ilu byo ludzi i postawie mi warunek, aby aden z nich nie uciek. Brak nam jednak Persa i jeszcze jednej osoby, ale sdz, e to nie nasza wina. Jestem mocno przekonany, e nie mogli si przelizgn poprzez nasze linie.

- Nie obawiaj si o sw nagrod. Tych dwch schwytalimy sami.


Na t wie rozjania si jego twarz; z umiechem chytrej ulegoci zapyta:

- Niech mi wolno bdzie zapyta, czy kto wymkn si nam, effendi? - Mamy wszystkich. -l~vj warunek jest wic dochowany? - Tak. - Poniewa sam dopiero co wyrzeke sowo nagroda, nie gnie-waj si na mnie o to, e i ja o niej myl. A moe masz mi to za ze? - Za ze? Nie. Masz bez wtpienia prawo przypomnie mi moj obietnic. Co innego, czy wierzysz w to, e bd mg jej dotrzyma. - Z pomoc Allaha, - zawoa z zapartym tchem. - Hm. Nie zdajesz si by tego pewny? - Wybacz, effendi! Jeste sawnym czowiekiem, jeste pod oson padyszacha, ktrego niechaj Allah miuje i pisujesz sprawozdania do ministra, ktre on naprawd czyta i rozpatruje. WidziaeIn take, jak przyjanie mwi z tob pasza ze Stambuu. Jestem wic przekonany,
338 e twe sowa i rady s na wyynach pafistwa szanowane i uwzgldnia-ne, ale ... ale ... ale ...

- Co, ale? - Czy mog powiedzie~? - Tak. - Czy nie bdziesz mi mia za ze? - Nie. - ~e tak od razu mam zosta binbasim, to ... to ... to ... - Mw dalej! - Tego zrobi nie potrafisz! - Czemu nie? - Po pierwsze, jeste chrzecijaninem, podczas gdy wysi oficero-wie, ktrzy o mnie stanowi, s muzumaninami: - Piknie! Po drugie? - Po drugie, twj wpyw teraz nic jeszcze zdziaa~ nie moe, bo twe sprawozdanie do ministra nie jest jeszcze w jego rkach. -Jeeli to s twoje wtpliwoci, to z mianowaniem na binbasiego wcale nie jest tak le. Nie daj nigdy obietnicy, nie bdc przekona-nym, e bd jej mg dotrzyma~. Owiadczyem ci: jeeli z trzydziestu piciu osb nie pucisz nikogo, jeste binbasim. Co rzekem, to si stanie. - Allah! Widzisz przecie, effendi, e nikt nie uciek. - Widz to. - Powinienem wic zosta teraz binbasirn. -Jeste nim. - AIe nie widz tego i nie czuj. - A wic patrz; zaraz zobaczysz i poczujesz.

Dobyem otrzymany od Osmana Paszy dokument i podaem mu. Wzi, przeczyta. Oczekiwaniem gonego wybuchu radoci, spotka mnie jednak zawd. Gdy skoficzy czyta, znieruchomia ze wzrokiem utkwionym przed siebie. Po chwili opad na kolana, wznis rce do gbry i j si modli:

339
- Cze i chwaa Bogu, Wadcy Wszechstwonenia, Wszechmiloni-kowi, ktry panuje w wietle sprawiedliwoci. Tobie chcemy siury, ku Tobie chcemy si wznie, aby poprowadzi nas wiern drog, drog tych, ktrych miujesz, a nie drog tych, ktrych potpias~ tych, co b~.
To bya pierwsz sura Koranu, wita Fatiha. Powsta, uj mnie za obydwie rce i rzek:

- Effendi, jeste czowiekiem, a jednak wysannikiem Allaha, przybyym tutaj, aby mi obwieci, e moje modlitwy zostay wysu-chane. Wybacz mi wtpliwoci, ktre wysuwaem przeciw tak szybkie-mu spenieniu twej obietnicy. Wyzwolie mnie z cikiej ndzy; pozbyem si wszystkich swoich trosk i prosz ci, aby pozwoli mnie i mojej rodzinie modli si za ciebie codziennie. Nie bdzie to wobec Allaha adnym grzechem, gdy muzumanin bdzie si do modli za chrzecijanina. - Grzechem! Przeciwnie, twoja modlitwa bdzie powjnie mia dla uszu Allaha. Dwudziesta druga sura gosi: cry nie widzisz, e wsryscy, bdcy na niebie i ziemi, czcz Boga? Nie myl, e twoja wiara jest jedynie suszna! A gdyby nawet tak byo, to wanie wtedy powiniene tym bardziej modli si do Allaha za tych, ktrzy twej wiary nie wyznaj. Gdy opisae mi swoj ndz i troski, postanowiem ci pomc i nie pomylaem nawet o tym, e w moich oczach jeste niewierzcym. A wic mdl si za mnie miao. - Tak effendi, bd to czyni. Teraz powiedz, co dalej robi? - Mam wraz a Halefem zajcie na grze. Ty za udajesz si do swych ludzi i skupiasz caa sw uwag na schwytanych, jeste wanie odpowiedzialny za to, aby nikogo nie zabrako, kiedy przybdzie genera. - Mwisz o Osmanie Paszy? - Tak. - Czy ma tu przyby? - Chciabym. Wylij natychmiast goca na szybkim koniu do

340
Hilleh. Niech go sprowadzi i posuy mu za przewodnika.

- Wysyam mego najlepszego jedca. Jeszcze jedno pytanie, effendi. Nie wemiesz mi za ze? - Nie pytasz mnie o nic takiego, co by mi sprawio przykroE.
Mw!

- Myl o obietnicy, jak uczynie moim onierzom. - Ach, przyrzeczone piastry? - Tak. Nie gniewaj si na mnie, e ci to przypominam. ycz im tej niezaznanej dotd uciechy z caego serca. Ja jestem szczliwy, nieche i ni si ciesz. - Ta twoja troskliwo i dbao o swego onierza przynosi ci zaszczyt. Powtarzam teraz: to co przyrzekem, speni si. Otrzymaj pienidze. - Czy mog im to powiedzie? - Tak: - Dzikuj ci.
Odszed, wrci jednak po paru krokach i rzek:

- Effendi, gdyby w sercach wszystkich chrzecijan bya twoja mio i dobro, wiara twoja byaby bardzo niebezpieczna dla naszej. J schodzi na d.

Zwycizcy
Spogldalimy przez chwil za starym dzielnym a obecnie tak radonie usposobionym kol agasim. arliwa jego modlitwa a nast-pnie podzikowanie wzruszyy mnie do gbi. Na twarzy Halefa zna byo rwnie wzruszenie. Po chwili powiedzia:

- Powiedziae mi przedtem, i przyobiecae po sto piastrw kademu onierzowi, podoficerom za po dwiecie; wyniesie to cz-nie ponad sze tysicy. Sidi, to huk pienidzy! Skd je wemiesz? Czyby z wasnych zasobw? W tym wypadku portfel twj musiaby co najmniej parokrotnie by wikszy i gbszy, ni dotd w wyobrani, a moe i w rzeczywistoci, mi si przedstawia. Jak wic temu zara-dzisz? - Mamy pienidze, drogi Halefie, duo, duo pienidzy! Wicej, ni nam potrzeba. - Co takiego?! -Pdk. Poka ci je. - Allah! Domylam si! Czy~ znalaz jakie w tych przekltych ruinach? - Co w tym rodzaju. - Czy duo?

342
- Nie sprawdzaem. Wydaje mi si jednak, e to bardzo powana kwota. - Maszallah! Kt j otrzyma? - Moim zdaniem, winnimy pienidze odda paszy wraz z innymi znalezionymi tu skarbami. - Paszy? Mnie si zdaje, e istnieje jeden tylko pasza, ktremu te pienidze si nale, ty nim jeste. - Dlaczeg to, Halei~e? - Gdy ty je odkry, a wic znalaz. -Iiwj pogld o znalezieniu nie zgadza si z moim. - No, to, bd co bd, naley ci si znalene, a to ostatnie powiniene jak najwyej otaksowa. - Na to jestem rzeczywicie zdecydowany. - licznie, sidi! Ile wic zadasz? - Przede wszystkim zadam, aby nasz major z Bagdadu otrzyma to z powrotem, co mu Sefir w swoim czasie zabra. - Tb dobrze, to mnie cieszy! A dalej? - Poza tym, ze znalezionych pienidzy musi by wypacona onie-rzom ta suma, jak im przyrzekem. - I to rwnie spotyka si z moim uznaniem. Lecz dalej, sidi! - Dalej? Nic, zupenie nic, drogi Halefie! - Co? Jak? Nic? Zupenie nic? Ani dla ciebie, ani dla mnie? O, sidi, czy mnie such nie myli? -Pdk, Halefie, nic! - Suchaj effendi, to znowu to synne miejsce w twoim mzgu, ktre zalepi i zreperowa trzeba! Pomyl nad tym, czegomy doko-nali, na comy si musieli way i jakie koleje przej musielimy, zanim udao nam si tajemnice Birs Nimrud poznaE i zgbi! I za to wszyscko nie mamy nic orrzyma, nic, absolutnie nic?! Ni tragarz, ni wonica nie pracuj za darmo, my wic jedynie, my, ktrzy nie tylko caego pastwa tureckiego, ale i wszystkich innych pafistw najdziel-niejszymi bohaterami jestemy, my wic mamy nasz swobod, nasze
343 ycie wielokrotnie naraa, nie otrzymawszy za to ani jednego grosza z pienidzy, ktrych odkrycie nam jedynie zawdzicza mona? O, sidi, ty stanowczo zbyt szlachetny i rycerski! Smucisz mnie tym!

- Wanie dlatego, em ani tragarz, ani wonica, zabrania mi mj honor da czegokolwiek dla siebie. Mam nadziej, e twoja cze nie pozwoli take, aby ci potraktowano na rwni z tragarzem. - Jak tragarza? Sidi, jam jest najwyszym szejkiem wszystkich Haddedihnw z wielkiego szczepu Szammar i biada temu, kto spr-bowaby odmwi mi tego powaania, jakiego stanowisko i osoba moja wymagaj! Nie chc nic wicej sysze~ o tych pienidzach, nic! adnego, zamanego choby szelga nie wezm! Znajduj to za zu-penie suszne z twojej strony i cakowicie si z tob zgadzam, e stoimy zbyt wysoko, aby ta odrobina znalezionych tu pienidzy miaa nas przez chwil choby zaabsorbowa, abymy mieli cho okiem rzuci na te

piastry! Nie potrzebujemy ich. No, z t wic spraw ju si zaatwilimy; co innego jest teraz dla mnie waniejsze. - C takiego? - Przyrzeczenie, jakie mi da. Zamierzasz wywiza si ze sowa, danego onierzom i byemu kol agasiemu a obecnemu majorowi, mam wic nadziej, e i w stosunku do mnie obietnicy swej dotrzy-masz. - O c ci chodzi? - Mj korbacz niechaj zapachnie Sefirowi! - No, temu yczeniu moe si sta zado. - Kiedy, sidi?! Dusza moja caa si rozpywa na myl o tej rozko-szy! - Jak go tylko wycigniemy z podziemi. I~raz chodmy do niego, aby zobaczy, jak mu si wiedzie. Nastpnie rozejrzymy si po ssied-nich izbach, po czym bdzie go mona wyprowadzi na wiato Boe. Chod, bdziesz mi przywieca. - Ja? Czy nie moe tego uczyni jeden z onierzy? - Nie. Nikt, dopki pasza nie nadjedzie, nie powinien widzie
344 podziemi Birs Nimrud. Dosy, e znamy je ja, ty i Piszkhidmet baszi.

- A wic niechaj on wiatfo niesie! - I on nie moe, gdy nie zabierzemy go do wntrza. Widzia i tak wicej, ni trzeba; lepiej niechaj teraz przysidzie si do ohuerzy. Bdzie zapewne rad, mogc opuci ciemny korytarz. - Czy mam go sprowadziE? - Dobrze.
Gdy razem wrcili, ochmistrz nie umia ukry swej radoci, tak lekko zrobio mu si na duszy, i udao mu si ju wydosta z lo~hw. Gboko raz i drugi pen piersi odetchnwszy, zawoa wesoo, a twarz tryskaa zachwytem:

- Allah niechaj bdzie bogosawiony, e dozwoli mi znowu ujrze wiato dzienne! Leaem w wizach ciemnoci i mierci, lecz dobry Allah uratowa mnie, gdy mu gboko zaufaem, gdy nie traciem nadziei. Sefir chcia mnie zabi, nie mia jednak dotkn, albowiem jam najwikszy ulubieniec mego wadcy; obawia si rw-nie mej znanej odwagi. Jestem wszak ... - Co? Jak? O czym to mowa? Co powiedzia? - przerwa mu Halef. - Nie syszysz mych sw? - Wprawdziem slysza twj gos, pojem nawet sens sw, lecz nie dowierzam swym uszom. Zaprawd wic, nazwae si ulubieficem szacha? -1ak. - I napdzie stracha Sefirowi? -Pdk. - Wic jedynie lkowi przed wadc i swojej wybitnej dzielnoci zawdziczasz ratunek? -1ak, tak jest! - I powiadasz to mi tak spokojnie, twarz w twarz? - Powiadam nie tylko tobie; kady, kto mnie spotka, dowie si tej prawdy! 345 -Idk! No, to dam ci dobr, szczer, przyjacielsk rad: nie wa si wspomina ni sowem o caej tej historii w mojej obecnoci! - Dlaczeg to?
May Hadi doby korbacza zza pasa i odpar podniesionym go-sem:

- Gdy grozi ci to natychmiastowym poczuciem tyche rozkoszy, a poznae je wszak! Obawa przed wadc! Jeli twj pan wicej tak uzdolnionych, jak ty, poddanych, posiada, al mi go! Jest najnieszcz-liwszym czowiekiem na kuli ziemskiej. Iiwoja dzielno! otrze, ty taki pody tchrz, e mog miao i zgodnie z prawd stwierdzi, i nigdy w yciu nie napotkaem czowieka tak godnego pogardy! Ii~ oto stoi mj effendi, ktry ci uratowa. ebrak, ndzarz dzikuje za najskromniejszy datek, pies nawet polie rk najndzniejsz ko mu rzucajc; ty, ty natomiast, ktry si sdzisz wywyszonym by ponad tysice zwykych miertelnikw, ty okazujesz si ndzniejszym od ebraka, gorszym od psa, nie raczye bowiem ni sowem podzi-

Podnis korbacz jak do uderzenia. Pers duej jednak nie czeka; odwaga, o ktrej mwi tyle, tak go poniosa, e ... wielkimi susami umkn co si, nie dostrzegajc nawet krawdzi ruin; lekkie polizg-nicie i Piszkhidmet baszi pocz si osuwa po stoku rumowisk, ktre, raz poruszone, niby lawina obsuny si, pocigajc za sob Persa. Uatwio mu to zapewne ochron przed biczem.

kowa swemu wybawcy, wybawcy w ostatniej wielkiej potrzebie, w przedsionku mierci. A wic uprzedzam ci: powaysz si raz jeszcze w mojej obecnoci wspomnie o wadcy swoim lub o odwadze, a wygarbuj ci skr tak, e popka na drobne kawaki! Jeste dla mnie pogardzanym robakiem, obecno twoja mierzi mnie. Uczyfi, aby w tej chwili znik mi z oczu, gdy nie rcz za siebie, czy ju teraz nie zaczn ci okada!

- Ot, jak mknie szybko, cho bez konia czy wozu! - zamia si Halef. - Nie bierz mi tego za ze, sidi, ale tak niewdzicznego otra nie mogem cierpie. Zwa, e poway zapewne domaga si jeszcze
346 twej pomocy przy odzyskaniu zrabowanego mienia, wiedz jednak, drogi effendi, jeli cho~ warg czy palcem poruszysz w jego sprawie, napisz niezwlocznie do Emmeh ozdoby twego haremu, list miesi-cznej dugoci, w ktrym jej jasno wyo i dowiod, e bdzie najnie-szczliwsz kobiet na wiecie, jeli nie postara jak najpieszniej wyda si za m za jakiego innego ~rka. A wic pamitaj, sidi, uczyni tak! Uczyni niezawodnie!

- Jeli do tak radykalnych rodkw zamierzasz si uciec, drogi Halefie, to ujrz si zmuszonym prob, czy wol twoj za rozkaz uzna. Za rozkaz, ktremu bez najmniejszych zastrzeefi trzeba si podda. -Ibgo te oczekuj od ciebie! Najgorszy gagan to wszak chyba czowiek, ktry bliniemu za pomoc nie dzikuje. Pdk! No, zo~ moja znalaza ju ujcie, jestem znowu twj stary cichy, spokojny, agodny i dobry Halef! - Cichy? Hm! ... -Hm? Dlaczeg hm-kujesz? Powtpiewasz moew prawdziwo mego okrelenia: cichy, spokojny, agodny charakter? - Bynajmniej! Uwaam to za zupen prawd, cho cakiem od-miennie j rozumi anieli mylisz. - Jak to? -Iiwj charakter tak jest peen temperamentu, e inni musz w twej obecnoci zachowywa zupen cisz. - Inni? Idk, susznie! I zaprawd potrzebne to czsto, aby posia-da~ taki, a nie inny charakter! Effendi, ty zbyt dobry, zbyt pobaliwy i gdyby nie moje chwilowe interwencje, wwczas gdy braki te silniej w tobie wystpuj, Wschd nie miaby z nas najmniejszej pociechy! Jam bowiem jest i w tych smutnych nawet okolicznociach, twoim niezmordowanym obrofic i przewodnikiem. Chodmy ju jednak! Biedny Sefir gotw umrze z tsknoty, nie widzc nas tak dugo. Skierowalimy si zatem do korytarza podziemnego w kierunku niszy, w ktrej widziaem lampy. Zapaliwszy wiato, przeszlimy 347 przez korytarz, by po schodach dosta si do dolnych pomieszczefi. Napotkanych po drodze workw z towarami na razie nie ogldalimy; chwilowo nas nie obchodziy. Mona byo wprawdzie przypuszcza, e znajduj si w nich drogocenne rzeczy, zrabowane Piszkhidmet baszi, postanowiwszy jednak nie zajmowa si wicej niewdzicznym czowiekiem, uwaalimy za cakiem zbyteczne wszelkie poszukiwa-nia jego wasnoci.
Weszlimy do pierwszego pomieszczenia, lecz na razie zaniechali-my rewizji, aby czym prdzej uda si do Sefira, ktry znajdowa si w komnacie trzeciej. Zbir sta, a raczej wisia w tej samej niewygodnej pozycji, w jakiej go zostawilimy u elaznych ram kraty. Biedak, musia sta bez ruchu z gow bardzo wysoko podniesion, albowiem przy jej pochyleniu zwa si stryczek na szyi i grozi mu zatamowa-niem oddechu. Sefir dra ze strachu przed mierci z uduszenia, zatem nic dziwnego, i powita nas jadowit wciekoci:

- Nareszcie raczylicie si zjawi! Czy to taki zwyczaj wszystkich chrzecijan i sunnitw, aby w ten sposb postpowa z ludmi? Zdejmcie mi wizy i przywrcie wolno, jeeli ycie

Halef podszed dofi bliej i rozstawiwszy szeroko nogi, zapyta:

jeszcze przed-stawia dla was warto choby oowianej kuli! Udam si do sandsza-kiego i biada wam, gdy si dowie, na cocie si powayli! ljrlko moje wspaniaomylne wstawiennictwo moe was uratowa~ od najostrzej-szej kary.

- Ach! Chcesz zatem wstawi si za nami? -lhk, lecz tylko w tym wypadku, gdy wasz wrogi stosunek do mnie natychmiast si zmieni. - O i my drymy z niecierpliwoci, aby ci nareszcie okaza ca nasz przyjafi. Szkoda tylko, e ty w zamian nie bdziesz w stanie nic dla nas uczyni, albowiem twoje wstawiennictwo tyle moe zdziaa, co i twj sandszaki, ktry wypoczywa na mikkiej pododze piwnicy wiziennej, a elazne bransoletki zdobi jego nadobne rczki. - esz, psie!

348
- Tylko grzecznie, kochanie! Nie zmuszaj mnie, abym harapem wpaja ci wiar w prawdziwo moich sw! I to ty wanie powiniene od razu mi uwierzy, gdy sandszaki tobie li tylko zawdzicza swe uwizienie. - Mnie ...? - lhk, tobie! Ib byo najwiksze gupstwo, jakie popeniw yciu, e posa do niego Peder-iBaharata z pismem, ktre przy nim zna-leziono i odebrano. Wiadomo nie tylko, czego tu szukasz w Birs, ale s ju nadto znane i pozostae wasze tajemnice. Zreszt, nie bd sobie zawraca gowy twoj mizern osob! Jest tu wicej ciekawych rzeczy, anieli marny czek, niewart nawet mego spojrzenia! Nie zwracaem uwagi na rozmow Halefa z Sefirem i ze wiatem w doni, udaem si do drugiego pomieszczenia. Halef pody za mn. Nasz stary przyjaciel i gospodarz z Bagdadu doprawdy ani krzty nie przesadzi o bogactwie nagromadzonych tu towarw. Wszystko byo uoone w jak najlepszym porzdku, tak e monaby myle, i jakim cudem zostalimy przeniesieni do pietwszorzdnego magazy-nu w stolicy. Kada paczka czy pudo opatrzone byo etykiet, ktra wyjaniaa wszechstronnie zawarto. Przechodzc wic od kartki do kartki i czytajc, moglimy stwierdziE, co si tu znajduje. Tyto z Raesztu, najlepsze opium, haszysz, mid tarnaryszkowy, henna, szafran, esencja rana - gosiy napisy. Dalej napotkalimy na myda pachnce z Kum, siark z Demawendi, arszenik z Kaswinu; nastpnie ujrzelimy drogocenne przepyszne okazy skr jagnicych z Buchary i Kum, dalej saghri chagrins, przyrzdzane ze skry grzbieto-wej dzikich osw. Szczeglnie dobrze zaopatrzony by w skad we wszelkie towary odzieowe, jak aksamit, ~edwab~ wena~ bawena. Rwnie wielki by wybr szali i dywanw. Sefir musia si czu tutaj w podziemiach Birsu, wicej ni zupenie pewny, nie nagromadziby bowiem takich bogactw w jednym miejscu. Jakiego uczucia dozna-wa musia teraz, bdc wiadkiem tego jak, niczym nieskrpowani, bez najmniejszej przeszkody, ba, z wygod nawet, rozgldalimy si 349 wrd jego bogactw! Zachowywa si spokojnie i dugo nie odzywa si sowem; gdymy si jednak zbliyli do wielkiej skrzyni i gdy wy-jem zabrany mu klucz, by j otworzy, wykrzykn dononym grzmicym gosem: - Stop! Nie wacie mi si zbliy do skrzyni!
Wsadziem, naturalnie, mimo ostrzeenia klucz i obrciem nim w zamku. Gdy usysza zgrzyt, rykn:

- Zaklinam was na Allaha: nie tknijcie niczego! Kryje si bowiem wewntrz kltwa ktra doprowadza do ruiny kadego, kto si jej dotknie! - Zb mnie cieszy nadzwyczajnie! - zamia si Halef. - Tiwoje czary nale prawdopodobnie do dziedziny czarnej magii, a poniewa znam si doskonale na biaej magii mam wic najlepsz sposobno, by si przekona, ktra jest potniejsza, czarna czy biaa. - Czarna, czarna jest potniejsza! Strze si! Nie tknij niczego!

- Jeeli rzeczywicie jest prawd, co mwisz, nie mamy potrzeby obawia si, gdy mj effendi jest mistrzem w niebieskiej, czerwonej, zielonej i tej magii; a zatem przekonasz si, e twoja magia nic nie zdoa wskra wobec poczwrnej rnobarwnej wiedzy! A wic otwieraj, sidi, otwieraj odwanie!
Uniosem pokryw.

- Zamknij, zamknij z powrotem! - ostrzega Sefir strwoonym gosem. - Czary mier~ na ciebie sprowadz, pozbawi ci szczcia! - Nie bd mieszny! - odpowiedziaem teraz. - Czy rzeczywi-cie wierzysz, e Europejczyk moe by tak gupi, aby da wiar takim bzdurom, z ktrych u nas kade dziecko by si wymiao? Skrzynia otwarta i gdzie s twoje czary? - Bd przeklty w yciu i potpiony na wieki!
Halef podskoczy ku niemu; wiato lampy nie dochodzio tak daleko. Usyszaem tylko uderzenie i okrzyk bole~ci, po czym wszy-stko ueicho. Hadi powrci i nie rzek sowa. Gdyby za chcia przemwi, sowa by mu zamary na ustach na widok tego, co go 350 otaczao. Jak may chopiec, ktrego ogarnlo nagle zdumienie, roz-postar palce i zdumionym wzrokiem spoglda na byszczce zoto i srebro oraz na poyskujce drogie kamienie, ktre leay przed nim.Widzielimy w rzebionych kasetach stosy krajowych i zagrani-cznych monet srebrnych i zotych, zoone wachlarze poyskiway mas szlifowanych i nieszlifowanych drogich kamieni. Znajdoway si tu take piercienie, aficuchy, naszyjniki, bransolety oraz mnstwo innych ozdb. Skrzynia miecia w sobie skarb, rzeczywisty skarb! A gdy usunem kilka wachlarzy, ujrzaem pod nimi drogocenne pisto-lety i sztylety, ktre wypeniay spodni cz skrzyni. Obok za tego wszystkiego znajdoway si dwie ksigi. Otworzyem je. Ktby to mg pomyle! Byy to ksigi handlowe, latami sigajce w dalek przeszo, ktre zawieray dokadny spis przychodw i rozchodw tego dziwnego interesu. Tb doprawdy byo zdumiewajce!

- Maszallah! - krzykn wreszcie Halef. - Rozum mj milczy!


Sidi, stuknij mnie w ebra, aeby go wprawi w normalny ruch.

-Jake to, wic on u ciebie znajduje si midzy ebrami? - Gdzie tkwi, nie mog w tej chwili wiedzie; czuj jednak, e jest tam, gdzie by nie powinien. Ile pienidzy! Jaka wspaniao~ kamieni! Nie jestem jubilerem, nie mog wic wiedzie, jak si nazywaj. Moe ty znasz ich miana? - I co z tego przyjdzie, jeli ci je powiem? Kamienie przez to wszak nie stan si nasze! - Thk, waciwie smuci to moj czu dusz, e mog je tylko podziwia, a nie napcha nimi kieszeni! Spjrz na t wspania bran-solet. C6 to za kamienie? - Diamenty, szmaragdy i rubiny, a zakoficzone trzema turkusami. - O, sidi, jakeby si uradowaa moja Hanneh, najpikniejsza wrd najpikniejszych kobiet wiata, gdybym jej przywiz wszystkie te ozdoby i woy na jej ukochane rami. Czy doprawdy tak wysoko stoimy, e nie powinnimy nic z tego zabra? -Pk.

351
- I czy nasza cze jest rzeczywicie tak wzniosa, e moemy j kilku takimi kamieniami obrazi? - Zapewne. -Awiec pomyl o Emmeh pani twego niewieciego namiotu! Czy ona nie lubi si zdobi? - Najlepsz jej ozdob, zarwno jak j moj jest uczciwo~, a wszystko, co tu ley, jest cudz wasnoci. Rozwa to! - Rozwaam to! Ale jednoczenie rozwaam rwnie, e jest wstydem odkry to bogactwo i nie zachowa go przy sobie. Mam nadziej, e przynajmniej wolno mi bdzie dziesicioma palcami obj to wszystko. - Przeciwko temu nic nie mam. Jeli ma ci to sprawi przyje-mno, uczyfi to! - Zaraz, zaraz! Spjrz, jak si to skrzy, jak promienieje!

Mj may Halef by w gruncie rzeczy czlowiekiem uczciwym, ale ten metal i te kamienie wywieray nafi wpyw. Dlatego te rzekem, podczas gdy grzeba si w skrzyni i przerzuca kamienie z jednej rki do drugiej;

- Przyjazny promiefi z oczu twojej Hanneh jest pikniejszy i tysickro wicej wart, anieli te wszystkie martwe i sztuczne byskot-ki!
Cofn na to szybko rce, spojrza na mnie ciepym wzrokiem i odpar:

-Ib prawda, sidi! W oczach; o ktrych mwisz, mieci si wiato mioci, wobec ktrego ten tutaj bysk jest prawdziw ciemnoci, niewidocznym nowiem. Jestem bogatszy, znacznie bogatszy, anieli biedny diabe, do ktrego bd naleay te pienidze i kamienie. Nie zamienibym si z nimi! Wesoy miech z ust mojej Hanneh, najpik-niejszej z kobiet, dwiczy przyjemniej, ni brzk tych monet. W jej oczach i jej umiechu jest dusza, natomiast w tych martwych skarbach, nie ma ... Na Allaha, a to co?
Jak gdyby dla wyjanienia, sign znw do skrzyni i co stamtd 352 wycign. Jego krzyk zwrci rwnie mj wzrok na ten przedmiot.

- Obraz, sidi, obraz! - woa. - Tb naleao zapewne do chrze-cijanina, gdy muzumaninowi nie wolno da si malowaE. Ajednak ubir tego mczyzny i kobiety nie jest frankoski, lecz perski. Spjrz!

Poda mi may portret, wysadzany brylantami. Gdy mj wzrok pad nafi, omal nie wydaem okrzyku zdumienia. Znaem Persa, ktrego wizerunek miaem przed oczami. Nie chodzio tu o przypadkowe podobiefistwo, lecz to, bez wtpienia, by on, w Dafar, z ktrym ongi spotkaem si na Dzikim Zachodzie. Obok niego ujrzaem przedziwnie pikne, wschodnie oblicze kobiety o tajemniczych cie-mnych oczach z zimnymi nieubaganymi ustami i o zagadkowych rysach twarzy, ktra natychmiast obudzia we mnie zaciekawienie. Orygina tego kobiecego portretu nie by na pewno haremow pik-noci psychicznie upoledzon, przeciwnie, zdradza wszelkie cechy duchowego wyrobienia. Przypatrujc si uwanie, dostrzegem pod obrazem dwa napisy, wyryte w zocie ramy: Podpis, umieszczony pod podobizn mczyzny gosi: Dafar Mi-rza, drugi za brzmia: Szachzadeh Khanum Gul. Naley wiedzie, e wyraz mirza przed nazwiskiem jest oglnym tytuem, nadawanym kademu wyksztaconemu czowiekowi, w szcze-glnoci za uczonym i poetom jeeli natomiast znajduje si za nazwiskiem, oznacza tytu ksicy. Ksita, bliscy i dalecy krewni szacha, otrzymuj tytu: szachzadeh. Jeeli wyraz khanum, tyczcy si kobiet znajduje si za powyszym okreleni.e~, oznacza on ksi-n. Poczenie obu wyrazw nasunlo mi myl bliskiego stosunku obojga osb, czego jednak nie byem w stanie bliej skonkretyzowa.

Z okolicznoci, e pozwolili si wymalowa, wbrew wyranemu zakazowi islamu, mona byo wnioskowa, e stali ponad przecitnym sposobem mylenia muzumafiskiego, co nie mogo dziwi u Dafara mirzy, ktry odby szereg odlegych podry; w odniesieniu za do Szachzadeh Khanum oznaczao to wedle prawdopodobiefistwa, i

12 - W lochach Batnlonu 353


jest jedn z tych samodzielnych kobiet, przed ktrymi czowiek Wschodu odczuwa respekt. O ile u nas powiedzenie kobieta emancy-powana wywouje specyficzne wraenie, o tyle na Wschodzie bardziej jeszcze uwydatnia si ta wyjtkowo. Kto nie zwaa na tradycje i obyczaje i usiuje zerwa pta tak surowo odosobnionego w tamtej-szym swiecie ycia kobiet, jest bezsprzecznie wyposaony w wybucho-wy temperament, albo te, e pozwol sobie uy ulubionego wyrae-nia mego maego Halefa, ma rne diaby w ciele. Std te pochodzi niech czowieka Wschodu do wszelkich zmian, jakie mog zaj w spokojnym jego haremie, zmian wprowadzanych przez te diaby. Nic nie byo waciwie szczeglnego w tym, e ksina nazywaa si Gul a jednak, dziwna rzecz, pomylaem o Gul-i-Sziraz. Moe byo to wynikiem wraenia, jakie na mnie wywar obraz. Sfinksowe rysy tej twarzy bowiem odpowiaday jako zagadkowoci, jak dla mnie miaa tajemnicza Ra z Szirazu. Wszystkie te myli szybko przesunly mi si przez gow, a jednak nie uszo uwagi Halefa, e portrety wzbudziy we mnie niezwyke zaintersowanie.

- W szczeglnysposb, sidi, przygldasz si tym obrazom-rzek. - Moe znasz tego czowieka albo kobiet, a moe nawet oboje? - Mw ciszej! - ostrzegem go przyduszonytn gosem, wsuwajc obraz do kieszeni - Sefir nie powinien tego sysze. - Na Allaha! Kadziesz do kieszeni! - szepn. - Czy chcesz to schowa? -1dk. - Wszak mwie, e te rzeczy s cudz wasnoci! - Nie widziaem przedtem tej podobizny. - Mam wraenie, e wanie cignta ci z wyyn twojej czci. A jak sdzisz, czy by tak nie da si zwabi piknoci bransolety? - Tb zupenie co innego! W tym obrazie tkwi co szczeglnego, co, czego ci w danej chwili wyjani nie mog. Nie powinienem go tutaj zostawia, musz t podobizn zabra ze sob. Moe spotkam
354 prawowitego waciciela, ktremu obraz ten najprawdopodobniej ukradziono. Poza tym, wydaje mi si, e jest zwizany z jak tajemni-c, ktrej wywietlenie ley na naszej drodze. Nie popeniam kradzie-y, ani adnej nieuczciwoci, gdy mam nie tylko prawo, lecz nawet obowizek zatrzyma t podobizn. Chod, pjdziemy!

- Dokd. - Do onierzy. - Czy zostawimy tu Sefira? - Nie, zabierzemy go ze sob. - A co z cigami, ktre uraduj jego grzbiet a moj dusz? - Czy tak ci pieszno? - O tak, bardzo, sidi! Niechtnie chowam to, co inni maj otrzy-ma, nawet tylko minut duej, ni potrzeba, a wic to samo tyczy si cigw, ktre od dawna ju miay przej w jego posiadanie. Chc i musz si ich pozby, gdy im duej je nosz ze sob, tym bardziej szkodz mi na zdrowiu! - A wic popieszmy si, aby, jak mona najprdzej, uwolni si od gniotcego ci ciaru.
Zamknem skrzyni z powrotem i schowaem klucz. Gdy nast-pnie podeszlimy do Sefira i pado na wiato wiecy, zauwayem po prawej stronie jego twarzy opuchlizn. By to skutek cigw otrzyma-nych uprzednio od Halefa za jego straszne przeklefistwo. Odwizali-my go od prta i uwolnili mu nogi, ale tak mocno przycisnlimy okcie do plecw, e, pomimo i mg nawet biega, by jednak w naszej mocy. Po czym zaczlimy wchodzi na gr. Szed z nami, nie ocigajc si; nie rzek te ni sowa. Wyglda, jakby kipicy w nim gniew chcia go udawi. Kiedy znalelimy si na grze, na wolnej przestrzeni, twarz jego przybraa inny wygld, anieli na dole, przy migoccym wietle maej lampki. Do dawnej, ju przedtem szpeccej go blizny, po lewej stronie twarzy, doczya si teraz szybko wzrasta-jca i ciemno zabaiwiona opuchlizna strony prawej; do tego duga rozczochrana broda, grone spojrzenie zalanych krwi oczu i mocno 355 zwisajca dolna warga. Ogarna mnie groza, cielesny i duchowy wstrt, kiedy ujrzaem przed sob to bardziej ni odpychajce stwo-rzenie! Chcia cofn si, rozkazaem mu jednak si~, co te uczyni spokojnie, ale z takim wzokiem, e byby mnie zniszczy, gdyby to zaleao od posiadacza tych oczu.

- Zamknijmy wejcie - rzekem do Halefa. - Czym? - spyta. - Cegami, ktre tu le.

Gdy to Sefir usysza, chrzkn drwico. W odpowiedzi na te kpiny odparem:

- Tb daje si bowiem doE atwo uczyni, jeeli naturalnie zna si sposb. Wszak zapewne, Halefie, przypominasz sobie pismo, ktre wyjem z kieszeni Peder-i-Baharata i ktre, po przeczytaniu z powro-tem mu zwrciem. -Pdk, sidi.

- Zawierao rysunek, odnoszcy si do tego wejcia. Wprost nie do wiary jak bezgranicznie gupi byli ci ludzie! Dziki temu rysunko-wi, zostaa mi zdradzona tajemnica Birs Nimrud. Bya tam podana dokadna droga z dou a do tego tu miejsca i nawet byo odrysowane pismo, dziki ktremu mona pozna ostatni kamiefi, waciw ceg. Byo to babilofiskie pismo klinowe, ktre znam; dlatego te atwo byo mi wyry sobie w pamici znaki i nie zapomnie ich. Ci ludzie nato-miast nie znaj tego pisma i dlatego te musz posugiwa si odry-sowanymi znakami. Odnone znaki oznaczaj sowa ... romena. Illai in tat kabad bada Illai. I~raz sprawdz, ktry kamie zawiera te sowa. - 1dm ley. Zawiera dokadnie te same znaki, ktre mi zostay zdradzone dziki nieostronoci Peder-i-Baharata. 1a wanie cega - Oby, Allah rozszarpa tego lekkomylnego hultaja! - zgrzytn Sefir. - Ciebie za aby przekl na ...

Cegy byy tak skrztnie uoone w odpowiedniej kolejnoci, e trzeba byo tylko spojrze, by odnale t, ktrej szukaem. Wskaza-em na ceg i rzekem:

356 jest t ostatni, ktr naley tu wstawi. Z tego wynika, e musz rozpocz od cegie, ktre le po przeciwnej stronie oznaczonego kamienia.

Pokn ostatnie sowa, gdy Halef wycign bicz i zamachn si do uderzenia.

-Iiwoje szczcie, e cofne sowa, ktre chciae wypowiedzie, a^ktre napeniaj tw dusz. W przeciwnym razie zmusi bym ci przy pmocy harapa do uczynienia tego. Czy mam ci, effendi, dopomc w ukadaniu cegie? - Nie - odrzekem. - T robot musz sam wykona. W ten sposb pjdzie mi atwiej i szybciej, ni gdybym chcia skorzysta z twej pomocy.
Gdy przyjrzaem si ostrym na og, a jednoczenie wielokrotnie zaamywanym i nieprawidowo biegncym brzegom wyjcia, ktrego obrys nie tworzy rwnej lini, lecz zygzakowato skrca we wszystkie kierunki i gdy dopasowaem do niego kamienie, nie byo mi trudno zasklepi dziury w tak krtkim czasie, jak gdybym robot t wykony-wa nie po raz pierwszy. Potem, gdy wstawiem ostatni kamiefi, prze-konaem si, e byoby rzecz wprost niemoliw, dla czowieka niewtajemniczonego pozna, przy bacznym nawet obejrzeniu tego miej-sca, e kryje si za nim przejcie. Poszczeglne kamienie tak szczelnie do siebie przystaway, jak gdyby nie byy tknita rk ludzk od chwili wybudowania wiey babilofiskiej. Ludzie, ktrzy odkryli to przejcie i zamaskowali je, byli wida bardzo ostroni. O ile jednak sukces pracy mnie zadowoli, o tyle sefira doprowadzi do wciekoci. Pomimo gstej jego brody, widziaem, e usta mu dray z niepohamowanego gniewu. Z przyjemnoci chciaby zapew-ne uly sobie odpowiednimi wyrazami, ale Hadi miajeszcze cigle w rku bicz i trwoga przed matk rozkoszy, jak go Halef chtnie nazywa, zmusia Sefira do pohamowania si. 357 By ju wielki czas opuci wzgbrze, wic zeszlimy na d. Halef szed z przodu, ja za nim, Sefir silnie przeze mnie strzeony, musia kroczy porodku. Gdymy stanli przed onierzami, wiey major wsta z miejsGa, na ktrym siedzia i zameldowa:

- Effendi, wysaniec do Hilleh wyruszy ju dawno temu i rozka-zaem mu pospieszy si. Czy mam sprowadzi tu konie? -1ak. W midzyczasie przyprowadz onierza, ktbry towarzyszy nam w nocy. - Moe lepiej posa po niego? - Nie, nie znajd go.

Poszedem sam, gdy uwaaem za nie wskazane ujawnia innym miejsce, przez ktre wszedem do wiey. Gdy odszukaem onierza, lea w ruinach i spa. Obudziem go i rozkazaem pj za sob. Przetar oczy i zaczl za mn si wdrapywa, potykajc i czogajc na czworakach, albo te posuwajc si na grzbiecie. Z wyrachowania, nie wyprowadziem go wprost na powierzchni, lecz poprzez resztki mu-rw i po rumowiskach drog okln tak, e, wskutek ciemnoci, nie zdawa sobie zupenie sprawy z tego, gdzie si znajduje i gdy wreszcie mielimy ju za sob ruiny, przystan, obejrza si za siebie i kiwajc gow, rzek:

-Pd powrotna droga bya z, effendi; droga w tamt stron zda-waa mi si lepsza, ale byo ciemno; nic nie widziaem i nie syszaem przez dugi czas i dlatego te usnem. Gdzie waciwie bylimy? - Tb wszak chyba wiesz! - odrzekem, zadowolony z udanego podstpu. - Nie wiem, drapalimy si teraz przez tak gmatwanin, e nie odnajd na pewno miejsca, gdzie spaem, cho~bym je mia szuka gorliwie. - Nikt ci tego nie poleci. A wic bd spokojny i chod!

Gdy~my ujrzeli z dala onierzy, spostrzegem, zanim jeszcze ku nim podeszlimy, e zaszo tam co niezwykego. Podwoiem wic kroki. Zostaem zauwaony, utworzone przez nich koo rozwaro si 358 i Halef wyszed mi naprzeciw.

- Pomyl. sidi, - zawoa - ten chop chcia udusi kol agasiego, ktry teraz jest binbasim. -Jaki chop? Sefir? -Pdk. - Jake to moliwe? Wszak jest zwizany i ma ciko zranion rk! - Z t ran nie jest tak le, jak sdzilimy. Potrafi porusza picioma palcami, a w kadym razie paroma z nich. - Dobrze, ale mia przecie rce zwizane na plecach, wic napad, o jakim mwisz by w takich okolicznociach, wedug mnie, zupenie niemoliwy. -Idk, effendi, ale rk ju nie mia na plecach. - Gdzie wic je trzyma? - Byy wolne. - Znowu zatem popenie jedn ze swych samowoli. Halefie, nie bdziesz ju w yciu inny, ni bye dotd i niestety teraz jeszcze nim jeste! - O, sidi, nie ycz sobie, bym si zmieni! Do ciebie naley cae moje serce i gdyby to si miao zmieni~, rnusiabym ciebie pozbawi mioci i przyjani, ktre tak upikszaj nasze wsplne ycie. Wierzaj mi, jestem takim, jakim by winienem. Jeeli uwaasz, e popeniem bd, mylisz si.
Jednak, zdaje mi si, e mu rce uwolni!

-Tylko na chwil. - Dlaczego? - Chciaem ci pomci. - Ib by bdny krok. Wiesz, jakiego jestem zdania o zemcie.
Chrzecijanin si nie mci.

- Susznie! Nie chciaem te powiedzie aemsta, lecz kara. - Jeeli czowiek ma by ukarany za wykroczenie przeciwko mnie, ja winienem o tym stanowi, nie za ty. Za c to chciae go ukara?
359

- Za to, e ci w wizieniu tak mocno oku w kajdany. Tb ci musiao przynie wiele blu, ktry mu te teraz chciaem da~ odczu. Zgodzisz si ze mn, e na to zasuy? - Co si teg tyczy, cakowicie si z tob zgadzam, ale nie naleao mu tego zaszczytu udziela bez mego zezwolenia. - Ciebie tak dugo nie byo, a korcio mnie, by go przekona o naszej wdzicznoci. Dlatego te kazaem mu rce uwolni na chwil, by tak wanie je oku, jak on to uczyni z tob. A to wszak byo wspania myl, ktr ty musisz uzna i przeciwko ktrej nic mie nie moesz! -Pdki jest twbj pogld, a nie mj. Odwizalicie mu zatem rce i naturalnie, zaraz uczyni z nich uytek? - W samj rzeczy! I~n hultaj zdawa si nie wiedzie o tym, e mu tego zabroniem. Dotychczasowy kol agasi a obecny binbasi powie-dzia mu podczas uwalniania rk kilka sw, ktre mu nie poszy w smak; zacisn te palce dokoa jego szyi, pwali go na ziemi i tak mu mitosi yy, e twarz przybraa barw cylindra, jakim Europej-czycy upiksza zwykli swe gowy przywielkich uroczystociach. Dre-limy o napadnitego, ktrego oddech stawa si

coraz krtszy, albo-wiem Sefir tak mocno si go uczepi, jakoby pcha pustynna co wpija si w obnaony palec nogi wdrowca. Pomimo e jest ranny w rk, z wielkim trudem udao nam si oderwa od napadnitego. Natych-miast go te zwizano w taki sposb, jak postanowiem; ale co si tyczy wyrazw, ktrych musielimy przy tym od niego wysucha, nie mog ci ich powtrzy, gdy zawieray takie blunierstwa przeciw Allahowi i tak nas osobicie obraay, e gdybym ci je chcia podaE, sam bym bluni i obraa! Jeszcze teraz klnie na cae gardo. Czy go syszysz? Chod wic ze mn! Spodziewaem si, e mi zezwolisz wyjani mu mj pogld na tym jego sabym punkcie, na ktrym zazwyczaj siedzi. Czas najwyszy, by si dowiedzia, e najmilsze s te wraenia, ktre si otrzyinuje na wymienionym przeze mnie miejscu! Wymachiwa energicznie rkami, by mi wyj ani humanitarny sens 360 swoich sw i zaprowadzi mnie tam, gdzie lea a raczej siedzia Sefir. l~n by mocno skrpowany, tak e mona byo pomyle, e jest dlafi rzecz niemoliw odetchn, mimo to jednak wy jak nieboskie stworzenie, kl i grozi, co przy jego beznadziejnym pooeniu byo w najwyszym stopniu mieszne. Ujrzawszy mnie, rykn potnym gosem i obrzuci przeklefistwami, ktre mogy wzbudzi uczucie odrazy. Pieni si ze zoci; nabrzmiae krwi oczy nadaway jego i tak wstrtnej twarzy zwierzcy wyraz; miaem przed sob nie czowieka, lecz kreatur, ktr naleao odpowiednio potraktowa. - Wal go, Halefie, a nie zamilknie! - krzyknem oburzony. - Wal go, gdziekolwiek trafisz! - Hamdulillah! - odrzek Hadi. - Wreszcie, sidi, wreszcie dochodzisz do rozumu! Iiwj rozkaz napenia mnie nieziemsk roz-kosz. Z najwiksz rozkosz ci sucham! 1dk mu przetn ni jego mowy, e okruchy sw rozlec si na wszystkie strony i nie bdzie mg ich odnale nawet przy pomocy najsilniejszej lupy. Zaledwie wypowiedzia te sowa, uderzenia jego ju tak silnie i gsto paday, e bity, zamiast wydawania okrzykw gniewu, zawy z blu; mimo to Halef nie zaprzesta, a wycie nie ustao. Nastpnie spyta mnie, gaszezc mionie korbacz: - Mam zakoczy na tych przekonywujcych argumentach, czy te nie? - Wystarczy! - Ale tylko na razie, tymczasowo, prosz ci! - A ja nie prosz o to, lecz dam tego! - wmiesza sf Amuhd Mahuli. - Spjrz, effendi, jak mnie urzdzi! Mia powane, mocne postanowienie, aby mnie udusi. Leaem pod nim, jak jagni w pazurach wciekej pantery, a gdyby to nie byo jeszcze dostateczn podstaw do najwikszej kary, jego blunierstwa przeciw Bogu i ludziom powinny wprawi w ruch bicz tak, eby pad trupem na miejscu.
Przy tych sowach wskaza na swoje rozwichrzone wosy, podarty 361 uniform i podrapan szyj, ktra teraz jeszcze knwawia.

- Oby mi si udao ci udusi, ty niegodziwy wsplniku przekl-tego chrzecijafiskiego psa! krzykn Sefir.
Halef szybko si zamachn, zada mu kilka razw i krzykn~nafi:

- Czy zamilkniesz otrze?! Jeszcze jedno takie sowo, a zakatrupi ci!


Sefir, mimo blu, rykn jednak:

- Nie ty mi bdziesz rozkazywa! Jeste mierdzcym psem, kt-rym gardz. Wycie razem z twym po trzykro~ przekltym effendim gnijc padlin, jako winie si urodzilicie, naley wami jako winia-mi gardzi i jako winie skoficzycie!
Halef puci natychmiast bicz w ruch. Powstrzymaem mocno jego rami i rzekem:

- Czekaj jeszcze! Moe dobre sowo wicej tu wskra, ni ze.


Sprbuj.

- Prbuj, nie mam nic przeciwko temu, prbuj! - zawoa Sefir, miejc si drwico. -Pdk, mimo twego miechu, uczyni jednak prb, wszelako nie dla ciebie, lecz dla mnie. Wiem, e kade sowo bdzie daremne; ale chc sobie mc powiedzie, e uczyniem wszystko dla zbawienia twej duszy. - Zbawienie mej duszy? Co ci do mojej duszy?! Niech sobie idzie, gdzie chce, a nie twoja rzecz w to si miesza! Moe mi bdziesz baja

? ! ;.;;;, o wiecznym yciu, o raju i piekle Zbyteczne Obejd si bez tych gupstw! Co Mahomet i wasz Chrystus o tym mwi, jestmieszne, albowiem po mierci i tak jest po wszystkim.

- Jeste zalepiecem, ktremu ja ... - Jest po wszystkim! - powtrzy przerywajc mi.


.. zalepieficem, ktremu ja mojego ...

- Po wszystkim, po wszystkim! - znw zawoa.


... ktremu ja mojego wspczucie nie odma ...

- Po wszystkim, wszystkim, wszystkim! - rykn ca si swego

362 gosu. - I to dla was szczcie, wy najbardziej pogardzani wrd psw wiata! Dla was wolabym nawet, eby nie byo po wszystkim. Bdcie przeklci, jak jeszcze nikt przeklty nie by! Oby wam na tamtym wiecie ... Nastpne przeklefistwa nie nadaj si do powtrzenia. Pozwalaem tak siebie ly, nie przerywajc mu i doszedem do przekonania, e okazanie mu cienia wspczucie byo nie tylko bezuyteczne, lecz wprost mieszne. Gdy wyadowa cay swj gniew, plun na mnie i na Halefa - stalimy niedaleko niego - i zakoficzy sowami:

-1ak, jak teraz, bdcie opluci i wzgardzeni przez wszystkich ludzi na wieki. Ihraz znasz cay mj pogld i moesz zaczE pobonie stka. Wicej sowa nie powiem. - Nikt ci te wicej nie bdzie tu stka; jeliby za kto~ ma stka, to ty nim bdziesz. Mwie o mkach, ktrych nie unikn. Gdziesz je masz? Gdzie onc s? Ja ci natomiast powiedziaem, e z nastaniem dnia rozpocznie si nad tob sd;.Sowo moje, z ktrego si miae, stao si ciaem. Przepowiedziaeni ci jeszcze wicej, nie chc jednak teraz tego powtarza. Zaczekajmy d wieczora! I~raz za zostaniesz potraktowany zgodnie z twoim pogldem: ze mierci wszystko si koficzy. Jeli na tamtym wiecie nie ma dla~ciebie kary, nie wolno na tym wiecie straci ani chwili; otrzymasz wic, na co zasuy. Przed-tem jednak odpowiedz mi, gdzie s zwoki zamordowanych czonkw karwan-i-Piszkhidmet baszi?
Nie odpowiedzia nawet wtedy, gdy mu dwa razy pytanie powtrzy-em. Skierowaem je wic do Beduinw Ghazai, wzitych do niewoli; ale skutek by ten sam. Zwrciem si przeto do tego, ktrego uwa-aem za ich wodza, gdy kierowa szacowaniem zdobyczy i zabiera pienidze. Jedyn jego odpowiedzi byo wykrzywienie twarzy.

- I~a ci otworzy usta biczem! - zagroziem. - Odwa si! - zawoa. - Jestemy wolnymi Beduinami i nie wolno nas biE! Jestemy uczciwymi ludmi i nie wiemy dlaczego nas wzito do niewoli i zwizano!
363

- Uczciwi ludzie?! A chcielicie uchodzi za Solaibw! I siedzie-licie przy ogniskach i kcilicie si przy kadej zdobytej rzeczy o swe wynagrodzenie za morderstwo! -Ib kamstwo! - Ja sam to widziaem i syszaem; to starczy! A wic mw, gdzie s trnp - ~ wiem nic o adnych trupach! A jeeli s trupy, to szukaj ich sobie sam!
Z jego dtwicej miny byo widoczne, e przewiadczony jest o tym, e ich nie znajd. Dlatego te odparem:

- Dowiod ci, e dla mnie jest bardzo atwo j e odkry, ale wwczas te zmusz ci do wyjanienia nam, gdzie je ukrylicie. Bicz uczyni ci wymownym. - I~go nie zrobisz! Cae moje plemi znajdzie ci i odda sto uderze za jedno! - Ka go porzdnie owiczy, dobrze owiczy! - zawoa do mnie binbasi. - Wpierw jednak zarzd, by i Sefir otrzyma, co mu si naley! - Nie mam nic przeciw temu, ale spodziewam si, e dotrzymacie warunku, ktry bezwzgldnie musz postawi. - Mw!

- Bijcie go, ile chcecie, ale nie na mier. Musimy go dostawi paszy i jestem przeswiadczony, e cofn by potwierdzenie twej nomi-nacji i zdegradowa by ci do zwykego onierza, gdyby Sefira otrzy-ma martwego a nie ywego.
Ostrzeenie to miao na celu zapobieenie przejciu srogoci w okruciefistwo. Oficer popieszy te, by, mnie upewni:

- Bez obawy, effendi! lhgo otra zabi, to byoby dla niego nieza-suone dobrodziejstwo! Jego kara nie moe trwa tak krtko. Ale wiesz wzak, e w sdzie domaga si dla ciebie bastonady. Dlatego niechaj sam j teraz otrzyma, ale jak! Na to chyba zezwolisz? -Ihk, nic nie mam przeciw temu.
364

- Jedynie bastonad? - spyta Halef. - A ja mylaem, e mj korbacz z nim pomwi! Sidi, dlatego e mu przepisujesz tylko chost, spraw mi t rozkosz, abym mg mu pokaza; jak cile moja dusza jest zwizana z wraeniami jego skry!
Ujem go pod rk, odprowadziem na stron i postawiem pyta-nie:

- Powiedz, drogi Halefie, jakie jest najbardziej znane plemi Beduinw wrd stepw, porosych kwiatami? - Wielkie plemi Szammar - odpar. - Wiesz to rwnie dobrze, jak ja. Dlaczego wic pytasz? - A jakie jest najznakomitsze jego odgazienie? - Oczywicie, moi Haddedihnowie! - Ktrych ty jeste wodzem? - Naturalnie! - Ty wic jeste najznakomitszym i najwyej postawionym czo-wiekiem caego plemienia Szammar? - Sdz. Jest io zreszt ponad wszelk wtpliwo! - Ty wic zastpujesz to wielkie plemi swoj osob i cze tylu tysicy wojownikw swoj czci? - Bez wtpienia! - Co ty czynisz, jest zaszczytem lub hab dla kadego poszcze-glnego wojownika Szammarw czy Haddedihnw? -Pak jest! - Jak wic postpisz, jeeli kto nazwie wszystkich Szammarw i Haddedihnw oprawcami i katami? - Wsadz mu natychmiast n midzy ebra! - A wic pchnij ! - Co ... ? Jak ... ? Kogo ... ? - spyta. - Siebie samego! - Siebie ... samego?! - Naturalnie, albowiem ty, przedstawiciel czci caego twego ple-mienia, oSwiadczye mnie samemu, e masz zamiar zosta katem i 365 oprawc Sefira.
Spojrza na mnie zdumiony. Odpowiada na moje pytania z dumn pewnoci siebie; teraz gos jego brzmia zupenie inaczej, gdy rzek:

- Sidi, jeste bardzo niebezpiecznym, a w stosunku do swego wiernego Halefa nawet zym czowiekiem! - Jake to?! - Znowu mnie zaszede od tyu i zapae w potrzask! Dlaczego nie mwisz wprost do mnie, szczerze, bez adnych ubocznych drg, ubocznych myli? - Gdy horyzont twego rozumu, o ktrym tak chtnie mwisz, jest z przodu szerszy ni z tyu. -1dk! Przyznajesz wic, e nie masz odwagi stan wobec prze-dniej czci mego rozumu i e si jej boisz! Tb mnie powinno waci-wie cieszy; ale wiadomo, e nie postpujesz ze mn uczciwie, psuje mi t rado. Pytam ci jednak szczerze i otwarcie: czy mi przyrzek, e bd mg Sefirowi sprawi ani? -1ak, uczyniern to.

- A teraz nie chcesz dotrzyma przyrzeczenia?! - Dotrzymaem! - Jak ...? Rzeczywicie ...? Czyby ju ...? -hak. Czy otrzyma od ciebie cigi, czy nie? - Hm. Prawda; tak. - A wic po c te bezpodstawne zarzuty?

Potrzsn z ubolewaniem gow i odpar:

- Oh, sidi, sidi, gdyby wiedzia, jak wielkim jest b61 rozczarowa-nia, ktry mi zgotowa! Sdziem, e bd mg raz wreszcie puci porzdnie w ruch mj korbacz, a teraz biedny bicz ma si zadowoli tymi ndznymi cigami, ktrymi w najdrobniejszej nawet mierze nie mg si nasyci, przeciwnie, zaostrzy si tylko jego apetyt. Gdyby tak wielkim przyrzeczeniom poostawia zawsze tak mao sposobno-ci do ich spenienia, musiabym ciebie uwaa za wielk lecz pust kies, z ktr nic zrobi nie mona. Nie po raz pierwszy hamujesz
366 przyjazne ruchy mego bicza przypomnieniem o mojej sawie i czci. Czy po to jedynie jest cze, by pozostawia w zapomnieniu wierny harap? M6j bicz naley do mnie, jak moja rka do mnie naley, jest czci mnie samego. On take ma swoj cze, jak ja mam swoj. Jake wic ja mog si przez to pozbawi czci, gdy jej jemu udzielam?

- Iiwierdzenie twoje jest z gruntu faszywe, gdy wywodzi si z faszywych zaoefi. - T ty si mylisz, gdy, wedug mnie, Sefir otrzyma ma cigi, a nie zaoenia. - W tym miejscu horyzont twojego rozumu staje si tak wski, e go wcale nie widaE. Nie bdziemy si sprzecza, lecz zaatwimy spraw krtko: jeeli uwaasz za swe prawo owiczenie Sefira, nie chc ci go odbiera. A wic wicz go! Ale nie dziw si, e nie bd ci ju uwaa za swego przyjaciela, lecz za dellada, kata, ktry nie moe mie~ miejsca w mym sercu a pozostaje zaledwie czym dla mych oczu, mianowicie nieczuym narzdziem prawa. Id!
Odwrciem si od niego.

- Dokd, sidi? - spyta szybko, podajc za mn i ujwszy mnie za rami. - Chc odszuka trupy zamordowanych. Ib jest zadanie porzd-nego czowieka, a nie robota katowska. - Zabierz mnie ze sob! Musimy pokaza Sefirowi i Ghazaiom, e nam nie trzeba ich wskazwek, lecz jestemy sami tak mdrzy, by si dowiedzie~, czego pragniemy. Spjrz! Zatykam swj harap za pa, zrzekajc si tym samym wymalowania Persowi wiadectwa jego ni-kczemnoci na grbiecie. Dotychczasowy kol agasi a obecny binbasi sam ju bdzie mia staranie o to,aeby Sefirowi nie dostao si mniej, ni trzeba. - Susznie! - pochwaliem go. - I~raz jeste tym, kim by powiniene. - Kim? - Hadi Halef Omar Ben Hadi Abul Abbas Ibn Hadi Dawud al
367 Gossarah, gwny szejk Haddedihnw z wielkiego plemienia Szam-mar. Wyprostowa sw ma posta tak wysoko, jak tylko to byo moli-we, bysn na mnie Swieccymi oczyma i rzek:

- Pak, jestem nim bez wtpienia! Ja jestem naczelnym wadc moich wspaniaych kochanych Haddedihnw, ktrzy s mi tak posu-szni, jak Tixrcy wobec padyszacha albo Persowie wobec szachin-sza-cha. Nie zamienibym si z adnym czowiekiem pod socem, a bicz mam do panowania, nie za do wykonywania roboty kata. Im saw-niejszy czowiek, tym mniej mu trzeba samemu uywa korbacza! Id z tob, ktry jest rwnie znany, jak ja!
Zawiadomiem binbasiego, e si oddalamy, lecz powrcimy nie-dugo; w midzyczasie mg nasyci si gnbieniem pokonanego Se-fira. Dosiedlimy koni i pocwaowali przed siebie. Miaem wielk ochot wybadaC Piszkhidmet basziego, przyszoby mi to jednak z trudnoci, przy czym nie wiedziaem, czy zna dobrze okolic, albowiem przyjecha noc i zosta od razu obezwadniony, tak e nie mg zauway, dokd zaniesiono zwoki. Uwaaem za najlepsze zda si wic na samego siebie. Rwnie Halef by mi zbyteczny, gdy nie potrafi dobrze

odczytywa ladw. Zabraem go ze sob tylko w celu odsunicia od Sefira, bowiem lkaem si, i za silnie da mu odczu si swojego ramienia. Jechalimy wzdu ruin w kierunku pnocnym; ogldaem dokad-nie ziemi w poszukiwaniu tropu. Szybko znalazem lady kopyt nie tylko naszych koni, lecz i inne, nie te jednak, ktrych szukaem. Skrcilimy teraz na zachd, poprzez ciek przemytnikw, ktra biega do kanau. Znowu natrafilimy na lady karawany Piszkhidmet baszi. Zrozumiaem teraz, e napad mia miejsce nie tu na pnocy, lecz bardziej na poudnie od naszego obozowiska. Sefir wid bowiem karawan poprzez mie sca, od ktrymi znajdoway si komnaty j P podziemne; dziwiem si jego nieostronoci; powinien by bowiem zrozumie, e i tak znajdziemy te lady. Zawrcilimy wierzchowce i 368 niebawem stanlimy w obozie. Przywdca Beduinw przywita nas ironicznym pytaniem:

- Gdzie s zamordowani, ktrych poszukujecie? Wasza zadzi-wiajca mdro zapewne ju to wyjania!

Odgad zatem nasze zamysy. Sdzi. e zrezygnowalimy z poszu-kiwa i nareszcie wypoczniemy. Nie odpowiedziaem mu; biednego Halefa jednak zbyt wiele kosztowao milczenie. Wykrzykn:

- Wrcilimy wycznie po to, aby ci obieca, e za kadego trupa, ktrego znajdziemy, wylicz ci po pi razw na pity! Byo tak, jak sdziem; lady karawanywiody std dalej i czyy si ze ladami rozbjnikw. Jeszcze kilkadziesit krokw i natrafilimy na okrwawione miejsce napadu. Jak teraz mogem skonstatowa, cho byo zna lady stp i kopyt, nie byy to jednak lady zacitej walki. Persowie nie usiowali nawet si broni; tchrze, posiadali tyle odwagi, co ich pan, ktry uwaa si za mnego wojownika! Miejsce utarczki byo oddalone zaledwie o jakie dwiecie metrw od ruin; wiody tam lady stp, tak gboko wycinite, e zwrciem si do Halefa: - Tiwpy zaniesiono tam, za mury. - Dlaczego tak sdzisz, effendi? - lady stp czowieka, idcego bez ciarw, nie odciskaj si tak gboko. I~ oto s gbokie, gdy ludzie, ktrzy je wycisnli, dwigali zwoki. - Czy znajdziemy trupy? - Naturalnie! Cielesna powoka czowieka nie rozpywa si w eterze, jak dusza. Chod!
Doszedszy do celu, zauwayem, e trop koficzy si na stosie cegie koo muru, ktry skada si ze spojonych asfaltem kamieni. Zsiedli-my z koni i dostrzegli, po usuniciu kilkunastu cegie, szeroki, wyso-koci przeszo metiowej, otwr, ktry prawdopodobnie wid do wntrza. Pochylony, wszedem do rodka; nozdrza moje uderzy spe-cyficzny zaduch, zwiastujcy bliskie ssiedztwo trupw, choby maj-369 cych zaledwie par godzin. Szedem naprzd powoli, ostronie, badajc rkoma ciany. Kory-tarz wid coraz niej i niej. Pod nogami rniaem piasek, ciany i sufit stanowiyjednolity mur asfaltowy. Zatem by to kana, ktrym dopro-wadzano do Birs wod z Eufratu. Dlatego te lea tu piach, ktrego ubywao, im gbiej posuwaem si wzdu cian. Zrobiem zapewne okoo czterdziestu metrw; nie miaem ju piasku pod nogami, podoga bya gadka i ubita. Nastpnem teraz na co twardego, nachyliem si. Rce moje dotkny nagiego ciaa. Przypomniaem sobie, e wziem pochodni i zapaki. Zawieciem i ujrzaem trupy jedenastu Persw, ktrym nie pozostawiono ani jednej sztuki odziey. Aczkolwiek byem przyzwyczajony do podo-bnych widokw, poczuern si wstrznity do gbi. Staem sam jeden w podziemnym kanale wiey babilofiskej, wobec nagich okrwawionych trupw, Swiato rzucao dugie, ponure cienie, ktre zaamyway si na strasznych obliczach. Nieznana gbia kanau wydawaa si zamieszkana przez tysice zych demonw. Przy tym ten duszcy, ckliwy, zabijajcy zapach! Nie mg zreszt pochodzi od zwok Per-sw, ktre byy dopiero w pocztkowym stadium rozkadu. Postano-wiem wic pozna przyczyn zaduchu. Przeszedem nad trupami, gdy nie byo wolnego miejsca obok i udaem si na dalsze poszuki-wania. Znalazem si teraz w wielkim wsplnym grobie. Koci ludzkie, czaszki i nawet szkielety cae leay pomieszane. Za kadym krokiem nogi moje stpay po szcztkach ludzkich. Zawrciem szybciej, ni szedem naprzd. Zatem Beduini Ghazai zwozili tutaj wszystkich pornordowanych przez siebie ludzi, aby ukry

lady swoich zbrodni! Ogarnla mnie wcieko; postanowiem speni pogrk Halefa. Mbj przyjaciel oczekiwa mnie z niecierpliwoci u wylotu kanau. Ujrzawszy mnie, wykrzykn przeraony:

- Jak ty wygldasz, sidi?! Jeste blady, jak trup, pomimo swej ogorzaej cery. Czy znalaz zamordowanych? 370 - Znalazem. - I tak si zlke kilku nieboszczykw? - Ja, ba si?! Nie zaznaem jeszcze strachu przed yv~ymi, tym bardziej chyba nie zlkbym si nieszczliwych umarlakw. Lecz ten straszny zapach trupi przyprawi mnie o mdoci. - Ce tam ujrza, opowiedz! - I~raz nie mog, musz pieszy do Beduinw, aby ei sprawi rado, wielk rado! - Jak? - Nie pytaj, lecz chod!

Dosiedlimy koni i pojechali do obozu. Stary Ghazai zdawa si byE przekonanym o bezcelowoci naszych poszukiwafi, gdy, zaledwie zdyem zeskoczy z sioda, zapyta mnie ironicznie:

- Czy Allah poprowadzi was po waciwej drodze? liwoja twarz jest tak wesoa i szczliwa, e spodziewam si rycho batw. Jake si z tego ciesz!
Nie odrzekem mu nic, lecz zwrciem si do Halefa:

- Ile cigw mu przyrzeke? - Pi za kadego trupa, razem wic pi~dziesit pi - odpar ochoczo Hadi. - Natychmiast mu je odmierzysz! A po nim kady z jego ludzi otrzyma po trzydzieci; ale wali tgo; by im stopy popkay!
Stary zawoa ku mnie:

- Nie powacie si nas dotyka! Gdzie s trupy ludzi przez nas zamordowanych? Wska je nam! , - Znalelimy je w ruinach obok koci tych, ktrych przedtem zgadzilicie ze wiata - odrzekem. - livoja przeklta gba jest siedliskiem kamstwa, a twj szalony mzg tworzy sowa niezgodne prawd, ktre ... Nie dokoficzy, lecz przerwa swe sowa przeraliwym l~zykiem, gdy, doprowadzony wreszcie do ostatecznoci, wyiwaem maemu Hadiemu bicz zza pasa i wymierzyem otrowi takie uderzenie w 371 twarz, e natychmiast skra na niej pka, a krew pucia mu si z obu policzkw. - Hamdullillah, mj effendi ma racj! - promienia Halef. - Jeden j est tylko jzyk, ktrym mona si posugiwa z tymi bezecnymi, to jest jzyk bata, ktry jest bardziej przekonywujcy, dosadniejszy i wymowniejszy, anieli wszelki inny dialekt. Sidi, od czasu, jak ciebie znam, wypowiedziae teraz najpikniejsze slowa; zawieraj prawdzi-w mdro, ktra przechodzi wszystkie wiadomoci i rozsdki wia-ta! Czy mam wykona szczliwe dokoczenie twego dobroczynnego pocztku? -Idk. Oto masz znak wadzy, ktr tobie przekazuj, - rzekem, zwracajc mu bicz. - Nie jestem zwolennikiem surowych kar, ale te psy zasuyly sobie nawet na co gorszego, ni wygarbowanie skry. Stary otrzyma swoje pidziesit pi, a kady inny po trzydzieci, a jeeli ktry z nich odway si powoa na to, e jako wolny Beduin, nie powinien by bity, zacznijcie jeszcze raz od pocztku! Syszysz, Halefie? - Czy ja sysz, sidi! Sysz tak wyranie, jak gdyby mi to zatrbi w same uszy przez dziesiciomilowej dugoci trb i jeszcze dwadzie-cia razy duszy puzon! Przekonasz si, jak skrupulatnie speni twe yczenie! - Mnie nie bdzie przy tym, gdy w tym czasie wyjad naprzeciw paszy. - Ach, jaka szkoda! Ale wiem, e moesz takie kary tylko kaza wykona, sam jednak przy nich by nie umiesz. Moesz mimo to z caym spokojem si oddali, albowiem wykonanie wyroku spoczywa w jak najlepszych rkach!
Byem o prawdziwoci tych sw rwnie cakowicie przekonany, jak i o tym, e podczas naszej nieobecnoci binbasi doskonale obsluy Sefira, gdy ten lea na

ziemi drcy z blu, zwinity w kbek jak je i jcza prawie bez przerwy. Czu teraz, czego przedtem nie chcia przyzna: pocztek zapowiedzianego przeze mnie sdu nad sob. 372 Amuhd Mahuli sdzi, e mam lito nad obitym psem, zapyta mnie bowiem:

- Oblicze twoje, effendi, jest tak powane i surowe. Uwaasz moe, e bylimy zbyt hojni z bastonad? - Nie, binbasi, nie jestem tego zdania, skoro jednak widz kogo, kto, mimo i nazywa si czowiekiem, nie jest nim jednak, sprawia mi to wielk przykro. Spjrz na niego! I~n otr rwnie jest stworzony na obraz i podobiefistwo Boga; c si jednak stao z tym obrazem? - Syszae z ust jego sowa, przy ktrych zapewne ucho twoje tak samo cierpiao, jak moje; ale kiedy wycie si oddalili, a mymy si dofi zabrali, wypado nam sysze przeklefistwa, ktre w piekle nie brzmi bardziej blunierczo. Ten czowiek jest zgubiony dla wieczno-ci. Jeeli si nie myl, zabierasz si teraz w drog na spotkanie paszy? -Pdk. Wol nie by wiadkiem ponownej egzekucji. - Czy zdasz mu spraw z tego, co si tu wydarzyo dzisiejszej nocy? -1ak. - Wic prosz ci, effendi, pamitaj, by przy tym o mnie przyja-nie wspomnia! - Chtnie to uczyni. - Czy mog z tego wnioskowa, e jeste ze mnie zadowolony? - Dae dowody, e dzielny, roztropny i sumienny onierz; za-dowolony jestem, e bd mg to paszy powiedzie. - Dzikuj ci! Jak dugo jeszcze pozostaniesz w Hilleh? - Moe wyruszymy ju dzisiaj, moe jutro. - Jeeli zostaniecie do jutra, prosz ci serdecznie, by mnie dzisiaj wiecr odwiedzi. Czy mi okaesz t wielk ask? - Owszem, chtnie. Gdybymy nawet mogli ju dzisiaj wyruszy, to jednak zostan do jutra, aby speni twe yczenie. - Jestem szczliwy effendi! Oby ci Allah pobogosawi za to dobrodziejstwo!
Powiedziaw~y to powrci do swoich ludzi, ktrym wanie Halef dawawskazwki odnonie postanowionej chosty. Nie chciaem mie 373 z tym nic wsplnego i natychmiast ruszyem z kopyta. Po godzinie jazdy, ukazaa si naprzeciwko mnie grupa jedcw. By to pasza w towarzystwie kilku oficerw i onierza, ktrego do wysalimy. Gdy si do mnie zbliy, poda mi rk, skin gow z umiechem i rzek po niemiecku:

- Mia pan powodzenie, jak sysz? Dosiadem, oczywicie, naty-chmiast konia, aby speni pafiskie yczenie. - Wicej powodzenia, ni sobie wasza wysoko wyobraa, - odrzekem. - I dlatego pozwoliem sobie prosiE o obecno pana. - Chtnie przybywam. Sprawy w Hilleh tak dalece postpiy naprzd, e mogem si oddali na kilka godzin. Czy wszystko gadko przeszo? - Jeeli nie gadko, to w kadym razie ku memu cakowitemu zadowoleniu. Wzilimy w niewol cae towarzystwo. - Czy Persa, ktrego zwiecie Sefirem, rwnie? -Iak. - Ale chodzi przede wszystkim o to, by mie~ nie tylko jego osob, lecz rwnie dowody! - Tych jest wicej, ni dosy! - Pewne, niezbite? -1dk przekonywujce, e ju otrzyma bastonad. - Kaza go pan obi? Gdybym nie mia do czynienia z panem, zapytabym, czy ma pan ku temu prawo.

- Wol wic zaraz przyzna si, e, gdy wyjedaem, zabierano si wanie do chosty pozostaych wzitych do niewoli pitnastu drabw. - Odrazu pitnacie osb? I bez sdziowskiego upowanienia, czy te zezwolenia? Drogi przyjacielu, czy bdzie pan mg to uzasadni? - Uzasadni? Ba! Nie znajdujemy si wszak w Stambule lub Paryu, Wiedniu, czy te innej jakiej europejskiej stolicy, lecz wrbd zbjw i mordercw, wobec ludnoci, ktra mimo waszych kodeksw postpuje tylko wedug prawa zwyczajowego: oko za oko, krew za
374 krew. Sdziowskie upowanienie lub zezwolenie? Jak stoi sprawa z tutejszymi sdziami wie pan, sdz, tak samo, jak i ja. A jeli chodzi o moj odpowiedzialno! - uderzyem rk po broni i cignem dalej: - tu tkwi odpowiedzialno. Kto j chce mie, moe j otrzy-ma i otrzyma. Skoro oddycham w atmosferze haniebnych czynw i przestpstw i raz pozwalam sobie na stworzenie dobrego, wieego powietrza, by si nie udawi, to nieche teraz przyjd przedstawiciele prawa, ponoszcy odpowiedzialno za zatrucie tej atmosfery i po-cign mnie do odpowiedzialnoci. Idk si im przysu, e mnie bd mieli wicej, ni dosy!

- No, no, no! - zamia si. - Ale uspokj si pan! Znam pana i ani przez myl mi nie przeszo, aeby pana chcie obrazi lub skrzywdzi. Dobrze zarzdzi i wszystko ma by wykonane. Miesz-kam w rezydencji kalifa, przeto wybaczy mi pan, em wspomnia o sdzim i odpowiedzialnoci. No, czy si ju pan udobrucha? - Cakiem zbyteczne pytanie! Musiaem brodzi w moralnym bocie i kiedy go nie traktuj jako co piknego i wzniosego, lecz j edynie jako brud, to jest to moje zwyke ludzkie prawo. Zreszt, kiedy ju mwi o takwymienitej materii, musz panu wspomie rwnie, e odkryem nie tylko brud, lecz take i skarbiec, ktrego warto mona, wedug wszelkiego prawdopodobiefistwa, oceni na setki ty-sicy. - Skarbiec? Jak pan to rozumie? - Rozumiem to cakiem dosownie, a mianowicie skadajcy si z kilku pokojw magazyn, w ktrym znajduj si rnego rodzaju towary i przedmioty. S tam take pienidze i drogocenne kamienie. - Co pan powiada? Czy ma to by skad przemytnikw. - Nie inaczej. - I pienidze s? - Owszem. - I to ma przedstawia tak niezwykle wysok warto? - Nie ma przedstawia, lecz przedstawia w rzeczywistoci.
375

- A wic warto paskiej zdobyczy i tego, co znalaz, nie maj sobie rwnych! Jake pan tego dokona? Prosz, opowiedz mi! Zoyem wyczerpujce sprawozdanie, nie wspominajc wszake o tajemniczym zwizku, zachodzcym midzysillanami a moimi odno-nie tej sprawy domysami. Uznaem mwienie o tym nie tylko za bezuyteczne, lecz za zgoa niemdre, gdy wwczas tylko mogem liczy na powodzenie, gdy cakowicie zostanie przemilczane, e spra-wy sillanw nie s dla mnie zupen tajemnic. I tak uwaga paszy wzrastaa z minuty na minut; przerywa mi te do czsto wyrazami zdumienia i podziwu; gdym opowiada o odkryciu trupw, tak ywo przedstawi sobie moj sytuacj, e sam zblad; a gdy wreszcie doda-em, e peen oburzenia na t rze ludzkich istot, natychmiast zawr-ciem i wydaem rozkaz wychostania mordercw, zawoa: -Ib byo suszne, effendi, to byo bardzo, bardzo suszne! Ja bym tak samo, zupenie tak samo postpi! I~ psy musiay otrzyma baty, potne baty i to natychmiast! I~raz ja pana bardzo przepraszam za sdziego i odpowiedzialno, albowiem dziaa pan cakowicie we-. dug mojej myli i gdy tam teraz przybdziemy, a zauwa, e ciao ktregokolwiek z tych ajdakw ma jeszcze kawaek wolnego miejsca
na cigi, ka mu je natychmiast wymierzy. l~n Sefir to istny diabe;

on to ma rwnie na swym sumieniu sandakiego, ktrego skoni do przystpienia do bandy; zapewniam pana, e stanowczo, bez wzgldu na jakiekolwiek umowy pastwowe, nie wypusz go ze swych rk, mimo e jest perskim poddanym. Krtko si z nim rozprawi. Zostanie powieszony, powieszony, powieszony, nawet gdyby by bratem szachinszacha, albo te nim samym! Ihkie kreatury wyrzeky si wsplnoty ze spoeczestwem ludzkim i powinny by te traktowane nie jak ludzie, lecz jak bestie. Widz ich ju wszystkich swymi oczyma, ktre si rzadko myl, na stryczku. Pdk! A teraz popieszmy si! Da koniowi ostrog, aczkolwiek zyskalimy przez to jedynie kilka minut, gdy ju w czasie rozmowy zarysowa si z dala przed nami Birs Nimrud.

376
Chciaem go przede wszystkim zaprowadzi na miejsce, gdzie wszedem do wntrza Birsu wraz z ochmistrzem; nie zgodzi si jednak.

- Przede wszystkim, w pierwszym rzdzie - rzek - chc zoba-czy Sefira, Beduinw Ghasai i przemytnikw, gdy pragn z nimi te swko zamieni!

Pdka stanowczo~ malowaa si na jego obliczu, e nie dabym w tej chwili piastra za ycie tych wszystkich, ktrych wymieni. Wyglda w mych oczach niczym nieubagane ucielenienie fiat iustitia. Skoro dotychczasowy kol agasi a obecny binbasi, zauway nas, zrobi zbirk swego oddziau. Pasza ledwie zwrci na to uwag, odsalutowa, zeskoczy z konia i przystpi do Sefira, ktry zwizany ju normalnie, lea wycignity na ziemi.

- Psie, czy napad na karawan Piszkhidmet baszi? - zapyta go. - Sam jeste psem; bd przeklty!

li~arz zagadnitego miaa tak zezwierzcony wyraz, e rzuciwszy nafi okiem, natychmiast si odwrciem. Sefir rykn jak wcieky buhaj: Wwczas pasza rozkaza majorowi:

- Zapaci mu za t odpowied! Jego nogi, jak widz, skosztoway ju kija, dajcie mu jeszcze trzydzieci paek, ale ju nie bastonad!
Po czy zwrci si do starego Ghasai:

- Czy ty napad na karawan Piszkhiodmet baszi? - Nie! - brzmiaa odpowied. - Jeszcze dwadziecia paek!

I tak pyta jednego Ghazai po drugim; za kadym razem odpowia-dano mu nie, on za powtarza nieodwoalnie ten sam rozkaz: jeszcze dwadziecia paek! Nastpnie skierowa do zebranych przemytnikw gone pytanie:

- Czycie przemycali? - Pdk - odrzekli wszyscy, jak jeden m. Woleli otwarcie si przyzna by unikn rzg, ktrych si bali. Z drugiej strony, nie
377 spodziewali si tak surowej kary, jak otrzymali Ghazai, byli wszak tylko przemytnikami.

- Czy Sefir jest waszym wodzem? - - pyta dalej pasza. -1dk. - Czy macie okrelone prawa, ktrym musicie by posuszni? -Pak. - Czy moecie mi je poda? - Nie. - Jaka kara grozi za wydanie tych praw? - mier~. - A wic suchajcie, co wam powiem! Wasz wdz jest uwiziony i zostanie ukarany mierci; jest wic dla was nieszkodliwy. Jeli zdra-dzicie mi wasze prawa, wstawi si za wami u sdziego; jeeli nato-miast nie wyjawicie mi ich, kady z was otrzyma teraz po pidziesit rzeg, a potem najsurowsz, jaka tylko bywa, kar. A wic odpowia-dajcie! Chcecie mi zdradzi wasze prawa?

-Pdk! - zawoali wszyscy. - Wasze szcz~cie! Ja dotrzymam sowa. A jeeli rzeczywicie okaecie si szczerzy, bd mia dIa was jeszcze jedn dobr nowin. I~raz mia pasza do czasu, aeby si da przeze mnie oprowadzi. Nikt, prcz Halefa, nie powinien by nam towarzyszy. Kiedy wspina-limy si na pagrek, my dwaj z przodu, a pasza za nami, Hadi zapyta mnie tak, by genera tego nie usysza: - Czy mu wszystko opowiedzia, sidi? - Wszystko, co musi wiedzie, nic poza tym. Nie mw mu wic nic o sillanach, o naszych piercieniach i innych tajemnicach. - Bd si pilnowa! Ciekaw jestem, czy pasza odkryje wejcie. - Jestem przekonany, e nie odnajdzie tego miejsca. Inne oczy s do tego potrzebne, ni jego.
Okazao si, e miaem racj. Kiedymy przybyli na gr i powie-dziaem generaowi, e znajduje si w pobliu szczeliny zamknitego otworu, szuka duszy czas, nie mogc jednak znale wspomnianego 378 miejsca. Zniecierpliwi si wreszcie i rzek:

- Czowiek, ktry dopasowa te cegy, musi by wicej ni ostro-ny! Nie mog nic odkry; musisz mi wskaza to miejsce. Tyka mnie teraz, gdy mwi ze wzgldu na Halefa po arabsku. Do usunicie pienwszej cegy posuy mi n; pozostae mogem ju wyjmowaE go rk. I~k je uoyem, jedn obok drugiej, eby po-tem, przy zasanianiu otworu, nie pomyliE si. Osman Pasza przygl-da si z ciekawoci; zainteresowanie jego wzroso jeszcze bardziej, gdym odsoni cakowicie i gdy oczy jego pady na znajdujce si tam przedmioty.
Mielimy, naturalnie ze sob pochodnie. Poniewa jednak nie wystarczay generaowi, zanielimy znajdujce si w wielkiej iloci w niszy lampy do komnat, gdzie je zapalilimy. Jakie oczy zrobi genera, gdy wszed do tych komnat i rzuci okiem na wszystko, co tam leao! Nie mgwyj ze zdumienia. Ac dopiero, kiedymy mu pokazywali pojedyncze przedmioty!

- Miae suszno! - przyzna. - Tii ley skarb, cay skarb.


Ktby pomyla!

- Jeden o tym wiedzia - zauwayem. - Kto? - Mj stary major z Bagdadu, o ktrym ci opowiedziaem. -1ak, susznie! Tego czowieka musimy bardzo surowo ukara. - Ukara? Dlaczego? - Dlatego, e nie poinformowa wadzy o tym skadzie. - Wszak nie mg, gdy lubowa milczenie. Miast kary, zasuguje raczej na moliwie wysokie wynagrodzenie, gdy tylko jemu mamy do zawdziczenia odkrycie tego miejsca. Najmniejsze jednak, co mo-emy dlafi uczyni i uczyni musimy, jest wypacenie mu tej sumy, ktr na nim wymusi Sefir. - Jak wysoka jest? - I~go nie wiem; nie powiedzia mi tego. Ja za uwaaem za nietakt o to go pyta. 379 - A wic nagroda zamiast kary? -Pak. Bd ci, cho bez jego upowanienia, prosi o pozwolenie opowiedzenia interesujcej, lecz jake tragicznej przeszoci tega czowieka; wwczas zrozumiesz moje nim zainteresowanie si i wsta-wiennictwo. On by take chrzecijaninem i sta si oficerem padysza-cha, gdy ... - Dobrze, dobrze, nie teraz! - przerwa genera, gdy zrozumia zamierzone przeze mnie porwnanie: - Potem zdasz mi o nim szczegowe sprawozdanie; na teraz wystarczy mi w zupenoci, e ty si za nim wstawiasz. Przypisujesz jemu zasug odkrycia tego miej-sca, podczas gdy ty sam jeste~ tym czowiekiem, ktremu my to zawdziczamy. Wezm wicw takiej mierze pod uwag twoj przyjafi i staranie o starego jak sobie tego yczysz. Dla przywrcenia wszake staremu poniesionej szkody potrzeba nam pienidzy. Czy nie powiedzia, e rwnie i one si tu znajduj? -Pak, s tu w skrzyni. Prosz, chod!

Miaem klucz i otworzyem skrzyni. Ib by moment, w ktrym zdumienie paszy dosigo kulminacyjnego punktu. Iiwao do dug chwil, zanim mg ze spokojem zbada i przejrze zawarto skrzyni. Przede wszystkim przeliczy pienidze. Bya bardzo, bardzo wysoka suma. Potem zainteresowa si kamieniami i klejnotami.

- Nie mog si doprawdy do nadziwi! - zawoa. -Ii;n Sefir by na pewno przekonany, e odkrycie tego miejsca jest cakowicie wykluczone. Nie miaem, rzeczywicie, wyobraenia o tym, e prze-mytnictwo odbywa si na tak wysok skal i jest tak zdumiewajco popatnym interesem. Chciabym wiedzie, czy ten ajdak trzyma tu cay swj majtek, czy te ma wicej takich skadw! - Moe si czego w tym wypadku dowiemy od przemytnikw. Nie sdz, aby Sefir by jedynym przedsibiorc, szefem tego interesu. Posaniec, ktrego wysa wczoraj, a raczej dzisiaj w nocy do sanda-kiego, naley prawdopodobnie rwnie do spki. By moe, przed-sibiorc jest cae towarzystwo ludzi bogatych, wysoko postawionych. 380 1dkie jest moje zdanie. - Wic prosz ci, by mi nieco szczegowiej o tym powiedzia.
Jak dobrze, e nikt inny nie odkry tych rzeczy! Tb wprost nieprzezwy-ciona prba, widzie te rzeczy i nie chcie ich sobie przywaszczy!

- Nie dla nas - wtrci Halef. - Ja sobie pozwoliem jedynie na krtk uwag, jakby si uradowaa Hanneh, szczcie mojego ycia i najwspanialsza ra spord wszystkich kwiatw pafistwa rolinnego, gdyby swe cudne rami moga przyozdobi t bransolet, ktra tam ley obok twej prawej rki. Ale trzeba ci byo usysze przy tym mego effendiego! - Jak bransolet? 1 tutaj? - zapyta pasza, wyjmujc j ze skrzyni. -Idk. - Wadczyni twego haremu nazywa si Hanneh? -Pdk. Ona jest rozkosz moich oczu, dusz mego ciaa, socem moich dni ...
Prawi tak dug jeszcze chwil, by przekona pasz w poetycznych wyrazach, e Hanneh jest nieporwnan i najwymienitsz kobiet na wiecie. Osman Pasza wrczy mu bransolet i rzek:

- We wic, niechaj to si stanie wasnoci Hanneh, drogi Hadi!

Zawie jej to, by widok tej bransolety radowa jej oczy. Nie rb tylko adnych ceregieli! Zapewniam ci, e mam prawo zrobi ci ten pre-zent. Wszystko, co si tutaj znajduje naley do padyszacha, ktrego zastpc ja jestem; mog wic dziaa, jak mi si podoba. Znacie wszak nasze stosunki. Droga do Stambuu jest daleka i to co ja chc darowa komu, kto na to rzeczywicie zasuy, nie powinno po drodze znikn w rkach osb cakiem niepowoanych. Mia suszno. Tbte Halef nie wzdraga si; szybko naprawi ten nieco nadmierny popiech obsypujc pasz wyrazami wdzicznoci. Osman zwrci si rwnie do mnie z propozycj, bym sobie wzi jak pamitk; odmwiem jednak. O tym, e wziem obraz, prze-milczaem, w przeciwnym bowiem razie bybym zmuszony poda 381 przyczyny mego postpku. Nie uwaaem tego wszystkiego za was-no~ padyszacha, lecz za dobra tym chwilowo tylko bezpaskie. Kie-kowao we mnie niejasne przeczucie, e podobizna Dafara mirzy przysporzy mi jeszcze korzyci w trakcie mej podry. Miaem nie-ponn nadziej, e uda mi si go spotka w Persji; chciaem wtedy zapyta go o czno z sillanami, toYe nic sobie nie robiem z faktu przywaszczenia portretu ksicia perskiego. Zwrciem teraz uwag na ksig buchalteryjn. Wyrazi zdumie-nie ze znalezienia jej i j przewraca uwanie kartki. Ksiga sigaa, jak wspomniaem, szereg lat wstecz. Pasza nagle zatrzyma si, spoj-rza uwaniej na stronic, ktr tylko co otworzy i spyta mnie o nazwisko binbasiego z Bagdadu; gdy mu je wymieniem, rzek:

- Wyglda na to, jakby mnie napominano, aebym mu zwrci zrabowane mienie. Iii oto znajduje si data, jego imi jak rwnie suma okupu. Pd buchalteria jest waciwie niesychan bezczelnoci Sefira. Suma opiewa na pi tysicy tumanw perskich. Co zrobi? - Czy chcesz mnie wysucha, hazretim?

- Owszem, jeeli to nie potrwa zbyt dugo.

Opowiedziaem mu w skrcie to, co stary major nam opowiedzia w w pamitny wieczr na dachu swego domu; staraem si przy tym nastroi pasz moliwie najaskawiej w stosunku do niego. I udao mi si, gdy skoro tylko ukoficzyem swj wywd, Osman Pasza skin ku mnie przyjanie gow i rzek:

- Iii znowu zna Kara Ben Nemziego! Wzruszye mnie. Iiej stary dzielny przyjaciel nie tylko otrzyma to, co mu zabrano, lecz pomyl rwnie o nim i pod innym wzgldem; porozumiem si w jego sprawie z pasz z Bagdadu. Kwot, jak mu zrabowano, posia-damy, wrczy bym ci j natychmiast, ale wszak zoto jest cikie i nie chc ci sprawia kopotu.
Halef szybko wtrci:

- Kopot? Dlaczeg nie? Mamy wszak konie. Gdyby nam da nawet ca skrzyni, moglibymy j te zabra. Sprbuj tylko! Ley
382 dokoa do ptna, w ktre moglibymy zoto zawin. Natychmiast zrobi pakunek! I rzeczywicie. Wkrtcc, pi tysicy tumanw leao odliczonych i zapakowanych, a genera, ktrego rozmieszya gorliwo Halefa, poprosi mnie, abym mu natychmiast donis, gdyby si okazao, e suma zrabowana jest inna, anieli zapisana w ksidze. Po czym cign dalej:

- Ja, oczywicie, uprztn tu wszystko. Nastpnie przy pomocy prochu uczynimy miejsce niedostpne, aeby uniemoliwi podo-bnym nocnym ptakom powtrne zagniedenie si tutaj.Pdke otwr, przez ktry wlelicie, musi by zasypany. Szajk przemytnikw rw-nie rozsadz na swj sposb. I~raz natomiast wyjdmy znowa na wiato dzienne. Musz tam wykonae porzdn robot. Dae mi do niej norm postpowania: krew za krew.
Czy wypowiedzia tymi sowy mj rzeczywisty pogld, to mnie na razie nie obchodzio. Przekazaem mu wszystko i z zadowoleniem wycofaem si z kierownictwa caej sprawy. Co miao dalej nastpi, nie byo ju nasz lecz jego rzecz. Moja i Halefa robota bya ukofi-czona. Gdy wrcilimy do obozu, wieo upieczony major zameldowa, e wyznaczone cigi zostay wymierzone. To oznajmienie byo zreszt cakiem zbdne, gdy oko ju nam powiedziao, co si tutaj dziao. Ibraz, przede wszystkim, uprztnito z kanau trupy jedenastu Persw i sprowadzono je. Ich wygld by tu, w wietle dnia, okropniej-szy, ni tam w ciemnym kanale. Na surowym nieruchomym obliczu paszy malowao si niezachwiane postanowienie. Zbliy si do Sefira i spyta go, jak uprzednio:

- Czy napad na karawan Piszkhidmet baszi? - Nie! - rykn tamten wciekle. - Dobrze! Poniewa nie przyznajesz si, jeszcze dzi zostaniesz powieszony! - Jestem Persem! Nie zapominaj o tym!

383
- Jeste morderc, wic zostaniesz powieszony!
Po czym skierowa to samo pytanie rwnie do Ghazai. Nie zmikli pod wpywem chosty i odpowiedzieli przeczco.

- W takim razie i was si powiesi! - stwierdzi. - Zwoam zaraz sd. - Nie wa si tego uczyni! - odpar stary lis. - Jestemy wolnymi Beduinami i podlegamy tylko wasnym prawom! - Zgadzam si z wami. Awic postpi tak, jak chcecie! Jak brzmi wasze prawo odnonie morderstwa? - Krew za krew, ycie za ycie. Ale my nie jestemy mordercami! - Czym wy jestecie, wiem doskonale; moecie si przyzna lub nie. Krew za krew! Zgoda! Zostaniecie wic rozstrzelani a nie powie-szeni! - miejemy si z tego! Plemi nasze pomci nas, a tego ty si wszak boisz!

- ajdakw si nie obawiam! A jeeli chcecie si mia, miejcie si ju teraz! Za chwil bowiem bdzie za pno. Binbasi, czy znajduje si midzy twymi ludmi muballir, odmawiajcy modlitw? -1dk, hazretim! - odrzek zagadnity. - W takim razie wszystko moe szybko si odby i nie trzeba bdzie posya do miasta. Niechaj wystpi! Daj tym krwawym psom Gl~azai, pomimo e nie zasuyli na to, kwadrans casu na przygoto-wanie si do mierci przez rozstrzelanie. Mog si mia albo modli; wybr naley do nich.

Po tych sowach twarz jego nabraa znowu wyrazu przyjaznego. Skin na mnie, bym z nim poszed, zbliy si do lecych na uboczu przemytnikw i zagadn ich przytumionym gosem:

- Ciki popenilicie wystpek, bardzo ciki i powinnicie wa-ciwie dugo gni w wizieniu; ale nie jestecie mordercami i otwarcie przyznalicie si do winy. Dlatego te postpi z wami agodnie i nadto obwieszczam wam, co nastpuje: z przemytnikami naley tak postpowa, jak rozkaza padyszach; do tego jednak potrzeba, aby
384 kady celnik zna wybiegi przemytnikw tak dokadnie, jak wy je znacie. Wobec tego mam zamiar uwolni kadego z was od kary i uczyni go na domiar celnikiem, jeeli si zgodzicie zdradzi mi wszystko co wiecie. Przy ezym zwracam wasz uwag, e jeeli kto z was przy wypenianiu swej nowej pracy, jako urzdnik celny, dopuci si jakiego oszustwa czy nieuczciwoci, wwczas kara, ktra mu teraz grozi, zostanie nie tylko zastosowana, lecz w dwjnasb zaostrzona. Nie uwolni si wic was cakowice od kary lecz warunkowo; uczciwemu kara zostanie darowana, a nieuczciwy odcierpi j podwjnie. No, kto si z was zgadza? Pdk radosnego wszyscy!, jakie w tej chwili zabrzmiao, nigdy jeszcze nie syszaem. Pasza skin, uj mnie pod rami, odprowadzi na ubocze i spyta:

- Czy bdzie si pan mia ze sposobu ukarania tych ajdakw? - Nie. Jestem przekonany, e cho dziaa pan wbrew nakazom prawa, postpi pan bezwzgldnie dobrze i W drze. - Tb wystarczy. Nie mam wyrzutw sumienia, e si minem z ustaw. Sam pan wszak powiedzia, e nie jestemy ani w Stambule, ani w Paryu. Inny kraj, inni ludzie i inne ich traktowanie. Dlatego wanie wszyscy Ghazai zostan rozstrzelani bez uprzedniej rozprawy sdowej. Czy chce pan by wiadkiem egzekucji? - O nie, prosz mnie zwolni! Przybylimy tutaj, aby zwiedzi par miejse, ktre uprzednio poznalimy, lecz nie mielimy do tej pory na to czasu. Chcemy jeszcze dzi wieczorem by w Hilleh, przeto naj-wyszy czas ruszy w drog. Halef wprawdzie byby chtnie asystowa przy rozstrzeliwaniu, ale nie chcia si przeciwstawia memu postanowieniu. Ruszylimy tedy drog z Kerbeli, pogreni we wspomnieniach owego pamitnego a tak dla nas obfitego w przygody, dnia. Na to samo miejsce, gdzie podwczas zawrcilimy, powrcilimy take i teraz, jadc dokadnie t sam drog, ktr owego dnia przebylimy. Halef przypomnia teraz, i tutaj dostrzeg we mnie pierwsze oznaki dumy. Po chwili

13 - W lochacb Babilonu 385


dotarlimy do miejsca, gdzie odnalelimy ciaa zamordowanych nam bliskich. Zatrzymalimy si tutaj na czas duszy. Po czym podylimy dalej w kierunku wiey, nie bezporednio wszake, lecz objechalimy j z poudniowej strony i przybylimy akurat w najwikszy skwar nad ma wod, ktrej brzeg przez duszy czas suy nam za obz szpitalny, albowiem zaraza nie oszczdzia wwczas i Halefa: Poniewa znajdowaa si tutaj trawa, zeskoczylimy z koni, aby im da odpoczynek, sami za rozmawialimy o tych smut-nych dniach, ktremy tu przeyli: Nastpnie ruszylimy do ruin; u stp ktrych zgotowalimy wwczas zmarym ostatni ziemski spoczy-nek: Zbyteczne nadmieniae, e Halef odmalowywa w

czasie tej jazdy po miejscowociach penych bolesnych wspomnie swoje uczucia w najrnorodniejszych barwach i zwrotach, snujc zarazem najmiel-sze nadzieje co do naszej obecnej podry. Gdy potem zawrcilimy do naszego obozu; dowiedzielimy si, e Osman Pasza znajduje si wraz z oficerami w Birs, aeby dokona spisu znajdujcych si tam przedmiotw, ktre naleao uprztn~. Posa do miasta po juczne wielbdy i onierzy, tych ostatnich dla zluzowania Amuhda Mahu-liego i jego ludzi; mieli przywie ze sob wszystko, co byo niezbdt~e dla pochowania Persw i ich mordercw, ktrzy tymczasem~ pod nasz nieobecno, zostali rozstrzelani. Sefir cicho lea skulony na swoim miejscu; nie troszczyem si wicej o niego. Piszkhidmet baszi zapyta mnie, jak jest z jego was-noci, ktrej domaga si z powrotem; wskazaem krtko na genera-a. Co si tyczy przemytnikw, to zostali zwolnieni ze swych wizw i pilnie teraz pracowali nad tym, by wydobye z podziemnych skadw towary, ktre nazwozili w czasie swoich nocnych wypraw. Binbasi donis mi; e zluzowanie wkrtce nastpi i e wraca do Hilleh; przyrzekem mu towarzyszy i do rana bye jego.. gociem. Pozostawilimy uprzednio pakunek z piciu tysicami tumanw w podziemnym skarbcu; .gdy byy tam zupenie bezpieczne; teraz za udalimy si tam, . by je zabra. Uprztanie podziemi szo bardzo 386 wawo. Gdy pasza si dowiedzia, e zamierzam si wkrtce uda si do miasta; zaprosi mnie, abym zamieszka w paacu rzdowym; zmuszony byem jednak odmwi~ wobec uprzednio danego binbasie-mu sowa. Aeby rozproszy te obawy; genera owiadezy mi, e nie czuje si z tego powodu bynajmniej dotknity; przy nawale pracy i tak nie byby w stanie dostatecznie mn si z~:j tego wieczora. Skorzy-staem teraz ze sposobnoci, by opowiedzie mu to o czym cakowicie zapomniaem,..mianowicie, e dla zaostrzenia gorliwoci onierzy przy zdobywaniu Birsu, przyrzekem kademu z nich po sto, a podoficerom po dwiecie piastrw. Pochwali to i natychmiast wypaci mi ze znalezionych pienidzy odnon sum. Omielony t gotowoci, opowiedziaem mu rwnie; jak dugo dotychezasowy chory by bez odu. Odrzek mi niby,artem, a w gruncie rzeczy powan uwag:

- Pan wydajesz si chcie rozla po caym wiecie szczcie wiey babilofiskiej. Powstrzymaj si pan; gdy rdo, ktre~ tu odkry, moe si wyczerpa~! Prosze, oto pienidze dla niego w dowd uznania jego zasug, nie za jako zalega gaa, o wypat ktrej jutro si dodatkowo zatroszez.

Poda mi ze skrzyni rk pen zotych monet. Podzikowaem serdecznie i poegnaem si z nim na dzisiejszy wieczr. Halef znis z Birs Nimrud ciki pakunek pienidzy naszego bagdadzkiego przy-jaciela w wielk dum. Jake si radowa Amuhd Mahuli e zotych tumanw, ktre mu przyniosem! A kiedy potem zaczem rozdziela pr7yobiecane pre-mie; rada~ jego ludzi bya take ogromna: Wkrbtee potem nastpio zluzowanie; po czym ~pucili~my wraz z naszymi kawalerzystami star Babel, ktra rwnie i tyrn razem tak nam le yczya. Ochmistrz pozosta, aby skierowa~ swe danie do paszy. Byem z tego zadowolony, gdy nie chciaem ju o tym ezowie-ku nic wicej syszee. Wiadomoe o naszej nocnej jedzie do Birs Nimrud, jej celu oraz powodzeniu wyprawy rozesza si szybko po miecie; tote niezliczo-na ilo ludzi wylega nas oglda, przyjmujc co prawda bynajmniej nie gromkimi okrzykami. e przeklty chrzecijanin, ktry niedawno temu stawa oskarony przed sdem i nie da si zgnbiE, osign teraz tak wielkie powodzenie, to w adnym wypadku nie mogo si spodoba szyitom, zwaszcza e wielu z nich byo zapewne sprzymieaficami przemytnikw. Ibte widziaem, e wikszo oczu spogl-dajca na nas nie bya przyjenie, lecz zowrogo wzgldem nas uspo-sobiona. Binbasi zamieszkiwa may, stary domek, w podwrzu ktrego umiecilimy nasze konie. Pokj gocinny, jaki nam przygotowa, by waciwie tylko ktem, a jednak czulimy si u niego niezwykle do-brze. Amuhd Mahuli, z ostronoci przed nienawistnie do nas uspo-sobion ludnoci zarzdzi strae na wieczr i ca noc; mielimy wic zapewniony spokj. W wielkiej serdecznoci przedstawi nam swj harem, on i dzieci, ludzi prostych, lecz dobrych, ktrym obecna poprawa losu nie miecia si jeszcze w gowie. Spdzilimy ciekawie wieczr. Gdy rano podnielimy si z nie-szczeglnego posania, gospodarz nasz zdy ju by u

paszy aby si u niego dowiedzie, e ma wyruszy do Bagdadu w celu wrczenia tamtejszemu paszy pisemnego sprawozdania z wczorajszych wyda-rzefi, przy czym moe mu na danie udzieli obszernej ustnej relacji. Genera chcia mi tym sprawi mi niespodziank, gdy niezmiernie si ucieszyem, e bd mia binbasiego za towarzysza podry. Przed odjazdem udaem si, oczywicie, do paiacu rzdowego , aeby si poegna z Osmanem Pasz i zoy mu swe podzikowanie. Wyrazi nadziej zobaczenia mnie u siebie w Stambule w czasie mej powrotnej drogi z Persji i donis mi wszystko, czego si jeszcze wczoraj dowiedzia od warunkowo uaskawionych przemytnikw. Dla niego byo to wiele, dla mnie za nic, co by mi mogo wyjani lub by pomocnym przy wywietleniu sprawy sllanw i Ry z Szirazu. Drog nasz do Bagdadu mog przemilcze; nie przyniosa nam 388 nic ciekawego. Ale kiedy rozstalimy si z Amuhdem Mahulim, ktry musia si udad do paszy i stanlimy przed gocinn bram, syszc zza muru wlokcego si powoli starego majora, rzek Halef:

-lbraz dopiero rozpoczn si okrzyki zdumienia! Pozwl mnie mwi, a ty milcz, sidi! Prosz ci oto serdecznie, bardzo serdecznie!
Ukaza si dugi nos i stara, blada, ale sympatyczna twarz:

-1b my, my! - oznaj mi Hadi.


Niezrozumiale dla mnie wyraony okrzyk radoci wydoby si z pomidzy cienkich bezkrwistych warg; po czym rozwara si brama. Halef natychmiast podjecha a do samych drzwi domu, zsiad z konia odwiza pakunek pienidzy z sioda i zawoa:

- Chodcie do pokoju! Przedtem ani sowa!


I skierowa swe kroki do pokoju majora; ten szed za nim bez sowa. Zaledwiemy weszli, da si za nami sysze ciki oddech, jakby z gbi puc czowieka, ktry bieg galopem dwie godziny; to zmczenie byo cakiem zrozumiae, gdy nadszed gruby Kepek. Halef zapyta teraz binbasiego:

- Czy przypominasz sobie wszystko, comy mwili? -1dk - skin major. - Powiedziaem ci wtedy, e nigdy nie wejd do Birs Nimrud bez bicza. Rzekem rwnie, e pragnbym, by Sefir sprbbowa uwizi nas w Birs, a przekonaby si, jak szybko si uwolnimy z rk tego otra i sami go uwizimy. Czy przypominasz sobie to wszystko? -Pdk. - Jak wysoka bya suma, ktr ci wwczas Seir zrabowa? - Rwne dwiecie tysicy piestrw - odpowiedzia staruszek, nie mogc jeszcze poapa si w promieniejcym radoci obliczu Ha-diego. - Czy suma ta rwna si piciu tysicom perskich tumanw? -1dk, rwna si. -Awic suchaj ! Bylimy winiami Sefira ... ! Ja zabraem ze sob mj korbacz do wiey ... ! Uwolnilimy si ... ! Sefira mymy uwizili,

14 - W lochach Babilonu 389


zwizali i oGwiczyli ... ! Musia pienidze zwrci i zostanie powieszo-ny ... ! Tyle tylko chciaem ci na razie powiedzie. Jestemy z powro-tem i zwalniamy ci rwnie z przysigi, e bdziesz milcza i nie opucisz Bagdadu; jest ju teraz zbyteczna, gdy banda zostaa wyt-piona i nikt ci nie bdzie ju szkodzi. W tej chwili usyszaem za sob co ciko padajcego. Odwrci-em si i ujrzaem lecego na ziemi grubego sucego, ktrego rce i nogi konwulsyjnie dray. Upad z radosnego przeraenia. Podnio-sem go, zuywszy przy tym wszystkie moje siy. Gdy tylko wsta, podbieg do Halefa, wyrwa mu paczk z rki i kiwajc si jak kaczka wybieg szybko bez sowa z pokoju. Iusty przezorni chcia przede wszystkim zabezpieczy zoto w czym mu nikt nawet wasny pan, nie przeszkodzi.

I~n sta przed nami jak posg . Z rozwartymi oczyma spoglda to na mnie to na Halefa.

- Wic ... wy ... bylicie ... w ... ? - spyta wreszcie, nie mogc wszake dokoficzy zdania. - 1dk - potwierdziem. - Jest wszystko tak, jak Halef powie-dzia. Otrzymae swe pienidze z powrotem, Sefir za zosta na zawsze unieszkodliwiony.

Pad na kolana, zoy rce i modli si, gono i arliwie. Dzikowa Bogu za nieoczekiwany ratunek z ustawiczngo cierpienia, jakie mu sprawiaa wymuszona przysiga. Gdy wykona pierwszy potny od-ruch serca, powsta i zapyta, nie, chcia zapyta, ale nie uczyni tego, gdy drzwi si otworzyy a Kepek wetkn gow i rzek:

- Pienidze byy bardzo cikie; schowaem je; bardzo dobrze je ukryem. - Gdzie? - zapyta pan. - W kuchni. Ukryem je pod przyprawami, gdzie aden zodziej nie bdzie ich szuka. S wic zupenie bezpieczne. Daj mi pidziesit piastrw, panie! - Pidziesit piastrw? Idk sum! Nie mam ich dzisiaj! I po co 390 ci tyle pienidzy? -Potrzebna mijest kawa, tytofi, miso, mka iwiele innych rzeczy. -Allah ilAllah! Znowu? Wszak dopiero wczoraj czynie zakupy!
Wyszede po obiedzie i wrcie dopiero wieczorem, kiedy ju byo ciemno!

- O effendi, o emirze, czy chcesz mnie znowu zmarlwi tak bezpodstawnymi wyrzutami? Nie ma ani jednego sucego w tym miecie, ktry by tak szybko wszystko zaatwi, jak ja to zwykem czyni. Tiac wprost oddech; nogi dr z wewntrznego wzburzenia, a chorowite me serce domaga si spokoju i odpoczynku. - I gadulstwa w pirwszym rzdzie! - Nie zasmucaj znw mego znkanego serca, o panie! Siedz, zazwyczaj w kawiarni tak cicho, jak umary w grobie. Wczoraj poczy-niem zakupy dla ciebie i dla siebie; wiesz, dla nas wystarcz niezbyt wytworne potrawy; kiedy si jednak przyj muje drgich goci, wwczas i zakupy staj si drosze! Mogo by si zreszt obej bez tego, abym by zmuszony te rzeczy wyjania~ ci w ich obecnoci! Mamy wszak Swici szczliwy powrt, dlatego te musz wyda pidziesit pia-strw co najmniej. - Ale ja nie posiadam teraz pienidzy! - O, nieszczcie mego ycia! O, ogrodzie moich trosk! C powie waciciel kawiarni, gdy dofi przyjd z prnymi rkoma! Strac honor i mog si poegna z zaufaniem wszystkich mych blinich! - Dlaczego? - Gdy jestem mu winien dwadziecia piastrw; poyczyem je od niego celem zdobycia nowego glinianego garnka, na zakup ktrego nie pozwalaa moja kasa. - Czy gliniany garnek kosztuje dwadziecia piastrw? - Nie. Daem zafi pidziesit para, ale stuk mi si po drodze; musiaem wic kupi drugi, ktry mi znowu wytrci z rki jaki biegncy galopem osio; roztrzaska go w kawaki. Kupiem trzeci i udaem si do kawiarni, aby uspokoi si i zapomnie o tym przykrym

391 wydarzeniu. Ale pech chce, e usiadem na nim przez nieuwag, co przy wadze mego ciaa, pojmujesz chyba, spowodowao, e pozostay z niego jedynie skorupy, ktre na nowo tyle zmartwiefi mi przyspo-rzyy, e nie byem w stanie ruszy si; pozostaem wic tak na awie, gorliwie rozmy~lajc nad szcztkami nieszcz~liwego garnka. I wtedy zlitowa si nade mn mj przyjaciel, kahwedi, i sam uda si na jarmark, aby kupi czwarty z rzdu nowy garnek; ten by wikszy i kosztowa siedemdziesit para. Widzc t ca tragedi garnkw, zebrani tam przyjaciele i znajomi moi zlitowali si nad mym nieszcz-ciem i uczynili mi dobroczynn propozycj wypicia jednej kawy i jednej lemoniady na cze trwaoci tego czwartego garnka; oczywi-cie, chtnie zgodziem si na to. Z jednej kawy i jednej lemoniady zrobio si znacznie wicej na skutek wielkiego i szczerego wspczu-cia tych dobrych ludzi, wic, jako czowiek wiaty, winiene uzna za zupenie zrozumiay fakt, e zaduyem si u kahwadiego na

dwa-dziecia piastrw, ktre mu te musz natychmiast zwrci, nie chcc narazid na wieczne czasy swojej i twojej czci. Miaem wielk ch rozemia si z tej interesujcej historii garn-kw, lecz powstrzymaem sw wesoo na widok zasmuconego wyra-zu twarzy, jaki mia binbasi, wzdychajc:

- Dwadziecia piastrw za trzy stuczone i jeden cay garnek! Ale jak korzy~, u licha, moe mie~ garnek, gdy si na czejego trnvaoci i na mj rachunek pije kaw i lemoniad! Onbaszi, nie jestem wcale z ciebie zadowolony! I j akesz mam ci da pidziesit piastrw, skoro tak wielkiej sumy nie posiadam? Co zrobi~? - Masz przecie pienidze! - Gdzie? - W kuchni pod przyprawami! Tam nawet jest wicej, ni mi potrzeba, ley tam penych dwiecie tysicy piastrw! Mam nadziej, e nie zapomnia o tym! - Nie wa mi si tkn tych pienidzy! - W takim razie zezwolisz mi sprawdzi~, z aski swojej, czy nie
39Z masz gdzie paru piastrw, ktre uszy twej uwade! Mona byo pkn z uciechy, przygldajc si powadze, z jak rozmowa bya prowadzona.1dke Halef powstrzymywa si ze wszech si, by si nie rozemia; mrugn do mnie pytajco, a gdy skinem mu, przyzwalajc, rzek do majora:

- Siedziaem w cigu caego dnia w siodle i dlatego bdzie dla mnie bardzo zdrowo, jeeli si teraz troch przejd. Jeeli pozwolisz binbasi, udam si natychmiast do miasta, aby zakupi to wszystko, co potrzebne jest onbasziemu.
A grubas wtrci szybko i gorliwie, nie czekajc na odpowied swego pana:

-Pdk, na to pozwalamy; pozwalamy nawet bardzo chtnie! P6j-dziesz i zapacisz; ja take z tob pjd!

= Nie, ty zostaniesz, - odpar Hadi. - Gdybym ciebie zabra, powrcilibymy zapewne dopiero jutro; bybym przy tobie jak mae szybkie ptasz przy powolnym wiu.

- Ale trzeba zwrci pienidze memu kahwediemu, a ty go nie znasz i nie wiesz gdzie mieszka! - O, ten moe troch zaczeka! - stwierdzi binbasi. - Ciebie do niego nie gnaj dwadziecia piastrw,.ktre mu winien. - A c, effendi? - zapyta grubas z najniewinniejsz min. - Chcesz mu opowiedzie; chcesz opowiedzie o dwustu tysicach piastrw; chcesz nawet wyzna gdzie le, aby wykaza wielko twej mdroci i rozwagi. Znam ci! - Oh, jakie okropne posdzenie! Jeeli sobie tego yczysz, bd o mniejszej; znacznie mniejszej sumie mwi. Czy dobrze bdzie, jeeli opowiem zaledwie o stu pidziesiciu tysicach albo nawet o stu tysicach piastrw? Chc by skromny. - Nie bdziesz wcale mwi o tych pienidzach; Hadi Halef Omar sam pjdzie! - Mwisz to tak stanowczo! Czy to rozkaz, ktremu mam by posuszny? 393 1ak. Onbaszi podrepta tedy do ciany, zoy rce i siadajc w opisanej l~ ~l PozScJi, ~c~ j~W - W takim razie sid i ju nie wstan! Jeeli Halef ma przynie te rzeczy beze mnie, moe je te sam upiec i ugotowa! T~udno, zgadzam si, skoro innej rady nie ma. Wic bd siedzia! Bardzo jednak ciekaw jestem tego, cocie przeyli w czasie waszej obecnej jazdy i prosz ci, Hadi Kara Ben Nemzi effendi, opowiedz mi to wszystko, skoro ju mam tu siedzie bezczynnie!
Halef szybko i energicznie zaprotestowa:

- Nie, nie! Effendi, przyrzeknij mi, e bdziesz milcza i ani sowa nie powiesz a do mego powrotu, wiesz, e tylko ja mam dar wymowy i powoanie do zachwycajcego sposobu opowiadania. Sprawisz mi jedn z najwikszych rozkoszu ziemskich, skoro udzielisz mi prawa

by jedynym, a w kadym razie pienvszym opowiadaczem przygd w Birs Nimrud! Usilnie ci wic prosz, aby~ czeka do mego powrotu. Zgoda, drogi sidi? -Idk - odparem. - Nie powiesz ani sowa? - Nie. Nie chc ci pozbawia radoci; ale pamitaj, jeeli zbyt dugo zabawisz w miecie, a potem bdziesz zajty jeszcze w kuchni, cierpliwoc binbasiego i onbasziego wystawiona bdzie na zbyt wielk prb. - Popiesz si, popiesz si, sidi! Bd formalnie skaka. Nie mam wcale zamiaru piec czy gotowa, lecz zakupi jedynie takie potrawy, ktre bdziemy mogli zje tak, jak je przynios. Bdziesz wic spokojnie czeka i nic nie powiesz? - Zgoda. Lecz p godziny tylko, nie duej! - Ib wystarczy; wrc wczeniej, znacznie wczeniej! Bd wic tymczasem zdrw i trzymaj jzyk za zbami! - Wszystko jest w kuchni! - oznajmi. - Co teraz ma by; opowiadanie czy jedzenie? - Opowiadanie - odrzek binbasi. - Jedzenie - zawoa grubas. - A moe jedno i drugie? - zapytaem. - Nie jednoczenie! - prosi Halef. - Usta moje nie s wrotami, ktrymi mona jednoczenie wjeda i wyjeda. W tym samym czasie, gdy do ust wezm kawa misa, nie mog wszak wydoby na wargi pikna mej wymowy. A poza tym, rwcy potok wymowy nie tylko pjdzie w ciefi, lecz si zupenie zatraci przy wymogach odka i pracy zbw! - A wic opowiadaj teraz, a potem bdziemy jedli! Kepek nie umrze tymczasem z godu.

Przy ostatnim sowie by ju za drzwiami, a gdy wrci, upynta zaledwie poowa drugiego kwadransa; kpa si cay w pocie, tak si 394 pieszy.

Grubas odpowiedzia rwnie gbokim i dugim, jak i przeczcym westchnieniem, przy czym dotkn rkoma tego miejsca, gdzie pod grub warstw tuszczu winien si by u niego odbywa szlachetny przebieg trawienia. Halef, nie baczc na to, przybra odpowiedni po-staw i rozpocz sw opowie z min, z ktrej mona byo wywnio-skowa, e usyszymy arcydzieo wschodniej wymowy: I usyszelimyje! Na tym krtkim stwierdzeniu niechaj poprzesta-n. Wspomniaemju niejednokrotnie o jego sposobie wyraania si, wic zadawol si jedynie skonstatowaniem, e osign cakowicie zamierzony skutek. Zrywajc si czsto, by sowa swe podkreli energicznymi ruchami, porwa formalnie binbasiego; a nawet Kepe-ka, ktry siedzic oparty o cian, tak prej si opowieci, i, niepomny na zachowanie rwnowagi, coraz bardziej obsuwa si, tak e gdy Halef wreszcie zakoficzy sw opowie bombastycznym zda-niem, biedny Kepek uderzy gow o podog.

- Jakie niebezpieczne a zadziwiajce wydarzenie! - zawoa bin-basi. - Wprost nie do uwierzenia, ecie co podobnego przeyli! - Ju po mnie! - skary si grubas. - zainteresowanie mnie
395 zabio; wszystkie czonki bol mnie z zachwytu! Pomocy, pomocy! Hadi Halefie podnie mnie! Halef wszelkimi siami stara si zaspokoi t prob. I gdywreszcie podnis jak rak czerwonego z wysiku sucego, ten klasn grubymi rkami i przyzna, przewracajc z podziwu maymi, ledwie widoczny-mi oczyma:

- Naprawd jestecie bohaterami! Nie ma dla was nic trudnego i wielkiego! Wic ten ryczcy lew, Sefir, jest w niewoli, naprawd w niewoli? - Pak - odrzek Halef dumnie. - Jest wszystko dokadnie tak, jak opowiedziaem. I~n ryczcy lew, jak go nazywasz, jest teraz zdep-tanym robakiem, ktry wam ju nic zego nie moe uczyni. - Boj si go jednak - odrzek binbasi. - Sefir jest tak niebez-piecznym czowiekiem, e dopiero wtedy bd mg si go nie oba-wia, gdy ju y nie bdzie. Ib e, mimo mego ostrzeenia, z nim zadarlicie, byo wielk odwag, byo nawet zuchwalstwem. Podzi-wiam, effendi, twoj odwag i spryt; jestem ci winien dozgonn wdziczno, e przy tym o mnie pamitae; ale

Chciaem mu na to odpowiedzie; rozlego si jednak z zewntrz przy furtce, silne pukanie.

wtedy dopiero bd cakowicie spokojny, gdy usysz, gdy bd wiedzia z caa pewnoci, e Sefir nie yje.

- Kto idzie, emirze. - rzek Kepek do swego pana. - Id ty, by zobaczy, kto to jest. Jestem tak zmczony, tym, co usyszaem, e znowu musz usi.

I znw~podczoga si pod cian, a posuszny binbasi poszed ku bramie. Upyno doE duo czasu, zanim powrci; nie wrci sam, lecz w towarzystwie ... Amuhda Mahuli, ktremu przed rozstaniem si podaem dokadny adres naszego bagdadzkiego przyjaciela.

- Wybacz, effendi, e ci ju dzisiaj trudz! - pozdrowi mnie Mahuli. - Chciaem ci dopiero jutro odwiedzi; ale pasza gowierzy mi te oto dwa listy, ktre jeszcze dzisiaj winienem wam wrczy.

396
Tb rzekszy, wyj z kieszeni dwa pisma, z ktrych jedno odda binbasiemu, drugie za mnie. Adres do mnie brzmia: Emir Kara Ben Nemzi effendi; list do naszego gospodarza za zatytuowany by nie binbasi, lecz mir alai, pukownik.

-Albo to omyka, albo te list ten nie jest do mnie pisany! -rzek binbasi. - Bynajmniej, adna omyka; list naley do ciebie - odrzek Amuhd Mahuli, umiechajc si. Przekazaem tutejszemu paszy dugie, wyczerpujce sprawozdanie od Osman Paszy, ktre zna~ o nas wszystkich bardzo pochlebnie mwio, albowiem tutejszy pasza prze-czytawszy pismo, podwoi sw uprzejmo~ wzgldem mnie, poda mi rk i potwierdzi moj nominacj na majora. Kaza nastpnie poda kaw i fajki; musiaem si do przysi i opowiedzie szczegowo 0 wszystkim. Poczym napisa te listy i mnie do was przysa. Biorc list spojrzaem na adres i pozwoliem sobie zwrci mu uwag, e zamiast binbasi, napisa mir alai; wwczas odpowiedzia mi, e tego sobie yczy Osman Pasza; jutro za wieczorem osobicie dopowie wam reszt. - Zaproszenie do paszy! Ja u paszy! I ta wysza szara! - zawoa poruszony starzec. - Co to ma znaczy? - e Osman Pasza dotrzyma mi sowa - odrzekem. - Jeste zrehabilitowany, jak to si u nas nazywa i jeszcze wicej; mam prze-czucie, e dowiesz si jutro o swej nominacji na pukownika.
Wypuci Iist z rk i westchn:

Otworzylimy listy; zawieray niezwykle grzeczne zaproszenie na kolacj do paszy na dziefi nastpny, wicej nic; ale to wystarezyo!

- Oby to rzeczywicie byo prawd! Brakjedynie stracenia Sefira, eby przynajmniej w tym zakresie zwrci mi spokj i rwnowag ducha. - Stracenie Sefira? - zapyta A~uhd Mahuli: - Przecie j u nie yje! - Nie yje? - zapytaem. - Nie wiem nic o tym!

397
Amuhd Mahuli obrzuci mnie znaczcym, porozumiewawczym spojrzeniem i odpar:

- Umar tak, jak mu przepowiedziae, sidi. - Kiedy i gdzie? - Kiedy ... jeszcze w wieczr tego samego dnia ... Gdzie ... w wizieniu; sam si powiesi. - Sam ... ? -Ihk, sam. Osman Pasza by u niego w wizieniu, by go przesu-cha, po czym cel zamknito. Gdy w p godziny potem przyszed dozorca z wod, Sefir ju nie y. Powiesi si. - Kiedy i kto ci o tym opowiedzia? - Dzisiaj rano jeszcze, gdy u mnie spae a Osman Pasza kaza mi do siebie przyj, aeby mi poleci wyjazd razem z wami, opowiedzia mi o Sefirze.

- Dlaczego wic przemilcza to wydarzenie? - Albowiem Osman Pasza prosi mnie o przyrzeczenie, aeby ci opowiedzie o mierci Sefira dopiero w Bagdadzie. Moe ty wiesz, jakie mia ku temu powody?

Oczywicie, zdawaem sobie z tego spraw. Osman powiedzia bowiem Serowi, e jeszcze dzisiaj zostanie powieszony i jego sowo si spenio. Aeby wyjani okolicznoci, nie musiaem bynajmniej wraca do Hilleh, by si tam o szczegach u surowego sdziego poinformowa; nie powiedzia by mi ich zreszt; z drugiej za strony mogem sam sobie na wszelkie ewentualne zapytania odpowiedzie. Niezmierne wraenie wywara wiadomo o mierci Sefira na mo-im binbasim. Opad z niego wszystek strach i troski; j ak oszalay krci si po pokoju, zapomniawszy o swoim wieku. Kepek natomiast wyra-a rado~ o wiele ciszej. Nie zabrako mu jednak siy, by zapyta Halefa, czy istotnie jedzenie ju si znajduje w kuchni. Pytanie to przypomniao binbasiemu o obowizkach gocinnoci; poprosi, aby Halef przynis potrawy i zaprosi Amuhda Mahuli nie tylko do wzicia udziau w wieczerzy, lecz i do zagospodarowania si u niego 398 na cay czas pobytu w Bagdadzie; miejsca bowiem byo wicej ni dosy w starym domu. Byy chory a obecny major przyj z wielk ochot ofiarowan sobie gocin. Spoylimy posiek, skadajcy si z samych zimnych dafi, w wyjtkowo wesoym nastroju. Halef by w cudownym humorze, gdy pozwoliem mu opowiada cae niemal legendy o naszych bohaterskich cz5mach; nie mniejsz jednak atra-kcj by gruby Kepek, pieczoowicie i bez wytchnienia poruszajcy szczkami; w niezmiernym skupieniu pochania dary Boe. Po spoyciu posiku zajlimy si kofimi, ktrym rwnie naleaa si uczta zwycistwa, jak Halef popieszy si wyrazi. Zakoficzyli-my ten pamitny dziefi, odpoczywajc na paskim dachu i puszczajc chmury dymu z dugich tszibukw Zaproszenie paszy dotyczyo rwnie Halefa; take Amuhd Mahu-li mia si tam zjawi. Przybywszy do paacu, stwierdzilimy zdumieni, i zapowiedziana skromnie wieczerza okazaa si przyjciem, na kt-rym obecni byli wszyscy wysi ocerowie paszy i szereg lndzi wysoko postawionych. Nastrj, pocztkowo bardzo uroczysty i sztywny, po wypaleniu kilku tszibukw stawa si coraz to swobodniejszy. Na odchodnym pasza egna oddzielnie kadego z nas. Podajc rk staremu binbasiemu, ktry zjawi si w mundurze z dystynkcjami majora, rzek:

- Zawiadamiam ci, e padyszach, bodaj go Allah mia w swojej opiece, podnis ci do godnoci mir alai; nominacj otrzymasz w najbliszych dniach. Nie, nie mnie naley si podzikowanie, lecz Kara Ben Nemzi effendiemu, ktremu zdaje si, nawet wadca wszy-stkich wiernych nie jest w stanic odmwi adnego yczenia. Przy tych sowach umiechn si porozumiewawczo do mnie. Przyjcie byo skoficzone; opu~cilimy pokoje, przechodzc przez dugi szpaler kaniajcych si nisko urzdnikw, aby nastpnie do-si biaych osw, ktre to rumaki pasza kaza przygotowa do naszej dyspozycji.
Niespodziewanym nastpstwem awansu starego by fakt, i Halef 399 w swoich opowiadaniach, niezalenie od dotychczasowy kol agasi a obecny binbasi, zacz uywa zwrotu dotychczasowy binbasi a obe-cny mir alai. Kepek za przybra jeszcze bardziej na wadze, zyskujc rwnomiernie na dumie jako sh~cy i zaufany samego mir alai.

KUNIEC

You might also like