You are on page 1of 125

Karol May W Podziemiach Mekki

W czycu Po poudniu droga prowadzia nas przez cakowicie bezludn, pust, piaszczyst pustyni. Bahr bila Ma -morze bez wody; na takie okrelenie zasugiwaa ta cz pustyni, gdzie w gbokim piasku grzzy nogi wielbdw. Jechaem z szejkiem Beni Lamw, ktry suy nam za przewodnika, a Halef i Khutab Aga jechali przodem. I~n ostatni by milczcy i zamknity w sobie, wci jeszcze nie mg otrzsn si z wydarzefi ostatnich dni. Tym bardziej rozmowni byli obaj szejkowie, ktrzy w krtkim czasie poczuli do siebie sympati. Halef pilnie skorzysta ze sposobnoci, by swoj i moj osob ukaza w odpowiednio korzystnym wietle. Ja braem niewielki udzia w tej rozmowie, wtrcaem tylko od czasu do czasu krtk uwag. Niekiedy rzucaem take ostrzegawcze kutub, kiedy Halef zbytnio przesadza. Ale on nie da si powstrzyma. Wskutek zbyt silnych przeyE nie mona byo powstrzyma jego elokwencji. Od czasu do czasu zagldaem do Munediego, ktrego poleciem troskliwej opiece Hanneh i jej syna. Wci jeszcze nie doszed do siebie, lea jak martwy na kocach, ktrymi wymocilimy siodo jego hedina. 5 Pod wieczr pustynia stracia swj dotychczasowy wygld. Jej gad-ka powierzchnia przesza w lekkie fale, ktre w przyjemny sposb przeryway mczc wzrok monotoni. W zapadlinie utworzonej po-midzy dwiema takimi falami zatrzymalimy si, by rozbi obz. Nazajutrz koo poudnia chcielimy dotrze do duaru Beni Lamw, wic nie musielimy oszczdza wody. Jeszcze bylimy zajci poje-niem zwierzt, gdy z miejsca, w ktrym urzdzilimy posanie dla lepca, rozleg si ostry, przecigy krzyk. Pdki krzyk wydaje czowiek tylko w najwikszym strachu i miertelnym niebezpieczestwie. Pre-kazaem bukak, z ktrego poiem nalec teraz do mnie koby Persa stojcemu najbliej Haddedihnowi i pobiegem do lepca. Kie-dy tam dotarem, ujrzaem Halefa, Abd el Daraka i Basz Nasira, ktrych tam rwnie przycign ten potworny krzyk. Prawdopodob-nie Munedi oprzytomnia w chwili, gdy Hanneh i Kara Ben Halef zajci byli ustawianiem kobiecego namiotu i dlatego nie pilnowali go. Wraz z przytomnoci wrcio Munediemu wspomnienie zdrady Ghaniego. Sta przed nami wyprostowany, na jego zapadej twarzy malowao si przeraenie, podczas gdy oczy pozbawione wyrazu wpa-tryway si w pustk. Rce jego przy tym wykonyway koliste ruchy, jak gdyby szukay oparcia. Otoczylimy go w milczeniu, take Hadde-dihnowie i Beni Lamowie przerwali swoje zajcia i w milczeniu spogldali w nasz stron. Nie trzeba byo zbytnio zna si na lu-dziach, by zrozumie, jakie nieopisane rzeczy dziay si teraz w duszy biednego lepca. Usysza nasze kroki i chyba sdzi, e zblia si jego mniemany dobroczyca, poniewa wyciga do nas bagalnie rce i po prostu krzycza. - Abadilah! Abadilah! Potem bojaliwie nasuchujc pochyli gow, jak gdyby oczekujc skd odpowiedzi. A e jej nie byo, podnis gos i zawoa jeszcze dononiej, a w krzyku tym wyraa si szaleczy strach. - Abadilah, bagam ci w imi mojej mioci, bagam na litoE Allacha... 6 - Munedi, nie jeste u Abadilaha, lecz u Haddedihnw i Beni Lamw, ktrzy s twoimi przyjacimi - przerwaem mu, bo uzna-em, e ju czas go uspokoi i wyprowadzi z bdu. Gdy niewidomy usysza mj gos, rce powoli mu opady, z piersi wydobyo si westchnienie ulgi, potem powoli pad na kolana i zaso-ni twarz domi, a ciaem jego wstrzsa spazmataczny cichy pacz. Po kilku minutach odsoni oczy i skierowa je w stron, z ktrej nadeszy moje sowa. - Z twojego gosu poznaj, e jeste effendim z Wadi Draa. Powiedz, jeste nim naprawd? - T~k, jestem nim. - Wic prosz ci na wszystko, co dla ciebie wite, powiedz mi prawd. Uczynisz to? -Pak - rzekem.

- Effendi, wiesz, e czasem mj duch ulatnia si i e wtedy przeywam rzeczy, o ktrych potem nie zawsze wiem, czy byy prawd, czy tylko wytworem mojej wyobrani. Idki sen dopiero co miaem. Powiedz, czy chcesz mi wyjawi czyst prawd bez wzgldu na bl, jaki te sowa mogyby wywoa w moim sercu? - Daj ci moje sowo - rzekem po prostu. lepiec przyj pozycj siedzc. Potem skierowa swoje niebieskie spojrzenie przed siebie i zacz mwi, a w przerwach ciao jego przebiegaydreszcze,jak gdybywstrzsany bywewntrzn potajemn febr. - Miaem okropny sen. A moe to nie by sen? Siedziaem na hedinie i jechaem u boku mego obrocy i z ciaem jego syna na trzecim wielbdzie, oddalajc si od was w gb pustyni. Bylimy w drodze okoo czterech godzin, gdy mj towarzysz nagle si zatrzyma i zapyta mnie, kogo uwaam za zodzieja Kans el Adhai. Odpowie-dziaem zgodnie z prawd, e jego . Dodaem, e uwaam go take za morderc onierzy, ale obiecaem zostai; z nim, bo nadal uwaam ~o za mojego dobroczyfic, ktrego nie wolno mi opuci. Wtedy wybuchn szyderczym miechem, ale nie odezwa si ani sowem. Chyba godzin jeszcze trwaa nasza podr. Potem znowu si zatrzy-malimy. Mj obroca rozkaza mi zej na ziemi i usi. A potem..., potem nastpia ta straszna, nieopisana i okropna rzecz. Poczuem nagle sznury na rkach i nogach. A kiedy nic jeszcze zego nie prze-czuwajc zapytaem Abadilaha, co chce ze mn zrobi, zamia si krtko i wrogo. O effendi, by to miech, jakiego nigdy jeszcze u niego nie syszaem, miech tak ostry, jak gdyby przeszywa mi dusz sztyle-tem. A potem rzek jedno zdanie, a gos jego brzmia jak gos szatana z pieka, e jestem szalecem, niesychanym szalecem i kaza mi jecha do dehennem! Potem nie syszaem ju nic poza biegiem pdzcych zwierzt. Nastaa cisza, byem sam na pustyni, sam z moj rozpacz, sam z piekem w sercu. Nie przypominam sobie szczegw mego snu, wiem tylko, e peen rozpaczy szarpaem wizy, ale nie mogem si z nich uwolni, a wreszcie przestaem, zmczony beznadziejnym wysikiem. Ale najgorsze dopiero byo przede mn. Effendi, wiesz, co mwi nasza wiara o mkach potpiecw? W dehennem stoi okropne drzewo sakkum, na jego gaziach rosn diabelskie gowy. Potpiecy musz zjada te ohydne owoce, ktre potem roz-rywaj ich wntrznoci. Och, wiem teraz, czym s te gowy diabelskie, bo wszystkie, wszystkie poczuem w swoich trzewiach. S to rozpacz-liwe myli, ktre niby mije zakrady si do mego wntrza i zatopiy swoje jadowite zby w mojej duszy. A wrd nich bya myl, ktra doprowadzia mnie do szalestwa, myl, e zostaem zdradzony przez tego jedynego, ktremu ofiarowaem dusz niemal doszcztniewypa-lon wskutek oschoci ludzkiej. Effendi, czy moesz zrozumie, co to znaczy i jaki piekielny bl sprawia naga utrata treci caego zuboaego serca? Czy moesz to zrozumie, jeli to nawet by tylko sen? lepiec urwa wyczerpany i opad na koce. Nie udzieliem mu odpowiedzi na jego ostatnie pytanie, chyba nawet nie mgbym. Bylimy wszyscy gboko wzruszeni, z wntrza pobliskiego, kobiecego 8 namiotu usyszelimy cichy pacz, Halef skuba i szarpa osiem cien-kich nitek z prawej i dziewi z lewej swego nosa, co oznaczao u niego wzruszenie. Abd el Darak i Khutab Aga spogldali z gbokim wsp-czuciem na lepca. I~n unis si znw na posaniu i zapyta mnie drcym ze wzruszenia gosem: - Effendi, sdziem, e to by sen, co prawda okropny, niesamo-wity, ale tylko sen. Effendi, prosz ci, bagam, powiedz, e tak byo, e to naprawd by jedynie sen, a bd ci bogosawi jeszcze w godzinie mierci. Co miaem pocz? Okama lepca i zawie jego zaufanie, kiedy tak wierzy w moj prawdomwno? Daem mu sowo, musiaem wic go dotrzyma. Nie miaoby sensu ukrywanie przed nim tego, co si stao, wkrtce i tak nadejdzie czas, kiedy nie bdzie moliwe ukrywanie tego przed nim.Tbte zaczem powoli i moliwie ogldnie. - Munedi, wierzysz w Allacha i w mio Allacha, dlatego to, co ci... lepiec przerwa mi niecierpliwie :

- Effendi, nie owijaj w bawen, powiedz krtko - niem czy przeyem to naprawd? Nie mogem duej ukrywa przed nim prawdy, odparem wic: - Tivoja opowie nie bya snem, lecz prawd. Wwczas jakby zlodowacia. Zacisn pici, a paznokcie wbiy si w ciao, oczy pozbawione blasku utkwi w pustce, usta mia szeroko otwarte - wydawao si , e w Munedim wszystko zamaro. Ale nie by martwy, gdy z jego ust przez zacinite wargi wydzieray si oderwane sowa. - Moja... opowie... nie... jest... snem... lecz... prawd... prawd... prawd... Po czym z przeraliwym jkiem opad na koce, zamkn oczy, kurczowo zacinite pici si rozluniy. Lecz trwao to tylko chwil. Potem Munedi zerwa si na nogi, jakby na sprynie, wyda okrzyk jeszcze bardziej przeraliwy i dziki 9 wybuchn szyderczym miechem, ale nie odezwa si ani sowem. Chyba godzin jeszcze trwaa nasza podr. Potem znowu si zatrzy-malimy. Mj obroca rozkaza mi zej na ziemi i usi. A potem..., potem nastpia ta straszna, nieopisana i okropna rzecz. Poczuem nagie sznury na rkach i nogach. A kiedy nic jeszcze zego nie przeczuwajc zapytaem Abadilaha, co chce ze mn zrobi, zamia si krtko i wrogo. O effendi, by to miech, jakiego nigdyjeszcze u niego nie syszaem, miech tak ostry, jak gdyby przeszywa mi dusz sztyle-tem. A potem rzek jedno zdanie, a gos jego brzmia jak gos szatana z pieka, e jestem szalecem, niesychanym szalecem i kaza mi jecha do dehennem? Potem nie syszaem ju nic poza biegiem pdzcych zwierzt. Nastaa cisza, byem sam na pustyni, sam z moj rozpacz, sam z piekem w sercu. Nie przypominam sobie szczegw mego snu, wiem tylko, e peen rozpaczy szarpaem wizy, ale nie mogem si z nich uwolni, a wreszcie przestaem, zmczony bezna-dziejnym wysikiem. Ale najgorsze dopiero byo przede mn. Effendi, wiesz, co mwi nasza wiara o mkach potpiecw? W dehennem stoi okropne drzewo sakkum, na jego gaziach rosn diabelskie gowy. Potpiecy musz zjada te ohydne owoce, ktre potem rozrywaj ich wntrznoci. Och, wiem teraz, czym s te gowy diabelskie, bo wszystkie, wszystkie poczuem w swoich trzewiach. S to rozpacz-liwe myli, ktre niby mije zakrady si do mego wntrza i zatopiy swoje jadowite zby w mojej duszy. A wrd nich bya myl, ktra doprowadzia mnie do szalestwa, myl, e zostaem zdradzony przez tego jedynego, ktremu ofiarowaem dusz niemal doszcztnie wypa-lon wskutek oschoci ludzkiej. Effendi, czy moesz zrozumie, co to znaczy i jaki piekielny bl sprawia naga utrata treci caego zuboaego serca? Czy moesz to zrozumie, jeli to nawet by tylko sen? lepiec urwa wyczerpany i opad na koce. Nie udzieliem mu odpowiedzi na jego ostatnie pytanie, chyba nawet nie mgbym. Bylimywszyscy gboko wzruszeni, z wntrza pobliskiego, kobiecego g namiotu usyszelimy cichy pacz, Halef skuba i szarpa osiem cien-kich nitek z prawej i dziewi z lewej swego nosa, co oznaczao u niego wzruszenie. Abd el Darak i Khutab Aga spogldali z gbokim wsp-czuciem na lepca. Ten unis si znw na posaniu i zapyta mnie drcym ze wzruszenia gosem: - Effendi, sdziem, e to by sen, co prawda okropny, niesamo-wity, ale tylko sen. ffendi, prosz ci, bagam, powiedz, e tak byo, e to naprawd by jedynie sen, a bd ci bogosawi jeszcze w godzinie mierci. Co miaem pocz? Okama lepca i zawie jego zaufanie, kiedy tak wierzy w moj prawdomwno? Daem mu sowo, musiaem wic go dotrzyma. Nie miaoby sensu ukrywanie przed nim tego, co si stao, wkrtce i tak nadejdzie czas, kiedy nie bdzie moliwe ukrywanie tego przed nim.Tbte zaczem powoli i moliwie ogldnie. - Munedi, wierzysz w Allacha i w mio Allacha, dlatego to, co ci... lepiec przerwa mi niecierpliwie : - Effendi, nie owijaj w bawen, powiedz krtko - niem czy przeyem to naprawd?

Nie mogem duej ukrywaE przed nim prawdy, odparem wic: -Iieoja opowie nie bya snem, lecz prawd. Wwczas jakby zlodowacia. Zacisn pici, a paznokcie wbiy si w ciao, oczy pozbawione blasku utkwi w pustce, usta mia szeroko otwarte - wydawao si , e w Munedim wszystko zamaro. Ale nie by martwy, gdy z jego ust przez zacinite wargi wydzieray si oderwane sowa. - Moja... opowie... nie... jest... snem... lecz... prawd... prawd... prawd... Po czym z przeraliwym jkiem opad na koce, zamkn oczy, kurczowo zacinite pici si rozluniy. Lecz trwao to tylko chwil. Potem Munedi zerwa si na nogi, jakby na sprynie, wyda okrzyk jeszcze bardziej przeraliwy i dziki 9 ni ten po przebudzeniu, nastpnie rykn ca si puc: - Zostawcie mnie... zostawcie mnie wszyscy, wszyscy... bo jestem potpiony... jestem napitnowany przez Allacha... wierzyem w mi-o ludzk... mio nie istnieje... mio to kamstwo... wielkie, wiel-kie kamstwo... najwiksze kamstwo, jakie tylko moe by... o Allachu... pozwl mi umrze... umrze... Przy ostatnich sowach gos Munediego stawa si coraz sabszy. Kolana zaczly mu dre i byby upad, gdybym nie podbieg i nie chwyci go w ramiona. Potem powoli pooyem go na posaniu i zbadaem puls. By bardzo saby, ale wyczuwalny. Biedny, poaowa-nia godny czowiek, potrzebowa teraz spokoju, bezwzgldnego spo-koju. Dlatego poleciem go opiece Kary Ben Halefa, i wszyscy ode-szlimy. Gdy bylimy w takiej odlegoci, e lepiec nie mg nas usysze, Basz Nasir zatrzyma si~i z gbokim westchnieniem zwrci si do mnie: - Effendi, czy to nie jest okropne? Jake al mi tego biednego czowieka! Jake dusza jego kochaa tego Ghaniego, jeli po wykryciu jego niegodziwoci wpada w najgbsze otchanie rozpaczy! Jake chtnie bym mu pomg, gdybym mg, by mioci i jeszcze raz mioci pozwoli mu zapomnie o najwikszym rozczarowaniu jego ycia. Ale sam jeszcze mam tak mao dowiadczenia w tej sztuce, jestem jeszcze nowicjuszem, effendi, pomw z nim, dowied mu... -I~raz to nie jest odpowiednia pora. Jego dusza jest jeszcze zbyt zraniona i rozbita. Istniej sytuacje w yciu czowieka, a Munedi wanie si teraz znalazw takiej sytuacji, kiedy bl szarpie i rozdziera dusz do najgbszych gbi. Kade wtrcanie si, nawet jak najycz-liwsze, byoby odebrane jak natarczywo. - A nie mgby przynajmniej... - zacz Pers od nowa, lecz przerwa mu Halef. - Niech ci wystarczy to, co powiedzia sidi. Wiem, co ma na myli. Dusza Munediego podobna jest do pustej torby na daktyle, z du dziur na dnie. Moesz wsadzi do tej torby tyle daktyli, ile tylko zechcesz, a i tak wypadn przez dziur! Zostaw sidiemu czas, by mg zaata t dziur. On to potrafi, o Khutabie Ago, tego moesz by pewny. Dobrze go znam. I~n may czowiek doprawdy trafi w sedno swoim dziwnym porw-naniem. Co prawda przypisywa mi, jak zawsze, wicej moliwoci, ni posiadaem, a w obecnej chwili naprawd nie wiedziaem, jak mam zaata ow dziur w torbie na daktyle. Teraz take szejk Beni Lamw zwrci si do mnie. - Effendi, czy nie sdzisz, e lepcowi w jego obecnym wyczerpa-niu moe zaszkodzi nieopisana burza, jaka rozptaa si w jego duszy? Byoby mi naprawd bardzo al, gdyby sta si upem mierci, po tym, kiedy ju dwukrotnie w tak cudowny sposb ocala. - Uspokj si, o szejku! Wanie to, e opar si dwukrotnie mierci, wskazuje, i ciao jego jest do mocne, by oprze si i dzisiejszemu niebezpieczestwu. Nie mog ci dowie, ale gos wewntrzny mwi mi, e sprowadzimy Munediego caego i zdrowego do Mekki. A moje przeczucia rzadko mnie zawodziy. Tymczasem zapada noc. Zjedlimy kolacj skadajc si z kawa-ka baraniny i garci daktyli na deser. Potem zajrzaem na krtko do Munediego, ktry po wyczerpujcym przeyciu zapad w gboki sen. Kiedy zarzdziem wszystko, co dotyczyo jego wygody, sam udaem si na spoczynek. Assil Ben Rih, ktrego ostatnio troch zaniedba-

em, powita mnie radosnym parskaniem. Wyszeptaem mu zwyk sur do ucha i uywajc szyi konia jako poduszki, osunem si wkrtce w ramiona boga snu. Zbudziem si z dziwnym uczuciem, jak gdyby kto czule pogaska mnie po twarzy. Jeszcze w pnie chwyci-em rk, ktr poznaem, kiedy staraem si przenikn oczami ciemno. Bya to rka Munediego. Wedug pooenia gwiazd bya mniej wicej godzina przed pnoc. Jak ten lepiec znalaz drog do mnie popi zez szeregi picych? Starzec nie da mi czasu do namysu, trzymajc moj rk, poprosi mnie szeptem i to nie jak oczekiwaem, gosem Ben Nura, lecz wasnym, bym zaprowadzi go poza obz. Bez sowa uczyniem zado jego woli i zaprowadziem go tak daleko od obozu, by nie byo nas sycha. Iiitaj usiedlimy, przy czym lepiec znowu trzyma mnie za rk. , Dugo milcza. Ciszy nocnej nie przerywao nic poza szybkim wyranym oddechem lepca. Wreszcie zapyta, a gos jego by dziwny i bojaliwie drcy. Nigdy go u niego nie syszaem. - Effendi, ktra teraz godzina? - Za godzin bdzie pnoc. Munedi milcza, jak gdyby musia sobie uwiadomi tre moich sw, potem rzek z wahaniem: - Za godzin wic... pocztek nowego dnia!... Och, gdyby te... dla mnie... sofice... jeszcze raz... zawiecio... tylko jeszcze... jeden jedyny raz...! Znowu umilk, ale tym razem na dusz chwil. Wiedziaem do-brze, jakie soce ma na myli, ale si nie odezwaem, zreszt wcale nie spodziewa si odpowiedzi, gdy cign dalej: - Effendi... prosz ci... na Allacha... nie opuszczaj mnie...! Nie teraz... na caej kuli ziemskiej... nikogo prcz...prcz ciebie... tylko ciebie mam...! Nie potrafi opisa stanu, w jakim si znalazem. Nade mn niebo ze wieccymi gwiazdami, dokoa wzniosa cisza pustyni, obok mnie biedny, bezgranicznie nieszczliwy czowiek... nie byem w stanie wydob z siebie sowa. Jedyn moj odpowiedzi by mocny ucisk doni lepca. - Effendi... dzikuj ci... dzikuj... tak bardzo... tak bardzo...! Potem, tak szybko, e nie mogem temu przeszkodzi, podnis moj rk do ust i pocaowa j. Ile ten czowiek musia przej, jak bardzo pragn mioci, jeli zwyky ucisk doni tak go wzruszy. Postanowiem w tej chwili, nawet za cen mego ycia, odsoni taje-mnic, w ktrej cieniu znajdowa si Ghani i zwrciv lepcowi utra-cony spokj deszy. Na razie jeszcze bdziem po omacku, miaem 12 jednak nadziej, e od Munediego otrzymam jak wskazwk. - Czy nie zechciaby opowiedzie mi historii twojego ycia? - rzekem. - Moe przyniesie to ulg twojej duszy. - Dzikuj ci za twoje wspczucie, effendi. Zanim zapropono-waem ci, by ze mn poszed, byem zdecydowany to uczyni. Co wewntrz naglio mnie do tego. Moe by to gos Ben Nura, ktry chce, bym wszystko powiedzia, chocia nie rozumiem, w jaki sposb mo-goby mi to pomc. - Miej ufno w Allachu, on wie najlepiej, jak doprowadzi wszystko do szczliwego zakoczenia. Wwczas to lepiec nagym ruchem wyrwa swoj do z mojej i zawoa przeraony: - O, effendi, tego nie powiniene by powiedzie, bo zmuszasz mnie tym do wyznania czego, przez co na pewno strac twoje wsp-czucie. Domyliem si, co teraz nastpi, staraem si jednak go uspokoi i rzekem: - Munedi, cokolwiek masz mi do powiedzenia, bd przekonany, e moje uczucia dla ciebie w najmniejszym stopniu nie ulegn zmia-nie. - Ach, gdybym mg w to uwierzy, effendi, jaki szczliwy bybym w moim nieszczciu! Ale nie wolno mi ju ukrywa przed tob tego najgorszego, tego, co naprawd najgorsze. Wiesz, effendi, e byem chrzecijaninem. Ale widziaem u chrzecijan, z ktrymi miaem do czynienia, tyle cech niechrzecijaskich, doznaem od nich tyle zego, e zachwiao to moj wiar w chrzecijastwo. Kiedy po raz pierwszy kto odnis si do mnie z mioci, by to wyznawca

islamu, wic uczyniem ten krok, z chrzecijanina staem si muzumaninem. Ro-zumiesz, co mnie do tego skonio? Mio, tylko mio, ktrej nie znalazem w chrzecijastwie, a teraz znalazem w islamie, czy te sdziem, e znalazem. Mog rzec, e wrd muzuhnanw byem najgorliwszy, cho nie ukrywam, e powodem mojej gorliwoci by 13 wewntrzny niepokj, ktry mnie mimo wszystko nie opuszcza, i ktry usiowaem upi~ speniajc wszystkie obrzdy religijne. Daw-niej, bdc chrzecijaninem, uwaaem je za fanatyzm. Moesz wic sobie wyobrazi, jak miertelnie oddziauje na moje przekonania religijne wiadomo, e si zawiodem take na islamie? Sdziem, e on mnie darzy mioci i to byo jednym jedynym powodem mojego przejcia na inn wiar. Teraz to upado i tym samym run islam z otarza, jaki zbudowaem mu w moim sercu. O, effendi, czemu nie zostawie mnie na pustyni i nie dae zgin! Ostatnie, najwiksze rozczarowanie zostaoby mi oszczdzone! A teraz znalazem si na innej, o wiele okropniejszej pustyni. Gdzie mam znale wod, by nie zgin z pragnienia? Pytam ci, effendi, gdzie mam j znale? Munedi wykrzykn ostatnie sowa tak gono, e sdziem, i picy w obozie ludzie si zbudz. Po chwili cign dalej. - Effendi, jeste muzumaninem i bdziesz, nie, musisz by innego zdania ni ja. Musz przyj w pokorze, jeli odmwisz mi pomocnej doni jako podejrzanemu odszczepiecowi. Wwczas nie wiem, co pocz, bd pozostawiony na tej pustyni sam jeden... zupenie sam... lepiec umilk. Ja take si nie odzywaem przez duszy czas. Mylaem o swej drodze przez Llano Estacado. Bya noc jak dzi. U mego boku znajdowao si dwch ludzi, ktrych wntrze podobne byo do stanu ducha Munediego; stracili Boga, jeden wskutek kary-godnego uporu, drugi pod naciskiem wielkiego cierpienia. Wwczas dane mi byo odegra niebagateln rol w ich yciu i skierowa ich ycie na nowe tory. Czy i dzi mi si to uda? Munedi nie by niewierzcym. Jego nieszczcie polegao na tym, e oderwa si od wszelkiej wiary, tak e teraz sarn si sobie wydawa jak zabkany na pustyni, ktry co prawda widzi zbawcz oaz w dali, ale nie ma siy dotrze do niej. W yciu jego istnia martwy punkt, przez ktry nie mg przebrn. Czy potrafi ten punkt znale i usun? Jake chtnie bym mu 14 powiedzia, e jestem chrzecijaninem, ale miaem powody, by ukry to przed lepcem. Musiaem nadal gra rol muzumanina. Lecz czy mogem jako taki powiedzie mu, e popeni ogromny bd przecho-dzc na islam? Czy mogem to uczyni, nie zdradzajc samego siebie? A przecie tak chtnie bym mu dopomg! Ogarno mnie wspczu-cie dla tego nieszczliwego czowieka. Ujem znw jego rk, ktr przedtem cofn i rzekem: - Nie cofam swej rki, lecz podaj ci po raz drugi. Nie uwaam, ejeste odszczepiecem, ktrego naley unika, lecz nieszczliwym bratem, potrzebujcym mojej pomocy. Powiedziae mi kiedy, e rodzestwo ci nienawidzio. Wic przyjmij mnie na ich miejscejako swego brata. Pragn wynagrodzi ci bl i krzywd, jakich doznae. Czy si zgadzasz? Wwczas Munedi poda mi drug rk i zapyta z wahaniem: - Chcesz by moim bratem? Naprawd? I pytasz mnie jeszcze, czy si zgadzam? Bybym rad, gdyby mnie nie odpdzi od siebie, gdyby pozwoli mi zosta. Nie miabym pragn niczego wicej. A teraz znalazem brata ... brata...! - Mam przeczucie, e znajdziesz co wicej ni brata, odnajdziesz spokj serca. Lecz musisz sam si do tego przyczyni, musisz modli si o t ask! - Mwisz, modli si? - zawoa Munedi z udrk. - Ach, gdybym mg! I gdybym wiedzia, jak mam si modli! Czy mam modli si Ojcze nasz, ktry jest w niebie, wi si imi Iwoje! T modlitw utraciem, kiedy odwrciem si od chrzecijastwa. Czy te mam mwi W imi Boga Miosiernego, Litociwego! Pdk nie mog si ju modli, od dzi ju nie! Jak wic mam si inaczej modli, by moje baganie dotaro do tronu Allacha i doznao aski? - Mdl si wic tak, jak ci serce wskae! Allach usyszy twoj modlitw i przyjmie j miosiernie, nawet jeli nie bdzie miaa zwyczajowej formy. Czy Isa Ben Marjam, ktrego wiar kiedy

wyzna-wae, nie powiedzia: Procie, a otrzymacie, szukajcie, a znajdziecie, pukajcie, a bdzie wam otworzone? Szukaj Allacha prostym poczci-wym sercem, a on pozwoli ci znale do siebie drog i da ci spokj, ktry utracie. - Pokj! O, gdyby si nie myli, effendi! Jake mocno strzegbym tego pokoju, by mi go znowu nie skradziono! - Skradziono? Czy naprawd sdzisz, Munedi, e czowiekowi mona skra pokj jak mieszek zota? Czy naprawd jeste przeko-nany, e on sam przy tym nie ponosi winy? Czy te pokj nosi si w kieszeni u pasa, tak e pierwszy lepszy czowiek moe go ukra? Nie, Munedi, pokj to co wewntrznego, tak zespolonego z jednostk, e aden zodziej, nawet najsprytniejszy, nie zdoa go ukra. - Czy mwic o czowieku, ktry pokj beztrosko nosi w kieszeni i dlatego moe go atwo straci, masz mnie na myli, effendi? Gdyby zna moj histori albo gdyby przey i dowiadczy tego co ja, nie oceniaby mnie tak nisko. - Nie chciaem ci urazi, mwiem oglnikowo. Lecz wiem, cho nie znam twojej historii, e nie jeste cakiem bez winy w nieszczciu, ktre ci spotkao. - Jak moesz tak twierdzi z ca pewnoci? Wcale mnie nie znasz, nie wiesz, jakie stanowisko zajmowaem w moim minionym ycia. - Pod tym wzgldem nie jestem tak niewiadom, jak sdzisz - umiechnem si. - Myl, e jeste perskim uczonym narodowoci rosyjskiej, jeli nie profesorem synnej uczelni w I~heranie. - Maszallah! - zawoa Munedi zaskoczony. - Naprawd to wiesz! Gdzie o mnie syszae? - Nic o tobie nie syszaem, sam doszedem do tego po zastano-wieniu. Zapytaem ci przecie, czy jeste Europejczykiem, a ty nie zaprzeczye. Reszt bz trudu dao si wywnioskowa. Nie moge by dyplomat, bo jako taki niewtpliwie przejrzaby Ghaniego, swego mniemanego dobroczyc. Pozostaje tylko jedno przypuszcze-nie! Wiem, e szach Nassredin jest zwolennikiem wyksztacenia 16 europejskiego i, e sprowadzi nauczycieli dla swoich szk. Jaki kraj mgby wchodzi w rachub? Oczywicie zaprzyjaniona Rosja. Inne kraje europejskie raczej nie, gdy szejk pozna je dopiero podczas swych pniejszych podry zagranicznych. Dziwi mnie tylko, e jako perski nauczyciel moge si wzbogaci. Powiedziae, e przybywajc do Mekki bye czowiekiem zamonym. A wydaje mi si, e na gromadzenie bogactw perska katedra nie jest waciwym miejscem, mimo e, jak sdz, szach niele opaca swych zachodnich profeso-rw. - Effendi, sysz ze zdumieniem, e doskonale orientujesz si w warunkach perskich. Szach paci dobrze, ale bogactwa si przy tym nie zdobdzie. To, co posiadaem, zdobyem nie moim zawodem, lecz odziedziczyem po ojcu, hrabim Werniowie, bogatym rosyjskim po-siadaczu ziemskim, ze starego rodu. Majtek ojciec pozostawi nam, swoim synom. I tym samym rozpoczyna si historia mojego ycia. Ojciec i bracia nie lubili mnie. Byli pogldw, jak to si mwi, feudalnych i to w takim stopniu, ktry moim zdaniem, graniczy z przesad. I dlatego budziem ich wielk niech, kiedy w cigu roku spostrzegli, e ja, najmodszy w rodzinie, okazywaem skonnoci, ktre byy zaprzeczeniem tej rodzinnej tradycji. Effendi, czy syszae co o Lwie Tostoju i jego pismach? Musz przyzna, e sposb jego pojmowania wiata wywar pewien wpyw na moje ycie. Postanowiem powici si studiom. Ju to pornio mnie z rodzin, ktra w swym najwyszym konserwatyzmie widziaa we mnie odszczepiefica, zdrajc witych tradycji jej stanu. Effendi, nie chc twierdzi, e mj proces ksztacenia by najdoskonalszy. My, Rosjanie, jeli idzie o wyksztacenie, pozostajemy zacofani w porwnaniu z innymi krajami europejskimi, ale mog zawiadczy, e podchodziem do wszystkich, take najwaniejszych i decydujcych zagadniefi dotyczcych mojej

ojczyzny z szeroko otwartym, wraliwym sercem. Zwrciem swe zainteresowania w kiei unku historii. I teraz doszo do cakowitego zerwania z rodzin. Studia historii i powizania jej z ekonomi 2 - W podziemiach Mekki mojego kraju rozbudziy we mnie drczce niezadowolenie z paso-ytniczego ycia, ktre wiodem jako czonek uprzywilejowanej mniejszoci. Pragnem sta si poytecznym, co doprowadzio mnie do rezygnacji ze swego dotychczasowego trybu ycia. Po ukoczeniu studiw w stosunkowo modym wieku otrzymaem katedr na uniwersytecie w Petersburgu. Uyem swych wpyww, by pisemnie i sownie przedstawia moje pogldy, jakie wyznawaem od lat modzieczych. Wstawiaem si za wszystkim, co uwaaem za godne mojego poparcia, zwaszcza za rwnouprawnieniem narodw i przeciw uciskowi chopw. Okazaem te swoje wspczucie Polakom, otwarcie wystpiem przeciwko planom cakowitej rusyfikacji polskich prowincji. Mwiono, e posiadam doskonay dar wymowy, tote odnosiem do znaczne sukcesy. Chyba rozumiesz, effendi, e ta forma mojej dziaalnoci dolaa oliwy do ognia nienawici, jak przeladowaa mnie moja rodzina. Jestem przekonany, e gdyby oj-ciec jeszcze y, wydziedziczyby mnie. Pakjednak, bdcw posiadaniu duego dziedzictwa, szybko przebolaem to, e bracia zerwali ze mn wszelkie stosunki, oeniem si z dziewczyn ubog, lecz nalec do petersburskiej szlachty. Sdziem, e dzieli moje pogldy. Wwczas, po krtkim okresie szczcia, spado na mnie nieszczcie. Powodem by zamach nihilisty Dymitrija Karakozowa na cara Aleksandra II. Stronnicy cara, do ktrych naleeli take moi bracia zajmujcy zna-czne stanowiska, oskaryli mnie, swego niebezpiecznego przeciwni-ka, o udzia w nieudanym zamachu. Jak udao im si tego dokona, jest dla mnie do dzi zagadk, poniewa nigdy nie miaem nic wspl-nego z nihilistami. Faktem jest, e grozio mi aresztowanie i bybym nic nie przeczuwajc znalaz si w wizieniu, gdyby nie ostrzeg mnie pewien przyjaciel. Upynniem wic wiksz cz mego majtku i zapytaem swoj mod maionk, czy zechce mi towarzyszy. I~raz dopiero poznaem jej prawdziwy charakter. Mio jej to byo udawa-nie i wyrachowanie. Powiedziaa mi otwarcie, e wysza za mnie, by dzieli ze mn blaski i zaszczyty, a nie wygnanie. Muriedi urwa. Wspomnienie przeszoci wyczerpao go. Przesu-n rk po czole, jak gdyby chcc sposzy wszystkie przykre myli, potem cign dalej. - Pomidzy Rosj a Persj panowao wwczas pewne napicie z powodu kwestii turkiestaskiej. Sdziem wic, e najprdzej w Persji znajd azyl i ochron przed przeladowaniami, zwaszcza e ju od dawna pragnem pozna Wschd. Nie zawiodem si. Nie wiem, w jaki sposb, ale imi moje dotaro a do dworuw Teheranie i zostaem przez szacha przyjty na audiencji. Odnis si do mnie yczliwie i jak susznie odgadle, powoal na profesora tamtejszej synnej uczelni. Moesz sobie wyobrazi, e przychylne przyjcie, jakiego pogardzany chrzecijanin dozna u prawowiernych muzumanw, nie pozostao bez wpywu na moje pogldy religijne. Wolny czas, jaki pozostawia mi mj zawd, powicaem z najwiksz gorliwoci studiowaniu islamu. Nie dano ode mnie, co w peni doceniaem, bym przyj pastwow wiar Persji. Odwdziczyem si za t przychylno w ten sposb, e wszystkie moje siy i ca wiedz powiciem krajowi, ktry mi okaza tak gocinno. Bolao mnie, e obce narodowoci prowa-dziy na smyczy ten utalentowany nard, ktry nie mia siy si wyzwo-li, tote uywaem swego rosncego z dnia na dzie wpywu na szacha, by przekona go o koniecznoci, ale take o moliwoci podniesienia ojczyzny z tak niegodnego pooenia. Wiesz moe, e szach podejmowa rozliczne podre, podczas ktrych bada urzdzenia europejskie i, e skutkiem tego by cay szereg znanych ulepsze. Midzy innymi ustanowiono tolerancj wobec wszystkich spoecznoci wyznaniowych, z wyjtkiem babi. Mo-g powiedzie, e sam przyczyniem si do wielu tych ulepsze, cho-cia musiaem przyzna, e im Persja stawaa si samodzielniejsza, tym interesy polityczne Rosji musiay dozna uszczerbku. W owym czasie poznaem Abadilaha el Warak, ktry przyby na dwr szacha jako wielki szarif Mekki. Wprawdzie stwierdzie, e nie marn naj-mniejszych zdolnoci dyplomatycznych, ale nie jestem

jednak tak 19 niedowiadczony, bym nie spostrzeg wkrtce, jakie cele miao to poselstwo. Wiesz moe, e Persja wielokrotnie dya do posiadania Bagdadu i witych miast Kerbela i Mesched Ali. Zatargi wielkiego szarifa Mekki z Port s powszechnie znane. Wanie wtedy szach znowu skierowa podliwie swj wzrok poza granice i nie ulegao dla mnie wtpliwoci, e poselstwo Mekki dy do zawarcia sojuszu z szachem. Wielki szarif pragn swoim wpywem na wiernych pod wzgldem wyznaniowym poprze Persj porednio, podczas gdy kroki rzdu perskiego przeciwko Porcie miay j powstrzyma od zajmowa-nia si sprawami mekkaczykw. Chyba nie zaprzeczysz, effendi, e moje przypuszczenia byy suszne? Ja sam co prawda w tym punkcie nie zgadzaem si z polityk persk i nie zawahaem si uy w tym wzgldzie mego wpywu. To jednak nie przeszkadzao ani Abadilahowi, ani mnie w utrzymaniu przyjaznych stosunkw. Jak na warunki wschodnie jest to wybitnie wyksztacony czowiek i posiada obszern wiedz, jeli chodzi o Koran i jego wykadni. Nic wic dziwnego, e szukaem jego towarzystwa i, e czuem si z nim dobrze. Wkrtce te miaem si przekona, e by mi szczerym przyjacielem. Jeli sdziem, e moi rosyjscy wrogowie o mnie zapomnieli, to niestety si udziem. Moje wpywowe stanowisko w Teheranie byo im od dawna sol w oku. Okrn drog przez Abadilaha, ktry jako pose w wielu wypadkach mia wikszy wgld w rozmaite sprawy, dowiedziaem si o knowaniach moich przeciwnikw. Mwiem ju, e w Persji wszystkie spoecznoci wyznaniowe byy tolerowane, prcz babich, ktrzy wskutek znanego zamachu na szacha w roku 1852 cignli na siebie okrutne przeladowania. Co prawda staraem si o zagodzenie surowych paragrafw majcych na celu cakowite zniszczenie babich, jednak nic nie wskraem. Ot dowiedziaem si, przez Abadilaha, e moi rosyjscy wrogowie wykorzystali mj humanitarny krok jako pretekst, by potajemnie kopa pode mn doki i dowiey, e spiskuj z babi. Abadilah ostrzeg mnie i doradza, bym si zawczasu ukry. Posun si nawet 20 do tego, e zaofiarowa mi schronienie w swoim domu w Mekce. Cho propozycja ta bardzo mnie kusia -jako obeznanemu z islamem nie byo mi trudno wystpowa jako muzumanin nie budzc podejrze - lecz wiadom swojej niewinnoci nie czuem si zagroony i zle-kcewayem ostrzeenia przyjaciela. Nie miaem pojcia, jak bardzo pozycja moja bya zagroona. Zbudzenie ze snu, w jakim pogrya mnie moja beztroska, nast-pio ju wkrtce. A byo ono straszne! Ciemn noc do mego domu wamao si piciu zamaskowanych ludzi i wyrwao mnie z ka. Zawizali mi oczy i skrpowawszy zabrali. Dokd mnie wzili, nie mogem wywnioskowa, byem na p ywy z przeraenia. Kiedy zdoaem znw trzewo myle, znalazem si w ciemnym lochu, zupenie sam! I wwczas z przeraajc jasnoci zrozumiaem, co chciano ze mn zrobi. Moi wrogowie znowu odnieli nade mn zwycistwo. Zaczem si domyla, jak tego dokonati, przypomnia-em sobie ostrzeenie mojego przyjaciela, z ktrego ust dowiedziaem si potem caej prawdy. Chrzecijaskim knowaczom udaa si ich diabelska sztuka, przekonali persk policj, e jestem osob zagraa-jc bezpieczestwu pastwa. I oto mogem znikn bez ladu! Zna-em dostatecznie dobrze perski sposb wymierzania sprawiedliwoci, by nie poj, e jestem zgubiony, jeli jaki anio nie przyjdzie mi na ratunek. Drczce oczekiwanie w tym okropnym lochu wydawao si trwa wiecznie, w istocie trwao okoo trzech godzin. Nie umiem ci opisa, effendi, co w tym czasie odczuwaem. Wiem tyle tylko, e szalaem j ak obkany. Przeklinaem Boga, ludzi i samego siebie, a wyczerpany padem na brudne kamienne pyty piwnicy. Wtedy usyszaem, e klucz zabrzcza w zamku, drzwi si

otwary i wszed mj anio, mj zbawca, mj przyjaciel Abadilah, z latark w rku. Nie suchajc moich sw zaskoczenia na jego niespodziewany widok, rzek spiesz-nie: - Teraz adnych wyjanie! Musisz std uciec, natychmiast. 21 Dzikuj Allachowi, nie mnie, e jeszeze w ostatniej chwili dowiedzia-em si o tym zamachu! Po czym szybko uwolni mnie z wizw i pocign na gr po ciemnych wskich schodkach piwnicznych i przez dugi ciemny kory-tarz na zewntrz. Potem weszlimy w ciemny zauek, gdzie sucy Abadilaha czeka z trzema komi. Skoczylimy na sioda i pomknlimy niczym wiatr przez wyludnione ulice. Wszystko trwao par chwil. W godzin po opuszczeniu miasta mj zbawca si zatrzyma i wszystko mi wyjani. Dowiedzia si, ale nie chcia mi powiedzie jak, poniewa przyrzek milczenie pewnej osobie, e tej nocy mam zosta unieszkodliwiony i natychmiast podj odpowiednie kroki, by mnie uratowa. Po pier-wsze przekupi wielk sum dozorc wizienia, ktry natychmiast po tym uciek z miasta. Nastpnie trzeba byo zdoby konie i potrzebny baga, to zadanie powierzy sucemu. Abadilah sam wzi na siebie cz najtrudniejsz i najbardziej niebezpieczn, moje ocalenie. Ile przy tym ryzykowa, dopiero pniej sobie uwiadomiem. Bo gdyby podejrzenie, e pomg mi uciec, pado na niego, byby straci swoje stanowisko na dworze w Teheranie. Effendi, teraz rozumiesz, e mogem twierdzi, i Abadilah by jedynym czowiekiem, ktry okaza mi w yciu mio? I, e moje miejsce byo u boku mego dobroczycy mimo wszystkiego, czego si o nim zego dowiedziaem? Nic mu nie odpowiedziaem, prosiem tylko, eby opowiada dalej. - Abadilah znowu zaproponowa mi, abym zamieszka u niego w Mekce. Moesz sobie wyobrazi, effendi, e teraz z radoci si na to zgodziem. Co prawda nie mg mi towarzyszy, obowizki zatrzymy-way go w Persji, a mnie potrzebna bya jego pomoc w innej sprawie. Chodzio bowiem o uratowanie nie tylko mnie, lecz take mojego majtku zoonego w cesarskim banku. Jeli si go od razu nie podejmie, bdzie na zawsze stracony. Kiesa pastwowa i kieszenie chciwych urzdnikw pochonyby go bezpowrotnie. Okazao si, e 22 przezorny Abadilah i o tym pomyla. Przynis ze sob papier i atrament, nawet moj piecz. Jak tego dokona, e znalaza si wjego rkach, leaa bowiem u mnie w domu na biurku, nie mog poj. Kaza mi wystawi upowanienie, na podstawie ktrego bank wyda mu mj majtek. Jeszcze tego samego ranka, zaraz po otwarciu banku, mia podj pienidze. Imi dorczyciela nie byo w upowanieniu podane, by nie naraa go na niebezpieczestwo. Pak wic przynajmniej uratuj mj majtek, mylaem, jeli ju dom by stra-cony. Potem poegnalimy si. Przerwa moje podzikowania krt-kim, niech Allach ma ci w swojej opiece i pojecha z powrotem do miasta, podczas gdy my ruszylimy w dug i uciliw drog do Mekki. Musz ci powiedzie, effendi, e mj zamiar, aby wystpowa jako muzumanin, nie przyszed mi z trudnoci. Podczas dugiej podry miaem do czasu, by zastanowi~ si nad moim przyszym stosunkiem do chrzecijastwa. Od tak zwanych chrzecijan doznaem tyle zego, e sdziem, i niech do nich przeniosem na cay wiat chrzecija-ski. Czy miaem racj, teraz, po ostatnich wypadkach, zaczynam wt-pi, w kadym razie wwczas sdziem, e postpuj susznie. I z kadym krokiem, ktry zblia mnie do Mekki, wzrastao moje prze-konanie, e drzewo, ktre rodzi tak ze owoce, samo jest zgnie i zmurszae. Prcz tego moe wdziczno wobec mego dobroczycy SpOwOdOwaa, e oStatnie wizy, ~akie mnie czyy z chizecijafi-stwem, zerwaem i postanowiem przyj wiar tego jedynego czo-wieka, ktry okaza mi serce i bezinteresown przyja. lepiec skierowa wzrok w dal, jakby si pogry w rozmylaniach, zanim zacz mwi dalej. - Zmiana wiary nie sprawia mi trudnoci. Po wieloletnim pobycie w Persji najblisz byaby wiara szyitw. Ale mj dobroczyca by sunnit, zrozumiae wic, e i ja przeszedem na sunn. Moe wsku-tek tego zwierzenia wydam ci si bezwolnym, ale powiadam ci, effen-di, stabym si nawet buddyst, gdyby mj dobroczyca tego ode mnie

23 oczekiwa. Czy moesz wczu si w tego rodzaju stan duszy? - Owszem - odparem krtko. - Spdziem spokojny miesic w domu mojego wybawcy, kiedy ten powrci. Przywiz mi zoony w banku majtek. Wypacono mu go co do ostatniej monety, mogem wic teraz znowu wystpowa odpo-wiednio do mojego stanu. Wkrtce znany byem w tej dzielnicy miasta jako bogaty Pers. Wprawdzie nie trwao to dugo. Mwiem ci ju, e mj opiekun jest gwnym nadzorc dzielnicy. W Mekce nie wolno pielgrzymom mieszka tam, gdzie zechc, lecz przydziela im si dziel-nice dla nich tylko przeznaczone. Izak wic jest dzielnica Turkw, Persw, Afgaczykw, Hindusw i tak dalej. M6j opiekun jest nad-zorc dzielnicyIizrkw. Urzd ten sprawia, e wielu obcych pielgrzy-mw przychodzi do domu mojego dobroczycy. Kiedy pewnego wie-czoru wrciem z modw, okazao si, e w moim pokoju byo wamanie. Skrzynia z wieloma woreczkami tumanw znikna, zosta-em biedakiem. Zgosiem mojemu opiekunowi t kradzie i Abadi-lah nakaza przeprowadzi dokadne poszukiwania, jednak bezskute-cznie. Sdzi, e sprawcami s tureccy pielgrzymi, ktrzy tego popo-udnia zgosili si do niego, ale nie udao si ich odnale. Widocznie zaraz po dokonaniu kradziey opucili miasto. Nie powiem, e utrata majtku jako szczeglnie mnie zmartwia. Przywykem ju do spada-jcych na mnie nieszcz. Gorzkie byo tylko to, e nie mogem, tak jak dotd, paci za usugi wiadczone mi w domu mego opiekuna. Poza tym dobra ziemskie miay dla mnie niewielk warto, tym mniejsz, e choroba, ktra ju w I~heranie bardzo si zaostrzya, wkrtce zamienia si w cakowit lepot. C mogy mi pomc tysice woreczkw tumanw! Oddabym je z radoci, zwaszcza e posiadaem co, co byo mi drosze od caego zota wiata. Przyja mego opiekuna, ktry pozostawi mnie u siebie, cho z bogatego Persa staem si ubogim Persem. Przyjafi ta bya dla mnie najwi-kszym bogactwem. Doszo do tego jeszcze co. Im bardziej oczy moje traciy Swiato dnia, tym szerzej otwieray si moje oczy wewntrzne 24 na wiato promieniejce z mojego przewodnika Ben Nura. W jego wietle dane mi byo dojrze rzeczy, o ktrych wiedza dostpna jest tylko niewielu ludziom, poniewa serca ich s zajte dobrami doczes-nymi, a oczy zalepione blaskiem zota, za ktrym bez przerwy si uganiaj. Effendi, jest to dhzga, wielokrotnie spleciona nitka, ktra od chrzecijaskiego Rosjanina prowadzi do mahometaskiego mek-kaczyka, droga duga, cignca si mozolnie szedziesit lat. Czy moesz mie mi za ze, e teraz pragn spokoju? Czy naprawd, effendi, nie opucisz mnie teraz, kiedy zostaem zdradzony przez mego dotychczasowego opiekuna? Mam jeszcze jedn prob. Wiem, wiem, e nie masz dobrego zdania o Abadilahu. Nie poznae go nigdy z jego lepszej strony, tak jak ja, i moe nie uwierzysz we wszystko, co ci opowiedziaem o wczesnej bezinteresownoci mego przyjaciela. Effendi, moesz o nim sdzi, co zechcesz. Ale prosz, pozostaw mi wiar w dawn, czyst dobro mego opiekuna! To takie pikne wie-rzy w dobro czowieka. To takie pikne... takie pikne...! lepiec urwa wyczerpany. Podczas tej dugiej opowieci nie puci mojej rki. Biedny czowiek! Nie mia pojcia, e lepota jego oczu nie bya jedyna. By lepy podwjnie, ba, potrjnie! Czy wolno mi byo ze wzgldu na jego rwnowag duchow pozostawia go w tej szcz-liwej niewiedzy? Nie, nie i jeszcze raz nie! W wypadku duchowej lepoty takiej jak jego, istnia tylko jeden jedyny sposb wyleczenia go, a mianowicie bezwzgldna szczero! Wczeniej czy pniej musi si dowiedzie smutnej prawdy! Czy nie lepiej byo natychmiast przystpi do operacji? Bezlitosnej, bezwzgldnej? Dlatego, kiedy Munedi skoczy, by nada moim sowom wiksze znaczenie, milczaem duszy czas. Potem zaczem powoli, podkre-lajc kade sowo. - Munedi, opowiedziae mi smutn histori. Mgbym paka nad ni, lecz take paka nad tob, biedny lepy czowieku! Musz ci powiedzie, Munedi, e lepy czowiek godny jest wspi;zucia. Jeli jednak istnieje moliwo uleczenia jego lepoty, a niewidomy broni 25 si, zaciskajc z ca si oczy, poniewa nie chce si nauczy widzie, wwczas wspczucie zamienia si w pogard. A twoj lepot tak atwo wyleczy! Dziecko mogoby ci wyleczy. Munedi, czy nie potrafisz zrozumie, e twoja historia od pocztku, kiedy ukazuje si twj

obroca, jest bajk? Nie, nie bajk, lecz jednym wielkim oszu-stwem, wymylonym przez skoczonego ajdaka, tak wielkim oszu-stwem, e a dziwne, i ty, czowiek niby to dowiadczony, nie przej-rzae tego od pierwszego wejrzenia...? Munedi zrobi gwatowny ruch, jak gdyby chcia mi przerwa, nie daem mu jednak doj do sowa i cignem dalej. - Nie przerywaj mi, Munedi! Chyba rozumiesz, e nie mwibym w taki sposb, gdybym nie mia ku temu dokadnie przemylanych powodw. Ghani od pocztku nie by twoim obroc, lecz twoim wrogiem dziaajcyri z dobrze przemylan przebiegoci. By twoim najwikszym wrogiem! Sam przecie mwisz, e bye przeciwnikiem wczesnej polityki perskiej. Wic tym samym bye jego przeciwni-kiem, poniewa on j popiera. A ty bye niebezpiecznym przeciwni-kiem, poniewa miae wpyw na szachinszacha. Tote naleao ci usun. Oszczerstwem przeciwko tobie nic by nie wskra, bo wadca mia dla ciebie zbyt wiele szacunku. Musia wic dziaa inaczej. Poza tym chodzio nie tylko o twoj osob, lecz take o twj wielki majtek. Ghani chcia za jednym zamachem upiec trzy pieczenie na jednym ogniu. -Ii~zy pieczenie... nie rozumiem ci... - A przecie zamiar tego ajdaka tak atwo przejrze. Bye czo-wiekiem wielce elokwentnym. Jakie byoby to chwalebne, gdyby udao mu si ciebie, ktry i tak skaniae si ku islamowi, zjedna dla swej wiary! Jaki zaszczyt przyniosoby mu to w jego rodzinnym mie-cie i jak si islam zyskaby dziki tobie! - Wci jeszcze nie rozumiem... - Zaraz zrozumiesz. A wii; ze wzgldw politycznych naleao ci usun, twj majtek mia przypa Ghaniemu, a ty sam bye dla 26 cennym upem, cenniejszym, ni on sam wwczas przypuszcza. Osign ten potrj ny cel mg w oszust tylko wwczas, gdyby udao mu si cichaczem wywie ciebie z kraju i gdyby ty sam dopomg mu w jego zamiarach. Powiedz mi tylko jeszcze jedno, Munedi, czy opowiedziae Ghaniemu histori swego ycia? -Pdk. Nie widziaem powodu ukrycia jej przed nim, kiedy mnie o to zapyta. - Thk te sobie pomylaem. Czy nie zauwaye nigdy podobie-stwa fatalnych wydarze w twoim yciu? Raz byo to wymylone przez twoich wrogw powizanie z rosyjskimi nihilistami, co wypdzio ci z ojczyzny, a drugi raz twj mniemany zwizek z wyklt sekt babi, ktry mia by powodem twojego nieszczcia. Czy wci jeszcze nie zdajesz sobie sprawy, jak podejrzana jest ta historia z babi? Ghani zrcznie wykorzysta usyszane od ciebie wiadomoci, wbi ci wieka w gow bajeczk o zemcie ze strony twych rosyjskich wrogw. T bya jego pierwsza prba zastraszenia ci, ale mina si z celem, bo czue si pewny majc czyste sumienie. Tym celniejsza bya druga prba. Ghani upozorowa napad, tak e musiae doj do przekona-nia, i twoim wrogom udao si narazi twoje iycie na najwiksze niebezpieczestwo. Wiesz sam najlepiej, jak dobrze wszystko si udao. Siedziae zamany w puapce, a Ghani ukaza si jako wybawca i wysa ci tam, gdzie chcia ci mie, do Mekki. Zamaskowani ludzie to byli jego opaceni pomocnicy, a historia z przekupieniem dozorcy wiziennego istn bujd. Sucy, ktry mia ci zawie do Mekki, by oczywicie we wszystko wtajemniczony. Rka Munediego, ktr trzymaem, mocno draa, nie odezwa si jednak, chocia moje sowa musialy dziaa jak uderzenia motem. - Jeszcze nie skoczyem. Dwie rzeczy uday si Ghaniemu. Udao mu si ciebie oddali i mia ci w swojej mocy. I~raz chodzio jeszcze o twj majtek. Powiadasz, e nie masz pojcia, wjaki sposb twj obroca zdoy iwoj piecz. A przecie nie ma w tym nic tajemniczego. Podczas kiedy jego wsplnicy zajmowali si tob, on 27 sam spokojnie poszed do twojego gabinetu i zabra piecz z biurka, poniewa bez pieczci bank by nie uzna upowanienia, ktre Ghani kaza ci wystawi. Nie mg jednak z miejsca zawadn pienidzmi. Musiay na razie trafi do twoich rk, gdy wczeniej moge nabra podejrzenia, czy istotnie skradziono mu je podczas podry. Ale kiedy ju je miae, nie byy ani chwili pewne. I

Ghani nie waha si ju dugo, aby po nie sign. Musz ci jeszcze powiedzie, e obcy pielgrzymi to bardzo licha wymwka twego mniemanego dobroczy-cy. I~raz opuci Munediego bezruch, z jakim mnie dotd shxcha. - Przesta, effendi, przesta! To zbyt okropne, co mwisz! Na pewno si mylisz, musisz, musisz si myli! - Nie myl si, Munedi! Prosz ci, nie zaciskaj oczu przed socem! - Wic nie jestem... nie jestem wyklty przez szacha!... I to wszy-stko... wszystko... naprawd jest tylko potwornym oszczerstwem...? -Pdk jest. Powiedz szczerze, czy w Mekce pr~ez wszystkie te lata moge cho jeden jedyny raz bez przeszkd ro~mawiaE z kimkolwiek bez wiadkw? Albo by przy tym Ghani, albo ci zamykano. - Powiada, e to konieczne, bo moi wrogowie s potni i rce ich sigaj daleko. A kiedy nie j estem zamknity lub kiedy on sam nie jest ze mn, nie mgby mnie obroni. - Bzdura! Wymagao tego nie twoje, lecz jego bezpieczestwo. Przecie mogo si zdarzy, e jaki perski pielgrzym, ktry widzia ci w I~heranie, poznaby ci i uwiadomi prawdziwy stan rzeczy. l~mu naleao za wszelk cen zapobiec. Z tego te powodu zabra ci ze sob w t uciliw, dalek podr do Meszched Ali, chocia przy swym kalectwie bye mu jedynie zawad. Nie powiniene by pozo-stawa sam w Mekce! I nie myl, e ye na jego asce! Ani przez chwil nie bye tym, ktry co otrzymuje, to ty bye dawc, tylko ty. Wiem od Basz Nasira, e twj dobroczyca w Meszched Ali otrzymy-wa niejednokrotnie zot monet albo jaki dar od ludzi, z ktrymi 28 wolno ci byo obcowa i ktrzy byli suchaczami twojej historii. Zainkasowa wic duo pienidzy. Sdzisz, e zotodajne rdo w mniejszym stopniu wykorzystywa w Mekce? Jestem przekonany, e Abadilah dopiero dziki tobie sta si ghanim. - Maszallah!... Tego... tego nie wiedziaem! - 1ak, bye wykorzystywany w najbezczelniejszy sposb, a si z nim zetknlimy i zdemaskowalimy go jako zbrodniarza. Wtedy ukaza ci swoje prawdziwe oblicze i w obawie, e go wydasz ukorono-wa swoje dzieo, pozostawiajc ci na pewn zagad. Czy po tym wszystkim, co ci powiedziaem, wci jeszcze uwaasz go za swego dobroczyfic? Munedi przez chwil nic nie mwi, potem rzek wolno: - Effendi, jeli mam uwierzy w to, e tak istotnie byo, jak mwisz, dusza moja pragnie paka... Ale jeszcze nie jestem przeko-nany. Podane przez ciebie powody to tylko przypuszczenia, effendi, potrzebne mi s dowody? Niewiarygodne! I~n niepoprawny marzyciel domaga si jeszcze dowodw, podczas gdy kady rozsdny czowiek byby ju cakowicie przekonany. Byoby to miechu warte, gdyby nie to, e Munedi wanie dlatego wydawa si podwjnie wzruszajcy, bo sign po ostatnie dbo somy, ktrego chcia si uchwyci. - dasz ode mnie dowodw? Dowodw? Co wyobraasz sobie jako dowody? Czy mam ci pokaza wasnorcznie podpisane przez szachin-szacha zawiadczenie, w ktrym ci wyranie zapewnia, e nie cofn ci swojej mioci? Czy te mam za pomoc telegrafu, ktrego na pustyni niestety nie ma, da potwierdzenia, e perska policja nie interesowaa si wcale twoj osob? - Wybacz mi, effendi! Ale trudno, ach, jak trudno uwierzy w t okropno. Przecie Abadillah uchodzi za niezwykle pobonego czowieka, za najpoboniejszego w caej Mekce. - Moliwe! Lecz czy ta pobono przeszkodzia mu skra Kans el Adhai? A moe sam wpad mu w rce, kiedy tak okrutnie wyda ci 29 na mier pozostawiajc na pustyni? Czy nie sdzisz, e czowiek, ktry moe popeni tak haniebne czyny, zdolny jest take do popenienia innych zbrodni? Poczekaj, a dojedziemy do Mekki! Mam nadziej, e tam znajd to, co nazywasz dowodami. Ale to nasuno mi pewne pytanie. Znasz w Mekce komnat, w ktrej le trzy dywany do modlitwy, dwa czerwone i jeden niebieski, przy czym ten ostatni ozdobiony jest zotymi wersetami Koranu? lepiec milcza przez chwil, potem rzek z ca powag.

- Nie. Skd przyszo ci do gowy to pytanie? Dziwna sprawa! Munedi sam, co prawda gosem Ben Nura, zwr-ci moj uwag na t komnat, a teraz twierdzi, e jej nie zna. Postanowiem na razie nic jeszcze nie wyjania. - Poniej ci powiem. Prawdopodobnie ma to jaki zwizek z dowodami, ktrych ode mnie dasz. I~raz chciabym dowiedzie si czego bliszego o yciu i zwyczajach Ghaniego. Czy on czsto wycho-dzi? - Nie. Kiedy przebywa w Mekce, jest prawie zawsze w domu. Wprawdzie czsto robi wypady w okolice miasta i do Diddy, ale nie duej ni na jeden lub dwa dni. - Czy wyjedza na te wypady sam, czy w asycie? - Przewanie sam. Czasem jedzi z nim jego syn Ben Abadilah, ktry umar na pustyni. Tb mnie zainteresowao. Co robi Ghani tak czsto poza miastem? Poza tym byo to dla jednego lub dwch jedcw do niebezpieczne. Przecie do niedawna jeszcze pustynne plemiona atakoway nawet due i do dobrze uzbrojone karawany pielgrzymw i to nawet w bezporedniej bliskoci witego Miasta. - Czy Abadilah nie obawia si grabiecw? - Och, on posiada cudownego rumaka, dar wielkiego szarifa, ktrego jest ulubieficem. Poza tym zna pustyni jak kieszenie was-nego burnusa. W to ostatnie uwierzyem mu bez zastrzeefi. Tylko znakomity 30 znawca pustyni mg, jak Abadilah, way si opuci zwyky szlak karawan i wyruszy drog wrd bezwodnej pustyni. - A wic w domu prowadzi bardzo odosobnione ycie? -1ak. Powiedziaemju, e uchodzi za bardzo pobonego. Bardzo cile przestrzega przepisw Koranu. Nigdy nie opuszcza obmywania czy modlitwy. By mu nie przeszkadzano w obrzdach, kaza wybudo-wa w ogrodzie wasny dom modlitwy, w ktrym czsto pogrony w modach spdza cae godziny. Wtedy nikomu nie wolno mu przeszka-dza, bo Abadilah mwi, e to wielki grzech przerywa mu rozmow z Allachem. Ghani pogrony caymi godzinami w modach? Nie mogem w to uwierzy. - Czy bye cho raz w tym domu modlitwy? - Nie. Ghani surowo zabroni wszystkim, take mnie, tam wcho-dzi. Powiada, e to wycznie jego witynia. Nastawiem uszu. To, e Abadilah kaza sobie wybudowa wasny dom modw, wydao mi si dziwne, ale jeszcze nie podejrzane. Ale e zabroni tam wstpu wszystkim, to mnie zaskoczyo. A wic zapew-ne mia co do ukrycia, czego nikt nie mia si dowiedzie. Ajeli to bya owa komnata z trzema dywanami do modw? Wwczas nie byoby wcale trudno znale rozwizanie zagadki, o ktrej mwi Ben Nur. Nic o tym nie powiedziaem Munediemu, ale postanowiem zwrci baczn uwag na ten szczeglny dom. Na razie jeszcze byo do tego daleko. Musiaem si zaj starym ociemniaym czowiekiem, ktry tu przede mn siedzia. I wtedy do gowy przysza mi nagle myl, ktra w pierwszej chwili wydaa mi si niesamowit, ale moe wanie dlatego podwj nie kuszc. Czy nie byoby moliwe przywrci wzrok temu lepcowi? Od pocztku przypuszczaem, e jego lepota jest skutkiem nadmiernego uywania tytoniu. Nie wiadomo tylko, czy zatrucie nie byo ju zbyt silne, by uleczenie stao si moliwe. Ale mona byo sprbowa, gdy nie by on cakowicie lepy. Vlunedi kiedy powiedzia, e przedmioty bardzo bliskie rozpoznaje jako 31 cienie o zamglonych zarysach. Moe wic jednak byo moliwe zaha-mowanie, w ostatnim stadium rozwoju, choroby oczu i prawie zani-kemu nenwowi ocznemu dodanie nowych si? Czy taki sukces nie byby cudownym ukoronowaniem procesu uzdrowienia, jaki aska Boa w duszy biedaka doprowadziaby do szczliwego koca? Myl ta po prostu mnie uskrzydlia i nie zawahaem si j zreali-zow. - Munedi - rzekem nagle - czy nie chciaby odzyska wzro-ku? lepiec drgn. Nie spodziewa si takiego pytania. - Co masz na myli?

- Ib, e moe, ale tylko moe, mgby odzyska wzrok, gdyby by gotw uczyni to, czego od ciebie zadam. - Effendi, gdyby to powiedzia kto inny, rozemiabym mu si w twarz lub pomylabym, e kpi sobie ze mnie. U ciebie to jednak wykluczone. Dlatego pytam, czego ode mnie dasz? - Zanim zadam ci nastpne pytanie, Munedi, powiedz, czy uwa-asz, e nasze spotkanie na pustyni byo czystym przypadkiem? -Nie. Wiem, ewszystko przeznaczonejest ludziom przezkismet. -Iiike ja nie wierz w przypadek. Sdzisz, e to przyjazny czy te wrogi kismet sprawi, e mnie spotkae? -Jak moesz pyta, effendi? Bez ciebie bybym zgin. - Tb chciaem wiedzie. A teraz posuchaj ! Ja take nie wierz, e to przypadek, i wpado mi na myl, e twoj lepot spowodowao zbyt nadmierne palenie tytoniu. Nie umiem ci tego wytumaczy tak, jak to czuj, jest to jakby niejasne uczucie, przeczucie, e mgbym ci pomc. I dlatego prosz ci, przesta pali! - Effendi, czy wiesz, czego ode mnie wymagasz? Palenie stao si moim zwyczajem, to jedyna przyjemno, jaka mi w yciu pozostaa. I trudno by mi byo speni twoj prob. - Wiem. Ale spenienie tej proby dotyczy nie mojego, a twojego dobra. Co prawda, jeli zoysz t ofiar, nie bd ci mg nic przyrzec 32 na pewno, mog tylko rzuci na szal przypuszczenie. Ale mimo to prosz ci, spenij moje yczenie, z Allachowi t ofiar. Ajeli nie speni twej proby, to tym bardziej spodoba mu si ten akt skruchy. - Skruchy...? -Pdk, skruchy za wielki grzech, jaki popenie. Powiedziaem ci ju, e aden czowiek nie moe utraci spokoju swego serca bez wasnej winy. Wiem teraz, Munedi, e nigdy nie zaznae spokoju, ktrego utrata tak ci unieszczliwia. - Powiadasz... e... nigdy nie posiadaem... spokoju? - Nie - odparem twardo. - Przypominasz sobie, o Munedi, e zadae mi kiedy pytanie, czy potrafi kocha? Odpowied moja nie zadowolia ci. I~raz natomiast ja ci pytam. Twierdzisz, e umiesz kocha? Czy aby naprawd? Nie musisz mi odpowiada, znam na to odpowied. Nie kochasz i nigdy nie kochae. Mwiem specjalnie surowo, prawie ostro, poniewa uwaaem za konieczne uwolnienie go od tkwicej w nim zarozumiaoci. Jeli ten czowiek mia ozdrowie, musia zatopi w sobie wzrok, nawet gdyby ta uzyskana tym sposobem wiedza o samym sobie sprawia mu b61. Istotnie, moje sowa zdaway si dotkn~ go bolenie, poniewa usi-owa cofn swoj do z mojej, ja jednak mocno j trzymaem. - Munedi, posuchaj, posiadasz serce pene skarbw. Wszystko pikno i dobro, ktre tam tkwi, wraz z sercem ofiarowae ludzkoci. Ale czynic to jedn rk, wycigae zarazem drug dajc w zamian nagrody w postaci wzajemnoci, niby waciciel kawiarni, ktry jedn rk podaje filiank pachncej kawy, a drug przyjmuje pienidze. A kiedy ludzie przyjmowali z twojej prawej rki kaw, ale lew, dajc zapaty, odtrcali, wwczas obraony, cofae obie rce. Darowae natomiast jednemu, jedynemu czowiekowi swoj dusz, nalec do caej ludzkoci. I tego jednego czowieka obdarzye tak czci, na jak czowiek nigdy nie moe sobie zasuy. I dziwisz si, e Allach cofn swoj do, pozwalajc i spokojnie przygldajc si, jak w osobie uwielbianego opiekuna musiae przey najwiksze 3 - W podziemiach Mekki 33 rozczarowanie twojego ycia? Czy mio twoja bya naprawd jedn, niepodzieln, bosk iskr ponc nad caym wiatem? Czy te jedynie ubstwianiem, kultem idola, ku czci jednego

jedynego czowieka? A, e ten jeden okaza si pniej czowiekiem zym, nie ma nic do rzeczy. Grzech twj byby taki sam, gdyby obdarzy mioci najbardziej godnego i zasuonego ze wszystkich. Gdyby bya w tobie mio prawdziwa, nie tylko by ni obdarza, lecz te ni y, i nie zwtpiby w Allacha. Poniewa prawdziwa mio niczego si nie spodziewa i niczego nie pragnie, jak mwi Biblia chrzecijan. Mio, ktra wa-nie dlatego nie zna rozczarowa, gdy tylko ona prowadzi do Boga. B6g sam jest mioci i w Bogu jest pokj. Rozumiesz teraz, czemu twierdz, e nigdy nie byo w tobie mioci i pokoju? Poniewa jedno i drugie jest ze sob nierozerwalnie powizane. Munedi shzcha uwanie. Teraz siedzia dugo zatopiony w sobie. Co dziao si w jego duszy? Czy z fermentu wewntrznego wyklaruje si zrozumienie? Wreszcie przerwa milczenie i zacz mwi po cichu. - Bg jest mioci... i B6g jest pokojem... Effendi, so va twe maj gorzki smak. Mgbym gniewa si na ciebie, a jednak nie mog, czuj bowiem, e masz racj, cakowit racj. I twoje porwnanie z waci-cielem kawiarni jest suszne. Ku mojemu wielkiemu blowi rozu-miem teraz, jak wielka, jak niesychanie wielka bya moja pycha, nigdy bowiem nie przekroczyem pocztkw obdarowywania mioci. I~-raz wiem, e ta pycha rzucia mnie w stron Ghaniego, to on osobicie jest win, w ktr nie chciaem uwierzy, a co teraz tak przeraliwie jasno widz. I dlatego moim przyszym zadaniem yciowym, jeli Allach podaruje mi jeszcze niezbdne lata, bdzie ten grzech wyma-za. Musz szuka prawdziwej mioci, o ktrej mwie w tak pod-niosych sowach, a ktra bya dla mnie ksig zamknit na siedem pieczci. Tbbie, effendi, zawdziczam to pne poznanie, takjakwiele innych rzeczy. Jak mam ci to wynagrodzi, nie wicm. Jestem ubogim, lepym czowiekiem, zdanym jedynie na twoj dobro. Pragn 34 jednak sprbowa. A pierwszym znakiem mojej wdzicznoci niech bdzie spenienie twojej proby. W przyszoci zrezygnuj z palenia tytoniu. Oby Allach sprawi, e nadejdzie dziefi, kiedy bd mg podzikowa ci w cakiem inny sposb. Bogu dziki! - omal nie wykrzyknem tych sw. Ostre cicie, jakiego dokonaem na chorej czci jego duszy, udao si. I to lepiej nawet, ni miaem si spodziewa. Byoby mi ogromnie przykro, gdyby ta szlachetna, poszukujca Boga dusza przeniosa naturaln i zrozumia niech do sprawiajcego bl noa na mnie, lekarza. Nie uczyni tego i chwaa mu za to. Niewielu ludzi potrafi wysucha upokarzajc prawd z ust innych, nie czujc si przy tym gboko dotknitym w swojej dumie. Dlatego te mocno ucisnem dofi lepca i rzekem: - Nie wspominaj o wdzicznoci, Munedi! Ale podzikuj Alla-chowi, e za moim porednictwem rozjani twj umys. Poznajc swoj prawdziw warto, sam si wyzwolie. Nie musz ci mwi, kim jest wrg, ktry trzyma ci w mocniejszych okowach ni sam Ghani, twj mniemany opiekun. Tb dobrze, e go rozpoznae! W ten sposb uczynie pierwszy krok, ktry poprowadzi ci ku nowemu dniu, ku wiatu. Powiedziae dzi, nie, to byo wczoraj, poniewa dawno mina pnoc, e skazany na mier i zgub czue w sobie cae pieko przeraenia. Ale to by bd, na szczcie, Munedi! Nie wie-dziae, e jeszcze istniaa dla ciebie nadzieja. Pieko bowiem nie zna nadziei, inaczej nie byoby piekem. Dlatego bd dobrej myli! 1, co teraz tak bolenie gnbi twoj chor dusz, nie jest pozbawion wszelkiej nadziei noc piekieln, ale oczyszczajcym pomieniem czyca. Gwiazdy zblady, na skraju pustyni ukazuje si zorza nowego dnia. Udajmy si na spoczynek, Munedi, abymy ecy i z nowymi siami mogli spojrze w jej promienne oblicze. Niech Allach obdarzy ci wiatem, dziefi dobry! Niebo i pieko - Bd pozdrowiona Mekko el Mukarrame! wita Mekko! Lab-bel~ Labbek, jestem tu, jestem tu! Pak wita zmczony pielgrzym miasto proroka, kiedy po dugiej, penej trudw i niebezpieczestw drodze ujrzy z dala sze minaretw i sto pidziesit dwie miniaturowe kopuy el Haram, gwnego meczetu. Zawiera bowiem to miasto cel jego myli, tsknot jego marze, najwikszy skarb islamu, BeitAllah, dom Boy, wit Kaab. Paczc i szlochajc rzuca si on w swojej

pokrytej kurzem pielgrzy-miej szacie w brud ulicy i cahzje ziemi, po ktrej chodzi prorok. Potem unosi rozpostarte donie do gry i odmawia modlitw przepi-san na t chwil. OAllachu! Tam jest twoja twierdza obronna, tam jest twoja wito~ Kto tam wejdzie, jest ocalony O powstrrymuj z dala od mojego ciaa i krwi, od moich koci i skry ogie piekielny! Bagam ci o to, jeste bowiem Allaehem, miosiernym, dobrym, z nikim nieporwnywalnym. Miej lito nad naszym Panem, Mahometem, twoim prorokiem i nad jego nastpcami, nad jednym i nad wsrystkimi! Potem wstaje z klczek i z nigdy dotd nie znanym uczuciem 36 w piersi, przebywa modlc si ostatni kawaek drogi, ktra go dzieli od Mekki i jej witych miejsc, aby potem niezwocznie odby pier-wsze rytualne obejcie. Mekka! Oto leaa przede mn, zakazana, niebezpieczna, ktra ju raz omal nie doprowadzia mnie do zguby. Jak dzisiaj, po dwu-dziestu latach przyjmie obcego przybysza w swoich murach? I~raz, po wieloletnich przygotowaniach, po zapoznaniu si ze zwyczajami i tradycjami islamu, uwiadomiem sobiejakim niebezpiecznym przed-siwziciem, jak lekkomylnoci z mojej strony byo wwczas wst-pienie do tego miasta! Po prostu nieodpowiedzialna lekkomylnoE! Byem dopiero krtki czas na Wschodzie i powinienem by powiedzie sobie, e nie mog uchodzi za prawdziwego muzumanina, a odwiedzenie tego miasta oznacza gr ze mierci. Niewtajemniczony nie ma pojcia, jakiego ogromu pilnoci i najostrzejszego zmysu obsenwacji wymaga zdobycie potrzebnych do tego wiadomoci. By przytoczy jeden z wielu przykadw, do ktrych prawowierny muzumanin przykada szczegln wag, a Europejczyk musi zna, jeli nie chce od razu wzbudzi sprzeciwu lub podejrzenia: chodzi mianowicie o wypicie szklanki wody. Dla mieszkafica Zachodu to najzwyklejsza rzecz, ale muzumanin musi tu wzi pod uwag co najmniej pi przepisw. Po pierwsze, prawdziwy wierny musi tak mocno uj szklank, jak gdyby chcia piciami udusi miertelnego wroga. Zanim podniesie napj do ust, powinien powiedzie: - Bismillahi -rachmani -rachim. Po trzecie, musi wypi ca szklank nie odry-wajc jej od ust, a potem wyda pomruk oznaczajcy zadowolenie. Odstawiajc za szklank musi zawoa - Hamdulillah! I~n wyraz wdzicznoci jest zrozumiay, jeli si wemie pod uwag, co oznacza napj taki jak woda na upalnej pustyni. I j eli w koficu, jaki towarzysz podry lub inny czowiek wypowie sowo, na zdrowie! , powinien odpowiedzie, niech B6g ci bogosawi! Nie s to jeszcze wszystkie przepisy, ktrych naley przestrzega podczas picia. yczliwy czytelnik zrozumie wic mnie, jeli powiem, e na widok 37 lecego przede mn witego miasta Mekki miaem uczucia bardzo mieszane. Sdziem co prawda, e uczyniem wszystko, co leao w mocy ludzkiej, by zabezpieczy si przed zdemaskowaniem, ale mimo to nie byem jeszcze cakiem bezpieczny. Chciabym pozna czowie-ka, ktry potrafiby przewidzie wszystko z gry! Poza tym istniaa pozycja, ktr musiaem uwzgldni w moich kalkulacjach: Ghani! Co prawda nie obawiaem si go, sdziem raczej, e mam go w rku. Wyobraaem sobie, e podczas nieprzyjacielskiego spotkania za-przeczy, jakoby skrad Kans el fYdhai, ale posiadaem dowd, o ktrym nie wiedzia - Munediego. Z ca pewnoci myla, e czowiek w ju od dawna sta si upem szakali pustynnych. Dlatego mogem spokojnie i peen dobrych myli patrze w przyszo. M6j pierwszy pobyt w Mekce by tak krtki, e oszczdziem sobie opisu witych miejsc. Teraz miaem to nadrobi. Najwiksza wi-to islamu, wita Kaaba, unosi si pord rozlegego ogrodzenia majcego ksztat prostokta mniej wicej dwustu pidziesiciu kro-kw dugoci i dwustu szerokoci. Stron wschodni tworz cztery rzdy kolumn, podczas gdy pozostae strony maj tylko trzy. Dach skada si z trzech rzdw maych kopu pokrytych gipsem i pobielo-nych. Kolumny maj mniej wicej siedem metrw wysokoci i ptora metra rednicy, cztery pite z nich s z marmuru, reszta z granitu, jaki wydobywa si w pobliu Mekki.

Kilka bardzo piknych kolumn z czerwonego porfiru stanowi wyjtek i podobno zostay przywiezione z Egiptu. Pord tych setek kolumn nie ma dwch o takich samych kapitelach lub cokoach. Pierwsze ukazuj przewanie z saracesk robot, kilka naleao dawniej do innych budynkw i zostay przez niezrcznych rzemielnikw wstawione odwrotnie, tak e czci grne znajduj si na dole. Na niektrych cokoach zna dobr greck robot. Bruk skada si z uoonych zwyczajnie kamieni. Porodku tego placu otoczonego prostoktem z kolumn wznosi si Kaaba. Iiworzy masywn budowl mniej wicej pidziesiciometro-wej dugoci i dwunastometrowej szerokoci, wysoko wynosi 38 dwanacie do trzynastu metrw. Dach jest paski, co nadaje Kaabie ksztat kostki. Jedyne wejcie do rodka znajduje si od strony wschodniej, mniej wicej dwa metry nad ziemi, oba skrzyda drzwi wyoone s pozacanymi pytami ze srebra. Wierni dostaj si do tego wejcia po drewnianej drabinie poruszajcej si na czterech duych koach, ktra zazwyczaj stoi w pobliu studni Sem- Sem. Caa budow-la pokryta jest ogromnym woalem z czarnego jedwabiu, kisua, co nadaje jej dziwny, przypominajcy mier wygld. Pokrycie to zmie-niane jest za kadym razem, kiedy na tronie zasiada nowy sutan. Wntrze tej synnej wityni jest niezwykle proste i nie odpowiada spodziewanym oczekiwaniom. Podog tworz marmurowe pyty o rnych barwach podobne do szachownicy. Ihke ciany wyoone s marmurowymi pytami o nieregularnych ksztatach i w wielu miej-scach wida na nich dugie napisy. Grne czci murw i sufit obcig-nite s czenwonym adamaszkiem, o rozsianych na nim zotych kwia-tach. I~n adamaszek zaczyna si mniej wicej dwa metry nad ziemi, by nie mogy go dotyka rce pielgrzymw. Pod sufitem umieszczono, jako podpory, trzy poprzeczne belki, ktrych trzy kolumny z drzewa aquila pokryte rzebami shz jako dwigary. W jednym kcie s mae drzwi zwane furtk skruehy, prowadz one do schodw, ktrymi mona dosta si na dach, ale rzadko si je otwiera. W drugim kcie stoi rodzaj kufra, w ktrym przechowuje si klucze do Kaaby. Na wysokoci trzech metrw umocowane s midzy kolumnami metalo-we drgi, na ktrych wisz liczne lampy. Jest to cay martwy inwentarz witej Kaaby. ywy skada si z... setek tysicy pche, ktre wrd fad kisua i adamaszkowego pokrycia ciesz si bezpiecznym istnieniem, poniewa nikomu nie wpadoby do gowy urzdzi na nie polowanie. Bo przecie podczas haddu zabrania si kademu pobonemu piel-grzymowi zabija zwierzta, a nawet nie wolno zmusza ich do ucie-czki. Ten przepis siga tak daleko, e nie wolno drapa si palcami tylko pask dcini, bo inaczej mogoby przydarzy si nieszczcie, zabicie pasoyta. Niech Allach tysickrotnie bogosawi proroka za 39 ten ludzki przepis! Niedaleko drzwi, w poudniowo-wschodnim kcie Kaaby wpra-wiony jest w mur synny Czarny Kamie, ktry anioowie przynieli Abrahamowi, gdy budowa wityni. T~n kamie stanowicy od najdawniejszych czasw przedmiot czci Arabw, ma ksztat nieregu-larnego owalu o przekroju okoo dwudziestu centymetrw i wyglda, jak gdyby by rozbity mocnym uderzeniem na kawaki, ktre zebrano i dokadnie sklejono zapraw murarsk. Jest ciemnobrzowy, prawie czarny, i otoczony zotym piercieniem. Kamiefi jest od wielu lat tak wygadzony przez miliony pocaunkw, e trudno ustali jego skad-niki mineralne. Niektrzy sdz, e jest to kawaek lawy, ale prawdo-podobnie jest to aerolit. W zachodniej stronie muru znajduje si inny kamie, ktremu pielgrzymi te oddaj cze~, jest to el Mustaszab, kamie modlitwy. Wiernym nie wolno go jednak caowa, tylko dotyka rk. Na dole we wschodniej stronie muru podoga jest troch wklsa i wyoona marmurem. Jest to miejsce wymieszania, el Madem, poniewa tam Abraham i jego syn Ismail mieszali glin potrzebn im do budowy. Miejsce to zwane jest take Mekam Dibrail, miejscem Gabriela, poniewa archanio przekaza tam prorokowi Mahometowi nakaz odmawiania piciu modlitw dziennie. U stp pnocnego muru dwie zielone pyty kamienne wskazuj porodku bardzo piknego bruku mozaikowego miejsce grobw Ismaila i jego matki Hagar. Uchodzi za czyn wielce chwalebny pomodli si tutaj. Ihn podwjny grb otoczonyjest pkolistytn murem, el Hatim. Wedug przekazw miej-sce to naleao kiedy do Kaaby, ale podczas przebudowy zostao

wydzielone. Jakkolwiek bd, modlitwy odmawiane w el Hatim ucho-dz za rwnie wane, jakby je odmawiano wewntrz Kaby. Dlatego te pielgrzym, ktry nie mg dosta si do wityni, ale pomodli si w el Hatim, moe z czystym sumieniem przysic, e modli si, w domu Boyrn. Do Kaaby przylegaj liczne budynki boczne. S to czterymekamy, 40 czyli miejsca, gdzie stoj imami czterech prawowiernych sekt: hanifi-tw, szafeitw, hanbalitw i malekitw, kiedy odmawiaj modlitwy. Niewielkie altany otwarte s na wszystkie cztery strony. Mekam el Szafei zawiera jednoczenie studni Sem- Sem. Jest masywniej zbu-dowany ni pozostae mekamy, a komnata, w ktrej znajduje si studnia, jest bogato zdobiona rnokolorowym marmurem. Pielgrzy-mi, ktrzy chc si napi bardzo gorzkiej wody z tego rda Hagar, podaj swoje miski przez zakratowane okno, poniewa otwr studni jest otoczony niemal dwumetrowej wysokoci murem, na ktrym stoj sudzy studni czerpicy wod skrzanymi wiadrami. Na poudniowy wschd od Sem- Sem wida dwa mae kwadratowe budynki z kopuami, ktrych cika konstrukcja jest przeciwie-stwem lekkiej delikatnej budowy mekamw. Tb kobbateiny, pomieszczenia, w ktrych przechowuje si przekazane przez pobonych mu-zumanw ksiki oraz darowane przez Konstantynopol zegary i chronometry. Pomidzy Kaab a Bab es Ssalam, wrotami powitalnymi, pooony jest el Mekam Ibrahim, siedziba Abrahama, lekki domek spoczywa-jcy na szeciu supach. Iiitaj przechowuje si kamiefi, na ktrym sta Abraham, kiedy budowa mury wityni. I~n mekam uchodzi za wity i zawsze klcz przed nim wierni, ktrzy bagaj Abrahama o wsta-wiennictwo u Allacha, poniewaAbraham uwaanyjest przez muzu-manw za poprzednika Mahometa. Samo Bab es Ssalam jest to pokrgy uk, nie naley jednak myli tego uku z wielk gwn bram meczetu, noszc t sam nazw. Hadi, ktry po raz pierwszy odwiedza BeitAllah, musi przej przez obie bramy powitalne, a kiedy przechodzi przez drug, musi wyrzec te sowa: OAIIachu. spraw, aby ten wstp bydla mnie pomylny! Obok el Mekam Ibrahim stoi mimbar, zbudowana z biaego marmuru i ozdobiona rzebami kazalnica, nad ktr wznosi si rodzaj baldachimu z pozacanego metalu. El Haram, meczet, me dziewitnacie bardzo nieregularnie roz-mieszczonych drzwi wejciowych. Nigdy nie s zamykane i mieszkaficy 41 witego Miasta chwal si przed obcymi, e Kaaba zawsze, w dzie i w nocy, przyjmuje wiernych. Historia Beit Allah gubi si w mrokach czasw, lecz przekazy mwi o nie mniej ni dziesiciokrotnej budowie i przebudowie. Allach postanowi zbudowa dla ludzi wityni ju na dwa tysice lat przed stworzeniem wiata. I~ niebiaska witynia stworzona przez Allacha skadaa si z czterech supw z jaspisu i miaa dach z rubi-nw. Kiedy bya gotowa, natychmiast otoczyli j anioowie i woali: - Niech bdzie uwielbiony Allach! Nie ma Boga nad Allacha! - Nastpnie odprawili mody, ktre wierni odprawiaj do dzi. Druga witynia staa za czasw Adama i znika, gdy Adam umar. Pniej Allach nakaza Abrahamowi i jego synowi Ismailowi zbudowa na tym miejscu trzeci wityni. Anio Dibrail przynis Hadar el Aswad, Czarny Kamie, ktry Abraham umieci tam, gdzie zaczyna si tawaf. Anio nauczy te patriarch wszystkich rytuaw, jakich pielgrzymi powinni przestrzega. Kiedy Abraham ukoficzy budow witej Kaaby, wspi si na rozkaz Allacha na Debel Sabir, aby stamtd oznajmi caemu wiatu, e ludzie powinni odwiedza wite miejsce. I wszyscy mieszkaficy Ziemi usyszeli go. Pniej, gdy za czasw Mahometa Kaab dotkna powd, ktra spowodowaa, e dua cz murw runa, koreiszyci, do ktrych nalea Mahomet, odbudowywali wityni. Kiedy rozpoczynali odbudow, prorok mia dwadziecia pi lat. Zaagodzi spr, ktry wybuch pomidzy rozmaitymi plemionami z powodu Czarnego Ka-mienia, kadc go na dywanie, na ktrym caa starszyzna musiaa wsplnie pooy rce, podnie go i uoy na miejscu, gdzie si teraz znajduje. Potem Kaaba, ktr nawiedzay poary i wojny, bya na nowo budowana i przebudowywana, a wreszcie po ucieczce Maho-meta z Mekki do Medyny, co dao pocztek erze mahometafiskiej, otrzymaa swj obecny ksztat.

Naleaoby sdzi, e wito tego miejsca, ktre cieszy si niesy-chan czci wiernych, udzieli si chociaby troch mieszkaficom 42 Mekki. Ihk jednak si nie stao. Oni, tak dumnie nazywajcy si ssiadami Allacha, s o wiele bardziej zdeprawowani ni mieszkacy innych miast Wschodu. Istnieje take przysowie, ktre mwi, e w obu ~witych miastach, Mekce i Medynie, mieszka diabe. Jak to jest moliwe, trudno zrozumie, bo podobno dobre uczynki w Mekce nagradzane s w niebie tysickrotnie. Co prawda Omar take twier-dzi, e jeden grzech popeniony w witym Miecie doznaje siedem-dziesiciokrotnej kary. Jakkolwiek jest, pielgrzymom na og zabra-nia si przebywania w Mekce duej, ni tego wymaga rytua religijny. I to ze susznych powodw, poniewa podczas wielkich emocji nastpuje bardzo szybko kontrreakcja. Muzumanin, ktry po raz pierwszy widzi Beit Allah, doznaje gbokiego wzruszenia, a mija wityni obojtnie, kiedy widuje j codziennie przez wiele miesicy. A c dopiero mutawwifi, przewodnicy, ktrzy podczas okresu pielgrzymek nawouj wszystkich, aby przestrzegali najdrobniejszych form. Oni nale do ostatnich, ktrzy w yciu prywatnym przestrzegaj tych , form. Niech Ailach mi wybaczy, ale mam do wielkiego meczetu powiadaj i nawet mimo znacznie mniejszej nagrody w niebie odma-wiaj swoje codzienne mody w domu zamiast ze wsplnot w mecze-cie. Mekkaczyk jest skpy i zarazem rozrzutny. Z tym, co atwo mu przychodzi, obchodzi si lekkomylnie. Zapaty, roczne wynagrodze-nia i podarki wszelkiego rodzaju dostarczaj mu wielu rodkw i dlatego prowadzi ycie prniacze. Wydatki na wesela, obrzdy reli-gijne, gospodarstwo domowe s wysokie. Mieszkanie urzdzaj z moliwie najwikszym przepychem. Czsto wituje, a przyjcia,jakie urzdzaj kobiety, kosztuj wiele. Obywatel Mekki czsto zaciga poyczki, ktre ma nadziej spaci z zyskw uzyskanych w czasie pielgrzymek. Jeli jest zrczny i ma szczcie, wszystko si udaje, zwaszcza gdy zdarzy mu si okazja wykorzysta bogatego pielgrzyma. Jeli tak si nie trafi, znajdzie si w bardzo zej sytuacji, poniewa za poyczone pienidze musi paci pidziesit procent od stu. Rzuca 43 si w oczy prniactwo mekkaficzykw. Uwaaj si za kwiat, za elit ludzkoci i chwal si przy kadej okazji swym witym pochodze-niem. Przy tym nie brak im pewnej dobrodusznoci. S uprzejmi, maj poczucie honoru, cechuje ich odwaga, przywizanie do rodziny i mio do ojczyzny. Nasze odwiedziny u Beni Lamw zajy nam wicej czasu, ni pocztkowo przewidywalimy. Wci od nowa Abd el Darak znajdo-wa pretekst, by przesun czas odjazdu. Waciwie chtnie godzili-my si na gocinno tych zacnych ludzi, poniewa widzielimy, jak rado sprawiamy im naszym pobytem. Wreszcie jednak nie moglimy duej odkada naszego odjazdu, jeli mielimy dotrze do Mekki jaki czas przed przybyciem wielkich karawan pielgrzymw. Sdziem, e Pers Khutab Aga teraz si z nami rozstanie, by ze swym odzyskanym skarbem, ktry szejk Beni Lamw mu zwrci, uda si w podr powrotn. Lecz na dziefi przed ostatecznie postanowionym odjazdem przyszed do mnie i rzek: - Effendi, mam prob i mam nadziej, e j spenisz. We mnie ze sob do Mekki. Prawd mwic, mimo e bardzo Persa polubiem, nie byo mi to na rk. Mylaem o Ghanim, ktry nam wszystkim grozi zemst. Jego, szyit, nie posdzaem o zbytni przezorno i rozsdek, ktre w Mekce, miejscu najwikszego fanatyzmu religijnego, byy koniecz-ne. - Chtnie bym speni twoj prob, - odparem - ale we pod uwag, e naraasz si na najwiksze niebezpieczefistwo. Basz Nasir umiechn si tylko. - A czy ty, chrzecijanin, nie naraasz si na jeszcze wiksze niebezpieczefistwo, effendi? Czemu nie wolno mi odwiedzi Mekki, ktra i dla nas, szyitw, jest wielk witoci? Wielu moich wsp-wyznawcw rokrocznie pielgrzymuje tam i nie dzieje im si adna i krzywda, jeli nie zachowuj si wyzywajco.

-Jeste tego pewien? Sdz, e ty masz szczeglny powd trzyma 44 si z daleka od Mekki, a ten powd to Ghani. - Po tym, co zaszo, ju si go nie obawiam, effendi. Mam niezo-mn wol uda si z wami i jeli mi nie pozwolisz, bd jecha za karawan sam jeden. Na to w adnym razie nie mogem pozwoli, tote ku wielkiej radoci Persa, zgodziem si. Dla Munediego poprosiem szejka Beni Lamw o tachtrewan do dalszej podry. Zreszt podczas naszego dwutygodniowego pobytu u gocinnych przyjaci doszed czciowo do zdrowia. Nazajutrz po naszej nocnej rozmowie wziem go na leczenie. Cho nie skadaem egzaminu jako okulista, sdziem, e w tym wypadku id w dobrym kierunku. Oczywicie zdawaem sobie spraw, e sam zakaz palenia to jeszcze nie wszystko, na pocztku musiaem si nawet liczy z tym, e przyzwyczajony do palenia organizm lepca odczuje kuracj bar-dzo niekorzystnie. Musiaem temu zapobiec, zalecajc lepcowi obfi-te i wzmacniajce poywienie. Co prawda nie byo to dla mnie takie atwe - jako e nigdy nie mia on apetytu - przekona go, e zalecenie to jest konieczne i skoni, by regularnie jada posiki. Ale to, czego mnie si nie udao, potrafia Hanneh, ktr mianowaem pielgniark. Mie sowa z jej ust wystarczyy, by lepiec odwanie, cho z trudem, pokn podan mu straw. Nie wiem, czy jaki okuli-sta zgodziby si z nasz kuracj, ale nie znaem lepszej, i ta... zadzia-aa, na razie co prawda tylko jeli chodzi o oglny stan zdrowia. Nabiera ciaa. Jego dawne oblicze podobne do trupa nabierao kolo-rw. A po upywie tygodnia uznaem, e pokona cielesny stan kryty-czny. Dawny, stay brak apetytu przeszed w istny wilczy apetyt, tak e nie mg si ju doczeka czasu posiku. Jednoczenie stwierdziem pierwsze korzystne objawy w jego oczach. Dotychczasowa czarna zasona, ktra pozwalaa mu widzie najblisze przedmioty tylko w sabych zarysach, przybraa barw czerwon. rt,nice znw zaczy reagowa na wiato soneczne, tak e w cigu dnia r.msiaem chroni oczy lepca opask, ktr dopiero wieczorem, po zapadniciu 45 zmroku, wolno mu byo zdj. Poza tym zaleciem, chcc zapobiec zapaleniu spojwek, by Hanneh kada mu co dwie godziny wilgotny okad na oczy. Wiedziaem, e moja kuracja bya bardzo amatorska. Lekarz europejski na pewno pokiwaby gow z powtpiewaniem. Wiedziaem take, e w wypadkach takich i podobnych chorobach oczu zalecano zastrzyki strychniny. Ale skd w rodku pustyni wzi strychnin? Miaem nadziej, e si bez tego obejdzie. Chory poza zatruciem nikotyn mia silny organizm, wic spodziewaem si, e to zrekompensuje niedostatki mojego leczenia. lepiec przyjmowa wszelkie dowody sympatii z gorc wdziczno-ci. Jak gdyby ogarno go dobroczynne znuenie, ktremu podda si bez oporu. Spostrzegem, e okresy, kiedyjego dusza bya nieobe-cna w ciele, nie zdarzay si tak czsto jak dawniej i uwaaem to za dobry objaw. Szczeglnie zadowolony, wrcz szczliwy wydawa si w pobliu Hanneh, swojej pielgniarki. Kiedy mwia, nasuchiwa, skd docho-dzi jej gos, a kiedy jej agodna do troszczya si o niego, na twarzy jego malowa si blask szczcia. Pod wzgldem psychologicznym jego uczucie zadowolenia byo zupenie zrozumiae. Pak dugo musia obywa si bez czuej troski kobiecego serca, e teraz odczuwa to jako co zupenie nowego i poddawa si jej jako dobrodziejstwu czy te askawemu darowi Allacha. Ja sam uwaaem trosk o lepca za pewnego rodzaju misj, nakaz opatrznoci, ktra nas ze sob zetkna i z ca sumiennoci usiowaem zrobi wszystko; co w mojej mocy. I kiedy w dwa dni po wyruszeniu od Beni Lamw podszedem do lepca, by zdj mu opask, ogarno mnie nieopisane uczucie szcz-cia, gdy Munedi nagle zawoa: - Allachu, znikna czerwona zasona i wydaje mi si... e... nie, e naprawd ci widz, co prawda niewyranie, jakby przez jasny abaur, widz twoj posta, twj haik i... o Allachu..., Allachu, chyba widz nawet twoje oczy, twoje oczy... W tej chwili najchtniej uciskabym Munediego i rozpaka si z 46 radoci, rozpaka si jak dziecko uszczliwione, e spenio si naj-tajniejsze marzenie jego ycia. I jestem pewien, e mj Halef i Heddedihnowie czuli podobnie. Bo a rzucao si w oczy, z jak troskliwoci odnosili si do ozdrowiefica i jak robili wszystko, by uatwi mu niedogodnoci podry. Obcy, znaleziony na pustyni czowiek sta si orodkiem, dokoa ktrego toczyo si ycie caego obozu. Kiedymy

wyruszali, dostawa wielbda, ktry mia najlejszy chd, kiedy si zatrzymywalimy, urzdzano mu legowisko w najbar-dziej ocienionym miejscu, a nawet czas jazdy dostosowywany by do jego kadorazowego samopoczucia. Pewnego razu Halef nie mg si powstrzyma od uwagi. - Sidi, czy wiesz, kto jest dowdc naszej karawany? Nie ty i nie ja, a take nie Hanneh, mia wadczyni kobiecego namiotu... Czemu si miejesz, sidi? Moe nie wierzysz? Nie widzisz, e moi Haddedih-nowie jakby mieli oczy i uszy tylko dla Munediego?Ihke Hanneh, niezbdne uzupenienie rnojego ziemskiego bytowania, jest, odkd wyjechalimy od Beni Lamw, w ogle dla mnie niedostpna. Powia-da, e nie ma dla mnie czasu! Czy moesz sobie co takiego wyobrazi? Dla mnie, jej Halefa, nie ma czasu, poniewa ma pene rce roboty z Munedim. Ale nie jestem zazdrosny, nie, na Allacha, nie, bo wiem, e po powrocie do domu zyskamy tym wiksz saw. Bo we wszy-stkich namiotach bd opowiada o obu niezrwnanych bohaterach, co to wyrwali ze szponw mierci czowieka, ktrego na wp ju pokna i posiedli niesychan umiejtno oczyszczenia okna duszy olepemu, tak e teraz moe, wesoy i pogodny, wyglda przez nie na wiat Boy. I we wszystkich duarach i oazach, na caej ziemi i jeszcze dalej bd wymienia twoje imi, a przy tym i mnie nie zapomn, twojego niepokonanego obrofic i przyjaciela Hadiego Halefa Omara Ben Hadiego Abula Abbasa Ibn Hadiego Dawuhda el- Gossaraha! Przy poegnaniu przyrzeklimy Abd el Darakowi tak urzdzi podr powrotn, by ki Beni Lamw znalazy si na naszej drodze. 47 Czternacie dni pniej dotarlimy pod es Sufeine do traktu pielgrzy-mw, prowadzcego z Damaszku do Mekki i znowu po czternastu dniach, okoo poudnia, za ostatnim zakrtem wijcej si zakolami doliny zatrzymalimy nasze zwierzta. Osignlimy nasz cel, ujrzeli-my przed sob Mekk. Ju podczas ostatnich dni ogarno Haddedihnw pewne podnie-cenie, kady krok bowiem przyblia ich do upragnionego celu. Nie-wielu z nich byo ju w Mekce, ale i tym kilku udzieli si od nowa oglny religijny entuzjazm. Na widok witego Miasta, tylu minare-tw i kopu oraz Kaaby, ktrej grna cz wyrastaa z gmatwaniny domw, wszyscy muzumanie zsiedli ze zwierzt. Rwnie Hanneh kazaa si zdj ze swego tachtirewanu. Poza Munedim, ktry jako jedyny, pozosta na swoim zwierzciu; caa reszta staa lub pada na kolana z twarz zwrcon w stron Mekki i woaa z rozpostartymi lub skrzyowanymi na piersiach ramionami. - Iii jestem, o Boe! Tu jestem! Wielu zy pynly po policzkach, a oczy lniy i jak zaczarowane spoczyway na witym Miecie. Musz przyzna, e sam byem g-boko poruszony bliskoci tego wybuchu pobonoci. Godzina, kiedy czowiek odczuwa to, co najwzniolejsze i najgbsze, co moe da mu wiara, jest to chwila wita. I nawet innowierca i wiadek tego zdarze-nia nie moe nie podda si temu podniosemu nastrojowi, jeli nie jest pozbawionym wszelkiej wiary czowiekiem, a miem twierdzi, e nie jestem czowiekiem pozbawionym wszelkich uczu. Kiedy mino pierwsze uniesienie religijne i Haddedihnowie zno-wu zaczli wsiada na swoje zwierzta, w miejscu, w ktrym si wanie znajdowali zatrzyma ich gos z gry. By to gos Munediego, a jednoczenie nie jego. Znaem ten gos, dokadnie zabrzmia tak jak wtedy, gdy Ben Nur owej pamitnej nocy na pustyni oznajmi nam o wydarzeniach nad Sseczme, w miejscu objawienia. Munedi odsun zasony i siedzia na oczach wszystkich, wyprostowany, oparszy na poduszkach gow, z opask i praw rk skierowan w stron Mekki, 48 a sowa wydobyway si powoli i z trudem z jego ust. - W imi Boga Miosiernego, Litociwego. Przasigam na to miasto, na wity obszar Mekki, a tyjeste mieszkacem tego miasta, i na rodziciela, i na to, co on zrodzi, zaprawd, stworzylimy czowie-ka w udrce! Czy on sdzi, e nikt nie bdzie mia nad nim wadzy? Czy nie dalimy mu dwoje oczu, jednego jzyka i dwch warg? I czy nie poprowadzilimy go na rozstajne drogi? Lecz on nie prbowa wej na drog strom. A co to jest droga stroma? To uwolnienie niewolnika albo nakarmienie w dniu godu sieroty spord krewnych albo biedaka znajdujcego

si w ndzy. A take, by pord tych, ktrzy wierz, zachcaj si wzajemnie do cierpliwoci, zachcaj si wzajemnie do miosierdzia. Ib towarzysze prawicy. Lecz ci, ktrzy nie uwierzyli w nasze znaki, to towarzysze lewicy. Nad nimi bdzie ogie okrywajcy jak sklepienie. Bya to dziewidziesita sura Koranu. Munedi uriva. Nastpia gucha cisza, cho dopiero co panowa oywiony gwar. Wszyscy spo-gidali wzrokiem penym czci i zdumienia na starca, ktrego gos brzmia jakby z zawiatw. Co jeszcze usyszymy? Nie czekalimy dugo, poniewa Munedi cign dalej przejmujcym gosem, wyci-gajc ku nam ramiona, jakby nas chcia pozdrowi w imieniu Allaha. - Bdcie pozdrowieni poboni pielgrzymi zdajcy do Mekki! Mam was pozdrowi w imieniu Allacha. Pukacie z utsknieniem zmczeni i pokryci pyem drogi do bram tego miasta i czekacie na przyjazne Ssalam. Czy go doznacie? Ju doznalicie ode mnie, bo ja, wysannik Allacha, powitaem was. Jako hadi przybylicie tu, pobo-ni pielgrzymi. Ale czy tylko jako hadi? Czy niejestecie czym wicej? Czym duo wicej? Czy nie jestecie wszystkimi pielgrzymami tej ziemi, ktrych celem jest inna Mekka, celem o wiele wyszyrn i bardziej witym ni to miasto, ktre jest tylko przenoni w oczach Allacha? A Mekka, jak mam na myli, to zawiaty, do ktrych odbywacie pielgrzymk, by tatn prosi o prawo zamieszkania. W wyszym i prawdziwym sensie obwieszczam wam z caego serca raz 4 - W podziemiach Mekki 49 jeszcze pozdrowienie Allacha: - Ssalam, ssalam! Munedzi opuci ramiona na kolana i znowu skierowa twarz w stron miasta, nim zacz mwi dalej. - A teraz niech oczy wasze spoczn na celu waszej wdrwki! Co widzicie? Widzicie cudowne zaludnione miasto, ktrego minarety, jak palce wiernych i pobonych ludzi wskazuj niebo i widzicie nagie jaowe i pozbawione wody gry, ktre wkrtce zamieni si w bez-podn pustyni, zamieszkan jedynie przez niespokojnych dzikich Beduinw, postrach pokojowo usposobionych pielgrzymw. Po jed-nej stronie siedziba spokoju, w ktrej goci pokj i tsknota pielgrzy-mw oraz nieustanne wielbienie Boga przez wiernych, po drugiej za zguba czyhajca na nic nie przeczuwajcego pielgrzyma ze strony dnego krwi i upu grabiecy. Powiedzcie, pielgrzymi tej ziemi, czy nie widzicie w tym, co dostrzega wasze oko, obrazu zawiatw? Niedawno pokazaem wam el- Halak i bram prowadzc do es Ssaadet tu obok siebie, otcha zguby, co w waszym jzyku nazywa si de-hennem, czyli piekem i bram do wiecznej szczliwoci, co w waszym mizernym ludzkim okreleniu nosi nazw dennet, czyli raj: Przezor-nie pokazaem wam tylko zewntrzne zarysy obu tych miejsc. Aby bowiem przenikn ciemnoci panujce w el- Halak i lnic jasno, jaka panuje nad nami w es Ssaadet, na to wasze ludzkie oko jest o wiele za sabe. Samo poznanie tego, co czeka w zawiatach, mona przekaza tylko za porednictwem szeregu sabych obrazw, ktre maj przybli-y te procesy w godzinie mierci. Gdyby chcia odsoni zason, ktra ukrywa przed tob twj los w zawiatach, wwczas zawiodaby wszelka mowa ludzka, ktra obliczona jest tylko na t ma ziemi, ale nie na nieskoczono. Zbierz wszystkie okropnoci tego wiata i wycignij ze sownika twojej mowy wszystkie okrelenia, ktre znajdziesz tam na najgorsze cierpienia ciaa i najpotworniejsze mki duszy, wwczas dugo jeszcze nie otrzymasz trafnej miary, ktr mgby zmierzy okropne el- Halak, otcha zguby. I podobnie mowa najbardziej wymownych mdrcw podobna byaby do bekotu dziecka, gdyby miaa odwag opisa rozkosze, jakimi ciesz si w niebie bogosawieni. Pojmujesz teraz pielgrzymie, e mwic ci o zawiatach posuguj si jedynie obrazami, aby by w stanie mnie zrozumie. Kt jednak moe wymaga od obrazu, by odpowiada w szczegach wzorowi? Jeli porwnuj Mekk z zawiatami, jest to tylko obraz, a kiedy syszysz o dehennem, e pyn tam strumienie, ktre tak cuchn, e potpieni mimo palcego ich pragnienia nie mog

napi~ si wody lub, e z drzewa sakkum musz zjada~ gowy diabw, ktre rozdzieraj ich trzewia, czy moesz dopatrywa si w tym czego innego ni tylko paraboli? I jeli ci powiadaj, e w raju stoi drzewo tuba, drzewo bogosawiestwa, w ktrego gaziach tkwi wszystko, co potrzebne jest do szczliwoci i z ktbrego korzeni wytryskaj rajskie rzeki, gdzie pynie mleko, wino, kawa, mid, przyjmujesz to wszystko za prawd, a przeciejest to tylko dostosowane do twego pojmowania. Wszystkie te pojciowe rzeczy nie istniej oczywicie w zawiatach, a jednak istniej w wyszym, o wiele prawdziwszym sensie, ni zwizany z ziemskimi zjawiskami czowiek moe sobie wyobrazi. Jak nazw naleaoby okreli~ czowieka, ktry daje si uwie niedoskonaociom tych obrazw, aby wtpi w zawiaty albo w ogle zaprzecza ich istnieniu? O gupoto gupcw! Poniewa obraz nie odpowiada jego wydelikaconym zmysom, odrzuca rzecz sam i za-przecza jej istnieniu! Gupiec, poaowania godny gupiec, zbyt leni-wy, by si zastanowiE, lub te nasycony swoim wyszym wyksztace-niem nie zadaje sobie trudu, by wnikn w gbszy sens tych bajek i sdzi, e moe si z nich mia! Jeli twierdz, e wita studnia SemSem stanowi nie tylko rdo cielesnego, ale take duchowego dobra mekkaczykw, kady ten obraz rozumie, poniewa wie, e woda z Sem- Sem bya pierwszym zalkiem ludzkiego osiedla, zwanego obecnie Mekk. Jeli jednak opowiem, e w dennet znajduje si wielka studnia Hawuth Kauser, z ktrej moe si napi jednoczenie 51 sto tysicy bogosawionych, a woda jej jest biaa jak mleko, zapach cudowniejszy ni pimo i mirra, a na jej skraju stoj miliony zotych kubkw, wysadzanych diamentami, to on tego obrazu nie zrozumie, lecz z szyderczym umiechem sprbuje dowie mi przy pomocy swej nauki, e na ziemi i ponad ni nie ma miejsca, gdzie znajduje si taka studnia. Rwnie szybko zaatwia si z piekem, stwierdzajc niesy-chanie zarozumiaym ruchem, e chocia wszechwiat zosta we wszy-stkich swych czciach zbadany, nawet najdoskonalsz lunet nie odkryto miejsca, ktre odpowiadaoby opisowi dehennem. Chcie przebada dokadnie wszechwiat! Wszystkie jego czci! Ile w tym zarozumiaoci! A przecie nauka, ktra twierdzi, e wskutek zbada-nia kosmosu wspia si na wyyny ludzkiego poznania, nie osigna nawet poowy drogi wzwy, poniewa przeoczya obszary i drogi niesychanej wielkoci i wymiarw. Powinna ona wreszcie zaprzesta przeszukiwania, szukania za pomoc sekstantu i lunety na ziemi i we wszechwiecie miejsca bogoci i wiecznego ognia. Powinna raczej skierowa t swoj lunet do wntrza duszy, a wtedy odkryje strumyki i jeziora, gry i morza, otchanie i wyyny, roliny i mineray, o ktrych istnieniu przedtem nie miaa pojcia. Co prawda nie wolno jej przy tym uywa zwykej calwki i pionu murarskiego, baromertu i termo-metru, musi podej do tego zadania z zupenie innymi, subtelniej-szymi narzdziami. Wwczas odkryje, e tak zwane bajki nie s baj-kami, lecz szczer prawd. Wtedy natrafi take na cuchnce strumienie i ogniste rzeki dehennem i na drzewo tuba, a take na wielk rajsk studni Hawuth Kauser, z ktrej ywych niewyczerpanych rde bogosawieni upajaj si niewypowiedzianymi rozkoszami. A czyme, o pielgrzymie tej maej Ziemi, czym s te studnie i te rajskie wody? S to niewyczerpane strumienie mioci, ktre wype-niaj dusze bogosawionych, poniewa na Ziemi yli w mioci i wyczerpali swe siy w mioci Boga i bliniego. I teraz take pojmiesz istot elHalak, otchani zguby, w ktrej potpieni gin z pragnienia nad zatrutymi rzekami samolubstwa i bezdusznoci, i ktrych ze 52 duchy wlok przez ogniste rzeki nienawici i bezbonoci, poniewa w tym yciu odwrcili swe serca od mioci, a zwrcili si do samolub-stwa niszczcego wszelkie szlachetne uczucia. O wielkie, okrutne, godne uwielbienia prawo odwetu! Okrutne w zastosowaniu do zych, godne uwielbienia w swym zastosowaniu wobec dobrych! Jake jasna, zrozumiaa jest dla wierzcych najwysza zasada karzcej sprawiedli-woci Boej - ukarany zostaje tym, czym zgrzeszy! O wiele to janiejsze ni wygodna wymwka niewiernych, ktrzy chowaj si za Boym miosierdziem i zaprzeczaj karze potpienia, mwic, ejest ona sprzeczna z nieskoficzon mioci Boga, ze stworzeniem pieka, i e i bogosawieni w niebie mieliby zakcone zaywanie rozkoszy, gdyby wiedzieli, e istnieje miejsce, gdzie istoty rozumne, podobne do nich cierpi kar potpienia. I nie spoczliby oni w swej mioci, dopki nie zmieniliby otchani zguby w miejsce rozkoszy. Jakie to wygodne sowa, a jakie bdne myli! Popatrz na Mekk! Moe za-przeczyo

Boskiej dobroci i mdroci to, e obok oazy stworzya okropn, przeraajc pustyni? A czy pobonym pielgrzymom w ich modach ku czci Allacha przeszkadza wiadomo, e moe jednoczenie na pobliskiej pustyni inni pielgrzymi umieraj z pragnienia? Czy bogosawiona woda Sem- Sem ma si przemieni okropnoci pustyni w miy widok przepiknej oazy, a dzikich Beduinw w bogo-bojnych muzumanw? Ihka tania wymwka to tylko szyld, za ktrym ukrywaj strach przed zawiatem, jeli mona u nich w ogle mwi o strachu. Bo w istocie pieko dla nich stracio swoj okropno. Nie wierz w cuch-nce strumienie, w ogniste rzeki i diabelskie gowy, bo nie rozumiej ich gbszego znaczenia. A kiedy si ich ostrzega przed odejciem od Boga i przed otchani nienawici, do ktrych wrzucaj swoje dusze, nie odczuwaj przeraenia kryjcego si w tych sowach. Jake by mogli! Przez cae ycie znajdowali si w tej odchani i cakiem dobrze si tam vzuli. Najwyej krc gow, nic nie rozumiejc i mwi ze zdziwieniem - nie rozumiem, dlaczego odejcie od Boga miaoby 53 dla mojej duszy by tak wielkim nieszczciem. Nie mog powiedzie~, e teraz to czuj. Smakuje mi jedzenie, picie, pi spokojnie i mocno, nie uskaram si na swoje zdrowie. Dajcie mi spokj z udrkami duszy. Wcale ich nie czuj. Nieszczliwcy! Ich dobre cielesne samopoczucie i tym samym nasycone dusze podobne s do grubej skry i jeszcze grubszej warstwy tuszczu hipopotama odpornego na wszeli~ie ukszenia much czy innych owadw, a nawet na rany spowodowane strza lub wczni, i tylko celna kula w oko lub za ucho zdoa wyposzy jego dusz z gnunego cielska. Jeli jednak kiedy to si zdarzy, a ta godzina nadejdzie i anio mierci mierteln strza trafi niezawodnie w serce yjcego, wtedy skoczy si czas jego samouudy. Wwczas dusza pozbdzie si ciaa niby bezuytecznego balastu, a tym samym wymknie si z zasigu jego ycze, dz i samolubnych de, w ktrych okowach tkwi tak dugo. Ale za to co innego ukae si przed oczyma naszej duszy. Co olbrzymiego! Siy i dziaania duszy nie bd ju zajte i podzielone na jedzenie i picie, spanie i spacery i wszelkie czynnoci zwizane z ludzkim istnieniem. Nie, cae mylenie i czucie, pragnienie i poda-nie wszystko to wyzwoli si z wizw duszy i stopi si w jedno jedyne, nieodparte uczucie i wszelkie wieloksztatne i czsto przeczce sobie potrzeby ciaa i duszy, skadajce si na czowieka, zostan odsunite przez gwatown potrzeb, pragnienie duszy podajcej mioci, ktra jest najwiksz si w niebie i na ziemi. Wwczas biada temu, kto w yciu nie dba o mio, moe nawet jej si wyrzek, poniewa wola nienawi, zaprzeczenie mioci! Wzgardzona mio nie musi wcale wrzuca jego duszy do el- I-Ialak, poniewa ju od dawna si tam znajdowaa, poniewa jego samego ukrywa w swym wntrzu. Ziejca pustka serca, wywoana samolubstwem, ktre wytwarza nie-przeniknione ciemnoci poprzez wiadome odwrcenie si od wiata mioci, wskutek czego wszelkie szlachetne odczucia duszy stumione byy w zarodku. Powiedz, czy musisz jeszcze szuka geograficznego miejsca dla pieka? Czy te moe sdzisz, e take dusza zna stopnie 54 dugoci i szerokoci, z ktrych pomoc istnienie i pooenie ponad-zmysowych obrazw mona dokadnie ustali? Pokazaem ci, e miejsca objawienia powiniene szuka we wasnej duszy. Czy jeszcze wtpisz, e take dehennem i dennet s obszarami, ktre znajdziesz nie gdzie indziej tylko we wasnej duszy? Ponadzmysowe obszary? Zakpi sobie moe jaki niewierny. Pieko, obszar wycznie ponadzmysowy? I czowiek ma si czego takiego obawia? miechu warte. miechu warta, o szyderco, jest tylko twoja niewiedza. Moe mylisz, e tylko w ogiefi, ktry fizyk nazywa chemicznym zwizkiem jakiego ciaa z tlenem wskutek wy-twarzanego ciepa i wiata, moe powodowa cierpienie? Czy nie moe istnie inny ogiefi, drczcy potpieficw mkami, ktrych siy nie mona w najmniejszym stopniu porwna z bblem spowodowa-nym zwykym ogniem? Powiadam ci, kiedy dusza twoja oddzieli si od ciaa, kiedy oko twoje przestanie rozglda si za uciechami i rozkoszami zmysowymi, kiedy ucho twoje ju nie usyszy nccych gosw i kuszenia tego wiata, kiedy twoje ciao i wszystkie zmysy nie bd ju skierowane na zaspokajanie podafi cielesnych, sowem, gdy twoja dusza zostanie naga, zupenie naga; wtedy usyszysz z penym zdziwienia niepokojem najpierwcichy, potem corazsilniejszy i potniejszy gos, ktrego brzmienie

bdzie si ukada w litery, a litery w sowa, w woanie, w ktrym pragnienie i nigdy nie zaspokojona potrzeba duszy objawi si z si trby. A to tskne woanie duszy, nieskoficzenie czsto wykrzykiwane w ziejc pustk, brzmi. -Boe... Boe... Boe...! I dusza rozpostrze swe skrzyda i bdzie chciaa lecie ladem tego woania, lecz jej skrzyda opadn sabe i oklape jak agle bez wiatru, a przepotny krzyk duszy przebrzmi nie usyszany i nigdy ona nie zazna spenienia. Nigdy! ha dusza nie zaznaa mioci, dawno wyrzeka si mioci, a tym samym Boga, poniewa Bg to mio. Wielka pielgrzymka skoficzya si, czas przygotowafi si skoficzy. K~niec, ktry dla reszty ludzi mogcych si j eszcze oczyci nadejdzie dopiero 55 po Dniu Sdu Ostatecznego, dla niego ju si rozpocz. Na przykadzie Khutaba Agi pokazaem ci, e okaza si on godny oczyszczenia, poniewa myli ostatniego dnia, zanim stan on przed miejscem objawienia, byy pene mioci, mioci do wroga. Jak jednak czowiek moe by zdolny do oczyszczenia, jeli cae jego ycie ska-dao si z nienawici, obudy i jeszcze raz nienawici? Jak mona mu uyczy czasu prby, jemu, ktry nigdy, ale to przenigdy nie pody za gosem mioci? Otchafi bez reszty go pochonie i nie ujdzie karze potpienia. Uwiadomienie sobie, e chybi celu, bdzie palio i drczyo jego dusz, a myl, e tak atwo mg zmieni to, co ludzie tu na ziemi nazywaj kismet, bdzie szarpa i rozdziera jego trzewia palcymi cgami skruchy bardziej, ni byyby w stanie to uczyni zby stu tysicy diabelskich gw. Pake samolubstwo i egoizm, jedyne, co usiowa zaspokoi na ziemi, nie przyniesie mu ulgi. Cechy te zabiy w jego wntrzu wszelkie szlachetne porywy, ywiy i pielgnoway wstrtne namitnoci, ktre teraz, wyzwolone z ciaa, wydzielaj odr rozpa-du, tak e dusz potpionego ogarnia nieopisany wstrt do siebie samej. Tylko czowiek cakowicie, ale to cakowicie nastawiony na ziemskie namitnoci i porywy, nie majcy pojcia o tym, co oznaczaj cierpienia i mki duszy, moe myle o tych sprawach nie odczuwajc dreszczu grozy i nie blednc. Czy mam ci jeszcze przytoczy~ dowody rozsdku i susznoci, dla-czego istnieje pieko, dlaczego musi istnie? Czy te powinienem ci, jak filozof, ze cisym zastosowaniem zasad logiki poda powody, ktre przemawiaj za dennet? Nie, i jeszcze raz nie! Niewierzcy i tak ich nie przyjmie do wiadomoci, poniewa na kady dowd znajdzie furtk, przez ktr wymknie mu si niewygodne dla niego przyznanie racji. A wierzcy nie wymaga dowodw. Jego wiara wystarcza mu za dowd. Wie, cho nie wylicz mu poszczeglnych dowodw, e za-wiaty to szczera prawda. Serce jego powiada mu jasno i wyranie to samo, co niewierzcy usyszaby, gdyby potrafi sucha gosu swego 56 serca. Czy odczu kiedy rozkosz, jak pozostawia w sercu wiadomo dobrego uczynku miosierdzia? I czy przy tym nie nasunta ci si myl, e chciaby zawsze czu si tak szczliwy? Podobne te, tyle e nieskoficzenie bardziej uszczliwiajce, s na pewno rajskie rozko-sze. Czemu to cae dobro i pikno, czemu ta najpikniejsza i najwit-sza sia duszy, mio, miaaby si wyczerpa w tym ndznym ziemskim bytowaniu? Czemu nie miaaby dalej istnie w zawiatach? Wymiefi mi jeden, rozsdny powd, dlaczego B6g miaby by tak okrutny, by zburzy w tobie to uczucie szczcia i nie rozwin go w sposb j eszcze bardziej cudowny? A moe nigdy nie poczue kolca, jaki wbi si w twoj dusz po zym uczynku, uczynku pozbawionym mioci i stano-wicym jej przeciwiefistwo? Czy sdzisz, e mowa nadaremnie i bez powodu przekua wyrazy w mki piekielne duszy? Teraz wyobra sobie czowieka, ktry przez cae ycie, nie baczc na kolec tkwicy w jego sercu, popenia zbrodni za zbrodni i powiedz mi, jak jego wyjaowiona wskutek nienawici i mciwoci dusza bdzie moga przekroczy mosty nad otchani, ktra dzieli j od nieskoficzenie dalekich wiatw, od promiennego wiata panujcej mioci? Czy moesz sobie wyobrazi, e taki most jest pod wzgldem psychologi-cznym moliwy? Nie! Odstp jest zbyt wielki, odlego rwna si nieskoficzonoci, poniewa wiato i ciemno to dwa wykluczajce si pojcia. Zobaczycie i przeyjecie w Mekce dziwne rzeczy. Wyda si wam, e cae rozkosze niebiaskie wlewaj si w ludzk pier. Jednak spotkacie te kogo, kto nosi w piersi tysice diabw dehennem. Mwi jak zawsze w przenoni. Ale bdzie wam atwo zrozumie t przenoni,

jestecie wiernymi i wkrtce bdziecie si nazywali go-mi Allacha. Pdm powinnicie znale wytumaczenie obrazu, lecz zmartwioby mnie, gdybycie nie ujrzeli w tej przenoni nic poza przygod, wart tego, by o niej opowiedzie w swych ojczystych namiotach. Jedcie wic do Mekki w waszych biaych szatach 57 pielgrzymich! I baczcie, by nie zostay zbrukane! Jeszcze raz pozdra-wiam was wszystkich Ssalam. A wic ruszajcie do domu Boego, do BeitAllah! Munedi umilk i opad z powrotem na legowisko. Nie przesadz, jeli nazw uczucie, jakie wzbudzio w nas to kazanie, czym w rodzaju witego przeraenia. W milczeniu dosiedlimy naszych zwierzt i w milczeniu poganialimy je w kierunku witego Miasta. Nie rozleg si ani jeden radosny peen nadziei okrzyk. Nawet Halef, zawsze taki rozmowny, jecha obok mnie zatopiony w mylach. Najwiksze wra-enie jednak wydaway si wywrze sowa Munediego na Khutabie Adze, ktry w milczeniu, z opuszczon nisko na piersi gow, siedzia na swoim wielbdzie. Co si dziao wjego wntrzu, nie byo dla mnie zagadk, bo to, comy usyszeli przed chwil, byo cile powizane z jego przeyciem sprzed niespena miesica, ktre skierowao jego ycie na nowe tory. Kady czowiek przeywa co najmniej raz tak godzin powanej kontemplacji. Chwaa mu,jeli oddajejej si z ca, nalen powag! . W Switym Miecie Kiedymy prawie dotarli do przedmiecia Maabideh, kazaem opu-ci zasony tachtirewanu, w ktrym siedzia Munedi. aden prze-chodzcy drog Mekkaczyk nie powinien by go ujrze. Gdyby obe-cno tak znanej w miecie osobistoci dosza do uszu Ghaniego, stracibym najlepszy atut, ktry miaem w rku przeciw niemu. Min-wszy paac dawnego wielkiego szarifa, skrcilimy w el Mala, gwn ulic grnego miasta. Przy grobie AbuPdleba rozwidla si brukowana ulica pomidzy cmentarzem el Mala, na ktrym znajduje si grb Chadidy, ulubionej ony Mahometa, a pnocnym zboczem Debel Hindi. Ulica ta prowadzi na zachd, potem przechodzi w ulic w kierunku Diddy. Gdyby ju bya pora wielkiego haddu, musieliby-my skrci w t ulic, by dotrze do obozowiska syryjskich pielgrzy-mw, ktre wyznacza si przybyym z pnocy karawanom, poniewa w przepenionym obcymi przybyszami miecie, naszych pidziesiciu Haddedihnw nie znalazoby schronienia. Idk jednak bya nadzieja, e w jakim wikszym domostwie znajdziemy do miejsca, by nie trzeba byo si rozstawa. Zaleao mi na tym, by moi Haddedihnowie pozostali wszyscy razem, poniewa w Mekce, w przeciwiestwie do 59 innych miast Wschodu, nie ma gospd w zwykym sensie karawanse-rajw. Natomiast podczas miesicy pielgrzymek prawie kady mek-kaczyk, czy to zamieszkujcy cay dom, czy tylko pitro, jest obery-st, wic i dla nas wchodzi w gr jedynie dom prywatny. Jechalimy wic prowadzc na poudnie gwn ulic. Kiedy mie-limy za sob pierwsze domy dzielnicy en Naka, spotkalimy starego czowieka o wygldzie budzcym zaufanie. Zatrzymaem Assil Ben Riha i rzekem, przykadajc praw rk do piersi. - Pokj z tob, ojcze! Jestemy zdroonymi pielgrzymami z dale-kiego Desire. Czy mgby moe zaprowadzi nas do gospody dosta-tecznie obszernej dla nas i dla naszych zwierzt? Ten krtki sposb prezentacji nie by jednak w smak mojemu Halefowi. Podjecha tak blisko do starego, e ten cofn si o krok, przestraszony i uzupeni niedostateczn w jego pojciu prezentacj, przy czym ramionami wykonywa dziwne energiczne ruchy. -Pdk, jestemy pielgrzymami z Desire, ale w tym bogosawio-nym przez Allacha i jego proroka miecie nie tacy nieznani, jak sdzisz. T~n effendi j u raz zaszczyci Mekk blaskiem swej obecnoci. Ihke ja i kilku tych odwanych wojownikwju kroczylimy ladami proroka. Nogi naszych hudunw przemierzyy ca ziemi, a sawa naszych czynw dotara do wszystkich krajw, nawet do tych, ktre dopiero zostan odkryte. Ten effendi z dalekiego Wadi Draa jest najwikszym uczonym, z najsynniejszego uniwersytetu Maghrebu i przybywa do Mekki, by sprawdzi, czy mdro tutejszych profesorw moe porwna ze swoj. Imi tej sawnej osobistoci jest dusze ni najduszy w, i gdybym chcia wymieni je od gowy do koniuszka ogona, garnek twojej pamici bybyju wypeniony i dawno przelaby si. Tbte

oszczdz ci caej dugoci tego imienia i podam tylko koniuszek ogona. Brzmi on: Hadi Akil Szatir el- Medarrib Ben Hadi Thki Abu Fadl el Mukaram. Zapamitaj sobie dobrze to imi, i jesli pozostanie ci jeszcze troch miejsca w pamici, moes2 tam take wepchn moje imi. Jestem Hadi Halef Omar Ben Hadi 60 Abul Abbas Ibn Hadi Dawhud el- Gossarah, szejk synnych Hadde-dihnw z wielkiego szczepu Szammarw. Starzec stojc bez ruchu sucha tego potoku sw. I~raz jednak spojrza badawczo na naszych towarzyszy i nasze zwierzta. Widocz-nie badanie wypado zadowalajco, gdy skoni si i rzek w odpowie-dzi: - Sawa twego imienia, o szejku i wieci o twoich czynach dawno do nas dotary. Nasze kobiety i crki chwal was, a nasi mczyni i synowie chwal doskonao waszych bohaterskich czynw. Wiado-mo o cudownej mdroci tego effendiego ju przed stu laty dotara do nas i wszystkie nasze szkoy od dawna pragn z utsknieniem ujrze jego oblicze i usysze mdro jego gosu. Dla tak synnych i wytwornych pielgrzymw stosowne jest jedynie najwytworniejsze i najpikniejsze mieszkanie. Jestem szczliwy, e mog wam takie ofiarowa. Bdcie tak dobrzy i jedcie ze mn, a wkrtce bdziecie w posiadaniu domu, z ktrym nawet paac wielkiego szarifa, oby Allach da mu sto lat ycia, nie da si porwna. Po tych sowach wypowiedzianych z niewzruszon powag stary ponownie si skoni, a by to ukon jeszcze bardziej uniony ni za pierwszym razem, i ruszy przed nami w postawie, jak gdyby wanie zoy nam w darze cae skarby Beit Allah zebrane z darw pielgrzy-mw. Dobrze, e po ostatnich sowach odway si, by ruszy w drog, bo dziki temu nie zobaczy przynajmniej wyrazu bezgranicznego zaskoczenia na twarzy Halefa. I~n stary potrafi jeszcze bardziej blagowa ni on sam. A moe caa ta odpowied bya po prostu kpin? Ale wyglda przy tym tak powanie i dostojnie! Halef nie mg si w nim rozezna i pocigajc swoje zwierz rzuca niepewne, pytajce spojrzenie na idcego przed nami starca, tak e z trudem powstrzymywaem miech. Podczas wdrwki przez ulice milcza, nie odzywa si ani sowem. Tylko od czasu do czasu syszaem, e mruczy co pod nosem. Widocznie nie mg sobie poradzi ze sowami. Ja take milczaem, ale w gbi duszy uwaaem, e zasuy 61 na t nauczk, bya to kara za jego przesad. Sam byem troch ciekaw przyrzeczonego nam mieszkania, kiedy mijalimy dwa stojce obok siebie paace obecnego wielkiego szarifa i jego zmarego starszego brata Abdallaha o wspaniaych fasadach, pomylaem o tym co powiedzia stary. Jeeli nasze schronienie nie dao si nawet porwna z paacem wielkiego szarifa, to na widok tego ostatniego poczuem strach o moj sakiewk. Okoo trzystu krokw dalej przewodnik nasz skrci w boczn uliczk, gdzie znajduj si wite czarne kamienie, z ktrych jeden podobno pozdrowi Mahometa, podczas gdy inny nosi lad jego okcia. W tym zauku pooony jest dom proroka, ktry sprawia jednak niepozorne wraenie, a w porwnaniu z reszt domw na tej ulicy wydaje si suteren. Powodem jest nawiedzajca t okolic co jaki czas powd. Przynosi ze sob masy muu, tak e poziom ulicy powoli si podnosi. Wielokrotnie czyniono starania i cigle uprzta-no mu, ale nie udao si przywrci dawnego wygldu starym ulicom. Nowe budowle miay wysze fundamety, a wic wite miejsca, ktre chciano pozostawi w stanie poprzednim, wrd okazaych domw dostojnych mekkaczykw jakby si zapady w ziemi. Powodzie? I to w Mekce? W kraju suszy i braku wody? To chyba niemoliwe? Niestety, mekkaczycy maj strasznego wroga zagra-ajcego ich yciu i mieniu, a jest to powd. Kiedy na wschd od akki padaj deszcze, szybko tworzce si strumienie pdz po obniajcej si rwninie w stron morza. Poniewa wska dolina Mekki znajduje si wanie na drodze tej spywajcej wody deszczowej, powd jest klsk. Zabiera std wszystko, co tylko napotka. Od dawien dawna poszczeglni wadcy Mekki usiowali uchroni miasto, a przede wszystkim wite miejsca, budujc zapory. Mimo to kronikarze wymienia-j bardzo liczne powodzie, w ktrych domy, ludzie i zwierzta paday ofiar, a meczety stay w wodzie sigajcej metra wysokoci. W dodat-ku wikszo panw Mekki nie miaa zmysu do budowy wielkich dzie

pokoju, caa ich obrona polegaa na spokojnym oczekiwaniu, a woda 62 opadnie, nastpnie swoim przykadem zachcali ludno do udziau w oczyszczaniu ulic i witych miejsc. Od tamtych czasw co prawda stosunki nieco si poprawiy, ale odwieczny wrg czyha wci jeszcze i daje si czasem mekkaficzykom we znaki. Po prawej stronie ulicyminlimy Maulid Sittana Fatimah, miejsce urodzenia crki proroka. Jeszcze kilka krokw i bylimy u celu. Nasz przewodnik zastuka do bramy wytwornie wygldajcego domu i po krtkim czasie nam otworzono. Mczyzna, okoo czterdziestu lat, jak si potem okazao zarzdca, zapyta, czego chcemy, a kiedy si okazao, e mamy zamiar wynaj dom lub przynajmniej jego cz, by bardzo zadowolony. Pierwsze i drugie pitro nie wchodzio w rachub. Byo to stae mieszkanie waciciela i jego rodziny, kiedy przebywali w domu. I~raz akurat byli nieobecni. Jak wielu dostojnych mekkaficzykw, take waciciel tego domu posiadawPaif letnie mieszkanie, gdzie spdza upalne miesice wraz ze swym haremem i sub. Byo to dla nas bardzo pomyln okolicz-noci, nieskrpowanie bowiem moglimy si porusza, nie przeszka-dzajc reszcie mieszkaficw domu. Nie potrzeba chyba dodawa, e byo to szczeglnie dogodne zwaszcza dla mnie, chrzecijanina, po-niewa nie musiaem obawia si adnych uprzykrzonych obserwato-rw, pomijajc zarzdc. Obrzucajc nas potokiem sw ten gadatliwy czowiek owiadczy, e cay parter wraz z tworzcym tyy domu wielkim podwrzem i licznymi bocznymi budynkami jest do naszej dyspozycji, po czym zaprosi nas do obejrzenia go. Zsiadem z konia i poprosiem, aby Halef mi towarzyszy. Przez bram weszlimy do hallu, ktry jak we wszystkich wytwornych domach wyoony by tubtabeyn, czym w ro-dzaju cementu. Wzdu obu cian leay poduszki na drewnianych awach, osonite zwisajcymi pokrowcami. Po dwoje drzwi za zaso-nami o piknych barwach prowadzio do obszernych, wygodnie urz-dzonych poduszkami i dywanikami pomieszczefi. Drzwi w gbi hallu obok schodw na grne pitra, prowadziy na podwrze, ktre 63 wraz z bocznymi budynkami byo dostatecznie due, by pomieci Haddedihnw wraz z ich zwierztami. Zarzdca objani, e z pomoc drgw i duych pacht ptna mona pokry dachem cae podwrze, tak e nie tylko noc, ale i podczas upalnych godzin poudniowych mona tam przebywa~. Wsk uliczk midzy ssiednim domem a naszym podwrzem mielimy wygodne przejcie na ulic. Byem za-dowolony z tego, co ujrzaem, a kiedy zapytaem o cen, uznaem, e nie jest zbyt wygrowana, biorc pod uwag pooenie w centrum miasta i blisko witych miejsc. Co prawda gdyby ju by pocztek sezonu pielgrzymek, cena nie byaby tak niska. Wrcilimy do domu, gdzie tymczasem wszyscy mieszkaficy tej ulicy zebrali si, by obejrze niezwyky o tej porze widok karawany. Wkrtce wszystko uzgodnilimy z zarzdc i zabralimy si do urz-dzania si jak najwygodniej w naszym nowym domu. Wielbdy i konie wprowadzono przez zauek na podwrze, gdzie Halef wyda odpo-wiednie zarzdzenia, jak je umieci, a Kara Ben Halef i Omar Ben Sadek zajli si rozlokowaniem Haddedihnw w rozmaitych pomieszczeniach. Cztery pokoje parterowe podzieliem tak, e jeden przy-pad Hanneh, drugi Halefowi i jego synowi, trzeci Munediemu i Persowi, wreszcie czwarty mnie. Duy hall mia by wsplnym pomie-szczeniem, a zarazem jadalni i czy frontow budowl z tylnymi. Dwch Haddedihnw miao by stale na posterunku i szczeglnie uwaa, by nikt obcy nie mia dostpu do Munediego. Nasz stary dostojny przewodnik okaza si szejkiem mutawwifich, naczelnym przewodnikiem obcokrajowcw. Mutawwifi mianowicie tworz prawdziwy cech. Kada narodowo ma swych wasnych prze-wodnikw, ktrzy podlegaj jednemu szejkowi. 1ak wic jest szejk Tiirkw, Egipcjan, Maghrebijczykw, Hindusw itd. Nad nimi jednak jest mistrz cechowy, szejk szejkw. On rozstrzyga w wypadkach spor-nych, ktre do czsto powstaj pomidzy grupami cechowymi. Gdy-by kto, kto nie naley do cechu, odway ~i za pienidze, tak jak mutawwif, ofiarowa pielgrzymom swoje usugi, czonkowie cechu jak 64 jeden m wystpiliby przeciwko niemu. Biada take pielgrzymowi, ktry by skorzysta z usug takiego partacza. Nam si udao, e trafilimy na waciwego czowieka. Stary uczepi si nas jak rzep psiego ogona, a pozbylimy si go dopiero wwczas, kiedy opuszczalimy Mekk. Zaatwia nam wszystko: ywno, namioty i

drewno na opa w czasie pielgrzymki na gr Arafat, zwan przez Arabw Debel er Rahme, Gr Miosierdzia oraz na tak zwan ma pielgrzymk do el Umrah. Wiedziaem co prawda, e stary przy tym wszystkim ma niemay zysk, ale w Mekce nie dao si tego unikn, a przy tym wskutek swych groteskowych blagierstw budzi ogln wesoo. Kiedymy si oczycili z najgorszego kurzu po podry i spoylimy obfity posiek skadajcy si z makaronu posypanego cukrem, wyru-szylimy, by zadouczyni pierwszemu przepisowi obowizujcemu na pielgrzymce,Pdwaf el Kudum. Munediego i dwch Haddedihnw, pozostali na stray. I~ke ja jako chrzecijanin ani mylaem bra udzia w rytuaach mahometaskich. Wobec naszego mutawwifa mia-em do wiarygodnych wymwek, byem uczonym effendim, ktry przyby do Mekki w sprawach naukowych i dawno ju wypeniem obowizki haddu. Uszlimy kilka krokw i znalelimy si na szerokiej ulicy prowadzcej z es Szafa do el Merwa, a przed nami znajdowaa si brama powitania, Bab es Ssalam. Podczas gdy reszta pod przewodnictwem mutawwifa pozostaa, by dokona swych wstpnych obrzdw, poszedem sam po schodach przez bram na dziedziniec meczetu i przez ten dziedziniec w kierunku Kaaby. Wanie dotarem do drugiej bramy, prowadzcej do wykadanego marmurem, owalnego dziedzica Kaaby i chciaem go przej, gdy wpadem na czowieka, ktry z Mekam Ibrahim pospiesznie skrci za rg i na mj widok byskawicznie si cofn. By to Ghani. Przez pi sekund stalimy mierzc si wzrokiem, potem rce jego zacisny si w pici, a twarz wykrzywia si w okropnym grymasie. Sdziem, e jeszcze chwila, a rzuci si na mnie, ale nie. Zreflektowa si i rzucajc przeklestwo, szybko mnie 5 - W podziemiach Mekki 65 min. Mekka, co prawda nie wita, powitaa swego gocia przekle-stwem. Spotkanie z Ghanim obudzio we mnie ch ujrzenia jego domo-stwa przynajmniej z zewntrz. Ibte opuciem meczet przez Bab el Wida i skierowaem si do dzielnicy el Mesfalah. Tworzy ona z dziel-nic Bab el Umrah dolne miasto i wypenia najgbsz zapadlin doliny Mekki, podczas gdy druga z wymienionych dzielnic przylega do kracw Debel Omar oraz Debel Hindi i dlatego pooona jest wyej. O dom Abadilaha nietrudno byo si dopyta. Tworzy rg dwbch stykajcych si pod ktem prostym ulic, cigncych si od pnocy i wschodu, na poudnie. By to duy budynek i mimo rnych przysto-sowanych do nowoczesnego gustu zmian robi wraenie, jak gdyby jui oglda wiele stuleci. Sta cofnity do wntrza obszernego podwrza, ktre wskutek wysokiego kamiennego muru nie rzucao si w oczy. Ze wzrokiem skierowanym na ten dom szedem ulic cignc si od wschodu. Spostrzegem, e do domu przylega duy ogrd peen drzew owocowych, przechodzcy w cay szereg ogrodw warzywnych, cig-ncych si a do stp Debel Abu Kubes i pokrywajcych j eszcze cz jego zboczy. Gdybym, tak jak planowaem, chcia zoy domowi Ghaniego potajemn wizyt, musiabym przedtem pozna dokadnie ca okolic. Tote wspiem si na kawaek Debel Abu Kubes i dotarem pod wielk odnowion przez Othmana pasz twierdz Qal-at Dijad. W miejscu, gdzie nie byem widoczny ani z gry ani z dou, usiadem i spogldaem na wite Miasto. Leao przede mn w poraajcym wietle soca miasto, do kt-rego tskniy miliony. Wymarzony cel kadego pobonego pielgrzy-ma, ale te czyhajcego na zyski handlarza, ktry wybra sobie jako przedmiot wyzysku pobono szczodrych muzumanw. Tlitaj zbie-gay si nici caego wiata mahometaskiego. Mekka jest sercem islarnu. Jak w tysicach i setkach tysicy y skupiaj si tu podcza~ wielkiego haddu soki i siy tego olbrzymiego ciaa i przepompowuj 66 do tysicy i setek tysicy arterii nowe ycie i now wie krew a do ostatnich czubkw jego szeroko rozgazionej sieci nerww. Mimo to nie mog powiedzie, e teraz, kiedy dane mi byo

sucha pulsowania tego serca, wypeniao mnie jakie wzniose uczucie. By-em w najsynniejszych miastach Wschodu, staem na kopule Debel es Salehije, pod Damaszkiem i mj zachwycony wzrok wdrowa po lecym u mych stp ziemskim raju, w ktrego rodku meczet Omaj-jadw unosi ku niebu swoje minarety. Stojc na galerii wiey Galata patrzyem z zawrotnej wysokoci na Stambu, zwany take Dair i Saadet, ktry ze swymi ogrodami, meczetami i wieami amfiteatral-nie unosi si z morza jak bajka z tysica i jednej nocy. Siedziaem na Debel Mokattam oczarowany widokiem bajecznie piknego Kairu w wietle zachodzcego soca, urokiem jego wspaniaej przeszoci. Patrzyem z podziwem, a zarazem ze smutkiem z mostu pontonowego przerzuconego nad Tygrysem z powrotem na Bagdad - Miasto Zba-wienia, dawn rezydencj Haruna ar Raszida, ktre leao przede mn w blasku soca w caej swej wspaniaoci i przepychu, a zarazem ze wszystkimi rozpoznawalnymi oznakami rozkadu. Ale nigdy nie miaem takiego uczucia jak teraz, uczucia,-ktre prawie mgbym nazwa przeraeniem. Pooona midzy nieurodzajnymi, goymi wzgrzymi dolina Mekki budzia we mnie obraz rozkopanego gro-bowca, a samo wite Miasto wydawao mi si jak trup wysuszony wskutek spiekoty. Ten obraz spotgowa si przez Kaab, ktra ze swym czarnym jedwabnym pokryciem wygldaa zupenie jak sarko-fag przykryty czarnym caunem, wznoszcy si porodku tego grobow-ca. I dziwna rzecz? Podczas gdy zarysowa si przede mn obraz grobu, wpady mi na myl sowa zbawiciela na temat grobw pobielanych, ktre z zewntrz wygldaj piknie, lecz wewntrz pene s koci trupich i wszelkiega plugastwa. I pomylaem, e podczas moich licznych podry po Wschodzie i wrd gboko wierzcej ludnoci doznaem wicej zego ni dobrego i to wanie ze strony tych, ktrzy stale mieli na ustach sowa Koranu. W czym tkwi wina? W czym 67 przyczyna, ktra sprawia, e orodek ycia mahometaskiego i kultury islamskiej wyglda jak trup? Brak tu oywczej siy, brak wody. Wszyscy mahometanie s zymi inynierami. Nie potrafi ujarzmi siy natury, podporzdkowa ich wyszym celom. Kismet jest hamul-cem, ktry cofn ich w kulturze o kilka stuleci. Niech si dzieje wola Allacha, jest to stae powiedzenie, wyraajce akceptacj tego, co nieuniknione. Wci powtarzajce si powodzie dostarczyyby do wody, by ca dolin zamieni~ w kwitnc oaz. Ale przez wszystkie stulecia adnemu kalifowi nie przyszo do gowy, by przez zaoenie sieci kanaw wodnych zatrzyma bogosawietwo nieba i zamieni je w brzczce zoto. Czy kiedy nadejdzie jaki zdolny inynier, ktry pozna si na tej sztuce i czy kiedy zjawi si wielki nowator, ktry zdoa do akncych roww i wysuszonej pustki islamu wprowadzi yciodajn wod, dobrotliw, uszczliwiajc potg...mioci? Widok udrczonego skwarem soca miasta, po prostu sprawia mi bl i skierowaem uwag na cel, ktry mnie tu przywid. Wziem do rki lunet i nakierowaem j na dom Ghaniego. Z mojego stanowi-ska wida byo tylko stron od podwrza, tam nic szczeglnego nie zauwayem, puste paszczyzny poprzerywane nielicznymi zakratowa-nymi oknami z wyjciem do ogrodu. Przeszukaem ogrd. Istotnie by tam wspomniany przez Munediego pawilon modlitwy. adny, utrzy-many w stylu mauretaskim domek. Rzucio mi si w oczy, e mia jedynie lepe okna. Niezbdne wiato musiao wic pochodzi z innego rda, prawdopodobnie z gry, gdzie delikatna maa kopua wieczya budynek. Dlaczego Ghani buduj c ten domek nie kaza tam umieci prawdziwych okien? Czy nie chcia, by go obserwowano, kiedy si znajdowa we wntrzu? Nie wyobraaem sobie innego powodu i postanowiem moliwie jak najprdzej zoy tam wizyt. Nie byo to a tak trudne. Mur stanowi najmniejsz przeszkod, pawilon sta porodku obszernego ogrodu, a wic w do duej odle-goci od domu. Jeii uua mi si wywiedzie, o jakiej porze Ghani wychodzi ze swego mieszkania na duej, bd niemal pewny, e mnie 68 nie wykryje, wiedziaem bowiem od Munediego, e reszcie mie-szkacw zabroniony by wstp do pawilonu. Bardzo chciaem zobaczy przez lunet kogo z mieszkacw do-mu, moe nawet samego Ghaniego. Ale czekaem daremnie. Po godzinie wrciem do domu, gdzie Haddedihnowie, zajmowali si przygotowaniem wieczerzy. Odszukaem Halefa i omwiem z nim plan, jaki przyszed mi do gowy w drodze powrotnej. Dwch Hadde-dihnw powinno zamieszkaw pobliu domu Ghaniego i od razu da mi zna, jeli zauwa co wanego. Mieli mnie zawiadomi~, gdyby

Ghani opuci miasto. Co wtedy zrobi, jeszcze nie wiedziaem, zale-aoby to od rnych okolicznoci. W kadym razie ryzykowne byo zakra si w celu zbadania pawilonu, gdy Ghani by w pobliu. Nie mam zamiaru wprowadza czytelnikw we wszystkie szczegy dotyczce naszego pobytu w Mekce. Do, jeli powiem, e mj obecny pobyt w tym witym Miecie bardzo pogbi i rozszerzy moje wiadomoci na temat islamu. Widziaem wntrze Kaaby, ktre rzadko otwiera si przed pielgrzymami, na grze Arafat wysuchaem kazania, ktre imam, naladujc proroka, wygosi siedzc na droma-derze, w dolinie Muna braem udzia w kamieniowaniu wielkiego diaba i sumiennie wypiem swoj filiank kawy w namiocie w el Umrah, dokd pielgrzymi udaj si na ma pielgrzymk. Ale sucha-em take w kolumnowych halach gwnego meczetu wykadw pro-fesorw i z niejednym mdrym ulem nawizaem uczon dysput na temat spornych miejsc w Koranie. Ju przedtem wspominaem, e urzdziem si tak, by nie bra udziau w obrzdach religijnych. Jako synny taleb z dalekiego Maghrebu,..ktry by ju w Mekce, nie czuem si do tego zobowizany, a moje zachowanie, tak przynajmniej sdz, nie mogo budzi zgorszenia. Mniej zadowolony byem z Persa. Ju trzeciego dnia przyszed do mnie podniecony i rzek. - Effendi, musz c tob porozmawia. Widziaem rzeczy, ktrych nie mog strawi~. Moe wiesz, e chocia wielki hadd jeszcze si nie 69 zacz, ale ju zjawili si pojedynczy pielgrzymi z Persji. Zapewne nie wiesz, jak nieprzyjanie ich tu traktuj. Obrzuca si ich wyzwiskami, a przeklty adami naley do najagodniejszych, zwaszcza ubodzy spord nich s traktowani z lekcewaeniem. Odpycha si ich, gdzie si tylko da, pluje w ich kierunku zupenie niedwuznacznie. Sowem, nawet psa nie traktuje si gorzej. Wobec mnie s uprzedzajco grze-czni, ale i tak usyszaem do duo niemiych uwag. Ja co prawda nic sobie z tego nie robi, ale moi biedni ziomkowie? 1ak mi ich al. Co mam pocz, effendi? I czy mgbym w jaki sposb im pomc? Nie rozumiem zachowania si sunnitw wobec nas, szyitw. Przecie w gruncie rzeczy mamy t sam wiar, a rnica w pojmowaniu prawa kalifa co do dziedziczenia wadzy chyba nie moe usprawiedliwia nienawici wobec nas. Nie mogem odmwi mu susznoci, jednak powiedziaem. - Khutabie Ago, to, co mwisz, jest z twego punktu widzenia suszne. Niestety, istnieje jeszcze inny punkt widzenia. - Inny punkt widzenia? Jaki? -Jeszcze pytasz? Ajak traktuj sunnitwwyznawcy twojej wiary, kiedy odwa si znale w pobliu waszych witych miast Kerbela i Meszcccched Ali? Czy sunnita niejest naraony na najgorsze obelgi, kiedy tylko przypadkiem przetnie ciek szyickiej karawany pogrze-bowej, znajdujcej si w drodze do Kerbeli? I jak czsto sunnickie witoci, na przykad w Medynie, bywaj bezczeszczone przez szyic-kich pielgrzymw? Tylko dlatego, e s tam groby obu kalifw, ktrzy byli rywalami Alego! Czywiesz, e w Szirazie uchodzi za bohatera ten , kto moe si pochwali, i opaskudzi groby Abu Bakra i Omara w Medynie? I dziwisz si, e wy tutaj, w centrum sunnickiej tradycji, traktowani jestecie z pogard? Ju u Beni Lamw powiedziaem ci z gry, co ci tutaj czeka, ale nie chciae mi wierzy. Pers popatrzy zawstydzony na ziemi, po chwili rzek przygnbio-ny. - Effendi, to, co mwisz, sprawia mi b61. Tym bardziej, e nie mog ci nic na to odpowiedzieE. Wiem tylko jedno. Jeli w islamie nie mona znale mioci, a coraz bardziej jestem o tym przekonany, to t nie potrafi ju by z radoci muzumaninem. I odszed zmartwiony. Byo mi przykro. Ale nie mogem mu pomc, musia sam upora si z fermentem w swojej duszy. C mogem mu powiedzie na pociech? Najwyej, e i w chrzecijastwie s rozamy, czsto

zwal-czajce si jak najostrzej i take dzi ludzie staj przeciwko sobie jako nieprzejednani przeciwnicy. Ale ta uwaga raczej by zaszkodzia, ni pomoga. Awic lepiej byo zachowa milczenie. 1dke Munedi toczy wewntrzne walki. W dzie po naszym przy-byciu tutaj posaem mu niebieskie okulary, poniewa uznaem, e jego wzrok na tyle si polepszy, ale w cigu dnia oczy wymagay ochrony, a t mogy da okulary. Kiedy smego dnia paczc ze szczcia zapewni, e dokadnie widzi rysy mojej twarzy, take moja rado bya niewymowna. Oczywicie podzieliem si t radosn no-win z Haddedihnami i z trudem udao mi si ich powstrzyma, aby swej radoci nie rozgaszali na wszystkich rogach ulic. Wdziczno starca wobec mnie jeszcze wzrosa, a jednak w jego zachowaniu w stosunku do mnie zasza wyrana zmiana. Miaem uczucie, e moja obecno budzi w nim lekkie zmieszanie, zdawao mi si, e moje sowa i dobrotliwy ton sprawiaj mu czasami wewntrzne cierpienie, tak e czuem ulg, kiedy od niego wychodziem. Co prawda nie przyszo mi na myl, e mogo to oznacza zmian jego stosunku do mnie. Wiedziaem, e toczy cikie walki wewntrzne. Wyrzeczenie si i odejcie od chrzecijastwa, wracay jak wyrzuty. Jzyczek wagi, na ktrej way islam i chrzecijastwo, przechyla si stanowezo w stron tego drugiego. A wwczas zjawiem si ja, mniemany wierzcy muzumanin i wdziczno, ktr jego zdaniem, by mi duny, prze-chylaa wag na stron przeciwn. Mgbym po prostu skrci t jego walk i da si pozna jako chrzecijanin, ale uznaem, e bdzie lepiej, jali ten szlachetny duch samodzielnie, bez niczyjego wpywu, bez kierowania si osobistymi wzgldami, zadecyduje o sobie. Tbte ani troch nie czuem si uraony, kiedy zauwayem, e Munedi z dnia na dzie coraz bardziej zaprzyjania si ze swym wsplokato-rem Basz Nasirem. W nim wanie znalaz pokrewn dusz w poszu-kiwaniu prawdy. Byo mi to nawet mie, tylko usilnie napominaem Persa, by nie wspomina Munediemu, jaka jest moja prawdziwa wiara. Tirzecim sprzymierzeficem bya Hanneh, ktra w dalszym cigu po macierzyfisku troszczya si o Munediego ijak Halef mwi z umie-chem, staa mu si niezbdna. Pdk wic na zewntrz wszystko uka-dao si dobrze. Rekonwalescencja Munediego i jego przymusowe osamotnienie byywzgldnie przyjemne, i tylko wyrobione oko mogo pozna~, e w piersi Rosjanina burzy si wulkan i e midzy nim a mn sta nie wypowiedziany, ale wyranie odczuwalny znak zapytania. Dzie za dniem mija jak w locie. Nie brakowao urozmaice i prawie zapomniaem o Ghanim i niebezpieczestwie zagraajcym z jego strony, tym bardziej, e pilnujcy go Haddedihnowie nie meldo-wali nic szczeglnego. Ale rankiem szesnastego dnia naszego pobytu w Mekce zbudzono mnie. Jeden z dwu Haddedihnw, ktrych wysaem, by ledzili po-czynania Ghaniego, stan przede mn. - Sidi, Abadilah, ktrego mamy obserwowa, wanie odjecha. - Dokd? - Nie wiem, ale wygldao na to, e zanosi si na dusz wypraw. Od razu udaem si do pokoju, gdzie sypiali Halef z synem i obudziwszy ich powiadomiwm, e chc zwiedzi dom Ghaniego. Kara Ben Halef milcza, tym bardziej oywiony wydawa si jego ojciec. -Hamdulillah! Nareszcie, nareszcie znwjaka przygoda! Powia-dam ci, sidi, ju ~luej bym nie wytrzyma. Il; dziesi tysicy poko-nw wykrciy i usztywniy mi plecy, a sto tysicy pielgrzymich 72 modlitw s temu winne, e prawie odzwyczaiem si od mbwienia. Nie miej si, sidi, to prawda. Skd moesz wiedzie, co si we mnie dzieje? lj~ sobie spraw bardzo uatwi, podczas gdy ja kady pokon czuj jeszcze w swoich czonkach. Chwal sobie koski grzbiet i koyszcy si krok demmela. Allach to wie. Powiadomilimy jeszcze Hanneh, Persa i wyszlimy. By rzeki poranek. W nocy pada deszcz i powietrze byo balsami-cznie chodne. Wkrtce dotarlimy do domu Abadilaha. Skrcilimy na lewo i przemykalimy pomidzy warzywnikami w stron kamien-nego muru zamykajcego ogrd. Nasze przedsiwzicie byo o tyle uatwione, e panowaa wczesna godzina i nigdzie nie wida

byo ywej duszy. Kilka chwytw, podrzut i szczliwie wyldowalimy po tamtej stronie, potem przesuwalimy si pod ochron do gsto rosncych drzew w stron pawilonu. Kara Ben Halef musia podczo-ga si a do samego domu i ukryty za pniami drzew uwaa, czy ze strony domu nie zagraa nam niebezpieczestwo. Od strony, z ktrej przybylimy, nie potrzebowalimy stray. l~raz moglimy obaj, Halef i ja, zabra si do zbadania pawilonu. Drzwi nie byy przy ziemi, lecz o kilka kamiennych stopni wyej i jak przypuszczaem, zamknite na zamek. Przewidziaem jednak taki wypadek i za pomoc drutu, ktry skrciem i uyem jako w5rtrycha oraz noa, wkrtce otworzyem prosty zamek. Nacisnem klamk i wraz z Halefem znalelimy si w rodku. 3 Na razie nic nie mona byo rozrniE. Panowaa cakowita cie-mno, tylko par sabych promieni padao z gry przez kilka pozo-i. stawionych w kopule otworw. Miaem jednak nadziej, e wkrtce bdzie jasno. Ghani musia mie skrytki dla przedmiotw, ktrych uywa, by zapali wiato, bo, e nie przychodzi tu dla modw, byo dla mnie jasne. I nie pomyliem si. Obok drzwi wyczuem wgbienie, a w nim paczk woskowych pochodni i gar zapaek. Zapaliem jedn z nich i ujrzaem komnat z trzema dywanami do 3; modw, ktre w ostatnich tygodniach tak czsto zajmoway moje 73 myli. Pdk, nie byo najmniejszych wtpliwoci, znajdowaem si w po-mieszczeniu, o ktrym mwi mi Munedi w swojej wizj i. Ihke Halef, ktrego od dawna powiadomiem o tej dziwnej przepowiedni, by tego samego zdania, poniewa, kiedy pochodnie zaponly zawoa zdumiony. -Maszallah! Sidi, niechccy trafilimy na mysi nor. 1ak wanie wyobraaem sobie komnat z trzema dywanami do modw, o ktrej mi opowiadae. I popatrz, sidi, tu po obu stronach s dwa czerwone dywany, a porodku ley niebieski haftowany zotem. Jestem ogrom-nie ciekaw, jakie tajemnice nam wyjawi. Nie czekajc na moj zgod, zabra si do badania redniego niebieskiego dywanu. Pozwoliem mu dziaa, ale dla ostronoci zamknem drzwi, aby na zewntrz nie przedosta si i nie zdradzi nas promie wiata. Znajdowalimy si w pomieszczeniu Iiczcym mniej wicej siedem metrw kwadratowych. Szerokie powierzchnie cian pomalowane byy gustownie w dywanowy wzr, a zote splatajce si ze sob litery arabskie przedstawiajce wersety z Koranu poyskiwyy tu i wdzie, kiedy wiato pochodni padao na cian. Przerwy pomidzy dywana-mi ukazyway podog wyoon marmurem, wiadczc o bogactwie budowniczego. Komnata, poza dywanami, bya zupenie pusta. A same dywany, wedug mnie wcale nie pasoway do oglnego przepy-chu tego pomieszczenia. Nie to, e byy brzydkie czy zniszczone, ale byy to tuzinkowe towary, jakie kupuje si tanio na kadym bazarze. 1ake ten rodkowy, mimo e wyglda lepiej, niczym si nie wyr-nia. Zote litery, ktre wplecione byy w dywany i zawieray sentencje z Koranu, po bliszym zbadaniu okazay si nieprawdziwe. Prawdo-podobnie Ghani chcia odwrci uwag przypadkowego wamywacza od dywanw, jeli naprawd zawieray jak tajemnic. Gdy obejrzaem komnat, zwrciem si do Halefa. Ten klcza na pododze i rodkowy dywan przekrca do gry nogami, ogldajc go 74 ze wszystkich stron. T~raz jakby gotw by ze sprawdzaniem, bo rzek rozczarowany. - Sidi, nic tu nie znalazem, ten dywan wyglda jak tysice innych i nie wiem, jak tajemnic mgby nam wyjawi. Sprbuj ty, moe bdziesz mia wicej szczcia. Wiesz przecie, w tych sprawach du-go twojego rozumu przewysza szeroko mojego. Wziem dywan do rki i ledwo rzuciem na okiem, a j u wiedzia-em, o co chodzi. - Halefie, porwnaj doln stron z grn! Nic nie zauwaye? Gdyby chodzio o zwyky dywan tkany w jednym kawaku, przd i ty musiayby si cakowicie ze sob zgadza. Co jest przodem po lewej stronie, musiaoby na odwrotnej stronie by po prawej i na odwrt. A wersety Koranu tworzyyby na odwrotnej stronie nieczytelny gali-matias odwrotnie ustawionych liter. Ajak jest tutaj?

- Maszallah, sidi! Masz racj. I~raz widz to take. Wersety Ko-ranu s te na odwrotnej stronie doskonale czytelne. Sdz, e mamy tu do czynienia z dwoma dywanami! - Nie wtpi w to. Poza tym czuj, e ten dywan jest o wiele grubszy ni inne egzemplarze tego rodzaju, co jednak zauway tylko kto, kto, j ak my, zwraca na to szczegln uwag. Poza tym obie strony s tak sprytnie ze sob zszyte, e nie powstaj adne wybrzuszenia, a wic nie mog budzi podejrze. - Rozwizania zagadki naley wic szuka pomidzy dwoma dy-wanami. Ale gdzie? Wkrtce znalelimy rozwizanie. Jedno miejsce na brzegu byo jak gdyby troch grubsze ni pozostae czci. Po krtkim badaniu znalazem szew, ktry czy oba brzegi i ostrym noe rozpruem je. Wsunem rk do tak sporzdzonej kie-szeni i pomidzy palcami poczuem paczuszki papieru. Z okrzykiem radoci wycignem je, podczas gdy Halef z pochodni w rku po-chyla si nade mng. Papier na wierzchu by to wycig z konta cesarskiego banku w l~heranie informujcy o zoonym tam majtku przez hrabiego Werniowa, nastpnie byo kilka banknotw tego samego banku o znacznej wysokoci, ktre wykazyway t sam sum co ostatni wycig i wreszcie odkryem pi wycinkw, ktre najwidoczniej pochodziy z perskich gazet. Jak stwierdziem pobienie, wszystkie zawieray wia-domoci o tajemniczym znikniciu hrabiego Werniowa i wezwania szachinszacha do niego, by wrci, jeli jeszcze yje. Przegldaem papiery klczc, teraz jednak zerwaem si na rwne nogi, aby da upust swej szalonej radoci. - Halef, czy masz pojcie, co trzymam w rkach? Ale skd masz wiedzie? Przecie nic ci nie mwiem o historii ycia Munediego. Jestem teraz w posiadaniu majtku, ktry zosta Munediemu skra-dziony i dowodzi, e Ghani przed laty popeni wobec niego ajdackie przestpstwo. Halef wytrzeszczy oczy. - Ghani... przestpstwo wobec Munediego? Ukrad jego maj-tek? - Oczywicie, a kto inny? Nie mam teraz czasu wyjania ci wszystkiego, ale po tym, kiedy ju mielimy z nim do czynienia, nie powinno ci ju dziwi to nowe odkrycie. - Waciwie nie. A jednak, sidi, nie mog poj, jak kto, kto podaje si za ulubieca wielkiego szarifa, moe by jednoczenie skoficzonyrn ajdakiem? - Dziwi ci to? Mnie nie! Ghani musi najpierw da. dowd na to, e jest naprawd ulubiecem wielkiego szarifa. Nie wierz mu, bo wtpi, by szlachetnie mylcy czowiek, za jakiego bezwzgldnie uwaam ksicia Mekki, dawno nie odkry, co wart jest taki czowiek, jak Ghani. - Ghani, Ghani, sie coraz mocniej zaciska si nad twoj gow. Dziki Allachowi, e nie jestem much, ktra si w niej zapltaa. Potem doda z nagym wybuchem gniewu. - Co za ajdak! Co za bawochwalca, ktry oszukuje ludzi 76 pozorami swej witoci i uywa miejsc i przedmiotw, ktre dla prawdziwych wiernych s wite, by ukrywa swoje zbrodnie! Gdybym go mia tu pod rk, tego wyrzutka, tak dugo bym go obrabia piciami, a dusza jego staaby si podobna do bbna, ktrego skra ma wielk dziur i dlatego nic nie jest warta. Czego jeszcze szukasz, sidi? Suchaem sw Halefa jednym uchem. Przyszo mi na myl, czy te oba czerwone dywany nie su take jako miejsca ukrycia skarbw Ghaniego. Ben Nur co prawda nic nie wspomina o tym, co by mogo posuy jako wskazwka, moe dlatego nie miao to zwizku z Munedim, ale wpado mi teraz na myl, jak natarczywie domaga si wtedy na pustyni, by mu zwrcono jego dywan do modw, w ktrym mia zawinity swj up. Moe byy w nim te wielkie pienidze, ktre wedug sw Persa zarobi w Meszched Ali z Munedim. To cakiem moliwe! Nawet prawdopodobne! Byoby to jego zwyczajem uywa dywanw do modlitwy w celu przechowywania pienidzy i wartoCio-wych papierw. Mogem si wic spodziewa, e i w czerwonych dywanach znajd dalsze kartki pienine, jak si wyrazi Halef. Dr-ya mnie jeszcze jedna myl. Ghani czsto tu

przychodzi. Po co? Chyba nie tylko z powodu niebieskiego dywanu. Z tym Beit es Ssala musiaa si wiza jaka kolejna sprawa, o ktrej jeszcze nie wiedzia-em. Miaem wanie odoy niebieski dywan na miejsce, po daremnym poszukiwaniu dalszych kieszeni, kiedy co zwrcio moj uwag. Halef podszed i przyglda mi si. Przy tym wiato pochodni padao na marmurow podog, ukazujc podun szpar. Wygldaa tak, jakby dwie lece obok siebie pyty marmurowe nie byy mocno zespolone. Wyjem Halefowi pochodni z rki i obejrzaem to miej-sce. Ku memu zdziwieniu spostrzegem, e szpara na obu koticach sza dalej pod ktem prostym, a wic chodzio tu o wprawion pyt. Zbudzio si we mnie pewne podejrzenie. A moe ta pyta zakrywa wejcie do podziemnego pomieszczenia? Musiaem si upewni, wic stukaem trzonkiem noa w rne miejsca podogi. Dwik brzmia wszdzie jednakowo, tylko w tamtym miejscu by guchy. A wic istotnie tak byo, jak przypuszczaem, znajdowaem si prawdopo-dobnie nad wejciem do piwnicy. Ale jak usun cik pyt wielkoci mniej wicej metra kwadratowego? Szukaem dalej i spostrzegem, e pyta obok wjednym miejscu by:tajakby podrapana czym twardym. Podsunem sztywne, nieamliwe ostrze mojego noa w to miejsce w szparze i nacisnem. I oto pyta uniosa si troch, tak e mogem pomc sobie rk i bez wikszego trudu j podnie. Powstay otwr zia niesamowit ciemnoci. Kiedy powieciem tam, wsuwajc po-chodni tak gboko, jak sigaa rka, ujrzaem, e nie byo schodw, lecz tylko prostopadle prowadzcy w gb ciasny szyb. Prawdopodob-nie jednak nietrudno byo tam wej, poniewa, o ile mogem do-strzec, na murze w pewnych odstpach byy wprawione elazne uchwyty, tak e rka i noga podczas schodzenia miay dostateczne oparcie. Halef spojrza mi w twarz wyczekujco. -Sidi, zejdzieny? Byoby cudowne, gdybymy natrafili na tajemni-c tego ajdaka. - I~k, zejdziemy. Ale dla ostronoci wemy jeszcze jedn po-chodni. Nie wiemy, jak dugo bdziemy musieli zosta na dole. Wanie chciaem sprawdzi oba czerwone dywany, ale to nowe odkrycie wydao mi si waniejsze ni wszystko inne. Ostatecznie tamto mogem zbada kiedy o dogodniejszej pocze. Zabraem znalezione papiery i trzymajc pochodni w prawej rce pierwszy zszedem na d. Halef szed tu za mn. Naliczyem dwa-dziecia uchwytw, zanim poczuem twardy grunt pod nogami. Znalelimy si w korytarzu cigncym si w dwch kierunkach, tak wskim, e najwyej dwie osoby mogy i obok siebie. ciany i sufit skaday si z granitowych pyt i rne znaki wskazyway na to, e przejcie owo miao ju bardzo sdziwy wiek. W kadym razie nie powsiao dopiero niedawno ani nie byo zbudowane przez Ghaniego. Ale dokd prowadzio? Poszlimy najpierw w kierunku zachodnim, ale nie zaszlimy daleko. Po kilku krokach musielimy si zatrzyma. Droga si skoficzya, korytarz w tym miejscu si zawali. Gdyby pro-wadzi dalej, doszlibymy chyba do jakiej piwnicy pod domem Gha-niego. Czy to przejcie zostao zasypane, czy te samo si zawalio? Uznaem, e zastanawianie si nad tym to strata czasu i ruszyem z powrotem, by spenetrowa korytarz w drugim kierunku. Na razie prowadzi prosto przed siebie. Naliczyem niemal tysic krokw, jakie przebylimy w kierunku wschodnim. Dokd to przejcie prowadzio? Wedug moich przypuszczefi musielimy by we wntrzu Debel Abu. Nie musiaem ama sobie dugo gowy, poniewa rwna droga si skoficzya i wskie, ale cakiem wygodne kamienne stopnie prowadzi-y do gry. Naliczyem dwiecie pidziesit sze stopni, kiedy wskie przejcie si rozwidlio i skrcio w prawo. Co robi? Czy mamy dalej i w gwnym kierunku, czy te skrci? Po krtkim namyle wybra-em to drugie i nie poaowaem. Rozmaite znaki wskazyway, e ta droga nierzadko bya uczszczana, duo tu byo wyrzuconych resztek spalonych pochodni. Pake cakiem niedawno kto tdy przechodzi. Zauwayem w licznych miejscach, tam, gdzie wilgo~ przesikaa pomidzy pytami granitu, a ziemia bya rozmika, lady stp. lady musiay by do wiee, bo padao dopiero w ostatnich dniach. Po jakich piciuset krokach nie moglimy znowu przej dalej, drewniane drzwi zamykay nam drog. Na szczcie zamknicie, ci-ki drewniany rygiel, by zaoony po naszej stronie. Odsunem go, popchnem drzwi i znalazem si na zewntrz. Pod moimi stopami rozpocierao si wite

Miasto, z boku nade mn spoglday w d niewysokie, ale ponure mury twierdzy Dijad, a ja sam staem pord rumowiska, ktre pokrywao w do szerokim krgu zbocze grskie, prawdopodobnie byy to resztki starej fortyfikacji. Mimo bliskoci miasta tu w grze panowala najgbsza cisza. Odwrciem si, by bliej obejrze drzwi, podczas gdy Halef peza z ciekawoci wrd ruin. Drzwi skaday si z cikich drewnianych belek i po zewntrznej stronie byy tak sprytnie dostosowane do 79 otoczenia, e tylko bystre oko byo w stanie dostrzec ich istnienie i to tylko wwczas, gdy wiedziao, e one tu s. Do jakich celw suyy te drzwi i przejcie, ktre teraz opucili-my? I dokd doprowadziyby nas kamienne schody, gdybymy nimi zeszli? Moe do twierdzy? Wwczas cae to podziemne kretowisko naleao zapewne do urzdze twierdzy i dziwio mnie, e jedynie Ghani o tym wiedzia. Musiaem przyj w tym wypadku, e podziem-ne przejcie nie znane byo nawet Othmanowi paszy. Ale co mia z tym wsplnego Abadilah? Byem zdecydowyny nie wraca do pawilonu modw, dopki si nie dowiem, dokd prowadz kamienne schody. Tbte zawoaem Halefa i zapaliem drug pochodni. Wrcilimy do potajemnego przejcia, chcielimy wanie zamkn drzwi od wewntrz, kiedy zo-baczyem co biaego poyskujcego na ziemi. Przedtem tego nie zauwayem, bo pochodnia dawaa skpe wiato, ale teraz padao pene wiato dnia i owietlao jasno ujcie korytarza. Podniosem w przedmiot. Bya to kartka zapisana po jednej stronie jednym tylko zdaniem, ale zdanie to zawierao sowo takie, e a zdrtwiaem ze zdumienia. Gdy przed dwudziestu laty zmuszony byem wraz z towarzyszami ucieka z Mekki, natrafilimy na jaskini, znan tylko przywdcom Ateibehw. Jaskinia nazywaa si Atafrah i to sowo, ktremu przy-gldaem si teraz z penym niedowierzaniem napisane byo na kartce. Byem tak osupiay, e Halef szturchn mnie w bok i zapyta zdzi-wiony. - Co ci jest, sidi? Co tam napisane? -Masz, sam zobacz i powiedz mi potem, czy dobrze przeczytaem. Halef wyj mi kartk z rki i przeczyta gono jej tre. - Prryjd jutro do jaskini Atafrah! Potem jego rka opada i rzek po chwili niemego zdumienia. - Tb prawda, sidi, tu jest wyranie napisane. Maszallah! I jeszcze raz Maszallah! Czy chodzi tu o nasz jaskini, w ktrej bylimy przed dwudziestu laty? Jak sdzisz? - Jak moesz jeszcze pyta! Jestem przekonany i wiem, e dzi musielimy odnale nie tylko majtek Munediego, lecz i t kartk. Chod. Musimy natychmiast wraca i goni Ghaniego. - Jak to? - zapyta Halef zdziwiony. - Nie chcesz jeszcze przedtem pj tymi schodami do koca? - Nie mamy ju dzi czasu. Mam niezbite uczucie, e w jaskini albo pod jaskini Atafrah dowiemy si rzeczy waniejszych, ni gdy-bymy pezali tutaj pod ziemi jak koty. - Ale przybdziemy za pno. Ghani wyprzedzi nas i nie dogoni-my go. Spojrzaem na zegarek. - Wyszlimy wkrtce po odjedzie Ghaniego z domu i jestemy tu dopiero godzin. Ma on wic godzin albo ptorej przewagi nad nami. Pornyl, e tu chodzi na pewno o rzecz jak najbardziej sekretn. Na pewno wic nie pojedzie prost drog, lecz bdzie kry. Sdz nawet, e opuci miasto nie przez Bram Didda, lecz w przeciwnym kierunku, a by nie rzuca si w oczy, nie bdzie okazywa popiechu. My natomiast moemy pogania~ nasze zwierzta i poza tym jecha prost drog, tak e moemy go dogoni, a nawet wyprzedzi. - Sidi, masz racj, znw widz, e dugo twego rozumu wcale nie jest taka najgorsza. Starannie zamknli~my za sob drzwi i tak szybko, jak pozwalaa na to droga, wrcilimy. Przy tym chodziy mi po gowie rozmaite przypuszczenia. Kim by ten czowiek, ktry utrzymywa potajemny kontakt z Ghanim i przez ktrego otrzymywa on wiadomoci okr-n drog poprzez podziemny korytarz? Bo, e przyjmowa goca nie w domu, lecz wrd ruin, nie ulegao dla mnie wtpliwoci. Czy nalea do plemienia Ateibehw? Waciwie naleao tak przypusz-cza, bo

uwaaem za wykluczone, by ci ludzie jakiemu obcemu powiedzieli w o jaskini Atafrah. Kogo dotyczya wyprawa Ghaniego i spotkanie w jaskini? Czy chodzio o nas, czy te o kogo innego? 6 - W podziemiach Mekki Byem przekonany, e Abadilah nie zamierza si na nas mci~. Z drugiej strony, gdyby chodzio tylko o nas, znalazby w Mekce do posusznych narzdzi dla swoich planw, nie musiaby po to specjal-nie wyjeda z miasta. Jakkolwiek byo, mogem tylko snu przypu-szczenia, nic wicej. Nie inaczej byo z dziwnym proroctwem Munediego, ktre w tak nieoczekiwany sposb zaczo si sprawdza. C6 to bya za sia, przemawiajca ustami Munediego i ujawniajca sprawy, o ktrych na jawie nie mia pojcia? Co do majtku dawnego rosyjskiego pro-fesora i tajemnicy podziemnego korytarza, to przepowiednia Munediego nie bya tak niezrozumiaa. Ale co to byo z t kartk? Czy i j musiaem przypisa do tej tajemnej siy? Czy ta duchowa moc moga wej rze w przyszo i wiedziaa z gry, e o okrelonej godzinie znajdzie si na mojej drodze wana dla mnie kartka? Ale i tak bym nie otrzyma odpowiedzi na moje pytanie, bo dotar-limy wanie do szybu. Wyszlimy na gr, zastawilimy otwr na powrt marmurow pyt i uoylimy niebieski dywan dokadnie tak, jak lea przedtem. Pomijajc papiery i dwie wypalone pochodnie, wszystko pozostao takjakprzedtem. Rzuciwszyjeszczejedno badaw-cze spojrzenie, opucilimy pawilon i udao mi si znw zatrzasn zamek. Kara Ben Halef by zadowolony, kiedy przyszlimy odwoa~ go z posterunku. W ogrodzie nie pojawi si nikt, a czekanie wydao mu si dugie i nuce. Teraz take udao si nam przej niepostrze-enie przez mur ogrodu i szybko pobieglimy do naszego mieszkania, podczas gdy Halef opowiedzia synowi to wszystko, co najwaniejsze i czego powinien si by dowiedzie. Pod jaskini Atafrah W Mukak el Hadar zatrzymalimy si tylko tak dugo, by osioda konie i przygotowa si na dzie konnej jazdy. Papiery dotyczce Munediego oddaem do rk Kary Ben Halefa na przechowanie, poniewa nie chciaem wystawia ich na niebezpieczestwo nawet krtkiej wyprawy. Waciwie powinienem by je od razu wrczy Munediemu, ale to wymagaoby wyjaniefi, a na to nie byo teraz czasu. Tak wic mino zaledwie kilka minut od naszego przybycia na kamienn uliczk, kiedy obaj, Halef i ja, jechalimy obok wielkiego meczetu i przez Bab el Umrah, by dotrze do drogi prowadzcej do Diddy. Kiedy mielimy za sob ostatnie domy miasta, moglimy wreszcie popdzi nasze zwierzta. - Assil... Assil! Ramchchchch, ramchchchch! - poganiaem swe-go karego. - Barkh... Barkh! Ramchchchch, ramchchchch! -woa Halef za moim przykadem. Byo to wezwanie do jak najszybszego galopu. Zwierzta pdziy jak wiatr, a przy tym z takim spokojem i lekkoci, jak gdyby ten 83 galop nie wymaga od nich najmniejszego wysiku. Mimo e droga wcale nie bya rwna, zwierzta pokonyway kad przeszkod z atwoci i kiedy znalelimy si na miejscu mino nie wicej ni p godziny. Dotd Halef z powodu nierwnoci terenu musiajecha za mn, ale teraz droga pozwolia mu przyczy si do mnie i opowie-dziaem mu po raz pierwszy krtk histori Munediego, ajdackie knowania, zdrady i sieci oszustw, jakimi Abadilah otoczy ufajcego mu czowieka. Halef by obul-zony. Podczas gdy mwiem, przerywa mi wielokrotnie okrzykami zdumienia, ktre nie ustaway zwaszcza pod koniec sprawozdania. Kiedy skoczyem, wbrew swemu zwyczajowi zachowywa milcze-nie. Ale byo ono bardziej wymowne, ni gdyby da wyraz caemu swemu wstrtowi i oburzeniu. Dobrze, e nie byo tu Ghaniego! Zostaby bowiem zmielony mynem jego gniewu. Podczas mojego opowiadania pozwoilimy naszym koniom na spokojniejsz jazd, by ich nie przemcza, teraz jednak znowu je ponaglilimy. Soce uno-sio si coraz wyej i coraz bardziej odczuwao si skwar dnia. Jechalimy jednak dalej, bez odpoczynku, chcielimy bowiem by na miej-scu, zanim ar poudnia stanie si udrk.

Bylimy ju trzy godziny w drodze i teraz pilnie uywaem lunety, by odkry Ghaniego, ktry wedug mego obliczenia powinien znajdo-wa si niedaleko przed nami, chyba e pozosta na prostej drodze i gna przed siebie na zamanie karku. Wreszcie zostaem nagrodzony za tak pilne rozgldanie si. W dole ujrzaem poruszajcy si punkt, a kiedy si zbliylimy, okazao si, e to pojedynczy jedziec, ktry do spokojnie zmierza ku pewnej linii, ktr rwnie zobaczyem przez lunet. Byo to rumowisko skalne, ktre z tej strony ograniczao otwart pustyni i za ktrym naleao szuka jaskini Atafrah. Bez sowa skierowaem konia z po-przedniego kierunku w lewo, a Halef jecha za mn, wcale nie okazu-jc zdziwienia. Zna mnie i potrafi sobie wytumaczy moje Lachowa-nie, nawet kiedy mu nie wyjawiem powodw. Musielimy liczy 84 si z tym, e okolica, z ktrej nadjeda Ghani, bdzie z jaskini obserwowana i dlatego naleao stara si zbliy do miejsca spotka-nia z innego kierunku. Aby byo moliwe dotarcie do jaskini przed Ghanim, pucilimy konie najostrzejszym galopem i po kwadransie bylimy w miejscu, gdzie otwarta pustynia przechodzia w rumowisko skalne. Miejsce to pooone byo tak daleko na poudnie od punktu, do ktrego zmierza Ghani, e goym okiem na pewno nie moglimy by widoczni. Skierowalimy konie pomidzy szczelinami skalnymi i jechalimy w stron, gdzie znajdowaa si jaskinia Atafrah. Co prawda mino ju przeszo dwadziecia lat, jak tu byem, ale ufaem memu nieomyl-nemu zmysowi orientacji i czuem, e bez trudu znajd poszukiwany punkt. Kiedy sdziem, e jestemy ju do blisko jaskini, zostawilimy konie w szczelinie skalnej. Waciwie Halef powinien by zosta na posterunku, ale ten sympatyczny czowiek tak bardzo mnie prosi o zabranie go ze sob, e nie mogem mu odmwi. Pieszo skradalimy si dalej. Skierowaem kroki tak, e wedug moich oblicze musieli-my trafi na jaskini od zachodu, poniewa przypuszczaem, e na tamt stron nie bd zwraca uwagi. Szlimy dalej i miaem nadziej, e w kadej chwili trafi na nieomylne znaki, wskazujce nasz bliski cel. Ale tak nie byo. Ju mylaem, e zmyliem kierunek i zatrzyma-em si, gdy z boku za nami rozlego si w oddali gone woanie. Brzmiao to jak pytanie. Syszaem te odpowied, ale nie zrozumia-em ani sowa. Szybko i z niezwyk ostronoci posuwalimy si w kierunku tego woania. Szczelina skalna, tworzca wejcie do jaskini, bya, jak wiedziaem z dawnych czasw, otoczona wieloma potnymi gazami, tak, e skradanie si nie byo dla nas trudne. Z kadym krokiem poznawaem okolic i wreszcie ujrzaem, wysuwajc si ostronie spoza skay, wejcie do jaskini i dwch Beduinw siedzcych na ziemi i wyczekujco patrzcyc na trzeciego, ktry wanie szybki-mi krokami nadchodzi z kierunku, z ktrego mia nadej Ghani. Nie 85 widziaem koni, byy chyba ulokowane w jaskini, na ktrej tyach, jak pamitaem, znajdowa si may zbiornik wodny, wielka rzadko w tej ubogiej w wod okolicy. Kiedy ten trzeci zbliy si na kilka krokw, jeden z dwch siedz-cych zapyta. - Czy to Abadilah? - Tak, to on. Jest co prawda jeszcze daleko, ale poznaem go po czerwonym okryciu sioda, ktre lnio w socu. - Wic id i pitnuj, aby nikt niepowoany nam nie przeszkodzi. - Kto mgby nam przeszkodzi w tej tak odlegej okolicy, o szejku? - Nie pytaj, lecz suchaj - odpar zwile ten nazwany szejkiem. - Wiesz, e chodzi o spraw tak niebezpieczn, i nigdy do ostra-noci. Przywoany do porzdku oddali si bez sowa, na szczcie nie w naszym kierunku, lecz w stron przeciwn, moe dlatego, e jaka nieprzewidziana przeszkoda moga nadej tylko od strony odsoni-tej pustyni. Spodziewaem si, e dwaj pozostali rozpoczn rozmow, z ktrej zrozumiem cel ich spotkania, ale si rozczarowaem. Obaj siedzieli w milczeniu. Mino moe dziesi~, dwanacie minut, kiedy za naszymi plecami rozleg si ttent kopyt koskich i nadjecha oczekiwany przybysz. Po kitku minutach jedziec zakrci za zaom skalny. 1dk, to by Abadilah el Waraka. Nie wida byo jego chudej postaci, poniewa owinity by w obszerny fadzisty burnus, ktry nie wskazywa na stanowisko i urzd swego waciciela. Lecz ko, na ktrym

siedzia, by najszlachetniejszej rasy, a czerwona, bogato haf-towana zotem derka, ktra pod siodem przykrywaa grzbiet i boki konia, musiaa kosztowa wiele pienidzy. Zdumiony byem, e Gha-ni znalaz drog przez to rumowisko skalne, nie schodzc z konia. Widocznie by tu nie pierwszy raz. Podczas wymiany zwykych pozdro-wie tciwarzysz szejka pomg jedcy zej z konia i zaprowadzi zwierz do jaskini. 86 Dobrze przypuszczaem, zwierzta byy ulokowane w jaskini. I~raz ciekawe byo, gdzie odbdzie si rozmowa. Jeli w jaskini, to byoby dla nas trudne, a moe w ogle niemoliwe, podsuchanie jej. Ib jednak odpado, gdy szejk zapyta nowo przybyego. - Chcesz zosta tu, czy mamy wej~ do jaskini? - A czy okolica jest pewna i nikt nas tu nie moe zaskoczy? - Nie ma nikogo w pobliu, poza tym Ali stoi na skraju pustyni na posterunku. Jestemy cakowicie bezpieczni. - Wic wol pozosta tu. Jest tu wygodniej ni wewntrz, gdzie trzeba pali ogiefi, aby si zobaczy. Wanie to chciaem usysze i podczas gdy ci trzej wygodnie si rozsiedli, przysunlimy si kawaek bliej. W pobliu miejsca, gdzie siedzieli, dwa do due bloki skalne znajdoway si tak blisko siebie , e tworzyy zwajc si do przodu szpar. Wczogalimy si tam i znalelimy si w do bezpiecznym miejscu. Szpara bya z przodu tak wska, e moglimy przez ni zerka, ale tamci nie mogli zajrze do nas. A jeli ktremu przyszo by do gowy zbada to miejsce, spo-strzeglibymy to zawczasu i moglibymy si ukryF wrd licznie tu rozsianych blokw skalnych. Wanie kiedy jako tako si ulokowalimy w tej wskiej szparze, Ghani zacz rozmow. Pierwsze, co usyszelimy, to wyrzut. - Czemu nie przyszede na zwyke miejsce, by uzgodni ostatnie sprawy, tylko kaesz mi jecha taki kawa drogi? - Bo nie uwaam za mdre omawia plan ujcia lwa wjego wasnej jaskini. - A jeli lew jest chory i saby? Odkd to Ahmed Ghalib, szejk odwanych Arabw Sebida, boi si? Ach! Ahmed Ghalib! Ju o nim syszaem. Pod poprzednim walim, Othmanem pasz, jako sojusznik Ben Asima, potnego szejka Beni Harbw, dugo zagraa karawanom zdajcym z Mekki do Diddy, ai encrgiczny pasza pooy kres ich zbrodniom. Odtd nic nie byo sycha o nich obu i drogi karawan stay si do bezpieczne, a do ostatnich czasw, kiedy to zdarzyo si kilka zuchwaych napadw rabunkowych, przy czym nie udao si wykry sprawcw. Obecny wali, Szafwet pasza, lekceway sobie swoje obowizki, jego zasad byo: y i da y innym. Nie mia ambicji, tak jak jego poprzednik, by obok wielkiego szarifa odgrywa znaczc rol. Swoj chciwo mg i tak zaspokoi. W tych warunkach nie zaleao mu wcale na zapew-nieniu bezpieczestwa na drogach karawan i uwaaem, i jest ca-kiem prawdopodobne, e szejk Sebidw na razie potajemnie z tego korzysta i w tych wszystkich napadach rabunkowych macza palce. Przy tym nasuna mi si myl, e Ghani odgrywa jakby rol nagania-cza. Jako wadca caej dzielnicy miasta mia dostateczny wgld w sprawy majtkowe podwadnych mu pielgrzymw, tak e mg swego sojusznika szejka naprowadzi na dobry pow. up dzielono i Aba-dilah sta si w ten sposb bogaczem, ghanim. Myli te przyszy mi do gowy byskawicznie podczas ostatnich sw Ghaniego. Ale kim by lew, ktrego chciano upolowa, a ktry by chory i saby? Do nas sowa te nie mogy si odnosi, zreszt od razu otrzymaem odpowied na to pytanie, szejk bowiem rzek. - Chory, saby lew, powiadasz? Aun er Rafiq posiada jeszcze wielu potnych przyjaci i ma wielki mir u ludzi. - Allach jest wielki i miosierny- rzek Ghani lekcewaco - a ty naraz zaczynasz si waha. Aun er Rafiq ju od dawna nie jest taki lubiany jak dawniej. Zapomniae, jak bardzo maj

wielkiemu szari-fowi za ze, e jest niedostpny dla zwykych ludzi i rzadko ich do siebie dopuszcza? Mekkaczyk wszystko zniesie i wybaczy swemu ksiciu, tylko nie lekcewacy stosunek. On nie ma przyjaci nawet we wasnym domu, taki z niego kapryny tyran. Niech tylko zaj m jego miejsce, a zobaczysz, e nikt palcem nie kiwnie w jego obronie. A moe mylisz, e nastpca Muhammeda Abu Numehjia i prawnuk Qatadaha mniej si nadaje na tron szarifa niAun er Rafiq? Czemu potomkowie Barakata nie mog by take powoani do wadzy jak synowie Hassana? W moich yach pynie ta sama szlachetna krew gg ksica. Czemu mam zrezygnowa ze swego prawa tylko dlatego, e obecny emir naley do starszej linii? Ani mi si ni! Chc i bd wielkim szarifem, a kto ma wadz, ten ma i prawo! Byo to pasjonujce! Staem si wiadkiem spisku przeciwko obe-cnemu wielkiemu szarifowi. Co prawda, kiedy si nad tym zastana-wiaem, wcale nie wydawa mi si to takie dziwne. Historia wielkich szarifw Mekki jest pisana krwi. Niejeden sawny emir doszed do tronu szarifa po trupie swego poprzednika i wymusi sobie potem uznanie Porty, ktrej zwierzchnictwo take byo tylko pozorne, zwa-szcza wtedy, kiedy wskutek wojen nie moga troszczy si o sprawy odlegej Hedy. Ale e teraz, kiedy Turcy posiadali w witym miecie due oddziay wojska, jaki czowiek way si na powstanie przeciw panujcemu wielkiemu szarifowi, ktre zarazem musiao by skiero-wane przeciwko paszy, wskazywao na odwag, ktra mnie przy zwy-kym tchrzostwie Ghaniego zaskoczya. A moe zawar potajemne przymierze z Szafwetem pasz? Byo to przypuszczenie, ktre wydao mi si jednak zbyt miae. W kadym razie teraz caa wyprawa Gha-niego do Mesched Ali, ktr odby jako w~sannik wielkiego szarifa, ukazaa mi si w zupenie innym wietle ni poprzednio. Czy chodzio tu o jego wasne egoistyczne plany? Moe chcia zwerbowa sobie przyjaci wrd tamtejszych wysokich duchow-nych? Jeli tak, to wynik nie wypad po jego myli, inaczej nie odwayby si na kradzie Kans el Adhai. Bo nie okrada si sprzymierzecw, ktrych pomocy si potrzebuje. Nie miaem czasu dalej snu tych myli, to, co tu usyszaem, wymagao mojej cakowitej uwagi. - Kto ma wadz, ten ma i prawo - powiedzia Ghani. Na to szejk wybuchn krtkim szyderczym miechem. - Kto ma wadz, powiadasz? A ty j masz? - rzek. - Jeszcze iiie, ale wkrtce bd j posiada i ty masz mi w tym dopomc. 89 - A jeli nie zechc? Jeli nie zechc naraa si za ciebie? Ghani zerwa si wcieky i tupn nog. - Musisz chcie! Nie zapominaj, e jeste moim ziciem i, e wystarczyjedno moje sowo i pasza napuci na ciebie swoich askarw. Na twarzy szejka ukaza si zoliwy umiech, kiedy odpowiada. - Wic powiedz to sowo! Bardzo chciabym zobaczy twarze mekkaczykw, kiedy si dowiedz, e szanowany i pobony Abadi-lah jest teciem Ahmeda Ghaliba, ktrego si tak obawiaj. Zreszt pasza ma inne, waniejsze sprawy ni urzdza na nas polowanie, zbyt mao by mu to przynioso. Ale po co mamy si sprzecza? Jak korzy miaby z tego? Siadaj i porozmawiajmy spokojnie. Jak dotd jeszcze nie aowae, e dae mi crk za on. Ha, ha, gdyby mekkaczycy to wiedzieli! Piekielnie mdrze urzdzilimy si wtedy, kiedy podob-no wywioze crk do Egiptu, by j tam wyda za m, a w istocie przyprowadzie j do Duar der Sebi. Bya to najbardziej udana transakcja, jaka kiedykolwiek zostaa zawarta. Po co to teraz rozbija? Ghani wahajc si usiad znowu i rzek niechtnie. - Sam zacze mwic, e nie chcesz mi pomc. - Czy powiedziaem, e nie chc? Tylko tak wspomniaem. Sprawa jest zbyt niebezpieczna. - Sprawa wcale nie jest niebezpieczna - zapewni Ghani gorli-wie. -Ju wczeniej ci mwiem, e zjednaem sobie szejka zwierzch-nika i sporo wpywowych profesorw. Poza tym ciesz si u ludzi duym szacunkiem. A co do paszy, to niczego przeciwko mnie nie podejmie, jeli zostanie postawiony przed faktem dokonanym. -1ak, jeli..., a do tego dojdzie, wielu moich dzielnych wojowni-kw moe straci ycie.

- Ani jeden nie zginie, ani jeden. Jestem w posiadaniu rodka, ktry odda w twoje rce twierdz Dijad prawie bez walki. - Twierdza Dijad? Podda si bez walki? Chyba artujesz? - Wcale nie artuj. Pocztkowo chciaem pomwi z tob o tym, 90 kiedy ju wszystko uzgodnimy. Ale zmuszasz mnie ju teraz, bym wyjawi ci moj tajemnic. - Twoj tajemnic? Wic tu chodzi o tajemnic. Bardzo jestem ciekaw. - Jest to dugo chroniona tajemnica i jestem jedynym, ktry j zna. Ma zreszt zwizek z podziemnym przejciem, ktre z mojego domu prowadzi do wntrza Debel Abu Kubes i ktrego jeden koniec ma ujcie w ruinach, gdzie otrzymuj wiadomoci od ciebie. - Powiadasz jeden koniec. Czy to przejcie ma jeszcze drugi? - Tak i to wanie jest moj tajemnic, ktr przed wszystkimi, nawet przed tob troskliwie ukrywaem. Dlatego nikt poza mn nie mg wejd do tego przejcia, poniewa nie chciaem, eby ktokolwiek si o tym dowiedzia. Mgby to wykorzysta dla wasnych celw. Przejcie prowadzi nie tylko do ruin, lecz wyej, o wiele wyej, wycho-dzi do piwnicy twierdzy Dijad. Tym razem szejk zenwa si z miejsca z wszelkimi oznakami pod-niecenia. -Maszallah! Mwisz prawd? -Pdkjest. Ujcie przejcia zamknitejest gazem, ktry z pomoc prostego urzdzenia mona usun. Po tamtej stronie znajdziemy si w piwnicy zamku i stamtd atwo jest wedrze si do twierdzy. Sam si o tym przekonaem i nie zauwaony doszedem do podwrza twierdzy, potem co prawda musiaem wycofa si przed posterun-kiem, ktry tam stale czuwa. Wierzysz mi teraz, e mj rodek jest wspaniay. Chyba nie musz zapewnia, e sw Ghaniego suchaem z nie mniejszym napiciem ni szejk. Halef potrci mnie okciem, chcia da wyraz swemu zdziwieniu. Najwiksze podniecenie wykazywa szejk. Kilkakrotnie przebieg wielkimi krokami w t i z powrotem, wreszcie zatrzyma si przed Ghanim. - Czemu dopiero teraz mi o tym mwisz? Gdybym wiedzia wczeniej, nie zastanawiabym si ani chwili. Ale czy naprawd jeste 91 przekonany, e poza tob nikt nie wie o tym przejciu? Trudno mi w to uwierzy. - Moesz mi spokojnie wierzy. Przecie twierdza nie bya wyko-rzystywana przez ponad dwa stulecia. Jake atwo byo przez ten czas zapomnie o tym przejciu. Zreszt wydaje si, e ju wtedy, kiedy twierdza przestaa spenia swe zadanie, nikt nic o tym nie wiedzia, inaczej oba wejcia, zarwno to prowadzce do twierdzy, jak i drugie, pod ruinami, ktre przedtem byo okopami przedwaowymi Dijadu zostayby zablokowane. Ii~zecie przejcie, ktre koczy si gdzie w moim domu, jest take zasypane i ja sam nie miabym o niczym pojcia, gdybym nie odkry tego przejcia przez szczliwy przypadek, po czym z wielkim trudem wykopaem nowy dostp do niego. Starego, mimo starannego poszukiwania, nie znalazem, chocia przebadaem wszystkie zaktki mojego domu. I tak by mi to nic nie dao, bo niemoliwe byoby niepostrzeenie usuwa masy ziemi, ktre zamy-kay sztolni koo mojego domu. - A jak w ogle powstao podziemne przejcie midzy twoim domem a twierdz? - Allach raczy wiedzie. Przypuszczam, e wadcy Mekki, ktrzy zamek budowali, przebili z mojego domu, ktry by prawdopodobnie ich siedzib miejsk, to przejcie do twierdzy, by w razie niebezpie-czestwa szybko i niepostrzeenie si tam ukry. Najprawdopodob-niej przy takim odwrocie wysadzono sztolni w pobliu mojego domu w powietrze, by uniemoliwi wrogom przeladowanie, podczas gdy oba wejcia pozostawiono, poniewa stanowiy podstawow czno pomidzy twierdz i okopami przedwaowymi. Pniej Mekka, a wraz z ni zamek przeszy w rce innych wadcw i o przejciu zapomniano. Pak sobie wyobraam przebieg caej sprawy. - Ale jak ci si udao odkry to przejcie i gdzie zorganizowae nowy dostp? - Ahrnedzie Ghalibie, odsoniem przed tob moj tajemnic o tyle, o ile to potrzebne do naszych planw. Wicej ci nic nie mog 92 powiedzie.

Szejk zwielkim zainteresowaniem suchawyjanie Ghaniego, my obaj oczywicie te. Zgadzaem si z Ghanim w kwestii tumaczenia powstania tego przejcia. Wanie tak samo sobie to wyobraaem. wita dolina Allacha, jak nazwa pewien wspczesny pisarz Mekk, zmieniaa swoich panw tak czsto, a wita scheda bya przedmiotem tak zajadych walk, e sched naleao przede wszystkim zabezpie-czy. Il;j koniecznoci zawdziczay swoje powstanie wiee stranicze przy rozmaitych wejciach do miasta i twierdza Dijad. Ii ostatnia co prawda w cigu wiekw bya wielokrotnie zdobywana i niszczona, a niedawno zostaa znw odbudowana przez Othmana pasz. Suya nie tylko jako obrona, lecz take jako wizienie dla mekkaficzykw, ktrzy skazani byli na wieloletnie kary. Dostpu do tego wizienia, a tym samym do twierdzy domaga si zreszt wielki szarif dla swoich siepaczy, jak i gubernator dla swoich askarw. A obaj nie mieli pojcia, e siedzieli w norze nie dajcej im adnego bezpieczestwa, poniewa istniao potajemne przejcie, do ktrego Ghani mia klucz w rkach. To, e ten dostp mg si bardzo atwo sta niebezpieczn bram wpadow, wyranie wynikao z tego, co usyszelimy. Gdyby Ghani wiedzia, e ju nie tylko on jest jedynym posiadaczem tego klucza! Owiadczenie Ghaniego usuno ostatnie wtpliwoci szejka i ju duej nie zwleka ze zgod. - Abadilah, moesz liczy na moj pomoc. Powiedz mi tylko, kiedy mamy uderzy. - W najbliszych dniach. Nie mog duej czeka. A mj pierwszy czyn jako wielkiego szarifa bdzie czynem zemsty. -Ach, masz na myli Haddedihnw, ktrzy s winni mierci twego syna. Dziwi mnie tylko, e dotd jeszcze si nie zemcie. - Ty tego nie rozumiesz. Musiabym ukaranie zoy w rce wiel-kiego szarifa, a przy tym wyszyby na jaw rzeczy, o ktrych on nie powinien wiedzie. 93 Szejk si zamia. -Ale obcy mog tymczasem wyjecha~ i bdziesz si mia z pyszna. -1dk sdzisz? -szyderczo zapyta Ghani. - Mylaem, e jeste mdrzejszy. Chyba sobie zdajesz spraw, e mam swoich szpiegw, ktrzy mi donosz, co te psy robi. W ten sposb wiem dokadnie, e ani myl o odjedzie. A jeli nawet, to wolabym zrezygnowa z zostania wielkim szarifem, ni z radoc, mojej zemsty. - A jeli wielki szarif nie wypeni twojej woli? Co ty, pojedynczy czowiek, mgby zrobi wobec tak wielkiej przewagi? - Nie jestem sam. Czy ci nie powiedziaem, e mam w miecie wielu przyjaci? I gdybym musia wezwa ca ludno przeciwko nim, zrobibym to. - No, w kadym razie lepiej, eby nie musia polega na tak bd co bd niepewnej drodze. Ale wymie mi wreszcie okrelony dzie, kiedy chcesz uderzy. Ghani zastanawia si chwil, potem odpar. - Dzi jest pitek. W cigu dwch dni bd gotw z przygotowa-niami w miecie. Przyjed w nocy midzy niedziel a poniedziakiem ze swoimi wojownikami na znane miejsce przy ruinach, tam bd czeka na ciebie dwie godziny po pnocy. Znajdziesz do miejsca, by si tam ukry, bo nikt nie powinien was zobaczy. 1ake zbirka twoich ludzi musi odby si moliwie na miejscu, gdzie bdzie nie zauwaona. Bo gdyby tak wielki oddzia ukaza si w pobliu miasta, wzbudziby niepotrzebn ciekawo. -Zb si dobrze skada, e nasi dawni sprzymierzecy z czasw Abd el Muttaliba , Ateibehowie, zdradzili nam t jaskini. Tu ka przyby moim wojownikom. Do tej okolicy rzadko kto przychodzi, a wody w jaskini wystarczy na jaki czas. - Dobrze! Ale zadbaj te o to, by twoi wojownicy nie popeniti adnych gupstw. - Nie bj si. Dam itu dokadne wskazwki. Wyruszymy std, gdy zapadnie zmrok i tak si urzdzimy, eby okoo pnocy na koniach a4 dotrze na drog prowadzc z Mekki do Jemenu. Znam w pobliu wrzynajcy si w Debel Omar wwz, w ktrym zostawimy nasze zwierzta. Jest oddalony tylko o p godziny drogi od Mekki i tak ustronny, e przed rankiem

prawdopodobnie nikt si tam nie ukae. O tej porze bdziemy ju panami Mekki i kaemy przyprowadzi nasze konie. - Tb dobry plan i na pewno si uda, jeli nie popenisz adnego bdu. Najlepiej eby twoi ludzie przyszli pojedynczo i z rnych stron zbliali si do ruin. Jak powiedziaem, bd na was czeka dwie godziny po pnocy i poprowadz przez tajemne przejcie do wntrza twierdzy, gdzie bdzie ci atwo zaskoczy posterunki i uwizi zaog. Reszta naley do mnie. - A jeli wielki szarif przed czasem dowie si o caej sprawie i podejmie odpowiednie kroki? - Tb niemoliwe, zbyt cienko przdem swoj ni i Aun er Rafiq nie moe mi si wymkn, jeli ty zrobisz to, co do ciebie naley. Szczeglnie wane jest, eby jak najciszej opanowa twierdz. Do miasta nie powinien dotrze najmniejszy szmer. Reszta to dziecica zabawa. Pozostaniesz z poow swoich wojownikw jako zaoga, a druga poowa otoczy paac wielkiego szarifa i wycignie go ze snu. Kiedyju zostan wielkim szarifem, nie bdziemy si musieli obawia paszy. Jak go znam, postawiony przed faktem dokonanym, podda si nieuchronnie, bo zrozumie, e prdzej nie wycofamy zaogi z twier-dzy. A na potwierdzenie padyszacha ze Stambuu nie bdziemy dugo czeka. - Co zrobisz z wielkim szarifem? Pozostawisz go przy yciu? - Niech Allach zachowa twj rozum! Czy pozostawisz wilka przy yciu, kiedy go zapiesz w sida? Przecie moe swymi ostrymi zbami przegry wizy i rozszarpa ci. Nie, Aun er Rafiq i obaj jego mali synowie musz umrze. Dopiero wtedy bd przed nimi bezpieczny. - Co z nimi poczniesz, to twoja spiawa i nic mnie to nie obcho-dzi - rzek szejk zimno. - Raczej interesuje mnie umowa, jak 95 zawarlimy na wypadek, gdybym ci poda moje rami. Mam nadziej, e kiedy osigniesz swj cel, nie wycofasz si z obietnicy i nie zechcesz mnie oszuka. - Co te ci przychodzi do gowy! Jeste moim ziciem i chyba nie sdzisz, e ja... - Daj spokj z tym ziciem - przerwa mu szejk krtko - i bdmy przynajmniej wobec siebie szczerzy! To, co nas czy, nie jest uczuciem rodzinnym, ktrego nigdy nie byo, jak sam musisz przy-zna, lecz interesy. Idk byo zawsze i tak jest teraz. Jestem twoim wsplnikiem i nic wicej. I jako taki nie radzibym ci chcie mnie oszuka. Zemcibym si, nie baczc na szlachetn Hamu. Przysigam na Allacha, Mahometa i wszystkich witych kalifw, e bym si zemci. Rozmowa zdawaa si przyjmowa dla Ghaniego przykry obrt. - Ahmedzie Ghalibie, - zapewnia - przysigam na brod proroka, e ani myl ci oszuka~. Jestem nawet gotw przekroczy nasz umow i przyrzekam ci, jeli nasze przedsiwzicie si powiedzie, Kans el Adhai, ktry Pers na pewno zabra ze sob do Mekki , bo nie mog uwierzy, by pozostawi po drodze tak cenny skarb, bdzie twj. - Kans el Adhai? - gos szejka brzmia ju o wiele agodniej. - Chciabym, eby mia go ju w rkach i eby byo po wszystkim. Ale niech bdzie, jak zechce Allach... Masz dla mnie jeszcze jakie wska-zwki? Tb, co byo dalej, mog opuci. Nie zawierao nic, co by miao jakie szczeglne znaczenie. Wkrtce obaj na znak zgody ucisnli sobie rce. Potem szejk ostrym gwizdem wezwa posterunek, podczas gdy ten trzeci, ktry przez cay czas si nie odzywa, uda si do jaskini, by przyprowadzi konie. Po krtkim poegnaniu Ghani odjecha w kierunku, z ktrego przyby. l~zej pozostali patrzyli za nim, a znikn za skaami, pcitem take wyruszyli. Przeczekalimy jeszcze kilka mi-nut na wypadek, gdyby ktremu zachciao si wrci i w koficu, 96 wyczogalimy si z naszej kryjwki. Wreszcie Halef przerwa wymuszone milczenie, stan przede mn i rzek. - Sidi, spjrz na mnie! Nic nie zauwaasz? Udawaem, e nie wiem, co ma na myli. - Co mam zauway? Nic nie widz - odparem.

- Sidi, jestem poraony, cakowicie poraony. Po raz pierwszy w yciu brak mi sw, by powiedzie, co czuj. O Allachu, o Mahomecie! I wy, wszyscy wici kalifowie! Co za szatan z tego Abadilaha, ktry mieni siebie ulubiecem wielkiego szarifa, to istny, prawdziwy szatan. Bo on jest gorszy od najwyszych szatanw. Niech Allach skae go za to na wieczne potpienie w najgbszych czeluciach Dehenny! Mu-simy natychmiast wyruszy, by ostrzec wielkiego szarifa, inaczej jest zgubiony. Chodmy do koni, sidi, prdzej, prdzej! May Hadi by wci jeszcze takim zapalecem jak przed dwudzie-stu laty. Spojrzaem z umiechem w jego rozpalon twarz i nie ruszy-em si z miejsca. Zdziwi si, spojrza na mnie niepewnie i rzek. - Czemu nie idziesz, sidi? Jeste innego zdania? - Powiedz mi Halefie, co waciwie cliCesz osign? - Maszallah, jeszcze pytasz? Chc ratowa wielkiego szarifa i opowiedzie mu od razu wszystko, co usyszelimy. - I naprawd sdzisz, e wielki szarif uwierzy tobie, nieznanemu czowiekowi? - Dlaczego nie? Nie radzibym nikomu, nawet emirowi Mekki, traktowa mnie lekcewaco. Jestem Hadi Halef Omar Ben Hadi Abul Abbas Ibn Hadi Dawhud el- Gossarah, synny szejk odwanych Haddedihnw z plemienia Szammarw. Pamitaj o tym! - Tb wszystko pikne i suszne, drogi Halefie, ale nie zmienia faktu, e wielki szarif ci nie zna i, e w porwnaniu z Ghanim, tu, w Mekce, jeste zerem. Wielki szarif uzna twoj opowie za bajk, dopki ufa Ghaniemu, a ten z atwoci go przekona, e postpujesz tak z nienawici i chci zemsty. 7 - W podziemiach Mekki 97 -Ale zapominasz o podziemnym przejciu. Tb przecie najlepszy dowd, e mwi prawd. -Przejcie to aden dowd. Dowodzi tylko, e Abadilah go odkry i czasowo uywa, by mc niepostrzeenie si oddala, nic poza tym. - Ale przecie trzeba co zrobi - nastawa Halef niecierpliwie. - Koniecznie naley... - Naley teraz pj do naszych koni, do dugo ju na nas czekaj - wpadem mu w sowo. - Co ma by dalej, okae si we waciwym czasie. Teraz trudno jeszcze co o tym powiedzie. Opanuj si! Ja take ani myl dopuci do tego, by Ghani wykona swj zamiar. Konie nasze powitay nas radosnym parskaniem. Wprowadzilimy je do jaskini i dalimy pi. Kiedy min najwikszy ar poudnia, ruszylimy w drog powrotn. Rozmawialimy niewiele, kady z nas by zajty wasnymi mylami. Prawd mwic, sam nie wiedziaem, jak mam spraw rozegra. Nie miaem ochoty by donosicielem, skoro nie ja osobicie byem zagioony, poza tym ryzykowne byo mieszanie si w konszachty innych. atwo mona byo samemu dosta si w te tryby. Mgbym co prawda da Ghaniernu po nosie i mimo jego pilnowania znikn razem z Haddedihnami, ale uznaem, e dla Hadiego Akil Szatira effendiego ewentualnie Kary Ben Nemsiego niezrcznie byoby ucieka przed tak bezwartociowym czowiekiem jak Ghani, pomijajcjuwyrane niebezpieczefistwo, wjakim znalaz si wielki szarif. Nie, tego nie mogem i nie chciaem bra na swoje sumienie. Zreszt wtpliwe, czy byoby atwe wycofa si ze sprawy, nawet gdybymy do tego zmierzali. Mylaem bowiem o tajemniczych sowach Munediego, dotyczcych trzech dywanw do modw, sw, ktre brzmiay jak proroctwo jasnowidza. Idm znajdziesz cel twych obecnych myli, ktry przyniesie mu pokj, tam znajdzieszjednocze-nie klucz do dziea, ktre bdzie waszym ocaleniem, i nie tylko waszym, rwnie jeszcze kogo. Pierwsza cz tego proroctwa wy-dawaa mi si ju speniona, bo jasne byo, e to, co znalazem w 98 niebieskim dywanie, byo niezwykle doniose dla ycia i caej przyszo-ci Munediego. Druga cz wydawaa si take sprawdza. Tym drugim, ktry mia by wybawiony, mg by tylko wielki szarif. Co prawda nie wiedziaem jeszcze, na czym miaby polega w czyn, dziki ktremu miaby on zosta przez nas uratowany. Wydao mi si zbdne amanie sobie teraz nad tym gowy. Rozwizanie znajdzie si samo. Polegaem przy tym na kierownictwie Ben Nura i troch na

wasnym szczciu. Bardzo szybko si przekonaem, e miaem racj, bo rozwizanie przyszo o wiele prdzej, ni si spodziewaem. Bya pora maghribu, kiedy przejedalimy koo cmentarza Chadi-dacha i skrcilimy w gwn ulic. Wkrtce mielimy za sob paac wielkiego szarifa i ju niedaleko byo do kamiennej uliczki, kiedy zetknlimy si z oddziaem skadajcym si z p tuzina stray przy-bocznej szarifa, zoonej z ludzi wolnych i niewolnikw. Porodku szed czowiek przywizany za rce do strzemienia jednego ze stra-nikw i ku mojemu przeraeniu poznaem Khutaba Ag, Persa. 1ake Halef przerazi si na jego widok i z ust jego wydoby si gony okrzyk. - Allach, Allach! Mimo woli zatrzymalimy si, tak e teraz, siedzc na koniach, zajmowalimy cay rodek ulicy. Wyczekujco patrzylimy na zblia-jcy si oddzia. Towarzyszy mu haaliwy, podniecony tum, ktry mia ochot napa na pojmanego. A jak on wyglda! Odzie mia poszarpan a lady krwi na twarzy wskazway, e odbya si przedtem bijatyka. Co si stao? I co zrobi Pers, w gruncie rzeczy przecie agodny czowiek, e zosta pojmany? No c, niedugo si dowiem, bo byem zdecydowany wydoby przy-jaciela z opresji za wszelk cen. Tymczasem oddzia si zbliy i drab o czarnej brodzie, widocznie dowdca, zawoa do nas ostro. - Precz! Udaem, e nie sysz, a kiedy on powtrzy swj rozkaz, daem Halefowi znak. May Halef tylko na to czeka. Podjecha na koniu do 99 prowodyra i zacz tonem, jak gdyby mia przed sob poddanych. - Co powiedzia? I kim jeste, e omielasz si mwi do nas w ten sposb? Czy sofice wypalio ci mzg, e prawa uprzejmej grzecz-noci i grzeczna uprzejmo wyschy w twojej gowie? Czy nie widzisz, e mj towarzyszijajestemywielkimi panami nie przyzwyczajonymi, by sucha rozkazw pierwszego lepszego, lecz tylko sami rozkazy-wa? Moejesteeffendim, ktrego padyszach, niech Allach obdarzy go tysicem lat, mianowa ci tu jako pasz? A moe jeste naszym panem, wielkim szarifem we wasnej osobie, e musimy pokornie pochyla przed tob gow? Powiadam ci, nawet gdyby Mahomet, prorok, ktremu Allach uycza rozkoszy sidmego nieba, napotka nas, nie wayby si by wobec nas nieuprzejmy, ju choby dlatego, e nic by mu to nie dao. Uwaasz, e mamy zjecha~ na bok i ustpi ci drogi? Odkd to stojcy wyej ma si cofa przed stojcym niej? Zatrzymalimy si porodku ulicy. Iak. Ale to powinno ci da do zrozumienia, e mamy zamiar z tob rozmawia. Pojmalicie czowie-ka, a to nasz przyjaciel. I damy odpowiedzi, dlaczego to zrobilicie. Niech Allacch obdarzy twj mzg odpowiednim rozumem, aby poj gbi moich sw i nasze wybitne, nieocenione waciwoci. Niech Allach ma ci w swojej opiece! Przemwienie swoje wygosi Halef z tak powag i sowa pynly tak szybko z jego ust, e dowdca nawet nie prbowa mu przerwa. Nie zna nas, ale widzia nasze zwierzta. Jak kady czowiek Wschodu zdawa sobie spraw, e warto ich wiadczy o pozycji wacicieli. 1b go zaniepokoio, tak e odpowied wypada uprzej miej, ni zamierza. Ja natomiast zwrciem ca uwag na Persa. W chwili gdy nas ujrza, drgn, potem gboka czerwie zalaa jego twarz. Kiedy zobaczy, e skierowaem na niego swj wzrok, powoli potrzsn gow, jak gdyby chcia powiedzie, e nie ma sensu pr-bowa mu pomG i, e powinnimy pozostawi go wasnemu losowi. Wyglda na bardzo przybitego. Na twarzy jego malowa si nie gniew, nie rozgoryczenie, lecz smutek i powaga. 100 Tymczasem Halef skoczy i brodacz odpar. - Wybacz, nie wiedziaem, z kim mam do czynienia. Ale nie zatrzymuj nas! Zapalimy tego czowieka, ktry jest zwolennikiem przekltej nauki szyitw i zbrodniarzem. Pjdzie do wizienia! Ibraz bya moja kolej wystpi, rzekem wic z godn min do przywdcy.

- Poczekaj jeszcze chwil, o przywdco tych dzielnych wojowni-kw! Co uczyni wasz wizie? - Rzuci si na prawdziwych wiernych. - Co masz na myli? Chcesz powiedzie, e ten czowiek, zajmu-jcy w swojej ojczynie bardzo wysokie stanowisko, rozpocz bijaty-k? Zauwayem, e pochlebio mu to, i nazwaem go przywdc. Tymczasem moje pytanie, zadane tak bezporednio, wprawio go w zmieszanie. - Nie wiem. Bylimy na dziedzicu meczetu, kiedy w pobliu Kaaby rozleg si haas. Kiedy tam pospieszylimy, ujrzelimy, e duo ludzi ze sob walczy i rozpdzilimy ich. Oskarono tego czowieka jako winnego, wic zabralimy go, aby jutro stan przed naszym panem, emirem i zosta ukarany. -Awic nic nie jest udowodnione i dam, eby spraw dokadnie zbadano, i aby nasz przyjaciel nie zosta niewinnie ukarany. A czy w ogle byo konieczne potraktowa tego czowieka jak zwykego zbrodniarza i wiza go? Sdz, e gdyby askarowie paszy si wtrcili, a nie wy, byliby uprzejmiejsi. Byo to mdre posunicie z mojej strony wysun stranikw przeciwko askarom paszy. Pdk jak obaj wadcy Mekki, tak samo rywalizoway ze sob ich organy bezpieczestwa. Kiedy tureccy onierze schwytali jakiego wichrzyciela, prowadzili go do urzdu turec-kiego. Inny, ktry przypadkowo trafi w rce stranikw, stawa przed wielxim szarifem lub jego kaimakamem, szarifem, ktry zastpuje swego pana w zwykych sprawach. Jeden trafia do wizienia emira, drugi do wizienia paszy. Z tych dziwnych stosunkw wynikao, e oba urzdy bezpiecze-stwa rywalizoway ze sob i jak tylko mogy, staray si nawzajem przeciga. Aluzja do askarw paszy i ukryty w niej zarzut nieuprzejmoci sprawia, e zmieszanie brodacza uroso. Musia przyzna, e popeni bd i zbyt pospiesznie zadziaa. Chcc ten bd naprawi, zwrci si do mnie. - Co miaem robi? Przecie nie do nas naley badanie sprawy. - Wcale tego nie twierdz. Ale powiniene by take uj innych uwikanych w bijatyk albo, puci wolno Persa, gdy zaniechae wszystkich obowizkw. Mg poda ci, gdzie mieszka, tak, e zawsze mgby pocign go do odpowiedzialnoci. Brodacz zastanawia si przez chwil. Nie wiedzia widocznie, co ma odpowiedzie. Pomogem mu. - Jeszcze i teraz jest w twojej mocy rzecz naprawi. Zwolnij winia na razie, a ja daj ci sowo, e nie bdzie stara si ucieczk uj przed odpowiedzialnoci. Ba, przyrzekam ci nawet, e osobicie towarzyszy mu bd do paacu ksicia. Chyba nie chcesz, eby spali si ze wstydu, zmuszony stan przed wielkim szarifem w podartej odziey. Spostrzegem z satysfakcj, e moje perswazje zrobiy na brodaczu wraenie, zwrci si do swych towarzyszy i cicho z nimi rozmawia. Tymczasem rzuciem okiem na tum ludzi, ktry powikszy si pod-czas moich pertraktacji ze stranikiem. Nie spostrzegem nic szcze-glnie niepokojcego. Oczy wikszoci spoczyway wprawdzie wrogo na Persie, lecz z szacunkiem na mnie i Halefie, widziaem te niejedno pene podziwu spojrzenie skierowane na nasze konie. Kilka twarzy byo mi nawet znanych, poniewa, jak ju mwiem, znajdowalimy si w pobliu naszego mieszkania. Sytuacja nie przedstawiaa si beznadziejnie i mogem mie nadziej, e wszystko si uda. Jednak zauwayem wrd twarzy jedn, ktrej si w tym miejscu nie 102 spodziewaem. Bya zwrcona w moj stron i pena nienawici. A bya to twarz... Ghaniego. Ju nie mia na sobie odziey pustynnej, lecz zwyke ubranie wytwornego mekkaficzyka. Na gowie mia zielo-ny turban, oznak godnoci szarifa. Wrci wczeniej ni my i znw by na ulicy, kiedy spostrzeg zbiegowisko. Co te uczyni? Czy zatrzy-ma nas i mimo swego zamiaru omwionego z szejkiem ju dzi zacznie okazywa nam wrogo? Mdro nakazywaaby co wrcz , ~.;,..:: przeciwnego, ale trudno byo przewidzie, do czego doprowadzi go Y ;~.,... menawiE. Widziaem, e rozmawia ze swym

otoczeniem, prawdopo-~... dobnie kaza sobie opowiedzie cae zajcie i, e jego wzrok peen ~~ menawici biegnie pomidzy mn a Persem. Musz przyzna, e odkd go ujrzaem, nie byem ju tak pewien swego sukcesu. Brodacz rozmawia ze swoimi ludmi i znowu zwrci si do mnie. - Effendi, moi ludzie s wraz ze mn zdania, e najlepiej bdzie posucha twojej rady. Uwiziony niech idzie z wami i jeli pozwolisz, jeden z moich ludzi bdzie wam towarzyszy. - Milcz, nieszczniku! - przerwano mu od strony, gdzie sta Ghani, ktry przecisn si przez tum i stan przed przywdc. - Ibrahimie Ago, czy wiesz, co robisz? Chcesz dopomc w uwolnieniu zwykego przestpcy i mordercy? - Mnszallah, to szarif Abadilah! - zawoa brodacz zaskoczony. Ale nie rozumiem ci. Nazywasz tego czowieka ajdakiem i mor-derc, a tych dwch effendich twierdzi... - Ci dwaj ludzie to prowodyrzy i towarzysze jego haniebnych ~~,.:. czynw. Ib oni s winni mierci mego jedynego syna. - Allach! Allach! Niech Allach ukae mordercw! - rozlego si dokoa. Sytuacja nagle zmienia si na nasz niekorzy. Tum zbliy si coraz groniejszy i widziaem przed sob same oburzone i pene gniewu twarze. Ale najbardziej oburzony by mj may rozgorczko-wany Halef. - Bezczelny kamco, trzymaj swj jzyk na wodry, bo ci zmiad pod kopytami! - rykn wrd oglnego haasu. 103 Chyba speniby swoj grob, gdybym nie wcisn szybko mego konia pomidzy niego i Ghhhhaniego. - Nie zmiadysz mnie - szydzi Ghani. - Moe mylisz, e znowu znajdujesz si na wolnej pustyni, gdzie bylimy skazani na wasz samowol? Wy psy i potomkowie psich synw, wreszcie wybia wasza godzina! - Allach, Allach! - odezwa si teraz take stranik, ktry tym-czasem ockn si ze zdziwienia. -Szarifie Abadilahu, pozwl, e ci zapytam. Czy mwie artem, czy serio? - Serio, ty gupcze, serio! Nie daj si zwie gadkim sowom tych ajdakw. dam, by nie tylko tego przekltego kacerza, lecz i jego przyjaci, te dwa psy, ktre niedugo ju nie bd rnogy gryE, dostarczy przed oblicze emira, aby tam dowiadczyli tysickrotnej kary. Niech Bg ich spali! -Ib haniebne, to obrzydliwe! -woa Halef z najwyszym obu-rzeniem. - Sidi, przecie nie pozwolimy na co takiego! Daem mu znak, eby $i uspokoi. Zrozumiaem, e w tej chwili najlepiej bdzie robi dobr min do ej gry. Kilka skokw naszych koni i bylibymy bezpieczni. Ale co by to nam dao? Mielibymy za sob cay ten dyszcy nienawici tum i decyzj udaoby si przesun tylko o kilka minut. Poniewa sytuacja staa si tak napita, najlepiej byo jak najprdzej zaatwi wisze midzy Ghanim a nami spraw. Aga by w najwikszym ko~cie. Wida to byo po nim. Z jednej strony nie mg opiera si rozkazowi Abadilaha, ktry jako najwy-szy urzdnik dzielnicy mia wszelkie uprawnienia, z drugiej za nie mg sobie wyobrazi, e jestemy takimi niebezpiecznymi zbrodnia-rzami. By przeci t przykr sytuacj, rzekem. - Ibrahimie Ago, rb, co ci rozkazano. Ale tobie, Abadilahu, powiadam, e poaujesz jeszcze godziny, ktr wywoae. Zapami-taj moje sowa! - Pomyl lepiej, co was czeka - odpar Ghani wcieky . Ibrahimie Ago, odbierz winiom brofi! 104 Musz tu powiedzie, e idc na zwiady, zostawilimy strzelby w domu, ze sob zabralimy jedynie rewolwery i pistolety. Gdybymy je teraz oddali, pozostalibymy cakiem bezbronni, a na to nie mogem si zgodzi. Zanim Ghani skoczy, wycignem oba rewolwery, Halef poszed za moim przykadem. Szarpnlimy konie i zmusilimy stojcych obok ludzi, by usunli si z poblia kopyt ko-skich. 1b przez chwil dao nam nieco przestrzeni i skorzystalimy z tego, by zdoby

jedn stron ulicy. Mielimy wolne tyy. Mekkaczycy zostali zaskoczeni. Nie wolno mi byo dopuci Ghaniego do sowa. - Mieszkacy Mekki! Kto rozkazuje w waszym miecie? Abadi-lah, ktremu ju niedugo zerwiemy mask obudy z twarzy, czyAun er Rafiq, wielki szarif, ktremu niech Allach daruje dugie ycie? Jestemy wolnymi ludmi i oddamy bro dopiero wtedy, kiedy zosta-nie dowiedziona nasza wina albo, jeeli wielki szarif tego od nas zada, ale nie wczeniej. Kto wczeniej wycignie choby jeden palec po nas lub nasz bro, posmakuje naszych kul. Ibrahimie Ago, zapytaj Abadilaha, a on ci potwierdzi, e celnie strzelamy. Pjdziemy z tob jako twoi winiowie, ale nie dlatego, e, tak chce Abadilah, lecz dlatego, e taka jest nasza wola. Ale w adnym wypadku nie damy broni ani tobie, ani Abadilahowi, lecz wielkiemu szarifowi, ktry bdzie decydowa. Jeli si zgadzasz, powiedz, a dobrowolnie z tob pjdziemy. Jeli nie, to przemwi nasze kule i zapewniam ci, e wielu polemy do Dehenny, zanim si wam uda nas pokona. Moja przemowa odniosa podany skutek. ~um pozostawa w penej szacunku odlegoci od naszych rewolwerw, ktre trzymali-my gotowe do strzau. Ghani by wcieky, e waylimy si mu sprzeciwi, chocia usiowa tego po sobie nie okazywaE. Aga nie wiedzia, jak ma si zachowa i zapyta Ghaniego. Ten widocznie uzna za mdrzejsze nie zaostrza sytuacji, bo Aga po krtkiej z nim roz-mowie zwrci si do mnie z pytaniem. - Effendi, czy naprawd pjdziecie z nami, nie bronic si i nie prbujc ucieczki? 105 - Przecie ju ci przyrzekem. - Przysignij na brod proroka. - Nigdy nie przysigam. Musi ci wystarczy moje sowo. - I dajesz sowo, e oddasz brofi wielkiemu szarifowi, jeli tego od was zada? - Daj sowo, ale dam, by nikt na nas nie nastawa ani nie obraa, zanim emir nie wyda wyroku. - Masz mocn gow, ale niech si dzieje, jak sobie yczysz. Jed za nami. Na razie moglimy by zadowoleni z tego, co osignlimy, zacho-walimy nasz brofi. Trzymajc j gotow do strzau, ruszylimy. Stranicy otoczyli nas niezwocznie, podczas gdy za nami pyn haa-liwy strumiefi ludzi. Jak ju powiedziaem, do paacu wielkiego szarifa byo blisko. Przedtem jednak zaszo co, co zauway tylko Halef i ja. Wanie dotarlimy do kofica bocznej uliczki, kiedy na rogu zoba-czyem czowieka, ktrego od razu poznaem, by to Kara Ben Halef. Ojciec take go zauway. Gdy Kara nas dojrza, unis rk w pozdrowieniu i zaraz znik w bocznej uliczce. Pniej dowiedziaem si od niego, skd si tam znalaz. Kiedy Khutab Aga zosta ujty na dziedzicu meczetu, jeden z Haddedihnw by w pobliu, wic pop-dzi do domu, by zawiadomi o tym wypadku. Kara natychmiast wyruszy, by dowiedzie si, co z Persem i wanie stwierdzi, e trzeba uwolni nie tylko Khutaba Ag, tecz i nas. Wiedziaem, e nasze uwolnienie byo teraz w dobrych rkach. Kara oczywicie nie zaniecha niczego. Dotd byem troch zanie-pokojony. Bo cho miaem wszelkie atuty przeciw Ghaniemu, musia-em si liczy z charakterem emira, a nie znaem go. Teraz, gdy Kara wiedzia o tym, co zaszo, mogem by spokojny. Przed obliczem wielkiego szarifa Paac szarifa pooony jest w grnym miecie przy gwnej ulicy. Zbudowano go ze synnego kamienia szemesi, dostarczanego z ka-mieniou w pobliu gry Szemesi, na drodze do Diddy. Wjechalimy przez bram na duy, kwadratowy i brukowany marmurem plac. Z trzech stron otoczony by arkadami, ktrych otwory zamaskowane byy hodowanymi w wiadrach drzewkami cytrynowymi, pomaraficzo-wymi, granatowymi i figowymi. Porodku placu znajdowa si marmurowy basen, w ktrym pyway rybki mienice si zotem i srebrem, a w kadym rogu bya studnia, doprowadzajca do basenu wod. Nad arkadami wznosiy si w gr trzy jaskrawo pomalowane pitra, do ktrych prowadziy otwarte, szerokie schody, bogato ozdobione pa-chncymi kwiatami. Okna czciowo zakryte byy jedwabnymi zaso-nami, czciowo artystycznie rzebionymi kratami. Na podwrzu Aga da nam znak, abymy zeszli z koni. Posuchali-my jego rozkazu i

musielimy patrze spokojnie, jak nasze zwierzta razem ze zwierztami stranikw zostay odprowadzone na bok. Gha-ni i Ag~ oddalili si, by uprzedzi o naszym przybyciu wielkiego szarifa. 1~7 Tum ludzi toczy si za nami i tworzy szerokie koo wok nas, my za trzymalimy si w rodku, w pobliu basenu. Ze stranikami i Persem spotkalimy si o zachodzie . Wkrtce nastaa noc. Przyniesiono zapalone pochodnie, ktre owietlay two-rzcy si wskutek wielu barw malowniczy obraz. Ale dla jego pikna nie mielimy dzi zrozumienia. Musielimy si nastawi na rozmow z wadc Mekki, ktra, w zamysach Ghaniego, miaa si skoczy naszym unicestwieniem. Co do mnie, to musz powiedzie, e wcale si nie baem. Ib samo dotyczyo Halefa. W kadym razie nie okazywa podniecenia ani strachu. Inaczej byo z Persem. Rce mu dray, a oczy byszczaly chorobliwie. Sdziem, e boi si tego, co bdzie dalej, lecz myliem si. Wkrtce si okazao, e jego zdenerwowanie miao o wiele gb-sze i wcale nie egoistyczne powody. Nasz perski przyjaciel przez cay czas, zarwno podczas zajcia na ulicy, jak i w drodze do paacu nie odezwa si ani sowem. Wydawao mi si, e jest jakby w zamroczeniu, kiedy to czowiek wszystko pozwala ze sob robi, nawet tego nie postrzegajc. ~raz na podw-rzu paacowym otrzewia. Spojrza na mnie gbokom smutnym wzrokiem i rzek. - Effendi, ze wzgldu na was samych nie powinnicie byli mnie nigdy pozna. - C6 to za dziwne sowa? - Bo i tobie, i wszystkim wam tylko sprawiaem kopoty. I teraz bycie tu nie stali, gdybym nie by winny. - Khutabie Ago, mylisz si. Ju przedtem, zanim si poznalimy, starlimy si z Ghanim w taki sposb, e obudzi si w nim duch zemsty. Wszystko odbyoby si tak samo albo podobnie, nawet gdy-bymy si wtedy z tob nie spotkali na pustyni. Ale nie mwmy o tym. Opowiedz lepiej, w jaki sposb trafie w rce tych strani-kw? - Powiem krtko. Przypominasz sobie nasz niedzieln 108 rozmow, kiedy to skaryem si na nieprzyjazne zachowanie mek-kaczykw wobec moich wspwyznawcw? Byem oburzony, ty jed-nak powiedziae mi, e my wobec sunnitw nie jestemy lepsi. Za-smucio mnie to, bo musiaem przyzna ci racj i zaczem ostroniej osdza mekkaczykw. Ale dzi jednak wpadem w zo. Pnym popoudniem udaem si do meczetu, by wsplnie z innymi pielgrzy-mami odmwi maghrib. Kiedy wszedem do Kaaby, byem wiadkiem obrzydliwej sceny. Kilku ubogo odzianych Persw zebrao si dokoa witego Kamienia i chciao mu odda cze. Wtedy wdara si grupa pielgrzymw z Maroka, ktrzy chcieli take ucaowa kamiefi. Ubli-ajc, odpdzili moich ziomkw z ich miejsca. A kiedy jeden z nich nie od razu usucha i chcia stawi opr, jeden z Marokaficzykw uderzy go pak w gow tak, e biedak pad na ziemi zalany krwi. Nie mogem si ju powstrzyma. Wyrwaem pak zoczycy i ude-rzyem go kilkakrotnie, sdz, e jeszcze dugo to popamita. Co si potem stao, moesz sobie wyobrazi. Caa banda opada mnie i le by ze mn byo, gdyby nie wtrcili si stranicy. Obcy od razu si ulotnili, a ja jako gwny winowajca zostaem aresztowany bez prze-suchania. Tb wszystko. Czy miaem potpi uczynek Persa? Czy w ogle mogem? Gdybym by na jego miejscu, chyba nie postpibym inaczej. - Khutabie Ago, - odparem -nie mog czyni ci wyrzutw. Co si stao, to si nie odstanie. W kadym razie widzisz teraz, e miaem racj, kiedy ci tak czsto radziem, by bez towarzystwa nie wchodzi do meczetu. -Effendi, miae racje. Ajednak nie auj tego, co zrobiem. Pak samo postpibym po raz drugi, gdyby zaszed podobny przypadek. Nie mgbym zrobi inaczej. C miaem rzec? Nic! Musiabym mwi wbrew wasnemu prze-konaniu. Tbte zapytaem. -Jeste mocno poturbowany?

- Nie. Kilka sicw i zadrapa, nic wicej. Gorzej, jak widzisz, 109 jest z moj odzie.Ib atwo przebole, ale co innego nie. Nie potrafi ci opisa, effendi, co czuem, ale co pko w moim wntrzu, co, co ma wiksz warto ni moje ycie. Moja wiara w proroka i moje przekonanie o zwyciskiej sile islamu, pky jak szko. I ta rana, effendi, tak prdko si nie zagoi. Po tych sowach zapad w swe poprzednie milczenie i nie byem na tyle bezwzgldny, by go wyrwa z tych myli. Rozmawialimy po persku, by otoczenie nie rozumiao naszych sw. Stranicy nie prze-szkadzali nam w rozmowie, raczej nie zwracali na nas uwagi. Teraz zwrciem si do Halefa, ktry mia pogodn min i by dobrej myli. Zdawa sobie spraw, e sytuacja jest powana, ale liczy na syna i swych Haddedihnw, ktrzy na pewno, nawet za cen ycia wymusiliby nasz wolno. Nasz cierpliwo wystawiono na dug prb. Wreszcie, po caej wiecznoci, powstajaki ruch, wrci Ibrahim Aga. Min miazowie-szcz. Dotd traktowa nas uprzejmie, ale teraz cakowicie si zmieni. Nie patrzc na nas ostro rzuci rozkaz, abymy poszli za nim. Wido-cznie Ghaniemu udao si nastawi go przeciwko nam. Czy i z emirem mu si to udao? Jeli tak, to moglimy by przygotowani na najgor-sze. Poszlimy za Ag w stron arkad, za nami cisn si tum. Moe pozwol mu bra udzia w rozprawie? Jeli zamiarem Ghaniego byo f postawi nas pod prgierzem, to ja rwnie ani mylaem oszczdza go i byem zdecydowany opowiedzie o haniebnej zbrodni Ghanie-go, ale tylko tyle, aby odkryta dzi tajemnica Munediego nie zostaa zagroona. I~raz gra sza o wszystko. Wprowadzono nas do duej sali. Zwisajcy z sufitu wieloramienny, pozacany wiecznik owietla j tak mocno, e byo jasno prawie jak w dzie. Szerokie, aksamitne sofy cignly si wzdu cian. W jednej niszy tyka monotonnie kosztowny francuski zegar wahadowy. Stro-na frontowa, ktr weszlimy, tworzya otwart, opart na kolumnach werand, a ciany trzech innych stron byy zasonite je~iwabnymi kotarami. Miejsca wolne od tkaniny byy ozdobione wersetami Koranu, wypisanymi zotymi literami na niebieskim tle. Na cianie naprzeciw wejcia wznosi si na kilku stopniach dywan koloru zielo-nego, tkany z jedwabiu, przed nim znajdowa si niski stolik, na nim za staa kosztowna wodna fajka. Byo to prawdopodobnie miejsce wielkiego szarifa. Prawie jednoczenie z naszym wejciem otworzyy si drzwi obok jedwabnego dywanu i w towarzystwie Ghaniego oraz jeszcze jednego mczyzny, ktrego, sdzc po ubraniu, uznaem za wytwornego, wszed... nasz sdzia. Pdk, to by on, Aun er Rafiq, taki jak mi go opisywano. Wbrew oczekiwaniom nie mia na sobie wspaniaej odziey, lecz prosty skromny kaftan, jako pasek suy mu jedwabny zielony szal, take nakrycie gowy byo z zielonego jedwabiu, turban z wystajcym kofi-cem, ktry nalea do miejskiej odziey szarifa. Aun er Rafiq mia okoo pidziesiciu lat, by przystojnym mczyzn redniego wzrostu.I3roch pask twarz otaczaa ciemna, krt-ko ostrzyona broda, ktra podkrelaa szlachetn blado jego obli-cza. Nad piknym ksztatnym nosem byszczay wielkie, ciemne oczy, ktre na co dzie spoglday na wiat nieco marzycielsko, lecz teraz, pod zmarszczonymi biwiami promienioway ponurym ogniem. Nie obdarzy nas ani jednym spojrzeniem, kiedy opad na otoman, tylko uj fajk, ktr sucy zapali. Obaj jego towarzysze stali po lewej i po prawej stronie. Gdybym mia opisa twarz Ghaniego, to powie-dziabym tylko, e bya uosobieniem zoliwej radoci, widocznie udao mu si nastawi wielkiego szarifa przeciwko nam. Tymczasem, prowadzeni przez stranikw, podeszlimy do stopni, podczas gdy tum zatrzyma si w penej szacunku oddali przy bocz-nych cianach i przed wejciem. Gdy wielki szarif si ukaza, zapano-waa cakowita cisza, przerywana tylko tykaniem zegara, ktry wskazywa godzin dziewit. Po kilku pocigniciach fajki szarif raczy otworzy rozpraw. Skie-rowa swoje oblicze nie do nas, lecz do Ibrahima Agi i da mu znak. Ten podszed do nas i rozkaza ostro. - Dajcie mi wasz bro!

Pdkiego tonu nie mogem tolerowa. Ju przedtem nadmieniem, e wielki szarif traktowa nas jak powietrze. Jeli na to pozwolimy, to ~ tak, jakbymy z gry przepadli. Ibte cofnem si o krok, jakbym by bardzo zdziwiony, i rzekem: - Ibrahimie Ago, co ci przychodzi do gowy? Czy zapomniae o naszej umowie, e bro oddamy tylko osobicie emirowi? Czemu nagle zachowujesz si wobec nas zupenie inaczej ni przedtem? Czy nasza wina zostaa ju moe udowodniona i wyrok jest gotowy, tak e niepotrzebna jest rozprawa? Wobec tego niech emir rzecz szybko zaatwi i od razu teraz nam powie, co postanowi. Ale niech te od razu usyszy nasz odpowied! Nie jestemy mekkaczykami, lecz wolnymi ludmi, a ten tu jest wysokim urzdnikiem witych miejsc Kerbeli i Meszched Ali. Jako tacy ponosimy odpowiedzialno nie wobec wielkiego szarifa Mekki, lecz padyszacha Stambuu, podlega-my wic nie emirowi, lec~ paszy Mekki. Tego poczciwy Ibrahim Aga si nie spodziewa, spojrza na nas zaskoczony. Wrd mekkaczykw rozlegy si okrzyki niechci. Oburzyo ich to, e odwayem si postawi pasz nad wielkim szari-fem. Moje miae wystpienie o tyle jednak si powiodo, e emir teraz zwrci na nas uwag. Spojrza na mnie i rzek. - Obcy przybyszu, odzywasz si bardzo miao! Nie zapominaj, gdzie stoisz i, e jeste oskarony! Ale niech bdzie, jak chcesz. Daj mi bro swoj i swojego towarzysza. Halef poda mi swoje pistolety, ktre wraz z moimi chciaem wrczy emirowi. I~n jednak nie przyj ich, lecz wskaza stojcy stolik, na ktrym miaem zoy bro. Potem wrciem na swoje miejsce. Ghani ledzi kady mj ruch. I~raz podszed do wielkiego szarifa i szepn mu co na ucho. Aun er Rafiq rzuci na mnie pogardliwe spojrzenie, wzi ze stolika jeden z moich pistoletw i poda go 112 Ghaniemu. Mia to by widocznie jaki manewr zastraszajcy, ale nie zrobi na mnie wraenia. Gos emira brzmia bardzo surowo, kiedy zwrci si do Persa. - Adami, jeste oskarony o to, e pobie prawdziwego wierne-go. Co masz na swoje usprawiedliwienie? Khutab Aga sta cay czas nieruchomo z opuszczon gow. I~raz jakby si obudzi ze snu, podnis gow i skierowa na pytajcego oczy, w ktrych pon niespokojny ogie. - Effendi, kogo nazywasz prawdziwym wiernym? Czy zasuy sobie na to miano kto, kto bije swego bliniego, chocia ten nie uczyni mu najmniejszej krzywdy? Czy Koran nie mwi dobrotliwa mowa i przebaczenie s lepsze ni jamuna, po ktrej nastpuje krzywda? Czy sdzisz, e wierny dziaa zgodnie z wol proroka, jeli w Kaabie wierzcy wrcza stranikom wityni swj dar, ale potem idzie i poniewiera brata jedynie dlatego, e on w pewnych niewanych punktach nauki odbiega od jego pogldw? Czy siedem niebios Mahometa otwarte jest tylko dla zwolennikw sunny, a dla szyitw jest niedostpne? Sami nadajecie sobie wzniosy tytu ssiadw Alla-cha, podczas gdy pielgrzymi mog osign jedynie tytu goci Alla-cha. Nie pytam, jakim prawem i nie oczekuj odpowiedzi. Ale musz ~ ci powiedzie, emirze, sdziem, e mieszkacy Mekki s ulubiecami Allacha i proroka, przybyem z otwartym sercem, peen ufnoci i w~ary, sdziem bowiem, e bd tu o wiele bliej nieba. Byem gupcem. C6 bowiem znalazem Nie ch teraz mwi o skutkach trwa ce zawzi toci mi l 1 ~~ sunnitami i szyitami, ale to, co zauwayem u was, w waszym wasnym ;:,:: gronie, wzbudzio moje zdziwienie i niech. Znalazem tu jedynie oscho, nienawi i zawzito. Mieszkaem do dugo w witym Miecie, wic mogem zapozna si z jego histori i yciem. Wasze przekazy mwi, e Allach zapewni ludziom mieszkajcym w wi-tym Miecie i w witej okolicy po wieczne czasy jeden przywilej - cakowite bezpieczestwo. Mia tu panowa wieczny pokj Boy, 8 - W podziemiach Mekki 113 nienaruszenie wite miao tu by ycie kadego czowieka i prawie wszystkich zwierzt i rolin. A jak to wyglda w rzeczywistoci? Prorok sam pozwoli sobie przekroczy to wite prawo, co

prawda wyjtkowo by do tego upowaniony przez Boga, tak powiedzia. I od tamtej pory a do dzi wyznawcy islamu powtarzaj wyjtek, na ktry pozwoli sobie prorok, a nie suchaj jego sw. W adnym miecie partie nie staczay bardziej zacitych walk przeciwko sobie ni tutaj. Tysic lat mieszkali tu nastpcy Mahometa w nieprzerwanej brato-bjczej walce, przerywanej tylko krtkim zawieszeniem broni. Wo-dzowie rozmaitych zakonw i czterech prawowitych obrzdkw stale si ze sob awanturuj i ukazuj wiernym brzydki obraz zawistnych ktni. C wic dziwnego, e zwykli wierni bior przykad z ludzi wielkich i uczonych. Najpierw nie chciaem w to uwierzy, ale przekonaem si na wasne oczy. Ssiedzi Allacha s tylko w obrbie wasnej dzielnicy jako tako bezpieczni, poza jej ochron s wyjci spod prawa. Kto by to pomyla, e mieszkacy rozmaitych dzielnic miasta po prostu ze sob wojuj? I to za zgod swych szejkw i w cieniu Beit Allah? Ib wstrtne! Gdzie tu jest miejsce na mio? Emirze, poznaem na pustyni Munediego, ktrego ceni i czcz iake mekkaficzycy i to on sprawi, e zajaniao we mnie wiato, jasne, promienne wiato. Teraz wiem, na es Ssirat, mocie mierci, tylko te czyny znajduj ask, ktre poparte s mioci i tylko ten bezpiecznie przejdzie przez most do bram rozkoszy, kto zna i rozdawa mio. Bd jej szuka i zatrzymam j na cae ycie, jeli j tylko znajd. Ale gdzie jej szuka~? W waszych szkoach nauczyciele ucz znajomoci prawa, sztuki pik-nego wykadania Koranu. Ale gdzie jest nauczyciel, ktry wyoy najwysze prawo - mio? I gdzie wasi chopcy mog usysze o piknej sztuce, sztuce mioci? Chcecie mnie ukara, poniewa od-paciem za haniebny czyn nienawici. Zgoda, prosz bardzo! Ukarz-cie mnie, zamknijcie przede mn wszystkie bramy waszych siedmiu niebios, wtrcie na najgbsze dno piekie i tak bd si mia 114 z waszego wyroku. Zatrzymajcie sobie wasze niebo! Zrezygnuj z niego chtnie, wcale go nie chc. Bo tylko tam, gdzie czczona jest mio, znajd rozkosz nieba, a wasz dehennem, gdzie sprawuje wadz nienawi i zawzito, byby dla mnie gorszy ni pieko. Niech Alach chroni mnie przed waszym niebem! Wielki szarif uwanie sucha obrony Persa, ktra staa si oskar-eniem, bez najmniejszej oznaki poruszenia. li~zyma jeszcze w rku rurk fajki wodnej, ale dawno ju przesta pali, tak zaskoczyy go sowa oskaronego. I~n wyksztacony czowiek, ktry przebywa na Zachodzie, musia przecie uwiadomi sobie tak ostro potpiane przez Persa wady. W pewnych koach opowiadano sobie nawet, ejest on failasuf, co wedle mahometaskich pogldw byo rwnoznaczne z wolnomylicielem. Co te odpowie? Wywar na Persie wraenie szlachetnego czowieka, tote nie mg chyba potpi go za pogldy, ktre czciowo odpowiaday take jego wasnemu sposobowi myle-nia. Co do mnie, to zaskoczyy mnie sowa przyjaciela. W cigu ostat-nich tygodni, cho tego nie zauwayem, bardzo wewntrznie dojrza. Jego myli ukazyway tak dojrzao, e zakakiway mnie, a rwno-czenie ogromnie cieszyy. Mekkaczycy zachowywali si cicho podczas przemwienia Persa, poniewa wielki szarif pozostawa spokojny. I~raz ich podniecenie objawio si gonymi okrzykami oburzenia. Obrzucano nas wymysa-mi i grobami. Wielki szarif pozosta nieporuszony. By dyplomat i potrafi skie-row rozpraw na inny tor. Po chwili nakaza gestem spokj i rzek. - Adami, miaa jest twoja mowa i niejedno mona by na to odpowiedzie. Ale zostwamy t spraw, ma ona niewielkie znaczenie. Jestecie oskareni o co zupenie innego. Szarifie Abadilahu, o jakie to haniebne czyny oskaracie tych ludzi? Tcraz nadszed czas Ghaniego. Rzuci na nas nienawistne spoj rze-nie i zacz: -Emirze, oskaram tych ludzi o obrabowanie mnie, oskaram ich o zamordowanie mojego syna Ben Abadilaha i moich trzech towarzy-szy i o zamordowanie mojego gocia Munediego. 0g6lny okrzyk przeraenia rozleg si w sali. Mekkaficzycy byli niemal gotowi rzuci si na nas z zacinitymi piciami, tak, e stranicy otoczyli nas cianiejszym koem.

Krzyk przeraenia mekkaczykw wybuch tak raptownie, jakby Ghani powiadomi ich o zupenie im nie znanym fakcie. Widocznie dotd mwi im, e Munedi umar na pustyni, albo dlatego, e chcia odwlec waciwe wyjanienie, albo dlatego, e dotd sam nie myla o tym wybiegu. Halef by tak zaskoczony, e a zaniemwi. Potem jednak, tym bardziej si oywi. I nawet jeli kto przez lata cae mwi obcym jzykiem, w chwili wielkiego strachu zaczyna posugiwa si wasn mow. 1dk byo i teraz. Halef przeszed na swj rodzimyjzyk arabski, na maghrebski dialekt. - Allachu! Allachu! Ib haniebne, obrzydliwe. Wos si jey na gowie! Ani sowa wicej, ty kamco! Ty pomiocie oszusta, bo chyba pkn z wciekoci jak bomba, na tysic kawakw i wylecisz w powietrze razem ze mn. - A pkaj - szydzi Ghani, - tylko si spiesz, zanim inni ci zaatwi. - Dlaczego wczeniej nie wniose tego oskarenia, szarifie Aba-dilahu? - zapyta wielki szarif. - Bo nie miaem sposobnoci. I~ psie syny byy zawsze otoczone swymi kamratami, musiabym wic przela wiele krwi, gdybym chcia im da rad. I~go za pragnem unikn. Tb byo kamstwo. Zarwno ja, jak i Halef, a take Pers bardzo czsto bylimy sami i atwo mona nas byo uj. Ale Ghani nie chcia, wola nas zachowa na czas, kiedy mgby nas sdzi jako wielki szarif. -Ajakie dowody moesz okaza, e popenili te haniebne czyny? 116 - zapyta wielki szarif. - Emirze, jakich dowodw ode mnie dasz? Jestem jedyny, ktry uszed krwawej rzezi. Czy nie przywiozem zakrwawionych zwok mego syna do domu, aby je pochowa w Switej ziemi? A czy sowo szarifa nie jest dostatecznym dowodem? Wobec tego przysigam na Allacha i wszystkich witych kalifw, e byo tak, jak powiedziaem. Pod mostem mierci, przez ktry chc kiedy przej pewnym kro-kiem, przysigam, e widziaem na wasne oczy... - Na mio Bosk! -przerwa mu Pers, ktry blady z przeraenia z szeroko rozwartymi oczami patrzy na zuchwalca. - Milcz, nie-szczniku, i nie przysigaj! Nie znasz go, tego okropnego mostu mierci, nie widziae go. Ale ja go znam, widziaem, wtedy, kiedy pod Bir Hilu leaem we krwi moich askarw, z kul w piersi, twoj kul... ju nie pamitasz, Abadilahu? Wtedy... - Nie suchajcie go - przerwa mu Ghani. - Jego sowa to sowa szaleca. On widzia most mierci! miechu warte! I ja strzeliem mu w pier?! Wierutne kamstwo! Niech pokae to miejsce na piersi, t szram, ktra pochodzi od kuli! Niech po~ae, jeli moe. Wielki szarif przerwa mu ruchem rki. - Do, Abadilahu! Wiem, co i jak! - potem zwrci si do mnie. - Co masz do powiedzenia na to oskarenie? - Nic - rzekem ze spokojem. To go zaskoczyo. - Nic? Naprawd nic? - Nic, bo sam moesz sobie na to odpowiedzie, kiedy tylko zechcesz. Co masz na myli? - Emirze, wyobraasz sobie, e gdybymy popenili zbrodnie, o ktre nas oskara Abadilah, czy mielibymy odwag, a raczej czelno, przyjecha do Mekki? - Na Allacha! O tym nie pomylaiem. Odpowied jest dobra. Ale, ale... Czy nie moge polega na twoich pidziesiciu towarzyszach? - Emirze, c znaczy pidziesiciu mczyzn w miecie o przeszo pidziesiciu tysicach mieszkacw? - A jak chcesz dowie, e jestecie niewinni? - Czy musz? Czy to nie Abadilah powinien najpiernv dowie naszej winy? Czy to uczyni? Czy przedstawi cho jednego wiadka na dowd naszej winy? Nie, dowodem jego byy tylko sowa, jedynie sowa. Niech sprowadz naszych wiadkw! Niech przyjdzie tu na-szych pidziesiciu wojownikw i zapytajcie ich... Aun er Rafiq zrobi odmowny ruch rk.

- Wasi wojownicy s sami oskareni jako wspwinni, nie mog wic wystpowa jako wiadkowie. - Wobec tego jestem zmuszony poda jako wiadka czowieka, ktrego wolabym wyczy z tej sprawy. Abadilahu, czy wci twier-dzisz, e zamordowalimy Munediego? - Nie pytaj tak gupio! Widziaem na wasne oczy, wic mog tak twierdzi. - Naprawd widziae! Dziwne! Dotd byem zdania, e ty, sy-szysz?! e ty sam celowo zostawie Munediego w piaskach na wschd od Bir Hilu. Sowa moje spady na Ghaniego jak grom z jasnego nieba. Cofn si o kilka krokw i gapi si na mnie z przeraeniem. Zblad jak kreda. - Co... co... co... chcesz przez to... Nie mg mwi dalej, bo przerwa mu Halef, ktry z triumfalnym okrzykiem wskaza obiema rkami na wejcie. - Hamdulillah! Allachowi niech bd dziki! Oto s, ci odwani, niezrwnani, niezwycieni, bohaterowie. Wejdcie tu, potomkowie lww, chodcie do nas, potomkowie lwich ojcw! Allach jest wielki! Wygralimy! Pak, przyszli nasi Haddedihnowie. Tb znaczy, najpierw weszli mek-kaczycy. Ale jak! Wygldao to tak, jakby od tyu wbito w nich klin, tak, e z niepowstrzyman si zostali odrzuceni na bok. Nie byo 118 oporu. Ci stojcy najbliej klina zostali rzuceni na tych, co stali z tyu, a kto by z tyu, musia chcc nie chcc podda si temu uderzeniu. I~raz ukaza si ostry koniec klina, a, e nie mia z przodu oporu, bardzo szybko nastpi dalszy cig. Nie mino jeszcze p sekundy od okrzyku Halefa, a sala bya uprztnita, to znaczy, e mekkaficzycy znaleli si po obu bocznych cianach, podczas gdy wejcie zostao zamknite podwjnym szeregiem Haddedihnw. Oddzia skadajcy si z szeciu ludzi obsadzi boczne wyjcie, a Omar Ben Sadek z dalszym tuzinem wojownikw pospieszy do nas i wzi nas do rodka, przy czym stranicy, ktrzy ledzili cay przebieg zajcia z otwartymi ustami, nie stawiali oporu. Haddedihnowie przedstawiali wspaniaywidok. Zdjli odzie piel-grzymi i mieli na sobie stroje pustynne. Beduifiskie strzelby przewie-sili na ukos przez plecy, a w rkach trzymali dugie dzidy o podwj-nych ostrzach. Stali jakby odlani ze spiu, byszczce oczy z wyrazem krnbrnego szacunku skierowane byy na wielkiego szarifa. Aun er Rafiq ju od dawna nie siedzia na otomanie. Podczas wejcia Haddedihnw zerwa si, fajka wypada mu z rki, a oczy z nieskrywanym zdumieniem skierowane byy na odwanych przyby-szbw. Pocztkowo chyba nie zrozumia znaczenia zajcia, ale wkrtce prawdopodobnie zda sobie spraw, e cel ich wtargnicia nie by cakiem pokojowy, bo uczyni mimowolny ruch w kierunku bocznych drzwi, ale zaraz musiao mu wpa na myl, e ucieczka nie byaby do pogodzenia z godnoci wadcy Mekki. Zatrzyma si wic, by na stojco i z nieporuszon min czeka na dalszy rozwj wypadkw. W chwil poniej wycofanie si do komnat byoby w ogle niemoliwe, poniewa Haddedihnowie tymczasem obsadzili wszystkie wyjcia. Wielki szarif by winiem we wasnym domu. Dziwne byo zachowanie Ghaniego. Ju moje sowa wzbudziy jego przeraenie, teraz niespodziewane ukazanie si Haddedihnw, ktre pokrzyowao jego plany, jeszcze bardziej wyprowadzio go z rwno-wagi. Moe teraz zrozumia, e sprawa przybierze zupenie inny 119 obrt, ni przewidywa, i e popeni potny bd, kiedy da si unie nienawici. Wci jeszcze trzyma mj rewolwer w rku, ale w swoim wrodzonym tchrzostwie nawet do gowy mu nie przyszo, aby go uy przeciwko nam. Wzrok jego peen strachu przeszukiwa sal. Kogo szuka? Moe Munediego? Prawdopodobnie. Sowa moje musiay obudzi w nim obaw, e znalelimy lepca ywym i, e go ocalilimy, a do tego zabralimy go do Mekki, by wystawiEjako gwnego wiadka oskarenia przeciw niemu. Std to spojrzenie pene obawy. Ja take obrzuciem wzrokiem sal, ale Munediego tam nie byo. A wic Haddedihnowie zostawili go w domu, chyba dlatego, e chodzio 0 do niebezpieczn wypraw i nie chcieli naraa starego, sabego czowieka. Zreszt chodzio nie o jego, lecz o nasze uwolnienie. Dostrzegem wyraz ulgi, ktry przemkn po twarzy Ghaniego, i dobrze go rozumiaem. Jeszcze nic nie byo stracone, mg zaprzeczy wszystkiemu,

przecie cieszy si u ludzi wielkim szacunkiem, wic mg sdzi, e mu uwierz. Zauwayem nawet co w rodzaju ukrytej, zoliwej radoci w jego wzroku, ktry skierowa na wielkiego szarifa. ~k atwo jak Haddedihnom byo zaskoczy wielkiego szarifa, jemu w nastpnym tygodniu bdzie rwnie atwo wyrwa ze snu emira. A moe nawet jeszcze atwiej, poniewa dysponowa wikszymi siami. Spostrzeenia zmieniay si szybciej, ni mogem je opisa. Zasko-czenie byo tak raptowne i przeprowadzone tak po mistrzowsku, e tylko z gry uoony i dokadnie omwiony plan mgby to umoliwi. Zgadem, kto by autorem tego planu. Pdke Halef to wiedzia. Pro-mienia na twarzy, a oczy jego wdroway od jednego Haddedihna do drugiego. Szuka syna. Znalaz go i ja take go ujrzaem. Posta jego wysunla si z podwjnego szeregu przy wejciu i kroczya godnie obok nas do stopni, na ktrych sta wielki szarif w postawie wyczeku-J~J~ Mia tylko miecc u pasa, reszt broni odoy. Stanwszy przed wielkim szarifem, przyoy praw rk do piersi, czoa i skoni si 120 nisko. Wszystko to dziao si prosto i swobodnie, a jednak z tak szlachetn godnoci, e sprawio mi to ogromn rado. Byem ciekaw, jak si dalej zachowa, a e wszyscy obecni w sali czekali z zapartym tchem, zapanowaa prawie niesamowita cisza. Najbardziej napity jednak by jego ojciec. Widziaem, e najchtniej podbiegby do Kary, by go uciska. - Emirze, wybacz, - rzek Kara - e stanlimy przed twoim obliczem bez uprzedniego zawiadomienia. Ale pomylelimy sobie i chyba nie bez racji, e nie dopuszczono by nas, nawet gdybymy si zgosili. Wielki szarif dugo nie udziela odpowiedzi. Badawczym wzrokiem obserwowa modziecz posta, w ktrej wyczuwao si szacunek i si. Jego powana, surowa twarz zagodniaa, a oczy patrzyy prawie przyjanie, kiedy wreszcie zapyta. - Mody czowieku, co masz mi do powiedzenia? - Emirze, prosimy ci o uwolnienie tych trzech stojcych przed tob mczyzn. Rysy wielkiego szarifa znowu stay si surowe. - Co te ci przyszo do gowy? Ib, czego dasz jest niemoliwe. Ci ludzie s oskareni o liczne zbrodnie i rozkazuj ci nie zabiera gosu przed wysokom sdem. Lecz Kara Ben Halef nie da si zastraszy. Odpar odwanie. - Kto way si oskara o niehonorowe czyny dwch mczyzn, ktrych najbardziej ze wszystkich ludzi szanuj i kocham? - O jakich ludziach mwisz? Kara wskaza na Halefa i na mnie. - O tych dwch. Jeden to Hadi Akil Szatir effendi, mj przyjaciel i nauczyciel, a czowiek, ktry stoi po prawej stronie, to mj ojciec. Kara powiedzia to z tak dum i mioci, e sowa te zrobiy wraenie na wielkim szarifie. - A teraz pytam po raz drugi. Kto omiela si oskara mego ojca i mego nauczyciela o zbrodnie? 121 -Ja si omielam, bezczelny chopcze-wpad mu w sowo Ghani zachystujcym si gosem. - Ja, szarif Abadilah wa si. Jeli masz co przeciwko temu, to mw! Kara Ben Halef nawet nie odwrci gowy w kierunku Ghaniego. Zapyta spokojnym gosem. - Emirze, czy wolno mi wiedzie, jakie dowody przedstawi ten czowiek, ktry nazywa siebie szarifem, aby udokumentowa te nie-sychane oskarenia? Haddedihnowie nie s przestpcami, a szejk Haddedihnw, mj ojciec, z ca pewnoci nie. dam dowodw. Wielki szarif nastawi uszu. Z niezwykym napiciem w gosie odpar. - Haddedihnowie? Haddedihnowie? Jestecie Haddedihnami, powiadasz? A twj ojciec to szejk Haddedihnw? Jak si nazywasz? - Maszallah! Emirze, jestem zaskoczony! Czy czowiek, ktry nas oskary, nie powiedzia ci, e jestemy Haddedihnami? I, e mj ojciec to Hadi Halef Omar, szejk Haddedihnw ze szczepu Szam-marw?

-Allah kerim! Czy to prawda? Moesz to udowodni? - Udowodni, emirze, jakich dowodw dasz? Jak lew pustyni moe dowie, e jest lwem, a nie szakalem? Zapytaj Abadilaha, on ci powie, kim jestemy. Wielki szarif po raz pierwszy straci dotychczasow pewno siebie. Wzrok jego skierowa si w nasz stron i zatrzyma na Halefie. - Szejk Haddedihnw jest podobno bardzo drobnej postaci, jak mi mwiono. Tb si zgadza. Czyby naprawd... -Idk, jest drobnej postaci, ale wielkiej odwagi i chway. Dzikie bestie pustyni ukrywaj si przed jego gniewem, a wrogowie dr, syszc jego imi, ktrego brzmienie rozlega si na wszystkich stepach i pustyniach, imi Hadi Halef Omar Ben Hadi Abul Abbas Ibn Hadi Dawhud el Gossarah. ~aki by. Zaledwie poczu troch powietrza w pucach, ju znw sta si sob. Nie mg powstrzyma si od samochwalstwa. 122 Spojrzenie wielkiego szarifa skierowao si od Halefa w stron Abadilaha, po ktrym pozna byo, jak nie na rk by mu fakt, e emir zna Haddedihnw. Il~raz chodzio o to, czy ta wiedza bya dla nas korzystna, czy te nie. - Szarifie Abadilahu, dlaczego nie podae mi imion tych, ktrych spotkae na pustyni? Mwie tylko o ajdackich zbbjcach z Desireh, o otrach i mordercach. Jeli ludzie ci naprawd s Haddedihnami, a na to wyglda, to po raz pierwszy si pomyliem. Albo ty mnie zwodzisz. Haddedihni, o ile syszaem, nie s ani zodziejami, ani mordercami. Ghani zagryz doln warg. Jego pozycja zachwiaa si. Jeli sam wielki szarif wstawia si za Haddedihnami, to on przegra. Musia to sobie jasno powiedzie. Ale wcale nie myla rezygnowa. Zraniona niewinno nie moga wyglda bardziej dotknita ni to wygldao u Ghaniego, kiedy odpar. - O Allachu! O proroku! Co te ja sysz? Wtpisz w moje sowa, emirze? Jeli Haddedihnowie dotd nie byli rabusiami i mordercami, czyjest powiedziane, e si nimi nie stali? Dziwisz si, e nie podaem ci ich imion. Czy ich imi ma co wsplnego z ich zbrodniami? Poznaem ich nie jako uczciwych Haddedihnw, lecz jako ndznych mordercw. - O szyderstwo, o haba! -wpad mu w sowo Halef. - Nie wierz mu, o emirze, ty bogosawiony przez Allacha ulubiony synu proroka! Z jego ust pynie kamstwo, a koce jego brody s zanurzone w oszczerstwie. Tb nie my jestemy mordercami, to on popeni zbrod-ni, o ktr nas teraz oskara. 1b on jest morderc... Ale Halefowi przerwano. Ium, ktry dotd w milczeniu si przy-suchiwa, sta si niespokojny. Halef odway si oskary o morder-stwo szarifa, ktry niemal uchodzi za witego, to obraao religijne uczucia tumu i wzbudzio ich oburzenie do tego stopnia, e ze wszystkich stron rozlegy si okrzyki gniewu. Rnchem rki wielki szarif nakaza cisz. Iiwarz mia powan. 123 -Iieoje usta wypowiedziay co szalonego. Nie wa si powtarza~ tego, bo bd zmuszony potraktowa ci jak szalefica. Kto jest oskar-ony? Wy, czy ten Abadilah? I kto ma si oczyci z oskarenia? Chyba wy? Syszaem o Haddedihnach duo chwalebnych rzeczy. Czy mam sdzi, e to wszystko jest kamstwem? Albo te nie jeste szejkiem Haddedihnw? Prawie mnie do tego zmuszasz. - Emirze, naprawd jestem szejkiem Haddedihnw i to, co ci opowiadano o mnie, jest prawd. - Prawd? Jak mgby... - wielki szarif przerwa jak pod wpy-wem jakiej nagej myli. Chwil si zastanowi, po czym cign dalej. - Wkrtce si dowiesz, jak sprawa si przedstawia. Przed kilkunastu laty opowiadano mi w Pdifie wydarzenie, w ktrym szejk Haddedih-nw odegra wielk rol. I~n, kto mi to powiedzia, by to szejk Lazafah - Szammar, ktry znajdowa si w Mekce na haddu. Wiesz, o jakie wydarzenie tu chodzi?

- Szejk Lazafah - Szammar ci o tym opowiada? Wic moe to by tylko zwycistwo nad Szeraratami. - Przy jakiej studni odbyo si to starcie? - cign dalej wielki szarif swoje badanie. - Przy Bir Barid. - Czy wiesz take, kto by przy tym obecny? - Oczywicie, e wiem. Mj syn Kara Ben Halef, ktry wwczas by jeszcze prawie dzieckiem. - ~b si zgadza. Gwn rol w zwycistwie Szeraratw odegra jednak kto inny, czowiek obcy. -Masz na myli mojego przyjaciela Kar Ben Nemsiego?Ihk, on wtedy by przy tym i wedug jego planu zwabiono wroga w zasadzk. Ale nie by to jedyny bohaterski czyn, jakiego wtedy dokonalimy. Ju przedtem, przy Bir Nadahfa, ujlimy Abu el - Ghadaba, syna czaro-dzieja i dalimy mu posmakowa naszych biczy, a potem w Zielonej Dolinie zabilimy pana gromu. Emir czsto wykonywa gesty potakujce, jak gdyby te sprawy nie 124 mu obce. I~raz rzek. - Szejk Lazafah- Szammar opowiada mi o wielu czynach tego czowieka, ktre granicz z cudem. Ib musi by zupenie nadzwyczaj-ny czowiek i miabym chot kiedy z nim si zetkn. Czy wiesz, gdzie on si teraz znajduje? - Chcesz wiedzie, gdzie si znajduje? I pragnby go zobaczy? Ib yczenie moe by spenione. Kara Ben Nemsi jest... - Kutub, Kutub! - ostrzegem go po cichu, ale stanowczo. Ten gwatowny czowiek, zadowolony, e moe opowiedzie o naszych bohaterskich czynach, zapomnia cakiem, w jak niebezpiecznym miejscu si znajdowalimy. W swym ferworze dawa coraz szybsze odpowiedzi, a kiedy wielki szarif nazwa mnie czowiekiem niezwy-kym, cakowicie zapomnia o ostronoci, tak, e ju mia zdradzi troskliwie strzeon tajemnic. Moje ostrzeenie jednak od razu go otrzewio. Zawaha si chwil, potem dokoficzy zdanie. ...Kara Ben Nemsi znajduje si obecnie w swojej ojczynie, ale przysa mi wiadomo, e niedugo mnie odwiedzi i wtedy nie b~zie trudno pozna ci z nim. Halef jak mg najlepiej wybrn z tej sytuacji, ale to nie wystar-czyo. Nie tylko ja, take Kara Ben Halef i Haddedihnowie zauwayli, e Halef ju mia si okropnie zagalopowa i niejeden przeraony wzrok pad na nieostronego czowieka. Ib i nage przeiwanie potoku sw uszo co prawda uwagi wielkiego szarifa, ale nie Ghaniego. Niesychanie szyderczy umiech przebieg mu po twarzy, a kiedy Halef skoficzy, Ghani zawoa. - Kamstwo, nic tylko kamstwo! Emirze, teraz dam ci dowd, e te psy s oszustami i ajdakami. Wanie teraz ten szejk Haddedihnw, j ; ktrego obdarzye szacunkiem, oszuka ci bezczelnie. Ci ludzie to nie tylko zbje i mordercy, lecz co jeszcze gorszego, to witokradcy. Od dawna wiedziaem o tym, ale wolaem poruszy to dopiero wtedy, ; kiedy przekonam si o winie oskaronycli. Aie kiedy ten oszust tak KI piknie wpad, czego wcale nie zauwaye, nie chc duej czeka, by 125 otworzy ci oczy i ukaza podo tych ludzi. W tym celu musz jednak sign wstecz. Podczas mojego pobytu w Meszched Ali, dokd po-saa mnie moja mio, opowiedziano mi o przygodzie, jak mia ten czowiek, szejk Haddedihnw, w Birs Nimrud. Wspomniano przy tym jego towarzysza, tego wa~nie Kar Ben Nemsiego, o ktrego przed-tem pytae. On podobno by gwnym bohaterem i jemu zawdzicza-j Haddedihnowie sw obecn, mocn pozycj. W drodze powrotnej do Mekki zetknem si z Haddedihnami, ktrzy owiadczyli, e udaj si na hadd do Mekki. Znajdowa si wrd nich uczony z Wadi Draa w dalekim Maghrebie, ktremu wszyscy Haddedihnowie okazy-wali najwikszy szacunek. Zauwayem, e ten czowiek by waciwym prowodyrem, chocia nie dawa tego po sobie pozna i jeli to byo moliwe, stara si trzyma w tle. Ale waciwie wszystko odbywao si dokadn ie tak, jak sobie yczy ten obcy uczony. Ju wtedy przyszo mi na myl, e ten Hadi Akil Szatir effendi i synny Kara Ben Nemsi to jedna i ta sama osoba. A ten Alaman to chrzecijanin, jak sam

powiniene vviedzie, o emirze! Tymczasem nie daem nic pozna po sobie i obserwowaem dalej. Mwiono duo zwariowanych rzeczy, ale najbardziej zwariowanie mbwi obcy effendi, ktry teraz przed tob stoi i u ktrego co drugie sowo to mio, chocia on sam naley do diabw piekielnych. Wiesz, o emirze, gdzie tak zwana mio gra wielk rol - w chrzecijastwie, ktre zasuguje na to, by zostao wytpione z ziemi. Prorok Mahomet zbyt agodnie si obchodzi z chrzecijastwem. Moje podejrzenie, e ten szatan w rzeczywistoci jest Kar Ben Nemsim, teraz si potwierdzio. Ostatnie wtpliwoci zniky, kiedy tu w Mekce wysaem za nim moich szpiegw, nie zauwaonych przez niego. Jest tu ju przeszo dwa tygodnie, ale przez cay czas nie widziano, by chocia raz bra udzia w popoudniowych modlitwach, albo w pielgrzymich ceremoniach. Opowiadano mi w Mesched Ali, e ten czowiek, cho chrzecijanin, zna na pami cay Koran i, e wszystkie objanienia znane mu s lepiej ni uczonym mahometaskim. Nie chciaem w to uwierzy, ale musz powiedzie, 126 e ten czowiek potrafi tak sprytnie podawa si za mahometanina, nie czynic przy tym nic, co wykraczaoby poza jego wiar, e nawet ja nic bym szczeglnego nie zauway, gdybym go ju przedtem nie przejrza. I oto stoi przed tob, emirze, giaur, parszywy pies, ktry habi wito, a wraz z nim wszyscy inni, ktrzy mu w tym pomagali. Zapytaj go, czy jest chrzecijaninem. Mwiono mi, e ten czowiek nigdy, przenigdy nie zapiera si swego chrzecijastwa, nawet jeli jego ycie od tego zaley. Zapytaj i zobaczymy, czy i teraz, w tej chwili bdzie mia odwag, o ktrej tyle si mwi. Po tej dugiej przemowie Ghaniego zapada niesamowita cisza. Wydawao si, jak gdybym przebywa sam jeden w tej ogromnej sali, lub jak gdyby dokoa mnie znajdoway si same nieruchome kuky. Tym wymowniejsze i wyraniejsze byy skierowane na mnie spoj-rzenia. Mekkaczycy patrzyli na mnie oczyma wilkw, wietrzcych up, ktry im nie umknie. Haddedihnowie patrzyli z obaw, czekajc jak si z tej matni wyzwol. Basz Nasir, ktry dotd sta obojtnie, unis gow i spojrza mi w twarz ze spokojnym, ufnym umiechem, jakby z gry zna moj odpowied. Wielki szarif pochyli si do przodu, jakby nie mg doczeka si mojej odpowiedzi. Nie zastanawiaem si ani chwili nad odpowiedzi, chocia wie-dziaem, e wywoam burz. Giaur w witym Miecie islamu! Bya to profanacja witoci zasugujca na kar mierci. Patrzc w setki wzburzonych twarzy nie ujrzaem ani jednej, w ktrej malowaoby si wspczucie, jeli wic Haddedihnom nie uda si okiezna oczekiwa-nej burzy, los mj w najbliszych chwilach by przypiecztowany. Ale te rozwaania nie powinny byy powstrzyma mnie od odpowiedzi, jakiej dano ode mnie. Tbte spojrzaem pewnie w oczy Ghaniemu i odparem spokojnie. - Odwagi? Sdzisz, e nie bd mia odwagi, Abadilahu? Ty co prawda jeste takim tchrzem, e wcale si nie dziwi, i innych o to posdzasz. Duo sw zuye, by dowie, e jestem chrzecijaninem, moe dlatego, bo si obawiasz, e ci w jaki sposb umkn. Biedaku! Wystarczyoby mniej sw, by si dowiedzie tego, czego chcesz. Emir moe zaoszczdzi sobie pytania, jest ono zbdne, odpowiem nie pytany. Idk, jestem tym, o ktrym mwi Abadilah, jestem Kar Ben Nemsim, chrzecijaninem. Mekkaficzycy spodziewali si tej odpowiedzi, a teraz, kiedy pada, przez chwil znieruchomieli z zaskoczenia. Ale potem wybuch nie-samowity haas. ~udno mi opisa, co dziao si w cigu najbliszych dwch minut, tak szybko toczyy si wydarzenia. Widziaem tylko, jak przycinici do cian mekkaficzycyw kilku miejscach przerwali szereg Haddedihnw, mimo ich silnego oporu i z zacinitymi piciami i uniesionymi w gr noami rzucili si ku mnie. Zamkno si koo pozostaych przy mnie Haddedihnw. I~ke stranicy pospieszyli na szybki znak wielkiego szarifa, by mnie broni. Potem byo tak, jakby nawiedzi mnie niesamowity sen. Midzy walczcymi widziaem szyb-kie ruchy rk odparowujcych ciosy, ktrych nie mogem zauway, ale ktre byy skierowane na mnie. Raz albo dwa przez otwierajc si szpar walczcych ukazywaa si wykrzywiona, szydercza gba Ghaniego lub twarz wielkiego szarifa, ktry nie mogc powstrzyma walki, ulegle czeka na jej koniec. W dodatku potworny wrzask wcie-koci jakby setek zbiegych z klatek wilkw, a wrd tego modzieficzy jasny gos Kary Ben Halefa. Tb chyba by sen, bo nagle jakby z oddali usyszaem krzyk, ktry nie mia w sobie nic ludzkiego.

Znaem ten krzyk. Wydar si wtedy na putyni, z ust Miinediego po jego zbudze-niu si ze stanu nieprzytomnoci, by to krzyk okropnego przerae-nia. Ale teraz przecie znajdowalimy si nie na pustyni, lecz u wielkiego szarifa, a Munedziego tu nie byo, zostaw domu, gdzie wraz z Hanneh czeka na nasz powrt. Stao si co dziwnego, rwetes troch ucich i po chwili urwa si cakowicie jak na rozkaz. Ucisk, w jakim znajdowalimy si z Hadedihnami, rozluni si, znw mogem swo-bodnie oddycha. Ale to, co teraz ujrzaem, zaskoczyo mnie. Oczy mekkaficzykw, a take wzrok Ghaniego, nie patrzyy ju na mnie pene nienawici, lecz malowa si w nich paraliujcy strach. Wszyscy spogldali w jeden punkt przy wej ciu, zwrciem si w tym kierunku i zobaczyem, co wzbudzio ich przeraenie. W rodku pierwszego rzdu Haddedihnw, ktrego porzdek zo-sta nieco zakcony, staa odziana w biel posta Munediego. Oczy chronione przez niebieskie okulary skierowa nieruchomo na grup, w ktrej rodku ja staem. W ogle w caej postaci byo co niesamo-witego, co spowodowaa nieruchoma i blada twarz, z ktrej odpyna caa krew. Ale nie tylko to. Po jego lewej stronie staa kobieta i cho miaa na sobie zason, poznaem od razu Hanneh. I~zymaa starca za lew rk i przemawiaa do niego uspokajajco. W jaki sposb oboje si tu dostali? No, c. Kiedy Kara Ben Halef wrci do domu i zawiadomi o naszym uwizieniu, wywoao to u Haddedihnw wielkie wzburzenie. Naradzili si i pospieszyli w swym podnieceniu, nie troszczc si o Munediego. I~n oczywicie zrozu-mia, e musiao si sta co niezwykego, i poszed do Hanneh, by si czego dowiedzie, potem postanowi przyj nam z pomoc i zdema-skowa Ghaniego przed caym sdem. Hanneh na pewno usiowaa odwie go od tego zamiaru. Ale darer~nie, Munedi koniecznie chcia tam i, a Hanneh nie moga go puci samego, wic posza razem z nim. Weszli widocznie na sal podczas przemwienia Gha-niego. aden z mekkaczykw go nie zauway, poniewa zaintere-sowanie ich skupio si na Ghanim i na mnie, Haddedihnowie za bez przeszkd ich wpucili. Kiedy mekkaczycy w dzikiej wciekoci jak drapiene zwierzta rzucili si na mnie, strach o moje ycie wydar z jego piersi te okrzyki przeraenia. Najpierw spostrzegli go tylko najbliej stojcy mekkaczycy, lecz nage ukazanie si rzekomo zamordowanego, ktry w Mekce by znan osob, wywoao wielkie zdziwienie i przeraenie. Munedi nadszed w por, bardzo wtpi, czy inaczej wyszedbym cao z tego zajcia. I~raz si udao. Poza kilkoma sicami, ktre zreszt przypisywaem Haddedihnom, miaem tylko poszarpan odzie. Haddedihnowie dostali kilka ciosw noami, ale nie byy to 9 - W podziemiach Mekki 129 niebezpieczne rany. Mekkaczycy w ogle nie doznali obrae, po-niewa Haddedihnowie bronili si tylko piciami. Ale mam nadziej, e ich kuksace zaatakowani czuli jeszcze dugo, gdy zauwayem z ukryt satysfakcj, e niektrzy wojownicy z wykrzywionymi blem twarzami badali swoje ciaa. Munedi stwierdzi, e ju nie jestem w niebezpieczestwie i teraz wstpio w niego ycie. Policzki mu si zarowiy i cignc za sob Hanneh, pospieszy miao do mnie. Ale wrd stojcych mu na drodze mekkaczykw zapanowao poruszenie. Z gonymi krzykami pierzchali na lewo i prawo i szukali obrony u towarzyszy stojcych przy bocznych cianach. Wkrtce sala wygldaa tak jak przed walk, z t tylko rnic, e stranicy wycofali si ze strachu do najdalszych ktw. Najrozmaitsze okrzyki przeraenia fruway przez sal i wygl-daoby to zabawnie, gdyby caa sytuacja nie bya tak powana. - Duch! Duch! Niech Allach chroni nas przed diabem o dziewi-ciu ogonach! Kry tu duch zamordowanego! Przyszed, by zemci si na swoim mordercy. Niech Allach przeklnie tego psa! Popatrzcie, ju go zapa, zaraz go rozszarpie. Allach! Allach! Przysigam, e nie ma Boga nad Allacha! Domniemany upir istotnie rzuci si do mnie z rozpostartymi ramionami, co prawda nie po to, by mnie rozszarpa, jak to myleli przesdni mekkaczycy. Dotar do mnie i tu siy go opuciy. Obej-

mujc mnie mocno, powoli opad na kolana, a z ust jego sycha byo sowa, przerywane szlochem, a mimo to wyranie syszalne w zapada-jcej nagle ciszy. - O Allachu, Allachu! yjesz, nie jeste martwy. I... jeste chrze-cijaninem. O Allachu, dziki ci za to tysickrotnie! No to teraz wszystko jest w porzdku! wietnie rozumiaem, co Munedi mia na myli. Z caych si cigno go do chrzecijastwa, ktrego si wyrzek i ktre zdradzi. Chyba dawno by si zdecydowa i zrobi ten krok, gdyby nie moje rzekome islamskie wyznanie, ktre byo dla niego jedyn przeszkod, 130 by postpi zgodnie z wasnymi przekonaniami. I~raz to odpado i dlatego by taki szczliwy. Wielki szarif, tak jak inni mekkaczycy, ledzi to wydarzenie na wp ze zdziwieniem, na wp z przeraeniem. By on co prawda bardziej wiaty ni inni, ale nage ukazanie si czowieka, ktry zgodnie z twierdzeniem Ghaniego zosta zamordowany, przerazio go. I~raz ciekawo wzia gr nad strachem, zeskoczy ze stopni i zawoa podniecony. - Maszallah! Dziej si cuda! Effendi, powiedz, czy to sen, czy jawa? Czy ten czowiekw twoich ramionach to Munedi, czy tylko jest do niego podobny? Prawie nie mog uwierzy, e to on. Przecie on nie yje, jest martwy! - Emirze, zapytaj jego samego! Albo jeszcze lepiej zapytaj Aba-dilaha. To on na wasne oczy widzia, e zamordowalimy Munediego, przysiga nawet na Allacha i proroka! - O Allachu! 1ak, tak uczyni! Effendi, zupenie si zgubiem, ju nie wiem, co mam myle, co powiedzie. Gdzie jest Abadilah? Niech mi wyjani spraw. Pytanie szarifa o Abadilaha byo usprawiedliwione. Ghani bowiem nie staju na poprzednim miejscu. Kiedy ujrza rzekomo martwego, trupia blado pokrya jego twarz, a rewolwer wypad mu z rki. Przebiegy Halef, spostrzeg to i podnis bro, ktrej jednak nie pooy na stoliku, lecz przezornie wetkn za wasny pas. Z kadym krokiem, z ktrym Munedi si do nas zblia, Ghani coraz bardziej si cofa, teraz sta w rogu przy stranikach i jak nieprzytomny spoglda w nasz stron. Wielki szarif szuka go wzro-kiem, a kiedy go zobaczy, zawoa. - Chod tu, Abadilahu i wytumacz jak to jest moliwe, e zamor-dowany yje i wydaje si by w dobrym stanie. - Na Boga! Mam tam podej? Na Allacha i proroka, i wszystkich Swi~tych kalifw! Nie zrobi tego, nie moesz tego ode mnie dav. Tb nie jest Munedi. On nie yje, na pewno nie yje. Ib jego duch... 131 jego duch. By zrozumie, co nastpio dalej, musi czytelnik wzi pod uwag, e Ghani by przekonany, i jego podopieczny jest martwy, e zgin w gorcych piaskach pustyni. Doczy si do tego przesd, od ktrego Ghani, mimo wyksztacenia, nie by wolny. Tote nie zdziwiem si, e Abadilah, ten zatwardziay grzesznik, od chwili ukazania si Munediego straci ca bezczelno, by teraz w rkach Munediego niby mikki wosk, ktry ten mg ksztatowa wedle wasnej woli. Upir wsta i podszed do Ghaniego powolnym krokiem, ten prze-raony cofn si i ukry za stranikami. Ale ci nie okazali wikszej odwagi ni on, rozpierzchli si z krzykiem na obie strony, tak e Ghani znw nie mia si gdzie ukry. Drc ze strachu zacz ucieka wzdu ciany, zwracajc twarz ku Munediemu. I~n jednak tylko za nim poda, nie spuszczajc go z oczu. Ib wzmogo jeszcze przeraenie Ghaniego, ktry przecie uwaa lVIunediego za cakiem niewidome-go. Jak wic mg i za nim krok w krok, jeli go nie widzia? Nie mg tego zrozumie, to byo upiorne, zupenie nienaturalne. Ghani chyba kontynuowaby ucieczk dokoa caej sali, gdyby na-gle nie zosta zatrzymany. Nie pomogy lamenty i szarpanina, ramiona Haddedihnw byy jak z elaza. I oto Munedi sta przed nim. Z przeraenia Ghani pad przed nim na kolana i zacz krzycze. - Allach jest wielki i miosierny! To znowu ten upir. Pucie mnie, prosz was, na lito Allacha, pucie mnie! Haddedihnowie trzymali go coraz mocniej. Wielki szarif i mekka-czycy ledzili wydarzenie z wielkim napiciem. Wszyscy wiedzieli, jak zaleny by Munedi od Ghaniego,

wic tym bardziej niezrozumiae musiao im si wyda widowisko, ktrego byli wiadkami. Co zaszo tak dziwnego podczas podry bogatego potnego Abadilaha, e teraz dra przed swym podopiecznym. I oto Munedi przemwi do Ghaniego. - Suchaj, Abadilahu! Mwi do ciebie dzi po raz ostatni! 132 I dam penej prawdy, syszysz? Penej prawdy! Powiesz j? -1ak, powiem. Ale nie patrz tak na mnie. Nie mog znieE twoich oczu. Odwr wzrok. - Nie odwrc od ciebie oczu ani z tob nie skoficz, Abadilahu, powiedz, kto skrad Kans el Adhai w Mesched Ali? - Ja go skradem, ja sam. - Dlaczego? - eby sta si najbogatszym czowiekiem w Mekce. - Kto zastrzeli dwudziestu askarw, towarzyszcych temu Perso-wi, ktry nazywa si Khutab Aga? ~ Beni Khalidowie. - I kto jeszcze? Mw szybko. -Munedi zbliy si o krok i unis dofi. Wygldao to tak, jakby chcia uderzy. Ghani skuli si jeszcze bardziej i szybko odpar. - Ju mwi. Ja im pomogem i mj syn Ben Abadilah, a take trzej moi towarzysze. - Abadilahu, kto zabi twego syna i tych trzech mekkaficzykw? Czy by to ten obcy effendi, czy te jeden z Haddedihnw? Ghani nie chcia odpowiada, wida to byo wyranie. Ale Munediemu wystarczyo tylko uda, e chce go zaatakowa~, a ju Ghani w miertelnym strachu zdoby si na wyznanie. - Nie, to nie oni, zrobili to Beni Lamowie. - Dlaczego tv zrobili? - Bo chcieli si krwawo zemci. Moi ludzie popenili mord rabunkowy na jednym z nich. - Syszysz, o emirze? Syszycie wy, mieszkacy witego Miasta? Kara Ben Nemsi i Haddedihnowie s niewinni mierci jego syna. I jeszcze jedno ostatnie pytanie, a potem jeste wolny, przekazuj ci karze Allacha. Kto pozostawi mnie na pustyni samego, ze zwizany-mi rkami i nogami, abym ndznie skona i sta si upem szakali? Ghani riie odpowiada tak szybko i gadko, jak to si czyta w ksice, lecz opornie i zacinajc si. Ju prawie nie by podobny do 133 czowieka. Oczy nabiegy mu krwi, gsty zimny pot spywa po szarej twarzy. Wi si jak piskorz w piciach Haddedihnw, ale nie mg si uwolni, wzrok Munediego trzyma go jak na uwizi. ~k wic musia odpowiedzie rwnie na ostatnie pytanie, chocia omal nie dusi si z wciekoci. W nieopisanym gniewie wrzasn. - Ja to zrobiem, aby nie zdradzi mnie w Mekce! - Syszae, o emirze? Syszelicie wy, mieszkaficy Mekki? - powtrzy Munedi swoje poprzednie sowa. - Abadilah oskary Kar Ben Nemsiego i Haddedihnw. Abadilah swym zeznaniem wycofa to oskarenie. I~raz moja kolej opowiedzie, co zawdzi-czam temu czowiekowi i Haddedihnom. Dawno bym ju nie y, gdyby mnie nie uratowali. Dwukrotnie uchroni mnie przed strasz-liw mierci na pustyni, bybym zgubiony, gdyby Allach nie spro-wadzi go na moj drog. Wy wsyscy znacie mnie od lat i wiecie, e Allach pokara mnie lepot. I oto przyszed ten czo- wiek i przywrci wiato moim oczom, sprawi, e znowu widz. Pak, widz ci wyranie przed sob, o emirze, widz i odrniam kadego z tych ludzi, ktrzy s tu obeni. I to zawdziczam temu czowiekowi , ktrego omal nie zabilicie, suchajc tego nikczemnika, ktrego ja sam niegdy czciem i kochaem jako swego dobroczyfic. Idk, za-wdziczam mu nie tylko moje ycie i wiato moich oczu, zawdziczam mu co wicej, duo wicej. Ale tego nie mog wam wyjawi, a zreszt bycie tego nie zrozumieli. Ten, ktrego, jak sdzilicie, naleao nienawidzi i wykl jak szatana, by moim anioem, a ten ndz-nik, ktrego kiedy kochaem jak brata, ktrego Allach zesa z nieba, by

mnie ocali, postpi wobec mnie jak diabe. R~ jest czysta prawda, przysigam na wiato moich oczu, ktre tak niezasu-enie zostao mi przywrcone, i na inne wiato, na wiato rajskiej rozkoszy. Na znak Munediego Haddedihnowie, ktrzy trzymali Ghaniego, pucili go. Z westchnieniem niesychanej ulgi Ghani wsta i zamany zakrad si do kta, gdzie przycupn. Nie zwraca uwagi na to, e 134 stojcy najbliej cofnli si przed nim jak przed trdowatym. Przera-enie ostatniego kwadransa wyczerpao go, zasoni domi twarz i tkwi nieruchomo w tej pozycji. Niezwyke to zeznanie oglnie szanowanego Ghaniego i sowa Munediego uczyniy na mekkaczykach ogromne wraenie. Bariera przesdu, ktr wznis strach przed upiorem, runa i Munedi sta si od razu orodkiem rozkrzyczanej gromady, zachowujcej si ze zdumienia jak szalecy. Haddedihnowie pozwolili mekkaczykom przesuwa si przez swj szpaler i przedosta do Munediego, pilno-wali tylko, by nikt ukradkiem nie opuci sali. O mnie ani o Persie nikt ju nie myla, i gdybymy chcieli, moglibymy teraz odej bez prze-szkd. Nikomu do gowy nie przyszo powtpiewa w sowa Munediego, zreszt kady by teraz przekonany o winie Ghaniego. W kadym razie syszaem wszdzie okrzyki obrzydzenia, coraz bar-dziej si nasilajce. Taki obrt sprawy by niewtpliwie dla wielkiego szarifa ogromnie przykry. Chocia stale powtarzane sowa, jestem ulubiecem wielkie-go szarifa, od pocztku uwaaem za samochwalstwo, to jednak sdzi-em, e Ghani by w bliskich osobistych stosunkach z najwyszym wadc Mekki. Wyznania te kompromitoway szejka, ktry cieszy si wielkim szacunkiem, a w dodatku pochodzi ze szlachetnej rodziny, musiay wic by dla wielkiego szarifa podwjnie przykre, bo rzucay cie na ca jego rodzin. Co prawda uwaaem Auna er Rafiqa za czowieka tak sprawiedliwego, e gdyby chodzio o prawdziw zbrod-ni, nie miaby adnych wzgldw, ale z drugiej strony musiaem sobie powiedzie, e nie mg mie sympatii do ludzi, ktrzy mu narzucili ten przykry obowizek. Na pewno by na nas wcieky i wolaby, abymy byli jak najdalej std. Co prawda nie przejmowaem si tym, wiedziaem, e mam w zanadrzu co, co jego niech zamieni we wdziczno. Byem mocno zdecydowany dzi jeszcze ten rodek zastosowaE, oczywicie tak, by Ghani o niczym si nie dowiedzia. Ten robi obecnie wraenie czowieka cakiem zaamanego, ale byiem 135 przekonayny, e wkrtce pokae swe diabelskie oblicze. W kadym razie dzisiejsze wydarzenia nie powstrzymaj go od wykonania swych dalekosinych planw i to z j eszcze wikszym uporem. Abadilah by w Mekce spalony, straci cay szacunek, mg od razu opuci miasto, nikt by o nim nawet nie wspomnia. By tylko jeden sposb odzyskania straconego szacunku, gwat. Ani przez moment nie wtpiem, e Ghani si na to zdecyduje. Gdy dojdzie do wadzy, nikt nie bdzie pyta o przeszo, a jeli nawet, mia sposoby, aby utrzyma si na zdobytym stanowisku i uciszy tych, co za duo gadaj. Aun er Rafiq wci jeszcze sta przy nas obserwujc z zapartym tchem scen pomidzy Ghanim a Munedim. By zbyt zaskoczony, by mc si opanowa i nie okaza tego po sobie. Nie wtpiem, e po tym, co zaszo, uzna Ghaniego winnym, dostatecznie bowiem zna si na ludziach. Z drugiej strony nie chcia wystpowa przeciwko zde-maskowanemu kamcy bez formalnego oskarenia, a to ju nie do niego naleao, lecz do nas. - Allach jest wielki! - rzek wielki szarif - Kto by to pomyla? Effendi, czemu nie powiedziae tego wszystkiego od razu? - Emirze, nie uwierzyby ani jednemu mojemu sowu, ba, nawet nie dopuciby mnie do gosu. Czy nie nazwa mego przyjaciela, szejka Haddedihnw, szalecem tylko dlatego, e odwrci oskare-nie i nazwa Abadilaha morderc? - Masz racj! Teraz jeszcze wydaje mi si, e wszystko jest snem. Ale pomyl, e waciwie nawet nie wiem, jak wszystko si odbyo. Moe opowiesz mi cay bieg wydarze? Kiedy pado sowo opowiesz Halef, ktry rozmawia ze swoj Hanneh, radonie si zerwa i rzuci mi bagalne spojrzenie. Opowia-da! Ib byo jego ulubione zajcie! A c dopiero przed

wielkim szarifem! Nie mogem by tak okrutny, by odmwi jego niemej pro~bie, tote rzekem do wielkiego szarifa. - Emirze, rozumiem, e pragniesz dowiedzie si wszystkiego. Pozwl jednak, e powierz to zadanie szejkowi Haddedihnw. On 136 potrafi lepiej opowiada ni ja i na pewno uczyni to ku twemu zadowoleniu. Emir da znak przyzwolenia i rozkaza jednemu ze sug przynie dla nas poduszki. Ju widocznie nie uwaa nas za oskaronych, inaczej nie posunby si chyba do takiego gestu. Podczas gdy sam usiad na sofie, my zajlimy miejsca na poduszkach. Mwic my mam na myli Munediego, Persa, Hanneh i siebie. Kara Ben Halef sta nadal, poniewa czu si odpowiedzialny za utrzymanie porzdku na sali. Halef take nie usiad, aby wszyscy mogli go widzie. Wrd mekkaczykw szybko si roznioso, e teraz bd opowiada prze-bieg wydarze, wobec tego zapanowaa cakowita cisza. Wszystko to nie robio ju wraenia procesu sdowego, lecz uro-czystego przyjcia, jakie ksi wydaje swym poddanym. Na Ghanie-go, ktry wci jeszcze siedzia skulony w kcie, nikt nie zwraca uwagi. I~raz Halef zacz z wan min swoj opowie. Nie da si zaprze-czy, e to, co usyszelimy, byo majstersztykiem sztuki opowiadania. Fakt, e wolno mu si popisa przed samym wielkim szarifem, a w dodatku przed swymi Haddedihnami, napenio go tak dum i rado-ci, e najchtniej by wymieni wszystkie wyczyny, zaczynajc od czasu, kiedy go wziem do siebie na sub. Opanowa si i mwi wyjtkowo rzeczowo. Uczyni co, czego dotd nie potrafi, stara si pozosta w cieniu, a cae wiato rzuca na moj osob. Uczyni ze mnie zupenie niepojt, wyposaon w cudowne moce istot, ktra nie podlega prawom obowizujcym zwykych miertelnikw, istot, na ktrej adna choroba, a nawet mier nie zdobdzie upu. Zdawa-em sobie spraw, do czego Halef zmierza. By dyplomat i chcia da mekkaczykom do zrozumienia, jakie niewybaczalne przestpstwo, jaki woajcy o pomst do nieba grzech by popenili, gdyby chcieli mi w dalszym cigu cokolwiek utrudnia. Sdz, e osign swj cel. W kadym razie we wzroku mekka-czykw skierowanym na mnie nie byo ju wrogoci. 137 Nikt tak jak ja nie mg lepiej osdzi, jak bardzo musia Hadi si przemc, by cay splendor, jaki zazwyczaj zgarnia dla siebie, tym razem przypad mnie. W kadym razie jedna myl go pocieszaa. Im janiej owietli moj osob, tym wicej odblasku padnie na niega i jego Haddedihnw. I nie pomyli si. Wskazwka zegara posuwaa si coraz dalej, ale nikt ze suchajcych tego nie spostrzeg, nikt nie uwiadamia sobie pnej pory. Kiedy Hadi doszed do chwili, w ktrej zaidalimy od Beni Khalidw zwrotu Kans el Adhai, wielki szarif mu przerwa. - Pozwl, e o co zapytam, szejku Hadi. Gdzie jest teraz Kans el Eldhai? - Ley w naszym mieszkaniu dobrze schowany i strzeony. Wwczas Aun er Rafiq zwrci si z subtelnym umiechem do Persa. - Co by zrobi, Khutabie Ago, gdybym tego skarbu zada dla siebie i kaza go przynie moim stranikom? Basz Nasir spojrza spokojnie w umiechnit teraz twarz szarifa i rzek. - Nie uczynisz tego, emirze! A gdyby nawet uczyni, te by mnie to nie unieszczliwio. Co prawda nie mgbym ju pokaza si w swojej ojczynie. Ale bym si pocieszy. Znalazem bowiem co, co zastpi mi stokrotnie, ba! tysickrotnie, ojczyzn. I~go bym si trzy-ma i wiem, e tego nikt by mi nie odebra. Przy tych sowach przesa mi promienne spojrzenie. Dobrze zro-zumiaem, co chcia powiedzie i sdz, ie wielki szarif te to zrozu-mia. U~miech znik z jego twarzy, jaki czas spoglda w gbokiej zadumie przed siebie, jak gdyby takiej wanie odpowiedzi spodziewa si od Persa. Halef opowiada dalej i dalej. Kiedy doszed do zamordowania askarw, w czym brali udzia mekkaczycy, kiedy opisywa, jak okrut-nie mordercy postpili z ociemniaym, ktbrego

znalelimy zwizane-go i prawie oszalaego na piasku pustyni, suchacze nie mogli 138 powstrzyma swego oburzenia. - Co za podo! Niech Allach przeklnie tego trdowatego! Niech Allach zniszczy tego psa! -sowa paday jak grad na Ghaniego, ktry zdawa si niczego nie sysze. Dopiero kiedy Halef niezwykle obrazowo opowiedzia, jak Munedi wrci do przytomnoci i jak mnie, najsynniejszemu heki-mowi Zachodu, udao si powoli przywrci mu wzrok, Ghani jakby obudzi si ze swego oszoomienia. Opuci rce, ktrymi zasania twarz, i nie uroni ani sowa z opowiadania. Dobrze to zauwayem, chocia oczy mia zamknite, ale minie twarzy ukazyway, jak bar-dzo uwanie sucha. To, co usysza, widocznie go zaskoczyo. Jeli byo tak, jak opowiada Hadi, wwczas wszystko stao si w sposb naturalny, nie byo nic nadprzyrodzonego w naglym zjawieniu si Miinediego i on, Ghani, niepotrzebnie da si zastraszy. Jeli stary nie by zjaw, lecz czowiekiem z krwi i koci, to jeszcze nie wszystko byo stracone. Wobec zj aw czowiek jest bezradny, ale wobec drugiego czowieka... Myli te przebiegay Ghaniemu po gowie. Co prawda stara si je ukry, ale nie trzeba by zbyt, dobrym znawc ludzi, by odgadn, co si w nim dziao. Kiedy Halef skoczy, obrzuci sal wzrokiem penym wielkiej pewnoci siebie. By przekonany, e jego przemowa zrobia wielkie wraenie, i czeka na gone wyrazy aprobaty. Ale do tego nie doszo. Ghani zerwa si przy ostatnich sowach Hadiego i zawoa, zanim kto inny zdy zabraE gos. - Co za bzdury! To kamstwo, pomwienie! Ludzie, nie wierzcie mu, to kamstwo od pierwszego do ostatniego sowa. Te psy postano-wiy mnie zniszczy.Pdke Munedi, ktry od pocztku trzyma z tymi kamcami przeciwko mnie, swemu dobroczycy! Chcecie uwierzy temu giaurowi, temu, co bezczeci witoci, temu parszywemu psu, nie mnie, ulubiecowi Allacha i jego proroka, szarifa... - Milaz, riieszczniku! - wielki szarif zerwa si i spojrza na niego poncym wzrokiem. - Czy uwaasz nas za gupcw, mylisz, 139 e mamy w gowach proszek zamiast rozumu i e ci uwierzymy? Sowa twoje s dla naszych uszu jak lady ptaka na piasku, ktre rozwieje wiatr. Na Allacha, raczej uwierzybym, e zawali si BeitAllah, ni e zdarz si takie rzeczy, o jakich dzi si dowiedziaem i, e szarifa... - Allachu, Allachu - przerwa mu Ghani skrzeczcym gosem. - Emirze, przysigam na Allaha i wszystkich witych kalifw, przy-sigam na brod proroka i na wszystko, co jest mi wite, e mwiem prawd, to te psie syny wszystko przekrciy... - Zamilknij! Ani sowa wicej, Abadilahu! Wiesz, co rzeke? Wypowiedziae krzywoprzysistwo! Haba ci! Niech Allach ci wyba-czy, ja nie mog. Zawiode wszelkie moje oczekiwania, obrzucajc ajnem godno szarifa. A to zasuguje na surow kar. Precz z moich oczu. Ka wykreli iwoje imi z ksigi szarifw. Precz! Wielki szarif by tak rozgorczkowany i moe dlatego postpi wobec Ghaniego ostrzej, ni zamierza. Odczu to chyba jego towa-rzysz, ktry wszed razem z nim, ale dotd gra tylko rol niemego wiadka, poniewa wstawi si za Ghanim. - Bj si Boga, emirze, chcesz wykl czowieka, ktry ci wiernie suy, z powodu innego, ktrynawetjeli to prawda, co o nim dzi mwiono -jest jednak tylko chrzecijaninem? - Mylisz si. Nie odprawiem Abadilaha z powodu tego chrzeci-janina, lecz dlatego, e zbezczeci Allacha i jego proroka. Czy przy-pominasz sobie, co twierdzi, oskarajc tych ludzi? Powiedzia, e na wasne oczy widzia, jak zamordowali Munediego. I to kamstwo przypiecztowa przysig na Allacha, na brod proroka. Pytam ci, czy syszano, by jakikolwiek szarif popeni co tak haniebnego? A moe jeste zdania, e przysiga nie jest wana, jeli w gr wchodzi chrzecijanin? l~go zdania nie podzielam. I to nie z powodu chrzecijanina, lecz dlatego, e Abadilah zbezczeci Allacha, nie chc go zna! Czy chcesz, effendi, zoy skarg na niego z powodu jego zachowania wobec was i wobec Munediego? - Nie, emirze! -odparem. -Ten czowiek nie mg uczyni nam

140 szkody z wyjtkiem Persa. Tbte rezygnujemy z ukarania go. Jedyny, ktry mgby da kary z powodu zamordowania askarw, Khutab Aga, przekaza ukaranie go ju na pustyni wyszym mocom. Niech one go sdz. Widziaem, e wielki szarif by bardzo zadowolony z mojej odpo-wiedzi. Byoby mu na pewno ogromnie przykro prowadzi proces przeciwko szarifowi. Mg nie wszczyna sprawy przynajmniej od strony prawnej, nie byo przecie nikogo, kto wnisby skarg. Ale inaczej byo z Ghanim. Zrozumia, e jego rola tu i u wielkiego szarifa bya skoczona i to go tak rozwcieczyo, e zapomnia o wszelkim dystansie, jego prawdziwa natura wysza teraz najaw. Dotd by uosobieniem unionoci, teraz mowa jego pena bya sw ordy-narnych i obraliwych. - Pijany psie! Ukaranie mnie przekazalicie wyszej mocy? Jakiej to? Moe ociekajcej wonnymi maciami mioci, w ktr nie wierz i z ktrej szydz? Trzymajcie si tej waszej mioci, jak ja si trzymam mojej nienawici. Zobaczymy, kto wreszcie odniesie zwycistwo, wy z wasz zwariowan mioci, czy ja ze swoj nienawici. Pa bezczelno wyprowadzia mnie z rwnowagi. - Przesta bluni! Ju raz, na pustyni powiedziaem ci, e twoje szyderstwa wkrtce si skocz i zamieni w swoje przeciwiestwo. Wtedy mi nie wierzye. Jake szybko, jak okropnie szybko wszystko si spenio. Dzi ostrzegam ci po raz wtry. Nie wypdzaj mioci ze swego serca! Wypdzona moe zamieni si w kar Bo. W caym swoim yciu dwie rzeczy ukochae, swego syna i bogactwo. I nie tylko je kochae, wprost ubstwiae, do caej reszty nie miae serca, tylko pogard i nienawi. Wtedy nadesza kara Boa. Jedna witynia pogaska zostaa roztrzaskana, twj syn, twj bg zosta ci odebrany. Niech mier twego syna bdzie dla ciebie ostrzeeniem. I nie wywouj ju kary Boej. Bo jeli upadnie twoja druga pogaska witynia, ktr wzniose, to wkrice i ty padniesz. Moesz by pewny, przysy-pie ci ona bezlitonie swymi gruzami. 141 Gdyby mnie kto zapyta, czemu wanie ja uyem tych sw, nie mgbym udzieli odpowiedzi. To byo tak, jakby kto mi je woy do ust. Nie wiedziaem wwczas, e zakoczenie mojej mowy speni si pniej dosownie. Jeli naprawd spodziewaem si, e moje sowa zrobi na Ghanim wraenie, od razu przekonaem si o czym wrcz przeciwnym. Aba-dilah wybuch szyderczym miechem. - Niech bdzie przeklta twoja broda! Piknie przemwie, pra-wie tak piknie jak kaznodzieja. Szkoda tylko, e twoje sowa zmar-nowae na mnie. Przeciwnie, twoja mio brzydzi mnie jeszcze bar-dziej. Niech Allach chroni mnie przed tak ndz jak twoja mio. Bo jeli twoja niezrwnana mio nie odniesie zwycistwa, ukae stron odwrotn i stanie si kar Bo. Czemu wic nie nazwiesz jej od razu prawdziwym imieniem? Mio, ktra karze, niejest mioci, lecz nienawici. Daj mi spokj z twoj mioci. Wol ju swoj nienawi. Od razu pokazuje swoje ky. I kady od razu wie, czego si moe spodziewa. Ale twoja obudna mio... Nie mog powtrzy blunierstwa, ktre Ghani wypowiedzia. Byo to okropne! Na to nie znajdowaem odpowiedzi. Kiedy Ghani skoczy, spojrza na mnie wyzywajco, jakby czeka na odpowied. Poniewa odpowiedzi nie byo, unis prawe rami jako znak pogardy i po ukonie, raczej szyderczym ni unionym, przed wielkim szarifem, z podniesion gow dumnie zacz kroczy ku wyjciu. Stojcy tam Haddedihni chtnie ustpili mu drogi. Z mieszanyrni uczuciami spogldaem w lad za nim. Mimo wszy-stko byo mi go al. Co by mogo by z tego wyksztaconego czowieka, gdyby nauczy si hamowa swoje namitnoci! Jake byem wyrozu-miay dla niego na pustyni, w nadziei, e go zmieni. Wszystko na prno! Zmarnowane wysiki! Musiaem zaliczy go do straconych. A moe jednak jaki ratunek by moliwy? Co prawda nie wiedziaem jaki, ale moe... moe... Podczas ostatniej sceny mekkaczycy zachowywali si do 142 spokojnie. Wikszo z nich uwaaa chyba Ghaniego za witego i na pewno miadce wraenie wywaro na nich to, e

zawali si otarz, ktry mu wznieli. Mogem z tego by tylko zadowolony. Im wikszy wstyd i wcieko mekkaczykw w stosunku do Ghaniego, tym atwiejsze pogodzenie si z myl, e chrzecijanin odway si przekroczy wite miejsce islamu. Jeli ten ugodowy nastrj coraz bardziej tu zacz panowaE, to na pewno wskutek sw, ktrymi wielki szarif zakoficzy rozpraw. - Allach jest wielki! Pozwoli nam dzi przey cudowne rzeczy, o ktrych nikt z nas nawet nie ni. Chrzecijanin odway si nie tylko wkroczy na wite terytorium, ale nawet wej do witego Miasta. Recz niesychana! Powinienem mieE mu to za ze i surowo go ukara, powinienem, owszem, ale nie mog. Bo temu chrzecijaninowi za-wdziczamy, e zerwa mask z oblicza niegodnego obudnika, a poza tym okaza czowiekowi, ktrego my wszyscy kochamy i czcimy, tyle dobrodziejstw. Poza tym osobicie zawdziczam temu Karze Ben Nemsiemu tak wiele! Dziwisz si, effendi? Nie masz pojcia co? A przecie tobie zawdziczam, e przed laty uwolniony zostaem z wielkiej troski. Wiesz, e znane mi s twje przejcia z Beduinami Szeraratami. Ale czy wiesz take, e Szeraratowie przez wiele lat byli najgroniejszymi rozbjnikami pustyni? Od czasu Saada, rozbjni-ka, karawany pielgrzymw z Damaszku najbardziej ucierpiay ze strony Szeraratw. Imiona Abu el Ghadab i Abu ed Dem siay prze-raenie na pustyni. Moje rami siga daleko, effendi, ale obszar Szeraratw jest za daleko pooony i prawie cakowicie nie podlega mojej mocy. Wtedy nadszede ty, effendi i Szeraratowie zostali do-szcztnie pobici i do dzi nie podwignli si z tej klski. W ten sposb pozbyem si wielkiego kopotu. Czy wic mgbym ci uczyni co zego? Nie, effendi, pozosta w Mekce, jak dugo zechcesz! Biada temu, kto was obrazi! Uznabym to za obelg wobec mnie, samego ksicia. ycz sobie, abycie ten wyrok uozgosili wrd ludzi, aby take inni mieszkaficy si o tym dowiedzieli i go uznali. Niech bdzie 143 bogosawiona wasza moc! Nie ma Boga nad Allacha, a Mahomet jest jego prorokiem. - Nie ma Boga nad Allacha, a Mahomet jest jego prorokiem!-rozlega si odpowied z setek garde, potem mekkaczycy z gonym haasem ruszyli do wyjcia. Tb, co dzi usyszeli i ujrzeli, stanowio tre rozmw na dugo, ale wcale mi to nie byo mie, poniewa skoczy si teraz mj spokj. Z drugiej strony jednak miaem tyle zaufania do sw wielkiego szarifa, e spodziewaem si, i bd teraz chroniony przed prawdziwymi przykrociami. I to zawdziczaem czciowo dawnemu zdarzeniu. Czsto j u w moim tak penym przygd yciu stwierdzaem, e sprawy, ktre wydaway mi si mao wane lub zupenie bez znaczenia, okazyway si dopiero po latach brzemienne w skutki. Ihk byo i tym razem. Wwczas, kiedy zetknem si z Szeraratami, nawet mi do gowy nie przyszo, e to spotkanie kiedy okae si przydatne. I owiadczenie emira; e dziki temu drogi karawan znw stay si bezpieczne, pogodzio mnie poowicznie z wczesn krwaw kpiel, ktrej niestety nie mogem zapobiec, a z powodu ktrej robiem sobie jeszcze dugo wyrzuty, poniewa musiaem uzna si za poredniego sprawc. Emir zszed ze stopni, podszed do nas, by ucisn nam donie na poegnanie. I~raz uznaem, e jest waciwy moment, by przekaza mu wiadomo. Zapytaem go, czy mgby mi powici kwadrans, chodzi o cile poufn spraw. Emir spojrza na mnie ze zdziwieniem, potem pochyli gow potakujco. Przedtem jednak adbaem o to, by Hanneh, Munedi i Pers z odpowiedni asyst wrcili do domu. Haddedihni mieli pod rozkazem Omara Ben Sadeka czeka na paacowym podwrzu na nasz powrt. Potem wraz z Halefem i jego synem, ktry zasuy na pochwa, poszlimy za szarifem do jego komnat. Przyniesiono fajki i cudownie pachnc kaw, a potem przekonaem si, e ciaprawd jestemy sami i nikt nas nie podsuchu-v je. Te rodki zapobiegawcze byy konieczne, poniewa jeden jedyny 144 niepodany wiadek mg wszystko zepsu. Kiedy odoylimy fajki i wstalimy, okazao si, e min nie kwadrans, lecz caa godzina, a kiedy wychodzilimy z komnaty, zegar wskazywa pnoc. Wielki szarif odprowadzi nas osobicie a na podwrze. Oblicze jego byo blade, lecz dokoa ust zarysowaa si elazna decyzja. Uprzejmie, prawie serdecznie poegna si z nami, kademu z nas trzech ucisn do, potem skinwszy gow yczliwie w stron Had-dedihnw, wrci do swoich komnat.

10 - W podziemiach Mekki W tajemnym przejciu Wsiedlimy na nasze zwierzta, ktre tymczasem przyprowadzi sucy wielkiego szarifa, i ruszylimy. Kiedy powoli jechalimy do domu wyludnionymi ulicami, Halef pawi si w rozkoszy i w przesad-nych sowach wyraa swoj rado. - Sidi, dzisiejszy dzie zasuy sobie na to, by zosta zapisany zotymi literami w ksidze synnych czynw Haddedihnw. Zauway-e, jak wietnie trzymali si moi wojownicy? I jak wspaniale udao si zaskoczenie! I jak to wszystko wzbudzio w szarifie ogromny szacunek dla nas? Inszallah! Jeli Bg zechce, to tym wielu kartkom piewaj-cym chwa i saw, znajdujcym si w twej ksidze, dodamy najwspa-nialsze, na ktrych kolorem nieprzemijalnoci zapisany bdzie sawny czyn ocalenia wielkiego szarifa. Jakie pikne jest ycie! Sidi, z dnia na dzie coraz bardziej si ciesz, e jestem na wiecie i mog by szejkiem tak odwanych ludzi, pomijajc Hanneh, ktra jest wci powracajc zorz na niebie mojego codziennego szczcia. Kara Ben Halef talse cieszy si z dzisiejszego zwycistwa, ale jego rad~ bya cichsza. Kiedy dotarlimy do domu, okazao si, e Har-neh ju udaa si na spoczynek. Munedi i Pers czuwali jeszcze, 146 niezwyke wydarzenia dzisiejszego dnia nie pozwoliy im zasn. Gdy weszlimy, obaj zerwali si i promieniejc z radoci podbiegli do nas. - O, effendi - rzek starzec - c to by za dzie! Jak bardzo draem o ciebie, kiedy dowiedziaem si, e ycie twoje jest w niebez-pieczestwie i jaki byem szczliwy, kiedy stwierdziem, e moje obawy byy przesadzone. Pers nic nie powiedzia, ale oczy mu promieniay. -Iiwoje obawy wcale nie byy przesadzone. Wtpi, czy bybym jeszcze ywy, gdyby nie wkroczy w chwili najwikszego niebezpie-czestwa. Pak wic zawdziczam ci ycie. - Nie mw o wdzicznoci, effendi! Sprawiasz mi tym bl. Jestem tak bardzo twoim dunikiem, e nigdy nie potrafi spaci mego dugu wdzicznoci. A komu zawdziczasz, e zdyem dzi na czas? Tylko sobie samemu. Gdyby nie uratowa mnie dwukrotnie na pu-styni przed pewn mierci, nie stabym dzi tu i nie mgbym ci pomc. - No dobrze, nie sprzeczajmy si o sowa, lecz zgdmy si co do jednego, ja uratowaem ciebie, a ty mnie. Ale, co miae na myli mwic, e teraz wszystko jest dobrze? - Nie moesz odgadn? Czy musz ci to wyjania? O, effendi, uszczliwie mnie i wlae mi do serca nadziej, kiedy byem prawie zrozpaczony, a twoje sowa przyniosy mi jasno co do mego dotych-czasowego ycia. Zrozumiaem, e droga mojego ycia bya chybiona z mojej wasnej winy i, e musz wrci do wiary mego dziecistwa, wiary, od ktrej si odwrciem peen grzesznej pychy. Pa wiadomo unieszczliwiaa mnie, poniewa sdziem, e powrt od Mahometa do Chrystusa sprawi bl tobie, memu dobroczycy, ktrego miaem za arliwego muzumanina. Nie, nie sdziem, e bdziesz mi to mia za ze, na pewno zrozumiaby moje powody. No i dzi usyszaem twoje wyznanie, e jeste chrzecijaninem. Przyszo to jak objawienie, jak wyzwolenie z cikiego koszmaru. Wszys~kie wtpliwoci, ostat-nie wahania pierzchyjak chmury przed zwycisk si soca. Effendi, 147 jestem chrzecijaninen, chrzecijaninem jak i ty, i Bogu dziki, lepszym, ni byem przedtem. I wanie tobie zawdziczam to szcz-cie. Gdybym nie spotka ciebie na mojej drodze ycia, pozostabym tym, czym byem, biednym oszukanym lepcem, igraszk w rku pozbawionego sumienia oszusta, a w dodatku zarozumiaym gu-pcem, ktry si omiela gra rol przywdcy. lepy przywdca le-pych! Jake dzikuj Bogu, e uwolni mnie od tej okropnej zarozu-miaoci i to za twoim porednictwem... Przy tych sowach uj moje rce. Byem tak rad, jak tylko mona by wwczas, kiedy sumienie powiada nam, e spenilimy dobry uczynek. - Munedi, albo pozwl, e bd ci mwi drogi hrabio Wernio-wie - rzekem - to wyglda na zarozumialstwo, jeli o dwadziecia lat modszy czowiek zwraca si do starca ze sowami, ktre brzmi jak pouczenie. Dlatego pozwl, e si streszcz. To prawda, e dane mi byo wskaza ci

kierunek wyjcia z pieka. Ale, e naprawd t drog poszede, to jest twj czyn i twoja zasuga. I t twoj zasug Pan Bg w swej dobroci zechcia od razu ci wynagrodzi. Kara Ben Halefie, przynie paczuszk, ktr ci dzi rano przekazaem. Kara odszed i wrci po kilku minutach z paczk. - Przyrzekem ci wwczas na pustyni, e nawet ycie powic za to, by dowie ci, e Ghani po ajdacku si z tob obszed. Sowa dotrzymaem. Popatrz, co znalazem w domu Ghaniego! Wziem od Kary papiery i daem je Rosjaninowi. I~n z wahaniem wycign rk, prawie tak, jakby si obawia tego odkrycia. Pierwsze jego spojrzenie pado na kocow notatk banku w Teheranie. -Maszallah! Pokwitowanie banku, ktre ukradziono mi razem z pienidzmi. Skd to masz, effendi? I to... to... przecie to... przecie to mj majtek, cay mj majtek co do ostatniego grosza! Boe Wszechnmogcy! Czy powinienem, czy mog w to uwierzy? 1dk by podiiiecuny, e osab i musia usi. Drcymi palcami bra jedn kartk po drugiej i kad przed sob na pododze. 148 Na ostatku ukazay si wycinki z gazet. - Effendi, co to jest? Czy te papiery take mnie dotycz? Nigdy ich nie widziaem. - Wierz ci - odparem z umiechem. - Ghani nie by tak gupi, by ci je pokazywa.I~ wszystkie wycinki z gazet zawieraj wiadomoci o twoim tajemniczym znikniciu z Teheranu i wezwania szachinsza-cha, by wrci. Zarazem s one nieodpartym dowodem na to, e ci Abadilah zwabi w swoje sida haniebnym kamstwem. Rosjanin patrzy na mnie przez chwil nieruchomo z szeroko otwartymi oczami, jak gdyby nie rozumia moich sw. Caa krew odpyna mu z twarzy. - Co... powiadasz? Wezwanie... szachinszacha... do mnie? Wic on rzeczywicie... rzeczywicie... nie wyrzek si mnie? Ze zdenerwowania wypowiada te sowa z przerwami. Potem naraz weszo w niego ycie. Policzki zarowiy si, a oczy byszczay jak w gorczce. - Musz to przeczyta... natychmiast przeczyta! Effendi, prosz ci, nie mw, e to moe zaszkodzi moim oczom, tylko ten jeden raz. Potem chtnie bd ci znowu posuszny. Ale to, co ma mi do powie-dzenia mj pan, mj ukochany pan, to musz przeczyta wasnymi oczami. Precz te z okularami. Tylko by mi przeszkadzay i w kocu pomylabym, e mnie zwiody i, e to wszystko nie jest prawd... Ostatnie sowa przeszy w niezrozumia mamrotanin, a potem... bylimy dIa Rosjanina jak nieobecni. Zapominajc o nas i o wszystkim dookoa zagbi si w pierwszym numerze gazety. Daem reszcie obecnych znak i wyszlimy po cichu. Czytajcy tego nie zauway. Poszlimy do mojego pokoju. Tam zapalilimy wiato, nabiem fajki, a Halef przyrzdzi kaw. Potem siedzielimy razem i rozmawia-limy... Rozurnie si samo przez si, e Halef przewodzi i sam prze-wanie zabiera gos. Pers sucha w milczeniu. Ale iia jega twarzy wida byo odblask spokojnej radoci, gbokiego szcz~cia. 149 Przeczuwaem zreszt, e Werniow wkrtce do nas doczy, bymy byli wiadkami jego szczcia. I rzeczywicie. Halef wanie zacz entuzjastycznie opisywa zachwyt, jaki odczu, gdy jego Haddedihno-wie szturmowali sal u wielkiego szarifa, kiedy zapukano i wszed Munedi. Czy to naprawd by nasz stary, uomny przyjaciel? Nie, zdawao si, e to nie Munedi sta przed nami, a kto zupenie inny, z promiennym obliczem. Wyglda, jakby odmodnia o wiele lat. Ju nie nosi okularw, a gos jego brzmia o wielejaniej, kiedy teraz, jeszcze w progu, zawoa do nas. - O Allachu, jaki ze mnie niewychowany czowiek! Mam nadziej, e mi wybaczycie, i nie zwracaem na was uwagi. Ale nie mogem inaczej. O, effendi, dzisiejszy dziejest najszczliwszyw moim yciu. Nie potrafi wyrazi radoci, jak odczuwam. Pdk szczliwy jak dzi nie czuem si jeszcze nigdy w caym moim yciu. O nieba, o radoci! Czy mieszkacy raju doznaj wikszej rozkoszy? Prawie nie mog w to uwierzy. A jednak... jeli Allach swym dzieciom ju tu, na ziemi, daje tak rado, jaka te musi czeka ich po tamtej stronie! A potem

zaczo si opowiadanie. Munedi, a waciwie hrabia Werniow, chcia oczywicie przede wszystkim wiedzie, w jaki sposb znalazem si w posiadaniu papierw. Jake si zdumia, kiedy mu powiedziaem, e to on sam, przez swoj tajemnicz wskazwk na pustyni, o czym nawet nie mia pojcia, da mi klucz do rki. Jego opowie o domu modlitwy, ktry Ghani kaza sobie wybudowa w ogrodzie, i moje podejrzenie, ktre ten fakt wzbudzi, pucio ca spraw w ruch. Reszta wynika sama z siebie. Przebieg wydarze rysowa si przed nami wyranie. Tym bardziej zagadkowe byo jednak rdo, z ktrego wszystko si rozwino. By i pod tym wzgldem mie cakowit pewno, zapytaem hrabiego. - Powiedz mi, czy nigdy nie bye w domu modlitwy ? - Nie, nigdy. Mwiem ci j u, e Ghani zabroni surowo wszystkim mieszkacom domu wchocizi do tego przybytku. - I Ghani nigdy ci nie opowiada, jak tam jest? - Nie. By bardzo maomwny i z kadym, take ze mn, rozmawia krtko i zwile, i tylko o tym, co konieczne. - A czy poza tym... mam na myli, zanim stracie wzrok... nigdy nie widziae w domu Ghaniego niebieskiego dywanu ze zotymi sentencjami z Koranu, ktry by zwrci twoj uwag? - Nie. Wiem, do czego zmierzasz swymi pytaniami. Sdzisz, e kiedy co zaobserwowaem, o czym pniej zapomniaem i potem, na pustyni mwiem o tym z podwiadomoci. Ale zapewniam ci, nigdy czego takiego nie zaobserwowaem, a mam bardzo dobr pami. Na tym stano i musiaem si tym zadowoli, cho nie posunem si ani o krok w rozwizaniu tej zagadki. Inni w ogle nie zadawali sobie trudu ledzenia tej sprawy. Byli ludmi Wschodu i jako tacy z wikszym zrozumieniem odnosili si do rzeczy nadprzyrodzonych ni trzewy, rzeczowy Europejczyk, ktry woli cign na si setk naturalnych wyjanie, by unikn koniecznoci okrelenia jakiego zdarzenia mianem nadprzyrodzonego. Ale dlaczego? Dlaczego ta obawa przed nadprzyrodzonym? Dlaczego czowiek tak broni si przed akceptacj spraw, ktre nie mieszcz si w ramach jego racjo-nalnego umysu? Czy nie yje wrd samych zagadek i dziww, nie mogc zaprzeczy, a nawet nie chcc zaprzeczy~, poniewa si do nich przyzwyczai, cho nie moe ich wyjani? Nawet czowiek uczony moe tylko pozna siy i zjawiska, ale nie ich istot, ta jest przed nim zamknita, jest tajemnic. Tym mniej powinien by zdziwiony, kiedy czasem zdarzy si co, co cakowicie wypada z ram codziennych dowiadcze i na co nie da si znale naturalnego wytumaczenia. Nieche wreszcie zaprzestanie szukania takiego wyjanienia i zado-woli si tym, e czuwa nad nim boska Opatrzno, ktra zna nawet liczb naszych wosw na gowie. I nie powinien wstydzi si tej uszczliwiajcej wiary. W cigu rozmowy zapytaem Rosjanina, co zamierza teraz robi. Spojrza na mnie troch zdziwiony i rzek. 151 - Jak moesz o to pyta, effendi? Udam si do Ihheranu, do szachinszacha. O Allachu! Ile te straciem! Pomyl tylko, dziesi lat ycia! Ile w tym dugim czasie mogem zrobi, ile prac wykona! Dreszcze mnie przechodz na myl o tym, czego nie dokonaem! Jak sdzisz, effendi, czy szachinszach bdzie mnie uwaa za niey-j~go? - Nie mog da ci na to pewnej odpowiedzi. Moliwe, a nawet prawdobodobne jest, e uzna ci za martwego, ale te moliwe jest co wrcz przeciwnego. Pomy~l tylko, ilu Persw przybywa do Mekki! Bardzo moliwe, e ci kto widzia, a poniewa bye w Ii;heranie znan osobistoci, ktrej zniknicie wywoao wielkie poruszenie, moe o twoim pobycie tutaj zawiadomi twego wadc. - I co... co wtedy zrobi szach? - Nic. Musia sobie powiedzie, e twoje zniknicie byo celowe i e kiedy przeczytae jego wezwanie i nie wrcie, nie chcesz go ju zna.

- Effendi!- starzec spojrza na mnie z przeraeniem: Chyba mj wadca nie bdzie mnie uwaa za takiego niewdzicznika? A jednak, jak sobie pomyl, musz przyzna ci racj. Szach mg tak albo podobnie o mnie pomyle... Effendi, kiedy odjedamy? Poju-trze, jutro? Rozemiaem si. -1dk prdko, jak ci si zdaje, std nie odjedziemy. Zaszy sprawy, ktre nas co najmniej na kilka dni zatrzymaj w Mekce. Teraz opowiedziaem jemu i Persowi o tajemnym przejciu i planie Ghaniego, ale tylko tyle, ile uwaaem za stosowne, a potem by ju najwyszy czas, by uda si na spoczynek, jeli ranek nie mia nas zaskoczy przy rozmowie. Ostatnim wychodzcym by Halef. Sta ju w drzwiach, ale potem zawrci jeszcze raz. - Sidi, mog ci jeszcze co powiedzie? -Iak, jeli nie potrwa to dugo! Chciabym si pooy. - Niech B6g ci dopomoe! Jak moesz jeszcze myle o nie! 152 Co do mnie, wiem na pewno, e dzi nie zmru oka, przeycia wczorajszego dnia kotuj mi si w gowie. Ale nie wymiejesz mnie, jeli powiem co gupiego? -Ani mi to w gowie! Czy znasz mnie od tej strony? - Nie, tak tylko zapytaem - rzek usprawiedliwiajc si. - Wiesz, sidi, wczoraj kilkakrotnie przypomniaem sobie, co Ben Nur na widok Mekki powiedzia na temat zawiatw. Powiedzia, e jest niemoliwe, by dusza, ktra jak garnek z trucizn napeniona jest nienawici i nieprzejednaniem, moga si po mierci zmieni, a z drugiej strony nie ma powodu do przypuszczefi, e mio, najcudniej-sza sia duszy, koczy si po mierci. Czy dobrze to zapaWitaem, sidi? -1dk, mw dalej. - Wtedy nie bardzo to zrozumiaem, ale teraz, kiedy porwnaem tego otra Ghaniego, na ktrym kiedy nawet diabe sobie zby poa-mie, z Persem lub Munedim, wydaje mi si to zrozumiae. O ~1llachu! Co za rnica! Wydaje mi si, jakby Ghani sta po jednej stronie, a Rosjanin po drugiej stronie przepaci, kti~a jest tak szeroka, e aden most nie moe by nad ni przerzucony, nawet gdyby by tak dugi, e sigaby od Ziemi do Ksiyca. No i pomylaem sobie, jeli to tak wyglda, e zawiaty s tylko dalszym cigiem tego wiata, tyle e w nieskoczenie wyszym stopniu... to... to... - No i co wtedy- popdzaem go. - Ib waciwie bdem byoby mwi, e dopiero po mierci nastaje wieczno, przecie ju teraz yjemy otoczeni wiecznoci. Tylko tego nie spostrzegamy, tak jak motyl nie ma pojcia o socu i go nie widzi, pki jest w kokonie i dopiero ze zdziwieniem mruga oczami, kiedy rozpadnie si otoczka, i jego skrzyda po raz pierwszy bysn w wietle. Sidi, czy mam racj? - Drogi Halefie, to co powiedziae, wcale nie jest ze i mog ci tylko owiadczy, e t sam myl przed tob wypowiedzia pewien wielki chrzecijafiski uczony, tylko nie tak prosto, jak ty, drogi 153 Halefie. Gdybym tego jeszcze nie wiedzia, toby mnie teraz o tym przekona. Twoje porwnanie z kokonem otworzyoby mi oczy, a twj mrucy oczy motyl oszoomiby mnie. - Widzisz, jednak miejesz si ze mnie. Co mog poradzi, e poza mn istniej jeszcze inni wielcy ludzie? Ale widz, e z czowiekiem, ktry chce si przespa, nic si nie da zrobi, podobny jest do zwini-tego jea, od ktrego wystawionych nieprzyjanie kolcw nie odbije si nawet pie sowika. Ibte id, niech noc twoja bdzie bogosa-wiona. Ach, Ghani, ycz... ycz... nie, nie ycz mu pieka, cho zasuy na nie stokrotnie, ale za to niech Allach uszczliwi jego noc setkami tysicy pche. Z tym pobonym yczeniem odszed, a ja wycignem si w po-cieli, by cho przez kilka godzin zay snu. Ale nie udao mi si. Wanie miaem wpa w objcia Morfeusza, gdy sposzyo mnie gone pukanie do bramy. Co to byo? Kto przychodzi o tak pnej porze i czego chcia? Usiadem i nasuchiwaem. Bram otwarto i doleciay do mnie ciszone gosy. Potem usyszaem kroki w

hallu, zatrzymay si przed moimi drzwiami, ciche, niemal niemiae puka-nie czubkami palcw wskazywao, e pna wizyta dotyczy wanie mnie. Wstaem i otworzyem drzwi. Przede mn sta Haddedihn, ktry trzyma stra, w rku mia glinian lamp. U jego boku, nie wierzc wasnym oczom, ujrzaemAuna er Rafiqa, wielkiego szarifa we was-nej osobie, ale w zwykym ubraniu. Cofnem si ze zdziwienia o krok, pomylaem, e zdarzyo si co bardzo wanego, jeli emir przyszed o tak pnej porze. Pomylaem te, e to ma co wsplnego z Ghanim, i spytaem zatroskany. - Emirze, niech B6g ma ci w swojej opiece. Co si stao? Umiech zmieszania przebieg po twarzy emira. - Effendi, wybacz, e zakciem twj sen. Nic si nie stao. Po prostu nie mogem zasn z podniecenia, z tego wczorajszego prze-ycia, wic pomylaem sobie... pomylacm... Emir urwa, jak gdyby nie bardzo chcia mwi dalej. Bogu dziki, 154 wic nie zdarzyo si nic powanego! Spad mi kamie z serca. A teraz te uwiadomiem sobie, e mj dostojny go wci jeszcze stoi w drzwiach. - Popro tu szejka i przygotuj tytofi i kaw- rozkazaem Hadde-dihnowi. Potem szvbko zapaliem wiato i urzdziem wygodne siedzenie dla wielkiego szarifa. T~n by wyranie zadowolony, e odesaem Haddedihna, gdy nie zwleka duej ze swoj spraw. - Effendi, mwie wczoraj, e chcesz dzisiaj pj do tajemnego przejcia, by zobaczy, dokd prowadzi grne wyjcie. Wic pomyla-em... pomylaem, e mgby teraz to zrobi i zabra mnie ze sob. No, wreszcie wielki szarif to wykrztusi i patrzy na mnie wyczeku-jco. Niewiele brakowao, a bybym si gono rozemia. Awic emir mia w sobie romantyczn yk i wychodzi szuka przygd jak kiedy Harun ar - Raszid. Nie pomyla, e byo w tym duo bezwzgldnoci wobec mnie. Nie mg zasn, tote ze swego punktu widzenia wadcy uzna za zrozumiae, e i kto inny nie moe spa. Cho nie mogem mu bra tego za zle, ale byo mi to nie na rk. Plan, jaki z nim wczoraj omwiem, wymaga dokadnego zbadania podziemnego przejcia, ale nie od razu i nie o tej porze. Chciaem z tym poczeka, a Ghani bdzie poza domem, aby by pewnyrn, e mnie nie zaskoczy. A jeli teraz on take spdza bezsenn noc i przyszo mu na myl pj do swego skarbca i tam nas zaskoczy? Wtedy cay nasz pikny plan na nic si zda. Ghani znajdzie rodki, by zawiadomi swego zicia, i nie ujmiemy ich. Nic nie da si Ghaniemu udowodni, a czyn, ktry wskutek naszej interwencji nie doszed do skutku, bdzie mgwyko-na pniej, o dogodniejszym czasie. Wejcie Halefa z synem uwolnio mnie od udzielenia natychmia-stowej odpowiedzi. Na Wschodzie, jak wiadomo, pi si w odziey, tote obaj nie musieli zbytnio si fatygowa, by w odpowiednim stroj u ukaza si przed obliczem emira. Zapalono fajki, a kiedy kawa paro-waa w filiankach, wielki szarif powtrzy swoj prob. 155 Jeli sdziem, e znajd poparcie Halefa, to gruntownie si omyliem. Halef podj t myl z entuzjazmem. Pochlebiao jego prnoci mc wprowadzi dostojnego gocia w tajemnice podziemnej Mekki . Pozwoliem sobie niemiao wymieni pewne wtpli-woci, ale na prno, od razu mnie przegosowano. Wielki szarif rzek z wyrzutem. - Effendi, chyba mnie nie posdzasz, e chc gra rol bezczyn-nego widza, kiedy chodzi o moje bezpieczefistwo. Czy mam pozosta-wi ca zasug tobie i Haddedihnom, sam pozostajc biernym? Czy maj potem mwi o Aunie er Rafiqu, e by zbyt tchrzliwy, by przyoy~ choby palec do dziea swego ocalenia, lecz kaza innym, w dodatku zupenie obcym osobom, pracowa dla siebie? Nie, nie mog wzi na siebie takiego zarzutu. I tak dostatecznie zawstydzajcy dla wadcy Mekki jest fakt, e o wszystkim, co si dziao, nie mia pojcia, podczas gdy ty, chrzecijanin, ledwie postawie stop w Mekce, przej-rzae ca sie haniebnej zdrady i podstpu, dowiedziae si o spra-wach, o ktrych nikt w Mekce nic nie wiedzia. A wic bd tak dobry i we mnie ze sob.

Co miaem robi? Ostatecznie to nie moje stanowisko i ycie byo zagroone, a jeli sprawa by si powioda, to przynajmniej nie poni-sbym za to odpowiedzialnoci. ibte zrobiem dobr min do zej gry i zgodziem si. Postanowiem, e nie tylko Halef, ale take i Kara z nami pjdzie, by znw obj posterunek pod domem Ghaniego. Poza tym mielimy tym razem zabra ze sob potrzebne pochodnie, aby Ghani, widzc ubytek w swoich zapasach, nie zacz czego podejrze-wa. Niewielkie przygotowania zostay szybko podjte i ruszylimy w drog. Ksiyc rzuca swoje srebrne wiato na szczyt Abu Kubes, a na dziedzificu wityni ostro wyodrbnia si duy czarny masyw Kaaby, ktra sw grn czci wyrastaa jak widmo ponad meczet. Ulice byy puste, poza nielicznymi pobonymi , ktbrzy wasali si w wejciach do meczetu. Aby nas nie zauwaono, musielimy ukrywa 156 si w cieniu domw. Gdyby bowiem rozpoznano wielkiego szarifa, wzbudzioby to sensacj, a to byoby nam bardzo nie na rk. Kiedy minlimy meczet, przeszlimy kilka ciemnych uliczek i wkrtce sta-nlimy przed murem ogrodu, otaczajcego posiado Ghaniego, w tym samym miejscu co wczoraj rano. Dotd wszystko przebiegao dobrze. Byem ciekaw, jak zachowa si emir podczas przesadzania muru. Tymczasem by on peen zapau i wcale dobrze da sobie rad. Po dwu minutach stalimy w ogrodzie. T~raz wskazana bya najwiksza ostrono. W cieniu drzew przeli-znlimy si do domu modlitwy. W jego pobliu nasi towarzysze musieli pozosta, ja za podszedem do zewntrznego muru budynku. Przede wszystkim skupiem uwag na kopule. I~m na grze byo ciemno. To mnie przekonao, e wewntrz domku nie pali si wiato, inaczej odblask byby widoczny przez umieszczone u gry otwory. Potem ostronie nacisnem klamk, drzwi byy zamknite, a wic wewntrz nie byo nikogo. Dla wikszej pewnoci zerknem na tyy domu, ale nigdzie nie dostrzegem wiata. Jeli Ghani jeszcze nie spa, to w kadym razie znajdowa si w pokoju pooonym z drugiej strony. I~raz poszedem do towarzyszy, czekajcych na mnie z niecierpli-woci i udzieliem im po cichu instrukcji. Kara Ben Halef poszed na swj posterunek, a my trzej przeliznlimy si do domku, gdzie od razu zajem si klamk, w miar moliwoci unikajc wszelkiego szmeru. Byo bowiem moliwe, e Ghani nie znajdowa si ani w domu, ani w altanie, lecz w podziemnym przejciu, tak, e jaki zdradziecki dwik mgby go przywoa. Udao mi si wkrtce otwo-rzy zamek, weszlimy i natychmiast zamknlimy za sob drzwi. Halef zapali pochodni i w jej wietle spostrzegem, e moje obawy byy bezpodstawne. Dywany leay na miejscu, wszystko byo tak, jak wczoraj pozostawilimy. Spojrzenie na pochodnie w niszy przekonao mnie, e od naszej bytnoci Ghani tu nie by. Wczoraj rano, przeliczy-em je, byy wszystkie i to nie ruszane. Teraz odsunem niebieski dywan, odsaniajc marmurow pod-og, i z pomoc Halefa uniosem pyt zamykajc wej5cie do kory-tarza. Wielki szarif ledzi kady nasz ruch z pen napicia uwag. Potem, trzymajc w prawej rce zapalon pochodni, zstpiem na pierwszy stopie drabiny prowadzcej na d i skinem emirowi, by poszed za mn. Halef szed na kocu. Na dole poczekaem na nich, po czym skierowaem si w stron wntrza gry. Wielki szarif szed tu za mn, przy czym Halef opowiada mu dokadnie, jak udao nam si odkry to przejcie. Przy tym oczywicie musia napomkn o niebieskim dywnie do modlitwy i o papierach, ktre w nim znalelimy. Wczoraj w nocy nic o tym nie wspomniaem, kiedy odkrywaem przed wielkim szarifem spisek Ghaniego, poniewa nie naleao to bezporednio do sprawy. Tym wiksze zdziwienie okaza teraz emir. Kiedy doszlimy do miejsca, gdzie przejcie skrcao w prawo, a ja po krtkiej uwadze miaem wanie pj~ w gwnym kierunku, zatrzyma mnie za rami i zawoa z zarumienion z pod-niecenia twarz. - Zatrzymaj si, effendi! Poczekaj tylko chwil. Musz ci co powiedzie, ale tak, by nikt poza tob i szejkiem Haddedihnw tego nie usysza. Effendi, wstyd mi! Idk, wstyd mi przed wami, a zwaszcza przed tob! Ty, chrzecijanin, zupenie obcy czowiek, zachowujesz si tak swobodnie, jakby znajdowa si we wasnym domu, a ja, ktry przede wszystkim powinienem o tym wiedzie, jestem niewiadomy jak uczniak. 1 przejcie zostao zbudowane przez jednego z moich przodkw, abyw potrzebie i niebezpieczestwie mg si tu schroni, prawda? Moe

kosztowao go to wiele trudu i pienidzy, a przecie nie myla tylko o sobie, lecz take o swoich dzieciach i wnukach. ciany z granitu obliczone na wieczno wiadcz o tym wyranie. A co z tym dziedzictwem, z tym niesychanie cennym spadkiem, od ktrego w pewnych okoliczno~ciach mogo zalee ich ycie, zdoay uczyni wnuki i prawuuki? Nic, absolutnie nic! Po prostu o tym zapomnieli! C wic dziwnego, e bro, ktra w rkach nastpcw moga suy za wspaniay rodek obrony, przesza w inne rce i wreszcie skierowana zostaa przez ajdaka przeciwko prawnukowi tego, ktry swym nastpcom, a w ich osobach witemu Miastu chcia okaza dobrodziejstwo. I oto przybye ty, obcy, chrzecijanin i jako taki wrg islamu, ktry tu i teraz reprezentowany jest przez moj osob, i otwierasz mi oczy. Ukazae mi ogromne niebezpieczestwo, ktre grozio nie tylko mnie, lecz yciu wielu osb. I ocalajc mnie, okazae dobrodziejstwo wielu innym, ba, caemu miastu, dobrodziejstwo, o ktrego wielkoci nawet ty sam nie masz pojcia. Nawet nie umiem sobie wyobrazi, jaka klska spadaby na nas, gdyby temu potworowi udao si zaj moje miejsce na tronie witych szarifw. A ty, effendi, zapobiege i tej klsce, unieszkodliwiajc tego gronego upiora, tego wyrodka piekielnego. Co z ciebie za czowiek! Jeste sztukmistrzem, czarodziejem?! - Nie, nie jestem adnym czarodziejem - zamiaem si. - Jestem zwykym czowiekiem, ani lepszym ani gorszym od tysicy innych. - Ale wiesz wszystko, wszystko! - Nie mw tak, emirze! Tylko jeden wie wszystko. Ale tutaj nie jestem w lepszej sytuacji ni kady inny. Mog wiedzie tylko tyle, ile usysz od innych lub czego si dowiem. Nie czas teraz i okazja, by opowiada o wszystkim, co si z tym wie, pozostawi to na pniej. l Ale kiedy dowiesz si wszystkiego, emirze, zrozumiesz, e w caej tej sprawie najmniej mogem decydowa. Ale teraz chodmy dalej. Nie mamy czasu do stracenia. Wiesz przecie, e nie ufam Ghaniemu! Ruszylimy w dalsz drog i minlimy znane boczne wejcie, wchodzc dalej po schodach. Od tego miejsca, gdzie si zatrzymali-my, naliczyem co najmniej pidziesit stopni, wtedywreszcie przej-1I cie si skoficzyo. To znaczy, stopnie prowadziy co prawda dalej, by wreszcie przej w sufit, ale ja sam nie mogem posun~ si dalej, jeli chciaem uniknE niezbyt agodnego zetknicia mojej gowy z sufitem. A wic tam naleao szuka wyjcia? Ale jak? Owietliem pochodni 159 gr i nie musiaem dugo szuka. 1L nade mn w bloku granitu, ktry jak zapadnia zamyka przejcie, umieszczone byo cikie, elazne, teraz co prawda zardzewiae koo. Podczas moich podry widziaem rozmaite zamknicia, z ktrych adne nie stawiao mi dugo oporu, tak wic i teraz spodziewaem si, e uda mi si rozwi-za tajemnic. Z caej siy pocignem za koo, nic z tego! Prbowa-em przekrci je, te nic. Kamie si nie poruszy. Ale moe zbyt mao siy uyem. Wic ramionami wparem si w gr, hurra! poru-szyo si. Kamiefi si unis i utworzy wsk szczelin, przez ktr spad na mnie tuman kurzu. Powoli posuwaem si wyej, w ten sposb szczelina poszerzaa si coraz bardziej, a ku mojemu zdumie-niu ciar nagle sam z siebie znik z moich ramion. Byo to tak, jakby gigantyczna pi chwycia kamie i podniosa do gry. Z boku usy-szaem tumiony dwik, jakby co ciko upado i nad sob ujrzaem ziejcy ciemny otwr o metrowym przekroju. Halef, ktry take usysza ten dwik, ale ze swego miejsca nie mg dojrze, co si stao, spyta zatroskany. - Sidi, co si dzieje? Czy co si stao? - Nic, bd spokojny. Wanie otworzyem drzwi. - Otworzye drzwi? Dziki ci, Allachu, e wreszcie wychodzimy z tego kreciego korytarza. Ale teraz szybko do gry i na zewntrz! Podczas tych sw ju nie byem w przejciu, lecz w duym, wyso-kim, cakowicie pustym pomieszczeniu. Z tyu prowadziy wskie, strome schody, skd drzwi wychodziy na zewntrz. Okien we waci-wym sensie nie byo, lecz tylko kilka maych wywietrznikw, umiesz-czonych u gry tu pod sufitem. Co prawda nie od razu to zauwayem, poniewa wiato pochodni tak daleko nie sigao. Przede wszystkim powiciem

uwag zamkniciu otworu, z ktrego wanie wyszli emir i Halef. Krtkie spojrzenie uwiadomio mi, e chodzio o proste, ale jake zmylne urzdzenie. Halef badawczo oglda podog i poiem zapyta zaskoczony. - Sidi, gdzie si podzia kamiefi zamykajcy przejcie? Wcale go 160 nie widz. Chyba nie unis go w powietrze jaki dinn? - Nie, - zamiaem si - aIe nat troch wzrok i swj rozum, a sam zrozumiesz. -Mj wzrok? Przecie potrafi patrze, ale tym razem naprawd nic nie widz. A co do mego rozumu, to przecie wiesz, e wol dosi najbardziej upartej szkapy ni gowi si nad zagadkami. T~ke emir waha si, nie umia sobie wyjani sprawy. - Halefie, widzisz koo na cianie i ten czworoktny kamie, w ktry jest wmurowane? To jest to zamknicie. -Niemoliwe, sidi! Ten kamie to cz muru. Wida to wyranie. - Mylisz si, to tylko si tak wydaje. Wytumacz ci to. ciany i podoga tego pomieszczenia skadaj si, jak widzisz, z granitowych pvt. Tupozioma pyta podogi jest zarazem kamieniem zamykajcym tajemne przej~cie, a graniczca pozioma pIyta ~ciany cwoT~y nr~, f~k zwykle, dwa osobne, lecz jedn jedyn, wykut z jednego bloku gra-nitu cao, a tam, gdzie obie powierzchnie stykaj si pod ktem prostym, s one z pomoc osi mocno osadzone, tak, e cao, jak podwjne drzwi, moe porusza jak na zawiasach. Uruchomiem to po prostu przez przesunicie punktu cikoci. Halef patrzy na mnie z otwartymi ustami, twarz jego bya jednym wielkim znakiem zapytania, po czym zamienia si w zagniewany wykrzyknik. - Przesune... punkt... cikoci? Sidi, bd tak dobry, mw tak, bym mg ci zrozumie. Co to znaczy? Co to znaczy, e przesune punkt cikoci? Czy to moe znaczy, e sam teraz nie wiesz, dokd go przesune? Tylko nie daj ode mnie, bym go szuka. Ja go nie przesunem, wic nie bd go szuka, nawet przyjwszy, e mona by go byo znale. Bo kto potrafi znale punkt, ktry ty, bardzo mdry sidi, przesune. W dodatku punkt, ktry jak wiem ze sztuki pisania, nie jest nawet tak wielki jak gwka od szpilki. Jeli ten punkt cikoci jest taki potrzebny, e bez niego nie da si otworzy wejcia, to powiniene by lepiej uwaa. Niech Allach zachowa twc5j rozum, 11 - W podziemiach Mekkl 161 eby pozosta tak dugi, by szeroko mojego moga wskoczy w powsta szpar. Musz szczerze przyzna, e rkami i nogami bronibym si przed przypuszczeniem, e musiabym znale co, co ty sam gdzie zapodziae, a wic zgubie. - Uspokj si, Halefie. Zaraz bdziemy mieli ten gdzie zapodzia-ny punkt cikoci. Sta po drugiej stronie i pom mi pocign za koo. Wsplnymi sifami bez trudu udao nam si poruszy kamiefi. Powoli wyoni si z muru i uoy na luku wyjcia. Jednoczenie z tyu w cianie ukaza si inny kamie, dokadnie taki sam jak ten pierwszy, i wypeni powstay w murze otwr. Oba kamienie tak dokadnie przywary do swych ssiadw, e teraz tylko bardzo bystre oko mogo-by co spostrzec. Emir i Halef wydali okrzyk zdumienia, ja natomiast kontynuowaem dalej swoje wyjanienie. - Jeli kto chce z podziemnego korytarza wej do tego pomie-szczenia, wystarczy mocno nacisn od dou na kamie stanowicy zamknicie. Ten unosi si, zarazem opuszcza si take kamie w cianie do wntrza, a przeway i upadajc podniesie do gry kamie stanowicy podog. Pdk samo dzieje si, kiedy z gry chce si wej do podziemnego przejcia. Oczywicie trzeba wwczas nacisn na kamie w cianie. To miaem na myli, kiedy mwiem, e przesu-nem punkt cikoci. - Allach jest miociwy, ale ze mnie gupiec! A wic to tak si sprawa przedstawia. Ii~zeba przyzna, e mdrze to wszystko wymy-lili, bardzo mdrze. Pak mdrze, e wtpi, czy wpadbym na t myl. Ale ty, sidi, jeste mdrzejszy, bo wpade na cae to sekretne urz-

dzenie. Co naley teraz zrobi? Wiemy ju, dokd prowadzi przejcie i moemy poczyni odpowiednie przygotowania. Czy wracamy przez t zmyln bram, czy te szukamy innej drogi? - Musimy na powrt obra to przejcie, ju choby dlatego, e i~ara na nas czeka i musimy w altanie doprowadzi wszystk~ do porzdku ze wzgldu na Ghaniego. Emirze, czy znasz pomieszczenie, 162 w ktrym jestemy? Wielki szarif rozejrza si i po chwili zastanowienia odpar. - Pa piwnica naley do tylnej czci twierdzy, ktra najbardziej odwrcona jest od miasta. - Wiesz na pewno czy tylko przypuszczasz? - Przypuszczam, e tak jest. Id piwnica nie bya uywana, a pomieszczenia, ktrych si nie uywa, przewanie pooone s na tyach. - Czy sdzisz, e jutro w nocy znajdziesz t drog bez wikszego szukania? - Mam nadziej. Kazamaty wszystkie s do siebie podobne, ale zaraz... - spojrza z zadum na podog i cign dalej z oywieniem. - Zaraz bd wiedzia, co i jak. Poczekaj chwil, effendi. Z tymi sowy skierowa si do schodw prowadzcych na gr. - Poczekaj, emirze! Dokd chcesz i? - Chc obejrze sobie to pomieszczenie od zewntrz. - Co te ci przyszo do gowy! A gdyby ujrza ci kto, kto stoi na posterunku? - Nie bj si. W tej czci fortecy nie ma posterunkw z tego prostego powodu, e tu, jak sam widzisz, nie ma czego pilnowa. Kazamaty po tej stronie s puste. - Emirze, czy nie mgby raczej... Wielki szarif przerwa mi z umiechem. - Effendi, czy przedtem nie powiedziae, e w caej tej sprawie najmniej moesz decydowa? Czy mam sdzi, e nie mwie pra-wdy? Daj mi troch wolnej rki! Zobaczysz, zaraz wrc;. A jeli bym zosta odkryty, to co? Jestem wielkim szarifem i mam prawo wkroczy do twierdzy, jeli taka jest moja wola. Ib byo suszne, wic zgodziem si, ale przestrzegem go, by w razie czego nie powiedzia ani sowa o podziemnym przejciu. Musi to za wszelk cen pozosta tajemnic i to ju jego sprawa, jak wytumaczy swoj obecno w twierdzy o tej godzinie. Ustaliem jako najduszy 163 termin dziesi minut, ktre musz mu wystarezy na rozpatrzenie si i owiadczyem krtko, e jeli nie wrci po upywie tego terminu, bdziemy przypuszczali, e go spostrzeono i zatrzymano i, e bez niego wyruszymy z powrotem. Emir oddali si ze swym najbardziej beztroskim umiechem na twarzy. Szybko wspi si po stromych schodach i w nastpnej chwili znikn. Waciwie oczekiwaem, e drzwi bd zamknite, a kiedy okazao si, e tak nie jest, nie napenio mnie to szacunkiem dla wojskowego ducha obsady twierdzy. Ale mimo to byem zatroskany i liczyem minuty, kiedy emir mia wrci. Na szczcie tym razem moje wtpliwoci byy zbdne. Mino sze minut, kiedy wielki szarif wrci. By zadowolony i owiadezy, e dokadnie zda sobie spraw z pooenia pomieszczenia, w ktrym teraz bylimy, tak, e jutro w nocy nie bdzie bdzi. Nie miaem powodu wtpi w jego sowa, poniewa wielokrotnie by w cytadeli, a wic zna to miejsce. Cel nocnej wyprawy mona byo uwaa za osignity, a dusze przebywanie w tym miejscu byo zbdne, a nawet niebezpieczne. Dlatego zapalilimy pochodnie i opucilimy pomieszczenie, ale przedtem zadbalimy o to, aby ani na zewntrz, ani wewntrz tej bramy nie pozostawi ladu naszego pobytu. Reszta bya tylko po-wtrk tego, co wczoraj i dlatego atwa, mimo to westchnem z ulg, kiedy po zamkniciu drzwi altany Kara Ben Halef powiedzia nam, e adna ywa dusza nie pojawia si w ogrodzie. Podezas caej wyprawy byo nam bardzo nieswojo i czsto wydawao mi si, jakby za najbli-szym rogiem wynurzaa si twarz Ghaniego. Kiedy przedostalimy si przez mur, poszlimy szybkim, lecz nie zwracajc.~ym uwagi krokiem w stron domu.

Przed naszym domem, wielki szarif zatrzyma si i rzek. - Dzikuj ci, effendi. Co do szarifa Abadilaha, to teraz dopiero, kiedy przekonaem 5i sam o susznoci twoich sw, w peni widz niebezpieczestwo, ktre mi grozi. W tej chwili jeszcze nie wiem, jak 164 mam tobie i wam wszystkim podzikowa, ale... - Nie mw o wdzicznoci, emirze- przerwaem mu- lecz za-dbaj o to, eby wszystko zostao przeprowadzone dokadnie tak, jak to omwilimy. Chyba pozostaje w mocy, e Haddedihnowie zaata-kuj Ghaniego? - Oczywicie! Przecie otworzye mi oczy na to, jak niebezpiecz-nie jest ufa moim wasnym ludziom. - I przekonasz pasz, by zarzdzi wszystko tak, aby nikt z jego ludzi nie wiedzia, o co chodzi? - Uczyni wszystko, co tylko w mojej mocy, zakadajc, e Szafwet pasza naprawd nie macza palcw w caej sprawie. - Co do tego moesz by zupenie pewny, pasza naprawd o niczym nie wie. Gdyby by w zmowie z Ghanim, ten nadaby wszystkie-mu cakiem inny ksztat. - No wic dobrze. Chc w to wierzy i zaufa paszy, cho musz przyzna, e najchtniej wolabym pomin jego udzia w tej sprawie. Ale musz wzi pod uwag twoje powody, e lepiej bdzie go w to wcign. Czy masz mi jeszeze co do powiedzenia, effendi? - Nie. - Wobec tego mog si poegna. Gdyby zdarzyo si co niespo-dziewanego, co by miao zmieni nasze plany, znajd sposb, by ci o tym dyskretnie zawiadomi. Niech Allach ci bogosawi, effendi. Emir ucisn kademu z nas do, potem odszed. Patrzylimy za nim, a znik w ciemnoci, po czym udalimy si na spoczynek, tym razem ju nie zakcony po raz drugi. Pooyem si z uczuciem wielkiej ulgi. Puapka, jak Ghani przygotowa dla emira, bya otwarta dla niego! Czy da si w ni zapa? Okae si to nastpnej nocy. W kadym razie, z t myl zasnem. Z naszej strony nic nie zostao zaniechane, by nasz plan si uda. Niech Bg doprowadzi wszystko do szezliwego zakoczenia! ~ ; . . Upiory nocy Gdyby kto okoo pnocy nastpnej niedzieli znalaz si w pobliu domu Ghaniego, mgby zaobserwowa rzeczy, ktre przekonayby go, e upiory znajdujcego si w pobliu cmentarza opuciy swoje groby, by spotka si tutaj i prawdopodobnie z przeraenia nacig-nby kapuz na gow i z okrzykiem grozy, uciekaby co si w nogach. Istotnie w przebiegu zdarzefi, ktbre rozegray si w cigu nast-pnych godzin w pobliu Debel Abu Kubes, byo co upiornego, co potgowaa jeszcze pna godzina i gbokie milczenie, w ktrym to wszystko si odbywao. Muezin na najwikszym minarecie meczetu Haram dopiero co dzwoni na pit modlitw po pnocy, kiedy z cienia muru ogrodo-wego za domem Ghaniego wyonio si dziesi ciemnych postaci, ktre bez szumu, jak we przedostay si przez mur i z cichym, ledwie syszalnym szelestem zniky pod drzewami w pobliu altany. Przez godzin nie byo ich wida ani sycha. Potem z domu wysza odziana w biay burnus posta, ktrej gowa osonita bya haikiem tego samego koloru. Chwil manipulowaa przy drzwiach altany, potem znika we wntrzu. Przez kilka minut w otworach kopuy widoczne 166 byo sabe wiateko, ale potem i ono zniko. Znowu panowa spokj i cisza jak przedtem. Ale co to? Czy nie przemkn jaki ciemniejszy cie a do drzwi i nie zatrzyma si tam nasuchujc? Potem podnis rk i na ten znak dziesi innych upiorw i weszo za pierwszym do wntrza altany przez drzwi, ktre byy zamknite tylko na klamk. Potem w ogrodzie i w tajemniczym budynku znowu zapanowaa cisza. Czy tysic krokw dalej, wysoko na zboczu Debel Abu Kubes take co straszyo ? Na grnej krawdzi rumowiska za resztkami murw dziesi gorejcych par oczu bacznie obserwowao lecy u ich stp teren. A do pnocy nic si nie poruszao. Ale potem, w maych pojedynczych grupach przelizgiway si postacie w duszych lub krtszych odstpach czasu, a niewidzialny

obserwator naliczy ich ze czterysta, jasno owietlonych przez ksiyc nad Debel Abu Kubes, ktre w pewnym okrelonym miejscu przyczaiy si mocno do siebie przycinite. I~ ostatnie zreszt zachowyway si do beztro-sko. Nie haasoway wprawdzie, ale byo wida, e uwaay si za cako-wicie bezpieczne. Niekiedy na gr do nieruchomych obserwatorw dociera dwik szeptanych sw. W przeciwiestwie do znajdujcych si na dole z ca ostronoci starali si oni ukry swoj obecno, a zwaszcza uwaali, eby nie by dostrzeonym z dou. Ich cierpliwo wystawiona bya na cik prb. Dawno mina godzina duchw, a take druga godzina nastpnego dnia, kiedy wreszcie na dole zacz si ruch. Wszystko toczyo si do pewnego okrelonego miejsca, gdzie widocznie znajdowa si otwr, bo po upywie piciu minut nikogo z tego zgromadzenia upiorw ju nie byo wida. Nawet nie uwaali za potrzebne zostawi kogo na posterunku. Wtedy jaki may upir podnis si na grze za kamieniem i w szybkich skokach zbieg pomidzy resztkami murw na d zboczem do miejsca, gdzie wanie znikno tych czterystu. Dziewiciu innyc podao za nim rwnie szybko. Przybywszy na miejsce, rozwinli 167 gorczkow dziaalno. Cikie bloki, ktre przycignli ze sob, mocno zaklinowali midzy ziemi a wybranym kawakiem muru. W cigu kilku minut prac wykonano i wtedy wspomniany may upir wykona taki skok w gr, jakiego nie mona by si spodziewa po tak maej postaci i jaki wcale nie licowa z penym godnoci zachowaniem, jakiego naleaoby si spodziewa po nocnym upiorze. Potem wyda triumfalny okrzyk, z ktrego naleao wnioskowa, e za ycia by Arabem, wreszcie doda gonym wesoyrtt gosem. - Allachowi niech bd dziki! Puapka si zatrzasna. Zapali-my ich., te krety, synw i wnuki myszy i mysich przodkw i potomkw ndznych ddownic. Nie wypuszczajcie ich, wy, synowie bohaterw i wnuki bohaterskich ojcw! Nie wypuszczajcie, a ich pocce si ze strachu dusze wydostan si z cia i bd pezay po suficie i cianach tej kreciej puapki, szukajc dziury, w ktrej mogyby si zaszy. I jeszcze gdzie straszyo, mianowicie w piwnicy Qalat Dijad i przed ni, z t tylko rnic, e tym razem wydaway si to ogromnie spragnione spokoju upiory, bo zabray ze sob koce, ktre rozoyy na podwrzu przed piwnic i na ktrych usiady, podczas gdy dwa szczeglnie przedsibiorcze upiory zeszy po stopniach piwnicy i urzdziy si moliwie najwygodniej w jednym z ktw. Potem wyga-siy pochodnie, ktre przywiecay im podczas schodzenia na d, i spokojnie czekay na dalszy bieg wypadkw. Mam nadziej, e uwany czytelnik nie przejmie si t histori z upiorami i, e od dawna zgad, kim s te poszczeglne grupy upiorw, ktre wasaj si po nocy. Zanim jednak bd kontynuowa opo-wie, chc pokrtce poinformowa, co si zdarzyo podczas ostat-nich dwch dni. Sobota wieczr i niedziela przeszy do spokojnie, przewanie przebywalimy w domu. Wiadomo o tym, co zaszo, tak jak si 168 spodziewaem, rozesza si z szybkoci wiatru po caym miecie, a skutek by taki, e nasz dom od rana do pnego wieczora by oblegany przez ciekawych, na wschodni mod natrtnych ludzi. Najbardziej natrtni wbili sobie do gowy, e nie odejd prdzej, a na wasne oczy zobacz i przekonaj si o tym wielkim cudzie ze lepcem Munedim, ktry nagle odzyska wzrok. Mnie co prawda ani w gowie byo wystawia si im na pokaz, jednak hrabia by innego zdania. - Dlaczego mam si im nie pokaza, effendi? Mnie to nie zaszko-dzi, a wam, zwaszeza tobie, moe tylko si przyda, jeli mekkaczycy dowiedz si prawdy z moich ust. Wpu ich. No i przyszli! Pocztkowo zaprosiem tuzin starszych mczyzn, by zobaczyli ozdrowieca. Powiedzieli, e go znali, kiedy jeszeze widzia, , i na pewno sobie ich przypomni. Wpuszczono ich i mieli do czasu by zaspokoi swoj ciekawo. Omieleni tym, przyszli nastpni, w liczbie dziesiciu osb. Wynajdowali

najrozmaitsze preteksty, by osign cel. Biedny hrabia! Chyba nigdy nie czyta fragmentu wiersza Goethego: Ucze czarnoksinika . Warchol~ si duchy, Jak im rnd dc~? Inaczej nie prosiby, aby ich wpuci. W kadym razie zaraz si to zemcio. Przez c;ae sobotnie przedpoudnie hrabia nie mia chwili spokoju, a okoo poudnia musia urzdza po prostu masowe przy-jcia. Dugo si temu spokojnie pr~patrywaem, chocia spostrze-gem, jak bardzo to tego starego czowieka zmczyo. Ale kiedy jaki wyrzutek, ktry nie mia u nas nic do roboty i ktrego odprawiem, po prostu przemkn mi si pomidzy nogami i wpad do pokoju hrabiego, miaem tego do. Pobiegem za nim i pochwyciem go, zanim mg co zbroi. Przykucn za plecami nic nie przeczuwajce-go hrabiego i chciawanie noem wyci kawaek jego odziey, kiedy zapaem go za kark. Sprytny jak wszyscy mekkaczycy, kiedy idzie o interes, chcia ze swym upem rozwin intratny handel amuletami. 169 Niestety miaem tak mao zrozumienia dla tego rodzaju handlu reli-kwiami, e mimo jego gwatownego oporu, wyrzuciem chopaka za drzwi, dajc mu jeszcze na pamitk solidnego kopniaka. Nakazaem odtd odprawia wszystkich, ktrzy przyszli, by odwie-dzi witego fakira . Ten rodek zapobiegawczy da nam co prawda wewntrz domu troch spokoju, ale absolutnie nie wpyn na rozej-cie si zgromadzenia narodowego przed domem. Z uporem waci-wym ludziom Wschodu, a raczej beztrosk nie majc pojcia o cenie czasu, dalej oblegali dom, ale teraz nie mogli ju zakca nam spokoj u, co prawda tak dugo, j ak dugo pozostawalimy w domu. Gdy jednak ktry z Haddedihnw wychodzi przed dom, spokj jego si koczy. Z miejsca otacza go haaliwy, ciekawy tum i spada na niego grad pyta. W tych warunkach wolaem nie pokazywa si przed domem, nawet gdybym nie zaobserwowa czego innego. Rezultat wczorajszej rozprawy i wola wielkiego szarifa na og w sposb pomylny dla nas wpyny na nastroje mekkaczykw. A owiadczenie Munediego, ktre sobie powtarzyno z ust do ust, te swoje zrobio. Ale nie udziem si, e to tylko uczucie fanatyzmu ogarniao tych ludzi. Wikszo spojrze rzucanych na nasz dom nie zdradzaa co prawda wrogoci, spostrzegem jednak niejeden ponury wzrok, ktry wcale nie stara si ukry gniewu wobec przekltego giaura, ktrego obe-cno mimo wszystko zniewaaa wite Miasto. I ani chwili nie wtpiem, e nasza sytuacja w Mekce bynajmniej nie jest tak bezpie-czna, jak si nam obecnie zdawao. Biada nam, gdyby mojemu mier-telnemu wrogowi, Ghaniemu uda si plan. Caa wczorajsza rozprawa z jej kompromitujcym zdemaskowaniem Ghaniego nie byaby do-statecznym powodem, by obroni mnie przed nienawici tych fana-tycznych muzumanw. C6 szkodzio Ghaniemu w ich oczach, e przysigajc na Allacha i jego prorokw popeni krzywoprzysistwo? Tb blunierstwo znaczyo dla nich tyle co ziarnko piasKu uniesione przez pustynny wiatr nikt nie wie dokd. A jeli Ghani popeni jakie inne przestpstwo, by muzumaninem, a poza tym szarifem i potom-kiem synnego Qatadaha, przed ktbrym i takwszystkie siedem niebios Mahometa stao otworem. W porwnaniu z tym czym ja byem? Przekltym giaurem, ktry moe czu si szczliwym, jeli kiedykol-wiek otworzy si przed nim drugi z siedmiu oddziaw dehennera, przeznaczony dla chrzecijan. Ale obserwacje te zbytnio mnie nie niepokoiy. Mogem by zado-wolony. Osignem przecie swj cel. Dziki dugiemu pobytowi ukoczyem moje studia nad islamem, tak e dzi mogem ju odej i nikt nie mgby mnie zatrzyma. To, co mnie tu jeszcze trzymao, to sprawy osb trzecich. Ale i te wydaway si zmierza do pomylnego rozwizania. Wiedziaem, e Ghani wykorzysta sobot i niedziel do tego, by poczyni ostatnie przygotowania do swego zamachu, ktry by go podnis do rangi pierwszej osoby w hedasie. Wiedziaem . jednak, e nie mg zrobi ani jednego kroku, ktry by umkn uwadze wielkiego szarifa i e niewidzialny obserwator idzie jego tropem, e zapamituje sobie domy, w ktrych Ghani od czasu do czasu

znika. Omwiem to wszystko z wielkim szarifem, ale gorco polecaem, aby osoba, ktr w t spraw wtajemniczy, bya kim zaufanym. Wiedzia-em wreszcie, e Aun er Rafiq w sobot przed poudniem mia si spotka z pasz. Co prawda pocztkowo nie chcia zgodzi si na moj propozycj wtajemniczenia paszy, bo mu nie ufa, ale wreszcie da si przekona, e jest to nieodzowne. Po pierwsze, bez zezwolenia paszy nie byoby atwe zyska dostp do Dijadu, a poza tym byo to z korzyci dla wielkiego szarifa osobicie, by pasza dowiedzia si o spisku. Jako zastpca padyszacha, ktremu powierzono bezpieczestwo witego Miasta, nie mg odmbwi pomocy. Gdyby jednak nie dowiedzia si o planowanym zamachu Ghaniego, a wielki szarif zadziaaby na wasn rk, mg uda obraonego i w razie niepowodzenia akcji zrzuci na emira odp~wicdzialno za wszystko, co si wydarzyo. Dziwaczny stosunek, w ktrym pozostawali obaj wadcy witego 171 i 6.~.:,, .. ., Miasta, zmusza ich stale do tego, aby si mieli wobec siebie na bacznoci. Bd jednego mg drugi od razu zapisa na swoj korzy. Dlatego uwaaem, e jeSli chodzi o wielkiego szarifa, to byoby lepiej, gdyby nie doszo do jakiegokolwiek zadranienia, ktre Ghani mgby wykorzysta, gdyby jego plan si nie powid. To, e namawiajc wielkiego szarifa do w~spdziaania z pasz zrobiem waciwy krok, okazao si w sobot po poudniu, kiedy , umylny przywiz mi zapiecztowane pismo. Zawierao niezwykle uprzejme zaproszenie na wieczerz do paszy, dla mnie i dla Halefa. Dodana te bya uwaga, bym zechcia wybaczy, ale uznaje si za wskazane, bymy weszli do gmachu rzdowego nie przez bram guwn, lecz przez ogrd i tyln furtk. Powodu nie musi nam tumaczy, sami bez trudu to zrozumiemy. Sucy bdzie nas oczekiwa we waciwym czasie. W innych okolicznociach uznabym to pismo za podejrzane, ale w tych warunkach mogem liczy na to, e przed poniedziakiem ten czowiek nic przeciwko nam nie podejmie, tote punktualnie po zapadniciu zmroku znalelimy si na tyach gmachu rzdowego. Gmach rzdowy tylnym murem ogrodowym czy si furtk z wsk uliczk. Kiedy si zbliylimy do tej furtki, zauwaylimy, e bya otwarta, a za ni sta czowiek, ktry jakby na kogo czeka. Podszed szybko do nas i zagadn. - Ssallam! Czy to wy jestecie tymi obcymi, na ktrych czeka pasza? Kiedy to potwierdzilimy, gboko si przed nami skoni i da znak, by i za nim. W milczeniu zamkn za nami furtk i poprowadzi nas przez wypielgnowany ogrd, liczne korytarze i pokoje do wspaniale urzdzonej, jasno owietlonej komnaty. Zapraszajcym gestem po-prosi nas o zajcie miejse, wskazujc na lece na kosztownym stoliku ju napenione fajki, i oddali si przez ukryte za dywanem drzwi. 172 Cae urzdzenie komnaty wskaz5~vao na to, e jestemy w prywat-nym rnieszkaniu paszy i, e jak od pocztku przypuszczaem, nie chodzi o uroczyste przyjcie, lecz o poufne spotkanie, o ktrym nie powinien si nikt dowiedzie. Halef rozglda si badawczo i rzek z zadowolonym umiechem.

- Sidi, ezy przypominasz sobie nasze ostatnie zaproszenie do paszy w Bagdadzie przed kilku laty, kiedy tak zwycisko wyszlimy z naszej przygody w Birs Nimrud? - No pewnie! Czemu mi o tym przypominasz? - Bo jestem ciekaw, czy tutejszy pasza jest tak samo miy jak tamten. Jak sdzisz, sidi? - Skd mam wiedzie~? Znam Szafweta pasz tylko z opowiada innych ludzi, a wiesz, e ufam tylko wasnej ocenie. Najblisza godzina pokae nam, co naley o nim sdzi. Wa~nie wypowiedziaem te sowa, kiedy dywan, za ktbrym znikn sucy, odsunito i wszedpasza. Bydrobnej postaci i ta okoliczno szezeglnie podkrelaa waciwo jego figury. By bowiem bardzo otyy. Jego ezarna kurtka bogato zdobiona zotymi galona.^ni bya tak opita, e kadej chwili szwy mogy na nim popka. Pozbawiona brody twarz z obwisymi policzkami robia wraenie dobrodusznej, a okrgy may nos ukazywa zabarwienie, ktrego u wyznawcy islamu waciwie najmniej naleao oczekiwa. Moe pasza hodowa stojcemu w sprzecznoci z Koranem przyzwyczajeniu, ktre byo w cisym zwizku z produktem powstaym w procesie fermentacji winoroli? Albo moe cierpia na pewne choroby krwi i systemu nerwowego , na ktre lekarze europejscy przepisuj syntty napj Noego, po acinie vinum ? Na og pasza robi wraenie czowieka, ktry nie potrafiby zmci wody. Co prawda tylko w oczach powierzchownego obserwatora. Ja dobrze zauwayem rys przebiegoci, ktry zadaje kam dobrodusznoci przypisywanej zazwyczaj otyym ludziom. Byo zreszt zrozumiae, e padyszach tak trudne staiiowisko, jak zarzdzanie hed, mg powierzy tylko ezowiekowi, ktry posiada niemae 173 jE~ t {.;i ,., J .,,,.: ,. i. :. zdolnoci dyplomatyczne. W kadym razie, nie chciabym mie w nim wroga, gdybym by mieszkacem witego Miasta. Wobec nas pasza ukaza si z jak najbardziej dodatniej strony. Gdy wszed wstalimy, lecz on poprosi nas natychmiast, abymy usiedli. Po wymianie zwykych uprzejmoci zaklaskaw donie i sucy wnis pierwsze danie. Nie bd wylicza rozmaitych da wieczerzy, wystarczy, jeli powiem, e bya godna paszy. Ja nigdy nie byem arokiem, a take Halef nie nalea do ludzi, ktrzy przy kadej sposobnoci opychaj si na zapas. Za to pasza...! Kisnzer styka mnie podczas moich podry z wieloma grubasami rnych narodowoci i nieraz miaem okazj opisa, co i ile ludzie potrafi zje. lbte powtarzabym si tylko, gdybym chcia opisa, jak trejednego dania po drugim dochodzila do miejsca przeznacze-nia. Kiedy pasza po ostatnim daniu z gbokim westchnieniem otar usta, wszystkie phniski byy puste. Teraz znowu zaklaska i sucy przynis... trzy butelki wina i tyle samo kieliszkw. A wic jednak! Halef mrugn do mnie wesoo, pasza za uzna, e winien jest nam wytumaczenie. - Effendi, jestem wiernym synem proroka i trzymam si cile przepisw Koranu. Ale kiedy mieszkaem jeszcze jako Mir Alai w Stambule, cierpiaem na chorob, na ktr szukaem ulgi u wielu lekarzy, jednak na prno, a wpadem na mdr myl, by zapyta o rad lekarza z Zachodu.Ibn z miejsca odkry podstpne rdo mojej choroby i przepisa

mi jako lek po kadym posiku butelk wina, ktrym mog si raczy z czystym sumieniem, bo prorok nie zakaza przyjmowania lekw. Poza posikami nie pij ani kropli, bo jestem wiernym zwolennikiem proroka. Chyba mi wierzysz, effendi? Po kadym posiku ca butelk wina!Mj Boe! A wic std purpurowe zabarwienie nosa paszy! O Mahomecie, gdyby widzia, jak haniebnie jeste czaseni oszukiwany. Na gos odpowiedziaem natomiast. i;... 174 - Wierz z ca moc? - Ty jako chrzecijanin - cign dalej pasza - nie musisz odmawia sobie tej przyjemnoci, jakiej, niestety, Mahomet zakaza swym wiernym. Ale nie wiem, czy szejk Haddedihnw... - Wasza wysoko moe by spokojny- przerwa mu Halef szyb-ko - Kara Ben Nemsi, mj przyjaciel, ktry sam jest synnym leka-rzem, pozwoli mi na czasowe zaywanie soku z winoroli. - Wic ty te jeste chory? Masz moe kopoty z trawieniem jak ja?- zapyta pasza najniewinniejszym tonem. - Idk, frankoscy lekarze s mdrzy, o wiele mdrzejsi od naszych. A ty, effendi, chyba jeste jednym z najmdrzejszych, bo jak syszaem, przywrcie wia-to dnia oczom niewidomego Munediego. Jak potrafie tego doko-na? - Hasretinie, wybacz, ale powiniene zrozumie, e lekarz nie-chtnie zdradza swoje tajemnice. - A wic tkwi w tym jaka tajemnica? No to oczywicie nie bd ci wypytywa. Przez chwil w zadumie spuci wzrok. Potem nagle poprowadzi rozmow w innym kierunku. Ostrzegawczo podnoszc brwi do gry i rzucajc wymowne spojrzenie w stron drzwi, cign dalej. - Effendi, syszaem, e chcesz jutro wieczorem zwiedzi z kilko-ma twoimi Haddedihnami twierdz Qalat Dijad? Pooy szczeglny nacisk na sowo zwiedzi, chcia wic, by spraw t omawia ostronie, chyba ze wzgldu na ewentualnych podsuchi-waczy. Zrozumiaem jego intencj. -Idkie byoby moje yczenie, gdyby askawie na to zezwoli. - odparem. -Bardzo chtnie. Sam o tej porze bd tam obecny iwas przyjm. Wiem, co jestem winien tak wytwornym gociom. Dobrze go rozumiaem. Wiedzia, e wielki szarif te bierze udzia w tej wyprawie i chcia widocznie, by laury, na ktre mona przy tyrn zasuy, nie przypady tylko nam, lecz by szczliwe zakoczenie zawdzicza take jego czujnej przezornoci. Mimo to odparem. - Wasza wysoko, doprawdy nie chciabym ci tym obcia, twj ezas... - Wcale mnie tym nie obciasz - zapewnii gorliwie. - Chc nawet, jeli si zgodzisz, obsad twierdzy... Nie pozwoliem mu dokoczy. - Wybacz, wasza wysoko, ale wanie tego wcale sobie nie ycz. Nie chciabym z moimi ludmi zwraca niczyjej uwagi i jeli chcesz mi okaza yczliwo, zadbaj o to, by wszystko w twierdzy toczyo si zwykym trybem. Pasza spojrza na mnie ze zrozumieniem. - Niech bdzie tak, jak chcesz. Ale spodziewam si za to, e spenisz moje yczenie. - Jeli tylko bd mg, chtnie. - Moesz. Chciabym, kiedy osigniecie swj cel, abycie mnie pozostawili reszt. - Z ca przyjemnoci. Wiem, e sprawa bdzie wtedy w dobrych rkach i sdz, e i wielki szarif take si na to zgodzi. - On ju si zgodzi. Czy masz poza tym jakie yczenie? - Nie, Hasretinie, nie, jestem cakowicie zadowolony... lecz... Przyszo mi na my5l, e jeli chciaem zamkn w puapce zama-chowcw i uniemoIiwi im ucieczk, potrzeba mi byo do drzwi prowadzcych do ruin kilka cikich belek, by zabarykadowa

je od wewntrz. Gdybym szuka takich belek w miecie, byoby to podejrza-ne, a transport uciliwy i na widoku wszystkich. Tote rzekem. - Potrzeba mi pi, sze belek dugoci ezowieka. Moesz mi je dostarczy? Pasza chytrze mrugn do mnie. - Chyba musisz wzmocni swoj bram, by zabezpieczy si przed ludmi, ktbrym widocznie nie ufasz? Mam takie, jakich ci potrzeba, w twierdzy. Czy mam posa ci kilku askarw do domu? - Nie, jeli pozwolisz, pol po nie kilku moich ludzi. 176 Idk wic sprawa bya zaatwiona, rozmowa potoczya si innym torem i teraz nastrj sta si swojski. Halef z waciw mu swad opowiedzia kilka naszych przygd, z takim skutkiem, e pasza po pierwszej porcji lekarstwa kaza poda nastpne. Gwoli prawdy musz stwierdzi, e Iwi cz lekarstwa zaylimy nie my, lecz pasza. Chyba mia si za bardziej chorego ni my. A kiedy wreszcie wsta, by si poegna, zegar mj wskazywa bardzo pn godzin, fez na gowie paszy za bardzo si przekrzywi, tak e bez pomocy zegarka wida byo, i powinien jak najrychlej udaE si na spoczynek. Nazajutrz znw bylimy w stanie oblenia, do ktrego si zreszt tak przyzwyczailimy, e nic sobie z tego nie robilimy. Spdziem przedpoudnie u Rosjanina i Basz Nasira, ktrzy si ogromnie zaprzyjanili. Ale kiedy mino poudnie, nadesza pora, eby pomy~le o przygotowaniach na wieczr. Halef zebra swoich Haddedih-nw w hallu i wygosi prawie godzinne przemwienie, wtajemnicza-jc ich w spisek Ghaniego i w zagadk podziemnego przejcia. Ponie-wa dotd celowo im nic nie mwilimy, zrozumiae byo, e sowa Halefa wzbudziy ogromne podniecenie. Szczeglnie ucieszy ich fakt, e to oni sami mieli udaremni zamach skierowany przez Ghaniego przeciw wielkiemu szarifowi. Obcowanie ze mn, chrzecijaninem, miao ten skutek, e nie darzyli go oni ow nadmiern czci, jak na og okazywali mu przesadnie poboni pielgrzymi, i choE niedawno zmuszeni byli wobec niego zaj prawie wrog postaw, to jednak wci jeszcze w ich oczach posiada aureol nietykalnej, prawie wi-tej osobowoci. Napeniao ich suszn dum, e emir swoje bezpie-czestwo i ycie chcia powierzy nie swoim stranikom, Iecz im, nalecym do obcego, dalekiego plemienia. Teraz Halef rozwin nasz plan. Dziesiciu Haddedihnw miao pozosta jako ochrona domu, dalszych dziesiciu miao pod przewod-nictwem Kary Ben Halefa, zaj Beit es Ssala, kiedy tylko Ghani tam wkroczy i zadba o to, eby aden z przyapanych nie mg si wy-mkn. Halef z inn dziesitk mia ukry si na grnej krawdzi 12 -- W podziemiach Mekki 177 rumowiska i odci drog wrogowi od tej strony, podczas gdy ja z Omarem Ben Sadekiem i dwudziestoma innymi przyjm w twierdzy Ghaniego, ktry w kadym razie jako pierwszy przejdzie przez ukryt bram. W moim oddziale mia te by wielki szarif, ktry mimo wszelkich zastrzee nie da si odwie od uczestnictwa w tej wypra-wie. Teraz naleao ustali, kto wemie udzia i w jakiej grupie. Rzecz jasna nikt nie chcia przej na siebie mniej zaszczytnego obowizku zwizanego z ochron domu i rozpta si zaarty spr, ktry Halef kaza rozstrzygn losowi. Odtd w naszym domu wrzao przez kilka godzin jak w ulu. Ustalano, co kady poszczeglny czowiek mia robi, rozwaano to na wszystkie strony, aby unikn wszelkich fa-szywych krokw, ktre by mogy zniweczy cay plan. Naley take doda, e pnym popoudniem posaem Halefa z kilkoma Hadde-dihnami do twierdzy. Mieli pj po belki i ukry je w pobliu opuszczonej twierdzy, by w nocy gdy tylko bd potrzebne byy pod rk. Po godzinie Halef wrci i powiedzia, e wszystko dobrze poszlo i e nikt ich przy tym nie widzia. Nie musieli wcale wchodzi do twierdzy. Kiedy dotarli do pierwszego posterunku, stranik wskaza im, gdzie le belki. Znajdoway si za jakim krzakiem. Reszta nie bya trudna. Poniewa mieszkacom miasta byo surowo zakazane przebywanie w pobliu twierdzy, nie spotkali ywej duszy i mogli bez przeszkd wykona polecenie. Powoli gone okrzyki zachwytu zamieniy si w spokojn, cich rado i ewentualny go~ nie potrafiby z niczego wnosi, e jestemy w przededniu powanych rozstrzygni.

Zapad zmrok i ulica przed naszym domem opustoszaa. O dzie-sitej, jak uzgodniono, przyszed wielki szarif i bya pora na wyrusze-nie pierwszego oddziau, czyli na mnie. O jedenastej mia wyruszy oddzia Halefa. Beni Sebidowie mieli przyj dopiero po pnocy, ale byo przecie moliwe, e nadejd wczeniej, a wic Halef musia by ju na swoim posterunku. Na krtko przed pnoc mia wyruszy Kara Ben Halef ze swoimi ludmi. Udzieliem mu kilku praktycznych wskazwek i ostro nakazaem najwiksz ostrono, potem wyruszy-limy. Najblisza droga do Qalat Dijad prowadzia przez Masa, ale wolelimy j omin, bo nie chcielimy spotka ludzi. Masa, tak jak meczet, odwiedzana jest przez pielgrzymw nawet noc. Przez wskie zauki i uliczki wyszlimy poza miasto. Droga do Qalat Dijad pro-wadzi midzy ogrodami warzywnymi, potem przez piaszczyste tereny w gr. Pki bylimy w obrbie miasta, szlimy maymi grupami, by nie zwraca na siebie uwagi, kiedy jednak minlimy ostatnie domy, trzymalimy si w gromadzie. Wspilimy si moe do poowy Abu Kubes, gdy rozlegy si ostre sowa. - Stj! Kto idzie! Stojcy na warcie onierz z podniesionym karabinem wyoni si z ciemnoci, ale od razu nas przepuci, kiedy wielki szarif poda mu uzgodnione z pasz haso. Jeszcze dwukrotnie zatrzymywano nas, potem doszlimy do celu i warta przy bramie skadajca si z dwch onierzy poprowadzia nas na dziedziniec twierdzy, gdzie, o ile mo-gem dostrzec w wietle pochodni, nie byo ywej duszy. Tutaj si zatrzymalimy, jeden z wartownikw odszed i po piciu minutach wrci w towarzystwie czowieka, w ktrym rozpoznaem pasz. War-townicy si wycofali, a nowo przybyy powita emira krtkimi, ale serdecznymi sowami, po czym ucisn mu rk, a moim Haddedih-nom rzuci yczliwie. - Witajcie! Potem zwrci si znowu do wielkiego szarifa. - Emirze, prosz ci, przejmij teraz zamiast mnie dowodzenie, bo nie wiem, gdzie znajduje si to miejsce, ktre kryje tajemnic. Emir w milczeniu poszed przodem. Nie mam zamiaru opisywa twierdzy. Ogranicz si tylko do podania, e umocnienia jej nie byy w najlepszym stanie. Szafwet pasza to riie Othman, ktry przede wszystkim mia na oku dobro caego miasta. Przeszlimy przez kilka 179 ~1 I:.. I bram i tyle samo podwrzy, wszdzie widziao si objawy zaniedbania. Zbliylimysi do tylnej, nie uywanej czci cytadeli. Na caej drodze nie spotkalimy ani jednego askara, zadba o to pasza. Przed jakim niskim budynkiem, ktry robi wraenie sklepienia, nasz przewodnik si zatrzyma. - Hasretin, jestemy na miejscu. Iam na dole znajduje si pocz-tek tajemniczego przejcia. Pasza by zdumiony. - Tam na dole ma by przejcie? Czy si nie mylisz, emirze? - Nie, nie myl si. - Allach jest wielki, po prostu trudno mi w to uwierzy. I co ma teraz by? Zamiast wielkiego szarifa ja zabraem gos. - Nie mamy zamiaru zostawia wrogw w piwnicy, chodzi o to, by uj Ghaniego, a ca reszt zamkn w przejciu. Kiedy zuyj te nieliczne pochodnie, ktre tam maj, znajd si w cakowitych cie-mnociach i bd zdani na nasz ask. By osign ten cel, wystarczy dwudziestu ludzi, i tym na razie nie wolno zej do piwnicy, musz tu na grze czeka, a dam im znak, na dole mogliby przedwczenie zosta wykryci. Ghani mgby mi si wymkn, a to byoby fatalne dla caej sprawy. Abadilah bowiem zna to przejcie w kadym razie o wiele lepiej

ni ja. Wic moliwe, e jest jakie inne wyjcie, o ktrym wie tylko on, a wtedy byoby bardzo trudno, a moe w ogle niemo-liwe, znowu go dosta w swoje rce. - Ale jak chcesz uj Ghaniego, a innych zamkn w przejciu, jeli pozostaniecie tu na grze? - Nie wszyscy pozostaniemy na grze. Emir i ja zejdziemy na d i poczekamy na Ghaniego. Dwm ludziom atwiej jest si ukry ni dwudziestu. Pasza ze zdumieniem cofn si o krok i zawoa z komicznym przeraeniem. - Niech B6g ma ci w swojej opiece! Emirze, ty chcesz... chcesz... chcesz zej do tej dziury i tam spdzi noc? Czy mylisz powanie? - Czemu nie, wasza wysoko?- odpar wielki szarif z umie-chem. - Pomyl, o co tu idzie? Gdyby zdrajcy uda si ten zamach, znalazbym si jutro w miejscu, gdzie w kadym razie nie byoby mi tak dobrze jak tam na dole, zakadajc, e w ogle bym jeszcze y. - O Allachu! On rzeczywicie wbi sobie to do gowy! I co tu powiedzie? Milcz, ale zapewniam ci na Mahometa i wszystkich witych kalifw, e adne skarby ziemi nie skoniyby mnie, abym dobrowolnie zszed o pnocy do tej diabelskiej dziury. Wierzyem mu. Wielki szarif mia w kadym razie o wiele wicej odwagi ni ten gruby amator sfermentowanego soku z winoroli. Tbte nie miaem mu za ze, kiedy owiadczy, e poczeka na wynik naszej wyprawy nie tu u nas, lecz w swojej sypialni i ebymy kazali go obudzi o waciwej porze. Poprosiem go jeszcze, by zadba o dostateczn ilo rzemieni i sznurw i by wrczono je Omarowi Ben Sadekowi i dwom Haddedihnom, ktrych w tym celu z nim pol. -Niech Allach ma was w swojej opiece! -rzek pasza odchodzc. Wkrtce potem Omar i dwaj Haddedihnowie przynieli tyle rze-mieni i sznurw, jakby chodzio o uwizienie i zwizanie caej armii. By ju najwyszy czas, bymy obaj z wielkim szarifem zabrali si do dziea. Poniewa chodzio tu prawdopodobnie o dug prb cierpli-woci, zabralimy ze sob koce, rwnie dla emira. Jeszcze raz naka-zaem pozostajcym na grze, aby zachowywali si jak najciszej i nie schodzili do piwnicy, zanim nie usysz danego przeze mnie znaku, strzau z rewolweru. Potem zapaliem pochodni i otwarem drzwi sklepienia. Z pochodni w rku zszedem przed emirem ze schodw. Najpierw skierowaem si do kamienia zamykajcego otwr i zbadaem ziemi. Nie znalazem ladw, ktre by wskazyway, e od naszej ostatniej bytnoci by otwierany. Potem poszlimy do najodleglejszego kta i usunlimy kurz, ktry nagromadzi si tam w cigu lat. Rozesalimy koce, usiedhmy i zgasilimy pochodni. Nie bya nam ju potrzebna. Bo kiedy chciaem 181 od czasu do czasu zerkn na zegarek, sigaem do buteleczki nape-nionej olejem i fosforem, ktr zawsze miaem ze sob w czasie podry. Nie powiem, e czuem si zbyt dobrze, kiedy otoczya nas czarna jak smoa ciemno. A co bdzie, jeli oczekiwani nie nadejd? Jeli , Ghani odwoa cae przedsiwzicie i odoy na pniejszy termin? Wtedy bybym skompromitowany przed wielkim szarifem i pa-sz.Musiabym odej zhabiony i naraony na szyderstwo. Przecie nie moglimy caej akcji powtarza na chybi trafi kadej nocy. Tb by nas jeszcze bardziej omieszyo, zakadajc nawet, e byoby takie atwe jak dzisiaj. I wjaki inny sposb mgbym dowie, e Ghani jest zdrajc? Ale liczyem na mciwy charakter Ghaniego i na to, e pali si do zemsty. Byem przekonany, e dzi si zjawi. Ale nawet wtedy mogo si nam nie powie. Wystarczyo, by kto z oddziau popeni drobny bd i cay trud poszedby na marne. Tym razem nie byo tak jak zawsze, kiedy to wykonanie planu spoczywao cakowicie w moich rkach. Okolicznoci tak si uoyy, e du cz odpowiedzialnoci musiaem powierzy innym. Ale miaem nadziej, e szkoa, ktr pod moim kierownictwem przeszli Haddedihnowie, nie bya daremna, e zrobi wszystko, by nie pope-ni bdu. Kiedy przemylaem ca spraw, zdziwio mnie zachowanie paszy. Wiedzia, e cae plemi Beduinw wyruszyo, by szturmem wzi w nocy cytadel, a jednak bez specjalnego oporu zgadza si, by prze-ciwnatarcie zostao przeprowadzone przez obcych ludzi i w dodatku przez bardzo ma ich garstk. Widocznie wielki szarif musia wy-chwala nas pod niebiosa, jeli udao mu si

pokona wahania paszy i uspokoi jego poczucie odpowiedzialnoci. Najchtniej ucisnbym ernirowi rk za zaufanie, jakie nam okaza. Jakie myli zaprztay teraz jego gow? By zdenerwowany, sy-szaem jego gony, szybki oddech. Ale nawet mi cio gowy nie przyszo lekceway go z tego powodu. Nie brakowao mu odwagi, ale bya to 182 prawdopodobnie pierwsza powana przygoda w jego yciu, ktrej musia sprosta. Ostatecznie mg, tak jak pasza, przeczeka w spo-koju i komforcie swego paacu a do zakoczenia przedsiwzicia. Ale nie chcia. Nie odpowiadao mu, by inni naraali si na niebezpieczestwo w jego sprawie, a on spokojnie si temu przyglda. I to mi si w nim podobao, cho musz szczerze wyzna, e wolabym polega tylko na samym sobie. Czas pyn tak powoli, jakby by z oowiu. Minuty zdaway si dugie jak godziny. Emir prawie nie mg ju opanowa swego znie-cierpliwienia i pyta mnie po raz dwudziesty, jak dugo przypuszczal-nie jeszcze bdziemy czeka, a ja cierpliwie po raz dwudziestywyjem korek z butelki, by wpuci tam tlen. Na zegarku byo kilka minut po pierwszej. A wic jeszcze ca godzin! Ze wzgldu na emira, ktry krci si coraz niespokojniej na swoim kocu, yczyem sobie, by Ghani nie trzyma si umwionego czasu i nadszed wczeniej. Wa-nie chowaem butelk, gdy... co to byo? Czyby spenio si moje yczenie? Spostrzegem w miejscu, gdzie bya pyta zamykajca otwr, promyk wiata nie szerszy ni ostrze noa. Emir take to ujrza i tak mocno cisn mi rami, e omal nie krzyknem. wiateko szybko si powikszao. Potem usyszaem znane mi guche uderzenie, znak, e kamie opad z powrotem do ciany, a w otworze ukazaa si biao odziana posta z kapturem nisko nacinitym na gow i z pochodni w rku. Kto to by? Czy to Ghani? By sam czy te przyprowadzi swoich sojusznikw? W takim razie czas, bymy dziaali. Nie wolno nam byo czeka, a jeden lub kilku z nich zejdzie na d. Szepnem emirowi, by nie rusza si z miejsca i chciaem wanie skoczy, ale si zatrzymaem, bo ujrzaem, e posta przelotnie owietlia przestrze dokoa mnie, jakby chciaa si przekona, e nikogo tu nie ma, a potem powolnym, cichym krokiem odesza w kierunku schodw. Na szczcie nie mona byo nas zobaczy, wiato pochodni nie dotaro do naszego kta. Sdzc z kroku i postaci by to Ghani. Ale czego tu chcia? Czego szuka przy schodach? Moe chcia si rozejrze, jak 183 wszystko wyglda na zewntrz? Ale wtedy spostrzegby ustawionych tam Haddedihnw, a ci spostrzegliby jego, do tego za nie mogem dopnci, bo mogoby si sta co, co by byo nie po mojej myli. Posta miaa ju tylko par krokw do schodw, wwczas wstaem. Szepnem emirowi, eby szybko zapali pochodni i pobiegem la-dem biaej postaci. Wanie stawaa nog na pierwszym stopniu, kiedy pooyem rk na jej ramieniu. - Abadilah! Szarpn si, jakby grom w niego uderzy. Przeraony obejrza si i spojrza na mnie szeroko rozwartymi oczami. Iak, to by Ghani, teraz go poznaem. On take mnie pozna. Cay zesztywnia, prawa rka rozwara si i pochodnia spada na ziemi. Pochyliem si szybko i podniosem j, by nie zgasa. - Czego tu szukasz, Abadilahu? Ghani by tak przeraony, e nawet nie wpado mu do gowy by wyj bro. By tchrzem, cakowicie niezdolnym do obrony. Skorzy-staem szybko z tej okolicznoci. Ghani mia przy pasku n i pistolet. Wycignem mu je i rzuciem za siebie na ziemi. Pozwoli na to spokojnie, nie robic najmniejszego ruchu. Potem powtrzyem swo-je pytanie. - Czego tu szukasz, Abadilahu? Emir zapati tymczasem pochodni i podszed do nas, lecz Ghani w swym przeraeniu nawet go nie zauway, nieruchomy jego wzrok skierowany wci by na mnie. Ii-och ycia pojawio si na jego twarzy. Wargi zaczy mu drgaE i niedorzecznie powtrzy moje pyta-nie. - Czego... tu... szukasz... Abadilahu? Byo to prawie mieszne. I~n ndzny tchrz zachowywa si jak bezradne dziecko. Potrzsnem nim i ofuknem.

-Abadilahu! Ty tchrzu! Odpowiadaj! Znasz mnie? l~raz wreszcie si ockn. Policzki mu si zarowiy, w oczach ukaza si wyraz nienawici. Wyrzucajc z siebie obrzydliwe 184 przeklestwo, podnis rce, jakby chcia rzuci si na mnie, ale si nie odway, chyba dlatego, e wyraz moich oczu zastraszy go. Wic tylko sykn. - Znam ci, ty psie! Jaki szatan ci tu sprowadzi? Wskazaem na emira, krry stan przed nim i spojrza na zi-mnym, pogardliwym wzrokiem. Na jego widok Ghani si zaama. Oczy mu wyszy na wierzch i ochrypym z przeraenia gosem zawoa. - Biada mi! To emir! O Allachu! Jestem zgubiony! Emir zmierzy tego ndznika wzrokiem penym gbokej pogardy. Potem rzek powoli, niemal uroczycie. -I~k, Abadilahu! Masz racj! Jeste zgubiony! Sowa te przywrciy Ghaniemu przytomno. Z ochrypym krzy-kiem wciekoci rzuci si do otwartego wejcia. Przewidziaem co takiego i kiedy chcia mnie min, podstawiem mu nog, upad. Potem oddaem pochodni emirowi i mocno chwyciem Ghaniego za gardo, tak, e zaniecha oporu. - Przyciskajc go do ziemi jedn rk, drug wycignem z kieszeni rzemie. Potem uklkem mu na piersi, zwizaem rce i nogi tak mocno, e bez czyjej pomocy nie mg si uwolni. -I~k, Abadilahu! Poprosz ci, aby jeszcze troch z nami zosta, mamy z tob jeszeze co do omwienia. Teraz po raz trzeci zadaj ci pytanie. Czego tu szukasz? Wzrok Ghaniego pobieg do otworu, a potem badawczo spocz na mnie. Co wiedziaem o sprawie, ktra go tu przywioda? Nasza obecno w tym miejscu i o tej porze bya dla niego zagadk nie do rozwizania, nie mg przecie przypuszcza, e dowiedzielimy si o jego zdradzie. Ten wniosek musia mu si wyda niemoliwy, biorc pod uwag, e wszystko byo uoone w wielkiej tajemnicy. Nie wie-dzia, jak ma si zachowa, dlatego odpowiedzia. - A c to ciebie obchodzi! - Nie mona powiedzie, e wyraasz si uprzejmie, Abadilahu! Ale wkrtce bdziesz uprzejmiejszy. Dokd prowadzi ten otwr, 185 przez ktry wszede? Ghani wybuchn szyderczym, lecz troch wymuszonym miechem. - Czemu mnie o to pytasz? Przecie zawsze udajesz, e wiesz wszystko! Wysil swj mzg, a otrzymasz odpowied. - No dobrze, Abadilahu, skorzystam z twojej rady i pozwol swojemu mzgowi na ma przechadzk. Zobaczymy, dokd mnie zaprowadzi. Najpierw schodzi si duo, duo stopni na d, potem dochodzi si do miejsca, gdzie korytarz odgazia si od prostej linii. Kiedy si nim idzie, dociera si wkttce do drewnianych drzwi pro-wadzcych na zewntrz. Czy, jak dotd, dobrze widziaem? - Oby si spali! - Na zewntrz tych drzwi widz... O! Kogo tu widz? To to caa armia Beduinw, ktrzy zdaj si na kogo czeka. Moesz mi powie-dzie, na kogo? Ghani zblad. Musia sobie teraz zda spraw, e znam jego taje-mnic i, e wszystko stracone. Mimo to postanowi wszystkiemu zaprzecza. -Do stu diabw! Nie rozumiem ci! Co ja mam z tym wsplnego? - Jeszcze pytasz? Czy nie zamwi tu swego zicia, szejka Beni Sebidw, z jego czterystoma wojownikami na godzin drug po p-nocy? T~raz Ghani straci panowanie nad sob. Jeli jeszcze wtpi, to fakt, e znaem nawet jego tak troskliwie utrzymywany w tajemnicy stosunek pokrewiestwa z szejkiem Beni Sebidw, musia go przeko-na, e wiedziaem wszystko. Gosem zachystujcym si z wciekoci i nienawici sykn na mnie. - Ty psie, ty szakalu, chyba jeste w spisku z diabem. Kto ci to wszystko zdradzi? - Kto mi zdradzi? A ktby inny jak nie ty sam?

I~go ju byo za wiele. Ghani wybuchn spazmatycznym mie-chem. - Ja miaem ci to zdradzi? Ja, twj mierteny wrg, ktry ci 186 nienawidzi tak, jak tylko czowiek zdoa nienawidzi czowieka? Moe mi powiesz, kiedy i gdzie? - Przypomnij sobie jaskini Atafrah i to, o czym tam mwiono! Leaem z szejkiem Haddedihnw za kamieniem i syszaem kade sowo. Przez chwil panowaa cisza. Potem Ghani wybuchn takim poto-kiem przeklestw, e piro si wzdraga, by je odda. Pozwoliem mu jeszcze chwil szale, potem przetwaem. - Milcz, ndzniku! Twoje przeklestwa nie trafi w nas, lecz spadn na twoj gow. Twoja kariera przestpcy w dniu dzisiejszym dobiega koca i wkrtce otrzymasz zapat za swoje zbrodnie pope-nione wraz z ziciem na pielgrzymach, a jeszcze dawniej na hrabim Werniowie. Ghani drgn, ale zaraz si opamita. - Hrabim Werniowie? Ach, masz na myli starego Munediego. No c, mog sobie wyobrazi, e ten stary wariat, ten gupek poda ci swoje waciwe nazwisko. Ale co masz mi w zwizku z nim do zarzucenia? - Wicej, ni mylisz. Przede wszystkim pytam ci, kto ponosi win za to, e ten peen ufnoci czowiek porzuca swoj drug ojczy-zn, ktra zastpia mu rodzicw, on i rodzinne strony? Wyraz szyderczej zoliwoci przemkn przez twarz Ghaniego, kiedy triumfujco zawoa. -Ja temu byem winien, ja. I powiadam ci, byo to moje najlepsze dzieo, z ktrego dzi jeszcze jestem dumny, bo odwiodem go od wiary jego ojcw i nawrciem na islam. - Nie raduj si tak z tej nikczemnej podoci - odparem zimno. - Hrabia dawno ju zrozumia swj bd i mocno za niego aowa. Wrci nawet do wiary swojego dziecistwa. -Pdk? Czyby?- szydzi Ghani. - No niech mu tam! Uiyczam chrzecijastwu tego najnowszego wtpliwego zwycistwa, i~o c:el, w jakim to zrobiem, zosta osignity. 187 - Zgadzasz si? Przez Werniowa ty stae si ghaninz, a on przez ciebie sta si ebrakiem. Ghani raptownie obrci si do mnie twarz. - Co masz na myli? - Mam na myli, e hrabia za swoj ufno zapaci utrat caego swojego majtku. - Czy ty oszala? Co ma wsplnego jego ufno z majtkiem? Czy nie powiedzia ci, e zosta okradziony przez pielgrzymw? - Owszem, ale ja nie jestem tak atwowierny jak on i w to nie uwierzyem. -Moesz myle, co chcesz, jest mi to obojtne. Ale mnie zostaw w spokoju. Co mnie obchodzi majtek hrabiego? - Owszem, bardzo ci obchodzi. Jestem bowiem zdania, e ty sam najlepiej wiesz, w jaki sposb i gdzie znikny jego pienidze. - Skd mam wiedzie? A gdybym nawet wiedzia, sdzisz, e bym wanie tobie powiedzia? - Nie sdz. Nie musisz mi tego mwi, bo ju wiem. - Wiesz... to... ju?- zapyta Ghani szyderczo, rozcigajc wyra-zy.-Jaki ty mdry, jaki ty nieskoczenie mdry! Widzisz i syszysz rzeczy, o ktrych nikt prcz ciebie nie ma pojcia. Podziwiam twoj bystro. Szkoda tylko, e tym razem jeste na faszywym tropie. - Jeste taki pewny? Naprawd jeste tak mocno przekonany, e nikt nie wpad na trop tajemnicy twego domu modlitwy i znajduj-cego SiP tam niebieskiego dywanu? To podziaao. Naga czerwie zalaa twarz Ghaniego. Chcia co powiedzie, ale tylko wargi zadray, tak zaskoczyy go moje sowa. Krztusi si i krztusi, wreszcie z trudem wybka. - Nie... rozumiem... ci... Co... chcesz... przez... to... powiedzie?

- Chc powiedzie, e byem w twoim domu modlitwy i znala-zem w niebieskim dywanie ze zotymi sentencjami z Koranu cay majtek hrabiego. Moe mi powiesz, w jaki sposb si tam znalaz? Przyrzekam ci nawet, e dzi jeszcze dokadnie zbadam oba czerwone dywany. Jeli Ghani dotd tylko z wielkim wysikiem stara si zachowa zimn krew, to teraz si zaama. Moje owiadczenie, e wdarem si do jego najwitszego przybytku i go ograbiem, doprowadzio go niemal do szalestwa. Zacz tak rycze, e trudno by to byo nazwa ludzkim gosem, i usiowawyzwoli si zwizw, przyciskajckolana do ziemi i potem podrywyjc si z ca moc. Ale jego usiowania byy daremne. Kiedy zrozumia, e to si na nic nie zda, wyrzuci z siebie taki stek najohydniejszych przeklestw, e z trudem tylko mogem zachowa spokj. By to obrzydliwy widok. Kiedy Ghani wreszcie osab od tego szaleczego wrzasku, wielki szarif rzek z niesmakiem. - Effendi, po co tyle sw tracisz na tego obrzydliwca. Wina jego jest udowodniona i poniesie kar jako zdrajca. - Nie wacie si mnie tkn!- zawoa Ghani.- Nie jestem taki bezbronny, jak mylicie. Biada wam, jeli mi wos spadnie z gowy. Moje przeklestwo... - Nie omieszaj si - nie mogem si powstrzyma od odpowie-dzi: Nie boimy si twojego przeklestwa. Powiedziaem ci ju przedtem, e nam. nic nie zaszkodzi, a spadnie na twoj gow. I niby kim nas chcesz nastraszy? Twoimi pomocnikami w miecie? Ich imiona znamy od pierwszego do ostatniego i nie ujd karze. Czy te tymi czterystu Beni Sebidami w ruinach? Sami niedugo bd leeli zwizani w tym samym co ty pomieszczeniu i bd przeklina godzin, w ktrej zgodzili si bra udzia w twoich zbrodniach. - Niech Allach zachowa twj rozum - szydzi Ghani. - Beni Sebidowie tu si nie zjawi, cofn si. Poniewa nie przyjd, by ich wpuci, pomyl, e stao si co wanego i wezm nogi za pas. - Mylisz si - odparem- przyjd, bo ich sprowadz. - No sprowad, sprowad - szydzi dalej Ghani. - Ciekaw jestem, jak to zrobisz. Widz ju w duchu, jak kiwniesz palcem, a oni, jeden za drugim, wpadn w twoje sieci, jakie na nich zastawisz, ty, 189 obcy czowiek, ktrego ujrz dzi po raz pierwszy. Wpadn jak kara-wana wielbdw, ktrych ogony powizane s rzemieniami i ktre cierpliwie stpaj za idcym przodem przewodnikiem. - Nie kpij, lecz poczekaj. Bardzo chtnie i dobrowolnie posucha-j, bo wezm mnie za szarifa Abadilaha. Moje sowa spowodoway wybuch miechu winia. Nie zwracaem na to uwagi, pocignem emira na bok i powiedzia-em, jaki mam plan. Najpierw, tak jak si spodziewaem, nie zgodzi si z nim, uwaa, e jest zbyt niebezpieczny. Przekonaem go wreszcie, e naley przynajmniej sprbowa, za-znaczajc, e byoby dla niego i dla mnie bardzo upokarzajce, gdy-bymy dostarczyli paszy jako rezultat nocnej wyprawy tylko jednego winia, podczas gdy czterystu Beni Sebidw by si wymkno. - Zreszt - zakoczyem - sprawa wcale nie jest a tak niebez-pieczna, na jak wyglda. Przecie bd musieli wzi mnie za swego sojusznika. Wyobra sobie, w jakiej znajduj si sytuacji. Wiedz, e Ghani cile pilnuje tajemnicy przejcia. A teraz o dokadnie ustalo-nej porze otworz si drzwi i ujrz czowieka o tym samym wzrocie i w takiej samej odziey, w jakiej zawsze widzieli Ghaniego. Kiwa do nich, by weszli. Czy nie musz uzna, e to on? Czemu mieliby co podejrzewa? Byoby to tylko w tym wypadku moliwe, gdyby przed-tem F-lalef lub jego ludzie popenili jaki bd. Co prawda nie wiem, jak sprawy wygldaj na zewntrz, ale trzeba si odway. - Effendi, jeli twj plan si powiedzie, bd wdziczny Allacho-wi. Ale jeli kto ci zagadnie? Wtedy rozpoznaj po gosie, e to kto inny. - Do tego nie wolno dopuci. A jeli ju, to bd mwi szeptem, a wtedy wszystkie gosy brzmi podobnie. - Jeste dziwnym czowiekiem, effendi. Gotw jestem sdzi, e nie ma sytuacji, ktrej by nie sprosta. Czuj si wobec ciebie taki may.

Wcala niesusznie - rozemiaem si wesoo. - Prawda jest 190 taka, e ju bywaem w gorszej sytuacji ni teraz, ale zawsze szczcie mi sprzyjao. To daje mi pewno siebie, a take co, ezego nie umiem wyrazi, ale co mnie nigdy nie zawiodo. Jest najblisze temu, co okrela si sowem intuicja . Ale moe teraz zabierzemy si do roboty. Nie powinienem dopuci do tego, by Beni Sebidowie czekali. Zmiana planu spowodowaa, e Hadedihnowie nie musieli ju pozostawa na zewntrz. Wic ich sprowadziem i poinformowaem krtko o tym, co zaszo. Syszeli wybuchy wciekoci Ghaniego i wywnioskowali, e zaszo co istotnego. Siedzieli jednak cicho czeka-jc na sygna. Poleciem, aby ustawili si po obu stronach zejcia, ale aby zachowywali si jak najciszej. Nie musieli si ju ukrywa, ponie-wa nie Ghani, lecz ja miaem sprowadzi Beni Sebidw. Potem nakazaem odcign Ghaniego do kta, zdj z niego burnus i haik, ktre ja sam miaem woy. Prawdopodobnie teraz zawitao Gha-niemu, jaki mam zamiar, tote broni si rkami i nogami, ale nic nie mg poradzi. Aby nie zacz krzycze i w ten sposb nie ostrzeg nadchodzcych, zakneblowano mu usta. Zostawiem jednego Haddedihna, by go pilnowa i nie spuszcza z oczu. Potem naoyem burnus Ghaniego i nacignem kaptur haika tak nisko na ezoo, e grna cz twarzy, zwaszcza oczy, byy niewidoczne. Kazaem poda sobie nie uywan jeszcze pochodni, zapaliem j, potem skoczyem w d i po kilku chwilach usyszaem, jak pyta nade mn z guchym uderzeniem opada na pierwotne miejsce. Byem sam. W pu~apce Akcja, ktr teraz podejmowaem, bya bardziej niebezpieczna, ni to przedstawiem emirowi. Moga zdarzy~ si jaka niekorzystna oko-liczno, ktra zagraaaby memu yciu lub przynajmniej zniweczya szanse powodzenia mego planu. Nawet jeli uda mi si zwabi do puapki wszystkich Beni Sebidw, wystarczy, by tylko jeden idcy za mn, prawdopodobnie sam szejk, nabra podejrzenia i wszystko wemie w eb. Co prawda dostatecznie dugo przebywaem na pustyni z Ghanim, tak e potrafi do wyranie naladowa jego chd i postaw, ale szejk zna swego tecia o wiele lepiej ni ja i moe na podstawie najdrobniejszych znakw pozna, e to nie Abadilah przed nim idzie, lecz kto inny. W tym wypadku, a bd co bd byo to moliwe, wiedziaem, co mam zrobi, tylko, e znalazbym si jednak w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Rozwaajc to wszystko doszedem do rozgazienia korytarza, ktry prowadzi do drzwi z belek i skrciem w tym kierunku. Jeszcze piset krokw i oto staem za drzwiami, za ktrymi czekali wrogowie. rzez chwil zatrzymaem si i nasuchiwaem. Nic si nie poru~zao. A moe jednak? Czy nie dociera do mnie jakby jaki przytumiony 192 szept? No, najblisza chwila pokae, jak sprawa si przedstawia. Odsunem rygiel i otworzyem drzwi. Siedzieli stoczeni lub wcinici pomidzy ruiny murw, owietleni jasnym wiatem ksiyca. W po-bliu mnie sta czowiek, ktrego od razu poznaem jako szejka Beni Sebidw. Byem ogromnie ciekaw, jak si wobec mnie zachowa. Kiedy drzwi si otworzyy, szepty ustay. Siedzcy na ziemi poderwali si, a stojcy nieco dalej posunli si do przodu, tam gdzie ja si znajdowaem. Przezornie nie wyszedem z cienia i trzymaem w lewej rce pochod-ni, tak e wiato nie padao na moj twarz. Na szczcie drzwi nie owietla blask ksiyca, tak e wida byo tylko zarysy mojej postaci. Zaleao mi, by Beni Sebidowie, ktrzy widocznie troch zniecierpli-wili si dugim czekaniem, niezbyt blisko do mnie podeszli. Tote uczyniem wadczy ruch rk, ktry spowodowa ich natychmiastowe zatrzymanie si w miejscu. Potem ostrzegawczo podniosem praw rk i przyoyem do do ust, co zgodnie z mow znakw wszystkich narodw oznacza wezwanie do ostronoci, do milczenia. Potem wrciem z powrotem do przejcia. Szejk co prawda chcia mnie zagadn, ale niecierpliwym ruchem rki powstrzymaem go, dajc mu do zrozumienia, eby nie traci czasu na zbyteczne gadanie i oddaliem si do wtrza korytarza. Przeszedem okoo trzydziestu krokw, zatrzymaem si i czekaem, co zrobi. Czy pjd za mn, czy te co wydao im si podejrzane?

Okazao si, e nie byo powodw do niepokoju. Podeszli. Naj-pierw szejk, a potem inni toczyli si tu za nim. Okazao si przy tym, e nie miaem tu do czynienia z Indianami, lecz z atwo irytujcymi si Beduinami. Przepychali si i cisnli, kady chcia by pierwszy. Rzeczjasna, e nie obeszo si przy tym bez szmerw. Mnie to bardzo dogadzao, bo im bardziej si spieszyli, tym prdzej mogli si znale w puapce i tym prdzej Halef i jego oddzia mogliby zatrzasnE za nimi drzwi. Co prawda nie pozwoliem szejkowi zbliy si do mnie. Kiedy by 13 --- W podziemiach Mekki 193 tylko w odlegoci piciu krokw, obejrzaem si i poszedem naprzd, przy czym wci uwaaem, by odstp midzy nami si nie zmniejsza. Trzymaem te pochodni tak, e jej wiato padao do tyu, na pozr po to, aby idcy za mn lepiej widzieli drog przed sob. W istocie jednak robiem tak po to, aby moja posta niezbyt ostro rysowaa si w wietle. Tak wic szlimy dalej i gdy miaem wraenie, e ju ostatni z Beni Sebidw wejdzie do korytarza, szejk zawoa do mnie. - Abadilahu! Udaem, e nie sysz i szedem spokojnie dalej. Teraz mieimyju czterysta krokw za sob i niedaleko byo do miejsca, gdzie gadki grunt przechodzi w prowadzce do gry stopnie. -Abadilahu, posuchaj! Ale rzekomy Abadilah nie chcia sucha, zirytowany tylko mach-n przeczco rk i spieszy dalej. Wreszcie w wietle mojej pochodni ukaza si zakrt. Dziki Bogu! Spad mi kamie z serca, najtrudniej-sza cz akcji udaa si. Wedug mojego obliczenia Beni Sebidowie niby pszczoy do ula wtoczyli si wszyscy w puapk, chocia mino zaledwie pi minut, odkd szejk jako pierwszy wszed do przejcia. Jeli Halef dobrze uwaa, to znajdowa si prawdopodobnie tu za nimi. A nawet jeli nie wszyscy weszli i tak mogem uzna, e przed-siwzicie si udao. Bo jeliby co si wydarzyo z przodu, wiadomo o tym, co zaszo dugo biegaby do ostatniego ogniwa, a wtedy ju na pewno wszyscy byliby wewntrz. Z uczuciem wiekiej ulgi skrciem za rg i wstpiem na prowa-dzce w gr stopnie. Przedtem rzuciem przelotne spojrzenie za siebie. Pierwszych szeciu Beni Sebidw, ktrzy szli tu za szejkiem, mogem jeszcze rozpozna, reszta pozostawaa w ciemnoci. Tylko gdzie daleko z tyu widziaem wiateko. Bya to pierwsza z pochodni, ktra, zgodnie z umow zawart midzy Ghanim a szejkiem, :niaa pali si w odlegoci co stu ludzi. Skutek tego uzgodnienia nie by dla Sebidbw zbyt korzystny, bo kiedy ja, nioscy pochodni, zniknem 194 za zakrtem, idcych za mn stu ludzi pozostawao w ciemnoci. To chyba dao szejkowi do mylenia, bo ledwo wstpiem na pierwsze stopnie, zawoa do mnie z najwysz niecierpliwoci. -Abadilahu, zaczekaj wreszcie! Musz ci o co zapyta. Jeli nie posuchasz, nie zrobimy ani kroku dalej, przysigam ci na Mahometa i wszystkich witych kalifw. No c, nie mg mnie nastraszy t grob, jako e nie byem Abadilahem. Jeli chcia pozosta w tyle, nie miaem powodu mu w tym przeszkadza. Zreszt o tyle wsik w t przygod, e jeli nawet szedem dalej nie zwracajc uwagi na jego sowa, i tak chcc nie chcc musia za mn i. Tote jakbym oguch, wspinaem si dalej i dalej. Wwczas szejk, ktry za wszelk cen chcia ze mn pomwi, skoczy za mn i kiedy mnie dosign, chwyci mnie z na wp zduszonym przeklestwem za podniesion rk, w ktrej trzymaem pochodni. To mi bardzo dogadzao. Ju nie mogem dalej udawa Ghaniego, bo podczas roz-mowy, ktr szejk chcia wymusi i tak zostabym zdemaskowany. A wic musiaem si zdecydow i jakby przeraony zachowaniem szejka upuciem pochodni. - Allachu, Allachu! - udaem przeraenie i nachyliem si, jak-bym chcia podnie pochodni. Wcale nie miaem takiego zamiaru, lecz przydepnem j i wygasiem, tak e znalelimy si w nieprze-niknionych ciemnociach. - O, co za nieszczcie! Co ty wyrabiasz! Uwaaj i... Dalej szejk nie doszed. Puci moj rk i tak jak ja pochyli si nad pochodni. W ten sposb znalaz si w dogodnej pozycji dla moich pici. Lew rk cisnem go za gardo, eby nie mg krzy-cze, praw uderzyem go w skro, tak e z zamierajcym rzeniem pad i potoczyby si po

schodach, gdybym go nie przytrzyma. Pod-niosem go i przerzuciem przez rami. Trwao to jedn chwil, potem macajc obiema rkami ciany, wspinaem si z moim ciarem bez szmeru po schodach. 195 Cae to zajcie odbyo si w cigu paru sekund i tak cicho, e Beni Sebidowie nie mogli nic spostrzec i chyba sdzili teraz, e staramy si na nowo zapali pochodni. Na razie za mn panowaa cisza, wic skorzystaem z tego, by szybko wspi si na gr. Co prawda nie byo to takie proste wchodzi po schodach z cikim mczyzn na ple-cach, i to w ciemnociach. Z wysiku cay si spociem. Do wysoko ju zaszedem, kiedy usyszaem, jak z dou woaj Ahmeda Ghaliba i Abadilaha. Nie zwracajc na to uwagi, szedem coraz dalej. Teraz bya dusza pauza, sdziem, e okoo piciu minut, gdy odwracajc si ujrzaem wiato na dole. Albo Beni Sebidowie znaleli upuszczon na ziemi pochodni, albo zapalili inn. Teraz szukali chyba mnie i swego szejka, i mylaem z przyjemnoci o ich zaskoczonych twa-rzach, kiedy stwierdzili nasz brak. Teraz ju nie miaem si czego obawia. Kiedy zobaczyem wiato po raz pierwszy, z oddali wydawa-o mi si mae jak robaczek witojaski, a do chwili, kiedy wyprowa-dzeni w pole wreszcie si poapi, co si stao, minie tyle czasu, e od dawna bd bezpieczny. Tote zwolniem tempo, nie troszczc si wicej, co si za mn dzieje. Jak gdzie z bardzo daleka rozlegay si jeszcze pogmatwane gosy i woania, kiedy dotarem do celu. Upuciem szejka na stopnie i przycisnem plecy do zamknicia. Tym razem wystarczya poowa siy, poniewa stojcy na czatach Haddedihnowie spostrzegli poruszenie si kamienia i od razu udzie-lili mi pomocy. Powiedziaem im jak sprawa wyglda, woajc przez otwr. - Wszystko w porzdku. Zapalcie pochodni, ale tylko jedn. Szybko! Potem chwyciem nieprzytomnego szejka za konierz i powlokem kilka stopni wyej, gdzie powitano mnie radonie. Emir podbieg do mnie i chwyci za rce. - Dziki Allachowi, e jeste, effendi! Obawiaem si o ciebie. Udao ci si? - Lepiej, ni si spodziewaem. 196 - Kim jest ten czowiek, ktrego przywloke? - To szejk Ahmed Ghalib. - Naprawd? Jak tego dokonae? I jak ma si sprawa z Beni Sebidami? - S w sidach, zaoywszy, e pozostae dwa oddziay wykonay swoje zadanie, w co nie wtpi. Ale wybacz, e w tej chwili nie powiem ci nic wicej. Musimy pomyle o czym innym, sdz bowiem, e niedugo bdziemy mieli tu wrogw. Potem zwrciem si do Haddedihnw, ktrzy od razu zatrzasnli klap. , kiedy wyszedem z otworu. - Zwicie szejka i zakneblujcie mu usta, aby nie krzycza, kiedy si obudzi. Szybko wykonali mj rozkaz. Potem pouczyem ich, jak si maj zachowa. Jeli powiedziaem, e wkrtce tu nadejd Sebidowie, to liczyem si z tym, e zniknicie szejka musiao ich cakowicie zasko-czy. Tote nie pozostao im chyba nic innego ni go szuka i rzecz jasna, i w kierunku, w ktrym si oddalilimy. Uwaaem za wyklu-czone, by pozostawili swego szejka na asce losu i zaczli zawraca. Waciwie mogoby mi by obojtne, czy wrg dojdzie do tego miejsca. Szejk znajdowa si w naszej mocy, mielimy rodki, aby ich zmusi, by si poddali. Ale mona byo doj do celu o wiele szybciej, gdyby tu przyszli i gdyby mi si udao uj jeszcze jednego winia, ktrym posuylibymy si jako cznikiem pomidzy szejkiem i Se-bidami. Naleao teraz przekona Ahmeda Ghaliba, e s cakowicie w naszej mocy i, e wszelki opr jest daremny. Przy pertraktacjach w sprawie poddania si taki wizie mgby nam odda nieocenion przysug.

Kiedy wydaem niezbdne polecenia, zgasilimy pochodnie i uo-ylimy si pasko na ziemi wok kamienia zamykajcego otwr, abymy nie od razu zostali dostrzeeni. Zwizany szejk z kneblem w ustach zosta usunity dalej. Wkrtce okazao si, e moje przypuszczenie byo suszne. 197 Czatowalimy okoo dziesiciu minut, kiedy usyszaem lekki szmer, nadszed wrg. Przez chwil byo cicho. Widocznie badali zamknicie i naradzali si, w jaki sposb je otworzy. Wkrtce ujrzaem pasemko wiata, ktre coraz bardziej si rozszerzao, a potem ukazaa si gowa ostronie wygldajca zza krawdzi. Nie byo nas wida, znajdowalimy si w ciemnociach, podczas gdy aden ruch czowieka zarysowujcego si wyranie w wietle nie uszed naszej uwadze. Po gowie ukazay si ramiona, zerwaem si i zapaem go za szYJ~ - Trzymajcie kamie, eby nie uszkodzi tego czowieka! Haddedihnowie ju byli na miejscu i przytrzymali kamie. W sam por, bo zacz znowu opada, jako e mczyzna pod naciskiem mojej rki pochyli si i nie mg duej podtrzymywa ciaru. Mocne uderzenie i Sebid lea u moich stp. - Opucie kamie. Zapalcie pochodnie - rozkazaem. Zaraz zapono wiato i spojrzaem w par szeroko rozwartych z przeraenia oczu. Chwyciem go tak mocno, e czowiek ten prawie straci przytomno, a teraz wiszczcym oddechem apa powietrze. Wycignem mu zza pasa n i pistolet i ostrzegem. - Tylko bez zbdnych ruchw, bo zginiesz. Jeli za bdziesz zachowywa si spokojnie, nic ci si nie stanie. Moje ostrzeenie byo zbyteczne. I~n czowiek by tak zaskoczony, e prawdopodobnie nawet nie myla stawia oporu. Ju dalej si o niego nie troszczyem, wziem pochodni i poszedem do szejka, ktry tymczasem odzyska przytomno i spoglda na mnie poncy-mi oczyma. Uznajednak, i bdzie lepiej milcze, ale patrzy na mnie tak, e mgby mnie strach oblecie. Nie miaem jeszcze czasu zdj odziey Ghaniego, z tego musia oczywicie wnioskowa, e to ja wcignem go w puapk. Oczywicie wprawio go to we wcieko, wiksz ni pragnienie dowiedzenia si, kim jestem i jak mi si udao pokrzyowa jego plany. Nie mogem czeka do sdnego dnia, a szejk zechce otworzy usta 198 i zaszczyci mnie mow, wic rzekem. - No, Ahmedzie Ghalibie, czy wci jeszcze sdzisz, e atwo jest zdoby tak mocno i dobrze strzeon twierdz? - Id do pieka! - Nie speni twego pobonego yczenia. Ale wcale nie jest wykluczone, e si postaram, aby spenio si ono w zwizku z twoj osob. - Nie odwaysz si. Moi ludzie zemciliby si w okrutny sposb. - Twoi ludzie? A gdzie oni s? Znajduj si w takiej samej beznadziejnej sytuacji jak ty. - esz! Moi wojownicy nadejd i mnie uwolni. - Nie omieszaj si! Iiwoi wojownicy s ju w sidach, w ktre tak piknie wpadlicie. - Jakie sida? Nie rozumiem. - A za dobrze mnie zrozumiae. Czy naprawd mylisz, e nie wiem o waszych knowaniach z Abadilahem, z waszym Ghanim? - Skd moesz wiedzie? - Niech ci wystarczy, e wiem. Wiedziaem ju od ostatniej Jom el- Duma i przygotowaem wszystko na wasze przyjcie. - Niech Allach ci spali! Mwisz prawd?

- Tak. Iake wielki szarif, ktrego chcielicie zgadzi~, zna wasze niecne plany. I przeszkodzilimy temu, by Abadilah wycign go dzi rano ze snu, jak ci powiedzia pod jaskini Atafrah. - Pod... jaskini... Atafrah... O Allachu, on wszystko wie! -1=ak, wiem wszystko. I take wielki szarif, jak ci powiedziaem. Spjrz tam, kogo widzisz? Posunem szejka tak, e mg dojrze miejsce, gdzie wrd Had-dedihnw, siedzcych wok zamknicia otworu, sta wielki szarif ze skrzyowanymi ramionami, owietlony pochodniami i patrzcy w nasz stron. Okropny strach ukaza si na twarzy winia, wykrzyk-n, jkajc si. - Na Allacha! To wielki szarif! To naprawd on! 199 - I~k, to on, wic widzisz, e mwiem prawd. Jak mylisz, co zrobi z wami zdrajcami? Na to pytanie nie da odpowiedzi, tylko spoglda przed siebie. Potem nagym ruchem podnis gow i skierowa do mnie pytanie. - Gdzie jest Abadilah? - Chciaby wiedzie? Uspokj si. Niedugo bdziecie razem. Znajduje si nie tak daleko od ciebie, dobrze strzeony. - To nieprawda. Mwisz tak, bym ci uleg. Ale nie jestem taki gupi, by w to wierzy. - Czy bdziesz milcza, czy nie, mnie to obojtne i nie zmieni faktu, e z wami koniec. Moe mylisz, e tak gupio zastawilimy sida, e zapalimy was wszystkich, natomiast Abadilahowi pozwoli-limy si wymkn? -Jeszcze dugo mnie nie przekonasz, ejeste~myw twoich rkach. Kim ty w ogle jeste? I co ciebie obchodzi caa sprawa? Chc rozmawia z wielkim szarifem, nie z tob. - Wielki szarif poleci mi, by w jego imieniu prowadzi z tob pertraktacje. On sam nie zadaje si ze zdrajcami. - A ja nie mam zamiaru zadawa si z tob. Daj mi spokj. - No dobrze, niech bdzie, jak chcesz, odchodz. Ale powiadam ci, e nie doyjecie wschodu soca. Udaem, e chc odej, wtedy zawoa pospiesznie. - Zaczekaj jeszcze! Co masz na myli? - Poniewa wtargnlicie do korytarza, dam teraz rozkaz, aby rozpali wielki ogie. Dym wypeni cae przejcie i zginiecie marnie poduszeni. - Na Allacha! Nie wolno ci tego robi! Byoby to morderstwo woajce o pomst do nieba! - Morderstwo! A co wy chcielicie zrobi? Czy nie zamierzalicie zamordowa wielkiego szarifa i caej jego rodziny, gdyby wasz plan si powidi? - Na Allacha! - Ghalib uda zdziwienie. - Co ty wygadujesz! 200 Masz dowody na tak niesychane oskarenie? - Nie trud si! Wiem jak byo. Wic mw szybko, chcesz si podda czy nie? - A co si z nami stanie, jeli si poddamy? - Nie wiem. - Nie wiesz! Kpisz ze mnie czy co? - Ani myl! Zrozum, e nie ja mam tu co do powiedzenia, lecz wielki szarif i pasza. Ale przyrzekam ci, e zrobi, co bd mg, by zagodzi wyrok, ale tylko wtedy, jeli natychmiast wydasz swoim ludziom rozkaz, by si poddali. Co jakby nadzieja bysna w jego ponurej twarzy. -Jak mog wyda rozkaz moim ludziom, kiedy jestem zwizany i twoim winiem?

- Czy nie spostrzege, e wziem do niewoli jeszcze jednego z twoich wojownikw? Przeka mu swj rozkaz, a on z kolei zawiadomi twoich ludzi. - Nie posuchaj go - odpar Ghalib -jeli ja sam im tego nie powiem. -Masz tak mae powaanie u swoic~ ludzi, e suchaj ciebie tylko wtedy, kiedy jeste z nimi? Wiem dobrze, o czym mylisz. Sdzisz, e jeli puszcz ci do nich, znajdziesz sposb, by nam si wymkn? Nie ud si! Nie ma dziury, przez ktr mgby si przelizn. I do wczenie doczyz do swoich ludzi, kiedy bd tu leeli zwizani. - Niech Allach ci zniszczy! Jeste bardziej nieubagany ni wilk na pustyni, ktry unosi swj up. - Ostrzegam ci, szejku, przesta przeklina. Bo cofn swoje przyrzeczenie. Wwczas zobaczysz, co si z wami stanie. Zreszt bdziesz mia dowd, e niemoliwa jest ucieczka. Ujty Sebid moe wrci do swoich towarzyszy i przekona si, e wszystkie wyjcia s zablokowane. Daj mu na to p godziny. Jeli dotd nie wrci, zrobi to, co powiedziaem. Ka rozpali ogie. Decyduj si szybko. Szejk wreszcie zmik. Jeli mia jeszcze iskierk nadziei, e si 201 nam wymknie, to teraz zrozumia, e nic z tego. Musia sobie powie-dzie, e byem panem sytuacji, bo inaczej nie grabym na zwok. Westchn gboko i rzek. - Zgadzam si. Niech ten wizie przyjdzie do mnie i powtrz mu w mojej obecnoci, co ma zrobi, aby widzia, e jest to take moja wola i, e powinien j speni. Poszedem do Haddedihnw i uwolniem winia. Potem zaprowa-dziem go do szejka i objaniem, co ma zrobi. Kiedy skoczyem, Sebid rzuci pytajce spojrzenie na swego zwierzchnika, ktry wyko-na gest przyzwolenia. Po czym poszedem z nim do wyjcia z korytarza i rozkazaem Haddedihnom ostronie podnie kamie. Uczynili to i spojrzaem w d. Panowaa cakowita ciemno. Wrg widocznie zrozumia, e tu na grze cojest podejrzanego i cofn si, by w innym miejscu stara si wydosta. Daem Sebidowi palc si pochodni i jeszcze raz powtrzyem, e powinien punktualnie stawi si o ozna-czonej porze, jeli nie chce spowodowa mierci swojej i swoich towarzyszy. Potem wizie zszed na d, a ja ledziem go wzrokiem, a wiato stao si cakiem mae, wreszcie znikn, a my zamknlimy otwr i czekalimy. Nie mielimy zamiaru zadusi dymem wroga, w razie gdyby szejk si nie podda. Byy inne sposoby, by osign cel. Ale nic nie szkodzio, by im napdzi troch strachu. Ich gotowo, by zgodzi si na nasze danie, bya dla nas dogodna, zyskiwalimy na czasie. Pa ostatnia okoliczno bya dla mnie istotna, bo chciaem przed nadejciem witu wszystko zakoczy i stan przed pasz w obliczu faktu dokonanego. Podczas oczekiwania zdaem sobie spraw, jak ryzykowne z naszej strony byo to cae przedsiwzicie. Wystarczya drobna nieprzewi-dziana okoliczno i wszystko by si zawalio. Odczuwaem niepokj. Co bdzie, jeli tym ludziom uda si przedrze przez jedno z przej strzeonych przez nielicznych Haddedihnw? Co prawda zamknici mogli tylko dwjkami ruszy do ataku z powodu ciasnoty przejcia i 202 miaem nadziej, e Haddedihnowie bd czujni, ale nigdy niczego nie mona przewidzie do koca. Na szczcie niepokj mj by bezzasadny. Brakowao piciu minut do umwionego terminu, kiedy na dole zapukano w kamie. Wziem rewolwer i daem polecenie, aby otworzy na tyle, by tylko jeden czowiek mg si przedosta. Wszed ten, ktrego wysaem. Nikogo poza nim nie dostrzeono. Przybyy zada, by natychmiast zaprowa-dzono go do szejka, co te uczyniem. Wystarczyo spojrze na jego przygnbion min, by wiedzie, co i jak. Zamknici musieli si podda. Szejk unis si na jego widok i zapyta niecierpliwie. - No i co? - Szejku, wyjcia s zablokowane. Musimy si podda. - To jeszcze si okae! Ja o tym zadecyduj, nie ty. Jakie wyjcia masz na myli? - Drzwi, przez ktre weszlimy i wski szyb prowadzcy na gr. - Dokd?

- Nie wiem. S tam elazne uchwyty wmurowane w cian, za pomoc ktrychjeszcze przed moim przyjciem nasi ludzie prbowali wej na gr. Na pewnej wysokoci natknli si na cik kamienn pyt i mimo wysiku nie udao im si jej podnie. Tylko ich wymia-no. - Na Allacha! Kto ich wymia? - Ludzie, ktrzy siedzieli na kamieniu i obok, jak wywnioskowa-limy z brzmienia gosw. Prby przedostania si, musielimy wkrt-ce zaniecha choby dlatego, e uchwyty s wskie i tylko jeden czowiek moe si na nich zmieci. - A drzwi? - Widocznie s od zewntrz zablokowane cik belk, bo mimo wszelkich wysikw nie puciy ani na szeroko palca. Ich take pilnuj od zewntrz, bo kiedy prbowalimyje wybi kolbami naszych strzelb, dotar do nas szyderczy miech. Ktry nawet zawoa do nas, e szkoda dobrych strzelb, lepiej, ebymy uyli naszych gw, 203 I: ktre i tak wkrtce zawisn na stryczku. - Niech Allach przeklnie tych szydercw! - zgrzytn ze zoci szejk. - Powinnicie byli podoy ogie pod drzwiami. - Atlach jest wielki! Ogie pod drzwiami! Czy nie wiesz, e s cae z dbowych belek, ktre nieatwo podpali? A gdyby nawet byo to motiwe, to i tak nic z tego, bo pochodnie, ktre mielimy, ju dawno si wypaliy. - Bg jest askawy! Nie przynosisz mi dobrej wiadomoci. Gdy-bym tu nie by zwizany, lecz z wami! Ju ja bym was uwotni. Wwczas Sebid dumnie si wyprostowa i odpar. - Nie obraaj nas. Zrobilimy wszystko, co byo w naszej mocy. Pomyt, e tylko dwch lub najwyej trzech ludzi mogo stara si o ratunek, a w dodatku w ciemnoci. Nie zdziaaby wicej ni my. Szejk musia uzna racj Sebida. Tote odrzek agodzco. - Masz suszno. Nie chciaem ci obrazi i przyznaj, e nie mona byo zrobi wicej, ni zrobilicie. Potem dusz chwil spoglda przed siebie w ponurym milczeniu, wreszcie zwrci si do mnie. - Czy dotrzymasz sowa i wstawisz si za nami u wielkiego szarifa? - Dotrzymam! - No wic niech bdzie! Atlach nas opuci i odda w wasze rce. Poddajemy si. - Zostaw w spokoju Allacha. Ju dawno was opuci. Ju wtedy, kiedy knulicie ten bezbony spisek zgadzenia wielkiego szarifa. I~raz spotyka was zasuona kara. Ahmed Ghalib nic nie odpowiedzia, tylko przekrci si na bok i przymkn oczy. Skinem na Sebida, by poszed za mn. Potem poczyniono przygotowania do przyjcia zamknitych Sebidw. Roz-kazaem uwizionemu Sebidowi, by wrci do swoich i powiedzia im, e kady ma zoy bro w miejscu, gdzie si znajduje. Jeti przy kimkolwiek znajdziemy cho jedn sztuk, zo~tanie rozstrzelany. Sebid w milczeniu potwierdzi, e mnie zrozumia, i po raz drugi 204 wpuszczony zosta do szybu, ktrego tym razem nie zamknlimy, poniewa naleao wkrtce oczekiwa nadejcia winiw. Dwch Haddedihnw miao z naadowanymi strzelbami ustawi si po obu stronach wejcia i otrzymali rozkaz strzelania do kadego, kto by chcia stawia opr. Reszta podzielia si na dwie grupy, jedna miaa rewidowa, druga wiza nadchodzcych. Nie musielimy dugo czeka, bo ju wchodzili jeden po drugim. Chyba z biegiem czasu czuli si bardzo nieswojo w ciemnym szybie i musieli zdawa sobie spraw, e s w sytuacji beznadziejnej, poniewa poddawali si w milczeniu i bez oporu. Pierwszy wszed Sebid, ktre-go posaem do reszty. Haddedihnowie przeszukali go, czy nie ma ukrytej broni, a potem odsunli na bok, gdzie czekao dwch innych. Zwizali mu rce na plecach, po czym odprowadzili dalej. Pdm mia si pooy, aby mogli mu zwiza nogi. To samo dziao si z reszt Sebidw. Haddedihnowie wykazali si tak zrcznoci, e cay proces odbywa si bardzo szybko. Zaledwie jeden Sebid znalaz si na pierwszym stopniu, ju lea

zwizany obok swoich towarzyszy. By to niemal komiczny widok, kiedy jeden za drugim wynurza si z otworu jak z niewyczerpanej czarodziejskiej puszki, a potem, niby towar, przechodzi z rk do rk, a ldowa na miejscu przeznaczenia. Po szczliwym przebiegu akcji Haddedihno-wie brali ca spraw na wesoo. Rzucali sobie artobliwe sowa i dowcip. Jake kontrastoway rozradowane twarze zwycizcw z przy-gnbionymi minami winiw. Nie brakowao odpowiedniego owietlenia, w wmurowanych uchwytach umieszczono pochodnie, ktrych by duy zapas. Jedynym, ktry nie bra udziau w naszej wesooci, by wielki szarif. Powany, z rkami skrzyowanymi na plecach, sta z boku przy otwo-rze do szybu i obserwowa krztanin. Moe dopiero teraz, spoglda-jc na dugi szereg winiw powoli wypeniajcych cae przejcie, zda sobie w peni spraw z ogromu niebezpieczestwa w jakim znalaz si on i caa jego rodzina. 205 Z alem musiaem stwierdzi, e pomieszczenie, jakie mielimy, absolutnie nie wystarczao, aby pomieci wszystkich uwizionych. Z jednej strony nie mona byo ukada ich zbyt blisko siebie, bo utrudniaoby to ogromnie ich pilnowanie, z drugiej za strony miaem wtpliwoci, czy mona ich byo umieci gdzie indziej, na przykad na dworze, bo musiabym wtedy podzieli moich Haddedihnw. Poza tym nie chciaem ich obcia transportem poszczeglnych ludzi stromymi, wskimi schodami. Mogli to rwnie dobrze zrobi askaro-wie paszy. Tote posaem Omara Ben Sadeka do paszy z prob, by przyszed i przyprowadzi ze sob tuzin onierzy z zaogi twierdzy. Po dziesiciu minutach ukaza si pasza w towarzystwie komen-danta twierdzy. Za nimi wszed nie tuzin onierzy, lecz caa zaoga. Dowdca musia ich sprowadzi na rozkaz paszy. Jake by zdziwiony, spogldajc na to, co zdziaalimy w cigu nocy, a jakie oczy zrobili askarowie, kiedy si dowiedzieli, o co chodzi! Pasza dotrzyma sowa, ani pisn swym ludziom o tym, co miao si sta w nocy. Tym bardziej byli zdziwieni teraz i tym wikszy by ich zapa, z jakim zabrali si do przydzielonej im roboty. Co prawda nie wolno im byo zblia si do otworu szybu, Hadde-dihnowie na to nie pozwalali, uywano ich tylko do zabierania winiw. Ale wszystko poszo teraz znacznie szybciej i sprawniej. Nie musiaem ju dzieli moich ludzi, bo wszyscy mogli si zaj przyjmo-waniem i wizaniem winiw, podczas gdy askarom pozostawao zabieranie i pilnowanie zwizanych. mieszny widok przedstawia otyy pasza, ktry zachowywa si, jakby by zwycizc i osobicie kadego Sebida pokona i zwiza. Kroczy pomidzy rzdami jecw, tu i tam rozdajc mocne kopniaki i groc przestpcom najokropniejszymi karami. Gdyby sutan Mah-mud II nie znis koskich ogonw, rzekbym, e pasza zachowywa , si jak wadca o co najmniej piciu ogonach, sutanowi prz-ysugiwao sze. Tyiko si umiechaem pod wsem. Winiowie nie obchodzili mnieju, odkd zoyem ich los w rce paszy, a pniej chyba bdzie 206 mona z nim pogada, tak e nie naleao traktowa jego grb zbyt powanie. Od przybycia askarw min zaledwie kwadrans, kiedy ostatni Sebid znalaz si na stopniach, by doczy do pozostaych. Teraz dopiero wybuch entuzjazm moich Haddedihnw. Ich rado bya tak wielka, e zarazia nawet askarw. Wielki szarif zachowywa si spo-kojniej. Ale oczy byszczay mu wilgoci, kiedy podszed do mnie i uj moj rk. - Dzikuj ci, effendi! Powiedzia tylko tyle, ale syszaem w jego tonie duo wicej, czego nie wypowiedzia. Dlatego odparem. - Emirze, nie mnie dzikuj, tylko Allachowi, ktry posa mnie na twj ratunek! A jeli chcesz mi sprawi przyjemno, to wpy na pasz, by niezbyt surowo obszed si z winiami. Wiesz, e jestem chrzecijaninem i dlatego nie mam tak zego zdania o Beni Sebidach, bo zostali tylko namwieni do tego czynu. - Effendi, - odpar emir - rozumiem ci i bdziesz ze mnie zadowolony.

Poniewa wszystko byo u nas w najlepszym porzdku, uznaem, e ju czas pomyle o innych sprawach, ktre trzeba zaatwi. Wybraem piciu Haddedihnw i udaem si, poegnawszy wielkiego szarifa, do przejcia, by spotka si z Halefem. Nieskoczenie dugi rzd strzelb, pistoletbw i noy lecych na ziemi oznacza drog. Kiedy doszlimy do drzwi z belek, pozwoliem sobie na art, by podroczy si z Hale-fem. Rozkazaem moim ludziom, by tukli w drzwi kolbami strzelb. Odpowiedzi by szyderczy miech z tamtej strony. Potem rozleg si gos Halefa. - Znowu tu jestecie, wy szczury i potomkowie szczurw? Czego szukacie w tym miejscu? Jeli si wam w tej norze nie podoba, to po co tu wlelicie? A moe jestecie godni? Ib dam wam rad, poryjcie si nawzajem jeden po drugim, ale powoluiku, zaczynajc od dou, aby... 207 Mwiby tak jeszcze dugo, ale wpadem mu w sowo. - Drogi Halefie, nie mog ugry twoich Haddedihnw. Obawiam si, e nie byby mi za to wdziczny. Tote zatrzymaj dobr rad dla siebie i... - Przecie to gos mojego sidiego! Ib on we wasnej osobie, wic wida wszystko poszo dobrze. Precz z belkami, ale szybko, aby mg wyj i abymy mogli sobie opowiedzie o naszych bohaterskich czynach. Syszaem, jak odsuwano belki, a potem drzwi si otwary. Po tamtej stronie stao dziesiciu Haddedihnw, ktrzy powitali nas radonie. Zanim odpowiedziaem na pytania, jakimi Halef mnie ob-rzuci, poprosiem, by najpierw on opowiedzia o swoich przygodach. Kiedy mwi, jak prawie trzy godziny leeli za ruinami i o mao nie zwariowali z niecierpliwoci, a wreszcie, wreszcie otworzyly si ta-jemne drzwi, przerwaem mu. - Wybacz, Halefie, e tak dugo kazaem wam czeka, ale mimo najlepszej woli nie mogem wczeniej przyj, by wpuci Beni Sebi-dw. - Co... co... co...? Ty im otworzye drzwi? Chyba ze mnie artu-jesz? - Ani myl. - A gdzie by Ghani? - Nie mg przyj, nagle go sparaliowao. Dlatego poprosi mnie, bym otworzy drzwi jego sojusznikom. - O Allachu! Teraz rozumiem. To chyba ty spowodowae parali Ghaniego. Ale nie rozumiem reszty. Beni Sebidowie chyba musieli zauway, e nie jeste ich sojusznikiem i jak to si stao, e ci z miejsca nie zabili? - Ano widzisz, e jestem jeszcze ywy. Wzili mnie za Ghaniego. -Jak to jest moliwe? I jak mieli czelno pomyli ciebie, synne-go effendiego z tym ndznym iajdakiem? Za to zasuguj na potne lanie i mam ochot moim knutem pokaza im, jak wielka rnica jest 208 midzy faszywym Ghanim lub raczej prawdziwym Ghanim a prawdzi-wym Kar Ben Nemsim. Jakie oczy zrobi szejk, ktry jest jego ziciem, kiedy spostrzeg, e pomyli osoby, ktrych nie sposb pomyli? - Prawie tak wielkie, jak ty przed chwil, drogi Halefie, kiedy ci powiedziaem, e wpuciem Beni Sebidw. - Szkoda, jaka szkoda, e nie byem przy tym. Czemu tak urzdzi-e, e mnie przypada mniej ciekawa cz roboty? - Pociesz si, drogi Halefie, e twoja cz bya waniejsza. Nie byoby bowiem moliwe uwizi wroga, gdybycie wy, a wic ty i Kara Ben Halef z waszymi oddziaami, nie stawili si punktualnie ma miejscu. Wwczas rozjania si twarz ambitnego Hadiego i zawoa z ulg. - Czy mwisz serio? Jeli tak, to musz uwierzy, ale przyznam ci si, e przez te godziny czuem si jak wrbel przed kup ziarna, ktry musi cierpliwie przyglda si, jak jego towarzysze poykaj ziarno za ziarnem, nie pozostawiajc mu ani jednego.

- Co ci przyszo do gowy? Jak moesz ty, synny szejk Haddedih-nw, porwnywa si z wrblem? I kim s ci inni, co zabrali ci ziarno? Czy nie s to twoi Haddedihnowie? I czy caa chwaa dzisiejszego zwycistwa nie spada na nich, a wic i na ciebie, ich szejka? -Pdk, to prawda! - zawoa ju cakowicie usatysfakcjonowany. -Tiwoja mowa pachniejak balsam, a twoje sowa to jak krople miodu spadajce na m dusz. Jestemy zwycizcami, tylko my, Haddedih-nowie ze synnego szczepu Szammarw! Nasze dzieci bd opieway nasze bohaterskie czyny, a dzieci naszych dzieci bd czerpa a do setnego pokolenia ze wspomnie o naszych niezrwnanych bohater-stwach i synnych, niepowtarzalnych... - Tbraz udaj si do twierdzy - przerwaem mu, bo wiedziaem z dowiadczenia, e w tym tonie moe przemawia jeszcze bardzo uugo. -Jako szejk musisz by przy swoich Haddedihnach i przypil-nowa uwizionych. Ja sam nie mam na to czasu, musz ruszy do 14 - W podziemiach Mekk~ 209 Debel Omar, by przyprowadzi wierzchowce Beni Sebidw. Czy te sdzisz, e mamy t spraw pozostawiE askarom paszy? - Niech nas Allach broni, co te ci przyszo do gowy? - No wic zadbaj o to, bymy nie tracili czasu! Piciu twoich Haddedihnw przyprowadziem ze sob, piciu wezm z twojego oddziau, a dalszych piciu przyprowadzisz mi z oddziau twojego syna, ktry znajduje si w Beit es Ssala. Pitnastu wystarczy, by pokona stranikw i zaatwi przeprowadzenie zwierzt. Wszystko inne, zwaszcza jak nam si udao uj wroga, twoi Haddedihni bd mogli opowiedzie ci rwnie dobrze jak ja. Aha, jeszcze co, zanim pjdziecie! Nie zapomnij, e w Beit es Ssala naley pozostawi kilku ludzi na posterunku. Cho nie jest to prawdopodobne, ale mogoby si zdarzy, e kto ze sug Ghaniego usiowaby wedrze si do domku, zwaszcza jeli on nie wrci. I polij nam jeszcze szstego, potrzebuj go, bo drzwi za nami nie powinny zosta otwarte. A wic pospiesz si i nie ka nam dugo czeka! - Ju biegn, sidi! O Allachu! O proroku! Co za rado! Wybra szybko piciu swoich ludzi, ktrzy mieli pj ze mn, potem znikn z reszt w otworze szybu. Istotnie dugo nie czekaem, niebawem nadeszo szeciu ludzi z oddziau Kary Ben Halefa. Szybko wysuchaem ich sprawozdania. U nich take wszystko poszo gadko. Wcignlimy belk do korytarza, potem wyznaczony do tego Had-dedihn zabarykadowa za nami drzwi, podczas gdy my zaczlimy schodzi w d przez ruiny. Po upywie kwadransa znalelimy si na drodze prowadzcej do Jemenu, ktr wawo szlimy w stron poudnia. Zblia si wit. Nie wiedzielimy, gdzie ukryto zwierzta, ale miaem nadziej, e nie bd musia dugo szuka. Po pierwsze, wiedziaem, w jakim kierunku naley rozpocz poszukiwania, na wschodnim zboczu Debel Omar, po drugie, zwierzta musiay zostaw~i duo ladw, ktre nie mogy uj mojej uwagi. Ibte zszedem z drogi, na ktrej a roio si od ladw, bo nie 210 mogem znale tych waciwych i poszedem dalej, w pewnej odlego-ci, ale rwnolegle z ni. Okolica przybraa ju dawno charakter pustyni i musielimy miejscami brodzi w gbokom piasku. Wtedy co odkryem. Cho jeszcze ranek nie nasta i panowa pmrok, spostrzegem, e przecinalimy ca mas ladw, ktre z drogi pro-wadziy w stron gry. Byy to lady koni i wielbdw, ktre wskazyway na kierunek Debel Omar i lady ng, ktre stamtd wracay. Wiedziaem ju wszystko. Pierwsze pochodziy od jadcych wierz-chem Beni Sebidw, a te ostatnie od tych samych Beni Sebidw, ktrzy pozbyli si ju zwierzt. Jeli wic chcielimy znale miejsce, gdzie je ukryto, naleao i ktrym z tych ladw, a to wcale nie byo trudne. Szybko posuwalimy si naprzd. Obrany kierunek wkrtce zaprowadzi nas do wwozu. Po okoo piciu minutach boczny wwz rozgazia si na poud-nie. Czy Beni Sebidowie tam skrcili, czy te poszli dalej prosto przed siebie? Wziem do pomocy moj flaszeczk z fosforem.

Jej wiateko byo do jasne, by rozpozna, e wyjcie bocznym wwozem po prostu usiane byo ladami. Poszukiwane zwierzta znajdoway si wic w bocznej odnodze. Odtd staralimy si zachowywa podwjnie ostronie, naleao si liczy z tym, e w kadej chwili natrafimy na strae. Nie zauwayem nic podejrzanego, chocia uwanie si rozgl-dalimy. Szlimy dalej, a za zakrtem wwz nagle si poszerzy. Tworzy kotlin, jak to si wydawao w wietle poranka. Na dno owej kotliny, gdzie prawdopodobnie stay zwierzta, wzrok nasz nie siga. Ale za to zobaczylimy co innego. Od strony doliny, cakiem nieda-leko od nas, palio si ognisko podsycane wielbdzim nawozem, dookoa niego siedziao pi postaci. Nie widzieli nas, bo przezornie trzymalimy si w cieniu wwozu. Ich strzelby ustawione byy z boku w ksztacie piramidy, midzy nimi i nami, tak e na razie nic nam nie grozio. Wszystko to wyglda~ tak niewinnie i niegronie, e postanowi-em nie traci czasu na podkradanie si. Poszedem prosto w stron 211 stranikw, moi Haddedihnowie szli dzielnie za mn. Kiedy Beni Sebidowie usyszeli kroki, zerwali si i spojrzeli na nas pytajco. Widocznie pomyleli, e jestemy czonkami ich plemienia wysanymi po nich i po zwierzta. T~ ich omyka bardzo nam bya na rk, bo pozwolia zbliy si do nich, a kiedy rozpoznali swoj pomyk, byo ju za pbno, by stawia opr. Kilka skokw i stalimy midzy nimi a strzelbami. Potem wyjem rewolwer kierujc go w ich stron. - Nie rusza si! Kto signie po n lub pistolet, natychmiast dostanie kul w eb. Wasz szejk i wszyscy wasi wojownicy s uwizieni w twierdzy. Opr na nic si nie zda. Sowa moje brzmiay w uszach stranikw tak niesamowicie, e zrobiy wiksze wraenie ni naadowany rewolwer. Stali jak sparali-owani, Haddedihnowie mogli ich bez trudu obezwadni. Nie mino nawet pi minut, aju leeli na ziemi zwizani, bylimy panami sytuacji. Nie troszczyem si wicej o winiw, lecz poszed-em w gb, gdzie stay stoczone zwierzta Beni Sebidw. Policzyem je, byo okoo trzystu wielbdw, reszta to konie. Jeden zwaszcza przyku moj uwag, by to wspaniay siwek, ognisty ogier o czerwo-nych nozdrzach. Chyba si nie pomyliem sdzc, e nalea do szejka. Odprowadziem go na bok, bo chciaem odby na nim drog powrot-n. Potem daem znak do wymarszu. Konie powizano, by si nie rozbiegy, u wielbdw byo to zbdne. Przywizalimy jecw do koni, by uniemoliwi im ucieczk, po czym dosiadem ogiera. Poczt-kowo mia on wielk ochot mnie zrzuci, ale wkrtce uzna we mnie pana i podporzdkowa si chtnie naciskowi moich ud. Ruszyem na czele dugiego pochodu. Za mn jecha Haddedihn na damalu, potem szy wielbdy i wreszcie konie. Pocztkowo posuwalimy si powoli wwozem, ale kiedy wyjechalimy na pustyni, zwierzta same ruszyy kusem, bo po dugim postoju ruch dobrze im wida robi. ij~mczasem zapada zmrok, nad grami Paif niebo si zarowi~. Na caej drodze nie spotkalimy ywej duszy, poki nie wjechalimy 212 w ulice dolnego miasta. One te byy prawie puste, pominwszy kilku rannych ptaszkw, ktrzy usunli si przed nami na bok i ze zdziwieniem przecierali zaspane oczy. Poniewa dostp do cytadeli znajduje si od strony zwrconej ku miastu, musielimy przeby dzielnic el Mesfalah. Przy tym minlimy te dom Abadilaha. Furtka w murze bya otwarta, a przy niej sta czowiek, jakby czeka na kogo. Kiedy nas spostrzeg, wyszed na ulic i spoglda na nas z napiciem, ktre mi zdradzao, e by wtajemnicony w plany swego pana, a z faktu, e prowadzimy konie bez jedcw, doszed do wniosku, e naleymy do Sebidw i, e zamach si uda. Nie widzia jeficw, bo byli z tyu na koniach. Co przyszo mi do gowy. Podjechaem do tego czowieka i pozdro-wiem go. - Witaj. Jeste sucym Abadilaha, ktrego nazywaj el Ghanim? - Niech twj dzie bdzie pomylny. Pdk, jestem nim. - Wic mam dla ciebie polecenie. Iiwj pan yczy sobie, by ty i inni shzdzy pci mskiej udali si do niego do twierdzy i to zaraz. Potrzebuje was. - Allach jest wielki! Wic udao si? - Nie pytaj, lecz suchaj - ofuknem go - i natychmiast wezwij reszt. Czy te mam dopomc twoim nogom?

- Allachu, Allachu! - zawoa przestraszony i pobieg przez furtk. Spojrzaem na Haddedihna, ktry jecha wierzchem za mn, i obaj wybuchnlimy serdecznym miechem. Uda si ten prosty trik, ktrym chciaem oddali sucych, bo pniej, podczas przeszukiwania domu przeszkadzaliby nam. Widocznie Ghani przyzwyczai swoj sub do natychmiastowego posuchu, bo nie mino pi minut, jak stawio si ich siedmiu. Wskazaem im, e maj i za moim koniem, ukradkiem daem Had-dedinowi znak, by mia ich na oku, potern ruszylimy i na rogu przy domu Abadilaha skrcilimy w ulic prowadzc do cytadeli. 213 Uszlimy mniej wicej piset krokw i dotarlimy do wygodnej drogi prowadzcej do twierdzy. Pierwszy posterunek zrobi wielkie oczy, widzc dugi szereg zbliajcych si zwierzt, ale e podaem haso, przepucili nas. Ikke sudzy Ghaniego wytrzeszczyli oczy. W kadym razie bardzo si dziwili, e na stray sta askar w tureckim mundurze, a nie, jak si spodziewali, wartownik Beduin. Spostrze-gem, e mieli ochot o co mnie zapyta, ale widocznie si nie omielili. Niepokj ich wzrasta, kiedy minlimy drugi i trzeci poste-runek, a zamieni si w przeraenie, gdy dotarlimy na dziedziniec twierdzy, gdzie roio si od askarw, biegajcych we wszystkie strony. Nie pozostawiem im jednak czasu, by ochonli ze swego przerae-nia, nakazaem askarom, ktrzy usunie do nas przybiegli, by ich zamknito. Teraz zacz si na dziedzicu oywiony ruch. Zwierzta, ktre ju dugi czas pozostaway bez wody, naleao napoi. Mona sobie wy-obrazi, e przy tak duej iloci bya to cika praca. Musz przyzna, e askarowie na myl o spodziewanym upie pracowali tak gorliwie, jak chyba nigdy w caym swoim yciu. Wiedzia-em, e wszystko jest w dobrych rkach, wic pojechaem powoli przez liczne podwrca twierdzy a do najdalszej czci, by zobaczy, jak tam sprawy stoj. Pierwszym, ktrego spotkaem, by pasza. - O Allachu, effendi, a wic jeste! I jakiego wspaniaego masz konia! Musz go dokadnie obejrze. Peen podziwu, oczyma znawcy powoli obchodzi konia dokoa. Oczy a byszczay mu z podania, kiedy pyta. - Skd masz tego ogiera? Jasne byo, e si a pali do niego i e chciaby go mie w swojej stajni, ale udaem, e tego nie spostrzegem. Niech ogiera dostanie ktokolwiek, ale w adnym razie pasza, ktry w tym caym dramacie gra tylko rol niezaangaowanego widza. Tote odrzekem. - Zdobyern go na Sabiuach razem z trzystoma wielbdami i setk koni. Stoj na pierwszym podwrcu twierdzy. 214 - O Allachu, trzysta wielbdw, powiadasz i sto koni? No to musz tam pj~. Przepraszam ci, effendi. Oddali si z szybkoci tak, jakiej przy jego tuszy wcale bym si nie spodziewa. Pdke w dalszej czci twierdzy panowao oywienie, askarowie wsadzali Beni Sebidw do kazamat przeznaczonych na wizienie. Mona sobie wyobrazi, z jakimi uczuciami Beduini, przyzwyczajeni do wolnej przestrzeni na pustyni, przyjmowali utrat swej wolnoci, liczc si w najlepszym wypadku z dugim pobytem w ciasnym i ciemnym lochu, i e odstawianie ich tam nie odbywao si tak spokoj-nie i gadko, jak ich ujcie, kiedy to sparaliowani byli przeraeniem. Niejedno cikie przeklestwo wydobywajce si z zacinitych ust dobiegao moich uszu. Kiedy dotarem do celu, do podziemia, byem wiadkiem, j ak ostat-niego z Sebidbw wycigano z piwnicy. Tutaj rozkazywa Halef. Powie-dzia mi, e tymczasem nic szczeglnego nie zaszo. Winiowie na og okazywali posuszestwo i wielki szarif uda si do domu, gdy nie mia tu ju nic do roboty. Kiedy Hadi skoczy, powiedziaem mu krtko, co zdziaalimy przy Debel Omar. By zachwycony ogierem tak samo jak ja i powie-dzia, kiedy skoczyem.

- Sidi, ten ogier jest rwny naszym rasowym koniom! O Allachu, byoby cudowne, gdybymy w uznaniu za nasze bezprzykadne zasugi mogli go zatrzyma. Jest czystej krwi i czc go z naszymi szlachet-nymi klaczami, Haddedihnowie mogliby osign skrzyowanie, kt-re przewyszaoby wszystkie inne dotychczasowe... Musia przerwa swj potok sw. Wanie wyprowadzano z piw-nicy ostatnich winiw, wrd ktrych znajdowali si Ahmed Ghalib i Ghani. Wzrok szejka pad przy tym na siwka. Spostrzegem, jak twarz jego zalaa ciemna czerwie, szarpa si w mocujcyh go i krpujcych wizach, oczy niemal wyszy mu z orbit, kiedy rykn zacinajcym si 215 gosem. - Ty psi synu! Dosiade mojego ogiera, mojego siwka, ktry jest mi droszy ni ycie! Skd go masz, przeklty zodzieju? Spojrzaem z umiechem w jego wykrzywion twarz i odparem spokojnie. - Uspokj si szejku! Sdzie moe, e jestemy tacy gupcy i nie potrafimy znaleEwaszych zwierzt? Albo, e zostawimy je w wwozie Debel Omar? Mj spokj jeszcze bardziej go rozwcieczy. Gos jego sta si chrapliwy, kiedy nie panujc nad sob wybuchn. - Niech Bg ci spali! Wida zapisae dusz szatanowi, skoro odkrywa przed tob wszystkie tajemnice. Gdzie s zwierzta? Po-wiedz, jeli nie chcesz, bym ci przekl! - Po co masz wiedzie? Nic wam to nie da, bo i tak ju ich nigdy nie zobaczycie. - Nigdy... nie... zobaczymy... naszych zwierzt? Co... masz na myli? - Chyba rozumiesz, e uwaamy je za nasz up. A moe sdzisz, e je wam oddamy, abycie dalej mogli uprawia wasz zbjecki pro-ceder? Sowa moje brzmiay niesamowicie, a szejk Ahmed z powodu mojego spokoju wpad w taki sza, e wybuchn spazmatycznym miechem i tylko powoli wydobywa z siebie sowa. - I~k... tak... tak... Chcielibycie... wyobraam sobie... czterysta zwierzt pod wierzch dostao si naraz w wasze rce! Ach, jaki jeste mdry, jaki niezwykle mdry! I~raz wiem, e tylko dlatego twierdzisz, jakoby zdoby zwierzta, bo mylisz, e mnie nabierzesz. Ale to ci si nie uda. Nie wierz ci. - Wierzysz czy nie, wszystko mi jedno, ale powiedziaem prawd. Czyby nie zna swojego ogiera? Ju to samo powinno ci przekona, e nie skamaem. A jeli chcesz zobaczy swoje zwierzta, to niech ci zaprowadz na pienwsze podwrze i wtedy powiesz mi, czy brakuje zls chojednego. Szejk spoglda na mnie z wahaniem. Spostrzegem, e powoli zaczyna mi wierzy. Szyderczy wyraz znikn z jego twarzy, zamieni si w ukrywany strach. Wreszcie powiedzia tonem o wiele mniej pewnym siebie ni dotd. -Effendi, jeli to prawda, e zdobye nasze zwierzta, to nie masz prawa nam ich zabra. Byby to rabunek, rabunek tak okropny, e spadaby na ciebie kara Allacha. - Nie omieszaj si, szejku! Jak moesz ty, sam taki zbj, mwi o rabunku. To brzmi miesznie w twoich ustach, ustach czowieka, ktry amie wszelkie nakazy Allacha. Ibvoje ajdactwa, ktrych doko-nae do spki z Ghanim, id w setki. witym obowizkiem kadego sprawiedliwie mylcego czowieka jest ukara was, jeli to tylko jest w jego mocy. Jeli mimo wszystko przyrzekem ci, e si postaram o zagodzenie waszej kary, jest to dobro, na ktr nie zasuylicie i za ktr winnicie dzikowa na kolanach, zamiast mwi o gniewie Allacha, ktry spadnie tylko na was, a nie na mnie. Sowa te byy jak razy. Jeli szejk dotd spodziewa si, e sprawa przyjmie korzystny obrt, a na pewno tak sdzi, to teraz musia pozby si wszelkiej nadziei. Usiowa jednak zastosowaE jeszcze jeden rodek, by ocali stracon pozycj. Przybra aosn min i zacz lamentowa. - Effendi, jeli zabierzecie nam zwierzta, jestemy zgubieni, bez nich nie moemy y. - Nie opowiadaj mi bajeczek. Moecie wyy bez waszych zwie-rzt. Jedyny skutek i to wcale nie najgorszy, bdzie taki, e w przyszo-ci zaniechacie waszych wypraw zbjeckich i bdziecie

zmuszeni pro-wadzi spokojne, osiade ycie. A to byoby ze wszech miar podane. I~raz szejk zrozumia, e wszelkie jego usiowania s daremne, wic okaza swoj prawdziw natur. Z dzik wciekoci rykn. - Niech Allach nasadzi ci kapelusz na gow! Jeste okrutny jak wampir, ktry musi wyssa ostatni kropl krwi. Bd przeklty a do 217 najgbszego dna pieka. Moje przeklestwo niech ci towarzyszy na wszystkich twoich drogach, oby by jak przeladowana hiena na pustyni, ktra musi re cierwo, pki nie zdechnie z godu! Przez cay czas Ghani sta w milczeniu i obojtnie, jak gdyby caa sprawa nic go nie obchodzia. Ale jak wyglda! Iiwdno go byo pozna. W cigu niewielu godzin policzki mu zapady, oczy tkwiy gboko w oczodoach. Postarza si o dziesi lat. I~raz w jego na pozr obojtn posta wstpio ycie. Zwrci do nas twarz, z ktrej tryskao cae pieko nienawici i rykn swym ochrypym, na wp zduszonym gosem, jakim mwi w chwilach najwikszego podniece-nia. - Bd tysickrotnie przeklty, psi synu! Mj zi za mao jeszcze powiedzia, a i ja nie jestem w stanie wyrazi, co do ciebie czuj. Nienawidz ci tak bardzo, jak jeszcze dotd nikt nikogo nie niena-widzi, syszysz, ty przeklty szatanie! Wiem, e moja rola skoczona, ale oddabym ca bogo i rozkosz raju, gdybym mg si na tobie zemci, ty najparszywszy ze wszystkich psw. Niech Allach ci prze-klnie! - A ciebie niech pobogosawi w swym miosierdziu i askawoci - odparem spokojnie. - Masz racj, mwic, e rola twoja sko-czona, zreszt najaoniejsza, jak sobie mona wyobrazi. Ukazy-wae twarz witego, modlitwy twoje rozbrzmieway jak modlitwy czowieka bogobojnego. Udawae tu, w Mekce, szarifa, ktremu naley okazywa najwysze powaanie, a przy tym bye przestpc i zbjem. Nazywano ci Ghanim, bogaczem, a przecie jeste uboszy ni najuboszy ebrak. Poznaem wielu godnych poaowania ludzi, ale najbardziej godny poaowania i najuboszy jeste ty. Nawet nie masz pojcia, jak nieopisanie wielkie budzisz wspczucie. Niech B6g ma kiedy cho drobn cz tego wspczucia i miosierdzia, jakie ja dla ciebie teraz odczuwam. Oto odpowied, jak ci daj na twoje przeklestwa. A teraz kocz z tob. Niech bdzie ci tiane miosier-dzie Boe! Wielka procesja pielgrzymw Wiadomo o wydarzeniach tej nocy rozesza si lotem byskawicy po caym miecie i wzbudzia wielk sensacj. Przyjaciele wielkiego szarifa triumfowali, a pewne wysoko postawione osobistoci, ktre nie miay czystego sumienia, potajemnie szykoway si do wyjazdu. Ale nie zdyy, tylko jedna po drugiej znikay w podziemnych kaza-matach cytadeli. To oczywicie wzmagao przeraenie tych, ktrzy czuli si winni, tote spieszyli co rychlej zapewni wielkiego szarifa o swojej niezmiennej wiernoci. Zreszt i on okaza si mdrym mem stanu, tym bardziej, e radziem mu postpowa motiwie agodnie. Po kilku dniach aresztowanych wypuszczono na wolno. Strach, ktrego si tymczasem najedli, i niespodziewana dobro wielkiego szarifa, po ktrym spodziewali si czego o wiele gorszego, co naj-mniej utraty maj tku, przyczyniy si do tego, e z wrogw szybko stali si przyjacimi, na ktrych wierno mg w przyszoci liczy. Nie tak atwo wywinli si Beni Sebidowie. Jak ju powiedziaem, postanowiem wpyn na wielkiego szarifa, by troch zagodzi im kar. Pasza co prawda okaza si mniej podatny na moje perswazje, ale za porednictwem emira uzyskaem to, e Beni Sebidowie 219 potraktowani zostali mniej surowo. Mieli przez miesic pozosta uwizieni, a potem powrci do swoich namiotw, nie odzyskujc zwierzt. Zrobiem dla nich, co mogem, ale nie wtpiem ani przez chwil, e bd mnie traktowali jak miertelnego wroga. Biada mi, jeli kiedykolwiek wpadn w ich rce! Ale nie miaem si czego obawia, kiedy oni wyjd na wolno bd ju w odlegoci wielu mil od Mekki. Ghani zosta skazany na doywotnie wizienie i utrat caego majtku. Jeszcze z rana po uwizieniu go udaem si do jego domu modlitwy i zbadaem dokadnie czerwone dywany. Istotnie znalazem tam to, czego si spodziewaem. Dywany skaday si, dokadnie tak jak niebieski, z dwu

sztuk, pomidzy nimi za wszyta bya caa masa banknotw, stanowicych pokany majtek. Trzymaem w rku te banknoty i zastanawiaem si, co z nimi pocz, gdy wpada mi pewna myl do gowy. Za spraw Ghaniego dwudziestu askarw Persa po-nioso mier, a ich rodziny straciy swego ywiciela. Wic chyba susznie zrobi dajc te pienidze Persowi, a on rozdzieli je pomidzy rodziny polegych. W kadym razie suma ta bdzie lepiej wykorzysta-na, ni gdyby wpyna do bezdennych kieszeni paszy. Byem jednak na tyle przezorny, e powiadomiem wielkiego szarifa o tym znalezi-sku i poprosiem o wyraenie zgody na mj plan. W razie gdyby wjaki sposb wysza na jaw sprawa istnienia tych pienidzy, potrzebna by mi bya obrona wielkiego szarifa wobec paszy. Kiedy wic przedsta-wiem emirowi swoj prob, zezwoli mi z umiechem, a ja wrczyem t sum Persowi, ktry przyj j z wielk radoci. Mam nadziej, e pienidze te trafiy we waciwe rce. Planowany odjazd na razie trzeba byo odoy, cho Werniow nagli. Otrzymalimy duo zaprosze i nie moglimy odmwi. Nie zrobibym tego nawet, gdybym chcia, choby ze wzgldu na Halefa i jego dzielnych Haddedihnw, ktrym naleay si honory spadajce na nich jak deszcz. Wielki szarif wprost dwoi si i troi w okazywaniu nam wdzicznoci, obsypywa nas zaproszeniami i prezentami. 220 Wychodzi wida z zaoenia, e nie yby, gdyby Allach nie sprowa-dzi nas na jego ratunek. Szczeglnie spodoba mu si nasz Kara Ben Halef, jego modziecza, a zarazem energiczna sia. Najchtniej za-trzymaby go przy sobie w Mekce. Chyba zupenie zrozumiae, e wyrnieniem Kary zyska sobie wielki szarif szczegln sympati Halefa, ktrego rado znalaza odbicie na obliczu najbardziej uro-czej wrd uroczych w namiocie kobiecym . Ihk upyno prawie czternacie dni, w cigu ktrych zwikszaa si ilo nadcigajcych pielgrzymw. Ju teraz, chociawaciwy miesic pielgrzymek jeszcze si nie zacz, w miecie roio si jak w ulu. Wrd pielgrzymw rnych narodw, ktrzy codziennie napywa-li do miasta, moj najwiksz uwag przykuwali przybysze z Jawy. Podobni s oni z wygldu i zachowania do Japoczykw. Maj podo-bny zmys do interesw i umiejtno przystosowania si, szybko chwytaj wszelkie nowatorskie pomysy, ktre mogyby co udosko-nali. Pod tym wzgldem rni si od wikszoci narodw islamu, ktrych uparte trzymanie si starego porzdku stanowi hamulec postpu. Ale podczas gdy Japoczyc~ wzoruj si na Anglikach, Jawajczyk stara si przeksztaci w Araba. Przybywajc do Mekki, przede wszystkim ubiera si w miejscowy strj, ktry, nawiasem mwic, wcale do niego nie pasuje. Powiedziano mi, e na Jawie jest tyle ludzi noszcych stroje arabskie, i obcy przybysz ma wraenie, jakby znajdowa si w hedasie. Wikszoci z nich Mekka bardzo si podoba i pozostawiaj tu wicej pienidzy ni wszyscy inni pielgrzymi. Za wynajcie domu w Mekce podczas pierwszych trzech dni haddu pac podobno czsto dwa tysice marek i wicej. S oni mahometanami przestrzegajcymi surowo zasad Koranu, znakomitymi znawcami jzykw i ludmi o wiele lepiej zorientowanymi we wszystkim, co si dzieje, ni Arabo-wie, a nawetIiircy. Wielki szarif powiedzia mi kiedy poufnie co, co dao mi do mylenia. - Ca nasz nadziej na przyszo pokadamy w tym narodzie, 221 nie w Tiirkach. Posiadaj oni wszystkie cechy, ktre my, Arabowie, lubimy. Podpatrz u Europejczykw ich wynalazki i uyj ich prze-ciwko naszym wrogom. Nie wiem, czy ma racj pod tym wzgldem, ale faktem jest, e w Chinach, na Jawie i na Archipelagu Malajskim yje kilka milionw mahometan i ta liczba lawinowo ronie. Bardzo moliwe, e przewi-dywanie wielkiego szarifa okae si prawdziwe i, e ta nowa ga z Dalekiego Wschodu oznacza dla islamu nowe rdo mocy na przy-szo. Wielkie rzesze pielgrzymw skoniy mnie, by pj do meczetu i przyjrze si modlitwie pitkowej, co podczas wielkiego haddu jest niewtpliwie wielkim widowiskiem. Olbrzymi plac jest prawie cako-wicie zapeniony. Jednakowe ruchy tej nieprzebranej masy modl-cych si ludzi i

panujca przy tym cisza przypominaj widzowi niemal wschodnie wiczenia gimnastyczne, cho oczywicie w odpowiednio wielkiej skali. Podczas seghedy, to jest tej czci modlitwy, kiedy naley przyoy~ czoo do ziemi, aden dwik nie przerywa ciszy. Kiedy potem tysiczne rzesze wiernych podnosz si, szelest odziey i dwik broni przelatuj niby nagy poryw wichru przez rozlegy plac. Najbardziej jednak dziwny widok nastpuje w chwili, kiedy koczy si modlitwa, a zaczyna bieganina, popiech, cisk, przepychanie i tok w kierunku Kaaby. A strach, by nie poamano koci ludziom biorcym udzia w tym dzikim pdzie w celu odbycia rytualnych obej dookoa witej Kaaby. Haas spowodowany tym tokiem sycha daleko od Haramu. Pierwszego dnia haddu wok czarnej osony Kaaby opasuje si bia pcienn szarf. Zdejmuje si j dopiero w przeddzie gwne-go wita, cho bywa ona zmieniana. Szarf t tka si w Konstantyno-polu, a kosztuje ona podobno ponad szedziesit tysicy marek. Wykonuje si j z jedwabiu i baweny, a na kadym metrze kwadrato-wym biaej, matowo lnicej tkaniny widnieje imi Allacha. Star tnie si na kawaki i sprzedaje pielgrzymom za due pienidze. Dochd 222 z tego jest przeznaczony na utrzymanie Kaaby i inne cele dobroczyn-ne. Szarf przywozi si do Mekki jednoczenie z egipskim mahmalem w licznej, olniewajcej asyciewojskowej. Mahmal jest to ozdobiona cennymi haftami lektyka, ktr wraz z szarf i innymi darami wysya si do Mekki. Damal, ktry ma zaszczyt nie~ mahmal i inne dary, musi posiada najczystszy rodowd. Meczet Haram jest jedynym, ktry nie posiada kiblah ani nisz modlitewnych. Poniewa Kaaba sama w sobie stanowi przedmiot czci, modlcy ustawiaj si wok niej, cho na og podczas modlitwy naley przestrzega cile kierunku Mekki. Wielki hadd, w ktrym bior udzia wszyscy doroli o dobrym stanie zdrowia, trwa pi dni. Poniewa mieszkacy Mekki rwnie musz bra w tym udzia, w cigu tego czasu wite Miasto jest jak wymare, co wiele mwi; biorc pod uwag, e Mekka liczy siedem-dziesit tysicy mieszkacw. Bazary i kawiarnie s zamknite, a domy zaryglowane. Chocia cae miasto jest opuszczone, rzadko zdarzaj si wypadki kradziey. Organa sprawiedliwoci podczas ha-ddu s nieubagane i kady, kto zostanie przyapany na kradziey, jest karany bezwzgldnie mierci albo utrat rki. smego dnia miesica Dhu1 hadd nastpuje odpyw pielgrzy-mw z miasta. Musz opuci Mekk jeszcze przed zapadniciem nocy i uda si w dolin Mina, okoo piciu mil angielskich na pnoc. Droga tam pnie si pomidzy niskimi wzgrzami i w kilku miejscach jest brukowana. Wiksza cz jednak jest zaniedbana, co nie przy-czynia si do zagodzenia trudw haddu. Kto dysponuje wystarcza-jcymi rodkami, by wynajE osa lub namiot i zakupi odpowiedni ywno, moe mwi o szczciu, chocia hadd i od niego wymaga wielkiego wysiku. Ale biada temu, kto nie majc pienidzy zmuszony jest wdrowa w pracym socu, bez ochronnego dachu nad gow, w najbardziej niedogodnych warunkach. Powinien by wdziczny iosowi, jeli wrci do domu zdrowy, a honorowy tytu hadiego, jaki zdoby w Mekce, stanowi dla nagrod zasuon uczciwie 223 w ogromnym trudzie i wrd wielkich wyrzecze. Kiedy zmczony pielgrzym przybywa do Miny, jest ju przewanie tak ciemno, e nie moe pj do meczetu na modlitw wieczorn, chocia przepis wymaga tego od pielgrzymw. Naraziby si bowiem na niebezpieczestwo, e w olbrzymim miecie namiotw, ktre niby cud wyroso z ziemi, zabdzi i nie odnajdzie wasnego namiotu, ktry ma da mu schronienie na noc. Nazajutrz po wschodzie soca miasto namiotw zwija si i masa pielgrzymw wyrusza w stron gry Arafat. liwdno sobie wyobrazi Dzie Arafatu. Wyobramy sobie, e pomidzy wschodem soca a godzin dziewit przed poudniem co najmniej p miliona ludzi musi przeby dziewi mil drogi od Miny do Arafatu i, e mniej wicej poowajedziewierzchem. Haastej ogromnej masyludzkiej brzmijak przypyw morza, a kurz pokrywa okolic na przestrzeni wielu mil. Kiedy pielgrzymi ujrz gr, haas staje si nie do zniesienia. Gra Arafat wydaje si istotnie czarna od niezliczonej rzeszy ludzi, ktrzy oblegaj jej zbocza, a u podna, jak okiem sign, na wiele mil kwadratowych rozciga si miasto namiotw. Guche mamrotanie, ktre sycha ju z bardzo daleka, spowodowane gosami tysicy pielgrzymw woajcych do swego Allacha, urasta do huku,

ktry zagusza wszelkie inne odgosy, a z oddali wydaje si prawie jak dudnienie wywoane trzsieniem ziemi. Arafat ma mniej wicej sto pidziesit metrw wysokoci, jest wzgrzem w ksztacie piramidy, wybrukowanym kamieniami. U jego podna wytryskaj rda, skd wodocigi doprowadzaj do Mekki wod. Szczyt gry tworzy platform wyoon kamieniami. Otoczenie jest dzikie i grzyste, ale samo wzgrze wznosi si wrd gadkiej poronitej krzakami rwniny. Obowizkiem pielgrzymw na grze Arafat jest wsplne odmawia-nie codziennych modw. Strzay z fuzji daj znak do ich rozpoczcia, oraz do wspinania si na wzgrze, na ktrego szczycie naley odmwi przepisane wersety. 224 Noc spdzaj pielgrzymi nie na grze, lecz w Nimrah, ktre pooone jest w p drogi pomidzy Axafat i Min. Wkrtce po zachodzie soca wielki szarif daje znak, rozlega si salwa z karabinu i w kilka minut pniej fala ludzka wyrusza. Dopki znajduj si na rwninie, marsz jest jeszcze znony. Inaczej dzieje si w miejscach, gdzie droga prowadzi pomidzy wzgrzami. Panuje tam straszliwy cisk i na og nie obywa si bez nieszczliwych wypadkw. Kiedy pielgrzym szczliwie i cao dotar do Nimrah i pooy si na jakim-kolwiek wolnym miejscu, by pokrzepi si snem, nie moe zmruy oka, bo haas wci nadcigajcych pielgrzymw trwa do pnocy i nie daje odpocz utrudzonemu ciau. Ii~zeci dzie jest najbardziej mczcy w caym haddu. Ju przed wschodem sofica pierwsze grupy pielgrzymw ruszaj w kierunku Miny. Pierwszym obowizkiem po przybyciu jest kamieniowanie trzech szatanw. Dwaj pierwsi, nazywani duy i may szatan, staj na gwnej ulicy Miny, podczas gdy trzeci, redni szatan, znajduje si dalej, troch bardziej w bok, na ulicy wiodcej do Mekki. Trzy nie-szczsne szatany, ktrzy dzi i jutro maj swoje najgorsze dni, s to po prostu grubo wyciosane z kamienia upy i stoj porodku wg-bienia, nieco podobnego do basenu, w miejscu, gdzie kiedy znajdo-way si przedislamskie boiki pogafiskie, zniszczone przez proroka. Uroczysty akt kamieniowania naley traktowa~ symbolicznie, ma on wyraad pogard dla tego rodzaju pogaskich bogw. Przypuszczam, e rda tego obyczaju naley szuka w trudnociach, jakie prorok mia z cakowitym wytpieniem starych zabobonw, bo chocia nard wyrzek si starych bokw, to jednak si ich obawia i pocztkowo nie way si ich obraa~. Dlatego prorok nakazywa swym zwolenni-kom ciska kamienie w starych bogw, by si przekonali, e nie maj si czego obawia. T~ trzy szatany s przez cay dziefi, a take nazajutrz otoczone popychajcym si i toczvym tumem, ktry jednak niknie pod morzem wymachujcyh ramion i pod istnym gradem kamieni, ktrymi 15 - W podziemiach Mekki 225 zasypywane s szatany. Nie jest istotne, czy kamienie trafi w cel, lecz kady le wycelowany naraa na niebezpieczestwo kogo z thzmu. Ci, ktrzy w swej gorliwoci wa si podej blisko szatanw, z reguy s w gorszej sytuacji, podrapane policzki, poranione uszy i wielkie sice s kar za ich odwag. Kady pielgrzym powinien tego dnia ofiarowa jakie zwierz, na og owc lub koz. Miso si zjada, ale jeszcze lepiej odda je biednym. Kiedy prorok wyda ten nakaz, prawdopodobnie nie wyob-raa sobie nawet w przyblieniu, jak potworne ksztaty przyjmie hadd w pniejszym czasie, dzi bowiem setki tysicy zwierzt zabija si zupenie bezcelowo. Dawniej martwe zwierzta po prostu zosta-wiano na miejscu, a skutek by taki, e w Minie przez duszy czas potem nie mona byo mieszka. W ostatnich latach jednak wykopa-no due jamy, ktre wieczorem s wypenione po brzegi. Wskutek szerzcej si zarazy w ostatnich latach naleao wyda odpowiednie zarzdzenia. Kade ofiarowane zwierz naley natychmiast usun albo wrzuci do dou, a adnemu pielgrzymowi nie wolno zabra ze sob ywego zwierzcia. Tb zarzdzenie nie

zapobiega zarzynaniu ich w obozie, a wic szerzeniu zarazy i liczne posterunki pilnuj, by tego rozsdnego przepisu przestrzegano, w pewnych okolicznociach na-wet przy uyciu siy. Owce kosztuj do drogo, a sprzedaj je mieszkajcy w pobliu Beduini, ktrzy robi na tym wietne interesy. Co najmniej p milio-na zwierzt kadego roku idzie tego dnia pod n. Zarniciem zwierzcia ofiarnego kocz si obowizki pielgrzy-ma w Minie, musi teraz wrci do Mekki. Spocony, pokryty kurzem dociera do Haramu, wynajmuje sobie mutawwifa i wykonuje trzykrot-ne obejcie witej Kaaby, ktra teraz ma na sobie nowe pokrycie. Kiedy wreszcie z trudem, przy uyciu okci, udaje mu si ucaowa wity Kamie, musi opuci meczet i odby siedem rytualnych obej dookoa Kaaby. Chocia jest to tylko powtrzeniem iego, co ju zrobi po przybyciu do Mekki, zajmuje mu to sporo czasu ze 226 wzgldu na panujcy cisk. Sowa modlitwy, krzyczane jak najgo-niej przez mutawwifw, usiowania pielgrzymw, aby powtarzaje tak samo gono i jak najdokadniej, skargi kobiet, ktre w toku popy-chane s ze wszystkich stron i przeklefistwa mczyzn tworz razem przedziwn melodi, ktra brzmi niemal miesznie. - O Allachu, ty wiesz, co jest przed nami ukryte. - Hej tam, powoli! Niech bdzie przeklty twj ojciec i ojciec twego ojca! - Wyprowad nas na waciw drog. - O Allachu, bro mnie przed tym wariatem! Usu si, ty psie i synu wini! I tak dalej w tym duchu. Po sidmym okreniu przewodnik pielgrzyma posuwa go do szej-ka, zaopatrzonego w brzytew, ktry mu na prawej skroni goli wosy na szeroko cala, mruczc przy tym modlitw, a pielgrzym ma t modlitw powtarza. Z uczuciem niesychanej ulgi zdejmuje ubir pielgrzymi, ktry teraz bdzie mu moe suyjako rcznik. Niektrzy jednak wol po upraniu go w wodzie Sem - Sem zatrzyma ubir jako najwikszy skarb na pamitk po wielkim haddu. W kadym razie jest to bardzo niewygodny ubir i jeli ma si go nosijako pokut za grzechy, cakowicie spenia swoje zadanie, poniewa plecy biednego pielgrzyma pozostaj przez cae tygodnie poranione i pokryte pche^ rzami, jako e tyle czasu byy nie osonite i naraone na dziaanie soca. Gdy pielgrzym zdj ihram i ubra si w swj najlepszy strj, jest ju hadim i wszystkie jego dawne grzechy i bdy zostay mu wyba^ czone. I~raz jest waciwy moment, by podj nowe dobre zamiary i skoczy ze starymi nawykami, by zacz nowe, mie Allachowi ycie. Wszystko, co teraz na niego nakada hadd, jest atwe w porwnaniu z wyrzeczeniami i trudami ostatnich dni. Na razie musi natychmiast wrci do Miny, gdzie spdzi noc. Nastpny dzie, czwarty dzie pielgrzymki, jest wielkim witem. Kady pielgrzym ma na sobie swj najlepszy strj i cay obZ przedstawia niezwykle malowniczy widok. Z rana wrczane s dar~ 227 wielkiemu szarifowi. Jeden po drugim podchodz wysokie osobisto-ci ze sw wspania asyst, a wielki szarif przyjmuje ich w swym wspaniaym namiocie siedzc na tronie. Posowie ze wszystkich kra-jw islamskich skadaj emirowi wizyt, ksita indyjscy i inne wy-sokie i najwysze osobistoci, przede wszystkim pose turecki, ktry przekazuje dar padyszacha. Na og jest to kilka tysicy zotych monet. Kiedy przedstawiciel sutana wrczy swj dar i si wycofa, wpuszcza si dostojnych mekkaczykw, a po nich jest kolej na obcych pielgrzymw, ktrzy chc powita~ emira. W ogle jest to dzie, w ktrym kady, kto ma jak prob, moe si odway, by stan przed obliczem emira. Ten zdaje sobie spraw, e powinien pokaza si ze swej najlepszej strony, bo wie, e kade jego sowo lotem byskawicy dotrze do najdalszych zaktkw Wschodu, gdzie jeszcze znajduj si jacy muzumanie i w dniu dzisiejszym swj wzrok i swoje mody z tsknot kieruj do witego miasta Mekki. Prcz cisego przestrzegania czasu modw jest dzi nakazane ponowne kamieniowanie szatanw , po czym nastpuje nawiedzenie meczetu w Minie. I~n meczet nie ma nic godnego uwagi. Podwrze jest bardzo brudne i zapenione ubogirni pielgrzymami, ktrzy tutaj rozbili swoje obozowisko. W latach, kiedy w zwizku z haddem wybuchay zakane choroby, pochaniajce tysice ofiar, meczet w Minie by gwnym ich siedliskiem, a nic si nie robi, by zapobiec podobnemu niebezpieczestwu, ktre zagraa kadego

roku. Bo i po co? Przecie wszystko jest przez kismet z gry przesdzone. Dzie koczy si sztucznymi ogniami, ktre wyrniaj si raczej iloci ni wspaniaoci, oraz imprezami muzycznymi, ktre trwaj do pna w nocy. Nazajutrz jest dzie powrotu do Mekki. Ale oglny wymarsz na-stpuje dopiero po modach poudniowych. Wwczas to nikt i nic nie daje si powstrzyma, a powrt to istne wycigi. Wskie uliczki Miny natychmiast staj si~ nie do przebycia i wielu pielgrzymw w tym tumie zostaje poturbowanych. Powodem tego popiechu jest stary 228 przepis pielgrzymw, zgodnie z ktrym naley Min opuci midzy poudniem a wieczorem. Moe byo to waciwe wwczas, kiedy liczba pielgrzymw wynosia kilka tysicy, ale dzi stosowanie si do tego przepisu jest po prostu nonsensem, gdy rokrocznie wiele ludzi do-znaje przy tym obrae i to bez jakiego rozsdnego powodu. To samo dotyczy niejednego jeszcze przepisu, jak na przykad marnowanie zwierzt ofiarnych zarzynanych trzeciego dnia. Gdyby pienidze tak bezsensownie wyrzucone z tej okazji zuyto na cele dobroczynne, byoby na pewno lepiej, albo gdyby te zwierzta, ktre miay by zoone w ofierze, zarzynano w cigu roku, wyszoby to z poytkiem dla wszystkich biedakw Arabii. 1dkie bezcelowe marnotrawstwo na pewno nie byo intencj proroka. Bardziej prawdopodobne wydaje si, e intencj proroka byo, by aden pielgrzym tego witecznego dnia nie by godny. Przybyciem do Mekki koczy si hadd. Mimo to pielgrzymowi nie wolno opuszcza miasta. Powodem s oddziay, patrolujce twier-dz midzy Didd a Mekk, a na tydzie haddu zgromadzone w Mekce, tak e droga jest bardzo niebezpieczna. Istnieje odpowiednie zarzdzenie, mwice, e nikomu nie wlno opuszcza miasta, zanim nie bdzie wydane formalne zezwolenie. To zarzdzenie jest zrozu-miae, gdy niebezpieczestwo groce pielgrzymom istnieje nie tylko na papierze. Rzd susznie dba o bezpieczestwo pielgrzymw, poniewa od tego zaley jego wasna korzy. Szkoda tylko, e zarz-dzenia, ktre maj na wzgldzie zdrowie pielgrzymw, nie s nawet w przyblieniu tak surowe. Choroby zakane niby grony upir czy-haj przed bramami Mekki. Czsto wybucha cholera, ktra pochania niezliczone ofiary. Pojedyncze wypadki tej choroby zdarzaj si ju na miesic przed haddem, ale dopiero po dniu Arafatu zaczyna ona przybiera tak zastraszajce rozmiary. I~n hadd sta si jednym z najbardziej fatalnych. Wedug najagodniejszych szacunkw choroba ta kadego dnia kosztowaa ycie tysic pielgrzymw. A przecie atwo mona zapobiec temu stale grocemu niebezpieczestwu 229 i tym samym niesychanym stratom w ludziach przez odpowiednie zarzdzenia, zwaszcza gdyby zakazano ludziom majcym niewielkie rodki lub nie posiadajcym adnych, udawania si na hadd. lzake zdrowotne zarzdzenia tu, na miejscu, ktre obecnie s jak najgorsze, mona by z atwoci ulepszy. W tym roku warunki byy wyjtkowo dogodne, upa nie by tak wielki, a tumy pielgrzymw nie tak liczne jak w ubiegych latach. Poza tym widziaem stosunkowo niewielu ludzi, ktrzy osabieni wskutek wielu wyrzeczefi, byliby szczeglnie podatni na choroby. 1ak wic istniaa nadzieja, e obecny hadd przebiegnie bez szczeglnego uszczerbku na zdrowiu i yciu pielgrzymw. Sdz, e susznie uczyniem, dajc ten krtki opis zwyczajw obowizujcych podczas pielgrzymki, poniewa dla niejednego czy-telnika zawiera on informacje, ktre warto zna, cho ja sam nie miaem zamiaru pozosta tu do wielkiego tygodnia pielgrzymki. Ostatecznie osignem cel, jaki miaem w zwizku z moim pobytem w Mekce, a nawet osigilem co wicej, dane mi byo odegra decydujc rol w losie trzech szlachetnych ludzi, ktrych przyjafi mnie uszczliwiaa, tak wic mogem teraz wycofa si zadowolony. Byem j u do dugo gociem Allacha, cho niekiedy niezbyt swojsko si tu czuem, bo czsto miewaem wraenie, jak gdybym siedzia na beczce prochu, ktra lada chwila wybuchnie. Potajemnie te tskni-em do chwili, kiedy bd mg opuci Mekk raz na zawsze. Tr~ba Sdu Ostatecznego - Sidi, kiedy tak si zastanawiam nad wydarzeniami ostatnich tygodni, wszystko wydaje mi si niemal snem. I nie wiem, czy powinna mnie bardziej zaskakiwa niezwyka mdro~,

ostrono i odwaga, jak przy tym okazalimy i ktrej zawdziczamy to, e wszystkie niebezpieczestwa szczliwie przetrwalimy, czy te natura ludzka i sprawy, z ktrymi mielimy do czynienia i ktre mi j eszcze teraz, kiedy wszystko lub prawie wszystko jest za nami, wydaj si prawie nie do pojcia. O Allachu, jacy to ludzie bywaj na wiecie! Nie wiem, jak to si dzieje, ale w cigu ostatnich dni wci myl o Ghanim, chocia ju dawno z nim skoczylimy i zamknlimy sprawy przeszoci. I czsto nie mog poj, jak szarif, potomek proroka, mg odegra tak nikczemn rol, jak to uczyni Ghani. - Dziwi ci to? Bo mnie nie. Nie jeste obeznany z histori i stosunkami panujcymi w tym kraju, inaczej wiedziaby, e taki Ghani nie jest pod tym wzgldem wyjtkiem. Nie syszae nigdy o Alim Ibn Saadzie es - Seurim? I~n szarif zajmowa pod rzdami W elv,iego Abd el Muttaliba nawet stanowisko kaimakama Mekki. Ib mu absolutnie nie przeszkadzao, odkd zosta usunity od wadzy 231 emir i przej jAun er Rafiq, zosta przywdc wszystkich plemion zbjeckich, ktre panoszyy si na drogach z Mekki do Lith, a czcio-wo take do Diddy. Widzisz wic, e w tym bogosawionym kraju skok od witego do zbrodniarza nie jest niczym niesychanym. Kiedy toczya si ta rozmowa, ju od dawna nie bylimy w Mekce, lecz na pustyni, mianowicie na drodze od pastwisk Beni Lamw do Bir Hilu. Wprawdzie wielki szarif zaprosi nas, bymy przez tydzie piel-grzymki byli jego gomi, a Halef usiowa nakoni mnie do tego planu, sdziem jednak, e powinienem odmwi. Sprawa bya zbyt niebezpieczna. Nie tylko dla mnie, ktremu jako chrzecijaninowi wcale nie byo na rk zwraca na siebie uwag ludzi podczas haddu, kiedy to ogarnia wszystkich najwikszy fanatyzm, lecz take ze wzgl-du na wielkiego szarifa, ktry w swej wielkodusznoci chyba nie pomyla o tym, e mj pobyt u niego take i jemu moe grozi niebezpieczestwem. Tym bardziej uznaem za swj obowizek wzi to pod uwag. Przecie w~rd wikszoci uchodziem za giaura, za bezczelnego intruza, wdzierajcego si do najgbszych witoci i tylko wzgld na wielkiego szarifa powstrzymywa fanatycznych mu-zumanw od jawnego okazywania mi swej wrogoci. Emir dopiero co wyszed cao zwielkiego niebezpieczestwa. Gdybymjednak duej pozosta w Mekce, mgbym moe spowodowa co jeszcze groniejszego. By to trzydziesty dzie naszego pobytu w witym Miecie, gdy Halef, jego syn i ja, po raz ostatni szlimy gwn ulic, by poegna si z wielkim szarifem. By powiadomiony o naszym przyjciu i czeka na nas. Poegnanie byo krtkie i serdeczne. Emir musia panowa nad sob, eby nie okazywa swego wzruszenia. Ja take walczyem ze wzruszeniem, kiedy on po kolei ciska nam donie. Moj zatrzyma przez chwil i rzek gosem, w ktrym wyczuwao si lekkie drenie. - Effendi, nie chc wygasza wielkich siw! Pomidzy przyjaci-mi s one zbdne. Niech ci wystarczy, kiedy powiem, e kocham ciebie 232 i twoich towarzyszy. Kocham ci, mimo e jeste wyznawc innej wiary. Potem odprowadzi nas na podwrze, gdzie czekaa na nas niespo-dzianka. W cieniu muru, trzymany przez stajennego, sta ko, na ktrego widok moje serce zaczo mocniej bi. Bya to klacz czystej krwi, rasy bakkara,jak to stwierdziemjednym rzutem oka. Delikatna, ale muskularna budowa, maa pikna gowa o duych oczach, delikat-ne koczyny, zgrabna szyja, wysoko osadzony ogon, szerokie czerwo-nawe nozdrza i gsta grzywa ze znacznymi dwoma czubkami, ktre Beduini uwaaj za znak odwagi i wytrwaoci. By to dla znawcy widok budzcy pragnienie, by natychmiast dosi konia i pogna na dalek, nieskoczon pustyni. Wielki szarif rozkoszowa si naszym zachwytem. Widzia nasze zwierzta, wiedzia wic, e jestemy znawcami koni. Lekkim ruchem rki, tak, eby nikt nie spostrzeg, jak ofiar ma zamiar zoy, wskaza na klacz i rzek. - Moja ukochana klacz! Daruj j synowi szejka Haddedihnw. Wielki szarif nie chce by gorszy od paszy. Niech nowy pan kocha j tak, jak ja j kochaem. Ona nigdy go riie zawiedzie. A kiedy bdzie jej dosiada, niech czasem pomyli o tym, kto go serdecznie pokocha. Niech Allach was bogosawi!

Prawie gwatownym ruchem i nie czekajc na nasze sowa, odwrci si i zaraz znik we wntrzu swego paacu. Patrzylimy za nim zaskoczeni. Nie spodziewali~my si takiego krlewskiego daru. By wyjani sowa emira, musz doda, e bylimy ju w posiadaniu ogiera, ktry przedtem nalea do szejka Beni Sebidw. Pasza podarowa go Haddedihnom, co prawda dopiero wskutek perswazji emira, ktry widzia, e chtnie bym go zatrzyma dla hodowli Halefa. I~raz do ogiera dosza klacz, ktrej warto znacznie przewyszaa warto ogiera. Hadi by pierwszy, ktry ockn si z zaskoczenia i zda sobie spraw z wartoci daru. A huczao od okrzykw i pochwa penej 233 zrozumienia i chwalebnej obfitoci sprawiedliwej oceny emira. Serdecznie cieszya mnie rado dzielnego chopca. Wskutek tego podwjnego daru plemi Haddedihnw zyskao znaczn przewag nad ssiednimi plemionami. Tego samego dnia opucilimy miasto, przedtem Haddedihnowie modlili si w meczecie proszc Allacha o ochron w drodze powrot-nej. Odjedaem z lekkim sercem. Poszczcio si ryzykowne przed-siwzicie i nikt z nas nie ucierpia, ale mimo to poegnanie miejsca, gdzie przeyem bogaty w wydarzenia okres mego ycia, nie sprawio mi przykroci. By tylko jeden czowiek, ktrego bd serdecznie wspomina, a tym czowiekiem by wielki szarif. Wszyscy inni, kiedy si dowiedzieli, e jestem chrzecijaninem, zachowywali si wobec mnie z chodn obojtnoci bez najdrobniejszego uczucia przyjani. Sowem byli mi obojtni, a od ludzi obojtnych odchodz z lekkim sercem. Pdke Khutab Aga czu podobnie jak ja. Kiedy mielimy ju za sob przedmiecie Maabideh, poprowadzi swego demela do boku moje-go konia i rzek. - Effendi, rad jestem, e mamy Mekk za sob. Ci tak zwani ssiedzi Allacha s do niesympatycznymi ssiadami dla swoich blinich. Mam wraenie, e gdyby nie wywiadczy wielkiemu szari-fowi tak wielkiej przysugi, najchtniej poarliby nas z kopytami. Allachowi niech bd dziki, e nie musimy ju oddycha dusznym powietrzem ich ulic, lecz znowu moemy przebywaE pod wolnym Boym niebem. Powiadam ci, najbardziej niegocinna pustynia jest lepsza ni wykwintne rozkosze tego miasta, ktre podobne s do zachwalanej wody ze studni Sem- Sem, co to nawet w ustach sprag-nionego ma smak goryczy. Nie zdyem mu odpowiedzie, poniewa w dali, w okolicy twier-dzy, rozlego si co prawda nie gone, ale dobrze syszalne wielokrot-ne dudnienie. Zatrzymaem mimo woli moje zwierz i ubejrzaem si. Pake Haddedihnowie si zatrzymali. 234 - Na Allacha, co to byo? - zapyta Pers. Hadi mia gotow odpowied. - Sidi, moe to jest poegnalne pozdrowienie paszy? Kiedy przecie opowiadae, e przybycie i odjazd ksicych osobistoci u was na Zachodzie w ten sposb si czci? Moe pasza zna ten obyczaj i w ten sposb nas uczci? Rozemiaem si serdecznie z tego dziecinnego rozumowania Ha-lefa. - Czy naprawd uwaasz nas za tak znaczne osobistoci, ktre warte s marnowania prochu? Zreszt salwy armatnie na tak ma odleglo byyby o wiele goniejsze i brzmiayby inaczej. Nie, znam lepsze wytumaczenie, ktre nie ma nic wsplnego z moj osob. Pasza wyda rozkaz, aby wysadzono podziemne przejcie. - Szkoda! - rzek Halef rozczarowany. - Ale moe si mylisz? Dlaczego pasza miaby zniszczy tak wietne przejcie? - Czy naprawd musz ci tumaczy? Poniewa stanowi ono stae zagroenie dla bezpieczestwa twierdzy i miasta. Co zreszt miaby pasza pocz z tym przejciem? Ale dajmy spokj przeszoci! Skie-rujmy nasze myli na przyszo. Naszym nastpnym celem byy pastwiska Ateibeh, ojczyzna Han-neh. Wiadomoci o wydarzeniach w Mekce dawno nas wyprzedziy i przygotowano nam odpowiednio wspaniae przyjcie. Nie pozostali-my tam jednak dugo. Ateibehowie robili wszystko, co byo w ich mocy, by uczci swoich synnych krewnych. Nie brakowao witecz-nych uczt i zabaw. Ale mimo to nie udao si

nawiza naprawd serdecznego stosunku midzy tymi zaprzyjanionymi szczepami. Wiedziaem dobrze, dlaczego. Haddedihnowie wskutek wieloletnie-go obcowania ze mn, mimo woli przyswoili sobie zasady chrzecijafi-skoci. Miao to wpyw na ich sposb bycia i nie potrafili ju cakowi-cie wczu si w sposb mylenia Ateibehw. Przecie dobrze wiado-mo z historii tego kraju, e to arabskie plemi zawsze naleao do najbardziej nieposusznych i, e wielki szarif oraz pasza tylko dziki 235 nieprzerwanym darom zdoali sobie kupi jaki taki spokj. W tych warunkach Hanneh bya pierwsz osob, ktra niezbyt dobrze czua si w krgu krewnych i nalegaa na szybki odjazd, cho podjlimy podr do Ateibehw waciwie tylko z jej powodu. Czwartego dnia poegnalimy naszych gocinnych gospodarzy wyrwnujc darami potrjnej wartoci koszty goszczenia nas. Nasze odwiedziny u Beni Lamw wywoay wielk rado i to z obu stron. Gdy egnalimy si z szejkiem Beni Lamw, musielimy mu przyrzec, e w drodze powrotnej pojedziemy przez ich obszar. Spe-niem t obietnic tym chtniej, e szejk w cigu kilku dni naszego tam pobytu zdoby mj szacunek i przyja. Bya to szlachetna dusza, ktra z wielk powag i szczeroci szukaa prawdy. Tote dni obe-cnego pobytu u Beni Lamw poczone byy z bardzo powanymi rozmowami, przy czym sprawiao mi szczer rado, gdy w poszuki-waniach i badaniach szejka mogem suy moj wiedz. Nie przyszo mi to z trudem. Ku mojej radoci spostrzegem, e w moim deniu szejk wychodzi mi w p drogi. Wraz z wiadomoci o wydarzeniach w Mekce dotara tu take nowina dotyczca mojej osoby, a mianowicie, e Hadi Akil Szatir effendi jest waciwie chrzecijaninem Kar Ben Nemsim. Mona sobie wyobrazi, e ta wiadomo zrobia na szejku wielkie wraenie. Podczas dni i godzin spdzonych w namiotach Beni Lamw miaem nie jednego, ale wielu uczniw. Poza tym ju od wielu dni gow zaprztaa mi pewna myl. Znajdowalimy si w pobliu Bir Hilu i miejsca, gdzie znalelimy lepego, zwizanego Munediego, w odlegoci tylko jednego dnia drogi. Czytelnik chyba przypomina sobie, e wtedy, opuszczajc to miejsce, rzek on do nas gosem Ben Nura. -Spjrzciejeszcze raz wstecz i zapamitajcie sobie to miejsce, bo powrcicie tu, kiedy nadejdzie pora obrachunku! ~Pdk wic nadszed ezas, kiedy te brzmice jak proroctwo sowa miay si speni. Byem ciekaw, czy tak istotnie bdzie. Co prawda 236 mylaem o tym, by odwiedzi~ miejsca, gdzie przeylimy tak niezwyk-e rzeczy. Ale czciowo byy one tak smutne, a poza tym owe okolice byy tak odlege od naszej trasy, e z wasnej woli nie chciaem nadkada~ drogi. Nie wspomniaem Werniowowi ani sowa o jego wczesnej wypowiedzi, a wiedziaem od innych, e te mu nic nie powiedzieli. Tym bardziej byem teraz ciekaw, w jaki sposb sowa te si speni. Wieczorem przed odjazdem od Beni Lamw Rosjanin wszed do namiotu, ktry zajmowaem z Halefem i jego synem, i rzek. - Effendi, mam prob do ciebie i mam nadziej, e nie wemiesz mi jej za ze. Bardzo chciabym ujrze miejsce, ktre odegrao tak znaczc rol w moim yciu. Byem przecie wtedy lepy i sdz, e rozumiesz moje pragnienie. Tego waciwie powinienem si by spodziewa po tym, co wwczas zaszo. Udaem jednak, e jestem bardzo zdziwiony, i odparem. - Sdziem, e zaley ci na tym, by moliwie bez zwoki dotrze do Persji? Pomyl o tym, e okrna droga przez Bir Hilu zajmie nam co najmniej dwa pene dni! Werniow odpar z umiechem. - Ach, effendi, c znaczy kilkudniowa zwoka? W ostatnich czasach nauczye mnie gruntownie sztuki cierpliwoci. Chtnie to-warzyszyem wam tam, dokd chcielicie si uda. Pozostaem w Mekce, towarzyszyem wam do Ateibehw i do Beni Lamw, chocia serce moje cigno mnie do Persji i do mojego cesarskiego wadcy, czyniem to bez sprzeciwu. W ten sposb, sdz, zdobyem prawo, by ten jeden jedyny raz speni moj e yczenie. Prosz ci, zrb to dla mnie i zgd si!

Wyraziem zgod, a zarazem opowiedziaem hrabiemu o jego daw-nej wypowiedzi na pustyni. By bardzo zaskoczony. - Effendi, jestem zdziwiony tym, co mi powiedziae. Nie mam pojcia, co mia na myli Ben Nur, mwic o dniu obrachunku. I~n 237 obrachunek mg dotyczy jedynie Abadilaha, a on znajduje si w Mekce, wiele mil std. Ale jakkolwiek bd, jedno wiem na pewno, jeli pojedziemy proponowan przeze mnie okrn drog, na pewno co przeyjemy. Zawiadomiem Halefa i szejka Beni Lamw o zmianie trasy po-dry. Halef nie mia nic przeciwko temu, Abd el Darak za owiad-czy, e da nam jeszcze dziesiciu Beni Lamw jako asyst honorow, dopki bdziemy pozostawali na jego terenie. Zrozumiae, e z rado-ci przyjlimy t uprzejm propozycj. Nazajutrz po modlitwie porannej wyruszylimy, egnani bogosa-wiestwem pozostajcych. Wyjedajc zabraem ze sob ow szybk jak wicher wielbdzic, ktr swego czasu dostaem w dowd wdzi-cznoci od Persa. Aby po tylu trudach da~ folg Assilowi postanowi-em jecha dalej na niej, a konia prowadzi luzem. Naszym celem na dzie bya zapadlina, w ktrej spdzilimy noc po spotkaniu z Munedim. I wanie w drodze, kiedy wyprzedzajc innych jechalimy z Halefem i szejkiem Beni Lamw, odbya si ta rozmowa z Hadim, o ktrej wspomniaem na pocztku rozdziau. Za nami jecha Pers, ktry zatopiony by w powanej rozmowie ze swym ssiadem hrabi. Ten nie siedzia tak jak dawniej w tachtirewanie, lecz jecha wierzchem na demelu. Zdrowie jego w ostatnich tygodniach tak si poprawio, e mg sobie pozwoli na ten wysiek , nie obawiajc si zbytniego zmczenia. Mimo swego wieku siedzia w siodlejak modzieniec. Potemjechaa Hannehwtachtirewanie uboku syna, ktry jecha na kaczy wielkiego szarifa, a dalej z tyu Haddedih-nowie i Beni Lamowie w nieuporzdkowanych grupach. Hrabia bar-dzo zaprzyjani si z chyba o wiele modszym od siebie Basz Nasirem. 4 Stali si prawie nierozczni i korzystali z kadej okazji, by by razem. Pdke i dzi podczas caej drogi byli tak zatopieni w rozmowie, e nie zwaali na nic innego. Bylimy ju wiele godzin w drodze i naleao si spodziewa, e za godzin dotrzemy do wzmiankowanej rozpadliny, gdy pewna 238 wypowied dotyczca wydarze w Mekce zwrcia moj uwag. Nie zdyem dalej przysuchiwa si sowom Munediego, kiedy si bo-wiem obejrzaem, wzrok mj pad na co, co zmusio mnie, abym natychmiast zatrzyma swego konia. Spostrzegem bowiem z kierun-ku, z ktrego przybylimy, lekk niby pajczynka chmurk na tym cakowicie bezchmurnym niebie. Wiedziaem od razu, co nam grozi, bo znaem bardzo dokadnie oznaki rozmaitych pustynnych wiatrw. - Uwaga, ludzie! - zawoaem gono. - Pospieszcie si, eby dotrze do osonitego miejsca, bo zblia si za nami samum. Sowa moje pady jak bomba pomidzy tych, ktrzy zatrzymali si tu za mn. Szejk Beni Lamw po krtkim spojrzeniu na chmurk zawoa przeraony. - Na Allacha! Masz racj, effendi, nadchodzi samum. Biada nam, jeli nas zaskoczy, zanim dotrzemy do naszego miejsca noclegowego! Na otwartej pustyni jestemy zgubieni. Niech Allach ma nas w swej opiece! Tymczasem zbliyli si Haddedihnowie. Z ciekawoci i niedowie-rzaniem spogldali na to, co wywoalo u szejka takie przeraenie. Samum jest w Desireh zjawiskiem nieznanym i syn kwitncego stepu nic nie wie o tym najstraszniejszym ze wszystkich niebezpie-czestw pustyni

piaskowej. Pake Halef nie mia pod tym wzgldem wikszego dowiadczenia ni jego Haddedihnowie, gdy rzek bez-trosko. - Allach jest wielki! Ta maa niepozorna chmurka ma zapowiada ten okropny samum? Sidi, chyba si mylisz? - Nie myl si, przeyem niejedn burz piaskow. I popatrz, teraz take zwierzta czuj groce niebezpieczefistwo. Wnioskuj to z ich niepokoju, ze sposobu, w jaki odwracaj si od kierunku, z ktrego ma nadej burza. Szybko, popdzajcie wasze zwierzta, niech zwiksz tempo. Nie mamy czasu do stracenia! Znowu ruszylimy. Wielbdw nie trzeba byo pogania, same 239 przeszy w szybki kus. Jeli Haddedihnowie dotd jeszcze wtpili, to ich wtpliwoci przemieniy si wkrtce w niepokj. Niebawem twa-rze ich spowaniay. Chmura za nami rosa i powikszaa si coraz bardziej, a wielbdy biegy coraz szybciej. Powietrze przybrao tawy odcie, ktry wkrtce sta si jak ow, chmura za rozszerzaa si po caym niebie za nami. Obejrzaem si i zawoaem ostrzegawczo. - Prdzej, jeszcze prdzej! Zbyt powoli posuwamy si do przodu. Poganiajcie zwierzta biczami, inaczej burza nas dopdzi! Mojej wielbdzicy co prawda ten rodek nie by potrzebny. Biega tak wawo, e musiaem j powstrzymywa, by niezbyt wysforowaa si przed innymi. Gdyby chodzio tylko o mnie, nie obawiabym si. Wystarczyoby tylko zastosowa tajemnic mojej klaczy i bybym w cigu dziesiciu minut w okolicy, gdzie znajdowaa si owa zapadlina. Ale nie wykorzystaem tego rodka. Uznabym to za tchrzostwo, gdybym teraz, w godzinie niebezpieczestwa, opuci swoich przyja-ci. Karawana posuwaa si, teraz z tak szybkoci, z jak wielbdy mog biec, a ziemia po prostu znikaa pod ich kopytami. Jeli wytrzy-maj, moglibymy w cigu kwadransa znale si w bezpiecznej za-padlinie, a by ju najwyszy czas. Soce stojce na zachodnim wid-nokrgu byo widoczne ju tylko w niejasnych zarysach. Przybrao kolor ciemnoczerwony i wiecio tylko poow siy. A kiedy si obej-rzaem, zobaczyem ciemny mur jakby sigajcy od ziemi do nieba, ktry mia nas wkrtce dopdzi. By to wzburzony piasek, ktry mgby nas pogrzeba. Halef u mego boku ucich. Pake inni nie mieli odwagi odezwa si goniej, jak gdyby w obawie, e sprowadz na siebie duchy pustyni. Kiedy jednak teraz zerwa si pierwszy silny podmuch wiatru, ktry niemal zrzuci nas z siode, rozlegy si okrzyki przeraenia. Khutab Aga, ktry widocznie jeszcze nigdy nie przey burzy pia-skowej, zawoai ze strachu. - Bog jest miociwy! 1 tak, jakby nastpi Sdny Dzie! Niech 240 Allach chroni nas przed nieszczciem. Jeszcze nie dokoczy, kiedy rozleg si za nami ryk trby powie-trznej i jednoczenie przed nami zacza zapada ciemno. - O Allachu, o proroku! - zawoa Halef. - Co to byo? Chyba Pers ma racj, e nasta Sdny Dzie. Bo to brzmiao jak trba Sdu Ostatecznego. Pozwl, sidi, e zajrz do mojej Hanneh! Jeli dzi nasta ostatni dzie, chc przynaj mniej umrze razem z moj Hanneh. Nie miaem ezasu odpowiedzie, bo burza nas ju dosiga. Szarpna mn, jakby chciaa zrzuci mnie z wielbda, ale trzymaem si mocno kuli u sioda, inaczej zrzuciaby mnie na ziemi. Mj hedin nie da si ju kierowa cuglami, pdzi jak szalony z burz w zawody. Jedyne, co mogem zrobi, to nadawa zwierzciu tylko kierunek, poza tym daem mu swobod dziaania. S~mmn nie osignjeszcze najniebezpieczniejszego szczytu, jesz-cze nie byo piasku, tylko burza. I oto ujrzaem w pewnej oddali podwyszenie terenu. Znaem je, byo to wzniesienie, za ktrym znajdowaa si poszukiwana przez nas zapadlina. Ju nie musiaem kierowa moim wielbdem, prowadzi go wch. Wzlecia na gr jak na skrzydach i z tak sam szybkoci zbieg na d. W dolinie szybko upad na ziemi, tak e ledwo zdyem zeskoczy z sioda. Przycis-nem si mocno do ciaa wielbda, tyem do burzy. Potem wsunem rbek kurtki do ust i owinem gow turbanem. Ledwo to zrobiem, ju dosign mnie piasek. Syszaem syczenie i dudnienie w powietrzu i miaem uczucie, jakby zawali si nade mn mur. Potem niczego ju nie pragnem, jak tylko zapania tchu.

Czy co syszaem? Nie wiem. Czy o ezym mylaem? Trudno mi powiedzie. Mog sobie tylko przypomnie, e ezuem, jakby kto by tu obok mnie modlc si drcym gosem, potem ju nic nie ezuem, nic nie mylaem. Ocknem si dopiero z tego stanu oszoomienia, iciedy hedin obok mnie zacz si porusza. Usiowaem si wyprostowa, ale szo mi to z trudem. Dokoa mnie panowaa niesamowita 16 - W podziemiach Mekki 241 cisza. Kiedywstaem, ujrzaem, jaki wielki pokad piasku mnie pokry, a c dobiero tych, ktrzy nie znaleli osony! Drobny piasek tkwi we wszystkich otworach ciaa, w nosie, uszach, nawet w ustach. Miaem pod ptnem zamknite oczy, a jednak py wcisn si nawet pod powieki. Dugo trwao usunicie piasku i pozbycie si blu. Potem rozejrzaem si dokoa. Wszdzie pagrki piasku, z ktrych sterczay grzbiety wielbdw i czonki ludzkie. W moim pobliu spostrzegem tachtirewan Hanneh. Przebrnem przez piasek i przekonaem si z radoci, e Hanneh nic si nie stao, bya tylko przestraszona, a do wntrza tachtirewanu dostao si mas piasku. Podczas kiedy pomagaem jej wysi, wok nas oywio si. Pierwszy, ktry wygrzeba si z piasku obok wielbda Hanneh, by Halef. Wzrok jego pad na tachtirewan i okrzyk radoci wydar si z jego piersi, gdy ujrza Hanneh. Pozostawiem go, eby cieszy si on i zaczem sprawdza, ile szkd wyrzdzisamum. Na szczcie okazao si, e waciwie nikt nie ponis szkody na ciele. Nikogo nie brakowao, wszystkim udao si zawczasu dotrze do wzniesienia. Ale biada tym nieszcznikom, ktrych burza zaskoczya na otwartej przestrzeni! Przy tak straszliwej sile, ktra tym razem nadcigna, byli straceni! Tego wieczora uoylimy si do snu z nieopisanym uczuciem wdzicznoci dla Boga, ktry wzi nas pod swoj opiek. Znowu miaem sposobno podziwiania drg Opatrznoci. Pocztkowo wcale nie miaem zamiaru obiera tej drogi i tylko proba hrabiego skonia nas do takiej decyzji. Gdybymy nie usucha-li tej proby, dzi ju by nas nie byo na wiecie. Jestem o tym gboko przekonany. Szejk Beni Lamw opowiada nam bowiem, e okolica na pnoc od ich pastwisk, przez ktre prowadzia nasza droga, nie ma najmniejszego wzniesienia. Nawet nie wayem si wyobrazi sobie, jaki los by nas spotka, gdybymy nie zmienili planu i nie przystali na prob hrabiego, ktra, jak ieraz musiaem przyzna, bya wol Ben Nura. 242 Tbte nazajutrz, kiedy wyruszylimy w dalsz drog, panowa bar-dzo powany nastrj. Bya to powaga ludzi, ktrzy s przekonani, e dziki cudowi uniknli mierci. Wyruszylimy wczenie, gdy koczya si nam woda. Co prawda wedug naszych oblicze mielimy dostatecznie duo bukakw, ale okropny upa, ktry towarzyszy nawet krtkiemu samumowi, wystarczy, by nasz zapas wody powa-nie si zmniejszy, tym bardziej, e wyczerpani ludzie i zwierzta zuywali jej doE duo. Dlatego te spieszylimy si, by jeszcze wczesnym popoudniem dotrze do Bir Hilu. Jechaem przodem z Rosjaninem i Persem. Halef wikszo czasu spdza dzi ze swoj Hanneh i z synem, Abd el Darak przebywa ze swymi ludmi. Naszym nastpnym celem byo miejsce, gdzie znalelimy hrabie-go i zrozumiae, i rozmowa toczya si po innych ni zwykle torach. Kiedy zaczlimy mwi o wczorajszym miertelnym niebezpie-czestwie, ktrego uniknlimy, Pers rzek. - Effendi, jeszcze teraz wosy mi si je na gowie, kiedy myl o wczorajszych wydarzeniach i o strachu, jaki przeyem. Wydawao mi si, e wiat si koczy. Na Allacha, jeli tylko burza na pustyni moe wzbudzi takie przeraenie, to jak dopiero musi si czu dusza, kiedy archanio Israfil zacznie d w trb na Sd Ostateczny! Nigdyjeszcze nie uwiadomiem sobie tej okropnoci tak jak wczoraj i jestem przekonany, e pami o tej godzinie grozy nigdy we mnie nie zaginie. Powiedz, jak sdzisz! Czy to suszne, co Koran powiada o Sdzie Ostatecznym i e ja, wyznajcy wiar chrzecijask, mog w to wierzy?

- Czemu nie? Wiara w Sd Ostateczny gra gwn rol nie tylko w islamie, ale take i w chrzecijastwie, z ktrego Mahomet wanie w tym punkcie duo przej. Podobiestwo pomidzy obu przekazami jest zadziwiajce i uwaam, e przekaz Koranu w szacie wschodniej pod tym wzgldem jest cakowicie wiarygodny. Sdz, e wyglda to tak, jak nam pokaza Ben Nur. Powiedz, czy uwaasz, e most mierci i waga sprawiedliwoci to bajki? 243 - Boe bro! - zawoa hrabia przeraony. - Przecie wiesz, e w moim przekonaniu nic nie jest tak pewne jak ta prawda. - No widzisz. A przecie wtedy powiedziae~, e nie zauwaye ani mostu, ani wagi, chocia ich istnienie pokazao ci si tak, e wykluczao jakkolwiek wtpliwo. Rozumiesz teraz, co mam na myli? Istniej prawdy, ktrych znajomo moe by przekazywana ludziom tylko za pomoc obrazw i porwna, ktre niezwykle silnie przemawiaj do wyobrani. I te rodki pogldowe to szata, ktr nakada na siebie nadprzyrodzona prawda, oraz kolor, w jakim staje si ona widoczna dla naszego oka. Spraw rozumu i to owieconego jest, aby pod t szat i za tym kolorem szuka~ waciwego nadprzy-rodzonego jdra i aby je znale. Naley tylko zada sobie troch trudu i wtedy nikt nie bdzie si z tego mia czy nawet prawd wraz z jej szat wkada midzy bajki. Ponym przedpoudniem zbliylimy si do okolicy, gdzie hrabia przey najokropniejsze godziny swego ycia. Wwczas, kiedymy szli tropem Ghaniego, zboczylimy z naszej drogi pod ktem prostym. Dzi tego nie uczynilimy, lecz skrcilimy, by oszczdzi czas, na dugo przedtem, od dotychczasowego kierunku w prawo, tak e w porwnaniu z nasz wczesn drog szlimyjakbyw poprzek. W cigu godziny moglimy dotrze do miejsca, ktre wwczas dla hrabiego byo tak fatalne. Przewidziany czas jeszcze nie min, ale z rozmaitych znakw poznaem, e poszukiwane miejsce powinno by niedaleko. Wwczas wzbiy si tu przed nami w powietrze dwa ptaki, ale nie odfruny. Byy widocznie sposzone naszym przybyciem i teraz zataczay szero-kie krgi nad miejscem, na ktrym siedziay. Byy to dwa spy. Mimo woli zatrzymaem si na ich widok i nakazaem, aby reszta si zbliya. Zastanawialimy si, jak sobie wytumaczy obecno drapienych ptakw na tym tak odlegym miejscu. Ju przedtem mwiem, e w tym kierunku przez wiele dni drogi nie byo adnej suudni, tak e prawie niemoliwoci byo, aby jaki czowiek zaglda do tego 244 pustkowia. Kiedy zapytaem o to Abd el Daraka, rzek. - Effendi, nie potrafi sobie tego wytumaczy inaczej ni tym, e podczas wczorajszej burzy jaki podrnik zboczy z waciwej drogi i tu zgin. Halef zrobi niedowierzajc min. - Nie podzielam tego zdania. Podrnik na pewno wyruszyby drog karawan, a ten szlak jest oddalony std o wiele mil. Moe jaki drapienik tu pad, prawdopodobnie szakal. - Szakal na pozbawionej wody pustyni? - rzekem. - Nie sdz. Znasz rwnie dobrze jak ja obyczaje tych zwierzt, nie oddalaj si one bytnio od okolic, gdzie jest woda. Ale po co niepotrzebnie amiemy sobie gowy! 1 miejsce i tak pooone jest na naszej drodze. W kilka minut bdziemy wiedzieli co i jak. Pojechalimy datej i wkrtce ujrzelimy kilka punktw wyranie odcinajcych si od ziemi. Nie poruszay si. Jeli to byli ludzie, to prawdopodobnie ju nie yli. Nie wiem, jak to si stao, ale poczuem w sobie jakby tajemn groz. Pomylaem o Ben Nurze, ktry przecie powiedzia, e wrcimy dokadnie na tQ miejsce. Co tu znajdziemy? I czy to bdzie miao co wsplnego z naszymi wczesnymi przeycia-mi? Zaraz si okae. Mimo woli popdziem swoj e zwierz, aby biego szybciej, tak e wyprzedziem reszt. Kiedy si zbliyem, zobaczyem, e chodzi tu o ezowieka i wielbda, ktrzy do poowy zasypani piaskiem i od poowy z niego wystajc leeli w tej okropnej samotni. Jeszcze kilka susw mego wielbda i byem na miejscu. Zeskoczyem i brodzc przez gboki piasek, ktry nagromadzi si dokoa obu cia, dotarem do czowieka lecego jak nieywy. Musiaem omin wielb-da, ktry na moj widok stara si robi daremne

wysiki, by si unie. Wydawao si, e zama nog i gdybymy nie nadeszli, musia-by kona dugo i w mczarniach. Ale teraz nie byo czasu rozmyla o zwierzciu. Widok yjcego jeszcze, cho bezradnego stworzenia wzbudzi we mnie nadziej, e i jedca da si jeszeze uratowa. Dobrnem do miejsca, gdzie lea czowiek, pochyliem si nad nim 245 i cofnem si z okrzykiem przeraenia. Spy rozpoczy swoj po-tworn biesiad i wydziobay mu oczy, ale sposzone naszym przyby-ciem musiay przerwa dzieo niszczenia. Potworny widok zakrwawionych oczodow nie potrafiby mnie tak atwo wyprowadzi z rwnowagi, a jednak wstrzsn mn, zbyt dobrze znaem t twarz otoczon przetykanymi siwizn wosami i brod. Musiaem si chwyci za gow, by si przekona, e nie ni, bo ten, do kogo ta twarz naleaa, to by... Ghani! Podczas mojego penego przygd ycia staem przed wielu trupa-mi, ale musz przyzna, e nigdy dotd nie odczuwaem takiej grozy jak teraz. Wydawao mi si, e ciao moje jakby zlodowaciao i kiedy to sobie uwiadomiem, poczuem, e szczkam zbami jak podczas mrozu. Ghani tutaj, wanie na tym miejscu, ktre sobie wybra do popenienia najwikszej zbrodni w swoim tak bogatym w ajdactwa yciu! To dawao duo do mylenia! Ale na razie przerwano moje rozwaania, ktre opady mnie z ca si. Towarzysze nadjechali, na ich czele Halef, a za nim hrabia i Pers. Hadi jeszcze w siodle zawoa. - Sidi, kogo znalaze? Kto to? Sowa utkny mu w gardle. Wzrok pad na zmarego i przez chwil spoczywa na jego twarzy z wyrazem bezgranicznego zdumienia.Pakie samo przeraenie pomieszane ze zdziwieniem malowao si take na twarzach pozostaych. Nie zwaaem na nich, lecz zwrciem swoj uwag na dwie osoby, ktre zostay przez Ghaniego najbardziej skrzywdzone, Werniowa i Khutaba Ag. Ci dwaj zachowywali mil-czenie. Lecz tym wymowniejsze byy ich oczy. Caa ich dusza wyraaa, co czuj na widok zmarego, lecego u ich stp. Pod nagym impul-sem ujem rk Rosjanina. Nie wstydz si przyyna, e gos dra mi ze wzruszema. - Obejrzyjcie si jeszcze raz za siebie i zapamitajcie to miejsce, bo wrcicie tu, kiedy nastpi czas obrachunku! Hrabio, chciae ujrze to miejsce, na ktrym przeye najczarniejsze godziny twego 246 ywota. Rozejrzyj si! Spenio si twoje yczenie i to w sposb, ktrego ani ty, ani ktokolwiek inny nie mg przewidzie. Wy obaj, ty i Pers, zrezygnowalicie z ukarania tego czowieka. I~raz doznalicie zadouczynienia, jakiego aden, najsroszy nawet sdzia nie mgby wam zapewni. Kiedy skoczyem, oczy hrabiego oderway si od trupa i skierowa-y w dal. Dugo sta tak bez ruchu, wreszcie zwrci twarz ku mnie. - Effendi, mwisz o naszym zadouczynieniu, ktre zostao nam dane. Ale B6g mi wiadkiem, e ja osobicie chtnie bym z tego zrezygnowa. Ten czowiek bardzo mnie skrzywdzi, ale dawno mu to wybaczyem. I powtarzam to jeszcze raz w obliczu jego pozbawionej duszy powoki cielesnej. Przebaczam mu z caego serca. Pam, gdzie Bg uj kar w swoje rce, tam ndzny czowiek nie ma prawa myle o zemcie. 1dkiej odpowiedzi si spodziewaem i ku mojej radoci wtrci si Pers . - Ja take daleki jestem od tego, by cieszy si okropn mierci Ghaniego. Niech mu Allach wybaczy, tak jak ja mu wybaczyem. I oby szczliwie przeby most mierci! Jak sdzisz, effendi, czy przed mier-ci uwiadomi sobie ogrom swojej winy? Nie odpowiadaj mi, wiem bowiem z gry, co mi powiesz. Wiem take bardzo dobrze to, czego mnie nauczye, e naley dostrzega rnic midzy krzywd a krzyw-dzicielem. Mwie, e krzywdy naley nienawidzi, krzywdziciela za kocha. Pak te pragn teraz i dalej czyni. Proponuj, bymy mu zrobili przyzwoity pochwek. Nie pozostawimy jego trupa spom na poarcie. Chtnie zgodzilimy si na t propozycj! Nie mogem si nadzi-wi zachowaniu Persa w ostatnim czasie i teraz te przy trupie tego czowieka, ktry by jego miertelnym wrogiem. Jeszcze niedawno zatwardziay mahometanin, teraz myla i mwi o mioci tak piknie jak chrzecijafiski duchowny. Nie mogem si powstrzyma, podszed-em i ze wzruszenia ucisnem mu do.

247 Kiedy mino wzruszenie, naleao pomyle o innych sprawach. Przede wszystkim nasuwao si pytanie, skd Ghani, ktry, jak sdzi-limy, znajdowa si w najgbszym lochu w Mekce, znalaz si nagle na pustyni? Halef otwarcie zada pytanie, ktre nasuwao si nam wszystkim. - Sidi, jak Ghaniemu udao si potajemnie wymkn z wizienia? - Ghani nie umkn potajemnie. - odparem stanowczo. - Co prawda nie mam zbyt dobrego zdania o niezawodnoci tureckiej wadzy okupacyjnej, ale mimo to nie uwaam Ghaniego za czowieka, ktremu bez obcej pomocy udaby si plan ucieczki. Moim zda-niem istnieje podwjne wytumaczenie tej zagadki. - Od razu podwjne? Jestem ciekaw! - Uwaam, e s dwie moliwoci. Albo dobre stosunki midzy pasz a wielkim szarifem po naszym odjedzie znowu si popsuy i pasza uwolnieniem gwnego oskaronego pragn uderzy w emira. Ale to przypuszczenie nie wydaje mi si prawdopodobne i nie pasuje do charakteru paszy, ktryjest zbyt mdry, by nie dopuci do otwar-tego zerwania z ksiciem Mekki. - To rozumiem. A drugie wytumaczenie? - Albo Ghani uzyska swoje zwolnienie za porednictwem wiel-kiego szarifa! - Maszallah! Nie wierz w to. Przecie emir nie pomgby w uzyskaniu wolnoci swemu miertelnemu wrogowi. - Czemu nie? O ile go poznaem, nie jest czowiekiem, ktry doprowadza swoje nieprzejednanie do szczytu, majc powody, by zastosowa prawo aski. - Mwisz o powodach? Nie znam adnego, ktry nakazywaby mu zwrci wolno czowiekowi, co pragn jego zguby - rzek Halef. -Mylisz si. Istniej takie powody. Pomyl o tym, e Ghani nalea do synnej rodziny szarifw Qatadah, blisko ~poicrewnionej z wielkim szarifem. Jaka przykra musiaa by dla emira wiadomo, e w 248 twierdzy uwiziony jest czowiek, ktry zhabi cae pokolenia szari-fw i to, e jest tu w pobliu, stanowioby dla niego i dla kadego bezporedniego potomka Mahometa nieustanny wyrzut. W tej sytu-acji uwaam za bardzo prawdopodobne, e zapragn pozby si tego kamienia obrazy i zgorszenia. A byo to moliwe jedynie przez ua-twienie mu ucieczki, oczywicie pod warunkiem, e nigdy ju nie pokae si w okolicy witego Miasta. Nie naleao si obawia niebezpieczestwa w przyszoci, poniewa Ghani przez swj nie-udany spisek tak si skompromitowa, e nie mg spodziewa si znalezienia sojusznikw do ewentualnych planw zemsty. - Allach jest wielki! Po twoim wyjanieniu sprawa nie wydaje mi si ju tak niepojta i sam teraz niemal sdz, e tak to mogo si przedstawia. Ale dlaczego Ghani i tym razem omin drog karawan i wybra tak niezwyk tras? Na pewno co si za tym kryje, co, czego nie wiemy. - To take uwaam za prawdopodobne, chocia nie mog sobie wytumaczy powodu. Moe chcia unikn spotkania z ludmi, kt-rzy go znali i wobec ktrych musiaby si tumaczy~, co wcale mu nie odpowiadao. Ale dajmy teraz spokj tym niepotrzebnym przypusz-czeniom, ktre i tak nie doprowadz do niczego, popieszmy si z pochwkiem, abymy dotarli do Bir Hilu, zanim skoczy si zapas wody. By skutecznie uchroni trupa przed spami, nie wystarczyo usypa-nie pagrka z piasku, nastpny samum i tak by go rozwia. Wykopa-limy wic w pobliu d. Nie byo to atwe, nie mielimy odpowied-nich narzdzi, ale ludzie pracowali z takim zapaem, e w cigu p godziny d by do duy, by pomieci trupa. Potem Haddedihnowie cignli sztywne ciao z piasku i pooyli przed doem. Przy tym odkrylimy co, czego przedtem nie spostrzeglimy, poniewa trup by przykryty piaskiem. Odzie Ghaniego bya na piersi przesiknita zakrzep krwi. Nie mogo to pochodzi z tej maej rany, ktrej Ghani nabawi si podczas upadku z wielbda. Odsoniem koszul 249 tu przy szyi i nie mogem powstrzyma okrzyku zdziwienia. Klatka piersiowa Ghaniego bya zupenie

zmiadona i stanowia jeden nie-foremny krwawy kb. Okropna rana musiaa by zadana jakim cikim przedmiotem, ktry zmiady go, gdy spad z wielbda i spowodowa natychmiastowy zgon. Awic nie zgin wskutek udusze-nia. Ale co to by za przedmiot i gdzie si teraz znajdowa? Prawdo-podobnie, a raczej na pewno by gdzie w pobliu trupa, zasypany piaskiem. Rozkazaem Haddedihnom, ba zaczli kopa. Tymczasem podszedem do wielbda Ghaniego i obejrzaem go. Jego prawa przednia noga bya zamana tu pod kolanem, tak e nie mg si podnie. Wyjem brofi i strzaem w oko wyzwoliem biedne zwierz z mczarni. Ledwo przebrzmia strza, kiedy z miejsca, gdzie Haddedihnowie kopali, rozlego si woanie. Jeden z nich podnis jaki przedmiot, ktry jednak by tak may, e nie dojrzaem go z miejsca, gdzie staem. Ale zaraz si dowiedziaem, co to jest, poniewa Halef zawoa. - Maszallah, to zota ~nedidijeh! Kopcie dalej, zdziwibym si, gdybymy nie znaleli czego wicej. Istotnie, byo ich wicej, co skonio Haddedihnw do pracy z podwjnym zapaem. Pagrek z piasku, pod ktrym zasypany by Ghani, stawa si coraz mniejszy i wreszcie ukazaa si dziwaczna skrzynka okuta elazem. Bya tak cika, e dwch ludzi z wielkim trudem mogo j unie. W jednym miejscu, prawdopodobnie wskutek upadku, jedno z oku pko i z wntrza przewiecao co jakby czerwonawe zoto. Czyby ta skrzynia bya...? Nie doprowadziem myli do kofica, bo w tej samej chwili wyonio si z mojej pamici niby byskawica owo przesuchanie w paacu wielkiego szarifa, kiedy to zawoaem do Ghaniego, eby si strzeg, by witynia, ktr sobie zbudowa z mamony, nie runla i nie pogrzebaa go pod swoimi gruzami. Jeli skrzynia nie zawieraa niczego innego prcz pienidzy , to istotnie jej ciar by zr~zumiay i okropna rana Ghaniego znala-zaby swoje wytumaczenie. Z nieopisanym uczuciem przygldaem 250 si Haddedihnom, kiedy usiowali otworzy wieko. Przez jaki czas opierao si ich staraniom, wreszcie zamknicie poddao si i wieko odskoczyo... - Maszallah? - zawoali stojcy dookoa zaskoczeni ludzie i z rozwartymi oczami spogldali na zawarto skrzyni, w ktrej lnio zoto wypeniajce j po brzegi. Zapada naga cisza. Haddedihnowie, ktrzy wtedy podczas prze-suchania syszeli moe moje sowa skierowane do Ghaniego, a za dobrze zrozumieli wstrzsajce znaczenie obecnej chwili, a oczy ich wdroway ze zdumieniem i podziwem od zotego skarbu do mnie, i z powrotem. Pake Pers sta jak wmurowany, a usta mu dray, kiedy po chwili przerwa cisz. - Effendi, twoje proroctwo..., twoja przepowiednia, pami-tasz? Ghani skoczy tak, jak mu przepowiedziae. Niech Allach bdzie miosierny dla jego duszy! W jaki sposb Ghani doszed do tego skarbu i gdzie go ukrywa? Pasza rozkaza wtedy dokadnie przeszuka jego dom, ale nie znale-ziono tam wiele go:wki. Ja take sdziem, e cay majtek ukryty by w Beit es Ssala. A teraz okazao si, e by on do przebiegy i ukrywa pienidze w rozmaitych miejscach. Ale kto mu pomg prze-transportowa cik skrzyni w bezpieczne miejsce? To byy pytania, ktre chyba nigdy nie zostan wyjanione. W kadym razie teraz mielimy wytumaczenie, dlaczego Ghani nie obra i tym razem zwy-kej drogi. Chcia unikn~ niemiych spotka, ktre zagraayby jego skarbowi, a tym samym i jemu. Z uznaniem musz powiedzie, e zarwno Haddedihnowie, jak i Beni Lamowie na widok zota nie stracili panowania nad sob. Nie wida byo szalonej chciwoci, ktr tak czsto obserwowaem u poszukiwaczy zota na Dzikim Zachodzie. Ja osobicie od dawien dawna byem zdania, e istniej bogactwa wyszego rzdu ni zoto i srebro, i to przekonanie powoli udzieiio si take Haddedihnom. A co do Beni Lamw, to przynajmniej ich szejk wwczas, kiedy z tak 251 lekkim sercem zrezygnowa ze skarbu wyznawcw, chocia znajdo-wa si on ju w jego rkach, okaza podziwu godne opanowa-nie. Poza tym naleao teraz zaatwi inne sprawy, ktre byy

waniejsze. Pochowa mekkaczyka i wyruszy do Bir Hilu. Pdk wic skrzyni znowu zamknito i tymczasem zaadowano na wielbtda. Potem uoylimy trupa Ghaniego do dou i zasypalimy. Kiedy byli-my prawie gotowi, a odsonita bya jeszcze tylko twarz, hrabia, ktry sta w milczeniu jakby pogrony w modlitwie, zwrci si do mnie z prob. - Effendi, pozwl, e na pozbawione duszy zwoki Abadilaha rzuc ostatni gar ziemi. Przedtem jednak chciabym odmwi nad nim sur Rozdzielenie . Znasz j rwnie dobrze jak ja i wiesz, e nie zawiera nic przeciwko naszej wierze, i dlatego moe j bez obawy odmwi kady chrzecijanin. Daem mu znak zgody i hrabia zacz z gbokim wzruszeniem, podczas gdy Haddedihnowie i Beni Lamowie stali nad grobem ^ penym powagi milczeniu. - W inti Boga Milosier~go, Litociwego! Kiedy niebo rozdzieli si i. kiedy gwiazdy zostan rozproszorte, kiedy utofza si wzbmz i kiedy groby zostan wywrcone, wtedy kada dusza si dowie, co sohie przy-gotowaa i ezegozaniedbaa. O ezowiekLc! C ciebie zwiodo wzgldem twego Pana Szlachetnego? Tego, ktry ciebie snvorzy, i uksztahowa ci harmonijnie i wymierry proporejonalnie, uory ci w takiej postaci, w jakiej chcia? Ot wrcz przeciwnie! Za kantstwo uwaaj Sd! Za-prawd, nad wanti s stre szlachetni, ktrzy zapisuj, oni wiedz, co wy crynicie! Zaprawd, sprawiedliwi bd w szczliwoci! Zaprawd, gnesznicy bd w ogniu piekielnyrrt! Oni bd si tam pali w DniLc Sdu i nie bd ntogli oddali si od niego. A co ciebie poLrcry, co ro Dzie Sdu? Tego Dnia adna dusza nie bdzie w stanie nic pomc innej duszy lZozkaz, tego Dnia, bdzie nalee do Boga! Dotariem do koca i wyobraam sobie, e niejeden czytelnik chciaby dokadnych informacji co do poszczeglnych osb, ktre 252 wzbudziy ich sympati. yczenie to mog speni w zwizych sowach. Przy Bir Hilu poegna si z nami Abd el Darak, poegnanie byo bardzo serdeczne, poniewa wiedzielimy, e jest to rozstanie na zawsze. Zabra ze sob poow zota. Waciwie, zgodnie z prawem pustyni, mg roci pretensje do caego skarbu, poniewa znaleziony zosta na obszarze wadzy Beni Lamw. Ale rzek susznie, e nie ujrzaby ani jednego piastra, gdyby nie przyszo mu do gowy da nam honorowej asysty. Drug poow obiecano Haddedihnom, a ta bya tak wielka, e mogli si odtd zalicza do najbogatszych plemion. Askarw Persa szczodrze wanagrodzono ju w Mekce. W miejscu, gdzie mekkaczycy pozostawili na niechybn mier niewidomego Munediego, Pers i hrabia poegnali si z nami. Pers mia przede wszystkim towarzyszy przyjacielowi do jego domu, a potem przez Bagdad i Kermanszah skierowa si w stron Ii;heranu. Obaj szczliwie dotarli do celu. Jeli idzie o Khutaba Ag, to mog wyjawi, e prowadzimy oywion korespondencj. Jest bardzo szcz-liwy i cieszy si w witych miejscach Szia najwyszym szacunkiem. Swego wpywu uywa, gdzie tylko moe, by czyni dobro w duchu owej mioci, ktra objawia mu si w godzii~ie miertelnego niebezpie-czestwa i ktrej apostoem sta si w sowie i dziele. Hrabia Werniow zosta przez szacha przywrcony na wszystkie urzdy i godnoci, jakie piastowa przed laty. Dziaa jeszcze kilka lat dla dobra narodu, ktry, po utracie swej ojczyzny, darzy mioci, a gdy umar, by szczerze opakiwany przez wadc i cay kraj. Aun er Rafiq dugo jeszcze panowa, co, jako znawca historii Mekki, musz odebra jako wielk rzadko. Panowa na tronie sza-rifw dwadziecia trzy lata i zmar w roku 1905. Wydarzenia opisane w tej ksice otworzyy mu oczy na pustk i zepsucie spoecznoci mekkaskiej i day mu bro do rki, ktra umoliwia mu skuteczne przeciwdziaanie ukrytym machinacjom przeciwnikw. Pdke wobec Porty okaza si zrcznym mem stanu, ktry niby to godzi si na wszystkie jej dania, w istoce jednak nie da sobie ani na jot ukrci 253 wadzy. Pdk jak kiedy zwyciy z pasz Othmanem, tak te zachowa niezaprzeczaln wyszo wobec jego nastpcy, ktr jednak, jeli wierzy wiadomociom prasowym, wykorzystywa nie we wasnym interesie, lecz dla dobra edy. A Halef i jego Haddedihnowie?

Kiedy dotarlimy w poblie Eufratu, wysano jako goficw dwch Haddedihnw, majcych oznajmi nasze przybycie. Przyjto nas z radoci i entuzjazmem. Teraz waciwie, zgodnie ze zwyczajami Be-duinw, naleaoby uczci nasz powrt szeregiem uczt zwycistwa i igrzyskami, ale naley stwierdzi z uznaniem, e tym razem Hadde-dihnowie nie uczynili tego. Miast tego, Halef zgromadzi swoich Haddedihnw i w swj niezwyky, jemu tylko waciwy sposb opowiedzia o owym haddu, ktry przynis ze sob tyle dziwnych wydarze. I czy kto mg mu mie za ze, e opowie o tym zaja mu wicej ni jeden wieczr? Rzecz jasna, mia wdzicznych i uwa-nych suchaczy, ktrzy ledzili jego sowa z pen napicia uwag. Niczym objawienie z innego wiata wstrzsna nimi historia Mune-diego. Ogarna ich fala nie znanych dotd uczu, ktre zmuszay do gbokich powanych rozwaa, kiedy staway przed nimi wstrzsaj-ce obrazy i otwieray przed nimi mroczne, niezbadane obszary, kt-rych cakowite odsonicie i poznanie bdzie naszym udziaem dopie-ro w godzinie mierci, kiedy nasza dusza z wahaniem i dreniem stanie u bram zawiatw. KONIE~ Posowie Czytelnicy, ktrzy znaj Most mierci Karola Maya, przeczytali rwnie - przynajmniej mam tak nadziej - posowie, jakie napisaem do tej ksiki. Na ostatniej stronie zamieciem prob o listy i podaem swj adres. Posypaa si tych listw caa lawina. Jedni piszcy mieli pretensje, e nie napisaem o yciu i twrczoci autora, inni, e zamieciem o nim kilka sw krytycznych, a wszy-scy dopominali si o cig dalszy przygd Kara Ben Nem-ziego, Halefa i Miinediego. Jest rzecz oczywist, e na omawianie pelnej biografii i twrczoci pisarza nie ma miejsca w krtkim z koniecznoci posowiu.Wszyscy, kt-rzy chc si zapozna z t tematyk, musz poszuka w bibliotekach ksiki dwch wrocawskich germanistw: Norberta Honszy i Wojciecha Kunickiego Karol May - anatomia sukcesu. Dzieo to wydane byo w 1986 roku 255 przez Wydawnictwo lsk w nakadzie 30 tys. egzempla-rzy. Jeeli zainteresowanie yciem i pisarstwem Karola Maya bdzie nadal tak due, to moe uda si wznowi ten tytu lub nakoni autorw do napisania popularnej ksiki o pisarzu ijego dziele. Ostatnie i powszechne dania Czytelnikw, domaga-jcych si dalszych przygd Kara Ben Nemziego, Hale-fa, Munediego i ich towarzyszy ze znanego z innych ksi-ek Maya plemienia Haddedihnw w witym Miecie muzumanw, niedostpnej dla chrzecijan Mekce, wydawnictwo spenia teraz, oddajc w rce Czytelnikw powie W podziemiach Mekki. Winni jednak jeste-my Czytelnikom kilka sw wyjanienia. W posowiu do Mostu mierci wspomniaem, e May planowa napisnie dalszego cigu, ale nigdy nie zrealizowa tych planw. Ksika w trakcie powstawa-nia rozrastaa si coraz bardziej pod pirem pisarza, autor wic chcc zmieci powie w jednym wolumi-nie (do czego zmuszaa go kolejna numeracja ju wy-danych i zaplanowanych tomw penej edycji jego dzie) - musia zakoczy ksik w rodku akcji, ku szcze-remu niezadowoleniu wszystkich zagorzaych wielbi-cieli jego ksiek. Czytelnikom, ktrzy w setkach li-stw pytali pisarza o dalsze losy bohaterw, odpowia-da, e napisze cz drug pt. W zawiatach. Zapo-wiedzi ~tych nigdy nie speni i chyba dobrze si stao. Dlaczego? May napisa Most mierci w 1899 roku. By to ciki 256 i trudny okres w jego yciu. Dziennikarz Rudolf Lebius chcia poyczy od Maya 10 tys. marek, co byo w 1904 roku ogromn sum. May nie zgodzi sie na udzielenie poyczki. Mszczcy si podle dziennikarz pisze od wrzenia 1904 roku artykuy, w ktrych ujawnia, e pisarz rozpoczyna dziaalno literack od pisania powieci zeszytowych ni-skiej wartoci i rozgasza o jego pobytach w wizieniu. Zaczyna si nagonka na Maya, ktry zostaje wpltany w seri procesw; rne pisma szerz o nim kamliwe plotki, traci wielu przyjaci. Trzeba jednak wspomnie, e autor mia te wielu obrocw i zawsze

wiern rzesz cztelni-kw. W roku 1903 pisarz rozwodzi si z on i eni po raz drugi. Przeycia zwizane z rozwodem rwnie nie nalea-y do przyjemnych. Zgnbiony tymi wszystkimi wydarze-niami sawny autor chce udowodni wszystkim, e sta go na wicej ni pisanie powieci podrniczych. Budz si do ycia jego dawne pragnienia, aby pisa dziea, ktre za-pewni mu na zawsze miejsce w pamici potomnych. W autobiografii Moje ycie i denia May pisze tak: S prawdy ziemskie i prawdy niebiariskie. Ziemskie prawdy gosi nauka, hiebiaskie daje Objawienie. Nauka dowodzi swych prawd. To natomic~st co gosi Objawierzie uczeni uznaj za wiarygodne, lecz r2ie dowiedzione. Jedna z tych prawd niebiaskich zstpuje wic na promieniu gwiazdy na zietni i chodzi z domu do domu, pukajgc i proszc, by jq wpuszczono do rodka. Wszdzie j odtrqcajg, jako, e pragYcie posluchu. Nie posiada jednak adrzego uzasadnierzia naukowego. Chodzi wic od wsi do wsi, 17 - W podziemiach Mekki 257 z miasta do masta, z kraju do kraju, a nikt nie chce jej prryj i wysucha~ Wstpuje wic znowu na gwiezdnym promieniu do nieba powracajc do Tego, ktry j prrysa Paczc wy-znaje mu sw skarg. Lecz On umiecha si agodnie i m6-wi: Nie placz. Id znw na ziemi i zapukaj do drzwi tego, ktrego jeszcze nie odwiedzia, do pisarza. Progo, by odzia ci w szat bani i sprbuj jeszcze raz szczcia . Posucha~a. Poeta j przyj i odzia Rozpoczyna wic wdrwk od nowa - ju jako bah. Otworem staj przed ni drzwi i serca. Wszyscy suchajg chciwie jej sw i daj jej wiar. Prosz, by pozostala, gdy kady znalazf w niej upodobani Lecz ona musi i dalej i spelrci swe posannictwo. Tak wic Old Shatterhand ma si sta gosicielem prawd objawionych, nauczycielem prawd moralnych i siewc ideaw. Znw musz powoa si na sowa Karola Maya z jego autobiografii: Stworcytem tego Old Shatterhanda i Kara Ben Nemziego jako problem ludzkoci. Postawil go niegdy Bg, gdy po-szed do raju, by zapyta: Adamie, tj. czowieku, gdzie je-ste? Gdzie jeste szlachetny czowieku? Widz jedynie ludzi maych i upadych... Old Shatterhand i Kara Ben Nemzi przemierza j wic kruiny ziemskie w poszukiwaniu czfowie-ka szlachetnego. A tam, gdziego nie odnajdg, ukazuj.swym zachowaniem jego wizj, noszon we wasnym wntrzu. A wwczas imaginacyjny Old Shatterhand, imagina-cyjny Kara Ben Nemzi, nie pozostan fikcj, lecz urze-czywistni si i zrealizuj w czytelniku, ktbry wewntrznie wszystko wspprze,ywa, wznoszc si i udoskonalajgc 258 na podobiestwo moich postaci. W ten sposb wnosz wkad do realizacji wielkiego zadania, polegajcego na tym, by czowiek przemocy i czowiek niskich instynktw rozwin si tworzc czowieka szlachetnego. Pocztek tej przemiany pisarza widzimy ju wyranie w Mocie mierci. W jego nastpnych dzieach przemiana ta jest ju dokonana, to ju inny pisarz, inny styl, inne problemy ni w ksikach wczeniejszych. Autor w tym trudnym dla niego okresie postanawia wreszcie pozna z autopsji wiat arabski, o ktrym tyle pisa, a ktry zna tylko z ksiek innych autorw, z dzie geograficznych i licznych sownikw. W 1899 roku Karol May wyrusza na Bliski Wschd w towarzystwie pierwszej, a zarazem przyszej ony i z jej mem, ktry zmar w 1901 roku. Podr bya udana. Obcy, bajecznie kolorowy wiat odurzy P .. za. Haas i zgiek bazarw, intensywno zapachw - to wszystko spowodowao, e Kara Ben Nemzi, tak swobodnie czujcy si na pustyni w siodle wiatronogiego rumaka, czy te na grzbiecie wielbdzicy biegncej szyb-ciej ni pustynny

samun, spdza wikszo czasu w wy-godnych hotelach lub odbywa krtkie wycieczki po najbliszej okolicy jak kady przecitny turysta. Wydawa by si mogo, e podr Maya na Bliski Wschd nie przynios-a mu adnych korzyci. A jednak tak nie byo. Pisarz w swoim dzienniku notowa: Nie mog si napatrzy na te cuda, a nie posiadam przecie odpowiedniego przygotowania w percepcji sztuki i jej pikna. Goethe widziaby wszystko inaczej, inaczej by 259 myla i odczuwa. Niestety nie jestem ju w stanie tego nadrobi~ Poczucie niedostatku wyksztacenia i braku przygoto-wania literackiego do zawodu pisarza narastajce w cza-sie podry, spowodowao, e autor coraz bardziej pra-gn tworzy dziea o wikszej ni dotd wartoci. Wspo-mniaem ju, e pierwsz tak ksik jest napisany jesz-cze przed podr na Bliski Wschd Most mierci, bdcy nie tylko prb realizacji zamiarw autora w tworze-niu wielkiej literatury, jest take przejciem do symboli-zmu i moralizatorstwa, ktrych pene s nastpne dziea. May nigdy nie napisa dalszego cigu Mostu mierci. Jego plany udaremnia mier. W posowiu do tej pow Y . ci pisaem tak: May planowa napisanie zakoczenia Mostu mierci ale planu tego jak i wielu innych nigdy nie zrealizowa. (...) Ale moe to i lepiej. Musimy pamita, e May piszc Most mierci by ju duchowa innym czowiekiem ni wtedy, gdy two~zyl Wnnetou. (...) Kto wie, czy dalsza cz~ przygd bohatera Mostu mierci nie miaaby ju miejsca za tym progiem (tytu oryginau brzmi Am .lenseits tzn. Po tamtej stronie) czyli w raju - obojtnie, czy mahometaskim, cry chrzecijaskim. A gdyby trzeba byo z autorem wstpi do piekiet - mimo wszystko May to nie Dante - takie spra-wozdanie z podry mogoby by nie zamierzon parodig lub straszliwyn~c nudziarstwem. Na szczcie znalaz~ si czowiek, ktremu bliskie byly dziea Karola Maya i ktry zajmowal si zawodowo jego twrczoci. Wanie on, 260 Franz Kandolf, napisa zakoczenie Mostu yrcierci. Autor wywiza si z zadania, ktre sobie postawi, nad-spodziewanie dobrze. Przyswoi sobie styl Maya, potrafi nawet naladowa mayowskie moralizujce rozwaania. Akcja powieci przebiega ywo i rozwija si logicznie. Ka-ra Ben Nemzi postpuje stanowczo i zdecydowanie kiedy sytuacja tego wymaga, a kiedy trzeba stosuje podchody, ktrych uprawiania nauczy si od Indian w lasach i na preriach Amerykijako Old Shatterhand. Tej sztuki uywa podsuchujc Ghaniego i Beduinw z wrogiego plemie-nia, knujcych plany niebezpiecznej zasadzki; w tajemni-czych podziemiach wprowadza w puapk ca kohort wrogw, synnym piorunujcym ciosem na moment przed zdemaskowaniem, ogusza szejka zbjeckiego plemienia, w domu Ghaniego daje dowody niezwykej przenikliwoci znajdujc ukryty przez pod~tpnego otra skarb Munediego i wane dokumenty. Na pustyni bezbdnie odnajduje kryjwk koni i wielbdw, nalecych do schwytanych w podziemiach staroytnej twierdzy Beni Se-bidw, dajc jeszcze raz dowd niezwykego mistrzostwa w tropieniu ladw. Sd w paacu wielkiego szarifa Mekki przypomina inne sceny z powieci Maya: rozpraw z Lo-chw Babilonu, przesuchanie u mutasselima w Amadi-jah z Przez dziki Kurdystan czy spotkanie z szeryfem w Weston w Ameryce z Boego Narodzenia. We wszystkich tych utarczkach z przedstawiciel~mi miejscowych wadz autor - uywajc imienia Old Shatterhanda czy Kara Ben Nemziego zwycia dziki nieubaganej 261 logice, lepszej znajomoci prawa obowizujcego na da-nym terytorium i czystym intencjom swojego postpowa-nia. W powieci Kandolfa odnajdujemy rwnie Hadi Ha-lefa Omara. Jest jak zawsze odwany, skory do sigania po korbacz ze skry hipopotama, ktry uwaa czsto za najlepszy rodek i najlepsze narzdzie do rozwizywania niektrych problemw, obdarza swojego nauczyciela i mi-strza nieograniczonym zaufaniem i wielkim podziwem, jest zawsze wiernym i lojalnym towarzyszem w najbardziej nawet niebezpiecznych momentach licznych przygd. Warto te wspomnie, e kiedy dzi, w pewnym kraju le-cym pomidzy morzem i grami zwyky szary czowiek nie moe wieczorem spokojnie wyj na ulic - to pogl-dy Halefa staj mu si dziwnie bliskie i dochodzi do wnio-sku, e oprcz wszystkich dodatnich cech, Halef mia rw-nie bardzo rozsdne spojrzenie na zagadnienie logiczne-go zwizku skry bandyty ze skr hipopotama. Ten may wzrostem, ale

posiadajcy wielkie serce szejk Haddedih-nw jest skory nie tylko do uywania bata, kiedy trzeba poskromi opryszkw, zagraajcych spokojnym ludziom lub wymierzy im kar za okrutne zbrodnie; jest take zdolny do chwili refleksji lub gbszej zadumy nad kondy-cj wiata i jego mieszkacw gdy co poruszyjego wrali-we serce. A czy nie jest godny naladowania jego stosunek do ony, ukochanej Hanneh? (Z drugiej jednak strony, gdzie dzi szuka takich on: kochajcych, wier-nych, doradzajcych mom dyskretnie a mdrze? Moe 262 jeszcze uchowao si ich kilka w najgbszej pustyni wrd Beduinw? Gdyby podobnych maestw bya w tzw. cywi-lizowanym wiecie wikszo-nie byoby potrzebne pra-wo rozwodowe - ale ilu zawodowych nauczycieli moral-noci - nie znajcych zreszt instytucji maestwa z y-ciowej praktykistracioby Iukratywne zajcie!) A przecie may Hadi przy wszystkich swoich zaletach i wadach jest postaci nie pozbawion cech komicznych, potrafic rozbawi serdecznie czytelnika swoimi niespo-dziewanymi postpkami lub rozwaaniami na rne te-maty, by ju nie wspomnie o stylu jego przemwie.Ta-kim go stworzy Karol May i taki sam jest Halef, Franza Kandolfa. A ju jego przemowa do Kara Ben Nemziego w sprawie punktu cikoci, ktry tene, wedle Halefa, zgubi w podziemiach -jest nie do odrnienia od podo-bnych peror Halefowych, pisanych przez Maya. Jednym sowem czytelnik, ktry czeka niecierpliwie by pozna dalsze losy bohaterw Mostu mierci - dosta do rk ksik, ktra jest napisana tak, jakby j napisa sam au-tor Winnetou i to w swoim najlepszym okresie. Nigdy nie byem zwolennikiem dopisywania dalszych cigw do powiei znanych pisarzy; proceder ten uprawiany by od dawna i trwa do dzi. W 1904 roku w Grdku wydano tumaczenie powiecideka J. Du Boys w czterech tomach pt. Hrabia Monte Christo. Przed wojn wyszed w Pozna~iu tom o 303 stronach DArtangnan z nazwiskiem Aleksandra Dumasa na stronie tytuowej i z adnotacj drobnym drukiem; wedug znalezionego 263 rkopisu opracowaBedford Jones. Oba te czytada maj chyba tyle wsplnego z Dumasem, e s nie zamierzon przez autora parodi. Zupenie niedawno ukazaa si ksika Tajemnica Poodle Springs, autorzy - Raymond Chandler i Robert B. Parker. Synny autor czarnego kryminau zdy przed mierci napisa 28 stron, a 248 dopisa Parker. Powiejest nieza, ale wida, e to nie dzieo Chandlera. A zupenie ju niedawno czytaem cig dalszy powieci klasyka naszej literatury. Tuju brak sw - albo raczej zbyt wiele cinie si ich pod piro. Tylko dwie ksiki bdce wstpem i zakoczeniem dzie znanych pisarzy dorwnuj swoim pierwowzoro Zoto z Porto Bello Artura Howdena Smitha i W po ziemiach Mekki Franza Kandolfa. T drug wydawni two oddaje do rk Czytelnikw z przekonaniem, e bd ~~ zadowoleni, mogc pozna rozwizanie zagadkowych wydarze, ktre nie zostay wyjanione w Mocie mierci , a take spotka si z Kara Ben Nemzim i jego wiernym towarzyszem - Hadi Halefem Omarem. Aleksander Okruciski Wszystkich Czytelnikw, chccych podzieli si uwagami o tej ksice prosz o listy na adres: ul. Gajowicka 140/7

53-322 WROCl.AW * cytowane za: Karol May - anatomia sukcesu N.Honszy i W Kunickiego

You might also like