You are on page 1of 32

Konwencja konstytucyjna

Prawa i Sprawiedliwości
Wystąpienie prezesa PiS
Jarosława Kaczyńskiego

Warszawa
20 września 2003
Dlaczego trzeba zmienić konstytucję? Najprostsza odpowiedź wyni-
ka z powszechnej dziś krytyki polskiego życia publicznego i wynikają-
cego z niej postulatu powołania IV Rzeczypospolitej, państwa zasadni-
czo różniącego się od obecnej III Rzeczypospolitej. Tak głęboka zmiana
musi pociągać za sobą uchwalenie nowej konstytucji. Dlaczego? – moż-
na by zapytać. Jakie konkretne cechy ustawy zasadniczej z 1997 r. po-
wodują uznanie jej za nieprzydatną dziś i jutro, gdy przyjdzie konstru-
ować nowy porządek? Podejmując próbę odpowiedzi na to pytanie
oraz dalsze, dotyczące zasad tworzenia nowej konstytucji i niektórych
konkretnych propozycji jej postanowień, trzeba przede wszystkim za-
pytać o podstawowe cele ustawy zasadniczej, o rolę, jaką możne ode-
grać w życiu zbiorowości.
Otóż można wyróżnić dwa rodzaje konstytucji: deskryptywną
i konstruktywistyczną. Konstytucja deskryptywna jest swego rodzaju
zapisem, ujęciem w formuły prawne istniejącego stanu życia publiczne-
go i społecznego, rzecz jasna z pewnymi korektami, ale nie takimi, któ-
re miałyby znaczenie zasadnicze. Konstytucja konstruktywistyczna na-
tomiast może odegrać rolę narodowotwórczą, państwowotwórczą, mo-
że sformułować naczelne zasady życia publicznego i społeczno-gospo-
darczego, nie funkcjonujące dotąd w praktyce i przez ustanowione
przez siebie instytucje sprzyjać ich wcieleniu w życie. Role te nie są
w praktyce rozdzielne, tj. poszczególne przepisy konstytucyjne i usta-
nowione przez nie instytucje odnoszą się często do więcej niż jednej ro-
li. Nie da się ich też do końca oddzielnie opisać. Jakie są przesłanki
ewentualnego postulowania konstruktywistycznej formuły polskiej
ustawy zasadniczej? Kiedy w ogóle można mówić o takiej potrzebie?
Wyprzedzając przykłady historyczne, o których mowa będzie poniżej,
można stwierdzić, iż zawsze chodzi o wolę daleko idących zmian.
W przeszłości w skrajnych przypadkach w grę wchodziło nawet dąże-
nie do nadania narodowi nowej tożsamości, jej korekty, a nawet wręcz

3
Konwencja konstytucyjna Prawa i Sprawiedliwości

o jego powołanie. Zwykle działo się to wtedy, gdy odczuwano potrze-


bę wyjścia z jakiejś sytuacji traktowanej jako nienormalna, niemożliwa
do zaakceptowania, na przykład skrajne zacofanie, totalitaryzm i zależ-
ność, ciężka klęska wojenna.
Polska 1989 r. wyszła z trwającego pół wieku zniewolenia i totalita-
ryzmu. A właściwie można powiedzieć, że zniewolenie to, w różnych
formach, trwało – z krótkimi przerwami i jedną dwudziestoletnią –
przeszło 250 lat. Były więc wszelkie przesłanki do tego, by zabiegać
o nowy kształt życia narodowego, o nowe państwo – nie wolno zapo-
minać, że pozostał stary aparat państwowy – o klarowne określenie za-
sad porządku państwowego, społecznego i gospodarczego. Jak ustawa
zasadnicza z 1997 r. wypełniła swoje funkcje we wskazanych dziedzi-
nach? Żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba przyjrzeć się jej posta-
nowieniom. Zacznę od omówienia jej roli narodowotwórczej. Ale za-
nim to nastąpi – drobne wyjaśnienie.
W przeszłości można odnaleźć przypadki, kiedy umowa społeczna
zawierana przez kolonistów zajmujących jakieś terytorium tworzyła
zasady nie tylko życia publicznego, ale i społecznego. Z fenomenami te-
go rodzaju mamy do czynienia rzadko, ale są one przykładem najdalej
posuniętej roli konstruktywistycznej konstytucji. Nieco inaczej jest wte-
dy, gdy to ustawa zasadnicza leży u podstaw powołania narodu
i w znacznym stopniu go kształtuje. Tak było w wypadku konstytucji
amerykańskiej. W zupełnie innych okolicznościach – jako wyraz woli
zorganizowanej i zdeterminowanej mniejszości – podobną rolę odegra-
ła konstytucja turecka. Nieco inaczej rzecz się miała we Francji, gdzie
pierwsze próby związane z Rewolucją Francuską były nieudane, choć
konstytucja z 1793 r. zawierała projekty bardzo radykalne. Niemniej po-
bieżne choćby spojrzenie na późniejsze konstytucje francuskie wskazu-
ją, że zawierały one coś, co daleko przekracza kształt instytucji. Laicka
republika Francuzów wywodząca swą tożsamość z tradycji Rewolucji
Francuskiej nie jest przecież wynikiem nieistnienia innych tradycji po-
litycznych. Podtrzymywanie takiej republiki przez de Gaulle’a jest jed-
nak trwałym ukształtowaniem pewnego modelu życia narodowego
i tożsamości narodowej przez mechanizm konstytucyjny. Innym przy-
kładem kreatywnej roli ustaw zasadniczych są konstytucje państw
postfaszystowskich, narzucające – dzięki oparciu na siłach zewnętrz-

4
Wystąpienie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego

nych – nowy kształt życia narodowego i do jakiegoś stopnia same


kształtujące narody.
Jeśli przyjrzeć się przesłaniu narodowemu nowej ustawy zasadni-
czej, a więc odnoszącemu się przede wszystkim do aksjologii – wyrażo-
nej i bezpośrednio, i przez instytucje – to dostrzeżemy szczególnego ro-
dzaju kompromis zawarty przez dwie elity: lewicy postkomunistycznej
i centrolewicy postsolidarnościowej, której podstawą jest – można to
tak określić – niekonsekwentny liberalizm. Nie dokonano ani wyboru
tradycji, która ma stanowić podstawy życia narodowego, ani nie sko-
rzystano z bardzo nieodległych w czasie precedensów tworzenia się
rzeczywiście trwałych relacji między państwem a narodem w drodze
umowy społecznej. Sposób uchwalenia konstytucji, wykorzystanie nie-
reprezentatywności Sejmu, odrzucenie inicjatyw społecznych są tego
dowodem. Określenie „naród”, którym konstytucja posługuje się nader
oszczędnie, zostało ujęte jako zbiorowość składająca się ze wszystkich
obywateli Rzeczypospolitej – a więc także deklarujących inną przyna-
leżność narodową – między którymi główna linia podziału biegnie we-
dług osi wierzący-niewierzący. Jest to podział całkowicie anachronicz-
ny, osadzony mocno w PRL-u, kiedy to, można rzec, władza była nie-
wierząca, co nadawało części społeczeństwa odrzucającej religię szcze-
gólne znaczenie. Ustawa zasadnicza pełni tu więc – w warstwie aksjo-
logicznej – funkcję petryfikatora poprzedniego – jak to już określiliśmy
– nienormalnego stanu. Przyjrzenie się przepisom szczegółowym,
choćby dotyczącym relacjom państwo-Kościół i roli religii, potwierdza
tę konstatację.
Twardy antyklerykalizm, charakterystyczny dla komunistycznej
i postkomunistycznej elity, łączy się tu z chytrym oportunizmem, każą-
cym poszukiwać kompromisu z potężną instytucją. Nie zgodzono się
na Invocatio Dei. Jego przyjęcie stanowiłoby bowiem zmianę odnoszącą
się do całego porządku konstytucyjnego i w niemałym zakresie, choć
pośrednio, do tożsamości narodowej, ożywiając jej tradycyjny charak-
ter. Natomiast konstytucjonalizacja konkordatu jest aktem z zakresu ad-
ministracji, na który można się zgodzić, zwłaszcza że nie przeszkadza
ona atakować zarówno Kościoła, jak i wartości chrześcijańskich.
Preambuła ustawy zasadniczej z 1997 r. nie zawiera też żadnej wy-
raźnej deklaracji antykomunistycznej, a zakaz działalności partii komu-

5
Konwencja konstytucyjna Prawa i Sprawiedliwości

nistycznej w oczywisty sposób nie odnosi się do rzeczywistego odrzu-


cenia tradycji PRL-owskiej. Stan, w jakim przez 45 lat żyli Polacy, nie zo-
stał nawet właściwie nazwany. Konstytucja mówi co prawda o łamaniu
praw człowieka i podstawowych wolności oraz o gorzkich doświadcze-
niach, ale nie o zbrodniach, masowych mordach, totalitaryzmie i nieist-
nieniu nie tyle praw ludzkich, ile w ogóle prawa jako zespołu norm re-
alnie ograniczających władzę. Mgliste i eklektyczne deklaracje pream-
buły, nie nawiązujące do jakiejkolwiek realnie funkcjonującej tradycji
politycznej, tworzą jedynie zamieszanie w sferze wartości i umożliwia-
ją już nie tylko eksponowanie wzajemnie sprzecznych, ale także jawnie
antynarodowych tradycji. Pomniki osób odpowiedzialnych za zbrodnie
popełnione na Polakach, przywileje dla emerytowanych funkcjonariu-
szy najbardziej zbrodniczych formacji reżimu komunistycznego są tego
przykładem.
III Rzeczpospolita nie stała się w wyniku uchwalonej w 1997 r. kon-
stytucji ani solidarnościowym państwem społecznej sprawiedliwości,
ani katolickim państwem narodu polskiego, ani silnym państwem po-
rządku, ani liberalnym państwem wolności. W praktyce oznacza to, że
nie mogła, i nie może, odegrać pozytywnej roli narodowotwórczej.
Petryfikuje natomiast istniejący stan społeczny – o czym niżej – w któ-
rym bezsilność i stale postępująca parcelacja władzy jest gwarancją je-
go trwałości. Ponieważ układ ten łączy w sposób – można rzec – do-
skonały niesprawiedliwość z bezideowością, tj. z radykalnym ograni-
czeniem znaczenia motywacji bezinteresownej w życiu społecznym,
jego siła dezintegracyjna jest ogromna. Dezintegracja odnosi się za-
równo do narodu, jak i do poszczególnych społeczności, jest wszech-
obejmująca.
Konstytucja z 1997 r. nie spełniła nie tylko roli narodowotwórczej, ale
stała się elementem, i to bardzo ważnym, podtrzymywania sytuacji, któ-
rej źródła sięgają co najmniej lat 70., a której bezpośrednim punktem po-
czątkowym było wprowadzenie stanu wojennego i jego następstwa
w różnych dziedzinach życia. Załamanie się wówczas procesu odrodze-
nia narodowego, upadek rewolucji moralnej oznaczały nowy kryzys,
nawrót negatywnych zjawisk, które towarzyszyły trwającemu od 1939
r., a i wcześniej, procesowi rozpadu tradycyjnego porządku, a które w la-
tach 70. stworzyły syndrom ułomnego społeczeństwa konsumpcyjnego.

6
Wystąpienie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego

Przejdźmy do drugiego pytania, tzn. pytania o państwo, a dokład-


nie o to, czy w okresie przełomu konstytucja konserwuje stare, czy też
tworzy nowe państwo? Mówiąc inaczej, czy podtrzymuje stary aparat
państwowy czy też powołuje nowy? Problem ten – jak już pisaliśmy –
jest w niemałej mierze związany, a w pewnych fragmentach nawet toż-
samy, z poprzednim, ale zawiera pewne nowe elementy. Nowe pań-
stwo można powołać bez tak głębokiej ingerencji w życie narodowe,
bez tak silnego elementu mobilizacyjnego i tożsamościowego, jaki jest
konieczny przy budowie czy zasadniczej korekcie tożsamości narodu.
Nie oznacza to jednak, by powołanie jakościowo nowego aparatu pań-
stwowego mogło być procesem czysto organizacyjnym, abstrahującym
od wartości odnoszących się do legitymizacji całego systemu państwo-
wego i jego reguł działania. W Polsce główne pytanie odnosiło się kon-
kretnie do dekomunizacji i lustracji, tj. działań zmierzających do rozbi-
cia jawnych i tajnych powiązań organizacyjnych w aparacie władzy,
wywodzących się jeszcze ze starego systemu. Zaniechanie ich rozbicia
oznaczało w praktyce zgodę na ich zasadniczą rolę, wręcz dominację,
w życiu publicznym, gospodarczym i społecznym oraz że tak czy owak
państwo będzie stare. Dekomunizacja i lustracja mogły być przeprowa-
dzone w trybie pozakonstytucyjnym, ale skoro tego nie dokonano, na-
leżało to uczynić w konstytucji. Jak wiadomo, tzw. konstytucja „Solidar-
ności” zawierała odpowiednie przepisy. Projekt został odrzucony, żad-
ne jego fragmenty nie znalazły się w uchwalonej ustawie zasadniczej.
Nie wprowadzono w niej również przepisów innego rodzaju, tzn. ta-
kich, które przez czasowe zniesienie stabilizacji personalnej w różnych
częściach aparatu państwowego – skrócenie kadencji itp. – umożliwiły-
by przeprowadzenie daleko idących zmian. Pozostało stare państwo.
Miało to, musiało mieć, rozległe skutki we wszystkich sferach, poczyna-
jąc od politycznej przez gospodarczą, społeczną do kulturowej. Jest
oczywiste, że miało to, i ma, ogromny wpływ na kondycję narodu. Ze
starymi państwami bowiem związany jest nieodłącznie dominujący,
tzn. najbardziej efektywny z punktu widzenia zaspokajania potrzeb
jednostek, paradygmat działania modus operandi, zakładający organizo-
wanie się w celu uzyskiwania korzyści kosztem społeczeństwa w spo-
sób nieuprawniony, nie tylko w świetle przepisów, ale także elementar-
nego poczucia sprawiedliwości. Owo organizowanie się odnosi się też

7
Konwencja konstytucyjna Prawa i Sprawiedliwości

do działań w sferze władzy, co ma z kolei wpływ na jakość rządzenia


i szeroko rozumiane bezpieczeństwo narodowe. Opisanie wszystkich
skutków tej sytuacji nie jest tu możliwe, skupimy się więc na tym, co
wiąże się z pytaniem trzecim.
Zapytajmy o wypełnianie podstawowych deklaracji ustrojowych
zawartych w konstytucji. Chodzi o deklaracje o demokratycznym pań-
stwie prawnym oraz o społecznej gospodarce rynkowej i zrównoważo-
nym rozwoju, które łączą się ze sobą i w dalszych rozdziałach konsty-
tucji uzupełniane są licznymi artykułami nadającymi obywatelom
uprawnienia sensu stricto socjalne, ale też odnoszące się do oświaty
i kultury. Warto te konsekwencje rozważyć, gdyż konkretyzują one to,
co napisaliśmy o realnym charakterze obowiązującej dziś ustawy za-
sadniczej. Rok 1997 był ósmym rokiem tzw. transformacji ustrojowej, tj.
wychodzenia z systemu niesamodzielnego totalitaryzmu, którego za-
sadniczym zadaniem było utrzymanie zależności wobec obcego mocar-
stwa i podporządkowanie życia publicznego, społecznego i gospodar-
czego jego celom. Centralny ośrodek dyspozycji politycznej PRL był ge-
netycznie i w znacznej mierze także w działalności bieżącej kształtowa-
ny przez obcego hegemona. Owa zależność, przynajmniej w sferze bez-
pośredniej, została zniesiona przez wprowadzenie procedur demokra-
tycznych, czego skutkiem było powołane przez społeczeństwo naj-
pierw częściowo, a potem w całości samodzielnego CODP. Niemniej,
pomijając nawet skomplikowany i nierozpoznany problem trwania
różnych zależności, pozostała sprawa skutków, jakie w świadomości
społecznej musiało pozostawić zniewolenie, które nastąpiło po zaled-
wie 20 latach od odzyskania niepodległości. Totalitaryzm, nawet w zła-
godzonej po 1956 r. – można powiedzieć podziurawionej – formie,
w założeniach ustrojowych, a także w praktyce do końca oznaczał peł-
ne skupienie władzy ekonomicznej i politycznej w jednym ośrodku.
Jest to model całkowicie sprzeczny z wymogami, które muszą być speł-
nione, by państwo mogło być praworządne i demokratyczne. Trzeba so-
bie bowiem uświadomić, że praworządność jest atrybutem pewnej for-
my społeczeństwa, nie zaś stanem, który można osiągnąć przez dekla-
racje, a nawet i konstytucje. Bez osiągnięcia pewnego minimalnego po-
ziomu tzw. mediatyzacji władzy, tj. istnienia różnych ośrodków spo-
łecznej siły nawzajem się równoważących, praworządność jest niemoż-

8
Wystąpienie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego

liwa, i to niezależnie od tego, czy nadmierne skupienie sił następuje na


skutek odpowiedniego kształtu ustroju państwa czy też w wyniku dzia-
łania innych, pozapaństwowych mechanizmów społecznych.
Dla praworządności kapitalne znaczenie ma stan aparatu państwo-
wego i związanych z nim elit. Nie chodzi tu o jego konstrukcję, np. trój-
podział władzy, ale o stan świadomości urzędników, charakter ich rela-
cji z gospodarką i innymi elementami życia społecznego, zakres realnej
kontroli opinii publicznej nad działaniami aparatu. Jeśli aparat jest sła-
by, jeśli istnieje drastyczna różnica między jego statusem materialnym
a propozycjami, jakie mu oferuje gospodarka rynkowa, i jednocześnie
jest on w tę gospodarkę na różne sposoby uwikłany, jeśli dopuszcza się
mieszanie ról urzędniczych i rynkowych, zbudowanie państwa praw-
nego jest nierealne.
Jak to wyglądało w Polsce lat 90.? Czy grupa społeczna, która uzyska-
ła przewagę w życiu gospodarczym, w wielu innych dziedzinach życia
społecznego, w życiu publicznym, po wprowadzeniu nowej konstytucji
mogła ją utrzymać? Mam na myśli najszerzej rozumianą nomenklaturę
komunistyczną i osoby oraz grupy dokooptowane. Otóż wobec zanie-
chań twórców konstytucji nie tylko zachowała ją, ale także umocniła. Co
więcej, uzyskała ona taką społeczną siłę, że można mówić o niej jako
o czynniku uniemożliwiającym zachowanie praworządności.
Nie oznacza to, że prawo w ogóle nie funkcjonuje, ale chodzi o spo-
sób jego funkcjonowania. To znaczy, z jednej strony, funkcjonują reguły
nieprzebudowanego do końca aparatu państwowego, ciągle powiąza-
nego z opisanym wyżej układem społecznym, z drugiej zaś, następuje
swoiste przejmowanie państwa i prawa przez korporacje i grupy intere-
su. Dostrzegalnym, także w konstytucji, przejawem tej sytuacji jest zna-
komite usytuowanie środowisk prawniczych, a dokładnie – korporacji
prawniczych. Konstytucja z 1997 r. nie tworzyła też wymogów dotyczą-
cych oddzielenia rynku i sfery publicznej. Jeśli w ostatnich latach nastą-
pił tu pewien postęp, przynajmniej na poziomie przepisów prawa, to
stało się to na skutek działań grup kontestujących realny system działa-
jący w Polsce, przy czym rzeczywista skuteczność przyjętych rozwiązań
prawnych jest niewielka. Nie wydaje się też, by nastąpiła jakaś wyraźna
zmiana stosunku postkomunistycznych elit wobec prawa PRL-ow-
skiego traktowanego jako instrument władzy. Nie da się też zaprzeczyć,

9
Konwencja konstytucyjna Prawa i Sprawiedliwości

iż postawa taka nie była też obca części elit wyrosłych z „Solidarności”
i innych ruchów antykomunistycznych. Niezależnie od tego, mieliśmy
do czynienia z innym fenomenem, który w praktyce zbliżał do siebie po-
stawy dużej części obydwu grup. Chodzi o rzeczywiste znaczenie i spo-
łeczną funkcję pojęcia demokratycznego państwa prawa.
Funkcjonuje ono już od początku lat 90., wcześniej mając formę po-
stulatu. Jego interpretacja – i teoretyczna, i praktyczna – skupiła się na
ochronie praw nabytych oraz tych norm, które łącznie gwarantują pra-
wa obywatela wobec działań państwa. Przyczyny takiej interpretacji
były różne, w niemałym stopniu wynikały z powstałego w połowie lat
50. i funkcjonującego przez następne 35 lat sposobu myślenia, który
można określić jako moderacyjny (proponowanie różnych rozwiązań
prawnych, które łagodziłyby praktyki państwa socjalistycznego). My-
ślenie to obok zapoczątkowanego także w połowie lat 50. nurtu legali-
stycznego odcisnęło piętno na twórczości tej części prawniczych środo-
wisk akademickich, którym można przypisać dobrą wolę. Rok 1989
umożliwił wcielenie w życie pomysłów z poprzedniego okresu, nawet
tych, których użyteczność w nowej sytuacji, a zwłaszcza wobec ko-
nieczności przebudowy społecznej, była wątpliwa. Dołączyła się do te-
go także wywodząca się z poprzedniego okresu, choć mająca i inne źró-
dła, tendencja do tworzenia prawnych gwarancji interesów korporacyj-
nych. Oba te zjawiska były funkcjonalnie zbieżne, tj. miały i mają wy-
raźnie petryfikacyjny charakter i były mocno popierane przez starono-
wego hegemona. Przepisy zamieszczone w rozdziale o sądownictwie
konstytucji z 1997 r. oraz przepis o powszechnym prawie do sądu to
przykłady takiej funkcji ustawy zasadniczej. Innym jest rozdział o źró-
dłach prawa, który potwierdził dotychczasową praktykę, wprowadził
nowe rygory, a przede wszystkim dał asumpt do jej dalszego, wykra-
czającego już poza literalną treść przepisów, rozwoju. Wprowadzenie
pojęcia sprzeczności ustawy z prawem (a więc nie z konstytucją czy ra-
tyfikowaną umową międzynarodową), konstytucjonalizacja zasad
techniki legislacyjnej, ogromna dowolność interpretowania przepisów
prawa międzynarodowego obowiązującego w Polsce i częste odwoły-
wanie się do prawa międzynarodowego, które w Polsce nie obowiązu-
je, dezawuowanie projektów ustaw to przykłady takich praktyk. Prze-
pisy o źródłach prawa prowadzą do obniżenia poziomu legislacji przez

10
Wystąpienie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego

nadmierne rozbudowanie ustawodawstwa poddawanego z istoty rze-


czy prawom parlamentarnego przetargu, a także utrudniają wprowa-
dzenie istotnych zmian społecznych.
Nieco inne źródła, ale podobną rolę odgrywają przepisy o samorzą-
dach, usztywniające możliwość ich konstruowania (chodzi o przepis
nakazujący symetrię między strukturami terytorialnej administracji
rządowej i samorządowej), ale bez wątpienia służące zaspokojeniu in-
teresów korporacji samorządowców. Przykładem oddziaływania na
przepisy konstytucyjne bezpośrednich partykularnych interesów poli-
tycznych związanych z działaniem systemu politycznego jest konstytu-
cjonalizacja Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, mimo że w sposób
oczywisty nie spełniła ona założonych w powołującej ją ustawie funk-
cji. I na tym przykładzie widać, że tworzone przepisy służą utrwalaniu
istniejącego układu społecznego.
Podobną funkcję spełnia utrzymywanie dwóch ośrodków władzy
wykonawczej: rządu i prezydenta (przepis o 30 wyłączeniach od kontr-
asygnaty jest ewenementem w skali międzynarodowej). Jeśli wziąć pod
uwagę, że w ciągu czternastu lat III Rzeczypospolitej te dwa ośrodki
w pełni współdziałały tylko przez około 2,5 roku (Wałęsa-Bielecki, Kwaś-
niewski-Cimoszewicz), to staje się jasne, że przepisy o prezydenturze
ustanowiono w obawie przed wyłonieniem się większości parlamentar-
nej, która dokona rzeczywistych zmian. Nie sposób też nie zauważyć,
że przynajmniej niektóre z wymienionych wyżej fragmentów konsty-
tucji poza podtrzymywaniem istniejącego układu społecznego, unie-
możliwiającego w istocie stworzenie państwa praworządnego, osłania-
ją także fatalne funkcjonowanie różnych instytucji, czyniąc z takich
przepisów, jak np. prawo do sądu, fikcją. Również zakaz tworzenia są-
dów specjalnych w czasie pokoju niezwykle utrudnia ostrą reakcję pań-
stwa na zagrożenia, a także praktycznie wyklucza możliwość osądzenia
zbrodni z lat 1944-89. Dotyczy to nie tylko sądownictwa, ale także armii,
która w swym obecnym usytuowaniu konstytucyjnym staje się swego
rodzaju zapleczem politycznym prezydenta, szczególnie gdy nie popie-
ra go większość Parlamentu, a zwykle nie popiera.
Podsumowując, trzeba powiedzieć, że demokratyczne państwo
prawne nie może zostać wprowadzone przy obecnie obowiązującej
konstytucji. Prawo zaś odgrywa rolę instrumentu w rękach silniejszych

11
Konwencja konstytucyjna Prawa i Sprawiedliwości

grup i jednostek, osłaniającego bardzo często stosunki społeczne opar-


te na zasadach nie mających z nim nic wspólnego.
Przejdźmy do deklaracji odnoszących się do spraw społeczno-gospo-
darczych. Zagwarantowane w konstytucji prawa mogą być przez pań-
stwo wcielane w życie dzięki środkom publicznym. I chociaż ustawa za-
sadnicza realistycznie ogranicza np. powszechne prawo do sądu, to
i tak jest ono fikcyjne. Ale jeśli zapisane w konstytucji uprawnienia oraz
dyrektywy dla rządu dotyczące polityki państwa w różnych dziedzi-
nach są w znacznej mierze fikcją, to przyczyny tego, choć też zawarte
w konstytucji, są inne. Oto w ustawie zasadniczej III Rzeczypospolitej
dokonano, i to całkiem jawnie, konstytucjonalizacji pewnej doktryny
ekonomicznej i związanych z nią interesów. To, co piszę poniżej, nie jest
próbą oceny ekonomicznej zasadności przyjętych rozwiązań, lecz jedy-
nie konstatacją, że stoją one w sprzeczności z szeroko zarysowaną sfe-
rą uprawnień socjalnych. Chodzi o przyjęte normy dotyczące wielkości
długu publicznego i sposobu pokrywania deficytu budżetowego. Sła-
bość państwa, która jest niejako wpisana w konstytucję, także nie
sprzyja realizacji tych praw, choćby dlatego, że uniemożliwia efektyw-
ne gromadzenie grosza publicznego. I wreszcie, oprócz swoistej nadre-
gulacji mamy też jej niedostatek – konstytucja nie rozstrzyga o trybie
wydawania pieniędzy publicznych, a wręcz pozwala na wydatkowanie
ich przez różnego rodzaju fundusze skomercjalizowane, służące
w praktyce partykularnym lub czysto indywidualnym interesom.
Omawiane fragmenty konstytucji muszą też prowadzić do wniosku,
że banki mają u nas szczególnie uprzywilejowaną pozycję. Niemożli-
wość finansowania deficytu z banku centralnego oznacza, że muszą go
pokrywać banki komercyjne, co znakomicie służy ich interesom, nato-
miast nie stymuluje rozwoju gospodarczego. Ponadto daje tym bankom
ogromną siłę polityczną w postaci ewentualnej odmowy przez nie fi-
nansowania deficytu. Charakterystyczne jest, że rozwiązania konstytu-
cyjne są tu symetryczne do wielu wcześniejszych od nich postanowień
ustawowych, nadających przywileje instytucjom finansowym. Konsty-
tucyjna regulacja sfery społeczno-ekonomicznej dzieli się więc na: sferę
fikcji, gdzie ustawa zasadnicza jest zespołem częściowo tylko realizowa-
nych postulatów (w rzeczywistości istnieje w Polsce całkowicie nieracjo-
nalnie skonstruowana i podlegająca prawom walki politycznej sfera so-

12
Wystąpienie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego

cjalna, która jednak nijak się ma do norm konstytucyjnych), i sferę real-


ną, gdzie konstytucja wyraża rzeczywisty układ interesów. Ten z kolei
wyklucza i społeczną gospodarkę rynkową, i zrównoważony rozwój.
Podsumowując, konstytucja z 1997 r. nie spełnia roli narodowotwór-
czej, nie funduje nowego państwa. Jej konstrukcja wyklucza praktycz-
ną realizację nawet jej głównych deklaracji odnoszących się do ustroju
politycznego i gospodarczego. Swoista fikcyjność Konstytucji III Rze-
czypospolitej, będąca do pewnego stopnia kontynuacją praktyk PRL-ow-
skich, ma wielką siłę destrukcyjną, wpisując się w dezintegracyjne i de-
mobilizacyjne oddziaływanie całego naszego systemu ustrojowego. Na
postawione na początku i opatrzone ogólną odpowiedzią pytanie: dla-
czego trzeba zmienić konstytucję?, odpowiedzieć można: są po temu
zasadnicze i wielkiej wagi powody.
Kiedy więc zasadność zmiany ustawy zasadniczej nie ulega już wąt-
pliwości, wypada zastanowić się, jakimi zasadami trzeba się kierować,
tworząc projekt nowej konstytucji. Gdyby potraktować ocenę dotych-
czasowej jako postulat, to nowa ustawa zasadnicza powinna odegrać
rolę narodowotwórczą (w sensie budowy tożsamości, tj. dokładnego jej
sprecyzowania i nadania jej mocy integracyjnej i mobilizacyjnej), fun-
dować nowe państwo, być tak skonstruowana, aby można było zreali-
zować zawarte w niej deklaracje odnoszące się do ustroju politycznego
i społecznego. Trzeba jednak poczynić tu pewną uwagę dodatkową.
Odegranie przez konstytucję roli narodowotwórczej jest zależne od jej
treści oraz, w nie mniejszym stopniu, od historycznego kontekstu,
w którym jest ona uchwalona i wprowadzona w życie. Niemało zależy
też od samego sposobu uchwalenia konstytucji. Kontekst 1997 r. był wy-
jątkowo niekorzystny. Nie ma wątpliwości, że dzisiejszy ułatwia zmia-
ny. Tworzy go zarówno kryzys obecnego systemu, jego kompromitacja,
jak i rysujące się coraz wyraźniej wyzwanie europejskie. Polak-obywa-
tel, Polak-Europejczyk i wreszcie Polak-człowiek wolny, wyzwalający
się z ograniczeń w sferze obyczaju i w sferze ludycznej – czyli propozy-
cje najmocniej forsowane przez media i cały system społecznych auto-
rytetów – zetknął się lub w niedługim czasie się zetknie z rzeczywisto-
ścią, która albo całkowicie obnaży fikcyjność tych tożsamości, albo też
pokaże ich destrukcyjne skutki. Chodzi o to, by te doświadczenia sku-
pić w jeden społeczny ruch, który doprowadzi do nowej rewolucji mo-

13
Konwencja konstytucyjna Prawa i Sprawiedliwości

ralnej pod hasłem nie tylko odrzucenia zła, ale także przeprowadzenia
pozytywnego programu. Jest to trudne, ale nie niemożliwe. Powinni-
śmy zacząć od prac nad nową konstytucją.
Równie ważne jak stworzenie nowej konstytucji jest to, jak będzie-
my nad nią pracować. Czy odwołamy się do sposobu działania, mające-
go głębokie zakorzenienie zarówno w europejskiej tradycji intelektual-
nej i politycznej, jak i tradycji polskiej, i to zupełnie nieodległej, czyli do
umowy społecznej. Nie mam wątpliwości, że najefektywniejszym spo-
sobem stworzenia konstytucji, która mogłaby odegrać rolę narodowo-
twórczą, jest doprowadzenie do zawarcia umowy społecznej między
tymi siłami społecznymi, które dostrzegają konieczność zmian i jedno-
cześnie prezentują postawę patriotyczną afirmującą naród i suweren-
ność państwową. Ta metoda bowiem sama przez się oznaczałaby budo-
wę pozytywnego kontekstu społecznego, świadomość wielkiej zmiany,
poczucie uczestnictwa, pozwoliłaby na równoważenie interesów nie
tylko uczestniczących w życiu publicznym elit, ale także szerszych grup
społecznych. Określenie „metoda” używam tu świadomie. Naród jako
wspólnota ukształtowana historycznie, o charakterze międzypokole-
niowym, nie jest tworem umowy. Umowa może być jedynie metodą
przełamania jego kryzysu, służyć dowartościowaniu go. Z tego, że
umowa społeczna byłaby działaniem najwłaściwszym, nie wynika, że
bez niej nie można uchwalić konstytucji odpowiadającej potrzebie cza-
su. Chodzi bowiem także o kształt ustawy zasadniczej. Jego osiągnięcie
zależy od określenia zasad, jakimi należy się kierować przy jej przygo-
towaniu. Wydaje się, że najważniejsze są następujące.
Pierwsza to zasada pozytywnego konstruktywizmu. Chodzi o zdol-
ność do wyjścia poza istniejący układ interesów i instytucji z nimi zwią-
zanych, o gotowość do podjęcia próby mocnego osadzenia planowane-
go porządku ustrojowego w sferze realnie funkcjonujących, choć nie
zawsze dominujących w społecznej świadomości i praktyce, wartości.
Jej realizacja jest szczególnie trudna, gdyż wymaga wyważenia między
tym, co pozytywne i realne, a tym, co pozytywne, ale nierealne. Okre-
ślenia wizji porządku, który da się wprowadzić w życie, chociaż jest
kompromisem między tym, co oczekiwane, pożądane i możliwe.
Druga to zasada empiryzmu. Przygotowując ustawę zasadniczą,
trzeba nieustannie konfrontować idee, koncepcje i projekty instytucji

14
Wystąpienie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego

ukształtowane w naszym kręgu cywilizacyjnym z doświadczeniem pol-


skiej praktyki państwowej lat 1918-39 (a szczególnie 1918-26), jak i okre-
su po 1989 r. Dopiero na ich tle można określić z dostateczną dozą pew-
ności, jak naprawdę będą funkcjonować poszczególne instytucje, jak
będą się układać zależności między nimi. Konieczne są tu też odwoła-
nie się do doświadczeń innych państw demokratycznych i szczegółowa
wiedza na temat funkcjonowania instytucji innych państw demokra-
tycznych. Jest oczywiste, że w tworzeniu konstytucji muszą uczestni-
czyć osoby mające odpowiednią wiedzę, zdolne do weryfikacji przed-
stawionych pomysłów.
Trzecia to zasada realizmu aksjologicznego. Nie ma, i nie może być,
konstytucji neutralnych aksjologicznie. Twórcy ustawy zasadniczej
muszą dokonać wyboru któregoś z konkurencyjnych systemów war-
tości, a jeśli konkurencji nie ma, sformułować deklarację osadzającą
konstytucję w jednym systemie wartości w sposób jasny, ale jednocze-
śnie zgodny z regułami demokracji, tzn. nie naruszając równości
praw tych, którzy moralnych poglądów większości nie podzielają.
Nienaruszanie równości praw nie oznacza jednak uznania roszczeń,
by poglądy mniejszości były stawiane na pierwszym miejscu i by nie
podlegały ocenie, a co za tym idzie – selekcji. W dzisiejszej Polsce ist-
nieje w istocie jeden powszechnie znany i funkcjonujący w skali ma-
sowej system wartości, opierający się na nauce Kościoła i tradycji na-
rodowej. To, co mu się w szerszej skali przeciwstawia, to nihilizm, wy-
rażony najpełniej przez tygodnik „Nie”, ale obecny również w innych
formacjach, a także w polskiej historii. Inne systemy wartości funkcjo-
nują tylko w wąskim, partykularnym wymiarze. Ponieważ konstytu-
cja nie może wyrażać tendencji nihilistycznych, jest oczywiste, iż
w sferze aksjologicznej nie ma wyboru, wszelkie próby skonstruowa-
nia kompromisu między tradycyjnym systemem wartości a nihili-
zmem nie mają sensu, gdyż w istocie muszą oznaczać kapitulację wo-
bec nihilizmu.
Zasada czwarta to realizm społeczny i polityczny. Tworzenia konsty-
tucji nie można abstrahować od pytań, jakie niesie moment historycz-
ny, czy to w odniesieniu do spraw związanych ze stosunkiem do PRL
(kontynuacja lub dyskontynuacja), a także II Rzeczypospolitej i III Rze-
czypospolitej, czy też kwestii własnościowych (w tym sprawy roszczeń

15
Konwencja konstytucyjna Prawa i Sprawiedliwości

wobec Polski), korupcji i, szerszej, rozkładu państwa, bezrobocia, pato-


logii społecznych itp., i wreszcie niezwykle dziś ważnych spraw zwią-
zanych z przynależnością do Unii Europejskiej.
Kolejna to zasada zachowania równowagi praw i wolności obywa-
telskich oraz obowiązek wobec państwa. Pierwotnymi zadaniami pań-
stwa jest obrona bezpieczeństwa zewnętrznego i wewnętrznego. Prawa
i wolności obywatelskie, których celem jest zagwarantowanie obywate-
lowi ochrony przed opresją ze strony państwa i zapewnienie mu swo-
bód, muszą być kształtowane tak, by nie paraliżować działań samego
państwa. Jeśli bowiem celem państwa jest obrona obywateli przed
opresją, to trzeba pamiętać, że opresja ze strony innych obywateli dzia-
łających w pojedynkę lub grupowo może być taka sama lub daleko
większa niż opresja ze strony państwa. Może też w praktyce uchylić
wszelki wpływ obywateli na władzę, nawet przy zachowaniu procedur
demokratycznych.
Problemy szczególnie trudne łączą się z zasadą niesprzeczności
uprawnień obywateli z prawami ekonomii. Rzecz w tym, że nie mogą
się one sprzeciwiać tym regułom ekonomicznym, które są oczywiste
przy założeniu, że celem narodowym niepodlegającym dyskusji jest
rozwój. Zasady tej nie należy interpretować tak, jak to robi liberalizm,
tzn. z właściwym dla tej koncepcji dążeniem do maksymalnego ograni-
czenia uprawnień socjalnych. Chodzi jednak o to, by nie tworzyć
w konstytucji sfery fikcji, zawsze bardzo szkodliwej, i jednocześnie nie
narzucać rozwiązań, które rozwój uniemożliwiają albo zasadniczo
utrudniają.
Zasada ta mocno wiąże się z kolejną, tj. dążeniem do unikania kon-
fliktów. Funkcją instytucji demokratycznych jest m. in. instytucjonali-
zacja konfliktów. Ma to znaczenie w każdej demokracji, ale szczegól-
nie w takim jej modelu, który mocno opiera się na afirmacji idei naro-
dowej, co wiąże się z imperatywem jedności. Dlatego bardzo ważne
jest, by konstytucja swoimi zapisami nie tworzyła konfliktów. Mogą
się one rodzić na tle różnych jej przepisów, ale szczególnie niebez-
pieczne jest stwarzanie iluzji socjalnych, tj. praw, z których wynikają
niemożliwe do zaspokojenia roszczenia. Trzeba tu wyraźnie odróżnić
cele od uprawnień przyznanych już dziś. Niewłaściwe jest też różni-
cowanie uprawnień na egzekwowane poprzez sądy i te, których reali-

16
Wystąpienie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego

zacja zależna jest od spełnienia dodatkowych warunków, np. uchwa-


lenia ustaw. Roszczenia, którego nie można zaspokoić, a które ma
podstawę konstytucyjną, może być zarzewiem konfliktu na wielką
skalę, szczególnie wtedy, gdy uda się przełamać obecny poziom dez-
integracji społecznej.
Na kolejnym miejscu trzeba wymienić zespół reguł, które łącznie
można określić jako zasady prakseologiczne, dotyczące stosunku wła-
dzy. Są one następujące:
● nie wolno tworzyć dwóch lub więcej ośrodków władzy wykonaw-
czej (np. rząd i prezydent);
● nie wolno tworzyć jakichkolwiek przesłanek dla autonomizacji czę-
ści aparatu państwowego (wojska, służb specjalnych, administracji,
specjalnych, wojewodów itp.);
● nie wolno tworzyć fikcyjnych uprawnień, w szczególności kontrol-
nych;
● nie wolno obciążać sądownictwa obowiązkami ponad możliwości,
w tym obowiązkiem podejmowania decyzji politycznych i ekono-
micznych w skali państwa;
● nie wolno umieszczać instytucji kontrolnych w strukturze władzy
tak, by były słabo immunizowane wobec prób wciągania ich w wal-
kę polityczną;
● nie wolno politykom powierzać roli sędziów;
● nie wolno tworzyć mechanizmów przetargu międzypartyjnego
przy powoływaniu instytucji mających chronić pluralizm i zasady
politycznej równości;
● nie wolno mieszać administracji rządowej z samorządową, samorzą-
du z autonomią, a autonomii z federalizmem;
● nie wolno formułować przepisów dotyczących stanów nadzwyczaj-
nych, tak by wynikała z nich możliwość bezradności państwa;
● nie wolno traktować praw urzędników jak praw obywatelskich;
● nie wolno tworzyć sfer administracji władzy pozostających poza
kontrolą.
Ostatnia zasada to przejrzystość przepisów konstytucji. Sformuło-
wania ustawy zasadniczej muszą być jasne i bardzo szczegółowo do-
pracowane. Cechą naszego życia społecznego jest brak powszechnie
przyjętych kryteriów i reguł. Sprawy najoczywistsze w świetle kryte-

17
Konwencja konstytucyjna Prawa i Sprawiedliwości

riów tradycyjnych czy też stosowanych w innych państwach stawały


się często powodem sporu. Zachowania, które jaskrawo łamały demo-
kratyczne zasady, nie spotykały się z potępieniem itp. Konstytucja mu-
si więc być precyzyjna nawet wtedy, jeśli wymaga to odejścia od po-
wszechnie stosowanego języka prawniczego.
Powyższe zasady mają charakter elementarny. Bez ich przestrzega-
nia nie da się stworzyć nie tylko dobrej, ale nawet „dostatecznej” kon-
stytucji. Niestety, nie były one uwzględniane przez twórców projektu
ustawy zasadniczej z 1997 r. (przez twórców projektu obywatelskiego
również). Pełne przedstawienie zastosowania wyżej wymienionych za-
sad w praktyce wymagałoby zaprezentowania całościowego projektu
ustawy zasadniczej albo przynajmniej bardzo szczegółowych tez. Nie
jesteśmy w tej chwili w stanie tego uczynić, gdyż prace nad nową kon-
stytucją dopiero się zaczynają. Naszym dążeniem jest to, by były one
elementem wielkiego przedsięwzięcia, jakim jest zawarcie umowy spo-
łecznej. Niemniej już dziś można, i trzeba, przedstawić zarys projektu
doprowadzenia do tego, by konstytucja mogła odegrać swą narodowo-
twórczą i państwowotwórczą rolę, tworząc i realizując swoje własne
deklaracje ustrojowe, dotyczące praworządności, solidarności społecz-
nej i racjonalnego rozwoju gospodarczego.
Zacznijmy od aksjologii zawartej w preambule i innych przepisach
konstytucyjnych. Zarówno pierwsza, jak i druga z wymienionych
wcześniej zasad, tzn. pozytywnego konstruktywizmu i empiryzmu, na-
kazuje przede wszystkim jednoznaczność. Nie może być jakichkolwiek
kompromisów w odniesieniu do wartości moralnych i narodowych tra-
dycji. Głęboki kryzys patriotyzmu, nasilający się w Unii Europejskiej
nacisk na ograniczenie czy wręcz likwidację państwa narodowego na-
kazują, by w nowej ustawie zasadniczej sformułować wprost wolę
trwania narodu i jego suwerennego państwa. Taka deklaracja określi
najbardziej podstawowy sens konstytucji i sposób rozumienia jej prze-
pisów. Ustawa zasadnicza musi zaczynać się od Invocatio Dei. Postulat
jego wprowadzenia może być traktowany na dwa sposoby: jako nada-
nie państwu sankcji transcendentalnej albo jako podkreślenie ciągłości
między I, II i IV Rzeczypospolitą. To drugie rozumienie może być do
przyjęcia także dla tych, którzy są odlegli nie tylko od integryzmu kato-
lickiego, ale nawet od wiary, oczywiście, wtedy gdy, zachowując dy-

18
Wystąpienie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego

stans wobec Kościoła, nie są jego zasadniczymi przeciwnikami. Podkre-


ślając ciągłość tradycji państwowej Polski, należy też wyraźnie wyeks-
ponować te doświadczenia, które najlepiej określają narodową świado-
mość: walkę o niepodległość, walkę z komunizmem i w szczególności
o „Solidarność”. Wartością tego doświadczenia jest nie tylko jego bli-
skość – całe średnie i starsze pokolenie Polaków przeżyło go bezpośred-
nio – ale także jego niezwykle „jednościowy”, można rzec, syntetyczny
wobec innych tradycji charakter. Ułatwia on określenie w sposób zrozu-
miały i dostępny szerokiemu ogółowi istoty narodu jako całości. Kon-
stytucja IV Rzeczypospolitej nie może cofnąć się przed tym zadaniem,
ważnym zawsze, ale dziś szczególnie, i wobec wyzwania kryzysu, i wo-
bec wyzwania europejskiego. Podkreślenie wagi własnej tradycji,
w tym tradycji ustrojowej, i wynikającej z niej odmienności wobec in-
nych, solidarności z rodakami i lojalności wobec wspólnoty ma wielkie
znaczenie. Podobnie jak wezwanie do narodowego zaangażowania
w każdej roli społecznej, jaką przychodzi obywatelom odgrywać. Wy-
maga to szczególnego podkreślenia zawłaszcza w czasach, kiedy do-
chodzi do konkurencji między wywodzącym się z komunizmu nad-
miernym utożsamianiem się ze wspólnotami partykularnymi a narodo-
wą lojalnością, czyli po prostu patriotyzmem. Zdefiniowanie pojęcia
narodu nie jest możliwe bez jednoznacznego wskazania jego chrześci-
jańskich korzeni, a także podkreślenia specyficznego kulturowo, poli-
tycznego, a nie etnicznego, charakteru przynależności, ukształtowane-
go przez polską historię. Naród jest suwerenem państwa, które powin-
no zagwarantować pełnię praw swoim obywatelom innej niż polska
narodowości. Nie należą oni do narodu, ale Polska jest ich ojczyzną,
a więc są częścią szerszej niż naród sensu stricto wspólnoty obywateli
Rzeczypospolitej. W Polsce obywatele innej narodowości to wspólnota
niewielka, o minimalnym znaczeniu praktycznym, ale warto ją tu
wspomnieć. Konstrukcja, którą proponujemy, nie ma bowiem charakte-
ru nacjonalistycznego.
Spór, jaki się toczył w Polsce w latach 90. dotyczył, głównie pytania
o to, czy III Rzeczpospolita ma mieć tożsamość antykomunistyczną.
Konstytucja 1997 r. takiej tożsamości nie tworzy, można rzec, przeciw-
nie, wynika to nawet jasno – jak już pisaliśmy – z niewłaściwego na-
zwania tego, co działo się w Polsce w latach 1944-89, tzn. że był to czas

19
Konwencja konstytucyjna Prawa i Sprawiedliwości

łamania praw obywatelskich. Jest to mankament, który musi być napra-


wiony. Państwo demokratyczne i niepodległe, które przez prawie pół
wieku podlegało komunistycznej presji, musi z natury rzeczy mieć toż-
samość antykomunistyczną. Nic poza interesem wąskich, ale wpływo-
wych, środowisk temu się nie przeciwstawia. Argument, że w PRL-u to-
czyło się zwykłe życie, że pracowano, budowano, zakładano rodziny,
przychodziły na świat dzieci, niczego tu nie zmienia. Zwykłe życie na
ogół toczy się nawet w warunkach bardzo ciężkiej opresji. Nie zmienia
to jednak faktu, że opresja ma miejsce i że trzeba ją potępić i odrzucić.
W Polsce dodatkowym argumentem na rzecz podkreślenia antykomu-
nistycznej tożsamości jest sposób odejścia od komunizmu – bez podkre-
ślenia przełomu i inauguracji nowego, bez rozbicia starych struktur.
Najprostsze wnioski, jakie można, i trzeba, wysnuć z konsekwencji tej
sytuacji – zatrucia całego życia społecznego – nakazują zdecydowane
działanie. Rzecz jasna, tożsamość antykomunistyczna nie jest tożsamo-
ścią narodową, lecz państwową, acz wynikającą z doświadczeń trzech
przynajmniej pokoleń Polaków. Biorę jednak pod uwagę, iż przedsta-
wiony wyżej zarys podstawowych elementów preambuły odnosi się ty-
leż do narodu istniejącego realnie, co do jego postulowanego kształtu,
który ma nadać państwu nowy charakter (państwo rozumiemy jako ze-
spół skoordynowanych i kooperatywnych działań, a przede wszystkim
impuls do działania). Określając charakter narodowej tożsamości i pod-
kreślając rolę narodu jako suwerena i centralny punkt odniesienia dla
aktywności państwa, musimy dążyć także do skonkretyzowania, co ma
nadać związkowi między narodem a państwem rzeczywisty i jedno-
znacznie pozytywny charakter. Chodzi przede wszystkim o wyraźne
ustalenie i uczynienie najwyższym prawem zasady, iż racją istnienia
i działania państwa jest dobro wspólne obywateli, o które władze mają
obowiązek stale zabiegać.
Owo dobro wspólne nie może być abstrakcją, ale musi oznaczać
konkretne przedsięwzięcia, których celem powinny być: sprawiedli-
wość, praca i bezpieczeństwo obywateli. Naród i społeczeństwo nie
składa się z izolowanych jednostek. Podstawową instytucją życia spo-
łecznego jest rodzina, pełniąca ważne funkcje i zapewniająca poprzez
następstwo pokoleń ciągłość narodu. Dlatego rodzina musi się znaleźć
pod szczególną opieką prawa, w tym konstytucji, a jej uprawnienia mu-

20
Wystąpienie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego

szą być szczególnie chronione. Chodzi zarówno o prawa ekonomiczne,


prawo do wychowania dzieci, zapewnienie trwałości, jak i o jedno-
znaczne wykluczenie, iż uprawnienia rodzinne lub quasi-rodzinne mo-
gą uzyskać związki o innym charakterze niż związek kobiety i mężczy-
zny. Sprawiedliwość generalnie zakłada równość obywateli wobec pra-
wa i jasne oraz społecznie akceptowalne zasady podziału innych niż
uprawnienia obywatelskie dóbr. Odnosząc postulat sprawiedliwości do
praktyk III Rzeczypospolitej, nie można nie zauważyć, że jest on nie-
przestrzegany we wszystkich właściwie dziedzinach. Dlatego zgodnie
z przedstawionymi wyżej zasadami konieczne jest sformułowanie
w ustawie zasadniczej specjalnych przepisów, które utrudniłyby te
praktyki. Za niezgodne z konstytucją i karalne muszą być uznane
wszelkie działania, które polegają na nadużywaniu posiadanego mająt-
ku lub wyróżnionej pozycji społecznej w celu wywierania nacisku na
władze państwowe lub inne instytucje publiczne, aby uzyskać korzyści
czy możliwość niewypełniania obowiązków.
Dotychczasowa praktyka edukacyjna nakazuje ustanowienie kon-
stytucyjnego obowiązku dla szkół i każdego nauczyciela osobiście pa-
triotycznego wychowania młodzieży, przekazania im podstawowego,
wspólnego dla wszystkich szkół quantum wiedzy historycznej i humani-
stycznej, pozwalającej na świadome uczestnictwo w kulturze i życiu na-
rodowym. Konieczne jest też precyzyjne określenie, że państwo ma obo-
wiązek sprawować mecenat w sferze nauk podstawowych i sztuki, sku-
tecznie wspierać i subsydiować czasopiśmiennictwo i ruch wydawniczy,
potrzebny do wymiany myśli i obiegu idei. Konstytucyjny charakter
musi też uzyskać nakaz ochrony moralności publicznej, szczególnie mo-
ralności młodzieży. Nie można tolerować całkowitej dowolności w tym
zakresie. Wskazaną metodą musi być odpowiednia polityka fiskalna
i karna, odwołująca się przede wszystkim do represji ekonomicznej.
Uznanie szczególnego znaczenia pracy jako elementu dobra wspól-
nego musi się wyrazić w konstytucji przepisami o delegalizacji i penali-
zacji wszelkich działań – poza sytuacjami bezwzględnej konieczności –
zmierzających do niszczenia zakładów pracy i miejsc pracy. Czynności
podejmowane w ramach takich działań muszą być z mocy prawa nie-
ważne, a osoby za nie odpowiedzialne – ponosić wszelkie konsekwen-
cje cywilnoprawne. Procedura wydawania odpowiednich decyzji cy-

21
Konwencja konstytucyjna Prawa i Sprawiedliwości

wilnoprawnych i ich egzekucji musi być maksymalnie przyspieszona.


Z mocy prawa należy unieważnić wszelkie czynności zmierzające do
ukrycia lub przeniesienia praw do majątku, z którego mają być regulo-
wane zobowiązania. Przedsiębiorstwa nie mogłyby być sprzedawane
osobom lub podmiotom gospodarczym bez zagwarantowania przez nie
odpowiedniego zabezpieczenia majątkowego na wypadek podjęcia
działań zmierzających do niszczenia miejsc pracy. Na straży tych prze-
pisów musi stać prokuratoria, której istnienie należy uwzględnić
w ustawie zasadniczej. W konstytucji należy też wymienić walkę z bez-
robociem jako jeden z podstawowych celów państwa, a jej skuteczność
powinna być prezentowana w corocznym orędziu prezydenta o stanie
państwa. Zasadą konstytucyjną muszą się też stać ochrona i wspieranie
rodzimej własności we wszystkich zakresach, w tym także własności
ziemi. Przynależność do Unii Europejskiej nie może być tu traktowana
jako przeszkoda, a odpowiednie sformułowania prawne muszą się zna-
leźć w ustawie zasadniczej. Stan polskiej własności również powinien
stać się częścią corocznego orędzia prezydenta. Sposób gromadzenia
informacji na ten temat określi przewidziana w konstytucji ustawa.
Zasada ochrony bezpieczeństwa powinna zostać ujęta w postaci
przepisu zakazującego takiej interpretacji praw obywatelskich, która
prowadzi do uniemożliwienia ochrony uczciwych obywateli przed zło-
czyńcami, a także zakazującego państwu bierności w sytuacji, gdy za-
grożone są podstawowe dobra obywatela. Oznacza to jednocześnie na-
kaz stworzenia podstaw ustawowych dla działań prewencyjnych pań-
stwa, jeśli sytuacja tego wymaga. Należy również doprecyzować prze-
pisy o ochronie życia, tak by nie można ich było wykorzystać do unie-
możliwienia przywrócenia kary śmierci, czyli ochrony interesów prze-
stępców. Konstytucja musi też stanowić, że Parlament ma obowiązek
uchwalić ustawę o bezpieczeństwie narodowym. Ustawa ta będzie sta-
nowiła podstawę do prowadzenia odpowiedniej obserwacji w tych sfe-
rach (np. energetyka, przekaz informacji i paliwa), które stanowią
o współcześnie rozumianym bezpieczeństwie państwa, oraz przedsta-
wiania Sejmowi i opinii publicznej corocznej informacji, a w razie po-
trzeby podejmowania nadzwyczajnych działań.
Wszystkie wskazane wyżej przepisy konstytucyjne mogą właściwie
działać tylko w ramach państwa demokratycznego i praworządnego.

22
Wystąpienie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego

Państwo demokratyczne i praworządne jest również niezbędnym


warunkiem takiego zorganizowania życia gospodarczego, by umożli-
wiło realizację postulowanej przez nas zasady solidarności społecznej,
mającej zastąpić obecnie obowiązującą, choć całkowicie fikcyjną zasadę
społecznej gospodarki rynkowej. Jak wskazaliśmy wyżej, niemożność
realizacji zasady praworządności wynika z utrzymywania się układu
społecznego stanowionego przez PRL, w tym także z jego specyficznej
cechy, jaką jest siła różnych form korporacjonizmu. Jeśli ustawa zasad-
nicza, którą chcemy uchwalić, ma to zmienić, musi stworzyć podstawy
do rozbicia tego układu. Właściwym miejscem odpowiednich norm są
przepisy wprowadzające do konstytucji, dające podstawy do, po
pierwsze, zasadniczej weryfikacji ludzi w podstawowych częściach
aparatu państwowego i po drugie, likwidacji szczególnego mechani-
zmu ochrony istniejącego układu, jakim są różnego rodzaju tajemnice,
nie tylko pozbawiające obywateli wiedzy potrzebnej do świadomego
udziału w życiu publicznym, ale także paraliżujące wymiar sprawiedli-
wości. Prawo do wiedzy historycznej jako przynależne wszystkim oby-
watelom musi być sformułowane w głównej części konstytucji. Ozna-
cza ono również prawo do badań historycznych bez ograniczeń stoso-
wanych dotychczas. Bezwzględną koniecznością jest konstytucjonali-
zacja IPN-u, zarówno w jego funkcjach oskarżycielskich i lustracyjnych,
jak badawczych i oświatowych, oraz, ze względu na elementarną spra-
wiedliwość, powołanie specjalnego sądu dla ukarania zbrodni komuni-
stycznych, a także oceny moralnej ludzi, którzy byli funkcjonariuszami
komunistycznego aparatu, a dziś aspirują do władzy lub też korzystają
z jej przywilejów.
Natomiast instytucją nadzwyczajną o przejściowym charakterze, co
nie oznacza krótkotrwałą, musi być komisja prawdy i sprawiedliwości,
której zadaniem będzie zbadanie wielkich afer z lat 1989-2003 r. i dostar-
czenie wiedzy o nich opinii publicznej, a także kierowanie odpowied-
nich zawiadomień do wymiaru sprawiedliwości. Konstytucyjne umo-
cowanie tej komisji, którą należy powołać jeszcze przed uchwaleniem
nowej konstytucji odpowiednią poprawką do obecnie obowiązującej,
jest potrzebne ze względu na konieczność docierania do materiałów taj-
nych, także i takich, które nie mogą być zaprezentowane publicznie
w ramach ogólnej zasady jawności. Członkami komisji powoływanymi

23
Konwencja konstytucyjna Prawa i Sprawiedliwości

przez Sejm i Senat powinny być oprócz parlamentarzystów także oso-


by cieszące się autorytetem, a nie zajmujące się działalnością politycz-
ną, szczególnie sędziowie. Komisja mogłaby powoływać własnych
funkcjonariuszy śledczych, choć nie miałaby uprawnień procesowych.
Wskazane wyżej przepisy umożliwiałyby, jeśli nie rozbicie, to przynaj-
mniej poważne osłabienie działania tych mechanizmów społecznych,
które godzą w praworządność, szczególnie jeśli traktować je łącznie ze
wskazanymi już przepisami odnoszącymi się do zasady sprawiedliwo-
ści i bezpieczeństwa.
Realizacja zasady solidarności społecznej i wynikającej z niej spra-
wiedliwości rozumianej szeroko – jako zasada odnosząca się do wszyst-
kich grup składających się na naród – ma ze swej istoty charakter redy-
strybucyjny. Wymaga więc, z jednej strony, racjonalnego gromadzenia
środków, z drugiej zaś, właściwego zaadresowania ich odbiorców. Jej
stosowanie musi być zgodne z zasadą niesprzeczności uprawnień so-
cjalnych z prawami ekonomii i zasadą unikania konfliktów. W dzisiej-
szych czasach oznacza to sformułowanie możliwego do realizacji pakie-
tu uprawnień społecznych wpisujących się w zasadę trwałości narodu.
Konieczne jest więc położenie szczególnego nacisku na sprawę opieki
nad rodziną i zapewnienie edukacji młodemu pokoleniu niezależne od
pochodzenia społecznego. Konkretne sformułowanie poszczególnych
postulatów byłoby przedwczesne, może poza jednym – zasadą pomo-
cy państwa dla osób nie z własnej winy całkowicie bezradnych, do-
tkniętych skrajnym nieszczęściem. Niezależnie jednak od konkretnych
sformułowań jest oczywiste, że konstytucja nie może uczynić z jednej
doktryny ekonomicznej naczelnej zasady prawnej, co nie oznacza rezy-
gnacji z chronienia pieniądza. Muszą być też do niej wprowadzone
twarde zasady gospodarowania groszem publicznym, szczególnie zasa-
da jedności budżetu i poddania go ostremu rygorowi. Należy wyelimi-
nować możliwość komercjalizacji funduszów państwowych. Rada Poli-
tyki Pieniężnej musi ponosić odpowiedzialność za popełnione błędy
i jednocześnie zarówno ona jak i prezes NBP powinni współodpowia-
dać za wzrost gospodarczy.
Realizacja określonych konstytucyjnie zadań państwa wobec naro-
du, a także odnowienie w Polsce idei narodowej, ożywienie patrioty-
zmu wymagają innej niż zawarta w konstytucji 1997 r. konstrukcji wła-

24
Wystąpienie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego

dzy państwowej. W szczególności należy zahamować proces parcelacji


władzy i korporacjonizacji aparatu państwowego. Układ władzy powi-
nien być taki, by w razie wystąpienia w procesie rządzenia zjawisk pa-
tologicznych można było odpowiednio zareagować, a także, by odpo-
wiadał on polskiej tradycji oraz obecnemu stanowi świadomości spo-
łecznej. Dwie sprawy są tu szczególnie istotne. Pierwsza to to, że legity-
mizowanie i delegitymizowanie władzy następuje raczej przez ocenę
sposobu rządzenia niż uznanie wagi procedur jej wyłaniania, druga to
silna personifikacja w odbiorze życia publicznego. Dobry przywódca,
dobry gospodarz, którego oczekują Polacy, to osoba, a nie instytucja.
Wszystkie te względy, a także ocena obecnej, złej dla państwa sytuacji
każą wyposażyć w szczególne prerogatywy prezydenta Rzeczypospoli-
tej. Nie oznacza to jednak wprowadzenia systemu amerykańskiego al-
bo rosyjskiego, gdyż wobec słabości naszego systemu politycznego i in-
nych instytucji demokratycznych byłoby to bardzo poważne zagroże-
nie dla demokracji – nastąpiłoby bez wątpienia pełne skupienie władzy
w jednym ośrodku wraz ze wszystkimi tego konsekwencjami. Z powo-
du wcześniej wymienionych zasad, nie można też kontynuować do-
tychczasowego systemu dwóch ośrodków władzy wykonawczej. Dlate-
go konstrukcja prezydentury musi być specyficzna, dostosowana do
naszych warunków.
Przede wszystkim należy dążyć do symetrii między większością wy-
bierającą prezydenta (w praktyce jest on kandydatem jednej lub kilku
partii politycznych) a większością parlamentarną. Służyć ma temu pra-
wo prezydenta do rozwiązania parlamentu w pierwszych sześciu mie-
siącach po wyborze głowy państwa, jeśli od wyborów parlamentarnych
minął więcej niż rok, a jeśli zaś taki okres nie minął, to w sześć miesię-
cy od chwili jego upłynięcia. Parlamentu nie można też będzie rozwią-
zać także w ostatnim roku kadencji, chyba że nastąpią inne przyczyny
niż wskazane wyżej. Proponowane uprawnienia głowy państwa umoż-
liwiają uzyskanie stanu symetrii lub też doprowadzenia do ewentual-
nego, korygującego porozumienia z istniejącą większością. Jednocze-
śnie prerogatywy prezydenta zostaną mocno ograniczone. Kontrasy-
gnaty będą wymagać: inicjatywa ustawodawcza, zarządzenie referen-
dum ogólnokrajowego, z wyjątkiem referendum w sprawie ustawy,
której podpisania prezydent odmówił, zarządzenie ogłoszenia ustawy

25
Konwencja konstytucyjna Prawa i Sprawiedliwości

w Dzienniku Ustaw, nadanie orderów i odznaczeń, powoływanie sę-


dziów, stosowanie prawa łaski, nadawanie obywatelstwa, wnioski o po-
wołanie prezesa NBP, złożenia wniosku o powołanie członków Rady
Polityki Pieniężnej oraz wniosku o powołanie prezesa Urzędu Mediów,
wydania zarządzeń, z wyjątkiem dotyczących Kancelarii Prezydenta.
Zmianom tym towarzyszyć będzie nadanie prezydentowi wielu no-
wych uprawnień służących kontroli prawidłowości działań organów
państwa, a w szczególności rządu.
Prezydent może odmówić powołania premiera lub ministra, jeśli do-
wiedział się, że istnieje poważne prawdopodobieństwo, iż ten dopuścił
się przestępstw lub utrzymuje kontakty ze środowiskami przestępczy-
mi albo z innych poważnych względów pełnienie przez niego funkcji
zagrażałoby bezpieczeństwu państwa, jego znaczącym interesom lub
groziłoby patologizacją sposobu sprawowania władzy. Decyzje prezy-
dent podejmuje po konsultacji z marszałkiem Sejmu i Senatu, a w wy-
padku, gdy chodzi o ministra, prezesem Rady Ministrów. Uzasadnienie
otrzymują członkowie Konwentu Seniorów, chyba że prezydent podej-
mie decyzję, iż jest ono tajne. Jeśli uzasadnienie narusza dobra osobiste
kandydata, to może on dochodzić swych praw w sądzie, przy czym
w pierwszej instancji działa tu sąd apelacyjny, w drugiej trzech sędziów
Sądu Najwyższego, a w postępowaniu kasacyjnym siedmiu sędziów
Sądu Najwyższego. Pozytywny dla kandydatów wynik postępowania
nie unieważnia decyzji, ale uniemożliwia jej ponowne podjęcie. Za
nadużycie tego uprawnienia można prezydenta postawić przed Trybu-
nałem Stanu. Prezydent może też w wypadku rażącego naruszenia
przez rząd prawa lub niezareagowania przez niego na wiarygodne in-
formacje o poważnych nadużyciach polecić Najwyższej Izbie Kontroli
przeprowadzenie odpowiedniej kontroli. W razie potwierdzenia się za-
rzutów prezydent może złożyć wniosek o odwołanie rządu przez Sejm,
który przeprowadza odpowiednie głosowania na następnym, po dacie
złożenia wniosku, posiedzeniu. Jeśli wniosek zostanie odrzucony, pre-
zydent może rozwiązać parlament.
Należy zmienić także prawo prezydenta do odmowy podpisania
ustawy: gdy odmowa jest kontrasygnowana przez premiera, do jej od-
rzucenia potrzebne jest 3/5 Sejmu, natomiast odmowa bez kontrasygna-
ty może być odrzucona bezwzględną większością głosów. Jeśli ustawa

26
Wystąpienie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego

dotyczy ważnych interesów obywateli lub państwa, prezydent może


zarządzić referendum, jednak nie częściej niż raz w ciągu roku kalenda-
rzowego i trzykrotnie w ciągu kadencji. Nowym uprawnieniem prezy-
denta, które mógłby wykonywać razem z rządem, jest wydawanie, na
wniosek rządu, rozporządzeń z mocą ustawy. Byłaby ona akceptowana
lub odrzucana w całości przez Sejm już po wejściu w życie. Sejm mógł-
by też, na wniosek prezydenta kontrasygnowany przez premiera, z gó-
ry udzielić zgody na uchwalenie rozporządzeń na określony czas. Po-
sługiwanie się rozporządzeniami wymagałoby więc współdziałania
rządu i prezydenta, jako że ten ostatni nie miałby obowiązku przychy-
lać się do wniosku rządu.
Innym nowym uprawnieniem byłoby prawo do przewodzenia po-
siedzeniom Rady Ministrów o szczególnej wadze. Korzystanie z tego
prawa oznaczałoby jednak, iż prezydent godzi się na wydawanie rozpo-
rządzeń. W każdej sytuacji natomiast prezydent mógłby zwołać Radę
Gabinetową. Mógłby także, na wniosek Rady Ministrów, a w razie bez-
czynności rządu po złożeniu wniosku o jego odwołanie, wprowadzić
stan wyjątkowy. W wypadku nieodwołania rządu przez Sejm prezydent
może mu udzielić dymisji i na okres nie dłuższy niż sześć miesięcy po-
wołać rząd prezydencki. Parlament może być wtedy rozwiązany dopie-
ro po ustaniu stanu wyjątkowego. Przedłużenie stanu wyjątkowego po-
nad trzy miesiące możliwe byłoby tylko za zgodą Sejmu.
Projektowana konstytucja nada też głowie państwa uprawnienia in-
nego rodzaju. Na przykład prawo uchylenia immunitetu sędziego, jeśli
normalna procedura zawiodła, a prokurator generalny lub pierwszy
prezes Sądu Najwyższego nadal będą domagali się wydania sędziego
wymiarowi sprawiedliwości z ważnych przyczyn: ze względu na wyso-
ce prawdopodobne popełnienie ciężkiego przestępstwa, zwłaszcza
związki z przestępczością zorganizowaną. A także prawo do skierowa-
nia sprawy osądzonej do nadzwyczajnego sądu przysięgłych. Może jed-
nak to zrobić jedynie wtedy, gdy w ocenie rzecznika praw obywatel-
skich wymiar sprawiedliwości nie stanął na wysokości zadania. Możli-
wości te mają służyć korygowaniu błędów lub świadomie aspołecznych
działań wymiaru sprawiedliwości, które dziś nie należą do rzadkości.
Prawem i jednocześnie obowiązkiem prezydenta powinno być wygło-
szenie corocznego orędzia o stanie państwa, którego treść nie musiałaby

27
Konwencja konstytucyjna Prawa i Sprawiedliwości

być kontrasygnowana przez premiera. Rząd miałby obowiązek informo-


wania prezydenta o ważnych decyzjach. Orędzie byłoby więc łagod-
nym środkiem kontroli i umacniałoby więź obywateli z państwem uoso-
bionym przez prezydenta. Prezydent mógłby uchylić tajemnicę pań-
stwową, kiedy odmówią tego właściwe władze, a przemawia za tym
wzgląd na prawo obywateli do informacji lub szczególnie ważny interes
publiczny. Decyzja taka mogłaby być podjęta z własnej inicjatywy.
Wymienione uprawnienia łącznie mają pomóc ukrócić zjawisko,
które można określić mianem skandalicznego zachowania władzy,
a powstrzymanie go jest warunkiem odbudowy autorytetu państwa,
a także budowy autorytetu głowy państwa. Mają też uniemożliwić pre-
zydentowi wycofywanie się na pozycję obserwatora nie obciążonego
obowiązkami i związaną z tym odpowiedzialnością, pozycję symbolu
funkcjonującego w sferze bardziej medialnej niż rzeczywistej. Chodzi
więc o swoistą dewirtualizację urzędu, co powinno się wiązać z nada-
niem bardziej odpowiedzialnego charakteru całemu życiu publiczne-
mu. Realizacja tego celu wiąże się ze zwiększeniem roli sprawiedliwo-
ści materialnej w podejmowaniu decyzji organów państwowych.
Wpływać ma na to wyraźne sformułowanie celów państwa i jego naro-
dowego charakteru oraz zasada interpretacji prawa w zgodzie z tymi
celami, w tym, między innymi, z zasadą, iż prawa człowieka nie mogą
być interpretowane tak, by uniemożliwiały obronę jego praw przed zło-
czyńcami. Materialnie rozumiana sprawiedliwość, spychana dziś na
margines, ma dzięki temu odzyskać swe podstawowe znaczenie. Jed-
nym z gwarantów tej przemiany ma być prezydent.
Państwo sprawiedliwości musi mieć odpowiednio skonstruowany
system polityczny. Tocząca się dziś dyskusja prowadzi często do formu-
łowania wniosków skrajnych, wynikających czy to z niewiedzy, czy ze
złej woli. Wiele z nich kwestionuje rolę partii politycznych jako podsta-
wowych instytucji demokracji. Doświadczenie wskazuje jednak, iż ni-
gdy nie stworzono systemu demokratycznego opartego na innej podsta-
wie niż konkurencja między partiami. Dlatego należy dążyć do naprawy
istniejącego stanu, a nie do budowy demokracji bez partii. Uwagi te do-
tyczą przede wszystkim postulowanej bardzo często ordynacji jedno-
mandatowej. Bez odpowiednich zabezpieczeń ordynacja taka może,
a nawet musi, prowadzić do rozbicia realnie istniejącego sytemu poli-

28
Wystąpienie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego

tycznego, tzn. doprowadzi do tego, że Sejm będzie w większości składał


się z pojedynczych, niezorganizowanych posłów. To niebezpieczeństwo
pierwsze. Drugim jest całkowite „spieniężenie” wyborów, tj. uczynienie
z zasobów materialnych czynnika decydującego. Dziś grozi to wprowa-
dzeniem do Parlamentu znacznej liczby osób już nie tylko związanych
ze światem przestępczym, ale do niego należącym, zwykłych bandytów.
Kto nie wierzy w taki obrót spraw, powinien przyjrzeć się sytuacji w nie-
których samorządach, a następstw tego dla życia publicznego i społecz-
nego nie trzeba przedstawiać. Z drugiej strony, nie można zakwestiono-
wać ani kryzysu obecnego kształtu parlamentaryzmu, ani stanu świado-
mości społecznej. Wnioskiem musi być zgoda na zmiany nawet wtedy,
gdy mają one charakter niebezpiecznych eksperymentów. Konstytucja
musi więc, z jednej strony, uelastycznić wymogi dotyczące ordynacji,
tzn. wyeliminować wymóg proporcjonalności, z drugiej zaś, stworzyć
mechanizmy reagowania na ewentualne negatywne zjawiska oraz
wprowadzić ograniczenie dla jej twórców, które uniemożliwiłyby nada-
nie jej kształtu nieprzemyślanego. Prezydent musi być wyposażony
w prerogatywy pozwalające na rozwiązanie parlamentu, jeśli w ciągu 30
dni od zwołania pierwszego posiedzenia nie zdoła się on ukonstytu-
ować, i do rozpisania wyborów na podstawie rozporządzenia tak zmie-
niającego ordynację wyborczą, by można było powołać sprawny parla-
ment. (Taka alternatywna ordynacja może też być uchwalona przez par-
lament razem z większościową). Taką samą decyzję mógłby podjąć, gdy-
by w ciągu 90 dni Sejm nie powołał rządu albo też prezydent był zmu-
szony skorzystać z uprawnienia do przedstawienia wniosku o jego od-
wołanie, albo gdyby Sejm dwukrotnie odmówił powołania premiera, al-
bo też czterokrotnie odmówił powołania ministra. Krótko mówiąc, gdy-
by ordynacja wyborcza doprowadziła do wskazanych wyżej negatyw-
nych skutków, prezydent mógłby sytuację naprawić.
Aby zmniejszyć zagrożenie, trzeba przede wszystkim wykluczyć or-
dynację czysto większościową, nie wymagającą od kandydata uzyska-
nia przynajmniej 50 procent głosów. W przeciwnym razie zwycięstwo
mogliby odnieść kandydaci, którzy zdobyli kilka tysięcy głosów, czyli
tyle, ile – przynajmniej w niektórych regionach kraju – można po pro-
stu kupić (albo znaczną ich część). Konstytucja musi też rozstrzygnąć,
że kandydat jest zobowiązany do zadeklarowania (jako warunku reje-

29
Konwencja konstytucyjna Prawa i Sprawiedliwości

stracji) przynależności do jakiejś frakcji parlamentarnej, czy też, że chce


być posłem niezależnym. Niedotrzymanie tej deklaracji powinno ozna-
czać utratę mandatu. Taki sam skutek musi przynieść fałszywe zeznanie
dotyczące majątku, jego pochodzenia, majątku małżonka i innych osób
pozostających we wspólnym gospodarstwie, życiorysu, współpracy ze
służbami PRL. Wszystkie te informacje należy ujawnić w obwieszcze-
niach, na wyborczych plakatach. Sposób prowadzenia kampanii musi
być też ściśle ograniczony barierą finansową, formą jej przebiegu (nie-
dopuszczalne są różnego rodzaju festyny itp.) słowem, zdobycie man-
datu powinno zależeć tylko od zaangażowania kandydata. Wreszcie
powinno się ustalić stosunkowo wysoki próg rejestracji kandydata, jeśli
chodzi o liczbę podpisów.
Rozważania ostatnich akapitów nie należą ściśle do materii konsty-
tucyjnej. Umieściliśmy je tutaj, gdyż w społecznym odbiorze ordynacja
wyborcza ściśle łączy się z postulowanymi zmianami ustrojowymi. Do
rozważenia pozostaje liczebność Sejmu i Senatu. Zmniejszenie liczby
560 parlamentarzystów zdaje się uzasadnione szczególnie przy zacho-
waniu ordynacji proporcjonalnej. Nie może to jednak spowodować, iż
liczba wyborców na jednego posła będzie zasadniczo odbiegała od
norm europejskich. (Trzeba pamiętać o istnieniu w niektórych krajach
parlamentów lokalnych, mających charakter stale pracujących i obsa-
dzonych przez zawodowych polityków; tak jest w Niemczech, Hiszpa-
nii, po części w Anglii – Parlament Szkocji i Północnej Irlandii). Można
więc rozważyć np. 360 posłów i 60 senatorów. Nie wydaje się jednak, by
zmiany tego rodzaju były szczególnie istotne. Oszczędności, które są
zwykle głównym argumentem używanym przez zwolenników zmniej-
szenia liczebności parlamentarzystów, są mniejsze niż te, które można
by uzyskać, hamując rabunek choćby kilku firm państwowych albo
opodatkowując niczym nie uzasadnione monstrualnie wysokie zarobki
w przynoszących straty spółkach giełdowych.
Sama naprawa systemu politycznego i umocnienie władzy central-
nej niczego nie zmienią bez przebudowy struktur administracyjnych.
Trzeba zrezygnować ze wspomnianej już, stosowanej obecnie, zasady
symetrii między podziałem administracyjnym kraju a podziałem na
jednostki samorządowe. Jest ona szkodliwa, nie uwzględnia specyfiki
obydwu rodzajów władzy i często utrudnia nadzór. Trzeba też zlikwi-

30
Wystąpienie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego

dować wszelkie przepisy tworzące podstawy korporacjonizacji aparatu


państwowego, a w szczególności sądownictwo. Obowiązujące obecnie
w ogóle nie chronią sądu przed naciskami, natomiast odrywają sądow-
nictwo zarówno od państwa, jak i od społeczeństwa.
Konieczna naprawa wymaga też nowej konstrukcji Rady Sądownic-
twa, którą powołuje prezydent spośród kandydatów przedstawianych
przez pierwszego prezesa Sądu Najwyższego. Należy powrócić do za-
sady, iż prezesi sądów są mianowani przez ministra sprawiedliwości.
Nadzór wyższych szczebli administracji nad niższymi i administracji
nad samorządami musi być mocno osadzony w konstytucji. Ustawa za-
sadnicza musi obligować ustawodawcę do tego, by tak skonstruował
uprawnienia nadzorcze i kontrolne, aby automatycznie wiązały się
z koniecznością tworzenia aparatu adekwatnego do potrzeb. Konstytu-
cja musi też zawierać przepisy o odpowiedzialności sprawującego nad-
zór za tolerowanie łamania prawa przez nadzorowanego. Wiąże się
z tym rozszerzenie uprawnień Najwyższej Izby Kontroli: na samorządy
pod kątem celowości ich wydatków, na spółdzielczość, a w szczególno-
ści spółdzielczość mieszkaniową. Trzeba zerwać z praktyką tolerowania
zła i funkcjonowania ważnych dla wielkich grup społecznych sfer poza
jakąkolwiek kontrolą. Należy też dostosować do polskich warunków
rozwiązania odnoszące się do służby cywilnej. Oznacza to, że trzeba
umieścić w konstytucji zasadę otwartości dostępu do służby cywilnej
dla wszystkich spełniających odpowiednie warunki, i zasadę, że za-
wsze, bez jakichkolwiek wyjątków, pełnienie pewnych funkcji jest za-
strzeżone dla ludzi tej służby, z zastrzeżeniem, iż korpus służby cywil-
nej stanowią osoby, które zdały odpowiednie, trudne egzaminy i dys-
ponują stosownym do stanowiska doświadczeniem w pracy zawodo-
wej. Inaczej mówiąc, nie można dopuścić do ubezwłasnowolnienia de-
mokratycznie powołanej władzy przez przywileje korporacyjne.
Ogromną rolę we właściwym funkcjonowaniu mechanizmu demo-
kracji i kontroli społecznej odgrywa sytuacja w mediach. Rada Radiofo-
nii i Telewizji musi zostać zastąpiona przez jednoosobowy urząd, które-
go szefa mianowałby na jedną kadencję prezydent. Zadaniem urzędu
będzie przydzielanie częstotliwości oraz kontrola zgodności progra-
mów z konstytucją. Trzeba też zapewnić sądową kontrolę podejmowa-
nych decyzji. Telewizja i radio publiczne powinny być kierowane przez

31
Konwencja konstytucyjna Prawa i Sprawiedliwości

prezesów mianowanych przez premiera, przy czym programy infor-


macyjne i publicystyczne jednego programu – przez dziennikarzy
związanych z opozycją, a drugiego – z większością rządową. Wydaje
się, że ten stosowany w niektórych krajach mechanizm jest jedyną dro-
gą do zapewnienia choćby częściowego obiektywizmu mediów pu-
blicznych. Rzekomo niezależne instytucje tworzą tylko fikcję i przesła-
niają nadużycia.
Swoistym zamknięciem systemu silnego państwa narodowego
o określonych w konstytucji celach działania, państwa walczącego o po-
zycję narodu w Europie i świecie i stale zabiegającego o jej umocnienie,
musi być wzmocnienie politycznych praw obywateli przez nadanie
społecznym inicjatywom ustawodawczym i referendalnym znacznie
większego niż dziś znaczenia. Jeśli zostałyby one poparte odpowiednią
liczbą głosów (musi być ona bardzo znaczna), ich przyjęcie, tzn. prze-
prowadzenie referendum i podjęcie procedury ustawodawczej przez
Sejm, byłoby obligatoryjne, chyba że stałoby to w sprzeczności z kon-
stytucją, co na wniosek Sejmu mógłby stwierdzić Trybunał Konstytucyj-
ny. Propozycje społeczne można by przedstawiać na dotychczasowych
zasadach, ale miałyby – jak dziś – charakter fakultatywny, tzn. ich pod-
jęcie zależałoby od ostatecznej decyzji Sejmu. Sprawą oddzielną jest za-
gwarantowanie suwerennych praw w Unii Europejskiej. Jest ona omó-
wiona w oddzielnym referacie.

Wydawca:
Biuro Organizacyjne Zarządu Głównego PiS
Korespondencja:
ul. Nowogrodzka 84/86, 02-018 Warszawa
tel.: (22) 621 50 35; fax: (22) 621 67 67
www.pis.org.pl

You might also like