You are on page 1of 103

Legutko Piotr - Mity czwartej wadzy widzw sfuchaczy czytaczy ilustracje Andrzej Mleczko Wydawnictwo Literackie Copyright by Piotr

r Legutko and Dobrosaw Rodziewicz Copyright by Wydawnictwo Literackie, Krakw 2002 Wydanie pierwsze Redaktor prowadzcy Lucyna Kowalik Projekt okadki i stron tytuowych grupa 99 $

Sowo bardzo wstpne


... Wydziau Dziennikarstwa i Nguk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego Jl. Nowy wiat 69, 00-046 Warszawa el. 620-03-81 w. 295, 296 Biblioteka WDiNP UW Redaktor Alina Doboszewska Redaktor techniczny Boena Korbut Ksiki Wydawnictwa Literackiego oraz bezpatny katalog mona zamawia: 31-147 Krakw, ul. Duga l bezpatna linia telefoniczna: O 800 42 10 40 ksigarnia internetowa: www.wl.net.pl e-mail: ksiegarnia@wl.net.pl tel./fax: (+48-12) 422 46 44 ISBN 83-08-03253-2 Napisa ciekaw ksik to rzecz nieatwa. Ale gdy si ma ciekawy temat i ponad dwiecie stron do dyspozycji, okazuje si pod koniec pisania atwiejsza ni na pocztku. Prawdziwe wyzwanie to przekona potem innych, i to na jednej tylko stronie wstpu, e tak ksik warto kupi, a nawet przeczyta. Sprbujemy zrobi to tak, by nikt nam nie zarzuci skadania obietnic bez pokrycia. W tej ksice pada wiele sw na temat telewizji, ale tylko dwa sowa na temat seksu i przemocy (to byy wanie te dwa). Nie brakuje take opisw skandali, cho najwiksze z nich s tak powszednie, e prawie ich nie wida. To jest ksika o tym, co wielu z nas podejrzewa, ale jeszcze czciej o tym, jak bardzo lubimy si udzi. By wynie korzyci z jej czytania, nie trzeba by dziennikarzem (chocia mona), nie trzeba zna si na polityce (chocia politykom te j polecamy), nie trzeba mie adnego specjalnego rodzaju wyksztacenia lub dowiadczenia yciowego. Wystarczy brak wstrtu do lektury ksiek oraz skonno do czytania gazet, suchania radia i ogldania telewizji (niekoniecznie jednoczenie). Ta ksika jest dla kadego, kto nie potrafi y bez mediw, ale yjc z nimi, czasem zadaje sobie pytanie: co to za ycie?. Gdyby autorw nie drczyy podobne pytania, nie napisaliby tej ksiki. Piotr Legutko i Dobroslaw Rodziewicz 1098020887

Dwa oblicza czwartej wadzy, czyli wstp waciwy


Termin czwarta wadza nie zosta wymylony w Polsce, ale niele si u nas zadomowi. Podobnie jak wiele innych poj importowanych zza elaznej kurtyny, gdy ta wreszcie do cna przerdzewiaa. Jak twierdzi prof. Walery Pisarek, importowalimy zreszt nie produkt oryginalny, ktry na jzyk polski naleaoby tumaczy jako czwarty stan (thefourth estate), jak w XVIII wieku filozof angielski Edmund Burk mia nazwa po raz pierwszy dziennikarzy, traktowanych jako osobny stan Krlestwa. Polskie okrelenie czwarta wadza, podobnie jak niemieckie vierte Gewalt, kadzie nacisk na wadcz moc, potg. Wszak i dawniej mawiano, e prasa to potga. Tote ten sposb tumaczenia wyraenia thefourth estate stanowi bardziej dopenienie koncepcji trzech wadz Monteskiusza ni opis rangi dziennikarzy jako grupy spoecznej. Chocia sens terminu czwarta wadza rozumiany bywa rnie, to akurat w Polsce, od czasu upadku PRL, dominuje rozumienie roli mediw jako niezalenych kontrolerw jakoci ycia publicznego w ogle, a kontrolerw poczyna zwykych wadz - w szczeglnoci. Jak dalece polskie rodki przekazu s niezalene i w jakim stopniu zdolne do sprawowania skutecznej kontroli nad rzdzcymi - to istotne pytania, do ktrych bdziemy w tej ksice powraca. Jest natomiast faktem, e kiedy statystyczny Kowalski syszy okrelenie czwarta wadza, zwykle bez problemu kojarzy je wanie z mediami. O czym warto marzy? Od momentu narodzin nowoczesnej demokracji uwaa si, e bez istnienia mediw niezalenych od rzdu (i wszelkich wadz publicznych) nie do pomylenia jest praktykowanie wolnoci sowa, ochrona dobra wsplnego i wreszcie zachowanie samej demokracji. Wyraenie czwarta wadza ma podkreli wag i si wpywu mediw na ycie publiczne. Zakada si przy tym, e wpyw ten jest w ostatecznym rozrachunku wywierany w interesie zwyczajnych obywateli, nawet jeli poszczeglne media reprezentuj rne opcje ideowe i rozmaite interesy. Zakada si take, i wielo owych opcji i interesw (zwana brzydko pluralizmem) oraz konkurencja midzy mediami o wzgldy odbiorcw stanowi gwarancj, e ich dysponenci i sami dziennikarze bd generalnie dbali o zachowanie rzetelnoci, a zdarzajce si naduycia, kamstwa i bdy w sztuce bd demaskowane przez konkurencj. Panuje wreszcie domniemanie, e dziennikarze s grup o szczeglnym etosie zawodowym i z reguy ludmi dociekliwymi oraz przynajmniej dcymi do zachowania niezalenoci mylenia. Obraz wiata mediw przedstawia si wic jako system, zawierajcy samoregulacj suc dobru publicznemu. Jest to oczywicie pewien idea, ktry w adnym kraju nie zosta w peni zrealizowany. Jednak ten idea, ten mit pierworodny czwartej wadzy jest bez wtpienia uyteczny. Na pewno odpowiada on potrzebom demokracji jako ustroju, dla ktrego ywotnoci nie wystarczy sam fakt zapisania w konstytucji wolnoci sowa, a nawet istnienie wielu rodkw przekazu pozostajcych w rkach rnych wacicieli. Demokracja potrzebuje czego wicej. Potrzebuje publicznej debaty i prowadzenia tej debaty w jzyku zrozumiaym dla szerokich rzesz obywateli o rnych pogldach i rnym stopniu wyksztacenia. Wymaga to spenienia pewnych warunkw. Po pierwsze, wikszo uczestnikw i adresatw tej debaty musi wyznawa te same elementarne wartoci, ktrym dziaalno publiczna, zwaszcza polityczna, ma suy. Po drugie, musi istnie przynajmniej czciowo wsplny jzyk, w jakim nazywa si po imieniu publiczne problemy. A po trzecie, wszyscy zainteresowani musz mie moliwo poznania tych samych faktw, danych, wydarze i opinii, majcych istotne znaczenie dla zrozumienia, o co spieraj si politycy, co robi rzd, i o co w ogle chodzi. W odrnieniu od tyranii i dyktatur demokracja bez takich luksusw nie moe si obej. A kiedy jednak prbuje, kopie swj wasny grb. To wanie opiniotwrcze rodki przekazu (pojmowane

jako pewna cao, system komunikacji) uwaane s wspczenie za podstawowy sposb tworzenia forum publicznych debat. Kiedy zaczyna brakowa takiego forum lub staje si ono zbyt wskie, to najbardziej demokratyczne wybory nie s w stanie skoni nawet aktywnych wyborcw (nie mwic ju o takich, co nie gosuj) do powanego namysu nad sprawami, o ktrych mwi im politycy. I jeli mwienie o mediach jako czwartej wadzy ma oznacza cokolwiek godnego uznania, to tylko pod warunkiem, e s one w stanie wywiza si z roli budowniczych takiego forum. Gdy tego nie potrafi lub nie chc, to ich sia oddziaywania, ich zdolno do wpywania na ludzkie postawy i pogldy moe si okaza dla demokracji nawet niebezpieczna. Jaka odpowiedzialno? Za co i przed kim mog odpowiada wydawcy, nadawcy i konkretni dziennikarze? Ju nie gdziekolwiek, ale w dzisiejszej Polsce. Tak naprawd tylko za udowodnione im przed sdem naruszenie prawa lub dbr osobistych. Poza tym nadawcy radiowi i telewizyjni musz si liczy z sankcjami ze strony Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji za naruszanie ustawy lub warunkw koncesji. Inne rodzaje odpowiedzialnoci mediw pozostaj albo w sferze pobonych ycze i deklaracji, albo s po prostu kwestionowane. I tak, na pytanie, czy rola nadawcy, wydawcy i dziennikarza wymaga poczucia odpowiedzialnoci za sowo rozpowszechniane publicznie, zgodny chr gosw odpowiada - oczywicie! I niemal kady z nich powie o swojej gazecie, o swojej stacji czy wasnej pracy dziennikarskiej, e spenia ona wszystkie moliwe normy fachowej rzetelnoci i powanie traktuje odbiorcw. Co - rzecz jasna - nie wyklucza w przypadku czci mediw prywatnych jawnego sprzyjania pewnym wartociom czy wiernoci pewnym pogldom. Adam Michnik, ojciec Rydzyk czy Jerzy Urban we wasnym mniemaniu s tak samo odpowiedzialni za sowo i tak samo w porzdku wobec swoich odbiorcw. Gdybymy jednak spytali szefw polskich mediw, czy czuj si odpowiedzialni za spoeczne skutki wywieranego przez nich wpywu, wielu z nich zakwestionowaoby zasadno tak postawionego pytania. Bo niby dlaczego rodki przekazu, ktre rzeczywisto tylko opisuj i oceniaj, miayby si poczuwa do odpowiedzialnoci za to, jak rozumuj i co robi szerokie rzesze obywateli, ktrzy w dodatku mog korzysta z dobrodziejstwa swobody wyboru rde informacji i opinii? Wielu ludzi mediw niechtnie mwi publicznie o istnieniu zwizku midzy wywieraniem wpywu a odpowiedzialnoci za ten wpyw. Z rnych zreszt powodw. Ci mato poczytni, mao suchani lub ogldani zwykle nie wierz w swoj wpywowo lub szacuj j bardzo skromnie. I rozumuj nastpujco: owszem, jest pewna grupa ludzi, ktrzy mog ulega naszemu wpywowi, ale nie musz; to kwestia ich wolnego wyboru i naszych skromnych moliwoci. Nadawcy lub wydawcy bardziej wpywowi bywaj nawet dumni ze swego oddziaywania. I ceni sobie to, e wrd ich odbiorcw jest np. wielu modych lepiej wyksztaconych albo jaki tam procent mieszkacw danego regionu. Ale przecie ci ludzie mogli wybra inne media. Mamy pluralizm i konkurencj. Po takie same argumenty sigaj wreszcie nawet ci, ktrzy s w stanie wywiera wpyw na miliony odbiorcw. Wpyw niekiedy decydujcy. I wietnie o tym wiedz, ale jeszcze lepiej rozumiej, e publiczne przyznawanie si do takiego wpywu, do takiej wadzy nie ley w ich interesie. Bo bezpieczniej i zyskowniej jest sprawowa wadz, ktrej nie wida, ktra nie ma nazwy i oficjalnie nawet nie istnieje. Dlatego mali, redni i wielcy na rynku mediw maj jedn konkluzj wspln: to wolni obywatele, dokonujc wyboru tego, co bd czyta, czego sucha i co oglda, bior na siebie odpowiedzialno za skutki tych wyborw. Mao tego, to wanie ich decyzje wpywaj bezporednio na to, jaka gazeta utrzyma si na rynku, a jaka nie, jaka stacja radiowa lub telewizyjna bdzie miaa wystarczajco wielu odbiorcw, by reklamodawcy chcieli dawa jej pienidze. To odbiorcy maj wadz nad czwart wadz, a nie odwrotnie. I jak odeprze tak solidne argumenty?

Tak, ale... Na pewno nie mona ich lekceway. Ostra konkurencja na rynku mediw i zacieka walka o czytelnikw, suchaczy i telewidzw s rzeczywistoci. Na rynku prasowym czynnik swobodnej decyzji kupujcych ma spore znaczenie. Ale nie jest bynajmniej jedynym. Jak dowodz proporcje midzy dochodami ze sprzeday i dochodami z reklam i ogosze w wikszoci gazet, najwiksze znaczenie dla reklamodawcw ma liczba czytelni11 kw. Ponadto nawet mao poczytna gazeta, wydawana przez bogaty koncern moe atwo wyprze z rynku bardziej poczytn, ale dziaajc w pojedynk, bez zaplecza. Inne s szans przetrwania i dziaania pisma zalenego tylko od sympatii czytelnikw, a inne takiego, ktre dziki ukadom zawiera korzystne kontrakty reklamowe lub jest podczone do politycznych albo lobbystycznych dodatkowych rde finansowania. Z kolei widoki prywatnych nadawcw radiowych i telewizyjnych na to, by w ogle zacz zdobywa suchaczy lub telewidzw zale nie tylko od posiadanego kapitau, ludzi, pomysw, ale take od Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Tu ju o prawdziwej konkurencji rynkowej mona mwi z bardzo powanymi zastrzeeniami, bo w samym punkcie wyjcia s rwni i rwniejsi. Sia koneksji politycznych czy towarzysko-bizneso-wych moe by atutem rozstrzygajcym. A poza wszelk konkurencj pod wzgldem liczby i zasigu nadajnikw W&L dos&s.pn^ch. i\de\ fotya.YYSCWTtfri T-n^A^ si nadawcy publiczni, w szczeglnoci oglnopolskie programy radiowe i telewizyjne. Z tej sytuacji mona wyciga rozmaite wnioski. Ale na pewno nie taki, e cakowita odpowiedzialno za wpyw wywierany przez media spada na ich odbiorcw. Ich swoboda wyboru ma czsto znaczenie drugorzdne, biorc pod uwag, w czym w ogle mog wybiera. Znaczca cz polskiej czwartej wadzy nie podlega ani normalnym prawom konkurencji rynkowej, ani innej formie weryfikacji przez samych obywateli. Oczywicie Polska nie jest tu wyjtkiem, bo podobnie jest w wielu innych krajach, gdzie o faktycznych wpywach poszczeglnych mediw ostatecznie decyduje kapita lub zaplecze polityczne, lub obie te rzeczy naraz. Dlatego bez porzucania ideau, jakim jest czwarta wadza w roli narzdzia kontroli obywateli nad wadzami publicznymi, trzeba spojrze na ow czwart wadz take jak na wadze sam? w sobie. J wtedy okazuje sJf aoL jako cao oraz w swych najpotniejszych wcieleniach wadz nadawcw, wydawcw i dziennikarzy nad umysami obywateli. Moe by take narzdziem wywierania wpywu przez inne wadze lub grupy interesu. Oczywicie, sia i charakter oddziaywania mediw na ludzkie zachowania i postawy bywaj rozmaite i zale od wielu czynnikw. Nakad i poczytno. Zasig nadajnikw i suchalno lub ogldalno. Rodzaj i stopie wyksztacenia odbiorcw. Ich wiek, pe, zawd i miejsce zamieszkania. Ich orientacja na informacj, opinie lub rozrywk. Z ilu i jakich rde informacji i opinii dana grupa odbiorcw korzysta. To wszystko ma znaczenie. I to due. Nie mona jednak zaprzeczy, e o wikszoci spraw dziejcych si poza wasnym podwrkiem czy osiedlem wspczesny czowiek (take obywatel RP) moe dowiedzie si gwnie, a czasem tylko, z gazety, radia i telewizji. Media sprawuj wadz, ktrej obywatele nie s w stanie kontrolowa ani odmwi mandatu do jej sprawowania w wyborach. Mona przesta kupowa gazet, do ktrej stracilimy zaufanie. Mona uy pilota, by zmieni stacj. Ale nie mona normalnie y: zawodowo, spoecznie, nawet towarzysko bez kontaktu z mediami. Kade z nich wzite z osobna ma tylko mniejsz lub wiksz cz tej wadzy. Jako cao jest ona nieuchwytna, rozmyta. Jednak gazeta czytana przez miliony, stacja telewizyjna ogldana przez miliony ma w tej wadzy udzia

powany. Skoro czwarta wadza kieruje wadcze oblicze take ku swoim odbiorcom, a nie tylko w interesie odbiorcw patrzy na rce innym wadzom, to naley si jej przyglda wnikliwie. Co najmniej z tak sam wnikliwoci, z jak warto si przyglda wszystkim innym monym tego wiata. Wadzom konstytucyjnym: pastwowym i samorzdowym. Partiom politycznym. Gospodarczym grupom nacisku. Zwizkom zawodowym. Wszelkim organizacjom, ktre nie s tylko klubami hobbystw, ale maj ambicje wywierania wpywu na ycie publiczne. Czas zatem posta13 wi pytanie, czy Polacy na media i dziennikarzy patrz rzeczywicie wnikliwie? Bardzo dobrze czy tak sobie? Przeprowadzane w ostatniej dekadzie badania ankietowe zdaj si wiadczy o tym, e Polacy swoje media i dziennikarzy oceniaj dobrze, a nawet lepiej. W badaniach CBOS z roku 2000 dziennikarze uplasowali si na czwartym miejscu wrd zawodw uwaanych za uprawiane najuczciwiej i najrzetelniej, ustpujc w tym rankingu jedynie naukowcom, pielgniarkom i nauczycielom. cznie 41% ankietowanych przez CBOS bardzo wysoko lub raczej wysoko ocenia uczciwo i rzetelno polskich dziennikarzy. Dla porwnania warto doda, e w ojczynie wolnej prasy, czyli w USA, zaufanie do dziennikarzy jest o poow mniejsze. Czyby mieli tam gorszych dziennikarzy? Ta wysoka ocena wiarygodnoci funkcjonariuszy czwartej wadzy pozostaje w Polsce w wyranym kontracie do niskiej oceny trzech wadz ustrojowych: ustawodawczej, wykonawczej i sdowniczej. Przymiotnik polityczny funkcjonuje u nas jako przeciwiestwo takich przymiotnikw, jak uczciwy, fachowy, wiarygodny. wiat wadzy i polityki to s oni. wiat mediw jawi si na tym de jako sojusznik rzdzonych, czyli nas. I nie brak dowodw, e przynajmniej cz polskich mediw tak funkcj stara si wypenia. Demaskowanie absurdw prawnych, tropienie afer, ujmowanie si za skrzywdzonymi, zadawanie politykom kopotliwych pyta, wyjanianie skomplikowanych zjawisk, doradzanie obywatelom w sprawach urzdowych i yciowych - to wszystko wiele mediw czyni z lepszym lub gorszym skutkiem. A jednak zbyt czsto mamy wraenie, e dowiedzielimy si z mediw za mao rzeczy wanych, a za duo byle jakich, e nadal nie rozumiemy, o co w jakiej sprawie chodzi, e nie pado jakie wane pytanie, e dziennikarze co przed nami ukryli, e zrobili nam mtlik w gowie. Majc takie odczucie, powinnimy si na swj sposb cieszy. Ten skdind przykry brak komfortu daje nam przewag nad tymi, ktrzy yj zudzeniem, e z mediw (czsto tylko z tego jednego ulubionego) dowiedzieli si wszystkiego, co trzeba, i rozumiej wszystko, jak trzeba. A jeli jednak nie rozumiej, to chtniej obwinia za ten stan rzeczy nielubianych politykw, a nawet samych siebie (musi jestem za gupi czy za gupia), ni zwtpi w zawodowe kwalifikacje, niezaleno lub czysto intencji redaktorw. Czy takie postawienie sprawy nie jest przesadne? Tylko troch. Oto 70% ankietowanych w badaniach CBOS z roku 2000 uznao, e publiczna Telewizja Polska jest wiarygodna i zasuguje na zaufanie, a tylko 18% respondentw pozwalao sobie w to powanie wtpi. W tym samym badaniu 62% ankietowanych uznao, e TYP jest obiektywna, a 24%, e niekoniecznie ma ona t cnot. Czy mamy szczcie posiada w Polsce telewizj publiczn zasugujc na tak due zaufanie? Czy moe tak wielu obywateli patrzcych w telewizor przez rowe okulary? Z sondaowych statystyk lepiej ostronie wyciga wnioski, ale trudno ich nie wyciga wcale. Autorzy tej ksiki postawili sobie jednak waniejsze zadania, ni tylko interpretowanie wynikw sonday. Postanowilimy zbada, jak to si dzieje, e jest tak dobrze (w cytowanych powyej

sondaach), skoro na nasze oko, ucho i rozum z informacj i publicystyk w mediach (nie tylko publicznych) jest... tak sobie. Trzeba przy tym pamita, e owo tak sobie to ocena uredniona na podstawie ocen wielu mediw rnego rodzaju i reprezentujcych rny poziom profesjonalizmu i rzetelnoci. Od bardzo dobrych i dobrych, po chronicznie sabe lub regularnie manipulujce odbiorcami. Co wicej, gdybymy w naszych rachubach uwzgldnili dodatkowo fakt, 15 e pras informacyjno-opiniotwrcz czyta regularnie zaledwie trzydzieci par procent dorosych Polakw, to uredniona ocena pozostaych mediw o szerszym zasigu musiaaby wypa grze] ni tak sobie. A piszc o powanej prasie, nie mamy wcale na myli periodykw elitarnych, tylko najpoczytniejsze dzienniki i tygodniki o zasigu oglnopolskim i regionalnym. 1. Zdobycie wadzy, czyli mit adu spontanicznego 17 Skd autorzy to wiedz? W czasie kilku miesicy przygotowa do napisania tej ksiki przeczytalimy, wysuchalimy i obejrzelimy wicej, ni dopuszczaj zasady higieny zdrowia psychicznego. Doprowadzalimy nasze rodziny do szau, skazujc je na takie katusze, jak np. ptoragodzinne seriale zoone z Faktw TVN, Wiadomoci TYP i Wydarze PULSU. Ale nie musielimy polega tylko na wasnych obserwacjach. W minionym dwunastoleciu powstao wiele krytycznych artykuw na temat mediw i dziennikarstwa. Napisano te troch ksiek. Bogatym, chocia penym chaosu rdem wiedzy okaza si wreszcie Internet. I nawet kto, kto korzystaby wycznie z takich porednich rde, musiaby doj do wniosku, e polska czwarta wadza wyranie odbiega od mitycznego ideau. A nawet od wyobrae, jakie maj w tej sprawie miliony naszych rodakw. Jakie to wyobraenia? W czym si one rozmijaj z rzeczywistoci? I dlaczego? Na te pytania postaramy si odpowiedzie w kolejnych rozdziaach. Rynek mediw nie jest w Polsce trudny do opisania - przynajmniej jeli chodzi o kwestie wasnociowe. Dzieli i rzdzi na nim kilka duych domw (jak to si adnie mwi) medialnych. Karty zostay rozdane dawno, ju w pierwszej poowie lat 90. Termin rozdane nie jest li tylko przenoni, wiele tytuw bowiem zmieniao wwczas wacicieli na drodze decyzji administracyjnej. Zdobywanie czwartej wadzy czy - jak kto woli, skupianie jej w rkach silnych wydawcw, odbywao si w atmosferze skandali i niedomwie. Reguy gry nie byy czytelne, a przejmowania gazet dokonywano czsto kuchennymi drzwiami. Walka o telewizyjne koncesje i radiowe czstotliwoci bya ju spektaklem czysto politycznym, gdzie kwestie i programowe, i ekonomiczne miay znaczenie drugorzdne. Ale - co ciekawe - dzi przewaa opinia, e mimo gorszcego scenariusza cay proces przechodzenia czwartej wadzy z porzdku totalitarnego w demokratyczny zakoczy si penym sukcesem. Mamy wolne media, uporzdkowany, nowoczesny rynek prasy, sprzedane koncesje, przydzielone czstotliwoci. A co najwaniejsze - bardzo wysoki poziom spoecznej akceptacji dla publicznych i prywatnych instytucji medialnych sprawujcych w Polsce czwart wadz. BIBLIOTEKA Wydziau Dziennikarstwa i Nauk Polrtyeznycn Uniwersytetu Warszawskiego jl. Nowy w,at 69, 00-046 Warszawa tel. 620-03-81 w. 295, 296 19

Te fakty nie zwalniaj jednak od refleksji na temat skutkw takiego, a nie innego modelu ksztatowania struktury wasnociowej polskich mediw. Cen za jego wybr bya bowiem czciowa rezygnacja z celw, jakie dwanacie lat temu stawiaa sobie pierwsza po drugiej wojnie wiatowej demokratyczna wadza w Polsce. Chociaby tylko w dziedzinie upodmiotowienia spoeczestwa, uwaszczenia wywaszczonych czy odpartyjnie-nia publicznych rodkw przekazu, skutecznej kontroli czwartej wadzy nad wadzami publicznymi. Marzeniem wczesnych elit politycznych byo stworzenie medialnego lustra odbijajcego zrnicowanie postaw spoecznych. Nie udao si. Zamiast tego pynnie przeszlimy z jednego monopolu informacyjnego w drugi, bo praktycznie wszystkie waniejsze dzienniki regionalne podzielio midzy siebie dwch wydawcw, a proces koncentracji czwartej wadzy nabiera charakteru multimedialnego. Nie udao si ochroni modego i niedowiadczonego rynku przed dominacj zagranicznego kapitau. Praktycznie wszystkie z lokalnych stu kwiatw (nowych tytuw prasowych, jakie powstay na fali demokratyzacji) ju zwidy. Nie obroniono wielu gazet wanych dla kultury narodowej. Nie ustrzeono telewizji publicznej przed upolitycznieniem i komercjalizacj. Nie dopilnowano... Nie stworzono warunkw... Nie dano wsparcia... Zamiast tej litanii mona i warto postawi jedno pytanie: czy pastwo nie popenio powanego grzechu zaniechania, traktujc przeksztacenia wasnociowe w dziedzinie mediw na takich samych zasadach, jak przeksztacenia w brany chemicznej czy spoywczej. A jeli tak, to jakie s konsekwencje tego grzechu dla misji czwartej wadzy? Podobne pytania zadawali sobie i zadaj politycy i dziennikarze w wielu krajach. Dziesi lat temu w Wielkiej Brytanii, gdy dominacja koncernu Murdocha skonia Zjednoczone Krlestwo do stworzenia specjanej ustawy, a w ostatnich miesicach we Woszech, bo nad Tybrem cakowita liberalizacja regu gry medialnej doprowadzia do powstania imperium Sih/ia Berlus-coniego, czowieka kontrolujcego za pomoc trzech oglnokrajowych sieci telewizyjnych wadz sprawowan przez... samego siebie. Zdobycie prasy, czyli naiwno nie zawsze bezinteresowna W listopadzie 2001 roku zakoczy si trwajcy jedenacie lat proces likwidacji Robotniczej Spdzielni Wydawniczej Prasa-Ksika-Ruch. Powstaa ona w 1973 roku, po poczeniu najwikszego koncernu prasowego w Polsce - RSW Prasa - z wydawnictwem Ksika i Wiedza oraz kolportaowym przedsibiorstwem Ruch. Bya symbolem totalitarnego monopolu w dziedzinie informacji, gwnym narzdziem propagandy, dysponentem gigantycznego majtku i patnikiem rachunkw PZPR. Jej likwidacja staa si jednym z kluczowych przedsiwzi majcych przywrci nam wolno. Bilansu tych jedenastu lat najatwiej dokona w wymiarze ekonomicznym, opinie bowiem na temat skutkw spoecznych i politycznych procesu likwidacji s bardzo podzielone. Ale z ekonomicznych i prawnych analiz mona wycign jednoznaczne wnioski. Najwysza Izba Kontroli stwierdzia na przykad, e Komisja Likwidacyjna RSW narazia skarb pastwa na znaczne straty, oddajc gazety za darmo spdzielniom dziennikarskim. Bd polega nie na tym, e oddawano za darmo, i nie na tym, e dziennikarzom. Obdarowywano spdzielnie, co do ktrych nie byo wtpliwoci, e nie s w stanie same wydawa swoich tytuw, spkom dziennikarskim za sprzedawano dzienniki za grosze, wiedzc z gry, e wystpuj one wycznie w roli porednika. Oczywicie, zgodnie z prawem, dziennikarze przed otrzymaniem konkretnego tytuu mieli przedstawi wiarygodne rda finansowania wasnej dziaalnoci. Ale wiele spdzielni tego nie zrobio, a mimo to dostao prezent wart miliony. Mogoby to wiadczy o szlachetnych intencjach

likwidatorw, o prbie wsparcia maych, ale wiarygodnych i spoecznie wanych inicjatyw. Co jednak pocz w sytuacji, gdy tworzyli je ludzie co prawda ideowi, ale - wstyd przyzna - ubodzy, do wydawania za gazety potrzebny jest - oprcz aktu prawnego - kapita? Tym si likwidatorzy nie przejmowali, przynajmniej oficjalnie. Jako alibi wystarczaa im praktyka sprzedawania dziennikw regionalnych (na przetargu) spkom dziennikarskim, ktre same sobie miay szuka inwestora. A przecie byo oczywiste, e cakowite przejcie tytuu przez tego, nieznanego likwidatorowi, inwestora jest tylko kwesti czasu. Na ten wtrny obrt Komisja Likwidacyjna nie miaa ju adnego wpywu. Dziki temu - na przykad - powizany z Art B katowicki Bank Handlowo-Kredytowy z dziecinn atwoci wszed w posiadanie dziewiciu duych dziennikw, ktre potem kupi Hersant. Wniosek: parcelacja gazet nalecych do RSW, tygodnikw i dziennikw regionalnych, mimo pozorw planowej polityki, przebiegaa w sposb niekontrolowany - przynajmniej przez organy pastwa. Komisja Likwidacyjna rozdaa siedemdziesit jeden tytuw. Kontrola wykazaa, e prawie poowa spdzielni przekazaa gazety innym spkom. Nawet w przypadku zmarnowania w ten sposb tytuu, ktry by wartoci spoecznie uyteczn, komisja nie miaa ju adnej moliwoci interwencji. Umowy zawierane ze spdzielniami nie okrelay bowiem, przez jaki czas dziennikarze maj samodzielnie wydawa pismo. Jeli wic spdzielnia robia to choby przez tydzie, wywizaa si z umowy. Po latach wida, jak bardzo proces likwidacji majtku RSW skaony by... naiwnoci. Szczer, acz nie bez21 interesown. Naiwnoci, bo kolejnym likwidatorom wydawao si, e uwaszczajc stajcych na stray wolnoci sowa dziennikarzy (skupionych w redakcyjnych spdzielniach), zapewni mediom niezaleno.\Byo to zarazem doskonae alibi: komu jak komu, ale dziennikarzom mona odda gazet, bo najlepiej wiedz, co z ni zrobi. Tyle o naiwnoci. Interesowno przejawiaa si natomiast w prbach obdarowywania rnych rodowisk, take politycznych, o ktrych sdzono wwczas, e stanowi trway element spoeczestwa obywatelskiego. Oczywicie sdzono wedug klucza ustalonego przez bdcych akurat przy wadzy politykw. Klasycznym przykadem takiego prezentu byo przyznanie Konfederacji Polski Niepodlegej tygodnika Razem. (Moe dobrze si stao, e tygodnik szybko upad, bo postpowanie spadkowe przy kolejnych podziaach KPN przysporzyoby niemaych problemw prawnych). Porzdek z drugiej rki Prawdziwe porzdkowanie rynku prasowego w Polsce dokonao si zatem z drugiej rki. Najpierw pastwo, po swojemu, uoyo klocki rk likwidatora. Potem przyszli doroli gracze i pozabierali zabawki z rk spdzielni dziennikarskich. Prawie jak w starym dowcipie o partyzantach, ktrych w kocu przegoni z lasu gajowy. W tym przypadku gajowy nazywa si Robert Her-sant. Francuski potentat prasowy nie mia wikszych trudnoci z kupowaniem kolejnych dziennikw regionalnych. Jego jedynym problemem by norweski koncern Orkla, ktry zacz skupowa rwnolegle, z innego koca lasu. Ale e prasowych drzew w Polsce dostatek, starczyo dla obu. W rce Hersanta i Orkli trafiy nie tylko wszystkie dzienniki wydawane dawniej przez Komitety Wojewdzkie PZPR, ale take drukarnie i agencje dysponujce najwikszymi zamwieniami reklamowymi. I tak jest po dzi dzie, z t jedn zmian, e polsk zdobycz Hersanta do szybko odkupi niemiecki koncern Neue Passauer Presse. Grono potentatw medialnych uzupeniaj spka Agora (wydawca Gazety Wyborczej) oraz Zjednoczone Przedsibiorstwa Rozrywkowe - waciciel Super Expressu. W sumie wpywy tej wielkiej czwrki obejmuj okoo 9.0% rynku gazet codziennych.

Pami bywa selektywna i jednokierunkowa. By moe dlatego przy kadej okazji przypomina si bezsporne zasugi Hersanta, Passauera i Orkli dla polskiej prasy, przede wszystkim dekapitalizowanie i unowoczenienie tego sektora mediw. Mniej chtnie pokazywana bywa publicznie druga strona medalu. Mwienie o konsekwencjach przyznania wielkim koncernom medialnym penej swobody dziaania w Polsce nie naley do dobrego tonu. Kto to czyni, posdzany jest w najlepszym razie o oderwanie od eurorzeczywistoci, ktrej znakiem firmowym jest globalizacja i koncentracja mediw. Tote protestujcych (czy cilej, mwicych: tak, ale...) coraz mniej wida i sycha. Take dlatego, e tych, ktrzy za t swobod zapacili wasn skr, dawno ju na rynku nie ma. Warto przywoa dwa takie przykady. Dzienniki Gazeta Gdaska i Czas Krakowski byy w pierwszej poowie lat 90. przez pewien czas liderami regionalnych rankingw prasowych. Budziy podziw, bo powstay praktycznie od zera, z zaangaowania prywatnego kapitau, pracy i pomysowoci, a nie z nadania likwidatora. Mimo braku dowiadczenia i niedostatku kapitau, mimo reklamowego ostracyzmu i administracyjnych kd, nowe gazety wydawane przez rodowiska posierpnio-wej opozycji przeamyway codzienne ludzkie przyzwyczajenia, odbierajc czytelnikw tytuom zakorzenionym w swoich regionach od dziesicioleci. I pewnie po dzi dzie byyby to wane instytucje ycia publicznego, 23 gdyby dano im szans dalej uczestniczy w tych zawodach na rwnych prawach. Ale rwne prawa skoczyy si, gdy konkurent w kiosku - niczym posta z gry komputerowej - otrzyma w prezencie od pastwa dwa dodatkowe ycia. yczliwo czytelnikw nie pomoga, bo rywal nie musia si martwi nisk sprzeda (deficyt pokryway inne, dochodowe tytuy), a w dodatku przej jedyn w makroregionie drukarni. To na podyktowanych przez jej waciciela warunkach Czas Krakowski musia zej z rynku, majc wysz sprzeda ni naleca do koncernu z Passau Gazeta Krakowska. adna z pastwowych instytucji nie kiwna palcem, gdy Bawarczycy kupowali drukarnie w Krakowie i Gdasku, cho wiadomo byo, jakie skutki bdzie mie ta transakcja dla rynku prasowego w Polsce. Jeszcze w 1997 roku od krakowskiej drukarni uzalenionych byo a siedem dziennikw. Nie liczc gazet Passauera, do dzi przetrway tylko Gazeta Wyborcza, Dziennik Polski i Super Express. Dwa pierwsze sta byo na przeamanie monopolu i zakup wasnych maszyn drukarskich. Poniewa prby zwrcenia uwagi opinii publicznej na t nienormaln sytuacj podejmowane byy przez przegranych, niezalenych wydawcw, atwo byo ignorowa je jako popiskiwania nieudacznikw. Nie by to jednak wystarczajcy powd, by uwadze Urzdu Antymonopolowego (i UOP) umkno przejcie cakowitej kontroli nad tak specyficznym rynkiem przez obcy kapita. Na pociech nieudacznikom pozostawa jedynie fakt, e popiskiwali w dobrym towarzystwie. Na przykad Giintera Grassa, ktry podczas jednej z wizyt w Gdasku powiedzia: Przybywam do mojego rodzinnego miasta i widz, e Neue Passauer Presse, korzystajc z wolnorynkowych uwarunkowa, znalazo tu swoje miejsce, wykupio polskie gazety. Ostrzegam przed konsekwencjami tej sytuacji. To skandaliczne i niebezpieczne, kiedy gazety - instrumenty suce ksztatowaniu opinii, majce by trybunami wolnej myli - przechodz w obce rce. Ale kto by sucha jakiego niemieckiego stukania w blaszany bbenek... Marketing przez konspiracj Przez pierwszych pi lat istnienia III RP nikt z wadz publicznych nie interesowa si, kto ani co kupuje na rynku mediw. Pierwsza powana debata parlamentarna na ten temat odbya si w 1995

roku, gdy karty ju dawno byy rozdane. Nie do koca zreszt przymiotnik powana jest tu uzasadniony, fechtowano bowiem gwnie argumentami z politycznego lamusa. Jedni straszyli zagroeniem tosamoci narodowej, inni sprowadzali problem do absurdu. Pose Juliusz Braun pyta wwczas: Czy istniej dowody, e Gazeta Biaostocka* realizuje jakie antypolskie interesy Norwegw? Albo, e miesicznik Bc demoralizuje polskie dzieci w interesie Francuzw? Albo, e Gazeta Krakowska* w zeszym roku reprezentowaa interesy Francji, a w tym roku reprezentuje interesy Niemiec?. Ten gos - charakterystyczny dla obrocw nowego adu medialnego w Polsce - cakowicie wypacza istot problemu. Oczywiste jest bowiem, e zawarto gazet nie bya i nie jest dla adnego z wielkich koncernw spraw pierwszorzdnej wagi - dopki daje gwarancje dobrej sprzeday przycigajcej ogoszeniodawcw. Nigdy natomiast obcy wydawcy nie zgaszali ambicji uczestniczenia w naszej medialnej grze politycznej. Koczya si ona zazwyczaj na nominowaniu naczelnego, bliskiego tej czy innej opcji. W gruncie rzeczy zawsze chodzio o to, by uzyska maksymaln przychylno si koncesjonujcych polski kapitalizm. Neue Passauer Presse zacz od waciwego koca. Znam si dobrze - dziki Bogu - z Aleksandrem Kwa-niewskim. Kiedy Kwaniewski nie by jeszcze prezyden25 tem, odwiedzi nas w Passau. Dyskutowalimy godzinami - przyznawa w wywiadzie dla miesicznika Press Franz Xaver Hirtreiter, do 1998 roku kierujcy grup wydawnicz z Passau. Dla rwnowagi, w tym samym wywiadzie powoywa si take na serdeczne kontakty z prymasem Glempem, z ktrym - jako niedoszy absolwent seminarium - pono atwo znalaz wsplny jzyk. Zagraniczni wydawcy w minionej dekadzie nie prowadzili konkretnej polityki redakcyjnej, ale co jaki czas wskazywali polskim dziennikarzom, gdzie jest ich miejsce. Na przykad, przydzielajc naczelnym doradcw lub zwalniajc ich - jak w yciu Warszawy, Cashu, Nowej Europie, Expressie Wieczornym czy Dzienniku Batyckim - za zbyt ostentacyjnie manifestowan niezaleno. Przypadek odwoania szefa Dziennika Batyckiego by chyba jedynym, ktry wywoa reakcj opinii publicznej, ale tylko dlatego, e Hirtreiter otwarcie przyzna, i opublikowanie gonego tekstu Wakacje z agentem naruszyo jego dobre stosunki z Paacem Namiestnikowskim. aonie wernopoddaczy list pana Hirtreitera do prezydenta RP kompromitowa nie tylko wiarygodno konkretnego wydawnictwa, ale i postawi pod znakiem zapytania wolno prasy, kontrolowanej przez wydawcw tak strachliwych lub tak cynicznych komentowa tamte wydarzenia Maciej Pawlicki, wwczas jeszcze dyrektor programowy stacji RTL 7, ktry niedugo potem zasili grono odwoanych za zbytni wyrazisto pogldw. Mwimy jednak o sytuacjach rzadkich. W wikszoci tytuw wsppraca dziennikarzy z wydawc przebiegaa wzorowo, a - podkrelmy to jeszcze raz - polityka redakcyjna naleaa do wycznych kompetencji kolegium. Dopki jej nadrzdnym celem by interes mierzony nakadem i sprzedan powierzchni reklamow. Do kryzysw dochodzio natomiast wtedy, gdy ambicje redaktorw naczelnych sigay dalej anieli zwycistwo w wycigu po news czy zorganizowanie bardziej emocjonujcej gry prasowej ni konkurencja. Co ciekawe, najwaniejsi w tym wycigu - czytelnicy - zazwyczaj nie wiedz, kto jest wacicielem ich ulubionej gazety. (Wykazay to badania przeprowadzone kilka lat temu na lsku, gdzie dwa najwiksze dzienniki s w rkach spki Polskapresse nalecej do Passau-era). Mona zapyta, jakie to ma znaczenie? Co by zmienia taka wiadomo?

Okazuje si, e tego rodzaju wiedza moe mie istotne znaczenie. Nie chodzi bowiem o proszek do prania, lecz instrument wywierania wpywu na opinie. Gdyby wiedza ta nie miaa znaczenia, nie byaby przez wydawcw ukrywana - a jest, skoro dyrektor spki Polskapresse dwa lata temu najpierw zapewnia dziennikarza Gazety Wyborczej: Nie chcemy kupowa kolejnych gazet w Polsce. Chcemy rozwija te, ktre posiadamy, a w par miesicy pniej koncern zacz skupowa lokalne tygodniki na Wybrzeu i lsku. Proces przejmowania kolejnych tytuw odbywa si (i nadal odbywa) w sposb praktycznie niedostrzegalny dla czytelnika. Jest to co w rodzaju marketingu przez konspiracj, bo zazwyczaj zachodnie koncerny pac due pienidze za to, by informacja o kolejnych zdobyczach wanie dotara do wszystkich klientw, podnoszc w ich oczach presti firmy. W Polsce przyjy one jednak strategi konspiracyjn. Wrmy jednak do pytania, co zmieniaby wiedza czytelnika o rodowodzie nowego waciciela. Ot w niektrych przypadkach moe ona spowodowa dla powane komplikacje. Tak jak w Olsztynie, gdy Bawar-czycy przejmowali Gazet Olsztysk przy podniesionej kurtynie. Tej transakcji trudno byo nie komentowa, gdy niemiecki koncern przej tytu majcy na winiecie haso: Ojcw mowy, ojcw wiary bromy zgodnie: mody, stary. Przeciw sprzeday Gazety Olsztyskiej zgodnie protestowali politycy SLD i AWS. Panie Hirtreiter! Prbuj Panu powiedzie, e symboli innych narodw si nie kupuje! - pisa w licie do nowego waciciela Janusz Lorenz, senator zwizany z SLD, a Halina NowinaKonopczyna, wwczas posanka AWS, ostrzegaa: traktuj t sytuacj jako wstp do realizacji dziaa dezintegrujcych nasz ojczyzn. Na ostrzeeniach oczywicie si skoczyo, ale tamta historia przekonaa inwestora, e ma do czynienia z rynkiem wraliwym na symbole. I e - dziki wyjtkowo liberalnym reguom gry mona zrobi na nim wszystko, byle nie ku w oczy nazw kraju, z ktrego kapita pochodzi. Zatrucie rzeki u rda Mwic o zagroeniach, jakie niesie monopol obcego kapitau na rynku polskiej prasy regionalnej, nie poruszamy si w sferze symbolicznej. Interesuje nas odpowied na dwa konkretne pytania: czy mona byo inaczej rozegra t parti i co wynika z tego, e inaczej jej nie rozegrano. Odpowied na pierwsze pytanie brzmi: tak! Mona byo podej do rynku prasy inaczej ni do rynku tekstyliw. I niekoniecznie musiao to oznacza od razu wprowadzenie 49-procentowej bariery dla obecnoci kapitau zagranicznego w polskiej prasie. Wiadomo przecie, e w gospodarce wolnorynkowej zawsze lepsze efekty daje marchewka (dla swoich) ni kij (dla obcych). Wystarczyoby przyjcie bardziej aktywnej postawy przez kolejne rzdy i zastosowanie wobec maych firm wydawniczych instrumentw powszechnie znanych i stosowanych w innych (syncych z gospodarczego liberalizmu) krajach. Chodzio o wyrwnanie szans, na przykad poprzez kredyty na preferencyjnych warunkach; wspieranie form wsppracy midzy maymi gazetami w zakresie kolportau i druku, wydanie przepis*^ nakadajcych na wadze publiczne i firmy z udziaem skarbu pastwa obowizek publikowania patnych ogosze w wielu gazetach (a nie tylko wybranych); ograniczenie dziaalnoci reklamowej telewizji, by wicej reklam na rynku zostao dla prasy; wprowadzenie dla wybranych podmiotw ulg w opatach pocztowych i telekomunikacyjnych... Przykady mona mnoy. Owszem, nie byo nas sta na skopiowanie szwedzkiego systemu subsydiw dla prasy, ktry od dziesicioleci chroni tam pluralizm medialny, wspiera budow spoeczestwa obywatelskiego i agodzi skutki udziau potnych koncernw w konkurencji rynkowej. Nie jest to jednak usprawiedliwienie dla faktu, e w Polsce przez dwanacie lat nie zrobiono w tej sprawie nic. Zupenie nic.

Dzi na interwencjonizm pastwowy jest prawdopodobnie za pno, a mocno przeterminowane projekty, jakie zaczynaj si pojawia, su bardziej ochronie wpyww publicznej (politycznej) radiofonii i telewizji przed rosnc konkurencj ni wspieraniu spoeczestwa obywatelskiego. Tymczasem wielkie koncerny schylaj si po coraz mniejsze gazetki, stacje radiowe i sieci kablowe, stawiajc na przedsiwzicia multime-dialne. Polskim rynkiem mediw rzdz ju prne spki, zarzdzane przez mode wilki, ktre zapewne nie pozwol politykom psu dobrych interesw. Ju dawno oznaczyy swj teren polowa i maj tylko jeden cel: zakoczy koncentracj medialn przed wejciem Polski do Unii. Nasze wilki bowiem chc mie wyczno na poeranie naszych owieczek. (Cho zoliwi mwi, e te wilki tak naprawd s tylko farbowane na nasze). Konsumpcji towarzyszy sprawnie prowadzona akcja lobbingowa. Wszyscy ju wiemy, e przed koncentracj kapitau nie ma ucieczki, bo jest to element globa-lizacji. Duo si pisze o wpywach z reklam, saboci lokalnych mediw, ktre bez koncentracji nie maj szans, o stworzeniu odpowiednich warunkw, by nasze wilki mogy stawi czoo spasionym drapiecom 29 f z Zachodu (czytaj: odpowiednio drogo sprzeda ifn swoj skr). To dokadnie ta sama argumentacja, co w przypadku rynku tekstyliw, gwodzi czy samochodw. Mniej si mwi o spoecznych skutkach koncentracji dla lokalnych rodowisk, o tym, e koncentracja u nas a w krajach, ktre przez dziesiciolecia pielgnoway swoje prasowe i radiowe inicjatywy lokalne, to dwie rne bajki (cho o tych samych zwierztach). W Stanach Zjednoczonych, ktre trudno podejrzewa o ograniczanie wolnoci sowa i stwarzanie niepotrzebnych barier dla przepywu kapitau, ponad wier wieku temu zakazano wacicielom dziennikw posiadania stacji radiowych i telewizyjnych o zasigu pokrywajcym si z obszarem dystrybucji gazety. Podobn ustaw przyjto na pocztku lat 90. w Wielkiej Brytanii. Teraz jest w tych krajach co liberalizowa. W Polsce liberalizowa nie ma czego, bo nigdy nie byo adnych okrelonych regu gry, adnej ochrony dla owieczek. Mona zaryzykowa tez, e cen za oddanie duym koncernom cakowitej wadzy nad regionalnymi gazetami i lokalnymi tygodnikami (bo przy tym segmencie na razie pozostajemy) bya cakowita homogenizacja formy i komercjalizacja ich treci. Dzienniki, ktre na pocztku lat 90. stanowiy niezwykle wane forum budowy spoeczestwa obywatelskiego, dziaajc w nowych realiach ekonomicznych, wycofay si prawie wycznie na pozycj dostarczycieli lekkostrawnej i adnie podanej informacji i rozrywki. Wraz z rewolucj technologiczn wydawcy zaszczepili redakcjom sprawdzony w innych krajach know-how, dotyczcy nie tylko ukadu stron czy rodzaju ilustrowania, ale take sposobu pisania i podejcia do tematw. Tak, eby zadowoli pene spektrum czytelnikw. Oczywicie przez mieszkacw polskich miast, wychowanych na nudnej i brzydkiej prasie zaangaowanej, zmiana ta zostaa odebrana bardzo pozytywnie, co postawio przeciwnikw cakowitej otwartoci rynlcb medialnego w roli malkontentw. A przecie nie chodzio o powrt do formalnej szarzyzny, lecz obron rodzimych mediw przed bezrefleksyjnym klonowaniem sprawdzonych gdzie indziej wzorcw. Bo przecie to wanie mediom drukowanym przypada rola ostatniego szaca obrony przed wszechobecn kultur obrazkow. To w dziennikarzach prasowych susznie pokada si nadziej na obron edukacyjnej misji. Czasopisma z zaoenia trafiaj do aktywnej (gosujcej w wyborach, poczuwajcej si do uczestnictwa w yciu spoecznym) czci populacji. Tytuy regionalne i tygodniki lokalne powinny zatem stanowi naturalne forum wymiany myli, pogldw i opinii konkretnej spoecznoci. Std

ich niezaleno (take kapitaowa) jawi si jako warunek prawidowego wywizywania si z tej roli. Dziennikarze prasowi zawsze byli (i s) najbliej ycia. Nieskrpowani - tak jak ich koledzy w mediach elektronicznych - barierami technicznymi, mniej optani wycigiem z czasem i konkurencj, mog nie lizga si po powierzchni, a dociera do istoty rzeczy. Wikszo informacji oryginalnych (to znaczy tych, ktre nie s podane na tacy przez politykw, urzdnikw itp.) pochodzi wanie od urnalistw. W gazetach zaczynaj ywot newsy, przetwarzane potem na tysice sposobw przez rozgonie radiowe i stacje telewizyjne. Kady, kto widzia kolegia dziaw informacji w radiu i telewizji, wie, jakie znaczenie ma dla prowadzcych takie spotkania lektura porannej prasy. Oddanie caego rynku prasowego w rce jednego, nawet najsprawniejszego technologicznie i warsztatowo koncernu - z tej perspektywy - oznaczao zatrucie rzeki u rda. Rynek ogoszeniodawcy Fala maych, rednich i cakiem duych inicjatyw wydawniczych przesza niczym wiosenna burza. Wraz z ni 31 przeminy energia i zapa wielu rodowisk. Kto, kto chciaby wydawa teraz niezaleny tygodnik (o dzienniku nie ma nawet co wspomina), jest zupenie bez szans, chyba e wezwie posiki w postaci ktrego z wielkich koncernw, jeszcze nad Wis nieobecnych. Zreszt, niech sobie wzywa. Obecni w Polsce od lat giganci skoczyli wanie dzieli mae, lokalne tytuy i sprawdzaj, czy nad Wis przyjm si bezpatne gazety. Tak na wszelki wypadek, eby na rynku nie zostaa adna nie zajta nisza. W polski rynek prasy w cigu dekady zainwestowano miliony nie z potrzeby budowania tu spoeczestwa obywatelskiego. Nawet nie z bezinteresownej chci sprawienia przyjemnoci tutejszym czytelnikom, a jeli ju, to tylko na tyle, by skusi tutejszych reklamodaw-cw. Truizm, e mamy do czynienia z twardym biznesem, a nie przedsiwziciami typu non profit, warto powtarza do znudzenia. Choby po to, by waciwie interpretowa deklaracje o suebnej roli prasy. Prasa suy... owszem, ale interesom wydawcy, ktrego zyski w ponad 70% pochodz z ogosze. I nie ma w tym nic nagannego, pod warunkiem, e sigajc po gazet, mamy tego pen wiadomo. Dopiero jeli bdziemy pamita, i kolor w wydaniach codziennych pojawi si, by mogy si w nich ukazywa barwne ogoszenia, a nie by cieszy nasze oczy, e weekendowe magazyny na kredowym papierze su gwnie podniesieniu standardu reklam i walce z konkurencyjnymi (dla tych reklam) tygodnikami, e specjalistyczne dodatki s po to, by ciga nietypowe inserty bdziemy mie peny obraz, na czym polega komercjalizacja rynku mediw. W innym wietle jawi nam si wwczas wielkie inwestycje w polsk pras - po prostu bez nich nie byaby ona w stanie przynosi wydawcy spodziewanych dochodw. Nie chodzio wic o jaki dar dla spoeczestwa polskiego (jak to si czsfo przedstawia), lecz prozaiczne poniesienie niezbdnych kosztw dla uzyskania przychodu. Gazeta tak naprawd nie zarabia na czytelnikach, lecz na ogoszeniodawcach - cho czytelnicy swoj decyzj przy kiosku mog zapewni jej egzystencj, czasem nawet cakiem godziw. Przed wejciem smoka w wykonaniu wielkich koncernw prasowych to wanie czytelnicy dzielili i rzdzili na polskim rynku prasowym. Potem nie by to ju rynek czytelnika, lecz rynek ogoszeniodawcw, ktrym ta sytuacja bardzo odpowiadaa, atwiej bowiem rozmawia z jednym duym domem medialnym, zapewniajcym niszy koszt dotarcia z informacj o produkcie do przecitnego czytelnika.

Warto w tym miejscu zauway, e owe inwestycje w polskie media - cay czas traktowane jako koszt uzyskania przychodu - miay swoj bardzo wyran granic. Wyznacza j termin zwrotu poniesionych nakadw i uzyskania oczekiwanego przychodu. Lepszy papier, druk, kolor, wicej stron - natychmiast si przekaday na wiksz sprzeda... powierzchni reklamowej. Zupenie inaczej postrzegano natomiast inwestycj - na przykad - w sie kolportau, co prawda podnoszc komfort czytelnika, zwikszajc dostpno prasy, ale nie przekadajc si bezporednio na zysk z ogosze. Dlatego przez dziesi lat nie doczekalimy si w Polsce sprawnego systemu dystrybucji prasy. To mogoby by zadanie wydawcy, gdyby taka bya polityka pastwa. Dzi nawet samorzd maej gminy nauczy si, e gdy zagraniczny inwestor chce postawi obiekt komercyjny, naley przy wydaniu pozwolenia na budow wymc na nim jaki spoecznie uyteczny bo-nus: zbudowanie sali gimnastycznej, remont drogi itp. Od obracajcych milionami koncernw medialnych nie wymagano niczego, a one same z siebie nie poczuway si, by swj produkt dostarczy pod nasze strzechy. Kiedy prezes Hrtreiter snu plany, by taki system stworzy, ale gdy dokadnie policzy, zrezygnowa. Dlaczego? Bo 33 w polskich warunkach koszt dotarcia pod t przysowiow strzech byby zbyt duy. Koncern dobrze na tym wyszed, ale Polska, jako kraj obywateli zapominajcych trudnej sztuki skadania liter, nie najlepiej, bo jedynym rdem informacji i komentarza dla wielu milionw ludzi coraz czciej staje si telewizja. Czytelnictwo na wsi spado katastrofalnie nie tylko dlatego, e ludzie zakochali si w telenowelach. W wielu miejscach po prostu nie ma gdzie kupi gazet. Nie mona nawet powiedzie, e kolporta wiejski jest w tym samym miejscu co w PRL, bo praktycznie przestaa istnie sie kioskw i klubokawiarni, a wacicielom sklepw , typu szwarc, mydo i powido mara, ze sprzeday gazet sabo przemawia do wyobrani. Mielimy spoeczn kampani Caa Polska czyta dzieciom, nigdy si nie doczekalimy duej, finansowa nej przez ktry z koncernw medialnych kampanii promujcej czytanie czasopism. Szkoda. Nauczono nas je chipsy, moe udaoby si i z pras... Caa wadza w rce Rad(y) Do tej pory podwaalimy mit adu spontanicznego tylko w odniesieniu do rynku prasowego. Rynek to wany, ale - ju choby ze wzgldu na niski wskanik czytelnictwa prasy w Polsce poprzesta na nim nie wolno. S jeszcze - a pod wzgldem siy oddziaywania przede wszystkim telewizja i radio. Tu o adzie spontanicznym mwi tym trudniej, e teren jest silnie zaminowany... koncesjami oraz szeregiem innych decyzji uznaniowych. S po temu przyczyny cakiem obiektywne (ograniczona fizycznie liczba dostpnych czstotliwoci nadawania oraz zagroenia piractwem), a take jeszcze wicej przyczyn politycznych i biznesowych. A wszystkie one zbiegaj, si lub rodz w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, ktra jest szczeglnego rodzaju ui>zedem pastwowym dysponujcym szczeglnym rodzajem wadzy administracyjnej. Jest to wadza dwojaka. KRRiTY podlegaj wszyscy nadawcy radiowi i telewizyjni w zakresie uzyskiwania (i ewentualnej utraty) koncesji na dziaalno, uzyskiwania prawa do uytkowania okrelonych czstotliwoci i

nadawania oraz kontroli Rady nad respektowaniem przez te media przepisw ustawy o radiofonii i telewizji. KRRiTY moe upomina, a take kara grzywn nadawcw za rozmaite przewinienia w tej mierze. Moe jeszcze wiele innych rzeczy, ktrych wyliczenie zajoby zbyt wiele miejsca. KRRiTY ma take decydujcy wpyw na radiofoni i telewizj publiczn. Powouje wikszo skadu rad nadzorczych Telewizji Polskiej SA, Polskiego Radia SA oraz spek regionalnych radia publicznego, a ponadto dzieli (a kto dzieli, ten rzdzi) pienidze pochodzce z abonamentu midzy wszystkie te spki. A dzieli je wedug regu, ktre sama ustala. Przy okazji dodajmy, e Rada ustala rwnie wysoko opat abonamentowych. Skad personalny KRRiTY jest pochodn wyborw dokonywanych przez Sejm (cztery miejsca), Senat (dwa miejsca) oraz osobistych nominacji prezydenta (trzech przedstawicieli). Razem liczy ona dziewi osb. Co dwa lata koczy si kadencja jednej trzeciej czonkw Rady. Ta pynno jej skadu miaa suy czciowemu uniezalenieniu skadu Rady jako caoci od aktualnych konstelacji politycznych po kolejnych wyborach parlamentarnych i prezydenckich. Jednak wystarczyo, e prezydent Kwaniewski pozosta na drug kadencj, by ta misterna konstrukcja rwnowaenia wpyww w Radzie mocno si przechylia w lewo i nic nie wskazuje na to, by w najbliszych latach moga si wyprostowa. Czy ojcowie ustawy o KRRiTY brali pod uwag moliwo skutecznego i dugotrwaego poddania Rady wpywom tylko niektrych si politycznych, nie wiadomo. W kocu w ustawie zapisali, e Rada stoi na stray wolnoci sowa w radiu i telewizji oraz samodzielnoci 34 35 36 37 nadawcw i interesw odbiorcw. Ale e bdzie to ciao par excellence polityczne, wiedzie musieli. Podobnie jak i to, e obdarzona ogromnymi uprawnieniami Rada bdzie zawsze akomym kskiem dla politykw, przedmiotem nieustannych naciskw i - nie udmy si - take pokus natury korupcyjnej. Bo kady urzd, co duo moe, na takie presje i pokusy jest naraony z natury. Jak mogo i moe wyglda w Polsce zdobywanie czwartej wadzy elektronicznej w takich warunkach ustrojowych, nietrudno zgadn. Na pewno ma to niewiele wsplnego z tworzeniem adu spontanicznego pod dyktando praw rynku i preferencji odbiorcw. Na zachowanie resztek legulfairplay i zblione do normalnych warunki konkurencyjne mog w tej grze liczy jedynie nadawcy, paradoksalnie, najmniejsi. Prywatne radiowe rozgonie lokalne i takie stacje telewizyjne. Nic dziwnego, e w niektrych regionach kraju (cho nie wszdzie) w eterze radiowym panuje cakiem spory pluralizm, chocia ma on charakter gwnie muzyczny, bo te koszta produkowania programu penowymiaro-wego (informacja, publicystyka, reporta, suchowiska itp.) s zbyt wysokie dla maych nadawcw. Od kilku lat mona obserwowa pd do czenia si niektrych mniejszych nadawcw w struktury sieciowe, co uatwia take (jeli nie przede wszystkim) dostp do ponadlo-kalnych rynkw reklamowych. Przykadami owocw tej tendencji wrd dzi istniejcych nadawcw radiowych s ESKA i PLUS. Takim zgarnianiem do sieci maych nadawcw ywo si interesuj take koncerny medialne, przede wszystkim Agora. Sie ma bowiem t wyszo nad jednym oglnopolskim nadawc, e moe korzysta zarwno z reklam lokalnych, jak i krajowych. W pewnym sensie dziaania sieciowe stanowi wic rodzaj obejcia ustanowionych przez Krajow Rad rygorw prawnych, ktrym musz si podporzdkowa nadawcy scentralizowani w rodzaju RMF FM czy Radia ZET.)

Wypada wspomnie, e na dodatkowe przywileje (ale te kosztem pewnych ogranicze, np. w uprawnieniach reklamowych) mog liczy, dziki innym przepisom, take kocielne radia diecezjalne. Zarwno mali nadawcy komercyjni, jak i regionalne rozgonie katolickie od Rady chc zwykle niewiele, wic i atwiej im to uzyska. O wiele atwiej ni nadawcom o ambicjach ponadlokalnych i ponadregionalnych, ktrzy potrzebuj wielu czstotliwoci i wielu nadajnikw. Wtedy w eterze robi si ciasno, a czynnik polityczny lub biznesowoukadowy atmosfer tylko zagszcza. Szczeglnie gsta atmosfera od pocztku towarzyszya narodzinom komercyjnej konkurencji dla telewizji publicznej. Ograniczona pula czstotliwoci stanowia dla politykw naturaln pokus do wykorzystania posiadanej wadzy. Z perspektywy telewidza sowo ograniczona brzmi troch dziwnie, bo te osoby korzystajce z kablwek, platform i dekoderw mog sobie podczas zabawy pilotem nie zdawa sprawy, e dostpne im bogactwo programw polskich i polskojzycznych ma charakter troch wirtualny. Ich ssiad uywajcy zwykej anteny do odbioru naziemnego rwnie dobrze moe odbiera tylko trzy lub cztery stacje, czyli TVP (l i 2) oraz Polsat. Tak jest na sporej powierzchni kraju. Ograniczono naziemnej oferty znalaza odzwierciedlenie w strukturze wasnociowej. Ilu takich nadawcw dziaa na polskim rynku? Teoretycznie szeciu, a praktycznie czterech. S to TVP (Jedynka, Dwjka i regionalna Trjka), Polsat, TVN i PULS (zwany urzdowo Telewizj Niepokalanw). W momencie oddawania tej ksiki do druku RTL 7 (niedostpna z naziemnych anten) zostaa ju poknita przez wacicieli TVN (Koncern ITI), a TV 4 (dostpn tu i wdzie) mona spokojnie nazwa odmiennym stanem istnienia Polsatu. Jeli jakakolwiek stacja poza TYP moe by okrelana mianem oglnopolskiej (co do swego zasigu), to tylko telewizja Zygmunta Solorza. Pozostaym stacjom przysugiwa moe najwyej miano ponadregionalnych, co oczywicie nie znaczy pozbawionych wpywu. Polska nie jest bowiem krajem rwnomiernie zaludnionym, kilka duych, wpywowych aglomeracji moe wic zapewni solidny udzia w elektronicznej czwartej wadzy, a przede wszystkim w rynku reklam, czego dowodzi przykad TVN. W praktyce telewizyjn czwart wadz dzieli dzi midzy siebie trzech nadawcw. I nic nie wskazuje na to, by prezesi Kwiatkowski, Solorz i Walter musieli w najbliszej dekadzie zmaga si z jak konkurencj. Tu - w stopniu jeszcze wikszym ni na rynku prasowym - historia zdobywania wadzy ju si skoczya. Dzieje pierwszej koncesji, czyli PPS walczy l Tym bardziej ciekawe jest przypomnienie, co byo na pocztku. Historyczn, pierwsz i najwaniejsz koncesj dla komercyjnego nadawcy podpisa l marca 1994 o godz. 11.00 przewodniczcy KRRiTY Marek Markie-wicz. Zrobi to wbrew woli prezydenta RP (cho z jego woli zasiada w Radzie) i w dwie godziny pniej zosta przez Lecha Was odwoany. Czy zatem koncesja dla Polsatu moe uchodzi za symbol niezalenej decyzji niezawisego organu? Mona mie wtpliwoci, zarwno biorc pod uwa- i g okolicznoci tamtej decyzji, jak i pniejsze jej ko- > sekwencje. Ju pierwszy rzut oka na list podmiotw ubiegajcych si o koncesj pokazuje, e o wyborze oferty Polsatu przesdziy czynniki pozamerytoryczne. Spka Solorza deklarowaa najniszy kapita - tylko 10 min dolarw. 25 milionw oferowaa Antena l, jeszcze wicej, bo 30 min TV 7, a 53 min za Zjednoczone j Przedsibiorstwa Rozrywkowe. Take dowiadczenie medialne nie przemawiao za Polsatem, nie mwieju t o wacicielu, ktry nawet w kwestii personaliw i obywatelstwa pozostawa osob tajemnicz.

Z dzisiejszej perspektywy wida, e Zygmunt Solorz okaza si prawdziwym mistrzem lobbingu i niezwykle zrcznie wykorzysta podatno wczesnych urzdnikw KRRiTY na naciski polityczne. Za Polsatem lobbo-wali ludzie tak rnej proweniencji, jak Wiesaw Walen-dziak (autor wniosku koncesyjnego) i Aleksander Kwa-niewski, Ryszard Czarnecki i Jzef Oleksy czy Wadysaw Frasyniuk i Andrzej Majkowsk. S dwie interpretacje rde wczesnej, tak powszechnej, zgodnoci pogldw politykw na temat wyszoci amatorw z Polsatu nad midzynarodow koalicj zawodowcw. Pierwsza zakada, e Solorz rzeczywicie potrafi kadego z nich zaczarowa, przekona, i Polsat bdzie t jedyn, prawdziwie polsk telewizj, przy okazji dobrze suc interesom tej, a nie innej opcji. Druga wersja - autorstwa reysera i pniejszego szefa KRRiTV Janusza Zaorskie-go - jest bardziej prozaiczna. Ot zdaniem twrcy Pikarskiego pokera zarwno politycy, jak i urzdnicy po prostu bali si prawdziwych rekinw medialnych. Solorz wydawa im si idealnym kandydatem... na marionetk, ktr mona bdzie pniej w dowolny sposb sterowa. Jak bardzo si pomylili, pokazay nastpne lata. Dzi to Zygmunt Solorz uchodzi za kreatora politykw, a w kadencji 1997-2001 mwiono wrcz o nieformalnej Partii Prezesa Solorza (PPS), bardzo skutecznie bronicej w sejmie interesw prywatnego nadawcy. Ta historyczna koncesja bya jak zoty rg, dawaa bowiem niesamowity handicap na telewizyjnej pustyni. Zoliwi twierdz, e w realiach 1994 roku kady podmiot obdarzony koncesj byby w stanie odnie rynkowy sukces. Jest to oczywicie opinia bardzo przesadzona, a jej autorzy zapominaj, jak nierynkowe to byy realia. Jak bardzo polityczny by kapitalizm tamtych lat. A Solorz wykaza si ogromn zrcznoci w lawirowaniu midzy Scyll prawicy a Charybd lewicy. 39 38 Po koncesj w zdominowanej przez obz solidarnociowy KRRiTV prowadzi go Wiesaw Walendziak, ale zadeklarowane Radzie 10 min poyczy od Dariusza Przywieczerskiego, prezesa Universalu, wydawcy Trybuny, sztandarowej firmy nomenklaturowej. Na kocieln krytyk programu nadawanego przez Polsat odpowiedzia zatrudnieniem na stanowisku szefa redakcji katolickiej Ryszarda Czarneckiego, prominentnego polityka ZChN. W czasach prawicowej hossy politycznej nawiza bliski kontakt z posami tzw. spdzielni AWS - Januszem Tomaszewskim i Andrzejem Anuszem, ale gdy nad rzdem Jerzego Buka zaczy si zbiera czarne chmury, nadzr nad informacj w swojej stacji powierzy Dariuszowi Szymczysze (dawniej Trybuna, obecnie Kancelaria Prezydenta RP). Na ekranie udawao mu si cay czas zachowywa rwnowag. Po programie z udziaem posa SLD Bronisawa Cielaka wystpowa zwizany z AWS Marek Markiewicz (ten sam, ktry podpisa koncesj). I tak dalej, i tak dalej... O tym, z jakim skutkiem Zygmunt Solorz prowadzi swoj gr z politykami, najlepiej wiadcz losy projektu ustawy sejmowej podnoszcej grn granic poziomu inwestycji zagranicznych w naziemn telewizj z 33 do 49%, ustawy mogcej stanowi realne zagroenie dla hegemonistycznej pozycji Polsatu. Dziki PPS (Partii Prezesa Solorza) udao si ten projekt skutecznie blokowa przez dwie kadencje. Ale Zygmunt Solorz nie wykorzystywa swojej pozycji jedynie do dziaa defensywnych, blokujcych konkurencj na rynku telewizyjnym. Pierwsza koncesja okazaa si dla Polsatu prawdziw trampolin biznesow, nie tylko w sektorze medialnym. Co prawda, Solorz zaatakowa najpierw rynek dystrybucji prasy (przetarg o RUCH w sojuszu z Universalem), ale potem o mao nie kupi Stoczni Gdaskiej (wsplnie z politykami AWS), by wreszcie uderzy w sektor bankowoubezpieczenio-wy (midzy innymi razem z Polis, kojarzon z polity-

kami lewicy). Bank, fundusz emerytalny i towarzystwo ubezpieczeniowe to elementy budowanej konsekwentnie przez Solorza grupy kapitaowej Polsatu. Jej wsplnym z telewizj mianownikiem miaa by platforma cyfrowa. Posiadacz pierwszej w Polsce koncesji na naziemn telewizj prywatn chcia bowiem by pierwszy rwnie w wycigu nowych technologii. Ale czasy si zmieniy i w tych zawodach musia si zmierzy z prawdziwym, ju nie koncesjonowanym politycznie (i nie ograniczonym kapitaowymi limitami) rynkiem. A przede wszystkim z potnym przeciwnikiem, jakim okazaa si francusko-skandynawsko-amerykaska platforma powstaa z poczenia Wizji i Canal+. Jeli Polsatowi uda si uj z yciem i przetrwa w tej walce na rodzcym si dopiero rynku nowych multimedialnych technologii, bdzie mona mwi o autentycznym sukcesie Zygmunta Solorza. Tym razem bez wspomagania PPS, a czasem nawet wbrew caej klasie politycznej, jak w przypadku blokowania dostpu do zakupionych przez Polsat transmisji z pikarskiego Mundialu. Dzieje TVN, czyli do wadzy przez rynek Analitycy mediw bez problemu wskazuj dzi prawdziwego lidera telewizyjnego rynku reklamowego w Polsce. Nie jest nim ani Polsat, ani TVP - w liczbach bezwzgldnych przodujce w rankingach ogldalnoci - lecz TVN, telewizja stworzona przez Mariusza Waltera, dzi wasno midzynarodowego multimedialnego koncernu, jakim sta si ITI. Jeszcze w 1999 roku wielkie agencje reklamowe, planujc swoje kampanie na 2000 rok, dzieliy pul zamwie midzy Polsat i TYP, telewizj Waltera traktoway za jako stacj niszow. Dzi jest odwrotnie, domy medialne najczciej wybieraj TVN oraz jedn z dwch telewizji oglnopolskich - Jedynk TYP albo Polsat. W cigu zaledwie kilkudziesi41 ciu miesicy, i to w warunkach recesji, TVN potrafia podwoi swoje przychody z reklam, mimo ograniczonego zasigu. Czapki z gw. Warto przypomnie, e koncesja dla prezesa Waltera traktowana bya powszechnie jako resztki z paskiego stou. Polsat mia za sob handicap ponad rocznej obecnoci na rynku, potne wpywy polityczne i wielk ogldalno. Solorz stworzy pierwsz w Polsce telewizj komercyjn. TVN, majc jedynie status ponadregionalny i trudn pozycj wyjciow, bya niejako skazana na start w innej kategorii. To chodna analiza rynkowa - a nie, jak pisano, osobiste ambicje odtrconego pchny Mariusza Waltera do walki z TYP, czyli swoim dawnym pracodawc. Nie majc szans (ze wzgldu na parametry koncesji) w pojedynku na wielko widowni, postawiono na jej jako. Std lokomotyw w pierwszych miesicach dziaania TVN bya informacja i publicystyka. Liczono, e atwiej bdzie w tym segmencie odebra widowni TYP, ni kopa si z koniem, komercyjnym koniem wycigowym, jakim by wtedy Polsat. Wielkie billboardy z Monik Olejnik i Tomaszem Lisem byy adresowane tyle do widzw, co do reklamo-dawcw. Komunikat brzmia: jestemy telewizj wielkomiejsk, dla ludzi, ktrzy chc wiedzie, co jest grane, bo decyduj i kupuj (czyli maj za co). O tym, e rkawica zostaa rzucona w stron TYP, wiadczyo choby ustawienie Faktw, flagowego programu informacyjnego TYN na symboliczn godzin 19-30. Pierwsza bitwa z Wiadomociami oczywicie zostaa przegrana (Fakty przyspieszono o p godziny), ale klan Walterw (obecnie prezesem stacji jest syn Mariusza - Piotr, szefem fundacji ona Boena, a gwiazd kilku programw crka Sandra) mia prawdopodobnie t porak wkalkulowan w koszty uzyskania przyszego przychodu. Wane, e udao si wypromowa ambitn mark TYN, wyranie odrniajc sig) od di-scopolowo-przanej marki Polsatu. Jak powszechnie wiadomo, marka to jedno, a zawarto to drugie. Polsat koca lat 90. wcale nie by ju taki przany (przykad: Tok-szok czy caa oferta Polsat 2), a TYN tak ambitna, jak sama

si malowaa. Po niezbyt efektownym starcie Walter szybko zadba o ogldalno. Nastpia - jak sam mawia artem - esmeraldyzacja TYN. Kupiono kilka poudniowoamerykaskich telenowel, postawiono na teleturnieje oraz talk- i reality-shows. Opierano si przy tym wycznie na sprawdzonych licencjach, takich jak Milionerzy, Wybacz mi, Agent czy wreszcie Big Brother. TYN staa si wic telewizj stuprocentowo komercyjn, pozostawia jednak spor cz opinii publicznej w przekonaniu, e jest to komercja z wyszej pki ni Polsat. Przekonania te przekadaj si zreszt na konkretne (nomen omen) fakty. TYN - cho nie ma takiej widowni jak wiksi konkurenci - zgarnia tej widowni sam mietank. Przynajmniej z reklamowego punktu widzenia. S to bowiem modzi ludzie z duych miast. Mark TYN, nadszarpnit powanie pitnem Wielkiego Brata, udao si utrzyma take dziki uruchomieniu kanau informacyjnego TYN 24. To by sygna, e stawiajc na rozrywk, stacja nie zrezygnuje z walki o widza zainteresowanego informacj. I cho - jak wynika z bada - Polacy deklaruj, e wiedz o tym, co si dzieje w kraju i wiecie, czerpi gwnie z TYP (pokaza to wyranie pojedynek na wieczory wyborcze jesieni 2001 roku), to sytuacja ta moe si ju niebawem zmieni. Zwaszcza biorc pod uwag polityczne uwarunkowania telewizji publicznej i rosncy potencja koncernu ITI. Sukces TYN jest ju rodem z XXI wieku, z innej post-ukadowej epoki. Rosnce wpywy tej stacji nie pochodz z politycznego nadania (co nie oznacza, e klan Walterw swojej polityki wobec wiata polityki nie prowadzi), lecz z rosncej pozycji rynkowej. T za TYN zawdzicza skutecznej strategii programowej i nowoczesnemu myleniu o mediach. ITI to nie tylko telewizja, 42 take Internet (Onet) i cay pakiet usug multimedial-nych. Wadza, jak dzi dysponuje TVN, pynie wanie z optymalnego wykorzystania moliwoci technologicznych i socjotechnicznych, ktrych najlepsz egzemplifi-kacj jest Wielki Brat. Jest to wadza znacznie wiksza od tej, jak znalimy dotychczas, choby dlatego, e wpywa na nasze ycie nieporwnywalnie skuteczniej, za to w sposb nie do koca przez nas uwiadamiany. A Rada swoje... Klasycznym przykadem zagubienia pastwowego urzdu wobec nowej epoki medialnej jest wanie reakcja Krajowej Rady na emisj Big Brothera. Cho intelektualici i analitycy rynku medialnego o problemie debatowali co najmniej p roku przed startem programu, KRRiTY zareagowaa... po miesicu od jego pierwszej emisji, poraona potn dawk gupoty, knajactwa, dresiarstwa, prostactwa oraz prymitywizmu. Nie wzbudzio natomiast zainteresowania czonkw Rady, e fenomen Big Brothera nie polega na gupocie uczestnikw, lecz godnej refleksji pomysowoci jego twrcw. Nie w wymylaniu zada, lecz rozpracowaniu i zastosowaniu na niespotykan skal wspczesnych moliwoci pozyskiwania pienidzy od widzw i ogoszeniodawcw. A s tu one stosowane wrcz laboratoryjnie (kontener). Ludzi po obu stronach szklanego ekranu traktuje si jak krliki, na jednych przeprowadzajc eksperymenty, drugie za skubic z pienidzy (przy penej akceptacji, by nie rzec entuzjazmie skubanych). A KRRiTY, jak dawniej, yje dzieleniem czstotliwoci. Wydaje si jej, e czas stan w miejscu, a kto rozdaje koncesje, ten ma wadz. Ostatnim pomysem Rady jest zamraanie teoretycznie wolnych czstotliwoci pozostawionych przez Canal+ (ju tylko kablowy i cyfrowy). Pomys wzi si zapewne std, e zamroenie status quo utrwala wpywy TYP, ktra nauczya si wprawdzie znosi rosnc przewag konkurencji w zakresie rozrywki czy sportu, ale hegemonii w dziedzinie informacji i publicystyki oddawa nie zamierza. Tak w interesie wasnym, jak i politycznych mocodawcw. Zwaszcza e o

wolne czstotliwoci naziemne ubiega si kolejny kandydat na konkurenta TYP do informacyjnego monopolu - telewizja PULS, jak na razie skutecznie trzymana w medialnym przedpokoju. I pewnie Rada na swoim postawi, szczeglnie e wacicielom i szefom PULSU nie s w stanie pomc politycy prawicy, sabo reprezentowani w parlamencie i KRRiTY. Polityczne konfitury PULSU skoczyy si na kapitaowym zastrzyku od spek skarbu pastwa, gdy tym skarbem zarzdzali ministrowie z AWS. Pilnowanie interesw TYP staje si jednak dla KRRiTY zadaniem coraz trudniejszym. Arsena rodkw, jakie politycy maj do dyspozycji, powoli si bowiem wyczerpuje. Kolejne pomysy majce zwikszy wpywy z abonamentu s coraz bardziej kuriozalne, a jako (politycznego) zarzdzania coraz bardziej odstaje od unowoczeniajcej si konkurencji. By moe totalna katastrofa finansowa telewizji publicznej okazaaby si (cho tylko na dusz met) szans na szokowe uzdrowienie tej anachronicznej instytucji. Bo politycy dobrowolnie naprawia jej nie chc, a widzowie mog jedynie (i coraz czciej z rnych powodw to robi) uchyla si przed paceniem rwnie anachronicznej jak sama telewizja daniny abonamentowej. Anachronicznej nie co do zasady, ale sposobu naliczania i pobierania pienidzy. Niestety, ten nieobywatelski zwyczaj niepacenia bardziej ni w telewizj, a nawet w centralne rozgonie radiowe, uderza w regionalne radio publiczne. I tak ju ciko pokarane przez los koniecznoci godzenia ustawowych zada misyjnych z rwnie ustawowymi zadaniami spek prawa handlowego w dziedzinie wynikw ekonomicznych. W rezultacie rozgonie te ani nie 45 przynosz godnych uwagi zyskw (ze wzgldu na przewag rodkw abonamentowych nad innymi rdami dochodw cudzysw przy sowie zyski jest cakiem uprawniony), ani nie realizuj porzdnie misji publicznej, bo nie maj za co. A w rozpaczliwych wysikach konkurowania na rynku reklamowym z nadawcami komercyjnymi wiele z nich upodabnia si programowo i brzmieniowo do stacji komercyjnych, co z kolei pozbawia je wasnego stylu i powagi nadawcw publicznych. Sanacj TYP (i po czci PR) utrudnia przekonanie o wasnej potdze i niezatapialnoci. Majc w odwodzie regionalne orodki, telewizja publiczna pewna jest swojej przewagi informacyjnej nad konkurencj. Tymczasem przyszo jawi si w coraz czarniejszych barwach. Raczej nie zmieni jej przeksztacenie trzeciego programu w kana uasi-informacyjny. Trzeba by bowiem sporo pienidzy woy, eby zaoferowa widzom wiey produkt, tymczasem - odwrotnie - nowy pomys na Trjk TYP jest tak naprawd pomysem na kolejne oszczdnoci (uzyskane z likwidacji wszystkich niein-formacyjnych programw regionalnych). Polityczne bezpieczestwo (na dugie lata lewica ma zagwarantowan wikszo we wszystkich ciaach statutowych TYP) sprawia, e nic nie wskazuje na to, by na Titanicu z Woronicza kto chcia uj kasy orkiestrze przygrywajcej Maryli Rodowicz lub te wyczy wiato i dwik wielkich plenerowych widowisk. W kocu z tego si w TYP yje i y bdzie. Do koca wiata i jeszcze jeden dzie. Jaki bdzie krajobraz po bitwie? Gra strategiczna o zdobywanie czwartej wadzy w Polsce jeszcze si wprawdzie nie zakoczya, ale najwaniejsze karty zostay ju rozdane. Zamiast pluralistycznego adu medialnego mamy parti pokera rozgrywanego przez gigantw znaczonymi kartami. Ci nasi rodzimi giganci boj si tylko silniejszych od siebie: prawdziwej wadzy politycznej oraz prawdziwego kapitau zagranicznego.

Nie wszystko w tej grze jest takie, jak si z pozoru wydaje. Na przykad paszport waciciela stacji niekoniecznie musi decydowa o jego formule programowej. Zygmunt Solorz otrzyma koncesj jako podmiot polski, co si jednak nie przeoyo na polski profil oferty filmowej Polsatu (w pierwszym proczu 1999 roku Polsat nie wyemitowa ani jednego polskiego filmu). Trzej wielcy nadawcy telewizyjni w cigu ostatniej dekady rozwijali rne sztandary, przybierali dramatyczne pozy i uywali rnych argumentw, ale cel mieli jeden: obron status quo. l jak na razie s w tym bardzo skuteczni. Wbrew temu, co wieszcz entuzjaci i promotorzy tak zwanych nowych mediw internetowych czy telewizji cyfrowej, tradycyjne rodki i techniki przekazu jeszcze bardzo dugo bd w Polsce wie prym. Z coraz wiksz rol otwartej (naziemnej i kablowej) telewizji, bowiem barier dla ekspansji telewizji kodowanych jest i pozostanie przez wiele lat chudy portfel wikszoci polskich gospodarstw domowych. Ten wzrost znaczenia telewizji bdzie si niestety odbywa kosztem czytelnictwa prasy. Ale tradycyjna prasa nie zniknie, take z powodu pewnego (i naszym zdaniem - zdrowego) konserwatyzmu rodakw w tej mierze. Przy obecnym stopniu komputeryzacji kraju prasa -\ internetowa (zwykle elektroniczne wersje gazet papierowych oraz serwisy czysto informacyjne na wiodcych portalach) ma znaczenie marginalne. Czy za nastpi u nas eksplozja codziennych gazet bezpatnych w caoci finansowanych przez wpywy z reklamy - mona wtpi. Wreszcie, nie wida na horyzoncie adnych nowinek mogcych w najbliszych latach radykalnie zmieni pozycj tradycyjnego radia i nawyki w sposobach je47 go suchania. W eterze oglnopolskim raczej nie pojawi si zupenie nowe stacje. Mog za to zbankrutowa lub ulec poarciu niektre z ju istniejcych stacji komercyjnych. Radio publiczne bdzie po prostu biednie, jeli nie nastpi zmiany w sposobach pobierania i dzielenia abonamentu. Najwicej moe si jeszcze zmieni w strukturze wasnociowej polskich rodkw przekazu. Tu trzeba oczekiwa (czasem nie bez lku) nasilenia dwch zjawisk. Po pierwsze, dalszej koncentracji kapitau medialnego, umacniania si i ekspansji na nowe obszary koncernw multimedialnych, ktre bd poyka mniejszych, dzi jeszcze niezalenych graczy, kolejne tytuy, kolejne stacje. To moe prowadzi do pluralizmu pozorowanego, do setek gazet redagowanych na jedno kopyto, do rozpisywania na wiele instrumentw tej samej melodii (np. politycznej) skomponowanej w centrali. Po drugie, mona si spodziewa rosncego udziau kapitau zagranicznego w polskich mediach. Ju dzi jego obecno na rynku prasowym jest bardzo znaczca. A i w mediach elektronicznych bez strategicznego zastrzyku z zagranicy Polsat moe nie utrzyma swojej pozycji (co otwarcie przyznaje sam Zygmunt Solorz). I pewnie zastrzyku si nie ustrzee, bo konkurencyjna TVN zagranicznego inwestora strategicznego - Scandi-navian Broadcasting Systems - ju ma. Ma go nawet od niedawna wychodzca z gbokiego kryzysu sie radiowa PLUS. Po wejciu Polski do Unii Europejskiej bd bowiem musiay znikn ostatnie ustawowe bariery dla wysokoci udziaw obcego kapitau. Realistyczn odpowiedzi na obydwa rodzaje wyzwa nie powinny by adne prby zawracania kijem Wisy lub zawracanie gowy wyborcom widmem obcej dominacji, ale jedynie ucieczka do przodu. Rozwoju koncernw medialnych powstrzyma nie mona, ale mona narzuci im ustawowo specjalne reguy gry

o charakterze antymonopolowym oraz zmusi do pewnych wiadcze publicznych. Powstrzyma obcych inwestorw nie mona i w interesie rozwoju gospodarczego kraju nie warto, ale da si - bez naruszania swobody przepywu kapitau - zmusi ich ustawowo do respektowania pewnych zasad i wymusza pewne wiadczenia lece w polskim interesie publicznym. Wadza ustawodawcza suwerennego pastwa osiga naprawd duo bez pogwacenia midzynarodowych zobowiza. Ta sama wadza moe przeprowadzi gruntown reform mediw publicznych, by skutecznie konkuroway o odbiorc z komercj bez popadania w jej naladowanie, a w interesie polskich suchaczy i widzw. Moe rwnie zacz prowadzi zupenie now polityk wspierania niezalenych obywatelskich i prywatnych inicjatyw na niwie mediw lokalnych, by mogy si one oprze presji gigantw atakujcych ten segment rynku. Media lokalne, subregionalne i regionalne najprawdopodobniej bd w przyszoci ostatnimi bastionami takiej czwartej wadzy, ktra moe skutecznie suy jako wiarygodne forum publicznych debat. Podobn rol powinna odegra telewizja publiczna, ale na pewno nie taka, jak znamy dzi. Telewizja publiczna moe take, jeli nie przede wszystkim, peni funkcj edukacyjn w najszerszym sensie tego sowa. Take w dziedzinie edukacji obywatelskiej oswajajcej Polakw z coraz bardziej skomplikowanymi mechanizmami pastwa, usug publicznych, gospodarki. Ten rodzaj edukacji winien obejmowa take podnoszenie potocznej kultury prawnej, zwikszanie wiadomoci obywatelskich uprawnie i obowizkw oraz ksztatowanie aspiracji i gustw kulturalnych powyej poziomu biesiadno-teleturniejowego. Takie oblicze bdzie moga zdoby jedynie telewizja publiczna uwolniona od dwch trapicych j dzi plag: od plagi upolitycznienia jej struktur programo49 48 wych oraz od plagi cigania si ze stacjami komercyjnymi w sposobach kuszenia reklamodawcw. I jeli walka o zdobywanie czwartej wadzy moe i powinna gdziekolwiek wej na zupenie nowy etap, to wanie w zakresie mediw publicznych Dlaczego to takie wane? Wielu czytelnikw, suchaczy i widzw mao na co dzie obchodzi, w czyich rkach znajduje si ich ulubiony rodek przekazu. Czsto nawet tego nie wiedz. Ale wietnie wiedz to sami dziennikarze. Przecitny dziennikarz nie uprawia dzi w Polsce wolnego zawodu. Jest pracownikiem najemnym, zatrudnionym w mniej lub bardziej formalny sposb przez dysponenta mediw, czsto przez duy koncern wydawniczy, korporacj radiow lub telewizyjn. Dziennikarze wiedz, co si z tym wie, ale przez widzw, czytelnikw i suchaczy czsto s postrzegani jak swoista korporacja szeryfw, niezalena instancja majca spoeczny, bezterminowy mandat do reprezentowania interesw obywateli. A przecie nawet prezenter telewizji publicznej nie mwi o swoim pracodawcy inaczej ni firma. Reporter regionalnego dziennika przyznaje, e robi u Passauera, a zredukowany dziennikarz Gazety Wyborczej psioczy na polityk szefw Agory. Jak wic pisa o dziennikarzach bez patrzenia w metryk i polityk pracodawcw? To nie dziennikarze, ale waciciele i polityczni dysponenci maj najwikszy wpyw na zdobyte bardziej lub mniej czystymi metodami kawaki czwartej wadzy. I o tym trzeba pamita. W ostatnim dwunastoleciu polscy politycy czsto o tym zapominali lub publicznie udawali, e nie zdaj sobie sprawy z konsekwencji swoich dziaa i zaniecha. Wolny rynek to wolny rynek, prasowy czy wyrobw tekstylnych, niewane. Tu wszystko jako si uoy z poytkiem dla kadego. Z ko-

lei politycy wywodzcy si z PZPR i ZSL nigdy za bardzo nie wierzyli w niewidzialn rk rynku, bo z dowiadczenia wiedzieli, e nikt nie ma duszych rk ni dobrze zorganizowana partia. Niektrzy z nich nawet wycignli nowe nauki z zasyszanych na kursach marksizmu tezach o bycie, co okrela wiadomo i o nadbudowie, bez ktrej obywatele nie potrafi wyrobi sobie zdania na temat bazy. I tak jedni naiwnie wierzyli lub udawali, e niewidzialna rka rynku wszystko za nich zaatwi, a inni po prostu wiedzieli, jakie rce serdecznie ciska lub smarowa, by owe rce zaoyy niewidzialnej rce rynku niewidzialne kajdanki. Jedni pisali niemdre ustawy, inni wiedzieli, jak z nich skorzysta do koca i bez skrupuw. Tak urodzi si w Polsce ad medialny, ktry dobrze nie suy ani dziennikarskiej niezalenoci, ani interesowi odbiorcw mediw. I na pewno nigdy nie by naprawd nawet w poowie tak rynkowy jak rynek wyrobw tekstylnych. Stan rynku rodkw masowego przekazu rodzi rozmaite konsekwencje, o ktrych generalnie nie lubimy myle lub gubimy si w mieszanych uczuciach. Z jednej strony, zachwycamy si, jak bardzo nasze media stay si pluralistyczne i europejskie, jak szybko im si udao uciec od propagandowej nudy w dawnym stylu w kierunku zaspokajania masowych gustw. Z drugiej strony, nadal chcemy widzie w mediach stranikw dobra, kontrolerw wadzy i naszych rzecznikw. I wpadamy w zo, gdy tak nie jest. Cieszymy si, e gazety s coraz bardziej kolorowe, e w radiu coraz wicej grania, a mniej gadania, e w telewizji zici si idea rozrywki totalnej... ale nie chcemy wiedzie, jaka jest cena tych atrakcji. Za co reklamodawcy daj due pienidze, a politycy intratne posady. A koniec kocw za wszystko pacimy my sami. Jako podatnicy. Jako konsumenci reklamowanych dbr (koszt reklamy wliczony jest w cen towarw). Jako nabywcy gazet i patnicy abonamentu i opat za kabel. Pacimy take w sensie niematerial51 50 nym. Pacimy ryzykiem ulegania manipulacji politycznej, reklamowej i kryptoreklamowej. Pacimy przykrociami moralnymi i estetycznymi w kontakcie z wulgarnoci i obscenicznoci. Pacimy nerwami z powodu naogu telewizyjnego wasnych dzieci. I wasnym straconym czasem. Zawsze jako obywatele pacimy za wadz zdobyt przez innych. Za t czwart te. Dlatego wane jest, by obchodzio nas, kto j gdzie zdoby, w jaki sposb i do jakich celw tej wadzy uywa. Nas - czyli autorw tej ksiki - bardzo jeszcze obchodzi, czy konstytucyjne trzy wadze pastwa polskiego (z parlamentem na czele) bdzie wreszcie sta na naleyte wypenienie ich obowizkw w cywilizowaniu czwartej wadzy. W kocu pacimy za wszystkie cztery. 2. Dlaczego dziennikarze nie wiedz lepiej, czyli mit kompetencji Dziennikarz to nasz doradca finansowy, adwokat, psy-choterapeuta i osobisty sekretarz w jednej osobie. Od niego czerpiemy wiedz o wiecie polityki, o gospodarce, o tym, co warto przeczyta, a na co szkoda oczu. Dziennikarz w naszym imieniu pyta, dla nas zbiera informacje, adresy, kontakty. Odkrywa i w stu (czasem kilkuset) sowach streszcza to, czego sami nie bylibymy w stanie pozna. W prywatnych rozmowach bezwiednie powtarzamy opinie dziennikarzy jako wasne. Mamy dziennikarzy od towarzyskich plotek i od gospodarczych spekulacji. Od mody i od pogody. Dziennikarze ksztatuj nasze pogldy polityczne, gust literacki i kulinarny. Potrafi w naszym imieniu zgani kogo trzeba, zagldaj tam, gdzie my bymy chtnie zajrzeli, ale nie mamy wstpu albo si wstydzimy. Nawet jeli skonni jestemy niektrych dziennikarzy podejrzewa o dyspozycyjno, interesowno i cynizm, na og yjemy w przekonaniu, e s to ludzie znacznie lepiej od nas we wszystkim zorientowani i w ogle zawodowcy pen gb, skoro potrafi mwi lub pisa na kady temat. 60% respondentw sondau CBOS z marca 2002 uznao, e dziennikarze solidnie przygotowuj si do podejmowanych tematw.

Niestety, to rozpowszechnione przekonanie o dziennikarskiej kompetencji i profesjonalizmie bierze si bar53 55 dziej z wiary w autoreklam uprawian przez media ni z solidnych przesanek opartych na dowiadczeniu. Kada nieco baczniejsza obserwacja tego, co dziennikarze robi naprawd, musiaaby bowiem ujawni, e wcale nie tak rzadko plot niestworzone rzeczy, zadaj rozmwcom niemdre pytania i zdradzaj spore luki w znajomoci tematw, ktre poruszaj. Oczywicie, nie wszyscy. Oczywicie, nie zawsze. I nie w kadym rodzaju mediw w sposb rwnie widoczny. Z powodw, o ktrych opowiemy nieco dalej, przykady dziennikarskiej niekompetencji w radiu i telewizji s atwiej uchwytne i czciej spotykane ni w prasie. Jeszcze rzadziej w prasie powanej lub specjalistycznej ni w popularnej i rozrywkowej. Jednak w rodkach przekazu, z ktrych wikszo Polakw korzysta na co dzie, przecitny stopie kompetencji i profesjonalizmu dziennikarzy wyranie odbiega nie tylko od naszych wyobrae, ale take od poziomu kompetencji dziennikarskiej w wielu krajach Europy. Dlaczego? Powodw jest kilka, w tym take historyczne. Fabryka papierowych tygrysw Jak czsto zastanawialimy si, kto to jest dziennikarz? Skd si tacy bior, jakie maj wyksztacenie, dowiadczenia yciowe, dorobek, sukcesy i wpadki? Jeli mwimy o dziennikarzach III RP, to nie do koca artem mona stwierdzi, e z ulicy lub piwnicy (tej z powielaczem). Szkoy dziennikarskie w duej liczbie pojawiy si dopiero po wybuchu wolnoci sowa w czerwcu 1989, wczeniej nauki pobierane przez potencjalnych urnalistw miay nie tylko z nazwy przymiotnik polityczne. Z kolei ludzie zatrudnieni w mediach nalecych do pezetpeerowskiego RSW PrasaKsika-Ruch i Radiokomitetu (inni stanowili statystyczny margines) dziennikarzami bywali tylko z nazwy. Naprawd walczyli na froncie ideologicznym. Po 1990 roku co prawda nie przeprowadzono w Polsce adnej formalnej weryfikacji tych kadr (w odrnieniu od byej NRD), ale wikszo funkcyjnych dziennikarzy sama wycofaa si na z gry upatrzone pozycje w prnie rozwijajcym si na glebie publicznej sektorze prywatnym. Zdarzao si, e zaludniajc rynek wolnych mediw, nowi wydawcy i redaktorzy naczelni stosowali do nietypow selekcj negatywn: kto z dyplomem dziennikarskim, ten podejrzany. W cenie byli przede wszystkim polonici (atwo pisania) i prawnicy (zrczno w poruszaniu si po polu minowym nowego prawodawstwa). Na og jednak nie patrzono w papiery. Liczyy si cechy osobowoci, umiejtno nawizywania kontaktw, odporno na stres, kreatywno itp. Albo zasugi na polu walki o wolno sowa. Obowizywa amerykaski model kariery. Bya ona wwczas rzeczywicie szybka, zwaszcza w nowo powstajcych gazetach i stacjach radiowych. Nic zatem dziwnego, e w cigu kilku lat pojawia si w mediach nowa fala naturszczykw. Od dziennikarzy wczeniej pracujcych pirem czy mikrofonem, obojtnie, w pierwszym lub drugim obiegu, rnia ich niezachwiana pewno siebie, pena wdziku ignorancja i nieustanne parcie do przodu. Wikszo nosia kostium dziennikarza jak paszcz przeciwdeszczowy, z przekonaniem, e za chwil przestanie pada i bdzie mona zaj si czym innym. Nie trzeba byo nadzwyczajnej bystroci umysu, by wiedzie, e wanie praca w mediach dawaa wwczas (i wci daje) nieporwnywalne z adnym innym zajciem moliwoci penetracji rynku w poszukiwaniu intratnej posady. Wiele sezonowych gwiazd medialnych od pocztku traktowao wz reporterski jako trampolin do prawdziwej kariery: w sektorze bankowym, ubezpieczeniowym, w brany

motoryzacyjnej, w samorzdzie czy w polityce. Pewnie std braa si ich swoboda w operowaniu dynamitem, jakim jest informacja. atwo podnoszenia na piedesta i strcania w niebyt. Mode wilki polskiego dziennikarstwa z rwnym zapaem rzucay si w wir walki w obronie skrzywdzonych, co budoway pomniki oszustom. Z podobn dezynwoltur naraay ycie, tropic zorganizowan przestpczo, i tworzyy medialn oson dla politycznego kapitalizmu (nie zawsze zreszt zupenie wiadomie). Liczy si temat, wieczorne wydanie dziennika, jutrzejszy numer gazety. Zarwno redaktorzy po twardej szkole komunistycznej prasy, radia czy telewizji, jak i dawni opozycjonici, traktujcy prac w wolnych mediach jako cig dalszy suby publicznej, patrzyli na now fal z pewnego rodzaju fascynacj. Starym wyjadaczom imponowaa odwaga i wieo spojrzenia naturszczykw. Modzi pozbawieni byli obcie, zawodowej autocenzury, wywiczonej przez lata obsesji szukania we wszystkim drugiego dna. Ich jzyk nie by skaony nowomow, a kontakty z ludmi wolne od zahamowa. Mieli otwarte gowy, czyste rce i takie biografie. Z kolei dawni opozycjonici, ktrzy nadawali ton nowym mediom, mieli do dziennikarskiej modziey stosunek osobisty. Traktowali j jak wasne dzieci. Rozpieszczali, obsypywali nagrodami i pienidzmi. Stosowanie zasady ograniczonego zaufania wobec dziennikarza majcego dowiadczenie zawodowe liczone w tygodniach nie wchodzio w rachub. Z gry rozgrzeszano brak wiedzy, warsztatu, cierpliwoci. Zasada bya prosta: pistolet (przebojowy reporter wysyany w najgortsze miejsca) mia dostarcza surowy materia. Jego obrbk zajmowa si matkujcy modziey sekretariat. Ludzie przyzwyczajeni do czarnej roboty pisali od nowa dostarczone teksty, ktre nie nadaway si do druku, tuszowali kompromitujce bdy, znosili humory nieopierzo-nych gwiazd, ignorujcych harmonogramy, sztywne terminy, zobowizania. Wszystko to si jednak dziao za zamknitymi drzwiami redakcji. Czytelnik otrzymywa gotowy, co najmniej przyzwoity produkt, zwieczony 57 podpisem autora, ktrego autorski wkad bywa nierzadko do skromny. Innymi sowy, nie by to zimny chw, racz) fabryka papierowych tygrysw. W rozgoniach radia publicznego (do roku 1993 formalnie wci rzdowego) awans modych dokonywa si ze sabszym impetem, poniewa tu starzy trzymali si mocniej i mniej chtnie ustpowali modym miejsca. Co ciekawe, w publicznych stacjach oglnopolskich (z Trjk wcznie) ten stan w pewnej mierze utrzymuje si do dzi. W minionym dziesicioleciu wylansowano tam niewiele nowych gosw. Take w pierwszej duej rozgoni komercyjnej, zwanej wwczas Radio Maopolska Fun (nim staa si RMF FM), pierwsze skrzypce do dugo grali niemal wycznie ludzie o duszym lub krtszym stau w radiofonii pastwowej. Za to w telewizji pastwowej nowe twarze, zwaszcza w informacji, pojawiy si bardzo szybko, ale raczej z powodw politycznych (wikszo starych twarzy bya nadmiernie skompromitowana) ni w ramach planowej odnowy pokoleniowej. Sytuacja w prasie zacza wymyka si spod kontroli mniej wicej w trzecim roku funkcjonowania wolnych mediw, gdy rynek eksplodowa nowymi tytuami. Wczeniej gazet byo niewiele, stacji radiowych jeszcze mniej, a prywatnymi lokalnymi telewizjami zajmoway si na yczenie prokuratury brygady antyterrorystyczne (tak znikna z anteny popularna w Krakowie TV Krater), W skromnych pomieszczeniach Gazety Wyborczej, Czasu Krakowskiego czy Gazety Gdaskiej kipiao ycie, trwaa nieustanna burza mzgw, kady dzie skrzy si od konfliktw. Na pozr panowa tara nieokieznany chaos, ale tak naprawd redakcje funkcjonoway na zasadach rodzin wielopokoleniowych, gdzie rne dowiadczenia i temperamenty nie tylko si cieraj, ale

take inspiruj i uzupeniaj. Na mode, gorce gowy lano wwczas jeszcze kuby zimnej wody. Hierarchia bya silna, wielkie nazwiska przy kadym biurku, juniorzy mieli mae szans na pojawienie si w pierwszej druynie. Pamitano take o ksztaceniu, doskonaleniu warsztatu, wypracowywaniu stylu. Podrcznik pisania tekstw informacyjnych, przygotowany przez Helen uczywo dla pierwszej ekipy Gazety Wyborczej, kopiowany niczym samizdat, by w caej Polsce lektur obowizkow dla modych adeptw praktycznego dziennikarstwa. Ale tempo zmian w kraju nie sprzyjao ani edukacji, ani dobrej selekcji. Rynek zalay dziesitki nowych gazet, praktycznie z dnia na dzie. Po parcelacji partyjnego koncernu RSW w rce najpierw (na krtko) spek dziennikarskich, a potem zachodnich koncernw przeszy wszystkie organy prasowe Komitetw Wojewdzkich PZPR (haso wczesnej kampanii promocyjnej Gazety Krakowskiej brzmiao: Ju mona, ju wypada). Ciasno zrobio si take w eterze, powstawaniu nowych stacji komercyjnych towarzyszy proces decentralizacji i usamodzielniania oddziaw radia publicznego. Krajowa Rada zacza wydawa pierwsze koncesje telewizyjne... Pionierzy wolnych mediw szybko zostali wessani przez polityk, a starzy dziennikarze, uwaszczeni przez politykw, wzili si za zarzdzanie medialnym biznesem. Wszystko to sprawio, e w redakcjach powstaa pokoleniowa prnia. Na front poszli wic nie tylko rezerwici, take kadeci i obozowe ciury. Wtedy wanie papierowe tygrysy zostay wypuszczone z inkubatorw i opiekuczych klatek... Nowa fala, dotd traktowana protekcjonalnie i po ojcowsku, zostaa na placu boju sama. rednia wieku w redakcjach dziennikw i w stacjach radiowych w poowie lat 90. nie sigaa trzydziestki. Bohaterowie jednej akcji, jednego reportau, wywiadu czy samodzielnego newsa bywali w cigu paru godzin namaszczani na szefw dziaw. Buaw w plecaku mia kady, kto w tamtych gorcych miesicach przekracza progi redakcji. Decydowaa determinacja i wola zaistnienia w mediach 58 59 (cechy wwczas nie tak czsto spotykane jak dzi). Studenci pierwszych lat nowo powstajcych szk dziennikarskich przychodzili na praktyki... i ju zostawali, bo brakowao rk do pracy. A nie by to jeszcze normalny rynek: o te same rce (i gowy) biy si wchodzce do Polski zachodnie koncerny innych bran. Przebojowy dziennikarz by niemal rutynowym obiektem zainteresowania doradcw personalnych. Znana bya anegdota o modym reporterze, ktry wyszed rano z redakcji i ju nie powrci. Zadany mu temat dnia sta si jego nowym pracodawc. W tej anegdocie zmieniaj si tylko nazwiska i okolicznoci. Bo takich przypadkw byo wiele. I chocia ucieczka tygrysw do lukratywnej niewoli biznesu czy polityki trwaa tylko kilka lat (pierwsza fala recesji ogarna bran w drugiej poowie lat 90.), proces zepsucia pozostawi po sobie trwae lady. Byle jak, byle szybko, czyli o wierszwce, awansach i zderzakach Osoby majce z racji penionych obowizkw kontakt z dziennikarzami, czsto zwracaj uwag na dziwn prawidowo. Oto dziaalno reporterska, z ktr zwizana jest najwiksza odpowiedzialno - obecno na miejscu wydarze, bezporedni kontakt z ludmi - traktowana jest w redakcjach dziwnie lekcewaco i bardzo czsto powierzana staystom i debiutantom. Nie jest to przejaw lekcewaenia, raczej skutek tego, e awans zawodowy w polskich mediach jest postawiony na gowie. Awans w mediach moe mie wiele wymiarw. Wysza gaa, bardziej korzystna forma zatrudnienia, zmiana pozycji w hierarchii i szereg innych, pomniejszych form uznania czy poprawy statusu zawodowego. I co kraj, to nieco inny obyczaj w awansowaniu dziennikarzy. Generalnie jednak w krajach zachodnich warto nazwiska mierzona jest ga i autorytetem wrd czytel-

nikw (suchaczy, widzw). I moe ona wzrasta niezalenie od faktu, e jego posiadacz przez cay czas pozostaje zwykym reporterem. W Polsce awans finansowy dziennikarza jest moliwy jedynie poprzez zmian usytuowania w strukturze redakcyjnej (chyba e naley on/ona do ekskluzywnego klubu kilkudziesiciu wielkich nazwisk, majcych warto rynkow porwnywaln z tytuami gazet). W praktyce oznacza to sta ucieczk najzdolniejszych ludzi do pracy przy biurku. Mechanizm wynagradzania sprawia, e aby dobrze zarobi, trzeba przesta pisa, zarzuci prac z mikrofonem i kamer, zostajc redaktorem, szefem, sekretarzem... Czsto zamieniajc faktyczne atuty na szczebel niekompetencji. Tu za, na stanowiskach kierowniczych, zaczyna, si prawdziwa karuzela. Zawsze s bowiem sekretariaty, redakcje, wydawcy, gdzie pac wicej. Zaczyna mona gdziekolwiek, koczy si zawsze w tym samym miejscu: w Warszawie. Przeprowadzka do stolicy jako przejaw awansu zawodowego nie wystpuje oczywicie jedynie w Polsce, ale w kadym kraju o silnych tradycjach centralistycznych. Jednak w Polsce centralizacja mediw osigna stan niemal karykaturalny. Poza radiem RMF FM, Radiem Maryja, Gociem Niedzielnym i Tygodnikiem Powszechnym chyba wszystkie znaczce media o oglnopolskim zasigu s redagowane w Warszawie. I tylko tu dziennikarz, ktry nie sta si jeszcze redaktorem naczelnym, jest w stanie odnie sukces wymierny stanem konta. W innych miastach Polski paci si duo mniej - nawet jeli jest to, jak w przypadku TYP SA, ta sama firma. W oddziaach telewizji publicznej w Krakowie czy Katowicach za analogiczn czynno (rozmowa na antenie, news, konspekt programu) obowizuj stawki mniejsze czasem nawet o jedno zero. I nikt si temu nie dziwi. A powinien. Na sztywn struktur pac wewntrz poszczeglnych redakcji, premiujc opakowywanie towaru, a nie 61 jego pozyskiwanie, nakada si wic rwnie sztywna struktura regionalnej atrakcyjnoci polskich mediw. W przypadku czonkw kolegium redakcyjnego dysproporcje midzy Poznaniem, Rzeszowem, Gdaskiem czy Warszaw nie s szokujce, cho znaczce. Za to bardzo wyranie prowincjonaln lekko bytu odczuwaj szeregowi dziennikarze, onierze z pierwszej linii frontu. Bez wzgldu na liczb poniesionych (lub zadanych) ran, maj oni status finansowy budetwki, ale bez waciwych jej gwarancji zatrudnienia. Analogia tylko na pozr wydaje si bardzo odlega. Co prawda w redakcjach pracuje si na akord (czyli za tak zwan wierszwk), a w szkoach i szpitalach na godziny, ale efekt spoeczny istnienia chorego systemu wynagradzania jest podobny. Nie tylko dlatego, e wszystkie te kluczowe dla kondycji spoecznej zawody dramatycznie si pauperyzuj, zwikszajc podatno na korupcj. Take, a moe przede wszystkim, z powodu pogarszania jakoci wiadczonych usug. Tak jak nauczyciel rozliczany gwnie z pensum godzin powicanych dzieciom raczej nie bdzie dobrym wychowawc, tak dziennikarz rozliczany z liczby znakw na kartce i iloci informacji podanych na antenie nie dotrze do sedna opisywanej sprawy. Tu moe si pojawi ze wszech miar zasadne pytanie: dlaczego w wikszoci redakcji w Polsce wci obowizuje wierszwkowy system wynagrodze, premiujcy ilo produkowanych tekstw (programw, audycji) kosztem jakoci? Midzy innymi wanie dlatego, e na front reporterski wysya si dziennikarsk modzie. Etaty, ryczaty, kontrakty zarezerwowane s dla szefw dziaw, redaktorw wyda, rnych nazwisk publikowanych czsto z pobudek bardziej promocyjnych ni merytorycznych. Strony depeszowe w gazetach, gorc informacj w radiu, telewizyjne newsy zapeniaj czsto gsto praktykanci i stayci, ktrzy nie maj nawet umw o prac. Waniejsze tematy zwykle obsuguj te

modzi, chocia nieco bardziej wyrobieni reporterzy o koskim zdrowiu, pracujcy po kilkanacie godzin dziennie na nazwisko, dla ktrych wierszwka (wzbogacona systemem premii i nagrd) ma by zacht do jeszcze wydajniejszej pracy. Poprzeczka finansowa honorariw ustawiana jest zwykle tak, e aby godziwie zarobi, trzeba traktowa ludzi i sprawy, o ktrych si pisze, jak slalomowe tyczki. Do osignicia redniej krajowej w sferze budetowej reporter oddziau terenowego TYP musi w cigu miesica przygotowa ponad czterdzieci materiaw. Gra si na czas, met jest godzina emisji lub zamknicia numeru. Zatrzymanie si zbyt dugo przy ktrej z tyczek (czyli bardziej gruntowne zbadanie jednej sprawy) moe oznacza utrat premii. Taki mechanizm motywacji prowadzi do negatywnej selekcji kadr i przypomina synn teori zderzakw Lecha Wasy. Stratedzy mediw siedz w cieniu, za biurkami, onierze biegaj z mikrofonami i laptopa-mi pod ogniem publicznego osdu. Ci pierwsi trwaj, ci drudzy czasem odchodz rwnie szybko, jak przyszli. S zwalniani lub rezygnuj sami, niekiedy te ich nazwiska bywaj skadane przez wydawcw na otarzu etyki i rzetelnoci zawodowej. Bo jeli w kocu dojdzie do kompromitujcej redakcj wpadki, winien bdu jest z definicji wykonawca, autor. Ale za drzwiami czekaj ju nastpni kandydaci, wic zawsze jest kto, kogo mona szybko przeszkoli do wykonywania czarnej roboty. Taka jest natura mediw i tego zawodu - twierdz niektrzy, ale s to twierdzenia baamutne i pozostaj w subie zych praktyk. Zych dla dziennikarzy, a przede wszystkim szkodliwych dla czytelnikw, suchaczy, telewidzw, ktrym wciska si produkty tandetne. Praktyka, jakiej dowiadczaj w redakcjach modzi absolwenci szk dziennikarskich, nafaszerowani wczeniej mdrymi ksikami, zmierza w gruncie rzeczy do jednego: by zapomnieli o ideaach, a skupili si na wytycznych i terminach. 63 62 Kto zda taki egzamin, wytrzyma stres i upokorzenia, ten ma szans doczekania awansu. Moe nawet przestanie pisa, biega z konferencji na pikiet, ze strajku na sympozjum, a za to zacznie tresowa i poprawia innych, co - z finansowego i rodowiskowego punktu widzenia - wie si z uznaniem za przyjtego do cechu. Zdarzaj si oczywicie przypadki elaznych recydywistw, trwajcych na pierwszej, informacyjnej linii od lat. Nale oni jednak do tych rzadkich okazw dziennikarskiej fauny, ktre same, przez sw wyjtkowo, staj si tematem, obrastajc legend lub anegdot. S to gwnie dziennikarze dziaw politycznych, delegowani do obsugi tematw wanych, oczywicie z perspektywy interesu gazety (lub stacji). Anegdoty zwykle wi si z ich - osignit przez lata funkcjonowania na rynku - osobist znajomoci wszystkich waniejszych uczestnikw gry politycznej. To wanie dostp do zakulisowych informacji sprawia, e tylko oni mog powiedzie o sobie, i wypeniaj podstawow zasad obowizujc w tym fachu: wiedz wicej, ni pisz. Zazwyczaj bywa na odwrt. ycie przez telefon i wielkie udawanie Po tym, jak Grzegorz Potrowski postanowi zosta dziennikarzem, przetoczya si przez media dyskusja nad kryteriami decydujcymi o przynalenoci do brany urnalistw. Krtka jak wiosenna burza, bo byy kapitan SB zdecydowa si nadal dziaa pod przykrywk i temat uznano za nieaktualny. A szkoda, bo niezwykle trudno owe kryteria zdefiniowa w czasach, gdy politycy wchodz w rol felietonistw, aktorzy przeprowadzaj wywiady z aktorami, policjanci pisz reportae, gangsterzy za dostarczaj informacje ze wiata polityki. Granice niewtpliwie atwiej dostrzec od strony warsztatowej.

Na przykad - dziennikarz profesjonalista nie boi si ludzi. Z zaoenia nigdy do koca nie moe im ufa, ale ich szanuje. Potrafi i chce sucha tego, co ma do powiedzenia kto, kto niekoniecznie jest prezydentem, ministrem czy nawet wjtem. W tej sferze - w sferze zawodowych kontaktw z ludmi - wielu dziennikarzy ma powane zahamowania i kopoty. Jednym z ich rde jest niedostatek tego, co modnie i uczenie nazywa si odpowiednim poziomem asertywnoci. W praktyce prowadzi to do niekontrolowanych waha midzy arogancj a lizusostwem wobec rozmwcw, zalenie od nastroju, poziomu stresu i rozmaitych kalkulacji korzyci wasnej lub ryzyka. W takich sytuacjach rozmwcy dziennikarza czsto czuj si manipulowani lub lekcewaeni, co oczywicie obnia ich gotowo do wsppracy. Nic dziwnego zatem, e gatunek dziennikarzy skonnych wchodzi w bezporedni kontakt z osobowymi rdami informacji staje si gatunkiem moe nie wymierajcym, ale coraz rzadszym. (Gdyby podobna sytuacja istniaa w rodowisku oficerw sub specjalnych, byby to koniec tej instytucji). Przybywa za to dziennikarzy, ktrzy od ludzi uciekaj za biurko, oczywicie za takie, na ktrym stoi telefon. Dziennikarze mediw elektronicznych nieunikniony czas kontaktu bezporedniego skracaj do minimum, chowajc si za mikrofon i kamer. Co nie nagrane i tak (rzekomo) nie ma znaczenia, wic po co tyle rozmawia. Najczciej spotykan form zdobywania informacji w polskiej prasie, ale te cakiem nierzadko w radiu, jest poprzestawanie na obdzwonieniu kogo trzeba. Na kady temat. Przy biurku powstaj zarwno notki o reakcjach politykw opozycji na propozycje koalicji, jak i raporty o sytuacji na rynku warzyw. Przez telefon robi si sondy, a nawet wywiady. Forma, w ktrej bezporedni kontakt z rozmwc, obserwacja jego reakcji na zadawane pytania s rwnie wane jak sowo, niebezpiecz65 nie zblia, si do bezosobowego czatowania przez Internet, wanie na skutek mylenia sprawnoci w obsudze technologicznych gadetw z dobrym warsztatem dziennikarskim. Podobnym nieporozumieniem jest uznawanie za przejaw warsztatowej rzetelnoci faszerowania kadego tekstu prasowego ramkami, tabelkami i wykresami. Ze susznej skdind tezy, i opisywany przypadek warto obudowa statystycznym kontekstem, uczyniono fetysz. Co, co powinno peni rol wisienki na torcie, uroso do rangi tortowego ciasta. Co gorsza, najczciej te efektownie eksponowane dane nie s w aden sposb weryfikowane, zdarza si wic, e drobny, przypadkowy (lub popeniony z premedytacj) bd rozmnaa si niczym wirus w dziesitkach artykuw, cytowanych przez kolejnych autorw, z podaniem rda lub bez. Jest te kwestia statystyk zawsze na czasie, danych powtarzanych bezrefleksyjnie tylko dlatego, e robi wraenie. Boom edukacyjny lat 90., setki tysicy wrczanych co roku dyplomw nie zrobiy na wikszoci dziennikarzy adnego wraenia. Nadal mamy 7% obywateli z wyszym wyksztaceniem. Podobn furor robi rokrocznie statystyki dotyczce bezdomnych. Gdy nagle spadnie nieg, dyurny reporter pierwszego z brzegu medium zapewne poinformuje nas o 150 tysicach ludzi bez dachu nad gow. Mimo sporego wysiku nie udao nam si dotrze do pierwszego autora tych danych, tak pogmatwane s tropy kolejnych zapoycze z zapoycze. Moemy natomiast zapewni, e wedug rnych rde liczba bezdomnych w Polsce przeomu wiekw waha si od 30 do 60 tysicy. O dziennikarzach mwi si, e znaj si na wszystkim, czyli na niczym. Jest to tylko cz prawdy. Wielu z nich specjalizuje si w jakiej konkretnej dziedzinie i jeli redakcje pozwalaj im regularnie uprawia pirem czy mikrofonem wasne poletko, z czasem staj si w swym przekazie wiarygodni. Tego rodzaju dziennika-

rzami stoi wikszo dziaw w powanych tygodnikach, ten standard udaje si (cho nie zawsze) utrzyma duym dziennikom oglnopolskim. Regionalna prasa codzienna, nie mwic o mediach elektronicznych, skazana jest jednak na dziennikarzy interdyscyplinarnych. Takiego przecitnego dziennikarza (a zatem nie dziennikarza eksperta od jakiej dziedziny, poza ktr nie jest zmuszony wychodzi) trapi czsto poczucie, e o sprawach, ktrymi si zajmuje, wie stanowczo za mao. To naturalny stan ducha w tym zawodzie i waciwie nieunikniony u kogo, kto musi si zajmowa po trosze wszystkim. Nie sposb by alf i omeg w kadej dziedzinie. Pokora wobec tego stanu rzeczy pozwala dobrym dziennikarzom interdyscyplinarnym cay czas si uczy. Wane, by rozumie procesy, znajdowa zwizki, przewidywa skutki. Nie jest to atwe i wie si z ogromn odpowiedzialnoci. Nie na wszystkie pytania mona odpowiedzie, nie zawsze uda si dostrzec, o co w danej sprawie naprawd chodzi. C z tego, gdy ten rodzaj pokory i ostronoci w pisaniu lub mwieniu uchodzi w brany za brak profesjonalizmu. Std te bierze si tak czsta pokusa ucieczki w epatowanie suchaczy (widzw, czytelnikw) kompetencj pozorn, bombardowanie tysicem informacji nieistotnych, zbdnych, ktre maj zamaskowa faktyczn niewiedz. Reporterzy przebywajcy w terenie na pytania prowadzcego audycj ze studia nader chtnie recytuj z pamici przygotowane wczeniej formuki, cytuj czyje wypowiedzi, rozmnaajc liczb szczegw, ktrych odbiorca i tak nie spamita, natomiast s nierzadko bezradni, kiedy prosi si ich o jakie zinterpretowanie sytuacji, wysunicie hipotezy: co z tego moe wynikn lub wyjanienie: jak do tego doszo. A wobec koniecznoci powiedzenia czegokolwiek dalej mno detale i cytaty. Tak czy inaczej, sprawiaj wraenie, e ze sprawy, o ktrej mwi, niewiele rozumiej, starajc si 66 67 ten defekt nadrobi puszczaniem oka, robieniem mdrych min i budowaniem okrgych, efektownie brzmicych zda. Postp techniki sprawi, i dotarcie do najwieszych informacji, danych, wynikw bada nie stanowi dzi adnego problemu. Dziennikarz penicy funkcj prostego porednika w procesie komunikacji spoecznej powoli staje si zbdny. Informacyjny wycig, jaki prowadz media, traci sens, gdy cay wiat moe na ywo oglda atak terrorystyczny na Ameryk. Dlatego w umysach odbiorcw mediw coraz czciej rodzi si tsknota za tym, by dziennikarze, zamiast pomnaa informacyjny chaos, starali si go porzdkowa i uatwia orientacj zdezorientowanym. Takich przyjaznych a pokornych przewodnikw po chaosie jest w polskim dziennikarstwie stanowczo za mao. A przynajmniej s mao widoczni i syszalni, niekoniecznie z wasnej winy. Dziennikarz jak lekarz W wielkich zachodnich kombinatach medialnych obowizuje zasada, e staysta jest sprawdzany w kolejnych dziaach, otrzymuje zrnicowane formalnie i merytorycznie zadania. Ma dziki temu caociowe wyobraenie o produkcie informacyjnym i funkcjonowaniu zespou redakcyjnego. Istnieje take moliwo, e na ktrym z miejsc objawi talent, o ktry nawet sam siebie nie podejrzewa (np. do prowadzenia relacji sportowych). Ta praktyka ma jednak charakter szkoleniowy, a stayci albo peni funkcje pomocnicze, albo pracuj pod staym nadzorem mistrzw. U nas natomiast modzi adepci czsto wrzucani s od razu na gbok wod, a w przypadku dziennikarza, ktry jako tam si sprawdzi, owa karuzela wewntrzredakcyjna przybiera charakter sformalizowanego pogotowia ratunkowego.

Jest to metafora jak najbardziej trafna, nie tylko dlatego, e reporterzy - jak lekarze - maj swoje dyury i jakby co musz ruszy do akcji na sygna z dyurki. Podobiestwo polega te na wsplnej obu profesjom nieprzewidywalnoci tego, co si moe wydarzy. Lekarz pogotowia w razie potrzeby udziela pomocy, bez wzgldu na odbyt specjalizacj, reporter dyurny musi zajmowa si tematem, nawet jeli nie jest on mu bliski. W obu przypadkach chodzi przecie o pierwsz pomoc. Co prawda, potem spraw (jeli bdzie miaa dalszy cig) zajm si ju specjalici, ale ta pierwsza pomoc moe by rozstrzygajca. Tak jest z informacj, zwaszcza e ma ona urok kwiatu jednej nocy. Jak w dziecinnej zabawie - pierwsze sowo si liczy. Ono zostaje, zapada w pami suchaczy. W obu przypadkach, jeli diagnoza bdzie niewaciwa, kto inny ni lekarz lub dziennikarz padnie jej ofiar. ycie toczy si dalej, sprostowa prawie nikt nie czyta, pomyek lekarskich oficjalnie notuje si bardzo mao. Dlatego owa pierwsza diagnoza ma znaczenia zasadnicze. Analogia medyczna ma oczywicie swoje granice. Szkody wyrzdzane przez ze diagnozy dziennikarskie s innego rodzaju. Ze sowo moe zabi w sensie dosownym nader rzadko (chocia i to moe si zdarzy, jeli dziennikarze brakiem profesjonalizmu i odpowiedzialnoci za sowo wywoaj np. panik, zamieszki lub sprowokuj do samosdu). Inna rnica polega na tym, e sytuacja dziennikarzy jest bardziej komfortowa ni lekarzy, bowiem odpowiedzialno dzieli si tu z reguy pomidzy kilka osb. Brak dowiadczenia reporterw mog rekompensowa redaktorzy wyda. Mog take ten brak dowiadczenia wykorzysta, jeli maj inne priorytety. Na przykad szybko przekazu i dopasowanie go do wczeniej wymylonej tezy czy te kompozycji informacyjnego show. Zamiast rozwlekego podsumowania tego rozdziau, na koniec anegdota (zgodnie z jedn z dziennikar68 69 skich md na efektowne puentowanie). W poowie lat 90. gona bya historia pewnego spryciarza, ktry zarejestrowa jednoosobow agencj informacyjn i sa do wszystkich gazet sygnowane przez ni teksty: newsy, wywiady, reportae. Napisane modnie, czyli brawurowo, sensacyjnie, zabawnie, zgodnie z zasadami warsztatu, z leadem, cytatami, puent. Sekretariaty redakcji rozpyway si z zachwytu, ksigowi bogosawili (agencja bya tasza ni najnisze honoraria wasnych dziennikarzy). Sporo tych tekstw wydrukowano w cakiem szacownych gazetach i dopiero po paru miesicach, oczywicie przez przypadek, wyszo na jaw, e wszystkie artykuy powstay... w bujnej wyobrani autora. A mora? Zabawa nie trwaaby a tak dugo, gdyby w codziennej pracy poszczeglnych redakcji byskotliwa forma nie przesaniaa treci przekazu. Gdyby codzienn praktyk nie byo przykrawanie czy wrcz kreowanie (cho nie a w takim stopniu) obrazu rzeczywistoci pod gust wydawcy. Gdyby modych dziennikarzy uczono nie tylko jak, ale co mwi. Sowem: gdyby zwracano wiksz uwag na kwestie dziennikarskiej kompetencji i nie sprowadzano jej do atwoci wysawiania si, wdziku, dowcipu, tupetu, gruboci portfela z wizytwkami, notatnika z telefonami oraz biegoci w surfowaniu po Internecie. Takie powierzchowne pojmowanie kompetencji gubi bowiem to, co najistotniejsze: odpowiednio wyczulony such, umiejtno dotarcia do prawdy, wychwycenia z szumu informacyjnego rzeczy istotnych i zwyczajn, rzemielnicz rzetelno w wykonywaniu dziennikarskich obowizkw. 3. Naciski i pokusy, czyli mit niezalenoci

Nawet odporni na dziaanie mitu dziennikarskiej kompetencji skonni s zakada, e przy wszystkich niedostatkach wiedzy i warsztatu dziennikarze z reguy pisz lub mwi to, co sami trafnie lub nietrafnie - uwaaj za prawdziwe bd suszne. Mdrze lub gupio, ciekawie lub nudno, bezstronnie lub stronniczo, ale wedle wasnego spojrzenia. Inaczej ni w czasach PRL, rzadko mona dzi usysze z ust statystycznego odbiorcy mediw, e dziennikarze np. kami, bo im kazali. Jeli ktry dopuszcza si wciskania kitu, to pewnie dlatego, e jemu kto go wczeniej wcisn, albo dlatego, e jakie nieprawdziwe twierdzenie pasuje mu do wasnych pogldw. 69% respondentw sondau CBOS z marca 2002 uznaa dziennikarzy za dociekliwych, a 62% za uczciwych. Na wizerunek zawodu dziennikarskiego jako domeny ludzi niezalenych pracuje nie tylko tradycyjne postrzeganie tej profesji jako zawodu wolnego, ale take potoczna obserwacja dziennikarskich zachowa. Ile to razy w radiu lub telewizji syszymy, a w prasie czytamy, jak dziennikarze wobec politykw przyjmuj postaw zaczepn, czasem wrcz agresywn. Wielu dziennikarzy lubi take na rne sposoby demonstrowa swj sceptycyzm, a co najmniej dystans wobec tego, co twier71

dz przedstawiciele rozmaitych wadz, instytucji, firm. Czsto zazdrocimy dziennikarzom ich pewnoci siebie, a nawet tupetu w obcowaniu z wanymi politykami. Z drugiej strony cieszymy si, e takie bezkompromisowe i niezalene dziaania dziennikarskie s podejmowane - w kocu w naszym imieniu, jako odbiorcw i obywateli. I bylibymy pewnie gboko zdziwieni, widzc, jak nasz ulubieniec, ktry dopiero co wymaglowa jakiego posa, ministra lub prezydenta miasta, pokornie wbija oczy w podog w rozmowie ze swoim zwierzchnikiem redniego szczebla lub ustala przed rozmow i politykiem, jakich pyta ten sobie nie yczy. A takie sceny zdarzaj si czciej, ni wielu z nas si wydaje. Z rnych zreszt powodw moemy mie opory przed zbyt wnikliwym roztrzsaniem, czy polska czwarta wadza (i jej konkretni przedstawiciele) jest tak niezalena, jak bymy sobie tego yczyli. A yczymy sobie na pewno, poniewa bez ufnoci w to, e dziennikarze na og pisz lub mwi to, w co sami wierz, a nie pod cudze dyktando, bardzo trudno byoby nam obcowa z mediami w celach innych ni czysto rozrywkowe. Jeli zatem w ogle posugujemy si okreleniem mit niezalenoci, to nie po to, by sia zwtpienie w potrzeb jego goszenia lub moliwo dorastania przez media do jego wymaga, ale po to, aby przywizanie do owego mitu nie zamykao nam oczu na realne zagroenia dla dziennikarskiej niezalenoci i naduycia naszego zaufania w tej mierze. 73 Drabina naciskw i pokus Na poziomie podstawowych regulacji prawnych nie wystpuje w Polsce sytuacja bezporedniego podporzdkowania instytucji czwartej wadzy jakimkolwiek zwykym wadzom, co nader korzystnie odrnia III RP od nieboszczki PRL. Nawet szczeglny przypadek publicznej telewizji i publicznych spek radiowych stwarza przynajmniej formalne pozory oddzielenia tych instytucji od wiata wadzy politycznej. W PRL nie dbano nawet o takie pozory. Take obowizujce w Polsce prawo prasowe, przy wszystkich jego mankamentach i anachronizmach (trzon tej ustawy pochodzi z roku nomen omen 1984), zawiera szereg formalnych gwarancji dziennikarskiej niezalenoci, z przepisami karnymi za utrudnianie lub tumienie krytyki prasowej wcznie. Problem polega na tym, e rodki przekazu w adnym kraju nie istniej w prni. W Polsce take nie. Waciciele kadej gazety, radia, telewizji s w jakim stopniu uzalenieni od tych, ktrzy

ksztatuj warunki ich dziaania poprzez stanowienie prawa czy wrcz maj do dyspozycji wadz uznaniow (udzielanie koncesji, przyznawanie czstotliwoci, nakadanie lub anulowanie grzywien, zwolnienia podatkowe itp.). Instytucje takie, jak parlament, prezydent, rzd, Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji maj ostatnie sowo w wielu sprawach o kluczowym znaczeniu dla wydawcw i nadawcw. Nawet potny wydawca czy nadawca nie moe sobie pozwoli na lekcewaenie tych instytucji oraz si politycznych, ktre w danym momencie nimi zawiaduj. W kraju, gdzie prawo bywa zmieniane czsto, a zakres wadzy uznaniowej urzdw pastwowych jest ogromny, waciciele mediw s skazani na nieustanny lob-bing, ukadanie si z politykami, szukanie poparcia i odwdziczania si za poparcie. Ponadto wszyscy wydawcy prasowi oraz nadawcy radiowi i telewizyjni (take publiczni) s uzalenieni od reklamodawcw oraz firm dziaajcych w ich imieniu. Doylimy bowiem czasw, gdy sama - choby wysoka - poczytno jakiej gazety bez dochodw z reklam nie moe zagwarantowa rentownoci jej wydawania. A co dopiero mwi o komercyjnych (zwaszcza niekodowanych) telewizjach i rozgoniach radiowych, ktre istniej tylko dziki reklamom. Jakby tego byo mao, o zdobyciu intratnych pakietw reklamowych od tak zwanych domw medialnych, porednikw-hurtownikw (bo handel detaliczny w tej dziedzinie odchodzi coraz bardziej w przeszo) mog decydowa i czsto decyduj - obok mechanizmw typowo biznesowych - take ukady, w ktrych biznes i polityka tworz mieszank nie do rozdzielenia. Niejedna poczytna gazeta wypada z rynku gwnie dlatego, e do takich mieszanych ukadw-nie pasowaa i nie moga liczy na intratne ogoszenia reklamowe. Cz wiata biznesu obawia si take politycznej zemsty wobec swoich firm za umieszczanie reklam w niepewnych mediach. Tomasz Woek (eks-naczelny ycia) pytany w wywiadzie dla miesicznika Press o powody sabej akwizycji reklam, wyzna: Wanym elementem by nasz proces z prezydentem Kwaniewskim. Prowadziem rozmowy z przedsibiorcami, w ktrych paday stwierdzenia: Bardzo chtnie - ale rozumie pan - ten proces. Oni nie daruj takich rzeczy. Rwnie na Zachodzie reklamodawcy i domy medialne wol da zarobi na reklamie mediom, ktre s politycznie letnie i nie zanadto dziel odbiorcw wedug klucza politycznych sympatii. Tak jest po prostu lepiej dla interesu. Waciciele mediw powanie mylcy o przetrwaniu i rozwoju swoich inwestycji musz wic szuka sojusznikw w wiecie wadzy i pienidzy. A e nie ma na tym wiecie nic za darmo, tote ich niezaleno w ksztatowaniu polityki redakcyjnej wasnych rodkw przekazu ju w punkcie wyjcia jest mniej lub bardziej ograniczona. Przykady praktycznych skutkw takich ogranicze opisalimy ju w rozdziale pierwszym pt. Zdobycie wadzy. A wymienia inne mona by dugo. Do przypomnie, e niezalena i komercyjna telewizja TVN wahaa si przez pi dni, czy w ogle pokaza na ekranie problemy z goleni prezydenta Kwaniewskiego w Charkowie. A wahaa si nie tylko na poziomie wydawcy Faktw, ale i wyej. Na szczeblu redaktorw naczelnych kadego medium, zwykle zaywajcych pewnej autonomii i nie biegajcych z byle problemem do waciciela, ksztatowana jest generalna i szczegowa polityka redakcyjna lub programowa. Generalna linia respektujca wol waciciela przybiera tu posta konkretnych oczekiwa wobec kierownikw dziaw. Jeli dane medium posiada wyranie sformuowan opcj ideow, jest rzecz jasn, e na stanowiskach kierowniczych zatrudnia ono redaktorw, ktrym dana opcja odpowiada. Mog oni, nie zdradzajc wasnych pogldw i zasad, realizowa bez oporw moralnych polityk redakcyjn przynajmniej tak dugo, jak dugo nie wymaga to robienia rzeczy sprzecznych z ich zawodowym sumieniem. Czasem jednak wymaga, jeli taka jest wola samego naczelnego lub waciciela, ktrego woli ulega z kolei naczelny. Bo nie mona si komu wanemu narazi lub trzeba komu odda przysug. Ponadto zarwno sam redaktor naczelny, jak i jego podwadni na kierowniczych stanowiskach mog podlega naciskom

lub pokusom przychodzcym cakowicie z zewntrz. Telefonuj do nich rni ludzie w rnych sprawach. I w sposb nieunikniony w kadym takim przypadku presja polityczna, towarzyska lub biznesowa schodzi w kocu na sam d redakcyjnej hierarchii, bo wanie tam pracuj dziennikarze, ktrzy maj wykona konkretne zadanie. Podj jaki temat, ktrego w innym razie by nie podjli, lub przeciwnie: zostawi w spokoju spraw, ktra ich samych zainteresowaa. Albo przynajmniej znie z pokor fakt, e z takich czy innych powodw pozawarsztatowych to, co sami zrobili, zostao nastpnie przez ich szefw wyrzucone do kosza, ocenzurowane lub zmienione nie do poznania. I z wyjtkiem dziennikarskich gwiazd, ktre zawsze i wszdzie znajd zbyt na swoje utwory lub nowe miejsce pracy, oraz z wyjtkiem ludzi o wyjtkowo twardych krgosupach, gotowych sono paci za luksus niezomnoci, redaktorzy i szeregowi dziennikarze godz si na rozmaite formy gwatu na ich niezalenoci. Dla dobra wasnej kariery, z poczucia lojalnoci wobec mocodawcw czy przez wzgld na interes wasnej firmy. Wreszcie sami szeregowi dziennikarze bez wiedzy swoich szefw mog zosta przez kogo skuszeni, postraszeni, namwieni do zrobienia czego pod dyktando cudzych pogldw lub interesw. Taki schemat drabiny zalenoci wraz z jej bocznymi odnogami ma charakter uniwersalny. I rwnie dobrze opisuje praktyki moliwe w Washington Post czy CNN, jak i w Gazecie Wyborczej czy Polsacie. Niejednakowe bywaj natomiast granice kompromisw, na ktre waciciele, naczelni, redaktorzy dziaw oraz zwykli dziennikarze si godz oraz rozmaita jest skala wystpowania takich zjawisk w rnych krajach i rnych mediach. I nie ma adnych rozsdnych powodw, by te rnice ilociowe lekceway. To wanie skala gotowoci do rozmaitych kompromisw kosztem prawdy i dobra odbiorcw w ostatecznoci decyduje o tym, czy moemy dane medium lub dziennikarzy uzna za generalnie wiarygodnych, czy wrcz przeciwnie. Pena ub prawie pena niezaleno od naciskw jest w wiecie mediw przywilejem nielicznych. Tych najpotniejszych, ktrzy s wadz sami dla siebie, jak np. Berlusconi czy w Polsce (do pewnego stopnia) Adam Michnik jako jednoczenie redaktor naczelny Gazety Wyborczej, wspwaciciel koncernu Agora i wpywowy, chocia dziaajcy w kuluarach, polityk. Rwnie tych, ktrzy dziki nazwisku lub twarzy zawsze znajd prac gdzie indziej. (Co niekoniecznie oznacza zreszt, e najbardziej znane transfery gwiazd dziennikarskich w Polsce miay takie wanie podoe; czciej chodzio po prostu o wiksze zarobki lub konflikty personalne). Na luksus najdalej idcej niezalenoci mog sobie wreszcie pozwoli ci waciciele i szefowie, ktrzy potrafi utrzyma gazet z kieszeni czytelnikw lub radio z innych ni reklama rde finansowania (np. ojciec Ry-dzyk). Przypadek Radia Maryja jest o tyle ciekawy, e chocia jego los pod pewnymi wzgldami zaley od Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, to ojciec Rydzyk skutecznie opanowa wobec tej instytucji technik lob-bingu opart nie na ustpstwach, ale na wywieraniu wasnej presji, i to cakiem jawnej, przy pomocy swoich sympatykw. Take sympatykw ze wiata polityki, ktrym ta rozgonia pomaga w czasie kampanii wyborczych. Przy okazji wypada zauway, e sama niezaleno nie jest wcale gwarancj rwnoczesnego posiadania innych cnt i kwalifikacji potrzebnych do uprawiania rzetelnego dziennikarstwa lub szefowania dziennikarzom. Bywa, e waciciele, szefowie lub dziennikarze, skdind bardzo niezaleni w pogldach i nieprzekup-ni, s zarazem niekompetentni, sabi warsztatowo lub nierzetelni wobec odbiorcw. Wrd samych dziennikarzy nawet najlepszym i najbardziej rzetelnym mog si od czasu do czasu zdarza przykre kompromisy, najczciej wymuszane przez ich szefw. Takie jest ycie w tym biznesie. Jak w kadej innej pracy. Trudno na podstawie pojedynczych wpadek tego rodzaju uzna, e tacy dziennikarze trac moralne prawo do uznawania ich za dziennikarzy niezalenych. Ale jeszcze trudniej zdoby si na wyrozumiao wobec tych, ktrzy do kwestii wasnej niezalenoci maj stosunek z gruntu cyniczny, a ich nazwiska lub twarze s do wynajcia z zasady. Skoro za najwaniejsze uwagi wstpne i oglne

mamy ju za sob, mona przej do opisania gwnych rodzajw presji oraz pokus dybicych na niezaleno dziennikarsk. Zaczniemy od zagroe natury politycznej. Kochamy polskie seriale... informacyjne Mwimy - informacja, mylimy - dziennik telewizyjny. Oczywicie nie ten Jacka Fedorowicza. Okazuje si, e mijaj lata, przybywa stacji telewizyjnych, a wci godzina 19.30 pozostaje godzin magiczn. Wiadomoci najchtniej szukamy w Wiadomociach, nawet wtedy, gdy nasz telewizor moe odbiera Fakty TVN, Informacje Polsatu czy Wydarzenia PULSU. Ogldalno telewizji publicznej i prywatnych jest w sumie zbliona, ale podzia wpyww wyrazisty. Tak przynajmniej wynika z bada. Potrzeby informacyjne zaspokajamy gwnie w TYP, przyjemnoci dla oczu (film, rozrywka), szukamy w stacjach komercyjnych. Wedug danych CBOS w listopadzie 2000 roku a 96% respondentw wiedz o dziaaniach rzdu i parlamentu czerpao z telewizji publicznej (lub z Polskiego Radia - 71%). Na kolejnych miejscach znalaza si prasa regionalna i lokalna oraz oglnokrajowa (odpowiednio 58% i 54%). Nadawcy komercyjni zostali daleko w tyle. W parze z ogldalnoci idzie wiarygodno. Zdaniem zdecydowanej wikszoci ankietowanych (77%), TYP w swoich programach zachowuje niezaleno polityczn, stara si prezentowa rne punkty widzenia i rne kierunki polityczne. Mao tego, w cigu szeciu ostatnich lat przekonanie to wzroso o 10% (z 67% w 1994 roku). A byy to lata prawdziwych politycznych trzsie ziemi na Woronicza. Jak wida, nie zaszkodziy one wizerunkowi firmy. Jeli jednak zajrzy si za kulisy jej funkcjonowania i przeledzi proces powstawania programw informacyjnych, obraz staje si mniej przejrzysty. Dogodnym punktem wyjcia do takiej analizy jest stanowisko pracy wydawcy telewizyjnych programw informacyjnych. To on decyduje, jaki zestaw wiadomoci zobaczymy danego dnia w Teleekspresie, Wiadomociach czy Panoramie. Ma on wanie na biurku 79 78 gr faksw z zaproszeniami na rozmaite imprezy: konferencje prasowe, wizyty w terenie, uroczyste otwarcia itp. Na ich podstawie uoony zostanie konspekt najbliszego wydania programu informacyjnego uzupeniony o materiay agencyjne oraz relacje reporterskie z wydarze niepolitycznych, np. katastrof, napadw, ogoszenia wyrokw sdowych w znanych sprawach. Ale dla wydawcy faksy s szczeglnie wane. Jeli wysano je z biura prasowego rzdu lub z siedzib SLD czy PSL, le w osobnej teczce i maj absolutne pierwszestwo. Do wydawcy nie trzeba w tej sprawie nawet dzwoni. Wie, e jeli nie potraktuje tych zaprosze z odpowiedni uwag, jego nazwisko zniknie z grafiku dyurw. Nie obroni go nawet znana twarz, tak jak nie obroniy wczeniej Grayny Bukowskiej czy Filipa obodziskie-go. Miaam coraz mniejsz ochot przychodzi do pracy. T ochot odbieray mi tzw. polityczne obligi -zwierzaa si dziennikarzom Bukowska. obodziski wypad z grafiku, bo nie potraktowa z naleyt powag spotkania marszaka (wwczas Senatu) Struzika z rolnikami. Popularna prezenterka i znany dziennikarz mieli gdzie odej. Jacek Maziarski, ktry w 1998 roku zrezygnowa z kierowania informacj (powstaa droga naciskw - od czonka zarzdu TYP, poprzez wicedyrektora TAI, do wydawcw - ktrej nie byem w stanie kontrolowa) te zapewne nie przymiera godem. Ale dla szerzej nie znanych redaktorw zaczynajcych karier w zawodzie prba zignorowania zaproszenia naznaczonego partyjn piecztk moe mie wysok cen. Take dosownie, bo w TVP wydawca zarabia praktycznie tylko na dyurach (pensje s symboliczne). Trudno si zatem dziwi ich nadgorliwoci. Trudniej moe przej obojtnie nad faktem, e modzi dziennikarze praktykujcy w TVP wicz

krgosupy wedug takich wzorcw. Piramida politycznej presji nie zawsze koczy si zreszt na osobie wydawcy. Take reporter obsugujcy wydarzenia prdzej lub pniej (lepiej prdzej) musi zacz dobrze rozumie, w jaki sposb najkorzystniej dla wasnej kariery ma je obsuy. Co pokaza, czego nie. Z kim rozmawia, z kim nie. I jakie komu zadawa pytania. Oczywicie, tego rodzaju kulisy produkowania informacji mog by znane tylko osobom, ktrych wiedza na temat TYP nie pochodzi wycznie z... TYP. Przy statystyce czytelnictwa powanej prasy w Polsce nie jest to niestety grupa zbyt liczna. Nic dziwnego zatem, e w badaniach ankietowych respondenci chtnie wybieraj np. odpowied, e TYP stara si prezentowa rne punkty widzenia i rne kierunki polityczne. I faktycznie, telewizja publiczna stara si. Opracowaa nawet doskonay patent na odpieranie zarzutw o faworyzowanie si politycznych, od ktrych jest uzaleniona. W kadym prawie wydaniu Wiadomoci widzimy politykw zarwno koalicji, jak i opozycji, czyli faktycznie prezentowane s rne punkty widzenia. Co mwi ci politycy, jak s pokazywani i dlaczego, to ju osobna sprawa. Wane, e s wszyscy, i to mniej wicej po rwno. W dbaoci o tzw. parytety reprezentantw rnych opcji na ekranie telewizja publiczna siga absurdu, zwaszcza w okresach kampanii wyborczych. Ogldamy wwczas pakiety kilkunastosekundowych fleszy - prezentacji politycznych, z ktrych absolutnie nic nie wynika i ktrych nikt nie zapamita. Ale przecie telewizja pokazaa. Teresa Bogucka, publicystka Gazety Wyborczej, przez miesic (marzec 2001) ogldaa wszystkie programy informacyjne w TYP (i nie tylko). Swoje spostrzeenia zawara w stosownym raporcie. Ilociowe zestawienie politycznych newsw wyszo oczywicie na remis, tylko e prawie zawsze, gdy na ekranie pojawia si polityk prawicy, bya to za wiadomo, przedstawiciele SLD i PSL byli natomiast zwiastunami dobrych nowin. Tu afery, konflikty, ktnie, nieprawidowoci, tam - konstruktywne pomysy, ciekawe propozycje, serdecz81 82 83 ne spotkania i pochylanie si nad ludzk krzywd. Kto powie - bo tak byo naprawd, a telewizja tylko rejestrowaa rzeczywisto. Rzecz w tym, e jedne fakty (te ze) rejestrowaa, ale drugie (te dobre) w znaczne) mierze kreowaa. Co rzeczywicie si dziao, a co tylko w sferze deklaracji i planw. Efekt kreowania pozytywnego wizerunku swoich politycznych mocodawcw telewizja publiczna osigaa zatem w prosty sposb -nadajc rang istotnych wydarze sprawom mao znaczcym i opartym gwnie na wygaszaniu deklaracji. Czasem osignicie takiego efektu wymaga sigania po techniki manipulacyjne. Ale czsto wystarcza samo opanowanie sztuki odpowiedniej selekcji faksw z zaproszeniami. Choroba uzalenienia TVP od politykw lewicy zostaa w ostatnich latach niele opisana i to w najpo-czytniejszych tytuach. O wystpujcych patologiach informoway take niepubliczne rozgonie radiowe i niektre konkurencyjne stacje (TVN, PULS). I co? I nic. Z bada opinii publicznej nadal wynika, e kochamy polskie seriale w telewizji publicznej, take te informacyjne. Mao nas przy tym interesuje (w odrnieniu od manifestujcych pod prask telewizj Czechw), kto pisze scenariusze tych seriali i pod czyje dyktando. Smutne to, ale prawdziwe. Jeszcze smutniejsza jest atwo, z jak modzi dziennikarze zaczynajcy karier w TVP chwytaj taki styl pracy i zaczynaj traktowa jako co naturalnego. Czasem nawet nie rozumiej sensu niezalenoci i nie tskni za ni, przyjmujc na co dzie postaw najemnikw zawodowcw, ktrzy, nie wierzc w nic, gotowi s suy komukolwiek, kto paci. W pewnym sensie s oni ju dla normalnego dziennikarstwa straceni.

Zdarzaj si (i nie tylko w TYP) rwnie przykady dobrowolnego uzaleniania si dziennikarzy od politykw, np. szukanie protekcji za plecami wasnych szefw, a nawet skadanie na nich donosw, e nie wyemitowali jakiego materiau, ktry skarcy si dziennikarz przygotowa, a danemu politykowi na pewno by si spodoba. Jest wreszcie cech szczegln ycia towarzyskiego w Warszawie przenikanie si rodowisk politycznych i dziennikarskich na gruncie prywatnych interesw i rozrywek. To oczywicie cecha wielu innych stolic, gdzie ludzie wadzy blisko ssiaduj (czasem dosownie, przez pot lub drzwi w drzwi) z ludmi ze wiata mediw i biznesu. Jednak natenie wynikajcych std zayoci osobistych np. w Waszyngtonie i w Warszawie nie jest takie samo. W dziedzinie zamazywania granic midzy yciem zawodowym i prywatnym Polacy wyranie przoduj. U nas zdarza si, e obydwie strony - dziennikarze i politycy - nawet nie zanadto dbaj o zachowanie pozorw, a niejeden powany wywiad telewizyjny (to ju bardziej w telewizjach komercyjnych) zelizguje si w przekomarzanki midzy starymi znajomymi (Tak, pani Moniko. To wida, sycha i czu). I chocia nie zawsze musi to rodzi podejrzenie o osabienie dziennikarskiej niezalenoci w trakcie danej rozmowy, to na pewno nie uatwia dziennikarzowi penego zaangaowania i dociekliwoci dla dobra odbiorcw, gdy nie wystarczy stroi grone miny, ale wypadaoby zapdzi bezlitonie polityka w kozi rg. Znakomitym przykadem zagroe wynikajcych z nadmiaru zayoci midzy dziennikarzami a ich rozmwcami jest telewizyjne dziennikarstwo sportowe. Dla redaktorw TYP kolejni trenerzy reprezentacji to Janusz i Jurek. Nawet do wiceprezesa PZPN mwi si per Zbyszek. Dziennikarz z redakcji publicystyki, ktry odwayby si do posa czy ministra powiedzie w studiu: Romek, znowu przegralicie gosowanie (a zwykle tak mwi w kuluarach), w tym samym momencie straciby wiarygodno i prac. W sporcie jako nikomu to nie przeszkadza, cho tu te gra idzie o wielkie pienidze i polityk. Osobliwa konwencja redakcji sportowej TVP ma powane konsekwencje. Wylewno w kontaktach z prezesami czy trenerami sprawia, e szerokim ukiem omijane s tu wszelkie sportowe afery i skandale. Nikt w telewizji publicznej nie porozmawia z prezesem Zbyszkiem o handlu prawami do transmisji, nikt nie zapyta trenera Franka o kulisy transferw w prowadzonych przez niego druynach. Po prostu w TYP - jak u Fredry - to nie uchodzi. To, e media publiczne s poddane najsilniejszej presji politycznej, nie oznacza, e w rwnej mierze dotyczy to wszystkich publicznych nadawcw. Ani tego, e telewizje i radia komercyjne s od takich presji cakowicie wolne. Najbardziej wyrane lady ograniczania dziennikarskiej niezalenoci mona zaobserwowa oczywicie w telewizyjnej Jedynce i Dwjce oraz w pierwszym programie Polskiego Radia. Radiowa Trjka korzysta z nieco wikszej swobody, ale uwaana jest za mniej wpywow wrd odbiorcw o znaczeniu strategicznym politycznie, czyli spoza duych miast. Sytuacja w regionalnych orodkach telewizyjnych jest nieco bardziej zrnicowana, bowiem odgrna polityka centrali mianujcej szefw orodkw bywa niekiedy neutralizowana (lub przeciwnie - wzmacniana, jak w przypadku bydgoskim) przez presje natury lokalnej; w zalenoci od tego, kto ma najwicej do powiedzenia w samorzdzie wojewdzkim i miejskim oraz od sympatii politycznych i interesw innych wpywowych osb i rodowisk w regionie. Ale i tak w tej scentralizowanej instytucji ostatnie sowo naley zwykle do lojalnych wobec Warszawy szefw, a dezynwoltura orodkw przejdzie do historii wraz z procesem stopniowego przeksztacania ich programu w oglnopolsk TYP 3. Najwikszy pluralizm postaw kierownictw wobec dziennikarskiej niezalenoci w wymiarze politycznym panuje w regionalnych spkach radia publicznego. Wprawdzie skad polityczny ich rad nadzorczych od-

zwierciedla zwykle proporcje panujce w KRRiTY, ale spore znaczenie maj inne czynniki. Na przykad klimat polityczny danego regionu. Licz si take lokalne ukady towarzyskie oraz osobowoci szefw i etyczny poziom zespow dziennikarskich. Dlatego warunki dla zachowania dziennikarskiej niezalenoci w rozgoniach regionalnych s mocno zrnicowane. Od jaskrawoczerwonego Radia Pomorza i Kujaw, poprzez rozmaite odcienie ru lub koniczynkowej zieleni, a po do bezbarwne lub pluralistyczne politycznie anteny. Tych ostatnich rozmylnie nie wymieniamy, by przypadkiem nie zaszkodzi ich szefom i dziennikarzom. A odbiorcom przede wszystkim. Suchalno (a zatem i opiniotwrczo) czci publicznych radiostacji regionalnych jest raczej skromna. Nie do, e wiele z nich ledwie wie koniec z kocem, bo spada cigalno abonamentu, to w dodatku czasem dziaaj one w cieniu silnej konkurencji lokalnej i subregionalnej: nieduych stacji komercyjnych, zwykle sabszych programowo, technicznie i kadrowo, ale z rnych powodw bardziej lubianych. Na przykad za swojsko, dobry serwis lokalny, granie bez cienia gadania, koncerty ycze, szerokie moliwoci pozdrawiania na antenie krewnych i znajomych itp. Szefowanie publicznym rozgoniom regionalnym jest te czciej traktowane jako dobra synekura lub sposb realizacji zawodowych ambicji ni powane stanowisko na froncie walki politycznej. Ale i to si zdarza. Polityka to nie wszystko, czyli suga dwch panw W porwnaniu z najbardziej wpywowymi mediami publicznymi prywatna prasa oraz telewizje i radia komercyjne naciskom stricte politycznym ulegaj rzadziej. Po pierwsze dlatego, e gazeta lub rozgonia o sprecyzo84 85 wanej linii politycznej popiera pewne idee lub partie z zasady, dobrowolnie i jawnie. Zatrudnia zatem gwnie takich dziennikarzy, ktrym odpowiada dana opcja, a nie takich, ktrzy musieliby t opcj realizowa wbrew sobie. Po drugie, dla bardzo wielu gazet, a zwaszcza radiostacji i telewizji polityka jest tematem ubocznym, bo zajmuj si gwnie rozrywk i rzadko kiedy jest ni akurat satyra polityczna. Poza TVN, telewizj PULS, radiem PLUS (bo Radio Maryja stanowi przypadek szczeglny i niepowtarzalny) informacja i publicystyka polityczna stanowi dla prywatnych nadawcw oglnopolskich zupeny margines dziaalnoci antenowej. Tym niemniej, jak dowioda tego historia z prezydenck goleni, wywieranie presji politycznych czasem zdarza si i tu. Zrozumiae zainteresowanie obserwatorw wiata mediw wywoao odsunicie od wywiadw z politykami w Polsacie pewnej dziennikarki zbyt dociekliwie przepytujcej prezydenta Kwaniewskiego. W dzienniku ycie w czasach rzdu Jerzego Buka niektrzy politycy AWS znajdowali si pod specjaln ochron przed dociekliwoci dziennikarzy o skdind prawicowych pogldach, zgodnych z jawn lini pisma. O gwatownych reakcjach niemieckich szefw Neue Passauer Pres-se na opublikowanie w nalecym do tego koncernu Dzienniku Batyckim tekstu Wakacje z agentem (o domniemanych kontaktach Aleksandra Kwaniewskiego ze szpiegiem Aganowem) wspomnielimy ju przy innej okazji. Trzeba jednak uczciwie doda, e na tle praktyk mediw publicznych pod specjalnym nadzorem SLD i PSL (TYP, radiowa Jedynka, niektre orodki regionalne) tego rodzaju przypadki ograniczania niezalenoci lub karania za niezaleno z pobudek politycznych w prywatnych mediach duego kalibru byy i s stosunkowo rzadkie. Przynajmniej wedle zdobytej przez nas wiedzy.

Ale szefowie i dziennikarze prywatnych gazet i rozgoni miewaj z niezalenoci nieco inny problem, ktry z kolei rzadziej dotyka dziennikarzy mediw publicznych. Polityka w stanie czystym to nie wszystko. S jeszcze reklamodawcy i ich przyjaciele, nie liczc politykw, ktrych reklamodawcy czasem si boj, o czym wspominalimy wczeniej. S zatem firmy i ludzie prowadzcy rozmaite interesy. Nie zawsze czyste. Nie zawsze lubiane przez klientw i partnerw. Czasami dziennikarzowi ju, ju si wydaje, e zapa fantastyczny temat interwencyjny lub nawet ledczy, ale jego szef rozkada rce i mwi nie da rady. I co gorsza, szef wie, co mwi, a my si postaramy to wyjani za pomoc dwch historii. Historia pierwsza. W tygodniku Nowe Pastwo z padziernika 2001 roku ukaza si Ranking cwaniakw. W obszernym cover story znane osobistoci opowiaday o tym, jak zostay oszukane czy le potraktowane przez wielkich naszego rynku: banki, hipermarkety, operatorw sieci komrkowych, ubezpieczycieli... Wyznaniom YIP-w towarzyszy zapis internetowego rankingu chamskich firm. Internauci przytaczali dziesitki anegdot obrazujcych ostentacyjne lekcewaenie indywidualnych klientw przez wielkie korporacje handlowe i usugowe dziaajce w Polsce. Rodzime i zagraniczne. Historia druga. Na prob rda - dziennikarza - anonimowa. W jednym z duych regionalnych dziennikw ukaza si tekst o tym, jak wielki bank oszuka staego czytelnika gazety, pana X. Nazajutrz odbyo si nadzwyczajne kolegium redakcyjne. Prowadzi je nie - jak zazwyczaj redaktor naczelny lub jego zastpca, lecz... szef promocji. W ostrych sowach przywoa dziennikarzy do porzdku. Zagrozi, e jeli jeszcze raz ukae si tego typu tekst, psujcy stosunki gazety z ktrym z duych ogoszeniodawcw, autor i redaktor wydania ponios wysokie kary finansowe. Pamitajcie, kto tu zara86 bia pienidze. Redakcja jest tylko dodatkiem do biura ogosze - zakoczy swoje wystpienie. Ta druga historia mogaby si wydarzy wszdzie. I zdarza si. Take w stacjach radiowych i telewizyjnych. Historia pierwsza jest swoistym ewenementem w dziejach polskiej prasy. Chyba nikt wczeniej nie odway si w tak spektakularny sposb podcina gazi, na ktrej siedzi (czy, cilej rzecz ujmujc, siedzia, bo tygodnik Nowe Pastwo z przyczyn finansowych musia przeksztaci si od 2002 roku w miesicznik). Czym innym bowiem jest tekst o wielkich aferach inwestycyjnych, wojnach koncernw czy nawet przekrtach podatkowych, a czym innym obywatelski hyde park o oszukiwaniu klientw przez potencjalnych ywicieli pisma. Polityka jest drugorzdnym rdem zagroenia dla niezalenoci mediw prywatnych. W ich codziennej praktyce granice krytyki s jasno okrelone przez powierzchni reklamow. Taki raport, jaki opublikowao Nowe Pastwo, w tych granicach zdecydowanie si nie mieci. Redaktorzy i dziennikarze mediw komercyjnych maj wiele problemw z zachowaniem niezalenoci. Czasem nie mog czym si zaj, chocia chc. Niekiedy, co jeszcze gorsze, musz napisa lub powiedzie o czym lub o kim tylko dlatego, e tego wymaga interes ich chlebodawcy. Tylko e takie sytuacje nie wzbudzaj (jake niesusznie) podobnych emocji i szerokiego zainteresowania, jak polityczne intrygi wok rodkw przekazu. Take dziki zmowie milczenia samych mediw. A co tam w gbokim terenie Bardzo ciekawy, a przy tym nadal sabo zbadany obszar politycznych oraz innych uzalenie stanowi media lokalne - tysice tytuw prasowych o zasigu gminno-powiatowym oraz ju nie tak liczne lokalne stacje radiowe i telewizje kablowe. Ich kondycja wasnociowa bywa bardzo rozmaita, czasem do niejasna. Spotkamy tu wydawane za

pienidze samorzdowe (czyli jednak publiczne) organy prasowe wadz miejskich i gminnych, malutkie gazetki wydawane przez wielkie koncerny, tytuy wydawane przez autentyczne lub fasadowe stowarzyszenia i fundacje czy wreszcie przedsiwzicia stricte prywatne lokalnego biznesu, co niekoniecznie oznacza, e nie powizane z gminn wadz lub przeciwnie - z gminn opozycj w danej kadencji. W niektrych przedsiwziciach pienidze prywatne tak dokadnie mieszaj si z publicznymi, e tylko bezporednio zainteresowani i urzd skarbowy (ju nie zawsze) mog si w tym poapa. Nad caym tym bogatym kosmosem mediw lokalnych gruje jednak ilociowo gazeta typu organ wadzy. Jeli gmina wydaje wasne pismo, staje si ono w pewnym sensie medium publicznym, bo utrzymywane jest z pienidzy podatnikw. Powinno zatem spenia wszelkie warunki niezalenego rodka komunikacji, nie tylko informujcego, ale take stwarzajcego moliwo prowadzenia debaty publicznej. Praktyka jest zazwyczaj inna. Wjt, burmistrz czy prezydent miasta najczciej traktuje tak gazet jako wasny organ propagandowy. Nie ma tu miejsca na krytyk (nawet wycznie konstruktywn), udostpnianie za amw miejscowej opozycji w ogle nie wchodzi w rachub. Co gorsza, nawet w warstwie czysto informacyjnej margines swobody redaktorw takiego pisma jest bardzo ograniczony. Rozwamy przykad z duego miasta wydajcego bezpatny periodyk samorzdowy. Redakcj stanowi nie urzdnicy magistratu, lecz wynajci profesjonalni dziennikarze. Wiedz, dla kogo pracuj, i nawet nie prbuj zgodnie z reguami swojej sztuki wprowadza do tekstw gosu drugiej strony czy dodawa autorskich 89 komentarzy. Po prostu pisz przystpne i uyteczne dla obywateli teksty informacyjne o funkcjonowaniu instytucji miejskich. Ostatnia korekta naley do czonka zarzdu miasta. Tu przed wysaniem numeru do druku dzwoni telefon na biurku redaktora odpowiedzialnego za wydanie. Prosz natychmiast zdj tekst z trzeciej strony o tym, jak nie paci wysokich rachunkw za ogrzewanie. - Dlaczego? - pyta zaskoczony redaktor. -Bo jest sprzeczny z interesem Miejskiego Przedsibiorstwa Energetyki Cieplnej!. Dyspozycyjno prasy samorzdowej ujawnia si szczeglnie w okresach trudnych dla lokalnej wadzy, W Polsce panuje w ostatnich latach moda na demokracj bezporedni i w kadym wojewdztwie mona wskaza co najmniej jedn gmin, w ktrej zorganizowano (albo wanie si organizuje) referendum w sprawie odwoania rady i zarzdu. Abstrahujc od motywacji przywiecajcych tego typu akcjom, trudno zaprzeczy, by kampania przed referendum nie bya znakomit okazj do wystawienia rzetelnego rachunku lokalnej wadzy. I trudno wyobrazi sobie lepsze miejsce dla takiego rozliczania ni miejscowa gazeta. Nie jest nam znany przypadek, by udao si do tego typu debaty doprowadzi. Wadze gminy przewanie wolay uy swoich mediw i wcale nie do prezentacji wasnych osigni (co byoby logiczne i zrozumiae), ale do kampanii na rzecz zachowa sprzecznych z podstawowymi standardami demokratycznymi - czyli do bojkotu referendum, Wjtowie i burmistrzowie broni si przed zarzutami o wykorzystywanie lokalnych mediw w sytuacji frontowej. Za trwale frontow uznaje si zazwyczaj sytuacj, gdy w gminie ukazuje si jeszcze inna - niesa-morzdowa gazeta. Wtedy pluralizm ma wymiar monologw rwnolegych: w jednej gazecie wadz lokaln si wycznie atakuje, a w drugiej tylko sawi. Na dialog. choby nawet mocno polemiczny, szans nie ma. Ze szkod dla odbiorcw, ktrzy czasem chcieliby po prostu co lepiej zrozumie, a nie tylko stawa przed wyborem, czyj organ czyta, by pozna tylko jedno zdanie i p prawdy.

Rynek lokalnej prasy, tej faktycznie niezalenej, nie zdy si tak naprawd w Polsce po 1989 roku uksztatowa. Tylko tam, gdzie istniay silne tradycje obywatelskie (Maopolska, lsk, Wielkopolska) pojawiy si tytuy wydawane przez lokalne rodowiska opiniotwrcze. Niestety, wiele takich gazet po pierwszej fali entuzjazmu popado w kopoty i stao si atwym upem hurtownikw - rnych stowarzysze prasy lokalnej, ktre wedug jednego wzorca produkoway tamowo po kilkadziesit gminnych gazetek z rnych regionw, oczywicie siami dowiadczonych dziennikarzy. I coraz mniej miay owe gazety wsplnego z autentyzmem i lokalno-ci. Niektre z nich zostay zreszt ostatecznie poknite przez rekiny rynku prasowego, coraz bardziej zainteresowane w ostatnich latach zakadaniem lub przejmowaniem lokalnych tytuw. Od pocztku w gminach dominoway jednak gazety samorzdu - co teoretycznie wydawao si kierunkiem susznym. Wszak samorzd to og mieszkacw, ktrzy na poziomie gminy te potrzebuj swojej czwartej wadzy. W pierwszych demokratycznych wyborach samorzdowych nie byo jeszcze list partyjnych i prawie wszdzie wygryway komitety obywatelskie - bardzo zrnicowane pod wzgldem pogldw i przekroju spoecznego. Potrzeba wydawania wasnego pisma bya dla takich cia czym naturalnym, wrcz niezbdnym, wszak wygryway pod sztandarami wolnoci - take wolnoci sowa - jawnoci i spoecznej kontroli posuni wadzy. Gdy komitety zaczy si dzieli, gazety staway si zazwyczaj koci niezgody i przedmiotem walki o prawo do szyldu. (Spr o Gazet Wyborcz czy tygodnik Solidarno wcale nie by czym wyjtkowym). Czasami udawao si dziennikarzom redagujcym takie lokalne forum obywatelskie wybi na autentyczn nie90 91 zaleno, najczciej przez prywatyzacj tytuu lub start z tytuem bliniaczo podobnym, nawizujcym do pierwowzoru. Czciej jednak gazeta padaa. Jej popularno braa si bowiem wanie z penienia funkcji suebnych wobec wszystkich obywateli, z racji dawania moliwoci zderzenia rnych pogldw. Gdy udawao si to forum zawaszczy jakiej jednej grupie, czytelnicy odwracali si od gazety. W jej miejsce pojawia si zazwyczaj nowy tytu. Teoretycznie nadal obywatelski, praktycznie by to ju organ lokalnej wadzy - czyli jednokierunkowy pas transmisyjny do mas. By moe brak niezalenej prasy lokalnej, brak medialnego forum dla swobodnych debat publicznych w gronie szerszym ni sami radni by jednym z powodw narastajcego w Polsce kryzysu wiarygodnoci wadzy samorzdowej. Kryzysu objawiajcego si nie tylko epidemi referendw, ale take sukcesem wyborczym partii i ruchw anarchizujcych. Sukces Samoobrony zwrci uwag elit na zaskakujc skal alienacji gminnej wadzy. Na szczcie reakcj na to wyobcowanie wadzy samorzdowej jest nie tylko podatno na hasa populistyczne, ale take prawdziwe oywienie obywatelskie. Fala protestw przeciw decyzjom rad gmin o likwidacji szk wiejskich przyniosa powstanie blisko dwustu stowarzysze mieszkacw, ktre same podjy si prowadzenia placwek owiatowych. Nie tylko jako miejsc, gdzie realizuje si obowizek szkolny, take jako lokalnych orodkw kulturalnych. Drug (po ponownym otwarciu szkoy) decyzj wikszoci tych stowarzysze byo nierzadko wydawanie wasnego biuletynu. Czy dla wadz samorzdowych bunt mas stanie si sygnaem ostrzegawczym? Na pewno, ale strach przed coraz mniej zrozumiaym dla elit urzdniczych gosem ludu na razie pcha samorzdy w innym kierunku ni wspieranie niezalenych mediw lokalnych. Jeli sam mam moliwo wydawania gazety - dlacze-

go nie mog jej wykorzystywa dla przekonywania wyborcw do susznoci podejmowanych przeze mnie decyzji? Jaki mam interes w stwarzaniu przeciwnikom okazji do podkopywania mojego autorytetu? Takie rozumowanie (jake podobne do rozumowania elit politycznych majcych wpyw na TYP i PR) wydaje si obecnie nie mie alternatywy. Zwaszcza e ludzie wcale nie daj, by wadza poddawaa si tego typu weryfikacji. A skoro nie daj... Paradoks polega na tym, e to nie wyborcom, a wadzy najbardziej powinno zalee na uzyskaniu niezalenego certyfikatu wiarygodnoci. A ten mog im da jedynie takie media lokalne, ktre w polityce redakcyjnej nie bd zalene od tej wadzy, tylko zaczn wykazywa cechy prawdziwej czwartej wadzy. Jej wykreowanie w gminach nie wymaga wcale wysikw finansowych. Wystarczyoby uwolnienie fizycznie ju istniejcych, a mao wiarygodnych biuletynw propagandowych od kurateli i cenzury wjtw czy burmistrzw, ktrzy wszak nadal zachowaliby na takich amach miejsce na prezentacj wasnych racji i argumentw oraz polemiki z politycznymi przeciwnikami. Kto w krgach samorzdowych jest obecnie gotw na podjcie takich krokw i przyjcie takich wyzwa? Kto z wasnej, nieprzymuszonej woli pozbdzie si przywileju, ktrego nikt (na razie) nie kwestionuje, moe poza przypadkami zbyt ostentacyjnego wykorzystywania publicznych pienidzy dla promowania prywatnych interesw lub wasnych barw politycznych? Zapewne niewielu. W rodowiskach samorzdowych myli si raczej o pozyskiwaniu innych ni budetowe rodkw dla realizacji dokadnie tych samych co dotychczas - czyli propagandowych celw. Gminy, zwaszcza wadze wikszych miast, coraz czciej rezygnuj z wasnych oficjalnych organw i wydaj finansowane z zamieszczanych tam ogosze gazety bezpatne, ktre teoretycznie nie obciaj podat93 nikw. Tylko teoretycznie, bowiem wikszo reklam pochodzi albo od przedsibiorstw komunalnych, albo od firm w mniejszym lub wikszym stopniu zalenych od wjta (burmistrza, prezydenta) i podlegych mu sub. Innym rozwizaniem zastpczym majcym podnie wiarygodno propagandowych gazetek jest wydawanie ich pod szyldem nie wadzy samorzdowej, ale jakiej zaprzyjanionej (czytaj: sponsorowanej) organizacji pozarzdowej, powiedzmy Stowarzyszenia Przyjaci Ziemi Szczkocickiej (nazwa fikcyjna), albo korzystanie z usug gazety wydawanej przez osoby lub firmy prywatne, ale take z wadz politycznie lub biznesowe zaprzyjanione i trzymajce zawsze jej stron. Takim i podobnym dziaaniom zdaje si przywieca maksyma: czwartej wadzy raz zdobytej nie oddamy albo trzeba zmieni bardzo wiele, by wszystko zostao po staremu. Nietrudno sobie wyobrazi, jak wyglda sytuacja redaktorw organw samorzdowych oraz piszcych do nich na zamwienie (zwykle pod pseudonimami, bo wstyd) zawodowych dziennikarzy. W medium z gruntu uzalenionym nie ma w ogle miejsca na dziennikarsk niezaleno. Ale sytuacja ich kolegw z nieorganowej prasy lokalnej te nie naley do atwych. Kady, kto cho troch zna realia demokracji lokalnej od podszewki, wie, e przez wjtw, burmistrzw, prezydentw, starostw, radnych, urzdnikw oraz innych lokalnych notabli takie media rwnie s postrzegane jako potencjalne narzdzia uprawiania polityki oraz zaatwiania innych interesw. Redaktorzy i dziennikarze z dziennika oglnopolskiego lub regionalnego rzadko odczuwaj na wasnej skrze si presji wojewody, wanego posa lub ministra tak dotkliwie, jak ich koledzy z dwutygodnika, powiedzmy Gos Szczkocina (nazwa fikcyjna) mog odczu presj wjta lub prezesa WKS Szczkocinianka, ktry jest w dodatku przyjadlem prezesa miejscowej rozlewni wd gazowanych, sponsorujcej oprcz klubu sportowego take Gos Szczkocina. Jeli pracuj w gazecie, ktrej waciciel zwalcza aktualnie rzdzcych w

gminie, te nie maj szans, by opisywa wydarzenia i problemy w sposb niezaleny, bowiem ich zadaniem jest bezpardonowo atakowa i potpia w czambu wszystko, co wadza robi. Nawet jeli akurat co robi dobrze. Czonkowie zarzdw gmin i radni mog take ukara dziennikarzy z pism, ktrych sami nie wydaj, np. odmow udzielania informacji. Z jednej strony, bije to dziennikarzy po kieszeni, z drugiej, przyczynia si do niepotrzebnego odbiorcom, a przy tym niemeryto-rycznego zaostrzania wojen midzy pismami wadzy i opozycji gminnej. W takich bojach na sowo drukowane dochodzi niekiedy do sytuacji kuriozalnych, jak choby ta, ktr przytoczymy za serwisem interneto-wym Centrum Monitoringu Wolnoci Prasy. Oto burmistrz Kobylina, Jan W., na amach gazety samorzdowej Kobylin napisa o swoim politycznym przeciwniku M., e: po pijaku chcia nam spali Kobylin, zarzyga wz straacki w Zalesiu Wielkim, istnieje obawa, e resztki spermy bij w jego psychik, zawsze pije na krzywy ryj, a ponadto gigla dziewczynki, a nawet chopcw w szkole. Lokalna spoeczno nie musiaa za bardzo si wysila, by odgadn, e ukryty w tekcie burmistrza M. to jego polityczny adwersarz Micha C. Pan C. pracuje w szkole (co dodaje istotnej pikanterii pomwieniom o giglanie), ale przede wszystkim jest wacicielem opozycyjnej wobec burmistrza gazety Forum Kobyliskie. Ciekawe, co czuli podwadni burmistrza - redaktorzy pisma Kobylin, dajc do druku taki felieton pira swojego szefa? Ciekawe, do jakich dowodw lojalnoci z szefem musieli si by moe posun w odpowiedzi dziennikarze Forum Kobyliskiego? Tego ju nie wiemy. Przypadek skrajny? By moe. 94 95 Ale na pewno nie odosobniony, gdy chodzi o poziom polemik politycznych w polskiej prasie lokalnej. Tego rodzaju sytuacje frontowe, ktrych ofiar pada dziennikarska niezaleno, a wraz z ni dobro odbiorcw, s niestety udziaem wielu polskich gmin. Nie tylko tych ywcem wzitych ze starej piosenki Wasow-skiego i Przybory. Nic dziwnego, e ludzie o zadatkach na prawdziwych dziennikarzy, jak ju z takiej gminy uciekaj, to nie do Woomina, ale od razu do Warszawy. Na szczcie nie wszyscy. A jak wan rol moe odegra w terenie niezalena czwarta wadza, pokazuje plon organizowanych od kilku lat przez SDP (przy wsppracy Rzecznika Praw Obywatelskich) konkursw dla dziennikarzy mediw lokalnych. Szef ma zawsze racj Przeoeni dziennikarza mog wymusza na nim ulego i rezygnacj z niezalenoci nie tylko wtedy lub tylko dlatego, e sami zostali poddani w danej sprawie presji swoich szefw, na ktrych z kolei naciska kto spoza firmy. Niezaleno dziennikarzy bywa ograniczana lub tpiona z rozmaitych powodw, take wewntrznych. Jeli na przykad waciciel gazety lub radia wejdzie z powodw osobistych lub na skutek konfliktu interesw na wojenn ciek z jak instytucj, urzdem lub firm, dziennikarze bywaj zmuszani do czynnego udziau w rozmaitych kampaniach i krucjatach, ktrych sensu (a tym bardziej susznoci) mog skdind nie dostrzega. Otrzymuj po prostu zadanie do wykonania: znale kompromitujce kwity, zebra i publikowa krytyczne opinie, obmiewa w felietonach i wykaza w tym wszystkim gorliwo. Znany jest przypadek pewnej rozgoni radiowej, ktrej szef, popadszy w konflikt z wadzami miasta, nakania pracujcych u niego dziennikarzy, by przy kadej okazji dokopywali tyme wadzom. A w kocu kada okazja jest dobra, jeli despotyczny szef tego wanie oczekuje. Szef moe take wymaga, by dziennikarze brali udzia w promowaniu, naganianiu i wychwalaniu jakiej osoby lub przedsiwzicia, ktre on sam postanowi wspiera z sobie tylko

znanych powodw. Choby dlatego, eby zrobi przyjemno zaprzyjanionemu reyserowi, aktorce, biznesmenowi, a przy okazji zaatwi jaki wasny, cakiem prywatny interes. I nawet jeli film jest do kitu, rola aktorki w sztuce przecitna, a interesy biznesmena mtnawe, podwadni maj zrobi z tego atrakcyjne newsy, wywiady, recenzje, l ju. Dziennikarze bywaj rwnie zaprzgani do dziaa autopromocyjnych wasnego tytuu lub stacji. Niby nie ma w tym nic zego, a w kadym razie nie musi (w kocu mona okaza publicznie dum z dokona firmy), ale stosowane w praktyce metody prowadz czasem do robienia z dziennikarzy baznw, ktrzy recytuj publicznie kretyskie i pene przesady teksty wymylone przez specw od takich hec lub rozpywaj si w efekciarskich pochwaach redakcyjnego kolegi lub szefa, ktry wanie otrzyma jak nagrod. W ostatnich latach zauway mona osobliwy wycig midzy TYP i TVN w takich autoreklamiarskich popisach z udziaem dziennikarzy, na czym cierpi ich zawodowa powaga i wiarygodno. Presja szefw w zawodzie dziennikarskim, chocia zawsze przykra dla podwadnych, oczywicie tylko w niektrych przypadkach stanowi zagroenie dla ich niezalenoci. Kiedy szef naciska redaktora lub dziennikarza w takich sprawach, jak dyscyplina pracy, terminowe dostarczanie materiaw, poprawianie ich jakoci itp., to po prostu wykonuje normalne obowizki szefa. Bez pogwacenia dziennikarskiej niezalenoci szef moe take nakaza dziennikarzowi (zwaszcza gdy jest to dyurny reporter) zajcie si jakim tematem. Nawet jeli, zdaniem dziennikarza, szef bdnie ocenia jego 97 wag lub atrakcyjno, to trudno si w takiej sytuacji skary na pogwacenie niezalenoci, przynajmniej w tym sensie, o ktrym tu piszemy. Jeli jednak szef instruuje dziennikarza, jak wymow ma mie zamwiony materia, zaczyna si ju ograniczanie niezalenoci. Droga do samozniewolenia W naszych rozwaaniach o kopotach dziennikarzy z zachowaniem niezalenoci w myleniu i twrczoci czas poruszy problem najbardziej przykry. I z innej perspektywy. Dotd pisalimy o problemach zachowania niezalenoci przez wacicieli oraz szefw rodkw przekazu. Sytuacj samych dziennikarzy opisywalimy gwnie z perspektywy drabiny uzalenie i presji. A istnieje te inna perspektywa i inne problemy. Bardzo czsto bowiem kopot z dziennikarsk niezalenoci nie polega na tym, e redakcje wywieszaj na wewntrznej tablicy ogosze list firm z adnotacj: tych klientw nie atakujemy lub o tych politykach piszemy tylko dobrze. Niezaleno dziennikarzy najbardziej zagroona bywa tam, gdzie jest najrzadziej kwestionowana. Nie na poziomie ekonomicznych uwarunkowa wydawcy czy politycznych preferencji kierownictwa redakcji, lecz na poziomie osobistych kontaktw i wyborw dziennikarza. Wyborw podejmowanych zazwyczaj bez wiedzy wasnych szefw. Niektre z tych wyborw sprowadzaj si do dobrowolnego i interesownego poddania wasnej niezalenoci, do ucieczki od wolnoci duchowej i moralnej w uprawianiu tego zawodu. Zadania oraz podstawowy mit czwartej wadzy wi si cile z tak wanie rozumian niezalenoci. Mona sprawowa spoeczn kontrol w imieniu obywateli tylko w takim przypadku, jeli si nie jest sug dwch panw. Dziennikarz, ktry jest w jaki sposb uzaleniony od osoby, firmy czy instytucji, o ktrej pisze (mwi), nie moe aspirowa do miana urzdnika czwartej wadzy. Naduywa bowiem powierzonego mu mandatu, zwaszcza gdy widz, suchacz lub czytelnik nie ma pojcia o jego prywatnych powizaniach. To troch tak, jak z niegdysiejsz dziaalnoci agenturaln polityka. Odbiorcy nie zawsze musi przeszkadza, e dziennikarz reprezentuje czyj interes - obojtnie: wjta czy przedsibiorcy - pod warunkiem, e si z tym nie kryje. Byli tajni wsppracownicy

Suby Bezpieczestwa funkcjonuj w yciu publicznym (i to niele), jeli si do wsppracy sami, oficjalnie przyznali. W przypadku, gdy przeszo zostaje ujawniona wbrew ich woli, zwykle trac wiarygodno. Z dziennikarzami bywa podobnie. Polacy s bardzo (czasem za bardzo) wyrozumiali dla ludzkich sabostek u osb publicznych. Ale le znosz sytuacje, w ktrych ci, ktrym zaufali, zostan przez nich przyapani na kamstwie, zwaszcza gdy za kamstwem stoi zwyka materialna interesowno. I - co do naturalne - dla dziennikarzy s nawet bardziej surowi ni dla politykw - bo wikszoci z tych drugich i tak za bardzo nie ufaj. Skorumpowany polityk? Tego mona si byo spodziewa - odpowie wielu z nas (take pod wpywem opinii lansowanych przez samych dziennikarzy). Skorumpowany dziennikarz? Ale to ndza moralna! Nikomu ju w tym kraju nie mona wierzy. A jeli ju komu wierzy, to takim, co gromko i bez pardonu oskaraj o wszystko co najgorsze i politykw, i dziennikarzy, i cay wiat biznesu za jednym zamachem. Czyli demagogom i populistom. Niewykluczone, e sukces cotygodniowego dziennika Nie oraz ludzi pokroju Leppera wynika nie z choroby sierocej po PRL czy wojowniczego antyklerykaizmu, ale z narastajcej nieufnoci do wszelkich elit i wszelkiego establishmentu. Niektrym pozostaje tylko wierzy w najbardziej skandaliczne rewelacje, z kamliwymi wcznie, na temat grzechw monych tego wiata. 98 Jak dziennikarze trac niewinno? W jaki sposb dobrowolnie zostaj sugami dwch panw (czasem nawet wielu panw)? Droga do zniewolenia moe prowadzi ich w kierunku polityki. Tu wystarczy podjcie pracy (niekoniecznie na etacie) w tych mediach, o ktrych z gry wiadomo, e wymaga si tam politycznej dyspozycyjnoci. Starania o awans na stanowiska kierownicze w takich mediach daj ju pen gwarancj ostatecznego poegnania z niezalenoci. Mona te osign podobne rezultaty poprzez szukanie protekcji u wpywowych politykw. Jeli s faktycznie tak wpywowi, jak dziennikarzowi si wydaje, sukces prawie murowany. A w jaki sposb dziennikarze trac niezaleno, ulegajc pokusom korupcyjnym? Zwykle zaczyna si od drobnych prezentw, praktycznych gadetw, bonusw, rabatw... i na tym poprzestaje. Ale mona w konfiturach czwartej wadzy zasmakowa, a nawet skada samodzielnie oferty usug w zamian za konfitury. Taki proces zwykle trwa do dugo i da si go opisa na podobiestwo stopniowego wchodzenia w kolejne krgi piekielne. Krg pierwszy: drobne zobowizania Wyobramy sobie, e jestemy na konferencji prasowej znanego wydawnictwa specjalizujcego si w wydawaniu podrcznikw szkolnych. Konferencja w sposb naturalny poprzedza dzie l wrzenia. Na stole oso, wdliny, alkohole, z boku, dyskretnie uoone w zestawy, materiay dla dziennikarzy. Do kadego doczone drogie wydawnictwo encyklopedyczne... To wersja dla dziau kultury. Wyszukana, bo dzia lekko zdemoralizowany codziennymi partiami gratisw od wszelkich wydawnictw wysyanych wprost do redakcji. Koledzy z dziau miejskiego z utsknieniem oczekuj na otwarcie kolejnego hipermarketu. Miesic temu dostali po walkmanie. Wiosn konkurencja rozdawaa odkurzacze. O spotkaniu w siedzibie linii lotniczych dziennikarski kot moe tylko pomarzy. Pjdzie kto z rezerwy. Bdzie przecie losowanie wizytwek mona wygra wycieczk do ciepych krajw. Standardowy zestaw prezentw powinien nadawa si do obnoszenia. Kurtka, czapka, torba, notes, dyktafon - wszystko z nadrukami firm obdarowujcych. Prezenty zwykle id dalej, do krewnych lub znajomych, bo dziennikarz uywa wyej wymienionych rekwizytw subowych, najczciej z logo wasnej gazety lub stacji. Drobne prezenty to drobne zobowizania. eby nie zapomnie. Tyle rzeczy si robi w cigu dnia, dobrze, gdy taki drobiazg przypomina i w jaki sposb zobowizuje, by o firmie napisa. Im wikszy drobiazg, tym wiksze zobowizanie. Gdy

Nicola Grauso, wchodzc na polski rynek ze swoj telewizj Polonia l, wsadzi do samolotu, wywiz na Sycyli (a potem przywiz z powrotem nakarmionych i opalonych) kilkudziesiciu polskich dziennikarzy, zapewne liczy na to, e bd si czuli bardzo zobowizani. Nie by przy tym wcale oryginalny. Tak zachowuje si wikszo powanych firm inwestujcych w Polsce. Dobra wycieczka - oczywicie subowa, by pokaza tygrysa w jego naturalnym otoczeniu - to dobry pocztek wsppracy. Moe bdzie z tego jaka drobna a mia wzmianka, moe nie. W sumie na pewno nic wielkiego. Krg drugi: tajny wsppracownik Dziennikarze specjalizujcy si w jakiej konkretnej dziedzinie patrz na takie podchody z wyrozumiaoci. W kocu kady kiedy zaczyna... Oni, teraz redagujc strony ekonomiczne, motoryzacyjne, dodatki budowlane czy zdrowotne - mog uchodzi za arystokracj uzalenie. Nie bior swojej dziaki gdzie w popiechu, z wypiekami, w zawstydzeniu. Dla nich branie to cay ceremonia, odprawiany z pietyzmem w gronie zaprzyjanionych dealerw, przedstawicieli handlowych, dyrektorw do spraw promocji lub sprzeday. Najwiksz zawi w rodowisku budz oczywicie dziennikarze piszcy (mwicy) o samochodach. Pytanie dnia, jakie im si zadaje, brzmi zazwyczaj: czym dzi przyjechae? Wbrew pozorom nie swoj wasn fur, zwykle garaowan od niepamitnych czasw. Testowanie aut czsto oznacza wyjazd weekendowy lub wakacyjny z rodzin. Jedzi si ostro i z fasonem. Kto nie rozbi adnego z testowanych wozw, mao wie o yciu. Gdyby jednak doszo do kupowania, mona liczy na specjalne warunki. Nie gorsz pozycj w brany maj specjalici od medycyny, traktowani przez firmy farmaceutyczne tak samo jak lekarze. To znaczy zapraszani na zagraniczne sympozja (oczywicie naukowe), szkolenia i prezentacje. Ale na najwiksze pokusy naraeni s dziennikarze z dziaw ekonomicznych, codziennie przebierajcy w dziesitkach formalnych zaprosze i nieformalnych sugestii... Majcy w notesie informacje, za ktre wiele mona uzyska... Marka niezalenego publicysty i eksperta jest warta kadych pienidzy. Obu stronom zaley wic, by wsppraca miaa charakter dyskretny. Mao kto dzi ryzykuje ordynarn kryptoreklam czy nachalne lansowanie jakiej firmy. Liczy si yczliwo, sposb podania informacji, odpowiedni dobr komentatorw w audycji radiowej czy telewizyjnym programie. I wyczucie. Dzi wcale nie trzeba wymienia marki, wystarczy wytwarza na ni zapotrzebowanie - od tego s media. Jeli jest rodek zimy, materia o tym, jak wane jest szczepienie przeciw grypie, zdaje si by cakiem naturalny. Pod warunkiem, e jego autor nie jest tajnym wsppracownikiem firmy sprzedajcej szczepionki i tylko przez nieuwag zapomnia doczy do swojej informacji wynikw niezalenych bada na temat ich skutecznoci. Czasem dziennikarz bywa traktowany jak klasyczny pioch klasycznej agentury. Przez dugie miesice, a nawet lata inwestuje si w niego, by kiedy poprosi o may lub wikszy rewan. Napisanie tekstu, zrobienie kilku dwikw, nakrcenie dwch setek. Od strony warsztatu dziennikarskiego pewnie nie mona im bdzie nic zarzuci. Ot, jedne z wielu materiaw. Tyle e niezwykle istotnych z perspektywy jakiej duej gry rynkowej. Krg trzeci: czowiek do wynajcia Drobne prezenty czy nawet atrakcyjne wyjazdy zagraniczne nie musz wiza si (i najczciej nie wi) z jakimi formalnymi zobowizaniami. Chodzi bardziej o wywoanie u dziennikarzy swoistego poczucia wdzicznoci. O co nietrudno, bo wikszo dziennikarzy zarabia w Polsce sabo i nagminnie pada ofiar szukajcych oszczdnoci szefw i wacicieli. Take dziennikarze rozbijajcy powierzane im przez dealerw auta wcale nie maj obowizku pisa, e ten (rozbity)

samochd jest lepszy od innych (nie rozbitych). Jeden dziennikarz wychodzi z przyj promocyjnych objuczony darami i objedzony do nieprzytomnoci, inny nie tknwszy nawet kanapki (ze wzgldw etycznych, a nie zdrowotnych). Obaj pisz potem co chc i co uwaaj za stosowne. S jednak klasyczni sudzy dwch panw, ktrzy chtnie - cho niekoniecznie w sposb ostentacyjny dla czytelnika - podejmuj zobowizania wobec firm, o ktrych pisz. I osigaj tym samym trzeci krg uzalenienia. Mao tego, sami wychodz z tak inicjatyw. Pukaj do drzwi z ofert napisania ciepego artykuu, wcale nie pod nagwkiem tekst sponsorowany. 102 Par tysicy zotych to dla firmy aden wydatek, a jaka korzy! - argumentuj. I rzeczywicie, nawet jeli za te same (lub mniejsze) pienidze mona oficjalnie wykupi w gazecie ca stron, to przekaz niereklamowy ma duo wiksz warto. Bo jest odbierany jako bardziej wiarygodny. Ci, ktrzy zakosztowali w drugiej kasie id czsto krok dalej, zatrudniajc si na stae w jakiej firmie public relations lub bezporednio przyjmujc posad w duym koncernie. Komisja etyki TYP uznaa proceder za grony na tyle, e wystosowaa nawet par lat temu pismo w tej sprawie do prezesa Roberta Kwiatkowskiego. I otrzymaa odpowied, e... praca na dwa etaty nie jest w Polsce sprzeczna z prawem, wic nie sposb jej dziennikarzom zabrania. Chyba, eby chcieli dorabia u konkurencji, czyli w jakiej innej telewizji. Przy takiej wykadni zarzdu trudno si dziwi dziennikarzom telewizyjnym, ktrzy nagminnie uprawiaj akwizycj na rzecz wasnych usug dodatkowych. Dla politykw - w dziedzinie ksztatowania wizerunku, dla przedsibiorcw -w dziedzinie uatwiania kontaktw z mediami. Dla wszystkich - w przygotowaniu reklam. Gdy redaktor prowadzcy rozmow z politykiem lub przedsibiorc znika z ekranu, ukazuje si napis: prezentera X ubiera firma Y. Ale gdy z ekranu znika polityk lub przedsibiorca, nie ma napisu: dla pana C. pracuje redaktor Z.. Szkoda, bo z punktu widzenia wielu telewidzw taka informacja byaby niezwykle istotna. Krg czwarty: Dr Jekyll i Mr. Hyde Widzowie, czytelnicy, suchacze s jak m wiaroomnej ony. Dowiaduj si o zdradzie dziennikarza ostatni lub w ogle. Dla nich redaktor Z. to cay czas uczciwy i odpowiedzialny Dr Jekyll, ale dla wiata biznesu i polityki - przenikajcego si na co dzie ze wiatem mediw - to cyniczny i zdemoralizowany Mr. Hyde. Przedsibiorcy zwykle wiedz, do kogo podej, politycy maj po prostu swoich dziennikarzy, przy pomocy ktrych regularnie puszczaj balony, czyli podaj do opinii publicznej (oczywicie anonimowo) informacje prawdziwe inaczej. Maj one komu zaszkodzi, odwrci uwag od kompromitujcej sprawy, zmyli tropy. Tak te uprawia si polityk. Dowiadczeni dziennikarze takich podejrzanych rewelacji na wasny rachunek upublicznia nie chc, bo za to paci si wiarygodnoci. Zreszt nikt nie lubi by traktowany do koca instrumentalnie. Co innego uprawia gr, ktrej reguy ustala si samemu. Dobry pan (ten drugi, nie redaktor naczelny) te wie, e najlepsze efekty daje waciwe wykorzystanie talentw dziennikarza. Trzeba tylko wyznaczy mu cel. On sam bdzie najlepiej wiedzia, jak go osign. Celem bywa najczciej jakie rozwizanie prawne, wprowadzenie nowej ustawy lub (czciej) utrzymanie dotychczasowych przepisw korzystnych dla konkretnego lobby. Oto - na przykad pojawia si oficjalna zapowied ukrcenia patologii zwizanych z przywilejami dla zakadw pracy chronionej. Setki firm korzystajcych z dopat, ulg i zwolnie byskawicznie podejmuje walk i przeznacza spore pienidze na akcj lobbingow. Zostaje ona przeprowadzona w sposb profesjonalny, za pomoc wyspecjalizowanych agencji, zatrudniajcych take czynnych zawodowo dziennikarzy. Przez media przetacza si istna nawanica tekstw, reportay i audycji o

dobrodziejstwach obowizujcych przepisw i dramatycznych skutkach, jakie przyniesie ich zmiana. Rwnolegle organizowane s gwiadziste zloty niepenosprawnych (straszonych pozbawieniem miejsc pracy) na Warszaw. Kt z widzw, suchaczy lub czytelnikw bdzie tu wszy jak spiskow teori? Ot, dziennikarze podjli wany spoecznie temat. Co wicej, broni najsabszych przed bezdusznymi urzdnikami i politykami. Dzienni105 karze wycierajcy sejmowe korytarze na poczekaniu wymieni kilka tego typu akcji przeprowadzonych w ostatnich latach: przeciw ograniczeniu reklam alkoholi i papierosw, ustawie o grach losowych, podniesieniu podatku VAT w budownictwie - to te najbardziej spektakularne. Prawdopodobnie teksty, jakie si przy tych bataliach ukazay, naleay do najwyej opacanych w historii polskiego dziennikarstwa. Niekoniecznie przez wydawcw. Gra polega nie tylko na pisaniu scenariuszy kampanii medialnych za lub przeciw. S te zlecenia specjalne, realizowane poza ekranem, eterem czy szpaltami gazet. Dziennikarze coraz czciej peni rol porednikw midzy ludmi biznesu i polityki. Aranuj spotkania, oferuj posom pomoc i doradztwo w zamian za wsparcie takich a nie innych rozwiza. Sowem wykonuj zadania stricte lobbystyczne. Cay czas pozostajc rwnolegle dziennikarzami i w tej roli nawet czasem pitnujc korupcj. Politycy si nimi troch brzydz, ale oby si bez ich pomocy nie mog i nie chc. Potrzebuj Mr. Hydea, ktry najbardziej moe im pomc dziki korzystaniu z publicznej reputacji Dr. Jekylla. Gdybym wykorzysta wiedz, jak posiadam - na przykad grajc na giedzie, bybym ustawiony do koca ycia. Ale tego si po prostu nie robi - mwi znany komentator ekonomiczny jednego z duych dziennikw. To, co dla jednych bywa oczywiste, innych przyprawia o pusty miech. Co nie jest zabronione - jest dozwolone, to dewiza rwnie czsto spotykana w brany medialnej. A w dziedzinie cisego wyznaczania obszarw, gdzie moe dochodzi do konfliktu interesw suby publicznej i prywatnej usugi, panuje u nas cakowita dowolno. Opieranie si pokusom suby dwm panom dokonuje si w sferze osobistych wyborw moralnych. Nie ma odpowiednich uregulowa prawnych obejmujcych ca korporacj dziennikarzy, s tylko wewntrzne kodeksy, na przykad w Gazecie Wyborczej czy Rzeczpospolitej, zakazujce czenia dziennikarstwa z dziaalnoci reklamow lub lobbystyczn, w gruncie rzeczy nastawione na ochron interesw firmy, dla ktrej si pracuje. W TYP pilnuje si niezwykle uwanie, by w relacjach reporterskich nie przemycono (bezpatnie) adnego znaku handlowego, nawet jeli rzecz dotyczy wanej spoecznie inicjatywy. Tu regulamin jest szczelny i nie ma mowy o dowolnoci. Ale jeli logo si nie pojawia... hulaj dusza, pieka nie ma. Czego oczy nie widz, tego sercu nie al - to niepisana etyczna wykadnia dziennikarskiej niezalenoci. Problem istnieje. I cho niewielu dociera do opisanego powyej czwartego krgu (czsto i z trzeciego nie ma powrotu), nie mona bagatelizowa adnej formy ograniczania dziennikarskiej niezalenoci. Bez wzgldu na to, czy s to ograniczenia zewntrze, wynikajce z polityki wydawcy (stacji, rozgoni), czy te biorce si z ludzkich saboci. Skd taka sabo? Dlaczego dziennikarze czsto okazuj si tak sabi wobec presji swoich szefw i pokus ze strony innych panw? Czy do tego zawodu garn si ludzie o krgosupach sabych z natury? A moe ci najbardziej pazerni? Na pewno coraz czciej trafiaj tam modzi i ambitni ludzie, ktrzy od pocztku lub prawie od pocztku kariery nie widz w zachowaniu niezalenoci niczego potrzebnego lub atrakcyjnego. Jeli nawet z domu lub ze szk dziennikarskich (o ile do takich w

ogle uczszczali) wynieli jakie zasady etyczne, to do szybko orientuj si, e wierno tym zasadom czciej bywa rdem kopotw ni satysfakcji. Rwnie szybko ucz si, jakie postawy pomagaj w karierze i wyszych dochodach ich kolegom oraz szefom. Take niskie lub bardzo przecitne zarobki pomagaj w pozbywaniu si rozmaitych skrupuw. Skoro firma o mnie nie dba, dlaczego ja mam by lojalny wobec firmy - myli sobie niejeden dziennikarz, przechodzc z pierwszego krgu korupcyjnych uzalenie w drugi. Do nielojalnoci skaniaj take upokorzenia i krzywdy doznawane od szefw. Zwyky dziennikarz ma ich wielu. I w obronie swojej niezalenoci przed ich zakusami nie ma do dyspozycji bogatego arsenau rodkw. W ostatecznoci zoenie wymwienia lub zerwanie wsppracy. Wykonywany zawd nie czyni go wybracem losu. Wobec przeoonych jego sytuacja nie rni si zbytnio od sytuacji kadego innego pracownika najemnego. Wbrew obiegowym wyobraeniom zawd dziennikarza nie naley w wietle polskiego prawa do zawodw wolnych, jak adwokat czy lekarz. Przywileje branowe dziennikarzy kocz si na uprawnieniu do korzystania z 50-procentowych kosztw uzyskania przychodu za autorskie utwory dziennikarskie... o ile nie s one sprzedawane przez jednoosobow firm. Przywilej ten nie ma jednak nic wsplnego z ochron niezalenoci. Zawd dziennikarza z rozmaitych przyczyn ulega w Polsce postpujcej proletary-zacji. Prawdziwych wolnych strzelcw, ktrzy sprzedaj swoje usugi dziennikarskie komu chc i mog si z tego utrzyma, jest bardzo niewielu. Do tego trzeba mie solidnie wylansowane nazwisko i budowane wiele lat kontakty. Jest za to mnstwo fikcyjnych wolnych strzelcw, czyli dziennikarzy nie zatrudnionych przez nikogo ani na etacie, ani na ryczacie, ani na kontrakcie, tylko wsppracujcych z jak gazet., radiem czy telewizj za go wierszwk, czyli honoraria za konkretne przyjte do publikacji utwory. Na pozr ich niezaleno od pracodawcy i jego naciskw powinna by wiksza ni w przypadku dziennikarza zatrudnionego na etacie. Ale jest inaczej. Zwykle taki dziennikarz jest rzekomym wolnym strzelcem, nie z wyboru, ale z musu, bo odmwiono mu etatu lub go wczeniej w tej samej firmie pozbawiono, nakazujc zaoenie wasnej firmy, co pracodawcom pozwala pozby si problemu skadek na ZUS. W przypadku postawienia si swoim faktycznym szefom wyleci z pracy bez odprawy i okresu wymwienia, a przewanie nie ma dokd odej, bowiem na dziennikarskim rynku pracy poda od dawna wyranie przewysza popyt. W odrnieniu od dziennikarza na etacie nie ma pensji, patnych urlopw ani adnych innych wiadcze wynikajcych ze stosunku pracy. Podlega za to w praktyce takiej samej dyscyplinie i tak samo moe by poddawany presjom, jak jego etatowi koledzy z redakcji. Rwnie oni rzadko mog skutecznie obroni swoj dziennikarsk niezaleno, bowiem trudne (teraz nawet ju w Warszawie) realia rynku pracy nieczsto daj im moliwo zdobycia posady w innej gazecie czy rozgoni. A jeli nawet to si uda, tam te istniej szefowie i szefowie szefw. Kto ciekaw szczegw takich praktyk, znajdzie je w marcowym numerze miesicznika PRESS z roku 2001. Na skuteczn pomoc w obronie wasnej niezalenoci dziennikarze nie mog te za bardzo liczy ze strony stowarzysze dziennikarskich i zwizkw zawodowych. Najwiksze (acz nie jedyne) organizacje korporacyjne: Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich (SDP) i Stowarzyszenie Dziennikarzy RP (SDRP) zrzeszaj ladow cz dziaajcych w Polsce dziennikarzy. W dodatku SDP i SDRP s organizacjami skonfliktowanymi, poniewa po wprowadzeniu stanu wojennego i rozwizaniu przez wadze SDP jego majtek przejo utworzone w roku 1982 SDPRL - protoplasta SDRP. Organizacja ta zreszt nie nadaje si do obrony dziennikarzy mediw publicznych przed naciskami politycznymi, a przynajmniej nie ze strony lewicy, poniewa jest sama skoligacona politycznie z SLD. Z kolei znacznie bardziej niezalene politycznie SDP wprawdzie chtnie zabiera

publicznie gos przeciwko amaniu niezalenoci dziennikarskiej, opracowuje projekty nowelizacji prawa oraz patronuje Centrum Monitoringu Wolnoci Prasy, ale gos SDP jest saby, tak jak musi by saby gos organizacji tyle politycznie niezalenej, co biednej jak mysz kocielna. I w dodatku obojtnej wikszoci rodowiska dziennikarskiego, zwaszcza jego modszej czci. Tym bardziej e nie ma im do zaoferowania adnych konfitur (te posiada SDRP), tylko pot i zy ochotniczej dziaalnoci. Trudno zreszt powiedzie, by og dziennikarzy mia w ogle poczucie wizi rodowiskowej. Przejawy zorganizowanej solidarnoci ze skrzywdzonymi przez pracodawcw kolegami po fachu s wrd dziennikarzy coraz rzadsze, chocia wci si zdarzaj w poszczeglnych firmach i redakcjach, sporadycznie na wiksz skal. Ta dezintegracja i brak korporacyjnego ducha s zrozumiae. Stanowi nastpstwo faktu, e dziennikarstwo jako zawd choby uasi-wolny prawie nie istnieje. To jeszcze jedna i bardzo niejednorodna kategoria pracownikw najemnych. Tradycyjnymi obrocami pracownikw najemnych s zwizki zawodowe. W polskich mediach dziaa ich sporo, ale wikszo z nich - tylko w mediach publicznych. Czasem nawet jest ich tam tak wiele i reprezentuj interesy tak rnych profesji (nie tylko dziennikarzy), e nie potrafi si wzajemnie dogada, co bardzo odpowiada pracodawcom. Nawet zwizki stricte dziennikarskie najczciej reprezentuj tylko interesy dziennikarzy zatrudnionych na umowy o prac, a ta grupa cay czas topnieje. Z perspektywy zwizkowej owe interesy s postrzegane do wsko: gwnie interesuj je kwestie pracy i pacy oraz spraw socjalnych. Take dlatego, e pracodawcy z reguy lekcewa ich stanowisko w sprawach zahaczajcych o kwestie redakcyjne czy programowe, bez odwoania do ktrych nie da si ocenia przypadkw amania niezalenoci dziennikarskiej. Traktuj to bowiem jako wtrcanie si do wycznych kompetencji pracodawcy. Sdy pracy, do ktrych dziennikarz zwolniony z pracy za odmow ulegoci moe pozwa pracodawc, te rzadko na cokolwiek si przydaj. W podanych oficjalnie powodach rozwizania umowy o prac pracodawca nie napisze przecie wyrzucony za nadmierne przywizanie do wasnej niezalenoci, tylko z pomoc radcy prawnego tak sformuuje powody zwolnienia, by od strony formalnej rzecz bya nie do ruszenia. A sdy takie sprawy rozpatruj gwnie na podstawie zgodnoci lub niezgodnoci z przepisami prawa pracy. Sdziowie nie maj ani kompetencji, ani ochoty do wdawania si w cokolwiek innego. A ju na pewno nie w kwestie warsztatowe czy polityczne. W sprawach bardziej zawiych pokrzywdzeni dziennikarze mog nieco wicej uzyska w zwykych procesach cywilnych. Ale tylko czasem i tylko kosztem duych wydatkw oraz nieziemskiej cierpliwoci w oczekiwaniu na prawomocne wyroki. Jakie jest ycie, a jakie potrzeby Kto powie - takie jest ycie wikszoci z nas. Dobrze zarabia wci niewielu Polakw. Pokusy korupcyjne demoralizuj wiele innych grup zawodowych, z zawodami z definicji wolnymi wcznie. Prawie wszyscy mamy szefw, ktrzy czasem zmuszaj nas do robienia rzeczy bezsensownych lub nieetycznych. Prawie kady z nas moe atwo straci prac i mie problem ze zdobyciem nowej. Prawie kady nie za bardzo moe liczy w kopotach na skuteczn pomoc zwizkw zawodowych, jeli nawet takie istniej w naszym zakadzie pracy. I prawie kady z nas przegraby spraw w sdzie pracy, gdyby pracodawca lub jego prawnik szczliwie dla nas nie popenili jakiego bdu w papierach. To wszystko prawda. Jednak ze wzgldu na spoeczne skutki oddziaywania rodkw przekazu, na ich si opiniotwrcz, pogodzenie si obywateli oraz naszej klasy politycznej z faktem saboci zawodu dziennikarskiego wobec wszelkich odgrnych lub pobocznych presji oznacza moe w ostatecznoci zgod na postpujc degradacj dziennikarzy do rangi takich zawodw, jak specjalici od reklamy, public relations, lobbingu, socjotechniki,

propagandy, gdzie cokolwiek moe by cenniejsze i waniejsze od prawdy. A wic take od interesu odbiorcy - czytelnika, suchacza, widza. Nie ma w yciu publicznym spraw z gry przegranych i nie do ruszenia. S natomiast grzechy zaniedbania i udawania. 4. Spacer we mgle, czyli mit obiektywizmu Rozwaania na temat obiektywizmu w mediach przypominaj spacery w gstej mgle: rzadko kiedy prowadz tam, dokd miao si nadziej doj. A w dodatku s to spacery po terenie solidnie zaminowanym. Co krok jakie nieporozumienie, dwuznaczno, niejasno. I to ju na poziomie znaczenia sw, ktrych si uywa. Obiektywizm, subiektywizm, stronniczo - co sowo, to kopot. Czasem nawet kopot filozoficzny. Wbrew pozorom, przymiotnik obiektywny jest nie mniej filozoficznie kopotliwy ni transcendentalny. Fakt, e ten pierwszy trafi do jzyka potocznego, a ten drugi nie, wiadczy tylko o tym, e przez cige powtarzanie z kadego sowa da si zrobi sowo-wytrych pasujce do wszystkiego. Wedug sownikw jzyka polskiego obiektywny znaczy: bezstronny, neutralny, rzeczowy, wolny od uprzedze. Ktre z tych cech (bo s to jednak rne cechy, a nie synonimy jednej i tej samej) opisuj cnoty, jakie mona przypisa dziaalnoci dziennikarskiej lub nadajce si do oceniania jej wartoci? Tylko w jednym odpowied nasuwa si sama. Mao kto yczyby sobie, by dziennikarstwo byo nierzeczowe zamiast rzeczowe. Z bezstronnoci jest ju nieco gorzej. Czasem jest ona cnot, czasem nie. Tam, gdzie dziennikarz wystpuje w roli arbitra czy mediatora debaty, wolimy, gdy zachowuje on bezstronno w tym sensie, e sam si nie angauje w spr po adnej ze stron. Ale czy taka postawa bdzie si nam podoba wwczas, gdy dziennikarz relacjonuje przypadek Kowalskiego, ktry pad ofiar naduycia wadzy lub urzdniczej bezdusznoci? Nie wiadomo rwnie, czy jest do pomylenia neutralno dziennikarza bez wzgldu na okolicznoci. A jeli nawet jest, to czy na pewno zawsze okazuje si cnot, skoro raz moe oznacza profesjonalny dystans do sytuacji, ktrego nie maj sami uczestnicy wydarze, a racje s podzielone, ale innym razem staje si manifestacj obojtnoci lub braku odwagi dokonywania elementarnych rozrnie midzy dobrem a zem, prawd a kamstwem. Co wreszcie miaaby oznacza w tym zawodzie wolno od uprzedze? Czy tylko powstrzymywanie si od naginania i doboru faktw pod z gry przyjt tez? Czy a rezygnacj z robienia dziennikarskiego uytku ze zdobytej wczeniej wiedzy i wasnych ugruntowanych przekona? Nawet tak proste zderzenie sownikowych znacze z realiami pracy dziennikarskiej pokazuje, jak niewiele solidnej i jednoznacznej treci mona wycisn z obiektywizmu. A trzeba jeszcze pamita, e sami odbiorcy mediw posuguj si tym sowem-wytrychem znacznie swobodniej ni jzykoznawcy piszcy sowniki. Dla wielu z nas jest to nie tylko sowo-wytrych, ale take sowoworek, do ktrego wrzucamy wszystko, co si nam podoba. I bardziej suy nam ono jako narzdzie emocjonalnej oceny ni chodnej analizy przekazw medialnych i postaw dziennikarzy. Zdaniem autorw tej ksiki sowa obiektywizm i obiektywny w odniesieniu do wiata mediw i dziennikarstwa maj tak nik warto poznawcz, e najrozsdniej byoby z nich po prostu zrezygnowa. Tym bardziej e pod sztandarem obiektywizmu dzieje si w tym fachu wiele rzeczy niedobrych i baamutnych. Jak si nad tym troch zastanowi, okae si w kocu, e kluczowe cnoty dziennikarskie da si opisa za po115 moc takich sw, jak: rzetelno, niezaleno sdu, wnikliwo, kompetencja, poczucie odpowiedzialnoci. Tak by byo najrozsdniej. Ale musimy si liczy z faktami. A osobliwa kariera

terminu obiektywizm w samych mediach i wok nich jest, niestety, faktem, z ktrym trzeba si jako zmierzy. Podobnie jak z kilkoma mitami, ktre tej karierze towarzysz. Mit spoecznego zapotrzebowania Dlaczego media i pracujcy w nich dziennikarze maj by obiektywni? Jedna, cho nie jedyna, z czsto spotykanych odpowiedzi brzmi: poniewa tego oczekuj odbiorcy. Z sonday opinii publicznej wynika, e odbiorcy ceni sobie media, ktre uwaaj za obiektywne. I domagaj si obiektywizmu. Czy wszyscy odbiorcy lub choby wikszo? Z bada wynika, e wikszo (62% badanych w sondau CBOS z marca 2002). Ale co tak naprawd z bada wynika? Ot sprawa nie jest wcale tak prosta. Na przykad, odpowiadajc na ankiet CBOS z roku 2001 w sprawie oceny telewizji publicznej, ankietowani mieli do wyboru trzy moliwoci: obiektywne, stronnicze, brak zdania. Jedynym sposobem wyraenia w odpowiedzi na to pytanie aprobaty dla telewizji okazao si uznanie jej za obiektywn. Bo przecie sowo stronniczy wikszoci z nas kojarzy si z rzeczami niedobrymi i budzcymi obawy: interesownoci, zalepieniem, nietolerancj. Taka jest obowizujca konwencja jzykowa. Obowizujca, ale czasem zwodnicza. Przymiotnik obiektywny moe wic suy wielu odbiorcom jako oglnikowy komplement pod adresem lubianych przez nich mediw. Stosowany wymiennie z takimi sowami, jak wiarygodny czy rzetelny, wyraa po prostu zaufanie. Bywa, e za medium najbardziej obiektywne respondenci sonday uwaaj takie, ktrego sympatie polityczne s zgodne z ich wasnymi. By si o tym przekona, wystarczy przyjrze si sondaowym wspza-lenociom midzy ocenami obiektywizmu TVP a zadeklarowanymi sympatiami politycznymi respondentw sondau. I tak w sondau CBOS z roku 2000 TYP zostaa uznana za bezstronn, obiektywn przez 70% sympatykw SLD, 65% sympatykw PSL, a tylko 46% sympatykw AWS. To jednak co znaczy. Ale oczywicie sympatie i antypatie partyjne wyjaniaj rnice opinii tylko wrd najbardziej politycznie zaangaowanych respondentw i te tylko po czci. Na poziomie nieco gbszym chodzi tu raczej o wraenie zgodnoci tego, co i jak jest przekazywane, z tym, czego odbiorcy oczekuj i co pasuje do ich wyobrae o wiecie. Za obiektywne jest uznawane najbardziej to, co wiarygodne dla odbiorcy, czyli to, co nie naraa go na dysonans poznawczy (e pozwolimy sobie na t terminologiczn poyczk od psychologw). W tym sensie dziennikarz, ktry dc do obiektywizmu, przygotowaby materia wolny od uprzedze, bdcych akurat uprzedzeniami jego odbiorcw, wcale nie zostaby przez tych odbiorcw uznany za dziennikarza obiektywnego. Wrcz przeciwnie. Sprawiby na nich wraenie niewiarygodnego i nieobiektywnego. Do twierdze o spoecznym zapotrzebowaniu na obiektywizm w mediach naley podchodzi zatem nader ostronie. Bardzo wielu odbiorcw nie ma nawet jasnego wyobraenia o tym, na czym obiektywizm mediw miaby w praktyce polega. Poniewa jednak samo sowo obiektywizm kojarzy im si z czym dobrym, potrafi nagrodzi tym komplementem kade medium i kadego dziennikarza, ktrzy z dowolnych powodw wydaj si im wiarygodni, ktrym ufaj. Mit obiektywizmu idealnego Niezalenie od tego, co w praktyce wydaje si nam obiektywne, istniej, take w potocznych mniemaniach, pewne normy obiektywizmu, na ktre niebagatelny wpryw ma od kilkudziesiciu lat teoria dziennikarstwa w wiecie zachodnim, gwnie w Stanach Zjednoczonych. Stworzona przez ludzi, ktrzy, oczarowani szybkim postpem nauk przyrodniczych, a rozczarowani rzekomym upadkiem humanistyki oraz polityki opartej na wciganiu nieodpowiedzialnych mas do demokratycznych debat, zaczli propagowa normy naukowego obiektywizmu take w dziedzinach pozanaukowych.

Amerykaski myliciel Christopher Lasch przypomina, e u swoich pocztkw na przeomie XVIII i XIX wieku wszelka prasa bya pras opinii - pras ideowo (a czsto nawet partyjnie) zaangaowan, stronnicz. Przede wszystkim dlatego, e bya traktowana jako narzdzie prowadzenia i wygrywania debat o tym, kto i jak ma rzdzi. Jednak im wicej przybywao w krgach intelektualistw ludzi uwaajcych, e polityka jest zajciem dla naukowo przygotowanych fachowcw, a nie dla ideologicznie motywowanych amatorw, tym bardziej ich zdaniem - rol prasy miao si sta nie ksztatowanie opinii i uczestniczenie w publicznych sporach, ale obiektywne informowanie obywateli, by ci lepiej rozumieli, na czym fachowa polityka polega. Oczywicie, same postulaty ideologw dziennikarstwa obiektywnego nie wywaryby tak potnego wpywu na pras, gdyby nie zostay dodatkowo wzmocnione przez polityk reklamodawcw. Ci, w poszukiwaniu szerszych lub lepszych jakociowo krgw odbiorcw reklam, coraz chtniej umieszczali swoje anonse w gazetach, ktre nie odstraszay czci potencjalnych konsumentw zaangaowaniem ideowym, politycznym. Po drugiej wojnie wiatowej ten obiektywny trend w krajach demokratycznych uleg dalszemu wzmocnieniu. Na tych zaoeniach od pocztku budowano styl dziennikarstwa obowizujcy w rodzcej si telewizji komercyjnej i w radiu. Take wysokonakadowa prasa wydawana przez wielkie koncerny widziaa w nim najwicej korzyci. Nic dziwnego, e to, co praktycznie byo korzystne dla wacicieli mediw, stao si take czci polityki ksztacenia i awansowania dziennikarzy. W Polsce komunistycznej ten zachodni i cywilizowany idea w porwnaniu z monopolem mediw zideologizowanych i upolitycznionych musia wielu osobom o pogldach opozycyjnych wydawa si godnym najwyszego podania. Tote nic dziwnego, e po roku 1989 zacz on wici tryumfy take w Polsce. Jeli rzucimy dzi okiem na polski rynek prasowy, to liczba tytuw, ktre mona by uzna za gazety lub czasopisma opinii, okae si stosunkowo skromna w porwnaniu z pras o niewyranym lub stonowanym obliczu ideowym, a tym bardziej z pras rozrywkow. Na rynku radiowym tylko Radio Maryja oraz - w znacznie mniejszym stopniu - radio PLUS i pomniejsze rozgonie diecezjalne oferuj swoim odbiorcom jaki rodzaj jawnego zaangaowania wiatopogldowego czy politycznego. Co zreszt wcale nie oznacza, e inne rozgonie wcale nie promuj swoich sympatii i przekona, tylko e czyni to nie cakiem jawnie. To samo dotyczy telewizji. Swoj opcj ideow wyranie zaznaczaj tylko telewizja PULS oraz... oficjalnie zobowizana do najwyszego obiektywizmu TYP. Jednak generalnie prawie wszyscy nadawcy, bez wzgldu na to, co robi w praktyce, z oburzeniem przyjmuj zarzuty, jakoby ich dziennikarze nie kierowali si normami obiektywizmu i nie dawali pierwszestwa neutralnej, bezstronnej i nieuprzedzonej informacji przed wszystkim innym. Obiektywizm idealnie bezmylny Czego od dziennikarzy wymaga taki obiegowy idea obiektywizmu? Powiada on z grubsza, e prawdziwie obiektywny dziennikarz to dziennikarz wyzbyty pogldw, a przynajmniej taki, ktry w momencie wykonywania swego zawodu osobiste pogldy zawiesza na koku, zostawia za drzwiami redakcji, a swoim odbiorcom serwuje wycznie obiektywn informacj - nagie fakty i nagie dane. T za profesjonaln wstrzemiliwo dziennikarz zachowuje po to, by jego odbiorcy, nie bdc naraonymi na adne dziennikarskie podszepty i podpowiedzi, mogli o wszystkim wyrobi sobie wasne zdanie. Tak to wyglda w teorii. A w praktyce dziennikarskiej? W zasadzie do takiego wzorca obiektywizmu mona si nieco przybliy jedynie przy pisaniu prostych depesz, nie opatrzonych dodatkowymi komentarzami lub wypowiedziami stron jakiego sporu czy konfliktu. Autor lub prezenter pojedynczej informacji moe jeszcze (a i to od biedy) pozosta obiektywny w powyszym sensie, ale ju nie redaktor prowadzcy kolumn informacyjn

czy wydawca dziennika radiowego lub telewizyjnego. Oni bowiem podejmuj decyzje o doborze informacji, o ich kolejnoci (czyli hierarchii wanoci) oraz o tym, jakie i czyje wypowiedzi bd odgryway rol komentujc wobec samej informacji o wydarzeniu. A sprawy komplikuj si jeszcze bardziej, gdy koczy si proste informowanie, a zaczyna najwaniejsza dziaalno dziennikarska, czyli dociekanie, interpretowanie i wyjanianie. Dziennikarz doskonale obiektywny, nie mogc (lub nie chcc) wnie do przekazu niczego od siebie, nie ma de facto prawa do jakichkolwiek skojarze, wycigania jakichkolwiek wnioskw, snucia jakichkolwiek przewidywa czy oceny wiarygodnoci jakichkolwiek wypowiedzi. Bo czynic ktrkolwiek z tych rzeczy, wprowadziby do przekazu swj subiektywny (czyli potencjalnie stronniczy) sposb widzenia wiata i zdarze. Idealnie obiektywny dziennikarz to dziennikarz faktycznie... bezmylny. Nic dziwnego, e wikszo dziennikarzy, pozostajc jednak istotami mylcymi, jest w tym sensie bardziej lub mniej nieobiektywna. Nagminnie kojarz po swojemu fakty, wycigaj wnioski, dokonuj oceny wiarygodnoci cudzych relacji, tropi niekonsekwencje w kolejnych wypowiedziach (np. politykw) na ten sam temat, przedstawiaj widziane po swojemu to wydarze. Czy robi to zawsze fachowo i rzetelnie, to ju inna sprawa (i zarazem temat innych rozdziaw tej ksiki). Jednak gdyby tego w ogle nie robili, dziennikarstwo byoby po prostu niemoliwe. Przynajmniej dziennikarstwo, ktre zasuguje na to miano. Idealny obiektywizm w realnym dziaaniu Tu pojawi si moe jednak pytanie, czy w ogle warto pisa o takim micie obiektywizmu, skoro jako sprzeczny ze zdrowym rozsdkiem, by moe istnieje tylko w teorii. Niestety, postulat idealnego obiektywizmu jest nierzadko cakiem serio publicznie formuowany (inna sprawa, jak czsto szczerze) jako co, do czego dziennikarze powinni przynajmniej dy. W trakcie audycji radiowej prowadzonej w grudniu 2001 przez jednego z autorw tej ksiki, a powiconej wanie obiektywizmowi w mediach, zdecydowana wikszo uczestnikw sondy oraz suchaczy telefonujcych do studia twierdzia, e od dziennikarzy oczekuje maksymalnej neutralnoci i niejako ukrywania przed odbiorc wasnych opinii. Oczywicie, czsto si okazywao w dalszym cigu takich rozmw, e komentarze po myli suchacza s jednak akceptowane i traktowane jako przejaw obiektywizmu wanie. Ale na poziomie deklaracji zasad byo inaczej. Samym dziennikarzom i redaktorom-kierownikom postulat idealnego obiektywizmu suy z kolei jako porczne alibi: do tego wanie dymy. Tak te mona usprawiedliwia zachowania, ktre rwnie dobrze, jeli nie lepiej, daoby si wyjani jako skutki lenistwa, nie121 kompetencji, asekuranctwa, a nawet manipulacji. Jak to moe wyglda w praktyce? Moliwoci jest sporo. Wiele wywiadw czy rozmw w radiu i telewizji polega np. na tym, e dziennikarz zadaje gociowi pytanie, a po uzyskaniu jakiejkolwiek odpowiedzi zadaje nastpne pytanie, w aden sposb nie odnoszc si do uzyskanej wczeniej odpowiedzi, bez drenia tematu i bez prby weryfikacji szczeroci czy prawdziwoci tego, co usysza wczeniej. Taka rozmowa (cudzysw w peni uzasadniony) idzie tym pynniej, e wikszo pyta zadawana jest w konwencji co pan o tym sdzi?, jaka jest pani opinia? itp. Mona odpowiada, co si komu podoba, bo sposb zadawania pyta na to w peni pozwala. A dziennikarz pozostaje oczywicie obiektywny. Jest tylko porednikiem. Nie wnika. Nie czepia si. Nie narzuca. Metod t prawie do perfekcji opanowali dziennikarze prowadzcy w pierwszym programie Polskiego Radia rozmowy z politykami (poranne Sygnay dnia). Inn metod dziennikarstwa idealnie obiektywnego jest tak zwany dwugos. Metoda dobra jak wiele innych, ale mona j doprowadzi do granic absurdu. Wyobramy sobie, e np. czyje dziaanie lub zaniechanie staje si przedmiotem politycznej

kontrowersji. Wwczas odbiorca - zwaszcza programw radiowych i telewizyjnych, ale nie tylko moe natkn si na zwiz informacj o faktach i rnicach stanowisk uzupenion nagraniami dwch wypowiedzi: jednej za i drugiej przeciw. I moe to by wszystko, co odbiorca w ogle otrzyma. Sucha informacja, dwie stronnicze wypowiedzi i nic wicej. adnego ta danej sprawy. adnych przypomnie, co dziao si wczeniej. adnej dziennikarskiej prby dotarcia do sedna. Dziennikarz idealnie obiektywny okazuje si ywym statywem do mikrofonu. Odbiorca natomiast nadal nie zawsze rozumie, o co tak naprawd chodzi, i moe jedynie wybra, ktre z wzajemnie sprzecznych stanowisk komentatorw brzmi dla niego bardziej przekonujco. A jeli w przedmiocie sporu orientuje si sabo lub wcale, by moe w ogle spraw si nawet nie zainteresuje i nie wyrobi sobie o niej adnego zdania. A przecie samodzielna ocena dokonana przez odbiorc jest jednym ze sztandarowych celw idealnie obiektywnego dziennikarstwa. Metoda dwugosu bez dalszych wyjanie moe przybra posta wielogosu w audycjach radiowych i telewizyjnych. Dziennikarz zaprasza do studia grup politykw z rnych partii, zadaje im temat i pozwala mwi, co im si tylko podoba. Oczywicie, dochodzi wwczas do licznych polemik midzy gomi. Ale idealnie obiektywny dziennikarz nie tylko nie wyraa wasnego stanowiska (akurat susznie, bo nie taka jego rola), ale czsto nie reaguje nawet wwczas, gdy jego gocie np. kami na temat publicznie znanych faktw lub wypowiadaj zdania wewntrznie sprzeczne. Wielu dziennikarzy radiowych i telewizyjnych prowadzcych takie programy sprawia wraenie, jakby mieli tylko dwa zmartwienia: nie narazi si na zarzut, e komu pozwolili mwi znacznie duej ni innym, i zapobiec cakowitemu odejciu dyskusji od zapowiedzianego na pocztku audycji tematu. I tylko z tych dwch powodw s skonni przerywa politykom wypowiedzi. Taka bierno wobec naduy popenianych przez goci moe wynika z niewiedzy dziennikarza, z nieporadnoci warsztatowej, z lenistwa lub z niechci naraenia si czci suchaczy lub widzw, ktrzy cae to widowisko lub suchowisko traktuj w kategoriach meczu lub reality show i mog sobie nie yczy dziennikarskiego wymdrzania. A ju tym bardziej stronniczego traktowania kogo, kto akurat jest ich ulubiecem. Tym niemniej, gdybymy takiego dziennikarza zapytali o powody jego zachowania, usyszelibymy pewnie, e po prostu i z zasady zachowuje w takich sytuacjach dystans i obiektywizm. I jest z tego dumny. Wrd podobnie obiektywnych praktyk mona wymieni wreszcie pewien sposb redagowania informacji typu depeszowego czy dziennikowego, ktry polega na podawaniu tylko suchych faktw. Bez ta, bez komentarza. Jest to na pewno rozsdna metoda informowania o przejciu huraganu, przypadkowej katastrofie samolotu czy wyroku sdu w zwykym procesie kryminalnym. Jeli jednak zastosujemy j do informacji o wstrzymaniu nowej matury, o ustawowym skrceniu urlopw macierzyskich czy o wyroku sdu w sprawie zbrodni w kopalni Wujek, to odbiorca takiej suchej informacji otrzymuje produkt informacyjnie uomny, pozbawiony kontekstu, trudny do zapamitania i powizania z innymi informacjami. A wniosek z tego wszystkiego pynie jeden. Bez wzgldu na to, czy kto na serio prbuje sprosta wymogom dziennikarstwa idealnie obiektywnego, czy traktuje ten mit jako zason dymn dla innych celw, koczy si to zawsze na karykaturze dziennikarstwa. Obiektywizm arytmetyczny Trudnoci, na jakie natrafia ocena stopnia obiektywizmu konkretnego materiau dziennikarskiego, to jeszcze nic w porwnaniu z przymierzaniem tego pojcia do polityki redakcyjnej czy programowej jako pewnej caoci. Na czym w ogle moe polega jakkolwiek rozumiany obiektywizm np. stacji telewizyjnej? Niektrzy twierdz, e na reprezentatywnoci prezentowanych tak wydarze i opinii spotykanych w yciu publicznym. Miaby to by swego

rodzaju zbiorczy odpowiednik stopnia obiektywizmu, z jakim moemy mie do czynienia w przypadku konkretnego artykuu czy audycji. Tu miar obiektywizmu bywa wszechstronno nawietlenia jakiego wydarzenia lub zjawiska, pokazania racji za i przeciw i pozostawienia odbiorcy jakiej moliwoci dla dokonania wasnych ocen, postawienia wasnych pyta. Zdrowy rozsdek podpowiada, e wszystko, co mona zrobi dla dokonania zbiorczej oceny obiektywizmu jakiego medium, to uoglnia oceny wielu przypadkw jednostkowych. Jednak rozsdek mog niekiedy zastpi kalkulacje polityczne i arytmetyczne. Media publiczne, a gwnie TYP, opracoway zaiste pionierski sposb mierzenia wasnego obiektywizmu metod ilociow. Skrupulatnie (najskrupulatniej w czasie kampanii wyborczych) mierzy si tam czas antenowy powicany wydarzeniom z ycia rnych partii politycznych oraz liczb ich przedstawicieli zapraszanych do rozmaitych audycji. Z takich wylicze (przynajmniej do wrzenia 2001) prawie zawsze wynikao, e taki antenowo-partyj-ny przydzia jest co najmniej proporcjonalny do rangi politycznej poszczeglnych ugrupowa i stopnia ich aktywnoci publicznej. I tak ilo rzekomo przechodzia w jako. Co byoby rozumowaniem kuriozalnym, nawet gdyby reguy tej arytmetycznej gry byy poza tym uczciwe, a przecie nie byy. Teresa Bogucka z Gazety Wyborczej, ktra zadaa sobie trud ogldania gwnych wyda Wiadomoci i Panoramy midzy 12 marca a 9 kwietnia 2001 roku, podsumowaa swoje wraenia w zdaniu: koalicja si kci, opozycja ma program. Czy bez takich naduy arytmetyczne definiowanie obiektywizmu za pomoc minutay i partyjnych parytetw w zapraszaniu politykw na anten nabraoby wicej sensu? Niewiele wicej. Przy caej swojej niejednoznacznoci i rozcigliwoci znaczeniowej pojcie obiektywizmu zawsze powinno odsya nas do pyta jak?, w jaki sposb?, a nie ile? czy ile razy?. To, co tak bardzo emocjonuje samych politykw, z punktu widzenia interesu odbiorcw jest spraw drugorzdn. Ci - w myl ustawy - maj prawo po prostu oczekiwa rzetelnego ukazywania rnorodnoci wydarze i zjawisk. Dostaj natomiast produkt niepewnej jakoci, ktrego jedynym certyfikatem zdat-noci do spoycia jest to, e zosta wykonany z rnych skadnikw na podstawie skomplikowanych oblicze. Oczywicie, stopie obiektywizmu nadawcy lub wydawcy mona ocenia take po tym, jak dalece chce on i potrafi prezentowa rne punkty widzenia, pogldy, gusty. W tym sensie obiektywna gazeta moe na to miano zasuy regularnym publikowaniem wielu stronniczych tekstw, byle czytelnik mg zachowa wraenie pluralizmu i otwartoci na rne pogldy. (Ale te podobny komplement moe spotka gazet, ktra po prostu wcale nie pisze o sprawach rodzcych jakiekolwiek kontrowersje, tylko poprzestaje na tematach letnich i bezkonfliktowych). Czy do chwalenia takiej otwartoci i zrnicowania oferty ideowej jakiego medium sowo obiektywizm jest w ogle potrzebne? Komu potrzebne, niechaj je sobie stosuje. Na pewno nie ma jednak cienia sensu w uywaniu go wobec efektw pracy telewizyjnych rachmistrzw, ktrzy w dodatku prowadz podwjn ksigowo. Skoro nie obiektywizm, to co? Kiedy sigamy po gazet w nadziei znalezienia tam felietonu naszego ulubionego felietonisty, obiecujemy sobie po jego lekturze wszystko z wyjtkiem tego, e bdzie on obiektywny w znaczeniu neutralny. Mamy nadziej przeczyta wypowied subiektywn, drapien, dowcipn. Ale nie znaczy to, e dajemy tym samym przyzwolenie autorowi na wprowadzanie nas w bd co do faktw, na robienie nam wody z mzgu czy na zaatwianie interesw, do ktrych autor przed nami si nie przyzna. Zatem damy elementarnego szacunku dla prawdy i uczciwoci intencji. Kiedy zaczynamy lektur gazety od stron informacyjnych, nasze wymagania bywaj nieco wiksze. Na przykad wolimy, by informacje byy oddzielone od autorskich komentarzy. Wielu z nas (co nie znaczy wszyscy) nie przepada za tym, gdy prezenterzy dziennikw radiowych czy telewizyjnych opatruj czytane przez siebie informacje refleksjami prezentujcymi ich prywatne opinie. Ale czy znaczy to, e na przykad kady osobisty komentarz Tomasza Lisa do

informacji w Faktach TVN uznamy za zbrodni? Zdania odbiorcw byyby tu pewnie podzielone. Jednych razioby narzucanie si prezentera, jego skonno do epatowania wasn bystroci lub dowcipem, prby przypodobania si niektrym odbiorcom. Inni, nie mniej zasadnie, zwrciliby uwag na to, e takie dodatkowe komentarze mog by dla odbiorcw pomocne w rozumieniu przekazu, bo przypominaj to zdarze i zachcaj do zachowania wikszego krytycyzmu. Tym niemniej mona przyj, e jednoznaczno roli, w jakiej wystpuje w danym czasie i miejscu konkretny dziennikarz, ma pewne zalety z punktu widzenia tych odbiorcw, ktrzy lubi sytuacje do koca jasne lub bardzo gustuj w prezenterskiej neutralnoci. Gdybymy z mglistego ideau obiektywizmu chcieli wycisn cokolwiek naprawd godnego szacunku, to naleaoby go sprowadzi do dwch rzeczy, ktre mona nazwa po imieniu, bez uywania tego sowa. Po pierwsze, do zaangaowania po stronie prawdy, jakakolwiek by ona bya. Takie zaangaowanie faktycznie wyklucza najgorsze rodzaje stronniczoci, o ktrych piszemy nieco dalej. Drug cnot, ktra na pewno suy rozsdnie (czyli wybirczo) pojmowanemu obiektywizmowi, jest zaangaowanie dziennikarzy po stronie wartoci wsplnych, podstawowych dla adu spoecznego, dziki ktrym poszukiwanie i ukazywanie prawdy nie jest sztuk dla sztuki, ale staje si dla odbiorcw pomoc w rozumieniu, w porzdkowaniu obrazu wiata, w rozpoznawaniu sfery dobra wsplnego bez wzgldu na rnice dowiadcze yciowych i pogldw. Takie dziennikarstwo suy dobru wsplnemu oraz wszystkim odbiorcom, nie dzielc ich na swoich i obcych. Prawie kady odbiorca, mniej lub bardziej wiadomie, oczekuje, e dziennikarz nie zostawi go sam na sam z szumem informacyjnym, ale podejmie prb jego uporzdkowania, uatwi dostrzeenie wzajemnych zwizkw midzy faktami, umieci je w kontekcie pozwalajcym na rozumienie ich sensu. Takiej pomocy dziennikarz idealnie obiektywny nikomu nie udzieli. Cen obiektywnej uytecznoci dziennikarza dla odbiorcw jest konieczno odrzucenia przez niego lku przed byciem subiektywnym. Czy taki wybr musi oznacza popadniecie w stronniczo? O co chodzi z t stronniczoci? Wbrew pozorom, pojcie stronniczoci w uprawianiu zawodu dziennikarskiego sprawia niewiele mniej kopotw ni pojcie obiektywizmu. Kiedy w potocznym jzyku nazywamy jakiego dziennikarza stronniczym, zwykle nie jest to pochwaa. Przymiotnik stronniczy (podobnie jak interesowny, partykularny, egoistyczny) jest przez konwencj jzykow zarezerwowany dla wypowiedzi wyraajcych krytyk, a nawet potpienie. Kiedy wspczenie uywamy go w stosunku do dziennikarzy, sowo to nabiera tym wikszej mocy negatywnej, e jego przeciwiestwem jest wanie obiektywizm jako cnota w uprawianiu tego zawodu. Nie znaczy to jednak, bymy, mwic o stronniczoci w dziennikarstwie, zawsze mieli na myli to samo. Istniej co najmniej cztery (a znalazoby si jeszcze wicej) sposoby rozumienia dziennikarskiej stronniczoci. Po pierwsze, stronniczym nazwiemy dziennikarza, ktrego podejrzewamy o to, e opisujc jaki konflikt interesw czy spr, sam zajmuje stanowisko w tym sporze, czyli staje po jednej ze stron. Po drugie, na ten sam przymiotnik moe zasuy sobie w naszych oczach dziennikarz, ktry jawnie deklaruje swoje przekonania i pogldy, szczeglnie wtedy, gdy s one odmienne od naszych. Po trzecie, stronniczym moemy nazwa dziennikarza, ktry pisze to, co pisze, lub mwi to, co mwi, nie dlatego, e w toku dociekania prawdy o jakiej sprawie doszed do okrelonych wnioskw, ale dlatego, e ma wasny materialny, towarzyski lub polityczny interes w tym, by publikowa pewne treci. Po czwarte, o stronniczo moemy posdzi dziennikarza, ktrego podejrzewamy o dokonywanie manipulacji, niezalenie od tego, czy cokolwiek jawnie deklaruje, czy te stara si stworzy wraenie obiektywnego. Ot tylko te dwa ostatnie sposoby uprawiania stronniczoci mona uzna za z gruntu niegodne dziennikarza. Stronniczo interesowna w swych pobudkach jest bardzo powanym naruszeniem

zasad etyki zawodowej. Manipulacja za jest bodaj najwikszym grzechem przeciwko odbiorcom. Stronniczo polegajc na bezporednim angaowaniu si dziennikarza w publiczne spory z pobudek bezinteresownych mona ocenia rnie. Czasem negatywnie, ale nie zawsze, bo s do pomylenia sytuacje, w ktrych dziennikarz moe, a niekiedy wrcz powinien, zadeklarowa si jako czowiek, jako obywatel - po stronie dobra, przeciw zu. Natomiast stronniczo polegajc jedynie na ujawnianiu przez dziennikarza jego opinii mona zasadnie uzna za co niedobrego tylko wtedy, gdy takie zachowanie koliduje z konkretn rol dziennikarsk i rodzajem medium. Kiedy tak zachowuje si dziennikarz telewizji publicznej, czytajcy informacje lub prowadzcy debat, jest to praktyka naganna. Ale dziennikarz w roli komentatora, felietonisty lub uczestnika jakiej dyskusji na ten rodzaj stronniczoci moe sobie pozwoli. A ju na pewno nie powinien z tego rezygnowa tylko dlatego, e ludzie o pogldach odmiennych mrukn z oburzeniem c za stronniczy dziennikarz. Dziennikarz, nie przestajc by uczciwym i kompetentnym, moe by stronniczy. Kiedy otwarcie przedstawia swoj stronnicz opini, odbiorca moe j po prostu odrzuci, jeli sam doszed do innych wnioskw. Niewiele osb jest zreszt skonnych przyzna, e boj si kontaktu ze stronniczoci jako tak. O wiele czciej mona usysze o lku przed... manipulacj. Ta moe pojawi si w kadym medium - zarwno w jawnie stronniczym, jak i oficjalnie obiektywnym - i zawsze stanowi ogromne naduycie. Manipulacji trzeba si ba i przed ni broni. Jak? Jest to na tyle trudne zadanie, e napisalimy o nim cay nastpny rozdzia. 5. W szponach manipulacji, czyli strachy prawdziwe i urojone yjemy w czasach, kiedy manipulacj bywa nazywane niemal wszystko, co wie si z jakimkolwiek przekazem informacji i opinii. Niekiedy przychodzi na myl, e prawie wszyscy (z wyjtkiem ewentualnie nas samych) czym lub kim manipuluj. Politycy, pracodawcy, zwizki zawodowe, zarzd spdzielni mieszkaniowej, ssiad, z ktrym dyskutujemy o polityce, i nauczycielka, ktra wyjania nam powody zej noty naszego dziecka. Oraz, oczywicie, dziennikarze. Czy rzeczywicie manipulacja jest polskim sportem narodowym i chlebem powszednim kadej dziaalnoci? Z jednej strony, chtnie doszukujemy si manipulacji nawet tam, gdzie ich nie ma. A z drugiej, bywamy zwykle bezbronni wobec manipulacji odpowiednio zrcznych i fachowo zakamuflowanych. Szczeglnie wtedy, gdy dokonuj ich osoby lub instytucje, ktrym chcemy ufa. Istniej bez wtpienia dziedziny, w ktrych manipulacja (elegancko nazywana komunikacj perswazyjn) wystpuje na porzdku dziennym. Na pewno tak jest w reklamie. Przekazy reklamowe niemal z zasady przekazuj nam wicej ni tylko to, o czym mwi wprost. Ich twrcy nie ograniczaj si do opisywania prawdziwych lub rzekomych zalet towarw i usug, ale mniej lub bardziej zrcznie graj na naszych ambi133 cjach i lkach, na naszych snobizmach i kompleksach, sympatiach i antypatiach. Odwouj si do instynktw i schematw mylowych. I wikszo z nas zdaje sobie z tego spraw. Ale raczej teoretycznie ni w praktyce codziennego obcowania z reklam. Trudno byoby te poda przykady propagandy politycznej, w tym wyborczej, ktre opierayby si wycznie na argumentach w peni racjonalnych i pozbawionych drugiego dna. Ale tu take, cho znw tylko w teorii, wikszo z nas czuje si przygotowana na to, e politycy powiedz nam tylko tyle i w taki sposb, by zyska zaufanie i sympati do siebie i swoich stronnictw, a zniechci do konkurentw. A z jak skal manipulacji mamy do czynienia w rodkach przekazu w wykonaniu dziennikarzy i redaktorw? Ot w wietle naszych obserwacji manipulacja w polskich mediach jest patologi o

wiele mniej rozpowszechnion, ni uwaaj wyznawcy pogldu, e media manipuluj z zasady. Wszechobecno manipulacji w rodkach przekazu (pominwszy chwyty perswazyjne w reklamach) jest faktycznie mitem. S oczywicie tytuy prasowe oraz nadawcy radiowi i telewizyjni, ktrzy podnosz krajow redni manipulacji, ale nie ma ich a tak wielu. Jest jednak prawd, e niektrzy z nich s bardzo wpywowi, co zwiksza spoeczn szkodliwo tego zjawiska. Co nie jest manipulacj? Nieporozumieniem jest utosamianie manipulacji ze stronniczoci jako tak. Co prawda, stronniczy artyku prasowy, audycja radiowa czy telewizyjna mog zawiera elementy manipulacji, ale wcale i z definicji nie musz. Bardziej zaawansowane metody manipulacji nie polegaj na narzucaniu czego wprost; stosowane s poniej, obok lub w de tego, co jest goszone jawnie. Z cakowicie jawnie wygoszon stronnicz opini odbiorca moe si po prostu nie zgodzi, jeli jego umys nie zostanie przy tym poddany prawdziwej manipulacji. Wbrew pozorom, manipulacja bujniej rozkwita w aurze obiektywizmu, gdzie mao kto si jej spodziewa. Tworzenie takiej aury bywa te jednym z celw manipulacji. Take wyrana opcja ideowa jakiego medium nie oznacza automatycznie, e musi ono wykazywa skonno do manipulowania. Na przykad, programy informacyjne i publicystyczne dwch nadawcw zdeklarowanych jako katoliccy: Radia Maryja i sieci radia PLUS dzieli pod tym wzgldem niemal przepa. Oczywicie, media stronnicze, zaangaowane politycznie, mog si ucieka take do aktw manipulacji, ale wanie mog, a nie musz. Mona by np. publicyst euro sceptykiem i publicznie dawa temu wyraz, bez koniecznoci sigania po metody perswazyjne Naszego Dziennika. Pewien wyjtek od tej zasady stanowi media publiczne, ktre zostay uwikane w hipokryzj systemow: ustawa o radiofonii i telewizji zobowizuje je do zachowania obiektywizmu, a polityczny klucz obsadzania stanowisk kierowniczych spycha je (w rnym stopniu) ku stronniczoci. Potrzeba zachowania pozorw staje si jednoczenie pokus manipulacji. Jednak teza, i winien jest system, nie usprawiedliwia ludzi dopuszczajcych si praktyk spoecznie szkodliwych. O tym, czy jakie medium decyduje si na praktyki manipulacyjne, w ostatecznoci decyduje sumienie zawodowe redaktorw sprawujcych funkcje kierownicze oraz samych dziennikarzy. Syszymy czasem z ust bardziej podejrzliwych odbiorcw mediw, e manipulacj jest take wybircze traktowanie przez dziennikarzy dostpnego im materiau roboczego (czyli faktw, wypowiedzi, statystyk dotyczcych danej sprawy) na uytek danego przekazu. Nie jest to takie oczywiste. Umiejtna selekcja wyjciowego materiau jest czci warsztatu dziennikarskiego. Nigdy nie jest moliwe w jednym artykule czy audycji oddanie penej sprawiedliwoci wszystkim faktom, racjom i opiniom w danej sprawie. Dziennikarz ma zawsze do dyspozycji ograniczone miejsce w gazecie lub ograniczony czas antenowy. Ma (a przynajmniej powinien mie) take jakie idee, pomysy porzdkujce chaos dostpnych informacji. Jego czas na zbieranie takich informacji jest take ograniczony. Std nawet dobry i rzetelny warsztatowo materia dziennikarski nigdy nie przekazuje caej prawdy i bardzo rzadko zadowala wszystkich zainteresowanych. I prawie zawsze znajdzie si kto, kto bdzie si w tym doszukiwa manipulacji. Niekoniecznie susznie. Tylko wtedy, gdy selekcja jest podporzdkowana innym celom ni czysto dziennikarskie. Manipulacj nie jest wreszcie nawet faszywe, dez-orientujce odbiorcw przedstawianie jakiego faktu lub zjawiska, o ile nie da si jednoczenie stwierdzi, e w sposb celowy miao to odbiorcw doprowadzi do okrelonych wnioskw, podejrze, emocji. Niekiedy moemy zosta wprowadzeni w bd, stumanieni i zdezorientowani tylko dlatego, e dziennikarze, redaktorzy wyda, komentatorzy wykonuj swoj prac niefachowo, le rozumiej to, czego si sami dowiedzieli, i nie potrafi logicznie i poprawnie pisa lub mwi. Wiele tego rodzaju bdw: informacje niedokadne, przeinaczenia cytowanych wypowiedzi, wyciganie dziwacznych, nielogicznych

konkluzji, bdne uoglnienia, tendencyjne pytania itp. moe wynika po prostu z braku znajomoci tematu lub z nieporadnoci warsztatowej. Na przykad, panoszca si w niektrych telewizyjnych programach informacyjnych moda na krtkie komentarze czy autorskie podsumowania rozmaitych newsw czy raportw o wiele czciej rodzi wypowiedzi banalne, bekotliwe lub obfitujce w dziwaczne kalambury majce rozbawi odbiorcw ni wypowiedzi o cechach zamierzonej manipulacji. Przewanie mona w kocu doj do wniosku, e albo zoono tematu przerosa 134 intelektualnie dziennikarzy, albo nie dano im czasu na powiedzenie czego z sensem, bo redaktor wydania nakaza im powiedzie co byskotliwego w 15 sekund. Rozpatrzmy tekst, jaki pojawi si w gwnym wydaniu Wiadomoci 14 grudnia 2001 roku podczas relacji z debaty sejmowej zwizanej z integracj europejsk i ocen dziaa ministra Cimoszewicza: Z jednej strony PSL siedzi z SLD rami w rami. Z drugiej strony chce broni polskiej ziemi. Kto bardzo podejrzliwy mgby si w tym doszukiwa kreciej roboty peeselowskiego lobby w redakcji Wiadomoci, bo mona si tu doszuka sugestii, e SLD... polskiej ziemi broni nie chce. My jednak raczej podejrzewamy autora tego tekstu o nieporadno w budowaniu skrtw mylowych. Podobnych lapsusw zdarza si naprawd sporo. Nie tylko w Wiadomociach i nie tylko w TYP. Take synny cykl Sprawa dla reportera, niekiedy podawany jako klasyczny przykad audycji manipulujcej, jest redagowany, montowany i prowadzony tak chaotycznie i nieporadnie, e czsto nie wiadomo, co autorka chciaa przemyci midzy wierszami, a co sknocia nie cakiem wiadomie. Czym jest manipulacja? Mwienie o manipulacji ma sens jedynie wtedy, gdy chodzi o dziaanie rozmylne i celowe. Intencje i cel manipulatora s czsto ukryte przed odbiorc (a to przecie w ostatecznoci on lub ona s ofiarami manipulacji, a nie przekaz). Natomiast zawsze i z zasady manipulator nie ujawnia metod uytych po to, by przekona odbiorc do uznania swojego przekazu za prawdziwy. Skutecznie zmanipulowany odbiorca nie wie, co spowodowao, e doszed do okrelonych wnioskw czy przekona. Czsto nawet nie uwiadamia sobie, e co takiego w ogle nastpio. Po prostu zaczyna myle i postrzega rzeczywisto w sposb zaprogramowany przez manipulatora. Tak prosto i tak skutecznie mechanizm manipulacji w rodkach przekazu wyglda oczywicie tylko w teorii. We wspczesnym wiecie polskich mediw publikacje od pocztku do koca zaplanowane i zrealizowane zgodnie z fachowymi reguami manipulacji stanowi rzadko i tylko nieliczne media ulegaj pokusie publikowania materiaw cakowicie sporzdzonych wedle regu tej ponurej sztuki. W warunkach dostpnoci wielu rnych rde informacji i walki konkurencyjnej skuteczno i bezpieczestwo uprawiania manipulacji pen gb s znacznie ograniczone. Prawdziw zmor jest natomiast manipulacja nasza powszednia uprawiana nie przez specw od technik perswazyjnych, tylko przez dziennikarzy i redaktorw chccych zadowoli swoich zwierzchnikw, wacicieli, dysponentw politycznych. Dlatego czciej mamy do czynienia z rozmaitymi drobnymi szwindlami ni z zagrywkami va banue. Niestety, odbiorca regularnie naraony z braku wyboru (lub naraajcy si dobrowolnie) na kontakt z manipulacj drobn traci w kocu samodzielno mylenia. Kto regularnie udziela gociny w swoim mzgu gangsterom, ktrzy wchodz tam nieproszeni z butami i zostawiaj po sobie mietnik, narkotyki oraz bomby z opnionym zaponem, ten potem paci wysok cen w postaci trwaej niezdolnoci do odrniania prawdy od faszu. Jak si przed tym broni? Przede wszystkim trzeba mie wol samoobrony. Wielu z nas ofiarami manipulacji pada po czci dlatego, e w gruncie rzeczy lubimy by manipulowani. Chcemy, by media dostarczay nam atwo zrozumiaego obrazu rzeczywistoci, gdzie to, co biae, olniewa

swoj biel, a to, co czarne, jest czarne pod kadym wzgldem i od kadej strony. Chcemy, by media potwierdzay suszno naszych wasnych sympatii i antypatii, naszych uprzedze i roszcze. Nie ma skutecznej manipulacji tam, gdzie nie ma takich marze i oczekiwa odbiorcw wobec mediw. Dlatego prawie kady z nas jest podatny na manipulacje z pr/yczyn wewntrznych, bo prawie kady z nas pragnie mie jasno na okoliczno wszystkiego, co nas w yciu publicznym obchodzi, niepokoi, emocjonuje. I nawet bardzo przecitny manipulator potrafi te potrzeby zaspokoi atwiej i szybciej ni dowiadczony, kompetentny i rzetelny warsztatowo dziennikarz. Dlatego skuteczn samoobron przed manipulacj trzeba zacz od pewnej dozy nieufnoci wobec samego siebie. Za wyborem tego, co czytamy, czego suchamy i co ogldamy (a czego nie), komu ufamy, a komu nie, mog sta bardzo rne powody. Nie tylko te najbardziej oczywiste i banalne. Postarajmy si nazwa je po imieniu i uzasadni przed sob dokonywane wybory w taki sposb, jakbymy mieli do nich racjonalnie przekona kogo obcego, kogo pogldw i sympatii dobrze nie znamy. Zadajmy sobie take pytanie, czy s takie kwestie, tematy, na ktrych z powodu stopnia wyksztacenia, zawodu, dowiadcze yciowych znamy si sabo, ale zarazem jestemy gotowi wygasza o nich opinie bardzo stanowcze i pewne poczucia wasnej racji? (O tym, e wielu z nas gotowych jest udziela innym autorytatywnych porad medycznych wiadomo od dawna. Ale coraz wicej wrd nas jest take domorosych ekspertw ekonomicznych, politologw oraz - a jake specw od demaskowania manipulacji). A jeli tak, to skd si bierze nasza pewno i poczucie jasnoci? Skd czerpiemy argumenty, na jakie fakty si powoujemy? Czy potrafilibymy w tej samej sprawie poda jakiekolwiek fakty i argumenty mogce nasz pewno siebie osabi i przez to skoni nas do ponownych przemyle? W takich wiczeniach nie chodzi wcale o to, by odrzuca wasne pogldy i przekonania, ale by lepiej pozna rda ich pochodzenia. Bo niektre z tych rde mog by zatrute, a nasze argumenty poyczone nie wiadomo skd. Podczas takiego samodzielnego kursu samoobrony trzeba wyzby si zudze co do moliwoci atwego wytropienia manipulacji, gdziekolwiek nam si spodoba ich szuka. Najprociej jest rozpocz takie poszukiwania od pojedynczych przekazw (artyku, news w serwisie lub audycji informacyjnej, pojedynczy komentarz). W takiej skali mona autora lub autorw najatwiej przyapa na gorcym uczynku poprzez wskazanie konkretnych sformuowa lub chwytw, ktre s w jaki sposb podejrzane. Nie znaczy to jednak, e manipulacja nie moe dokonywa si take na poziomie caej audycji czy serii artykuw na dany temat. Moe. Moliwe s manipulacje wielopitrowe i seryjne - stanowice pewien system, a swoim zasigiem obejmujce nawet generaln polityk traktowania przez dane medium (redakcj, poszczeglnych dziennikarzy) jakiego zagadnienia. Kady, kto swoj wiedz o skali zjawiska antysemityzmu w Polsce czerpie wycznie z Gazety Wyborczej, otrzymuje obraz przejaskrawiony i wyolbrzymiony. Kto z kolei chciaby w tej mierze polega na Naszym Dzienniku, moe doj do wniosku, e polski antysemityzm jest wycznie wymysem ydw. Jednak w ostatecznoci nawet bardzo rozwinity system manipulacji skada si z cegieek konkretnych aktw manipulacji. Skada si z pojedynczych zda lub fraz, z doboru jzyka, z wyboru rozmwcw i zestawiania ich wypowiedzi, ze sposobu zadawania pyta i komentowania odpowiedzi na te pytania, z doboru materiau filmowego lub wypowiedzi w sondzie radiowej czy telewizyjnej, z tworzenia kontekstu lub wyjmowania czego z kontekstu. Aby wykry, czy mamy do czynienia z przypadkowymi lapsusami, bdami warsztatowymi, czy z elementami sucymi faktycznej manipulacji, musimy zrekonstruowa na wasny uytek intencje, dla ktrych co zostao przedstawione tak, a nie inaczej, oraz moliwy do osignicia w ten sposb cel hipotetycznego manipulatora. Jeli taka racjonalna rekonstrukcja okazuje si moliwa, a w dodatku mamy uczucie (z koniecznoci subiektywne), e nadawca ostatecznie nie

138 pozostawi nam adnego wyboru, jak w wietle dostarczonych przez niego przesanek mamy rozumie, ocenia dan spraw, osob, zjawisko, to mamy prawo powanie podejrzewa, e mogo doj do manipulacji. I jeszcze jedno. Najbardziej bezbronni jestemy wobec manipulacji przyjaznej, czyli uprawianej przez te rodki przekazu i tych dziennikarzy, ktrym najbardziej ufamy z powodu wiary w ich obiektywizm lub z powodu zbienoci ich opcji politycznej z nasz wasn. Rozprawka o metodach Jak kada twrcza dziaalno czowieka, tak i manipulacja jest bardziej sztuk ni czyst technik. Korzysta ona obficie ze zdobyczy psychologii, jednak kady akt manipulacji jest unikalny, jedyny w swoim rodzaju. Zarazem repertuar podstawowych elementw wchodzcych w skad takich oryginalnych mieszanek manipulacyjnych jest do skromny. Poniej przedstawiamy miniprzegld klasyki tego gatunku. Nie roci on sobie adnych pretensji do naukowoci, systematycznoci ani kompletnoci. Omwione w nim metody manipulacji zostay zilustrowane przykadami wzitymi z prasy, radia i telewizji, by nie brzmiao to wszystko sucho i abstrakcyjnie. Nie mogo si przy tej okazji oby w niektrych przypadkach bez podawania tytuw prasowych lub nazw stacji radiowych i telewizyjnych. Granice delikatnoci nie powinny bowiem przekracza granic rozsdku. Zrezygnowalimy jednak z podawania nazwisk dziennikarzy i redaktorw, nawet tych dobrze nam znanych, poniewa chodzio nam przede wszystkim o zilustrowanie metod, a nie pitnowanie konkretnych osb. Tego nie byo Po prostu przemilczenie. Moe ono dotyczy zarwno jakiego wydarzenia w caoci, jak i pewnych elementw sprawy, o ktrej skdind si pisze lub mwi, ale w sposb rozmylnie niekompletny. W okresie PRL cenzura zewntrzna (urzdnicy GUKPPiW) oraz wewntrzna autocenzura redakcji na og skutecznie eliminoway z publicznego obiegu informacji wszelkie fakty, wydarzenia, dane statystyczne uznane przez wadze za niewygodne. Z tego diabolicznego systemu dzi pozostaa tylko dobrowolna autocenzura w wykonaniu dziennikarzy oraz ich zwierzchnikw. Uprawiana albo w interesie samego nadawcy, albo w interesie jego dysponentw politycznych. I tak z telewizji publicznej nie dowiemy si, e jeden z jej dziennikarzy otrzyma od Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich tytu hieny roku za skrajnie ma-nipulatorski cykl Dramat w trzech aktach, cho o samych nagrodach TYP obszernie informowaa. Nie byo nam take dane zobaczy w telewizji publicznej chwiejnego chodu prezydenta Kwaniewskiego w Charkowie, a przynajmniej nie wtedy, gdy bya to sprawa wiea. W lutym 2002 Wiadomoci nie wyemitoway gotowej ju informacji o kredycie mieszkaniowym premiera Mil-lera w banku nalecym do Aleksandra Gudzowatego, chocia sam premier odnis si tego dnia publicznie do teje informacji podanej przez dziennik ycie, co pokazay np. Fakty TVN. Stacje komercyjne z rzadka tylko informuj nas o krytycznych ocenach ich programw przez np. Rad Etyki Mediw lub naoonych przez KRRiTV grzywnach. Zwykle takie sprawy wyciga na wiato dzienne konkurencja zainteresowanych przemilczeniem, ale jeli kto nie czyta gazet lub tylko jedn, albo wszelkie informacje czerpie wycznie z jednej rozgoni radiowej lub stacji telewizyjnej, to moe zosta skutecznie pozbawiony wiedzy o czymkolwiek, czego akurat ci nadawcy nie zechc mu przekaza. Zwaywszy na fakt, e wikszo Polakw swoj wiedz o sprawach publicznych czerpie tylko z telewizji i radia, bo prasy informacyjnej i opiniotwrczej nie czyta, wanie w mediach elektronicznych pokusa wiadomego przemilcza-

ni pewnych wydarze jest najsilniejsza i rodzi najgorsze skutki. Skutki tym gorsze, im bardziej monopolistyczna jest pozycja nadawcy, ktry ucieka si do manipulacji. Ale jak odrni wybirczo manipulatorsk od normalnej selekcji informacji uprawianej przez wszystkie media? Wymaga to pewnej wiedzy o zwykych kryteriach selekcji. Kada audycja informacyjna, kady serwis wiadomoci czy kolumna prasowa ma naturalne ograniczenia fizyczne. Cokolwiek tam trafia, trafia kosztem czego innego, co si nie zmiecio. Doborem wydarze i tematw rzdz, a przynajmniej powinny rzdzi, pewne zasady, czyli hierarchie: wanoci publicznej, stopnia aktualnoci i sensacyjnoci wreszcie. W kadym zbiorze dostpnych informacji, ktre mog zosta podane do wiadomoci, znajduj si bardziej i mniej wane ze wzgldu na: rang instytucji i osb, ktrych dotycz, moliwe skutki rozmaitych faktw dla ycia publicznego, dla gospodarki, bezpieczestwa pastwa i obywateli. To, e niemoliwa jest w peni obiektywna selekcja informacji pod ktem ich doniosoci, nie oznacza, e kady dokonany przez dziennikarza lub redaktora wybr jest rwnie dobry i rzetelny. Ponadto prawie wszystkie media elektroniczne oraz gazety codzienne preferuj wiadomoci z ostatniej chwili. I cigaj si z konkurencj w dyscyplinie: kto pierwszy to poda. Skutki bywaj rne. Nierzadko cen szybkoci jest podawanie informacji nie sprawdzonych dokadnie, uomnie przygotowanych i zredagowanych. Czasem same media padaj z tego popiechu ofiarami manipulacji uprawianej przez tych, ktrzy dostarczaj im informacji: politykw czy rozmaitych tajnych informatorw w policji, w urzdach, w rodowiskach przestpczych. Ot w przypadku, kiedy jakie wydarzenie, ktre skdind spenia warunki wanoci wedle hierarchii wagi publicznej lub aktualnoci, lub choby tylko sensacyjnoci, nie zostaje podane do publicznej wiadomoci, warto zada sobie pytanie, dlaczego tak si stao. Dlaczego i w jakim dajcym si pomyle celu kto postanowi pozbawi nas na swoich amach lub w swoim serwisie informacyjnym tej wiadomoci? Bo jakie podstawy do podejrze o manipulacj jednak istniej. Do takiego samego podejrzenia moe skoni spostrzeenie, e podana informacja o jakiej sprawie nie zawiera pewnych elementw, ktre zawiera powinna, choby opinii drugiej strony jakiego sporu, istotnych dla sprawy danych, znaczcych okolicznoci. Na przykad, w dniu wydania przez rzd rozporzdze w sprawie zasad zdawania matury 2002 telewizja publiczna ani w Wiadomociach o godz. 1930, ani w Panoramie o 21.00 nie podaa informacji o manifestacji maturzystw w Poznaniu, ktra odbya si tego samego dnia. Zwyke przeoczenie? Jedn z odmian tej metody jest wyrywanie z kontekstu, czasem uzupeniane inn metod manipulacji, czyli dorabianiem nowego kontekstu. Politycy czsto skar si, e jaka ich wypowied przedstawiona w mediach zostaa wyrwana z kontekstu lub przedstawiona w niewaciwym kontekcie. Czasem za takimi oskareniami kryje si ch wykrcenia kota ogonem, gdy jaki polityk orientuje si poniewczasie, e powiedzia nie to, co trzeba, lub w niewaciwy sposb. Ale moe by inaczej, czyli tak, e wybrany przez dziennikarzy fragment wypowiedzi osoby publicznej faktycznie nabiera innego sensu ni ten, ktry mia w kontekcie przemilczanej przez media reszty wypowiedzi oraz okolicznoci, w ktrych te sowa pady. Takiego zabiegu dokonaa TYP na znanym historyku Jerzym Eislerze, ktry w efekcie montau (czyli przerobienia duszej, nudnej wypowiedzi w krtk, soczyst) z przeciwnika stanu wojennego zmieni si w jego apologet. Oczywicie niekompetencja dziennikarza lub redaktora wydania moe da bardzo podobne skutki. Jednak nie ulega wtpliwoci, e wyrywanie wypowiedzi osb publicznych z kontekstu oraz wkadanie ich w nowe konteksty nale do klasycznego repertuaru prawdziwych manipulacji. To byo, bo my o tym wiemy Ta metoda polega na kreowaniu faktw medialnych (zwanych take prasowymi) na podstawie relacji wasnych prawdziwych lub rzekomych rde. W ten sposb telewizja publiczna potraktowaa przecieki na temat domniemanego finansowania przez Orlen kampanii prezydenckiej Mariana Krzaklewskiego. 10 stycznia 2001 roku odbywao si walne zgromadzenie udziaowcw

tego koncernu, majce wybra now rad nadzorcz. Poinformoway o tym Fakty TVN z godziny 19.00. P godziny pniej w Wiadomociach TYP informacja o walnym zgromadzeniu nie pojawia si w ogle, ale bya za to wypowied anonimowego informatora sugerujca, e Orlen mg wyda na kampani prezydenck Mariana Krzaklewskiego 20 min zotych, bo informator widzia jakie umowy. Telewidzowie nie zobaczyli ani kserokopii domniemanych umw, ani twarzy informatora, ani nawet jego prawdziwego gosu (bo ten zosta elektronicznie zmieniony). Nie poznali take reakcji przedstawicieli sztabu wyborczego Krzaklewskiego, chocia TVP zebraa je w tym samym dniu. Mocno podejrzana bya take rola Wiadomoci przy okazji odwoania w lutym 2002 roku wczesnego szefa Orlenu Modrzejewskiego. W przeddzie posiedzenia rady nadzorczej koncernu Wiadomoci jako jedyne dysponoway informacj o zatrzymaniu Modrzejewskiego przez UOP. I wcale nie prboway dociec, dlaczego spraw zaj si wtedy UOP, a nie policja. I dlaczego w ogle doszo do zatrzymania, skoro chodzio tylko o przesuchanie, po ktrym UOP prezesa Modrzejewskiego... wypuci. Osobliwym zachowaniem UOP zainteresoway si sejmowe komisje. Sam fakt zatrzymania Modrzejewskiego sd uzna pniej za nieuzasadniony. Dziwn rol Wiadomoci w tej sprawie nie zaja si nawet KRRiTY. Innym wariantem tej metody jest kreowanie w jakim celu na supernews wiadomoci skdind prawdziwej, ale nie posiadajcej rangi newsu wedle kryteriw wspomnianej wczeniej hierarchii wanoci. Moe to by skutkiem ambicji danego medium, by wylansowa temat, ktrego konkurencja nie opisze lub nie pokae. Albo zwykej dyspozycyjnoci politycznej w reagowaniu na faksy nie do odrzucenia. Kilka przykadw kreowania wydarze w audycjach informacyjnych TYP przynis (cytowany ju wczeniej) artyku Teresy Boguc-kiej Telekracja w Gazecie Wyborczej z dnia 11 kwietnia 2001 roku: SLD zosta najwikszym klubem w Sejmie, ale nie planuje przejcia lokali AWS, SLD koczy opracowywa program. Chce, eby Polska powrcia na ciek szybkiego wzrostu, SLD obieca stworzy 30 nowych klubw sportowych, Prezes Kalinowski wzi udzia w inauguracji Uniwersytetu Ludowego w Lublinie, pose Stefaniuk (z PSL) wrczy fotel z Sejmu jako dar dla kocioa w Kaliningradzie. A to tylko kilka przykadw z kilkunastu dni obserwacji. Wedle jakich norm wanoci takie newsy mogy trafi do gwnych wyda Teeexspressu, Wiadomoci, Panoramy? Wiele kreatywnych publikacji, audycji czy programw dotyczy potencjalnych zagroe. Wiadomo bowiem, jak dobrze si sprzedaje strach. Jeden z lokalnych dodatkw Gazety Wyborczej potrafi kiedy wedug tej metody przez tydzie budowa z drobnego incydentu czowkowe materiay na pierwszej stronie. Oto wsppracowniczka redakcji, wracajc wieczorem z pracy, zostaa zaczepiona przez mczyzn w bejsbolw-ce. Redakcja rozptaa wielk akcj poszukiwania gronego zboczeca, skutecznie budujc z dnia na dzie psychoz zagroenia. Udao jej si nawet skoni policj do powoania specjalnego zespou zajmujcego si wycznie poszukiwaniem wroga publicznego nr 1. A e po kilkunastu dniach temat sam si wypali, kopot miaa ju tylko policja. Gra nie urodzia nawet myszy. Pozosta niesmak z powodu manipulowania emocjami zapewne tylko po to, by przez kilka dni mie sensacj T na pierwsz stron. I to na wyczno, skoro sensacja bya od pocztku firmowa. Tak uwaa wikszo, tak uwaa mniejszo Prosty chwyt polegajcy na dokonaniu selekcji wypowiedzi komentatorw (politykw, ekspertw, uczestnikw sondy ulicznej, debaty antenowej) pod ktem dania przewagi zwolennikom lub przeciwnikom jakiej tezy. W ten sam sposb mona posugiwa si wynikami sonday przy tworzeniu konstrukcji: zdecydowana wikszo Polakw uwaa..., tylko 20% respondentw

uznao.... Manipulowanie wynikami sonday (zwaszcza przedwyborczych) bywa dokonywane w mediach na kilka sposobw. Mona przebiera midzy sondaami na ten sam temat wykonanymi przez rne firmy badawcze, a to w celu wybrania wynikw najlepszych lub najgorszych dla jakiego kandydata lub partii. Mona z jednego i tego samego sondau zacytowa tylko wybrane wyniki, z pominiciem innych. Mona dokonywa tendencyjnych zestawie wynikw sonday robionych w rnym czasie. Mona wreszcie dodatkowo opatrywa cytowane wyniki sondaowe rozmaitymi komentarzami: redakcyjnymi lub pochodzcymi od socjologw sympatyzujcych z lini danej redakcji. Pokrewn form nierzetelnego podejcia do danych statystycznych oraz wszelkich danych wymiernych jest metoda mniej lub wicej. Tutaj podawanie specjalnie dobranych danych ma albo wywoa efekt liczby mwi same za siebie, albo te jakie skdind rzetelnie podane liczby su jako dowody na poparcie nieuprawnionych lub przesadnych twierdze. Na temat np. skali bezrobocia czy przestpczoci. Odrnianie efekciarskiego bawienia si liczbami od faktycznych manipulacji nie jest zadaniem prostym. Mao kto ma czas i moliwoci, by cytowane dane sprawdza u rda. Ale nigdy nie zawadzi, gdy kto nam podaje tylko procenty, zada sobie pytanie, do jakich wielkoci bezwzgldnych procenty te si odnosz. Jeli kto z kolei nie wspomina o procentach, poprzestajc na liczbach bezwzgldnych, warto zada sobie pytanie o procenty. To samo z porwnywaniem statystyk. Ich wymowa moe zalee od tego, co jest porwnywane z czym, w jaki sposb, i czego dane lub ich zestawianie ma dowodzi. Warto przy okazji nadmieni, e im wiksze liczby wchodz w gr, tym atwiej manipulowa przecitnym odbiorc, intuicyjnie ogarniajcym jeszcze miliony, ktre s do wygrania w totka, ale setek milionw i miliardw ju w ten sam sposb nie ogarnia. Tym, co ostatecznie decyduje np. o uznaniu deficytu budetowego za gron dla pastwa i obywateli czarn dziur, nie jest sama kwota, ale sposb, w jaki si o niej pisze lub mwi. Metoda mniej lub wicej ma take zastosowanie w technikach filmowania i montau obrazu. To, czy na jakim wiecu, spotkaniu wyborczym, manifestacji itp. byo duo czy mao ludzi, mona zasugerowa telewidzowi bez podawania jakichkolwiek liczb. Wystarczy odpowiednio sfilmowany i zmontowany przekaz wizualny. W czasach PRL ten chwyt zosta opanowany przez kamerzystw i montaystw do perfekcji dla pomniejszania pielgrzymek, papieskich mszy polowych i manifestacji antyrzdowych, a powikszania oficjalnych manifestacji pierwszomajowych w latach 80. (wczeniej byo to zbdne). Do ciekawych wnioskw mogo prowadzi take obserwowanie w telewizji publicznej relacji z kampanii parlamentarnej 2001. Jako tak si skadao na ekranie, e na wiece i spotkania wyborcze partii reprezentowanych we wadzach TYP przychodziy entuzjastycznie nastawione tumy ludzi w wieku poborowym, a spotkania politycznej konkurencji przypominay nierzadko smutny oddzia geriatryczny w sile co najwyej plutonu. Magia sowa Nie zawsze da si odrni zwyky stronniczy komentarz od klasycznej manipulacji jzykowej. Szczegnie w radiu i telewizji wiele naduy rozgrywa si na pograniczu tego, co powiedziane wprost, a tego, co tylko zasugerowane. Czy na przykad zdanie: maturzyci wreszcie mog odetchn z ulg, jako wstp do informacji o wydaniu rozporzdzenia rzdowego w sprawie odoenia w czasie nowej matury, byo w ustach prezentera Wiadomoci manipulacj, czy tylko barwn figur stylistyczn, od jakich zaczyna si wiele newsw take w telewizjach komercyjnych? My podejrzewamy jednak manipulacj, poniewa takie zdanie, nie dostarczajc adnych informacji o sprawdzalnych faktach, sugerowao sposb, w jaki cay news powinien zosta odebrany, czyli... z ulg. W podejrzeniu tym umocnio nas rwnie i to, e jednoczenie doszo w tym materiale do przemilczenia odbywajcej si w tym samym dniu manifestacji maturzystw w Poznaniu. Bynajmniej nie prorzdowej. Repertuar sw i sformuowa przemycajcych rozmaite sugestie,

ktre wcale nie wynikaj w sposb oczywisty z sedna podawanych informacji, jest ogromny. Szczeglnie warto uwaa na przymiotniki. To za ich pomoc najatwiej zasugerowa odbiorcom ocen kogo lub czego pod pozorem obiektywnego opisu. Polityczny, agresywny, programowy, atrakcyjny, autentyczny, bezsilny, bezstronny, bierny, kontrowersyjny, celowy, fachowy, istotny, zdecydowany, spniony, niewystarczajcy, nadmierny... Kiedy takie sowa padaj w komentarzu wygaszanym przez polityka lub eksperta, su wyraaniu jego opinii lub emocji. Suchacz ma wtedy wiadomo obcowania z pogldem konkretnej osoby i moe taki pogld podzieli lub nie. Kiedy jednak takie przymiotniki wplata w swoj wypowied prezenter audycji lub niewidzialny lektor spoza kadru, atwo ulec zudzeniu obcowania z czystym opisem, a nie ocen. Tymczasem kady z wymienionych wyej przymiotnikw ma nie tylko jakie znaczenie sownikowe, ale rwnie potencja emocjonalny i wartociujcy oparty na potocznych skojarzeniach, po czci ksztatowanych przez same media. 30 stycznia 2002 roku w gwnym wydaniu Wiadomoci reporter relacjonujcy spotkanie premiera z koami gospodarczymi na temat strategii ekonomicznej uy zwrotu: ambitny i konkretny plan rzdu. I bynajmniej nie cytowa wtedy cudzej opinii. I nie wystpowa w roli kogo, kto si mia dzieli opini wasn. Chodzio wycznie o to, by dla telewidza stwierdzenie, e plan rzdu jest ambitny i konkretny, stao si rwnie oczywiste jak to, e woda jest mokra i pynna. Ja tylko pytam Metoda z gatunku do prostackich, ale za to atwa w uyciu. Polega na takim sposobie zadawania pyta rozmwcom, by przy okazji przemyca rozmaite sugestie na uytek odbiorcw. W tym stylu Andrzej Lepper tylko pyta z trybuny sejmowej znanych politykw, czy w danym dniu i miejscu przejmowali apwki. Oczywicie nie kade pytanie, na ktre politycy reaguj okrzykiem: pani pytanie byo tendencyjne, faktycznie jest manipulatorskie na szkod odbiorcw. Czasem chodzi o sprowokowanie rozmwcy do bardziej spontanicznych i szczerych zachowa lub o przypomnienie niewygodnych dla niego, ale prawdziwych faktw majcych znaczenie dla tematu rozmowy. Kiedy jednak teza zawarta w pytaniu oparta jest np. na pomwieniach, domysach i hipotezach, sprawa zaczyna wyglda mniej fachowo i czysto. Jest tak zwaszcza wtedy, gdy dziennikarz nie uprzedza odbiorcw, e chodzi tu o domniemania, a nie sprawdzone fakty, lub gdy dane pytanie sprawia wraenie zadanego nie po to, by wydoby z rozmwcy co istotnego dla sprawy, ale tylko po to, by odbiorcy przeczytali lub usyszeli przemycon w nim tez. Specyficznym wariantem metody ja tylko pytam jest metoda my tylko cytujemy. Tak mog zosta wykorzystane rubryki listy do redakcji lub telefoniczna opinia publiczna zawierajce skrajne oceny lub zgoa oskarenia kierowane pod adresem osb czy instytucji publicznych przez anonimowych czytelnikw. Wiadomo nam skdind (nie powiemy skd), e takie listy i opinie telefoniczne nieraz powstaj na redakcyjnych komputerach. Tak uwaaj autorytety Waciwym krlestwem tej metody jest reklama, ale w manipulacjach medialnych te si zdarza. Polega za na cytowaniu lub bezporednim przedstawieniu zachowania czy wypowiedzi osb cieszcych si publicznym zaufaniem z racji autorytetu osobistego, autorytetu sprawowanego urzdu lub pozycji ekspertw w jakiej dziedzinie do wsparcia twierdze niekoniecznie zgodnych z kompetencjami takich osb. O tym, czy obecno autorytetu w artykule lub audycji jest dziennikarsko uzasadniona, czy daje podstawy do podejrze o manipulacj, mog decydowa okolicznoci dodatkowe, np. obecno lub brak wypowiedzi jakiego kontrautoryte-tu majcego inny pogld, rodzaj kompetencji, jaki dany autorytet moe faktycznie mie w stosunku do poruszanego tematu itp. W niesawnym pseudodokumencie Dramat w trzech aktach dowodem wiarygodnoci twierdze Heatcliffa Pineiro miao by osobiste porczenie jego wieloletniego opiekuna, a przy okazji znanego i lubianego aktora Krzysztofa Kowalewskiego.

Czsto jest stosowany chwyt na profesora. Najbardziej politycznie zaangaowana i stronnicza wypowied w jakiej sprawie moe nabra w odbiorze walorw fachowej bezstronnoci przez to, e jest to wypowied czowieka z profesorskim tytuem. Czsto na takiej jednej wypowiedzi buduje si niezwykle daleko idce uoglnienia, w dodatku podawane w gwnych wydaniach Wiadomoci jako prawda wrcz naukowa, nie podlegajca dyskusji. Jestemy narodem nietolerancyj-nym. Nie znosimy obcokrajowcw, ludzi o innym kolorze skry, innej wierze, odmiennej orientacji seksualnej - mwi nam prosto w oczy o 19.45 prezenterka Wiadomoci. Tak cikie oskarenia nie mog pozosta bez dowodw. Czarnoskry lekarz opowiada, e kiedy woali za nim na ulicy asfalt. Co prawda, to byo dawno i na studiach, ale rana pozostaa otwarta do dzi. Puent, czyli powtrzenie tezy pocztkowej, wygasza oczywicie profesor, tym razem prof. Maria Szyszkowska, specjalistka od naszych wad narodowych. Inspiracj dla newsu bya jakoby konferencja o przywarach Polakw. Nazajutrz w prasie chcielimy sprawdzi, co to bya za konferencja, jakie badania przyczyniy si do tak drastycznych wnioskw. I c si okazao? Konferencja bya kameralnym spotkaniem modziey licealnej z pani profesor. Autorytetem naduywanym w niektrych polskich mediach jest osoba lub wybrane wypowiedzi Jana Pawa II. Jak wykorzystuje si autorytet papiea, wyczerpujco opisa w Rzeczpospolitej (grudzie 2001) Jacek Moskwa, wieloletni korespondent TYP przy Watykanie. Ale adne medium w Polsce nie ma monopolu na papiea. Korzyci z manipulowania jego wypowiedziami mog rwnie dobrze czerpa tak rne rodki przekazu, jak prawicowy Nasz Dziennik czy lewicowy tygodnik Przegld. Autorytet nie musi by znany ani nawet prawdziwy. Czasem wystarczy, e jest to kto, kto si na czym dobrze zna. I tak genera Henryk Dankowski, odpowiedzialny za wydanie rozkazu palenia teczek agentw SB, sta si dla TYP (w lutym 2002) autorytetem w sprawie rzekomej szkodliwoci udostpniania przez IPN teczek ocalonych przed nim samym. Przy okazji genera stara si przekona widzw, e teczki pali rzekomo za namow... biskupw. Tak oto doszo do pitrowej manipulacji, w ktrej autorytetowi esbeckiemu miay doda wiarygodnoci przywoane przez niego autorytety hierarchw Kocioa. Manipulacji wzmocnionej brakiem jakiegokolwiek komentarza dziennikarskiego. Przeniesienie To metoda zaawansowana. W sposb w peni wiadomy uywaj jej gwnie spece od reklamy i propagandy. Ale wcale nie okazjonalnie metoda ta goci w przekazach udajcych dziennikarskie. Polega ona na budowaniu skojarze pozytywnych lub negatywnych zwizanych z osob, instytucj, wydarzeniem poprzez wprowadzanie do przekazu elementw z zupenie innej bajki, ktre, nie majc adnego logicznego zwizku z tematem podstawowym (lub zwizek bardzo luny), zostan z nim przez odbiorcw jako skojarzone. Czasem chodzi tu o sugerowanie pseudozwizkw przyczy-nowo-skutkowych, a czasem tylko o wprowadzenie klimatu emocjonalnego. Klasycznym przykadem przenoszenia negatywnych emocji wywoanych przez tak manipulacj by sposb informowania o reformie suby zdrowia stosowany przez Panoram, Wiadomoci, a nawet Teleexpress. W pierwszym roku wdraania reformy nagminnie wizano z ni praktycznie kad informacj o tragedii, zaniedbaniu czy brakach w placwkach opieki zdrowotnej. Niekoniecznie wskazujc palcem na rzd, jako winnego. Wystarczyo podanie w jednym fleszu dwch wiadomoci - na przykad: karetka nie dojechaa na czas (pacjent zmar w poczekalni) i rozpocz si trzeci miesic obowizywania reformy by nastpio przeniesienie negatywnego skojarzenia. Podobnie wygldao informowanie o pozostaych reformach. Najczciej wizano zamykanie szk wiejskich z reform owiaty (cho szkoy zamykano przewanie z przyczyn demograficznych), a kopoty ZUS z reform ubezpiecze (cho baagan by rezultatem wieloletnich zaniedba i zego zarzdzania ZUS). Rwnie instrukcja,

na ktr skaryli si Gazecie Wyborczej dziennikarze bydgoskiego orodka TYP (z prawicy rozmawiaj tylko z panem X, on fatalnie wypada przed kamer), moga zaowocowa materiaem, w ktrym owo fatalne wypadanie, czyli dajmy na to wada wymowy, nieskadny jzyk, kiepska prezencja, mogo zosta przeniesione w odbiorze telewidzw na ocen wiarygodnoci, kompetencji lub siy argumentw pana X, nawet jeli powiedzia do kamery co godnego uwagi. Przykadem zastosowania przeniesienia emocji pozytywnych by dokument o generale Jaruzelskim nadany w grudniu 2001 przez telewizyjn Jedynk. Film o generale jako peno-wymiarowym czowieku, dlatego z udziaem ony. Nie miaa wprawdzie nic do powiedzenia o kolejach ycia i dziaalnoci politycznej generaa ani o jego biecych sprawach, bo m zamkn si w sobie, ale widz widzia, jak cierpi. Najbardziej z powodu postawienia ma przed sdem za Grudzie 70. I tak wspczucie widza dla ony (a z jej twarzy i tonu bia gorycz autentyczna) niepostrzeenie przenosi si... na ma - gwnego bohatera filmu. I o to wanie chodzio. Hierarchia i kontekst Tym razem nie chodzi o wyrywanie z kontekstu i wkadanie w kontekst elementw pojedynczego przekazu (artykuu, newsa), ale sposb konstruowania przekazw zoonych: kolumny prasowej, programu informacyjnego, magazynu. I wprowadzania tam hierarchii wanoci jednych tematw i osb na de innych. Nawet redaktorzy nie majcy adnych manipulacyjnych zamiarw podejmuj decyzje w rodzaju: to na pierwsz stron i z duym zdjciem, z tego tylko krtka notatka, to zaraz obok tamtego albo zaraz po tym, na to 3 minuty, a na to jedna, do rozmowy bierzemy panw X i Y albo tylko X itd. W mediach prywatnych czynnik stronniczoci przy podejmowaniu takich decyzji jest nieunikniony. I nie jest te dla nikogo tajemnic, e wpyw na nie ma profil ideowy danego medium i pogldy redaktorw. Rzadko kiedy na pierwszej stronie Trybuny, Gazety Wyborczej, ycia i Naszego Dziennika zobaczymy podobny zestaw tematw. Nieczsto te newsem numer l w Wiadomociach i Faktach bdzie to samo wydarzenie. Jeli nie ma akurat danego dnia su-pernewsa, ktry w kadej telewizji po prostu musi pj jako pierwszy: powodzi, paraliu komunikacyjnego kraju, katastrofy z du iloci ofiar, arcywanego gocia przybywajcego do Polski, to Fakty dadz na okadk jeden z rzeczywistych newsw dnia lub jakie wasne danie z gatunku tylko my o tym wiemy (czasem prawdziwy hit, ale zdarzaj si te rewelacje i sensacje na si), a Wiadomoci, o ile nie upichciy swojego dania specjalnego, zaczynaj zwykle od czego z Sejmu, rzdu lub o panu prezydencie. W kadym razie bdzie to co, co stworzy szybko pretekst do autorytatywnych wypowiedzi premiera, wicepremierw, z niewielkim dodatkiem wypowiedzi opozycji, ale ju niekoniecznie. W Panoramie udao nam si par razy zaobserwowa te inny chwyt, ktry mona nazwa technik ostatniego sowa. Najpierw kilka wypowiedzi posw opozycji krytykujcych rzd w jakiej sprawie, a na koniec prominentny polityk koalicji SLD-UP-PSL wyjania sytuacj pod bramk w kilku puentujcych sowach, po ktrych (skoro puenta ju bya) dziennikarze gosu nie zabieraj. Koniec newsu. Roma locuta, causa finita. Przechodzimy do kolejnego tematu. Pani redaktor robi miny, a pan redaktor wpada w ton Czasy, gdy najciekawsz czci lektury gazet byo czytanie midzy wierszami, ju na szczcie dawno za nami. Dzi nawet wytrawni felietonici prasowi wal kaw na aw i po oczach bez bawienia si w niuanse i niedopowiedzenia. Z samej natury sowa drukowanego dziennikarze prasowi maj zreszt ograniczone moliwoci przemycania treci, ktrych w druku nie wida. Ich koledzy z radia i telewizji s bardziej uprzywilejowani. Radiowcy mog (niezalenie od tego, co dosownie mwi) wpada w okrelony ton, a ich koledzy z telewizji mog w dodatku robi jeszcze miny. Chocia ewolu-

cja mediw elektronicznych coraz bardziej zmierza w kierunku koncentrowania uwagi odbiorcw nie na wydarzeniach i tematach, ale na prezenterach i innych gwiazdach, nie wszyscy odbiorcy jeszcze si na t mod przestroili i wci w sytuacji, gdy dziennikarz rozmawia z politykiem lub kilkoma, bardziej skupiaj uwag na sowach i zachowaniach goci, przez co gospodarz spotkania pozostaje troch w de. I w tym de moe on (lub ona) robi - prcz zadawania pyta i wygaszania komentarzy - rne rzeczy z gosem, twarz, caym ciaem wreszcie. Zarwno w radiu, jak i w telewizji modulacja gosu i jego zabarwienie emocjonalne maj spore znaczenie. A gdy jeszcze w telewizji z tonem gosu moe korespondowa mimika oraz cay body language, wszysdto to rzutuje na sposb, w jaki spora cz widzw oceni jako i wiarygodno wypowiedzi rozmwcw dziennikarza. Bo nawet jeli danego dziennikarza nie za bardzo lubi, to zwykle i tak bardziej ufaj jemu ni zaproszonym do studia politykom. W kocu zadaje pytania w imieniu widzw, a politycy czsto staraj si unika jasnych odpowiedzi. Najbardziej widowiskowe s miny o charakterze komentujcym: przyjazne, zaciekawione, znudzone, wtpice i naburmuszone. Czy zawsze s one do koca spontaniczne? Czasem mona w to wtpi. Przebitki i krajobrazy Kady cho troch rozbudowany news telewizyjny prcz pokazywania tego, co bezporednio naley do sprawy, zawiera take ujcia suce temu, by mona byo w trakcie ich pokazywania powiedzie co z offu, czyli spoza kadru. Kryteria rzdzce doborem takich przebitek bywaj rozmaite. Mog by czysto dziennikarskie (np. pokazanie atmosfery kuluarw Sejmu) lub rozrywkowe (kiedy np. dziennikarz mwi w sensie przenonym co o potkniciach, a jednoczenie widzimy posa, ktry cakiem zwyczajnie i dosownie potyka si na schodach). Prawdziwa mania robienia takich artw panuje w Faktach TVN, ale nie brak naladowcw wrd konkurencji. Zbitki obrazu z tekstem mog by jednak komponowane bynajmniej nie dla artu, tylko w subie wspomnianej wczeniej metody przeniesienia. Jako inaczej sucha si wypowiedzi generaa Jaruzelskiego o grudniu 1970 czy marcu 1968, gdy kadr wypeniaj sielskie pejzae tchnce naturalnoci, spokojem i melancholi. Zdradzajmy z czystym sumieniem Na koniec przypomnijmy bez ogrdek: nie ma i nigdy nie bdzie w peni skutecznych sposobw tropienia i rozbrajania w naszych umysach wszystkich manipulacji, jakie mog zdarzy si w rodkach przekazu. Prdzej czy pniej zmanipulowani zostaniemy. Nie pomoe nam rwnie popadniecie w totaln podejrzliwo i dostrzeganie manipulacji wszdzie i zawsze. Chyba e cakowicie zrezygnujemy z czytania, suchania i ogldania przekazw informacyjnych i publicystycznych, oczywicie za cen wyobcowania ze wiata powanych spraw publicznych. Co pozostaje tym, ktrzy tak wygrowanej ceny paci nie zamierzaj, a przy tym chc si przed manipulacj broni? Co jednak nam pozostaje. Odrobina praktycznej wiedzy o zagroeniach. Odrobina zdrowej podejrzliwoci, ktra nie wyradza si w mylenie spiskowe. Unikanie lub ograniczanie kontaktu z mediami, audycjami, autorami o szczeglnie bogatym dorobku manipulacyjnym. Nawet wbrew wasnym sympatiom osobistym i politycznym, bo najbardziej bezbronni jestemy wobec tych, ktrych lubimy i nie potrafimy przesta lubi. aden ze znanych nam kodeksw moralnych nie zabrania zdradzania ulubionej gazety lub stacji z innymi. Wic zdradzajmy z czystym sumieniem i szeroko otwartymi oczami i uszami. Mamy prawo. 6. Przewodnicy i rzecznicy, czyli mit suby publicznej Czy rodki przekazu i zatrudnieni w nich dziennikarze peni lub peni powinni jaki rodz) suby lub misji publicznej? A moe obowizek takiej suby spoczywa jedynie na publicznym

radiu i publicznej telewizji? Ot w myl ustawy o radiofonii i telewizji wszelkie media elektroniczne s zobowizane np. do upowszechniania edukacji obywatelskiej, co z pewnoci oznacza jaki rodzaj suebnoci. Take obowizujce w Polsce prawo prasowe stwierdza, e: prasa urzeczywistnia prawo obywateli do ich rzetelnego informowania, jawnoci ycia publicznego oraz kontroli i krytyki spoecznej. Sowo prasa w prawie prasowym dotyczy nie tylko gazet, ale mediw w ogle: tak publicznych, jak prywatnych czy nalecych do rozmaitych organizacji spoecznych. Czyli najszerzej rozumiana prasa winna suy jako narzdzie wykonywania konstytucyjnych uprawnie obywateli. Jest jednak faktem, e w ustawie o radiofonii i telewizji zadania mediw publicznych s okrelone szerzej i bardziej szczegowo ni niepublicznych. Nie ograniczaj si do rzetelnego ukazywania caej rnorodnoci wydarze i zjawisk w kraju i za granic, ale obejmuj take sprzyjanie swobodnemu ksztatowaniu si pogldw obywateli oraz umoliwianie obywatelom i ich organizacjom uczestniczenia w yciu publicznym poprzez prezentowanie zrnicowanych pogldw i stanowisk oraz wykonywanie prawa do kontroli i krytyki spoecznej. Ponadto media publiczne maj suy (sowo suy powtarza si w ustawie wielokrotnie) min.: umacnianiu rodziny, ksztatowaniu postaw pro-zdrowotnych i zwalczaniu patologii spoecznych. Nawet w wersji tak skrtowej i wybirczej obowizki suebne mediw publicznych prezentuj si w ustawie imponujco, chocia trudno si powstrzyma od uwagi, e zapis o umoliwianiu obywatelom uczestniczenia w yciu publicznym jest do osobliwy. Zdaje si z niego wynika, e uczestniczenie miaoby polega wycznie na ledzeniu tego, co media na temat ycia publicznego obywatelom prezentuj. Ale niech tam. Nie czepiajmy si drobiazgw. O ile w intencji ustawodawcw suebna rola mediw, nie tylko publicznych, jest czym oczywistym, to nie bya i nie jest ona rwnie oczywista dla dziennikarzy i szefw mediw, zwaszcza mediw o charakterze komercyjnym. W wywiadzie udzielonym kiedy tygodnikowi Przekrj Mariusz Walter, wwczas szef TVN, za jedyn misj swojej telewizji uzna misj biznesow. Sami dziennikarze te najczciej uwaaj, e w tym zawodzie liczy powinien si przede wszystkim profesjonalizm, a nie denie do osigania nawet najbardziej szczytnych czy spoecznie uytecznych celw. Ich zdaniem ju sam fakt istnienia niezalenych od wadzy rodkw przekazu jest wystarczajco uyteczny, skoro urzeczywistnia konstytucyjn zasad wolnoci sowa. Innej suby, ni fachowe wykonywanie zawodu (czasem kto jeszcze wspomni o rzetelnoci lub uczciwoci), dziennikarze peni nie chc. Ci nieco starsi niezgorzej pamitaj czasy, gdy suenie spoeczestwu oznaczao w praktyce rodkw przekazu przymus suenia... wadzy PZPR. Kiedy wic ktokolwiek dzi - a ju, nie daj Boe, politycy - zajknie si o su159 ebnej roli mediw, dziennikarze reaguj irytacj lub wzruszeniem ramion. Bywa w tym wszystkim wicej zwykej przekory i alergii na pewne sowa ni gruntownego odrzucenia potrzeby zachowania obywatelskiej postawy take w pracy zawodowej, ale taka deklaratywna odmowa suby przekada si niekiedy rwnie na niech do refleksji nad innymi ni czysto profesjonalne skutkami wasnej dziaalnoci dziennikarskiej. Nie byoby rzecz wart zachodu pisanie o micie suby publicznej jakichkolwiek mediw, gdyby autorom chodzio wycznie o zderzenie zapisw ustawowych z postawami i praktykami ludzi mediw, aby pokaza, e owe zapisy s mniej lub bardziej mityczne. Rzecz jasna, mniej lub bardziej s, ale prawie kade prawo jest w pewnej mierze mityczne, bo opisuje to, jak by powinno, a nie to, jak faktycznie bywa. A bywa przecie rozmaicie. Byoby rzecz niemdr i niesprawiedliw stwierdzenie, e polscy dziennikarze nie maj znaczcych osigni na niwie suenia obywatelom i dobru publicznemu. Maj je take ci, ktrzy o adnej subie nawet sysze

nie chc. Z drugiej strony, skoro publiczna suba mediw nie jest tylko postulatem, pozostaje sprecyzowa, komu i czemu taka suba miaaby suy. Komu? Oczywicie obywatelom, narodowi, spoeczestwu, ogowi Kowalskich, wasnym odbiorcom. Tu panuje w zasadzie zgoda, chocia wiele osb, mwic: nam - spoeczestwu, lubi wycza z tej zbiorowoci rozmaitych onych, w zalenoci od swoich antypatii. Czy take pastwu? Pewnie te. Ale pastwu w jakim sensie? Rzdowi, prezydentowi, Sejmowi, samorzdom? W takim razie jakiej wadzy. Tu ju zaczynaj si problemy. Nie tylko takie, o jakich pisalimy w rozdziale o dziennikarskiej niezalenoci. Na przykad czytelnicy Trybuny maj za ze wielu innym mediom, e rzucaj kody pod nogi rzdowi Leszka Millera, bo go krytykuj. Ale czytelnicy np. Gazety Polskiej uwaaj inaczej. Wasne sympatie polityczne ka Polakom - w zalenoci od tego, kto w danym momencie rzdzi w kraju czy w danej gminie - widzie podan rol mediw jako wspierajc lub krytykujc. Bo te generalnie le, a w kadym razie gorzej ni narody przywyke do pluralizmu, znosimy obcowanie z pogldami i postawami wyranie rnymi od naszych wasnych. Ale w ostatecznoci moe wikszo z nas daaby si przekona, e w wolnym, demokratycznym kraju suenie przez niezalene media pastwu powinno ograniczy si do pastwa w najbardziej oglnym sensie tego sowa. Pastwa jako dobra wsplnego, stojcego na stray bezpieczestwa obywateli oraz ich praw i wolnoci. aciska sentencja pro publico bono chyba dobrze oddaje kierunek podanej suebnoci mediw, co do ktrego nie trzeba by si od razu spiera. Tak jak nie od razu trzeba si spiera o suenie przez media obywatelom, ktrzy z wasnej kieszeni pac za gazety i abonament radiowotelewizyjny. Skoro za wiadomo komu, spytajmy teraz, czemu media powinny suy? Pozostawiajc na boku oczekiwanie, by media dostarczay rozrywki (to oczekiwanie staje si coraz silniejsze), podejdmy do ich suebnoci od strony bardziej powanej. Tu niby wszystko jest oczywiste: media maj kontrolowa zgodno ycia publicznego i dziaa wadz z prawem, interesem obywateli, a nawet zwyk przyzwoitoci. Maj uczyni korzystajcych z nich obywateli jak najlepiej poinformowanymi i zorientowanymi w sprawach publicznych. Po to, by wiedzieli, co trzeba wiedzie, by umie oceni sytuacj kraju, regionu, gminy. Po to, by rozumieli, na czym polega dziaanie pastwa, ycie gospodarcze, usugi publiczne, system prawny, a rozumiejc te rzeczy, potrafili kapita rozumienia wykorzysta do skutecznego radzenia sobie w rolach: wyborcw, podatnikw, pracodawcw, pracobiorcw, bezrobotnych, pacjentw, petentw, rolnikw, rodzicw, konsumentw, kredytobiorcw, inwestorw, emerytw, rencistw, lokatorw, spoecznikw itd. Czyli media powinny nas take obywatelsko edukowa. Oraz uatwia korzystanie ze zdobyczy cywilizacji i kultury. Co jeszcze? Wielu z nas uwaa, e czwarta wadza moe stawa w obronie obywateli przed naduyciami ze strony zwykych wadz lub innych si, ktre chc obywateli skrzywdzi. I wreszcie nie brak takich, ktrzy sdz, e media powinny dawa poczucie wsplnoty, przygarnia nas do siebie i czy z innymi ludmi. Te ostatnie oczekiwania znajduj si na granicy tego, czego si od mediw spodziewamy oficjalnie, czyli w naszych deklaracjach, a tego, czego pragniemy w skrytoci serca. Cz z nas przecie pragnie, by media nas pocieszay, wspczuy nam, potakiway naszym lkom, pogldom i gustom lub daway poczucie uczestniczenia w czym dobrym i wsplnym. O ile rola wsplnotowa, integracyjna mediw (zwaszcza lokalnych lub o charakterze religijnym) jest nie do przecenienia i na og dobrze suy odbiorcom, o tyle rola terapeutyczna, czyli polegajca na poprawianiu samopoczucia i utwierdzaniu nas w naszych pogldach, sympatiach i antypatiach, czsto okazuje si niedwiedzi przysug. Tak jak rodki znieczulajce zwykle nie lecz chorb, tak te rozdymanie terapeutycznych skonnoci mediw nie suy dobremu informowaniu i wyjanianiu rzeczywistoci. Tymczasem najbardziej wpywowe polskie media, szczeglnie telewizja i radio, o wiele lepiej radz sobie z zaspokajaniem naszych

potrzeb psychicznych ni informacyjnych i edukacyjnych. Skd wiadomo, e nie potrafi sprosta tym drugim? Na przykad z bada socjologicznych i sonday. Smutek statystyk Wkraczanie przez laikw na teren owiecki zawodowych socjologw jest zawsze ryzykowne. Szczeglnie wtedy, gdy intruzi zamierzaj wyciga z wybirczego traktowania wynikw bada jakie wnioski na wasne potrzeby. Podejmiemy jednak to ryzyko, posugujc si zreszt rnymi procentami wycznie dla zilustrowania tego, co nie jest adnym odkryciem ani tajemnic. Jest le. Polacy s chronicznie niedoinformowani, zdezorientowani i generalnie zagubieni w rzeczywistoci. Wedug bada CBOS w roku 1998 ponad 50% Polakw nie rozumiao znaczenia takich sw, jak: budet pastwa, trybuna stanu czy reprywatyzacja. (W nastpnych latach to badanie nie byo ju przez CBOS powtarzane, a przynajmniej nie zostao opublikowane w dostpnych w Internecie komunikatach). W roku 2000, czyli ju dwa lata pniej, ponad 60% Polakw nie czuo si poinformowanych o czterech reformach rzdu Buka, skdind ocenianych przez nich nader krytycznie. O ile bezporednie dowiadczenia obywateli z opiek medyczn mogy tumaczy niech do reformy tej sfery, to ju w przypadku reformy samorzdowej czy ubezpiecze emerytalnych obywatele mieli niewiele wiedzy z pierwszej rki. O postawie krytycznej musiay zatem decydowa bardziej zoone powody. Zoone rwnie z tego, co w postaci gotowych opinii i sugestii serwoway media. W 2001 roku 72% Polakw deklarowao, e ma mae rozeznanie w zasadach funkcjonowania ZUS po reformie, 61% czuo si sabo poinformowanych na temat uczestnictwa w funduszach emerytalnych, a Kowalscy (55%) maj uczucie sabego poinformowania o problemach integracji Polski z UE. Tylko 7% twierdzi, e s poinformowani dobrze. O prawach pacjenta 27% Polakw nie syszao w ogle, 54% syszao, ale nie przypomina sobie szczegw, a tylko 19% uwaa, e wie, czego dokadnie dotycz. Wysoki wskanik odpowiedzi, e Kowalski o czym sysza, ale szczegw nie pamita, jest tu charakterystyczny i powtarza si w badaniach ankietowych na rozmaite tematy. Dzwoni dzwoni, ale nie wiadomo, w ktrym kociele. I co z dzwonienia miaoby wynika. Sonday badajcych wprost stopie poinformowania robi si stosunkowo niewiele. Najczciej badajcy z gry zakadaj posiadanie przez respondentw wiedzy wystarczajcej do tego, by mogli wyrazi swj stosunek do tematw pyta. Ale nawet z takich bada skupionych na ocenianiu mona wywnioskowa to i owo na temat stopnia orientacji ankietowanych. Uderza na przykad wysoki odsetek osb deklarujcych brak opinii (zwykle wedle formuy trudno powiedzie). W samych tylko komunikatach CBOS w roku 2001 znalelimy kilka dajcych do mylenia przykadw. 40% ankietowanych nie miao zdania, gdy proszono ich o porwnanie starego systemu emerytalnego z nowym: ktry lepszy. Dla 26% ankietowanych byo rzecz obojtn, wedug jakiej ordynacji mieliby wybiera posw na Sejm (wikszociowej czy proporcjonalnej), a 18% cakiem nie miao zdania. Razem 44% ludzi najwyraniej nie zorientowanych w rnicach midzy istotnymi dla ksztatu demokracji rozwizaniami ustrojowymi. Za wyborem odpowiedzi: trudno powiedzie, mog sta zapewne rozmaite przyczyny, ale czy nie jest uprawnione przypuszczenie, e tacy respondenci nie wiedz, co powiedzie, bo w ogle nic lub bardzo mao wiedz o przedmiocie pytania? Trudno nie pokusi si wreszcie o wnioski z odpowiedzi sugerujcych zdolno wydawania przemylanych ocen. W roku 1990 prywatyzacja bya uwaana za korzystn dla polskiej gospodarki przez 43% respondentw bada CBOS. Podobny pogld w roku 2001 wyrazio ju tylko 20% ankietowanych. O ponad poow mniej. Liczba przeciwnikw prywatyzacji wzrosa w

tym czasie z 8 do 33%! Czy w cigu dekady dzielcej obydwa pomiary opinii prywatyzacja okazaa si dla kondycji polskiej gospodarki szkodliwa? atwiej byoby tu zrozumie niezadowolenie spowodowane np. bardziej bezwzgldnymi stosunkami panujcymi w pracy (obcinanie przywilejw socjalnych, ze traktowanie przez szefw, zwolnienia grupowe). Lub niezadowolenie wynikajce z wiedzy o aferach towarzyszcych niektrym przypadkom prywatyzacji. Tym bardziej e popularne media donosiy czciej wanie o nich ni o innych aspektach prywatyzacji. Ale w sondaowych odpowiedziach dominuje opinia o szkodliwoci prywatyzacji dla stanu gospodarki wanie, co kae si domyla, e rosnca grupa respondentw wierzy w wiksz efektywno gospodarki znacjonalizowanej. A co z reprywatyzacj? Od roku 1991 do 2001 poparcie dla niej spado z 65 do 38%. Gwnie dlatego, e negatywnie nastawiona cz respondentw uznaa, i reprywatyzacja przyniesie Polsce... szkody gospodarcze. Skd jednak takie przekonanie, skoro do masowej reprywatyzacji w Polsce dotd nie doszo? Rnice pogldw na takie tematy s rzecz naturaln w kadym kraju, gdzie istniej podobne problemy do rozwizania, jednak dynamika wzrostu spoecznej niechci do prywatyzacji i reprywatyzacji w Polsce nie znajduje pokrycia we wzrocie wiedzy na ich temat. A zwaszcza na temat ich konsekwencji ekonomicznych. Zawodowi ekonomici konfrontowani z takimi danymi sondaowymi rozkadaj rce i chtnie wini politykw za robienie wyborcom wody z mzgu. Faktycznie, nie brakowao w minionej dekadzie politykw, ktrzy hasa prywatyzacji, a jeszcze bardziej reprywatyzacji traktowali jak porczne straszaki, a nie tematy do powanych debat. Rodzi si pytanie, co w tym czasie robili polscy dziennikarze, ktrym Kowalski bardziej ufa ni politykom i kapitalistom. Szukanie koza ofiarnego czy branie byka za rogi? Co w tym czasie robili dziennikarze? Stawianie takiego pytania jest jeszcze bardziej ryzykowne ni naraanie si na zarzut dyletantyzmu ze strony socjologw. Jak to, co robilimy w tym czasie odpowie wielu dziennika165 ry - pracowalimy ciko i czsto za marne pienidze. To nie nasza wina, e politycy baamuc wyborcw. e biznesmeni robi przekrty. Ani to, e miliony Polakw cierpi na analfabetyzm funkcjonalny i nie rozumiej poprawnie tego, co czytaj lub sysz, przez co zawsze bd niedoinformowani. Ot, przewidujc tego rodzaju reakcje, pieszymy wyjani, co nastpuje. Nie szukamy kozw ofiarnych. Szukamy przyczyn. Mona z sensem pyta przynajmniej o to, co w tym czasie robiy najbardziej wpywowe rodki przekazu, czyli telewizja, a zwaszcza telewizja publiczna. Tak si bowiem skada, e pras codzienn czyta regularnie (czyli codziennie lub kilka razy w tygodniu) nieco ponad 30% Polakw, radia sucha mniej ni 50%, a telewizj oglda okoo 95%. Tak wynika z bada CBOS opublikowanych w styczniu 2001 roku. I trzeba doda, e s to i tak wyniki optymistyczne, jeli chodzi o czytelnictwo prasy. Statystyki wczeniej publikowane wypaday gorzej. Tak czy inaczej, zdecydowana wikszo Polakw prasy codziennej nie czyta lub czyni to sporadycznie, za to bardzo zdecydowana wikszo oglda telewizj i to przede wszystkim program \ telewizji publicznej. A skoro tak jest, to adne uniki przed wspodpowiedzialnoci telewizji za stan poinformowania i obywatelskiej edukacji Kowalskich nie pomog. To prawda, e finansowe i kadrowe moliwoci komercyjnych stacji radiowych i telewizyjnych w dziedzinie krzewienia najszerzej rozumianej edukacji obywatelskiej s mocno ograniczone. Ograniczone (chocia istniejce) s take ich ustawowe zobowizania w tej mierze. Informacja przekraczajca ramy serwisu lub pgodzinnej audycji telewizyjnej, publicystyka wykraczajca poza wpuszczenie do studia politykw, programy edukacyjne (nie myli z audycjami dla szk) -

to wszystko naprawd sporo kosztuje. A przyciga mniej widzw lub suchaczy, ni jest to mie reklamodawcom. Nadawcy komercyjni zawsze znajd do argumentw, by wykrci si od suby publicznej w szerszym wymiarze. Ale nie znaczy to, e ich rwnie nie mona rozlicza z grzechw, ktre popeniaj na niwie informowania i edukowania Kowalskiego. Robi mao, a robi le, to nie zawsze to samo. Bo nawet mao mona robi dobrze. Natomiast nadawcy publiczni, a TYP w szczeglnoci, mog by rozliczani ju bez adnej taryfy ulgowej. S to nadawcy publiczni z mocy ustawy, o zapisanych w ustawie obowizkach suebnych, i korzystajcy z publicznych pienidzy. Wbrew powszechnym (oczywicie tylko w prasie) utyskiwaniom na to, e TYP produkuje za mao programw misyjnych lub emituje je o dziwnych porach (np. w nocy), gwny grzech TYP ma charakter jakociowy, a nie ilociowy. Polega po prostu na robieniu zych audycji z misyjnej kategorii: zej informacji, zej publicystyki politycznej, ekonomicznej, spoecznej i kulturalnej. Zej - to znaczy: nierzetelnej, nieciekawej, antyedukacyjnej. Bo za te same pienidze mona by robi programy dobre, ciekawe, pouczajce. Tymczasem takie programy w TYP stanowi zaledwie nieliczne rodzynki w ciecie ugniecionym z byle czego i byle jak. Wszystko, co w tej sprawie ma do powiedzenia prezes Zarzdu TYP, to wygoszenie deklaracji, e staramy si realizowa misj publiczn i bardzo czsto nam si to udaje (Rzeczpospolita, 24-26.12.1999). To mniej wicej tak, jakby jaki minister powiedzia: przy podejmowaniu moich decyzji staram si przestrzega prawa i bardzo czsto mi si to udaje. A przecie TYP, chocia formalnie SA, jest instytucj publiczn w nie mniejszym stopniu ni jakikolwiek urzd pastwowy. Nie przeszkadza to jej szefom czu si nie sugami publicznymi, ale menederami potnej korporacji, ktra ma waniejsze cele i interesy, ni wykonywanie deficytowych misji, choby i zapisanych w ustawie. Co ciekawe, wiele prywatnych gazet sub publiczn traktuje o wiele powaniej ni publiczna telewizja, chocia nie maj obowizku a tak si stara. wiadczy o tym ogromny wysiek (np. Gazety Wyborczej, Rzeczpospolitej oraz innych tytuw) woony w przygotowanie publikacji poradniczych i edukacyjnych dla podatnikw, pracownikw, pacjentw, maturzystw, uczniw itp. Przy okazji udao si wykaza, e drukowanie obszernych materiaw o charakterze uytkowym (wzory PIT-w, arkusze egzaminacyjne z instrukcjami obsugi) wcale nie musi sta w sprzecznoci z komercyjnym charakterem mediw, a wrcz przyczynia si do zwikszenia poczytnoci. Jedn rzecz na temat mediw, nie tylko publicznych, warto mie w pamici. To, e w sondaach Kowalscy wyznaj, i chc by przez telewizj rozrywani, nie znaczy, e nie potrzebuj i nie oczekuj ju niczego innego. Statystyczny Polak, nawet ten, co nigdy na oczy nie widzia prawa prasowego i ustawy o radiofonii i telewizji, cakiem po prostu uwaa dziaalno wszelkich mediw za rodzaj suby publicznej. Nawet jeli sub t rozumie na swj wasny sposb. W dziennikarzach widzi swoich rzecznikw i przewodnikw. A take dziaajcych z jego mandatu kontrolerw wadzy. W czym Kowalski ma racj, a w czym pada ofiar zudzenia? Mandaciki do kontroli! Chocia kontrola czwartej wadzy nad zwykymi wadzami, nad politykami i urzdnikami wszystkich szczebli rzdzenia nigdy i nigdzie nie bya tak skuteczna, jak gosi mit pierworodny czwartej wadzy, to przecie w ustrojach demokratycznych zawsze bya i jest czym wicej ni tylko mitem. Zwaszcza politycy sprawujcy rozmaite stanowiska pochodzce z wyboru musz bra pod uwag zarwno zwikszone zainteresowanie dziennikarzy ich dziaalnoci, jak i moliwe skutki tego zainteresowania dla ich dalszej kariery politycznej. Wprawdzie wyborcy w Polsce wci maj sab pami, ale od ludzi sprawujcych wadz z demokratycznego mandatu co najmniej oczekuj, e nie dadz si przyapa na rzeczach kompromitujcych. Od dziennikarzy za oczekuj co najmniej patrzenia na rce

politykom tam, gdzie wzrok zwykego wyborcy nie siga. A ten w przypadku politykw dziaajcych na scenie krajowej i piastujcych centralne urzdy siga dokdkolwiek tylko za porednictwem mediw. Poczynania radnych lub czonkw zarzdu gminy mona pozna osobicie lub z lokalnych plotek. O tym, co dobrego lub zego zrobi jaki minister, mona tylko przeczyta w gazecie lub usysze w radiu czy telewizji. I trzeba przyzna, e w kwestii oglnie rozumianej kontroli czwartej wadzy nad wadzami publicznymi interes mediw jest na og zbieny z zainteresowaniami obywateli. Media inne ni czysto rozrywkowe po prostu ywi si tym, co dobrego i zego robi politycy. Zwaszcza gdy robi co, co wzbudza kontrowersje. Tu rodki przekazu staraj si zdobywa i publikowa informacje nie tylko dlatego, e ludzie chc to wiedzie, ale na szczcie, z tego powodu rwnie. Inne powody take istniej. Wiadomo, e np. gazeta lewicowa bdzie duo dociekliwiej i krytyczniej ledzi poczynania politykw prawicy ni lewicy. I odwrotnie. I nie ma w tym nic niezwykego, przynajmniej w przypadku prywatnych rodkw przekazu, ktre swoich sympatii przed odbiorcami nie ukrywaj. Wiadomo take, e media nastawione na zdobywanie popularnoci rozmaitymi sensacjami chtniej nagoni fakty o drugorzdnym znaczeniu, byle pikantne (np. konflikt personalny midzy ministrami), ni grube bdy polityczne, ktrych bez nudnej dla odbiorcw analizy prawnej czy ekonomicznej zdemaskowa i opisa si nie da. Tak jest z wieloma ustawami parlamentu czy rozporzdzeniami rzdu. Jeli opozycja polityczna sama nie narobi wok nich haasu, dziennikarze mog si nawet nie dowiedzie, e jest jaki problem do zbadania. Tak byo za rnych rzdw i rnych opozycji. Mona pokusi si o stwierdzenie, e to wanie kadorazowa opozycja, zwaszcza parlamentarna, wsptworzy agend zainteresowa wielu dziennikarzy, a nawet zadaje im tematy. (Prorzdowa polityka telewizji publicznej i czci radia publicznego - po wrzeniu 2001 - jest pod tym wzgldem nietypowa). Taka cokolwiek opozycyjna perspektywa patrzenia przez wiele mediw na wiat wadzy ma swoje oczywiste zalety,, ale kryje te w sobie pewne niebezpieczestwa. Zalety s jasne: dziennikarze baczniej przygldaj si tym, ktrzy - bdc przy wadzy - mog wyrzdzi najwiksze szkody interesowi publicznemu. To oni podejmuj najwaniejsze decyzje, to oni maj dostp do ogromnych pienidzy, to oni mog posugiwa si przepisami o tajemnicy pastwowej do ukrywania tego, co ukry by chcieli. Z drugiej strony, oczekiwanie mediw, e opozycja sama podrzuci im wskazwki uatwiajce patrzenie rzdzcym na rce, osabia zawodow samodzielno i dociekliwo dziennikarzy. Tak rozleniwieni, serwuj odbiorcom gwnie to, co im samym podano na tacy, podczas gdy za cen wikszego wysiku wasnego mogliby nieraz znale rzeczy ciekawsze. I czasem bardziej kopotliwe, czy to dla rzdu, czy dla kogokolwiek innego. Prawdziwie dziennikarskie patrzenie wadzy na rce odbywa si u nas gwnie w prasie, i to w niewielu gazetach i tygodnikach. Radio jest pod tym wzgldem duo mniej aktywne, a telewizja ju dawno przerobia polityk na polityczny teatr i reality show. W codziennej praktyce wikszoci polskich mediw krluj tematy atwo dostpne lub - rzdzie] zadane. atwo dostpne, czyli takie, ktre mona zowi bez wikszego wysiku na konferencjach prasowych, w kuluarach Sejmu lub rady miasta, od rzecznikw prasowych lub... z innych mediw, ktre jaki temat podjy jako pierwsze. Zwaszcza telewizja sprawia wraenie uzalenionej od gazet jako rda inspiracji. Bo te krlowa mediw ma w sobie wicej z leniwego trutnia ni skrztnej robotnicy. Z kolei tematy zadane to nie tylko takie, ktre s podejmowane z sympatii danego medium do jakiej siy politycznej, ale i takie, ktre dziennikarze zdobyli z rozmaitych nieoficjalnych przeciekw, tyle e czsto s to przeciek kontrolowane przez rda, ktre same szukaj kogo, kto zechce taki towar kupi. I zdarzao si ju w III RP, e w taki wanie sposb dziennikarzami manipulowali politycy, urzdnicy, biznesmeni, a nawet funkcjonariusze sub specjalnych. Klasycznym przykadem instrumentalnego wykorzystania TYP byy informacje o spektakularnych

akcjach Urzdu Ochrony Pastwa podawane niemal natychmiast przez Wiadomoci. Potem si zwykle okazywao, e przecieki kontrolowane miay suy jakim pozadziennikarskim celom - jak w przypadku zatrzymania prezesa Orlenu w lutym 2002, gdy ministrowi Kazmarkowi chodzio o wywarcie publicznego nacisku na rad nadzorcz koncernu naftowego, by ta odwoaa menedera pochodzcego z innego politycznego zacigu. ycie na gorcym uczynku Skonno dziennikarzy do korzystania z informacji atwych do zdobycia nie oznacza, jednak, e ich dziennikarstwo musi by z zasady nieciekawe i nietwrcze. Na rutynowej konferencji prasowej dociekliwy i przytomny dziennikarz moe zada nierutynowe pytania. Interesownie podrzucony przez kogo temat moe dociekliwego dziennikarza zaprowadzi dalej, ni yczyby sobie nadawca przecieku, od ktrego rzecz si zacza. I tak w praktyce bywa. Szczeglnie wtedy, gdy dziennikarz nie zadowoliwszy si tym, co dosta, zaczyna myle i dziaa faktycznie samodzielnie. W minionym 170 dwunastoleciu polskie rodki przekazu (zarwno te powane, jak i skandalizujce) ujawniy wiele spraw, ktre bez udziau mediw pozostayby pewnie nie ujawnione lub nie nabrayby rozgosu. Nie tylko w polityce. Take w pracy urzdw i instytucji publicznych. W dziaalnoci fundacji i stowarzysze. W biznesie. Oraz na styku tych sfer. Dziennikarze patrz wszak na rce nie tylko ludziom posiadajcym mandaty wyborcze do sprawowania wadzy. Kada instytucja, organizacja czy firma musi liczy si z tym, e jej dziaalno oraz powizania stan si przedmiotem dziennikarskiego zainteresowania. I zazwyczaj zainteresowanie to objawia si, gdy dziennikarze wywsz co, co wydziela podejrzan wo. Na przykad zapach pienidzy publicznych na kontach firm prywatnych lub zapach pienidzy prywatnych w kieszeniach osb publicznych. Std skonno do obwchiwania niektrych przetargw w ramach zamwie publicznych. Std ciekawo dotyczca stanu majtkowego politykw i urzdnikw oraz ich kontaktw ze wiatem biznesu. Pobudzajco na dziennikarskie nosy dziaaj take pozaurzdowe kontakty policjantw, prokuratorw i sdziw. Zwaszcza gdy chodzi o kontakty z ludmi, do ktrych sudzy Temidy powinni mie stosunek cile urzdowy i aden inny. Nie ma te niczego niezwykego w tym, e dziennikarze lubi nieufnie wszy wok instytucji zaufania publicznego (chocia nie zawsze publicznych), do ktrych poza wymiarem sprawiedliwoci nale: wszelkie instytucje finansowe, w tym banki, ZUS, Kasy Chorych, instytucje opieki zdrowotnej, firmy ubezpieczeniowe, e poprzestaniemy na tych wybranych przykadach. Tu rwnie zapach pienidzy publicznych i prywatnych jest na tyle silny, e moe stanowi pokus do zachowa podejrzanych. S wreszcie dziennikarze wyczuleni na rozmaite akty naduycia wadzy, wywierania przymusu, manipulacji, kamstwa, odmowy udzielenia informacji, bezdusznoci. Po pierwsze dlatego, e ich samych takie zjawiska drcz w pracy zawodowej. Po drugie dlatego, e ludzi to obchodzi. Lista publikacji, ktre w ostatnim dwunastoleciu ujawniy co, co na szkod pastwa lub obywateli miao pozosta niejawne lub nienagonione, byaby bardzo duga. Nawet z pominiciem tego, co dotyczyo spraw cile lokalnych i tylko w lokalnych mediach zaistniao. Witold Bere w ciekawej ksice Czwarta wadza. Najwaniejsze wydarzenia medialne III RP przypomina, obok wydarze znaczcych z innych powodw, take wybrane a najbardziej gone sprawy, ktre stay si publicznymi gwnie lub wycznie za spraw mediw. Palenie teczek SB w latach 1989-1990, afera banku Bo-gatina, komputeryzacja rzdu premiera Pawlaka przez firm InterAms, korupcja w policji poznaskiej, sprawa Polisy, Wakacje z agentem, zwizki ministra Buchacza z koncernem Bykowskiego czy afera elatynowa z udziaem Kazimierza Grabka i dwch kolejnych rzdw. Poniewa lista Beresia koczy si na roku 1998, warto przypomnie take kilka spraw

pniejszych: batalie Rzeczpospolitej w sprawie podejrzanych zwizkw midzy wiatem przestpczym a sdziami (Toru, Biaystok), afera korupcyjna w MON (za wiceministra Szeremietiewa), tajemniczy akt aski prezydenta Kwa-niewskiego wobec skazanego Stajszczaka (przy okazji media zajy si podobnymi przypadkami z czasu prezydentury Wasy), inwazja dziaaczy PSL na stanowiska w NIK za prezesury Wojciechowskiego, handlowanie skrami zmarych pacjentw. Czy wreszcie ubezpieczenie przez firm ubezpieczeniow kontrolowan przez Aleksandra Gudzowatego majtku... TYP. To tylko wybrane przykady spord wielu innych. Wykryte lub rozpracowane w wikszoci przez dziennikarzy prasowych. A nastpnie podejmowane (lub nie) przez inne media. Bez dziennikarskiej dociekliwoci, uporu, a czasem take gotowoci podjcia ryzyka, Kowalski by si o nich pewnie nie dowiedzia. Wprawdzie kade dziennikarstwo zmierzajce do ujawnienia tego, co samo z siebie jawnym nie jest, ma w sobie element ledczy, ale istnieje te pojcie dziennikarstwa ledczego, zwyczajowo zarezerwowane dla okrelania pracy tych dziennikarzy, ktrzy w swoich dociekaniach posuwaj si najdalej i sigaj take po specjalne metody zdobywania informacji. Dla dziennikarza ledczego korzystanie z usug anonimowych informatorw, siganie po utajnione dokumenty, nagrywanie rozmw ukrytym mikrofonem czy ukrywanie przed rozmwcami faktu, e jest si dziennikarzem, to niejako cz warsztatu. S to jednak metody kontrowersyjne, czasem wrcz podpadajce pod rne paragrafy, wic dziennikarz powinien mie naprawd dobre powody, by zachowywa si jak oficer dochodzeniowy. W gruncie rzeczy jedynie szczere przekonanie, e przygotowywana publikacja pomoe w zwalczaniu przestpczoci lub odda przysug polskiej racji stanu, moe usprawiedliwi dziennikarza sigajcego po tak niedziennikar-skie metody. Trzeba mie jednak wiadomo, e ten rodzaj dziennikarstwa jest u nas tyle elitarny, co marginalny. Praca reportera ledczego jest czasochonna i ryzykowna. I w stosunku do fatygi i ryzyka sabo opacana. A e w praktyce wymaga wyczenia reportera - czasem na kilka tygodni - z codziennego wyrabiania dziennikarskiej normy, bywa przywilejem silnych gazet, gwnie oglnopolskich, ktre sta na opacanie takich fanabe-rii. Ryzyko reportera ledczego polega take na tym, e sam moe zosta zmanipulowany przez swoich informatorw i uyty jako narzdzie prowokacji. Lub zgoa pa jej ofiar. W swoim czasie tygodnik Nie zaaranowa, a nastpnie sam zdemaskowa okrutny art zrobiony pewnej dziennikarce Gazety Wyborczej, ktra daa si wpuci w fikcyjne ledztwo w fikcyjnej sprawie. Jak cikim chlebem jest uprawianie dziennikarstwa ledczego w Polsce, mog zawiadczy (i czasem publicznie wyznaj) przedstawiciele tego do rzadkiego gatunku: Jerzy Jachowicz, Anna Marszaek, Jacek Leski, Rafa Kasprw, Bertold Kittel, Stanisaw Janecki, Leszek Kras-kowski czy Jarosaw Jakimczyk. W chwilach zwtpienia polscy dziennikarze ledczy mog szuka pocieszenia w porwnywaniu swojego losu z losem kolegw z Biaorusi, Ukrainy, Rosji lub Rumunii. Tam podobno istnieje przysowie, e dobry dziennikarz ledczy to martwy dziennikarz. I nie zawsze s to tylko czcze sowa. I co z tego wyniko? Ile z ujawnionych przez dziennikarzy afer, skandali, aktw korupcji lub protekcji, naduy wadzy, przykadw niekompetencji i niefrasobliwoci zakoczyo si w sposb oczekiwany przez obywateli, to ju inna sprawa. Zdarzay si potem dymisje, a nawet procesy i wyroki, ale czasem nic si nie dziao. Zaniedbania w tej mierze obciaj zwykle sumienie innych ni czwarta wadza. Ta zrobia swoje. Niekiedy z uporem wakowaa pewne tematy miesicami, jak choby dziennik Rzeczpospolita w sprawie skandalicznych kontaktw toruskiej pa-lestry ze wiatem przestpczym. Ale media nie mog zastpi w wyciganiu konsekwencji prezydentw, premierw, ministrw, prokuratorw i sdziw. Sami redaktorzy i dziennikarze lubi si skary, e ich praca ledcza czsto idzie na marne. I maj w tych narzekaniach nieco racji, ale nie do koca.

Po pierwsze, przynajmniej cz zainteresowanych obywateli dowiedziaa si dziki takim publikacjom czego istotnego. Po drugie, strach byoby y w kraju, w ktrym kady artyku ledczy koczyby si wyrokami czy choby tylko automatycznymi dymisjami. Tak ju kiedy w Polsce bywao i nie miao to nic wsplnego z potg czwartej wadzy, bo media byy wwczas tylko narzdziem jedynej prawdziwej wadzy. Pierwszej i ostatniej. Warto wreszcie pamita (a czsto o tym zapominamy), e nie wszystko, co wyglda na skandal czy afer w gazecie, radiu czy telewizji, jest do koca lub w ogle tym, czym si by wydaje. Zarwno naciski polityczne, jak i pogo za sensacjami ju nieraz owocoway albo przesad, albo wrcz manipulacjami. Do dzi wspominamy nie bez rozbawienia wykrycie nielegalnej wytwrni mleka w proszku opisane tak, jakby chodzio o wykrycie przez policj fabryki amfetaminy. Ju cakiem bez umiechu przypominamy (po raz kolejny) niesawny Dramat w trzech aktach o rzekomym finansowaniu z pienidzy FOZZ politycznej dziaalnoci braci Kaczyskich czy rzekome opacenie plakatw wyborczych Krzaklewskiego przez Orlen. Take przywoywana ju sprawa ponurych powiza midzy pracownikami pogotowia ratunkowego i szpitali a firmami pogrzebowymi nie do koca okazaa si tym, czego mona si byo spodziewa po pierwszych audycjach Radia d i publikacjach Gazety Wyborczej. To, co byo w niej do koca sprawdzone, czyli handlowanie informacjami o zgonach i nakanianie przez personel medyczny rodzin zmarych do wyboru konkretnego zakadu pogrzebowego, byo ju znacznie wczeniej opisywane w prasie - bez wikszego zreszt rezonansu. To, co brzmiao najbardziej szokujco rozmylne umiercanie pacjentw pavulonem - potwierdzenia dotd nie znalazo i pewnie ju nie znajdzie. I o ile samo podniesienie i nagonienie karygodnych praktyk z udziaem rodowiska medycznego byo ze wszech miar suszne, to sposb sprzedania tematu i dalszego jego ogrywania przez kolejne media mg wzbudzi wtpliwoci i niesmak. Granica midzy sub publiczn a robieniem sensacji bywa czasem cienka. Obrocy Kowalskiego Niejeden i niejedna z tsknot w sercu wspominaj czasy, gdy zwyky Kowalski mg si poskary gazecie na bezdusznego urzdnika lub chamskiego sprzedawc, a wtedy dziennikarze interweniowali, skutkiem za ich interwencji bywao przykadne ukaranie przeladowcw Kowalskiego. Czasem nawet ich zwierzchnikw. Media w PRL byy faktycznie bardziej interwencyjne ni obecnie. Tyle tylko, e interwenioway nie jako autonomiczna czwarta wadza, ale jako jeden z organw wadzy partyjnej. I tylko za wyranym przyzwoleniem takiego czy innego sekretarza, ktry w ostatecznoci decydowa, czy do interwencyjnej publikacji w ogle dojdzie. Std te przywilej interweniowania w interesie Kowalskiego by wanie przywilejem przyznawanym tylko niektrym mediom, tylko niektrym dziennikarzom i tylko w niektrych sprawach. I na pewno nie w takich, w ktrych Kowalski poskaryby si na funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej, SB, wojska lub wadz partyjnych (chyba e jaki dziaacz partyjny zosta przeznaczony na odstrza). Dziennikarskich interwencji nie musia si take obawia aden urzdnik magistratu czy prezes spdzielni, korzystajcy z partyjnego zaufania i ochrony. Tyle dla odwieenia pamici tudzie wypenienia edukacyjnej powinnoci autorw wobec modszych czytelnikw, ktrzy nie mog tamtych lat pamita. Naturalne wydaje si teraz pytanie, dlaczego wolne media w wolnej Polsce dziennikarstwo interwencyjne uprawiaj marginalnie? Takie przynajmniej mamy wraenie podczas przegldania codziennej prasy, suchania radia czy ogldania telewizji. Na ile takie wraenie jest trafne? Rzecz warta zbadania. Po pierwsze, warto zwrci uwag na to. W mediach peerelowskich materiay interwencyjne rzucay si w oczy lub uszy najbardziej dlatego, e za to suyy im dominujce tam nudne oficjaki. Dziki cenzurze i autocenzurze ycie polityczne, dziaalno rzdu i partii nie mogy dotrze do odbiorcw w formie jakichkolwiek sensacji. Pisano i mwiono o nich nieciekawie i sztampowo. Dlatego, kiedy na szpalty partyjnego dziennika wdziera si

kawaek rzeczywistoci, a ta rzeczywisto w dodatku skrzeczaa, byo na co zwrci uwag i co zapamita. Dzi drobne interwencje dziennikarskie wypadaj z koniecznoci blado na de doniesie o aferach korupcyjnych, konfliktach parlamentarnych czy nawet gminnych. Ale takie interwencje nadal istniej. Zupenie serio lub - jak w przypadku Janusza Weissa z radia Zet - z satyrycznym przymrueniem oka w ramach telefonw w bardzo nietypowej sprawie. Sprawie zgoszonej przez konkretnych suchaczy. Nie kto inny, jak wanie dziennikarze alarmowali w sprawie dwjki emerytw mogcych trafi do wizienia z powodu alimentw nie paconych przez ich syna. W sprawie klientw oszukanych przez takie czy inne biuro turystyczne. W sprawie petentw, ktrych rozmaite urzdy odbijay midzy sob jak pieczk pingpongow. W sprawie pacjenta, ktry zmar, poniewa pogotowie odmwio przyjazdu. W sprawie czowieka skatowanego przez ochroniarzy z hipermarketu. Nie ma tygodnia, by ktre z mediw, zwaszcza regionalnych i lokalnych, nie interweniowao w sprawach rozmaitych krzywd, jakie spotykaj Kowalskiego. Niekiedy nawet dziennikarze bez dokadnego zbadania z gry przesdzaj o powstaniu krzywdy Kowalskiego i z gry potpiaj domniemanych krzywdzicieli. Jest jednak pewn prawidowoci, e polskie media chtniej dzi podejmuj interwencje w tych przypadkach jednostkowych, ktre da si atwo uoglni i przedstawi jako problem spoeczny, ni w takich, ktre nie rokuj wzbudzenia szerszego zainteresowania. Tote czciej zajmuj si krzywdami dotykajcymi jak wiksz grup obywateli ni losem pojedynczych Kowalskich. Chyba e ten los w sposb zrozumiay dla wszystkich odbiorcw woa o pomst i moe uruchomi odpowiednio silne emocje. W samej prasie mona te zauway tendencj do czciowego zastpowania dziennikarskich publikacji interwencyjnych w sprawach jednostkowych publikacjami z pierwszej rki. Rubryki w rodzaju listy do redakcji lub telefoniczna opinia publiczna su take za skrzynki skarg i zaale, gdzie najbardziej zainteresowani mog sami smaga biczem krytyki, kogo chc. Co dla redakcji jest rozwizaniem wygodnym pod wieloma wzgldami. Take pod wzgldem odpowiedzialnoci cywilnej i karnej rodzi mniejsze ryzyko ni teksty firmowane przez wasnych dziennikarzy. Po drugie, co si jednak w Polsce zmienio nie tylko w samych mediach. Skrzywdzony w swoim mniemaniu Kowalski moe dochodzi wasnych praw na wiele innych sposobw, ni tylko poprzez skarenie si prasie. I - mimo wci niskiej kultury prawnej - coraz czciej tak wanie robi, angaujc w swoje problemy policj, prokuratorw, sdy (trybunau w Strasburgu nie wyczajc), Rzecznika Praw Obywatelskich, radnych, posw, organy nadzoru i kontroli, zwizki zawodowe, organizacje pozarzdowe. Media nierzadko peni funkcj pomocnicz w takich sprawach, a nie funkcj ostatniej deski ratunku. Bo te same z siebie mog niewiele. Nie s ju organami zwykej wadzy, a tym bardziej nie mog adnej wadzy bezporednio do niczego zmusi. Zwaszcza w konkretnej sprawie konkretnego Kowalskiego. Tyle ludzkiej krzywdy O ile losem pojedynczego Kowalskiego media (zwaszcza oglnopolskie) interesuj si w wyjtkowych przypadkach, to nader chtnie naganiaj wszelkie zbiorowe krzywdy i zbiorowe protesty. Na pozr nie ma w tym nic niezwykego. Umiejtno samoorganizacji obywatelskiej jest rzecz podan i wci w Polsce nie do powszechn. Nie brak take w naszym kraju grup, ktrych czonkowie maj podstawy, by czu si pokrzywdzonymi. Media, zajmujc si takimi przypadkami, po prostu robi swoje. Wszak jednym z podrcznikowych warunkw, ktre winna speni informacja godna miana prawdziwego newsa, jest to, by dotyczya ona wielu ludzi. Poniewa wtedy ma wiksz szans na zainteresowanie szerszego grona odbiorcw. Demonstracja, pikieta, strajk, blokada drg - to zjawiska atrakcyjne dla mediw. Jest co pokaza, jest z kim na miejscu porozmawia, a nawet mona liczy na to, e specjalnie dla reporterw (zwaszcza tych z kamerami) protestujcy zrobi co szczeglnie widowiskowego. Bdzie z tego news.

Niestety, nawykowe i bezkrytyczne stosowanie takich przepisw na dobry news uruchamia mechanizm o charakterze bdnego koa. Rodzi si sprzenie zwrotne midzy mediami a zorganizowanymi grupami protestu. Kada, strona dostarcza drugiej tego, czego jej trzeba, i obydwie wzajem si napdzaj. Skutek jest taki, e media same poszukuj nowych obszarw zbiorowych krzywd i zbiorowych roszcze, by odpowiedzie na popyt odbiorcw na wiadomoci o krzywdach dotyczcych wielu ludzi. Takie poszukiwania niekiedy kocz si na podkrcaniu wytropionych konfliktw lub wrcz prowokowaniu zupenie nowych. Najwiksze sukcesy na tym polu ma telewizja, a szczeglnie Sprawa dla reportera w publicznej Jedynce oraz program Pod napiciem w TVN. (Ten ostatni doczeka si zreszt w publicznej Jedynce swojego bliniaka pt. Na ywo). Rwnie programy informacyjne, tak w telewizji publicznej, jak komercyjnych, nie tylko relacjonuj zorganizowane protesty, ale do czsto pokazuj stojce za nimi konflikty gwnie z perspektywy protestujcych, czyli bez zachowania profesjonalnego dystansu. Z perspektywy telewizyjnej Polska rzeczywisto jawi si jako morze krzywd, ktrego brzegw nie wida. Cierpi tu wszyscy: nauczyciele i uczniowie, lekarze, pielgniarki i pacjenci, rolnicy i hodowcy, robotnicy i bezrobotni, handlowcy i konsumenci, lokatorzy i pose-sjonaci. e cierpi, najatwiej pozna po tym, i publicznie wyraaj swoje nastroje i dania. Maj take wiadkw, ktrzy mog ich pretensje uwiarygodni. Kiedy telewizja pojawia si w szpitalu, gdzie protestuj lekarze lub pielgniarki, reporterzy nie zapominaj spyta o opinie take lecych w kach pacjentw. A ci zazwyczaj solidaryzuj si z personelem medycznym. Czy zawsze szczerze? l czy maj jaki inny bezpieczny wybr, zwaywszy, e znajduj si aktualnie w silnej zalenoci od tego personelu? Godne przypomnienia s telewizyjne relacje z blokad drg organizowanych przez rolnikw w kocu lat 90., ktre wyprowadziy Samoobron na szerokie wody publicznego zainteresowania. Telewizje konkuroway wwczas ze sob w jak najwierniejszym oddaniu nastrojw ludu, sigajc czasem po kuriozalne rodki. W pewnym momencie reporterzy TVN zmontowali newsa wrcz symbolicznie oddajcego socjologiczny mechanizm wzajemnego nakrcania spoecznych nastrojw przez protestujcych i media. Posadzili przed telewizorem nadajcym relacj z blokady grup rolnikw, po czym wczyli kamer i mikrofon. Chopi ogldajc pikiet i odnoszc si do syszalnego w tle podekscytowanego gosu reportera, w krtkich onierskich sowach ujmowali swj stosunek do wadzy i rzeczywistoci. Trwao to par minut. I przez te par minut specyficzny voxpopuli stopi si w jedno ze specyficznie pojmowan przez dziennikarza misj publicznej suby. Niepokojco czsto dziennikarze (zamiast naprawd robi swoje) wystpuj w roli rzecznikw grupowego niezadowolenia i ograniczaj si do referowania racji i argumentw niezadowolonych. W imi obiektywizmu s skonni zderzy ich punkt widzenia z argumentami drugiej strony konfliktu. Przewanie jednak taka konfrontacja racji zbiorowo skrzywdzonych z argumentami zwykle wystpujcego w pojedynk dyrektora, urzdnika czy ministra stawia go na z gry przegranej pozycji. Przeciwko sobie ma nie tylko niezadowolon grup, ale take jej rzecznika - dziennikarza. Wszystko, co moe zrobi, to si wytumaczy. Bywa, e faktycznie powinien, a niezadowolenie grupy jest w peni uzasadnione. Ale to na dziennikarzu spoczywa obowizek zbadania, jak jest w istocie. Kto i w czym ma racj, a w czym nie ma jej do koca lub w ogle. Jak naprawd byo, a nie tylko, co kto o tym opowiada. Co kto mg lub mia prawo w ramach swoich kompetencji zrobi, a czego nie. Jednak takie dociekania oznaczaj fatyg. Prociej i najwygodniej dla samego dziennikarza jest pj na ywio. Najwygodniej - pod rnymi wzgldami. My, czyli wy Skd bierze si nasza wiara w to, e polska czwarta wadza chce i potrafi patrze na rce komu zechce, a tym, co maj jak wadz, w szczeglnoci? Powd pierwszy ju znamy: media

faktycznie co takiego (lepiej lub gorzej) robi. Jednak do powszechne w Polsce zaufanie do czwartej wadzy opiera si na gbiej wkopanym fundamencie ni wnioski z prostych obserwacji z tego, czym media si zajmuj. yjemy mianowicie w przekonaniu, e media robi to, co robi, czyli s naszymi oczami i uszami nie tylko dlatego, e maj w tym wasny interes, ale take dlatego, e z natury staraj si odgrywa rol rzecznika naszych obywatelskich interesw. Czyli e ludzie polityki lub pienidzy to oni, a dziennikarze to troch my, a przynajmniej nasi. Podzia na nas i onych to oczywicie pamitka po PRL (i zarazem poyczka terminologiczna od Teresy Toraskiej). By to wtedy podzia oparty na prostym przeciwstawieniu: wadza-spoeczestwo, lansowanym przez opozycj antykomunistyczn. Nawet za PRL nie odzwierciedla on rzeczywistych podziaw. By pewnym sposobem opisywania nastrojw o charakterze masowym oraz stopnia spoecznego wyobcowania wadz komunistycznych. W miar wyaniania si z gruzw PRL nowej Polski podzia my i oni straci swj pierwotny sens, ale - co ciekawe - zacz nabiera sensu nowego, ju przy wspudziale polskich mediw. Kategoria oni obja tym razem nie tylko wiat wadzy (teraz ju pochodzcej z demokratycznych wyborw), ale cay establishment, czyli tych, ktrzy wiedz, maj i mog: politykw, biurokratw, biznesmenw wikszego i grubego kalibru i w ogle wszelkie elity. W sumie bya to i nadal jest kategoria ludzi, ktrych wyrnia jaki rodzaj uprzywilejowania w dostpie do informacji, pienidzy i wadzy. I wanie w opozycji do elit caa reszta spoeczestwa to jakoby my, co oczywicie te nie jest prawd, bowiem do tak definiowanej kategorii my nale bardzo rne grupy, o rnych (i czsto sprzecznych) pogldach i interesach, ktre poczucie zbiorowej tosamoci osigaj jedynie wtedy, gdy narzekaj na onych. Wysiki politykw zmierzaj najczciej do przekonania jakiej czci elektoratu, e ma ona wystarczajco duo wsplnych interesw i wyznaje na tyle zblione wartoci, i dana partia lub koalicja chce i moe im wszystkim sprosta. Przy tym prawie kada partia czciowo lub cakowicie rezygnuje z zabiegania o wzgldy takich wyborcw, ktrych nie daoby si zdoby bez obrazy pogldw i interesw elektoratu strategicznego. To wanie w oczach tego elektoratu politycy danej partii chc - choby tylko na okres wyborczy - wypa jako przynajmniej nasi. I jeli ta sztuka si uda, niejeden taki wyborca pomyli: wygralimy. Tak silne poczucie identyfikacji wyborcw z wybranymi trwa w Polsce jednak zwykle krtko. Na dusz met nawet nasi to w kocu take oni, tylko mniej nielubiani od innych, co przy nastpnych wyborach owocuje zazwyczaj efektem selekcji negatywnej. Ile to wszystko ma wsplnego z mediami i dziennikarzami? Ot ma sporo. Waciciele i dysponenci rodkw przekazu oraz co bardziej wpywowi dziennikarze rwnie nale do szeroko rozumianego establishmentu, do elity spoecznej. Do tych, co wiedz, maj i mog, czyli do onych. A mimo to zaywaj przywileju bycia postrzeganymi przez odbiorcw jako nasi. Po czci wynika to z ich funkcji kontrolnej wobec onych, ale tylko po czci. Ta druga cz ma ju natur wyranie mityczn i jest efektem autokreacji uprawianej przez same media. Szczeglnie radio i telewizja kreuj swj wizerunek jako sojusznikw kadego i wszystkich. I cakiem skutecznie przekonuj miliony Kowalskich, e media to my. To szkodliwy mit. eby dobrze suy obywatelom, dziennikarze wcale nie musz by nasi. Wystarczy, e bd kompetentni, fachowi, niezaleni oraz wiadomi swoich obowizkw. Im bardziej dziennikarz chce uchodzi za naszego, tym bardziej prawdopodobne, e cel ten osignie... naszym kosztem. Jak by kochanym Los wikszoci dziennikarzy oraz ich widoki na awans najbardziej zale od ich szefw oraz szefw tych szefw. Opinie i sympatie czytelnikw, suchaczy czy widzw maj w tej mierze znaczenie drugorzdne. Ale maj. Szefowie, o ile nie kieruj si jakimi specjalnymi wzgldami, na og wol zatrudnia dziennikarzy, ktrzy s lubiani i popularni ni nielubianych i

niepopularnych. Dotyczy to zwaszcza prezenterw radiowych i telewizyjnych, ale szerzej take innych dziennikarzy, ktrych nazwiska, gosy lub twarze s w danym medium eksponowane. Kierujc si interesem finansowym lub politycznym (lub obydwoma naraz), szefowie w ogle chc, by ich rodek przekazu zosta przez odbiorcw nie tylko wybrany i doceniony, ale take... lubiany. I to najlepiej za wszystko, czym jest i co robi. Sami dziennikarze maj co najmniej dwa dobre powody, by na wasn rk te zabiega o sympati odbiorcw: popularno dodaje skrzyde, sprawia satysfakcj, a w dodatku bywa atutem w stosunkach dziennikarza z pracodawc. Aktualnym lub nastpnym, gdyby aktualny takiego osobistego kapitau popularnoci nie umia lub nie chcia odpowiednio nagrodzi. Zatem dziennikarze wol by przez Jana Kowalskiego lubiani. Ten cel mona osiga rozmaitymi metodami. W prasie liczy si dobre piro, ciekawe tematy, oryginalno stylu. W radiu - dobry gos, dykcja, byskotliwo i wdzik antenowy oraz take dobr tematw. W telewizji do tego dochodzi wreszcie prezencja i uwodzicielski lub budzcy zaufanie jzyk ciaa. Wykorzystanie naturalnych walorw osobistych oraz poparty cik prac profesjonalizm zasuguj na podziw. Mog te zjednywa sympati. Niestety, wielu dziennikarzy albo nie poprzestaje na takich sposobach budowania wasnej popularnoci, albo z braku atutw czysto dziennikarskich stara si uwodzi odbiorcw metodami, ktre suszniej byoby pozostawi reprezentantom innych profesji. By adnej z tych profesji nie urazi, zamiast wdawa si w wyliczanie, poprzestamy na stwierdzeniu, e chodzi o zawody, w ktrych subiektywnie odczuwana przyjemno klienta liczy si bardziej ni to, czy zosta on potraktowany faktycznie rzetelnie. Prawdziwa epidemia wdziczenia si do odbiorcw panuje w telewizji. I to prawie w kadej. W radiu niewiele lepiej. Czasem jeszcze gorzej, bo tu kontakt dziennikarza ze suchaczem jest z natury bardziej intymny. Nawet w prasie mno si felietony i komentarze pisane tak, jakby ich autorzy chcieli czytelnikw powali gwnie osobistym wdzikiem i sprawianiem im przyjemnoci. A wszystko to z dala zalatuje afektacj cic ku zwyczajnej nieszczeroci. Wdziczenie si od lizusostwa dzieli ju tylko may kroczek. I jak ju kto nabierze odpowiedniego rozpdu, to bez problemu od wylewnych uprzejmoci i kokieterii przechodzi niepostrzeenie do pochlebstw wobec odbiorcw. Zawoalowanych lub nader bezporednich. Lizusowskie traktowanie publicznoci rozlega si niemal codziennie z gonikw radia i telewizji w wykonaniu osb powszechnie uwaanych za dziennikarzy. Odbiorcy s tam wspaniali ju tylko z tego powodu, e suchaj lub ogldaj. Oni te potrafi najlepiej osdzi. Oni sami dobrze wiedz. Oni maj prawo oczekiwa. Ot nader rzadko tego rodzaju pienia i peany na cze odbiorcw s szczere. Nawet dziennikarze traktujcy swoich odbiorcw powanie i z szacunkiem wcale nie uwaaj, e owi pozjadali wszystkie rozumy lub s nosicielami wszelkich cnt. A nie brak i takich dziennikarzy, ktrzy swoimi odbiorcami zwyczajnie pogardzaj. A im bardziej pogardzaj, tym chtniej wierz, e mona im wcisn cokolwiek, byle schlebiao to ich pogldom, gustom i wyobraeniom o wiecie. Lizus w skrze przewodnika Jeli powysze haso kojarzy si Czytelnikom z wilkiem w owczej skrze, to nader trafnie. Tyle e w tym przypadku wilk moe wystpowa w roli pasterza, ktry zamiast prowadzi swoje owce na yzne pastwiska, wpuszcza je w maliny, przygrywajc na fujarce mie owcom melodie. Jak dugo dziennikarz po prostu robi swoje, moe odegra prawidowo rol kontrolera wadzy, rzecznika interesu publicznego, obrocy skrzywdzonych lub przewodnika sabiej zorientowanych w meandrach wspczesnego ycia. Jednak, by porzdnie wywiza si z takich suebnych rl, dziennikarze powin-

ni stara si zachowa profesjonalny dystans wobec swoich tematw oraz... wobec wasnych odbiorcw. Dobry dziennikarz, podobnie jak dobry adwokat, lekarz czy nauczyciel, nie zabiega o to, by by kochanym, tylko o to, by zasuy sobie na zaufanie i powaanie. Na opini kompetentnego i rzetelnego fachowca w swojej dziedzinie. Dziennikarz lizus, dziennikarz pochlebca jest w najlepszym razie spoecznie bezuyteczny, a w najgorszym - szkodliwy. Zwaszcza jako przewodnik, czyli ten, kto ma wyjania, wytumaczy, dopomc w zrozumieniu. e w roli przewodnikw le sprawdzaj si dziennikarze niekompetentni, politycznie lub w inny sposb uzalenieni, czy wreszcie sabi warsztatowo, to oczywiste. O niektrych przejawach i powodach tych saboci polskiego dziennikarstwa pisalimy w poprzednich rozdziaach. Istnieje jednak ciekawa zbieno midzy brakiem kompetencji czy dyspozycyjnoci a skonnoci do lizusostwa.! tak si fatalnie skada, e owa zbieno najczciej wystpuje w dziennikarstwie telewizyjnym, czyli najbardziej wpywowym opiniotwrczo. Pani redaktor X nie rozumie i nie potrafi zanalizowa przyczyn konfliktu w firmie Y. Nie szkodzi. Poniewa wrd telewidzw jest statystycznie wicej pracobiorcw ni pracodawcw, wic na wszelki wypadek pani redaktor X dokopie pracodawcy, stajc po stronie pracownikw. Widz nie dowie si niczego istotnego o naturze i przyczynach samego konfliktu. Ale zobaczy, e dziennikarka broni sabszych. I wystarczy. Sabszy jest z zasady kady, kto protestuje lub si skary. A winni s oni. Najgorsze w tym wszystkim nie jest wcale to, e media, a telewizja zwaszcza, wskazuj po swojemu winnych tego, e my cierpimy. W kocu wszystkie rzdy, samorzdy, instytucje publiczne i pracodawcy w ostatecznoci s co najmniej wspodpowiedzialni za stan, w jakim znajduje si kraj, region, gmina, szpital, szkoa lub firma. Odpowiedzialni albo tylko z urzdu, albo dlatego, e sami co zawalili. Wic si nad nimi nie rozczulamy. Najgorsze jest to, e odbiorca nie otrzymuje czsto niczego, co uatwioby mu zrozumienie, o co chodzi. Jakie przepisy i jakie mechanizmy wchodz w gr? Co jest przyczyn, a co skutkiem? Jak naprawd byo wczeniej? Nie dowiadujc si, nie rozumie. Nie rozumiejc, traci zainteresowanie lub przyjmuje za dobr monet wyjanienia pozorne. Tym atwiej, e takie wyjanienia zwykle potwierdzaj jego podejrzenia, e oni zawsze co sknoc lub ukradn. A dziennikarze, chocia niewiele mog, to przynajmniej solidaryzuj si ze skrzywdzonymi, z cierpicymi, z protestujcymi, z bezradnymi. Czyli w sumie z nami. I wielu z nas to si podoba. Mona jednak wtpi, czy podobaoby si nam na dusz met korzystanie z pomocy lekarza, ktry zamiast postawi porzdn diagnoz i przepisa skuteczn kuracj, poprzestaby na wyraaniu wspczucia, psychoterapii i podawaniu rodkw chemicznych na popraw nastroju. Wid lepy kulawego Powicilimy troch wicej miejsca problemowi lizusostwa u dziennikarzy, poniewa szkodliwo takiej postawy dla jakoci uprawiania dziennikarstwa rzadko bywa zauwaana przez najbardziej zainteresowanych i najbardziej poszkodowanych, czyli samych odbiorcw. Nie chcemy jednak przecenia rangi tego zjawiska. Gwn i najbardziej banaln przyczyn saboci wszelkich mediw w roli przewodnikw Kowalskiego bya, jest i pozostanie niekompetencja. W mediach publicznych dodatkowo twrczo uzupeniana rozmylnym wpuszczaniem Kowalskiego w maliny. Paradoks polega na tym, e ci, ktrzy maj wyjania i tumaczy innym, czsto sami niewiele rozumiej. Z braku wiedzy merytorycznej na dany temat, z wrodzonych niedostatkw intelektualnych czy z lenistwa wreszcie. Chocia zawd dziennikarski, jak bodaj aden inny, stwarza nieustannie moliwoci do samoksztacenia ustawicznego (kady nowy temat to okazja do zdobycia nowej wiedzy i nowych przemyle), te okazje wydaj si by przez wielu dziennikarzy marnowane. Dziennikarzy specjalistw od prawa, ekonomii, polityki spoecznej, ochrony zdrowia, edukacji mona spotka gwnie w prasie. I to tej lepszej. W telewizji

i radiu s rodzynkami. Reszta, czyli dziennikarze od wszystkiego, o problematyce ustrojowej, prawnej, makroekonomicznej, samorzdowej, o finansach publicznych, gospodarce komunalnej, systemie edukacji czy opieki medycznej wiedz niewiele wicej ni Kowalscy, ktrych ci dziennikarze maj informowa, edukowa, a nawet w pewnym sensie prowadzi za rk przez gszcz czsto nieatwych do zrozumienia zjawisk i poj. Dokd moe widza zaprowadzi dziennikarz, ktry, relacjonujc protest pracownikw od kilku miesicy nie otrzymujcych zalegych pensji, docza do chru przeciwnikw ogoszenia bankructwa spki. Bankructwo to brzydkie sowo. Bywa jednak, e jego ogoszenie jest jedynym sposobem nie tylko na to, by ciar wypaty zalegych pensji spad na wypacalnych wierzycieli bankruta, ale przede wszystkim na to, by uratowa sam produkcj oraz przynajmniej cz stanowisk pracy. Dziennikarz powinien to wiedzie... i powiedzie lub odda w tej sprawie gos jakiemu kompetentnemu komentatorowi (najlepiej nie uwikanemu w dany konflikt). Ale niczego takiego nie robi. Albo z chci dodatkowego udramatyzowania sytuacji (jakby i bez tego nie bya dramatyczna), albo z wasnej niewiedzy. W adnym z ogldanych przez nas programw telewizyjnych powiconych problematyce przestpczoci i jej skutkw spoecznych nie udao si nam natrafi na elementarne rozrnienie midzy skal przestpczoci (mierzon policyjnymi statystykami) a stopniem poczucia zagroenia (mierzonym wynikami sonday opinii publicznej). Zwykle te bardzo rne wskaniki s przez dziennikarzy mieszane, wymieniane jednym tchem i nie poddane adnej analizie. A przecie kady z nich opisuje co innego. Nawet manipulowane w rny sposb statystyki przestpczoci mwi o... skali przestpczoci, jej strukturze, wykrywalnoci itp. Natomiast badania poziomu lku obywateli przed przestpczoci informuj tylko o tym, jakie s nastroje spoeczne, ktrych zwizek z realn skal przestpczoci, a take ze skutecznoci jej zwalczania zwykle bywa luny. Prawda oczywista dla kadego kryminologa nie moe si jednak doczeka upowszechnienia w rodkach przekazu. W rezultacie jestemy przez telewizj nierzadko straszeni tym... e si boimy, bo wanie ukazay si najnowsze badania sondaowe, z ktrych tak wynika. Wic boimy si jeszcze bardziej. Tym bardziej, e cytat z bada o nastrojach zostaje uzupeniony przez dziennikarzy sugestywnym (bo ilustrowanym filmowo) przypomnieniem kilku potwornych mordw i napadw na banki lub kantory. Jedn z telewizyjnych i radiowych specjalnoci jest operowanie rozmaitymi fachowymi terminami. Taki to ju wiat. Ale za naszej pamici nawet przy okazji debat budetowych w Sejmie aden z popularnych programw informacyjnych nie podj prby wyjanienia, co to jest budet pastwa (a ponad 50% Kowalskich tego pojcia nie rozumie). Kowalski, dla ktrego jedynym znanym budetem jest jego wasny budet domowy, w sposb intuicyjny myli o zsumowanych zarobkach swoich oraz ony i kombinuje, na co go sta w wydawaniu. Niestety, budetu pastwa nie da si nawet troch rozumie przez analogi do domowych dowiadcze, choby ze wzgldu na permanentny, z gry zakadany i w gruncie rzeczy bezkarny deficyt tego pierwszego. Poprzestawanie na pokazywaniu na ekranie telewizora komputerowych torcikw obrazujcych planowane wydatki pastwa: na to tyle, na tamto tyle... utrwala jedynie w odbiorze widzw wizj worka z rzdowymi pienidzmi. Dziennikarze bardziej dbaj o to, by nie pomyli drugiej cyfry po przecinku w kwotach przerastajcych wyobraenie nawet nieprzecitnego widza (to ma by miar profesjonalizmu), ni o wyjanienie, jaki tak naprawd jest margines politycznej swobody w bilansowaniu pastwowej kasy. A o tym, e ogromna ilo publicznych pienidzy kry w ogle poza budetem pastwa, Kowalski dowiaduje si tylko wyjtkowo i tylko z gazet. Dzieje si tak dlatego, e tak zwane robienie materiaw o finansach publicznych, sprawie kluczowej dla funkcjonowania pastwa, traktowane jest przez media elektroniczne jak odrabianie paszczyzny. Jeli nie ma mowy o wynagrodzeniach i dietach, temat publicznego grosza nie ma

szans si przebi. Raz, bo niewizyjny, dwa, bo nie sposb zrobi go w biegu. Jeli akurat dzieje si co spektakularnego w aurze lub polityce, temat moe si nie zmieci nawet w krtkim fleszu. Taki los spotka kluczow dla przyszoci polskiej demokracji ustaw o finansowaniu jednostek samorzdu terytorialnego, uchwalon latem 2001 roku przez parlament, a nie podpisan jesieni przez prezydenta. Latem bya powd, jesieni kampania wyborcza. W efekcie zmarnowana zostaa szansa na publiczn debat o tym, po co (i za co) ma funkcjonowa samorzd. Na pozr duo atwiej objanianie skomplikowanego wiata publicznych pienidzy powinno przychodzi dziennikarzom, gdy ycie przynosi im efektowny pretekst, na przykad w postaci widowiskowej afery z udziaem znanych politykw. Tylko pozornie jest wtedy atwiej. Uwaga dziennikarzy skupia si bowiem na osobach, a nie mechanizmach. Rzeczywicie, czasem trudnych do przeniknicia. Ale wanie po to s dziennikarze, eby przenikali take rzeczy trudne. Sporo mielimy w ostatnich latach medialnych spektakli zwizanych z finansowymi skandalami w wielkich firmach z udziaem skarbu pastwa. Sigajc do przepastnych archiww internetowych najwikszych polskich dziennikw, atwo mona sprawdzi, jak tytaniczn prac wykonali tu dziennikarze prasowi. Porwnujc ich dokonania z tym, co dziao si w mediach elektronicznych, mona by odnie wraenie, e jako to si w sumie uzupeniao. Ale to zudzenie, bo wikszo telewidzw gazet nie czyta. Obraz tamtych afer na szklanym ekranie by bowiem nie tyle nawet karykaturalnie zdeformowany, co kompletnie nieczytelny. Skada si z podobnych jak dwie krople wody obrazkw: biznesmenw lub politykw wsiadajcych i wysiadajcych z eleganckich samochodw. A w komentarzu mnstwo aluzji, odsyaczy, cytatw i pswek zawieszonych - z braku powanych wyjanie - w prni. Najbardziej zaskakujce jest to, e po kadej takiej newsowej zagadce na ekranie pojawia si dziennikarz - ten nasz przewodnik, by wygosi puent, doskonale kontrastujc w swej prostocie z zagmatwaniem informacyjnej materii. I mogc konkurowa z przepowiedniami delfickimi. Na przykad: W sprawie PZU wiemy ju, kto kogo ubezpiecza. Nie wiemy tylko jeszcze, kto w przyszoci ubezpieczonym zapaci odszkodowania. Zga-duj-zgadula, gdzie zota kula. Logika telewizyjnego new-sa informacyjnego jest prosta i nieubagana - jak konstrukcja cepa. Ot otaczajcy nas wiat nie moe by skomplikowany. W gruncie rzeczy wszystko jest jasne. Zawsze kto (czyli oni) chce nas wyrolowa. I tak objanianie rzeczywistoci odbywa si wedle bajkowego schematu: wid lepy kulawego. Inaczej ni w bajce, tu lepy nie wpada do dou razem z kulawym. Zawsze zostaje na grze, swoje zarobi i moe jeszcze zrobi potem audycj o tym, jak ciki jest los kulawego w jego doku. Skd te ze nastroje? Adeptom sztuki dziennikarskiej mwi si czasem, e dobry news jest nie wtedy, gdy pies ugryzie czowieka, ale gdy czowiek ugryzie psa. To oczywicie rodzaj metafory. Chodzi o to, eby byo w wiadomoci co niezwykego i zaskakujcego. Ale praktyka mediw pokazuje, e bardziej liczy si zasada: im straszniej, tym fajniej. Najlepiej, gdy kilka psw zagryzie czowieka (a jeszcze lepiej mae dziecko) na mier. Przesadzamy? We wrzeniowym (2001) wydaniu audycji Jedynki TYP Oblicza mediw dyskutowano o sposobie relacjonowania przez media terrorystycznych atakw na USA 11 wrzenia. I podczas tej dyskusji, gdzie zaproszeni przez redaktora Piotra Krask dziennikarze TYP i RMF FM chwalili si, jak szybkie i bogate byy to relacje w przypadku ich stacji, redaktora Zalewskiego z RMF FM nasza pod koniec tych przechwaek refleksja: Trzeba jednak pamita, e to bya straszna tragedia. Redaktor Jolanta Piekowska podzielia ten pogld po swojemu: To bya jednak straszna tragedia. Ja naprawd byabym szczliwsza, gdybym gwne wydanie Wiadomoci moga wtedy zacz od... na przykad wiadomoci o porwaniu picioletniej dziewczynki (obydwa cytaty przytaczamy z pamici, ale wiernie oddaj one sens wypowiedzi dziennikarzy). Poza tym no comments. Media elektroniczne (kiedy tylko komercyjne, ale publiczne te ruszyy w pocig za nimi) najchtniej ywi si tragediami, dramatami, konfliktami. Bo to obchodzi ludzi. I to prawda. Ale

jest te inna prawda: polskie media maj istotny udzia (bez ujmowania zasug politykom w tej mierze) w budowaniu wizji permanentnego stanu klski narodowej. Wizji znajdujcej odbicie w badaniach nastrojw spoecznych, w niskiej ocenie sondaowej niemal wszystkich instytucji publicznych (poza publicznym radiem i telewizj, rzecz jasna), a nawet w niskiej - jak na wieo naszej demokracji - frekwencji wyborczej. Wspczesne media na caym wiecie maj w ogle siln orientacj kryzysow i pokazuj wiat gwnie przez pryzmat klsk do opanowania i problemw do przezwycienia. Problem Polski i Polakw polega na tym, e na t ciek wkroczylimy po kilku dekadach zupenie innego modelu budowania obrazu rzeczywistoci przez media. I innej ni na Zachodzie mentalnoci obywateli. W sytuacji, gdy sami rzdzcy nie potrafili uprawia inteligentnej propagandy sukcesu (nie swojego wasnego, ale po prostu Polski w jej nowej sytuacji historycznej), kryzysowa orientacja nowych polskich mediw zostaa potraktowana przez Polakw bez naleytego dystansu i wyczucia konwencji. I mamy generalnie smutny nard, ktry powody do optymizmu czerpie niemal wycznie z ycia rodzinnego. Nad kiepskim samopoczuciem Polakw, ich lkami i kompleksami ubolewaj czsto te same media, ktre utrwalaj nastroje, nad ktrymi bolej. Przy okazji win za te nastroje w caoci zrzucajc na onych. Bdne koo? Troch tak. W kocu media nie mog (a przynajmniej nie powinny) tylko dla pokrzepienia serc retuszowa rzeczywistoci, ktra naprawd skrzeczy w powszednich dowiadczeniach Kowalskiego. Moe si on jednak od takiego obrazu otaczajcego wiata na swj sposb uzaleni. Skoro dla bardzo wielu Polakw prawdziwe wiadomoci to ze wiadomoci, po latach emitowania kryzysowej epopei media zorientowane na pozytywy mog mie kopot z zachowaniem wiarygodnoci. I zapewne mie bd. W cigu najbliszych kilku lat telewizja publiczna zacznie paci z tego powodu sondaow cen za nagy zwrot taktyczny od wrzenia 2001, kiedy zacza wyranie promowa dziaania nowego rzdu i wycisza krytyki pod jego adresem. Bdzie te pod coraz silniejsz presj krytyki innych mediw. Jakby przeczuwajc taki trend, KRRiTY (z pomoc rzdu) ju teraz szuka prawnych sposobw ograniczenia niezalenoci programowej nadawcw komercyjnych. Ale nawet Sde chwyty nie pomog Polakom w wychodzeniu ze anu pe^izmu w sprfwach publicznych. Nie pomog ^poprawie orientacji Jana Kowalskiego w tyche sprawach takie rodki przekazu, ktre, odrzucajc trud bada-^1 objaniania tego, co jest, bd wciga odbiorcw wiat sztuczny i kreowany P^m^^_ trzeb i wasnych ogranicze w radzeniu sobie z rzeczy wistoci zwyczajn. A co takiego w polskich mediach, zwaszcza elektronicznych, ju si odbywa. 194

7. Dwa wiaty, czyli mit rzeczywistoci Nawet najbardziej rzetelny obraz rzeczywistoci, jaki mog nam zaofiarowa media, zawsze bdzie interpretacj, opowieci, a nie przeoon na sowa, dwiki i obrazy kopi rzeczywistoci. Niezalenie od rodzaju medium i zastosowanych technik przekazu kady utwr dziennikarski, z najprostsz depesz wcznie, jest wanie utworem, autorsk opowieci o czym. Od utworw literackich, w potocznym znaczeniu sowa literackie, czy od filmw fabularnych utwr dziennikarski rni w sposb zasadniczy tylko to, e jego celem nie jest (a przynajmniej nie powinno by) wprowadzenie odbiorcy w wiat fikcyjny, ale opisanie i wyjanianie wiata realnego. Rzeczywistych wydarze, realnych problemw, dziaa, racji i pogldw prawdziwych ludzi. Poza

tym s to wanie opowieci skonstruowane za pomoc sw, dwikw, obrazw oraz ich kombinacji. Kada ma swojego autora lub autorw. Bezporedni wgld medialny w dostpn zmysami wzroku i suchu rzeczywisto maj w zasadzie tylko pracownicy ochrony, patrzcy w monitory podczone do kamer tak zwanej telewizji przemysowej. Bo ju na przykad telewizyjna transmisja obrad Sejmu, nawet bez adnych komentarzy dziennikarskich, poprzez zmian planw, zblienia itd., jest dzieem operatorw i realizatorw obrazu. Ma zatem 197 choby w stopniu minimalnym - swoich autorw. Nie jest kawakiem rzeczywistoci w stanie czystym. Skd taka sia? Na pocztek przypomnijmy: okoo 65% Polakw nie czyta lub prawie nie czyta prasy codziennej. Za to tylko kilka procent naszych rodakw nie oglda telewizji, przy czym regularne ogldanie l programu telewizji publicznej deklarowao w badaniach CBOS pod koniec 2000 roku od 70 do 86% (zalenie od regionu) ankietowanych. Mona zatem miao zaryzykowa tez, e yjemy w czasach telewizyjnej monokultury. Co z tego wynika? Czerpanie wiedzy o rzeczywistoci wycznie lub gwnie za porednictwem telewizji jest lekkie, atwe i przyjemne. Ale kada przyjemno kosztuje. W tym przypadku cen jest odbieranie przekazu, ktry rzeczywisto znieksztaca z zasady, i to w kilku wymiarach. Po pierwsze - zawsze jest to przekaz uproszczony. Informacj telewizyjn adresuje si do wszystkich, czyli do nikogo konkretnie. Zawiera zazwyczaj oglniki, przemawia skrtem, ogranicza si do wybranych faktw, a towarzyszcy jej komentarz - czsto do efekciarskich bon motw. Nie ma czasu na kontekst, to, genez prezentowanych wydarze, a jeli ju prbuje si je przywoa, to wycznie hasowo. Po drugie - przekaz telewizyjny jest ulotny. Jeli widz zgubi jaki element informacji (co przy sposobie ogldania telewizji rwnolegle z innymi czynnociami zdarza si nagminnie), nie ma moliwoci natychmiastowego uzupenienia wiedzy (jak przy czytaniu), a nie kady ma okazj oglda nastpne wiadomoci i nie kada informacja jest powtarzana w takim samym brzmieniu. Uproszczenia i ulotno - razem wzite - nie sprzyjaj ani pogbieniu wiedzy, ani zapamitaniu podawanych informacji. Szybko na przykad zapominamy tak winy, jak i zasugi. atwiej wybaczamy, ale i atwiej potpiamy. W sumie przy takim sposobie informowania skonniejsi jestemy do ferowania pochopnych sdw i podzielania stadnych opinii. Bierze si to take std, e ogldanie telewizji jest ze swej natury czynnoci bezre-fleksyjn. Zwykle nie analizujemy tego, co nam si pokazuje, po prostu przyjmujemy przekaz do wiadomoci. Oczywicie, mamy do niego swj stosunek, nie jest on jednak efektem jakiej byskawicznie wykonanej analizy, raczej wczeniejszych przekona, preferencji lub uprzedze. Skdind w duej mierze zasianych (i regularnie podlewanych) take przez telewizj, chtnie posugujc si w opisie rzeczywistoci gotowymi szablonami i kalkami, atwymi do przyswojenia. To wanie brak refleksji przy odbiorze telewizyjnych informacji w ogromnym stopniu zwiksza podatno na manipulacj. Jak wykazay badania prowadzone niedawno w Anglii przez Richarda Wisemana (przytaczamy za Maciejem Iowieckim), moliwo odrnienia prawdy od kamstwa w przekazach: prasowym, radiowym i telewizyjnym rni si w stopniu zasadniczym. Ziarno od plew jest bowiem w stanie oddzieli 73,4% z nas, gdy suchamy audycji radiowych, 64,2%, gdy czytamy gazet, i tylko 51,8% po obejrzeniu telewizyjnych wiadomoci. Tym, co wyrnia telewizj spord innych mediw, jest oczywicie obraz. To on warunkuje zupenie inny odbir komunikatu. Jego dziaanie mona

porwna do efektu hipnozy. Obraz sprawia, e duo waniejsze ni intelekt staj si w przypadku przekazu telewizyjnego nie do koca uwiadamiane emocje. I w tym tkwi praprzyczyna najwikszych znieksztace i deformacji rzeczywistoci poznawanej tylko za porednictwem szklanego ekranu. Telewizyjne dzienniki odbieramy najpierw poprzez emocje, a w przypadku widzw o niskim poziomie intelektu odbir w ogle zatrzymuje si na tym pitrze czy raczej parterze. W telewizji jak w adnym innym medium - ogromne znaczenie ma forma przekazywanej informacji, stajc si rwnie wana jak tre lub nawet nad treci dominujc. Obraz wywiera na wielu z nas tak silne wraenie, e czsto jest w stanie zmodyfikowa, a nawet zmieni w odbiorze sens towarzyszcych mu sw. Co wicej, wiat przedstawiony w telewizji poprzez swoj sugestywno i atrakcyjny sposb podania moe nawet wyprze z umysu odbiorcy obraz rzeczywistoci pochodzcy z innych ni telewizja rde. Wnioski z tych spostrzee wycigaj wszyscy... tylko nie wikszo widzw. Zajci przeywaniem tego, co ogldaj, nie czuj potrzeby analizowania. Za to chtnie i z wykorzystaniem profesjonalnych bada robi to specjalici od reklamy oraz politycy. Moliwo sterowania emocjami milionw, zamiast odwoywania si do refleksji tysicy, otworzya przed bran reklamow i klas polityczn nowe perspektywy. Co do samych mediw, epoka telewizji nadaa pojciu czwartej wadzy nowy sens zwizany z odpowiedzialnoci. Ju nie tylko za tre, ale i form przekazu. Informacja, czyli show W telewizyjnej informacji ju dawno miny czasy sztywnych prezenterw czytajcych z kartki nudne teksty. W Polsce waciwie odeszy w niebyt ju w latach 80., gdy na fali sterowanej odgrnie normalizacji nadjecha Teleexpress. Tu - na dugo przez pluralizmem w eterze pojawili si wyluzowani prezenterzy mwicy w tempie karabinu maszynowego, tu po raz pierwszy zastosowano na tak skal flesz informacyjny, nie tylko importowany z agencyjnych serwisw, take wasny, z gbokiej prowincji. Teleexpress zerwa z hierarchi wanoci, mieszajc powane newsy z dykteryjkami, wyranie faworyzujc te drugie. Do tego sport, muzyka i - obowizkowo - artobliwa puenta. Taki program, zbudowany nie na treci, lecz atrakcyjnej formie, widzowie pokochali, i tak ju zostao. To wanie Teleexpress (a nie Wiadomoci czy Panorama) przyciga najwiksz widowni. I wydawao si, e nic nie powstrzyma procesu upodabniania si wszystkich programw informacyjnych do takiego modelu. A pojawia si TVN. Konkurencja telewizji publicznej, nie majc takiego jak ona zaplecza informacyjnego (armia reporterw, take z orodkw regionalnych), posza w odwrotnym kierunku. W tej nowej, komercyjnej wersji dziennika telewizyjnego stawia si na jako, a nie ilo informacji. I liczy na osobowo prezentera. On jest mistrzem ceremonii, showmanem, filtrem, przez ktry przepuszczane s wszystkie wydarzenia. Musi mie wic czas na budowanie napicia, nawet kosztem zawartoci cukru w cukrze... czyli nasycenia programu informacjami. Atrakcyjny dziennik nowej generacji rozwija si wedug synnej zasady Alfreda Hitchcocka: najpierw trzsienie ziemi, a potem napicie ma stopniowo narasta. Trzeba tylko wybra, co dzi bdzie tym trzsieniem i... mona zaczyna. Mistrz ceremonii zagaja, potem czy si na ywo z miejscem akcji, gdzie cay czas czuwa reporter. Czuwa, bo informacja musi mie swoj osobowo, a wic twarz, nazwisko, charakterystyczny sposb mwienia. Zbyszku, co si tam teraz dzieje? - pyta mistrz. I Zbyszek opowiada. Gwnie o tym, co si dziao wczeniej, bo w momencie relacji niewiele na miejscu akcji si dzieje, a to, co si dziao, mona i tak pokaza z nakrconych wczeniej kaset. Jeli w ogle cokolwiek si dziao wanego. Ale reporter i tak czuwa i mwi musi. Ten model wypracowany przez Fakty (jak wszystko w TVN - na sprawdzonej licencji) staje si powoli obowizujcy dla wszystkich, bo ma same zalety. Nie kosztuje tyle, co Teleexspress, gwarantuje za to lepsz kontrol nad sytuacj. Pozwala pokona sta zmor

wydawcw telewizyjnych serwisw: brak czasu i tak zwan bryndz informacyjn, kiedy za mao si dzieje. Teraz wystarczy wczeniej wybra dwa, trzy atrakcyjne tematy, ktre bd miay jaki zwizek z wydarzeniami danego dnia i spokojnie je opracowa filmowo. Potem ustawi na pozycjach reporterw i mona robi show na ywo. Ale najwiksz zalet nowej formuy dziennika jest to, e... jest. Programy informacyjne w telewizji - jak strona w gazecie - maj wreszcie swj stay layout, schemat, szkielet - w kilku wariantach (na kataklizm, krymina, przesilenie polityczne itp.). Przestay by nieprzewidywalne. Wreszcie mona pisa do nich scenariusze. Skoczy si czas pokory wobec chaosu otaczajcej nas rzeczywistoci. Teraz ludzie mediw maj niemal pen kontrol nad tym, co pokazuj. Ciekawe, e publiczne Wiadomoci, ktre kiedy z politowaniem obserwoway konkurencj, dzi bez enady kopiuj jej pomys na informacyjny show (Lisem Jedynki jest najczciej Kamil Durczok). TVP sama w ten sposb rezygnuje z ogromnych forw, jakie daje jej posiadanie zaplecza orodkw regionalnych. Woli pewno kreacji od kopotw informacyjnego bogactwa. Polityczni kontrolerzy TYP te tak wol. Podobnie rzecz si ma z kompozycj samych new-sw, w ktrych (wzorem TVN) coraz mniej jest konkretw, a coraz wicej narracji. Kreatywne planowanie w informacji otwiera przed autorami newsw nowe horyzonty. Po co szuka na gwat zdj filmowych, ktre mogyby stanowi ilustracj do jeszcze gorcego wydarzenia (co zrobi, gdy kamery przy tym nie byo). Dzi coraz mniej w newsach przypadku, a coraz wicej reyserii. Rano, przed wyjazdem na zdjcia, jest teza, sporzdzony wczeniej tekst komentarza (oczywicie z miejscami do wypenienia przez wydarzenia z dnia), pod ktry przygotowuje si zdjcia. Pokazanie potknicia rzdu, wyjcia z koalicji czy zatrzanicia drzwi przed opozycj nie stanowi w tej sytuacji adnego problemu. Cen, jak si paci za widowiskowo i reyserowanie telewizyjnych dziennikw, jest sprzeniewierzenie si podstawowym obowizkom informacyjnym: kreowanie rzeczywistoci i coraz ostrzejsza selekcja naprawd gorcych informacji, na ktre zwyczajnie brakuje czasu (program nie guma, nie da si rozcign). A selekcja dokonywana jest - znw - nie pod ktem wagi wydarzenia, lecz emocji, jakie powinny zosta wywoane u widza. O tym, e dobra wiadomo to za wiadomo, wie kady dziennikarz; nowa formua programu informacyjnego (show) zmienia to przysowie w obowizujc dyrektyw. Kade wydanie wiadomoci ma straszy, zadziwia lub bawi. Jeli informacja nie spenia ktrego z tych kryteriw, nie ma szans si przebi. A przecie widz, ktry traktuje telewizj jako jedyne rdo wiedzy o wiecie, nie ma wiadomoci selekcji czy wrcz reyserii poszczeglnych newsw... Reyserowana formua telewizyjnych wiadomoci sprawdza si nie najgorzej, gdy chodzi o newsy, ktrych tematy znane s od rana, bo zostay niejako zapisane w porzdku obrad Sejmu lub w programach konferencji prasowych. Nawet najbardziej nieprzewidywalni politycy s w istocie niele przewidywalni. I sami dbaj, by uatwi dziennikarzom uchwycenie tego, co robi. Co si jednak dzieje, gdy mamy do czynienia z rzeczywicie nadzwyczajn sytuacj: katastrof, klsk ywioow czy wojn? Wtedy wszyscy wpatruj si z napiciem w szklany ekran w oczekiwaniu na najwiesze informacje, a przede wszystkim obraz. Chc zobaczy na wasne oczy, jak wyglda prawdziwy dramat. To przede wszystkim ze zdj telewizyjnych budujemy nasze wyobraenie powodzi, trzsienia ziemi, poaru. To na podstawie relacji reporterw i opowieci zagadnitych wiadkw wyrabiamy sobie opini na temat skali nieszczcia i sprawnoci sub ratunkowych. Std wielka odpowiedzialno dziennikarzy przygotowujcych materiay, piszcych komentarze, ferujcych wyroki. I tu podejcie reyserskie zaczyna pata figle. Najwiksza trudno polega na waciwym rozoeniu akcentw. Od ludzi dotknitych nieszczciem trudno wymaga obiektywizmu i dystansu. Maj prawo krzycze, e nie mog si doprosi pomocy, e wszyscy o nich zapo-

mnieli, e wadza pi, a straacy od dwch dni si nie pokazuj. Tak to bowiem wyglda z ich perspektywy. Obowizkiem dziennikarza jest natomiast niepozosta-wienie tej skargi bez wyjanienia, dopenienie obrazu, odejcie od dramatycznego szczegu do szerszego planu. Pokazanie, gdzie w tym czasie byli straacy, co dziao si z sygnaami SOS, jakich wyborw musia dokonywa sztab koordynujcy akcj. Niestety, takie relacje stanowi mniejszo. Na ekranie dominuje reyserowany baagan. Dziesitki pyta pozostaje bez odpowiedzi, mno si sprzeczne komunikaty. I powstaje wraenie kompletnego chaosu w walce z ywioem. Wraenie przecie nie do koca prawdziwe. Pokusa podbijania bbenka jest w takich sytuacjach silna i trudno si jej oprze dziennikarzom uwarunkowanym na budowanie napicia. Bardzo czsto, we wszystkich stacjach relacjonujcych powd z 2001 roku, ogldalimy podobny obrazek: prowadzcy program informacyjny dramatycznym gosem podaje wiadomo, e od katastrofy w miecie X dziel nas minuty i centymetry. Prosi o komentarz kogo z centrum dowodzenia akcj ratunkow, a ten owiadcza, e... sytuacja jest waciwie opanowana, bo woda ju od kilkunastu godzin opada. Nici z dramatu, wpadka na antenie. Ale jest przynajmniej uczucie ulgi u najbardziej zaniepokojonych. Jednak czsto rzeczywisto udaje si zafaszowa bez wpadki. Gdy imperatyw widowiskowoci przewaa nad rzetelnoci, a wydawca wychodzi z zaoenia, e jeli fakty nie pasuj do zaoonego wczeniej scenariusza, to... tym gorzej dla faktw. I nie mwimy o sytuacjach hipotetycznych. yjemy bowiem w czasach, gdy amerykascy dziennikarze pac mudahedinom za improwizowanie walki dla uatrakcyjnienia newsa. Show publicystyczny Tak jak dawno miny czasy telewizyjnego dziennika w formie czytanych drewnianym gosem depesz Polskiej Agencji Prasowej, tak w telewizyjn prehistori powoli odchodz synne gadajce gowy. Oczywicie daleko nam jeszcze do modelu jednej z rosyjskich stacji komercyjnych, gdzie pytania ludziom z pierwszych stron gazet zadaj prezenterki ubrane jedynie w suchawk i mikrofon, ale i u nas publicystyka staje si widowiskiem, a polityka teatrem. Czasem dosownie, jak w cyklu Jedynki prezentujcym pary znanych politykw odgrywajcych klasyczne, sceniczne dialogi w strojach z epoki i przy ywo reagujcej widowni. Na wielkiej scenie to oczywicie tylko zabawa, ale nawet prowadzone cakiem serio codzienne rozmowy z politykami w coraz wikszym stopniu zmieniaj si w spektakle parateatral-ne. Oto mody dziennikarz przygotowuje si do jednej ze swoich pierwszych rozmw przed kamer. Ma przepyta wanego urzdnika w zwizku z jakim nowym prawem, wanie wchodzcym w ycie. Jego zwierzchnik, niczym trener boksera w naroniku, daje modemu ostatni wskazwk. Nie dotyczy ona treci rozmowy, lecz tak zwanego oglnego wraenia: Pamitaj, widz nie moe mie wtpliwoci, kto tu rzdzi - mwi szef. Anegdota bynajmniej nie wymylona i doskonale oddajca klimat telewizyjnych rozmw na wane tematy. Wzr dziennikarza to dzi oficer ledczy. Rozmowa ma mie charakter przesuchania... ale tylko co do formy. Przesuchanie niekoniecznie musi bowiem wiza si z dociekliwoci. Chodzi raczej o to, by pytania zadawane byy stanowczym, lekko niegrzecznym tonem, z marsow min (w kocu nasz polityk te wypada wiarygodniej, jeli wychodzi obronn rk z huraganowego ognia pyta). Widz po zakoczeniu rozmowy musi pozosta z przekonaniem, e oto spenio si jedno z jego marze. Jeden z onych, co decyduj o naszym losie, dosta po nosie od jednego z naszych. Czy naprawd pady jakie trudne pytania? O to mniejsza. Czy widz dowiedzia si czego nowego? Niekoniecznie. Ale mia satysfakcj, bo byo ostro. Telewizja publiczna dosza do wniosku, e tego typu inscenizacje powinny uwiarygodnia jej niezaleno, stanowic demonstracj zdecydowanego stosunku zarwno do opozycji, jak i do wadzy. Kadej wadzy. A jak jest naprawd z tym stosunkiem modych wilkw TYP do politykw, przekonaa (niestety tylko tych czytajcych gazety ze zrozumieniem) historia synnego

programu W centrum uwagi, w ktrym - jeszcze opozycjonista - Leszek Miller zaproszony do studia wraz z wczesnym wiceministrem spraw wewntrznych Jerzym Stpniem postawi autorom programu ultimatum: albo wystpuj sam, albo id do domu. I do domu wrci... Jerzy Stpie. Rozmowy rolowane jeden na jednego (gdzie roluje si widza, a nie - jak w znanym cyklu radia Zet - zabawnie montuje wypowiedzi osb publicznych) s take form odreagowania wci silnego w TYP kompleksu Pulsu dnia, pierwszego w III RP naprawd odwanego programu politycznego, w ktrym modzi dziennikarze (dzi gwiazdy pracujce u konkurencji lub czynni politycy) bez respektu i wzgldu na urzd przepytywali ministrw i premierw. Odreagowania znw tylko na poziomie formy, bo przecie polityka mona byo w tamtych czasach wyprowadzi z rwnowagi take w sposb cakowicie pozbawiony napastliwoci, po prostu celnie zadanymi pytaniami. Co udawao si wwczas na przykad Wiesawowi Walendziakowi. Ale znakiem czasu dzisiejszej publicystyki telewizyjnej nie jest kameralna rozmowa, bo te i z kameralnej rozmowy trudno zrobi atrakcyjne widowisko. Prawdziwa publicystyka to due studio pene politykw wszystkich opcji skaczcych sobie do oczu. Najwaniejszym programem TYP z tej pki jest Tygodnik Polityczny Jedynki, przenoszcy wzorce dziennikarskiego magla, sprawdzone przez lata w Sprawie dla reportera, na grunt polityki. Ju sama liczba goci zaproszonych do studia sprawia, e rywalizuj oni w kategorii siy gosu, a nie siy argumentw. A nic tak nie podnosi temperatury publicystycznego show, jak podniesione gosy politykw. Tu awantura jest gwarantowana take dlatego, e program zawsze ma wpisan w scenariusz szyt grubymi nimi intryg, ktrej inspiratorem jest prowadzcy, wspierany przez dwch, trzech dziennikarzy - asystentw, oraz zagajajcy felieton filmowy okraszony odpowiednim komentarzem. Politycy wszystkich postsolidarnociowych ugrupowa usiowali przez par miesicy protestowa przeciw stosowanym w Tygodniku Politycznym praktykom, bojkotujc program, ale poddali si, wychodzc z zaoenia, e nieobecni nie maj racji. Ci, ktrzy (jak Artur Balazs w lutym 2002) na antenie prbuj skrytykowa redaktora Kwiatkowskiego za stronniczo lub manipulacje, musz si liczy z ostr reprymend... i zapewne dugim czekaniem na kolejne zaproszenie do studia. Pyskwk w stanie niemal czystym jest z kolei program Jedynki pt. Forum. Tu prowadzcy nie ma wprawdzie wikszych moliwoci na manipulowanie, ale na wprowadzenie do debaty odrobiny adu i prostowanie ewidentnych kamstw goci te nie ma szans. Telewizja publiczna ma za to wietne alibi, bowiem gocie reprezentuj nie tylko cae spektrum sejmowe, ale w dodatku mona tam zobaczy przedstawicieli wybranych ugrupowa pozaparlamentarnych. Pluralizm kwitnie. Spektakl wypada nader ywo. Widz si bawi. Jak powiedziaa nam pewna starsza pani, mioniczka Forum - ja wiem, e z tego gadania niewiele wynika, ale lubi patrze, jak si bior za by. Skdind bya to osoba, ktra nie lubi w telewizji oglda boksu ani wrestlingu. Mona oczywicie uzna tak formu widowiska publicystycznego za naturaln dla telewizji. Skoro widzowie chc nie tylko sucha, lecz take oglda politykw w rnych sytuacjach stwarza si im ku temu okazj. Chodzi jednak o to, by forma nie przesaniaa treci i by obraz nie by wykorzystywany w celach perswazyjnych, w sposb nie do koca uwiadamiany przez widzw. A e bywa wykorzystywany, przekonalimy si wielokrotnie, zwaszcza w momentach politycznej konfrontacji. Przykadem wartym oprawienia w ramki i pokazywania w celach dydaktycznych bya debata powicona reformie samorzdowej, a zorganizowana wiosn 1998 roku przez TYP. Program spenia wszystkie warunki dobrego widowiska: Buzek i Balcerowicz stanli naprzeciw Millera i Kalinowskiego, politycy portretowani byli na de nieobojtnej sprawie publicznoci, a widzowie cay czas mieli moliwo ogldania konfrontacji tego, co mwione jest w studiu, z gosem ludu zgromadzonego na opolskim rynku (w obronie zagroonego wojewdztwa). Miller i Kalinowski, siedzc obok siebie, mwili na tle umiechnitych wiwatujcych fanw, Bal-cerowicza usadzono

pod pach Buka, a obaj wygaszali swoje opinie, majc za plecami obojtne, znudzone twarze lub przebitki opolan (miny w rodzaju dobra, dobra, gadaj zdrw). Co do argumentw, praktycznie wszystkie adresowane byy w sfer emocji (co pan zrobi, gdy Opolszczyzna przestanie istnie?, dlaczego rzd prezentuje podwjn moralno albo: czy pan sobie zdaje spraw, e si nie uspokoimy?). Na koniec prowadzcy pokaza, jak rol w telewizji moe odegra rekwizyt i wrczy premierowi Buzkowi piramid kaset z komentarzem: Zarzuca si nam, e nie mwimy w TVP o reformie, oto dowd, e jest inaczej.... Przykad to oczywicie jeden z wielu. Przytaczamy go, bo nie jest dzi ju tak pamitany, jak choby synna debata Kwaniewski-Wasa, ktra przesdzia o losach wyborw prezydenckich 1995 roku. I ktra chyba po raz pierwszy uwiadomia wszystkim, jak wiele moe zmieni dobre lub ze wraenie po programie telewizyjnym. Nie tylko zwizane z wygldem, take zachowaniem w studio i umiejtnym wykorzystywaniem rekwizytw. Spnienie Kwaniewskiego, chwyt z wrczeniem na pocztku debaty dokumentu (ktrego widzowie przecie nie byli w stanie zobaczy) i w konsekwencji zdenerwowanie Wasy przekonao niezdecydowanych bardziej ni dokonania i argumenty obu politykw. Sia raenia telewizyjnego obrazu w peni uzasadnia potrzeb poszukiwania mechanizmw nadzorowania dysponentw takiej broni. I trzymania politykw jak najdalej od moliwoci wywierania na nich wpywu. Trzeba jednak uczciwie przyzna, e proces uatrakcyjniania na si programw, ktre z samej definicji powinny odwoywa si do umiejtnoci refleksji, ma korzenie nie tylko polityczne. Ani nawet przede wszystkim. Ten show, take w telewizji publicznej, rzdzi si rwnie wasn dynamik, a wzorce czerpie z telewizji komercyjnej. Ton nadaje - podobnie jak w informacji TVN. Program Pod napiciem (w podrbce TYP noszcy tytu Na ywo) byby w stanie dostarczy anegdot na osobn publikacj, ale pozostamy przy jednej, wartej wszystkich pozostaych. Oto wydanie powicone polityce penitencjarnej pastwa, zgodnie z reguami publicystycznego show nagrywane w miejscu akcji, czyli pod wizieniem. Jest rodek zimy, siarczysty mrz, gocie Marcina Wrony karnie stoj przed bram kryminau i odpowiadaj na pytania. Z wyjtkiem prof. Bogusawa Wolniewicza, ktry nie wytrzymuje i w pewnym momencie wali prosto z mostu: Panie redaktorze, tylko czy my musimy o tym rozmawia na dworze? Jest stycze!. Nie wszyscy spece od atrakcyjnie podanej publicystyki ka swoim bohaterom marzn. Mona to robi w ciepym studiu. I nie musi to by publicystyka polityczna. Nowe trendy bez trudu odnajdziemy take w publicystyce modzieowej, a konkretnie w programie TYP Rower Baeja. Z jednej strony - widownia pena modych, nastoletnich wilkw, z drugiej - sabo reprezentowane wapniaki: jaki nauczyciel, kurator, prezes NIK. Kto rzdzi? Oczywicie para dziennikarzy obojga pci wijca si z mikrofonem midzy osobami dramatu. Tempo zawrotne, setki pyta, adna z odpowiedzi nie moe trwa duej ni kilka sekund, co par minut filmowy felieton, pytania od telewidzw wpuszczane na ywo, na dole ekranu na bieco relacja z in-ternetowego czatu. Na cie sensu miejsca i czasu ju nie ma. Wizytator to dla uczniw to samo, co prokurator. adna z wypowiedzianych bzdur nie spotyka si z reakcj prowadzcych... To nie ich rola. Oni maj trzyma napicie, pilnowa, eby cay czas co si dziao, no i eby midzy starymi i modymi iskrzyo. To dla telewizyjnej publicystyki wyznacznik wiarygodnoci (plus werdykt w systemie audiotele: kto mia racj, a kogo trzeba wysa na mietnik historii). Podobny schemat powiela, z zupenie innych pozycji ideowych zreszt, Studio otwarte Cybernetyki 7 telewizji PULS. Tematy powane, czsto takie, ktre nie miayby szans trafi na anten telewizji publicznej, ciekawi gocie i nie najgorzej wyrobiona publiczno. I co? I znowu przewanie chaos, nadmiar pyta, nadmiar migawek filmowych i w rezultacie przerost formy nad treci. Bo ma by atrakcyjnie i z tempem.

Dwie rzeczywistoci Rzeczywisto pokazywana w telewizji zaczyna istnie niejako obok rzeczywistoci faktycznie nas otaczajcej lub dostpnej za porednictwem mniej atrakcyjnych mediw, szczeglnie prasy. Zjawisko to niezwykle trafnie opisywa ju Ryszard Kapuciski, m.in. w noworocznym (2002) wydaniu Newsweeka: Na obecnym etapie ludzko funkcjonuje w dwch rwnolegych rzeczywistociach: w tej realnej, namacalnej, dotykalnej oraz w tej wirtualnej, medialnej, ktra zahacza jako o t poprzedni i inspiruje si ni, ale w gruncie rzeczy stanowi samoistny wiat. Zaczlimy y w dwch rnych historiach: w toczcej si realnie i w przekazywanej nam przez media (...). Historia medialna coraz bardziej staje si jedyn histori, jak znamy. Wiemy tylko to, co wiemy z mediw. Widzimy zdarzenie tak, jak zostao nam ono przedstawione. Nie mamy adnej moliwoci zweryfikowania tego obrazu. O specyfice telerzeczywistoci napisano ju wiele, najciekawszy wydaje si jeden wtek, na ktry zwraca uwag m.in. Maciej Iowiecki w ksice Media, wadza, wiadomo spoeczna, e istot telerzeczywistoci jest zmiana podstawowego kryterium prawdy. Teraz jest nim wiarygodno przekazu telewizyjnego. A wiarygodne jest to, w co atwo uwierzy. Jeszcze w latach 80., gdy wiarygodno TYP bya bardzo niska, telerzeczywisto odbierano wycznie w kategoriach propagandy. Nikomu do gowy nie przychodzio myli wiat przedstawiany na szklanym ekranie z realn rzeczywistoci. Pocztek lat 90. pokaza, jak nieduo byo potrzeba, by ten certyfikat wiarygodnoci zdoby. Wystarczyo pokaza przemoc, cierpienie, ndz, kontrasty spoeczne, gniew ludu pracujcego miast i wsi - sowem wszystko to, co kiedy byo zakazane. A skoro teraz jest tak dostpne, to nader atwo uwierzy, e wiat przedstawiony w telewizji przybliy si do rzeczywistoci. Tym atwiej, e nawet w politycznie sterowanej telewizji publicznej nie uprawia si dzi klasycznej propagandy. I to waciwie wielu odbiorcom wystarczy, by wierzy w telewizyjny przekaz. Kamstwo lub fikcja pokazane w sposb przekonujcy wygrywaj, prawda sama nie jest si w stanie obroni, jeli nie pomog jej swoim wiadectwem dziennikarze. A ci rzadko chc pomaga, bo albo sami nie za wiele rozumiej, albo wol zakada, e ludzie swj rozum maj. I to prawda, e maj. Tyle tylko, e mog si nim skutecznie posugiwa w rzeczywistoci im samym dobrze znanej. W danej na wiar telerzeczywistoci zwyky ludzki rozum nie wystarcza, poniewa pracuje na danych, ktrych prawdziwoci nie potrafi zweryfikowa. T Swj wkad w rozpowszechnianie baamuctw o zbiorowej mdroci telewidzw maj take niektrzy politycy, zarzucajc czwartej wadzy, e nie traktuje ludzi powanie, tumaczc im co, co oni ju dawno lepiej wiedz. Ot wikszo z tego, co ludzie wiedz na temat spraw wykraczajcych poza ich wasne dowiadczenia yciowe, a na temat spraw publicznych zwaszcza, pochodzi z mediw. I to sprawia, e dziennikarze nie mog uchyla si od odpowiedzialnoci za to, co i w jaki sposb przekazuj. Wybierajc elementy rzeczywistoci realnej i budujc z nich sugestywny obraz, powinni wiedzie, e ich zadaniem jest takie wprowadzenie odbiorcw w medialn rzeczywisto, by potrafili si w niej orientowa za pomoc zwykych kryteriw prawdy i faszu. Co autor - dziennikarz zwykle chce osign, kreujc medialn rzeczywisto? Ma na uwadze przyjemno odbiorcy (fakt, e do specyficznie rozumian), jego poziom adrenaliny. Chce przyku uwag, rozproszy nud, wywoa wzruszenie lub oburzenie, poprawi nastrj odbiorcy pokazaniem, e inni maj jeszcze gorzej. Sowa autor uywamy oczywicie w sposb bardzo umowny. Problem z telerzeczywistoci polega bowiem na tym, e autorw ma ona wielu, tak jak wiele jest mediw i jak wiele czynnikw

zoyo si na to, czym dzi yje wiat, Polska czy region. To, e akurat nazwiska konkretnych dziennikarzy widniej na kocowych planszach telewizyjnych dziennikw, ma znaczenie symboliczne (dla naszego wywodu, bo nie dla ksigowoci). Telerzeczywisto jest dzieem zbiorowym - dziennikarze s czasem tylko jego podwykonawcami. Czsto ludzie mediw daj si uwie politykom, lobbystom, specom od reklamy czy nawet wasnej saboci do pewnych tematw. Mniej lub bardziej wiadomie. Ale im chtniej daj konkretnej informacji swoj twarz i podpis, im skwapliwiej poddaj si modzie na konwencj bycia gwiazd tego widowiska typu reality show, tym bardziej musz liczy si z wystawianiem - wanie im - etycznego rachunku od praw autorskich. A rachunek czasem bywa wysoki, bo telerzeczywi-sto jest nam narzucana (co wynika z jej natury), a wic wie si z du odpowiedzialnoci, jak bior na siebie narzucajcy. Od rzeczywistoci realnej czasem moemy si odci - z t medialn jest trudniej. Atakuje ze wszystkich stron, poprzez wszystkie zmysy. Media nie pytaj, czy i co chcemy sucha (oglda). Organizuj uwag publiczn wok tematw wybranych wedug wasnych kryteriw, ktre niekoniecznie maj wiele wsplnego z etyk, wartociami, sensownoci. Mwimy bowiem o puli w gruncie rzeczy bardzo ograniczonej - do kilku zaledwie spraw. Codzienno telerzeczy-wistoci to przemoc, wadza, wielki sukces, wielkie pienidze, ostry seks... Czyli wszystko to, czego w codziennym dowiadczeniu przecitnego Kowalskiego jest tak naprawd... niewiele. Jego rzeczywisto, przy wszystkich jej blaskach i cieniach, radociach i tragediach, jest inna: mniejsza, zwyczajna, szarawa. Dla wielu dziennikarzy najbardziej ekscytujce jest wanie to, e s w stanie ludzi od tej szarzyzny oderwa i narzuci im naprawd fascynujce tematy rozmw. Oto jaka kolejna, nudna urzdnicza nasiadw-ka na temat bezrobocia. Grupa dziennikarzy z kilku rnych redakcji pali w przedsionku papierosy, czekajc na koniec obrad, by mc nagra na dyktafony jakie dwa zdania od obecnego na konferencji ministra. Nagle rozdzwaniaj si komrki i w kilka sekund przedsionek pustoszeje. Dwie ulice dalej kto prbuje skoczy z dziesitego pitra. W par minut wszyscy dziennikarze ju s na dole. Bo to jest temat na czowk! Przykad moe nie najlepszy na kreowanie telerzeczywistoci, raczej na zaszczepione przez tak a nie inn polityk medialn odruchy warunkowe dziennikarzy. Co do kreacji, s przykady lepsze. l Reporter jednej z komercyjnych stacji przegapi ogoszenie wyroku w gonej sprawie. Sd zakoczy obrady wczesnym popoudniem. Wieczorem reporter zadzwoni do prezesa sdu z propozycj, by ten na rano ponownie zwoa cay skad, niezbdny dla nakrcenia stosownego ujcia... C znacz jednak drobne anegdoty wobec tych niepowtarzalnych momentw w najnowszej historii, gdy rzeczywisto realna nagle zderza si z medialn - jak w przypadku ostatnich wyborw parlamentarnych. Realny sukces Samoobrony i Ligi Rodzin Polskich, czyli ugrupowa dotd prawie nieistniejcych w rzeczywistoci medialnej jako podmioty polityczne, by rzadk okazj do refleksji nad relacjami midzy dziennikarsk powinnoci a fetyszem atrakcyjnoci. To, jaki bdzie przyszy parlament, co powie o polskim spoeczestwie, jak gboka szykuje si zmiana - mona byo wyczu ju wczeniej, wsuchujc si w rytm kampanii wyborczej. Wystarczyo pj z kamer na zwyke spotkanie przedwyborcze, gdzie w maym miasteczku. I z tego zrobi prawdziwy reality show (nawet jeli nie byo ofiar w ludziach). Wystarczyo nie da si zby afer butelkow podczas prawyborw w Nysie. Wystarczyo... Z tej i wielu innych kompromitacji telerzeczywisto-ci pynie chocia jeden optymistyczny wniosek - przynajmniej dla ludzi prowadzcych dziaalno publiczn. Ot warto robi swoje, nie

ogldajc si na to, czy (i jak) poka to dziennikarze na szklanym ekranie. W kocu na co dzie yjemy w rzeczywistoci realnej, a nie wirtualnej. T mao odkrywcz tez warto zadedykowa politykom strconym w pozaparlamentarn otcha - czyli miejsce, gdzie ju nie dociera telerzeczy-wisto. Kreowanie polityki na teatr, a politykw na aktorw stwarza sytuacj, w ktrej zawsze politycy musz przegra na de tych, ktrzy reyseruj cay spektakl, i to w sposb niedostrzegalny. Bo dziennikarze widoczni s tylko w roli rzecznikw Kowalskiego. W medialnej nadrzeczywistoci mecz politycy-gwiazdy mediw z reguy w oczach widza wygrywaj te ostatnie. S dowcip-niejsze, adniejsze, bardziej wygadane, nie wida po nich, by prboway co ukry, nie nudz i w dodatku solidaryzuj si z widzem. I profesjonalnie robi swoje: pokazuj, relacjonuj, pytaj. Tego s uczeni w szkoach, na praktykach - taki przykad idzie z gry. Wpaja si przede wszystkim warsztat, to jak co pokaza i jak dobrze wypa na de. Mao w podrcznikach (a prawie nic w praktyce) o tym dlaczego, po co i co z tego wyniknie. Za wszystko, co w politycznym teatrze jest gorszce, odpowiadaj wycznie politycy. To oni psuj reputacj polityki w oczach obywateli. To oni bior apwki. To ich postawa kae wielu wtpi w sens demokracji. Same media z tego rozczarowania polityk wychodz nie tylko obronn rk, ale wrcz wzmocnione sabnc wiarygodnoci klasy politycznej. Na jej de wypadaj coraz wiarygodniej. Mamy to jako pierwsi Zatrzymajmy si jeszcze przez chwil nad kryteriami, ktre decyduj o tym, co trafia dzi na t symboliczn pierwsz stron. Jest bowiem kilka sw magicznych, uruchamiajcych wrota telerzeczywistoci niczym zaklcie, takich choby, jak wyczno czy pokazujemy to jako pierwsi. Odkd informacja staa si towarem, a dzienniki widowiskami, ogromnie wzrosa rola uznaniowoci w decydowaniu, co staje si tematem dnia (zwaszcza gdy akurat nie jest prowadzona adna wojna, nie ma klski ywioowej, nikogo wanego nie zamordowano). Na decyzj o wyborze tematu wpywa ju nie tylko jego atrakcyjno, ale i metryka. Temat wasny, bez wzgldu na swoj wag, zawsze bdzie mia pierwszestwo przed tematem obcym (podjtym najpierw przez konkurencj), nawet sto razy istotniejszym. Co gorsza, czsto tematy obce s w ogle z premedytacj pomijane, mniej liczy si bowiem waga danej sprawy w rzeczywistoci realnej ni jej potencjalna sia w kreowaniu telerzeczywistoci. A jak niezwykle trafnie zauway teoretyk mediw, Jay Schwarzman, problemu nie stanowi dzi informacje faszywe, tylko te, ktrych brakuje. Mechanizm konkurencji sprawia, e rzeczywisto medialna jest polem nieustajcej bitwy o to, kto narzuci pozostaym rodkom masowego przekazu swj temat jako najwaniejszy. Ze wzgldu na nierwno potencjaw, zwykle jest to walka pomidzy dwoma, trzema oglnokrajowymi gazetami o to, ktra z nich ukada listy tematw dla sabszych tytuw, a przede wszystkim dla mediw elektronicznych. W przypadku gazet taka rywalizacja moe tylko cieszy, suy bowiem rozwojowi dziennikarstwa ledczego, nieustannemu penetrowaniu rzeczywistoci realnej, sowem zblieniu niebezpiecznie oddalajcych si od siebie dwch wiatw. Media elektroniczne peni w tej dungli rol kolejnego ogniwa w acuchu pokarmowym (zakadajc, e pokarmem jest informacja). I jak na walk o byt przystao, bezwzgldnie wykorzystuj swoj pozycj hegemona. W przekazywaniu relacji z wydarze rozgrywajcych si publicznie, przy podniesionej kurtynie, media elektroniczne s oczywicie niezastpione, bo zawsze pierwsze. Ale gdy idzie o tzw. wasne newsy, media elektroniczne, paradoksalnie, bywaj z reguy wolniejsze od mediw drukowanych. Niespecjalnie si tym jednak przejmuj. wiadomo, e wikszo widzw gazet nie czyta, pozwala stacjom telewizyjnym (w nieporwnywalnie wikszym stopniu ni sieciom radiowym) po raz drugi odkrywa Ameryk.

W dziennikarstwie telewizyjnym hegemonia szklanego ekranu przekada si na zielone wiato dla cakowicie bezkarnego pasoytnictwa na pracy dziennikarzy prasowych. I stopniowy uwid podstawowego nawyku tej profesji: poszukiwania informacji u rde (a nie u kolegw, co prowadzi czsto do powielania i rozmnaania bdw i przekama). Oczywicie, mwimy o informacjach, ktrych zdobycie wymaga wysiku, obojtnie, intelektualnego czy fizycznego. Dotyczy to wiadomoci praktycznie z wszystkich dziedzin, moe poza polityk. Telewizja, nie tylko publiczna, wci jest bowiem przekonana, e prawdziwe ycie toczy si na korytarzach wadzy. Tu - przed wrotami ministerstw, drzwiami sejmowych hoteli, paacem prezydenckim - reporterzy telewizyjni (i radiowi) maj na stae rozbite namioty. Kamery i mikrofony towarzysz politykom tak czsto, e miao mona mwi o permanentnym politycznym reality show w mediach elektronicznych. Ten show, ekscytowanie si politycznym teatrem, przesania czsto sprawy naprawd wane, zwaszcza gdy w teatrze wystawiana jest efekciarska groteska. Klasycznym przykadem tej prawidowoci byo zepchnicie na dalekie miejsca w telewizyjnych dziennikach (poza Wydarzeniami PULSU) wiadomoci o zorganizowanym przez Jana Pawa II spotkaniu ekumenicznym w Asyu (stycze 2002). Tematem dnia bya wwczas - zdaniem mediw okupacja mwnicy sejmowej przez posw Samoobrony. W sytuacji, gdy konkurenci z kamerami i mikrofonami wisz u tej samej klamki, bardzo trudno osign przewag informacyjn, a jako opornie idzie mediom elektronicznym szukanie tematw poza ulic Wiejsk czy Alejami Ujazdowskimi. Gupio take szczyci si newsami podejmowanymi za pras (przyjo si, e mona ukrywa rdo, ale nie uchodzi przypisywanie sobie autorstwa). Znw wic ciar walki o panowanie nad telerzeczywistoci zaczyna si przesuwa z treci na form przekazywanych informacji i wygaszanych komentarzy. Stand-upy (to argonowe okrelenie na monolog reportera do kamery wygaszany na stojco) nagrywane s do kadego newsa i przy kadej okazji. Trwa nieustajcy konkurs na najoryginalniejsz i najmieszniejsz puent do najdziwniejszej informacji. Ju niekoniecznie wasnej. Problem w tym, e ycie zza biurka kreatorw tele-rzeczywistoci jest miertelnie nudne i obrzydliwie przewidywalne. Z tego to powodu dla stacji telewizyjnych wybory parlamentarne 2001 rozstrzygny si par miesicy wczeniej, nim pierwsza karta wpada do urny. Jednoznaczne wyniki sonday sprawiy, e planici wszystkich stacji skupili si nie na zawartoci wyborw, lecz jakoci ich opakowania. Ju od poowy wrzenia ruszya kampania w kampanii: TYP i TVN zaczy walczy o widzw wieczoru wyborczego, skupiajc si nie na nudnych politykach, a na wasnych, niezwykle atrakcyjnych kandydatach. Mona byo odnie wraenie, e walka nie toczy si midzy Kalinowskim i Lep-perem, lecz midzy Lisem a Durczokiem. Rwnie czsto, jak politykw w trakcie spotka z wyborcami, podgldalimy na szklanym ekranie dziennikarzy, jak z zakasanymi rkawami szykuj na godzin zero swoje komputery. Podobn walk wyborcz w eterze toczy RMF z Zetk. Tu z kolei Monika Olejnik i Jacek akowski weszli na ring (dosownie, bo tak piciarsk konwencj miaa kampania Zet w gazetach) toczy nierwny bj z ca mietank gwiazd rodzimego show-biznesu zatrudnionych przez RMF, ktre oddaway gos... na muzyk w RMF FM. Ponad t rywalizacj wznis si tylko Zygmunt Solorz. Gdy 23 wrzenia 2001 w konkurencyjnych wieczorach wyborczych TVN z TYP cigay si na ogldalno i szybko podawania wynikw, w Polsacie gladiatorzy plsali z amazonkami w takt piosenki Agnieszka ju dawno tutaj nie mieszka... Trudno nie dostrzec symboliki tego zestawienia. Polsat od pocztku kreowa wasn, oryginaln telerzeczywisto, w ktrej polityka odgrywa marginaln rol...

Wiele o waciwociach wiata kreowanego przez media mwi kariera w tyche mediach Piotra Tymocho-wicza, specjalisty od public relations, odpowiedzialnego za wizerunek politykw - m.in. Andrzeja Leppera. Z konfuzji wywoanej nieplanowanym sukcesem Samoobrony wyprowadzi twrcw programw informacyjnych i publicystycznych wanie Tymochowicz, udzielajc prostej odpowiedzi na trudne pytanie. Dlaczego Lepper przekona do siebie wyborcw (czytaj: widzw)? Bo potrafi zrobi z polityki widowisko! Teraz wreszcie wszystko jest jasne, Lepper pokona innycybo umia si atrakcyjniej pokaza. Takie wytumaczenie doskonale pasowao do logiki, jak kierowali si, kieruj i kierowa bd kreatorzy telerzeczywistoci: kadego do wszystkiego mona przekona, trzeba tylko wiedzie jak. To wytumaczenie sprawio, e zamiast refleksji nad prawdziwymi przyczynami takich a nie innych zachowa spoecznych, refleksji nad oddalaniem si telerzeczywistoci od realnego wiata, przeywalimy przez nastpne powy-borcze miesice w telewizji okres fascynacji mow ciaa i socjotechnik. Tymochowicz sta si prawdziwym guru programw publicystycznych, w jednym okienku wyjaniajc, co sprawia, e przecitny Polak popiera taki a nie inny program polityczny (oczywicie forma jego sprzedawania, a nie tre), w innym, prowadzc szkolenia z gatunku: jak robi ludziom wod z mzgu. Kazus Leppera postawi dziennikarzy (medialne gwiazdy) wobec koniecznoci okrelenia na nowo swojej roli w scenariuszu informacyjnego i publicystycznego widowiska. Okazao si bowiem, e ten show ma jednak swj cig dalszy, a telerzeczywisto dla wielu ludzi nie znika po wyczeniu odbiornikw. e przy zastosowaniu atrakcyjnoci, jako wycznego kryterium w doborze tematw, zasada programowego niezaangaowa-nia (my tylko pokazujemy, jak jest - ludzie niech sami wycign wnioski) moe prowadzi na manowce. Przez pras (gwnie amy Rzeczpospolitej) przetoczya si krtka, acz burzliwa dyskusja nad odpowiedzialnoci dziennikarzy za przekaz politycznego przesania, nioscego w sobie zagroenie dla demokracji. Zapocztkowaa j zapowied Moniki Olejnik niezapra-szania do swoich programw Leppera (skdind decyzja doskonale mieszczca si w konwencji magicznego mylenia o telerzeczywistoci: problem nie pokazywany jakoby przestanie istnie). Niestety, dyskusja przybraa szybko form typowej polemiki o wyszoci wit Boego Narodzenia nad witami Wielkiej Nocy (w tym przypadku TVN nad TYP), a nie publicznej debaty. Szkoda, bo zostaa zmarnowana szansa zrozumienia czego, a media - ze swej natury - dwa razy nie chc zajmowa si tym samym tematem. Rodzi si pytanie, czy w warunkach opisanej powyej ostrej konkurencji w ogle jest moliwa taka debata? Zwaszcza e coraz bardziej rnicuj si warunki, w jakich pracuj dziennikarze telewizji publicznej i stacji komercyjnych. Nie chodzi oczywicie o BHP czy stawki wynagrodze, lecz parametry, wedug ktrych kreuje si tu i tam telerzeczywisto. W TYP parametry te coraz bardziej zbliaj si do usug wiadczonych konkretnym osobom i instytucjom. Jak to trafnie uj w yciu (luty 2001) Stefan Bratkowski: Przez cay czas telewizja wykonuje funkcj urabiania widzw, nakaniania ich do przychylnego przyjcia pokazywanych ludzi i faktw, czyli po prostu spenia funkcj z zakresie public rela-tion. Przywoany przez Katarzyn Kolend-Zalesk w dziennikarskim kontrapunkcie Tygodnika Powszechnego (czerwiec 2001) nieszczsny artyku 23 ustawy o radiofonii i telewizji (jednostki publicznej radiofonii i telewizji stwarzaj partiom politycznym moliwo przedstawiania stanowiska w wzowych sprawach publicznych) sprawia, e nawet prawne uwarunkowania sprowadzaj misj TYP do poziomu obsugiwania politykw. Z kolei w telewizjach komercyjnych determinant staje si coraz wyraniej traktowanie informacji politycznej w kategorii towaru, ktry musi by przede wszystkim atrakcyjny. Prawo popytu i poday na tym rynku sprowadza dziennikarzy czsto do roli hien czyhajcych jedynie na wpadki, potknicia i przekrty. Bo na taki towar jest zapotrzebowanie. Tego si ludzie domagaj. Tak

postrzegaj klas polityczn i w mediach szukaj jedynie potwierdzenia swej zej opinii o rzdzcych (kiedy, teraz lub w przyszoci). Dodatkowym utrudnieniem dla prowadzenia wspomnianej, hipotetycznej debaty jest postawa osb kierujcych telewizj publiczn, dla ktrych nie ma innej rzeczywistoci poza telerzeczywistoci. Najlepiej ten tok rozumowania oddaje gos Sawomira Zieliskiego, dyrektora programu l TYP, w dyskusji opublikowanej na amach Rzeczpospolitej w 1999 roku: Musicie wiedzie, e gdyby nie telewizja, czy publiczna, czy komercyjna, zamaroby ycie kulturalne. Bez telewizji nie ma widowiska sportowego, nie ma sztuki, nie ma teatru, nie ma w ogle ycia. W podobnym duchu wypowiedziaa si wwczas Nina Terentiew, dla ktrej dowodem na to, e warstwa ludzi interesujcych si wysok kultur staje si coraz niklejsza, jest fakt, i nawet najlepsze programy kulturalne emitowane w prime-time maj nisk ogldalno. Wynika z tego, e jeli kto gardzi ofert TYP (bo w tym czasie czyta ksik lub sucha Mozarta), to do warstwy zainteresowanych wysok kultur ju nie naley. Kiedy ogon macha psem Telerzeczywisto na niwie informacji i publicystyki objawia si z perspektywy odbiorcy na og dyskretnie. Autorom chodzi przecie o to, by przekazy z zaoenia sztuczne wypady maksymalnie naturalnie i wiarygodnie dla zachowania iluzji rzeczywistoci. Czym innym jest bowiem praktyczne lekcewaenie klasycznej definicji prawdy, a czym innym kpienie z niej w ywe oczy. To ju byoby ryzykowne. Dlatego - dla gbszego przeniknicia fenomenu telerzeczywistoci - atwiej przyapa j na gorcym uczynku poza audycjami informacyjnymi i publicystyk. Zdarza si nawet, e rol demaskujc moe odegra fikcja literacka lub filmowa. W filmie Truman Show bohater przez blisko trzydzieci lat yje w cakowicie fikcyjnym wiecie wykreowanym na uytek gigantycznego widowiska typu reality show. I nie ma o tym pojcia, wanie dziki niewiarygodnej dbaoci autorw programu o szczegy, to, detale. Troch podobnie (acz daleko mniej perfekcyjnie) funkcjonuje nasza telerzeczywisto. Jej kreatorzy maj wiadomo, e nie wystarczy sprzeda w programach informacyjnych jakiego newsa. Nie wystarczy omota go kokonem komentarzy w Tygodniku Politycznym Jedynki. Trzeba jeszcze sprawi, by news zacz y wasnym yciem - w anegdocie, piosence, obyczaju. Przykad? Gona akcja pod kryptonimem Dramat w trzech aktach. Najpierw by sam program, w ktrym pady oskarenia o zwizki braci Kaczyskich z afer FOZZ. Obydwa akty (dwa z braku trzeciego) zostay nadane w najlepszym czasie antenowym i poprzedzone du kampani promocyjn. Potem pojawiy si liczne wypowiedzi i komentarze. Wreszcie na anten trafi Kabaret Olgi Lipi-skiej, a w nim piosenka zawierajca sowa: jad z fors wory/ a na nich Kaczory/ jad po raz drugi / znw si forsa zgubi. Najciekawsze w caej sekwencji zdarze jest to, e piosenka zostaa nagrana jeszcze przed emisj dwuaktwki w trzech aktach z Heatcliffem Pineiro. S zatem tylko dwie moliwoci: albo pani Lipiska ma talent wizjonerskotelepatyczny, albo wiadomie wzia udzia w realizacji politycznego scenariusza majcego na celu zdyskredytowanie braci Kaczyskich. Mona zaryzykowa tez, e obecni szefowie telewizji publicznej dziaali tu troch jak bohaterowie filmu Fakty i akty (tytu oryginalny Wag the Dog, czyli machanie psem przez jego wasny ogon) grani przez Dustina Hoffmana i Roberta De Niro, mistrzowie socjotechniki, ktrzy by odwrci uwag opinii publicznej od obyczajowego skandalu z udziaem prezydenta, zbudowali kompletn - cho oczywicie fikcyjn - telerzeczywisto, w ktrej fikcyjny news o wojnie USA z Albani by zaledwie punktem wyjcia. Najciekawsze zaczo si pniej. Bohater o pseudonimie Old Shoe wiziony rzekomo przez terrorystw albaskich, piosenka o starym bucie pojawiajca si we wszystkich stacjach, wreszcie spektakularna akcja obywatelskiego poparcia dla odbicia bohatera polegajca na wieszaniu starych butw na telegraficznych drutach (tego nie mona nie pokaza w telewizji). Kto powie - przecie to tylko

arty (w kabarecie) lub fikcja literacka (w filmie). Zgoda, ale czy powinno si stosowa inn miar dla reportau uasi-ledczego, a inn dla kabaretu, tylko dlatego, e w kabarecie pomwienia wykrzykuje aktor przebrany za wiejsk bab, a w reportau facet z listu goczego? Przecie s to dokadnie te same zarzuty. Na tym samym ekranie, w tej samej stacji. Czy to, e aktor wygasza nie swj tekst i chroni go satyryczny immunitet, jest rozgrzeszeniem dla nadawcy i autorw? Telewizyjna kreacja totalna nie musi zreszt suy wycznie celom politycznym. Media komercyjne kreuj wasny wiat, gwnie dla celw komercyjnych. I zaludniaj go postaciami powoywanymi do ycia wycznie na uytek tyche mediw. Najdoskonalsz (jak dotd) tak form istnienia jest wiat programu Big Brother. Trudno o lepszy przykad rzeczywistoci tworzonej wycznie na uytek mediw i tylko w celu zwikszenia wpyww. Warto zauway, e wydarzenia z domu Wielkiego Brata trafiay wielokrotnie do gwnego wydania Faktw, programu aspirujcego do miana informacyjnego lidera. Powsta take penometraowy (i kasowy) film Gulczas, a jak mylisz. A do tego wszystkiego mieszkacy domu w Skocinie uywali produktw okrelonych i widocznych marek w ramach tak zwanego product placement, czyli formy kryptoreklamy stosowanej chociaby w serii filmw o Bondzie. Rzecznik TVN gorco zaprzecza, jakoby stacja stosowaa product placement i prosi, by uywa okrelenia wsppraca przy produkcji. Moe zaprzecza wanie dlatego, e ta forma zarabiania na widzach wrcz symbolicznie oddaje istot caego przedsiwzicia. A co wicej, pokazuje skal moliwoci socjotechnicznych, jakimi dysponuje telewizja. Szkoda, e nigdy nie zastosowanych np. do promocji czytelnictwa. Wrcz przeciwnie. W swoim czasie dostpna w Polsce MTV Europ do obcowania z ksikami... zniechcaa. Skoczmy z t naiwnoci Twierdzenie, e najwaniejszym zadaniem mediw i dziennikarzy jest jak najwierniejsze odzwierciedlanie rzeczywistoci, byoby propagowaniem... mitu. Tak skrajnie rozumiana wierno (zwana take doskonaym obiektywizmem) nie jest ani moliwa, ani potrzebna. Jak susznie zauway cytowany ju w tej ksice amerykaski myliciel Christopher Lasch, niezalena prasa narodzia si nie z potrzeby upowszechniania czystej informacji, ale z potrzeby goszenia opinii: przekonywania, prowadzenia debaty, budowania wsplnoty pogldw. I uczestniczenia (czynnego lub tylko kibicujcego) w yciu publicznym, politycznym. Normalnie mylcemu obywatelowi informacja jest niezbdna tylko wtedy, gdy pomaga mu w rozumieniu wiata i ksztatowaniu wasnych pogldw. Kto nie czuje potrzeby wyrabiania sobie zdania, ten obojtnieje na informacje o yciu publicznym. Przestaje nawet rozumie ich sens. Wikszo z nas nie potrzebuje zatem mediw po to, by jak najbliej obcowa z rzeczywistoci w stanie surowym, tylko po to, by mie uczucie, e dobrze rozumie co jest grane i mie przyjemno obcowania z pogldami sobie bliskimi. Ci, ktrzy czytaj gazety inne ni tylko rozrywkowo-plotkarskie, wybieraj zwykle jaki tytu z pen wiadomoci, e chc obcowa z okrelonymi opiniami, a nie tylko z faktami. To rzecz normalna, e jedni czytaj Gazet Wyborcz, inni Trybun, jeszcze inni ycie, Rzeczpospolit, Nasz Dziennik, Polityk Gazet Polsk czy Wprost. Przecitnie stronnicza gazeta ma i tak wikszy kontakt z rzeczywistoci ni wszelka telewizja ze swojej natury, a polska telewizja publiczna take z innych powodw. Mona telewizj lubi za rne rzeczy, take za opcj polityczn lub atrakcyjno przekazu w wybranej przez nas stacji, ale sprawiajc sobie przyjemno - nie ulegajmy zudzeniu, e obcowanie z telewizj daje nam bliszy kontakt z rzeczywistoci ni ten oferowany przez inne media. To tylko magia obrazu. Tam, gdzie rzdzi dyktat atrakcyjnoci pospou z kreowaniem wiarygodnoci, na prawdziwe opowieci o rzeczywistoci miejsca zostaje o wiele mniej, ni sdzi wikszo telewidzw. Ostatnie sowo autorw

Kto publicznie stawia diagnozy i wydaje opinie, musi liczy si z tym, e sam te stanie przed sdem cudzych opinii. Zanim jednak Czytelnicy i Recenzenci wydadz swoje werdykty, chcielibymy skorzysta z prawa do ostatniego sowa. Nie moemy przedstawi adnych okolicznoci agodzcych, poniewa napisalimy t ksik z premedytacj, a nie w chwilowym afekcie; jej pomys rodzi si w naszych gowach kilka miesicy. Nie prosimy zatem o wyrozumiao, ale o to, by rozumiano nas w zgodzie z naszymi szczerymi zamiarami, a nie jak si komu spodoba. Aby zminimalizowa ilo moliwych nieporozumie co do naszych intencji, owiadczamy, co nastpuje. Nie byo naszym zamiarem przekonanie Czytelnikw, e rodkom przekazu z zasady ufa nie mona. Ot mona, nawet czasem trzeba. Jednak ten rodzaj zaufania, jakim rodki przekazu (i konkretnych dziennikarzy) moemy rozsdnie obdarzy, nie powinien mie postaci udzielonego w ciemno kredytu, ale racz] premii za dobre sprawowanie w wielu rnych okolicznociach. By skutecznie sprawdzi wiarygodno medium, z ktrego korzystamy najczciej, nie moemy przesadza z wiernoci jednej stacji czy jednej gazecie. Zdrowy zwizek z mediami to gra, a nie maestwo. Nie obowizuje nas przysiga: i nie opuszcz ci a do mierci. Mamy zawsze prawo i moliwo powiedzie: sprawdzam!. Nie zamierzalimy wmwi Czytelnikom, e dziennikarze s jakoby ludmi mniej uczciwymi i mniej rzetelnymi ni adwokaci, lekarze, politycy czy hydraulicy. Poziom etyki zawodowej przecitnego dziennikarza nie wyrnia go spord przedstawicieli innych zawodw. Tym, co sprawia, e wady moralne ludzi mediw s publicznie tak szkodliwe, jest sama natura rodkw przekazu, czyli docieranie ze sowem i obrazem do bardzo wielu ludzi, ktrych pogldy i zachowania s przez media ksztatowane.
Nie staralimy si sugerowa Czytelnikom, jakoby telewizja bya dzieem szataskim, a z jej regularnego ogldania mogy wynikn tylko klski moralne lub wygadzenie zwojw mzgowych. Fakt, e telewizji powicilimy w tej ksice tyle krytycznych sw, wynik z powodw nader prostych i ideologicznie niezaanga-owanych. Po pierwsze, telewizja jest dzi medium najbardziej popularnym i wpywowym i przez to wyrzdzane przez ni szkody w umysach odbiorcw s statystycznie najwiksze. Po drugie (a nadal z zwizku z pierwszym), poniewa tak wielu spord naszych Czytelnikw ma codzienny kontakt z telewizj, jest to wdziczny teren dla szukania atwo zrozumiaych przykadw wadliwego dziaania mediw. Po trzecie za, nasz ustrj telewizyjny w ogle oraz dziaalno telewizji publicznej w szczeglnoci, naprawd zasuguj na sporo krytycznej uwagi. Mamy bowiem w Polsce niewiern swojej publicznej misji telewizj publiczn oraz politycznie reglamentowany system nielicznych oglnopolskich telewizji komercyjnych. To zy system rodzcy niedobre praktyki. Jeli kto uwaa, e potga telewizji to jeszcze jeden mit, niech przypomni sobie, o czym ostatnio rozmawia ze znajomymi. Czy przypadkiem znw nie zgadao si o tym, co kto ostatnio oglda? Czy udzia w programie Big Brother nie pomg bardziej pewnemu kandydatowi na posa ni wszystko, co mia on sam do powiedzenia? I dlaczego po Ameryce kry od wielu lat powiedzonko: jeli nie byo tego w telewizji, widocznie tego nie byo? Z ca pewnoci nie chcielimy t ksik obrzydzi nikomu chwil przy radiu i nad gazet. Z telewizj te da si y i przetrwa w peni wadz umysowych. Byle nie patrze na media przez rowe szkieko mitw lub okiem zakochanego. Byle nie lekceway poytkw dla mylenia z czynnoci czytania. I byle jeszcze doczeka czasw, gdy zdecydowana wikszo ludzi sprawujcych i nadzorujcych czwart wadz zechce przyj do wiadomoci, e obowizkiem kadej wadzy jest powane i uczciwe traktowanie poddanych. Ju choby dlatego, e Konstytucja Rzeczypospolitej nazywa ich obywatelami. Czego wszystkim zainteresowanym ycz Autorzy

Dodatek nadzwyczajny, czyli gdzie warto zajrze Piszc t ksik, najbardziej polegalimy na wasnym zdrowym rozsdku, wasnej znajomoci ycia mediw i na osobistym kontakcie z produktami rodkw przekazu. W tym sensie, na dobre i ze, jest to ksika autorska. A nawet w dwjnasb autorska, bo autorw ma a dwch. Jest wszake prawd, e przed jej pisaniem oraz w jego trakcie korzystalimy z wielu rde nie tylko informacji, ale take opinii. Czyli z ksiek, artykuw prasowych, stron internetowych. Resztki autorskiej uczciwoci oraz ch uatwienia Czytelnikowi dostpu do niektrych rde naszej inspiracji i wiedzy skonia nas do uzupenienia tej ksiki czym w rodzaju bibliografii. Bibliografii kompletnie niefachowej, subiektywnej, wybirczej, ale przyjaznej w uyciu. Wybrane ksiki Witold Bere, Czwarta wadza. Najwaniejsze wydarzenia medialne III RP, Warszawa 2000. (Dzieo grube i ambitne. Wida w nim duchowe koneksje z Gazet Wyborcz, ale take ogromn pracowito i inteligencj autora). Czwarta wladza? Jak polskie media wpywaj na opini publiczn, pod redakcj Wojciecha Nentwiga, Pzna 1995. (Ciekawy zbir wywiadw z wczesnymi szefami i redaktorami naczelnymi wybranych polskich mediw. Tylko po czci rzecz natury archiwalnej). Maciej Iowiecki, Media. Wadza. wiadomo spoeczna, Krakw 1997. (Wszystko, co o przewrotnoci mediw mode osoby zainteresowane bliej dziennikarstwem wiedzie powinny, a i starszym nie zaszkodzi). Zbigniew Kosiorowski, Radiofonia publiczna, Szczecin 1999- (Ksika bardzo prawno-ekonomiczna, czyli trudna do czytania, ale za to dogbnie analizuje absurdaln sytuacj spek radiofonii publicznej jako bytw szarpanych bolenie napiciem midzy wykazywaniem zysku a sprostaniem publicznej misji. Bardzo polecamy t pozycj politykom, nie tylko tym z KRRiTY). Michael Kunczik, Astrid Zipfel, Wprowadzenie do nauki o dziennikarstwie i komunikowaniu, tum. Jerzy oziski i Wojciech ukowski, Warszawa 2000. (Ciekawe, ale raczej dla zawodowcw). Christopher Lasch, Bunt elit, Krakw 1997. (W przekadzie jednego z nas, ale i tak z czystym sumieniem polecamy t pozycj Czytelnikom nie tylko zainteresowanym mediami, ale take problemami demokracji w Ameryce. Niektre cakiem podobne do polskich problemw). Cezary Michalski, Ministerstwo prawdy, Krakw 2000. (Zbir esejw o tym, e Orwell wiecznie ywy, take w codziennej praktyce mediw). Byron Reeves, Clifford Nass, Media i ludzie, tum. Hanna Szczerkowska, Warszawa 2000. Wybrane publikacje prasowe Podczas pracy nad ksik przejrzelimy (niektre teksty czytajc uwaniej) kilka ostatnich rocznikw miesicznika PRESS. Do ewentualnego pjcia w nasze lady zachcamy raczej kolegw po dziennikarskim fachu. Pismo to prezentuje mocno branowe spojrzenie na media. Forum dziennikarzy wydawane przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich ma jeszcze bardziej dziennikarski charakter ni PRESS i nie jest dostpne w normalnej sprzeday poza biurami Oddziaw SDP. I jest to jedyne bodaj pismo z zasady traktujce zawd dziennikarski jako rodzaj powoania i powanie zajmujce si takimi luksusami, jak publiczna odpowiedzialno mediw. Natomiast uwadze szerszego grona czytelniczego z rwnie czystym sumieniem polecamy nastpujce teksty (i autorw) z prasy codziennej: Teresa Bogucka, Telekracja, Gazeta Wyborcza, 11.04.2001 (dzia OPINIE). Teresa Bogucka, Pom, miociwy panie, Gazeta Wyborcza, 27-28.05.2000. Juliusz Braun, Misja i ogldalno, Rzeczpospolita, 15-

-16.01.2000. (Cokolwiek zawia deklaracja niemocy

szefa KRRiTY wobec niepublicznych praktyk TYP.) Stefan Bratkowski, Bdmy realistami, dajmy rzeczy niemoliwych, Rzeczpospolita, 2-3-10.1999. Stanisaw Jdrzejewski, Kij w telewizyjne mrowisko, Rzeczpospolita, 14.12.1999-Bogusaw Kunach, ukasz Wrblewski, Towarzysze, tu mwi Bydgoszcz, Gazeta Wyborcza, 19.11.2000. A.M., Niechciani tropiciele afer. Dziennikarstwo ledcze w Europie rodkowowschodniej, Rzeczpospolita, 2510.1999. Robert Pucek, Zwierciado mas, Rzeczpospolita, 02.03.2001 (w dziale OPINIE). Nina Terentiew, Czas pilotw, Rzeczpospolita, 11-12.12.1999- (Klasyczna prbka mentalnoci notabli TYP, bardzo polecamy osobom o mocnych nerwach). Wolne media, zapis dyskusji o wolnoci prasy, dziennik ycie, 09.02.2001. 30 Luiza Zalewska, Skargi na informacje TYP, Rzeczpospolita, 17.05.1999. Luiza Zalewska, Niedyspozycja prezydenta w Charkowie. W telewizji ani sowa, Rzeczpospolita, 23.09.1999. Luiza Zalewska, Nie koniec skandalu z Piotrowskim, Luiza Zalewska, Krlestwo bezwstydu - drugi raport o telewizji, Rzeczpospolita, 19.12.2000. Luiza Zalewska, Dajecie to, czy nie dajecie, Rzeczpospolita, 16.02.2001. Luiza Zalewska, Media nie chc cenzury, Rzeczpospolita, 08.02.2002. yjemy w dwch rnych krajach - dyskusja o w/w raporcie, Rzeczpospolita, 24-26.12.1999 (Faktycznie szefowie telewizji i dziennikarze mwi tam dwoma rnymi jzykami. Bardzo pouczajce). Ponadto bardzo polecamy w caoci: Dziennikarski Kontrapunkt Tygodnika Powszechnego, 3.06.2001. Tam m.in. rozmowa z Ryszardem Ka-puciskim (Katarzyna Janowska i Piotr Mucharski, Zawd: dziennikarz) oraz tekst ks. Andrzeja Lutra Tylko prawda. Numer Wizi z wrzenia 2001 Potga (nie)smaku. Powicony gwnie reklamie, ale teksty (m.in. Andrzeja Kisielewskiego, Tomasza Wicickiego i Luizy Zalewskiej) niezwykle celnie pokazuj mechanizm uzaleniania si mediw nie tylko od pienidzy, ale take technik marketingowych i gustw reklamo-dawcw. Wybrane adresy internetowe Przede wszystkim w Internecie dostpne s archiwalne materiay prasowe. Internetowe archiwa gazet i czasopism rni si pod wzgldem pojemnoci pamici archiwalnej i wygody przeszukiwania, ale poza archiwum Gazety Wyborczej s dostpne (przynajmniej na razie) bezpatnie. Najbardziej polecamy archiwum dostpne pod adresem www.rzeczpospolita.pl. Duo, ciekawie i za darmo.

A oto pluralistyczny wybr innych adresw.-www.gazeta.pl - archiwum Gazety Wyborczej jest nader bogate, ale peny dostp do tekstw maj tylko osoby, ktre za to pac.
www.gazetapolska.pl

- archiwum tekstw, o krtkiej pamici archiwalnej, ale dugiej pamici archiwum o duszej pamici archiwalnej, ale krtkiej pamici - archiwum tekstw o czteroletniej pamici archiwalnej.

historycznej.
www.trybuna.com.pl-

historycznej.
http://polityka.onet.pl www.zycie.com.pl

- archiwum tekstw o dwuletniej pamici archiwalnej.

archiwum o dwuletniej pamici, take z czasw, gdy Nowe Pastwo byo tygodnikiem (obecnie miesicznik).
www.nowe-panstwo.pl-

Poza tym w Internecie jest prawie wszystko, ale tylko dla tego, kto ma bardzo duo czasu. Jeli np. wpiszemy haso media w okienku wyszukiwarki pod adresem www.onet.pl, to mamy do przejrzenia tylko nieco ponad 100 tysicy dokumentw pasujcych do tego hasa. Co jeszcze? Poniewa wikszo danych sondaowych wykorzystanych w tej ksice pochodzia z serwera CBOS, tam te mona zajrze, nie tylko w sprawie stosunku Polakw do mediw: www.cbos.pl. Centrum Monitoringu Wolnoci Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich prowadzi stron Spis treci - nader interesujc, nie tylko dla zawodowcw. Od niedawna swoj stron internetow posiada take Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich www.sdp.pl.
www.freepress.org.pl

Innych rde inspiracji nie pamitamy lub wolimy si do nich nie przyznawa.
Sowo bardzo wstpne 5 Dwa oblicza czwartej wadzy, czyli wstp waciwy 1. Zdobycie wadzy, czyli mit adu spontanicznego 17 7

2. Dlaczego dziennikarze nie wiedz lepiej,


czyli mit kompetencji 53 3- Naciski i pokusy, czyli mit niezalenoci 4. Spacer we mgle, czyli mit obiektywizmu 113 71

5. W szponach manipulacji, czyli strachy prawdziwe i urojone 6. Przewodnicy i rzecznicy,

131

czyli mit suby publicznej 157 7. Dwa wiaty, czyli mit rzeczywistoci 197 Ostatnie sowo autorw 226 Dodatek nadzwyczajny, czyli gdzie warto zajrze

229

Printed in Poland Wydawnictwo Literackie 2002 31-147 Krakw, ul. Duga l Skad i amanie: Scriptorium TEKTURA Druk i oprawa: GRAFMAR Sp. z o.o., Kolbuszowa

You might also like