You are on page 1of 27

CHRZEST

i
ZASŁONA
Sławomir Gromadzki

ZNACZENIE
CHRZTU CHRYSTUSA

E. White, ST, June 17, 1889 par. 11


“Jakże często czytaliśmy opis chrztu Chrystusa, w ogóle nie zastanawiając się nad tym,
czy miało to dla nas jakieś szczególne znaczenie. Jego chrzest jest dla nas
wszystkim”.
Śmierć Chrystusa jest dla nas wszystkim, ale dlaczego chrzest?
Jakie znaczenie miał chrzest w czasach Chrystusa?
Mar. 1:4-5
4. ...Jan Chrzciciel głosił chrzest upamiętnia na odpuszczenie grzechów.
5. I wychodziła do niego cała kraina judzka i wszyscy mieszkańcy Jerozolimy, a on
chrzcił w Jordanie wyznających grzechy swoje.
Jakie znaczenie miał chrzest, gdy Syn Boży przystępował do chrztu?
- Symbolizował oczyszczenie grzesznika z grzechów!

1
Nic więc dziwnego, że „wszyscy” przychodzili do Jana, bo „wszyscy” ludzie są grzeszni!
Czy jednak Chrystus był grzesznym człowiekiem?
- Nie!
Dlaczego więc został ochrzczony?
SDA Bible Dictionary (hasło “chrzest”):
„Chrzest jako obrzęd religijny powstał jeszcze w czasach ST. Praktykowany był przez
Izraelitów jako rytuał, w wyniku którego przyjmowano nawróconych pogan do grona
wyznawców prawdziwego Boga. Chrzest był symbolem oczyszczenia ich z
nieczystości (grzechu)”.
Skoro takie znaczenie miał chrzest, to nic dziwnego, że Jan początkowo wzbraniał się
przed udzieleniem chrztu Chrystusowi.
Dlaczego Jan nie chciał ochrzcić Chrystusa?
- Było tak, gdyż chrztu potrzebowali jedynie grzeszni ludzie, a Jan od razu poznał
Chrystusa i doskonale wiedział, że Jezus był bezgrzeszny.

Mat. 3:13-17
13. Wtedy przyszedł Jezus z Galilei nad Jordan, do Jana, aby się dać ochrzcić przez
niego.
14. Ale Jan odmawiał mu, mówiąc: Ja potrzebuję chrztu od ciebie, a ty przychodzisz
do mnie? (TO JA JESTEM GRZESZNIKIEM I POTRZEBUJĘ OCZYSZCZENIA Z MOJEJ
NIECZYSTOŚCI GRZECHU, A NIE TY. TY JESTEŚ BEZGRZESZNY!)
15. A Jezus, odpowiadając, rzekł do niego: Ustąp teraz, (org. „tym razem”) (zrób
wyjątek tym razem) albowiem godzi się nam wypełnić wszelką sprawiedliwość.

Zbawiciel powiedział: „To prawda Janie, ja nigdy od urodzenia nie zgrzeszyłem (jestem
wyjątkiem wśród ludzi), jestem bezgrzeszny, ale pomimo tego musimy wypełnić
sprawiedliwość. Musimy postąpić zgodnie z wymaganiami Prawa”.
A zgodnie z Prawem, to nie sam Chrystus, ale grzeszna ludzkość, którą
reprezentował On dzięki utożsamieniu się z naszym upadłym człowieczeństwem
potrzebowała oczyszczenia z grzechu. Z tego właśnie powodu Pan Jezus przyjął
chrzest, pomimo tego, że sam był bezgrzeszny. Niósł On w Sobie reprezentacyjną
cząstkę nas samych, gdyż podobnie jak „bracia” miał On udział „we krwi i ciele” i
to właśnie ta wspólna dla nas wszystkich ludzka natura, którą był obarczony
Chrystus potrzebowała chrztu.
„Życie Jezusa”, wyd. VII, str. 72-74:
"Jezus przyjął chrzest nie jako wyraz wyznania własnych win, lecz dlatego, by za
pomocą tego obrzędu utożsamić Siebie z grzesznikami (Wspaniałe i niezwykle trafne stwierdzenie,
zgodne z głębią teologii listów Pawła). Jako jeden z nas, zmuszony był nieść ciężar naszej

2
winy i upodlenia. (CO JEST TYM „CIĘŻAREM NASZEJ WINY I UPODLENIA”? – Z
pewnością musiała to być NASZA GRZESZNA NATURA, jak to wynika z dalszej treści tego cytatu.)
Bezgrzeszny musiał dźwigać hańbę grzechu (CO JEST TĄ „HAŃBĄ GRZECHU”? – jest nią
ZAKON GRZECHU! Jeśli tą „hańbą grzechu nie była nasza natura, to co było tą hańbą, którą dźwigał
już wtedy?)
Spojrzenie Zbawiciela zdawało się przenikać niebo, kiedy dusza roztapiała się w
modlitwie... W czasie tej modlitwy prosił Ojca o świadectwo, że w Osobie Swojego
Syna przyjmuje na swoje łono rodzaj ludzki. Aniołowie nigdy dotąd nie słyszeli
takiej modlitwy. Pragnęli gorąco zanieść ukochanemu Przywódcy słowa pocieszenia i
wsparcia. Lecz nie miało się to wydarzyć, Ojciec bowiem zdecydował, że Sam
odpowie na prośbę Syna. Rozwarły się niebiosa i nad głową Zbawiciela ukazał się
kształt podobny do gołębicy, świecący najczystszym światłem... Z otwartych niebios
dał się słyszeć głos: Ten jest On, Syn mój miły, w którym mi się upodobało! (Kogo
Bóg nazwał swoim umiłowanym synem? Czy tylko Chrystusa? Nie! Również ciebie i
mnie!)
Pomimo tego, że grzechy występnego świata przerzucano na barki Chrystusa, pomimo
upokorzenia wynikającego z przyjęcia naszej upadłej natury, głos z nieba dał
świadectwo temu, że jest On Synem Wiekuistego... Słowa wypowiedziane do Jezusa
nad Jordanem Ten jest On, Syn mój miły, w którym mi się upodobało dotyczą
całej ludzkości. Bóg mówił do Jezusa, jako do naszego
przedstawiciela".

Dlaczego więc Chrystus został ochrzczony, pomimo tego, że nigdy nie zgrzeszył?
- Przyjął chrzest, aby w naszym imieniu „wypełnić wszelką sprawiedliwość”!

To ja – skazany na zagładę grzesznik – miałem zginąć. To ode mnie Prawo wymaga


oczyszczenia z grzechu. Sam nie mogłem tego dokonać, ale możliwe to było w
Chrystusie. Już w Chrystusie przyjęliśmy chrzest na odpuszczenie grzechów, w Nim
byliśmy sprawiedliwi, kiedy On doskonale wypełnił Prawo, w Nim też nasze „ciało
grzechu” zawisło na krzyżu i poniosło zasłużoną karę. Wszystko, co jest konieczne dla
naszego zbawienia mamy w Chrystusie!
Podobnie jak to miało miejsce w odniesieniu do śmierci Jezusa, tak też i tutaj, nie przyjął
On chrztu jedynie zamiast nas, ale przede wszystkim jako my (jako nasz Reprezentant),
co bez wątpienia sugeruje też w swoim w/w komentarzu E. White.

Watchman Nee - chrześcijański teolog i męczennik, wielokrotnie


(łącznie 20 lat) więziony z powodu wiary i głoszenia ewangelii. Zmarł w
obozie pracy w Chinach w 1972 roku.
We fragmencie ostatniego listu, który napisał przed śmiercią do bliskiej
osoby nie wymienia słowa Bóg, ani nie pisze na temat wiary, gdyż nie
zezwalała na to cenzura. Z treści jego listu jednak wynika, że pomimo
życia w niewoli jego „serce przepełnione było radością”:

3
"Moja chroniczna dolegliwość nie ustąpiła. Ataki są bardzo bolesne, lecz w międzyczasie
było nie najgorzej. Jestem jednak pełen radości. I Ciebie także proszę, żebyś się nie
niepokoiła. Mam nadzieję, że uważasz na siebie i że Twoje serce jest przepełnione
radością”.
Osiem godzin dziennie przez 20 lat człowiekowi temu próbowano wpajać komunistyczne
i ateistyczne poglądy, ale wszystkie te próby zawiodły. Więzień, którego zwolniono z
tego samego obozu pracy, w którym przebywał Watchman Nee oznajmił, że z jego celi
codziennie rozbrzmiewały wielbiące Boga pieśni, którym przysłuchiwali się inni
więźniowie.
Oto, co napisał on w popularnej w środowiskach chrześcijańskich i stanowiącej
doskonały komentarz do Listu do Rzymian książce „Normalne Życie Chrześcijańskie”:
„Nie tylko nasze grzechy zostały złożone na Chrystusa, ale my sami
zostaliśmy umieszczeni w Nim! Zostałeś ukrzyżowany na tym samym
krzyżu, na którym umarł Pan Jezus, gdyż znajdowałeś się w Nim...
Dlaczego wierzysz, że Pan Jezus umarł? Czy wierzysz, ponieważ czujesz,
że On umarł? Nie, nie mogłeś tego czuć. Wierzysz w to, ponieważ Słowo
Boże tak mówi. Gdy Pan został ukrzyżowany, wraz z Nim ukrzyżowano
dwóch złoczyńców. Również, co do tego nie masz żadnych wątpliwości,
ponieważ mówi o tym Pismo Święte. Wierzysz więc w śmierć Pana Jezusa
i w to, że dwóch złoczyńców umarło razem z Nim. Ale, czy wierzysz, że
ty również wówczas umarłeś? To, że Chrystus umarł jest faktem. To, że
owych dwóch złoczyńców umarło - też jest faktem. Takim samym faktem
jest to, że i ty umarłeś! Pozwól, że powtórzę ci to jeszcze raz, TY
UMARŁEŚ! Zostałeś zgładzony, zostałeś unicestwiony! To ja, którym się
brzydzisz, było na krzyżu w Chrystusie!!! A kto umarł,
usprawiedliwiony jest od grzechu (Rzym. 6,7). Oto Ewangelia dla
chrześcijan”.

„To ja, którym się brzydzisz, było na krzyżu w chrystusie!”

Autor powyższego komentarza z pewnością doskonale rozumiał intencje apostoła Pawła,


który w Gal. 2:20 napisał:
„Z Chrystusem jestem ukrzyżowany; żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie
Chrystus...”.
Wraz z Chrystusem i w Chrystusie uśmiercone zostało moje „ja”. W Nim ukrzyżowana
została zasada egocentrycznej ludzkiej miłości, która w Biblii określona jest mianem
„zakonu grzechu”, lub nazwana „grzechem” w liczbie pojedynczej. Kiedy Paweł

4
stwierdza: „żyję więc już nie ja”, to używa tu greckiego słowa „EGO” i ma też na
myśli własne „ja” czyli „grzech”, który w nim mieszkał i mieszka w nas. Grzech ten niósł
w swoim ciele Pan Jezus, nigdy jednak grzechowi temu nie uległ. Ta „wytwórnia
grzechów” nigdy nie zdołała w Jego ciele wyprodukować ani jednego grzechu, co
oznacza, że Chrystus był jedynym Człowiekiem, który będąc „w ciele” doskonale jako
nasz przedstawiciel wypełnił Boże Prawo, legalnie mogąc dzięki temu przypisać nam
swoją reprezentacyjną sprawiedliwość. Jednak Prawo wymaga od nas nie tylko
doskonałej sprawiedliwości, ale i uśmiercenia tej „wytwórni” grzechu, która jest w nas. Z
tego właśnie powodu „Bóg potępił (uśmiercił) grzech (nasze reprezentacyjne „ego”) w
ciele” (Rzym 8.3). Dokonał tego oczywiście „w ciele” (czyli w ludzkiej naturze) swojego
Syna, co jasno wynika z kontekstu Rzym 8:2-3.
Wraz z końcem Drugiej Wojny Światowej i upadkiem Hitlera bardzo popularne stało się
na świecie wypowiadane z radością i entuzjazmem powiedzenie „Hitler kaputt”. I tego
samego stwierdzenia również my możemy użyć dzisiaj, gdy czytamy wspaniałe słowa,
które zawarte są w w/w wersecie, czy w 6 rozdziale Listu do Rzymian, gdzie ten sam
autor mówi wielokrotnie o historycznym fakcie naszej śmierci w Chrystusie. Dlatego my
również z radością możemy teraz powiedzieć: „EGO kaputt”! Moje „ja”, grzech, który
mieszka we mnie „kaputt” w Chrystusie! I dzięki temu, że ten historyczny fakt
uśmiercenia mojego ego w Chrystusie akceptuję, to teraz Pan Jezus ma prawo żyć w
moim ciele grzechu, by jeszcze raz powtórzyć zwycięstwo nad „fabryką grzechu”, i tym
razem pragnie dokonać tego w nas. Prawda ta zawarta jest w słowach: „żyję więc już nie
ja, ale żyje we mnie Chrystus; a obecne życie moje w ciele jest życiem w wierze w
Syna Bożego, który mnie umiłował i wydał samego siebie za mnie” (Gal. 2:20).
Nie oznacza to jednak, że już teraz zostaję literalnie uwolniony od obecności
egocentrycznej natury, ale ponieważ akceptuję historyczny fakt śmierci mojej
reprezentacyjnej natury w Chrystusie, to tym samym jestem legalnie usprawiedliwiony
od tego „grzechu” (l. poj.), i mogę nawet odnieść nad nim zwycięstwo, bo teraz mieszka
we mnie Chrystus, który poprzez Ducha Świętego może skutecznie poskromić we mnie
moc „ciała”.

Czytając na temat AIDS zauważyłem, że wiele osób, do których organizmów wtargnął


wirus HIV stało się nie tylko nosicielami tego wirusa, ale faktycznie zachorowało na
AIDS. Dowodem tego są charakterystyczne objawy, świadczące o tym, że system
obronny przestał u tych osób właściwie funkcjonować. Są jednak też tacy, którzy
pomimo tego, że także zostali zarażeni i są faktycznie nosicielami wirusa HIV, to nie są
uznani za chorych na AIDS i nie wykazują objawów tej choroby, gdyż ich system
obronny jest dość silny, by pokonać wirusa i nie dopuścić do jego rozwoju.
My wszyscy jesteśmy „zarażeni” przez sprawcę zła jego własnym
wynalazkiem – „wirusem EGO” i wszyscy zachorowaliśmy na „chorobę”
zwaną EGOIZMEM. Pomimo tego jednak, nie musimy umierać (drugą
śmiercią) z tego powodu i w tym doczesnym życiu, chociaż faktycznie
jesteśmy już „chorzy”, to możemy stać się tylko „nosicielami” tego
„wirusa”. Może tak być pod warunkiem, że zaakceptujemy zwycięstwo,

5
jakie w naszym imieniu wcześniej odniósł Pan Jezus, który także pozwolił
się „zarazić” tym samym „wirusem grzechu”. W Jego przypadku
jednak „choroba” (egoizm) nigdy się nie rozwinęła (Chrystus nigdy nie
„zachorował”), ponieważ w przeciwieństwie do nas zawsze niezmiennie
sprawny i nieustannie obecny był w Nim Jego „system obronny”,
którym był oczywiście Duch Święty. Przez całe swoje ziemskie życie
Jezus był jedynie „nosicielem wirusa zakonu grzechu”. „Nosił” On tego
„reprezentacyjnego wirusa” przez całe swoje życie, nie pozwalając
jednak na jego rozwój, aż w końcu zaniósł go na Krzyż, gdyż śmierć
tego „reprezentacyjnego wirusa” w Chrystusie była jedyną metodą na
uwolnienie nas od niego.
Przypuśćmy, że rząd naszego kraju chce uporać się z problemem nadużywania
alkoholu, wydając zarządzenie, że pod groźbą surowej kary nikomu nie wolno
spożywać alkoholu. Czy to rozwiązałoby problem? Nie. Z tego powodu rząd podejmuje
kolejny krok i poleca policji przeszukać każdy sklep i mieszkanie i zniszczyć każdą
butelkę alkoholu. Czy to by wystarczyło? Nie! Dlaczego? Co należałoby zrobić, żeby
rozwiązać problem? Unicestwić wytwórnie alkoholu! Najważniejsze nie jest tu
koncentrowanie się na likwidacji samego alkoholu, ale przede wszystkim wytwórni
alkoholu.
W naszym przypadku jest podobnie. Nie wystarczy usunięcie naszych
grzechów (duchowego „alkoholu”), ale również „wytwórnia” musiała
ulec unicestwieniu!
Co jest tą „wytwórnią”?:
Rzym. 7:17-23

17. Ale wtedy czynię to już nie ja, lecz grzech, który mieszka we mnie.
18. Wiem tedy, że nie mieszka we mnie, to jest w ciele moim, dobro; mam bowiem
zawsze dobrą wolę, ale wykonania tego, co dobre, brak;
20. A jeśli czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale grzech, który mieszka
we mnie.
22. Bo według człowieka wewnętrznego mam upodobanie w zakonie Bożym.
23. A w członkach swoich dostrzegam inny zakon, który walczy przeciwko
zakonowi, uznanemu przez mój rozum i bierze mnie w niewolę zakonu grzechu,
który jest w członkach moich.

Nasze grzechy są tylko wytworem „fabryki”, która jest w nas, a jest nią
„ciało grzechu” i nasze „ja”.

6
Na krzyżu, w Chrystusie unicestwione zostały nie tylko nasze grzechy (duchowy
„alkohol”), ale i „wytwórnia” („grzech” w liczbie pojedynczej):
Rzym. 6: 6 (BG)
6. To wiedząc, że stary nasz człowiek wespół z nim jest ukrzyżowany, aby
ciało grzechu było zniszczone, żebyśmy już więcej nie służyli grzechowi.

A zatem, to nie sam Chrystus, ale my w Nim potrzebowaliśmy


oczyszczenia poprzez chrzest! I to dokładnie z tego powodu i dla nas Chrystus
przyjął chrzest.

Jeśli więc mówimy, że Chrystus przyjął chrzest i umarł wyłącznie zamiast nas, to nie
mówimy prawdy na ten temat, gdyż twierdząc tak dajemy do zrozumienia, że my nie
mieliśmy udziału w Jego śmierci, i że była to wyłącznie zastępcza a nie reprezentacyjna i
solidarna śmierć. Z tego powodu Biblia jasno, wyraźnie i wielokrotnie przekonuje nas, że
my umarliśmy w Chrystusie.

Fragment kazania E. White, wygłoszonego w Australii 11 XII 1891 roku (E. White, ST,
April 18, 1892 par. 12):

„Gdy Adam i Ewa popełnili grzech, Jezus powiedział: Wezmę na siebie


grzech (l. poj.) upadłej rasy i poniosę karę za (ten) grzech... Spójrzcie na
Niego stojącego nad brzegiem Jordanu, proszącego o chrzest z rąk Jana: A
gdy Jezus został ochrzczony,... rozległ się głos z nieba: Ten jest Syn mój
umiłowany.
Jakie znaczenie ma dla nas ta scena? (TO WŁAŚNIE ODPOWIEDZI NA TO
PYTANIE BEZSKUTECZNIE SZUKAŁEM W RÓŻNYCH KOMENTARZACH WIELU ZANYCH
TEOLOGÓW.)
Jak bezmyślnie czytaliśmy sprawozdanie z chrztu naszego Pana, nie
rozumiejąc tego, jak wielkie ma to dla nas znaczenie, i że Chrystus został
tam przyjęty przez Ojca w imieniu człowieka!
Gdy Jezus pochylił się nad brzegiem Jordanu, aby przedłożyć swoją
prośbę, wtedy w swojej Osobie przedstawił Ojcu ludzkość, ponieważ na
swoją boskość wziął człowieczeństwo...
(Dzięki czemu Chrystus mógł reprezentować upadłą ludzkość? - Dzięki przyjęciu
człowieczeństwa. Jakie musiało to być człowieczeństwo, skoro reprezentował On
upadłą ludzkość?)
Dla naszego dobra, Jezus związał swoją boskość z człowieczeństwem tak,
aby mógł dotknąć ludzkości, abyśmy wiedzieli, że On poznał, na czym
polegają nasze próby, aby mógł współczuć nam w naszych troskach,

7
ażeby wszyscy synowie i córki Adama mogli zrozumieć, że Jezus jest
przyjacielem grzeszników...”.

Chrystus powiedział do Jana: „godzi się nam wypełnić wszelką sprawiedliwość”.


Ponieważ Pan Jezus nie występował tu w jedynie w swoim i mieniu, ale w imieniu Jana i
nas wszystkich, więc mówiąc „nam” miał na myśli nas wszystkich.

Powiedzmy, że udaję się z moją 6-letnią córką - Julią do sklepu z drogimi pamiątkami i
szybko dostrzegam, że wszędzie widnieje napis „nie dotykać”. I oczywiście często
przypominam Julci, żeby niczego nie dotykała. Pomimo tego jednak moja Córka dotyka
jakiś bezcenny zabytkowy wazon, który natychmiast spada rozbijając się na drobne
kawałki.
W wyniku tego nieszczęśliwego wypadku staję w obliczu dwojakiego problemu:
Pierwszym jest właściciel bez litości, a drugim Julcia bez pieniędzy.
Jednak, gdy tylko właściciel sklepu podchodzi do mnie, ja od razu zadaje mu pytanie:
„Ile płacimy”?
Czy to my tak naprawdę jesteśmy winni? To przecież Julia rozbiła wazon, i to pomimo
tego, że ją ostrzegałam, żeby niczego nie dotykała. Pomimo tego jednak, mówię do
właściciela sklepu, ile my płacimy, bo Julia nie jest sama, lecz jesteśmy razem,
stanowimy jedną rodzinę.

Gdy Chrystus przyszedł do Jana, by przyjąć chrzest, Jan powiedział: „To ja, to my
rozbiliśmy ten wazon. To nie Ty, ale my grzesznicy potrzebujemy chrztu
oczyszczenia”. Wtedy Pan Jezus odpowiedział mu: „Tak, to prawda, ale ja nie jestem tu
sam, jestem ludzkością, stanowimy jedną rodzinę, jestem również wami,
waszym „Bratem”:
„Skoro zaś dzieci mają udział we krwi i w ciele, więc i On również miał w nich udział,
aby przez śmierć zniszczyć tego, który miał władzę nad śmiercią, to jest diabła, I aby
wyzwolić wszystkich tych, którzy z powodu lęku przed śmiercią przez całe życie byli
w niewoli. Bo przecież ujmuje się On nie za aniołami (których udziałem jest
bezgrzeszna natura), lecz ujmuje się za potomstwem Abrahama. Dlatego musiał we
wszystkim upodobnić się do braci, aby mógł zostać miłosiernym i wiernym
arcykapłanem przed Bogiem dla przebłagania go za grzechy ludu” (Hebr. 2:14-17).

Pan Jezus mówi do nas: „Jestem twoim Bratem, jesteśmy razem, jesteśmy rodziną dzięki
temu, że przyszedłem „w postaci grzesznego ciała”. Dlatego występuję w imieniu
wszystkich ziemskich dzieci, które rozbiły „wazon”, z tego powodu „godzi się nam
wypełnić wszelką sprawiedliwość”.

8
ZASŁONA
Zastanawiając się nad tytułem tego kazania („Chrzest i Zasłona”) można dojść do
wniosku, że występujące tu dwa kluczowe słowa „chrzest” oraz „zasłona” nie mają ze
sobą żadnego związku. W rzeczywistości jednak, co za chwilę wykażę, słowa te są ze
sobą ściśle związane, a ogniwem, które je łączy jest to, co według stwierdzenia E. White
„jest dla nas wszystkim”, czyli człowieczeństwo Jezusa Chrystusa.
Mat. 27:50-51
50. Ale Jezus znowu zawołał donośnym głosem i oddał ducha.
51. I oto zasłona świątyni rozdarła się na dwoje, od góry do dołu, i ziemia się
zatrzęsła, i skały popękały.

Dlaczego Biblia wspomina o tym, że popękały skały w chwili śmierci Chrystusa?


Jakie znaczenie ma w Biblii pęknięta skała?
Nahum 1:6 (BT):
6. ... Gniew Jego wylewa się jak ogień; i rozpadają się przed Nim skały.

Czytamy tu, że skały pękają w wyniku objawienia gniewu Bożego.


Dlaczego w chwili śmierci Chrystusa pękły skały?
- Było tak, ponieważ wylany został wówczas gniew Boży!
Na kogo został wylany ten gniew? Czy tylko na Chrystusa?
Nie! Ten gniew wylany został również na ciebie i na mnie, bo tak samo,
jak byliśmy Chrystusie podczas Jego chrztu, podobnie byliśmy w Nim
też i na krzyżu!
W Chrystusie przyjęliśmy chrzest na odpuszczenie grzechów, w Chrystusie spadł na
nas gniew Boży i w Chrystusie jesteśmy teraz „w okręgach niebieskich” przez wiarę.
I jeśli wytrwamy w tej wierze do końca, to niebawem znajdziemy się tam także
literalnie.
Są tacy, którzy twierdzą, że my nie byliśmy w Chrystusie, gdy umierał On na krzyżu, ale
że umarł On wyłącznie zamiast nas. Ale, jeśli faktycznie tak było, to nikt z nas nie ma też
prawa zgodzić się z Pawłem, co do tego, że teraz jesteśmy „w Chrystusie w okręgach
niebieskich” (Ef. 2,6)! Jeśli faktycznie Paweł uważał, że nie umarliśmy w Chrystusie,

9
gdyż umarł On wyłącznie zamiast nas, to dlaczego ten sam Paweł napisał, że teraz
znajdujemy się „w okręgach niebieskich w Chrystusie”? Dlaczego uwzględnił (umieścił)
nas w Chrystusie? Przecież, jeśli faktycznie zakładał on, że Chrystus żył i
umierał wyłącznie sam (bez nas w Nim), to powinien był również i tu
napisać, że Chrystus sam (bez nas w Nim) znajduje się teraz w niebie!
Biorąc pod uwagę wiodącą zasadę przedstawionego przez Pawła planu zbawienia, jeśli
ktoś uważa, że Chrystus umarł wyłącznie zamiast nas, to również „w okręgach
niebieskich” znajduje się zamiast nas! I w takim przypadku nikt z nas nie ma prawa
znajdować się tam w Nim, skoro też w Nim nie było nas w Jego ziemskim życiu i na
krzyżu! Do każdego etapu w planie zbawienia musimy w takiej sytuacji przypisać słowo
„zamiast” a nie „w”. Jeśli więc twierdzimy, że Chrystus umarł (sam) zamiast nas, to
musimy też przyjąć, że legalnie mógł udać się do nieba także (sam) jedynie zamiast nas.
Jeśli zaś uznamy prawdę o tym, że my wszyscy umarliśmy w Nim, to faktycznie też
legalnie możemy teraz znajdować się w Nim „w okręgach niebieskich”, co też z
pewnością miał na myśli apostoł Paweł w tym fragmencie oraz wielu innych,
wielokrotnie pisząc o naszej sprawiedliwości i śmierci „w Chrystusie”.

Czym jest ten gniew Boży, który spadł na Chrystusa (i na nas w Nim), czemu
towarzyszyło pękanie skał?:
Obj. 14:10-11
10. To i on pić będzie samo czyste wino gniewu Bożego z kielicha jego gniewu i
będzie męczony w ogniu i w siarce...
11. A dym ich męki unosi się w górę na wieki wieków...

Czym jest ten gniew, który spadł na Chrystusa?


- Ten gniew oznacza pożegnanie się z życiem na zawsze.

MARK FINLEY w artykule „DZIEŃ ZAGŁADY” (cytat z art. ze str. internetowej


nadzieja.pl) napisał:
„Chrystus poniósł karę za nasze grzechy. Doświadczył agonii drugiej śmierci,
byśmy nie musieli umrzeć na wieki, ale mogli żyć z Nim na zawsze. Chrystus
samodzielnie zamknął źródła czarnego, cuchnącego grzechu niszczącego
ludzkość.

Przy okazji, warto odpowiedzieć na pytanie, dlaczego spośród tylu chrześcijańskich


kościołów tylko nasz naucza, że Chrystus umierał drugą śmiercią?

10
Jest tak, dlatego, że prawie wszystkie chrześcijańskie społeczności przyjęły fałszywą
naukę o nieśmiertelności duszy ludzkiej. A jeśli dusza ludzka jest
nieśmiertelna, to i ludzka dusza Chrystusa, będąca częścią jego
człowieczeństwa była nieśmiertelne, i dlatego Jego człowieczeństwo nie
mogło umrzeć druga śmiercią!

„Wielki Bój”, PIERWSZE WIELKIE ZWIEDZENIE:


„Gdyby człowiekowi po jego upadku pozostawiono wolny dostęp do drzewa życia,
żyłby wiecznie i tym samym grzech jego stałby się nieśmiertelny. Lecz cheruby i
płomienisty miecz strzegły drogi do drzewa życia i ani jednemu członkowi rodziny
Adama nie pozwolono przekroczyć tej zapory i spożyć życiodajnego owocu. Dlatego
też grzesznicy nie są nieśmiertelni... Jeśli umarli rozkoszują się już szczęściem w
niebie lub wiją się z bólu w płomieniach piekła, to po co ma być jeszcze przyszły
sąd? Teoria o nieśmiertelności duszy była jedną z tych fałszywych nauk, jakie Rzym
przejął z pogaństwa i włączył do religii chrześcijańskiej. Marcin Luter zaliczał ją
do owych – jak napisał - potwornych bajek, które stanowią część śmietnika
rzymskich dekretów”.

Jeden z chrześcijańskich męczenników – Tyndale, mówiąc o stanie umarłych


oświadczył:
„Otwarcie wyznaję, że nie jestem przekonany, że są oni już w chwale. Gdyby tak było,
to głoszenie o zmartwychwstaniu byłoby rzeczą próżną”.

W jakim celu diabeł wprowadził tę kłamliwą naukę?


Głównym celem ataku wydaje się być tekst z Gal. 3, 13, który dowodzi, że Chrystus, aby
nas zbawić musiał stać się za nas „przekleństwem”, czyli musiał przejść przez
doświadczenie drugiej śmierci, co z kolei objawia głębię Bożej miłości.
Przez aż 20 wieków udawało się diabłu ukrywać tę najważniejszą prawdę. Luter
wprawdzie był bliski jej zrozumienia, gdyż odrzucił naukę o nieśmiertelności
duszy, ale niestety był wyjątkiem wśród Reformatorów i dlatego Reformacja nie zdołała
przywrócić prawdy o drugiej śmierci Chrystusa, co pokutuje do dzisiaj, gdyż nadal
protestanckie kościoły akceptują fałszywą teorię o nieśmiertelności duszy.
Dopiero poprzez E. White Bóg przywrócił chrześcijaństwu tę najcenniejszą prawdę o
tym, że Syn Boży przeżył doświadczenie drugiej śmierci i na krzyżu w Nim faktycznie
grzeszna ludzka natura została uśmiercona raz na zawsze.

11
W chwili jednak śmierci Zbawiciela, nie tylko pękały skały, ale też zasłona
świątyni została rozdarta na dwie części.

Gdzie można tu zauważyć prawdę o człowieczeństwie Chrystusa?


Wiele mówimy o świątyni, różnych symbolach i ceremoniach, ale zapominamy o
zasłonie i znaczeniu tego symbolu.

barierą, która nie pozwalała


To właśnie zasłona w świątyni była
grzesznikom na to, by stanąć bezpośrednio przed Bożą chwałą,
która objawiała się w miejscu najświętszym.

Czego symbolem była ta zasłona?


- Zasłona ta to symbol naszego reprezentacyjnego grzesznego „ciała”, naszej upadłej
natury, która sprawiła, że straciliśmy możliwość bezpośredniego kontaktu z Bogiem.

Co zatem było konieczne, aby grzesznik mógł stanąć przed Bogiem twarzą w twarz?
- Koniecznym warunkiem było usunięcie przeszkody, czyli grzesznego ciała.
O tym, w jaki sposób Bóg tego dokonał czytamy w Rzym. 8:3:
3. Albowiem czego zakon nie mógł dokonać, w czym był słaby z powodu ciała, tego
dokonał Bóg: przez zesłanie Syna swego w postaci grzesznego ciała, ofiarując je za
grzech, potępił grzech w ciele.
Niezwykle istotne jest, aby pamiętać o tym, że słowo „grzech” występuje tutaj -
podobnie jak np. w Rzym 7:17-23 - w liczbie pojedynczej i oznacza „zakon grzechu”,
który mieszka w nas.
Jaki to „grzech” został „potępiony” (uśmiercony) „w ciele” (ludzkiej naturze
Chrystusa) Chrystusa?
- Tym „grzechem” w l. poj., musiał być „zakon grzechu” (PRAWO
EGOCENTRYCZNYCH SKŁONNOŚCI, ZASADA KONCENTROWANIA
SIĘ NA SOBIE, która jest nieodłącznym składnikiem naszej upadłej natury).
To nasze egocentryczne skłonności, nasza samolubna miłość wynikająca z posiadania
„ciała grzechu” jest tą zasłoną (przeszkodą), która musiała być rozdarta.
I to właśnie dlatego Chrystus wziął na siebie naszą reprezentacyjną upadłą
naturę wraz z jej egocentrycznymi skłonnościami. Jednak doskonale je pokonał, cierpiał
aż „do krwi”, ale nigdy im się nie poddał, dzięki czemu „ potępił (ten) grzech w
ciele” a następnie to ciało grzechu zaniósł na krzyż, gdzie zostało ono uśmiercone raz na
zawsze.

12
W Biblii jest przynajmniej12 słów na określenie grzechu. Np. jedno z głównych
hebrajskich słów tłumaczonych jako grzech oznacza dosłownie „zakrzywiony”.
Dlaczego słowo to ma takie dziwne znaczenie?
Gdy Bóg stworzył Adama, wówczas posiadał on niesamolubną miłość, która emanowała
od niego na innych. Kiedy jednak Adam zgrzeszył, wówczas miłość ta została
„zakrzywiona” zawracając w jego kierunku. Oznacza to, że udziałem Adama stała się
przesadna miłość do samego siebie (egocentryzm, „zakon grzechu”).
W Ps. 51:7 (BG) Dawid mówi:
Oto w nieprawości (dosłownie „w zakrzywieniu”) poczęty jestem, a w grzechu
poczęła mię matka moja. (użył 2 różnych słów na określenie grzechu)

Mówiąc „w nieprawości (w zakrzywieniu) poczęty jestem”, Dawid chciał powiedzieć:


„Urodziłem się z wewnętrznym i wrodzonym egocentryzmem, jako z natury
skoncentrowana na sobie grzeszna istota”.

Podobnie w Izaj. 53:6:


6. ... każdy z nas na własną drogę zboczył...
Tutaj również jest mowa o tym, że każdy z nas jest z natury samolubny i koncentruje się
na sobie (na własnym „ja”).
Największy bój, jaki możemy toczyć ma miejsce wewnątrz nas. To jest ten pociąg
w kierunku własnego „ja”. I jeśli nasz Zbawiciel nie niósł w sobie tego „krzyża”, jeśli
sam nie zmagał się z tym „zakonem grzechu” i nie „potępił go (w swoim) ciele”, to nie
mógł też legalnie nas od tego zakonu uwolnić i nie jest w stanie zagwarantować nam
nadziei na zwycięstwo nad tym zakonem jeszcze w tym doczesnym życiu.
Cudowne jest jednak to, że Pan Jezus faktycznie toczył bój z tą „nieprawością”
(„zakrzywioną miłością”) i odniósł doskonałe zwycięstwo.

1 Tym. 3:16
16. Bo bezsprzecznie wielka jest tajemnica pobożności: Ten, który objawił się w
ciele, Został usprawiedliwiony w duchu...

Załóżmy, że Chrystus, tak jak Adam przed upadkiem, posiadał jedynie bezgrzeszną
(anielską) naturę i wewnętrznie nie musiał zmagać się z tą „zakrzywiona miłością”,
której tak często my ulegamy. Ale, jeśli rzeczywiście tak było, to uznanie objawienia się
Chrystusa w ludzkiej naturze („w ciele”) jako „tajemnicy pobożności” jest
stwierdzeniem pozbawionym sensu! W takim przypadku „tajemnicą” byłoby dla nas to,

13
co autor miał tu na myśli pisząc, że zachowanie przez Chrystusa świętości w świętej a
tym samym wolnej od zasady egocentryzmu ludzkiej naturze miało niby stanowić
„tajemnicę pobożności. Przecież w takim przypadku nie byłoby to żadną tajemnica, ale
czymś oczywistym, że Chrystus nigdy nie zgrzeszył, skoro Jego udziałem stała się świętą
ludzka natura Adama sprzed upadku! Nie byłoby to tajemnicą, ale czymś zrozumiałym i
naturalnym, tak jak czymś oczywistym, naturalnym i zrozumiałym byłoby, gdyby
doskonały i święty oraz wolny od zakonu grzechu Adam nie zgrzeszył!
O „tajemnicy pobożności” możemy mówić tylko wówczas, gdy mamy
na myśli, kogoś kto nigdy nie zgrzeszył, pomimo posiadania upadłej
natury. Słowo „tajemnica” jest tu bardzo trafne, dlatego że wyczyn taki
w mniemaniu zaznajomionego z mocą zakonu grzechu człowieka jest
czymś nieprawdopodobnym, tajemniczym, niezrozumiałym i
graniczącym z cudem!
A zatem, już samo użyte tu przez Pawła stwierdzenie „tajemnica pobożności” w
odniesieniu do świętego życia Chrystusa „w ciele” wyklucza prawdopodobieństwo
przyjęcia przez Niego wolnej od zakonu grzechu świętej ludzkiej natury.
Czy np. fakt, że święci i posiadający bezgrzeszną naturę aniołowie w niebie nie
grzeszą i są zawsze święci, zasługuje na miano tajemnicy pobożności?
Nie! Coś takiego nie jest tajemnicą, ale czymś naturalnym i oczywistym. Gdyby
zgrzeszyli, to dopiero stałoby się „tajemnicą”, czyli czymś niepojętym i bardzo dziwnym.
Gdyby Chrystus nigdy nie zgrzeszył mając naturę aniołów, to czy byłoby to tajemnicą
pobożności, świętości? Tajemnica, to coś, czego nie można zrozumieć, ani
wyjaśnić. Czy zatem, bezgrzeszne życie Chrystusa w świętej i bezgrzesznej
naturze Adama sprzed upadku byłoby czymś niemożliwym do zrozumienia
(„tajemnicą”)?

Gdyby Chrystus nie zmagał się z zasadą własnego ja, z która my codziennie musimy
walczyć, to Jego własne słowa z Mat. 11:29 byłyby kpiną!
Wyobraźmy sobie, że Chrystus przychodzi na świat w bezgrzesznej anielskiej naturze i z
powaga wypowiada do nas słowa:
„Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode mnie, że jestem cichy i
pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych” (Mat. 11:29).

Gdyby ukazał mi się mój anioł i powiedział mi: „Weź przykład ze mnie. Ja nigdy nie
postępuję w samolubny sposób i zawsze jestem cichy i pokorny”. Co wówczas
odpowiedziałbym mu?
- Jesteś cichy i pokorny, bo nie musisz zmagać się z „jarzmem”, z którym ja muszę
toczyć bój. Nie musisz codziennie zapierać się własnego „ja”!

14
Czym jest to „jarzmo”?
Według Słownika wyrazów Bliskoznacznych jarzmo to jakiś ciężar, coś co zniewala,
narzuca swoją wolę. Czym jest dla nas to jarzmo w sensie duchowym?
- To nasza egocentryczna natura, która przymusza nas do tego byśmy koncentrowali się
na sobie.
Czym było to „jarzmo” dla Chrystusa?
E. White, GENERAL CONFERENCE DAILY BULLETIN:
“Nie macie brać na siebie jarzma, które stanowi wasz wytwór. Chrystus mówi: Weźcie
na siebie moje jarzmo i uczcie się ode mnie, że jestem cichy i pokornego serca.
Czy jesteście chętni do tego, by nieść krzyż i naśladować Mistrza? Czy jesteście chętni,
by zaprzeć się siebie (własnego ja)?” {GCDB, January 28, 1893 par. 19}.

Czym było to “jarzmo”, które niósł Chrystus?


Tym „jarzmem” i „krzyżem” było codzienne zapieranie się siebie, stałe ujarzmianie
reprezentacyjnej zasady skłonności do przesadnego umiłowania siebie (zakonu grzechu).

Czy Chrystus mógłby nieść to jarzmo, gdyby posiadał ludzką naturę Adama sprzed
upadku?
- Nie!
Mat. 16:24
24. Wtedy Jezus rzekł do uczniów swoich: Jeśli kto chce pójść za mną, niech się
zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój, i niech idzie za mną.
Czy Pan Jezus mógłby nakazać nam coś takiego, gdyby wcześniej sam nie „zaparł się
samego siebie” (zakonu naszego reprezentacyjnego „ja” w Jego ludzkiej naturze)?!
Czy poleciłby wziąć z siebie przykład i nieść nasz krzyż, czyli odpierać w mocy Ducha
Świętego ataki ze strony naszej upadłej natury i wynikającego z niej egocentryzmu? Nie,
bo jego słowa nie miałyby wówczas pokrycia w Jego własnych czynach oraz osobistym
doświadczeniu!
Nasz Zbawiciel jednak sam doświadczył mocy tego „krzyża” i może być dla nas
doskonałym wzorem, bo czytamy o Nim, że „musiał we wszystkim upodobnić się do
braci, aby mógł zostać miłosiernym i wiernym arcykapłanem przed Bogiem dla
przebłagania go za grzechy ludu. A że sam przeszedł przez cierpienie i próby (krzyż),
może dopomóc tym, którzy przez próby przechodzą” (Hebr. 2:17-18).

Czym był ten „krzyż” dla Chrystusa?

15
Krzyż, to symbol 2 rodzajów (zasad) miłości i 2 natur, które się w Nim
spotkały. Krzyż składał się z 2 części: Jedną stanowiła belka, która była wbijana w
ziemię i stała pionowo skierowana ku górze. Ta belka mogła reprezentować
nieegoistyczną Bożą miłość agape, która połączyła niebo z ziemią i motywowała
Chrystusa do tego, by poświęcił wszystko dla ratowania upadłej ludzkości i tym
sposobem zawiodła Go na krzyż.
Druga belka nie dotykała ziemi, ani też nie wskazywała na niebo. Ta belka zawisła
pomiędzy niebem i ziemią, symbolizując przekleństwo, czyli to, co w nas zostało
przeklęte przez Prawo. Tylko ta pozioma belka mogła symbolizować naszą
egocentryczną upadłą naturę i samolubną miłość, która w Chrystusie została uśmiercona
raz na zawsze, gdyż to co „zawiśnie (między niebem a ziemią) przeklęte jest przez
Boga” (Gal 3.13).
Którą belkę niósł na Golgotę Pan Jezus?
Dr David Terasaka, M.D. (http://blueletterbible.org/Comm/terasaka/crucify.html)
„MEDYCZNE ASPEKTY UKRZYŻOWANIA JEZUSA CHRYSTUSA” (Medical
Aspects of the Crucifixion of Jesus Christ):
“Chrystus szedł zatłoczonymi ulicami dźwigając położoną wzdłuż Jego ramion
poprzeczną belkę krzyża (zwaną patibulum) Prawdopodobnie ważyła ona ok. 40 do
50 kg”.
Pan Jezus niósł na Golgotę poprzeczną belkę, która potem zawisła pomiędzy niebem a
ziemią, będąc symbolem „przekleństwa” (Gal. 3.13) oraz „grzechu” (l. poj.) (2 Kor.
5.21), którym stał się za nas Chrystus, i który w Nim został raz na zawsze unicestwiony
na Golgocie. „Grzechem” tym oraz „przekleństwem” i prawdziwym krzyżem było prawo
(zakon) naszego reprezentacyjnego egocentryzmu – „wytwórni” naszych grzechów, która
zgodnie z Prawem musiała być uśmiercona. I rzeczywiście została uśmiercona w
Chrystusie jako „Drugim Adamie” – Przedstawicielu całego grzesznego rodzaju
ludzkiego.
Czy o Zbawicielu napisanoby, że stał się „za nas przekleństwem” i „grzechem”,
gdyby Jego udziałem nie stał się ta przeklęta i potępiona reprezentacyjna ludzka natura?

2 Kor. 5:21
21. On tego, który nie znał grzechu, za nas grzechem uczynił, abyśmy w nim stali
się sprawiedliwością Bożą.

Niektórzy teolodzy twierdzą, że powyższy werset nie dowodzi, że Chrystus niósł w


swoim człowieczeństwie „grzech” w l. pojedynczej w sensie „zakonu grzechu”, czyli
naszego reprezentacyjnego „wirusa” egocentrycznej miłości, który jest „korzeniem” zła,
rodzącym zepsute owoce pod postacią grzechów w l. mnogiej. Ich zdaniem Zbawiciel
stał się „grzechem” jedynie w tym sensie, że uczyniony został ofiarą za grzech.

Czy można jednak tak zinterpretować ten fragment, i czy faktycznie to miał tu na myśli
natchniony autor?

16
Oto, jakim komentarzem opatrzono ten fragment w „Jamieson, Faussett, Brown
Commentary”:
„Zastosowane w tym wersecie przez autora słowo grzechem nie może tu oznaczać, że
Chrystus został za nas uczyniony ofiarą za grzech, gdyż słowo grzechem musi tu być
antytezą (przeciwieństwem) słowa sprawiedliwością, które nieco dalej zostało użyte w
tym samym zdaniu. Przeciwieństwem zaś sprawiedliwości jest grzech (a nie ofiara za
grzech). Tylko takie rozwiązanie może być prawdziwe, gdyż inaczej wyrażenie
grzechem nabiera innego (niezgodnego z intencją autora) znaczenia. Grzechem nie
oznacza też, że Chrystus został uczyniony grzesznym człowiekiem, gdyż takie
zrozumienie byłoby także błędne, a dodatkowo, jako antytezy (przeciwieństwa) tego
wyrażenia Paweł musiałby w dalszej części użyć zwrotu sprawiedliwymi ludźmi a nie
sprawiedliwością. Słowo grzechem oznacza zatem, że Bóg uczynił Chrystusa
reprezentacyjnym Nosicielem grzechu. Uczynił Go Nosicielem
skumulowanego grzechu wszystkich ludzi w odniesieniu do czasu
przeszłego, teraźniejszego i przyszłego. Chociaż grzech manifestuje się w wieloraki
sposób, to grzech świata jest jeden, dlatego też słowo to zostało napisane w
liczbie pojedynczej a nie mnogiej (Jan 1:29): Oto baranek Boży, który gładzi
GRZECH świata” (Porównaj z „uczyniony przekleństwem za nas” - Gal. 3:13)
("Jamieson, Faussett, Brown Commentary", komentarz do 2 Kor. 5:21).

Również na podstawie komentarzy autorstwa E. White można wyciągnąć wniosek, że


jeśli mamy uczyć się od Chrystusa, jak ujarzmić własne ja, to On sam musiał najpierw
tego dokonać w swoim ziemskim życiu „w ciele”.
„Ten, kto patrzy na Chrystusa i na to jak zaparł się On samego siebie i na pokorę Jego
serca, odczuje potrzebę, by powiedzieć to samo, co Daniel, gdy spoglądał na Kogoś
podobnego do synów ludzkich: Krasa moja odmieniła się we mnie, i skaziła się (Dan.
10:8, BG). Ludzka natura zawsze pragnie się zamanifestować, stale chętna do
rywalizacji. Lecz ten, kto uczy się od Chrystusa opróżnia samego siebie z
egocentryzmu, dumy, zamiłowania do dominacji, a duszę ogarnia spokój. Własne ja
poddane zostaje wpływowi Ducha Świętego. Dopiero wówczas przestajemy dążyć do
osiągania jak najwyższych stanowisk, naszą ambicją nie jest już wtedy usilne dążenie
do tego, by być na świeczniku, ale odczuwamy, że nasze najwyższe miejsce znajduje
się u stóp Chrystusa” (MB 15.1).

Niektórzy teolodzy, jak Raul Dederen, uważają że Chrystus mógł cierpieć


zmagając się z grzechem, pomimo nie posiadania grzesznej ludzkiej natury, gdyż, jak
twierdzą, w tym samym czasie był On również Bogiem, i dlatego za każdym razem, gdy

17
jego boska natura stykała się z jakimkolwiek objawem grzechu, powodowało to ogromne
cierpienie.
Twierdzenie to wydaje się wzniosłe i głębokie, ale jest tu pewien problem, który wynika
z treści Listu do Filip. 2:7, w którym czytamy, że Chrystus : „wyparł się samego siebie”.
A oto, jak ten sam fragment oddany został w innym przekładzie. Filipian 2:7 (BIBLIA
WARSZAWSKO-PRASKA):
Lecz wyzbył się wszystkiego, co Boskie, pojawił się w postaci sługi...
Problem polega na tym, że Chrystus nie mógł zmagać się z grzechem jako Bóg, ale
jako człowiek, gdyż inaczej miałby nad nami przewagę. On oczywiście nadal był
Bogiem, posiadał boską naturę, ale w walce z grzechem wyzuł się ze swojej boskości,
„wyzbył się wszystkiego, co Boskie” (ang. przekłady mówią: „emptied himself” –
„opróżnił siebie”).
Zresztą, Pan Jezus był naszym przedstawicielem i w naszym imieniu miał spełnić
warunek konieczny do zbawienia. Musiał zmagać się z pokusami i naszą zasadą
egocentrycznej miłości („krzyżem”) i doskonale pokonać ten grzech jako człowiek, w
ludzkiej naturze, i to upadłej, bo to ona potrzebowała odkupienia.

Kolejnym symbolem wskazującym wyraźnie na „ciało” (ludzką naturę) Chrystusa była


bez wątpienia zasłona, która w chwili śmierci Zbawiciela została rozdarta. Fakt ten
niewątpliwie oznaczał koniec starotestamentowego systemu ofiarniczego, ale czy tylko?
Hebr. 10:19-20
19. Mając więc, bracia, ufność, iż przez krew Jezusa mamy wstęp do świątyni
20. Drogą nową i żywą, którą otworzył dla nas poprzez zasłonę, to jest przez ciało
swoje.

Apostoł Paweł przypomina nam tutaj o niezwykłym fakcie, a mianowicie, o tym, że teraz
mamy wstęp do tego miejsca w świątyni, do którego wcześniej nie mięliśmy wstępu,
czyli do miejsca najświętszego. Oznacza to, że teraz możemy stanąć przed obliczem
samego Boga! Stało się to możliwe dzięki temu, że zasłona świątyni została rozerwana na
dwie części. Zasłona ta jednak była jedynie (podobnie jak niemal wszystko w świątyni)
symbolem Chrystusa, a ściśle mówiąc Jego „ciała”. „Ciało” Chrystusa w tym przypadku,
nie mogło oznaczać jedynie Jego fizycznego ludzkiego ciała, ale oznaczało całe
człowieczeństwo, i to dokładnie takie, jakie jest naszym udziałem.
Oto jak wyjaśnione zostało znaczenie słowa „ciało” w książce „NAUKI PISMA
ŚWIĘTEGO” (str. 500), której autorem jest prof. Zachariasz Łyko:
„Słowo ciało (hebr. basar, gr. sarks) jest w symbolice biblijnej synonimem
przyrodzonej, upadłej i grzesznej, skoncentrowanej na sprawach ciała natury

18
ludzkiej... Pojęcie cielesności, które równoznaczne jest z pojęciem grzeszności, nie
ogranicza się wyłącznie do ciała, czyli fizycznej (somatycznej) strony
istoty ludzkiej, lecz obejmuje także jej sferę duchową – jej psychikę,
całą osobowość”.

Gdyby na krzyżu w Chrystusie umarło jedynie nasze fizyczne ludzkie ciało, to Pan Jezus
miałby prawo zbawić jedynie materialną cześć ludzkiej istoty, ale nie upadłą naturę w
sferze duchowej i moralnej, gdyż to czego nie przyjął nie może być legalnie odkupione.

2 Moj. 26:31,33
31. Zrobisz też zasłonę z fioletowej i czerwonej purpury ...
33. Zasłonę zawiesisz na hakach i wniesiesz za zasłonę Skrzynię Świadectwa, a ta
zasłona będzie wam oddzielać miejsce święte od najświętszego.

Dlaczego ta zasłona była z purpury?


Izaj. 1:18
18. Chodźcie więc, a będziemy się prawować - mówi Pan! Choć wasze grzechy będą
czerwone jak szkarłat, jak śnieg zbieleją; choć będą czerwone jak purpura, staną się
białe jak wełna.

Co symbolizuje PURPURA”?
- NASZE GRZECHY.

Jeśli więc zasłona oznacza „ciało”, czyli całą ludzką naturę w jej obecnym stanie, a
dodatkowo „purpura”, bo taki kolor miała ta zasłona, symbolizuje tu nasze grzechy, to
jasne jest, że zasłona ta musiała oznaczać naszą reprezentacyjną grzeszną naturę wraz z
jej owocami – grzechami. Nie mogło być inaczej, gdyż, aby nas zbawić Syn Boży musiał
utożsamić się z naszym upadłym człowieczeństwem (grzechem w l. poj.) oraz wziąć na
Siebie także ciężar naszych grzechów (w liczbie mnogiej) stanowiących „owoce”
grzechu, który w nas mieszka!

Ta purpurowa zasłona została rozdarta, tak samo upadła ludzka natura Chrystusa
(„ciało”) – purpurowa od naszych grzechów, została uśmiercona raz na zawsze
na krzyżu:
1 Ptr 2:24 (BT)

On sam, w swoim ciele poniósł nasze grzechy na drzewo, abyśmy przestali być
uczestnikami grzechów...

19
Z tekstu tego jasno wynika, że to właśnie „ciało” (ludzka natura) Chrystusa było
nośnikiem naszych grzechów! To przez swoje ciało (upadłą ludzką naturę) Chrystus mógł
zanieść nasze grzechy na krzyż i tam je uśmiercić.

Jaką mamy z tego korzyść?


Hebr. 10:10
10. Mocą tej woli jesteśmy uświęceni przez ofiarowanie ciała Jezusa Chrystusa
(reprezentacyjnej upadłej ludzkiej natury) raz na zawsze.

To właśnie przez śmierć „ciała” Chrystusa (ludzkiej upadłej natury) jesteśmy nazwani
świętymi! Jesteśmy usprawiedliwieni! Skoro zatem, te najbardziej drogocenne
błogosławieństwa otrzymujemy od Boga poprzez ofiarowanie „ciała” Chrystusa, to żaden
wierzący człowiek nigdy nie powinien pozwalać sobie na stwierdzenie, że
człowieczeństwo Chrystusa jest nieistotnym zagadnieniem i nie powinniśmy poświęcać
temu tematowi zbyt wiele uwagi. To, jak bezcenne znaczenie ma dla nas właściwe
zrozumienie wcielenia Syna Bożego doskonale rozumiała siostra White, gdyż napisała
ona, że „Człowieczeństwo Jezusa Chrystusa jest dla nas WSZYSTKIM!”

Hebr. 10:19-20:
19. Mając więc, bracia, ufność, iż przez krew Jezusa mamy wstęp do świątyni
20. Drogą nową i żywą, którą otworzył dla nas poprzez zasłonę, to jest przez ciało
swoje,

Fakt, że „zasłona” w Hebr. 10,20 symbolizowała ludzka naturę Chrystusa nie jest moim
wymysłem, gdyż takie zdanie mają też nasi teolodzy, którzy w SDA BIBLE
COMMENTARY, w kom. do Hebr. 10:19-20 napisali:
“Jeśli zasłona oznacza tu ciało, to prowadzi to do konkluzji, że wcielenie Chrystusa
umożliwiło nam wstęp do miejsca najświętszego (świątyni w niebie) (w. 19)”.
Jeśli zatem ta „zasłona” oznacza człowieczeństwo („wcielenie”) Chrystusa, to przez
„rozdarcie” (uśmiercenie) tego człowieczeństwa mamy teraz dostąp do samego tronu
Bożego. Powstaje też pytanie, jaka musiała to być natura, skoro stanowiła ona barierę
pomiędzy nami (grzesznikami) a świętym Bogiem, i musiała być unicestwiona, aby
bezpośrednia społeczność z Bogiem mogła być nam przywrócona?

Niektórzy chrześcijanie twierdzą, że to Prawo Boże zostało uśmiercone wraz z


Chrystusem. Ale gdyby tak było, to nie zasłona w świątyni zostałaby rozerwana na dwie
części, ale skrzynia przymierza, bo właśnie tam znajdowało się prawo.

20
To nie prawo, które jest święte zasługiwało na śmierć, ale wynalazek szatana, „wirus”,
którym zaraził on każdego z nas, czyli zakon grzechu, który jest w nas musiał być i
faktycznie został uśmiercony na zawsze w Chrystusie.
Ap. Paweł nigdzie w swoich wypowiedziach nie ma na myśli tego, że to prawo Boże
zostało przybite do krzyża.
Paweł był synem faryzeusza, i gdy miał zaledwie 2 lata jego rodzice brali księgę prawa,
smarowali ją miodem i dawali małemu Pawłowi do lizania, tak aby jego umysł
zakodował sobie na całe życie, że zakon Pana jest słodki jak miód (Ps. 19, 11). W wieku
12 lat musiał na pamięć znać całą Torę, czyli cały Pięcioksiąg Mojżeszowy. Paweł
nigdy nie zapomniał o tym, że zakon Pana jest słodki jak miód i nigdy nie ma na myśli
tego, że prawo to zostało anulowane. To nie prawo umarło z Chrystusem na krzyżu:
Rzym. 7:4

4. Przeto, bracia moi, i wy umarliście dla zakonu przez ciało Chrystusowe..

Jest czymś oczywistym, że według Pawła, to nie prawo, ale my umarliśmy dla prawa, co
oznacza, że nie może ono teraz nas potępiać. Jeśli popełnię poważne przestępstwo,
zostanę potępiony przez prawo, skazany i uśmiercony, to czy to prawo może mnie
ponownie skazać? Nie, nie może tak długo jak długo akceptuję historyczny fakt swojej
śmierci w Chrystusie! I właśnie w tym sensie „umarłem dla zakonu”! Takie zdanie mają
zresztą nie tylko adwnetystyczni teolodzy.
Watchman Nee, „Normalne Życie Chrześcijańskie”:
„Jej (małżonki z Rzym. 7) jedyną nadzieją jest śmierć jej męża (Zakonu), wtedy
bowiem mogłaby poślubić tego drugiego (Chrystusa), ale nie ma najmniejszej nadziei,
że on umrze, bo "dopóki nie przeminie niebo i ziemia, jedna jota albo kreska nie
przeminie z Zakonu, aż się wszystko stanie" (Mat. 5, 18). Zakon będzie trwał przez
całą wieczność. A jeśli Zakon nigdy nie przeminie, to jak mogę związać się z
Chrystusem? Jest tylko jeden sposób. Jeśli zakon nie może umrzeć, to ja muszę
umrzeć, dzięki czemu ten nieudany związek małżeński zostanie rozwiązany. W
wierszach 1-3 jest mowa o tym, że pierwszy mąż (zakon) powinien umrzeć, ale w
wierszu 4-tym widzimy, że w istocie umiera kobieta (my). To nie Zakon przemija, ale ja
umieram. Musimy bowiem zdać sobie jasno sprawę z tego, że Zakon nigdy nie może
przeminąć. Sprawiedliwe żądania Boże stać będą na wieki, i tak długo, jak długo żyję,
muszę je spełniać; ale gdy umieram, Zakon traci do mnie prawo. Teraz zachodzi
jednak najistotniejsze pytanie: W jaki sposób mogę umrzeć? I tutaj znowu objawia się
doskonałość dzieła naszego Pana: A tak, bracia moi, i wy jesteście umarli dla zakonu
przez ciało Chrystusowe (Rzym.7,4). Gdy Chrystus umarł, to ja też umarłem,
ponieważ Bóg umieścił mnie w Nim”.

Na jakiej podstawie możemy powiedzieć, że ludzka na tura Chrystusa była taka jak
nasza?

21
Choćby na podstawie tego, że Jego matką, i to prawdziwą matką była Maria, której
udziałem nie było niepokalane poczęcie, ale pokalane, co oznacza, że ona również,
taka jak każdy człowiek odziedziczyła upadłą naturę i taką sama naturę przekazała
Synowi.
Dla nas genealogie nie mają większego znaczenia, ale dla Żydów genealogia
była wszystkim, czymś najważniejszym. W Ew. Mateusza i Łukasza przedstawione są
dwie genealogie Chrystusa. Bardzo ciekawe jest to, że te genealogie nie zgadzają się ze
sobą. Dlaczego?
Wyjaśnienie jest bardzo proste i oczywiste. Według proroctw ST Chrystus miał zasiąść na
tronie Dawida. Skoro tak, to musiał posiadać rodowód, który wykazałby, że był
potomkiem Dawida. Jednak nie mógł odziedziczyć tronu przez matkę, ale ojca, który
musiał być potomkiem Dawida. Z tego powodu Ew. Mateusza przedstawia
rodowód Chrystusa po linii królewskiej, od Dawida i Salomona do
Józefa – ziemskiego ojca Jezusa. Dzięki temu, Chrystus jako potomek Dawida ze strony
Józefa miał prawo zasiąść na tronie Dawida.
Matka zaś Jezusa – Maria również była potomkiem Dawida, ale nie przez Salomona,
lecz Natana – innego syna Dawida. I jej rodowód przedstawiony jest w ew. Łukasza.
Przez Marię Jezus nie mógł otrzymać prawa do tronu, ale ciało (naturę) i krew
Dawida, a przez rodowód ze strony Józefa miał prawo stać się królem Izraela.

A zatem, Chrystus przez Marię, która była pokalanie poczęta, musiał przejąć tę samą
naturę:
Hebr. 2:11,14
11. Bo zarówno ten, który uświęca, jak i ci, którzy bywają uświęceni (grzeszni ludzie),
z jednego są wszyscy; z tego powodu nie wstydzi się nazywać ich braćmi,
14. Skoro zaś dzieci mają udział we krwi i w ciele, więc i On również miał w nich
udział, aby przez śmierć (przez śmierć tego „ciała”) zniszczyć tego, który miał władzę
nad śmiercią, to jest diabła.

Hebr. 4:14-16:
14. Mając więc wielkiego arcykapłana, który przeszedł przez niebiosa, Jezusa, Syna
Bożego, trzymajmy się mocno wyznania.

Jakiego to wyznania mamy „się mocno trzymać”?


Werset 15:
„Nie mamy bowiem arcykapłana, który by nie mógł współczuć ze słabościami
naszymi, lecz doświadczonego (BG: „kuszonego”) we wszystkim, podobnie jak my, z
wyjątkiem grzechu”.

22
Chrześcijanie od wielu wieków toczą spór o to, co Paweł miał na myśli pisząc „słabości”
oraz „kuszony we wszystkim tak jak my”?
Weiss - niemiecki teolog (specjalizujący się w NT i grece):
„Słowo słabości (gr. asteneia) oznacza moralną słabość, która czyni człowieka
zdolnym do grzechu... (Podobnie w Hebr. 5, 2 Paweł napisał o arcykapłanie:), że i on
sam podlega słabości... Ten Najwyższy Kapłan (czyli Chrystus - Weiss miał tu na myśli Chrystusa, bo
pisał z dużej litery) zmagał się ze słabościami, grzesznymi tendencjami, które go otaczały.
Był całkowicie osaczony przez grzech, gdyż przyjął grzeszną naturę, która jeśliby nie
została poskromiona, przejęłaby kontrolę nad całą Jego istotą (bytem)”.

Drugi zwrot z tego fragmentu również wywołujący spory, to „kuszony we wszystkim,


tak jak my”.

Czy Paweł miał tu na myśli to, że pokusy, z którymi zmagał się Chrystus były pod
każdym względem takie same jak nasze? Czy Chrystus był kuszony, aby oglądać w nocy
niewłaściwe programy w telewizji? Z pewnością nie zmagał się On ze wszystkimi
pokusami, z którymi muszą zmagać się np. ludzie bogaci, czy uzależnieni od narkotyków
lub alkoholu, bo nie posiadał bogactwa, nie miał nawet własnego domu, nie był też
uzależniony od alkoholu, ani nigdy nie stosował narkotyków. Z tego powodu Paweł,
pisząc, że Chrystus był „kuszony pod każdym względem tak jak my” miał na myśli
nie to, że rodzaje pokus były w Jego przypadku takie same, ale że podstawowa
zasada związana z kuszeniem była dokładnie taka jak w naszym przypadku.
Oznacza to, że Chrystus - podobnie jak my - musiał być kuszony wewnętrznie i
pokusy musiały docierać do Niego poprzez „zakon grzechu”, czyli poprzez zasadę
naturalnych skłonności do przesadnego umiłowania siebie (własne „ja”).

Jak. 1:14-15
14. ...każdy bywa kuszony przez własne pożądliwości, które go pociągają i nęcą;

Czym jest ta „pożądliwość”? Jaka jest różnica między pożądliwością a pragnieniem? Czy
posiadanie pragnień jest czymś złym? To przecież Bóg obdarzył nas naturalnymi
pragnieniami, np. pragnieniem jedzenia czy picia, pragnieniem intymnego pożycia
seksualnego i wieloma innymi. I te pragnienia, choć z natury nie są złe, to jednak mogą
stać się złymi pragnieniami, gdy kontrolę nad nimi przejmuje ciało (natura). Gdy
pragnienia zostają zdominowane przez własne „ja”, a nie przez Ducha Świętego,
wówczas stają się grzesznymi pragnieniami, złymi żądzami (pożądliwościami) lub
zepsutymi pragnieniami.

Czym jest pokusa?


W naszym ciele mamy coś, co nazywamy popędem, podnietą, pragnieniem. Skłonności te
nazywamy grzesznymi popędami, ponieważ posiadamy grzeszną naturę. I czujemy jak
wewnątrz naszego „ciała” te pożądliwości nas „nęcą” i „pociągają”, jak napisał Jakub.
Czy jednak według niego, samo to „nęcenie” jest już grzechem? Nie. Dopiero, gdy taka

23
pożądliwość (pragnienie) „pocznie”, to znaczy, gdy w swoim umyśle poddamy się temu
pragnieniu, wtedy ta pożądliwość przekształca się w grzech.
Powiedzmy, że pojawia się we mnie pragnienie zjedzenia czekolady. Wiem, że jest
ona bardzo niezdrowa, ma dużo cukru, osłabia system obronny, zawiera sporo kofeiny,
która jest uzależniającą używką. W swoim umyśle więc (jako nawrócona osoba) nie chcę
jej jeść, ale wtedy pojawia się takie wewnętrzne pragnienie, pożądliwość, aby kupić sobie
tę czekoladę i zjeść ją całą. Ja jednak, dzięki obecnemu we mnie Duchowi Świętemu,
nadal w swoim umyśle stale mówię temu pragnieniu „nie” i po pewnym czasie ta pokusa
znika. Czy popełniłem grzech, dlatego że odczuwałem takie naturalne pragnienie
spożycia czegoś, co faktycznie byłoby dla mnie niezdrowe? Nie! I nie popełnię grzechu
tak długo, jak długo w umyśle nie postanowię tego zrobić. Jakub mówi, że kiedy ta
pożądliwość „pocznie”, dopiero wówczas rodzi grzech. Oznacza to, że kiedy w umyśle
powiem temu złemu pragnieniu „tak”, dopiero wtedy zgrzeszę.
Powiedzmy, że pastor prosi mnie, abym jutro rano udać się na miasto, by rozdawać
zaproszenia na wykłady biblijne. Czy jest to zgodne z wolą Bożą? Tak, nie mamy co do
tego najmniejszych wątpliwości. Ale moje „ja”, moja egocentryczna natura stara się
realizować swoją własną wolę i następnego dnia rano, w swoim „ciele” (upadłej naturze)
odczuwam wewnętrzne egoistyczne pragnienie, aby pozostać w domu. Jednak w swoim
umyśle nie podjąłem takiej decyzji i nie uległem pragnieniu mojego ja. Czy to, że
odczuwałem wewnętrzne pragnienie, by sprzeciwić się woli Bożej, było grzechem? Nie,
bo w umyśle nie poddałem się temu złemu pragnieniu. Z chwilą jednak, gdy powiem tej
pożądliwości „tak” popełniam grzech.
Podobnie, Pan Jezus, np. w Ogrodzie Getsemane odczuwał w swoim „ciele” (ludzkiej
naturze) wewnętrzne pragnienie, by sprzeciwić się woli Ojca i postąpić zgodnie z
egocentrycznym pragnieniem „ciała” i zbawić raczej siebie a nie nas. Gdyby nie
odczuwał takiego pragnienia (niewątpliwie złego pragnienia sprzeciwienia się woli Ojca),
to nie modliłby się słowami: „wszakże nie moja wola, ale Twoja niech się stanie” (nie to
co „ja” chcę, ale Ty). Wynika z tego jasno, że Jego ludzka i wypływająca z „grzesznego
ciała” wola (pragnienie) sprzeciwiała się woli Ojca! Oznacza to, że Chrystus modlił
się: „Niech nie będzie tak jak chce to „ja”, którym zostałem obarczony
(ludzka egocentryczna natura), ale jak Ty chcesz Ojcze”.

Podobnie, w innym miejscu Chrystus powiedział, że przyszedł pełnić nie swoją


własną wolę, ale wolę Ojca! Bardzo dziwna wypowiedź! Czyżby Chrystus nie
pragnął tego samego, czego pragnął Bóg? W umyśle tak, w Duchu również Pan Jezus
miał upodobanie w wypełnianiu woli Ojca, ale nie w ciele (ludzkiej naturze), bo było
to ciało grzechu, którego częścią była zasada egocentrycznej miłości, z którą przez całe
swoje ziemskie życie musiał zmagać się Pan Jezus, gdyż „kuszony był we wszystkim, tak
jak my, ale z wyjątkiem grzechu”. Jakie znaczenie ma tu zwrot: „z wyjątkiem grzechu”?
Niemiecki teolog Weiss:
„Słowa z wyjątkiem grzechu oznaczają, że w przypadku Chrystusa, pokusy nigdy nie
doprowadziły do grzechu”.

24
Człowieczeństwo Chrystusa jest dla nas „wszystkim”, nie tylko dlatego, że przez
sprawiedliwe życie i śmierć w naszej naturze Pan Jezus gwarantuje nam legalne
usprawiedliwienie i zbawienie oraz zapewnia nam moc do ujarzmienia naszej natury w
teraźniejszym czasie, ale poprzez swoje wcielenie Chrystus oferuje nam nawet
koronę, władzę, tron i panowanie!
Gdy Bóg stworzył Adama i Ewę, wówczas powierzył im panowanie nad ziemią. Gdy
jednak zgrzeszyli, stali się poddanymi szatana, a wtedy to on stał się „panem tego
świata”. Chrystus przyszedł przywrócić nam panowanie nad ziemią. Możliwe to było
wyłącznie przez śmierć w imieniu upadłej ludzkości. Szatan jednak oferował
Chrystusowi łatwiejsza drogę:
Łuk. 4:6-7
6. I rzekł do niego diabeł: Dam ci tę całą władzę i chwałę ich (królestw), ponieważ
została mi przekazana, i daję ją, komu chcę.
7. Jeśli więc Ty oddasz mi pokłon, cała ona twoja będzie.

Czy diabeł mówił prawdę? Tylko częściowo. To prawda, że w pewnym sensie stał się
panem tego świata, ale gdyby Chrystus oddał mu pokłon, to czy w ten sposób odzyskałby
panowanie nad światem? Nie, dlatego że sprawca zła to kłamca, i w takiej sytuacji
Chrystus sam stałby się poddanym szatana, a nie panem tego świata. Nigdy nie wierzmy
diabłu! On jest kłamcą i ojcem kłamstwa, i nigdy nie wierzmy, że dotrzyma swoich
obietnic. Szczególnie dotyczy to młodych ludzi, bo im ojciec kłamstwa zwykle składa
najwięcej fałszywych obietnic.
Czy jednak Chrystus jako reprezentant grzesznej ludzkości odzyskał władze nad ziemią?
Tak, stało się to na krzyżu. A gdy zmartwychwstał, to kto był pierwszą osobą, która
zobaczyła Go po zmartwychwstaniu?
- Maria, która reprezentowała ludzkość.
Co uczyniła Maria, kiedy tylko uświadomiła sobie, że stał przed nią zmartwychwstały
Pan Jezus?
Oddała Mu hołd, padając do jego nóg. Było to symbolicznym wyrazem tego, że
Chrystus jako nasz przedstawiciel odzyskał dla nas to, co utrąciliśmy w Adamie –
panowanie nad światem. Maria, która wcześniej, jako grzesznica oddawała hołd
Lucyferowi, jako panu tego świata, teraz jako już wolna od grzechu i śmierci istota
oddaje hołd Chrystusowi jako swemu Panu i Panu tego świata.
Jan. 20:17 (BW)
17. Rzekł jej Jezus: Nie dotykaj mnie, bo jeszcze nie wstąpiłem do Ojca.

WYDANIE INTERLINEARNE NOWEGO TESTAMENTU, PRZYPIS DO Jan. 20,17:


„Użyta tu forma sugeruje nie jednorazowe dotknięcie, lecz dłuższe dotykanie, (Chr.
dosłownie powiedział:) „nie trzymaj się mnie”.

New American Standard Bible (jedyny przekład, który oddaje ten fragment dosłownie):
„Rzekł jej Jezus: Przestań trzymać się mnie”.

25
Wynika z tego, że Maria padła do nóg Chrystusa, objęła rękoma Jego nogi i nie chciała
Go puścić! Z tego powodu Pan Jezus musiał powiedzieć do niej: „Przestań
trzymać się mnie” Mario!
Maria dała nam wspaniały przykład. Od chwili nawrócenia, była zawsze u stóp
Chrystusa. Ona jedyna pamiętała o tym, że miał umrzeć i namaściła go jeszcze przed
śmiercią olejkiem, na który wydała wszystkie pieniądze. O czym to świadczy?
Gdybyście dowiedzieli się, że ktoś, kogo naprawdę bardzo kochacie za pewien czas
umrze, to czy zapomnielibyście o terminie śmierci?
- Nie. Dlaczego?
- Bo kochacie.
Czy uczniowie pamiętali o tym, że Chrystus miał umrzeć?
- Zapomnieli.
Dlaczego?
- Dlatego, że jeszcze wtedy miłowali Go samolubną miłością, bo myśleli bardziej o
sobie, o polityce i stanowiskach oraz zaszczytach, które mogłyby ich spotkać
gdyby Chrystus został królem.
Maria jednak nie zapomniała, bo już wtedy kochała Chrystusa całym sercem, ponad
wszystko.
Kto jako pierwszy przybył do pustego grobu (ponownie ze łzami w oczach)?
- Maria.
I, gdy padła do stóp Zbawiciela, objęła mocno Jego nogi, tak jakby chciała powiedzieć:
„Już nigdy więcej Cię nie puszczę Panie”.

Módlmy się o to, abyśmy dzięki obecnemu w nas Duchowi Świętemu mogli coraz lepiej
rozumieć bezcenne znaczenie ukryte w zdaniu: „a Słowo ciałem się stało i zamieszkało
między nami”. Starajmy się usilnie poznać głębię znaczenia tych słów, bo jeśli ten cel
osiągniemy, wówczas umiłujemy Chrystusa tak jak Maria, i patrząc na Niego nie tylko
„zdejmiemy sandały z nóg”, ale padniemy do Jego stóp i mocno je trzymając rękoma
wiary nigdy ich nie puścimy i zawsze z radością będziemy podążać za Barankiem,
„dokądkolwiek On idzie”, nawet jeśli droga ta prowadzić będzie przez prześladowania i
śmierć.

Amen.

26
27

You might also like