You are on page 1of 85

FRANCISZEK KSAWERY DMOCHOWSKI

SZTUKA RYMOTW�RCZA - POEMA WE CZTERECH PIE�NIACH

PODSTAWA TEKSTU:
FRANCISZEK KSAWERY DMOCHOWSKI: SZTUKA RYMOTW�RCZA. OPRACOWA� STANIS�AW
PIETRSZKO, WROC�AW 1956;
ODNO�NIKI DO PRZYPIS�W AUTORA
UJ�TO W NAWIASY KWADRATOWE

Munus & officium, nil scribens ipse, docebo:


Unde pareneut opes, quid alit formetque Poetiam;
Quid doceat; quid non; que virtus, quo fetat error.
Horatius, De Arte poetica

Tak i ja, nic nie pisz�c sam, uczy� w tej mierze


Powinno�ci pisz�cych b�d�: sk�d si� bierze
Argument, co poet� tworzy, co go �ywi,
Co przystoi, a co nie, wytkn� jak naj�ywiej,
Na jaki stopie� sztuka rymotw�rskii wsadza
I gdzie jej niewiadomo�� poet� wprowadza.
HORACY, List do Pizon�w,
prze�o�y� Onufry Koryty�ski

+TRE�� MATERYI

PIE�� PIERWSZA

Powszechne prawid�a poezyi

Zamiar dzie�a

Dar natury trzeba mie� do poezyi. R�no�� dar�w natury

Rymowanie. Zdanie o wierszach bezrymowych

Chronienie si� przysady

Natura jest skarbem poety

Jak daleko zmy�lenie, czyli fikcyja, zachodzi� mo�e

Utrzymanie rzeczy. Chronienie si� obcych ozd�b

Porz�dek

Zbytnie wyszczeg�lnienie szkodliwe. Stara� si� trzeba, aby chroni�c si�


jednych b��d�w, nie wpada� w drugie

Jednoton naganny. Rozmaito�� najmilsza

Szlachetno�� stylu

Harmonija wiersza. U�ycie stosownych do rzeczy wyraz�w


Historyja poezyi ojczystej a� do naszych czas�w

Tok rymotw�rski

Jasno��

Wzgl�d na czysto�� i zgod� j�zyka. Tworzenie wyraz�w

Praca w poprawie i wykszta�ceniu dzie�a

Potrzeba krytyki. Charakter pochlebnego i rozs�dnego krytyka

PIE�� DRUGA

O sielankach

Jaki tok przystoi sielance. Znaczniejsi sielanek pisarze. Zaleta dobrze


napisanej sielanki

O elegii, po naszemu: o trenach

Ton elegii. G�os serca powinien o�ywia� �ale poety

Zimny ton w elegii niezno�ny. Pisarze elegii �aci�skiej

Jak wiele zale�y na mocnym wydaniu czucia. Wzmianka Owidyjusza, Junga,


Kochanowskiego, Knia�nina

O odach albo pie�niach

Wysoko�� ody. Zimne pisma niewarte jej nazwiska

R�no�� ody. Najs�awniejsi jej pisarze

O epigrammatach

Co w sobie mie�ci epigramma. Wzmianka Marcyjalisa. Czego si� chroni� w


�artach i fraszkach

Duch epigrammatyczny szkodliwy naukom. Co czyni pi�kno�� epigrammatu

O satyrach

Jaki jest duch satyr

Znaczniejsi �aci�scy i narodowi satyr pisarze

Czego si� wystrzega� w satyrach. Styl satyry. Zdanie o satyrach Piotrowskiego

O bajkach

Cel bajek. Autorowie bajek


PIE�� TRZECIA

O trajedyi

Jak si� podoba widok dobrze wydanej natury

Jakiej mocy nami�tno�ci wyci�ga trajedyja

Wy�o�enie zamiaru dzie�a

Oznaczenie miejsca i czasu sceny

Podobno�� do prawdy. Uwaga wzgl�dem dzisiejszych teatr�w

Nie wszystko na scenie okazywa� mo�na

Rozwi�zanie trudno�ci

Jak idzie akcyja. Uwaga wzgl�dem aktor�w, scen i przerwy mi�dzy aktami

Historyja poezyi dramatycznej. Stan jej w Grecyi, w Rzymie. Upadek.


Powstanie. Stawniejsi jej w r�nych wiekach i narodach autorowie

Stan ojczystej dramatyki. Autorowie jej

Zachowanie charakter�w. Rozmaito�� ich. Uwaga na stan, wiek, obyczaje


narod�w. Odmiana charakteru

Wydanie ludzkich nami�tno�ci pod�ug natury

Jaka jest prawdziwa chwa�a traicznego poety. Kto do �ez naszych ma prawo

Sztuka w zadziwieniu umys��w i poruszeniu serc ludzkich. Koniec trajedyi

O epopei, czyli wierszu bohatyrskim

Epopeja zmy�leniem rzecz swoj� o�ywia

Kto by� pierwszym autorem wiersza bohatyrskiego i kt�rych mia� na�ladowc�w

Jak u�ycie machiny nadprzyrodzonej uderza i bawi czytelnika

Jak� mieli pomoc dawni poetowie z wprowadzania swych bog�w. Czy u nas to
uchodzi. Jakim sposobem mo�emy zrobi� godnego chwa�y bohatyra

Wprowadzenie duch�w piekielnych

Co s�dzi� o mieszaninie religii i bajek poga�skich

Zdanie o u�ywaniu bajki. Moc i pi�kno�� przeno�ni

Charakteru bohatyra upodla� nie trzeba. Wady same nie powinny by� pospolite.
O wielko�ci duszy. Zdanie o bohatyrze Tassa

Porz�dek w osnowie dzie�a


O powie�ciach i opisach

Co czyni pi�kno�� dzie�a

Jakie powinno by� zacz�cie. Pochwa�a Wirgilijusza

Po��czenie ozd�b wszelkiego gatunku. Pochwa�a Homera

Wzmianka o t�umaczach autor�w wiersza bohatyrskiego

O komedyi

Powstanie w Grecyi komedyi dawnej. Autorowie jej. Menander zosta� tw�rc�


komedyi nowej

Wydanie wad i s�abo�ci serca ludzkiego. Charakter �akomcy, zabobonnika,


ob�udnika, filuta, niestatka, rozrzutnika i poczciwego cz�owieka

R�no�� wad pod�ug r�no�ci wieku. Charakter dziecka, m�odego, doj�rza�ego


cz�owieka i starca

Wzgl�d na wiek, mieszkanie i spos�b �ycia ludzkiego

Wzgl�d na genijusz narod�w

Chronienie si� pod�ych �art�w

Akcyja komedyi. Czy przystoi obraca� si� do spektatora. Co s�dzi� o


wprowadzeniu os�b przeciwnych charakter�w

Jakie bior�c materyje by�aby najpot�niejsza komedyja

Koniec komedyi

PIE�� CZWARTA

Uwagi wzgl�dem poezyi i poet�w

Nie godzi si� by� miernym poet�

Po��czenie daru natury z prawid�ami sztuki

Co s�dzi� o sztuce z przyk�ad�w wyci�gnionej

Kiedy natura najlepsze daje wzory sztuce

Po��czenie innych umiej�tno�ci z poezyj�

Jak trzeba s�dzi� o zdaniach ludzkich. Co rozumie� o z�o�liwych


przyganiaczach
Lepiej ma�o, a dobrze pisa�

Mi�o�ci� chwa�y trzeba si� zagrzewa� do pracy. Niesprawiedliwo�� ludzka w


szacowaniu talent�w

Jak na wsi widok natury zapala dowcip


Sztuka w s�dzeniu i czynieniu wyboru mi�dzy dawnymi i p�niejszymi autorami

O t�umaczeniu

O na�ladowaniu

Dla wielu pi�kno�ci lekkim wadom przebaczy� nale�y

Jakiej niemi�osierni krytycy warci nagrody

Wyprowadzenie pocz�tk�w poezyi. Jakie dobra przynios�a rodzajowi ludzkiemu

Z�o�� i pismu, i autorowi krzywd� czyni. Cnota i prawda najwi�ksz� jest


wszelkiego pisma ozdob�

Zamkni�cie dzie�a

DO NAJJA�NIEJSZEGO MI�O�CIWEGO PANA STANIS�AWA AUGUSTA...

DO NAJJA�NIEJSZEGO MI�O�CIWEGO PANA


STANIS�AWA AUGUSTA
KR�LA POLSKIEGO
WIELKIEGO KSI�CIA LITEWSKIEGO
ETC. ETC.

Do Twego, Panie, �askawy, tronu,

W kt�rym nauki maj� schronienie,

Zbli�am si� z snopkiem nowego plonu,

Sztuki poet�w nios�c Ci pienie.

Ci bajki pisz�, owi satyry,

Inni sielanki i pie�ni krasne.

Ja chcia�em obraz ich sztuki szczery

Wyda� i prawa odla� jej w�asne.

Wszystko si� w pewnej mie�ci osnowie,

Z�e to by� musi, co �lepo leci.

Maj� przepisy filozofowie,

Maj� je m�wcy, maj� poeci.

Dowcip, co �mia�ym buja polotem,

Pu�ciwszy wolne malowni skrzyd�a,

�eby opacznym nie poszed� zwrotem,


Musi szanowa� sztuki prawid�a.

Czy �piewa kr�l�w przewa�ne sprawy

Odg�osem tr�by lub d�wi�kiem lutnie,

Czyli na dudce nuci murawy

Albo na g�li narzeka smutnie -

Zawsze si� w pewnych zamyka szrankach,

Aby do rzeczy wydal d�wi�k sfornie;

Ani tam mo�e grac na multankach,

Gdzie trzeba g�o�nej u�y� waltornie.

C� gdy powa�ny koturn wystawi

I strasznym serca widokiem zmiesza,

Mo�e� tak �piewa� jak ten, co bawi

I trefn� ludzi scen� roz�miesza?

Wiele kosztuje poety imi�

Trzeba zna� r�nych rodzaj�w tony.

Sam tylko mo�e w tre�ciwym rymie

Wstawi� si� dowcip sztuk� �wiczony.

M�drzec z Stagiry prawa jej mierzy�,

Horacy zwi�z�ym rymem przestroi�,

Wida, W�och, g�adkim p�dzlem rozszerzy�,

Pop Anglom, Despro Frankom przyswoi�.

Tych mistrz�w ja si� trzyma�em toru,

Natur� maj�c na oku �ci�le.

Je�lim nie doszed� mojego wzoru,

Nie wstyd mi� upa�� w dobrym zamy�le.

Czci� przenikniony wszystek g��bok�,

Tobie oddaj� dzie�o to. Panie!

Je�li �askawe rzucisz na� oko,

Zyska�em �wiata ca�ego zdanie.


Jestem

z najg��bszym uszanowaniem
WASZEJ KR�LEWSKIEJ MO�CI
Pana Mego Mi�o�ciwego

wierny poddany,
Ks, Franciszek Dmochowski, S. P.

+PRZEDMOWA

Co j�zyk �aci�ski mi�dzy pierwszymi ozdobami swymi k�adzie, co Francuzi u


siebie za cudo literatury poczytuj�, to ja teraz samo polskiemu j�zykowi
przyw�aszczam. Zaiste, mo�e si� wielu zbyt �mia�ym poka��; ale mniejsza o to,
bylebym szcz�liwie zamiaru mego dope�ni�. Je�eli �mia�o�� jest czasem
naganna, tedy gorsza jest boja��. Prawda, �e si� cz�stokro� �mia�emu usterkn��
zdarzy; a te� znowu boja�liwy nigdy nic znacznego nie zrobi.

......... Wszak�e przewaga niech b�dzie

Wiadoma, kto nie wa�y, wysoko nie si�dzie.


�mia�ego szcz�cie d�wiga, szcz�ciu okr�t daje
�agle i rym za szcz�ciem przyjemnym si� staje. *

Przypatruj�c si� pismom, kt�rymi pi�kne dowcipy ju� to zr�cznym s�awnych


pisarz�w na�ladowaniem, ju� wybornym t�umaczeniem, ju� te� z w�asnego p�odu
j�zyk polski za dzisiejszego panowania zbogaci�y, dziwi�em si�, a razem i sam
ochoty nabra�em.
Szuka�em wi�c materyi, kt�ra by jeszcze pi�rem ojczystym traktowan� nie
by�a. Tak� mi si� zda�a sztuka rymotw�rcza.

Mi�dzy mn�stwem autor�w, kt�rzy o sztuce rymotw�rczej pisali, ci najwi�ksz�


maj� s�aw�: Arystoteles, Horacy, Wida, Boalo Despro i Pop, angielski poeta.
Arystoteles, filozof, idzie porz�dnie, stanowi powszechne prawid�a, a wniosk�w
i stosunk�w z nich czynienie ka�dego rozumowi zostawia. Horacy, cz�owiek
wielkiego dowcipu, umy�lnie zdaje si� nieporz�dek udawa�, a jako poeta m�wi do
poet�w. Wida pisze pod�ug prawide� sztuki o sztuce, ale zdaje si� bardziej
Wirgilijusza ni� natury trzyma�. Boalo Despro jest nauczycielem, kt�ry chce
razem da� i nauk�, i przyk�ad uczniowi swemu. Pop my�li oryginalnie, unosi si�
wysoko, ale nieporz�dkiem swych wyobra�e� du�o czytelnika
zatrudnia.

Nie jest to dzie�o samym t�umaczeniem, ani te� sobie oryginalno�ci nie
przyznaje. Zagrzany czytaniem dzie� o sztuce rymotw�rczej, osobliwie Horacego
i Despra, chcia�em podobnym j�zyk ojczysty zbogaci�. Z obudw�ch czerpa�em
my�li, do drugiego uk�adu szczeg�lniej si� przywi�za�em. �em wiele winien dw�m
tym wielkim nauczycielom, ch�tnie wyznaj�; ale si� te� i moich my�li nie
zapieram. Bardzo sobie winszowa� b�d�, je�eli u rozs�dnego czytelnika znajd�
zalet�.
* Szymonowic w Przedmowie do Wolskiego
+PIE�� PIERWSZA

Co istotn� jest cech� dobrego poety,

Jakim mu trzeba torem bie�y� do swej mety,

Czego szuka�, a czego chroni� si� nale�y -

To ja zamy�lam �piewa� dla �wiat�a m�odzie�y,

Gu�cie, s�dzio dzie� ludzkich, darze niebios drogi,

Bez kt�rego w ozdoby sam dowcip ubogi!

Ty kieruj pi�rem moim, ty b�d� mi ch�tliwym,

�ebym wdzi�k z sztuk� s�odkim po��czy� ogniwem.

A wy, zacne dowcipy, kt�re�cie szcz�liwie

Z chwa�� sw� pracowa�y na nauki niwie,

Kt�rych nar�d w chwalebne wie�ce uczci� skronie,

Je�li za wami krokiem zbyt odwa�nym goni�

I waszymi kwiatami dzie�o moje zdobi� -

Przyjmijcie to wyznanie za ho�d winny sobie.

Pr�no ten rymotw�rca na parnaskie g�ry

Chce si� lekkomy�lnymi �mia�o pu�ci� pi�ry,

Kt�remu Niebo dar�w potrzebnych nie da�o

Ani si� mu �askaw� twarz� nie roz�mia�o.

Kto ma dowcip �cie�niony i genijusz suchy,

Tego Pegaz poziomy, temu Febus g�uchy.

Wi�c ty, co niebe�piecznym ogniem zapalony

W �liskie si� rymotw�rc�w zapuszczasz przegony,

Nie chciej pr�no nad wiersz�w sk�adaniem pracowa�

I nie s�d�, �e masz dowcip, gdy masz ch�� rymowa�.

Lecz by zwodne pochopy ci� nie omyli�y,


Mierz si� d�ugo z tw� g�ow� i pr�buj twej si�y.

P�odna zawsze natura w wyborne dowcipy,

R�ne mi�dzy nie dzieli dary Aganipy.

Ten s�odkim rymem ognie mi�osne opiewa,

Ten ostrym epigramem wskr� serca przeszywa,

�w �mia�ym pi�rem g�osi bohatyrskie dzieje,

�w wdzi�cznym tonem nuci lasy, ��ki, knieje,

�w pi�kne przypowie�ci i bajeczki prawi,

�w trwo�y lud na scenie, �w weso�o bawi.

Ale cz�stokro� dowcip, co sobie pochlebia,

Nie znaj�c swej warto�ci, zamiaru uchybia;

Porwie si� na rzecz wielk� rymy zbyt �mia�emi,

A co mia� g�rno lata�, czo�ga si� po ziemi.

Jak� rzecz przedsi�bierzesz, trefn� czy wysok�,

Zawsze na rymowanie chciej baczne da� oko,

By naturalne by�o, bez �adnej przysady.

Gdzie rym du�o kosztuje, nie b�dzie bez wady.

Komu trudno przychodzi w rym zwi�za� dwa s�owa,

Tego - je�li ma dowcip - wolna wzywa mowa;

Wiersz go nie chce, bo musu �adnego nie lubi.

Lecz i ten niech si� z pr�nej �atwo�ci nie chlubi,

Kt�ry jakob�d�kolwiek rad ko�ca dosi�ga,

A zawsze kontent z siebie, gdy dwa s�owa sprz�ga.

P�asko�� wielk� jest wad� rym�w pospolitych;

Jak my�li, tak te� trzeba i s��w rozmaitych [1].

W czym ca�� trudno�� cz�ste u�atwi pisanie,

Byle� tylko w pocz�tkach uwag� mia� na nie.

Rym najwi�ksza dzisiejszych wiersz�w jest ozdoba.

Nie wiem, czy si� wiersz komu bez rym�w podoba [2];

Pe�en satyrycznego Opali�ski ducha


Cho� rozum kontentuje, nie g�aszcze nam ucha,

�e wierszem bezrymowym swe my�li wyk�ada.

D�wi�k miarowy dw�ch rym�w s�odko w uszy wpada.

A zatem na ich pi�kno�� uwa�aj naj�ci�lej;

Lecz nie my�l kr�� do rymu, ale rym do my�li.

Rzecz zawsze jest najpierwsza, na niej ca�a sztuka.

A kto rzeczy pilnuje, ten rym�w nie szuka.

Wielu id�c za zwodnym blaskiem farb pozornych,

Nie tak z my�li prawdziwych, jak raczej wytwornych,

Szukaj� swej zalety lub szumnymi s�owy

Chc� zast�pi� ub�stwo sk�pej w my�li g�owy.

Pozorne to s� skarby. Miej zawsze na pieczy,

By� da� r�wny blask z my�li, jak z s��w twojej rzeczy.

Insi maj� za ha�b� tak my�li� jak drudzy

I nie chc�c by� rozumu, s� przymusu s�udzy.

Zatem trzyma� si� trzeba zdrowego rozs�dku,

By w�tek by� postawy wart, postawa w�tku.

Wiele jest dr�g do b��du, lecz jedna prowadzi

Do prawdziwych pi�kno�ci. T� rozum i�� radzi.

Natura jest jedynym ozd�b wizerunkiem,

Byle� je bra� rozumnie, nie �lepym trafunkiem.

W niej si� zieleni� lasy, w niej si� ��ki �miej�,

Grzmi� pioruny, wr� morza, dm� wiatry, d�d�e lej�;

Pas� si� kotne trzody, m�ode k�zki skacz�;

Zamki zwalone, w gruzach wielko�ci swej p�acz�.

Wichry wal� odwieczne d�by wraz z md�ym chrostem:

Co wspaniale wprz�d sta�o, to le�y pomostem.

Ryczy w odleg�ych puszczach g�odem zdj�te zwierz�,

Rybak chytre zastawia w jeziorach wi�cierze.


Tysi�c z�otych gwiazd zdobi niebieskie sklepienie,

W cichej nocy okropne panuje milczenie.

Wtem jutrzenka uprzedza bystrolotne go�ce

I prowadzi za sob� dawc� �wiat�a - s�o�ce.

Ptaki, kt�re siedzia�y cicho pod noc ciemn�,

��dany dzie� witaj�, pie�� nuc�c przyjemn�.

Id� w pole rolnicy, ci�gn� w jarzmo wo�y;

Ci orz�, tamci zwo�� snopy do stodo�y.

Wszystko mo�e w naturze do rob�t twych s�u�y�,

Byle� tylko mia� dowcip i umia� jej u�y� [3].

Zmy�lenie jest �ywio�em i dusz� poety,

Gdy wytkni�tej rozumem nie przechodzi mety.

Czy� mog� w lasach morskie przebywa� delfiny?

Czy� mog� p�ywa� dziki w�rz�d morskiej g��biny?

Czy�by pi�knie tej obraz wygl�da� osoby,

Gdyby� zewsz�d niesforne bra� do niej ozdoby

I z r�nych cz�ci skleci� ca�o�� nieforemn�?

Przez r�no�� farb dobranych zrobisz rzecz przyjemn�,

Ale niechaj j� zawsze zdrowy rozum tworzy.

Ten, kt�ry mi rycerza �wawego umorzy,

A potem, zapomniawszy, �e wzi�� raz �miertelny,

Stawia go na plac, w r�k� k�adzie or� dzielny -

Znajdzie-li u mnie wiar�? Poeci! Malarze!

Umiejcie �ywo�� my�li w pewnej trzyma� miarze.

Je�eli podobno�ci do prawdy nie macie,

Je�li co si� podoba na widok stawiacie

I �udz�c si� zwodnymi pi�kno�ci pozory

Dzikie p�ochym kre�licie p�dzlem dziwotwory -

T� korzy�� otrzymacie, ten po�ytek w zysku,

�e b�dziecie w powszechnym ludu po�miewisku.


Wybra� wi�c rzecz stosownie jest pierwszym przymiotem,

A utrzyma� j� - drugim. Co po blasku z�otym,

Po sztuce purpurowej, kt�ra pi�knie �wieci,

Je�li j� brzydka �ata i pod�y sztych szpeci?

Same nawet okrasy, je�eli nie zdobi�,

Je�li nie s� potrzebne, gorsze dzie�o zrobi�.

Rozum niech b�dzie mistrzem, a nie widzimisi�.

I c� w obrazie twoim po pi�knym cyprysie,

Gdy w morzu ton�cego malujesz rozbita?

Ka�da rzecz z siebie samej niech b�dzie obfita,

Obce krasy j� szpec�. A je�eli sucha,

W twardy kamie� czu�ego wla� nie mo�na ducha.

I kto si� na wyborze dzie�a swego myli,

�le zacz��, pr�no dobrze wykona� si� sili.

A jako okaza�e i wynios�e mury

Nie uczyni� budowy pi�knej, gdy struktury

Nie zna� w niej ni bieg�ego architekta r�ki,

Tak i dzie�o ma tylko rozsypane wdzi�ki,

B�yszcz�ce nie na miejscu, �wiec�ce bez �adu,

Je�eli potrzebnego nie masz w nim uk�adu.

Ten, kt�ry ma porz�dek w przyzwoitym wzgl�dzie,

Wie, co na kt�rym miejscu stosowniejszym b�dzie,

Wie, jaka farba dobra, wie, gdzie jej przystoi,

On si� w robocie swojej usterku nie boi.

Nie braknie mu wymowy, na krasie nie schodzi.

On wie, co dzie�o zdobi, on wie, co mu szkodzi,

Co w pocz�tku, co w �rzodku, co po�o�y� potem.

A tak niechybnym snuj�c my�li ko�owrotem,

Idzie do celu swego i g�adko, i snadnie,


Nie wzbije si� zbyt g�rno, zbyt nisko nie padnie;

Zawsze dzie�a osnow� maj�c przed oczyma,

Przyzwoitego toku swej rzeczy si� trzyma.

Pisarz, co mu rzecz jego g�ow� zbyt zawr�ci,

P�ki jej nie wyczerpa, p�ty nie porzuci.

Maluje pa�ac - chce go zewsz�d wyda� oku;

Obchodzi go i z przodu, i z ty�u, i z boku.

Id� na plac zrobione pi�knym kszta�tem blanki,

Id� bindy i rze�by, i okna, i ganki.

C�, gdy zacznie prowadzi� od schodu do schodu,

Dziesi�� kart czytam, ni�li zajd� do ogrodu.

Nu� tam dopiero liczy� ozdobne kwatery,

Nu� drzewa, nu� dziczyzny, nu� pyszne szpalery,

A dalej i owoce, i zio�a, i kwiaty.

Pi�kny widok, lecz nudny, �e nadto bogaty.

Chro� si� takich pisarz�w pr�nej obfito�ci,

Nie chciej w dziele wylicza� suchych szczeg�lno�ci.

Wszystko bowiem, co nadto, nie wypada smacznie,

A umys� je odrzuca, gdy go syci� zacznie.

Kto nie zna przystojnego �cie�nienia si� sztuki,

Ten nie ma o pisaniu najpierwszej nauki.

Cz�stokro� wstr�t od z�ego na gorsze wprowadzi

I co mia�o by� lepszym, to jeszcze zawadzi.

S�aby wiersz chc�c poprawi�, zrobisz nieforemny,

Chroni�c si� rozwlek�o�ci, natomiaste� ciemny.

�w, nie chc�c si� zbyt stroi�, nadto si� obna�y,

�w, �eby si� nie czo�ga�, nadto g�rno wa�y.

Je�eli chcesz otrzyma� powszechno�ci wzgl�dy,

Staraj si�, by� nie gada� jednym tonem wsz�dy,

Ale pi�kn� r�no�ci� kra� twoj� osnow�.


Je�li zawsze jednak� zachowujesz mow�,

Cho� b�dzie najwspanialsza i w wybornym rymie,

Z pocz�tku s�ucha� b�d�, na koniec zadrzemi�.

Ma�o ten pisarz znaczy przed �wiatem uczonym,

Kt�ry jednakim tylko umie �piewa� tonem.

Szcz�liwy ten, co w wierszach rozmaitym tokiem

Raz b�dzie delikatnym, drugi raz wysokim!

S�odycz ��czy z powag�, �art z ostrzem, gdzie trzeba.

Taki pisarz kochany by� musi od Nieba,

Chwa�� w wieki mie� b�dzie, czas on� po�wi�ci,

Potomno�� go uwielbi w ko�ciele pami�ci;

Na jego dzie�ach nigdy Groell kosztu nie straci,

Tysi�c mu czytelnik�w ch�tnie je zap�aci.

C�kolwiek piszesz, chro� si� pisa� stylem pod�ym:

Wszystkich styl�w pi�kno�ci szlachetno�� jest �rzodlem.

I �w tok skromny, kt�rym Tyrsys wielbi Nice,

Nie z ka�u�y wytryska, lecz z czystej krynice.

Chro� si� bra� za szlachetno�� nad�tych wyraz�w,

S��w dziko powi�zanych, olbrzymskich obraz�w.

Pospolicie si� chudo�� my�li w nich ukrywa,

I gdzie same brzmi� s�owa, tam na rzeczy zbywa.

Szlachetno�� z delikatnym rozs�dkiem i�� rada,

Uwa�a, co i komu do twarzy przypada.

Raz odwa�nie ku niebu wymierzy lot chy�y,

Drugi raz �rzodkiem bie�y, na koniec si� zni�y.

Ona sama smakowne porywa rozumy;

Nad�to�� �lepe tylko mo�e uwie�� t�umy,

Kt�re nie znaj�c, na czym prawdziwe s� wdzi�ki,

Chwal� obraz, �e wielki, cho� niezgrabnej r�ki.


My�l jest matk� wielko�ci, a wyraz jak kreda,

Kt�ry jej dopomo�e, ale sam jej nie da.

Trzeba zna� dobrze wszystkie przyrodzenia skarby,

R�ne rodzaje r�nej potrzebuj� farby.

Ten, co bierze bez braku, nic dobrze nie zrobi;

To w jednym miejscu szkodzi, co w innym ozdobi.

Kto przystojnego toku rzeczy da� nie umie,

Kto wszystko w b��dnym k�adzie za jedno rozumie

I jednakim wyra�a tonem w prostym rymie -

Mo�e� zyska� szlachetne rymotw�rcy imi�?

Ka�dy rodzaj pisania ma szlachetno�� swoj�,

Insz�, gdy lasy �piewa, a insz�, gdy boje.

Niechaj�e nigdy pod�o�� pism twoich nie szpeci.

Mo�na pisa� szlachetnie i dla samych dzieci.

Ten, co czerpa z prawdziwej wod� Hiopokreny,

Co wyr�wna� Ezopom, przewy�szy� Fonteny,

Wszystkie wdzi�ki dowcipu w dzie�ach swoich mie�ci,

Szlachetnie bajki prawi, przystojnie si� pie�ci [4].

Na tym wi�c rymotw�rskiej ca�a tre�� roboty:

By� wysokim bez pychy, mi�ym bez prostoty.

Staraj si�, �eby ka�dy m�g� ci� czyta� smacznie,

Chciej si� nad spadkiem wiersz�w zastanawia� bacznie;

Niech, ile mo�na, koniec wiersza sens przerywa,

A najlepiej, kiedy si� w�rz�d wiersza spoczywa.

Niech z wiersza na wiersz skoki ustawne nie trudz�,

Niech jednotonem wiersze parzyste nie nudz�.

Niechaj si� coraz innym kszta�tem my�l obraca,

Niech kolejno przed�u�a okresy i skraca,

Niechaj g�oska przy g�osce przyjemnie odbija,

Niechaj wyraz dobrany wyrazowi sprzyja.


Niech si� g�os jednobrzmi�cy po sobie nie schodzi,

Bo to najwi�cej dobrej harmonii szkodzi -

Ta wzgl�dem mi�ej mowy wszystkich zgodna rada [5].

Jest d�wi�k pewny, co s�odko w uszy nasze wpada;

Jest d�wi�k, co nieforemnym wyraz�w z��czeniem

Chrapliwie nas uderza, przykrym g�uszy brzmieniem.

Cho� wiersz pe�ny, nic nie wart, kiedy ucho razi;

On i my�l tw� zepsuje, i ca�� rzecz skazi.

Umiej malowa� rzeczy strasznie i przyjemnie,

Weso�o i okropnie, bo inaczej we mnie

Czucia sprawi� nie mo�esz. O, jak ten szcz�liwy.

Co raz umie by� mi�y, drugi raz straszliwy!

Jemu sama rzecz wsz�dzie zdolnych farb dostarczy.

Ra�� b�yski, lataj� �my, powietrze warczy,

Niebo si� okropnymi zas�pia ca�uny,

Lec� jak grad z spi�owych paszcz zgubne pioruny,

�mier� blada si� uwija, a Bellona w�ciek�a

Tysi�ce n�dznych ofiar posy�a do piek�a.

Inna rzecz, gdy opiewasz mi�ej wiosny wczasy

I pola chleborodne, i zielone lasy,

I niewinne igraszki, i s�odkie u�miechy,

I poczciwych skotarz�w kradzione uciechy,

I z�ote w pierwszych wiekach ojc�w naszych �ycie.

U�yj na to farb r�nych, ale przyzwoicie.

Kto ma zdolno�� przy pracy, wszystko mu si� uda.

Zdolno�� z prac� nie dzie�a, lecz robi z dzie� cuda.

D�ugo nasze Muz wdzi�ku nie s�ysza�y przodki.

Szabl� robi� umia�y, nie pisa� rym s�odki;

Zatkana dla nas by�a kastalska krynica.


Pierwszy p��d wiersz�w polskich jest Boga Rodzica [6].

T� �piewali ojcowie, gdy szli na potyczki;

Tej podobnych krakowskie do�� mieszcz� kantyczki.

Nie zna� przyzwoitego porz�dku wiersz stary;

By�y sk�ady bez liczby, bez rym�w, bez miary.

Tak opiewaj�c, �e si� Chrystus w pod�ym mie�cie

Narodzi�, zako�czyli, �e przyszed� w ub�stwie.

P�niejsi, zara�eni wiek�w swoich win�,

Sam� tylko szczeg�lnie pisali �acin�.

D�ugo mowa ojczysta w ma�ej by�a cenie

Jako do pism niezdolna. Szcz�liwe natchnienie

O�wieci�o nas z czasem. W tym genijusz dzielny,

Jan Kochanowski, w rytmach swoich nie�miertelny,

Ca�emu narodowi powieki otworzy�,

Wydoskonali� rytmy, chocia� je sam stworzy�.

On na s�owia�skiej lutni nawi�zawszy strony,

Wyda� dok�adnie greckie i �aci�skie tony,

Zabrzmia� w arfy Dawida niezr�wnane g�osy,

Muzom sarmackim strojne pozaplata� kosy.

Bracia, dwa godni bracia, pi�knym t�umaczeniem,

Wiekiem p�niej Kochowski s�odkim lutni pieniem,

Twardowski �wawym tonem, Chro�ci�ski obfitym,

Bardzi�ski, Otwinowski rytmem wy�mienitym

S�owiacz�c dawnych, pi�knej szukaj�cy chwa�y,

I t�umacz Argenidy, Potocki wspania�y,

Bystrymi kroki biegli �ladem tego m�a.

Wielu si� do� przybli�a, �aden nie zwyci�a.

W sykulskiej Muzy wdzi�ki Szymonowicz p�odny,

Zimorowicz, si� ruskich po nim skotarz godny,

I Gawi�ski w pastusze wdzi�cznie dmi�c multanki


Chwalebny sp�r z dawnymi wiedli o sielanki.

Z czasem styl si� nam popsu�. Muzy ochrzypialy,

Huczne tylko, lecz przykre d�wi�ki wydawa�y

I ten pisa� najlepiej, ten najwi�cej umia�,

Kto ma�o siebie, jego za� nikt nie rozumia�.

Ale dzisiaj, pod m�drym ber�em STANIS�AWA,

Znowu pierwsza Muz polskich powr�ci�a s�awa.

Ockn�y si� dowcipy, przez nagr�d pon�ty

Wspania�ym biegn� krokiem do mety wytkni�tej.

Ju� Kochanowski, co sam siedzia� na Parnasie,

Dw�ch ma obok przy sobie, wi�cej spodziewa si� [7].

Lecz co grozi upadkiem - to pewnie, niestety:

Nadto si� zag�ci�y dzi� w kraju poety.

Niejedno narzekanie i z wy�szych ust s�ysz�,

�e zdolny i niezdolny bez braku wiersz pisze.

Nie wszystko to jest wierszem, co si� nim nazywa,

S� tam rymy, s� s�owa, lecz na duchu zbywa.

Wezm� one nagrod� z czasem godn� siebie:

Dobre dzie�a zostan�, z�e ciemno�� zagrzebie.

Tok w pi�mie rymotw�rca ma w�a�ciwy sobie.

U niego "kutym rydlem Kloto nie wyskrobie" [8]

�ask �wiadczonych pami�ci; kiedy m�wca skromniej

T�umacz�c si�, wyra�a: �e ich "nie zapomni".

Inak m�wca, poeta inak s�owa wi��e.

Tak nowy za dni naszych rymotw�rc�w ksi���

Brzydk� zazdro�� maluje: "Zazdro��, j�dza blada,

Co �wiat�o�ci nie lubi�c w czarnych lochach siada,

Nigdy prosto nie patrzy, zyzem tylko strzy�e,

��ci� pluje i splut� ��� za pokarm li�e...


Ten to srogi dziwor�d, �ez ludzkich niesyty,

Patrz�c na twe zas�ugi, s�aw� i kredyty,

Rykn��, ruszywszy z�by w paszczy ostrym zgrzytem:

B�dziesz�e pierwszym zawsze g�rowa� zaszczytem?...

D�ugo� nader szcz�liwy; inaczej by� musi!

To m�wi�c, jad piekielny z wn�trzno�ci wykrztusi".

Tu jest duch rymotw�rczy. Jak chcesz obr�� s�owa,

Mimo tego w nich zawsze ogie� si� zachowa.

Trzeba si� wi�c prawego genijuszu radzi�.

Lecz o tym pami�tajmy, �e kiedy si� sadzi�

B�dziemy na poet�w z musem i przysad�,

Nierozumia�o�� brzydk� wiersza b�dzie wad�.

Jasno�� jest pierwszy przymiot. Ju� to �le oznacza,

Kiedy dla zrozumienia potrzeba t�umacza.

Je�li, �ebym ci� dociek�, susz� my�l daremno -

Lub ja t�po pojmuj�, lub ty piszesz ciemno.

S� takowe dowcipy w my�lach zawik�ane,

S� w obrotach przysadne, w wyrazach zatkane,

�e im trudno przychodzi, co pragn�, okre�li�.

Niech�e, nim zaczn� pisa�, ucz� si� wprz�d my�li�.

My�li ciemne w twej g�owie -w pi�rze wcale zgasn�.

Gdy dobrze sam obejmiesz, wy�o�ysz si� jasno.

Wyraz idzie za my�l�. My�l dobrze, czuj �ywo,

A b�dziesz mia� w pisaniu dosadno�� szcz�liw�.

A nade wszystko szanuj mow� tw� ojczyst�.

Nie zna� j�zyka swego - ha�b� oczywist�.

Co mi po tym, �e wiersze swoje pi�knie kszta�cisz,

Je�eli �amiesz zgod�, je�li j�zyk gwa�cisz?

Ma swe pisarz wolno�ci, lecz niech na to pomni,

�eby ich, ile mo�na, u�ywa� najskromniej.


Czyta� dawne j�zyki i obce rozumie�

Dobrze jest, lecz ojczysty trzeba naprz�d umie�.

Chocia� my�lisz wysoko, �atwym piszesz pi�rem,

Bez j�zyka nie mo�esz by� dobrym autorem.

Trafi si�, �e ci braknie w�a�ciwego s�owa,

A �adna jeszcze wszystkich nie obj�a mowa;

Masz now� my�l, chcesz nowy kszta�t kre�li� obrazu -

Mo�esz stworzy� i u�y� nowego wyrazu.

Lecz wzgl�dem tej wolno�ci t� zachowaj miar�:

Poty nie tw�rz s��w nowych, p�ki zdatne stare.

Cz�stokro� na nasz j�zyk p�ocho narzekamy;

Jest to skarb bardzo wielki, ale go nie znamy.

Pracuj na osobno�ci, bez zgie�ku, ha�asu.

Trzeba, �eby co zrobi�, i miejsca, i czasu.

Niechaj ci� pr�nej chwa�y nie zwodz� pozory,

Nie szukaj z tego chluby, �e� w pisaniu skory.

Rzadki ten, co i dobrze, i pr�dko napisze,

Zatem, wy, co piszecie, mili towarzysze,

Nadto czasu w pisaniu �o�y� nie mo�ecie,

Je�eli prawdziwej chwa�y dost�pi� pragniecie.

Ten, co si� wprz�d przy ko�cu znajdzie ni� w pocz�tku,

Nie tak wielki ma dowcip, jak ma�o rozs�dku.

Wol� ja czysty strumyk, kt�ry wolnym biegiem

P�yn�c, srebrnym j�zyczkiem li�e kwiat nad brzegiem,

Ni� �w gwa�towny potok, w biegu rozp�dzony,

A ca�y szpetnym brudem i b�ockiem zm�cony.

Po�pieszaj, ale zwolna. Pisz ostro�nie rymy.

Nie le� si� ich dwadzie�cia razy wzi�� do limy.

Nie tra� serca w robocie, zniknie trudno�� z prac�,


A nic na op�nieniu twe dzie�a nie strac�.

Czemu dzi� nie wydo�asz, nazajutrz doka�esz,

Z czasem przydasz, co trzeba, a co nadto, zma�esz.

C� po tym, �e si� jaka pi�kno�� w dziele �wieci,

Je�li j� tysi�c b��d�w i tysi�c wad szpeci?

Niech wszystko sobie miejsce w�a�ciwe osi�dzie,

Niech �rzodek z wst�pem zgodny, koniec z �rzodkiem b�dzie.

Niechaj si� do jednego wszystko �ci�ga celu,

Niechaj si� jedna ca�o�� z�o�y z cz�ci wielu.

Pilnuj zawsze twej rzeczy jak oka �rzenicy.

Do jednej tylko wzdychaj ao�skiej dziewicy.

Ka�da rzecz z siebie samej w�asnych ozd�b czeka;

Nie przylgnie do niej wzi�ta okrasa z daleka.

Boisz-li si� publicznej pism twoich obmowy?

Trzeba, by� sam dla siebie by� krytyk surowy.

Pospolicie si� sobie niewiadomo�� dziwi.

O, jak tych los pomy�lny, jak ci s� szcz�liwi,

Kt�rych zdrowa przyjaci� o�wieca krytyka

I bez ogr�dki wszystko na oczy wytyka!

W tych obliczu zdejm z siebie wynios�o�� pisarza.

Lecz �e si� cz�sto znale�� w przyjacio�ach zdarza

Pod�ych przyklaskiwacz�w, potrzebna r�nica

Mi�dzy tym, co pochlebia, i tym, co o�wieca.

Ten ci w oczy przychwala, za oczyma k�sa,

Ten ci� w duszy szacuje, cho� zewn�trz si� d�sa.

Lecz ci�ej zawsze pochlebstw ni� krytyk przyp�acisz:

W tych znajdziesz o�wiecenie, w tamtych je utracisz.

Pochlebca pochwa�ami nazbyt obsypywa;

Ka�dy go wyraz dziwi, ka�dy wiersz porywa.

Wszystko pi�knie! Cudownie! Z weso�o�ci skacze,


Dr�y z boja�ni, �mieje si� z �art�w, z smutku p�acze,

Wielbi hojnie, �e ka�de s�owo wiele znaczy.

Lecz prawda si� nie takim sposobem t�umaczy.

M�dry przyjaciel pilnie dope�nia urz�du

S�dziego i �adnego nie przepuszcza b��du.

Wytknie, co zaniedbane, co niskie - poprawi,

Co nie w �adzie, na swoim to miejscu postawi,

Bystrym okiem rozezna z�oto od poz�oty,

Od m�skich ozd�b zwodne od��czy b�yskoty,

Przygani wytworno�ci wyraz�w zbytecznej,

Zma�e spos�b m�wienia cudzy, niedorzeczny;

Obra�ony j�zyka tok uleje w�a�nie

I wyraz tw�j wy�o�y, kiedy nie brzmi ja�nie.

Tak poczyna w krytyce przyjaciel prawdziwy.

Ale cz�stokro� autor zbytnie obra�liwy,

Niekontent z tej przys�ugi, do broni si� bierze

I to za z�o�� poczyta, co wytkni�to szczerze.

- C� to m�wisz, w tym wierszu ten wyraz jest pod�y?

Daruj mi, przyjacielu! Jakie� ci� tu zwiod�y

Omylne przywidzenia! - Ten wyraz niezgrabny,

Ja bym go nie chcia� u�y�. - I owszem, powabny.

- To niedobrze. - Lecz wszyscy wynosz� pod nieba...

- To ciemno. - Bo si� dobrze zastanowi� trzeba.

- To p�asko wy�o�one. - Przepraszam, wysoko!

- To mi si� nie wydaje. - Bo krzywe masz oko! -

Tak wi�c, w swym rozumieniu nadto zaufany,

To bierze za ozdob�, co warto nagany.

Jednak - dasz-li mu wiar�? - jeszcze mu my�l p�ocha

Nie zajecha�a g�owy, w krytyce si� kocha,


Szuka �wiat�a u ludzi... Wiesz pow�d tej cnoty?

Oto, �eby si� szczyci� ze swymi roboty.

Zganisz-li, to gdzie indziej dziwiciel�w chwyta

I kto tylko da ucho, temu wiersze czyta.

Znajdzie ich jeszcze dosy�! Niejeden jest g�upi,

Co pochwali autora, ksi��k� jego kupi.

Nie tylko to po ziemiach, znajdziesz w�rz�d Warszawy,

Co bez braku czytaj� ksi��ki, dla zabawy.

Niechaj si� autor poci, nic nie zyska przecie,

Dobrze pisze, lecz nudzi - a �w bawnie plecie.

Najlichsze dzie�o znajdzie wsz�dy mi�o�nik�w,

Znajdzie wsz�dy drukarz�w, znajdzie czytelnik�w.

Rzadki, co rzeczy wa�y na przystojnej szali.

G�upi znajdzie g�upszego, kt�ry go pochwali.

+PRZYPISY DO PIE�NI PIERWSZEJ

[1] Rymy zbyt �atwe, jakie s�, na: -sci, -go, -wszy, -la, -j��,
osobliwie gdy s� cz�sto u�ywane, czyni� wiersz p�aski; st�d i to niekt�rzy za
prawid�o rym�w k�ad�, �eby si� takiego rymowania wystrzega�.

[2] "Znajoma jest wszystkim trajedyja Jana Kochanowskiego pod napisem


Odprawa pos��w greckich, wiadome satyry �ukasza Opali�skiego, bezrymowymi
wierszami napisane. Wszak�e czytaj�c te i tym podobne wiersze, czego� w nich
zdaje si� brakn��. Jako� brakuje im jednej miary, kt�ra by na ucho pokaza�a
liczb� dw�ch wierszy zako�czon�. Odpoczynek ucha na dwu podobnych d�wi�kach,
proporcyjonalnie od siebie odleg�ych, zaspakaja s�uchacza i niejak� mu w
uszach sprawuje rozkosz; a przeto rymy za potrzebn� wiersz�w ozdob� poczytane
by� maj�. We wszystkich narodach, gdzie zupe�nego nie masz iloczasu, czyli
prozodyi, wiersze rymami zdobiono i zdobi�". (Ks. Kopczy�ski w Przyp. do
grammat. na klas. III).

[3] "Wszystkie poezyi rodzaje s� na�ladowaniem natury... Wrodzona jest


ludziom na�ladowa� i ka�dy kocha si� w na�ladowaniu". (Arystoteles w Poetyce).

[4] Opr�cz innych wybornych dziel r�ki Ks-cia Biskupa Warmi�skiego, Bajki
i przypowie�ci szczeg�lniejszej godne zalety. Owa przyjemno��, owa zwi�z�o�� i
jasno�� wyra�enia, owa stosowno�� do obyczaj�w ludzkich - i rozumnego
czytelnika kontentuje, i nawet dzieciom uczu� si� daje.
[5] Wzgl�dem mi�ej harmonii mowy znajduj� si� z natury j�zyka wyci�gnione
uwagi w Grammatyce Ks. Kopczy�skiego. W dziele O wymowie i poezyi Ks.
Gola�skiego i w ksi��ce O prozodyi i hamonii j�zyka polskiego, ma�o wprawdzie
czytanej, ale dla nowych i dobrych postrze�e� godnej czytania.

[6] Pie�� Boga Rodzica najdawniejszym jest zabytkiem poezyi polskiej;


u�o�ona, jak jest podanie, od �. Wojciecha.

[7] Powszechne zdanie Krasickiego i Naruszewicza na czele wszystkich


�yj�cych poet�w k�adzie. Wszak�e i ci nie s� bez chwa�y, kt�rzy w swoim
gatunku celuj�c id� za nimi.

[8] Wyraz wzi�ty z Argenidy Potockiego.

+PIE�� DRUGA

Jako m�oda pasterka w pi�kny dzie� wiosnowy

Wykwintnymi strojami nie obci��a g�owy

Ani pere� na �nie�nych piersiach rozpo�ciera,

Lecz na kwiecistym polu ozdoby swe zbiera,

W kt�rych, cho� nie bogato, przystojnie wygl�da,

Ka�dy jej ch�tny, ka�dy j� ch�tn� mie� ��da -

Tak si� pi�kna w swym toku, w okrasie niewinna,

Doskona�a sielanka wydawa� powinna.

Kazi j� s��w nad�to��, styl g�rny oszpeca,

Szlachetna skromno�� zdobi, przyjemno�� zaleca.

W s�odkie wdzi�ki przybrana, mile g�aszcze uszy

I nigdy nastrz�pionym wyrazem nie g�uszy.

Wszystko w niej prosto idzie. Sam g�os przyrodzenia

I zdobi�, i o�ywia� ma pasterskie pienia.

Czyli to zbiera kwiaty, czy zgania barany,

Czy oprz�ta obfit� pasz� hojne �any,

Czyli bogi wys�awia w darach dobroczynne,

Czyli z Fillid� nuci zabawy niewinne,


Czyli stanu swojego szcz�liwo�� opiewa -

Zawsze si� pasterz g�osem natury ozywa [1].

Lecz cz�sto pr�nym autor ogniem zapalony

Porzuca proste fletnie i wiejskie bardony

I tam, gdzie tylko s�u�y d�wi�k Muzy pieskliwy,

Zabrzmi, cho� niedorzecznie, w g�os tr�by hukliwy.

Pan, nierad takim pie�niom, uchodzi z daleka,

A strwo�one nimf grono w g��b lasu ucieka.

Drugi znowu, przeciwnie, �e a� ucho boli,

Twardym smykiem na hucznej marynie rz�poli;

Nie�wiadomy natury, opak jej rzecz wiedzie,

Jakoby szerstkie w tany prowadzi� nied�wiedzie.

Inny, w wiejskich sielankach zbytecznie uczony,

Wie, o czym radzi senat, co my�l� korony,

I �eby wiadomo�ci� dzie�o przyozdobi�,

Z Damet�w i Menalk�w ministr�w chce zrobi�;

Nie mo�e si� to w ustach pasterskich osiedzie�,

O czym oni w swym stanie nie powinni wiedzie�.

�eby� m�wi� szlachetnie, ale bez przysady,

�eby� nie mia� pod�ego grubija�stwa wady

I przyjemnym na dudce pasterskiej gra� tonem -

Na�laduj Teokryta i p�jd� za Maronem [2].

Godzien nasz Szymonowicz chodzi� z tymi w parze [3],

Tak wi�c, jak on, na wiejskiej wygrywaj fujarze.

Tych skotopas�w pie�ni, kt�re same wdzi�ki

Ula�y, w dzie� i w nocy nie wypuszczaj z r�ki.

Ci sami, by�e� z nimi stara� si� oswoi�,

Naucz�, jak g�os wynie��, jak skrzypce nastroi�,

Jak do natury ozd�b najlepiej si� zbli�y�,

Jak si� podnie�� bez pychy, bez pod�o�ci zni�y�,


Zwierza� si� swych tajemnic, m�wi� poufale,

W rado�ci gra� weso�o, w smutku nuci� �ale,

Flory wdzi�ki, owoce Pomony opiewa�,

Na przesad� skotarz�w w piszcza�ki zagrzewa�,

Narcyssa w kwiat przemieni�, Dafne odzia� kor�,

G�osi� ognie mi�o�ci, p�aka� nad Lindor� [4],

Uwielbia� dobrodziej�w hojno�� wdzi�cznym pieniem,

Dziwi� si� darom Niebios ze wszystkim stworzeniem,

A jeszcze - rzadk� sztuk� - i lasy, i pola

Zrobi� konsul�w godne i mi�e dla kr�la;

Wyda�, jak Amaryllis bola�a strapiona

Nad smutnym kochanego ciosem Palemona,

Jak uderzy� Dameta w �a�obliwe g�osy,

J�cza� Hippolit, Mirtyl rwa� na g�owie w�osy [5].

Tak wielkie pasterskiego wiersza s� zaszczyty,

�e i wdzi�ku przydaje rzeczy pospolitej,

I najwy�sza w nim z mocy swojej nic nie straci,

Kiedy j� w przyzwoitej wystawisz postaci [6].

Wy�ej troch�, atoli niezbyt okazale

Smutne rozwodzi swoje elegija �ale:

Wzi�wszy na siebie d�ugi str�j czarnej �a�oby,

Czule serca przenika, martwe wzrusza groby.

Raz pochlebia, drugi raz gniewa si� i gniewa,

Narzeka na odmienno��, do statku zagrzewa,

To wesele maluje, to �ale i smutki.

Lecz �eby, jak powinna, sprawi�a swe skutki,

Ma�o, �e rymotw�rstwa masz talent szcz�liwy:

Trzeba mie� dusz� czu�� i serca g�os tkliwy.

Nie lubi� ja tych wierszy, gardz� tym autorem,


Co o swoich mi prawi ogniach zimnym piorem.

Udaje zewn�trz smutek, cho� go w sercu nie ma,

I zmy�lone na wszelki raz w oczach �zy trzyma;

Cierpi, a jednak zawsze z swojej kontent doli,

J�czy w wi�zach, a przecie kocha si� w niewoli;

B�ogos�awi przykro�ciom, cho� srodze mu ci 꿹,

I ca�uje kajdany, kt�re go ciemi 꿹.

Gdy mu dziwaczna mi�o�� w g�owie m�zg przewr�ci,

Ustawnie si� z rozumem i zmys�ami k��ci.

St�d szuka swej zalety, st�d czeka pochwa�y [7].

Czy� takim Tybull tonem swe �piewa� zapa�y?

Czy� w tkliwych jego pieniach nie czu� serca g�osu?

A Nazo, kt�ry dozna� tak przykrego losu,

Kt�ry sztuk� kochania tak bawn� zostawi�,

Czy� tym tonem swe imi� na nieszcz�cie ws�awi�?

I ty, Propercy, i ty, Gallu, co w staro�ci

Nie znalaz�e� w kochaniu s�odkiej wzajemno�ci,

Czy tak zimno �piewa�e� na g�li ponurej?

Ka�dy w pieniach postrzega waszych g�os natury.

W tym was tylko winiemy, �e pi�rem swawolnym

Cz�stokro� wykraczacie i p�dzlem zbyt wolnym

Maluj�c swe rozkoszy, mi�kko�ci uczycie [8].

Je�eli opiewasz n�dze, kt�rym ludzkie �ycie

Ustawicznie podpada, i smutnej Kameny

Czu�ym g�osem p�aczliwe chcesz wywodzi� treny -

Serce m�wi� powinno, z niego wyraz �ywy,

Nim si� dzielnie t�umaczy cz�owiek nieszcz�liwy.

Ten, co go na wygnanie August obra�ony

Wyrzuci�, w jak �a�osne opisuje tony

Swoje nieszcz�liwo�ci! Nie znajdziesz cz�owieka,


Co z nim �al�w nie dzieli, co z nim nie narzeka.

Jest pisarz, albijo�skiej mieszkaniec krainy,

Co nosi �zami zlane na g�owie wawrzyny,

Co p�aka� zabranego od �mierci haraczu

W mi�ych dzieciach; od niego nauczmy si� p�aczu [9].

Czuj sam dobrze tw� n�dz� - i my b�dziem czuli.

Jak ten, najukocha�szej co p�aka� Urszuli [10],

I co niedawno wyda� �ale Orfeusza [11].

Sama tylko do p�aczu wzbudzi czu�a dusza.

Pie�� r�wnie moc wyraz�w i my�li wspania�o��,

I najwy�sz� przyjmuje wiersza okaza�o��.

�mia�o sw�j zap�d wznosi niczym nie wstrzymany,

Rada z nie�miertelnymi obcuje niebiany.

Jej tonem wielko�� tw�rczej prawicy si� wyda,

Gdy g�osi cuda Bo�e na arfie Dawida [12].

Bogata w my�li, pe�na ognistego ducha,

Leci jak bystra rzeka, jak p�omie� wybucha.

Ona szermierzom w Pizach zapory otwiera,

�piewa chwa�y zwyci�zcy, co wieniec odbiera..

G�osi, czego Achilles dokazywa� krwawy,

Lub jak na swe morderce by� August �askawy [13].

Raz jak pszcz�ka obiega wonne w polu kwiaty

I z nich na sw� ozdob� znosi plon bogaty,

Maluje �arty, �miechy, wesela i skoki [14],

To znowu niespodzianie bierze ton wysoki,

Trwo�y w wielkich obrazach, w �wietnych my�lach b�yska.

W niej staje w ca�ym �wietle sztuka rymopiska.

Niedu�o s�ucha� lubi prawide� nauki

I nie�ad w niej szcz�liwy wyskokiem jest sztuki.


Precz st�d niech owe dr��ce rymopisy id�,

Co z ha�b� Apollina, z Parnasu ohyd�

Prawie nie znaj� w pieniach ogniem si� zapali�!

Czyli� mo�na te pisma nikczemne pochwali�,

Gdzie nic pr�cz s��w nie widz� i nazwiska ody:

Owe suchych rozum�w jeszcze suchsze p�ody;

Co w wierszach swoich zwyk�y g�osi� imieniny,

Szlubne zwi�zki wychwala�, �piewa� urodziny?

Najwi�ksze ich ozdoby, najpi�kniejsze kwiaty,

�e z ojczystych herbarz�w licz� antenaty [15]

I z m�nego Jakuba, z nadobnej Krystyny

Wielkie na wsparcie kraju obiecuj� syny [16].

Wsz�dzie oda w�a�ciw� sobie cech� nosi,

Czy wielbi dobrodziejstwa, czy zwyci�stwa g�osi,

�e wspania�o�� z zap�dem my�li mie� powinna.

W niej si� mie�ci i mi�o��, i rozkosz niewinna;

Ale niechaj nas mi�o�� tak bardzo nie pali,

Bo�my si� ju� w tym wieku nadto rozkochali.

Moralno�� dobra w pie�niach, gdy serce przenika.

Lecz jakim prawem wesz�a w pie�ni polityka?

Umiejmy wszystkie rzeczy bra� w przystojnym wzgl�dzie,

Niech nie pr�nym s��w d�wi�kiem pie��, lecz pie�ni� b�dzie.

Niech j� gra, kt�rej dzielnych Feb ton�w u�ycza,

Lutnia Pindara, Flakka i Naruszewicza.

Epigramma my�l kr�tk� rymami wyk�ada,

Raz je mniej, a drugi raz wi�cej wierszy sk�ada.

Albo proste zamyka rzeczy opisanie,

Albo jeszcze dowcipne mie�ci o niej zdanie.

Epigrammat�w wiele Marcyjalis pisa�,

Naganny, �e pochlebstwem tyrana ko�ysa�;


Sam autor takie zdanie daje o swym dziele,

�e s� dobre, �e miernych jest dosy�, z�ych wiele.

Z my�li epigrammatu najwi�ksza ozdoba:

Gdy zwi�le wy�o�one, lepiej si� podoba.

Przy nim si� obok k�ad� i �arty, i fraszki.

Strze� si� razi� przystojno�� dla pr�nej igraszki;

Kochanowski z Kochowskim co� sobie pozwol�,

Potockiego gdy czytasz, uszy ci� zabol�.

Dawniej epigrammat�w duch si� zbyt rozszerzy�,

Ledwie nie ka�dy nimi rozum cz�eka mierzy�.

Lecz wedle nich najwi�cej gryz�y pi�ra szko�y.

Jakie� to dla czczych by�y ucink�w mozo�y:

Czemu na bia�ym koniu je�dzi� Jerzy �wi�ty?

Jak g�ow� sw� ca�owa� Dyjonizy �ci�ty?

Wymowa w epigrammach szuka�a okrasy

I kaznodziejskie nimi pstrzy�y si� ha�asy.

St�d wszystko si� popsu�o, gust dobry zagin��

I nim do nas powr�ci� - wiek ca�y up�yn��.

Lubi� rymy dowcipno��, lecz niezbyt wytworn�;

W igraszkach s��w masz tylko ozdob� pozorn�.

�ci�gnij w jedno my�l dobr� wraz z rymem obierze,

A wtenczas epigramma sw�j poklask odbierze.

"Satyra w szczeg�lno�ci nikomu nie �aje,

Czo�em bije osobom, gani obyczaje".

"Satyra prawd� m�wi, wzgl�d�w si� wyrzeka,

Wielbi urz�d, czci kr�la, lecz s�dzi cz�owieka".

Satyra w �cis�ej z cnot� zostaj�c przyja�ni,

B��dy ludzkie wytyka, lecz ludzi nie dra�ni.

Ten prawdziwy duch satyr, ta pierwszej tre�� proby:


Szydzi� z wad, karci� b��dy, oszcz�dza� osoby.

Pierwszy powsta� na rzymskie przywary Lucyli;

Jak w zwierciedle si� w rymach jego zobaczyli.

M�ci� si� za wyrz�dzon� prawej cnocie wzgard�,

Broni� uczciwych ludzi, gromi� dusze harde.

Horacy do ostro�ci przyda� trefne drwiny,

Nigdy w satyrze p�azem nie przepu�ci� winy,

Nieszcz�liwa osoba, nieszcz�liwe imi�,

Kt�re tylko m�g� g�adko umie�ci� w swym rymie.

Ni �akomca, kt�rego bo�yszczem szkatu�a,

Ni bicz nielito�ciwy na uszy, gadu�a,

Ni ten, co si� wad jednych chroni�c, w drugie wpada,

Ni ten, co o siekaczach swoich przodk�w gada,

Nie uszed� jego pi�ra. A tak umie szydzi�,

�e gniewa� si� nie mo�na, a trzeba si� wstydzi�.

Persyjusz wi�cej my�li w wiersz ni�li s��w �ci�ga,

Szale�stwu bezecnego Nerona ur�ga;

Stoickim napojony duchem od Kornuty,

G�upich k�adzie za pod�e natury wyrzuty,

Wsz�dzie si� z�ych ukorzy�, dobrych podnie�� sili;

Niech �li schn�, widz�c cnot�, �e jej odst�pili.

W zgie�ku szko�y wychowa� Juwenalis �mia�y

A� do zbytku zaostrzy� uszczypliwe strza�y,

Smutne prawdy wytyka, wiersz gor�cy leje,

A cz�sto wysokimi ozdoby ja�nieje.

Czy to srogiego zwala pos�gi Sejana,

Czy pisze, jak chytrego na radzie tyrana

Pod�e brzydkim pochlebstwem senatory kadz�,

Czy jak bezecne �ycie Rzymiany prowadz�

I jak si� Messalina rozpustna przedaje -


Wsz�dzie si� r�wny ogie� i dowcip wydaje.

Tych mistrz�w Kochanowscy godni s� uczniowie,

Opali�scy, Krasiccy, Naruszewiczowie,

Lecz o nich i dawniejszych to przydam nawiasem:

Ci odwodz� od z�ego, tamci ucz� czasem.

Kochanowski do kr�la Augusta w Satyrze

Cho� niemi�� Polakom prawd� m�wi szczerze:

Jako maj�c obfite nauki krynice

W kraju, pr�nym �l� kosztem dzieci za granic�,

Jak broni zaniedbuj�, jak biegn� za zbytkiem.

Jak osobistym wszystko miarkuj� po�ytkiem,

Jako lasy pustosz�, �e po malej chwili

Nie znajd� drew, by sobie izby upalili...

W Zgodzie karci duchownych, co by o�wieceniem

Powinni by� narodu, staj� si� zgorszeniem;

Mi�dzy obywatelmi wr� brzydkie niezgody,

A kraju coraz wi�cej szwankuj� swobody.

Tak zacny m�� ten nasze upomina� dziady,

By baczne mieli oko na gro�ne s�siady,

P�ytkie zawsze u boku nosili pa�asze.

Przejrza� zna� kl�ski, kt�re widzia�y dni nasze.

Opali�ski w bezrymnym wierszu uczy matek,

Aby nigdy w pieszczotach nie chowa�y dziatek,

Tych wytyka, co �wi�te czytaj� �ywoty,

M�wi� o Panu Bogu, a nie maj� cnoty,

Jakie w domach swawole, wykr�ty w dworszczy�nie -

Lecz mu si� t�usty wyraz cz�stokro� wy�li�nie.

Krasicki - czyli na wiek zepsuty narzeka,

Czyli na �wiat m�odego sposobi cz�owieka,


Czyli gracz�w szulerskie rzemios�o ohydza,

Czy ha�bi�ce r�d ludzki pija�stwo obrzydza,

Czyli chytre wystawia filut�w zamiary,

Czy modnej �ony k�adzie na oczy przywary -

Wysokim doskona�ej satyry jest wzorem.

Naruszewicz ostrzejszym nast�puje piorem

I na tych, co si� z przodk�w swoich dumnie chwal�,

I na tych, co kadzid�a pochlebnicze pal�,

I na tych, w powierzonym co grzesz� sekrecie,

Co lada dudkowi wierz� lub kobiecie,

I jako �wiat g�upstwami ca�y nape�niony,

I jak teraz poczciwej trudno dosta� �ony,

I jak fircyk z Pary�a po Warszawie lata,

I jak bieda chudego gn�bi literata,

Kiedy rzadki z kieszeni wywlecze pieni��ek,

By zamiast kalendarza dobrych naby� ksi��ek.

Dzielnym pi�rem skutecznie wszystko zrobi� umie,

�eby g�upstwa poprzesta�, kocha� si� w rozumie.

Tych wi�c torem post�puj. Umiej si� utrzyma�,

Je�li ci� ��� lub zemsta zaczyna poddyma�.

Szanuj zawsze przystojno��, szanuj obyczaje.

Nauczy� ten dobrego, co wyst�pkom �aje

W brzydkiej ��ci zmaczawszy pi�ro uszczypliwe

Lub uszy szpetnym razi wyrazem uczciwe?

Dawni byli wolniejsi; teraz nie uchodzi.

My, cho� od nich nie lepsi i starzy, i m�odzi,

A mo�e wi�cej jeszcze ska�eni na duszy,

Jednak delikatniejsze mamy od nich uszy.

Niechaj satyra b�dzie w wyrazach ostro�na,

Nie maluje tak os�b, �e je pozna� mo�na,


Lub, co gorsza, wymienia. Cho� wiersz piszesz g�adki.

Za takow� swawol� musisz p�j�� do klatki.

Styl jej do niewi�zanej przyst�puje mowy,

Ale niech si� samymi nie nape�nia s�owy.

Ten, co dobrze wecowa� ka�d� umia� win�,

A najlepiej bezecn� prawnik�w �acin�,

Wiele by by� Piotrowski przyda� sobie chwa�y,

Gdyby w swym rymopistwie nie tak by� niedba�y.

W r�nych rzeczy postaci i r�nego zwierza

Bajka prosto do celu moralnego zmierza.

Co zwierz�ta gadaj�, w czym si� mylnie rz�dz�,

Niech si� st�d ucz� ludzie, niech r�wnie nie b��dz�.

Tok jej prosty, zaleta z rzeczy i stosunku.

Lecz i w tym ma�o dobrze pisa�o gatunku.

Nie z du�ym smakiem czytam Sto bajek i oko,

Rzecz dobra, ale wiersze niezgrabnie si� wlok�.

Trzeba sztuk� z wdzi�kami natury pomie�ci� -

I przypowie�� zaostrzy�, i w bajce si� pie�ci�,

Wszystko do swego kszta�tnie podci�gn�� rzemios�a,

Dum� lwa, chytro�� liszki, pr�no�� wyda� os�a.

Od Wschodu si� nam dosta� ten zabytek wierszy;

Z Grek�w Ezop dowcipny prawi� bajki pierwszy,

Fedr je Rzymianom, Fonten Francuzom przyswoi�,

Jakubowski je rytmem ojczystym przestroi�,

A ten, w kt�rym si� tyle wielkich dar�w mie�ci,

Krasicki �liczne zrobi� bajki i powie�ci.

Je�li wi�c w bajkach �ycia chcesz dawa� przyk�ady,

Id� za pi�kn� natur� i st�paj w tych �lady.


+PRZYPISY DO PIE�NI DRUGIEJ

[1]. Obraz szcz�liwo�ci �ycia pasterskiego przedziwnie pi�knie wydany jest


w sielance ks. Naruszewicza przy ofiarowaniu Ksi�ciu Jenera�owi Ziem
Podolskich sielanek dawnych poet�w naszych.

[2]. Teokryt, Greczyn, pisarz sielanek; Wirgilijusz Maro, na�ladowca jego.


Nie wiedzie�, komu przyzna� pierwsze�stwo. Szymonowicz przypisuj�c sielanki
swoje Wolskiemu, marsza�kowi nadwornemu, takie �mia� o nich da� zdanie:

Sk�d i Maro, co m�e, co wojny, co zbroje


�piewak, naprz�d rozg�osi� wielkie imi� swoje.
Cienk� t� prac� zowie, ale Maronowy
Wysoki duch nie zni�y si� moimi s�owy.
Lubo Homera rymom g�o�nym wyr�wnywa,
Lubo przed Askrejczykiem w g�r� wylatywa.
Gdy mu przysz�o, mym zdaniem, na sykulskie Muzy,
Nie dogania pasterza pi�knej Syrakuzy.

[3]. Szymonowicz, jeden z najcelniejszych rymotw�rc�w polskich. Sielanki


jego, czy-li w�asne, czy z dawnych na�ladowane (wiele bowiem bra� z Teokryta,
Moscha, Biona, poet�w greckich, jako te� z Wirgilijusza), mog� si� nazwa�
najwyborniejszym tego rodzaju pisma prawid�em.

S�odkie jego sielanki kt�ry tylko czyta,


Czuje zs�owiaczonego dzi�ki Teokryta.
Krasicki w tomie I List�w i pism r�nych.
To zdanie jest zdaniem wszystkich ludzi gust maj�cych.

[4]. Pod imieniem sielanki Lindory oddaje si� winna pochwa�a �licznej poezyi
wiejskiej jp. Fran. Karpi�skiego.

[5]. Ta sielanka, pod napisem Palemona, jedna z najpi�kniejszych, w kt�rej


autor smutny przypadek JKMo�ci op�akuje, jest r�ki ks. Eysymonta, pisarza
wielu sielanek.

[6]. Sielanki dawniejszych poet�w naszych, Szymonowicza, Zimorowicza,


Gawi�skiego, dzisiejszych: Minasowicza, Naruszewicza, Eysymonta, Karpi�skiego,
smak maj�cego czytelnika mile zabawi� mog�. I w tym gatunku poezyi
staro�ytnych Teokryt�w, Mosch�w, Bion�w j�zykiem naszym �piewaj�cych widzimy.
Zw�aszcza �e i samego Wirgilijusza sielanki doskonale przez ks.
Nagurczewskiego prze�o�one mamy.

[7]. Zarzuceni jeste�my w tym wieku zimnomi�osnymi wierszami.


Ja nikogo nie wymieniam, nikt si� wi�c na mnie gniewa� nie mo�e. Co o nich
s�dzi�, ka�dy czytelnik ma wolno��.

[8]. Tybullus, Owidyjusz, Propercyjusz, Gallus - wiersza elegijackiego


pisarze. Pierwsze�stwo w tym rodzaju przyznane Tybullowi.

[9]. Edward Jung, Anglik, w Nocach swoich op�akuje strat� dzieci. Zap�d
imaginacyi w nich wielki, czasem a� do zbytku, a genijusz oryginalny wsz�dzie
si� wydaje.
[10]. Treny Jana Kochanowskiego na �mier� Urszuli, c�rki, s� najpi�kniejsz�
pami�tk�, kt�r� kiedy �a�o�� rodzicielska dla kochanych dziatek wystawi� mog�a.

[11]. �ale Orfeusza po �mierci Eurydyki, dzie�o p. Knia�nina, dla


delikatno�ci pi�ra, czu�o�ci wyraz�w mog� i�� obok z Trenami Kochanowskiego.

[12]. Psalmy Dawidowe s�usznie s� nazwane wybornym poezyi lirycznej dzie�em;


Boskim duchem przej�ty ukoronowany prorok - w zap�dach swoich my�li, w
wspania�o�ci obraz�w podnosi si� do wielko�ci dzie� boskich, co te�
szczeg�lniej w psalmie setnym trzecim czu� mo�na. Mieli�my je od dwu wiek�w
przez Jana Kochanowskiego rytmem ojczystym dobrze prze�o�one. Niedawno pan
Karpi�ski, oddaj�c winn� sprawiedliwo�� pierwszemu t�umaczowi, drugi raz je
prze�o�y�, a mieszcz�c w kr�tszych wierszach, stosowniejszymi do muzyki i
�piewania uczyni�.

[13]. Wzmianka tu jest o wybornej odzie ks. Naruszewicza, napisanej z


okoliczno�ci mowy JKMci, mianej za kr�lob�jcami.

[14]. Takie s� pie�ni Anakreonta, kt�rych s�odycz i w polskim t�umaczeniu


przedziwnie si� wydaje.

[15]
Bogdaj to szlubne pienia. Z mi�ym towarzyszem
Burmistrzowa Wenera, a burmistrz Jowiszem,
Gra Apollo na cytrze, Kupidyny swaty,
Fauny w pl�sach, Dryjady �piewaj� wiwaty,
A Lucyna si� krz�ta o nowe przybysze,
A nasz poeta, kontent, jak pisze, tak pisze.
C� dopiero, gdy chc�cy pochwali� dok�adnie,
Paprockiego herbarza szcz�liwie dopadnie,
Jak wsi�dzie na Rawicza ozdobnego plonem,
Jak si� wzbije do g�ry z lotnym �lepowronem,
Jak Grzyma�� umocni, co wieki nie zwal�,
Jelenn� i Bajwol� nasro�y Rogal�,
Podkowy torem szcz�cia. Pogo� zyski chy�e,
A dopiero� i ca�e, i nieca�e Krzy�e...

Krasicki w tomie II List�w i pism r�nych.

[16].
Wiersze pisz�, byleby czyje imieniny,
Wiersze znowu, byleby czyje urodziny...
Je�eli syn, to b�dzie Aleksander pewnie,
�e si� nie chcia� urodzi� pr�dzej, p�acz� rzewnie.
By�by niechybnie przez swe m�stwo i swe dzie�a
Obroni� to, co obca przemoc Polszcze wzi�a,
Lecz i tak nieomylne powzi�li nadzieje,
�e nam z jego pomoc� szcz�cie zaja�nieje...

W�gierski w Li�cie do wierszopis�w.

+PIE�� TRZECIA
Nie masz takiego smoka ani dziwol�ga,

Kt�ry sztucznie wydany oka nie poci�ga.

Trafny p�dzel, kt�ry si� na wszystko sposobi,

Z rzeczy najokropniejszej najpi�kniejsz� zrobi [1]

Natura - farb skarbnica, sztuka - ich mistrzyni.

Czy to mi straszny obraz, czy przyjemny czyni,

Je�eli zr�cznie udany, wart on u mnie tyle;

Czy �miej�c si�, czy p�acz�c, rozerw� si� mile.

Tak dla naszej zabawy trajedyja smutna

Stawia, jak bole�� dr�czy Edypa okrutna,

Jakie z Orestem czyni fortuna igrzyska,

I bawi�c nas, nie chc�cym �zy z oczu wyciska.

Weso�a komedyja zbiera ludzkie wady,

I wykr�tne podej�cia, i pochlebne zdrady,

I bezecne brzydkiego �akomcy zmindactwo [2],

I g�upi� podej�rzliwo��, i chytre matactwo.

A gdy takie na scen� wyprowadzi dzieje,

�miej�c si� z drugich, cz�owiek sam z siebie si� �mieje.

Wi�c ty, co �mia�o idziesz w teatru zawody

I tam wspania�ych wierszy twych szukasz nagrody,

Chcesz dla powszechnej dzie�a po�wi�ci� zabawy

I chlubne zyska� ca�ej poklaski Warszawy,

Co tym pi�kniejsze b�d�, im cz�stsze na scenie

I po dwudziestu leciech zostan� w swej cenie -

Niech nami�tno��, wysokich rob�t twoich dusza,

Przedziera si� do serca, niech umys�y wzrusza.

Je�li rozpacz okropnym cz�stokro� zamachem

Nie przejmie nas boja�ni�, nie nape�ni strachem

Lub do politowania serca nie nak�oni -

Pr�ny pewnie g�os tylko na scenie twej dzwoni.


Zimne gadania zwyk�y pospolicie nudzi�.

Trzeba zagrza� s�uchacza, trzeba go pobudzi�!

Inaczej, mimo twojej najwi�kszej wymowy,

Wszyscy ziewa� b�dziemy, pozwieszamy g�owy.

Podoba� si� i wzruszy� - na tym sekret ca�y.

Znajdziej takie spr�yny, co by mi� wi�za�y!

Niech zaraz w pierwszym wst�pie roboty cel widz�,

Niechaj, sam go dochodz�c, pr�no si� nie biedz�.

�le trzymamy o tego dziele i rozumie,

Co nam rzeczy zamiaru sam skaza� nie umie.

Kto si� pl�ta w zacz�ciu - zamiast co mia� ludzi

Zabawi� na teatrze, on jeszcze ich strudzi.

Lecz doskona�y pisarz jasno rzecz wy�o�y,

Czym do ci�gu dalszego ciekawo�� pomno�y.

U niego si� osoby nie znaj� na scenie

Ani wiedz�, jakie je czeka przeznaczenie.

Spektator co� przegl�da - to go wi�cej miesza,

To w nim silniej ciekawo�� do ko�ca zawiesza.

Niech b�dzie czas i miejsce oznaczone sceny.

Pewien �mia�o rymopis zza �nie�nej Pireny [3]

D�ugie lata w dniu jednym na scenie wywodzi.

Tam cz�sto w pierwszym akcie bohatyr si� rodzi,

W nast�puj�cych staje doj�rza�y m�� z laty,

A w ostatnim - ju� starzec wygl�da brodaty.

Lecz my, kt�rzy rozumu s�uchamy nauki,

Ca�� rzecz podci�gamy do prawide� sztuki,

By w jednym dniu, na jednym miejscu koniec wzi�a,

A spektator zupe�nie kontent wyszed� z dzie�a.

We wszystkim si� nale�y pewnej trzyma� miary.


Czasem prawda nie b�dzie podobna do wiary;

Nic wi�c nad podobie�stwo nie stawiaj do prawdy -

Cud w dzie�ach rymotw�rczych podej�rzany zawdy.

Ludzkim dzia�aj sposobem. W ostatniej potrzebie,

Gdy ziemskie si�y s�abe, szukaj zemsty w Niebie.

O czym nie jestem mocno przekonany w duszy,

To uj�� mi� nie mo�e, to mi� nie poruszy.

Wzgl�dem miejsca najwi�ksza teatru jest wina.

Podobna-li do prawdy, aby Katylina

Tam o zgubie ojczyzny z spiskowymi radzi�,

Gdzie dopiero co konsul senat by� zgromadzi�?

Tam, gdzie si� o z�o�eniu namy�la� korony

August, mo�e-li knowa� Cynna rozj�trzony

Zamach na �ycie jego? [4] P�ki nie zostanie

Tak u�o�ony teatr, �e w ka�dej odmianie

Rzeczy - odmiana miejsca b�dzie si� stosowa�,

Trudno �ci�le podobno�� do prawdy zachowa�.

Czego widzie� nie trzeba, to powiedz dok�adnie.

Prawda, �e rzecz na oczy mocniej w umys� padnie,

Lecz s� takie przypadki, kt�re sztuka g�adko

Uszom powie, a oczom wystawia je rzadko.

Niechaj si� nigdy teatr krwi� ludzk� nie broczy:

Nie mog� cierpie� tego delikatne oczy.

Kiedy widz� przyczyny wielkie do niech�ci,

Wnios�, na co si� ludzie odwa�� zawzi�ci.

Niech trudno�� coraz wi�ksza, kiedy ju� dosi��e

Przyzwoitego kresu, g�adko si� rozwi��e.

Nic tak dzielnie umys��w ludzkich nie porywa,

Jako gdy prawda, kt�ra w sztucznym si� ukrywa

Powi�zaniu, nagle si� poka�e na jawie


I w niespodzianej wyda rzecz ca�� postawie.

Akcyja idzie zawsze - i na tym zale�y,

�e bli�ej ko�ca swego z wi�kszym p�dem bie�y,

Jak oderwana ska�a od g�ry wierzcho�ka.

R�nie si� w tym zamiarze obracaj� ko�ka:

Dobrym cnoty zamys�om z�o�� chytra przeszkadza,

Jedn� tam� z�amawszy, to druga zawadza.

Ale dowcip szcz�liwy, mimo przeszk�d wielu,

Zawsze rzeczy prowadzi do swojego celu,

I gdy ju� mia� dobrego pogn�bi� los srogi,

Cnota tryumf odnosi, z�o�� pada pod nogi.

Ani akty by� maj� d�ugo�ci jednakiej,

Jako pr�no wyci�ga krytyk lada jaki.

Tu idzie o uczucie, a ty liczysz wiersze!

C� st�d, �e jedne w�sze akty, drugie szersze,

Kiedy nie wykroczono nic w uk�adzie rzeczy?

Insze wzgl�dy na wi�kszej potrzeba mie� pieczy.

Niech wszystkie dzie�a id� porz�dnie spr�yny,

Niech nikt sceny nie widzi bez s�usznej przyczyny

Ani z niej nie wychodzi. A to ju� naganie

Strasznej podpada, pr�na gdy scena zostanie.

Niech w pobocznych ust�pach �adnej zw�oki nie ma.

Kryje rzecz przed naszymi zas�ona oczyma,

Lecz mo�na�, aby wtenczas aktorowie spali,

Gdy spektator spoczywa? Nie, musz� i�� dalej.

Chocia� widok tak dzielnie ciekawo�� w nas budzi,

D�ugo prostota pierwszych nie zna�a go ludzi.

Wskoczy� kozie� w winnic� i narobi� szkody;

Za ten go grzech zabito. Odt�d gdy jagody


Corocznie obierano, dla Bacha ofiary

Bito koz�a, a prosz�c go o hojne dary,

By winnic� staraniem krzepi� dobroczynnym,

�piewano pie�ni, sokiem zagrzawszy �by winnym;

Najlepszy koz�a w wierszy swych odbiera� zysku.

R�ne czyniono skoki na takim igrzysku

Dla prostej, grubija�skiej ho�oty uciechy.

Lada �art huczne �ci�ga� spektatora �miechy.

Tak dawni ludzie byli zabawia� si� radzi,

Tak liche trajedyja pocz�tki prowadzi.

Pierwszy Tespis przewozi� sw�j teatr po miastach,

Gdzie przy licznie skupionych m�ach i niewiastach

Aktory, winnym lagrem nama�ciwszy pyski,

B�aze�skimi lud prosty bawi�y igrzyski.

Eschil potem w przystojny str�j przybra� osoby,

On wymy�li� na twarzy maski dla ozdoby,

On z drzew teatr u�o�y�, da� na nogi ob�w,

On na scen� rycerz�w wyprowadzi� z grob�w;

A Eumenid widok wystawiwszy srogi,

Nies�ychanej nabawi� patrzaj�cych trwogi [5].

Sofokl z Eurypidesem dzielili Ateny,

D�ugi z sob� sp�r wiod�c o pierwsze�stwo sceny.

Oba wielcy, zar�wno dziwiono si� obu,

Chocia� si� nie jednego trzymali sposobu.

Ka�dy sw� sztuk� sobie poklaski zapewnia�,

Ten zadziwia� umys�y, ten serca rozrzewnia�.

Ci akcyi moc dali, scenie okaza�o��,

Wyb�r rzeczy, aktorom wdzi�k, mowie wspania�o��,

I w tak wysokim teatr zostawili stanie,

�e im nigdy wyr�wna� nie mogli Rzymianie [6].


Plaut i Terency pisa� sztuki teatralne.

Pierwszy mia� trefn� szydno��, drugi naturalne

Sceny komicznej wdzi�ki, lecz nie doszli Grek�w.

Wiele innych sztuk pogryz� �ar�oczny z�b wiek�w.

Seneka przyszed� do nas; wysokie my�li ma,

Ale gdy chce by� g�rnym - cz�sto si� nadyma.

Czas, co wszystko silnymi zdolny wstrz�sn�� barki,

Kt�ry zsy�a kolejno �wiat�o�ci szafarki

W r�ne �wiata narody i r�nymi zwroty

Rozum g�upstwem przegradza, �wiat�o�ci� - ciemnoty,

Zatar� nauk pami�tki, a Got�w szablice

Zagna�y gdzie� trwo�liwe Parnasu dziewice.

Le�a�y w zagrzebaniu nie�miertelne dzie�a,

Gruba ciemno�� pow�ok� czarn� rozci�gn�a.

Rozum, w �cis�e uj�ty wi�zy perypatu,

G�upi� m�dro�� przedawa� w dzikich s�owach �wiatu.

Spad�y na koniec z czasem zrdzewia�e okowy,

Ockn�y si� nauki i podnios�y g�owy.

Nachylone dowcipy spoj�rza�y do g�ry,

Uda�y si� do skarbnic swej matki natury.

Wsta� teatr, gdy b�ysn�a jasno�� nauk szczera,

W�ochy Metastazego, Anglija Szykspira,

Francyja Molijera, Kornela, Rasyna

I Woltera wyda�a [7]. Ju� nowy zaczyna

K sobie szal� wiek chyli�. Ale do tej chwa�y

Nie przyszed�, a� z dawnymi poszed� w przegon �mia�y.

U nas przez d�ugie lata by� teatr ubogi.

Miejsce jego trzyma�y szkolne dyjalogi,

Gdzie w niezgrabnym uk�adzie, dla prostej zabawy,


Kiedy pozasiada�a liczna szlachta �awy,

�aki r�ne czyni�y widowiska z siebie,

Udawa�y, co w piekle, co dzieje si� w niebie.

Ca�a si� rzecz ko�czy�a na wrzaskach i �miechach.

Potem Bachus, w rz�sistych spe�niany kielichach,

Weselej jeszcze go�ci ni� aktor zabawi�;

Je�li diabe� przestraszy�, Bach dobr� my�l sprawi�.

Widzieli�my niedawno tych widok�w szcz�tki

I tych, gdzie �mieszne grano role w Wielkie Pi�tki:

Annasza, Kaifasza, Heroda, Pi�ata,

Chc�c uczci� obch�d �mierci Zbawiciela �wiata.

Dawniej by� Kochanowski napisa� Odpraw�

Pos��w greckich, ale ta niewielk� ma s�aw�;

Same w niej s� rozmowy, nie masz zawik�ania

Rzeczy, nie masz trudno�ci, nie masz rozwi�zania.

Tym si� tylko robota od winy odj�a,

�e si� zacny m�� przyzna� do s�abo�ci dzie�a [8].

P�niej Morsztyn w�rz�d strasznych zamiesza� narodu,

W�rz�d burzy od p�nocy, po�udnia i wschodu,

Gdy z�e wrogi po wrogach sz�y na nas wy�cigiem,

Pi�knym sm�tnego kr�la rozerwa� Rodrygiem [9],

Nie zna� nar�d teatru i tylko u dworu

Grano sztuki obcego obc� mow� tworu.

Przebra� kilku trajed�w dobry Epifani,

Lecz na widok publiczny nie byli stawiani [10].

Dopiero ten, co m�drym by� wa�y� si� z wiela,

Wywi�d� na teatr polski Woltera, Kornela [11].

A imi� swe do mistrz�w tych przydaj�c znak�w,

Wyda� pogromc� Sparty na przyk�ad Polak�w [12],

Jako s�u�y� ojczy�nie, biec za pi�kn� s�aw�,


W z�ym razie ca�o�� ludu za pierwsze mie� prawo.

Gdy m�� ten trwo�y� teatr duchem tchn�c wysokim,

Bohomolec komicznym ws�awia� go widokiem [13],

Graj�c podst�p Figlackich, G�upskich podej�rzenie,

S�l attyck� w dowcipnej wida� jego scenie;

Lecz gdyby by� chcia� wi�cej poprawia� ni� �mieszy�,

M�g�by si� wi�ksz� s�aw� ten zacny m�� cieszy�.

Dzi� dramatyka ro�nie, �pieszem na nie radzi,

Ale ta, co do �miechu, nie do �ez prowadzi.

Wyzna� potrzeba - w sztuce traicznej-�my mali;

Niech Rzewuskich, Wybickich przyk�ad nas zapali [14],

Niechaj si� dowcip duchem wspania�ym zagrzeje,

Niech przetrz��nie ojczyste bacznym okiem dzieje,

A dla kr�la m�drego i narodu s�awy

Nowe dziwy utworzy na widok Warszawy.

Charakter bohatyrom naznacz przyzwoity.

Mi�dzy pierwsze wynios�o�� duszy k�ad� zaszczyty.

Mniej by pewnie Achilles poci�ga� do siebie,

Je�liby by� cierpliwy, uwa�ny w potrzebie.

Nie ten jego charakter, lecz waleczny, krwawy;

Tysi�ce trup�w �ciel�c dobija si� s�awy,

Nikomu nie ust�pi, dzielnej ufa d�oni

I nigdy si� z hardego umys�u nie sk�oni.

Niech gadatliwy Nestor, Uliss chytry b�dzie,

Agamemnon wynios�y i uparty w b��dzie,

�wawy Ajaks, tch�rz Parys, Hektor zawo�any

Rycerz, Eneasz ze czci� ku bogom wylany.

Natura nas r�nymi przymiotami darzy,

Nie masz dw�ch dusz podobnych, jako nie masz twarzy.


Tego pycha nadyma, tym porywczo�� w�ada,

Ten wszystko o�lep czyni, tym kieruje rada.

Wszystko to mie� wysokie trajedyja ��da,

A wtenczas najwspanialej na scenie wygl�da,

Gdy przez moc nami�tno�ci i wysokie zdania

Porywa serca ludzkie, umys�y nak�ania.

I na kraj�w, i wiek�w zwa�aj obyczaje -

R�ny tok czucia r�ny rz�d i wiek nadaje.

Zatem trzeba bra� ludzi w przyzwoitym wzgl�dzie.

Niechaj cnotliwy Kato pedantem nie b�dzie [15]

Ni m�wca-konsul czczemu r�wien gadaczowi.

Niech Rzymianin po rzymsku. Grek po grecku m�wi,

Niechaj kr�l po kr�lewsku wynurza swe my�li.

Tak doskona�y p�dzel charaktery kre�li,

Nie miesza z sob� stan�w, nie ��czy narod�w.

Inn� spiek�ym od s�o�ca, inn� wpo�rz�d lod�w

Zmarz�ym mieszka�com, inn� j�cz�cym pod m�otem

Samow�adztwa, a inn� ciesz�cym si� z�otym

Darem wolno�ci dusz� da�o przyrodzenie.

Chcesz-li now� osob� pokaza� na scenie -

Niech b�dzie z sob� zgodna, niechaj jednakowa

Od pocz�tku do ko�ca charakter zachowa.

Niech�� zmieni si� w mi�o��, lecz nie bez przyczyny [16];

Dzielnej wielce do tego potrzeba spr�yny.

Czy� mo�e z�o�� ku temu twarde chowa� serce,

Kt�ry dobroci� same oblewa morderce?

W tym razie czarna dusza, w swej zem�cie zaciek�a,

Nie ludzkiego jest tworu, lecz wyziewem piek�a.

Cz�owiek dobry z natury, cnota go poci�ga;

W rodzie ludzkim takiego nie masz dziwol�ga,


Co by - cho� na natury g�os zatyka uszy -

�adnej czucia iskierki ku niej nie mia� w duszy.

Ka�da nami�tno�� swego u�ywa j�zyka.

Szcz�liwy, co spr�yny serc ludzkich przenika

I w robotach swych bierze farby od natury!

On wyda �al - pochy�y, a smutek - ponury;

Straszn� rozpacz - w postaci odmaluje �niadej,

Bole�� - z g�ow� zwieszon�, n�dz� - w twarzy bladej,

Gniew - w s�owach pop�dliwy, zemst� - z gro�nym czo�em,

�miech - w s�odkich ustach, rado�� - w ruszeniu weso�em.

Tak nami�tno��, wydana pod�ug przyrodzenia.

Wszystkich duchy o�ywia moc� swego tchnienia:

�miej� si� i wzdychaj�, i p�acz�, i j�cz�.

A jak s�o�ce odwrotn� maluje si� t�cz�

I wszystkie w niej wyra�a skarby swej istoty,

Tak pisarz doskona�y, co przedziwnej cnoty

Pi�ro wzi�� od Muz darem, czym si� sam zagrzewa,

Czym tchnie - czucia swe w serce s�uchacza przelewa.

Lecz je�eli nie umie wyda� w swej postaci

Natury - ca�� korzy�� pracy swojej traci.

Podobna�, by Hekuba, widz�c w prochu Troj�,

W nad�tych wyra�a�a s�owach n�dz� swoj�? [17]

Czyli� takim si� tonem natura t�umaczy?

Inny u niej g�os szcz�cia, a inny rozpaczy.

Zap�acz wprz�d, a zap�acz� i ja nad tw� bied�,

Lecz wiem, �e s�owa z serca nad�te nie id�.

Pr�no je puszczasz w uszy, nikogo nie z�udz�;

Zamiast uczucia �alu, do �miechu pobudz�.

Jaka� prawdziwa chwa�a dobrego poety?


Nie chciejmy szuka� w samych poklaskach zalety.

Je�li zmieszasz umys�y, nabawisz je trwogi,

Je�li dr��, jakby wisia� nad nimi cios srogi,

Je�li ich n�dza ludzka tak jak w�asna gn�bi,

A po d�ugim milczeniu westchn� z serca g��bi

I to jak�� im folg� na duszy sprawuje -

Wygra�e�! Tobie wieniec Talija gotuje,

Tobie dar najpi�kniejszy da�o przyrodzenie.

B��dzi ten, kt�ry mniema, �e traicznej scenie

Wielkich imion potrzeba i te tylko role

Mog� na nas wycisn�� �zy, gdzie wchodz� krole.

Czy� tylko ber�a same, czy� same wielko�ci

Dla swoich nieszcz�� godne serc naszych lito�ci,

A ludzie pospolici s� w tym upodleni?

Nie krzywd�my przyrodzenia, przes�dem za�mieni.

Ich ci to s� najwi�ksze nieszcz�cia na �wiecie,

Ich ci to bezprzestannie okrutny los gniecie.

Wydaj dobrze ich n�dz�! Za tak pi�kn� prac�,

Cny pisarzu, tysi�cem �ez ci si� wyp�ac�!

Lecz dzie�o to nie lada talentu wyci�ga.

Mierno�� nie ma w nim miejsca. Pr�no si� ten wprz�ga

Do szlachetnej roboty wzruszenia serc, kt�ry

Nie wzi�� dowcipu, nie wzi�� serca od natury.

Kogo porusza� ludzi pi�kna ��dza kusi,

Wiele zna�, dobrze my�le� i �ywo czu� musi.

Nie�atwo si� spektator do pochwa�y sk�ania,

Owszem, czego nie zrobi, temu rad przygania.

Kupi� sobie, gdy wej�cie zap�aci�, to prawo.

Wi�c by� by� powszechno�ci z honorem zabaw�,

Chciej si� podoba�, ujmij serca oboj�tne,


Niech raz my�li wysokie, wspania�e i �wietne

Zadziwiaj� umys�y, niech drugi raz tkliwa

Scena rozrzewnia dusze, niech serca porywa.

Niech szlachetno�� z skromno�ci� zachowa wzajemno��,

Niechaj i strach przera�a, i �echce przyjemno��,

Niech w trafach niespodzianych zdumiewa s�uchacza,

Niech z nieszcz�liwym p�acze, niech z n�dznym rozpacza,

A przez sztuczne do ko�ca wiedzion ko�owroty

Widzi kar� wyst�pku i nagrod� cnoty.

Wstr�t od z�ego i silne do cnoty pobudki -

Oto s� doskona�ej trajedyi skutki [18].

Ta, kt�ra czyny wielkich bohatyr�w g�osi,

Wy�szym si� jeszcze tonem epopeja wznosi.

Zawsze d���c do celu jednej wielkiej sprawy,

Tysi�cem bajek d�ugiej ci�g zdobi postawy,

Zmy�leniem si� zasila, zmy�leniem si� tuczy.

Tak s�odko nas rozrywa, tak przyjemnie uczy,

�e jej mocy i wdzi�kom nikt nie zaprze ucha.

Wszem u�ycza istno�ciom i cia�a, i ducha,

I twarzy, i j�zyka, i mi�ej postaci,

Ca�� wzrusza natur� i �yciem bogaci.

Ka�da w niej cnota - b�stwa nazwisko przybiera:

Roztropno�� jest Minerwa, a pi�kno�� Wenera,

Wojn� krwawy Mars znaczy, a na zgub� �wiata

Z piekielnej paszczy w�ciek�a Niezgoda wylata.

Pioruny nie s� skutkiem ziemnego wyziewu -

Jowisz przez nie oznacza pogrom swego gniewu;

Kiedy nawa�no�� miota odm�ty niezg��bne,

Zna� Neptun rozd�sany wstrz�s� ber�o tr�jz�bne;


A gdy smutnym rozg�osem powietrze rozlega,

Jest to j�k nimfy, kt�ra za Narcyssem biega.

Tak szlachetnym poeta dowcipem bogaty

Zewsz�d zbiera do rob�t swych przydatne kwiaty.

Martwa istota kszta�tn� wyjdzie z jego r�ki,

I kamie� ma swa pi�kno��, i g�az swoje wdzi�ki.

Wszystko zr�cznie w przystojne okrasy przywdzieje,

Wszystko u niego ro�nie i wszystko si� �mieje.

Homer bohatyrskiego wiersza jest autorem.

W tysi�c lat Wirgilijusz poszed� jego torem,

A po nim w drugi tysi�c odwa�nymi kroki

Uda� si� Tass przyjemny i Milton wysoki.

Mo�na-li mniejsze r�wna� dla sztuki z wielkimi?

Idzie cny autor pi�knej Myszeidy z nimi.

Wielu bardzo pr�nymi biega�o zawody.

Tak rzadkie s� wielkiego genijuszu p�ody!

�e nawa�no�� powsta�a i troja�skie �odzie

Jedne w wzburzonej wichrem zatopi�a wodzie,

Inne wbi�a na piaski, innym star�a wios�a,

Inne w dalekiej kraje Afryki zanios�a -

Nic tu dziwnego nie masz. Ktokolwiek si� kusi

�mia�ym wios�em pru� morze, flag dozna� tych musi.

Lecz �e m�ciwej Junony gniew nieub�agany

Bez odetchnienia �ciga nieszcz�sne Trojany,

Eolus na jej pro�by, na jej obietnice

Wypuszcza z jamy wiatry, wznieca nawa�nice,

Wody, ziemi� i niebo, i powietrze miesza,

A Neptun jednym wszystko skinieniem ucisza,

Spycha ze ska� okr�ty, ba�wany u�mierza -

To nas i mi�o bawi, i mocno uderza.


Bez tych ozd�b si� wlecze wiersz twardy, niemi�y,

W obrazach nie masz wdzi�ku, w rymach nie masz si�y.

Zimny autor, co same dzieje go�o prawi,

Unudzi czytelnika, nie s�odko zabawi.

U dawnych b�stwa by�y wszystkiego spr�yn�.

To greckiej, to troja�skiej krwi strumienie p�yn�,

Pal� si� nawy, Grek�w troja�ska m��d� siecze,

M�ci si� Achill Patrokla, z Hektora krew ciecze -

Wszystko idzie od bog�w wsparcia i obrony,

Ci dla tej nios� pomoc, ci dla tamtej strony.

M�ciwa Juno z Pallad�, �e min�� je chlubny

Honor pi�kno�ci, Troi gotuj� los zgubny,

A Wenus, co wygra�a zaszczyt po��dany,

Za przychylnymi sobie stawia si� Trojany.

Nie lubi�c si� w zaci�tych kobiet miesza� zwady

Jowisz u odwiecznego Fatum szuka rady.

My, kt�rzy inne mamy Boga wyra�enie,

Wiemy, �e jest Istno�ci� m�dr� niesko�czenie,

Nie ma granic swej mocy, jak wszystko z niczego

Wyprowadzi�, tak wszystkim rz�dzi wola Jego

I cokolwiek w przedwiecznych wyrokach uk�ada,

To b�dzie, to odmianie �adnej nie podpada.

Przez winne wielmo�no�ci Jego powa�enie

Nie mo�em Go, jak dawne bogi, k�a�� na scenie.

Z tych miar wi�cej Wirgili i Homer korzysta.

Jednak�e rozum zdrowy, religija czysta,

Wielki serca charakter, niez�amane m�stwo,

Odniesione w zapale nad sob� zwyci�stwo,

Cnota zawsze wysoka, ufno�� w Bogu szczera -


Mo�e u nas wielkiego zrobi� bohatyra.

Zamiast bajek poga�skich - w rzeczy przedsi�wzi�tej

Mo�na poruszy� piek�o, gdzie w z�o�ci przekl�tej

Pragn� duchy buntowne zniszczy� dobro� Nieba;

Ale im nadto mocy przyznawa� nie trzeba:

By chytro�ci� i si�� prawicy swej wsparci

Na sw� stron� wygran� przewa�ali czarci,

By�oby to zni�eniem B�stwa majestatu.

Tass i Milton szcz�liwie okazali �wiatu,

Jak si� duchy piekielne sili�y na zdrady,

A jak Najwy�szy dumne zawstydzi� ich rady.

Grzech miesza� prawd� z fa�szem, jakby mog�o w�a�nie

I�� razem objawienie i poga�skie ba�nie.

Kto nierozmy�lnym pi�rem prawd� z fa�szem braci,

Ten sam� prawd� w bajki wystawia postaci.

Wzywa� na pomoc Pani� z g�rnego Syjonu,

Znowu prosi� o wsparcie c�rek Helikonu -

Nie mo�e w chrze�cija�skiej materyi wieszczek [19],

Ani bab� na sto�ku zrobionym z trzech deszczek

Nie idzie k�a�� z prawymi za r�wno proroki.

Trzeba dobre mie� zdanie, rozs�dek wysoki,

�wi�tym dawnych bo�yszcz�w nie przyznawa� chuci.

Niezgoda szcz�cia w niebie wiecznego nie k��ci,

Nie masz w zdaniach r�no�ci, nie masz w radzie spor�w,

Nie masz rozpustnych biesiad ni skocznych wieczor�w,

Ni �miech�w nieprzystojnych. B�g nasz, B�g prawdziwy,

Zawsze m�dry i �wi�ty, wielki i szcz�liwy,

Skarby dobroci swojej z stworzeniami dzieli.

Jego twarzy widzeniem szcz�liwi anieli

I te b�ogos�awione duchy, kt�re z�ote


Domy wzi�y dziedzictwem w nagrod� za cnot�.

On sam panem wszystkiego, On karze, nagradza,

Jego nieokre�lona wszystkim rz�dzi w�adza,

On pe�ni w czasie swoje wieczne przeznaczenia,

A wszyscy ze czci� Jego przyjmuj� skinienia.

Jednak nie wcale bajki znosimy u�ycie,

Od niej bowiem rzecz bierze i posta�, i �ycie.

Nie odbieramy pa�stwa Trytonom nad wod�

Ni Parkom p�ytkich no�yc, ani z siw� brod�

Przewo�nikowi piek�a nieszcz�liwej krypy,

W kt�rej wraz p�awi kr�le i dziady ze stypy.

Dyjana z �ukiem, Pallas niech b�dzie z puklerzem,

Ni Bachowi szklenicy, ni ogromnej bierzem

Herkulowi maczugi, zostawiamy z�oty

W�z S�o�cu, kt�rym roczne sprawuje obroty.

Mo�na zr�cznie po��czy� te wszystkie ozdoby

I cnoty, i wyst�pki przekszta�ci� w osoby:

Sprawiedliwo�ci pani� wyda� z szal� w r�kach,

�lep� los�w szafark�; N�dz� - w gorzkich j�kach,

Szumnym Wiatrom przyprawi� bystrolotne skrzyd�a,

Zab�jcze uj�� Gniewy w hartowne w�dzid�a,

Straszn� Wojn� z miedzianym odmalowa� czo�em,

Czas - wa��cy niechybnym losy kr�lestw ko�em,

Przed Zwyci�stwem Strach pu�ci�, za nim Spustoszenie,

Z Pokojem nie�� Wesele i Uszcz�liwienie.

Pi�kna przeno�nia cech� rymotw�rczej sztuki.

S�odko przyprawne lepiej smakuj� nauki.

Na to tylko powstajem, na to tylko walczym,

By w wierszu chrze�cijanem nie by� ba�wochwalczym.


Je�eli epopeja chce mile zabawi�

I nigdy czytelnika w t�sknot� nie wprawi�,

Niech dzieje bohatyra wielkiego opiewa,

Takiego, co si� chwa�y mi�o�ci� zagrzewa,

Kt�ry przez cnoty swoje, przez broni swej dzielno��

Sprawiedliwie zarobi� sobie nie�miertelno��;

Niechaj w nim co� wielkiego same wady maj�.

Przystoi� mie�ci� tego mi�dzy pod�� zgraj�

I z najlichszym posp�lstwa za r�wno k�a�� gminem,

Kt�rego wprz�dy boskim uczyni�e� synem

I dawszy wielkie jego cn�t wyobra�enie

Po�wi�ci�e� mu tr�by bohatyrskiej pienie?

Tak�e cnoty pomiernej nie uchodzi chwali�.

Czyli� mo�e nas taki bohatyr zapali�,

W kt�rym nic szczeg�lnego nie widzim nad ludzi?

Cnota tylko, a cnota wysoka nas budzi.

Nie znajduje si� w sercu ludzkim doskona�o��.

Mo�e w nim �wieci� wielko��, powaga, wspania�o��,

M�stwo nieprze�amane, ale trudno, aby

I najwi�kszy bohatyr nie by� czasem s�aby.

Te s� Homerowego Achilla zaszczyty,

Lecz nawet i w s�abo�ciach swych niepospolity,

I mimo wad swych wi�cej Achilles nas wzrusza

Ni�li sta�a w Wirgilim Troja�czyka dusza.

Niech wielko�� serca wszystkie post�pki o�ywia,

Ta spr�yna dzie� wielkich najbardziej zadziwia.

Cny pisarz Wyzwolonej Tass Jerozolimy,

Tass tak wybornie w polskie przestrojony rymy,

W tym dzie�o upo�ledzi�, w tym sobie zaszkodzi�,

�e bohatyr w nim ma�y. Godfred ci dowodzi�,


Godfred wygrywa� bitwy na nieprzyjacielu,

Lecz naprz�d - ma�o znaczy w�rz�d rycerz�w wielu,

Kt�rzy dokazywali cud�w dzieln� d�oni�,

Potem - czyni modlitw� wi�cej ni�li broni�.

Wszystko �le bez porz�dku, jak w matni si� zgubi�.

Wszak�e prostego rzeczy wyk�adu nie lubi�,

Gdy mi z pewnych pocz�tk�w pewne czynisz wnioski.

Kogo zagrza� do dzie�a wielkiego duch boski,

Co w silnym obejmuje rzecz ca�� rozumie,

Ten w samym nieporz�dku porz�dnym by� umie.

Jako w pi�knym ogrodzie wiele jest po�cie�y,

A ka�da do najpierwszej r�n� stron� bie�y,

By rozmaito�� milszym bawi�a widokiem -

Tak w dziele doskona�ym kryj� si� przed okiem

R�ne spr�yny, ale w�rz�d ustroni wielu

Idzie sztucznymi drogi rzecz do swego celu;

Zdaje si� co� by� obcym, cho� do niego zmierza.

Jednak niech si� w ust�pach zbytnie nie rozszerza.

Mn�stwo r�nych widok�w przyjemnie mi� n�ci,

Ale mi g��wny zamiar wytr�ca z pami�ci.

Jeden gniew Achillesa pod pi�rem Homera

Osnow� Ilijady ca�ej rozpo�ciera;

R�ne si� st�d odmiany, r�ne losy rodz�,

Wszystkie atoli z jednej przyczyny pochodz�.

Tak w Maronie Junony gniew nieub�agany

Na tyle r�nych stawia przypadk�w Trojany.

W tym sztuka - umie� zwi�za� tre�� ca�ego w�tku,

�eby wszystko z jednego p�yn�o pocz�tku.

Niedu�o taki zyska, co si� rozprzestrzeni


I dom ma�y nadstawi� chce wielko�ci� sieni.

Czasem ub�stwo rodzi zbyteczn� obfito��

I tam niesmak nast�pi, gdzie zupe�na syto��.

Zwi�z�o�� i �ywo�� pierwsze zalety powie�ci.

Niech si� i nic zbytniego nigdy w niej nie mie�ci,

I p�ynnego jej toku grube nie rw� rysy.

Wspania�o�� i powag� kochaj� opisy.

Tu rymotw�rcze pi�ro maluje obrazy:

Wszystko wydane kszta�tnie, �adnej nie masz skazy.

Ci�giem rzeczy strudzony, tu sobie odpoczn�.

Precz st�d, okoliczno�ci pod�e i poboczne,

Kt�rymi, kiedy w�tku urwa�o si� w g�owie,

Chudzi zwykli napycha� pisma autorowie!

Niechaj rzecz ma rozci�g�o�� sobie przyzwoit�.

A niech b�dzie tak w my�li, jak w s�owa obfit�.

Wielko�� przystojna z dobrym z��czona porz�dkiem,

Pi�kna postawa r�wnym przeplatana w�tkiem

Wyborne czyni dzie�o; kiedy i wymowa,

I charakter, i ca�a dobrana osnowa,

Kiedy wszystko jest tokiem wydane szcz�liwym,

A dla wi�kszej zabawy okraszone dziwem [20].

To w nas wzbudza ciekawo��, a bez tego dzie�o

Upadnie, cho�by w inne ozdoby �wieci�o.

Cz�� pi�kna si� podoba, ale pr�na praca,

Gdy ca�� sztuk� jedna ni� droga poz�aca.

Natenczas ma zupe�n� dzie�o doskona�o��.

Gdy i cz�ci w nim pi�kne, i pi�kna z nich ca�o��.

Proste, skromne powinno by� dzie�a zacz�cie,

Bez najmniejszej wysady. Ten, kt�ry nad�cie

Hukliw� tr�b� dzieje opiewa� zaczyna


Swojego bohatyra, i Latony syna

�mia�o na pomoc wzywa, c� godnego dalej

W dziele swoim nam powie, �eby�my nie spali?

Czy si� r�wnie potrafi utrzyma� w robocie?

Ledwie co podni�s� skrzyd�a, ju�ci le�y w b�ocie;

Nie dotrzyma� nam s�owa, cho� obieca� si�a,

Tak drobn� mysz w po�ogu g�ra urodzi�a.

Jak mi si� ten podoba, co si� nie nadyma,

Co ma�o obiecuje, a wiele dotrzyma!

Podaj�c bohatyra czasom wiekopomnym,

Tak zaczyna swe dzie�o, tonem prostym, skromnym:

"Walki i m�a powiem, kt�ry naprz�d z Troje

Zjechawszy, na brzeg w�oski przybi� nawy swoje.

Wiele ten by� i ziemi�, i morzem trapiony,

Gwa�tem bog�w i gniewem okrutnej Junony".

Potem si� coraz wy�ej do g�ry podnosi,

Szumy wiatr�w i srogie flagi morza g�osi,

A dalej �mielszym jeszcze post�puj�c rymem,

Tajne bog�w wyroki og�asza nad Rzymem,

Jak nad ca�ym obejmie �wiatem panowanie.

To� si� w czarne spu�ciwszy Erebu otch�anie,

Liczy straszne piekielnych dziwol�g�w mary

I okrutne bezbo�nych ludzi w piekle kary,

I s�dzi�w nieuj�tych wyroki straszliwe.

Wreszcie wszed�szy na pola Elizu szcz�liwe

Stawia duch�w wybranych orszak znakomity,

Kt�rym winien Rzym rady i miecza zaszczyty.

Nie zawsze trzeba g�rno na Pegazie lata�,

Lecz wspania�o�� s�odycz�, wdzi�k moc� przeplata�,


Tysi�czne z rozmaitych stron ozdoby �ci�gn��,

Wspania�o�� z przyjemno�ci� s�odkim w�z�em sprz�gn��;

Wystawi� bohatyry podziwienia godne,

I w szcz�ciu, i w nieszcz�ciu zawsze z sob� zgodne,

Wspania�ym tchn�ce sercem, w urazach otwarte,

A nawet, mimo swoich wad, szacunku warte.

W tym Homer jest przedziwny. Homer niezr�wnany [21]:

U niego jedne id� po drugich odmiany;

W wszelkie bujny pi�kno�ci i - cudown� cnot� -

Czego si� tylko dotknie, to przemieni w z�oto.

Umie wyda� natur�, umie wyda� ludzi,

Zawsze bawi przyjemnie i nigdy nie nudzi.

Nie znaj�c niewolnego w swych dzie�ach porz�dku,

Idzie prostym do ko�ca biegiem od pocz�tku.

Sama si� rzecz wyk�ada, a w d�ugiej osnowie

Nic zdro�nego od swego zamiaru nie powie.

W nim wi�c sobie smakujmy, on naszym jest wzorem,

Kto go kocha, ten b�dzie niepod�ym autorem.

Ju� ojciec ten poet�w polskie suknie wwleka,

Ju� wspania�y Wirgili Sarmat� od wieka,

Ju� Tass lepiej ni� w w�oskim wygl�da w tym stroju,

Ju� i Milton mie� b�dzie suknie tego� kroju,

Ju� w s�owia�skim ubiorze chodzi Henryjada [22]

(Tylko czemu tak d�ugo w ukryciu by� rada?).

Ale kto tw�rczy dowcip dostawszy udzia�em

Na co� wi�kszego pi�rem odwa�y si� �mia�em?

Kto przyk�adem Chocimskiej wojny zapalony

G�o�ne ku bohatyr�w czci nawi��e strony?

Cne narodu dowcipy, kt�rym si� dziwimy,

Kt�re pi�knymi dot�d ws�awiacie si� rymy! -


Niech kogo z was odwaga zagrzeje szcz�liwa,

Niech sarmackiego wodza dzieje nam opiewa,

Niech tak szacownym dzie�em j�zyk ubogaci!

Zaiste, on korzy�ci prac swoich nie straci,

On sobie wieniec chwa�y niezwi�d�y zarobi;

Pi�knym go Bakciorelli p�dzlem przyozdobi,

Lebrun go wyrznie d�utem na miedzi lub stali,

A nar�d wdzi�czen pracy szacownej pochwali.

Gdy trajedyja swojej u�ywa�a s�awy

Wystawuj�c ludowi bohatyrskie sprawy,

Zwr�ci�y si� dowcipy do innej uciechy.

Nie sam� tylko trwog�, lecz trefnymi �miechy

Stara�y si� lud bawi� i genijusz wprawny

Zosta� w Atenach tw�rc� komedyi dawnej [23].

Greczyn, trefny z natury, lubi� z drugich szydzi�,

Nikomu nie darowa�, ka�dego zawstydzi�.

Do szyderstw Eupol, Kratyn, Arystofan skory

Tego, kto niezas�u�ne odbiera� honory,

Kto si� wyni�s� t� drog�, kt�r� nie nale�y,

Kto sw� zrobi� fortun� z publicznej kradzie�y,

Kto przyszed� do ub�stwa przez g�upie utraty,

Kto rzucaj�c swe �o�e, cudze zrywa� kwiaty,

Kto na drugich zb�jeckim napada� �elazem -

Wolno grali na scenie. I gdyby wyrazem

Szpetnym nie wykraczali a z�o�ci� bezwstydn�,

Granych os�b nie brali mask na scen� szydn�

I oszcz�dzali ludzi, karc�c ludzkie wady,

Daliby wielkie sceny komicznej przyk�ady.

Lecz zbyt wolne teatru otworzyli wrota,


Nie usz�a ich szyderstwa ni m�dro��, ni cnota,

A nawet sam Sokrates, m�� niepor�wnany,

Przed g�upim by� posp�lstwem na teatrze grany.

Trzeba by�o a� prawem swawol� poskromi�

I poet�w ukara�, i aktor�w zgromi�,

Zakaza� twarz udawa�, wymienia� nazwiska.

Sta�y si� przystojniejsze zatem widowiska,

Gdy przed dowcipem znik�a bezczelno�� obmierz�a.

Komedyja bawi�a, lecz os�b nie gryz�a;

Karci�a obyczaje, wyszydza�a b��dy,

Lecz szanowa�a cnoty, zas�ugi, urz�dy.

W skromnym wierszu Menandra dok�adnie wydany

I sk�piec nieu�yty, i oszust doznany,

I bezecny �akomca, i kostera go�y

Szed� na scen�. Ka�dy si� �mia� z innymi wspo�y,

�mia� si� z takich widok�w, �artowa� i szydzi�,

A znalaz�szy ich w sobie obraz, sam si� wstydzi�.

Tak zr�czn� komedyja przyprawiona sztuk� -

By�a razem zabaw� ludu i nauk�.

Kto wi�c bawi� i karci� na teatrze ��da,

Niechaj�e bystrym okiem w serce ludzkie wgl�da,

Niech zna jego s�abo�ci, co dziwak, co sknera,

Co sk�piec nieu�yty, co brzydki przechera,

Co �garz z wytartym czo�em, co zuchwalec butny,

Co rozrzutnik, co pod�y, co filut wierutny,

A co cz�owiek poczciwy. Bieg�y w �wiata szkole,

Pewnie dobrze ka�dego potrafi gra� rol�.

On wszystkim stanom w�asne nada charaktery,

On ludzkich obyczaj�w obraz wyda szczery.

Jedna s�abo�� nad tego przewodzi umys�em,


Druga tamtego serce w jarzmie trzyma �cis�em,

Ten si� za tym ugania, czym si� tamten brzydzi,

Jeden to lubi, czego drugi nienawidzi.

Ka�dy ma swe zamiary, ka�dy ma swe ��dze;

Dumny lubi uk�ony, �akomy pieni�dze.

W jednym oka rzuceniu dusza z nas wybiega,

Ale nier�wnie ka�de oko j� postrzega.

W ciasnej duszy zamkni�ty �akomiec nieczu�y

Na same tylko patrzy z pieni�dzmi szkatu�y,

Nie zna dobroczynno�ci i byle mia� wi�cej,

Byle kilka do skrzyni przygarn�� tysi�cy,

Nie dba, �e go przeklina cz�owiek nieszcz�liwy;

Ni z niego obywatel, ni cz�owiek poczciwy.

Zabobonnik fa�szyw� napojony cnot�

Nie dba o zyski ziemskie, za nic wa�y z�oto,

Ale gdy w niebo patrzy - zabija na ziemi.

Ob�udnik mami oczy pozory zwierzchnemi,

Lecz mu si� przypatrz dobrze: ta odmiana twarzy,

To zdradne oko wyda, jakie z�o�ci warzy.

Filut grzecznie si� k�ania, s�odkim tonem m�wi,

A gdy zwiedzie g�upiego, gdy si� ze� ob�owi,

Z swoich sztuk si� przechwala, z prostoty si� �mieje.

P�ochy wielkie na piasku zak�ada nadzieje,

Kt�re jednym podmuchem lada wietrzyk �ciera.

Jedn� daje rozrzutnik r�ka, drug� zdziera.

Cz�owiek poczciwy wszystko dla Boga i ludzi

Got�w uczyni�, jego n�dza bli�nich budzi;

Ch�tnie si� z nieszcz�liwym maj�tkiem swym dzieli,

Kiedy dobrze uczyni, z tego si� weseli;


Upadek ma w nim wsparcie, smutek pocieszenie,

Zdrow� rad� w�tpliwo��, przyja�� zasilenie;

Dobro ludzi jedynym stara� jego celem,

On prawdziwym ludzkiego rodu przyjacielem.

Tak trzeba wyda� wady, trzeba wyda� cnot�,

Za tak� sprawiedliwy dank we�miesz robot�.

Wszystko z nast�pstwem czasu mieni si� - i z wiekiem

Cz�owiek coraz to innym staje si� cz�owiekiem.

Dzieci�, co ju� na ziemi krzepkie stawia kroki,

Na kiju z r�wienniki p�oche czyni skoki;

Niesposobne do statku, z lada czego p�acze,

Znowu, lada �akotk� utulone, skacze.

M�ody, gor�cy w chuci, niestateczny w my�li,

Coraz inne uk�ady w pustej g�owie kre�li,

Nowa coraz odmiana idzie za odmian�,

Tego w wiecz�r nie lubi, w czym si� kocha� rano;

Ma�o zwa�a na przysz�o��, wolno puszcza ��dze,

Traci p�ocho na pr�ne uciechy pieni�dze;

Jak wosk przyj�� na siebie wszelkie zdolny wady,

A niech�tnym przyjmuje uchem starszych rady.

Cz�owiek doj�rza�y wszystko roztropnie poczyna,

Chciwie si� na honory i urz�dy wspina,

Rad pomna�a fortun�, gdy ma, wi�cej ��da,

I uwa�nym si� okiem na przysz�o�� ogl�da.

Zimny starzec �akomie lubi zbiera� skarby,

A pod �cis�e zamyka dostatki swe karby,

D�ugo my�li i wszystko na dal rad odk�ada,

Przesz�e lata wychwala, na dzisiejsze gada,

Twardy m�odych poprawiacz, wszystkiemu przygania,

Czego u�y� nie mo�e - m�odo�ci zabrania.


Trzeba zna�, jakie wieku ka�dego przywary.

Nie tak ma m�wi� m�ody, jak zwyk� m�wi� stary,

Albo znowu przeciwnie. Zna� dwory, wsie, miasta;

Inne dzi� obyczaje, a inne za Piasta,

Gdy na obranie kr�la stany do stolicy

Zgromadzone, miodem si� poi�y w Kruszwicy.

Inaczej ten, co ziemi� rznie ostrymi p�ugi,

Inaczej, co dla zysku �wiat przebiega d�ugi,

Inaczej m�wi dworak w r�ne sztuki p�odny:

Ka�dy - ton ze swym stanem powinien mie� zgodny.

Do tego - wady w r�nych nie jednej natury:

Nie te ma lekki Francuz, co Anglik ponury,

Nie te Niemiec opi�y, kt�re W�och z�o�liwy,

Nie te skrz�tny Holender, co Hiszpan leniwy.

Znajd� tam narodowych charakter�w znaki,

Gdzie mi z mieszczan paryskich wystawiasz Polaki? [24]

Nie dosy� do udania przyzwoitej roli,

�e si� Francuz zaczesze, a Polak ogoli.

Trzeba si�gn�� do serca, zwierzchno�� mi� nie zwodzi,

Sama wydana dobrze natura dogodzi.

Na to �ci�le pami�ta� w dzie� swych wykonaniu

Wysoki autor Kawy z Pann� na wydaniu [25].

Tak wystawuj�c ludzi w przyzwoitym wzgl�dzie,

I uczy� nas, i bawi� komedyja b�dzie,

Ponurej trajedyi p�aczem nie rozrzewnia,

Weso�ym sobie tonem przychylno�� zapewnia.

Ale chroni si� albo grube czyni� �arty,

Albo kopami z piek�a wywo�ywa� czarty

Ani t�ustym prostoty nie roz�miesza s�owem.


Z czego posp�lstwo boki rwie, m�dry takowem

Cz�owiek gardzi widokiem. Gdzie si� dowcip miesza

Delikatny do �art�w, to m�drych roz�miesza,

Bo tam si� i �art trefny, i przystojno�� ��czy.

Niech akcyja odprawia przy ko�cu bieg r�czej,

Niech w scenach przerwy nie ma, niech wszystko dosadnie

Wydane, naturalnym obrotem wypadnie.

Wszystko tak czy�, jakoby nie by�o s�uchacza.

Ci�ko ten przeciw sztuce poeta wykracza,

Kt�ry si� do� obraca. Rzecz dzieje si� w domu

Mi�dzy swymi, przystoi� miesza� si� w ni� komu?

W tym wzgl�dzie by� powinien spektator, �e �wiadkiem

Nie jest umy�lnie sceny, lecz tylko przypadkiem.

Nie mu� si�, �eby by�y na scenie przeciwne

Osoby w charakterach. Prawda, �e st�d dziwne

Zdaj� si� p�yn�� skutki, gdy chytro�� z prostot�,

P�ocho�� ze statkiem, zbrodni� razem stawiasz z cnot�,

Ale to bez w�tpienia jawny przymus znaczy.

A nawet sam �ak szkolny, gdy gniewn� obaczy

Na scenie twej osob�: "B�dzie zimna" - rzecze,

I ca�ego obrotu twej sztuki dociecze.

R�ne zawsze bywaj� w ludziach charaktery,

Ale przeciwne rzadko. A wi�c kiedy szczery

Obraz chcesz obyczaj�w wystawi� cz�owieka.

Unikaj tej mniemanej korzy�ci z daleka.

Na tym sztuka najwi�ksza - ukry� sztuk� g�adko.

Dlatego dobr� widzie� komedyj� rzadko.

Nie dosy� jednak umie� ludzkie wy�mia� wady -

Trzeba nam jeszcze cnoty wystawi� przyk�ady.

Tego niezwi�d�y wawrzyn w potomno�ci czeka,


Kt�ry nas powinno�ci nauczy cz�owieka,

Kt�ry wyda ludzkiego towarzystwa zwi�zki,

Jakie s� ojca, jakie syna obowi�zki,

Jakie dobrego m�a, jakie dobrej �ony,

Jakie tych, kt�rym doz�r m�odych powierzony.

Wi�cej bowiem przystojno�� sprawuje uciechy

Ni�li, co na wzgardliwe zas�uguje �miechy.

Tu rozs�dku, powagi, tu potrzeba zdania,

Tu mocy, kt�ra serca do dobrego sk�ania,

Tu zg��bi� serce ludzkie, pozna� nale�ycie,

Co szcz�liwe uczyni mi�dzy lud�mi �ycie.

Tak napisana sztuka, chocia�by si� blaskiem

Wybornego dowcipu ani wynalazkiem

Nowym szczyci� nie mog�a, lepiej lud zabawi

Ni� ta, co t�uste �arty i szyderstwa prawi.

�miech pr�dko niknie - czu�o�� wskro� serca przenika.

Ten, co wyda� cz�owieka, kt�rego dotyka [26]

Ludzko��, �e jest cz�owiekiem, i przez to poklaski

Wzbudzi� ca�ego Rzymu, nie dba� o te wrzaski,

O te �miechy, co tylko puste serca �echc�.

Innego, pr�cz wzruszenia, czucia dobrzy nie chc�.

A je�li pospolita rzecz b�dzie porz�dna,

W u�o�eniu swym kszta�tna, w zdaniach swych rozs�dna,

Mo�e si� powszechno�ci widoku nie l�ka�.

Nie b�dzie si� posp�lstwo na niej z �miechu p�ka�,

Lecz zdrow� da nauk� i m�odym, i starym,

Co pierwszym ma by� zawsze poety zamiarem.

Tak z po�ytkiem ten ca�� Warszaw� zabawi�,

Co na scen� Panicza gospodarza stawi�.


Nade wszystko niech widz� dobry koniec w dziele:

Niechaj si� por�nieni zgodz� przyjaciele,

Niechaj zagniewanego ojca syn przeprosi,

Niechaj przewrotno�� ha�b�, z�o�� kar� odnosi,

Niech zawsze nale�yt� ma cze�� wiek s�dziwy,

Niechaj g�ry nie bierze cz�owiek niecnotliwy;

Niech z�o��, chytro��, bezczelno��, na co serce boli,

Nie graj� same brzydkiej, jak w Dziedzicu, roli.

Wtenczas za po�yteczne twe dzie�o uznaj�,

Gdy szanujesz przystojno��, gdy czcisz obyczaje.

+PRZYPISY DO PIE�NI TRZECIEJ

[1] "Co w naturze zdaje si� nam by� okropne, to w na�ladowaniu jest mi�e".
(Arystoteles w Poetyce).

[2] "Przypadki straszne, niebezpiecze�stwa gwa�towne, wzruszenia


nadzwyczajne cech� s� trajedyi. Pospolite w spo�eczno�ci interesa, obyczaje i
wady panuj�ce a zwyczajne charaktery ludzi do komedyi nale��. Trajedyja
wystawia ludzi, jakimi rzadko bywali, komedyja - jakimi zawsze by� zwykli.
Tamta jest obrazem historyi i dawno ju� zesz�ej sprawy przypomnieniem, ta
codzienne przyk�ady, zwyczaje i post�powania ludzkie maluje. Do komedyi tyle
nale�y wyst�pek, ile �miesznym jest z siebie i wzgardy godnym, do trajedyi
za�, ile jest przyczyn� wielkich odmian i nieszcz��". (Ks. Gola�ski, O
wymowie i poezyi).

[3] Lopes de Vega, poeta hiszpa�ski, pisa� wiele sztuk teatralnych, ale
wi�cej w nich obfito�ci ni� rozs�dku pokaza�. W jednej sztuce wystawia
historyj� Walentyna i Orsona, kt�rzy si� rodz� w pierwszym akcie, a w ostatnim
bardzo si� ju� w podesz�ym wieku okazuj�. (Despreaux, Art Poetigue, Chant III).

[4] W wybornej trajedyi Kornela pod napisem Cynna, jako te� drugiej, Rzym
ocalony Woltera, to najbardziej i spektator�w, i czytelnik�w razi, �e Cynna o
zgubie Augusta, a Katylina o zniszczeniu rzeczypospolitej tam si� naradza,
gdzie si� dopiero cesarz ze swymi dworzanami, a konsul z senatorami znajdowa�.

[5] S�awna jest sztuka Eumenid Eschila, w kt�rej wystawia furyje piekielne
�cigaj�ce Orestesa, zab�jc� matki. Ta okropna sztuka, grana na teatrze
ate�skim, tak przerazi�a spektator�w, �e wielu z nich mdla�o, kobiety niekt�re
poroni�y i wi�cej gra� jej zakazano.

[6]. Sofokl i Eurypides, najs�awniejsi greckiej trajedyi pisarze. W


pierwszym dziwiono si� wysoko�ci my�li, wspania�o�ci wyraz�w, w drugim -
czu�emu wydaniu passyi, mocy w poruszeniu serca i tkliwo�ci sceny. Rzymianie,
kt�rzy we wszystkim Grek�w na�ladowali, pisali trajedyje. Pisa� je Liwijusz
Andronik, Pakuwijusz z dawniejszych. Pisa� Pollijo za czas�w Augusta,
Owidyjusz napisa� Mede�, ale te czas�w naszych nie dosz�y. Mamy kilka trajedyi
Seneki, w kt�rych opr�cz pi�knych sztuk cz�stkowych nie masz pi�knej ca�o�ci,
a nad�to��, przeciwna dobremu smakowi, najbardziej je szpeci.

[7]. Metastazyjusz, najprzedniejszy autor dramatyki w�oskiej. Szykspir,


poeta traiczny angielski, w kt�rego dzie�ach przy naj�ywszych my�lach i
najmocniejszych wyrazach obok pod�e b�aznowania id�; Anglicy go bardzo
szacuj�. Molijer, tw�rca i najlepszy pisarz komedyi francuskiej, Piotr Kornel,
ojciec dzisiejszych trajed�w, wspania�o�ci� charakter�w i wysoko�ci� zda�
celuje. Rasyn, r�wny mu w s�awie, ale w innym sposobie wielki, to jest w
wydaniu passyi i poruszeniu serca. Wolter obudwu godny nast�pca.

[8]. Odpraw� pos��w greckich bardziej Kochanowski na pro�b� Zamoyskiego ni�


z w�asnej ch�ci pisa�, jako si� z listu jego okazuje: "Wczora dopiero oddano
mi obadwa listy zaraz, kt�re� WM. do mnie oko�o tej trajedyjej pisa�. A i�em
przedtem nie wiedzia� o tych li�ciech, spodziewa�em si�, �e za tymi czas�w
odw�okami i mej trajedyjej odwlec si� mia�o, albo raczej, �e ta ze mn� zosta�
mia�a m�lom na pokarm albo na tr�bki do apteki. Jakom listy WM. przeczyta�,
nie by�o czasu poprawowa�, bom wszytek musia� insumere [obr�ci�] na
przepisanie. Quidquid id est [cokolwiek to jest], a bacz�, �e b�aze�stwo, i
WM. sam podobno rzeczesz, posy�am WM. tym �mielej, chocia nie masz co, �em to
jeszcze z przodku WM. opowiada�, �e to nie mia�o by� ad amussim [dok�adnie],
bo mistrz nie po temu".

[9]. Cyd albo Roderyk, trajedyja Kornela, przet�umaczona przez Morsztyna,


grana przed Janem Kazimierzem w czasie najburzliwszym nieszcz�liwego tego
kr�la panowania, tak by�a we Francyi przyj�ta, i� gdy chciano wyrazi�, �e jaka
rzecz jest pi�kna, m�wiono: "To jest pi�kne jak Cyd".

[10]. Opr�cz wielu t�umacze� i innych dzie�, winni�my pracowitemu pi�ru J.


E. Minasowicza prze�o�enie kilku trajedyi francuskich.

[11]. Na teatrze Collegii Nobilium S. P. grany by� Polieukt, Cynna, Atalija


albo Joas, Alzyra etc..

[12]. Ks. Stanis�aw Konarski, opr�cz sztuk z francuskich trajed�w


t�umaczonych, napisa� oryginaln� Trajedyja Epaminondy.

[13]. Ks. Franciszek Bohomolec pierwszy pisa� komedyje, wiele sztuk z


Molijera na�laduj�c.

[14]. Wac�aw Rzewuski pisa� trajedyje, kt�rych rzecz z dziej�w �rodowych


wzi�ta. Jm� p. Wybicki wyda� niedawno trajedyj� pod napisem Zygmunt August.

[15]. Sprawiedliwie autor Emila w Li�cie o widowiskach, do Alamberta


pisanym, nagania Krebillona, �e w jednej swej sztuce teatralnej Katylin�
wystawia za wielkiego bohatyra, Cycerona czyni zimnym rozprawiaczem i prawie
niczym, a cnotliwego Katona pedantem. Taki b��d jest ci�ki w dramatyce, bo
cnocie ujmuje szacunku, a do zbrodni, stawiaj�c j� w okaza�o�ci, spektatora
interesuje.
[16]. "Musi czasem odmiana w charakterze nast�pi�, ale musi by� do niej
wa�na przyczyna, bez kt�rej by nie mog�o by� drama do wiary podobne. Cynna
jest nieprzyjacielem Augusta, godzi na jego �ycie; wydaje si� uknowany spisek,
czeka tylko ostatniej zguby i tym sro�ej si� wewn�trznie trapi, im go d�u�ej z
dekretem wytrzymuj�. Na koniec August: "Wiedz�c - rzecze - o wszystkim, chc� o
wszystkim zapomnie�" i jeszcze go do konsulatu wraz z sob� przeznacza.
Czyli�by mog�o by� podobie�stwo do prawdy, a�eby cz�owiek, z kt�rym tak
wspaniale post�piono, chowa� jeszcze nienawi�� w sercu? Tak si� po ludzku nie
dzieje. Przeto� Cynna poprzesta� nienawidzi� Augusta". (Ks. Gola�ski, O
wymowie i poezyi).

[17]. Seneka, trajed, cz�sto w tej mierze wykracza. Oto jak si� u niego w
Troadzie Hekuba w nad�tych s�owach nad zgub� Troi rozwodzi:

Poj�rzy na mnie i Troj�: nie b�d� dowody


Nigdy wi�ksze fortuny, jak na �liskim dumna
Stopniu stoi wynios�o��. Upad�a kolumna
Wielow�adnej Azyjej, bog�w sama praca,
Kt�rej daje posi�ki ten, co si� obraca
W polu z siedmiog�bnego Donu wody pij�c
I kt�ry wschodz�cemu s�o�cu czo�em bij�c
Ciep�e wody tygrowe nurzy w br�d czerwony,
I kt�ry na tatarskie patrzaj�c zagony
Od Pontu w bia�og�owskiej wojska wiedzie dobie.
Wyci�ta Troja mieczem, pad�a na swym grobie.
Przek�adania Bardzi�skiego .

W oryginale jeszcze wi�ksza nad�to��.

[18]. Ten jest zamiar teatralnych widok�w, �eby interesuj�c spektatora do


cnoty, a w najohydliwszych farbach wystawuj�c mu zbrodni�, obrzydzi� mu
wyst�pek i usposobi� w nim serce do ludzkiej nad n�dz� bli�nich czu�o�ci.

[19]. Ta wada mieszania razem religii z balamuctwami poga�skimi


najpospolitsza jest pisarzom w�oskim. A je�li wsz�dzie naganna, tedy w materyi
�wi�tej najnaganniejsza. Mimo wielkiego ukontentowania, kt�re nam sprawuje
czytanie Sannazaryjusza, trudno mu darowa�, ze w poemacie o narodzeniu
Chrystusa wszystkie bajki poga�stwa za r�wno k�adzie z tajemnicami wiary.
M�wi�c o piekle, daje nad nim panowanie Plutonowi i godnym jego towarzyszom:
Cerberom, Centaurom, Furyjom, Harpijom. Wysp� Kret�, s�awn� narodzeniem
Jowisza, i Delos, narodzeniem dzieci Latony, por�wnywa z miasteczkiem
Betlejem, gdzie si� Chrystus narodzi�. Co te� najtrudniej znie��, to jest, �e
wezwawszy duch�w b�ogos�awionych, jakby nie dosy� na ich pomocy by�o, znowu
si� do Muz udaje.

Virginei partus, magnoque aequaeva Parenti


Progenies, superas coeli quae missa per auras,
Antiquam generis labem mortalibus aegris
Abluit, obstructique viam patefecit Olympi,
Sit mihi, Coelicolae, primus labor: hoc mihi primum
Surgat opus. Vos auditas ab origine causas,
Et tanti seriem (si fas) evolvite facti.
Nec minus, o Musae, vatum decus, hic ego vestros
Optarim fontes, vestras nemora ardua, rupes:
Quandoquidem genus e coelo deducitis, et vos
Virginitas, sanctaeque iuvat reverentia famae,
Vos igitur, seu cura poli, seu Virginis huius
Tangit honos monstrate viam, qua nubila vincam;
Et mecum immensi portas recludite coeli.

W nast�puj�cych wierszach uznaje, �e te rzeczy nad moc Muz wy�sze s�, a


potem znowu ca�� im powag�, jak dawni poetowie, przyznaje. Tak nie uchodzi.

[20]. Dziw, czyli okoliczno�ci podziwienia godne, a razem nie przechodz�ce


wiary (co Francuzi merveilleux nazywaj�), koniecznie s� w epopei potrzebne. Ta
uwaga Arystotelesa jest ze wszystkich wzgl�d�w dobra i gruntowna. Je�eli
epopeja na samym podobie�stwie do prawdy przestaje, blisko przyst�pi do
historyi; je�eli same dziwy zamyka� b�dzie, stanie si� czystym p�odem
romansowej imaginacyi. Przeto do wiersza bohatyrskiego koniecznie jest
potrzebne po��czenie takich przypadk�w, kt�re by razem i godne podziwienia
by�y, i nie przechodzi�y podobie�stwa do prawdy.

[21]. Homer, ojciec poet�w, w tym nad wszystkich pisarz�w celuje, �e tyle na
plac os�b wyprowadziwszy i bog�w, i wodz�w, ka�dej w�a�ciwy charakter
naznaczy� i umia� go utrzyma�.

[22]. Pomi�dzy wielu bohatyrakiego wiersza poematami najprzedniejsze s�:


Ilijada i Odysseja Homera, Eneida Wirgilijusza, Jeruzalem wyzwolona Tassa, Raj
utracony Miliona i Henryjada Woltera. J. ks. Nagurczewski pracuje nad
przek�adem Homera; Wirgilijusza od dw�ch wiek�w mamy przez Andrzeja
Kochanowskiego. Tassa wybornie przet�umaczy� Piotr Kochanowski. Henryjad� p.
Chomentowski ma ju� gotow�, tylko niech jej d�u�ej publiczno�ci ukrywa� nie
raczy. Ja dobrym przyj�ciem S�du Ostatecznego o�mielony, odwa�y�em si� na
t�umaczenie Miltona.

[23]. Komedyja grecka dzieli�a si� na komedyj� dawn�, �rzedni� i now�.


Eupol, Kratyn i Arystofan ws�awili si� w komedyi dawnej. Ta komedyja
wszystkiego sobie pozwala�a i ta zbytnia wolno�� �ci�gn�a zakaz prawa.
Powsta�a zatem komedyja �rzednia, skromniejsza od pierwszej. Na koniec
Menander zosta� tw�rc� komedyi nowej, kt�rej materyj� by�y pospolite przypadki
�ycia ludzkiego. Ten, zdaniem Kwintylijana, wszystkich komiki greckiej
pisarz�w przewy�szy�.

[24]. �ci�ga si� to do wielu komedyi francuskich, po polsku przebranych,


gdzie imiona aktor�w odmieniwszy na Staruszkiewicz�w, Burdeckich, Wiernickich,
Roztropskich etc. etc., rzecz, od autora do obyczaj�w francuskich stosowana,
ca�kiem jest do Polak�w od t�umacza przeniesiona. Przeci�by wi�cej nale�a�o
dawa� uwagi na charakter narod�w.

[25]. Sztuki teatralne pi�ra JO. Ks-cia JM-ci Jenera�a Ziem Podolskich dla
delikatno�ci w wydaniu passyi i charakter�w, jako te� stosowno�ci do obyczaj�w
narodu, sprawiedliwy maj� szacunek.

[26]. Terencyjusz. S�awny jest wyraz jego: Homo sum - humani nihil a me
alienum puto.

+PIE�� CZWARTA

Kto nie jest architektem, mo�e by� mularzem,

Mo�e by� cyrulikiem, kto nie jest lekarzem,

Kto nie potrafi niebios, mo�e ziemi� mierzy�,

Kto nie jest teologiem, mo�e prosto wierzy�,

Kto nie ma ust wyprawnych, przynajmniej zza kraty


Mo�e g�o�no zawo�a� na prejudykaty,

Kto nie jest jenera�em, mo�e flint� d�wiga�,

Mo�e, nie rz�dz�c wojskiem, nieprzyjaci� �ciga�,

Kto nie mo�e wymowie kaznodziejskiej sprosta�,

Mo�e przynajmniej dobrym katechist� zosta�;

W ka�dym innym rodzaju, kto pierwszych nie dopnie,

Mo�e, nie bez honoru, drugie trzyma� stopnie.

Lecz w sztuce niebe�piecznej odlewania wierszy

Musi ten by� ostatni, kto nie b�dzie pierwszy;

�aden szczebel po�rzedni dw�ch ko�c�w nie grodzi.

Nigdy si� rymotw�rc� miernym by� nie godzi,

Nie �cierpi� tego ludzie, nie daruj� bogi.

Je�li pisarz jest zimny, w wyrazy ubogi,

A jeszcze sk�pszy w my�li - bardzo ci�ko b��dzi,

Gdy si� za prawe dzieci� Apollina s�dzi.

B�kart jest, pr�no wierszy pisaniem si� trudzi,

Nigdy on nie pozyska szacunku u ludzi.

Jako jedna z�a strona w muzyce nas razi,

Jeden z�y poci�g p�dzla ca�y obraz kazi,

Kwa�ne wino przy stole wybornym - niesmaczne,

Najpi�kniejszy str�j szpec� przypinki dziwaczne,

I na wyb�r zrobione gdzie nie b�dzie wszytko,

Ca�e dzie�o b��d jeden mo�e zepsu� brzydko -

Tak te� wiersz, utworzony na zagrzanie duszy,

Je�li mocnym wyrazem serca nie poruszy,

Je�li si� w krasy jego szpetna plama wkradnie,

Gdy nieba nie dosi�gnie - na ziemi� upadnie.

Szcz�liwy dar natury jest g��wnym przymiotem.

Daremnie w pracy hojnym oblewasz si� potem,

Je�eli ci� natura sama nie sposobi:


Id�c naprzeciwko niej, cz�owiek nic nie zrobi.

Ta jest Muza poety, od niej ma natchnienie,

Ona mu rodzi my�li, ona kszta�ci pienie.

Nic sztuka bez natury, praca nadaremna.

Jednakowo� je ��czy potrzeba wzajemna:

Bez natury, cho� sztuk� znasz, musisz si� gwa�tem,

Ale przy sposobno�ci, kiedy jeszcze kszta�tem

Pi�knym umiesz roz�o�y� naturalne wdzi�ki,

Dzie�o twe zda si� dzie�em niebieskiej by� r�ki.

Tak z daru przyrodzenia �yznorodne pole

Z dobrym ziarnem wydaje chwasty i k�kole,

Gdy bieg�ego rolnika nie sprawi go praca,

A uprawne - wybornym ziarnem si� wyp�aca.

Tak i dowcip bez sztuki, cho� wiele doka�e,

Jednak cz�sto pi�kno�ci swe plamami zma�e,

Lecz gdy si� z sztuk� �cis�ym po��czy ogniwem -

Wi�cej rodzi i p�odem zakwita szcz�liwym.

Acz si� nie trzymaj sztuki jak pijany p�ota.

Nie ka�da jedne cierpi prawid�a robota.

Sztuka, wzi�ta z przyk�ad�w, �cie�nia ludzkie dzie�a.

Czyli� wszystko w okresie swym sztuka zamkn�a?

G�rny genijusz, lotne rozpu�ciwszy skrzyd�a,

Za nieprzest�pne sztuki wyleci prawid�a,

P�jdzie, gdzie zap�d my�li niesie go wysokiej,

Nowe stworzy rodzaje, nowe da widoki.

Czy� jeden rodzaj broni przyst�pu drugiemu?

Czy� wszyscy podlegamy prawid�u jednemu?

Nowo��, co jako �wiat�o niespodziane bije,

Co w sobie sztuk� dot�d nie poznan� kryje,


Razi umys�y w ciasnym zamkni�te okresie,

Ale z czasem chwalebne zwyci�stwo odniesie.

Godni na�ladowania dawni autorowie,

Oni s� nasze wzory, oni sztuk tw�rcowie,

Z ich dzie� si� urodzi�a dla nas trudna sztuka.

Lecz ma-li to by� grzechem, �e nowych dr�g szuka

Genijusz tw�rczy, nie chc�c i�� go�ci�cem bitym?

Tak wynios�y pisarzem zosta� znakomitym

Milton i smutny Jung, nowe sobie robi�c

Drogi i w nowe kwiaty dzie�a swoje zdobi�c.

I na c� wi�c prawid�a swe sztuka nam kre�li?

Na to, �eby natury trzyma� si� naj�ci�lej.

Tyle mamy dzie� r�nych, a wszystkie s� godne

Pochwa�y, skoro tylko z natur� s� zgodne.

Kiedy� sztuce natura dobre wzory daje?

Wtenczas, kiedy panuj� proste obyczaje,

Gdy �mier� ojca przebija krwawym sztychem syna,

Gdy matka dzieci swoje na piersi zaklina,

Kiedy osierocia�e po m�ach swych wdowy

Nielito�ciwym w�osy rw� pazurem z g�owy,

Gdy w powszechnym nieszcz�ciu kr�l i lud pospo�em

Bior� �a�obne szaty, w piasku grzebi� czo�em,

Gdy nowo wysz�e na �wiat dzieci� ojciec bierze

Na r�ce i Niebu je oddaje w ofierze,

Po d�ugim oddaleniu gdy syn swe rodzice

Widzi, �ciska ich nogi, �zami skrapia lice -

Wszystko, co nosi jak�� na sobie prostot�,

Co nie znan� w tych czasach okazuje cnot�,

M�skich farb, �ywych my�li dostarcza poecie.

C� w dzisiejszym r�wnego mo�e znale�� �wiecie,


Gdzie okrutny a mocny tyran g�upiej mody

Wszystkie prawie na jeden tok przela� narody,

Gdzie si� do jednostajnej grzeczno�ci przywyk�o,

A nawet imi� m�a, ojca, syna znik�o?

Tak wi�cej nas pos�pne przypadki natury

Tykaj�, mocniej widok uderza ponury,

Kiedy noc ziemi� kirem �a�obnym przykryje,

A z daleka z okropnym gromem piorun bije,

Ni�li spokojna cisza. Tam boja�� nas wzrusza,

Tam strachem zdj�ta z cia�a chce ucieka� dusza,

Bije serce, blednieje twarz, dr�twiej� �y�y,

A przeciwnie - stan ciszy zimny, chocia� mi�y.

Jak do obrazu r�ne potrzeba mie� farby,

Tak, �eby dobrze pisa�, zebra� nauk skarby.

Trudno tam idzie wyraz, sucha tam wymowa,

Gdzie nie jest w r�ne my�li zbogacona g�owa.

A wi�c trzeba si� uczy�. I we dnie, i w nocy

Wartowa� m�dre pisma, w nich pewnej pomocy

Szuka� do dzie�a swego. Pozna� ludzkie zwi�zki,

Jakie poddanych, jakie kr�l�w obowi�zki,

Jaka si� cze�� rodzicom od dzieci nale�y,

Powa�nej s�dziwo�ci jaka od m�odzie�y,

Co sobie winni bracia, co obywatele,

Co prawymi spojeni w�z�y przyjaciele,

Jak sprawowa� urz�dy, jak poczciwie s�dzi�,

Jak rozumnie podlega�, jak chwalebnie rz�dzi�,

W ca�ym �yciu za czyst� ubiega� si� cnot�,

Sprawiedliwo�� nad wszystko �wiata przenie�� z�oto,

Szczerze o dobru kraju przemy�la� na radzie,


Ani drogiego czasu nie traci� na zwadzie,

Niczego nie �a�owa� dla mi�ej ojczyzny,

I kalectwo ponosi�, i chwalebne blizny,

A nawet na ofiar� jej po�o�y� �ycie.

Z tych si� to �rz�del my�li czerpaj� obficie.

Tak, powinno�ci wszystkich ogarn�wszy stan�w,

Wydasz dok�adnie kr�l�w, poddanych i pan�w,

Tak zostaniesz pisarzem w p�ne wieki s�awnym,

Tak b�dziesz po�ytecznym, tak b�dziesz zabawnym.

To jest prawo poet�w sztuki nieodmienne:

W przyprawnym k�sku dawa� nauki zbawienne.

Niech ci� pochlebne nigdy pochwa�y nie zwodz�.

Wi�cej zawsze pochlebcy w nauce zaszkodz�

Ni�eli przyganiacze. Skoro si� upoisz

Dobr� my�l� o sobie, natenczas mniej stoisz

O wzgl�dy powszechno�ci, kt�ra dusze harde

Umie ukorzy�, p�ac�c im wzgard� za wzgard�.

Ka�dego s�uchaj zdania i nie wstyd� si� radzi�;

Nigdy taka nie mo�e ostro�no�� zawadzi�.

I niezbyt o�wiecony da ci rad� zdrow�.

Lecz si� ostrego z krzyw� chro� krytyka g�ow�,

Co si� ludzkich dzie� s�dzi� powszechnym stanowi,

A na tym m�dro�� k�adzie, �e wszystko obmowi.

Na niczyim zbytecznie nie sad� si� rozumie:

Ten sam dobrze napisze, a s�dzi� nie umie,

Ten zna, co jest dobrego, a gdy w�asnym piorem

Chce zrobi� co, pomiernym jest bardzo autorem.

Wielu si� radzi� trzeba, uwa�a� naj�ci�lej,

Kto z innych zdania s�dzi, a kto z siebie my�li.

Ledwie nie ka�dy wyrok daje tonem �mia�ym,


Cho� to tylko w�a�ciwym jest m�drych udzia�em.

Do nich si� uciekajmy, a unikniem zdrady,

U nich samych si� zdrowej spodziewamy rady.

Co za dobre os�dzi m�drych ludzi zdanie,

To by� dobrym po wszystkie wieki nie przestanie.

Nie szukaj s�awy twojej z drugich poni�eniem.

Z�y cz�owiek si� wynosi ludzkim pogn�bieniem

I w takiej mierze ro�nie, w jakiej drugim szkodzi -

Ale nie tak� drog� prawa dusza chodzi.

Je�eli z�o�liwego postrzegasz cz�owieka,

Kt�ry ma�o sam robi, a na drugich szczeka,

Masz wzgl�dem niego kamie� probierczy gotowy,

�e lichych jest przymiot�w i poziomej g�owy.

Mierno��, nieufna sobie, zni�a� drugich rada.

Inna jest szlachetnego umys�u przesada:

Nikomu nie ujmuje, swa si�a go niesie,

Bez krzywdy drugich stanie na wytkni�tym kresie.

Kto praw� idzie �cie�k�, a dowcip i cnota

Kieruje krokiem jego - otwarte ma wrota

Do szacunku ludzkiego. Pr�ne z�o�ci strza�y,

Prawdziwa warto�� musi u�ywa� swej chwa�y.

Nie na tym sad� tw� chwa��, �e napiszesz wiele.

Wi�ksz� ten s�aw� zyska w pami�ci ko�ciele,

Co cho� ma�o, lecz pi�rem napisa� wybornym,

A wzgl�d ludzki mimo si� k�ad� umys�em gornym.

Ty, co wielbisz dowcipy twego pi�ra godne,

Co zdrowe dajesz rady sejmuj�cym w Grodnie,

Nios�c wracaj�cemu rym z podr�y panu

Przedziwny kre�lisz obraz pierwotnego stanu,


Zacny go�ciu w Heilsbergu! Kto si� wpatrzy pilnie -

�e to tw�j wizerunek, wyzna nieomylnie.

Ho�d ten szczerej prostoty racz przyj�� ch�tliwie,

Twoje wielbi� przymioty, twym rytmom si� dziwi� [1].

Pracuj d�ugo dla chwa�y! Jaka� dla cz�owieka

Mo�e by� trudna praca, je�eli j� czeka

W potomne wieki chwa�a! Gdy zyskasz t� p�at�,

I tysi�c lat nie mo�esz poczyta� za strat�.

To tylko jest nieszcz�cie, �e z�o�� z smoczym pyskiem

Gryzie, z�o��, jadowitym godz�ca pociskiem,

Nie da u�y� s�odkiego za �ycia pokoju.

A ci, kt�rzy w uczonym dni p�dzili znoju,

N�dz� wzi�li podzia�em. Dusz szlachetnych celu,

Chwa�o! Jak ci� za �ycia zyska�o niewielu!

�w w��cz�c si� po miastach, n�dzny, chleba �ebra�,

A dopiero po �mierci ten zaszczyt odebra�,

�e rodem jego siedm miast uszlachci� si� chcia�o.

Ten, co wojn� szatana opiewa� zuchwa��,

W zarzuceniu i wzgardzie prze�y� a� do zgonu,

A po �mierci Homerem zosta� Albijonu [2].

Niechaj to jednak w tobie ognia nie przydusza,

Niechaj ci� mi�y widok potomno�ci wzrusza.

Zwyczajnie to wiek ludziom oddaje p�niejszy,

Czego im wiek nies�usznie odm�wi� dzisiejszy.

Potomno�� sprawiedliwa; co� zas�u�y� sobie,

Odda ci i kwiatami uwie�czy ci� w grobie.

W wieku atoli naszym trudno m�wi� o tem,

Aby pr�no poeta mia� �piewa� za p�otem [3].

Kr�l m�dry pod opiek� swoje wzi�� nauki,

A kto tylko dowcipu lub przemy�lnej sztuki


Okaza� powszechno�ci jawne wynalazki,

Wzi�� zadatki, w szacownych darach, pa�skiej �aski.

Wie� matk� dobrych my�li, tu powietrze czyste,

Jak w ciele, tak i w duszy skutki oczywiste

Dzieln� moc� sprawuje; a pod chmur� brudn�

Miasta ci�ko oddycha�, jak�e my�le� trudno!

Tu cz�owiek widzi wszystkie przyrodzenia p�ody,

Tu miesza �zy do �rz�de� kryszta�owej wody,

Tu oczy jego ci�gn� roz�o�yste gaje,

Tu g�ry, kt�rym s�o�ce z�ot� barw� daje,

Tu, w przyjemne poranki, tu w ch�odne wieczory

Wiosna z kwiat�w, z ros lato �liczne stawia wzory.

Lekk� nog� po ��kach j�drn� trawk� depce,

Idzie w las, cicho�� jego do ucha mu szepce;

B��ka si�, wszed� w jaskini�; tam go co� porusza.

Tam go tajemn� moc� odludno�� napusza.

Przyszed� pod g�r�, siada; s�yszy, jak z wysokiej

Ska�y z okropnym szumem spadaj� potoki.

Widzi blisko jezioro, w�d obszerne niwy.

Raz w mi�ej ciszy stoi, znowu, gdy burzliwy

Wiatr powstanie, do brzeg�w szumne wa�y toczy.

Tak r�nymi widoki chciwe pas�c oczy

R�ne odbiera czucia, r�ne poruszenia,

Zapalony w�rz�d burzy, cichy w�rz�d milczenia.

Naturo! Wszystka w tobie pi�kno�� si� zamyka,

Ty jeste� �rz�d�em prawdy! Twoja nas przenika

Czci� powaga! W twej ksi�dze dla wszystkich otwartej

Wida� Najwy�szej R�ki charakter niestarty!

Tu si� duch rodzi, tu si� malownia zagrzewa,


Porusza si� nami�tno��. Raz si� cz�owiek gniewa,

Znowu nagle w g��bokie wpada zadumienie,

Ju� brwi marszczy, ju� czuje na sercu �ci�nienie,

Wypuszcza z zapalonych piersi oddech g�ciej,

Silne przesz�o wzruszenie wszystkie cia�a cz�ci,

Ogie� si� w nim zajmuje, ogie� go po�era,

Ju� ledwie �e oddycha, ledwie nie umiera,

Ale czego si� dotknie, temu daje �ycie.

Tak, gdy silny go wewn�trz ogie� pali skrycie,

Wszystek nadzwyczajnymi przej�ty zapa�y

Leje my�l now�, tworzy z niej orygina�y,

Kt�re nie�miertelno�ci uwie�czy nagroda,

Kt�re z poszanowaniem wiek wiekowi poda.

W dawnych znajdziesz wszelkiego gatunku przyk�ady.

Umiej w nich rozeznawa� pi�kno�ci i wady;

Kto w ciasnym wad autora nie czuje rozumie,

Ten pewnie i pi�kno�ci jego czu� nie umie.

Lecz w nich nie pok�adajmy zabobonnej wiary.

Czy� to ju� doskona�e ma z ka�dej by� miary

I w niczym go bez grzechu nie godzi si� wini�,

Co pisze staro�ytno��? Mo�na� wi�ksz� czyni�

Krzywd� naturze ludzkiej, s�dz�c j� tak p�och�,

�e dawnym by�a matk�, a dla nas macoch�?

Zawsze ona rozlewa swe dary obficie.

Grzebi� je przez z�e ludzie cz�stokro� u�ycie,

Ale drudzy owoce doskona�e rodz�,

Kt�rzy powolnie za jej przewodnictwem chodz�.

Nie dajmy si� przes�du zaciemnia� pow�ok�,

Rzu�my nieuprzedzone na dzisiejsze oko

Dzie�a s�awnych pisarz�w, a pewnie uznamy,


�e wiele r�wnych bogactw staro�ytnym mamy.

Je�li pi�ra twojego nie ufasz zbyt sile,

Ani w dowcipie twoim nie masz mocy tyle,

A�eby� w�asnym p�odem m�g� j�zyk zbogaci�,

Masz-li dosy� wprawno�ci - nie chciej czasu traci�,

Przebieraj obce dzie�a na kr�j polski g�adko.

Ale dobrego widzie� t�umacza tak rzadko

Jak dobrego autora. Je�li s�owo w s�owo

Pragniesz my�li przelewa�, a swojsk� wymow�

Nie znasz mocy obcego na�ladowa� piora -

I sam siebie nie ws�awisz, i skrzywdzisz autora.

Nie chod� �lepo cudzymi �cie�kami jak byd�o.

Je�li w dobrym chwalebn�, tedy w z�ym obrzyd��

Rzecz� na�ladowanie. Znajdzie kto wiersz nowy,

Ju� ma t�um na�ladowc�w za sob� gotowy;

A gdy w nim ka�dy wyraz wiele zawsze znaczy,

Biedne na�ladowniki zostaj� w rozpaczy.

Rzadko uda si� komu. Wiek �wiadczy wiekowi -

Nie zr�wna� na�ladowca nigdy autorowi.

Ufajmy wi�cej sobie, znajmy swe przymioty.

Czy� tak rzek�a natura, �e tylko dopoty

Posuniesz dzielno�� twego, cz�owiecze, rozumu -

Jak B�g powiedzia� morzu: "Ta granica szumu

Twego zuchwalstwo wstrzyma?" Nie masz tego prawa.

Wszelk� nam wolno�� daje natura �askawa,

Niech tylko w nas niedbalstwo dowcipu nie morzy,

Wnet ze swych skarbnic talent nowe cuda stworzy.

Nie ludzkie dzie�o ze wszech miar by� doskona�ym,

Lecz nie przeto w pisaniu mo�esz by� niedba�ym.


Staraj si� w pracy twojej ui�ci� najlepiej,

Niech ci� zawsze w robocie ta nadzieja krzepi,

�e chwa�� zyskasz w wieki. A jak w lutni strony

Nie zawsze, kt�re r�ka chce, wydaj� tony,

Ani strzelec, cho� wprawny, cho� usilnie mierzy,

Nie zawsze w sam cel grotem niechybnym uderzy -

Tak przy najwi�kszym my�li nat�eniu snadnie

B��d, mimo ostro�no�ci autora, wypadnie.

Lecz je�eli w rozliczne ozdoby bogaty,

Je�li kszta�tnie w dobrane przybra� dzie�o kwiaty,

I takim, jak nale�y, tokiem my�l t�umaczy -

Ma�ym plamom rozs�dny czytelnik wybaczy,

Mimo siebie przepu�ci lekkie b��dy piora,

W wadach uzna cz�owieka - w pi�kno�ciach autora.

Trudno si� czasem w d�ugim nie usterkn�� rymie,

Nawet i dobry Homer cz�stokro� zadrzemie.

Dzie�o, co wszelkie w sobie ozdoby zamyka,

Zawsze b�dzie chciwego mia�o czytelnika.

Mierne dzie�o trudno raz przeczyta� do ko�ca.

Lecz dzie�o doskona�e, co - jak obraz - s�o�ca

Jasnego si� nie l�ka, nigdy nie pr�nuje

I im cz�ciej czytane, tym wi�cej smakuje.

Naj�atwiej, wzi�wszy na nos krzywe okulary,

Ostrym wzrokiem po ksi��kach wy�ledza� przywary,

�lepym by� na ozdoby, a wady postrzega�.

Nie m�g� przed Zoilami Homer si� wybiega� [4],

O kt�rych by bez tego dot�d �wiat nie wiedzia�,

Ani si� przed Bawiemi Wirgili osiedzia�.

Ale oszczercy w wiecznej niepami�ci zgnili,

A s�aw� dot�d maj� Homer i Wirgili.


Lubisz wytrz�sa� wady, mi�a ci ta praca -

Dobrze! Lecz s�uchaj, jako u Feba pop�aca:

Pewien zebra� poety wszystkie b��dy w dziele.

Kt�rych, jak bystry krytyk, dostrzeg� bardzo wiele,

I razem wypisawszy pokaza� bo�kowi.

Ten, a�eby zap�aci� dobrze krytykowi,

W�r �yta zmieszanego z plew� przed nim stawi�

I kaza� je oddziela�. A gdy on to sprawi�

Z ochot� i pewnej si� nagrody spodziewa -

B�g wzi�� ziarno, a jemu dosta�a si� plewa [5].

�miejesz si�? Sam nagrody godzien jeste� takiej,

Gdy pracownych pi�r dzie�a bierzesz na przetaki.

Ostry krytyka urz�d nie ka�dego zdobi:

Niech ten s�dzi o drugich, kt�ry sam co zrobi.

Nim m�dro�� cudotwornej narz�dziem wymowy

U�agodzi�a rodu ludzkiego narowy,

Nim og�osi�a prawa i pod przepis �cis�y

Sprawiedliwo�ci - dzikie podda�a umys�y,

Pierwsi ludzie zwierz�cym trybem �ycie wiedli:

B��kaj�c si� po lasach grub� �o��d� jedli,

Nie znali chytrych wpuszcza� matni w szklanne wody,

Samorodnymi tylko �ywili si� p�ody.

Nie by�o tego s�owa: to moje, to twoje.

Moc by�a wszystkich prawem. St�d straszne zaboje.

St�d i bitwy, i gwa�ty dzia�y si� bezkarnie,

A ludzie bez obrony praw gin�li marnie.

Lecz skoro g�o�na lutnia, miodomowne strony

Nawi�zawszy, s�odkimi d�wi�k wyda�a tony,

Nik�a dziko��, pocz�y serca si� �agodzi�,


Nie chcieli wi�cej ludzie ze zwierz�ty chodzi�,

Gromadzili si� wzajem, a r�ce pracowne

D�wign�y pyszne miasta i zamki warowne.

Swawola - kar postrachem by�a uskromion�,

A niewinno�� be�pieczna pod prawa zas�on�.

Taki skutek przedziwny by� rytm�w pierwotnych,

�e zaniechawszy ludzie ob��ka� samotnych

Dzikie puszcze zmienili na �ycie spo�eczne.

I st�d przesz�y a� do nas pog�oski odwieczne,

�e na g�os Orfeusza, skrzypka trackiej g�ry,

Wyzuwa�y si� z dzikiej tygrysy natury,

A na d�wi�k Amfijona kamienie i ska�y

Wznies�y si� i ogromne Teby zbudowa�y.

Takie� czyni�a, lutni, na pocz�tku dziwy.

Potem, gdy ci� z m�dro�ci� genijusz szcz�liwy

�cis�ym zwi�za� ogniwem jak rodzone siostry,

By� wdzi�kiem twym s�odzi�a tamtej ton zbyt ostry-

Wyk�ada�a� natury niepoj�te dzieje:

Z kt�rego s�o�ce �rz�d�a wieczny ogie� leje,

Kto niebios fundamenta za�o�y� gruntowne,

Kto pchn�� ko�o swych osi gwiazdy niestanowne,

Sk�d bierze po�yczane �wiat�o ksi�yc blady,

Sk�d trzaskaj� pioruny, sk�d spadaj� grady,

Sk�d powstaj� na �odzie straszne nawa�nice,

Z kt�rego zdroju p�yn� w�d czystych krynice.

Wywiod�a� od pocz�tku skutki wszystkich rzeczy,

Sk�d poszed� rodzaj zwierz�t i rodzaj cz�owieczy.

Przy twych pieniach prze�rzawszy serca swego tajnie,

Wie cz�owiek, jako z lud�mi ma �y� obyczajnie;

Przy twoich g�osach pozna� siebie doskonale,


Jak twarz swoj� w odwrotnym poznaje krysztale.

Przez ciebie wyk�ada�y wyroki swe Nieba,

Gdy boskim poruszony duchem kap�an Feba,

Zasiad�szy w srogiej minie na sto�ku tr�jno�nym,

Wierszem przysz�o�� gromadom opiewa� pobo�nym.

Twym duchem napuszeni Homer i Wirgili

Bohatyr�w rytmami pami�� uwiecznili;

Tyrteusz twoim tonem doda� wojsku m�stwa

I ku niemu w�tpliwy los sk�oni� zwyci�stwa;

Hezyjod twoim pieniem uczy� ludzkie plemi�,

Jak przemys�em �y�niejsz� mo�na zrobi� ziemi�;

Pindar z Horacym twymi zaszczyceni dary

Grali wspania�e pie�ni, a s�odkimi czary

Zadziwiali umys�y, porywali serca;

Insi z sob� dobrane pary do kobierca

�lubnego prowadzili, by przez wsp�lne zwi�zki

Mno�y�y si� pierwszego pnia liczne ga��zki.

Za takie dobrodziejstwa wsz�dy� wzi�ta by�a,

Tobie Grecyja wdzi�czna o�tarze stawi�a.

Wsz�dy� czczona; nie by�o tak twardego ducha,

Co by na wdzi�ki twoje nie chcia� sk�oni� ucha.

Lgn�li wszyscy na silne twych pie�ni pochopy,

I zwierzchni �wiata ludzie, i przeciwkostopy,

A ten swoje w potomne wieki poda� imie,

Kt�rego� cnoty w pi�knym wys�awi�a rymie.

Polska ci� na ch�tliwym piel�gnuje �onie,

Polska twych w wawrzyn wie�czy mi�o�nik�w skronie.

Wi�c gdy takie zadatki bierzesz z wdzi�cznej r�ki,

Niech�e nas p�ty twoje, lutni, bawi� d�wi�ki,


P�ki si� z�otych poczet gwiazd �wieci na niebie,

A ziemia si� w zam�cie czarnym nie zagrzebie.

Kto od wszystkich swe pisma czytane mie� �yczy.

Niech si� stara u�ytek ��czy� do s�odyczy.

Nie zwyk� m�dry czytelnik darmo czasu trawi�

I wtenczas rad korzysta�, kiedy si� chce bawi�.

Pod krytyki p�aszczykiem, pod prawdy pozorem

Nie szczyp ludzi zmaczanym w brzydkiej ��ci piorem

I nie chciej si� poprawc� wszystkich czyni� stan�w.

G�adki w wierszu, obfity w wyrazie Organ�w

Autor na wi�ksz� sobie chwa�� by zas�u�y�,

Gdyby pi�knego lepiej dowcipu by� u�y�.

Niechaj cnota i serce twe w pismach ja�nieje.

Ile� cz�stokro� z�ego przez to si� nie dzieje,

Gdy rozpu�ciwszy pi�ro, �e a� ucho boli,

Uczy bezwstydnym autor wyrazem swywoli;

Najgrawa si� z �wi�to�ci, a tym wi�cej szkodzi,

�e brzydki jad wyrazem cukrowanym s�odzi.

Cnotliwy autor, s�dzia pisma swego �cis�y,

Baczy, by serc nie psowa�, s�odko �echc�c zmys�y.

Cnota i prawda sztukom wyzwolonym sprzyja,

Zatem, kto si� o zaszczyt autora dobija,

Niechaj�e serce zdobi swe cnot� prawdziw�.

Wtenczas go b�dzie wszystko dotyka�o �ywo,

Wtenczas czucia swej duszy na papier wyleje

I silnym ku dobremu wyrazem zagrzeje.

Sama cnota jest pi�kna, sama prawda mi�a.

I ta b�dzie najlepiej nas ksi��ka bawi�a,

Kt�r� tysi�cem bajek cny pisarz bogaci,

A cnot� z prawd� w �ywej maluje postaci.


Nie tkni�ta prawd� dusza liche my�li rodzi,

A pod�o�� serca do pism autora przechodzi.

Niechaj wiersze nie b�d� twym rzemios�em wiecznym.

Kiedy z lud�mi zostajesz w po�yciu spo�ecznym,

Masz swoje obowi�zki; ojczyzna ci� ��da,

Wzywa przyja��, ub�stwo twej r�ki wygl�da.

Pi�knie to, �e w pisaniu mocny jeste� wierszy,

Lecz dobrym by� cz�owiekiem - to zaszczyt najpierwszy.

O wy, Muz wychowa�cy, szcz�liwi pisarze,

Kt�rym wdzi�czna potomno�� wystawi o�tarze,

Kt�rych dowcip, we wszelkie pi�kno�ci obfity,

Umieszcza razem cnoty i prawdy zaszczyty!

Waszymi o�wiecony pismy i nauki,

Odla�em te prawid�a rymotw�rczej sztuki,

Pod wasze je wysokie z ch�ci� nios� zdanie.

Je�eli mi� samego na dzie�o nie stanie,

Je�li znaj�c, co dobre, sam zrobi� nie mog� -

Przynajmniej�e m�odzie�y chcia�em skaza� drog�.

Oby cho� tak� korzy�� to pismo przynios�o;

A�eby si� przydatn� sta�o drugim os��,

Kt�ra chocia� nic sama rozkroi� nie mo�e,

Ostrzejsze jednak robi do krajania no�e.

+PRZYPISY DO PIE�NI CZWARTEJ

[l]. Co tylko wychodzi spod r�ki jp. Trembeckiego, sprawiedliwy szacunek


zyskuje. Owa pi�kno�� i dobitno�� wiersza, owa - �e tak powiem - i my�li, i
wyrazu wynios�o��, kt�ra jest szczeg�lniejsz� cech� pism jego, podnosi i
zadziwia umys� czu� mog�cego czytelnika.

[2]. Homer, autor Ilijady i Odyssei, wzrok utraciwszy chleba zebra� musia�.
Jan Milton, autor Raju utraconego, w ostatniej �y� n�dzy do �mierci. Dzie�a
swego prawie darmo drukarzom ust�pi�, kt�re w pocz�tkach swych by�o
wzgardzone. Nierych�o po �mierci Anglija go Homerem swym og�osi�a, a drukarze
na Raju utraconym wi�cej sto tysi�cy taler�w zyskali.

[3]. Wyraz Kochanowskiego.

[4]. Zoil, m�drek tym jedynie znany, �e si� odwa�y� Homerowi uw�acza�.
Bawijusz i Mewijusz, nikczemni poeci, nicowali dzie�a Wirgilijusza, kt�ry im
tymi dwoma wierszami zap�aci�:

Qui Bavium non odit, amet tua carmina, Maevi,


Atque idem iungat vulpes et mulgeat hircos.

[5]. Historyjka wzi�ta z Bokkalina.

K O N I E C

You might also like