You are on page 1of 224

ANDRZEJ ZBYCH

STAWKA WIKSZA NI YCIE

DRUGIE URODZINY 1 Umwi si z Pierre'em, e zapadn w kartoflisku podczas drogi powrotnej. To bya spora szansa. Wachmani o tej porze s ju zmczeni, tum przymusowych robotnikw, ktry powinien maszerowa w karnych trjkach, po dwunastu godzinach morderczej harwki cignie osowiay; kady myli tylko o tym, aby jak najszybciej znale si w domu, jeli domem mona nazwa otoczony drutem kolczastym czworobok barakw, w ktrych zgromadzono kilkuset cudzoziemskich robotnikw, zatrudnionych w stoczni remontowej Kriegsmarine w Krlewcu. Jest wic szansa, e aden ze wspwiniw nie zauway ucieczki, a jeli nawet, to zapewne pomyli, e tych dwch zwariowao zupenie, bo przecie ucieczki kocz si zwykle jednakowo: po paru dniach, a po tygodniu najpniej, przyprowadzaj z powrotem takiego, ktremu jak mawia w takich okazjach lagerFuehrer Artzt - znudzio si spokojne ycie w tym cichym, przyjemnym obozie i ktry pragnie zakosztowa prawdziwego niemieckiego obozu koncentracyjnego... Bo istotnie ten may obz, postawiony na ugorze pod Krlewcem - ze strychu najwyszego baraku wida kracowy przystanek linii tramwajowej - nie jest prawdziwym niemieckim obozem. Staszek spodziewa si, e moe by znacznie gorzej, kiedy aresztowano go w rodzinnej Kocierzynie. Ju wtedy dziaa Stutthof Konzentrationlager, budzcy postrach wrd pomorskich Polakw. Ale mia szczcie. Zaplombowany bydlcy wagon min Gdask, z ktrym tyle Staszka czyo dobrych i zych wspomnie, i skierowa si na wschd. Znalaz si w tym niewielkim obozie, gdzie oczywicie nie cackaj si z nimi, kawki z mleczkiem do eczka nie podaj, ale brukwiowej zupy z pywajcymi gdzieniegdzie okrawkami tustego misa prawie do woli, chleba take sporo, p kilograma dziennie. Rzecz w tym -Staszek szybko si poapa zew obozie umieszczono wycznie modych, zdrowych ludzi, dobierajc ich nawet pod ktem przygotowania technicznego. By moe wyznanie Staszka w kocierzyskim gestapo, e przez cztery semestry studiowa budownictwo okrtowe na Politechnice Gdaskiej, wyznanie, dodajmy, zoone pynn niemczyzn, zdecydowao o jego losie. Wrd wsptowarzyszy niedoli przewaali ludzie obyci z prac w fabrykach, Staszek zaprzyjani si z Felkiem, ktry by majstrem u warszawskiego Gerlacha, a czowiek, obok ktrego dosta prycz, wanie ten Pierre, z ktrym teraz omawia ucieczk, pracowa przed wojn u Panharda jako skrawacz-narzdziowiec. Wielka machina wojny totalnej, proklamowanej przez wodza tysicletniej Rzeszy, potrzebowaa fachowcw, bo wiele stanowisk przy obrabiarkach, frezarkach i szlifierkach stao pustych - ludzi, ktrzy przy nich pracowali, posano na fronty. A kto musia produkowa czci zamienne do podziobanych przez angielskie pociski okrtw, wic stworzono ten obz, o ktrym sami jego szefowie mawiali, e naley do najbardziej luksusowych miejsc Trzeciej Rzeszy. Bicie nie wchodzio tu do rytuau, oczywicie nierzadko czowiek obrywa kolb, kiedy post" mia akurat muchy

w nosie, ale byy to raczej szturchnicia ni ciosy, widocznie personel strzegcy obozu otrzyma instrukcje, aby pensjonariuszy tych czterech odrutowanych barakw w miar moliwoci oszczdza. Byli potrzebni przynajmniej do koca wojny. Rzesza postanowia wycisn z nich wszystko, co si da, zanim zdecyduje si na ich unicestwienie. Waciwie mona by w tym obozie doczeka koca wojny, bo oszczdzay ich nawet angielskie bomby, spadajce w nieregularnych odstpach czasu na Krlewiec. LagerFuehrer Artzt, grubas bez prawej rki, ktr zdy ju straci gdzie w kampanii francuskiej, usiowa by jowialny, co mu zreszt przychodzio bez trudu. - Widzicie - powiada - jak was oszczdzamy. Anglicy bombarduj niemieckie miasto, a was umiecilimy za miastem, eby wam si, bro Boe, krzywda nie staa... Oczywicie nic darmo. Wzgldnie ludzkie warunki ycia okupione s dwunastogodzinn harwk. Do tego dochodzi blisko godzin trwajca droga powrotna, bo rano zawo ich ciarwkami. Wielu si z tym pogodzio. Niektrzy nawet uznali, e wygrali los na loterii. Na przykad ci z Warthegau lub Pomorza. Ci, ktrzy stamtd pochodz, maj prawo przekaza cz zarobionych marek pozostawionym rodzinom. Ich obecno tutaj chroni w jakim stopniu, przynajmniej tak sobie wyobraaj, najbliszych przed wysiedleniem. Ci chwal sobie nawet obz, uwaajc go za najmniejsze zo, jakie mogo im si przytrafi. Ale Staszek od omiu miesicy, to znaczy od momentu, gdy si tu znalaz, myli o ucieczce. Co prawda on take pochodzi z Pomorza, ale nic nie moe pomc swoim bliskim, ktrych pochona pierwsza fala hitlerowskiego terroru w jesieni trzydziestego dziewitego. Uciek wtedy do Krakowa, potem do Warszawy. Dugo szuka kontaktu z jak organizacj, chcia i do lasu, chcia si bi, ale konspiracja dopiero si rodzia, obejmowaa swym zasigiem niewielkie grupy, a wieci o regularnych lenych oddziaach byy bardziej pobonym yczeniem ni rzeczywistoci... Kiedy wreszcie udao mu si nawiza kontakt z organizacj, kiedy go zaprzysione i myla, e nareszcie bdzie mg robi to, co robi powinien, po tym, co stao si z jego matk i ojczymem, z jego dalszymi krewnymi i bliskimi przyjacimi, kazano mu wrci do Kocierzyny. Mia tam si zamelinowa, w razie potrzeby przyj Volkslist i czeka na dalsze rozkazy. Tumaczy, e chce walczy z broni w rku, e chce zabija ludzi, ktrzy zburzyli mu dom rodzinny... Na nic si to nie zdao. To by rozkaz. Powinien zrozumie, e organizacji potrzebni s ludzie wietnie znajcy jzyk swego wroga, obeznani z terenem, inteligentni i odwani, ktrzy w razie potrzeby potrafi zorganizowa grup konspiracyjn czy siatk wywiadowcz. Ale nie doczeka si adnego rozkazu. W trzy tygodnie po przyjedzie do Kocierzyny przyszo gestapo i wyldowa w tym wanie maym obozie. Mieli pryska razem z Felkiem, z tym od Gerlacha. Chopak by cwany, ukrad ktremu z robotnikw niemieckich jego papiery i czeka na sposobny moment. Staszek myla wanie, eby uczyni co w tym rodzaju, gdy ktrej nocy obudzia ich wizyta gestapowcw. Poszli wprost do Felka. W sienniku znaleli te dokumenty. Felek wicej nie wrci. Po tym wydarzeniu skoczyy si gone rozmowy i pjawne planowanie ucieczek. Kto by kapusiem, niestety nie udao si ustali, kto. W kadym razie cel administracji obozu zosta osignity. Ludzie zamknli si w sobie, dugo si obwchiwali, zanim jeden odezwa si do drugiego. Tak jak sobie yczy lagerFuehrer Artzt: Pracowa, pracowa, nie myle o gupstwach... Musiao upyn par miesicy, zanim jego stosunki z Pierre'em, ssiadem z pryczy obok, zacieniy si do tego stopnia, e zaczli przebkiwa o ucieczce. To Pierre wanie, kiedy pierwsze bariery wzajemnej nieufnoci zostay przeamane, powiedzia Staszkowi: -Wiesz, dlaczego wszyscy uciekajcy wpadali? Bo uciekali w niewaciw stron. - I potem wyjani: - Uciekali Polacy to zrozumiae... Oni maj najbliej. aden Francuz nie prbowa, ani Czech, ani Jugosowianin. A mimo to adna ucieczka si nie udaa...

Byo szesnacie ucieczek. Wikszo w grupach dwu-, trzyosobowych, kilka indywidualnych. Uciekinierzy zawsze wracali. Tylko raz kto nie wrci, przywieziono jego zwoki. - To proste - cign Pierre. - Pomyl, wszyscy uciekaj na poudnie, w stron swoich. Od terenw, gdzie mog trafi na pomoc Polakw, dzieli ich trzysta kilometrw. - Wicej - sprostowa Staszek. - Granica Rzeszy przebiega teraz niecae pidziesit kilometrw na pnoc od Warszawy. -Tym bardziej. A trzeba ucieka nie tu - pocign gwodziem po blasze, ktra miaa sta si czci kaduba jakiego pancernika, bo ich rozmowa toczya si przy pracy w stoczni, poniewa doszli do wniosku, e tylko tu, w oguszajcym jazgocie pneumatycznych motw i piskach skrawanej stali, mog mwi spokojni, e nikt ich nie podsucha. - Wic trzeba ucieka nie tu - powtrzy - lecz tu - wyrysowa gwodziem strzak ustawion pod ktem prostym do poprzedniej, wskazujcej drog do Polski. - Na wschd? - nie zrozumia Staszek. - Zwariowae. Przecie tam s bolszewicy. - Wanie - pokiwa gow Pierre. - Granica jest std siedemdziesit - osiemdziesit kilometrw. Pomyl! - A jak Rosjanie wydadz nas Niemcom? Albo wsadz za druty gdzie na pnocy? Dugo nie wracali do tej rozmowy, to znaczy nie wracali do niej wprost, ale Pierre kry wok sprawy jak ma koo wiecy. Staszek szybko zorientowa si, w czym rzecz. Pierre by komunist i cigno go na wschd. Pewnie by wola wrci do Francji, ale wiedzia, e to niemoliwe, wic wybiera Rosj. A on, Staszek? Nie wychowano go w mioci do wschodniego ssiada. W swoim dwudziestodwuletnim yciu nie zdy si zetkn z ludmi, ktrzy mieliby na ten wielki, szamoczcy si z trudnociami kraj inny pogld ni on, to znaczy taki, jaki wynis ze szkoy i lektury prasy. Ciekawi go ten kraj, sysza o piciolatkach, o Dnieprogessie i Magni-togorsku, fascynowao go przeobraanie rolniczego kraju w potg przemysow. Ale sysza take o procesach i czystkach, o biedzie i kolektywizacji. Staszek nie wiedzia, ile prawdy byo w tym, co czyta, ale powzicie decyzji nie byo spraw prost. Ucieczka do Generalnej Guberni jest piekielnie trudna, prawie niemoliwa, ale ucieka do Rosji... Dlatego, kiedy Pierre narysowa mu strzak, wyznaczajc marszrut na wschd, zawoa w pierwszym odruchu: Przecie tam s bolszewicy! - Czytae? - zapyta w par tygodni pniej Pierre podczas pgodzinnej przerwy obiadowej. - Czytae MeinKampf"? Siedzieli w maszynowni remontowanego statku. Obiadow zup przywoono im do stoczni. To pytanie tak zaskoczyo Staszka, e nie donis yki z jakim krupnikiem do ust. - Zwariowae? Po co miaem czyta to wistwo, z ktrego wynika, e jestem podczowiekiem. - Gdyby czyta - Pierre wyskroba kasz z dna miski, starannie wyliza yk. - Gdyby czyta, wiedziaby, e do podludzi Adolf Hitler zalicza take Rosjan. I wiedziaby jeszcze, e likwidacja pastwa bolszewickiego jest jego gwnym celem. Bez tego nigdy by nie zdoby przestrzeni yciowej dla wybranego narodu". Potrzebne mu yzne stepy Ukrainy, wic wojna z Rosj jest nieunikniona. Jeli Rosja walczyaby z Niemcami, poszedby z Rosj? - Poszedbym z samym diabem. - Masz moje sowo honoru, e wojna wybuchnie. Staszek chcia mu powiedzie, e nie bardzo w to wierzy, e przecz temu ostatnie wydarzenia, ale nie zdy, bo zawya syrena ogaszajca koniec przerwy obiadowej. Do maszynowni wtoczy si majster, ktry popdzi ich do roboty. Dopiero po paru tygodniach nadarzya si okazja do rozmowy. Pierre mia teraz uatwione zadanie. Koncentracja wojsk niemieckich w rejonie Krlewca rzucaa si w oczy kademu. Triumfowa.

- A nie mwiem, bracie? Teraz jest najwaciwsza pora. Czogi bez przerwy wal na wschd. Wiedziaem, e to taktyka - z dwch stron - i Niemcy, i Rosjanie potrzebowali czasu. Stalin nie jest gupi. Wiedzia, e w trzydziestym dziewitym nie da rady Hitlerowi. Musia mie troch czasu. Dlatego zawar ten pakt. Ja wiem, e ci to boli. U nas te wielu ludzi tego nie rozumiao. Ale znasz takie przysowie, e koszula blisza ciau. Wic ustalili plan ucieczki. Najlepiej po robocie, kiedy eskortujcy ich wachmani te s zmczeni. Zapa gdzie w kartoflisku i przeczeka, a minie ich grupa. Zanim dojd do obozu, upynie p godziny. Potem kolacja, a apel dopiero o dziewitej, czyli razem dwie i p godziny. Ale to jeszcze nie koniec. Pierre zaatwi, eby ktry z Francuzw krzykn, e ich majster zatrzyma na nocn zmian. Pojad do stoczni ich szuka - znowu godzina. Razem trzy i p - do czterech godzin. Maj po par marek, Pierre sprzeda wachmanowi pikny mohairowy szal. Staszek - trzydniow porcj chleba. Wystarczy, eby kupi bilet w stron Kajpedy. Do samej Kajpedy nie starczy forsy, wic dojad do czwartej czy pitej stacji za Krlewcem. Tam wysid i rusz na wschd. Dopiero wtedy zaczn ich szuka. Ale szuka ich bd na poudniu. Poszo nadspodziewanie atwo. Bya mga i aden z postw nie zauway, e z grupy kto uby. Zreszt trudno byo wini ich o to, poniewa trjki dawno si ju rozpady, robotnicy opatuleni, czym kto mia, szli niemal na olep, naprzeciw wiatrowi, ktry kad na ich twarzach warstw zimnej, marcowej mawki. Sytuacj uatwiao to, e ubiorem niczym nie rnili si od robotnikw niemieckich, te same niebieskie kombinezony, nacignite na ubrania. Jedynym znakiem rozpoznawczym byy przyszyte do lewej kieszeni biae skrawki materiau z liter, ktra symbolizowa miaa przynaleno narodow winia. Jeszcze w kartoflisku zerwali te szmaty, stajc si w tym momencie uciekinierami i przestpcami w wietle prawa Rzeszy i wewntrznego regulaminu obozowego. LagerFuehrer Artzt za lekkie nadprucie biaej szmatki z literk dawa trzy dni karceru. Tak jak byo umwione, wsiedli do tramwaju na kracowym przystanku. Znali t drog, mona byo do dworca gwnego dojecha bez przesiadki. Udawali, e si nie znaj, niemczyzna Pierre'a mogaby wzbudzi podejrzenia, cho tak si zoyo, e plan zrobienia maego figla wadzom Rzeszy uknuli wanie po niemiecku, poniewa by to jedyny jzyk, jakim mogli si od biedy porozumie. Na dworcu Staszek straci Francuza z oczu, ale ba si, by rozgldaniem nie zwrci na siebie uwagi Schupo, ktry przechadza si po hali dworca z rkami do tyu. Kupi bilet do stacji, jak poprzednio z Pierre'em ustali, i min obojtnie w przejciu kolejarza, ktry kasujc jego bilet nie zaszczyci go nawet spojrzeniem. Mieli szczcie, pocig by ju podstawiony. Na peronie Pierre puci do Staszka oko i wsiad w ktry z pierwszych wagonw. Staszek ulokowa si z tyu i czeka. By jedynym pasaerem w przedziale, potem zjawi si jaki kolejarz wracajcy po pracy do domu, milkliwy na szczcie. Zapali papierosa, czym przyprawi Staszka o zawrt gowy, zauway to i bez sowa podsun mu paczk papierosw. Wysiad na nastpnej stacji i Staszek mg, spojrzawszy na zegarek, stwierdzi, e jeli wszystko pjdzie tak, jak zaplanowali, to zaczn ich szuka dopiero za godzin. Rozwaa wanie, co powie Rosjanom na granicy, jak ich przekona, by nie odsyali go Niemcom. Ockn si, gdy spostrzeg, e pocig stoi. Spojrza na zegarek i ogarno go przeraenie. Przespa stacj Gnei-sau, gdzie mia spotka si z Pierre'em. Sdzc po godzinie, pocig musia dojeda ju do Kajpedy. Wyjrza oknem, powoli podnosi si semafor. Kilkaset metrw dalej widniay wiata i zabudowania sporego na oko miasta. Zdecydowa si w jednej chwili - skoczy, gdy pocig drgn. By na terenie jakiej bocznicy, z prawej mia niskie zabudowania, prawdopodobnie jakich magazynw. Z lewej zagajnik z usypanymi na jego skraju wielkimi pryzmami wgla czy koksu. Ruszy w tamt stron. Mia kompas i map, ale c to za mapa? Wycita z gazetyKnigsberg Zeitung" mapa zwyciskiego marszu niemieckich wojsk. Ta cz Europy, ktra go interesowaa, bya zaledwie naszkicowana. Mg si z tego domyli

jedynie, e granica musi by gdzie w pobliu. W wietle maej kolejowej lampy sygnalizacyjnej pooy na doni kompas wyprodukowany wasnym przemysem: namagnesowana iga na wieczku pudeka od pasty do butw. Wiedzia tylko tyle, e musi i na wschd. Schowa do kieszeni kompas i wszed w zagajnik.

2 Pukownik Jakubowski kaza szoferowi stan przed niskim, szarym budynkiem, gdzie mieci si sztab okrgu wojskowego. Spojrza na zegarek okazao si, e przyjecha za wczenie, szef wyznaczy mu spotkanie dopiero na jedenast, ma wic blisko p godziny czasu. Postanowi si przej. Rozmowa z szefem nie bdzie atwa. Cho znaj si ju dobrych par lat, w ostatnich czasach jaki cie pad na ich wzajemne stosunki. Rumian-cew uwanie sucha jego raportw, krelc na kartce esy--floresy, na zakoczenie pyta nieodmiennie, czy Jakubowski ma to spisane, bra rkopis i wkada do teczki. - O nic nie chcesz zapyta? - powiedzia Jakubowski niemal ze zoci, kiedy by tu ostatni raz, dwa tygodnie temu. - Wszystko jasne - powiedzia tamten. -Mylisz, e to dla mnie taka sensacja? Popatrz pokaza pkat teczk -to s meldunki z ostatnich trzech dni. Mona by tym porzdnie napali w piecu. I wszystkie na jedn nut: Niemcy szykuj to, Niemcy szykuj tamto. Niemcy przysyaj szpiegw. Jak mylisz, to taka zabawna lektura? - Wic jednak to czytasz, zanim wrzucisz do pieca -powiedzia Jakubowski i poczu, e chyba przekroczy granic, ktrej nie powinien by przekracza. Rumian-cew wsta, odwrci si do niego tyem, przez chwil wpatrywa si w nowe domy za oknem. - Nie pal tym w piecu - powiedzia sucho, prawie wrogo - posyam wszystko do Moskwy i dodaj od siebie raporty sumaryczne, jeli ci to interesuje. - I co? - chcia wiedzie Jakubowski. Za odpowied powinno mu wystarczy milczenie Rumiancewa. Czy teraz znowu tak bdzie? Wojna wisi na wosku -jest tego pewien. Raporty wywiadu pytkiego, jakimi dysponuje, potwierdzaj to z zadziwiajc jednomylnoci. Transport brygady pancernej, przegrupowanie dywizji piechoty, nieustannie cignce na wschd transporty z benzyn. Ostatnie informacje z Kajpedy potwierdziy wczeniejsze meldunki, e w tych okolicach Niemcy zbudowali ogromny zbiornik paliw pynnych o pojemnoci kilkunastu tysicy ton. Z ostatniego meldunku wynika, e ju 1800 wagonw-cystern przelao sw zawarto do zbiornika, ale zmieci si w nim moe z atwoci drugie tyle. Inne informacje potwierdzay, e sprowadzana benzyna naley do typu lekkich, sucych do napdu samolotw. Skd samoloty, jeli w Kajpedzie jest jedno mae lotnisko, na ktrym zdoaoby si pomieci naraz pi, no powiedzmy - dziesi maszyn. Chyba eby racj mia ten chopak, ten uciekinier z niemieckiego obozu, ktry twierdzi, e w lasach nie opodal Kajpedy natkn si na dobrze zaawansowan budow pasw startowych... Co moe zrobi Jakubowski poza zoeniem szczegowego raportu swoim przeoonym? Nieatwy kawaek chleba wybra. Od dwu blisko lat jest kierownikiem sekcji radzieckiego kontrwywiadu, obejmujcego swym zasigiem znaczny szmat granicy radziecko-niemieckiej. C moe zrobi wicej poza przesaniem raportu i odbyciem okresowego spotkania z Rumiancewem? Przecie me podejrzewa, e Rumiancew zataja jego meldunki? Zna tego czowieka i wie, e mona na nim polega. Kiedy kilka miesicy temu zameldowa

Rumiancewowi, e jego dotychczas spokojny odcinek pracy nagle si oywi, tamten popatrzy mu gboko w oczy. - Suchaj - powiedzia - czy ty czasem nie chcesz tej wojny? -Wiem, o czym mylisz - odpar spokojnie Jakubowski - i jestem pewien, e kiedy zmierzymy si z Niemcami. Mam obowizek zameldowa ci o wszystkim, co wzbudzio moje zaniepokojenie, wic melduj. Aluzja zwierzchnika bya przejrzysta. Czy nie chcesz tej wojny - to znaczy, czy nie chcesz, ebymy zwyciyli Niemcw i wypdzili ich z Polski. Bo Jakubowski by Polakiem. Nigdy tego nie ukrywa, przeciwnie - niejednokrotnie podkrela sw polsko. Jego ojciec dowodzi szwadronem u Budionnego, zgin za wadz radzieck. On zdecydowa si zosta w Rosji. Tam za granic, za kordonem, jak si wtedy mwio, nie mia nikogo bliskiego, matka i siostry mieszkay w Leningradzie, nikogo z dalszej rodziny nie zna, ale nie lubi, kiedy walio si w gruzy to pastwo, nie lubi, kiedy Niemcy wkraczali do Warszawy, ktrej nie widzia na oczy, a ktr tylko opromieniay ciepem wspomnienia matki, poczu ucisk serca i nieraz musia si zetrze z ktrym z kolegw, ktrzy upadek paskiej" Polski przyjmowali z nieukrywan satysfakcj. Z Rumiancewem zreszt nigdy nie doszo do kontrowersji na ten temat. W dniu kapitulacji Warszawy mocno ucisn mu rk. - Pjd, jak przyszli - powiedzia. - A moe i ty wrcisz? Wic i Rumiancew - pomyla Jakubowski teraz - jest przekonany, e musi doj do wojny, e Niemcy zdecyduj si na samobjczy - a o tym Jakubowski, absolwent Akademii imienia Frunzego, by najzupeniej przekonany atak. Spojrza na zegarek. Trzeba wraca. Rumiancew kaza mu sprawdzi zeznanie tego chopaka, tego Stanisawa Moczulskiego, ktry uciek z obozu pod Krlewcem z zamiarem poinformowania wadz radzieckich o koncentracji nad ich granic wojsk niemieckich. Tak jakby Jakubowski, reprezentujcy te wadze, nie wiedzia o tym od dawna. Ten mody, buczuczny chopak powiedzia Jakubowskiemu, e w wypadku wybuchu wojny pragnie wstpi do Armii Czerwonej i walczy przeciwko wsplnemu wrogowi. - Kto wie, kto wie powiedzia Jakubowski po polsku. Chopak si zdziwi i ucieszy, ale bardziej chyba ucieszy. - Pan jest oficerem ich armii i zna pan polski? - Tak - powiedzia mu wtedy Jakubowski - jestem Polakiem i oficerem Czerwonej Armii. Uj go ten chopak swoj arliwoci, patriotyzmem, brakiem pozy. Nie ukrywa, zeznajc przed Jakubowskim, e decyzj ucieczki do Rosji podj nie bez oporw, e da si przekona argumentacji francuskiego komunisty, z ktrym podj ucieczk, a ktrego zgubi gdzie po drodze. Nie usiowa przekona Jakubowskiego, e jest entuzjast ustroju, jaki panuje w Rosji, powiedzia, e nie interesowa si polityk, e jedynym jego pragnie niem jest walczy z Niemcami, pomci mier najbliszych i klsk kraju. Chopaka oczywicie posadzi, poleci jedynie, by karmiono go dobrze, wychud w czasie tej ucieczki, a moe podczas pobytu w obozie. Musia sprawdzi dane, jakie chopak poda, i to zajo mu blisko dwa tygodnie. Wanie dzi rano otrzyma potwierdzenie. Oczywicie nie udao si sprawdzi wszystkiego, ale z grubsza si zgadzao. Trzeba bdzie chopaka zwolni, pol go zapewne gdzie w gb Rosji i tyle bdzie z jego pragnienia walki z Niemcami. Chocia jego znajomo niemieckiego, jeli jest naprawd tak bezbdna, mogaby si na co przyda. Jeli Rumiancew pozwoli, zatrzymam go u siebie jako tumacza, postanowi wchodzc w bram budynku sztabu. Okazao si, e na szefa musi jeszcze zaczeka. onierz bronicy dostpu do gabinetu by nieubagany. Zgodzi si tylko zadzwoni i zameldowa, e pukownik Jakubowski wanie si zjawi. Z satysfakcj powtrzy Jakubowskiemu, e szef przyjmie go dopiero za dziesi minut. - Zajty jest - doda tonem prywatnym - jakiego szwaba przesuchuje.

Palc papierosa, oparty o parapet okna na korytarzu, rozmyla o tym jednym prywatnym zdaniu onierza--kancelisty. Nie powiedzia zwyczajnie, e przesuchuje Niemca, tylko szwaba. Tym jednym sowem zamanifestowa swj stosunek uczuciowy do kraju, ktry przynajmniej w oficjalnej nomenklaturze nosi od ptora roku miano przyjaznego ssiada. Prawdziwe uczucia narodu -pomyla nie bez przyjemnoci i nagle a wypuci papierosa z wraenia. Nie, nie moe si myli, chocia to zupenie nieprawdopodobne. Z gabinetu szefa wychodzi, konwojowany przez czerwonoarmist, ten Polak, ktrego zostawi przecie u siebie w garnizonowym areszcie. Ten sam, tylko troch inaczej ubrany. Co ori tu robi? zdy jeszcze pomyle, bo Rumiancew go ju zauway i przywoywa ruchem rki. Jakubowski spostrzeg, e Rumiancew jakby odmodnia, straci ociao ruchw, nawet jego zwykle pomita gimnastiorka" wydawaa si mniej pognieciona ni zwykle. - Ciesz si, bracie - powiedzia - co si rusza. By moe wreszcie tam na grze mimowolnie pobieg wzrokiem ku portretowi zawieszonemu nad biurkiem - zrozumieli, e to nie arty. Masz dla mnie co ciekawego? - Zaraz, zaraz - rzek Jakubowski, ktry jeszcze nie ochon ze zdziwienia. - Zanim zo ci raport, powiedz mi, w jaki sposb go cigne? Przecie rano, kiedy wyjedaem, siedzia jeszcze u mnie w piwnicy. - Kto? Kogo? nie zrozumia Rumiancew. - Nie udawaj. Ten Polak, Stanisaw Moczulski. Wanie chciaem ci prosi o zgod na zatrudnienie go u mnie w charakterze tumacza. Chopak zna perfekt niemiecki, oczywicie polski i dogada si po rosyjsku. - Kto? Rumiancew naprawd nic nie rozumia. Wic Jakubowski musia mu wyjani po kolei, jak dwa tygodnie temu onierze ze stray granicznej zapali na bagnach cywila z karabinem, ktry przedziera si w stron ich stanowisk. Ten karabin zdecydowa, e przysano uciekiniera do Jakubowskiego. Chopak zezna, e uciek z obozu dla cudzoziemskich robotnikw pod Krlewcem, e zabi niemieckiego wartownika, zabra mu karabin i pragnie zawiadomi wadze radzieckie o koncentracji Niemcw w pobliu granicy, a take pragnie zgosi gotowo walki ze wsplnym wrogiem, gdy zajdzie tego potrzeba. Sprawdzi ju wikszo danych - wszystko si zgadzao, ale nie mia czasu z chopakiem rano pogada i zdziwi si bardzo, kiedy zobaczy go wychodzcego przed chwil z gabinetu Rumiancewa. - Pomylie si - powiedzia spokojnie Rumiancew. -To nie aden Polak, to Niemiec z Litwy, nazywa si Hans Kloss. Teraz Jakubowski musia mie min co najmniej niemdr, bo Rumiancew rozemia si, klepn go po ramieniu. - Ile wypie rano? Stakan" czy dwa? - Czowieku - powiedzia - widziaem go z odlegoci dwch metrw, w penym owietleniu, a tamtego przesuchiwaem chyba z dziesi razy. Tu nie moe by pomyki. Ogldae w yciu dwch jednakowych facetw? Chyba, e s bliniakami. - Jednojajowymi - ucili Rumiancew. - Ale mog ci przysic, e ten facet nazywa si Hans Kloss. Mamy pewne podejrzenia, nawet poszlaki, e pracowa dla Abwe-hry. Potwierdzaoby to przypuszczenie, e Niemcy zwrcili si do nas o wymian tego faceta na dziewczyn, ktra w Siedlcach pracowaa dla nas. Pewnie przyjdzie nam to zrobi, bo nie mamy przeciwko niemu niczego konkretnego. A maomwny jest, jak rzadko. -Wymian, powiadasz? -W gosie Jakubowskiego zrodzia si myl na pozr absurdalna. - Taki podobny? - powiedzia Rumiancew. - To ciekawe, to bardzo ciekawe. Czyby i on myla o tym samym? - zastanowi si Jakubowski. Dalsze sowa Rumiancewa jakby to potwierdzay. - Zna perfekt niemiecki? - powiedzia powoli. - Studiowa przez dwa lata na Politechnice Gdaskiej, urodzony i wychowany na Pomorzu, zna niemiecki tak samo jak polski.

- Zna perfekt niemiecki? - powiedzia powoli. - Studiowa przez dwa lata na Politechnice Gdaskiej, urodzony i wychowany na Pomorzu, zna niemiecki tak samo jak polski. - I chciaby walczy z Niemcami - rozemia si Rumiancew. - Moe dalibymy mu t szans? Zadzwo do garnizonu, niech mi go zaraz tu przyl, tego twojego patriot, jak mu tam? - Stanisaw Moczulski. Gdyby ich postawi obok siebie, moe wtedy zobaczyby rnic. - Wsta, subicie zwar obcasy. Pozwlcie si odmeldowa... Od dawna ju adne polecenie Rumiancewa nie sprawio mu takiej przyjemnoci. 3 Smuga ostrego wiata kieszonkowej latarki zatrzymaa si na chwil na kocu, pod ktrym rysowaa si sylwetka mczyzny z podkulonymi nogami. pi jak dziecko - pomyla Jakubowski i skierowa wiato wprost na twarz tamtego. Zerwa si w jednej chwili, zasoni oczy przed kujcym snopem wiata. Stojcy obok Jakubowskiego mczyzna jakby tylko na to czeka. - Name? - wrzasn. - Hans Kloss. - Geboren? - znw ten wrzask. - 5 padziernika 1919 roku w Kajpedzie. Ojciec -waciciel ziemski, Herman, matka Emilia von Wersecker. Jakubowski podszed do kontaktu, w pokoju zrobio si jasno. - Starczy - powiedzia do mczyzny. -Jak si masz, Staszku. - Mam nadziej, e nie gniewasz si za t nag wizyt? - Skde! - przecign si. - Przyzwyczaiem si. Nie rozpieszczaj mnie tutaj. - Musisz zapomnie, e kiedykolwiek bye Stanisawem Moczulskim. To powiedzia dotychczas milczcy mczyzna, ktry wszed z Jakubowskim. Z zawodu by psychologiem, a od trzech miesicy, to znaczy od chwili wybuchu wojny niemiecko-radzieckiej, dowdc, a waciwie zastpc dowdcy do spraw szkolenia tej przedziwnej uczelni usytuowanej w pobliu Krywania. Uczelnia bya waciwie maym miasteczkiem i kto, kto znalazby si tu, na przykad zrzucony ze spadochronem, mgby pomyle, e jest w sercu Niemiec. Na biaych, krytych czerwon dachwk domach widniay niemieckie nazwy ulic (nie brakowao, oczywicie, Hermann Goe-ringstrasse i Adolf Hitlerplatz), niemieckie szyldy; w kiosku koo piwiarni mona byo kupi codziennie wiee niemieckie gazety, spnione zaledwie o trzy -cztery dni, ktre sprowadzano specjalnie via Sztokholm. W piwiarni podaway adne dziewczyny w bawarskich strojach ludowych, a na cynowych blatach dugich stow pienio si w fajansowych kuflach prawdziwe monachijskie piwo. Wszyscy, ktrzy tu mieszkali, ktrzy przez kilka godzin dziennie wysuchiwali wykadw, prowadzonych oczywicie po niemiecku, studiowali niemieckie regulaminy wojskowe, przepisy celne i ordynacj pocztow, nigdy nie wiadomo, co si komu moe przyda ktrych budzono w nocy i dano od nich wyjanie, wiecc w oczy latark, ktrych uczono skrada si bezszelestnie i zabija uderzeniem pici - wszyscy ci ludzie nienawidzili wroga, ktry chciaby rzuci na kolana ich ojczyzn, i szkoleni byli w tym celu, aby szkodzi mu najdotkliwiej na tyach frontu. Oczywicie nie wszyscy na stae przybior posta Niemca, nie kademu dane jest, by mg wcieli si, jak Staszek, w posta innego czowieka. -Jak on si czuje? - zapyta Staszek. - Gada. I pewnie zachodzi w gow, czego od niego chcemy. Poka szyj, zablinio si ju? Staszek pochyli gow, tamten obejrza prawie niewidoczn blizn poniej prawego ucha, dotkn jej nawet palcem. Z t blizn bya caa historia. Trzech najlepszych moskiewskich

chirurgw pracowao nad tym, aby stworzy na szyi Staszka lad, jaki ma Hans Kloss po nieszczliwym upadku z konia w dziecistwie. - W porzdku - skonstatowa Jakubowski. - Na oko nie rni si nic od tamtej. Jak z twoim strzelaniem? - Chcecie zobaczy? - wyrczy go w odpowiedzi zastpca komendanta szkoy. - Teraz, w nocy? - zdziwi si Jakubowski. - Mamy strzelnic przygotowan do wicze nocnych. Wyszli na dziedziniec; za strumykiem, nad ktrym rozpito romantyczny mostek westchnie, bya strzelnica, otoczona dwoma wysokimi waami ziemi. Dniao wanie. - Zapali ci wiato, Kloss? - zapyta zastpca komendanta. - Sprbuj tak - odpar Staszek. Bardzo chcia, eby prba wypada pomylnie. Nie spodziewa si, e strzelanie z pistoletu bdzie mu sprawiao tyle trudnoci. Co prawda ostatnio instruktor strzelectwa, w cywilu aktor cyrkowy, popisujcy si na arenie wanie celnoci strzaw, by z niego zadowolony. Nie chodzio, oczywicie, o zwyke strzay do tarczy, ustawionej nieruchomo na wprost strzelajcego. Ten fragment strzelnicy mia ksztat pkola, wok ktrego, w odstpach kilkudziesiciocen-tymetrowych, ustawiono tarcze. Pod kad byo czerwone wiateko, ktre zapalao si na moment i gaso. Zapalay si kolejno, ale bynajmniej nie wedug porzdku, czasem pierwsza z lewej, niekiedy ta, niemal na skraju widzenia prawego oka, czasem ktra z kilkunastu rodkowych. Sztuka polegaa na trafieniu w tarcz, na ktrej zapalio si wiateko, a wiateek w cigu minuty byskao dziewi, tyle, ile nabj w w pistolecie. Zastpca komendanta wszed do budki, gdzie znajdowaa si tablica do sterowania wiatami. Bysno wiato z prawej, strzeli i niemal instynktownie odwrci si na picie strzelajc w wieccy punkcik z lewej, potem, prawie nie celujc, w trzy kolejne, bliej rodka. I znw dwa z lewej. Kiedy myla, e to koniec, bysno rodkowe i w tym samym momencie nacisn spust. Podeszli do tarcz. Tylko trzy dziesitki, kilka na granicy sidemki i semki, i jedna, wstyd si przyzna, pitka. - Nie martwcie si, Kloss - poczu na ramieniu dotknicie rki zastpcy komendanta. Zrobiem ci ma niespodziank, ta prba trwaa tylko p minuty, a i tak miaby dziewi trupw. Wypijecie u mnie herbat - zwrci si do Jakubowskiego - i jedcie z Bogiem. - Tak - powiedzia Jakubowski. - Za godzin musimy by na lotnisku. Czekaj tam na nas. Przez par dni -zwrci si do Klossa - bdziesz si jeszcze przyglda swemu sobowtrowi. Porozmawiamy o rodzinie... Nauczye si tego, co ci przysaem? - Tak - umiechn si Staszek. - Ciotka Hilda, siostra mojej matki, ma trzy crki; najadniejsza ma na imi Edyta i kochaem si w niej na zabj, kiedy miaem pitnacie lat. Chce pan, ebym powiedzia co o stryju Helmucie? A moe wyliczy wszystkie choroby, na jakie cierpiaa ciocia Hilda? Najwaniejsz z nich jest chroniczny reumatyzm... - eby wiedzia, jakie to wane - powiedzia Jakubowski. - Rola, jak ci wyznaczylimy, nie ma chyba precedensu. Ja przynajmniej o niczym takim nie syszaem. -Uwanie popatrzy na Staszka. Ostrzyony krcej, wyglda jak kopia tamtego. Jak orygina, poprawi si w myli. - A potem? - zapyta Staszek. Jakubowski nie odpowiedzia. Ruszy przodem. Myla wanie, jak zachowa si ten chopak, kiedy go pol tam, gdzie nie bdzie komendanta, ktry udaje nocne przesuchanie, nie bdzie imitacji niemieckiej piwiarni ani japoskiego instruktora dudo, gdzie nie bdzie Jakubowskiego ani nikogo, kto mgby temu dwudziestoparoletniemu chopcu suy pomoc albo rad, gdzie znajdzie si sam, otoczony zewszd wrogami, gdzie sekunda opnienia reakcji moe zdecydowa o powodzeniu misji lub o zgubie tego chopca. Czy nie pomyli si, darzc go takim zaufaniem? Czy nie popeni bdu? Od tej chwili ich los bdzie z sob sprzony. Gdyby chopak zdradzi... Nie, to niemoliwe. Jakubowski nie mg si pomyli. Rcz za niego gow - powiedzia wtedy Rumiancewowi, a potem powtrzy to w Moskwie,

10

gdzie przedstawiali swj wariacki, jak to okreli jeden z generaw sztabu generalnego, plan. Zatrzyma si, pozwoli si dogoni Staszkowi. - Hansa Klossa nie zainteresuje pewnie to, co teraz powiem, ale pozwol ci jeszcze przez chwil, po raz ostatni przed akcj by Stanisawem Moczulskim i nacieszy si: w Londynie zakoczyy si rozmowy ambasadora ZSRR Majskiego z premierem Sikorskim. Nawizalimy stosunki dyplomatyczne, powstanie u nas polska armia, a Sikorski odwiedzi Stalina. - Pamita pan o swojej obietnicy? - Tak - powiedzia Jakubowski - ale moe si nie rozstaniemy. - Obieca Staszkowi, e w momencie powstania polskiej siy zbrojnej przekae Hansa Klossa do dyspozycji polskiego dowdztwa. - Nie rozumiem - zdziwi si Staszek. -Jeli powstanie armia, bdzie potrzebowa dowiadczonych oficerw. Jeli moje dowdztwo pozwoli... W trzy dni pniej egnali si w maym miasteczku biaoruskim. Sycha byo odgosy artyleryjskiej kanonady. Kurtka tamtego uwieraa Staszka nieco pod pachami, by odrobin szerszy w barach. Wtedy wrci do rozmowy przerwanej pitnacie kilometrw pod Krywaniem. - Bardzo bym chcia - powiedzia Staszek - eby wreszcie zobaczy Warszaw. - Ja te bym chcia - powiedzia Jakubowski. Ucaowali si z dubeltwki, po polsku. Suchaj J-23, nie piesz si, nie dziaaj nerwowo. Znasz punkty kontaktowe, w razie potrzeby my ci znajdziemy. Pamitaj, mc pochopnie. Nawet, gdyby mia zacz pracowa kilka tygodni pniej. Chc, eby udao ci si, eby wytrzyma chocia p roku. Przez ten czas co si zmieni na froncie, musi si zmieni! - prawie krzykn, bo zaguszaa go narastajca kanonada artyleryjska. - A moe duej? - powiedzia Staszek. - Chciabym chocia rok. Wiesz, ile przez ten czas mgbym im zaszkodzi. .. - Od wczorajszej poegnalnej kolacji mwili sobie po imieniu. - Nie wolno ci by marzycielem - powiedzia Jakubowski. Spojrza na zegarek. - Czas ju na mnie. Najpniej o pnocy nasi opuszcz to miasteczko. Od tej chwili jeste zdany tylko na siebie. - Zatrzasn za sob drzwi samochodu. Odkrci szyb i krzykn, gdy samochd rusza: - Chc, eby to ty mi pokaza Warszaw! Zosta sam. I w tym momencie z ca jasnoci uwiadomi sobie to, co Jakubowski powtarza mu wielokrotnie. Od tej chwili bdzie ju zawsze sam. 4 Przypomnia sobie tamt rozmow sprzed blisko dziesiciu miesicy, kiedy szed gwn ulic miasteczka w stron komendantury. Moe dlatego, e to miasteczko tak bardzo byo podobne do tamtego na Biaorusi, gdzie po raz ostatni widzia si z Jakubowskim. Te same niskie, pobielone chaupy, spord ktrych gdzieniegdzie wyrasta dwu-, trzypitrowy dom, kocie by na jezdni i mydliny leniwie pynce rynsztokiem. Odsalutowa niedbale przechodzcemu onierzowi, ktry na widok tego wymuskanego, prosto spod igy oficerka porzdnie obcign bluz. - Hans! - zawoa kto za nim. Obejrza si, Marta Becher zbiegaa po stopniach najwyszego w tym miasteczku budynku, w ktrym mieci si zapewne tutejszy sowiet" albo komitet partyjny, a teraz zainstalowano niemiecki szpital przyfrontowy. Z przyjemnoci zauway raz jeszcze, e Marta ma bardzo zgrabne nogi, ktrym wcale nie szkodz, powiedziaby nawet, e dodaj swoistego wdziku, polowe, zbyt na ni szerokie saperki. Pocaowa j w chodny policzek.

11

- Dzie dobry, Marta, ciesz si, e ci widz. Zobaczymy si wieczorem, prawda? Bd w kasynie. - Chtnie, Hans - powiedziaa - ale wolaabym, eby po mnie wstpi. - Wiesz, e robi to zawsze z przyjemnoci. Jeli tylko znajd chwil czasu... - Znajdziesz na pewno - przerwaa mu. - Musz ju biec. Znowu przywieli kilku z odmroonymi twarzami. Zastanowi si, gdy biega z powrotem w stron wysokiego, nie otynkowanego bydynku, czy znajdzie czas, by po ni wstpi. Najpierw sztab, potem, jeli co ciekawego uda mu si dowiedzie, wstpi do krawca Worobina, aby mu przyszy guzik, ktry mu si wanie oderwie. Przez ten czas, kiedy krawiec bdzie przyszywa guzik, w pokoiku za sklepem przekae, co trzeba, Jackowi albo Irce, ktrych zadaniem bdzie przekazanie jego informacji dalej. Wanie, przypomnia sobie, trzeba si zorientowa, czy radiopeleng nie wpad na lad radiostacji. W razie czego zmieni miejsce nadawania. Do tej pory mieli szczcie. Od ponad dwch miesicy radiostacja przekazuje jego meldunki i, jak zdoa si zorientowa, Niemcy nie mog wpa na jej lad. W ogle, pomyla, urodziem si chyba w czepku, wszystko idzie nadspodziewanie atwo; myla, e dugo bdzie sprawdzany, zanim powierz mu robot. Stao si jednak inaczej. Opowie modego Niemca z Litwy, Hansa Klossa, ktry figurowa w rejestrach zagranicznych agentw Abwehry, nie wzbudzia niczyich podejrze. Sposb, w jaki Hans Kloss wydosta si z ap bolszewikw, by take cakiem wiarogodny, a konfrontacja z majorem Hubertusem, ktry kilkakrotnie widzia Hansa Klossa w Kajpedzie, a potem w Wilnie ju po wkroczeniu Rdsjan, take wypada pomylnie. Nieraz w duchu bogosawi Jakubowskiego, ktry kaza mu z fotografii rozpoznawa rnych ludzi, ktry zmusi go, by nauczy si na pami twarzy wszystkich ludzi, z ktrymi styka si prawdziwy Hans Kloss, a ktrych zdjcia udao si radzieckiemu wywiadowi zdoby. Waciwie nie mam si z czego cieszy, pomyla; zacz si na co przydawa Jakubowskiemu dopiero dwa miesice temu, przedtem, jako elew oficerskiej szkoy Abwehry, gdzie skierowano go ze wzgldu na znajomo jzykw rosyjskiego i polskiego, i rozeznanie w problematyce radzieckiej, mg by obserwowany. Zreszt jakie cenne dla wywiadu informacje mg zdoby uczestnik przyspieszonego kursu szkolenia oficerw Abwehry. Skierowano go na ten przyspieszony kurs, poniewa Hans Kloss skoczy tajn niemieck podchorwk w Kajpedzie jeszcze za czasw litewskich, a take dlatego, e rosyjski front potrzebowa cigle nowych oficerw. Po szeciu miesicach szkolenia w zwalczaniu nieprzyjacielskich agentur leutnant Kloss skierowany zosta do tego wanie rosyjskiego miasteczka w charakterze oficera Abwehry przy sztabie dywizji. W pi dni pniej, gdy przechodzi koo spalonej bnicy, moda kobieta w filcowych butach wymienia haso. Odpowiedzia jej, zaskoczony szybkoci, z jak wywiad go odnalaz, i otrzyma polecenie zgoszenia si do krawca Worobina. Przyszed z pierwszym meldunkiem - bdzie go zawsze pamita. Dotyczy liczby rannych i zabitych w niedawno stoczonej bitwie. Informacji dostarczya mu Marta, ktr wanie pozna i ktra nie moga si z nim spotka z powodu nawau pracy w szpitalu. Doktor Marty Becher zazdroszcz Klossowi wszyscy oficerowie dywizji. Kloss sam by zaskoczony, jak atwo dziewczyna przylgna do niego. Pierwsz informacj w kadym razie jej zawdzicza rozgrzeszy si przed sob. Wszed do budynku szkoy, gdzie mieci si sztab dywizji, zameldowa si swemu dowdcy dywizji pancernej, pukownikowi Helmuthowi von Zanger. - Jak zwykle punktualny co do sekundy - powiedzia z uznaniem pukownik. - To wielka zaleta u modego oficera - zwrci si do grubego szefa sztabu, ktry kreli na rozoonej przed sob mapie jakie strzaki, uywajc na przemian raz czerwonego, raz niebieskiego owka. Tamten pokiwa gow bezmylnie, a sturmfuehrer Stedtke, ktrego czarny mundur SD odcina si od zgniej zielem innych mundurw oficerskich, umiechn si ironicznie.

12

- Poniewa jestemy w komplecie - powiedzia von Zanger - moemy zaczyna. Siadajcie, panowie. - Rozpostar przed nimi map, usunie podsunit przez tustego szefa sztabu. Dziewiciu oficerw pochylio si nad ni. - Nasze uderzenie - pukownik powid trzcink po linii skrelonej przez szefa sztabu skierujemy tu, rejon wsi Kamieniuszki. Rozpoznanie wykazao, ze w tym miejscu moemy si spodziewa najsabszej obrony. Zadanie jest nastpujce: uderzy wszystkimi siami dywizji i przerwa bolszewickie umocnienia na niewielkim odcinku. Zagon pancerny musi si wedrze dwadziecia, dwadziecia pi kilometrw w gb obrony nieprzyjaciela i oprze si o miasteczko Szepielnikowo. Tam dokonuje manewru, zmienia kierunek marszu pod ktem prostym, skrcajc na pnoc. Po dalszych pitnastu, dwudziestu kilometrach nastpuje spotkanie z 33 dywizj pancern. W ten sposb w cigu omiu do dziesiciu godzin przerywamy front bolszewicki na odcinku mniej wicej czterdziestu kilometrw. Korzystajc z dezorganizacji przeciwnika, podcigamy zaopatrzenie. W tym czasie drugi rzut niszczy si yw nieprzyjaciela, przeczesujc teren workowatego zagbienia. Oczywicie warunkiem powodzenia przedsiwzicia jest cakowite zaskoczenie. Pamitajcie, panowie, e mamy rok czterdziesty drugi, e to nie lato zeszego roku. Bolszewicy zdoali si ju nieco otrzsn i usiuj zmontowa obron na linii rzeki Kamienica. Tylko niespodziewane, zmasowane uderzenie pozwoli nam wypeni postawione przez dowdztwo korpusu zadanie. Czy wszystko jasne? Czy ktry z panw oficerw ma jakie pytania? - Pukownik zdj okulary, przeciera je skrawkiem irchy, bdzc po ich twarzach mtnym wzrokiem krtkowidza. Oczywicie leutnant Kloss miaby pytanie do pukownika von Zanger, ale wanie on nie moe o nic zapyta. Dobrze byoby zna dokadny termin uderzenia, ale i tak informacja ma due znaczenie. Na szczcie dowdca trzeciego puku wyrcza Klossa, zadajc to pytanie. Idzie mu o termin planowanego uderzenia. Rzecz w tym, e znaczna cz dzia pancernych jego puku poddawana jest okresowemu przegldowi, ktry bdzie mona zakoczy najwczeniej jutro. - Zdy pan - uspokoi go szef sztabu. - Termin jest sidmego, to znaczy pojutrze, godzina 4.30 rano. Oczywicie dowdcy poszczeglnych odcinkw otrzymaj zalakowane koperty, ktre bd mogli otworzy dopiero po pnocy. Przegrupowanie musi nastpi w cigu trzech - czterech godzin przed witem, aby zaskoczenie byo kompletne. - Nie ma adnych pyta? - wczy si pukownik. -Wic to wszystko, jeli idzie o sprawy operacyjne. A teraz sturmfuehrer Stedtke poinformuje panw o krokach podjtych w celu zapewnienia bezpieczestwa na tyach. - Dzi wydaem - Stedtke powoli wstaje z krzesa -rozporzdzenie dotyczce obowizku zgaszania si modziey w celu wyjazdu na roboty do Niemiec. Termin natychmiastowy. Oczywicie nie licz, e zjawi si zbyt wielu chtnych, wic od jutra sprbujemy ochotnikw poszuka. Znajdziemy ich, choby poukrywali si w mysich dziurach... Pukownik von Zanger ziewn, dyskretnie zasaniajc sobie usta doni. Przez chwil Kloss spotka si z nim wzrokiem. Pukownik by znudzony, najwyraniej znudzony gadanin Stedtkego. 5 Kloss lea wygodnie rozcignity na kanapie pod makatk z frdzlami i myla, jak niewiele trzeba, by ten zwyky, biurowy pokj uczyni drobnomieszczaskim gniazdkiem w najlepszym bawarskim stylu. Ta koszmarna makatka, nie wiadomo skd wycignita etaerka na cienkich nkach z jedn jedyn ksik Mein Kampf ", bo drug ksik, Vademecum lekarza frontowego", przed chwil przeglda, a teraz podoy j pod gow. Na najwyszej peczce etaerki siedem porcelanowych soni, najmniejszy by wielkoci palca, a najwikszego Kloss nie mgby zmieci w doni. Czy Marta wozi to wszystko ze sob?

13

Przerzucaj j przeciei nieustannie, dzieli los oficerw frontowych, a dwiganie tego szkaradziestwa jest przecie nonsensem. Spojrza na staromodny aparat telefoniczny z korbk, zawieszony na cianie, zdziwi si, dlaczego jeszcze nie dzwoni, zostawi przecie numer Marty Becher dyurnemu podoficerowi sztabu. Przyszed tutaj, chocia domyla si, e Marty nie zastanie. Po ostatniej nocy Marta jeszcze nie wrcia do domu. Przechodzc obok nie otynkowanego gmachu, zamienionego na szpital przyfrontowy, widzia stale nadjedajce ciarwki, z ktrych wyadowywano sztywnych i nieruchomych jak bele materiau onierzy Wehrmachtu. Wiedzia wic, e Marta nieprdko si zjawi, on sam przecie meldunkiem o planowanym uderzeniu dostarczy jej roboty. Ale postanowi skorzysta z klucza, ktrego zazdrocili mu wszyscy oficerowie stacjonujcy w tym miasteczku. Chcia by chwil sam, wycign si na jej brzydkiej, acz wygodnej kanapie i przemyle ostatnie wydarzenia. Mogo by na przykad tak - Kloss umiechn si do obrazu, ktry wyrs mu przed oczyma. - Tusty szef sztabu siedzi w bunkrze na przednim skraju niemieckich pozycji. Nie mona mu odmwi odwagi, nie naley do sztabowcw starajcych si z dala obserwowa przebieg zaplanowanych przez siebie operacji. Wtacza swe due cielsko w miejsca najgortsze, a mimo to zawsze ma piekielne szczcie. Od pocztku wojny nawet go nie drasno. Wic siedzi w tym wysunitym do przodu bunkrze, mitosi w zbach zgase cygaro, nadsuchuje chrzstu gsienic czogw zajmujcych pozycje wyjciowe, suncych powoli, bez wiate, kierowanych jedynie kolorowymi byskami latarek elektrycznych. Szef sztabu wpatruje si w polowy telefon; za chwile powinien otrzyma meldunki o ukoczonej koncentracji. Prawdopodobnie o 3.55 (Kloss usn tej nocy dopiero o wicie i podobnie jak szef sztabu wpatrywa si w wolno biegnc wskazwk sekundnika), wic prawdopodobnie o 3.55 zadzwoni wreszcie ten telefon i szef sztabu dowiedzia si o penej gotowoci i o tym, e nie zauwaono adnego ruchu po stronie nieprzyjaciela. By moe nie zakoczy nawet tej rozmowy, zaguszya j kanonada, na pewno zapieni si, zacz krzycze w suchawk, e kae rozstrzela tego idiot, ktry rozpocz ogie za wczenie, ale przerwa, bo poinformowano go, e to wanie Iwan rozpocz natarcie, e to salwy radzieckich czogw i dzia rozbijaj w puch skoncentrowane oddziay pancerne, zaskoczone i przeraone. Czy tak wanie byo? Tego si nigdy Kloss nie dowie. Gruby szef sztabu ju nigdy nie pjdzie na przedni skraj obrony. O jego mierci Kloss dowiedzia si rano. Jedno jest pewne: niespodziewane radzieckie uderzenie cakowicie zdezorientowao Niemcw, kilkanacie kilometrw terenu przeszo we wadanie Rosjan, a najwaniejsze, e plan opracowany gdzie wyej, w sztabie korpusu lub armii, nakazujcy dywizji pancernej von Zangera przerwanie frontu, wzi w eb, e 33 dywizja, ktra kilkadziesit kilometrw na pnoc ruszya do natarcia, by poczywszy si z dywizj von Zangera stworzy kocio, sama znalaza si w okreniu. Sprawa rozejdzie si szeroko, onierze dugo pamitaj takie niespodzianki, trzeba sporo czasu, aby uzupeni straty, poprawi morale wojska. Oczywicie bdzie ledztwo, szukanie winnych, ale kt moe podejrzewa Hansa Klossa o to, e to wanie on przekaza dat i miejsce uderzenia, tym bardziej e wanie Hans Kloss bdzie jednym z tych, do ktrych naley prowadzenie ledztwa w tej sprawie. Dlatego zostawi numer telefonu, bo wie, e nie minie go rozmowa z von Zangerem, e bdzie si musia gsto tumaczy, zwala win na sztab korpusu albo armii, gdzie mg nastpi przeciek informacji, bo przecie pan pukownik nie przypuszcza, e ktry z jego oficerw mg okaza si zdrajc... - Nie zdrajc, zdrad wykluczam - powiedzia von Zanger w dwie godziny pniej. Stali przed nim wypreni, obaj ze Stedtkem. Kloss zaskoczony by opanowaniem i spokojem von Zangera. Spodziewa si wybuchu furii, bicia pici w st, ale von Zanger by jak zwykle chodny, spokojny, nieco znudzony. - Zdrad wykluczam powtrzy ale nie wykluczam gadulstwa.

14

- Wybaczy pan, pukowniku - Stedtke skorzysta z chwili ciszy - ja nie mog wykluczy zdrady. Pukownik zdj okulary, przetar szka skrawkiem irchy, zamruga powiekami. - Zostawiam panu woln rk, sturmfuehrer, w poszukiwaniu zdrajcy. Pozwoli pan jednak, e pozostan przy swoim zdaniu, dopki nie otrzymam dowodw, e wrd moich oficerw znalaz si czowiek, ktry sprzeda nieprzyjacielowi tak wan informacj. W kadym razie ta sprawa jest plam na honorze naszej dywizji. Zmy moemy j tylko w walce, tylko pomylnym rezultatem nastpnej operacji. Ale musz mie gwarancj, e taki wypadek si nie powtrzy. W kasynie oficerskim pracuj Rosjanki, prawda? A moe ktry z panw oficerw dopuszcza si skrzywi si z niesmakiem jakich poufaoci w stosunku do tych cudzoziemskich kobiet. Jedno sowo wygadane po pijanemu wystarczyo. Poczwszy od dzi w kasynie mog by zatrudniane wycznie Niemki i volksdeutschki. Bolszewicka agentura musi dziaa w pobliu - zaoy okulary i przyjrza si uwanie im obu. - Wiemy o tym, panie pukowniku. Wiemy nawet, e w miecie dziaa radiostacja. W miecie albo w najbliszej okolicy. Nasz nasuch zdoa przechwyci meldunek nadany w pi godzin, zwracam na to pask uwag, w pi godzin po naradzie u pana pukownika. Nie zdoalimy jej jeszcze rozszyfrowa, ale to kwestia czasu. Niestety, nie nadeszy jeszcze obiecane auta radiopelengacyjne. Bez nich tylko przypadek moe sprawi, e trafimy na lad radiostacji. Oczywicie staram si pomc przypadkowi. Od rana moi ludzie przetrzsaj dom po domu. Staramy si ich wyposzy, ruszy z miejsca, wtedy atwiej bdzie zapa. - Prosz mi meldowa o wszystkim. Oczywicie nie moemy wykluczy moliwoci, o ktrej wspomnia leut-nant Kloss, e przeciek informacji mg nastpi wyej, ale zacz trzeba od swojego podwrka. Pan, poruczniku zwrci si do Klossa jest modym oficerem o niewielkim dowiadczeniu, nie ma pan za sob ani kampanii polskiej, ani francuskiej. Myl, e w tej sprawie powinien pan podlega sturmfuehrerowi Stedtke, ktry jest dowiadczonym oficerem. - Rozkaz - powiedzia Kloss. - Myl, e mog si wiele nauczy od sturmfuehrera Stedtke. -Dostrzeg grymas Stedtkego i zy by na siebie, e nie potrafi rozgry, czy to umiech zadowolenia, wywoany poechtan ambicj, czy ironia. Ledwo wyszed z budynku sztabu, mg si naocznie przekona, e Stedtke nie kama. Jego ludzie rzeczywicie nie prnowali. Z niskiego, bielonego wapnem domu wyprowadzali wanie trzech mczyzn i dwie kobiety z rkami zaoonymi na kark. Pomyla, e jedyn rzecz, jak mog zrobi ukryci w pokoiku za sklepem krawca Worobina Jacek i Irena, to schowa gdzie gboko radiostacj i siedzie na miejscu. Przy przetrzsaniu niemal wszystkich domw nie bdzie czasu na szczegow rewizj. Skrci wprawo. Tu te ludzie Stedtkego pracowali do spki z andarmami. Zatrzymywali przechodniw, obmacywali ich starannie, legitymowali, zagldali do toreb i siatek. Jaka kobiecina paczc czogaa si po ziemi i zbieraa porozrzucane kartofle, ktre wysypa jej z torby chudy, krostowaty andarm, kilkunastu mczyzn stao ju z podniesionymi rkami, z twarzami zwrconymi w stron muru. Byli to tylko modzi mczyni, zauway i pomyla, e bd zapewne ochotnikami" do pracy w niemieckich fabrykach. Przypomnia sobie swoj stoczni, obz pod Krlewcem i Pierre'a, ktrego nigdy ju wicej nie zobaczy. Jake chtnie by teraz z nim pogada, podzikowa za edukacj. Ale nie wie nawet, czy tamtemu udaa si ucieczka. Nie wiadomo, czy przespanie umwionej stacji nie byo tym szczliwym trafem, ktry pozwoli mu wtedy umkn. Postanowi jednak wpa do Worobina. Jednym szarpniciem urwa guzik u paszcza, eby mie pretekst do tej wizyty, skrci w poprzeczn ulic i dostrzeg Irk uginajc si pod ciarem walizy. Zdrtwia. Sza pewnie, nie wiedzc, e za chwil trafi na apank. Dobieg do niej, gdy od rogu dzielio j ledwie par krokw. Chwyci pod rami, wzi walizk z jej

15

rk, spojrzeniem rozkaza, by milczaa. Zreszt po chwili zrozumiaa wszystko. Pod murem stao ju o kilka osb wicej. Wrd nich mode dziewczyny. A stara kobieta cigle zbieraa porozrzucane ziemniaki, plczc si midzy dugimi butami andarmw i SS-manw. Dopiero gdy minli niebezpieczny punkt, zapyta patrzc w przestrze: - Dlaczego bez rozkazu? - Zaczli pldrowa nasz ulic - powiedziaa. -Jacek wzi szyfry i poszed ogrodami. Uwaalimy, e tak bdzie lepiej. Kobiecie atwiej si przemkn. Oni szukaj ludzi na roboty do Niemiec. - Nie tylko - mrukn Kloss. - Oczycilicie lokal? - Tak. Zosta rozadowany akumulator. Worobin mia go dobrze schowa. Oni oboje s starzy, powinni im da spokj. Z wyciem klaksonu mina ich pciarwka z wielkim czerwonym krzyem, wanie wtedy, gdy skrcali w bram na wp zrujnowanego domu. W okienku na strychu bielia si firanka. Dostrzegli to oboje. - Jacek dotar szczliwie. Bogu dziki, wszystko w porzdku - powiedziaa dziewczyna. To dobra melina. Za szaf jest przejcie na strych ssiedniego domu, a stamtd piwnicami a do rzeki. Dopki nie skoczy si ten bajzel, bdziemy tu siedzie. - Dla mnie kiepski - powiedzia Kloss. - Tu nie ma adnego krawca, do ktrego mgbym przyj w sprawie przyszycia guzika albo zreperowania paszcza. Na razie nic ciekawego, nadajcie tylko, e operacja si udaa. Okoo trzystu zabitych, ponad tysic rannych, duo uszkodzonego sprztu. Nadawa moecie miao, jeszcze nie maj radiopelengu. Wpadn, gdy bd mia co ciekawego. Kiwn dziewczynie doni na poegnanie, spostrzeg, e zdenerwowanie go opucio. By spokojny o los radiostacji. Nie mg wiedzie, e w mijajcej go pciarwce Czerwonego Krzya siedziaa obok szofera doktor Marta Becher, e dostrzega go akurat w momencie, gdy skrcajc w stron opuszczonego domu mwi co do swej towarzyszki, pochylajc si ku jej twarzy. 6 Pukownik podnis gow znad rozoonych papierw, zapali cienkiego papierosa, podsun paczk Stedtkemu. - Co mi pan przynosi, panie sturmfuehrer? - Chciaem panu zameldowa, pukowniku, e akcja specjalna dobiega koca. Trzystu szedziesiciu robotnikw mog ju teraz odesa do Rzeszy. - Czu dymem. Podobno pascy ludzie spalili par ulic? - Sam pan pukownik wie, e gdzie drwa rbi... - Szczerze mwic, nie jestem przekonany, e to najlepsza metoda pozyskania sobie miejscowej ludnoci i uspokojenia zaplecza. Ma pan trzystu szedziesiciu modych ludzi, drugie tyle zapewne wymkno si. Pjd do lasu, wzmocni partyzantw. - Mam wyrane instrukcje - Stedtke skrzywi si z politowaniem. - Reichsfuehrer Himmler i najwysze czynniki w pastwie... - Wiem, wiem - uci pukownik - nie musi mnie pan informowa. - Pewno siebie tego niskiego funkcjonariusza aparatu bezpieczestwa dziaaa mu na nerwy. Nie cierpia Stedtkego, cho potrafi to ukry starannie. - Co z nasz spraw? -Mj zwierzchnik, sturmbannFuehrer Mueller ze sztabu armii twierdzi, e przeciek informacji mg nastpi jedynie u nas. - Szkoda - powiedzia pukownik. - Tym bardziej musicie si stara z Klossem, by znale tego gadu.

16

- Pan pukownik cigle mwi o gadule, tak jakby przypuszcza pan, e to tylko gupota albo nieostrono. - Powiedziaem ju panu - pukownik by rozdraniony - e nie mog podejrzewa adnego z moich oficerw. - Jest pan w szczliwszym pooeniu ode mnie, ja musz podejrzewa wszystkich. - Wic i mnie? - SturmbannFuehrer Mueller kaza mi pana pukownika wykluczy z krgu podejrzanych. - Co? - powiedzia cicho. Powoli wsta z krzesa, drc rk zdj okulary. - Pan mia zasiga opinii? Pan si zapomnia, sturmfuehrer. Ja jestem dowdc tej dywizji, przynajmniej na razie. - Przepraszam, panie pukowniku - powiedzia Stedtke, ale w jego gosie nie byo skruchy. - Pan sam wspomnia o sobie, inaczej bym si nie omieli... - Do - uci pukownik. - Chc mie konkretne wyniki, a nie jakie mtne przypuszczenia. - S dwa sposoby - powiedzia Stedtke. - Podczas przetrzsania domw na Zarzeczu moi ludzie znaleli rozadowany akumulator u jakiego starego krawca. Chopak, ktry na to wpad, by nie w ciemi bity, nie da nic po sobie pozna, dla formalnoci wytrzsn troch pierza z pocieli, ale zostawi staruchw w spokoju. Mamy ten dom pod obserwacj - albo krawiec zaniesie akumulator wacicielom, albo kto si po niego zgosi. Akumulator by niedawno uywany. To jest jedyna droga dotarcia do agentury. Prawdopodobnie ta ich radiostacja, ktrej poszukujemy, nadaa informacj udaremniajc nasz ofensyw. Wyciniemy z nich, skd mieli t informacj. Ale chciabym prosi pana pukownika o pomoc, bo tamta sprawa moe potrwa duej. Chciabym mianowicie, eby pan pukownik zorganizowa w najbliszych dniach - jeli to moliwe moe nawet dzisiaj - narad w tym samym skadzie, co wwczas. - Nie bdzie kompletu - powiedzia pukownik i pomyla o swoim grubym szefie sztabu. Jeszcze mu nie przysano nastpcy. Nie lubi wok siebie nowych twarzy. - Szefa sztabu take wykluczyem. Ale jeli zdrajca jest wrd pozostaych, a na naradzie padn jakie dane dotyczce nastpnego uderzenia, radiostacja zacznie gra. Bd szczliwy, jeli pan pukownik ma racj. Jeli wrd naszych kolegw nie bdzie zdrajcy. -Jestem tego pewien - powiedzia pukownik. -W porzdku, zorganizuj tak narad. Jak si panu pracuje z Klopsem? - Jeli mam by szczery, nie jestem zbyt wysokiego mniemania o oficerach Abwehry. Ale to zdolny chopak i stara si. - Myli si pan powiedzia pukownik. Ja wierz w Abwehr. I bd wierzy dopty, dopki nie udowodni mi pan, e pascy ludzie potrafi robi co jeszcze poza paleniem synagog, rabowaniem sklepw, pldrowaniem domw. - Z nieukrywan przyjemnoci patrzy na ironiczny grymas na ustach Stedtkego. Chcia mu dopiec. Ten ajdak omieli si zasiga informacji o nim, pukowniku Wehrmachtu, synu majora i wnuku generaa. - Heil Hitler- powiedzia Stedtke. Zabrzmiao to jak groba. 7 Marta nie miaa humoru tego wieczora. achna si, gdy uj j za rk. - Co ci jest, kochanie? - zapyta, jak umia najserdeczniej, ale nic nie odpowiedziaa; rozmowa nie kleia im si zupenie. Dopiero gdy wsta tumaczc, e suba nie druba, zapytaa: - Naprawd masz sub? Stedtke mi nic o tym nie mwi. Prawd mwic, nie musia wraca do sztabu. Nie wybiera si take do na wp zrujnowanego domu, w ktrym ukryli si Irena z Jackiem, po prostu inaczej wyobraa sobie

17

ten wieczr i dziwny nastrj Marty nieco go rozstroi. Zaskoczya go informacja, e Marta rozmawiaa o nim ze Stedtkem. Czyby to co znaczyo? - Pytasz Stedtkego o rozkad moich zaj - powiedzia swobodnie. Czy nie prociej zapyta mnie? - By u mnie dzi w szpitalu, rozmawialimy. - Przesuchiwa ci? - Moesz to i tak nazwa. Uwaam, e moim obowizkiem jest udziela wszelkiej pomocy oficerowi suby bezpieczestwa. Pyta, czy nie dostrzegam czego podejrzanego w zachowaniu... - W moim zachowaniu? - nada swemu gosowi ton niemal artobliwy. - Nie tylko. Pyta oglnie, o wszystkich. Dlaczego miaby pyta akurat o ciebie? Czyby z powodu tego przesuchania bya w zym nastroju? - zastanowi si. - A moe Stedtke jednak pyta j o mnie? Oczywicie zobowiza j do milczenia. Czyby Stedtke go o co podejrzewa? - Usiowa wyobrazi sobie, co mogoby naprowadzi Sturmfuehrera SD o wiecznie skrzywionych ustach na trop jego prawdziwej roli. Nie dostrzega niczego. Ale jeli Stedtke wypytywa naprawd o wszystkich? Potwierdzao to podejrzenie Klossa, e zorganizowana ad hoc narada u von Zangera, narada, na ktrej brakowao jedynie szefa sztabu, bya puapk zastawion na ktrego z oficerw. Czy na ktrego, czy na niego? Czy Stedtke szuka po omacku, czy zdoa ju co wywszy? Jedno jest pewne, Kloss nie moe w cigu najbliszych paru dni pj do zrujnowanego domu, gdzie znalaza schronienie radiostacja. - Ale me powiedziaam mu o swoich podejrzeniach - dobieg go gos Marty. - O jakich podejrzeniach? - nie zrozumia. - Wiesz sam, nie udawaj, widziaam ci z ni. Kto to by? - Nie wiem, o kim mwisz - powiedzia, cho wiedzia doskonale. Gdzie go moga widzie z Iren? - myla gorczkowo i zdrtwia z przeraenia, bo przypomnia sobie wanie mijajcy ich samochd Czerwonego Krzya w momencie, gdy skrcali w stron zrujnowanego domu. - Wiesz dobrze! - wybuchna. - Jeli chcesz, ebymy si rozstali, prosz bardzo! Ale nie znios oszukiwania! Co to za dziewczyna? - Rozumiem powiedzia ze miechem, jakby teraz dopiero sobie przypomnia. Mylisz o tej dziewczynie, ktrej pomogem dwiga cik walizk. Pierwszy raz widziaem j na oczy. - Czy kadej napotkanej kobiecie pomagasz nosi walizki? - al mi si zrobio. Ta walizka bya dla niej stanowczo za cika. - Kto to by? - Mwiem ju, nie wiem. Rosjanka, ale zna niemiecki. - Rozmawiae z ni. adna. - Jeste od niej trzy razy adniejsza - przytuli j do siebie. - Suchaj, guptasie - nada swemu gosowi ton dobrotliwy - nie istniej dla mnie adne kobiety poza Mart Becher. - Nie musia udawa szczeroci, to bya prawda. Nie zauway nawet, e Irena jest adna, dopiero teraz to sobie uwiadomi. - O, Hans powiedziaa. Chciaa takiego wyjanienia, chciaa usysze, e jest jedyn kobiet dla Klossa. - Stedtke ci nie lubi - powiedziaa mu w godzin pniej, gdy leeli przytuleni na kanapie pod makatk z frdzlami, podgldani przez portret Fuehrera, zawieszony nad makatk. - A wiesz, dlaczego ci nie lubi? Bo jest zy, e wybraam ciebie, a nie jego. - Zapewne - powiedzia Kloss. Wcale go nie ucieszyo, e Sturmfuehrer Stedtke me darzy go sympati. Chtnie by mu odda Mart, gdyby mg usposobi go do siebie yczliwiej.

18

Wracajc od Marty jeszcze raz myla o przesuchaniu, o wypytywaniu jej przez Stedtkego. W poczeniu z informacj, e Stedtke go me cierpi, me byo to wesoe. Nagle drgn. Zobaczy co, co go przerazio. Ulic, blisko cian domw, sza, rozgldajc si na boki, kobieta w kraciastej chustce. Widzia j par razy - to bya ona Worobina. Ale nie to go przerazio. Kloss zobaczy to, czego ona nie dostrzegaa. Bya ledzona. Facet w nasunitym na oczy kaszkiecie znany by Klossowi z widzenia jako jeden z najzrczniejszych ludzi Stedtkego. Kloss wiedzia, e Irka jest wnuczk Worobinowej. Co ona niesie w tej torbie? Jedzenie dla wnuczki, czy - przypomnia sobie nagle, dostrzegajc wypychajcy torb zarys prostopadocianu - pozostawiony akumulator? Drgn, gdy zapiszczay hamulce tu za nim. Odwrci si. - Marta? - Nie ukrywa zdziwienia. - Przecie miaa nie wychodzi z domu. - Przywieli rannych z jakiej strzelaniny. Siadaj, podrzucimy ci do domu. Zdecydowa si w jednej chwili. Samochodem bdzie szybciej ni Worobinowa i jej anio str. Musi ich ostrzec. Co za lekkomylno dawa tej staruszce adres meliny. -O czym mylisz, Hans? -Jestem picy i zmczony. - Ja te - powiedziaa umiechajc si do wspomnie sprzed godziny. - Zatrzymaj si tutaj - powiedzia do szofera - przejd piechot. - Podrzucimy ci pod dom, jeli jeste zmczony. Najpierw Fritz zawiezie mnie do szpitala, a potem... - Nie, wol si przej. Spojrzaa na niego podejrzliwie. Nie mia czasu pomyle nawet, e par godzin temu zrobia mu scen zazdroci o dziewczyn, ktr prowadzi tymi ulicami. Wyskoczy z wozu, przebieg jezdni, skrci w przecznic. Rozejrza si, ale nie dostrzeg nic podejrzanego. Dom nie by chyba obstawiony. Wolnym krokiem przeszed podwrze, ale na schodach zacz biec. Zastuka w umwiony sposb. Otworzya mu Irena z rozpuszczonymi wosami. Mya wanie gow, urzdzia take przepierk, bo na sznurze suszya si bielizna. Jacek spa przykryty kouchem po gow. Zmywajcie si powiedzia od drzwi. Bud go i uciekajcie. Idzie tutaj Worobinowa. Jest ledzona. Nie ma czasu... Nie skoczy jeszcze, gdy rozlego si ciche pukanie. Kobieta w kraciastej chustce staa w progu. Prawie jednoczenie usyszeli pisk hamulcw zatrzymywanego samochodu. Kloss podszed do okienka, zobaczy wysypujcych si SS-manw, a potem gramolcego si z kabiny Stedtkego. Pozna go nawet z tej wysokoci. Cay czas jechali za ledzon kobiet, czy agent zdy ich zawiadomi? To teraz nie miao znaczenia. Idiotycznie wypchana torba z rysujcym si ksztatem akumulatora lepego naprowadziaby na lad. Ale to teraz take nie miao znaczenia. SS-mani wpadli ju do sieni. Nadjechaa druga ciarwka, tym razem z andarmami. Otaczali dom. Chyba walenie okutych butw o stopnie schodw obudzio Jacka. Zerwa si, ubrany jedynie w kpielwki, chwyci lecego na pododze Bergmana. Drug rk usiowa cign wiszc na porczy ka koszul. Zrozumia, co si wici. Take Irka, mocujca si z drzwiami szafy, wszystko ju wiedziaa. Tylko babcia Worobinowa, wyjmujc z torby przykryty ziemniakami w nieszczsny akumulator, zdawaa si niczego nie pojmowa. - Spal szyfry - powiedzia Kloss. Nie wiadomo dlaczego przypomniao mu si poegnanie z Jakubowskim. Kto inny bdzie ci musia pokaza Warszaw - pomyla. - Spal szyfry powtrzy goniej - my sprbujemy ich zatrzyma. Jacek uchyli drzwi, odbezpieczy granat i cisn w stron narastajcego omotu krokw. Toczy si wolno, te trzy sekundy trway bardzo dugo. Gdy wreszcie rozleg si wybuch, od impetu poleciay drzwi. Rwnoczenie z Jackiem Kloss puci seri wprost w te wybite drzwi. Ktem oka dostrzeg, e babcia Worobinowa z kartoflem w doni pochylia si w jakiej

19

nienaturalnej pozycji. Poczu za sob swd dymu, pomya, e Irena pewnie pali szyfry. Dopiero po chwili uwiadomi sobie, e dym idzie od schodw. Chc nas wykurzy dymem - pomyla - ale przedtem paru wykoczymy. Zabi ich jak najwicej - to jedyne co im pozostao, Jackowi i jemu. Nie - tylko jemu. Jacek ju od paru chwil lea nieruchomo. W tych kpielwkach wyglda jak na play, jakby chcia sobie opali plecy. 8 Stedtke nawet nie usiowa ukry triumfu. Pooy na biurku pukownika teczk z napisem Hans Kloss". -Jak to byo? Stedtke przysun sobie krzeso, usiad bez pytania. Pukownik nie zareagowa. Podsun mu szkatuk z papierosami o dugich ustnikach. - Ten dom by obstawiony. Mj czowiek za ni szed. Napotkanemu andarmowi kaza mnie zawiadomi. To wszystko. - Nie o to pytaem. Nie interesuje mnie policyjna robota. - Wiem. Pana pukownika interesuje ten wzorowy, zawsze punktualny oficer. Pukownik milcza. Stedtke umiechn si jak zwykle ironicznie. Nie powie przecie temu plepemu ramolowi, e nie mia pojcia, jaka zdobycz wpadnie mu w rce. Kiedy podjechali pod t ruder, kiedy posa swoich ludzi do wntrza, a andarmom kaza otoczy p ulicy, kiedy stamtd, z gry pady pierwsze strzay, nie przypuszcza, bo nie mg przypuszcza, e do jego ludzi, do niego wreszcie, strzela czowiek w niemieckim mundurze porucznika Abwehry. I wtedy kto chwyci go za rami. Chcia odtrci t rk, ale dostrzeg, e stoi za nim Marta Becher. - Co pan robi? Prosz przesta! Niech skocz strzela, panie Sturmfuehrer! Przecie tam jest Hans! Niewiele mg zrozumie z jej bezadnych sw. Jaka dziewczyna, Hans Kos s z jak dziewczyn, potem ona go podwioza, by zdenerwowany. Zatrzymaa samochd i zobaczya, e znowu wchodzi do tego domu, chocia jej przysiga, e tamt dziewczyn widzia pierwszy raz na oczy... - Wiem - powiedzia Stedtke - od pocztku wszystko wiedziaem. Ale dla pani gotw jestem wiele zrobi. Chce pani, ebymy tego agenta powiesili? Ja te mam ochot wzi go ywcem. Przerwa ogie! - krzykn. Z okna klatki schodowej i ze strychu wydobyway si kby dymu. Stedtke zrolowa gazet i krzykn przez tub: -Nie masz adnych szans, Kloss! Dom jest otoczony. Daj ci pi minut czasu! Zamiast odpowiedzi seria pistoletu zadzwonia o blach botnika. Stedtke odskoczy jak oparzony, odcign Mart. Jaki SS-man przejecha seri wzdu rynny. - Stj - wrzasn Stedtke. - Wemiemy go ywcem! Jeli nie wyjdzie za pi minut, uwdzimy go! Przygotowa wiece dymne i maski przeciwgazowe. - Panie Sturmfuehrer - powiedziaa Marta - ja nie wierz. To niemoliwe, eby Hans... - Z pani jeszcze pogadam - skrzywi usta. Spojrza na zegarek. - Za minut ruszycie. Wyrwa mask gazow jednemu z SS-manw, nacign j sobie na twarz. Chcia by przy tym. W domu panowaa cisza. Wbiegli do sieni. SS-mani skradajc si pod cianami, Stedtke rodkiem, z pistoletem gotowym do strzau. Na podecie pierwszego pitra usyszeli odgos wybuchu. Padli instynktownie, ale odamki do nich nie dotary. Granat musia wybuchn wyej. Stedtke zlk si, e nie ujrzy Klossa ywym. Rzuci si naprzd. Przeskakiwa po trzy stopnie naraz. Na stryszku byo ciemno, kby czarnego dymu wypeniay ciasne

20

pomieszczenie. Dopiero po kilku chwilach dostrzeg ciao czowieka lecego tu za progiem. Granat musia mu si rozerwa w rkach na wysokoci twarzy, bo zamiast gowy czowiek w mundurze leutnanta Wehrmachtu mia krwawy strzp. - Zdy powiedzia Stedtke. Sam wymierzy sobie sprawiedliwo. SS-mani przetrzsali stryszek. Obok zwok niemieckiego oficera uoyli porzdnie martwe ciao jakiej dziewczyny i starej kobiety w kraciastej chustce. Staruszka miaa otwarte, jakby zdziwione oczy. W kcie, obok rozerwanej granatem radiostacji, dopalay si jakie papiery. Ktry z SS-manw rzuci si w t stron, eby wycign co z ogniska, ale poruszony stos buchn tawym pomieniem, niemal olepiajc gorliwego SS-mana. Oczywicie Stedtke nie moe pukownikowi von Zanger powiedzie, jak byo naprawd. SD jest czujna, SD wie wszystko. - Zwracam panu uwag, pukowniku - skrzywi usta -e agent ulokowa si wanie w Abwehrze i tylko czujno suby bezpieczestwa umoliwia jego likwidacj. ObergruppenFuehrer Heydrich zada specjalnego raportu w tej sprawie. Von Zanger przerzuca dokumenty w teczce. yciorys i ankieta personalna, opinie ze szkoy, zeznanie Marty Becher, stwierdzajce identyfikacj zwok i raport Sturmfuehrer Stedtke. Zamkn teczk. - No c - powiedzia - chyba ju teraz mog panu pogratulowa awansu. Podejrzewa go pan? - Miaem go na oku od pocztku, panie pukowniku. Podobno by sprawdzany wielokrotnie w szkole Abwehry, ale nas w SS uczono, e wierzy nie naley nikomu. Mam nauczk, e szczeglnie trzeba si przyglda bardzo dobrym oficerom. - Ad acta - powiedzia pukownik. - Nie chciabym wicej wraca do sprawy tego czowieka, ktry od kilku miesicy wodzi nas za nos. - SD nie pozwala si wodzi za nos. - Kto by pomyla! By taki sympatyczny. - Nordycki typ - zgodzi si z nim Stedtke - zdecydowanie nordycki typ. Musia mie w sobie jednak troch niemieckiej krwi, bo trzeba przyzna, e to bya dobrze pomylana i dobrze wykonana robota. Sowianie nie s do tego zdolni. Von Zanger wpatrywa si w umieszek na ustach Stedtkego i zastanawia si, czy facet kpi, czy naprawd jest takim idiot. Ale nie mg tego rozstrzygn. Twarz Stedtkego z przylepionym na stae do warg umieszkiem bya dla niego zawsze zagadk. 9 Samolot przelatywa nisko nad lini frontu. Te PO-2 zawsze lataj nisko. Niedostpne dla artylerii przeciwlotniczej, szybko umykajce z zasigu karabinw maszynowych mae samolociki zwiadowcze napdzaj potnego stracha niemieckim onierzom. Bior si nie wiadomo skd, znikaj nie wiadomo gdzie, napeniaj powietrze haasem, podobnym do tego, gdy kto przejeda kijem po gstym pocie. Ale ten PO-2 nie mia zada zwiadowczych, nie przelatywa take nad lini okopw niemieckich dla siania paniki. Jego jedynym zadaniem byo wzi na pokad, jeli pokadem mona nazwa ciasne pomieszczenie za pilotem, tego czowieka otulonego kouchem, o ktrym ani pilot, ani obserwator nic wicej nie wiedz, poza tym, e ruszczyzna tego czowieka wskazuje, i jest cudzoziemcem... Blisko dwa tygodnie bka si po lesie, nim trafi na oddzia partyzancki, ktry dziki radiostacji mia czno z wielk ziemi". Trafi, to zreszt niezbyt fortunne sowo, znaleli go nieprzytomnego, godnego, bez dokumentw. Kiedy po tygodniu odzyska przytomno, zobaczy pochylone nad sob brodate twarze, przypomnia sobie Jakubowskiego. Poprosi, aby zawiadomili sztab, e jest u nich J-23. Dowdca oddziau nie zadawa zbdnych pyta. Ten samolot to odpowied na jego meldunek.

21

Podchodzili powoli do ldowania. Staszek usiowa wyjrze przez okienko, ale nie mg dostrzec nic poza czarn paszczyzn lasu. A jednak samolot wyldowa. Polowe lotnisko przyfrontowe byo dobrze zamaskowane. Kiedy wygramoli si z kukurunika" i uciskiem doni egna milkliwego pilota, podszed do niego oficer w pkouszku. - Przesiadka - powiedzia. - Drugi samolot ju gotw, czekamy tylko na was. Przespa ca drog do Moskwy, potem powtrnie zdrzemn si w samochodzie wiozcym go z lotniska. Podawano go sobie z rk do rk, nie zadajc adnych pyta. Myla, e zawioz go do hotelu, ale auto zatrzymao si przed jakim gmachem biurowym. Pukownik Jakubowski czeka na was powiedzia onierz w biurze przepustek. Rzeczywicie czeka, cho pora bya nocna. Posadzi go w gbokim fotelu, poda du filiank kawy, do ktrej nie aowa rumu. - Opowiadaj - rozkaza, a gdy Staszek skoczy swoj opowie, powiedzia: Wypoczniesz, wydobrzejesz, a potem bdziesz mg pj do polskiej armii, jak chciae. - Wrc - powiedzia. - Postanowiem, e wrc. Tam przydam si bardziej. - Dokd wrcisz, oszalae? Jeste spalony. - Nie - powiedzia. - Spalony zosta agent udajcy Hansa Klossa. Ale teraz moe si zjawi u nich prawdziwy Hans Kloss, ktrego bolszewicy wizili dotychczas, ktremu udao si uciec, ktry pamita, e zadawano mu mas idiotycznych pyta, dotyczcych reumatyzmu ciotki Hildy, wspomnie z dziecistwa, stosunkw rodzinnych, ktremu kazano sto razy powtarza swj yciorys, uzupeniany tysicem drobiazgw, ktry mc z tego nie rozumia, ale opowiada, poniewa nie byy to adne tajemnice... Rozumiesz? - Ty jeste wariat, trzeba ci leczy. Zanim pjdziesz do wojska, wylemy ci do sanatorium. Twj system nerwowy. Staszek spodziewa si tego. Nie ustpowa. witao ju za oknem, kiedy wymg wreszcie na Jakubowskim przyrzeczenie dokonania eksperymentu. Przez kilkanacie dni bdzie si przyglda prawdziwemu Hansowi Klossowi, ktry siedzi nadal w wizieniu pod dobr stra. A potem, ktrego dnia, wemie jego ubranie i pjdzie do tej celi jako Hans Kloss. Jeli jego wsptowarzysze niedoli niczego nie zauwa... - Czowieku, oni siedz z nim przynajmniej od roku, widz go codziennie, to si nie moe uda. - Jeli rozpoznaj, e co nie tak, zgadzam si na wszystko, nawet na sanatorium. Ale jeli si uda, ty mi obiecasz... - To niepojte - powiedzia Jakubowski. - To wybryk natury. Nawet timbre gosu macie identyczny. Ale to nie moe si uda. - Przyjmujesz warunki umowy? Jeli nie rozpoznaj mnie w celi, jeli bd myleli, e s z tym samym czowiekiem, to powicicie tych ludzi, pozwolicie im uciec z wizienia gdzie w pobliu frontu. Oczywicie ucieczk zorganizuje Hans Kloss. - Przeka twoj prob generaowi. Jeli ci si uda w tym wizieniu, popr twoj prob. W ptora miesica pniej wartownik wszed do celi, w ktrej siedziao czterech Niemcw. Wywoa Hansa Klossa, ktry burkn do towarzyszy, e znw go woaj na to idiotyczne przesuchanie. Poszturchiwany przez stranika, dotar do gabinetu naczelnika, gdzie siedzia teraz Jakubowski. Stranik zameldowa si, stukn obcasami i wyszed, zastanawiajc si, dlaczego pukownik po jego wyjciu przekrci w zamku klucz. - No i co? - zapyta Staszek. - Siedz ju z nimi dziesi dni. Obserwujecie mnie przecie. Ich reakcje take. Chyba si nie omyliem? - Genera - Jakubowski powoli nabija fajk - pozostawi decyzj mnie. Co mam zrobi? - To, co obiecae. Co z nim? Bardzo si dziwi, e pozbawilicie go ubrania? - On nie dziwi si ju niczemu. Przez cay czas, kiedy bye tam, by przesuchiwany. Wycignlimy z niego troch szczegw.

22

-Wiem, czytaem przesuchania. Tak, jak kazae, odwieyem sobie w pamici par fotografii. Najgorsze nie to, eby zapamita, jak wygldaj ludzie, ktrych nigdy nie widziaem, tylko zapomnie tych, ktrych widywaem. Ale sprbuj. - Wiesz, co ci grozi, wiesz, czym ryzykujesz, jeste penoletni, nie mam prawa ci zatrzymywa. Twoja robota bya poyteczna. Ale pamitaj, trzeci raz si nie zgodz. - Trzeciego razu nie bdzie. Zrozum, wszystko jest logiczne. By czowiek podszywajcy si pod Hansa Klossa. Zgin. Syszaem, ukryty wtedy za cian, e Stedtke powiedzia: Nie yje, sam wymierzy sobie sprawiedliwo" czy co w tym rodzaju. A teraz zjawi si u nich prawdziwy Hans Kloss. Nie wpadnie im przecie do gowy, e moemy by takimi idiotami i posya spalonego agenta. To zbyt nieprawdopodobne na niemieckie gowy. W jednym musicie mi pomc. Dotrze przez berlisk agentur do centralnego archiwum, gdzie zapewne spoczywa teczka Hansa Klossa, i wymieni wszystkie dokumenty pisane moj rk na inne, pisane przez kogo bd, na wypadek bada grafologicznych. - Ten rozkaz ju poszed. Pojutrze ewakuujemy to wizienie. Trzeba ustali, w jakim momencie uciekniesz. 10 Przedzierali si tylko nocami. Sdzc z nadcigajcej kanonady, front przebiega najwyej dwadziecia kilometrw std. Znaleli opuszczon wie. Tam postanowili poczeka. Lothar mia odmroone stopy i Kloss przez ostatnie pi kilometrw nis go razem z Brunonem. Uznali, e opuszczona piwnica na skraju wsi bdzie najbezpieczniejszym schronieniem. Bruno przeklina pomys ucieczki, ale humor mu si wyranie poprawi, gdy Hans znalaz w tej opuszczonej piwnicy puszk konserw i soik smalcu. - Co bymy bez ciebie zrobili, Hans? - powiedzia Friedrich. - Kiedy dojdziemy do naszych... - Nie - powiedzia Kloss - poczekamy tu na naszych. Lothar by nie doszed, a nasi s niedaleko. Musimy dotrwa. Zagrzebali si w som. Lothar troch majaczy, mia wysok gorczk. Kloss z Friedrichem i Brunonem ustalili, e poczekaj dwa dni. Jeli do tego czasu Niemcy nie zajm opustoszaej wsi, sprbuj si jednak przedrze. I tak utytanych w somie wycign ich nazajutrz patrol niemieckich fizylierw, postpujcych za czogami. Mruyli oczy, wyprowadzeni na wiato. Ktry z czogistw napoi ich gorc kaw z termosu, potem nadjecha opel jednego z wyszych oficerw. Cudem uratowanych Niemcw, niedosze ofiary bolszewickiego barbarzystwa, odwieziono do najbliszego miasta za frontem. Nakarmiono ich i napojono, dano jakie ubrania, bo achy, ktre mieli na sobie, byy w strzpach, ale zaraz potem ubrany na czarno funkcjonariusz sprowadzi ich na d do piwnic zamienionych na cele. W celach zreszt byo ciepo i czysto, gestapowiec si nawet troch tumaczy, ale Hans Kloss uspokaja wsptowarzyszy w drodze do piwnicy, tumaczc im, e tak musi by, poniewa wadze niemieckie musz sprawdzi, czy wywiad bolszewicki nie nasa im przypadkiem agentw. Ju tego samego dnia sturmbannFuehrer Mueller kaza ich przyprowadzi do siebie. - Twierdzicie - powiedzia - e ucieklicie z sowieckiego wizienia i przedzieralicie si w stron frontu. - Mylnie pana poinformowano, panie sturmbannFuehrer - powiedzia stukajc obcasami Kloss. - Ucieklimy z transportu ewakuacyjnego. - Zachowuje si pan jak onierz - powiedzia sturmbannFuehrer. Z przyjemnoci patrzy na tego modego, przystojnego mczyzn, przyjmujcego nienagann postaw wojskow.

23

- Byem onierzem - powiedzia Kloss. - onierzem? -W gosie Muellera zabrzmiao niedowierzanie. - I trzymali pana w wizieniu, nie w obozie jecw? -To duga historia. Skoczyem tajn niemieck podchorwk w Kajpedzie jeszcze za czasw litewskich. Otrzymaem stopie leutnanta. Przed wkroczeniem bolszewikw na Litw otrzymaem rozkaz przeniesienia si do Wilna, poniewa zostaem zwerbowany przez majora Hubertusa do pracy w Abwehrze. Otrzymaem numer wywoawczy HK-387. Niestety, nie zdyem rozwin dziaalnoci, poniewa kiedy bolszewicy wkroczyli na Litw, zostaem aresztowany wraz z ca rodzin, ktr wywieziono gdzie na wschd. Mnie udao si wymkn z transportu, usiowaem przej granic, ale zostaem schwytany. To byo w marcu czterdziestego pierwszego roku. Zapali mnie jako cywila. Poddawali drobiazgowemu ledztwu, ale oczywicie nie dowiedzieli si ode mnie niczego. - Pomwimy jeszcze o tym - powiedzia sturmbannFuehrer. - Paskie nazwisko. - Hans Kloss. - Hans Kloss? powtrzy tamten. Gdzie ju sysza to nazwisko, ale gdzie? Pamita, e kilka miesicy temu w zwizku z jak spraw... Podnis wzrok i spotka si ze szczerym spojrzeniem modego mczyzny. Zauway, e to nazwisko znane jest skd sturmbannFuehrerowi. - Moe zna pan kogo z mojej rodziny? Mj ojciec mia majtek na Litwie, ale nie wiem, co z nim teraz. Podobnie z matk i siostrami. W najlepszym razie - zaspi si - cinaj sosny gdzie w tajdze. A moe zna pan doktora Helmutha Klossa, mego stryja? By przed wojn sdzi okrgowym w Krlewcu. - Gupstwo - powiedzia sturmbannFuehrer, bo wanie przypomnia mu si raport Stedtkego sprzed paru miesicy. - Gupstwo - powtrzy. - Nazwiska panw? - zwrci si do pozostaych. -Lothar Beitz... - Heinrich Vogel... - Bruno Dreher... - odpowiadali kolejno. - Moi panowie, kady z was otrzyma teraz papier i przybory do pisania. Spiszecie drobiazgowo swoje yciorysy, ze szczeglnym uwzgldnieniem pobytu w Rosji. Poza tym kady z was wypisze mi list osb, ktre mogyby stwierdzi jego tosamo. Rozumiecie sami, e dopki nie utwierdzimy si w przekonaniu, e wasze zeznania odpowiadaj prawdzie, musicie by izolowani. Postaramy si zapewni wam jak najlepsze warunki i maksymalnie skrci okres oczekiwania. Do ju siedzielicie wwiezieniu. W trzy dni pniej po raz nie wiadomo ktry czyta zeznania osadzonych w wizieniu czterech Niemcw, ktrym udao si uciec z rk Rosjan. Na jego biurku, obok zezna tych ludzi i napisanych przez nich wasnorcznie yciorysw, leaa teczka, ktr przysano mu dzi rano z centralnego archiwum w Berlinie. Na teczce by napis gotykiem, wykaligrafowany starannie rk sumiennego urzdnika ministerstwa wojny: Hans Kloss". SturmbannFuehrer Mueller zapozna si niedawno z zawartoci tej teczki i z tym wiksz uwag wczytywa si w zeznania tych czterech ludzi. Sam Hans Kloss rozszerzy tylko swoje zeznanie, zoone podczas pierwszego przesuchania. Szczegln uwag Muellera wzbudzi ten fragment, w ktrym Kloss opisywa dziwne przesuchania, prowadzone przez radzieckich oficerw. Pytano go o szczegy z dziecistwa, o jakie nic nie znaczce spotkania. Kloss na przykad napisa, e przez kilka tygodni musia opisywa wszystkich swoich kolegw gimnazjalnych. Sprawy tych trzech pozostaych byy znacznie prostsze. Lothar Beitz by kupcem elaznym na otwie, mia sklep przy ulicy Dworcowej. Ktry z klientw zostawi u niego paczk o nieznanej Beitzowi zawartoci. Byo to ju po wkroczeniu na otw Rosjan. NKWD przyszo w par dni pniej, znalazo w paczce czci radiostacji i osadzio go najpierw w miejscowym wizieniu, a potem przewiozo do Saratowa. Rosjanie podejrzewali go o

24

kontakty z wywiadem niemieckim, ale tumaczy w kko, e nie zna zawartoci paczki, co zreszt byo prawd. ona Beitza mieszka prawdopodobnie w Norymberdze u swoich rodzicw. Opucia go w trzydziestym smym roku, nie yli ze sob dobrze, ale z pewnoci potwierdzi jego tosamo. Mueller kaza wysa odpowiedni telegram i otrzyma odpowied, e Frau Beitz zjawi si w cigu tygodnia. Drugi, o nazwisku Heinrich Vogel, pracowa w Borysawiu, by inynierem naftowym. Po siedemnastym wrzenia zoy prob o pozwolenie powrotu do Niemiec, ale wadze rosyjskie odmwiy mu powrotu, by im potrzebny i mieli w rku jego kontrakt, zawarty jeszcze z polsk spk akcyjn, a przewidujcy prac w tej kopalni do czterdziestego drugiego roku. Ale w czterdziestym, po zwycistwie nad Francj, kiedy w lwowskiej restauracji opija z przyjacimi to zwycistwo, zacz przekonywa swych towarzyszy, e wkrtce Hitler ruszy na Rosj. Jeszcze tej samej nocy zosta aresztowany. Za wrog propagand i nienawi do wadzy radzieckiej, manifestowan publicznie, otrzyma kilkuletni wyrok. Siedzia w rnych wizieniach, by zadowolony, e nie przerzucono go do obozu gdzie na pnocy, bo ba si zimna. Jeli idzie o Klossa, Beitz pozna go wanie w wizieniu. Kloss ju tam by, kiedy aresztowano Beitza. Przez kilkanacie dni siedzia z nim w jednej celi, potem go przerzucono gdzie indziej, ale widywa go na spacerach. Wszyscy Niemcy w wizieniu mu wspczuli, bo wzywany by codziennie na cignce si godzinami przesuchania, do koca waciwie nie byo wiadomo, czego od niego chcieli. Kiedy przez par dni opowiada im o jakiej swojej kuzynce. Radzi si nawet wsptowarzyszy, czy ma mwi prawd... SturmbannFuehrer Mueller zacz kartkowa lece przed nim papiery, chcia znale protok z przesuchania Beitza, a waciwie fragment tego protokou. Znalaz odpowiedni kartk i przeczyta. Pytanie: Czy w okresie midzy lipcem czterdziestego pierwszego roku a marcem czterdziestego drugiego widywa pan Klossa codziennie w wizieniu? Odpowied: Tak, z wyjtkiem paru dni, kiedy byem w szpitalu wiziennym, w padzierniku czy w listopadzie. W lipcu i sierpniu przebywaem z nim w jednej celi, a potem spotykaem go na spacerach albo na korytarzu wiziennym. Pamitam, e na Boe Narodzenie Hans by winiem subowym - roznosi jedzenie". Mueller potar czoo, jakby ten gest mg mu w czym pomc. Z teczki personalnej Hansa Klossa wynika niezbicie, e w Boe Narodzenie czterdziestego pierwszego roku by suchaczem procznego kursu oficerw Abwehry. To znaczy nie Hans Kloss - poprawi si w myli - tylko agent bezczelnie podszywajcy si pod Klossa. Porwna zeznanie czowieka o jasnym spojrzeniu, ktry czeka teraz na jego wezwanie dwa pitra niej, w piwnicy, z yciorysem w teczce personalnej. Na pierwszy rzut oka mona byo stwierdzi, e tekstw nie pisaa ta sama rka. Tak pomyla charakteru pisma nie sposb zmieni. W drzwiach stan SS-man z kancelarii meldujc, e przyszed czowiek, na ktrego pan SturmbannFuehrer czeka. Wprowadzi gocia do swego gabinetu, posadzi go na fotelu za drzwiami, tak by w pierwszej chwili by niewidoczny, po czym kaza wezwa Hansa Klossa. Wspinajc si wskimi schodami za SS-manem, Kloss domyla si, co go czeka. Gdy przechodzi przez parter i zobaczy potwarte drzwi na podwrze, przy ktrych nie byo wartownika, poczu nieprzepart ch ucieczki. Z trudem stumi j w sobie. SS-man otworzy drzwi do gabinetu sturmbannFuehrera, wpuci Klossa i zamkn je za nim. - Prosz siada - SturmbannFuehrer wskaza Klossowi krzeso. I wtedy, gdy myla ju, e prba go dzisiaj omina, kiedy rozluniony siada na krzele, jak smagnicie biczem podziaa na niego krzyk: - Kloss! - krzykn Stedtke. Wsta z fotela przy drzwiach i szed w jego stron. Powoli odwrci gow.

25

- Rzeczywicie nazywam si Kloss. C z tego? - Na jego twarzy nie drgn nawet jeden musku. Zauway, e Stedtke ma nadal dystynkcje sturmfuehrera. Wic nie dali mu nawet awansu - pomyla - za zdemaskowanie wrogiej agentury. - Podobny? - zapyta Mueller. - To mao! Identyczny, chocia... - zawaha si - profilem! - krzykn. - Stan profilem! Sam nie wiem - powiedzia do siebie. - Masz brata? - Pan wybaczy, sturmfuehrer - powiedzia Kloss. -Jestem niemieckim oficerem, nie przywykem, eby mnie tykano. Nie miaem zaszczytu pi z panem bruderszaftu. - Zauway, e z ust Stedtkego znikn na chwil umieszek. Nie wiadomo, dlaczego sprawio mu to satysfakcj. - Przepraszam pana wybka Stedtke ale podobiestwo jest zdumiewajce. Mueller, ktry w milczeniu przysuchiwa si tej scenie, podnis suchawk telefonu i powiedzia tylko: - Wprowadzi. Otworzyy si drzwi, stan w nich stary, ostrzyony na jea mczyzna, ktrego dzi w nocy wycignito z ka, wsadzono bez sowa w samolot i przywieziono z Krlewca a tutaj. Kloss odwrci si. Wahanie nie trwao duej ni p sekundy. - Stryj Helmuth! - zawoa. - Hans! Chopcze! yjesz! Mymy ci ju opakali. Co z matk? Z rodzicami? Z siostrami?... - Pniej - powiedzia Mueller. - Pniej odwieycie wspomnienia. Zechce pan, doktorze Kloss, poczeka na bratanka. Bdzie przez kilka godzin zajty. Wic udao si. Przynajmniej na razie. Zainscenizowali to sprytnie. Dwa strzay kolejno, zawsze w momencie, kiedy by rozluniony. Docieray do niego pojedyncze sowa wyjanie Muellera. Udawa, e sucha uwanie opowieci o tym, jak bolszewicki agent wcieli si w jego posta. Poczeka na moment, w ktrym powinien wszystko zrozumie. Skry twarz w doniach, jakby przygnieciony niespodziewanym ciosem. - Kto bardzo do mnie podobny zszarga moje dobre imi - powiedzia. - Rozumiem nareszcie cel tych wielogodzinnych przesucha, kiedy opisywaem furmana wiozcego mnie ze stacji do domu moich krewnych albo mwiem o kamieniach przydronych i sukniach mojej matki. Panowie - powiedzia - nie wiem, jak mam przysiga... - Dawno pan nie by w ojczynie, Kloss na usta Stedtkego wrci ju zwyky umieszek. - Duo si zmienio. Nas teraz ju nie przekonuj przysigi. Mamy aparat, najlepszy na wiecie aparat do wykrywania kamstwa. Nazywa si SD. Nas nie mona oszuka. Dlatego paskiego sobowtra zlikwidowalimy bez trudu. - Panowie - zwrci si do nich Kloss - wierz, e SD i tym razem nie zawiedzie. Kiedy przekonacie si, e to ja jestem Hansem Klopsem, prosz o skierowanie mnie na front wschodni. Choby w charakterze prostego onierza. Musz si pomci, zmy plam z nazwiska. - Paskie wyksztacenie, znajomo Rosji, jzyka naszych wrogw, bo poda pan przecie, e oprcz rosyjskiego posuguje si pan biegle polskim, przydadz si niemieckiej ojczynie. Prosz - Mueller pokaza mu jaki papier oto wniosek o przywrcenie panu stopnia oficerskiego. Abwehra potrzebuje ludzi takich jak pan. Nie wrci pan ju do wizienia, leutnant Kloss. W oczekiwaniu na zaatwienie wniosku i przydzia subowy zamieszka pan w naszym hotelu... Zreszt jestem zupenie pewien, e wniosek bdzie zaatwiony pomylnie. Najlepszy dowd, e kazaem przygotowa dla pana oficerski mundur leutnanta. Oddaj pana pod opiek Sturmfuehrera Stedtkego. Ciesz si, poruczniku Kloss, i serdecznie gratuluj. Przyglda si sobie w lustrze. Znw w mundurze. Czy nie za atwo? Czy koniec tych prb? Musi by czujny. Musi by szczeglnie czujny teraz, w najbliszych dniach. A co

26

znaczyo spojrzenie, jakie wymienili ze sob Stedtke i Mueller? A moe mu si przywidziao? Moe jest przewraliwiony? -Jest pan gotw, poruczniku? Moemy jecha? - zapyta Stedtke. -Tak. Chc jak najszybciej porozmawia ze stryjem. Czeka na mnie w hotelu. Wiozce ich auto zatrzymao si przed pretensjonalnym portalem. Stedtke puci go przodem. Kloss wszed do hallu i zobaczy j natychmiast. Staa naprzeciw wejcia wpatrzona w niego bez sowa. Dopiero, gdy min j obojtnie, zawoaa: -Hans! Rozejrza si, jakby szuka kogo znajomego, a wtedy ona powtrzya to imi. - Pani mnie woaa? - dotkn doni daszka czapki. -Rzeczywicie mam na imi Hans. -Jestem Marta Becher. Nie poznajesz... nie poznaje mnie pan? - poprawia si niepewnie. - Pani wybaczy, to jaka omyka. Usysza za sob rechot. Odwrci si i po raz pierwszy w yciu zobaczy Stedtkego miejcego si, naprawd si miejcego. Stedtke podszed do Marty, otoczy jej plecy ramieniem, drug rk pogaska j po policzku. - Przestaj od dzi wierzy w instynkt kobiecy. Nabraa si, co? Ukoni si, przeprosi, e musi ju i, e chce jak najszybciej zobaczy si ze stryjem. Bieg po schodach, przeskakujc po kilka stopni. Byo mu lekko. Odziedziczy j pewnie po mnie, powinien by zadowolony, e tamten nie wrci pomyla. - Daj im Boe szczcie. Chocia czy odziedziczenie dziewczyny po polskim agencie nie habi czasem rasy? - zachichota w duchu. Wiedzia, e wszystko si udao. Wyobrazi sobie min Jakubowskiego, gdy otrzyma wiadomo, e J-23 znowu nadaje. PARTIA DOMINA 1 Zadanie jest niebezpieczne i wyjtkowo trudne". Szyfrogramy otrzymywane z centrali brzmiay na og lakonicznie, ale ten, polecajcy Klossowi wyjazd do Wrocawia, koczy si wanie takim zwrotem. By grudzie 1942 roku. Armie niemieckie utkny pod Stalingradem, komunikaty Oberkommando der Wehrmachtu formuowano do niejasno, niewielu jednak obywateli tysicletniej Rzeszy wiedziao ju, e dywizje Paulusa s bezpowrotnie stracone. Wojna zbliaa si do punktu zwrotnego i szalaa ze wzmoon zaciekoci, gazety caego wiata wyliczay polegych w walkach powietrznych, morskich i ldowych. Codziennie wymieniano wsie i miasta w Rosji, Afryce, Grecji. Nikt jednak nie podawa komunikatw z frontu, na ktry posano Klossa. Tu walki toczyy si w ciszy; potem, w tajnych sztabach, wykrelano nazwiska polegych i chowano rejestry na dnie szaf pancernych. By to front, na ktrym dziaao si po omacku, w ciemnociach. Nie da si zaskoczy, przechytrzy wroga, unikn puapek, a take... To byo wanie najtrudniejsze i Kloss cigle o tym myla idc ulicami Wrocawia. Mia niewiele czasu, trzy dni tylko; jeli me zdy, bdzie musia powici tych ludzi. Min Damplatz i skrci w wsk uliczk. Zatrzyma si przed obwieszczeniem podpisanym przez gauleitera Hankego. Sprawdzenie, czy nie jest ledzony, stao si ju odruchem. W rdmieciu gin w przedwitecznym tumie toczcym si przed sklepami. Tu byo cicho i pusto. Min go podoficer, zasalutowa. Starszy mczyzna podnis z chodnika

27

niedopaek papierosa. Dziewczyna w wytartym paletku, z trjktem litery P" pchaa poboczem jezdni wzek z wglem. Spojrzaa na Klossa i odwrcia wzrok. Rozejrza si raz jeszcze i ruszy w kierunku kocioa. Gwne drzwi byy zamknite. Pchn boczne i znalaz si w mrocznym wntrzu. Przed figur witego Antoniego pono wiateko, w awkach, w gbi czarnej nawy, klczao par kobiet. Stara si i na palcach, ale odgos krokw rozlega si guchym echem. Nagle zabrzmiay organy; sucha chwil Bacha, a potem krtymi drewnianymi schodkami wspi si na gr. Czowiek, ktrego poszukiwa, pochyla si nad klawiatur. By to niemody mczyzna w ciemnych okularach. Musia usysze kroki, bo palce zastygy w powietrzu. Odwrci si ku drzwiom. Kloss wiedzia, e ten czowiek jest lepy, przynajmniej powinien by lepy, ale przez chwil zdawao mu si, e mczyzna go widzi. - To ty, Rudi? - zapyta organista, unoszc wysoko donie. Kloss milcza. - Kto wszed, syszaem. - Tak. Ja - odezwa si wreszcie Kloss i podszed bliej. -Kim pan jest? - Przywiozem pozdrowienia od ciotki Zuzanny. Mczyzna milcza, jakby nie rozumiejc. Nie mogem si przecie omyli - pomyla Kloss. -Wreszcie... -Jest pan jej znajomym? - zapyta organista. - Krewnym - odpowiedzia Kloss. - Dokucza jej cigle reumatyzm? - Od wrzenia czuje si lepiej. To byo wszystko, teraz mogli zacz rozmawia. Organista zbliy si do Klossa, jego palce, jakby czego szukajc, dotkny lekko naramiennikw oficera. - Jeste w mundurze - powiedzia. I po chwili: - Przepraszam, nie powinienem pyta. Czekaem na ciebie... Czy to znaczy, e ciotka Zuzanna... - Nic nie znaczy - powiedzia sucho Kloss. - Upowaniono mnie do podjcia decyzji na miejscu. - To dobrze - stwierdzi mczyzna. - To dobrze -powtrzy e wanie dzisiaj. - Prosz referowa. Organista wyj z blaszanego pudeka powk papierosa. Umocni j w drewnianej lufce. Nie spieszy si. - Nie podawaj mi ognia - powiedzia. Odnalaz w kieszeni wielk zapalniczk sporzdzon z uski pocisku. -Jeste pierwszy raz we Wrocawiu? - Pierwszy. - Znasz dzieje tutejszej Polonii? - Nie. Co to ma do rzeczy? - Wszystko jest wane - stwierdzi organista. - Znae Artura Pierwszego? -Tak. Referuj. - Od pocztku? - Tak, jakbym nic nie wiedzia. - Chcesz mnie sprawdzi? Kloss nie widzia jego oczu osonitych ciemnymi okularami. - Nie chc ci sprawdza - powiedzia. - Zdecydowano, e mona ci zaufa. - Dzikuj. - Organista zapali wreszcie papierosa. -Przed godzin otrzymaem meldunek od Artura Drugiego. - Gdzie jest skrzynka? -Tu, w kociele, pod figur witego Antoniego. Czy to le? - Nic jeszcze nie wiem. Sucham.

28

- Mino ju trzy miesice - zacz organista. - Ustalilimy wszystko, co mona byo ustali. - Macie kontakty w gestapo? -Tak... Pitnastego wrzenia noc przyszli do mieszkania Artura, szefa grupy. To znaczy Artura Pierwszego. Pokn cyjanek w chwili, gdy zobaczy ich w drzwiach. - To pewne? -Tak. - To znaczy, nic nie powiedzia? - Nie - stwierdzi organista. - Ale szesnastego rano aresztowano dwch naszych informatorw w fabryce wagonw. Dwch robotnikw, ktrzy kiedy bywali na Heinrichstrasse. -Co to jest? - Siedziba Zwizku Polakw, obywateli niemieckich. Wiedzieli wic nie tylko o Arturze. Take o nich. Dlatego centrala uznaa, e w grupie musi dziaa prowokator. Rozkazano przerwa prac. - Ale grupa pracuje? - Artur Drugi przekazuje mi meldunki. Postanowi zdemaskowa zdrajc, chocia ani on, ani ja nie rozumiemy, dlaczego gestapo nie aresztowao innych, jeli ma naprawd informatora. Ten informator musi duo wiedzie. - Mwisz jak nowicjusz - stwierdzi Kloss. - Gestapo ma czas... Nikt nie zamyka ludzi, ktrych mona obserwowa w dziaaniu... Nie wiem zreszt, jak gr prowadzi. Moe zdrajca wie jeszcze zbyt mao? Moe szukaj kontaktw z central? -I po chwili: - Kim jest Artur Drugi? - Stary wsppracownik. Zaufany Artura Pierwszego. Jego dzisiejszy meldunek - poda skrawek bibuki. - Znasz szyfr? - Znam. wiato byo ze. Kloss trzyma kartk blisko oczu, czyta z trudem. Meldunek by zreszt dugi. Artur Drugi donosi, e jego wysiki przyniosy rezultaty. Aresztowania nie byy przypadkowe. Ustali ponad wszelk wtpliwo, kim jest zdrajca. Tylko jedna osoba kontaktowaa si jednoczenie z szefem i z robotnikami fabryki wagonw. Kryptonim A-3. Artur Drugi melduje, e wyda rozkaz likwidacji zdrajcy, prosi o kontakt z central i dalsze polecenia. Grupa jest czysta, moe pracowa. - A-3 - powiedzia Kloss. - Artur Drugi si myli! - wybuchn nagle organista. Straci spokj. Doni przejecha po czole, poprawi okulary. - A-3 jest niewinna... - To kobieta? - Dziewczyna. Ja sam j werbowaem... Znam j... Znaem jej ojca... - To nie s dowody - powiedzia sucho Kloss. - Nie mam dowodw. - Organista usiad i palcami dotkn klawiszy. - Nie mam dowodw - powtrzy. -Ja wiem, a to znacznie wicej. Umilk, czeka, a potem doda gwatownie: dam, eby w imieniu centrali zabroni Arturowi likwidowania A-3. - Posuchaj uwanie. - Klossa cigle niepokoiy oczy organisty. Chciaby je zobaczy. -Jeli w grupie Artura dziaa prowokator, ci ludzie s straceni. - Straceni? - powtrzy organista. - Tak. Mona by ich uratowa, gdyby natychmiast po likwidacji prowokatora da im nowe papiery, nowe kontakty albo nawet wysa do oddziaw w G.G. Ale nikomu z nich nie powierz nowego adresu, nie dam adnego kontaktu, dopki nie bd mia pewnoci, e zdrajca zosta zlikwidowany. Jeli twierdzisz, e A-3 jest niewinna, zdrajca dziaa nadal w grupie Artura Drugiego. Masz jakie podejrzenia? - Nie - odpowiedzia organista.

29

-Wic widzisz... Zdrajc moe by kady z nich. I gestapo wie wszystko, co on wie. Niewykluczone, e ci ludzie dziaaj pod nieustannym nadzorem. - Rozumiem. Co chcesz zrobi? - Przeka Arturowi odpowied: Niech wstrzyma likwidacj A-3. -Dzikuj. - Nie robi tego ze wzgldu na ciebie. Bior po prostu pod uwag twoje wtpliwoci. Sprbuj sam zorientowa si w sytuacji. Kto jeszcze oprcz Artura wie o skrzynce w kociele? Organista milcza. -Kto jeszcze wie? - powtrzy Kloss. -Wanie A-3 - szepn. - Liza. - Ach tak... - Kloss ruszy ku drzwiom. - Postpie wbrew instrukcjom centrali. Nie powiedziae mi tego wczeniej. Dlaczego? - Liza jest moj krewn - organista dotkn klawiszy. - Powiedziaem, e znam j wiele lat. Wiesz, gdzie mona j spotka? - Wiem. - Kloss machn rk. - W kawiarni na Frank-furterstrasse. Stan przed drzwiami wanie w chwili, gdy si otwieray. Kloss cofn si odruchowo, pooy do na kaburze. Na progu zobaczy chopca, moe dziesicioletniego. - To ty, Rudi? - zapyta organista. - Ja, dziadku. - Chopiec nie spuszcza wzroku z Klossa. - Kto to jest? - zapyta Kloss. - Moje oczy - odpowiedzia organista. 2 Kawiarnia na Breite Strasse bya jedn z nielicznych maych kawiarni wrocawskich, ktre podczas wojny zachoway swj dawny charakter. Starsi panowie grywali w szachy i domino, czciej pijc piwo i porter ni herbatk lub namiastk kawy. Niekiedy zagldali tu urlopowani onierze Wehrmachtu ze swymi dziewcztami, a brunatne mundury widywao si raczej rzadko. Tego popoudnia w Dorocie" - bo tak nazywaa si kawiarenka - byo pustawo. W niszy onierz Wehrmachtu gaska kolana dziewczyny w stroju BDM, przy stoliku pod oknem emerytowany nauczyciel, profesor von Lipk, gra w domino z mczyzn w kolejarskim mundurze. Profesor von Lipk nalea do starych bywalcw kawiarni. Mia swj stolik i swoje pudeko domina. Ci, co go znali, wiedzieli, e yje ze skromnej emerytury i jednoczenie pracuje w organizacji zajmujcej si wysyaniem paczek onierzom frontowym. Trudno byoby podejrzewa, e ten czowiek, ktry od dawna porusza si o lasce, ktry na paczkach wypisywa kaligraficzne numery poczty polowej, jest agentem o pseudonimie Artur Drugi i od miesicy toczy ryzykown gr. - Pi albo mydo - powiedzia. Mczyzna w mundurze kolejarskim, Horst Kuschka, przyjrza si uwanie czarnym prostoktom. Podpisywa si Kuschka" dopiero od trzydziestego dziewitego roku. Imi Stanisaw" zmieni wwczas na Horst" i dugo nie mg do tego przywykn. - Czekam, panie profesorze owiadczy i spojrza na kelnerk. Przechodzia wanie obok nich; teraz ustawiaa szklanki na ladzie. Dostawi szstk do myda. - Niech pan si nie myli szepn Lipk. - Prosz mwi dalej... -Mam mydo. Transport Panter", 48 sztuk, przeszed dzi rano... -Miejsce przeznaczenia? Dostawiam pitk. - Charkw. Mam rwnie pitk, panie profesorze. Wysali ekip do naprawy torw na linii Ostrw - Kalisz.

30

- Przegra pan - powiedzia Lipk. - Gra pan nieostronie i od przypadku do przypadku. Tak nie wolno. - Rozumiem. - Teraz prosz uwaa. Zadanie szczeglnej wagi. -Lipk mwi gosem bezbarwnym. Nikt nie pamita zreszt, eby kiedykolwiek straci spokj. Kuschka go podziwia. I ba si go. - Sucham. - Trzeba wykona wyrok. - Profesor spojrza na Horsta. Milcza chwil. - Wyrok powtrzy. - W naszej grupie jest agent gestapo. - Nie powierzano mi dotychczas takich zada. - Teraz ci powierzam. - Lipk przeszed nagle na ty". - Suchaj uwanie. Lessingplatz 16, niedaleko Lessings-brucke. - To on wyda Artura? - Nie lubi pyta. Ona. - Wykonam - powtrzy Horst. Lipk ukada porzdnie kostki domina w pudeku. - Znowu pan przegra parti - owiadczy. - Do nastpnego razu. - Do nastpnego razu, panie profesorze. - Teraz jest szesnasta trzydzieci zakoczy cicho profesor. - W zwykym miejscu o dziewitnastej. Tu nie bdziemy si ju spotyka. -Rozumiem. Kuschka wyszed pierwszy. W szatni Helena podaa mu paszcz. Pocaowa j w rk, a potem, poniewa szatnia bya pusta, musn wargami jej wosy. Byli maestwem od przeszo trzech lat. Pozna j wiosn trzydziestego dziewitego roku i latem wzili lub. To ona powiedziaa mu: Bdziesz si teraz nazywa Horst, trzeba si zgodzi". I ona wcigna go do organizacji. Przedtem pracowaa w polskiej bibliotece przy Neugasse. Ocalaa, gdy hitlerowcy aresztowali dziaaczy Polonii. Mam szczcie" mwia, ale niechtnie powracaa do tamtych spraw. Teraz zapinaa mu guziki przy paszczu. - Kiedy wrcisz? - Pno. Mam robot - odpowiedzia. Nie zapytaa, nie pytaa zreszt nigdy. Nawet my nie powinnimy o sobie zbyt duo wiedzie". Podawaa ju paszcz nastpnemu klientowi i umiechaa si dzikujc za napiwek. Do szatni wbieg wanie Rudi. Czeka przy drzwiach, dopki dziewczyna onierza Wehrmachtu poprawiaa sobie wosy w lustrze. - Mam opatki, prosz pani - powiedzia. - Wemie pani? - Chtnie - rzeka Helena. - Daj paczk. I powtrz, e oddam jeszcze dzi wujkowi. Zrozumiae? - Oczywicie, prosz pani. - Rudi wybieg, szeroko otwierajc drzwi, bo lubi, gdy dzwonek brzcza dugo i dononie. Helena rozcia ostronie opakowanie. Pooya na doni starannie zwinit bibuk. 3 Kim jest Liza Schmidt? Hans Kloss nigdy nie lekceway przeciwnikw. Sta na rogu Frankfurterstrasse przy budce z gazetami i przyglda si okadkom tygodnikw. Na kolorowej fotografii niemiecki onierz sta obok poncego czogu z gwiazd. Jeli wrocawskie gestapo - rozwaa Kloss - ma agenta w naszej siatce, nie zmarnuje oczywicie takiej okazji. Siatk ma w rku, dlaczego jej nie likwiduje? Odpowied jest prosta. Gestapo chce mie przeciwnika dziaajcego pod kontrol, dezinformowa go, pozna jego

31

kontakty i system cznoci z central. Co wie dotychczas? Naley zaoy, e rozszyfrowao wszystkich ludzi z grupy Artura. A organist? Koci nie by pod obserwacj, Kloss mia prawo sdzi, e sprawdzono dokadnie. Wrg moe dziaa jednak bardzo zrcznie. Moe sta obserwacj kocioa uzna za zbyteczn? Artur Drugi przynosi do kocioa meldunki. Czy jest inwigilowany? Wedug wszelkiego prawdopodobiestwa - tak. Zamy wic, e gestapo rozpoznao skrzynk. Na co jeszcze czeka? Na rozszyfrowanie kontaktu z central? A dlaczego tak pospiesznie zdjo Artura Pierwszego? Odpowied jest rwnie prosta. Artur Pierwszy zdemaskowa zdrajc, powiedzmy, t Liz Schmidt, jeli to oczywicie ona. Argumenty Artura Drugiego wydaj si przecie do zasadne. Ale Liza zna organist, wic organista jest rwnie spalony. Jak naley podj decyzj? Kloss wiedzia, e mg podj decyzj najprostsz: odci tych ludzi od wszelkich kontaktw, zostawi na pastw wroga. Wwczas gestapo poczeka jeszcze pewien czas, stwierdzi, e s bezuyteczni i zlikwiduje wszystkich... Buntowa si przeciwko temu rozwizaniu. Mia jeszcze dwa pene dni. Co zdy zrobi? Nie wolno mu ujawni si wobec adnego z nich, bo kady mg by zdrajc. Jakie ma wic moliwoci dziaania? Zapali papierosa, kupi Vlkischer Beobachter" i ruszy powoli Breite Strasse. Na przeciwlegym chodniku zobaczy t, na ktr czeka. adna bya ta Liza Schmidt. Spieszya si, patrzya przed siebie, ale przecie musiaa wyczuwa akome spojrzenia mczyzn. Dlaczego zdradzia, jeli zdradzia? Strach, lk przed torturami? A moe pracuje dla nich od dawna? Zabrzcza dzwonek, gdy otwiera drzwi Doroty". Kloss pomyla, e Artur Drugi nie grzeszy jednak zbytkiem ostronoci. Jeli jego wszyscy ludzie przychodz do Doroty", gestapo ma uatwione zadanie... Wszed za Liz. Szatniarka umiechna si, gdy podawa jej paszcz. Liza Schmidt rozmawiaa wanie przez telefon. Przyjd koniecznie, pa, kochanie..." - usysza. Odwiesia suchawk i spojrzaa na Klossa. Wycigna z portmonetki papierek jednomarkowy. - Czy moe pani zmieni? - zwrcia si do szatniarki. - Musz jeszcze zadzwoni. Helena nie miaa drobnych. Kloss zorientowa si od razu. Poda Lizie monet. - Su pani. - Ach, jaki pan uprzejmy - zaszczebiotaa - zwrc za chwil. W kawiarni usiad przy stoliku pod oknem. Machinalnie otworzy pudeko domina i bawi si czarnymi kostkami. Byo pusto. Dwch starszych panw grao w szachy. Kobieta w czarnej sukni pia herbat. Kloss dostawi mydo do szstki, potem zacz budowa domek z kostek. Nie umiem gra w domino pomyla. Podnis wzrok. Do stolika podchodzia Liza Schmidt. -Przychodz tylko odda dug - zaznaczya. Ale usiada natychmiast, gdy podsun jej fotelik. - Chc by wierzycielem jeszcze przez chwil powiedzia. Wierzyciel wobec dunika ma pewne prawa. -Ona umiechna si, wic pomyla, e to bdzie jednak atwe. Moe nawet zbyt atwe. Czy mg go kto widzie w kociele witego Augustyna? Czy zdyliby Lizie przekaza jego rysopis? Mao prawdopodobne. Kloss mia we Wrocawiu wasn obstaw, ktrej mg ufa bez zastrzee. Zaproponowa koniak. - Koniak! - wykrzykna Liza. - Zao si, e pan prosto z frontu. Kosztowao go nieco wysiku, by zaakceptowa jej styl. Dawno ju nie flirtowa z dziewcztami. To nie bya zreszt pusta rozmowa; oboje rozpoczynali gr. - Z frontu - powiedzia. -Jak to pani odgada? - Bo tylko chopcw z frontu nie przeraa, liczba kuponw, ktre odcinaj za koniak. -Najlepszy sposb pozbycia si kartek. Zreszt wszyscy o tym wanie marzymy... - O czym?

32

- eby w takiej kawiarence, jak ta, wypi kieliszek z tak dziewczyn, jak pani... - Tylko o tym? - Nie, nie tylko - powiedzia Kloss. Zamwi koniak i kaw. A gdy kelnerka zacza zbiera ze stou, doda: - A domino prosz zostawi. Liza przyjrzaa mu si uwanie. Bya jednak czujna i napita, nie ulegao wtpliwoci: zalotno stanowia tylko mask. Kloss pomyla nagle, e ta dziewczyna zaczyna podoba mu si naprawd. Skarci si natychmiast: nic, co utrudnioby gr. - Pan take gra w domino? - zapytaa. -Take? A wic kto jeszcze? Prosz pozwoli, ebym zgad. Narzeczony, ktry walczy w Libii? - Nie - umiechna si. - Okupuje Francj? Grecj? Walczy w Rosji? - Nie, nie, nie. Zimno. - Rozumiem. Nie broni ojczyzny. Zadekowa si tutaj i grywa w domino. Wariat! Majc pani, gra w domino! - Zabawny pan jest. Jak panu na imi? - Nie tyle zabawny, co szczery. - Wsta. - Hans Kloss. -Jestem Liza Schmidt. Dla przyjaci po prostu Liza. - A dla mnie, Lizo? Umiechna si znowu. Umiechaa si rzeczywicie bardzo adnie. -Ju zdecydowae, Hans... Atakujesz frontalnie. A o domino pytaam, bo do tej kawiarni przychodz staruszkowie, takie przedwojenne kociane dziadki, i caymi godzinami... Tak, wyobraa to sobie znakomicie. Jak wyglda Artur Drugi? Wanie kociany dziadek. I grywa tutaj w domino z ludmi ze swojej siatki. Czy z Liz spotyka si take tutaj? - Starsi panowie przesuwajcy kostkami domina - powiedzia. - Emerytowani urzdnicy, ktrzy ka si tytuowa radcami. I emerytowani nauczyciele, tytuujcy si profesorami. Pochyleni nad marmurowymi blatami stolikw. To pasjonujca gra. Dla tych starych, wycofanych z kursu panw - namiastka ycia... - Frontowy oficer zajmujcy si filozofi domina -stwierdzia powanie Liza. - Hans, jeste nadzwyczajny! Czyby powiedzia zbyt wiele? - ycie to walka, Lizo - brn dalej. - Ci staruszkowie walcz. Maj rwne szans grajc w ciemno, nie wiedzc, jakimi wartociami dysponuje przeciwnik. Mwi matowym gosem pi" albo mydo", a przecie w napiciu czekaj na kade potknicie przeciwnika. Walcz na mier i ycie. Spojrzaa na niego powanie. - O czym mwisz? - O grze w domino. - Podnis kieliszek koniaku. -Twoje zdrowie, Lizo. - Prosit! Nie chciaabym gra w domino przeciwko tobie... -Ja take! Stracibym gow - rozemia si Kloss. By znowu modym oficerem szukajcym przygody. - Zreszt nie miabym na to czasu. Przyjechaem tu na kilka dni... - Subowo? - Czy sdzisz, e w dzisiejszych czasach oficerowie podruj dla przyjemnoci? Wracam z Berlina, mj genera pozwoli mi na kilka dni wpa do Wrocawia. Raczej nie urlop. Wagary. - Twj szef rozumie modych oberleutnantw. - Tak - przywiadczy. - Eberhardt to swj chop. - I natychmiast spojrza na ni niespokojnie. Niech si dziewczyna zorientuje, e to nazwisko wymkno mu si niepotrzebnie. - Ale nie mwmy ju o tym... Psiakrew! Odzwyczaiem si od rozmw z cywilami. Cigle to wraca: koszary, front, za sytuacja pod Stalingradem... Mam nadziej, e zapomniaa...

33

- Oczywicie, zapomniaam. Nie mam pamici do nazwisk, nie interesuj mnie wasze mskie sprawy. Jestem kobiet, Hans. - Zauwayem to dawno... - Dawno. Chciae si zobaczy z kim we Wrocawiu? - Z tob - powiedzia. - Nie artuj. - Niezupenie artuj. Kiedy przyjechaem do Wrocawia, nie wiedziaem, jeszcze, e chc si spotka z tob... Ale od pewnego czasu... - Dopiero p godziny siedzimy w kawiarni. - Od pewnego czasu - powtrzy - wiem ju, e wanie z tob. Zobaczyem ci na ulicy, Lizo, i ledziem ci. Czy sdzisz, e gdyby tak nie byo, wstpibym wanie na Brette Strasse? - ledzie mnie? - Teraz w jej gosie usysza niepokj. - Tak - powiedzia. - Nie gniewaj si, Lizo. - Ale ona nie miaa zamiaru si gniewa. Dotkna palcami jego doni. -Jeli chcesz, Hans - powiedziaa - jeli chcesz, ofiaruj ci dzisiejszy wieczr. Podnis kieliszek. Zrobio mu si nagle al tej dziewczyny. A jeli to nie ona, jeli Artur Drugi si myli? Oczekuj cudu? - pomyla ze zoci i przypomnia sobie Artura Pierwszego. Zna go. Spotka go kiedy w Warszawie w punkcie kontaktowym u zegarmistrza. Nigdy nie wpadn w ich rce" powiedzia wwczas. Pokn cyjanek, gdy gestapowcy stanli w drzwiach. Kto go wyda? Ta dziewczyna, ktrej palce gaszcz teraz jego do? - Jeste cudowna, Lizo - powiedzia - chciabym... - Nie mw nic wicej - przerwaa. - Zapa za ten koniak. Gdy kelnerka odcinaa kupony, Kloss raz jeszcze analizowa rozmow przy stoliku. Jeli Liza przekae j w gestapo, czy cokolwiek moe wyda si podejrzane? Pomyla nagle, e dobrze byoby pozna gestapowca, ktry prowadzi t spraw. Zawsze dobrze zna przeciwnika. 4 Gestapowiec nazywa si Poller. By hauptsturmfuehrerem i zastpc szefa wrocawskiego SD. W cywilu, zanim pozna smak wadzy, zajmowa niezbyt eksponowane stanowisko prokurenta bankowego. Uwaa, e szefowie go nie doceniaj, w cigu szeciu lat jego pobory zwikszyy si tylko o 20 marek. Dlatego wstpi do SS, a potem, wybranego spord wybranych, przydzielono go do SD. Tu jego kwalifikacje i moliwoci zostay w peni wykorzystane. By cierpliwy i posuszny; nie kwestionowa rozkazw, ale nie dziaa na lepo. W banku nauczono go, e zbyt szybki zysk to zazwyczaj may zysk. Gdy akcje zwykuj, trzeba poczeka. Warto czasami wypuci potk, eby zowi karpia. Powtarza takie maksymy i w gestapo mwiono, e Poller jest zrczny i ma buldoy chwyt. Nikt nie pamita, eby kto mu si wymkn. Ale wszystkie dotychczasowe sukcesy wydaway si Pollerowi zbyt bahe; czeka na swoj wielk szans; wyobraa sobie, e jego raport przeczyta kiedy sam Himmler. A moe zainteresuje si nim Fuehrer? Poller widzia ju min swego szefa, gdy przyjdzie wezwanie z Berlina. A moe mianuj go szefem wrocawskiego SD? Tak, niewtpliwie powinien nim zosta. Rano stawa przed lustrem, podnosi niedbale rk do gry. StandartenFuehrer Ernst Poller. StandartenFuehrer! Czy mona sobie wyobrazi co wspanialszego? I oto pojawia si wreszcie wielka szansa. Poller od rana do wieczora tkwi w swym gabinecie i czeka. Wypija co godzin p kieliszka koniaku. Wypala cygaro. Jeli wygra,

34

speni si wszystkie marzenia. Musi wygra! Potrzebna jest tylko cierpliwo. Ale jak dugo moe czeka najcierpliwszy spord cierpliwych, Ernst Poller? Tego dnia, gdy Kloss rozmawia w Dorocie" z Liz Schmidt, Poller by ju zdecydowany na rozegranie kocwki. Mia wszystkie atuty w rku, plan przygotowany od dawna, rozwaany szczegowo, naleao ju realizowa. Tylko bez popiechu, cigle bez popiechu, a jednak w cigu najbliszych dwudziestu czterech godzin. Unicestwi wwczas nie tylko przeciwnika, ktry najbezczelniej w wiecie uwi sobie gniazdko tu, we Wrocawiu, ale take jego kontakty, jego rodki cznoci... Moe wwczas zacznie si jeszcze jedna wielka gra? Ostatecznie... z kim ma do czynienia? Czy jego - Pollera - kwalifikacje i zrczno s w ogle porwnywalne z moliwociami Sowian? Rozemia si. Pozwoli sobie wypi dodatkowy kieliszek koniaku, a potem spojrza na zegarek. Podnis suchawk telefonu. Wykrci numer. Rozleg si dugi sygna. Czeka chwil, potem rzuci suchawk, nacisn dzwonek. Na progu pojawi si natychmiast - Ernst Poller nie tolerowa nawet trzydziestu sekund zwoki - jego pomocnik, Johann Bradt. - Sprawd w urzdzie napraw - powiedzia Poller -czy numer 209-13 nie jest uszkodzony. Nie mog si dodzwoni. - 209-13 - powtrzy Johann Bradt. 5 Zapad ju wczesny zimowy zmrok. Powia ostry wschodni wiatr, ludzie podnosili konierze jesionek i znikali w bramach. W mieszkaniu Lizy Schmidt byo natomiast przytulnie i ciepo. Nad szerokim, przykrytym barwn narzut tapczanem wisia portret Fuehrera. Dwa gbokie fotele przy stole, a na peczce, obok telefonu, oczywicie Mein Kampf ". Kloss zlustrowa to wntrze z napiciem i uwag. Wanie tak powinno by: mieszczasko, niezbyt gustownie, zgodnie z rol, ale jak waciwie rol? Tylko jedno nie pasowao, choinka w kcie. Te kolorowe szklane kule, anio na wierzchoku... Kloss umiechn si nagle: oczywicie, jak mg o tym nie pomyle? Przycign Liz. Nie bronia si, cho bya w niej jaka sztywno. - Spieszysz si, Hans - powiedziaa mikko. - Jak ci si tu podoba? - Bardzo - stwierdzi szczerze. - Ty mi si bardzo podobasz. - Podszed do stolika i wzi do rki Mein Kampf". Nosi lady czstego czytania. Potem spojrza na telefon. - 209-13 - przeczyta. - Zapamitam ten numer. Milczaa. - Zachowujesz si tak, jakby aowaa, e mnie zaprosia. - Nie, nie! - usiowaa by wesoa, widzia, jak bardzo chciaa by wesoa. - Ciesz si, e jeste. A teraz zrobi nam co do jedzenia. I co do wypicia. - witeczne zapasy? - Nie przygotowuj wit. - A gdzie spdzasz wigili? Spojrzaa zdziwiona. - Dlaczego o tym pomylae? - Bo ta choinka - powiedzia Kloss. - Usiuj sobie przypomnie, gdzie ju widziaem tak choink. - mieszne. Choinka jak choinka. Nie podoba ci si? Ja co roku sama ubieram drzewko. - I zawsze tak? U nas w domu bya inna. Surowsza, nagie gazki przyprszone wat. Zreszt we wszystkich niemieckich domach, jakie znam, choinka bya wanie skromna, chodna, oszczdna. - Nie rozumiem - Liza patrzya na niego z niepokojem. - Co chcesz przez to powiedzie?

35

- Tak ubran w kolorowe papierki widziaem niedawno w Polsce, Lizo. Tak - doda po chwili - to polska choinka. Myla jednoczenie: Zgrywam si albo jestem naprawd sentymentalny. Co chc przez to osign? Ta dziewczyna przez dwa lata gromadzia informacje dla naszego wywiadu. Kiedy zdradzia? Gdybym uwierzy, e jest niewinna, poszedbym std natychmiast. A moe bym jednak zosta? Przyjmuje niemieckich oficerw frontowych i potem przeglda ich kieszenie albo prowokuje do zwierze. Czy tych, ktrzy zbyt duo mwi, przekazuje gestapo? A jeli Artur Drugi si myli? - Czy chcesz - powiedziaa Liza - ebym zdja te kolorowe papierki? - Nie, skde! C nam przeszkadza, polska choinka! - Nie mw tak, to mnie denerwuje. -Dlaczego? Czy sdzisz, e niemieckim oficerom nie mog si podoba polskie choinki? - A polskie dziewczta? - Byem w Polsce, Lizo - powiedzia powanie Kloss. - One nas nienawidz. Bywa, e do nas strzelaj. - Przycign j znowu do siebie. - Dlatego tak tsknimy do niemieckich dziewczt. Jake mu obrzyda ta gra! Najchtniej by wsta i zada tej dziewczynie par prostych pyta. Po polsku. Pocaowa j. Oczy miaa zamknite. - Pu mnie, Hans - powiedziaa moe zbyt ostro. -Dlaczego? - Obiecaam przygotowa co do zjedzenia. - Nie jestem godny. - Cierpliwoci, miy... Mamy czas. Bardzo duo czasu. Zgasi grne wiato, wczy radio. Nadawano kolejny komunikat Oberkommando der Wehrmacht. Ostre walki w Stalingradzie. Kloss umiechn si. Ju przed miesicem zamkny si kleszcze wok armii Paulusa. Kiedy o tym powiedz? Odpoczywa, a przynajmniej usiowa odpoczywa. Z kuchni dochodzi brzk talerzy. Pomyla, e wieczr z tak dziewczyn mgby by naprawd przyjemny. Przymkn oczy, potem zerwa si i przespacerowa po pokoju. Zaglda do wszystkich ktw, pod obrazy, makatki i zasony na oknach. Ciekawe, czy gestapo zainstalowao tu podsuch? Nic nie znalaz. Zgasi radio i wrci na kanap; ogarno go nage zniechcenie. Min pierwszy dzie, a on nie posun si ani o krok. Liza naprawd umiaa gotowa. Wino byo niezbyt dobre, ale kiebasa w pomidorowym sosie znakomita. Potem ciasteczka wasnej roboty; pomyla, e ma chyba jednak dodatkowe kartki ywnociowe. Kloss pi duo, a ona dolewaa nieustannie; sama ledwie dotykaa kieliszka. Rozmow prowadzia zrcznie. Kloss podziwia umiejtno zadawania pyta niby niewinnych, nawrotw i ucieczek. Wydawao si, e nie sucha, gdy mwi, bo j, niemieck dziewczyn, nie obchodz przecie mskie sprawy, ale interesowa j kady szczeg i uparcie dya do celu. wiadomie uatwia jej gr. Opowiedzia o przyjacielu, ktry ze swym korpusem pancernym trafi teraz spod Moskwy nad Don. Wymieni nazwisko. Potem jeszcze par nazwisk chopcw, ktrzy poszli pod Stalingrad. - A ty? - zapytaa Liza. - Ciebie tam nie posyaj? Kloss rozemia si. -Nie wiem. Jeli dywizj pancern, ktra niedawno staa we Francji, wysano nad Wog, kadego z nas moe to czeka. .. Ale ja wrc, Lizo. Na pewno mnie zobaczysz. -Wszyscy tak mwicie - powiedziaa. -Wszyscy, ktrych tutaj spotykam przyjedajcych na par dni. Czasem dostaj list od kogo, kto odmrozi sobie uszy albo ley w szpitalu na zapalenie spojwek, wywoane pustynnym piaskiem. Nie dostaj tylko zawiadomie o mierci. Do mnie nie przysyaj... - Wielu ich znaa? - Scena zazdroci, Hans? Nie sdzisz, e za wczenie? Przycign j do siebie i w tej chwili rozleg si dzwonek.

36

- Telefon? - zapyta Kloss. - Nie, do drzwi. - W jej gosie usysza niepokj. -nikogo si nie spodziewam. Zaczekaj... Wybiega do przedpokoju. Drzwi pozostay lekko uchylone. Kloss podszed do nich na palcach. Przez szpar widzia Liz zdejmujc acuch. Na progu sta mczyzna w kolejarskim mundurze. Kloss nie zna Horsta, nie zdy zreszt nawet przyjrze si jego twarzy, bo wszystko, co stao si potem, trwao kilkanacie sekund. Horst brutalnym gestem odsun Liz od drzwi. - Liza Schmidt? - zapyta. - Tak, to ja. - Gos dziewczyny dra. - Sucham. - Z polecenia Artura - powiedzia Horst. Kloss zobaczy w jego rku bro i zareagowa natychmiast. Kopn drzwi, zasoni sob Liz. Subowy walter by ju odbezpieczony. - Strzelam szybciej! - krzykn. - Rzu bro na podog! Tamten by zbyt zaskoczony i ogupiay, by decydowa si na walk. Rzuci bro. Kloss ostronie podnis pistolet z podogi, nie spuszczajc oka z Horsta. -Teraz rce na kark! - rozkaza. I doda: -Myl, Lizo, e zaprosisz nas do pokoju. Pchn Horsta w kierunku drzwi, spojrza na Liz, cigle blad jak ptno, i dopiero teraz, gdy opuszczao go naprenie mini, zrozumia, w jak trudn sytuacj si wpakowa. Horst powiedzia: Z polecenia Artura", wic kierownik grupy nie odwoa rozkazu likwidacji Lizy Schmidt? Dlaczego? Zawioda czno? Nie otrzyma polecenia organisty? A moe zdecydowa si jednak dziaa na wasn rk? Tak czy inaczej, Horst by tylko wykonawc, jednym z czonkw grupy, zapewne uczciwym czonkiem grupy. Co powinien zrobi Kloss jako niemiecki oficer? Odda Horsta w rce policji. Jeli tego nie uczyni, Liza zamelduje w gestapo; Artur nie wstrzyma wykonania wyroku, Artur musi wic by pewny, e Liza zdradzia. Jak si teraz zachowa? Moe sama wezwie policj? Kloss nie podj jeszcze adnej decyzji, ale nie pozostawiono mu czasu do namysu. Musia gra swoj rol. Horst sta przy cianie z rkoma na karku. - Gadaj - powiedzia Kloss. Tamten patrzy na niego z nienawici. - Nic nie powiem. - Zobaczymy. Powiesz gdzie indziej - zwrci si do Lizy: - Znasz tego czowieka? Liza z trudem odzyskiwaa przytomno. - Tak... Nie... Jakby z widzenia. Kloss nie mg wypa z roli. By przesuchujcym, ktry marzy tylko o tym, eby mu zbyt duo nie powiedziano. - Przypomn ci - mwi - on owiadczy, e przychodzi z czyjego polecenia. Z polecenia Artura". Liza milczaa. Kloss obserwowa j z ogromnym napiciem. Nie interesowao go, co powie Horst. Czeka na to, co powie Liza. A ona zacza paka. Byo to tak zwyczajne i naturalne, e gdyby Kloss nie wiedzia, gdyby nie pamita o wszystkim, mgby uwierzy. - Powiem wszystko - szepna. - Teraz ju rozumiem. On jest bratem Artura, a ja popeniam podo. Opowie bya prosta, od biedy nawet wiarygodna. Kloss znowu poczu przypyw rzetelnej sympatii do tej dziewczyny, ale natychmiast si skarci. Tak, usiowaa ratowa czowieka z grupy Artura, ale jakie byy motywy? Jeli jednak pracowaa w gestapo, dlaczego miaaby oszczdza wykonawc wyroku? Chyba e podejrzewa jego, Klossa, i chce sobie jeszcze zostawi czas, czas dla dziaania w grupie Artura. Liza opowiadaa tymczasem, e Artur by jej narzeczonym, e obiecywaa mu maestwo, a on potem straci obie nogi na froncie i wtedy... Znowu wybuchna paczem.

37

- Nie chciaam za niego wyj, nie mogam marnowa sobie ycia, a gdy mu to powiedziaam, to on... Kloss bacznie obserwowa Horsta. Ten mczyzna by dostatecznie sprytny, by zrozumie intencj Lizy. - Podci sobie yy - koczy rozpoczt przez Liz bajeczk - skona na moich rkach. A ja obiecaem si zemci, wymierzy sprawiedliwo tej... Kloss udawa, e wierzy, byo to najlepsze, co mg zrobi. Scena nie bya zreszt pozbawiona swoistej pikanterii. Trzech pracownikw polskiego wywiadu grao w ciuciubabk. Tylko on, Kloss, wiedzia, jaka jest cena tej zabawy. Ten wykonawca wyroku, rozwaa, czuje si teraz bardzo nieswojo. Ma zapewne wtpliwoci, czy rozkaz szefa by suszny. Ogarna go znowu fala wstrtu: wszyscy we trjk kami i nie mona przerwa tej gry. - Dokumenty! - zwrci si do Horsta. Horst poda mu ausweis. - Horst Kuschka - czyta Kloss - urodzony w Bytomiu, lzak. Pozwolenia na bro oczywicie nie ma? - Za kogo pan mnie uwaa? - powiedzia Horst. - Za bandyt, ktry wtargn do obcego mieszkania i chcia strzela do bezbronnej kobiety. - Jestem pracownikiem kolei i bro posiadam legalnie. Dla ochrony dworca i obrony wasnej. Kloss porwnywa numer broni z numerem wymienionym w legitymacji. - Zgadza si. Chcia pan mordowa z broni posiadanej legalnie. - Teraz naleao brn dalej, to byo zreszt najtrudniejsze. - Pozwolisz - zwrci si do dziewczyny - e skorzystam z telefonu? - Nie rb tego - szepna Liza. - Nie dzwo do gestapo. Wic jednak! - Czego ty chcesz?! - krzykn. - Moe zadasz, ebym go puci wolno? - Prosz o to - powiedziaa. Znakomicie gra ta dziewczyna. Jest ju spokojna, tylko wargi dr jej lekko. - Ale ja tego nie mog zrobi - mwi. - Ten czowiek do ciebie strzela. Czy nie pojmujesz, e chcia ci zabi? Spojrzaa na niego. - Czuj si winna, Hans. To przeze mnie Artur... Jednak kiepski melodramat. Uwaa go za sentymentalnego naiwniaka. Mia ju stanowczo dosy tej gry. - Musisz zawiadomi gestapo... - Hans - szeptaa - jest taki zwyczaj, e nie odmawia si probom wypowiadanym w Wigili Boego Narodzenia. - Piknie. Ale Wigilia jest dopiero pojutrze. Zreszt, powiedzmy, e to zrobi, jak mam gwarancj, e on nie przyjdzie tutaj, kiedy mnie ju nie bdzie? - Nie przyjd - powiedzia Horst. - Teraz auj, e chciaem zastrzeli pann Schmidt. Ona nie jest taka, jak mylaem, jak mwi Artur. Przesta wierzy szefowi - rozwaa Kloss. -Ten czowiek jest chyba uczciwy. A Liza? Jedno wiedzia na pewno: znakomita aktorka. - Dobrze - owiadczy. - Nie wiem, czy postpuj susznie, ale nie mog Lizie niczego odmwi. Niech pan idzie, panie Kuschka. Dokumenty? Bro? Nie, prosz nie wyciga rki, nie dostanie pan dokumentw ani broni, przynajmniej teraz. - Zajrza do ausweisu, przeczyta adres. - Mam pana adres, prosz jutro rano nie wychodzi z domu, a ja przez noc pomyl, co z panem zrobi. I prosz nie prbowa ucieczki z miasta. Za Kuschka zamkny si drzwi. Zostali sami. Kloss napeni kieliszki, potem usiad na kanapie i przymkn oczy. By bardzo zmczony. Poprzedniej nocy nie spa, cay dzie zbieg mu na chodzeniu po Wrocawiu.

38

- Dzikuj ci, Hans - szepna Liza. Przytulia si do niego, chocia nie uczyni nawet gestu. Jak bardzo pragn, eby Liza bya zwyczajn dziewczyn, niczym wicej, tylko dziewczyn, z ktr zamierza spdzi noc. - Ten wigilijny zwyczaj - szepn wbrew sobie - to te nie jest niemiecki zwyczaj, Lizo. - Nie mw ju o tym - odszepna. Nie wiedzia, czy graa dalej swoj rol, ale chciaby wierzy, e to bya nie tylko rola, gdy wycigna rk do wycznika. I zdy jeszcze pomyle, e noc Liza zapewne dokadnie przejrzy kieszenie jego munduru. O sidmej rano panowa jeszcze mrok. Hauptsturmfuehrer Poller, ktry pozwoli sobie tym razem tylko na cztery godziny snu, kaza wezwa oficera ledczego Kripo. Musia dziaa teraz szybko, czu, e do jego gry wtargn jaki element nieprzewidziany i to wymagao niezwykej koncentracji uwagi. Poller mia intuicj. Poller wierzy w swoj intuicj i by przekonany, e nie popeni bdu. - Prosz powiedzie, jak to byo - zada, gdy w drzwiach stan zaywny jegomo, zapewne jeden z tych starych urzdnikw policyjnych, ktrzy co prawda nie byli zbyt pewni, ale mieli wch. I doda zaraz: - Bardzo si panu chwali ten natychmiastowy meldunek do gestapo. Obiecuj awans. Starszy pan ukoni si. - Poczuem, e tu co mierdzi - stwierdzi. - "Znalelimy trupa przed godzin. Zrzucono go z Lessingsbrucke, nadzia si na falochron, wstrtny widok. Ale nie to byo przyczyn mierci. Postrza w ty gowy z bliskiej odlegoci. -Wzi cygaro podsunite mu przez Pollera. - Znalelimy przy nim 200 marek, spora sumka... Nie mia ausweisu, a tylko ksieczk wojskow na nazwisko Horst Kuschka. Poller wzi do rki t ksieczk i spojrza na fotografi. - Stwierdzi pan tosamo? - Tak, to ten sam czowiek - powiedzia policjant. -Nie ulega wtpliwoci. To Horst Kuschka. SturmbannFuehrer pali w milczeniu cygaro. Musia sporzdzi rejestr faktw. Nazywa to rozgldaniem si w nowej sytuacji. By niespokojny i zy, ale nie dawa tego po sobie pozna. - Prosz mi to zostawi - powiedzia, wskazujc na ksieczk. - I w ogle prosz przysa mi wszystkie materiay ledztwa. - Kripo bdzie informowane? - zapyta urzdnik. Wiecznie te spory kompetencyjne? Mia ich dosy. - Tak albo nie - odpowiedzia sucho. - Spraw zabjstwa Horsta Kuschki zajmie si gestapo. Moe pan odej. Zadzwoni i kaza przygotowa samochd. Ludzie toczyli si na przystankach, na Kaserbrucke z trudem wyminli zator tramwajowy. Poller spojrza z mostu na panoram Zaodrza i przypomnia sobie nagle ulotk, ktr przechwycio gestapo. Ulotki rozpowszechniano wrd cudzoziemskich robotnikw. Wrocaw by i bdzie polski" - gosi wistek. Poller zacisn zby a do blu. Zatrzymali si przed star kamienic. Na czwartym pitrze uderzy pici w drzwi opatrzone wizytwk Horst Kuschka". Otworzya blada kobieta. Oczy podkrone z niewyspania. Ledwo na ni spojrza, wiedzia o niej wszystko albo prawie wszystko. - Gestapo - warkn i ruszy do pokoju. Po chwili otwiera drzwi szaf. Wyrzuca na podog bielizn i wyciga papiery z szuflad.

39

6 Kloss spieszy si. W tramwaju panowa tok. Na Universitatbrucke by zator; siedzia w drugim wagonie, zawsze wchodzi do drugiego wagonu, i przeglda Beobachter". Jeszcze na przystanku sprawdzi, e nie jest ledzony. Dugi sznur wozw utkn na dobre na mocie. Ludzie wyskakiwali z wagonw i biegli chodnikami, spieszyli si do pracy; doem pyna Odra, niosc zway kry. Kloss spojrza na zegarek: tramwaje stay ju dziesi minut. Pomyla, e jednak najpierw powinien by pj do organisty. Moe ju co wre? Nie chcia jednak zmienia decyzji. Postanowi porozmawia z Horstem Kuschka. Ryzyko? Tak, oczywicie, ale pozostao tylko ptora dnia, a waciwie wiedzia tyle, co na pocztku. Czy Liza Schmidt jest agentk gestapo? Rozwaa na zimno wszystkie pro" i contra". Co prawda ratowaa Kuschk, ale przecie gdyby przekazaa go gestapo, me mogaby ju dziaa w grupie. Czy to miao jednak jakie znaczenie? Wiedziaa przecie, e Artur wyda na ni wyrok mierci, wic tak i tak bya spalona. Moe sprbuje jeszcze nawiza kontakt z Arturem?
Caowaa go na poegnanie; wydawaa si zupenie szczera, ale bya przecie szczera rwnie wtedy, gdy opowiadaa bajeczk o narzeczonym. Umie gra, jest niebezpieczna. A Kuschka? Trudno sobie wyobrazi, e zdecydowa si wykona odwoany wyrok. Sprawia wraenie dobrego wykonawcy, ale tylko wykonawcy. Dlaczego wic Artur postpi wbrew rozkazowi? Oczywicie w pewnych sytuacjach to moe by usprawiedliwione. Otrzyma jednake wyrane polecenie. A jeli organista nie przekaza rozkazu? A moe spotka si z Arturem? Zbyt due ryzyko. Artura zapewne pilnuj... Niewykluczone zreszt, ze gestapo ju go aresztowao. Jaki jest plan gestapo? Czeka. Zamknoby wszystkich, o ktrych wie, w momencie likwidacji swojej wtyczki. Dopki prowokator dziaa, pozostali s wzgldnie bezpieczni. Gestapo czeka na uchwycenie kontaktu z central. A gdyby pj do gestapo, rozwaa Kloss. Nie, nonsens, nie dadz si nabra. Tramwaj szarpn gwatownie i ruszy. Kloss zoy gazet i poszed na przedni pomost. Nie zna Wrocawia, ale przestudiowa dokadnie plan miasta; to mu na og wystarczao. Jeszcze dwa skrzyowania i powinien wysi. Stamtd - par minut do mieszkania Horsta Kuschki. Poller przesun wanie krzeso na rodek pokoju. Nogi wycign daleko przed siebie i oglda uwanie buty. By po cywilnemu, ale w dugich butach. Willi nie wyczyci ich zbyt starannie, oberwie dzisiaj po mordzie.

-Teraz pogadamy- owiadczy. Helena, ona Kuschki, staa przed nim w swoim domowym szlafroku i rannych pantoflach. Poller widzia jej strach, widzia, jak bezskutecznie usiuje ukry drenie ramion; poprawia wosy i ten gest rozmieszy hauptsturmfuehrera. - No, co pani wie? zapyta. -Nic. - Nie powiedzia, dokd idzie? - Nie mwi. - Znajomi? Przyjaciele? - Nie mia adnych przyjaci - owiadczya Helena. - Tralala... Polskie gadanie. Ja na byych Polakw mam specjalne metody. A ci z waszej polskiej sitwy, z biblioteki... - Nie spotyka si z nimi - Helena wybuchna paczem. - No, no, tylko bez histerii... Niemieckie kobiety znosz takie rzeczy spokojnie, ale pani nie umie by niemieck kobiet. A ta wasza kawiarenka! - wykrzykn. - Przychodzi - szepna Helena. - Nic dziwnego, ja tam przecie pracuj w szatni. - Kady porzdny Niemiec - powiedzia Poller - ma prawo pj do kawiarni, wypi halb piwa i zagra partyjk domina. Grywa w domino? - Czasami. To bya jego jedyna rozrywka. Oczywicie na bardzo drobne stawki. Horst nigdy nie pi. 40

oszczdza, nie wyrzuca pienidzy na przegrane - znowu chlipna. - Mnie nie interesuj stawki! - wykrzykn Poller. -Z kim grywa w domino? W gruncie rzeczy nie obchodzia go odpowied Heleny. Nie po to tu przyszed, eby wydusza z tej kobiety drobne szczegy. Raczej z przyzwyczajenia ni z potrzeby zagrozi jej aresztem. - Wiem dosy - owiadczy - eby pani zamkn. Na razie choby pod zarzutem utrudniania ledztwa. Na razie... Potem warkn: - Kochanek nie mia? - Nie mia powiedziaa Helena. -To przynajmniej pani wie. A z niejak Liz Schmidt nie widywaa go pani? Helena nie zdya odpowiedzie. Zadwicza dzwonek do drzwi. Poller skoczy, gotowy do dziaania. - Aha! Mamy szans pozna znajomych pana Kuschki! Prosz otworzy, tylko bez kawaw. Jakakolwiek prba ostrzeenia gocia, strzelam. Najpierw do pani. Stan za drzwiami, a ona z trudem odsuwaa zasuwk, zasuwka si zacinaa, zawsze tak byo. Widziaa twarz Pollera i pomylaa, e jednak strzeli, jeli ona nie wpuci natychmiast tego, ktry czeka po tamtej stronie i ktrego nie zdy ju ostrzec. Uchylia drzwi, na progu sta niemiecki oficer. Odetchna z ulg: to by kto zupenie obcy. - Chciabym pomwi z panem Horstem Kuschk - powiedzia Kloss. Helena odsuna si od progu. Kloss wszed do wntrza i natychmiast trzasny drzwi, a przed Klopsem sta Poller z pistoletem gotowym do strzau. Zaskoczy go mundur oficerski, tego si jednak nie spodziewa. Po chwili zaskoczy go take spokojny ton oberleutnanta. Ani ladu lku, rzetelna pewno siebie, ktr haupt-sturmfuehrer zwykle ceni. - Kim pan jest? Prosz opuci bro, nie lubi, kiedy mierzy do mnie cywil - Kloss mwi cicho i powoli. Wiedzia ju, e popeni bd. Nie naleao tu przychodzi. Tego, ktry sta przed nim z pistoletem w rku, rozpozna bezbdnie, zawsze rozpoznawa gestapowcw. Poller to zreszt natychmiast potwierdzi. - aden cywil warkn. Hauptsturmfuehrer Poller z gestapo. Wic to wanie on! Kloss poczu co w rodzaju satysfakcji. Nareszcie wie, z kim ma do czynienia! Umiechn si szeroko. Wyszed mu nawet ten umiech. - Oberleutnant Hans Kloss - przedstawi si. -wietnie, e pana widz, hauptsturmfuehrer! -Tak! Rado oboplna, oberleutnant. A niby dlaczego mj widok tak pana ucieszy? Zna pan Kuschk? -To ju byo warknicie. Poller wrci na swoje krzeso i rozsiad si na nim wygodnie. Znowu wycign nogi, ale oficer, ktry sta przed nim, nie wydawa si wcale speszony. - Miaem zamiar - mwi - zoy dzisiaj wizyt w gestapo razem z Kuschk, po ktrego wanie przyszedem. - Tak, to bya chyba najlepsza formua. - Kuschk ju nigdy nie zoy wizyty w gestapo - powiedzia Poller - ale pana to nie minie. Kloss zareagowa natychmiast i ostro: - Paski ton wydaje mi si nieodpowiedni. I nie wiem, dlaczego Kuschk... Poller odpowiada bawic si papieronic: - Tego czowieka owiadczy wyowiono dzisiaj nad ranem z Odry. Strza w ty gowy. Teraz pan wie? Wic prosz mi natychmiast powiedzie, w jakich okolicznociach spotka si pan z Kuschk? Kloss wycign z kieszeni pistolet. Bawi si nim udajc, e nie widzi przeraenia Pollera. Gestapowiec kurczy si na krzele, teraz bezbronny, bo swoj bro schowa ju by do kieszeni. Kloss przysun sobie take krzeso, usiad naprzeciwko Pollera. Poda mu bro, a legitymacj i ausweis Kuschki rzuci na st.

41

W pewnych sytuacjach najlepiej jest mwi prawd, zreszt musia mwi prawd, bo przecie Poller... Wyjani wiec, e wieczr wczorajszy spdzi u pewnej modej, przystojnej damy. Dokadnie powtrzy bajeczk Lizy; ten Kuschk, tumaczy gestapowcowi, chcia j zastrzeli z zemsty. Mia pozwolenie na bro... - Na pewno faszywe - stwierdzi Poller. Kloss wzruszy ramionami. - Moliwe - powiedzia. Wyjani, dlaczego puci Kuschk wolno. Dzisiaj przyszed wanie tutaj po to, eby go doprowadzi do gestapo i spraw dokadnie zbada. Mwi i jednoczenie obserwowa Pollera; czy gestapowiec mu wierzy? Kloss rozumia, e rozgrywka dopiero si zaczyna. Ale twarz Pollera pozostawaa nieruchoma. Wysucha Klossa nie zadajc pyta. Wreszcie powiedzia: - No c. Z braku Kuschki bdziemy musieli pojecha do gestapo we dwjk. - Potem zwrci si do Heleny: - A pani nie wolno opuszcza Wrocawia bez zezwolenia. I jeli pani sobie co przypomni... Gabinet Pollera w gestapo by taki, jak wszystkie gabinety w tej instytucji. Wielkie biurko i koniak w oszklonej szafie. Portret Fuehrera i portret wiernego Henryka". Dwa fotele i maty stoeczek pod drzwiami. Kloss siedzia w fotelu i spoglda na ten stoeczek. Poller zachowywa si tak, jak naleao przewidywa. Najpierw grozi twierdzc, e Kloss moe by podejrzany o zamordowanie Kuschki. Oberleutnant zareagowa miechem, nastpnie zada, by Poller porozumia si z generaem Eberhardtem i sprawdzi jego, Klossa, personalia i lojalno. Poller uzyska poczenie telefoniczne i oczywicie Eberhardt, ten stuprocentowy Prusak, stary oficer Abwehry, nienawidzcy gestapo, wypiewa litani pochwa i domaga si, by wrocawska policja natychmiast odczepia si od jego pracownika. Kloss, obserwujc nieustannie reakcje hauptsturmfuehrera, doszed do wniosku, e Poller nic o nim nie wie. Moe wic Liza me zameldowaa, moe Liza jest jednak niewinna? Poller bawi si cygarem. - Caa ta historia - owiadczy - jest do dziwna. Pan by ostatnim czowiekiem, ktry widzia Kuschk. Kloss postanowi teraz zaatakowa. - A dlaczego ten kolejarz tak pana interesuje, dlaczego nie Kripo? Poller bawi si cygarem. - Pan jest jednak ciekawy, Kloss - powiedzia. - Jestem oficerem Abwehry, a pan bawi si ze mn jak kot z myszk. Zadaje pan podchwytliwe pytania zapominajc, e ja sam zajmuj si takimi sprawami na co dzie. Poller rozemia si. - Jak mam to rozumie? Oferta wsppracy? - Niby jak miabym panu pomc? - wzruszy ramionami. Jestem tu przejazdem. Nie bd rozgrzebywa paskiego podwrka. O co waciwie chodzi? Poller nie zamierza jednak mwi. Jeli nawet nie podejrzewa Klossa, nie bdzie przecie z byle oficerem Abwehry dzieli si sukcesem. - Nie myl o pomocy w ledztwie - owiadczy. - A jednak licz na pomoc. - I po chwili: -Jak nazywaa si ta kobieta, u ktrej spdzi pan noc? Kloss od dawna spodziewa si tego pytania; niepokoio go nawet, e pado tak pno. Poller powinien od tego zacz, a jeli nie zacz, to wiedzia. Decyzj naleao podj natychmiast. Rozemia si. - Czy pan zawsze pamita nazwiska kobiet, z ktrych gociny pan korzysta, Poller? Powiedzmy sobie prawd: nazwisko nie jest najwaniejszym elementem kobiety. - A nie jest, nie jest - Poller rozemia si take. Przekn to jednak do gadko. -Tak czy inaczej, trzeba przecie ustali, Kloss. - Zaraz sobie przypomn... To byo niedaleko Les-singsbrucke... Ona nazywaa si Liza... Obserwowa bacznie Pollera. Wie, czy nie wie? Powiedzie, czy nie powiedzie?

42

Nie musia jednak decydowa. Rozlego si pukanie do drzwi. Kloss usysza znajomy gos i na progu zobaczy Liz. Zerwa si z fotela, a ona meldowaa spokojnie: - Panie hauptsturmfuehrer, przyniosam przepisane raporty. - Potem dostrzega Klossa, a moe raczej udawaa, e dostrzega go dopiero teraz. - O, Hans, jak si masz, nie wiedziaam, e ci tu zobacz. - Zabrzmiao to zupenie naturalnie. Poller wybuchn miechem. Bawi si znakomicie. - O, pastwo si znaj... Rozumiem, rozumiem; dzikuj. Lizo, jeste dzisiaj wieczorem wolna i jeli umwia si z oberleutnantem... - Umwiam si - powiedziaa Liza. - Pamitasz, Hans? - Pamitam. - By wcieky. Da si zaskoczy jak smarkacz. Zapali papierosa i nie spojrza ju na Liz, gdy opuszczaa pokj. Natar natomiast natychmiast na Pollera: - To ona. Dlaczego pan jej nie przesucha? A moe ona ju zameldowaa i pan wiedzia, i struga ze mnie wariata... - Nie tak ostro, Kloss - rozemia si Poller. - My w gestapo mamy swoje metody. - Syszaem. - Nie to, co pan myli. Nie adne wybijanie zbw. Bcwaw od tej roboty trzymam na smyczy i spuszczam od czasu do czasu, ale niezbyt na nich licz. Ja dziaam inaczej, Kloss. I lubi inteligentnych przeciwnikw. - Co to ma do rzeczy? -Jeli pan spotka si z t Liz, prosz poobserwowa. O co bdzie pytaa, jakie sprawy j interesuj. Moe nastroje panujce w wojsku albo inne informacje. - Przecie ona pracuje u pana? - No to co? Czasem robi pan wraenie inteligentnego, Kloss, a czasem wydaje si naiwny. Spotkanie skoczyo si remisowo, pomyla Kloss. Potem doszed do wniosku, e pierwsz rund wygra jednak Poller. Ani cienia informacji... Wiadomo tylko, e Liza pracuje w gestapo... Ale czy to znaczy, e pracuje dla gestapo? 7 A jednak zbliao si rozstrzygnicie. Wszyscy biorcy udzia w grze musieli dziaa i to musieli dziaa szybko. Kloss prosto z gestapo pojecha do organisty; kluczy oczywicie po Wrocawiu, gubi lady, ale me zdoby zupenej pewnoci. Czy Poller kaza go ledzi? Byby idiot, gdyby tego nie zrobi. A jednak wydawao si, e nikt za Klopsem nie szed. Czyby hauptsturmfuehrer by tak pewny swych informacji? U organisty czeka na Klossa raport Artura, dostarczony, jak zwykle, do skrzynki pod figur witego Antoniego. Szef grupy meldowa o swych ostatnich decyzjach. Raport by waciwie zupenym zaskoczeniem. Artur twierdzi, e zgodnie z poleceniem centrali odwoa rozkaz likwidacji Lizy Schmidt. Horst Kuschka usiowa wykona wyrok na wasn rk. Dlatego te Artur zlikwidowa Kuschk, ktrego obserwowa przez cay wieczr. Teraz by przekonany, e Liza Schmidt jest niewinna, a prowokatorem by wanie Kuschka. Grupa jest wic znowu czysta, grupa moe dziaa. Artur prosi o zadania i kontakt z central. Widzisz powiedzia organista zawsze mwiem, e Liza jest w porzdku. Wiedziae, e pracuje w gestapo? Wiedziaem - potwierdzi. - To nasz ogromny sukces. Organista wyranie triumfowa. Raport Artura potwierdza jego wiar w niewinno Lizy. Czeka teraz na decyzj Klossa, e grupa Artura jest czysta i moe znowu nawiza kontakt z central, gdy prowokator Horst Kuschka zosta zlikwidowany. Ale Klossowi to rozwizanie wydao si nieco podejrzane. Czu, e rozgrywka z hauptsturmfuehrerem Pollerem wcale nie jest ukoczona, e zblia si ostatnia runda i ta runda bdzie najtrudniejsza. Analizowa

43

szczegowo sytuacj, widzia cigle przed sob twarz organisty i jego oczy, ktre nie czyniy wraenia oczu lepca. Jeli Kuschka by istotnie zdrajc, jak melduje Artur, Poller powinien natychmiast po likwidacji Kuschki przystpi do dokonania aresztowa. Na co jeszcze czeka? Zdrajca zna Artura, zna Liz, gestapo miao ich wszystkich w rku, a przecie Poller musi wiedzie, e jeli si spni, ci ludzie uciekn. Zreszt Artur powinien natychmiast znikn, podobnie jak Liza, jak wszyscy, o ktrych Poller mg co wiedzie. A tymczasem Artur spaceruje spokojnie po Wrocawiu, jakby nic si nie stao. Dlaczego? Nie rozumie, co mu grozi? Czeka na kontakt z central, naraajc cznika ciotki Zuzanny" na wielkie niebezpieczestwo? Kloss zmi w doni karteluszek z raportem Artura, potem zapali zapak. Pamita twarz Kuschki, gdy tamten wszed do mieszkania Lizy; pomyla wtedy: to jest uczciwy czowiek... Jeli wic nie Kuschka, to kto? Podejrzenie rodzio si powoli, byo to podejrzenie straszne. Zdecydowa, e musi jeszcze raz sprawdzi; istniaa pewna szansa sprawdzenia... Artur Drugi... Jaki to by waciwie czowiek? Wiedzia o nim tak mao. Nieruchoma twarz organisty cigle bya zwrcona w jego stron. Gdyby nie pewno, e czowiek ten jest lepy, pomylaby: Czuj na sobie jego wzrok". Informacje z centrali stwierdzay, e organista jest absolutnie pewny. Patriota, stary dziaacz wrocawskiej Polonii. Czy istniej ludzie absolutnie pewni? - Co mam przekaza Arturowi? - zapyta organista. W jego gosie pojawia si nutka niepokoju. Milczenie trwao jednak zbyt dugo. - Nic nie przekazywa Arturowi - powiedzia cicho Kloss. - Zerwa kontakt z Arturem. Do organisty signa do okularw, potem przejechaa po czole. Na twarz wystpiy krople potu. - Co to znaczy? - zapyta. - To, co powiedziaem. - Gos Klossa brzmia sucho. Po chwili milczenia organista zapyta: - Czy mnie te nie wierzysz? - Potem zacz mwi gwatowniej: - Czy pojmujesz, na co skazujesz tych ludzi? Na samotno! Nie, nie tylko na samotno: wpadn w rce wroga. Liza, ktr znam od dziecka... Artur Drugi. - Znajdziemy ich, gdy bdzie mona. - Kloss z trudem panowa nad sob. Rozumia rwnie dobrze jak tamten, e kade sowo jest wyrokiem. - Ty znikniesz z Wrocawia - doda. - Masz rezerwowy adres? - Mam - powiedzia organista. - A papiery? -Te. - Wic uciekaj natychmiast, nawiemy z tob kontakt... Wystarczy, jeli polesz doktorowi Brucke, Berlin 6, Leipzigerstrasse 29 - zapamitaj - swoj ostatni analiz krwi. Odwrotn poczt otrzymasz instrukcje. - Nie chc ucieka. Horst Kuschka nic o mnie nie wiedzia. - To rozkaz - Kloss zaakcentowa ostro ten wyraz. Potem zacz mwi agodniej, patrzc cigle na twarz organisty. - Zrozum, inaczej postpi nie mog. Wojna jest okrutna, a nasza wojna szczeglnie okrutna. - Wycign rk i dotkn ni doni tamtego. - Do widzenia powiedzia. - Nie wiem, czy spotkamy si kiedykolwiek, ale jeli, to ju w wolnej Polsce. - W wolnej Polsce - powtrzy organista i znowu sign doni do okularw. Kloss opuci koci. Zacz pada nieg, wia zimny wiatr. Przed wystaw antykwariatu Kloss zobaczy mczyzn w mundurze organizacji Todt. Podszed do niego. Mczyzna wycign pudeko zapaek; podawa Klossowi ogie, ale czyni to bardzo niezrcznie, zapaki gasy, rzuca je na chodnik.

44

- Suchaj uwanie - mwi tymczasem Kloss. - Pensjonat Elisabeth". Zawiadomisz go, e to tam, ale bez podawania numeru pokoju. Informacj musz mie o dziewitej wieczorem na telefon, zapamitaj numer... Potem tamten wskoczy do tramwaju. Kloss jeszcze przez chwil widzia go na tylnym pomocie; mczyzna w mundurze organizacji Todt spokojnie wyciga z kieszeni gazet. Kloss umiechn si; tego chopca zna od roku. Pracowa z nim w Warszawie, a teraz postanowiono, e on wanie pokieruje now grup we Wrocawiu. W tej wojnie aden odcinek frontu nie moe pozosta nie obsadzony. Ale chocia we Wrocawiu zaczynali ju pracowa nowi ludzie, Kloss wiedzia, e rozgrywka z Pollerem o grup Artura jeszcze si nie skoczya. Ostatnia runda trwaa. 8 Poller wierzy, e triumf jest ju bliski. Nigdy adnej akcji nie przeprowadzi z tak cierpliwoci i tak dokadnie. Jego szef dawno zdjby tych ludzi i waciwie nic by nie uzyska oprcz kopotw z now organizacj. Bo organizacje te powstaway przecie jak grzyby po deszczu. On, Poller, wie o tym dobrze i wie take, e prymitywne metody zawodz w tej grze. Signie do sztabu wroga, sparaliuje jego kierownicze orodki. Zapali cygaro, zaaplikowa sobie rzeteln porcj dymu, potem podnis suchawk. W tych sprawach z telefonu korzysta rzadko, tylko wwczas, gdy wiedzia z pewnoci, e podsuch jest wykluczony. Usysza znajomy gos; nie lubi tego gosu, pogardza zreszt ludmi, z ktrych usug korzysta. Chtnie ich wykacza, gdy spalili si lub okazali bezuyteczni. W tym wypadku gotw by jednak okaza zadowolenie. Szmata, bo szmata, ale sukces niewtpliwy. - Dobrze, zrobione - powiedzia. Odoy na chwil suchawk i sign po zapaki, bo zgaso cygaro. - Nie denerwuj si gos Pollera brzmia tym razem agodnie i cicho nikogo z nich jeszcze nie zdejm, mam czas, przynajmniej do jutra. Kontakt z ich central to wielkie osignicie, musimy mie cznika... Tak, tak, w tym kociku te si rozejrz... Co jeszcze? Mwisz o oficerku z Abwehry... Troch nam przeszkodzi, jest niezrczny i chyba niezbyt sprytny... Dobrze, dobrze, zgoda. Moesz go upolowa... Heil! Odoy suchawk. Waciwie ci ludzie nie zasugiwali na niemieckie pozdrowienie, ale tym razem... Wsta, wygadzi mundur i wyprostowa si przed portretem Fuehrera. Wycign rk... Czy dane mu bdzie stan przed wodzem w takiej pozycji i w mundurze standar-tenFuehrera? Dzie by ciki. Profesor von Lipk, wchodzc do kawiarni domyli si, e zastanie Liz. W szatni bya oczywicie Helena, ona tego Kuschki. Lipk sdzi, e jednak nie przyjdzie, e to przynajmniej zostanie mu oszczdzone. Ale ona siedziaa na swoim zwykym miejscu z robtk w rku. Przypomnia sobie, e kiedy zapyta, co robi, i wtedy mu odpowiedziaa, e to sweter dla Horsta na gwiazdk. Sweter by ju prawie gotw, Helena pasowaa teraz rkawy i wydawao si, e nic poza tym jej nie obchodzi. Wie przecie, e Horst nie yje, myla Lipk, pochylajc si nad jej doni. Jakie bardzo mi pani al", bardzo wspczuj" nie przechodzio mu przez gardo. Powiedzia: Jest wojna, a my walczymy", zostawi paszcz i wszed do salki kawiarnianej. Z trudem panowa nad sob. Jego poprzednik, Artur Pierwszy, mawia: Nie podejmuj niczego, pki nie odzyskasz penej rwnowagi". Ale on, Artur Drugi, nie mg czeka. By w sytuacji, w ktrej kada minuta miaa ogromn warto. Liza siedziaa oczywicie przy jego stoliku i bawia si kostkami domina, z ktrych budowaa wysmuk wieyczk. Usiad na swoim miejscu, nie podajc jej rki. Kazae mnie zabi - powiedziaa cicho Liza. Bya spokojniejsza ni on. - Dlaczego?

45

Nie wzywaem ci. Artur sign po cygaro i oglda je z powag. Mwiem, e me wolno spotyka si ze mn bez wezwania. A w kadym razie nie wolno przychodzi do Doroty", gdy tu jestem. Chc wiedzie, o co mnie podejrzewasz. Kelnerka przyniosa piwo. Kufel by zbyt peny, piana osiada na doni, gdy podnis go do ust, a profesor nie znosi le napenionych kufli. Poczu w ustach gorycz, wypi jednym haustem potn porcj i zapali cygaro. Musia jej teraz wyjani, a raczej przede wszystkim musia j uspokoi. Nie, tumaczy, o nic ju Lizy nie podejrzewa. Powinna zrozumie, znaleli si w sytuacji szczeglnej i wszystko wskazywao na to, e Liza, ktra znaa Artura Pierwszego i tamtych dwch z fabryki, pracuje na dwie strony. achna si. Profesor gestem nakaza jej milczenie. Nie, to nie bya jego ocena, to byy informacje, ktre otrzyma. Informacje te okazay si faszywe. Zreszt kady si moe myli, ale on, Artur, jest zbyt ostrony, by dziaa pochopnie. To Horst Kuschka chcia wykona wyrok na wasn rk. - Powiedziaem mu - mwi von Lipk - e odwouj rozkaz, e po bliszym sprawdzeniu informacje okazay si niecise, a on jednak poszed do ciebie. Waciwie podejrzewaem go od pocztku, ale chciaem mie pewno, musiaem go sprawdzi. I miaem racj: to on dla nich pracowa, to on wyda Artura Pierwszego. Profesor by tego dnia zbyt zdenerwowany, by uwanie ledzi otoczenie. Liza suchaa w napiciu, nie spuszczajc wzroku z Artura Drugiego. adne z nich nie spostrzego Heleny, ktra mina ich stolik, wracajc z bufetu do szatni, cicho stpajc w swoich mikkich, subowych pantoflach. Profesor zobaczy dopiero jej plecy i natychmiast zamilk, ale byo ju za pno. Helena syszaa ostatnie dwa zdania: a on jednak poszed do ciebie" i to on...". Usiada przy swoim stoliku w szatni i ukrya twarz w mikkiej wenie nie dokoczonego swetra. - Do tej sprawy nie bdziemy ju wraca - powiedzia von Lipk. - A teraz melduj. Liza opowiedziaa Arturowi o Klossie, ktry uratowa jej ycie. Dokadnie, jak zwykle w takich wypadkach, zreferowaa przebieg rozmowy. Nie byo tego wiele, ale jednak par informacji, par nazwisk. Artur sucha z napit uwag. - Na kiedy umwia si z nim? - zapyta. - Dzi wieczorem bdzie u mnie - powiedziaa Liza. - Po dziewitej... W tej chwili pojawia si w drzwiach Helena. Podesza do ich stolika. - Prosz pani do telefonu - zwrcia si do Lizy. W szatni byo pusto. Liza podbiega do telefonu i signa odruchowo po suchawk. Suchawka leaa na widekach. - Chciaam z tob pomwi. - Helena staa obok niej. Waciwie si nie znay. Liza nie wiedziaa, e Helena jest take w ich grupie, wykluczaa to organizacja siatki. Nie wiedziaa rwnie, e Horst, czowiek, ktry chcia j zabi, by mem szatniarki. - O co chodzi? - zapytaa Liza. Helena mwia po polsku, zwracaa si do niej per ty". Liza nie ukrywaa zaskoczenia. - Ty masz kontakt z central szeptaa gorczkowo Helena. - Daj mi ten kontakt... - Nie rozumiem, co pani mwi powiedziaa sucho po niemiecku. - Musisz mi uwierzy, inaczej wszyscy zginiemy... Przechodziam obok waszego stolika, syszaam, jak on powiedzia, e Horst, mj m Horst, by zdrajc, e chcia wykona wyrok bez rozkazu... To nieprawda! Liza ruszya ku drzwiom. Helena zastpia jej drog. - Przysigam na wszystko, co mi drogie - mwia - e zadanie nie zostao odwoane. Przysigam, e Horst by niewinny. Powiem ci co jeszcze... Liza odsuna j brutalnie. - Pani chyba oszalaa - powiedziaa sucho. - Nic nie rozumiem.

46

Wrcia do stolika. Po raz pierwszy od wielu miesicy ogarn j strach. Przypomniaa sobie twarz Pollera, zapalia papierosa i wcigaa dym, czujc na sobie spojrzenie Artura. - Co si stao? - zapyta. Powiedziaa mu. Musiaa mu powiedzie. Gdyby przestaa mu ufa, znalazaby si w piekle, ogarnby j koszmar, z ktrego nie byoby ju wyjcia. Sucha z nieruchom twarz. Nic, co by zdradzao niepokj lub zaskoczenie. - Co jej powiedziaa? - zapyta. -Nic. - Masz kontakt z central? -Tego pytania si nie spodziewaa. On przecie wiedzia. Musia wiedzie. - Nie mam kontaktu. Artur rozkada kostki domina. - Tego si baem - powiedzia wreszcie. - Horst nie dziaa sam. Ona usiuje teraz skoczy jego robot. -Patrzy na Liz, w jego wzroku byo co, czego dziewczyna nie znaa. - Ty to musisz zrobi - rzek. - Nie ma nikogo innego, kto by to mg dzisiaj zrobi. Wykonasz wyrok. A w nocy uciekamy z Wrocawia. Nikt z nas nie moe tu zosta. Przyjd do ciebie... Teraz posuchaj uwanie, jej adres... 9 Musi wic wykona wyrok. Trzymaa rk w kie-W szeni paszcza, pace gaskay chodny metal, to uspokajao. Z jakiej odlegoci trzeba strzela? Sakramentalne: Z polecenia Artura", a potem od razu, od progu, aby tamta nie miaa czasu pomyle. Dwa strzay. Artur powiedzia: Najlepiej strzela dwukrotnie, pistolet ma tumik, moesz by zupenie spokojna". Ludzie musz zabija, na tym polega wojna. Ale ona jeszcze nie zabijaa i zupenie nie wie, jak bdzie ya potem. Czy istnieje zreszt jakie potem"? A jeli Helena jest niewinna? Do niej mia strzela Horst, teraz ona bdzie strzelaa do Heleny. Z polecenia Artura..."Co wie o tym czowieku? Przecie Artur Pierwszy musia mu ufa, jeli uczyni go swoim zastpc. onierz powinien ufa dowdcy. Ona jest onierzem i nie ma innego wyjcia. Pomylaa o swojej matce. Matka uczya j mwi po polsku, czytay razem polskie ksiki. Naucz si ich nienawidzie" - mwia potem matka. Nienawidzie - to znaczy zabija. Przed dworcem wsiada do tramwaju. Helena powinna by ju w domu. Liza dugo obserwowaa Dorot" i widziaa, jak szatniarka opuszczaa kawiarni. A moe zdya zawiadomi gestapo, a moe jej dom jest obstawiony? Wyskoczya na trzecim przystanku, bez trudu znalaza star kamienic i powoli wchodzia schodami na czwarte pitro. Po drodze nie spotkaa nikogo. Gdy przyciskaa dzwonek u drzwi, znowu wrciy wszystkie wtpliwoci. A jeli ta kobieta jest niewinna? Staa na progu. Oczy miaa spuchnite, widocznie pakaa. Bya zaskoczona, a gdy spojrzaa na Liz, cofna si par krokw. Zrozumiaa, zanim Liza zdya, sign do kieszeni, zanim odsuna bezpiecznik. - Z polecenia Artura - Liza czua, e serce podjeda jej do garda. Podniosa pistolet, ale nie moga pocign za spust. Opucia bro. - Strzelaj! - powiedziaa Helena. - Strzelaj! - powtrzya. - Czemu nie strzelasz? Mogabym ci uprzedzi - podniosa do do ust i pokazaa jej na doni ma kapsuk. - Cay dzie trzymam to w ustach. Ale ci nie uatwi roboty. Liza pomylaa, e ta kobieta mogaby jej wydrze bro. cisna mocniej Waltera. Artur Drugi mwi: Strzelaj natychmiast, na nic me czekaj, strzelaj. Zabijaj ci, ktrzy nie myl".

47

Ale ona nie moga nie myle. eby ta kobieta si przyznaa, eby potwierdzia swoj zdrad. Ludzie przed mierci mwi prawd; przynajmniej czasami mwi prawd. - Dlaczego zdradzia? - Jednak masz wtpliwoci? Helena nie ruszaa si z miejsca. - Wic posuchaj. To nieprawda, co powiedzia ci Artur. Horst nie poszed do ciebie z wasnej woli. Otrzyma rozkaz, jak ty dzisiaj. - Ale rozkaz zosta odwoany. -To nieprawda. Wiem, e Artur otrzyma wiadomo, bo wiadomoci przynosi czasem taki may chopak z kocioa, i wiem, e mia si pniej spotka z Horstem. Nie odwoa rozkazu. Horst by uczciwy. I dlatego Artur go zlikwidowa. Liza milczaa. Jeli to prawda, jeli Artur... wszystko jest skoczone i jutro albo jeszcze dzisiaj w nocy sidzie na stoeczku pod drzwiami w gabinecie Pollera, oczekujc na przesuchanie. Nie chodzi zreszt o ni! Chodzi o to, e wszystko stracio sens, e oni wszyscy... - Strzelaj! - powiedziaa Helena. Byo to troch teatralne - przecie Liza ju nie strzeli. Przesuna znowu bezpiecznik, schowaa pistolet do kieszeni. W tej chwili usyszay obie warkot motorw i zgrzyt hamulcw. Znay ten warkot. Nocami budziy je samochody zatrzymujce si pod oknami. Helena odsuna rolety. Zobaczya SS-manw i andarmw. Wyskakiwali na chodnik, stawali wzdu ulicy, kilku weszo do bramy. - Uciekaj na strych - powiedziaa Helena. - Tam jest przejcie do ssiedniej kamienicy. -A ty? -Ja ju nie bd uciekaa. Zawiadom central... Osuna si na podog. Liza pochylia si nad ni. Bya miertelnie zmczona, nie czua ju nic, nawet alu, nawet strachu. Zamkna Helenie oczy i wysza zostawiajc drzwi szeroko otwarte. Niech tu przyjd... Przez mae okienko na strychu widziaa SS-manw stojcych cigle wzdu ulicy: Moe Artur chcia w ten sposb sprawdzi, czy ona, Liza, wykonaa wyrok? Zapaci za to, pomylaa. Wiedziaa ju, dokd teraz pjdzie. Istnia tylko jeden czowiek, ktry mia czno, ktry mg co postanowi. Spojrzaa na zegarek. Byo pno, miaa mao czasu, niedugo powinna by w domu, bo przecie zjawi si u niej oberleutnant Kloss. Po co powiedziaa o nim Arturowi? Nie moga sobie teraz tego wybaczy. Ostatecznie to tylko oficer niemiecki, uspokajaa si, ostatecznie chodzi o to, eby ich niszczy. Kada metoda jest dobra. Organista by gotw do wyjazdu. Rudi sta obok niego. Byli ju w paszczach, ale organista wci jeszcze egna si z kocioem, w ktrym spdzi wiksz cz swego ycia. Dotkn palcami klawiszy, potem usiad i zagra po raz ostatni. Pomyla, e powinien jednak pozosta, e tamten si na pewno myli. Nie ba si zreszt nigdy o siebie, ba si o Rudiego, ktry teraz niecierpliwie przestpowa z nogi na nog, radonie podniecony, bo cieszya go perspektywa wyjazdu na wie. - Takswka ju pewno podjechaa, dziadku - powiedzia. - Idziemy - rzek organista i przerwa gr. W tej chwili usyszeli kroki. Kto bieg po schodach na gr. Rudi otworzy drzwi i zobaczy Liz. Dawno ju jej nie widzia. - Liza! - krzykn radonie. Ale Liza musna tylko wargami jego czoo. - Zostaw nas samych, Rudi. - Pojedziesz z nami, Liza? - Zostaw nas samych - powtrzya niecierpliwie. Wyszed niechtnie, w kociele byo zupenie pusto, tylko jaki mczyzna w skrzanym paszczu siedzia niedaleko figurki witego Antoniego. Rudi, jak uczy go dziadek, przyjrza mu si dokadnie.

48

- Tumaczyem ci, Lizo - mwi tymczasem organista - e nie wolno ci tu przychodzi. - Wiem, wiem! Wszyscy jestemy bardzo ostroni, bardzo adnie konspirujemy, a wrg wie wszystko, syszysz? Dziaamy dla wroga! - krzykna nagle z rozpacz. - Co si stao, Lizo? Opowiadaa dokadnie. Przynajmniej staraa si opowiedzie dokadnie. O sobie, o Helenie i o Horcie. Wreszcie o mierci Heleny. Nie miaa ju wtpliwoci: Artur Drugi, szef grupy, zaufany Artura Pierwszego, by zdrajc. Helena popenia samobjstwo, bya wic niewinna, baa si gestapo. Artur nie odwoa wyroku na ni, Liz. Artur kaza zlikwidowa Helen. Organista zdj okulary; Liza opucia wzrok. Nie chciaa zobaczy jego nie osonitych oczu. - To on - powiedzia organista. - Helena przekazaa mu rozkaz i jeli mia jeszcze raz spotka si z Horstem... - To on - powtrzy. - Tamten mia racj. - Teraz zrozumia, dlaczego cznik z centrali nie uwierzy w win Horsta. Gdyby Horst zdradzi, i Artur, i Liza byliby ju aresztowani... - Kto mia racj? - zapytaa Liza. - Czowiek, ktrego ju nigdy nie zobacz. Kto z centrali. - Zawiadom natychmiast central! - krzykna. -Trzeba co robi! - Nie mam cznoci - powiedzia cicho organista. -On odwoa czno. A kiedy nawi ze mn kontakt... - wzruszy ramionami. Liza nie rozumiaa. -Jak to nie masz cznoci? Ty nie masz cznoci? Organista milcza. Usiad znowu na swoim stoku i pogadzi palcami klawisze. Przeklina teraz swoj lepot. Gdyby widzia, odnalazby Artura. - Pojedziesz ze mn - odezwa si wreszcie. - To jedyny ratunek dla ciebie. - Wsta. Takswka czeka. Papiery jako wykombinujemy. - Nie - powiedziaa Liza. - Nie pojad. Wydawao si, e nie rozumie. - Prdzej czy pniej - rzek - odnajd nas, a wtedy zameldujemy o Arturze i nie minie go kara. - Nie mog ucieka - owiadczya Liza. - Nie wiemy, kogo Artur przekae jeszcze Pollerowi... Moe nie wszystkich zdy przekaza. Zreszt - dodaa - do mnie przyjdzie dzisiaj czowiek, ktrego on chce te zgubi. A ten czowiek uratowa mi ycie. Milczaa. Bya przekonana, e musi tak postpi. Wsuna znowu do do kieszeni paszcza i dotkna metalu. Miaa pod palcem bezpiecznik. Pomylaa, e w magazynku s trzy naboje... Artur kaza jej dwukrotnie strzela do Heleny, a trzeci nabj... Przynajmniej zostawi jej szans... - Zaopiekuj si Rudim, dziadku - powiedziaa i wysza tak cicho, e nie usysza nawet klapnicia drzwiami. Hauptsturmfuehrer Poller czeka. Teraz pozostao waciwie tylko czekanie. W cigu najbliszych paru godzin nie mia nic wicej do zrobienia. Potem - bezsenna noc. Ciekawe, czy ten czowiek bdzie bardzo uparty? A moe to kobieta? W chwili, gdy von Lipk zameldowa mu, e cznik jego centrali wyznaczy spotkanie w pensjonacie Elisabeth", Poller zrozumia, e nareszcie sukces jest pewny. Dali si zapa! Jego metoda okazaa si skuteczna. A standartenFuehrer ju wyraa swoje niezadowolenie, ju poleca zdj tych ludzi... Teraz oczywicie zdejmie si wszystkich... A moe jeszcze poczeka? Gdyby cznik z tej polskiej centrali okaza si niezbyt oporny, istniaaby szansa cignicia gry dalej. Wybuchn gonym miechem. Miaby do dyspozycji wasn polsk siatk i kontakt z ich kierownictwem. wietny kawa!

49

StandartenFuehrer opowiada, e podobna robota udaa si gestapo w Belgii, ale tam byli Anglicy, a Sowianie s twardsi. Gupsi, ale twardsi. Pollerowi przyszo na myl, e von Lipk jest jednak Niemcem. Kiedy co prawda nazywa si Lipkowski, ale nie umie nawet po polsku. Zreszt to nie jest sukces pana von Lipk, ktry... Poller nie bdzie mia wsplnika w osigniciu sukcesu. Wsplnikw nie toleruje! Wypi jeszcze jeden kieliszek, dzisiaj mg sobie na to pozwoli, i podnis suchawk telefonu. - Czy sprawdzono obstaw wok pensjonatu Elisabeth"? - Mysz si nie wyliznie. Oczywicie nawet mysz! Wkrtce rozpoczn si przesuchania. Specjalny oddzia gestapo zjawi si w pensjonacie z icie niemieck punktualnoci... Poller zgasi grne wiato i zapali nocn lampk na biurku. Bada dziaanie reflektora: prosto w oczy temu, kto bdzie siedzia na stoeczku przy drzwiach. Ciekawe, jak si zachowa Frulem Liza? A jej kochanek? Poller znowu wybuchn miechem. Przy okazji wielkiej gry mona przeprowadzi i ma rozgrywk. Przekona si Berlin, jak mao odporni na szanta wroga s oficerowie Abwehry. A tymczasem Kloss jad kolacj w maej restauracyjce przy Lessingstrasse. Dugo studiowa kart, rozmawia z kelnerem, starannie odlicza kupony kartek ywnociowych. Zachowywa si tak jak oficer na urlopie, ktry przywizuje du wag do dobrego jedzenia, lubi posiedzie w knajpie i popatrze na niemieckie dziewczta, popijajc powoli piwo i palc cygaro. adnych dziewczt co prawda nie byo. Ale Kloss dba o rytua, o szczegy. Gra swoj rol ze wiadomoci, e gra rol bez moliwoci popenienia bdu. Cena, ktr zapaciby za bd, bya zbyt wysoka. Punktualnie za kwadrans dziewita uregulowa rachunek, da kelnerowi napiwek, niezbyt co prawda duy, ale wystarczajcy, by starszy pan w biaej marynarce solidnie, po prusku, stukn obcasami. Wyszed na ulic i od razu stwierdzi, e - wbrew przypuszczeniom - nie jest ledzony. Pomyla, e przeceni jednak przeciwnika, ale postanowi nadal dziaa tak, jakby Poller by przynajmniej Klossem. Wszed do kwiaciarni, zapaci majtek za trzy cieplarniame re. W kwiaciarni odwrci si specjalnie twarz w stron wystawy, tak, by mg by widziany z ulicy. Nikt jednak nie obserwowa Klossa, nikt nie zatrzymywa si przed kwiaciarni. Nie wzi mnie pod uwag pomyla Kloss dla niego si nie licz. W bramie domu, w ktrym mieszkaa Liza, rwnie nikogo nie zobaczy. Zadzwoni, otworzya mu natychmiast. Bya w paszczu, le uczesana, pod oczyma czarne prgi. - Przykro mi - powiedziaa jeszcze w korytarzu - ale nie bd moga spdzi z tob wieczoru. Bardzo si spiesz. Poda jej re. - Dzikuj ci - jej gos brzmia sucho. -Jeste bardzo miy. - Nie wiedziaa, co zrobi z kwiatami. Pooya je najpierw na stoliku pod wieszakiem, potem wzia stamtd i otworzya drzwi pokoju. - Wo je tylko do wazonu. Kloss usiad na tapczanie. Zdj paszcz, zapali papierosa. Nawet rozpi mundur. - Mwiam ci przecie - w jej gosie usysza rozpacz - e nie mam czasu. - Kwiaty zostay na stole, podbiega do niego. - Wybacz mi, kochany, musisz ju i. - Dlaczego? - Wychodz, tak, za chwil wychodz - pltaa si -jestem zajta. - Moe ci w czym pomc? - Nie, nic takiego a widzc, e on nie zamierza wsta z tapczanu, powiedziaa ostrzej: -Jestem zajta subowo, rozumiesz? Poller wyznaczy mi pewn prac. -Natychmiast do niego zadzwoni. - Kloss podszed do telefonu. - Ostatecznie oficerom przyjedajcym z frontu co si naley. - Nie, nie dzwo! - krzykna. - Wiedziaem, e to powiesz. - Kloss by teraz zupenie powany. - Co si stao?

50

-Nie mog inaczej! Zaufaj mi, Hans! Domyla si ju, o co chodzi, ale nie mg jeszcze odkry kart. Nie mg jej powiedzie wszystkiego, bo czeka na potwierdzenie podejrze, co ostatecznie decydowa miao o wszystkim. Ale czy otrzyma potwierdzenie? Moe przeciwnik jest jednak mdry, moe nie da si zowi w do prymitywn przecie puapk? A wwczas? Bdzie musia std odej i zostawi t dziewczyn jej wasnemu losowi. Chocia to tchrzostwo, ale nie wolno mu przecie inaczej! Chodzi nie tylko o niego i nie ma prawa ryzykowa. - Musz ci poprosi, Lizo, eby jeszcze chwil poczekaa - rzek spokojnie. - Dlaczego? - Prosiem kogo, eby zadzwoni do mnie na ten numer. To bardzo wany telefon. - Na mj numer? Jak moge? Spojrza na zegarek. Wskazwka staa dokadnie na dziewitej. Mczyzna w mundurze organizacji Todt by zawsze punktualny. Usysza dzwonek i zanim Liza zdya go wyprzedzi, podnis suchawk. - Tak, to ja - powiedzia. - Dobry wieczr. - Usysza par zda, ktre dla podsuchujcego ich rozmow nic nie znaczyy, ot, koleeska pogwarka dwch modych ludzi, ktrzy przypadkowo spotkali si we Wrocawiu, ale dla Klossa miay ogromn wag: zadanie zostao wykonane. Poller da si wcign w puapk; kaza otoczy pensjonat Elisabeth". Gestapo wyciga w tej chwili z pokojw ludzi, ktrych hauptsturmfuehrer bdzie przesuchiwa ca noc. Niech sobie szuka cznika z centrali! Kloss, odkadajc suchawk, po raz pierwszy spojrza na Liz z nie tajon czuoci. Biedna dziewczyna, ile musiaa przeyci A Artur Drugi? Kloss ma jeszcze par godzin, musi zdy si z nim rozprawi. Jeli nie on, wykona to mczyzna z organizacji Todt. Teraz trzeba si spieszy! Liza musi natychmiast opuci Wrocaw. Wyobraa sobie, jak si zachowa, gdy jej powie haso. - Lizo - zacz. A jeli jednak ryzykuje? Musi ju ryzykowa... Nieprawdopodobne, eby take Liza... Podesza do niego. - Id ju, nie wiem, jak mam ci prosi... W tej samej chwili klapny otwierane drzwi. Wszed czowiek, ktry musia mie klucz do tego mieszkania. Sta na progu, spokojny, nieruchomy, w kapeluszu na gowie. - O co to zamierzasz prosi pana oberleutnanta, Lizo? - O nic - powiedziaa. - Ju o nic. Wic tak wyglda z bliska profesor von Lipk. Poinformowa Pollera o pensjonacie Elisabeth" i przyszed tutaj? Po co? Czy jest sam, czy ma na dole obstaw? To interesowao Klossa najbardziej. Jeli ma obstaw, jaka jest szansa, eby Liza opucia ten dom? Poller wie, e Kloss jest w mieszkaniu Lizy, jeli wic zlikwiduje Artura... - Teraz wszystko rozumiem, Lizo - powiedzia -i przepraszam ci. Spodziewaa si pana. - Liza nas sobie nie przedstawia twarz Artura Drugiego bya cigle nieruchoma. Nazywani si Erik von Lipk. Pan Kloss, jeli si nie myl? -Jest pan wietnie poinformowany. -Moja uczennica, bo musz panu powiedzie, e Liza jest moj uczennic, a ja emerytowanym nauczycielem muzyki, opowiedziaa mi o paskim bohaterskim wyczynie wczorajszego wieczoru. - Przesada. - Kloss usiad przy stole. Artur zaj miejsce naprzeciwko niego, nie zdejmujc kapelusza. -Ja pana chyba gdzie widziaem, profesorze. O, ju wiem... W Dorocie", pan grywa w domino. - Owszem, do czsto. W gazetach jest niewiele do czytania, trzeba czym zabija czas... - Urwa i wycign z kieszeni dwa cygara. Jedno poda Klossowi. - Musz panu zreszt powiedzie, e najciekawsze wiadomoci wojenne mona znale nie w prasie, ale w

51

opowieciach ludzi wracajcych z frontu. To oczywicie fragmenty, strzpy... ale przy odrobinie wprawy... Prosz sobie choby wyobrazi, e kto opowiada panu o przyjacielu, ktry wanie zosta wysany pod Stalingrad... Ten kto dorzuci jeszcze, e korpus pancerny, w ktrym suy jego przyjaciel, by dotychczas we Francji, a przedtem walczy w Grecji. Czowiek dostatecznie zorientowany bdzie ju wiedzia, e chodzi moe tylko o trzeci korpus pancerny i e ta jednostka przerzucona zostaa wanie pod Stalingrad. Interesujce, prawda? - Oczywicie. I co dalej? - Jeli dodamy par nazwisk, ktre mimochodem pady w rozmowie, mona by sporzdzi niewielk notatk: jakie to formacje niemieckie znalazy si ostatnio w Rosji. - Rozumiem. - Kloss umiechn si i wsun rk do kieszeni. - Wstp do maego szantau, prawda? - Nie wyjmowa rki z kieszeni! profesor von Lipk mia ju bro przygotowan. Opar rkoje rewolweru o st. - Strzelam bez puda - powiedzia. I zwrci si do Lizy: Ubezpieczaj, Lizo... Liza posusznie stana przy drzwiach. W rku trzymaa pistolet. Kloss nie spodziewa si, e i ona jest uzbrojona. Jednak tym razem nie doceni pana von Lipkego. A przecie ma go waciwie w rku... On sam stworzy sytuacj, w ktrej najlepsze wyjcie stao si nagle moliwe. Wszystko jednak zaley teraz od Lizy. Kloss sign po cygaro i wyj z kieszeni zapaki. - Cygaro - powiedzia - uatwia czasem rozmow. Liza powinna co o tym wiedzie. Czy ona rozumie? Czy istnieje szansa, e ona zrozumie? - Lubi mie do czynienia z inteligentnym przeciwnikiem - powiedzia Artur Drugi. -To te gdzie ju syszaem - odpar Kloss. Zacign si dymem. Von Lipk pali te same cygara, co Poller. - Zamy - cign profesor - e to, co w chwili szczeroci powiedzia pan Lizie, dotaroby do gestapo. Miaby pan kopoty, prawda? By moe. - Kloss nie traci spokoju. Jednak prymitywny jest ten von Lipk. Albo bardzo si spieszy, chce Pollerowi ofiarowa jeszcze jeden prezent. A jednoczenie Kloss zrozumia, e jeli Poller wyrazi zgod na tak rozgrywk, znaczy to, e nic o nim nie wie, niczego si nie domyla. A Artur Drugi, nie spuszczajc wzroku z Klossa, mwi dalej: - Mgby pan unikn tych przykroci. - Dostarczajc nowych informacji, tak? -Jest pan naprawd pojtny, Kloss. - Musiabym wiedzie, dla kogo przeznaczone s te informacje. - Oczywicie nie dla pana przeoonych. - Profesor von Lipk by ju przekonany, e ma ptaszka w sieci. -Jako oficer Abwehry zdaje pan sobie chyba spraw, e teraz nie ma ju odwrotu. Zbyt duo pan wie. I my zbyt duo wiemy o panu. Kloss patrzy na Liz. - Przesada - powiedzia. Teraz zaczynaa si rozgrywka. - Przesada - powtrzy. Mielibycie mnie w rku, gdyby informacja o dyslokacji trzeciego korpusu odpowiadaa prawdzie. Mog pana zapewni, e nie odpowiada, poniewa zostaa wymylona tu, na tej kanapie. Inne informacje te... - Teraz zwraca si do Lizy: - Chciaem si przekona, Lizo, czy dobrze pracujesz dla Pollera... -Ja przecie tego nie powtrzyam Pollerowi! - krzykna Liza. - Nie. Ty nie powtrzya. Powtrzy on. - Spojrza na Artura Drugiego. - Dla kogo pan waciwie pracuje? Dla Pollera czy dla wroga? Sdz, e jednak dla Pollera. A ja nie lubi ludzi prowadzcych podwjn gr... -Myla jednoczenie: teraz ju, jeli Liza jest niewinna, musi zrozumie. Zerwa si z krzesa i przycisn do Artura do powierzchni stou.

52

- Strzelaj! - krzykn Artur. - Na co czekasz? Strzelaj! Liza strzelia. Dwukrotnie. Tak jak uczy j Artur, gdy rozkaza wykona wyrok na Helenie. Nie mylc, pamitajc tylko, e trzeba strzela celnie. Ciao Artura osuno si na podog. Kloss wsta, schowa rewolwer Artura do kieszeni. Zapali znowu cygaro. By bardzo zmczony, marzy o odpoczynku, o godzinie snu, a tyle byo jeszcze do zrobienia. Poller czeka na meldunek Lipkego... Naleao zakoczy gr z Polle-rem, ustali, czy przed domem jest obstawa i jak wydostanie si std Liza. - Dzikuj ci, Lizo - powiedzia. Ale ona staa cigle przy drzwiach z broni gotow do strzau. - Stj - powiedziaa bardzo cicho. - Sdzisz, e std wyjdziesz? Kloss patrzy na ni, nie rozumiejc. Jeszcze si nie domylia? Biedna dziewczyna! To musia by dla niej straszny szok. Naley przede wszystkim wysa j na odpoczynek. - Oczywicie, e wyjd - powiedzia. - Przynajmniej mam nadziej, e uda mi si wyj. Ale najpierw pjdziesz ty. - Sign znowu do kieszeni. - Posuchaj uwanie. Pojedziesz na dworzec berliski, tu jest bilet pierwszej klasy, tu dokumenty na nazwisko generaowej Telhoff. Wracasz z Krakowa, gdzie odwiedzaa ma w szpitalu. Tu masz kwit z przechowalni bagau. Walizka i torba skrzana. W dnie torby dalsze instrukcje, pienidze, rezerwowy paszport, gdyby na jaki czas musiaa wyjecha na odpoczynek do Szwajcarii. Wszystko na ciebie czekao i do ostatniej chwili nie wiedziaem, czy bdzie mogo by wykorzystane... - Popatrzy na ni. - No, nie stj tak, daj mi rewolwer, z tym bdzie troch kopotu, bo powinienem strzela z wasnego, ale jako da si zaatwi. Cigle nie rozumiaa. Prawda docieraa do niej powoli, wreszcie wybuchna paczem i to byo nareszcie szczere... Kloss poda jej chusteczk. - Wytrzyj oczy. Zachowaa si wspaniale. Teraz potrzebny nam spokj i zimna krew. Poller to nie von Lipk. Kloss podnis suchawk i powoli nakrci numer. Jak zareaguje tamten? Musi uwierzy, nie ma innego wyjcia i nie moe si nawet przyzna, e Artur by jego agentem. Chodzi jednak gwnie o to, czy jest obstawa na dole. Mwi nerwowo, tak jak powinien mwi czowiek, ktry przed chwil zlikwidowa agenta wroga. Meldowa Pollerowi, e w mieszkaniu Lizy Schmidt nie zasta dziewczyny, oczekiwa go natomiast nie znany mu bliej niejaki von Lipk. Lipk zaproponowa jemu, Klossowi, wspprac z obcym wywiadem. Oczywicie zareagowa ostro i podczas bjki zastrzeli tego czowieka. Po tamtej stronie dugo trwao milczenie. - Dlaczego nie wzi go pan ywcem? - usysza gos Pollera. - Podczas bjki - powtrzy Kloss - chciaem go uj, ale on te mia bro. - Znowu czeka dugo na odpowied. - Prosz zosta w mieszkaniu - usysza wreszcie. -Przyjad moi ludzie i zajm si ciaem. A panu naley si pochwaa za lojalno i czujno. - W gosie Pollera nie byo ironii. Kloss odoy suchawk. - Lizo - rzek - pjdziesz pitro wyej i poczekasz, a zjawi si tu ludzie Pollera. Potem opucisz kamienic. - A ty? - zapytaa z niepokojem. - A ja odpoczn sobie przez ten czas. Ciebie zaczn poszukiwa dopiero za par godzin, gdy nie zjawisz si w mieszkaniu. Bdziesz ju wtedy w Berlinie. - Pocaowa j. - Id ju, Lizo, id ju i bd ostrona. Mnie nic nie grozi. Hauptsturmfuehrer Poller rozpoczyna tymczasem przesuchanie. Oddzia specjalny gestapo aresztowa w pensjonacie Elisabeth" 27 osb. onierze, ktrzy przyjechali na urlop, urzdnicy z Berlina, paru emerytowanych oficerw. Kadego przesuchiwa trzeba przynajmniej godzin. Minie jeszcze sporo czasu, zanim Poller przeyje najwiksze

53

rozczarowanie w swojej dotychczasowej karierze. Ale nigdy nie przyjdzie mu na myl, e jego przeciwnikiem w partii, ktr przegra, by Kloss, oberleutnant Abwehry na urlopie. PODWJNA GRA 1 Gdy major von Gerollis powiedzia, e za chwil wprowadz winia, Kloss poczu, i ogarnia go znowu lk, wargi ma suche, ale przecie nie powinien teraz sign po szklank z wod. Czowiek z polskiej siatki". Nie, to nie moe by Krystyna, Krystyna powinna wrci dopiero wieczorem do Warszawy i wydaje si wrcz nieprawdopodobne, by zdjli j gdzie w drodze. - To jest wanie bd Kneisela - rzek von Gerollis -nie ma nic gorszego ni zbyteczne aresztowanie. Dlatego postanowiem, e pan zastpi Kneisela w tej sprawie. - Tak jest - powiedzia tylko Kloss. Patrzy na drzwi. Czeka. I jednoczenie, poniewa przywyk ju by do analizowania wasnych niepokojw, rozwaa, gdzie jest rdo lkw, ktre go drczyy ju od paru dni. Radiotelegrafista nie zosta aresztowany; zgin przypadkowo pod ciarwk Wehrmachtu. Przypadkowo? Nie byo rewizji w jego mieszkaniu, policja stwierdzia tylko, e nie mia rodziny, i pochowano go na koszt miasta. adnego zainteresowania wadz niemieckich! Krystyna zameldowaa, e radiostacja ju dziaa, ale Kloss, na wszelki wypadek, kaza jej na pewien czas przerwa kontakty z Aptekarzem". I z radiostacj oczywicie. Czy o Aptekarza" mg by zupenie spokojny? Nigdy z nim nie rozmawia, widzia go tylko przez szyb stojcego za apteczn lad przy ulicy Chodnej. Unika wszelkich zbdnych kontaktw! - trzyma si tej zasady coraz konsekwentniej. Nie wolno nie docenia przeciwnika; przeciwnik jest grony i sprawny, a taki jak von Gerollis posiada jeszcze intuicj wywiadowcz. Bezporedni kontakt z Aptekarzem" wolno byo Klossowi nawiza tylko w sytuacji zupenie wyjtkowej. A jeli to Aptekarz"? Kloss pozna go oczywicie, a on wie tylko, e otrzymuje informacje od J-23. Co wie jeszcze? Co wie od Krystyny? Moe od Bartka? Tylko Krystyna widziaa Klossa w mundurze, ale ona jest pewna, najpewniejsza... Najpewniejsza? Kto wytrzyma?... Spojrza na majora. Gerollis obcina starannie cygaro i mogo si wydawa, e zapomnia o obecnoci Klossa. Gdy obj Abwehrstelle w Warszawie, wzywa kadego oficera na dug rozmow. Klossowi powici cay wieczr. Wysucha yciorysu, ale interesoway go gwnie sprawy, ktre Klass prowadzi. - Sprawia pan wraenie zdolnego oficera - powiedzia. I do inteligentnego. Lubi z takimi pracowa. Miewa pan sukcesy... ale... - popatrzy na Klossa - brak dowiadczenia w grach wywiadowczych. Nigdy nie trzeba si spieszy, panie Kloss. Nie czstowa koniakiem, nie pi, nie pali. Nalea do tych, ktrych Janek uwaa za najbardziej niebezpiecznych. - Nic dla siebie - mwi. -Jestemy jak w zakonie rycerskim. Zabijamy, gdy to konieczne i poyteczne, ale pozostajemy czyci. Czy pan to rozumie, panie Kloss? Oficera, ktry podczas rewizji w mieszkaniu przywaszczy sobie pudeko cygar, odesa na front wschodni. Naprawd wierzy w niemieckie posannictwo? Gdy wyjmowa monokl, mia puste, niewidzce oczy. Po bitwie stalingradzkiej wezwa do siebie oficerw. - Czy nie rozumiecie - zapyta, e klska moe by take wielka? Na miar naszej wielkoci! Ci, ktrzy zginli idc do niemieckiego nieba, s tymi, ktrzy zwyci. Nie odczuwacie wielkiej radoci mierci i zniszczenia?

54

By zawodowym oficerem Abwehry i pogardza amatorami, ale swoim oficerom owiadczy: adnych wewntrznych wojen. Jeli wspzawodnictwo z gestapo, to tylko gdy suy sprawie". Kloss powica wiele czasu analizowaniu jego charakteru i poczyna. Wiedzia, e tym razem ma do czynienia nie z tpym odakiem, nie z cynicznym i sprzedajnym Brunnerem, ale z czowiekiem, ktrego niedocenianie byoby powanym bdem. Jake zazdroci tym wszystkim, ktrzy z broni w rku walczyli na frontach i w partyzantce! Jego walka, z kadym dniem trudniejsza, wymagaa nieustannej czujnoci; nigdy si nie zdradzi, nigdy nie wypa z roli, spokojnie patrze na mk i mier, na mordujcych i torturujcych oprawcw noszcych ten sam mundur, co on teraz. Wreszcie otwary si drzwi i podporucznik Kneisel wepchn do pokoju mczyzn. Zameldowa. Nie, to nie by Aptekarz" ani nikt, kogo Kloss by zna. Twarz, niezbyt starannie obmyta z krwi, wygldaa strasznie. Spuchnite policzki, pocite wargi, ogromny guz na czole. Mczyzna porusza si z trudem; rkoma podtrzymywa spodnie, a strzp marynarki wisia na nim jak na niestarannie sporzdzonym manekinie. Major von Gerollis spojrza na winia ze wstrtem; i z rwnym wstrtem na Kneisela. - Niech pan siada, panie Toczek - powiedzia. I rzuci w przestrze: - Dajcie mu szklank wody! Toczek usiad. Wydawao si, e nikogo z nich nie widzi. By nieobecny, chcia by nieobecny, porusza si wanie jak manekin, jak kto, kto siebie samego wyczy chce z rzeczywistoci. - Po co to wszystko powiedzia Gerollis. My, zawodowcy, powinnimy inaczej ze sob rozmawia. Przegra pan. Pracowa pan w Arbeitsamcie pod nazwiskiem Toczek, ale to nie jest pana prawdziwe nazwisko. Nie, nie musi pan mwi... Mamy czas, bardzo duo czasu. My i tak wiemy. I wiemy, e podpisywa pan swoje meldunki J-23". Toczek drgn, jakby dopiero teraz zacz sucha, ale milcza. - Moe pan - cign Gerollis - w kadej chwili std wyj. Wystarczy tylko uznanie wasnej poraki. To zdarza si zawodowcom. Jestemy jak zacini onierze; suymy lojalnie dokd mona, a potem zmieniamy front. Niech pan si zastanowi, Toczek. Wiem, e mwi pan wietnie po niemiecku. Nie trzeba tumacza. Toczek trwa zastygy w swym milczeniu. - mieszna poza, panie Toczek. Nic wicej! Z kim, oprcz Aptekarza" i telegrafisty, mia pan kontakty? To jedyne, czego od pana chcemy. Przysigam - rozemia si - e nie bdzie adnych aresztowa! Kto o panu jeszcze wiedzia? Przecie pan zna radiotelegrafist! Pochyli si pan nad nim, gdy lea na chodniku przejechany przez ciarwk. I chcia obszuka jego kieszenie... Nie, prosz nie przeczy... Teraz pan wrci do celi i pomyli. Pomyli, co warto zrobi i ile warte jest ycie! Ile kosztowao Klossa, by aden misie nie drgn na jego twarzy, gdy pado sowo: Aptekarz"! Wic Gerollis wie! Wic trwa gra, od ktrej odsunito Klossa. Ani von Gerollis, ani Kneisel, z ktrym pija przecie wdk w kasynie, nic mu nie powiedzieli. Von Gerollis nie mia co prawda w zwyczaju informowa oficerw o sprawach, ktrymi si nie zajmowali, ale... Moe to przesuchanie byo take teatrem? Naprawd sdz, e schwytali wreszcie J-23? Aptekarz" jest oczywicie pod obserwacj! Co wiedz jeszcze? Wszystko o radiostacji? No i natychmiast pytanie podstawowe: kto zdradzi? Kto... Toczka wyprowadzono. - No i co pan osign, Kneisel? - rzek major zapalajc nowe cygaro. - Mg pan wszystko popsu! Po co mi ten Toczek? I po co byo to cholerne bicie? Moglimy go wypuci, albo potraktowa jak drobnego zodziejaszka. Bezmylno! Znaczne zwikszenie ryzyka, e gra moe si nie uda! No tak... Gin wspaniae tradycje Abwehry... Prosz teraz sucha uwanie, Kloss... Mnie si udao - to mnie" podkreli z caym naciskiem - dokona

55

rozpoznania polskiej siatki. Nie, nie jest to cakowite rozpoznanie, ale stwarza moliwo gry. Co wiemy? Centraln postaci jest Aptekarz", ktry przekazuje doradiostacji informacje uzyskane od agentw. Istnieje punkt zapasowy, na ktry zgasza si w okrelonych terminach ich radiotelegrafista. Wszystkie szczegowe dane ma Kneisel. Ot udao nam si zdoby informacj niesychanie wan... Kloss, suchajc, stara si tylko o to, by jego twarz nic nie wyraaa. Chodna, obojtna twarz niemieckiego oficera, ktry przyjmuje nowe zadanie. Myla cigle o Krystynie. Nie, nie o sobie. O Krystynie i Aptekarzu". Radiotelegrafisty nie widzia nigdy; z zapasowego punktu nie korzysta. Ten, kto zna jego kryptonim, by albo od Aptekarza", albo... Sam Aptekarz"? Von Gerollis jest pewny, e Toczek to J-23. Dlaczego? I chcia go wypuci? Czyby nie mia adnych wtpliwoci, e gra si uda? - Wan informacj - powtrzy tymczasem Gerollis... - Do bandyckiego oddziau Bartka" przybywa, lub ju przyby, wysannik centrali. Stwierdzono zrzut w okolicach Bigoraja, cilej: midzy Bigorajem a Ja-nowem nad Tanwi. Ten czowiek przybdzie do Warszawy, ma skontaktowa si z J-23 i wykona zadanie, ktrego treci nie znamy. Powinien si zgosi na punkt zapasowy, nie u Aptekarza", i tam otrzyma informacje. Natomiast Aptekarz" powinien poredniczy midzy nim a J-23. Skd te szczegy! ? Mg pogratulowa sobie intuicji, e zakaza Krystynie... Dlatego nie otrzyma adnych informacji, adnych polece! I co teraz? Co teraz mona zrobi? Jak uprzedzi wysannika centrali? - Taka jest sytuacja - powiedzia von Gerollis. - Chc wysucha, zanim wydam rozkazy, propozycji panw. Kneisel! - Jestem odsunity - powiedzia Kneisel. - Zgadzam si, e popeniem bd, ale czy mogem pozwoli, eby ten czowiek nam znikn? To wyjtkowo niebezpieczny czowiek. Jego aresztowanie jest sukcesem. - Spoglda na Gerollisa niemal bagalnie. - Teraz, gdy ich wysannik przyjedzie, nie bdzie mg skontaktowa si z J-23 i to natychmiast uczyni go podejrzliwym. Trzeba go zdj i zmusi do wsppracy. - Zmusi do wsppracy! - rozemia si von Gerollis. - A Toczka pan zmusi? Kloss! - Nie mam wystarczajcych danych, by projektowa gr - powiedzia chodno porucznik. Major spojrza na niego uwanie. - Co pan chce jeszcze wiedzie? - Po pierwsze: czy jestemy pewni, e aresztowany Toczek to J-23, i jakie mamy na to dowody? - Ostatni meldunek, ktry udao nam si przechwyci - powiedzia von Gerollis - zawiera dane dotyczce robotnikw wysanych do Rzeszy i by sygnowany tym wanie kryptonimem. Wic znaj szyfr! Tak, to bya prawda; Kloss na danie centrali zgromadzi odpowiednie informacje. Dlaczego nie zadano ich od Toczka? - Wic jest to dowd poredni - rzek. - Toczek mia dostp do tych danych, poniewa pracowa w Arbeitsamcie. - Poredni - powtrzy major - ale do przekonywajcy. Co jeszcze? - Znamy szyfr - cign Kloss. - Czy znamy take hasa punktw kontaktowych? - Tak - powiedzia major. Kloss rozwaa, czy wolno mu zada nastpne pytanie: Kto jest informatorem?" Wybra rozwizanie porednie. - Jeli tak, nasz informator musi by zorientowany w pracy caej siatki i mie dostp do radiostacji. - Susznie - rzek von Gerollis i zawaha si. To wahanie trwao krtko, ale Kloss je zauway. - Wic? - W tej sytuacji - powiedzia porucznik i z trudem przezwyciy drenie gosu - mona zdecydowa si na gr. Nasz informator moe wyjani przyczyny nieobecnoci J-23 i zastpi go.

56

- Prawie dobrze, poruczniku - rzek Gerollis. - Prawie dobrze. Jednake to nie nasz informator zastpi Toczka. Znalazem kogo lepszego. C bardziej niewaciwego ni miech w takiej sytuacji! A przecie z trudem si powstrzyma: on, J-23, mia zosta przez kogo zagrany! Przysza mu do gowy nawet szalecza myl, e to jego, Hansa Klossa, ma na myli von Gerollis. - Wic znalazem - cign major. - Jest to mczyzna. wychowany w Bydgoszczy, znajcy wietnie polski, nasz stary wsppracownik. Nieco nawet podobny do Toczka, przynajmniej z sylwetki, i jest w tym samym wieku. Ju zacz pracowa w Arbeitsamcie. On zgosi si do Aptekarza" jako J-23. Mamy prawo przypuszcza, e Toczek z Aptekarzem" bezporednio si nie kontaktowa. - Czy to take pewne? - zapyta Kloss. I cigle rozwaa: Kto?" Kto, oprcz Aptekarza" i Krystyny, wiedzia, e takie byy zasady konspiracyjne w ich siatce? Jeszcze Bartek"... Ale Bartek" by poza wszelkimi podejrzeniami. Kto od niego? Nie, nieprawdopodobne. Ten czowiek musia by tutaj, w Warszawie. - Ryzyko jest nieuniknione - rzek von Gerollis - ale rzecz polega na stworzeniu maksymalnych zabezpiecze. I to bdzie take pana rola, poruczniku Kloss. Bezporednie nadzorowanie pracy naszego J-23 oraz ciga obserwacja punktw kontaktowych i radiostacji... Oczywicie radiostacja ju dwukrotnie zmienia miejsce i czas nadawania. To s take fachowcy, moi panowie. Dlatego do obserwacji trzeba przydzieli najzrczniejszych ludzi. Wic pan, poruczniku Kloss, bdzie pracowa w terenie, a kontakty z naszym J-23 naley utrzymywa wycznie poza tym gmachem. Jest ju przygotowane konspiracyjne mieszkanie na Wilczej. Natomiast Kneisel spreparuje meldunki, ktre - umiechn si - J-23 przekae do swojej centrali. Odpowiednie materiay przygotuje Oberkommando Wehrmachtu. Otwieraj si przed nami, moi panowie, ogromne moliwoci dezinformowania przeciwnika i kierowania prac jego agentury. Lipkowsky, bo tak nazywa si nasz agent, ktremu poruczamy najwaniejsze zadanie odgrywania roli J-23, bdzie musia ustali, jakie polecenie otrzyma ich wysannik. Rozwaymy jeszcze, czy wypucimy go z powrotem, czy nie... W kadym razie ta gra powinna trwa jak najduej... 2 Stukot podkutych butw; Halt! wykrzyczane przez dowodzcego patrolem. Szed ciemnym wwozem ulicy Hoej i ta Warszawa pogrona w nocy, pozbawiona jakichkolwiek wiate, wydawaa si szczeglnie bezbronna. Dowdca patrolu wzi do rki legitymacj, zasalutowa, ale spojrza z pewnym zdziwieniem; oficer Wehrmachtu w cywilnym garniturku by jednak rzadkoci. Ryzyko? Istniao zawsze, co chwila, ale nie mg przecie do Krystyny i w mundurze, a musia j zobaczy tego dnia, od razu, kada godzina bya wana. Rzadko przychodzi do niej. Umawiali si w rozmaitych punktach Warszawy, a niekiedy, niezbyt zreszt czsto, wstpowa do Zakadu Fotograficznego na Piwnej, gdy zastpowaa swego stryja, waciciela tej firmy. Myla o niej sprawdzajc jednoczenie, czy nikt go nie ledzi. Ulica bya pusta; przystawa w bramach zapalajc papierosa i czekajc. Czy mogo wydawa si prawdopodobne, by von Gerollis cokolwiek podejrzewa? Nonsens! Nie wczaby go do gry... Dlaczego jednak nie poda nazwiska informatora? Ostrono? Nawyk? Ch zachowania tylko dla siebie penej kontroli nad sytuacj? Wic kto by informatorem? Musia wykluczy Krystyn, wykluczyby j zreszt w kadym wypadku, nawet wwczas, gdyby ju sam siedzia w podziemiach na Szu-cha. Wiedzia, cho sam przed sob stara si t wiedz ukrywa, e ta dziewczyna go kocha. Nie taia tego zreszt; kadym gestem, kadym spojrzeniem wyraaa trosk, niepokj, oddanie... A on? Czy czowiek istniejcy nieustannie podwjnie, grajcy rol w najokrutniejszym ze wszystkich widowisku teatralnym, moe sobie pozwoli na mio? Na pynce std ryzyko? Na pync std sabo?

57

Teraz musia jej znowu wyznaczy zadanie trudne i niebezpieczne. Nie mia do dyspozycji nikogo innego i nikomu innemu nie mg wierzy. Myla przez chwil o Aptekarzu", ale odrzuci t moliwo. Postanowi wysa Krystyn do Bartka"; powinna jecha nastpne go dnia, w Zwierzycu skontaktowa si z cznikiem, dotrze do dowdcy oddziau i tylko jemu przekaza informacj od Klossa. Wiedzia, e bdzie si o ni ba i e tak musi by. Jeszcze jedno uwane spojrzenie za siebie i wszed do bramy. Krystyna mieszkaa w oficynie, godzina policyjna ju mina, bya wic szansa, e nie spotka nikogo na schodach. - To ty - powiedziaa. - Jeste! - Jakby bez zdziwienia, jakby w jego wizycie o tej porze nie byo nic niezwykego. Miaa maleki pokoik i kuchenk we wnce korytarzyka. Niemal pedantycznie czysto i porzdnie: dywanik na pododze, tapczan przykryty kolorow narzut, fotografia rodzicw na stoliku nocnym. Jej ojciec by w Owicimiu i od czasu do czasu otrzymywaa listy. Wytrzyma, mawiaa, musi wytrzyma. Nie masz pojcia, jaki to silny czowiek, taki jak ty". Rzadko wspominaa matk; umara, gdy Krystyna miaa dwanacie lat i pamitaa tylko, e cigle chorowaa, a ojciec musia robi wszystko: zarabia, gotowa, wychowywa... - Musisz jecha do Bartka" - powiedzia. - I musisz do niego dotrze. - Tumaczy jej sucho, precyzyjnie, a ona, suchajc, nalewaa herbat, krajaa chleb i jak kiebas przywiezion z podgrjeckiej wsi. Wic chodzi o to, eby tylko Bartkowi"... Naley zapasowym szyfrem przekaza centrali pen informacj o sytuacji. Jeli czowiek stamtd jest jeszcze u Bartka", istnieje szansa podjcia gry. Wolno mu kontaktowa si tylko z ni, Krystyn. By moe... tak, ten pomys przyszed mu dopiero teraz do gowy, naley go zastpi kim innym, kim zaufanym z oddziau Bartka"... Niemcy podstawiaj J-23, dlaczego zamiast wysannika z centrali nie podstawi im kogo innego? Ten kto zniknie, gdy von Gerolhs postanowi koczy gr... Oczywicie ogromne ryzyko, ale szansa odpowiedzi dezinformacj na dezinformacj. Wysannik centrali wykona powierzone mu zadanie... Nie, rozwaa, to chyba zbyt ryzykowne... i w jakim stopniu... Patrzya na niego szeroko otwartymi oczyma. - Co chcesz powiedzie? - zapytaa. - e wszyscy ludzie z naszej siatki s wtedy skazani? - S skazani - rzek - jeli nie ustalimy, kim jest informator Gerollisa. Kto zdradzi? -I zapyta o to, o co nie pyta nigdy. - Co wiesz o Aptekarzu"? - On mnie wcign do roboty - powiedziaa. - Zna mojego ojca i gdy ojca zamknito, zacz przychodzi, pomaga... Lubi go. Wydaje si chodny, ale to tylko pozr. Jest samotny, nie dba o siebie. Mieszka nad aptek, w maym pokoiku, par razy u niego sprztaam, bo ju nie mogam patrze... Jakby nie obchodzio go nic, co osobiste... S tacy ludzie. Ta maleka apteczka naleaa do jego brata, ktry zgin we Wrzeniu. Obaj chodzili na farmacj... Dochody ma adne, bo wiem, e ludzie czsto dostaj od niego lekarstwa bezpatnie. Co jeszcze... - Sdzisz, e mg... - Zdradzi? - Spojrzaa na niego swymi duymi oczyma. - Czasami myl, e kady... jeli nie wytrzyma blu... Ja si okropnie boj blu... Ale on ma cyjanek. I ja te mam - szepna. Dlatego czuj si spokojna i bezpieczna. Ale wiem, e o mnie nic by nie powiedzia. -Dlaczego? - Bo wiem. - Co mwi o mnie? - Nieduo. Da zadanie. Powiedzia, e do Warszawy przyjecha czowiek bardzo wany... e bd czniczk... sposb kontaktu... Wiesz zreszt. Zapytaam kiedy, dlaczego on nigdy bezporednio z tob... Spojrza na mnie, jak to on umie: Nie naley czyni niczego, co zbyteczne". - Co wiesz o radiotelegraficie? Tym, ktry zgin pod ciarwk?

58

Umiechna si. -To by wesoy, mody chopak. Bartek" go przysa. Bardzo go lubiam. Ludwik, to znaczy Aptekarz", posa mnie par razy do niego... - Na og nie posya? -Nie. Oddawaam mu twoje meldunki, a w jaki sposb przekazywa je do radiostacji, nie wiem. Ale zdarzyo si kiedy, e da mi adres i haso... Moe co nawalio? Ten chopak mieszka na Pradze w pokoiku za warsztatem szewskim. Miaam zapyta o Tadka. Spotkalimy si kiedy wieczorem i poszlimy na herbat. Troch si do mnie zaleca... mieszne! Wbrew zasadom konspiracji... - Wiesz o punkcie zapasowym? -Nie. Z pewnoci mwia prawd. - Aptekarz" nie wspomina? - Nigdy. -I jeszcze jedno - powiedzia. - Czy kiedykolwiek... - Wypij herbat i co zjedz - przerwaa. - Za chwil. Czy kiedykolwiek mwi ci Aptekarz" o nowym radiotelegraficie? - Ludwik... mwi niewiele. Wiesz zreszt, e byam u niego tylko raz, po mierci Tadka. Kazae mi przerwa kontakty i nie wiem, co on myli... To okrutne. Powiedzia, e jest nowy czowiek przysany stamtd. -Powiedzia: stamtd"? -Tak. -Jakie haso obowizuje teraz u Aptekarza"? Spojrzaa na niego z pewnym zdziwieniem. - Mam recept od doktora Wibery. To lek, o ktry pyta ju telefonicznie". I odpowied: Wiem. Udao mi si dosta. Ta dawka jest nieco mocniejsza". Uprzedzono mnie". Wyrecytowaa to wszystko bardzo szybko. - Bya kiedy w aptece, gdy kto zjawi si z tym hasem? - Tak - szepna. -Kto? - Mczyzna w rednim wieku, nieco toporny. Wrczy Aptekarzowi" recept... - Czy mwi ci co nazwisko Toczek"? -Nie. Kto to jest? - Kto ju aresztowany... - Przecie - powiedziaa - my musimy go ostrzec. Wiedzia, e chodzi o Aptekarza". - A radiotelegrafista - cigna. - Chcesz ich zostawi Niemcom? Teraz, gdy ju wiedz? A ten... zapasowy? - Nic nie zrozumiaa - szepn Kloss. - Nikogo nie moemy ostrzec, bo nie mamy adnej pewnoci. Musimy cign... - Gr! - Wymwia to sowo niemal z pogard. Ale my nie gramy w ciemno, a Ludwik myli, e wszystko jest w porzdku. - Powinien si zastanowi, dlaczego ty si nie zjawiasz... - Ja... - szepna - telefonowaam do niego. Kloss zerwa si z krzesa. - Prosiem ci... - Nie mogam inaczej... Powiedziaam, e jestem chora, ale nie potrzebuj pomocy... Chyba... - Zrozumia, e co nie tak?... On wie, gdzie ty mieszkasz? - Wie. - Jeste tu po raz ostatni. Jeli ju nie jest za pno... Wrcisz od Bartka" i wyjedziesz na wie, do tej swojej ciotki pod Grjec...

59

- Mog zamieszka u Alicji na Sniadeckich. Ona znowu wyjeda, do Krakowa i... Wydawaa si teraz posuszna. Kloss zgasi wiato i otworzy okno. Podwrze-stud-nia byo puste. On by o mnie nic nie powiedzia. W adnej sytuacji" przypomniay mu si sowa Krystyny. Czy jest jeszcze co, czego o niej nie wie? Usiada na tapczanie. Wydawaa si bardzo bezradna. Nie podniosa oczu, gdy podszed do niej. - Zostaniesz? - zapytaa cicho. - Zosta! Przecie nic nie musisz mwi. Nic, zupenie nic... 3 Oczekiwanie jest najgorsze. Krystyna wyjechaa rannym pocigiem lubelskim, a Kloss rozpocz dziaania przygotowawcze. Z Lipowskym, agentem, ktry mia gra rol J-23, spotka si ju w konspiracyjnym mieszkaniu na Wilczej. By istotnie podobny do Toczka, do, gdy podawa j Klossowi, mia nieco wilgotn, a odznacza si pewnoci siebie budzc od razu niech. - Prosz mi wierzy, panie oberleutnant, e nie nawal. Znam dobrze Polakw. Bd takim J-23 jak prawdziwy. W Bydgoszczy przed wojn byem urzdnikiem magistrackim, naleaem do OZON-u i jak zobaczyli mnie w mundurze SS, nie chcieli uwierzy... Kos s w milczeniu wysucha tych przechwaek, a potem chodnym tonem udziela instrukcji. U Aptekarza" rzekomy J-23 zjawi si dopiero wwczas, gdy otrzyma od Klossa sygna. Aptekarz" powinien, jeli wszystko dobrze pjdzie, da mu adres, pod ktrym spotka wysannika polskiej centrali. I co wieczr ma si meldowa tu, na Wilczej, i skada relacje. - Nabralimy tych Polakw koncertowo - powiedzia Lipowsky i usprawiedliwi si natychmiast. - Wiem, e pan oberleutnant zna polski, a oni tak mwi... Kloss nie sucha. Rozwaa cigle podstawowe pytanie: Kto?" Od kogo von Gerollis ma si dowiedzie, e wysannik centrali ju przyby? Od Aptekarza"? Lipowsky mgby si wtedy u niego nie zjawia. Znacznie bardziej podejrzany wyda mu si punkt zapasowy. Mia szczcie, e nigdy z niego nie korzysta. Zna haso, wiedzia, e jest to gabinet lekarski i e czowiek, ktry tam pracuje, naley do najbardziej dowiadczonych. Dlatego zapewne wysannika z centrali skierowano do niego, a nie do Aptekarza"... Kto jeszcze wchodzi w rachub? Jakimi cznikami rozporzdzay oba punkty? A radiotelegrafista? Czowiek stamtd". Kiedy go przerzucono? Najwaniejszy by teraz kontakt z Bartkiem" i niczego nie mona byo przedsiwzi przed powrotem Krystyny. Naleao natomiast wykonywa cile polecenia von Gerollisa. Major przydzieli Klossowi dowiadczonych, mwicych po polsku, wywiadowcw, ktrzy mieli obserwowa aptek, gabinet lekarski na Targowej i radiostacj, mieszczc si teraz w piwnicy na Wolskiej. Caa organizacja bya pod kontral Gerollisa i Kloss zdawa sobie spraw, jak trudne i ryzykowne jest kade, dajce si wyobrazi, przeciwdziaanie. Nie spieszy si, myla, zachowa zimn krew. Jeli Krystyna dotara do Bartka", centrala ju wie, e kada informacja std moe pochodzi od wroga. Gerollis nikogo nie zamknie, pki nie ustali, z jakim zadaniem przyjeda wysannik. Nie wolno dopuci, eby ustali, trzeba mu wic podpowiedzie nieprawdziwe. Jakie? Myla o tym cigle suchajc raportw wywiadowcw, ogldajc robione z ukrycia fotografie osb odwiedzajcych aptek i gabinet lekarski, ktre wyday si szpiclom podejrzane. Myla o tym take podczas rozmw z Gerollisem. Major by pewny siebie i cakowicie spokojny o wynik akcji. - Kneisel - powiedzia - przygotowuje ju meldunki, ktre J-23 przekae Aptekarzowi".

60

- Mam cigle wtpliwoci - rzek Kloss - czy Aptekarz" si nie zorientuje... - Nie podoba si panu Lipowsky? - zapyta major. - Jest niezy - mrukn Kloss. - Ale skd pewno, e Aptekarz" nie widzia nigdy J-23! Jeli porozumiewa si z nim za porednictwem cznika, musi to wzbudzi jego podejrzenia... - czniczka moga zachorowa - owiadczy major powtarzajc dokadnie to, co Krystyna powiedziaa w telefonicznej rozmowie z Aptekarzem". I mwi: czniczka!" Mamy te - doda natychmiast - take inne sposoby dotarcia do nich. Jakie? Milcza, a von Gerollis zaproponowa filiank kawy. Kawa bya jego pasj i waciwie tylko u niego mona byo wypi prawdziw. - Pan ma do mnie pretensj, oberleutnant - rzek - e nie wprowadzam pana we wszystkie szczegy. To stara i wyprbowana metoda. Paskie obserwacje bd dla mnie dziki temu wartociowsze. Bdzie pan z rwn starannoci obserwowa wszystkich. - By moe - mrukn Kloss. - Ich wysannik jeszcze nie przyby - cign von Ge-rollis. -Jak pan sdzi, jakie ma zadanie? Tylko sprawdzenie siatki? Akcj dywersyjn? Od paru lat interesuje mnie sprawa, ktr zajmowaem si jeszcze w trzydziestym dziewitym... Dokumenty polskiej dwjki. Wie pan, e cz udao mi si znale... Sdz, e mogli je ukry w rozmaitych miejscach. I nie tylko my ich szukamy... Dokumenty dwjki! Nie nazbyt naiwne! Dlaczego nie pomyleli o tym dotychczas ? Na przykad: raporty wywiadowcze sprzed Wrzenia... Buchalteria... Wykazy sum przekazywanych agentom dziaajcym na terenie Niemiec... Mona by wprowadzi sporo zamieszania. Czy istnieje taka szansa? Kloss mia w Warszawie jeden kontakt, o ktrym nie wiedziaa nawet centrala. Przynajmniej dotychczas nie meldowa. Stary pracownik dwjki, specjalista od produkcji wszelakich dokumentw; ukrywajcy si pod cudzym nazwiskiem, nie zwizany z konspiracj. By jego dalekim krewnym, przyjacielem ojca, a Janek wycign go kiedy z apanki na Marszakowskiej. Nie powinien by tego robi, ale widok starego czowieka, kulcego si z przeraenia pod wzrokiem andarmw, skoni go do dziaania, zanim zacz myle. Ten czowiek jest mi potrzebny" - powiedzia. Potem tego aowa, wiedzia przecie, e nie wolno mu podejmowa takiego ryzyka, ale stary czowiek o nic nie pyta i zachowywa si tak, jakby widok Hansa Klossa w mundurze uwaa za rzecz cakowicie normaln. Mieszka na Mokotowskiej, niedaleko Wilczej i Janek wybra si do niego po cywilnemu, na Wilcz, do konspiracyjnej kwatery Abwehry nie przychodzi zreszt nigdy w mundurze. Pili cienk herbat, siedzc w pokoju penym ksiek i starych fotografii. - Zajmuj si czasem retuszem fotografii - mwi stary czowiek - a niekiedy... - Machn rk. - Trzeba z czego y. Gdy Kloss wyuszczy, o co mu chodzi, pan Henryk, bo tak si teraz nazywa i nosi nazwisko Szmidt, wsta i drobnym kroczkiem spacerowa po pokoju. - eby wiarygodnie... mrukn. - Mona wiarygodnie, cho autentyczni specjalici... Niezy pomys... W dwjce byo zbyt duo biurokracji... Ja si baem tych notatek chowanych nie wiadomo po co... Wiesz, e czci nie zdyli spali. Kto mg, to wynosi, wic mogo si zdarzy... Przestpstwo, cholera... Tylko musisz mi poda troch nazwisk... Niech poprzesuchuj... Nie chc wiedzie, dla kogo pracujesz... Nic mnie to nie obchodzi... Nic mi nie mw... Dobrze by byo wypi co mocniejszego. Kloss by na to przygotowany.

61

4 Umwi si z Krystyn, e natychmiast po powrocie wystawi w witrynie Zakadu Fotograficznego na Piwnej zdjcie dziewczyny w krakowskim stroju. I midzy czwart a szst codziennie bdzie czekaa zastpujc stryja. Zdjcie pojawio si dopiero po piciu dniach. Stan przed wystaw i wreszcie odzyska spokj. Wic Krystynie si udao! Teraz wyle j natychmiast na wie i wyczy z tej gry... Przez szyb widzia wntrze zakadu. Dwch niemieckich onierzy odbierao wanie zdjcia. Ogldali je, wybuchali gonym miechem, a ktry z nich poklepa Krystyn po ramieniu. Wreszcie wyszli i przemaszerowali przed Klossem krokiem defiladowym. - Przygotowaam ju zdjcia pana oberleutnanta - rzeka Krystyna, gdy wszed i umiechna si. Spojrzaa na ulic przez szyb wystawow, a potem wywiesia na drzwiach kartk z napisem Chwilowo nieczynne". Wcigna Klossa do ciemnego pomieszczenia. Na kanapce siedziaa kobieta niewiele od niej starsza, o jasnych, gadko uczesanych wosach. Stan, zaskoczony, na progu. - To jest wysannik centrali - zacza Krystyna, a kobieta podesza do Klossa. - Porucznik Wanda - rzeka. -Przynosz ci pozdrowienia od Niemojewskiego. - Dzikuj Wackowi - rzek mechanicznie Kloss. -Moje podwrze jest czyste jak dawniej. - Wiem ju wszystko albo prawie wszystko - rzeka Wanda. Gos miaa cichy i oschy. Od razu odnis wraenie, e naley do kobiet cenicych sowa. - Wczoraj otrzymalimy decyzj: podj gr z Niemcami. Kloss usiad na wskim krzeseku i zapali papierosa. -Jak to rozumiesz? - Powstaje moliwo dezinformacji przeciwnika, ktra w tej chwili moe mie istotne znaczenie. - Odnis wraenie, e powtarza niemal dosownie polecenia centrali. - Bd dali - po raz pierwszy co w rodzaju umiechu przecio jej twarz - od J-23 informacji, ktre powinny zdezorientowa Niemcw, co do kierunku zamierzonego natarcia. - Rozumiem - powiedzia Kloss. - To oczywicie nie wszystko - cigna. - Naley za wszelk cen zdemaskowa zdrajc. O momencie przerwania gry musimy decydowa sami. - To te rozumiem - powtrzy, cho sam, nie wiedzc dlaczego, czu, e te decyzje wywouj w nim wewntrzny, niechciany opr. Przecie po to s w kocu, eby walczy, a jeli to niezbdne - gin. -Jak to sobie wyobraasz praktycznie? -Ja musz wykona zadanie, jakie mi powierzono. -Jakie to zadanie? Chwil milczaa. - Mam rozkaz poinformowa ciebie, ale tylko ciebie. Krysia wstaa. - Ja pojmuj - rzeka cicho - e nie powinnam zbyt duo wiedzie. Szczeglnie teraz, gdy mam tak... wan rol. Spojrza na ni ze zdziwieniem. - W Warszawie - powiedziaa Wanda, gdy Krysia ju wysza - w kadym razie najprawdopodobniej w Warszawie, ukrywa si profesor Borecki, ktry pracowa przed wojn nad problemami samosterowania rakiet. To pionierskie prby. Mam go std zabra, rozumiesz? A dlatego ja - dodaa - e byam jego uczennic i asystentk na politechnice. Wiem, gdzie go szuka, i moe wiem, jak go przekona. -Mieszkaa w Warszawie? - Moi rodzice pochodz z ucka i tam zastaa mnie wojna. Braam udzia w ruchu w Warszawie... W czterdziestym zostaam aresztowana, wywieziona do agru. - Zwolniono mnie po wybuchu wojny i trafiam tam, gdzie powinnam by, do Polskiego Wojska. Uznano, e nadaj si do tej roboty... Nadajesz si" - pomyla. - Jeste ostrona i chodna".

62

- Wic jak to sobie wyobraasz? - powtrzy pytanie. - Nie ja, centrala. Aprobowano take moje pomysy. Krysiu! - zawoaa - moesz wraca. - Wic Krystyna zjawi si w punkcie zapasowym jako cznik, zamiast mnie. Zerwa si z krzesa. - Czy zdajecie sobie spraw... - Omwiymy to ju dokadnie - rzeka Krystyna. -Spodziewaam si twojego oporu... - To jest decyzja - powtrzya sucho Wanda. - Poinformowano mnie, e Krysia nigdy nie bya w punkcie zapasowym... - Nie wiemy, kto zdradzi. Nie wiemy, czy donosiciel nie widzia Krysi, choby u Aptekarza". Ryzyko jest zbyt due! - Bdzie si kontaktowaa wycznie z tym niemieckim szpiclem odgrywajcym rol J-23. Jeli Abwehra postanowi dokona aresztowa, ty powiniene wiedzie przynajmniej par godzin wczeniej. - A jeli Gerollis mnie nie poinformuje... - Mao prawdopodobne - rzeka Wanda. - Bdziesz przecie kontrolowa robot agentw. Bartek" przydzieli nam zdolnego chopca, ktry kursuje ciarwk z Lublina do Warszawy. Teraz bdzie w Warszawie; pracuje w niemieckim przedsibiorstwie... Kloss spacerowa po pokoju. Chodno rozwaa sytuacj. -Naleao znale jak inn, nie znan tutaj dziewczyn - mrukn. - Nie byo wyboru. Nikogo, kto by si nadawa. - A ty - zwrci si do Krysi - chcesz podj si tej roli? -Tak. - Tak! Tak! Pachnie mi to amatorszczyzn -burkn. - Mamy do czynienia z mdrym chytrym wrogiem... - Nie przeceniasz ich? - zapytaa Wanda. A potem nagle nieco innym tonem: - Przecie ja rozumiem, ale jeli sama nawi kontakt z tym... J-23, nigdy nie znajd Boreckiego... Ty musisz wymyle jakie zadanie, ktre ma rzekomo wykona wysannik centrali. - Ju wymyliem - mrukn Kloss i powiedzia, co przygotowuje. - A ten dwjkarz to pewny czowiek? - zapytaa Wanda. - Fachowiec - rzek Kloss. - Nasza dwjka bya dobr szko. Wydawao si, e Wanda chce co powiedzie, ale milczaa. Sporo naleao uzgodni. Postanowiono, e Wanda zamieszka na niadeckich, u przyjaciki Krysi, ktra wanie wyjechaa z Warszawy. Kwater Krysi, jako wysannika centrali, musi wyznaczy lekarz z punktu zapasowego. Kontakt z Wand mg by wic atwy, natomiast Krysia, od momentu nawizania kontaktu z rzekomym J-23, bdzie pod nieustann obserwacj agentw Abwehry. cilej: agentw, ktrzy bd skada meldunki Klossowi. Sam przed sob nie chcia przyzna, e jednak fascynowaa go ta gra; jej podwjno krya w sobie mnstwo puapek. Jak ich unikn? - Pamitajcie - powiedzia - e oszukujemy nie tylko Niemcw. Oszukujemy tych czonkw siatki, ktrzy pracuj uczciwie i nie domylaj si, e dziaaj pod okiem Abwehry. - Myl o Ludwiku - szepna Krysia. - Czy moemy inaczej? - zapytaa Wanda. - Czy w pracy wywiadu moesz kierowa si jakimikolwiek sentymentami lub wzgldami moralnymi? - Istniej - rzek Kloss - takie sowa jak lojalno... Owiadczam ci, e w momencie, gdy zdemaskuj zdrajc i uznam, e ryzyko jest zbyt due, zwin siatk, zanim Gerollis... W kadym razie - doda - zrobi wszystko, by tak wanie uczyni. - Jak? - szepna Wanda. - Jeszcze nie wiem - mrukn. - Trzeba pamita, e w takiej grze nie wszystko mona przewidzie. A ty -zwrci si do Krysi i znowu ogarna go zo, e musia zgodzi si na powierzenie jej takiego zadania - pamitaj, e bdziesz nieustannie ledzona. A ja musz mie

63

z tob kontakt; to bardzo trudne. - Znowu spacerowa po pokoju. - Posuchaj: dam ci numer mieszkania Abwehry na Wilczej. Musisz go zapamita; jeli bdziesz pewna, e ich zgubia, a mnie to potwierdzi meldunek agenta, pjdziesz do swego mieszkania na Hoej. I ja tam przyjd. - Zbyt ryzykowne powiedziaa Wanda. Jeli zdradza Aptekarz", mieszkanie jest pod obserwacj. - Ludwik nic by nie powiedzia o mnie - powtrzya Krysia. - Za kad naiwno trzeba paci. - Wanda wyja z torebki paczk rosyjskich papierosw. - Bd - rzek Kloss. - Zniszcz je natychmiast. Albo -szepn - daj Krysi... Niech poczstuje nimi Lipowsky'ego. 5 Pojechaa na Targow pnym popoudniem, z lekk walizk w rku, tak jak kaza jej Kloss. Pakowali t walizk razem, a Janek oglda uwanie kady przedmiot, kad szmatk... Lipowsky, tumaczy, na pewno znajdzie moliwo przejrzenia jej rzeczy. Nic nie powinno budzi podejrze, oczywicie, nie powinno by niczego rosyjskiego, ale doskonao take bywa podejrzana. Warto wic, na przykad, zachowa kratkowany zeszyt, ktry moe pochodzi stamtd. Take notes. Oczywicie: adnych notatek, ale jednak... godziny odjazdu pocigw z Warszawy do Lublina i Zwierzyca. Zbyt nachalne? Nie... zupenie prawdopodobne. Przyjechaa o godzinie 15.30, pocig spni si w stosunku do rozkadu... Sprawd to na dworcu. Sprawdzia na Wschodnim i tutaj, tak jak jej poleci, wsiada do tramwaju. Przejechaa przystanek, na ktrym powinna bya wysi, i sza powoli piechot, w tumie gstym tego lata na Targowej, przystajc przed wystawami. Rozejrzaa si dookoa wchodzc do bramy, do ktrej przytwierdzona bya tabliczka Dr Andrzej Sieradzki. Choroby wewntrzne, przyjmuje od 13 do 18". Czua mocne bicie serca wchodzc na drugie pitro. Kim jest ten lekarz? Gdyby moga wierzy, e to nie on informowa Gerollisa! Drzwi byy otwarte. Wesza do poczekalni, ciemnawej, le owietlonej; siedziaa tu tylko starsza kobieta z robtk w rku. Pracowicie dubaa szydekiem i nie podniosa nawet oczu. Jak powinna zachowywa si dziewczyna stamtd", mylaa cigle Krysia. Tajemniczo? Szczerze? Z niepokojem? Z zaufaniem? Moe wanie nie naley okazywa zbytniego zaufania? Gabinet lekarski opuci starszy mczyzna i na progu stan doktor Sieradzki. Niski, do otyy; biay fartuch mia rozpity, a grube okulary opaday mu na nos. - A, pani Biaowiczowa - powiedzia. - Znowu babci bol nerki? Chod, babciu, zobaczymy. Gos mia przyjemny, nieco ochrypy. W jego powierzchownoci nie byo nic, co mogoby go kojarzy z pracownikiem wywiadu. - A pani nigdy jeszcze me widziaem zwrci si do Krysi. - Trzeba bdzie troch poczeka, babci musz zbada dokadnie. Wic czekaa. Nikt wicej nie przychodzi, wida doktor Sieradzki nie miewa zbyt wielu pacjentw. Postanowia, e nawet zupenie sama bdzie zachowywa si tak, jak dziewczyna stamtd". Z ogromnym zainteresowaniem zacza wic przeglda rzucone byle jak na stolik numery gadzinwki". Przypomniaa sobie, z jakim zdziwieniem Wanda suchaa informacji Bartka" o sytuacji w Polsce. Oni tam nic o nas nie wiedz, pomylaa. Jak bdzie wygldaa Polska potem? I natychmiast przyszo jej do gowy, e zapewne nigdy tego nie zobaczy. Starsza kobieta opucia wreszcie gabinet. Krysia wzia swoj walizk i wesza do niewielkiego pokoju. Doktor Sieradzki siedzia przy maym stoliku i notowa co pilnie. - Rozbierz si, dziecko - mrukn - i zaraz pogadamy. Staa dalej na progu, wtedy spojrza

64

na ni i poprawi okulary. Wyrecytowaa haso. Podwjne. - Doktor Grski prosi pana o konsultacj. Przynosz pozdrowienia od Niemojewskiego. Zerwa si z krzesa. - Dzikuj Wackowi za pozdrowienia - wychrypia. - Moje podwrze jest czyste jak dawniej. -I rozemia si. - Mj Boe, dziecko, czekalimy na ciebie... ale do gowy mi nie przyszo, e to bdzie moda dziewczyna. -Jestem porucznik Wanda - powiedziaa Krysia. -Ju porucznik! Kiedy przyjechaa? Dzisiaj, pocigiem... Bartek" powinien ci da obstaw... Nie da? Nie wiedziaa, co odpowiedzie. - Byo dwch chopakw - rzeka wreszcie - i pojechali z powrotem. - A ty znasz przynajmniej Warszaw? To dla ciebie musia by szok: zobaczy Polsk pod okupacj... Ale pogadamy pniej... By bardzo ruchliwy i cigle mwi. Zamkn drzwi poczekalni... ju nikogo dzisiaj" i wprowadzi j do ssiedniego pokoju, ktry by jednoczenie stoowym i salonem. Nad star kanap wisia portret kobiety, ktra kiedy musiaa by bardzo adna. Due ciemne oczy, niemal ywe, wydaway si smutne i zmczone. - To moja ona - powiedzia cicho. - Par miesicy przed mierci. Moe lepiej... - I natychmiast zacz si krzta, posadzi Krysi na krzele, z kredensu wyciga kieliszki, talerze, butelk, pobieg do kuchni, owiadczajc, e on sam, e adnej pomocy... Przynis jajecznic, kiebas, wiee wiejskie maso. - Pacjenci - owiadczy rozlewajc wdk i z przyjemnoci przyglda si, jak jada. A ona jada, cho wcale nie bya godna, cigle tylko mylc, czy zachowuje si waciwie i czy to moliwe, eby ten czowiek... - Musisz mi opowiedzie, jak tam jest, jak nasze wojsko, ale to potem. Nie gniewaj si, jestem ciekawy, wszyscy jestemy cholernie ciekawi i czekamy. Czy moesz sobie wyobrazi, jak bardzo niecierpliwe jest ju nasze czekanie... Kady robi, co moe, eby przyspieszy... Ty mylisz pewno, e ja troch wbrew zasadom konspiracji. Masz racj. Czasem mnie miesz te hasa, te kryptonimy... Nie mog ze mierteln powag... Nie, ebym si nie ba. Wszyscy si boj, dziecko, ale ja zawsze miaem szczcie... Widzisz, mj ojciec siedzia przed wojn, a ja koczyem medycyn i ju konspiro-waem. Tak... Taka bya we mnie pewno, e trzeba przebudowa wiat. Przypomniaa sobie styl Wandy. - To mie - rzeka - e mnie... doktorze - i zawahaa si - przyjmujesz tak ciepo. Chciaabym jednak przej do rzeczy. - W porzdku, poruczniku umiechn si. Dokument dla ciebie bdzie przygotowany w cigu jutrzejszego dnia. Sdzilimy, e to bdzie mczyzna, i stworzylimy ju legend: mj kuzyn, volksdeutsch z Krakowa. Bdzie kuzynka. Na czwartym pitrze jest pokoik, ktry zajmowaa moja pacjentka. Ona spdzi sporo czasu w szpitalu... jeli w ogle wrci. Zostawia mi klucze. Tak bdzie najbezpieczniej... - Najbezpieczniej - powtrzya machinalnie. A kontakt? -Wiem. Czy poinformowano ci?... - Poinformowano mnie o wszystkim, co powinnam wiedzie - owiadczya sucho. - Nie znam czowieka - powiedzia - ktry powinien si do ciebie zgosi. Zawiadomi, e jeste. Haso i miejsce ci podam. - On te umia by cisy i rzeczowy. - Mam powane zadanie do wykonania i musz je wykona. Nie zapyta, jakie. Wydawao si Krystynie, e oglda j jak jaki szczeglny okaz. - To by dla ciebie szok? - powtrzy. - Warszawa? - Tak. Jeste chodna i opanowana. - Nie gaskano mnie - mrukna. Staraa si cigle naladowa Wand. - Wizienie, obz, potem wojsko. Siedziaam przez pomyk.

65

- Pomyk! - powtrzy. - Oczywicie, e przez pomyk. Sdz, e wykonasz swoje zadanie. Usyszeli dzwonek. Dwa razy, przerwa i trzeci, urywany. Doktor podszed do okna i zdj z parapetu duy porcelanowy wazon. Dopiero teraz zauwaya, e tam sta. - Posied tutaj... To go, na ktrego czekam. Przyjm go w gabinecie. Ogarn j ostry niepokj. A moe to Ludwik - Aptekarz"? Nie przemyleli jednak takiej moliwoci. Zbliya si cicho do drzwi; klucza nie byo w zamku, moga widzie. Nie, to nie by Ludwik; mody mczyzna o bujnej czuprynie. Pociga, sympatyczna twarz, mify gos. Widziaa, jak doktor z aparatu do mierzenia cinienia wyjmuje jakie karteluszki. - S nowe zlecenia - usyszaa gos mczyzny. - Przeka je. Centrala pyta, czy zgosi si cznik. - Tak - rzek doktor z pewnym wahaniem - zgosia si czniczka. Wydawao si Krystynie, e mody mczyzna si zdziwi. Ona te; przecie centrala wiedziaa, e to jest kobieta. Dlaczego nie zapytano po prostu o Wand? - Przeka Aptekarzowi" - rzek mczyzna. - Sam to zrobi - powiedzia doktor. - Ty powiniene jak najrzadziej bywa w aptece. - W porzdku - rozemia si mody mczyzna. - A adna chocia? - Tak - powiedzia doktor. - adna. Odskoczya od drzwi. Co zrobiaby Wanda? Waciwie powinna mie bro; musi zada, Janek powinien jej dostarczy. - Kto to by? - zapytaa, gdy doktor wszed do pokoju. Moe nie powinna pyta. Waha si. - Radiotelegrafista - rzek wreszcie. - Bardzo dzielny chopak. Czasem myl mrukn - e nie nadaj si do tej roboty. - Tacy, ktrzy si nie nadaj - rzeka - bywaj czasem najlepsi. 6 Major von Gerollis da sygna. Od kogo si dowiedzia, e czniczka ju si zgosia? Kloss sta przy oknie mieszkania Abwehry na Wilczej i obserwowa ulic. Lipowsky poszed do Aptekarza" i powinien niedugo wrci; telefon milcza. By mu teraz niezbdnie potrzebny kontakt z Krystyn. Szmidt dostarczy ju papiery, ktre wykona z waciw sobie pomysowoci i star metalow skrzynk wygldajc istotnie tak, jakby sporo czasu leaa w ziemi. Par raportw, par pism, ktre niewiele znaczyy i wykaz sum pobieranych przez aeentw w Niemczech. Poda nazwiska kilku oficerw gestapo i Abwehry; wrd nich generaa von Rundta, ktry wsawi si rozstrzelaniem polskich jecw pod Kockiem. Genera Rundt bdzie mia sporo kopotw; by teraz na froncie wschodnim, jego dywizj solidnie przetrzepano. Pomyla, e byoby niele, gdyby Krysia powiedziaa Lipowsky'emu, e bdzie prbowaa nawiza z nim kontakt. A moe to ju zbyt wiele grzybw w barszczu? Skrzynk zakopa nad ranem nie opodal samotnie stojcej willi w Wesoej. Wiedzia, e byo to niegdy jedno z mieszka utrzymywanych przez dwjk. Zmczya go ta wyprawa. Nie przestawa drczy lk, czy Gerollis kaza go jednak ledzi. Czy uczyniby to na jego miejscu? Czy istniay jakiekolwiek przesanki, by podejrzewa Klossa? Do Wesoej pojecha pocigiem, noc spdzi w lesie i dopiero rano wrci do siebie i zaoy mundur. Zatelefonowa natychmiast do majora. Okazao si, e nie byo powodw do obaw; von Gerollis nie poszukiwa go w nocy. Zadzwoni na Wilcz dopiero po paru godzinach. Ruszamy - powiedzia. Lipowsky si nie zjawia. Na ulicy nie dostrzeg niczego podejrzanego. Z zakadu fryzyjerskiego naprzeciwko wychodzi mody czowiek o bujnej czuprynie. Klossowi wydao si, e widzia ju kiedy t twarz. Zadzwoniono do drzwi. Na progu sta von Gerollis po cywilnemu. Denerwuje si,

66

pomyla Kloss. Jeli denerwuje si, to Aptekarz"... - Nie ma go jeszcze? - zapyta major. - Czekam zameldowa Kloss. Gerollis usiad ciko na krzele. - To decydujca chwila, oberleutnant - rzek. Odniesiemy wielki sukces. Ju odnielimy. Zlecenia, ktre ich centrala przekazuje dla J-23, wskazuj na kierunek letniego natarcia bolszewikw. To bardzo wane. Oberkommando zostao poinformowane. Twarz Klossa bya nieruchoma. - Ciesz si, panie majorze. - Jest w tym take paski udzia, Kloss - rzek von Gerollis. Ile kosztuje dezinformowanie wroga, myla tymczasem Kloss. Ile nas moe jeszcze kosztowa? - Zawsze doceniam przeciwnika - cign major. - Czy sdzi pan, e Lipowsky si nie potknie? -Jest dobry - rzek Kloss. - Jedno mnie dziwi - major by cigle niespokojny. Nawet zapali cygaro. - Nie ma pan kawy, Kloss? - Znajdzie si filianka. - wietnie. Ot jedno mnie dziwi: zadania, ktre daje ich centrala swemu agentowi J-23, wydaj si przekracza moliwoci Toczka. Ten Toczek musia mie... kontakty z czowiekiem, ktry... suy w Wehrmachcie. I to w formacjach sztabowych. Albo te istnieje jeszcze jeden agent, o ktrym nie wiemy... Dlatego boj si o Lipow-sky'ego. - Mnie te by to dziwio - rzek Kloss. - Ale nie mam do danych, by rozwaa ten problem. Jak gboko penetrujemy ich siatk? - Mam jednego agenta - rzek von Gerollis. By bardziej ni kiedykolwiek skonny do szczeroci. - Ale tam te dziaaj fachowcy... Wic mj... W tej chwili zadzwoniono do drzwi. Major zerwa si z krzesa. Na progu sta von Lipowsky! - Melduj! - zawoa Gerollis. - Wszystko w porzdku, panie majorze - rzek Lipowsky. - Napisaem na recepcie, ktr mu podaem, e moja czniczka jest chora. Powiedziaem haso. W aptece nikogo nie byo, potem wesza jaka stara kobieta. Poszed na zaplecze i wrci z paczuszk, ktr wsadziem do kieszeni. - Dokadniej! - mrukn major. - Jak si zachowa? - Powiedziaem haso, a on sta przez chwil, jakby by bardzo zdziwiony. Potem wymamrota odzew. -Tylko odzew, czy jeszcze co powiedzia? - Powiedzia: Mio mi ci pozna, cho..." I wtedy wesza ta stara kobieta. - Daj paczuszk. Obaj z Klossem pochylili si nad ni. Zawieraa proszki w opakowaniach z aciskim napisem. Rozrywali je kolejno i wreszcie w jednym z nich znaleli karteczki. Lipowsky tumaczy tekst na niemiecki. - To s ju znane mi polecenia ich centrali mrukn von Gerollis. - Wic istotnie Toczek mia je wykona. Zajmiemy si nim potem. Kloss poczu, e z trudem panuje nad sob. Ten czowiek z Arbeitsamtu mia paci za niego. Na oddzielnym karteluszku bya informacja: - Kontakt z . Targowa 11. Czwarte pitro... 12.4-6. Haso: Pozdrowienia od Ludwika...". - Znakomicie - rzek Gerollis. - Znakomicie. - Natychmiast jednak spochmurnia. Dlaczego si zdziwi? Sdzi, e J-23 wyglda inaczej? Nie zapyta o czniczk. Kloss, potrzebna nam ta

67

czniczka! U nich te obowizuje blokada informacji... ale s bardziej gadatliwi. Bardziej gadatliwi, ni my. 7 Wysiada z tramwaju na Krakowskim Przedmieciu. Postanowia ich zgubi na Starwce; wiedziaa: najpierw rozpozna, potem zgubi. Rozpoznaa wczeniej: jednego spotkaa dwukrotnie na klatce schodowej, gdy schodzia do sklepiku na dole, drugi - wysoki blondyn, poszed za ni do przystanku i wsiad do tego samego tramwaju. Nie spodziewali si zapewne, e moe wiedzie, e bdzie ledzona. Posza powoli szerokim Krakowskim i skrcia na Podwale; rozwaaa pierwsz rozmow z rzekomym J-23, rozpatrywaa kady szczeg. Czy gdyby nie wiedziaa, rozpoznaaby w nim niemieckiego agenta? Nie bya tego pewna. Gra dobrze. Postawny mczyzna o powanej twarzy. Zapuka punktualnie o czwartej, stan na progu i powiedzia haso. Wprowadzia go do wntrza, do maego pokoju penego kobiecych drobiazgw, wyszywanych makatek i szmacianych pajacw. Nie zadawa pyta, rozejrza si tylko po mieszkaniu. - Zazdroszcz ci - powiedzia - e tam wrcisz. Ja ju wytrzymuj z trudem. Kade z nas ma inne zadanie powiedziaa sucho. Nieco j jednak bawia ta gra. Mylisz, e mnie nabierasz, powtarzaa sobie, a to ja panuj nad sytuacj. Czy naprawd panowaa? Siedzieli przy stole, nalewaa herbat, a wtedy on wycign z kieszeni pask butelk koniaku. -Wypijesz? Wahaa si. - Masz niemiecki? Przecie musz u nich pracowa. Chyba nauczya si tam pi? A nauczyam si - mrukna. Wypili. Stara si by miy. Pyta, czy ma pienidze, przynis kartki ywnociowe... Zaleca ostrono i jeli zechce nawiza czno z kim, o kim on nie wie, bo przecie nie musi wiedzie wszystkiego, dugo obserwowa miejsce, gdzie chce si uda. - Wiem wszystko, co powinnam wiedzie - powtrzya sowa Wandy. Nie pyta o zadanie, jakie otrzymaa, wic, wykonujc polecenie Klossa, powiedziaa mu sama, sucho i oszczdnie. - Te papiery - owiadczya - jaka cz papierw dwjki, znajduj si w miejscu, ktre znam. Nie mog w adnym wypadku wpa w rce Niemcw. Mam take polecenie, jeli to bdzie moliwe, nawiza kontakt z generaem von Rundtem. - Bardzo trudne - mrukn. Nie okaza zdziwienia. Czy Janek, mylaa, nie zachowaby si tak samo? Zapyta tylko, kiedy chce uda si w to miejsce... Da jej numer swego telefonu w Arbeitsamcie. - To nie jest na podsuchu - powiedzia. - Moesz zadzwoni zachowujc si jak moja dziewczyna i powiedzie, kiedy mam przyj. Dopiero, gdy odchodzia, szepn: - Naprawd chciabym, eby bya moj dziewczyn. Nie wybuchna miechem. Po prostu udaa, e nie syszy. Staa w uchylonych drzwiach, gdy odchodzi. Zatrzyma si na drugim pitrze, przed drzwiami doktora. Bya pewna, e tam si zatrzyma. Wszystko to chciaa opowiedzie teraz Klossowi. Sza Podwalem i wiedziaa, e za ni id. Blondyn po drugiej stronie ulicy. Skrcia w Wski Dunaj. Znaa wszystkie przejciowe bramy na Piwnej i Nowomiejskiej. Tu, w zaukach i podwrzach, bya jak u siebie w domu, a oni nie mogli przecie zachowywa si zbyt ostentacyjnie. Z Szerokiego Dunaju na due, zadrzewione podwrze, std na Nowomiejsk i niemal biegiem do kocioa na Piwnej. Czy ksidz Marian wypuci j przez zakrysti? By w kociele, siedzia sam w konfesjonale. O nic nie zapyta, nie okaza zdziwienia. Po chwili bya ju na Jezuickiej. Rozejrzaa si; ani blondyna, ani wysokiego bruneta nie byo w pobliu. Moe to zbyt atwe -pomylaa. Kloss otrzyma najpierw meldunek agenta: zgubilimy j na Starym Miecie.

68

Prawdopodobnie jest w kamienicy na Piwnej, obserwujemy. Zruga go straszliwie, uywajc najdotkliwszych niemieckich przeklestw. Nie odchodzi od telefonu. I usysza wreszcie gos Krysi: - Czy to kawiarnia Pomianowskiego? Omyka - mrukn. Zblia si wieczr. A jeli kamienica na Hoej jest obserwowana? Nie, to nieprawdopodobne, myla. Wszed do bramy. Staa ju na progu, gdy wbiega po schodach. -Jeste! - powiedziaa z ulg. Otoczy j ramieniem. - Mamy bardzo mao czasu -powiedzia - i bardzo duo do zrobienia. 8 Z porucznik Wand spotka si na Sniadeckich. - Mam kontakt z chopcem od Bartka" referowaa. Centrala wyraa podzikowanie za akcj dezinforma-cyjn. Ja mog odlecie za cztery dni. -To znaczy: zadanie wykonane? - Tak. Profesor Borecki wyrazi zgod. Znalazam go tam, gdzie sdziam, e go znajd. Pojedziemy ciarwk od Bartka". On ma dobre papiery. - Pojedziecie wszyscy rzek Kloss. -Jak to: wszyscy? - Zdecydowaem, e zadanie dezinformacyjne zostao wykonane. Nie uda si duej oszukiwa von Gerollisa. - Centrala... - zacza. -Ja znam sytuacj, a nie oni -powiedzia twardo. - Wiesz, kto jest zdrajc? Kloss milcza chwil. - Osignlimy bardzo duo - mrukn. Wycign z kieszeni niemieck gazet i wskaza notatk na pierwszej stronie. Przeczytaa: Genera von Rundt zgin na posterunku w walce z bolszewizmem". - To znaczy: uwierzyli? - Uwierzyli we wszystko, cho wydaje si, e von Ge-rollis zaczyna mie wtpliwoci. Lipowsky pojecha z Krysi do Wesoej i znaleli t skrzynk. Oczywicie ochraniali ich agenci Abwehry, moi agenci umiechn si - i by to niejako podwjny teatr. Krysia dugo biedzia si nad planem, ktry kazaem jej narysowa, kopali trzykrotnie zanim trafili na skrzynk. Gdy wracali z Wesoej, wpadli na obaw na Dworcu Wschodnim. Agent Abwehry musia poleci dowdcy andarmerii, eby ich przepucili, a Krysia udawaa, e nic nie zauwaya. - Co si stao z dokumentami? - S u Krysi. Zostawia Lipowsky'ego samego w pokoju, eby mia czas je sfotografowa. Fotografie znalazy si natychmiast na biurku Gerollisa. I widzisz rezultat. -Wic dlaczego... - Nie chc kontynuowa gry? Bo nie moemy traci ludzi - powiedzia ostro. - Bo jeli tego nie zrobi, uczyni to Gerollis. Bo wystarczy, e zamczyli Toczka. - Nic nie powiedzia? - Nic mrukn Kloss. Ani sowa. Zapado milczenie. - Wic kto jest zdrajc? - powtrzya pytanie Wanda. Kloss jakby nie usysza. - Posuchaj uwanie: ciarwka powinna si znale na Targowej dokadnie o godzinie, ktr wyznacz. Boreckiego powinna umieci tutaj i nie wychodzi z domu. Zatelefonuj i podam ci tylko godzin. -Jak chcesz przerwa akcj? - Mam pewien plan - rzek. -Jest to plan bardzo ryzykowny, ale opiera si na jednej

69

przesance: na znajomoci psychiki starego lisa Abwehry. 9 Czy istniao inne rozwizanie? Kady szczeg by wany, a o powodzeniu decydowaa precyzja wykonania. Nie wszystko jednak udaje si przewidzie nawet w najdoskonalej zaplanowanej akcji. Rano Krysia, nie starajc si nawet o zgubienie swojej asysty, pojechaa do Aptekarza". Kloss, urzdujc na Wilczej, otrzyma natychmiast meldunek od swoich agentw. W tych decydujcych godzinach udawao mu si zachowa chodny spokj. Agenci nie mogli jednak zna treci notatki, ktr Krysia umiecia na recepcie wrczonej Aptekarzowi". Wyobraa sobie zdziwienie Aptekarza". Czy domyla si, e by ledzony? Czy domyla si, e by podejrzewany? O czwartej po poudniu Krysia miaa si spotka u siebie z Lipowskym, trzy godziny wczeniej, o pierwszej, po zmyleniu agentw, powinna by na Hoej. Czy to si jej uda? Nie prbowaa ju zgubi ich na Starwce. Pojechaa na Kercelak i wrd straganw, w tumie kupujcych, sdzia, e ma najwiksz szans. Bya tam przekupka, pani Marta, ktr znaa od lat. Ukryta za jej straganem obserwowaa gorczkowe poszukiwania agentw. Pani Marta daa jej inn sukienk, Krysia wcigna na gow beret i gdy znalaza si na ulicy, wzia riksz. Bya ju przekonana, e zgubia przeladowcw. Nie zauwaya, gdy wchodzia do bramy na Hoej, mczyzny o gstej bujnej czuprynie, ktrego raz ju widziaa przez dziurk od klucza w gabinecie doktora. Aptekarz" przyszed dziesi minut pniej. Z notatki Krysi wiedzia, e jest ledzony i wiedzia take, jak zgubi przeladowcw. Mia ogromne dowiadczenie. Nie wszystko rozumia, ale waciwie nie by zaskoczony. Nie omylia go intuicja. Czowiek, ktry zgosi si do niego jako J-23, by podstawiony. W siatce dziaa zdrajca. I on, Aptekarz", pojmowa, e by podejrzewany, cho wszystko buntowao si w nim na myl, e Krysia moga uwierzy w jego win, i przeklina siebie samego, e wczeniej nie rozpozna niemieckiego agenta. Powinien - po mierci radiotelegrafisty. Po znikniciu Toczka. Nie ma przypadkw" powtarza sobie. - Nie ma przypadkw. Zlikwidowali radiotelegrafist, eby..." Zblia si do bramy na Hoej i zobaczy go stojcego przy wystawie sklepiku z torebkami. Sta swobodnie, palc papierosa, jak mody czowiek czekajcy na dziewczyn. Przygadzi bujn czupryn. Aptekarz" zrozumia: Krysia go nie zauwaya, pomyla, Krysia go nie zna. Podszed i radiotelegrafista go zobaczy. - Nie powinnimy tutaj... - zacz. Aptekarz" mia bro w kieszeni letniego paszcza; dotkn jego plecw luf. - Nie prbuj kawaw - powiedzia. - Wchodzisz ze mn do bramy. Radiotelegrafista rozejrza si, ulica bya pusta. - Zwariowae ! - szepn i ruszy posusznie przed Aptekarzem". Krysia staa w uchylonych drzwiach. -Wchod! mrukn Aptekarz". Wyj bro z kieszeni paszcza. Krysia, zaskoczona i nierozumiejca, zatrzasna drzwi. - Siadaj i rce na st! - Czy wycie oszaleli? - szepn chopak. - Czy wycie naprawd oszaleli? W tej chwili rozlego si pukanie. Krysia skoczya do drzwi a radiotelegrafista pchn z caej siy st i run na Aptekarza". Bro potoczya si po pododze, ale mczyzna o bujnej czuprynie nie zdoa jej dosign. W drzwiach sta Kloss. Wystrzeli dwukrotnie; pistolet z tumikiem dziaa niemal bezgonie. Radiotelegrafista skurczy si i opad na podog. - I co teraz? - zapyta Aptekarz". - Ty jeste J-23, tak? - Tak - mrukn Kloss i szybkimi ruchami przeszuka kieszenie mczyzny. Znalaz legitymacj Abwehry. - Wiedziaem - rzek. - Rozwizania s zwykle najprostsze. Ten czowiek dziaa jako ich

70

agent od wielu lat. - I co teraz? - powtrzy Aptekarz". - Teraz - powiedzia Kloss - mamy bardzo mao czasu. - Zadzwonisz do Wandy - poleci Krysi i powiesz: Godzina sidma". Wracasz do siebie i czekasz na Lipowsky'ego. - Wrczy jej kartk. Tekst pisany by drobniutkimi literkami. Lipowsky musi to u ciebie znale. Zostaw go samego w pokoju, po kartk w otwartej torebce... -Uwierzy? - Musi. Godzin po wyjciu Lipowsky'ego odwouj agentw. - Co jest w tym tekcie? - zapyta Aptekarz". Kloss nic nie odpowiedzia. 10 Wszed do gabinetu majora. Von Gerollis siedzia przy biurku i pali cygaro. Wydawa si zadowolony. Czy bd umia zagra zdenerwowanego i przeraonego, myla Kloss. Zagra. Major spojrza na niego, odoy cygaro i zapyta: - Co si stao, oberleutnant? - Bylimy dezinformowani powiedzia Kloss. To nie my! To wrg prowadzi akcj dezinformacyjn! Major zerwa si z krzesa. Rzuci cygaro. - Co pan powiedzia? - To niestety prawda! Oto co znalaz Lipowsky u rzekomego wysannika ich centrali. I przetumaczy: Centrala dzikuje za skuteczn akcj dezinformacyjn. Rezultaty bardzo dobre. Von Rundt zlikwidowany przez gestapo. Wrg wprowadzony w bd. Podzikowania dla Teodora i Krystyny". - Kim jest Teodor? - szepn major. - Paski agent u nich. Pracowa w rzeczywistoci dla bolszewikw. - Radiotelegrafista - mrukn Gerollis. - A Krystyna? - Rzekomy wysannik centrali. Stwierdziem jej tosamo. U niej spotykaa si z Teodorem. - Patrzy na von Gerollisa - Czy zachowa si tak, jak przypuszcza, czy dobrze zagra? Von Gerollis spacerowa po pokoju. Szybkim, nerwowym krokiem. - Suchaj, Kloss - rzek wreszcie zwracajc si do niego ty" - to dla nas kwestia ycia i mierci. Rozumiesz? Jeli przyznamy si, e nasze informacje byy faszywe, e Rundt by niewinny, moemy poegna si z yciem. Ja doda otrzymaem nominacj na podpukownika. - Usiad przy biurku i ukry twarz w doniach; trwa tak dugo. Podnis wreszcie gow. -Jestemy odtd - powiedzia - zwizani ze sob. Wiesz, co trzeba zrobi? Kloss milcza. - Wiesz - rzek von Gerollis. - I ty to musisz zrobi. Z dwoma ludmi, ktrych potem... wylemy na front. Zlikwidowa wszystkich! Wszystkich! - krzykn. - Lipowsky'ego take. Nie moe zosta nikt, kto wie! I adnych ladw. Kloss patrzy na Gerollisa. Ten czowiek, myla, ju mu si nie wymknie. Spojrza na zegarek i podszed do telefonu. - Odwouj agentw - rzek. - Susznie - mrukn Gerolis. - "Zacznij od Lipowsky'ego. On wie najwicej. Dokadnie o godzinie dziewitnastej do ciarwki, ktra zatrzymaa si na Targowej, wsiado par osb. Wszyscy mieli dobre papiery niemieckiego przedsibiorstwa. O godzinie dwudziestej zgin agent Abwehry Lipowsky. Czowiek, ktry go zastrzeli na polecenie Klossa, by sprawnym wykonawc. Nie wiedzia, e ju nastpnego dnia znajdzie si na froncie wschodnim.

71

Pnym wieczorem Kloss szed pustymi ulicami Warszawy. Tak musimy walczy, myla. Podstpem na podstp, mierci za mier. A potem moe si uda zapomnie. OSTATNIA SZANSA 1 Wiedzia, e przyjedaj do Warszawy rannym po cigiem berliskim. Na dworcu by spory ruch; ludzie obadowani workami i walizami przemykali si chykiem ku wyjciu, niemieccy onierze okupowali perony, tarasowali przejcia, dopytujc si o pocigi na wschd i na zachd. Zszed na peron w momencie, gdy gos z megafonu ogasza: Achtung, Achtung, der Schnellzug Berlin - Warschau... Zobaczy grup oficerw z pewnoci czekajcych wanie na nich. Jeden pukownik, dwch funkcjonariuszy w mundurach SD i oczywicie kapitan Ruppert, na ktrego obecno liczy najbardziej, chocia do ostatniej chwili nie by pewny otrzymanych informacji. Ruppert dostrzeg go natychmiast. Zgrabny, doskonale ubrany, podszed podnoszc niedbale rk do gry, co przy pewnej tolerancji mona by uzna za hitlerowskie pozdrowienie. -Jak si masz, Hans - powiedzia - co tu robisz? -Jad do Radomia - odpar Kloss. -Mam jeszcze troch czasu. -I postanowie zobaczy wielk nadziej naszej Rzeszy, cudotwrc, czowieka, ktry zniszczy wroga szybciej ni dywizje Rommla? - Von Henninga? - zapyta Kloss. - Nie wiedziaem nawet, e dzisiaj przyjeda. - Nie wiedziae? - rozemia si Ruppert. - A przyjeda, przyjeda i to nawet z creczk. Podobno potworna brzydula. Pocig wtacza si na peron. Dugi szereg wagonw z chrzstem stawa w hali. Tum powoli wpywa na schody. Wreszcie, gdy zrobio si ju niemal pusto, w drzwiach jednego z wagonw stan wysoki mczyzna w szarym paszczu i kapeluszu z duym rondem. Obok niego moda dziewczyna w okularach niosa torb podrn. Czekajcy oficerowie ruszyli ku nim natychmiast i otoczyli ich zwart gromad. Kloss widzia dokadnie twarz von Henninga; chcia zapamita wszystkie szczegy tej twarzy; przymkn oczy, eby utrwali w pamici rysy i mc opisa tego czowieka z dokadnoci wiksz, ni uczyniby to jakikolwiek urzdnik policyjny. Wic tak wyglda profesor von Henning, nadzieja Trzeciej Rzeszy! Bdzie strzeony w Warszawie rwnie dobrze, jak gubernator Frank na Wawelu. Nie opuszcz go ani na chwil pieski z SD, nie zejdzie z posterunku wartownik pilnujcy jego pracowni. Dowiadczenia, ktre zamierza przeprowadzi, odbd si pod ochron specjalnych batalionw SS. A jednak on, Hans Kloss, musi zdoby plany von Henninga, musi je mie, choby nawet... Zawsze zreszt byo tak samo i zawsze stawiao si wasne ycie, gdy gra sza o wartoci doniolejsze... Kloss spojrza jeszcze na crk von Henninga, niewysok dziewczyn w okularach, ktra moe jednak nie bya a tak brzydka, jak twierdzi przed chwil Ruppert. A kapitan sta wanie znowu obok niego. - Przyjrzae si, Hans? - zapyta. - Przyjrzaem si - powiedzia powanie Kloss. - Nie miae racji, dziewczyna jest cakiem nieza. - Benita von Henning? - Ruppert wybuchn miechem. - Naprawd tak mylisz, Hans? Jeli zechcesz, poznasz j u mojej Ilzy. - Czemu nie, Ruppert - odpar. Waciwie osign ju, co zamierza. Zobaczy Henninga i jednoczenie uzyska potwierdzenie informacji, e Ruppert bdzie przy nim. Bardzo to wana

72

informacja, moe nawet klucz do caej sprawy. Czy Ruppert si zaamie? Nigdy nie wiadomo, do czego jest zdolny czowiek w niemieckim mundurze. Ale Ruppert ma sporo do stracenia. Moliwoci kariery, pienidze ojca i wreszcie t Ilz, crk generaa von Brocha. Kloss widzia j parokrotnie. Wysoka, dobrze zbudowana dziewczyna, chyba jedna z tych, ktre uwierzyy w swoje niemieckie posannictwo. A moe to tylko zudzenie? Nieatwo ustali, co decyduje naprawd o ludzkich postawach i gestach. Spojrza na zegarek. Musi jednak pojecha do Radomia, a o wyniku akcji Ruppert" dowie si dopiero nastpnego dnia. Peron by ju pusty. Kloss ruszy powoli ku schodom i szed na gr, starajc si patrze tylko przed siebie, gdy mijali go ludzie z toboami i walizami, ndznie ubrani i zabiedzeni, a przecie nie ukrywajcy nienawici, niezdolni do ukrycia nienawici na widok tego zgrabnego oficera niemieckiego w dobrze skrojonym mundurze, ktry najwidoczniej czu si w tym miecie jak u siebie w domu. 2 Wieczorem tego dnia, gdy Kloss jad kolacj z kierownikiem Abwehrstelle Radom, pewien starszy, bardzo elegancki mczyzna wszed do kamienicy przy Mokotowskiej, niedaleko skrzyowania z Wilcz. Bya to jedna z tych zbudowanych tu przed wojn kamienic, porzdnie utrzymanych, o szerokich, wykadanych kieleckim marmurem klatkach schodowych i duych, jasnych mieszkaniach. Mosine tabliczki z nazwiskami na drzwiach znamionoway zamono i solidno finansow mieszkacw - tylko ludzie bez kopotw pieninych mogli mieszka w takim domu, w ktrym czynsz przewysza dobr pensj urzdnicz. Starszy pan zadzwoni dwa razy do mieszkania na drugim pitrze. Czeka chwil, zanim na progu pojawia si niemoda niewiasta w wieczorowej sukni. Pochyli si nad jej doni, pocaunek trwa nieco zbyt dugo, wiadczy o poufaoci, nie pozbawionej jednak szacunku. Weszli do banalnie urzdzonego pokoju. Jedynym sprztem nie pasujcym do mieszczaskiego, nieco przeadowanego wntrza, by sporych rozmiarw barek, zastawiony kieliszkami i butelkami. Dwie panie, rwnie w wieczorowych sukniach, i mczyzna w starowieckim akiecie nie zwrcili na nich uwagi. Gospodyni otworzya drzwi szafy z lustrem, zajmujcej spor cz ciany, i oto znaleli si w obszernym salonie, jakby ywcem przeniesionym do okupacyjnej Warszawy z przedwojennego Sopotu. Panie i panowie otaczali ruletk. Krupier by we fraku i mwi po francusku. Gospodyni wskazaa starszemu panu krzeso i znikna bez sowa za drzwiami. Mao go jednak interesowaa gra; bywa tu czsto, zna znakomicie t tajn melin i ws"zystkich jej staych goci. Umiechn si do niebrzydkiej dziewczyny, ktra przychodzia tu codziennie, by znikn potem w towarzystwie jednego z wygrywajcych, skin gow mczynie w wyzywajcym krawacie, ktry zmonopolizowa niemal warszawski czarny rynek handlu mikkimi", i przesun swoje krzeso tak, by widzie gr modego czowieka w ciemnym, dobrze skrojonym garniturze. Stary pan wiedzia o nim sporo; dla niego tu przyszed. Nazywa si kapitan Ruppert, a jego namitno do ruletki bya tajemnic chyba tylko dla zwierzchnikw przystojnego oficera saperw. Ruppert postawi wanie grk etonw na numerze dwadziecia trzy i potem z napiciem obserwowa bieg kulki. Przeskoczya jego numer i zastyga w pobliu. Krupier zgarn etony Niemca, a Ruppert wsta i niezbyt pewnym krokiem ruszy ku drzwiom. Starszy pan wsta rwnie. Spotkali si przy barze. Starszy pan bez popiechu napeni swj kieliszek i podszed do Rupperta. - Dobry wieczr, kapitanie - powiedzia. Ruppert nie ukrywa niechci: - Skd pan mnie zna? Kim pan jest? - Zachowywa tu przecie incognito, nigdy nie bywa

73

w tym lokalu w wojskowym mundurze. - Nazywam si Szmidt. - Starszy pan podnis kieliszek do ust. - Ale to nazwisko nic panu nie powie, chocia nasza znajomo datuje si od bardzo dawna. - Pierwszy raz pana widz - owiadczy chodno Ruppert. - To niezupenie cise. - Szmidt znowu napeni kieliszki. - Przegra pan? - Co to pana obchodzi? W tym lokalu o nic nie naley pyta. - Przepraszam. Na twarzy Szmidta pojawi si umiech. By to umiech przyjazny i pobaajcy. - Mam nadziej, e przegra pan mniej ni w roku trzydziestym sidmym powiedzia to z naciskiem, a jednoczenie tak cicho, e Niemiec bezwiednie pochyli si ku niemu. - Co to znaczy? - Nic... chyba tylko to, e historia si powtarza. Ruppert odstawi kieliszek, chcia odej, ale Szmidt zatrzyma go rozkujcym gestem. - Nie, panie Ruppert, teraz pan nie odejdzie. Teraz powicimy nieco czasu wspomnieniom. - Rozejrza si i upewni, e nikt nie zwraca na nich uwagi. - W trzydziestym sidmym roku odda pan cenne usugi polskiemu wywiadowi... Twarz Rupperta stwardniaa. Milcza. cisn w rku kieliszek, potem sign do kieszeni. Starszy pan, ktry przedstawi si jako Szmidt, nie odczu niepokoju, cho musia zdawa sobie spraw, e nadszed moment decydujcy, e jeli Niemiec wyjmie bro i strzeli... Od wielu lat para si t robot i polubi uczucie lekkiej ekscytacji, jakie zwykle w takich momentach przeywa... Mwi dalej gosem rwnym i spokojnym, jakby nie dostrzeg gestu Rupperta: - Otrzyma pan wwczas dwanacie tysicy marek za fotokopie planu A. To bya spora suma, wiksza ni przegrana u barona von Mokk... Ruppert wyj rk z kieszeni, zapali papierosa. Starszy pan z trudem ukrywa umiech. Wiedzia ju, e wygra. - Czego pan ode mnie chce? - zapyta Ruppert. - Powoli, powoli - teraz Szmidt mia czas. Niemiec by w sieci, ju si nie wymknie. -Jak si czuje Inga? Inga... Tak nazywaa si siostra Rupperta, ktra pracowaa wwczas w sztabie Wehrmachtu. Dodatkowa karta, moe ju nawet zbyteczna, ale starszy pan grywa zwykle wszystkimi kartami. -Jest on mojego przyjaciela - szepn Ruppert. - Widzi pan, pamitam wszystko. I to, e wtedy wanie Inga jako maszynistka w ministerstwie... - Dosy! - przerwa Ruppert. - Prosz mwi, czego pan da? - Drobnostki - umiechn si Szmidt. - Bardzo nietrudnej. Potem o wszystkim zapomnimy. - A jeli pjd do gestapo? - Zawsze otwarta droga. Prosz tylko pamita, e ja mam pana pokwitowania i adnych powodw do milczenia. - Kim pan jest? - Niewane - odpowiedzia starszy pan. I teraz szeptem, bardzo powoli, zacz wyjania zadanie, ktre wykona ma Niemiec. - Interesuj nas dowiadczenia von Henninga, do ktrego pana przydzielono. -Ja tego nie zrobi! - Ruppert niemal krzycza. -Ciszej! Zrobi pan. Na pojutrze musz mie plan poligonu. A potem jeszcze jedna drobnostka... - Starszy pan dobrze zna swoj robot. Jego polecenia byy szczegowe i precyzyjne. Wyznaczy punkt kontaktowy, wcisn do kieszeni Rupperta miniaturowy aparat fotograficzny.

74

Umiechn si, gdy Niemiec opuci szulerni. By zupenie spokojny. Ruppert, zataczajc si, wyszed z kamienicy na Wilczej. Mina ju godzina policyjna, ulice byy puste i ciemne. Wlk si Wilcz w kierunku Alej Ujazdowskich. To obce, wrogie miasto wydao mu si teraz straszne i grone; dawi go lk, e patrz na niego z ciemnych okien kamienic, e jest ledzony i czujnie obserwowany, e kada jego myl staa si przedmiotem precyzyjnego badania. Odczu niemal ulg, gdy gonym: Halt! zatrzyma go patrol andarmerii. Pokaza swoje dokumenty i patrzy przez chwil na wyprostowanego wachmistrza. To jednak niemieckie miasto - pomyla. Ale ju po chwili, gdy zanurzy si znw w Aleje Ujazdowskie, przesta w to wierzy. A przecie w willi przy alei R czekaa na niego Ilza. Za chwil Ilza zapyta: Znowu pie, Willy?" Chciaby odpowiedzie, e pi i e bdzie pi, bo jest szmat, bo powinien wpakowa sobie kul w eb, bo straci szacunek dla siebie i niegodny jest ani Ilzy, ani munduru niemieckiego oficera... 3 Kloss z niepokojem myla o misji Adama. Ten starszy pan, z ktrym wsppracowa od paru miesicy, budzi cigle jego niepokj; nie nieufno, ale wanie niepokj. Adam traktowa swoj robot jak szczeglnego rodzaju gr, ktra go czasem bawia i podniecaa, i ktr wykonywa z zawodow precyzj. Kloss nigdy nie uwaa si za zawodowca, czu si raczej amatorem i jeli nawet pasjonowao go ryzyko tej gry, chtniej poszedby na front, a Adam by starym pracownikiem dwjki, po prostu znakomitym specjalist, czowiekiem na swoim miejscu. Rankiem, natychmiast po powrocie z Radomia, Kloss pojecha na Mokotw. May antykwariat, mieszczcy si niedaleko ulicy Puawskiej, nie powinien by budzi niczyich podejrze. Mona tu byo niekiedy kupi dobry stary zegar, czasami interesujc waz albo bibliofilsk rzadko z prywatnych bibliotek. Sklepik mia zreszt powodzenie niewielkie i gdy Kloss wszed do rodka, panowaa tu pustka. Marcin ukaza si natychmiast za lad, zamkn drzwi na klucz i zaprosi go do wntrza. Usiedli w maym pokoiku, penym starzyzny, kurzu i pajczyn, na otomance, z ktrej wyaziy spryny. - Adam zowi Rupperta - powiedzia Marcin. Jego zdaniem robota wykonana bya dobrze. Ruppert nie pjdzie na gestapo, to szmata, tchrzliwa szmata, ktr opaca si wykorzysta raz, wanie w takiej sytuacji. Marcin by peen optymizmu, ale Kloss nie przesta odczuwa niepokoju. - Centrala nas ponagla - cign Marcin - maj informacje, e Henning wanie w Police zamierza wyprbowa now bro rakietow. Rozumiesz, co to znaczy? Dlatego przygotowuj poligon. - Za atwo to poszo - stwierdzi Kloss. - Boj si atwych zwycistw. Nie wiadomo, czy Ruppert bdzie mia w ogle dostp do dokumentacji. I wcale nie jestem pewien, czy nie pjdzie do gestapo. - Nie wierzysz Adamowi? - zapyta Marcin. - Wierz - odpowiedzia Kloss - nie o to chodzi. Zadanie jest bardzo trudne... - Machn rk. Co mia jeszcze do powiedzenia? - Ustalie zasady kontaktu? Marcin owiadczy, e tak. Kontakt z Ruppertem podejmie Anna. Adama lepiej ju nie wysya. Adam na wszelki wypadek powinien opuci na pewien czas Warszaw. A Anna... Gdy wymwi to imi, Kloss zerwa si z kanapy. Znali si z Marcinem od wielu miesicy, od chwili, gdy Klossa przydzielono do warszawskiego oddziau Abwehry,a jednak Marcin nie wszystko wiedzia. Nie wiedzia, e Kloss zna Ann, e spotykaj si od paru tygodni niemal co dzie, wbrew wszelkim zasadom konspiracji, wbrew najsurowszym poleceniom, by Kloss

75

utrzymywa kontakt tylko z jednym czowiekiem z grupy, z ktr wsppracuje. Nie umia ukry wzburzenia. Marcin obserwowa go uwanie, Marcin by czujny i spostrzegawczy, nieatwo dawa si podej. - Znasz Ann - powiedzia. - Znam - potwierdzi Kloss. - Nie powiniene tego robi. Czy me rozumiesz mwi niemal szeptem - e w twoim yciu nie ma na to miejsca? Kloss wiedzia o tym rwnie dobrze jak on, a jednak nie chcia rezygnowa z Anny i nie chcia o Annie rozmawia nawet z Marcinem, chocia waciwie zaprzyjanili si i rozumieli niele. - Dlaczego wanie Anna? - zapyta. Antykwariusz wzruszy ramionami. Kogo mia niby posa? Anna wietnie nadawaa si do tej roboty. - Kiedy ma by u ciebie? - Dzisiaj wieczorem - powiedzia Marcin. - Dzisiaj wieczorem przeka jej to zadanie. Przedpoudnie mia Kloss wypenione. Zda meldunek swemu szefowi, pukownikowi Recke, z podry do Radomia, a potem zadzwoni do Rupperta. Odnis wraenie, e kapitan si ucieszy. - Dobrze, e telefonujesz - powiedzia. - Chciaem ci zaprosi na dzisiejszy wieczr. Ilza urzdza mae spo-tkanko z okazji przyjazdu Henningw, ktrych zna jeszcze z Berlina. Chtnie ci zobaczymy. Powiedzia oczywicie, e przyjdzie. Nie wierzy Rup-pertowi, obawia si cigle, e jest zdolny do podwjnej gry, a niepokj o Ann pogbia w nim jeszcze lk. Ale zadanie musiao by wykonane i nie mia prawa da od Marcina, by zwolni Ann z tych funkcji. Ona zreszt nigdy by si na to nie zgodzia. Wieczorem czeka na Puawskiej. Widzia Ann wchodzc do sklepu antykwariusza, potem niecierpliwi si, gdy zbyt dugo nie wychodzia. Wreszcie zobaczy j na przystanku. Dostrzega go take i umiechna si, a Kloss pomyla, e kiedy nadejd przecie takie czasy, gdy bdzie mona spokojnie podej do swojej dziewczyny, wzi j pod rk i zaprowadzi do domu. Siedzieli w tym samym tramwaju on w przedziale dla Niemcw, ona -w zbitym tumie wewntrz wagonu. Udawa, e czyta gazet, ale w rzeczywistoci nieustannie na ni patrzy, nieustannie j widzia wcinit w kt midzy awk a okno, obok jejmoci z wielkim toboem i starszego pana prbujcego bezskutecznie opuci szyb. Tramwaj dudni po mocie Pomatowskiego, potem skrci w Zielenieck, ostro zahamowa na przystanku przy Grochowskiej. Ulice Pragi wydaway si ciemniejsze ni rdmiecia. Wwozie zrobio si jur swobodniej. Anna usiada na awce, mg teraz widzie jej twarz, ale spogldali na siebie ukradkiem, niby przypadkowo, bo przecie na przedzia niemiecki ona moga patrze tylko z pogard. Nagle tramwaj zahamowa gwatownie. Kloss zobaczy przed sob pust ulic, ciarwk z czarn bud i kordon SS-manw - widok znany, codzienny, ale zawsze budzcy w nim nienawi, bezsiln zo, gdy mija czarne budy, do ktrych odacy niemieccy wpychali ludzi, bijc ich kolbami. W drzwiach wagonu ukaza si SS-man wrzeszczc: Raus! Ludzie wychodzili powoli, zrezygnowani i przeraeni, bo tramwaj by puapk, bez szans i bez ratunku. Kloss podj decyzj natychmiast. Gdy wz by ju niemal pusty, podszed do Anny, wzi j pod rk, odebra jej teczk i razem opucili tramwaj. SS-man popatrzy podejrzliwie i zasalutowa, jaka babina spluna na ziemi. Dugo syszeli jeszcze krzyk SS-manw i kobiecy pacz. -Jak moge to zrobi? -powiedziaa dziewczyna. - Gdybym tego nie zrobi - rzek Kloss - byaby ju na Pawiaku. - Tyle razy mi tumaczye, e nie wolno nam nigdzie, pod adnym pozorem, pokazywa si razem. - Tak, nie wolno pod adnym pozorem. - Wiadomo, co powiedziaby Marcin, gdyby

76

zobaczy ich razem. Ale jednak byli razem, szli pust ulic Pragi, on wzi j pod rk i nie myla nawet o tym, e mog by obserwowani, ledzeni i e jutro raport o Klossie i o Annie moe si znale na biurku pukownika Recke lub sturmbannFuehrera Lothara. Anna stana przed bram starej kamienicy. - To tu. Koleanka daa mi pokj na dwa dni. Wyjechaa do Krakowa. Wstpisz? Nie mg. Musia by tego wieczoru na przyjciu u Ilzy, narzeczonej Rupperta, i pozna Benit von Hen-ning, poniewa istniaa szansa, e crce nadziei" Trzeciej Rzeszy spodoba si przystojny oficer Abwehry. A to mogo si kiedy przyda. 4 Willa Ilzy i Rupperta przy alei R urzdzona bya adnie i ze smakiem. Oficerowie z garnizonu warszawskiego zazdrocili Ruppertowi tej dziewczyny; crka generaa, wic pienidze i znajomoci, a jeszcze umiaa si podoba, zarwno starszym panom ze sztabu, jak i gestapowcom z alei Szucha. Wanie taczya teraz ze sturmbannFuehrerem Lotharem, mczyzn o suchej kwadratowej twarzy, o ktrym mwiono, e wyzbyty jest wszelkich namitnoci, e nie pocigaj go ani kobiety, ani alkohol. Taczyo zreszt niewiele par, wikszo towarzystwa wolaa miejsca przy barze. Wrd mczyzn w galowych mundurach wyrnia si profesor von Henning. W swoim ciemnym garniturze wyglda jak kto z innego wiata. Jego crka, Benita, w skromnej sukience staa obok ojca, uwanie obserwujc towarzystwo. - Ciesz si, e przyszede - powiedzia Ruppert. Wzi Klossa pod rk i zaprowadzi do Henningw. -Porucznik Hans Kloss - przedstawi profesorowi. Rka Henninga bya sucha, do Benity przytrzyma Kloss nieco duej w swojej. Jej oczy zza okularw spoglday na niego czujnie, wydaway si mwi: nie dostrzegby mnie, gdybym nie bya crk von Henninga. Ruppert przynis kieliszki, patefon wanie zamilk i obok profesora pojawili si Ilza i Lothar. - Mio spotka si raz niesubowo - stwierdzi gestapowiec, zwracajc si do Klossa. - Mylaem, e jest pan raczej subowo, sturmbann-Fuehrer - odpowiedzia cicho Kloss. Lothar umiechn si. - W pewnym sensie. Jestem wszdzie tam, gdzie jest profesor von Henning. Ilza miaa si nieco zbyt gono. - Moe zataczy pan ze mn, profesorze? W Berlinie u ojca widziaam kiedy, e pan wietnie taczy... Profesor Henning porusza si sztywno w takt sentymentalnego tanga, Kloss mg wic poprosi Benit. Przytuli j do siebie, dziewczyna bya chodna i sztywna. -Wydaje mi si - powiedzia Kloss - e ju gdzie pani widziaem. - Tylko ten bana przyszed mu do gowy. - Czy zawsze rozpoczyna pan rozmowy w ten sposb? - Nie - odpar. - Znakomicie si z pani taczy, Benito. Zaprowadzi j do baru, napeni kieliszki. Pia bardzo ostronie, dotykaa tylko wargami alkoholu. - Jak dugo zabawi pani w Warszawie? -Nie wiem. A dlaczego pan o to pyta? - Mgbym pani na przykad pokaza to miasto. - Sdzi pan, e jest tu cokolwiek godnego uwagi? - By moe - odpowiedzia. - Uczynibym to zreszt nie ze wzgldu na Warszaw, ale ze wzgldu na pani. I poczu, e dawi go to zdanie. Mczyni w galowych mundurach coraz czciej sigali po kieliszki. Rozmowy staway si goniejsze. Kloss owi strzpy tych rozmw, patrzc cigle na Benit, ktra nie bya a taka brzydka, a jednak przecie dostatecznie brzydka, by zainteresowanie Klossa mogo

77

wywoa zdziwienie. -Franz wanie wrci spod Kurska szczebiotaa jaka dziewczyna. - Podobno zaczynamy now ofensyw. - Mj brat - mwia inna - przysa mi sukni z Parya. eby ty wiedziaa, co za suknia! Musz j troch skrci, a te tutejsze krawcowe... - Wyjedam jutro. - Oficer Wehrmachtu przyciska rk swej towarzyszki. - Zosta nam tylko jeden wieczr, Berto. Nad wszystkimi gosami growa miech Ilzy. - Pijcie, panowie! - woaa. - W tym przekltym miecie trzeba od czasu do czasu solidnie si upi. - Przycigna do siebie Rupperta i taczyli teraz razem, znowu sentymentalne tango, potem patefon nagle si zaci i powtarza w kko ten sam refren. Von Henning i Lothar stanli przy barze nieco z boku, jakby chcc podkreli swoj odrbno. Obaj z penymi kieliszkami w rku, obaj nieco zbyt powani i uroczyci. - Kim jest ten mody czowiek, ktry taczy z Be-nit? - spyta von Henning. - Porucznik Hans Kloss - odpowiedzia Lothar. -Niezy oficer. Pochodzi z dobrej rodziny. Twarz Henninga nic nie wyraaa. Pi, potem odstawi kieliszek na lad. -Nie czuj si zbyt dobrze w tym miecie - stwierdzi. - Ostrzegano mnie zreszt, e trzeba bardzo uwaa. - Moe pan by zupenie spokojny, profesorze - odrzek Lothar. - Mam znakomitych ludzi, ktrzy rozumiej, e tutaj take jest front. Kloss taczy cigle z Benit i myla o Annie. Moe Anna czeka jeszcze na niego w pokoju na Pradze. Ale on wyjdzie std ostatni, wyjdzie razem z Benit, przynajmniej postara si z ni wyj, bo jeliby Ruppert zawid, znajomo z Benit moe stanowi szans. - O czym pan myli, poruczniku? - spytaa Benit. - O pani odpowiedzia bez wahania i przytuli j nieco mocniej do siebie. Teraz si ju nie opieraa, ale jej oczy spoglday cigle czujnie zza okularw. Kloss czu na sobie take inny wzrok, wzrok Rupperta. Kapitan sta przy barze i pi jeden kieliszek po drugim. Podesza do niego Ilza. - Nie pij ju, Willy - szepna. - Wystarczy. - Chciaa mu odebra kieliszek, ale nie pozwoli. Ilza podesza do fortepianu i uderzya palcami w klawisze; piewaa mocnym, niskim gosem. 5 Spotkanie wyznaczono w kawiarni Pomianowskiego. Kloss, stojcy po przeciwlegej stronie Marszakowskiej, zobaczy wchodzcego do kawiarni Rupperta, a po paru minutach wysiadajc z tramwaju Ann. Obserwowa ten lokal ju od p godziny, ale nie dostrzeg nic podejrzanego. Doszed do wniosku, e Ruppert nie by ledzony, a kawiarnia nie obstawiona. Postanowi jednak czeka, chocia zdawa sobie spraw, e jeli przeoczy agentw gestapo, nic nie bdzie mg zrobi. Ciekawe, czy Ruppert przynis materia? Ruppert rozoy tymczasem przed sob Berliner Zeitung" i umieci na rozpostartej gazecie paczk papierosw Privat". W paczce by mikrofilm, ktry udao mu si wykona. Denerwowa si. Czu, e zabrn w uliczk bez wyjcia, by dostatecznie dowiadczony, aby rozumie, e aden wywiad nie wypuszcza swych ofiar z potrzasku. Waciwie powinien strzeli sobie w eb, ale wcale nie mia ochoty umiera. Ba si mierci, wiedzia, e si boi i brzydzi si swoim strachem. Denerwowa go take ten idiotyczny ceremonia: rozpostarta gazeta, paczka papierosw i wreszcie haso: Spotykalimy si w Berlinie u Horscha". I odpowied: Mieszkam niedaleko, dlatego tam chodz". Czy zjawi si ten sam jegomo, ktry szantaowa go w tajnej jaskini gry? Wic po co to haso? "Zobaczy w

78

drzwiach adn, dobrze ubran dziewczyn. Rozejrzaa si uwanie po kawiarni i ruszya w kierunku jego stolika. Te Polki bywaj jednak wietne - zdy jeszcze pomyle, nim stana przed nim z czarujcym umiechem i powiedziaa wanie to zdanie: Spotykalimy si w Berlinie u Horscha". Zerwa si z krzesa i wybka odpowied. Ona podaa mu rk i z tym samym uroczym umiechem usiada obok niego. - Niech pan zamwi kaw - powiedziaa. - Niech pan si zachowuje tak jak na randce z przystojn dziewczyn. Tego przynajmniej mogli mu oszczdzi. - Nie znosz, gdy do tych spraw wpltuje si kobiety owiadczy. - Nic pan si nie zmieni powiedziaa gono, gdy podesza do nich kelnerka. - A co sycha u ciotki Elbiety? - Nie znam adnej Elbiety - odburkn po duszej chwili. - Ja te nie odpowiedziaa i zrcznym ruchem cigna ze stou paczk papierosw. Znikna w jej torebce. - Wszystko w porzdku? - zapytaa. - Tak - rzek. - Prosz powiedzie swoim zwierzchnikom - doda - e pojutrze bdzie nasze ostatnie spotkanie. Nic wicej dla was nie zrobi. - Piknie - odpowiedziaa. - Wiec pojutrze o tej samej porze? Opucia kawiarni pierwsza. Ruppert czeka jeszcze chwil, chocia spieszy si bardzo. By ju par minut spniony, a profesor von Henning ceni nade wszystko punktualno. Wyszed z kawiarni i ruszy niemal biegiem w kierunku dzielnicy niemieckiej. Nie dostrzeg na szczcie Klossa stojcego cigle w bramie. Gdy mija wartownika pilnujcego willi Henninga, ociera pot z czoa. By zmczony, z trudem nad sob panowa, myla tylko o tym, eby Benita nic nie dostrzega, bardziej ba si Benity ni jej ojca. - Profesor czeka od dziesiciu minut - powiedziaa sucho, podajc mu rk. Pikn will w alei R przerobiono niedawno na pracowni profesora. W duym pokoju, w ktrym stay jeszcze meble z fin de siecle'u, miecio si co w rodzaju sekretariatu Benity, w nastpnym, znacznie mniejszym, gabinet profesora. Wielkie biurko, st krelarski i pokanych rozmiarw szafa pancerna w rogu. - Prosz na przyszo pamita, e lubi punktualno - powiedzia von Henning nie wstajc. - Tak jest - odrzek Ruppert. - Pi pan wczoraj - cign dalej profesor tym samym tonem. - Prosz powstrzyma si od alkoholu, dopki nie skoczymy tej pracy. Stanli obaj nad stoem krelarskim. - Prosz przestudiowa te plany - poleci von Henning. -Jako dowiadczony saper powinien pan zrozumie, jakiego rodzaju poletko dowiadczalne jest mi potrzebne i... W tej chwili na progu zjawia si Benita. - Telefon z Berlina, ojcze - zameldowaa. - Nie mog przeczy. - Prosz na mnie poczeka, Ruppert - powiedzia profesor. - To troch potrwa. Kapitan zosta sam w pokoju. Oto nadarzya si okazja, moe jedna jedyna, eby wyplta si ostatecznie z sieci, jeli wypltanie jest naprawd moliwe. Ma pewno bardzo niewiele czasu, ale jednak chyba dosy, by wykona zdjcia wyrzutni, przekaza je im i nie zobaczy ju nigdy wicej ani Szmidta, ani tej modej dziewczyny, ktra naprawd bya zbyt adna, eby j miesza do takiej roboty. Ruppert pochyli si nad planami. Miniaturowy aparat mia w grnej kieszeni munduru. Obserwujc cigle drzwi, nasuchujc krokw, zrobi zdjcia. Nie podejrzewa, nie mg podejrzewa, e jest bacznie ledzony. Przy maym wizjerze, ukrytym w cianie za portretem Fuehrera, sta w ssiednim pokoju sturmbannFuehrer Lothar. Obok niego Benita. Na twarzy Lo-thara pojawi si zy umiech. Nie spuszcza oczu z fotografujcego Rupperta.

79

- Podejrzewaem - owiadczy. - Podejrzewaem, e polski wywiad sprbuje go skorumpowa. Ju raz im si to udao. Dowiedzielimy si za pno, a jednak dosta tecznie wczenie... - Co pan teraz zrobi? - zapytaa Benita. - Zobaczy pani, Frulein Benita - umiechn si Lothar. 6 Klossa nie opuszcza niepokj. Gdy Marcin referowa mu wyniki pierwszej rozmowy Anny z Rupper-tem, chodzi duymi krokami po skadziku. - Za atwo to poszo - powiedzia. - Boj si, e poszo zbyt atwo. - Wtpisz w autentyczno tych planw? - zapyta Marcin. -Ja traktuj to jako wielki sukces. Tak, na pewno sukces, skd wic ten lk, nie opuszczajcy Klossa ani na chwil. Ruppert, jak twierdzi Adam, by zwerbowany przed wojn przez berlisk ekspozytur dwjki" i niemiecki kontrwywiad nie wpad na jego lad. Po aresztowaniu Sosnowskiego, polskiego rezydenta w Berlinie, przesta dla nas pracowa, zostawiono go w spokoju. Suy cay czas w Wehrmachcie. Wic chyba wszystko w porzdku. Jeli tak dowiadczony czowiek wywiadu jak Adam nie dostrzega adnej puapki, on, Kloss, moe spa spokojnie. Nie, nie moe; zna Rupperta. Wie, e wystarczy go przycisn, nawet niezbyt mocno, by wypiewa wszystko. Jeli sturmbannFuehrer Lothar ywi choby najdrobniejsze podejrzenie... Jutro o dwunastej rano Ruppert spotka si po raz drugi z Ann w kawiarni Pomianow-skiego. Kloss najchtniej me dopuciby do tego spotkania, ale co moe zaproponowa Marcinowi? Bdzie wic znowu stercza na Marszakowskiej i obserwowa kawiarni. Nie tak atwo dostrzec agentw gestapo, ale jeli bd, naley ich dostrzec przynajmniej par rninut przed przyjciem Anny. - Plany wyrzutni - powiedzia marzycielsko Marcin. -Jutro bdziemy mieli plany wyrzutni. - A potem kto inny przejmie kon:akty z Ruppertem - owiadczy Kloss. Anna powinna na pewien czas opuci Warszaw. - Dobrze, dobrze - zgodzi si natychmiast Marcin. -Jak tam z Benit Henning? - zapyta. - Bdzie zbyteczna, jeli Ruppert dostarczy plany. - Nie rezygnuj z niej. Wszystko si moe zdarzy. Tak, Kloss nie rezygnowa. Telefonowa do Benity ju dwukrotnie, umwili si na wieczr i bdzie to jeszcze jeden wieczr odebrany Annie; pomyla, e Anna musi jednak wyjecha. Czowiek w tej robocie powinien by sam. W jego yciu nie ma miejsca dla Anny. Wieczorem dugo spacerowa z Benit pustymi Alejami Ujazdowskimi. Ta brzydula w okularach nie bya gupia; racz] niebezpieczny przeciwnik, jeli traktowa j jak przeciwnika. Rozmawiali o Warszawie, Kloss opowiada o zniszczeniu miasta i Benit natychmiast stwierdzia, e mwi na ten temat zbyt dugo... Ze jego ton... Czyby popenia tak idiotyczne bdy? Wiedzia przecie, e nie wolno mu ani na chwil wypa z roli. Przypomnia sobie ty Krzy" Struga, ksik, ktr ogromnie lubi. Claude uwierzy, e jest Niemcem. Czy on te powinien uwierzy?... Szalestwo! - al panu Warszawy? - spytaa Benit. - Nie owiadczy spokojnie. Nie jestem sentymentalny. - Niemcy bywaj sentymentalni - stwierdzia. - To taka niemiecka cecha. Nawet potrzeba niszczenia jest dla nas potrzeb emocjonaln. - By moe rzek sucho. I wzi j pod rk. Umiechna si, leciutko przytulia si do niego. Pomyla, e powinien zaprosi j do siebie. Odrzuci jednak t myl; jeszcze ma czas, jeszcze nie wiadomo, czy bdzie mu potrzebna. W

80

tej chwili usyszeli kroki patrolu, dowdca zasalutowa. Dochodzili wanie do rogu Piusa XI, gdy po przeciwlegej stronie ulicy ukaza si jaki czowiek. Szed bardzo szybko, przy murach kamienic. Byo ju dobrze po godzinie policyjnej, wic musia si spieszy. Zdy - pomyla Kloss - nie zauwa. Ale zauwaya Benit. - Patrol! - krzykna. Tamci stanli w miejscu. Natychmiast dostrzegli. - Halt! - wrzasn dowdca. Czowiek rzuci si do ucieczki. andarm zdj peem, strzela spokojnie, krtkimi seriami. Tamten potkn si, potem opada powoli na chodnik. - Chodmy - powiedzia Kloss. Czu krople potu na czole. Do spoczywaa na kaburze; dopiero teraz dostrzeg, e instynktownie otworzy kabur. Gdyby wyj bro... - Chciae strzela - powiedziaa Benita. - Z pistoletu nie trafiby do niego. Dawia go nienawi. Widzia jej twarz; zdja okulary, a bez szkie jej oczy byy puste i bezbarwne. - Chodmy - rzek. Uja go pod rk. Przytulia si mocniej; oddychaa szybko, jej do, gdy dotkna jego doni, bya wilgotna. - Chodmy - powtrzy. - Gdzie mieszkasz? -Nie wiesz, gdzie zakwaterowano profesora Henninga? Twj przyjaciel Ruppert ci nie powiedzia? Z trudem wraca do swojej roli. Myla teraz o jednym: zabija, zabija, zabija... - Z Ruppertem si nie przyjani - owiadczy. Kade sowo wypowiedziane po niemiecku sprawiao mu bl. -Po prostu go znam. - Nie w twoim typie? - Nie. Wol ludzi twardszych. -Ja te - powiedziaa. -Ja te. Ty jeste twardy, prawda? 7 Rankiem nastpnego dnia, gdy tylko przyszed do biura, wezwa go pukownik Recke. Recke by oficerem starej szkoy. Z kadry Abwehry, ktra nawet Canarisa uwaaa za nowego czowieka. Nosi monokl. Sztywny i suchy, mwi krtko, rzeczowo, tylko to, co niezbdne. Lubi alkohol, ale starannie to ukrywa przed podwadnymi. - Pjdzie pan do Lothara owiadczy. O dziesitej trzydzieci zamelduje si pan na Polizeistrasse. -Tak jest! - Ci ludzie maj do nas znowu jakie pretensje. Prosz wysucha. Umie pan milcze? - Umiem. - Nie podejmowa adnych dyskusji z Lotharem. Abwehra wie wszystko, ale nie wszystko wykorzystuje. Jasne? O dwunastej Anna spotka si z Ruppertem u Pomia-nowskiego. Jeli konferencja z gestapowcem potrwa duej, nie bdzie mg jej ubezpiecza. A moe Recke wie co o Ruppercie? Nie mg oczywicie pyta; taki stary abwehrowski sztywniak ma na pewno w gowie cae archiwum. Wykorzystuje tylko to, co si opaca. Jemu albo Canarisowi. Jak gr graj? Kloss od dawna podejrzewa, e Recke prowadzi skomplikowane rozgrywki i traktuje Abwehr jak prywatn organizacj. Czy uda si to wykorzysta? Stan przed szlabanem na Szucha, spojrza w gb tej ulicy, ktr pamita z dziecistwa. Na rogu Litewskiej mieszkaa ciotka Ludka - siostra matki. Pomyla, e przyjdzie przecie czas, gdy znikn std szlabany...

81

Z ciarwki, ktra wanie nadjechaa, SS-mani spychali ludzi na pyty chodnika. Starsza kobieta spojrzaa na Klossa pustym wzrokiem. Poszed dalej... Czeka dobr chwil, zanim zaproszono go do gabinetu Lothara. Nie opuszcza go obraz tej starszej kobiety, ktra patrzya na, jakby by powietrzem. Wygldaa na star nauczycielk... Lothar reprezentowa ten typ gestapowca, ktry Kloss uwaa za najniebezpieczniejszy. Stary czonek NSDAP, przekonany, e pomijano go dotychczas w karierze, gotw by uczyni wszystko, by podskoczy o jeden szczebel wyej. Przed przewrotem jedzi po Niemczech jako komiwojaer niewielkiej wytwrni kosmetykw, nie umia reklamowa towaru i klepa bied. Jedn z pierwszych czynnoci w SD byo zadenuncjowanie dawnego chlebodawcy; zastrzeli go osobicie w maym obozie pod Hamburgiem, podobno mia potem nawet jakie przykroci. Kloss wiedzia, e Lothar nie cierpi oficerw Wehr-machtu; traktowa ich wszystkich jak potencjalnych zdrajcw. Fuehrer te im nie wierzy" - powtarza nieustannie. Przyj Klossa chodno; wsta, unis przepisowo rami, potem wskaza mu fotel. Nie nalea do ludzi, ktrzy mwi wprost, o co im chodzi. W cigu kilku lat posiad wszystkie policyjne nawyki: kluczy, okra cel, wycisn z rozmwcy, co si da, nie ujawniajc, jak dugo to moliwe, swoich informacji. Rozmawiali o profesorze Hennmgu. Lothar bez umiechu stwierdzi, e nie uszed jego uwagi flirt Benity z Klossem. Fakt, e Kloss taczy z crk profesora, a potem odprowadzi j do domu, urasta w tym gabinecie do rangi informacji pierwszorzdnej wagi. Czy Kloss otrzyma od swego szefa jakie polecenie zainteresowania si Benit? Czy pukownik von Recke rozmawia z nim o von Henningu? Wzruszy ramionami. Przez due okno widzia dziedziniec gmachu przy alei Szucha, ktra nazywaa si teraz Polizeistrasse. Ukradkiem spojrza na zegarek. Byo ju po jedenastej. Czy Lothar powie nareszcie, o co mu chodzi? Wyjani, e nie mia oczywicie adnych polece od swego szefa. Przecie bezpieczestwo profesora gwarantuje cakowicie Sichereichsdicnst. A z Benit po prostu przyjemnie si rozmawia. Czeka. Nie zadawa adnych pyta; kade pytanie mogo tylko wzbudzi czujno gestapowca. Wskazwki zegara poruszay si zastraszajco szybko. Kloss pomyla, e przecie jego niepokj jest zapewne bezpodstawny; gestapo miewao do Abwehry rozmaite pretensje i rozmaite sprawy. Dlaczego sdzi, e rozmowa bdzie dotyczya Rupperta? Skd jednak zainteresowanie Benit? Wreszcie Lothar zada pytanie. Tylko niemal niedostrzegalne ciszenie gosu i zmiana akcentu wskazyway, e poruszona zostaa nareszcie sprawa, dla ktrej zaproszono na Szucha oficera Abwehry. Gestapowiec chcia mianowicie wiedzie, czy Abwehra posiada jakie informacje o kapitanie Ruppercie... Kloss poczu, e serce uderzyo mu gwatowniej. Zapali papierosa, spojrza znowu na zegarek. Zbliao si wp do dwunastej. Wie czy nie wie? Odpowiedzia ostronie, zgodnie z instrukcj pukownika Recke: - Ruppert by, jeli jestem dobrze poinformowany, dokadnie sprawdzony przez SD. - Prosz o wyran odpowied zada Lothar. Pan usiuje kluczy, jak wszyscy oficerowie Abwehry. - To oskarenie jest bezpodstawne - odpar chodno Kloss. - Nie mam archiwum Abwehry w gowie. - Wystarczy - stwierdzi gestapowiec. Podnis nieco gos, opierajc, wzorem Fuehrera, lew do na biurku. -Abwehra lubi zachowywa swoje archiwum dla siebie, co? A moe wam nie przeszkadzao, e Ruppert by przed wojn na usugach polskiego wywiadu? - Ruppert?! - Kloss musia odegra zaskoczenie, a wskazwki zegarka wiroway mu przed oczyma. Wic wie! Widzia ju Rupperta w kawiarni Pomianowskiego i gestapowcw czekajcych na Ann. Lothar zastawi oczywicie puapk. A moe podejrzewa take Klossa?

82

Moe chce, eby Ann wprowadzono do jego gabinetu wwczas, gdy on, Kloss, jeszcze tu bdzie? Musia natychmiast uprzedzi dziewczyn. Teraz liczyy si ju minuty. - Nic nam nie wiadomo o zdradzie Rupperta - stwierdzi. -Jeli go zdemaskowalicie, gratuluj sukcesu -dawi si wasnymi sowami. -A zdemaskowaem go. Zdemaskowaem-powiedzia Lothar. -I to bez waszej pomocy. Jestecie organizacj -rykn nagle - ktra nie wykonuje swych obowizkw! Moe to pan powtrzy swojemu szefowi! - Kto przydzieli Rupperta Henningowi? - zapyta Kloss. - Sprawdzenie jego przeszoci rwnie powierzono wam. - Spojrza ostentacyjnie na zegarek. - Spieszy si pan? - gos Lothara zabrzmia ironicznie. - Spiesz si - odpowiedzia Kloss. - Co mam przekaza pukownikowi Recke? - Bya za kwadrans dwunasta. - Chwileczk. Chciaem panu zada par pyta. Osobistych, Kloss. Pan przyjani si z Ruppertem? - Przesada. Znaem go. - Rozmawia pan z nim o Henningu? - Byem wtedy na przyjciu - odpowiedzia Kloss. -Podobnie jak pan. Przedstawi mnie Benicie. Ruppert czeka ju w kawiarni, Anna bdzie tam za chwil. Jest punktualna. Zawsze bya, niestety, punktualna. Lothar na pewno nie aresztowa Rupperta; wycisn z niego wszystko i za chwil bdzie mia Ann. On ju nie zdy; jest za dziesi dwunasta. - Aresztowa pan Rupperta? - zdecydowa si na pytanie. Na twarzy Lothara pojawio si cos w rodzaju umiechu. Teraz i on spojrza na zegarek. - Uwaa mnie pan chyba za idiot, Kloss. Prosz po wiedzie pukownikowi von Recke, eby przeszuka te swoje archiwa. Jeli jest co o Ruppeicie, dostarczcie mi. Niewiele si od pana dowiedziaem. Kloss wsta. Pi minut. Zostao mu jeszcze pi minut. Dugi korytarz. Schody. SS-man podnis krat. Znowu korytarz. Powinien biec, ale musi i wolno, obojtnie min wartownika, jakie ma zreszt jeszcze szans? Dwunasta za trzy minuty. W tej wanie chwili, gdy Kloss opuszcza gmach na Szucha, w kawiarni Pomianowskiego kapitan Ruppert zamawia kaw. Spojrza przez szyb, rozoy na stole gazet i rzuci na ni pudeko papierosw. al mu waciwie byo tej dziewczyny, na ktr czeka w rogu sali dwch agentw Lothara po cywilnemu, ale z litoci i gorycz myla przede wszystkim o sobie. Oto do czego go doprowadzili! On, kapitan Willy Ruppert, oficer z wielk przyszoci, kochanek najpikniejszej kobiety w Warszawie, musi odgrywa tu, w tej polskiej kawiarni, rol przynty, maego szpicla, ktrego mona bezkarnie skopa i zeszmaci. Nienawidzi teraz ich wszystkich: Lotharw w czapkach z trupimi czaszkami, brutalnych i pewnych siebie, Polakw, ktrzy zmusili go do zdrady i tych mijajcych go na ulicach, o wzroku utkwionym w ziemi, eby ukry strach i pogard. Starszy pan wybija jak melodi na pianinie; fatalnie faszowa ten starszy pan; Ruppert ma absolutny such, stara si wic nie sucha; znowu spojrza w szyb. Ta dziewczyna powinna ju by! A moe nie przyjdzie? Chciaby, eby nie przysza, waciwie naprawd chciaby, eby jej nie dosigli oprawcy z Polizeistrasse, ale natychmiast ogarn go strach. Lothar nie uwierzy, owiadczy, e Ruppert go okama. Jaki los go czeka? Dwaj agenci obserwowali go uwanie. Zna te twarze, chodne twarze zbirw. Obaj jednoczenie spojrzeli na zegarki. Niecierpliwili si. Kloss zapa wanie riksz na placu Unii. - Spiesz si, bracie - powiedzia po polsku. Niewiele go teraz obchodzia konspiracja. Rikszarz spojrza ze zdziwieniem i nacisn peday. Mknli prosto Marszakowsk. Pi po

83

dwunastej. Kloss rzuci chopcu pienidze i wyskoczy z rikszy. By znowu niemieckim oficerem, ktremu nigdzie nie pilno. Przeszed obok kawiarni Pomianowskiego; spojrzenie przez szyb i uczucie ulgi obezwadniajce niemal. Ruppert siedzia sam przy stoliku. Natychmiast myl: co si stao z Ann? Anna sza Wilcz do Alej Ujazdowskich. Spieszya si. Mina grupk ludzi zgromadzonych przy Bekanntma-chung przyklejonym na murze. Gdy dochodzia do rogu Mokotowskiej, zobaczya nagle przed sob pust ulic. By to zawsze sygna alarmowy. Przechodnie zniknli z Wilczej. Jaki sklepikarz z sutereny zatrzaskiwa drzwi swojej nory. Przystana. W tej chwili otara si niemal o ni rozpdzona paniusia z bochenkiem chleba wystajcym z torebki. - api na rogu Kruczej - szepna. Anna natychmiast zmienia tras. Trudno - spni si o dziesi minut. Skrcia w Mokotowsk, dosza a do placu Zbawiciela, omijajc niebezpieczny kwadrat. Na Marszakowskiej wydawao si bezpiecznie; gazeciarz wykrzykiwa Nowy Kurier Warszawski", ludzie sterczeli na przystankach, a na rogu starszy pan w okularach sprzedawa jak zwykle papierosy wasnej roboty w gilzach Morwitan". Anna znaa tego starszego pana. By przed wojn wysokim urzdnikiem w Ministerstwie Lenictwa. Umiechna si do niego i przyspieszya kroku. Byo ju dziesi po dwunastej. Kloss czeka. Z ktrej strony nadejdzie Anna? Czy kawiarnia jest obstawiona czy s tylko w kawiarni? Musi zauway Ann dostatecznie wczenie, w przeciwnym wypadku... Stan w bramie. Nadjedajcy tramwaj przysoni mu na chwil przeciwleg stron Marszakowskiej. Tramwaj ruszy i wtedy zobaczy Ann! Jak trudno me biec! Gdy przechodzi przez jezdni, wojskowy samochd otar si niemal o niego. Anna bya ju na krawdzi chodnika, spostrzega Klossa dopiero, kiedy podszed do niej i potrci j tak gwatownie, e torebka dziewczyny upada na ziemi. - Przepraszam - powiedzia podnoszc torebk. I doda: - Nie id tam. Gestapo! Anna natychmiast zawrcia i znikna w tumie. Kloss zosta sam. Skrci w Piusa XI. Potem w cigle pust Mokotowsk. Stan i wycign papieronic. Rka mu draa, gdy zapala zapak. Uspokj si, idioto - pomyla. - Uspokj si, ona jest bezpieczna. Na murze starej kamienicy zatarty, ale przecie widoczny, wymalowany kolawymi literami, widnia napis: Warszawa walczy". 8 O 12.40 agenci gestapo podeszli do czekajcego cigle Rupperta. - Idziemy - owiadczy jeden z nich - ona ju nie przyjdzie. Ruppert podnosi si niechtnie z krzesa; wiedzia, co go czeka. Mia jeszcze odrobin nadziei, gdy znaleli si na Marszakowskiej. Moe si po prostu spnia, moe j jednak zobaczy! Ostatecznie pal diabli t polsk dziewczyn, chodzi przecie o niego, o Rupperta. On by waciwie bez winy, chcia y spokojnie i do niczego si nie miesza. Nie lubi hitlerowcw, ale nie mia take nic wsplnego z Polakami. Polacy dwukrotnie zmusili go do wsppracy, a teraz zmusi go Lothar. Ojciec Willego, przemysowiec z Ruhry, mia racj mwic, e czowiek jest tylko rubk w maszynie i nie ma waciwie adnego wpywu na ksztatowanie wasnego losu. Nie warto by bohaterem, warto natomiast mie pienidze i kobiety. A jeli chodzi o cen... Jak cen trzeba bdzie zapaci teraz za wasne ycie? Lothar czeka ju w gabinecie. Popatrzy na Rupperta swym szklanym wzrokiem, zapali papierosa, nawet mu nie proponujc. - Okamae nas - powiedzia - a nas nie wolno okamywa. Ruppert chcia krzykn, e jest oficerem niemieckim, e nie pozwoli ze sob tak

84

rozmawia, e nie wolno mwi mu per ty", nawet jeli jest podejrzany - e za kampani polsk otrzyma elazny Krzy, ale wybekota tylko: - Ja naprawd si z ni umwiem, moe mi pan wierzy! Ba si. Czu krople potu na czole, mia donie wilgotne. Czy zobacz jeszcze Ilze? - myla bez przerwy. Lothar obserwowa go uwanie; strach Rupperta nie uszed jego uwagi. Lubi, gdy ludzie si bali, byy to jedyne momenty co warte w jego yciu; doznawa wwczas szczeglnej rozkoszy, niemal fizycznej. Nigdy nie bi, gdy na twarzy przesuchiwanego zobaczy to, co dostrzega teraz na twarzy Rupperta. Wiedzia wwczas, e to jego czowiek, e naley go oszczdza, ale pniej zmienia czsto zdanie i umia zastrzeli bez wahania tchrza z ktrego ju wszystko wycisn. - Dobrze sobie przypomnij - cedzi sowa - nikomu nie powiedziae o naszej rozmowie? - Nikomu, panie sturmbannFuehrer. - Ilzie? - Nie wspominaem Ilzie - powiedzia Ruppert, a chcia krzykn: Wara ci od tej dziewczyny, jak miesz mwi o niej po imieniu?" -Jeste pewien? - Prosz mi wierzy, panie sturmbannFuehrer. W pobliskim pokoju rozleg si krzyk, urwany nagle, a Ruppert dozna zudzenia, e ten krzyk trwa, jakby kto puci pyt, powtarzajc cigle ten sam dwik. Lothar umiechn si, a umiecha si rzadko. - Daj ci szans - powiedzia. - Waciwie nie powinienem tego robi, bo jeste szmata i zdrajca, ale mam do ciebie sabo. Jeli w cigu dwch dni znajdziesz t dziewczyn... -Jak mam to zrobi? - spyta Ruppert. - Twoja sprawa, mj drogi. Mymy nie kazali ci bra pienikw od polskiego wywiadu... To twoja ostatnia szansa, Ruppert, a jeli nie, wiesz, co ci czeka? -Wiem - powiedzia i wiedzia naprawd. Przed oczyma mia pusty dziedziniec gmachu przy Polizeistrasse, kamienne pyty, codziennie polewane i czyszczone. Gdzie zabijaj? Pewno nie na dziedzicu, tylko w piwnicy, w ciemnoci. Ruppert nie chciaby umiera w ciemnociach. Od dziecka ba si ciemnoci. - A wstp tam, mj drogi, do tej meliny - doda Lothar. - Moe spotkasz swojego starego znajomego, Szmidta. Bardzo chciabym z nim pogada. Wic pozwalaj mu odej i Ruppert odchodzi, nie mylc, e to tylko odroczenie wyroku. Wyj - najwaniejsze w tej chwili wyj i nie widzie bladej gby Lothara i kamiennych pyt dziedzica tego gmachu. 9 - Anna musi znikn - powiedzia Kloss. - Lothar ma jej rysopis. Siedzieli we trjk w skadziku. Marcin rozkada figury na szachownicy, potem spycha je lew rk do pudeka. Anna pooya do na ramieniu Klossa. - Przesadzasz - umiechna si - najwyej zmieni uczesanie. Nie rozumieli, cigle nie rozumieli! Nie doceniali przeciwnika, lata okupacji wpoiy im przede wszystkim pogard dla Niemcw. - Zrobi wszystko, eby ci znale - tumaczy. -Lothar teraz wie, e postanowilimy dotrze do Hen-ninga. Bdzie go pilnowa lepiej ni Kutschery. Lothar to niebezpieczny przeciwnik. - Otrzymaem ponaglenie - Marcin mwi cicho, nie przerywajc zabawy szachami. Plany Henninga musimy mie za wszelk cen. - Zapacimy wysok cen - powiedzia Kloss przez zby i pomyla, e t cen moe by

85

Anna albo on, albo oni wszyscy, ale wiedzia take, e nie zrezygnuje i tak ju bdzie do koca tej wojny: niewykonalne zadania, ktre trzeba wykona... - Masz jaki plan?- zapyta Marcin. - Przeka Adamowi, e jest spalony - powiedzia. -Najlepiej zerwij z nim na pewien czas kontakt. - Ju to zrobiem. Wic masz jaki plan? - Tak - rzek Kloss. - Potrzebna mi bdzie Anna. - Powiedziae, e musi znikn. - Zniknie jutro - kade sowo sprawiao mu bl. Nie mia prawa naraa Anny, a musia j naraa, bo to bya jedyna szansa, by nierealne zamieni w ledwie prawdopodobne. - Zgadzam si - powiedziaa Anna. Kloss pomyla, e brak jej wyobrani; nie w peni zdaje sobie spraw z ryzyka. Podejmowaa najtrudniejsze zadania i zawsze wierzya, e to si musi uda. A przecie nie moga wiedzie, na czym polega jego pomys... Jedyn szans zdobycia planw von Henninga dawaa Benita, brzydka dziewczyna w okularach, ktrej nie naleao jednak lekceway, bo wiedziaa, e jest brzydka i nieczsto jej oczy traciy wyraz czujnoci. Przysza do niego wieczorem, tak jak umwili si telefonicznie, z doskona, icie niemieck punktualnoci. Zegar nad tapczanem wybi wanie sm, gdy zastukaa do drzwi. - Ojciec spdzi wieczr u generaa von Falkenheima -powtrzya to samo, co sysza ju przez telefon i na czym opiera cay swj plan. - Mam czas dla ciebie - szepna, gdy zdejmowa jej paszcz - ale cigle troch si boj. - Czego si boisz? - zapyta. Wchodzili ju do pokoju, na stole stay dwa nakrycia, kieliszki, ogarna to jednym spojrzeniem. - Gdy interesuje si mn kto sympatyczny... Czy mgby zapomnie na ten wieczr, e nazywam si Benita von Henning? - Nie myl o tym - powiedzia, nie bardzo pewien, czy kamie dostatecznie przekonujco. - Nie myl, e jeste najlepiej strzeon dziewczyn w Warszawie. - To ci podnieca? - Nie, nie! - zawoa szybko i posadzi j na krzele. Spojrzaa w kierunku otwartych drzwi do sypialni, potem wychylia pierwszy kieliszek. Kloss nastawi tango. Benita taczya rzeczywicie wietnie, czu, jak powoli ustpuje jej nieufno, jak przytula si do niego coraz serdeczniej... Potem zdja okulary i pooya je na stole. - wietnie taczysz, Hans. - Ty te, Benito - powiedzia i tym razem nie kama. - Rzadko tacz. Na wieczorkach szkolnych siedziaam najczciej pod cian. - Gupstwo - szepn Kloss - jeste liczn dziewczyn, Benito - chyba troch przesadzi, ale gupio czu si w tej roli. Odsuna si od niego. - Kamiesz, po co kamiesz? - Mwi prawd - powiedzia. - Pomylaem to ju wwczas, gdy zobaczyem ci po raz pierwszy na dworcu. - Bye na dworcu? - Przypadkowo - szepn i zrozumia, e popeni znowu bd. Nie naleao tego mwi. W jej wzroku powrci wyraz czujnoci. Napeni kieliszki, ona pia posusznie, bya ju jednak troch inna, nie zdejmowaa okularw i nieustannie czu na sobie jej uwane spojrzenie. - Chcesz mnie upi? - zapytaa. - Czy to co zego? - Nie, oczywicie nie. Wic pijmy! - znowu przytulia si do niego. - Tak rzadko bywam pijana, mam mocn gow. Prawda, e mam mocn gow?

86

Potem kazaa przynie sobie szklank wody. Bya to wanie okazja, na ktr czeka, mia ju dosy tego wieczoru i oszukiwania brzydkiej dziewczyny, ktrej nieszczciem byo nazwisko von Henning. Wyszed do kuchni, napeni szklank wod z kranu i wyj z kieszeni ma fiolk. Ten rodek usypiajcy powinien dziaa natychmiast. Nie przypuszcza i nie mg dostrzec, e Benita wstaa od stou i przez otwarte drzwi widziaa t scen. Bya znacznie mniej pijana, ni Kloss sdzi, waciwie zupenie trzewa. Zobaczya go z fiolk w doni i zrozumiaa. Gdy wrci do pokoju, siedziaa ju na swoim miejscu i ogldaa pusty kieliszek. - Nalej mi jeszcze - szepna. - Naprawd chc si upi. Kloss poda jej szklank, ona wzia j do rki i podniosa do ust. - A teraz nastaw patefon. Zmienia pyt. Benita wylaa wod do doniczki z kwiatami i trzymajc cigle pust szklank w rku, udajc, e ju wypia, przytulia si do niego, gdy patefon powtarza znw sentymentalne tango. - Naprawd mi si podobasz - szepna: - Podobasz mi si znacznie bardziej ni Ruppert wybuchna miechem. -Jeste przystojniejszy i sprytniejszy. O, Hans, umiesz sobie radzi z dziewcztami! Zacza piewa, potem urwaa na-;le, Kloss czeka, a zaciy mu w ramionach i przymknie oczy. rodek usypiajcy powinien ju dziaa, ona jednak cigle mwia: -Mam adny gos, prawda? Wszyscy mwi, e to jedno mam przynajmniej adne. No, pocauj mnie... Jeste jednak niemiay, Hans. Wreszcie opada na krzeso. Kloss by ju pewny, e z trudem pokonuje senno. - No, nalej jeszcze, nalej swojej brzydkiej dziewczynie, ktr tutaj podstpem zwabie. - Co ty wygadujesz, Benito? Zanurzya wargi w kieliszku. - O Boe, jak mi si krci w gowie. Hans, nie masz pojcia, co si dzieje ze wiatem! Co ty ze mn zrobie? Odprowadzi j do sypialni, pooy na tapczanie. Szepna jeszcze: - Chod do mnie - i przymkna oczy. Kloss pochyli si nad ni; oddychaa spokojnie i rwno, ale wola odczeka dobr chwil, zanim otworzy torebk Benity i na jej dnie znalaz klucze. Przekonany, e dziewczyna pi, wrci do ssiedniego pokoju. Wwczas Benita otworzya oczy; z kieszeni sukienki wyja may pistolet typu Walter". Zawsze nosia bro, nawet w Berlinie, a tu, w Polsce, nie rozstawaa si z ni nigdy. Pojawia si na progu wanie w momencie, gdy Kloss podchodzi do duej szafy. - Stj - powiedziaa - nie ruszaj si! Masz jeszcze ochot na kieliszek koniaku? Kloss odwrci si gwatownie. Zobaczy oczy Benity patrzce chodno zza okularw i luf pistoletu. - Nie naley oszukiwa brzydkich dziewczt - szepna cicho. - Oszalaa? - zawoa. - Co ty wyprawiasz? - Uczyni krok w jej kierunku. - Nie za blisko, mj drogi. Teraz blisko ju nie podchod. Jestem zupenie przytomna, nie wypiam twojej mikstury. Bye jednak nieostrony. - I po chwili, gdy Kloss stan, dodaa: Ojca rzeczywicie nie ma w domu, dobrze to obmylie, Hans. Dla kogo pracujesz? Dla tych samych, co Ruppert? -Jeste idiotk - odpowiedzia. - Przynajmniej nareszcie szczerze rozemiaa si Benita. -Nie zbliaj si, bo zaczn krzycze. Kto z twoich ssiadw usyszy... Posuchaj uwanie. Wszystko mi teraz opowiesz, przynajmniej do tego mam prawo. Mylisz, e Niemcy przegray wojn, tak? Kloss milcza. - Nie chcesz mwi, co? A skd wiesz, czy nie zgodziabym si... wsppracowa z tob?

87

Nie pomylae o tym, Hans. Tylko mi powiedz, dla kogo? Kloss cigle milcza, wreszcie ruszy w kierunku Benity. Obserwowa uwanie jej twarz i bro; strzeli czy nie strzeli? Cofaa si tyem, ju tylko par krokw dzielio j od wielkiej szafy. - Jeli nie powiesz mi natychmiast wszystkiego, zaczn krzycze. Albo strzel. Opara si wreszcie plecami o drzwi szafy. Kloss podchodzi do niej liczc sekundy. Za chwil... - Stj! - krzykna Benita i wwczas drzwi szafy otworzyy si gwatownie. Wyskoczya z niej Anna. Anna, przez cay czas milczcy wiadek tej sceny, wytrcia Be-nicie pistolet, a obezwadnienie Niemki trwao ju par sekund. Nie zdya nawet krzykn. Kloss pomyla, e al mu jednak, niepotrzebnie al tej Benity von Hen-ning. Leaa teraz zwizana na ku, usta miaa zakneblowane, w jej oczach bya tylko nienawi i rozpacz, musiaa patrze na Klossa i Ann krccych si po pokoju, grzebicych w jej rzeczach. Patrzya na Ann, ktra w jej sukience, w jej paszczu, w jej okularach gotowaa si do wyjcia. - Anno - mwi Kloss na schodach, gdy opucili mieszkanie - to bardzo niebezpieczne. Przejdziesz szybko obok wartownika, wartownik musi by pewny, e jeste Benita. Znajdziesz si w pracowni Henninga, pamitasz szkic Rupperta? - Tak - szepna Anna. - W rogu stoi szafa pancerna. Otworzysz szaf, zrobisz zdjcia i potem wyjdziesz przez kuchni... Bdziesz moga opuci will dokadnie w momencie zmiany warty... Ani na chwil nie strac ci z oczu... Bd ci ubezpiecza. Pocaowa j, gdy znaleli si w bramie. - Pamitaj, w ktrym miejscu s nieco nisze sztachety. .. Ale tylko w momencie zmiany warty... Wtedy wartownik nie patrzy na dziedziniec... No, id ju. Noc bya ciemna, ulica pusta. Przeszed partol andarmerii. Par minut czekali jeszcze pod drzewem. Wreszcie Anna przebiega jezdni i potem wolnym krokiem podesza do wartownika stojcego przed furtk willi Henninga. Kloss ukryty w cieniu drzewa ani na moment nie spuci jej z oczu. Wycign z kabury bro, zarepetowa. Czeka, czujc nieustanny omot serca. - GuteNacht, Frulein-powiedzia wartownik i Kloss odetchn gboko. Anna podesza do drzwi, wyja klucze z torebki, woya do zamka. Wydawao si przez chwil, e zamek si zaci, e drzwi nie puszczaj. To trwao wieczno. eby tylko wartownik nie zechcia jej pomaga - modli si Kloss. Wreszcie otworzya drzwi i znalaza si wewntrz sanktuarium profesora. Kloss straci j z oczu. Anna mina hali i sekretariat Benity. Gabinet by otwarty. Teraz staraa si nie myle, dziaaa mechanicznie, wedug planu przygotowanego przez Kiossa. Najpierw zasoni okna, potem zapali wiato, wyj klucze i bardzo spokojnie, nie denerwujc si i nie spieszc, podej do kasy pancernej. Obrt klucza w zamku jeden, drugi, drzwi jednak nie puszczay. Anna poczua krople potu na czole... Przerwaa prac. Naley dziaa spokojnie - pomylaa - tylko spokoj. Zacza znowu od pocztku. Usiada. Pozwolia sobie na par chwil odpoczynku, gdy kasa otwara si cicho. Na rodkowej pce leay starannie ponumerowane teczki. Tajne plany profesora von Henninga. Anna rozoya je na stole, wyja aparat fotograficzny, spojrzaa na zegarek... Ile czasu zostao jeszcze do zmiany warty? Kloss czeka tymczasem ukryty za drzewem, niedaleko bramy, z broni gotow do strzau. Jak dugo to trwa? Nigdy czekanie nie wydawao si Klossowi tak potwornie bolesne i cikie. Wreszcie usysza warkot motoru, podjecha otwarty samochd wojskowy, wyskoczyli an-darmii. A moe Benita jednak skamaa? A moe profesor Henning nie

88

opuszcza willi i wezwa andarmw... Nie, wszystko przebiegao chyba wedug planu, to tylko zmiana warty. andarmi stanli naprzeciwko siebie, rozprowadzajcy udziela instrukcji. Anna powinna teraz wyj z willi. Zgasia wanie wiata, wesza do kuchni, jeszcze mocowaa si z kuchennymi drzwiami, zamkna je potem kluczem Benity. Znalaza si na tyach domu, na dziedzicu. Syszaa gosy wartownikw, widziaa onierza spacerujcego wzdu ulicy. Pochylona, przebiega w poprzek dziedziniec - to by najtrudniejszy moment. Przeskakujc sztachet, rozdara sobie sukienk. C tam sukienka! Bya ju na ssiedniej posesji. Wartownik spacerujcy wzdu potu odwrci si akurat tyem... Anna przytulona do muru dotara do ulicy. Tam ju czeka Kloss. Wzi j pod rk i zniknli razem w ciemnociach. Milczeli dugo. Sporo czasu musiao upyn, nim Anna wyszeptaa: -W porzdku. 10 Ranek by soneczny. Anna z teczk w rku staa W w maym pokoiku za sklepem antykwariusza. wiat wydawa jej si teraz radosny i pikny... Musi co prawda opuci Warszaw, ale przecie niedugo wrci i znowu zobaczy Janka. Robot, najtrudniejsz robot ze wszystkich zleconych im dotychczas, ju maj za sob. Mog by dumni. Niemcy nie domyla si nigdy, e plany von Hennmga przestay by tajemnic Trzeciej Rzeszy. - Co stanie si z Benit? - zapytaa. Marcin umiechn si kwano. - Wolabym - mrukn - eby obyo si bez porywania tej dziewczyny. Teraz mamy z ni solidny kopot. Posaem ludzi do mieszkania Klossa, przewioz j w szafie w bezpieczne miejsce na Mokotw. -A co potem? - Nie wiem - wzruszy ramionami. - Zameldujemy centrali. le si stao. Zniknicie Benity postawi na nogi cae warszawskie gestapo. - A co mielimy robi? - Anna umiechna si radonie. Znowu wzruszenie ramion. - Boj si o Janka - stwierdzi Marcin. Teraz i Anna zacza si ba o Klossa. Rozstali si niedawno i wwczas, gdy si rozstawali, wydawao si Annie, e jest zupenie bezpieczny, ale on przecie zostaje i w kadej chwili, w kadym miejscu grozi mu mier. - Pozwl mi nie wyjeda jeszcze z Warszawy. Marcin nie ukrywa zego humoru. - Zostaw te gupstwa - powiedzia ostro. - Natychmiast std jed na dworzec i melduj si w Radomiu u Bartka. Jeli ci tu jeszcze zobacz, bd to uwaa za niewykonanie rozkazu. Gdy opucia antykwariat, znowu powrci jej radosny nastrj. Na ulicy nie wida byo jako niemieckich mundurw, mody czowiek nioscy kwiaty umiechn si do Anny i Anna odpowiedziaa mu umiechem. Sza powoli, rozgldajc si, bo cigle miaa jeszcze nadziej, odrobin nadziei, e zobaczy Klossa, chocia przecie wiedziaa, e jemu nie wolno tu przyj, e zajty jest u siebie, w przekltej Abwehrze. Stana na przystanku tramwajowym. Nadjedao wanie O" i w tej chwili Anna zobaczya zbliajcego si do niej kapitana Rupperta. By ju bardzo blisko, za blisko, by ucieka. Pozna j, zanim zdya podj jakkolwiek decyzj. Tramwaj stan na przystanku. Anna pobiega do drugiego wagonu, ale Ruppert by ju obok niej i chwyci j za rk. - Prosz mnie puci! - zawoaa Anna. Ludzie omijali ich, wskakujc do wozu, udajc, e nic nie widz. Tramwaj ruszy. - Nie znam pana! - krzykna i uczepia si uchwytu drzwi, ale na chodniku pojawi si patrol andarmerii. Bra j! rozkaza Ruppert. Lothar powiedzia, e znalezienie tej dziewczyny jest ostatni szans Rupperta. Ruppert j

89

znalaz, ale czu niesmak, gorycz w ustach, gdy meldowa si u sturmbannFuehrera. Sdzi, e mu przynajmniej podzikuj, ze moe to si jako skoczy, mia cigle nadziej, e wyrwie si z tej sieci. Ale reakcja Lothara bya zaskakujca. Dure jeste! wrzasn gestapowiec. Ruppert poczu, e dr mu rce; w cigu ostatnich paru dni przywyk do obelg, wiedzia, e nie zareaguje ju na adn zniewag, ale nie umia ukry drenia rk. Nieustannie powtarza w myli, co naleaoby powiedzie temu sztywniakowi, tej drobnej ajdaczynie, ktra nie wiadomo jakim sposobem osigna wadz nad ludzkim yciem i mierci, ale milcza. Dure jeste - powtrzy ju spokojniej Lothar. -Kto ci powiedzia, e chc j aresztowa, miae nie spuszcza jej z oczu - to wszystko. Taka szansa! Majc t dziewczyn, moglimy dotrze do ich siatki. Usiad przy biurku i patrzy zimno na Rupperta. Waciwie jeste ju niepotrzebny, Ruppert - powiedzia. - Spalie si, Ruppert. A moe zrobie to umylnie? No, gadaj, moe nadal prowadzisz podwjn gr? Ruppert chciaby co powiedzie, zaprotestowa, ale sowa zastygy na wargach. Jestem niemieckim oficerem myla i milcza czujc, jak sztywniej mu kolana i pamitajc bez przerwy, ze oto on, kapitan Ruppert z dobrej niemieckiej rodziny, stoi na baczno przed byym komiwojaerem, ktry ma go w garci. Ale wcieko Lothara osigna szczyt dopiero za chwil. Zadzwoni telefon i meldunek, ktry odebra wanie sturmbannFuehrer, by tego rodzaju, e nawet on, wychowanek solidnej szkoy gestapo, straci spokj. Znikna Benita von Henning. Lothar wyrzuci z gabinetu Rupperta; wezwie go jeszcze i przydusi do ciany, teraz mia jednak co innego do roboty. Profesor von Henning zaalarmowa ju Berlin, dzwoni do gruppenFuehrera, a on, Lothar, nie rozumie i nie bdzie rozumia po paru godzinach przesucha, jak to si mogo sta. Wartownik, ktry peni sub przy bramie, przysiga, e Benita wrcia do willi okoo godziny 11.30 w nocy, przed zmian warty. Wszyscy andarmi, ktrzy potem penili sub, owiadczyli, e nikt nie opuszcza ju willi. Nikt te do niej nie wchodzi. Dopiero nad ranem wrci z przyjcia u generaa profesor von Henning. Jak to si wic stao? Jakim cudem moga znikn Benita? Dokd posza? Kto j porwa? I jeli porwa, jak zdoa zmyli czujno wartownikw? A moe andarmi byli w zmowie? Nie, to nieprawdopodobne! Ci, ktrych wyznaczy do pilnowania willi, byli najlepszymi jego ludmi, wielokrotnie sprawdzonymi, nie mogli zawali takiej roboty. To samo zameldowa po paru godzinach gruppen-Fuehrerowi, gdy ten wezwa go do siebie, do swego obszernego gabinetu, ktrego okna wychodziy na pust zazwyczaj Polizeistrasse. GruppenFuehrer siedzia w fotelu i przyglda si Lotharowi swoim zimnym wzrokiem. Lothar sta przed nim w postawie zasadniczej i myla, e wobec niego jest niczym, pionkiem, ktrego w kadej chwili mona wysa na front wschodni albo zastrzeli w piwnicy. Nie budzio to w nim protestu; odczuwa tylko strach, ten sam strach, ktry powinni czu ludzie stojcy na baczno w jego gabinecie. - Zrobiem wszystko, co mogem, panie gruppen-Fuehrer wyjania. Nic pan nie zrobi odpowiedzia chodno dostojnik. -Jeli crka Henninga nie znajdzie si w cigu dwch dni, nie chciabym by na pana miejscu. Co pan wie o Be-nicie von Henning? - zapyta. - Nie rozumiem - powiedzia, cho rozumia doskonale. - Przegra pan wczoraj duo pienidzy. - Nie ma o czym mwi - odpar niedbale. - Przecie wiem, jak mao daj wam pienidzy. Ograniczenia dewizowe... - zamilk, jakby czeka, e Kloss mu pomoe. Wczoraj, kiedy Kloss wsta od stolika mwic, e patrzenie na goy brzuch tancerki jest jednak mniej kosztowne, Witte, zgarniajc stos banknotw, z wyrzutem spojrza na Christopulisa. No i co pan narozrabia? mwio to spojrzenie.

90

Zamiast przegra, wygraem". Chnstopulis zrozumia niemy wyrzut. - Jest jeszcze lepiej, ni byo przedtem - powiedzia cicho. - Ten czowiek sporo przegra, ma wic kopoty pienine, ale przecie dobry przyjaciel moe mu poyczy. Powinien mu poyczy. I wzi pokwitowanie -doda wstajc od zielonego stolika. Witte czeka teraz na potwierdzenie Klossa, e przydziay dewiz s rzeczywicie skpe, stworzyoby mu to szans zaofiarowania poyczki. Ale Kloss milcza, patrzc na pytajcym wzrokiem. Wic Witte zaatakowa frontalnie: - Prosz mi powiedzie szczerze, jak pan stoi z pienidzmi? - Uczciwie mwic, nie najlepiej odpar Kloss mylc, e jego rzucona na odczepnego sugestia, i kto z konsulatu bdzie si stara poyczy mu pienidze, znajdzie potwierdzenie z najmniej spodziewanej strony. Wic to Witte - pomyla - jest czowiekiem, ktrego trzeba chroni. -Prosz-powiedzia Witte, podajc Klossowi zwitek banknotw. - Co to jest? - zapyta udajc, e nie rozumie. - Piset funtw, mniej wicej tyle pan przegra. - Nie mog - powiedzia Kloss - chyba nie mog... -zawaha si. - A moe Benita opucia will dopiero rano? - powiedzia Lothar. - arty! - warkn profesor. - Nie radz panu ze mn artowa. Gdy wrciem, Benity ju nie byo. - Czy znikno co z jej rzeczy oprcz wieczorowej sukni, paszcza i torebki? - Nie, nic wicej nie znikno rzek profesor. Ale Benita miaa przy sobie klucze do kasy pancernej, rozumie pan? Klucze do mojej kasy pancernej. - To nieostrono owiadczy sucho Lothar. - Nieostronoci byo - odparowa profesor - powierzenie panu strzeenia mojej osoby. Opuci gabinet Lothara, nie podnoszc nawet rki na poegnanie. A Lothar przecie wiedzia, e von Henning moe sobie na to pozwoli, e profesora jeszcze przed wojn przyjmowa w swojej willi w Berchtesgarden sam fuehrer. Lothar kaza wezwa do siebie Klossa, ale przedtem postanowi przesucha jeszcze schwytan przez Rup-perta dziewczyn. Jak naleao przypuszcza, zaprzeczaa wszystkiemu. - Ten pan si omyli szeptaa ja go nie znam. Przyglda si dziewczynie siedzcej na maym stoku pod drzwiami jego gabinetu. Wiedzia, e w normalnej rozmowie nic z niej nie wycinie, tu naleao zastosowa metody znacznie ostrzejsze, ale jeli je zastosuje, nie by pewien, czy dziewczyna wytrzyma. - Masz tylko jedn szans: powiedzie prawd - mwi. - Chcemy niewiele: twj kontakt i adresy... - Nie wiem, czego ode nie chcecie. -Radz ci si zastanowi. Poka ci ludzi, ktrzy take twierdzili, e nic nie wiedz. Zobaczysz, jak teraz wygldaj. Milczaa. Czy jego sowa wywary na niej jakie wraenie? - Komu odniosa dokumenty dostarczone przez Rupperta?! - krzycza. - Kornu je odniosa? Zacisna usta. Bya bardzo blada, w jej oczach dostrzeg strach, na pewno strach, ale milczaa. - My i tak wszystko wiemy - mwi spokojnie. - Wyjdziesz za godzin na wolno, jeli powiesz. Pochyli si nad ni. W palcach trzyma zapalonego papierosa. Widzia bardzo blisko twarz Anny i zblia powoli papieros do jej policzka. - Gdzie jest Benita von Henning? - zapyta. - Nic nie wiem - szepna. - Nie znam takiej pani. -Jeste twarda, co? Tym gorzej dla ciebie. Za godzin zaczniesz mwi inaczej.

91

Na progu stan SS-man i zameldowa przybycie porucznika Klossa. - Niech wejdzie - powiedzia Lothar i kaza wyprowadzi Ann. Spotkali si na progu, Anna nie podniosa gowy, nie spojrzaa na niego, bo baa si, e Lothar dojrzy w jej oczach co, czego nie powinien zobaczy. Zby tylko Janek nie da nic po sobie pozna. Krew odpyna z jego twarzy. Anna zobaczya tylko gest, niedostrzegalny i niedorzeczny gest przesunicia kabury na brzuch. Po co to zrobi? Nie naleao tego robi. - Zapalimy adnego ptaszka powiedzia Lothar. -Agentka z polskiej siatki wyjani. - Zdj pan siatk? - Kloss nie wiedzia, jakim cudem udaje mu si panowa nad sob. -Nie. - Powiedziaa? - zapyta Kloss. Czy gestapowiec usysza drenie jego gosu? - Powie - stwierdzi spokojnie Lothar. Kloss siad na krzele, nie czekajc zaproszenia. - Moe nie trzeba byo jej zdejmowa - owiadczy. - Prosz si nie wtrca do moich spraw! - wybuchn Lothar. Jeszcze tego brakowao, eby jaki szczeniak z Abwehry powtarza mu sowa gruppenfuehrera. Nie po to pana tu wezwaem, eby rozmawia o polskich agentach aresztowanych przez gestapo. - Spojrza zimno na Klossa. -Wczorajszy wieczr spdzi pan z Benita von Henning. Kloss spokojnie zapali papierosa. -Jest pan le poinformowany - stwierdzi. - Na spacerze z Benita byem przedwczoraj. A o co chodzi? - Prosz odpowiada na pytania! - Nie lubi tego tonu. - Przyzwyczai si pan - gos Lothara by teraz bezbarwny. Skd pan wie, czy wyjdzie pan std kiedykolwiek? - Sdz, e jednak wyjd odpowiedzia Kloss. Prosz zadzwoni do Benity i zapyta, czy byem z ni wczoraj. - Benita von Henning znikna - owiadczy sturmbann-fuehrer. - A pan, panie Kloss, jest jednym z podejrzanych. - arty! - Teraz Kloss wybuchn. By to wybuch dobrze zagrany. Kloss wiedzia, jak rozmawia z takimi ludmi. Jak pan mie krzycza oskara oficera niemieckiego! Ja nie jestem Ruppertem, Lothar! Natychmiast dzwoni do Reckego. Ten bluff odnis skutek. - Prosz si uspokoi, Kloss - powiedzia Lothar -pogadamy. Wypytywa go o Benit, o ich znajomo, Kloss odpowiada, starajc si zachowa czujno, a jednoczenie mylc cigle o Annie. Anna jest tutaj. Jak mona wydoby Ann z alei Szucha? Kloss wiedzia, e to rwnie trudne, jak zdobycie papierw von Henniga, ale wiedzia take, e zrobi wszystko, by j uratowa. To samo powtrzy po dwu godzinach w niewielkim, otoczonym ogrdkiem domku na Mokotowie, w ktrym mieszka Marcin. Marcin by zdenerwowany i niespokojny, waciwie nie chcia rozmawia o Annie. Realista, nie lubi rozwaa planw, ktre z gry uwaa za niemoliwe do wykonania. - Sklep i wszystkie adresy, ktre Anna znaa - owiadczy - uwaam za spalone. Na dobr spraw ty te jeste spalony. Nie wiem, czy centrala nie kae ci si wycofa z roboty. Kloss siedzia naprzeciwko niego z twarz ukryt w doniach. - Anna mc me powie. Marcin nie potwierdza i nie zaprzecza. Wiedzia, co dzieje si w alei Szucha, nie mia zudze i by przygotowany na kad ewentualno. Rozumia Klossa, ale rozumia take, i rezygnacja jest w ich sytuacji jedyn moliw drog. - A jeli... - rzek po dugiej chwili Marcin. - Pozostaje nam jedno: czeka.

92

- Nie! - wybuchn Kloss. - Nie mog czeka! - Co mgby zrobi? - Nie wiem - odpowiedzia. - Nie jestem w stanie myle. 11 Kapitan Ruppert cigle nie traci nadziei. Cigle wierzy, e zdarzy si co, co umoliwi mu wydobycie si z sieci. Siedzia przy pianinie i gra Mozarta. Stale ta sama fraza przychodzia mu do gowy, jakby zapomnia wszystko prcz tego jednego motywu. Ilza krcia si po pokoju; podesza do niego, pooya mu do na ramieniu, ale to zamiast uspokaja, tylko dranio. - Willy, powiesz mi nareszcie? Co mgby jej powiedzie? Gdy usysza dzwonek i zobaczy wprowadzanego przez ordynansa Lothara, zrozumia, i rzecz zblia si ku rozwizaniu. Ilza zostawia ich samych i Ruppert stan obok Lothara, by mniej roztrzsiony, na chwil wrcia mu pewno siebie, znowu poczu si niemieckim oficerem. - Co pan z ni zrobi? - spyta nagle. - Z kim? - Lothar nie zrozumia. - Z t dziewczyn, ktr dla pana znalazem. Lothar skrzywi si. - Jeszcze to pana interesuje? Niech pan si nie zgrywa, Ruppert. Ta dziewczyna nic nie mwi - doda ze zoci. - Postanowiem was skonfrontowa, moe przynajmniej przestanie zaprzecza. Ruppert milcza spor chwil. - Nie chc jej widzie! - krzykn. - Syszy pan? Nie chc jej widzie! - Spokojnie. - Lothar patrzy na Rupperta z nie ukrywan pogard. Zna te objawy. Najgorsze szmaty zdolne s do takich wybuchw. Krtkich. - Zrobi pan wszystko to, co ka - stwierdzi. - Ta dziewczyna musi mwi. Podejrzewam zreszt, Ruppert, e macza pan palce w znikniciu Benity von Henning. Pan nie jest z nami szczery, a ja bardzo nie lubi nieszczeroci. - Nieprawda! - Ruppert przesta panowa nad sob. -To podo podejrzewa mnie rwnie o to! - Podo? - powtrzy Lothar i uderzy Rupperta w twarz. Oficer cofn si, przez chwil mona byo sdzi, e rzuci si na Lothara. Dotkn doni policzka. Potem opad na fotel, ukrywajc twarz w doniach. - Jak pan mia to zrobi! na progu stana Ilza. - Radz milcze - odpowiedzia Lothar i wyszed. Ruppert wrci do pianina i uderzy w klawisze. Znw ta sama fraza z koncertu A-dur Mozarta. 12 Lothar mia wszelkie powody do zdenerwowania. Oto mino wiele godzin, a on nic jeszcze nie wyjani w sprawie zniknicia panny von Henning. Wiedzia dokadnie tyle, co na pocztku. Tym razem rozmowa z gruppenfuehrerem, ktry wezwa go po raz drugi, bya ostrzejsza. - Pan jest durniem, Lothar powiedzia gruppen-fuehrer, ledwo gestapowiec zdy zamkn za sob drzwi. - Dure - powtrzy. - Ta dziewczyna nie chce mwi - wyjani Lothar. -Zdjem ludzi z domu gry, ale oni chyba naprawd nic nie wiedz. Przeka ich kryminalnej. - I co pan zamierza? - W gosie gruppenfuehrera brzmiaa nie ukrywana groba. - Przed

93

chwil rozmawiaem z Berlinem. Domyla si pan, co powiedzieli mi w Berlinie? - Domylam si - odpowiedzia Lothar, cho powinien milcze. - No wic? - Dzisiaj w nocy przesucham t dziewczyn osobicie. Gruppenfuehrer spojrza na Lothara z pogard, z tak sam pogard, z jak Lothar patrzy niedawno na Rup-perta. - I potem ju w ogle nie bdzie moga nic powiedzie, co? Odel pana na front! krzykn wreszcie. - T dziewczyn - powiedzia cicho - jutro rano pan wypuci. -Tak jest. - Przydzieli pan do niej najlepszych ludzi i wszelkie rodki. Rozstrzelam pana, jeli uda si jej wymkn. Musi nas naprowadzi na lad. I poza tym, niech pan sucha uwanie, Lothar: jeli to naprawd ta polska siatka porwaa Benit, nie miabym nic przeciwko temu, eby zaproponowa wymian, Benita von Henning za t dziewczyn... Lothar wzruszy ramionami. - W jaki sposb do nich dotrze, panie gruppenfuehrer? - Niech pan sprbuje - powiedzia dygnitarz gestapowski. - I niech pan nie popeni bdu... Anna nie moga, niestety, wiedzie o tej rozmowie, dlatego mylaa, e ni, kiedy oddano jej torebk. Wartownik otworzy szlaban i wzi przepustk. Znalaza si sama na pustej ulicy. Cigle nie wierzya, nie moga uwierzy. Sza alej Szucha w stron placu Unii, znowu w swojej Warszawie, w swoim miecie i dopiero teraz poczua, jak bardzo bya zmczona. Bolao j cae ciao, ale przecie bya wolna, pucili j, nic nie powiedziaa, moe by z siebie dumna. Dlaczego wic j pucili? To cud, nieprawdopodobny cud, bo przecie z alei Szucha nikogo nie puszczaj, w najlepszym razie trafia si do Owicimia, a jeli kto std wychodzi... Anna obejrzaa si, ulica nie bya ju pusta. Kilkanacie metrw za ni szed mczyzna w paszczu i kapeluszu. Po drugiej stronie ulicy - take mczyzna w paszczu i kapeluszu. Ludzie gestapo! Siedz j, id za ni. Teraz zacza rozumie... Ma ich naprowadzi na lad. Licz na to, e powie wicej na wolnoci ni w celi. Przyspieszya kroku, chocia przyszo to jej z trudnoci. Skrcia w Marszakowsk, potem w Piusa XI, bya ju na Mokotowskiej. Na jezdni zobaczya motocykl; motocyklista w gumowym paszczu jecha powoli. Annie wydao si, cho nie bya tego pewna, e ci trzej ludzie - motocyklista i dwaj mczyni, ktrzy pojawili si na chodniku, patrz na siebie, potem na ni. Nadjecha samochd, zamknita pciarwka. Anna skrcia w bok, bya przecie u siebie, wmieszaa si w tum, zobaczya scenki, ktre znaa tak dobrze. Mody chopak bez nogi, oparty o mur kamienicy, piewa i wyciga czapk. Przed sklepem spoywczym ustawiaa si kolejka - pewnie dawali margaryn. Dwaj chopcy w dugich butach stali w bramie, z rkoma w kieszeniach. Anna nie znaa tych chopcw, ale znaa takich chopcw; czua si tu swojsko i bezpiecznie. Wystarczyoby przej par krokw i byaby na placu Trzech Krzyy, tam ma przyjacik z lat szkolnych. Wystarczyoby wsi do tramwaju, eby dosta si na Mokotw i zobaczy Marcina albo moe Janka. Janka - powtrzya w myli. Ale nie moga tego zrobi. Bya kim innym ni ci wszyscy, ktrzy j mijali. Ktokolwiek do niej podejdzie, narazi si na straszliwe niebezpieczestwo. Nie wolno jej spotka znajomych i nie wolno jej pozna kogokolwiek, a w adnym wypadku nie wolno zobaczy nikogo z jej grupy. Rozejrzaa si. Oczywicie, byli. I motocyklista, i dwaj mczyni w paszczach i kapeluszach. A take samochd. Jak ich zgubi? Czy ma w ogle szans, eby ich zgubi? Wrcia do Marszakowskiej, stana w tumie ludzi na przystanku przy rogu Wilczej. Rozejrzaa si ostronie. Wydao jej si, e ich nie widzi. Ale po chwili na jezdni pojawi si znowu ten sam samochd. Na przystanku by ju take mczyzna w paszczu i kapeluszu. Drugi przechadza si po przeciwlegej stronie ulicy. Ann ogarna rozpacz. S, poluj na ni jak na zwierz, ktre otoczya nagonka. Tramwaj ze zgrzytem zahamowa. Anna czekaa do ostatniej chwili, gdy wz ruszy, skoczya

94

na stopie, kto wcign j do rodka. Moe nie zd, Boe, moe nie zauwa. Tramwaj przyspieszy. Anna z twarz przytulon do szyby obserwowaa ulice. Nie widziaa ich. Nie zobaczya ich take, gdy wyskoczya z tramwaju po paru przystankach. Skrcia w witokrzysk, potem w Jasn. Wbiega do apteki. Telefon sta w rogu, z dala od kupujcych. Anna, zasaniajc tarcz, nakrcia numer. By to numer dziewczyny z jej grupy, Magosi, je dyny numer, ktry moe by aktualny, bo przecie do Marcina nie wolno jej dzwoni. Wreszcie usyszaa gos Magosi. - Magosiu - szepna. Po tamtej stronie cisza, potem przeraony gos Magosi: - To ty, Anno, naprawd ty? Ale w tej chwili Anna zobaczya przez szyb mczyzn w paszczu i kapeluszu. By take motocyklista. Wic nie zgubia ich, nie moga ich zgubi. - Pucili mnie - szepna - id za mn. Zadzwoni pniej i odoya suchawk. Znowu bya na ulicy... Wloka si powoli w tumie, w ktrym nie moga si ukry. Otwarte sklepy, kawiarnie, ludzie wracaj po pracy do domu. Toczyo si zwyczajne, okupacyjne ycie. A ona, zmczona i pprzytomna, pamita tylko o jednym: musi ich zgubi, musi ich zgubi, poniewa inaczej bdzie w tym miecie jak na pustyni. Obok chodnika jezdni powoli przesuwa si riksza. Stana. Szybko przed siebie powiedziaa Anna i wskoczya do rikszy. Odpoczywaa, przymkna oczy. Riksza suna prosto, potem skrcia, znowu skrcia. Anna nie bardzo wiedziaa ju nawet, jakimi jad ulicami. Wcisna chopcu zmity banknot, ktry znalaza w torebce, i wyskoczya. Znalaza si na bardzo zatoczonej ulicy, tak, to przecie Chmielna. Wesza do sklepu, stana w kolejce. Nie ma ich, naprawd ich nie ma. Ale po chwili - przez du szyb zobaczya znowu obu: obu mczyzn w paszczach i kapeluszach. Nie prbowaa ju telefonowa. A tymczasem w samochodzie, ktry jecha powoli skrajem jezdni, siedzia SS-man przy nadajniku radiowym. - Wesza do sklepu - meldowa do mikrofonu. - Jak dotychczas nie ponowia prby kontaktu telefonicznego. 13 Marcin nie ukrywa niezadowolenia, widzc Klossa wchodzcego znowu do willi na Mokotowie. - Za czsto tu przychodzisz - stwierdzi. -Wszystko rozumiem, ale nie wolno ama podstawowych zasad konspiracji. Kloss take wiedzia, e nie wolno, ale cigle wydawao mu si, e jednak bdzie mg co zrobi, e uratuje Ann, e wyrwie j z Szucha, choby mia nawet powici... Co moe powici? Najwaniejsza jest sprawa. I nie wolno zrobi mu nic, co przeszkodzioby robocie. P ycia za to, eby nie by onierzem - pomyla nagle. - Wezwa mnie pukownik Recke - opowiada Marcinowi. - Berlin da dwadziecia cztery godziny na znalezienie Benity Henning. Szalej. Fischer podobno mia powiedzie, e zgodziby si na wymian. Anna za Benit. - Bzdura - odpowiedzia Marcin. Kloss take rozumia, e to niemoliwe, a jednak chwyta si tej myli, ostatniej szansy, cienia nadziei. -Jak sobie wyobraasz rozmow z Lotharem? - zapyta Marcin. - Kto miaby niby poredniczy? A Benity nie moemy wypuci, wie zbyt duo. Zreszt owiadczono mi, e jest potrzebna. - I potem doda: - Polecono mi wyrazi ci podzikowanie za zdobycie planw von Henninga. - Annie naley si podzikowanie, nie mnie - odpowiedzia Kloss.

95

Rozmawiajc obserwowali nieustannie furtk, wejcie do willi. Marcin pierwszy dostrzeg dziewczyn. - Schowaj si - rozkaza Klossowi. - Idzie Magosia. Ona przecie na pewno ci nie zna. potem warkn ze zoci: -Wszyscy tu przychodzicie jak do kocioa. Niedugo zdejmie nas najgupszy agent gestapo. Magosia przysza zameldowa o telefonie Anny. Kloss sysza rozmow Marcina i dziewczyny, stojc w ssiednim pokoju za drzwiami. Reakcja Marcina bya prosta i natychmiastowa. Rozkaza Magosi odda klucze do mieszkania i zmy si z Warszawy. - Jeli Anna zna twj telefon - owiadczy - jeste spalona. - Ale ona jeszcze raz zadzwoni - szepna dziewczyna. - Trudno - gos Marcina by twardy. - Zrozum, Magosiu, nic nie moemy jej pomc. Dziewczyna chciaa protestowa, ale Marcin przerwa jej niegrzecznie. W kocu odpowiada za ycie tych ludzi; nie mg popenia oczywistych bdw. Gdy dziewczyna znikna za drzwiami, Kloss pojawi si natychmiast w progu. By zdecydowany. - Daj mi czterech chopcw z dywersji - owiadczy. - Nie - odpowiedzia Marcin. - Daj, uratuj Ann. - Ilu ludzi stracisz? - Nie wolno nam jej zostawi. - Niemcy czekaj tylko na to, e my nie wytrzymamy, e rozpoczniemy akcj. Wyobraasz sobie, jak jej pilnuj? Nie, bracie, nie bdziemy si dekonspirowa. - Id do mieszkania Magosi. Anna jeszcze raz zadzwoni. Musi sprbowa. - Zabraniam - powiedzia Marcin. Nie by waciwie przeoonym Klossa, tylko szefem grupy, z ktr Kloss wsppracowa. Nie mia prawa wydawa mu rozkazw. Obaj o tym wiedzieli. Kloss pooy mu rk na ramieniu. - Wiesz dobrze, Marcin, e musz to zrobi. Trzech chopcw z dywersji masz przecie tutaj. Marcin milcza. Kloss wyszed z pokoju, eby postpi wbrew rozsdkowi, wbrew zasadom konspiracji i bezpieczestwu ludzi, z ktrymi wsppracowa. Zna jednego z tych chopcw, Romka, i wiedzia, e Romek si zgodzi, e pjd razem do mieszkania Magosi, a potem sprbuj wydoby Ann z niemieckiej sieci. Nie powinienem tego robi - myla - ale musz to zrobi, bo inaczej wszystko stracioby sens. Romek czyci bro. Dwaj pozostali rozmawiali o czym szeptem. Zerwali si z miejsca na widok Klossa. Potem wysuchali spokojnie tego, co mia im do powiedzenia. Po kilkunastu minutach byli ju w mieszkaniu Magosi. Zaczo si oczekiwanie. Telefon nie dzwoni, cigle nie dzwoni. Na popielniczce gromadzia si sterta niedopakw. Kloss przymyka oczy i widzia Ann chodzc ulicami, padajc ju z ng, pozbawion szansy znalezienia przytuku. Niechby zadzwonia - modli si - niechby tylko zadzwonia. Pomyla take, e istnieje prawdopodobiestwo, i zanim Anna zadzwoni, uda si Lotharowi ustali numer telefonu, z ktrym si ju raz czya. Dlatego Romek obserwowa bacznie ulic, bro mieli gotow do strzau, spogldali na zegarki i na chodnik, na ktrym ukazywa si co pewien czas niemiecki patrol. Wreszcie, po czekaniu tak dugim, e Kloss nie umiaby okreli, ile trwao, rozdar cisz dzwonek telefonu. Podnis suchawk i usysza gos Anny. - Suchaj - powiedzia - za pitnacie minut, kamienica przechodnia... - Zdy wymieni nazw ulicy, a potem ona odoya suchawk.

96

14 Ruppert pi. Odwrci butelk - bya pusta. Cisn j na podog, potoczya si pod st. Z trudem wsta z kanapy i podszed do pianina. Uderzy w klawisze. Nawet tej frazy Mozarta nie mg ju sobie przypomnie. Ilza posza, nie chciaa powiedzie, dokd idzie, tylko pogardliwie wzruszya ramionami. Ale on i tak wiedzia. Pobiega do generaa. Waciwie pozostao mu tylko jedno, ale nie mg si zdecydowa, cigle na co liczy, jakby istnia jeszcze choby cie nadziei. Znowu uderzy w klawisze i usysza dzwonek telefonu. Dzwonek brzcza natrtnie. Ruppert wsta i podnis suchawk. - Halo - powiedzia - o co chodzi? Kto tam jeszcze, do diaba? - Ale w tej chwili wyprostowa si i zacz niezrcznie palcami lewej rki zapina guziki. To w nim pozostao: reagowa na gos generaa. - Rozmawiaem z Lotharem - genera mwi niechtnie, jakby z odraz. - Sdz, Ruppert, e wiesz, co powinien zrobi niemiecki oficer. Ze wzgldu na pami twego ojca daj ci p godziny. Myl, e zdysz. - Odoy suchawk, zanim kapitan Willy Ruppert mg cokolwiek powiedzie. Na stole, niedaleko telefonu leaa kabura z broni. Wystarczyby jeden niewielki ruch i wszystko byoby ju poza nim i Ilza, i Lothar, i niepotrzebna, gupia nadzieja. Ale nie mg si zdecydowa. Nie tu pomyla. Zrobi to, ale nie tu. Zapi pas, umieci kabur na brzuchu i wyszed przed dom. Otworzy drzwiczki samochodu, zapuci silnik. Nie wiedzia, dokd jedzie i wolaby nie wiedzie, po co... Chciaby, eby mier przysza sama. W tym czasie Anna spogldaa na numer kamienicy; tak, to ta, ktr wyznaczy Kloss, przechodnia. Obaj mczyni w kapeluszach i paszczach szli za ni, bardziej czujni i mniej ukrywajcy si ni przedtem. Anna me mylaa ju, nie miaa siy myle. Po prostu wykonywaa to, co rozkaza Janek. Nie wiedziaa, czy istnieje szansa, nie zastanawiaa si nad tym, nie pamitaa nawet o tych, ktrzy za chwil ryzykowa bd yciem, by j ocali. Chciaa odpocz - tylko odpocz. Wesza na puste podwrze. W ciemnej bramie sta ju Romek, popchn j w gb, a potem wszystko rozegrao si byskawicznie. Gdy mczyzna ledzcy Ann, jeden z dwch, pojawi si w bramie, Romek rzuci si na niego. Stumiony krzyk, gestapowiec pad na bruk, a Anna i ten drugi z dywersji, Wojtek, zniknli w gbi podwrza. Byli ju w drugiej bramie. Przy chodniku staa riksza. Wojtek wskoczy na siodeko, ale zanim Anna zdya wsi do rikszy, pojawi si motocyklista. Gwatownie zahamowa. Seria z pistoletu maszynowego zaterkotaa gdzie w gbi podwrza. - Zwiewaj! - krzykn Wojtek. Pad na bruk, wyrwa automat spod paszcza, strzeli do motocyklisty. Przechodnie zniknli, ulica opustoszaa w jednej chwili. Usyszeli zgrzyt hamulcw, gwatownie zahamowa gestapowski samochd. Kule z automatw ciy powietrze. Anna biega pustym chodnikiem. Mylaa teraz o chopcach z dywersji, mylaa, czy zd si wycofa. Nie powinna ich tu zostawi. Zatrzymaa si, poraona t myl, nie wiedzc, e gdyby pobiega jeszcze par krokw dalej, zobaczyaby Klossa ukrytego w samochodzie za rogiem... Ale Anna nie pobiegnie, nie zdy pobiec, bo oto na pustej, ostrzeliwanej ulicy pojawi si jadcy zygzakiem wz Rupperta. Dostrzeg Ann, zahamowa gwatownie. Otworzy drzwiczki, wcign dziewczyn do samochodu. Anna ju si nie opieraa, bya bez si. Pomylaa, e znw znajdzie si na Szucha i nareszcie odpocznie. Pooy si na betonie - marzya - i bdzie spa. Widziaa blisko siebie

97

twarz Rupperta pochylonego nad kierownic, szybko przycisna j do oparcia, potem poczua gwatowne hamowanie. Odzyskaa przytomno, byli na Powilu. Rup-pert otworzy drzwiczki wozu. - Uciekaj! - krzykn. Bya sama. Biega Solcem, a potem zatrzymaa si w jakiej bramie. Ludzie mijali j obojtnie. Nikt na ni nie patrzy. Nie moga wiedzie, e samochd Rupperta wjeda wanie na most Poniatowskiego. Mniej wicej w poowie mostu ostry skrt kierownic. Wz zama barier; run w d. Dopiero po dugiej chwili zjawiy si w tym miejscu samochody gestapo. WSYPA 1 Nabra powietrza w puca i cign ochrypym gosem: Wr ucauj jak za dawnych lat, dam ci za to ry najpikniejszy kwiat! Znali ich mieszkacy tego miasta i przyjezdni chopi, ktrzy przy gwnej ulicy ukradkiem sprzedawali kartofle i brukiew, a niekiedy wycigali, oczywicie na widok osb znanych i budzcych zaufanie, ukryt w somie lub grochowinie, osek masa, czy tuzin jaj. Znali ich granatowi policjanci, przechadzajcy si z rkami zaoonymi do tyu, czujnym wzrokiem taksujcy przechodniw, gotowi w kadej chwili sign do podpitej kabury. Znay ich baby handlujce biaym pieczywem, oczywicie nielegalnie, bo jedzenie buek zastrzeone byo wycznie dla zwycizcw, a nielegalny handel pszennym pieczywem grozi mierci lub w najlepszym razie obozem koncentracyjnym, podobnie jak handel misem, ktre mimo to rzesze szmuglerw dwigay do wygodzonych przez kartkowy system miast. Znali ich wszyscy, ale nikt nie zwraca na nich uwagi, poniewa ten ociemniay harmonista i towarzyszcy mu szesnastoletni chopak swoim wygldem doskonale przylegali do tego miasta i pory - wczesnej wiosny czterdziestego trzeciego roku. Wielu byo wtedy takich, jak ten lepiec, pe-brakw, pmuzykantw ubranych jak on w wyszarza kurtk wojskow i nieforemne nakrycie gowy, ktre kiedy byo zapewne wojskow rogatywk polow. ywy symbol pokonanej armii - musieli myle onierze Wehrmachtu, ktrzy niekiedy wtykali lepcowi par groszy. Ociemniay harmonista skoczy wanie gra. Przytupywa, odoywszy na schodki akordeon, bi si po udach zgrabiaymi z zimna rkoma, jakby ponaglajc maego, ktry zbiera papierki z zawinitymi przez litociwych ludzi drobnymi monetami. May zadar gow, ale nikt wicej nie zamierza rzuci ani grosza. Podnis wic akordeon, poda staremu lask i wziwszy go pod rami powid w ciemn bram. Kilka chopskich furmanek podrygiwao na kocich bach pryncypalnej ulicy, spocony rikszarz we wczkowej czapce mocno naciska peday swego osobliwego pojazdu, a rozparci wygodnie podoficerowie Wehrmachtu mieli si do rozpuku, pokazujc sobie biegnc kobiecin z wielkim koszem, z ktrego, mimo nakrycia chustk, wystaway czubki pszennych buek. Babina pdzia na olep, roztrcajc przechodniw, wytrcia lask ociemniaemu onierzowi, ktry rzuci za ni przeklestwo. Ale mg je usysze tylko zwalisty policjant, sapicy z wysiku, ktry zalepiony pocigiem, nie widzia niczego poza t kobiet, omielajc si handlowa w biay dzie, nie opaciwszy mu nalenego zwyczajem haraczu.

98

- Co si stao? - zapyta lepiec. - Nie zapa jej - powiedzia chopak i nagle a zapis zapiszcza z uciechy. - Co si stao? - powtrzy stary gderliwie. - O rany! - zawoa chopak. - Nadzia si na Niemca, zdaje si, e dostanie solidnie po bie. - Chod. Chopak z ociganiem pody za nim. Skrcili w przecznic. Minli kilkanacie bram nie wchodzc do adnej, jakby na dzi zarobili dosy. Zatrzymali si dopiero przed maym sklepikiem, handlujcym wszystkim i niczym - lepami na muchy, nie wiadomo komu po trzebnymi o tej porze roku, sznurkiem i kwaszonymi ogrkami. - Wszystko w porzdku? - zapyta lepy i dopiero kiedy chopak, rozejrzawszy si dokadnie, potwierdzi, wszed do rodka i jakby nagle zacz doskonale widzie, ruszy pewnym krokiem przez pusty sklep, odchyli kre-tonow zason, gdzie na dwik jego krokw zerwa si kdzierzawy mczyzna, zatopiony w lekturze Nowego Kuriera Warszawskiego", zwanego potocznie a dosadnie kurwarem". - No, nareszcie - powiedzia do wchodzcego. - Dawaj! Stary wysypa na st gar owinitych w papierki monet. Mczyzna rozwija koiejno papierki, przeglda je i rzuca na podog. Dopiero jeden z ostatnich zainteresowa go. Przysun kartk do migotliwego wiateka karbidwki, potem zbliy do pomienia, pozwalajc jej spon. Podsun lepcowi gar monet, ktre go ju nie interesoway. - Kiepski miae dzi utarg - skonstatowa. A po chwili doda: - Zawoaj chopaka. Zjedzcie troch kapuniaku, a po poudniu pjdziecie tam jeszcze raz. 2 W gabinecie obersturmbannfuehrera Geibla byo a ciemno od dymu cygar i papierosw. Na krzesach i fotelach, cignitych z caego pitra, porozsiadali si szefowie suby bezpieczestwa miast i miasteczek caego dystryktu. - Moi panowie - zacz szef gestapo i musia przerwa, bo w otwartych drzwiach stan jeszcze jeden z zaproszonych. Rozglda si, jak gdyby szuka wolnego miejsca. Geibel wskaza mu wolny fotel koo siebie. - Mylaem ju, Kloss, e Abwehra nie jest zainteresowana tematem dzisiejszej narady. - Przeciwnie, panie obersturmbannfuehrer; mj szef przywizuje due znaczenie do sprawy przeciwdziaania grupom partyzanckim. - Partyzanckim" - powtrzy Geibel, jakby delektowa si tym sowem. - Posuchajcie moi panowie, jak eleganckiego jzyka uywa nasza Abwehra! Bo my rzecz nazywamy inaczej: walczymy z lenym bandytyzmem, walczymy ostro, bezwzgldnie, bez pardonu. A bdziemy walczy jeszcze ostrzej i jeszcze bezwzgldniej, po to zebralimy si tu dzisiaj... Kloss mia ochot parskn miechem, jednak jego twarz pozostaa nieruchoma. Ta nieustanna rywalizacja! W gruncie rzeczy to nie jest ze, wiele spraw mona zaatwi wygrywajc umiejtnie antagonizm midzy Sub Bezpieczestwa a Abwehra. Szef Klossa, pukownik Rho-de, zazdroci sukcesw Geiblowi. Uwaa si za co znacznie lepszego, wszechwadza SD irytuje go. Nie dlatego, eby by wrogiem nazizmu, tego o Rhodem nie mona powiedzie. Uczucia, jakie ma dla Geibla, przypominaj stan duszy starego arystokraty, ju niezbyt pewnego wpyww, ale dumnego z przeszoci swego rodu, z nazwiska i koligacji, ktrego posadzono do stou z nowobogackim. Oczywicie wie, e cz ich wsplne interesy, e czasem musi si zniy, ale me sprawia mu to satysfakcji. Geibel z kolei jest jak buruj niezbyt pewny swego statusu, le si czujcy przy stole nakrytym rodowym srebrem; wolaby kufel piwa na ocynkowanym blacie w monachijskiej piwiarni, ale wanie dlatego jest buczuczny, agresywny, usiujcy nadrobi brak obycia nadmiern pewnoci

99

siebie. Kloss, ktry przyglda si im obu, wie, e w istocie rni si od siebie niewiele, wie take, e obaj s rwnie bezwzgldni i okrutni w tumieniu wszelkich prb oporu, e rnica w nazewnictwie oddziaw partyzanckich nic nie znaczy, bo i ten, i ten chtnie by je zniszczy, a jeszcze chtniej przypisa zwycistwo sobie. - Oto ogniska dziaania bandyckich grup lenych na odzie Moskwy i Londynu - dotar do gos Geibla. - Nie bd przed wami ukrywa, panowie, e ich dziaalno nasilia si po tragedii stalingradzkiej. Aktywizacj grup bandyckich zaobserwowano w kwadratach E5, Hl, C3. - Geibel podszed do mapy i zgasym cygarem pokazywa miejsca, o ktrych mwi. Siady obecnoci bandytw zaobserwowalimy w kwadratach Al, A2 i H4, gdzie jeszcze miesic temu nie notowano adnych incydentw... Sprawa jest jasna - pobaliwo rozzuchwala. Mae regionalne akcje nie speniy swego zadania, musimy wic skoncentrowa wysiki. Najblisze tygodnie powicimy zaplanowanej i dokadnie opracowanej akcji oczyszczenia naszego dystryktu... Trzeba uprzedzi chopcw - myla Kloss - szczeglnie w kwadracie A2, tam powinien by Bartek ze swoimi. Oczywicie koncentracja moe doj do skutku dopiero za par dni, wic maj jeszcze troch czasu, chybae Geibel nie mwi wszystkiego. Ale to raczej niemoli we w tym gronie... Najwaniejsze, eby usun radiostacj - przyglda si cygaru Geibla bdzcemu po mapie. Jeszcze dzi musi przekaza te dane Filipowi. Najlepiej, jeli przekae je razem z wiadomociami z poligonu. Wanie - poligon. Czeka go pracowity dzie, dla tej narady u Geibla nie pojecha na poligon, a tam take dziej si rzeczy ciekawe. Prba nowego pancerza do czogw-powinien jeszcze zdy. Moe udaoby si sfotografowa prb - byby komplet. Kto dotkn jego ramienia. - Zapal, Hans - szepn sturmfuehrer Brunner podsuwajc Klossowi skrzan papieronic ze zotym monogramem. Brunner lubuje si w zocie, wykorzystuje okres, kiedy zoto go nic nie kosztuje. Ma zote zby, ktre wstawi niedawno, gruby zoty sygnet, monogramy, gdzie si tylko da - na portfelu, papieronicy, teczce. - Dzikuj - powiedzia Kloss, przyjmujc ogie i z przyjemnoci wdychajc aromatyczny dym. Ten Brunner jest dla niego wyjtkowo uprzejmy. Jedyny gestapowiec, z ktrym Kloss jest po imieniu. Pocztkowo niepokoia go skwapliwo, z jak Brunner czyni mu drobne uprzejmoci, ba si, e kryje si zatym jaki podstp; do dzi zreszt nie dowierza Brunnerowi, jest jednak do mdry, by lekkomylnie nie odrzuca ofiarowanej przyjani. Brunner nie ma przed nim tajemnic, a jeli ma, to nie dotycz one spraw jego suby, a o to Klossowi chodzi najbardziej. Nieraz ju paplanina Brunnera naprowadzia go na lad jakiej sprawy, ktr powinien si zaj. Brunner manifestuje sw przyja dla Klossa, jest pod tym wzgldem przeciwiestwem Geibla, ktry nie omija adnej okazji, aby wtrci uszczypliw uwag o Abwehrze. A moe - pomyla Brunner chce za porednictwem Klossa dowiadywa si, nad czym pracuje Abwehra? Niewykluczone, e zdaje z tego raporty Geiblowi, cho wiele sensacji w tych raportach by nie moe, jako e oberleutnant Kloss naley do ludzi raczej mrukliwych. Jaka nowa nutka w gosie Geibla kazaa Klossowi oderwa si od swych myli. Doniesienia naszych agentw terenowych potwierdzaj przypuszczenia radiopelengu, e na terenie naszego dystryktu dziaaj dwie radiostacje dywersyjne. Jedn udao nam si zlokalizowa w kwadracie A2, a o wszelkich zmianach dotyczcych jej pooenia jestemy natychmiast zawiadamiani. Waciwie moglibymy j ju zlikwidowa, a jeli tego nie robimy, to wycznie dlatego, by umoliwi naszemu agentowi rozpracowanie kontaktw grupy, posiadajcej radiostacj, z miastem, gdzie ma ona zapewne swoich informatorw.

100

Wic maj Bartka - pomyla gorczkowo i jak zawsze w chwilach, kiedy zagroenie staje si tak bliskie, e niemal namacalne, ogarnia go fala spokoju. Ten rodzaj lodowatego spokoju jest dla niego sygnaem alarmowym. - O ile pana dobrze zrozumiaem, panie obersturm-bannfuehrer - przerwa Geiblowi dysponuje pan agentur wewntrz oddziau partyzanckiego? - Niekiedy i nam si co udaje, Kloss. - Rechot aplauzu skwitowa sowa szefa SD. - Pierwszy panu pogratuluj - powiedzia bez umiechu Kloss - kiedy bdzie pan mia radiostacj w rku. Geibel nie dostrzeg w tych sowach ironii, a moe nie chcia jej dostrzec. - To mi si podoba! Musimy si pozby partykularyzmu, moi panowie. Likwidacja band, szczeglnie tych najniebezpieczniejszych, speniajcych obok funkcji dywersyjnych take zadania cile wywiadowcze, jest wsplnym zadaniem armii i suby bezpieczestwa. Geibel usiad, zapraszajc do dyskusji. To ju Klossa nie interesuje, dokadny protok narady otrzyma i tak jutro rano. Przeprosi Geibla, tumaczc si obowizkami, jakie go dzi jeszcze czekaj, i wyszed na korytarz. Stan przy otwartym oknie, z rozkosz wdycha czyste powietrze. - Rzeczywicie piorusko duszno powiedzia kto za nim. Nawet nie znajc jego gosu, Kloss wiedziaby, e to Brunner. Tylko on potrafi tak cicho podej z tyu; lubi nawet t zabaw i cieszy si z zaskoczenia wywoanego niespodziewanym odezwaniem si. Kloss nigdy nie auje mu tej satysfakcji. - Skradasz si jak Winnetou. - Spotkamy si wieczorem, Hans? Robimy maego pokerka? -Jak zwykle u pani Kobas? - Idziemy ca band, bdzie duo picia. - Szkoda - powiedzia Kloss. W gosie jego zabrzmia prawdziwy al. Naprawd chciaby pj do pani Kobas, coraz bardziej interesuje go ta kobieta, chtnie by si jej przyjrza. Trzeba bdzie to zrobi - zanotowa w pamici. - Chyba nie masz randki? - zapyta Brunner. - Przecie wiesz - Kloss bezradnie rozoy rce - e szef wadowa mnie do tej fabryki. - Syszaem co. Prby nowego czogu... - No, Brunner - pogrozi mu artobliwie palcem - tylko nie prbuj wyciga ze mnie tajemnic wojskowych. - Niechccy, Kloss, przysigam, e niechccy - rozemia si gono Brunner. Moe nawet zbyt gono - myla Kloss, schodzc powoli szerokimi schodami gmachu gestapo. 3 Mimo niepokojcych wiadomoci wyniesionych z narady u Geibla, Kloss by w wietnym humorze. Dobrze, e wie o niebezpieczestwie, chopcw trzeba ostrzec. Trapi go troch sprawa informatora w pobliu radiostacji - chciaby o tym zapomnie, wic powraca myl do innych, milszych zdarze. Ten tydzie bdzie mg zaliczy do udanych. Inynier Meier postpi lekkomylnie, zostawiajc go na pi minut samego w gabinecie, gdzie na biurku poniewieray si szkice prototypu. Chocia skd mg wiedzie, e przydzielony do ochrony prb oficer Abwehry wykorzysta te pi minut w sposb, ktrego nie przewiduj regulaminy. Maa, niezwykle precyzyjna kamera, ukryta w klamrze pasa z napisem Gott mit uns", zdya zarejestrowa wszystko, co trzeba. adny ksek! Specjalici otrzymaj materia za par dni i chyba wykorzystaj naleycie. Nie co dzie dostaj tak gratk! Kloss wie, e mia piekielne szczcie i dlatego moe mniej dotkliwie ni zwykle odczuwa dzi cikie spojrzenia przechodniw, usuwajcych mu si trwoliwie z drogi. Niedbale odsalutowa milczcemu

101

patrolowi andarmerii, a potem z umiechem granatowemu policjantowi. Z umiechem, bo ten policjant przypomina mu scen z przedwczoraj. Zgupiaa, czerwona gba tamtego policjanta draa, kiedy wrzeszcza na niego, nie przebierajc w sowach. W jednej chwili granatowy straci ca pewno siebie, mamrota, e bardzo przeprasza pana oficera niemieckiego, e goni wanie handlark, ktra... - To nie powd, aby potrca niemieckich oficerw -wrzeszcza wtedy, patrzc prosto w oczy tego silnego chopa, ktry wyglda, jakby za chwil mia si rozpaka. Potem, ju spokojnie, zada numeru gorliwego policjanta, powoli, nie spieszc si, spisa go z owalnej blaszki, ktr mu granatowy podsun usunie pod nos. Sucha jego skomle, wyraajcych prob o wybaczenie, i odczuwa satysfakcj, gdy nieliczni przechodnie umieszkiem zadowolenia kwitowali wpadk gorliwca. Puci go dopiero wtedy, gdy spostrzeg, e babina z bukami zgina ju z pola widzenia. Zatrzyma si przed sklepem zegarmistrza, sprawdzi, czy jego omega chodzi precyzyjnie i fakt, e mg tego dokona patrzc na wystawiony zegar z dwoma wahadami, upewni go, e za chwil bdzie mg skrci w bram domu numer 32, wej na pierwsze pitro i zadzwoni do drzwi, na ktrych emaliowana tabliczka informowaa, e dentysta Jan Sokolnicki przyjmuje kadego dnia od godziny dziesitej do siedemnastej. Gdyby w oknie zegarmistrza zamiast brzydkiego, elektrycznego zegara wystawiony by pajac z cyferblatem na brzuchu, Kloss take by sprawdzi czas na swoim zegarku, ale bram oznaczon numerem 32 minby obojtnie, poniewa budzcy uciech dzieci pajac w oknie zegarmistrza oznaczaby dla niego stan najwyszego zagroenia. Mogoby to znaczy, e co si stao Filipowi, albo e zagroona jest ktra z nitek skomplikowanej drogi cznoci wiodcej od Hansa Klossa, zaufanego oficera miejscowej Abwehry, do radiostacji, ktra urywanymi sygnaami pi-pi przekazuje gdzie daleko informacje przez Klossa zebrane, bd sprawdzone, ktre to informacje przybliaj dzie koca Rzeszy, nazywanej przez ich twrcw tysicletni. Dlaczego waciwie - myla - miaoby si co sta? Upywaj ju trzy lata jego dziaalnoci, ju trzy lata jest oficerem wywiadu, a kady tydzie przynosi nowe dowiadczenia, daje now porcj wiedzy, pozwalajcej unikn czajcych si wok puapek. Nie wolno mu si pomyli, bd moe oznacza tylko jedno - koniec. Nie tylko koniec fizyczny - gdy si jest dwudziestoczteroletnim mczyzn, rzadko bierze si to pod uwag ale take koniec roboty, ktrej efekty na pozr drobne i mao znaczce (nie co dzie trafia si Meier i jego plany!) skracaj dni wojny. Filip jest dobrym wsppracownikiem, jego konspiracyjne dowiadczenie pomogo im w zbudowaniu wielkiej siatki, ktrej rozsupanie jest niemal niemoliwe. Oczywicie pozostaje przypadek, a Kloss zbyt dugo pracuje w wywiadzie, by mc sobie pozwoli na lekcewaenie przypadkw. Odgoni niedobre myli, nacisn dzwonek pod emaliowan tabliczk dentysty. Otworzy mu ktry z pacjentw siedzcych w poczekalni i odsun si natychmiast na widok munduru. Dunk rzek Kloss. Siad na wolnym krzele, mczyzna z obwizan rcznikiem szczk odsun si, cho i bez tego miejsca byo dosy. W poczekalni byo dziesi osb. Filip musi by niezym dentyst - gdzie on si tego nauczy? - pomyla - przecie poow przedwojennego ycia spdzi w wizieniu. No, moe nie poow, ale dobre par lat przesiedzia na pewno. Ludzie milczeli. Przywyk do tego, wie, e to jego mundur zakneblowa im usta. Jake chtnie zrzuciby go teraz, pogada z tymi ludmi, posucha dowcipw o wielkim wodzu, dowiedzia si o sukcesach Anglikw i Rosjan, klskach Japoczykw na Dalekim Wschodzie i o gupocie Mussoliniego. To nic, e wieci byyby na pewno przesadzone i zbyt optymistyczne, nie o prawd tu chodzi, przynajmniej nie o ten rodzaj prawdy. W ukradkowych spojrzeniach i milczeniu wyczuwa niewidoczny mur midzy sob a tymi ludmi, szarymi i zabiedzonymi, i cho wiedzia, e tak musi by, e do koca wojny

102

skazany jest na ten mundur i poczucie osamotnienia, nie byo mu wesoo. - Kto nastpny? - zapyta mczyzna w biaym kitlu i dopiero teraz dostrzeg niemieckiego oficera. - Bitte, bitte Herr Offizier- powiedzia i wpuszczajc do gabinetu oberleutnanta Klossa, bezradnie rozoy rce, jakby chcia oczekujcym pacjentom powiedzie: Sami wiecie, ze me mog inaczej". - Sam bym mu chtnie w zbkach poborowa! - powiedzia mczyzna z owizan twarz, gdy za dentyst zamkny si drzwi. Na obliczach pozostaych pacjentw ukazao si co w rodzaju umiechu. 4 Oczywicie zapowiedziany poker by tylko pretekstem. Po oprnieniu kilku butelek aden z zebranych w pretensjonalnym saloniku pani Irminy Kobas oficerw niemieckich nie mia ochoty na karty. Pani Kobas nie ukrywaa zreszt, e te par butelek to zaledwie wstp, e prawdziwy ochlaj zacznie si dopiero teraz. Krya wrd modych oficerw promiennie umiechnita. Jej wizytowa suknia miaa cokolwiek zbyt duy dekolt, jednake nie tak duy, eby kto mg pomyle, e pani Kobas przekroczya granic, jak wytycza kanon drobnomieszczaskiej przyzwoitoci. Jestem nieco frywoln, ale nader przyzwoit kobiet" taka bya wymowa tego dekoltu. Geibel przyglda si jej przez chwil. W jaki sposb lubi t kobiet, z ktr czyy go interesy. Interesy oczywicie nie nazbyt legalne, nie takie jednak, by mogy skompromitowa szefa miejscowego gestapo, adna bowiem instrukcja tajnej policji politycznej nie moe zabrania penetracji choby niektrych polskich rodowisk, a e czasem trzeba dla dobra wzajemnych stosunkw uczyni jak przysug... Mj Boe! Geibel by dowiadczonym oficerem policji i nie daby si atwo zapa na czym kompromitujcym. A jeli dziki porednictwu pani Kobas ten i w opuci zimne piwnice budynku szkoy rolniczej, gdzie od trzech lat mieci si tutejsze gestapo, to na pewno nie by to szczeglnie grony wrg Rzeszy, chocia dla podbicia ceny trzeba byo niekiedy to i owo zasugerowa. Geibel umiechn si patrzc na zarowion, rozgrzan odrobin koniaku Irmm Kobas, ktra wanie nastawiaa patefon z sentymentalnym tangiem, zagadujc to tego, to owego modego oficera, pokrzykujc na grub suc, ktra wtoczya si dwigajc waz parujcych flakw. Patrzc na ciany, obwieszone faatami i kos-sakami, myla, e ta umundurowana i haaliwa szcze-niakeria jako paradoksalnie przystaje do tego wntrza, w ktrym rzeczy adne mieszaj si z bezsensownie ma-omieszczask brzydot - delikatny profil dziewczcy ktrego z dziewitnastowiecznych mistrzw (Geibel by zbyt rozleniwiony koniakiem, by wsta i przeczyta podpis malarza), a obok tego tandetna pamitka z Zakopanego czy Krynicy: smtny gral z uniesion ciupag. - Pusty kieliszek! - zawoaa pani Kobas. - Musz to zaraz naprawi! - Pobiega do kredensu po butelk, a Geibel pomyla, e chocia pani Irmina swoje trzydzieste urodziny obchodzia jeszcze przed wojn, to jednak wci jest wcale... wcale... - Czy nie moglibymy znale bardziej ustronnego miejsca? - zapyta, spogldajc z niesmakiem na modych oberleutnantw, ktrzy zaczli ju piewa pie o Wodze, a to dla dowiadczonego Geibla jest sygnaem, e wkrtce legn pod stoem, a co trzewiejsi rusz na miasto w nadziei spotkania damskiego towarzystwa. Pani Irmina umiechna si przyzwalajco, wic wsta, wzi j pod rk, wyprowadzi z pokoju, jakby to mieszkanie nie miao dla niego adnych tajemnic. W maym pokoiku, gdzie wreszcie usiedli, dostrzeg stojcy na komd-ce rokokowy zegar, przyjrza mu si, pocign za zwisajcy sznureczek i wysucha melodyjnego kurantu. - Podziwiam pani gust, Irmino. To musiao kosztowa adnych par groszy.

103

- Pamitka rodzinna - odpowiedziaa z umiechem. -W takim razie pani rodzina miaa dobry smak. Gdyby dysponowaa pani kiedy czym takim... - rzek i wiedzia ju, e pani Irmina Kobas zrobi wszystko, aby taka pamitka trafia do jego rk, poniewa przyja z szefem gestapo pozwala jej gromadzi znacznie wicej takich rodzinnych pamitek", ni mogoby si pomieci w tym zaledwie piciopokojowym mieszczaskim mieszkaniu. - A wracajc do naszych interesw... - zacz. - Ile? - zapytaa pani Irmina mruc oczy. - Sprawdziem. To bogaci ludzie. - Wojna zrujnowaa nawet bogatych, wic? - Zna pani cen takich przysug powiedzia Geibel. Zreszt stanowisko spoeczne ma tej pani... powiedzmy dziesi tysicy zotych i dwiecie dolarw, lubi okrge liczby. - Wikszo mw, o ile dobrze znam mczyzn -umiechna si pani Kobas, a ten umiech mia przekona Geibla, e znajomo mczyzn nie jest jej obca - nie daaby zamanego grosza. A hrabia chce zapaci, lecz tyle naprawd nie moe. Przecie pan tak samo jak ja wie, e ona jest zupenie niewinna i dla was niegrona. - Ter fere. Niewinnych ludzi nie apie si na granicy sowacko-wgierskiej. - Tsknota za internowan na Wgrzech rodzin... - Pani Irmino - powiedzia z wyrzutem. Bawi go ten targ. - No dobrze, ale ja jestem tylko poredniczk, a hrabia naprawd nie moe da wicej jak osiem tysicy i sto dolarw, moe mi pan wierzy, e nic na tym nie zarabiam. Chc pomc zrozpaczonemu czowiekowi, on tak bardzo kocha swoj on. Arystokracja moe si zawsze przyda, nie stracia jeszcze wszystkich swoich wpyww. - Nie bd si kci o zotwki skoczy Geibel niech bdzie osiem i sto pidziesit dolarw. -Jest pan bezwzgldny-powiedzia Irmina. Podesza do sekretarzyka, otworzya malek szufladk, podaa Geiblowi pakiecik. - Wiem, e nie musz liczy - rzeki. - Pani hrabina wyjdzie w tym tygodniu, ale prosz mi wierzy, pani Irmino, e robi to wycznie dla pani. - Postaram si o podobny zegar - umiechna si pani Kobus. - Teraz mona niekiedy kupi prawdziwe dzieo sztuki za metr kartofli. - A ja bd mia dla pani flakonik perfum prosto z Parya - uj jej do i zoy na niej pocaunek. Tak zasta ich Brunner. Ten prostak nigdy nie nauczy si manier - pomyla Geibel - mgby przynajmniej zapuka. - Gdzie pan zostawi swojego przyjaciela Klossa, mia go pan przyprowadzi - pani Kobas nie wydawaa si ani troch zmieszana. - Zdaje si, pani Irmino, e Brunner ma ochot zepsu mi wieczr sprawami subowym powiedzia Geibel. Pani Kobas zrozumiaa, e powinna zostawi ich samych. - Co si stao? - warkn na Brunnera, gdy wysza. - Musiaem zdj dentyst. Idiota czy zdrajca? - pomyla patrzc na Brunnera. Trzy godziny temu rozpoczto obserwacj domu przy ulicy Gwnej 34. Jeden z najlepszych agentw Geibla, o pseudonimie Wolf, po trzech miesicach wszenia ustali, e w miecie pod obcym nazwiskiem mieszka wybitny dziaacz komunistyczny. Kiedy wreszcie zdoby jego adres i mona byo czeka cierpliwie, a w sie wpadn ludzie zwizani z bolszewick agentur, Brunner - prawa rka Geibla - nie raczc go nawet o tym uprzedzi, zdejmuje tego dentyst, ktry jest zapewne

104

postaci do interesujc, ale ktrego i tak mona byo mie, a przy okazji rozsupa sie cznoci tego faceta, ktry zapewne nie zaprzesta swojej dziaalnoci; niewykluczone wcale, e ten dentysta jest skrzynk kontaktow albo e to on wanie ma powizania z nieuchwytn radiostacj, ktrej praca nie daje spa Geiblowi. - Co to znaczy musiaem? - zapyta spokojnie. - Czy panu, Brunner, znudzio si spokojne ycie w tym miasteczku? Moe stskni si pan za rosyjskim mrozem? Kto pana uczy roboty? Zdejmowa lokal po trzygodzinnej obserwacji to analfabetyzm! - Nieche pan posucha - przerwa mu Brunner. - Nie byo innego wyjcia, moi chopcy zauwayli lepego grajka, ktry rzpoli co na podwrzu tego domu. Siedzieli w strwce i str si wygada, e lepiec przychodzi tu dwa albo i trzy razy dziennie. I wtedy rzucono mu monet. Tylko z jednego okna, wie pan, z jakiego. Poszli za nim, dyskretnie, jak mieli przykazane, eby zobaczy, dokd pjdzie, poniewa Ruge susznie podejrzewa, e papierek, w ktry owinito monet, moe by zapisany. Ale chopak, ktry chodzi ze lepcem, musia zauway, e s ledzeni. Wycign z kieszeni starego jaki papierek i udajc, e przypala papierosa, zacz pali t kartk. Ruge doszed do wniosku, e nie ma na co czeka, ja postpibym tak samo. -Jeli to byo na ulicy, nie musia rusza dentysty. -Ten szczeniak im uciek, panie obersturmbannfuehrer. Wpad w jak bram, tam musiao by przejcie na inn ulice, bo tyle go widzieli. Z meldunku, bo to musia by jaki meldunek, ocalao jedno zdanie, a waciwie cz zdania: J-23 donosi, e transport 123 dywizji pancer...". Teraz pan rozumie, e nie byo innego wyjcia. Ten szczeniak by go zapewne uprzedzi, nie moglimy czeka, a dentysta zwieje. - A grajek? On chyba wam nie uciek. A moe paski Ruge pozwala ucieka take lepcom? - Kiedy zaczli strzela do szczeniaka, krzykn co do niego, a gdy Ruge podbieg, lepy ju nie y. Zgryziona ampuka skaleczya mu wargi: cyjanek. - Chodmy - powiedzia Geibel. - Musimy wypi piwo, ktre pan nawarzy. Pani Irmina Kobas nie zatrzymuje ich, nie przypomina nawet Geiblowi o swojej przyjacice hrabinie, a Brunnerowi o obietnicy przyprowadzenia sympatycznego oberleutnanta Klossa. - Nie mona powiedzie - rzek Geibel zatrzaskujc drzwi mercedesa - adnie si spisay paskie matoy. Pozwoliy uciec dzieciakowi i lepcowi, bo pan chyba rozumie, Brunner, e ten lepy nam zwyczajnie, bezczelnie uciek. Brunner milczy, zna bowiem swego szefa i wie, e kada odpowied moe tylko bardziej rozwcieczy obersturmbannfuehrera Geibla. 5 Kloss nie potrafi si skupi. Wpatrujc si w szachownic, zamiast zastanawia si nad kolejnym posuniciem siedzcego naprzeciw inyniera Meiera, mimo woli usiowa dokona bilansu dzisiejszego dnia. Przede wszystkim narada u Geibla. Nie bardzo by zachwycony perspektyw spdzenia kilku godzin w zadymionym gabinecie szefa gestapo, ale okazao si, e ta pozornie mao sensacyjna narada sprawia, i dowiedzia si o niebezpieczestwie, jakie zawiso nad oddziaem ochraniajcym radiostacj, a z aluzji Geibla wynikao, e SD ma informatora w oddziale lub w pobliu oddziau. Kloss postanowi, e musi za wszelk cen ostrzec Filipa. Choby kosztem rozpuszczenia caego oddziau naley pozby si agenta z poblia radiostacji. Tylko dziki niej jego niebezpieczna robota ma jaki sens. Uzyskane informacje wdruj do sztabu, a tam, poczone z informacjami uzyskanymi z innych rde, pozwalaj uzyska prawdziwy obraz si, a niekiedy i zamiarw wroga. Czasem radiostacja jest wprost niezbdna, na przykad dzi: gdy uda mu si wydoby z Meiera termin

105

zakoczenia prb prototypu czogu o wzmocnionym pancerzu, musi to natychmiast przekaza Filipowi. Czogi zostan szybko zdemontowane, najwyej tylko jedn dob bd spoczywa w przyfabrycznym magazynie, potem pojad dalej. Moe do Protektoratu, moe do Zagbia Ruhry. Tylko w tym czasie zmasowany nalot bombowy moe zniszczy wszystkie prototypy wraz z dokumentacj. O pnocy jest czas nadawania - zostanie im caa doba na przygotowanie nalotu, nawet gdyby prby skoczyy si dzi. Powinni zdy. Rok pracy sztabu naukowcw, pod kierownictwem inyniera Meiera, pjdzie na marne, moe nawet on sam zginie - przyfabryczny hotel mieci si nad magazynami. Kloss nie ma mc przeciwko Meierowi. Ten czterdzie-stoparoletni mczyzna o pochylonych jak u szedziesiciolatka plecach nie jest mu niesympatyczny, przeciwnie, budzi zaufanie. Na pewno ma ju do wojny, moe nie jest narodowym socjalist, ale przecie pracuje dla nich i to jest wane. Jego talent suy wojnie, choby sam Meier by jej przeciwnikiem, wzmacnia faszyzm, choby Meier nie by nawet faszyst. - Paski ruch, poruczniku. - Myl - odpowiedzia. - Wpdzi mnie pan w kaba, bd musia straci figur. - Niech si pan przyzna. Nie myla pan o szachach. By pan mylami gdzie daleko. Rodzina? - Co w tym rodzaju odpowiedzia Kloss. Jest zdumiony przenikliwoci tego wyblakego mczyzny o nerwowych doniach. - Dajmy wic temu spokj powiedzia Meier, skadajc figury. - Mnie take trudno si skupi; kiedy podobno dobrze graem. - No c! Po dniu penym sukcesw... Genera by zachwycony. Jeli dobrze pjdzie, paski czog za kilka miesicy przestanie by prototypem. Musi pan by szczliwy. - Bybym, gdybym wiedzia, e przybliy to koniec wojny choby o jeden dzie. - Chcia pan powiedzie - Kloss przyoblek sw twarz w zwyky umiech i podsun inynierowi paczk papierosw - chcia pan zapewne powiedzie, inynierze, jeli mj czog przybliy choby o dzie nasze zwycistwo"? - Czy koniec wojny nie jest ju zwycistwem? - Ma pan racj, Meier. Koniec wojny moe oznacza tylko nasze zwycistwo. Meier przyjrza mu si badawczo, zacign si papierosem i zmruy oczy podranione dymem. - Gdyby nie to, e pana polubiem przez te par dni, Hans, gotw bym pomyle, e pan mnie... - Sprawdza? Nie - rozemia si szczerze. - Ludzi takich j.ak pan sprawdza ich dzieo. Najlepsz rekomendacj paskiego oddania sprawie jest paski czog. - Naprawd? - zapyta ironicznie Meier. - A gdybym projektowa cigniki rolnicze, albo dwigi portowe? - Zaraz, zaraz, wic uraw portowy Meiera... - Trzydziesty drugi rok! Jak to dawno! Interesowa si pan dwigami portowymi? - W czterdziestym pierwszym roku miaem broni pracy na politechnice w Gdasku. - Broni pan cywilizacji europejskiej. - W jego gosie zabrzmiaa teraz wyrana drwina. Nagle spowania: -Czy mgbym pana o co prosi, Hans, czy mgby pan co dla mnie zrobi? - Postaram si. - Prosz mi powiedzie prawd. Pan jest przecie z Abwehry, wy wiecie, musicie wiedzie znacznie wicej, ni przedostaje si do gazet. Co naprawd byo w Hamburgu? To dla mnie bardzo wane: ona z dzieckiem i rodzice mieszkaj w Hamburgu. - Wczoraj powiedzia cedzc sowa Kloss by tam nalot. Syszaem o jakim nalocie, nie znam szczegw, ale mamy przecie w Hamburgu wspania artyleri prze-

106

ciwlotnicz. Boisz si, nareszcie si boisz pomyla me bez satysfakcji. Twoja ona. Twoi rodzice... A co w trzydziestym dziewitym, kiedy bomby spaday na Warszaw, albo w czterdziestym, kiedy rujnoway Londyn? Tam te byy czyje ony i czyi rodzice, czy wtedy take nie lubie wojny, czy przestae j lubi dopiero, gdy poczue smak strachu? Chciaby mu powiedzie o swoich krewnych, ktrych mogi nie bdzie mg nawet odszuka, mia ochot potrzsn nim, postuka palcem w t przeraajco gupi, niemieck gow, cho przecie wie, e ta gowa zrodzia wiele miaych technicznie projektw, e mogaby suy pokojowi, tak jak teraz suy wojnie. al mu byo tego czowieka, uwikanego w sie, z ktrej nie sposb si wydosta, a jednoczenie odczuwa satysfakcj, e teraz im, Niemcom, dane jest zasmakowa strachu i niepokoju. - Nie chce mi pan powiedzie - przerwa cisz Meier. - Wic to musi by prawda. Podoficer z naszej kantyny powiedzia mi w sekrecie, on take pochodzi z Hamburga. Dziewi godzin bezustannego nalotu... Zaczli Anglicy noc, skoczyli Amerykanie w biay dzie. Nasz dom jest niedaleko portu. Wczoraj cay dzie telefon nie odpowiada. Co mu powiem? - myla Kloss. - Powinienem go pociesza? Podoficer z kantyny ma dobre informacje, widocznie sucha zagranicznego radia. To trzeba zapamita - taka informacja moe si przyda. Za suchanie Londynu podoficerowi z kantyny grozi front wschodni, a to na pewno nie jest marzeniem podoficera. Wiele gotw jest zrobi, eby tego unikn. Pochodzi z Hamburga - robotniczego miasta. Tam hitlerowcy zawsze przegrywali hamburczycy gosowali na socjaldemokratw i komunistw. Kloss przeglda dzi rano biuletyn, opatrzony nadrukiem cile tajne", i wie, e to, co byo Hamburgiem, jest dzi kup gruzw. - Prawdopodobnie przerwana linia - powiedzia gono - ale to przecie jeszcze nic nie znaczy. Prosz mi poda adres paskiego domu, imiona rodzicw, ony i dziecka. Sprbuj si dodzwoni przez wojskow lini. Meier skreli kilka sw na kartce, dugo w milczeniu ciska do porucznika. To gupie - myla Kloss -wspczuj mu teraz, rozumiem jego trwog. Ale przecie dzi o pnocy na falach eteru pobiegnie mj meldunek, ktrego konsekwencj bdzie zburzenie tej fabryki, zniszczenie owocw wielomiesicznej pracy tego mczyzny o wpadnitych gboko oczach, a moe nawet jego mier. - Przeklta wojna - powiedzia Meier i odwrci si na picie. Zacz porzdkowa papiery. Gdy Kloss by ju przy drzwiach, usysza amicy si gos Meiera: - Musi pan powiedzie mi prawd! Musi pan! 6 Chopak paka cicho, nie wstydzc si ez: - Zostan tutaj - powiedzia. - Zostaniesz - powiedzia Bartek. - Na razie zostaniesz, a potem co si wymyli. Jedz podsun mu talerz z parujc zup. - Gdybym przylecia od razu do sklepu, gdybym nie kluczy ulicami, zdyliby ostrzec Filipa, a tak... - Musiae kluczy - powiedzia Bartek. - Dobrze, e uprzedzie Zegarmistrza. - Przy mnie wystawi pajaca - powiedzia chopak. -Ale co to pomoe Filipowi? - Przesta si maza - uci Florian, ten sam kdzierzawy mczyzna, ktry odbiera meldunek od lepca w pakamerze za sklepem. Jest szorstki i t szorstkoci chce pomc chopakowi, ktry musi udwign ciar zbyt wielki jak na jego szesnastoletnie barki. Florian pomyla o mierci lepego. Dwa tygodnie temu Florian da mu osobicie fiolk z cyjankiem. Stary nudzi go o t fiolk ju od dawna. - Boj si - mwi - e jeli dostan mnie w swoje rce, mog wygada. Jestem cholernie

107

wraliwy na bl. Musisz mi da co, co dziaa natychmiast. Da mu ten cyjanek. I chocia wie, e nie mg postpi inaczej, czuje si, jakby i on mia swj udzia w mierci starego. - Przepij si - powiedzia Bartek i rzuci maemu kouch na drewnian skrzyni. W ssiedniej izbie, najwikszej w tej leniczwce, gdzie siedzieli ju trzeci miesic, Anka-radiotelegrafistka szykowaa si do nadawania. - Gdyby nie miecia si w czasie - powiedzia Bartek - to przede wszystkim nadawaj te ostatnie informacje Filipa. Wiesz, te od J-23. - Sprbuj zdy wszystko, zaczynam. Nie przeszkadzajcie. -Jej palec zacz drga na kluczu telegraficznym. Bartek przez chwil przyglda si jej, jakby chcia jeszcze co powiedzie, potem ostronie przysun dwa krzesa do okna, siad i wskaza miejsce Florianowi. - Zdy nas ostrzec - powiedzia. - Chyba jego aresztowanie nie ma nic wsplnego z akcj, ktr szykuj tutaj. Bo przecie wtedy... - urwa. - Mylisz o J-23? - zapyta Florian. - Kto to waciwie jest? Bartek przyjrza mu si badawczo. Czyby Florian? Nie, to niemoliwe. Ale meldunek Filipa mwi wyranie: Niewykluczone, e wewntrz oddziau znajduje si informator gestapo". Ale Floriana skierowa Filip. Pozostaj ze sob w kontakcie ponad rok. Byo wiele okazji, eby wsypa grup z radiostacji. Florian wiedzia zawsze, gdzie s zamelinowani. Co znaczyo to ostrzeenie Filipa? Czy podejrzewa kogo specjalnie? Niestety, Filip ju nic nie powie. Florian zmiesza si pod uwanym spojrzeniem Bart-ka. Dobrze znanym Bartkowi gestem zmierzwi kudy na gowie. - Wybacz - powiedzia - gupio pytam. Nie wiadomo dlaczego, ten gest uspokoi Bartka, zniweczy jego podejrzenia. - Najgorsze - powiedzia Bartek - e jeszcze dzi mia przesa wiadomo o terminie zbombardowania fabryki. Ciotka Zuzanna bdzie czekaa na t wiadomo. Czy Filip te ma cyjanek? - zapyta szeptem. - Nie mylisz chyba, e to zrobi? - Nie myl. Jeli ci w gestapo maj cokolwiek oleju w gowie, bd go oszczdza. W tym caa nadzieja. - Mylisz o odbiciu? - O tym decyduje okrg. Ale o tym nie moemy nawet marzy bez czowieka, ktry spotyka si z Filipem. Bez J-23. - O ile te nie wpad - zaspi si Florian. - Miejmy nadziej. Bd si widzia z kim z okrgu jeszcze dzisiaj. Jest odprawa. Dobra okazja, eby ostrzec chopakw z innych oddziaw o zamiarach SD. Do mego powrotu wsta i przecign si - ty obejmiesz dowdztwo oddziau. W razie czego wiecie, gdzie pryska. Wylij ubezpieczenie od strony toru. - Tak jest - wypry si Florian. Anka skoczya nadawanie, zamkna szaf, podesza do Bartka. - Co zrobi o pnocy? Mam czas nadawania. Ciotka Zuzanna upomina si, eby poda jej dzie i godzin nalotu. - Zapowiesz cisz - pogaska j po policzku. - Odezwiemy si po trzech dniach na rezerwowe) fali. Powiesz, e jest wielka wsypa, e aresztowano Filipa, a by moe take J-23. - Przytuli j gwatownym ruchem i pocaowa w usta. - Mam nadziej - powiedzia ju w drzwiach - e zastan was tutaj... 7

108

- Janek, Janek! - wrzeszczaa okutana w chustk baba, wychylajc si z okna przepenionej niemiosiernie kolejki wskotorowej. - On zostanie, ten gupi, zostanie! lamentowaa. Maa, mieszna lokomotywa drgna, pocigna z wysikiem kilka wagonikw. Mody mczyzna, bieg chwil obok pocigu, uczepi si porczy ostatniego wagonu, na par sekund zawis, bo lokomotywa nabraa ju szybkoci, ale wreszcie udao mu si przycupn na stopniu. - W porzdku - powiedzia Kloss. - Zdy wsi. Baba podzikowaa mu wzrokiem i, powodowana wida wdzicznoci, przesuna nieco tob, ktry przygniata mu nog. Dobrze mu, mimo toku. W stroju, ktry przyodzia, wsik w okupacyjn rzeczywisto. Dystyngowany Rhode otworzyby pewnie usta ze zdziwienia, gdyby zobaczy go w tej cywilnej kurtce z barankiem, w bryczesach i butach z cholewami, w cyklistwce niedbale zsunitej na ucho. Kloss bardzo rzadko zmienia si w cywila. To zbyt niebezpieczne. Chocia paradowanie w mundurze Wehrmachtu po ulicach miast Generalnej Guberni take nie naley do rzeczy bezpiecznych. Na wszelki wypadek zapewni sobie alibi. Zadzwoni do Rhodego i powiedzia o podejrzeniach gestapo, e w okolicznych lasach dziaa partyzancka radiostacja. Szkoda, e Geibel j zlikwiduje, a nie Abwehra. Rhode chwyci przynt. A wtedy Kloss zaproponowa mu, e sam sprbuje dotrze do radiostacji. Rhode ucieszy si, ale na wszelki wypadek ostrzeg Klossa, e idzie na wasn odpowiedzialno. C, jutro trzeba mu bdzie zameldowa, e niestety nie udao si radiostacji znale, skrzywi si zapewne, powie, e przecie od pocztku nie wierzy w powodzenie tego przedsiwzicia, moe - jeli bdzie w dobrym humorze -pochwali Klossa za odwag. Ale Kloss dotrze do radiostacji. Musi do niej dotrze wanie dzi przed noc, poniewa wie, e o godzinie zero radiostacja ma ostatni termin nadawania. Ostatni, eby informacja o dniu wyjazdu inyniera Meiera wraz z prototypami jego czogw dotara, zdya dotrze tam, skd mona wysa eskadr bombowcw, ktra uniemoliwi wyjazd. W zdobyciu dokadnej daty wyjazdu pomg mu przypadek. Zadzwoni do Meiera w p godziny po wyjedzie z fabryki, eby mu powiedzie, e wojskowa linia do Hamburga jest tak przeciona, e dopiero koo pitku bdzie mg zasign informacji o losie jego rodziny. - Niestety, za pno - powiedzia Meier. - W czwartek o wicie wyjedamy. - Nie mg wiedzie, e tym jednym zdaniem zamienia fabryk wraz ze zoonymi w niej prototypami w kup dymicych zgliszcz. Wanie dlatego, eby to si mogo sta, Kloss musia przebra si w cywilne ciuchy, ktre upodobniy go do zwykego, modego czowieka wiosny czterdziestego trzeciego roku, zajmujcego si prawdopodobnie konspiracj albo przynajmniej szmuglem. Oczywicie wyjazd do lasu to ostateczno. Zdecydowa si na ni dopiero wtedy, gdy w drodze do Filipa jak zwykle zatrzyma si przed wystaw Zegarmistrza, aby sprawdzi punktualno swego zegarka. Chodzi dobrze. Ale dokadny czas w oknie sklepu Zegarmistrza wskazywa nie brzydki zegar dwuwahadowy, lecz rw- nie szpetny pajac z cyferblatem umieszczonym na brzu- chu. Nie ogldajc si, min bram domu numer 32. Zatrzyma przejedajc riksz i kaza si wie na Zatorze. Pierwsz rzecz, ktr powinien zrobi, to ostrzec Filipa. Ale w dzielnicy maych, jednorodzinnych domkw, gdzie u ciotki mieszka Filip, dostrzeg czarnego Opla o numerze rejestracyjnym znanym mu na pami. Tym Oplem zwyk jedzi Brunner. Hojnie wynagrodziwszy rikszarza, ktry si pewnie musia okropnie dziwi, dlaczego oficerowi Wehrmachtu zachciao si nagle przejadki, wrci do rdmiecia. Z pierwszej napotkanej apteki zadzwoni pod trzycyfrowy numer. Usysza, e pan Kozio wyjecha w zwizku z chorob babki i nie wiadomo, kiedy wrci. To byo haso oznaczajce alarm.

109

Czy Filipowi udao si zwia? - zastanawia si. - Ktre ogniwo acucha zostao przerwane? Czy by to strza na lepo, czy fragment dobrze rozpracowanej akcji? Duo by da, eby zna odpowied na te pytania. Gdyby wiedzia przynajmniej, e punkt u Zegarmistrza jest czysty. Fakt, e Zegarmistrz zdy wystawi pajaca, o niczym nie wiadczy. Jeli gestapo rozpracowao sie cznoci, mog mie take Zegarmistrza i w pokoiku za sklepem oczekiwa na klientw. Nie, nie mia innego wyjcia - rozwaa. Musia zaryzykowa t podr i spotkanie z Bartkiem, poniewa tylko w ten sposb zdoa przekaza na czas informacj, od ktrej moe zalee tak wiele. I sprbowa powizania na nowo porwanych nitek siatki. Ale ryzyko jest wielkie. Szczeglnie po rannej konferencji u Geibla. Kloss nie bardzo wierzy w przechwaki Geibla. Ludzie z grupy osaniajcej radiostacj s dobierani szczeglnie starannie, a Bartek jest zbyt ostrony, eby trzyma u siebie kogo, kto budziby cie podejrzenia. A jednak ta pewno siebie Geibla. Co musia wiedzie. Chyba nie bluffowa. A moe - przerazi si nagle caa ta konferencja bya zorganizowana dla niego? Moe Geibel zna ju jego rol i teraz starannie wymierzonymi ciosami rozbija jego siatk, aby zobaczy, jak on postpi? Niemoliwe! Nie dlatego niemoliwe, eby odmawia Geiblowi talentu w policyjnej robocie, tylko e w wypadku zdemaskowania, zaczliby od niego. To zbyt dua gratka dla Geibla przyszpili oficera Abwehry jako polskiego agenta. Nie darowaby sobie tej satysfakcji... - Prosz. - Baba podsuna mu jabko. - Niech pan sprbuje - oderwaa go od jego myli. Pan te do Trokiszek? Burkn co niewyranie, babina zrozumiaa to jako niech do rozmowy i nie nalegaa. W wagonie byo cicho, nikomu z tych cinitych jak sardynki w puszce ludzi nie chciao si gada. Pomalowana na niebiesko lampa u sufitu, nadajc twarzom jaki odcie fioletowawy, czynia wraenie do niesamowite. Wycign papierosa, zapali i stwierdzi, e w paczce zostao mu tylko par. Widocznie Kurt musia si podzieli jego paczk. Strasznie duo pali i nieraz ju podkrada Klossowi po par papierosw, nie starczay mu jego przydziay. Kloss przymyka na to oczy. Na Kurcie, zdaje si, moe polega. Spotka go na schodach, kiedy wychodzi ju w tym cywilnym przebraniu. - Wyglda pan jak prawdziwy partyzant - umiechn si Kurt. - Dobrze panu w tym stroju, panie oberleut-nant, moe nawet lepiej ni w Feldgrau... Czy to bya aluzja, cz spisku, czyby Kurt odgrywa tu jak role? Odrzuci od siebie t myl. Po prostu powiedzia to, co mu si nasuno na pierwszy rzut oka. Kurt niezbyt starannie ukrywa przed Klossem sw niech do koloru Feldgrau. Kloss przypomnia sobie wczorajszy ranek. Jecha maym, terenowym samochodemamfibi na poligon, gdzie przestrzeliwano nowy, prototypowy pancerz czogu Meiera. Na skraju poligonu, obok zaroli, kaza Kurtowi zatrzyma wz pod pozorem pilnej potrzeby. Potrzebowa dwch minut, by wyj z klamry pasa aparat fotograficzny i trzykrotnie raz za razem nacisn spust. Kiedy wyszed na drog, udajc, e dopina mundur, Kurt mia si: Pan oberleutnant wszed za krzaki, eby skry si przede mn; a tam - pokaza zbliajc si do czogu grup ludzi - mg pana podziwia cay sztab z generaem na czele. Sam bym to chtnie zrobi...". Co?" - nie zrozumia Kloss. Wypi si na generaa" - odpar Kurt patrzc mu bezczelnie w oczy. Kloss musia go przywoa do porzdku. Ale Kurt nie przej si ruga. Wiedzia, e gdyby oberleutnant Kloss chcia mu zrobi krzywd, mgby to uczyni dawno. Rok temu trafia do Klossa sprawa paru onierzy niemieckich, u ktrych znaleziono humorystyczny tygodnik, wydawany przez polskie podziemie w jzyku niemieckim. Wszyscy udawali zdziwienie, twierdzili, e pierwszy raz widz na oczy to wistwo". Ale w aktach Kurta, chopaka z Bytomia, znalaz Kloss kilka rzeczy interesujcych: jaki areszt za opowiadanie dowcipw, nagan z wnioskiem o skierowanie na front wschodni za rozmowy po polsku. Wynikaoby z tego, e Kurt nie paa mioci do Rzeszy Adolfa Hitlera. Kiedy

110

Klossowi udao si jako zatuszowa spraw, postara si, eby Kurta zrobi swym ordynansem. Przedtem pokaza Kurtowi cay materia przeciw niemu. Najmniejsz kar, jaka mogaby spotka Kurta, byby karny batalion na wschodzie. Kurt zrozumia. Jest ordynansem dyskretnym, inteligentnym, nie zadajcym nigdy zbdnych pyta. Wytworzyo si midzy nimi co w rodzaju koleestwa i Kurt wysoko to sobie ceni. Nie, Kurt nie daby si wcign w adn gr przeciwko niemu, nie potrafiby gra. Kloss sprawdzi to niejednokrotnie. Pocig dygota wspinajc si pod gr, jecha teraz bardzo powoli, strzelajc w niebo pomaraczowymi iskrami. Kloss, przycinity do okna, wpatrywa si w gstniejc ciemno. Wolno przesuway si pnie brzz. I wtedy uwiadomi sobie, e wszystkie prby odsuwania myli o najgorszym s oszukiwaniem samego siebie. W jednej chwili dostrzeg to, co stara si odpdzi, przywoujc inne myli i inne wspomnienia. Filip musia wpa. Jeszcze nie wiedzia dlaczego, nie mia pojcia, czy aresztowanie nie byo przypadkiem, gupim figlem losu. Polubi Filipa, ceni jego spokj i opanowanie, refleks i zdolno podejmowania decyzji w jednej chwili. Kiedy w melinie u ciotki siedzieli razem do pnocy. Filip spojrza na zegarek i powiedzia: No, jeszcze jeden dzie mamy darowany". Kloss uprzytomni sobie wwczas, e Filip yje ze wiadomoci staego zagroenia, jakby oczekiwania na najgorsze. Kloss by tak nie potrafi. Raz uwierzy w swoj szczliw gwiazd, postanowi, e po wojnie skoczy politechnik w polskim Gdasku i z niezachwian pewnoci czeka na realizacj swojego zamierzenia. Natychmiast po naradzie u Geibla pobieg do Filipa, eby go ostrzec przed niebezpieczestwem, jakie zawiso nad oddziaem. Powiedzia take, e da zna, gdy si dowie o terminie zakoczenia prb nowego czogu. Przeka" _ powiedzia dentysta. - Potem kaza mu krzykn, a widzc jego zdumione spojrzenie, wyjani: - Ci w poczekalni zdziwiliby si, gdyby nie wrzasn w fotelu dentysty". Taki jest Filip, nie zapomina o adnym drobiazgu. Ju kiedy Kloss szykowa si do wyjcia, powiedzia: A swoj drog powiniene kiedy przyj do mnie w charakterze pacjenta. Grna trjka zaczyna ci si naprawd psu". Wtedy Kloss powiedzia mu bez umiechu: Nic z tego, cholernie boj si dentysty...". Kto stojcy na stopniu wagonu zacz otwiera drzwi, Kloss zachwia si, musia uchwyci si pki, eby nie wypa. Do wagonu wcisn si ten chopak, ktry w ostatniej chwili wskoczy na stopnie ruszajcej kolejki. -Janek - powiedziaa kobieta w chustce - ty pokrako, omal nie zostawie mnie z bagaami. - W Trokiszkach czekaj andarmi - powiedzia Janek ciko dyszc. - Obawa! - krzykn kto histerycznie. - Hamulec, trzeba pocign za hamulec! - Cicho - uspokoi ich Janek - zaraz zaczyna si puszcza, tam zatrzymamy. W wagonie rozpocza si gorczkowa krztanina. Toboy, cigane z pek, spaday na gowy podrnych, potgujc zamieszanie i harmider. Kloss wyskoczy ze wszystkimi, przeszed tor, zostawiajc podrnych, ktrzy z toboami cignli przez las w stron miasteczka. Rozejrza si - nikt za nim nie szed. Min szerok przesiek, ukryty w gszczu, wycign map i kompas. Przywieci sobie latark, potem wybra kierunek i ruszy przez bezdroe. 8 Ostre, olepiajce wiato uderzyo go wprost w twarz Filip zmruy oczy. - Chod - powiedzia gestapowiec. Podpierajc si rkami o ciany ciasnej i ciemnej klitki, usiowa wsta. Nogi mia jak z

111

waty, okcie zsuway mu si po liskiej, wymalowanej olejno cianie. Brutalne szarpnicie gestapowca, ktry chwyci go za klap marynarki, stao si prawdziw pomoc. Wsta, zrobi jeden krok, potem drugi. Dotkn obolaej, wilgotnej twarzy. Zachwia si. - Szybciej! - warkn Niemiec wypychajc go na korytarz. Gdzie z tyu trzasny drzwi celi, z drugiej strony korytarza dwch gestapowcw cigno.jczcego mczyzn. Jego gowa podskakiwaa na nierwnociach cementowej podogi. Teraz schody. Wskie, brudne, bez porczy. Filip wspina si z wysikiem, usiujc liczy stopnie - siedemnacie, osiemnacie, dziewitnacie... Gestapowiec zatrzyma si, zapuka, otworzy jakie drzwi, popchn Filipa do wntrza. Najpierw zauway, e nie syszy swoich krokw -mikki dywan tumi wszelkie odgosy. Podnis wzrok. Gbokie skrzane fotele, przymione wiato, fornirowane meble, pod wielkim portretem Hitlera mae biurko. - Prosz usi - usysza cichy gos. Dopiero teraz dostrzeg, e przy biurku siedzi mczyzna w czarnym mundurze. Pad na fotel. Sdzc z opisu, to powinien by sam Geibel - pomyla leniwie. Mczyzna podnis si znad biurka, podszed, przyjrza si pokiereszowanej twarzy Filipa. Dopiero teraz Filip dostrzeg due, brunatne plamy na swym kitlu. - Brunner! - krzykn Geibel. Zza kotary, cicho jak duch w teatrze, wysun si Brunner. - Co pan z nim zrobi? - zapyta Geibel. - Dlaczego jest pan takim tpym bydlciem, ktre potrafi tylko bi? Prosz teraz wyj, jeszcze porozmawiamy... Przepraszam - powiedzia pochylajc si nad Filipem - bardzo pana przepraszam. - Co? - zapyta Filip, ktremu wydawao si, e nie dosysza. - Przepraszam pana - powtrzy Geibel. - Niestety, nie dobieramy sobie wsppracownikw sami, mamy takich, jakich nam przyl. Zapali pan? Chciaem z panem porozmawia. A moe jest pan zbyt zmczony, moe woli pan, ebymy odoyli nasz rozmow do jutra? - Poda dentycie ogie i dopiero potem przypali sobie. - Nie lubi bicia cign - i nie chciabym odda pana znowu w rce mego wsppracownika. Jestem zwolennikiem rozmw. Rozsdnych rozmw prowadzonych przez rozsdnych udzi. Czy mog pana uwaa za osob rozsdn, doktorze? - Tak powiedzia Filip i zacign si papierosem. - Ciesz si - powiedzia Geibel. - Paskie nazwisko? - Sokolnicki, Jan Sokolnicki - odpowiedzia z wysikiem Filip. Mwi z trudem, kady ruch szczk przyprawia go o cierpienie. - Pytaem o paskie prawdziwe nazwisko - umiechn si Geibel, a kiedy milczenie Filipa przeduao si, doda: - Wic jednak nie chce pan by rozsdny. Ale nie trac nadziei, cigle nie trac nadziei. - Podszed do biurka i otworzy lec tam teczk. - Pan nas nie docenia -powiedzia - panie Sokolnicki, przepraszam, panie Fili-piak... - Spojrza w oczy wtoczonego w fotel mczyzny i kiedy nie dostrzeg w nich cienia zainteresowania, zacz czyta: Jzef Filipiak, urodzony 9 maja 1900 roku w odzi, w roku 1924 skazany za dziaalno komunistyczn na cztery lata, w 1929 roku na pi lat, nastpny wyrok w 1936 roku - osiem lat. Pseudonim partyjny -towarzysz Filip". Zgadza si? - Nazywam si Jan Sokolnicki - powiedzia z wysikiem. - Obaj wiemy, e aden Sokolnicki nie istnieje, a paska kennkarta jest faszywa. Po ci si upiera? Ja osobicie ywi szacunek dla pokonanych wrogw, o ile zrozumiej, e zostali pokonani. Wiemy wszystko lub prawie wszystko. Paskie uczciwe zeznanie moe tylko potwierdzi pask lojalno. Rzeczy znalezione podczas rewizji w gabinecie dentystycznym s wystarczajcym materiaem dowodowym. - Nic nie wiem - powiedzia Filip. - Wynajmowaem ten gabinet tylko na kilka godzin

112

dziennie. - Nie bdmy dziemi, panie Filipiak. Jeli poda nam pan nazwiska swoich informatorw i wsppracownikw, damy panu szans. Oczywicie nie uwolnimy pana, spiskowa pan przecie przeciw pastwu niemieckiemu, ale otrzyma pan szans. Gdzie radiostacja? - Nie wiem. - Kto przekazywa informacje o ruchach naszych wojsk? - Nie wiem powtrzy Filip. - Kto to jest Janek? Dentysta milcza uparcie. Geibel przyglda mu si przez chwil, potem nacisn guzik dzwonka. Kiedy gestapowiec stan w drzwiach, gotw wyprowadzi Filipa, Geibel powiedzia: - Prosz si dobrze namyle. Daj panu czas do jutra. Brunner wyszed zza kotary, gdy tylko zamkny si drzwi za Filipem. - Take nic - powiedzia Geibel. - Nic z niego nie wycisnem. - Gdyby pozwoli pan moim chopakom przycisn peda do dechy... - przysun sobie krzeso do biurka szefa, wycign skrzan papieronic z monogramem, podsun Geiblowi cygaro. - Musiaem zawiadomi gruppenfuehrera - powiedzia Geibel. - Powinien zrozumie, e nie mielimy innego wyjcia. - Na paskim miejscu - powiedzia Geibel - nie bardzo bym na to liczy. Po pierwszym raporcie o zwerbowaniu Wolfa duo sobie obiecywa. Na szczcie Wolf nie jest spalony. - Rozmiesza mnie - powiedzia Brunner - kryptonim tego faceta. Wilk! Trzeba przyzna, szefie, e potrafi pan by dowcipny. - Boj si, e gruppenfuehrer moe nie mie poczucia humoru. Wolf zrobi swoj robot, trzeba mu przyzna, dobrze. - Stary praktyk - powiedzia Brunner. - Pracowa w polskiej defensywie. - To mymy pokpili spraw. Gdybymy przyjrzeli si z daleka temu gabinetowi dentystycznemu, moglibymy zapa co wicej. Zdejmowa punkt po parogodzinnej obserwacji to nie jest dobra robota, Brunner. Nie potrzebuj panu tego mwi. - Nikt wicej nie wpad? - zapyta Brunner bez nadziei w gosie. Geibel potrzsn przeczco gow.-Wic ten Wolf musi jeszcze powszy. - Zaczyna wszystko od pocztku? Nie udmy si, Brunner. Na zlokalizowanie tego Filipiaka potrzebowa czterech miesicy, a teraz bd czujniejsi. Aha, jeszcze jedno. Wolf twierdzi, e do tego gabinetu dentystycznego przychodzili niekiedy niemieccy oficerowie. Interesujce, co? - Moe tak, moe nie. Ja sam wstawiem sobie zby w getcie. Ten ydowski dentysta by geniuszem w swoim fachu. Ciekawe, komu teraz wstawia zby. Ale oczywicie, mona by zatrudni przy tym naszego przyjaciela Klossa - umiechn si Brunner. - Wanie o czym takim mylaem - Geibel rozsiad si wygodnie w fotelu. - Gdybymy wcignli w t kaba Abwehr... Nie przypuszczam, ebymy musieli dzieli si z nimi sukcesami. - A przyjemnie bdzie podzieli si porak - skoczy jego myl Brunner. - Oczywicie sprbuj jeszcze wycisn co z tego dentysty. - Tylko nie za mocno, prosz, nie za mocno, nie do dechy. Niepotrzebny nam nieboszczyk, ani im w Warszawie. Gruppenfuehrer powiedzia, e by moe zada przewiezienia Filipiaka do Warszawy - doda tonem wyjanienia. - Oni myl, e my tu na prowincji nie potrafimy pracowa - umiechn si porozumiewawczo. A potem nagle przysza mu ochota, eby zrobi Brun-nerowi przykro. - A jeli trzeba bdzie go odesa, pan go dostarczy gruppenfuehrerowi. Sam pan przecie powiedzia, e gruppenfuehrer powinien pana zrozumie. Pan mu najlepiej wyoy, dlaczego

113

akcja miaa taki wanie przebieg. Nikt nie zrobi tego lepiej, Brunner... Tymczasem Filipa wprowadzono do celi. Rzuci si na twarde posanie. Zanim zapad w nerwowy psen, dotkn pieszczotliwie szwu marynarki. Wyczu palcami okrg obo fiolki. Podziaao to na niego uspokajajco. Co z Jankiem? -pomyla, zanim straci wiadomo. - Skd znaj ten kryptonim? 9 Dwie godziny bka si po lesie, zanim zatrzyma go okrzyk: - Stj! Kto idzie? wiato kieszonkowej latarki smagno go po twarzy. Wymieni haso. Milczcy partyzant powiedzia: - Pjdzie pan za mn - i szli prawie p godziny, nim z mroku zaczy si wyania kontury leniczwki. W najwikszej izbie Florian prowadzi odpraw. Otrzyma wanie wiadomo, e na stacji Trokiszki andarmi urzdzili obaw. Nie wiedzia, czy nie ma to przypadkiem zwizku z ostrzeeniem o koncentracji si niemieckich. Zdecydowa, e posterunki wysun naley jeszcze dalej na lini Trokiszki - Dbrowa. Zarzdzi ogoszenie stanu alarmowego w pododdziaach i kaza przygotowa ludzi do zmiany miejsca postoju. - Mam dwu rannych - powiedzia Rudolf - z pitkowej kolejwki, co z nimi zrobi? - Przed noc musisz ich zamelinowa w Rudkach. Niewykluczone, e bdziemy musieli przeprawi si przez Wis. S jakie pytania? - zapyta dla porzdku, ale pyta nie byo i partyzanci zaczli si podnosi do wyjcia. Wtedy wanie wszed Kuba, prowadzc przed sob Klossa. - Powiedzia haso, chcia si widzie z dowdc wypry si subicie. - Sucham? - zapyta Florian. - Co mi pan ma do powiedzenia? Kloss wskaza wzrokiem obecnych i dopiero gdy partyzanci wyszli, siad na zydlu podsunitym przez Floriana. - Gdzie jest Bartek? Chc mwi z Bartkiem. - Zastpuj Bartka, moe pan mwi ze mn. - Tak? Przychodz z polecenia pana Kozioa. - W porzdku - powiedzia mczyzna. - O tej sprawie moe pan mwi tylko z Bartkiem, powinien zaraz wrci. - Co to znaczy: zaraz? - Kloss spojrza na zegarek. -Musz si z nim widzie przed pnoc. - Rozumiem. Ale musi pan poczeka. Chce pan co zje? Ale na zimno, nie palimy ognia. A moe si pan przepi? - W drzwiach dostrzeg gow Anki. - Zabierz naszego gocia na gr, mech si przepi. Poznajcie si to jest Anka. -Janek-powiedziaKloss ciskajc do dziewczyny. - Gdyby Bartek nie przyszed do p do dwunastej, prosz mnie obudzi mimo wszystko. Florian zosta sam. Chciaby, eby Bartek by ju z powrotem. Nie lubi odpowiedzialnoci, ba si, e ma zbyt mae dowiadczenie lene na wypadek jakiej akcji Niemcw. Jest wp do dziesitej. Czego ten facet chce od Bartka? Przedstawi si Janek". Niekiedy Florian odbiera od Filipa informacje z tym wanie kryptonimem. Ale to nie musi by ten, imi jest do pospolite. Trzeba teraz - pomyla - eby Anka spalia wszystkie niepotrzebne papiery, zanim std ruszymy. W potwartych drzwiach pojawi si nie znany Florianowi facet w pumpach. - Czego? - zapyta. - Panie dowdco, pozwl mi pan i. - Gdzie pan dojdzie o tej porze? Godzina policyjna to pies? Pjdzie pan rano, jeli

114

dowdca pana zwolni - odpowiedzia i jednoczenie usiowa sobie przypomnie, jak nazywa si ten skamlcy szmugler, ktrego Bartek przed wyjciem zabroni zwalnia. - Patriota jestem, panie dowdco, kady to moe zawiadczy. Ten leniczy Rudziski musia co panom na mnie nagada, e mnie nie puszczacie, ale to mj szwagier, on ma na mnie zo. A z godzin policyjn jako sobie poradz. Nie mog czeka, a mi si towar zamierdzi. - Do, panie Zajc - przypomnia sobie wreszcie to nazwisko. - Dowdca powiedzia: nie wypuszcza niko-o, wic nikogo nie wypuszcz. Po wyjciu Zajca zdrzemn si chyba na moment, bo nie zauway wejcia Anki i chopaka. - Co si stao? - zapyta pprzytomny - przyszed Bartek? - May ma przywidzenia - powiedziaa Anka. - Porozmawiaj z nim. -Jak Boga kocham, nie myl si - powiedzia May. -Uwierz mi Florian, wiesz, e nie bujam. - Nie twierdz, e bujasz - powiedziaa Anka. - Mogo ci si pomyli. - O co chodzi? Wykrztucie wreszcie. Powiedz po kolei - zdenerwowa si Florian. Wic chopak zacz opowiada o tym, jak par dni temu na ulicy Gwnej granatowy goni handlark pieczywa, jak bieg roztrcajc ludzi, popchn nawet starego, a potem olepiony pocigiem wpad na niemieckiego oficera i jak ten niemiecki oficer mu wygarn, co o nim myli. - Co z tego? - nie rozumie Florian. - On twierdzi - powiedziaa Anka - e ten niemiecki oficer i Janek, ktrego pooyam na grze, to ta sama osoba. - Przyjrzaem mu si, kiedy spa - powiedzia chopak. - Staem pi metrw od niego, kiedy obtacowy-wa tego granatowego. Tego jeszcze mi brakowao pomyla Florian. Dlaczego Bartek tak dugo nie wraca? Chcia si z nim widzie, zna haso, poda kryptonim Janek", ale z drugiej strony jest wsypa, nie wiadomo, co trafio w rce Niemcw. - Niech to szlag! - zakl. - Zawoajcie Franka i jeszcze paru chopakw. Porozmawiam z nim. - Co si stao? zapyta Kloss, przebudziwszy si natychmiast, gdy dziewczyna dotkna jego ramienia. -Jest Bartek? - Dostrzeg co w jej spojrzeniu i nagle zobaczy, e partyzanci trzymaj bro w rkach. - Bartka jeszcze nie ma - powiedzia Florian. - Chciabym z panem porozmawia. - To on, to ten Niemiec, poznaj go - powiedzia chopak. - Dokumenty - rzuci Florian. - Czekam na Bartka, to powinno wam wystarczy. - Wemiemy sami powiedzia partyzant z dziobami na twarzy. Sign do kieszeni Klossa; trafi rk na rewolwer. Wycign go, rzuci na st. May podbieg do broni. - Dla mnie! - Zostaw - powiedzia Florian. - Czy pokae pan dokumenty dobrowolnie? - Czekam na Bartka - powiedzia Kloss. -I wam take radzibym czeka. - Rozsadzaa go wcieko. Nie moe im nic powiedzie, me powinien take dopuci, eby papiery, ktre zabra na wypadek spotkania Niemcw, wpady w ich rce. Ale ju go trzymaj, ju chopak zwinny jak piskorz obmacuje mu kurtk, wyciga kolejno legitymacj oficersk, notes i zawiadczenie w okadce z folii. Kloss wie, co za chwil przeczyta Florian, ktry pochyli si wanie nad karbidwk: Wszystkie niemieckie wadze cywilne, policyjne i wojskowe maj obowizek udzieli oberleutnantowi Hansowi Klossowi wszelkiej pomocy, jakiej zada podczas wykonywania akcji specjalnej. Podpisano - Rhode, pukownik". - Co masz do powiedzenia? - Florian mimo woli przeszed na ty.

115

-To, co powiedziaem: musz si widzie z Bartkiem. - Co to jest akcja specjalna? Kloss milcza. Przecie nie moe mu powiedzie, e jest Jankiem, agentem J-23, ktry dostarcza ich radiostacji najcenniejszych informacji. Przecie oni, ten malutki oddzia partyzancki, ma za zadanie ochrania jego prac, radiostacj, przekazujc meldunki. Nie mgby tego powiedzie nawet w zwykych warunkach, tym bardziej teraz, kiedy wie, e w oddziale moe by zdrajca, agent gestapo. Jeli jest - myli trzewo - bdzie stara si mi pomc. Nie pozwoli przecie, eby partyzanci rozstrzelali niemieckiego oficera na jego oczach. Geibel by mu tego nigdy nie zapomnia. A jeli nie ma tu agenta, jeli w sytuacji zagroenia, w jakiej oddzia si znajduje, zdecyduj si na likwidacj osobnika co najmniej podejrzanego? Trzeba mie cholernego pecha, eby wanie tu trafi na kogo, kto widzia Klossa w mundurze. Ale nie, uspokoi si, nie powinni nic zrobi przed powrotem Bartka. A jeli Bartek nie wrci do rana? Jeli trzeba, bdzie zmieni miejsce postoju? Przecie nie bd go cignli ze sob? - Wszystko jasne - powiedzia dziobaty partyzant. -Trzeba wykopa d. - Odprowad go do piwnicy - powiedzia Florian. -Dobrze go pilnuj i ani si wa bez rozkazu... -Jak chcesz - skrzywi si partyzant - ale ja na twoim miejscu... - Luf popchn Klossa w stron drzwi. - Masz racj - odpowiedziaa Anka na pytajce spojrzenie Floriana - musimy poczeka na Bartka. - Co mi w tym nie gra - powiedzia Florian. - To zbyt atwe, eby mogo by prawdziwe. Przecie w Abwehrze nie siedz idioci. Gdyby posyali agenta, potrafiliby go zaopatrzy w sto najlepszych dokumentw. - Chcia si widzie z Bartkiem przed pnoc - przypomniaa sobie dziewczyna. - Czyby on... - nie skoczya zdania, ale Florian i tak zrozumia. - Nie znaleli przy nim adnego meldunku. Gajowy Rudziski wszed bez pukania, mrukliwy jak zwykle i jaki niezadowolony. Postawi przed nimi kubki z parujcym mlekiem. - Pijcie, pki ciepe powiedzia. A po chwili doda: Pan komendant Bartek bdzie wcieky, e go pan zwolni. - Kogo? - zapyta nie rozumiejc Florian. Mylami by cigle przy Hansie Klossie, ktrego ksieczk oficersk trzyma w doni. - Tego pioruskiego szwagra, Zajca, znaczy si. - Tego szmugera? Skde, mia siedzie. - Nie ma go powiedzia Rudziski. Jakecie zapali tego szwaba, to chopaki poszy na gr, eby posucha, jak pan z nim gada i on wida przez ten czas... Ale toboy zostawi. - Co jest w tych toboach? Trzeba sprawdzi. - Rbanka, zwyczajnie - odpar flegmatycznie Rudzi-ski. - Ale poka mi pan drugiego takiego szmuglera, ktry zostawia towar i pryska. -Paski szwagier? - Ano - odpowiedzia stary - nie ja wybieraem. Prawd powiedziawszy: mie nie szwagier. Przed wojn kuma si z granatowymi, ludzie gadali rne rzeczy, ale czy to wiadomo, co ludzie gadaj... Florian odsun Rudziskiego, wyskoczy do sieni. - O ucieczce tego szmuglera jeszcze pogadamy, to was nie minie. Teraz idziemy go szuka. Obstawicie dojcia do szosy, pewnie uciek w tamt stron. Ty dokd? - zawoa do Anki. - Wracaj na miejsce! Przygotuj si do nadawania, za p godziny twj czas. Ogosisz cisz, przejcie na nowe godziny i nowy szyfr. Jasne? - Wybieg, nim dziewczyna zdya

116

odpowiedzie. 10 Poczekali, a z drzwi Kobasowej wyszli ostatni pijani oficerowie niemieccy. Po chwili gruba suca poczapaa pitro wyej, gdzie, jak sprawdzili wczeniej, miaa subowy pokoik. Dopiero wtedy wyszli na schody i zadzwonili. Kobasowa bya ju w szlafroczku, na twarzy miaa resztki zmywanego makijau. W jednej chwili dostrzega bro w rkach wchodzcych. Usiowaa zamkn drzwi, ale ktry z modych mczyzn popchn je i wsun nog w szpar. Wtargnli do wntrza. Bya tak przeraona, e nawet nie krzykna. Ja... ja... zacza bekota ja me mam adnych pienidzy... Sama w domu? Tak... ale ja naprawd... Nie potrzebujemy pani pienidzy powiedzia jeden z modych mczyzn i zobaczy przeraenie na jej twarzy, ktrej ciekajcy makija nadawa wygld tragiczny i groteskowy jednoczenie. - Wic chcecie - powiedziaa szeptem - nie... ja nie zrobiam nic zego, prowadz tylko interesy... Ja pomagam ludziom... Nie moecie tego zrobi... nie moecie mnie... - Moemy - powiedzia wysoki, ktry wetkn nog w szpar drzwi. Moemy, ale me chcemy, przynajmniej na razie. Chcemy porozmawia o interesach i o pomocy ludziom. Nie zaprosi nas pani do pokoju? - Ale prosz, prosz bardzo - powiedziaa, z trudem odzyskujc rwnowag. Zrozumiaa, e nie przyszli jej zabi, przynajmniej od razu. - Przepraszam za baagan. Rzeczywicie salonik wyglda tak, jakby przeszed tdy niedawno tajfun. - Sami panowie widzicie, jak oni si zachowuj, jak winie - powiedziaa pani Kobas i zacza paka. zy obiy sobie krte korytarzyki w warstwie pudru. Niszy z mczyzn podszed do kredensu, wzi nie dopit butelk koniaku, poszuka wzrokiem kieliszkw. Nie znalazszy czystych, podnis butelk do ust, pocign tgo, odda wysokiemu. - Kim panowie s? - zapytaa przez zy. - Widzi pani nasze wizytwki - wysoki wskaza rewolwery. - Nic wicej nie musi pani wiedzie. Mamy do pani interes. Nasz przyjaciel, Jan Borecki, poszed kiedy do dentysty. Trzeba trafu, e dentysta zosta aresztowany. Razem z nim wzito pacjentw, midzy innymi naszego przyjaciela. On musi wyj. - Rozumiem powiedziaa pani Kobas. Ale nie wiem, czy bd moga. Schowajcie to, prosz - uspokoia si ju. Przyszli porozmawia o interesach. W gruncie rzeczy sympatyczni chopcy, ale napdzili jej strachu. - Koszty s wysokie: pidziesit do stu tysicy. Ale tylko cz w mynarkach", reszta w dolarach albo funtach. Inaczej nie chc w ogle gada. Moe by zoto, na przykad stara biuteria, ale w niektrych sprawach i to nie pomaga. - Zapaci im pani, ile zechc. Dla pani uspokojenia mog doda, e nasz przyjaciel nie ma nic wsplnego ze spraw tego dentysty. Na tej kartce ma pani wszystkie dane. Miejsce urodzenia, miejsce pracy i tak dalej. -Macie fors? -przyja podany jej szarmancko ogie, zacigna si papierosem. - Pani ma - odpowiedzia ten niszy. - Zapaci im pani ze swoich. - Chcecie, ebym wykadaa swoje oszczdnoci? -rozemiaa si gono. -Nie ma gupich, panowie. To nie w dzisiejszych czasach. Nie bd szukaa potem wiatru w polu. - Pani nas nie zrozumiaa - wysoki ukoni si jej uprzejmie. - Pani zapaci ze swoich i nikt nie odda pani pienidzy. - Chcecie mnie zrujnowa, biedn, samotn kobiet? Wycie mi to dali? Wasn prac to wszystko - zatoczya rk uk, wskazujc na meble i obrazy.

117

- Nie przesadzajmy - powiedzia ten niszy. - Nie tylko prac i nie tylko wasn. Od majtku zdobytego sposobami nie zawsze godnymi Polki... - Czego ode mnie chcecie? - przerwaa. - ...zapaci pani podatek - skoczy. - Damy pokwitowanie, przyda si po wojnie. - Postaram si, ale nie wiem, czy bd moga. -Takie rozmowy jak dzisiaj -umiechn si ten niszy - zaczynamy zwykle od zgolenia gowy delikwentce. Ze wzgldu na dobro sprawy, wyjtkowo odstpujemy od zwyczaju. Nie mwic ju o takich drobiazgach, e w razie potrzeby potrafimy take spali na przykad czyj sklep. Z pewnoci zna pani takie wypadki. Niekiedy - wycign z kieszeni bro, podrzuci do gry i zapa w locie - zmuszeni jestemy ucieka si do ostatecznoci. - Postaram si - powiedziaa pani Kobas - zrobi naprawd wszystko, co w mojej mocy. -Wiedziaem, e dojdziemy do porozumienia. -Wysoki wsta. - Jest pani rozsdn kobiet. Nie musimy pani mwi, e sprawa jest pilna. - Skierowa si ku drzwiom. - Aha, jeszcze jedno - odwrci si. - Gdyby przysza pani do gowy myl, e mona by o naszej dzisiejszej rozmowie zawiadomi sturmbannfuehrera Geibla albo innego z pani przyjaci, to radz czym prdzej pozby si tej myli. Szkoda by byo nie doczeka koca wojny, prawda? - Za kogo mnie pan ma! - zawoaa z oburzeniem. -Przecie jestem Polk! W jaki sposb bd moga panw zawiadomi? - Zgosimy si sami - przesa jej ukon od drzwi. -Prosz nas nie odprowadza, znamy drog. Pani Kobas zostaa w przedpokoju sama. Dotkna doni czoa, szczelniej otulia si szlafrokiem. Miaa dreszcze. Zamkna kolejno wszystkie trzy zamki, a na kocu zacigna jeszcze acuch. 11 Siedzia w rogu mrocznej piwnicy na jakiej skrzynce, ktr Franek - takie byo pseudo dziobatego partyzanta - podsun mu kopniciem. Machinalnie podrzuca na doni duy kartofel, ktry podnis ze sterty lecej za ustawion z desek zagrod. Nie sucha, a raczej udawa, e nie syszy monologu partyzanta, ktry od godziny jeszcze ani na chwil nie zamilk. Dyskretnie spojrza na zegarek, tylko kwadrans dzieli go od pnocy. - Mylisz, szwabi, e ci to ujdzie na sucho? - monologowa partyzant. - Nie licz na to. Pjdziesz do diaba jeszcze dzisiaj. Z tego rozpylacza ci wykocz. A wiesz, skd ten rozpylacz? Jeden taki dra, andarm z Hucisk, po pijanemu do dzieciakw jak do wrbli... Ju gryzie piach. Pomogem mu w tym, dlatego dostaem t rur. Kloss zdecydowa. Wsta, partyzant zamilk, wyprostowa si, czujnie ledzi ruchy Klossa, wodzc za nim automatem. - Zawoaj dowdc, chc mu co powiedzie. - Moge z nim rozmawia wtedy, kiedy on chcia, teraz sied, jak ci dobrze. Zreszt jego nie ma. Niedobrze - pomyla Kloss. -Jeli dowdca rzeczywicie gdzie odszed, nie bdzie mg zrobi tego, co postanowi, nie bdzie mg mu powiedzie: Jestem J-23". A Bartek jeszcze nie wrci, to pewne. Nie siedziaby wtedy w piwnicy, skazany na towarzystwo tego gaduy i jego rozpylacza. Zrezygnowany siad na swojej skrzynce, sign do kieszeni, wycign papierosy i zapaki. Partyzant z luboci wcign w puca dym. - Popal sobie - mruczy - pewno to twj ostatni. Powinienem ci waciwie zabra te papierosy. Gdybym ja tak siedzia na twoim miejscu, a ty na moim, draniu... Kloss ponownie sign do kieszeni, wycign papierosy, rzuci partyzantowi. Partyzant chwyci je w locie. Woy papierosa w usta i zacz poklepywa si po kieszeniach w

118

poszukiwaniu zapaek. Automat trzyma midzy zacinitymi kolanami. Kloss znowu musia sign do kieszeni. Wycign zapaki i raptownie zerwa si z miejsca. Nim Franek zdy uczyni ruch, przygnieciony zosta ciarem ciaa Klossa. Tylko jednego kopnicia potrzeba, eby wytrci partyzantowi bro, paraliujcym chwytem cisn go za gardo. Franek otworzy usta jak do krzyku, Kloss, jakby tylko na to czeka, wepchn mu do ust duy kartofel. Wasnym szalikiem zwiza partyzantowi rce, rozejrza si, jakby szuka sposobu na unieruchomienie mu ng. Znalaz! Wycign desk z zagrody otaczajcej kup kartofli. Posypay si na brzuch i nogi partyzanta zwizanego i unieruchomionego. Kloss podns bro, otrzepa j, popatrzy w rozwcieczone oczy partyzanta. Walka go prawie nie zmczya, cho Franek nie nalea do uomkw. Sze miesicy wiczy judo pod okiem japoskiego instruktora. Nareszcie mu si na co przydao. Chocia jego skonooki instruktor nigdy nie uczy, e kartofel moe by kneblem. Zaskoczya go cisza w sieni. Delikatnie uchyli drzwi izby, w ktrej powinna by radiostacja. Ju kiedy pierwszy raz rozmawia z Florianem, zauway wychodzcy z szafy zielony przewd. W szparze uchylonych drzwi dostrzeg, e dziewczyna, zatopiona w mylach, siedzi na ku. Na pierwszym planie by st, na ktrym leay jego dokumenty i rewolwer. Czy zdy podbiec? Kopn drzwi i skierowa luf peemu w jej stron. Skoczya, jak przewidywa, w kierunku stou. Ale on by szybszy. Schowa bro i papiery, luf peemu wskaza jej, eby podesza do szafy. - Strzelaj - powiedziaa Anka. - Dlaczego nie strzelasz, ty... - zatrzymaa si, jakby szukaa mocnego okrelenia. - Szkoda czasu - powiedzia Kloss. - Za trzy minuty musi pani nadawa. Prosz wzi owek, zanotowa co mwi, i zaszyfrowa. Zaczynam: Od J-23..." - Od J-23... - powtrzya dziewczyna i rozemiaa si. - A mymy myleli... - Nie ma czasu; prosz pisa: Obiekt wspomniany w poprzednim meldunku musi zosta zbombardowany najpniej noc ze rody na czwartek. Bezwzgldnie konieczne. Serwis fotograficzny, dotyczcy sprawy ,M' w drodze." Musz, do diaba, komu wierzy - myla, gdy dziewczyna szyfrowaa. - Zreszt ona chyba nie wchodzi w rachub, jest w tej radiostacji od kilku miesicy. - Skoczya pani? - zapyta gono. Kiwna gow. Podesza do szafy, naoya suchawki na uszy. Jej palce zaczy uderza rytmicznie w przycisk klucza. W porzdku powiedziaa. Ciotka Zuzanna potwierdzia odbir. Prosz zameldowa Bartkowi, e jutro czekam na niego w punkcie trzy. Bdzie wiedzia - odwrci si w stron drzwi, skd dobieg go jaki szmer, ale natychmiast opuci wymierzon w tamt stron bro. W drzwiach sta Bartek. Jasne, e bd - powiedzia. - Martwiem si o ciebie. Baem si, e jeli Filip... Wic Filip jednak wpad. - Kloss usiad na ku i zapali papierosa. Filip - pomyla. - Trzeba ratowa Filipa. Zapomnia o wszystkim, co go tu spotkao, zapomnia ju o meldunku, ktry go tu przyprowadzi. Zosta nadany, a wic sprawa jest skoczona. Teraz jest nowa sprawa: Filip. Bartek rozmawia chwil szeptem z Ank, potem przysiad obok Klossa. Zmyjemy si jeszcze dzisiaj powiedzia. Ludzi, ktrzy ci widzieli, przerzuc gdzie dalej. Dowiedz si czego o Filipie. Okrg zdecydowa, e jeli zdarzy si okazja odbicia, powinnimy pj na to ryzyko. Odprowadzi go a do szosy. - Nie wiem, co si da zrobi - powiedzia mu Kloss na poegnanie ale na wszelki wypadek potrzebuj w miecie trzech, czterech ostrych chopakw. Jeli to moliwe, z niemieckim. Gdyby przewozili Filipa, co jest prawdopodobne, jeli wiedz, z kim maj do czynienia, dam zna. I pamitaj o cznoci ze mn. Drugi raz nie chciabym ci szuka w lesie.

119

Rozstali si przy przesiece. Kiedy Kloss dotar wreszcie do stacji kolejki w Trokiszkach, zaczynao wanie wita. Nadjeda pierwszy pocig. Nie budzi Kurta, ktry spa w kuchni; nawet przez zamknite drzwi sycha byo jego pochrapywanie. Na stoliku przy ku zasta przygotowane jedzenie i kartk, e dzwoni sturmfuehrer Brunner, ktry prosi, aby pan oberleutnant si z nim skontaktowa. Ale dopiero wieczorem Kloss znalaz czas, eby zadzwoni do gestapo. Przedtem musia zda Rhodemu dokadne sprawozdanie z nieudanej - jak si wyrazi - wyprawy do lasu. Wedug jego oceny o adnym duym zgrupowaniu partyzanckim w tym rejonie nie moe by mowy. Nie trafi take na lad adnej radiostacji. Rhode, widzc, e ledwo si trzyma na nogach, wysa go do ka. - Kiedy si pan obudzi, prosz zadzwoni do Geibla -powiedzia. - Ma do pana jak spraw, ale najpierw prosz si przespa. Niech ci panowie nie przyzwyczajaj si, e oficerowie Abwehry s na kade ich zawoanie. Zda mi pan potem sprawozdanie z tej rozmowy. Wic Kloss przespa si najpierw, potem nie spieszc si, wzi kpiel i zjad obiad. Geibel by nastawiony wojowniczo. - Chciaem panu powiedzie, Kloss, e agenci sowieccy pracuj diabli wiedz od jakiego czasu pod nosem Abwehry. - Take pod nosem gestapo. Ma pan co ciekawego? - Sam pan oceni. Stary dziaacz komunistyczny, prawdopodobnie ma powizania z t bandyck radiostacj w lesie. - Przyzna si? - Nie zna ich pan? Oni przecz, wszystkiemu przecz, nawet oczywistym faktom. - Mam nadziej powiedzia Kloss e zdj pan ca siatk, nie jednego agenta? - Niestety, nikt wicej tam nie wpad. Ich system ostrzegawczy musi dziaa sprawnie. - Moe zbyt wczenie pan go zdj? - Miaem czeka, a prynie? Wydusimy z niego wszystko. A jeli nam si nie uda, to wydusz z niego w Warszawie. Odsyamy go wkrtce. Pomylaem, e moe pan bdzie chcia z nim porozmawia. -Jak pan trafi na lad? - zapyta Kloss. - Przypadkiem? - Nie ma przypadkw. Mam lepsz agentur ni Abwehra. Mj najlepszy agent, Wolf, od paru miesicy szuka ladw. Ten facet, ukrywajcy si oczywicie pod faszywym nazwiskiem, by dentyst. Podobno leczyli si u niego take niemieccy oficerowie. Jestemy z Brun-nerem zdania, e mona z tego wycign interesujce wnioski. - Ten paski Wolf, czy jak mu tam, wie tylko o dentycie, czy co o tych niemieckich oficerach? - Wie sporo - wycedzi Geibel. - A pan powinien zainteresowa si tymi oficerami. Brunner wszed bez pukania, wpychajc kogo przed sob. Dopiero po kitlu lekarskim, brunatnym od plam, Kloss pozna, e to Filip. - Gdzie si podziewa, Hans? - zawoa wesoo Brunner. - Zwiedzaem okoliczne lasy- powiedzia. Dostrzeg w spojrzeniu Filipa jaki blask. Powiedzia co? - zapyta. - To fanatyk - odpar Geibel. - Niepotrzebnie si pan broni, Filipiak - zwrci si do dentysty. - My wiemy ju wszystko. Ten Janek, ktrego pan tak ukrywa, wysypa ci. Nie wierzysz? Mam ci pokaza Janka? Ale bdzie wtedy za pno, stracisz ostatni szans. Chcesz, ebym go przyprowadzi? Zmaltretowany czowiek zacz nagle jako dziwnie drga. Dopiero po chwili Kloss zorientowa si, e Filip si mieje. - Przyprowad go, przyprowad - wybekota. Wybili mu pewnie zby.

120

Ten nieoczekiwany atak miechu sprawi, e Geibel wrs w podog na rodku swego gabinetu, jakby nie wiedzia, co zrobi. Wyrczy go Brunner. Otworzy szeroko drzwi i wypchn Filipa. - Odprowadzi! - wrzasn. 12 To wszystko stao si tak nagle, e Kloss zanie-pokoi si, czy zdy na umwione spotkanie, ktre Brunner wyznaczy mu u pani Irminy Kobas. Tym razem pijastwo miao by kameralne; tylko oni dwaj i gospodyni. Brunner zaplanowa, e bd pili a do pitej, bo dopiero kiedy zacznie wita, bdzie mg wyruszy do Warszawy. W ten sposb Kloss dowiedzia si, e ostatnia, jaka istnieje, szansa uwolnienia Filipa moe zosta podjta jutro o wicie. Niemal wybieg z gmachu gestapo, zapa jak riksz i kaza si wie w stron mieszkania pani Kobas. Poczeka, a riksza odjedzie, min dom, w ktrym mieszkaa pani Kobas, i wszed do sklepu z napisem Magle". Na szczcie by Bartek. Okazao si te, e przyprowadzi ze sob z lasu czterech chopcw, ktrzy mieli przyj tu za dwie godziny. Plan, jaki przedstawi Kloss Bartkowi, by na pozr dziecinnie prosty. Postara si jak najbardziej upi Brun-nera, odprowadzi go do domu, a tam musz ju czeka na niego, najlepiej w niemieckich mundurach. Zabra Brunnerowi aktwk, z ktr si nie rozstaje, oczywicie ozdobion zotym monogramem. Tam Brunner ma wszystkie papiery, a wic zapewne bdzie mia i rozkaz wyjazdu oraz pismo do naczelnika wizienia, polecajce wydanie Filipa. Obezwadni Brunnera i czeka na szofera, ktry zwykle przychodzi do mieszkania. Szofera take dobrze zwiza i prbowa szczcia w wizieniu. Wic plan jest prosty, ale tylko pozornie, bo istnieje niebezpieczestwo, e w dyurce wiziennej moe dyurowa kto, kto osobicie zna Brunnera. To pierwsze. Drugie - znacznie powaniejsze - polega na konwoju. Aresztowanych wozi si samochodem osobowym na tylnym siedzeniu, midzy dwoma gestapowcami. Ale w lad za samochodem osobowym poda pciarowy Opel z szesnastoma SS-manami. Trzeba wic, niezalenie od grupy wyznaczonej do porwania Filipa, wyznaczy drug, ktra zaatakuje konwj i umoliwi samochodowi osobowemu bezpieczn ucieczk. O drobnych niebezpieczestwach, takich na przykad, jak to, e Brunner mieszka w domu zasiedlonym wycznie przez Niemcw i wystarczy jeden krzyk jego lub szofera, aby ca robot popsu, Kloss nawet nie wspomina. Bartek nie jest nowicjuszem w tej robocie i wie, na co si porywa. Obaj wiedzieli, e takiej szansy nie wolno im zaprzepaci. Ustalaj na koniec, e bd czeka wanie tu, w tym sklepie, mieszczcym si mniej wicej w poowie drogi midzy mieszkaniem pani Kobas a mieszkaniem Brunnera. W razie jakich nieprzewidzianych komplikacji, Kloss zdy ich zawiadomi. Zostawi Bartka, ktry musi teraz w cigu kilku godzin zorganizowa dwie niezalene akcje, tylnym wyjciem opuci Magle". By pewien, e Brunner ju siedzi u pani Kobas, a tymczasem przyszed pierwszy. Nie ukrywaa radoci na jego widok. Posadzia go na najmik-szym ze swych foteli, przyniosa kaw i koniak. Od pitnastu minut me przestaa szczebiota. - Dobrze si stao, e przyszed pan wczeniej - usysza nowy ton w jej gosie. - Mam pewn spraw do pana, ktr wolaabym zaatwi na osobnoci. - Jeli bd mg. - Wiedziaam, e pan porucznik nie odmwi. Chciaam pana prosi o pomoc. Sprawa oczywicie jest delikatna, mog pana zapewni, e zostanie midzy nami. Sysza pan pochylia si ku niemu - o aresztowaniu dentysty Sokolnickiego? Prowokacja? - przemkno mu przez myl. - Strasznie gruba. Dlaczego wanie jemu zadaje to pytanie?

121

Czyby ona bya tym Wolfem Geibla? Chyba nie. Zbyt manifestacyjna jest ich zayo. Czego wic od niego chce, do czego zmierza pani Kobas? - Syszaem-odpar. - C z tego? - W poczekalni dentysty aresztowano mego krewnego, dalekiego krewnego, ma mojej kuzynki. Nazywa si Jan Borecki. To skromny, niewinny czowiek, nie miesza si w adn polityk. Pracowa jako urzdnik, ma troje dzieci. Nie ma nic wsplnego ze sprawami tego dentysty, po prostu rozbolay go zby. - Zy adres - umiechn si rozbrajajco. - Pani wie z pewnoci, e tymi sprawami zajmuje si gestapo. Powinna pani zwrci si z tym do Geibla albo Brunnera. Czy uwaa mnie za idiot? zastanowi si. Sprytna jest. Nagle udaje, e dentysta Sokolnicki j nie interesuje, e chodzi jej o jakiego Boreckiego. Tej damulce trzeba si bdzie w przyszoci dobrze przyjrze. - Geibel, Brunner - syszy jej gos - to przecie pascy przyjaciele. Pana wysuchaj atwiej. Gdyby szepn pan swko... - Ich obu zna pani duej ni mnie. - Moja kuzynka dla uratowania ma powiciaby cay majtek. - Rozumiem - powiedzia surowo - prba przekupstwa. Nie spodziewaem si tego po pani. Nie pozostaje mi nic innego, jak wyj i poinformowa Geibla o naszej rozmowie. -Wsta, jakby naprawd chcia wyj. - Panie poruczniku - Kobasowa bya szczerze przeraona. - Kt tu mwi o przekupstwie? Nie mylaam oczywicie o panu, ale ci z gestapo... - Coraz lepiej - stwierdzi zimno Kloss. - Sugeruje pani, e niemiecki aparat policyjny jest skorumpowany. - Coraz bardziej bawia go ta rozmowa. - Bro Boe, panie poruczniku, nic takiego nie miaam na myli! Jestem zdenerwowana, sama nie wiem, co mwi. Chciaabym pomc mojej kuzynce, a nie wiem jak. Prosz, niech pan usidzie, przecie umwi si pan z Brunnerem. - Dzwonek do drzwi przyja jak wybawienie. - Nareszcie Brunner - powiedziaa i bagalnym gestem pooya palec na ustach. Ale czowiekiem, ktrego pani Kobas wprowadzia do saloniku, nie by Brunner. Wanie Kloss zastanawia si, gdzie ju widzia tego czowieka, kiedy pani Kobas przedstawia go: - Panowie si nie znaj, mj znajomy, take handlowiec, pan Zajc. A to porucznik Kloss. Poniewa pan Zajc ma jaki pilny interes do sturmfuehrera Brunnera, zaproponowaam, eby poczeka. - Mio mi - powiedzia - lubi rozsdnych Polakw. -A rwnoczenie gorczkowo usiowa sobie przypomnie, gdzie widzia tego czowieka. To nazwisko take nie jest mu obce. - Ciesz si, e uwaa mnie pan za rozsdnego - odpowiedzia swobodnie Zajc. - Czowiek, ktry ma interesy z Brunnerem, nie moe by nierozsdny. Odnosz wraenie, e gdzie ju... - To zabawne - powiedzia Zajc - mnie take twarz pana porucznika wydaa si skd znajoma. No c, niewielkie miasto. Zajc powoli sczy koniak. Pani Kobas posza robi kaw. Suca miaa dzisiaj wychodne. - Ju wiem, mamy wsplnych znajomych - powiedzia Zajc. - Prosz sobie wyobrazi kontynuowa tonem swobodnej pogawdki - leczylimy zby u jednego dentysty. - Naprawd? - Rka Klossa nie drgna. Podnis kieliszek i w tym momencie przypomnia sobie; szmugler w leniczwce. To musi by on. -Nie przypominam sobie pana. - Pan porucznik nie zwraca uwagi na pacjentw siedzcych w poczekalni. A moe si pomyliem? wycofa si, jakby nagle poaowa swoich sw. - Pan wybaczy, poruczniku, ale przypomniao mi si, e mam jeszcze co do zaatwienia. - Przecie mia pan poczeka na Brunnera - powiedziaa Kobasowa. - A pan porucznik

122

jest takim miym czowiekiem i zapewniam pana, e osobicie nie ma nic przeciwko Polakom. - Tak, domylam si. - I to zdanie brzmi dla Klossa jak groba. - A jednak musz wyj. Na szczcie zadzwoni Brunner. Kloss przesun kabur, aby wygodniej byo mu sign. Wic nastpi to teraz - pomyla. - Musz z panem porozmawia - powiedzia Zajc, gdy tylko Brunner wtoczy si do saloniku. Sturmfueh-rer odpdzi go gestem. By ju lekko wstawiony. - Daje spokj, Wolf, te sobie znalaze por na rozmwki. Twoja sensacja moe poczeka do jutra. - Bardzo pana prosz - powtrzy z uporem Zajc. - Najpierw si z nami napijesz, zasuye na to. Jak mylisz, Hans? - Oczywicie, zawsze pan zdy, panie Zajc - powiedzia. I niemal przemoc usadzi Zajca w fotelu. -Musicie mi pomc si upi, chopcy. Czeka mnie jutro rozmowa, jakiej wrogowi bym nie yczy... - Brunner przysun sobie butelk. Pili w milczeniu, tylko Brunner by wesolutki. Zajc siedzia czujny, napity, skupiony. Raz po raz przypomina Brunnerowi, e ma mu co do powiedzenia. - Panie Zajc! - zawoa gono Kloss. - Pan tylko udaje, pan nie pije razem z nami! - Racja, Kloss - zawtrowa mu Brunner. - Pij, Zajc, pij, Wolf, Siegheill. Za. twoj sensacj. Irminko, muzyka! Kloss, przyjacielu, mam do ciebie prob, zadzwo do Ruggego, eby podjecha tutaj, nie pod mj dom. Albo nie, sam zadzwoni - chwiejc si na nogach podszed do telefonu - Rugge, ty bawanie! - wrzasn w suchawk. - Tutaj przylij samochd, przecie ci mwi, e tutaj; wiesz, gdzie mieszka pani Irmina Kobas. Wle na gr, to dostaniesz sznapsa. -Ju musz pj - zerwa si Zajc. - Nigdzie nie pjdziesz - powiedzia Kloss. - Pij! -A kiedy tamten potrzsn przeczco gow, si wla mu wdk w gardo. Potem nastpny kieliszek, i jeszcze jeden. Pilnowa, eby tamten, otrzsajc si z obrzydzenia, wypi. - Panie Brunner! - krzykn Zajc. -Ja ju naprawd nie mog! - Pij! - krzykn Kloss podsuwajc mu szklank. - Pij! - zarechota Brunner. Kloss pochyli si i jednym szarpniciem wyrwa przewd telefonu z gniazdka. Zajc zbliy si do Brunnera. - Musz do Geibla, niech mnie pan wyprowadzi. Ten Kloss... urwa nagle, bo Kloss stan naprzeciw mego z butelk. - Co: ten Kloss? - zapyta. Przytkn szyjk butelki do ust Zajca. Zajc zakrztusi si, odtrci butelk rozpaczliwym gestem. - On jest... - krzykn, ale nie zdoa skoczy. Pi Klossa wyldowaa na jego podbrdku. Jeszcze dwa szybkie ciosy i Zajc upad. - Ta winia - powiedzia tonem wyjanienia - pochlapaa mi mundur. Nie szanuje niemieckiego munduru. Ale Brunner nie sucha. Zataczajc si, szed w stron azienki. - Co mu pan zrobi? - zapytaa Kobasowa. - Co panu si stao, panie poruczniku, pan by zawsze taki spokojny? Znw musz zaryzykowa - pomyla z rozpacz i powiedzia po polsku: - Trzy domy std jest magiel. Prosz zastuka w szyb trzykrotnie. Pjdzie pani tam natychmiast i odda t kartk. Kobasowa zaniemwia z wraenia.

123

Wydar kartk z notesu i napisa: Wszystko przenie do mieszkania tej pani. Ona was przyprowadzi. Obezwadnicie obu oficerw niemieckich i poczekacie na szofera. Cywila trzeba zlikwidowa - to agent gestapo o kryptonimie Wolf ". Podpisa kartk inicjaem J" i wrczy j pani Kobas. -Jeli pinie pani komukolwiek... - zacz i urwa, bo dostrzeg, e Kobasowa wszystko zrozumiaa. Niemal wypchn j za drzwi. Potem wla sobie szklank koniaku, prawie pen. Czeka. Na szczcie niedugo. 13 Epilog tej historii rozegra si w dobre par mie- sicy pniej w innym miecie. Kloss mia spotka si z jakim czowiekiem o nazwisku Stefaski i kiedy wszed do umwionego mieszkania, na jego widok wsta od stou Filip. Dugo w milczeniu ciskali sobie rce. Kloss opowiedzia mu wydarzenia tego wieczora, od ktrych zawis los ich wszystkich. Mieli szczcie. Wszystko si udao. Brunner musia oczywicie wysucha nazajutrz paru gorzkich sw od swego szefa, ale ten w kocu da si udobrucha i wysa, gdzie trzeba, raport, e dentysta Filipiak zosta zastrzelony w czasie prby ucieczki. Kloss opowiedzia zreszt wwczas, jak to dzielnie zachowywa si sturmfuehrer Brunner, ktry z goymi piciami rzuci si na uzbrojonych po zby bandytw. Tylko popiech i strach przed zaalarmowaniem Niemcw uratoway im ycie - potwierdzi Brunner podczas przesuchania. Najbardziej zarobi na tym Geibel. Wszystkie co cenniejsze rzeczy z mieszkania pani Kobas, ktr uzna za wsplniczk bandytw, powdroway najpierw do depozytu gestapo, a potem pod prywatny adres ony Geibla w Magdeburgu. - Niestety - skoczy sw opowie Kloss - nie wiem, co si z ni stao. Duo jej zawdziczamy. Gdyby wwczas Kobasowa nie zaniosa tej kartki... lepiej nie myle. - Zabra j wtedy Bartek do lasu. Ale bya tam krtko. Dalimy jej nowe papiery i przerzucilimy do Warszawy. Za nasze pienidze uruchomia stragan na Kercelaku. Oficjalnie handluje uywan odzie, a nieoficjalnie skupuje dla nas bro od Wochw i Niemcw. Znw si dorobia majtku. Ta baba to geniusz do interesw. NOC W SZPITALU 1 Najgorsze s te godziny, kiedy ju nic nie mona zrobi, pozostaje tylko czekanie, ukradkowe spojrzenia na wskazwki zegarka, posuwajce si zbyt wolno. Koniec akcji nastpi wedug planu najpniej o godzinie szesnastej. To znaczy o osiemnastej Ewa powinna by z powrotem w miecie. No, powiedzmy, godzina rezerwy. O dziewitnastej mona pj na Benedyktysk. Swoj drog fatalnie dobrany punkt kontaktowy. Ponura kamieniczka, w ktrej nie ma adnego warsztatu, nie mieszka aden Niemiec. Dobrze chocia, e wejcie od podwrza. A jeli go kto zobaczy na klatce schodowej? Co moe robi oficer niemiecki w kamieniczce przy Benedyktyskiej? Ubra si po cywilnemu? Jeszcze niebezpieczniej. Naley natychmiast po akcji zmieni punkt kontaktowy. Ewa jest jednak nieostrona. To jego wina dziewczyna ma przecie niewielkie dowiadczenie. Kloss spojrza na zegarek. Dochodzia druga. Jeszcze pi godzin. Major von Rhode popatrzy na Klossa z zainteresowaniem.

124

- Pan nie sucha, poruczniku - powiedzia. - Ale sucham, panie majorze. Pan mwi o von Krucku. - Tak, mwiem. - Tym razem Rhode spojrza na zegarek. - Zapewne wyjecha ju z Kielc. Zobacz si z nim dzi wieczorem. A pana prosiem jeszcze o sprawdzenie teczek personalnych obsugi poligonu. - Tak jest - powiedzia Kloss. Z ulg opuszcza gabinet. Wrci do siebie, wycign z szuflady teczki personalne, ale myla cigle o tamtym. Czy przewidzieli wszystko? Akcja bya przygotowana do pospiesznie. Wczoraj rano Kloss dowiedzia si, e Kruck opuci Kielce dzi okoo drugiej po poudniu. Mieli wic zaledwie dwadziecia cztery godziny na wszystko. Naleao zdj Krucka po drodze, zanim zjawi si na poligonie, bo to bya jedyna szansa, pniej ju bdzie zbyt trudno. Tylko von Kruck zna wszystkie szczegy tajemniczej broni X-8", tylko von Kruck wiedzia, kiedy rozpoczn si prby. Oczywicie wiedzia take von Rhode, ale wycisn cokolwiek z Rhodego byo rwnie trudno, jak porwa Krucka z poligonu, strzeonego dniem i noc przez dwa bataliony SS. Musieli wic podj jedyn decyzj, ktra narzucaa si niejako sama. Droga z Kielc do Borzentowa na osiemnastym kilometrze biega wzdu lasu i zbliaa si do ich leniczwki. Tu naleao zatrzyma samochd, zdj Krucka i doprowadzi do leniczwki ywego. Wykonanie: grupa z oddziau Lisa - dziesiciu ludzi plus Ewa. Dlaczego kaza Ewie bra udzia w tej akcji? Po co to zrobi? Musia mie kogo, kto zamelduje natychmiast o wykonaniu zadania. Dzi rano, zanim zjawi si w sztabie, wstpi na Benedyktysk. Lis ju czeka. Mody chopak, jeden z tych, co tkwi w lesie niemal od pocztku. Mia du, jasn czupryn i owaln twarz dziecka. - Zrobi si - powiedzia. - Nie takie rzeczy si robio. Kloss znowu spojrza na zegarek. Dochodzia trzecia. Pomyla, e teraz zaczyna si wanie akcja. Pomyla znowu, e najpniej o sidmej Ewa powinna wrci na Benedyktysk. Jeszcze cztery godziny. Pjdzie do kasyna, zje obiad, pogada z leutnantem Wolffem o niemieckich sukcesach nad Donem. Dochodz do Stalingradu -pomyla. -Jak dugo to bdzie trwao? Jak dugo moe to jeszcze trwa? 2 Bya godzina pitnasta zero pi. Nad lasem wisiay niskie, biae chmury, ale popoudnie byo jeszcze pikne, wrzeniowe, szosa wia si midzy wzgrzami i tymi w socu pasmami pl. Chopcy leeli kilkanacie metrw od szosy na wzniesieniu pokrytym gstymi krzakami. Tylko Lis i Borsuk, starszy mczyzna, ktrego przezywano te Dziadkiem", w niemieckich hemach i w mundurach andarmerii, wyszli ju na drog. Ewa przyoya lornetk do oczu. Od strony Kielc zblia si may, czarny punkt. By jeszcze daleko. Ewa podniosa si i pomachaa rk. To powinien by on. A jeli bd dwa samochody? A jeli Kruck otrzyma wiksz, ni przypuszczali, obstaw z SS? Obserwowaa uwanie ssiednie wzgrze. Nareszcie! Ga polnej gruszy poruszya si w kierunku przeciwnym, ni wia wiatr. To posterunek wysunity w stron Kielc dawa sygna rozpoczcia akcji. Oznacza ten sygna, e wszystko jest w porzdku, e przejechao auto z von Kruckiem i e samochd jest tylko jeden. Borsuk i Lis poprawili pasy i wyszli na drog. Chopiec lecy obok Ewy szczkn zamkiem erkaemu. Przyoy kolb do ramienia. Jeszcze minuta- dwie... Wojskowy wz gwatownie zahamowa. Trzej SS-mani z obstawy, siedzcy z tyu, trzymali w rkach gotowe do strzau peemy. - Was ist den loss? - Co si stao? - zawoa jeden z SS-manw do andarmw stojcych teraz przy masce samochodu. - Ktry z panw nazywa si von Kruck? - zapyta po niemiecku Lis. Zdanie to powtarza przez cay ranek, nawet akcent by niezy. Wysoki mczyzna w cywilnym paszczu,

125

zajmujcy miejsce obok szofera, wsta. Na to wanie czekali. Zagra erkaem. Rzekomi andarmi padli na ziemi. Lis wypali z pistoletu, ale byo to ju waciwie zbyteczne. SSmam me zdyli wyskoczy, zostali w samochodzie. Tylko jeden z nich zwali si na szos i przez chwil usiowa pezn w kierunku rowu, potem zamar z rk wysunit przed siebie, jakby szukajc oparcia. Borsuk strzeli do szofera, ktry z nielich przytomnoci umysu usiowa wczy bieg, a Kruck, martwo blady, sta nadal w szoferce, nie prbujc nawet sign po pistolet. Chopcy zbiegali ju ze wzgrza, otoczyli samochd. - Szybko, wiejemy - powiedziaa Ewa. Szofer jkn i otworzy oczy. - Dostrzeli go - rozkaza Lis, ale w tej chwili z daleka zobaczyli zbliajcy si samochd z kierunku Borzentowa. - Do lasu! - krzykn Lis. Dwaj chopcy wzili Krucka pod ramiona i wyprowadzili go z wozu. Ewa sza obok nich, niosc cik teczk niemieckiego jeca. - Czego ode mnie chcecie? Czego ode mnie chcecie? - powtarza Kruck, nie spuszczajc wzroku z Ewy. -Jestem tylko uczonym, niemieckim uczonym. Nikt mu nie odpowiedzia. Biegli przez las, a waciwie wty lasek wskie sosnowe pasemko, a potem zaczynay si ki, dwa kilometry k i pl, dzielcych ich od prawdziwego lasu. Biegli pochyleni, poganiajc Krucka, odsonici i z niepokojem obserwujcy teren, jak na zo paski tu i pozbawiony wszelkich wybrzusze. Od szosy dochodzi ju niemiecki krzyk, potem zaterkota erkaem, serie niegrone jeszcze, strzelane na olep, dla postrachu. Nad lasem zawisa czerwona rakieta i opadaa powoli na ziemi. Po kilkunastu sekundach przysza odpowied: biaa rakieta z lewej strony, strzelona niej, niemal nad ich gowami. Dopiero wtedy zobaczyli tyralier. Niemcy szli polem od Borzentowa, odcinajc ich od lasu. Widzieli ju. Zagray peemy, rozszczeka si ciki karabin maszynowy, runli na ziemi, gdzie kto mg, wciskajc twarze w suchy piasek. - Borsuk i Ewa ze szwabem do lasu! - krzykn Lis. -my postaramy si ich zatrzyma. Strzelanina gstniaa. Niemcy te zalegli, nie spieszyli si. Trzymali ich pod ogniem, nie pozwalajc wychyli gowy, uniemoliwiajc skok w ty. Chopcy odpowiadali coraz rzadziej; oszczdzali naboje. Nad k, pogron teraz w cieniu, bo chmury przysoniy soce, wyskakiway co chwila biae lub czerwone rakiety i gasy powoli, jak wypalajce si arwki. Dochodzia godzina szesnasta. 3 O godzinie osiemnastej Kloss opuci kasyno. Wolff opowiada o swojej ciotce z Hamburga, ktra zapewne niedugo umrze i zostawi mu kamienic przy Albert-prinzstrasse. Opisywa t kamienic tak szczegowo i z tak mioci, e nie dostrzega milczenia Klossa i mwi, cigle mwi o przyjemnociach mieszczaskiego bytu, potem zaproponowa, by wypi za Niemcy, ktre stworz po wojnie wszystkim swym obywatelom ciepy dostatek i spokojn pewno spoywania owocw zwycistwa. Kloss wypi, poegna si i wyszed. Porucznik Wolff by krtkowidzem. Gdy zdejmowa okulary, jego twarz zdawaa si zadziwiona i bezbronna. Tacy jak ty - pomyla Kloss - tacy jak ty zapac za to wszystko... Najchtniej poszedby od razu na Benedyktysk, ale postanowi jeszcze odczeka godzin; me chcia tam wraca dwukrotnie, wystarczy raz, potem ju koniec. Musz sobie znale jaki sklepik, diabli zreszt wiedz co, w kadym razie co, gdzie mgby bywa niemiecki oficer. Mieszka na parterze niebrzydkiego domu zajtego przez Niemcw. Jego ssiad, kapitan Eckel, wyjecha akurat na urlop i bya to okoliczno pomylna, albowiem Eckel przychodzi

126

wieczorami; nudzi si, wic poszukiwa towarzystwa Klossa, przynosi butelk koniaku i szachy, a potem opowiada o swojej crce, ktra robia wanie karier w BDM. Kloss pooy si na ku w swoim pokoju i patrzy na sunce wolno wskazwki zegara. Pitnacie po szstej, wp do sidmej. Jego ordynans, Kurt, dosta wolny czas do smej i Klossa cieszya take jego nieobecno; albowiem Kurt wykazywa zbytni troskliwo o swego porucznika; czasami wydawao si Klosso-wi, e jednak czego si domyla, moe naleaoby zastpi Kurta kim innym, nie umiejcym po polsku, ale szkoda tego chopca, ktry ju si przywiza i moe zasuguje na zaufanie. Nikomu nie naley ufa" powtarzano to Klossowi do znudzenia, zanim posano go na t robot. Niczego bym nie dokona, gdybym czasem nie zaufa - pomyla. Wyszed przed sidm. Zapada ju mrok, zbliaa si wczesna godzina policyjna. Min go patrol andarmerii, potem by pusty chodnik, jaka posta przylepiona do muru znikna, zanim zdy j dojrze. Przystan na Benedyktyskiej, dugo obserwowa ulic i wreszcie wszed na podwrze. Na klatce schodowej byo ciemno, trzeszczay drewniane schody, Kloss stan przed drzwiami i zapuka w sposb umwiony. Zawsze go mieszyo to umwione stukanie, odczeka, zapuka po raz drugi. W mieszkaniu panowaa cisza. Kloss nacisn klamk -drzwi byy zamknite. Przy wietle zapaki spojrza na zegarek. Dochodzio ju wp do smej... Jeli Ewa nie wrcia... Spacerowa jeszcze kilkanacie minut po chodniku ulicy Benedyktyskiej. Moe powinien wrci do sztabu i zameldowa si u von Rhodego? Jeli Kruck nie przyjecha, von Rhode sam go zapewne wezwie. Ale dlaczego nie ma Ewy? Co si stao? Usysza miarowe uderzenia o bruk, szed patrol andarmerii. Kloss ruszy szybkim krokiem. Nie powinni go tu widzie. Przyjdzie jeszcze za dwie godziny, chocia nie powinien przychodzi, bo jeli Ewa... Przeklina teraz swoj robot, wolaby by z nimi tam na szosie, a nie tutaj, pozbawiony monoci dziaania, skazany na czekanie. Wojna jest czekaniem" - to znowu jedna z prawd sprawdzajcych si co dzie. W kuchni Kurt pitrasi kolacj. Stan na baczno, jego gba promieniaa umiechem. - Byy telefony? - zapyta Kloss. - Nie, panie poruczniku; ja wrciem o smej, panie poruczniku. Kloss wszed do swego pokoju, rzuci czapk i paszcz na ko i podnis suchawk. Zada poczenia z von Rhodem, ale von Rhodego nie byo, a dyurny owiadczy, e major nie pyta o Klossa. Rhode powiedzia, e spotka si wieczorem z Kruckiem. Czyby wic akcja spalia na panewce? Na progu stan Kurt z tac w rku. - Kolacja gotowa, panie oberleutnant. - Zjedz sam - powiedzia Kloss. Kurt nie ustpowa tak atwo. - Pan oberleutnant jad tylko obiad w kasynie, a wiadomo, jak w kasynie karmi. To oficerskie arcie nic nie jest warte. -Wyno si! Zosta sam i mg tylko czeka. Usiad przy stole i rozoy przed sob Vlkischer Beobachter". Nie mia nawet niczego do czytania, nic nie wolno mu byo trzyma w domu, ani jednej polskiej ksiczyny. Usysza trzaniecie drzwiami, potem jakie gosy w kuchni. Kto przyszed do Kurta? Kurt nie mia przyjaci, stroni raczej od ordynansw innych oficerw. Kloss odoy gazet i w tej chwili w drzwiach pojawi si Kurt. - Panie oberleutnant - powiedzia - przysza jaka dziewczyna. - Kto? - zapyta machinalnie Kloss. - Polka - powiedzia Kurt. By take zdziwiony. Ober-leutnant Kloss rzadko przyjmowa dziewczta, a nigdy nie przychodziy do niego Polki. Kloss sucha nie rozumiejc. Zrozumia dopiero, gdy w drzwiach pojawia si Ewa, a Kurt znikn w kuchni. Bya bardzo blada, opara si o cian i oddychaa ciko. Kloss

127

poczu gwatown rado, e dziewczyna jest, e yje, dopiero po chwili ogarna go zo. - Po co tu przysza? - powiedzia przez zacinite zby. - Jak moga tu przyj? Tyle razy powtarzaem. Czekaem na punkcie... Macie go? - Nikt nie ocala - powiedziaa z trudem Ewa. - Bya obawa. Nie doszlimy do leniczwki. Dopiero teraz dostrzeg, e jest ranna. Osuna si na podog, potem chciaa wsta, ale Kloss podnis j lekko i zanis na ko. cign kurtk, sykna z blu. Leaa z zamknitymi oczyma. Klossowi wydawao si, e ju nie oddycha, poszuka ttna. Na prawym ramieniu miaa prymitywny opatrunek. Banda przesik krwi. Kloss podbieg do szafy, znalaz banda, ale gdy chcia j podnie, jkna, a potem zobaczy, e pacze. - Ja std pjd - szepna przez zy. - Dostaam pod lasem. Zawizali mi we wsi... Janek, Janek, po co ja tu przyszam? Nigdy dotd nie czu si tak bezradny. Mina ju godzina policyjna, nie byo nikogo, do kogo mg si zwrci. Wszyscy zostali tam, pod lasem. Ile trzeba czasu na nawizanie cznoci? Ile czasu moe przetrzyma tu Ew? Skd wzi lekarza? W tej chwili usysza gos w kuchni. Cikie kroki zbliajce si do drzwi. - Czy oberleutnant Kloss jest u siebie? - to by major von Rhode. Klossa ogarna panika. Pomyla, e to koniec. Odbezpieczy rewolwer. I natychmiast zrozumia, e jeli nawet zastrzeli von Rhodego i ucieknie, bdzie musia zostawi tu Ew. Wtedy usysza gos Kurta. - Pan porucznik jest u siebie. Ma dziewczyn. Kloss schowa pistolet do kieszeni spodni; gwatownie, szarpic guziki, ciga mundur. Kurt by jednak niezastpiony. Gdyby nie on... - Dziewczyn - powiedzia von Rhode stojc na rodku kuchni. - Zdarza si. - Wycign papieronic, zapali, a jednego papierosa rzuci na st. - Dzikuj, panie majorze - powiedzia Kurt. - Polka? - zapyta von Rhode. - Nie wiem... - Klossowi zdawao si, e syszy oddech Kurta. Czeka. Powinien wej do kuchni ju zupenie spokojny. - adna - doda ordynans. - Szeregowcy odpowiadaj tylko na pytania. - Von Rhode wskaza drzwi. Zapukajcie. Kloss odskoczy od progu, potem rykn: - Co tam? - Pan major von Rhode! - odkrzykn Kurt. Kloss odczeka jeszcze kilka chwil i wytoczy si z pokoju. Zatrzasn za sob drzwi. - Heil Hitler, panie majorze. Pan major wybaczy, nie byem przygotowany. - Widz - powiedzia sucho von Rhode. - Musz stwierdzi, e znalaz pan niezbyt odpowiedni czas na rozrywki miosne. - Kurt, otwrz ten koniaczek... Nie jestemy mnichami, panie majorze. W tym przekltym kraju... Rhode przyglda mu si uwanie. - Nie lubi tego tonu u moich oficerw. Nie bd pi. - Panie majorze szarowa dalej Kloss proponuj wesoy wieczr. Naley nam si co od ycia, do diaba! - Nie poznaj pana, oberleutnant. - Rhode mwi cicho, w jego gosie dwiczaa jednak groba. - Bdzie pan mia swj wesoy wieczr. Kloss natychmiast zmieni ton: - Co si stao? - zapyta. - Odele pan zaraz t dziewczyn. - Prosz o godzin czasu. Rhode patrzy na drzwi. Chcia wej. Nie zdecyduje si wej. - Polka? - zapyta.

128

Kloss zawaha si. Kamstwo mogo by zbyt kosztowne. W tym miasteczku byo tylko par Niemek. - Tak - powiedzia po chwili. - Polka - powtrzy von Rhode. - Ostronie z Polkami, panie oberleutnant. I prosz na drugi raz pamita: nie lubi ani wulgarnoci, ani sentymentalizmu. Zostali sami w kuchni. Kurt sta na baczno i wydawao si Klossowi, e czeka. Na wyjanienie? Na podzikowanie? Kloss pooy mu rk na ramieniu. Nie mia na nic czasu. Musia podj jak decyzj. Bya tylko jedna szansa: miejscowy szpital. - Nie wpuszczaj tu nikogo powiedzia. Pod adnym pozorem me wpuszczaj. Wrc niedugo. Mundur zapina ju na schodach. 4 Szpital w Borzentowie mieci si par ulic dalej. By to dugi, parterowy budynek, otoczony kolawym murkiem. Przed wojn chorych woono najczciej do Kielc albo do Radomia, nikt nie dba o szpital w Borzentowie i nikt by nie uwierzy, e mona w tym budyneczku pomieci szedziesiciu chorych. ka stay na korytarzach, zlikwidowano dwa gabinety lekarskie, a kierownik szpitala i jednoczenie jedyny lekarz urzdowa w niewielkiej dyurce. Doktor Jan Kowalski, bo tak si zwyczajnie nazywa, ukoczy medycyn w trzydziestym smym roku i tu, do Borzentowa, skierowano go na praktyk. Marzy, e bdzie pracowa pod kierunkiem dowiadczonych lekarzy, a tymczasem pracowa zupenie sam od chwili, gdy doktora Fejersa wywieziono do getta w Kielcach. Stawia diagnozy, wykonywa proste zabiegi i lcza caymi nocami nad ksik, szukajc odpowiedzi na pytania, o ktrych ksiki nie wspominay, poniewa nikt nie przewidywa, e mody staysta moe w cigu dwch lat zosta kierownikiem szpitala. Ten wieczr spdza, podobnie jak niemal wszystkie, w szpitalu. Siostra Klara podawaa mu wanie herbat. Siostra Klara miaa najwyej dwadziecia lat, due oczy, warkocze splecione w tyle gowy i zielonego pojcia o medycynie. - Prosz si napi herbaty i i spa - powiedziaa siostra Klara. - To ju druga noc, pan si wykoczy. Kowalski milcza. - Przygotuj par kanapek - cigna Klara. - Mama przywioza wczoraj schabik ze wsi.... Powinien pan dba o siebie. Kto powinien o pana koniecznie dba. - Jak si czuje ten z trjki? - zapyta Kowalski. - Nieprzytomny - powiedziaa Klara. - Chyba dzisiaj bdzie koniec. - Daj mu coramin. - Mwi pan, e to beznadziejne. - Daj - powtrzy Kowalski. Kto bez pukania otworzy drzwi. Klara zobaczya niemieckiego oficera. - O Boe! - szepna. Kloss, bo to on by wanie, podszed do lekarza, ktry powoli wstawa z krzesa. - Pan jest lekarzem? - zapyta po polsku. -Tak. - Pjdzie pan ze mn - powiedzia Kloss i zobaczy przeraenie na twarzy Klary. - Chciaem pana uprzedzi - rzek spokojnie Kowalski - e jestem tu jedynym lekarzem. - Wiem o tym - Kloss zwrci si do Klary: - Prosz wyj - rozkaza i gdy dziewczyna znikna za drzwiami, cign dalej: - Pjdzie pan ze mn do chorej. Wemie pan wszystko, co niezbdne do opatrunku. - Nie mam prawa leczy Niemcw. - Prdzej, nie ma ani chwili do stracenia. Lekarz wzi torb i ruszy ku drzwiom.

129

- wietnie pan mwi po polsku - powiedzia. Zanim zdy otworzy drzwi, na progu stana siostra Krystyna. Bya starsza od Klary, bardziej w typie siostry szpitalnej. Czysta, schludna, troch nijaka, o zaczesanych gadko wosach i bladych, zapewne rzadko szminkowanych, wargach. - Panie doktorze - zameldowaa - przywieli nieprzytomnego mczyzn. Jaki chop... W tej chwili dostrzega Klossa i urwaa. Prosz mwi dalej rzuci Kloss. - Powiedziaam, e jest nieprzytomny. - Pocie go tymczasem na korytarzu - poleci doktor Kowalski. -Jest wolna separatka. - Musimy j zostawi dla tego z trjki. Prosz chwil zaczeka - lekarz zwrci si do Klossa. - Musz go zobaczy. - Nie duej ni pi minut - powiedzia Kloss.' Chory nie pochodzi na pewno ze wsi. Kowalski spojrza na jego paszcz i marynark, byo co charakterystycznego, moe obcego, w ich kroju, a potem jeszcze raz pochyli si nad chorym. Objawy wydaway si typowe. Niemal jak w podrczniku. Szara skra, zapa. -To szok - rzek zwracajc si do siostry Krystyny. -Ten mczyzna jest w stanie szoku. Tu, na przedramieniu, widzi siostra niewielkie dranicie. Trzeba zabandaowa. Niedaleko nich sta siwawy mczyzna, mitoszc czapk w rku. - Czy ja mog ju jecha, panie doktorze? - zapyta. Kowalski dopiero teraz go spostrzeg. - Niech pan jedzie. Gdzie pan go znalaz? - Na polu, niedaleko leniczwki. Tam bya bitwa, potem Niemcy poszli, a on zosta w rowie melioracyjnym. Nie spostrzegli go. - Mwi pan komu? - Czy ja gupi? - chop urwa nagle zobaczywszy Klossa, wychodzcego z dyurki. Zmiesza si. - Mino pi minut - powiedzia Kloss. Doktor Kowalski wzi swoj torb i ruszy w milczeniu ku drzwiom. Gdy weszli do mieszkania Klossa, Kurt siedzia w kuchni i jad kolacj, ale jaka istniaa pewno, e nie zaglda do pokoju? A ten lekarz? Czy mona ufa przypadkowemu lekarzowi? Zorientuje si natychmiast, e chodzi o ran postrzaow. Co robi potem z Ew? Jak j przerzuci do lasu? Jeli Lis zgin, na nawizanie kontaktu potrzeba paru dni. Kloss spojrza na zegarek. Von Rho-de ju czeka. Von Rhode jest punktualny i niebezpieczny. Czy co spostrzeg? Powiedzia: Ostronie z Polkami". Co to miao znaczy? Zreszt niech ich diabli... Najwaniejsza jest Ewa. - Prosz mi da jaki pasek - powiedzia doktor Kowalski. Odoy strzykawk i przewizywa teraz rami Ewy. Dziewczyna otworzya oczy. Kloss pochyli si nad ni. -Janek-powiedziaa cicho i dostrzega Kowalskiego. - Kto to? - przestraszya si. - Lekarz - rzek Kloss. - Nic nie mw. Kowalski bandaowa rami. Wydawao si, e nie syszy ich rozmowy, albo udawa, e nie syszy. Potem wsta i zamkn swoj torb. - Trzeba j natychmiast przewie do szptala. - To niemoliwe! Bdzie j pan leczy tutaj. Kowalski wzruszy ramionami. Suchym tonem wyjania, e stwierdzi ran w okolicy pachowej i naruszenie ttnicy ramieniowej. Ttnic trzeba zeszy w cigu dwch godzin, bo jeli krwotok nie bdzie powstrzymany... - To powana operacja? - zapyta Kloss. - Operacja jest powana. Prosz j zawie do niemieckiego szpitala. Czy ten lekarz udaje, czy nie rozumie? - Podejmie si pan tej operacji? - Kloss mwi niemal szeptem. Czu na sobie uwane

130

spojrzenie Kowalskiego. - Pan wie rwnie dobrze jak ja, e o takich zabiegach musz meldowa niemieckim wadzom. - Bior wszystko na siebie. - Wolabym wiedzie wicej - rzek Kowalski. -Ja ryzykuj. - Wie pan i tak dostatecznie duo - Kloss czu, e oddaje si w jego rce, ale czy mia inne wyjcie? Czy istniao inne wyjcie? - Samochd? - zapyta Kowalski. - Nie mam samochodu. - Kloss zawoa Kurta. Chopak przeuwa jeszcze kolacj, wydawa si obojtny i niczym nie zadziwiony. Kaza mu znale dorok i potem odwie dziewczyn do szpitala. Musia i do von Rhodego. Oddawa Ew Kowalskiemu i Kurtowi. Nie mia innego wyjcia. Doroka wanie podjedaa, gdy wychodzi z domu. Stary czowiek na kole by przeraony. Mina ju godzina policyjna, ale jeli pan onierz koniecznie chce... Byle tylko nie spotkali patrolu - modli si Kloss. -Byle tylko nie spotkali patrolu... 5 W szpitalu siostra Krystyna nie odstpowaa mczyzny przywiezionego w stanie szoku. Zrobia mu ju iniekcj, teraz badaa ttno i czekaa, a chory otworzy oczy. Chciaa, eby otworzy oczy. Mia interesujc twarz, na pewno nie by to chop ani nikt z miasteczka, przypomina bardziej nauczyciela gimnazjalnego ni kogo z partyzantki. Przeszukaa ju kieszenie marynarki i paszcza. Nic, adnego papierka, tylko paczka niemieckich papierosw, czysta chusteczka z wyszytym monogramem A.K." i par zmitych banknotw markowych. Wzia jego do i zobaczya zot obrczk. Zawahaa si. W tej chwili dostrzega Stefana. Sta za ni chyba ju od paru chwil. Rwnie uwanie obserwowa chorego. - Kto to jest? - zapyta. - Nie wiem - powiedziaa Krystyna. - Przywieli go ze wsi. - To jego marynarka? - Stefan siga ju do kieszeni. - Zostaw, nic nie znalazam. - I w tej chwili wybuch-na w niej gromadzona od wielu godzin zo na Stefana. - Gdzie bye wczoraj? Wzruszy obojtnie ramionami. - Nie pamitam. Mylisz, e prowadz pamitnik? Chyba na popijawie. - Nie artuj ze mn - powiedziaa cicho Krystyna. - Gdziebym mia! - rozemia si, potem otoczy j ramieniem. - Nie zo si, dziewczyno! - Pjdziesz dzisiaj ze mn? - zapytaa Krystyna. - Si zobaczy - mrukn, ale Krystyna ju nie suchaa. Chory otwiera wanie oczy. Krystyna pooya mu do na czole. - Schwester- szepn chory - wo bin ich? Mwi po niemiecku. Rozumia jednak albo Krystynie zdawao si, e rozumie, gdy wyjaniaa mu, e jest w szpitalu i e niedugo bdzie zdrowy. Zamkn oczy i po chwili Krystyna usyszaa znowu jego gos. Bredzi. Rozumiaa tylko oderwane sowa. Wald... Forsthaus... Potem co, co oznaczao chyba eksplozj i wreszcie data. Dwukrotnie powtrzy t dat. 29 wrzesie, czyli mniej wicej za tydzie. Potem znowu straci przytomno. Krystyna pozostaa przy ku i przysuchiwaa si zwykym, szpitalnym odgosom. Jczaa kobieta pod dziewitk. Kaszla grulik spod pitki, ktrego dawno powinni wypisa ze szpitala. Moda dziewczyna, chora na anemi, przesza przez korytarz. Z operacyjnej dobiegay gosy Stefana i Wacawa. Znowu si kcili. W tym trwajcym od wielu tygodni

131

sporze Krystyna bya raczej skonna przyzna racj Stefanowi. Nie tylko dlatego, e Stefan by jej, ale take, i Wacaw od pocztku, od chwili przybycia tutaj, wydawa si dziwny, nieufny, zbyt ostrony, jakby cigle si czego obawia albo na kadym kroku wietrzy podo godzc bezporednio w niego. Krystyna nie syszaa, o czym mwi, ale chwyci j nagle za gardo lk o Stefana, przypomniaa sobie wczorajszy wieczr i to, o czym chciaa myle, ale o czym baa si myle... Sala operacyjna, przerobiona z dawnego gabinetu lekarskiego, bya bardzo maa. Stefan skoczy wanie czyszczenie narzdzi, ktre Wacaw ukada starannie w szafie. - Doktor Kowalski - powiedzia Stefan - lubi, eby skalpele ukada od maego do duego. I posegreguj igy. Przynajmniej to powiniene umie robi. Wacaw milcza. By to wysoki chopak o pocigej twarzy, na ktrej zastyg wyraz niepokoju albo strachu. Stefan obserwowa go uwanie. - Boisz si? - zapyta. -Czego? -Jak dugo uda ci si oszukiwa naszego doktorka? Jemu moesz mwi, e bye na medycynie, a mnie nie uwaaj za frajera. - Byem - powiedzia Wacaw. - Moe par miesicy. Ale z prosektorium ucieke wczeniej, jeli ci tam w ogle wpucili. Przetrzyj strzykawk.. Wacaw posusznie wykona polecenie. - Powiedziaby przynajmniej, ebym si od ciebie odczepi. - Odczep si - rzek Wacaw. Stefan podszed do niego i pooy mu do na ramieniu. - Imi te zmienie? - zapyta cicho. Wacaw odskoczy. Sta pod drzwiami, lekko pochylony naprzd, jakby gotowy do obrony, oczekujcy ciosu. - Nie bj si, frajerze... Jeste zbyt nerwowy jak dla mnie. Ja jestem swj chopak, mnie moesz ufa. Strze si Kowalskiego i Klary. - Zostaw w spokoju Klar. - Nareszcie mskie sowo - rozemia si znowu Stefan. Wacaw wyszed z operacyjnej trzaskajc drzwiami. Rozkaszla si chory z pitki. Skd z daleka dobiega seria z peemu. Stefan odchyli ostronie zason i spojrza w ciemno. Nic nie zobaczy. Tylko murek szpitalny, wte sosenki i spokojne, wygwiedone niebo. Na progu operacyjnej stana Krystyna. - Kcilicie si znowu? zapytaa. Stefan machn rk, podszed do niej i przygarn j czule. - Krysta - powiedzia - mam do ciebie prob. Nie wolno mi wychodzi, a nie chc telefonowa... Wiesz., jak to jest, handel nie czeka, a czowiek musi z czego y. Milczaa. Wiedziaa, co nastpi za chwil, i baa si, e wanie to-musi nastpi. Twarz Stefana bya pogodna, umiecha si obuzersko. - Czemu nic nie mwisz? Potem przyjd do ciebie. I wiesz co? - Ja ju nie mog! - przerwaa mu gwatownie. I od razu chciaa wyrzuci z siebie wszystko, co nagromadzio si w cigu ostatnich dni. - Ca noc mylaam, najgorsze myli mi do gowy przychodziy. A potem miaam straszny sen. Widziaam ci w kostnicy. - Trudno, dziewczyno, jest wojna i nie ma nic darmo. - Przesta! - krzykna. - Chc ci powiedzie... Ale Stefan ju nie sucha. Zapyta o chorego z korytarza, ktry bredzi po niemiecku, i potem mwi o Wacawie, e mu si ten Wacaw coraz mniej podoba, e trzeba z nim ostronie, bo teraz nigdy nie wiadomo, kto i co... Krystyna suchaa nie rozumiejc i bya nawet szczliwa, gdy wbiega Klara. - Krysiu! - zawoaa - chod prdko! Trzeba przygotowa separatk. Doktor przywiz

132

chor. -Jak znowu chor? - zapyta Stefan. Ew wnieli na korytarz i pooyli na wzku. Kurt zasalutowa i wyszed, a Ewa, teraz ju przytomna, rozejrzaa si po korytarzu, zobaczya Kowalskiego i Wacawa, a potem wzrok jej pad na ko, na ktrym lea mczyzna przywieziony z ki. Przymkna oczy i otworzya je znowu. Tak, to by on, nie moga si myli... Ogarn j strach, chciaa co powiedzie, chciaa prosi, eby j szybko std zabrali, ale poruszya tylko ustami. Mczyzna otworzy tymczasem oczy. Zobaczy Ew, unis si nieco na okciach, a potem opad na poduszki. - Przewiecie na operacyjn - powiedzia Kowalski. - Zaraz tam przyjd. Wzek ruszy. 6 Kloss spni si o pitnacie minut. Von Rhode oczywicie czeka i oczywicie wyjani Klossowi, e podstawow zalet oficera Abwehry powinna by punktualno. - Pan nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji - powiedzia. Kloss milcza. Wiedzia oczywicie, e chodzi o Krucka i wiedzia take, e nie wolno o nic pyta, bo von Rhode analizuje wszystko: sowa i gesty, a jeli zacz podejrzewa albo jeli nasun mu si cie podejrzenia, dugo o tym nie zapomni. Rhode chcia tymczasem wiedzie, co Kloss robi po poudniu, przyj do wiadomoci, e nie wychodzi z domu, a potem doda: - Zaskoczy mnie pan dzisiaj. Dotychczas sdziem, e jest pan dobrze wychowany. A moe ta wulgarno bya troch na pokaz? - Czuem si niezrcznie - przyzna Kloss i ta odpowied wydaa mu si najlepsza. - Rozumiem - rzek von Rhode. - Ale to jeszcze nie powd, by zachowywa si jak tpy SS-man. Moe atakowa? pomyla Kloss. Moe zapyta, czy mnie o co podejrzewa? Milcza jednak. Milczenie nie dawao tamtemu adnych szans. Rhode musia w kocu wyjani, o co chodzi. Chodzio oczywicie o to. Suchym tonem, jakby odczytujc meldunek, Rhode owiadczy, e dzi pomidzy godzin pitnast a szesnast bandyci zatrzymali samochd Krucka. Szef Abwehry posiada dokadne informacje. Okazao si, e szofer samochodu przey i zoy zeznania. Nie by to przypadkw)' napad, Rhode nie mia co do tego adnych wtpliwoci. Bandyci czekali wanie na Krucka. Dwch spord nich wystpowao w mundurach andarmerii, a niemieckim naukowcem zaja si jaka dziewczyna. Kloss cigle nie zadawa pyta. Czu na sobie wzrok Rhodego; major zachowywa si tak, jakby oczekiwa uzupenienia, lub dodatkowych informacji. - Bandyci wpadli w zasadzk - powiedzia. - A Kruck? - zapyta wreszcie Kloss. W jego gosie brzmia autentyczny niepokj. - Nie znaleziono go - stwierdzi von Rhode. - Nie zapano take dziewczyny. -I doda po chwili: - Nie przypuszczam, by zlikwidowali go wczeniej. Wiedzia przecie wszystko o X8" i zna termin prby. A jak pan sdzi? - By dla nich zbyt cenny - owiadczy Kloss. - Prba X-8" - stwierdzi von Rhode - musi odby si z Kruckiem albo bez Krucka i to w wyznaczonym terminie. - Kiedy? - zapyta Kloss i od razu zrozumia, e to pytanie byo zbyteczne. - W wyznaczonym terminie, panie oberleutnant - powtrzy von Rhode. - Czy przeszukano teren w okolicach leniczwki? -Kloss chcia jak najszybciej zmieni temat. - Przeszukano - odpowiedzia major. Potem doda: - By moe przeszukano zbyt pno. W kadym razie wiemy duo. Mamy zeznania kierowcy samochodu Krucka, ktry odzyska

133

przytomno przed mierci. Widzia tych partyzantw i to on poinformowa nas o dziewczynie. Nasze podstawowe zadanie, Kloss, to odnale Krucka. Musz go mie za wszelk cen... I musz take mie t dziewczyn. By moe jest ranna. - Jakie pan ma dla mnie polecenia? - zapyta Kloss. - Pracujemy nie od dzisiaj razem. Niech pan pomyli, kto mg poinformowa partyzantw o terminie wyjazdu Krucka z Kielc? W Borzentowie wiedzielimy o tym tylko my dwaj. - Rozumiem - powiedzia Kloss. Jego gos by zupenie spokojny. - Trzeba bdzie zainteresowa si ludmi w Kielcach. Moe kto z batalionu samochodowego. Albo z tamtejszego hotelu oficerskiego. - To take sprawdzimy - stwierdzi von Rhode. - Prosz dzwoni do mnie co par godzin. Aha, i jeszcze jedno. O szpital moe pan by spokojny. Dziaa tam mj agent, M-l 8. Jeli przywioz kogo podejrzanego, bd wiedzia. - Dlaczego wspomnia pan o szpitalu? - Kloss z ogromnym wysikiem zachowywa obojtno. - Bo tak moliwo - powiedzia von Rhode - te musia pan wzi pod uwag. W szpitalu dziaa wic agent Abwehry. Nie, tego nie mona, byo przewidzie. M-l8. Kloss powtarza ten kryptonim idc szybko ciemnymi ulicami w kierunku szpitala. M-18 ju wie. Ewa jest ju w szpitalu. Czy zd-y poinformowa von Rhodego? Jeli nie zdy, jak ustali, kim jest M-l8? Moe to doktor Kowalski? Jeli on, Kloss jest spalony, a Ewa... Co stanie si z Ew? A moe to jedna z sistr? Kto jeszcze pracuje w szpitalu? Trzeba to natychmiast ustali. Kloss rozejrza si. Ulica bya ciemna, pusta. A moe von Rhode kaza go ju ledzi? Idzie do szpitala, chocia szef Abwehry wanie szpital wyczy z jego terenu obserwacyjnego. Co powinien zrobi? Szuka kontaktu z oddziaem Lisa? Odbi Ew ze szpitala i uciec do lasu? Ile czasu trzeba na przygotowanie takiej akcji? I co si stao z von Kruckiem? Jest jeszcze take Kurt. Kurt wie dostatecznie duo, by Rhode domyli si reszty. Kloss zwolni kroku i zapali papierosa. Przede wszystkim musi si opanowa, przede wszystkim adnych pochopnych decyzji. Moe istnieje jeszcze jaka szansa? Gdyby von Rhode co wiedzia, rozmawiaby z nim inaczej. Nie poinformowaby go o agencie w szpitalu. M-18 nie moe zapewne korzysta ze szpitalnego telefonu. Musi mie troch czasu na zoenie donosu, a w takim razie Kloss ma take troch czasu. Czas decyduje teraz o wszystkim. Doktor Kowalski rozpoczyna operacj. Spieszy si. Krystyna przyniosa do operacyjnej wygotowane narzdzia, Kowalski my rce, a potem starannie naciga na donie gumowe rkawiczki. - W trzydziestym smym roku, zaraz po studiach -mwi - asystowaem docentowi Rutkowskiemu przy takim zabiegu. Nie przypuszczaem, e bd to musia robi sam i w takich warunkach. - Trudne? - zapytaa obojtnie Krystyna. - Tak. Naruszona ttnica. - Kula karabinowa? - Krystyna spokojnie rozkadaa narzdzia. - Ta maa nie chciaaby chyba dugo lee w szpitalu? Doktor skin gow i mia ju co powiedzie, gdy Wacaw wtoczy do operacyjnej wzek, na ktrym leaa Ewa. Pomg przenie j na st. Myla zapewne, e lekarz pozwoli mu zosta, najczciej uczestniczy przy wszystkich powaniejszych zabiegach, ale tym razem si zawid. Kowalski poleci mu wrci do dyurki. Bez sowa opuci sal; w dyurce otworzy ksik chorych. Stefan wszed tak cicho, e dostrzeg go dopiero wwczas, gdy tamten stan przy biurku. Wacaw zamkn ksik i wycign pudeko papierosw. - Zapalisz? - zapyta, strajc si ukry zaskoczenie. -Jaki jeste miy, a przyjemnie popatrze. Daj. Wanie zabrako mi papierosw. -

134

Otworzy ksik chorych. - Co, zanotowae te dwa przypadki? -Jakie? - zapyta Wacaw. - Nie udawaj durnia. Ta dziewczyna i mczyzna. Wacaw milcza. - Chyba nie wszystko powiniene notowa. - Stefan mwi bardzo cicho. - A moe ty zbyt lubisz notatki? - Odczep si. - Kto asystuje Kowalskiemu? - Stefan zacign si gboko papierosem. - Ma studenta medycyny i nie korzysta z jego usug? - Zbyteczna zoliwo - powiedzia Wacaw. - Wykwalifikowane siostry radz sobie na og lepiej. - A dziewczyna wyyje? - Zapytaj Kowalskiego i nie przeszkadzaj mi, pracuj. -Tak jest, panie doktorze - rozemia si Stefan. Wyszed z dyurki trzaskajc drzwiami. Wacaw zosta sam. Wrci do ksiki chorych, potem wsta i podszed do stolika, na ktrym mieci si telefon. By to duy, starowiecki aparat z rczk jak przy mynku do kawy. Wacaw zdj suchawk z wideek, bawi si ni przez chwil. Nie zauway Klossa, ktry cicho wszed do dyurki i od kilku chwil sta w drzwiach. - Dobry wieczr - powiedzia Kloss. Wacaw rzuci suchawk, odwrci si i ukoni. Kloss zapyta o doktora Kowalskiego. Wacaw wyjani, e wanie operuje, i natychmiast udzieli dodatkowych informacji. To trudna operacja, szew ttniczy. - Kim pan jest? - Kloss usiad przy biurku i otworzy ksig chorych. - Felczerem. - Nazwisko? - Wacaw Stokowski. Jestem studentem medycyny. -Gos Wacawa dra nieco. - I udziela pan chtnie informacji oficerom niemieckim. Dzikuj. - Chcia jeszcze zapyta Wacawa, kogo operuj, i wiedzia, e jeli felczer powie o Ewie, bdzie na pewno tym, kogo szuka, ale nie zdy, bo w drzwiach stan doktor Kowalski. ciga gumowe rkawiczki. - Pom przewie chor do separatki - zwrci si do Wacawa. Wydawa si nie dostrzega Klossa. Wacaw znikn, a Kloss podszed do lekarza. - Co z ni? - W porzdku... Prosz mi da papierosa. Jest jeszcze zmczona zabiegiem. - Kiedy bdzie moga wyj? - Ani dzi, ani jutro. - Kiedy j zobacz? - Niedugo - powiedzia Kowalski. Moe to on? Ma okoo trzydziestki. Na jakich zasadach mg go zwerbowa von Rhode? Strach, szanta? Nie, raczej chyba felczer... Zachowywa si dziwacznie. Dlaczego mwi nie pytany? - Doktorze - powiedzia Kloss - chciabym przejrze list pracownikw szpitala. Kowalski patrzy na niego ze zdziwieniem. -Jako przedstawiciel wadz okupacyjnych? - W jego gosie brzmiaa ironia. - Ilu pan ma pracownikw? - To may szpital. Dwie siostry, felczer, sanitariusz, portier, no i oczywicie - ja. By jeszcze kierownik szpitala, yd... W tej chwili wszyscy s na miejscu. Za godzin pozostanie na dyurze siostra i sanitariusz. A oto lista. - Kowalski poda Klossowi arkusz papieru. Nic mu, oczywicie, nie mwiy te nazwiska. Wacawa Stokowskiego ju widzia. Sanitariusz nazywa si Stefan Welmarz. Ale agentem von Rhodego moga by rwnie dobrze kobieta... ktra z sistr.

135

- Prosz mi co powiedzie o sanitariuszu - zada Kloss. - Tutejszy. - Lekarz najwidoczniej nie nalea do rozmownych. - Od kiedy pracuje? - Od trzech miesicy. Siedzia w waszym... niemieckim wizieniu i wyszed w nienajlepszym stanie. - A co pan moe powiedzie o siostrach? - Nic - odrzek Kowalski. - Nic nie mog powiedzie, dopki nie bd wiedzia, w jakim celu pan pyta. Kloss pomyla, e ten czowiek ma nad nim przewag i e daje mu to pozna. Czy istnieje jaka szansa? Opar si o stolik z telefonem. Pooy do na suchawce. Wacaw Stokowski sta wanie w tym miejscu, gdy on -Kloss wszed do dyurki. Czy telefonowa? A moe Rhode ju wie? Kloss podszed do okna i uchyli zason. Za oknem panowaa nieprzenikniona ciemno. Stefan porzdkowa tymczasem salk operacyjn. By szybki i sprawny. Ukada narzdzia, zebra z podogi bandae i kawaki ligniny. Nie lubi tej roboty, brzydzi si ni. Po wojnie nie bdzie pracowa w szpitalu. - O, na po wojnie ma zupenie inne plany... Ogarn go nagle lk, moe dlatego, e pomyla o czasie tak odlegym, i podszed do stojcego w kcie wieszaka. Kowalski ju dawno poleci wynie ten wieszak z operacyjnej, ale w dyurce te byo mao miejsca. Stefan zanurzy do w kieszeni swojego paszcza i odskoczy natychmiast na rodek pokoju, gdy otworzyy si drzwi. Wesza Krystyna. - Skoczya ju dyur? - zapyta. - Tak. - I potem dodaa: - Bagam ci, nie rb tego. -Jeste ostanio przewraliwiona - powiedzia Stefan. Mwi teraz powanie, bez cwaniackiego tonu. - Bdziemy chyba musieli si rozsta. - Powiedz zwyczajnie, e masz mnie do. - artujesz. To ty... Kobieta, ktra gotowa jest powici swego chopca, bo... Krystyna przerwaa mu gwatownie: - Kamiesz! Zawsze traktowae mnie jak... A ja robiam wszystko, syszysz, wszystko... - Uspokj si. Zobacz lepiej, czy ten oficer jest jeszcze w dyurce i czy gada z Kowalskim. - Dobrze - powiedziaa Krystyna. Stefan zosta sam w operacyjnej. Usiad na biaym, wysokim stoku i ukry twarz w doniach. By zmczony, a czeka go jeszcze nocny dyur. W szpitalu panowaa cisza. O tej godzinie koczy si codzienna harwka; siostry wykonay wieczorne polecenia lekarza, mierz jeszcze temperatur i zagldaj do ciej chorych. W zatoczonych salach zgaszono wiato, pal si tylko sabe arwki na korytarzu. Stefan zna na pami rytm szpitalnego ycia. Bdzie mg niedugo pozwoli sobie na par godzin snu. Za chwil doktor Kowalski powinien zjawi si w operacyjnej i wyda ostatnie polecenia na noc. Ale doktor Kowalski nie zamierza jeszcze opuszcza szpitala; ta noc bya inna ni zwykle i wymagaa obecnoci lekarza. Chory z trjki umiera, mczyzna lecy na korytarzu znowu straci przytomno, stan dziewczyny po operacji budzi jeszcze niepokj. Kowalski rozpocz wic nie przewidywany w planie zaj obchd. Na korytarzu Wacaw Stokowski siedzia przy ku mczyzny przywiezionego ze wsi. W dyurce porucznik Kloss czeka na powrt lekarza i gowi si nad znalezieniem sposobu unieszkodliwienia agenta von Rhodego. Kto nim jest? Jak uniemoliwi mu kontakt z Abwehr? Skadanym noem Kloss przeci druty telefoniczne, jedyne, co mg zrobi. Nie wyklucza zreszt, e szpital jest ju obstawiony, a von Rhode bawi si nim, Klossem, jak kot mysz. Jeli na przykad kryptonim M-18 nosi doktor Kowalski... Kloss mg tylko czeka. Siad przy biurku i otworzy ksig chorych. W tej chwili rozleg si strza

136

rewolwerowy. Potem tupot ng i krzyk. Kloss zerwa si z krzesa i wybieg na korytarz... Myla tylko o Ewie. 7 W swoim gabinecie von Rhode rozmawia z ordynan- sem Klossa. Kurt by zdziwiony, ale nie okazywa niepokoju. Mona by nawet powiedzie, e si umiecha i to wanie wyprowadzao majora z rwnowagi. - Kamiesz - rzek von Rhode. - Moesz spokojnie mwi prawd. O naszej rozmowie nikt si nie dowie. - Mwi prawd, panie majorze. Moe istotnie mwi prawd? Von Rhode nie by ju pewny, czy nie popeni bdu wzywajc tego ordynansa. Ostatecznie nie mia nic przeciwko Klossowi. Dobry, oddany oficer, na og bezbdnie wywizujcy si ze wszystkich zada. Dopiero dzi wieczorem zachowanie Klossa wzbudzio w majorze niepokj. Nie, waciwie nic okrelonego, mc, na czym mona by oprze podejrzenia. Tylko ta Polka w mieszkaniu porucznika. Von Rhode wiedzia, e Kloss unika na og kobiet. Wic skd Polka? Wanie dzisiaj, w dwie, trzy godziny po napadzie na von Krucka. A moe le zna Klossa? Von Rhode ufa swojej intuicji; rzadko go zawodzia. W Borzento-wie tylko oni dwaj znali termin przyjazdu Krucka. Jeli jednak podejrzewa Klossa niesusznie... Ten ordynans moe by papl. Nie, von Rhode jest w porzdku. Mia obowizek sprawdzi. - Kamiesz niezrcznie - powtrzy. - Kamstwo wymaga inteligencji, ty jej nie posiadasz. - Nasz fuehrer - odpowiedzia Kurt - zawsze mwi prawd, a za granic mu nie wierzyli. Von Rhode rozemia si. - Sprytnie. Wic jak to byo z t Polk? -Ju mwiem, panie majorze, zabawiali si. - Przysza sama czy leutnant j przyprowadzi? Upyno par chwil, zanim Kurt zdecydowa si na odpowied. - Nie wiem dokadnie, panie majorze, akurat byem w kasynie. -A potem? - Oberleutnant j odprowadzi. -Jak miaa na imi? - Nie pytaem si. - Kurt spowania. Czu na sobie cige uwany wzrok majora. - Nie wezwaem ci tu po to - powiedzia von Rhode - aby udawa idiot. Wpade. Oberleutnant opowiedzia mi wszystko. Obaj postanowilimy sprawdzi twoj lojalno wobec Niemiec... No, co powiesz teraz? Kurt milcza. Wierzy swojemu porucznikowi, ale przecie nie by pewny... Jeli von Rhode mwi prawd? Nie, on, Kurt, ju si nie cofnie. Przed wojn przesuchiwano go w Bytomiu. Potem przesuchiwano go we Wrocawiu. Gestapowcy bili i straszyli, a kady z nich twierdzi, e wie wszystko. Potem okazywao si, e nic nie wiedzieli. Kurt wwczas milcza. Bdzie zapewne milcza i teraz. Patrzy na eleganckiego majora, ktry otworzy wanie papieronic i wzi jednego papierosa. Nie poczstowa oczywicie Kurta. Kurtowi chciao si pali; czeka... Jeli Kloss jest taki sam jak oni wszyscy, jeli jest taki sam... 8 W salce operacyjnej na pododze lea trup sanitariusza Stefana Welmarza. - mier nastpia natychmiast - powiedzia doktor Kowalski. - Strza w okolic serca z bardzo bliskiej odlegoci. W drzwiach toczyli si pozostali. Kloss widzia twarze Krystyny i Klary, a w gbi

137

przeraon, spocon twarz Wacawa Stokowskiego. Pochyli si nad zmarym, szybko i sprawnie przejrza jego kieszenie. Nic w nich nie byo: kilkadziesit zotych, kenkarta i zawiadczenie o pracy w szpitalu. Kto zabi tego chopca? Kloss sdzi, e istnieje tylko jedna moliwa odpowied. Welmarza zabi agent von Rhodego, obawiajc si z jakich powodw zdemaskowania. Tylko M-18 mg mie bro. Nawet jeli ktry z pracownikw szpitala jest w konspiracji, mao prawdopodobne, by pozwolono mu nosi bro ze sob. Kloss znakomicie wiedzia, co powinien zrobi teraz oficer Abwehry: zameldowa von Rhodemu, przekaza spraw Abwehrze i gestapo. Ale on nie mg tego uczyni. W szpitalu bya Ewa. Ewie grozio miertelne niebezpieczestwo. Prowadzenie ledztwa na wasn rk dawao jedn moliwo na sto, e wykryje morderc i jednoczenie agenta von Rhodego. Musia jednak dziaa bardzo szybko; jeli M-18 poczuje si zagroony, ucieknie i pjdzie do Abwehry. Nie mia jednak wyboru. - Nikomu nie wolno opuszcza szpitala - powiedzia i zwrci si do Kowalskiego: Prosz wyda odpowiednie zarzdzenia portierowi. Bd przesuchiwa po kolei wszystkich. Najpierw naleao ustali przebieg zdarze. Kloss pomyla, e morderca mia niewiele czasu, by ukry pistolet. Trudno jednak przypuci, eby trzyma nadal bro przy sobie... Chocia... M-18 nie wie albo przynajmniej nie powinien wiedzie o zwizku midzy Ew a Klossem, wic nie obawia si Klossa. Przeciwnie - nie zna adnych powodw, by nie ufa niemieckiemu oficerowi. Chyba e agentem jest doktor Kowalski i to on zastrzeli Welmarza. Kloss poleci wszystkim wej do operacyjnej. Mia ich teraz w komplecie: dwie siostry, felczera i lekarza. Pozostawa tylko portier, ale portiera naleaoby chyba wyczy; by to stary czowiek, ktry nie opuszcza swej dyurki. - Chc ustali - powiedzia Kloss - gdzie kade z was znajdowao si w momencie strzau... - Czy nie demaskowa si przed M-18, prowadzc w ten sposb ledztwo? Wystarczy, eby szpicel powtrzy von Rhodemu to pytanie. Odpowiadali po kolei. Siostra Klara owiadczya, e bya w magazynie po koce dla trjki, siostra Krystyna przygotowywaa zastrzyk dla chorej po operacji i przebywaa w malekiej salce opatrunkowej. Doktor Kowalski by w azience. Tylko Wacaw Stokowski przyzna, e w chwili, gdy pad strza, znajdowa si na korytarzu, przy ku chorego, tego mczyzny przywiezionego ze wsi. adne z nich nie miao wiadkw; Wacaw twierdzi, e chory si obudzi i chyba bdzie pamita, e go widzia wanie w momencie, gdy rozleg si huk wystrzau. Byo to kiepskie alibi. Klossowi Wacaw wydawa si od pierwszej chwili najbardziej podejrzany; podobnie jak inni, mg stan na progu operacyjnej i strzeli, ale tylko on jeden by na korytarzu i jeli nie zabi, musia widzie czowieka wybiegajcego z salki bezporednio po strzale. Ten felczer nie wydawa si zreszt czowiekiem, ktry umiaby milcze. - Bd was wzywa kolejno do dyurki - powiedzia Kloss a teraz prosz wrci do swoich zaj. Doktor Kowalski zostanie tutaj. Milczeli. Kowalski zapali papierosa, potem podszed do umywalki, my rce. - Odniosem wraenie - powiedzia Kloss - e ta mier pana nie zaskoczya. - Morderstwo stao si do powszednie. Kiedy pan zawiadomi andarmeri? - zapyta Kowalski. - Kiedy ona opuci szpital? Lekarz wzruszy ramionami. - Nie wiem, musi tu pozosta par dni. Kloss obserwowa go uwanie. Nie umia rozgry tego czowieka. Chwilami mu ufa, chwilami wydawa mu si szczeglnie podejrzany. - Panu chyba zaley na wykryciu mordercy Welmarza? Lekarz odpowiedzia nie od razu. - Trzeba std zabra ciao - mrukn. - A jeli chodzi o sprawc... Nie zastanawiaem si, panie poruczniku... Pozwoli mu odwiedzi Ew. Czy agent von Rhodego, jeli nie jest nim oczywicie

138

Kowalski, bo on wie wszystko, dostrzeg zainteresowanie Klossa t dziewczyn? Jak tumaczy sobie obecno oficera niemieckiego i jego zachowanie? Zastrzeli Welmarza, bo ba si zdemaskowania. A moe zastrzeli dlatego, e wanie obecno Klossa gwarantowaa mu bezpieczestwo? Gdyby chcia, mgby oczywicie uciec... Zarzdzenia, wydane przez Kowalskiego, stanowiy bardzo mizern przeszkod. Kloss sam si o tym przekona odwiedzajc portierni. Starszy czowiek, siedzcy w malekim pomieszczeniu przy lampie naftowej, owiadczy od razu, e on oczywicie nikogo nie wypuci, bo pan doktor tak kaza, ale murek szpitalny nie jest tak wysoki, eby go nie mona byo przeskoczy. Patrzy przy tym na Klossa z tak pogard i nienawici, e gdyby porucznik by naprawd oficerem niemieckim.... Co mg wic zrobi? Trzyma ich wszystkich w zasigu broni? Nonsens. Sytuacja bya niezwykle trudna, a rozmowa z Ew ujawnia istnienie jeszcze jednej, zupenie nieprzewidzianej komplikacji. Dziewczyna leaa w separatce, z rk na temblaku, oparta o wysoko podniesion poduszk. Gdy Kloss zamkn drzwi za sob i pochyli si nad ni, powiedziaa od razu: -Widziae tego na korytarzu? - On ley w gbi - rzek Kloss - nie zwrciem na niego uwagi, nie podchodziem zreszt do niego. -To on! - Kto? - zapyta Kloss. - On - powtrzya Ewa. - Ten Niemiec z samochodu. Inynier Kruck. Gdy przycisnli ich do ziemi - opowiadaa szybko -ona z Kruckiem mieli wycofa si do leniczwki. Nie zdyli. Spod lasu wyskoczyo paru SS-manw. Jeden z nich rzuci granat. Wybuch tak blisko, e mylaa, e Kruck nie yje. Potem Lis zlikwidowa SS-manw celn seri, a ona dopada lasu. A okazao si, e Kruck przey. Znalaz go ten chop i przywiz tutaj. - Co si stao z dokumentami Krucka? - zapyta Kloss. - Nie wiem - powiedziaa. - Ten Niemiec mnie pozna. Kloss poczu, jak bardzo jest zmczony. Przez chwil wydawao mu si, e z tej sytuacji nie znajdzie ju wyjcia. Wszystko, dosownie wszystko sprzysigo si przeciwko nim. 9 Von Kruck odzyska znowu przytomno. Zobaczy nad sob lekarza, wiedzia na pewno, e to jest lekarz, mody mczyzna, ktrego ju pamita, a waciwie zdawao mu si, e pamita. Mwi z trudem, kady ruch sprawia mu bl. Chcia si podnie i natychmiast opad bezwadnie na poduszk. - Nazywam si Johann Kruck - szepta. - Prosz zawiadomi wadze niemieckie... Kowalski sucha uwanie. Zbada puls chorego, potem pooy mu do na czole. - Prosz zawiadomi wadze niemieckie - powtrzy Kruck. - Czy pan rozumie, co mwi? - Rozumiem - odpowiedzia Kowalski. -Jutro zawiadomi. - Zna niemiecki, ale rzadko posugiwa si tym jzykiem. - Zawiadomi trzeba szybko - mwi Kruck. - Jeli pan tego nie zrobi... To obowizek. Ta dziewczyna... -doda. -Jaka dziewczyna? - zapyta Kowalski. - Pan jest lekarzem - szepta Kruck. - W tym miecie s Niemcy. Prawda? Niemcy? - Tak - powiedzia Kowalski. Kruck odetchn z ulg. -Wieziono j korytarzem. Bya ranna... Kowalski milcza. - Bya ranna - powtrzy Kruck. -Ja wiem. - Zamkn oczy, ale Kowalski wiedzia, e nie

139

pi. Na korytarzu trwaa cisza. Potem pod pitk znowu rozkaszla si chory, a z operacyjnej dobiegy przyciszone gosy rozmowy. Kowalski wsta wyszed na dziedziniec. Byo ciemno i pusto. Tylko z dyurki przez niedokadnie zamknite okno przebijao wskie pasmo wiata. Kowalski stan w bramie. Ulic przechodzi patrol andarmerii. Co dzie o tej godzinie tdy przechodzili. Kowalski odwrci si i zobaczy w drzwiach szpitala sylwetk kobiec. Krystyna? Klara? Klara - pomyla. - Krystyna jest nisza. Siostra staa chwil na progu; dostrzega go moe w bramie? Gdy portier wytoczy si ze swej dyurki, ju jej nie byo. Kowalski nie myli si. To bya Klara. Wrcia na korytarz, przystana przed drzwiami dyurki, w ktrej Kloss rozpocz ju zapewne przesuchania, i po chwili wesza do operacyjnej. Ciaa Welmarza ju tu nie byo, wynieli je do kostnicy. Przy oknie sta Wacaw. Odwrci si gwatownie, gdy zamykaa drzwi za sob. - To ty - powiedzia z ulg. I potem doda: - On mnie pewno zaraz wezwie. Ba si. Klara popatrzya na niego z litoci, podesza bliej. - Uspokj si - powiedziaa. - Suchaj - szepta - czy ten Niemiec naprawd chce prowadzi ledztwo? Dlaczego robi to sam? On przecie nie jest z gestapo ani z andarmerii? - Sdzisz, e ich interesuje mier Polaka? Mog nas wszystkich rozstrzela... albo kogokolwiek uzna winnym. - Jednak zacz przesuchania - powiedzia Wacaw. - Bawi go to. - Klara usiada na maym stoku i patrzya w gr na twarz Wacawa. - Bye na korytarzu - szeptaa. -Wiesz, kto zastrzeli Stefana? Chwil trwao milczenie. - Nie wiem - powiedzia wreszcie. - Wydawao mi si, e niezbyt go lubie. Nie zaprzeczy. Patrzy na ni jak zwierz zapane w potrzask. - Nie bj si - szepna - ja te go niezbyt lubiam. Milczeli. Wacaw pochyli si nad ni, wycign rce, jakby chcia j obj. - Zostaw - powiedziaa Klara. - Klaro, ty wiesz przecie, e ju dawno... - Nie chc o niczym sysze... - Nie wiadomo, co bdzie z nami jutro - szepta Wacaw. - Moe zostaa nam tylko ta jedna noc. - Nie boj si o siebie - powiedziaa Klara. Wacaw odszed do okna. -Wiem, o kogo si boisz. Boisz si o niego, o Kowalskiego. - Tak - potwierdzia. Odwrci si gwatownie. - Ten doktorek... - zaszepta. - Dla tego doktorka mogaby nawet zabi... W drzwiach staa siostra Krystyna. -Wacaw, wzywa ci ten niemiecki oficer - powiedziaa. - Bd ostrony. 10 Krucka naleao zlikwidowa, nie istniao inne W wyjcie. Czy agent von Rhodego wie ju, kogo przywieziono do szpitala? Zastanawiajce byo jednak, e M-18 nie podj dotd adnych prb zawiadomienia von Rhodego. A nie podj na pewno, bo gdyby von Rhode wiedzia cokolwiek o Krucku i Ewie, zjawiby si natychmiast w szpitalu. M-18, kimkolwiek by, zachowywa si dziwnie bezczynnie. A moe Welmarz by szpiclem Rhodego? Kloss postawi sobie to pytanie i po zastanowieniu odpowiedzia negatywnie. Nikt z podziemia nie likwidowa bez wyroku; trzeba byo zreszt szaleca, eby wykoczy agenta niemieckiego niemal w obecnoci niemieckiego oficera. A gdyby wanie szaleniec? Niemoliwe. Wszyscy zachowywali si

140

normalnie, nawet zbyt spokojnie i obojtnie, jakby mier Welmarza nikogo z nich nie dotkna. Czy naprawd nikogo? Jakie stosunki czyy na przykad zabitego z Wacawem Stokowskim? Razem pracowali, musieli o sobie sporo wiedzie... Ten Wacaw wydaje si jednak podejrzany. Kloss spojrza na jego rce, dray, i felczer ukry je natychmiast w kieszeniach. Odpowiada na pytania powoli, Kloss oczywicie rozumia, e jeli ten mody czowiek jest uczciwy, nie powie nic istotnego oficerowi niemieckiemu. Nie wierzy natomiast, by M-18 umia w rozmowie w cztery oczy ukry sw wspprac z Niemcami. Tylko jeden czowiek nie powiedziaby Klossowi, e jest agentem von Rhodego; tym czowiekiem by doktor Kowalski. - W momencie strzau - powtarza po raz drugi Kloss - by pan na korytarzu? -Tak. - Co pan robi, gdy pad strza? - Siedziaem przy chorym. - Musia pan si odwrci, to przecie instynktowne, i zobaczy, kto wybiega z operacyjnej... - Nie odwrciem si - powiedzia Wacaw. Kloss wybuchn miechem. -I pan sdzi, e ktokolwiek w to uwierzy? Myli pan, e z Niemcw mona robi idiotw? Istniej tylko dwie moliwoci - Kloss nie spuszcza wzroku z twarzy Wacawa - albo pan zabi, albo wie pan, kto zabi. Wacaw milcza. Wie, musi wiedzie - pomyla Kloss. - Kogo osania? Jeli kogokolwiek osania przed oficerem niemieckim, jest uczciwym chopem. Nie moe przypuszcza, e broni niemieckiego szpicla. - Wsta! - krzykn. Wacaw podnis si z trudem. Kloss obszuka mu kieszenie, nie znalaz nic oprcz kenkarty. - Pan zabi - powiedzia. - Nie! - krzykn Wacaw. - Prosz siada. Prosz mi teraz powiedzie, kto pierwszy pojawi si na korytarzu po strzale? -Wszyscy jednoczenie - szepn Wacaw. - Kto by jednak pierwszy? Niech pan sobie dobrze przypomni. - Chyba doktor Kowalski - szepn. - A potem? - Siostra Klara i pan niemal jednoczenie. - Wic ostatnia bya siostra Krystyna, tak? - Tak - powiedzia Wacaw. To ju byo co. Ten chopak zacz wreszcie mwi. Kloss chcia teraz wiedzie, jakie stosunki czyy Stefana z Klar i Krystyn. Uchwyci szczeglne drenie gosu, gdy Stokowski mwi o Klarze. Potem student medycyny powiedzia, e Krystyna bya kochank Stefana. yli ze sob - tak powiedzia. Informuje jednak oficerw niemieckich - myla Kloss. Poczstowa go papierosem i zdoby si nawet na umiech. - To wszystko - owiadczy. - Przesucha pana jeszcze major von Rhode. - I doda: - M 18. Kryptonim M-18 nie uczyni na Wacawie adnego wraenia. Wsta i zapyta: - Mog ju i? Nastpn bya Krystyna. Kloss zna ten typ kobiet: potulnych i przywizanych na og przez cae ycie do jednego mczyzny. Krystyna miaa zniszczone donie, wosy gadko uczesane, ani ladu makijau na twarzy. Ta kobieta - pomyla Kloss - nie miaa chyba duych szans na utrzymanie przy sobie

141

Welmarza. - Byam jego kochank - powiedziaa wprost i Kloss poczu si nagle bardzo le w swojej roli. al mu byo tej dziewczyny. A przecie ona take moe by agentem niemieckim. Zadawa pytania, wsuchujc si bardziej w tonacj gosu Krystyny ni rozwaajc odpowiedzi. Dziewczyna mwia zreszt niewiele i niechtnie. Tak, znaa. Welmarza dwa lata, siedzia w wizieniu. Za co? Niech pan oficer zapyta o to u siebie. Ona nic nie wie, a to, co wie, nie ma adnego znaczenia dla wadzy. Potem wyprostowaa si i owiadczya nagle: - Prosz zostawi mnie w spokoju. Kloss musia ostro zareagowa. Musia reagowa przynajmniej po to, eby nie wzbudzi podejrze. - Mwi pani z oficerem niemieckim! - krzykn. -Ja si nie boj - powiedziaa Krystyna - mnie i tak wszystko jedno. Wiem, jak przesuchujecie. Moecie mnie przesuchiwa. Byo to do nieoczekiwane. Nie spodziewa si, eby ta potulna kobiecina moga si zdoby na tak stanowczo. Powiedzia: major von Rhode i M-18", nie dziwic si ju, gdy nie zareagowaa. Nie, ona chyba nie bya agentem niemieckim. Jak zreszt mg mie pewno? Bdzi cigle w ciemnociach, traci czas, a kada minuta bya na wag zota; nawet jeli mu si uda, bdzie musia znale jakie prawdopodobne wyjanienie dla Rhodego. Co wie Rhode? Czy ju co wie? - to nkao go najbardziej. Przesuchanie siostry Klary nie wnioso rwnie nic nowego. Klara powtarzaa, e gdy pad strza, znajdowaa si w magazynie. Kloss zastosowa inn metod. - Kogo pani zobaczya wychodzc z magazynu na korytarz? - zapyta. - Wszystkich - powiedziaa natychmiast. -Siostr Krystyn take? -Tak. Kamaa. Stokowski twierdzi, e Krystyna zjawia si na korytarzu ostatnia. Klara nie moga wic jej zobaczy. - Pani kamie powiedzia. Milczaa. - Mylaem, e pomoe mi pani w wykryciu mordercy. Na twarzy dziewczyny pojawi si umiech. - Mordercy szepna s na wolnoci. Kloss poczu, e ciepa fala przepywa mu do serca. Trzeba mie nie lada odwag, eby powiedzie co takiego niemieckiemu oficerowi. Ta dziewczyna jest jednak zbyt nieostrona. - To pani zabia Welmarza - wrzasn. - Nie, nie zabiam - powiedziaa spokojnie. - To si jeszcze okae. Co pani wie o stosunkach czcych Welmarza i siostr Krystyn? -Nic. - Bya jego kochank? - Nie wiem. - A Stokowski? Przyjanili si z Welmarzem? - Moliwe - powiedziaa Klara. Stanowczo obra z metod. Po raz pierwszy w cigu tej nocy zrozumia, e grajc rol niemieckiego oficera, nic z tych ludzi nie wycinie. Bd milczeli albo kamali. Tylko jeden, tylko M-18 zachowywaby si inaczej^to nim jest? Moe jednak Stokowski? Moe... Ba si pomyle, ale to chyba wydawao si najprawdopodobmej-sze: doktor Kowalski. Zaryzykowa. - Jeli nie pani - powiedzia - pozostaje mi jako jedyny podejrzany o morderstwo doktor Kowalski. Dopiero teraz dostrzeg w jej oczach strach. - Nie! - krzykna. - Nie! - i dodaa: - Jeli pan tak sdzi, prosz mnie aresztowa. Nie mg si nawet umiechn.

142

Kocha tego lekarza - pomyla. Wymieni nazwisko von Rhodego i kryptonim M-18, nie dziwic si, gdy powiedziaa po prostu: - Nie rozumiem. Bya raczej zaskoczona, e pozwoli jej odej, a on, patrzc z przeraeniem na zegarek, prbowa teraz uporzdkowa fakty i stworzy jak koncepcj, przynajmniej jak prb wyjanienia, ale czu, e jest rwnie daleki od rozwizania, jak przed dwiema godzinami. Portier, ostatni pracownik szpitala, nie zareagowa oczywicie rwnie na kryptonim M-18. Zna Welmarza, uwaa go za fajnego chopca, ale nie powiedzia nawet o stosunkach czcych zamordowanego z Krystyn. Tylko Stokowski poinformowa o tym niemieckiego oficera. Wic albo Stokowski, albo lekarz - doktor Kowalski. Czy istnieje inna moliwo? Kloss narysowa na kartce plan szpitala, zanotowa kolejno pojawiania si pracownikw na korytarzu. Jedno wydawao mu si do pewne: Krystyna nie bya ostatnia. Krystyn zobaczy ju na korytarzu, gdy sam wybieg z dyurki. Dlaczego wic Stokowski kama? Kloss pomyla nagle o pewnej moliwoci, ktr jeszcze niedawno stanowczo odrzuci. Ale jeli tak, nie powinien znale mordercy... Powinien morderc osoni. Wezwa jeszcze raz Krystyn. Zachowywaa si rwnie spokojnie jak poprzednio. - Chc pani zada tylko jedno pytanie - powiedzia. -Kogo zobaczya pani na korytarzu wychodzc z salki opatrunkowej, gdy pad strza? Spor chwil trwao milczenie. - Nikogo - powiedziaa wreszcie Krystyna. - A Stokowskiego? - Nie pamitam. - Stokowski twierdzi, e by cay czas na korytarzu. -Jeli tak twierdzi, to by - powiedziaa Krystyna. Chcia krzykn: Pani kamie, prosz mwi prawd, ale milcza. Kaza jej odej. Opucia dyurk nie odwracajc si, widzia tylko jej lekko zgarbione plecy. Pozostawa wic doktor Kowalski. Pozostawa take lecy na korytarzu Niemiec, von Kruck. Przecie von Kruck posiada informacje, na ktre czeka centrala... Kilku ludzi stracio ju ycie, by je zdoby. I to zadanie nie zostanie wykonane; Kruck musi umrze, a on, Kloss, nie zdy zapewne dowiedzie si od niego czegokolwiek przedtem. Nawet ustali daty eksperymentu. W drzwiach dyurki stan doktor Kowalski. Czekaa go teraz rozmowa najtrudniejsza. - Przesucha pan wszystkich? - Lekarz usiad na krzele i wycign nogi przed siebie. Wydawa si zmczony. - Tak - powiedzia Kloss. - Zapewne teraz moja kolej? - W gosie Kowalskiego trudno byo nie usysze ironii. - Nie bardzo pojmuj, po co pan prowadzi to ledztwo. - Byo bardzo potrzebne. - Kloss umilk i przyglda si chwil twarzy lekarza. Nic z niej nie mg wyczyta. - Wyobramy sobie - powiedzia - e chodzio o co innego ni znalezienie mordercy. - Tak przypuszczaem. Lekarz wsta i podszed do aparatu telefonicznego. Bawi si drutem, ktry Kloss przeci. - Ba si pan, e w szpitalu jest kto, kto moe wezwa... Niemcw. Czy to prowokacja? Ale przecie ten Kowalski i tak wie dostatecznie duo. - Dziewczyna operowana dzisiaj - mwi powoli Kloss - braa udzia w walce. Zostaa rozpoznana. Kowalski nie wydawa si zaskoczony. - Wiem owiadczy. Wiem nawet, e raniono j niedaleko leniczwki... - Tym lepiej. - Kloss mwi teraz ostrzej. - Wie pan od niego, tak? - Tak. - Gdzie on ley?

143

- Kazaem go przenie do opatrunkowej. -I po chwili: - Co pan zamierza? Teraz naleao odkry karty; nie byo innego wyjcia. - Nie mamy wyboru - powiedzia Kloss. - Obaj nie mamy wyboru. Jutro albo jeszcze dzisiaj moe si tu zjawi gestapo. Rozumie pan, co oznaczaj zeznania tego Niemca? - Kim pan jest? -To niewane... Doktorze, pragn, eby pan zrozumia, chc panu wierzy. Wiem, e to trudna sprawa, ale tego Niemca, Krucka, musimy zlikwidowa. Kowalski patrzy na Klossa, jakby nie rozumiejc. - Dlaczego pan milczy? - Kloss podnis gos: - Widzi pan inne wyjcie? - Jestem tylko lekarzem - powiedzia Kowalski. - Nie uczono mnie zabijania pacjentw. - A ja jestem jednym z wielu, ktrzy musz zabija... - Kloss z trudem panowa nad sob. - Chodzi o twrc mierciononej broni, o czowieka, ktry nie zawaha si jutro odda pana w rce gestapo. - Jest pod moj opiek - szepn Kowalski. -Ja nic nie wiem... Nie wiem nawet, czy mog panu ufa. - Wie pan dostatecznie duo. Kowalski podszed do Klossa. Stali teraz naprzeciwko siebie obaj bardzo czujni i napici. - Nie mog tego zrobi - powiedzia lekarz. Musi pan znale inne wyjcie. -Jakie? Pan jest naiwny albo... -Albo co? -Nie mog wykluczy, e jest pan agentem Abwehry, kryptonim M-18. Teraz wszystkie karty zostay rzucone. Jak zareaguje Kowalski? Lekarz rozemia si. - W szpitalu dziaa agent niemiecki. -I pan sdzi, e to mgbym by ja? - zapyta lekarz. 11 Major von Rhode nie prnowa. Dwukrotnie ju rozmawia z Berlinem obiecujc, e w cigu paru godzin odnajdzie Krucka. Wiedzia, e stawk w tej sprawie jest jego kariera. Kaza obstawi miasto. Agenci Abwehry i gestapo przeszukiwali ssiednie wsie. Specjalne oddziay SS rozpocz miay nad ranem przetrzsanie okolicznych lasw. Rhode dwoi si i troi, ale z kad godzin traci nadziej. Wiedzia, e w tej rozgrywce czas decyduje o wszystkim. Na polu walki nie znaleziono Krucka, Kruck musia by jeszcze gdzie w pobliu. Wyniki akcji byy jednak mizerne. Dopiero pnym wieczorem patrol andarmerii zatrzyma na drodze z Bo-rzentowa do leniczwki chopa jadcego pust fur wymoszczon sianem. Na sianie odkryto plamy krwi. Rho-de postanowi sam przesucha tego wieniaka. By to starszy mczyzna., bardzo przestraszony; powtarza w kko to samo, e jak co tydzie przyjeda do miasta, e by w miejscowej knajpie, e jak zobaczy panw andarmw, zlk si i zacz ucieka. Ale on nic nie wie, on nic zego nie zrobi, panowie mog spyta miejscowego posterunkowego, e by zawsze w porzdku i na czas oddawa kontyngenty. - Nie udawaj durnia! - rycza SS-man, ktremu von Rhode zezwoli na zastosowanie metod zmuszajcych -to by najlepszy specjalista miejscowej SD do mwienia. On sam me lubi tych metod i nie uczestniczy w takich przesuchaniach, korzysta tylko z rezultatw. Czeka cierpliwie, po godzinie kaza wezwa specjalist z SD. - Powiedzia? - zapyta. - Niewiele. Potem ju tylko bredzi. Owiadczy, e znalaz kogo na drodze, tak przynajmniej wynikao z tych bredze, i zawiz do szpitala. - Kogo? - Nie wiem - powiedzia specjalista z SD. - Nawet ten szpital to mj domys, bo to byy

144

raczej zbitki sw i sylab. Pan wie, jak oni mwi. - Pytajcie go dalej. Specjalista z SD umiechn si: - Pan major wybaczy - powiedzia. - Pan major chyba rozumie, e ju nigdy o nic go nie zapytamy. Rhode chcia wyjani temu modziakowi w czarnym mundurze, co myli o jego metodach, ale spojrza na twarz czowieka z SD i zrezygnowa. - Sam osobicie sprawdz w szpitalu - powiedzia tylko. - Sam osobicie sprawdz. 12 Co robi teraz? Trzeba przynajmniej dwch dni czasu, eby nawiza kontakt z lasem i wywie Ew ze szpitala. A Kruck? Czy powinien zastrzeli Kruc-ka, zastrzeli lecego w ku chorego czowieka? Moe istnieje jaka szansa odtransportowania go rwnie do lasu? Tak, taka szansa mogaby istnie, gdyby wiedzia na pewno, kto jest agentem Rhodego. Ale on si cigle tylko domyla. Ani cienia dowodu, nic poza wasn wersj wydarze. Czy mona wierzy Kowalskiemu? Znowu to samo pytanie. Musi wierzy, bo w przeciwnym wypadku nie ma waciwie adnej szansy. Wszyscy pozostali kami, kadego mona chwyci na kamstwie i nie wolno wyciga z tego adnych wnioskw. Krystyna twierdzia, e bezporednio przed strzaem przygotowywaa zastrzyk dla Ewy. Ale okazao si, e Ewa otrzymaa zastrzyk znacznie wczeniej, wic i w tej sprawie Krystyna nie chciaa mwi prawdy, i moe wanie dlatego... Kloss kry po dyurce i nie mg cigle podj adnej decyzji. Brakowao mu jeszcze jednego ogniwa, musia wiedzie, czy M-18 zdoa zawiadomi Rhodego... Wtedy wanie w dyurce szpitala pojawi si jego or-dynans, Kurt. Sta na baczno na progu, z tak sam obojtn gb jak zwykle, gdy pojawia si w jego pokoju. - Melduj posusznie panie oberleutnant, e byem przesuchiwany przez majora von Rhode. Kloss podszed do niego i dugo, w milczeniu przyglda si temu chopcu, ktrego zna od roku, wybawiwszy go przedtem z nielichych tarapatw. - Chodzio o dziewczyn - powiedzia Kurt. - Co powiedziae? - Dlaczego pan oberleutnant pyta? To, co trzeba, panie oberleutnant... A potem przyprowadzili do sztabu jakiego chopa, ktrego zapali z furmank. Sam go widziaem. - Dzikuj, Kurt. Moesz i, Kurt. - Nie przydam si? - Nie - powiedzia Kloss. - Tu si ju nie przydasz. Usiowa rozwaa sytuacj chodno i trzewo. Co mg zezna chop, ktry znalaz Krucka pod lasem? Tylko tyle, e przywiz jakiego mczyzn z pola walki. A moe na furmance pozosta jaki lad? To take trzeba wzi pod uwag. Rhode moe podejrzewa, e to wanie Kruck jest w szpitalu. Czeka na meldunek od M-18, a nie otrzymawszy go, powinien zjawi si wkrtce tutaj. Jak on, Kloss, uzasadni swoj obecno w szpitalu? Rhode kae przeszuka sal, znajd Ew, znajd Krucka, reszta jest oczywista... Broni si w szpitalu? Nonsens! Kloss pomyla, e to chyba koniec... Par lat trudnej roboty... Oczywicie ywego go nie wezm. Wsadzi rk do kieszeni, ampuka leaa na swoim miejscu. Zapasow mia w portfelu... Da j Ewie? Powinien da j Ewie, bo dziewczyna nie ma ju adnej szansy. Kloss nie nalea do ludzi, ktrzy atwo rezygnuj. Jeli istnieje jakakolwiek szansa, jedna na sto, na tysic nawet, musi j sprawdzi... Powiedzmy, e ma jeszcze dziesi minut czasu... Dziesi minut to bardzo duo. Kowalski nie chcia zlikwidowa Krucka, ale nie pozostaje

145

nic innego jak zaufa temu lekarzowi... Ostatecznie M-18 jest jeden, reszta pracownikw szpitala to porzdni ludzie. Klossowi nie wolno si demaskowa, ale czasami istnieje tylko jedno wyjcie: gra w otwarte karty... Kowalski by u Ewy. Siedzia obok niej na ku i zmienia opatrunek. Ewa umiechna si blado na widok Klossa. - Za chwil bd tu Niemcy - powiedzia Kloss siadajc obok lekarza. Wyj z wewntrznej kieszeni munduru portfel i poda Ewie malek ampuk. - Pokniesz to w ostatniej chwili. Pamitaj... w ostatniej chwili... Kowalski patrzy na nich szeroko otwartymi oczyma. -W stosunku do siebie nie mamy takich skrupuw -powiedzia Kloss. - Paski pacjent, Kruck, przeyje... Na twarzy lekarza malowaa si niepewno. Wsta, potem wyprostowa si jak onierz. -Jestem do pana dyspozycji - powiedzia. - Moe mi pan wierzy. - Obawiam si, e to ju za pno - owiadczy Kloss. - Nic nie wiedziaem! - wybuchn nagle Kowalski. -Ostatecznie nic pan nie powiedzia. Do ostatniej chwili nie byem pewien, czy to nie jest prowokacja. - Teraz to ju nie ma znaczenia. Jeli zginiemy, a panu uda si przey, opowie pan po wojnie o spotkaniu z porucznikiem Klossem i Ew Wodnick, tak brzmi jej prawdziwe nazwisko. To wszystko. - Nic ju nie moemy zrobi? Kloss czeka na to pytanie. Wiedzia, jak trudno czasem skoni ludzi do podjcia najwyszego ryzyka. Jeli nie myli si w ocenie Kowalskiego, mg ju na niego liczy. - Moemy prbowa - powiedzia powoli. Spojrza na zegarek. - Do kogo ze swoich pracownikw ma pan najwicej zaufania? - Do Klary - rzek bez wahania Kowalski. I potem doda: - Ona jest w konspiracji. Znowu wybuchn: -Powinien pan mi zaufa od pierwszej chwili... - Nie mogem. Czy sdzi pan, e ktre z nich, Sto-kowski albo Krystyna, pracuje dla Niemcw? - Stanowczo nie. Stokowski pochodzi z Warszawy, jego rodzice zostali aresztowani, a on zmieni nazwisko. To tchrz, ale uczciwy chopak. Ba si Welmarza, bo Welmarz co o nim wiedzia. - Kto, pana zdaniem, zabi Welmarza? - Nie wiem - Kowalski wzruszy ramionami. - Czy to teraz wane? - Najwaniejsze. - Kloss spacerowa duymi krokami po pokoju. - Jeli pan tego nie zrobi, istnieje tylko jedna moliwo. A ta moliwo jest dla nas pomylna... - Kto? - Wolabym tego nie mwi. Wolabym nigdy nie powiedzie. - Kloss usiad znowu obok Ewy i gaska jej donie. - Mam zupenie szaleczy pomys, doktorze... Wariacki pomys... Istnieje niewielka szansa powodzenia, ale jeli Rhode da si przekona... Czy sta pana na ryzyko? - Sta mnie na ryzyko -w gosie Kowalskiego brzmiaa stanowczo. - Oceniam realistycznie moliwoci. Rhode jest niebezpiecznym przeciwnikiem. To inteligentny oficer, nie da si atwo wyprowadzi w pole... Ogromn rol gra take przypadek. - Kloss wyjania, a oni suchali z ogromnym napiciem. - Mamy sporo roboty mwi - a bardzo niewiele czasu. Musi pan wykorzysta take Stokowskiego... - A Krystyn? - Nie, Krystyny prosz nie wytajemnicza. I prosz pamita: jeli si nie uda, bd strzela. Bd si broni... Wtedy dla was istnieje tylko jedna moliwo: ucieczka. Oczywicie, jeli zdycie uciec, jeli Rhode nie obstawi przedtem szpitala... - Ma pan jeszcze do mnie pretensje o Krucka? - zapyta nagle Kowalski.

146

- Nie, nie mam pretensji - powiedzia Kloss. -Jestemy z innej gliny, by moe mia pan racj. Teraz prosz zawoa Klar. Moda dziewczyna bya rzetelnie zdziwiona, gdy zobaczya ich we trjk w separatce Ewy: Kowalskiego spacerujcego po pokoju i Klossa gaszczcego czule rce dziewczyny. - Klaro - powiedzia doktor Kowalski - musisz nam pomc. Nie rozumiaa. - Musisz m i pomc powtrzy. Kloss wsta. - Panno Klaro - owiadczy: - Jestem oficerem polskiego wywiadu. Bdzie pani musiaa zagra rol mojej kochanki i bdzie pani musiaa t rol zagra dobrze... 13 Przestawiali ka i wynosili chorych. Robili to szybko i sprawnie, a Klara co chwila wybiegaa na dziedziniec i wpatrywaa si w ciemno. Gdy krzykna: jad! - byli waciwie ju gotowi. Przy stole w dyurce siedzia Kloss, bawic si pistoletem, przed nim sta doktor Kowalski, Klara siedziaa na maym krzeseku pod oknem. Warkot motorw widrowa im w uszach, potem umilk nagle. W korytarzu rozlegy si cikie kroki, na progu sta major von Rhode. Jednym spojrzeniem ogarn dyurk. Na widok Klossa co niby umiech, niby skrzywienie pojawio si na jego twarzy. - Panie majorze - wsta Kloss - melduje si oberleut-nant Kloss... - Ach tak... - Rhode przesun kabur na brzuch. -By pan szybszy, co? - Dzikuj za pochwa... - powiedzia Kloss. - Pochwa! Wszyscy precz - powiedzia cicho. - Czeka w korytarzu. Zostali sami: Rhode i Kloss. - Nooo, Kloss - von Rhode patrzy na pistolet swego oficera - prosz schowa bro. -Tak jest, panie majorze - Kloss by uosobieniem dyscypliny. - Pan pozwoli zameldowa, panie majorze... - Prosz odpowiada na pytania! Skd pan si wzi w szpitalu? Kloss zesztywnia. W jego gosie pojawiy si ostre tony. - Pan jest moim zwierzchnikiem, majorze... ale nikomu nie pozwol... - Wiedzia, e najlepiej dziaa krzyk. Ci ludzie przywykli do krzyku. - Powiedziaem panu, e szpital naley do mnie... -von Rhode odpi kabur. - Pan rozumie, Kloss, co to znaczy? - Pan mi nie pozwala mwi, panie majorze. - Prosz. Tylko szybko... - Dzisiaj po poudniu - teraz Kloss stara si by spokojny i rzeczowy - zasta mnie pan z dziewczyn. Ta dziewczyna pracuje tutaj, w tym szpitalu... -Ach tak... Czy Rhode uwierzy? Czy istnieje szansa, eby uwierzy? - Po rozmowie z panem cign Kloss wrciem do domu. Czekaa na mnie Klara, to znaczy wanie moja dziewczyna. Zameldowaa, e w szpitalu popeniono morderstwo... - Co? - Tak, morderstwo! Przybiegem oczywicie tutaj. Chciaem panu zameldowa telefonicznie, ale kto przeci druty - Kloss wskaza telefon. - Uznaem, e lepiej bdzie, jeli pozostan w szpitalu... Rhode milcza. Kloss czu na sobie jego wzrok, by to wzrok czujny i uwany. Kloss rozumia, e nie wolno mu popeni najdrobniejszego bdu, - Kogo zamordowano? - zapyta. - Paskiego agenta - powiedzia Kloss. Twarz Rhodego spurpurowiaa. - Welmarza? Skd pan wie, e by moim agentem?

147

- Bo agent zameldowaby si u mnie, gdy przybyem do szpitala. Poniewa nikt si nie zameldowa... - Kto go zabi? - Przesuchuj pracownikw. - Ach, przesuchuje pan... Ju ja si tym zajm... -Otworzy drzwi na korytarz. - Lekarz! zawoa. Kowalski wszed do dyurki. - Dzisiaj wieczorem - mwi powoli Rhode - przywieziono do szpitala czowieka ze wsi. Przywieziono? - Tak - powiedzia spokojnie Kowalski. - Gdzie on jest? - krzykn Rhode. - Umar. - W gosie Kowalskiego nie byo cienia wahania. - Szok, w rezultacie atak serca. Jutro rano zameldowabym o tym wadzom. - Chc go zobaczy. - Prosz. Nie odniesiono go jeszcze do kostnicy. Rhode skierowa si ku drzwiom. Stan w progu. - Ile osb pracuje w szpitalu? - Trzy siostry - owiadczy Kowalski - sanitariusz i felczer. Sanitariusz nie yje. -Wiem, e nie yje, do diaba... - elegancki major von Rhode traci jednak panowanie nad sob. Otworzy drzwi: - Przetrzsn ten kurnik! - rozkaza. Zblia si moment krytyczny. andarmi wpadli do sal, pochylali si nad chorymi. W trjce lea na ku starszy mczyzna. - Umar przed trzydziestoma minutami - powiedzia Kowalski. -Jego wanie przywieziono ze wsi. Mona by powiedzie, e umar ze strachu. Znaleziono go na terenie walki. Tak przynajmniej powiedzia mi ten wieniak. Rhode pochyli si nad ciaem. - To nie jest von Kruck - stwierdzi. - A pan sdzi - zdumia si Kloss - e znajdzie pan tu Krucka? Rhode nie odpowiedzia. Cikim krokiem wyszed na korytarz. Otworzy drzwi pitki i zobaczy siedzc nad kiem chorej siostr w narzuconym na plecy biaym fartuchu. Kloss wsadzi rk do kieszeni i poczu pod palcami zimny metal. Jeli Rhode spostrzee, e siostra" ma rk na temblaku, Kloss bdzie strzela. A potem niech si dzieje, co chce... Rhode sta chwil na progu, wreszcie zatrzasn drzwi... Zajrza jeszcze do kostnicy... dwa ciaa leay na noszach, przykryte biaymi przecieradami. - Chce pan zobaczy Welmarza? - zapyta Kloss. Serce uderzyo mocno. Chyba Kruckowi dali jaki solidny rodek nasenny, chyba Kruck si nie obudzi. Rhode machn rk i wrci do dyurki. Siad przy stoliku - teraz on pooy przed sob pistolet. - Pan mnie nie docenia, Kloss - powiedzia. - Mamy w tym szpitalu jeszcze par rzeczy do zrobienia. Prosz zawoa t swoj dziewczyn. Klara staa na progu. Kloss z niepokojem ledzi jej ruchy. Czy dobrze zagra swoj rol, czy zechce dobrze zagra? - Zbli si - powiedzia von Rhode. - Nieza - mrukn. - Gust ma pan jednak dobry... Mam nadziej - stwierdzi cynicznie - e dziewczta sypiajce z niemieckimi oficerami pomagaj chtnie niemieckim wadzom. Klara milczaa. Podesza do stolika i przygldaa si uwanie majorowi. Potem umiechna si... - Dawno znasz porucznika? - zapyta. - Par dni - odpowiedziaa. - Krtka znajomo. ..A kim sypiaa przedtem? -Jestem porzdn dziewczyn! - zawoaa Klara.

148

-No... no... Powiedz, jak byo? Klara dobrze jednak graa swoj rol. - Usyszaam strza - powiedziaa - i wszyscy pobiegli do operacyjnej, a ja pomylaam sobie, e trzeba zaraz zawiadomi Hansa, bo on powiedzia, e gdyby co si stao, to naley mu powiedzie... - Nie baa si godziny policyjnej? - Mam przepustk, panie oficerze. Jak wszyscy pracownicy szpitala, wic pobiegam... - To ju syszaem. Kto zabi Welmarza? - Nie wiem, panie majorze... - Nie wiesz! A jak mylisz? Klara wzruszya ramionami. - Ja nie myl... panie majorze. - Mao wiesz - rzek Rhode. - A byoby dla ciebie znacznie lepiej, gdyby wiedziaa wicej. Zawoam ci leszcze, a teraz popro lekarza. Rhode zapali papierosa, zawaha si, poczstowa Klossa. -Moe ta dziewczyna mogaby zastpi Welmarza? -powiedzia. I potem doda zaraz: Ale chyba nie zastpi. Nie pyta pan, dlaczego nie chc jej wykorzysta? Nie pyta pan? Kloss milcza. Na progu stan doktor Kowalski. Rhode patrzy teraz na Kowalskiego. - Mgbym oczywicie prowadzi ledztwo - powiedzia - i moe nawet zgromadzi dowody rzeczowe. Ale ja nie mam na to czasu, Kloss. I mnie to nie bawi. - Wyj zegarek. -Jeli w cigu piciu minut nie zgosi si morderca Welmarza, ka rozstrzela cay personel szpitala. Czy pan zrozumia, doktorze? Mj zastpca, oberleutnant Kloss, jest zbyt elegancki, a ja postpuj tak, jak naley postpowa na wojnie. Wic pi minut, dobrze? Aha, i szpital jest otoczony, prosz nie prbowa ucieczki. - Potem zwrci si do Klossa: - al panu tej Klary? A moe chce pan prosi, ebym j oszczdzi? Kloss milcza. Znowu poczu pod palcami chodny metal. Wic jednak si nie udao, naleao waciwie przewidywa, e Rhode postpi tak, a nie inaczej. Nie rzuca sw na wiatr. Major tymczasem z zainteresowaniem przyglda si Klossowi. - Nie sdz, eby to bya wielka mio - powiedzia. -Taka sobie drobna miostka, poruczniku, prawda? Nagle otworzyy si gwatownie drzwi. Na progu stana Krystyna. Widocznie podsuchiwaa; wzrok miaa nieprzytomny, w rku trzymaa bro. Patrzya tylko na Rhodego. - Rce na kark! - krzykna. - Wszyscy! Nie rusza si! Rhode spojrza na pistolet lecy cigle na stole, potem podnis rce. Kloss uczyni to samo. Krystyna cofna si tymczasem w kierunku okna. - To ja zabiam waszego agenta... - krzykna.-Ja... sama... Zrobilicie z niego szmat. Kochaam go... Nie spuszczajc z nich wzroku, otwieraa okno. Czy naprawd miaa nadziej uciec, czy miaa jakkolwiek szans ucieczki? SS-man stojcy na dziedzicu pod cian odda seri z peemu, niemal nie celujc. Rhode chwyci pistolet i strzeli ju do lecej. Gdyby tego nie zrobia - myla Kloss - zginliby wszyscy. Wiedzia, e bdzie do koca ycia pamita pielgniark Krystyn, nie znan mu nawet z nazwiska, ktra bya przecie zupenie nijaka i zwyczajna jak tysice szpitalnych sistr. Noc mijaa. Niemcy opucili szpital, Rhode wrci do swego gabinetu, otworzy butelk koniaku i zameldowa Berlinowi, e dotd nie znaleziono Krucka. Kloss rozpocz mudne poszukiwanie kontaktu, bo mia znowu mao czasu. Naleao przecie odstawi Ew i Krucka do lasu, przekaza meldunek centrali i przystpi do wykonania nastpnego zadania. A 29 wrzenia 1942 roku, gdy pod Borzentowem rozpoczy si prby X8", na poligon spady cikie bomby lotnicze...

149

CILE TAJNE 1 Inynier Erwin Reil pochodzi z Hamburga. Wrono mu wietn przyszo naukow, profesor Lubbich proponowa modemu absolwentowi politechniki stanowisko asystenta w swym laboratorium, ale Reil wola produkcj. Lubi wielkie zakady, rozmach, sprawno, organizacj; powtarza swko nowoczesno" i w jego ustach brzmiao ono jak zawoanie bojowe. W trzydziestym smym roku zacz interesowa si problemami silnikw odrzutowych; natrafi na opory, by w kocu modym, mao znanym inynierem... Umia jednak dotrze do kogo trzeba, a e dana mu bya cnota cierpliwoci - czeka na swj dzie, wierzy, e musi nadej i gdy mu wreszcie zaproponowano kierownictwo nowych zakadw specjalnych w GG, zrozumia, e trafi na swoj wielk szans. Umia pracowa; caymi dniami i nocami nie opuszcza fabryki mieszczcej si na przedmieciu sporego, polskiego miasta. Nie dostrzega tego miasta i mieszkajcych tu ludzi; chcia tylko zdy dotrzyma terminu. Nie myla waciwie ani o wojnie, ani o wielkoci Trzeciej Rzeszy. Myla o silnikach i o sobie. Pojawiy si jednak trudnoci, pierwsze dowiadczenia wypady le i wtedy Reil przypomnia sobie doktora Pukowskiego. Sysza o nim jeszcze przed wojn. Wymieni to nazwisko w rozmowie z wysokim funkcjonariuszem gestapo zaraz po objciu dyrekcji zakadw. Tamten zapisa sobie co w notesie i po trzech miesicach zatelefonowa. Mieli Pukowskiego u siebie ju od paru tygodni... Inynier Erwin Reil powiedzia natychmiast, co o tym myli. - Naleao przysa go do mojej dyspozycji - wrzeszcza do suchawki. - Musielimy go przygotowa - usysza i byo to powiedziane takim tonem, e Reil zrezygnowa z dyskusji. Funkcjonariusz gestapo poinformowa go po prostu, kiedy dostarcz Pukowskiego. Powiedzia dostarcz", jak mwi si o partii towaru albo przesyce pocztowej. Reil spojrza na zegarek. Powinni niedugo ju by. Odoy rysunki techniczne i z przyjemnoci zanurzy si w mikkim fotelu. Gabinet urzdzony by wygodnie, w stylu nieco surowym, ale bez przesady. Prosta lampa na biurku, proste krzesa i ten fotel, ktrego porcz Reil gadzi wanie delikatnie. Lubi meble, ktre sam projektowa w wolnych od pracy chwilach - funkcjonalne i adne. Frulein Krepke, starszawa Niemka z Besarabii, wesza do gabinetu i, poruszajc si niemal na palcach, postawia na biurku filiank kawy. Reil nie powiedzia dzikuj", nie spojrza nawet na swoj sekretark. Nie cierpia jej. Poruszaa si wolno, bya tpa i niesamodzielna. Bya take brzydka. Reil przymkn oczy i pomyla o Dance. wietna dziewczyna! Gdy wyjeda z Hamburga, powiedziano mu, e Polki patrz niechtnie nawet na Niemcw po cywilnemu, a te, ktre mona mie... Dank pozna przed paroma dniami: wyjeda z zakadw po jeszcze jednym nieudanym dowiadczeniu i zobaczy j przed bram fabryki. Bya adna i dobrze ubrana, znacznie lepiej ni inne dziewczta w tym miecie. Zatrzyma samochd. Mwia dobrze po niemiecku; wyjania, e Arbeitsamt skierowa j tu do pracy. Lekkie skrzywienie ust... Wic przysza, bo niby co innego moga zrobi. Zaproponowa, e j odwiezie. Myla, e si nie zgodzi, ale zgodzia si natychmiast. O nie, nie bya fanatyczk. Zaprosia go do siebie; mieszkaa adnie. Reil lubi takie mieszkanka, nie przeadowane drobiazgami, oszczdnie umeblowane, wiadczce o dobrym gucie. Nastpnego dnia przyszed po raz drugi. Przynis kwiaty i butelk koniaku. Kwiaty postawia w wysmukym wazoniku pod

150

oknem, koniak pili siedzc na kanapie. -Jeste inna ni wszystkie polskie dziewczta - powiedzia Reil. -Ja rozumiem, dlaczego wy tak niechtnie przyjmujecie Niemcw... Ale to polityka, ja nie zajmuj si polityk. Ty te nie, prawda? Potwierdzia. Potem taczyli i Reil, przytulajc j do siebie, pomyla, e dobrze by mie tak sekretark. Volkslist jako by zaatwi. Moe maa ma babk Niemk, cokolwiek, dziesit wod po kisielu... Teraz myla tylko o tym, jak pozby si starej Frulein Krepke. Wesza wanie znowu do gabinetu. - Przyszli ci z gestapo - owiadczya, nie zamykajc drzwi za sob. - Mwiem pani, Frulein Krepke, e naley zamyka drzwi wchodzc do mego gabinetu. To po pierwsze. Po drugie: meldujc naley podawa nazwiska. Prosi! Gestapowiec w stopniu sturmfuehrera wprowadzi Pukowskiego. Polski uczony wyda si Reilowi bardzo stary; twarz mia pooran bruzdami, na policzku wie szram, ubranie wisiao na nim jak worek. Ba si. Reil pomyla, e Pukowski bierze go zapewne za urzdnika gestapo i postanowi, e potraktuje polskiego uczonego z ca atencj. Jeli oczywicie zasuy... - Prosz poczeka w sekretariacie, sturmfuehrer - powiedzia pogardliwie. - Teraz nie bdzie mi pan potrzebny. - I wskaza Pukowskiemu krzeso. Pukowski usiad sztywno. Nie bardzo wiedzia, co robi z rkami. Pooy je na kolanach i przyglda si brudnemu bandaowi na lewej doni. - Kawy, kieliszek koniaku? - zapyta Reil. Pukowski milcza. - Wic kieliszek koniaku i cygaro - Reil rozemia si haaliwie i dobrodusznie. -Takich cygar dawno pan nie pali. Krzta si, rozlewa alkohol, a jednoczenie nie przestawa mwi. Stwierdzi oczywicie, e ci z gestapo to prawdziwe osy, tpi biurokraci; on, Reil, naley do tego samego gatunku, co jego go, gatunku ludzi zajmujcych si nauk i technik, i nie cierpi polityki. Na pewno dogadaliby si ze sob bez trudu. I zapewne dogadaj si. Pukowski wypi koniak, potem zacign si cygarem. Nie przestawa czujnie obserwowa Reila, ale siedzia ju nieco swobodniej, mniej sztywno. - O co panu chodzi? - zapyta. - Ile pan ma lat, panie doktorze? - Czterdzieci osiem odpowiedzia Pukowski i Reil pomyla, e ten czowiek wyglda co najmniej na szedziesit. -Jestem inynierem - wyjania - i interesuj mnie te same problemy, ktre pan prbowa rozwizywa. O paskich pracach syszaem jeszcze przed wojn... -Urwa, ale Pukowski milcza, cign wic dalej: Mianowano mnie dyrektorem tych zakadw, rozumie pan... Otworzy szuflad biurka i wycign stamtd przygotowan teczk. Tu jest par rysunkw technicznych. Wi si z paskimi pracami przedwojennymi. Prosz przejrze. Pamita pan swj wynalazek opatentowany w trzydziestym sidmym we Woszech? Chodzi o to... Pukowski rzuci okiem na rysunki, potem odsun je zdecydowanym gestem od siebie. - Ja panu nie pomog. . - Co? - Reil wybuchn haaliwym miechem. - Ja wszystko wiem! Ten woski patent dotyczy silnika odrzutowego! - Nie - powiedzia Pukowski. - Niech pan milczy! - krzykn Reil. Jednak straci cierpliwo. - Stworz panu znakomite warunki do pracy. Bd pana traktowa jak przyjaciela, dba o pana zdrowie... - O moje zdrowie - powiedzia Pukowski - zatroszczyli si pascy koledzy z gestapo... - Trzeba o tym zapomnie. - Reil uspokaja si z trudem. - My przecie jestemy z innej

151

gliny... - Pukowski milcza, a Reil doda natychmiast. Paska ona, panie Pukowski, jest nadal w wizieniu gestapo. Twarz Polaka zszarzaa. Podnis kieliszek, koniak rozla si na podog. - Nie szkodzi - powiedzia Reil. - Prosz si zastanowi. Dam panu troch czasu. Tymczasem zostanie pan tutaj, na terenie zakadw... W tej chwili potny wybuch targn powietrzem. Usyszeli brzk tuczonego szka; podmuch wdar si do pokoju, wiato zgaso i ogarna ich ciemno. Za oknem wystrzeli w gr sup ognia. - Wyrzutnie! krzykn Reil. Moje wyrzutnie! 2 Oberleutnant Hans Kloss w galowym mundurze stan przed wejciem do paacyku gauleitera. Przez elazn bram co chwila wjeday samochody i wartownicy z SS wyprali si jak struny. Kloss spojrza na zegarek; nie by pewien, czy nie przychodzi zbyt wczenie. Nie wiedzia, czemu zawdzicza to zaproszenie. By przecie mao znanym pracownikiem miejscowego Abwehrstelle i nigdy nie zetkn si bezporednio z gauleiterem. Wic jednak jego ona? Tej suchej Niemce pozujcej na podlotka przedstawi go Brunner podczas koncertu w Soldatenheim. Pili potem kaw i ona gauleitera umiechaa si kokieteryjnie. Kloss odwiz j do domu. Gdy egnali si, powiedziaa: Mam nadziej, e pana jeszcze zobacz, poruczniku". I teraz to zaproszenie. Oczywicie musia skorzysta, mia nawet nadziej, e dowie si czego wicej o reakcji Niemcw na dywersj w zakadach Reila. Jego szef milcza jak zaklty, a Brunner, ktry prowadzi t spraw z ramienia gestapo, powtarza tylko: Bdziemy ich mieli". Kloss by niespokojny. Wybuch zniszczy co prawda magazyny i jedn wyrzutni, ale zakady pracoway nadal i o prowadzonych w nich dowiadczeniach posiadali nader skpe informacje. Powiedzia Edwardowi: Chopcy spisali si dobrze, ale to dopiero pocztek roboty. Niemcy zwiksz czujno". Edward by znakomitym wsppracownikiem, ale postpowa czasem zbyt pochopnie, nie mg cigle zrozumie, e informacja jest niekiedy waniejsza od dziaania. Z zawodu nauczyciel, swoich podwadnych traktowa troch jak uczniw. Kazik spisa si na pitk" owiadczy. Ale informacje Kazika, ktrego zreszt Kloss nigdy nie widzia - wykluczay to zasady konspiracji - byy w gruncie rzeczy nieprecyzyjne. Nie mieli nawet dokadniejszego planu zakadw Reila, nie wiedzieli, gdzie Niemcy trzymaj Pukowskiego. Wanie Pukowski. Kady radiogram z centrali powtarza to nazwisko. Naley odbi go Niemcom albo... O tym albo" Kloss nie chcia nawet myle. Czy Pukowski co powiedzia? Edward by zdania, e to czowiek z charakterem, e nic nie powie, ale Kloss lepiej od niego zna metody stosowane w gestapo. Nie mia zudze, nie wolno mu byo mie zudze. Musz wiedzie wszystko o Pukowskim, a jeli Dance si nie uda... Pomyla jeszcze raz o Dance wchodzc na schody wiodce do paacyku. Ta dziewczyna miaa elazne nerwy; nigdy nie mwia o sobie, chocia znali si ju par miesicy. Kloss nie wiedzia nawet, jak si naprawd nazywa i jakie nosi imi. Ona te zreszt... Spojrza w lustra wiszce w hallu; nauczy si ju panowa nad miniami twarzy, ale czu zawsze potrzeb kontroli, jak aktor przed wejciem na scen. Musia znale umiech odpowiedni dla ony gauleitera, gdy powita go na progu. Wiedzia, e zdradzi moe czasem najdrobniejszy gest, nieodpowiednio uyte sowo; wiedzia, jak trudno jest ukrywa nienawi. Pochyli si nad jej doni, potem ucisn mikk rk gauleitera. W salonie byo peno:

152

mundury wojskowe i partyjne, panie w wieczorowych toaletach. Kloss stan niedaleko drzwi, zjawi si natychmiast kelner z tac. Wzi kieliszek i zacz szuka wzrokiem znajomych. Brunner rozmawia z jego szefem, majorem Horschem, a na progu stan wanie inynier Puschke w partyjnym mundurze. Puschke interesowa Klossa, by zastpc Reila. Gruby jegomo o zawsze niespokojnych oczach wita si wanie z on gauleitera. - A gdzie to inynier Reil? - zapytaa. - Dyrektor powinien zaraz przyj - usysza Kloss odpowied Puschkego. - Dyrektor lubi si spnia. Do gauleitera podszed wysoki, przystojny mczyzna w rednim wieku, ubrany po cywilnemu, bardzo elegancko, moe nawet nieco wyzywajco. Kloss nie widzia go nigdy, ale wystarczyo spojrze na on gospodarza, by zrozumie, e ten go bdzie wanie gwn atrakcj wieczoru. Witaa go radosnym umiechem, a jednoczenie wydawaa si nieco sposzona. -Jake si ciesz, panie Rioletto... Ju si baam... Rioletto! - pomyla Kloss - c to za nazwisko! - Jake mgbym nie przyj! Ju dawno nie otrzymaem przyjemniejszego rozkazu. - To nie by rozkaz, to bya proba - odpowiedziaa natychmiast. Obok gauleitera sta cigle Puschke, patrzy na nowego gocia i Klossowi wydawao si, e zobaczy w oczach inyniera zaskoczenie i strach. Pomyla, e dobrze byoby wiedzie, czego si boi Puschke, jeli naprawd czego si boi; postanowi poprosi central o informacje o tym czowieku. Moe co maj? Mao prawdopodobne... Znacznie waniejszy by zreszt Reil, ale o nim te niewiele wiedzieli. Inynier z Rzeszy, bez przeszoci... Ile czasu trzeba, eby zdoby najdrobniejsz informacj. Myla cigle o Reilu, gdy zobaczy go nareszcie w drzwiach. Mia szczcie. ona gauleitera podchodzia do niego w towarzystwie dyrektora zakadw. - Panowie si nie znaj? Inynier Reil... Oberleutnant Kloss. Prosz pamita - zwrcia si do Klossa - e po kolacji taczymy. Zostawia ich samych. Reil rozejrza si po sali. - Mao adnych kobiet - powiedzia. - Gauleiter nie dba o samotnych mczyzn. Zapanowaa nagle cisza. Gauleiter stan porodku salonu, obok niego Rioletto. - Drodzy pastwo - powiedzia gauleiter gocimy u nas znakomitego specjalist w zakresie wiedzy okultystycznej, pana profesora Rioletto, ktrego wystpy w Berlinie oglda sam fuehrer. - Mwi potem do dugo o znaczeniu owej wiedzy tajemnej, ktra odsoni moe przyszo, i o mistycyzmie waciwym narodowi niemieckiemu. - Pan Rioletto - zakoczy - przeprowadzi par drobnych dowiadcze. - Szarlataneria - powiedzia Reil, zwracajc si do Klossa, ale tak gono, e Rioletto musia usysze. - To prawdziwa wiedza - szepn Puschke. Zjawi si akurat obok nich. - A, Puschke - gos Reila brzmia nieco pogardliwie. - Typowy wschodni Prusak. Zabobonny jak Murzyn. Rioletto rozpocz tymczasem dowiadczenia. Byy to sztuczki, ktre Kloss ju widywa, ale przyzna musia, e prestidigitator wykonywa je szczeglnie zrcznie, z wdzikiem i bez wysiku. Zapali cygaro, otworzy okno, a potem wyrzuci palce si cygaro na ulic. Wszyscy widzieli ten gest. Rioletto, ju bez cygara, podszed do pana Puschkego, ktry cofn si instynktownie, zanurzy do w wewntrznej kieszeni jego marynarki i wydoby stamtd tlce si cigle cygaro. Rozleg si szmer podziwu, potem wybuchy oklaski. -Jak pan to zrobi? - zawoaa ona gauleitera. - Przecie cygaro wyrzuci pan na ulic! Reil wybuchn miechem, tylko Puschke by naprawd przeraony. Wypi jednym haustem kieliszek koniaku, potem usiad na fotelu i nie spuszcza wzroku z prestidigitatora. Kloss by ju teraz pewien, e ci ludzie si znaj.

153

Rioletto wykonywa tymczasem dalsze dowiadczenia. Nastpiy sztuczki z kartami, znajdywanie ukrytych przedmiotw i odczytywanie myli. Kloss patrzy na tych oficerw i gestapowcw, przeciskajcych si do sztukmistrza, wykrzykujcych pytania i starajcych si usysze odpowiedzi. Rioletto panowa nad nimi, fascynowa ich. Tylko on i Reil stali na boku; Kloss poczu na sobie uwane spojrzenie prestidigitatora. Pomyla, e jest chyba nieostrony, e powinien by rwnie tam, w tumie otaczajcym Rioletta. - To s oczywicie proste i nietrudne zabawy - mwi tymczasem prestidigitator. Okultyzm zajmuje si problemami znacznie powaniejszymi. Przez tum przeciska si sturmbannfuehrer Brunner. - Panie Rioletto - powiedzia - przed paroma dniami bandyci podoyli bomb pod wane obiekty wojskowe. Gdyby pan zechcia... - Wanie... - podchwyci gauleiter. - Musiabym - stwierdzi Rioletto - mie jaki przedmiot albo spotka si z osob, ktra bya na miejscu wypadku. - Dam panu - powiedzia Brunner - co takiego. Legitymacj zabitego SS-mana. - Poda mu kopert. Teraz Kloss przecisn si nieco bliej; to ju przestawao by zabaw. Nie wierzy co prawda w moliwoci pana Rioletta, poczu jednak co w rodzaju niepokoju. Rioletto wzi do rki niewielk ksieczk. Przymkn oczy, odprawia teraz swj ceremonia, nawet nieco zbyt ostentacyjnie i moe zbyt dugo, ale to wanie fascynowao zebranych. Wreszcie odda legitymacj Brunnerowi. - Co mi przeszkadza - powiedzia cicho. Rozleg si szmer, potem znowu nastpia cisza. - Nie rozumiem odezwa si gauleiter. - Powiem wyraniej - owiadczy Rioletto. - Kto mi przeszkadza. Tu, na tej sali - cign - jest czowiek, ktry bra udzia w napadzie. Albo organizowa napad... Klossowi zdawao si, e cisza trwa bardzo dugo. Wiele minut. Przywoa na twarz umiech i zobaczy take umiech na twarzy Reila. Potem spojrza na Puschkego; gruby Niemiec ba si i nie umia nawet ukry strachu. Ale dlaczego on? Kloss przecie wiedzia najlepiej, e pan Puschke nie mg mie nic wsplnego z dywersj w fabryce. - Kto to jest? - zawoa wreszcie Brunner. - Nie wiem - odpowiedzia Rioletto - jeszcze nie wiem. Potem zaczli pi; takie przyjcia koczyy si zwykle pijastwem, czasami wychodzili na ulic i zaczynao si polowanie, dzikie, straszne, bezadne... Strzelali do ludzi przemykajcych si pod murami domw, do okien, w ktrych ujrzeli cie wiata... Kloss pi z Brunnerem, taczy z on gauleitera i chwyta strzpy rozmw, przecie po to tu by, eby sysze i pamita. Brunner rozmawia z gauleiterem. Obiecywa mu, e wycinie z Rioletta ca jego wiedz tajemn czy nie tajemn, ale gauleiter by trzewy i twardy. - Pana Riolett - owiadczy - mona co najwyej poprosi o pomoc. I to grzecznie poprosi. Kloss to zapamita. Zapamita rwnie twarz modego Glaubla, gestapowca przydzielonego do dyspozycji Reila, a raczej do ochrony Reila. - Mam pewien pomys - powiedzia Glaubel do gauleitera. Kloss nie sysza mc wicej, ale wiedzia, e z tym czowiekiem trzeba si liczy. By niebezpieczniejszy od Brunnera. Kloss rozmawia tego wieczoru jeszcze z Reilem; bya to trudna rozmowa. Wydawao si, e dyrektora zakadw interesuj tylko kobiety. Mwi o nich duo i chtnie, wspomina czasy studenckie, potem owiadczy, e nie znosi koniaku i uda si na poszukiwanie wdki. Kloss widzia go przeciskajcego si przez tum goci, chwiejcego si ju nieco na nogach. Jakie pary taczyy, nikt chyba nie sysza muzyki, czasem kilka goniejszych tonw i

154

znowu gwar rozmw, i znowu gos gauleitera, grujcy przez chwil nad sal. ona gauleitera, te ju nieco pijana, uja Klossa pod rami. - Idziemy do naszego mistrza - szepna mu do ucha. Poczu na szyi jej gorcy oddech. - Mio mi pana pozna - powiedzia Rioletto. By zupenie trzewy. - Pan przecie nie wierzy w nauki tajemne. -Mistrz wie wszystko - owiadczya ona gauleitera. - Z pewnoci - odpowiedzia Kloss. - Ale wtpliwoci mia inynier Reil, ktry wyraa je zbyt gono. -By jednak niespokojny. Niemka ciskaa mocno jego rami, a Rioletto widrowa go wzrokiem. Kloss wypi tego wieczoru duo, pozbawiao go to zwykej pewnoci siebie, musia by czujny, musia kontrolowa kady swj gest. - Pan nie wierzy - powtrzy Rioletto. - Niech mu pan co powie, niech go pan przekona -zaszczebiotaa Niemka. - Nie lubi by przekonywany - rzek sucho Kloss. - Boe, co za powaga! - rozemiaa si. - Niech pan jednak mwi! Chc sysze! Rioletto wyowi z kieszeni marynarki niewielk szklan kul owinit chusteczk. Pooy j na stoliku. - Pan si nazywa Hans. Hans Kloss - mwi. - Pan jest zbyt trzewy. Pi pan niewiele; pan znakomicie panuje nad sob. - O tak! - zawoaa ona gauleitera. - O Boe! - krzykna. - Inynier Reil ju wychodzi! Pobiega ku drzwiom, oni zostali sami. - Pan nie chce, ebym mwi - stwierdzi Rioletto. -Jeli pan ma co do powiedzenia... - Mierzyli si wzrokiem. Rioletto spuci oczy. Nic nie wie, z ca pewnoci nic nie wie, pomyla Kloss i ogarn go nareszcie chodny spokj. Wsta z krzesa. - Moje ycie, panie Rioletto - powiedzia - jest tak proste, e nic pan w nim ciekawego nie znajdzie... - By moe - odrzek prestidigitator - by moe... - I w tej chwili dostrzeg pana Puschkego, ktry przechodzi wanie obok nich. - Prosz do nas! - zawoa. -Moe panu zdoam powiedzie co ciekawego... - O nie! - krzykn Puschke. - W adnym wypadku! I ruszy pospiesznie ku drzwiom.

3 Byo bardzo pno, gdy Kloss opuszcza paacyk gauleitera. Wyszed, kiedy Rioletto egna si z gospodyni. Nie dostrzega Klossa, bya ju zreszt pijana i mia nadziej, e zapomni... Powinien z ni oczywicie jeszcze zataczy parokrotnie, to bya cenna znajomo, ale jemu nie starczao ju si, szczebiot Niemki wydawa si nie do zniesienia. Brunner stercza przy oknie; Kloss zobaczy jego twarz, gdy znalaz si na ulicy. Noc bya chodna, jak to w pocztkach maja; Kloss wsadzi rce do kieszeni, odszed kilkadziesit metrw i stan za rogiem, w miejscu, z ktrego doskonale widzia wejcie do paacyku gauleitera. Czy Rioletto przyjecha wozem? Jeli tak, nic oczywicie nie da si zrobi... Czeka. Zobaczy wreszcie wysok posta prestidigitatora. Rioletto szed szybkim krokiem, nie obejrza si ani razu. Kloss ruszy ostronie za nim. Na pustej ulicy pojawi si patrol; zatrzymali Rioletta gonym: halt! Potem oddali mu legitymacj i stuknli obcasami. Kloss zasalutowa niedbale, gdy go mijali... Szed cigle bardzo ostronie, ale widocznie prestidigitator nie podejrzewa nawet, e moe by ledzony. Skrci w jedn z przecznic gwnej ulicy; po paru minutach znaleli si w dzielnicy willowej, zamieszkaej przez Niemcw. Kloss by zdziwiony, sdzi, e Rioletto zatrzyma si w hotelu...

155

Prestidigitator przystan przed jednym z domkw, odczyta numer, podszed do drzwi i zadzwoni. Kloss obserwowa go z daleka. Rioletto czeka do dugo, wreszcie drzwi si otworzyy i Kloss zobaczy na progu, w wietle padajcym z wntrza, pana Puschkego. Nie mg si myli! Puschke sta w drzwiach i mina spora chwila, zanim on i Rioletto zniknli w willi. Co czyo tych ludzi? Puschke si przestraszy albo wydawa si przestraszony, gdy zobaczy Rioletta u gauleitera, ale przecie w ich zachowaniu nie byo nic, co wskazywaoby na star znajomo i to tak, ktra uprawnia do skadania nocnych wizyt. Czy ta informacja moe si na co przyda? Dlaczego Rioletto powiedzia: Czowiek, ktry bra udzia w napadzie na fabryk, jest tutaj"? Kogo mia na myli? Co wie i co moe powiedzie Brunnerowi? Kloss zadawa sobie te pytania wracajc do rdmiecia. Edward mieszka przy ulicy Waowej pod numerem pitnastym, w starej kamienicy na drugim pitrze. Spa ju, gdy Kloss zastuka do drzwi. - Oszalae? - powiedzia. - Co si stao? Kloss usiad na ku i zapali papierosa. Odpoczywa. Patrzy na Edwarda krztajcego si po pokoju; nauczyciel nastawi wod, przygotowa namiastk herbaty. Rozlewa do szklanek mtny napj. - Co si stao? - powtrzy, gdy wreszcie usiad. - Mam do ciebie par spraw - owiadczy Kloss. - Moe po prostu nerwy ci zawodz? - stwierdzi Edward. Gdzie bye? - Na przyjciu u gauleitera. S nowe zadania. - O co chodzi? - Niejaki Rioletto, ciemna figura, prawdopodobnie agent gestapo. Sprbuj si czego dowiedzie. I zastpca Reila, Puschke... -Sprbuj... - Najlepiej niech Puschkem zajmie si Danka. - Znowu Danka - powiedzia Edward - al mi tej dziewczyny. - Skarya si? - Ona si nigdy nie skary. Od wczoraj jest sekretark Reila. To znaczy zastpuje sekretark, ktr ten Niemiec wysa na urlop do Rzeszy. - Bardzo dobrze - powiedzia Kloss. Edward dugo milcza. - Bardzo dobrze - powtrzy wreszcie. - Mylae kiedy o cenie, jak ona musi paci? Kloss przechadza si szybkimi krokami po pokoju. - Nigdy nie zastanawiam si nad cen - owiadczy. Wiedzia, e kamie; od wielu dni myla o Dance i zawsze, gdy o niej myla, przeklina swoj robot. - Powinna nam dostarczy dokadny plan zakadw Reila. - Nie od razu, nie od razu - owiadczy Edward. - Nie wolno jej teraz robi nic, co mogoby wzbudzi podejrzenia. Zupenie wystarczy, jeli uda si jej nawiza kontakt z Pukowskm. - A kto wykona plan? - Zleciem to Kazikowi - powiedzia Edward. - Znakomity chopak. Na pewno sobie poradzi. - Wszyscy twoi chopcy s znakomici - mrukn Kloss. - Jeste cigle nauczycielem, ktry lubi stawia dobre stopnie.

156

Kazik pracowa w warsztatach kolejowych, mieszczcych si naprzeciwko zakadw Reila. Z okien swojego biura, ponurej klitki w baraku, widzia tory kolejowe, parowozowni i w gbi wysoki mur, oddzielajcy torowiska od fabryki. Przychodzi do pracy wczenie, zawsze par minut przed sm, ale szef, Herr Luebke, wysoki Niemiec w brunatnej koszuli, zjawia si zwykle przed nim. Oczekiwa Kazika w drzwiach swego pokoju, spoglda na zegarek i wyznacza mu robot. Roboty byo co prawda niewiele, przepisywanie listy pacy, wykazw robotnikw, ale Niemiec przywizywa ogromn wag do dokadnoci, wystarczya najdrobniejsza pomyka, by kaza przepisywa wszystko od nowa. Po godzinie zostawia Kazika samego i szed na dworzec spotka si z kolegami, odwiedzi zawiadowc stacji i wypi halb piwa przy bufecie. Na to wanie Kazik liczy. W gabinecie szefa staa kasa pancerna, a w niej leay ostemplowane przepustki do zakadw Reila, wydawane kolejarzom udajcym si tam do pracy w fabrycznej bocznicy. - Wrc za godzin - powiedzia jak zwykle szef. Kazik sta przy oknie i gdy Niemiec znikn za budynkami magazynw, wszed do jego gabinetu. Klucze do kasy pancernej leay, jak zwykle, w szufladzie biurka. Kazik otworzy j wytrychem. Dugo, duej ni przypuszcza, mocowa si z kas pancern. Wreszcie drzwi ustpiy. Znalaz kartoniki opatrzone napisem Passierschein". Wybra jeden; bya to przepustka wystawiona na nazwisko Hansa Molkego. Schowa j do kieszeni i wybieg z baraku. Serce tuko mu mocno w piersiach, gdy podchodzi do bramy; wok byo pusto, wartownik w mundurze SS, oparty o drewnian budk, przyglda si Kazikowi. Chopak poda mu przepustk; zna niemiecki, nawet do dobrze, ale ba si, e zdradzi go akcent. C tam zreszt akcent: mao to volksdeutschw! Wartownik obejrza kartonik, a potem szybkimi i sprawnymi ruchami obmaca Kazika. - Teraz rewidujemy wszystkich owiadczy. I volks-deutschw, i reichsdeutschw te. - Wystarczyoby Polakw - odpowiedzia Kazik. - W porzdku - owiadczy wartownik i chopak poczu ogromn ulg. W tej chwili min ich wychodzcy z zakadw elegancki mczyzna. Wartownik stan na baczno, a Rioletto bo to on by wanie - przyjrza si uwanie Kazikowi. - Jaka szyszka z Berlina- owiadczy wartownik. Kazik ruszy przed siebie. Szeroka, asfaltowa droga prowadzia wzdu hal produkcyjnych, rozrzuconych po caym terenie, do widocznego z daleka pokanego budynku, zapewne budynku administracji. Wszdzie panowa ruch, przetaczano wagoniki po szynach, terkotay motory, ludzie w kombinezonach robotniczych mijali Kazika obojtnie, nikt nie zwraca na niego uwagi. Chopak skrci w boczn alejk, zamierza obej cae zakady, starajc si i wzdu okalajcego je muru. Wiedzia, e powinna by jeszcze jedna brama, zawsze zamknita, a otwierana wycznie wwczas, gdy do fabryki przychodziy wiksze transporty. Mia dokadnie ustali odlegoci: od hal fabrycznych do tej bramy, nastpnie za okreli pooenie budynku administracyjnego. Szed teraz wsk drk wzdu chaotycznie porozrzucanych budynkw fabrycznych, magazynw i drewnianych bud. W gbi, ukryta midzy drzewami, widniaa adna willa. Zajmowa j zapewne inynier Reil, a Edward przypuszcza take, e trzymano w niej doktora Pukowskiego. Kazik znalaz dobry punkt obserwacyjny i, oparty o lep cian drewnianego baraku, sign po kartk papieru i szybkimi, sprawnymi pocigniciami owka wykonywa szkic. Droga od bramy do willi, odlegoci, usytuowanie hal fabrycznych i budynku administracji. Wzdu muru przechadza si wartownik, ale nie wydawa si grony, bo nie interesowao go w ogle wntrze zakadw. Zaabsorbowany swym szkicem Kazik nie dostrzeg, e od paru chwil obserwuje go mody czowiek w brunatnym mundurze. Podobnie

157

jak Kazik, przywar do lepej ciany baraku, a potem skrada si cicho i powoli, a stan za Kazikiem; wyszarpn z kabury pistolet i dotkn luf plecw chopca. Kazik odwrci si gwatownie. Mia par sekund na podjcie decyzji: rzuci si na hitlerowca? Ale tamten odskoczy kilka krokw i sta na szeroko rozstawionych nogach, z palcem na spucie. Wartownik szed spokojnie wzdu muru. Kazik podnis rce do gry. - Mam ci - powiedzia Niemiec. - Nie ruszaj si. Dokumenty i ta kartka. Szybko! Sytuacja wydawaa si beznadziejna. Kazik poda hitlerowcowi przepustk i szkic. - Hans Molke - przeczyta tamten. - Daj ausweis! -warkn. Kazik zawaha si. Czy wartownik ich dostrzeg? Byli cigle w polu jego widzenia. Chopak poczu na twarzy krople potu; nie mia adnej szansy. Wrczy Niemcowi kenkart. - Kazimierz Truchanowicz - rozemia si hitlerowiec. Ukrade przepustk, co? Pracujesz na dworcu przeadunkowym? 5 U Reila pracowao si cay dzie: od smej do trzeciej i od pitej do pnego wieczora. Danka miaa tylko dwie godziny w cigu dnia wolne, ale rzadko udawao jej si opuszcza zakady. Reil chcia, eby przebywaa cay czas w fabryce, siedziaa w sekretariacie, kiedy on jest w gabinecie, jada z nim obiad i sza z nim na kolacj. By nieustpliwy i wymagajcy, musiaa mu skada sprawozdania z kadej godziny spdzonej w miecie, a najdrobniejsze spnienie wywoywao ataki furii. Danka miaa tego dosy, marzya o powrocie do oddziau, obiecano jej przecie powrt do oddziau, gdy wykona to zadanie, ale zadanie z kadym dniem wydawao si trudniejsze. Przepisywaa sporo dokumentw; rozmawiaa z ludmi, ktrzy czekali na Reila, ale ani razu nie udao si jej zobaczy Pukowskiego. Nie wiedziaa nawet, czy jest w gestapo, czy Reil trzyma go cigle na terenie zakadw.. Tego samego dnia, kiedy to Kazik spotka Glaubla, Danka wracaa do zakadw przed pit; udao jej si wyj o trzeciej, bo Reila wezwano na jak konferencj. Wstpia do Edwarda; zawsze trwao to do dugo, bo zanim posza na Waow, kluczya troch po miecie, przesiadaa si z rikszy do rikszy, musiaa mie pewno, e nie jest ledzona. Nauczyciel poleci jej dowiedzie si czego o zastpcy Reila i kaza przyj nastpnego dnia o pierwszej. Miaa si spotka z Jankiem. Biegnc teraz ulic, mylaa ju, co powiedzie Reilo-wi, eby pozwoli jej wyj przed poudniem. Najlepiej oczywicie fryzjer. Reil chcia, eby wygldaa adnie, napisa nawet do przyjaciela przebywajcego w Paryu, eby przysa francuskie kosmetyki i materiay na suknie. Spojrzaa na zegarek; na pewno si spni, zbliaa si ju pita, a do fabryki miaa jeszcze spory kawaek drogi. Rozejrzaa si; ani jednej rikszy. W tej chwili zobaczya otwarty samochd hamujcy przy chodniku. Elegancki mczyzna, ktrego twarz wydaa jej si od razu znajoma, umiecha si do niej. - Podwie do fabryki? - zapyta. Mwi po niemiecku z lekkim obcym akcentem. - Skd pan wie? - zawoaa zdziwiona. - Nazywam si Rioletto - powiedzia - byem dzisiaj u pana Puschkego i widziaem pani w sekretariacie. Zaja miejsce obok niego. - Musz si przyzna - mwi, zrcznie wyprzedzajc furmank - e to spotkanie nie byo zupenie przypadkowe... Danka spojrzaa na niego z niepokojem. - ledzi mnie pan? - Od razu zrozumiaa, e to byo niepotrzebne pytanie. Rioletto rozemia si. - Ach, mj Boe, widziaem pani minut, moe nawet trzydzieci sekund... ale wywara pani na mnie kolosalne wraenie... Kolosalne - powtrzy.

158

- Pan wybaczy, panie Rioletto. - Nie, nie, prosz si nie gniewa terkota moe mj sposb mwienia wydaje si pani nieco przesadny, ale to taki styl, w kocu jestem Wochem... Wie pani, czytam w mylach ludzkich, to mj zawd... - Pikny zawd - powiedziaa Danka i poczua, e ma suche wargi. -Panno Danko... - Skd pan zna moje imi? - Czytam w mylach... Nie, przepraszam, zapytaem wonego. Wiem ju, e pani jest now sekretark Reila i nie jest pani Niemk. Czy ma pani dzi wolny wieczr? - Niech pan sam odpowie sobie na to pytanie. Podjedali do bramy zakadw. Rioletto zahamowa gwatownie i umiechn si smutno. - Nie mam szczcia w tym kraju - powiedzia. - Czy mog mie przynajmniej nadziej? Danka umiechna si. Ten Woch nie by jednak zupenie pozbawiony wdziku. Gdy wesza do sekretariatu, byo ju trzy minuty po pitej, Reil sta w drzwiach gabinetu, czeka na ni. - Spnia si - powiedzia. I ostrzejszym tonem: - Gdzie bya? - Jadam obiad z Krysi - odpowiedziaa bez wahania. - Krysia to moja najlepsza przyjacika. W kocu musz j widywa od czasu do czasu. - Tak si zawsze mwi - warkn. Usiada przy swoim biurku i wyja z torebki puderniczk. Poprawia wargi. Reil przyglda si jej w milczeniu. - Za chwil przyprowadz tu starego czowieka - powiedzia. - To polski uczony. Niech poczeka w moim gabinecie. Zaparz kaw, ja zaraz wrc. Danka z trudem ukrywaa rado; eby tylko nie wrci zbyt szybko, eby tylko zdya powiedzie Pukow-skiemu par sw. Pukowskiego wprowadzi SS-man; zosta w sekretariacie, a Danka wesza z uczonym do gabinetu. Miaa liczone sekundy, wiedziaa, e dosownie liczone sekundy. Drzwi prowadzce do sekretariatu zostawia zreszt potwarte, nie moga ich zamyka, nie chcc budzi podejrze SS-mana. - Inynier Reil zaraz wrci - powiedziaa gono po niemiecku. - Napije si pan kawy? - Tak - odrzek Pukowski. Podaa mu filiank i pochylia si nad nim. - Panie doktorze - szepna po polsku - uwolnimy pana, jeszcze par dni, prosz si trzyma. Gdzie pan jest wiziony? Patrzy na ni z ogromnym zdziwieniem. - Kim pani jest? - zapyta. - To niewane. - W piwnicy, w ssiednim gmachu - szepta. - Ale nic nie naley robi. Musz si zgodzi, bo moja ona, rozumie pani - gos mu si zaama - moja ona... Usyszaa energiczne kroki w sekretariacie. - Kawa jest mocna, panie doktorze - powiedziaa po niemiecku. - Czy lubi pan bardzo sodk? Na progu gabinetu sta inynier Reil. 6 Edward kaza mu przyj na godzin dwunast. Kazik stan przed bram pod numerem pitnastym i spojrza w gr. Na parapecie okna na drugim pitrze dostrzeg doniczk z kwiatami. Zasona bya lekko uchylona. Oznaczao to: wszystko w porzdku. Kazik rozejrza si jeszcze, ale nie zobaczy nic podejrzanego. O tej porze na ulicy Waowej ruch by

159

niewielki, przyjechaa jaka riksza, par kobiet stao przed sklepem, dzieci bawiy si na jezdni. Jak zwykle. Kazik by w dobrym nastroju i po wczorajszych wydarzeniach w fabryce Reila uwierzy w swoje szczcie. Mia naprawd szczcie, bo przecie na dobr spraw powinien by w gestapo, pozbawiony wszelkich szans. Tymczasem by wolny i mg zanie Edwardowi interesujcy meldunek. Moe gdyby rozejrza si nieco uwaniej, dostrzegby dwch mczyzn, stojcych w ssiedniej bramie i jednego na rogu Polnej przy kiosku z gazetami. Wszystko jednak wygldao tak zwyczajnie, e Kazik wszed energicznie do bramy i znikn w klatce schodowej. Edward powita go na progu. - Spnie si o osiem minut powiedzia mamy mao czasu. Radosny nastrj Kazika prysn momentalnie; zawsze tak byo podczas spotka z Edwardem. Weszli do pokoju. - Siadaj - powiedzia Edward. - Masz szkic? - Mam, ale mam te co znacznie lepszego - doda natychmiast. - Poczekaj. - Edward zachowywa si wanie tak, jak nauczyciel w klasie, gdy egzaminuje niezbyt dobrze przygotowanego ucznia. -To jest brama... - studiowa uwanie szkic. - Co ile minut przechodzi obok niej wartownik? - Chodzi wzdu muru - rzek niepewnie Kazik. - Co ile minut? - powtrzy pytanie Edward. Musia przyzna, e dokadnie nie wie. Edward stwierdzi oczywicie, e rozpoznanie jest niepene. Maj cztery dni na przygotowanie akcji, a waciwie cigle niewiele wiedz. Kazik umiechn si promiennie. - Wanie chciaem ci zameldowa - owiadczy -o sukcesie. Udao mi si zwerbowa Niemca od Reila. - Co? W cigu dwch dni? - zawoa Edward. - Referuj dokadnie. Masz pitnacie minut. Kazik spojrza na zegarek. Byo wp do pierwszej. O wp do pierwszej Kloss siedzia w kawiarni na Polnej. Od spotkania z Edwardem dzielio go jeszcze p godziny, wyszed troch wczeniej z biura, spacerowa po miecie, a potem przyszed tu na kaw, bowiem okna kawiarni wychodziy na Waow i mg obserwowa ulic. By niespokojny. Nie zdarzyo si waciwie nic, co wiadczyoby o istnieniu zagroenia, ale Kloss czu intuicyjnie, e zblia si niebezpieczestwo. Poprzedniego dnia spotka si z Brunnerem, tym razem nie subowo, ale wieczorem w kasynie. Brunner by podniecony, pi duo, wicej ni zwykle. Owiadczy, e s na tropie. Nie chcia poda adnych szczegw. -Wy te zajmujecie si troch t spraw - powiedzia - ale dla nas to bdzie niedugo historia. - Macie ju tych ludzi? - zapyta Kloss. -Twoje zdrowie, Hans - rozemia si Brunner. - Bdziemy ich mieli. Gaubel to wietny chopak. - Co ma z tym wsplnego Gaubel? - zapyta Kloss. - Chciaby wiedzie, Hans? - Brunner znowu napeni kieliszki. - To mj osobisty sukces, mj drogi, i nie mam ochoty dzieli si nim z nikim. - Piknie - owiadczy Kloss. - A jeli ja co bd wiedzia? - To mi na pewno powiesz - wybuchn miechem Brunner. - Bdzie jaki towar do wymiany. Jakie informacje posiada Brunner? Moe po prostu bluffuje? Siatka Edwarda jest przecie czysta. Ludzie s wielokrotnie sprawdzani; nikogo nie aresztowano, nic si dotd nie

160

zdarzyo, co mogoby budzi niepokj. A jednak? Moe Danka bya nieostrona? Centrala znowu da informacji w sprawie Pukowskiego. Dano im cztery dni. Jak wykona to zadanie? Kelnerka przyniosa kaw, Kloss skosztowa, bya chodna i tylko z nazwy miaa co wsplnego z kaw. Odstawi filiank i w tym momencie zobaczy w drzwiach kawiarni pana Riolett. Czybym co przeoczy? - pomyla. - Czyby ten Woch mnie ledzi? Rioletto szed do jego stolika. - Dzie dobry, panie poruczniku - powiedzia. -Jeli pan na nikogo nie czeka... - Nie czekam - odrzek sucho Kloss. - Prosz, niech pan siada. Rioletto rzuci na st paczk gitanw i skin na kelnerk. Po chwili postawia przed nim filiank czekolady. - Pij zawsze czekolad - wyjani. - atwiej j dosta w tym kraju ni w Berlinie. Kloss milcza. -Waciwie, panie poruczniku - cign Rioletto - rad jestem przypadkowi, ktry nas tu zetkn. - Bardzo lubi przypadkowe spotkania - powiedzia Kloss, akcentujc sowo przypadkowe". Rioletto rozemia si. - Pan jest zbyt nieufny. Pracuje pan w Abwehrze, prawda? - Dlaczego pan o to pyta? - Nie pytam, stwierdzam. Pan przecie nie wierzy w moje moliwoci nadprzyrodzone. -Nie. - Brunner ma na ten temat inne zdanie. - Mj przyjaciel Hermann i ja czsto rnimy si w pogldach - owiadczy Kloss. - Tak bywa. Ja lubi konkrety i fakty. - Prowadzicie - Rioletto mwi jakby z pewnym wahaniem - t sam spraw. - Co pan ma na myli? - Dywersj w zakadach Reila. Powiedziaem ju Brunnerowi, e jestem gotw pomc. Kloss przyglda mu si z napit uwag. Czego naprawd chce ten Woch? Czy pracuje dla Brunnera? Czy Brunner kaza mu ledzi Klossa? - To samo chciaby pan powtrzy mnie? - zapyta. - Moe - odpowiedzia Woch. - Po co, panie Rioletto? Jeli pracuje pan dla nas... - Tego bym nie powiedzia - Rioletto spokojnie pi czekolad. -Ja lubi inny styl rozmowy, panie poruczniku, a jeli czasami pomagam... to wcale nie znaczy... - natychmiast zmieni temat. -Jake si czuje pikna maonka gauleitera? Kloss spojrza na zegarek. Zbliaa si za kwadrans pierwsza. W mieszkaniu przy ulicy Waowej 15 Edward rwnie spojrza na zegarek. - Musisz ju i - powiedzia. - Popenie bd, bardzo powany bd. Jeste zdekonspirowany i nie wolno ci byo tu przychodzi. - Co miaem robi? - Znikn i odczeka. Wiesz dobrze, e nie wolno podejmowa adnych krokw bez mojego pozwolenia. - Ten Niemiec jest uczciwy. - To trzeba jeszcze sprawdzi. Id i czekaj na dalsze rozkazy. W tej chwili rozleg si dzwonek. Edward podnis si powoli z krzesa, szybkim spojrzeniem omit pokj. Szkic Kazika wrzuci do skrytki. - Bro? - zapyta Kazik. Edward zanurzy do w kieszeni i podszed do drzwi.

161

- Kto tam?! - krzykn. - Hydraulik - usysza. - Woda przecieka na pierwszym pitrze. Edward otworzy i odskoczy od drzwi. Nie zdy. Do przedpokoju wdaro si trzech mczyzn po cywilnemu, w doniach trzymali pistolety. Jeden z nich, to by wanie Glaubel, rzuci Edwarda na podog, dwch pozostaych dosigo Kazika, gdy bieg ju do okna. Walka trwaa krtko. Gestapowiec uderzy chopca kolb po gowie. Kazik zwali si na podog. Do mieszkania wszed, rwnie po cywilnemu, Brunner. - Ocuci - powiedzia, wskazujc na Kazika. Po chwili siedzieli na krzesach, trzymajc rce na stole. Gestapowiec z broni w rku nie spuszcza ich z oczu, a Brunner i Glaubel przetrzsali mieszkanie. Wyrzucali z szafy bielizn, otwierali szuflady, obmacywali ciany. Na stoliku nocnym przy ku sta blaszany budzik. Edward wiedzia, e spieszy si o dwie minuty. Wskazwki budzika zbliay si do pierwszej, a Janek by zawsze punktualny. Jeszcze cztery minuty. Ogarn go strach, a potem wrci chodny spokj. Jak przestrzec Janka? Na parapecie okna staa doniczka z kwiatami, zasona bya lekko uchylona. Jeszcze trzy minuty. - Pomieszkamy tu troch razem - powiedzia Brunner. - Mam nadziej, e sami podacie nazwiska i adresy wsplnikw, ale wolimy spotka si z nimi tutaj, to wietne miejsce. Patrzy uwanie na Edwarda. - Niecierpliwisz si, prawda? Oczekujesz wizyty? To bardzo dobrze. - Nikogo nie oczekuj i nic nie rozumiem. - odrzek Edward. - Panowie, tu nastpia jaka pomyka. Glaubel wybuchn miechem i podszed do okna. - Pomyka! - wykrzykn. - Zapytaj tego chopaka -wskaza na Kazika. -Jeszcze wczoraj opowiada mi takie pikne rzeczy. - Opar do na doniczce i wyjrza przez okno. - Odejd od okna - rozkaza Brunner - i niczego nie ruszaj. Wszystko moe by wane. Edward z rozpacz patrzy na tarcz budzika. Sysza powolne cykanie zegara. Dwaj gestapowcy rewidowali wanie kuchni. Brunner cign pociel z ka, a Glaubel opukiwa framugi. Edward podj byskawiczn decyzj; od okna dzielio go par krokw... Moe zdy skoczy, zanim tamten wystrzeli, eby tylko zdy skoczy. Wbi mocno nogi w podog, pochyli si caym ciaem naprzd, a potem rce wspar o porcze krzesa... Kloss podchodzi wanie do kamienicy numer pitnacie. Wocha zostawi w kawiarni, waha si jeszcze chwil, czy i na spotkanie, ale postanowi ryzykowa, chocia moe powinien... Myla cigle o terminie czterech dni, ktre daa im centrala i rozwaa rozmaite koncepcje akcji w fabryce... Chcia ju skrci do bramy, gdy nagle usysza krzyk i brzk tuczonego szka. Z drugiego pitra spada doniczka, uderzya o pyty chodnika. Kloss, nie patrzc w gr, przyspieszy kroku. Widzia przed sob pusty chodnik; nic wicej, tylko pusty chodnik. Leciutkim, niedostrzegalnym niemal ruchem przesun kabur pistoletu na brzuch. Wiedzia ju, co si stao. Nie myla teraz o sobie, myla o nich, o Edwardzie, ktry zdy wypchn doniczk na ulic i zapewne za to zapaci, bardzo drogo zapaci. Ulica Waowa bya duga, na tym odcinku niemal bez przecznic. Odrapane kamieniczki, wskie chodniki, korytarz, ktry trzeba przeby. Kloss szed coraz szybciej, myla teraz o Dance. Z jakiego kierunku nadejdzie? Jeli od strony Polnej, bdzie zgubiona. Jeli od parku, powinien spotka j po drodze. Cisz rozdar warkot motorw. Na Waowej pojawiy si ciarwki z andarmami. Obstawiaj ulic - pomyla Kloss. - Brunner musia doj do wniosku, e ten, ktry mia zjawi si u Edwarda, nie zdy odej daleko. Par metrw przed nim zatrzyma si rwnie samochd, wyskoczyli andarmi, kordon

162

zamkn ulic; ci, ktrzy nie zdyli schowa si do bram, wpa na podwrze, wdrowali teraz do ciarwek. andarmi wpychali ludzi do bud, rzucajc na ziemi kenkarty. Rozleg si krzyk kobiet, krzyk, ktry Kloss zna dobrze... Min spokojnie andarmw, zasalutowali, on podnis niedbale rk do gry i jeszcze przez chwil przyglda si apance. Zatrzyma si na rogu Waowej i niewielkiego placyku, przed wystaw sklepu z zabawkami. Postanowi tu poczeka pitnacie minut. Moe Danka jednak nadejdzie. Zobaczy j z daleka; pewna siebie, dobrze ubrana, sza od strony parku. Dostrzega go, gdy by ju przy niej. - Edward spalony - szepn. - Za dziesi minut w parku. Zawrcia i znikna w tumie przechodniw. Kloss zapali papierosa i ruszy powoli w tym samym kierunku. W parku dzieci bawiy si nad jeziorkiem. Kloss przeszed powoli obok kawiarenki przy oranerii i zanurzy si w wysadzanej drzewami gwnej alei. Zobaczy Dank. Siedziaa na awce z puderniczk w rku. Rozejrza si jeszcze czujnie i podszed do niej: - Pozwoli pani, Frulein? - Oczywicie - odpowiedziaa Danka. Poczstowa j papierosem. Nie spotykali si dotd nigdy w dzie i nigdy w miejscu publicznym. Teraz nie mieli innego wyjcia. Danka umiechna si zalotnie - wietnie graa rol dziewczyny dnej przygd - i odsuna si nieco od niego. -Jak to si mogo sta? - zapytaa cicho, nie przestajc si umiecha. - Nie wiem. Niewykluczone, e jestemy spaleni. - Edward bdzie milcza - powiedziaa Danka i przystpia natychmiast do skadania relacji. Udao si jej ustali, e Reil i Pukowski wyjedaj za trzy dni na poligon. - Pukowski si zgodzi? - zapyta Kloss. -Jest zaamany- powiedziaa Danka. - Chodzi o jego on. - Widziaa Kazika? -Nie. - Trzeba jeszcze dzisiaj ustali mwi Kloss co si z nim stao. Naley poinformowa reszt, ale najwaniejszy jest Kazik. - Pjd do niego dzisiaj wieczorem. Zastanawia si spor chwil. - Nie wiem, czy powinna, ale nie ma chyba innego wyjcia. Bd ci osania. - Potem wyznaczy jej miejsce spotka. Mieli taki zapasowy punkt, ktry wydawa si bardzo bezpieczny; stary warsztat na przedmieciu, zamknity od czasu wybuchu wojny. - Musz ustali - mwi - jak dowiedzieli si adresu Edwarda. - Nie mia jeszcze pojcia, jak to zrobi. Brunner zapewne nic nie powie, zreszt Kloss nie mia w tej chwili adnej pewnoci, czy sam nie jest przedmiotem ledztwa. Danka wzruszya ramionami. - Lepiej nie pytaj - powiedziaa. - Sdz, Janek, e to moja ostatnia akcja. - Dobrze. Odel ci potem do oddziau. - Dzikuj. Kloss chcia ju wsta, gdy nagle twarz mu staa. Alejk parku szed w ich kierunku prestidigitator Rioletto. ledzi go przez cay czas? Czy naprawd by tak zrczny? - Ja go znam - powiedziaa dziewczyna. - To niejaki Rioletto. Prbowa mnie uwodzi. - To dobrze - powiedzia Kloss. Przyszed mu nagle do gowy pewien pomys. By bardzo ryzykowny, ale w kocu wszystko byo ryzykowne. - Posuchaj, Danka - szepn - ja odejd, ty z nim tu zostaniesz i zaprosisz go do siebie na jutro wieczr, powiedzmy, na sm. Potem ci wytumacz, co masz robi... Rioletto podchodzi wanie do nich. - Mj Boe! - zawoa, znakomicie udajc zaskoczenie - znowu si spotykamy! Nie wiedziaem, e oberleut-nant Kloss zna wszystkie interesujce kobiety w tym miecie.

163

- Po prostu mam szczcie - umiechn si Kloss. - A ja skar si wanie na brak szczcia - odpowiedzia Rioletto. Kloss spojrza na zegarek i wsta. - Niestety, na mnie pora. - Od dzisiaj - stwierdzi Rioletto - przestan si skary na brak szczcia. Czy wolno mi zosta? Danka umiechna si. 7 W tej grze byo coraz wicej niewiadomych; areszto- wanie Edwarda stawiao pod znakiem zapytania powodzenie caej akcji. Kloss wierzy, e Edward wytrzyma, musia w to wierzy, ale przecie kto zdradzi gestapo mieszkanie na Waowej, kto, kto wiedzia bardzo duo, moe take o nim. Powinien uciec do oddziau? Nie, zostanie tu do koca, sprbuje rozegra t parti. Moe jednak przypadek? Nie wierzy w takie przypadki, Brunner nigdy nie dziaa na lepo, musia mie dobre informacje. Kto? Rioletto? Puschke? A jeli Danka? Bzdura! Gdyby Danka zdradzia, mieliby ju jego. Przypomnia sobie twarz Gaubla; spotka go przed godzin i teraz by pewien, e to spotkanie nie byo przypadkowe. Zadzwoni telefon. Kloss podnis suchawk i jednoczenie zapali lamp na biurku. To mg by albo jego szef, albo Brunner; ci dwa) wiedzieli, e Kloss lubi pracowa wieczorami w swoim gabinecie w Abweirstelle, Usysza gos Brunnera, nieco zachrypnity, zapewne po wczorajsze) pijatyce. - Heil Hitler, Hans. Spdzasz samotny wieczr w biurze? - Pracuj. Brunner gada o gupstwach, wspomina jak kelnerk z kasyna, ktra podawaa im wczoraj alkohol i miaa nieze nogi, a potem nagle zada pytanie: - Hans, ciebie interesuje nowa sekretarka Reila? Kloss mia par sekund na odpowiedz. Podj decyzj, wiedzc jednoczenie, ze na tym terenie Brunner musi wygra. - Tak - owiadczy - istotnie. A dlaczego o to pytasz, Hermann? - adna dziewczyna - powiedzia Brunner. Chcesz j odbi Reilowi? - Nie mylaem o tym. - A o czym mylae, Hans? Kloss brn dalej; - Mylaem - mwi - e moe nadszed czas, bymy wymienili informacje. - Moe stwierdzi Brunner. W jego gosie Kloss usysza wahanie. Co wie? - myla. - Czego zdy si dowiedzie? Oczywicie Glaubel zameldowa mu o spotkaniu na przedmieciu. To by bd, gruby bd. Danka nie powinna bya chodzi do mieszkania Kazika. Brunner powiedzia: Dobranoc, jutro si zobaczymy", a Kloss odoy suchawk i raz jeszcze rozwaa wydarzenia dzisiejszego wieczoru. Przyszed na przedmiecie o szstej wieczorem, tak jak umwili si z Danka. Robotnicy wracali wanie z dworca przeadunkowego i z fabryki nalecej do zakadw Reila, w sklepie spoywczym ustawiaa si duga kolejka, w furtkach, przed domami plotkoway kobiety czekajc na mw. Kazik mieszka w niewielkim, parterowym domku na rogu Ogrodowej i liskiej; Kloss, obojtny i obcy w tumie spieszcych si przechodniw, obserwowa ten domek dobrych kilka minut, gdy zobaczy wreszcie Dank otwierajc furtk. Wesza do rodka; Kloss przesun kabur na brzuch, czeka. Wiedzia ju, e nie powinien tu przychodzi, naleao posa ktrego z chopcw od Biaego; zdy ju nawiza kontakt z Biaym. Danka dugo nie wychodzia; zaczyna si niepokoi, przecie i tam mg by kocio, gdy nagle zobaczy obok siebie Gaubla. Hitlerowiec rwnie obserwowa domek Kazika Okonia. Stao si - pomyla Kloss i owadn nim chodny spokj.

164

- Heil Hitler, Glaubel - powiedzia. - Co pan robi w takim zakazanym miejscu? - Spacer - odpar Glaubel. - A pan? -Ja - rozemia si Kloss - mam mao czasu na spacery. Najczciej pracuj. A niekiedy lubi zapolowa. - Polowanko - powtrzy Glaubel i spojrza uwanie na Klossa. - To dziwne, e spotykamy si wanie w tym miejscu. - Tak - odpar Kloss tym samym tonem - dziwne. Obaj patrzyli na furtk prowadzc do domku Oko-niw. Wic Kazik take siedzi - myla Kloss. - Pilnuj jego mieszkania, ale tam nie ma kota. Danka jeszcze wyjdzie. Bd j obserwowa. Czy Glaubel jest sam? Rozejrza si. Chyba jest sam. Nie miao to co prawda adnego znaczenia, ale umoliwiao spotkanie z Dank. Wychodzia wanie z domku; spokojna, obojtna mina furtk. - Pikna Polka - powiedzia Glaubel. - Czy pan si ni interesuje? Kloss milcza. Ju wwczas wiedzia, e to pytanie musi mu zada Brunner. Pochyli si znowu nad papierami; powinien przygotowa na jutro sprawozdanie dla Horscha; nigdy nie zaniedbywa swych obowizkw w Abwehrze, ale teraz nie mg pracowa. Jak powinien zagra? Domylaj si oczywicie, e Danka miaa co wsplnego z Kazikiem, ale Brunner jest zbyt mdry, by kaza j zaraz aresztowa. Moe by wysa Dank do oddziau? Kloss tak powinien postpi, ale nie moe zrezygnowa z jej informacji, jeli akcja ma si w ogle odby. Musi ryzykowa, cigle ryzykowa, i to nie tylko wasnym yciem. Musi by szybszy ni Brunner. Powiedzia Dance: Bd przygotowana na wszystko". Spotkali si w starym warsztacie mniej wicej po godzinie. Danka kluczya po miecie i udao jej si zgubi Glau-bla. Przyniosa rzecz bezcenn: odpis pisma Reila do Berlina. Inynier meldowa, e dowiadczenia zaczynaj si 10 maja. Tego dnia rano Reil i Pukowski wyjedaj na poligon. To by ostatni termin. A ile jeszcze przedtem do zrobienia! Kloss poleci Dance powiedzie Reilowi, e odwiedzia swego starego koleg, Kazika Okonia; niech Reil to powtrzy Brunnerowi. Chodzi o czas, czas decyduje o wszystkim; moe Brunner uwierzy, e idzie faszywym tropem. Danka bya bardzo zmczona; zapytaa jeszcze o pana Riolett. Zaprosia go do siebie na nastpny dzie; powiedziaa, e bd gocie. Co Kloss chce waciwie wiedzie o sztukmistrzu z Berlina? Kloss otworzy okno; wieczr by ciepy, na niebie krzyoway si wiata reflektorw. Usysza odleg seri pe-emu, potem piew pijanych onierzy. Wrci do biurka i znowu pochyli si nad papierami. Przerwa mu podoficer. Stan wyprostowany w drzwiach i zameldowa, e zgosi si niejaki Herr Puschke, wicedyrektor Robert Puschke i pyta, czy pan oberleutnant go przyjmie. Kloss by zaskoczony. Najpierw telefon Brunnera, potem wizyta pana Puschkego. Czego mg od niego chcie ten gruby Niemiec, przyjaciel sztukmistrza Rio-letta? Kaza go wprowadzi. Zapali grn lamp i w ostrym wietle zobaczy twarz swego gocia. Pokrywaa j szara blado, oczy mia pan Puschke podpuchnite, rce mu dray. Usiad na wskazanym krzele i pooy donie na biurku. - Kieliszek koniaku, panie Puschke? Skin gow. Wypi, potem zacz chwali ten koniak, e taki wymienity, na pewno francuski, on, Puschke, by w czterdziestym pierwszym we Francji, ale jego zapasy dawno si skoczyy. - Co pana tu sprowadza? - Kloss przerwa ten wywd do bezceremonialnie. Puschke zapali cygaro, dugo delektowa si dymem, potem wyj z kieszeni zapiecztowan paczuszk i pooy na biurku. Nie ma co prawda koniaku, ale ma wanie te

165

cygara, jeli pan oberleutnant zechce przyj... Pan oberleutnant mia jednak dosy tych wstpw. - O co chodzi, panie Puschke? - Sprawa jest bardzo trudna - zacz Niemiec - i niezwykle delikatna. - Mwi, e przyszed wanie tutaj, bo wierzy, e oberleutnant Kloss i oczywicie Abwehra zrozumiej jego szczegln sytuacj, sytuacj uczciwego Niemca, ktry wbrew wasnej woli zosta wpltany... tak, wanie wpltany, w obrzydliw afer... - Prosz wyraniej! - rozkaza. Puschke wsta. - Panie oberleutnant - powiedzia niemal patetycznie - przychodz tutaj jako uczciwy Niemiec... - Konkrety! - Chciaem zameldowa - wykrztusi wreszcie Puschke, e sztukmistrz Rioletto jest angielskim szpiegiem, pracuje od dawna przeciwko Rzeszy. - Odetchn z ulg i usiad na krzele. Zacign si cygarem. Nastpia teraz cisza, twarz Klossa nawet nie drgna. Puschke nie domyli si nigdy, jak bardzo zaskoczy ober-leutnanta. Kloss obserwowa swego gocia i myla jednoczenie intensywnie: Prowokacja? Najpierw zatelefonowa Brunner, potem przyszed Puschke... Nieprawdopodobne! Po co mieliby to robi? Chcieli sprawdzi raz jeszcze Klossa? Po dwch latach? Puschke niecierpliwie krci si na krzele; oczekiwa pyta? A moe sdzi, e powiedz Dzikuj" i puszcz go do domu? - Dlaczego nie poszed pan z tym do Brunnera? - zapyta Kloss. - A moe pan ju by u Brunnera? - Mylaem, e w tych sprawach to wszystko jedno: Abwehra czy gestapo. - A jednak wybra pan Abwehr. Przecie pan zna Brunnera. A w waszych zakadach dziaa take Glaubel. - Powiem wszystko - westchn Puschke. - O to wanie chodzi. - Z Brunnerem rozmawiaem wczoraj i przedwczoraj. Nie odwayem si. Mylaem, e z panem bdzie mi atwiej... Kamie - pomyla Kloss. - A jeli mwi prawd? Sprawdzimy. - Puschke! - rykn. Wicedyrektor zerwa si natychmiast z krzesa i stan na baczno. Wygldao to niemal komicznie, ale Klossa dawno ju nie bawiy typowo niemieckie reakcje. Zna je i wykorzystywa. - Ze mn nie bdzie atwiej - mwi. - Jasne? - Tak jest! - wykrzykn Puschke. - Bye agentem Rioletta? - zapyta Kloss. Puschke w jednej chwili sflacza, zachwia si, ale Kloss nie pozwoli mu usi. Nagle Puschke zacz paka. By to widok wrcz nieznony: paczcy, gruby Niemiec... Jego historyjka bya zreszt prosta i banalna. W trzydziestym dziewitym roku pewien berliski sklepikarz zacz mu poycza pienidze. Najpierw drobne sumy, potem coraz wiksze, a gdy Puschke podpisa weksel opiewajcy ju na kilka tysicy marek, zjawi si Rioletto. -Ja nic nie zrobiem przeciwko Rzeszy - paka Puschke. -Miaem przyjaciela w SS, on zaj si tym sklepikarzem, ale weksel zosta, zabra go Rioletto i Rioletto zada... - Czego? - zapyta sucho Kloss. - Daem mu tylko nazwiska inynierw pracujcych u Lubbicha w Hamburgu... Potem wybucha wojna, straci mnie z oczu, bo pojechaem do Francji... i teraz znowu... On mnie

166

zabije, panie oberleutnant - szepn nagle.-Ja si boj. Ba si naprawd. Kloss kaza mu nareszcie usi i da szklank wody. Potem poleci powtrzy sobie wszystko raz jeszcze; nie sucha ju, musia podj decyzj, sytuacja komplikowaa si coraz bardziej i kady ruch stwarza nowe niebezpieczestwa. Jeli Puschke mwi prawd, nie mg przekaza go Brunnerowi; nie mg nim zagra, bo naraa ycie Wocha. Jeli Puschke kama. .. Naleao przede wszystkim sprawdzi, kim by naprawd Rioletto. Jeli czowiekiem sojuszniczego wywiadu, skierowanyni tutaj w zwizku z dowiadczeniami Reila, mogli t akcj przeprowadzi wsplnie. Zgoda centrali? Nie byo czasu na uzyskiwanie zgody, naleao dziaa na wasn rk. Ale jak zdoby pewno? Puschke podpisa wszystko, co mu kazano. Kloss schowa papiery do kieszeni i kaza wicedyrektorowi i do domu. Niech milczy. Jeli zaley mu na wasnej skrze, bdzie milcza. Puschke by nieco zaskoczony, ale wiedzia przecie, e Abwehra ma swoje metody. - Niech si pan nie spodziewa - powiedzia mu Kloss na poegnanie - e Rioletto zostanie aresztowany jeszcze tej nocy. My mamy czas. A jeli chodzi o pana... trzeba bdzie oczywicie odpokutowa za grzechy. A pokut uzalenimy od paskiego zachowania: milczenie i sam pan rozumie... - Rozumiem - odpowiedzia Puschke. Kloss odprowadzi go do drzwi. Gruby Niemiec stan na progu i podnis rk w hitlerowskim pozdrowieniu. Oberleutnant umiechn si ironicznie; ten czowiek wierzy jeszcze, e przeyje wojn... Kloss wiedzia, e Puschke nie ma adnych szans. I nie czu litoci. 8 Dzie zacz si dla Reila le. Z samego rana Danka owiadczya, e chce mie wolny wieczr. Stana na progu gabinetu i powiedziaa to od razu; wygldaa licznie, miaa na sobie zielon sukienk, ktr Reil szczeglnie lubi. Chcia krzykn: Z kim si umwia?", ale popatrzy tylko na ni i milcza. Zatrzasn drzwi; w gabinecie pozosta zapach jej perfum. Kaza wezwa Puschkego i wysucha meldunku o stanie przygotowa na poligonie. Oczywicie wszystko byo jeszcze w proszku. Puschke powiedzia: Prawie gotowy" i Reil wyadowa na nim wcieko. - Za niedokadno wysyam na front wschodni! - krzycza. - Dziesitego maja rano poligon musi by przygotowany. Rozmawia pan z Pukowskim? -Tak. Chyba si zgadza... - adnych chyba! - wrzasn znowu Reil, ale ruganie zastpcy nie przynioso mu wcale ulgi. Puschke nie broni si zreszt. Tkwi w fotelu, oczy mia podpuchnite i wydawao si Reilowi, e za chwil wybuchnie paczem. - Co si z panem dzieje, Puschke. - Nic, panie dyrektorze. - Wyglda pan jak stara baba. Puschke zacz mwi co o przemczeniu, a potem, e ten kraj le na niego dziaa; czowiek yje tutaj jak w klatce, boi si wyj na miasto. - To niech pan si przestanie ba - uci Reil - i wemie do roboty. Moe pan ju sobie i. - Zatrzyma go jednak jeszcze na progu i zapyta, co robi na terenie zakadw prestidigitator Rioletto. Widzia tego pana w sekretariacie. Puschke poczerwienia, potem zblad i owiadczy, e Rioletto wstpi na chwil, by go przeprosi za ten dowcip z cygarem. Potem szepn, e Woch przyglda si Frulein Dance z ogromnym, ale to naprawd

167

ogromnym zainteresowaniem. To wyprowadzio ju Reila ostatecznie z rwnowagi. - Wyno si pan! - wrzasn. -I nie opowiadaj mi plotek! A jeli jeszcze raz zjawi si ten sztukmistrz, ka go Glaubelowi zamkn na dwadziecia cztery godziny. Zosta sam w gabinecie, powiedzia Dance, e nikogo nie przyjmie i nie bdzie rozmawia przez telefon, ale nie mg pracowa. Osaczyy go wszystkie moliwe niepokoje. Jeli dowiadczenia si nie udadz, straci zaufanie fuehrera i mog go nawet wysa na front. Pomyla, e nie boi si frontu, ale stan mu przed oczyma obraz widziany chyba w kinie: biaa, rwna paszczyzna, onierze na nartach i w gbi palce si chaupy. Ile jest kilometrw od Berlina do Wogi? Nie, nie stoj ju przecie na Wodze, czyta znowu o skracaniu frontu, ale nie interesoway go waciwie nigdy komunikaty wojskowe. Ojciec Reila mia map, w ktr wbija kolorowe chorgiewki, jego to nie bawio. Zadzwoni i gdy Danka stana w drzwiach, kaza sobie przynie ostatni numer Vlkischer Beobachter". Rozoy gazet i zobaczy na pierwszej sronie zdjcie fuehrera. Fuehrer spoglda powanie, ale te z charakterystyczn dla oficjalnych portretw wielkiego wodza askawoci; Reil zacz czyta artyku, ale dojecha tylko do koca pierwszego akapitu. W drzwiach stan Brunner. Brunner wchodzi bez meldowania, wydawao si, e nie dostrzega obecnoci Danki w sekretariacie, nie akceptowa jej istnienia. Reil podnoszc si zza biurka wiedzia, e rozmowa nie bdzie przyjemna. Dzie, ktry tak si zacz, nie mg mu przynie nic radosnego. Wycign koniak z szafy, a Brunner bez wstpw przystpi do rzeczy. Chodzio najpierw o Pukowskiego. Sturmbannfuehrer chcia wiedzie, jak dugo ten Polak bdzie Reilowi potrzebny. Dyrektor odpowiedzia, e nie wie. Nie wiedzia naprawd, wszystko zaleao od wynikw dowiadcze; chodzio zreszt, do diaba, o robot, ktra si nigdy nie koczy. - Natomiast wiedza tego Polaka jest ograniczona -owiadczy Brunner sucho. - Musi pan z niego wycisn wszystko, co trzeba, i koniec. Daj panu, powiedzmy, trzy miesice. Reil pomyla, e ten gestapowiec jest bezczelny. Chcia powoa si na swoje szczeglne penomocnictwa, ale zrezygnowa. Zapyta tylko, co maj zamiar zrobi z Pukowskim. Brunner umiechn si chodno i owiadczy bez ogrdek: zlikwidowa. Zbyt duo wie. - A jego ona? - zapyta jeszcze Rel. Czu sucho w gardle, napeni swj kieliszek. - Mnie pan te moe nala - odpowiedzia Brunner. -Jego ona nie yje od paru tygodni. Reil spojrza na Brunnera, nie ukrywajc obrzydzenia. Wolaby o tym nie wiedzie. Uwiadomi sobie nagle, e jest sporo rzeczy, o ktrych wolaby nie wiedzie. Zreszt, to jego nie dotyczy. Ma swoj robot, ktr wykonuje znakomicie. Na wiecie istnieje podzia zada, nie naley pcha nosa w cudze sprawy. Taki jest porzdek rzeczy. Myla, e rozmowa jest skoczona, ale okazao si, e najgorsze Brunner zachowa sobie na deser. - Gdzie pan pozna swoj sekretark? - zapyta. - Prosz j zostawi w spokoju! - wrzasn Reil. Teraz wyprowadzono go z rwnowagi; nie zamierza broni Pukowskiego, ale Dank uwaa ju za swoj wasno. - Spokojnie, dyrektorze - Brunner cigle si umiecha. - Prosz odpowiedzie na pytanie. - Skierowana przez Arbeitsamt odpowiedzia. On, ktry nawet w gabinecie fuehrera nie straci pewnoci siebie, nie wyrzuci za drzwi tego gestapowca. Poczu, e si boi i gdy to zrozumia, strach opanowa go naprawd. Prbowa si jeszcze broni. - Nie wykrylicie nawet sprawcw dywersji! -krzykn ni w pi, ni w dziewi. - Ju ich mamy - odpowiedzia Brunner. - A paska sekretarka kontaktowaa si z jednym z nich, z Kazimierzem Okoniem. Przypomnia sobie to nazwisko; Danka wymienia je poprzedniego wieczora przy kolacji.

168

Powiedziaa, e chciaa odwiedzi dawnego koleg, ale nie zastaa go w domu. Brunner wysucha tej relacji i nie ukrywa zaskoczenia. - Istotnie - mrukn. Teraz Reil mg zaatakowa. - Czepiacie si niewinnej dziewczyny! - krzykn. - Gdyby rzeczywicie bya wsplniczk tego czowieka, nie podaaby mi jego nazwiska! - Chcia mwi dalej, ale chodne oczy Brunnera nakazay mu milczenie. - Pan jest zbyt nerwowy - powiedzia sturmfuehrer -a my nie lubimy zbyt nerwowych, takim nie mona ufa - przeciga sylaby. - Reichminister powtarza to niejednokrotnie. Wsta i ruszy ku drzwiom. - Pana cz z t Polk do bliskie stosunki, prawda? Prosz do mnie zatelefonowa, gdyby zdarzyo si co ciekawego. Zrozumia pan? Reil nie odpowiedzia. Nie mg sobie pniej wybaczy milczenia. Powinien zatelefonowa do Berlina, powinien pj do gauleitera i da szko temu bezczelnemu gupcowi. Rozla znowu koniak do kieliszkw i zawoa Dank. - Napijemy si powiedzia. Patrzya na niego chodno, nie rozumiejc, ale podniosa kieliszek do ust. Chcia jej wytumaczy, jak bardzo jest mu potrzebna, jak bardzo mu na niej zaley, ale milcza. Wypi jeden kieliszek, potem drugi. - Wszystko to wistwo - stwierdzi - a to, co nie jest wistwem... 9 Rioletto przyszed punktualnie. Stan na progu z ogromnym bukietem kwiatw, spodziewa si zapewne, e w mieszkaniu zastanie ju goci, o ktrych mwia Danka, ale bya tylko ona, a na stole zobaczy dwa kieliszki i dwie filianki do kawy. - Bdziemy sami - powiedziaa. - Zmartwi si pan? - Nie, oczywicie nie - ale z trudem ukrywa zdziwienie. - Pani nawet nie podejrzewa, jak sprawia mi rado. - Najpierw czeka pana praca - umiechna si Danka. Otworzya szuflad i rzucia na st tali kart. - Chciaabym co usysze o sobie. Obserwowaa go uwanie, gdy bawi si kartami. Nic nie podejrzewa, na twarzy malowao si skupienie. Kaza jej wycign kart, by to krl pik; Rioletto wyda si zaskoczony, a Dance krl pik skojarzy si natychmiast z Reilem. Dzisiaj wieczorem, gdy opuszczaa biuro, Reil ju nic nie powiedzia; nie zapyta nawet, dokd idzie. Danka poczua co w rodzaju litoci i natychmiast ogarn j wstyd. Nie powinna si nad nim litowa. - Krl pik - powiedzia Rioletto. Odkry par kart i obok krla pooy dam trefl. - Pani jest interesujc dziewczyn, prowadzi pani trudn gr, chyba si nie myl, prawda? - Potem spojrza w okno. - Niedokadnie zacignite zasony - stwierdzi. - Z ulicy wida wiato. Nie boi si pani? Na to wanie czekaa, sdzia, e zauway wczeniej. Podbiega do okna. Na ulicy panowa ju mrok, ale przez szczelin w zasonie dojrzaa trzech chopcw stojcych na przeciwlegym rogu. Ju s! - Teraz dobrze - powiedzia Rioletto i dalej rozkada karty -Waciwie - mwi - zajmuj si tym raczej stare baby. Mnie wystarczy do, oczy, czasami jaki przedmiot. -Jaki przedmiot? - Co, co pani lubi naprawd, co jest dla pani cenne. W tej chwili rozleg si natarczywy dzwonek. - Wic jednak - stwierdzi Rioletto - nie bdziemy sami. Danka otworzya drzwi. Do pokoju wdaro si trzech mczyzn. Zanim Rioletto zdy

169

skoczy pod cian i wydoby bro, obalili go na podog. Jeden by w kraciastej cyklistwce, drugi mia czarn opask na oku, trzeci - szram na policzku. Przypominali troch aktorw, ktrym kazano ucharakteryzowa si tak, by mona ich atwo rozpozna. Ten w cyklistwce obezwadni Dan-k, rzuci j na tapczan, a potem wiza i kneblowa sprawnymi ruchami. -Ty niemiecka dziwko - powiedzia. Dwch pozostaych sterroryzowao Rioletta. - Pjdziesz z nami - owiadczy ten ze szram i schowa do kieszeni maego Waltera, ktry Rioletto nosi zawsze przy sobie. - Ale, panowie - tumaczy Rioletto - ja jestem Wochem i okultyst, nie mieszam si do waszych spraw. - Ale bro nosisz, gestapowski szpiclu! - stwierdzi ten z opask. Wypchnli go z mieszkania. Prowadzili przez podwrze, a potem krtymi, pustymi uliczkami przedmiecia w kierunku szosy. Rioletto wiedzia, e wystarczy przej szos, by znale si w lesie. Mczyzna w cyklistwce, ktry sprawia wraenie dowdcy, spoglda co chwila na zegarek. - Szybciej! - powtarza. - Co chcecie ze mn zrobi? - zapyta Rioletto. - Bdziesz zlikwidowany za wspprac z gestapo. Przyspieszyli kroku. Rioletto ociga si, pozostawa w tyle. Ten ze szram uderzy go kolb w plecy. - Prosz mnie nie bi! - krzykn Woch. - Chc rozmawia z waszym dowdc. - A co by chcia powiedzie naszemu dowdcy? - Nie twoja sprawa. - Nie piem z tob, szpiclu, bruderszaftu powiedzia ten ze szram. Wyskoczyli na k. W mroku bysna przed nimi biaa wstka szosy. Chopak w cyklistwce stan przy przydronym krzaku. Rioletto pomyla, e jeli chcieliby go zlikwidowa, mogli byli uczyni to wczeniej albo wrcz w mieszkaniu Danki. Teraz dzielio ich kilkanacie metrw od szosy, a oni na co czekali, jakby wahali si przeskoczy drog, ktra przecie bya pusta. Chopak ze szram znowu spojrza na zegarek. - Idziemy - rozkaza. Byli ju na poboczu szosy, gdy nagle Rioletto usysza warkot motoru, a potem bysny ostre reflektory. Nadjedajcy samochd wczy dugie wiata; rozlegy si strzay, chopcy zostawili Wocha na szosie i zniknli w ciemnoci. Wszystko to trwao par sekund. Rioletto z trudem podnis si, samochd hamowa gwatownie. Woch zobaczy wyskakujcych onierzy niemieckich. Potem usysza gos oberleutnanta Klossa: - Mia pan szczcie, panie Rioletto, zdylimy na czas. - Co za cudowny przypadek - powiedzia. - Co za cudowny przypadek - powtrzy. Dzikuj panu. - Porozmawiamy u mnie - rzek Kloss. Wsiedli do samochodu, Kloss i Rioletto obok siebie na tylnych siedzeniach. Obaj milczeli i obaj rozumieli, e czeka ich trudna rozmowa. Czy Rioletto si domyla? Czy mona mu zaufa? Czy istnieje szansa, e zagraj wsplnie? Samochd stan przed biurem Abwehry; w korytarzu byo pusto, w pokoju Klossa palia si lampa na biurku, na maym stoliczku staa butelka koniaku i dwa kieliszki. - Byo tak - powiedzia Kloss. - Frulein Danka zatelefonowaa do mnie i zameldowaa o napadzie. Doszedem do wniosku, e bandyci bd si starali uprowadzi pana do lasu. Postanowiem przeci im drog. To bya jedyna szansa. - Znakomity koniak - stwierdzi Woch, zanurzajc si gboko w fotelu. Nic sobie jeszcze nie powiedzieli, obaj mieli podstawy do obaw i obaj nie byli pewni... -Jak wygldali? - spyta Kloss i sign po notatnik. - Kto?

170

- Ci bandyci. - Kilku mczyzn - odpowiedzia Rioletto. - Ilu? - Trudno to okreli, byem pprzytomny. - Twarze? Charakterystyczne szczegy? - Byo ciemno - stwierdzi Woch - i obawiam si, e nic panu nie powiem. Czy musimy o tym mwi? - Musimy od czego zacz. - Pannie Dance nic si, oczywicie, nie stao? - Nie - umiechn si Kloss. - Tak przypuszczaem. - Sign po cygaro. - Odkryjemy karty? - Moe za wczenie - powiedzia Kloss. Wsta, podszed do drzwi; otworzy je gwatownie i zamkn z powrotem. -Te cygara - rzek wracajc na miejsce - nale do pana Puschkego. Otrzymaem je od niego w prezencie. - Ach tak - powiedzia Rioletto. - Pan Puschke - cign Kloss - jest niesychanie interesujc postaci. To czowiek o bogatym yciorysie. Miewa take znakomite pomysy. - Sign do kieszeni i poda Wochowi starannie zoone arkusiki papieru. -Niech pan to przeczyta. Rioletto przeczyta uwanie zeznanie pana Puschkego, potem odoy kartki na st i zacign si dymem. - Co pan zamierza? - zapyta. - Zeznanie jest cise? - Nie potwierdz ani nie zaprzecz - owiadczy Rioletto. - Co pan zamierza? - Wyobramy sobie - mwi Kloss - e byo inaczej. Stary agent wywiadu angielskiego, pan Puschke, usiowa zwerbowa uczciwego Wocha Rioletta do pracy przeciwko Rzeszy. Ale Rioletto si nie zgodzi, wwczas Puschke nasa na niego bandytw i tylko dziki czujnoci oberleutnanta Klossa Rioletto wykaraska si z tarapatw. - Bardzo mi odpowiada ta opowie - umiechn si Rioletto. - Kim pan jest? -To pytanie chyba nie ma sensu - odpowiedzia Kloss. - Wystarczy, e jestem gotw ryzykowa. -Ja te. - Co pan myli o Pukowskim? - Kloss napeni znowu kieliszki koniakiem. - To as atutowy - powiedzia Rioletto. - A Puschke -doda to karta bita. Zagramy razem? - Nie mamy innego wyboru - rzek Kloss. - Warto wypi za wspprac aliantw. - Warto - umiechn si Rioletto. 10 Gra zbliaa, si do punktu kulminacyjnego, karty W zostay ju rozdane. Kloss wiedzia, e jeli nawet udao mu si wygra dwa robry, trzeci bdzie najtrudniejszy. Czy Brunner da si wywie w pole? Czy uwierzy, e jego przeciwnikiem w tej grze by gruby Niemiec, pan Puschke? Brunner posiada atuty, ktrych nie naleao lekceway. Mia w swoich apach Edwarda i Ka-zika. Kloss wiedzia, e kocio nadal istnieje. W mieszkaniu na Waowej nikt si oczywicie nie zjawi. Edward i Kazik milczeli, ale przecie gestapo nie zaczo jeszcze na dobre przesuchiwa. Kloss rozwaa rozmaite moliwoci, musia jednak myle przede wszystkim o odbiciu Pukowskiego. Dziesitego maja rano Pukow-ski i Reil wyruszaj na poligon; naleao przygotowa akcj i jednoczenie tego samego dnia zlikwidowa spraw pana Puschkego. Kloss ba si take o Dank; miaa znikn dziewitego maja wieczorem, to znaczy w ostatniej chwili. Rioletto by zdania, e powinna znikn wczeniej. Cigle nie byli

171

pewni, co naprawd wie Brunner. Dziewitego maja Kloss zadzwoni do Brunnera. Usysza jego ochrypy gos w suchawce i owiadczy bez wstpw, e musz si zobaczy. Ma co nader wanego. - Naprawd, Hans? - powiedzia Brunner. - Naprawd chcesz zacz mwi? - Nie brzmiao to zbyt zachcajco. Gdy wszed do gabinetu sturmbannfuehrera w gestapo, Brunner nie by sam. Obok niego siedzia Glaubel. Obaj patrzyli na Klossa z napit uwag. - Wykadaj, co masz - powiedzia Brunner. - Powoli, powoli. Jak tam twj kocio? - Mwiem - wtrci Glaubel - e naleao jeszcze poczeka. Ten Oko sam by mi powiedzia. - Bzdura! - parskn Brunner. - Tam siedz zawodowcy, czowieku. Schowalimy tego Okonia i kropka. Poczekamy jeszcze z dzie i zdejmiemy dziewczyn. -Brunner patrzy uwanie na Klossa, ale nic nie wyczyta z jego twarzy. - Moecie j zdj - owiadczy spokojnie Kloss. - To potka. - Potka! - skoczy Brunner. - A gdzie s grube ryby? Ty chodzie z t dziewczyn, Hans, nie wypieraj si. Co wiesz? Kloss sign po cygaro. - Widzisz, Brunner - powiedzia - chciabym mie gwarancj, e to bdzie nie tylko twj sukces. : - Chcesz zarobi awans? - Moe - odpar Kloss. - Chciabym ci ostrzec - gos Brunnera brzmia twardo. - Nasz przyjaciel Glaubel ma pewn koncepcj, ktra mogaby ci szczeglnie zainteresowa. - arty - powiedzia Kloss i poczu jednak lekki niepokj. Nie wolno nigdy sobie pozwala na niedocenianie przeciwnikw. - Co by powiedzia - cign spokojnie - o niejakim panu Puschkem? - Puschke? - zdziwi si Brunner i spojrza na Glaubla. -Co ty na to? Glaubel wzruszy ramionami. Nigdy si nim nie interesowa. - Mam ciekawe materiay - mwi Kloss. - Nie ulega wtpliwoci, e to Puschke dostarcza obcemu wywiadowi informacji o zakadach Reila. Wczoraj usiowa zwerbowa pewnego Wocha nazwiskiem Rioletto. Mwi i patrzy na ich twarze. Obaj byli zaskoczeni i obaj czuli si oszukani. Jak zareaguj? Czy bd chcieli aresztowa pana Puschkego natychmiast? Spojrza na zegarek. Rioletto powinien zdy, wszystko obmylili precyzyjnie, ale ryzyko byo ogromne. - Aresztujesz Puschkego? - zapyta. - Pomyl - warkn Brunner. - Nie lubi si spieszy. Kloss wepchn rce do kieszeni, donie mia wilgotne. Znowu spojrza na zegar wiszcy na cianie. Rioletto powinien by teraz w mieszkaniu Puschkego. Zostawi tam par kompromitujcych dokumentw: meldunek o wyjedzie Reila na poligon, plan sytuacyjny zakadw. .. - Radzibym ci zdj tego czowieka natychmiast -powiedzia. - Twoje rady s zawsze bardzo cenne, Hans - umiechn si Brunner. - Nie zapomn, e mi pomoge. - Dzikuj - owiadczy Kloss. - Pozwolisz, e zo take meldunek swojemu szefowi? Opuci gmach gestapo wieczorem; czekao go jeszcze spotkanie z Dank, a potem noc przed akcj. Nie lubi tych nocy. Przeklina wwczas swoj robot; gdyby mu wolno byo wzi osobicie udzia w akcji, gdyby mu wolno byo po prostu walczy z broni w rku. Na ulicy Basztowej zobaczy Rioletta. Woch czeka na niego przed wystaw kwiaciarni. - W porzdku? - zapyta Kloss. - Obrzydliwa robota - odpowiedzia tamten. - Puschke wrci do domu o par minut

172

wczeniej... Wolabym, eby si broni, a on tylko krzycza, przeraliwie krzycza. To jednak trwao par sekund... - Obrzydliwa robota - potwierdzi Kloss. - Niech pan si przygotuje na rozmow z Brunnerem. To nie bdzie atwa rozmowa. - Rioletto skin gow. - Wiem. Jestem przyzwyczajony. Kiedy skoczy si nareszcie ta wojna? - Kiedy si skoczy - odpowiedzia Kloss. -Jestem w rzeczywistoci chemikiem - rzek Rioletto - i chciabym znowu by tylko chemikiem. Mrok zapada szybko. Na przedmieciu byo pusto, nawet patrole zjawiay si tu rzadko. Kloss przyszed do opuszczonego warsztatu par minut za wczenie. Siad na stercie elastwa i odpoczywa. Jak to dobrze, e nadszed ten ostatni wieczr. Danka wrci do oddziau... Jeszcze tylko jutrzejsza akcja, ale to musi si uda. Przybiega zdyszana. - Mylaam, e si spni - mwia - i e ci ju nie zastan. Reil nie chcia mnie puci, jakby domyla si, e nigdy mnie wicej nie zobaczy. - Nikt ci nie ledzi? - zapyta Kloss. - Nie - odpara Danka, ale nie brzmiao to zbyt pewnie. Przypomniaa sobie teraz, gdy skrcaa z Polnej w Ogrodow, zobaczya za sob sylwetk mczyzny, ktra wydaa jej si znajoma. Potem nikogo ju nie dostrzega, ale powinna pokluczy troch po miecie, jeli nie miaa zupenej pewnoci. - Pjdziesz do Marcina - powiedzia Kloss. - Prosto std pjdziesz do Marcina i sprawdzisz jeszcze przygotowania do akcji. Masz podzikowanie z centrali. - Dzikuj - szepna Danka. - Co zrobicie z Reilem? Kloss nie zdy odpowiedzie. Usysza szelest, a potem nieostronie trcone przez kogo elastwo zwalio si na ziemi. Odwrci si gwatownie. Zobaczy Glau-bla, ktry sta z pistoletem gotowym do strzau. - Rce do gry, Kloss! I ty te! - podchodzi do nich ostronie. - Wyej rczki - mwi wyej! Tak przypuszczaem, ja si nigdy nie myl... Zdemaskowaem ci, Kloss. Kloss rzuci si byskawicznie na ziemi, padajc chwyci jak desk i cisn ni w Glaubla. Gestapowiec strzeli. Nie trafi. Kloss wytrci mu pistolet z doni, upadli na ziemi. To trwao sekundy, ale Klossowi wydawao si, e trwa wieczno. Glaubel by silny i zrczny. Wyrwa si i skoczy ku bramie. Kloss byskawicznie podnis pistolet, strzelili jednoczenie - on i Danka. Glaubel powoli opada na ziemi... - Id ju - rzek Kloss - id szybko do Marcina. Pamitaj, jutro dziewita rano. 11 Wyjechali punktualnie. W otwartym wojskowym samochodzie pod oson chopcw z SS. Dzie by pikny, szosa biega przez las, potem wyskakiwaa na wzgrza, ktre okalay ki ju zielone, pokryte lekk mgiek. Pukowski siedzia sztywno obok Reila; oddycha gboko. Dawno ju nie widzia lasu i k, przez wiele miesicy pozbawiono go przestrzeni i powietrza. - W cigu trzech dni - powiedzia Reil - wszystko skoczymy. - Czy wypuszczono moj on? - zapyta Pukowski. Reil milcza. Powinien powiedzie Tak, oczywicie, wypuszcz j natychmiast po zakoczeniu dowiadcze", ale patrzy na twarz polskiego uczonego i sowa nie przechodziy mu przez gardo. Przypomnia sobie, e Danka nie przysza dzisiaj do biura, nawet si z nim nie poegnaa, i ogarn po niepokj, e co si musiao sta. Moe j aresztowali? Samochd przyspieszy, zbliali si znowu do lasu, i nagle gwatownie zahamowa. Zobaczyli przed sob szlaban. Dwch niemieckich andarmw podchodzio do wozu.

173

- Dokumenty - powiedzia jeden z nich. - Mwiem, eby nas nie zatrzymywano! - krzykn Reil. Ci z ochrony SS ju si podnosili, jeden z nich wrzasn do andarma: - Otwrz szlaban, czowieku! W tej chwili pady strzay. andarmi rzucili si na ziemi i otworzyli ogie. Ze wzgrza przy szosie zaterkota erkaem. SS-mani osuwali si na ziemi, aden z nich nie zdy wystrzeli. Szofer opar gow o kierownic, na skroni pojawia si struka krwi. Reil wyszarpn pistolet z kieszeni, ale gdy odcign bezpiecznik, zobaczy nagle Dank. Schodzia ze wzgrza z pistoletem maszynowym w rku. Poczu uderzenie, ktre go wcale nie zabolao, a potem usysza jeszcze gos Danki: Nie strzela!" - Jest pan wolny, doktorze Pukowski - powiedziaa Danka, podchodzc do samochodu. Patrzya na Reila, ktremu zastyg na twarzy wyraz bezgranicznego zdumienia. 12 Dokadnie o tej samej porze, o godzinie dziewitej trzydzieci, w mieszkaniu na drugim pitrze przy ulicy Waowej 15 rozleg si dzwonek u drzwi. Dwaj gestapowcy, ktrzy grali w karty przy stole, zerwali si na rwne nogi. Obaj wyszarpnli pistolety z kieszeni. - Tylko spokojnie - rzek jeden z nich, zwracajc si do Edwarda i Kazika. - Zastrzel, jeli sprbujecie jakich sztuczek. Edward z ogromnym niepokojem spoglda na drzwi. Kto z jego ludzi? Niemoliwe, wszyscy byli wida ostrzeeni, wszyscy wiedzieli, nikt si nie zjawi. Wic kto? Gestapowiec uderzy go kolb w plecy i kaza otwiera. Edward powoli przekrca klucz w zamku, potem, czujc cigle ucisk metalu na plecach, uchyli drzwi. Na progu sta listonosz. - Czy tu mieszka pan Edward Kania? - zapyta. W tej chwili gestapowcy zatrzasnli drzwi. Listonosz zobaczy dwch uzbrojonych mczyzn. - Panowie, co si stao?! - krzykn. -Ja mam paczk dla pana Kani. - Dawaj j tutaj - owiadczy jeden z gestapowcw. Listonosz poda mu sporych rozmiarw tekturowe pudeko ze starannie wypisanym adresem. - To ja ju pjd - powiedzia. - Prosz mi tylko pokwitowa. - Zostaniesz tutaj - stwierdzi gestapowiec. - Panowie, ja mam listy. - Poczekaj - odpowiedzia tamten. Wzi paczk, pooy j na stole, zacz zrywa sznurek, potem papier. - Padnij! - szept listonosza zabrzmia jak krzyk. W tej chwili straszliwy huk wstrzsn mieszkaniem. Zrobio si czarno. Usyszeli gruchot amanych mebli i brzk tuczonego szka: Kazik, Edward i listonosz, czarni i pokrwawieni, wybiegli na klatk schodow. Z mieszkania wydobyway si kby dymu. W gabinecie oberleutnanta Klossa z Abwehry zadzwoni telefon. Kloss podnis suchawk. - Ma pan dug lini ycia - usysza gos Rioletta. -Gratuluj! Mam nadziej zobaczy niedugo pana porucznika. Spotka pan swych przyjaci... Kloss umiechn si i odoy suchawk. Podszed do okna. Wygra kolejn rund.

PRZEDOSTATNI SEANS

174

1 Ingrid podniosa kieliszek i spojrzaa na Hansa Klossa. Umiechaa si; by to przekorny umiech rozpieszczonej dziewczyny, wiadomej, e dranic partnera, niczym nie ryzykuje. On nie odejdzie. - Gniewa si pan? - zapytaa. Pomyla, e jest diabelnie adna i e mu to przeszka dza. Gdyby przynajmniej nie miaa takich czystych oczu! - Na pani nie mona si gniewa - powiedzia. - Zataczymy? - Nie. Przecie marzy pan podobno o samotnoci we dwoje. Tak, obiecaa, e spdz ten wieczr razem, ale ona przyprowadzia do Zotego Smoka" Schultza i t Bert, nieustannie szczebioczc i jakby zazdrosn o Ingrid, bo nawet wwczas, gdy taczyli razem, nie przestawaa ich obserwowa. Kloss czu na sobie przez cay czas uwany wzrok Berty. Czyby ona te? Wszystko naleao bra pod uwag: od wczoraj, to znaczy od chwili, gdy otrzyma to zadanie, najgorsze ze wszystkich, a moe raczej najobrzydliwsze ze wszystkich, wiedzia, e rozpocz trudn gr. - O czym pan myli? - zapytaa Ingrid. - Dlaczego pan nic nie mwi? - Myl o pani - odpowiedzia. Dziewczyna na podium piewaa sentymentalne tango. wiata przymiono; wydawao si, e tum na parkiecie chwilami nieruchomieje, a potem koysze si w takt muzyki, by zastygn na nowo. - Lubi tego Zotego Smoka" - owiadczya Ingrid. - To najsympatyczniejszy lokal w Berlinie. Pomyla, e w tym najsympatyczniejszym lokalu mona spotka ca mietank gestapo i SS. Wysi oficerowie, przyjedajcy na par dni urlopu, znajduj tutaj, w wskich uliczkach Charlottenburgu, alkohol i dziewczta. Lubi sentymentalne tanga i gr kolorowych wiate. Pomyla, e ich nienawidzi i z trudem przywoa na twarz umiech. Spojrza na Ingrid, a waciwie na jej kieliszek: by cigle prawie peny. Jeszcze si waha, ale ju wiedzia, e nie ma innego wyboru. - O czym pan myli, Hans? - powtrzya. I potem, nie czekajc na odpowied, powiedziaa cicho, patrzc na niego swymi ogromnymi oczyma: - Byam tu ostatni raz wczesn wiosn, z Heinim. Wwczas nie taczono, obowizywaa aoba po Stalingradzie. Siedzielimy chyba przy tym samym stoliku i Heini, zupenie jak teraz pan spojrzaa na Klossa agodniej - by obraony, e wziam ze sob Bert. - Kto to by Heini? Wzrok Ingrid stwardnia. -Nastpnego dnia wrciam do Sztokholmu -powiedziaa. -I nigdy ju nie zobaczyam Heiniego. Zgin w lipcu, przed trzema miesicami. Muzyka umilka. Berta i kapitan Otto Schultz, ktrego nazywano najelegantszym oficerem Abwehry, wrcili do stolika. Berta przytulia si do ramienia Ingrid. - eby wiedziaa, jak ten Otto taczy - szczebiotaa. -Jest wspaniay... Nie wypia jeszcze swojego kieliszka? Co wycie robili? Kloss nie sucha jej szczebiotu. Myla o kieliszku Ingrid i o tym, e waha si niepotrzebnie. Okazja mina. - Zapomnij ju o nim - dotar do niego znowu gos Berty. -Jeste moda i pikna, cay wiat u twoich stp. Nie zauwaya, jak na ciebie patrz mczyni... Syszaam rozmow przy stolikach: Ta wietna dziewczyna - mwi przystojny pukownik - to piewaczka szwedzka, Ingrid Kield". O tam, przy trzecim stoliku. - Nie bawi mnie to - powiedziaa Ingrid. Schultz powtarza po raz drugi jaki kawa, potem Ingrid wstaa i sama zaprosia Klossa do taca.

175

- Naley pan do gatunku sentymentalnych niemiaych - owiadczya, a gdy przytuli j mocniej, dodaa: -I jednak bezczelnych. Znamy si dopiero od wczoraj. - Mam po prostu bardzo mao czasu - szepn i tym razem nie skama. - I naprawd sdzi pan, e zdoa ten czas wykorzysta? wybuchna miechem, a on znowu pomyla, e Ingrid Kield, ktrej dokadny, a przecie zbyt oschy i rzeczowy rysopis otrzyma poprzedniego dnia z centrali, podoba mu si coraz bardziej. Jej twarz bya blisko, mg zajrze w jej oczy, ale odwrci wzrok. T dziewczyn, ktr trzyma w ramionach, musia zabi. Ma niewiele czasu, najwyej dwadziecia godzin. -Wyjedam istotnie jutro rano - powiedziaa - a waciwie pojutrze nad ranem. Moe spotkamy si w Sztokholmie? - Chyba po zwycistwie. - Wierzy pan w zwycistwo? -Jestem oficerem niemieckim. - A ja - rozemiaa si - obywatelk szwedzk i mam prawo nie wierzy. Ale pan si znowu gniewa? Gdyby nie zna dowodw jej winy, pomylaby, e centrala popenia bd. Bdy si przecie zdarzaj. Tym razem nie byo jednak wtpliwoci. Ta dziewczyna w peni zasuya na mier i musi umrze, a w caym Berlinie nie byo nikogo oprcz Klossa, kto mgby wykona wyrok. Rozkaz otrzyma poprzedniego dnia rano, gdy ju wszystko byo wiadomo. Polecenie przekaza stary Arnold, jedyny berliski kontakt Klossa i jego jedyny wsppracownik. Czowiek absolutnie pewny, rozwany i z ogromnym dowiadczeniem, ale przecie ju niemody i schorowany. Powinien odpocz, nikt nie zna jednak Berlina tak dobrze jak on i nikt nie mg go zastpi. Informacje centrali byy skpe, ale wystarczajce; Arnold uzupeni je relacj pewnego kolejarza, niegdy czonka KPD. Ot Ingrid Kield, szwedzka piewaczka, od ptora roku pracowaa dla polskiego wywiadu. Zwerbowa j pewien emisariusz centrali, ktry kursowa midzy Berlinem i Sztokholmem, a pozna pikn Szwedk w Paryu. Oddaa znaczne usugi. Przewozia wane informacje z Berlina do Sztokholmu. cznicy z Warszawy kontaktowali si z ni zawsze, gdy wystpowaa w Niemczech, a wystpowaa do czsto i miaa przyjaci nawet wrd wysokich funkcjonariuszy Urzdu Bezpieczestwa Rzeszy. Sprawdzano j te wielokrotnie, ufano jej bez zastrzee. Okazao si przecie, e sprawdzano nie do czsto. Gdy Ingrid Kield zdradzia... Trzyma j w ramionach. Umiechaa si, ale me patrzya na Klossa, jej wzrok bdzi gdzie po sali. Pomyla, e gdyby wiedziaa o nim cokolwiek... Jakie to szczcie, e nie otrzyma wczeniej polecenia nawizania kontaktu z Ingrid Kield. Ani on, ani Arnold... - Tylu tu modych mczyzn - powiedziaa. - Ilu z nich... - Wojna - owiadczy. Musia si mocno trzyma w garci, eby nie ulec czarowi tej dziewczyny. Przypomnia sobie raz jeszcze such relacj przekazan przez central i potwierdzon przez tego kolejarza. Byo tak: przed trzema dniami cznik z Warszawy przyjecha wieczorem na Ostbahnhof. Na peronie oczekiwa go miaa Ingrid Kield. Ustalono, jak zwykle, znaki rozpoznawcze: cznik trzyma mia w prawej rce Ber-liner Zeitung" i natychmiast po wyjciu z wagonu zapali papierosa ma zapalniczk. Ingrid powinna rwnie mie Berliner Zeitung" i trzy czerwone godziki. Kloss znakomicie wyobraa sobie t scen. Widzia j teraz, gdy patrzy na twarz Ingrid. cznik opuci wagon jako jeden z ostatnich. Rozejrza si uwanie, by przecie dowiadczonym kurierem, ale nie dostrzeg nic podejrzanego. To znaczy: dostrzeg zbyt pno... Zobaczy Ingrid Kield trzymajc w rku czerwone godziki. Umiechna si do niego, moe wanie tak jak teraz do Klossa. cznik ruszy w jej kierunku. I wtedy zauway jej drobny, niedostrzegalny niemal gest, moe ruch doni, moe pochylenie gowy. Par

176

krokw z tyu, za dziewczyn, sta czowiek w skrzanym paszczu. Dopiero po paru sekundach zobaczy drugiego mczyzn, rwnie w skrzanym paszczu, stojcego ju bliej schodw prowadzcych do hali dworcowej. Na schodach - jeszcze trzech. Rozpoznawa ich bezbdnie; wiedzia ju: zasadzka. Ingrid umiechaa si jeszcze, gdy mczyzna skoczy na tory. W tej chwili zarycza megafon: Schnellzug Ber-lin-Prag... cznik przebieg przed nadjedajcym parowozem, mia szans, w kadym razie mg sdzi, e ma szans, jeli ssiedni peron nie byby obstawiony. Niemcy precyzyjnie przygotowali jednak akcj. Dwch, w czarnych paszczach i szarych kapeluszach, czekao ju na niego. Zobaczy pust, betonow paszczyzn i gestapowcw z broni w rku. Wtedy sign po pistolet. Kloss wiedzia dokadnie, co myla cznik naciskajc po raz pierwszy cyngiel: myla, ile ma naboi w magazynku i e jeden musi zachowa dla siebie, jeli tamci nie bd strzela zbyt celnie. Nie mia adnej szansy. Dwch gestapowcw wpado na peron, trzeci nadbieg z automatem. cznik wystrzeli pi razy, zgryz i przekn bibuk, ktr trzyma w pasku od zegarka. Potem przyoy luf do skroni, ale w tej chwili trafia go seria. Bya celna. Kolejarz opowiada jeszcze, e Ingrid i kierujcy zapewne akcj gestapowiec podeszli do trupa. Gestapowiec krzycza na swoich ludzi; przeszukali kieszenie zmarego, a pikna dziewczyna rzucia trzy godziki na ciao. Ten gest wyda si Klossowi szczeglnie wstrtny. Wic nie mogo by adnej wtpliwoci: Ingrid Kield zdradzia. Zmuszona? Szantaowana? Kloss nie bardzo w to wierzy. Moga przecie nie przyjeda do Niemiec, bya obywatelk szwedzk, nic jej nie grozio w jej kraju. Wsppracowaa z gestapo najzupeniej dobrowolnie. I to ju przynajmniej od paru miesicy. Stwierdzono bowiem, e czniczka, z ktr kontaktowaa si Ingrid podczas swego poprzedniego pobytu w Berlinie, zostaa aresztowana natychmiast po powrocie piknej Szwedki do Sztokholmu. Nie ustalono wwczas okolicznoci tej wpadki, sdzono, e to przypadek... Teraz wszystko stao si jasne... Dwadziecia godzin... Jeli Kloss nie zdoa w tym czasie wykona wyroku, zginie przynajmniej jeszcze jedna osoba. W radiogramie centrali, ktry odebra Arnold, informowano, e czniczka, jadca z Parya do Warszawy, spotka si jutro, a raczej pojutrze, bo o godzinie drugiej nad ranem, z Ingrid Kield na dworu berliskim. O czwartej trzydzieci piewaczka ma pocig do Sztokholmu; na dwie godziny przed opuszczeniem Berlina zamierzaa wic wyda w rce gestapo jeszcze jedn osob. czniczki centrala nie moga ju uprzedzi: nie byo kontaktu. Jej ycie zaleao wic wycznie od Klossa. Jeli nie zabije Ingrid... Nie rozpatrywa nawet takiej moliwoci... - Milcza pan przez cay czas, Hans - powiedziaa Ingrid, gdy wracali do stolika. - Taczyem z pani - odpowiedzia. Kieliszek panny Kield sta cigle peny na swoim miejscu. Kloss wsun rk do kieszeni i wymaca mikroskopijne pudeeczko otrzymane od Arnolda. Zawierao trucizn dziaajc po trzech-czterech godzinach. Czy gestapo rozpocznie drobiazgowe ledztwo? Zapewne tak. Z tym naleao si liczy, ale podobno obecno tej substancji do trudno stwierdzi w organizmie, nawet podczas sekcji, a panna Kield ma mnstwo znajomych, gwnie w teatrze, wic moe tam szuka bd mordercy, jeli dojd do wniosku, e to morderstwo. Okazja skorzystania z zawartoci pudeka trafia si nadspodziewanie szybko. Wysoki podporucznik stukn obcasami i poprosi Ingrid, a Schultz natychmiast, jakby si ba, e Kloss go uprzedzi, porwa Bert na parkiet. Kloss zosta nareszcie sam przy stoliku. Nikt go nie obserwowa, tego przynajmniej by pewien; wsypa do kieliszka szczypt biaego proszku, koniak nie zmieni barwy. Zapali papierosa i przymkn oczy; zadanie byo waciwie wykonane. Czy ta trucizna dziaa bezbolenie? Czy dostatecznie szybko? Wolaby wiedzie, e Ingrid Kield nie bdzie umieraa zbyt dugo... Grano znowu sentymentalne tango. Dziewczyna na podium miaa chrapliwy, niski gos.

177

- Spisz, czy marzysz o Ingrid? - usysza gos Schultza. Kapitan wrci sam do stolika. Wyjani, e panie opuciy ich na par minut i e to dobra okazja, by wypi naprawd co solidnego. Wezwa kelnera; jego mae, ruchliwe oczy widroway Klossa. - Zdysz? zapyta Klossowi przez chwil, przez par sekund, wydawao si, e tamten wie. Patrzy na niego me rozumiejc. Schultz rozemia si: - Masz niewiele czasu wyjania. Zacze wczoraj, a zdobycie Ingrid wymaga duszego przygotowania artyleryjskiego. Od mierci Heiniego nikomu si to nie udao... - Kto to by Heini? - powtrzy pytanie, na ktre nie otrzyma odpowiedzi od Ingrid. -Ty naprawd nic nie wiesz? - Schultz wiedzia wszystko. _ Heini - cign - Heini Koetl, wielka mio naszej piewaczki. Przystojny chopaczyna, przed wojn suchacz konserwatorium. Zgino mu si przed paroma miesicami w Polsce. Zawsze mwiem, Warszawa to dia-belnie niebezpieczne miasto. -Ach, tak... - By oficerem generaa von Boldta. Stary go podobno nawet lubi. Widziae tego smarkacza, ktry zaprosi Ingrid do taca? To niejaki Stolp, adiutant i kolega Heiniego. Byli razem w Polsce. Muzyka umilka i natychmiast wybuch gwar gosw. Przy ssiednim stoliku dwaj oficerowie w czarnych mundurach piewali ochrypymi gosami. - Ona jest mu cigle wierna, temu Heiniemu - szepta Schultz. - Bdziesz sawny w Berlinie, jeli ci si uda. Mieszka w jego dawnym mieszkaniu na Albertstrasse. I kolekcjonuje pamitki po nim wybuchn miechem. - Niewielkie szans, Hans... Ale postaraj si; mog ci w tajemnicy powiedzie - szepta - e twj pobyt w Berlinie te zblia si ku kocowi... Skd wiem? Powiedzmy, e widziaem projekt rozkazu na biurku starego. Stary sdzi, e na froncie wicej z ciebie poytku ni w centrali. Ty zreszt sam mwie, e nie lubisz Berlina. Orygina z ciebie. Kloss milcza. W Berlinie by ju dwa miesice, przydzielono go do oddziau Wschd", Wydziau III, ktry zajmowa si przede wszystkim sprawami personalnymi oficerw Abwehry, dziaajcych w Polsce i na froncie wschodnim. Mg to traktowa jako dowd zaufania, ale moliwoci zdobywania wartociowych informacji byy znacznie mniejsze, ni przypuszcza. Przez Arnolda przekaza centrali do kompletny spis oficerw Abwehry i ich charakterystyki - materia na pewno cenny; udao mu si te zdoby dane, co prawda niekompletne, dotyczce siatki niemieckiej w pnocnej Polsce ale to byo waciwie wszystko. W centrali Abwehry istnia, niesychanie skrupulatnie przestrzegany, rozdzia kompetencji. Admira budowa swj aparat na zasadzie tajemniczoci i wielostopniowej kontroli. Kada nieostrono, kade zbyteczne sowo budziy natychmiast podejrzenia. A jednoczenie skomplikowane intrygi, rozgrywki, konflikty z ludmi Schellenberga i Kaltenbrunnera interesoway najmocniej podwadnych Canarisa. Kos s wielokrotnie meldowa centrali o wewntrznych zapasach i bojach niemieckiego wywiadu, o krwawych zemstach i nienawiciach, ktrymi ya ta sfora lepszych i gorszych agentw Canarisa i Kaltenbrunnera, walczcych o wikszy ks wadzy, o dostp do fuehrera, o podzia upu. Zna wag tych informacji, sdzi jednak, e bardziej przydatny jest na froncie, w sztabach bojowych, tam, gdzie decyduj si sprawy dotyczce operacji wojennych. Nie ukrywa zreszt przed sob, e brak mu kontaktu z towarzyszami, z ludmi walczcymi, e coraz mu ciej widzie wok siebie tych, ktrych nienawidzi i nie mie ju adnej szansy, oprcz krtkich i rzadkich spotka z Arnoldem, by cho na chwil zrzuci mask... -Ty mnie nie suchasz - powiedzia Schultz. Pracowa w centrali od pocztku wojny i gra

178

jak rol w intrygach Canarisa. Zaprzyjanili si, jeli oczywicie to sowo mogo mie w tym wypadku jakikolwiek sens, ale elegancki kapitan nigdy, nawet po pijanemu, nie zdradza swych tajemnic. - Ale sucham, sucham. - owiadczy Kloss i w tej chwili wrciy panie. Ingrid, bardzo podniecona, signa natychmiast po kieliszek, Berta znowu szczebiotaa, Schultz wybuchn miechem, Kloss nie usiowa nawet zrozumie, o co im chodzi. Nie spuszcza wzroku z kieliszka Ingrid. Trzymaa go ostronie, potem niosa powoli do ust. Kloss podnis swj kieliszek. - Za zwycistwo - powiedzia gosem nieco ochrypym. - Za zwycistwo - powtrzy Schultz - i zdrowie naszych pa. Ingrid odstawia kieliszek. -Wypij -prosia Berta. -To wietnie ci zrobi, natychmiast o wszystkim zapomnisz. Pamitasz, jak ululalimy si wtedy. - Przesta! - zawoaa Ingrid. Za chwil jednak wypije i bdzie wreszcie po wszystkim. Kloss chciaby, eby to ju si stao. Czu, e opuszcza go odwaga - nigdy nie operowa dotd trucizn. Wolaby, jeli ju nie istniao inne wyjcie, zastrzeli t dziewczyn. Muzyka wybucha znowu i Ingrid zdecydowanym gestem signa po kieliszek. W tej chwili dwiki fokstrota zaguszy ryk syreny alarmowej. Muzyka umilka, na rodku sali pojawi si starszy jegomo, w smokingu. - Prosz wszystkich do schronu! - zawoa. Pary z parkietu cisny si ju w drzwiach; usyszeli guchy omot, potem huk wystrzaw. Artyleria przeciwlotnicza odpowiadaa szybkimi seriami. Zerwali si z miejsc. Na stoliku pozosta peny kieliszek Ingrid. Kloss, wstajc, pchn st, koniak spywa cienk strug na podog. 2 Ulice byy puste i ciemne. Kloss skrci w Albert-strasse, zapali papierosa i spojrza na zegarek. Dochodzia jedenasta. Przed pgodzin poegna si z Ingrid; po nalocie odprowadzi j do domu, ale razem z Bert i Schultzem, bo ta para ani na chwil nie zostawia ich samych. Kloss mia nadziej, e Ingrid zaprosi go jednak do siebie. Wszed z ni do bramy, ale na usilne nalegania zgodzia si tylko wyznaczy mu randk nastpnego dnia. Jutro ju nie wystpuj - powiedziaa - moe mnie pan zaprosi do kina. - Do kina! - nie ukrywa rozczarowania. Rozemiaa si. - Mog panu powici dwie godziny, dokadnie dwie godziny, a poniewa pan i tak milczy, wic... Umwili si o wp do sidmej przed kinem Roma". Czy mg czeka do jutra? Zbyt wielkie ryzyko... Postanowi wykona wyrok jeszcze tej nocy. Plan by prosty. Ju nie trucizna, do diaba z pomysami Arnolda! Takie sprawy zaatwia najprdzej kula rewolwerowa. Pozwoli, eby Berta i Schultz zniknli za rogiem Kurfurstendamm, zyskiwa w ten sposb jakie alibi, kiepskie co prawda, ale zawsze alibi, i wrci tu, na Albertstrasse, pod dom Ingrid. Nie przypuszcza, by mg znale si w krgu podejrzanych. Gestapo dojdzie na pewno do wniosku (i bdzie miao racj!), e to sprawka polskiego wywiadu, a nikt przecie nie posdza Klossa... Czy naprawd nikt? Naley docenia przeciwnika. Stary Arnold, ktry zna Berlin jak wasn kiesze, a dowiadczenie ma ogromne, powiedzia: - Od paru dni wydaje mi si, e kto za mn chodzi... Bdziemy musieli zmieni system kontaktowy. Spotykali si w mieszkaniu Arnolda, w malekim pokoiku na poddaszu, niedaleko stacji

179

ZOO. Arnold pracowa w piwiarni przy Bismarckstrasse, ale tam zabroni Klossowi przychodzi, by to bowiem lokal czwartorzdny, odwiedzany przez robotnikw, a nawet robotnikw zagranicznych. Kloss raz tylko widzia Arnolda przy pracy; starszy czowiek, kutykajc, stawia kufle piwa na drewnianych stoach. Przy barze stao trzech chopcw z liter P" naszyt na marynarkach. Mwili po polsku! Kloss chcia podej. Z trudem min ich obojtnie, ale poczu na sobie ich spojrzenie, patrzyli z nienawici i pogard, gdy waciciel kania si porucznikowi, a Polakom krzykn: Raus! - Jeste zbyt sentymentalny- stwierdzi wwczas Arnold. A dzisiaj, jakby nawizujc do tamtej rozmowy, owiadczy: - Ja nie jestem sentymentalny, jestem chory. Jeli znajd moj melin, nie bd mia si ju gdzie podzia. - Trzeba zmienia miejsca nadawania - owiadczy Kloss. - Kto ma nosi to pudo? - wybuchn Arnold. Wbi tpo wzrok w podog. Obrzydliwe zadanie powiedzia nagle: Rozumiem. Ale pamitaj, e musisz to zrobi. Nie szukaj dla siebie usprawiedliwie. Panna Ingrid Kield nie cacka si z nami... Gdyby cokolwiek o tobie albo o mnie wiedziaa... Czy naprawd nic nie wie? Centrala uwaa, e s zupenie bezpieczni, naley wierzy centrali, a on przecie nie zdradzi si niczym... Jeli kogokolwiek spotka w bramie domu Albertstrasse 21, nie bdzie mg wykona zadania. Wszystko zaley od szczcia i przypadku. Kloss nie lubi takich akcji. Lubi precyzyjn, dobrze przygotowan robot, ale tym razem nie mia wyboru. Musia dziaa sam, bez obstawy, w obcym, wrogim miecie. W bramie byo pusto, Kloss spojrza na spis lokatorw i przeczyta: Heinz Koetl, numer 46, czwarte pitro. Schody byy szerokie, wyoone mikkim chodnikiem, jak to w przyzwoitych kamienicach mieszczaskich. Naoy tumik na pistolet i wsun bro do kieszeni paszcza. Strzeli i zbiegnie po tych schodach. Szaleczy pomys! Moe jednak naleao odoy akcj do jutra? I rzecie nie zastrzeli jej ani w kinie, ani na ulicy! Sprokurowa czekolad z trucizn? Nawet nie wie, czy In-grid jada czekolad... Wojna skurczya si nagle dla niego do wymiarw kamienicy przy Albertstrasse. Pomyla o tych, ktrych spotkaa dziki Ingrid mier i mocniej cisn kolb broni. Musia to zrobi. Nie przeprowadzi nawet wstpnego rozpoznania. Nie wiedzia, czy panna Kield mieszka sama; zakada, e tak... Schultz by powiedzia, gdyby miaa kogokolwiek. Na drzwiach wisiaa jeszcze wizytwka: Heinz Koetl. Zgin w Polsce" - owiadczy Schultz. Przed paroma miesicami. Przed paroma miesicami Ingrid zdradzia. Czy istnieje zwizek midzy tymi dwoma faktami? Nawet jeli istnieje, nie ma to ju adnego znaczenia. Kloss nie zamierza zajmowa si psychologi; zamierza zabi. Nacisn dzwonek. Dugo trwaa cisza, wreszcie usysza kroki, szczkn zamek. Kloss odbezpieczy bro, za chwil wyszarpnie j z kieszeni. Zdecydowa: strzeli nie wchodzc do mieszkania. Na progu staa starsza kobieta w szlafroku i czepku nocnym. Gos miaa ostry, niemal mski. - Pan do kogo? - zapytaa. Tego si nie spodziewa. Z trudem odzyskiwa panowanie nad sob, milcza. - To pewno do mnie, Frau Schuster - usysza gos Ingrid. Bya jeszcze w tej samej ciemnej sukience, w ktrej widzia j w lokalu. Frau Schuster mrukna co niezrozumiaego i odstpia od drzwi. Pozostaa jednak w korytarzyku i Kloss czu na sobie jej spojrzenie uwane i niechtne. - To pan - powiedziaa Ingrid - pan jest jednak zbyt miay. - W jej gosie nie byo gniewu, raczej rozbawienie zaprawione satysfakcj. Kloss zacz mwi, szybko i niezrcznie. e musia j jeszcze zobaczy, e bardzo tego

180

pragn. - Pan si pomyli - przerwaa zdecydowanie. - Umwilimy si jutro pod kinem, cho waciwie powinnam si gniewa i atwo nie wybaczy... - Skina mu gow, nie podajc rki. W bramie sta dozorca i obejrza Kloss a uwanie. Porucznik pomyla, e gdyby zastrzeli Ingrid, gdyby si udao, ten czowiek podaby w gestapo jego dokadny rysopis. le przygotowana akcja musi prowadzi do katastrofy- ta elementarna zasada konspiracji sprawdza si niemal zawsze. Zadanie stawao si jednak coraz trudniejsze; ta jaka Frau Schuster, zapewne gospodyni albo krewna Heinza Koetla, bdzie na pewno wiedziaa o jutrzejszej randce Klossa z Ingrid. Co powinien zrobi? Musi obmyle plan, ktry by go stawia poza podejrzeniami. Nic nie przychodzio mu do gowy... Szed powoli Albertstrasse, potem znalaz si na szerokiej ulicy wysadzanej drzewami. Z wyciem syreny przelecia samochd policyjny. Kloss zobaczy gmach odgrodzony od chodnika elazn krat. Przed bram sta wartownik w mundurze SS. Zna ten budynek. Tu miecia si berliska Geheimstadtpolizei. Kloss pamita nazwiska i twarze wielu ludzi pracujcych w tym gmachu, widywa ich czasem na odprawach u komandora. Hauptsturmfuehrer Mueller... Zapewne wanie on organizuje akcje, w ktrych bierze udzia Ingrid Kield. Zaufany Kaltenbrunnera, chodny i okrutny, stary pracownik kontrwywiadu o duym dowiadczeniu. Bdem byoby niedocenienie takiego przeciwnika. Kloss wiele daby za to, eby ustali, co wie i zamierza hauptsturmfuehrer Mueller. W berliskim gestapo nie mieli jednak nikogo; bya kiedy Elzie, pamita j, moda blondynka o piegowatej twarzy. Wsppracowaa z Arnoldem. Pokna cyjanek, gdy Mueller znalaz w jej torebce odpisy tajnych dokumentw. Tak. Kloss mia z tym gestapowcem wasne rozrachunki. Min wartownika i spojrza w ciemne, zakratowane okna. W gestapo urzduje si noc; hauptsturmfuehrer zapewne jeszcze pracuje.

3 Ingrid Kield nie przysza. Czeka przed kinem Roma" p godziny. Od wp do sidmej do sidmej wieczorem. Stan w kolejce do kasy, potem zrezygnowa. Spacerowa przed wejciem, palc jednego papierosa po drugim. Przez cay dzie trwaa odprawa u komandora, nie udao mu si nawet zadzwoni do Ingrid, sprawdzi, czy jest w domu i czy nie zmienia planw. Teraz pozostao mu par godzin, a jeli ona jest ju pod opiek gestapo, nic nie zdoa zrobi... Pamitaj, e czniczka z Parya przyjeda o drugiej nad ranem"powtarza Arnold. Tylko Kloss mg uratowa t kobiet. A Ingrid nie przysza. Ulica przed kinem opustoszaa, zamknito drzwi, rozpocz si seans. Kloss cisn niedopaek na chodnik i ruszy w kierunku Albertstrasse. Pi minut drogi, mieszkanie Ingrid znajdowao si niedaleko kina. Wbieg na schody, zadzwoni do drzwi; otworzya mu znowu Frau Schuster. - To pan! - powiedziaa z ogromnym zdziwieniem. - A gdzie Ingrid? - Wanie o to chciaem zapyta! - zawoa. -Wysza przed wp do sidmej. Powiedziaa, ze idzie do Romy", bo umwia si tam z panem. - Nie przysza. - Moe zmienia zdanie - powiedziaa Frau Schuster z odrobin satysfakcji, ale natychmiast na jej twarzy pojawi si wyraz niepokoju. - Ingrid nigdy si nie spnia -

181

szepna. - Chciabym wiedzie, dokd waciwie posza. -I ja chciaabym wiedzie! - wybuchna. - A tumaczyam jak komu dobremu! Nie przysza, to nie przysza - mwia dalej. - Niech pan jej nie zawraca gowy, niech pan j zostawi w spokoju. Tyle tylko uzyska. Moe posza do teatru, moe wczy si z Bert po miecie, moe hauptsturmfuehrer Mueller zdecydowa, e przed akcj najbezpieczniejsza bdzie jednak w gestapo. czniczka z Parya, przyjedzie o drugiej nad ranem...". Co pozostao jeszcze do zrobienia? Nie pjdzie przecie do gmachu Geheimstadt-polizei i nie zastrzeli panny Kield w gabinecie Muellera. Wyszed na ulic. W bramie sta znowu dozorca i starannie czyci fajk; tym razem nie spojrza nawet na Klossa. - Nie zauway pan przypadkiem - zapyta porucznik - w ktrym kierunku posza panna Kield, ta szwedzka piewaczka spod czterdziestki szstki? Dozorca milcza spor chwil; wzi papierosa, ktrym go Kloss poczstowa, i schowa fajk do kieszeni. - A widziaem, widziaem - powiedzia. - W kierunku Bismarckstrasse. Ale niedaleko usza, bo podjecha czarny mercedes, wyskoczyli dwaj panowie i zaprosili panienk do rodka. - Byli w mundurach? Dozorca spojrza podejrzliwie. - Nie, panie poruczniku, po cywilnemu. - Panna Kield czekaa na samochd? - Pytanie byo zbyteczne; dozorca wzruszy tylko ramionami i owiadczy, e on przecie nic nie wie. Kloss nie mia ju wtpliwoci: gestapo! Mueller chce mie pewno, nie naley do ludzi lubicych ryzyko. Ingrid Kield staa si nieosigalna, rozkaz nie zosta wykonany. Kloss nie zamierza jednak zrezygnowa: czniczka musi by uratowana, trzeba znale jaki sposb. To samo powtrzy Arnoldowi, gdy po kilkunastu minutach wszed do jego mieszkania. Stary by niespokojny: kutyka po pokoju, otwiera szuflady i oglda jakie papierki. - Patrz, czy nie ma nic podejrzanego - owiadczy. -Co wieczr przegldam teraz swoje rzeczy. Radiostacji i tak nie znajd, a jeli znajd... - machn rk. Kloss usiad na ku. - Twoje zdanie? - zapyta. Arnold wzruszy ramionami. - Centrala powtrzya dzisiaj rozkaz. - Masz rysopis czniczki? - Nie zadaem - owiadczy Arnold. -Zadaj natychmiast. - Mog nadawa najwczeniej o czwartej nad ranem. - Za pno. Co zrobimy? - Napijesz si herbaty? Oczywicie ersatz - zapyta Arnold. - Mog ci jeszcze poczstowa plackami kartoflanymi. Nic wicej nie mam. - Co zrobimy? - powtrzy Kloss. Arnold milcza. - Kield przybdzie na dworzec w towarzystwie gestapowcw - rozwaa porucznik. Mog strzela do niej albo w hali dworcowej, albo na schodach prowadzcych na peron. - Szalestwo. - Istniej pewne niewielkie szans ucieczki. Zjawi si po cywilnemu, strzela bd z bliska, na pewniaka. - Centrala nie zaakceptowaaby tego planu. - Kield musi by zlikwidowana - powiedzia Kloss twardo. - Chodzi nie tylko o ycie czniczki i o dokumenty, ktre wiezie. Sam rozumiesz... Arnold rzuca placki na patelni. Czyni to zrcznie i bardzo szybko. Postawi na stole

182

puszk z marmolad. - Lubi placki kartoflane na sodko - owiadczy. -W ogle bardzo lubi sodycze, tylko nie mog na nie marnowa kuponw. Kloss wsta. - Co zamierzasz? - zaniepokoi si stary. - To, co ci powiedziaem. Nie widz innego wyjcia. Gdybym mia pewno, e Ingrid przed drug wrci jeszcze do domu... - Wtedy? - Arnold ju jad. Bardzo arocznie. Pakowa placki do ust palcami. - Mam kilka dobrze przygotowanych zabawek z plastyku - stwierdzi porucznik spokojnie. - Zostawibym w mieszkaniu Ingrid, nastawiajc bomb na okrelon godzin. Traktowaem to jako ostateczno, od pocztku, bo al mi byo tej Frau Schuster, ale teraz... - Zawsze bye sentymentalny - stwierdzi Arnold. Zbliaa si ju dziesita, gdy Kloss zjawi si znowu w dzielnicy Charlottenburg. Wchodzc do lokalu Pod Zotym Smokiem" zostawi w szatni paszcz i niewielk, ale do cik teczk. Przyszed tutaj, bo istniaa jednak szansa, e zastanie Ingrid (Mueller mg j przecie zaprosi na kolacj; nie ryzykowa nawet dekonspiracji, bo panna Kield przestawaa i poprzednio z wysokimi funkcjonariuszami SD) albo Bert i Schultza, ktrzy mogli co wiedzie. Ingrid na pewno zechce si poegna z Bert, jeli tego jeszcze nie uczynia. Na sali byo toczno; ta sama piewaczka, to samo tango i oficerowie Wehrmachtu w swoich urlopowych, galowych mundurach. Od razu zobaczy Schultza; siedzia samotnie przy tym samym stoliku, co wczoraj. -Jeste sam? - zapyta, gdy Kloss podszed do niego. -Sam. - A Ingrid? - W jego gosie dwiczaa nie ukrywana ironia. - Szukam jej - powiedzia Kloss. - Nie wiesz, co mogo si z ni sta? - Siadaj i pij. Ten koniak jest cakiem niezy i daj go tylko po znajomoci. Byo tu gestapo, mj drogi. Bardzo im jeste potrzebny. Fritz Schabe, prawa rka naszego znakomitego hauptsturmruehrera Muellera, usilnie ci poszukiwa. Kloss sign po kieliszek. Posiada ju w stopniu doskonaym sztuk panowania nad twarz. Schultz, ktry obserwowa go bacznie, nie dojrza ani cienia niepokoju. - Mnie? - powiedzia porucznik obojtnie. - Czego chc, u diaba? - Chcieliby wiedzie, co si stao z pann Ingrid Kield - owiadczy kapitan tym samym tonem. - I zapewne sdz, e masz co do powiedzenia na ten temat. - Tylko tyle, e nie przysza na randk. - Koniak by rzeczywicie dobry. Kloss dugo wcha aromatyczny napj. - Armagnac? - Armagnac - potwierdzi Schultz. - I nic wicej nie wiesz? - Nie jestem Duchem witym - powiedzia Kloss ostro. - A czego oni chc od Ingrid? - Nie domylasz si? - Mwisz samymi zagadkami. Jestem czowiekiem prostym i lubi jasne sytuacje. Gadaj, co wiesz? Schultz umiechn si. - Bardzo niewiele - rzek powoli. -Tylko tyle, e Fritz Schabe przesuchiwa ju dozorc i niejak Frau Schus-ter. Ogromnie im wida panna Kield potrzebna. - Panowie z gestapo czsto poszukuj ludzi, ktrych maj u siebie. - Odwanie - szepn Schultz. - Nie radz ci tego mwi Schabemu. Sdz, e istniej naprawd wane powody. - Schabe ci powiedzia... - Zachowywa si co najmniej tak, jakby Ingrid zostaa zamordowana, a on prowadzi ledztwo. - Przecie mino zaledwie par godzin od chwili, gdy opucia mieszkanie. -Wanie. I twierdzisz, e nie przysza na randk z tob. A moe umwia si take z kim innym, na przykad z Muellerem... I to wcale nie w sprawach msko-damskich.

183

- Sdzisz... - Nic nie sdz - przerwa szorstko Schultz. - A oto i Fritz Schabe... Wysoki mczyzna, w mundurze sturmbannfuehrera podchodzi do ich stolika. Prawy policzek przecinaa mu szeroka szrama; binokle i sposb czesania przywodziy na myl Reichsfuehrera SS. Kloss spotka go kiedy na naradzie u komandora. Schabe podszed wwczas do niego, przedstawi si i powiedzia: Pan te by na froncie wschodnim. To dobrze. Tacy nam potrzebni w Berlinie". Teraz jego gos brzmia znacznie ostrzej. - Szukam pana od godziny, poruczniku Kloss. Gdzie jest Ingrid Kield? - Rwnie chciabym to wiedzie. - Podnis swj kieliszek i patrzy na gestapowca. Napije si pan z nami? To Armagnac. - My nie artujemy. - Twarz Schabego bya nieruchoma. -To sprawa wagi pastwowej. Nasza rozmowa nosi charakter oficjalny. - Usiad. Schultz skin na kelnera, ktry natychmiast poda na tacy kieliszek. Gestapowiec nie tkn alkoholu. - Nie rozumiem - Kloss doszed do wniosku, e najlepsz metod obrony bdzie prba bagatelizowania pyta Schabego. - Panna Kield wysza z domu okoo wp do sidmej, teraz jest par minut po dziesitej. Moga pj choby do koleanki albo... - Nie - przerwa ostro Schabe. - Pan te podejrzewa, e co si stao... Wypytywa pan dozorc. - Nie przysza na randk - rozemia si Kloss. - Byem troch zazdrosny... Chciaem wiedzie, kogo wolaa ode mnie... -I dlatego pyta pan, czy ci ludzie w czarnym mercedesie byli po cywilnemu czy w mundurach? - Dlatego. - Co robi pan potem? - Nic. Spacerowaem po ulicach, zajrzaem do paru kawiar, wreszcie przyszedem tutaj... Cigle jednak nie rozumiem... - Nie grajmy w ciuciubabk, panowie z Abwehry -powiedzia ostro Schabe. - Ingrid Kield miaa by u siebie w domu najpniej o dziewitej wieczorem... - Czyby umwia si rwnie z panem? - Poruczniku Kloss, pan sobie za duo pozwala. Ingrid Kield potrzebna jest nie mnie, ale Rzeszy. Wystarczy? -Wystarczy - powiedzia Kloss. -Trzeba byo od tego zacz, e jest waszym czowiekiem. Schabe uderzy pici w st. Maska spokoju opada z jego himmlerowskiej gby. - Pogardzacie nami, co? A jeli sprztnlicie nam sprzed nosa t dziewczyn... - Pan pozwoli, panie sturmbannfuehrer - szepn Schultz - e zamelduj o tym podejrzeniu admiraowi... - Moe pan meldowa, komu pan chce! - Daj spokj, Schultz - wtrci si Kloss. - Jeli chodzi o mnie, gotw jestem panu pomc... - Wystarczy, e pan nie bdzie przeszkadza - odpowiedzia niegrzecznie Schabe. - A moe ona jednak przysza pod kino? Patrzyli na siebie. Kloss spokojnie zapali papierosa, sign po kieliszek. - Przy okazji wyjani panu - rzek - jak traktuj ludzi, ktrzy mnie obraaj. Czy sdzi pan, e wysyam po Ingrid dwch cwaniakw w mercedesie, eby mi j przywieli na randk? Schabe wsta. - Proponuj panom nikomu nie powtarza naszej rozmowy. Znajdziemy t dziewczyn, nawet jeli... - nie dokoczy. - Panowie z Abwehry - stwierdzi poprawiajc okulary gestem swego wodza - lubi nocne lokale. I spotykaj si tu, oczywicie, zupenie przypadkowo... Schultz wezwa kelnera i zamwi jeszcze butelk koniaku. Wydawao si, e rozmowa ze

184

Schabem nie uczynia na nim adnego wraenia. Zanim sturmbannfuehrer znikn w drzwiach, kapitan mwi ju o dwch dziewcztach siedzcych samotnie przy stoliku pod oknem. Obie byy niebrzydkie i podobne do siebie: pucoowate blondynki o niezbyt zgrabnych nogach. Proponowa wspln zabaw; godzina jest jeszcze wczesna, nie wrc przecie do swych kawalerskich pokoikw. Pki s w Berlinie, trzeba korzysta, a spraw Ingrid mona spokojnie zostawi Schabemu. Niech si martwi... - Wezm twj motocykl - powiedzia Kloss. - Po co? - Gos Schultza natychmiast stwardnia, jego oczy spoglday czujnie. Kloss przewidywa tak reakcj; rozwaajc rozmow ze sturmbannfuehrerem, doszed do wniosku, e gestapo istotnie nie wie, gdzie jest Ingrid. A Schultz co wie. Czyby rozgrywki midzy Canarisem a gestapo? Nie zdarzyo si dotd, przynajmniej on nie sysza o takim wypadku, by ludzie Abwehry porywali agentw Kaltenbrunnera. Jemu byo zreszt wszystko jedno, czy Ingrid Kield bdzie pracowaa dla aparatu admiraa, czy Himmlera. Nie mia w Berlinie sprzymierzecw, mia tylko wrogw. - Po co? - powtrzy Schultz. - Chcesz na wasn rk szuka panny Kield? - Powiedzmy. - Posuchaj dobrze... Radz ci tu zosta i bawi si ze mn przez ca noc... adna kobieta nie jest warta, by ryzykowa dla niej karier. - A karier? Ty jednak co wiesz. miech Schultza brzmia sztucznie. - Nie, przyjacielu, naprawd nie wiem, gdzie si po-dziewa w tej chwili panna Kield... ale gdziekolwiek by bya, nie warto jej szuka. - Dasz mi ten motocykl? - Jeste niebezpiecznie uparty, Kloss. Dam ci motocykl, bo mam nadziej, e pojedzisz troch po ulicach i pjdziesz spa. wiee powietrze dobrze ci zreszt zrobi. Zapomnij o Ingrid Kield. Raz na zawsze zapomnij...

4 Zatrzyma motocykl na rogu Bismarckstrasse. Noc bya jasna, ksiyc wisia nad Berlinem, owietlajc czarne bloki domw i ruiny, szkielety kamienic o fantastycznych konturach. Znalaz sobie znakomity punkt obserwacyjny pod wystaw sklepu z kapeluszami, sklepu o zabitych na gucho drzwiach i, sam niewidoczny, widzia std wysoki korytarz Albertstrasse, kamienic, w ktrej mieszkaa Ingrid, samochd przed bram, z ktrego niedawno wysiad Schabe w towarzystwie SS-manw. Pomyla, e mia szczcie, bo gdyby przyjecha par minut wczeniej i poszed, jak to by planowa, do mieszkania Ingrid, zaskoczyliby go tam niechybnie. Rozmowa z Bert przecigna si jednak do dugo i daa Klos-sowi sporo do mylenia. Berta okazaa si zreszt znaczniej mdrzejsza i ciekawsza, ni mg przypuszcza na podstawie ich pierwszego spotkania. Zasta j jeszcze w teatrze i zaprosi do malekiej kawiarni, w ktrej o tej porze przesiadywali tylko emeryci i zakochani. Nie musia dugo wyjania, o co mu chodzio, bo przesuchiwa j ju Schabe i Berta umiechna si leciutko mwic ten pan Schabe z gestapo, ktry chciaby wyglda jak Himmler". Kloss powiedzia, e boi si o Ingrid, e oczywicie nie wystpuje oficjalnie, ale jeli ona co wie, co mogoby uatwi odnalezienie panny Kield... Nic nie wiedziaa, w kadym razie nie znaa adnych faktw mogcych naprowadzi na jaki lad i to wanie owiadczya panu Schabemu. Klossowi nie chodzio jednak o fakty; prosi, aby mwia o Ingrid, chcia wiedzie o niej jak najwicej. Stara si zdoby zaufanie panny Berty Waschke i chyba nie bez powodzenia, bo zacza

185

opowiada. Ingrid, twierdzia, zmienia si ogromnie w cigu ostatnich miesicy. Wanie po mierci Heiniego. Bya to zreszt wielka mio, mieli si pobra w tym roku, jesieni, ustalono ju dat podczas ostatniego urlopu Koetla. Ingrid postanowia zamieszka w Berlinie, cho marzya o tym, eby zabra swego chopca do Szwecji, wyrwa go, jak mwia, z pazurw wojny. Heini by muzykiem. - Znaam go od dawna - mwia Berta - dawniej ni Ingrid. Uczszcza do konserwatorium i utrzymywa si z lekcji, bo zerwa ze swym ojcem - spojrzaa na Klossa z odrobin niepokoju - wysokim oficerem SD, a potem gauleiterem na zachodzie. Nie chcia od niego bra pienidzy; by to zreszt wspaniay chopak, naprawd wspaniay. To nie znaczy, ebym si z nim we wszystkim zgadzaa - dodaa szybko i Kloss pomyla, jak trudno bdzie kiedykolwiek wyzwoli tych ludzi z wizw nieustannego lku i podejrzliwoci. - Gdy przyjeda z Polski na urlop - cigna dalej -opowiada bardzo ze rzeczy o Niemcach. Bardzo ze. Teraz ju wszystko jedno, mog mwi: kiedy przemy-liwa nawet o ucieczce do Szwecji. Potem stwardnia, jakby si zmieni, milcza i tylko w obecnoci Ingrid by dawnym Heinim. Wyjechali na par dni w gry i wrcili bardzo szczliwi; pamitam powrt Heiniego do Polski. Byam take na dworcu, Ingrid pakaa, cho ona nigdy nie pacze, a potem, gdy pocig ju znikn, wybuch-na nagle nieprzytomn nienawici. Mwia tak gono, ze baam si, chciaam ucieka. Nienawidz waszych Niemcw! krzyczaa - Nienawidz waszej wojny! Chcecie panowa nad wiatem, a umiecie tylko zadawa cierpienia. Innym, ale take sobie. Niemcy bd zniszczone i im prdzej, tym lepiej!" Po paru dniach otrzymaymy wiadomo, e Heini poleg na ulicach Warszawy. Zabili go Polacy. Nie poznawaam Ingrid. piewaa, ani na jeden dzie nie przerwaa wystpw, ale istniaa waciwie tylko w teatrze. Zamykaa si w pokoju Heiniego i nikogo nie dopuszczaa do siebie. Potem wrcia do Szwecji; gdy przyjechaa znowu latem, nawet nie zatelefonowaa do mnie. Spotkaam j w takim lokalu, niedaleko ZOO, bya w towarzystwie oficera SD, chyba take pana Schabe. Pijana. Podbiega do mnie. mier Heiniego musi by pomszczona - powiedziaa, zanim zdyymy si pocaowa. - I ja j pomszcz. wiat jest pody i okrutny. Lepiej nie mie zudze". Kloss zapyta jeszcze, czy czsto widywano Ingrid w towarzystwie panw z SD. Potwierdzia. Par razy zaprosi j take do siebie genera von Boldt, dawny zwierzchnik Heiniego. A porucznik Stolp... by poprzedniego dnia w teatrze. - Pan musia go zreszt widzie - powiedziaa - bo zaprasza Ingrid do taca w Zotym Smoku". Genera von Boldt! Klossa od dawna interesowa ten stary Prusak, ktry, jak twierdzono, nigdy nie darzy Hitlera zbytni sympati, co mu zreszt nie przeszkadzao w wykonywaniu wszystkich rozkazw wodza. Boldt burzy Warszaw, Boldt dowodzi armi na froncie poudniowym w Zwizku Radzieckim. Teraz, przeniesiony do Oberkommando der Wehrmacht, peni wane funkcje sztabowe. By posuszny i by jednoczenie, jak mwiy plotki, jednym z wodzw wojskowej opozycji wobec Hitlera, opozycji karmionej przeczuciem klski. Czy moga go interesowa Ingrid? Wic Abwehra albo OKW... A moe istniaa jeszcze jaka moliwo? Moe Ingrid Kield po prostu ucieka? Wreszcie - gestapo. .. Mueller lubi posugiwa si prowokacj. Trzeba bardzo uwaa, by nie wpa w zastawione sida. Nie przestawa obserwowa kamienicy i wreszcie zobaczy ich wychodzcych. Przodem szed Schabe, za nim - dwch SS-manw prowadzio Frau Schuster. Starsza pani sza wyprostowana, niosc przed sob du torebk niby gron bro. Po co Muellerowi to aresztowanie? Moe biedna Frau powiedziaa po prostu co niepotrzebnego? Nie mia czasu o tym myle. Gdy wz ruszy, Kloss odczeka par chwil i wlizn si do bramy. Przy-

186

puszcza, e gestapowcy nie wrc, a w kadym razie nie wrc natychmiast. Powinien mie troch czasu. Na klatce schodowej byo pusto. Swoim wiesbadeskim wytrychem bez trudu otworzy mieszkanie Heiniego Koetla. W korytarzyku, w pokoju, w kuchni byo jasno - gestapowcy nie zgasili wiate. Wszdzie panowa potworny niead: w kuchni - rozbebeszone ko, na ktrym spaa zapewne Frau Schuster, otwarty kredens, naczynia, serwetki, puszki, skpe zapasy ywnoci - na pododze. Podobnie w pokoju. Pokj urzdzony by zreszt adnie, jako inaczej ni przecitne mieszczaskie wntrza, ktre widywa w Berlinie. Kolorowa gruba tkanina osaniaa drzwi balkonowe; niski st, tapczan, par prostych krzese i oczywicie na cianie ogromny portret modego chopca w narciarskim golfie. Zapewne - Heini Koetl. Pomyla, e w wikszoci niemieckich mieszka widuje si fotografie chopcw w mundurach.. Rzeczy panny Kield leay na pododze, wyrzucone z szuflad i walizek. Gestapowcy rozpruli zreszt walizki, zerwali podszewk paszcza, potukli soiki i buteleczki z perfumami. Czego szukali u swojej agentki? Co spodziewali si znale? Nie ufali jej? Dostarczya im przecie do duo dowodw swej lojalnoci. Moe przypuszczali po prostu, e znajd co, co ujawni jakie nie znane im dotd kontakty Ingrid? Jakie byy rezultaty rewizji? Oczywicie - nie wiedzia. Uklk na pododze i przeglda raz jeszcze rzeczy panny Kield. Zna instrukcje dawane czniczkom polskiego wywiadu i wiedzia, jakie schowki uywane bywaj najczciej. Nie spojrza nawet na suknie i drobiazgi toaletowe, zreszt gestapowcy interesowali si nimi najdokadniej. Z walizki i szufladek powyciga paski do sukienek, sweterkw, potem ciga klamerki i bada je skrupulatnie, operujc scyzorykiem. Wreszcie znalaz to, czego szuka: posrebrzana klamerka bya paska i wziutka, ale wewntrz miaa zrcznie skryty schowek. Umiechn si; gestapowcy nie wpadliby na ten pomys. Odgi cieniutk blaszk i wydoby starannie zwinit kartk. Tekst by zaszyfrowany, ale na odwrocie kartki zobaczy jednak, dopisane zapewne rk Ingrid, nazwisko: Edmunt Kirsthoven. Zna to nazwisko. Kirsthoven by rezydentem amerykaskiego wywiadu w Szwecji. Od kogo Ingrid otrzymaa t kartk? Kto chcia nawiza za jej porednictwem czno z amerykaskim wywiadem? Przez chwil studiowa szyfr, wyda mu si do prosty, ale oczywicie wymaga czasu. Schowa kartk do zapalniczki, potem zgasi wiato i wyszed z pokoju. Nie zdy jednak opuci mieszkania. Gdy stan na korytarzu, usysza szczk klucza w zamku. Ingrid? Gestapo? Kto mg mie klucze od tego mieszkania? Uskoczy do kuchni. Zobaczy tego czowieka w otwartych drzwiach, w wietle padajcym z klatki schodowej. Pozna go natychmiast. To by porucznik Stolp, adiutant generaa von Boldta. Zachowywa si podobnie, jak niedawno Kloss. Zamkn za sob drzwi, owietli korytarz latark elektryczn, za chwil zapali wiato i spenetruje mieszkanie. Kloss byskawicznie podj decyzj. Wyj z kabury bro, odbezpieczy; porusza si cicho, tak cicho, e tamten dowiedzia si o jego obecnoci dopiero wwczas, gdy poczu zimne dotknicie metalu i usysza gos. - Nie odwraca si! Rce do gry! Stolp wykona polecenie. - Gadaj - szepn Kloss, trzymajc palec na cynglu i dotykajc luf pistoletu jego karku. Gdzie jest Ingrid Kield? - Nie wiem. - Masz jej klucze, nic ci nie uratuje. Licz do trzech i strzelam. Stolp milcza. - Zastanw si dobrze. Zrani ci, potem przyl tu gestapo - zabluffowa. By zreszt pewien, e tamten take boi si Muellera. - Raz... dwa... - zacz i mocniej przycisn metal do jego skry. - Nie wiem - zacharcza Stolp - wykonuj rozkaz.

187

- Czyj? Nie czekam ani sekundy. - Generaa - powiedzia z trudem tamten. Nie nalea jednak do zbyt odwanych. Na miejscu Boldta kazabym go rozstrzela - pomyla Kloss. Wiedzia ju teraz, kto chcia wykorzysta Ingrid dla uzyskania kontaktu z amerykaskim wywiadem. Ale dlaczego panna Kield nie zameldowaa Muelle-rowi? A moe zameldowaa? - Czego kazano ci tu szuka? Milcza dobr chwil. -Gadaj! - Listu - wyszepta Stolp. Kloss wiedzia ju to, co chcia. - Nie ruszaj si - rozkaza i zacz wycofywa si powoli w kierunku drzwi. Stolp jednak skoczy; zrcznie, z refleksem, gdy tylko przesta odczuwa dotknicie metalu. Kloss by szybszy; potne uderzenie, jedno z tych uderze, ktre trenowa caymi godzinami przez kilkanacie tygodni, rzucio Stolpa na podog. Kloss owietli na chwil jego twarz latark i zamkn za sob drzwi. Zbieg ze schodw. Teraz wiedzia ju wszystko, mia nawet plan dziaania, tylko bardzo niewiele czasu... 5 Willa generaa Boldta znajdowaa si daleko od rdmiecia, w dzielnicy, ktra powstaa ju w latach trzydziestych; trzeba byo przeci Tiergarten i wyskoczy na szerok alej, pnc si nieco pod gr. Domki stay w ogrodach, odgrodzone od ulicy metalowymi siatkami, porzdne i schludne, wszystkie doskonale jednakowe. Numer 58 powinien znajdowa si niedaleko. Kloss zwolni, potem zeskoczy z motoru; szed pustym chodnikiem. Panowaa cisza, rozlegao si tylko szczekanie psw. Pomys by niezwykle ryzykowny, sdzi jednak, e nie moe postpowa inaczej. Musia mie pewno, e Ingrid Kield znajduje si w rkach von Boldta i e nie odzyska wolnoci, jeli w ogle odzyska wolno, wczeniej ni nastpnego dnia. Wiedzia, e rozmowa z generaem nie bdzie atwa, mia jednak w rku niebagatelne atuty. Nie starczyo co prawda czasu na odtworzenie treci zaszyfrowanej notatki, ale Kloss by pewien, e to wanie von Boldt kontaktowa si z Kirsthovenem za porednictwem Ingrid. Stolp, powiedzmy, poprzedniego dnia, dorczy pannie Kield kartk do rezydenta amerykaskiego wywiadu, a niedugo potem genera dowiedzia si (moe od Schultza, bo Schultz odgrywa w tym jednak jak rol), e Ingrid pracuje dla gestapo. Przestraszy si dekonspiracji i postanowi dziaa natychmiast. Czy kaza zlikwidowa Ingrid?... Gdyby Kloss mg by tego pewien! Zna tych generaw, ktrzy po Stalingradzie zaczli spiskowa przeciwko fuehrerowi. Zerkali na zachd, ale byli gotowi do ostatka walczy ze wschodem. Nie mg nie bra wic pod uwag i takiej moliwoci, e Boldt dogada si jednak z Ingrid, a moe nawet z Muellerem... Tymczasem postanowi wykorzysta do koca swoje atuty. Ze s wakie, sprawdzi to podczas telefonicznej rozmowy z von Boldtem. Pojecha najpierw do sztabu Oberkommando der Wehrmacht, gdzie urzdowa genera. Oficer dyurny przyj go ze zdziwieniem i owiadczy, e von Boldta ju nie ma, a do domu wolno telefonowa tylko w wyjtkowo wanych sprawach. Kloss przedstawi si i zada poczenia. -Nie przyjm dzisiaj nikogo - usysza gos von Boldta, gdy zameldowa si subicie. - Chodzi o zadanie, ktre pan genera zleci porucznikowi Stolpowi - powiedzia cicho i z naciskiem. Po drugiej stronie przewodu trwao milczenie; stary Prusak zapewne zastanawia si. - Prosz przyjecha rzuci wreszcie szorstko do suchawki. Przy furtce sta onierz Wehrmachtu. Gdy usysza nazwisko Klossa, nacisn przycisk, drzwi odskoczyy; na schodach prowadzcych do willi czeka ju porucznik Stolp. By bez czapki, gow mia obandaowan.

188

Nie powinien mnie pozna - pomyla Kloss - staraem si zmienia gos... a jeli mnie pozna... - Pan genera czeka - powiedzia sucho Stolp. W przedpokoju zostawi paszcz; waha si chwil, ale czarn teczk wzi ze sob. Myla o tej zabawce wypenionej plastykiem, ktra spoczywaa sobie spokojnie midzy papierami na dnie teczki. Jeli nie byoby innego wyjcia... Ogromny pokj, cikie meble, biurko pod wielkim portretem Bismarcka. Na cianach jeszcze Hin-denburg i Clausewitz. W swoim prywatnym sanktuarium genera von Boldt nie umieci fotografii fuehrera. Siedzia w gbokim fotelu za biurkiem, czerstwy, ogorzay, monokl wykrzywia lekko twarz. Spoglda na Klossa tak, jak spoglda si na niezbyt zdyscyplinowanych podwadnych, ktrym starcza tupetu, by zakca spokj zwierzchnikom swymi bahymi kopotami. Dewiz generaa byo od dawna: W zakresie mojej wadzy nie moe si zdarzy nic nadzwyczajnego". Nie poda Klossowi rki, wskaza rnu tylko krzeso. Porucznik nie zamierza wykada swoich kart, a przynajmniej nie zamierza robi tego od razu. - Jestem przyjacielem panny Ingrid Kield - zacz i spojrza na generaa, ale twarz starego Prusaka pozostaa nieruchoma. - Mam powody przypuszcza - cign dalej Kloss - e pan genera rozporzdza informacjami (sdzi, e zrcznie to sformuowa) dotyczcymi losw tej modej osoby. - Pan chyba oszala! - powiedzia genera, a Kloss pomyla, e kady pruski oficer straciby reszt odwagi na widok generalskiego gniewu. On jednak nie by pruskim oficerem i nieruchoma twarz Boldta oprcz nienawici budzia w nim tylko namitno gracza. - Oczywicie pan genera moe zaprzeczy - mwi spokojnie dojd wwczas do wniosku, e to porucznik Stolp na wasna rk i bez rozkazu zamierza przeszuka mieszkanie panny Kieid, posugujc si jej wasnymi kluczami... - Moi oficerowie dziaaj tylko na rozkaz owiadczy genera zapalajc cygaro. Jest jednak w pewnym sensie lojalny - pomyla Kloss. - Pozwoli pan zapali, panie generale? - zapyta. - Tak - warkn von Boldt nie podajc mu cygara. - Jeli wic - Kloss ju niemal szepta - Stolp nie dziaa z wasnej inicjatywy, to to, czego szuka, potrzebne byo wanie panu generaowi. A klucze mg rnie wycznie od Ingrid Kield, ktra znikna w tajemniczych okolicznociach okoo szstej trzydzieci wieczorem. - Czego niby szuka Stolp? - genera wyj monokl i przyglda si teraz Klossowi z pewnym zainteresowaniem. " - Na to pan genera znajdzie bez trudu odpowied -odrzek grzecznie porucznik. - Bzdura! Nie cierpi insynuacji, mody czowieku! - Sdz - gniew generaa nie czyni na Klossie adnego wraenia - e Stolp le wykona swoje zadanie. Mierzyli si wzrokiem; w yciu generaa von Boldta nie zdarzyo si jeszcze ani razu, by jakiego oberleut-nanta musia traktowa jak rwnorzdnego partnera. - Czego pan waciwie chce? - warkn. Kloss umiechn si leciutko; twarz generaa nie bya ju doskonale nieruchoma. - Niewiele, panie generale. Potwierdzenia - nie umia przez chwil znale waciwego sowa - e Ingrid Kield znajduje si w paskiej dyspozycji. I informacji, co pan zamierza z ni zrobi. Genera milcza. Po chwili wahania poda Klossowi cygaro. I srebrny noyk. - Skd pan wie o Stolpie? - zapyta. - Widziaem go w mieszkaniu panny Kield. - To pan go tak urzdzi? -Tak. - Co pan jeszcze wie?

189

- Wystarczajco duo - powiedzia Kloss. Cigle nie zamierza wykada swoich kart. - Nic pan nie wie stwierdzi do nieoczekiwanie genera. - Czy marzyy si panu laury w gestapo? - Nie powiedziaem, e zamierzam i do Muellera. On poszukuje panny Kield na wasn rk. Spojrza na generaa i pomyla, e popeni chyba jaki bd. Von Boldt si umiecha. Po chwili twarz starego Prusaka stwardniaa. - Stolp naopowiada panu bzdur. (Nie wierzy - pomyla Kloss - e znalazem t kartk, ale nie bd wyprowadza go z bdu). Jeli pan jest uczciwym niemieckim oficerem, a cigle jeszcze tak pana traktuj -brzmiao to niemal patetycznie - powinien pan mie do mnie zaufanie i rozumie, e wszystko co robi, robi dla wielkoci Niemiec. - Spojrza na portret Bismarcka. - Honor oficerski nakazuje panu milczenie i posuszestwo. Stary cymba - pomyla Kloss ze zoci. - Gdybym mu powiedzia, e mam ten licik do Kirsthovena... -Spojrza na swoj teczk, lec obok na pododze. Mgby mnie kaza zlikwidowa, chocia oficer dyurny wie, e do mego pojechaem... Oficer dyurny bdzie milcze. Rozwaa to wszystko, gdy mwi: - Wic pan genera me zechce mi powiedzie czegokolwiek o Ingrid Kield? - Nic pan nie uzyska. -I po chwili: - Mog panu poradzi, mody czowieku, eby pan o niej zapomnia. To ju bardzo duo - pomyla Kloss. - I eby pan zapomnia o naszej rozmowie. -Jak najchtniej, panie generale - zabrzmiao to jednak do poufale. -Jak najchtniej powtrzy. - Gdybym mg mie tylko pewno... -Jak pewno? - Ze Ingrid Kield nie odjedzie rannym pocigiem do Sztokholmu. Pomyla, ze powiedzia jednak za duo. Twarz generaa wyraaa teraz zdziwienie. Wcisn monokl w oko i przyglda si Klossowi z niekamanym zainteresowaniem. - Nie rozumiem. - Czy mgbym mie tak pewno? - Powiedzmy - rzek genera von Boldt. - Wobec tego pan genera pozwoli, e si odmelduj. Obaj popenilimy bdy - myla, zapinajc paszcz w korytarzu. - Stary Prusak nie prbowa nawet wycign ze mnie, co wiem naprawd, a ja powiedziaem odrobin za duo. Jeli Ingrid wyzna Boldtowi, jakie zadanie wyznaczy jej dzisiejszej nocy Mueller, genera moe domyli si, o co chodzi i bdzie mia mnie w rku. Ale ja te trzymam go w rku, wic zapa Kozak Tatarzyna... Byle tylko nie wypuci Ingrid! Ciekaw jestem, jaki bdzie jego nastpny ruch? Co zrobi? Genera von Boldt nakrci pewien zastrzeony numer i dugo czeka, zanim usysza znajomy gos. Potem wezwa Stolpa i kaza przyprowadzi do swego gabinetu Ingrid Kield. 6 Ingrid Kield, dziewczyna, ktr Hans Kloss od dwudziestu przeszo godzin usiowa bezskutecznie zabi, siedziaa naprzeciwko generalskiego biurka. - Pali pani? - zapyta von Boldt. - Mog nie pali i nie pi - odpowiedziaa, kadym gestem starajc si da wyraz swej obojtnoci i pogardzie. Spogldaa na portret Bismarcka; twarz elaznego kanclerza wydawaa si sympatyczniejsza i bardziej ludzka ni twarz waciciela gabinetu. - Nie lubi toczy wojen z kobietami - owiadczy von Boldt. - Natomiast lubi pan wizi kobiety w prywatnej piwnicy - odparowaa natychmiast.

190

- Nie grajmy w ciuciubabk, droga pani. - Stary Prusak wcisn monokl w oko i sign po cygaro. - Stawka jest bardzo wysoka. Nie myl oczywicie o mnie i moich podwadnych, myl o Niemczech. Dobrowolnie zadeklarowaa pani swoj pomoc i zgodzia si przekaza otrzymany ode mnie list... - chrzkn - waciwej osobie w Sztokholmie. - Wykonaabym swoje zobowizanie. - Pani raczy artowa - powiedzia grzecznie genera. - Dzi rano poinformowano mnie, e jest pani... -chrzkn znowu - wsppracownic Muellera z gestapo. Czy to prawda? rzuci ostro. Wahaa si niedostrzegalnie krtko. - Tak, to prawda. Von Boldt westchn. - Nie chciaem wierzy - rzek - gdy otrzymaem ten meldunek. Nie pytam, dlaczego pani tak postpia, ale dam teraz jasnych i szczerych odpowiedzi. Nie wiem, czy bd mg zwrci pani wolno, ale, ale nie wykluczam, e dam szans przeycia. Prosz mwi. Co wie Mueller? - Nic - odpowiedziaa Ingrid. - Kamstwo. - Genera nie podnosi gosu. - Gdzie jest mj list? -W moim mieszkaniu. - Dokadnie gdzie? - Panie generale - Ingrid po raz pierwszy spojrzaa na niego - zwrc panu list, jeli zwrci mi pan wolno. Przysigam, e nie powiedziaam Muellerowi ani sowa. Ja... chciaa mu teraz wyjani najtrudniejsze, ale bya pewna, e nie zrozumie. Co moe wiedzie pruski genera o mioci? ya wycznie dla Heiniego, mylaa tylko o Heinim. Mamy prawo nienawidzi" - powiedzia kiedy Heini. Gdy zgin, powtarzaa te sowa, dodajc: Mamy prawo do zemsty". Zemsta staa si treci jej ycia. Wystawia rachunek mordercom swego chopca... Nie czua wyrzutw sumienia ani litoci, gdy przekazywaa Muellerowi kolejne ofiary. mier Heiniego Koetla - stwierdzi hauptsturmfuehrer - bdzie ich drogo kosztowaa. -I doda: - Rozumiem i ceni pani nienawi. Ja te nienawidz". Poczua, e genera przyglda si jej uwanie. -Ja... - powtrzya. I dodaa bezbarwnie: - Pracuj tylko przeciwko Polakom. Genera milcza chwil; jego nieruchoma twarz jakby zagodniaa. - Gdybym mg w to uwierzy... - wzruszy ramionami. - Drobne i niezbyt zrczne kamstewka, droga pani. Szczero udowadnia si inaczej. - Mylaam - szepna cicho - e pan, dowdca Heiniego, bdzie mia do mnie zaufanie. Waciwie byo ju jej niemal wszystko jedno, czy ten starszy pan raczy obdarzy j zaufaniem. Baa si powrotu do Sztokholmu, baa si samotnoci. Kiedy prosia Muellera, eby da jej zadanie naprawd ryzykowne; gotowa bya choby pojecha do Warszawy, ktrej nigdy nie widziaa, i zobaczy ulice, gdzie zgin Heini, ludzi, ktrzy patrzyli z okien na jego mier i jeli nawet nie strzelali, cieszyli si tym strzaem. A Heini by przecie z nimi. Zabijajc go, zdradzili. Dlatego ona - zdradzaa. - Nic nie rozumiesz z tej wojny - mawia Heini - jeste gupiutk Szwedk. Ale bardzo kochan" - dodawa natychmiast. - Ja mam ufa wsppracownikowi gestapo? - powiedzia genera. I zaraz potem pady te sowa, ktrych wolaaby nie usysze nigdy. Zdawao si Ingrid, e obudzono j nagle ze snu i wprowadzono w rzeczywisto tak okrutn, tak nag i odart z wszelkiego sensu, e wszystko, co moe sta si potem, bdzie ju tylko blem i rozpacz. - Ufa kobiecie - powtrzy genera - wsppracujcej z tym samym Muellerem, ktry zlikwidowa najbliszego jej czowieka. - Co pan powiedzia?! - krzykna. - Heiniego zabili Polacy. Genera nie zna litoci.

191

-To oficjalna wersja, droga pani - wyjani. - Nie mam ju powodu tego ukrywa. Okazao si, e porucznik Koetl zdradzi, wsppracowa z polsk organizacj podziemn. Mueller zlikwidowa go osobicie. Ja wolabym naturalnie sd polowy, ale metoda Muellera ma take swoje dobre strony; krewni Koetla, a gwnie jego ojciec, nie mieli adnych przykroci, a pani... Mylaem zreszt, e Mueller wszystko pani wytumaczy... Milczaa. Nie umiaa ju paka. Zdawao si jej, e syszy gos Heiniego: Jeste tylko gupiutk Szwedk"... Potem pomylaa o ludziach, ktrych wydaa w rce gestapo. Zobaczya twarz zabitego na dworcu. Nie udao si" - powiedzia Mueller. Mueller wola mordowa osobicie. - Powtarzam jeszcze raz pytanie - cign genera -gdzie jest mj list? Co j teraz obchodzi genera von Boldt albo list do Kristhovena? Milczaa patrzc na generaa nienawistnymi oczyma. - Nie chce pani mwi! - genera traci ju cierpliwo. A moe zechce pani powiedzie, kto to jest porucznik Kloss? Dlaczego go tak pani interesuje? Kloss? Wydawao si jej, e wieczr spdzony w Zotym Smoku" naley do niezmiernie odlegej przeszoci., Kiedy to byo? - Klossowi zaleao na tym, eby nie pojechaa pani rannym pocigiem do Sztokholmu. Dlaczego? Syszy mnie pani? - Sysz - powiedziaa niechtnie... Klossowi zaleao... Pomylaa, e Mueller poszukuje jej niecierpliwie i e jeszcze jeden czowiek, czowiek, ktrego miaa spotka na dworcu, znajdzie si niedugo w miertelnym niebezpieczestwie... - Niech pan mnie puci -szepna. - Najpierw wszystko pani powie. Prosz si zastanowi. Daj czas do rana. Piwnica, do ktrej j znw przyprowadzono, bya duszna i wilgotna. Wysoko, nad tward awk, znajdowao si szczelnie zamknite, zakratowane okienko. Na kamiennej pododze onierz Wehrmachtu postawi szklank herbaty i talerz z chlebem posmarowanym margaryn i powidami. Nie zamierzali jej godzi. - Nie bd jada - powiedziaa Ingrid. onierz, mody chopak w hemie i z automatem, oglda j z niemal aroczn ciekawoci... Moe widzia j na scenie? Moe nigdy nie mia do czynienia z kobietami takimi jak ona, z kobietami z innego wiata. _ Niech pani je, Frulein - szepn agodnie. Potem rzuci na awk swj paszcz. - W nocy jest zimno. Wyszed, ostronie zamykajc drzwi za sob. Usyszaa szczk klucza. W drzwiach znajdowao si co w rodzaju judasza, wskie okienko, a waciwie szczelina, przez ktr zobaczya, ciemny korytarzyk i onierza tkwicego na stoku pod cian. Automat postawi obok siebie, zdj but, skarpetk i masowa sobie stop. W domu panowaa ju zupena cisza. Ingrid krya na wskiej przestrzeni midzy drzwiami a aw, liczya kroki, strajc si nie myle, nie czu, nie pragn. A jednak czua i pragna. Wiedziaa, e musi std wyj, e znowu ogarnia j dza zemsty, a potem.., Wiedziaa ju, co bdzie potem i me czua lku... Po paru minutach miaa ju gotowy plan; al jej byo troch tego onierzyka, ktry rzuci na awk swj paszcz, ale nawet, gdyby musiaa zabi, zabiaby bez wahania. Rozpia bluzk, zacza, wali do drzwi, potem krzykna. .. Szczkn zamek, sta na progu, z automatem na ramieniu. - Co si stao, Frulein? - Duszno mi - krzykna. - Nie mam czym oddycha. Prosz otworzy okno. Dla mnie za wysoko. Spojrza w gr, na zakratowan szczelin, stan na awce, przeszkadza mu jednak automat, opar go wic o cian. Wszystko przebiegao tak, jak sobie wyobraaa. Mocowa si z tym oknem, bo byo zawarte na gucho; wreszcie ustpio. Ostronie schodzi z awy i wanie w tej chwili Ingrid

192

chwycia automat i z caej siy uderzya go kolb po gowie. Stoczy si z awy, a waciwie usiad na pododze i na jego twarzy zastyg wyraz zdziwienia. Wybiega na korytarz. Schody prowadziy do jakiej sieni, obszernej i ciemnej. Ingrid wymacaa drzwi, otworzya je ostronie, znalaza si w kuchni. Zobaczya due okno i ksiyc wiszcy nad ogrodem. W caym domu panowaa cisza. Bya wolna. Za chwil wyskoczy przez okno i sforsuje pot okalajcy will. Znajdzie si w odlegej, nie znanej sobie dzielnicy Berlina. Ruszy piechot ku rdmieciu. 7 W czasie, kiedy Ingrid Kield rozmawiaa z generaem von Boldtem, Kloss szed dugim, znakomicie owietlonym korytarzem gmachu Abwehry. Oficer dyurny otworzy drzwi; znaleli si w pierwszym sekretariacie. Kapitan siedzcy przy biurku spojrza na Klossa i podnis suchawk telefonu. Zameldowa, poczeka na odpowied i wreszcie warkn: Prosz i dalej. Ten ceremonia zosta powtrzony jeszcze dwukrotnie. Przed kadymi drzwiami sta podoficer Wehrmachtu, wyprostowany i obojtny, przypominajcy raczej posg ni wartownika. Kloss by kiedy u admiraa, zna ten ceremonia, ktry wwczas wydawa mu si bardziej mieszny ni grony. Metoda wpywania na wyobrani" - myla czekajc w ostatnim sekretariacie przed biurkiem ju nie kapitana, ale podpukownika. Gdy wjecha na parking Abwehry, eby odstawi motocykl, i zobaczy Schultza, od razu zrozumia, e genera von Boldt zdy szybciej, ni on by przypuszcza, wykona nastpny ruch. - Sam stary chce ci widzie powiedzia Schultz. -Natychmiast! Wic Boldt zatelefonowa do admiraa! Czyby to Canaris za porednictwem starych Prusakw szuka kontaktw z amerykaskim wywiadem? Kloss rozumia, w jak bardzo niebezpiecznej znalaz si sytuacji. Admira to nie Boldt! Wszystkie atuty, ktre Kloss posiada, mog si natychmiast obrci przeciwko niemu. Zamierzenia szefa niemieckiego wywiadu pozostan tajemnic, ten stary gracz nigdy niczego nie robi wprost, intrygi, ktre mota, s zawsze wielopitrowe; moe rozgrywa Boldta przeciw Himmlerowi, a moe zamierza sprzeda Boldta, zyskujc zaufanie fuehrera, bo to wanie on, a nie Kaltenbrunner wpad na lad spisku... Nie wiadomo zreszt, co mu Boldt powiedzia. Jak wic przyj taktyk? Kloss zdecydowa, e istnieje tylko jedna szansa... - Teczk i bro prosz zostawi w sekretariacie -owiadczy podpukownik. Otworzy szerokie drzwi. Od progu do biurka umieszczonego w gbi ogromnego pokoju kilkanacie krokw. Kloss szed jak na placu wicze, a potem zastyg patrzc na admiraa, drobnego i niepozornego pod wielkim portretem fuehrera. Szef oglda go z miernym zainteresowaniem znudzonego zwierzchnika. Jego twarz przypominaa drapienego ptaka. -Hans Kloss -powiedzia-porucznik. Dla kogo pan pracuje?! - krzykn. Kloss wiedzia, e odpowiedzi musz by udzielane natychmiast i bez namysu. Wszystko zaley od tego, czy ten specjalista od tajnej wojny uzna wiarygodno jego sw. - Pracuj dla pana, panie admirale! - Dlaczego interesuje pana Ingrid Kield? - Zakochaem si w niej odpowied Klossa udzielona zostaa bez sekundy wahania. Admira milcza. Przyglda si znowu Klossowi i rozwaa zapewne t odpowied. Mierzy jej prawdopodobiestwo. - Pan jest chyba idiot, Kloss! - warkn. - Tak jest, panie admirale - owiadczy natychmiast porucznik. Mia cigle nadziej; byoby to nieze wyjcie, gdyby Canaris uwierzy, e Kloss jest postaci raczej komediow.

193

Niezrczny kochanek zapltany w rozgrywk, ktrej sensu nie jest w stanie zrozumie. - Wic to ju ustalilimy - umiechn si nagle nieco agodniej admira. - A teraz szybko, co pan wie! Trzeba naprawd mwi szybko, bez waha, bez dobierania sw. Admira moe rozpozna natychmiast kady faszywy ton. Kloss opowiedzia wic, e znikna Ingrid, on postanowi jej szuka na wasn rk i w tym celu uda si do jej mieszkania. Tam zaskoczy Stolpa, adiutanta generaa von Boldta, ktry mu wyzna, e poszukuje z rozkazu swego zwierzchnika jakiego listu. - Byem pewien, panie admirale mwi Kloss e chodzi o listy miosne generaa pisane do panny Kield. Panna Kield nie chciaa mu ich zapewne zwrci, a genera obawia si kompromitacji. Podejrzewaem, e genera usiowa pertraktowa z pann Kield i e znajduje si ona u niego w mieszkaniu. Przyznaj, dziaaem pod wpywem zazdroci i lku o moj dziewczyn... Czy uwierzy? Czy istnieje jakakolwiek szansa, eby przekn t bajeczk? - Szantaowa pan generaa? - Sdz, panie admirale, e to okrelenie nie jest waciwe. Admira znowu rozwaa odpowied. Przymkn nawet oczy; by pewno bardzo zmczony, jego twarz wydawaa si niemal szara. - Pan kamie, Kloss - powiedzia wreszcie cicho. -Do umiejtnie, ale kamie. Pan nie jest takim idiot, jakiego chciaby zagra w moim gabinecie. - Jestem szczery, panie admirale! - zawoa porucznik. Czu jednak, e od przecignicia struny dzieli go tylko krok. - Szczero! - skrzywi si admira - W naszej subie! Syszaem co nieco o panu. Dobrze... jestem gotw przekn t wersj - jego gos zabrzmia ironicznie. - Zakadam, e nie chce pan sprawia zwierzchnikowi kopotw... gupstwami. Bo to gupstwa, prawda? -Pojawiy si wadcze tony. -Jeli obaj co wiemy, to znaczy, jeli pan sdzi, e ja wiem rwnie, jest to tylko przypuszczenie. Rozumiemy si? - Tak jest - odpowiedzia Kloss. - Naley wic milcze. Pan ju o wszystkim zapomnia. I przypomni sobie tylko na wyrany mj rozkaz. Jeli taki rozkaz wydam, wwczas paska pami ulegnie od wieeniu. A gdyby chcia pan popracowa dla kogo innego, znajd pana choby pod ziemi. Czowiek Muellera rozmawia z panem i Schultzem przed paroma godzinami, tak? - Tak jest. - Ich interesuje ta sprawa. Sdz, e wersja, jakoby genera von Boldt mia mie cokolwiek wsplnego z Ingrid Kield, jest wycznie produktem paskiej fantazji. Moe si panu przynia. -Takjest! Admira umiechn si cierpko. - Paskie stany emocjonalne nic mnie nie obchodz, Kloss, ale o Ingrid Kield niech pan zapomni. Na zawsze. Kloss wzi z sekretariatu paszcz i teczk. Chyba nie zagldali do teczki! Gdyby zagldali, miaby niewielkie szans opuszczenia tego gmachu. Wymaca przez cienk skr ksztaty swej zabawki z plastyku. Jest! Ruszy powoli szerokim korytarzem, mijajc wartownikw przy drzwiach. Te ywe posgi wydaway si go nie dostrzega. Odetchn pen piersi dopiero wwczas, gdy znalaz si na ulicy. Nie ywi jednak adnych zudze; to nie by koniec, ta noc przyniesie mu zapewne jeszcze niejedn niespodziank. Przecie Mueller i jego ludzie szukaj Ingrid Kield po caym Berlinie; czy haupt-sturmfuehrer kaza go obserwowa? Jeli nawet tak, Kloss sdzi, e udao mu si zgubi pieski gestapo na drodze ze sztabu do Boldta. Nie by jednak

194

pewien. Postanowi i do domu i oczekiwa wezwania Muellera; nie wtpi, e nastpi. Najgorsze jest to - myla - e znalazem si midzy Canarisem i Kaltenbrunnerem. Ma to jednak take dobre strony. Informacja o intrygach Abwehry i prbach nawizania kontaktu z Amerykanami przyda, si centrali. Trzeba patrze na rce sprzymierzecw! A spisek oficerski? Mimo woli wyd pogardliwie wargi; nie ufa im oczywicie, tym panom w mundurach, speniajcym wszystkie rozkazy fuehrera na wschodzie i na zachodzie. By gotw ich ratowa przed gestapo, jeli to okae si moliwe, ale nic wicej. Tak czy inaczej, pan hauptsturmfuehrer Mueller wiele si od niego nie dowie. Zaproszenie do gestapo nastpio jednak znacznie wczeniej, ni by przypuszcza. Zanim dotar na Kurfurstendamm, przy krawniku przyhamowa czarny samochd. Wyskoczy ze Fritz Schabe i w miar grzecznie zaprosi Klossa do wntrza. Siedzc midzy SS-manami o twarzach rwnie nieruchomych jak wartownicy u Canarisa, porucznik rozwaa dwie sprawy, ktre wydaway mu si teraz najistotniejsze: czy Mueller wie, o jego wizycie u Boldta i co robi z czarn teczk? Jeli potraktuj go jak aresztowanego, odbior teczk. A wwczas... Poczu gorycz w ustach. Koniec, a on nie ma przy sobie cyjanku. Czy wytrzyma? Naley stara si doprowadzi gestapowcw do pasji; istnieje wwczas szansa, e zastrzel dostatecznie wczenie. W gabinecie Muellera palio si jaskrawe wiato. Kloss siedzia na krzele porodku pokoju. Teczk trzyma na kolanach. Powinien zdy sign rk do wntrza; ta wiadomo dziaaa uspokajajco. Powracaa do powoli pasja gracza, namitno pokerzysty, ktrej si czasem wstydzi, a ktra przecie pomagaa w najtrudniejszych chwilach. - Gadaj, gdzie jest Ingrid Kield?! - rycza Mueller. Kloss milcza. - Gadaj! - wrzasn gestapowiec. Metody tego specjalisty byy jednak do prymitywne. - Chciabym ci przypomnie - powiedzia Kloss - e rozmawiasz z niemieckim oficerem. Przez chwil myla, e Mueller go uderzy; widzia jego twarz bardzo blisko: wytrzeszczone oczy i latajc grdyk. Gestapowiec opanowa si jednak. - Nie chce pan mwi - wycedzi. Akcentowa sowo pan". - Mymy mieli do czynienia z rozmaitymi niemieckimi oficerami. - Nie wiem - owiadczy spokojnie Kloss. - Niestety, nie udao mi si ustali, gdzie jest Kield. Jego chd i poprawno wyprowadzay Niemcw z rwnowagi. - Czego dotyczya konferencja z admiraem? - rzuci pytanie Mueller. Wic to wiedz - pomyla Kloss. - Prosz zatelefonowa do admiraa - odpowiedzia natychmiast. - Pan z nas kpi! - wrzasn Mueller - Pan chyba nie mia nigdy do czynienia z gestapo. Skd pan wie, czy pan w ogle std wyjdzie... Ja... - zachysn si wasnymi grobami. Teraz - pomyla Kloss. Zerwa si z krzesa. Jego wrzask nie ustpowa w niczym wrzaskowi Muellera. -Wstyd mi za was! - rycza Kloss. - Zachowujecie si jak proci SS-mani! Jak traktujecie oficera, ktry chce z wami wsppracowa! Jak wroga! - Pan chce z nami wsppracowa? - powtrzy Mueller. Na jego twarzy odmalowao si zdziwienie. - Moe papierosa, oberleutnant? Krzyk dziaa na nich jednak bez puda - pomyla Kloss. - Chtnie zapal powiedzia. -Wic porozmawiajmy rozsdnie. Nieche pan siada. Czy rozmowa z admiraem dotyczya Ingrid Kield? Kloss zacign si papierosem. Czu si wanie jak pokerzysta, ktry ma dwie pary i nie moe dopuci do sprawdzenia. Przeciwnik posiada przynajmniej fula.

195

- I tak, i nie - owiadczy. Na twarz Muellera powrcia nieufno. - Co to znaczy? - warkn. - Admira - mwi powoli Kloss - chciaby bardzo wiedzie, dlaczego interesuje was Ingrid Kield. Zruga nas, to znaczy mnie i Schultza, za to, e wypucilimy j z rk. Uwaa, e bya do wykorzystania. - Ach, tak! - trudno byo pozna, czy Mueller wierzy. - Wic sdzi pan, e admira nie wie, gdzie jest ta Kield? - Nie wie - rzek Kloss. Myla jednoczenie, e nie jest wcale wykluczone, e Canaris zechce go ktrego dnia sprzeda; nie daby grosza za lojalno szefa niemieckiego wywiadu, teraz nie mg jednak gra inaczej. -Przypuszczalimymwi Mueller e jednak abweh-rowcy maczali w tym palce. Sprztnli nam znakomit agentk wrzasn, me panujc znowu nad sob - bo zazdroszcz mi sukcesw. Canaris chciaby dowie fuehrerowi, e tylko jego aparat si liczy. Ale to mu si nie uda. - Panie standartenfuehrer powiedzia Kloss i znowu poczu powiew wielkiej gry wczoraj wieczorem byem z Ingrid w Zotym Smoku". Widziaem, jak w barku rozmawiaa z jakim modym czowiekiem po cywilnemu... - Obaj gestapowcy suchali z ogromn uwag, a Kloss snu dalej swj fantastyczny wtek. - Nie przywizywaem do tego oczywicie wagi, zapomniaem nawet o tym, dopiero dzisiaj pnym wieczorem skojarzyem jako ten fakt ze znikniciem... (Jeli jednak Boldt wypuci Ingrid, bd piknie wyglda - myla. Nie wierzy ju, po rozmowie z admiraem, by to byo moliwe). Ot... - Jak wyglda ten mczyzna?! -wrzasn Mueller. -Wysoki. Twarz szczupa, pociga. Charakterystyczna szrama na policzku, podobnie jak u pana Schabego... Urwa. Muller spojrza podejrzliwie na swego pomocnika. - Nie syszaem, niestety, rozmowy, ale gdy ich mijaem, par sw utkwio mi w pamici: jutro w Poczdamie. - Dlaczego pan nic nie mwi? - Byem zazdrosny o Ingrid. Sdziem, e chodzi o jak randk. W nocy objedziem Poczdam... - Ach, wic by pan motocyklem w Poczdamie? - Tak - powiedzia Kloss. - Schabe! - zawoa Mueller. - Rezerwa i do Poczdamu! Chce pan jecha z nami? - Nie. Wol ju wrci do domu - owiadczy. - Myl, e mam dosy na dzisiaj. 8 Tego si jednak nie spodziewa. Gdy weszli do garau w gbi jakiego podwrka i gdy spojrza na ich twarze, chodne, zdecydowane, zrozumia, e najtrudniejsze ma jeszcze przed sob. Czekali na niego niedaleko gmachu gestapo. Wychynli z cienia i ujli go pod ramiona... Schultz i Stolp: elegancki Schultz i toporny adiutant Boldta z gow przewizan bandaem. - Oszalelicie! - powiedzia. Wprowadzili go, cigle milczcy, do tego garau i tam obaj wycignli bro. Pistolet Klossa Schultz schowa do kieszeni paszcza. - Hans - rzek - Hans, frajerze... mylae, e nas nabierzesz. Mwiem ci: nie opuszczaj Zotego Smoka". Wdepne w paskudn histori, chopcze. - Pracujecie razem - stwierdzi Kloss. - Domylaem si tego.

196

- Nie cackaj si z nim! - warkn Stolp: - To on mnie tak zaatwi. - Przejecha rk po czole. - Gadaj! - zwrci si do Klossa - co powiedziae Muellerowi? Kloss parskn nagle miechem. Wyjtkowo idiotyczna sytuacja! Co za kbowisko! Patrzyli na niego jkn wariata... - Gadaj! - rykn Stolp. - Gupku - rzek Kloss - gdybym cokolwiek im powiedzia, nie udawalibycie tutaj bohaterw. Zreszt: sprawdcie to za godzin: Mueller nie przyjdzie do Boldta i nie znajdzie panny Kield. - To ju nie ma przecie znaczenia. powiedzia Schultz. - Ta dziewczyna ucieka. Tym razem udao mu si wyprowadzi Klossa z rwnowagi. Wic wszystko na prno. Caa misterna konstrukcja rozsypaa si jak domek z kart. Ingrid Kield jest znowu na wolnoci! miertelna groba zawisa nie tylko nad czniczk! Nad nim take. - Idioci! - wybuchn. - Jak moglicie pozwoli jej uciec! Niech was... - wolaby kl po polsku. Niemieckie wizanki nie miay tej soczystoci. Obaj oficerowie patrzyli na mego z ogromnym zdumieniem. Ten wybuch by na pewno szczery; nie mogli w to wtpi. - Wic ty nie pomoge jej uciec? Oni myleli, e to on! No, oczywicie, mieli podstawy, by tak myle. Teraz nic nie rozumiej. - Nie bd ukrywa - powiedzia Schultz - e jestemy w kiepskiej sytuacji. Ingrid Kield wie zbyt duo. Ty te wiesz duo... - Ale ciebie tu mamy - dokoczy Stolp i odbezpieczy bro. - Przykro mi, Hans. - Schultz rwnie odbezpieczy pistolet. - Schowajcie te pukawki. - W gosie Klossa nie byo lku. Tylko wcieko. -Jestecie durnie, przeklte durnie! Caa wasza oficerska konspiracja to dziecinna zabawka, cukierek dla gestapo... Zachowujecie si jak pajace. .. Co ty mylisz, Schultz, e nie umiaem si zabezpieczy? W razie mojej mierci list do Kirsthovena trafi we waciwe rce - teraz wykada swoje atuty. Musia je wyoy! A e nieco bluffowa... - Ty wiesz! - krzykn Schultz. - Wiem... I jeszcze wicej. Chc was uratowa, idioci, jeszcze tym razem chc was uratowa... Schowajcie nareszcie te pukawki!... Chocia poytek z was, na dobr spraw, aden... Nic nie jestecie warci, panowie oficerowie... Schultz wepchn pistolet do kabury. Stolp po chwili wahania uczyni to samo. - Chciabym ci, Hans, traktowa jak sprzymierzeca - rzek. - Traktuj, jak chcesz - Kloss wzruszy ramionami. Potem bdzie rozpltywa t spraw i rozegra j do koca. Teraz interesowao go co innego: o ktrej ucieka Ingrid, w jaki sposb, ile jeszcze maj czasu. Wanie to: ile zostao jeszcze czasu. Q Wchodzi na schody domu przy Albertstrasse. Rozu-x mowa tak: Ingrid moe postpi dwojako: albo wrci do domu i od siebie zadzwoni do Muellera, albo z willi Boldta pjdzie do gestapo i przyjedzie tu z Muellerem po swoje rzeczy. Dotarcie do rdmiecia o tej porze musiao jej zaj przeszo godzin. Na dworcu powinna by o drugiej rano, by wyda jadc z Parya czniczk w rce gestapo. Pocig do Sztokholmu miaa dwie godziny pniej. Naley wic przypuszcza, e te dwie godziny spdzi na dworcu. Spojrza na zegarek: bya pierwsza minut pi. Jeli Ingrid chce zdy po rzeczy, powinna by najpniej za dwadziecia minut. Nagle przyszed mu do gowy nowy pomys: a gdyby zaryzykowa? Drzwi mieszkania byy zamknite na klucz. Kloss wsuchiwa si dugo w panujc wewntrz cisz, potem wydoby z kieszeni swj cudowny scyzoryk. Zamek ustpi awiej ni poprzednio. W mieszkaniu nic si nie zmienio; panowa tu ten sam niead, sukienki Ingrid leay na pododze. Kloss podszed do telefonu: nakrci numer Muellera. By pewien, e

197

zastanie hauptsturmfuehrera w gestapo. Czeka na meldunki; jego grupy operacyjne przeszukuj Poczdam. Usysza wrzask. Mueller wrzeszcza nawet przez telefon. Przyoy chusteczk do ust i zmieniajc gos powiedzia: - Panna Kield jest u siebie w mieszkaniu! - Kto mwi? - spyta Mueller. Kloss przerwa poczenie. Szef gestapo powinien tu by w cigu najdalej dwunastu minut. Otworzy swoj czarn teczk i nastawi zabawk" z plastyku na pierwsz minut trzydzieci pi. Sdz, e nie popeniem bdu - pomyla. Na niskim stoliku zobaczy duy wazon. Wymarzone miejsce na adunek wybuchowy. Z tego pokoju nikt nie wyjdzie z yciem! Gdy wszystko ju byo gotowe, ruszy ku drzwiom, ale wanie w tej chwili usysza szczk zamka. Mia zaledwie tyle czasu, by skoczy za kolorow zason na drzwiach balkonowych. Wesza Ingrid Kield. Kloss widzia j przez szpar. Spojrza na zegarek: pitnacie minut ycia. Tyle jej zostao! A on? Teraz pomyla o sobie. Przecie on take nie opuci tego pokoju... Sdzi, e Ingrid podejdzie do telefonu, ale ona opada na krzeso, widzia jej plecy. Panna Kield pakaa. Kloss poczu nagle lito; niepotrzebn, nieuzasadnion lito. Spojrza znowu na zegarek: czternacie minut do wybuchu adunku. Zastrzeli t dziewczyn i wyjdzie, zanim Mueller si pojawi. Odbezpieczy bro. Dziaa jednak zbyt powoli, jak na zwolnionym filmie; trzeba krzykn, zmusi j, eby wstaa. Nie strzeli przecie w plecy szlochajcej kobiecie. Za pno! Usysza gosy na klatce schodowej, potem kroki. Ingrid nie zamkna drzwi na klucz! W pokoju sta hauptsturmfuehrer Mueller. - Nareszcie! - wrzasn. - Co si tu stao? Gdzie pani bya? Kto do mnie przed chwil dzwoni? - Siad ciko na krzele, tyem do zasony balkonowej. - Mamy jeszcze troch czasu. Niech pani opowiada. - Nic nie mam do powiedzenia - rzeka spokojnie Ingrid. - Jak to? Nie rozumiem. Nie poznaj pani. - Prosz mi da spokj! - Co to, do diaba, znaczy? Niedugo pojedziemy na dworzec. Musi si pani przebra. Kazaem Fritzowi kupi trzy godziki. Dzisiaj bdziemy ostroniejsi. - Prosz na mnie nie liczy - owiadczya tym samym tonem Ingrid. - Nigdzie nie pojad i nikogo panu nie wydam. Skoczyo si. - Co pani powiedziaa?! - rykn Mueller. Skoczy z krzesa i zawis nad Ingrid. - Powiedziaam, e ju nie bd z panem wsppracowaa. To pan zabi Heiniego. Jeszcze dziesi minut! Na schodach s gestapowcy, w korytarzu stoi Schabe. Pozostaje tylko jedna szansa: balkon. Ale z balkonu mona skorzysta w ostatniej chwili; trzydzieci sekund przed wybuchem. A ta dziewczyna? Zdradzaa z zemsty - pomyla Kloss. -I stary Prusak jej powiedzia... - Zapacicie mi za to - usysza gos Ingrid. Mueller opar rk o wazon. - Myli pani, e tak atwo z nami zerwa? -Wszystko mi jedno! - Pani nie ma wyobrani. Pani nie wie, co j czeka. -Musiao go sporo kosztowa ciszenie gosu. Zmusza si do agodnoci. - Niech si pani uspokoi. Daj trzy minuty. Prosz si przebra i jedziemy na dworzec... Wyszed z pokoju, otworzy drzwi frontowe. Kloss usysza podniesione gosy; Mueller rozmawia ze Schabem. Jeszcze pi minut! Rozsun zasony i trzymajc odbezpieczony pistolet w rku stan przed Ingrid. Nie krzykna. Ta dziewczyna panowaa jednak nad sob. - Cicho - szepn i otworzy drzwi balkonowe. - Uciekajmy!

198

-Pan... - Tak. Jeden z tych, ktrych zdradzaa. Szybko! -Nie. - Zginiesz za trzy minutv. adunek wybuchowy. -Nie. Kroki Muellera. Kloss skoczy na balkon. Gdy haupt-sturmfuehrer wszed do pokoju, zobaczy Ingrid zamykajc drzwi balkonowe. - Troch powietrza - powiedziaa. - Pani nie zdya si jeszcze przebra! rykn Mueller. Obok mego sta Schabe. Siada przy stole. - Nie zdyam si jeszcze przebra - owiadczya -i nie sdz, bym moga zdy. Spojrzaa jeszcze na zegarek i to byo ostatnie, co uczynia wiadomie. Mijay trzy minuty. Kloss przeskoczy na balkon ssiedniego mieszkania. Drzwi do wntrza byy otwarte. Zachowujc si bardzo cicho, stpajc na palcach, wszed do czyjej sypialni; jaki mczyzna chrapa na ku. Kloss wyszed na korytarz, otworzy drzwi wejciowe... Wskazwki stany dokadnie na pierwszej trzydzieci pi, gdy znalaz si na Albertstrasse. Potny wybuch targn powietrzem, a po chwili rozlego si wycie syren samochodw gestapo. Kloss zwolni kroku... Szed powoli spokojn, pust ulic. Nigdzie si ju nie spieszy. HASO 1 Otworzy oczy i niemal natychmiast przykry je powiekami, bo porazia go smuga wiata. Co to za bunkier? - przemkno mu przez myl. Skd si tu znalaz? Wyobrazi sobie wilgotne, chropowate ciany betonowego schronu, zapragn ich dotkn. Poczu przeraliwy bl w lewej rce, potem fala gorca uderzya mu do gowy. Znw straci przytomno. Kiedy ockn si po kilku godzinach czy moe minutach i powoli, z wysikiem odemkn powieki, nie musia ju mruy oczu. Widocznie zaszo soce - pomyla. Przez wsk szczelin widzia zamglony kontur, ale w aden sposb nie mg sobie z niczym skojarzy tego, co widzi. -Jaki dziwny krajobraz pomyla. Przypomnia sobie, e przecie jest w bunkrze, tylko nadal nie wiedzia, skd si tu znalaz. - Poruczniku Kloss - usysza. Nie myli si, to by kobiecy gos. Skd kobieta w bunkrze? Nie, przecie to nie kobieta, to jego ordynans, Kurt. - Kurt - powiedzia, ale nie usysza swego gosu. - Poruczniku Kloss - znw ten kobiecy gos. Na pewno stana gdzie za nim, wystarczy tylko obrci si, by j zobaczy. Ale dlaczego tak trudno zmieni pozycj? I nagle ujrza twarz kobiety tu przed sob. Nie mg tego poj. Widzia j przez wsk szczelin tu przed oczyma, to znaczy musi by na zewntrz tego bunkra, a syszy j tak, jak gdyby bya tu obok. Co wtragno midzy jego oczy a niewyrany zarys kobiecej sylwetki. I zaraz potem poczu przyjemny, chodny dotyk. Ju wiedzia - to bya rka kobiety. Zobaczy siebie, ile to lat temu - pitnacie, a moe wicej? Chorowa na szkarlatyn, lea w pokoju o zasonitych oknach i czeka, czeka na co. A wreszcie przysza matka, pooya mu chodn do na czole i wiedzia ju, e wanie tego dotknicia oczekiwa. Mamo - chcia powiedzie, wbrew zgrubiaym wargom - jestem bardzo chory, mamo. -

199

Ale wiedzia, e to zbyt trudne... Znw dostrzeg kobiet w polu widzenia. I nagle zachciao mu si mia. Zrozumia, skd to wyobraenie, e znalaz si w bunkrze i patrzy na wiat przez wsk szczelin. Mia obandaowan gow, tylko oczy pozostay nie zasonite. A kobieta, ktra si nad nim pochyla, nie jest matk. To moda, adna dziewczyna. Spod biaego czepka z czerwonym otokiem wygldaj kosmyki ciemnych wosw. -Jak si pan czuje, poruczniku Kloss? Czy moe pan odpowiedzie? - usysza jej gos. Zrozumia, co mwia, cho zda sobie rwnoczenie spraw, e sowa te wypowiedziane zostay w innym, jakim obcym jzyku. Innym jzykiem mwia do niego matka, w innym formuowa przed chwil swoje myli. Ale przecie doskonale rozumie, co ta kobieta do powiedziaa. Do niego? To zabawne, zwracaa si do jakiego porucznika Klossa, a on przecie nie jest porucznikiem Klossem, nazywa si Staszek Moczulski, ma dziesi lat i bardzo ciko choruje na szkarlatyn. Usysza, a raczej poczu, e kobieta odchodzi. Zobaczy przed sob wsk krawd parapetu okiennego, a pod ni kilka eberek kaloryfera. Zacz liczy te eberka - raz, dwa, trzy... Znw po kilku godzinach, a moe dniach, usysza jakie gosy. Nie otwierajc oczu, dotkn doni twarzy i nie wyczu bandaa. Powoli uchyli powieki, dostrzeg mczyzn w biaym kitlu narzuconym na mundur, a obok niego t sam kobiet z niesfornymi wosami wymykajcymi si spod czepka. Zote binokle na nosie mczyzny podrygiway zabawnie przy kadym ruchu jego gowy - O, widz, e nasz porucznik wraca do siebie - odezwa si mczyzna. - Gdzie jestem? - zapyta. - W szpitalu w Wiesbaden, poruczniku Kloss. - Skd si tu znalazem? - Zbombardowano pocig - powiedzia doktor. - Mia pan duo szczcia, tylko dwudziestu czterech ocalao z tego pocigu, a pan prawie nie odnis ran. - Wszystko mnie boli. - Potuczenie, oglna kontuzja, prawdopodobnie wstrzs mzgu. Czy nie ma pan mdoci? - Nie, tylko nie mog sobie przypomnie, skd si wziem w tym pocigu. - Ze znalezionych przy panu papierw wynika, e jecha pan do Francji. - Bez przerwy pan mwi o Paryu - wtrcia pielgniarka. - O kasztanach na placu Pigalle. - O kasztanach? - zainteresowa si lekarz. - Co jeszcze mwiem? - chcia si podnie, poczu dojmujcy bl pod obojczykiem i opad na poduszki. - Spokojnie - przestrzeg lekarz. - Ma pan wszystkie koci cae, ale jest pan solidnie potuczony. Znaleli pana dwadziecia metrw od nasypu. Podmuch musia pana wyrzuci z pocigu. - Co mwiem? chcia wiedzie. -Jakie gupstwa- zbagatelizowaa pielgniarka. - Poowy nie mogam zrozumie. Zreszt mwi pan w obcych jzykach. - Prosz si nie denerwowa - uspokoi go lekarz. -To normalne przy wstrzsie mzgu. Ale mog pana zapewni, e adnych tajemnic wojskowych pan nie zdradzi, oberleutnant Kloss, a nawet gdyby pan cokolwiek powiedzia, to i tak nikt by pana nie zrozumia, bo obraenia, jakie pan odnis, cz si z zaburzeniami mowy. -Jak dugo tu jestem? - chcia wiedzie Kloss. - Trzy dni. A za dwa tygodnie skierujemy pana na komisj. Ale nie radz spodziewa si po niej zbyt wiele. Pjdzie pan na front. - Chc pj - powiedzia Kloss - mam skierowanie do jednostki, powinienem ju tam

200

by. Lekarz wzruszy ramionami, zote binokle drgny mu na nosie, poprawi je lew rk, dopiero teraz Kloss dostrzeg, e tam, gdzie powinna by prawa rka doktora, zwisa pusty rkaw. - Stanie si po paskiej myli - rzek. - Siostro, od jutra dla pacjenta dieta wzmacniajca, musi nabra si, zanim znajdzie si tam, gdzie mu tak spieszno. - Obrci si na picie i ruszy ku drzwiom. Za nim podreptaa siostra. Kloss rozejrza si po sali. Cztery jednakowe biae ka, wszystkie, z wyjtkiem jednego, zajte. Ranni obwizani bandaami jak mumie, jeden z nog uwieszon na wycigu. Sycha byo jego miarowe sapanie i pochrapywanie. Poza tym panowaa cisza. Kloss przymkn oczy, usiujc przywoa to, co zdarzyo si trzy dni temu. Pocig. Tak, pamita, mikkie pulmanowskie przedziay, niebieskawy pmrok lamp, jaki oficer rozpostarty wygodnie na kanapie. Pukownik. Kloss wymieni swoje nazwisko, tamten take si przedstawi. Co on powiedzia? Jakie nazwisko wymieni? Ani rusz nie moe sobie przypomnie. Jaka banalna rozmowa. Pukownik askawie podsun mu cygaro. Nie mg spa i towarzystwo modego oberleutnanta wida go ucieszyo. Zdaniem obersta Tiedego, wanie Tiede, tak si nazywa, zbyt wielu modych oficerw wysya si do oddziaw okupacyjnych, zamiast na front. Pukownik Tiede uwaa, e to bd, e krzywdzi si tych modych, ktrzy tylko w boju mog zyska niezbdne dowiadczenie i szans szybkiego awansu. Kloss atwo si z nim zgodzi... Tak, to pamita, ale co byo przedtem? Wsiad do tego wagonu w Monachium, wsiad w ostatniej chwili, kiedy pocig ju rusza. Dlaczego czeka tak dugo? W tym musi tkwi jaka zagadka, ale jaka? Pamita przecie, e przyszed wczenie, e spacerowa z p godziny tam i z powrotem midzy kioskiem z gazetami a podziemnym przejciem na inne perony. Czeka na kogo? Pamita, e kupi paczk papierosw w kiosku i wypali kilka, nim wsiad do tego pocigu. Ale na co czeka? Moe na kogo? Bezmylnie wpatrywa si w eberka kaloryfera, policzy je - byo ich czternacie - potem podnis wzrok wyej. Na parapecie staa doniczka z paproci, niedawno widzia podobn papro, gdzie to byo? Ale tamta nie staa na parapecie. I Kloss zobaczy nagle ma wystaw sklepu przy jednej z przecznic ulicy Puawskiej w Warszawie; midzy stosem chiskiej porcelany a star szabl staa doniczka z paproci, znak, e do sklepu mona wej bezpiecznie. Wpad tam tu przed pit, kiedy waciciel zabiera si do zacigania aluzji. P godziny przedtem szef Klossa, oberst Rhode, wrczy mu kopert z rozkazem wyjazdu. Centrala Abwehrstelle przypomniaa sobie, e oberleutnant Kloss pracowa przy przerzucie agentw w Kol-bergu i postanowia wykorzysta jego dowiadczenie we Francji. I tak oberleutnant Kloss otrzyma subowe przeniesienie do Saint Gille w Normandii. Przyszed oto do nie odwiedzanego prawie antykwariatu, ukrytego w bocznej uliczce, by zameldowa o tej nagej decyzji swojej niemieckiej zwierzchnoci. Kopot polega na tym, e Kloss musia pojecha natychmiast, bo pukownik Rhode postanowi wykorzysta po raz ostatni swego oficera, zlecajc mu przekazanie jakiej osobistej przesyki dla rodziny w Monachium. - Jak dugo bdziesz w Monachium? - spyta an-tykwariusz. -Najwyej jeden dzie. W pitek musz si zameldowa w Saint Gille. - Gdzie to jest? - Jaka dziura w Normandii - wzruszy ramionami Kloss - poszukaj na mapie. - Przeka powiedzia antykwariusz. Na instrukcj czekaj w Monachium. Wyjedziesz z Monachium pojutrze, ostatnim paryskim pocigiem. Na peronie podejdzie do ciebie nasz czowiek i powie, co dalej. -Jak go poznam? - On ci pozna, zapyta, czy jedziesz do Saint Gille? Tak. Wtedy na wystawie antykwariatu widzia po raz ostatni papro podobn do tej, ktra

201

stoi na parapecie szpitalnego okna. Wic by w Monachium, przypomina sobie zagracone mieszkanie obersta Rhodego i jego on, tuste, mizdrzce si babsko. Nie skorzysta z jej gocinnoci, przespa si w garnizonowym hotelu, a potem poszed na dworzec. Ostatni tego dnia pocig odchodzi o szesnastej pidziesit. Kloss wstawi walizk do przedziau, jeszcze pustego, gadatliwy oberst Tiede musia zjawi si pniej, i zacz przechadza si po peronie. Od elaznej bariery do kiosku i z powrotem. Mijali go jacy ludzie, ale aden nie podszed, by go zapyta, czy nie jedzie do Saint Gille. Zapalia si ju zielona lampa oddalonego semafora, gdy zobaczy wbiegajcego na peron mczyzn w mundurze kolejarza i nieomylny instynkt podpowiedzia mu, e to ten, na ktrego czeka. Pocig gwizdn ostro, przeraliwie trzaskay zamykane pospiesznie drzwi wagonw. Mczyzna take rozpozna Klossa. - Twoje przeniesienie - powiedzia bez wstpu - zaskoczyo nas. Kontakt na miejscu w Normandii. Znajd ci. Zapamitaj haso: W Paryu najlepsze kasztany s na placu Pigalle". Odpowiesz, e Zuzanna lubi je tylko jesieni" i dowiesz si, e: Przysya ci wie parti". Powtrz. Ale Kloss nie zdy powtrzy. Pocig drgn, powoli nabiera szybkoci. Wskoczy na stopie najbliszego wagonu, spostrzeg, e kolejarz ju znikn, rozpyn si w tumie. Wszed do wagonu, w przejciu natkn si na konduktora - subist, ktry zrobi mu wykad o niebezpieczestwie zwizanym ze wskakiwaniem do pocigu w biegu. Kloss w milczeniu wysucha poucze zrzdliwego staruszka, powtarzajc w myli te trzy zdania: Najlepsze kasztany s na placu Pigalle". Zuzanna lubi je tylko jesieni". Przysya ci wie parti". Nagle zacz si ba. Zrozumia. Zaraz, zaraz... Co powiedzia ten lekarz z pustym rkawem? Nie, to nie on, to ta pielgniarka... Trzeba z niej wycign, co jeszcze mwi w malignie. Wspomniaa o kasztanach. A jeli doniosa, gdzie naley, o dziwnych sowach kontuzjowanego oficera? Jeli uspokajajcy ton bezrkiego doktora by tylko gr, prowadzon w celu upienia jego czujnoci? Przewidziano wszystko, wysyajc go na t robot. Nauczy si rozpoznawa ludzi nigdy nie widzianych, rozprawia o rodzinie, ktra nie bya jego rodzin, nie przewidziano jednak tego, e moe nastpi chwila, kiedy straci kontrol nad swoim mzgiem, zostanie uzaleniony od przypadkowych sw wypowiedzianych w gorczce bd malignie, wywoanej wstrzsem mzgu... Ona, ta pielgniarka, wspomniaa co o obcym jzyku. Czyby mwi po polsku? Jak przez mg widzi obraz swego dziecinnego pokoju z oknem zasonitym kraciastym kocem. Wydawao mu si, e jest chopcem, e ley chory na szkarlatyn, e podchodzi do niego matka. Jeli woa j po polsku... Z drugiej strony trudno przypuci, by ktokolwiek w tym szpitalu, przeadowanym zapewne jak wszystkie niemieckie szpitale wczesn wiosn czterdziestego czwartego roku, przysuchiwa si bekotowi kontuzjowanego oficera. Ale haso? Jeli wypowiedzia haso? To zdanie o kasztanach na placu Pigalle jest dostatecznie niezwyke, by wzbudzi podejrzenie. - Kolego dobieg go szept. Kolego, masz papierosa? Odwrci si. To ten z nog na wycigu spoglda na proszcym wzrokiem. - Nie wiem - odpar. Z trudem przekrci si na bok, wysun szuflad nocnej szafki. Zobaczy swj portfel, paczk papierosw i zapaki. Te same, ktre kupi w kiosku na peronie dworca w Monachium. - Zapal - zachrypia tamten - nie mog si ruszy. - Sprbuj - odpar. Powoli zsuwa z siebie koc, ktry wyda mu si sztywny jak arkusz blachy. Ostronie spuci z ka najpierw jedn, potem drug nog, zakrcio mu si w gowie, ale udao si usi. Sztywnymi, jakby nie swoimi rkami zapali papierosa, potem, trzymajc si ka, wsta i zrobi krok w kierunku tamtego. Ranny zachysn si dymem.

202

Kaszla dugo. Siedzc na ku, dotykajc bosymi stopami chodnej podogi, Kloss usiowa zrekonstruowa dalsze wydarzenia tamtej podry pocigiem. Pamita, e potakujc od czasu do czasu sucha jakich rozwlekych opowieci obersta Tiedego, pamita jeszcze, jak pocig wjecha na zrujnowany dworzec w Wiesbaden, zobaczy wtedy grupk wyskakujcych onierzy i oficerw pdzcych w stron baraku, gdzie umieszczono stacj, a zapewne i bufet; myla wanie, czy nie naleaoby wyskoczy do bufetu, eby napi si piwa i w ten sposb uwolni od monotonnej jak ciurkanie wody z kranu gadaniny pukownika, ktry uwaa si za znawc kobiet i przekonywa teraz Klossa o przewadze rudowosych nad blondynkami i brunetkami, ale pukownik, jakby odgadszy jego zamiar powiedzia, e nie warto wysiada, bo pocig zatrzymuje si tu zaledwie na dwie minuty. I rzeczywicie, ledwie pukownik skoczy, pocig drgn. Z tego, co stao si potem, w pi minut albo i mniej po ruszeniu ze stacji, Kloss nic nie moe sobie przypomnie. Pamita, e zgaso wiato, natomiast za oknami wybucha jasno. Nie sysza adnego huku - i to go zdziwio. Usiowa podej do okna, poczu, e wali si na jakie ciao, zrozumia, e to Tiede, ktry co krzyczy. A potem dopiero ten fragment parapetu z doniczk paproci, ktry wyda mu si jakim pejzaem, ogldanym przez wski otwr strzelnicy bunkra. - Poruczniku Kloss, jake tak mona. - W gosie pielgniarki usysza prawdziwe przeraenie. - Nie wolno panu wstawa. Prosz si natychmiast pooy. I kto to sysza, eby pali. Prosz mi odda papierosy. - Jestem ju zdrowy - powiedzia. Zobaczy, e siostra nie jest ani taka moda, ani taka adna, jak mu si wydawao. Miaa szar, niezdrow cer i zmczone oczy. - Poo si doda - jeli dotknie mi pani doni czoo, jak przed godzin. - To nie byo przed godzin - rozemiaa si. -Przedwczoraj. Myla pan, e jestem matk, woa pan matk. -Jak to? - zdziwi si naprawd. - Po niemiecku? - Oczywicie - teraz w jej gosie byo zdumienie. -A w jakim jzyku mia pan j woa? Przymkn oczy pod dotkniciem jej doni i prawie natychmiast zasn. 2 Pada deszcz. Leutnant von Vormann patrzy na rozmazany pejza za oknem i rozmyla o swoim aniele stru, ktry kaza mu przed trzema dniami wysi na zrujnowanym dworcu w Wiesbaden, by napi si piwa. Byo to tym dziwniejsze, e von Vormann nie cierpia piwa i wanie wtedy dozna nieprzepartego pragnienia, by poczu jego gorzkawy smak. Moe zreszt anio str Erika von Vormanna nie wtrciby si do sprawy, gdyby nie suta kolacja w gronie monachijskich znajomych, ktra przecigna si a do obiadu w dniu wyjazdu. A po duym pijastwie zawsze drczyo Erika pragnienie. Gdy wla ju w siebie litrowy kufel ersatzowego piwa i wybieg na peron, by dostrzec akurat oddalajce si czerwone wiateko ostatniego wagonu, nie wiedzia jeszcze, e nad nim, Erikiem von Vormannem, synem i wnukiem generaw, czuwa Opatrzno. Wtedy gotw by kl i to swoje nieprzeparte pragnienie piwa, i wczorajsz bibk, i rozkaz, ktry kaza mu jecha ze spokojnego Monachium, gdzie dziki protekcji papy generaa rozgrzebywa papierki miejscowej Abwehrstelle, do zabitej deskami dziury na Wale Atlantyckim, gdzie prawdopodobnie robota bdzie nieco inna i nikt nie bdzie mu czyni uprzejmoci z tej racji, e jest synem von Vormanna, a raczej wprost przeciwnie, poniewa tata omieli si mie w jakiej sprawie inne zdanie ni genialny gefreiter i ze sztabu generalnego powdrowa na mron Ukrain, by mie czas do rozpamitywania swego bdu.

203

Mody von Vormann uwaa si za wroga nazizmu, cho nikomu si z tego nie zwierza. Po krtkim, szczeniackim zachyniciu si ideologi narodowo-socjali-styczn, doszed do wniosku, e z hitlerowsk hoot naley wzi rozbrat. Nie znaczy to bynajmniej, e mia za ze Trzeciej Rzeszy ide podboju wiata, przeciwnie -uwaa, e majtek w Prusach Wschodnich podupadajcy i chylcy si ku ruinie, naleaoby wzmocni darmow prac niewolnikw, nie miaby take nic przeciwko temu by Vormannowie otrzymali misj ucywilizowania sporej poaci Ukrainy. Ale euforia pierwszych zwycistw szybko mina i Trzecia Rzesza upominaa si o von Vormanna. Tata, ktry dawno zwtpi, e zrobi z Erika prawdziwego oficera, zostawi mu dobr, cich, niemal e cywiln posadk w Monachium. Teraz to si skoczyo. Pejza za oknem by szary, monotonny, nie przypomina kolorowych widokwek, jakie kolekcjonowa may Erik. Prawd mwic, nie by ciekaw Francji, w gruncie rzeczy pogardza wszystkim, co nie byo pruskie, nawet w stosunku do Bawarczykw odczuwa co na ksztat pogardy pomieszanej z nieufnoci. Von Vormann spojrza na zegarek. Jeliby wierzy rozkadowi jazdy, od czterdziestu minut powinni by w Samt Gille. Co si psuje" w machinie niemieckiego porzdku. Otworzy okno. Zimny, mokry wiatr uderzy go w twarz. Niedaleko musiao by morze. Zza zakrtu wyania si zaczy spiczaste dachy Saint Gille, a bliej, na pierwszym planie, brunatne, wtopione w grunt rwnolegociany betonowych umocnie -Wa Atlantycki, ktry ma zatrzyma inwazj Anglikw i Amerykanw. Czy zatrzyma? Erik von Vormann podnis konierz paszcza, sign na pk po elegancki neseser. Kiedy wieczorem przyszed do kasyna, ulokowanego w restauracji dawnego hotelu o pretensjonalnej nazwie Majestic" - szyldu nikomu nie chciao si zdj i wisia nadal nad wejciem - wrcio do pytanie, jakie sobie zada, gdy oglda z wagonu pierwszej klasy betonowe umocnienia na wybrzeu: Czy zdoaj powstrzyma aliantw, czy uniemoliwi ldowanie? Nala do szklanki wina. Byo dosy pode. Pomyla o swoim ojcu, ktry gdzie tam na zachodniej Ukrainie skraca lini frontu", eby uy oficjalnej nomenklatury. Nie trzeba by wielkim strategiem, eby wiedzie, co to oznacza. A von Vormann pamita z dziecistwa chorgiewki na wielkich sztabowych mapach swojego ojca w czasach, gdy stary Prusak mia jeszcze nadziej, e zrobi z syna prawdziwego oficera. Ktem oka dostrzeg wchodzcego do kasyna pukownika Elerta, swego od dzisiaj bezporedniego przeoonego. Czym prdzej sign po gazet i z udanym zainteresowaniem zacz studiowa przedwczorajszy komunikat Oberkommando der Wehrmacht, mylc rwnoczenie, e do tej dziury, gdzie go zesano, nawet gazety przychodz z opnieniem. Nie mia ochoty na rozmow z Elertem. Nie podobay mu si: rubaszna wesoo i prostackie maniery grubego pukownika. Prymitywny, przemdrzay, ordynarny - jak go oceni po pierwszym zetkniciu, gdy Elert, przegldajc jego papiery, powiedzia: Poruczniku Vormann". Nazywam si von Vormann" - stwierdzi wtedy Erik, wiadomie akcentujc von. Ale Elert jakby tego nie dosysza, w rozmowie jeszcze dwukrotnie nazwa go Vormannem. Na nic si nie zdao zasanianie gazet. Elert sta przy jego stoliku. - Prosz sobie nie przeszkadza, poruczniku - rzek, gdy von Vormann, udajc zaskoczenie, stan na baczno. Nog przysun sobie krzeso, siad albo raczej klapn, jak to w mylach notowa porucznik. Nie pytajc nala sobie wina. - Jeszcze cigle samotnie, poruczniku? Jeszcze bez towarzystwa? Jeli pan chce, poznam pana z kolegami. - Dzikuj, panie pukowniku, przedstawiem si ju swoim przeoonym odpar chodno. - Tutaj jestem prywatnie. -Trzeba sobie koniecznie znale towarzystwo, bo tu cholernie nudno. - Nigdy si nie nudz, panie pukowniku.

204

- Rozumiem - rozemia si. - Siedzc samotnie, znajduje si pan w najlepszym towarzystwie. A moe opowiada pan sobie anegdoty? - spowania. - Prosz pamita, e my, oficerowie Abwehry, powinnimy mie jak najblisze kontakty z ludmi. I w naszej subie, drogi Vormann, nie ma podziau na czas urzdowy i prywatny. Zapamita pan to? - Tak jest - odpar. Jake go nienawidzi w tej chwili, jake chtnie trzasnby teraz z rozmachem w t tust, zadowolon z siebie gb. Jakim prawem taki Elert omiela si poucza jego, von Vormanna? Karci go jak uczniaka? Elert przyglda si chwil twarzy von Vormanna. - No dobrze, poruczniku, prosz si rozejrze w Sa-int Gille, cho Bogiem a prawd duo tu do ogldania nie ma. A za dzie, dwa zabierzemy si do roboty. - Nie kiwnwszy nawet gow von Vormannowi wsta i skierowa si ku drzwiom, jakby jedynym powodem przyjcia do kasyna bya wanie rozmowa z nim. Erik odsun gazet, rozejrza si po sali. Przy ssiednim stoliku jaki kapitan saperw opowiada dwm porucznikom swoje wraenia z burdelu w Hawrze, przy bufecie biaowosy, bezrzsy podoficer SS przekomarza si z pulchn dziewczyn ze suby pomocniczej. Von Vormann poczu, e kto go obserwuje, spojrza w tamt stron. Przy stoliku pod oknem siedzia samotny, jak on, mczyzna w mundurze organizacji Todt. Gdy dostrzeg, e von Vormann go zauway, wsta i ruszy ku niemu. - Przepraszam, panie poruczniku. - Sucham? - spojrza chodno. Mczyzna w mundurze organizacji Todt umiechn si do niepewnie. - Czy mona si przysi do pana porucznika? Ja take niedawno przyjechaem i te jestem zupenie sam. Nikogo tu nie znam. Byem w Generalnej Guberni... Czy Erikowi si zdaje, czy te ten mczyzna jest przestraszony? - Prosz -wzruszy ramionami. -Jeli pan uwaa, e we dwjk bdzie zabawniej, niech pan siada. - Przypomnia sobie niedawn lekcj Elerta o koniecznoci nawizania znajomoci z ludmi. Niech i tak bdzie. - Nazywam si Ormel - powiedzia mczyzna z tym samym umieszkiem na ustach. Bd rad, jeli pan porucznik wypije ze mn kieliszek koniaku. Jestem tu od trzech dni i ju wiem, e wino jest tu wiskie, ale koniak... - strzeli palcami, chcc zwrci na siebie uwag przechodzcej kelnerki. - Dwa koniaki, panienko -krzykn. - Przedwojenne - doda i rozemia si, jakby to by dobry dowcip. Dopiero teraz von Vormann zauway, e to, co bra za umieszek tamtego, byo grymasem, wywoanym przez niezbyt sprawnego chirurga. Przyjrzawszy si bliej Ormelowi, spostrzeg blizn w lewym kciku ust, zbyt mocno nacignity fad skry, ktry dawa wraenie nie schodzcego z ust umiechu. - Nazywam si von Vormann - rzek Erik - i prawd mwic, lubi samotno. A koniaku z panem nie wypij, pospieszy si pan z zamwieniem. - Bd musia wypi sam - powiedzia Ormel. Podsun von Vormannowi pudeko z papierosami, a gdy Erik nie zareagowa, wyj papierosa i zapali. - Pan przyjecha dzisiaj rano, prawda? - Widz, e trudno pana zrazi - poprawi monokl. - C z tego? - Jecha pan przez Pary? - Obawiam si, e innej drogi nie ma. - Mam nadziej, e mia pan troch czasu, eby zobaczy Pary. - Uwaa pan to miasto za tak interesujce? - W Paryu - powiedzia tamten, patrzc mu prosto w oczy - najlepsze kasztany s na placu Pigalle. - Najlepsze kasztany s na placu Pigalle? - powtrzy von Vormann. - By moe, ale dlaczego uzna pan za konieczne poinformowa mnie o tym?

205

Ormel wybuchn miechem. Ten miech wyda si Erikowi nieszczery, jakby wymuszony. - Gdyby pan by duej we Francji, wiedziaby pan, e na placu Pigalle najlepsze s nie kasztany, lecz... - uczyni gest, jakby chcia szepn co von Vormannowi do ucha. Erik powstrzyma go. - Domylam si, co pan mi chce powiedzie i nie interesuj mnie specjalnoci placu Pigalle. Kelnerka postawia przed nimi dwie lampki koniaku. Ormel jednym haustem wychyli szklaneczk, potem sign po nastpn. Wsta spiesznie. - Bardzo mi byo mio pozna pana porucznika. - Zawiesi gos, jakby na co czeka. Von Vormann pomyla, e na podanie rki, nie zamierza wiadczy mu tej przyjemnoci. Chodno skin gow. Patrzc w lustro, zawieszone naprzeciw jego stolika, dostrzeg Ormela, jak paci przy bufecie kelnerce, potem spiesznie szed ku drzwiom. Von Vormann pomyla, e niele byoby pj i zobaczy, dokd tak spieszy si mczyzna, ktry jeszcze pi minut temu gotw by prowadzi z nim bezsensown rozmow o jakich kasztanach na placu Pigalle. Gdy wyszed z kasyna, musia przez chwil przyzwyczai wzrok do mroku. Miasteczko byo kompletnie zaciemnione. Dopiero po paru sekundach dostrzeg sylwetk spiesznie oddalajcego si mczyzny. Ruszy za nim. Ormel szed szybko, nie ogldajc si. Nagle znikn. Von Vormann zaczeka chwil. Usiowa zapali papierosa, co na szalejcym wietrze nie byo rzecz atw. Wreszcie mu si udao. Zapamita miejsce, w ktrym znikn mczyzna o sztucznym umiechu i przetraszonych oczach. Zobaczy szary masyw sporej willi za potem z elaznych sztachet, ciemnej, jak wszystkie domy w miecie. Zza szczelnie zamknitych okiennic dobiegay muzyka i gwar gosw. Zawrci i wtedy dostrzeg pokrgy napis nad furtk: Pensjonat Le Trou". 3 Jeanne Mole, wacicielka cieszcego si niedobr saw wrd mieszkacw Saint Gille pensjonatu Le Trou", egnaa ostatnich goci. Szczeglnie niechtnie wychodzi mody, dwudziestoparoletni lotnik o dziecinnej, pokrytej meszkiem twarzy, zarowionej jaku dziewczyny. Ale w kocu i z nim si udao. Wyrwaa si z jego obj i delikatnie wypchna na dwr. Podesza do lustra, przyjrzaa si zszarzaej ze zmczenia twarzy. Przydaaby si jej wizyta u kosmetyczki. Jeli uda si ta akcja na wizienie - pomylaa sobie po kobiecemu - pojad do Hawru i zrujnuj si na najlepsz kosmetyczk. Z prawdziw ulg mylaa, e za chwil pjdzie do azienki i gorc, jak najgortsz wod zmyje z siebie wraz z makijaem brud obcowania z ludmi w nienawistnych mundurach, lepko obmacujcych j rk, obmierzo podliwych spojrze i w tym momencie przypomniaa sobie, e za drzwiami pokoju, skd dochodziy dwiki patefonu, zosta jeszcze jeden. Patrzc w lustro, uoya usta w ksztat umiechu i nacisna klamk. Kapitan saperw zerwa si na jej widok. - Nareszcie, Jeanne, czekanie na pani trwao ca wieczno! Nie by, oj nie by wzorcowym egzemplarzem nordyckiej rasy ten kapitan, ktrego nazwisko uleciao modej kobiecie z pamici, a o ktrym wiedziaa tylko, e buduje drug lini umocnie gdzie w rejonie Caen. Dlatego wanie, a nie dla jego ysej jak kolano gowy, obwisych jak u buldoga, kiepsko ogolonych policzkw i krzywych, krtkich ng pozwolia mu zosta duej. Ta znajomo moe si okaza poyteczna. Central zainteresuje zapewne druga linia umocnie, a z tego maego wintucha o wiecznie spoconych doniach uda si co

206

wycisn. Wymkna si zrcznie z jego rk, zadaa sobie gwat i pogaskaa go pieszczotliwie po chropawym policzku. - Mamy przecie interesy do zaatwienia, kapitanie. Dlatego pozwoliam panu zosta. - A ja mylaem... - westchn i powid jzykiem po wargach. - Na pana miejscu nie traciabym nadziei - rozemiaa si - ale przede wszystkim interesy. - Otworzya ogromn szaf z lustrem, zdja z pki zawinity w gazet kupon kwiecistego materiau. - Przywiozam to specjalnie dla pana z Parya. Podoba si? - Pani mi si podoba - pochyli si apczywie nad jej doni. - Ile lat ma paska ona? - przywoaa go do porzdku. - Po czterdziestce. -A tusza? - Znacznie tsza od pani. - No, to materia bdzie znakomity. Miay by jeszcze perfumy. Jaki zapach pan lubi? - Ten, ktrego pani uywa. - O, to bdzie kosztowao droej, ale oczywicie ma pan u mnie kredyt. Pan chyba std nie wyjeda? - Skde! Mam roboty jeszcze na p roku. A gdyby pani pozwolia, zostabym tu na zawsze. - Usiowa j znowu obj. - Ale, kapitanie - zaprotestowaa. - Jest pan, jak kady prawdziwy mczyzna, strasznym kamczuchem. -Jeanne - zachrypia, zbliajc twarz do jej twarzy. Kobieta niezauwaalnie dla niego dotkna butem przycisk ukryty pod dywanem. Tumic odruch obrzydzenia, pozwalaa si caowa. Kiedy ta Marlena si wreszcie zjawi? Nareszcie rozlego si pukanie i prawie natychmiast otwary si drzwi. Stana w nich gruba suca. - Ryby przywieli, prosz pani. - Wyprowad pana kapitana - rzeka Jeanne, poprawiajc wosy. - Ze te zawsze musz nam przeszkodzi. Do jutra, Jeanne. Zmczona pada na fotel i nasuchiwaa trzanicia drzwi. Potem podesza do okna i upewniwszy si, e kapitan saperw nareszcie wyszed, ruszya po schodach na gr. Henri otworzy drzwi, zanim zdya, zapuka. Trzyma w zbach czarn, pogryzion fajeczk. - No i co? - zapyta. - Niewiele - odpara - roboty maj co najmniej na p roku. - Podesza do umywalki, przemya twarz. - Daj mi papierosa - zwrcia si do mczyzny w mundurze organizacji Todt, ktry zaspiony siedzia przy oknie. -Widziae si z nim? - rzucia, gdy podawa jej ogie. - Jean Pierre pokpi spraw - powiedzia Henri. - Teraz si gryzie. - Co to znaczy pokpi? - wzruszy ramionami mczyzna od Todta. - Znalazem faceta: mody, co prawda tamten mia by oberleutnantem, a ten mia tylko dystynkcje leutnanta, ale nikt wicej do Saint Gille nie przyjecha. Sprawdziem to. - Nie odpowiedzia na haso? - zgada Joanna. - Powiedziaem haso nie temu, co trzeba. Jeli si poapa. .. - Mylisz, e co spostrzeg? - Diabli go wiedz, taki lalu z monoklem. Koska gba bez umiechu, chciaem mu powiedzie, co robi dziewczynki na Pigalle, ale da mi do zrozumienia, e go to nie bawi. W ogle nie chcia ze mn gada. -Myl, e Jean Pierre powinien wyjecha z Saint Gille, przynajmniej na jaki czas zaniepokoia si Jeanne.

207

- Nie - powiedzia Henri - wykluczone. Jutro robimy akcj na wizienie. Lada dzie mog wywie std Marka. Jeli nie zrobimy tego jutro - postuka fajeczk w brzeg stou - moe by za pno. A Jean Pierre jest do tego potrzebny, jego mundur, jego papiery, jego znajomo niemieckiego. Jasne? - Tak - powiedzia Jean Pierre - musz zosta. Zreszt, moe niepotrzebnie si denerwujemy. Ten von Vormann nie wyglda na specjalnie rozgarnitego. - W porzdku - podsumowa Henri. - Pogadajmy o jutrzejszym dniu. - Postawi na stole pudeko zapaek, oprnione przedtem z zawartoci. - To jest merostwo - powiedzia piwnice wizienia s od strony rue de la Republiue. Podjedziesz ciarwk - zwrci si do Jean Pierre'a - tu - pooy zapak koo pudeka... 4 Leutnant von Vormann z lekkim rozbawieniem myla o zadaniu, jakie sobie postawi po rozmowie z Elertem. Pocztkowo rola przynty, jak mu wyznaczy pukownik, niezbyt mu przypadaa do gustu, ale po kilku nieudanych prbach, wcigna go ta gra. A zaczo si wszystko zupenie niespodziewanie dla Erika wczoraj wieczorem. Korzystajc z tego, e przestao pada, poszed na dugi spacer, a do koca bulwaru, tam, gdzie ulica przeksztaca si w zwyk, wysadzan platanami drog, a miejsce wytwornych willi i pensjonatw zajy pobielone domki z rozwieszonymi na podwrzach sieciami. W drodze powrotnej doszed do wniosku, e niele by mu zrobi kieliszek koniaku, wic skrci z bulwaru w stron rue de la Republique, gdzie powinna by jeszcze czynna jaka kafejka. I wanie wtedy si wszystko zaczo. Nadjecha jaki ciarowy samochd, sprzed bramy merostwa kto strzeli, z zabudowa ssiedniej szkoy wybiegli onierze. Kiedy rozlega si strzelanina, Erik ku swemu zdumieniu nie poczu strachu, lecz co w rodzaju ciekawoci. Domyli si, e miejscowi bandyci prbowali sforsowa bram merostwa, gdzie - jak ju wiedzia - miecio si wizienie, wyj z kabury rewolwer, nie uywany jeszcze od pocztku wojny, odbezpieczy go i pobieg w kierunku strzelaniny. Gdy wychyli si zza wga, w wietle wystrzelonej rakiety dostrzeg ruszajc ciarwk i mczyzn, ktry usiowa skoczy na platform. Dzielio go od niego najwyej dziesi metrw. Von Vormann strzeli kilkakrotnie i z satysfakcj zauway, e mczyzna uczepiony ju tylnej klapy, puszcza j nagle i uderza twarz o bruk. Z ciarwki strzelano take adna z ku nie trafia Vormanna, ale sam fakt, e kto do niego strzela, wprawi Erika w podniecenie. Podbieg do grupki onierzy pochylonych nad lecym czowiekiem. Kaza go odwrci i w wietle elektrycznej latarki dostrzeg twarz mczyzny, ktry wczoraj przysiad si do niego nieproszony i plt o jakich kasztanach na placu Pigalle. Mczyzna y jeszcze, wic von Vormann kaza go odnie do mieszczcego si nie opodal wiziennego szpitala. Pogada chwil z lekarzem w mundurze sturmfueh-rera SS, a potem nie bez zoliwej satysfakcji, e obudzi szefa, postanowi zameldowa o zajciu. Jednak rozczarowa si. Elert jeszcze nie spa. Ze szklank koniaku w garci studiowa jakie rozoone na biurku papiery. - Siadaj pan - rzek nie wysuchawszy przepisowej formuy oznajmiajcej przybycie. Przed chwil zameldowano mu przez telefon o prbie napadu na wizienie, a poniewa bya to pierwsza tego rodzaju prba dokonana w tym miecie, doszed do wniosku, e ktry z ostatnio aresztowanych Francuzw musi by grub ryb podziemia, jeli zdecydowano si na zaatakowanie wizienia, umieszczonego w samym sercu miasta. Wanie usiowa co wyczyta z rozoonych przed sob akt winiw, ale do adnych wnioskw nie doszed. Z uwag wysucha sprawozdania von Vormanna, nie przerywajc mu ani razu, co porucznika mile zaskoczyo. Dopiero gdy von Vormann skoczy, Elert zapyta:

208

- Myli pan, e da si co z tego faceta wycisn? - Ciko ranny, panie pukowniku. Ode mnie dosta w gow i w puca, ale ktry z onierzy trafi go seri w brzuch. Rozmawiaem z lekarzem wiziennym nie robi wielkich nadziei. - Nieprzytomny? - Tak. - Von Vormann wzruszy ramionami. - Dwie, trzy godziny ycia. - Wic pan powiada, panie Vormann... - Nazywam si von Vormann, panie pukowniku. - Prosz nie przerywa, poruczniku Vormann. Wic ten facet wyda si panu podejrzany ju wczoraj i poszed do pensjonatu Le Trou". To by si nawet zgadzao. A jak brzmiao to zdanko? Prosz je powtrzy. - W Paryu najlepsze kasztany s na placu Pigalle. Pukownik podnis suchawk telefonu. -Jest wz? szczekn. A potem do von Vormanna: Pojedziemy pogada z tym paskim Ormelem. - Przepraszam, panie pukowniku. Kiedy wspomniaem o pensjonacie Le Trou", powiedzia pan: To by si nawet zgadzao". Czy mam rozumie, e... - Nic pan nie ma rozumie, mj drogi Vormann. Od rozumienia jestem tu ja. A pan od wykonywania moich polece. Kto wie, czy to rzucone mimochodem zdanie nie zdecydowao, e Erik von Vormann postanowi wzi udzia w grze na wasn rk. Duo by da za to, gdyby udao si przytrze nosa temu butnemu ordynusowi. Szpitalem wiziennym bya piwnica bez okna, pomalowana na biao. Trzy przykryte burymi kocami sienniki, kulawy st ze strzykawkami i najniezbdniejszymi medykamentami stanowiy cae umeblowanie. Gdy Elert z von Vormannem weszli do sali, usyszeli chrapliwy oddech czowieka patrzcego w sufit. Tylko ten jeden siennik by zajty. Lekarz w esesmaskim mundurze i narzuconym na biaym kitlu odwrci gow na ich wejcie. - Agonia - rzek. - Prosz mu da jaki zastrzyk - powiedzia Elert, a na wzruszenie ramion tamtego doda: - Daj mu zastrzyk, czowieku, eby jeszcze co powiedzia. Martwi mnie nie interesuj. Lekarz z rozmachem wbi ig w zwiotczae przedrami lecego. - Nie wygotowana iga bkn. - Teraz to bez znaczenia - odpowiedzia pukownik i pochyli si nad lecym. Na chwil jakby oyy oczy rannego. Spojrza na Elerta; potem przymkn powieki. - Gdzie jestem? - zapyta po francusku. Von Vormann szybko przetumaczy, ale Elert da znak, eby zamilk. Ranny drgn; jego donie zaczy bdzi po kocu, jakby czego szukay, palce kurczyy si i rozkurczay. - Nic z tego nie bdzie, panie pukowniku - powiedzia lekarz. Elert odwrci si, poszuka czego na stole, odkor-kowa jedn z flaszek, powcha. - Spirytus? - upewni si, a gdy lekarz skin gow, doda: - Sprbujemy tego. Lubi proste sposoby. -To mier powiedzia lekarz. - Kada kropla pynu... - Prosz mu to wla do garda. Co za rnica, dwie godziny wczeniej lub pniej. Erik odwrci si, jakby chcia wyj. Pukownik chwyci go za rami. - Chwileczk, poruczniku Vormann, prosz si uczy. To jest nasza prawdziwa robota, a nie to, co pan robi w Monachium. A moe nie podobaj si panu moje metody? Vormann spojrza mu prosto w oczy. - Nie, panie pukowniku. - Nic nie szkodzi - rzek. Podszed do lekarza i pomg mu rozewrze zacinite zby rannego. Zabulgotao. Ranny zakrztusi si; z trudem apa powietrze. Nie otwiera oczu.

209

- W Paryu najlepsze kasztany s na placu Pigalle -wyskandowa mu Elert nad uchem. - Zuzanna lubi je tylko jesieni - szepn lecy. A po chwili doda: - Przysya ci wie parti. Otworzy oczy i nagle jakby zrozumia, e stao si co niedobrego. Dostrzeg pochylone nad sob gowy trzech mczyzn w mundurach, jego twarz wykrzywi skurcz przeraenia i nienawici. Pukownik chwyci go za ramiona i potrzsn gwatownie. - Gadaj, dla kogo to haso?! wrzasn. Bdziesz y, jeli powiesz. Ju i tak powiedziae dosy. Do swoich nigdy nie wrcisz. Zakatrupi ci... - Musia poczu zwiotczenie mini rannego, bo puci go nagle, jakby ze wstrtem. - Idziemy - rzuci von Vormannowi. - Przecie mwiem - powiedzia lekarz w esesmaskim mundurze i pocign koc, przykrywajc nim twarz czowieka, ktremu kiepski chirurg stworzy umieseek widoczny nawet teraz. W samochodzie Elert zapali cygaro, dmuchn dymem w twarz porucznika. - Prosz zapamita, e dla mnie bdzie pan porucznikiem Vormannem. Na adne von nie mam ochoty. Jasne? Bybym te zadowolony, gdyby pozby si pan tego wistwa - wskaza monokl, ktry Erik nerwowo poprawi. Zamilk, jakby czekajc na reakcj leutnanta. - A wracajc do naszych spraw - powiedzia po chwili -prosz zapomnie o tym hale. Zajm si nim osobicie. Sam sprawdz - umiechn si - smak kasztanw z placu Pigalle. Zrozumia pan, poruczniku Vormann? - Zrozumiaem, panie pukowniku. Ale nie zamierza bynajmniej zapomnie tego hasa. Spostrzeg, e trafia mu do rk okazja, by moe jedyna w yciu, by pokaza temu prostakowi, kto jest lepszym oficerem Abwehry. Zna z widzenia wasajcych si po miecie ludzi Elerta, tajniakw od siedmiu boleci, ktrych nawet lepy rozszyfrowaby bez trudu i domyli si, e to im Elert zleci zadanie zwracania si do oficerw pobliskich garnizonw z oznajmianiem, e najlepsze kasztany s na placu Pigalle. Dziaali gupio i ordynarnie. Doszo do tego, e nawet jego - von Vormanna, zaczepi jaki ciemny typ, oznajmiajc mu rewelacje o kasztanach. - Precz, idioto - rzek mu spokojnie porucznik - i eby mi si nie way pokazywa na oczy. Ale sam nie zamierza pozbawi si szansy, jak dawaa mu w rce Opatrzno, tym bardziej e po ostatnim cudownym ocaleniu uwierzy, e on, Erik von Vormann, znalaz si pod tej Opatrznoci specjaln piecz. Kto; kto nie znaby przedtem leutnanta von Vormanna, mgby (obserwujc go teraz) przysic, e to czowiek niezwykle towarzyski, kompan i brat-ata. Odwiedza pobliskie garnizony, chtnie wdawa si w pogawdki, stawia wino i koniak, nie omieszkajc poinformowa kadego ze swych przygodnych znajomych o szczeglnej smakowitoci kasztanw z wiadomego placu w Paryu. Nawet gdy pojecha w odwiedziny do swej siostry Benity von Vormann, do kiepskiej piewaczki, ktra umilaa ycie oficerom Hawru, i zasta u niej aktualnego wielbiciela, jakiego obersta Tiedego, skorzysta z pierwszej sposobnoci, gdy zostali sami, eby wypowiedzie haso. Na razie bez skutku. Oberst Tiede, podobnie jak inni, nie zrozumia i trzeba mu byo tumaczy, e to nie kasztany s specjalnoci placu Pigalle i okolicznych ulic. Von Vormann nie straci jednak nadziei, e spotka wreszcie kogo, kto wypowie drugi czon hasa, a wtedy... Co wtedy - tego jeszcze nie wiedzia. Na pewno nie pobiegnie natychmiast do Elerta, grubas sprztnby mu ksek sprzed nosa i wszystkie splendory spadyby na niego. O nie, taki naiwny von Vormann nie jest. Jeli znajdzie czowieka, ktry odpowie na haso, sprbuje wej do wrogiej siatki i dopiero potem przyniesie Elertowi ca zaatwion spraw na pmisku.

210

A moe postpi inaczej? Sytuacja wojenna nie jest a tak dobra, by nadmiar patriotycznego zapau mg przynie profity. Jeli gefreiter przegra wojn... Wszystko to jednak przypominao robienie masa z trawy, ktrej krowa jeszcze nie zjada. Na razie trzeba znale kogo, kto powie, e Zuzanna lubi kasztany tylko jesieni. Zamwi nastpny kieliszek koniaku i nagle drgn. Do kasyna wchodzi wanie, rozgldajc si w poszukiwaniu wolnego miejsca, jaki nie znany dotychczas von Vormannowi kapitan Luftwaffe. Vormann gestem wskaza, e przy jego stoliku s wolne krzesa. Lotnik by w znakomitym humorze. Nic dziwnego, przerzucono go niedawno ze wschodu, nie ukrywa radoci z przeniesienia... - Paskie zdrowie, poruczniku von Vormann. Dopiero we Francji czowiek wie, e yje. I wino, i dziewczta. Czy pan uwierzy - pochyli si ku von Vormannowi - e w tej przekltej Polsce czowiek ba si wyciubi nosa naulic. - Dawno pan przyjecha z Generalnej Guberni? - zapyta Erik. - Dziesi dni temu opuciem miecin, w ktrej yem rok; ale nie zdoaem si nauczy jej nazwy. Skorzystaem z tygodnia urlopu, domyla si pan, e w Paryu tydzie, to za mao. Nasz fuehrer ma oczywicie racj, e to zgnilizna, ale - zamlaska - warto sprbowa tej zgnilizny. - W Paryu najlepsze kasztany s na placu Pigalle -powiedzia Erik, patrzc uwanie w oczy oficerowi. - Kasztany? - zdziwi si lotnik. - Lubi pan pieczone kasztany? Raz sprbowaem, ale to straszne wistwo. Ale jeli idzie o plac Pigalle... - Wiem, wiem - przerwa mu Erik. - Na mnie ju czas. - Poczu zmczenie i zniechcenie. 5 Kloss by niespokojny. Chcia jak najszybciej znale si w Saint Gille. Przecie centrala zawiadomia o jego przyjedzie i kto tam na niego czeka. Jeli znw straci kontakt... Lepiej o tym nie myle. Zdarzyo mu si to dwukrotnie i wiedzia ju, e to najgorsza rzecz, jaka moe spotka agenta. Zawsze jest oczywicie samotny, ale wiadomo, e istnieje kto, komu mona przekaza informacje, kto daje mu polecenia i odbiera meldunki, czyni t samotno mniej nieznon. Dopiero gdy jest pozbawiony kontaktu, zdany wycznie na siebie, czuje samotno namacalnie, jego rola traci waciwy sens. Oczywicie nadal postpuje tak, jak nakazuje mu obowizek, sprawny mechanizm pamici dziaa bezbdnie, notuje wszystko, co moe by poyteczne dla centrali, ale niemono przekazania tego dalej, wiadomo, e sensacyjna dzi wiadomo - jutro moe si sta szmelcem, czyni robot Klossa jeszcze trudniejsz. Wic jak najszybciej chciaby si znale w Saint Gille. Wczoraj wprawi w zdumienie komisj lekarsk, ktrej oznajmi, e rezygnuje z przysugujcego mu urlopu i pragnie jak najspieszniej uda si do swojej jednostki. Nie przyzwyczajeni do takich objaww obowizkowoci lekarze wojskowej komisji pomyleli zapewne, e maj do czynienia z kontynuacj szoku po kontuzji. Ale c, oberleutnant Hans Kloss by ju zdrowy i jeli chce, moe jecha do swojej jednostki. Jak na zo, pocig przyszed do Parya z niemal dwugodzinnym opnieniem. Kloss nie musia nikogo pyta o przyczyny, bo byy widoczne goym okiem. Wygldajc oknem pocigu widzia zbombardowane dworce, naprdce naprawiane mosty. Alianckie lotnictwo nie prnowao. Najblisze poczenie z Saint Gille mia za cztery godziny, postanowi wic wyj na miasto. Przyszo mu do gowy, e dobrze byoby jeszcze przed przyjazdem do normandzkiego

211

miasteczka poinformowa w jaki sposb central o swoich perypetiach, uprzedzi, e przyjeda z dwudziestodniowym opnieniem. Z krtkiej bytnoci w Paryu przed rokiem pamita, e gdzie w osiemnastej dzielnicy by punkt kontaktowy. Jak przez mg przypomnia sobie may, brudny hotelik; podoga w hallu wyoona bya terakot w gwiadzisty wzr. Pamita jeszcze grub konsjerke, ktr naleao min bez sowa i wej w drzwi z napisem Biuro". To byo wszystko. Wszed do metra i w spisie stacji szuka nazwy, ktra kojarzyaby mu si z wypraw do tego brudnego hoteliku. Znalaz j prawie natychmiast: Anvers. To bya ta stacja. Teraz pamita. Po wyjciu z metra naleao przej ulic i i prawym chodnikiem w stron Clichy, min dwie lub trzy wskie uliczki, przez ktre byszczy biel kopua Sacre Coeur, nastpna bdzie si nazywaa... Nim doszed, przypomnia sobie, e uliczka nosi nazw rue de Trois Freres, a hotelik - oczywicie Idea". Z czuoci niemal dotkn mosinej klamki, zobaczy gwiadzisty wzr terakoty, wskie okienko konsjer-ki. Wychylia si ku niemu twarz jakiego mczyzny. - Pan do kogo? - Do patrona - rzek i ruszy ku drzwiom biura. -Jak to? - powiedzia mczyzna. - Pan nie wie? P roku temu deportowany. - A potem, jakby dopiero teraz dostrzeg mundur, doda: -Jestem nowym wacicielem i nie mam nic wsplnego... Gdy skoczy, Klossa ju nie byo. Tak oto rozpyna si ostatnia szansa skontaktowania z central. Czy poprzedniego waciciela hotelu naprawd deportowano, czy po prostu centrala zmienia punkt kontaktowy? Gdyby mg porozmawia z tamtym, cho nie byoby to najbardziej zgodne z zasadami konspiracji, miaby szans przekazania centrali, co trzeba. Wszed do pierwszej z brzegu restauracji. Zjad naprdce jaki lichy obiad, potem wstpi do maego kina. Podczas wywietlania kroniki wojennej publiczno, nie krpujc si, reagowaa gwizdami i miechem. Kloss zauway z satysfakcj, e jeszcze przed rokiem taka rzecz byaby w Paryu nie do pomylenia. Wyszed na ulic, gdy ju zmierzchao. W drodze do stacji metra kupi u ulicznego sprzedawcy torebk pieczonych kasztanw. Trzeba sprbowa - pomyla - czy rzeczywicie najlepsze s kasztany z placu Pigalle. Mia, wida, ostatnio pecha do podry pocigiem, bo znowu Anglicy zbombardowali jak wzow stacj po drodze i w rezultacie dopiero rano dotar do Saint Gille. W komendanturze dowiedzia si, e pukownik Elert wyjecha i wrci w poudnie. Zostawi na wartowni cudem ocalon walizk, wycignit spod stosu elastwa, w jaki zmieni si zbombardowany pocig, i poszed zobaczy Saint Gille. Sipa drobny deszczyk, nadmorski wiatr przenika przez cienkie sukno paszcza. Chodniej ni w Polsce -pomyla Kloss. Dostrzeg szyld hotelu Majestic", pod ktrym na zwykej desce wypisano kolawymi literami: Kasyno oficerskie", i postanowi si ogrza. W kcie sali jaki chudy leutnant, nie wyjmujc z oka monokla, usiowa gra ze sob w bilard. Raz po raz uderzane bile z oskotem wpaday do rodka. Kloss wypi pod kaw, a potem kieliszek koniaku, ale nadal czu przenikajce go zimno. Widocznie jestem cigle osabiony - pomyla. Podszed do stou bilardowego. - Zagramy - zaproponowa. Leutnant bez sowa poda mu kij i kred. W milczeniu rozegrali pierwsz parti, ktr Kloss sromotnie przegra. Porucznik z monoklem bez sowa i bez umiechu zapisa wynik na tablicy, ale Kloss zaproponowa rewan. Tym razem chudemu leutnantowi poszo nieco trudniej, ale w kocu Kloss znowu musia ulec. - Napijmy si - zaproponowa zwycizca. - Nazywam si von Vormann. Erik von

212

Vormann. - Bardzo mi mio, oberleutnant Hans Kloss. Pozwoli pan, poruczniku von Vormann, e jako przegrany ja pana zaprosz. - Pierwszy raz pana widz, panie oberleutnant - powiedzia von Vormann, gdy siedli przy maym stoliku z marmurowym blatem osadzonym na eliwnych nkach. - Nic dziwnego - odpar Kloss - dwie godziny temu przyjechaem. Nie zdyem si nawet zameldowa swemu przeoonemu. - Wic niedawno pan przyjecha! - szczerze ucieszy si von Vormann. - A jeli pragnie si pan zameldowa pukownikowi Elertowi, to jestemy kolegami. - I na potwierdzajce skinienie gow, uczynione przez Klossa, doda: - Przyjemnie, e bd mia wreszcie godnego siebie partnera do bilardu. - Nie jestem, jak pan widzi, dobrym bilardzist, przegraem z panem. - Nic dziwnego, ja gram znakomicie - wyd wargi. -Tu mona umrze z nudw, gdyby nie ten mebel - wskaza bilard. - Oczywicie zawsze pozostaje jeszcze alkohol. Pan skd? chcia wiedzie. - Ze szpitala - wyzna Kloss. - Z Wiesbaden. - Opowiedzia von Vormamnowi o zbombardowaniu pocigu, ktry mia tu go przywie przed trzema tygodniami. Von Vormann zrewanowa mu si opowieci o swoim aniele stru, ktry kaza mu opuci ten pocig i pj na piwo, cho on, von Vormann, za piwem bynajmniej nie przepada. - Wic jest pan rekonwalescentem - powiedzia von Vormann. Zazdroszcz panu. Zapewne dosta pan urlop i solidnie si zabawi. Gdy Kloss nie sprostowa, Erik cign: - Zao si, e urlop spdzi pan w Paryu. Dla nas, Niemcw, to co w rodzaju nieba i pieka rwnoczenie. - Niele pan to sformuowa umiechn si Kloss. - Pary, Pary, sodki Pary... - westchn von Vormann i pochyliwszy si ku Klossowi, mimo woli zniy gos. - W Paryu najlepsze kasztany s na placu Pigalle. Kloss zdrtwia. Byo to tak nieoczekiwane, e na moment dosownie zgupia. To przecie nieprawdopodobne - kbio mu si w gowie - eby centrala dysponowaa dwoma agentami w mundurach oficerw Abwe-hry w takiej zabitej deskami miecinie, jak Saint Gille. Ale z drugiej strony haso zostao powiedziane i on musi zareagowa. Zrozumia w jednej chwili, co czuj nie uprzedzeni o jego uniformie ludzie, do ktrych on, Hans Kloss, przychodzi z umwionym hasem. Strach, zdumienie? A jednak nie zdarzyo si, by ktokolwiek nie odpowiedzia mu, jak naley. Kloss nie moe przecie myle, e jest jedynym czonkiem podziemnej armii, ubranym w mundur oficera Wehrmachtu. Musz by take inni. Von Vormann moe by jednym z nich. Leutnant nerwowo obraca monokl w chudych palcach. Wpatrywa si w usta Klossa, jakby mia z nich pa wyrok na niego. Wahanie nie mogo trwa duej ni kilka sekund. - Zuzanna lubi je tylko jesieni - powiedzia spokojnie Kloss, nie patrzc na von Vormanna. Ca si woli stumi w sobie narastajcy dygot. Czeka na trzeci czon hasa... - Przysya ci wie parti - powiedzia von Vormann z ulg i triumfem rwnoczenie. -Jestemy chyba w domu, poruczniku Kloss. Na imi ci Hans, prawda? -Wcisn monokl do oka. - Tak - odpowiedzia machinalnie. Co masz mi do przekazania? - Spnie si - wycedzi Erik - bardzo si spnie. To niekiedy bywa niebezpieczne. Kloss pomyla, e von Vormann przypomina teraz wa, ktry sparaliowawszy ju sw ofiar, syci si triumfem. Odepchn od siebie ten obraz jako niedorzeczny. W tym momencie niemal rwnoczenie odwrcili gowy, bo w drzwiach stan, stukajc obcasami, podoficer. - Prosz pana do telefonu, panie poruczniku - zwrci si do von Vormanna.

213

- Pogadamy jeszcze, Hans, mamy ze sob duo do pogadania. A aden z nas nie wyjeda z Saint Gille, prawda? -Nie czekajc na odpowied, wyszed za onierzem. W drodze do sztabu Kloss rozmyla o niedawnej rozmowie. Te kilka lat cikiej i niebezpiecznej roboty nauczyy go, e naley ufa kademu, kto wypowie haso. Z jakimi to ludmi musia nieraz wsppracowa. Lumpy, ksita, eleganckie dziwki nur fur Deutsche, wybitni intelektualici i niepimienni fornale. Wygld i maniery o niczym nie wiadcz. Zreszt, jeli von Vor-mann jest naszym czowiekiem i przybra tak wanie mask, to trzeba przyzna, e ley na nim jak ula. A to przecie najwaniejsze w konspiracji. Zrosn si ze sw mask. C innego robi on, Hans Kloss? Pukownik Elert pobienie przejrza dokumenty przywiezione mu przez Klossa, potem uwanie zlustrowa wypron sylwetk modego oficera. - Czekam na pana od miesica, poruczniku Kloss, prawie od miesica - poprawi si. -Jad prosto ze szpitala. Zrezygnowaem z urlopu. - Napisali to w pana dokumentach. Godne pochway. Prosz siada. Cygara czy papierosy? - przyj ogie od Klossa. - Zadaem przysania oficera, ktry mia ju do czynienia ze sprawami przerzutu agentw. Ma pan podobno praktyk. - Zajmowaem si tym przez jaki czas w Kolbergu, w szkole Abwehry, - To jest dla nas najwaniejsza i najpilniejsza sprawa i niech pan nie oczekuje, poruczniku Kloss, e bdzie pan tu na wakacjach. Alianci szykuj inwazj, to pewne, cho jeszcze nie wiemy, gdzie nastpi. Moe na Bakanach, moe w Marsylii albo Tulonie, a moe wanie tu. Musimy to wiedzie i po to mi jest tu pan potrzebny. Pewnie pan ju wie, e nazywam si Elert. Chc teraz panu powiedzie, e przed moim nazwiskiem nie ma adnego von". Pochodz z dobrej, kupieckiej rodziny z Bremy i nie cierpi bubkw, ktrzy pi w monoklu i chodz tak, jakby usztywnia im gowy pancerz... Kloss a si umiechn. Portret von Vormanna by bezbdny. -Jeli pan pukownik pozwoli, to powiem, e ja take nie przepadam za arystokracj. - No, to co przynajmniej o sobie wiemy. Do naszej roboty, oberleutnant Kloss, nie pasuj ani czyste rce, ani delikatne maniery. Dzi prosz si urzdzi, znale sobie kwater, a od jutra do roboty. Do towarzystwa dodam panu niejakiego porucznika Vormanna, von Vormanna - poprawi si z przeksem. - Pozna go pan wkrtce. Jego papa jest generaem, niezym generaem - zaspi si chwil, a potem, jakby odpdzajc niedobre myli, doda: ale synek tak wysoko nie zajdzie. Rozumie pan, co chc przez to powiedzie? - Wydaje mi si, e rozumiem, panie pukowniku. Wyranie skacowany podoficer kwatermistrzostwa zaproponowa Klossowi, e odprowadzi go do przydzielonej mu kwatery, ale oberleutnant podzikowa. Kaza tylko przysa sobie walizk. Przejanio si nieco, zza chmur wyonio si blade soce. Bez trudu znalaz przecznic i ma will pod numerem pitym, gdzie mia zamieszka. Stara kobieta, wacicielka i jedyna lokatorka willi, bez sowa wprowadzia go do wntrza, pokazaa mu jego pokj, z ktrego przez due, weneckie okno mona byo podziwia rozoone tarasowate Saint Gille, a za nim sin smuk morza. Zdja z ogromnego ka jaskrawo czerwon kap, ze ciany fotografi mczyzny w mundurze francuskiego oficera z czasw pierwszej wojny, z dziarsko podkrconym wsikiem, i cicho zamkna za sob drzwi. Prawie natychmiast usn. Obudzio go ciche pukanie. Wsta, przekrci klucz w zamku. W progu staa moda kobieta. - Przyniesiono paskie rzeczy. - Podaa mu walizk. - Powiedziano mi - rzek Kloss - e w tym domu mieszka jedynie stara dama. Mylaem, e to ta, ktra mi otworzya. - To prawda rzeka dziewczyna. Pozwoli pan, e wejd. Skorzystaam z tego, e

214

wysza po zakupy, poniewa postanowiam pana odwiedzi. - Prosz, prosz - Kloss podsun jej krzeso. - Czybym si przesyysza? Mnie przysza pani odwiedzi? - Saint Gille jest malutkim miasteczkiem, panie poruczniku, i dziaa tu znakomicie poczta pantoflowa. Przyjazd kogo nowego nie moe uj uwagi tubylcw, a e wasz podoficer w kwatermistrzostwie lubi wino, wic mona si dowiedzie, e nowy oficer nazywa si Hans Kloss. - Nie rozumiem - powiedzia ostro. - Co pani tu robi? Czego pani szuka? C z tego, jeli naprawd nazywam si Kloss? - Poczu nawiedzajce go w takich chwilach uczucie kompletnego spokoju, nieomylny znak, e napity jest do ostatnich granic. - Przyszam w odwiedziny do oberleutnanta Klossa, poniewa teraz ju wiem - pooya nacisk na sowo teraz" - e to wanie panu mam co do powiedzenia. - Prosz mwi rzek i zanim otworzya usta, wiedzia, co ona powie. - W Paryu najlepsze kasztany s na placu Pigalle. Sign po papierosa, potem poczstowa dziewczyn. Musia zyska na czasie. Niemal fizycznie poczu zaciskajc si wok niego sie. -Wic przysza pani po to, eby mnie poinformowa, jak smaczne s kasztany na placu Pigalle? Byem niedawno w Paryu, prbowaem kasztanw, kto wie, czy wanie nie na Pigalle? Ale nie sdz, by rniy si czym od tych z placu Opery. - Prosz nie udawa, poruczniku - powiedziaa powanie. - Dwa nastpne czony hasa zna pan rwnie dobrze, jak ja. - Hasa? Piknie, mademoiselle. Czy pani zdaje sobie spraw, e jeli nie uzyskam bliszych wyjanie, ka pani natychmiast aresztowa? - Rozumiem - zaspia si dziewczyna. - Wic ju si stao nieszczcie, ju do pana przyszed kto z tym hasem... Kloss milcza. Czy to prowokacja? Jeli tak, to zbyt grubo szyta. Elert nie wyglda na tumana. Wic moe instynkt go nie zawid i prowokatorem jest von Vor-mann? A wtedy... Dziewczyna nie wygldaa na przestraszon, zachowywaa si swobodnie, moe nawet zbyt swobodnie. - Zaczyna pani niebezpieczn gr, jestem oficerem Abwehry. - Wiem o tym i prosz mnie wysucha uwanie. Podesza do drzwi, otworzya je i zamkna na powrt. -Trzy tygodnie temu nie znalimy paskiego nazwiska, tylko niezbyt dokadny rysopis. Nasz czowiek by nieostrony. Potem wpad w rce Niemcw. Jeli y, mogli z niego wydusi haso. Kady, kto zwrci si z nim do pana, jest prowokatorem. -Wic pani... - Mnie znajdzie pan w pensjonacie Le Trou", nazywam si Jeanne Mole. Drog panu wskae kady niemiecki oficer. - Nie rozumiem, o czym pani mwi? - Jak pan zrozumie, prosz przyj. - A jeli ka pani aresztowa? - Nie zrobisz tego, J-23. Rozumiem, e sytuacja jest gupia i urga wszystkim zasadom naszej roboty, ale nie miaam innego wyjcia, baam si, e kto mnie uprzedzi. Prosz teraz wyj przed dom i zobaczy, czy nie krci si nikt podejrzany. W przyszoci bd moga odwiedza pana najspokojniej w wiecie. Nale do kobiet, ktre przyzwyczajono si widywa w towarzystwie niemieckich oficerw - powiedziaa ze zoci. Ulica bya pusta. - Prosz tego nie odkada, najlepiej dzi wieczorem -rzeka mu ju w przedpokoju. Jeli stao si co zego, zastanowimy si wsplnie. Przecie bez nas me da pan sobie rady. Pan jest Niemcem? - Nie - odpar machinalnie i natychmiast zrozumia, e tym jednym sowem odda si w

215

rce Jeanne Mole. -Jest le - powiedzia - jest bardzo le. Przyjd wieczorem, jeli bd mg. Znaczyo to, e przyjdzie, jeli do tego czasu Vormann nie odda go w rce Elerta. Albo jeszcze krcej - jeli bdzie y, bo przecie nie pozwoli si wzi ywcem. Jeanne skina tylko gow. Ona te tak to zrozumiaa. 6 Siedzia teraz w kasynie i czeka na von Vormanna. Jedno, co mu pozostao, to czeka. Po wyjciu Jeanne wstpi do sztabu, dowiedzia si, e pukownik Elert wyjecha zaraz po rozmowie z nim, wrci prawdopodobnie rano. Niestety, nie udao mu si wycign od mrukliwego biuralisty z naszywkami feldfebla, czy przed wyjazdem rozmawia z leutnantem von Vormannem. Ale to przecie o niczym nie wiadczyo, bo Vormann mg spotka Elerta gdzie w miecie albo pukownik mg zaj do biura, gdzie urzdowa von Vormann. A moe pojechali razem? Bo na chudego porucznika z monoklem nie udao si Klossowi natkn, cho przez kilka godzin wczy si po Saint Gille, wstpujc do kafejek i restauracji. Jedynym miejscem, gdzie mgby przyj teraz wieczorem, jest wanie kasyno. Kloss wypi ju trzeci kieliszek koniaku, za kadym ykiem wyczuwajc obce ciao w ustach: po wyjciu Jeanne specjalnym klejem przytwierdzi do dzisa ma szklan kapsuk, ktra w wypadku najgorszego, moe by jeszcze ratunkiem. W drzwiach ukaza si von Vormann. Nareszcie! Kloss poczu co w rodzaju ulgi. Erik stanwszy w progu rozejrza si, jakby kogo szuka, a dostrzegszy Klossa, ruszy ku niemu. - Wino czy kieliszek koniaku? - zapyta Kloss. - Oczywicie koniak - dostrzeg trzy puste kieliszki na marmurowym blacie. - Nie prnujesz! Zauwaye ju, e tutejsze wino jest pode? Ja bym co zjad. Jeste ju po kolacji? - Tak - skama Kloss. - Potwornie tu nudno. Nie wiesz, gdzie w Saint Gille mona si dobrze zabawi? - To zaley od poziomu zabawy - odpar Vormann. -Jest, jak wiesz, bilard, chtnie su towarzystwem. Myl jednak, e przedtem powinnimy porozmawia. - O czym? - zdziwi si Kloss. - Sdziem, e powinnimy skoczy nasz rozmow. - Wybacz, ale zupenie nie pamitam, o czym rozmawialimy, zdaje si, e o grze w bilard. - Suchaj, Hans - spochmurnia - nie nale do ludzi lubicych arty. Prawd mwic: nie znam si na artach. Wydaje mi si, e dzi rano powiedzielimy sobie dostatecznie duo. - O czym ty mwisz? - O placu Pigalle, gdzie sprzedaj najlepsze kasztany. - Racja. Kloss jakby sobie co przypomnia. Rano te plote o jakich kasztanach rozemia si. - Wybrae z taktyk - Vormann powoli sczy koniak. - Dzi rano podae bezbdnie odzew. Sdz, e pukownika Elerta niezwykle zainteresowaby fakt, e znalaz si nareszcie kto, kto zna to haso. -Ty take ju dzisiaj pie -powiedzia Kloss bezczelnie. Poczu przypyw pewnoci siebie. Ze sw von Vormanna wynikao, e nie zawiadomi jeszcze Elerta, a wic nie wszystko stracone. - Rozumiem. - Vormann znw wypi yczek. - Nie uwaaj mnie za durnia. Kto ci ostrzeg, tak? Nie oczekiwa potwierdzenia ani zaprzeczenia. Haso znalimy tylko my dwaj: Elert i ja. Przesuchalimy czowieka, ktry powtrzy je mnie zamiast tobie. Wyraam si jasno? - Powiedzmy.

216

- Od paru tygodni oczekuj kogo, kto zna odzew. Zjawie si, Kloss. Moesz pomyle, e Elert tak bez niczego, bez adnych dowodw mi nie uwierzy - wysczy reszt kieliszka. Powiedzmy, e masz racj, ale nawet gdyby nie uwierzy, twoja kariera jest skoczona. - A jednak nie zameldowae Elertowi. -Jak sdzisz, dlaczego? Nie spieszy mi si. Mamy troch czasu, Hans. Troch, to nie znaczy tak wiele, by ty nie musia si pospieszy. - Z czym pospieszy? - Wyobramy sobie, e nie mam ochoty meldowa Elertowi. Wyobramy sobie, e nie mam ochoty ci przeszkadza. A moe - Erik von Vormann ciszy gos -moe nie wierz w zwycistwo Rzeszy hitlerw, elertw i podobnej hooty, moe bybym gotw pracowa z tob przeciwko nim? - Oczywicie me darmo, co, Vormann? -Von Vormann, jeli aska. Dla kogo pracujesz? Rozumiesz chyba, e jeli skonny bybym wsppracowa z Anglosasami, to sprawa przedstawiaaby si cakiem inaczej, gdyby twoimi mocodawcami byli bolszewicy. - Sojusznicy przecie - powiedzia Kloss. Nie mg cigle zrozumie, ku czemu zmierza von Vormann. - Phi! - prychn tamten - na razie sojusznicy. A wic po pierwsze: chc wiedzie, dla kogo, po drugie: z kim tu na miejscu, a po trzecie - zawiesi gos - o trzecim punkcie porozmawiamy za chwil. - Zachowujesz si, jakby wczoraj zacz pracowa w Abwehrze. Czy sdzisz, e powiem ci cokolwiek? -Nie masz innego wyjcia. - Mgbym poszuka. - Uciec, rzuci wszystko w diaby? Nie wygldasz na czowieka, ktry rezygnuje w p drogi. Poza tym twoi mocodawcy nie byliby zadowoleni, gdyby zamilk teraz, kiedy moesz by najpotrzebniejszy. Inwazja jest kwesti miesicy, a moe tygodni. - Wic ju sobie odpowiedziae na swoje pytanie. Jeste przekonany, e pracuj dla Anglikw. -A dla kog innego mgby pracowa? -umiechn si. Nala koniaku do kieliszkw. Przejdmy zatem do trzeciego punktu, mj drogi. Nasz rodzinny majtek pod Insterburgen wymaga sporych inwestycji. W interesach Niemiec ley, by w majtkach von Vormannw dziao si dobrze. Potrzebuj dziesiciu tysicy dolarw. Na razie. Nazwijmy to pierwsz rat. - A wic po prostu szanta? - Brzydkie sowo, Hans. Von Vormannowie nigdy nie brudzili sobie rk szantaem. To honorarium. Ty przecie te nie pracujesz za darmo? Myl, e mog si przyda w tym samym stopniu, co ty. - Drogo si cenisz. - Take ciebie drogo ceni. Sdzisz, e nie jeste wart tyle? - Nie do mnie naley odpowied. - Daj ci na to troch czasu, tydzie, no, powiedzmy, dziesi dni. Tyle musi ci starczy na zdobycie pienidzy. Wtedy prozmawiamy o reszcie. - A jeli nie dostaniesz pienidzy? - No c, wtedy nie pozostaoby mi nic innego, jak poinformowa o wszystkim Elerta. Ale zapewniam ci, e to ostateczno. Zrobibym to z prawdziwym alem i niesmakiem. Twoje zdrowie, Hans -podnis kieliszek. - Aha, jeszcze jedno. Na wypadek, gdyby chcia mnie zlikwidowa, no, gdyby na przykad przejecha mnie jaki samochd albo zastrzelili mnie francuscy partyzanci, postanowiem si zabezpieczy. Sporzdziem dokadn relacj z naszej rozmowy i oddaem w pewne rce. A teraz wypijmy za nasz przysz wspprac. Nie pijesz? Trudno, wypij sam. Teraz mog ci odpowiedzie na pytanie, ktrym zacze nasz

217

rozmow. Pytae, gdzie si mona zabawi w Saint Gille. Radz pj do pensjonatu Le Trou". Chodz tam wszyscy nasi oficerowie, ja si tam take wybieram. Powiem ci jeszcze, e czowiek, ktry tak nieostronie przyszed do mnie z hasem, zna tamto miejsce. Ale bd ostrony. Pensjonat Le Trou" znany jest take pukownikowi Elertowi. Kloss wolno popija koniak. Przyglda si chudym, kocistym palcom von Vormanna, bbnicym po marmurowym blacie stolika. - Chyba skorzystam z twojej rady - powiedzia. Potem postanowi zrobi przyjemno Vormannowi. -Jeste niebezpiecznym przeciwnikiem, Erik. Chyba masz racj. Nie mam innego wyjcia, jak pj z tob na ugod. A jeli idzie o sum... Von Vormann przerwa mu w p sowa: -Nie prbuj si ze mn targowa, mj drogi. -Wsta. -Musisz przemyle ca spraw, wic zostawiam ci samego. - Sztywno, po prusku skoni gow. - Zegnam ci, Hans. Mam nadziej, e jutro zagrasz ze mn w bilard. Zosta nareszcie sam. W kasynie panowa haas. Kto nastawi patefon. Pijani czogici w kcie ryczeli na cae gardo bawarskie piosenki. Przywoa kelnerk, eby jej zapaci, ale okazao si, e elegancki von Vormann uprzedzi go. Wyszed na ciemn ulic, owia go zimny wiatr. Paday due, mokre paty niegu, ktre topniay, nim dotkny ziemi. Otworzya mu gruba suca, wsata jak huzar. Wzia od niego paszcz i czapk i gestem wskazaa oszklone drzwi, zza ktrych chrypia patefon. Gdy Kloss stan w progu saloniku, nikt nie zwrci na niego uwagi. Trzech kapitanw miao si z czego, co opowiadaa im Jeanne Mole, jaki sturmfuehrer SS usiowa rozpi sukni blondynce o wyzywajcej urodzie, a leutnant Luftwaffe o dziecicej twarzy, bez zarostu, taczy samotnie fokstrota, obijajc si co chwila o meble. - O, jest kto nowy - zauwaya Jeanne i podesza do Klossa z kieliszkiem. - Prosz, niech si pan przedstawi, nalewa sobie i siada. - Z trudem utrzymywaa rwnowag, bya pijana. Kloss podnis jej rk do ust. - Mj przyjaciel - powiedzia - radzi mi, ebym zoy pani wizyt. - To najweselsze miejsce w Saint Gille - rykn mody lotnik wprost w ucho Klossa. - Gdyby nie Jeanne - jeden z kapitanw z naszywkami sapera obj Klossa w przypywie pijackiej czuoci -mona by tu zdechn z nudw. Niech yj sodkie francuskie kobiety, panowie! Jeanne przysiada si tymczasem do Klossa. - Pan niedawno przyjecha, prawda? szczebiotaa. Czy ma pan on? on, ktrej kupuje si francuskie perfumy i ktr zdradza si we Francji? Perfumy dostanie pan u mnie, a jeli chodzi o zdrad... - przytulia si do. - Zataczymy? Klossowi zakrcio si w gowie. Wypi ju sporo tego wieczora, a tempo, w jakim oprniano butelki w pensjonacie Le Trou", przerazio nawet jego. Zauway, e znikn gdzie esesman z blondynk, a ich miejsce na kanapie zaj mody lotnik, ktry pochrapywa przez nos; jeden z kapitanw, zbliywszy si do Klossa, tumaczy mu, e on, jako nowo przybyy, ma szans pozostania w pensjonacie do rana. -Jest to co w rodzaju chrztu w Saint Gille - mia si. - Kady z nas przez to przeszed z wyjtkiem tej mapy-wskaza ysego kapitana saperw, ktry klcza teraz przed Jeanne i woa: Pani mi obiecaa!" Byo dobrze po pnocy, kiedy zaczli si rozchodzi. - Nie chce pan zosta, oberleutnant? - przytulia si do Klossa Jeanne. Kapitan saperw spoglda na Klossa z nienawici. - Dlaczego on? Przecie miaem obiecane... - Cierpliwoci, kapitanie. Do widzenia, panowie, myl, e zobaczymy si jutro.

218

Dopiero gdy trzasny za nimi drzwi, pucia rami Klossa. W jednej chwili znikna jej caa, tak zdawaoby si szczera, wesoo. - Tak bdzie dobrze - powiedziaa. - Niech ci uwaaj za mojego kochanka. - Ku zdumieniu Klossa bya cakiem trzewa. - Daj mi papierosa. No co, pozbye si ju swoich wtpliwoci? - A gdy skin gow, wskazaa schody. - Chodmy, kto chce ci pozna. Czarna, przepalona fajeczka, gste, ciemne wosy nad niskim czoem. Tak, nie byo wtpliwoci. Henri, ktry spacerujc po pokoju, czeka na nich na grze, by tym samym czowiekiem, ktrego rok temu zobaczy Kloss w maym pokoiku hotelu Idea" w Paryu. - Powiedzieli mi, e zostae deportowany mocno ucisn do Francuza. - To prawda - rzek tamten. - Zwiaem z transportu. Teraz jestem tutaj. Zreszt take tylko chwilowo. Wyjani Klossowi ca rzecz. Kilka tygodni temu aresztowano w Saint Gille szefa tutejszego obwodu Ma-quis - Marka. Wpad w najgupszy sposb. Mia lewe, ale doskonae papiery. Pragnc si szybko dosta do Hawru, skorzysta z uprzejmoci kierowcy przygodnej ciarwki. Okazao si, e facet wiz transport konserw ukradzionych z niemieckiego magazynu. Kierowc i wszystkich pasaerw oczywicie zamknito, ale Niemcy, wida, nie domylaj si, z kim maj do czynienia, bo w oczekiwaniu na rozpraw sdow trzymaj Marka w tutejszym wizieniu. Marek wie bardzo duo nie tylko o okrgu, ale take o kontaktach z wysp, zna ponadto ludzi, ktrzy utrzymuj czno z nasz central poprzez fili szwajcarsk. Dlatego centrala poleca za wszelk cen odbi Marka z wizienia. Kiedy dostali cynk o przyjedzie Klossa, chcieli si z nim jak najszybciej skontaktowa, poniewa jego pomoc mogaby si okaza nieodzowna przy przygotowywaniu akcji. Pech sprawi, e Jean Pierre poszed z hasem do von Vormanna, a potem przy prbie zaatakowania wizienia pozwoli si zabi. Kloss zrelacjonowa im pokrtce swoj rozmow z von Vormannem, a take poinformowa o istniejcym jego zdaniem - konflikcie midzy Elertem a leutnantem w mo-noklu. To wszystko - zreasumowa - daje pewne szans gry. - Potwornie ryzykowna gra - powiedziaa Jeanne -ale chyba nie mamy innego wyjcia. - Musimy zaoy - rzek Henri - e Vormann nie zawiadomi jeszcze Elerta, e istotnie pragnie zagra na wasn rk. Ale nie mona take wykluczy, e Vormann pracuje na przykad dla SD, a prba szantau suy temu, by przenikn gbiej do naszej siatki. Tak czy owak, wie o nas zbyt wiele, eby wry mu dugie ycie. -Jest jeszcze ta relacja z rozmowy z Klossem - powiedziaa Jeanne. - Zaraz, zaraz przypomniaa sobie -ten kapitan saperw mwi, e by dzi w Hawrze razem z Vormannem. Jego siostra wystpuje tam na scenie. - Tak - powiedzia Kloss - u niej mogo by to bezpieczne miejsce, gdzie schowa kopert z raportem dla Elerta. - Znw poczu w ustach ma szklan ampuk przylepion do dzisa.Przyszo mi co do gowy - zacz powoli - pewien pomys. Zupenie zwariowany, w dodatku piekielnie niebezpieczny dla Jeanne. Ale gdyby si zgodzia - zwrci si do dziewczyny - daoby to nam pewn szans. -Jeeli trzeba... -wzruszya ramionami. -Nie wiem, czy mi uwierzycie, ale chwilami chciaabym umrze... - Przesta si maza - przerwa jej brutalnie Henri -nie ty jedna! - Nabi fajeczk wie porcj tytoniu, wypuci kb dymu. - Mw - rzek tonem rozkazu. - W zeszym roku w Paryu te miae pewien pomys, cakiem, cakiem... Od tamtej pory polubiem twoje pomysy. Tylko nie zapomnij, e chodzi nie tylko o ciebie. Twj pomys musi wzi pod uwag spraw wydostania Marka. - Bierze pod uwag - rzek Kloss i opowiedzia im swj plan. 7

219

Przez cztery dni nie zdarzyo si nic ciekawego. Kloss widywa si z von Vormannem kilkakrotnie w cigu dnia. Przede wszystkim w biurze, gdzie nie dajc niczego po sobie pozna, porucznik chodno relacjonowa Klossowi codzienny stan przygotowa do przerzutu grupy agentw do Anglii. Po poudniu grali najczciej w bilard, ale Vormann ani razu nie wrci do rozmowy, jeli nie liczy rzuconego mimochodem midzy jednym a drugim uderzeniem w bil: - Dziesi dni to maksymalny termin, Hans. Gdyby nie liczy tego zdania, sprawy midzy leutnan-tem von Vormannem a oberleutnantem Klossem ukadayby si najzupeniej normalnie. O grobie wynikajcej z tego zdania przypominaa Klossowi nieustannie maa, szklana fiolka, z ktr teraz nie rozstawa si ani na chwil. wiadomo, e wystarczy jeden mocny ruch jzykiem, by oderwa j od dzise, bya dla Klossa niesychanie wana. Cho brzmi to paradoksalnie, wanie jej obecno pozwalaa mu nie traci zimnej krwi, spokojnie oblicza ewentualne ruchy przeciwnika. Wieczorami bywa oczywicie w Le Trou". Nie wzbudzao to adnych podejrze, poniewa codziennie przewijao si przez salon Jeanne Mole kilkunastu oficerw, a fakt, e dwukrotnie jeszcze zosta zatrzymany na noc, nie mg wzbudzi niczego wicej prcz zazdroci pozostaych uczestnikw pijatyk. Pitego dnia - jak byo umwione - wymkn si z biura i wszed do pobliskiego bistro. Henri, ktrego od tamtej rozmowy Kloss nie widzia, siedzia w kcie nad ape-ritifem, udajc, e zatopiony jest w lekturze paryskiej gadzinwki. - To, o co prosie, jest ju u Jeanne - rzek nie patrzc na Klossa. - A co z Hawrem ? zapyta. - Zaraz std wyjd - odpar Henri. - Na stoliku znajdziesz zawinity w serwet klucz do mieszkania Frulein Benity von Vormann, a take jej adres. Codziennie od dziewitej do jedenastej ma wystp w niemieckim kasynie. Nie powiedziawszy wicej ani sowa, nie zaszczyciwszy niemieckiego oficera nawet spojrzeniem, wsta od stolika i podszed do lady, za ktr krlowaa czterdzie-stoparoletnia pikno. Kloss wykorzysta moment, gdy tamten paci, zasaniajc sob wacicielk, sign po zawinity w serwetk klucz. Skoczya si bezczynno, papierkowa robota w biurze Abwehry, ktrej jedynym urozmaiceniem byy codzienne raporty skadane Elertowi. Mona przystpi do realizacji pierwszego punktu planu, ktry w rozmowie z Jeanne i Henrykiem Kloss nazwa zupenie zwariowanym. Rozklekotany autobus przywiz go do Hawru przed sam dziewit. Najpierw zaszed do kasyna, eby zobaczy przynajmniej osob, w ktrej mieszkaniu zamierza pobuszowa. Benita von Vormann bya du, tg, rudowos dziewczyn o malutkim gosiku. Wysucha sentymentalnej piosenki o onierzu niemieckim, ktry przywiz swej dziewczynie szmink z Francji, futro z Rosji, jedwab z Grecji. Wzruszeni oficerowie dugo oklaskiwali pieniark i dali bisw, jakby tymi oklaskami i okrzykami chcieli zaguszy tkwice w kadym z nich, starannie ukrywane przewiadczenie, e piosence brakuje ostatniej zwrotki. W ostatniej zwrotce dziewczyna powinna dosta kartk, e jej dzielny ukochany poleg za ojczyzn i fuehrera. Benita von Vormann mieszkaa w duym, nowoczesnym domu, niedaleko parku. Dom prawdopodobnie w caoci zajty by przez Niemcw, bo w portierni zamiast tradycyjnej konsjerki, drzema pucoowaty onierz. Kloss min go i zrezygnowawszy z windy, wspi si na trzecie pitro. Mieszkanie byo mae, urzdzone z pewnym smakiem, bardzo kobiece. Nie spieszc si, z wpraw, ktrej nabra przez par lat, przetrzsn szafy i walizki, starajc si, by gospodyni po powrocie nie zauwaya obecnoci intruza. Ale cho spenetrowa wszystkie szuflady i szafy, zajrza nawet do spiarni i azienki, cho dokadnie obmaca

220

suknie i bielizn rudowosej siostry leutnanta Vormanna, nie znalaz niczego. Zdj ze ciany reprodukcj Matisse'a, ale cho z faktu jej obecnoci w tym pokoju wynikao, e gusty ma panna von Vormann niezbyt ortoksyjne, to jednak i tam nie znalaz tego, czego szuka. Jeszcze korespondencja w biurku, bezskuteczne poszukiwanie jakiej skrytki. Nic, znowu nic. Pierwszy punkt planu - pomyla Kloss - spali na panewce. Jeli to ma by wrb dla caoci przedsiwzicia, kiepsko ze mn. Zabiera si wanie do wyjcia, gdy usysza kroki za drzwiami, potem chrobot klucza w zamku. Niemoliwe, eby ju wrcia, zegarek wskazywa dopiero dziesit pitnacie. Zdy uskoczy za kotar, gdy otworzyy si drzwi pokoju. Wszed oficer w mundurze pukownika, rozejrza si, jakby zdziwiony wiatem, ktrego Kloss nie zdy ju zgasi. Kloss pozna go od razu - by to ten sam pukownik Tiede, z ktrym dzieli przedzia podczas pamitnego nalotu na pocig. Tiede czu si jak u siebie w domu. Fakt posiadania klucza wiadczy, e nie bez powodu. Wrci do przedpokoju, po chwili wszed znw ju bez paszcza i czapki. Kloss przypomnia sobie, e tamten zachwala mu kobiety rudowose. Przynajmniej teraz rozumiem, dlaczego - pomyla. Pukownik podszed do barku, wyj butelk wermutu, nala sobie, przyjrza si pynowi pod wiato, potem podnis kieliszek do ust. Na ten moment czeka Kloss. Jedno uderzenie kantem doni, uderzenie, ktrego nauczy go japoski instruktor w obozie pod Erywaniem, i tym razem nie zawiodo. Tiede run na dywan, twarz w rozlany wermut. Teraz nie ma rady. Nie da si ukry faktu, e kto wdar si do tego mieszkania. Jednak policja musi by przekonana, e by to zwyky rabu. Kloss dostrzeg na toaletce drewnian kasetk, ktr przed paroma minutami odoy, wypenion piercionkami, bransoletkami, broszkami i inn biuteri. Wysypa zawarto i wtedy zobaczy spoczywajcy na dnie list. Biaa koperta, gotycki napis: Po mojej mierci dostarczy do rk wasnych pukownika Elerta". Oczywicie kowa piecz z herbowym odciskiem. W pierwszej ciemnej bramie wyrzuci biuteri. Dopiero potem wszed do jakiej kafejki, eby przeczyta list, ktrego tre i tak zna. Von Vormann powiedzia prawd. W licie zrelacjonowa rozmow z Klossem wiernie i pedantycznie. W ostatnich zdaniach tumaczy, dlaczego nie zameldowa natychmiast o swoim odkryciu. Z wyjanie wynikao, e van Vormann pragnie przenikn do wrogiej siatki wywiadowczej, rozpracowa j dokadnie i dopiero wtedy zameldowa o wszystkim. - Akurat - pomyla Kloss. Wyjanienie von Vormanna przekonao go ostatecznie, e wraliw dusz arystokratycznego leutnanta interesuj wycznie ordynarne pienidze. Starannie spali list i kopert, baczc, by nie zosta nawet skrawek moliwy do identyfikacji. Zatrzyma przejedajcego motocyklist i upewniwszy si, e jedzie do Sain Gille, usiad w koszu. A wic pierwszy punkt zrealizowany. Jutro dalszy cig gry. 8 Von Vormann by zaskoczony wczesn i niespodzie- wan wizyt Klossa. - Ach, to ty - narzuci szlafrok na piam. - Prosz rozgoci si. -Wprowadzi go do duego, zagraconego pokoju, penego religijnych obrazw. Pokj by do ciemny i nieprzytulny, meble bardzo zniszczone. Posadzi Klossa na kanapie o podartym obiciu. Przez dziury wyazia gdzieniegdzie morska trawa. - Z czym przychodzisz? -Wcisn monokl. Poza czy naprawd ma krtki wzrok? - pomyla Kloss. Bez sowa poda Vormannowi szar, pkat kopert. -Ju? - zdziwi si Vormann. Wysypa na st zawarto. Jego dugie palce poruszay si szybko w gecie liczenia. Skoczy liczy i ostatnim banknotem cisn ze zoci o st. - Co

221

ty sobie mylisz, Kloss? Tu s tylko trzy tysice. Powiedziaem dziesi. - Na razie wicej nie mogem zdoby. - Masz jeszcze cztery dni. Chc mie wszystko albo... - przysun zwitek dolarowych banknotw w stron Klossa: - Zabierz to. Kloss z trudem ukry zadowolenie. Tego wanie oczekiwa. Nie przeliczy si. Duma przewaya nad chciwoci. Von Vormannowie nie targuj si. Jeliby Vormann wzi pienidze, me byoby adnego wyjcia, jak zabi go od razu. A tak - mona si jeszcze pobawi. Tylko Vormann nie wie, e w tej grze on bdzie mysz, a Kloss - kotem. - Jak chcesz - powiedzia obojtnie. Nie zdejmujc rkawiczek, wkada banknoty z powrotem do koperty. - Pamitaj - odezwa si von Vormann - e termin jest ostateczny i nie podlega prolongacie. - A potem doda swoim zwykym i uprzejmym tonem: - Napijesz si? - Z przyjemnoci - odpar Kloss. Wykorzysta moment, gdy tamten odwrci si, by wyj z szafy butelk, i kopert pen dolarw wepchn pod obicie kanapy, najgbiej, jak mg. Pukownik Elert pochyla si nad rozpostart na biurku wielk, sztabow map poudniowych wybrzey Anglii i Walii. Dobrze si skada - pamyla Kloss. - To podziaa mu na wyobrani. - Prosz, prosz, Kloss. Wanie miaem pana wezwa. Wyznaczyem ju termin przerzutu. Wsplnie z Vormannem opracuje pan rozkaz. - Obawiam si, panie pukowmiku, e trzeba bdzie zmieni termin. - A na pytajce spojrzenie Elerta, doda: - Przychodz zoy panu pukownikowi wany meldunek. Elert zapali cygaro, przyjrza si twarzy swojego oficera. - Syszaem, e jest pan czstym gociem w pensjonacie Le Trou". Pono ma pan szczcie do dam. - Wanie w tej sprawie przychodz. - Czybym awansowa na paskiego powiernika w kwestiach sercowych? - W gosie Elerta zabrzmiaa nie ukrywana ironia. Kloss bez sowa sign do portfela, wyj skrawek mikrofilmu, owinity w bibuk. Poda Elertowi. - Co to jest? - Fragment mapy, ktra ley przed panem pukownikiem z naniesionymi punktami przerzutu naszych grup do Anglii. - Skd pan to ma? - zapyta cicho. Twarz nabiega mu krwi. - Rezultat moich sukcesw sercowych - odpar Kloss spokojnie. - Znalazem to w puderniczce niejakiej Jeanne Mole, wacicielki pensjonatu Le Trou". - Wic jednak - pukownik usiad przy biurku. - Oczywicie oderwaem tylko skrawek. - Wiem - powiedzia Elert - to znaczy domyliem si. Pan jest fachowcem, poruczniku. Gdybym mia pana wczeniej... T pani mamy na oku. - Ze zoci zrzuci z biurka map. To teraz bezuyteczne. Czy pan wie, kto mia dostp do tej mapy? Ja, pan i Vormann. To znaczy, e jeden z nas trzech... Co pan proponuje? - Udawa, e si nie nie stao. Oczywicie zmieni miejsce przerzutu, poinformowa Vormanna o terminie, oczywicie faszywym; poczeka, a zbierze si co wicej! - Zgoda, Kloss. Ale myl, e warto pogada z t ma-demoiselle Mole. O ile wiem, Vormann tam nie bywa. Musi mie z ni jaki inny kontakt. - Jest pan znakomicie poinformowany. -Vormanna nie braem pod uwag, ale temu pensjonatowi przygldaem si od dawna. Jedziemy zaraz.

222

Drzwi otworzya im Jeanne. Kloss wszed pierwszy, za nim Elert z rk na kaburze. Dopiero za nim trzej ubrani po cywilnemu wsppracownicy Elerta. Jeanne wietnie odegraa zdumienie. -Nie rozumiem, co to znaczy. - Prosz prowadzi, Kloss. A pani, panno Mole, wkrtce zrozumie. Czy ma pani bro? Nie zdya odpowiedzie, gdy podbieg jeden z taj-niakw i sprawnie obszukawszy j, przeczco pokrci gow. - O co mnie panowie oskaracie? Porucznik Kloss moe zawiadczy... Weszli do pokoju. Kloss dostrzeg puderniczk na toaletce i bez sowa poda j Elertowi; Elert znalaz to, co powinien by znale. Jeanne pada na krzeso, ukrya twarz w doniach. Naprawd duy talent aktorski pomyla Kloss. - Od kogo otrzymaa pani mikrofilm? Komu pani go miaa przekaza? - A jeli nie powiem? - zapytaa cicho Jeanne. - Nie masz wyboru, Jeanne - powiedzia Kloss. - To ja znalazem mikrofilm w twojej puderniczce. Jeli powiesz, masz szans ocali ycie. Wszystko odbyo si wedug scenariusza. Jeanne nie opierajc si zbytnio, wyznaa, e mikrofilm - podobnie jak i inne materiay - znalaza w skrzynce kontaktowej, ktr jest may rozwalony domek w drodze do Carniche. Nie moe powiedzie, kto go tam dostarczy, wie jedynie, e jest to niemiecki oficer. Oficer ten pracuje dla Anglikw od dawna, ale wkrtce zamierza przedosta si do Anglii. W tym celu zjawi si po niego d podwodna. Jeanne me skoczya jeszcze swoich zezna, gdy przyszed tajniak i z triumfem poda Elertowi kartk maszynopisu. Kloss odetchn z ulg, poniewa sam przedwczoraj przynis t kartk do mieszkania Jeanne. Zostaa napisana na maszynie stojcej w biurze von Vormanna. Elertowi zabysy oczy. - Niech pan przeczyta. - Nie rozumiem powiedzia Kloss spokojnie. Czekam". Tylko to sowo. C w tym nadzwyczajnego? - Podpis. Wany jest podpis. J-23". Czy pan nie rozumie? -Nie. - Czowieku! Tego J-23, tego przekltego J-23 usiujemy upolowa od roku. Teraz bdziemy go mieli - zwrci si do Jeanne: - Komu dalej przekazywaa pani otrzymane materiay? - Przenosiam je - rzeka Jeanne potulnie - na cmentarz za kocioem kapucynw. Nie wiem, kto je stamtd zabiera. - Dlaczego nie zaniosa pani tego? - Wanie wybieraam si do wyjcia. -W porzdku, panno Mole. Zaniesie to pani, jak zwykle. Potem prosz wrci do domu i nie rusza si. Jeli sprbuje pani ucieczki... - Dokd mog uciec? - zapytaa Jeanne. - Wszdzie jestecie. Wygldaa na cakowicie zaaman. - O ile wiem - rzek Kloss - pan pukownik wysa dzi von Vormanna na inspekcj w rejon Carniche. Moglibymy wykorzysta jego nieobecno i zobaczy, co ma w mieszkaniu. - Czyby by tak gupi? - zapyta Elert. - Ale sprbowa warto. - Jednak gupi stwierdzi w dwie godziny pniej, wycigajc z rozprutej kanapy zwitek banknotw dolarowych. - Odciski palcw na banknotach bd ostatecznym dowodem - rzek. Ale pukownikowi Elertowi nie udao si postawi porucznika von Vormanna przed

223

sdem wojennym. Kiedy oczekujc do pnej nocy na wynik akcji na cmentarzu kapucynw, mi cygaro za cygarem, przyniesiono mu wiadomo, e partyzanci ostrzelali motocykl, ktrym jecha von Vormann. Dziwnym trafem kierowca wyszed bez szwanku, porucznik natomiast zgin na miejscu. Tej samej nocy, kiedy miejscowa andarmeria skoncentrowana bya wok cmentarza za kocioem kapucynw, grupa francuskich partyzantw napada na miejscowe wizienie, pooone w drugim kocu miasta, odbijajc wszystkich uwizionych. Co gorsza, mademoiselle Jeanne Mole wymkna si pilnujcym j tajniakom i dosownie rozpyna si w powietrzu. To ju rozwcieczyo Elerta do tego stopnia, e kaza przeszuka dom po domu - cae miasteczko. Oczywicie z wyjtkiem domw, w ktrych kwaterowali niemieccy oficerowie. Niestety, bez skutku. Przez tydzie wic pilnowano cmentarza! Ale po pozostawione przez pann Mole mikrofilmy nikt si nie zgosi. - Zanadto si pospieszylimy - powiedzia Klossowi Elert, gdy zda sobie spraw, e tu take nic nie upoluje. - Na pocieszenie zostao nam tylko to, e ten przeklty J-23 znikn raz na zawsze. Porucznik Kloss przytakn mu ruchem gowy.

224

You might also like