You are on page 1of 210

CLAUDIA GRAY

UCIECZKA

Zakochana w owcy wampir w Niemiertelna dziewczyn a Powici wszystko dla mioc i

PROLOG
Wyno si - powiedziaam - wynie si z miasta na dobre i nie bdziemy musieli ci zabija. - Dlaczego mylisz, e to by wam si udao? - parskn wampir. Lukas rzuci si na niego . Upadli na podog. Lukas by w gorszej sytuacji, bo w walce wrcz wampir zawsze ma przewag. Jego najskuteczniejsza broni s ky. Podbiegam do nich, eby pomc Lukasowi . - Jeste silniejszy ni czowiek - wydysza wampir - Jestem wystarczajco ludzki odpar Lukas. Wampir wykrzywi si w umiechu . Rozbawienie wydawao si nie na miejscu w jego rozpaczliwej sytuacji, i dlatego by jeszcze bardziej przeraajcy . - Kto szuka jednego z naszych dzieci - szepn. - Dama imieniem Charity. Jedna z najpotniejszych w naszym plemieniu . Syszae o niej? Plemi Charity. Zacza mnie ogarnia panika. - Tak. Prawd mwic, przebiem j kokiem - powiedzia Lukas. Usiowa wanie wykrci wampirowi rk za plecy . - Mylisz, e nie uda mi si ciebie zabi? No to si mylisz. Ale Lukas wcale nie by pewny wygranej . Ich siy okazay si zbyt wyrwnane . Nawet nie uda mu si sign po koek . Wampir moe go obezwadni w kadej chwili. A to oznaczao, e bd musiaa go ocali. I zabi innego wampira .

ROZDZIA 1
Dyszaam tak bardzo, e a dawio mnie w piersi. Twarz mnie palia, do spoconych plecw przyklei si kosmyk wosw . Bolay mnie wszystkie minie. Przede mn sta z kokiem w rce Eduardo , jeden z przywdcw czarnego krzya. Otaczali nas krgiem jego owcy - zbieranina w dinsach i flanelowych koszulach . Obserwowali nas w milczeniu. aden nie zamierza mi pomc. Stalimy po rodku pokoju , z dala od nich. Jaskrawe wiato wysoko zawieszonej lampy kado gbokie cie nie na pododze. - No, dalej, Bianco. Tchrzysz? - Kiedy chcia, jego gos brzmia jak warczenie drapienika. Kae sowo odbijao si echem od betonowej podogi i metalowych cian opuszczonego magazynu. - To walka na mier i ycie . Nawet nie sprbujesz mi przeszkodzi? Gdybym na niego skoczya , eby odebra mu bro albo go przewrci, powali by mnie na podog. Eduardo by szybszy i mai za sob lata dowiadczenia . Z pewnoci zabi setki wampirw, starszych i potniejszych ode mnie. Lukasie, co mam robi? Ale nie odwayam si za nim rozejrze. Wiedziaam, e jeli spuszcz Eduardo z oka choby na sekund to walka bdzie skoczona . Prbowaam si cofn. Potknam si. Poyczone buty byy na mnie za due i jeden zsun mi si ze stopy. - Niezdara - Stwierdzi Eduardo. Obraca w palcach koek , jakby zastanawia si, pod jakim kontem uderzy. Umiecha si z tak wyszoci , z tak satysfakcj , e przestaam si ba. Ogarna mnie wcieko. Podniosam but i z caej siy rzuciam nim w twarz Eduardo. Trafiam go w nos i wszyscy wybuchnli miechem . Niektrzy zaczli klaska. Napicie znikno w mgnieniu oka i znw byam jedn z nich - a przynajmniej wszyscy tak sdzili. - Niele - Lukas wyszed z krgu i pooy mi rce na ramionach - Cakiem niele. - Nie mam czarnego pasa. - Z trudem apaam oddech. Po wiczeniach zawsze byam wykoczona, ale przynajmniej po raz pierwszy nie skoczyam na pododze . - Nabraa dobrych odruchw - Palce Lukasa masoway obolae miejsca na moim karku.

Eduardo wcale nie uwaa, e to co zrobia , byo zabawne. Patrzy na mnie poncym wzrokiem. Ale wyraz jego twarzy budziby wiksze przeraenie, gdyby nie czerwony nos. - Sprytnie. W pozorowanej walce. Ale jeli ci si wydaje, e taki chwyt mgby ci ocali w prawdziwym wieci - Ocali, jeli przeciwnik j zlekceway - wtrcia Kate. - Tak jak ty. Eduardo nie znalaz odpowiedzi i tylko umiechn si ponuro . Oficjalnie on i Kate wsplnie dowodzili t grup owcw , ale cho spdziam z nim zaledwie cztery dni , wiedziaam, e wikszo ludzi oczekuje ostatecznych decyzji od Kate. Eduardo chyba nie mia nic przeciwko temu . Ojczym Lukasa, draliwy i nie ufny w stosunku do kadego, najwyraniej uwaa, e Kate nie moe popeni bdu . - Niewane, jak ich pokonasz, jeli ostatecznie le na ziemi - podsumowaa Dana Moemy ju co zje? Bianca niedugo umrze z godu . Pomylaam o krwi - aromatycznej, czerwonej i cieplej, pyszniejszej ni cokolwiek innego i a lekko zadraam. Lukas to zauway . Obj mnie w pasie i przycign do siebie. - Wszystko w porzdku? - Jestem tylko godna. Jego ciemno zielone oczy zerkny prosto w moje renice. By zaniepokojony, ale w jego spojrzeniu dostrzegam zrozumienie. Jednak Lukas nie mg mi pomc bardziej ni ja sama . Tymczasem bylimy w puapce. Przed czterema dniami moja szkoa, zwana Wieczn Noc, zostaa zaatakowana i spalona przez Czarny Krzy. Bya miejscem schronienia dla wampirw. Miejscem, gdzie mogy poznawa wspczesny wiat. I z tego powodu staa si celem Czarnego Krzya . fanatycznych owcw wampirw, ktrzy sztuk zabijania opanowali do perfekcji. Nie wiedzieli, e ja nie byam jednym z wielu ludzi uczcych si w Wiecznej Nocy razem z wampirami. Ja byam wampirem. No dobrze, nie do koca wampirem. I gdyby do mnie naleaa decyzja , nigdy bym si nim nie staam. Ale moi oboje rodzicw byli wampirami . Cho yli jak zwykli ludzie, miaam cz wampirzych mocy i odczuwaam pewne wampirze potrzeby. Na przykad musiaam pi krew. Od czasu ataku na Wieczn Noc ten oddzia Czarnego Krzya przebywa w przymusowym ukryciu. A to oznaczao, e nie opuszczalimy jedynego bezpiecznego miejsca - opustoszaego magazynu , gdzie mierdziao starymi oponami i olejem, ktrego plamy znaczyy podog, i gdzie spalimy na materacach lecych wprost na betonie . Czonkowie

grupy wychodzili na zewntrz tylko po to, eby patrolowa okolic. Wypatrywali wampirw, ktre mogy nas tropi, aby si zemci za atak na szko. Praktycznie kad chwil spdzalimy na wiczeniach przed czekajc nas walk . Dowiedziaam si na przykad, jak naley ostrzy noe i uczyam si struga koki, cho czuam si przy tym bardzo nieswojo. A teraz zaczam wprawia si w walce. Odrobina prywatnoci? O tym mogam zapomnie . Prawdziwe szczcie, e toaleta miaa drzwi. Problem w tym, e ja i Lucas nie mielimy waciwie adnej szansy zosta sami . A co gorsza, od czterech dni nie miaam w ustach nawet yka krwi . Bez krwi sabam. Byam coraz bardziej godn. Gd powoli przejmowa nade mn kontrol. Nie miaam pojcia, co zrobi, jeli to potrwa duej. Cokolwiek by si dziao, nie mogam napi si krwi tutaj , gdzie otaczali mnie ludzie z Czarnego Krzya. Tylko Lucas zna prawd. Kiedy w Wiecznej Nocy zobaczy, jak ugryzam innego wampira, mylaam, e mnie odrzuci. Ale przezwyciy uprzedzen ia wpojone mu przez Czarny Krzy i nie przesta mnie kocha . aden inny owca wampirw nie byby zdolny do czego takiego . Dobrze wiedziaam, co by si stao, gdyby kto z nich zobaczy , e pij krew, i domyli si prawdy. W jednej chwili wszyscy zwrciliby si przeciwko mnie. Nawet Dana, najblisza przyjacika Lucasa , ktra wci trajkotaa o moim zwycistwie nad Eduardem. Nawet Kate, ktra uwaaa, e ocaliam Lucasowi ycie. Nawet Raquel, moja wsplokatorka z Wiecznej Nocy , ktra wraz ze mn przyczya si do Czarnego Krzya . Za kadym razem, kiedy patrzyam na ktr z nich, mylaam: Zabiaby mnie, gdyby wiedziaa. - Znowu maso orzechowe - stwierdzia Dana , gdy w kilka osb usiedlimy na materacach ze skromn kolacj w rkach . - Wiecie, zdaje si, e kiedy, dawno temu, lubiam maso orzechowe. - Lepsze to ni makaron z masem - zauway Lucas. Dana jkna. - W zeszym roku przez jaki czas to byo wszystko, na co moglimy sobie pozwoli wyjania, gdy dostrzega moje zdziwione spojrzenie. - Powa nie. Przez cay miesic na kady posiek tylko spaghetti z masem. Nieprdko znowu wezm to do ust, jeli kiedykolwiek. - Co z tego? - Raquel rozsmarowaa na kromce maso orzechowe, jakby to by kawior. Od czterech dni, od chwili, gdy zostaymy przyjte przez Czarny Krzy, ani nu chwil nie przestawaa si umiecha. - Jasne, nie jadamy co wieczr w wykwintnych restauracjach. Ale czy to ma jakie znaczenie? Robimy co naprawd wanego . Co prawdziwego. - W tej chwili akurat ukrywamy si w starym magazynie i trzy raz dziennie jemy

kanapki z masem orzechowym bez demu - zauwayam. Moja uwaga w ogle jej nie speszya . - To po prostu cena, jak musimy za to zapa. Ale warto. Dana czutym gestem nastroszya krtkie czarne wosy Raquel . - Mwisz jak prawdziwa nowicjuszka. Zobaczymy, co powiesz za pi lat . Raquel si rozpromienia. Spodobaa jej si myl, e bdzie nalee do Czarnego Krzya przez pi lat, przez dziesi, przez cae ycie. Przeladowana przez wampiry w szkole i przez duchy w domu, Raquel niczego nie pragna bardziej , ni skopa jaki nadprzyrodzony tyek . Mimo godu i wszystkich dziwnych rzeczy , jakie zdarzyy si w cigu czterech ostatnich dni, nigdy nie widziaam jej szczliwszej. - Za godzin gasimy wiata! - zawoaa Kate. - Koczcie, co macie do skoczenia. Dana i Raquel rwnoczenie wsuny do ust ostatnie ksy kanapek i ruszyy do prowizorycznego prysznica urzdzonego w gbi magazynu . Tylko kilka osb na pocztku kolejki zdy si dzisiaj umy , a nie wicej ni jedna lub dwie zrobi to w ciepej wodzie. Czyby dziewczyny zamierzay si bi o pierwsze miejsce? Inaczej zostaje im tylko wsplny prysznic. Byam zbyt zmczona, by myle choby o zdjciu ubrania , mimo e byo przepocone. - Rano - powiedziaam na wp do Lucasa , na wp do siebie. - Zd umy si rano. - Hej! - Pooy na mojej rce do, krzepico ciep i siln. - Drysz. - Chyba tak. Lucas przysun si bliej . Przy jego postaci, muskularnej, cho smukej , czuam si maa i delikatna. Wosy w kolorze ciemnego zota lniy mu nawet w kiepskim wietle magazynu. Czuam jego ciepo i wyobraziam sobie, e w zimowy wieczr siedz przed poncym kominkiem. Kiedy otoczy mnie ramieniem , oparam o niego obola gow i zamknam oczy. W ten sposb moglimy udawa, e nie mamy wok siebie tuzina miejcych si i rozmawiajcych ludzi . e wcale nie jestemy w ciemnym, ponurym magazynie mierdzcym starymi oponami . Moglimy udawa, e na caym wiecie nie ma nikogo oprcz nas dwojga. - Martwi si o ciebie - szepn mi do ucha. - Ja te si martwi. - To nie potrwa dugo. Jeszcze troch i zdobdziemy dla ciebie... Chciaem powiedzie, co do jedzenia. A potem zastanowimy si, co dalej. Zrozumiaam, co mia na myli. Uciekniemy, tak jak planowalimy przed atakiem na

Wieczn Noc. Lucas chcia si uwolni od Czarnego Krzya niemal tak samo jak ja . Ale eby to zrobi, potrzebowalimy pienidzy , swobody i moliwoci omwienia planw sam na sam. Teraz zostawao nam tylko czekanie. Spojrzaam na Lucasa i dostrzegam trosk w jego oczach . Dotknam jego policzka i poczuam szorstki zarost . - Uda nam si. Wiem, e si uda . - To ja powinienem si tob opiekowa. - Wpatrywa si we mnie, jakby chcia w mojej twarzy znale rozwizanie wszystkich naszych problemw. - A nie na odwrt. - Moemy opiekowa si sob nawzajem. - Lucas! - Gos Eduarda odbi si echem od metalu i betonu . Sta z rkoma skrzyowanymi na piersi. Pot zostawi ciemn liter V na przodzie jego T-shirtu. Lucas i ja odsunlimy si od siebie. Nie ebymy si wstydzili, ale nikt lepiej ni Eduardo nie potrafi zabi romantycznego nastroju . - Pjdziesz dzisiaj w nocy na obchd na pierwszej zmianie. - Byem dwa dni temu - zaprotestowa Lucas. - To nie moja kolej. Eduardo nachmurzy si jeszcze bardziej. - Od kiedy to stae si taki wybredny? Jeste jak dzieciak na placu zabaw, ktremu si nie podoba, kiedy wypada jego kolejka. - Od kiedy przestae nawet udawa , e grasz fair. Odczep si, dobrze? - Bo co? Pobiegniesz poskary si mamie? Kate chciaaby zobaczy jaki dowd twojego oddania, Lucasie. Wszyscy bymy tego chcieli. Dawa mu do zrozumienia, e to o mnie chodzi . Lucas wielokrotnie zama reguy Czarnego Krzya, ebymy mogli by razem. Zrobi to wicej razy, ni ktokolwiek mg si domyli. Mimo to nie zamierza ustpi . - Od poaru nie przespaem ani jednej caej nocy. Nie mam zamiaru przesiedzie nastpnej w rowie na zewntrz, czekajc na nic. Ciemne oczy Eduarda zwziy si w szparki. - W kadej chwili moemy mie na karku plemi wampirw... - I czyja to bdzie wina? Po twoich wyczynach w Wiecznej Nocy... - Wyczynach? - Przerwa! - zawoaa Dana. Wanie wrcia spod prysznica , pachniaa tanim mydem. Uoya donie w liter T i rozdzielia Lucasa i Eduarda . Dugie warkoczyki opaday na cienki, mokry rcznik, ktry miaa owinity wok szyi. - Uspokjcie si, dobrze? Zapomniae, Eduardo? Dzisiaj moja kolej. I nie jestem a

tak zmczona , eby nie i na patrol. Eduardo nie cierpia , gdy kto mu si sprzeciwia , ale nie mg odmwi komu, kto zgosi si na ochotnika. - Przygotuj si, Dano. - Moe zabior ze sob Raquel? - zaproponowaa, gadko zmieniajc temat. - Ta dziewczyna a si rwie do dziaania . - Jest zupenie nowa, zapomnij o tym. - Eduardo wyranie poczu si lepiej, bo chocia w tej sprawie mg si wykaza stanowczoci. Odszed zadowolony z siebie. - Dziki - rzuciam do Dany. - Na pewno nie jeste zmczona? Wyszczerzya zby w umiechu . - Mylisz, e jutro bd si snua tak jak Lucas? Nie ma mowy! Lucas artobliwie szturchn j w rami. Parskna z udawanym oburzeni em. Wida byo, e rozumiej si bez sw. Pomylaam, e Dana jest pewnie jego najlepsz przyjacik. Z pewnoci tylko prawdziwy przyjaciel zgodziby wzi za kogo patrol , co polegao - jak to uj Lucas - na aeniu bez sensu, taplaniu si w bocie i braku snu. Wkrtce wszyscy wok nas szykowali si do snu . Odrobin prywatnoci zapewniaa nam tylko ciana - waciwie kilka starych przecierade zawieszonych na sznurku - midzy msk i kobiec czci pomieszczenia . Lucas i ja leelimy tu przy przecieradle. Dzielio nas tylko kilka centymetrw i cienkie ptno. Czasami fakt, e by tak blisko, dodawa mi otuchy. Kiedy indziej chciaam krzycze z frustracji. To nie bdzie trwao wiecznie , mwiam sobie, przebierajc si w poyczony T-shirt do spania. Piama, w ktrej uciekam, zniszczya si w poarze i jedyn wasn rzecz , jak miaam na sobie, by obsydianowy wisiorek od rodzicw. Nie zdejmowaam go nawet pod prysznicem. Broszka, otrzymana od Lucasa na pierwszej randce, leaa upchnita gboko na dnie maej torby. Nigdy nie uwaaam si za materialistk, ale utrata niemal wszystkiego, co kiedykolwiek miaam, bya dla mnie bolesnym ciosem. Tym bardziej ceniam te nieliczne rzeczy, jakie mi zostay. Kate zawoaa, by gasi wiata i kto niemal w tej samej chwili nacisn wcznik . Owinam si cienkim, wojskowym kocem. Materac by twardy i niewygodny , ale czuam si tak zmczona , e cieszyam si na odpoczynek . Po mojej lewej stronie Raquel ju spaa . Sypiaa tutaj znacznie lepiej ni w szkole . Z prawej strony, niewidoczny za lekko falujcym biaym przecieradem, lea Lucas. Wyobraaam sobie zarys jego ciaa na materacu . Wyobraaam sobie, jak na palcach podchodz i kad si obok niego. Ale wszyscy by nas zobaczyli. Westchnam i porzuciam

ten pomys. To ju czwarta noc tutaj , jedna podobna do drugiej. I tak samo jak poprzednio, gdy tylko przestaam si drczy tym, e nie mog by z Lucasem, zaczam si martwi. Z mam i tat na pewno wszystko w porzdku , powtarzaam sobie. Pamitaam poar a nazbyt dobrze - strzelajce wok mnie pomienie i kby dymu . Bardzo atwo byo si zgubi, wpa w puapk. A ogie to jeden z niewielu sposobw, by naprawd zabi wampira. Ale nie ich. Maj za sob stulecia dowiadczenia . Bywali ju w trudniejszych sytuacjach. Mama opowiadaa kiedy o wielkim poarze w Londynie. Jeli wtedy udao jej si wyj cao z opresji, to poradzia sobie i w Wiecznej Nocy. Ale to nie do koca bya prawda . Mama zostaa ciko ranna podczas wielkiego poaru i znalaza si o krok od mierci. Tata uratowa j, zamieniajc w wampira takiego jak on sam. Ostatnio nie byam w najlepszych stosunkach z rodzicami . Ale to nie znaczyo, e chciaam, eby spotkao ich co zego , Na sam myl o tym robio mi si niedobrze. Nie tylko o nich si martwiam. Czy Vicowi udao si wydosta z poncej szkoy? A co z Balthazarem? By wampirem, wic zapewne ciga go Czarny Krzy . Albo jego psychopatyczna, dna zemsty siostra , Charity, ktra prbowaa uniemoliwi ucieczk mnie , Lucasowi i Raquel. I co z biednym Ranulfem? Wampirem tak agodnym i niedzisiejszym, e nietrudno byo sobie wyobrazi, jak rozprawiaj si z nim owcy z Czarnego Krzya . Nie wiedziaam, co dzieje si z nimi wszystkimi. By moe nigdy si tego nie dowiem. Kiedy postanowiam uciec z Lucasem, zdawaam sobie spraw, e moe si tak sta. Co nie znaczy, e mi si to podobao. Zaburczao mi w odku. Tak bardzo potrzebowaam krwi . Przewrciam si z jkiem na drugi bok i prbowaam zasn . To by jedyny sposb, eby uciszy lki i gd. Przynajmniej na kilka godzin. Signam po kwiat, ale ledwie kocami palcw dotknam jego patkw, poczernia i usech. - Nie dla mnie - szepnam. - Nie. Co lepszego - powiedzia duch. Od jak dawna tu bya? Zdawao mi si, jakby nigdy nie odstpowaa mnie nawet na krok. Staymy razem na dziedzicu Wiecznej Nocy, a czarne chmury przetaczay si nad naszymi gowami. Gargulce spoglday na nas z wysokich kamiennych wie. Wiatr rozwiewa kosmyki moich ciemnorudych wosw. Kilka lici niesionych podmuchem

przeleciao przez akwamarynowy cie ducha . Drgna. - Gdzie Lucas? - Wiedziaam, e z jakiego powodu powinien tu by, cho nie potrafiam sobie przypomnie dlaczego. - Wewntrz. - Nie mog tam wej. - Nie chodzio o to, e si baam. Co sprawiao, e nie mogam wej do szkoy. Wtedy wanie zrozumiaam dlaczego. - To nie moe by prawda. Akademia spona w poarze . Teraz ju nie istnieje. Spojrzaa na mnie i przechylia gow na bok . - Kiedy mwisz teraz, co waciwie masz na myli? - Nogi na podog! Ten okrzyk budzi nas kadego ranka . Przecieraam oczy, na wp przytomnie prbujc przypomnie sobie sen , ktry zaczyna mi ju umyka . Raquel zerwaa si z materaca, dziwnie pena energii. - Chodmy, Bianco. - To tylko niadanie - burknam. Moim zdani em tosty z masem orzechowym nie byy warte a takiego popiechu . - Nie, co si dzieje. Niewyspana i zdezorientowana zwlokam si z ka , eby zobaczy wok siebie ubranych i gotowych do walki owcw . Nadal byam potwornie zmczona , wic nie mogam dugo spa. Dlaczego wycigali nas z ek w rodku nocy? Och, nie! Przybiega Dana . - Potwierdzone! Do broni, ju! - zawoaa . - Wampiry - szepna Raquel. - Przyszy.

ROZDZIA 2
W jednej chwili owcy chwycili kusze, kotki i noe. Wskoczyam w dinsy. Czuam, e mam napite wszystkie minie. Nie mogam do nich doczy. W aden sposb. Nawet jeli postanowiam, e nigdy nie zostan wampirem, nie mogam stan rami w rami z grup polujcych na wampiry fanatykw. Poza tym wampiry, ktre nas odnalazy, to nie jacy oszalali zabjcy, ktrym nieumarli zawdziczaj z saw. To moi koledzy z Wiecznej Nocy i chcieli tylko sprawiedliwoci za to, co stao si w szkole. By moe prbowali mnie ocali. A jeeli sprbuj skrzywdzi Lucasa? Bd staa bezczynnie i patrzya, jak atakuj chopaka, ktrego kocham? Tu obok mnie Raquel chwycia koek drc doni . - To jest to. Musimy by gotowi . - Ja nie... nie mog... - Jak jej to wszystko wyjani? Nie mogam tak po prostu wszystkiego jej opowiedzie. Z mskiej czci magazynu wyoni si Lucas - w rozpitej koszuli, z wosami wci w nieadzie po nie. - Wy dwie nigdzie si std nie ruszycie - rzuci. - Nie zostaycie przeszkolone . Spojrza mi w oczy. Zdaam sobie spraw, e rozumie, dlaczego nie chciaam si przyczy do walki. Za to Raquel si wcieka . - O czym ty mwisz? Mog walczy! Dajcie mi tylko szans! Zignorowa j. Chwyci nas za rce i pocign w gb magazynu . - Za mn. - Id do diaba! - Wyrwaa mu si i popdzia do metalowych drzwi, ktre zatrzasny si za ni z hukiem. Lucas zakl pgosem i pobieg za Raquel. Wstrznita ruszyam za nimi. Niebo miao ciemnoszar barw, co zapowiadao ryche nadejcie witu . Niekompletnie poubierani owcy nawoywali si i zajmowali pozycje . W wietle ksiyca poyskiway noe, co chwil rozlega si cichy szczk adowanej kuszy. Kate klczaa na wirze z rkoma wycignitymi przed siebie jak biegacz . Lekko przechylia gow i staraa si po odgosach oceni skal niebezpieczestwa . Rozejrzaam si po otaczajcych na s polach - zaniedbanych i poronitych wysokimi krzakami. Wikszo ludzi uznaaby , e to spokojna okolica. Ja miaam bardziej wyostrzony wzrok . Widziaam, e co si rusza i podchodzi coraz

bliej nas. Za chwil bdziemy otoczeni. - Mamo - szepn Lucas. - Kto powinien zosta z Bianc i Raquel w magazynie. Za mao potrafi, eby walczy, a wampiry bd je uwaa za zdrajczynie albo co w tym rodzaju. - Chcesz uciec? - zadrwi Eduardo. Siedzia z kusz w rku w rogu magazynu . Lucas zacisn zby. - Nie powiedziaem, e to mam by ja. Po prostu kto powinien z nimi zosta na wszelki wypadek. - Na wypadek, gdyby wampiry si przebiy? Najlepszy sposb, eby do tego nie dopuci, to rzuci wszystkich ludzi na pierwsz lini - warkn Eduardo. - Chyba e szukasz wymwki . Do Lucasa zacisna si w pi. Przez chwil mylaam, e chopak uderzy Eduarda. Zarzucanie Lucasowi tchrzostwa to raca niesprawiedliwo , ale te nie by to odpowiedni moment, eby si o to kci. Pooyam mu rk na ramieniu , starajc si go uspokoi. W tym samym momencie interweniowaa Kate . - Eduardo, daj spokj . Lucasie, zabierz je do magazynu. - Nawet na moment nie oderwaa wzroku od horyzontu , gdzie spodziewaa si dostrzec napastnikw. - Wszyscy troje zacznijcie pakowa nasze zapa sy. Najszybciej, jak si da. - Nie uda nam si przed tym uciec , Kate - zaprotestowa Eduardo. - Bardziej ci zaley na tym, eby walczy, ni eby przey - stwierdzia Kate, nie patrzc mu w oczy. - Staram si myle jak Patton . Nie dowodz t grup po to, by kady z nich mg umrze za spraw. Robi to tak, eby wampiry musiay zgin za swoj . Co poruszyo si w krzakach. Cienie byy coraz bliej . Lucas spry si i zrozumiaam, e widzi je w ciemnoci rwnie dobrze jak ja . Od chwili, gdy po raz pierwszy napiam si jego krwi, zaczy si w nim rozwija wampirze moce . Wiedzia to samo, co ja, e nie mamy duo czasu . Moe kilka minut . - Chodcie - pospieszy nas Lucas, cho Raquel zostaa obok Dany i pokrcia tylko gow. - To niebezpieczne - nalegaam. - Prosz, Raquel, moesz zgin. Kiedy si odezwaa, jej gos dra. - Nigdy wicej nie bd ucieka - powiedziaa tylko. Dana sprawdzaa kusz. Odoya j i spojrzaa na Raquel. Przyjacik Lucasa zdawaa si rozpiera energia . To ona zauwaya wampiry . Ona najszybciej zorientowaa si,

e grozi nam niebezpieczestwo. Bya w bojowym nastroju , ale do Raquel odezwaa si agodnie. - Pakowanie naszych rzeczy to nie ucieczka. Rozumiesz? To co, co musimy zrobi, poniewa zamierzamy si std wynie albo po walce, albo w trakcie. - Nie bdziemy musieli, jeli wygramy - zacza Raquel , ale zamilka, kiedy zobaczya wyraz twarzy Dany. - Znaj ju nasz kryjwk - wtrci Lucas. - Przyjdzie jeszcze wicej wampirw . Musimy ucieka. Pom nam si przygotowa . To najlepsze, co moesz teraz zrobi. Raquel nie odrywaa wzroku od Dany, a wyraz determinacji na jej twarzy ustpi miejsca rezygnacji . - Nastpnym razem - obiecaa sobie. - Nastpnym razem bd umiaa walczy . - Nastpnym razem staniemy obok siebie - potwierdzia Dana. Spojrzaa na zarola, w ktrych kryli si napastnicy . Teraz ju nie trzeba byo mie wampirzych zmysw, eby wiedzie, jak s blisko. - Zabierajcie std swoje tyki. Chwyciam Raquel za rk i pocignam j do magazynu . Spdziam w nim kilka d ni, zawsze majc wok siebie z tuzin ludzi . Teraz czuam si niemal nieswojo w pustym wntrzu. Koce byy porozrzucane, kilka materacw zostao w popiechu przewrconych . Wci oszoomiona, zaczam skada jeden z kocw. - Pieprzy koce. - Lucas pobieg do szaf z broni. owcy zabrali niemal wszystko, ale zostao kilka kokw, strza i kanistrw ze wicon wod . - Zajmijmy si amunicj. Wszystko inne moemy zastpi. - Oczywicie. - Powinnam bya o tym pomyle, ale nic potrafiam. Mj umys si zaci jak stary gramofon tuty, kiedy iga utkna w zadrapaniu na pycie . Czy s tum moi rodzice? A Balthazar? Czy Czarny Krzy zabije ludzi , na ktrych mi zaley? Ludzi, ktrzy pewne staraj si mnie ratowa? Z zewntrz dobieg nas krzyk , a zaraz potem jk. Wszyscy troje zamarlimy. Haas stawa si coraz goniejszy. To ju nie byy pojedyncze krzyki, lecz nieprzerwany zgiek . Co uderzyo o metalow cian magazynu . To nie byo ciao - moe kamie albo zabkana strzaa - ale Raquel i ja a podskoczyymy. Lucas otrzsn si pierwszy. - Do roboty! Kiedy nas zawoaj, bdziemy mieli moe dwie minuty , eby przenie wszystko do samochodw. To tyle. Zabraymy si do pracy, ale trudno nam si byo skupi. Kakofonia na zewntrz przeraaa mnie, nie tylko dlatego, e baam si o innych. Przypominaa mi ostatni bitw

Czarnego Krzya , ktrej byam wiadkiem - spalenie Wiecznej Nocy. Wci czuam bl w plecach od upadku na poncym dachu i wci zdawao mi si, e czuj w ustach smak dymu i popiou. Wczeniej pocieszaam si myl, e mam to ju za sob. Ale nie miaam. Dopki ja i Lucas jestemy zwizani z Czarnym Krzyem , nie unikniemy bitew. Niebezpieczestwo zawsze bdzie blisko. Z kadym krzykiem, z kadym odgosem uderzenia , Lucas wydawa si coraz bardziej zdenerwowany. Nie przywyk do bezczynnoci w czasie walki: najchtniej sam zaczynaby bitw. Skrzynia zapakowana, zamknita , idziemy dalej. Czy bd chcieli zabra drewno, z ktrego jeszcze nie wystrugano kokw? Chyba nie, przecie drewno mona znale wszdzie, prawda? Prbowaam odpowiedzie sobie na te pytania i rwnoczenie pracowaam najszybciej, jak mogam. Raquel tu obok mnie po prostu apaa , co jej wpado w rce, i wrzucaa do skrzy, nawet nie sprawdzajc, co to takiego. I chyba taki sposb by lepszy. Co znowu walno w metalow cian. Wstrzymaam oddech. Tym razem Lucas nie przekonywa mnie, e wszystko bdzie dobrze. Chwyci kolek. W tej samej chwili przez boczne drzwi wpady dwie sczepione ze sob postacie . Nawet majc wyostrzone wampirze zmysy , nie potrafiam oceni, ktra z nich naleaa do mojego gatunku, a ktr by owca z Czarnego Krzya . - Spleceni ze sob w nierozerwalnym ucisku, tworzyli jedn plam ruchu , potu i ochrypych przeklestw. Zbliali si do nas, nie zdajc sobie sprawy z naszej obecnoci , cakowicie pochonici walk na mier i ycie . Przez pprzymknite drzwi za nimi wpada strumie wiata , a krzyki z zewntrz sycha byo jeszcze goniej. - Zrb co - szepna Raquel . - Lucas, wiesz, co robi, prawda? Lucas skoczy naprzd, dalej i szybciej ni potrafiby jakikolwiek inny czowiek . Rzuci si w wir walki. Jedna z postaci zamara . Kotek sparaliowa wampira . Spojrzaam na jego nieruchom twarz - zielone oczy, jasne wosy, rysy zastyge w przeraeniu - i ogarno mnie wsp czucie. W nastpnej owca wyj zza pasa dugi, szeroki miecz i jednym ciciem pozbawi przeciwnika gowy . Wampir zadra i rozpad si w py na zachlapanej olejem betonowej pododze magazynu . To by jeden z bardzo starych wampirw, niewiele zostao w nim ze miertelnika . Kiedy inni stali i przygldali si szcztkom , mylaam tylko o tym, czy nalea do gron przyjaci moich rodzicw. Nie rozpoznaam go, ale kimkolwiek by, przyszed tu, bo chcia mi pomc. - Jak to zrobie? - spytaa Raquel. - To... nadludzkie.

Chciaa tylko by mia. owca na szczcie by tak pochonity walk , e nie zwrci uwagi na to, e Lucas uy wanie swoich wampirzych mocy. Poszukaam wzroku Lucasa. Nie dostrzegam w nim triumfu . Tylko prob o zrozumienie. Kiedy musia dokona wyboru, wola chroni jednego ze swoich kolegw. To mogam zrozumie. Nie wiedziaam tylko, co by si stao, gdyby na miejscu tego wampira bya moja mama albo tata . Eduardo wsun gow przez otwarte drzwi. Dysza ciko, lecz sprawia wraenie uszczliwionego walk. - Odparlimy ich. Ale niedugo wrc. Musimy si std zabiera. - Dokd pojedziemy? - spytaam. - Gdzie, gdzie bdzie mona naprawd trenowa. Uksztatowa was, rekrutw. I spojrza na mnie - nie mona powiedzie, e przyjanie, ale moe przynajmniej nienawidzi mnie odrobin mniej. Teraz, kiedy staam si potencjalnym onierzem, mg w kocu uzna mnie za uyteczn . Nagle umiechn si inaczej , bardziej cynicznie. - Nastpnym razem nie bdziesz mia wymwki, eby si wykrci od walki - zwrci si do Lucasa. Chopak wyglda, jakby chcia go uderzy, wic chwyciam go za rk. Czasami jego temperament bra gr nad rozsdkiem. - Szybciej ludzie! - zawoaa z zewntrz Kate. - Ruszajcie si!

ROZDZIA 3
W cigu dwudziestu minut wszyscy zapakowali si do nalecych do Czarnego Krzya ciarwek, furgonetek i samochodw. Lucas i ja zadbalimy o to, eby znale si w furgonetce, ktr kierowaa Dana. Raquel usiada obok niej. Poniewa reszt miejsca w samochodzie zaja sterta sprztu , w czasie tej podry bylimy sami. - Waciwie dokd jedziemy?! - zawoaam do Dany, starajc si przekrzycze ryczce radio. Dana ruszya z miejsca, doczajc do konwoju . - Bya kiedy w Nowym Jorku? - artujesz, prawda? - Ale tutaj nikt nie artowa. Lucas spojrza na mnie skonsternowany, jakby nie potrafi zrozumie, dlaczego widz w tym cokolwiek niezwykego . - Nosicie ze sob ca t bro i wszystko, eby polowa na wampiry. Czy w takim wielkim miecie nikt... no wiecie... nikt nie zwrci na to uwagi? - prbowaam wyjani. - Nie - odpara Dana. - Wida, e nigdy wczeniej nie bya w Nowym Jorku . Raquel rozemiaa si i zacza bbni palcami w desk rozdzielcz do rytmu piosenki. - Pokochasz to miasto - zapewnia. - Moja siostra Frida raz w roku zabiera mnie na Manhattan. Tam s niesamowite galerie ze sztuk tak dziwaczn , e nie przyszoby ci do gowy, e kto moe co podobnego wymyli. - Nie bdziemy mieli duo czasu na chodzenie po muzeach - stwierdzia Dana. Raquel przestaa wybija rytm, ale tylko na moment. Kiedy z gonikw odezwa si chr , bbnia rwnie energicznie jak wczeniej. - I tak wydaje mi si to dziwne - zwrciam si do Lucasa. - Jak chcecie znale tam jakie miejsce dla nas? - Mamy przyjaci w Nowym Jorku - odpar. - Tam jest najwiksza na wiecie siedziba Czarnego Krzya. Maj potne wsparcie. - Co oznacza... - Dana staraa si przekrzycze muzyk - e gocie pawi si w luksusach. - I co, mieszkaj w penthouse'ach? - zaartowaam. - Raczej nie. - Lucas by powany. - Ale powinna zobaczy ich arsena. Myl, e armie niektrych krajw nie maj takiego sprztu jak oni . - Dlaczego grupa z Nowego Jorku jest taka dua? - zapytaam. Mimo e nasza

sytuacja nie bya wesoa , czuam, e z kadym przejechanym kilometrem nastrj mi si poprawia. - Dlaczego nie jest taka jak wszystkie inne? - Dlatego, e Nowy Jork ma powany problem z wampirami . - Twarz Lucasa zrobia si ponura. - Wampiry dotary tam niemal rwnoczenie z Holendrami , ju na pocztku XVII wieku. Umocniy si na tym terenie, zdobyy wielk wadz i wpywy. Oni po prostu potrzebuj wszelkich zasobw i rodkw , eby si im przeciwstawi. Waciwie to by nasz pierwszy oddzia w Nowym wiecie. A przynajmniej oni tak twierdz . Podrczniki historii raczej o nas nie wspominaj. Pomylaam o wampirach w Nowym Amsterdamie i przypomniaam sobie Balthazara i Charity, ktrzy yli wanie wtedy. Kiedy Balthazar opowiada mi o tym, jak dorasta w kolonialnej Ameryce, mylaam, e to byo niewiarygodnie dawno temu , e jest takie tajemnicze i imponujce. Teraz poczuam si dziwnie , gdy uwiadomiam sobie, e Czarny Krzy jest rwnie stary. Myli Raquel musiay biec podobnym torem . - To wtedy zosta utworzony Czarny Krzy? W XVII wieku? - spytaa. - Tysic lat wczeniej - poprawia j Dana. - Daj spokj - powiedziaam. - Naprawd? - Zaczo si w cesarstwie bizantyskim - odpar Lucas. Prbowaam sobie przypomnie, kim byli Bizantyczycy . Wydawao mi si, e przyszli po Rzymianach, ale nie byam tego pewna. Wyobraziam sobie, jak zdegustowana byaby mama, gdybym j o to spytaa. Miaam race braki jak na crk nauczyciela historii. - Pocztkowo wojownicy Czarnego Krzya strzegli tylko Konstantynopola . Wkrtce jednak rozprzestrzenili si po caej Europie i dotarli do Azji , a potem do Ameryki i Australii razem z podrnikami. Podobno krlowie i krlowe czsto nalegali , eby przynajmniej jeden owca bra udzia w kadej ekspedycji. Ostatnie sowa zwrciy moj uwag . - Krlowie i krlowe? Chcesz powiedzie , e... no wiesz, wadze o was wiedz? Prbowaam sobie wyobrazi Lucasa jako kogo w rodzaju agenta paranormalnych sub specjalnych. I udao mi si to bez adnego wysiku . - Teraz ju nie. - Lucas opar si czoem o boczn szyb . Pdzilimy autostrad i pobocze zlewao si w rozmazane plamy. - Wiesz... wy... e wampiry zeszy do podziemia krtko po redniowieczu . Spojrzaam na Lucasa szeroko otwartymi oczami, Czy nie mgby si zamkn? Niemal powiedzia zeszlicie do podziemia! Niewiele brakowao, a daby Danie i Raquel do

zrozumienia, e jestem wampirem. To byo tylko przejzyczenie, ale omal mnie nie wyda . Na szczcie Raquel ani Dana nie zwrciy na to uwagi . - A wic wampiry oszukay ludzi. Wszyscy uwierzyli, e nie istniej. Dziki temu mogy si porusza swobodnie, a Czarny Krzy straci dawne wpywy. Dobrze zrozumiaam? - Trafia w dziesitk. - Dana ze zmarszczonymi brwiami wpatrywaa si w drog. Do diaba, Kate nie zdejmuje nogi z gazu. Chce oberwa mandat za przekroczenie szybkoci? Ona i my, bo nie moemy rozerwa formacji! Lucas uda , e nie syszy narzekania na matk . - W kadym razie hojni wadcy przestali nas wspiera . Ale s jeszcze ludzie, ktrzy wiedz, czym si zajmujemy. Niektrzy z nich maj pienidze. To dziki nim utrzymujemy si na powierzchni. Tak to mniej wicej wyglda. Wyobraziam sobie Lucasa jako wojownika w lnicej zbroi , ktrym mgby by w redniowieczu - w uznaniu cikiej pracy i odwagi uroczycie goszczonego na najwikszych dworach. I wtedy dotaro do mnie, jak bardzo tego nie znosi - wkadania odwitnych ubra i umiechania si na eleganckich przyjciach. Nie, uznaam w kocu. On yje we waciwym czasie i miejscu . Tutaj, ze mn. - Hej - odezwaa si Dana. - Na godzinie jedenastej, zobaczcie. I wtedy to zobaczyam. Na horyzoncie wida byo ciemn bry Wieczn ej Nocy. Nie przejedalimy obok szkoy. Akademia znajdowaa si do daleko od autostrady, a Kate i Eduardo nie byli na tyle gupi, eby wej znowu na teren panny Bethany. Ale sylwetka Wiecznej Nocy bya bardzo charakterystyczna - potny budynek z wysokimi wieami strzelajcymi w niebo , stojcy na jednym ze wzniesie Massachusetts . Nawet z tej odlegoci, cho widziaam tylko ciemny kontur, rozpoznaam szko. Przejedalimy na tyle daleko, e nie zauwaylimy zniszcze po poarze . Wygldao, jakby atak Czarnego Krzya nie naruszy budynku. - Wci stoi - stwierdzia Dana. - Niech to szlag... - Kiedy wreszcie j zniszczymy. - Raquel przyoya do do szyby, jakby chciaa przenikn przez szko i zrwna szko z ziemi . Pomylaam o mamie i tacie. Przyszo mi do gowy, e mog by gdzie w pobliu . W tamtej chwili znajdowaam si znowu tak blisko rodzicw, jak by moe nigdy wicej nie bd. Zataili przede mn, e zjawy przyczyniy si do mojego urodzenia i dlatego pewnego dnia mog si o mnie upomnie . Przez cay rok byam przeladowana przez duchy , ktre byy przekonane, e do nich nale. I nie miaam pojcia, co to moe znaczy. Rodzice nie powiedzieli mi take , czy mam

jakikolwiek inny wybr, ni pewnego dnia sta si prawdziwym wampirem. Widziaam wampiry, ktre stay si maniakalnymi mordercami. Czy mogabym y normalnym yciem jako istota ludzka? Postanowiam si tego dowiedzie . Wci nie poznaam prawdy. Co si ze mn stanie? Niepewno budzia we mnie takie przeraenie, e staraam si o tym w ogle nie myle. Ale drczyo mnie to przez cay czas. Jednak kiedy patrzyam na szko, zarwno strach, jak i gniew zaczy blednc . Pamitaam tylko to, jak mama i tata mnie kochali i jak bliscy sobie bylimy jeszcze tak niedawno. Tyle rzeczy przydarzyo mi si w cigu ostatnich kilku dni, ale adna z nich nie wydawaa mi si cakiem rzeczywista , jeli nie mogam o niej opowiedzie rodzicom. Czuam potne, niemal obezwadniajce pragnienie, by wyskoczy z samochodu i pobiec w stron Wiecznej Nocy. By ich zawoa. Ale wiedziaam, e nic ju nigdy nie bdzie takie samo jak wczeniej . Tyle si zmienio. Byam zmuszona wybra Jedn ze stron . I wybraam ludzi, ycie... oraz Lucasa. Delikatnie dotkn moich wosw, jakby chcia sprawdzi, czy nie potrzebuj pocieszenia. Oparam gow o jego rami i przez chwil jechalimy w zupenym milczeniu , suchajc tylko muzyki. Kady supek przy autostradzie uwiadamia mi jak bardzo oddaliam si od domu. Jak si zmieniam. Zatrzymalimy si, eby zatankowa, a potem eby wzi prysznic. Ale dusz przerw w drodze mielimy tylko jedn , na lunch. Dana i Raquel doczyy do hordy ludzi toczcych si przy meksykaskim fast foodzie. Lucas i ja poszlimy troch dalej, w stron innej budki z jedzeniem. Oczywicie chcielimy mie kilka minut dla siebie, ale przede wszystkim musiaam co zje - a cilej mwic, wypi. Pragnam tego o wiele bardziej, ni by z Lucasem. Ledwie oddalilimy si nieco od tumu kbicego si przy drodze, zapyta: - Jak bardzo jeste godna? - Tak, e sysz bicie twojego serca . - Wydawao mi si wrcz, e czuj na jzyku smak jego krwi. Ale chyba lepiej, ebym akurat o tym nie wspominaa . Teraz, kiedy od kilku dni nie miaam w ustach nawet kropli krwi , z trudem znosiam wiato soneczne . Nigdy nie musiaam poci a tak dugo . - Mylisz, e w barze... w surowym misie powinno by troch krwi . Moglibymy si zakra... - To nie wystarczy. Poza tym nie wiem, jak to zrobi. - Staam nieruchomo i wpatrywaam si w traw rosnc na poboczu . Falowaa lekko poruszana przez przejedajce samochody . Na ziemi przysiad drozd . Szuka robakw wrd niedopakw i

kapsli od butelek. - Bianco? Nie widziaam nic oprcz drozda i nie potrafiam myle o niczym innym ni o jego krwi. Krew ptaka jest rzadka, ale ciepa. - Nie patrz - szepnam. Poczuam bl w szczce i wysuwajce si ky; ostre koce drapay mnie w wargi i jzyk . Stalimy w penym socu , ale miaam wraenie, e wszystko wok pociemniao i tylko drozd by wyranie widoczny , jakby padao na niego wiato reflektora. Skoczyam szybko jak wampir . Ptak zdy zatrzepota w moich doniach , zanim wbiam w niego ky. O tak, to jest krew! Z oczami przymknitymi z zadowolenia przeknam t odrobin yciodajnego pynu. Wypuciam z rki martwego drozda i otaram usta wierzchem doni . Dopiero wtedy zdaam sobie spraw, e zrobiam to na oczach Lucasa. Poczuam wstyd na myl o tym, jak dziko musiaam wyglda i jaki niesmak wzbudzio to w Lucasie. Ale kiedy niemiao spojrzaam na niego , zobaczyam, e stoi plecami do mnie, tak jak prosiam. Niczego nie widzia. Chyba wyczul, e skoczyam, bo znowu si odwrci. Umiechn si. Dostrzeg moj konsternacj i pokrci gow . - Kocham ci - rzek cicho. - A to znaczy, e jestem przy tobie nie tylko w miych chwilach. Jestem przy tobie bez wzgldu na wszystko . Z ogromn ulg wziam go za rk i poszlimy do baru . Bylimy bez grosza, miaam na sobie ubranie, ktre na mnie nie pasowao, i stalimy przy autostradzie porodku jakiego pustkowia - ale w tamtej chwili czuam si pikniejsza od kadej ksiniczki czy modelki . Miaam Lucasa , ktry kocha mnie bez wzgldu na wszystko . Niczego wicej nie potrzebowaam.. Zamwilimy co szybko . Lucas umiera z godu , ja te potrzebowaam normalnego jedzenia. Z ustami penymi frytek staralimy si ustali, co jeszcze moemy zrobi z bezcennymi wolnymi chwilami. - Moe znajdziemy kafejk internetow? Mogabym napisa e-mail do rodzicw. - Nie. Po pierwsze, tutaj nie znajdziemy tak po prostu kafejki internetowej. Po drugie, nie moesz do nich napisa. Moesz zadzwoni, jeli wiesz, gdzie s, ale nie z komrki ani z niczego innego, co pozwolioby nas wytropi. Moesz wysa list. Ale nie e-mail. To kolejna zasada Czarnego Krzya, ktrej bdziemy posuszni. Lucas zawsze twierdzi, e istnieje ogromna rnica midzy tym, e nie podporzdkowujesz si zasadom , a tym, e amiesz gupie reguy. Ja tego nie widziaam.

Niewane. Znajd inny sposb, eby si dowiedzie, co zaszo po tym, jak spona Wieczna Noc. W pierwszej chwili chciaam uy telefonu Lucasa , lecz zwrci mi uwag, e Czarny Krzy dowie si, z kim rozmawiaam. Na szczcie skoczylimy ju je i znalelimy przy budce kilka telefonw na monety . W dwch pierwszych nie byo sygnau , trzeci mia przecity kabel od suchawki , ale czwarty by w porzdku . Umiechnam si z ulg , kiedy usyszaam sygna . Wybraam central. - Na koszt rozmwcy. Prosz powiedzie, e dzwoni Bianca Olivier. W suchawce zapada cisza. - Rozczyli? - Przy rozmowach na koszt odbiorcy zawsze jest chwila przerwy. - Lucas sta przy mnie, opierajc si o plastikowy daszek nad telefonem. Chodzi o to, eby nie zdya wykrzycze tego, co masz do powiedzenia, zanim rozmwca zgodzi si zapaci. W suchawce klikno i usyszaam zaspany gos: - Bianca? - Vic! - Zakoysaam si na pitach i wymienilimy z Lucasem szerokie umiechy . Vic, nic ci si nie stao! - Taaa, poczekaj chwil, nie do koca si obudziem . - Wyobraziam sobie, jak Vic z rozczochran gow przyciska do ucha telefon . Pewnie ley porodku rozkopanego ka, otoczony swoimi plakatami, a pociel ma w zwariowanych kolorach, pasiast albo w kropki. Ziewn i zapyta z niepokojem: - pi? - Nie. To naprawd ja. Nie zostae ranny w czasie poaru? - Nie. Nikt nie zosta powanie ranny, co byo cholernym szczciem. Ale straciem mj kask korkowy. - Vic najwyraniej uwaa to za wielk tragedi . - A co z tob? Wszystko w porzdku? Prbowalimy ci znale . Kilka osb widziao ci na dziedzicu , wic wiedzielimy, e wydostaa si ze szkoy. Ale nie mielimy pojcia, dokd moga uciec. - Wszystko w porzdku . Jestem z Lucasem. - Z Lucasem? - Nic dziwnego, e Vic by zaskoczony. Sdzi, e zerwaam z Lucasem wiele miesicy temu Od tamtego czasu musielimy utrzymywa nasz zwizek w sekrecie . To surrealistyczne. Jeli to tylko sen, to jest zupenie zwariowany. - To nie sen! - zawoa Lucas. Mia na tyle wyczulone zmysy, e mg si przysuchiwa rozmowie, cho sta krok od suchawki. - We si w gar, chopie. Co robisz

w ku o jedenastej? - Moe nie pamitasz, ale jestem nocnym markiem. Spanie do poudnia to nie tylko moje prawo, ale wrcz obowizek - odszczekn si Vic. - Poza tym szkoa si skoczya i to do skutecznie. Wstrzymaam oddech. - Jak to? To znaczy, e Wieczna Noc zostaa zniszczona? - eby zniszczona, to nie. Panna Bethany zaklina si, e otworzy interes jesieni , ale nie wyobraam sobie, jak miaaby to zrobi. Budynek jest wypalony. Nadesza pora na trudne pytania . cisnam mocniej suchawk. Prbowaam opanowa drenie gosu. - A moi rodzice? S ranni? Widziae ich? - Nic im nie jest. Mwiem, nikt powanie nie ucierpia. Twoja mama i tata czuj si cakiem dobrze. Prawd mwic, pomagali nam ci szuka. - Vic zawiesi gos. - Naprawd si wystraszyli, Bianco. Vica wyranie drczyo poczucie winy. Nie przejmowaam si tym ani troch . Byam zbyt szczliwa syszc, e rodzice przeyli atak Czarnego Krzya . - Wiesz, gdzie s? - Nie sdziam, eby opucili Wieczn Noc. Przypuszczaam, e bd si starali trzyma blisko szkoy , przede wszystkim w nadziei na to, e wrc. Oczywicie wiedziaam e to niemoliwe i le czuam si ze wiadomoci , e na mnie czekaj. - Kiedy ich ostatnio widziaem krcili si w okolicy szkoy - odpar Vic. No i tyle z pomysu zatelefonowania do nich . Moi rodzice starali si dostosowa do wspczesnego wiata , ale nie posunli si do tego, by kupi telefon komrkowy . - A co z Balthazarem? Lucas zmarszczy brwi. Balthazar stanowi dla niego pewien problem. Po pierwsze dlatego, e by wampirem, po drugie za - Balthazara i mnie co w przeszoci czyo. To ju skoczone (szczerze mwic, nigdy na dobre si nie zaczo), ale i tak si o niego martwiam. - Balty ma si wietnie - odpar Vic. - Ale po poarze by wytrcony z rwnowagi. Pewnie dlatego, e zagina. Facet by zdruzgotany. - To nie z mojego powodu - powiedziaam cicho. Poczuam si jeszcze bardziej przygnbiona, gdy uwiadomiam sobie, ile straciam. Nagle ogarno mnie straszliwe zmczenie i oparam si ciko o telefon . - Okej, okej. Wycofuj to. Vic nie wiedzia i nie mg wiedzie , e Balthazar by przybity z powodu swojej

siostry. To Charity doprowadzia do tego , e Czarny Krzy zaatakowa szko. Mimo to siostra bya dla Balthazara najwaniejsz osob na wiecie i , cho moe si to wydawa nieprawdopodobne, myl, e on by dla niej rwnie wany. Ale to nie przeszkodzio jej w podjciu dziaa, ktre mogy skrzywdzi jego i kadego, kto by mu bliski , cznie ze mn. Vic z minuty na minut by coraz bardziej zaniepokojony . Spyta: Co z Raquel? Oprcz ciebie tylko jej nie udao si nam odszuka. Jest z tob? - Faktycznie. Nic jej nie jest. Ma si dobrze. - wietnie! To znaczy, e wszyscy wyszlimy z tego cao. Prawdziwy cud. A, co si dzieje z Ranulfem? - spytaam. - Rozoy si w moim gocinnym pokoju. Chcesz pogada? - Nie, nie trzeba. Ciesz si, e wszystko okej. - Lucas i ja spojrzelimy na siebie i wymienilimy umiechy. Gdyby Vic wiedzia, e zaprosi do domu wampira , pewnie nie spaby tak dugo, jeli w ogle mgby zasn, Na szczcie Ranulf by zbyt agodny , by kogokolwiek skrzywdzi. - Suchaj, musimy ju koczy. Ale bdziemy w kontakcie. - Wiesz co? Tak wczenie rano nie potrafi rozmawia z ludmi , ktrzy mwi zagadkami. Westchn. - Zadzwo do rodzicw. Po prostu... musisz to zrobi. Rozumiesz? - doda bardzo cicho. Poczuam, e co ciska mnie w gardle . - Na razie, Vic. Kiedy odwiesiam suchawk, Lucas wzi mnie za rk. - Mwiem ci , e s sposoby, eby si skontaktowa. Tak bardzo baam si o mam i tat, e nawet nie pomylaam, co oni musz przeywa. Chyba wygldaam na wstrznit , bo Lucas obj mnie mocno. - Niedugo si do nich odezwiemy. Moesz do nich napisa albo co... Zobaczysz, wszystko bdzie dobrze. - Wiem. Po prostu to takie trudne. - Taak... - Pocaowalimy si. To by zwyczajny pocaunek , ale pierwszy od bardzo dugiego czasu. Nic przeszkadzao nam zmczenie ani zmartwienia . Bylimy znowu razem, znowu sami. Pamitalimy o wszystkim, co musielimy porzuci, eby by razem, i cieszylimy si sob. Przycign mnie mocno do siebie i odchyli do tyu . Cay wiat wyda mi si w tej chwili ogarnity chaosem - oprcz niego. Jeli bd si go trzymaa, nie zabdz. Lucas jest mj , pomylaam. Mj. Nikt nie moe mi go odebra. Do Nowego Jorku dotarlimy noc . Widok Manhattanu na tle ciemnego nieba powitalimy radosnymi okrzykami. Wyglda naprawd imponujco . Dla mnie Nowy Jork by miejscem bardziej mitycznym ni rzeczywistym . To wanie tam rozgrywaa si akcja

wszystkich filmw i seriali, a nazwy ulic, ktre mijalimy w drodze, miay magiczne brzmienie: Czterdziesta Druga, Broadway. Wtedy zdaam sobie spraw, e Manhattan jest wysp i ciarki przeszy mi po plecach na myl o jeszcze jednej przeprawie przez rzek . Wjechalimy jednak do tunelu , co nie budzio mojego niepokoju. Z jakiego powodu przejazd pod rzek jest czym zupenie innym ni przeprawa nad ni. aowaam, e nie mog zapyta rodzicw, dlaczego tak jest. Wyjechalimy z tunelu niemal dokadnie na Times Square, ktry wieci i byszcza tak, e poczuam si oszoomiona. Pozostali miali si ze mnie, ale widziaam, e im take udzielio si podniecenie. Okazao si jednak, e kilkanacie przecznic dalej Broadway wcale nie jest ju taki elegancki. Jaskrawe wiata przygasy i teraz mijalimy jeden za drugim bloki wznoszce si po obu stronach ulicy niczym potne mury . Zamiast butikw z drogimi kosmetykami i rodzinnych restauracji pojawiy si fast foody i sklepy ze wszystkim po dolarze . Wreszcie konwj skrci do zabudowanego parkingu . Ceny za uytkowanie wywieszono na zewntrz i wydaway mi si niewiarygodnie wysokie . Pracownik da nam znak rk, ebymy wjechali , Nie musielimy paci . Parking by brudny , zaniedbany i pooony na uboczu, wic przy wysokich opatach nie zdziwio nas, e nikt tu nie parkuje. Spojrzaam pytajco na Lucasa. Umiechn si do mnie. - Witamy w nowojorskiej kwaterze. Ludzie wysiadali z samochodw do powoli - w drodze praktycznie si nie zatrzymywalimy, eby rozprostowa nogi. Wszyscy stoczyli si w wielkiej przemysowej windzie, ktra ruszya w d. Metalowe ciany windy byy brudne i odrapane , a wiato nad naszymi gowami aonie migotao i przygasao. Zdenerwowana wziam Lucasa za rk. cisn moje palce. - Teraz ju bdzie dobrze - powiedzia. - Obiecuj. To nie bdzie trwao wiecznie, powiedziaam sobie. Tylko do czasu, kiedy bdziemy mogli co zaplanowa. Odejdziemy std i wszystko bdzie dobrze. Drzwi windy otworzyy si i zobaczylimy jaskini. Widok zapiera dech w piersiach. Wysokie sklepienie owietlay rzdy lamp w plastikowych obudowach, jakich uywa si w fabrykach. Gosy odbijay si echem od cian ogromnego pomieszczenia . Zmruyam oczy, starajc si dostrzec wyraniej sylwetki ludzi w gbi . Wydawao si, e wszyscy znajduj si w czym w rodzaju rowu biegncego przez ca dugo groty ... Kiedy moje oczy przywyky do ciemnoci, zrozumiaam, e to wcale nie bya jaskinia.

Weszlimy do tunelu metra. Musia by ju od duszego czasu opuszczony. Tam, gdzie kiedy znajdoway si tory, teraz leaa podoga z desek i betonowych pyt. Zauwayam te kilka mostkw czcych perony po obu stronach tunelu . Na cianie widnia napis na popkanych ceramicznych pytkach: Sherman Ave. W pierwszej chwili byam tak zdumiona tym widokiem , e nie zauwayam, jak dziwnie zachowuje si reszta grupy. Wszyscy stali nieruchomo, nie mwic ani sowa. Najwyraniej nie tylko ja nie byam pewna , jak zostaniemy przyjci. Podesza do nas niewysoka Azjatka , moe o kilka lat starsza od Dany . Towarzyszyli jej dwaj muskularni faceci, pewnie ochroniarze. Lekko siwiejce wosy miaa zaplecione w dugi warkocz; wida byo , e wszystkie minie ma napite. - Kate, Eduardo. Widz, e si wam udao. - Przynajmniej jakie powitanie - odezwa si Eduardo. - Pozostali s zbyt zajci, eby si przywita? - S zbyt zajci, by wysuchiwa waszych usprawiedliwie za ten idiotyczny najazd na Wieczn Noc - warkna . Zdaam sobie spraw, e ludzie krztajcy si w gbi demonstracyjnie nas ignoruj. W oczach Eduarda zapona wcieko . - Dostalimy informacj, e uczniowie s w niebezpieczestwie. Ci prawdziwi uczniowie. - Mielicie sowo jednego wampira przeciwko dwm stuleciom dowiadczenia , ktre wskazuje, e wampiry w Wiecznej Nocy nie zabijaj . Wykorzystae to jako pretekst do ataku, ktry mg kosztowa ycie rwnie wiele dzieciakw, co wampirw. Nie stao si tak wycznie dlatego, e dopisao wam szczcie . Kate wygldaa, jakby miaa ochot broni ma, ale powiedziaa tylko: - Dla tych, ktrzy jej jeszcze nie znaj: to jest Eliza Pang. Dowodzi grup z No wego Jorku i zaprosia nas na krtki pobyt. Przyjli nas tu z litoci, zrozumiaam. Nie przejmowaam si tym - nie znalazam si tu z wasnej woli i nie zamierzaam zostawa dugo - ale wiedziaam, e Lucas musi si fatalnie czu z t wiadomoci . Rzeczywicie. Sta, zaciskajc zby, ze wzrokiem wbitym w betonow podog. Zastanawiaam si, czy bardziej wcieka si, bo boli go upokorzenie, czy raczej decyzja matki. Musimy o tym pniej porozmawia. Ledwie o tym pomylaam, Eliza si odezwaa. - Eduardo mwi, e macie dwch nowych rekrutw. Ktrzy to?

Raquel natychmiast wystpia naprzd. - Raquel Vargas. Jestem z Bostonu. Chc nauczy si od was wszystkiego, czego bd moga. - Dobrze. - Eliza si nie umiechna . Pomylaam, e trudno byoby wyobrazi j sobie umiechnit. Wydawaa si jednak zadowolona . - Kto jeszcze? Nie miaam ochoty wystpi, ale nie byo innego wyjcia . - Bianca Olivier. Jestem z Arrowwood w Massachusetts. Ja... hm... - Co powinnam powiedzie? - Dziki, e nas przyjlicie. - To ty j este t dziewczyn, o ktrej mwia nam Kate - stwierdzia Eliza. Wychowana przez wampiry. wietnie. - Tak, to ja. - Zao si, e moemy si od ciebie duo nauczy. - Eliza klasna w donie. - Okej. Przygotowalimy dla was ka polowe na kocu peronu. Na razie musz wam wystarczy. Nowi ze mn. Dokd mamy i? Spojrzaam z niepokojem na Lucasa , ale najwyraniej nie wiedzia wicej ni ja . Kiedy Eliza ruszya z miejsca, Raquel podya za ni. Nie pozostao mi nic innego, jak tylko pj za nimi. - Od razu zaczniemy szkolenie? - spytaa Raquel, gdy we trjk szymy peronem. - Niecierpliwa, co? - Eliza najwyraniej nie spodziewaa si, e Raquel bdzie pena entuzjazmu, kiedy zobaczy, co j czeka. - Nie. Miaycie dzisiaj ciki dzie. Zaczniecie jutro rano. Dotarymy do koca peronu i Eliza wprowadzia nas do czego , co musiao by korytarzem serwisowym. W ciasnym przejciu mierdziao muem i rdz , z oddali dobiega nas odgos kapicej wody . May ty znak informowa , e to miejsce moe suy rwnie jako skadowisko odpadw nuklearnych. Dobrze wiedzie. - Dokd idziemy? - spytaam. - Dlaczego nie zostalimy z innymi? - Urzdzilimy tutaj kilka kajut. adne luksusy, ale bij na gow te prycze, ktre dostaa reszta waszych. Bdziecie mieszkay z nami, dwadziecia cztery godziny na dob . - Dlaczego? - Potknam si na popkanej, nierwnej betonowej pododze , ale Raquel chwycia mnie za okie i podtrzymaa . - Dlaczego nie dalicie tych ek Kate i Eduardowi? - Zastanawiaam si, czy to nie dlatego, e Eduardo podpad i miejsce, jakie mu przydzielono miao by rodzajem kary . Ale karanie Lucasa, Dany i innych za bd Eduarda uznaam za niesprawiedliwe. - Wy dwie jestecie nowe. Nie znacie ycia, a my nie znamy was - odpara

Eliza, - Jeli bdziecie mieszka z nami , atwiej nas poznacie, a my dowiemy si wszystkiego o was. A wic jeszcze trudniej bdzie mi znale okazj , by napi si krwi . A wtedy bd silniej reagowaa na wiato soneczne , pync wod i kocioy. Kada taka reakcja moe zdradzi, e jestem wampirem. Jak mam utrzyma mj sekret?

ROZDZIA 4
Noc, kiedy ju pogasy wiata, Raquel szepna: - Im bardziej wszystko si zmienia , tym bardziej zostaje takie samo, co? Wiedziaam, co ma na myli. Tydzie temu ona i ja mieszkaymy w jednym pokoj u w Wiecznej Nocy. Teraz wszystko w naszym yciu wygldao cakiem inaczej , ale wci spaymy w kach ustawionych obok siebie. O ile to, na czym leaymy, mona nazwa kami. Ten pokj by niepodobny do adnego innego, jaki kiedykolwiek widziaymy. Wygldao na to, e kiedy inynierowie opucili ten tunel metra , zostawili kilka starych wagonw. Ludzie z Czarnego Krzya przerobili je na pomieszczenia mieszkalne . Nasze prycze byy ustawione w miejscu siedze , a od sufitu do podogi bieg y stalowe rury, jakbymy si znalazy na letnim obozie dla striptizerek . Raquel i ja miaymy dla siebie mniej wicej jedn trzeci wagonu , oddzielon prowizoryczn metalow ciank . - Tskni za twoimi kolaami na cianie - powiedziaam. Pomalowane na biao okna wagonu byy puste i zimne. - I za moim teleskopem. Za naszymi ubraniami i ksikami ... - To tylko rzeczy. - Raquel uniosa si na okciu . Krtkie czarne wosy sterczay jej na wszystkie strony i gdybym nie czua si tak samotna , rzuciabym jak kpic uwag. - Liczy si tylko to, e w kocu robimy co naprawd wanego . Wampiry skopay nam obu ycie. I duchy. Nie chc do tego wraca, Ale teraz moemy si zemci. Warto ponie jak ofiar, eby to zrobi. Wiedziaam, e nie odwa si zaufa Raquel na tyle, eby wyzna jej prawd, ale chciaam, eby chocia w czci zrozumiaa , jak si teraz czuj. - Moi rodzice troszczyli si o mnie - szepnam. Nie odpowiedziaa. Widziaam, e moje sowa zbi y j z tropu i sama nie wiedziaa, co o tym myle. - I Balthazar... by miy dla mnie. Dla nas obu. - Pomylaam, e moe to j przekona. Tymczasem ona zerwaa si i usiada tak wcieka , e drgnam zaskoczona. - Posuchaj, Bianco. Nie bd udawaa, e rozumiem, przez co przesza. Mylaam, e to mnie byo ciko, ale dowi edzie si, e ludzie, ktrych uwaaa za rodzicw, s wampirami... to jest o wiele gorsze. Nie mogam wyprowadzi jej z bdu , wic siedziaam cicho i pozwoliam jej mwi dalej. - Zrobili ci co w rodzaju prania mzgu , tak? Jeszcze dugo bdziesz si staraa

znale dla nich jakie usprawiedliwienie. Ale fakt pozostaje faktem, schrzanili ci ycie. A Balthazar uczestniczy w ich gierkach razem z ca reszt . Wic obud si. Podnie gow. Nie jestemy ju dziemi . Wiemy, e toczy si wojna, a nasze miejsce jest razem z onierzami. Raquel bya tak kategoryczna . Tak przekonana o wasnej racji. Mogam jej tylko przytakiwa. - Okej - rzucia. Kiedy zakopaa si pod kodr , sdziam, e nasza rozmowa dobiega koca. Poza tym niewiele wicej mogam powiedzie. I wtedy zupenie niespodziewanie Raquel odezwaa si jeszcze raz . - Niedugo zrobi dla nas kola. Umiechnam si i przytuliam do poduszki. - Co adnego - powiedziaam. - To miejsce zasuguje na co adnego. - Mylaam raczej o czym budzcym groz i o brzydliwym - odparta. - Zobaczymy. Przez kilka nastpnych tygodni dni waciwie nie rniy si od siebie . Kady by taki sam jak poprzedni i nastpny. wiata zapalay si o jakiej idiotycznie wczesnej godzinie . Nie wiem, o ktrej dokadnie, bo nie mieli my zegarkw ani telefonw komrkowych. Ale to, jak cae moje ciao protestowao przeciwko wstawaniu , mwio mi , e pora jest dla mnie stanowczo za wczesna . Wszyscy byli gotowi w mgnieniu oka. Waciwie nie miaam czasu na nic poza szybkim ochlapaniem si pod prysznicem. Prysznice byy wsplne - mj najgorszy koszmar z czasw szkoy - ale wszyscy tak si spieszyli, e nawet nie zdyam pomyle o wstydzie . Potem przebieraymy si w robocze stroje i szymy na trening . Ktry trwa caymi godzinami. Oczywicie nie dla wszystkich. Wikszo ludzi ktrych imiona zleway si dla mnie w jedno na wp zrozumiale sowo ZackElenaReneeHawkinsAnjuliNathan - wiczya rano. Potem wyruszali na patrole, kiedy wracaa nocna zmiana. Mieli mapy Nowego Jorku z zaznaczonymi r nymi trasami . Praktycznie nad kad dzielnic kto czuwa dniem i noc . Wiedziaam, e Lucas, Dana i inni z naszej grupy czasami brali udzia w patrolach, ale ja i Raquel - nigdy. Nie, od nas oczekiwano, e staniemy si onierzami lub umrzemy , prbujc nimi zosta. Waciwie byabym cakiem zadowolona , gdybym umara, prbujc. Umieranie wydawao mi si atwiejsze od podcigania si na drku po pi razy , co kazano nam robi. - No, dalej, Olivier! - Moja trenerka, rudowosa Colleen, trzymaa mnie za stopy, gdy zmagaam si z przysiadami. - Dojd do szedziesiciu . - Szedziesit? - Dostaam wypiekw i czuam, e lada chwila zwymiotuj. Zrobiam

czterdzieci . - Nie... dam rady. - Nie dasz rady, jeli nie bdziesz wiczy. Postaraj si. I rzeczywicie, po kilku tygodniach udawao mi si zrobi szedziesit przysiadw, chocia przy ostatniej dziesitce minie bolay , jakby kto wbija w nie rozpalone igy. Niestety, wci duo mi brakowao do tego, by moje minie brzucha osigny podan form. Innym razem wiczyymy na ciance do wspinaczki , ktra budzia we mnie prawdziwe przeraenie. Nie, to nie bya przepa bez dna, ale nawet upadek z wysokoci ptora metra byby bolesny jak diabli. Albo biegalimy. Nie wok stadionu , lecz po dugiej trasie wytyczonej wzdu starych torw. W tym byam lepsza. Mogam wej do rowu , zapomnie o zmartwieniach i poczy si z wampirz stron swojej natury - korzysta z nadludzkiej siy i wytrzymaoci drzemicych gboko we mnie. Nie biegaam bardzo szybko , bo nie chciaam, eby zaczli si zastanawia, jak mi si to udaje. Ale mogam biec dugo i to zwykle wystarczao, by trenerzy dawali mi spokj , Ale to nie by jedynie obz sprawnociowy. Z tym mogabym sobie poradzi. Tylko poranki byy przeznaczone na treningi. Wieczorami odbywao si co zupenie innego . Wieczorami uczylimy si zabija wampiry. - Koek paraliuje - tumaczya Eliza. Staa porodku pomieszczenia , ktre nazywali sal gimnastyczn, cho mnie kojarzyo si ono raczej z miejscem kani . Raquel i ja siedziaymy obok siebie z przodu , koo nas zebrao si z dziesi innych osb . Wygldao na to, e dla owcw ten rodzaj szkolenia nigdy si nie koczy . - O tym wszyscy wiecie. Ale wielu owcw zgino tylko dlatego, e sdzili, i przebili wampira kokiem. W rzeczywistoci jedynie go rozjuszyli. Bianco, co robili nie tak? Skuliam si, jakbym moga w ten sposb unikn udzielenia odpowiedzi . Nie pomogo. Eliza wbita we mnie wzrok i musiaam si odezwa. Wasny gos zabrzmia obco w moich uszach. - Oni... - zaczam - nie przebili serca. - Dokadnie. Jeli chcecie trafi w serce, musicie uderzy pod odpowiednim ktem. Jeeli chybicie o milimetr , wampir przeyje. Wy nie. Ale nie, wampir i tak nie yje, pomylaam. Ju nie byam t sam naiwn dziewczynk jak jeszcze kilka lat temu, zanim w moim yciu pojawi si Lucas. Nie wierzyam, e wszystkie wampiry powstrzymuj si przed zabijaniem ludzi, tak jak moi rodzice i Balthazar. Odkd spotkaam Charity i zobaczyam pann Bethany w akcji, wiedziaam, e wiele wampirw jest niebezpiecznych i

nieprzewidywalnych. Midzy innymi to wpyno na moj decyzj , e nigdy nie zabij czowieka i nie zostan prawdziwym wampirem . A jednak niektrzy z nas nie sprawiali ludziom adnych problemw. Waciwie takich wampirw byo mnstwo. Chciay tylko, eby je zostawiono w spokoju . Lucas dowiedzia si o tym. Ufaam, e nie bdzie walczy z adnym wampirem, ktry go do tego nie zmusi. Pozostali ludzie w tym pomieszczeniu wierzyli gboko, e wszystkie wampiry to wcielone zo . I byli gotowi zabija je bez zastanowienia . Nie eby owcy z Czarnego Krzya nie wiedzieli nic o wampirach . Wiedzieli duo, wstrzsajco duo. Znali nie tylko pooenie Wiecznej Nocy, ale rwnie innych miejsc, w ktrych chroniy si wampiry. Na caym wiecie. Wiedzieli, e le reagujemy na miejsca kultu i powicon ziemi nalece do wyznawcw kadej religii . Znali nawet pewne fakty, ktre wiele wampirw uwaao za legend - na przykad to, e woda wicona nas parzy. Wikszo wampirw, ktre zostay oblane wod wicon, miaa si cakiem niele, lecz tylko dlatego, e wielu witobliwych ludzi nie byo na tyle oddanych swoim bogom , eby mc odpowiednio transformowa wod. Czarny Krzy znalaz prawdziwie wierzcych. Woda, ktr powicili, palia skr wampirw jak kwas. Lecz na kady fakt znany Czarnemu Krzyowi przypadaa te bdna informacja . owcy uwaali , e wszystkie wampiry s ze. e kady wampir naley do wdrownego, skonnego do przemocy plemienia . Wprawdzie plemiona istniej naprawd, lecz przycza si do nich tylko niewielka cz wampirw. Czarny Krzy uwaa, e nasza wiadomo umara wraz z ciaem, dlatego nie maj oporw przed zabijaniem nas . Czuam si bardzo dziwnie, patrzc, jak wicz, przebijajc manekiny kokami na rne sposoby . Jeszcze dziwniej czuam si, kiedy sama trenowaam. Prbowaam sobie wyobraa, e moim przeciwnikiem jest Charity, e znowu zaatakowaa Lucasa i tylko ja mog j powstrzyma. Dopiero wtedy potrafiam wbi koek prosto w cel, wzbijajc tuman trocin z manekina , co pozostali owcy przyjmowali z aplauzem. Ale przez to trening nie stawa si mniej straszny . Najlepsz czci dnia byy wieczorne godziny poprzedzajce wyjcie patroli , kiedy uczylimy si adowa i czyci bro. Tylko ten czas mogam spdza z Lucasem . - Czuj si jak w wizieniu - szepnam, kiedy pokazywa mi, jak si przygotowuje kusz. - Wychodzisz na zewntrz? - Tylko na patrole. - Poda mi kusz, ebym moga sama sprbowa. Rozejrza si ukradkiem dookoa, eby mie pewno, e nikt nas nie usyszy. - Nie masz problemu z... no, wiesz. Z poywieniem.

- Mogabym zje ogromny obiad... naprawd ogromny. Ale jako sobie radz. - Jak? Westchnam. - Czasami wpuszczaj nas na przerwy na dach garau . Zwykle po kilku minutach udaje mi si zapa gobia. - I co? - Lucas nie zrozumia, co chciaam mu powiedzie. - Powiem ci tylko, e w Nowym Jorku s cae stada gobi , ktre nie lataj zbyt szybko. Rozumiesz? Skrzywi si, lecz w taki sposb, eby odraz, jak poczu, obrci w art. Zachichotaam. Mj miech odbi si echem od betonowych cian i stropu kryjwki . Twarz Lucasa zagodniaa. - Boe, chciabym ju zobaczy ci szczliw . - Tskni za tob. - Pooyam do na jego doni trzymajcej kusz. - Widuj ci rzadziej ni wtedy, kiedy zabraniano nam by razem. Jak dugo to bdzie trwao? - Pracuj nad tym, przysigam. Najwikszy problem to pienidze , ale odoyem troch przez ostatnie miesice. Jeszcze za mao, eby mogo nam wystarczy na pocztek , ale ju jestem blisko. Kiedy spac dugi i bd mia wicej wolnego czasu, poszukani jakiej pracy. Dorywczej, na czarno. - Co to znaczy na czarno? - Oznacza pac poniej minimalnej , ale za to nieopodatkowan . A wic to bdzie cika praca . I brudna, przy rozadunku albo mieciach . Nie podobao mi si, e Lucas bdzie musia zajmowa si czym takim ... Ale byam zachwycona, e jest gotw si tego podj . - To mi nie wyglda na trening - powiedziaa Kate, podchodzc do nas. - Daj nam chwil, mamo - poprosi Lucas. - Bianca i ja waciwie nie mamy okazji porozmawia. - Wiem, e jest trudno. - Jej gos zabrzmia agodniej ni dotychczas . - Twj ojciec i ja spotkalimy si pierwszy raz w nowoorleaskim oddziale . Tamci ludzie byli tak sztywni, e przy nich to miejsce jest niez imprezowni . Widywaam go pi minu t dziennie, jeli mielimy szczcie. Lucas patrzy na ni w milczeniu . Wiedziaam, e Kate rzadko mwi o jego prawdziwym ojcu. - Czy wy... czasami chodzilicie razem na patrole? - spyta, z trudem ukrywajc przejcie. - Czasami. - Kate ju si od nas odwrcia, znowu powana i surowa . Chwila

szczeroci mina zbyt szybko. - Eliza mwi, e jeste coraz lepsza, Bianco. Co mylisz o tym, eby niedugo pj z nami na patrol? - Naprawd? - Lucas by podekscytowany. W kocu bdziemy mieli kilka chwil dla siebie. Chciaabym by tak samo podniecona jak on - tskniam za nim tak rozpaczliwie, e nocami byam bliska szalestwa - ale myl o przyczeniu si do polowania na wampiry budzia we mnie przeraenie. Kate nie zwrcia uwagi na nasze reakcje . - Moe jutro? - powiedziaa po prostu. - Jutro - powtrzy Lucas. Przytuliam si mocno do niego, ale nie zamknam oczu . Obserwowaam owcw dookoa nas, ostrzcych twoje noe. To nie byo tak, e nie miaam innego wyjcia . Mogabym powiedzie, e boli mnie gowa, odek lub cokolwiek podobnego. Ale potrzebowaam wieej krwi, ale przede wszystkim pragnam spdzi jaki czas z Lucasem. A to wszystko oznaczao, e musz rozpocz karier pierwszego na wiecie wampira polujcego na wampiry. Eliza uznaa , e na pocztek nasz patrol powinien by w miar bezpieczny w okolicy , ktr wszyscy inni znali na pami. Przy mojej zaczerpnitej z filmw - gwnie komedii romantycznych - znajomoci Nowego Jorku , wyznaczona trasa wydaa mi si pozbawiona sensu. - Wampiry w Central Parku? Tani, gdzie jed te wszystkie doroki? Lucas umiechn si nieznacznie. - Central Park jest wikszy , ni ci si wydaje. Im dalej idziesz na pnoc, tym bardziej staje si dziki . Wysiedlimy z przerobionego turystycznego autokaru , eby rozej si po parku. Letnia noc bya ciepa , lecz nie nadmiernie, lekki wietrzyk porusza powietrze jak westchnienie. Z nadziej wypatrywaam gwiazd, ale wiata miasta byy tak jasne, e nie dao si ich zobaczy. - Id z Bianc - oznajmi Lucas, gdy zaczlimy si rozchodzi. Eduardo zmarszczy brwi. - To nie ma by dla was okazja , eby si wymkn. Tym razem Eduardo i Eliza grali po tej samej stronie. - Bdziemy mieli z wami problemy? - spytaa. Lucas zirytowa si i oczy mu rozbysy.

- Musielicie zwariowa, eby pomyle, e bd rozprasza Biance , wiedzc, e jestemy na terenie owieckim wampirw . Nigdy nie narazibym jej na niebezpieczestwo . - Niech id - wtrcia Kate. - My te musimy rusza. Robi si pno. Podekscytowana Raquel pomachaa do mnie i wraz z Dan poszy na poudnie. Wkrtce znikny na m z oczu. Reszta grupy ruszya za nimi. Ja i Lucas zostalimy w obrbie parku. Stalimy w bezruchu, korzystajc z naszych wyostrzonych zmysw, eby oceni, jak daleko s pozostali i kiedy w kocu bdziemy sami . Potem spojrzelimy na siebie i ogarna mnie rado. Nadesza jedna z tych chwil, dla ktrych warto byo znosi wszystki e trudy, wysiek i samotno. Lucas obj mnie i pocaowa w czubek gowy, potem w czoo i w usta. Jego ciepy zapach sprawi, e poczuam si, jakbymy byli nie w parku , lecz porodku wielkiego lasu, zupenie sami na caym wiecie. Rozchyliam wargi , ale oderwa si ode mnie. - Hej! To, co powiedziaem do Eduarda i Elizy, to nie by art. Nie wolno nam si rozprasza. Nie moemy sobie na to pozwoli. Parsknam z irytacj. - Czy kiedykolwiek bdziemy mogli sobie na to pozwoli? - Boe, mam nadziej, e tak. Poczuam, e w kcikach moich ust zaczyna si powia umiech. - Bo widzisz, teraz mogabym ci naprawd, naprawd rozproszy. Lucas zacisn rce na moich ramionach. Mia ten szczeglny wyraz twarzy, jakby chcia mnie pore w caoci . Wiedziaam, e nie jestemy cakiem bezpieczni, lecz to tylko dodawao dreszczyku emocji. - Ju niedugo - powiedzia ochrypym gosem i puci mnie, zaciskajc zby, jakby kosztowao go to wiel e wysiku. Z westchnieniem cofnam si o kilka krokw. Byam bardziej zadowolona ni przygnbiona. Kiedy nas rozdzielono, cho straszliwie brakowao mi Lucasa , oboje musielimy nauczy si samokontroli. Teraz wiadomo, e on pragnie mnie tak samo jak niegdy, dodawaa mi otuchy. - Gdzie zaczniemy szuka wampirw? - spytaam. Syszaam, e w parku s inni ludzie, niezbyt daleko od nas, ale ich kroki brzmiay normalnie . - Mamy czeka na krzyk? Lucas leniwym ruchem wycign jeden z kokw i od niechcenia obraca go w doni . - To miejsce, gdzie nowe wampiry przychodz na polowanie. Ludzie, ktrzy zapuszczaj si do parku w nocy... zwaszcza tutaj , tak daleko od doroek , zoo i alejek... zwykle robi to z gupich powodw.

- Co rozumiesz przez gupie powody? - Dilerzy narkotykw. Prostytutki. Pijacy. Albo zodzieje. - Lucas wzruszy ramionami. - Czasami zdarzaj si bardziej nieszkodliwi, jaki bezdomny szukajcy miejsca , eby odpocz, albo para na spacerze. Albo kto, kto chce zaoszczdzi na takswce , idc skrtem przez park. Niewane dlaczego; wszyscy s atwym upem dla krwiopijcw . Spojrzaam na piercie wysokich budynkw otaczajcych park niczym krg wiata unoszcy si nad wierzchokami drzew. Poczuam si dziwnie na myl, e w tym ttnicym yciem miejscu moe si znajdowa teren owiecki wampirw. - Wic dlaczego przychodz tutaj tylko nowe wampiry? - Poniewa dowiadczone wiedz , e mog si tu natkn na patrole Czarnego Krzya . To miao sens. - Gdzie zaczniemy? - Pjdziemy ladem ludzi. - Lucas ruszy skrajem parku , wpatrujc si z uwag w ciemno. - Bdziemy ich pilnowa. Sprawdzimy, czy ktry z nieumarych nie wykae niezdrowego zainteresowania ywymi . Wszystkie wampiry, ktre moemy tu spotka, naprawd bd prboway atakowa ludzi , pomylaam z niepokojem. Nie bd miaa szansy ich ostrzec. Ani nie bd miaa powodu , by to zrobi. aowaam, e nie mog o tym wszystkim porozmawia z rodzicami . Szczerze porozmawia, a nie opowiada sobie pprawdy, jak to bywao a nazbyt czsto. Ich kamstwa wci mnie bolay, ale ju nie potrafia m by na nich wcieka. Za bardzo za nimi tskniam. Wanie wtedy przyszed mi do gowy pewien pomys - nieoczekiwany i, moim zdaniem, byskotliwy. Ju otworzyam usta, by powiedzie o tym Lucasowi. Byam niemal pewna, e si zgodzi. Chocia... to, co zamierzaam zrobi, byoby wbrew reguom. Lepiej nie stawia go w sytuacji, w ktrej musiaby zama zoone obietnice. Raczej sama wezm za siebie odpowiedzialno. Na szczcie miaam w kieszeni kilka dolarw. Niewiele, ale wystarczy. - Jestem godna - rzuciam beztrosko. - Och, okej. - Lucas spojrza na mnie niepewnie. - C, myl, e w okolicy znajdzie si troch wiewirek i takich tam ... - Taaak. - Naprawd potrzebowaam wicej krwi, ni ta z upolowanych gobi i zaczam si lini na sam myl o niej . Ale w tym momencie jedzenie byo spraw drugorzdn. - Po prostu co sobie zapi. Zostawi ci na sekund, jeli mog... - Bdziemy na patrolu do drugiej nad ranem. Moemy sobie robi krtkie przerwy. - Zaraz wracam.

Wspiam si na palce, cmoknam go w policzek i poszam . Kiedy miaam ju pewno, e zniknam mu z oczu , wyszam z parku do miasta . Odgosy ulicy - klaksony samochodw, wycie alarmw - byy nieco przytaczajce, ale miaam misj do wypenienia . Pomylaam, e moe mi si nie uda znale tego, czego szukam, ale Nowy Jork by na tyle wielkim miastem, by zaspokoi wszelkie potrzeby . I rzeczywicie. Minam kilka przecznic i zobaczyam napis, ktrego szukaam: Internet cafe. Weszam do rodka i zalogowaam si na swoj poczt . Zaskoczy mnie tuzin nowych wiadomoci na pocztku listy, a imiona nadawcw bolay jak smagnicia batem. Tata. Mama. Vic Balthazar. Ranulf, ktry najwyraniej nauczy si ju tyle o wspczesnym wiecie, by zaoy sobie konto na gmailu . Nawet Patrice, moja wsplokatorka z pierwszego roku , ktr podejrzewaam, e troszczy si wycznie o sam siebie, napisaa, by sprawdzi, co si ze mn dzieje. Wiedziaam, e gdybym zacza czyta te e-maile, rozpakaabym si. Dlatego otworzyam now wiadomo i zaadresowaam j do moich rodzicw, na ich konto w Wiecznej Nocy - jedyne, jakie mieli. Mamo, Tato, przepraszam, e tak dugo si do was nie odzywaam . Naprawd, dopiero teraz mam pierwsz okazj, eby da Wam zna, e ze mn wszystko w porzdku . Wiem, e moja ucieczka musiaa Was wystraszy i auj , e nie byo innego wyjcia. Czy naprawd nie byo innego wyjcia? Mogam podj inn decyzj? Sama ju nie potrafiam powiedzie. Jestem z Lucasem. Ludzie z Czarnego Krzya nie znaj prawdy o mnie, wic na razie nic mi nie grozi. Niedugo odczymy si od nich i zaczniemy y n a wasny rachunek. Lucas mnie kocha i bdzie si mn opiekowa bez wzgldu na wszystko . Wiem, e midzy nami nie zawsze dobrze si ukadao, kiedy odeszam. Przepraszam Was za wszystko, co byo moj win. I bd taka szczliwa , jeli uda nam si niedugo porozmawia - szczerze porozmawia, bez kamstw i sekretw. Tskni za Wami bardziej, ni mogam sobie wyobrazi. I znowu byam bliska paczu. Przetaram oczy i dokoczyam: Prosz, dajcie zna Balthazarowi i Patrice , e nic mi nie jest. Wkrtce znowu napisz. Kocham Was oboje. To nie byo wszystko , co chciaam im powiedzie - nawet nic drobna cz. Ale wiedziaam, e to nieodpowiednia pora, eby si rozpisywa. Jeszcze raz przetaram oczy i kliknam: Wylij.

Kiedy si wylogowaam i wyszam z kafejki , miaam ochot pobiec prosto do Lucasa . Postanowiam jednak zapa kilka gobi. W ciemnym parku nikt mnie nie zobaczy. Poza tym, pomylaa m, mam przewag. Bd tam jedynym wampirem, ktry wie, gdzie s owcy. Niezbyt mnie to pocieszyo. Noc mina spokojnie. Inni owcy co jaki czas przychodzili do nas, by sprawdzi, czy wszystko w porzdku , wic niestety nie nacieszylimy si prywatnoci . Przynajmniej najadam si do syta, wic o trzeciej nad fanem wracaam do kwatery w lepszym humorze , cho zmczona. Przez cay ten czas nie zobaczyam ani jednego wampira . Ale ledwie weszlimy do rodka, okazao si, e w kwaterze Czarnego Krzya ogoszono alarm. - Nie zamykamy si w kryjwce , prawda? - spytaam Lucasa. - Nie, ale jestemy obserwowani. - cisn moj do, gdy wchodzilimy w gb tunelu. Wszyscy byli w gotowoci, wiata zostay wczone. Ci, ktrzy tej nocy penili stra, rozmawiali z oywieniem z Eliz; wydawaa si nienaturalnie spokojna . - Co si dzieje? - spytaa Raquel, bezwiednie bawic si skrzan bransoletk , ktr zawsze nosia. - Co poszo nie tak na patrolu? - Pi nudnych godzin w parku? To jeszcze nic katastrofa . - Dana zmruya oczy, przygldajc si zaniepokojonemu tumowi. Na ramieniu trzymaa kusz, drug rk gadzia Raquel po plecach, starajc si j uspokoi. - Te chciaabym wiedzie, co si stao. Eliza usyszaa nasze szepty i podesza do nas. Sklepienie lekko drao od przejedajcych na grze samochodw. Snopy wiata z lamp koysay si w ty i w przd , to owietlajc jej twarz, to rzucajc na ni gboki cie. - Moliwe, e Wampiry wytropiy to miejsce . Raquel si rozpromienia, zupenie jakby to bya dobra nowina, a nie powd do obaw. - Mylisz, e sprbuj tu zej i nas dopa? - Nie odwa si - odparta Eliza, dumnie odrzucajc warkocz do tylu . - Ale kto moe nas obserwowa. Panna Bethany, pomylaam, i ciarki przeszy mi po plecach . Moe chce si zemci za zniszczenie Wiecznej Nocy, jeli tylko jej si uda. - Dlaczego tak sdzisz? - Wci znajdujemy w pobliu budynku martwe ptaki . Jakby co je zabijao. Na pocztku artowalimy sobie na temat ptasiej grypy , ale dzisiaj Milo obejrza je i oczywicie okazao si, e byy pozbawione krwi. Mamy tu wampira, wic wszyscy bdziemy

obserwowa okolic, moe go zauwaymy. A wtedy zadamy mu kilka pyta . Lucas i ja wymienilimy spojrzenia . aden wampir nie obserwowa kwatery. To ja zostawiam ptaki. Dlaczego nie byam ostroniejsza i nie wyniosam ich gdzie dalej? Prbowaam, ale nie miaam na to czasu . Od tego momentu zostaam pozbawiona dostpu do krwi . A to znaczyo, e nasz czas na zaplanowanie u cieczki zacz si gwatownie kurczy.

ROZDZIA 5
Tej nocy, gdy zmczona szam spa, powtarzaam sobie masz pi dni. Tyle udao ci si wytrzyma ostatnim razem, kiedy ucieka z Wiecznej Nocy. To znaczy, e i teraz, wytrzymasz. Poza tym Czarny Krzy zacz mnie wysya na patrole. Bd moga wychodzi na zewntrz, moe nawet codziennie. Wtedy na pewno uda mi si znale okazj, eby co zje. Wszystko bdzie dobrze. Nie mogam si bardziej myli . Przede wszystkim gd stawa si coraz silniejszy. Spdziam z Czarnym Krzyem tylko miesic, lecz moje ciao nadal ulegao zmianom . Wampir we mnie stawa si coraz silniejszy, podczas gdy czowiek sabi. Kiedy po raz pierwszy napiam si krwi Lucasa , mama ostrzega mnie: odwrcia klepsydr. Miaa na myli to, e smak ludzkiej krwi obudzi moj wampirz natur . O ile wczeniej byam w zasadzie normaln nastolatk - tyle, e pijc do obiadu szklank krwi grupy o Rh+ - teraz przestawaam ni by. Mj such wyostrzy si tak bardzo, e syszaam ludzi rozmawiajcych szeptem kilka wagonw dalej. Moja skra staa si tak blada , e ju kilka osb zwrcio na to uwag - cho gwnie w artach. Jak Dana, ktra powiedziaa, e tak si dzieje, kiedy ludzie prbuj y pod ziemi. Od czasu do czasu patrole Czarnego Krzya przekraczay East River , eby strzec terenw Brooklynu lub Queens - sama myl o przejciu nad pync wod przyprawiaa mnie O mdoci. Cieszyam si, e w prowizorycznej azience w kwaterze Czarnego Krzya nie ma lustra, bo przypuszczaam, e moje odbicie zaczyna ju blednc . Rodzice Ostrzegali mnie, co si dzieje z wampirami, ktre nie pij krwi. Ich wygld zaczyna si zmienia, a w kocu przypominaj potwory z legend - biae, kociste stworzenia o paznokciach dugich i zakrzywionych jak szpony. Wypadaj im wosy. Nieustanny gd sprawia, e maj cay czas wysunite ky . Najgorsze ze wszystkiego jest szalestwo . Kiedy wampir jest bliski mierci z braku krwi, traci rozum. Zamiast zachowywa si mniej wicej jak istota ludzka, staje si dzikim zwierzciem pozbawionym sumienia i zahamowa . Nawet dobry wampir moe sta si morderc, jeli bdzie zbyt dugo pozbawiony krwi . Tak, wanie w ten sposb rodzice skaniaj ci do jedzenia , kiedy jeste maym wampirkiem. Te dawne opowieci byy dostatecznie przeraajce, eby przekona mnie do wypijania penej szklanki krwi dziennie. Teraz lk z dziecistwa wrci, kiedy kadego dnia zastanawiaam si, czy to samo moe si przydarzy i mnie, chocia nie jestem jeszcze

prawdziwym wampirem? Na ile jestem inna? Na ile taka sama? Jak mam y dalej, nie wiedzc tego? Nawet wychodzc na patrole z Czarnym Krzyem, nie miaam okazji si naje. Za kadym razem moimi partnerami byli inni, nie Lucas. Noc w noc chodzilimy w miejsca , gdzie nie mogam polowa. Ani razu nie musiaam oglda mierci wampira , co stanowio pewn pociech, ale byam ju na tyle godna, by sta si samolubna. Chciaam tylko pi, a nie mogam. Pitego dnia byam zdesperowana . I wanie tej nocy Lucas i ja w kocu znowu poszlimy razem na patrol. - Musimy tu wrci, kiedy bdziemy mieli woln chwil - powiedziaa Dana, kiedy nasza grupa zacza patrol . Ulice promienioway czerwcowym ciepem, cho ju zmierzchao. Czuam, jak pot spywa mi p o plecach. - To wyglda na wietne miejsce na imprez. Wszdzie dookoa widzielimy nocne kluby i bary . Niektre byy raczej obskurne, inne wyglday na drogie i eleganckie . Nie zauwayam niczego poredniego . - Chyba dugo musiaabym si szykowa. - Zrb makija sobie i Raquel i bdziecie gotowe - przekonywaa mnie Dana. - Hej, wszystko z tob w porzdku? - Po prostu jestem zmczona. Dzisiaj dwa razy musiaam si wspina. Dana klepna mnie w rami. - Bdziesz silniejsza. Lucas zerkn na naszego dzisiejszego dowdc. By nim Milos, jeden z zastpcw Elizy, szczupy facet o jasnych wosach i brodzie . - Zabieram Biance na wschodni cz naszeg o terenu. Okej? - zwrci si do niego. Prosz, zgd si, zgd si. Lucas pomoe mi znale co do jedzenia , wiem, e mu si uda... - Jak wam pasuje - odpar Milos. Umiechn si porozumiewawczo, niemal kpico, ale nie obchodzio mnie to . Niech myli, e wymykamy si na randk. Jaka szkoda, e nie moemy sobie pozwoli na taki luksus. Niektrzy z pozostaych poszeptali i pochichotali , lecz nikt nas nie zatrzyma, gdy Lucas wzi mnie za rk i zniknlimy w ciemnoci . Kiedy tylko zostalimy sami , Lucas powiedzia: - Wygldasz strasznie. - Powinnam si na ciebie wciec, ale wiem, e masz racj. Pocign mnie za sob w stron kilku niewielkich drzew rosncych w kwadratowych

otworach w chodniku. Z mieszka dookoa dobiegay nas dwiki salsy o rnym tempie , niczym bicie konkurujcych ze sob serc. - Musz zdoby co do jedzenia . Jestem bliska szalestwa. - Niedaleko kwatery jest szpital. Pomylaem, e mgbym si wama do banku krwi, tak jak w zeszym roku . Pamitasz? To by dobry pomys na przyszo , ale teraz potrzebowaam szybszego rozwizania . - Nie mog czeka. Wiem, co mwi. Musz dosta krew dzisiaj . Zatrzyma si i przez kilka sekund tylko patrzylimy na siebie , stojc na chodniku. Jego biay T-shirt by przy szyi mokry od potu, a wosy w kolorze mosidzu pociemniay, przybierajc barw nocy . Musn kciukiem mj policzek . Zaskoczyo mnie, e jego skra bya cieplejsza od mojej. - Zajm si tob - powiedzia z wahaniem. - Wiem. - Ufaam mu bezgranicznie. Ale jak? Czy jest jakie miejsce, gdzie moglibymy zapolowa? - Chod ze mn. Lucas pocign mnie za sob chodnikiem. Szed szybciej , gnany determinacj. Kiedy minlimy kilka przecznic, okolica staa si nieco spokojniejsza . Teraz bylimy daleko od gwnych ulic, bliej wody. Doszlimy do wystawy sklepu zaklejonej od wewntrz gazetami, z napisami: Do wynajcia. Lucas zatrzyma si przy nim. - Tu jest chyba cakiem pusto - powiedzia, wyjmujc z kieszeni dinsw may metalowy wytrych. - A to znaczy, e system alarmowy te nie powinien by wczony. - Po co si wamujemy? - eby mie troch prywatnoci. Lucas rozprawi si z zamkiem w jakie cztery sekundy. Przypomniaam sobie moj nieudoln prb wamania niemal rok wczeniej i pozazdrociam mu pewnej rki . Wlizgnlimy si do sklepu . Lucas natychmiast zanikn za nami drzwi . wiato ulicznych latarni sczyo si przez gazety i wszystko wewntrz byo skpane W przytumionym zotawym blasku . Drewniana podou bya stara i dawno niepolerowana , a przy jednej ze cian sta opuszczony bar. Za nim wisiao zmatowiae lustro. Stanam przed nim, by zobaczy swoje odbicie. Wygldaam jak wasny cie - blady srebrzysty zarys postaci. Jak duch. Tak wanie wygldaa Patrice, kiedy przez jaki czas nie pila krwi, pomylaam. Nigdy nie sdziam, e co podobnego moe mi si przytrafi. Dlaczego nie sprawdziam, co

to znaczy by wampirem? - Okej - powiedzia Lucas. Wydawa si zdenerwowany. - Jestemy sami. Umiechnam si do niego , chocia naprawd byo mi smutno. - Szkoda, e majc tak okazj, nie moemy zaj si czym poza karmieniem mnie powiedziaam. Jego pocaunki wydaway si tak odlege . Byy wspomnieniem niemal zbyt piknym, by mogy nalee do mojego prawdziwego ycia . - Co zrobimy? Masz jaki plan? - Tak. Napijesz si ze mnie. W pierwszej chwili nie mogam uwierzy, e dobrze usyszaam. Oczywicie piam ju wczeniej krew Lucasa, do tej pory dwukrotnie. W obu przypadkach byo to bardzo intensywne przeycie, delikatnie mwic. Picie krwi jest doznaniem zmysowym, wrcz erotycznym. Oprcz tego piam krew tylko jednego chopaka , Balthazara, i bya to najblisza seksu rzecz, jak przeyam. Lecz to, co wydarzyo si midzy mn i Balthazarem, byo czysto fizyczne. W przypadku Lucasa uczucie sprawiao, e doznania staway si znacznie potniejsze. A wic powinnam podskoczy z radoci, prawda? Nie. Wczeniej, kiedy dochodzio do tego midzy nami, byam najedzona. Traciam panowanie nad sob z powodu uczucia , jakim darzyam Lucasa, a nie z godu. Ta sama mio, ktra sprawia, e go ugryzam, powstrzymaa mnie przed wyrzdzeniem mu krzywdy. Teraz, kiedy kierowa mn rozdzierajcy od rodka niezaspokojony gd , nie byam pewna, czy bd umiaa si powstrzyma. - To niebezpieczne - zaprotestowaam. - Musimy znale jakie inne rozwizanie . - Nie ma innego sposobu. - Lucas powoli chwyci ta brzeg T-shirta i zdj go przez gow. Wiedziaam, e zrobi to, poniewa nie chcia mie plam krwi na ubraniu , ale blisko jego pnagiego ciaa wywara na mnie piorunujce wraenie. Padajce z tyu zociste wiato wydobywao kontur jego smukej, muskularnej sylwetki Ufam ci. - Lucasie... - Daj spokj . - Podszed do mnie bliej . - To jedyny sposb , w jaki mog si tob zaopiekowa. Pozwl mi na to. Pokrciam gow. - Nie rozumiesz. Teraz jest inaczej. Jestem o wiele bardziej godna . - Gryziesz mnie tylko wtedy, kiedy jeste godna? Przypomniaam sobie dwa poprzednie razy, kiedy piam jego krew - po Jesiennym Balu, kiedy pierwszy raz namitnie si caowalimy, i potem, kiedy zostalimy Minii w jednej z wie w Wiecznej Nocy i leelimy objci . - Teraz jest inaczej.

- Nie musi by. - Obj mnie i pocaowa. To nie by pocaunek taki sam , jak wszystkie inne. By twardszy, czuam w nim napicie. Lucas rozchyli moje wargi i przycisn mnie mocno do siebie. Nie mogam go odepchn. Nie mogam myle. Nie mogam si poruszy, ani zrobi nic poza caowaniem go . Tak bardzo mi go brakowao smaku jego ust, zapachu skry, dotyku rk. Kiedy caowa moj szyj, przesuwajc si wzdu yy, szepnam: - Doprowadzisz do tego, e strac panowanie nad sob. - Wanie a to chodzi . - Lucas... nie... - Jeli musz ci sprowokowa, eby mnie ugryza, to ci sprowokuj. - Uj w do moj pier. - Jak daleko mam si posun? Moje instynkty wziy gr. Przewrciam go na podog, a stare deski jkny pod naszym ciarem. Lucas lea pode mn, obsypujc pocaunkami moje czoo i policzki, a ja wsunam mu palce we wosy, chonc jego zapach . Syszaam, jak jego serce bije coraz szybciej. Czuam zapach jego krwi. Bardziej jak zwierz ni czowiek , przylgnam do niego caym ciaem, napawajc si jego ciepem. - Dalej, Bianco - szepn mi do ucha - Na co czekasz? Wiem, czego chcesz. Chc tego samego. Przesta. Przesta. Przesta. Musz si w por zatrzyma. Nie wiem, czy bd umiaa, nie chc go straci, nie chc, eby to si skoczyo... Wgryzam si w jego rami i popyna krew. Tak. Tego potrzebowaam. Tego mi brakowao. Usyszaam, e Lucas jkn i nie wiedziaam, czy to bya rozkosz, czy bl. Zadygotaam na caym ciele, ssc mocniej i przeykajc yk za ykiem jego krew. Bya gorca i sodka, czystsza ni cokolwiek innego na wiecie. Bya esencj ycia. Czuam, jak moje ciao si zmienia, nabiera si, gdy wchaniaam w siebie ycie Lucasa. Przycisnam domi do podogi jego donie i nasze palce si sploty. - Bianco - szepn drcym gosem. Wypiam jeszcze wikszy yk . To bya doskonao. Gd i jego zaspokojenie rwnoczenie, niemoliwe do rozdzielenia. Czy ktokolwiek mgby chcie czego wicej? - Bianco... Przesta, przesta, przesta! Oderwaam si w tej samej chwili , gdy gowa Lucasa opada bezwadnie na bok . Wstrznita wrciam do rzeczywistoci. Odsunam si od niego i poklepaam go po

policzku. - Lucasie? Nic ci nie jest? - Daj mi... tylko... sekund... - Lucasie! Sprbowa unie si na okciu, lecz w kocu opad bezsilnie na podog. Jego oddech sta si szybki i pytki . Skr mia w tej chwili bledsz ni ja . Oczywicie. Nabraam rumiecw dziki yciu odebranemu chopakowi , ktrego kochaam. Dopado mnie poczucie winy . - Och nie, nigdy nie powinnam tego robi! - Nie mw tak. - Jego gos ledwie da si sysze. - Musielimy ci... ratowa. Usiadam i przyoyam dwa palce do jego szyi . Serce bio rwno, chocia w przyspieszonym tempie. Nie posunam si za daleko, ale niewiele brakowao. Wiedziaam, co nam grozio, gdybym si nie opanowaa. - Nie moemy tego powtrzy - postanowiam i pooyam sobie jego gow na kolanach. Z ramienia Lucasa sczyo si jeszcze kilka struek krwi , ale oparam si pokusie zlizania ich. - Znajdziemy inne rozwizani e to niedugo. Prawda? - Nie byo tak le. - Na widok jego krzywego umiechu poczuam przyjemny ucisk w odku. - Waciwie na swj sposb mio. By czas, kiedy te sowa wzbudziyby we mnie zachwyt . Ale teraz wiedziaam wicej o Lucasie, a to oznaczao, e musz go ostrzec. - Pamitaj, jeli kiedykolwiek posun si za daleko, zabij ci. A poniewa bye ukszony przez wampira wicej ni jeden raz, sam staniesz si wampirem. Lucas znieruchomia . Wprawdzie ja te nie chciaam ju zosta prawdz iwym wampirem, ale dla Lucasa ta myl bya nieporwnanie bardziej odpychajca . Wolaby raczej umrze. - Okej - powiedzia w kocu. - Sprawdz ten bank krwi w szpitalu . Albo co innego. Ale teraz jest ci lepiej, prawda? - Tak. - Teraz, gdy napiam si ludzkiej krwi, czuam, e wytrzymam jaki czas. Ale nie wieczno. Lucas narazi wasne ycie, eby kupi dla mnie kilka dni. Ale moe mia te inne powody? - Tsknisz za tym? - spytaam cicho. - Za ugryzieniem? Czy to jest co, czego sam chciae? Nie miaabym do niego pretensji, gdyby tak byo. Balthazar pi moj krew kilka

miesicy temu. Wci pamitaam uniesienie, jakie wtedy czuam. Ale jeli Lucas uzalenia si od moich ugryzie tak , jak ja od gryzienia jego, to naprawd powinnimy zacz pracowa nad samokontrol. Zastanowi si nad tym pytaniem . - Nie wiem - odpar po chwili. - Po czci ... przede wszystkim... martwi si o ciebie. Ale fakt, e to piekielnie podniecajce. Umiechnam si i staram ostatni struk krwi z jego ramienia . - To prawda. - Za kadym razem, kiedy to robimy, czuj si silniejszy. - Spojrza mi w oczy. jestem coraz bliszy stania si... stania si tym, czym ty jeste. Moe chodzi o zrozumienie. Bez koniecznoci stania si wampirem. Kade ugryzienie dawao Lucasowi nieco wicej mocy wampira. Jego such si wyostrzy , fizyczna sia wzrosa... ale ani nie zdrowia szybciej , ani nie potrzebowa krwi. Na tym polegaa tajemnica bycia gotowym na wampiryzm, ale jeszcze nie wampirem. Tylko pod tym wzgldem bylimy naprawd tacy sami . C, moe nie tylko pod tym. Pochyliam si nad nim. - Kocham ci, Lucasie. - Ja te ci kocham. - Z wysikiem cisn moj do i przez chwil po prostu siedzielimy obok siebie bez sowa , nie potrzebujc nikogo innego na caym wiecie . Kiedy Lucas poczu si pewniej, a lad po ugryzieniu na jego ramieniu przesta krwawi, woy koszulk i doczylimy do pozostaych. Ubrania mielimy wymite, wosy w nieadzie, kilka osb zachichotao na nasz widok, a Dana znaczco uniosa brwi. Nie obchodzio mnie, czy myl, e poszlimy uprawia seks. To, co czulimy do siebie, byo zbyt czyste, eby mogo si zamieni w co taniego i lepkiego. Poza tym czuam si o wiele lepiej ni przez ostatnie tygodnie . Lucas wydawa si nieco zmczony , a jego skra bya blada, lecz szed pewnie. Wspar si na mnie, pocztkowo na wszelki wypadek , ale potem nie zabra rki przez ca drog powrotn . Wszystko bdzie dobrze, pomylaam, kiedy opar si gow o moj gow. Odetchnam gboko i poczua m cedrowy zapach jego skry, delikatnie zabarwiony sonaw woni krwi. Ju niedugo wszystko bdzie dobrze . Gdy wrcilimy do kwatery i odoylimy na miejsce ekwipunek, okazao si, e kto na nas czeka. Eduardo sta oparty o jeden z cementowych filarw. W rce trzyma puszk kawy. Nie zwrciam na to uwagi, cho wydao mi si troch dziwne picie kawy tak pno w nocy . Ale Lucas zamar w p kroku. - To moje - powiedzia . - Masz ciekaw definicj tego, co jest twoje. - Eduardo leniwie podrzuci puszk i j zapa. Grne wiato podkrelao gbokie blizny na jego twarzy. - Bo wedug mojej wiedzy, mamy w Czarnym Krzyu pewn regu. Wszystko, co robimy, robimy dla dobra grupy.

Eduardo zdj z puszki plastikow pokrywk i wyj zwitek banknotw . - Zbierasz pienidze - powiedzia. - Gdzie tu dobro grupy? Och, nie! - pomylaam. Oszczdnoci Lucasa. Pienidze, ktre odoy , eby nas std wydosta. - Grzebiesz w moich prywatnych rzeczach dla dobra grupy? - Lucas podszed do Eduarda z oczami poncymi wciekoci . Mwi coraz dononiej i jego gos odbija si echem od betonowych cian. - Masz zamiar je ukra? Eduardo pokrci gow . - Przede wszystkim to nie kradzie, jeli mwimy o czym, co do ciebie nie naley . A to nie naley. Te pienidze powinny by wydane na Czarny Krzy. A nie na imprezy z dziewczyn . - Czy kiedykolwiek zabraem gdzie Biance? Od kiedy pozwalacie nam spdzi ze sob wicej ni dziesi minut? - Wolny czas to co, czego nie masz, Lucasie. Jeste onierzem. Zapomniae? - Hej! - Kate podbiega do nich , z mokrymi wosami i nierwno zapit bluzk. Najwyraniej kto wycign j spod prysznica, eby ich rozdzielia. Wok Lucasa i Eduarda zebra si ju tum gapiw, zainteresowanych, lecz nieopowiadajcych si po adnej z e stron. - Co si dzieje? Lucas zacisn pici . - Eduardo kradnie. - Lucas zbiera pienidze. - Przeszukae jego rzeczy? Jezu! - Kate wyrwaa mu puszk po kawie i pierwszy raz zobaczyam Eduarda naprawd zakopotanego. - Nie spodziewaam si, e bdziesz ojcem dla Lucasa, ale nic przypuszczaam, e zaczniesz si zachowywa jak zazdrosny modszy brat . - To nie ja jestem tu niedojrzay! - Owszem, jeste - warkna Kate. - Wiesz, dlaczego? Obaj zachowujecie si jak gupi smarkacze, ale Lucas przynajmniej jest smarkaczem. Czy to dla ciebie zbyt trudne, by dorosym? - Dziki, mamo. - Lucas, zarumieniony ze wstydu, wycign rk po swoj wasno . Kate zamkna puszk. - Nie moemy pozwoli ludziom na zbieranie pienidzy , Lucasie. Wiesz o tym. - To moje! Nie musz rezygnowa ze wszystkiego... nigdy wczeniej... - Nie powiedziaam, e to nie twoje - dodaa spokojniej Kate. - Kiedy bdziesz ich potrzebowa, przyjd do mnie. Jeli wtedy Czarny Krzy bdzie mg sobie nu to pozwoli, obiecuj, e oddam ci te pienidze. Wiem, e nie chciaby ich wyda, gdyby byy nam

potrzebne. Prawda? Lucas i ja wymienilimy zdesperowane spojrzenia . Na to pytanie nie byo odpowiedzi. Wiedziaam ju, e Czarny Krzy to nie jest zwyka praca, ktr mona porzuci. Przypomina raczej sekt, z ktrej trzeba uciec. A pienidze, ktrych potrzebowalimy, eby to zrobi, zostay nam wanie odebrane. Znalelimy si w puapce.

ROZDZIA 6
Moe to cios, jakim bya dla nas strata zaoszczdzonych pienidzy . Moe rado z bycia z Lucasem po tak dugim rozstaniu . A moe wiea krew i sodka ulga z bycia syt po tygodniach godowania. Cokolwiek to byo, co rozproszyo mnie tak bardzo , e tej nocy nie pamitaam, i picie krwi ma swoje konsekwencje. - Bianco? Raquel zapalia ma latark, ktr zawsze trzymaa przy ku . Snop wiata wydawa mi si niemal nieznonie jasny. Odwrciam si tyem do niej. - Wycz to, dobrze? - Miaa zy sen czy co? Jczaa. - Waciwie to nie by koszmar... Po prostu poczuam si przytoczona , rozumiesz? Na szczcie Raquel nie drya tematu i miaam chwil , by si zastanowi. Tak naprawd jczaam z powodu nadmiaru dozna. Syszaam kady krok i kade kaszlnicie w rzdzie starych wagonw metra , w ktrych sypiali owcy Czarnego Krzya . Syszaam wod kapic w tunelu i lekkie, szybkie apki myszy. Myszy. Musz zapamita, gdzie je znale, jeli bd pniej potrzebowaa ... Bianco? - Nic zego mi si nie nio - wymamrotaam, zasaniajc oczy rk. Na dusz met picie krwi pozwalao mi atwiej znosi jasne wiato i soce . Ale w pierwszych chwilach wiato wrcz olepiao. - Te ka s naprawd niewygodne, prawda? - Czuam na plecach plastikowe krawdzie starych siedze nawet przez materac, na ktrym leaam. Na wszelk krytyk Czarnego Krzya Raquel z reguy odpowiadaa gorliwymi zapewnieniami, e wszystko tu jest wietne. Tym razem po prostu westchna . - Fajnie byoby mie znowu prawdziwe ko. Dana i ja mylaymy, e moe uda si nam zaoszczdzi i wynaj pokj w hotelu ... Och! Ty i Lucas wanie to planowalicie , tak? - W gruncie rzeczy tak. - To byo do bliskie prawdy. - Przykro mi, e Eduardo grzeba w rzeczach Lucasa . Zachowa si naprawd nie w porzdku. - Lucas ciko pracowa na te pienidze. - Do dupy - zakla Raquel. Cieszyam si, e Raquel nie podchodzi bezkrytycznie do Czarnego Krzya , ale przede wszystkim tskniam za ciemnoci i cisz .

- Chciaabym tylko zasn i nie pamita o tym przez chwil. - Ju nie ma sensu. - Wci wiecia na mnie latark . - Niedugo wcz wiata. Ju wita. Jknam. Nawet jeli picie krwi wywaro na mnie tak silny wpyw, to nie da si tego porwna z tym, jak wpyno na Lucasa. - Przesta narzeka - strofowaa go Kate, kiedy pakowalimy autobus na wieczorny patrol. - A moe chcesz jeszcze troch porozmawia o zbieraniu pienidzy? - Nie narzekam. - Skrzywi si. wiato na podziemnym parkingu byo przymione , ale i tak razio mnie w oczy . Wiedziaam, e Lucasa take. - Po prostu nie czuj si najlepiej. W pierwszej chwili Kate spojrzaa na niego sceptycznie, ale potem przyoya mu rk do czoa. Przy cikim, mskim zegarku, jaki nosia, jej nadgarstek wyglda bardzo delikatnie. Zmarszczya brwi. - Wygldasz, jakby mia gorczk. Boli ci odek? - Troch. Poszukaam wzrokiem oczu Lucasa . Kiedy nasze spojrzenia si spotkay , umiechn si nieznacznie. Oczywicie oboje pomylelimy to samo . Moglimy si tego spodziewa . Ludzkie ciaa po prostu nie s przystosowane do zaspokajania potrzeb wampirzych mocy. Kate patrzya na niego przez dusz chwil i zastanawiaam si , czy mimo wszystko wyle go na patrol. Najczciej zachowywaa si jak jego dowdca , nie matka. W kocu jednak wzruszya ramionami. - Wracaj do ka. Odpocznij. Bianco, doczysz do grupy Milosa . Ty i Raquel moecie i razem. - Okej. - Wiedziaam, e Lucas nie cierpi siedzie uwiziony w kwaterze, ale wydawao mi si, e usyszaam w jego gosie zadowolenie. Moe nie mia zbyt czsto dowodw na to, e Kate naprawd na nim zaley , i cieszy si t odrobin uczucia , jak dostawa. Poszlimy na patrol w jednej z bardziej eleganckich dzielnic miasta , gdzie najnisze budynki miay dwadziecia piter , a fasady lniy stal i biaym kamieniem. Konsjere w mundurach stali co dziesi metrw przy ulicach , wzdu ktrych parkoway drogie samochody, jakie Lucas zazwyczaj podziwia w kolorowych magazynach. W pierwszej chwili pomylaam, e ta okolica jest zbyt dobrze strzeona , eby moga by terenem owieckim wampirw, ale potem przyszo mi do gowy, e tak eleganckie miejsca kojarz mi si z

wampirami z Wiecznej Nocy. Do tego poziomu ycia aspiroway tamte wampir y. Moe wanie w takich miejscach zwyky si obraca . - Mielimy tu kiedy baz - opowiada Milos. Prowadzi chodnikiem mnie i Raquel. Jego gos brzmia niemal przyjanie, co byo raczej dziwne ni pocieszajce. - To byy czasy. Weszlimy w ukad z kilkoma restauracjami w tej dzielnicy i dostawalimy troch z tego , co im zostawao po nocy. Zupa z krewetek prawie mi obrzyda . Teraz bybym gotw zabi wasn babci za takie jedzenie . - I co si stao? - spytaa Raquel, osaniajc oczy przed sonecznym blaskiem. - Wampiry znalazy nasz kryjwk . - Milos bezwiednie sign rk do pasa , gdzie mia zatknity koek. - Zwykle nie atakuj naszych gwnych komrek , maj to za mae siy. Wampirw s dosownie tysice , ale nie maj do rozumu , eby ze sob wsppracowa. To byo obraliwe i gupie. Jak wampirom udaob y si prowadzi Wieczn Noc przez ponad dwa stulecia, gdybymy nie mieli do rozumu, by wsppracowa? W rzeczywistoci chodzio najprawdopodobniej o konflikty midzy rnymi grupami wampirw. Nie istniao jedno spoeczestwo wampirw, co dawao przewag zorganizowanej sile, jak by Czarny Krzy. - Dlaczego wtedy byo inaczej? - spytaa Raquel. - By taki wampir ... nazywa si Stigand - ktry je zebra . Sprawi, e si zjednoczyy. - Lodowaty umiech pojawi si na twarzy Milosa. Do niebezpieczestwa podchodzi inaczej ni wikszo ludzi. - poprowadzi ich przeciwko nam. Tamtego dnia zabi wielu dobrych owcw i zniszczy nasz siedzib. Ale Eliza go dorwaa. Z benzyn i miotaczem ognia . Szkoda, e nie syszaycie jego wrzaskw - doda krztuszc si ze miechu . Zrobio mi si niedobrze. Odwrciam gow, eby nie patrze na Milosa i Raquel. Sama nie wiedziaam, czy bardziej zaleao mi na ukryciu obrzydzenia , czy moe nie chciaam patrze na to , jak cieszyli si ze mierci wampira . Najpierw nie przygldaam si temu, co miaam przed sob, ale po chwili dao o sobie zna szkolenie w Czarnym Krzyu i zaczam uwanie obserwowa otoczenie oraz kad mijan osob. W pewnej chwili zdaam sobie spraw, e znam mczyzn stojcego po drugiej stronie ulicy. Znaam go ze snu, ktry przyni mi si poprzedniej nocy. Teraz przypomniaam go sobie bardziej szczegowo. Byam z Lucasem w kinie - to by ten rodzaj snu, ktry w jakiej czci jest wspomnieniem, w tym przypadku naszej pierwszej randki. Ale kino nie byo ju przytulne, z fotelami obitymi pluszem. Byo zaniedbane i zamiecone, siedzenia porozrywane, a na ekranie nie wywietlano adnego filmu. Rozgldaam si rozpaczliwie w poszukiwaniu Lucasa , lecz zamiast niego zobaczyam

mczyzn z rudobrzowymi dredami. - Wy dwoje macie wsplnych przyjaci - szepna zjawa, przelatujc tu obok mnie. We nie go nie znaam. Teraz jednak rozpoznaa m go natychmiast. - Spjrzcie tam - szepnam. - Czy to... czy on jest...? - Chcesz powiedzie, wampirem? - Raquel popatrzya z zainteresowaniem na mczyzn, podobnie jak Milos. Serce we mnie zamaro. Czybym wanie wskazaa owcom wampira? Wampira , ktry przechodzi obok nas niezauwaony? Skazaam go na mier? Ale wampir z dredami by u siebie. Skrci pod ciemnozielon markiz przed jednym z budynkw, skin gow portierowi i wszed do domu . Odetchnam z ulg, zbyt gono. Milos zerkn na mnie. - Nie chcesz walczy? Trafia do niewaciwej - Daj jej spokj - odezwaa si Raquel. - To wci jeszcze jest dla nas troch straszne. Z czasem si przyzwyczaimy . - Moe i tak. - Milos nie odrywa wzroku od wejcia do budynku . - Bdziemy musieli poobserwowa t o miejsce. Na razie sprawdzimy boczne uliczki. Zobaczymy, kto jeszcze si tu krci i nie zamierza wraca do domu . Kontynuowalimy patrol i - ku mojej ogromnej uldze - ja i Raquel w pewnym momencie mogymy si odczy od Milosa . Raquel wci paplaa o tym, jaka jestem sprytna, e wypatrzyam wampira, kiedy on niczego nie knu i nie dawa nic po sobie pozna . Przez to jeszcze bardziej czuam si jak zdrajczyni . Szukaam jakiejkolwiek okazji, eby zmieni temat rozmowy, i waciwie przypadkowo powiedziaam: - Gdzie byycie, kiedy wrcilimy ostatniej nocy? Nie odpowiedziaycie na wezwanie Elizy. - Och, Dana i ja byymy... - Gdzie? Raquel zamilka. Unikanie odpowiedzi na tak proste pytanie byo do niej niepodobne . Ominam kobiet, ktra sza chodnikiem, trzymajc po trzy wielkie torby z zakupami w kadej rce. - Gdzie? - powtrzyam. - Byymy razem. Same. Miaymy troch... no, wiesz... troch miejsca. Wzruszyam ramionami. Co to za wielka sprawa? Wtedy zauwayam wahanie na twarzy Raquel i bysk nadziei w jej oczach . Zdaam sobie spraw, e musz by najbardziej lep osob na ziemi.

- Ty i Dana jestecie... - Ja i Dana. - Raquel si umiechna. To by najbardziej promienny umiech , jaki kiedykolwiek widziaam na jej twarzy. Pojawi si na uamek sekundy , jakby nie bya w stanie utrzyma go ani chwili duej . I bardzo szybko wrcia niepewno. - Ale nie czujesz si przez to niezrcznie, prawda? - Troch - przyznaam. - Ale tylko dlatego, e nigdy nic nie powiedziaa. Mwiymy sobie tyle rzeczy, e moga wspomnie i o tym. - Nie da si przewidzie, kto le przyjmie co takiego. Poza tym cigle prbowaa umawia mnie z facetami . - Prbowaam umwi ci z Vikiem. Jednym facetem Nie z facetami. - Odrobin krcio mi si w gowie. Ale przynajmniej rozmowa o jej yciu uczuciowym odwrcia uwag Raquel... i moj. - W yciu bym si nie domylia. Jej wargi wygity si w umiechu . - e nie interesuj si chopakami? Zupenie? - Staram si nie myle stereotypami . - Mona nie myle stereotypami ... I mona po prostu nie myle. - Okej, jeli chciaa, ebym poczua si naprawd gupio to ci si udao. Patrzyymy na siebie przez moment , po czym obie wybuchnymy miechem. Objam j mocno, a potem przez p godziny wysuchiwaam, jaka pikna i mdra, i niesamowita jest Dana. Cho waciwie zgadzaam si Raquel, wcale nie musiaam si odzywa. Moim zadaniem byo umiecha si, przytakiwa i cieszy si jej szczciem. Co byo dosy atwe. Czy Lucas o tym wie? - zastanawiaam si. Prawdopodobnie tak, albo przynajmniej si domyla. On i Dana s sobie bardzo bliscy. To po prostu jeden z tematw, na ktre nigdy nie mielimy okazji porozmawia. Wrcilimy do kwatery Czarnego Krzya tu przed zachodem soca i na szczcie udao mi si nie wskaza Milosowi adnego innego wampira . Kiedy zmieniaam przepocone ubranie, Raquel wysza, obiecujc zdoby dla nas co do jedzenia . Nie byam godna, zwaszcza po siedmiu dniach jedzenia owsianki, ale podzikowaam jej za to . Chwila samotnoci wydaa mi si dobrym pomysem. Przebraam si i postanowiam przej si tunelem. To bya pierwsza chwila, ktr miaam tylko dla siebi e od poaru w Wiecznej Nocy. Zawsze dotd miaam co do zrobienia albo kto by przy mnie. Nieprzenikniona ciemno tunelu , poza wiatami zaoonymi przez Czarny Krzy, wydawaa si rwnie namacaln granic , jak lita ciana.

Widziaam tego wampira we nie, pomylaam. Zastanawiaam si ju wczeniej, czy moje sny czasami stanowi zapowied przyszoci , a to by jak dotd najlepszy dowd , e tak jest. Wampira z rudawymi dredami pokazaa mi zjawa . Tyle czasu mino od moich dowiadcze z e zjawami w szkole i do tego stopnia przyzwyczaiam si do myli, e chroni mnie obsydianowy wisiorek , ktry zawsze nosiam na szyi, e niemal zapomniaam o niepokoju , jaki we mnie budziy. Teraz jednak, kiedy duchy przedostay si do mojego umysu i pokazyway mi przyszo, caa niepewno i lk wrciy. Szukay mnie, poniewa w pewnym sensie byam dzieckiem nie tylko wampirw, ale i duchw. Moi rodzice zawarli ukad ze zjawami, ebym moga si urodzi Wampiry same z siebie nigdy nie zachodz w ci. Z pomoc ducha jest to moliwe. Ale moi rodzice nie wiedzieli - a ja dowiedziaam si o tym zaledwie przed kilkoma miesicami - e zjawy uwaaj si za prawowitych wacicieli kadego dziecka , ktre urodzi si w wyniku takiego porozumienia. Nie miaam pojcia, co to naprawd znaczy, chocia ich ataki na Wieczn Noc wskazyway, e nie chc, ebym zostaa wampirem. C, pod tym wzgldem zgadzaam si z nimi. Porzuciam szko i rodzicw, Postanowiam, e nigdy nie umierc czowieka i nie stan si prawdziwym wa mpirem. Ale najwyraniej to nie wystarczyo. Zastanawiaam si, czego jeszcze mog chcie. Czy duchy nadal bd mnie nachodzi w snach? Jeli wci mnie cigaj , to dlaczego ju nic atakuj? Moe graj na zwok? Wtedy zdaam sobie spraw, e martwi si o co, co prawdopodobnie w ogle mi nie grozi, poniewa wanie szam wzdu elaznych torw metra . elazo! Wedug Balthazara niektre kamienie i metale odpychaj zjawy . Jednym z nich by obsydian, jak w moim wisiorku. Najsilniejsze dziaanie maj wszystkie metale zawarte w ludzkim ciele, takie jak mied i elazo. To oznaczao, e kwatera Czarnego Krzya jest... jak by to powiedzie... duchoodporna. Ta myl przyniosa mi ulg. Odpryam si. Przyszo mi do gowy , e skoro mam chwile dla siebie, mog zapolowa w tunelu na myszy . Wci rozgrzewaa mnie krew Lucasa , ale nie chciaabym nigdy wicej odczuwa takiego godu . Wanie wtedy usyszaam stukanie. Klik, klik, klik, klik. Spojrzaam w ciemno nad moj gow . Nawet wyostrzony wampirzy wzrok nie pozwala mi zobaczy nic poza pltanin rur pogronych w cieniu . I znowu. Klik, klik, klik, klik. Odgos stukania metalu o metal, Moe to nic takiego. A moe nie. Pobiegam z powrotem w kierunku wagonw metra , wypatrujc Raquel. Wpadam na Eliz. Nawet lepiej. - Co si dzieje w tunelu - wydyszaam. - Takie dziwne stukanie. - Pod

ziemi syszy si mnstwo dziwnych dwikw . - Najwyraniej niewiele rzeczy robio na niej wraenie, a niespotykane odgosy do nich nie naleay. - Posuchaj, jeste wystraszona i nic dziwnego. Po prostu sprbuj si uspokoi , dobrze? W tej samej chwili usyszaam straszliwy huk i koniec tunelu si zapad . Betonowe sklepienie runo. Spaday bloki wielkoci pokoju . Powietrze natychmiast zrobio si gste od kurzu . Eliza chwycia mnie i pocigna w ty. Cz sufitu nad nami jeszcze si trzymaa, ale moga si zawali w kadej chwili . - Jezu! - krzykna. - Chod! Ruszyymy pdem po rumowisku , w kierunku tumu owcw, ktrzy biegli zobaczy, co si dzieje. I wanie wtedy zawali si drugi k oniec tunelu. To byo dalej - dobieg nas guchy, stumiony huk - ale natychmiast rozpoznaam ten dwik . - Wszystko si wali! - krzyknam. - To nie przypadek. - Twarz Elizy pozostaa nieruchoma . Wyja co zza pasa i pstrykna. W tej samej chwili rozleg si przenikliwy, metaliczny dwik ostrzegajcy wszystkich. - Oni tu s. - Kto? Dotara do nas chmura gstego , biaego pyu. Zaczam si krztusi i rozpaczliwie chwyta powietrze. Ludzie w gbi tunelu krzyczeli . Eliza pobiega tam. Nie zabraa mnie ze sob i musiaam sama po omacku brnc wzdu ciany tunelu . Nic nie widziaam i z trudem apaam powietrze. Kiedy zobaczyam rysujcy si w ciemnoci ksztat , desperacko wycignam ku niemu rk i... Zamaram. - Ach, tu pani jest, panno Olivier. - Panna Bethany zrobia krok w moj stron . W czarnym szalu narzuconym na ramiona wydawaa si czci chmury dymu , ktra nas spowia. - Szukalimy pani.

ROZDZIA 7
Panna Bethany! Zamaram, przyszpilona ostrym spojrzeniem. Nie mogam uciec. W jej ciemnych oczach byo co niemal hipnotycznego . Przysza zabra mnie do domu , pomylaam zdezorientowana. Cho przeraaa mnie jak nigdy dotd, sowo dom zafascynowao mnie i przez chwil sama nie wiedziaam, co zrobi. - Chodcie tu, szybko! - krzykn Eduardo. Jego gos odbi si echem od zasypanego gruzem tunelu. Bieg w nasz stron. Sdzc z okrzykw rozlegajcych si dookoa , ani on, ani panna Bethany nie byli sami. Za chwil znajd si w centrum wielkiej bitwy midzy wampirami i Czarnym Krzyem. Doskonale wiedziaam, co to moe oznacza. Panna Bethany umiechna si promiennie. Sadza, py i gruz nie robiy na niej najmniejszego wraenia . Bya w swoim ywiole, towarzyszyy jej ciemno, przemoc i krew. Kiedy w zasigu wzroku pojawi si Eduardo z kokiem w rkach , umiechna si jeszcze szerzej. - Suka... - warkn pod nosem. - Pamitam ci - powiedziaa. - Napade na mj dom. Pozwl, e si odwzajemni. Eduardo unis kolek . Zawoa swoich ludzi, ale panna Bethany bya szybsza . Skoczya na niego tak szybko, e niemal tego nie zauwayam. Chwycia go za gow i szarpna. Usyszaam przyprawiajce o mdoci i chrupnicie. Eduardo osun si na ziemi, a panna Bethany uniosa triumfalnie gow. Zanim zdyam zobaczy cokolwiek wicej, wok nas podniosy si tumany kurzu. Przesoniy walczce postacie i zupenie mnie olepiy. Kompletnie roztrzsiona po omacku ruszyam wzdu ciany tunelu . Prbowaam zapomnie o przeraeniu i myle rozsdnie. Panna Bethany przyprowadzia wampiry, eby zaatakowa kwater Czarnego Krzya. Skd wiedziaa, gdzie nas znale? Bo nie dziwio mnie wcale, e odwaya si zaatakowa najpotniejsz ze wszystkich twierdz Czarnego Krzya . Aby zemci si za spalenie ukochanej szkoy , panna Bethany posunaby si jeszcze dalej. Wiedziaam, e wampiry, ktre z ni przyszy, niekoniecznie chc mnie ratowa . Sprzymierzyam si z wrogiem. A jeli ktokolwiek z nich wyjawi owcom Czarnego Krzya , jaka jest moja prawdziwa natura... C, wtedy walczcy po obu stronach bd starali si mnie

dopa. Niedobrze. Kolejna betonowa pyta oderwaa si od sufitu . Wrzasnam i zwinam si w kbek uamek sekundy przed tym, jak runa na jeden z wagonw. Fala uderzeniowa wstrzsna moim ciaem, a huk i zgrzyt gitego metalu niemal mnie oguszyy. Byam zlana zimnym potem i najchtniej nie ruszaabym si z miejsca , dopki to wszystko si nie skoczy. I wanie w tym momencie zdaam sobie spraw, e gdzie porodku tego wszystkiego tkwi Lucas. I walczy o ycie. Uniosam gow. Ju otwieraam usta, eby go zawoa, ale w por si powstrzymaam. Ktry z wampirw mg mnie usysze wczeniej ni Lucas, a ostatnie, czego sobie yczyam, to zwrci uwag na niego lub na siebie . Nie, musiaam sama go znale, i to szybko. A co z Raquel? I Dan? Wiedziaam , e Dana bdzi e bronia Raquel do ostatniego tchu, jeli zajdzie taka potrzeba . Zaczam biec ciemnym, zadymionym tunelem. Pocztkowo zmierzaam do miejsca , gdzie zwykle jadalimy posiki. O tej porze Lucas powinien i na kolacj, wic tam mogam go znale. Ale tak trudno byo mi znale drog. Nawet w najlepszych momentach kwatera bya mrocznym, ponurym miejscem. Teraz bya w ruinie. Wikszo wiate zgasa w czasie wybuchu, wic byo niewyobraalnie ciemno. Nawet mj wampirzy wzrok dostrzega tylko cienie i rozmyo plamy. owcy Czarnego Krzya walczyli w gruncie rzeczy na olep. Jedn rk wycignam do przodu , aby palcami wyczuwa cian przed sob . Tylko tak moga m mie pewno, e biegn prosto. Co chwil ktry z owcw odpala flar i wtedy docieray do mnie przebyski tego, co si dziao - dwie splecione ze sob w walce postacie , czowiek nie do odrnienia od wampira . Kady z nich rozpaczliwie prbujcy zabi przeciwnika . Wtedy flara gasa i zapadaa zupena ciemno . A jeli jedna z tych postaci to Lucas? A jeli minam go? Nie zauwayam , a on jest ranny? Wtedy zdaam sobie spraw, e wiem, i go nie minam. Jaki wewntrzny gos mwi mi, e Lucas jest gdzie tam przede mn . To krew. Rodzice zawsze mwili mi, e picie krwi tworzy potn wi. Przypuszczaam, e chodzio im o wi emocjonaln. Teraz zrozumiaam, e to co wicej ni uczucia. Co we mnie potrafioby okreli, gdzie jest Lucas... moe nawet jak si czuje... Gdybym tylko umiaa zapanowa nad t moc! Id do ciebie, Lucasie, pomylaam. Nie porozumi ewaam si z nim telepatycznie, ani nic podobnego, ale czuam potrzeb skupienia myli na nim.

Wrd caego zgieku i dymu zamknam oczy . Teraz prowadziy mnie tylko czubki palcw na cianie. Ruszyam dalej, szukajc Lucasa. Bd wiedziaa, kiedy znajd si blisko niego. Tam. Zatrzymaam si gwatownie i otworzyam oczy. Wci byo kompletnie ciemno, a echo stao si silniejsze, przez co krzyki i haas jeszcze bardziej mnie dezorientoway . Ale w jaki sposb wiedziaam, e Lucas jest w pobliu . Czy odwa si go zawoa? W tej samej chwili spadajca cega uderzya mnie w ty gowy. Nie czuam, e upadam. Waciwie nic nie czuam. Syszaam krzyki i guchy oskot mojego ciaa padajcego na ziemi. Zabolao - wiedziaam, e boli - ale to byo uczucie abstrakcyjne, jakbym tylko przypominaa sobie bl . Wi, jak udao mi si stworzy z Lucasem, zostaa w jednej chwili zerwana . Przez chwil docieray do mnie tylko dwiki . Nie potrafiam powiedzie, czy trwao to dziesi minut , czy dziesi sekund. Waciwie nie wiedziaam nawet , co si dookoa mnie dzieje, dopki jaka silna rka nie chwycia mnie za rami i nie podniosa . Nie daabym rady utrzyma si na nogach, lecz ta sama rka wci suya mi pomoc . - Otwrz oczy - usyszaam gos panny Bethany. Posusznie wykonaam polecenie. W tunelu byo zupenie cicho, jeli nie liczy stukotu drobnych kamieni i pyu , ktre wci sypay si z gry . Tumany kurzu opady, cho jeszcze nie do koca. Tylko wampirzy wzrok pozwala mi zobaczy pann Bethany w mroku - ciemn jak atrament sylwetk rysujc si na tle Gardo mnie palio od wdychanego kurzu . Zamierza mnie pani zabi? - wychrypiaam. Przechylia gow, jakbym powiedziaa co zabawnego. - Wydaje mi si, e jeszcze moesz si do czego przyda. - Przysza pani, eby si zemci na Czarnym Krzyu? Czy tylko z mojego powodu? - Wydaje ci si, e jeste a tak wana? - Panna Bethany pocigna mnie za sob. Szam, potykajc si i kaszlc. Krzywiam si z blu, czujc jej mocny jak imado ucisk . - Moje porachunki z Czarnym Krzyem zaczy si na dugo przed pani urodzeniem, panno Olivier. I przypuszczam, e bd trway jeszcze po pani mierci . Wci drczy mnie niepokj o Lucasa i Raquel , wiedziaam te, e panna Bethany nie zamierza mnie zabi . Gdyby byo inaczej , ju bym nie ya. - Mam wobec ciebie pewien dug - mwia dalej. - W kocu ty mi to wszystko umoliwia, - Ja? Co pani ma na myli? - Nie kady wampir nie ma pojcia o nowoczesnej technologii , wbrew temu, co mona by sdzi na podstawie zaj pana Yee. - Sza po zwaach gruzu wypeniajcych tunel. - Kiedy wysaa e-mail do swoich rodzicw na ich konto w Wiecznej Nocy , odszukanie

dostawcy usug internetowych w Nowym Jorku byo banalnie proste . Ustalilimy, gdzie Czarny Krzy ma kwater miecie, wic byo tak, jakby nam narysowaa map . Och, nie! Ten atak to moja wina! Lucas tumaczy mi, jak surowe reguy korzystania z Internetu narzuca Czarny Krzy, ale zawsze mylaam, e to tylko kolejna z ich gupich zasad . Zbyt pno dostrzegam, e zakaz mia duo sensu . - Mwili, e tu nie przyjdziecie - wyszeptaam oszoomiona. - e wampiry nie omiel si zaatakowa ich kwatery ... e co takiego zdarzyo si tylko raz i e zabili przywdc... - Jeszcze do niedawna byo to prawd . - Kamienic usuny mi si spod ng i skrciam kostk. Krzyknam z blu i ku mojemu zaskoczeniu panna Bethany si zatrzymaa . - Ale po ataku na Wieczn Noc wielu naszych nabrao wikszej ni dotychczas chci , by poczy siy i podj jakie dziaania. Teraz znowu jestemy zjednoczeni. Twj niefortunny romans posuy przynajmniej wyszym celom . W kadym razie, jeli idzie o mnie. Co do ciebie... c... - Nie pani nic wie o Lucasie. - Wtedy zaczam si zastanawia , czy aby na pewno nie wie. I przez gow przemkna mi straszna myl, e mogaby mi powiedzie, e Lucas nie yje. - Z wdzicznoci za przysug , ktr mi niewiadomie wywiadczya , oferuj ci znacznie wicej, ni zasugujesz. Jeli chcesz, moesz wrci do domu - powiedziaa. - Sucham? - Bystra jak zawsze. Panno Olivier, moe pani wrci do Wiecznej Nocy. Wprawdzie gwny budynek nie nadaje si w tej chwili do zamieszkania , ale na czas remontu, ktry potrwa dwa lub trzy miesice, zorganizowalimy tymczasowe lokum. Twoi rodzice s na miejscu i kieruj pracami remontowymi . Oczywicie chcieli tul dzisiaj przyj z nami, ale uznaam, e podchodz do tego wszystkiego zbyt emocjonalnie . Ich brak rozwagi mgby si okaza przeszkod. Pomyl, jacy bd szczliwi, jeli wrcisz. To byo nieczyste zagranie. Myl o tym, e rodzice czekaj w szkole i maj nadziej, e zobacz mnie stojc w drzwiach , wstrzsna mn. Zaczam ka. - Nie wrc. Nie mog. Surowa, pikna twarz panny Bethany w mroku wydawaa si jak wyrzebiona ze stali . - Mio nie jest tego warta. Wiesz o tym. - Nie chodzi tylko o Lucasa! - I nie chodzio, cho wiedziaam, e nie mog go opuci. Rodzice okamali mnie zbyt wiele razy . Mogabym im to wybaczy, ale musiaam pozna prawd o tym, czym mog si sta, czy mam jakiekolwiek inne wyjcie, ni zosta prawdziwym wampirem? Rodzice nie pomog mi pozna prawdy. Prosz mnie puci. Byam pewna , e bdzie ze mn walczy, a nie daabym jej rady. Zdziwiam si, gdy

jej oczy rozbysy, jakby ucieszya si z tego, co powiedziaam. Co ciekawe, jej rado wydaa mi si znacznie bardziej niebezpieczna ni wcieko . - Spotkamy si jeszcze, panno Oliver - zapowiedziaa. - Ale wtedy, jak sdz, bdzie pani miaa ju inne priorytety . Ja take. Co chciaa przez to powiedzie? Nie miaam okazji zapyta . Panna Bethany byskawicznie znikna w ciemnoci i znowu zostaam sama . Boe, co teraz? Przetaram oczy i prbowaam zebra myli. Wirujcy w powietrzu py zacz powoli opada w oddali zobaczyam srebrzyst struk wiata . Niewiele, ale wystarczyo, ebym si zorientowaa , e to jedna z la mp awaryjnych wiszcych przy wyjciach. To przynajmniej nie byo zablokowane. W czasie szkolenia w Czarnym Krzyu mwiono , e jeli stanie si cokolwiek zego , wszyscy spotkamy si w szopie, na przeciwlegym kracu pobliskiego parku , nad rzek Hudson. Ale jeli Lucas by ranny albo spotkao go co gorszego...? Nie, nie mogam nawet o tym myle. Oczyma wyobrani widziaam go lecego gdzie w gruzach. Budzio to we mnie takie przeraenie, e miaam ochot zosta i przeszuka cae rumowisko. Moe w kocu go znajd... Lecz po kilku tygodniach szkolenia lepiej ju rozumiaam Lucasa . Wiedziaam, co by powiedzia , gdyby tu by . Mogam to sobie wrcz wyobrazi. Jeste zbyt oszoomiona, eby w tej chwili zrobi cokolwiek poytecznego. Sprowad pomoc i opracuj jaki plan. To jedyny sposb, eby opanowa sytuacj. Ruszyam chwiejnie w stron wiata . Postanowiam postpowa zgodnie z instrukcjami. Moe wanie stawaam si onierzem . Park, gdzie si umwilimy , nie by tak wielki ani tak zielony jak Central Park . Znajdowa si na skalnym grzbiecie i cign wzdu krawdzi wyspy . Zbocze byo tu bardziej strome ni wzniesienia wok akademii . Kiedy wspinaam si po skaach , czuam, jak cae moje ciao dry ze zmczenia i z nadmiaru adrenaliny Na zewntrz byo ciemno ciemniej ni gdziekolwiek indziej do tej pory w Nowym Jorku . Pierwszy raz znalazam si tak daleko od wszechobecnych wiate miasta . Pomylaam e tak dawno nie miaam okazji naprawd patrze na niebo . Kiedy dotaram do szopy, stao ju przed ni kilku owcw. Zauwayam napicie, dopki mnie nie rozpoznali i wtedy jeden z nich zawoa: - Lucasie! Ona jest tutaj! Spodziewaam si, e wybiegnie natychmiast , ale mino troch czasu , nim si

pojawi. Szed powoli, jakby zastanawiajc si nad kadym krokiem, - Nic ci nie jest? spytaam. - Ja... nic mi nie jest. - Mia dziwny wyraz twarzy. Wziam go za rce. - O czym nie chcesz mi powiedzie? - Wampiry zabiy siedem osb - odpar. Spojrzelimy sobie w oczy. Wydawao si, e chce doda co jeszcze, ale nie moe. Nagle zdaam sobie spraw, e wiem, o co chodzi. - Eduardo - szepnam. Pomylaam, e zapyta, skd wiem. I baam si powiedzie mu, e widziaam mier jego przybranego ojca . - Twoja matka... co z ni? - Ciko to znosi. - Wpatrywa si w przestrze, tam, gdzie znajdowaby si horyzont , gdyby byo cho odrobin janiej . - Byam tak wstrznita, e nie w peni dociera d o mnie ciar mojej winy. Czuam al z powodu mierci Eduarda , ale to wszystko. Lucas lubi go jeszcze mniej ni ja , a jednak bolenie dotkna go ta mier. Wiedziaam, e to nie z powodu przybranego ojca tak cierpi , lecz przez Kate. Jego matka stracia mczyzn, ktrego kochaa , i wobec jej blu wszystko, co my czulimy do niego, nie miao znaczenia. Objam go mocno. - Wracaj do mamy szepnam. - Potrzebuje ci. Lucas uj w donie moj gow i pocaowa mnie. - Dziki Bogu nic ci nie jest. Mylaem, e przyszli po ciebie. To bya moja wina! Bd musiaa w kocu mu o tym powiedzie, ale nie teraz. - Wszystko w porzdku . Musn palcami moje wosy, przytuli mnie jeszcze raz i wrci do szopy, do mamy. Kiedy zostaam sama, podesza do mnie Raquel. - Udao ci si. - Tobie te. - Umiechnam si na jej widok . - Masz podbite oko. - Tym razem naprawd walczyam - odpara. Cho wszyscy wok nas byli przygnbieni, jej oczy byszczay energi. - To byo... niesamowite. - Ciesz si. - Wiesz, ty te nie wygldasz najpikniej. Musiaam by zakurzona od stp do gw . Nie eby to miao jakiekolwiek znaczenie. - Z Dan wszystko w porzdku , prawda? - Tak. Posza z innymi przyprowadzi jeca . - Jeca? - Nie spodobao mi si to.

W tej samej chwili z rykiem silnika podjechaa jedni z furgonetek Czarnego Krzya . Jej wiata byy olepiajco jasne. Raquel i ja rwnoczenie uniosymy rce , eby osoni oczy. - Rozumiem, e gara si nie nadaje? - mruknam, Dana wystawia gow z tyu furgonetki. - Dokd mamy go zabra? - Najlepiej zapyta Eliz - odpara Raquel i sami pobiega to zrobi. Podeszam do Dany. - Podobno macie... jeca? - Tak. Dzisiaj jestem karzc rk sprawiedliwoci. - Prbowaa si umiechn, lecz zrobia to bez przekonania. Pomylaam, e Dana, podobnie jak ja, ma mieszane uczucia w zwizku ze schwytaniem wampira . - Jest nieprzytomny, ale kiedy si ocknie, czeka go spora niespodzianka. O dwrcia si i wtedy mogam zerkn za ni . Otworzyam szerzej oczy ze zdumienia. Posta leca na pododze furgonetki wydaa mi si a nazbyt znajoma . Pochyliam si i ogarna mnie zgroza , gdy zdaa m sobie spraw, na kogo patrz. Balthazar.

ROZDZIA 8
Balthazar - mj partner z Jesiennego Balu , chopak, ktr y wozi mnie nieskoczon liczb razy na spotkania z Lucasem, mj przyjaciel i niemal kochanek - lea nieprzytomny, pojmany przez Czarny Krzy. Stopy i nadgarstki mia skute acuchami. Nawet wampiryczna sia nie wystarczyaby mu teraz, eby si uwolni, tak by wyczerpany i ranny. Wtpiam, eby Czarny Krzy da mu szans wyzdrowie. Balthazar by cakowicie zdany na ich ask. Przez ostatni miesic czasami czuam si winiem, ale dopiero teraz zobacz yam, o ile gorsza moga by moja sytuacja . - Gdzie... - Gos mi si zaama. - Gdzie go schwytalicie? - Milos mwi, e wampiry znalazy w miecie kilka miejsc , w ktrych mogy si ukrywa. Tego wycignli z jednej z takich kryjwek . - Rozcicie o ksztacie pksiyca na czole Dany przypomniao mi , e walczya o ycie. - Grupa musi si rozdzieli na jaki czas . Nie mamy adnej innej siedziby , w ktrej moglibymy si schroni wszyscy razem. Krwiopijcy nie zabili wielu, ale zadbali o to, eby nas osabi. - Id z wami - zdecydowaam. Nie miaam pojcia, co innego mog zrobi. Rozpaczliwie pragnam naradzi si z Lucasem, ale nie mogam mu teraz przeszkadza. Ani jemu, ani Kate. Za to mogam zadba o to , ebymy trafili tam, gdzie Balthazar. Potem wymylimy, jak go uwolni. Dana skina gow. - Jak ci pasuje. Normalnie wolaabym mie silniejsze wsparcie przy transporcie wampira. Bez urazy, Bianco, ale wci jeste nowa... - Wiem. - Ale ten liczny chopiec chyba przez jaki czas bdzie jeszcze spa . Jak to moliwe, e dostrzega , jak przystojny jest Balthazar, a rwnoczenie nie widziaa w nim osoby , tylko potwora? Moliwe, e Dana zrozumiaa gdzie w gbi, jak si czuj. - Nigdy nie lubiam tego robi - mrukna. Kiedy wdrapywaam si na siedzenie pasaera - pokryte starym plastikiem posklejanym tam - czuam si obrzydliwie. Nie z powodu potu i brudu pokrywajcego moj skr, ale przez to, e pomagaam transportowa jednego z moich najlepszych przyjaci . Wiozam go na mier. Nowa kryjwka miecia si nad rzek, po przeciwnej stronie Manhattanu. W pobliu

znajdowa si port przeadunkowy. Zatrzymyway si tu niezliczone barki z niebieskimi i zielonymi skrzyniami. Zawsze wyobraaam sobie brzegi rzek jako pikne , spokojne miejsca, nie tutaj by tylko beton i liny. Ryk syren i metaliczne odgosy maszyn zupenie zaguszay szmer wody. Siedziaam obok milczcej Dany i patrzyam , jak Milos i kilku innych owcw zawloko nieprzytomnego Balthazara do czego, co wygldao na opuszczony budynek portowy. Przez chwil miaam ogromn ochot uciec. Moe Lucas by mnie odnalaz? Ale to tylko tchrzliwa strona mojej natury prbowaa wzi gr, ju wystarczajco dugo pozwalaam, eby strach nade mn panowa. Zbyt dugo czekaam, a co samo si zmieni . Teraz musz by silna. Dla Balthazara i dla siebie. Weszam do budynku, eby zobaczy, co si dzieje. Dana nie posza ze mn. Zostaa przy samochodzie, bbnic palcami w mask i wpatrujc si z determinacj w wod. Budynek skada si z jednego pomieszczenia , do maego, z podwyszeniem od strony wody i niej pooon czci z tyu , ktra musiaa suy jako przestrze magazynowa. ciany i podogi byy z betonu , popkanego i brzowego ze staroci. Balthazar lea bezwadnie na pododze. Milos robi co przy jego nadgarstkach i nagle zobaczyam, e uwolni mu rce. Przez moment poczuam nadziej . Przecie jeli zamierzaliby go zabi to ju by to zrobili. Mogli zabi Balthazara w czasie walki, a ja nigdy bym si o tym nie dowiedziaa. Ta myl mn wstrzsna. Natychmiast ogarno mnie przeraenie, bo Milos wcale nie chcia, aby Balthazarowi byo wygodniej. Zaoy mu kajdanki na jedn rk , a potem przypi je do metalowej barierki oddzielajcej cz magazynow . Patrzyam ze zgroz , jak robi to samo z drug rk winia , tak e w kocu Balthazar by skuty z uniesionymi rkoma . Gowa opada mu bezwadnie na piersi , lecz ciao lekko drgno. - Budzi si - stwierdzi jeden z owcw. Milos podszed do stojcego w pobliu wiadra , najwyraniej umieszczonego pod przeciekajcym dachem. Balthazar unis gow, oszoomiony i zdezorientowany. Kiedy zobaczy przed sob owcw, odruchowo prbowa si cofn, lecz zda sobie spraw, e jest skrpowany. Schwytany w puapk. Zaskoczenie znikno z jego twarzy i pojawi si na niej gniew. - Nie lubisz, kiedy sytuacja wyglda tak jak teraz, co? - zakpi Milos. Gos Balthazara zabrzmia niewyranie. - Id do diaba. - Jestem przekonany, e twoi kumple przetr ten szlak - zadrwi Milos. - Ale nie moi. Balthazar wci by oszoomiony po tym, co przeszed. Wampiry zdrowiej szybciej

ni ludzie, ale dojcie do siebie po powanych urazach wymaga czasu . Stara si jednak trzyma gow prosto i, cho jego ciemne oczy sprawiay wraenie nieprzytomnych , wyranie prbowa oceni, gdzie jest i jakie ma szanse na ucieczk. Szuka wzrokiem drzwi i wtedy zauway mnie. Sia jego spojrzenia podziaaa na mnie jak cios Chwyciam si futryny , eby nie upa, i miaam rozpaczliw nadziej, e zrozumie. Ja im nie pomagam. Sprbuj ci z tego wycign , musisz mi zaufa. Balthazarze, prosz, bagaam go w mylach. Balthazar przenis wzrok ze mnie na Milosa i pozostaych owcw . Na koniec spuci gow, jakby nie chcia nawet popatrze mi w oczy. W pierwszej chwili pomylaam, e jest wcieky, ale potem zrozumiaam. Stara si ukry fakt, e si znamy. Gdyby owcy Czarnego Krzya si domylili... Gdyby dowiedzieli si, e podobnie jak on jestem wampirem , skuliby acuchami rwnie mnie. Podczas gdy ja go zawiodam, on robi wszystko, co mg, eby mnie chroni. - Wci jest zdezorientowany - stwierdzi jeden z owcw. - Dajmy mu chwil, eby przemyla swoj sytuacj. Wrcimy pniej i pogadamy z nim. - Brzmi rozsdnie - odpar Milos. - Stan na stray. Czy ja te powinnam zosta? Upewni si, e nikt nie straci panowania nad sob i nie zrobi czego gupiego? Doszam do wniosku, e nie. Zreszt nie miaam pojcia, jak mogabym powstrzyma stranikw przed skrzywdzeniem Balthazara. Teraz musiaam znale jedyn osob, ktra moga mi pomc. Lucas na pewno wycignie nas z tego. Przez nastpn godzin razem z Dan i pozostaymi przygotowywaam materace do spania. Przy okazji dowiedziaam si dwch wanych rzeczy: Po pierwsze , nasza grupa liczya okoo dwudziestu owcw. Mielimy mieszka w kilku starych piwnicach lecych pod budynkiem portowym. Waciwie na dole byo mnstwo pomieszcze , ale w wikszoci zmagazynowano bro. Byam pewna, e jeli tu zostan, Lucas mnie znajdzie. A poniewa pozostali owcy schroni si w innych kryjwkach rozsianych po caym miecie, wiedziaam, e tu bdziemy mieli najwiksze szanse pomc Balthazarowi . Lepiej we dwjk przeciwko dwudziestu ni we dwjk przeciwko dwustu , prawda? Po drugie, musielimy dziaa szybko. Podsuchaam, jakie maj plany w stosunku do Balthazara. I byo to gorsze, ni mogam sobie wyobrazi. - Zostawisz go gdzie na socu , kiedy przyjdzie wit? - spytaa Eliza. Dotara do piwnic zaledwie kilka minut po nas i teraz ogldaa nowe pomieszczenia , podczas gdy ja potulnie rozkadaam w kcie dziurawe koce. - To by go bardziej bolao.

- Nie, jeli niedawno pi krew - zauway kto. - Jak sdzicie, jak dugo taki kawa chopa moe wytrzyma bez krwi? Myl, e najwyej dzie albo dwa . Poza tym jest mu wystarczajco niewygodnie, kiedy siedzi tak zwizany. A moemy mu zrobi ca mas gorszych rzeczy. Dana, w drugim kocu pomieszczenia , oderwaa si od swego zajcia , jakby chciaa zaprotestowa, ale tego nie zrobia. Eliza wzruszya ramionami. - Musimy go skoni do mwienia . Trzeba si dowiedzie, dlaczego postanowili nas zaatakowa. Ja ju to wiedziaam, ale gdybym si przyznaa , skoczyabym skuta obok Balthazara . W kocu okoo trzeciej nad ranem dotarli do nas ostatni owcy , ktrzy mieli zosta z nasz grup . Raquel stana w drzwiach pierwsza i rzucia si Danie w ramiona , jakby byy razem od lat, a nie od kilku tygodni. Umiech na twarzy Raquel by tak promienny, e cieszyabym si jej szczciem, gdybym nie pamitaa, jakie niebezpieczestwo grozi Balthazarowi. Lucas i Kate przyszli na samym kocu . Migotliwe wiato jedynej w tym pomieszczeniu arwki rzucao na ich twarze dziwne cienie. Kate wygldaa, jakby w cigu ostatniego dnia postarzaa si o dziesi lat. Jej wosy w kolorze ciemnego zota , zwykle starannie upite, teraz byy w nieadzie. Na twarzy malowaa si pustka . Lucas trzyma j delikatnie pod rami i zaprowadzi do jednego z materacw. Dinsy i T-shirt mia poplamione krwi. Domyliam si, e nie wasn. Kiedy mnie zobaczy , z widoczn ulg przytuli mnie do siebie . - Na zewntrz. Teraz! - szepnam mu do ucha. Cho wyczerpany, skin gow . Kiedy ruszylimy do drzwi , ktre prowadziy na schody do piwnicy, przypuszczaam, e kto zapyta, dokd albo po co wychodzimy. Ale nikt si nie odezwa . Ludzie byli zbyt zmczeni , eby si nami zainteresowa. Raquel te ju leaa na swoim materacu . Za kilka minut pewnie wszyscy bd ju spali . - Okej. - Gos mia ochrypy ze zmczenia . Stalimy ju na zewntrz. Jedynym rdem wiata byy tu marnie po drugiej stronie rzeki . - Co si dzieje? - Schwytali Balthazara. Lucas w jednej chwili oprzytomnia. - Niech to szlag! - Przykuli go tam. - Wskazaam gwne pomieszczenie. - Myl, e zamierzaj zrobi mu co zego. Miaam nadziej, e Lucas zaprzeczy. Powie, e to bzdury. Ale tego nie zrobi. - To si czasem zdarza - mrukn ponuro. - Wikszoci ludzi si to nie podoba i nigdy by czego takiego nie zrobili. Ale Eduardo... On by inny. - Wzrok Lucasa sta si nagle

nieobecny i zaczam si zastanawia, co teraz myli o Eduardzie. Ojczym by najwikszym wrogiem Lucasa, a jednoczenie od najwczeniejszego dziecistwa kim najbliszym zaraz po matce. A teraz go zabrako. Przeknam lin. - Lucasie... Ty nigdy... Nie mgby... - Nigdy nie zrobiem czego takiego. - Wida byo, e czuje si niezrcznie, odpowiadajc na to pytanie. - Ale gdyby mnie zapytaa dwa lata temu , czy to w porzdku mczy wampira , eby wydoby z niego informacje, odpowiedziabym... Z przekonaniem odpowiedziabym, e tak. Nigdy nie braem udziau w czym podobnym tylko dlatego , e byem za mody. - A teraz? - Teraz jestem mdrzejszy, bo ty mnie tego nauczya. - Dotkn mojego policzka, a ja wbrew sobie si umiechnam. - Musimy go stamtd wycign. Jest jaki sposb, eby przekona Eliz? Wyjani , e znae go w Wiecznej Nocy? Moemy przecie wytumaczy, e on nie zabija ludzi. Ja te mog z ni porozmawia. I poprosz Raquel , eby wstawia si za Balthazarem. Lucas pokrci gow. - To nic nie da. Eliza nie wypuci wampira na wolno. - Wic jak moemy ich powstrzyma? Nie chc, eby skrzywdzili Balthazara. Przez bardzo dug chwil si nie odzywa . Kiedy w kocu postanowi co powiedzie, jego gos by ledwie syszalny. - Bianco... Jedyny sposb, eby mu pomc, to go zabi. - Co? - Wcale nie zamierzam tego zrobi - oznajmi Lucas wyranie wymawiajc kade sowo. - Ale jeli trzeba wybiera midzy mierci szybk a powoln , po dugich mczarniach? Ja z pewnoci wybrabym szybk mier. - Musi by jaki inny sposb - upieraam si. Sytuacja bya znacznie powaniejsza , ni si obawiaam. - Sprbuj co wymyli. - Ale ton jego gosu nie dawa wikszych nadziei . Mj niepokj przerodzi si w gniew. - Naprawd a tak mao ci obchodzi, co si stani e z Balthazarem? A moe po prostu chcesz si go pozby tylko dlatego, e si o mnie troszczy i e ja prawie... Za pno ugryzam si w jzyk . Z tego, jak Lucas na mnie spojrza , domyliam si, e zrozumia, co chciaam powiedzie. Pewnej nocy wiosn, kiedy Lucas mn zerwa, sympatia

midzy mn i Balthazarem rozwina si w namitno. Pilimy nawzajem swoj krew i by moe doszoby do czego wicej, gdyby co nam nie przeszkodzio. Gdy Lucas i ja pogodzilimy si, wyznaam mu wszystko. I a do teraz nie stanowio to problemu . Lucas wiedzia, e jest jedynym, ktrego naprawd kocham. I wanie dlatego nie powinnam zarzuca mu, e ze zwykej zazdroci chce skaza Balthazara na mier. Wiedziaam, e to nieprawda. Powiedziaam tak tylko dlatego , e chciaam go zrani, przypomnie, jak bardzo Balthazar i ja bylimy sobie bliscy . - To cios poniej pasa - odpar Lucas. - Wiem. Przepraszam. - Niemiao odgarnam kosmyk wosw , ktry opad mu na twarz. Nie porusza wicej tego tematu , ale widziaam, e cay czas jest spity . - To nie pomoe nam go wydosta , ale... chod. Poprowadzi mnie do budynku , ktrego pilnowa Milos i jeszcze jeden owca. Balthazar wci siedzia na pododze z rkoma przykutymi do barierki i nawet nie podnis gowy. - Hej, odpocznijcie sobie - rzuci Lucas do stranikw. - My go popilnujemy przez chwil. - Dlaczego miabym si zgodzi? - Milos wzruszy ramionami. - Poniewa ten krwiopijca przeladowa moj dziewczyn. - Lucas przycign mnie do siebie zaborczym gestem. - Chciabym... podyskutowa z nim na ten temat. Na osobnoci . Drugi stranik chrzkn znaczco, a Milos powoli wsta i skin gow . Nie spodoba mi si jego umiech. - Miej rozrywki . Wyjd na par minut odetchn wieym powietrzem . - Dziki, chopaki. - Lucas wpatrywa si zowieszczo w siedzcego nieruchomo Balthazara, dopki drzwi si za nimi nie zamkny. - Bianco, sta przy drzwiach. J eli wrc albo kto inny tu zajrzy... - Jasne. Balthazar w kocu podnis gow. Na jego twarzy nie malowao si cierpienie . Znacznie gorzej - zobaczyam smutek. - Przyszede si ponapawa? - Nie, ty gupku - warkn Lucas. - Prbuj wymyli, jak ci std wycign. Zamierzasz mi pomc, czy wolisz si nad sob rozczula a do nieuniknionej i bolesnej mierci? Twj wybr. - Zaraz - powiedzia Balthazar, a w jego gosie usyszaam nut nadziei. - Przyszede

mi pomc? Podeszam do drzwi , chocia wolaabym by bliej Balthazara. - Nic ci nie jest? Czy oni co ci zrobili? - Bianco, co ty tu robisz? Z tymi ludmi?! To zbyt niebezpieczne. - jak zwykle nie przejmowa si wasn rozpaczliw sytuacj i martwi si o innych. - Nie mog si dowiedzie, kim jeste. - Nie dowiedz si - obiecaam szeptem, eby nikt na dole nie mg mnie usysze . Na szczcie wszyscy byli tak zmczeni, e zapewne ju spali. - Zostalimy z nimi na razie, dopki nie zdobdziemy do pienidzy, eby mc si usamodzielni. Balthazar spojrza na Lucasa, ktry sprawdza wytrzymao metalowej barierki . Niestety, wygldaa na solidn. - Musisz j std zabra. Natychmiast. Nie myl cholernych pienidzach. Po prostu uciekajcie. - atwo powiedzie - mrukn Lucas. - Trudniej zrobi, zwaszcza jeli musisz si kim jeszcze opiekowa. - Moesz mu zdj kajdanki? - poprosiam. - Jaki czas ich nie bdzie. Balthazar zdy uciec. Powiemy, e nas obezwadni. Lucas pokrci gow. - Posterunki s rozstawione wszdzie dookoa . Jedyne niestrzeone miejsce to rzeka, ale nie sdz, eby Balthazar zdecydowa si ucieka wpaw. To pynca woda. - Zdecydowanie nie. - Balthazar si skrzywi. - Co wymyl - zapewni! Lucas. Mwi to tak, jakby sam siebie prbowa przekona, e mu si uda. A przy okazji, dlaczego przyczye si do tamtego towarzystwa? Nie sdziem, e jeste chopczykiem panny Bethany. - Raczej nie. - Balthazar westchn. - Ale powiedziaa, e Bianca jest tutaj i pomylaem... Pomylaem, e moe mie kopoty. Takie jak ja teraz. Narazi si na niewiarygodne niebezpieczestwo, poniewa si o mnie martwi? A wic to znowu moja wina. Wzruszona jego oddaniem i wcieka na sam siebie oparam gow o futryn i zamknam na chwil oczy. Usyszaam gos Balthazara . - Dlaczego starasz si mi pomc? Ostatnim razem kiedy si spotkalimy, gboko wierzye w walk z wampirami . - Moe po prostu dawno si nie spotykalimy? - odpar Lucas. - Poza tym... Pomoge Biance, bez wzgldu na wszystko. A to znaczy, e zrobi to samo dla ciebie. Uniosam gow i zobaczyam, e Lucas i Balthazar wpatruj si w siebie nawzajem.

Po raz pierwszy ujrzaam w oczach Balthazara autentyczny szacunek . - Dobrze. - To nie zmienia faktu, e nie mam pojcia , jak ci std wydosta. - Lucas kopn w barierk i zakl. - Balthazarze, bd prbowa, ale nie mog nic obieca. - Rozumiem. - Teraz wizie mwi bardziej do mnie ni do Lucasa . - Nie naraajcie si z mojego powodu na niebezpieczestwo. Nie warto. - Warto - szepnam. Lucas zerkn na mnie, ale nic nie powiedzia . - Nie zostawimy ci tutaj. Nie obchodzi mnie, co bdziemy musieli zrobi... - Co wymylimy - przerwa mi Lucas. Ale to moe potrwa kilka dni . I te dni mog by do nieprzyjemne. Dziki wampirzemu suchowi zorientowaam si , e Milos i drugi owca s coraz bliej. - Wracaj. - Cokolwiek mi zrobi - powiedzia pospiesznie Balthazar - pamitajcie, e spotykay mnie ju gorsze rzeczy. - Nie bd tego taki pewien - ostrzeg Lucas. - Ale trzymaj si. Drzwi otworzyy si z hukiem i wszed Milos z drugim stranikiem. - Jak si bawilicie? - To tylko taka maa pogawdka - odpar Lucas. Odwrci si w stron Balthazara , posyajc mu ostrzegawcze spojrzenie . Zamierzy si pici, jakby chcia go uderzy. Balthazar si skrzywi. Ich gra niemal mnie przekonaa . - Niech sobie o tym chwil pomyli. - Jasne! - Milos mrugn do Lucasa. - Zabierz Bianc do ka. Obaj stranicy si rozemiali, zadowoleni, e mog przyczy si do dokuczania winiowi. Balthazar zamkn oczy. Lucas chwyci mnie za rk i wycign na zewntrz, zanim zdyam si rozpaka. Poddaam si, chocia nie chciaam i. Nie byam pewna, czy jeszcze kiedy zobacz Balthazara.

ROZDZIA 9
Jeli wczeniej ycie w kwaterze Czarnego Krzya wywoywao u mnie klaustrofobi , to nie doceniaam tego, co miaam. Teraz dwadziecia kilka osb przydzielonych do budynku w porcie toczyo si w pomieszczeniu , w ktrym nawet dziesicioro nie mogoby wygodnie spa. adnej prywatnoci, adnej ciszy, adnej szansy na rozmow z Lucasem. Ale przynajmniej bylimy blisko siebie. Tak naprawd Lucas i ja spalimy na osobnych materacach pooonych jeden obok drugiego. Ale nie byo midzy nimi przerwy - nie w tak maym pomieszczeniu - wic kiedy tylko si pooylimy, Lucas przykry nas oboje swoim kocem i przytuli si do mnie od tyu Jedn rk obj mnie w pasie i poczuam na karku jego ciepy oddech . Zamknam oczy, cieszc si t chwil. Gdybymy tylko byli sami. Gdybym wci nie bya tak wstrznita atakiem i pojmaniem Balthazara , e draam na caym ciele. Mogoby by tak cudownie... Lucas delikatnie pocaowa mnie w kark . Zrozumiaam, e prbuje mnie zapewni, e co wymylimy. Niestety, rwnie dobrze jak on wiedziaam, jakie to bdzie trudne. Przesunam kocem palca wzdu doni Lucasa . Poczuam delikatne woski na jego przedramieniu i ruch kciuka, ktry lekko zakrela krgi wok mojego ppka . Przez chwil miaam ochot odwrci si i go pocaowa. I nie obchodzio mnie, e kto mgby si obudzi i nas zobaczy. Ale zmczenie wzio gr, a wiedziaam, e Lucas jest jeszcze bardziej zmczony ni ja. Poza tym jutro bdziemy potrzebowali si i jasnego umysu . Zamknam oczy zastanawiajc si , czy uda mi si zasn z tyloma mylami kbicymi si w gowie... i nagle - zdawao si, e zaledwie kilka sekund pniej - wszyscy wok mnie zaczli wstawa. Przespaam ca noc, ale zupenie nie czuam si wypocza . - Mamo? - odezwa si Lucas, unoszc si na okciu Wci by do mnie przytulony , ca noc spalimy objci. - Jak si czujesz? - Dobrze. - Kate cigna wosy w schludny kucyk . Minie miaa tak napite, e wida byo, jak pracuj. - Id na gr. Musimy poszuka kilku odpowiedzi. Ju otwieraam usta, eby co powiedzie, ale Lucas pooy mi ostrzegawczo do na ramieniu. Kiedy spojrzaam na niego zdziwiona , rzuci tylko: - Ubierz si. Powinnimy przy tym by. Sztywno jak robot chwyciam swoje ciuchy te same rzeczy, ktre miaam na sobie wczoraj - i zaczam wkada dinsy . owcy -

zaprawieni w bojach - ubrali si i poszli na gr pierwsi, dziki czemu ja i Raquel zostaymy na chwil same. - Wyglda na to, e wrciymy do mundurkw - zaartowa, wskazujc na nowy biay podkoszulek , ktry woyam wczeniej. Czarny Krzy mia ich ca skrzyni na wszelki wypadek, wic dzisiaj wszyscy byli ubrani tak samo. - Bdziemy musiay wrci i poszuka naszych rzeczy w tunelach . Moe co si jeszcze nadaje do uytku . Mam nadziej, e uda si nam przynajmniej znale twoj broszk. Nawet nie pomylaam o ozdobie , ktr dostaam od Lucasa. Zabolao mnie, gdy pomylaam, e moga przepa w gruza ch, ale nie to byo teraz najwaniejsze. - Raquel, wiesz, kogo zapali? - Jakiego wampira - odpara beztrosko. - Pann Bethany? Nie, powiedzieliby nam, gdyby tak byo. - To Balthazar. Drgna. Wydawao si, e trudno jej byo w to uwierzy. W czasie roku szkolnego Raquel i Balthazar spdzili razem mnstwo czasu - z mojego powodu. Razem jedzilimy do Riverton, uczylimy si w bibliotece, raz nawet urzdzilimy wsplny piknik . Zawsze go lubia, przynajmniej do czasu, gdy dowiedziaa si, e jest wampirem. N ie moga przecie z dnia na dzie zapomnie caego roku przyjani . - Chodmy. Jestemy spnione - powiedziaa amicym si gosem. Kiedy weszymy do pomieszczenia , w ktrym wiziono Balthazara, byo tam sporo osb. owcy, z wyjtkiem tych, ktrzy trzymali stra na zewntrz, stanli krgiem dookoa, Kate stana naprzeciwko, kilka stp od niego. Balthazar siedzia z rkoma nad gow wci przykutymi do barierki kajdankami. Nadgarstki mia otarte do krwi. Gdy stanlimy w drzwiach, Balthazar spojrza w moj stron. Raquel spucia gow, moe zawstydzona. Miaam ochot zrobi to samo, ale zauwayam niem prob we wzroku winia. Chcia widzie cho jedn przyjazn twarz, kiedy to wszystko bdzie si dziao. Po prostu musiaam by silna i zrobi to dla nieg o. - Mwisz, e to bya tylko kwestia zemsty? - Kate przechadzaa si tam i z powrotem, dudnic butami o cementow podog . - My zaatakowalimy wasz dom, wy zaatakowalicie nasz... tak? - Wyglda , jakby to byo to samo - odpar Balthazar . - Tyle e wasza napa moga zagrozi niewinnym ludziom. Nasza nie. W odpowiedzi Kate kopna go z rozmachem w bok Nie! Musiaam przytrzyma si rk ciany. - Nie bd przyjmowaa poucze od wampira - warkna. - Nie dzie po tym, jak

zabilicie mojego ma. Balthazar mia do rozsdku, by nie odpowiedzie. W przeciwlegym rogu , niedaleko Lucasa staa Eliza. Miaa ponury wyraz twarzy i rce skrzyowane na piersi . Sdziam, e chce tylko nadzorowa przesuchanie, dopki nie krzykna: - Czego szukalicie?! - Mwiem wam ju. Chcielimy si tylko zemci. Eliza pokrcia gow. - Nieprawda. Tyle wampirw wsppracujcych ze sob ... to si nie zdarza. Panna Bethany co knuje. Powiesz nam, co to takiego. - By moe co planuje - odpar. Zaskoczyo mnie to. Ale zauwayam, e Balthazar spojrza na Lucasa. Najwyraniej sdzi , e ta informacja jest wana , e powinnimy o tym wiedzie. - Myl, e w ostatnim miesicu odbya wicej podry ni w cigu poprzednich stu lat. Wampiry, ktre zwykle s samotnikami , przyczaj si do niej z powodu spalenia akademii. Panna Bethany data nam powd do walki - wspln spraw. Bdzie to moga wykorzysta. - Do czego? - spytaa Eliza. Balthazar przymkn oczy z wyrazem zmczenia na twarzy. - Nie wiem. Zamierzaem odej, nie zwierzaa si im. Dlaczego Balthazar chcia opuci Wieczn Noc? zastanawiaam si. Spodziewaabym si raczej, e bdzie pierwszy do pomocy przy odbudowie. I wtedy pomylaam o Charity - jego modszej siostrze, psychopatce, ktra sprowadzia Czarny Krzy do szkoy. To Balthazar zamieni j w wampira, czego nigdy sobie nie wybaczy. Charity ucieka po poarze i Balthazar prawdopodobnie prbowa j znale. - Wic nie wiesz... - Eliza podesza odrobin bliej Zauwayam, e trzyma w rce pistolet, ale bya to tylko jaskrawozielona zabawka na wod. Wygldaa niewiarygodnie gupio, zanim zdaam sobie spraw, e musi by napeniona wod wicon . Prawdziw wod wicon, ktra parzy wampiry jak kwas. - Rozumiesz chyba, e ci nie wierz. - Taaak - odpar Balthazar. - Spodziewaem si tego. - Nie wygldasz na wystraszonego - zauwaya Eliza. Wzruszy ramionami na tyle, na ile pozwalay mu acuchy. - Dla nas mier jest tylko pocztkiem . Czasami myl, e druga mier to po prostu jeszcze jedne drzwi - Umieranie nie jest najgorsze - stwierdzia Kale i wycigna rk do Elizy, ktra rzucia jej pistolet na wod. Kate zapaa go, wycelowaa w Balthazara i strzelia . Ciao winia zaskwierczao . Krzykn , a by to krzyk tak straszny, e omal nie zemdlaam. Poczuam wo spalenizny i musiaam si oprze o cian. - O mj Boe! - szepna Raquel. Zblada i wybiega na zewntrz. Przez zy zobaczyam, e Dana pobiega za ni.

Kate staa niewzruszona, patrzc na dym unoszcy si z ciaa Balthazara . - Jeste pewien, e nie wiesz, co planuje? Balthazar wykrztusi tylko jedno sowo: - N-nie. - Moe ci nawet wierz - powiedziaa Kate. - Ale to nie ma znaczenia. Strzelia do niego jeszcze raz wicon wod i Balthazar znowu krzykn . Poczuam si, jakby to mnie oblewano kwasem. Osunam si na podog, obejmujc rkoma kolana. - Hej, Lucasie - odezwa si Milos. - Twoja dziewczyna tu mdleje. Lepiej zabierz j na wiee powietrze. Prbowaam pokrci gow . Od widoku torturowanego Balthazara straszniejsza bya tylko myl o opuszczeniu go. Ale Lucas w mgnieniu oka znalaz si przy mnie i pomg mi wsta. - Chod - mrukn. - Wystarczy tego. - Ale... - Bianco. Prosz... - Id std! - zawoa Balthazar z podogi. - Wynocie si! Wszyscy! Chc... - Ty czego chcesz, krwiopijco? - zadrwia Kate lodowatym to nem, a Lucas bezceremonialnie wypchn mnie za drzwi. Kiedy znalelimy si na zewntrz , zaczam rycze. kanie wstrzsao caym moim ciaem, a rozbolao mnie gardo i brzuch. Kiedy osunam si na ziemi, Lucas uklk obok i pooy mi rk na plecach. - Co wymyl - powiedzia i usyszaam w jego gosie nut desperacji. - Po prostu... po prostu musimy. Oparam si o niego, prbujc przesta paka. W oddali zobaczyam Raquel siedzc nad rzek , z gow opart na kolanach, i Dane obok niej. Czy teraz na wet Raquel dostrzega, e Czarny Krzy posun si za daleko? A Dana? Jeli bdziemy musieli zrobi co wielkiego , co dramatycznego, eby uratowa Balthazara, dobrze bdzie je mie po swojej stronie. Po kilku minutach, ktre wydaway mi si wiecznoci , owcy zaczli wychodzi, Kiedy pojawia si Kate spojrzaa na Lucasa i wzruszya ramionami: - Zemdla. Zabierzemy si do niego pniej. - On naprawd moe nic nie wiedzie - stwierdzi Lucas. - Panna Bethany miaa swoich ulubiecw a Balthazar More nie by jednym z jej pupilkw. - Znalicie go? - Oczy Kate si zwziy. Zdaam sobie spraw, e teraz, moga zrozumie, co byo powodem moich ez: wspczucie , a nie nadwraliwo. I wspczucie bardziej j niepokoio. - W zeszym roku azi za Bianc . Odmwia mu i urzdzi scen. Mona powiedzie, e troch nam zaszed za skr. Kate si wzdrygna.

- Wic chyba powinna by teraz zadowolona . I wanie wtedy przysza mi do gowy pewna myl , Och tak, to jest to! To jest wanie to! Wbiam sobie paznokcie w donie , eby si nic umiechn. - Jestem taka... zmczona. - Ja te. - Kate wygldaa, jakby opada z si . - Boe ja te. Odesza. - Wiem, jak moemy ocali Balthazara - powiedziaem do Lucasa. Moglimy tylko czeka. Lucas poszed ze mn na pobliski targ, gdzie kupilimy kilka butelek soku pomaraczowego i par miodowych bueczek . Byy tanie, zapakowane w celofan i lepkie jak klej, ale cay dzie nie miaam nic w ustach , wic pochonam je w mgnieniu oka. - Potrzebujesz jeszcze czego? - spyta, gdy szlimy chodnikiem. Domyliam si, e chodzi mu o krew. - Zapi sobie co, jeli dasz mi chwil. - Mgbym.. - Nie - powiedziaam stanowczo. - Twoj krew bd pia tylko w ostatecznoci. Oboje ju za bardzo si zmienilimy. - To nas wie ze sob. Nie jest le. Przypomniaam sobie, e prawie udao mi si odnale Lucasa w zamcie bitwy dziki wizi stworzonej przez jego krew. Ale Lucas o tym nie wiedzia . Mwi o czym innym. - Jeste zazdrosny o Balthazara stwierdziam. - A powinienem by? - Ja tylko... Lucasie, wiesz, e ci kocham. Tylko ciebie Ale wiesz take, e piam jego krew, i to ci niepokoi. Prosz, zrozum, tamto jest zupenie inne. - Bardziej intensywne, chcesz powiedzie. Pokrciam gow. - Inne. To wszystko. Uwierz mi, nie ma na wiecie niczego ... Niczego, co krcioby mnie bardziej ni bycie blisko ciebie. - On jest dla ciebie wany - szepn. - Nie da si tego ukry. - Ty jeste waniejszy . Objam go za szyj i pocaowaam . Usta mia sodkie od soku . Pocztkowo pocaunek by delikatny, lecz szybko sta si namitny. Lucas cisn mnie mocniej w pasie, nasze wargi si rozchyliy i poczuam, jak jego jzyk muska mj. Przypomniaam sobie ostatni noc, kiedy spalimy przytuleni. Tamta blisko i nasz pocaunek podziaay na mnie tak potnie, e poczuam si sabo. Pocaowalimy si znowu , mocniej. Nagle odsunam si od niego. - Sprawiasz, e czuj si godna. - Mwiem ju, e nie mam nic przeciwko temu .

- A ja powiedziaam nie. Co sobie zapi. Nie patrz na mnie, dobrze? - Jaka niemiaa - powiedzia, cho si odwrci. Szczerze mwic, nie czuam a tak silnego godu, ale to, co zamierzalimy zrobi, byo ryzykowne. Musiaam si skoncentrowa. Musiaam by silna. Wyssaam gobia i dokadnie wypukaam usta sokiem pomaraczowym . Wrcilimy do portu. Baam si, e owcy zdyli znowu wzi si do Balthazara , ale musia by W o wiele gorszym stanie, ni mylaam, poniewa nie odzyska przytomnoci przez wiele godzin Trzeba byo czeka. Zajmowaam si prac, ktr mi przydzielono - ostrzeniem kokw - gdy usiada obok mnie Raquel. Przez chwil pracowaymy obie w milczeniu , pocc si w penym socu , lecz w kocu si odezwaa: - To byo paskudne. - Tak. Byo. - Wiem, e ci na nim zaleao. - Strugaa drewno szybkimi ciciami. Wiry strzelay na wszystkie strony. - Domylam si, e trudno ci jest teraz pamita wszystkie kamstwa , jakie ci opowiada ... kiedy dzieje si co takiego. - Tortury. - Uznaam, e lepiej nazwa rzecz po imieniu . Raquel zamara i na kilka sekund jej n zawis nad kotkiem. - Tak, to byy tortury. Moe naprawd mylaa o tym rozsdnie, zamiast pozwala, eby Czarny Krzy myla za ni. Chciaa m si tego dowiedzie, ale nie by to odpowiedni moment. Lucas i ja poradzimy sobie sami, a lepiej dla Raquel bdzie, jeli jej w to nic wcigniemy. W kocu, gdy ju zaczo si ciemnia, Milos zawoa: - Dochodzi do siebie! Lucas i ja spojrzelimy na siebie . Poczekalimy, a wszyscy znajd si w rodku , poniewa nasze wejcie musiao by spektakularne. - Nie jestem dobr aktork - powiedziaam cicho. - Ale nie bdzie mi trudno udawa wzburzenia. - Wcieky, wcieky, wcieky... - Lucas mwi sam do siebie. - Okej, do roboty. Gotowa? - Tak. Zaczynajmy. Razem wbieglimy do budynku . Milos odwrci si i spojrza na nas. - Twoja dziewczyna znowu ucieknie z paczem? - spyta kpico.

- Bianca i ja mamy spraw do zaatwienia - warkn Lucas. Milos sprawia wraenie zaskoczonego, ale cofn si o krok. Lucas przecisn si przez tum , a ja tu za nim. Nie byam aktork w tym przedstawieniu. Szczerze mwic, wystpowaam raczej jako dekoracja , miaam paka i wyglda na wstrznit. Cho nie cierpiaa m udawa bezradnej, pewn pociech by dla mnie fakt, e to ja obmyliam cay plan. Wtedy zobaczyam Balthazara i ju nie byo mow y o szukaniu pociechy w czymkolwiek. Jego ciao byo poznaczone krwawymi prgami od wody wiconej . Oczy mia podpuchnite i sine, szczk znieksztacon od ciosw. Pknita warga krwawia , podobnie jak nadgarstki. Wyglda gorzej, ni si spodziewaam. Spojrzaam w jego przekrwi one oczy. Byy pprzytomne i obojtne, jakby ju nawet nie wyobraa sobie , e pomoc moe nadej. - Cofnij si, mamo - powiedzia Lucas, odsuwajc j. - Teraz moja kolej. - O tak, jak cholera. - Gniew wydawa si rozwietla Kate od rodka niczym lampion . - To co zabio Eduarda. Wycisn z niego odpowiedzi i dostan jego skr. - On nie tylko zabi Eduarda. - Lucas powoli podszed do Balthazara , wizie nie zareagowa. - Przeladowa Biance. Wiesz o tym. Ale nie wiesz... i ja te nic wiedziaem... a do dzisiaj... jak daleko si posun . Jak mao brakowao , eby j skrzywdzi! Mj pacz nie by udawany. Cofnam si, caa drc, jakby zakrwawiona, sponiewierana posta przykuta do barierki budzia we mnie lk . owcy rozstpili si przede mn. Okazywali szacunek z powodu tego, czego doznaam z rk wampira. Lucas chwyci Balthazara za wosy. Skrzywiam si, ale nie byo innego sposobu , eby przej do nastpnej czci . - Chciae przelecie moj dziewczyn - warkn. - C, sam rozumiesz. - Umieszek na zakrwawionych wargach mg by autentyczny. - Doszedem do wniosku , e kto powinien jej pokaza, jak to si naprawd robi. Lucas uderzy go z rozmachem. Kilku owcw przyjo to z aprobat . Nie wiwatowali, ale usyszaam ciche pomruki tak i to jest to. Nienawidziam ich tak bardzo, e miaam ochot krzycze. - Posuchaj mnie - wydysza Lucas. Jego zielone oczy pony, wyglda przeraajco. Kiedy stawa si taki, kiedy traci panowanie nad sob, czasami nawet ja si go baam. Wiesz, jak ci nienawidz. Wiesz, e nigdy mnie nie zmczy zadawanie ci blu . Lepiej powiedz mi to, co chcemy wiedzie, albo bd si z tob zabawia do koca ycia . Naprawd lepiej by byo, gdyby si pospieszy . A wic, co to takiego, Balthazarze? - Wymyl co. My

zajmiemy si reszt - szepnam tak cicho, eby nie mg mnie usysze nikt, kto nie jest wampirem. Balthazar zwleka, zdezorientowany. Lucas kopn go w nog. Dalej, Balthazarze, potrafisz co wymyli! Cokolwiek! Po prostu nam zaufaj! - Wykrztu to wreszcie! - krzykn Lu cas. - Czego chciaa panna Bethany? - Ciebie - rzuci Balthazar . - Szukaa ciebie. - Lucasa? - Kate podesza zaniepokojona . - Czego chcecie od mojego syna? - Panna Bethany obwinia go - cign Balthazar. Czy inni domyla si, e zmyla? Chyba nie. - Myl, e... ona uwaa , e Lucas przeglda jej papiery. Boi si, e dowiedzia si zbyt duo . Panna Bethany nigdy nie pogodzia si z faktem, e umiecilicie szpiega w jej szkole. To j doprowadza do szalestwa. Spalenie akademii przewayo szal. Kate uniosa dumnie gow. - Mwisz, e si boi. Jest zdesperowana. Uderzya w mojego syna, poniewa nie ma pojcia , co innego mogaby zrobi. - Dokadnie wie, co robi - odpar Balthazar. - Dopki Lucas Ross yje, bdzie go ciga. I kadego, kto z nim jest. Kady, kto pojawi si przy Lucasie, ma spore szanse zgin. Kate spojrzaa chodno na syna . - Wierzysz mu? - Tak - odpar Lucas, wycigajc zza pasa koek I wbi go prosto w pier Balthazara . Usyszaam cichy okrzyk Raquel . Balthazar jkn z blu i bezwadnie osun si na podog, nieprzytomny i sparaliowany. - Chc sam spali tego miecia - oznajmi Lucas. - Bianca moe i ze mn . Moe to jej pomoe upora si z tym, co zrobi. Eliza skina gow. Kate pooya mi rce na ramionach, kiedy ocieraam oczy . - Pamitaj - powiedziaa. - Teraz ju jeste wolna . Pozostali pomogli nam zaadowa nieruchome ciao Balthazara do furgonetki. Wyglda tak... martwo z kokiem sterczcym z piersi. Milos udzieli Lucasowi kilku wskazwek . Opowiedzia o miejscach dobrych do palenia zwok wampirw. Zatem robi to ju wczeniej. Przeszy mnie ciarki . Zatrzasnam drzwi furgonetki. Lucas uruchomi silnik i wyjecha na drog. Kiedy minlimy kilka przecznic, przecisnam si do lecego z tyu ciaa. - Ju? Lucas skin gow , nie odrywajc wzroku od drogi . - Ju. Obiema rkami chwyciam kolek i wycignam go z piersi Balthazara . Ledwie go wyjam, Balthazar drgn i zwin si z blu . Jego zakrwawione donie

dotkny rany ziejcej w piersi - Co, do diaba... - ... - Dotknam jego czoa. - Ju wszystko dobrze. Musielimy udawa, e chcemy ci zabi. Nie byo innego sposobu , eby ci stamtd wycign. - Bianca? - Tak to ja. Pamitasz, co si zdarzyo? - Tak mi si wydaje. - Skrzywi si z blu, lecz wysikiem otworzy oczy, by na mnie spojrze. - Ty i Lucas... - Wycignlimy ci! - zawoa Lucas. - Suchaj, nie mamy duo czasu. Jest jakie miejsce, gdzie moglibymy ci zostawi? Gdzie bdziesz bezpieczny , dopki nie wyzdrowiejesz? Balthazar zastanawia si przez kilka sekund, a w kocu skin gow. - Chinatown... jest taki sklep... znam waciciela ... on mnie ukryje. - Zawieziemy ci tam - powiedzia Lucas. - Dziki - odpar, jego rka odszukaa moj . Zawsze by laki silny, a teraz jego palce zacisny si na moich lekko jak palce dziecka. - Czarny Krzy... oni nie... - Nie wiedz o mnie - zapewniam. - Lucas si mn opiekuje. Jestem bezpieczna. Balthazar skin gow. Jego przystojna twarz bya spuchnita i zmasakrowana . aowaam, e nie zabralimy ze sob chocia banday. Nawet wampir moe potrzebowa kilku tygodni, eby doj do siebie p o tak powanych obraeniach. Prbowaam si do nieg o umiechn, kiedy ocieraam mu krew z kcika ust , ale to byo trudne. W kocu dotarlimy do Chinatown. Uliczka, w ktr kaza nam skrci Balthazar, bya wska i niewiarygodnie zatoczona . Niemal wszystkie szyldy miay chiskie napisy. Poczuam si, jakbym naprawd wjechaa do innego kraju . Lucas zaparkowa i obejrza si do tyu . - Jeste pewien, e dasz rad doj? - Moe Bianca mogaby mi pomc. - Dobry pomys - przytaknam. Pomylaam, e Balthazar mgby zemdle na ulicy, a gdyby zabrano go do szpitala, zostaby uznany za zmarego. - Zaraz wrc. - Objad dookoa. - Lucas zerkn na naszego pasaera . - Powodzenia, Balthazar. - Dziki. Szczerze. Wyszam pierwsza i pozwoliam, eby Balthazar opar si o mnie ramieniem. Nie mgby sta o wasnych siach. Kiedy zatrzasnam drzwi furgonetki, Lucas odjecha. Kilka osb popatrzyo na zakrwawionego chopaka , lecz nikt nie odezwa si ani sowem. Bylimy w Nowym Jorku. Ledwie ruszylimy z miejsca , Balthazar powiedzia.

- Chod ze mn. - Id. Znajdziemy ten sklep. Myl, e to... - Nie. Chodzi mi o to, e... nie wracaj z Lucasem. Mog ci tutaj ukry. - Balthazarze, rozmawialimy o tym - odparam wstrznita. - Wiesz, co o tym myl. - To powana sprawa. - Szed, kulejc. Kilka kropel krwi kapno z jego nadgarstka na chodnik. - Teraz widzisz, czym jest Czarny Krzy. Do czego s zdolni. Bianco, jeli poznaj prawd... Jeli jedna dziesita tego, co zrobili mnie, przydarzy si tobie... - Nic mi nie bdzie zapewniam. - Lucas i ja wkrtce uciekniemy. Naprawd. Balthazar nie wyglda na przekonanego , ale skin gow. Kiedy weszlimy do sklepu , starsza kobieta za lad zawoaa co po chisku . W pierwszej chwili zaczam si zastanawia , czy nie kazaa wezwa policji . Ale potem z zaplecza wyszed jeszcze starszy mczyzna , niemal zupenie ysy. Zobaczy Balthazara i podbieg do niego. Nie zrozumiaam ani sowa z tego, co powiedzia - ani z odpowiedzi Balthazara, rwnie po chisku - ale wyczuam, e jest zatroskany. - Jestecie przyjacimi stwierdziam, - Od 1964 roku. - Balthazar pogadzi mnie po policzku . - Prosz, bd ostrona. - Bd - obiecaam. - Suchaj, gdybymy si wicej nie zobaczyli - Okej - odpar. - Wiem. Pochyli si, jakby chcia mnie pocaowa, i jkn . Mia zbyt pokaleczone wargi. Wziam go za mniej obola rk i pocaowaam . A potem wybiegam na haaliwe ulice Chinatown, do Lucasa i wszystkich niebezpieczestw , jakie czekay na nas po powrocie do Czarnego Krzya .

ROZDZIA 10
Mog ci zada osobiste pytanie - zagadna mnie Raquel. Spojrzaam na ni nieufnie. Byymy razem z Milosem i Dan na patrolu na dworcu Grand Central. Wok nas kbiy si tumy, a sklepy wzdu cian kojarzyy mi si z centrum handlowym. Jak na dworzec kolejowy, ten by niezwykle pikny - mnstwo biaego marmuru , zoty zegar i , co podobao mi si najbardziej, zote gwiazdozbiory namalowane na wysokim bkitnym sklepieniu. Mimo wszystko jednak nie byo to na jlepsze miejsce na rozmowy od serca i zdziwio mnie, dlaczego Raquel czekaa a do tej pory. - Jasne, dawaj. Moje przypuszczenia co do jej intencji potwierdziy si, kiedy spytaa: - Ty i Balthazar... Jak blisko ze sob bylicie? - Nigdy nie byam w nim zakochana, jeli o to ci chodzi. - Ale Lucas powiedzia dwa dni temu , kiedy... kiedy Balthazar... - Raquel bezskutecznie szukaa jakiego sposobu , eby wyrazi to, co mylaa , nie uywajc sowa morderstwo. - Sugerowa, e Balthazar prbowa zmusi ci do seksu. Mylaam, e bylicie... No, nie sdziam, e musia ci zmusza. Raquel bya jedyn osob, ktra moga przejrze podstp. Miaam nadziej, e kiedy w kocu bd moga jej powiedzie prawd. Ale nie teraz. - Lucas si wciek. Wyj z kontekstu co, co powiedziaam i ... eksplodowa. Znasz jego temperament. - Och. Okej - Raquel, wci zaniepokojona, przestpia z nogi na nog. Pracownik dworca popatrzy na nas podejrzliwe. Sdzi widocznie, e jestemy wasajcymi si nastolatkami. To znaczy, owszem, byymy nastolatkami i owszem, wasaymy si, ale oprcz tego wypatrywaymy wampira , ktry tu podobno grasowa . Moim zdaniem byo to wystarczajce usprawiedliwienie, cho raczej nie powinnymy tego nikomu tumaczy. - Chod - powiedziaam. - Przejdmy si. Raquel sza tu obok mnie. - A wic... moe jestem zbyt wcibska, ale czy ty i Balthazar uprawialicie seks? - Nie - odparam natychmiast . - Raz bylimy bardzo bliscy, ale co nam przeszkodzio - dodaam, widzc jej sceptyczne spojrzenie. - Pamitasz t ca histori z duchami w pracowni komputerowej? - Tak. Okazuje si, e to by szczliwy przypadek , prawda? To znaczy... No, seks z

wampirem... Fuj! - Raquel obserwowaa kbicy si przed nami tum , czujna jak zawsze. Bya w tym o wiele lepsza ni ja . - Gdyby to nie byo niemoliwe , mona by nawet pomyle, e duchy chciay ci wtedy pomc. Przypomniaam sobie bkitnozielon powiat i chd tamtej nocy, kiedy widma prboway mnie zabi i zabra. - Nie, to stanowczo niemoliwe. Przeszymy z gwnego holu w nieco mniej zatoczony korytarz. Rzdy zmczonych podrnych maszeroway tam i z powrotem, jedni pdzili, by zdy na swj pocig, inni szli powoli, ze suchawkami na uszach. Wszyscy moim zdaniem wygldali cakiem zwyczajnie. - To dziwne, e si nie zorientowaa - stwierdzia Raquel. - Co masz na myli? - e Balthazar jest wampirem. No wiesz... nigdy nie poczua, e nie bije mu serce? Albo e ma ciao zimniejsze ni my? Zbita z tropu, rozpaczliwie szukaam jakiej odpowiedzi . - C... ja nigdy... To nie jest co, co si zwykle sprawdza . Wikszo dziewczyn nie zastanawia si, czy chopak, z ktrym si umawiaj, jest ywy, prawda? - Faktycznie. - Raquel nie wygldaa na przekonan , lecz nagle co innego przykuo jej uwag. - Hej, zobacz tego w parce - wskazaa rk. Wiedziaam, o co jej chodzi. Wampiry czsto czu y chd nawet wtedy, gdy ludziom byo ciepo . Niekiedy nosiy zimowe ubrania w rodku lata. To byo co, na co Czarny Krzy nauczy nas zwraca uwag . (Moi rodzice zawsze po prostu wkadali na siebie wiele warstw ubra.) I rzeczywicie, facet przed nami mia na sobie grub kurtk i szed w kierunku przeciwnym do wikszoci ludzi o tej porze dnia. - Moe to tylko jaki dziwak? - zastanawiaa si Raquel. - Pewnie tak. W kocu jestemy w Nowym J orku. Ale wiedziaam, e to nieprawda. I nie potrafia m powiedzie, skd to wiem. Moe wyczuam go dziki wampirzym zmysom, ktre wyostrzay mi si z biegiem czasu , o czym uprzedza mnie Balthazar. Wiedziaam, e ten chopak, w biaej parce, z dugimi, rudawymi dredami, jest wampirem tak samo jak ja. Serce we mnie zamaro. Od chwili, gdy doczyam do Czarnego Krzya , obawiaam si, e moe nadej taka chwila . Zaraz zacznie si polowanie na wampira Musz znale sposb, eby uratowa tego chopaka albo zostan morderczyni. Najlepiej byoby wyperswadowa Raquel jej podejrzenia , ale na to nie miaam ju szans. Nie odrywali od niego oczu - szeroko otwartych i byszczcych. - Zobacz, jaki jest blady. I wyglda ... nie potrafi tego opisa, ale kiedy prbuj go

sobie wyobrazi w Wiecznej Nocy, wiem, e pasowaby tam doskonale. - Nie moesz by tego pewna - powiedziaam, - Jestem. - Omina mnie i przyspieszya kroku , eby go nie zgubi. - W kocu mamy wampira. Niech to szlagi - Mylisz, e uda nam si cign Dan i Milosa? - Jej gos by napity z podniecenia . Im wicej dowiadczonych owcw doczy do nas, tym trudniej bdzie ocali tego chopaka . - Chyba poradzimy sobie same. Szymy za nim korytarzem prowadzcym do wyjcia z dworca . Cho dzie si jeszcze nie skoczy, deszczowa pogoda sprawiaa, e byo ciemno i ponuro. Ani Raquel, ani ja nie miaymy parasola, trzymaymy si wic blisko budynkw , eby nie przemokn. Na szczcie wampir wpad na ten sam pomys. - Skrca za rg - wskazaa Raquel. - Widz go. ledziymy go ju kilka przecznic. Szed na pnoc. Ta okolica bya zatoczona nawet jak na Nowy Jork - turyci w T-shirtach przebiegali, trzymajc nad gowami gazety i torby z zakupami, takswki trbiy wciekle, a ich wycieraczki wybijay miarowy rytm, zmagajc si z ulew. Mijaymy gwnie biura, hotele i sklepy, co znaczyo, e wampir mg w kadej chwili gdzie wej i znikn, Co robi? - mylaam gorczkowo. Udawanie, e zgubi si w tumie, nie miao sensu. Raquel ani na moment nie spuszczaa go z oka. Wampir z dredami skrci w boczn uliczk i wszed do budynku . Drzwi byy niemal niewidoczne - wcinite midzy dwie wielkie sklepowe wystawy. Raquel wyjta komrk. - Dzwoni do Dany. - Nie, zaczekaj. - Bianco, oszalaa? To wampir! Tu jest prawdopodobnie gniazdo wampirw! Potrzebujemy wsparcia. - Nie wiemy, co si tam dzieje. - Argument by saby, ale nie miaam pojcia , co innego mogabym powiedzie. Kiedy zacza wybiera numer Dany, podbiegam kilka krokw naprzd, eby obejrze dokadniej drzwi. W holu zauwayam przyciski dzwonkw, a przy nich tabliczki z nazwiskami. Nagle drzwi si otworzyy i wysza przeraliwie chuda kobieta , moe o kilka lat starsza ode mnie. Z nieco nieobecnym umiechem przytrzymaa przede mn otwarte drzwi . Musiaa pomyle, e tu mieszkam, a jej zachowanie zmylio konsjera , ktry nie oderwa si od gazety. Szybko weszam do rodka i drzwi si za mn zamkny. Raquel stana po drugiej stronie. - Co ty robisz? - Sprawdz, co tu jest, dobrze? Zosta, eby zadzwoni po pomoc w razie potrzeby. - Lepiej zaczekaj, powanie.

Zignorowaam Raquel i pobiegam do windy. Zapalajce si cyfry wskazyway , e jedzie w gr. Okej, poradz sobie. Zobacz, gdzie winda si zatrzyma, pjd na to pitro i moe wampirzy such pomoe mi ustali, dokd poszed wampir. Lecz nagle usyszaam szept . - Hej, ty tam. Popatrzyam, skd dobiega gos. W maym schowku na kocu holu , przy czym, co wygldao na boczni drzwi, sta wampir. Wida byo, e wszystkie mini e ma napite. Nie odrywa ode mnie spojrzenia byszczcych niebieskich oczu . - Jeste jedn z nas - powiedzia z akcentem, ktry zdradza, e chopak pochodzi z Australii. - Co robisz z Czarnym Krzyem? - To duga historia. - Przynajmniej wiedzia, e go ledziymy. - S na twoim tropie. Musisz si std wynie na jaki czas. - Dopiero co si wprowadziem. Masz pojcie, jak trudno znale mieszkanie na East Side? - Jeli teraz std odejdziesz, za kilka dni nawet nie pomyl , eby tu wrci. Oni nie sdz, e mamy... domy, przyjaci czy cokolwiek takiego. - Gorycz w moim gosie zaskoczya mnie sam. Mylaam, e pogodziam si z nasz sytuacj w Czarnym Krzyu , przynajmniej na razie, ale tumione napicie prbowao znale ujcie. - Wystarczy, e znikniesz na par dni. Zatrzymaj si u kogo znajomego. - Lato w Hamptons - powiedzia, zupenie jakby ze mnie artowa . Ale dlaczego miaby to robi, skoro prbowaam go ratowa? Doszam do wniosku , e musiaam si przesysze. - Jeste jednym z naszych dzieci, prawda? - Umiechn si. - Tak - odparam i te si umiechnam. Zrobio mi si mio, e kto pozna, kim jestem i e moja prawdziwa natura nie stanowi problemu . Przez chwil nawet zatskniam za Wieczn Noc . - Nazywam si Shepherd - przedstawi si. - Mylisz, e mamy jakie dziesi minut? Chciabym zabra - Moe tak. Nie bd wiedzie, gdzie dokadnie jeste, chocia maj sposoby , eby ci znale. - Postaram si pospieszy. Pomoesz mi? Wjechalimy wind na dziewite pitro. Przez ca drog wstrzymywaam oddech , pewna, e lada chwila pojawi si Raquel albo e bd na nas czeka owcy z Czarnego Krzya . Dotarlimy jednak bez problemu i pobiegam za Shepherdem do jego mieszkania . - We tylko najpotrzebniejsze rzeczy - powiedziaam. - Troch ubra, pienidze, dokumenty, jeli uywasz. - Uwierz mi - zapewni! - rozumiem powag sytuacji. Weszam do mieszkania gotowa pomc mu si pakowa i zobaczyam ... Charity.

Siedziaa po turecku na biaej skrzanej sofie , palc z luboci papierosa. - Czy to ona? - spyta Shepherd. - Ta, ktr wtedy widziaa? - Tak - odpara cicho. - To ona. Nie uciekaj - dodaa w ostatniej chwili, gdy ju miaam rzuci si do ucieczki. - Musimy porozmawia o wielu rzeczach, a nie uda si nam, jeli bd musiaa ci goni. Pomylaam, e cho to gupie tu zostawa, ucieczka moe by znacznie gorszym rozwizaniem. Jeli zaczn ucieka, Charity i jej przyjaciel z pewnoci bd mnie goni. Jeli z ni porozmawiam, prawdopodobnie nic mi nie bdzie grozio. Mimo wszystkich strasznych rzeczy, ktre zrobia Charity, nigdy nie prbowaa mnie skrzywdzi. Dlatego zostaam. - Co robisz w Nowym Jorku? - spytaam. - Mj brat zagin . Poszed na jedn z tych gupich wypraw panny Bethany . Myl, e prbuje ci odnale. Odwrciam si i spojrzaam na Shepherda , wcieka na wasn gupot. - Chciaam ci ratowa. - Dobra rada dla ciebie - rzek. - Wrg twojego wroga niekoniecznie musi by twoim przyjacielem. Rozejrzaam si dookoa. Mieszkanie Charity wygldao, jakby jeszcze niedawno byo bardzo adne, lecz od paru dni nikt nie zada sobie trudu, by w nim posprzta. Na biaym puszystym dywanie wida byo lady butw i niedopaki papierosw, a w rogu rdzawe plamy krwi. Wielki telewizor na jednej ze cian wisia lekko przekrzywiony , jakby kto prbowa go zrzuci. W powietrzu dawao si wyczu jak sodkaw wo i po chwili zdaam sobie spraw, e kto tu musia niedawno umrze. Charity zaja to mieszkanie si . Ona sama wygldaa niewiele lepiej ni mieszkanie, Jej zociste wosy od dawna nie byy myte. Miaa na sobie jedwabn lawendow koszulk, ktra musiaa by adna , kiedy bya nowa i czysta. Teraz, brudna i podarta, nie osaniaa modego ciaa Charity. Kiedy umara, miaa tylko czternacie lat. - Balthazarowi nic nie grozi - zapewniam j, starajc si, aby mj gos zabrzmia spokojnie. - Jeste pewna? Zupenie pewna? - Charity zerwaa si z sofy, a na jej modziutkiej twarzy rozbysa nadziej. Nawet teraz, gdy ju wiedziaam, jak okrutna i mciwa potrafi by, jaka cz mnie pragna si ni zaopiekowa - t delikatn dziewczyn o wielkich oczach, ktra wygldaa na samotn i przeraon . - Tak. By ranny, ale zdrowieje. Jest w bezpiecznym miejscu. Widziaam go dwa dni temu . Myl, e teraz czuje si ju duo lepiej . - Dwa dni temu! - Charity westchna z ulg i przysuna twarz krpujco bl isko mnie. W pierwszej chwili pomylaam, e chce mnie pocaowa , co byoby dostatecznie dziwne, ale

ona wcigna powietrze tak gboko, e a zadraa. - Tak. Widziaa go. Wci czuj na tobie jego zapach. - Okej. - Czarny Krzy dawa nam tylko trzy minuty pod prysznicem. Mylaam, e to wystarczy, eby si wykpa, ale teraz poczuam si brudna . Charity zapaa mnie za rce. Nie po to, by mi grozi, lecz eby mnie uspokoi. - Gdzie on jest? Pokrciam gow . - Jeli Balthazar bdzie chcia, eby si tego dowiedziaa , sam ci odnajdzie. Teraz jest osabiony. Musisz zostawi go w spokoju , Charity. Siedzcy na sofie wampir z dredami parskn z niesmakiem . Charity przechylia gow i kosmyk wosw opad jej na policzek . - Nie powiesz mi, gdzie mog go znale? - Zeszej zimy to ty chciaa, eby ci zostawi w spokoju . Dlaczego zmienia zdanie? - Nie zdawaam sobie sprawy, jak bardzo si oddali - powiedziaa. W ustach takiej wariatki jak ona zabrzmiao to dziwacznie. - Ani jakim hipokryt si sta. Kiedy przyznawa, e w gbi serca jest morderc . Pamita, e zabi mnie. Wic powiedz mi , gdzie on jest, Bianco. Chc mu o tym przypomnie. Zd uciec, zanim mnie zapie? Raczej nie. Ale przynajmniej Raquel jest na zewntrz. Jeli zaraz si nie pojawi, zadzwoni po pomoc. Najlepsze, co mog zrobi, to gra na zwok. - Nie, Charity. Nie powiem ci. - Jeste teraz owc wampirw? - Wskazaa na mj pas, ktry miaam zatknity koek . Bezwiednie zbliyam do niego rk, co wiadczyo, e podwiadomie chc si broni. - W Czarnym Krzyu, jak twj ukochany Lucas? Widz , e nie tylko Balthazar si zagubi . Charity zrobia jeszcze jeden krok w moj stron, a ja si cofnam. Dugim, szczupym ramieniem zatrzasna drzwi do mieszkania i usyszaam kliknicie automatycznego zamka. Moe to przez t jej sodk , modziutk twarz i delikatn posta zawsze zapominaam, e jest taka wysoka. Tylko kilka centymetrw nisza od brata . Wzrost nie dodawa jej siy, ale przypomina o niej. Musz odwrci jej uwag, pomylaam. W ten sposb zyskam na czasie. - Panna Bethany bya wcieka . - Mog sobie wyobrazi. - Zachichotaa jak maa dziewczynka . - Zauwaya, e jej nos robi si spiczasty, kiedy si denerwuje? Zawsze mnie to bawio. Zrobia min i tak dobrze udawaa wciek pann Bethany, e mimo strachu prawic si umiechnam. Pamitaam jednak, e Charity wanie tak dziaa - zaskarbia sobie twoj sympati, eby osabi czujno.

- Panna Bethany ma za sob mnstwo wampirw. Dziesitki, moe nawet setki. To zrobio na niej znacznie wiksze wraenie, ni si spodziewaam. - Nie mona do tego dopuci - szepna i jej ciemne oczy nagle spowaniay . Plemiona nie mog si zjednoczy przy pannie Bethany. To bardzo wane. - Powiesz mi, dlaczego? - Tak - odpara Charity, zaskakujc mnie. I umiechna si, podejrzanie sodko. Kiedy ty powiesz mi, gdzie jest mj brat. A powiesz mi to, zapewniam ci. Shepherd skoczy na mnie niespodziewanie . Udao mi si usun mu z drogi, ale potknam si i wpadam na cian . Kiedy prbowa mnie dopa p o raz drugi, przypomniaam sobie walk z Lucasem na szkoleniu w Czarnym Krzyu i instynktownie wiedziaam ju co robi - unik w lewo, chwyci go za rami, obrci i pchn. Shepherd uderzy w drzwi z tak si, e a si zatrzsy. Poczuam si jak kawa zbira... W kadym razie przez krtk chwil , nim Charity zapaa mnie od tyu. - Pu mnie! - krzyknam. - Zaraz bd tu inni! - Nie zd ci uratowa . - Charity pocigna mnie tak mocno, e straciam rwnowag i upadam na dywan. Ogarna mnie panika. Za chwil nie bd moga nie tylko myle, ale nawet si ruszy... Nagle szyba w oknie si rozprysna . Odamki szka poleciay we wszystkie strony . Krzyknam w tej samej chwili, gdy Shepherd wrzasn z blu . Zachwia si i pad na mnie. Odsunam go i zobaczyam sterczcy mu z plecw koek . Kusza! Kto strzeli przez okno! Charity zakla, rzucia si ku Shepherdowi i wycigna z niego koek . Rozpaczliwie staraam si wydosta spod unieruchomionego wampira . Nie zwrcia na to uwagi , bya zajta czym innym. - Wrcimy jeszcze do tej rozmowy - rzucia, pomagajc bekoczcemu , zamroczonemu Shepherdowi stan na nogi, - Rusz si! Wybiegli przez drzwi i na moment zostaam sama , syszc ciko, zbyt jeszcze oszoomiona, by rozsdnie myle. Wtedy usyszaam dobiegajcy z zewntrz gos Dany . Gdzie, do cholery, jest Bianca? - Dano! - zawoaam, wstajc z podogi. Nogi miaam mikkie jak z galarety. - Dano, nic mi nie jest! Ale syszaam ju odgosy walki - guche uderzenia i jki odbijajce si echem w holu . Podeszam do drzwi i wyjrzaam na zewntrz. Charity znikna. Shepherd i Dana walczyli na kocu korytarza , niedaleko drzwi, za ktrymi zapewne znajdoway si schody. Trudno byo oceni, kto wygrywa, ale kiedy przez moment migna

mi twarz Shepherda, zauwayam, e wysun ky, gotw ugry. - Uwaaj! - krzyknam. Dana obrcia si byskawicznie, wymierzya Shepherdowi cios lew rk i pchna z caej siy. Zatoczy si, wpad w drzwi, przelecia przez balustrad i run w d, obijajc si kilkakrotnie z oskotem o metalowe porcze. - Chod! - krzykna Dana. - Nie ma czasu na wind! - Pobiegam za ni najszybciej , jak mogam na drcych nogach. Ale kiedy dotarymy na parter , Shepherda ju nie byo. Konsjer lea nieprzytomny za swoim biurkiem. Albo Dana go obezwadnia, albo zrobili to Shepherd i Charity. Wyszymy z budynku prosto na deszcz. Nie przejmowaam si tym, e zmokn. Mylaam jedynie o tym, by znale si jak najdalej od tego miejsca i nigdy tu nie wraca. Raquel rozpromienia si na nasz widok. - Dziki Bogu nic wam nie jest! - Widziaa go? - spytaa Dana. - Tego niedoszego rastamana? - Nie, tdy nikt nie wychodzi . Moe Milos kogo widzia . - Raquel wskazaa dach budynku po drugiej stronie ulicy, gdzie wida byo malek posta z kusz . Fakt, e wci yam, zawdziczaam Milosowi, jednemu z najokrutniejszych owcw wampirw. - Kiepsko wygldasz. - Dana pooya mi rce na ramionach. - Wszystko w porzdku? Pokrciam gow. Dana przytulia mnie mocno, a Raquel obja od tyu . Wiedziaam, e dopiero teraz przestay si o mnie martwi . To byy moje dwie najlepsze przyjaciki. owczynie wampirw. Kochay mnie. Patrzyy, jak torturowano Balthazara. Byam na nie tak wcieka, e chciao mi si krzycze, i kochaam je tak, e a bolao. Wiedziaam, e le robi, zabijajc wampiry, ale wampir, ktrego wanie staraam si uratowa , mnie zdradzi. To wszystko byo strasznie skomplikowane. Musiaam po prostu jako z tym y. Bez sowa objam je i powiedziaam sobie, e nie liczy si nic oprcz tej chwili. Nastpnego dnia nie musiaam i na patrol. Ju samo to byo do mie , ale Eliza posza jeszcze dalej i daa wolny dzie rwnie Lucasowi . No dobrze, w tym przypadku wolny dzie oznacza przekopywanie si przez ruiny naszej starej kwatery zamiast polowania nu wampiry . Powiedziaa, e pniej moe docz do nas inni, ale na razie mielimy si tym zajmowa tylko my dwoje. Dopki bylimy razem, nie miaam nic przeciwko temu. - Jeste pewna, e dobrze si czujesz? - spyta po raz dziesity . Stalimy przy jednym ze starych wagonw metra , po kolana w gruzie, oboje brudni jak w dniu ataku. - Przysigam, nic mi nie jest. Charity tylko mnie wystraszya . - Ona chce ci przemieni - stwierdzi Lucas. - wyglda na to, e zamierza na ciebie polowa.

- Kiedy mam przy sobie mojego ochroniarza, nic mi nie grozi - zaartowaam, wskazujc jego twarde bicepsy. Ze wzgldu na panujc w tunelach duchot Lucas nie mia na sobie koszuli. Wczeniej dawao si tu wytrzyma dziki pracujcym wentylatorom , teraz byo prawie czterdzieci stopni i tak wilgotno, e caa spywaam potem. Lucas obdarzy mnie namitnym pocaunkiem . Rozpali mnie, ale nie moglimy skorzysta z chwili samotnoci, bo wszystko tu byo takie brudne... - Musimy znale jaki sposb, eby mie troch Basu dla siebie - powiedzia, kiedy skoczylimy si caowa. - Ju niedugo cay czas bdziemy tylko we dwoje. - Pooyam donie na jego nagiej piersi. - Nie mog si tego doczeka - dodaam niemiao. Spojrza mi prosto w oczy, podliwie i pytajco. - Kiedy bdziesz gotowa... Jeli bdziesz gotowa... Nigdy nie bd ci ponagla, wiesz, e... - powiedzia cichym i cudownie ochrypym gosem. Pocaowaam go znowu i tym razem pocaunek uderzy mi do gowy . - Chc by z tob . Cakowicie - szepnam oszoomiona. Lucas pochyli si nade mn, ale zakrcio mi si w gowie . Nie tylko za spraw pocaunku. Wycignam rk, chichoczc z zawstydzenia, a on podtrzyma mnie i pomg usi. - Mwiem ci , e jeste blada. Na pewno dobrze si czujesz? - Tu jest duszno - przyznaam. - Poza tym jestem troch godna . - Moemy std wyj w kadej chwili, pamitaj. Tutaj jest roboty na cae miesice . To, co uda nam si zrobi w jeden dzie, nie ma wikszego znaczenia. - Jest kilka rzeczy, ktre chciaabym znale - odgarnam z czoa mokre od potu wosy i spojrzaam na Lucasa . A nazbyt wyranie czuam bicie jego serca . - Poradz sobie, jeli co zjem. - Masz na myli krew? Rozejrzaam si dookoa, chocia tym razem tylko z przyzwyczajenia . Bylimy w tunelu sami i moglimy rozmawia swobodnie. - Tak. - Wic dam ci krew. - Nie twoj - odrzekam ostro. Czuam, e w tej chwili mogabym si nie opanowa. Lucas pokrci gow. - Niedaleko std jest szpital. Zrobi may skok na bank krwi. Przynios te troch zimnej wody.

- Brzmi wietnie. Wyszed, a ja siedziaam przez chwil oparta plecami o cian . Przez cay dzie powtarzaam sobie, e krci mi si w gowie, poniewa potrzebuj krwi . No i wczoraj tyle przeyam. Teraz te ciko pracowaam w zaduchu , wic chyba nic dziwnego, e czuj si troch sabo? A jednak moje osabienie wydawao si mie zupenie inne przyczyny . Jakbym zapaa wirusa lub co w tym rodzaju . Chorowaam tak rzadko, e nie byam nawet pewna, czy umiaabym rozpozna objawy. Moe to tylko przezibienie, ktre dopado mnie w zupenie nieodpowiednim momencie? Westchnam ciko i wstaam. Skoro tak czy inaczej bd si czua le, to przynajmniej zrobi co poytecznego. Weszam do wagonu i wczyam latark . Na pododze leaa gruba warstwa gruzu i potuczonego szka . Kurz pokrywa niemal wszystko wewntrz. Ale kiedy zobaczyam rysunek wci przypity do jednej ze cian , umiechnam si. To byo dzieo Raquel, trafiam do naszego pokoju . Niecierpliwie zaczam rozgrzebywa gruz pod kiem , na ktrym kiedy spaam. Signam przez kaway sufitu i udao mi si zacisn palce na strzpie materiau . Szarpnam mocno. To bya moja torba. Nieliczne ubrania, jakie miaam, pewnie si zniszczyy, ale moe... moe... Tak! Wydobyam broszk, ktr Lucas podarowa mi, kiedy bylimy na pierwszej randce. Wprawdzie jej powierzchnia pociemniaa od brudu , ale delikatna paskorzeba wydawaa si nieuszkodzona . Uszczliwiona prbowaam przypi j do mojego T-shirtu, ale tkanina okazaa si za cienka . Ostatecznie przypiam j do paska dinsw. - Halo?! - zawoa z gry Lucas. Stanam na ku, podcignam si w gr i zobaczyam, e Lucas idzie w moj stron . W rkach trzyma dwie papierowe torby. Zobacz, co znalazem! Podbiegam do niego, ignorujc zawroty gowy. - Jeszcze wiee. - Poda mi torby i przycign do siebie. Jego palce trafiy na broszk przy moich spodniach. - Nie mog uwierzy, e jej nie zgubia w czasie tego wszystkiego. - Nigdy jej nie zgubi. Lucas wskaza jedn z toreb i powiedzia: - Woda. - Potem unis drug. - Nie woda. Potrafi artowa nawet, gdy przynis mi krew. Z umiechem signam po torb i wyjam z niej woreczek z krwi , wieo wyjt ze szpitalnej lodwki i cudownie chodn . Zwykle wolaam pi krew w temperaturze zblionej

do temperatury ciaa, ale w tak gorcy dzie jak dzisiaj mio bdzie wypi co zimnego. - Ha! - Lucas zmarszczy brwi . - Nie pomylaem, eby zabra somk czy co podobnego. - Mog zrobi dziurk kami - rzuciam. - Albo przebi twoim noem - dodaam po chwili zastanowienia. - Dlaczego nie kami? - Naprawd chciaby mnie przy tym zobaczy? - Spojrzaam na niego spod opuszczonych powiek. - Biorc pod uwag, w jakich okolicznociach widywaem do tej pory twoje ky , musz przyzna, e na swj sposb lubi na nie patrze . To byo niemal wyzywajce. Spodobao mi si. - Okej, patrz. Kiedy trzymaam w rkach woreczek z krwi , przyszo mi to bez trudu - poczuam znajomy bl szczki i moje ky si wysuny. W pierwszej chwili zasoniam usta doni , ale potem j opuciam. Pozwoliam, by na mni e patrzy. Czuam si niemal naga , ale kiedy si umiechn... Wydawao mi si, e jestem niezwyciona. - Dalej - zachci mnie. - Pij. Wgryzam si w woreczek i z przyjemnoci poczuam w ustach chodn struk krwi . Lucas przynis tylko jeden, wic piam powoli, napawajc si smakiem. Zamknam oczy i przeykaam powoli... - Och, mj Boe! To by gos Raquel . Natychmiast otworzyam oczy . Odwrciam si i zobaczyam Raquel i Dan , ktre wanie weszy do tunelu . Eliza zapowiedziaa, e inni do nas docz, ale przyszy duo wczeniej , ni si spodziewalimy . A teraz stay i patrzyy. Patrzyy, jak pij krew.

ROZDZIA 11
Poczekajcie! - zawoaam i wycignam do nich rce. - Wysuchajcie nas! Raquel i Dana nie ucieky, ale te nie wyglday, jakby miay ochot nas sucha. Obie stay jak skamieniae i patrzyy na mnie - na swoj przyjacik, ktra wanie okazaa si wampirem, stworzeniem, ktrego nienawidziy najbardziej na wiecie. Woreczek krwi wypad mi z drcych rk . Czerwone kropelki rozprysny si po kurzu i gruzie. Czuam si, jakbym miaa za moment osun si na ziemi. Moje ky cofny si do szczki, jakby prboway si ukry. Dlaczego ich nie usyszaam? Wampirzy such powinien mnie ostrzec. Ale byam osabiona, a Lucas odwrci moj uwag i oto mamy konsekwencji Przez chwil, ktra zdawaa si wiecznoci , stalimy naprzeciwko siebie. Wszyscy ciko oddychalimy. Kiedy spojrzaam w oczy Raquel, zobaczyam w nich bl i strach. Miaam ochot krzycze, ale si powstrzymaam. Dana przerwaa milczenie. - Lepiej to wytumaczcie. - Nie! - oburzya si Raquel. - Wiem, jak si czujesz - zwrcia si do niej Dana . - Uwierz mi, kochanie, e wiem. Ale lepiej dowiedzmy si tyle, ile moemy. - Prosz - zaczam, ale Raquel wbia wzrok w ziemi. Lucas i ja wymienilimy spojrzenia. Prawdopodobnie mia wiksze szanse wyjani wszystko Danie ni ja Raquel. - Chcecie dug wersj czy krtk? - zacz. - Bd chciaa obydwie - odparta Dana. - A na ko - nie moesz doda cholernie dug wersj reysersk. Moe zacznij od krtkiej. - Bianca jest crk dwch wampirw . - Dana zmarszczya brwi, lecz Lucas mwi dalej. - Tak, wiem. Ale okazao si, e wampiry jednak mog mie dzieci. To si zdarza rzadko, ale si zdarza. Przez cae ycie mwili jej, e pewnego dnia zamieni si w wampira, a ona si z tym pogodzia. Bo tak si zwykle dzieje, kiedy jeste ma dziewczynk , a rodzice tumacz ci, jak funkcjonuje wiat. Potem posza do akademii i tam si spotkalimy, a ona zobaczya , do czego s zdolne wampiry. Dlatego ucieka ze mn i przyczya si do nas. Nie jest w peni wampirem i nigdy nie bdzie. To wyjanienie zawierao kilka elementw prawdy , ale byy te inne aspekty, o

ktrych wolaam nie dyskutowa w tej chwili. Pomylaam, e Lucas dobrze si spisa. Nie potrafiam oceni, czy Dana w to uwierzya. Wci stal nieruchomo, z jedn rk opart o kolek zatknity za pasek . - Ciekawe, dlaczego pije krew, skoro nie jest wampirem. - Potrzebuj krwi tak samo jak poywienia - wyjaniam. - Jestem w czci wampirem. To nie jest co, co mogabym zmieni. - Jaka jest rnica midzy w czci wampirem a prawdziwym wampirem? spytaa Dana . - Bo jeli pierwszy ma ky i pije krew, to nie widz powodu, by spdza czas z adnym z nich. Niepewnie zrobiam krok do przodu . Raquel cofna si gwatownie, co odczuam jak uderzenie w twarz. Ale szam dalej , wdziczna, e Lucas idzie tu za mn. - Rnica jest taka, e ja yj - powiedziaam. - Moesz wyczu mj puls, jeli chcesz. Prosz. Byam taka przeraona , kiedy wycigaam rk. Dana chwycia j beztrosko i zacisna palce na moim nadgarstku . Zastanawiaam si, czy przyspieszony puls powie jej, jak bardzo si boj. Zerkna na Lucasa. - Od jak dawna o tym wiedziae? - Od poowy pobytu w Wiecznej Nocy. Dowiedziaem si w mniej wicej taki sam sposb, jak wy. - Lucas pooy mi rk na plecach, starajc si doda mi otuchy. - Potem Bianca opowiedziaa mi ca histori. Zdaem sobie spraw, e to, co do niej czuj... e nie ma znaczenia, kim jest. Dana spojrzaa na mnie. - Owina go sobie wok palca. Naprawd znowu ze mn artowaa? Wydawao mi si to zupenie nieprawdopodobne . - Nie wiem - odparam. - On jest dosy uparty. Lucas nie przyczy si do artw. - Dano, co zamierzasz zrobi? - Szczerze mwic, nie wiem - odpara. Jej szeroka twarz, normalnie prawie zawsze umiechnita, bya teraz skupiona i powana . - Wierz w to, co mwicie, ale fakt pozostaje faktem. W naszej organizacji jest wampir. Wie to, co my wiemy... Nie wydaje mi si, eby to by dobry pomys . Niewane czy jest dobra, czy za. Nie po winna mie nic wsplnego z Czarnym Krzyem. Co do tego cakowicie si z ni zgadzaam . - Lucas i ja zamierzamy odej - oznajmiam. - Ju wkrtce. Zawsze wiedziaam, e nie mog tu zosta. - Grasz na zwok, co? - Dana nie bya zachwycona. Lucas zbliy si do niej.

- Za kilka tygodni ju nas nie bdzie - obieca. - Ale jeli sdzisz, e nie moesz tak dugo utrzyma tego w tajemnicy, to zabior Biance i natychmiast si std wyniesiemy. Decyzja naley do ciebie. - Naprawd jeste gotw nas opuci? Porzuci? - Dana wygldaa na rozczarowan ... Nie, raczej zdruzgotan. Ona i Lucas przyjanili si niemal przez cae ycie. Utrata przyjaciela i odkrycie, e mia przed ni taki sekret , byy dla niej potnym ciosem. Mylaam, e to jest twj wiat. e jeste oddany sprawie. - To bardziej skomplikowane, ni mi si wydawao. Oni nie wszyscy s li, Dano. Krzywy umiech Lucasa omal nie zama mi serca . - Poza tym... kocham j. A ona mnie potrzebuje. Ju dokonaem wyboru . - Musz to wszystko przemyle. - Dana odesza kawaek i zacza spacerowa wzdu tunelu, w niewielkiej przestrzeni, jaka zostaa oczyszczona z gruzu . Zostalimy sami z Raquel , ktra jeszcze nie powiedziaa ani sowa . - Raquel? - sprbowaam. adnej reakcji. - Wiem, e jeste wcieka. Nie mam do ciebie alu. Ale jeli si nad tym zastanowisz... Moesz mnie zrozumie? Powoli skina gow. - Naprawd? - C, przynajmniej byo co. - To nie musi niczego zmienia. Nie musi, jeli tylko zechcesz. - To dobrze - szepna Raquel. Za czam si odpra. To, co braam za przeraenie, zapewne byo tylko szokiem. Moe jednak wszystko bdzie dobrze , jeli Dana si z tym pogodzi. Lucas wzi mnie za rk. cisnam mocno jego Bon. Zastanawiaam si, czy bdziemy musieli ucieka i czy dam rad biec, kiedy jestem taka saba i roztrzsiona . Dana przestaa spacerowa. - Mwisz, kilka tygodni. Co ci powstrzymuje? - spytaa. - Eduardo zabra mi pienidze, ktre odoyem. Od tamtego czasu nie udao mi si duo zaoszczdzi. - To ma sens. - Dano, wykrztu to wreszcie - zniecierpliwi si Lucas. - Co zamierzasz powiedzie reszcie? - Nic. - Nie okamuj mnie. - Syszae. Nic nie powiem. - Twarz Dany pozostaa obojtna , ale jej gos brzmia szczerze. - Wracajmy.

- Zapytaj nas, dlaczego nie kopiemy - zaprotestowaam, wci niepewna, czy kryzys ju si skoczy. - A my odpowiemy, e tu na dole jest gorcej ni w ani parowej . Mam wraenie, e wszyscy dzisiaj ju do przeszlimy . - Dana skierowaa si do wyjcia i obejrzaa si na nas. - Chodcie ju. Nie pozostao nam nic innego, jak pj za ni. W drodze powrotnej nikt nie odezwa si ani sowem. Przez ca noc atmosfera bya nerwowa ... To bardzo ogldnie powiedziane. Podczas kolacji Lucas i ja siedzielimy obok siebie. Staralimy si nie patrze na Dan i Raquel. Jedlimy sam ry, dziesity dzie z rzdu, i kade ziarenko stawao mi w gardle. Raquel i Dana nie patrzyy w nasz stron. Prawd mwic, unikay spogldania na nas tak ostentacyjnie, e byam pewna, i wszyscy to zauwayli. Na szczcie ludzie byli zajci czym innym. - Dla wasnego bezpieczestwa Lucas musi si od tej chwili przenosi z jednej grupy do drugiej - oznajmia Eliza. Dgaa ry na talerzu plastikowym widelcem. - Przynajmniej dopki nie rozwiemy sprawy panny Bethany. atwiej powiedzie, ni zrobi, pomylaam. W cigu ostatnich kilku miesicy najlepsi owcy Czarnego Krzya wyruszali przeciwko pannie Bethany . Zabia co najmniej tuzin z nich, sama nie odnoszc najmniejszego uszczerbku . Kate waciwie nic nie jada od mierci Edu arda, Rozgarniaa tylko ry na talerzu , robic w nim niewielkie doki. - Chcesz powiedzie, e nie mog ju mie przy sobie syna? Eliza nawet nie mrugna okiem . - Chc powiedzie, e powinna rozwiza swoj grup. - Spdzilimy razem troch czasu - oznajmia Dana. Odezwaa si po raz pierwszy tego wieczoru. - Praktycznie cae moje ycie. - Grupa powinna by bardziej elastyczna , i to ju od dawna - zauwaya Eliza. Dobrze o tym wiesz. - Tak - odpara Kate. - Wiem. Upucia widelec na talerz. Widziaam napite minie Lucasa. Cho ycie w Czarnym Krzyu byo trudne i przyprawiao o klaustrofobi, a Lucasowi przeszed fanatyzm, nie mia niczego innego, co cho troch przypominaoby dom lub rodzin. Wiedziaam, e teraz musi si czu zagubiony i samotny. Czasami mimowolnie tskniam za Wieczn Noc . Tam przynajmniej kadej nocy byo mi ciepo i wygodnie, nie brakowao poywienia i wiedziaam, e rodzice si mn

opiekuj. Tutaj byam przeraona i nawet najlepsi przyjaciele mogli si sta moimi wrogami . Podniosam wzrok znad talerza. Miaam nadziej wreszcie spojrze w oczy Raquel , ale patrzya na Dan. Wyraz jej twarzy by nieodgadniony . - Poczekajmy - poprosi cicho Lucas, gdy wszyscy szykowali si do snu . Przytuli si do mnie, jak poprzedniej nocy. Nigdy nie cieszyam si bardziej z tego , e mam go tak blisko. - Wszystko bdzie dobrze. - Ale Dana... - Wiedziaam, e wychowaa si w Czarnym Krzyu . Bya gotowa zostawi Balthazara na pastw losu . Czy moga mnie tak szybko zaakceptowa? - - szepn, jakby prbowa mnie uspokoi, ale wiedziaam, e to raczej ostrzeenie. Inni ju si pooyli i byli na tyle blisko, e mogli sysze kade sowo. wiata zgasy. Leaam obok Lucasa - w jego ramionach, a rwnoczenie oddalona o miliony kilometrw. Zasn szybko. Oddycha spokojnie i miarowo , a rka, ktr obejmowa mnie w pasie, si rozlunia. Lucas uwaa, e jestemy bezpieczni. Zasn. Nie ma si czym przejmowa . Nie, on jest owc. Nauczy si korzysta z kade chwili odpoczynku , eby mie si walczy, kiedy bdzie trzeba. C, wic ja take sprbuj by owc . Kiedy tylko poddaam si zmczeniu , sen przyszed szybko. Byam bardziej wyczerpana, ni mi si zdawao, Gowa , powieki, rce... wszystko tak mi ciyo ... Spowia mnie ciemno, ciepa i przyjemna jak kodra. - Wstawaj! Snop wiata latarki olepi mnie, wybijajc ze snu. Poczuam, e Lucas si poruszy, i usyszaam, jak jkn: - Co si dzieje? - Wstawaj! - krzykna Eliza jeszcze bardziej stanowczo . Uniosam si na okciu i zmruyam oczy, starajc si cokolwiek zobaczy. W ciemnoci rysoway si ksztaty - sylwetki owcw stojcych wok nas, z broni w rkach. Dana powiedziaa im o mnie. odek cisn mi si tak bolenie, e omal nie zwymiotowaam. Poczuam w uszach szum krwi i bicie pulsu. Nie syszaam nic innego. Zrobio mi si zimno, a w gowie miaam tylko jedn myl: Wracaj, wracaj. Jakbym moga zatrzyma czas i sprawi, by to wszystko nigdy si nie zdarzyo. Wydawao mi si, e musi istnie jakie wyjcie z tej sytuacji . Ale go nie byo. Lucas cisn moj do. Wiedziaam, e musi by rwnie przeraony, jak ja, mimo

to zachowywa si spokojnie. - O co chodzi? - Dobrze wiesz, o co chodzi - odparta Eliza. - Prawda? - Tak. Tak sdz. - Wzi gboki oddech i szybko rozejrza si dookoa . Nie byo z nimi Dany. Stchrzya i zapewne zabraa ze sob Raquel, eby nie moga zaprotestowa. I nagle zdaam sobie spraw, e Lucas nie szuka ich, lecz swojej matki. Kate te nie byo nigdzie wida. Czy w ogle wiedziaa, co si dzieje? Na pewno nie. Znaleli jaki pretekst eby j odesa i w ten sposb zabrako ostatniej osoby, ktra mogaby na m pomc. - Co teraz? - Teraz pjdziemy na gr i troch sobie pogawdzimy . - Eliza umiechna si lodowato. Miaa na myli magazyn, gdzie niegdy przetrzymywano Ba lthazara. Czuam si, jakbym bya sparaliowana, mylaam, e bd musieli mnie tam zacign. Ale Lucas cisn moj do. - Chod, Bianco. Idziemy. Ty i ja - powiedzia. Jego sia dodaa mi otuchy , udao mi si ruszy z miejsca. - Mog si ubra? - spytaam. Zaskoczyo mnie, jak spokojnie zabrzmia mj gos. - We dinsy. - Eliza wzruszya ramionami. - Szybciej. W dinsach i T-shirtach zaczlimy si wspina po Chodach. Byo bardzo pno; albo bardzo wczenie, zaley, jak na to patrze. W kadym razie rodek nocy Rzek nie przepyway adne odzie i nawet wszech - obecne odgosy ulicy ucichy. Wkrtce znalelimy si na zewntrz. Przez moment czulimy smak wolnoci, nim wepchnito nas do magazynu. Na betonowej pododze wida byo plamy krwi. Spodziewaam si, e nas skuj tak samo jak Balthazara , ale nie zrobili tego. Lucas i ja stalimy pord ku ciemnego pomieszczenia , pozostali wok nas. Zapalili wiata i odek cisn mi si jeszcze bardziej, gdy zobaczyam wcieko na twarzach owcw i bron w ich rkach. - Kim ona jest? - zapytaa Eliza. - J est dzieckiem wampirw... - zacz Lucas. - One czasami mog... - Daruj sobie - przerwaa mu Eliza. Pooya rk na koku , ktry miaa zatknity za pas. - Syszelimy ju twoj historyjk . Teraz chcemy pozna fakty. Czy jest silna? Jakie ma moce? - Widzielicie, jak pracuje i walczy razem z nami. - Lucas wysun si przede mnie, jakby chcia mnie zasoni. - jeli do tej pory nie znacie jej moliwoci, to miejcie pretensje do siebie.

- Wybrae naprawd zy moment, eby si odszczekiwa - ostrzega Eliza. - Z mojego punkt widzenia odszczekiwanie i tak bardziej ju nas nie pogry wycedzi Lucas. - Tu masz racj - rzuci kto. Zauwayam, e wszyscy owcy patrzyli na Lucasa , nie na mnie. To z nim rozmawiali, to od niego oczekiwali wyjanie. Wciekli si na niego, ale by czowiekiem. Osob. We mnie widzieli tylko potwora. Eliza zacisna palce na koku . Naprawd uyaby go przeciwko mnie? Jeszcze yam , co oznaczao, e koek nie sparaliowaby mnie, lecz zabi. Wiedziaam, e w tym pomieszczeniu nie obchodzio to nikogo poza Lucasem . A on by wprawdzie silny lecz nie daby rady obroni mnie przed dwudziestoma wywiczonymi , uzbrojonymi owcami. Moja sia i umiejtnoci niewiele zwikszyyby nasze szanse. - Ile tego jest? - spyta kto z tyu. - Tego... wampirzego pomiotu. - Jest nas niewielu - wybuchnam. Zbyt gono, niemal krzyczc. Ale w kocu mogam mwi sama za siebie. - Rodzi si nas moe picioro w cigu stulecia Tak syszaam. Ich wahanie dao si niemal wyczu. Widziaam, e maj ochot zadawa pytania mnie. Chcieli dowiedzie si wicej, a z drugiej strony, nie chcieli ze mn rozmawia, bo musieliby potraktowa mnie jak osob. Wtedy trudniej byoby im mnie zabi . Ze strachu czuam chd i ciar w odku. Nogi si pode mn uginay . Uspokajaa mnie tylko obecno Lucasa. Rozpaczliwie zatskniam za mam i tat , ktrzy si nigdy nie dowiedz , co mnie spotkao. Za tym, eby przyszli i mnie uratowali. eby mnie jeszcze ra z przytulili. - Lepiej sprawdmy, czego moemy si o nich dowiedzie - stwierdzi Milos. Zobaczmy, jakie maj sabe punkty. Zadraam, gdy zobaczyam, co trzyma w rkach jaskrawozielony dziecicy pistolet , na pewno napeniony wod wicon . Zamierzali mnie poparzy. Bd dzielna, pomylaam. Czy woda wicona bdzie mnie parzya? Powicona ziemia i krzye zawsze stanowiy problem, wic woda pewnie spali mi skr tak samo jak innym wampirom. Nie bd si chowa, nawet nie odwrc gowy , Chc zobaczy mj strach, ale przynajmniej tej satysfakcji im nie dam. - Nie rbcie tego! - Lucas unis rce, na prno starajc si przemwi im do rozsdku. - Jeli tylko posuchacie... Cholera! Milos strzeli we mnie wicon wod , a Lucas byskawicznie stan midzy mn a strumieniem. Byam mu tak wdziczna... W kadym razie, zanim zrozumiaam, e popeni najgorsz pomyk w yciu .

Woda wicona trafia w Lucasa i ... zacza dymi. Krzykn z blu, jakby go parzya . Jakby by wampirem - Co, do diaba? - zdziwi si Milos, a pozostali cofnli si zasko czeni, szepczc midzy sob. Byam niemal tak samo wstrznita jak oni, ale szybciej si z tego otrzsnam. Od chwili, gdy pierwszy raz napiam si jego krwi , Lucas zyskiwa nie tylko wampirz moce, ale i saboci. Teraz woda wicona bya dla niego rwnie niebezpieczna, jak dla mnie. Skrzywi si z blu , lecz niemal natychmiast na jego twarzy pojawi si wyraz przeraenia. Nasze oczy si spotkay i wiedziaam, e zrozumia. Od tej chwili on te bdzie dla nich tylko potworem. Eliza podesza do nas. Nie ma sw, ktre mogyby opisa pogard w jej gosie, kiedy powiedziaa: - Lucas karmi to co. Zapada martwa cisza. Prbowaam wymyli co, co mogabym powiedzie, ale nic nie przychodzio mi do gowy. Wziam Lucasa za rk i staraam si czu tylko to, nic wicej - jego do w mojej . Pragnam, eby na wiecie nie istniao nic oprcz niego. - Posuchajcie mnie... - zacz Lucas. Milos unis bro, gestem kac mu si zamkn . Lucas zamilk. - Musimy zawie tych dwoje do ktrego z profesorw - stwierdzia Eliza. - Niech ich zbadaj, sprawdz, jak si zmienili i dlaczego. Trzeba wydoby z nich wszystkie informacje, jakie si da. Zanim umr - tego nie dopowiedziaa. - Sku ich i zaadowa do furgonetki. - Jej spojrzenie byo lodowate. - Zabra std te mieci. Zaoyli nam kajdanki i pocignli do jednego z samochodw. Dana siedziaa ju za kierownic. Jej widok mn wstrzsn. Nawet nie spojrzaa na mnie ani na Lucasa , kiedy nas przyprowadzili. Czy to byo poczucie winy? Obrzydzenie? A moe po prostu ju jej to nie obchodzio? Milos usiad obok niej z wod wicon i zapasem kokw. Kilku innych owcw przymocowao nasze kajdanki do metalowej rury przyspawanej do ciany furgonetki; zawsze si zastanawiaam, do czego ona suy. C, teraz ju wiedziaam. Dana podesza, eby si upewni, czy jestemy dobrze przykuci. Spojrzaam na ni z ca nienawici , jak miaam w sercu. Nie sdziam, e potrafi czu a tak nienawi do ludzkiej istoty . Zdawaa si nie zauwaa jadu w moim wzroku i zaja si sprawdzaniem k ajdanek Lucasa. Potem wrcia na miejsce kierowcy i ruszylimy, Wiedziaam, e jedzie za nami kilka

samochodw. Ich wiata byo wida przez tyln szyb furgonetki . - Zao si, e nie spalili tamtego - stwierdzi Milos. - Bdziemy musieli poszuka chopc zyka. wietnie. Teraz i Balthazar znalaz si w niebezpieczestwie. Zrozpaczona spojrzaam na Lucasa . Ale nie wyglda nawet w poowie na tak przeraonego jak ja. Waciwie w ogle nie wyglda na przeraonego. Wydawa si raczej... podekscytowany. Powoli otworzy do pokazujc mi klucze do kajdanek . Jak udao mu si to zrobi? Wiedziaam tylko, e bdziemy mogli otworzy kajdanki , a wic moe mamy jak szans . Dana wczya radio i kabin wypenia muzyka . Lucas natychmiast zabra si do pracy. Dosownie po sekundzie jego kajdanki ustpiy . Patrzyam, jak rozciera rce i sprawdza swoj si. Oboje spojrzelimy na przd furgonetki, ale ani Dana, ani Milos na nas nie patrzyli. Lucas pochyli si byskawicznie i woy mi do rki klucze . Donie miaam liski e od potu. Baam si, e mog upuci klucze , ale udao mi si je utrzyma. O wiele trudniejsze okazao si trafienie kluczem do dziurki , Zastanawiaam si, co zrobimy, kiedy bdziemy mieli wolne rce. Wyskoczymy tyem i uciekniemy? Przy jadcych za nami samochodach nie dawao nam to wielkich szans - ale i tak byo lepsze ni nic. - Hej - odezwa si Milos. - Zatrzymaj si na tym. - Dam rad. - Dana umiechna si beztrosko . - Niech to szlag! - Milos pochyli si, by spojrze w boczne lusterko. - Reszta utkna na wiatach. Na skrzyowaniu stoj gliniarze, wic nie bd mogli przejecha. - I co z tego? - odpara Dana. - Wiedz , dokd jedziemy. Lucas skoczy do przodu i zapa Dane za szyj. - Wysiadaj, albo podern jej gardo - warkn do Milosa. Dana wrzasna. Pociemniao mi w oczach z przeraenia . Skd Lucas ma n? Drcymi rkoma staraam si otworzy swoje kajdanki i w kocu metalowa obrcz ustpia . Milos skin gow do Dany , ktra zatrzymaa samochd z piskiem opon. onierz Czarnego Krzya wysiad. - Daleko nie uciekniecie - rzuci wciekle. - Poczekamy, zobaczymy - odpar Lucas. Pochyli si, eby zatrzasn drzwi furgonetki. Dana natychmiast wcisna gaz. Opony zapiszczay na asfalcie. - Mylisz, e to kupi? - spyta Lucas. Ju chciaam zapyta, co mieliby kupi, ale odpowiedziaa Dana:

- Moe tak. Moe nie. Musimy si spieszy. - Co si dzieje? - zapytaam. Samochd podskakiwa na nierwnej drodze. Lucas przytuli mnie. - Dana daa mi klucze do kajdanek . Potem ju wiedziaem, co robi. Nie wiem tylko, czy mamy jakie dalsze plany. - Nie - odpara . - Tak wanie trzeba , dziaa zgodnie z planem. Przepraszam, ale nie miaam zbyt duo czasu, eby wszystko dopracowa. - Dlaczego to robisz? - spytaam. - Najpierw nas zdradzasz, a potem ratujesz. Odezwao si w tobie sumienie? Dana milczaa przez chwil i sycha byo tylko muzyk z radia . - Bianco, to nie ja was wydaam - odpowiedziaa w kocu . Raquel. Zdrada palia jak ogie . Ale nawet nie byam wcieka . Potrafiam myle tylko o pikniku na dziedzicu akademii - tym, ktry Raquel urzdzia, eby mnie rozweseli. Jedlimy na trawie kanapki i pokazywalimy sobie dopiero co rozwinite kwiaty dmuchawcw. Bya wiosna. Raquel wiosn zrobia to dla mnie , a latem wydaa mnie na mier. - Nie zo si na ni - poprosia Dana . - Jest nowa. Czuje si zagubiona. Wiem, e bdzie tego aowa. - To pniej - rzuci szorstko Lucas. - A co robimy teraz? - Podrzuc was do Grand Central - odpara Dana Stamtd moecie zapa pocig w kad stron. - Raczej nie, bo jestemy spukani . - Mj gos zabrzmia niewiarygodnie ochryple , nawet dla mnie. - Po mylaa moe, eby zabra troch forsy? - Nie - skrzywia si Dana . - Nie byo czasu. Chyba nie trafi do galerii najlepszych ratownikw, co? - Spisaa si wietnie - uspokoi j Lucas. - Wywie nas, potem sobie poradzimy. Skrcia w boczn ulic. Wznosiy si tu drapacze chmur, nawet o tej porze mienice si wiatami. Jeszcze nie witao, ale niebo zaczynao si ju rozjania Na ulicach nie byo prawie nikogo, tylko nieliczne takswki . Ku mojemu zaskoczeniu Dana wysiada z samochodu razem z nami. Stana naprzeciwko Lucasa i spojrzeli sobie prosto w oczy. - Wci nie wiesz, co o tym myle - stwierdzi Lucas. - Prawda? Pokrcia gow. - Nie wiem. Ale jeste dla mnie jak brat. Wol raczej postpi le, uwalniajc ci, ni susznie i wyrzdzi ci krzywd.

Lucas wyda dziwny dwik, jakby si zakrztusi I nagle oboje z Dan padli sobie w ramiona. Zobaczyam z spywajc po jej policzku , Chciaam podzikowa Danie, ale nadal byam na ni za . Fakt, e niesusznie zociam si na Dane zamiast na Raquel , nie mia chyba wikszego znaczenia. - Co powiesz reszcie? - wykrztusiam w kocu . - e Lucas wzi mnie jako zakadniczk, - Uwierz w to? - spytaam z powtpiewaniem. Milos ju nabra podejrze co do mierci Balthazara. - Tak, jeli Lucas zadba o przekonujce dowody. - Skrzyowaa rce na piersi . Nie miaam pojcia, o co chodzi, ale Lucas najwyraniej zrozumia. - Naprawd nie mam na to ochoty. - Skrzywi si. - Pozwl, e ci przypomn, jak to dziaa - powiewaa Dana. - Ja ratuj twj tyek, ty ratujesz mj. Jazda! Lucas uderzy j w twarz tak mocno, e zatoczya si na bok samochodu . Jknam. Dana zachwiaa si, ale udao si jej utrzyma rwnowag . - W porzdku? - spyta Lucas. - Bdzie dobrze - odpowiedziaa ochryple. Krew kapaa jej z wargi na ulic. - Czy naprawd musisz by taki dobry w tym, co robisz? - Dano... - zaczam. - Jeste pewna... - Co tu jeszcze robicie? - rzucia ostro. Lucas chwyci mnie za rk i pobieglimy. Zaczo mi brakowa tchu , potykaam si o chodnik, ale zmuszaam si, by biec coraz szybciej. Usyszaam jeszcze, jak Dana woa za nami: - Uciekajcie, dopki moecie!

ROZDZIA 12
Cho kto powinien tam siedzie, kasa metra bya pusta. Moe pracownik uzna , e czwarta nad ranem to najlepsza pora na krtk przerw. Dziki temu moglimy przeskoczy przez barierk i czeka na pocig. Siedzielimy na jednej ze starych drewnianych awek , pokrytych niezliczonymi warstwami graffiti. Na pocztku adne z nas si nie odzywao. Czuam si, jakby wszystko, co si stao, byo gdzie bardzo daleko i z trudem przypominaam sobie , e to nie zy sen ani straszne wspomnienie tylko rzeczywisto. Zupenie jakby mj umys chcia mnie przekona, e nic takiego nie mogo si wydarzy. Pierwsz rzecz, ktra dotara do mojej wiadomoci na tyle wyranie, eby skoni mnie do mwienia, bya tablica informacyjna wiszca nad naszymi gowami . - Centrum - przeczytaam. - Tam wanie jedziemy, prawda? - Chyba wszystko jedno - stwierdzi Lucas, opierajc gow o cian . - Dopki si od nich oddalamy, wszystko w porzdku. Wszystko w porzdku. To nie byy sowa, ktrych uyabym dla opisania naszej sytuacji. - Wiem, e starasz si by dzielny z mojego powodu - powiedziaam cicho. - Ale sdz, e teraz waniejsze jest, eby by szczery. - Dzielny? - Lucas zacisn powieki. - Takie sprawiam wraenie? Bo wcale si tak nie czuj. Czarny Krzy by dla niego caym wiatem , tumaczyam sobie. To, przez co przeszam, byo straszne, ale dla Lucasa dzisiejsza noc bya jeszcze gorsza . Straci matk, najlepsz przyjacik - wszystko oprcz mnie. Moe teraz nadesza pora , ebym to ja przez jaki czas bya dzielna. - Wszystko bdzie dobrze. - Wziam jego rk w obie donie i obejrzaam oparzenia od wody wiconej . Cienkie rowe prgi przypominay oparzenia od soca . - Zobaczysz. Wanie wtedy powiew z tunelu zapowiedzia przyjazd pocigu . Zerknam nerwowo za siebie, kiedy wsiadalimy, ale nikogo tam nie byo. W wagonie by tylko jaki liceal ista. Spa rozcignity na siedzeniach. Czu byo od niego piwem. Kiedy ruszylimy, pocignam Lucasa do planu linii metra . - Znasz Nowy Jork lepiej ni ja . Zorientujesz si, czy jedziemy we waciwym kierunku, Porusza si powoli, jakby chodzi w gboki ej wodzie. Skupi wzrok na planie, wyranie chcc zrobi co poytecznego . - Mwiem, nie ma waciwej drogi. Poza t, ktra prowadzi jak najdalej od nich .

- Oczywicie, e jest. - Zaskoczyo mnie, e Lucas jeszcze na to nie wpad . Mnie odpowied wydawaa si oczywista. - Potrzebujemy pienidzy i bezpiecznego miejsca , w ktrym moglibymy si ukry na jaki czas. - Balthazar. - Przypomnia sobie wreszcie. Skinam gow. - Wic jedziemy w stron Chinatown, czy nie? Lucas opar rce po bokach mapy. - Tak. Jedziemy w dobr stron. Cho Lucas pamita nazw ulicy, pocztkowo adne z nas nie potrafio znale waciwego sklepu, O tej porze wszystkie byy pozamykane i wyglday tak samo identyczne fasady zasonite szczelnie metalowymi aluzjami . Musielimy poczeka. Czeka bladym witem w jakim zauku i nie mie nawet paru dolarw na kaw? Kiedy nie ma co robi, dosownie nic, czas wlecze si w nieskoczono. Ale nie mogam powiedzie, e si nudzilimy. Wiedzielimy, e w kadej chwili moe si tu pojawi patrol Czarnego Krzya. To sprawiao, e w naszych yach krya adrenalina. - Powinnimy zosta w metrze - stwierdziam ze znueniem po kilku godzinach krenia po okolicy. Moglibymy si przespa, jak tamten pijany chopak. - Mogaby teraz spa? Naprawd? - Pewnie nie. - Westchnam. Lucas zerkn na mnie z ukosa , a na jego wargach pojawi si krzywy umiech . - O co chodzi? - spytaam. - Nie wolno ci oszale. - Chodzi o moje wosy, prawda? - Odwrciam si, eby obejrze swoje odbicie w wystawie pralni, koo ktrej przechodzilimy. Wprawdzie moja posta by a nieco rozmyta z powodu ostatnich dni przymusowej diety, ale widziaam do wyranie , e wosy sterczay mi na wszystkie strony. Nie dao si ukry, e zostaam wyrwana z ka i nie zdyam si nimi zaj. Pospiesznie przeczesaam je palcami , prbujc cho troch uporzdkowa czupryn. - O mj Boe! - Wygldasz dobrze - zapewni! Lucas. - Po prostu troch zabawnie, to wszystko. - Ach, tak? - Spojrzaam na niego z udawanym oburzeniem. - Tobie te zdarzao si lepiej wyglda, wiesz? Potar policzek i wyczu na nim szczecin zarostu . W wymitym ubraniu i ze zmierzwionymi wosami Lucas nie prezentowa si najlepiej . Niemal spodobao mi si to, e nikt oprcz mnie nie potrafiby oceni, jakim naprawd jest czowiekiem. - Moe powinnimy zrobi wycieczk do salonu piknoci - stwierdzi. - Zrobi sobie

manikiur. Rozemiaam si. - Wolaabym ju wrci na jesienne egzaminy do akademii . To i jego rozbawio. - Och, wyobraam to sobie. Dzie dobry, panno Bethany. Tsknia pani za mn? art uwolni nas od zmczenia i strachu . Objlimy si i zostalibymy tak dugo , ale nagle co ukuo mnie w brzuch. - Au! Co, do... Spojrzaam w d i zobaczyam broszk , wci przypit do paska dinsw, gdzie umieciam j poprzedniego dnia. Z czuoci dotknam rzebionych patkw. - Wci j masz. - Ucieszy si. - Gdybymy mogli zabra ze sob tylko jedn rzecz , byoby wspaniale, gdyby to bya ona. Oczywicie jeli moglibymy zabra dwie rzeczy , puszka z pienidzmi byaby t drug. - Moemy znowu zastawi broszk , tak jak wtedy gdy pierwszy raz ucieklimy. - Nie chciaam, ale musiaam to powiedzie. Lucas pokrci gow i westchn. - Tym razem nie mgbym jej dla ciebie odzyska. Jak godzin pniej sklepy w kocu zostay otwarte. Wci trudno nam si byo zorientowa, ktry jest tym waciwym, poniewa w wikszoci sprzedawano to samo - tandetne pamitki dla turystw: papierowe wachlarze i parasole, poliestrowe kimona i kapcie. Wreszcie w jednym z nich zauwayam za lad kobiet, ktra wydaa mi si znajoma. - Przepraszam - powiedziaam i wraz z Lucasem zaczlimy si przeciska midzy stertami towaru. Szukamy Balthazara. Zamara. Mylaam, e si nas przestraszya. Na - prawd wygldalimy przeraajco . Jednak po chwili rozpo godzia si - najwyraniej mnie rozpoznaa . Podesza pospiesznie do drzwi zasonitych sznurkami koralikw i zawoaa co po chisku . Z zaplecza wyszed staruszek, ktrego widziaam poprzednim razem. Zerkn na Lucasa i zmarszczy brwi, ale potem zauway mnie i pozna . Poprowadzi nas na zaplecze, a potem chybotliwymi schodami na pitro. Zapuka dwa razy w jakie drzwi i zawoa Balthazara , po czym dat nam znak, bymy weszli. Otworzyam drzwi. Za nimi znajdowa si may pokoik o skonym suficie - stary magazyn, moe strych, przerobiony na ciasn sypialni. Podwjne ko wypeniao niemal cae wntrze, a reszt przestrzeni zajmoway pudla z papierowymi wachlarzami i parasolami . Jedyna lampa miaa haftowany jaskrawo t o-pomaraczowy abaur, ktry dawa

zaskakujco ciepe i niemal adne wiato. Porodku ka, pod czarn jedwabn kodr ozdobion smokiem, oparty na kilku poduszkach, lea Balthazar. - Bianca? - Nie mg uwierzy wasnym oczom. - Lucas? - Lepiej wygldasz - powiedziaam. Rzeczywicie tak byo, cho jeszcze nie odzyska peni si. Jego podbrdek i policzki wci znaczyy blizny. Balthazar nie mia na sobie koszuli, wic wida byo wyranie ciemn gwiazd porodku jego piersi - miejsce, gdzie Lucas wbi koek. Wszystko to jednak wydao mi si mao wane wobec umiechu , jaki rozjani jego twarz. - Wspaniale widzie was oboje. - Ucieszy si. - Ale to niebezpieczne. - Nie wiesz, o co chodzi. - Lucas zamkn za nami drzwi . - Tym razem to my uciekamy. I - Co? - Wpadam - wyznaam. - Raquel zobaczya, jak pij krew i ... No c, wydaa mnie. Ledwie udao nam si uciec. - Raquel? Niemoliwe, ona by tego nie zrobia... - Po chwili zastanowienia zmieni jednak zdanie. - Przykro mi. - Porozmawiajmy o czym innym - rzekam pospiesznie. - Jeli zaczn dzisiaj paka, chyba nic bd potrafia przesta. Balthazar usiad na ku, krzywic si z blu. - Usidcie. Oboje - powiedzia uprzejmie. Jedynym wolnym miejscem byo jego ko. Kiedy przysiadam na materacu w nogach, ogarna mnie nieodparta ch pooenia si, wic wycignam si w poprzek . Lucas usiad obok mnie po turecku i gadzi po ydce. ko Balthazara wydao mi si najwygodniejszym miejscem na ziemi . Dopiero teraz uwiadomiam sobie, e od ponad szeciu tygodni nie spaam na prawdziwym materacu . Prawie zapomniaam, e co moe by tak mikkie. - Czego potrzebujecie? - spyta Balthazar. - Forsy - wypali bez ogrdek Lucas. - Jeli masz. Balthazar machn rk w stron rogu pokoiku. - Mj portfel jest w kieszeni spodni. We go, dobrze? Lucas wyj portfel i rzuci go Balthazarowi. Patrzyam szeroko otwartymi ze zdumienia oczami, jak Balthazar wyjmuje siedem studolarowych banknotw i wciska w rk Lucasowi. - Dabym wam wicej , gdybym mia. Lucas zerkn na pienidze. - To... hm, tego jest sporo. - Uratowae mi ycie, Lucasie - odpar Balthazar. - Chyba jestem ci co winny.

Lucas pokrci gow. - Nie masz ycia, ktre mgbym uratowa, chopie. - Wiesz, o co mi chodzi. - Tak, chyba tak. - Lucas milcza przez chwil. - Balthazarze, nie moemy ci zabra wszystkich pienidzy - zaprotestowaam. Ku mojemu zaskoczeniu rozemia si. - To nie s wszystkie moje pienidze . Kiedy zmarszczyam brwi zdezorientowana , Balthazar opar si o zagwek i umiechn. - W XVIII wieku zainwestowaem w cukier . W XIX w wgiel. Na pocztku XX kupiem par akcji Forda. Pod koniec XX wieku sprzedaem je i woyem pienidze w komputery. To nie pienidze s moim problemem. - Westchn. - Gdybycie mogli zosta w Nowym Jorku jeszcze tydzie, mgbym pj do banku i wzi dla was prawdziw fors. - To wystarczy, krezusie - rzek Lucas. - Teraz moemy si wydosta z miasta . - Jeli to z powodu dumy, to prosz, zastanw si i daj spokj. - Balthazar spojrza na niego z powag. - Bezpieczestwo Bianki jest waniejsze ni nabijani e punktw. - To nie ma nic wsplnego z dum . - Lucas zmierzy go wzrokiem. - Nic moemy zosta w Nowym Jorku ani dnia duej . Po poudniu bd obserwowa pocigi i autobusy , o ile ju tego nie robi. - Nie macie czasu nawet, eby odpocz, co? - Raczej nie - odparam. Z alem podniosam si z mikkiego ka . - Czy bdziemy mogli ci tutaj znale? - Minie jeszcze tydzie albo dwa , zanim stan na nogi. Zostan tu. - Ale pniej ... Czy ci ludzie na dole bd mogli przekaza list? Albo czy maj telefon, na ktry moglibymy zadzwoni? - Poczuam, e co zaczyna mnie ciska w gardle. - Musi by jaki sposb, ebymy mogli si skontaktowa. Przecie nie egnamy si na zawsze, prawda? Balthazar i Lucas spojrzeli na siebie. Wiedziaam, e obaj uwaaj, i byoby bezpieczniej, gdybymy naprawd rozstawali si na zawsze. Widziaam te, e Balthazar nie chce, eby to by koniec dla nas, a Lucasowi nie do koca si to podoba . - Wecie wizytwk przy kasie na dole - powiedzia Balthazar i spojrza Lucasowi prosto w oczy. - Moecie si do mnie dodzwoni , dopki tu zostan, a potem bd sprawdza, czy nie ma dla mnie adnej wiadomoci. Zapytajcie te o transport . Mona si wydosta z Nowego Jorku, nie korzystajc z pocigu ani autobusu . - Zapada chwila niezrcznego milczenia. - Poprocie ich o krew, zanim pjdziecie. Przynieli mi wczoraj troch ze szpitala ,

wic pewnie jeszcze zostao - doda pospiesznie. - Powiniene wiedzie jeszcze o czym . - Czuam si nieswojo, rozmawiajc o tym z Balthazarem, ale byam pewna, e dowie si prdzej czy pniej. Lepiej, eby mia si na bacznoci . - Charity jest w Nowym Jorku. - Co? - Balthazar poderwa si gwatownie. - Prbuje mnie znale? Potrzebuje pomocy? - Potrzebuje pomocy - odpar ze mierteln powag Lucas. - Ale nie twojej. Posaam mu miadce spojrzenie . - Ma si dobrze. Martwi si o ciebie, to wszystko. - Zastanawiaam si, czy opowiedzie mu o ataku , ale postanowiam to przemilcze . Balthazar by ranny i lepiej byo nie niepokoi go takimi nowinami . - I jeszcze jedno - wtrci Lucas. W pierwszej chwili mylaam , e chce doda co o Charity, ale myla bardziej konstruktywnie. - Czarny Krzy podejrzewa e moglimy ci wypuci. Bd szuka i ciebie, wic nie zostawaj na Manhattanie duej, ni musisz. - Rozumiem. Przysunam si bliej i objam Balthazara za szyj. Z powodu rany na piersi nie mogam si do niego przytuli, ani te naprawd nie chciaam tego robi. Tak byo dobrze. Opar gow na moim ramieniu . - Dzikuj - szepnam. - To ja dzikuj - odpar. - Wam obojgu. Dopiero teraz, gdy ju wiedziaam, jakie to uczucie, sta porodku krgu owcw Czarnego Krzya i ba si o wasne ycie , zrozumiaam jego wdziczno . Puciam go i podniosam si z ka . Milczaam. To by koniec naszego poegnania . Jeszcze tylko odwrciam si przez rami i umiechnam do niego, wychodzc z pokoju. Nim Lucas zamkn drzwi, zobaczyam, jak podnis rk i nam pomacha . Lucas zatrzyma si i przez chwil stalimy przy wskich schodach. - Jeli chcesz tu zosta, powiedz mi teraz - mrukn cicho. Pocaowaam go i to bya odpowied, ktrej potrzebowa.

ROZDZIA 13
Przyjaciele Balthazara skierowali nas do autobusu w Chinatown. Taniego busika, ktry zwykle wozi imigrantw wieo przybyych z Azji do pracy w rnych chiskich restauracjach na Wschodnim Wybrzeu . Jednak w autobusie do Filadelfii towarzystwo byo mieszane - kilka starszych osb i sporo studentw piszcych co w laptopach , ktre trzymali na kolanach. Autobus by spniony i jecha powoli. Ulewne deszcze na pnocy , jak wyjani kierowca. Powodzie na autostradach. Nie przejmowalimy si tym. Pienidze spoczyway zwinite w przedniej kieszeni moich dinsw . Cho wbijay mi si w udo, ten bl dziaa krzepico. Usiedlimy i oparam gow na ramieniu Lucasa . Moe ten autobus by naprawd wygodny, a moe po prostu my bylimy tak zmczeni , e wszdzie byoby nam dobrze. Oboje zasypialimy co chwil i budzilimy si . Czasami zdawao mi si, e sen i jawa rozmywaj si i zlewaj niczym akwarela. Rzeczywisty by tylko krzepicy zapach skry Lucasa i wiadomo, e teraz jestemy bezpieczni. W pewny momencie, gdy autobus pdzi drog, Lucas wycign rk, by pogadzi mnie po wosach. Sdzi, e pi - a ja tylko drzemaam - przez co jego gest wyda mi si jeszcze milszy. Najwaniejsze j ednak, e w kocu udao nam si troch odpocz. - Czy nie jest piknie? - Pocignam za sob Lucasa do wielkiego holu w Wiecznej Nocy, ozdobionego specjalnie na Jesienny Bal. wiato wiec rzucao delikatne cienie na cae pomieszczenie. Tancerze poruszali si pynnymi ruchami w takt walca . Lucas pokrci gow i szarpn krawat, ktry zaoy do smokingu . - To nie moja bajka. Ale warto byo, eby ci zobaczy. Miaam bia empirow sukienk z odkrytymi ramionami , ktra spywaa do podogi , a moje blednce odbicie w lustrze byo jeszcze na tyle wyrane, e widziaam kwiaty wplecione w moje wosy . Nigdy nie czuam si tak pikna . Jednak to nie mj strj by powodem dobrego samopoczucia , lecz to, e w kocu znalazam si tu z Lucasem. - Umiesz taczy walca? - szepnam. - Ani troch. Ale jeli masz ochot zataczy , chodmy na rodek i udawajmy. Rozemiaam si i pozwoliam, eby wzi mnie w ramiona. Rzeczywicie nie umia

taczy, ale nie przejmowaam si tym, e nie pasujemy do innych par. Patrzyam na nich Patrice z Balthazarem, Courtney chichoczc z nieporadnych krokw Ranulfa , Dane sprawnie prowadzc Raquel - i zastanawiaam si, dlaczego nikt z nich nie taczy tak , jak mia ochot. Nagle wrd tancerzy pojawia si nowa posta - przejrzysta sylwetka mienica si bkitnozielonym blaskiem. Zjawa zbliya si do nas. - Mog przeszkodzi? - Oczywicie - odparam, zastanawiajc si, skd zna Lucasa i dlaczego chce z nim zataczy. Ale ona uja moj rk. Spojrzaam z alem na Lucasa , gdy zjawa i ja zniknymy w tumie taczcych . Widziaam jeszcze przez chwil, jak na mnie patrzy, ale potem tum nas rozdzieli. Obudziam si gwatownie. Szybko rozejrzaam si dookoa , eby przypomnie sobie, gdzie jestem. Znowu oparam gow na ramieniu Lucasa . Zamrucza co przez sen i odwrci si do mnie. Umiechnam si, podniesiona na duchu. Dotarlimy do Filadelfii pnym popoudniem. Nie wybralimy tego miasta z adnego konkretnego powodu. Po prostu byo na tyle due, e moglimy si w ni m atwo zgubi. A co jeszcze lepsze, nie byo tu adnej staej siedziby Czarnego Krzya . Wydawao si wic mao prawdopodobne, eby udao si im zorganizowa powaniejsze polowanie na nas. - Zostaniemy tutaj przynajmniej par dni - postanowi Lucas. - Znajdziemy jakie niedrogie mieszkanie. Przyczaimy si. Zastanowimy, jakie mamy moliwoci. - Kupmy jakie ubrania - dodaam, wskazujc swoje podarte dinsy i T-shirt. ebymy nie wygldali jak bezdomni. - Jestemy bezdomni - zauway Lucas. Do tej pory nie mylaam o tym w ten sposb. - Ubrania - powtrzyam. - Nie ca now garderob , ale troch czystych rzeczy. I szczoteczki do zbw, past, dezodorant... - Taaak, rozumiem. Wyprawa do supermarketu pozwolia zaatwi to wszystko . Kupiam dwie tanie letnie sukienki - jedn ciemnoniebiesk, drug w kolorze gbokiej zieleni, obie adne i wygldajce na wygodne - prost, pasujc do wszystkiego torebk, oraz par sandaw, ktre miay posuy mi przez cae lato. Lucas zapa par bojwek i kilka T-shirtw. Potem poszlimy do dziau kosmetycznego, po wszystko, czego potrzebowalimy , eby by mniej mierdzcymi , a za to adniejszymi . Skrcilimy w nastpn alejk midzy regalami , gdzie w rwnych rzdach wisiay

prezerwatywy. Ju miaam odwrci wzrok , jak zwykle do tej pory, poniewa na wet opakowanie wprawiao mnie w zakopotanie - taki ze mnie miczak . Tym razem jednak zatrzymaam si. - Moe powinnimy wzi kilka - zaproponowaam. Chciaam, eby zabrzmiao to kobieco i stanowczo, lecz wypado do piskliwie . - Moe tak. - Lucas spojrza na mnie z powag. - Bianco, wiesz, e nie musimy si spieszy. Bawiam si kosmykiem wosw, ktry nagle sta si nieodparcie fascynujcy . - Wiem. To tylko... gdybymy zechcieli ... Powinnimy je mie pod rk . Tak na wszelki wypadek. Prawda? - Taaak... Przez chwil adne z nas si nie ruszyo, lecz w kocu Lucas wzi najblisze pudeko i wrzuci do koszyka. Poczuam, jak robi mi si ciepo koo serca . Nie potrafiam spojrze w oczy kobiecie przy kasie. Ale na niej najwyraniej nie zrobio to adnego wraenia. Wynajlimy pokj w hotelu w centrum, niedaleko przystanku autobusowego. By przyjemniejszy, ni mogam oczekiwa za t cen - z ekspresem do kawy, wielkim telewizorem, adn azienk z suszark do wosw i mnstwem puszystych biaych rcznikw oraz z wielkim kiem. - Powinnimy troch odpocz, nim pjdziemy co zje - zaproponowaam. Oboje bylimy tak zmczeni , e nawet prezerwatywy lece w torbie ze sklepu nie mogy sprawi , ebym mylaa o ku inaczej ni jako o miejscu odpoczynku . Lucas chyba czu to samo. - Dobry pomys. W okolicy jest mnstwo barw, w ktrych pniej moemy co zje . - Znasz Filadelfi? - Byem tu par razy, to wszystko. Oboje wsunlimy si do ka . Nie mylaam o niczym poza snem. A do chwili, gdy znalazam si pod kodr tu obok niego. W tej samej chwili zwrcilimy si ku sobie. Usta Lucasa odnalazy moje i pocaowalimy si tak namitnie, jakbymy przez cae lata nie byli ze sob . Zamkn mnie w ramionach , owinam go nogami i nasze pocaunki staway si coraz gortsze. Po chwili poczuam, e cigle nas dzieli stanowczo za duo rzeczy . Chwyciam jego T-shirt i zaczam go zdejmowa . Pomg mi , a potem zdj mj. Pocaowalimy si znowu , dotyk jego skry dziaa elektryzujco, ale wci nie miaam do. Drcymi pal cami zmagaam si z zapiciem stanika, a w kocu mi si udao . Zawsze mylaam, e bd si czua zawstydzona , gdy pierwszy raz chopak zobaczy mnie nag - ale nie. Lucas patrzy na mnie, jakbym bya najpikniejsz kobiet , jak

kiedykolwiek widzia, a kiedy pogadzi mnie doni, byo to przyjemniejsze, ni mogabym si spodziewa. Wziam go za rk i poprowadziam do moich dinsw . Chciaam poczu si caa tak pikna. Lucas pomg mi si rozebra, po czym sam uwolni si z dinsw i rzuci je w kt pokoju. Nigdy wczeniej nie widziaam nagiego faceta - chyba e na obrazach albo w Internecie. I nigdy, a do tej pory, nie pomylaam, e ten widok moe by pikny . Podobao mi si to, jak wyglda Lucas, podoba mi si jego dotyk . Za kadym razem, gdy poczuam si zdenerwowana albo nie wiedziaam, co robi, caowa mnie i cay mj strach gdzie ucieka. Mj, pomylaam. By to ten sam rodzaj godu , ktry czuam, kiedy pragnam jego krwi, ale teraz mogam z niego pi jeszcze, jeszcze i jeszcze. Szalona ch ugryzienia mina i zamiast niej pojawio si co innego - co, co nie miao nic wsplnego z byciem wampirem , a wrcz przeciwnie. Z yciem. Wreszcie, po tak dugim czasie Lucas naprawd nalea do mnie. Kiedy bylimy ju bardzo bliscy utraty panowania nad sob, spyta ochrypym gosem: - Bianco, jeste pewna? - Tak - odparam wplatajc mu palce we wosy. - Wanie tak miao by. - Taaak. - Lucas pocaowa mnie znowu i po raz pierwszy od wielu miesicy poczuam, e wszystko jest idealne. Nastpnego ranka sennie przecignam si w ku . Nagle dotaro do mnie, e naprawd le w ku i e Lucas pi obok mnie . e oboje jestemy nadzy i wtedy wrcia mi pami. Otworzyam szeroko oczy ze zdumienia . My naprawd... Tak, naprawd. Nie chodzi o to, e nie byam zadowolona, wrcz przeciwnie. Mimo e wci jeszcze byam troch obolaa - w miejscach, co do ktrych nawet nie przypuszczaam, e mog bole - nigdy nie czuam si tak radosna , tak kochana i tak... pewna. Wszystko wydawao si tylko nieco nierzeczywiste. Ja - w ku z chopakiem. Owinam si szczelniej kodr i zachichotaam , chocia byo mi nieco wstyd, e Lucas nie jest tego wiadomy. Poaskotaam go stop w nog, a on wtuli si mocniej w poduszk. Otworzy jedno zaspane oko. A potem zapa mnie tak niespodziewanie, e a jknam z radoci, i wcign mnie na siebie. - Dzie dobry - szepn midzy pocaunkami. - Mog si do tego przyzwyczai. - Ja te.

Przez chwil tylko si caowalimy , wesoo i bezadnie, a jednak coraz bardziej i bardziej namitnie. Czuam przyjemne mrowienie w caym ciele i zastanawiaam si , czy jest za wczenie, eby sprbowa jeszcze raz. Zanim jednak sprawy zaszy tak daleko, Lucas odsun si ode mnie i umiechn . - Chyba wymyliem, co bdziemy robi. - Tak, mnie te przyszo to do gowy, kiedy zobaczyam nas oboje nago w ku . - Nie o to mi chodzi, rozpustna kobieto. - Umiechn si z rozbawieniem. - W co ja si wpakowaem? - W co dobrego. - To wiem. - Pocaowa mnie w do. - Chodzi mi o to, e wymyliem, jak moemy zdoby pienidze i si urzdzi. To oznacza kolejn poyczk, czego nie cierpi, ale w tym momencie to najlepsze wyjcie. Fors, ktr da nam Balthazar wydamy w cigu tygodnia . Proszenie o pomoc teraz nie sprawiao mi ju problemu . Naprawd jej potrzebowalimy. - Masz jakiego przyjaciela w Filadelfii? - Ty te. Pomyl chwil. Kiedy tylko si nad tym zastanowiam, przed oczami stan mi obraz czapki Phillies na wosach w kolorze piasku . Umiechnam si szeroko. - Vic! Lucas zadzwoni do Vica i umwi si z nim na lunch w jednym z barw w centrum . Poszlimy tam, trzymajc si za rce. Ja w mojej nowej zielonej sukience. Zdawao mi si, e ludzie inaczej na nas patrz - e w jaki sposb wiedz - ale pomylaam, e to gupie. Czuam si dokadnie taka sama, tylko o wiele szczliwsza. Lucas take wydawa si odprony. Nie przypominaa m sobie, ebym kiedykolwiek wczeniej widziaa go tak wesoego. Kiedy weszlimy do rodka , Vic ju siedzia przy barze, z Ranulfem u boku. Pomacha nam z daleka: - Hejka ludzie, dobrze was widzie. Objam mocno Vica, zaraz potem Ranulfa. Ranulf co prawda nadal by chudy jak szczapa, a mikkie brzowe wosy mia ostrzyone pod garnek , ale teraz nosi bojwki i hawajsk koszul, niemal takie same jak Vic. Zastanawiaam si, czy poyczy je od niego, czy po prostu kupowa to samo, co on, aby lepiej dopasowa si do XXI wieku. Oczywicie ubieranie si tak jak Vic, wcale tego nic gwarantowao, ale i tak Ranulf dogania wspczesny wiat.

Kiedy Vic przywita si ju z Lucasem , cofn si o krok. - Lucasie, to jest Ranulf - przedstawi towarzysza - mj wsplokator, odkd mnie porzucie. Ranulfie, to Lucas. Nie wiem, czy si kiedy spotkalicie w Wiecznej Nocy albo gdzie. - Raz rozmawialimy - podsun yczliwie Ranulf. - W bibliotece. Zapytaem ci, kim s wici , o ktrych mwi niektrzy ludzie w Nowym Orleanie , a ty mi wyjanie, e nie chodzi o wite obrazy tylko o druyn sportow . To byo bardzo pouczajce . - Taaak, w aden sposb nie daoby si tego zapomnie. - Lucas umiechn si krzywo do Ranulfa. Wprawdzie nie pozby si podejrze wobec wikszoci wampirw, ale nikt nie mgby si ba Ranulfa. - Wic co robicie w Filadelfii, ludzie? - spyta Vic, gdy ju wszyscy zajlimy miejsca. - Wydarzy si jaki wielki, romantyczny dramat? Ranulf i ja bdziemy wiadkami? - Nie - odparam. Poczuam, e piek mnie policzki, i sama nie wiedziaam, czy rumieni si na sam myl , e mogabym wyj za m, czy moe dlatego, e Lucas i ja mielimy wanie co w rodzaju miodowego miesica . - My tylko... prbujemy si urzdzi, I ukry. - Dzwonia do rodzicw? - spyta zaskakujco surowo Vic . - Wysaam im e-mail - odpowiedziaam. - Wiedz, e u mnie wszystko w porzdku . Lucas spojrza na mnie, nagle powaniejc. - Wysaa? Kiedy? O nie! Zbyt pno przypomniaam sobie o konsekwencjach mojego e-maila. Zamierzaam powiedzie Lucasowi prawd, ale potem pojmano Balthazara i kompletnie o tym zapomniaam. Czuam si fatalnie, robic to w obecnoci przyjaci, ale wiedziaam, e nie mog duej czeka. - Pierwszej nocy, kiedy bylimy na patrolu - wyznaam. - Pamitasz, jak wymknam si, eby zapa co do jedzenia? - Bianco... - Lucas przeczesa palcami wosy . Wiedziaam ju, co oznacza ten gest. Stara si nad sob zapanowa. - Przecie ci uprzedzaem! Zdajesz sobie spraw, co si zdarzyo z tego powodu? Siedziba Czarnego Krzya zostaa zaatakowano , a Eduardo zgin. - Teraz ju wiem - powiedziaam cichym, aosnym gosikiem. - Tak mi przykro, Lucasie. Vic i Ranulf spogldali w tym czasie to na mnie, to na Lucasa, jak kibice na zawodach tenisowych. - Co si zdarzyo? - spyta Vic. - Zasypao was spamem, czy co?

- Spam jest dobry na niadanie - wtrci Ranulf, dumny, e przypomnia sobie co o wspczesnym wiecie. - Lubi z jajkami. - Nie ten spam, tylko na przykad e-maile z reklam viagry - poprawi go Vic. - Porozmawiamy o tym pniej - uci Lucas. Jego twarz bya powana i napita , wpatrywa si w okno. - Okej. - Jeszcze nie pogodziam si z tym , e ponosz win za to, co si wydarzyo. I wiedziaam, e bd potrzebowa troch czasu . Lucas by wcieky. I mia do tego prawo. Ale nie chcia dry tematu przy Vicu i Ranulfie. Cho byam zdenerwowana i drczyo mnie poczucie winy, udao mi si skoncentrowa na rozmowie. - Vic, waciwie to w pewnym sensi e uciekamy. Nie przed policj, ale... Nikt nie moe nas znale. I... c... Potrzebujemy mieszkania i jedzenia, a to si robi kosztowne... - Moje pienidze s waszymi pienidzmi - zapewni Vic, jakby to bya najbardziej oczywista rzecz pod socem. - Powiedzcie tylko, czego wam trzeba. - Jeste pewien? - Wiedziaam, e Vic pochodzi z bardzo bogatej rodziny, ale i tak czuam si niezrcznie. - Troch kasy ju mamy . No i zamierzamy poszuka pracy. - Powanie, wszystko, czego wam trzeba. I... Och, zaraz. Mam genialny pomys. - Vic strzeli palcami. - Piwnica na wino! - Piwnica na wino? - spyta Lucas, odrywajc wzrok od okna , w ktre wpatrywa si od chwili, gdy usysza , e to ja zdradziam, gdzie znajduje si siedziba Czarnego Krzya . Zastanawiaam si, czy myli to samo, co ja. e Vic zamierza zaproponowa, ebymy ukradli par butelek na imprez. Vic bbni palcami w laminowany blat . - Mamy pod domem tak wielk piwnic na wino Naprawd ogromn, jest klimatyzowana, eby w lecie utrzyma przyjemny chd. I jest tam duo miejsca, bo mj tata nie zbiera win tak jak dziadek. I ma azienk. Spa w lecie w piwnicy? Z drugiej strony , to byo za darmo. - Przysigam, e tam jest naprawd mio - cign Vic, a Ranulf z entuzjazmem pokiwa gow. - Umiecibym was w do mu, ale rodzice wcz system alarmowy Z laserami . - Splt palce, pokazujc promienie laserw. - Piwnica na wino ma osobne wejcie i alarm, ale to prosty czterocyfrowy kod. Podam go wam i moecie zamieszka od pitego lipca . Jak wam si podoba? - Brzmi... dobrze. - Lucas powoli skin gow. Widziaam, e wci jest wcieky , ale

Spam to jednoczenie nazwa konserwy misnej oraz niechcianych e-maili (przyp. tum).

panowa nad sob. - Vic, jeste super. - Od dawna to podejrzewaem - odpar. - Mio, e la wiadomo si rozchodzi. - A co z Ranulfem? - spytaam. Wprawdzie bardzo potrzebowalimy jakiego mieszkania, ale moe Ranulfowi byo ono bardziej potrzebne. - Co bdzie robi, kiedy wyjedziesz? - Ja te jad do Toskanii . - Ranulf si umiechn. - Woodsonowie zaprosili mnie, ebym z nimi pojecha, Nie byem we Woszech od wielu lat, wic nie mog si doczeka, kiedy zobacz, co si tam zmienio. Podesza do nas kelnerka, eby przyj zamwienie. Ranulf wzi swoje jajka ze spamem. Wymienilimy spojrzenia z Lucasem. Gdyby Vic zdawa sobie spraw, e jego kumpel jest wampirem, z pewnoci by go nie zaprasza . Z drugiej strony, byam pewna, e Ranulf nigdy nie skrzywdzi Vica. Lucas prawdopodobnie doszed do tego samego wniosku . Nie powiedzielibymy wic ani sowa , gdyby Vic pierwszy si nie odezwa. - Wiecie? Chocia teraz to miejsce wyglda jak wypalony grill, myl, e wrc do akademii jesieni. Lucas i ja spojrzelimy na niego ze zdumieniem . - C-co? - wyjkaam. - Taaak... Wiem. To zamek strachw i ten cay zakaz uywania komrek jest niewiarygodnie starowiecki, ale chyba si przyzwyczaiem. - Vic wzruszy ramionami . Poza tym nigdy nie uczyem si szermierki. Naprawd chciabym sprbowa. - Inne szkoy te ucz szermierki . - Lucas opar si o st i pochyli do przodu . - Vic, powanie, posuchaj mnie. Nie wracaj tam. - Dlaczego? - Vic wyglda na kompletnie zaskoczonego, podobnie jak Ranulf, ktry powinien si by przecie domyli , o co chodzi. Nie ebym nie chciaa mu powiedzie prawdy. Wiedziaam, e i tak by mi nie uwierzy. Ale wolaam, eby znalaz si jak najdalej od panny Bethany . - Mamy powody, eby tak mwi, wierz mi. Noc przed poarem dziay si dziwne rzeczy... - Gos uwiz mi w gardle. Jak miaam mu to wytumaczy? - To, co zdarzyo si w Wiecznej Nocy , to byo co wicej ni poar. Moemy na tym skoczy? - sprbowa Lucas. Vic spojrza na nas osupiay. - Zaraz, chwileczk. Czy wy si moe przejmujecie t spraw z wampirami? Musiaam si przesysze. - Co? - spytaam sabncym gosem. - No, e to jest szkoa przede wszystkim dla wampirw. O to wam chodzi? - Vic zamilk i umiechn si beztrosko do kelnerki, ktra stawiaa przed nami talerze. Ranulf,

niezraony t rozmow, opycha si swoim spamem, jakby naprawd czu jaki smak . Ledwie kelnerka odesza, Vic mwi dalej: - Chc powiedzie... daj spokj , Bianco. Przecie jeste wampirem, prawda? No, w poowie. Spojrzaam na Ranulfa z oburzeniem . - Powiedziae mu? - Nie! - zaprzeczy z przejciem Ranulf. - To znaczy tak, powiedziaem mu o tobie, kiedy zapyta . Ale nie mwiem o szkole. Wiedzia ju wczeniej - Skd wiedziae? - spyta Lucas. - Domyliem si ju po pierwszym roku . Boe, zachowujecie si, jakby to byo co strasznego. - Vic zacz odlicza na palcach. - Poowa uczniw nie wio oczywistych rzeczy. Jak ten go, ktry myla, e Greys anatomy to podrcznik medycyny, a nie serial, czy dziewczyna, ktra si zastanawiaa, dlaczego nikt ju nie wiesza przestpcw. Dalej, wszyscy jedz w pokojach, ukradkiem i dziwacznie, a w dodatku poowa ludzi nigdy nie zamawia adnego jedzenia. Martwe wiewirki wszdzie dookoa . Przyprawiajce o gsi skrk motto szkoy. Te fakty si cz. Odebrao nam mow. - Wiedziae, e masz dookoa siebie wampiry i nie przejmowae si tym? - zapyta w kocu Lucas. - Nie oceniaj, chopie. - Vic wzruszy ramionami . Byam tak osupiaa, e omal nie woyam okci w gofry. Cudem udao mi si oprze o st, nie oblewajc si syropem. - W ogle si nie bae? - Pierwsza noc po tym, jak to odkryem... Taaak. Rzeczywicie troch si duya przyzna Vic. - Ale potem pomylaem: Hej, jestem tu ju par miesicy. Wyglda na to, e nikt nic zosta zjedzony. Wic gdzi e problem? Wampiry wydaway si cakiem nieszkodliwe . Doszedem do wniosku , e po prostu maj szko, w ktrej mog by pewni, e ludzie zostawi ich w spokoju . Potrafi to uszanowa. - To bya wielka ulga, kiedy nie musiaem ju przed nim ukrywa swojej natury stwierdzi Ranulf. Lucas kompletnie zapomnia o zapiekance z misem . - Nigdy mi o tym nie mwie. - Nie chciaem ci straszy. Ale zgaduj, e jako si z tym pogodzie, co? - Vic wyszczerzy zby. - To niesamowite, jaka przekonujca potrafi by pikna kobieta . - Nie mog uwierzy, e odkrye nasz sekret - powiedziaam. - A zatem, mj bystry inaczej kolego - Vic zwrci si do Lucasa - jak dowiedziae

si o tych z kami? - Od zawsze wiedziaem o wampirach - odpar Lucas, w kocu zauwaajc, e ma przed sob posiek . - Nie, nie - zaprotestowa Vic. - Nie chodzi mi Dracul i takie rzeczy . Kiedy dowiedziae si naprawd? - On zawsze znal prawd - wtrciam. - Lucas wychowa si w siedzib ie Czarnego Krzya . Ranulf z trzaskiem odoy widelec i chwyci za n. Szeroko otwartymi oczami wpatrywa si w Lucasa i widziaam , e niewiele brakuje, by przeskoczy przez st. Pytanie czy chcia uciec, czy zaatakowa. - Ju nie nale do Czarnego Krzya - oznajmi ponuro Lucas. - Nic ci nie zrobi. Spokojnie. Ranulf nieco si odpry . - Hoho. Co to jest Czarny Krzy? - spyta Vic. - To owcy wampirw - odpowiedziaam. - Wampiry z Wiecznej Nocy s nieszkodliwe... W kadym razie wikszo z nich. Ale zdarzaj si te niebezpieczne. - Oni napadaj nie tylko tych, ktrzy s niebezpieczni - rzuci Ranulf. W jego spojrzeniu zauwayem jaki cie. - Teraz ju o tym wiem - przyzna Lucas. - Kiedy odkryli, kim jest Bianca, zwrcili si przeciwko niej. Musielimy ucieka. Vic skin gow, ju zaakceptowa now informacj. - Gdyby to nie byo tak niebezpieczne, mogoby si okaza naprawd fajne . Kiedy skoczylimy je, Vic zaproponowa , ebymy pojechali razem z nim do domu. - Moecie zobaczy, jak to wyglda. Poka wam, gdzie jest najbliszy przystanek autobusowy, ebycie wiedzieli, jak si dosta do miasta, kiedy znajdziecie prac. Suchajcie, co wy waciwie umiecie robi? - Od kiedy pamitam, musiaem naprawia samochody - odpar Lucas, gdy wychodzilimy z baru. - Myl, e przyjm mnie w jakim warsztacie. Nie odezwaam si, bo nie miaam pojcia , co powiedzie. Co umiem? Jedyne, na czym si dobrze znaam, to astronomia, a uciekinierzy ze szkoy nie dostaj pracy w NASA . - Jestemy - oznajmi Vic i wskaza jaskrawoty kabriolet. Ranulf zachowa si jak dentelmen i pozostawi mi przednie siedzenie, chocia to oznaczao, e on i Lucas bd si musieli cisn z tylu. Biorc pod uwag nastrj Lucasa pomylaam, e moe to nie najgorszy pomys, ebymy przez chwil nie siedzieli obok siebie . Z drugiej strony, byam dumna , e

Lucasowi udao si zapanowa nad sob . Do tej pory nigdy nie zdawaam sobie sprawy, jakie to uczucie, wiedzie, e kto jest na mnie wcieky , ale rozmow o tym odkada na pniej. Vic sprawi, e zapomniaam o tym w jednej chwili . - Och, jest jeszcze jedna rzecz, ktr koniecznie musimy zrobi w domu - stwierdzi beztrosko. - Co takiego? - spytaam. - Musicie spotka si z duchem.

ROZDZIA 14
Pamitasz ostatni rok? - spytaam, kiedy siedzi elimy w samochodzie stojcym na dugim, wirowym podjedzie przed domem Vica . Bya to imponujca , ceglana rezydencja i niewtpliwe czuabym si oniemielona faktem , e mam tu zamieszka, gdybym si tak nie baa. - Jak zjawom udao si mnie wytropi? Vic zdezorientowany podrapa si w czoo . Zjawy? - Wampiry nazywaj tak duchy - wyjani Ranulf. - Czy mgbym wysi? Od kolan w d zupenie nie czuj ng . - Poczekaj. - Lucas pochyli si midzy przednimi siedzeniami, aby porozmawia bezporednio z Vikiem . - To nie jest bezpieczne. - Nie bye tam w zeszym roku - parskn Vic. - Ja byam - wtrciam si. - I doskonale pamitam ataki. Bkitnozielona powiata, zimno i ld spadajcy z sufitu . Dlatego nie wejd do domu , w ktrym jest zjawa. Duch. Niewane. Vic nie wiedzia - mao kto zdawa sobie z tego spraw, nawet wrd wampirw - e dzieci rodz si wampirom tylko, kiedy zawr one ukad ze zjawami. I e zjawy uwaaj mnie za swoj wasno. W Wiecznej Nocy wydarzyo si kilka przeraajcych rzeczy . Omal nie zginam. A to dlatego, e duchy staray si wyegzekwowa to , co uwaay za swoje prawo. Vic westchn . Parkowalimy przed jego domem ju od jakich piciu minut , a spieralimy si na ten temat od wyjcia z baru . Spryskiwacze na wielkim zielonym trawniku obracay si z trzema rnymi szybkociami . - Chyba mamy co w rodzaju impasu - orzek. - Chciabym poczyni pewn obserwacj - wtrci si Ranulf. - Nie tylko tobie jest ciasno na tym siedzeniu, wiesz? - rzuci Lucas ze zniecierpliwieniem. - Nic o to mi chodzio. - Mw - oznajmiam. I tak nikt mnie nie przekona. - Nie nosisz obsydianowego wisiorka? - spyta Ranulf. Zacisnam rk na starym wisiorku z obsydianu , ktry rodzice podarowali mi na ostatnie wita. Obsydianowa kropla zwieszaa si z pozieleniaego miedzianego acuszka. Kiedy mylaam, e ta ozdoba to tylko adny prezent. Jednak panna Bethany wyjania mi, e

obsydian jest jednym z wielu mineraw, ktre odpdzaj duchy. Innymi sowy, wisiorek zapewnia mi bezpieczestwo . Od kiedy si o tym dowiedziaam, nigdy go nie zdejmowaam, nawet w kpieli. Prawie o nim zapomniaam. - Obsydian daje mi jak ochron - przyznaam. - Ale nie wiem, do jakiego stopnia i na jak dugo. - Zapewniam ci, e ten duch jest w porzdku - rzek Vic. - Czy zjawa. Mniejsza z tym. Jest wietna. W kadym razie myl, e ona to ona. - Rozmawiae z... z tym? - spyta Lucas. - Komunikowae si jako? - Nie dokadnie... - Wic jak moesz wiedzie, e jest wietna? - Tak samo, jak wiem, kiedy kto ze mnie kpi. - Vic zmruy oczy. - Po prostu wiem. Wci miaam ochot powiedzie Vicowi, eby zawrci i odwiz nas z powrotem do hotelu. Ale wiedziaam, e sta nas na spdzenie tam jeszcze tylko kilku nocy. A i to tylko dlatego, e udao nam si wytargowa dobr cen. Vic poyczyby nam tyle pienidzy, ile potrzebujemy, ale wolaabym poycza jak najmniej. Gdybymy nic mogli zatrzyma si w jego posiadoci na lipiec i sierpie, potrzeba by nam byo kilka tysicy. A tego wolaam unikn. Wci trzymaam w doni wisiorek . - Id - zdecydowaam si wreszcie. - Bianco, nie rb tego. - Lucas by wcieky, ale pooyam mu uspokajajco rk na ramieniu. - Ty i Ranulf zaczekajcie tutaj. Jeli usyszycie krzyk albo okna zaczn zamarza... - Nie podoba mi si to - protestowa . - Powiedziaam jeli, prawda? - Skoro ju podjam decyzj , nie zamierzaam siedzie i si zamartwia. Chciaam zaatwi spraw i mie to za sob . - Jeli co takiego si zdarzy, po prostu mi pomcie. Vic i ja sprbujemy. Jeli widmo bdzie sprawia jakiekolwiek pr oblemy, nie zostaniemy tu. Lucas nie wyglda na zachwyconego, ale skin gow. Vic przeskoczy przez drzwi od strony kierowcy, nie otwierajc ich. Ja take wysiadam i usyszaam , jak kolana Ranulfa zatrzeszczay, gdy z westchnieniem ulgi rozprostowa nogi. Rodzicw Vica nie byo i dom sta pusty. Rezydencja wydawaa mi si wprost oszaamiajca. Bardziej przypominaa will ze zdj w kolorowym magazynie ni prawdziwy dom. Hol mia posadzk z zielonego marmuru , a z sufitu - znajdujcego si jakie dziesi

metrw nad ziemi - zwiesza si kandelabr . Wszystko pachniao politur i pomaraczami. Weszlimy po biaych, szerokich schodach. Mogam sobie wyobrazi Ginger Rogers taczc na nich w kreacji ze strusimi pirami. Z pewnoci gwiazda filmowa pasowaaby tutaj bardziej ni ja w mojej taniej letniej sukience . Oczywicie Vic te wydawa si tutaj nie pasowa , A jednak to by jego dom. Zastanawiaam si, czy beztroskie wygupy przyjaciela nie byy sposobem na bunt przeciwko idealnemu porzdkowi , jaki stworzyli jego rodzice. - Pokazuje si tylko na strychu - powiedzia , gdy szlimy korytarzem na pitrze . Obrazy na cianach wyglday na stare. - To jej miejsce, tak mi si wydaje. - Naprawd j widzisz? - Jak posta w przecieradle , czy co podobnego? Nie. Po prostu wiem, e tam jest. I co jaki czas... No, sprbujemy. Nie chc ci robi nadziei . W tym momencie miaam nadziej, ale na to, e zjawa nie zamrozi mnie na kamie . Podzikowaa m w duchu rodzicom za wisiorek i patrzyam, jak Vic otwiera drzwi na strych i zaczyna si wspina po schodach . Strych Woodsonw by jedyn czci domu , gdzie panowa baagan. Ale i tak - jak przypuszczaam - by to porzdniejszy niead ni na wikszoci strychw. Biao-bkitna chiska waza staa na zakurzonym biurku szerokim jak ko i liczcym pewnie ze sto lat . Na starym manekinie wisiaa bluzka z tej koronki i kapelusz jakiej wiktoriaskiej damy , wci pysznicy si strusimi pirami. Perski dywan pod naszymi nogami wyglda na autentyczny, przynajmniej dla mnie. W powietrzu czuo si lekki zapach stchlizny, ale do przyjemny - kojarzcy si ze starymi ksikami. - Lubi to miejsce - stwierdzi Vic. - Chyba najbardziej w caym domu . - Tutaj czujesz si swobodnie . - Rozumiesz mnie, prawda? Umiechnam si do niego . - Tak, rozumiem. - Okej, teraz sidmy i poczekajmy. Zobaczymy, czy si pojawi . Usiedlimy po turecku na dywanie i czekalimy. Reagowaam nerwowo na kade skrzypnicie drewna i zerkaam z niepokojem na mae okienko za manekinem . Ani ladu lodu. - Dam fors tobie, nie Lucasowi - oznajmi Vic, bawic si sznurowadami . - Mam w kieszeni jakie szeset dolarw i wszystko bierzecie . Zwykle mam przy sobie wicej , ale kupiem nowego stratocastera . - Zwiesi gow. - Gupio mi. Wydaem tak fors na gitar, na ktrej ledwie umiem gra. Gdybym wiedzia, e bdziecie potrzebowa forsy...

- Nie moge wiedzie. Poza tym to twoje pienidze i wydajesz je na to, na co masz ochot. I tak milo, e chcesz nam pomc. - Zmarszczyam brwi , na chwil zapominajc, e czekamy na ducha. - Ale dlaczego chcesz da pienidze mnie, a nie Lucasowi? - Poniewa Lucas pewnie nie zechciaby wzi wicej ni jak stw . Czasami jest zbyt dumny, eby przyzna, e potrzebuje pomocy . Nie jestemy dumni . Przypomniaam sobie, z jakim zakopotaniem przeskakiwalimy barierk w metrze. - Za bardzo nas przycisno . - W Lucasie zawsze bdzie si odzywa duma . Zawsze. To ty jeste t rozsdn. - Chciaabym mc mu powtrzy, co powiedziae. - Umiechnam si. - On wie - odpar Vic. - Tworzycie zgrany zesp . Przypomniaam sobie poprzedni noc i poczuam, e si rumieni. - Tak - odparam. - To prawda. Szeroki umiech rozjani twarz Vica i przez jedn straszn sekund przypuszczaam , e wie, o czym myl. Ale to nie z tego powodu si umiecha . - Czujesz to? Zrobio si chodno. Zadraam. - Tak. Nie byo wida adnych krysztakw lodu . Mrz nie pokrywa szyb. Nic widocznego si nie pojawio. Po prostu wiedziaam, e jeszcze przed momentem Vic i ja siedzielimy tu sami, A teraz co byo z nami . Kto. W pierwszej chwili poczuam si zdezorientowano, Dlaczego to nie byo tak gwatowne i przeraajce, jak inne manifestacje duchw, ktre widziaam? Zjawy nie skradaj si cichutko po ktach. Id jak burza, toruj c sobie drog lodowymi ostrzami. Wanie tak to zawsze wygldao w szkole... Chwileczk. Szkota zostaa specjalne zbudowana tak , by odpdza duchy . W jej murach i dachach byo mnstwo miedzi i elaza , ktrych zjawy nie znosz . Wprawdzie udao im si przedrze, ale kosztowao je to wiele wysiku . Te niesamowite przejawy ich mocy, ktre widywaam wczeniej - lodowe stalaktyty i przeraajce bkitnozielone wiato - czy byy efektem ich zmaga? Moe w miejscu takim jak to , w zwykym domu, widma pojawiay si w mniej spektakularny sposb? - Cze - rzuci radonie Vic. - To moja przyjacika, Bianca. Zatrzyma si przez jaki czas w piwnicy na wino z Lucasem. To te przyjaciel. Oboje s fantastyczni, polubisz ich. Tak samo mgby nas przedstawia na imprezie . - S tylko troch zdenerwowani , bo Bianca miaa kiedy nieprzyjemne przeycia z duchami . Ale to nic osobistego. Chciaem si tylko

upewni, e sobie poradzicie. Oczywicie nie pada adna odpowied. Wydawao mi si, e wiato jest nieco janiejsze w rogu strychu i moe odrobin bardziej bkitne , ale rnica bya tak subtelna, e niemal niezauwaalna. I wtedy j zobaczyam. Nie tak normalnie. To byo raczej jak powracajce wspomnienie, tak silne, e przestajesz widzie to, co masz przed oczami, bo obrazy w twojej gowie s ... ywe. Zjawa zaistniaa w moim umyle - taka sama jak te, ktre widziaam w moich snach - i ktre pojawiay si w Wiecznej Nocy w zeszym roku . Czy to by wanie duch Vica? A moe jaki inny? Miaa krtkie , jasne wosy, niemal biae, i szczup twarz o ostrych rysach. - Moesz zosta - powiedziaa. - To i tak nie ma adnego znaczenia . I wtedy wszystko si skoczyo. Zaskoczona, przetaram oczy, prbujc si skoncentrowa. - O rany! - Co si stao? - Vic rozejrza si dookoa, jakby prbowa co zobaczy. - Wygldasz, jakby si przestraszya. Wszystko w porzdku? Co zjawa chciaa przez to powiedzie? Nie do koca j zrozumiaam. Ale tym razem nie czuam takiego lku , jak po kadym wczeniejszym spotkaniu z duchami. Ta nie okazywaa w aden sposb wrogoci , niczego mi nie nakazywaa ani nie twierdzia , e do niej nale. Albo lubia Vica, podobnie jak on j, i ze wzgldu na niego bya gotowa zostawi nas w spokoju , albo obsydianowy wisiorek zapewnia mi bezpieczestwo . Vic przyglda mi si przez chwil. W kocu spyta: - I co? - Moemy zosta. - Umiechnam si. Przynajmniej na krtk chwil , Lucas i ja mielimy jaki dom. Vic odwiz nas z powrotem do hotelu . Przed odjazdem dyskretnie zahaczy o bankomat i wrczy mi obiecane szeset dolarw - plik banknotw, ktry woyam do torebki. Dostalimy klucze i kod pozwalajcy wyczy alarm w piwnicy na wino . A kiedy oboje znajdziemy prac, bdziemy mogli odoy jakie pienidze. Zanim odjechali, ucisnam Vica tak mocno , jak nikogo innego w caym moim yciu . I wtedy nadesza pora, by stawi czoo rzeczywistoci. Lucas nie umiechn si ani razu w drodze powrotnej . Rozmawia troch z Vikiem i Ranulfem, podzikowa za mieszkanie , ale mnie traktowa jak powietrze. Panowa nad swoim

nastrojem, dopki zaatwialimy interesy, ale teraz stawa si coraz bardziej ponury. W milczeniu jechalimy hotelow wind , a atmosfera stawaa si z kad chwil bardziej napita. W gowie wci miaam obraz Eduarda gincego z rk panny Bethany i wci syszaam ten przyprawiajcy o mdoci chrzst koci . Spodziewaam si, e kiedy wejdziemy do pokoju . Lucas od razu zacznie na mnie krzycze, ale nie. Poszed do azienki i my donie i twarz, szorujc tak mocno, jakby czu si brudny . Kiedy wyciera si rcznikiem , nie byam w stanie duej tego znie. - Powiedz co - poprosiam. - Cokolwiek. Wrzeszcz na mnie, jeli musisz, tylko... Nie milcz tak. - Co mam powiedzie? Prosiem, eby nie wysyaa e-maili. Oboje o tym wiemy. Oboje wiemy, e mnie olaa. - Nie powiedziae mi dlaczego. - Zmierzy mnie wzrokiem i zrozumiaam, jak beznadziejnie musiao to zabrzmie . - To nie jest wytumaczenie. Zdaj sobie spraw, e... - Mwiem ci kilka miesicy temu , e musimy si pilnowa, bo mona nas namierzy po adresie e-mailowym! Mylisz, e przez cay zeszy rok nie pisaem do ci ebie, bo mi si nie chciao?! Czy samo to nie wystarczyo, eby ci przekona, e nie zabroniam ci pisa do rodzicw bez powodu?! - Krzyczysz na mnie! - Och! Przepraszam. Nie chciaem zbyt nerwowo reagowa na taki drobiazg , e kto przez ciebie zgin! Dopiero wtedy tak naprawd zrozumiaam, co zrobiam; po raz pierwszy od ataku panny Bethany. Znowu poczuam wo dymu i usyszaam krzyki . Przed oczami stano mi wspomnienie panny Bethany amicej kark Eduardowi . Widziaam ycie gasnce w jego oczach, gdy osuwa si na ziemi. Wybiegam z pokoju, bo poczuam, e zy napywaj mi do oczu . W tej chwili nie byam w stanie zmierzy si z gniewem Lucasa , mimo e w peni sobie na to wszystko zasuyam. Dopado mnie poczucie winy. Ten bl by nie do zniesienia . Chciaam tylko zosta sama i si wypaka, ale dokd miaam pj? Na olep wbiegam na schody . Pdziam na gr, suchajc echa wasnego szlochu . Nie szukaam adnego konkretnego miejsca , po prostu biegam. Jakbym moga przecign wiadomo tego, co zrobiam. Kiedy znalazam si na dachu i nie miaam ju dokd biec, podeszam do basenu. W brodziku pluskao si kilkoro dzieci, ale gbok cz na razie miaam dla siebie. Zrzuciam sanday, zamoczyam nogi, zwiesiam gow i pakaam

bezgonie, dopki nie zabrako mi ez. O zmierzchu kto usiad obok mnie na brzegu basenu . Lucas. Nie potrafiam spojrze mu w oczy. Usiad przy mnie, rozsznurowa buty i te zanurzy stopy. Powinno mnie to podnie na duchu, ale tak si nie stao. - Nie powinienem krzycze. - Gdybym wiedziaa, co moe si zdarzy... e panna Bethany moe nas przez to znale i wytropi ca grup... Nigdy nie wysaabym tego e-maila. Przysigam. - Wiem o tym. Ale moga napisa list. Poprosi Vica, eby do nich napisa. Moga zrobi rne inne rzeczy. Gdyby si nad tym zastanowia ... - Ale si nie zastanowiam. - Nie. - Lucas westchn. Lucas drogo zapaci za moj gupot, a kilku owcw Czarnego Krzya przez ni zgino. Wprawdzie wielu z nich byo nienawidzcymi wampirw fanatykami , ale to nie znaczy, e powinno si ich mordowa z zimn krwi . A przeze mnie umarli. - Lucasie, przepraszam. Tak bardzo ci przepraszam. - Wiem. Tylko e to niczego nie zmienia . I nagle si umiechn. Spojrza na miasto rozcigajce si wok nas - Filadelfia nie bya tak olniewajca jak Nowy Jork , ale lnia wiatami i stal, jakby nie byo w niej ciemnoci. - Mama zostaa cakiem sama. Stracia Eduarda, mnie, swj oddzia Czarnego Krzya . Co teraz zrobi? Kto z ni zostanie? Chciaem z tob uciec , ale kiedy podejmowaem t decyzj, mylaem, e bdzie miaa Eduarda . Wiem, uwaasz, e jest taka silna... i... ale to... Byam tak pochonita martwieniem si o siebie i przyjaci , e ani przez chwil nie pomylaam o Kate. Jej sytuacja bya pod wieloma wzgldami podobna do sytuacji moich rodzicw. Nawet gorsza, bo oni mieli przynajmniej siebie nawzajem. Kate nie miaa nikogo. - Przecie kiedy... pewnego dnia... Kiedy bdziemy bezpieczni , moesz do niej zadzwoni albo co podobnego . - Jeli si z ni skontaktuj, kiedykolwiek, poinformuje Czarny Krzy. Takie s reguy, a ona ich nic zamie. - Nawet z twojego powodu? - W pierwszej chwili nie mogam w to uwierzy , ale Lucas najwyraniej nie mia wtpliwoci. Patrzy na nasze odbicia w wodzie basenu i sprawia wraenie bardzo zmczonego. Widziaam, e gniew ju mu przeszed, ale zamiast niego pojawiao si przygnbienie . Wcale nie byo atwiej na to patrze.

- Mama jest dobrym onierzem. Takim, jakim ja zawsze prbowaem by. - Takim, jakim jeste. - Dobrzy onierze nie powicaj sprawy dla mioci . - Jeli sprawa nie jest mioci , to nie zasuguje na ofiary. - Ty zasugujesz. - Lucas umiechn si smutno . Wiem o tym. Nawet kiedy sprawiasz problemy. Bo Bg jeden wie, e ja te potrafi niele namiesza. Miaam ochot go obj, ale wyczuam, e chwila nie jest odpowiednia . Lucas dalej walczy ze swoimi demonami. - Przez cae ycie naleaem do Czarnego Krzya - mwi dalej . - Zawsze wiedziaem, kim jestem i jaki powinien by mj cel. Wiedziaem, e zostan owc. Ale teraz to ju koniec. - Wiem, jakie to uczucie - stwierdziam. - Ja zawsze mylaam, e zamieni si w wampira. Teraz nic wiem, co si stanie. To... To mnie przeraa . Lucas wzi mnie za rk. - Dopki mamy siebie nawzajem... Warto byo. - Wiem o tym. Ale i tak si zastanawiam, co z nami bdzie. - Nie wiem - przyzna. Objam go za szyj i mocno si przytuliam . Potrzebowalimy nie tylko mioci . Musimy by na tyle silni , by ufa. Kilka nastpnych dni byo spokojniejszych , wrcz przyjemnych. Wprawdzie Lucas nadal spdza sporo czasu , rozmylajc o swojej matce , ale przestalimy si kci. Ogldalimy telewizj i chodzilimy na spacery, podziwiajc najciekawsze miejsca Filadelfii . Pewnego dnia rozdzielilimy si i poszam sprawdzi , czy w jakiej restauracji nie potrzebuj kelnerki. Lucas szuka szczcia w warsztatach samochodowych. Ku naszemu zaskoczeniu i uldze oboje znalelimy prac. Moglimy zacz od razu po wakacjach . Kad noc spdzalimy razem, w naszym pokoju. Nie przypuszczaam, e mona kogo pragn jeszcze bardziej. Wiedziaam tylko, e ju nie jestem niemiaa. Nie miaam adnych wtpliwoci . Lucas zna mnie jak nikt inny i nigdy nie czuam si bezpieczniejsza ni wtedy, gdy byam z nim. Zwijaam si w kbek obok nieg o i zapadaam w sen zbyt gboki, by o czymkolwiek ni. Oczywicie z wyjtkiem czwartego lipca . Moe to przez fajerwerki, a moe dlatego, e zjadam za duo waty cukrowej, ale tej nocy miaam najbardziej realistyczny ze wszystkich moich snw. - Jestem tutaj - powiedziaa zjawa. Staa naprzeciwko mnie i wcale nie wygldaa jak duch, lecz jak naturalny czowiek .

Wyczuwaam w niej mier wysysajc ciepo z mojego ywego ciaa . Nie robia tego specjalnie. Po prostu tak natur miao to, czym bya . - Gdzie jestemy? - Rozejrzaam si dookoa, ale byo tak ciemno, e nic nie widziaam. - Patrz - odpowiedziaa tylko. Spojrzaam w d i daleko pod nami zobaczyam ziemi. Unosiymy si zawieszone na nocnym niebie. Jak gwiazdy, pomylaam i przez chwil czuam si szczliwa . Wtedy zdaam sobie spraw, e poznaj postacie idce pode mn . Lucas ze spuszczon gow szed w stron drzewa koyszcego si na silnym wietrze . Tu za nim kroczy! Balthazar. - Co oni robi? - spytaam. - Wsplne dzieo. - Chc to zobaczy. - Nie - odpara zjawa . - Wcale nie chcesz tego widzie. Uwierz mi. Wiatr przybra na sile i szarpa gwatownie biaobkitn sukienk zjawy . - Dlaczego mi nie pozwalasz? - Patrz, jeli chcesz. - Umiechna si smutno. - Ale wolaaby tego nie widzie. Musiaam popatrze... Nie mogam tego zrobi... Obud si, obud! Dyszc ciko, usiadam na ku. Serce mi walio. Dlaczego ten sen a tak bardzo mnie przerazi? Pitego lipca zadzwoni Vic, eby nam powiedzie, e on i jego rodzina s ju na lotnisku. Wymeldowalimy si z hotelu . Autobus do dugo jecha do dzielnicy Vica , a potem musielimy jeszcze przej kawaek od przystanku . Wszystko to nie miao jednak znaczenia, kiedy obeszlimy dookoa pusty dom , wprowadzilimy kod i weszlimy do piwnicy na wino. - a! - powiedzia Lucas, gdy na sze oczy przywyky do pmroku . - To jest wielkie. Piwnica cigna si pod caym budynkiem . Bya podzielona na mniejsze pomieszczenia , co wskazywao, e zanim to miejsce stao si piwnic na wino, suyo jako normalne mieszkanie. Przypomniaam sobie, jak Vic mwi, e jego tata nie jest takim mionikiem wina jak dziadek. I zastanawia si, ile alkoholu moe by tu , na dole. Wyoona dbowymi deskami podoga wyranie nie bya odwieana od kilku pokole . Kiedy weszlimy gbiej, zobaczylimy zapalon niewielk lamp w ksztacie hawajskiej dziewczyny. W jej blasku naszym oczom ukaza si prawdziwy skarbiec przecierada, kodry i koce, nierozpakowany jeszcze nadmuchiwany materac, proste,

metalowe skadane ko , jakie widuje si w hotelach , niewielki drewniany st i krzesa, kosz z mieszanin biaych i niebieskich pierzy oraz kubkw , lampki choinkowe, kuchenka mikrofalowa, maa lodwka (podczona ju do prdu i dziaajca) , kilka ksiek i filmw na DVD, stary telewizor z odtwarzaczem, a nawet perski dywan zwinity W kcie. Podniosam ze stou kartk. - Cze, ludzie - przeczytaam. - Przytargalimy z Ranulfem troch gratw ze strychu dla was. Telewizor nie odbiera adnych programw, ale moecie pooglda DVD. W lodwce macie troch wody mineralnej i owocw, a Ranulf zostawi par butelek dla Bianki. Mam nadziej, e to si wam przyda. Wracamy w poowie sierpnia. Nie rbcie niczego, czego ja bym nie zrobi . Causy, Vic. Lucas skrzyowa rce na piersi. - Czego Vic by nie zrobi? - Nie nudziby si. - Umiechnam si. Urzdzilimy si, adaptujc jeden pusty naronik piwnicy na nasz apartament. St i krzesa utworzyy jadalni. Na stole postawilimy lamp w ksztacie hawajskiej dziewczyny . Perski dywan wyldowa na pododze, Lucas wspi si na pki - co wzbudzio mj niepokj - eby przewiesi midzy butelkami choinkowe lampki , biae z lekkim zotym poyskiem. Okazao si, e materac doskonale pasuje na skadane ko. Z prawdziw przyjemnoci przykryam go nienobiaym przecieradem wykoczonym koronk, na ktrym uoyam grub warstw koder dla ochrony przed panujcym tu lekkim chodem . ciany byy pomalowane na kolor gbokiej zieleni i kiedy skoczylimy , pomylaam, e w caej Filadelfii nie ma apartamentu rwnic piknego jak nasz . Co z tego, e na cianach s butelki? Wydawao si, e w kocu zaczyna si nam ukada Do tej pory pomagali nam przyjaciele, ale teraz oboje mielimy prac, co znaczyo, e bdziemy mogli zwrci dugi . Ucieklimy przed pann Bethany i Czarnym Krzyem , jedyna zjawa, jaka przebywaa w pobliu nas, bya pokojowo nastawiona albo staraa si unika obsydianu . Sama nie mogam uwierzy, e idzie nam tak dobrze. Ale zdarzay si i gorsze chwile. Pierwszy raz, gdy Lucas i ja jedlimy kolacj - pizz z pobliskiej pizzerii . Lucas przynis j do domu . Rozoyam jedzenie na nasze nowe talerze . Zastanawiaam si przy tym, jak umy je w wannie i przypomniaam sobie pyszne posiki , ktre gotowaa dla mnie mama, Ciekawe, jaki jest przepis na ciasto cytrynowe? Nie trzeba go piec, a byoby wspaniale w taki gorcy dzie jak dzisiaj . Wtedy przypomniaam sobie, e nie mog jej za - pyta. Zastanawiaam si te, jak udawao si jej tak dobrze gotowa . Wampiry nie czuj smaku jedzenia - w kadym razie nie tak jak ludzie, wic musiao to by naprawd trudne. Niedugo napisz, obiecaam sobie.

Zaadresuj list do Vica, gdy ju wrci do Wiecznej Nocy, i poprosz, eby im przekaza. I eby powiedzia, e wysaam go z jakiego innego miejsca . W ten sposb bd wiedzieli, e u mnie wszystko w porzdku. A potem, tego samego wieczoru, kiedy przegldalimy DVD , przemkno mi przez gow, e mio byoby co powiesi na goych cianach . Nic wielkiego, eby nie uszkodzi ciany, ale moe przyklei jaki rysunek . Pomylaam o kolaach Raquel, szalone mieszaniny kolorw i ksztatw, ktre tak lubia wykleja. Zawsze pokazywaa mi je z dum. Teraz mnie nienawidzia. I to tak bardzo, e wydaa mnie ludziom, ktrzy chcieli mnie zabi. Powinnam by na ni wcieka . Ale tak naprawd czuam tylko al , adnego gniewu. Wiedziaam, e ta rana nigdy si nie zagoi . - Hej! - Lucas zmarszczy brwi, wyranie zaniepokojony. - Co ci martwi? - Raquel. - Przysigam, jeli dostan j w swoje rce... - Nic jej nie zrobisz - powiedziaam. Przygryzam warg, eby si nie rozpaka. Niech Raquel myli o mnie, co chce. Kocham j i nic tego nie zmieni. Tak wic wszystko wydawao si cudowne. A do nastpnego dnia. To by mj pierwszy dzie w pracy . Nigdy wczeniej nie pracowaam, nawet jako opiekunka do dzieci. Mama i tata mwili , e dzieci zauwaaj rzeczy , na ktre doroli nie zwracaj uwagi, dlatego wampiry powinny przebywa w ich towarzystwie jak najrzadziej . Przez to wszystko nie miaam pojcia , e... praca jest do dupy. - St numer osiem jeszcze nie dosta napojw! - zawoa R eggie, mj tak zwany przeoony w Hamburger Rodeo, starszy ode mnie nie wicej ni cztery lata . W jego oczach byskay takie same gniewne ogniki, jakie widziaam u niektrych wampirw w akademii , ale nie mia mocy, ktra by za nim staa, a jedynie zalamino wan plakietk z napisem Manager. - W czym problem, Bianco? - Ju nios! - Piwo korzenne, cola i co jeszcze? Wycignam notes z kieszeni fartuszka. I jedno, i drugie byo ju zaplamione dressingiem. Po porannym godzinnym szkoleniu, ktre byo stanowczo za krtkie, zostaam rzucona w wygodniay tum. Pospiesznie nasypaam lodu do plastikowych kubkw i wczyam dystrybutor . Szybciej, szybciej, szybciej. Ludzie przy stole numer osiem dostali zamwione napoje, ale wcale nie wygldali na zadowolonych. Dopyt ywali si, gdzie s ich Bacon Buckaroos. Miaam nadziej, e chodzi o hamburgery z bekonem. Wszystko w menu miao gupie kowbojskie nazwy pasujce do westernowych plakatw na cianach, ale take kraciastej koszuli i sznurkowego krawata , ktre musiaam nosi. Pobiegam do kuchni .

- Potrzebuj Bacon Buckaroos dla semki - zawoaam. - Przykro mi - powiedziaa inna, starsza kelnerka, oddalajc si z tac hamburgerw dla swojego stoliku. - Przespaa swoj kolejk. - Bianco! - wrzasn Reggie. - St numer dwanacie nie ma jeszcze sztucw . Sztuce! Podajesz razem z menu, zapomniaa? - Okej, okej. Biegaam tam i z powrotem, tam i z powrotem. Zdawao si, e bez koca. Bolay mnie nogi, caa byam zlana potem. Reggie wci na mnie pokrzykiwa , a klienci dokuczali, bo nie do szybko przynosiam ich naprawd paskudne jedzenie. Byoby zupenie jak w piekle, gdyby w piekle podawano frytki serowe. Przepraszam - Cheesy Wranglers. Tak mielimy mwi na te frytki. Kiedy mina pora lunchu i sytuacja zacza si uspokaja, popdziam do baru saatkowego, zaj si dodatkow prac. Oznaczao to wszystko inne , co kady z nas musia robi oprcz obsugiwania klientw przy stolikach. Tego dnia miaam pilnowa, eby nie zabrako saatek W barze. Skrzywiam si, widzc, e prawie wszystko si koczy. Dressingi, grzanki, pomidory i caa reszta. Uzupenienie zapasw zajmie mi co najmniej dziesi minut. - Sabo jak na pierwszy dzie - mrukn mi do ucha Reggie, jakbym potrzebowaa tej informacji. Zignorowaam go i pobiegam do kuchni dokroi pomidorw. Signam po pierwszy pomidor , zapaam n i ... Za szybko. - Au! - jknam i potrzsnam skaleczonym palcem . - Nie chlap krwi na jedzenie! zwrcia mi uwag jedna z kelnerek . - To wbrew przepisom bhp. - Nie jestem w tym dobra. - Pierwszy dzie jest zawsze kiepski - pocieszya mnie. - Kiedy popracujesz tu par lat, jak ja, bdziesz wszystko robi z zamknitymi oczami . Na myl o tym, e mogabym spdzi dwa lata w Hamburger Rodeo zrobio mi si niedobrze. Musiaam wymyli co innego, co mogabym zrobi z moim yciem. I wtedy zdaam sobie spraw, e to nie dlatego zrobio mi si niedobrze. Poczuam si le. Naprawd le. - Chyba zemdlej - powiedziaam. - Nie bd gupia. To nic powanego. - Nie chodzi o skaleczenie. - Bianco, czy ty...

Pociemniao mi przed oczami. Wydawao mi si, e trwao to uamek sekundy , jakbym tylko mrugna powiekami, ale kiedy si ocknam, leaam na pododze na gumowej macie. Bolay mnie plecy. Musiaam upa. - Nic ci nie jest? - spytaa kelnerka. Przy zranionej rce trzymaa cierk do naczy. Dookoa stao kilkoro kelnerek i kucharzy . W obliczu dramatu wszyscy zapomnieli o swoich stolikach. - Nie wiem. - Nie zwymiotujesz prawda? - upewni si Reggie. A kiedy pokrciam gow , spyta surowo: - Czy to by wypadek w miejscu pracy, ktry wymaga wypenianiu wszystkich papierw? - Musz tylko wrci do domu - mruknam. Reggie zacisn usta, ale chyba pomyla , e mogabym go pozwa do sdu , gdyby wyla mnie z pracy za to, e le si poczuam. Pozwoli mi wyj. Kiedy czekaam na przystanku , wci byo mi niedobrze. W czasie nieznonie dugiej drogi do domu te, W kieszeni podzwaniay mi aonie nieliczne monety z napiwkw. Gdybym nie czua si tak podle , wpadabym w depresj na myl o tym, e jutro musz wrci do Hamburger Rodeo. Ale tymczasem staraam si utrzyma na nogach... I nie myle o niczym. Prbowaam nie myle o tym , e tak samo czuam si tamtego dnia , kiedy Lucas i ja sprztalimy zniszczony tunel w siedzibie Czarnego Krzya . I par razy potem. Albo o tym, e mj apetyt na krew, ktry stawa si coraz silniejszy od dnia , kiedy pierwszy raz ugryzam Lucasa , nagle niemal zupenie znikn. Tylko nie wpadaj w panik, powtarzaam sobie. Wcale nie jeste w ciy ani nic w tym rodzaju. Przecie uwaalimy, a poza tym to si zaczo, zanim Lucas i ja si kochalimy . Nie, to nie ciy si obawiaam. Po prostu wiedziaam, e co si ze mn dzieje. Zbliaa si... przemiana.

ROZDZIA 15
To nie jest zabawne - powtrzyam po raz czwarty. Ale nie potrafiam powstrzyma si od umiechu. - Wiem, e to nie jest zabawne. Potrzebujemy pienidzy . - Lucasowi udao si przez chwil zachowa kamienn twarz. - A praca w Hamburger Rodeo to wyzwanie, ktremu wikszo ludzi nie podoaaby nawet przez cztery dni . - Zamknij si! - Grzmotnam go w rami, ale miaam si rwnie gono, jak on. Co prawda byo mi wstyd, e upuciam ca tac z napojami na oczach wszystkich klientw , ale przynajmniej ochlapaam Reggiego. Straciam prac kilka dni po tym, jak wrcia m ze zwolnienia. Zmartwioby mnie to, gdyby nie byo tak komiczne. Lucas zdejmowa foli z pizzy , ktr mia zamiar odgrza w mikrofalwce . Tak najczciej wygldaa nasza kolacja . Wprawdzie teraz moglimy kupowa to, na co mielimy ochot, zamiast zadowala si aosnymi posikami, jakie zapewnia nam Czarny Krzy, ale nie mielimy za duo pienidzy. adne z nas nie umiao te gotowa . Nie przeszkadzao mi to. Jako nie byam godna. - Jak ci min dzie? - spytaam. Lucas nie opowiada o swojej pracy . Po prostu wraca do domu, mierdzc benzyn. Ale nie przeszkadzao mi to. Zawsze pierwszy bra prysznic , spod ktrego wraca ciepy, mokry i pachncy. - Jak zwykle - odpar lakonicznie. - Suchaj, nie martw si ju tym, dobrze? Znajdziesz co lepszego. Powinna zoy podania w paru ksigarniach w miecie. Przecie uwielbiasz czyta. - Dobry pomys. Co bym polecia? Jane Austen czy Bacon Buckaroos? Koczyam nakrywa st i rozmylaam z zadowoleniem o mojej prawdopodobnej nowej karierze w ksigarni. Signam do kosza po szklanki i wtedy znowu zrobio mi si niedobrze. Wszystko stao si szare. Jakie plamy zawiroway mi przed oczami. Przeszed mnie dziwny dreszcz. Oparam si o cian i prbowaam odzyska oddech. - Nic ci nie jest? - Lucas odwrci si do mnie, zaniepokojony. - Odwrciam si za szybko. - Posaam mu saby umiech . - To wszystko. Chyba mi nie uwierzy , ale w tej samej chwili brzkna mikrofalwka i poszed po nasz pizz. Nie po raz pierwszy zastanawiaam si, czy powiedzie Lucasowi o zasabniciach ,

ktre mi si zdarzay. Do tej pory nie przyznaam mu si nawet do omdlenia w pracy . Ale gdybym mu powiedziaa, byoby to rwnoznaczne z przyznaniem , e co jest nie tak naprawd nie tak - a na to nie byam jeszcze gotowa . Usiedlimy do kolacji, dzielc si gazet , ktr Lucas przynis z pracy. Czu j byo troch olejem, podobnie jak Lucasa, kiedy wraca do domu. To dziwne, ale zapach oleju wydawa mi si ostatnio odrobin seksowny. Zapaam strony z ogoszeniami o pracy - na wypadek, gdyby jaka ksigarnia szukaa pracownika - pierwsz stron i cz rozrywkow . Lucas wzi strony sportowe, ale nigdy nie czyta ich na pocztku . Kadego wieczoru przeglda lokalne wiadomoci . Robi to bardzo uwanie, analizujc kad notatk. Sdziam, e stara si pozna okolic, ale byam w bdzie. Lucas wyprostowa si i podsun mi stron. - Zobacz to. Spojrzaam. W Dumpster znaleziono ciao jakiej kobiety. - To smutne. - Czytaj dalej. Nie rozumiaam, dlaczego mam to zrobi. I nagle otworzyam szeroko oczy ze zdumienia rda podaj, e gardo ofiary zostao rozcite. Brak krwi na miejscu zbrodni pozwala przypuszcza, e kobieta zostaa zamordowana gdzie indziej i dopiero pniej ciao podrzucono w alei. Ktokolwiek widzia w okolicy podejrzan osob lub samochd midz y godzin dwudziest drug a szst rano jest proszony o zgoszenie si na policj. Poczuam, e mam sucho w ustach. - Wampir - szepnam. - Wampir, ktry informuje nas, gdzie pracuje. - Lucas umiechn si zowieszczo. - A to oznacza, e wanie popeni powany bd. - Nie chcesz powiedzie, e zamierzasz... Chcesz zapolowa na tego wampira? - Zabija ludzi. - Ale co chcesz zrobi? Po prostu go zabi? Lucas milcza przez chwil . - Robiem to ju wczeniej . Wiesz o tym. Kiedy by w akademii, zabi wampira, eby ratowa Raquel. Wiedziaam co prawda , e nie mia wtedy innego wyjcia i gdyby tego nie zrobi , Raquel mogaby zgin, lecz na myl o polowaniu na wampira i zamordowaniu go z zimn krwi zrobio mi si niedobrze . - Musi by jaki inny sposb . - C, prawd mwic, nie ma. - Lucas odsun si od stou , jakby perspektywa polowania dodaa mu energii . - Nie ma czego takiego jak wizienie dla wampirw ani nic w tym rodzaju. - Zamilk na chwil, - A moe jest? - Nie wiem o niczym takim. Na mojej twarzy mu sia si wyranie malowa niepokj, poniewa Lucas pooy rk

na mojej doni. - Kiedy wampir zorientuje si, e go tropimy, moe uciec. Opuci miasto. To si do czsto zdarza. Czmychaj w chwili, gdy tylko zauwa, e polowanie si zaczo . - Jest w t ym jaka nadzieja - stwierdziam. - Dla jego wasnego dobra. Lucas umiechn si do mnie. - No wanie. - Naprawd tego potrzebujesz, prawda? Mie misj, cel... - Chciaam powiedzie w yciu, ale powstrzyma mnie wyraz twarzy Lucasa . - Jeste najwaniej sza. Mie normalne ycie... No dobrze, na tyle, na ile normalne jest ukrywanie si w czyje piwnicy na wino... Dugo na to czekaem. Przez sam fakt, e to ycie z tob, staje si ono jeszcze doskonalsze. - Okej, nie musisz mie misji. - Skrzyowaam rce na piersi. Nie byam na niego za , ale chciaam, eby zrozumia, e go przejrzaam. - Ale byby zadowolony, gdyby j mia . Lucas z zakopotaniem skin gow . Gdyby sytuacja nie bya tak powana , mogabym si rozemia. Wyglda jak may chopiec wywoany do odpowiedzi. To byo naprawd sodkie. Sze tygodni spdzonych w Czarnym Krzyu ni e sprawio, e staam si dobrym owc. Ale nauczyam si kilku podstawowych rzeczy, a wrd nich pierwszej zasady: Nigdy nie wyruszaj na polowanie nieuzbrojony. Lucas i ja nie mielimy do dyspozycji arsenau Czarnego Krzya . Przetrzsnlimy gara Woodsonw w poszukiwaniu czego, czego moglibymy uy . Na szczcie otwiera go ten sam kod, co piwnic na wino. I nie byo tam alarmu z laserami. Jasne, e rodzice Vica nie mieli zapasu wody wiconej w kanistrach obok kosiarki do trawnikw, ale cokolwiek znajdziemy, bdzie lepsze, ni i na patrol z samymi dobrymi chciami . Lucas trafi na kilka uytecznych rzeczy, midzy innymi drewniano tyczki do rolin, ktre w razie potrzeby mogy posuy jako koki. Warsztat by zamknity w niedziel , co oznaczao, e Lucas i ja mielimy wolny dzie. Wczeniej snuam rne plany - takie jak przejadka dorok po historycznej czci Filadelfii czy chociaby wylegiwanie si godzinami w ku. Zamiast tego wyruszylimy do dzielnicy, w ktrej znaleziono ciao zabitej kobiety . Kiedy zaszo soce, Lucas i ja bylimy u celu . Nie udao nam si dotrze do samego miejsca zbrodni. Ta cz alei bya oddzielona tymi policyjnymi tamami . - Moemy przej pod spodem - zaproponowaam. - Nawet jeli policjanci nas przegoni, pomyl, e chcielimy zobaczy co makabrycznego. Albo sprawdzi, czy

jestemy odwani. - Nie warto. Wiemy, jak to si skoczyo. Teraz musimy ustali, gdzie si zaczo. Lucas i ja szlimy, wypatrujc miejsca, w ktrym wampir mgby szuka potencjalnej ofiary. wiecca reklama piwa w oknie pobliskiego baru okazaa si cakiem dobr wskazwk. - Wejd tam - powiedzia. - Przyjrz si ludziom w rodku . - Chciae powiedzie wejdzi emy? - Nie. Posuchaj, oboje jestemy za modzi, eby legalnie siedzie w barze . Westchn ciko, kiedy spojrzaam na niego z wyrzutem. - Ale ja mam dwadziecia lat i mog uchodzi za starszego. Ty masz siedemnacie... - Jeszcze tylko przez dwa tygodnie! - I wygldasz na siedemnacie. Jeli pjd sam, jest szansa, e nikt mnie nie wyrzuci. Jeli ty wejdziesz, prawdopodobiestwo , e pozwol nam zosta, jest elowe. Poza tym, tak ubrana... - Lucas obrzuci moj letni sukienk taksujcym spojrzeniem, ktre sprawio, e si umiechnam - przycigniesz stanowczo zbyt duo uwagi. - C, skoro uwaasz... Lucas pocaowa mnie delikatnie. Pooyam mu rce na piersi. Lubiam czu, jak si podnosi i opada wraz z oddechem. - Poszukaj sobie czego do jedzenia , dobrze? - szepn. - Zapasy Ranulfa skoczyy nam si ju par dni temu . Musisz by godna. Nawet nie zauwayam, e obchodziam si bez krwi. - Troch jadam ostatnio - skamaam. - Nie martw si. Spojrza na mnie dziwnie i pomylaam, e musia zauway, e jestem zaniepokojona. W kocu pocaowa mnie w czoo . Odwrci si i wszed do baru . Naprawd powinnam co zje. Zaczam si rozglda, wypatrujc jakichkolwiek oznak ycia. To, e nie czuam potrzeby picia krwi, prawdopodobnie nie miao wikszego znaczenia. Przecie ludzie te trac apetyt, kiedy s chorzy. Pewnie zapaam gryp albo co podobnego, ale zamiast ludzkich objaww mam wampirze. Powinnam pi duo krwi i z pewnoci wyzdrowiej. Parkowe alejki s dobrym miejscem do polowania . Po kilku minutach usyszaam szelest dobiegajcy zza kosza na mieci. Zmarszczyam nos, czujc smrd odpadkw, i skoczyam za kosz. Schwytaam maego szczura. Wi si, usiujc wyrwa mi si z rk . Nie pachnia lepiej ni jego otoczenie i nie podobao mi si miejsce, z ktrego go wycignam. Nigdy wczeniej si tym nie przejmowaa, tumaczyam sobie. Pamitasz gobie w

Nowym Jorku? To w gruncie rzeczy latajce szczury. Wczeniej gd pozwala mi przezwyciy odraz. Teraz, gdy straciam apetyt, byo o wiele trudniej. Szczur pisn. - Przepraszam - powiedziaam i wgryzam si w niego szybko, zanim zdyam si rozmyli. Krew napyna mi do ust , ale jej smak wyda mi si... paski. Pusty. Jak kiepska imitacja czego prawdziwego . Zmusiam si do przeknicia wszystkich czterech ykw krwi , jakie mia w sobie szczur, ale to nie pomogo . Prawd mwic, smak by lekko obrzydliwy. Przypomniaam sobie, jak Lucas sprbowa krwi, i min, z jak j wypluwa. Teraz wiedziaam, jak si wtedy czu. Wrzuciam ciao szczura do kosza na mieci i pospiesznie wyowiam z torebki kilka mitwek. Ostatnie, czego sobie yczyam, to mie szczurzy oddech . Co si ze mn dzieje? - Co z tob? Natychmiast nadstawiam uszu . Kobiecy gos, ktry usyszaam, dobiega gdzie z okolic nastpnej przecznicy. Dziki mojemu wampirzemu suchowi kade sowo byo tak wyrane, jakbym staa kilka krokw od niej. - Nic - odpar agodny mski gos. - Z tob te wszystko w porzdku , na ile mog to wyczu. - Nie mierdz - powiedziaa. - Ale... twoje zby... - Chyba nie bdziesz na tyle powierzchowna , eby ocenia po wygldzie? Wyjam z torebki koek i popdziam w stron , z ktrej dobiegay gosy. Miaam nadziej, e Lucas zaraz si pojawi . Jeli nie, nie miaam adnych szans w starciu z wampirem. Moje sanday klapay gono o chodnik i aowaam, e nie miaam do rozsdku, eby jako jedyne obuwie wybra co cichszego i bardziej praktycznego . Miaam tylko nadziej, e wampir by zajty polowaniem. Na rogu zatrzymaam si i rozejrzaam dookoa . W wietle pobliskiej latarni wida byo wyranie dwie ciemne sylwetki . Noc dopiero zapada. Wampir by niski , ale dobrze zbudowany i silny. Drobna kobieta sigaa mu ledwie do ramienia . - Przeraasz mnie. - Staraa si, eby to zabrzmiao jak flirt, ale czuam, e mwia szczerze. Nie chciaa si przyzna, jak bardzo si boi. To bya pierwsza rzecz, ktr wampiry wykorzystyway w takich sytuacjach. Ludzie nie potrafili uwierzy, e wanie im moe si przydarzy najgorszy z moliwych scenariuszy . Wampir pochyli si do niej i opar rce o budynek, niemal przyciskajc j do muru .

- Sprbuj ci podnieci. Sprawi, eby twj puls przyspieszy... - Tak? - Umiechna si sabo. - O tak. Miaam do. Co prawda nie sdziam, eby udao mi si go nastraszy , ale mogam go przynajmniej zaskoczy. Moe to zadziaa. Czym prdzej uniosam koek i wyszam zza rogu w bojowej pozycji. - Cofnij si - powiedziaam. Spojrza na mnie i umiechn si kpico. Tyle wyszo z zaskoczenia. - Bo co, dziewczynko? - Bo to ci sparaliuje. A potem bdziesz mia pecha. Oczy wampira nieco si rozszerzyy. Dokadnie opisaam, jak dziaa na wampira przebicie kokiem. Zorientowa si, e wiem, o czym mwi. I o to mi chodzio. Ale nie wywaram na nim takiego wraenia , na jakie liczyam. - Moesz sprbowa. - Przepraszam - odezwaa si kobieta. - Czy wy si znacie? - Wanie zamierzamy zawrze blisz znajomo . - Wampir odsun si od kobiety, a ona bardzo rozsdnie zdecydowaa si uciec . Stukot jej butw o chodnik szybko ucich w oddali. Wampir powoli zblia si do mnie. Cho nie by wysoki, jego cie siga daleko. Pada wprost na mnie. Lucasie, pomylaam, to byby naprawd dobry moment , eby wyszed z baru i sprawdzi, co si ze mn dzieje. Zatrzyma si. - Nie pachniesz jak czowiek . Uniosam brew. W kocu zwrciam jego uwag, Kady inny wampir, jakiego dotychczas spotkaam, by pod wraeniem faktu , e urodziam si wampirem. To wielka rzadko. Ale ten tylko wzruszy ramionami . - E tam. Krew to krew. Co za rnica? Niech to szlag! I nagle z tyu rozleg si gos: - Bdzie rnica, jeli okae si, e to twoja krew. - Lucas! - krzyknam. Zobaczyam go na kocu uliczki. Lucas puci si biegiem w stron przeciwnika . O mnie ju nie pamitali . Wampir odwrci si i skoczy na Lucasa , a ten obiema rkoma waln go w plecy i przewrci na chodnik . To, e chopcy zapomnieli o mnie, nie znaczy, e mam

zapomnie o nich. Podniosam z chodnika kawaek cegy i z caej siy rzuciam nim w wampira. Dziki szkoleniu w Czarnym Krzyu nabraam celnoci . Cega trafia go pro sto w brzuch. Odwrci si do mnie, a jego oczy byszczay niesamowicie w blasku latarni, zupenie jak kocie. - Wyno si! - krzyknam. - Wynie si z miasta na dobre, wtedy nie bdziemy musieli ci zabija. - Dlaczego sdzisz, e mogoby si wam to uda? - parskn wampir . Lucas rzuci si na niego i padli na chodnik . Lucas by w znacznie gorszej sytuacji, bo w walce wrcz wampir zawsze ma przewag. Jego najskuteczniejsz broni s ky . Podbiegam do walczcych, zdecydowana pomc. - Jeste silniejszy ni czowiek - wydysza wampir. - Jestem wystarczajco ludzki odpar Lucas. Wampir wykrzywi si w umiechu , ktry wydawa si zupenie nie na miejscu w jego rozpaczliwej sytuacji. Przez to napastnik by jeszcze bardziej przeraajcy. - Kto szuka jednego z naszych dzieci - powiedzia cicho. - Dama imieniem Charity. Jedna z najpotniejszych w naszym plemieniu . Syszae o niej? Plemi Charity. Poczuam, e zaczynam wpada w panik . - Tak, syszaem o Charity. Prawd mwic, przebiem j kokiem - rzek Lucas, starajc si wykrci wampirowi rk za plecy. - Mylisz, e z tob sobie nie poradz? No to si mylisz! Ale Lucas nie zdoby przewagi . Ich siy byy zbyt wyrwnane. Nawet nie mg sign po koek. Wydawao si, e wampir lada chwila go obezwadni . A to oznaczao, e bd musiaa go zabi. Naprawd bd umiaa to zrobi? Przebi kotkiem innego wampira? Wydawao mi si to niemoliwe. Takie okrutne. Ale jeli tylko w ten sposb uda mi si ocali Lucasa , to bd musiaa znale w sobie odwag. Rce mi dra y, kiedy podeszam do nich bliej. Donie miaam liskie od potu i nie trzymaam koka tak pewnie, jak powinnam. Jeli tylko uda mi si dobrze wycelowa... Strach i zdenerwowanie sprawiy, e czuam si jeszcze gorzej i cay wiat zawirowa mi przed oczami. Nie zemdlaam, ale zachwiaam si i musiaam si oprze o mur , eby nie upa. Koek wysun mi si z doni i upad na chodnik . - Bianco? - W oczach Lucasa zobaczyam strach. Wampir skorzysta z okazji i go odepchn. Lucas si przewrci. Przeraona, rzuciam si w ich kierunku . Jeli wampir znowu zaatakuje mojego chopaka , bez wzgldu na wszystko znajd si, eby go odcign,

Ale napastnik okaza si rozsdny . Uciek, zostawiajc nas samych w bocznej uliczce. Lucas podbieg do mnie. Podparam si rkoma i uklkam wrd mieci, ktre cuchny tak, e omal nie zwymiotowaam. Gow miaam zbyt cik, eby j unie. Kocwki wosw zmoczyam w kauy jakiej cieczy, ktrej wolaam nie identyfikowa . - Nic mi nie jest - powiedziaam sabym gosem. - Jasne, e nie. - Lucas przycign mnie do siebie , ebym moga si oprze na jego ramieniu. Oboje klczelimy pod latarni . Serce trzepotao mi jak schwytany w puapk ptak , ktry prbuje si wyrwa na wolno. - Bianco, co si dzieje? - Nie wiem. - W ostrym wietle latami wszystko wydawao si czarn o-biae jak na starych filmach. - Mylisz... mylisz, e ten wampir opuci miasto? - Nie myl o tym teraz. Musimy si zaj tob. Przytuli mnie. Chodne krople deszczu na policzku, a potem na ydce, powiedziay mi , e zacza si letnia burza . adne z nas nie ruszyo si z miejsca, kiedy deszcz przybra na sile, moczc nasze ubrania i wosy. Dla Lucasa najwyraniej nie miao to wikszego znaczenia , a ja... Ja nie miaam siy si ruszy.

ROZDZIA 16
Lucas uoy mi pod gow stert poduszek i przykry mnie kodr . - Na pewno dobrze si czujesz? - spyta chyba po raz osiemnasty w cigu dwch godzin. - Musz odpocz. To wszystko. Chciaam, eby przesta si martwi. By bliski szalestwa z niepokoju przez ca drog do domu. Trzyma mnie w ramionach i gaska po gowie, kiedy jechalimy autobusem. Pojazd podskakiwa na nierwnej drodze, Pada deszcz. Teraz na zewntrz szalaa burza, butelki wina grzechotay przy grzmocie piorunw . - Ten wampir... On zna Charity. Powie jej o nas. - Wanie dlatego nigdy wicej nie pjdziemy na patrol w tym miecie. - Odwrci si, gdy bysno za oknem i mogam sobie wyobrazi, jak liczy w mylach. Sto dwadziecia jeden... Burza bya coraz bliej. Przyoyam rk do czoa . Albo miaam gorczk, albo lodowat do. Moje wosy wci byy mokre. - Moe zjada za mao? - Rozciera mi donie, eby je troch ogrza. Zupenie jakby nie potrafi odpocz ani nawet myle spokojnie, dopki nie sprawi, e wszystko znowu bdzie okej. - A moe... O nie! Twarz Lucasa bya blada jak ciana . Dokadnie wiedziaam, co sobie pomyla. Byo to tak oczywiste, e mimo wszystko nie mogam si nie rozemia. - To nie cia . - Jeste pewna? - Kiedy skinam gow, odetchn z ulg. - Zawsze to co. Nie miaam siy przyzna sama przed sob, e to moe by co powaniejszego, a tym bardziej zwierza si z tego Lucasowi. - Przepi si i wszystko bdzie dobrze. Zobaczysz. - Potrzebujesz krwi? - cisn moj do; zachowywa si tak , jakby chodzio o przyniesienie mi pudelka czekoladek. Dawno ju miny czasy, kiedy byam ohydnym wampirem, ktry budzi jego obawy. - Jadam ju. - W tej chwili nie mogam nawet myle o krwi. Na sam myl o jedzeniu czegokolwiek, a zwaszcza krwi, robio mi si niedobrze. Lucas zamilk i wiedziaam, e wci si martwi. Miaam ochot udawa, e wszystko to nigdy si nie zdarzyo. Musiaam o tym zapomnie chocia na krtk chwil . Ku mojej uldze powiedzia w kocu tylko: - Okej. - Pochyli si i pocaowa mnie w policzek , Zamknam oczy i wyobraziam sobie, e jestem zdrowa. e piwnica z winem jest naszym prawdziwym domem i moemy tu

zosta na zawsze. Nastpnego dnia Lucas nie martwi si ju moim omdleniem, ale cigle upiera si, e powinnam poczeka z szukaniem nastpnej pracy. - Jeste wyczerpana - stwierdzi. Co w jego gosie powiedziao mi, e wymyli, co moe mi dolega, i uwierzy w to. Przyszo mi do gowy, e moe i ja powinnam sprbowa w to uwierzy. - Po poarze w Wiecznej Nocy i pobycie w Czarnym Krzyu nie miaa nawet chwili na zapanie oddechu . - Ty te - zauwayam. - A do tego ciko pracujesz w warsztacie. - Twoje ycie zmienio si bardziej ni moje i obydwoje dobrze o tym wiemy . Wzruszy ramionami . - Powanie, musisz sobie zrobi przerw . Odpocznij. Zatroszcz si o nas przez kilka tygodni. Pienidze, ktre przynosi z warsztatu , nie byy wielkie. Lucas pracowa ciko i przez wiele godzin kadego dnia . By na kade wezwanie. Tyle e pracowa na czarno, co oznaczao, e dostawa mniej ni wynosia minimalna paca . Na razie wystarczao nam na jedzenie i bilety autobusowe, nawet zostawaa odrobina, ale dopiero zaczlimy cokolwiek odkada, eby odda dugi Balthazarowi i Vicowi . Przegldaam gazety, szukajc jakiego mieszkania, ktre moglibymy wynaj po powrocie Vica z Toskanii, ale nawet najmniejsze klitki byy niewyobraalnie drogie. Moe Vic poyczy nam rzeczy ze strychu , ale i tak bdziemy musieli dokupi meble i ubrania , a pewnego dnia moe take samochd. Nie miaam pojcia, jak sobie damy rad. Na twarzy Lucasa zobaczyam jednak olbrzymi determinacj. By tak zdecydowany poradzi sobie, zadba o nas, e kochaam go jeszcze bardziej . - Tydzie - oznajmiam. - To na pewno wystarczy, ebym dosza do siebie. - Powiedzmy ptora tygodnia . Nie chcesz chyba i do pracy w przyszy poniedziaek, prawda? To miay by moje osiemnaste urodziny . Nie mogam uwierzy, e o tym zapomniaam, ale Lucas pamita za nas oboje. Wic przez nastpny tydzie oddawaam si sodkiemu lenistwu . Oczywicie byo troch rzeczy do zrobienia - myam naczynia, pakowaam brudne ubrania, ebymy mogli w weekend zanie je do pralni. Ale przez wikszo czasu , gdy Lucas by w warsztacie, zostawaam sama i nie miaam zbyt wielu zaj. Po raz pierwszy od dugiego czasu poczuam si jak na wakacjach Zgodziam si na to, bo tak umwilimy si z Lucasem Czasami wychodziam na krtkie spacery, ogldaam filmy na DVD, czytaam ksiki, ktre zostawi nam Vic I czsto drzemaam. Po czterech dniach bez zasabni i nudnoci uznaam, e nie

mam si ju czym martwi. Ale pewnego dnia w czasie popoudniowej drzemki przyni mi si dziwny sen . - Czy te sny co znacz? - spytaam. Zjawa si umiechna. - W kocu na to wpada. Staymy na dachu akademii . By wczesny poranek, mglisty i chodny, i czuam, e nie jestemy same, choinie widziaam nikogo oprcz niej. Niebo nad nami byo szare i ponure, podobnie jak mga w dole, jedyn rzeczywista rzecz na wiecie wydaway si ciemne, masywne ciany szkoy. Wok nas wykrzywiay si gargulce . - Wic ty naprawd do mnie mwisz - zdziwiam si. - Przez te sny. Pokrcia gow. - Wkrtce znowu si spotkamy. Ale ja jeszcze o tym nie wiem. - Jak to moliwe? - Nie przepowiadani ci przyszoci - odparta zjawa. - To ty j widzisz, nie ja. Widz przyszo? Wydawao mi si to niezbyt prawdopodobne, tym bardziej kiedy pomylaam, ile przeyam niemiych niespodzianek . - Myl, e to tylko sny. Nie powinnam przywizywa do nich wikszej wagi. Wzbia si w gr i w pierwszej chwili sdziam , e chce mnie opuci. Ale wtedy zauwayam, e unosz si wraz z ni . Ju nie miaam pod stopami dachu . Ale to nie byo wane. Zjawa spojrzaa na mnie z niewypowiedzianie smutn twarz. - Ju niedugo bdziesz musiaa stawi czoo prawdzie, Bianco. Kamstwa nie bd ci duej chroni. Wzbia si w gr znacznie szybciej ni ja , cho wycignam rce, bezskutecznie prbujc j dogoni. - Zaczekaj! - zawoaam. - Zaczekaj! Obudziam si na sofie. Po raz pierwszy nie baam si, gdy si obudziam po takim nie. Wrcz przeciwnie, byam spokojniejsza ni dotd. Widzie przyszo... C, nie byam medium ani niczym w tym rodzaju . Ale niektre z moich dawnych snw miay co wsplnego z tym, co si wydarzyo. Czarne kwiaty pojawiy si na broszce, ktr kupi mi Lucas. Charity wywoaa poar w akademii. Bd musiaa pniej dokadnie sobie to wszystko przemyle. Zastanowi si, co te sny mog mi mwi o przyszoci. Ale najbardziej utkwiy mi w gowie ostatnie sowa zjawy: Kamstwa nie bd ci duej chroni.

- Czuj si gupio z zawizanymi oczami - powiedziaam. - Czy wszyscy w autobusie patrz na nas jak na wariatw? Kiedy prbowaam zdj opask z oczu , Lucas przytrzyma mi rce. - Wikszo si umiecha, bo widz , e prbuj ci zrobi niespodziank. - Nie chc niespodzianki - zaprotestowaam bez przekonania. W rzeczywistoci podobao mi si, e Lucas wymyli co specjalnego na moje urodziny . - Jestemy ju prawie na miejscu . Trzymaj si mocno. W kocu dotarlimy do naszego przystanku i Lucas pomg mi wysi . Soneczny blask lekko przewitywa przez opask, nadajc jej mikki, turkusowy odcie. Pomylaam, e zawsze bd lubi ten kolor, bo bdzie mi si kojarzy z dzisiejszym dniem. - Gotowa? - Lucas rozwiza wze. Zakoysaam si na pitach z podniecenia , gdy opaska spada mi z oczu. Stalimy przed muzeum. Ale to nie byo pierwsze lepsze muzeum. - Instytut Franklina - powiedziaam. - Planetarium. - Pomylaem, e ci si to spodoba. - Miae racj! Straciam mj teleskop w poarze szkoy . Potem caymi miesicami przenosilimy si z miasta do miasta i nie miaam okazji oglda gwiazd. Tskniam za tym rozpaczliwie. Cieszyam si, e Lucas wymyli co takiego. Nie mogabym dosta lepszego prezentu . Weszlimy do rodka i przechadzalimy si przez chwil przed nastpnym pokazem . Przeszlimy przez wielki model ludzkiego serca, ktry dudni tak gono, e si rozemiaam. Jednak najlepsze przyszo, kiedy weszlimy do samego planetarium. Uwielbiam planetaria. S wielkie, chodne i spokojne, z wysokimi kopuami . Przypominaj mi o istnieniu czego nieskoczonego, prawdziwego pikna. Zawsze zastanawiaam si, czy ludzie, ktrzy mog wchodzi do kociow, czuj si tak w katedrach. Lucas i ja zajlimy miejsca . Ju miaam mu pokaza zabawny T-shirt, ktry mia na sobie kto przed nami, kiedy powiedzia: - Lepiej zrbmy to teraz, zanim zganie wiato. - Co takiego? Wyj z kieszeni przepikn bransoletk z czerwonego korala . - Podoba ci si, prawda? - spyta, a ja nie odrywaam od niej wzroku . - Nie miaem pojcia , czego mogaby chcie, ale pomylaem, e to jest troch podobne do twojej broszki . - Jest... cudowna. Zdobienia na bransoletce byy jeszcze delikatniejsze ni na broszce . Na srebrnych

ogniwach czcych owalne plakietki z korala wiy si chiskie smoki . Tak bardzo pragnam wsun j na rk, ale... - Lucas, jest pikna... - Nie chc sysze o pienidzach. - Przerwa mi z powan min. - Oddam chopakom wszystko co do centa. Nie obchodzi mnie, ile to bdzie trwao . Ale jeste moj dziewczyn . Musisz dosta prezent urodzinowy. Co, na co zasugujesz. Znowu odezwaa si jego duma , ale to nie wszystko. Nie mogam si z nim duej spiera. Objam go tylko z caej siy. Wsun mi bransoletk na nadgarstek . - Prosz. - Jego gos zabrzmia lekko ochryple . - Wszystkiego najlepszego. - Kocham ci. - Ja te ci kocham. wiata przygasy i niebo nad nami roziskrzyo si tysicami gwiazd. Lucas i ja usiedlimy wygodnie na swoich miejscach. Jego rka zacisna si na mojej i narrator zacz nam opowiada o supernowych. Czuam na nadgarstku bransoletk z korala oprawionego w srebro - bya chodna i cika. Miaam wraenie, jakby staa si czci mnie. Talizmanem. Jeszcze jednym cznikiem pomidzy mn a Lucasem, tak samo jak broszka. On chce si mn opiekowa, pomylaam. Chce mnie chroni, bez wzgldu na koszty. Kamstwa nie bd ci duej chroni . Postpowaam le, pozwalajc, eby Lucas samotnie zmaga si z naszymi problemami. I tak samo le postpowaam, ukrywajc si za kamstwami. Lucas zasugiwa na rwnego partnera w walce o to, ebymy mogli by ra zem. A to znaczy, e zasugiwa na to, by pozna prawd. Wysoko nad nami pokaza si powikszony obraz jednej gwiazdy, bliskiego kresu ycia olbrzyma . Pon czerwieni, ciemniejsz ni krew, a jego gazowa powierzchnia falowaa gorczkowo niczym morze w czasie sztormu. - Lucasie - szepnam jak najciszej , eby nie przeszkadza nikomu koo nas. - Musz ci co powiedzie. Odwrci si do mnie. Umierajca gwiazda nad nami nadawaa jego twarzy karmazynowa barw. - Co takiego? - Kiedy zemdlaam... Wtedy na polowaniu... To nie by pierwszy raz. Gwiazda zamienia si w supernow , eksplodujc w spektakularnym bysku biaego wiata. Przez chwil byo jasno jak w dzie i na twarzy Lucasa dostrzegam niepokj poczony z konsternacj.

- Bianco, co si dzieje? - To si zaczo kilka tygodni temu . Krtko po tym, jak przyczyam si do Czarnego Krzya . Zaczy mi si zdarza zasabnicia . Byy coraz czstsze i silniejsze. I wcale nie chciao mi si je. No dobrze, waciwie pi. Wiem, e powinnam ci wczeniej powiedzie. Ale... nie chciaam, eby si martwi. Lucas otworzy usta, eby co powiedzie, ale si rozmyli . Widziaam, e jest o krok od przeraenia i gniewu jednoczenie. Ani o jedno, ani o drugie nie miaam do niego pretensji, ale przez to wcale nie byo mi atwiej. - Przejdziemy przez to - zapewni po chwili milczenia. Przytaknam, oparam gow na jego ramieniu i spojrzaam w gr na nowo narodzon mgawic, ktra otwieraa si nad nami niczym jasnobkitny kwiat . Co prawda wiedziaam, e samo przyznanie si do wszystkiego nie rozwizywao problemu , ale przynajmniej nie musiaam ju duej samotnie dwiga tego sekretu . Teraz mogam witowa swoje urodziny w taki sposb, jaki obmyli dla mnie Lucas - patrzc w gwiazdy. Kiedy pokaz si skoczy i rozbysy wiata, wyszlimy z planetarium, mruc oczy, olepieni socem. - To byo naprawd wspaniae - powiedziaam Dzikuj, e mnie tu przyprowadzie. - Taak... - Lucas wyglda na rozkojarzonego . - Nie moesz przesta o tym myle , prawda? - Kiedy pokrci gow, westchnam. Chod, porozmawiajmy. By ciepy, wczesny wieczr. Zamiast pj na przystanek autobusowy , postanowilimy si przespacerowa. Okolica bya przyjemna, z mnstwem muzew, wielkich domw i starymi drzewami , ktrych potni gazie chwiay si lekko na wietrze. Szlimy wzdu brzegu parku , napotykajc nielicznych ludzi przechadzajcych si lub wyprowadzajcych psy na spacer. - Na pewno nie jeste w ciy? - Na pewno. - Spojrza na mnie z trosk, ale pokrciam gow . - Lucasie, przecie ci ju mwiam. - Nigdy nie moesz za duo razy powiedzie facetowi , e nie jeste w ciy. - Nie jestem. Nie jestem. Nie jestem. - Dziki. - Lucas przygarn mnie ramieniem. - Wic jak mylisz, co to jest? Masz jaki pomys? - Nie mam pewnoci, ale... - Zawahaam si. Trudno byo mi to uj w sowa . - Wci przypomina mi si co, co kiedy powiedziaa mi mama . W noc po tym, jak pierwszy raz ci

ugryzam. - Co to byo? Rozejrzaam si dookoa, eby sprowadzi, czy nikogo nie ma w pobliu . Kilka krokw za nami szo par osb w jaskrawych ubraniach i ze zbyt mocnym makijaem. Ale rozmawiay tak gono, e nie mogy nas sysze. - Powiedziaa , e w chwili gdy zakosztowaam ludzkiej krwi , odwrciam klepsydr. e nie mog wieczni e by tym, czym jestem; w czci czo wiekiem, w czci wampirem. Powiedziaa, e wampirz cz mojej natury bdzie si stawaa coraz silniejsza i w kocu bd musiaa... - Nie zamierzaam publicznie wypowiedzie na gos sowa zabi. - Bd musiaa dopeni przemiany. - A nie powiedzieli ci, co si stanie, jeli tego nie zrobisz? - spyta Lucas. Pokrciam gow . - Pytaam dziesitki razy, ale zachowywali si, jakby w ogle nie byo takiej moliwoci. Nie powiedzieli mi te, ile mam czasu. Teraz zaczynam si zastanawia. - Sdzisz, e to samopoczucie to sygna od twojego ciaa , e powinna kogo zabi? - ... - Z bocznej uliczki zbliaa si do nas inna grupa ludzi , tym razem nieco starszych, lecz rwnie krzykliwie ubranych . Za chwil mielimy ich min . - Musisz mwi to tak gono? Lucas zwolni kroku. - Jak si teraz czujesz? - W tej chwili? W porzdku ... - To dobrze. Przygotuj si do biegu . - O czym ty mwisz? - Ale wtedy dostrzegam to samo, co Lucas. Trzeci grup ludzi , wszystkich w podobnych achmanach , ktrzy podchodzili do nas z drugiej strony ulicy. To nie mg by przypadek. Zostalimy okreni. I wtedy w trzeciej grupie rozpoznaam mczyzn o orlim profilu , skrze rwnie jasnej jak moja, z dugimi rudawymi dredami . Shepherd! - Ten facet - powiedziaam. - Poluje dla Charity. Lucas chwyci mnie za rk i cisn . - Na przystanek. Biegiem. Ruszylimy pdem. Po kilku krokach wampiry przestay udawa, e spaceruj . Zawirowali wok nas niczym stado ptakw. I wcale si ju nie miali. Lucas przyspieszy, cignc mnie za rk. Trzymaam kurczowo jego do, jeszcze raz przeklinajc swoje gupie sanday, ale nie dawaam rady biec tak szybko jak Lucas. Wczeniej zwykle zostawiaam go w tyle. Teraz ju nie.

Kroki za nami rozlegay si coraz bliej i goniej Syszaam brzk paskw i bransoletek. Lucas stara si nadal cign mnie za sob . Ale teraz ju oboje zdawalimy sobie spraw, e biegnc w takim tempie, nie zdymy w por dotrze na przystanek . Wyrwaam rk Lucasowi i skrciam w prawo. - Bianco! - krzykn , ale nie zawrciam. Mylaam, e wampiry si rozdziel i poowa ruszy za mn, poowa za nim. Lucas im ucieknie, a ja... C, moe bd miaa jak szans, walczc tylko z polow z nich. Tymczasem z odgosw wywnioskowaam, e wszyscy popdzili za mn. Lucasie, prosz, uciekaj, prosz, wyno si std! Nie odwayam si spojrze za siebie, eby sprawdzi, co z nim. Przeladowcy byli zbyt blisko... Tak blisko... Coraz bliej Jaka rka chwycia mnie za rami i odwrcia . Zachwiaam si i upadabym, gdyby Shepherd mnie nie przytrzyma . - Umiechnij si do nich - szepn. - Chc myle, e tylko si bawimy. Wic umiechnij si i przekonaj ich o tym. Inaczej bdziesz krzycze. Ich bya dziesitka, a ja jedna. Umiechnam si, W parku zobaczyam par modych ludzi i jakiego spacerowicza. Wzruszyli ramionami i poszli dalej, zadowoleni, e wszystko w porzdku. - Pu j! Lucas przeciska si midzy wampirami, jakby byy zwykymi gapiami . Nikt z nim nie walczy, ale nie puciy go. - Zabieramy j na przejadk - oznajmi Shepherd. - To zna czy albo zabierzemy j ze sob, albo wykoczymy. Wiesz, e moemy to zrobi. Ciebie te zaatwimy. Nie mielimy kotkw, wody wiconej ani adnej innej broni . Wybralimy si witowa moje urodziny, a nie walczy. Lucas spojrza mi w oczy i widziaam, e zrozumia, w jak trudnym jestemy pooeniu . - Masz dwie moliwoci, owco - cign Shepherd. Moesz pojecha z nami albo odwrci si i pj do domu jak grzeczny chopiec . - Lucasie, prosz! - jknam. - Chc tylko mnie. Pokrci gow. - Pjd tam, gdzie ty. Wyprowadzili nas za rg, na nieco mniej ruchliw ulic, i wepchnli na ty furgonetki . Przez chwil mylaam, e moe uciekniemy, tak jak ucieklimy Czarnemu Krzyowi. Ale nadzieja zgasa w jednej chwili. Tym razem nie byo Dany , ktra mogaby nam pomc, a kabina furgonetki bya cakowicie oddzielona od metalowego puda , w ktrym mielimy jecha. Kiedy zamknli nas w rodku , ogarna nas niemal zupena ciemno, z wyjtkiem janiejszych linii wok drzwi. Kiedy doskonale widziaam w ciemnoci. Teraz zaczynaam traci t zdolno .

- Trzymaj si, Bianco. - Lucas przygarn mnie do siebie, kiedy samochd ruszy z miejsca. - Bdziemy musieli szybko myle, kiedy otworz drzwi. - I tak bd mieli nad nami przewag - stwierdziam. - No i zabieraj nas gdzie, gdzie bd mie wiksze moliwoci ni tutaj . - Wiem. Ale tam nie mielimy adnych szans. Nic zostaje nam nic innego, jak liczy na to, e szczcie zacznie nam bardziej sprzyja . Nie sdziam, eby to byo w ogle moliwe, ale staraam si i za przykadem Lucasa i myle jak wojownik . Wydawao si, e mina caa wieczno, nim dotarlimy do celu - wielkiego, parterowego budynku. Najwyraniej zosta dawno temu opuszczony, ale wczeniej musia peni funkcj sali gimnastycznej albo klubu fitness. Kilka szyb byo wybitych, ciany pokryway graffiti. Budynek czeka na rozbirk i najwyraniej wampiry postanowiy skorzysta z opnienia w pracach. Wywloky nas z furgonetki. - Idziemy nad basen - poleci Shepherd. Lucas i ja wymienilimy spojrzenia . Prbowa mi powiedzie, ebym wypatrywaa wszystkiego , co mogoby nam posuy jako bro. Nie miaam pojcia, w jaki sposb mielibymy sobie poradzi z tyloma wampirami jednoczenie , ale musielimy zachowa czujno . Okolice basenu byy jeszcze bardziej zrujnowane ni caa reszta. Kiedy weszlimy do rodka, zobaczyam, e to wanie tam zamieszkay wampiry. Na pododze i parapetach poniewieray si butelki po piwie, w kadym kcie pitrzyy si sterty mieci. mierdziao papierosami. Porodku wielkiego pomieszczenia znajdowa si basen, w ktrym od dawna nie byo wody. Nad nim wznosia si pokryta pajczynami trampolina . W pierwszej chwili wydawao mi si, e nie ma tam nikogo. Ale wtedy w kcie co si poruszyo. Na pododze spaa zwinita w kbek posta w ac hmanach, ktr pocztkowo wziam za stert mieci. Odgarna z twarzy jasne wosy i spojrzaa na mnie spokojnie. Nawet z drugiego koca sali rozpoznaam j natychmiast . Od chwili gdy zostalimy pojmani, wiedzielimy, z kim si spotkamy... Ale przez to wcale nie byo nam atwiej spojrze jej w oczy. - Charity - szepn Lucas.

ROZDZIA 17
Charity podesza do nas. Jasne wosy miaa rozpuszczone, przez co wygldaa jeszcze modziej ni zwykle. Bya ubrana w koronkow sukienk bez ramion, ktra prawdopodobnie niegdy bya biaa, a nie szara i zaplamione krwi . Miaa bose stopy. Czerwony lakier popka na jej paznokciach. Przypominaa mi mae dziecko wyrwane z drzemki, zaspane i zdezorientowane. - Przyprowadzie ich tutaj - zwrcia si do Shepherda . - Przyprowa dzie ich do naszego domu. - Chciaa dziewczyny, prawda? No wic j masz . - Shepherd si umiechn. Najwyraniej uwaa , e wykona dobr robot, i nie przejmowa si niezadowoleniem Charity. Przeczesaa palcami wosy i zmarszczya brwi . - Przyprowadzie te chopaka. - To prawda - odezwa si Lucas. - Tsknia za mn? Charity zsuna w d dekolt swojej sukienki tak daleko , e zobaczylimy nad sercem row blizn w ksztacie gwiazdy , po koku, ktrym Lucas przebi j w noc poaru w akademii. Rany od koka s jedynymi, jakie zostawiaj trway lad na ciaach wampirw. Przesuna maym palcem wok blizny. - Myl o tobie kadego dnia . wietnie, pomylaam. Teraz oboje stalimy si jej obsesj . Weszam midzy nich, tak e Charity bya ledwie na wycignicie rki. - Czego chcesz? Balthazar pewnie ju wyjecha z Nowego Jorku , wic ci do niego nie zaprowadz. - Dugo o tym mylaam - powiedziaa. - Najlepszym sposobem na znalezienie Balthazara jest... nie znale go. Sprawi, eby to on przyszed do mnie. A jak atwiej mona to osign, ni zabierajc co, czego pragnie? Przeszed mnie zimny dreszcz, gdy uwiadomiam sobie, e mwi o mnie. - Nie przycz si do twojego plemienia - oznajmiam. Tym razem mj gos nie dra . Zabrzmia czysto i dwicznie. Zu penie inaczej, ni si czuam. - Nie zawsze mona mie to, czego si pragnie - odpara. O to chodzi. A wic nie ma adnej drogi ucieczki. Lucas i ja bylimy otoczeni. Charity zamieni mnie w wampira... Dzisiejszej nocy umr.

Prbowaam sobie tumaczy , e to nie jest najgorsza rzecz, jaka mogaby mnie spotka. Przez wiksz cz ycia spodziewaam si , e pewnego dnia zostan wampirem. Moe nawet poczuje jak wi z Charity? To czsto si zdarza midzy nowym wampirem a starszym, ktry go przemieni. Ale wci bd sob. Lucas ju pogodzi si z tym, czym jestem, wic nadal bdziemy si kocha. Nie bdzie tak le, prawda? Ale chciaam mie wybr. Chciaam mc pewnego dnia zdecydowa, czym si stan, jaki los mnie bdzie czeka. Chciaam by wolna! A teraz zanosio si na to, e nigdy nie bd. - Dobrze - stwierdziam, mrugajc, eby nie zobaczya moich ez. - Nie mog ci powstrzyma. Tylko pu Lucasa. - Bianco - jkn. Po prostu nie mogam odwrci si i spojrze na niego. Nie odrywaam wzroku od Charity. W jej ciemnych oczach odmalowao si rozczarowanie. Zupenie jakby chciaa, ebym si cieszya , e zostan wampirem. Jak moga tego oczekiwa? Jak moga nie wiedzie , e jej nienawidz? - Chcesz mnie do tego zmusi? Wtedy poczujesz si silniejsza i uwierz ysz, e co odebraa Balthazarowi? Wic prosz bardzo , zrb to. - Ona nie jest dziewczyn Balthazara! - krzykn Lucas. - jest moja! To bya najgorsza rzecz, jak mg powiedzie. - Twoja? - Charity klasna w rce. Na jej nadgarstku wisiao kilka koralikw na yce. Tania, aosna imitacja mojej koralowej bransoletki. - Bianca jest twoja. W takim razie ty naleysz do niej. Przysunam si jeszcze bliej do Charity , eby przestaa na niego patrze . - Nie wcigaj w to Lucasa. - Jak mog go w to nie wciga, skoro naleycie do siebie? To, co zrobi tobie, bdzie miao wpyw na niego. I... to, co zrobi jemu, wpynie na ciebie. Daa znak i Shepherd z innym wampirem chwycili Lucasa i zaczli go cign do tyu . Szarpa si i uderzy Shepherda okciem w brzuch t ak mocno, e wampir a si zgi wp . Na moment udao mu si wyzwoli. Widziaam, jak siga rk do pasa, gdzie przez tyle lat nosi koek - bezuyteczny odruch, wspomnienie ycia, ktre porzuci. Shepherd szybko doszed do siebie . Doczy do nich trzeci wampir. Lucas walczy ze wszystkich si, ale mieli nad nim przewag. - Co robicie?! - krzyknam, wyrywajc si innym wampirom. - Zostawcie go! - Zadecydujesz o jego losie - obiecaa Charity. - Sama to zrobisz. - Balthazar zawsze mwi, e wampiry nie mog si zmieni. e na tym polega tragedia tego, czym... czym jestemy. - Nie byo mio przyzna, e Charity i ja jestemy do

siebie podobne. e wkrtce nie bdzie midzy nami adnej rnicy . - To jedyny powd, dla ktrego brat wci si o ciebie troszczy , Charity. Sdzi, e si nil zmienia. Ale ty staa si potworem. Pokrcia gow. - Mj biedny brat nigdy tego nie rozumia . Nie zmieniam si. Zawsze byam taka. Nawet za ycia. - Jej wzrok by nieobecny, utkwiony w przeszoci, gdzie, gdzie widziaa ludzi, ktrych ju nie byo. - Ale teraz mam odwag, eby co zrobi. - Ten chopak jest silny! - zawoa Shepherd , wci szarpic si z Lucasem. - Zbyt silny. Radosny umiech rozpromieni twarz Charity. - Ma si wampira? Pia jego krew, Bianco. Czy bya sodka? Tak wyglda . Nie mam nic przeciwka temu, eby sprbowa. - Nie gry go - powiedziaam drcym gosem. - Nie gry! - Jeli go ugryz i wypij ca jego krew, Lucas umrze. - Zanucia co pod nosem. - I stanie si wampirem. Czy wtedy zgodzisz si zosta wampirem? eby doczy do ukochanego? Uderzyam j w twarz. Jej gowa odskoczya na bok . Wikszo wampirw zamara , jakby nie mogli uwierzy, e kto omieli si uderzy Charity . Przyoya delikatn do do policzka, ktry zaczerwieni si od mojego ciosu. Poza tym zachowywaa si, jakby nic si nie stao. - Bdziesz prosia, ebym przyja ci do swojego plemienia - stwierdzia. - Bdziesz mnie bagaa . - Dlaczego sdzisz, e kiedykolwiek... - Dalsze sowa uwizy mi w gardle, kiedy zdaam sobie spraw, dlaczego tak sdzi... Co zamierza zrobi. - Bdziesz mnie bagaa i nadstawisz mi swoje gardo - szepna. - Jeli tego nie zrobisz, zabij go. Lucas jeszcze bardziej rozpaczliwie prbowa si wyrwa, ale trzymali go mocno. Jaki wampir owin mu tam klejc nadgarstki i kostki. Na koniec Shepherd przerzuci go sobie przez rami, jakby Lucas by nie czowiekiem , lecz workiem. - Wejd po drabince - polecia Charity i Shepherd zacz si wspina na trampolin, wci trzymajc Lucasa. Podesza na brzeg pu stego basenu. Poszam za ni, wci nie rozumiejc, co si dzieje. Ale kiedy zajrzaa m do basenu, zrobio mi si niedobrze. Jasnobkitne dno byo usiane niezliczonymi, brzowymi ze staroci plamami krwi. - Czasami tym, ktrzy nam si znudz, dajemy szans ucieczki. Mwimy im, e jeli

przeyj skok, pucimy ich wolno - szepna Charity i z zadowoleniem przygldaa si przeraeniu malujcemu si na mojej twarzy . Zabawnie jest oglda ich na trampolinie. Pacz, krzycz i bagaj, ale w kocu wszyscy decyduj si na skok. Oszukuj sami siebie, e maj jakie szanse. A potem lec w d. Taka szkoda. Tyle zmarnowanej krwi. - Jeste odraajca. - Czasami umieraj godzinami . Czasami przez kilku dni. Jeden biedny gupiec jcza tam przez cay tydzie. Jak mylisz, jak dugo bdzie cierpia Lucas? - Ciemne oczy Charity rozbysy na wspomnienie cierpienia innych. - Bagaj. - To i tak nie zadziaa. Nie stan si wampirem, jeli nie odbior komu ycia . - Jeli wypij twoj krew... Jeli wypij jej dostatecznie duo, bdziesz tak rozpaczliwie potrzebowaa krwi , e rzucisz si na pierwszego napotkanego czowieka . Obiecuj, e bdziemy ci trzymali z daleka od twojego ukochanego, chocia w takim stanie to nie bdzie ci robio adnej rnicy. Przypomniaam sobie, do jakiego szalestwa doprowadza mnie brak krwi, zwaszcza w czasie pobytu w Czarnym Krzyu . Zdarzao si, e byam bliska utraty panowania nad sob. Nie miaam wtpliwoci, e Charity mwi prawd. - Nie rb tego - ostrzega Lucas. - Ona i tak mnie zabije. - Nie. Przysigam. Wywiadczya mi kiedy przysug , pamitam o tym. - Niemiay umiech na jej twarzy by ufny i dziewczcy jak zawsze. - Naprawd moesz wybra. Moesz std odej caa i zdrowa. I y swoim yciem jako... Hm, jako to, czym teraz jeste. Zanim go zrzucimy, pozwolimy ci odej na tyle daleko, eby nic nie syszaa. Zacisnam powieki. Tak bardzo pragnam znale si gdzie indziej . Gdziekolwiek, byle nie tutaj. - Albo moesz by grzeczn dziewczynk i uprzejmie mnie poprosi . A wtedy pucimy twojego chopca wolno - cigna Charity. - Oczywicie bdzie musia zobaczy, jak umierasz. Inaczej by nam nie uwierzy. Ale wypucimy go ywego. Masz moje sowo. Co najdziwniejsze, uwierzyam jej. Charity dotrzymywaa umw i zobowiza. Poza tym bya sadystk. Gdyby po prostu chciaa zamieni mnie w wampira , a potem i tak zabi Lucasa, albo zmusi innie, ebym go zabia, powiedziaaby to i napawaa si przyjemnoci patrzenia na moje cierpienie. Nie, naprawd miaam szans ocali ycie Lucasowi. Musiaam z niej skorzysta. - Prosz - wykrztusiam powoli. - Bianco, nie! - Szarpn si w ucisku Shepherda , ale nic nie mg zrobi. Charity umiechna si do mnie czule , jakbym bya skruszonym dzieckiem wracajcym do domu.

- Prosz? - Prosz... przyjmij mnie do swojego plemienia. Czy to wystarczy? Nienawidziam kadego z tych sw. Kade uderzenie serca wydawao mi si bezcenne, poniewa wiedziaam, e ju niedugo nie bd ich czua . Zdruzgotana pomylaam, e umr w swoje urodziny. Zupenie jak Szekspir , przypomniaam sobie. Moje ycie zostanie mi odebrane. A ja musiaam jeszcze o to prosi! - Prosz, zamie mnie w wampira. - Chcesz zosta ze mn na zawsze? - Charity uja w donie moj twarz. - Bdziemy siostrami? Wtedy Balthazar zobaczy, e jeste moja, a nie jego. Pokaemy mu. Prosz, powiedz tak. Och, prosz, powiedz, e wanie tego chcesz. To dlatego chciaa , ebym j bagaa. eby moga przekona sam siebie, e to jest prawda i e odbudowuje swoj rodzin. Nie zamierzaa odda mnie Balthazarowi . Chciaa, ebym go zastpia. Zaczam dre tak mocno, e obawiaam si, i duej tego nie znios. Ale udao mi si wykrztusi: - Tak, wanie tego chc... Prosz. Wyda doln warg jak maa rozkapryszona dziewczynk a - Gdyby naprawd chciaa, bagaaby. Padaby na kolana. Nie mogabym nienawidzi nikogo bardziej ni jej w tamtej chwili . Pomylaam o Lucasie i uklkam. Skaleczyam si o rozbit pytk na pododze. Dotknam mojej koralowej bransoletki, ostatniego prezentu od Lucasa. - Prosz, Charity. Prosz, odbierz mi ycie. - I widzisz? - stwierdzia. - To wcale nie byo takie trudne, prawda? Umiechna si do mnie sodko i odsonia wysunite ky. To nie potrwa dugo. - Nie! - krzykn Lucas. - Nie rb tego! Bianco , moesz walczy, nie myl o mnie! Odchyli am gow do tylu, zapatrzyam si na metalowe belki stropu . Pajczyny faloway poruszane powiewem powietrza niczym ponure chmury. Odsoniam szyj przed Charity. Nadszed koniec mojego ycia . Teraz bd wampirem, pomylaam. Prosz, niech moi rodzice si nie myl. Niech to nie bdzie takie ze. Kiedy Charity pooya mi do na szyi , zauwayam dziwny bysk midzy belkami pod sufitem. Jak refleks wiata w wodzie basenu ... Chocia w basenie nie byo wody... Otworzyam szeroko oczy ze zdumienia . - To nie bdzie bolao - zapewnia mnie Charity.

Bkitnozielone wiato stawao si coraz intensywniejsze. Objo cay strop, przybierajc form czego, co wygldao jak chmury. Owia nas chodny podmuch zamieniajc letni noc w zim . Zadraam. - Charity! - krzykn Shepherd. - Co to? Wszystkie wampiry zerway si na rwne nogi. Nawet Lucas przesta im si wyrywa . - Och, nie odwa si - szepna Charity. - Nie odwa si! Zacz pada nieg. Igieki lodu spaday , kujc mnie w skr i cicho stukajc o podog. Charity odskoczya ode mnie . Wstaam, eby rzuci si do ucieczki. Moe by mi si udao uciec, ale nie mogam zostawi Lucasa . Nawet teraz, w czasie ataku zjawy. nieyca stawaa si coraz gstsza. Za srebrzystymi kurtynami wszystko zdawao si rozmyte . Charity krzykna z blu. Lodowe igy byy tak cikie i ostre, e raniy skr. Skrzywiam si i, zaskoczona, wstrzymaam oddech, gdy jedna ze nienych kurtyn staa si gstsza , bardziej wyrana i w krysztakach lodu uformowaa si twarz . Cho nieg i ld nadal leciay spod stropu, rysy twarzy pozostaway niezmienione . Co byo jeszcze bardziej dziwne, rozpoznaam je. To bya pierwsza zjawa, ktra do mnie przemwia. Brodat twarz okalay dugie rozwiane wosy. Wprawdzie ubranie byo niewyrane, ale wydao mi si starowieckie - jak strj sprzed kilku stuleci, z dugim paszczem i wysokimi butami. Czowiek ze szronu , pomylaam. Nie wiedziaam, jak mogabym go inaczej nazywa. Gosem przypominajcym odgos pkajcego lodu zjawa powiedziaa: - Ona nie jest twoja! - Jest! - Charity tupna nog. - Syszelicie j! Powiedziaa, e chce do nas doczy! Duch przechyli gow z wyrazem zaciekawienia i pogardy na twarzy . I nagle rzuci si naprzd. Jego pi przesza na wylot przez brzuch Charity. Otworzya usta, jakby chciaa krzykn, ale nie wydoby si z nich aden dwik . Jej ciao zmienio kolor, przybierajc ten sam odcie jasnego bkitu , jaki miaa zjawa. Zdaam sobie spraw, e czowiek ze szronu j zamraa . Najwyraniej nawet wampiry mogy zamarzn na mier. Charity poderwaa gow i krzykna . - Nie! Cofna si z ogromnym wysikiem , ale w kocu udao jej si odsun od zjawy. Nie widziaam ladu krwi. Charity si zachwiaa. - Wszyscy ucieka! Wynocie si! W tym samym momencie Shepherd zepchn Lucasa z t rampoliny. Wrzasnam, daremnie prbujc go schwyta. Ale wtedy basen wypenio

bkitnozielone wiato - bardziej ni kiedykolwiek przypominajce wod - i spowolnio jego upadek. Lucas uderzy o dno, ale niezbyt mocno. Widziaam, e stara si uwolni z wizw. Zjawa go ocalia, pomylaam. Zjawa ocalia mnie. Nie byo czasu, eby si nad tym zastanawia. Musiaam si dosta do Lucasa. Popdziam do drabinki i zeszam w d , w bkitnozielone wiato. Byo zimne zimniejsze ni ld - ale nie sprawiao mi blu. Przypominao raczej fal energii . Byo jak prd elektryczny. I wydawao si niebezpieczne. Biegam w nim - a raczej prbowaam biec, bo poruszaam si powoli jak w wodzie . Moje dugie wosy cigny si za mn , zupenie jakbym pyna, a nie biega. - Lucas! - krzyknam. Kiedy do niego dotaram, Lucasowi udao si wanie zerwa tam z nadgarstkw. Wsplnie zajlimy si uwalnianiem jego stp . - Czy to jest to, o czym myl? - spyta. - Tak. - Tama w kocu pucia. - Musimy ucieka! Brnlimy przez bkitnozielon energi w kierunku drabinki. Lucas podsadzi mnie, ebym moga wyj pierwsza . Kiedy stanam na brzegu basenu, zobaczyam, e czowiek ze szronu patrzy na mnie. - Dzikuj - powiedziaam. Nie wiedziaam, co innego mogabym zrobi. - Nie naleysz do niej - odpar. - Naleysz do nas. A wic nikt inny nie mg mnie zabi, ale oni tak? Niezbyt to byo pocieszajce . Lucas wyszed na brzeg. - Bianco, uciekaj! Szybciej! Pobieglimy przez srebrzystoszary nieg , teraz tak gsty, e a bolao. Wiedziaam, e jutro bd miaa siniaki. Zjawy nas nie zatrzymyway , zreszt nawet gdyby chciay sprbowa, nie udaoby si im. Lucas pchn najblisze drzwi i wcign mnie do dugiego korytarza czcego basen z reszt budynku . Panowa tu wprawdzie chd, ale nic byo niegu ani niesamowitego wiata, - Ty! - Na kocu korytarza pojawi si Shepherd. - Ty to na nas sprowadzia! Lucas pocign mnie w lewo . - Boczne drzwi. Szybciej. Nie zobaczyam adnych bocznych drzwi . - Gdzie? - Waciwie miaem nadziej, e powinny tu by - przyzna Lucas. - Niech to szlag! - Syszaam stukot butw gonicego nas Shepherda . Odczy si od pozostaych wampirw, ale to nie znaczyo, e miaam ochot stan z nim oko w oko. Lucas wsun krzeso pod klamk i rozejrza si dookoa . Pomieszczenie przypominao to, w ktrym znajdowa si basen . Tu te poniewieray si sterty mieci ,

szmaty, kawaki papieru, butelki po alkoholu, niedopaki i zapalniczki . Nie wygldao to obiecujco. Lucas podnis na wp oprnion butelk wdki i podart bandan. - Znajd mi zapalniczk - poprosi. Wziam plastikow zapalniczk z najbliszego parapetu . - Co chcesz zrobi? - Nie przesza tej czci szkolenia , co? - Zawiza bandan na szyjce butelki i jej duszy koniec zamoczy w wdce. Shepherd prbowa wyway drzwi . Krzeso zakoysao si i wida byo, e dugo nie wytrzyma . - Zaraz tu bdzie! - To dobrze. Bysna zapalniczka. Gdy Shepherd wpad do pokoju , umiechajc si do nas zoliwie, Lucas podpali tkanin i cisn w niego butelk . Alkohol jest atwopalny... a kiedy ogie zetknie si z pynem ... Lucas pchn mnie na ziemi w tej samej chwili , gdy eksplodowaa ognista kula . Usyszaam jk Shepherda . Umiera . Ogie to jedna z niewielu rzeczy, ktre mog zabi wampira. Zanim zdyam cokolwiek zobaczy, Lucas krzykn: - Oso gow! Zrobiam, jak mwi . Wsta i rzuci krzesem w okno. Szko rozprysno si na wszystkie strony i poczuam, e ostre okruchy posypay si na mnie . Wtedy Lucas zapa mnie za rk. - Wynomy si std! - krzykn. Za nami szala poar. Krzyki Shepherda ustay. Albo uciek, albo by martwy. Wyskoczyam przez okno, uwaajc, by nie nadzia si na ostre kawaki szyby wci sterczce z ramy. Z ulg zobaczyam samochd , ktrym wampiry przywiozy nas tutaj . Sta zaparkowany zaledwie kilkanacie metrw od nas , nikogo nie byo w rodku . Wampiry z pewnoci wkrtce po niego wrc, wic trzeba si byo spieszy. Jeli ukradniemy im wz, moe naprawd nam si uda. Drzwi nie byy zamknite. Wsunam si na miejsce kierowcy, Lucas wskoczy obok. - Powiedz mi, e zostawili kluczyki - poprosi, dyszc ciko. - Niestety - odparam, zmagajc si z kablami pod kierownic . - Cae szczcie, e przeszam t cz szkolenia. Czarny Krzy uczy kadego owc, jak odpala samochd, czc kable od stacyjki. Mwili, e nigdy nie wiadomo, kiedy bdzie trzeba ucieka w popiechu . C, mieli racj. Kable zaiskrzyy i silnik oy . Wrzuciam bieg i nadepnam na gaz. Ruszylimy z

piskiem opon. Przed nami bya nadzieja na wolno i bezpieczestwo . Dziki Czarnemu Krzyowi, pomylaam. I dziki zjawom. Moje ycie nie mogoby si potoczy dziwniej. Kiedy zaczam si mia, Lucas spojrza na mnie z niepokojem . Pewnie zabrzmiao to odrobin histerycznie. - Bianco, ju dobrze... Udao si nam. Uspokj si. Skoncentrowaam si na drodze i mruknam do siebie: - Wszystkiego najlepszego.

ROZDZIA 18
Powinnimy si pozby samochodu - oznajmiam. - Zwolnij, dobrze? - Lucas zapiera si rkoma o desk rozdzielcz , jakby si ba , e w kadej chwili mog wjecha do rowu. Wcale tak bardzo si nie myli. Egzamin na prawo jazdy zdaam bardzo dobrze, ale teraz nie wiedziaam, dokd jad, a w dodatku trzsam si od przypywu adrenaliny. Nie panowaam nad samochodem. - Nie sdz, eby wampirom udao si nas wytropi . Zaparkujemy tego grata z tyu , gdzie nie bdzie widoczny z ulicy . Na razie musimy si jak najszybciej dosta do domu przekonywa mnie Lucas. - To nie jest samochd wampirw! Wiesz, e go ukradli. Jeli policjanci znajd go u nas, pomyl, e to my go ukradlimy. - Nie znajd go u nas, jeli zwolnisz i przestaniesz jecha jak wariatka . - Pooy mi rk na ramiami Oddychaj gboko. O tak. Czekaj, skr tu w lewo. Skrciam i zdaam sobie spraw, e znam t ulic z okien autobusu . Zblialimy si do dzielnicy Vica i naszego tymczasowego domu. To pomogo mi si troch uspokoi . W kocu bdziemy musieli pozby si samochodu , ale na razie wszystko byo w porzdku . Skrcilimy w podjazd prowadzcy do domu Vica . Miaam nadziej, e koa nie zostawi zbyt gbokich ladw w ziemi. Kiedy uznalimy, e auto jest mniej wicej skryte za domem , zatrzymalimy si. Z jakiego powodu czuam si nieswojo, wracajc do ciemnej, cichej piwnicy na wino. Miejsce byo takie samo jak przedtem, ale czuam, e ja si zmieniam. Zrzuciam sanday i drcymi domi rozpuciam wosy. Lucas opar si o cian i pochyli gow, jakby nie mia siy i dalej . Nadgarstki wci mia zaczerwienione od tamy, ktr by skrpowany. Spojrzaam na jego szerokie ramiona i przeszy mnie dreszcz . Zerknam na swoje nadgarstki, na bransoletk, ktr podarowa mi Lucas. Urodzinowy prezent - symbol szczliwego dnia. Wydawao si, e dzieli mnie od niego caa wieczno , a nie kilka godzin. - Charity nie przestanie ci szuka - stwierdzi . - Staa si jej obsesj. Uznaa, e stanowisz przeszkod, e rozdzielia j i Balthazara. - To nie ma znaczenia - szepnam. - Bianco, nie moemy zosta w Filadelfii. Musimy wyjecha. Nie wiem, dokd... - Dzi w nocy to nie ma znaczenia - powtrzyam. Lucas odwrci si, eby zaprzeczy, ale spojrza mi w oczy i zamilk. Pooyam mu rk na piersi, aby poczu jego oddech i bicie serca . yjemy, pomylaam. A wanie to znaczy by ywym. - Bianco... - ...

Przesunam palcami po jego wargach , wzdu szyi, po wystajcym jabku Adama. Czuam, e jego oddech sta si coraz szybszy. Wci wydawa si taki odlegy. Rce mi dray, kiedy zdejmowaam mu przez gow T-shirt. A potem objam go w pasie i oparam gow na jego piersi. Usyszaam szum krwi pyncej w jego yach , jak szum morza w muszli. Ale to byo za mao. - Bliej - szepnam. Przycignam go do siebie, eby pocaowa. Usta Lucasa spotkay si z moimi , a jego donie zaczy gwatownie zdejmowa ze mnie sukienk. Tak samo gwatownie, jak ja wczeniej rozrywaam na nim ubranie. Pomogam mu zsun ramiczka, ani na chwil nie przerywajc pocaunku , bo nie chciaam przesta go dotyka. Moje ubranie opado na podog. Poczuam dotyk jego skry , a jej cedrowy zapach by jedynym powietrzem, jakim mogam oddycha. Teraz miaam na sobie tylko czerwon bransoletk z korala, ktra janiaa nu tle jego ciaa, gdy pocign mnie w stron ka . Rano czuam si strasznie, zapewne dlatego, e byam zmczona ucieczk przed wampirami i obolaa od spadajcego lodu , nie wspominajc ju o przemarzniciu. Lucas wpad w panik. - Naprawd si rozchorowaa. - Przyoy mi rk do czoa , co nie byo mdre, poniewa niemal zawsze by cieplejszy ode mnie . - A co z zawrotami gowy? - Jeszcze nie dae mi wsta z ka . Skd mam wiedzie, czy krci mi si w gowie? Wskazaam rk nu przykrywajc mnie kodr i stos poduszek . - Zwykle trzeba wsta, eby mc powiedzie cokolwiek na ten temat. - Po prostu si martwi. - Hm... To jest nas dwoje. Ale nie chc, eby si martwi. Lucas usiad ciko na skraju ka i opar gow na - Kocham ci, Bianco. A to znaczy, e i tak bd si martwi. Dzieje si z tob co, czego adne z nas nie rozumie. Musimy porozmawia z jakimi wampirami... Ale nie takimi, jakie spotkalimy ostatniej nocy . - Mylaam, eby si odezwa do mamy i taty - wyznaam. - Nie dlatego, e chc... Chocia bardzo chc... Wzi mnie za rk, eby pokaza, e rozumie. - Ale nie sdz, eby nas wysuchali cignam. Nie podobaa mi si ta wiadomo, ale czuam, e mam racj. e rodzice mog zareagowa na mj telefon tylko w jeden sposb . Przyjad tu. Zrobi wszystko, eby rozdzieli mnie z Lucasem. I zapewne bd si starali mnie zmusi, ebym staa si wampirem jak oni. Lucas namyla si przez chwil . - A Balthazar? - powiedzia to z wyranym trudem. Duo go kosztowao przyznanie , e Balthazar moe by jedyn osob, ktra mi pomoe. Zdawaam sobie z tego spraw. Ale to take bya lepa uliczka. - Ju go pytaam, w zeszym roku w szkole. On te nie wie, co dzieje

si z dziemi wampirw, jeli nie dokocz przemiany. - Cholera! - Lucas wsta z ka i przechadza si tam i z powrotem . Parzyam na niego spod kodry. Nie myl o tym, chciaam powiedzie. Moe to nic takiego . Ucieklimy od Charity. Powinnimy si cieszy! Znw prbowaam udawa, e nic si nie dzieje. A poniewa wyznaam Lucasowi prawd chyba wanie po to, eby ju nigdy tego nie robi, postanowiam wreszcie spojrze prawdzie w oczy. Lucas zatrzyma si nagle. - Zakadamy, e to ma jaki zwizek z wampirz czci twoje j mamy. A jeli nie? Chodzi mi o to, e moe po prostu jeste chora? Na zapalenie puc albo co podobnego? - Moliwe. Mylaam ju o tym. - Prawdziwe wampiry nigdy nie api wirusw , nie choruj na wyrostek robaczkowy ani nic w tym rodzaju . Ale kiedy dorastaam, miewaam przezibienia i ble brzucha jak kade dziecko. W ostatnich latach byam bardzo zdrowa i rodzice mwili , e to wampirz moc wzmacnia mj system odpornociowy. Ale by moe nadal mogam si rozchorowa jak wszyscy inni. - Dana kilka lat temu chorowaa na zapalenie puc. Nie miaa apetytu, bya osabiona i tak dalej. To moe by to. - Moliwe. - Bardzo spodoba mi si ten pomys, Waciwie a za bardzo. Jak mona chcie mie zapalenie puc? Lucas usiad na ku, tak wesoy, jak nie by od naszej wizyty w planetarium. - Wic zabierzemy ci do lekarza . Niech ci zbada i powie, co ci dolega. Pomys wydawa si dobry, z jednym zastrzeeniem. - Jak zapacimy za lekarza? - spytaam z wahaniem. - Mamy do pienidzy, eby pj do przychodni . To bdzie troch kosztowao , ale sobie poradzimy. - A jeli bd potrzebowaa antybiotykw... Lucasie, takie rzeczy s naprawd drogie. - Jeli bdziesz potrzebowaa antybiotykw , sprzedamy samochd. - Ten kradziony? - A o jakim innym mgbym mwi? - Nie patrzy mi w oczy. - Tak nie mona. Auto naley do kogo, kto na pewno chce je odzyska. - Nie mogam uwierzy, e powiedzia co takiego. - Poza tym jak chciaby to zrobi? Samochd jest kradziony. Nie jest atwo sprzeda kradziony samochd. Widziaam w telewizji. Auta maj numery seryjne i mas innych rzeczy , ktre pozwalaj je rozpozna. - Bianco, pracuj w dziupli. - Westchn ciko.

Co to jest dziupla? Byam zdezorientowana . W pierwszej chwili przyszo mi do gowy co zwizanego z drzewami. Ale Lucas pracowa przecie w warsztacie. - Nie rozumiem. - Dziupla to warsztat, ktry handluje kradzionymi samochodami . - Lucas wpatrywa si w swoje donie i z nieobecnym wyrazem twarzy tar podranion skr na nadgarstkach . Usuwamy numery nadwozia, rozbieramy auta na czci , przemalowujemy je, przerabiamy tablice. - Wszystko, czego ludzie potrzebuj. Nie jestem z tego dumny. Ale umiem to robi. - Dlaczego pracujesz w takim miejscu? - Bd realistk. Niedugo bd mia dwadziecia dwa lata , a nie skoczyem nawet redniej szkoy, nie wspominajc o uprawnieniach mechanika . Jak mylisz, kto inny by mnie zatrudni? Nie cierpi pracowa z oszustami. Nienawidz tego tak bardzo , e czasami robi mi si niedobrze. Ale musz co robi, eby nas utrzyma. A taki warsztat to... To waciwie jedyne miejsce, gdzie chc mnie zatrudni. Policzki mi pony. Poczuam si jak idiotka, ktra nie rozumie sytuacji , w jakiej si znajdujemy. Duma Lucasa musiaa niewyobraalnie cierpie kadego dnia . On tak gboko wierzy w uczciwo i sprawiedliwa! Przyj t prac tylko dlatego, e musia. Dla nas obojgu, Delikatnie dotknam jego doni . - Rozumiem. - A ja czasem nie. - Zabra rk. - Posuchaj, wiem, e waciciel tego samochodu powinien go odzyska. Ale zao si o milion dolarw, e nie potrzebuje go dlatego, e musi zdoby pienidze na lekarstwo dla kogo , kogo kocha. Gdyby wiedzia, e... Gdyby wiedzia, jak bardzo tego potrzebujesz, mylisz, e miaby mniejszy al? Skinam gow . Zamrugaam. Staam si ciarem dla Lucasa i w dodatku zostalimy przestpcami. To bolao, ale musiaam stawi czoo konsekwencjom naszych decyzji . I mojej natury. Okazao si, e przy jednym z pobliskich szpitali jest bezpatna przychodnia . Lucas wzi wolny dzie i poszed tam ze mn . W chwili gdy weszlimy do rodka, zrozumiaam, dlaczego jest bezpatna . Wszystkie krzesa w poczekalni byy zajte. Cz przez starych ludzi, ktrzy wygldali na samotnych i zagubionych , inne przez cae rodziny, ktre najwyraniej przyszy tu razem. Ze wszystkich stron syszaam kaszel. Poke plakaty na cianach ostrzegay przed rnymi zagroeniami dla zdrowia , wrd ktrych niepokojco czsto powtarzay si choroby weneryczne. Dopisaam swoje nazwisko na kocu naprawd dugiej listy przypitej do starej , zniszczonej podkadki W powietrzu unosi si zapach lizolu .

- Usid - powiedzia Lucas. - Odpocznij troch Wprawdzie miaam ochot powiedzie mu, eby nie by taki nadopiekuczy, ale naprawd musiaam usi. Byam osabiona, robio mi si na przemian zimno i gorco. Chwilami tskniam za kocem, czasem dusiam si nawet w cienkiej letniej sukience. Lucas usiad obok mnie i zajlimy si przegldaniem kolorowych magazynw lecych na stoliku . Wikszo z nich bya powicona rodzicom i maym dzieciom. Na okadkach widniay zdrowe, zadowolone, umiechnite maluchy, zupenie niepodobne do paczcych niemowlt , ktre widziaam wok nas. Wszystkie magazyny byy wyblake i pomite. Pierwszy, po jaki signam, mia prawie dwa lata. - To miejsce przyprawia o gsi skrk, - Nie jest tak le. - Wzruszy ramionami . Zdaam sobie spraw, e Lucas prawdopodobnie nigdy nie korzysta z innej opieki medycznej. Czarny Krzy nie paci za takie rzeczy, a grupa nie zostawaa w jednym miejscu na tyle dugo, by chodzi do normalnego lekarza . Przypomniaam sobie mojego pediatr w Arrowwood, doktora Diamonda. By to miy pan w okularach, ktry zawsze pozwala mi wybiera plastry z ulubionymi postaciami z kreskwek, zanim da mi zastrzyk. Mama mwia, e zabierali mnie do niego, od kiedy byam maym dzieckiem. Przestaam do niego chodzi dopiero wtedy, gdy przenielimy si do Wiecznej Nocy. Przez cay ten czas, kiedy dawa mi szczepionki i ba-da odruchy, nigdy nie zauway we mnie niczego niezwykego. Chocia raz wspomnia, e mama wydaje si wiecznie moda. Dowiadczenia z doktorem Diamondem przekonay mnie, e jeli tylko zapaam jakiego normalnego wirusa , lekarz bdzie mg mi pomc. Ale jeli mj problem ma co wsplnego z wampiryzmem... C, bd mia pecha, a doktor mi nie pomoe. Mina caa wieczno, nim wyczytano moje nazwisko. Ale w kocu si doczekaam . Lucas pomacha mi, kiedy wchodziam do gabinetu . Otyta pielgniarka wesza razem za mn . Na jej identyfikatorze widniao imi Selma. - Jaki mamy problem? - Mam zawroty gowy - powiedziaam i usiadam na przykrytej papierem leance. - I zupenie straciam apetyt. - Moesz by w ciy? - Nie! - Poczuam, e si czerwieni. Wiedziaam, e lekarze mog zadawa takie pytania, ale nie byam na nie gotowa. - To znaczy... mam... Jestem aktywna seksualnie, tak to si chyba mwi , ale uwaamy. I wiem, e nie jestem w ciy. Na pewno. Naprawd.

- Sprawdzimy to. - Selma woya mi do ust termometr , a ja posusznie trzymaam go pod jzykiem, gdy posza po aparat do mierzenia cinienia. - jak si dzisiaj czujesz? Pomachaam rk. Tak sobie. Selma skina gow i zaoya mi na rami opask Zerknam ktem oka i zauwayam, e wpatruje si w wywietlacz termometru . Pokazywa trzydzieci dwa stopnie i siedem kresek. Zawsze miaam nisk temperatur - doktor Diamond artowa z moich trzydziestu szeciu stopni - ale to nie byo tak bardzo niezwyke. Trzydzieci dwa stopnie najwyraniej byy. - Daj mi to. - Selma wyja mi z ust termometr, zresetowaa i woya mi go jeszcze raz do buzi. Zapia mi opask na ramieniu i zacza pompowa. Poczuam, jak opaska coraz mocniej ciska mi rk. Nie odrywaam wzroku od wywietlacza termometru . Dalej, mylaam. Rusz si. Co najmniej do trzydziestu szeciu stopni . To jej tak bardzo nie zdziwi. Liczby na wywietlaczu si zmieniy . Zobaczyam trzydzieci dwa i dwa . Oczy Selmy rozszerzyy si ze zdumienia . W pierwszej chwili pomylaam, e dostrzega liczby na wywietlaczu , ale zdaam sobie spraw, e z cinieniem te musi by co nie tak. Odpia mi z rki opask. - Po si - polecia . - W tej chwili id po doktora. - To nic takiego - zaprotestowaam sabo. - Naprawd, tylko troch krci mi si w gowie. - Po si, zanim upadniesz. - Selma pchna mnie, kadc na stole. Mimo zdecydowanych ruchw, w jej zachowaniu byo co agodnego. Musiaa by dobr pielgniark. Wybiega z gabinetu, a ja leaam z rkoma zoonymi na brzuchu , prbujc przekona sam siebie, e nic wielkiego si nie dzieje. Niestety, wiedziaam, e to nieprawda. Nie miaabym tak niskiej temperatury, gdybym zapaa zapalenie puc, pomylaam. Albo gryp, albo jakiegokolwiek innego wirusa. Ludzie dostaj gorczki, kiedy s chorzy. I nie sdz, eby to miao taki wpyw na cinienie krwi . Innymi sowy, cokolwiek mi dolegao, nie bya to ludzka choroba. Z korytarza dobiega mnie gos pielgniarki, ktra z oywieniem opowiadaa co komu, zapewne ktremu z lekarzy . Zabior mnie do szpitala? A jeli tak , to jak si stamtd wydostan? Czym prdzej usiadam. Za szybko. Od gwatownego ruchu zakrcio mi si w gowie i przez chwil baa m si, e upadn. Przytrzymaam si stou i odetchnam par razy

gboko. Po chwili mogam si ju ruszy. Wyjrzaam na korytarz. Selma staa niedaleko, ale bya pochonita rozmow z lekarzem. Mwia tak cicho, e ledwie j syszaam. - Jestem pewna, e termometr dziaa prawidowo , To byo dziesi minut temu . Mwi panu... Trzeba si spieszy. Na palcach przeszam przez korytarz i biegiem ruszyam w stron poczekalni. W korytarzu pojawia si inna pielgniarka i spojrzaa zaskoczona , gdy przecisnam si obok niej . Nie ogldaj si za siebie! - pomylaam. Nie zwalniajc ani troch, wbiegam do poczekalni. - Lucas! - rzuciam przez rami. - Idziemy! Popatrzy na mnie zdumiony, ale w jednej chwili zerwa si na rwne nogi. Musimy ucieka. Uda si nam. W kocu znalelimy si na zewntrz i poczuam gorce promienie lipcowego soca . Fale ciepa unosiy si ze schodw i chodnika . Tego byo dla mnie za duo i oparam si ciko o porcz. Schody wydaway si rozciga i falowa pod moimi nogami. - Bianco! - Lucas chwyci mnie i zarzuci sobie moj rk na rami. Tylko wspierajc si na nim, daam rad zej po schodach i skrci za rg. - Nie zatrzymuj si - jknam. - Wyjd i bd mnie szuka. Wiem o tym. - Idziemy cay czas. Co si stao'? - Miaam dziwne wyniki. Pielgniarka wpada w panik. Lucas prowadzi mnie boczn ulic . Stara si i szybko. Czuam si teraz nieco pewniej, ale nada musiaam si na nim wspiera. - Co rozumiesz przez dziwne? Wtedy dotara do mnie prawda. Przez cae ycie w taki czy inny sposb przygotowywaam si na ten moment. A kiedy w kocu nadszed, byam zaskoczona i wystraszona. - Jeszcze nie jestem wampirem - wyszeptaam. - Ale ju nie jestem czowiekiem.

ROZDZIA 19
Do domu wrcilimy o zachodzie soca. Lucas pooy mnie z powrotem do ka i oboje zastanawialimy si, co dalej. Opowiedziaam mu o wszystkim, co zdarzyo si w przychodni. I o dziwnych odczytach, ktre tak przeraziy pielgniark . - Nigdy wczeniej nie zdarzyo ci si nic podobnego? - spyta. Pokrciam gow. - W takim razie... zmieniasz si. Czy ci si to podoba, czy nie. Stajesz si wampirem. To znaczy... prawdziwym wampirem. Nie mog by prawdziwym wampirem, dopki nie zabij. To tylko tak dziaa. - Skd wiesz? - zapyta Lucas. Lea obok mnie na ku , chocia ja byam pod kodr, a on na niej. - Nikt tak naprawd nie wie, co dzieje si z takimi jak ty, prawda? - Prawie nikt. Ale moi rodzice wiedzieli. Nigdy mi tego nie wyjanili od pocztku do koca, ale co do tej czci nie mam wtpliwoci. - Wpatrywaam si w biay sufit, studiujc nierwnoci gipsu. - Jest tylko jeden sposb, w jaki mona sta si wampirem. Albo zostajesz kilkakrotnie ugryziony przez wampira i umierasz od ostatniego ugryzienia, albo rodzisz si jako wampir... Tak jak ja... I musisz kogo zabi. To tyle. - Wic co si z tob dzieje? - Dotkn doni mojego policzka . W jego ciemnozielonych oczach malowao si cierpienie . - Nie znios tego. Tej niewiedzy. I wiem, e bdzie coraz gorzej. Przytrzymaam jego rk przy swojej twarzy i prbowaam si umiechn. Nie umiaam mu powiedzie, w co wanie zaczynaam wierzy. Coraz bardziej osabiona dowiadczaam dziwnego uczucia , jakbym si zapadaa, zuywaa, jakby byo mnie z kady dniem mniej. Co wewntrz mnie walczyo z yciem i... powoli zwyciao. Rodzice nigdy nie chcieli mi powiedzie, co si stanie, jeli urodzony wampir nie zabije kogo, eby dopeni przemiany. Teraz pomylaam, e wiem, czego si bali tak bardzo, e nie chcieli nawet o tym mwi. Zaczynaam si zastanawia, czy alternatyw nie jest mier. Palce Lucasa przesuway si midzy pasmami moich dugich wosw, gdy gadzi mnie po gowie, prbujc pocieszy. - Czy... Kiedy napisz list do rodzicw, obiecasz mi, e go wylesz, jeli... - zaczam. - Jeli co? Zamknam oczy. - Jeli wydarzy si co zego . - Bianco...

- Nie chc teraz o tym rozmawia . Ale jeli obiecasz... To bdzie dla mnie bardzo wane. Lucas milcza przez chwil. - Obiecuj - szepn w kocu. Nastpnego ranka, kiedy tylko si obudziam, wiedziaam, e co we mnie zmienio si na gorsze. Wczeniej, nawet najgorszego dnia, miaam si, eby troch si pokrci po domu. Teraz byam tak saba , e nie wstaabym bez pomocy Lucasa . Ku mojemu zakopotaniu musia mnie nawet zaprowadzi do azienki. Przynis mi do ka niadanie , ale nie daam rady zje wicej ni kawaek tosta . A i to w siebie wmusiam. - Chcesz, ebym ci przynis krew? - spyta. Zacisn rce na oparciu krzesa tak mocno, e jego palce zrobiy si biae. - Mgbym ci co zapa albo wami si do szpitala , do banku krwi. - Nie chc krwi . Niczego nie chc. Moe... Moe troch wody. Tak naprawd nie miaam ochoty nawet na wod, ale w ten sposb Lucas mg poczu, e co dla mnie pobi . Upyw czasu nie mia dla mnie adnego znaczenia . W ogle nie wychodziam na zewntrz. Lucas zadzwoni do pracy , eby powiedzie, e jest chory. Baam si, e go wyrzuc, ale moe w dziupli nikt nie oczekiwa, e wszyscy pracownicy bd przychodzi codziennie. Kiedy go to zapytaam, Lucas przytakn. - Nie martw si o mnie, dobrze? Zatroszcz si o siebie. Ale jak miaam to zrobi? Wieczorem Lucas poszed po zakupy. Wrci w rekordowym czasie z kilkoma papierowymi torbami, ktre rzuci na st i jakby o nich zapomnia . - Hej - powiedzia. - Udao ci si zajrze do ksiki? - Troch. Wczeniej tego samego dnia znalaz wydanie Jane Eyre w mikkiej okadce. Przynis mi, ale ja byam zbyt osabiona i zmczona, eby czyta. Czarne litery na biaych kartkach zdaway si pali mnie w oczy. Skin gow i usiad na krzele. Zastanawiaam si, czy usiad tam dlatego, e chcia si znale dalej ode mnie, czy eby lepiej mnie widzie. Siedzia ze spuszczonymi oczami , z rkoma opartymi na kolanach. Jedn stop szura po pododze , do przodu i do tyu. By zdenerwowany, ale stara si to ukry. - Cokolwiek chcesz powiedzie - wyszeptaam - po prostu powiedz. - Wysaem dzisiaj list do Balthazara - wykrztusi. - I e-mail do Vica. Zapytaem, czy mgby wrci do domu , moe nawet z Ranulfem. Moe ktry z nich bdzie wiedzia, co

robi. Vic nie bdzie mg pomc . Przypuszczaam te, e Balthazar udzieli nam ju wszystkich odpowiedzi, jakich mg. Co do Ranulfa... C, by na tym wiecie przez dugi czas i kto wie, czego mg si nauczy. Ale nie wi erzyam, eby istniao jakie wyjcie z tej sytuacji. Nie miaam pojcia, czy Lucas zdawa sobie z tego spraw czy nie, ale wezwa ich, poniewa potrzebowa wsparciu . - To dobrze - powiedziaam. Pokrci gow. - Nie powinienem by ci zabiera z akademii. - Jak moesz mwi co takiego? - Prbowaam usi, ale zakrcio mi si w gowie . Uniosam si tylko na okciu . - Chciaam stamtd odej. To ja ci o to poprosiam! - Nie powinienem si zgodzi , nawet gdyby bagaa. - Szarpn si za wosy , jakby chcia je wyrwa. - Twoi rodzice wiedzieli, co si dzieje. A jeli nawet skamali? Przynajmniej wiedzieliby, co robi. Mogliby si tob zaopiekowa. Ja nie mog. Jedyne, czego pragn, to eby wyzdrowiaa. Ale nie wiem, jak ci pomc. - Przesta. Lucasie, to, co si ze mn dzieje... to cz tego, czym jestem. Cz tego, czym musz si sta. To nie nasza ucieczka spowodowaa to wszystko. - Ale twoi rodzice umieliby to zatrzyma. - Tego nie wiemy. Na pewno staraliby si mnie nakoni , ebym si staa prawdziwym wampirem, a tego chc. Nawet teraz. Lucasa nie byo atwo pocieszy. Musiaa ucieka. Bya w niebezpieczestwie. Nic masz do pienidzy, eby robi to, na co masz ochot. Nawet eby je to, co lubisz. Obiecaem, e si tob zaopiekuj... i ci zawiodem. - Nigdy mnie nie zawiode! - Musiaam go przekona. To bya jedna z niewielu rzeczy na wiecie, co do ktrych nie miaam najmniejszych wtpliwoci . - Ostatnio dwa miesice byy najlepsze w caym moim yciu . Nawet majc Charity na karku , nawet kiedy utknlimy w Czarnym Krzyu ... Byo warto, poniewa przeylimy to razem. Ukry twarz w doniach. - Powicibym to wszystko, eby tylko wyzdrowiaa. - A ja nie. Pamitaj, to zawsze bya moja decyzja , nie twoja. Nie popeniam bdu. Kiedy Lucas w kocu podnis gow i spojrza na mnie, umiechnam si do niego. - I zrobiabym to samo jeszcze raz . Sto razy. Zrobiabym wszystko, eby by z tob. Lucas podszed do mnie i mocno obj. W tamtej chwili nie potrzebowaam niczego innego. Ale kiedy obudziam si w rodku nocy, o wiele trudniej byo mi by dzieln . - Wytrzymaj, dobrze? - Lucas przytuli mnie i pogaska po plecach . - Tylko

wytrzymaj. - Nie mog! - Nie potrafiam zapanowa nad dreniem caego ciaa . To nie by atak, bo wci wiedziaam, kim jestem i gdzie si znajduj. Po prostu nie mogam przesta si trz. Zaczo si, kiedy spaam. Draam tak, e Lucas wybi si ze snu i obudzi mnie. Musia kilka razy zawoa mnie po imieniu , nim si ocknam - Prosz, Bianco. Prosz. - Nie mog przesta. Nie mog... - Nie musisz przestawa. Nie zmuszaj si. Po prostu przeczekaj. Jestem tu z tob . Dobrze? - Dobrze - jknam. Ale drenie nie ustpio prawie przez godzin. A kiedy w kocu mino, byam tak wyczerpana, e czuam si, jakbym ju nigdy nie miaa siy si ruszy. Jedno nie ulegao wtpliwoci. Po tym wszystkim bylimy zbyt wystraszeni, eby w ogle myle o spaniu. Kiedy nadszed ranek , poprosiam Lucasa, eby znalaz mi papier i co do pisania . Mia ciemne krgi pod oczami i skr blad jak popi . Tak bardzo chciaabym si nim zaopiekowa, zamiast lee bezsilnie. Lucas pomg mi si oprze na stosie poduszek . Mimo drenia rk, udao mi si napisa krtki list. Mamo i Tato Jeli czytacie ten list, to znaczy e... Tu musiaam przerwa na chwil. Wiedziaam, co powinnam napisa, ale nie byam do silna, eby to zrobi. Kiedy wyobraziam sobie, jak moi rodzice czytaa ten list ... to byo ponad moje siy. ... e ju nigdy nie bd moga do Was wrci . Lucas obieca, e wyle go, jeli cokolwiek mi si przydarzy. Wiem, uwaalicie, e postpujecie susznie , mwic pannie Bethany o moim ostatnim e-mailu. Nie mam wam za ze , e prbowalicie mnie odnale , zwaszcza teraz, kiedy zrozumiaam, jak bardzo musielicie si o mnie ba . Ale wanie dlatego pniej nie mogam si do Was odezwa . Naraziabym Lucasa na niebezpieczestwo , a tego nie mogabym zrobi . Prosz, nie miejcie alu do Lucasa o to wszystko , py dla mnie cudowny i dat mi wszystko, co mg. Byam z nim taka szczliwa tego lata . Myl, e jeli moglibycie zobaczy nas razem, i wiedzielibycie, jak si czuj, zrozumielibycie. Pierwszy raz uwiadomiam sobie, jak to jest z Wami, e kochacie si bez wzgldu na wszystko . Lucas i ja przeylimy to samo , nawet jeli trwao to tylko kilka miesicy . Wiem, e pewnego dnia bdziecie si cieszy, e ja te tego dowiadczyam.

Tak bardzo kocham Was oboje. Dzikuj Wam za wszystko , co dla mnie zrobilicie. Mimo wszystkich naszych ktni i mimo e teraz jestemy rozdzieleni , zawsze wiedziaam, e mam najlepszych rodzicw na wiecie . Kocham Was Bianca Niewiele pamitam z tamtego dnia . Zasypiaam budziam si. W kadym razie czasami to by sen. Chwilami traciam wiadomo. Nie potrafiam ju oddzieli jednego od drugiego. Czuam si, jakbym miaa gorczk, ale wiedziaam, e moje ciao zrobio si bardzo zimne. Dotyk Lucasa parzy mnie jak ogie za kadym razem, gdy ociera mi czoo albo trzyma za rk. Byam spocona, zapltaam si w pociel i ze zniecierpliwieniem odgarniaam kosmyki wosw, ktre przyklejay mi si do szyi i plecw Przez duszy czas wszystko wydawao mi si nierzeczywiste. Bkaam si we wspomnieniach, chaotycznych i niepowizanych ze sob . Wikszo bya szczliwa, wic z chci w nie odpywaam. W jednej chwili szam ulicami Nowego Jorku z Raquel i miaymy si z tego, jak bol nas minie po porannym treningu . Chwile pniej byam znowu w Arrowwood i mania z dum dokonywaa ostatnich poprawek w moim kostiumie ksiniczki na Halloween. Potem znalazam si w szkole Patrice robia mi manikiur podobny do swojego i obie miaymy byszczce paznokcie liliowego koloru . Albo wiczyam szermierk w sali gimnastycznej z Balthaza rem, ktry pokonywa mnie z tak atwoci, e nie potrafi powstrzyma si od miechu . Albo byam na obiedzie z Vik iem i Ranulfem - siedzieli obok siebie w hawajskich koszulach. Albo w furgonetce z Dan, ktra piewaa razem z chrypicym radiem . W lesie z tat suchalimy pohukiwania sw i rozmawialimy o tym, dlaczego musimy zosta w akademii. W Riverton z Lucasem trzymaam w doniach broszk, ktr mi podarowa , i patrzyam na niego z bezbrzen wdzicznoci i mioci . Dlaczego miaabym chcie stamtd wrci? Kiedy w kocu odzyskaam jasno myli , bya ju noc. Nie miaam pojcia, czy jest bliej do zmierzchu, czy do witu. Pprzytomnie odwrciam gow i zobaczyam Lucasa . Sta przy ku, blady jak papier. Kiedy nasze oczy si spotkay, umiechnam si, ale on pozosta powany. - Cze - szepnam. - Jak dugo byam nieprzytomna? - Za dugo. - Lucas powoli uklk koo mnie. Jego twarz znalaza si na wysokoci

moich oczu. - Bianco, nie chc ci straszy, ale to, co si z tob dzieje... - Wiem. Czuj to. Spojrzaam mu w oczy i zobaczyam bl dorwnujcy mojemu strachowi i smutkowi . Zamkn oczy unis twarz do sufitu. Gdybym nie wiedziaa, e to niemoliwe, pomylaabym, e si modli. - Chc, eby si ze mnie napia - powiedzia w kocu. - Nie mam ochoty na krew - wyszeptaam. - Nie rozumiesz. - Odetchn gboko. - Bianco, chc, eby pia moj krew, dopki nie u mr. Chc, eby si przemienia . eby zostaa prawdziwym wampirem. Byam tak wstrznita, e na chwil odebrao mi mow . Mogam tylko patrze na niego w osupieniu. - Wiem, e dawno temu postanowia, e nie zostaniesz wampirem - cign Lucas. Uj moj do w swoje. - Ale wyglda na to, e nie masz innego wyjcia. Jeli tego trzeba , eby ci uratowa, to nie jest tak le, prawda? Bdziesz moga wrci do swoich rodzicw, zawsze bdziesz moda i pikna . To wcale nie byo takie proste i oboje o tym wiedzielimy. Ale jeli Lucas zdecydowa si na ten krok, to powinnam si zastanowi. - Ty te staniesz si wampirem - powiedziaam. - Oboje si przemienimy . Dasz rad? Lucas pokrci gow. - Nie. - Co? - Bianco, musisz mi obieca... Musisz przysign na wszy stko, co ma dla ciebie jakiekolwiek znaczenie, e kiedy umr, zanim si przemieni, zniszczysz mnie. Nie pozwolisz, ebym si odrodzi jako wampir . Chc umrze. A wic mg zaakceptowa moj przemian, ale nie swoj. Krucha nadzieja, jak czuam przez kilka sekund, lega w gruzach. Szarpn konierzyk swojej koszuli , odsaniajc szyj. - Napij si ze mnie - powtrzy cicho. - Chcesz, ebym ci zabia - wyszeptaam. - Powicisz wasne ycie, eby mnie ratowa. Spojrza na mnie tak, jakby to byo co oczywistego, co koniecznego i poczuam , e zy napywaj mi do oczu . - Wiem, co robi - oznajmi. Jego rysy wydaway si wyraniejsze dziki cieniom, ktre kady si na jego twarzy. - Jestem gotw. Ostatnie, czego chc by pewien , to e bdziesz zdrowa. Tylko t ego chc.

Pokrciam gow. - Nie. - Tak - powtrzy. Ale wci miaam do si , eby si odsun. - Jak mogabym y dalej ze wiadomoci , e oddae ycie, eby mnie ratowa? Wyrzuty sumienia nie dayby mi spokoju . Nie mog, Lucasie. Nie pro mnie o to. - Nie musisz mie wyrzutw sumienia! Chc, eby to zrobia! - A ty by to zrobi? - spytaam. - Mgby mnie zabi, eby ratowa wasne ycie? Lucas patrzy na mnie i widziaam, e nie jest w stanie nawet myle o czym tak strasznym. - Musisz mi obieca, e bdziesz normalnie y - poprosiam. - A nie siedzia i opakiwa mnie. - Boe! - Skrzywi si i zdaam sobie spraw , e jest bliski paczu. Wtuli twarz w moj kodr, a ja pooyam mu rk na gowie. - Bianco, prosz. Prosz, zrb to. Ratuj si. Widziaam w jego oczach, e si waha. e gdybym bardziej nalegaa, zgodziby si zosta wampirem . Ale wiedziaam te, e byaby to dla niego ofiara ponad siy. Zdaam sobie spraw, e nie mog go o to prosi - ani by ratowa siebie, ani z adnego innego powo du. - Nie - powtrzyam i tym razem wiedziaam , e zrozumia, i moja odpowied jest ostateczna . - Obiecaj mi, Lucasie. - Jak mgbym y bez ciebie? Bya jedyn dobr rzecz , jaka mi si kiedykolwiek przytrafia. Wtedy si rozpakaam, a on chwyci mocno moj do. Po chwili opar mi gow na ramieniu, a wiadomo, e jest tak blisko, dodawaa mi otuchy. Po jakim czasie nie miaam ju siy trzyma go za rk. Cienie w pokoju wydaway si pogbia. Lucas bardzo si martwi, ale nie potrafiam skupi si na tym, co mwi. A na pewno nie daabym rady odpowiedzie. Przynis mi wod, ale nie wypiam duo. Zapadam w sen - moe to by sen - i ocknam si po chwili , ktra zdawaa mi si bardzo duga . Lucas sta przy cianie opierajc si o ni rkoma , jakby si ba, e upadnie. Wzrok mia bdny. Zobaczy, e jestem przytomna. - Ju miaem wzywa ambulans - szepn. - Niewiele by to pomogo, ale nie mog tak sta bezczynnie. - Po prostu bd blisko. - Czuam ogromny ciar na piersi. Mwienie wymagao wielkiego wysiku. Przeszed mnie dreszcz, trzsam si. Czuam si nieznonie rozpalona i ociaa. Miaam ochot wyrwa si z wasnego ciaa , uwolni od niego. Co w mojej twarzy musiao powiedzie Lucasowi , jak si czuj, poniewa jego oczy

nagle si rozszerzyy. Podszed do mnie i pooy mi rk na policzku . Przez chwil szuka waciwych sw, a w kocu szepn: - Kocham ci. - Kocham... - Nie zdoaam powiedzie nic wicej Twarz Lucasa zacza nikn , gdy w pokoju pociemniao. Tak atwo byoby odej. Poddaam si fali , ktra cigna mnie w d . I wtedy umaram.

ROZDZIA 20
Nic nie byo ju ze sob powizane - tylko tak mog to okreli . Na przykad wci zdawaam sobie spraw, e istnieje grawitacja - czuam rnic midzy niebem a ziemi - ale wydawao si, e nie ma na mnie wpywu . Mogam pyn w gr i w d, a czasami czuam, jakbym si poruszaa w obu kierunkach rwnoczenie. Od wielu dni cae ciao bolao mnie coraz bardziej, a w kocu wydawao mi si, jakby nie istniao nic oprcz ciaru i blu . A teraz byam lekka jak pirko i wolna . Ale rwnoczenie pusta, wydrona. Zagubiona. Prbowaam otworzy oczy, ale zdaam sobie spraw, e i tak widz. Tyle e to, co widziaam, nie miao sensu. Cay wiat zlewa si w mtn , bkitnoszar mg, w ktrej unosiy si jakie cienie. Te cienie nigdy nie przybieray rozpoznawalnych ksztatw. Prbowaam si poruszy, ale cho byam cakiem swobodna , moje koczyny nie reagoway. Jak dugo to trwa? - pomylaam. Nie czuam upywu czasu. Mogam pozostawa w tym stanie kilka sekund albo lat i nie potrafiam sobie przypomnie, jak okreli rnic. To proste, zacznij liczy oddechy. Albo uderzenia serca, Jedno albo drugie pozwoli ci to oceni . Wtedy zdaam sobie spraw, e moje serce nie bije. Tam, gdzie powinien by mj puls - miarowe, rytmiczne ciepo we wntrzu - nie byo nic. By to dla mnie wstrzs. Cios tym silniejszy, e nie miaam nawet ciaa, ktre mogoby go przyj. Przeraenie rozdaro spowijajc mnie mg i przez moment widziaam wyranie. Wci byam w piwnicy na wino, chocia nie leaam ju w ku . Miaam wraenie, e unosz si tu pod sufitem. W dole widziaam sam siebie. Leaam pod kodr, Moja twarz bya biaa jak przecierado, patrzyam przed siebie niewidzcymi oczami. Przy ku klcza Lucas, oparty czoem o materac obok mojej nieruchomej rki . Przykry gow rkoma, jakby prbowa si przed czym osoni, chocia nie wiedziaam przed czym. Jego plecy dray i zdaam sobie spraw, e pacze. Widzc jego cierpienie, zapragnam go pocieszy. Dlaczego nie miaabym usi i tego zrobi? Przecie leaam tu obok . Zaraz, to nie ja. Przecie ja to ja. Jak moe istnie rnica midzy osob , ktr widziaam w ku, a t, ktra ogldaa to wszystko? To kompletnie nie miao sensu . Lucasie, zawoaam. Lucasie, jestem tutaj. Popatrz w gr. Po prostu popatrz w gr. Ale nie miaam gosu. Ani jzyka i warg ktre mogyby uformowa sowa .

Ku mojemu zaskoczeniu Lucas unis gow. Ale nic spojrza na mnie. Zdawa si niczego nie sysze. Oczy mia przekrwione i puste. Otar policzki wierzchem doni i wycign do mnie rk - do tej mnie, ktra leaa na ku . Patrzyam z fascynacj i przeraeniem, jak przesun palcami po moich powiekach, eby je zamkn. Wygldao, jakby to by ostatni wysiek , na jaki si zdoby, bo zaraz potem opad bezwadnie na ko, rwnie nieruchomy, jak lece w nim ciao. Moje ciao. Nie. To nie moe by prawda. Nawet nie bd tak myle . Cokolwiek si zdarzyo, to bd... Wielki bd, ale naprawimy go, kiedy tylko dowiemy si, jak to zrobi. Przecie dotaram do niego, prawda? Kiedy zawoaam Lucasa , usysza mnie. Nawet jeli nie zdawa sobie z tego sprawy . Powinnam zawoa go jeszcze raz . Lucasie, jestem tutaj! Musisz tylko na mnie spojrze. Nawet nie drgn. Moe bdzie atwiej , jeli si do niego zbli, pomylaam. Ale jak mam to zrobi? Nie miaam pojcia, jak si poruszy - czy w ogle mog si poruszy - skoro ja i moje ciao oddzielilimy si od siebie. Wtedy spojrzaam na Lucasa i zobaczyam rozdzierajcy bl na jego twarzy. Wyglda na rozpaczliwie zagubionego i samotnego. Pragnam go obj, jako pocieszy... I to pragnienie zadziaao jak hol, cigajc mnie spod sufitu do niego . Nagle poczuam ciepo jego ciaa , przyjemne jak mikka kodra . Lucasie! Poderwa si gwat ownie. Jego oczy rozszerzyy si ze strachu i zacz si cofa w kt piwnicy. Dlaczego si boi? Lucasie, jestem tutaj. Ale ju wiedziaam, e nie sysza tego, co mwiam. I chyba mnie nie widzia . Zamruga i opar si ciko o cian . Musia pomyle, e mu si co przywidziao . Nagle przestaam go widzie . Szarobkitna mga zamkna si wok mnie i poczuam, e si w niej unosz. Czy przemieszczaam si w gr, czy w d? A moe w ogle si nie przemieszczaam? Nie wiedziaam, jak mogabym to oceni. Musz odszuka swoje ciao, powiedziaam sobie. Jeli odnajd ciao, po prostu wejd w nie z powrotem. Wyobraziam to sobie jako co podobnego do wejcia do piwora . Wydawao si cakiem atwe. Wic dlaczego nic mog odnale mojego ciaa? - Ono nie jest ju twoje. Zaskoczona rozejrzaam si dookoa , by zobaczy, kto to powiedzia . Ale tak naprawd nie mogam nigdzie spojrze, a tym bardziej zobaczy czegokolwiek przez kbic si mg. Waciwie nie tyle usyszaam ten gos, ile go odczuam.

Wracam do piwnicy na wino, postanowiam. Chc By z Lucasem. Wic bd z nim, i to ju. I oto znowu byam z Lucasem , ale nie w piwnicy. Sta na podjedzie domu Woodsonw. Wydawao mi si, e jestem tu za nim, jakbym wygldaa mu zza ramienia . witao ju - niebo zrobio si szare i ponure. Jaki samochd zatrzyma si na podjedzie i wysiada z niego wysoka posta. Balthazar kroczy pospiesznie w stron Lucasa . Jego twarz bya powana i napita , znaczyy j blizny. Szed wolniej ni zwykle, lecz najwyraniej niewiele brakowao, eby ostatecznie wydobrza. - Co z ni? - spyta. A potem przyjrza si uwaniej twarzy Lucasa i zamar w bezruchu. - Och, nie! - Ona... - Lucas nie mg wydoby z siebie sw. Widziaam, jak napinaj si minie jego szczki, jakby z trudem przychodzio mu mwienie. - Odesza. - Nie! - Balthazar pokrci gow, a wyraz jego twarzy by bliski paniki. - Nie, na pewno si mylisz. - Bianca nie yje - oznajmi na to Lucas. Dopiero, kiedy powiedzia to na gos, dotaro do mnie, e to prawda. Chciaam krzycze, ale nie mogam. Chciaam biec, ale to te okazao si niemoliwe. Nie byo ju ucieczki od tego, co si stao. - Pozwl mi j zobaczy - poprosi Balthazar. Lucas si odsun. Kiedy Balthazar go mija , odniosam wraenie, jakby przeszed przeze mnie. Och, to byo dziwne uczucie. Na swj sposb zdumiewajce, poniewa przez sekund caa sia, rozpacz i mio Balthazara odbiy si echem w moim wntrzu . To byo cos rzeczywistego, bardziej rzeczywistego ni ja. Kiedy pobieg do piwnicy, czuam si, jakby pocign mnie za sob. Moe to dlatego, e przeszed przeze mnie. Nie byam pewna. Miaam wraenie, jakbym pyna dugimi korytarzami penymi butelek wina w stron sylwetki Balthazara . A potem przez niego, a znalazam si znowu w pokoju i patrzyam na niego, a on patrzy na mnie. Moje ciao leao dokadnie w tym samym miejscu , gdzie widziaam je ostatnim razem, kiedy Lucas zamkn mi oczy . Balthazar sta nade mn i przyglda mi si przez dug chwil, jakby nie mg uwierzy w to, co widzi. Potem opar si o cian i... Upad. Osun si na podog i zacisn pici na wosach. Prbowaam unie si nad swoim ciaem. Moim zdaniem nie wygldao le. Moe byo troch wymizerowane, ale nie rnio si od tego , jak musiaam wyglda, kiedy spaam. Jedyna rnica polegaa na tym, e teraz nie oddychaam. Ale to mog naprawi, prawda?

Wystarczy, e wskocz z powrotem do rodka . C, wydawao si to atwe, ale wcale takie nie byo. Patrzyam z gry na sam siebie, prbujc poczu to samo magnetyczne przyciganie, ktre czyo mnie teraz z Lucasem i Balthazarem. Jeli uda mi si skorzysta z tej samej energii, mylaam, zostan wcignita do swojego ciaa i znowu bd ywa . Ale przyciganie si nie pojawio. Po chwili - zdaje si, e trwao to kilka minut, ale nie byam pewna - Balthazar podnis si z podogi . Zza niego dobiegi mnie odgos krokw Lucasa . Stanli obok siebie i patrzyli na mnie. - Co si stao? - spyta ochryple Balthazar. - Byo tak, jak napisaem w licie. - W gosie Lucasa zabrzmiao ogromne zmczenie. Zastanawiaam si, ile czasu mino, odkd ostatnio spa. - Po prostu stawaa si coraz sabsza . Wiedzielimy, e aden lekarz jej nie pomoe, wic mogem tylko patrze... Lucas przekn lin. Balthazar zawaha si i pomylaam e poklepie go p o ramieniu, ale nie zrobi tego - Prbowaem j nakoni, eby dokoczya przemian - mwi dalej Lucas. - Chciaem, eby uya mnie i zamienia si w wampira . Ale zgodziaby si tylko, jeli ja rwnie bym si przemieni . Odmwiem. - Uderzy pici w cian, - Do diaba, dlaczego po prostu nie pozwoliem jej tego zrobi? Balthazar pokrci gow. - Bianca podja suszn decyzj. Tak jest najlepiej nie tylko dla ciebie, ale i dla niej. S rzeczy gorsze od mierci. - Raczej si z tob nie zgodz. - Rozumiem. Stali nade mn niczym stranicy. Wci chciaam ich powiadomi, e to wszystko jest pomyk, e moemy co zrobi, eby to naprawi. Ale zaczo do mnie dociera, e to nieprawda. Jestem martwa. To jest przeycie pozacielesne , o jakim kiedy czytaam, i w kadej chwili moe si pojawi jasne wiato , do ktrego bd musiaa pj. Chciao mi si paka, ale eby paka, trzeba mie ciao. Nawet na tak ulg nie mogam liczy. Cay smutek i przeraenie kbiy si we mnie i nie mogy znale ujcia . W kocu Lucas si odezwa. - Nie mog wezwa policji ani ambulansu . Zbyt wielu rzeczy nie umiabym im wyjani. - Nie, nie moesz tego zrobi. Musisz j tu pochowa, zanim wzejdzie soce, eby

nikt si niczego nie domyli . Pomog ci. Lucas wcign gboko p owietrze. - Dzikuj. - Po raz pierwszy zobaczyam, e pozby si rezerwy wobec Balthazara . Patrzyli na siebie bez urazy. Dzielca ich zazdro i niech znikny. Balthazar stan obok ka i delikatnie odgarn mi wosy z twarzy . Pochyli si i pocaowa mnie w czoo. Widziaam, e zadra i e z trudem powstrzymuje Izy . Po chwili znowu by powany i zdecydowany . Odgarn kodr i dokadnie owin mnie przecieradem, po czym wzi na rce. Chc mnie pochowa. Jeli mnie pochowaj, nigdy nie wrc! Nie umiaam sama przed sob przyzna, e nie bd moga wrci, choby nie wiem co. Potrafiam myle tylko o tym, jak im przeszkodzi. Prosz, Balthazarze, Lucasie. Przestacie. Musicie si zatrzyma! Tymczasem Balthazar przenis mnie kilka krokw od ka . W jego oczach malowa si smutek. Nie patrzy na to, co robi. - Przykryj jej twarz - szepn. Lucas nasun mi przecierado na gow. Kiedy skoczy , Balthazar wydawa si bardziej skupiony. - Czy jest co, co chciaby... Co Bianca chciaaby mie ze sob? Lucas wzi gboki oddech. - Tak. Podszed do komdki , w ktrej trzymaam swoje nieliczne rzeczy . Kiedy wysun szuflad, zobaczyam moj biuteri - broszk, ktr podarowa mi w Riverton, gdy si w sobie zakochalimy, i koralow bransoletk, ktr dostaam na ostatnie urodziny. Do Lucasa zamkna si na nich obu i zrozumiaam, e chce mi je woy do rki, ebym miaa ze sob na wieczno jak cz jego. - Nie pozwl mu tego zrobi! Musi je zatrzyma! Zaskoczona rozejrzaam si dookoa, eby zobaczy, skd dobiega ten gos. Ale nie tylko nie dostrzegam jego rda , ale cay wiat wok mnie rozmy si, jakby mia za chwil znowu znikn w bkitnawej mgle. Kto to by? Jedyn osob , ktra mogaby mwi do mnie po mierci , by Bg. A nie miaam wtpliwoci, e jego pierwsza wiadomo dla mnie po przejciu na drug stron nie dotyczyaby biuterii . Niemniej bya to jedyna wskazwka , jak dostaam do tej pory. Doszam do wniosku, e powinnam jej posucha. Kiedy Lucas wzi broszk i bransoletk, prbowaam powiedzie: Nie rb tego.

Zostaw je. Zawaha si, lecz nie byam pewna, czy to pod wpywem mojej perswazji . Co jeszcze mogabym zrobi? Wtedy przypomniaam sobie, jak si poczuam, kiedy Balthazar przeze mnie przeszed. Przez chwil odczuwaam wszystkie jego emocje jak swoje wasne Nie wiedziaam, czy Balthazar te co poczu - by tak wzburzony, e mgby na to nie zwrci uwagi. Ale pomylaam, e warto sprbowa. Skoncentrowaam si na Lucasie ze wszystkich si , mwiam sobie, jak bardzo chciaabym by teraz z nim, i nagle... Zupenie, jakbym przesuna si do przodu , zbyt szybko, by to zauway. Byam przy Lucasie, wok niego, w nim. Wypeni mnie jego smutek, tak potny, e pociemniao mi przed oczami, i poczuam, jakbym si gdzie zapadaa. Poczucie osamotnieniu i pustki byo niemal niemoliwe do zniesienia . Zadra, jakby z zimna. - Tak jakby tu bya - szepn. - Kiedy patrz na te rzeczy, ktre jej podarowaem... Bianca jest tak blisko. - Lucas odoy broszk i bransoletk do szuflady. - Nie potrafi si z nimi rozsta. - Okej. Teraz skupiam uwag znowu na Balthazarze . To, co zobaczyam, wypalio w mojej duszy lad, ktry nigdy nie zniknie. Balthazar w czarnym T-shircie i spodniach, wyglda jakby sam by czci nocy , z moim martwym ciaem na rkach. Biae przecierado spowijao mnie prawie cakowicie , z wyjtkiem jednej rki, ktra opada w d , i dugich, rudych wosw. To si dzieje naprawd. To wszystko si dzieje naprawd! Jestem martwa. - Masz wszystkie potrzebne narzdzia? - spyta Balthazar. - W garau. - Lucas przygarbi si, jakby przygnieciony ciarem. - Maj tam... maj opaty. opaty? opaty. Nie chc na to patrze. Chc by gdziekolwiek indziej... I nagle znalazam si gdzie indziej. A waciwie nigdzie. wiat znowu sta si szarobkitn mg, w ktrej czuam si samotna i zagubiona . Nie cierpiaam tego uczucia , ale byo mi je atwiej znie ni widok Lucasa i Balthazara kopicych mj grb . We mgle zacza si formowa twarz dziewczyny, mniej wicej w moim wieku , o krtkich, ja snych wosach. Ta sama, ktr widziaam wielokrotnie wczeniej. - Zjawa! - Moje sowa wyday mi si teraz rzeczywiste , chocia nie sdziam, eby ktokolwiek z ywych mg mnie usysze . - Ty jeste zjaw z Wiecznej Nocy. Dopiero teraz

ci poznaam. - Och, nie jedyn stamtd - odpara. Na jej twarzy pojawi si nieznaczny , triumfujcy umieszek. Miaam ochot j uderzy. - I rzeczywicie, od drugiej strony sycha nas zupenie inaczej, prawda? - Co si ze mn dzieje? - spytaam. - Czy ja naprawd nie yj? A jeli tak, to czy ty powstrzymujesz mnie przed... Przed pjciem do nieba, albo w stron wiata, albo przed zaniciem... Czy co tam dzieje si z ludmi po mierci? Machna rkoma, rozgarniajc mg wok siebie. - No, wiesz... jest mnstwo moliwoci . Nie powstrzymuj ci przed wybraniem adnej z nich. Teraz, kiedy mga si rozrzedzia, dotaro do mnie, e widz, co si dzieje pod nami. Najwyraniej unosiymy si w powietrzu nad drzewami przed domem . Jaki ruch zwrci moj uwag. Balthazar i Lucas z opatami w doniach kopali mj grb. - Widziaam to we nie. - Tak bardzo chciao mi si paka . aowaam, e nie mog tego zrobi. - W jednym ze snw, w ktrych ty te bya. Pamitasz? - Oczywicie, e nie. - Wydawaa si niemal uraona . - To byy twoje sny. Twoje wizje przyszoci. Nic miaam z tym nic wsplnego. Jeli mnie tam widziaa, to w taki sam sposb jak wszystko - jako cz tego, co ma si wydarzy. - Powiedziaa, e wolaabym nie wiedzie, co robi. Gdybym przyjrzaa si im wtedy , przewidziaabym wasn mier. Zjawa przechylia gow, a jej jasne wosy zafaloway poruszone niewidzialnym powiewem. - Pora ju, eby zapomniaa o yciu , ktre stracia. Pora zaj si przyszoci. - Zapomnie? Jak mogabym zapomnie o Lucasie? I niby jaka przyszo mnie czeka, skoro jestem martwa? - Mga zgstniaa, zasaniajc j. - Zostaw mnie. Wtedy pomylaam o Lucasie i zapragnam by przy nim. Wrc do ciebie, obiecuj. Jestem tutaj! Mga si rozwiaa. Znajdowaam si na polanie za posiadoci Woodson w i patrzyam na niewielki kopczyk ziemi. Balthazar uklepywa jego powierzchni odwrotn stron opaty, Lucas klcza przy grobie. Czuam zapach potu na ich skrze , piaszczystej ziemi i letniej trawy. Niebo rozjaniao si, przybierajc rowawy odcie. Zaczyna si nowy dzie. Beze mnie. Lucas pochyli gow, przytoczony rozpacz. Nie chciaam oglda go w takim stanie. Prosz, zobacz mnie, pomylaam. Skupiam si na wszystkich widokach i zapachach

wok mnie, na wszystkim, co rzeczywiste i materialne. Staraam si sta czci tego wiata . Lucasie, zobacz mnie, prosz, prosz... - Lucas! Obaj odskoczyli do tyu . - Syszae to? - spyta Lucas. Balthazar skin gow. - To... to brzmiao jak... nie, niemoliwe. Tak! Udao si! Skoncentrowaam si ze wszystkich si na obecnej chwili i miejscu . Ca swoj wol woyam w to , eby przypomnie sobie, jak si czuam w swoim ciele. Jak wygldaam. Przez moment czuam znowu siebie - widmowe ciao, widmowe wosy - a Lucas i Balthazar wstrzymali oddech. Zobaczyli mnie! Ale rado mnie rozproszya i zdaam sobie spraw , e zniknam w mgnieniu oka . Czy uda mi si to powtrzy? Nie byam cakiem pewna , jak mi to wyszo za pierwszym razem. Nie jest atwo by martw. - Balthazarze... - odezwa si Lucas. - Czy ja oszalaem? - Nie sdz. - Ty te j widziae? - Taak... - W oczach Balthazara pojawi si bysk zrozumienia . Ale to, co mia do zakomunikowania... - O mj Boe! - Co? O czym pomylae? Balthazar zacz chodzi tam i z powrotem obok grobu . - Jeli Bianca urodzia si, poniewa jaka zjawa pomoga wampirom ... - Zgadza si - powiedzia Lucas. - I jedn z drg, jakie moga wybra, byo zosta prawdziwym wampirem... - Taak... - Oczy Lucasa si rozszerzyy. - To drug moliwoci musiao by zostanie zjaw . To dlatego Olivierom tak bardzo zaleao na jej przemianie. Alternatyw dla Bianki nigdy nie byo ycie jako istota ludzka . Moga tylko zosta zjaw. - Balthazar zamruga, wpatrujc si w miejsce, w ktrym przez uamek sekundy mnie widzieli . - I zostaa . Bardzo pra gnam, eby Balthazar si myli, ale niestety, kade jego sowo miao sens. - Widzisz? - Zjawa wydawaa si unosi obok mnie . - Wanie to zawsze prbowalimy ci powiedzie. - Co masz na myli? O czym mwisz? - spytaam. - Przecie pamitasz. - Umiechna si triumfalnie i w tym umiechu dostrzegam przesanie, ktre otrzymaam w akademii, zapisane literami wyrytymi w szronie: Nasza.

ROZDZIA 21
A wic zjawy uwaay mnie za swoj wasno? C, wic myliy si i zamierzaam im to udowodni. - Nie jestem wasza - oznajmiam unoszcej si przede mn zjawie . Miaa na sobie co w rodzaju biaej cieniutkiej sukienki, by moe starowieck nocn koszul. Zastanawiaam si, czy jest to ubranie, w ktrym umara . Jeli tak, to ja utknam na wieczno w biaym sta niku i niebieskich bawenianych spodniach od piamy w biae chmurki . Spojrzaam w d i zobaczyam te wanie spodnie - lekko przewitujce, jak caa moja posta, ale niewtpliwie te same. wietnie! - Nale do samej siebie. I ju. - Ale teraz jeste jedn z nas. - Jej bkitnawa twarz janiaa w mikkim wietle poranka. - Nie widzisz, e to jest o wiele lepsze? - Jeli jest duchem... zjaw ... To jak moemy si z ni skontaktowa? - Lucas zwrci si do Balthazara. - Jestem tutaj! - zawoaam, ale mnie nie syszeli . Balthazar wyglda, jakby nie mia pojcia , co odpowiedzie. - Ja nie... Wampiry i zjawy... Uczymy si, jak ich unika, a nie jak z nimi rozmawia. - A kto moe to wiedzie? - W oczach Lucasa wida byo desperacj. - Czy jest jaki sposb? Jakikolwiek? Nie znam adnego... ale moe jest jaki? Do diaba, musi by jaki sposb. Musi! Spojrza na mj grb i zacisn powieki . - Myl. - Balthazar nie wyglda na mniej zagubionego ni Lucas . - Nie wiesz, czy kto w Czarnym Krzyu mgby nam pomc? Luca s jkn . - Mnstwo ludzi . Ale z nikim z nich nie bd mg ju nigdy porozmawia. Chyba e... Rozwaa tak moliwo! Naprawd bra pod uwal to, eby zwrci si do Czarnego Krzya, mimo e owcy mog mie rozkaz zabicia go na miejscu . Och, nie! pomylaam. Lucasie, nie moesz tego zrobi. Jeste wzburzony, zagubiony... To zy pomys... wiat znowu zasnua niebieskawa mga i straciam wszelkie poczucie cielesnoci . Wprawdzie pod wieloma wzgldami byam swobodniejsza - troch jakbym lataa we nie -

ale brak ciaa mi doskwiera . Ciao jest dobre Ciao mwi ci, gdzie jeste i co moesz zrobi. Ju teraz bardzo brakowao mi ciaa , na ktrym mogabym polega. Kiedy staraam si przybra jaki ksztat, we mgle obok mnie uformowaa si tamta zjawa. - Nauczysz si czerpa z tego przyjemno , Ale pa trzeba troch czasu , eby si przyzwyczai. - Dzisiaj si nie przyzwyczajam. - Kiedy mwiam tylko do niej, miaam wraenie, jakbym naprawd mwia, cho nic nie zostao powiedziane na gos. - Musi my porozmawia o tym, co si ze mn stao. - Wic mw. - Nie, nie kiedy jestemy... ulotne, zagubione i ca jeszcze! Zabierz mnie w jakie rzeczywiste miejsce. Gdzie, gdzie moemy by rzeczywiste. - Dobrze, niech tak bdzie. W mgnieniu oka mga znikna . Staymy na strychu domu Vica, niedaleko od krawieckiego manekina w zawadiackim kapeluszu z pirami . Czuam zapach zatchych starych ksiek i widziaam sterty rupieci cho nieco mniejsze ni poprzednio , bo cz z nich trafia do piwnicy na wino . Przez nasze przezroczy si stopy wida byo wyranie deski podogi. Umiechna si do mnie, znowu nieco przemdrzale. Zjawa mogaby by cakiem adna , gdyby nie wyraz jej twarzy. Jasne wosy byy proste i krtko obcite. Miaa wski podbrdek, prosty nos i wyraziste, mdre oczy. Z zaskoczeniem zdaam sobie spraw, e moe by jaki rok lub dwa modsza ode mnie. No tak, bya o rok lub dwa modsza, kiedy umara. Po raz pierwszy dotaro do mnie , e nigdy ju nie bd starsza . Z jakiego powodu wydao mi si to bardziej nieodwracalne ni wszystko inne. - Jestem Maxie O'Connor - przedstawia si. - Umaram tutaj prawie dziewidziesit lat temu. Od tamtej pory nawiedzam ten dom. Ty te bdziesz si czua zwizana z tym miejscem, bo tutaj umara. Ale uprzedzam ci od razu , e ten dom jest mj. Pozwoliam wam si zatrzyma w piwnicy ze wzgldu na Vica , to wszystko. Wpa z wizyt, ale nie zosta. Jak bym miaa ochot na wizyty. Jej imi wydao mi si znajome, ale nie mogam go z niczym skojarzy. Zreszt nie przywizaam do tego wikszej wagi. - Jeste zjaw - stwierdziam. Dalszy cig trudniej przechodzi mi przez gardo, ale w kocu wykrztusiam. - Jak ja. Maxie skina gow. Fuj, zjawa! Przez ostatni rok pobytu w akademii nauczyam si ba i nienawidzi

zjawy. Wedug mojej wiedzy nie robiy nic poza straszeniem i drczeniem ludzi. Ta w domu Raquel bya prawdziwym potworem. A teraz ja staam si jedn z nich. Ogarna mnie odraza. Wolaabym ju zupenie nie istnie , ni by czym takim. Po raz pierwszy naprawd zrozumiaam opr Lucasa przed zamian w wampira. Przemiana w stwora, ktrym nie chciao si by, oznaczaa utrat jakiej istotnej czci siebie. By moe caego jestestwa. Lucas cay czas tak wanie to widzia . Wbrew gasncej nadziei musiaam zapyta: - I nie ma... Nie ma drogi powrotnej? No, eby znowu y? - Ale jest , to buka z masem - ironizowaa Marie. - Wystarczy, e pstrykniesz palcami. Wanie tak nie zamieniam si w czowieka ju dawno temu . - Nie musisz ze mnie kpi. - To prawda. Nie musz. Dodaj w ramach promocji. Ma xie bya t zjaw, ktra prbowaa zabi mni e w szkole. Teraz zdaam sobie spraw z tego , e to mg by kluczowy moment naszej znajomoci. Zastanowiam si nad tym przez chwil. - Zaczekaj... widziaam ci w Wiecznej Nocy. I to nieraz. Jak moga by tam, skoro nawiedzasz ten dom? - Oczywicie przez Vica - odpara, jakby to bya najbardziej oczywista rzecz na wiecie. - Jestem z nim zwizana, a on pojecha do szkoy . Tam mogam skontaktowa si z tob. - Jeste duchem Vica. - Przypomniaam sobie, jak bardzo j lubi. Najwyraniej nie znal jej zbyt dobrze. - Dlaczego po prostu mu si nie pokaesz? - Trudno jest pokazywa si ywym . Ci dwaj nu dole... - Lucas i Balthazar. - Lucasa znam, ale wampira nie. Przy okazji, s fajni. A ty masz ich obu na smyczy? Dobra robota. Zignorowaam t uwag. - Nie mwisz jak kto, kto y dziewidziesit lat temu . - Przez ostatnich siedemnacie lat zadawaam si z Vikiem. - To duo tumaczy - mruknam. - No, wic ci chopcy na dole... - tumaczya. - Moesz si im ukazywa, poniewa jeste z nimi bardzo mocno zwizana emocjonalnie. To zwykle pomaga. Ale nawet wtedy nie jest atwo. Co do Vica... - Maxie si zawahaa i widziaam, e sprawa jest dla niej delikatna , chocia nie chciaa, ebym to zauwaya. - Spotkaam go wiele lat po tym, jak umaram. Dorasta w tym domu.

- I czyta ci rne historie, kiedy by may - dodaam. - Wspomina ci o tym? - Wyranie nie wiedziaa, co powiedzie. Przypuszczaam, e gdyby duchy mogy si rumieni, byaby ognicie czerwona. - Hm, no tak. Wic teraz moe mogabym mu si pokaza. Ale myl, e to by go wystraszyo . Nie chc, eby si mnie bal dodaa ciszej. - Tym, e mnie wystraszysz, jako si nie przejmowaa - zauwayam gniewnie. Pokazaa mi si w akademii... I to wiele razy, zawsze miertelnie mnie przeraajc. Dwa razy omal mnie nie zabia, z czego raz niewtpliwie rozmylnie . Wic wybacz mi , jeli nie wierz, e masz takie dobre serce. - Przecie ty bya nasza! - Sprawiaa wraenie rozzoszczonej. - Zawsze do nas naleaa! - Przesta to w kko powtarza! - Miaam ogromn ochot j uderzy, ale przypuszczaam, e moja rka po prostu przeszaby przez jej bezcielesn posta, co byoby frustrujce i nieco makabryczne. - Ale to prawda! - Jej bkitne oczy zapony . Maxie najwyraniej nie lubia rezygnowa z wasnego zdania . - Urodzia si, eby zosta zjaw! I to nie jak tam zjaw , ale jedn z czystych , rozumiesz? Jeste silna. Twoja moc moe pomc innym . Zjawy ci potrzebuj, a twoi rodzice chcieli si wycofa z umowy i odebra ci nam. - Przede wszystkim, da komu moliwo wyboru nie znaczy odbiera cokolwiek . Maxie spojrzaa na mnie i przechylia gow . - Ale twoi rodzice nie dali ci takiego wyboru, prawda? - Wy te nie, wic przesta si wymdrza. - Zakrcio mi si w gowie od wszystkich informacji, ktre musiaam przetrawi. - Jedn z... czystych? To znaczy jednym z dzieci urodzonych przez wampiry, a stworzonych przez zjawy? O to chodzi? - Nareszcie zaczynasz pojmowa . Zdaam sobie spraw, e mog si wiele dowiedzie od Maxi e. Znaa odpowiedzi, na ktre czekaam przez cae ycie. Ale nie zamierzaa by moj przyjacik Podejrzewaam , e jestem dla niej jedynie rodkiem prowadzcym do jakiego celu . Tylko jakiego? - Inne duchy mnie potrzebuj... Duchy takie jak ja? - spytaam. Maxie skina gow . W czym dokadnie miaabym im pomc? - Czynisz nas silniejszymi. Pomagasz si materializowa, ebymy mogli znowu kontaktowa si ze wiatem. - Maxie przepyna przez cay strych . Jej stopy nie dotykay podogi, co mnie zaskoczyo, cho nie potrafiam powiedzie, dlaczego. - Przesta si uala

nad sob i pomyl , jak to jest. Przez cae miesice, lata i stulecia tylko ta niebieska mga . Tak jest dla niektrych z nas. Ci, ktrzy si zagubili... Nie mog zrobi nic, eby znowu przybra jak form. Czasami udaje im si to tylko dlatego, e uzaleniaj si od strachu ludzi , a wtedy jest jeszcze gorzej. Ale wikszo zjaw chce mie wybr. Chce mie inne wyjcie. Ty moesz im to da. Przypomniaam sobie ducha, ktry tak dugo drczy Raqu el. Czy robi to dlatego, e to bya dla niego jedyna moliwo ucieczki z wizienia mgy? Czy by jednym z duchw , ktre dokonay niewaciwego wyboru? - Kiedy jestemy blisko ciebie, kiedy jest nas duo, moemy robi rzeczy, ktre s niemoliwe w pojedynk. Na przykad wszyscy moglimy ci si pokaza w Wiecznej Nocy , mimo e musielimy pokona barier, jeszcze nie bya w peni zjaw, ale ta moc ju w tobie drzemaa. - Wic, mwic najkrcej , urodziam si i umaram po to, ebycie wy mogli dosta dodatkowe bateryjki? - Czy ta wiadomo miaa poprawi mi samopoczucie? - Wcale nie musz wam pomaga. Wracam do Lucasa. - Czy moesz zaczeka? Prosz? Maxie staa si niemal przezroczysta , ale z ledwie widocznych rysw jej twarzy wyczytaam, jak j to zabolao. Po prawie stuleciu spdzonym na strychu Vica pewnie czua si samotna. A moe bya martwa od tak dawna , e nie pamitaa ju, jakie to straszne uczucie. Ale moja lito nie wzia gry nad ostronoci . - Jeli chcesz mie przyjacik powiedziaam powoli - ty te musisz si zachowywa jak przyjacika . I strych, i Maxie znikny. Tym razem mga nie zamkna si wok mnie, lecz znowu byam tam, gdzie chciaam by. Z Lucasem. W mgnieniu oka wrciam do piwnicy na wino. Lucas i Balthazar siedzieli przy maym stoliku. Sprawiali wraenie jeszcze bardziej wyczerpanych ni przedtem. Lucas opar si o pomalowan na zielono cian. By nieogolony. Z ciemnymi krgami pod oczami wyglda, jakby kto go pobi . Balthazar opar okcie na stole i siedzia ze spuszczon gow. Najwyraniej aden z nich mnie nie dostrzeg . Ich widok sprawi mi tak rado, e nawet nie potrafiam si przejmowa swoj niewidzialnoci . Zaczam si przysuchiwa w poowie zdania wypowiedzianego przez Balthazara: - ... moe telefon albo li st. To bdzie chyba rozsdniejsze. Lucas pokrci gow. - Grupy za czsto si przemieszczaj , eby list mg do nich dotrze na czas . A telefon stracia , kiedy walczya z pann Bethany. Masz czterysta lat i nigdy nie zadae sobie trudu , eby si czego dowiedzie o ludziach, ktrzy na ciebie poluj?

Drani si z Balthazarem jak zwyke , ale w jego gosie nie byo ju kliwoci . Dawna rywalizacja sta si dla nich ju tylko odruchem . Balthazar przesun bezwiednie palcem po cia nie piwnicy na wino, krelc na niej jaki nieregularny ksztat. - Mwie, e Czarny Krzy ledzi te e-maile. - Tak, ale przynajmniej bd mia pewno, e mama dostanie moj wiadomo . Jeli co wie... A moe nawet jeli nie wie... przyjedzie. - Nagle Lucas zadra i zmruy ocz y. - Poczue to? Wyczu mnie. Lucas wie, e tu jestem! - Tak. - Balthazar rozejrza si dookoa i mimo wszystko nabraam nadziei , e mnie zobaczy. Ale jego wzrok przelizgn si przez miejsce , gdzie czuam, e jestem, i powdrowa dalej. - Myl, e wrcia. - To na pewno Bianca - powiedzia Lucas po chwili milczenia . - Zgadza si, to co sprawia wraenie, jakby byo Bianca. I te perfumy, ktrych czasem uywaa... o zapachu gardenii... Lucas zerkn na Balthazara, wyranie niezbyt zachwycony faktem, e kto jeszcze rozpoznaje mj zapach . Ale chyba poczu raczej ulg ni zo. Najwaniejsze dla Lucasa byo teraz to, e ma kogo, kto moe potwierdzi, e to si dzieje naprawd . e on sam nie traci zmysw. - Czy to jest jaka pociecha? - spyta cicho Balthazar - wiadomo, e jaka jej cz nadal yje? - A jak ty mylisz? - Nie, oczywicie, e nie. - Balthazar westchn. - Chc, eby bya tutaj! - Lucas opad na st . - Cay czas myl, e mgbym cofn to wszystko i wrci do chwili, kiedy bya bezpieczna, jeli tylko zapragn tego wystarczajco mocno. Jakby to nie zdarzyo si naprawd. - Pamitam to uczucie. - Balthazar unis gow i rozprostowa ramiona krzywic si , jakby go to zabolao. - Po tym jak Charity... Kiedy jej to zrobiem, tak rozpaczliwie chciaem, eby to si nigdy nie zdarzyo, e wydawao mi si niemoliwe, ebym nie mg tego naprawi. Nie potrafiem uwierzy, e wszechwiat moe funkcjonowa tak odmiennie od tego, jak powinien, Oczywicie teraz jestem mdrzejszy. Lucas zmarszczy brwi. Wiedziaam, co zaraz powie. Nie, nie! Lucasie, nie rb tego, pamitasz, jaki to ma na niego wpyw! - Charity jest w miecie - rzek mimo moich baga. Tyle poytku z telepatii. Balthazar wyprostowa si na krzele . - Syszae pogoski, znalaze lady j ej plemienia... -

Nie, zostalimy porwani przez jej plemi tydzie przed tym, jak Bianca... Tydzie temu. Lucas przekn lin i mwi dalej: - Charity bardzo chciaa zamieni Bianc w wampira . Wpada na jaki gupi pomys, e w ten sposb ty, ona i Bianca staniecie si jedn wielk, szczliw rodzin nieumarych. - Chciaa zabi Biance? - Balthazar wyglda na tak zranionego, tak rozczarowanego jej zachowaniem. Mimo niezliczonych dowodw, e jego siostra jest szurnita , wci w ni wierzy i kocha tak samo mocno, jak zawsze. Jego wiara mogaby by wzruszajca , gdyby nie bya tak lepa . - Ale j uratowae. Lucas pokrci gow. - Duchy to zrobiy. - Zjawy was ocaliy? - Tak si wtedy wydawao . - Spojrzenie Lucasa stao si nieobecne. - Ale teraz widz to inaczej. Tak naprawd tylko zadbay o to, eby Bianca umara wtedy, kiedy one chciay, i w taki sposb, w jaki chciay. Wic maj swoj zdobycz. Gdyby Charity si udao , wywiadczyaby nam wielk przysug. - Mwiem ci ju wczeniej , e bycie wampirem to nie to samo, co bycie ywym. - Ale i tak jest lepsze, ni bycie duchem, prawda? - Lucas odsun si gwatownie od stou, zbyt wcieky, eby siedzie bezczynnie. - Gdyby Bianca staa si wampirem , przynajmniej byaby tutaj . Odzyskaaby przyjaci , mogaby si zobaczy z rodzicami i... Nic by si nie zmienio. Balthazar spochmurnia , bliski gniewu. - Wszystko by si dla niej zmienio . I dobrze o tym wiesz. - Byaby tutaj - szepn Lucas. - Mgbym jej dotkn. A teraz ju nigdy wicej jej nie dotkn. Nigdy? Naprawd nigdy? Dopiero teraz to sobie uwiadomiam i ogarn mnie przeraliwy smutek. Nagle kuchnia staa si zamglona i bardzo odlega . Nie, tylko nie to! Znowu pochona mnie niebieskawa , mglista nico. Chciaam z ni walczy, ale nie miaam pici, by uderzy, ani stp, ktrymi mogabym stan mocno na ziemi. W rozpaczy i desperacji poczuam si jak zagubione dziecko paczce za rodzicami . I wtedy mga znikna . Znalazam si w Wiecznej Nocy . Rozejrzaam si dookoa, prbujc zgadn, co si dzieje Wiedziaam, e to nie jest wspomnienie, poniewa siedziaam na jednym z gargulcw za moim oknem - a tego nigdy wczeniej nic robiam . Nie wydawao mi si te, ebym nia, chocia nie miaam pojcia, jakie sny miewaj zjawy. Nie, chocia wydawao si to d ziwaczne, jedynym logicznym wyjanieniem byo to ,

e w jaki sposb przeniosam si do akademii . Moe moim pomiertnym zajciem miao by straszenie panny Bethany, Spojrzaam w d i zobaczyam niezadowolon min gargulca . Czybym urazia jego godno, siadajc mu na gowie? Po raz pierwszy od przeycia na strychu Vica miaam wyrane poczucie fizycznej formy. Widziaam nawet swoje stopy zwisajce przy szponach gargulca . Oparam si domi o okno, gwnie po to, eby co zrobi z rkoma, ale te w nadziei, e uda mi si zajrze do rodka. Kiedy czubkami palcw dotknam powierzchni szka , na szybie pojawiy si nitki szronu. Patrzyam, jak lodowe kosmyki ukadaj si w pierzaste wzory i cakowicie pokrywaj okno. Tyle wyszo z zagldania do mojej dawnej sypia lni, chocia efekt by cakiem adny. Usyszaam jaki haas na dole i spojrzaam na dziedziniec. Ku swojemu zaskoczeniu zobaczyam na podjedzie kilka zaparkowanych samochodw i co najmniej tuzin uwijajcych si ludzi . Do tej pory szkoa latem bya wrcz nieznonie spokojna. Nikt nic zaglda z wizyt, tylko czasami przyjeday dostawy lub samochd z pralni . Wic kim byli ci ludzie? Domyliam si tego, kiedy tylko zauwayam, e wszyscy maj na sobie kombinezony. To robotnicy dobudowujcy Wieczn Noc . A do tej pory waciwie nic nie syszaam . Jak sdz, przede wszystkim dlatego, e nie suchaam. Jak to dziwne, e trzeba pamita o suchaniu . Teraz docierao do mnie warczenie pi i stukot motkw. Wikszo tych odgosw wydawaa si dobiega z dachu , ale prawdopodobnie intensywne prace trway rwnie wewntrz budynku . Cho nie cierpiaam akademii Czarnego Krzya nienawidziam bardziej , wic myl , e zniszczenia spowodowane przez owcw s naprawiane, sprawia mi ponur satysfakcj. Panna Bethany nie dopu ciaby, eby byo inaczej. I nagle usyszaam gos dobiegajcy z mojej sypialni . - Adrianie? To bya mama. Woaa tat. Odwrciam si do okna, chcc j zobaczy choby z daleka , ale szron wci pokrywa szyb. Na to wanie musiaa patrze mama . Potrzyj szko, pomylaam. Jeli oczycisz szyb, zobaczysz mnie! Wewntrz rozlegy si kroki, ich odgos stawa si coraz bliszy. - Och, mj Boe! - usyszaam tat. Przycisnam rce do okna . Byam zbyt przejta, szyb pokry jeszcze grubszy szron. Teraz trudni ej im bdzie mnie zobaczy . Ale zobacz mnie, prawda?

- Wiedzielimy, e zjawa wrci . - Jego gos zabrzmia twardo, wrcz zimno. - Panna Bethany nas ostrzegaa . - Ale tutaj, w pokoju Bianki... - Wydawao mi si, e mama pacze. - Wiem - powiedzia cicho tata. - Wci jej szukaj. Przynajmniej wiemy, e jeszcze jej nie znalazy. e wci yje. Och, tato! Zakryam usta doni, jakbym nadal moga paka i musiaa powstrzymywa zy. - Ale tym razem si ich pozbdziemy. - Gos mamy dra , ale dwiczaa w nim determinacja. Co chciaa przez to powiedzie? Prbowaam odgadn , o co moe jej chodzi... Moe o jak sztuczk, ktr wymylia panna Bethany? To co uderzyo we mnie, jakbym si rozbia o mur. Straszliwa sia odepchna mnie od okna, gargulca, akademii i wszystkiego, co rzeczywiste. Fizyczna forma, ktr przybraam, rozpyna si jak zamek z piasku uderzony przez fal. Byam zbyt oszoomiona, by dotaro do mnie cokolwiek poza tym, e jestem znowu zagubiona we mgle, e jestem nikim i niczym - martw rzecz. - Dlaczego tam posza? - spytaa Maxie. Jej obecno, cho irytujca, staa si dla mnie jedynym punktem orientacyjnym w otaczajcej mnie nierzeczywistoci . - Chcesz, eby ci zniszczyli? - Ju zostaam zniszczona. - Tak ci si tylko wydaje. - W jej sowach usyszaam co w rodzaju przemdrzaego umieszku. - Moe by o wiele, wiele gorzej. - Co moe by gorsze od mierci? Nie mog si spotka z rodzicami . Nie mog by z Lucasem. - To prawda. W zasadzie prawda. - Co znaczy w zasadzie? - Jest pewien sposb, eby moga powiedzie witaj swojemu drogiemu Lucasowi. To zaboli was oboje bardziej, ni gdyby zdecydowaa si na jedyn rozsdn rzecz i po prostu posza dalej... Ale samemu trudno jest si zorientowa, kiedy naleaoby skoczy , prawda? Dobrze... sprbuj tego. Poczuam si, jakbym zostaa pchnita do przodu i nagle zobaczyam Lucasa . Wci by w piwnicy na wino , tym razem sam. Lea na pododze, cakowicie ubrany, z poduszk pod gow, przykryty kocem. Miaam wraenie, e widziaam go cakiem ni edawno - mogo by najwyej popoudnie - ale domyliam si, e by tak wyczerpany , e potrzebowa odrobiny snu, Nigdzie nie zauwayam Balthazara .

Lucas poruszy si niespokojnie pod kocem . Przez chwil zastanawiaam si, dlaczego pi na pododze, nie przypomniaam sobie, e przecie umaram w naszym ku . Lucas pewnie nie bdzie chcia nawet na nim siada. - Powiedziaa, e chcesz by z nim, prawda? - odezwaa si Maxie. - Wic dalej, zrb to. I oto Lucas i ja znalelimy si w ksigarni w Amherst , sami w piwnicy, gdzie przechowywano podrczniki , Klcza na pododze i trzyma ksik o astronomii. Na otwartej stronie zobaczyam zdjcie przelatujcej komety. - Lucas? - powiedziaam. Podnis gow, a w jego oczach natychmiast odmalowaa si ulga i zachwyt . - Bianco? Jeste tutaj? - Taak, ale... co znaczy tutaj? Lucas upuci ksik i wzi mnie w objcia . Dotyk jego rk na moich plecach, nacisk jego ciaa tak mn wstrzsny, e rozpakaam si z zaskoczenia i ze szczcia . - Ty yjesz - szepn mi do u cha. - Mylaem, e umara. Byem pewien, e umara. Ale ja umaram. - Lucasie, gdzie my jestemy? - Zamierzaem znale ci w gwiazdach. Widzisz? - Zamiast wskaza ksik, ktr upuci, Lucas podnis rk. Ku swojemu zaskoczeniu nie zobaczyam sufitu, lecz nocne niebo iskrzce si gwiazdami . - Wiedziaem, e tam ci znajd. Pamitasz ten fragment Romea i Julii , ktry mi cytowaa, kiedy staraa si mnie przekona, e Julia zajmowaa si astronomi? - Daj mi Romea - powiedziaam cicho. - A po jego zgonie rozsyp go w gwiazdki! A niebo zaponie tak, e si cay wiat w tobie zakocha i czci odmwi socu . - Tak - szepn w moje wosy. - Wanie dlatego wiedziaem, e tutaj ci znajd. Wtedy zrozumiaam. - To tylko sen - stwierdziam ze smutkiem. - Ja nie ni. - Lucas obj mnie mocniej. - Nie wierz w to. Byam we nie Lucasa . Raquel opowiadaa mi , jak duch napastowa j w snach. Powinnam si domyli, e zjawy mog si przedostawa do picych umysw. A wic bd moga by z Lucasem tylko w jego snach? To byo tak niewiele, ale zawsze co, czego mona si trzyma.

William Szekspir Romeo i Julia, przekad Jzef Paszkowski (przyp. tum.).

- Kadej nocy - obiecaam mu. - Kadej nocy bd tu dla ciebie. - To nie wystarczy. Potrzebuj ci. Niech to nie bdzie sen. Rzeczywisto wok nas znikna w jednej chwili . Znowu unosiam si tu przy suficie. Patrzyam na Lucasa, ktry wanie otworzy oczy. Zmarszczy czoo i przetar doni twarz. Wyglda na bardziej zmczonego ni rankiem. - Bianco? Jeste tutaj? - spyta. Nie mogam mu odpowiedzie, ale on i tak zrozumia . - Zawsze tu bdziesz. Tylko za daleko, eby mc ci dotkn. Zdaam sobie spraw, e nawiedzanie go w snach bdzie dla mnie jak pociech , ale dla Lucasa jedynie udrk. On nie mg traktowa tych przey tak jak ja . Co wicej, nie byam pewna, czy udaoby mi si go przekona, e nasze bycie razem w snach jest rzeczywiste. Jeli odwiedzaabym go kadej nocy , tylko podsycaa bym w nim na nowo rozpacz i tsknot za mn . Lucas przewrci si na bok i zwin sobie poduszk pod gow . - niem o tobie - powiedzia. - Byem w ksigarni i prbowaem ci znale ... nie pamitam, jak... Boe, ju teraz mi si to wymyka . Ale bya tam. Twoja mier okazaa si jak wielk pomyk i znowu mogem wzi ci w ramiona . To by wspaniay sen... Dopki si nie obudziem. Westchn, odrzuci koc i wsta z podogi. Porusza si sztywno i zrozumiaam, e musi by obolay. Kiedy wyjmowa z lodwki karton soku , usyszaam kroki na zewntrz. Lucas podszed do drzwi i otworzy je, zanim Balthazar zdy zapuka. Zamiast cze czy jak si masz, Balthazar powiedzia: - Miae racj co do Charity. - Ale mi nowina. Wiedziaem o tym. - Zoliwo znikna z jego przytykw pod adresem Balthazara, ale najwyraniej nie zamierza z nich zrezygnowa. Znalaze j? Znalazem kogo, kto j zna. A to znaczy, e Charity wkrtce si dowie, e jestem w Filadelfii. O ile ju o tym nie wie. - Pucie tego wampira wolno , eby jej donis o waszym spotkaniu? - Lucas pocign spory yk soku z kartonu . - Niezbyt rozsdnie. Balthazar spojrza na niego gniewnie. - Jedna z wielu rnic midzy nami polega na tym, e nie przebijam kokiem kadego, kto mgby sprawia - Jak rozumiem, to znaczy, e musiae ucieka, co? - Nie uciekam przed walk - odpar Balthazar . - I nie zamierzam zostawi mojej siostry w takiej sytuacji. - Nikt jej nie zmusza, eby tak postpowaa. - Lucas odstawi sok do lodwki. - Teraz ju powiniene to wiedzie. A moe wiedziae cay czas? Balthazar nie odpowiedzia na to pytanie.

- Jeli udaoby mi si rozdzieli j z plemieniem, Charity stanie si znowu sob. - Co zamierzasz zrobi? Trzyma j w zamkniciu Rzez sto lat , dopki si z tob nie zgodzi? - Tak. - Chopie, twoje ukady z bliskimi s naprawd popaprane. - Masz lepszy pomys, jak z ni postpowa? - spyta Balthazar . - Kolek nie wchodzi w gr. - Sam to powiedziae. - Lucas westchn gboko . - Chcesz, ebym ci pomg j porwa? Balthazar wyranie nie mia ochoty prosi Lucasa o pomoc , ale skin gow. - Poradzisz sobie w walce. A Charity nie bdzie si spodziewaa naszej wsppra cy. Moemy wykorzysta element zaskoczenia . - Kiedy? - Ruszy o wicie, wic zostao nam par godzin. - Jak wszystkie wampiry, Balthazar wyczuwa, ile czasu jest do witu i zmierzchu . - Im szybciej tam dotrzemy, tym lepiej. Nie chciaam, eby Lucas pomaga w tym polowaniu. Prawd mwic, wolaabym, eby nigdy wicej nie spotka Charity . Bya niebezpieczna i niezalenie od tego , jak dobrze wyszkolony by Lucas, i jak bardzo go wzmocniam, pijc jego krew, Charity zawsze bdzie silniejsza. Nie sdziam, eby Lucas i Balthazar mogli zwyciy, kiedy bdzie miaa przy sobie swoje plemi. Kiedy indziej przynajmniej mogabym liczy, e Lucas wyjdzie z tego ywy . Teraz by wyczerpany i zrozpaczony. Balthazar, zalepiony poczuciem winy albo alem , a moe jednym i drugim, zabiera ich obu na samobjcz wypraw. Czy Lucas o tym wiedzia? Ogarna mnie zgroza , gdy uwiadomiam sobie, e prawdopodobnie tak. Patrzyam, jak narzuca na siebie flanelow koszul i sznuruje buty . Drczyy mnie obawy. Czy Lucas sdzi, e jeli zginie, to bdziemy znowu razem? Czy jego ycie przestao mie jakkolwiek warto? Dla mnie byo cenne . Pragnam, eby y, by bezpieczny i szczliwy za nas oboje. Wyglda, jakby nie przejmowa si adn z tych rzeczy . Kiedy by ju prawie gotowy, zatr zyma si i podszed do szuflady , w ktrej przechowywaam swoje rzeczy. Zacisn rk na broszce , ktr mi kiedy podarowa wydawao si, e byo to wieki temu. - Widziaam, e prbuje z niej czerpa si, jak zawsze ja to robiam. Pospiesznie wsun j do kieszeni koszuli.

Och, Balthazarze, zabiabym ci za to. Prosz, przestacie, chopcy, prosz. Balthazar opar si o jeden z regaw na wino, tak zmczony i smutny, e zrobio mi si go al. - Moemy rusza - rzuci krtko Lucas. - Potrzebujemy broni - odpar Balthazar. A Lucas, ktry w Czarnym Krzyu nigdy nie wychodzi na patrol , ani nawet na spotkanie ze mn, jeli nie by uzbrojony po zby, rzuci tylko: - Co wymylimy. Zniknli za drzwiami . Chciaam i za nimi , lecz nie mogam. Mniej wicej w poowie drogi na podjazd zdaam sobie spraw, e co mnie tu trzyma. Utknam tam i patrzyam, jak wsiadaj do samochodu Balthazara. Lucas usiad na siedzeniu pasaera i zauwayam, e zmruonymi oczami wpatruje si w miejsce, gdzie staam. Kiedy Balthazar uruchomi silnik i ruszyli, odwrci gow. Moe zastanawia si, czy co widzia . Pewnie uzna , e to byo tylko zudzenie spowodowane gr wiata.

ROZDZIA 22
Jeszcze dugo po tym, jak samochd Balthazara znikn w oddali, staam w tym samym miejscu, patrzc za chopakami ze smutkiem. Nie miaam adnego powodu , eby pozostawa na zewntrz, ale wygldao na to, e bd ju zawsze wracaa do piwnicy na wino i to miejsce zdy mi cakiem obrzydn. - Wiesz, e jeste troszeczk aosna? - Zamknij si, Maxie - mruknam. - A moe to ty by si zamkna i posuchaa mnie , tak dla odmiany? - Zjawa staa si nieco wyraniejsza. Pierwsze, co zobaczyam, nie byy jej wosy ani zarys sylwetki, lecz jedna, sceptycznie uniesiona brew, jakby bya jak nowsz wersj kota z Cheshire. - Widzisz, mog ci pomc. I znam innych, ktrzy te to potrafi. Wic moe to dobry moment, eby przestaa mnie traktowa jak co, co przykleio ci si do podeszwy? - Jak moesz mi pomc, skoro jestem martwa? To byo retoryczne pytanie, ale ona na nie odpowiedziaa. - Nie chciaaby si dowiedzie? - Okej. Maxie w kocu przybraa widzialn posta, ale im wyraniejsza si robia , tym bardziej trawnik wok mnie stawa si zamglony i przejrzysty. Zanim si zorientowaam, byymy znowu w piwnicy na wino i staymy przy ku , na ktrym umaram. - Tak ju lepiej . - Jej umieszek by nieco zbyt przemdrzay jak na mj gust , ale musiaam przyzna, e w tej sytuacji miaa przewag. - Liczyam na to, e w kocu odzyskasz rozum. - Wcale nie odzyskaam rozumu - warknam. - Walczylicie o mnie z wampirami i wygralicie. Ale tak naprawd, niezalenie od wyniku , to ja przegraam. - Zachowujesz si tak , jakby kiedykolwiek miaa szans na normalne ycie. Wiesz, co ci powiem? To nigdy nie byo moliwe. Urodzia si, eby doczy do nieumarych. Taka jest twoja natura... To, kim jeste i jaka jeste. Obwinianie o to mnie jest aosne . - Zdaje si, e jeste martwa od tak dawna , e zdya zapomnie, co znaczy by yw . Maxie przechylia gow. - Pewnie masz racj. Ciebie te to czeka. Zapomn, jak to jest, by yw? Nigdy! Zapomnie ycie znaczyoby zapomnie o tylu cudownych rzeczach . I o Lucasie. A do tego

nigdy nie dojdzie. - Mwia, e potrafisz mi pomc. Jak? - Dobra. - Maxie machna rk w stron szu flad, w ktrych trzymaam swoje rzeczy . - We swoj koralow bransoletk. - Czemu tak si czepia biuterii? - We j do rki, to zobaczysz. Niby jak miaabym cokolwiek wzi do rki. Nie miaam ju prawdziwych rk , tylko ich zudzenie. Mylaam, e poka Maxie, jak gupi by jej pomys, wic wsunam do do otwartej szuflady i... poczuam srebro i koral , cudownie twarde. Podniosam bransoletk i popatrzyam na mgliste odbicie w szklanych drzwiczkach kuchenki mikrofalowej. Dostrzegam migotliwe bkitne wiato, w ktrym bya zawieszona bransoletka , jakby unosia si w powietrzu . Byam zbyt zaskoczona, eby powiedzie cho sowo . Maxie triumfalnie odrzucia jasne wosy. - Mwiam ci . - Jak to moliwe? - Materialne przedmioty, z ktrymi bylimy silnie zwizani przed mierci - jak drzwi domu albo pamitnik, albo w twoim przypadku biuteria , ktr bardzo lubia - cz nas z rzeczywistym wiatem. Dodatkowo masz szczcie, e to koral. Koral jest dla nas jednym z najpotniejszych materiaw, bo mamy ze sob co wsplnego. Domylasz si, co? - Bylimy kiedy ywi ... - Dotknam czerwonego korala i wyobraziam sobie, jak y w morzu kiedy, dawno temu. Maxie nie wygldaa na zachwycon faktem, e odgadam, o co jej chodzi i pozbawiam j elementu zaskoczenia - No tak. My wszyscy moemy uywa takich rzeczy. Poniewa jednak jeste zjaw z urodzenia , jedn z czystych, powinna by w tym bardzo dobra. Jeli powiczysz, moe uda ci si co zrobi z t bransoletk . Rozumiesz ju, dlaczego nie wolno byo pozwoli Lucasowi woy jej do grobu . - Dziki. - Po raz pierwszy moja wdziczno bya absolutnie szczera . Zamiast si wywysza, Maxi spucia oczy, niemal zawstydzona. - Co miaa na myli mwic co zrobi? - Syszaam, e zjawy takie jak ty ... Hm, by moe mogaby odzyska materialne ciao, przynajmniej na krtki czas. Ale podobno to wymaga dugiej praktyki ... Gos Maxie ucich , gdy skoncentrowaam si na bransoletce, ktr ciskaam w doni . Przypomniaam sobie dzie, w ktrym Lucas mi j da, nasz mio... Kamienie wydaway

si jeszcze bardziej rzeczywiste. Najpierw si woli skierowaam ca moj moc w rk trzymajc bransoletk i - ku mojemu zaskoczeniu - w szybie kuchenki pojawio si odbicie rki. Ogarno mnie poczucie osamotnienia , niczym rodzaj ciepego dreszczu, i wtedy zobaczyam swoje odbicie. Identyczne z tym, jak wygldaam jeszcze kilka dni temu , cho nieco bledsze. Umiechnam si promiennie, gdy uderzyam pici w cian i usyszaam stukot. Potem podniosam kodr na ku i patrzyam, jak powoli opada. - C, szybko ci poszo - powiedziaa Maxie z rozdranieniem. - Mam ciao! - Rozemiaam si i poczuam , e si miej. Nie, nie byo zupenie tak samo, jak kiedy yam. W tym ciele brakowao ciepa i radoci. Wiedziaam, e nie jest moj siedzib . Ale przynajmniej znowu byam materialna . Gdyby Lucas tutaj by, mogabym go obj, nawet pocaowa. Moglibymy rozmawia jak normalni ludzie . - To niewiarygodne. - Nie bdziesz moga utrzyma tego ciaa przez cay czas . Nawet Christopher tego nie potrafi. - Maxie wydawaa si zadowolona z tego, e moe pozbawi mnie odrobiny satysfakcji, chocia nie bya w stanie cakowicie popsu mi humoru . - Poza tym tak naprawd to niczego nie zmieni. Ale moesz w ten sposb robi rne rzeczy. Westchnam. - To zdecydowanie najlepsza rzecz, jaka mi si przytrafia, od kiedy umaram. Przez moment zastanowiam si , kim jest ten Christopher, ale nie zdyam o niego zapyta. Na wirowym podjedzie zachrzciy koa jakiego samochodu . Podniecona skoczyam do drzwi - ktre teraz musiaam otworzy, zamiast przez nie przepyn. Sdziam, e to Balthazar i Lucas wracaj do domu . Balthazar na pewno przemyla wszystko i doszed do wniosku, e nie powinni si dzisiaj wybiera na polowanie. Tymczasem na podjedzie zobaczyam jaskrawoty kabriolet . Wewntrz siedzieli Vic i Ranulf. - Co oni tu robi? - mruknam. Maxie wyjrzaa mi zza ramienia. - Och, poczekaj... Lucas powiedzia, e napisa do Vica i zawiadomi go, e jestem chora. Vic musia przekona rodzicw, eby pozwolili mu wrci do domu wczeniej i zaj si mn . - Wic si odrobin spni - zauwaya Maxie. Zignorowaam j i ruszyam biegiem. - Co ty robisz?! - krzykna za mn. - Id si przywita z przyjacimi! - Nie moesz tak po prostu tam i... Bianco, ty nie yjesz! Zastanawiaam si, czy to oznacza, e jakie niewidzialne pole siowe zatrzyma mnie w biegu, ale nic podobnego si nie stao. Kiedy wybiegam na dziedziniec przed domem, twarz Vica rozpromienia si w umiechu , a Ranulf pomacha do mnie rk . - Cze! - zawoa Vic. - Wyglda na to, e ci si poprawia!

- Vic! - Objam go mocno. Nigdy tak bardzo nie si cieszyam z samego faktu , e mog ucisn drug osob. Pachnia wod kolosk , ktra zwykle mi si nie podobaa , ale by to pierwszy zapach, jaki poczuam od chwili mierci. Kto by przypuszcza, e woda koloska moe pachnie tak fantastycznie? - Och, tskniam za tob. - Ja za tob te - odpar. - Przepraszam, e ci obudziem. Jeszcze si kurujesz? Vicowi najwyraniej chodzio o piam, ktr miaam na sobie. Pewnie koralowa bransoletka na to nie moga nic poradzi . - To duga historia. I bardzo dziwna. - Dawaj. - Vic poprawi na gowie czapk , jakby szykowa si do zaatwiania powanej sprawy. - Czy nasza historia moe by jeszcze dziwniejsza? - Zdziwiby si - powiedziaam cicho. Ranulf wyprostowa si, a jego przyjazne spojrzenie stao si nieufne. - Vic, w Biance co si zmienio . - Co? - Vic patrzy to na mnie, to na Ranulfa, wyranie nic nie pojmujc. - Jest troch lepka, ale poza tym chyba wszystko w porzdku . - Jej natura si zmienia . - Ranulf zmruy oczy. Po raz pierwszy wcale nie wyglda na niewinitko. Dostrzegam w nim lady o wiele groniejszego czowieka , jakim musia by niegdy. - Nie wydaje mi si, eby nadal bya wampirem - Naprawd? - Vic umiechn si szeroko. - Jeste czowiekiem? Bianco, to super! - To nie cakiem tak - stwierdziam. - Moe wejdziecie do rodka . Naprawd musimy porozmawia. I musicie znale Lucasa . Vic ruszy za mn. Ranulf, wci nieufny, szed za nami , ale trzyma si kilka krokw z tyu. - Co jest z Lucasem? - spyta Vic. - Dokd poszed? - Z Balthazarem. - Z Balthazarem? Twoim byym? - Unis brwi tak wysoko , e znikny pod czapk. Okej, robi si naprawd ciekawie. - Wejdmy, dobrze? - Kiedy wskazaam rk drzwi, bransoletka wylizgna mi si z palcw. I w tej samej chwili zniknam. A waciwie prawie zniknam, poniewa w miejscu, gdzie znajdowaa si moja rka , zosta bkitny, mglisty lad. Vic odskoczy tak gwatownie , e omal si nie przewrci. - Co, do diaba...? - Ona ju nie jest wampirem - rzek Ranulf, przyjmujc pozycj, jakby spodziewa si

walki. - Jest zjaw . - Zjaw? Chcesz powiedzie, duchem? Bianca jest duchem? To niemoliwe . Skoncentrowaam si, zamknam w doni bransoletk i odzyskaam cielesn posta. Vic i Ranulf cay czas patrzyli na mnie, osupiali. aden z nich nie powiedzia ani sowa . - To moliwe, jestem teraz zjaw - wyjania kiedy znw mnie zobaczyli. - I nie, Ranulfie, nic zamierzam ci skrzywdzi. Stara wojna midzy duchami i wampirami, przynajmniej w moim wypadku, nie ma nic wsplnego ze mn i z tymi, ktrych kocham. Ranulf nie wyglda na przekonanego , ale te si nie odwrci . - Czy teraz pozwolicie mi wszystko wyjani? spytaam. Vic przekn lin i skin gow . - Chyba lepiej to zrb. P godziny pniej, gdy na zewntrz zrobio si ciemno, Vic, Ranulf i ja siedzielimy przy maym stoliku, Obaj starali si poj to, co przed chwil im opowiedziaam . Ranulf, ktry naturalnie wicej wiedzia o dziwnych reguach rzdzcych wiatem nieumarych , chyba rozumia . Vic natomiast by kompletnie skoowany. - Okej - powiedzia . - Sprawdmy, czy wszystko do mnie dotaro. Umara. - Tak. - Pomylaam, e nigdy nie przyszo mi atwiej wyznanie tego . - Przyjecha Balthazar i razem z Lucasem pochowali ci za domem. - Zgadza si. - Wic za moim domem le sobie zwoki , ktre bd musia jako wytumaczy rodzicom. - Nie sdz, eby je znaleli... to jest na tyach, troch tak... A w kadym razie, czy nie zeszlimy troch z tematu? - Nie bardzo - stwierdzi! Vic. - Nie zrozum mnie le. W porwnaniu ze wszystkim innym, co si wydarzyo, to nie jest wielka sprawa. Rozumiem, e miaa o wiele ciszy tydzie ni ja. Ale przez to wcale nie przyjdzie mi atwiej wyjani rodzicom , dlaczego za domem le zwoki. - To prawda - potwierdziam. - Sugerowabym zasadzi jakie roliny w tym miejscu - wtrci Ranulf. - Czy to cay twj wkad w dyskusj? - spytaam. - Tak. - Pozosta niewzruszony. Mwi to, co uwaam za uyteczne. W tym momencie nie mam wicej uytecznych pomysw. Vic wycelowa w niego dwoma palcami, wyraajc aprobat. - Lubi gocia, ktry zna warto sw i nie gldzi bez powodu . Ranulf skin gow.

- Takie podejcie bardzo sobie ceni. Tu Vic odwrci si do mnie. Wyraz jego twarzy wydawa mi si dziwny . I nagle zdaam sobie spraw, e nigdy dotd nie widziaam, eby by tak powany. - Bianco, to straszne, e przytrafio ci si co takiego. Gdybym nie mg popatrze ci w oczy i powiedzie... Gdyby nie bya tylko nieywa , ale... no wiesz, martwa i nieywa... Nie chc nawet o tym myle. Moe nie wszystko bdzie tak jak kiedy , ale... Jeli jest jaki sposb... Moemy nadal by przyjacimi, prawda? Poczuam si, jakbym nigdy wczeniej si nie umiechaa , a w kadym razie nie naprawd. - Jestemy przyjacimi bez wzgldu na wszystko - zapewniam go. - A ty jeste najlepszym czowiekiem jakiego kiedykolwiek spotkaam. Vic pochyli gow, zawstydzony. - Wic... jak ci si udao to wszystko zrozumie? - Twoja zjawa mi pomoga - wyja niam. - Ma na imi Maxie. - Co? Mj duch ma imi? - Dlaczego miaaby nie mie? - Wydao mi si nieco nieuprzejme zakada , e duchy nie maj imion. Wszyscy kiedy bylimy ludmi , prawda? W tym momencie zdaam sobie spraw, e ju myl o duchach jako o nas. - Skoro moe si pojawia, to dlaczego mi nigdy si nie pokazaa? - Teraz to Vic poczu si uraony. Najwyraniej uwaa Maxie za swojego prywatnego ducha . - Nie chciaa ci przestraszy. Maxie?! - zawoaam j, chocia wiedziaam, e z pewnoci podsuchuje kade sowo. - Hej, Vic chce ci pozna. Chod si przywita. - Zadaj si ze zjawami - mrukn Ranulf. - Nie robi si takich rzeczy. - Pamitasz, co ci mwiem o tym, e konwenanse s wizieniem umysu? powiedzia Vic do Ranulfa. Wosy w kolorze piasku wystaway mu spod czapki , sterczc we wszystkie strony tak, e sprawia wraenie nieco nieokrzesanego , kiedy zwrci si do Maxie: - My wszyscy tutaj jestemy nonkonformistami, wic, wiesz... Zajrzyj do nas. - Dlaczego powiedziaa mu , jak mam na imi? - Zobaczyam Maxie, nie widzc jej, jako obraz w umyle. W taki sam sposb, w jaki przez moment pokazaa mi si na strychu . On nie musi wiedzie, kim jestem. - Maxie do mnie mwi - wyjaniam Vicowi i Ranulfowi . - Ale cicho. Myl, e jest niemiaa. - O rany! - Vic rozejrza si z zainteresowaniem po piwnicy. Moe sdzi , e dostrzee Maxie gdzie midzy butelkami.

- Naprawd, Maxie, wszystko w porzdku . Chod do nas. - Nie wyjd. Na ile mogam sdzi z tonu jej gosu, Maxie bya autentycznie przeraona myl, e mogaby stan twarz w twarz z Vikiem. Jego zdanie musiao dla niej naprawd duo znaczy. Doszam do wniosku, e mog tego uy na swoj korzy. Czy to byo fair? Pewnie tak samo, jak prba zamroenia mnie przez zjaw na mier. Najwiksze szanse wydobycia z niej informacji miaam teraz, w obecnoci Vica. - Maxie zgodzia si mi pomc - powiedziaam na gos. - Czy mogaby wyjani, jak dziaa bransoletka? Chciaabym to zrozumie. Konsternacja Maxie bya oczywista , przynajmniej dla mnie. Ranulf i Vic wpatrywali si w sufit, jakby zjawy miay w zwyczaju wisie pod nim niczym yrandole. - Musz zdoby tabliczk Ouija - mrukn Vic. - No i co? - zwrciam si do Maxie. - Nie chcesz przecie zawie Vica , prawda? - Jak by kiedykolwiek potrzebowaa mojej pomocy - warkna. - Ju teraz moesz sobie chodzi i obciskiwa ludzi. Ja nigdy nie potrafiam sta si na tyle materialna , a popatrz tylko na siebie. Zao si, e dasz rad chodzi tak cay dzie. - Mog funkcjonowa cakiem normalnie , kiedy mam bransoletk - wyjaniam Vicowi i Ranulfowi. Nie mogam si doczeka, kiedy zrobi niespodziank Lucasowi. Na pewno si ucieszy. No dobrze, w pierwszej chwili pewnie o mao nie umrze ze strachu . Ale potem przekona si, e jednak mamy przed sob jak przyszo. Jasne, jest wiele powodw do rozpaczy. Moja mier pozbawia nas tylu moliwoci. Ju teraz budzia we mnie przeraenie myl o niezliczonych latach po mierci Lucasa . Ale i tak to byo wicej, ni miaam do tej pory. - Czy tak samo jest z broszk? T, ktr Luciu zabra ze sob? - spytaam. - Lucas zabra j ze sob? - Maxie odprya si nieco . Wci bya nadsana, ale ju nie tak za . - No to masz szczcie, dziecinko. Jak ci mwiam, wszystko rzeczy, z ktrymi bylimy mocno zwizani za y cia, moemy wykorzysta po mierci . Nie tylko po to, eby si materializowa, tak jak ty teraz. Moesz ich te uy, eby si przemieszcza. - Przemieszcza? O czym ty mwisz? - Teraz i ja mwiam do sufitu . Ktem oka zauwayam, e Vic i Ranulf siedz kompletnie zdezorientowani. - Jedzia kiedy tramwajem? To tak dziaa . Moesz pojecha wszdzie, gdzie si zatrzymuje. Te rzeczy, z ktrymi bya najmocniej zwizana za ycia , s jak przystanki . Moesz si przemieci wszdzie, gdzie one s. Gargulec. Ile godzin spdziam, wpatrujc si w jego grymas za oknem mojej sypialni

w akademii? By moe zwizaam si z nim dostatecznie mocno , eby mc si znale w szkole zawsze, kiedy zapragn. Mogabym te znale inne przystanki. Mj wiat stawa si coraz wikszy. Nie odzyskaam wprawdzie swobody, juk miaam za ycia , ale przynajmniej byo to o wiele wicej ni ten jeden dom . - Broszka - powtrzyam. - Lucas zabra j ze sob. Chcesz powiedzie, e... e mog znale si przy Lucasie? Teraz, natychmiast? Czy bd miaa ciao? On mnie zobaczy? - Twoja bransoletka nie przeniesie si z tob . Ale poczekaj, broszka jest z gagatu, zgadza si? Wic moe uda ci si jej uy, kiedy bdziesz na miejscu . - Gagat to skamieniae drewno! - Rozpromieniam si. Gagat te by kiedy ywy. To znaczy, e moe mie tak sam moc jak koral. - Prosz, powiedz mi, e gdybym sysza drug cz rozmowy to, co mwisz, nabraoby sensu - odezwa si Vic. - Tak jakby. - Streciam krtko sytuacj, najlepiej jak umiaam, opierajc si tylko na wyjanieniach Maxie. - Zamierzam sprbowa i zobaczy , czy mi si uda. Musz powiedzie Lucasowi, e wci moemy ze sob rozmawia... e istnieje sposb... - Taak... Zmykaj - przerwa mi Vic. - Domylam si, e Lucas chciaby ci zobaczy jak najszybciej. - Jak mam to zrobi? - zwrciam si do Maxie. Jej gos zabrzmia sabiej, jakby zazdrocia tego, e udao mi si tak szybko. - Skoncentruj si na tej rzeczy naprawd mocno ... Zobacz j umysem. I ju powinna si tam znale. Moe bdziesz musiaa sprbowa par razy. Zamknam oczy, postanawiajc zacz od razu . Usyszaam jeszcze gos Maxie: - Moesz pozostawa wrd ludzi, ile chcesz. Ale prdzej czy pniej oni o tobie zapomn. Jeste martwa, Bianco. Im szybciej si z tym pogodzisz , tym lepiej. Zignorowaam j. Jeli istniao na wiecie co, co mogam dokadnie odtworzy w pamici, to bya to wanie moja broszka, Delikatne grawerowanie... ksztat dziwnych kwiatw o ostrych patkach, ktre widziaam w moich snach ... jej chodny ciar na doni... to, jak do niej pasowaa... Ciemno. Zaskoczona, staraam si zgadn, gdzie jestem. To nie bya ta straszna , spowijajca mga, ale te nie jakiekolwiek miejsce, ktre rozpoznawaam. Nie byo tu adnego wiata , z wyjtkiem kilku czerwonych punktw Domyliam si, e to oznaczenia awaryjnych wyj , Sklepienie byo wysoko - bardzo wysoko - a ja unosiam si tu pod nim, prbujc dostrzec,

co si dzieje w dole. Wtedy usyszaam gos Balthazara . - Lucas! Uwaaj! Daleko pode mn co si poruszao - dwie postaci e zmagay si ze sob. Przewrciy si na ziemi, spltane w walce. Strach popchn mnie niej i udao mi si do nich zbliy . W ciemnoci widziaam niewiele poza rzdami siedze , jakbymy byli w kociele. Ale Balthazar nie mgby wej do kocioa . Wtedy zdaam sobie spraw, e biaa ciana w gbi budynku to wcale nie ciana , ale ekran. To musiao by kino. Jak wikszo miejsc, ktre wybieraa Charity, wygldao na dawno opuszczone. ciany byy pokryte kolorowymi graffiti, a poowa siedze zostaa wyrwami. Przyjrzaam si bliej postaciom walczcym w dole Rozdzieliy si na chwil i mogam je lepiej zobaczy, Jedn z nich by Lucas, mia rozdarty T-shirt, we wosach struk krwi. Dysza ciko, a w rce trzyma n sprynowy . Bro niemal zupenie bezuyteczn w starciu z wampirem. Wtedy odwrcia si druga posta i zobaczyam jej twarz. Charity. - Pozwolie, eby duchy j dopady - drania si z Lucasem. Jej oczy lniy jak u kota, wielkie i bez wyrazu. - Ciao Bianki gnije, jej duch jest uwiziony . Wszystko to twoja wina! Lucas zadra i zrozumiaam, e Charity stara si wyprowadzi go z rwnowagi . Kiedy si odezwa , jego gos ocieka nienawici , jakiej nigdy u niego nie syszaam . - Zapacisz za to, e j skrzywdzia. - Czy ty w ogle wierzysz w to, co mwisz? - Charity si umiechna . - Wcale nie chcesz mnie zabi, chopczyku. Chcesz umrze. Pragnam z caego serca, eby Lucas zaprzeczy. Ale tego nie zrobi. Charity si rozemiaa. - Nie martw si. Ju niedugo spotkasz si z Bianca . W grobie. - Nie! - krzyknam. Ale ju opuciam ciemne pomieszczenie . Znalazam si z powrotem w piwnicy na wino. Vic i Ranulf patrzyli na mnie z osupiali. - Bianco? - odezwa si Vic. - Co si stao? Chwyciam go za rk. - Jeli natychmiast nie odnajdziemy Lucasa , on zginie.

ROZDZIA 23
Za siostra Balthazara, to raz - mwi Vic, gdy bieglimy z piwnicy na wino do samochodu. W wietle latarni jego dugi cie pada na podjazd . Ja nie miaam cieniu. - Lucas i Balthazar goni resztkami si, to dwa. Caa masa oszalaych wampirw, to trzy. Dobrze podsumowaem sytuacj? - Cakiem niele. - Z ulg przyjam fakt, e nie musz niczego wyjania dokadniej . - Ale nie wiem, gdzie s. - Filadelfia to spore miasto. - Vic si skrzywi. - Moe uyaby swoich mocy, eby tam wrci i dokadniej opisa to miejsce? - Ju prbowaam - burknam. Najwyraniej duchowe podre wymagay koncentracji, a ja byam zbyt wystraszona , eby si skupi. I nagle przyszo mi do gowy, e mam jeszcze jedn wskazwk, o ktrej wczeniej w panice nie pomylaam. - To byo opuszczone kino. Grafficiarze dokadnie je pomalowali . To ci si z czym kojarzy? Ku mojej uldze Vic si rozpromieni. - McCrory Plaza Six jest zamknite od dwch lat . Tak, to bdzie to! - Odwrci si i spojrza na Ranulfa, ktry spokojnie wyszed za nami i skierowa si do garau - Ranulf, chopie, idziesz z nami? - Zabieram rzeczy, ktre mog by uyteczne! - zawoa Ranulf. - Bro. - Powinnam bya wczeniej o tym pomyle. - Vic, musimy si uzbroi. Umiesz walczy? Vic nie wyglda na zachwyconego. - Hm... wiczyem karate... - Super! - ... przez dwa miesice - dokoczy. - Kiedy miaem siedem lat. Za pierwszym razem, gdy prbowaem zama desk, nadwyryem sobie nadgarstek . To chyba si nie liczy , co? Co ja sobie w ogle mylaam, prbujc zmontowa ekip ratunkow? Vic nie ma najmniejszych szans w starciu z hord krwioerczych wampirw. Ranulf powinien by wystarczajco silny, silniejszy ni wikszo, zwaywszy jego wiek , ale trudno byo mi go sobie wyobrazi, jak walczy. On nawet nie podnosi gosu, kiedy si zoci . To znaczy, e na polu walki zostaj tylko ja. Na szczcie przypomniaam sobie, co zjawie udao si ostatnio zrobi z Charity. Przypomniaam sobie bl i strach na jej twarzy, gdy lodowata pi wbia si w jej brzuc h.

Czy bd umiaa zrobi to samo? Dla Lucasa niewtpliwie tak . Dwie to na pewno lepiej ni jedna, pomylaam. - Maxie? Maxie, czy mogaby w jaki sposb pj z nami? Zrobi co z tych rzeczy z lodem? - Nie sdz. - Gdyby moga by z nami, byabym ci naprawd wdziczna. Mogybymy porozmawia o... o tym, czego chc zjawy. - Prdzej czy pniej i tak o tym porozmawiamy. - Maxie, prosz. - To, czy ja chc, nie ma tu nic do rzeczy, przyznaa. Do takiej magii potrzebujemy powanej pomocy. Potrzebujemy Christophera. Kim, do diaba, jest Christopher? Wtedy przypomniaam sobie czowieka ze szronu , brodat posta pierwszego ducha , jaki ukaza mi si w Wiecznej Nocy , tego samego, ktry uratowa mnie przed Charity. Czy on by przywdc zjaw? Nie miaam czasu , eby si nad tym zastanawia. Tajemniczego Christophera tu nie byo, co oznaczao, e jego moc nam nie pomoe. Nie martw si, bransoletka bdzie dziaa bez wzgldu na to, dokd si udasz. Jeste silna. By moe Maxie nie byaby w stanie powiedzie czego tak podnoszcego na duchu , gdyby musiaa spojrze mi w oczy . Ale teraz to nie miao wikszego znaczenia . Wci byo nas tylko troje przeciwko caemu plemieniu Charity . Przed garaem Vic spojrza na stosik ekwipunku , ktry przygotowa dla nas Ranulf. - Vic nie powinien uywa koka - stwierdzi Ranulf, gdy podeszlimy bliej. Mao prawdopodobne, eby to przey. - Poczubym si uraony , gdyby nie to, e masz absolutn racj. Ranulf unis du puszk benzyny do zapalniczek i plastikow zapalniczk . - Sprbuj wywoa poar, wtedy wampiry bd mu siay si rozproszy . - Ale to niebezpieczne - zaprotestowaam. - Dla Balthazara i Lucasa take . - Zgadzam si, e ogie to rodek ostateczny . - Poda puszk i zapalniczk Vicowi, po czym wrci do garau . - Hej, tu mamy mas rzeczy! - zawoaam i podniosam ogrodnicz tyczk , ktr daoby si uy przeciw ko wampirom . Znalaze mnstwo broni, Ranulf. Ruszajmy! - To nie jest przydatne - rzuci irytujco spokojnie i cofn si o kilka krokw , trzymajc wielki topr na dugim trzonku Zanim zdyam zapyta , cisn nim w najblisze

drzewo. Topr zawirowa w powietrzu i wbi si w pie tak gboko, e prawie syszaam, jak drewno jkno. Trzonek wibrowa jeszcze przez chwil Vic i ja patrzylimy osupiali . Ranulf rzek z satysfakcj: - Topr jest przydatny. - Gdzie si nauczye takich rzeczy? - spyta Vic. - Pamitasz, jak ci mwiem, e wikingowie zupili moj wiosk i zabrali mnie ze sob? - Teraz Ranulf mwi do Vica. Nigdy wczeniej nie syszaam tej historii. - Wszyscy modzi ludzie u wikingw uczyli si walczy. - Wic to dlatego tak dobrze ci idzie w World of Warcraft - stwierdzi Vic. Mielimy po swojej stronie wikiskiego wojownika . Moe wic mimo wszystko nam si uda. Vic dojecha na penym gazie do McCrory Plaza Six; na szczcie okazao si, e to niedaleko. Kino byo okazae jak to w Riverton, do ktrego Lucas i ja poszlimy na pierwsz randk. Ale tu nie byo kurtyny z czerwonego aksamitu ani rzebionych w drewnie ozdb . Rozlegy, przysadzisty budynek sta porodku w ielkiego parkingu, w ktrego spkanym asfalcie rosa trawa. Zapuszczona budowla i ponura okolica wyglday na miejsce, ktrym mae dzieci mogyby si straszy w Halloween. - Zosta na zewntrz - zwrciam si do Vica, gdy wysiedlimy z samochodu . Ranulf szed przodem, z toporem przerzuconym przez rami . - Jeli usyszysz, e ktre z nas ci woa, podpalaj. Jeeli usyszysz... Nie wiem, cokolwiek innego, dzwo na policj. Ranulf i ja nie bardzo moemy si zwrci do nich po pomoc. Ale ty moesz. - Jestem gotowy. - Vic wyglda na przeraonego, ale mocno cisn w doni puszk z benzyn. Wiedziaam, e w adnym wypadku nie zostawi przyjaci w kopotach . Szybko cmoknam Vica w policzek i pobiegam za Ranulfem. Mylaam, e zakradniemy si cicho do rodku , ale Ranulf po prostu otworzy z rozmachem spkane szklane drzwi i odamki szyby posypay si z brzkiem na podog . Zza opustoszaego stoiska wyonia si posta o dugich, spltanych wosach. - Co si dzieje? - spytaa wampirzyca, najwyraniej zastanawiajc si, dlaczego inny wampir zabka si tutaj. Ranulf z caej siy cisn toporem , w mgnieniu oka odcinajc jej gow. Krzyknam zaskoczona i mj krzyk odbi si echem w caym budynku . Odwrci si do mnie, marszczc brwi. - Krzyki nie s przydatne. - Przepraszam!

Zaczy si pojawia wampiry, zaalarmowane haasem - dwaj, potem trzej... Wszyscy toczyli si w holu. Dwaj najpotniejsi rzucili si na Ranulfa , ktry by uzbrojony i stanowi wiksze zagroenie, lecz on powali ich jednym zamachem. Topr wbi si w podog roztrzaskujc stare pytki i obok moich stp przetoczya si gowa wampira . - Ty! - Jaki wampir ruszy w moj stron i z przeraeniem zdaam sobie spraw, e to Shepherd. Nie mia ju rdzawych dredw, w ogle wosw, podobnie juk uszu. Ogie tak straszliwie okaleczy mu twarz , e rysy jakby si rozpyny , a skra przybraa odraajcy kolor rozgotowanego misa . - To ty wzniecia poar. Jego odraajce spojrzenie przerazio mnie... Na mniej wicej dwie sekundy, nim co sobie uwiadomiam. Chwila, ja ju jestem martwa . Niewiele moe mi zrobi. - Powiniene by nas wypuci , kiedy miae szans - powiedziaam, siujc si z zapiciem bransoletki. - Kiedy ja miaem szans? - Shepherd pokrci gow . - Musisz si jeszcze sporo nauczy. - Ty te. Kiedy skoczy na mnie, upuciam bransoletk na podog i wbiam do - teraz widmow - w pier Shepherda. To byo uczucie podobne do zanurzenia przemarznitej rki w ciepej wodzie poczuam rwnoczenie gorco i zimno . Moja do przenikaa przez kolejne warstwy, odraajco wyranie wyczuwalne - skr, ebra, serce, krgosup. Shepherd szarpn si gwatownie i zesztywnia, szarpic si bezskutecznie rkoma za pier , ktra rozpadaa si wok mojej rki w niebieskawy pyt. Chcia si wyrwa, a ja rozpaczliwie pragnam si go pozby, ale wiedziaam, e musz wykorzysta swoj przewag. - Powiedz mi, gdzie jest Lucas! - Na grze - jkn. - W... kabinie... projekcyjnej... Cofnam rk i Shepherd osun si na podog. Podniosam bransoletk. Teraz wystarczy o, e si na niej skoncentrowaam, i natychmiast odzyskiwaam cielesn posta. W tym momencie do holu wkroczy chwiejnie Balthazar . Spomidzy wosw cieka mu struka krwi, ubranie mia poszarpane, ale w obu rkach trzyma kolki i wygldao na to, e zwyciy we wszystkich walkach , w jakich brat udzia. Kiedy mnie zobaczy, wstrzyma oddech. - Bianca? - wykrztusi.

- Pom Ranulfowi! - krzyknam. Ranulf przy drzwiach, z lekkim umiechem na twarzy, opdza si od czterech wampirw, ale nie wiedziaam, jak dugo wytrzyma. Balthazar rzuci si do niego . Pobiegam dalej. - Lucas! Lucas, gdzie jeste? adnej odpowiedzi. Znalazam schody prowadzce do kabiny projekcyjnej i wbiegam po nich na gr , przeklinajc kady stopie i fakt, e jeszcze nie kontroluj swoich mocy nu tyle, by mc po prostu pojawi si u boku Lucasa . Kiedy byam ju prawie na miejscu , usyszaam ich gosy. - Dlaczego si nie poddasz? - W gosie Charity brzmia autentyczny smutek . - Teraz, kiedy nie masz ju Bianki, co takiego ci zostao, o co warto walczy? Lucas nic nie odpowiedzia. Stanam przed drzwiami kabiny projekcyjnej i mu siaam podj decyzj . Upuci bransoletk, czy j zachowa? Jeli j upuszcz, atwiej mi bdzie walczy z wampirzyc . Jeli zachowam - Lucas zobaczy, e wci z nim jestem i razem zmierzymy si z Charity. Postanowiam j zatrzyma. Kabina projekcyjna bya ozdobiona plakatami filmowymi z kilku dziesicioleci Angelin Jolie naklejono na Meg Ryan a t na Paula Newmana . Na pododze lea projektor i czarne zwoje prawdziwej, starowieckiej tamy filmowej - zapomniany lad ostatniego filmu , jaki tu wywietlano. W kadym kcie wisiay pajczyny tak gste, e przypominay kupony jedwabiu. We frontowej cianie kabiny wychodzcej na sal kinow , ziaa wielka dziura. Lucas i Charity stali po rodku , oboje zakrwawieni i w poszarpanych ubraniach. Stare dinsy i T-shirt Charity mogy by podarte ju wczeniej , ale niektre z rozdar wyglday na nowe . Koszula Lucasa miaa oderwany konierz. W doni ciska koek . Lucas ju mia j zaatakowa, gdy zobaczy mnie. Przypuszczaam, e rozpromieni si z radoci , ale na jego twarzy zobaczyam tylko obojtne niedowierzani a - Bianca? - Lucas! To ja, wszystko bdzie dobrze! Charity take mnie zobaczya. Twarz nawet jej nie drgna. Odwrcia si i z caej siy kopna Lucasa w szczk. Zachwia si i cofn o krok , przytomny, ale oszoomiony. Charity umiechna si i z przeraeniem uwiadomiam sobie, e teraz bez trudu go pokona . Upuciam bransoletk i skoczyam na ni , gotowa trafi j w pier i w kocu da nauczk. Ale ona tylko si uchylia , odniosa co z podogi i rzucia tym we mnie. Nie! Przeszy mnie straszliwy bl, ktry przeniknby cae moje ciao, gdybym je miaa. Bolao nawet powietrze wok mnie . Zacza mnie ogarnia bkitna mga i omal nie zniknam zupenie z tej rzeczywistoci . Poczuam, e si przewracam. Upadam na podog,

jakbym si rozbijaa. Krysztaki lodu rozprysny si po pododze, a bl rozpadania si na kawaeczki by gorszy ni wszystko , co mogabym sobie wyobrazi. A jednak wci tu byam. Nie dano mi nawet ulgi umierania. - elazo - stwierdzia Charity. - Myl, e to cz projektora. Nic nie unieszkodliwi zjawy tak szybko, jak elazo. Podniosam bransoletk z podogi i prbowaam si zmaterializowa , ale byam ciko ranna i mi si nie udao. Ale przynajmniej staam si czciowo widoczna . Bkitna powiata tu przy pododze. Z tyu, za Charity, Lucas chwiejnie podnis si na kolana , lecz ponownie osun na podog. Dopiero teraz zauwayam , w jakim jest stanie, jeszcze przed ostatnim ciosem Charity mia powane kopoty . - Bianca? - jkn. - To... to niemoliwe... To ty? - Chc mie rodzin - szepna Charity. - Nie rozumiesz tego? Jak bardzo jestem samotna? Moje plemi... Oni mnie suchaj, pomagaj mi, ale nie s rodzin . - Masz brata. - Byam zaskoczona , e mog powiedzie to na gos. - Mogaby by z nim, gdyby... gdyby przestaa ... - Przestaa zachowywa si jak wampir? - Charity pochylia gow i jasne wosy opady jej na ramiona. - To nie jest rozwizanie. Przynajmniej teraz wiem, co mam robi. eby zwiza Balthazara ze sob , musz zwiza ze sob ciebie . A to znaczy, e powinnymy mie co wsplnego. - Nie wa si jej skrzywdzi! - Lucas rzuci si na Charity, ale ona uchylia si w sam por, by unikn ciosu. Wci by oszoomiony, wci zbyt osabiony, eby dobrze walczy. Charity byskawicznie chwycia Lucasa , odchylia do tyu jego gow i wbia ky w jego gardo. Wrzasnam. Wydawao mi si, jakby nie istniao nic oprcz mojego krzyku , widoku Lucasa wyrywajcego si Charity, a potem traccego przytomno, kiedy ona pia, pia i pia... Jej wargi i jego szyja poczerwieniay od krwi. Z kadym ykiem draa z rozkoszy. W kocu Charity oderwaa si od Lucasa i pucia go. Ciao z oskotem opad o na podog. Krzyk uwiz mi w gardle i zapada przeraajca cisza . - To powinno pomc - szepna Charity. Spojrzaa na mnie z pogard , po czym gwatownie obejrzaa si przez rami . Usyszaam, e jacy ludzie wchodz po schodach . Nie wydawaa si tym zachwycona. Charity podbiega do dziury w cianie i skoczya . Przez chwil widziaam jej ciemn sylwetk na tle biaego ekranu , ale potem znikna mi z oczu .

To niemoliwe. Niemoliwe. Prosz, nie. Udao mi si jako doj do siebie . Najbardziej na wiecie chciaam podbiec do Lucasa, ale najpierw podeszam do drzwi i podniosam z podogi bransoletk. Natychmiast odzyskaam cielesn posta. Teraz ju mogam pomc Lucasowi . Mogam znie go na d i zrobi sztuczne oddychanie albo pomc mu usi - zalenie od tego, czego bdzie potrzebowa. Lea nieruchomo. Kilka kropel jego krwi skapno na podog, a na szyi widnia lad po ugryzieniu. Kiedy ja go gryzam, zostawiaam tylko lady kw. Charity rozerwaa mu gardo. To nic. Zagoi si. - Lucas? - szepnam. Musnam palcami jego policzek . Nie poruszy si. - Lucasie, to ja. Jestem tutaj. Nawet nie drgn. Z wahaniem pooyam do na jego piersi . Nie wyczuam bicia serca . Lucas by martwy. Nie chciaam w to uwierzy, ale nie mogam od tego uciec , Charity zamordowaa Lucasa na moich oczach. Wrciam, eby go uratowa, ale si spniam. Och, nie. Prosz, nie. Ale nie byo kogo prosi, adna sia nie moga speni mojej proby, eby czas si cofn, eby odwrci to, co si wydarzyo. To byo rzeczywiste i nieodwracalne. oskot na schodach stawa si coraz goniejszy, a do kabiny wpadli Balthazar, Ranulf i Vic. Wszyscy zamarli widzc, co si stao, a Vic zasoni usta doni, jakby chcia powstrzyma krzyk. - To bya Charity - szepnam. - Wypia jego krew. Zamordowaa go. Vic opad na kolana. Ja tylko uniosam gow Lucasa , aujc, e nie zdyam go dotkn, choby przez chwil, zanim umar. Gdybymy tylko mogli spdzi z e sob cho sekund. Ale Charity odebraa nam nawet to. Pomylaam o Julii, trzymajcej w ramionach martwego Romea. Ona take za pno wrcia zza grobu . Ranulf pochyli gow. Balthazar podszed i pooy mi rk na ramieniu , ale ja si odsunam. - To twoja wina - powiedziaam. Nie krzyczaam. Nie musiaam tego robi, eby odczu si moich sw. - Przywloke go tutaj , chocia wiedziae, e nie jest w stanie walczy. Nie potrafisz przyj do wiadomoci , e Charity jest potworem. Nie odzywaj si do mnie nigdy wicej .

Balthazar dumnie unis gow . Widziaam bl w jego oczach, ale nie mia tyle przyzwoitoci, by odej. - Jeli za kilka dni bdziesz mylaa tak samo , uszanuj twoj wol. - Uszanujesz j ju teraz. Czy mogabym woy do w pier Balthazara i zrobi mu to samo, co Shepherdowi? W tamtej chwili na pewno tak. Ale Balthazar powiedzia co, co sprawio, e porzuciam wszelkie myli o zemcie. - Bdziesz potrzebowaa pomocy w nadchodzcych godzinach . W pierwszej chwili zabrako mi sw. Wiedziaam, e mwi prawd. Znaam reguy, zanim jeszcze poznaam Lucasa , ale w rozpaczy nie zastanawiaam si nad tym, co musi sta si teraz. To wydawao si zbyt straszne, eby o tym myle. - Nie. Tylko nie to. - Wiesz, jak to dziaa , Bianco. - Nie pouczaj mnie! - wrzasnam. - Nic nie rozumiesz! Lucas nigdy by tego nie chcia. Wolaby raczej umrze. To... to jego najgorszy koszmar! - Poczekaj - wychrypia Vic. Policzki mia mokre od ez. - Wolaby umrze? Powiedziaa chyba, e Lucas nie yje. Wic yje? Moemy mu jeszcze pomc? Objam mocniej ciao Lucasa . Przepraszam, Lucasie. Przepraszam. To bya j edyna rzecz, przed ktr powinnam ci chroni za wszelk cen. I zawiodam. - Lucas nie yje - odpar Balthazar. - Ale umar od ugryzienia wampira . A wczeniej gryza go Bianca, wic by ju osabiony . Przygotowany. Vic patrzy w osupieniu to na Balthazara, to na mnie. - O czym ty mwisz? - Odrodzi si jako wampir - wyszeptaam. Czy Lucas bdzie potrafi to znie? Sama myl o czym takim zawsze napawaa go wstrtem. Ale nie potrafiam zapomnie, co powiedzia Balthazar , kiedy by wiziony przez Czarny Krzy: Dla nas mier jest tylko pocztkiem. To moe by najgorszy z naszych koszmarw. Ale by moe stanie si dla nas jedyn nadziej na ratunek. Potem ju nikt si nie odezwa. Trzymaam na rkach gow Lucasa i gadziam jego wosy. Teraz nie zostawao nam nic innego, jak czeka na wit.

You might also like