You are on page 1of 261

BECCA FITZPATRICK

Finale
TUMACZENIE MARIA BORZOBOHATA-SAWICKA
Tytu oryginau: Finale

Dla mojej Mamy, ktr zawsze najgoniej sycha byo na trybunach (Biegnij, dziecko, biegnij!)

Wczeniej tego dnia


Scott nie wierzy! w duchy. Wedug niego zmarli pozostawali w grobach. Straci jednak
rezon, kiedy znalaz si w jednym z tuneli - pooonych pod parkiem rozrywki w Delphic,
gdzie od cian odbijay si echem zduszone szepty i dziwne szelesty. Z niezadowoleniem
zapa si na tym, e jego myli bdz wok Harrisona Greya. Nie lubi przypomina sobie o
tym, e przyczyni si do jego mierci. Na niskim sklepieniu tunelu skraplaa si wilgo. Scott
pomyla o krwi. Jego pochodnia rzucaa pochliwe cienie na ciany, ktre wydzielay wo
zimnej, mokrej ziemi. Zacz wyobraa sobie groby.
Po plecach spyna mu lodowata struka potu. Odwrci gow i posa ciemnoci
przecige, nieufne spojrzenie.
Nikt nie wiedzia o przysidze, ktr zoy Harrisonowi Greyowi. Obieca mu, e bdzie
chroni Nor. A poniewa nie mg spojrze mu w oczy i powiedzie: stary, przepraszam, e
to przeze mnie ci zabili", postanowi czuwa nad jego crk. Wprawdzie nie byo to to samo
co przeprosiny, ale nie mg zrobi nic wicej. Scott nie by pewien, czy przysiga zoona
nieboszczykowi ma jakkolwiek warto, jednak guche dwiki rozlegajce si za jego
plecami utwierdziy go w przekonaniu, e postpuje susznie.
- Idziesz?
W ciemnoci widzia przed sob jedynie zarys sylwetki Dantego.
- Dugo jeszcze?
- Pi minut. - Dante rozemia si. - A co, dygasz?
-I to jak - odpowiedzia Scott, doganiajc go. - Jak bdzie wygldao to spotkanie? Nigdy
czego takiego nie robiem - doda z nadziej, e nie wida po nim, jak gupio si czuje. Nefilowie naprawd uwierzyli, e Czarna Rka nie yje? - Scott sam w to nie wierzy.
Podobnie jak wszyscy Nefilowie Czarna Rka by przecie niemiertelny. Komu wic udao
si go zabi?
Nie podobay mu si myli, ktre rodziy si w jego gowie. Jeeli to Nora go zabia...
Jeeli Patch jej pomg...
Niewane, jak dobrze starali si zatrze za sob lady. Na pewno co im umkno - jak
wszystkim. Odkrycie prawdy byo tylko kwesti czasu.
Jeeli to Nora zamordowaa Czarn Rk, grozio jej niebezpieczestwo.
- Widzieli mj piercie - odpar Dante.
Scott take go widzia. Wczeniej. Zaczarowany piercie, ktry iskrzy si, jakby w
rodku uwiziony by bkitny pomie. Nawet teraz opalizowa chodnym, gasncym
bkitem. Wedug Dantego Czarna Rka przepowiedzia, e bdzie to znak jego mierci.
- Znaleli ciao?

- Nie.
- Zgodzili si na to, by Nora im przewodzia? - nie odpuszcza Scott. - Przecie w
niczym nie przypomina Czarnej Rki.
- Wczoraj zoya mu przysig krwi, ktra wypenia si w chwili jego mierci. Czy im
si to podoba, czy te nie, Nora jest ich przywdczyni. Mog znale kogo innego na jej
miejsce, ale najpierw poddadz j prbie. Chc zrozumie, dlaczego Hank wybra wanie j.
Scott nie by przekonany.
- A jeeli bd j chcieli kim zastpi?
Dante rzuci mu ponure spojrzenie.
- Wtedy umrze. Tak gosi przysiga.
- Ale my oczywicie na to nie pozwolimy.
- Nie.
- Wic wszystko w porzdku? - Scott chcia usysze, e Nora jest bezpieczna.
- Owszem, pod warunkiem e bdzie z nami wsppracowaa.
Scott przypomnia sobie to, co wczeniej tego dnia mwia Nora: Spotkam si z
Nefilami i jasno przedstawi im swj punkt widzenia. Moe i Hank zacz t wojn, ale ja
mam zamiar j zakoczy. Doprowadz do zawieszenia broni. I nic mnie nie obchodzi, e im
si to nie podoba". cisn nasad nosa. Czekao go sporo pracy.
Z trudem brn naprzd, uwaajc na oleiste kaue, pomarszczone niczym karbowana
bibua. Wci chlupotao mu w bucie po tym, jak nieco wczeniej wpad w jedn z nich.
- Powiedziaem Patchowi, e nie spuszcz jej z oczu.
- Jego te si boisz? - mrukn Dante.
- Nie, skd! - skama Scott. Dante te baby si Patcha, gdyby go zna. - Dlaczego nie
bierzemy jej ze sob na spotkanie? - Nie czu si dobrze z tym, e musia rozdzieli si z
Nor. aowa, e si na to zgodzi.
- Nie wiem, dlaczego robimy poow rzeczy, ktre robimy. Jestemy onierzami.
Suchamy rozkazw.
Scott przypomnia sobie sowa, ktre usysza od Patcha na poegnanie: Jeste za ni
odpowiedzialny. Nie schrza tego". Ta groba zapada mu w pami. Patchowi wydawao si,
e tylko jemu zaley na Norze, ale tak nie byo. Scott traktowa j jak siostr. Bya przy nim,
kiedy wszyscy inni si od niego odwrcili. Przekonaa go, eby si nie poddawa.

czya ich wyjtkowa, zupenie niewinna wi. Na adnej dziewczynie nie zaleao mu
tak jak na Norze. By za ni odpowiedzialny. Przecie obieca to jej zmaremu ojcu.
Wraz z Dantem zeszli jeszcze niej w gb tunelu, ktrego ciany zway si coraz
bardziej. Scott odwrci si bokiem, eby przecisn si przez kolejny korytarz. Nagle od
cian oderway si grudki ziemi. Wstrzyma oddech. Wydawao mu si, e sklepienie lada
chwila si zawali i pogrzebie ich ywcem.
W kocu Dante pocign za metalow koatk i w cianie pojawiy si drzwi. Scott
zajrza do przestronnego pomieszczenia. ciany z ubitej ziemi, kamienna podoga. Pusto.
- Spjrz w d. Zapadnia - wskaza mu Dante.
Scott zszed z pokrytego kamieniami wazu i pocign za klamk. Z otworu dobiegy
ich oywione gosy. Zignorowa drabin i opad do dziury, trzy metry w d.
Rozejrza si po maym, przypominajcym jaskini wntrzu. Zakapturzeni Nefilowie i
Nefilki w czarnych szatach tworzyli ciasny krg wok dwch postaci, ktrych Scott nie mg
dojrze. Z boku buchn pomie. Wetknite w wgiel elazo do wypalania pitna rozarzyo
si na pomaraczowo.
- Odpowiadaj! - Ze rodka krgu odezwa si szorstki, starczy gos. - Jaki jest twj
zwizek z upadym anioem, ktrego nazywaj imieniem Patch? Czy jeste gotowa, by
przewodzi Nefilom? Musimy wiedzie, e jeste nam w peni oddana.
- Nie musz odpowiada - odpara druga posta. Nora. - Moje ycie prywatne to nie
wasza sprawa.
Scott podszed do krgu, eby lepiej widzie.
- Ty nie masz ycia prywatnego! - zasyczaa stara kobieta o biaych wosach, dgajc
Nor wtym palcem. Jej obwise policzki trzsy si ze zoci. - Teraz twoim jedynym celem
jest uwolnienie twojego ludu spod wadzy upadych aniow. Jeste dziedziczk Czarnej Rki
i chocia nie chciaabym sprzeciwia si jego woli, jeeli bd musiaa, zagosuj przeciwko
tobie.
Scott z niepokojem spojrza na zakapturzonych Nefilw. Kilku z nich z uznaniem
pokiwao gowami.
- Nora! - zawoa dziewczyn w mylach. - Co ty wyprawiasz? Przysiga krwi. Musisz
pozosta przy wadzy. Powiedz to, czego od ciebie oczekuj. To ich uspokoi.
Nora rozejrzaa si wok z wrogoci. Ich oczy si spotkay.
- Scott?
Pokiwa gow, starajc si doda jej otuchy.
- Jestem tu. Nie wkurzaj ich. Sprbuj ich zadowoli, a bd mg ci std zabra.

Przekna lin. Wida byo, e prbuje zebra myli. Jej policzki wci pony
wciekym rumiecem.
- Wczoraj w nocy zgin Czarna Rka. Wybrano mnie na jego nastpczyni i od razu
rzucono na gbok wod. Biegam z jednego spotkania na drugie, musz wita si z ludmi,
ktrych nie znam, i nosi t ciasn szat. Wci odpowiadam na tysice osobistych pyta.
Popycha si mnie i szturcha, ocenia i krytykuje, a ja nie mam nawet czasu, eby zapa
oddech. Wybaczcie wic, jeeli nie odzyskaam jeszcze rwnowagi.
Stara kobieta zacisna usta, ale nic nie odpowiedziaa.
- Jestem nastpczyni Czarnej Rki. To on mnie wybra. Nie zapominajcie o tym dodaa Nora i chocia Scott nie by pewien, czy powiedziaa to z dum czy z szyderstwem,
wok zapada cisza.
- Powiedz mi tylko jedno - po duszym milczeniu powiedziaa starsza kobieta, a w jej
gosie sycha byo podstp. - Co si stao z Patchem?
Zanim Nora zdya odpowiedzie, odezwa si Dante:
- Ona nie jest ju z Patchem.
Nora i Scott spojrzeli na siebie gwatownie, a nastpnie przenieli wzrok na Dantego.
- Co to byo? - zapytaa Dantego w mylach, wczajc w ich konwersacj Scotta.
- Jeeli teraz nie pozwol ci zosta swoj przywdczyni, umrzesz w nastpstwie
zamania przysigi krwi - odpar Dante. - Ja si tym zajm.
- Bdziesz kama?
- A masz lepszy pomys?
- Nora chce przewodzi Nefilom - gos Dantego wypeni pomieszczenie. - Zrobi to, co
do niej naley. Dokoczy dziea, ktre zapocztkowa jej ojciec. Pozwlcie jej na jeden dzie
aoby. Potem w peni zaangauje si w swoje zadanie. Ja j wyszkol. Poradzi sobie.
Musicie jej tylko da szans.
- Ty j wyszkolisz? - zapytaa Dantego starsza kobieta, przeszywajc go spojrzeniem.
- Uda si. Zaufajcie mi.
Kobieta zamylia si. Po chwili rozkazaa:
- Wypalcie jej znak Czarnej Rki.
Kiedy Scott zobaczy przeraenie w oczach Nory, zrobio mu si sabo.
Koszmary. Pojawiy si znikd i hulay w jego gowie. Nabieray tempa. Pociemniao mu
przed oczami. Wtedy usysza gos - gos Czarnej Rki. Scott skrzywi si i zakry uszy

domi. Oszalay gos sycza i rechota w jego gowie, a sowa zlay si ze sob. Ich dwik
przypomina mu brzczenie wydobywajce si z przewrconego ula. Poczu pulsowanie
wypalonego na piersi znaku Czarnej Rki. Bl by tak intensywny, e Scott straci rachub
czasu.
Z garda wyrwa mu si rozkaz: - Przestacie!
W pomieszczeniu zrobio si cicho. Krg
rozstpi si i Scotta przeszyy nienawistne spojrzenia.
Kilkakrotnie zamruga oczami. Nie by w stanie zebra myli. Czu, e musi j uratowa.
Kiedy jemu wypalano znak Czarnej Rki, nie byo nikogo, kto by mu pomg. Nie mg
pozwoli, by to samo spotkao Nor.
Stara kobieta wolno podesza do Scotta, stukajc obcasami o kamienn posadzk. Jej
skra poorana bya gbokimi bruzdami, a z zapadnitych oczodow wpatryway si w niego
wodniste zielone oczy.
- Uwaasz, e nie powinna udowodni nam swojego oddania? - Jej usta wygiy si w
ledwo dostrzegalnym, wyzywajcym umiechu.
Serce Scotta zaomotao.
- Niech udowodni je poprzez czyny - wyrwao mu si.
Kobieta przekrzywia gow.
- Co masz na myli?
W tym momencie gos Nory wlizgn si w jego myli.
- Scott? - rzucia niepewnie.
Modli si, by jego sowa nie pogorszyy sprawy. Obliza wargi.
- Gdyby Czarna Rka chcia, by Nora zostaa naznaczona, sam by to zrobi. Wybra j na
swoj nastpczyni, poniewa jej ufa. Mnie to wystarcza. Moemy j tu trzyma i
przepytywa w nieskoczono albo w kocu wypowiedzie t wojn. Niecae trzydzieci
metrw ponad naszymi gowami znajduje si miasto upadych aniow. Przyprowadcie mi tu
jednego z nich, a sam naznacz go elazem. Jeeli chcemy, by upade anioy zrozumiay, e
nie artujemy, pokamy im to! - Scott sysza swj przerywany oddech.
Na twarz kobiety powoli wypyn umiech.
- To mi si podoba. Nawet bardzo. Jak si nazywasz, drogi chopcze?
- Scott Parnell - odpowiedzia, pocigajc za konierzyk koszulki. Potar kciukiem
znieksztacon skr, na ktrej mia wypalone pitno. - Niech wizja Czarnej Rki yje po
wieki - wypowiadajc te sowa, czu w ustach gorzki posmak ci.
Kobieta pooya swoje kociste donie na ramionach Scotta, a nastpnie nachylia si i
ucaowaa go w oba policzki. Jej skra bya wilgotna i chodna jak nieg.

- Nazywam si Lisa Martin. Dobrze znaam Czarn Rk. Niech jego duch yje w nas po
wieki. Przyprowad mi tu upadego anioa, chopcze. Niech przekonaj si, e mwimy
powanie.
Po chwili byo ju po wszystkim.
Scott pomg sku upadego anioa, chuderlawego
chopaka o imieniu Baruch, ktry wyglda na pitnacie ludzkich lat, a teraz sta w
rytualnym krgu. Najbardziej obawia si, e to Nora bdzie musiaa wypali pitno na ciele
ofiary, ale Lisa Martin kazaa jej czeka w przedsionku.
Odziany w szaty Nefil poda Scottowi rozgrzane elazo. Chopak spojrza w d na
marmurow pyt, do ktrej przykuty by wizie. Nie zwracajc uwagi na obietnice zemsty,
ktre wyrzuca z siebie Baruch, Scott powtrzy sowa wyszeptane mu do ucha przez Nefila kup bzdur porwnujcych Czarn Rk do bstwa - i przyoy gorcy prt do piersi
upadego anioa.
Teraz Scott opiera si o cian tunelu, tu obok przedsionka, czekajc na Nor. Jeli
nie przyjdzie za pi minut, pjd po ni", postanowi. Nie ufa Lisie Martin. Nie ufa
adnemu z odzianych w czarne szaty Nefilw. Tworzyli tajne stowarzyszenie, a Scott zdy
si ju przekona, e z tajemnic nigdy nie wynikao nic dobrego.
Zaskrzypiay drzwi. Nora zarzucia przyjacielowi rce na szyj i mocno si do niego
przytulia.
- Dzikuj.
Trzyma! j w objciach, dopki nie przestaa dygota.
- Taka praca - zaartowa. To zawsze dziaao. - Stawiasz mi kolacj.
Nora pocigna nosem i zachichotaa.
- Widzisz, jak si ciesz, e jestem ich przywdczyni?
- S po prostu w szoku.
- W szoku, e Czarna Rka odda ich los w moje rce. Widziae ich twarze? Mylaam,
e si rozpacz. Albo e zaczn we mnie rzuca pomidorami.
- Co teraz zrobisz?
- Hank nie yje, Scott. - Nora spojrzaa mu prosto w oczy, po czym otara powieki
palcami. Zobaczy w jej twarzy co, czego nie potrafi nazwa. miao? Pewno siebie? A
moe po prostu ch szczerego wyznania. - Bd witowa.

ROZDZIA 1
Tej samej nocy
Nie jestem imprezowiczk. Oguszajca muzyka, wirujce ciaa, zamroczone alkoholem
twarze - to nie moja bajka. W sobotnie wieczory lubi zosta w domu, wtuli si w kanap i
obejrze komedi romantyczn z moim chopakiem Patchem. Jestem przewidywalna, skryta...
normalna. Nazywam si Nora Grey i chocia do niedawna byam przecitn nastolatk, ktra
kupowaa ciuchy w sieciwkach i wydawaa tygodniwk na piosenki z iTunes, ostatnio moje
ycie zaczo odbiega od normy. Nie wiedziaabym, czym jest normalno, nawet gdybym
si o ni potkna.
Normalno skoczya si wraz z chwil, kiedy w moje ycie wkroczy Patch. Mj
chopak jest ode mnie wyszy o gow, ma analityczny umys, jest zwinny jak kot i mieszka
sam w supertajnym szpanerskim apartamencie pod parkiem rozrywki w Delphic. Jego gboki
seksowny gos sprawia, e mikn mi kolana. Co wicej, Patch jest upadym anioem.
Wyrzucili go z nieba, poniewa zbyt swobodnie podchodzi do panujcych tam zasad. Jestem
przekonana, e kiedy Patch pojawi si w moim yciu, normalno po prostu przestraszya si
i zwiaa.
By moe brakuje mi normalnoci, ale mam za to rwnowag. Zawdziczam j mojej
najlepszej przyjacice, z ktr znam si od dwunastu lat, Vee Sky. Mimo e lista dzielcych
nas rnic cignie si w nieskoczono, czy nas nierozerwalna wi. Vee i ja jestemy
potwierdzeniem reguy, e przeciwiestwa si przycigaj. Ja jestem smuka i wysoka
(przynajmniej wedug ludzkich standardw), mam burz krconych wosw, ktre
doprowadzaj mnie do szau, i osobowo typu A. Vee jest jeszcze wysza ode mnie, ma
popielate wosy, jasnozielone oczy i wicej wypukoci ni tor kolejki grskiej. Prawie
zawsze stawia na swoim. No i w przeciwiestwie do mnie moja przyjacika to urodzona
balangowiczka.
Tego wieczoru jej imprezowy instynkt zaprowadzi! nas na drugi koniec miasta, do
czteropitrowego ceglanego magazynu drgajcego od mocnych uderze muzyki klubowej,
gdzie a roio si od podrobionych dowodw osobistych. Klub ton w takiej masie
wydzielanego przez upakowane w nim ciaa potu, o jakiej efekt cieplarniany mgby tylko
pomarzy. Wntrze byo do pospolite i skadao si z parkietu wcinitego pomidzy scen i
bar. Krya plotka, e tajemnicze drzwi za barem prowadz do piwnicy, w ktrej siedzi facet
o przezwisku Storky, handlujcy pirackim... wszystkim. Przywdcy religijni z lokalnej
spoecznoci grozili, e doprowadz do zamknicia tej wylgami nieprawoci dla krnbrnych
nastolatkw", znanej take jako Diabelska Portmonetka.
- Wyluzuj! - Vee prbowaa przekrzycze ogupiajce dudnienie muzyki. Splota palce z
moimi i uniosa nasze rce do gry, koyszc nimi w rytm piosenki. Znajdowaymy si
porodku parkietu. Cigle kto nas szturcha i popycha. - Tak wanie powinna wyglda
sobotnia noc. My dwie szalejce na parkiecie, zrelaksowane i zlane porzdnym
dziewczyskim potem.

Staraam si entuzjastycznie skin gow, ale chopak za mn co chwil przydeptywa


moj balerink, w zwizku z czym bez przerwy musiaam j poprawia. Dziewczyna po
prawej rozpychaa si okciami i ilekro nie byam do uwana, dawaa mi potnego
kuksaca.
- Moe si czego napijemy!? - zawoaam do Vee. - Duszno tu jak w saunie!
- To dlatego, e rozpalamy atmosfer. Chopak przy barze nie moe si napatrze na
twoje gorce ruchy. - Vee polinia palec i dotkna mojego ramienia, imitujc skwierczenie.
Powdrowaam za jej wzrokiem i... zamaram.
Dante Matterazzi skin gow na powitanie. Kolejny gest by nieco subtelniejszy.
- Nigdy bym nie zgad, e taka z ciebie tancereczka - powiedzia do mnie w mylach.
- A to ciekawe, ja nigdy bym nie zgada, e taki z ciebie drczyciel - wypaliam.
Oboje naleelimy do rasy Nefilw, std nasza wrodzona umiejtno porozumiewania
si w mylach. Na tym jednak podobiestwa si koczyy. Dante wci zawraca mi gow, a
ja nie mogam przecie unika go bez koca. Poznaam go dzi rano, kiedy zapuka do moich
drzwi, aby mi obwieci, e upade anioy i Nefilowie stoj na krawdzi wojny, a ja zostaam
wanie wybrana przywdczyni tych drugich. Na razie miaam jednak do gadania o
wojnie. Czuam si przytoczona. A moe po prostu w to wszystko nie wierzyam? Tak czy
owak, marzyam tylko o tym, eby znikn.
- Nagraem ci si na poczt - powiedzia.
- Pewnie przegapiam twoj wiadomo. - A raczej j wykasowaam.
- Musimy porozmawia.
- Jestem troch zajta. - Na dowd tego zakoysalam biodrami i podniosam rce,
naladujc Vee, ktra caymi dniami ogldaa mtv. Moja przyjacika hiphop ma we krwi.
Na ustach Dantego pojawi si drwicy umieszek.
- Skoro ju o tym mowa, popro przyjacik, eby data ci kilka wskazwek. Nogi ci si
plcz. Za dwie minuty widzimy si na tyach klubu.
Wbiam w niego wzrok.
- Przecie mwi, e jestem zajta!
- To nie moe czeka. - Dante znaczco unis brwi, a po chwili znikn w tumie.
- Jego strata - zadecydowaa Vee. - Jeste dla niego po prostu za gorca.
- Id po co do
picia - powiedziaam. - Chcesz col? - Wygldao na to, e Vee na razie nie zamierza
opuszcza parkietu, a ja, cho nie miaam ochoty gada z Dantem, uznaam, e lepiej zacisn
zby i mie to z gowy, ni pozwoli, by ca noc za mn azi.

- Z cytryn - odpara Vee.


Zeszam z parkietu i - upewniwszy si, e Vee mnie nie widzi - skrciam w boczny
korytarz, po czym wyszam na zewntrz tylnymi drzwiami. Uliczka bya skpana w powiacie
ksiyca. Przede mn stao czerwone porsche panamera, o ktre Dante opiera si
nonszalancko.
Dante mierzy dwa metry i wyglda jak onierz, ktry dopiero co opuci obz dla
rekrutw. Przykad? Ma bardziej uminiony kark ni ja cae ciao. Tej nocy ubrany by w
workowate bojwki i bia lnian koszul. Rozpite do poowy klatki piersiowej guziki
odsaniay fragment gadkiej skry.
- Fajny samochd - powiedziaam.
- Da si nim jedzi.
- Moim volkswagenem te si da, a kosztowa troch mniej.
- Samochd to co wicej ni cztery koa.
Nie no, trzymajcie mnie.
- No i...? - rzuciam, przestpujc z nogi na nog. - Co to za pilna sprawa?
- Nadal spotykasz si z tym upadym anioem?
W cigu kilku godzin naszej znajomoci zada mi to pytanie ju kilkakrotnie. Dwa razy
przez SMSa, a teraz prosto w oczy. Mj zwizek z Patchem przechodzi wzloty i upadki, ale
obecnie utrzymywaa si tendencja zwykowa. Oczywicie, miewalimy problemy. W
wiecie, w ktrym Nefilowie i upade anioy wolayby raczej umrze, ni obdarzy si
wzajemnie umiechem, spotykanie si z przedstawicielem wrogiej rasy byo absolutnie nie do
przyjcia.
Wyprostowaam si.
- Owszem.
- Jestecie ostroni?
- Raczej dyskretni.
I bez Dantego Patch i ja wiedzielimy, e pokazywanie si razem nie jest zbyt mdre.
Nefilowie i upade anioy chtnie udowadniali sobie, kto jest lepszy. Z kadym dniem
przybieray na sile rasistowskie nastroje. Bya jesie, a mwic cile, padziernik, i za kilka
dni mia si rozpocz ydowski miesic cheszwan.
Kadego roku podczas cheszwanu upade anioy opanowuj ciaa Nefilw, uznajc, e
maj prawo robi, co im si ywnie podoba. A poniewa jedynie w tym czasie mog
dowiadcza dozna fizycznych, ich kreatywno nie zna granic. Szukaj wwczas

przyjemnoci, blu i tego, co pomidzy. yj w ciaach swoich ofiar jak pasoyty. Dla
Nefilw cheszwan to prawdziwa tortura.
Gdyby niepowoane osoby zauwayy, jak Patch i ja trzymamy si za rce, z pewnoci
bymy za to zapacili.
- Porozmawiajmy o twoim wizerunku - powiedzia Dante. - Musimy ci zrobi dobry PR
w mediach i sprawi, eby Nefiowie w ciebie uwierzyli.
Pstryknam palcami w teatralnym gecie.
- Nie znosz, kiedy spadaj mi wskaniki poparcia!
Dante cign brwi.
- To nie arty, Noro. Za siedemdziesit dwie godziny rozpocznie si cheszwan, a to
oznacza wojn. Upade anioy po jednej stronie, my po drugiej. Caa odpowiedzialno
spoczywa na tobie, nowej przywdczyni nefilskiej armii. Przysiga krwi, ktr zoya
Hankowi, zacza ju obowizywa. Chyba nie musz ci przypomina o konsekwencjach,
ktre gro za jej zamanie?
Zrobio mi si niedobrze. Przecie wcale nie zgaszaam si na ochotnika. To, e
zostaam zmuszona do objcia tej funkcji, zawdziczam swojemu nieyjcemu biologicznemu
ojcu, a jednoczenie niele pokrconemu facetowi Hankowi Millarowi. Dziki magicznej
transfuzji krwi wbrew mojej woli ze zwykego czowieka zmieni mnie w czystej krwi
Nefilk, tak bym moga stan na czele jego armii. Przysiga, e poprowadz Nefilw do
boju, ktr mu zoyam, zacza obowizywa w chwili jego mierci. Gdybym jej nie
dotrzymaa, i mnie, i moj mam czekaaby mier. Tak gosiy sowa przysigi. Ale spoko,
bez presji.
- Pomimo rodkw ostronoci, jakie zamierzam zastosowa, nie moemy zupenie
wymaza twojej przeszoci. Wsz wok ciebie Nefiowie. Kr ju plotki, e spotykasz
si z upadym anioem i e stoisz po dwch stronach barykady.
- Ale ja naprawd spotykam si z upadym anioem.
Dante przewrci oczami.
- Moe jeszcze goniej?
Wzruszyam ramionami.
- Jeeli naprawd tego chcesz... - pomylaam i ju miaam to wypowiedzie na gos, ale
Dante natychmiast znalaz si przy mnie i zakry mi usta doni.
- Wiem, e to silniejsze od ciebie, ale czy chocia ten jeden raz mogaby mi uatwi
zadanie? - wyszepta mi do ucha, z wyranym niepokojem rozgldajc si w mroku, mimo i
byam pewna, e jestemy sami. Cho miaam dopiero dwudziestoczterogodzinne

dowiadczenie w byciu czystej krwi Nefilk, ufaam swojemu wyostrzonemu szstemu


zmysowi. Gdyby kto nas podsuchiwa, wiedziaabym o tym.
- Posuchaj. Wiem, e kiedy dzi si poznalimy, powiedziaam, e Nefilowie bd
musieli si pogodzi z tym, e jestem w zwizku z upadym anioem - oznajmiam, kiedy
zabra do - ale zrobiam to bez zastanowienia. Cay dzie o tym mylaam. Rozmawiaam z
Patchem. Jestemy naprawd ostroni, Dante, wierz mi.
- Dobrze wiedzie. Ale i tak musisz co dla mnie zrobi.
- Co takiego?
- Zacznij spotyka si z Nefilem, a konkretnie ze Scottem Parnellem.
Scott by pierwszym Nefilem, z ktrym si zaprzyjaniam. Miaam wtedy pi lat i nie
wiedziaam nic o jego pochodzeniu. W cigu kilku ostatnich miesicy zdy si ju wcieli w
rol mojego przeladowcy i wsplnika, a w kocu przyjaciela. Nie mielimy przed sob
adnych tajemnic. Ale nie byo te midzy nami chemii.
Rozemiaam si.
- Chyba sobie artujesz.
- To tylko na pokaz. Dla zachowania pozorw - wyjani. - Dopki nasza rasa nie
przekona si do ciebie. Jeste
Nefilk dopiero od doby. Nikt ci nie zna. Ludzie potrzebuj jakiego impulsu, eby ci
polubi. Musimy sprawi, by nie bali si tobie zaufa. Zwizek z Nefilem to dobry krok w
tym kierunku.
- Nie mog umawia si ze Scottem - oznajmiam Dantemu. - On podoba si Vee.
W przypadku Vee stwierdzenie, e ma pecha w mioci, byoby eufemizmem. W cigu
ostatnich szeciu miesicy zdya si zakocha w drapienym narcyzie oraz dwulicowej
gnidzie. Nie powinno wic dziwi, e po tym wszystkim zaczynaa powanie wtpi w swoj
miosn intuicj. Ostatnio przestaa si nawet umiecha do przedstawicieli pici przeciwnej. I
wtedy pojawi si Scott. Wczoraj wieczorem, kilka godzin przed tym, jak mj biologiczny
ojciec zmusi mnie do przemienienia si w penokrwist Nefilk, Vee i ja poszymy do
Diabelskiej Portmonetki na koncert nowego zespou Serpentine, w ktrym Scott gra na basie.
Od tego czasu Vee nie moga przesta o nim myle. Gdybym teraz ukrada jej Scotta - nawet
jeeli mia to by tylko blef - zadaabym jej cios prosto w serce.
- To by byo tylko na niby - powtrzy Dante, jak gdyby te sowa miay sprawi, e
uznam jego pomys za rewelacyjny.
- Czy Vee bdzie o tym wiedziaa?
- Niezupenie. T i Scott musielibycie zachowywa
si przekonujco. Gdyby ta informacja wycieka, mogoby si to zakoczy tragicznie, wic
wolabym, eby prawd znaa tylko nasza dwjka.

Z jego sw wynikao, e Scott take miaby pa ofiar blefu. Oparam rce na biodrach,
prbujc wyglda na stanowcz i niewzruszon.
- Musisz wymyli kogo innego. - To, e miaabym udawa zwizek z Nefilem, by
zyska popularno, wcale mi si nie podobao. Co wicej, pomys ten wydawa mi si z gry
skazany na niepowodzenie, ale chciaam mie to ju za sob. Skoro Dante uwaa, e nefilski
chopak sprawi, e Nefilowie uznaj mnie za jedn z nich, prosz bardzo. To i tak miao by
tylko na niby. Oczywicie, Patch nie bdzie zachwycony, ale nie miaam teraz czasu si oto
martwi.
Dante zacisn usta i przymkn oczy. Zaczyna traci cierpliwo. W cigu tego dnia
zdyam si ju przyzwyczai do tej miny.
- Musi to by kto szanowany w nefilskiej spoecznoci - powiedzia w kocu z
namysem. - Kto, kogo Nefilowie podziwiaj. Kto, kogo zaakceptuj.
Zniecierpliwiona, machnam rk.
- Po prostu zaproponuj kogo innego ni Scott.
- Ja.
Wzdrygnam si.
- Przepraszam. Co takiego? Ty? - Byam zbyt zdumiona, eby wybuchn miechem.
- A dlaczego nie? - zapyta Dante.
- Naprawd chcesz, ebym zacza wymienia powody? Moe mi to zaj ca noc.
Wedug ludzkich standardw jeste ode mnie co najmniej o pi lat starszy. To absolutny
skandal. Nie masz poczucia humoru i... co tam jeszcze? Aha, no tak, przecie my si nie
znosimy!
- To wietny pomys. Jestem twoim porucznikiem...
- Tylko dlatego, e Hank ci nim mianowa. Ja nie miaam tu nic do gadania.
Dante wydawa si mnie nie sysze. Zaj si ukadaniem wymylonych scenariuszy.
- Poznalimy si i natychmiast si sobie spodobalimy. Pocieszaem ci po mierci ojca.
To wiarygodna bajeczka - umiechn si. - I wietny PR.
- Jeeli z twoich ust jeszcze raz padnie to sowo, to przysigam, e... zrobi co
drastycznego.
Chciaam go rbn. A potem wymierzy sobie policzek za to, e w ogle braam jego
plan pod uwag.
- Przepij si z tym - powiedzia Dante. - Przemyl to.

- Mam to przemyle? - Policzyam do trzech na palcach. - Ju. To zy pomys. Bardzo


zy. Moja odpowied brzmi nie".
- Masz lepszy?
- Tak, ale musz go jeszcze dopracowa.
- Oczywicie, Noro. Nie ma problemu. - Policzy do trzech na palcach. - Dobra, czas
min. Z samego rana musisz poda mi imi. Gdyby jeszcze nie zauwaya, twoje akcje
spadaj na eb na szyj. Wiadomo o mierci twojego ojca i o tym, e stana na czele
Nefilw, rozprzestrzenia si z prdkoci wiata. Nefilowie zaczynaj gada, a z tego nigdy
nic dobrego nie wynika. Musimy sprawi, eby ci zaufali. Musz uwierzy, e dziaasz dla
ich dobra i e jeste w stanie dokoczy to, co zacz twj ojciec, wyzwalajc nas spod
wadzy upadych aniow. Musimy zapewni ci ich poparcie. Damy im do tego mnstwo
powodw. Pierwszym z nich musi by porzdny nefilski chopak.
- Sonko, wszystko w porzdku?
Odwrcilimy si zaskoczeni. W drzwiach staa Vee. Na jej twarzy nieufno walczya z
ciekawoci.
- Hej! Wszystko dobrze! - rzuciam nieco zbyt entuzjastycznie.
- Nie przyniosa tego picia, wic zaczam si martwi - powiedziaa Vee. Spogldaa to
na mnie, to na Dantego. W pewnej chwili na jej twarzy ujrzaam bysk zrozumienia. Musiaa
przypomnie go sobie z baru. - A ty to kto? - zapytaa.
- On? - wtrciam si. - Eee... To po prostu, tego... taki jeden facet...
Dante zrobi krok naprzd i wycign do w kierunku Vee.
- Dante Matterazzi. Jestem nowym znajomym Nory. Poznalimy si dzisiaj przez
wsplnego koleg Scotta Parnella.
Twarz Vee rozjania si.
- Znasz Scotta?
- To mj dobry przyjaciel.
- Przyjaciele Scotta s moimi przyjacimi.
No nie wytrzymam.
- Co wy tu waciwie robicie? - zapytaa Vee.
- Dante sprawi sobie nowe autko - powiedziaam, usuwajc si w bok, tak by Vee moga
w peni podziwia jego porsche. - Musia si pochwali. Sprbuj si za bardzo nie przyglda.
Wydaje mi si, e silnikowi brakuje numeru seryjnego. Biedny Dante musia posun si do

kradziey, bo wszystkie pienidze wyda na depilacj klaty. Ale za to zobacz, jaka


gadziuchna! A lni!
- Ha, ha - powiedzia Dante ponuro.
Mylaam, e moe si zawstydzi i zapnie cho jeden guzik, ale tego nie zrobi.
- Gdybym ja miaa taki samochd, te bym si nim chwalia - orzeka Vee.
- Chciaem zabra Nor na przejadk, ale co nie mog jej przekona - wyzna Dante.
- To dlatego, e jej chopak to prawdziwy macho. Jego rodzice nie mogli go nawet
posa do szkoy, bo nie opanowa zasad, ktrych uczyli nas w przedszkolu, jak na przykad
tego, e trzeba si dzieli. Jeeli odkryje, e zabrae Nor na przejadk, z twojego porsche
zostanie byszczca harmonijka.
- Rany, ale zrobio si pno! Nie spieszysz si nigdzie, Dante? - rzuciam.
- Na szczcie okazao si, e nie mam na dzi adnych planw. - Umiechn si powoli
i swobodnie. Wiedziaam, e cieszy go kada chwila spdzona na wtrcaniu si w moje
sprawy. Dzi rano wyranie powiedziaam mu, e moe si ze mn kontaktowa wycznie na
osobnoci, a on wanie da mi do zrozumienia, co myli o tych moich zasadach".
Rozpaczliwie prbujc wyrwna rachunki, rzuciam mu najzimniejsze, najwredniejsze
spojrzenie, na jakie mnie byo sta.
- Super - powiedziaa Vee. - Pomoemy ci jako zabi czas. Spdzi pan wieczr z
dwiema najfajniejszymi dziewczynami w Coldwater, panie Matterazzi.
- Dante nie taczy - rzuciam szybko.
- Ten jeden raz mog zrobi wyjtek - odpar, otwierajc przed nami drzwi klubu.
Vee zacza klaska w donie i skaka jak szalona.
- Wiedziaam, e ta noc bdzie niezapomniana! - zapiszczaa i schylajc si pod
ramieniem Dantego, wlizgna si do rodka.
- miao - powiedzia Dante, po czym pooy mi do na karku i wprowadzi mnie do
rodka. Strciam jego rk, ale ku mojej irytacji nachyli si do mnie i szepn: - Ciesz si,
e udao nam si porozmawia.
- Niczego jeszcze nie rozwizalimy - powiedziaam do niego w mylach. - Jeeli chodzi
o t ca spraw z randkowaniem, to nic nie jest postanowione. To tylko pomys. A poza tym
zdaje si, e moja najlepsza przyjacika miaa nie wiedzie o twoim istnieniu.
- Huoja najlepsza przyjacika chyba uwaa, e powinna pogoni swojego chopaka odpar z rozbawieniem.

- Zamieniaby Patcha na cokolwiek z wyczuwalnym pulsem. Maj may konflikt. - Brzmi


obiecujco.
Dante ruszy! za mn krtkim korytarzem prowadzcym na parkiet. Przez
cay czas czuam na karku jego arogancki, prowokujcy umiech.
Gone, monotonne dudnienie muzyki wdzierao si w moj gow jak wiertarka.
cisnam nasad nosa, kulc si pod naporem pulsujcej migreny. Jeden okie oparam na
blacie, a drug rk przyciskaam do czoa szklank z lodowat wod.
- Ju jeste zmczona? - Dante zostawi Vee na parkiecie i przysiad na stoku obok
mnie.
- Nie wiesz, jak dugo jeszcze wytrzyma? - zapytaam znuona.
- Na moje oko dopiero si rozkrca.
- Kiedy nastpnym razem bd szukaa najlepszej przyjaciki, przypomnij mi, ebym
trzymaa si z daleka od chodzcego Red Bulla. Ona nigdy si nie mczy...
- Za to ty wygldasz, jakby chciaa ju wraca do domu.
Potrzsnam gow.
- Przyjechaam tu samochodem, ale nie mog zostawi Vee. Powanie, ile ona jeszcze
wytrzyma? - Niestety, zadawaam sobie to pytanie przez ostatnie pl godziny.
- Zrbmy tak: ty jed, a ja zostan z Vee. Potem j odwioz.
- Przecie miae nie miesza si w moje ycie prywatne. - Siliam si na zgryliwo,
ale byam zbyt skonana, by brzmie przekonywujco.
- To by twj pomys, nie mj.
Przygryzam warg.
- C, moe ten jeden raz... Vee ci lubi. A ty masz jeszcze si, eby z ni potaczy.
Chyba nic w tym zego...
Dante trci mnie w nog.
- Przesta kombinowa i jed do domu.
Ku wasnemu zaskoczeniu, odetchnam z ulg.
- Dziki, Dante. Mam u ciebie dug.
- Moesz go spaci jutro. Musimy skoczy nasz rozmow.
Natychmiast znikny yczliwe uczucia, jakie zaczynaam do niego ywi, i znw Dante
by jak kamyk w bucie - mczcy i dokuczliwy.
- Jeeli cokolwiek jej si stanie, poniesiesz pen odpowiedzialno.

- Dobrze wiesz, e nic jej nie grozi.


Chocia nie lubiam Dantego, ufaam jego sowom. W kocu teraz odpowiada przede
mn. Przysig mi posuszestwo. Moe rola przywdcy Nefilw miaa jednak kilka
pozytywnych stron? Z t myl opuciam klub.
Noc bya bezchmurna, a na tle czarnego nieba ksiyc jania upiornym bkitem. Idc
do samochodu, syszaam huk muzyki z Diabelskiej Portmonetki, ktry wypeni powietrze
jak odlegy grzmot. Wcignam do puc chodne padziernikowe powietrze. Bl gowy
powoli mija.
W mojej torebce zadzwonia trudna do namierzenia komrka, ktr dostaam od Patcha.
- Jak uda si babski wieczr? - usyszaam jego gos.
- Gdybym posuchaa Vee, spdziybymy tu ca noc. - Zdjam buty i zawiesiam je na
palcu. - Marz tylko o ku.
- W takim razie mamy podobne marzenia. wy te marzysz o ku? - Przecie Patch
mwi, e rzadko sypia.
- Marz o tobie w moim ku.
W brzuchu poczuam trzepotanie motyli. Wczoraj po raz pierwszy nocowaam u Patcha i
chocia towarzyszya nam pokusa, udao nam si spa w oddzielnych pokojach. Nie byam
jeszcze pewna, jak daleko chc si posun w tym zwizku, ale Patch chyba nie podziela
moich wtpliwoci.
- Mama na mnie czeka - oznajmiam. - Brakuje nam szczcia. - Chcc nie chcc,
przypomniaa mi si niedawna rozmowa, ktr odbyam z Dantem. Musiaam szybko
powiedzie o niej Patchowi. - Moemy si spotka jutro? Musimy porozmawia.
- To nie brzmi zbyt dobrze.
Przesaam mu buziaka przez telefon.
- Tskniam dzi za tob.
- Noc jest jeszcze moda. Moe uda mi si do ciebie wpa, jak skocz. Nie zamykaj
okna.
- Czym si teraz zajmujesz?
- Monitoringiem.
Zmarszczyam brwi.
- Brzmi to troch mglicie.

- Mj cel zmieni pooenie. Musz lecie. Wpadn tak szybko, jak si da - powiedzia,
po czym odoy suchawk.
Czapic po chodniku, zastanawiaam si nad tym, kogo i dlaczego obserwuje Patch wydawao mi si to troch niepokojce. W kocu dotaram do mojego biaego volkswagena
cabrioletu rocznik 1984. Rzuciam buty na tylne siedzenie i opadam za kierownic.
Przekrciam kluczyk, ale silnik nie zapali. Przy kadej prbie wydawa przyduszony,
rzcy dwik. Korzystajc z okazji, uoyam litani inwektyw, ktrymi obrzuciam t kup
zomu.
Samochd, ktry wczeniej nalea do Scotta, zapewni mi wicej zszarganych nerww
ni przejechanych kilometrw. Wyskoczyam i otworzyam mask, przygldajc si
pokrytemu smarem labiryntowi wykw i zbiornikw.
Wymieniam ju alternator, ganik i wiece. Czy zostao co jeszcze?
- Kopoty z samochodem? - Za plecami usyszaam nosowy mski gos.
Odwrciam si zaskoczona. Nie syszaam krokw mczyzny, a co jeszcze bardziej
niepokojce - nie wyczuam go.
- Na to wyglda - odparam.
- Potrzebujesz pomocy?
- Raczej nowego samochodu.
Mia obleny, nerwowy umiech.
- Moe po prostu ci podwioz? Wygldasz na mi dziewczyn. W czasie przejadki
utniemy sobie pogawdk.
Trzymaam dystans. Z caych si prbowaam sobie przypomnie, skd go znam.
Instynkt podpowiada mi, e nie by czowiekiem. Nie by te Nefilem. Co dziwniejsze,
wydawao mi si, e nie by nawet upadym anioem. Mia okrg cherubinow twarz, a na
gowie szop blond wosw. Jego uszy odstaway jak u sonia Dumbo. Wyglda tak
niegronie, e natychmiast zrobiam si podejrzliwa. Ogarn mnie niepokj.
- Dzikuj za propozycj, ale pojad z przyjacimi.
Z jego twarzy znikn umiech. Chwyci mnie za rkaw.
- Nie odchod! - zaskomla rozpaczliwie.
Przestraszona, zrobiam kilka krokw do tyu.
- Ja tylko... To znaczy... Chciaem powiedzie... - Przekn lin, a jego oczy nagle
zalniy. - Musz porozmawia z twoim chopakiem.

Poczuam, jak przyspiesza mi ttno. Ogarna mnie panika. A jeli ten mczyzna by
Nefilem, a ja po prostu tego nie wyczuwaam? Co, jeeli zna prawd o mnie i o Patchu? Co,
jeeli odszuka mnie tu dzisiaj, eby da mi nauczk, e Nefilowie i upade anioy powinni si
trzyma od siebie z daleka? Byam wieo upieczon Nefilk i gdyby przyszo mi stan do
walki, z pewnoci bym przegraa.
- Nie mam chopaka - prbowaam zachowa spokj, zaczynajc powoli odchodzi w
kierunku Diabelskiej Portmonetki.
- Skontaktuj mnie z Patchem! - zawoa za mn mczyzna piskliwym gosem. - Unika
mnie!
Przyspieszyam.
- Powiedz mu, e jeeli nie wylezie z kryjwki, sam go z niej wykurz. Jeli trzeba
bdzie, spal cay lunapark!
Z niepokojem spojrzaam za siebie. Nie wiedziaam, w co takiego wmiesza si Patch,
ale zakuo mnie w brzuchu. Kimkolwiek by ten mczyzna, nie naleao sugerowa si jego
cherubinowym wygldem - ten facet mwi powanie.
- Nie moe mnie wiecznie unika! - Mczyzna pomkn na krtkich nogach i po chwili
znikn w ciemnoci, pogwizdujc melodi, od ktrej przeszy mnie ciarki.

ROZDZIA 2
P godziny pniej zaparkowaam na podjedzie. Mieszkam z mam w typowym
wiejskim biaym domu z niebieskimi okiennicami, ktry zawsze spowity jest lekk mg.
O tej porze roku drzewa eksploduj czerwieni i zotem, a w powietrzu unosi si zapach
igliwia, dymu i wilgotnych lici. Wbiegam na ganek, na ktrym wart penio pi
okrglutkich dy, i otworzyam drzwi.
- Wrciam! - zawoaam do mamy. W salonie palio si wiato. Rzuciam klucze na
stolik i ruszyam w gb domu.
Mama zagia roek strony, po czym wstaa z kanapy, eby mnie przytuli.
- Dobrze si bawia?
- Jestem skrajnie wycieczona - powiedziaam i wskazaam na pitro. - Do ka uda mi
si dotrze jedynie si woli.
- Szuka ci jaki mczyzna.
Zmarszczyam brwi. Jaki mczyzna?
- Nie chcia poda nazwiska. Nie powiedzia te, skd ci zna - mwia dalej mama. Czy powinnam si martwi?
- Jak wyglda?
- Okrga twarz, rumiane policzki. Blondyn.
A wic to on. Mczyzna, ktry chcia si rozmwi z Patchem. Umiechnam si
nieszczerze.
- Ach, tak. To akwizytor. Ma studio fotograficzne i prbuje mi wcisn sesj zdjciow
na zakoczenie szkoy. Jeszcze troch, a wmwi mi, e koniecznie musz te zrobi u niego
zaproszenia na bal maturalny. Mylisz, e mog sobie dzi odpuci demakija? Zaraz zasn
na stojco.
Mama ucaowaa mnie w czoo.
- pij dobrze.
Weszam po schodach do sypialni, zamknam za sob drzwi i rzuciam si na ko.
Muzyka z Diabelskiej Portmonetki wci pulsowaa mi w skroniach, ale byam zbyt
zmczona, eby si tym przejmowa. Ju prawie zasypiaam, kiedy przypomniao mi si o
oknie. Jknam, zwlekam si z ka i przekrciam klamk. Patch bdzie mg dosta si
do rodka, ale nie sdz, eby udao mu si mnie dobudzi.
Nacignam kodr pod brod i poczuam, jak wabi mnie delikatny, sodki sen. Ju
waciwie byam w jego objciach, kiedy materac ugi si pod ciarem drugiego ciaa.

- Nie mam pojcia, dlaczego tak uwielbiasz to ko - powiedzia Patch. - Jest o


trzydzieci centymetrw za krtkie i o metr za wskie. Nie jestem te fanem tej fioletowej
pocieli. Natomiast moje ko to co innego...
Otworzyam jedno oko. Patch lea obok mnie na plecach, z rkami luno splecionymi
na karku i wpatrywa si we mnie ciemnymi oczami. Pachnia czysto i seksownie, a jego
przycinite do mnie ciao emanowao przyjemnym ciepem. Mimo najlepszych stara jego
blisko skutecznie utrudniaa mi sen.
- Wiem, e nie doceniasz wygody mojego ka - odparam. - Ty mgby spa nawet na
stosie cegie. - Jednym z minusw tego, e Patch by upadym anioem, byo to, e nie
dowiadcza dozna fizycznych. Nie czu blu, ale nie wiedzia take, czym jest przyjemno.
Musiaam si pogodzi z tym, e nawet moje pocaunki odczuwa jedynie na poziomie
emocjonalnym. Udawaam, e si tym nie przejmuj, ale chciaam, eby mj dotyk go
elektryzowa.
Delikatnie pocaowa mnie w usta.
- O czym chciaa porozmawia?
Nie mogam sobie przypomnie... Chyba co o Dantem. Cokolwiek to byo, teraz nie
miao adnego znaczenia. W ogle konwersacja bya ostatni rzecz, na jak miaam ochot.
Przytuliam si do Patcha, a on przejecha doni po moim nagim ramieniu, tak e cae moje
ciao przebieg przyjemny dreszcz.
- Kiedy w kocu bd mg zobaczy ci w tacu? - zapyta. - Nigdy nie bylimy razem
w Diabelskiej Portmonetce.
- Nie masz czego aowa. Usyszaam dzi, e parkiet to nie miejsce dla mnie.
- Vee mogaby by dla ciebie troch milsza - wymrucza, caujc mnie w ucho.
- To nie Vee jest autork tego tekstu, tylko Dante Matterazzi - wyznaam beztrosko.
Pocaunki Patcha sprawiay, e ogarna mnie bogo, ktra upia moje racjonalne mylenie
i ostrono.
- Dante? - powtrzy Patch, a w jego gosie czaia si irytacja.
Cholera.
- Nie mwiam ci, e Dante tam by? - zapytaam.
Patch take pozna Dantego dzisiaj rano. W czasie tego penego napicia spotkania
miaam wraenie, e zaraz zaczn si bi. Nie bya to mio od pierwszego wejrzenia, co to,
to nie. Patchowi nie podobao si to, e Dante zachowuje si jak mj doradca polityczny i
naciska mnie, ebym rozpocza wojn z upadymi anioami. A Dante... C, Dante nie znosi
wszystkich upadych aniow.

W oczach Patcha pojawi si chd.


- Czego chcia?
- Przypomniaam sobie, o czym chciaam z tob porozmawia powiedziaam, wykrcajc palce. - Dante prbuje zareklamowa mnie Nefilom. Stoj teraz na
ich czele. Kopot w tym, e mi nie ufaj. Nie znaj mnie. Dante postanowi, e to zmieni.
- A to ci nowina.
- Dante uwaa, e... powinnam zacz si z nim spotyka. Ale nie martw sil - dodaam
natychmiast. - To tylko na pokaz. Dziki temu Nefilowie uwierz, e jestem im oddana.
Zdementujemy plotki o tym, e umawiam si z upadym anioem. Nic tak nie wiadczy o
solidarnoci rasowej jak may romansik z jednym z twoich". Prasa oszaleje. Moe nawet
nadadz nam ksywk Norante. Albo Danta. Podoba ci si to? - spytaam, starajc si rozluni
atmosfer.
Patch mia ponur min.
- Prawd mwic, wcale mi si to nie podoba. jeeli ci to pocieszy, to wiedz, e nie
znosz Dantego. Nie przejmuj si tym.
- Moja dziewczyna chce si umawia z innym kolesiem. Rzeczywicie, nie ma si czym
przejmowa.
- To tylko na pokaz. Spjrz na jasn stron...
Patch zamia si, ale w jego gosie nie byo radoci.
- A jest jaka jasna strona?
- To tylko na czas cheszwanu. Przez Hanka wszyscy Nefilowie s strasznie nakrceni.
Obieca im wyzwolenie i naprawd myl, e je otrzymaj. Jeeli ten cheszwan nie bdzie si
rni od poprzednich, zrozumiej, e obietnice Hanka to bujda, i po jakim czasie wszystko
wrci do normalnoci. Na razie jednak w powietrzu wisi napicie. Pki Nefilowie naiwnie
wierz, e zdoam ich wyzwoli spod wadzy upadych aniow, musimy da im satysfakcj.
- A przyszo ci do gowy, e to na ciebie spadnie wina, jeeli nie wyzwolisz Nefilw?
Hank zoy mnstwo obietnic. Jeeli nie zostan wypenione, nikt nie bdzie mia do niego
pretensji. Teraz to ty jeste ich przywdczyni. To ty jeste twarz tej kampanii, aniele powiedzia powanie.
Gapiam si w sufit. Owszem, mylaam o tym. Zastanawiaam si dzi nad tym wicej
razy, ni podpowiada mi rozsdek.
Dawno temu archanioowie zoyli mi propozycj nie do odrzucenia. Obiecali ofiarowa
mi moc, dziki ktrej uda mi si zabi Hanka, pod warunkiem e zdawi powstanie Nefilw.
Na pocztku nie chciaam si na to zgodzi, ale Hank nie pozostawi mi wyboru. Kiedy
prbowa spali piro Patcha i posa go do pieka, zastrzeliam go.

Hank by martwy, wic archanioowie liczyli, e powstrzymam Nefilw przed


rozpoczciem wojny.
Niestety, tu sprawa zacza si komplikowa. Kilka godzin przed mierci Hanka
zoyam mu przysig, e stan na czele armii Nefilw. Gdybym zamaa przyrzeczenie,
mama i ja miaymy zgin.
Jak wywiza si z umowy zawartej z archanioami, a jednoczenie dotrzyma obietnicy
zoonej Hankowi? Rozwizanie byo tylko jedno: miaam zamiar stan na czele armii
Hanka i... doprowadzi do pokoju. By moe nie do koca o to mu chodzio, kiedy skadaam
przysig, ale nie mia ju prawa gosu. Nie pomylaam jednak o tym, e nie wspierajc
powstania, przyczyniam si do umocnienia wadzy upadych aniow nad Nefilami. Nie byo
to idealne rozwizanie, ale w yciu wci trzeba podejmowa trudne decyzje. Zaczynaam si
o tym przekonywa na wasnej skrze. Na razie bardziej zaleao mi na zadowoleniu
archaniow ni Nefilw.
- Co wiemy o mojej przysidze? - zapytaam Patcha. - Dante powiedzia, e zacza
obowizywa w chwili mierci Hanka, ale kto waciwie decyduje o tym, czy jej
dotrzymaam? Kto decyduje o tym, co mi wolno w ramach obietnicy, a czego nie? Przecie
zwierzam si tobie, upademu anioowi i zaciekemu wrogowi Nefilw. Czy za zdrad i
niedotrzymanie sowa nie powinnam pa trupem?
- Na szczcie zoona przez ciebie przysiga bya do oglnikowa. - Patch odetchn z
ulg.
To prawda. Przysiga bya oglnikowa. A jednoczenie treciwa. Jeeli umrzesz, stan
na czele twojej armii". Ani sowa wicej.
- Pozostajc u wadzy i przewodzc Nefilom, wypeniasz sowa przysigi - powiedzia
Patch. - Nie obiecywaa Hankowi, e ruszysz na wojn.
- Innymi sowy: najwaniejsze to nie pakowa si w t wojn i zadba o to, by
archanioowie byli zadowoleni.
- Pewne rzeczy nigdy si nie zmieniaj - westchn Patch.
- Po cheszwanie, kiedy Nefilowie porzuc myl o wolnoci, a archanioowie poczuj si
usatysfakcjonowani, bdziemy mogli o tym wszystkim zapomnie. - Pocaowaam go. Zostaniemy tylko we dwoje.
- Tylko dlaczego musimy tyle czeka... - jkn Patch.
- Patch - powiedziaam, obawiajc si porusza jakikolwiek temat poza wojn - dzi
zaczepi mnie jaki mczyzna. Chyba chce z tob pomwi.
Patch skin gow.

- Pepper Friberg. - Czy Pepper ma gow okrglutk jak pika? Patch potwierdzi.
- azi
za mn, bo myli, e wycofaem si z naszej umowy. On wcale nie chce ze mn gada.
Najchtniej zacignby mnie do pieka, zaku w kajdany i zadowolony wrci do domu.
- Czyli to nie arty?
- Pepper Friberg jest archanioem, ale dziaa na dwa fronty. Prowadzi podwjne ycie.
Poow spdza jako archanio, a przez pozostay czas udaje czowieka. Do tej pory czerpa z
tego same korzyci. Posiada moc archanioa, ktr nie zawsze wykorzystuje w szczytnych
celach. A poza tym do woli korzysta z pozytywnych stron bycia czowiekiem.
Pepper by wic archanioem. Nic dziwnego, e go nie rozpoznaam. Nie mam zbyt
wielkiego dowiadczenia w kontaktach z t ras.
Patch mwi dalej.
- Kto go przejrza i teraz go szantauje. Jeeli Pepper wkrtce mu nie zapaci, jego
ziemskie wakacje mog si nigdy nie skoczy. Jeli archanioowie odkryj jego gierki,
pozbawi go mocy i zabior skrzyda. Utknie tu na zawsze.
Nagle zrozumiaam.
- On myli, e to ty go szantaujesz.
- Jaki czas temu domyliem si, co kombinuje. Obiecaem, e dotrzymam tajemnicy,
jeeli pomoe mi zdoby egzemplarz Ksigi Henocha. Pepper odkry si, wic teraz pewnie
myli, e to ja si mszcz. Ja natomiast jestem pewien, e by nieostrony, a teraz jaki upady
anio prbuje to wykorzysta.
- Powiedziae to mu?
Patch umiechn si.
- Pracuj nad tym. On nie jest zbyt rozmowny.
- Powiedzia, e jeeli trzeba bdzie, spali lunapark, eby ci z niego wykurzy. Wiedziaam, e archanioowie nie przestpuj bramy parku rozrywki w obawie przed
zamieszkujcymi go upadymi anioami, wic groba Peppera wydaa mi si powana.
- Jego los wisi na wosku. Jest gotowy na wszystko. By moe bd musia zej do
podziemia.
- Do podziemia?
- No... przyczai si. Nie wychyla.
Oparam si na okciu i przyjrzaam mu si badawczo.
- A jaka jest moja rola w tym wszystkim?
- On myli, e jeste jego przepustk do mnie.
Przyklei si do ciebie jak mokre kpielwki. Zaparkowa na twojej ulicy i czeka, a si

pojawi. - Patch musn kciukiem mj policzek. - Jest dobry, ale nie tak dobry, eby
przeszkodzi mi w spotkaniu z moj dziewczyn.
- Obiecaj, e zawsze bdziesz od niego lepszy - Myl o tym, e Pepper mgby schwyta
Patcha i posa go do pieka, nie bya specjalnie kuszca.
Patch przycign mnie do siebie za koszulk i pocaowa.
- Nie martw si, aniele. Zajmuj si podchodami duej ni on.
Kiedy si obudziam, miejsce po drugiej stronie ka byo zimne. Umiechnam si na
wspomnienie poprzedniej nocy, kiedy zasypiaam w ramionach Patcha. Prbowaam nie
myle o tym, e Pepper Friberg, znany rwnie jako Pan Archanio Skrywajcy Ponur
Tajemnic, przez ca noc siedzia pod moim domem, bawic si w szpiega.
Wrciam mylami do jesieni ubiegego roku, kiedy byam jeszcze w przedostatniej
klasie liceum i nigdy nawet si nie caowaam. Nie wiedziaam, co szykowa dla mnie los.
Nie potrafi opisa tego, jak wany jest dla mnie Patch. Jego mio i wiara we mnie
pomogy mi zmierzy si z trudnymi decyzjami, jakie musiaam ostatnio podj. Kiedy w
moim sercu rodziy si zwtpienie i al, wystarczyo, e mylaam o Patchu. Nie wiem, czy
zawsze dokonywaam susznego wyboru, ale tym razem byam pewna: przy Patchu si nie
pomyliam. Nigdy przenigdy nie mogabym z niego zrezygnowa.
W poudnie zadzwonia Vee.
- Moe pjdziemy pobiega? - zaproponowaa. - Kupiam nowe buty i nie mog si
doczeka, eby je wyprbowa.
- Vee, po wczorajszej imprezie cae stopy mam w pcherzach. Zaraz, zaraz... Odkd to
lubisz biega?
i Chyba nie jest wielk tajemnic, e dwigam kilka zbdnych kilogramw powiedziaa. - Jestem wprawdzie grubokocista, ale to nie powd, eby si zapuci. Jeeli
zgubienie tluszczyku pomoe mi zebra si na odwag zawalczy o Scotta Parnella, nie mam
czasu do stracenia. Chc, eby Scott patrzy na mnie tak, jak Patch na ciebie. Wczeniej nie
podchodziam powanie do diety i wicze, ale zaczynam na nowo. Od dzi jestem
wielbicielk sportu. Odtd aktywno fizyczna to moja najlepsza przyjacika!
- Dobrze wiedzie. A co ze mn?
- Jak tylko schudn, znw zajmiesz pierwsze miejsce na mojej licie. Bd u ciebie za
dwadziecia minut. Nie zapomnij opaski. Kiedy twoje wosy s wilgotne, dzieje si z nimi co
przeraajcego.
Odoyam suchawk, wcignam koszulk, woyam bluz i zawizaam trampki.
Vee zjawia si punktualnie. Od razu zrozumiaam, e nie jedziemy na szkoln bieni. Nucc

pod nosem, Vee skrcia swoim fioletowym dodge'em neonem w drog prowadzc w
przeciwnym kierunku ni szkoa.
- Dokd jedziemy? - zapytaam.
i Pomylaam, e najlepiej bdzie pobiega pod gr. To ma zbawienny wpyw na
poladki - powiedziaa Vee skrcia w Deacon Road. Nagle wszystko stao si jasne.
- Zaraz, zaraz... Przecie Scott mieszka na Deacon Road.
- A wiesz, e faktycznie!
- Bdziemy biega w pobliu domu Scotta? Czy nie jest to troch za bardzo... oczywiste?
- Patrzysz na to zbyt negatywnie. Ja traktuj to jako motywacj. Nagroda jest w zasigu
rki.
- A co, jeli nas zobaczy?
- Przyjanicie si. Jeli nas zobaczy, pewnie podejdzie, eby porozmawia. Byybymy
le wychowane, gdybymy nie powiciy mu dosownie kilku minut. Podsumowujc, tu
wcale nie chodzi o bieganie, tylko podryw.
Vee pokrcia gow.
- Ty to wiesz, jak zepsu zabaw.
Malownicz Deacon Road po obu stronach porastaa gstwina drzew zimozielonych,
ktre za kilka tygodni mia przyprszy nieg.
Zza zakrtu wyonio si osiedle, na ktrym Scott mieszka z mam Lynn Parnell. Latem
wyprowadzi si z domu zaszy w kryjwce. Porzuci nefilsk armi Hanka Millara. Hank nie
ustawa w poszukiwaniach. Chcia schwyta Scotta i przykadnie go ukara. Kiedy zabiam
Hanka, Scott mg spokojnie wrci do domu.
Teren otaczao betonowe ogrodzenie, ktre miao zapewni mieszkacom osiedla
odrobin prywatnoci, a nadawao mu wygld obozu. Vee zatrzymaa si przed bram, a ja
natychmiast przypomniaam sobie dzie, w ktrym pomagaa mi dosta si do sypialni Scotta.
W tamtym czasie mylaam o nim jak najgorzej, a teraz wszystko obrcio si o sto
osiemdziesit stopni. Zaparkowaymy przy korcie tenisowym. Siatka dawno znikna, a teren
kortu pokrywao graffiti.
Wysiadymy z samochodu i przez kilka minut robiymy rozgrzewk.
- Nie chciaabym w tej okolicy zostawia mojego autka bez opieki. Moe po prostu
kilka razy obiegniemy osiedle, tak ebym moga mie oko na moj dziecink.
- Mhm... A Scott bdzie mg mie oko na nas.
Vee miaa na sobie rowy dres ze
zotym brokatowym napisem DIVA na pupie oraz row bluz z polaru. Miaa te peny

makija, diamentowe kolczyki i piercionek z duym rubinem. Co wicej, wok niej unosia
si wo perfum Pur Poison Diora. Typowy strj na szybk przebiek.
Zaczymy biec spokojnym truchtem po ciece otaczajcej osiedle. Soce grzao coraz
mocniej, wic po trzech okreniach zdjam bluz i przewizaam j w talii. Vee dopada
zniszczonej awki i prbowaa zapa dech.
- Przebiegymy jakie osiem kilometrw - powiedziaa.
Spojrzaam na ciek. No, raczej sze.
- Moe zajrzymy w okna Scotta - zasugerowaa Vee. - Jest niedziela. Pewnie zaspa i
przyda mu si przyjacielska pobudka.
- Scott mieszka na trzecim pitrze. Jeeli nie masz przypadkiem w baganiku
dwunastometrowej drabiny, to moe nam si to nie uda.
- Moemy te po prostu zapuka do drzwi...
W tej samej chwili na parking z rykiem silnika wjecha pomaraczowy plymouth
barracuda z lat siedemdziesitych zatrzyma si pod wiat. Po chwili wyoni si z niego
Scott. Jak wikszo Nefilw Scott wyglda tak, jakby spdza godziny na siowni. Jest take
bardzo wysoki - ma prawie dwa metry - a jego wosy zgolone s tak krtko, e wyglda,
jakby dopiero co opuci wizienie. Jest przystojny, oczywicie jeeli kto lubi
wysportowanych twardzieli. Tego dnia mia na sobie szorty do koszykwki i koszulk bez
rkaww.
Vee zacza si wachlowa.
- O matko, trzymaj mnie...
Ju miaam unie rk i zawoa Scotta, kiedy drzwi jego samochodu nagle si
otworzyy i wysiad z niego Dante.
- Zobacz - powiedziaa Vee. - To Dante. Idealnie. Ich dwch i my dwie. Wiedziaam, e
bieganie byo genialnym pomysem.
- Mam dziwn ochot biega dalej - wymamrotaam.
Najchtniej biegabym bez koca, tak by jak najbardziej oddali si od Dantego. Nie
chciaam kontynuowa naszej wczorajszej rozmowy. Nie miaam te ochoty na to, by Vee
bawia si w swatk. Bya w tym przeraajco skuteczna.
- Za pno. Zauwayli nas. - Rka Vee wystrzelia w powietrze i zamachaa z
prdkoci maego migieka.
Scott i Dante stali oparci o barracud i miali si z nas, krcc gowami. - ledzisz mnie,
Grey!? - zawoa Scott. - Jest cay twj - powiedziaam do Vee. - Ja jeszcze pobiegam. - A co
z Dantem? Bdzie si czu jak pite koo u wozu - odpara. - Dobrze mu to zrobi, wierz mi.

- Pali si, Grey? - zapyta Scott, po czym, ku mojemu niezadowoleniu, on i Dante ruszyli w
nasz stron.
- Trenuj - wypaliam. - Chciaabym... dosta si do druyny lekkoatletycznej.
- Nabr zaczyna si dopiero wiosn - przypomniaa mi Vee.
Do diaba z tym wszystkim.
- O nie, ttno mi spada! - krzyknam do Scotta i zaczam biec w przeciwn stron. Po
chwili usyszaam go na ciece. Dogoni mnie, zapa za ramiczko koszulki i przez chwil
si nim bawi.
- Powiesz mi, o co chodzi?
Odwrciam si do niego.
- A jak mylisz?
- Wyglda na to, e ty i Vee przyjechaycie si ze mn zobaczy pod pretekstem
biegania.
Poklepaam go po plecach w gratulacyjnym gecie.
- Zuch chopak.
- Dlaczego wic uciekasz? I dlaczego Vee pachnie jak rozlewnia perfum?
Milczaam, czekajc, a sam si domyli.
- Aaa... - powiedzia w kocu.
Rozoyam rce.
- Moje zadanie dobiego koca.
- Nie zrozum mnie le, ale nie wiem, czy dam rad spdzi z Vee cay dzie. Ona jest
dosy... absorbujca.
Zanim zdoaam udzieli mu mdrej porady (Co wymylisz"), obok mnie zatrzyma si
Dante.
- Moemy porozmawia? - zapyta.
- Zaczyna si - wymamrotaam pod nosem.
- Rozumiem, e mam sobie i - powiedzia Scott i ku mojemu niezadowoleniu ruszy w
przeciwn stron, zostawiajc mnie w towarzystwie Dantego.
- Potrafisz jednoczenie biec i rozmawia? - zapytaam Dantego.
Pomylaam, e wol
na niego nie patrze, kiedy bdzie roztacza przede mn wizj naszego prowizorycznego

zwizku. Poza tym chciaam da mu do zrozumienia, e nie mam najmniejszej ochoty z nim
gada.
W odpowiedzi Dante przyspieszy i bieg teraz obok mnie.
- Ciesz si, e biegasz - powiedzia.
- A to niby dlaczego? - wysapaam i odgarnam ze spoconej twarzy kilka zagubionych
kosmykw. - Lubisz, kiedy wygldam jak straszydo?
- To jedno. Poza tym trening przyda ci si do tego, co dla ciebie planuj.
- Co dla mnie planujesz? Czemu mam wraenie, e nie chc zna szczegw?
- Moe i zostaa Nefilk, Noro, ale jeste w niekorzystnej sytuacji. W przeciwiestwie
do Nefilw z krwi i koci nie masz przewagi wzrostu i nie jeste a tak silna fizycznie.
- Jestem silniejsza, ni mylisz - powiedziaam.
- Tak, jeste silniejsza ni wczeniej, ale daleko ci do siy Nefilw. Dalej masz ludzkie
ciao i chocia do tej pory ci ono wystarczao, w czasie rywalizacji nie bdziesz miaa
adnych szans. Jeste zbyt wiotka. I w porwnaniu ze mn potwornie niska. Nie wspominajc
ju o aosnym stanie twojego uminienia.
- Nie wiem, czy znios wicej komplementw...
- Mgbym ci powiedzie to, co chcesz usysze, ale czy mgbym si wtedy nazywa
twoim przyjacielem?
- Po co w ogle mi to wszystko mwisz?
- Nie jeste gotowa do walki. W starciu z upadym anioem nie bdziesz miaa szans. To
proste.
- Chyba nie nadam. Dlaczego miaabym walczy? Mylaam, e wczoraj wyraziam
si jasno: nie bdzie adnej wojny. Chc doprowadzi Nefilw do pokoju - powiedziaam. I
eby archanioowie si ode mnie odczepili, dodaam w mylach. Patch i ja stwierdzilimy, e
rozzoszczony Nefil i tak jest lepszym wrogiem ni wszechpotni archanioowie. Byo
oczywiste, e Dante chce walczy, ale nie zgadzalimy si z nim. Staam teraz na czele
nefilskiej armii i decyzja naleaa do mnie. To, e Dante podwaa mj autorytet, wcale mi si
nie podobao.
Dante zatrzyma si, chwyci mnie za nadgarstek i spojrza mi prosto w oczy.
- Nie masz wpywu na to, co si wydarzy - powiedzia cicho, a mnie ogarno ze
przeczucie, przepywajc przeze mnie niczym kostka lodu. - Mylisz, e si na ciebie
uwziem, a ja obiecaem Hankowi, e si tob zaopiekuj. Powiem ci jedno: jeeli
wybuchnie wojna albo bunt, nie przeyjesz tego. Nie przy twojej obecnej kondycji. Jeeli co

ci si stanie i nie bdziesz moga stan na czele armii, zamiesz przysig, a dobrze wiesz, co
to oznacza.
O tak, doskonale zdawaam sobie spraw z konsekwencji. Wskoczyabym do grobu i, co
wicej, pocignabym za sob mam.
- Chciabym nauczy ci kilku rzeczy. Na wszelki wypadek - doda Dante. - Tylko tyle.
Przeknam lin.
- Uwaasz, e trenujc z tob, zyskam si, dziki ktrej poradz sobie w walce? zapytaam. Moe przeciwko upadym anioom, ale co z archanioami? Obiecaam, e stumi
powstanie. Szykowanie si do walki kolidowao z tym postanowieniem.
- Myl, e warto sprbowa.
Wizja wojny sprawia, e cisno mnie w odku, ale przy Dantem nie mogam okaza
strachu. Ju i tak myla, e sobie nie poradz.
- Wic kim waciwie jeste? Moim pseudochopakiem czy osobistym trenerem?
Dante powstrzyma umiech.
- Jednym i drugim.

ROZDZIA 3
Kiedy Vee odwioza mnie do domu, na komrce miaam dwa nieodebrane poczenia.
Pierwsze od Marcie Millar, mojej rywalki, a jednoczenie - o ironio! - przyrodniej siostry, z
ktr czyo mnie jedynie DNA, nie mio. Przez ostatnie siedemnacie lat nie miaam
pojcia, e w yach dziewczyny, ktra w podstawwce ukrada mi kakao, a w liceum
przyklejaa mi do szkolnej szafki podpaski, pynie ta sama krew. Marcie odkrya prawd jako
pierwsza i jeszcze miaa do mnie pretensje. Miaymy niepisan umow, e nie bdziemy
publicznie rozmawia o naszej relacji, i jak dotd wiedza o naszym pokrewiestwie niczego
nie zmienia. Marcie nadal bya rozpuszczon, anorektyczn idiotk, a ja przez wikszo
czasu zastanawiaam si, jakie jeszcze upokorzenia trzyma dla mnie w zanadrzu.
Marcie nie zostawia wiadomoci, a ja nie miaam pojcia, czego moe ode mnie chcie,
wic zajam si drugim nieodebranym poczeniem. Nieznany numer. Na poczcie nagra si
tylko miarowy mski oddech, ale adnych sw.
Moe by to Dante, moe Patch, a moe Pepper Friberg. Mj numer by oglnodostpny,
wic przy odrobinie wytrwaoci Pepper mg go namierzy. wiadomo tego nie bya
specjalnie przyjemna.
Wycignam spod ka wink skarbonk, wyjam z niej gumow zatyczk dla
oszustw i wydobyam ze rodka siedemdziesit pi dolarw. Nastpnego dnia o pitej
Dante mia mnie zabra na poranny sprint i podnoszenie ciarw. Rzuci tylko pene
obrzydzenia spojrzenie na moje trampki i powiedzia: Te buty nie wytrzymaj nawet dnia
treningu", musiaam wic powici swoje kieszonkowe i kupi buty do biegania.
Nie sdziam, by groba wojny bya a tak powana, jak sugerowa Dante, zwaszcza e
Patch i ja w tajemnicy przygotowywalimy pian stumienia skazanego na porak nefilskiego
powstania. A jednak uwagi Dantego na temat mojego wzrostu, prdkoci i wytrzymaoci
zrobiy na mnie wraenie. Rzeczywicie byam mniejsza od innych Nefilw.
W odrnieniu od nich urodziam si w ludzkim ciele, co oznaczao, e miaam
przecitn wag, minie i wszystko inne. eby przeistoczy si w Nefilk musiaam si
podda przetoczeniu krwi i zoy przysig wiernoci. Teoretycznie byam wic jedn z nich
- gorzej z praktyk. Nie chciaam, by ta raca dysproporcja zmienia mnie w ruchomy cel,
jednak co mi mwio, e to do prawdopodobny scenariusz.
Musiaam woy wszystkie siy w to, by utrzyma si u wadzy.
- Dlaczego musimy zaczyna tak wczenie? - Tak wanie powinno brzmie pierwsze
pytanie, ktre zadam Dantemu, ale sama znaam na nie odpowied. Nawet najszybsi ludzcy
sprinterzy w porwnaniu z biegncym Nefilem wygldaj tak, jakby udawali si na niedzieln
przechadzk.
Nefil w peni si moe osign prdko nawet osiemdziesiciu kilometrw na godzin.
Gdyby ktokolwiek zauway, e Dante i ja biegamy tak szybko na szkolnej bieni,

przycignlibymy niepotrzebn uwag. Jednak w poniedziaek brzasku wikszo ludzi


jeszcze gboko spaa, dziki czemu moglimy skorzysta z okazji i odby bezstresowy
trening.
Wetknam banknoty do kieszeni i zeszam na d.
- Wracam za kilka godzin! - zawoaam do mamy.
- Piecze bdzie gotowa o szstej. Nie spnij si! - odpowiedziaa mi z kuchni.
Dwadziecia minut pniej znalazam si w sklepie sportowym i ruszyam w stron
dziau z obuwiem. Przymierzyam kilka par. Ostatecznie wybr pad na buty z przeceny.
Dante mg zabra mi poniedziakowy poranek - dzie wolny od szkoy, poniewa wszyscy
nauczyciele przebywali na jakim szkoleniu - ale nie miaam najmniejszego zamiaru
powica dla niego wszystkich swoich oszczdnoci.
Zapaciam za buty i sprawdziam godzin w telefonie. Dochodzia dopiero szesnasta. W
ramach ostronoci Patch ja postanowilimy ograniczy do minimum dzwonienie do siebie w
miejscach publicznych, ale kiedy rozejrzaam si wokoo, na chodniku nie byo nikogo.
Odszukaam w torebce niewykrywalny telefon, ktry dostaam od Patcha, wybraam jego
numer.
- Mam kilka wolnych godzin - powiedziaam, kierujc si do samochodu, ktry
zaparkowaam wzdu nastpnej przecznicy. - W Lookout Hill Park jest bardzo kameralna,
ustronna stodoa, tu za karuzel. Mogabym tam by za pitnacie minut.
W jego gosie sycha byo umiech.
- Musisz mnie naprawd pragn.
- Przydaby mi si zastrzyk endorfin.
- I caowanie si w opuszczonej stodole ma ci go zapewni?
- I C, prawdopodobnie wpadn od tego w endorfinow piczk, ale jestem gotowa
zaryzykowa i przetestowa t teori. Wyszam wanie ze sklepu sportowego. Jeeli trafi na
zielon fal, moe uda mi si dojecha nawet w dziesi... - nie zdyam dokoczy. Kto
zarzuci mi na gow pcienny worek i zapa od tyu, zamykajc w elaznym ucisku.
Zaskoczona, upuciam komrk. Krzyknam prbowaam uwolni rce, ale donie, ktre
popychay mnie naprzd, byy zbyt silne. Usyszaam warkot duego pojazdu, ktry
zatrzyma si obok mnie z piskiem opon.
Drzwi otworzyy si i kto wepchn mnie do rodka.
W samochodzie unosi si ostry zapach potu, maskowany aromatem cytrynowego
odwieacza powietrza. Z wywietrznika dmuchao gorce powietrze, od ktrego zaczam si
poci. Moe o to wanie chodzio.

- Co si dzieje? Czego chcecie? - warknam. Nie dotara do mnie jeszcze w peni groza
sytuacji, przez co byam raczej wkurzona ni przestraszona. Nie doczekaam si odpowiedzi.
Syszaam jednak oddech dwch osb siedzcych obok mnie. Tych dwch plus kierowca
oznaczao trzech przeciwnikw. Trzech na jednego.
Rce miaam wykrcone do tyu i skute czym na ksztat acucha do holowania. Kostki
unieruchomiono mi rwnie grubym acuchem. Leaam na brzuchu. Na gowie wci
miaam worek, a mj nos wcinity by w szerok podog vana. Prbowaam przewrci si
na bok, ale miaam wraenie, e jeeli to zrobi, rami wypadnie mi z panewki. Krzyknam
sfrustrowana, ale w odpowiedzi otrzymaam jedynie kopniaka w udo.
- Cicho! - sykn mski gos.
Jechalimy dugo - moe nawet czterdzieci pi minut. Miaam mtlik w gowie i
trudno mi byo si na tym skupi. Czy mogabym uciec? Jak to zrobi? Przecign ich? Nie.
Przechytrzy? Moe. By jeszcze Patch, ktry na pewno domyli si, e mnie porwano. Mj
telefon doprowadzi go pod sklep sportowy, ale skd bdzie wiedzia, dokd kierowa si
dalej?
Na pocztku van co chwil zatrzymywa si na wiatach, ale po jakim czasie jecha ju
bez przeszkd. Samochd pi si coraz wyej po krtej drodze, przez co byam pewna, e
kierujemy si w stron grzystych terenw na obrzeach miasta. Po plecach spyway mi
struki potu. Nie mogam zaczerpn gbszego oddechu - przy kadej nieudanej prbie
ogarniaa mnie panika.
Samochd wjecha na wirowan drog i stopniowo pi si w gr. W kocu kierowca
zgasi silnik. Porywacze uwolnili moje nogi z acucha i wycignli mnie z auta. Kiedy
znalazam si w pomieszczeniu, cignli mi worek z gowy.
Miaam racj. Byo ich troje. Dwch mczyzn i kobieta. Przywieli mnie do drewnianej
chaty, gdzie przykuli mi rce do ozdobnego drewnianego filaru czcego podog z belkami
na stropie. W rodku nie palio si wiato, pewnie dlatego, e nie podczono tu
elektrycznoci. Nieliczne meble przykryte byy biaymi przecieradami. Temperatura w
pomieszczeniu moga by o jeden albo dwa stopnie wysza ni na zewntrz, dziki czemu
domyliam si, e piec jest wyczony. Kimkolwiek by waciciel tego domu, z pewnoci
zamkn go na zim.
- I Nawet nie prbuj krzycze - powiedzia najgrubszy z nich. - W obrbie kilku
kilometrw nie ma ywej duszy. - Mczyzna skrywa twarz pod kowbojskim kapeluszem
ciemnymi okularami, jednak te zabiegi nie byy konieczne.
Byam pewna, e nigdy wczeniej go nie widziaam. Wyostrzony szsty zmys
podpowiedzia mi, e caa trjka bya Nefilami, nie miaam jednak bladego pojcia, czego
mog ode mnie chcie...
Szarpnam, ale acuch tylko zazgrzyta.

- Gdyby bya prawdziw Nefilk, rozerwaaby te acuchy - burkn osobnik w


kowbojskim kapeluszu. Zdaje si, e peni funkcj rzecznika pozostaej dwjki, ktra
trzymaa si na uboczu, ograniczajc komunikacj ze mn do penych obrzydzenia spojrze.
- Czego chcecie? - spytaam lodowato.
Usta Kowboja wykrzywiy si w szyderczym umiechu.
- Chciabym wiedzie, jakim cudem takiej ksiniczce jak ty moe si wydawa, e
stanie na czele nefilskiej rewolucji?
Wytrzymaam jego nienawistne spojrzenie, marzc o tym, by wykrzycze mu prawd.
Nie bdzie adnej rewolucji. Za dwa dni rozpocznie si cheszwan, a on i jego towarzysze
zostan opanowani przez upade anioy. Hank Millar mia atwe zadanie. Napeni ich gowy
mrzonkami o buncie i wolnoci. A obowizek dokonania tego cudu zostawi mnie.
Nie miaam zamiaru tego robi.
- Troch o ciebie podpytaem - powiedzia Kowboj, ktry przechadza si teraz przede
mn w t i we w t. - Dowiedziaem si, e spotykasz si z Patchem Cipriano, upadym
anioem. Jak wam si ukada?
Dyskretnie przeknam lin.
- Nie wiem, o czym mwisz. - Wiedziaam, co mi grozi, jeeli mj zwizek z Patchem
wyjdzie na jaw. Dotd wydawao mi si, e byam ostrona, ale zaczynaam wierzy, e moe
nie zachowywaam si wystarczajco rozwanie. - Przecie z nim skoczyam! - skamaam. To, co nas czyo, to ju przeszo. Wiem, komu mam by wierna. Kiedy tylko zostaam
Nefilk...
Skoczy w moim kierunku.
- Nie jeste Nefilk! - Patrzy na mnie z pogard. - Spjrz na siebie. Jeste aosna. Nie
masz prawa nazywa si Nefilk. Kiedy na ciebie patrz, widz czowieka. Widz sab,
mazgajc si, rozpuszczon dziewczynk.
- Wciekasz si, poniewa nie jestem tak silna fizycznie jak ty - powiedziaam spokojnie.
- I kto tu mwi co o sile! Ty nie masz honoru. Nie ma w tobie poczucia lojalnoci.
Szanowaem Czarn Rk uwaaem go za swojego przywdc, poniewa na to zasuy.
Mia wizj. Bra sprawy w swoje rce. To on wyznaczy ci na swoj nastpczyni, ale to nic
dla mnie nie znaczy. Chcesz mojego szacunku? Zmu mnie do tego, bym ci go okaza. Pstrykn palcami ze zoci tu przy mojej twarzy. - Zapracuj na niego, ksiniczko.
- Miaabym zapracowa na jego szacunek? ebym moga by jak Hank? Hank by
oszustem i kamc. Za pomoc okrgych zda i pochlebstw zoy swoim ludziom obietnice
niemoliwe do spenienia. Wykorzysta i zdradzi moj mam, a ze mnie zrobi pionka w
swojej grze. Im intensywniej mylaam o tym, w jakiej postawi mnie sytuacji - jak zmusi
mnie do tego, bym kontynuowaa jego chor wizj - tym wiksza wcieko mnie ogarniaa.

Spojrzaam zimno w oczy Kowboja, a nastpnie zamachnam si stop i kopnam go


prosto w pier. Polecia na cian i oszoomiony upad na podog.
Pozostaa dwjka ruszya w moj stron, ale wcieko obudzia we mnie prawdziwy
ogie. Poczuam nieznan mi dotd brutaln si. Napryam acuch i usyszaam zgrzytanie
pkajcych metalowych ogniw. acuchy opady na ziemi, a ja rzuciam si do przodu z
piciami. Uderzyam najbliszego Nefila w ebra i kopniakiem z pobrotu trafiam Nefilk.
Moja stopa wbia si w jej udo, w ktrym z zaskoczeniem wyczuam twardy misie. Nigdy
wczeniej nie spotkaam tak silnej i wytrzymaej kobiety.
Dante mia racj. Nie umiaam walczy. Kiedy zrozumiaam, e trzeba byo przypuci
na nich bezwzgldny atak, gdy wszyscy leeli jeszcze na ziemi, byo ju za pno. Byam
jednak zbyt zdumiona tym, co zrobiam, by przyj pozycj obronn i czeka na ich
odpowied.
Kowboj rzuci si na mnie i popchn na filar. Tak mocno uderzyam w niego plecami,
e zabrako mi tchu. Skuliam si, prbujc zaczerpn powietrze.
- Mam ci do, ksiniczko. To byo ostrzeenie. Jeeli odkryj, e wci spotykasz si
z upadymi anioami, le si to dla ciebie skoczy. - Poklepa mnie po policzku. Wykorzystaj ten czas i zadecyduj, po ktrej jeste stronie. Dla twojego dobra mam nadziej,
e j zmienisz.
Kowboj kiwn gow do swoich towarzyszy, po czym wszyscy opucili dom.
apczywie ykaam powietrze. Przez kilka minut dochodziam do siebie i dopiero po
chwili dotaram do drzwi, saniajc si na nogach. Moi oprawcy zdyli ju odjecha. W
powietrzu unosi si kurz. Powoli zaczynao zmierzcha. Garstka gwiazd lnia na niebie jak
malekie odamki potuczonego szka.

ROZDZIA 4
Zeszam z malekiego ganku chaty i zaczam si zastanawia, jak wrci do domu,
kiedy na wirowanym podjedzie usyszaam chrzst opon. Przygotowaam si na powrt
Kowboja i jego przyjaci, ale po chwili moim oczom ukaza si harley sportster z jednym
tylko pasaerem.
Patch.
Zeskoczy z motocykla i byskawicznie znalaz si przy mnie.
- Nic ci nie jest? - zapyta, ujmujc moj twarz w donie. Zmierzy mnie wzrokiem w
poszukiwaniu jakichkolwiek urazw. W jego oczach pojawia si mieszanka ulgi, niepokoju i
wciekoci. - Gdzie oni s? - zapyta z furi, jakiej nigdy wczeniej u niego nie syszaam.
- Byo ich troje. Sami Nefilowie - powiedziaam gosem roztrzsionym ze strachu. Wci
czuam uderzenie, ktre pozbawio mnie oddechu. - Odjechali jakie pi minut temu. Jak
mnie znalaze?
- Uruchomiem urzdzenie namierzajce.
- Zainstalowae mi nadajnik?
- Wszyem ci go w kiesze kurtki. Cheszwan rozpoczyna si we wtorek, wraz z nowiem
ksiyca, a ty jeste niezaprzysion Nefilk, a take crk Czarnej Rki. To dodatkowy
bonus, wic jeste kuszc zdobycz dla niemal kadego upadego anioa. Nikomu nie
przysigniesz wiernoci, aniele, koniec, kropka. Jeeli oznacza to, e musz naruszy twoj
prywatno, trudno.
- Sucham? Trudno"? - Nie byam pewna, czy mam ochot go przytuli, czy uderzy.
Patch zignorowa moje oburzenie.
- Powiedz mi o nich wszystko. Jak wygldali, jakim samochodem przyjechali...
Wszystko, co moe mi pomc ich namierzy. - W oczach Pat cha lnia dza zemsty. Jeszcze za to zapac.
- Zaoye mi te podsuch w telefonie? - chciaam wiedzie, nadal sfrustrowana tym, e
Patch naruszy moj prywatno, nawet mnie o tym nie informujc.
- Tak - odpowiedzia bez wahania.
- Innymi sowy: nie mam przed tob tajemnic.
Jego twarz zagodniaa i wydawao mi si, e gdyby sytuacja nie wymagaa powagi,
mgby si nawet umiechn.
- Jest jeszcze kilka spraw, ktre udao ci si utrzyma przede mn w tajemnicy, aniele.
Okej. Sama si o to prosiam.

- Ich herszt nosi okulary przeciwsoneczne i kowbojski kapelusz, ale jestem pewna,
e nigdy wczeniej go nie widziaam. Pozostaa dwjka, kobieta i mczyzna, niczym si nie
wyrniali.
- Samochd?
- Zaoyli mi worek na gow, ale myl, e to by van. Dwoje z nich siedziao ze mn z
tyu, a kiedy mnie wywlekli z samochodu, usyszaam dwik zasuwajcych si drzwi.
- Jeszcze jakie szczegy?
Powiedziaam Patchowi, e szef bandy grozi mi, i powie wszystkim o naszym
sekretnym zwizku.
- Jeeli ta informacja wypynie, szybko moe si zrobi nieprzyjemnie - powiedzia
Patch, cigajc brwi. Jego oczy pociemniay i pojawia si w nich niepewno. - Jeste
przekonana, e nadal chcesz utrzymywa nasz zwizek w tajemnicy? Nie chc ci straci, ale
gdyby miao si tak sta, wolabym zrobi to na naszych warunkach.
Wsunam palce w jego do. Jego skra bya lodowata. Zastyg w bezruchu, gotowy na
najgorsze.
- Albo jestemy w tym razem, albo rezygnuj - powiedziaam, pewna kadego sowa. Ju
raz straciam Patcha. Nie chc, by zabrzmiao to melodramatycznie, ale wolaabym umrze,
ni si z nim rozsta. Patch nieprzypadkowo by czci mojego ycia. Stanowilimy dwie
powki caoci.
Patch z dzik zachannoci przygarn mnie do siebie tuli w ramionach.
- Wiem, e ci si to nie spodoba, ale jeeli chcemy udowodni, e nasz zwizek to
przeszo, bdziemy musieli pomyle o odegraniu publicznej ktni. Nie wiemy, co odkryj,
jeeli rzeczywicie postanowi przyjrze si naszym tajemnicom. To wszystko zaczyna
przypomina polowanie na czarownice. Chyba bdzie lepiej, jeli sami wyjdziemy z
inicjatyw.
- Odegra ktni? - powtrzyam.
Ogarno mnie przeraenie, ktre zmrozio mnie jak lodowaty wiatr.
- My bdziemy zna prawd - wyszepta Patch, energicznie pocierajc moje ramiona,
eby mnie rozgrza. - Nie mam zamiaru ci straci.
- Kto jeszcze bdzie zna prawd? Vee? Moja mama?
- Im mniej bd wiedzie, tym bd bezpieczniejsze.
Westchnam bez przekonania.

- To cige okamywanie Vee zaczyna mnie ju mczy. Nie wiem, czy nadal mam na to
si. Kiedy z ni przebywam, mam poczucie winy. Chciaabym powiedzie jej prawd.
Zwaszcza jeeli dotyczy ona czego tak wanego, jak ty i ja.
- Twj wybr - powiedzia agodnie Patch. - Ale jeeli Vee nie bdzie miaa nic do
powiedzenia, nie spotka jej nic zego.
Wiedziaam, e ma racj, wic wybr wydawa mi si oczywisty. Czy miaam prawo
sprowadza niebezpieczestwo na swoj najlepsz przyjacik tylko po to, by uciszy
sumienie?
- Prawdopodobnie nie uda nam si oszuka Dantego. Zbyt blisko z nim wsppracujesz stwierdzi Patch. - Moe nawet lepiej, jeeli bdzie wiedzia i zawiadczy o tym przed
wpywowymi Nefilami. - Zdj skrzan kurtk i zarzuci mi j na ramiona. - Jedmy do
domu.
- Moemy zatrzyma si na chwil przy sklepie sportowym? Musz wrci po telefon i
po t niewykrywaln komrk od ciebie. Jeden z nich upuciam, kiedy mnie zaatakowali, a
drugi zosta tam razem z moj torebk. Jeeli bdziemy mieli szczcie, moje nowe buty
take bd leay na chodniku.
Patch pocaowa mnie w czubek gowy.
- Musisz zastrzec oba numery. Nie zabrali twoich rzeczy. W najgorszym wypadku twoi
nefilscy porywacze zaoyli tam wasne nadajniki. Najlepiej kupi nowe telefony.
Jedno byo pewne. O ile wczeniej nie miaam motywacji, by trenowa z Dantem, teraz
sytuacja ulega zmianie. Musiaam nauczy si walczy, i to szybko. Patch, ktry
koncentrowa si teraz na unikaniu Peppera Friberga i doradzaniu mi jako nowej
przywdczyni Nefilw, i tak mia sporo na gowie. Nie mg pdzi na ratunek za kadym
razem, kiedy wpadaam w tarapaty. Byam mu niezmiernie wdziczna, e tak si mn
opiekuje, ale nadszed czas, bym sama nauczya si o siebie troszczy.
Dotaram do domu, gdy byo ju ciemno. Kiedy weszam, mama wybiega mi na
spotkanie z kuchni. Wygldaa na zmartwion i zdenerwowan.
- Nora! Gdzie ty si podziewaa? Dzwoniam, ale wci wczaa si poczta gosowa.
Miaam ochot pacn si w czoo. Kolacja o osiemnastej. Nie zdyam.
- Przepraszam! - powiedziaam. - Zostawiam telefon w jednym ze sklepw. Kiedy si
zorientowaam, e go zgubiam, bya ju pora kolacji, a ja musiaam wrci na drugi koniec
miasta. 1 tak go nie znalazam, wic nie do, e nie mam telefonu, to jeszcze nie zdyam
na kolacj. Tak mi przykro. Nie miaam jak zadzwoni. - Byam za, e znowu musz j
okamywa. Oszukiwaam j ju tyle razy, e jedno kamstwo wicej nie powinno mi robi
rnicy. A jednak robio. Coraz mniej byam jej crk, a coraz bardziej stawaam si crk
Hanka. Mj biologiczny ojciec by ekspertem w dziedzinie kamstwa. W obecnej sytuacji nie
miaam prawa go krytykowa.

- Nie moga znale jakiego sposobu, eby do mnie zadzwoni? - spytaa, a w jej
gosie pobrzmiewao niedowierzanie.
- To si nie powtrzy. Obiecuj.
- Chyba nie bya z Patchem? - wypowiedziaa jego imi cynicznym tonem. Moja mama
darzya Patcha tak sam sympati jak gryzonie, ktre czsto siay spustoszenie na naszej
dziace. Byam przekonana, e w marzeniach staa na ganku ze strzelb w oczekiwaniu, a
ktry z nich wychyli gwk z nory.
Zaczerpnam powietrza, zaklinajc si, e bdzie to ju ostatnie kamstwo. Jeeli Patch i
ja rzeczywicie mielimy odegra awantur, ju teraz musiaam przygotowa pod ni grunt.
Obiecaam sobie, e jak tylko zajm si mam i Vee, reszta pjdzie jak z patka.
- Nie, nie byam z Patchem, mamo. Zerwalimy.
Uniosa brwi. Nie wygldaa na przekonan.
- To wiea sprawa i wolaabym o tym nie rozmawia - powiedziaam i ruszyam w
stron schodw.
- Nora...
Obrciam si, a w oczach miaam zy. Co ciekawe, wcale nie udawaam. Po prostu
przypomniaam sobie ostatni raz, kiedy naprawd rozstaam si z Patchem. cisno mi si
serce i przez chwil nie mogam oddycha. Wspomnienie tamtej chwili miao mnie
przeladowa do koca ycia. Patch zabra wtedy ze sob najlepsz czstk mnie i pozostawi
po sobie pustk. Nigdy wicej nie chciaam by ju t pust dziewczyn.
Twarz mamy zagodniaa. Podesza do schodw i pogaskaa mnie po plecach, a potem
szepna:
- Kocham ci. Daj zna, jak bdziesz chciaa pogada...
Kiwnam gow i poszam do swojego pokoju.
I ju, pomylaam, prbujc nada mylom optymistyczny ton. Jedna z gowy. Zostaa
jeszcze druga. Czuam, e mwic o rozstaniu, nie okamuj mamy i Vee. Robiam to tylko
po to, by byy bezpieczne. Owszem, uczciwo popaca - w wikszoci przypadkw. Ale
czasem bezpieczestwo bije j na gow. Cho ten argument wydawa mi si logiczny,
poczuam jednak kucie w odku.
Gow zaprztaa mi jeszcze jedna niepokojca myl. Jak dugo Patch i ja moemy y w
kamstwie i nie pozwoli na to, by przeksztacio si ono w rzeczywisto?
Zbyt szybko nasta poniedziaek, pita rano. Tirzepnam rk budzik, przerywajc jego
piszczenie w poowie, po czym przewrciam si na drugi bok. Jeszcze dwie minutki,
pomylaam i zamknam oczy. Zaczam odpywa w ramiona nowego snu i... zanim si

obejrzaam, na mojej gowie wyldowao kilka ciuchw.


- Pobudka! - Dante sta nad moim kiem, pogrony w mroku.
- Co ty tu robisz? wydaram si na niego zaspana, apic za kodr i podcigajc j pod brod.
- To, co na moim miejscu zrobiby kady szanujcy si trener osobisty. Wya z ka i
ubieraj si. Jeeli za trzy minuty nie bdziesz staa na podjedzie, wrc tu z kubem
lodowatej wody.
- Jak tu wszede?
- Zostawia otwarte okno. Moe czas zerwa z tym nawykiem? Jeeli bdziesz zbyt
ufna, nie wiadomo, co moe dosta si do rodka.
Kiedy wygramoliam si z ka, Dante by ju przy drzwiach sypialni.
- Zwariowae? Nie przez korytarz! Moja mama jeszcze ci usyszy! Kole, ktry nad
ranem po kryjomu, ze wstydem opuszcza moj sypialni? Do koca ycia miaabym szlaban!
Wyglda na rozbawionego.
- Jedno jest pewne: nie robibym tego ze wstydem.
Po jego wyjciu przez dobrych dziesi sekund staam w bezruchu, zastanawiajc si,
czy w jego sowach by jaki podtekst. Oczywicie, e nie. To, co powiedzia, mogoby
brzmie kokieteryjnie, ale tak nie byo. Koniec i kropka.
Wcignam na siebie czarne spodnie od dresu i elastyczn koszulk z mikrofibry, a
wosy zwizaam w kucyk.
Nawet gdyby miao si okaza, e Dante wdepcze mnie w ziemi, przynajmniej bd
wyglda przyzwoicie.
Dokadnie trzy minuty pniej spotkaam si z nim na podjedzie. Rozejrzaam si
dookoa. Miaam dziwne wraenie, e czego tu brakuje.
- Gdzie twj samochd?
Dante lekko trci mnie w rami.
- Leniuszek z ciebie, co? Nieadnie. Pomylaem, e pitnastokilometrowa przebieka
szybko nas rozgrzeje - powiedzia i wskaza na gsty las po drugiej stronie ulicy. Kiedy
byymy dziemi, Vee i ja czsto si tam zapuszczaymy, a w jedne wakacje
wybudowaymy tam nawet fort. Nigdy jednak nie zastanawiaam si, jak daleko cignie si
ten las. Okazuje si, e wanie pitnacie kilometrw. - No, miao.
Zawahaam si. Myl o znalezieniu si w ciemnym lesie z Dantem nie wydawaa mi si
specjalnie kuszca. Nalea do najbardziej zaufanych ludzi Hanka, a by to wystarczajcy
powd, eby go nie lubi i by specjalnie mu nie wierzy. Troch po fakcie dotaro do mnie, e

nie powinnam bya si godzi na samotne treningi z nim, zwaszcza e miay si one odbywa
na obrzeach miasta.
- Po treningu powinnimy porozmawia o informacjach, ktre docieraj do mnie od
rnych Nefilw, a ktre dotycz moralnoci, oczekiwa i ciebie - doda.
Po treningu", powiedzia, co oznaczao, e w cigu kilku nastpnych godzin nie mia
zamiaru wepchn mnie do opuszczonej studni. Poza tym Dante odpowiada teraz przede
mn. Przysig mi wierno. Nie by ju porucznikiem Hanka, tylko moim. Nie omieliby si
mnie skrzywdzi.
Pozwoliam sobie na ostatnie wspomnienie o beztroskim nie, a nastpnie odrzuciam t
fantazj i ruszyam w stron drzew. Ich gazie rozcigay si nad nami jak baldachim,
zamykajc dostp nawet najmniejszym promieniom wiata, jakie sao nam niebo. Polegajc
na wyostrzonym nefilskim wzroku, zaczam biec w rwnym tempie. Przeskakiwaam nad
powalonymi pniami, uchylaam si pod nisko zwisajcymi gaziami i szukaam wzrokiem
ukrytych kamieni i innych puapek. Ziemia bya zdradziecko nierwna, co przy prdkoci, z
jak biegam, mogo mie katastrofalne skutki.
- Szybciej! - krzykn Dante za moimi plecami. - Nie obciaj tak stp. TUpiesz jak
stado nosorocw. Mgbym ci znale i zapa z zamknitymi oczami.
Wziam sobie jego sowa do serca i gdy tylko moje stopy stykay si z ziemi,
natychmiast je unosiam. Robiam tak przy kadym kroku, koncentrujc si na tym, by byy
one moliwie najcichsze i trudne do namierzenia. Dante bez trudu mnie wyprzedzi i bieg
teraz przede mn.
- ap mnie - rozkaza.
Gonic go, nie mogam si nadziwi sile i wytrzymaoci mojego nowego nefilskiego
ciaa. Zdumiona mylaam o tym, jak niezdarne, powolne i pozbawione koordynacji musiao
by moje ludzkie ciao. Moja kondycja nie bya lepsza. Bya doskonaa.
Schylaam si pod gaziami, skakaam ponad doami, a gazy omijaam slalomem z tak
atwoci, jakbym od dawna znaa ich pooenie. Chocia wydawao mi si, e biegn tak
szybko, i lada moment wzbij si w przestworza, nie mogam dogoni Dantego. Porusza si
jak zwierz, osigajc pd drapienika gonicego swj nastpny posiek. Po chwili zupenie
znikn mi z oczu.
Zwolniam i zaczam nasuchiwa. Cisza. Chwil pniej Dante wynurzy si z
ciemnoci.
- To byo aosne - zgromi mnie. - Jeszcze raz.
Przez nastpne dwie godziny biegaam za nim i syszaam t sam, powtarzan bez
koca komend. Jeszcze raz. To jeszcze nie to. Jeszcze raz".

Ju miaam si podda - moje nogi trzsy si z wysiku, a puca wydaway si porwane


na strzpki - kiedy Dante zawrci i z uznaniem poklepa mnie po plecach.
- Dobra robota. Jutro zajmiemy si treningiem siowym.
- Ach, tak? Bdziemy podnosi gazy? - rzuciam cynicznie, prbujc zapa oddech.
- Nie, wyrywa drzewa.
Wlepiam w niego spojrzenie.
- Bdziemy je przewraca - kontynuowa radonie. - Dobrze si dzi wypij. Przyda ci
si.
- Hej! - zawoaam za nim. - Czy my wci nie jestemy oddaleni kilka kilometrw od
mojego domu?
- Dokadnie osiem. Zrb sobie relaksujcy jogging.

ROZDZIA 5
Dwanacie godzin pniej byam zupenie zesztywniaa od zakwasw po porannym
treningu. Najgorszym wyzwaniem dla mojego obolaego ciaa okazao si wchodzenie i
schodzenie po schodach. Nie miaam jednak czasu na regeneracj. Za dziesi minut miaa po
mnie przyjecha Vee, a ja wci miaam na sobie dres, w ktrym chodziam przez cay dzie.
Patch i ja postanowilimy odegra nasz ktni dzi wieczorem, tak by nikt nie mia
adnych wtpliwoci co do statusu naszego zwizku: nasze drogi si rozeszy, a wojna miaa
nas zasta po dwch rnych stronach barykady. Na miejsce akcji wybralimy Diabelsk
Portmonetk, wiedzc, e przewija si przez ni mnstwo Nefilw. Chocia nie znalimy
tosamoci moich porywaczy i nie wiedzielimy, czy bd wiadkami naszej ktni, bylimy
niemal pewni, e wie o naszym rozstaniu szybko si rozejdzie. Patch dowiedzia si take,
e tego wieczoru w Diabelskiej Portmonetce ma pracowa nefilski barman znany ze swoich
rasistowskich pogldw. Zapewni mnie, e tylko na tym skorzystamy.
Wyskoczyam z dresu i wlizgnam si w grub dzianinow sukienksweter, rajstopy i
botki. Uoyam wosy w niski koczek i wyjam z niego kilka kosmykw, tak eby okalay
twarz.
Odetchnam gboko, spojrzaam na swoje odbicie w lustrze i umiechnam si
nieszczerze. Koniec kocw nie wygldaam najgorzej jak na dziewczyn, ktra miaa
wanie wda si w dramatyczn ktni z mioci swojego ycia.
Musimy odgrywa t fars tylko kilka tygodni, powiedziaam sobie w duchu. Dopki nie
skoczy si ten nieszczsny cheszwan.
Poza tym, nasza ktnia nie miaa by prawdziwa. Patch obieca, e znajdziemy sposb,
eby si widywa, nawet gdyby miay to by sekretne chwile i skradzione spojrzenia.
Bdziemy tylko musieli by wyjtkowo ostroni.
- Norol - zawoaa mama z dou. - Przyjechaa Vee.
- ycz mi szczcia - wymamrotaam do swojego odbicia, a nastpnie chwyciam paszcz
i szalik, po czym zgasiam wiato.
- Masz by w domu przed dziewit - powiedziaa mama, kiedy zeszam na d. - Nie ma
dyskusji. Jutro szkoa.
Pocaowaam j w policzek i wypadam na zewntrz.
Samochd Vee mia opuszczone szyby, a z gonikw dudnia piosenka Rihanny.
Opadam na siedzenie pasaera i prbowaam przekrzycze muzyk:
- Jestem zaskoczona, e mama pozwolia ci i na imprez w rodku tygodnia.
- Wczoraj poleciaa do Nebraski. Umar jej wujek Marvin i musi wzi udzia w

dzieleniu majtku. Zostaam z cioci Henny. - Vee spojrzaa na mnie ktem oka, a na jej
ustach pojawi si obuzerski umiech.
- To ta ciocia Henny, ktra kilka lat temu bya na odwyku?
- Ta sama. Szkoda, e jej si nie udao. Ma w lodwce trzy litry soku jabkowego. Jest to
najbardziej sfermentowany sok jabkowy, jakiego kiedykolwiek prbowaam.
- I twoja mama powierzya jej opiek nad tob?
- To chyba perspektywa otrzymania adnej sumki po wujku Marvinie tak na ni
wpyna.
Ruszyymy ulic Hawthorne, wypiewujc sowa piosenki i podskakujc na siedzeniach
w rytm muzyki. Byam podenerwowana, ale prbowaam nie da tego po sobie pozna.
Tego wieczoru w Diabelskiej Portmonetce krcio si troch ludzi, ale nie byo tumw.
Vee i ja zajymy lo z kanap, zdjymy paszcze i torebki, po czym zamwiymy col u
przechodzcej wanie kelnerki. Rozgldaam si ukradkiem, szukajc Patcha, jednak nigdzie
go nie dostrzegam. Powtarzaam swoje kwestie w nieskoczono, ale moje donie i tak byy
liskie od potu. Wytaram je o uda, aujc, e nie jestem lepsz aktork. Szkoda, e nie lubi
by w centrum zainteresowania.
- Co le wygldasz - powiedziaa Vee.
Ju miaam zaartowa, e jej mao wyrafinowana jazda sprawia, e zebrao mi si na
mdoci, kiedy wzrok Vee powdrowa w gb sali. Mina jej zrzeda.
- Cholera! Powiedz, e to nie Marcie Millar flirtuje z moim mczyzn.
Obrciam si w stron sceny. Scott i pozostali czonkowie Serpentine rozgrywali si
wanie przed koncertem, a Marcie podpara si okciami o scen i zagadywaa Scotta.
- Z twoim mczyzn? - zapytaam.
- O jeny, ju niedugo. Co za rnica.
- Marcie flirtuje z kadym. Nie przejmuj si.
Vee wzia oddech tak gboki, e rozszerzyy jej si nozdrza. Marcie spojrzaa w nasz
stron, jakby wyczuwajc negatywne fluidy, ktre przesyaa jej Vee. Zamachaa do nas
niczym Miss Uniwersum.
- Zrb co - powiedziaa Vee. - Odcignij j od niego. Prosz!
Wstaam z miejsca i ruszyam w stron Marcie. Po drodze przykleiam do twarzy
sztuczny umiech. Zanim do niej dotaram, byam pewna, e wyglda na szczery.
- Hej! - rzuciam.

- Cze, Noro. Wanie opowiadaam Scottowi o mojej mioci do indie rocka. Ludzie
w tym miecie nie maj ambicji. Super, e Scott chce osign sukces.
Scott mrugn do mnie. Musiaam przymkn powieki, eby nie przewrci oczami.
Mhm - mruknam. Panicznie szukaam sw, ktre mogyby wypeni cisz. Posuchaam
Vee i podeszam, ale co teraz? Nie mogam po prostu odcign Marcie od Scotta. I
waciwie dlaczego to zawsze ja musiaam odgrywa rol arbitra? To sprawa Vee, nie moja.
- Moemy porozmawia? - zapytaa Marcie, dziki czemu nie musiaam ukada w
gowie wasnej taktyki.
- Jasne, mam chwil - powiedziaam. - Moe znajdziemy jakie spokojniejsze miejsce?
Miaam wraenie, e Marcie czyta w moich mylach. Chwycia mnie za nadgarstek i
pocigna za sob w stron tylnych drzwi. Kiedy znalazymy si w uliczce za klubem,
rozejrzaa si wokoo i zapytaa:
Czy mj tata co ci o mnie mwi? - zniya gos. O tym, e jestem Nefilk? Ostatnio
dziwnie si czuj. Jestem zmczona i obolaa. Mylisz, e to moe by jaka nefilska
menstruacja? Wydawao mi si, e ju raz przez to przechodziam.
Jak miaam powiedzie Marcie, e czystej krwi Nefiom, takim jak jej rodzice, rzadko
udawao si pocz dziecko, a kiedy jakim cudem im to wychodzio, ich potomstwo byo
sabe i chorowite? Jak miaam jej powiedzie, e tu przed mierci Hank wyjawi mi smutn
tajemnic, e Marcie prawdopodobnie nie poyje zbyt dugo?
Nie mogam.
- Ja te czasem si tak czuj - powiedziaam. - To chyba normalne...
- Tak, ale czy tata co ci na ten temat mwi? - nalegaa. - Czego mam si spodziewa?
Jak sobie z tym radzi i tak dalej.
- Myl, e twj tata bardzo ci kocha i chcia, eby cieszya si yciem, a nie
denerwowaa tym caym nefilstwem. Chcia, eby bya szczliwa.
Marcie spojrzaa na mnie z niedowierzaniem.
- Szczliwa? Jestem dziwolgiem. Nie jestem nawet czowiekiem. I nie myl sobie, e
zapomniaam, e ty te nim nie jeste. Jedziemy na jednym wzku - powiedziaa,
oskarycielsko dgajc mnie przy tym palcem.
Jasne. Wanie tego teraz potrzebuj. Poczucia solidarnoci... z Marcie Millar.
- Czego ty naprawd od mnie chcesz, Marcie? - zapytaam.
- Chc ci uwiadomi, e jeeli wspomnisz komukolwiek o tym, e nie jestem
czowiekiem, podpal ci. Pogrzebi ci ywcem.

Powoli koczya mi si cierpliwo.


- Po pierwsze, gdybym chciaa ogosi wiatu, e
jeste Nefilk, ju dawno bym to zrobia. A po drugie, kto by mi uwierzy? Wikszo
naszych znajomych nie posiada nawet sowa Nefil" w swoim sowniku.
- Dobra - sapna Marcie, najwyraniej usatysfakcjonowana.
- To tyle?
- A gdybym musiaa z kim pogada? - cigna. - Przecie nie mog z tym i do
mojego psychoterapeuty.
- No, a twoja mama? - zasugerowaam. - Przecie te jest Nefilk, pamitasz?
- Od zniknicia taty nie chce zaakceptowa prawdy onim. Jest wietnym przykadem
totalnego wyparcia. Ona wierzy, e tata wrci, e wci j kocha i e anuluje rozwd, a nasze
ycie uoy si po prostu jak w bajce.
Moe faktycznie byo to wyparcie, ale nie zdziwiabym si te, gdyby Hank zastosowa
jak sztuczk i rzuci na by on potne, modyfikujce pami zaklcie, ktrego nie
zdjaby z niej nawet jego wasna mier. Prno" to byo drugie imi Hanka. Nie
pozwoliby na to, by kto kala pami o nim i - z tego co wiedziaam - nikt w Coldwater tego
nie robi. Miaam wraenie, e mieszkacw miasta spowia otumaniajca mga, dziki ktrej
ani ludzie, ani Nefilowie nie pytali, co si waciwie stao z Hankiem. Po miecie nie kryy
adne opowieci. Mwic o nim, wszyscy po prostu szeptali: To prawdziwy szok! Niech
spoczywa w pokoju. Tak mi al jego bliskich. Zapytam, czy mog co dla nich zrobi...
Marcie mwia dalej:
- Ale tata nie wrci. On nie yje. Nie wiem, jak ani dlaczego to si stao. Nie wiem, kto
to zrobi, ale tata nie zniknby tak po prostu, gdyby co si nie wydarzyo. On nie yje. Ja to
po prostu wiem.
Prbowaam przybra wspczujcy wyraz twarzy, ale donie znw zaczy mi si poci.
Patch by jedyn osob na wiecie, ktra wiedziaa, e to ja posaam Hanka do grobu. Nie
miaam ochoty dodawa Marcie do grona wtajemniczonych.
- Nie wyczuwam u ciebie przesadnego alu - powiedziaam.
- Mj tata by zamieszany w nieczyste sprawy. Dosta to, na co zasuy.
Moe i mogam otworzy si przed Marcie, ale co mi tu nie grao. Nie spuszczaa ze
mnie cynicznego wzroku. Wygldaa jak osoba, ktra wie, e znam istotne informacje
dotyczce mierci jej ojca, a jej obojtno bya tylko przykrywk, eby je ze mnie
wycign.
Nie zamierzaam da si podpuci.
- Nieatwo jest straci tat, wierz mi - powiedziaam. - Bl nigdy nie mija, ale po jakim
czasie staje si do zniesienia i ycie toczy si dalej.

- Nie potrzebuj twojego wspczucia, Noro.


- Dobra - odparam, wzruszajc lekko ramionami. - Jeeli kiedy bdziesz chciaa
pogada, moesz do mnie zadzwoni.
- Nie musz dzwoni. Przenosz si do was - ogosia Marcie. - Pod koniec tygodnia
przywioz swoje rzeczy. Moja mama doprowadza mnie do szau. Doszymy do wniosku, e
na jaki czas powinnam si wyprowadzi. Rwnie dobrze mog zamieszka z tob. C,
ciesz si, e udao nam si dogada. Tata nauczy mnie jednej rzeczy: my Nefilowie musimy
trzyma si razem.

ROZDZIA 6
- Nie! - wyrwao mi si. - Nie, nie, nie. Nie moesz si tak po prostu wprowadzi! - Cale
moje ciao, od palcw u stp po koniuszki uszu, ogarna panika, ktra z kad chwil rosa i
pczniaa. Potrzebowaam dobrego argumentu, i to szybko, jednak mj mzg wypluwa z
siebie tylko jedn optacz, mao pomocn myl: Nie!
- Ju postanowiam - powiedziaa Marcie, po czym wesza do rodka.
- A co ze mn!? - zawoaam. Kopnam w drzwi, ale tak naprawd przez nastpne dwie
godziny miaam ochot kopa sam siebie, za kar. Wywiadczyam Vee przysug i prosz,
do czego mnie to doprowadzio.
Z rozmachem otworzyam drzwi i wmaszerowaam do rodka. Vee siedziaa w naszej
loy.
- W ktr stron posza? - zapytaam z irytacj.
- Kto?
- Marcie!
- Mylaam, e jest z tob.
Rzuciam jej moje najsurowsze spojrzenie.
- To wszystko twoja wina! Musz j znale.
Bez dalszego wyjaniania przepchnam si przez tum, szukajc Marcie wzrokiem.
Musiaam opanowa sytuacj, zanim wszystko wymknie si spod kontroli. Ona ci sprawdza,
powiedziaam do siebie. Bada grunt. Nic jeszcze nie jest postanowione. Poza tym, ostatnie
zdanie i tak bdzie naleao do mojej mamy. A ona nie pozwoli, by Marcie si do nas
wprowadzia. Miaa przecie wasn rodzin. Moe i ubosz o jednego rodzica, ale byam
chodzcym dowodem na to, e rodzina to co wicej ni liczby. Podniesiona na duchu wasn
argumentacj poczuam, e uspokaja mi si oddech.
wiata lekko przygasy, a wokalista Serpentine zapa mikrofon i wybi rytm gow. Na
jego znak perkusista zacz gra intro, a po chwili doczy do niego Scott i pozostali
gitarzyci, rozpoczynajc koncert ostrym, niepokojcym kawakiem. Publiczno oszalaa wszyscy machali gowami i skandowali sowa piosenki.
Sfrustrowana, ostatni raz rozejrzaam si wok, szukajc Marcie, ale szybko si
poddaam. Postanowiam pniej si tym zaj. Umwiam si z Patchem, e pocztek
koncertu bdzie dla nas sygnaem, by spotka si przy barze. Serce znw podeszo mi do
garda.
Zajam pierwszy wolny stoek przy barze. Usiadam nieco zbyt gwatownie, przez co w
ostatniej chwili straciam rwnowag. Miaam wraenie, e moje nogi zrobione s z gumy.

Dray mi palce. Nie wiedziaam, czy uda mi si to przetrwa.


- Dowodzik, cukiereczku - powiedzia barman. Jego ciao promieniowao czym w
rodzaju prdu, dziki czemu wiedziaam, e jest Nefilem. Patch mia racj.
Pokrciam gow.
- Prosz tylko sprite'a.
Po chwili poczuam za sob Patcha. Bijca od niego energia - silniejsza ni energia
barmana - owiona moj skr ciepym podmuchem. Zawsze wywiera na mnie taki wpyw,
ale tym razem gorce fale sprawiy, e zrobio mi si niedobrze z nerww. Oznaczao to, e
Patch ju si zjawi, a mnie skoczy si czas. Nie chciaam tego robi, ale zdawaam sobie
spraw, e nie mam wyboru. Musiaam dobrze to rozegra, koncentrujc si na wasnym
bezpieczestwie i na bezpieczestwie tych, ktrych tak kochaam.
- Gotowa? - zapyta mnie Patch w mylach.
- Jeeli mdoci s tego dowodem, to tak.
- Potem do ciebie przyjad i wszystko obgadamy. Teraz miejmy to po prostu za sob.
Skinam gow.
- Trzymajmy si scenariusza - przekaza mi spokojnie. Patch? Cokolwiek by si dziao,
pamitaj, e ci kocham. - Chciaam powiedzie co wicej. Te sowa nie potrafiy opisa
tego, co do niego czuam, a jednoczenie byy tak proste i celne, e nie potrafiabym znale
innych.
- Niczego nie auj, aniele.
- Ani ja - odparam szczerze.
Barman skoczy wanie obsugiwa klienta i podszed, eby przyj zamwienie od
Patcha. Zmierzy go spojrzeniem, a grymas, ktry wykrzywi mu twarz, wiadczy tym, e
rozpozna w nim upadego anioa.
- Sucham - powiedzia sucho, wycierajc rce w cierk do naczy.
Patch odpowiedzia mu pijackim bekotem:
- Poprosz o pikn rud dziewczyn, najlepiej wysok szczup. Aha, i eby miaa
dluuugie nogi. - Przesun palcem po moim policzku. Napiam si i uciekam przed jego
dotykiem.
- Nie jestem zainteresowana - odburknam i upiam yk sprite'a, cay czas wlepiajc
wzrok w pokryt lustrem cian za barem. Moje sowa zawieray odpowiedni dawk lku, by
wzbudzi zainteresowanie barmana.
Mczyzna opar ogromne przedramiona o granitowy bar i spojrza na Patcha z pogard.

- Nastpnym razem zapoznaj si z menu i nie marnuj mojego czasu. Nie serwujemy tu
niezainteresowanych twoim towarzystwem kobiet, ani rudych, ani adnych innych. Popatrzy gronie, a po chwili odwrci si w stron innego klienta.
- Jeeli trafi si Nefilka, to tym lepiej - oznajmi Patch pijanym gosem.
Barman zatrzyma si w miejscu, a w jego oczach zalnia furia.
- Moe by tak troch ciszej, kolego? Jestemy w mieszanym towarzystwie. Przychodz
tu take ludzie.
Na te sowa Patch wykona nieskoordynowane machnicie rk.
- To mie, e martwisz si o ludzi, ale wystarczy may trik i nie bd pamitali ani sowa
z tego, co powiedziaem. Mam w tym ju tak wpraw, e mog to robi przez sen powiedzia, a w jego gosie pobrzmiewaa arogancja.
- Mam spawi tego palanta? - zapyta mnie barman. - Powiedz sowo, a zawoam
bramkarza.
- Dzikuj, ale sama sobie z nim poradz - odparam. - Przepraszam za mojego byego.
Straszny z niego fiutek.
Patch wybuchn miechem.
- Fiutek? Ostatnim razem inaczej si do mnie zwracaa - powiedzia znaczco.
Wpatrywaam si w niego z obrzydzeniem.
- Pewnie zainteresuje ci to, e ona nie zawsze bya Nefilk - Patch poinformowa
barmana z alem. - Moe o niej syszae. To dziedziczka Czarnej Rki. Bardziej mi si
podobaa jako czowiek, ale fajnie jest si polansowa z najsawniejsz Nefilk na ziemi.
Barman spojrza na mnie z niedowierzaniem.
- To ty jeste crk Czarnej Rki?
Popatrzyam na Patcha.
- Dziki.
- Czy to prawda, e on nie yje? - zapyta barman. - Nie mog tego poj. Wspaniay
czowiek, pokj jego duszy. Moje kondolencje - powiedzia i umilk skonsternowany. - Ale...
czy on naprawd nie yje?
- Tak mwi - wyszeptaam. Nie potrafiam zmusi si do tego, by uroni z, ale
mwiam o Hanku z takim namaszczeniem i melancholi, e barman wydawa si
usatysfakcjonowany.

- Stawiam kolejk upademu anioowi, ktry go zaatwi - przerwa nam Patch i unis
szklank w toacie. - Chyba wszyscy wiemy, e tak byo. Sowo niemiertelno" nabrao
zupenie nowego znaczenia - wybuchn miechem, z uciech walc pici o bar.
- Spotykaa si z t wini? - zapyta mnie barman. Rzuciam okiem na Patcha i
zmarszczyam brwi. - Chciaabym o tym zapomnie. - Ale wiesz, e on jest... - barman zniy
glos - upadym anioem? Z trudnoci przeknam kolejny yk.
- Nawet mi o tym nie
przypominaj. Ju za to odpokutowaam. Teraz moim chopakiem jest stuprocentowy Nefil
Dante Matterazzi. Moe o nim syszae? - Rwnie dobrze mogam ju teraz zacz
rozpuszcza t plotk.
Oczy mczyzny zalniy z wraenia.
- No pewnie! To wietny facet. Wszyscy znaj Dantego.
Patch chwyci mnie za nadgarstek, zbyt mocno, by mona to byo uzna za oznak
czuoci.
- Chyba co jej si pomylio. My nada jestemy razem. Moe na chwil std wyjdziemy,
cukiereczku?
Podskoczyam jak oparzona.
- Zabieraj apy.
- Zaparkowaem motor na tyach klubu. Zapraszam ci na przejadk. Bdzie jak
dawniej. - Wsta i tak brutalnie pocign mnie za rk, e zeskakujc, przewrciam stoek.
- Zawoaj bramkarza - powiedziaam do barmana przeraonym gosem. - Szybko!
Patch pocign mnie w stron gwnego wyjcia i chocia ju teraz udawaam, e
prbuj wykrci si z jego ucisku, wiedziaam, e najgorsze dopiero przed nami.
Klubowy bramkarz - Nefil, ktry nie do, e by o kilka centymetrw wyszy, to
jeszcze czterdzieci kilogramw ciszy od Patcha - przepchn si w naszym kierunku.
Zapa Patcha za konierz, oderwa go ode mnie i rzuci o cian. Serpentine wzbudza tak
ekscytacj fanw, e haas zagusza odgosy szamotaniny, ale ludzie stojcy najbliej
rozstpili si, tworzc wok obu mczyzn pkole gapiw.
Patch unis rce w gecie kapitulacji, a na jego zamroczonej alkoholem twarzy pojawi
si umiech.
- Nie chc kopotw.
- Za pno - powiedzia bramkarz i hukn go pici w twarz. Skra nad okiem Patcha
pka i z rany zacza si sczy krew. Odwrciam wzrok, eby si nie skrzywi ani nie
ruszy mu na pomoc.
Barman wskaza mu drzwi gow.

- Jeli jeszcze raz si tu pokaesz, kopoty masz jak w banku. Rozumiesz?


Zataczajc si, Patch dotar do drzwi i niechlujnie zasalutowa bramkarzowi. - Tak jest!
Bramkarz wetkn stop w zagbienie kolana Patcha, przez co ten potkn si i spad z
betonowego schodka.
- Co podobnego! Polizgnem si!
Stojcy w drzwiach mczyzna wybuchn niskim, nieprzyjemnym miechem, ktry
przycign moj uwag. Ju kiedy go syszaam. Gdybym bya czowiekiem, nie
rozpoznaabym go, ale teraz moje zmysy byy wyostrzone. W ciemnoci zmruyam oczy,
prbujc dopasowa ten bezwzgldny miech do twarzy.
Oczywicie.
Kowboj. Tego wieczoru nie mia na sobie kapelusza ani okularw, ale wszdzie
rozpoznaabym jego przygarbione ramiona i szyderczy umiech.
- Patch! - krzyknam w mylach, nie wiedzc, czy wci znajduje si w zasigu mojego
gosu. Wok mnie znw gstnia tum, wypeniajc pust przestrze po bjce. - Jest tu jeden
z Nefilw z chaty! Stoi w drzwiach. Ma na sobie flanelow koszul w czarnoczerwon krat,
dinsy i kowbojki.
Czekaam, ale nie otrzymaam odpowiedzi.
- Patch! - sprbowaam ponownie, uywajc caej siy umysu, jak potrafiam z siebie
wykrzesa. Nie mogam wybiec za nim. Musiaam gra dalej.
Vee stana obok mnie.
- Co tu si dzieje? Wszyscy mwi o jakiej bjce. Szkoda, e mnie omina. Widziaa
co?
Pocignam j na bok.
- Musisz co dla mnie zrobi. Widzisz tego faceta w wieniackiej flanelowej koszuli,
ktry stoi w drzwiach? Musisz si dowiedzie, jak si nazywa.
Vee cigna brwi.
- O co chodzi?
- Pniej ci wyjani. Poflirtuj z nim, ukradnij mu portfel, zrb, co moesz, byleby nie
wspominaa mu o mnie, dobrze?
- Dobrze, ale musisz mi si odwdziczy. Podwjna randka. Ty ze swoim stuknitym
chopakiem i ja ze Scottem.
Nie miaam czasu wyjani jej, e zerwaam z Patchem, wic powiedziaam:

- Zgoda. A teraz szybko, zanim zniknie w tumie.


Vee splota donie i wygia je tak, e strzeliy jej stawy, a nastpnie oddalia si
dumnym krokiem. Nie zostaam, eby zobaczy, jak jej pjdzie. Przecisnam si przez tum,
wymknam si tylnymi drzwiami i pobiegam. Okryam budynek, rozgldajc si za
Patchem.
- Patch! - zawoaam w mroku.
- Aniele? Co ty robisz? Nikt nie moe nas zobaczy razem.
Obrciam si, ale nigdzie go nie dostrzegam.
- Gdzie jeste?
- Po drugiej stronie ulicy. Siedz w vanie.
Spojrzaam we wskazanym kierunku i natychmiast tu przy krawniku dostrzegam
rdzawobrzowego vana marki Chevrolet. Doskonale wpisywa si w krajobraz walcych si
budynkw. Mia przyciemnione szyby, ktre skutecznie chroniy jego wntrze przed
wzrokiem ciekawskich.
- Jeden z Nefilw z chaty jest w Diabelskiej Portmonetce.
Odpowiedziao mi pene napicia milczenie.
- Widzia bjk? - zapyta po chwili.
- Tak.
- Jak on wyglda?
- Ma na sobie flanelow koszul w czarnoczerwon krat i kowbojki.
- Postaraj si, eby wyszed z budynku. Pozostali porywacze te, jeeli s razem z nim.
Chc z nimi porozmawia.
W ustach Patcha zabrzmiao to zowrogo, ale w kocu sami si o to prosili. W
momencie, w ktrym wrzucili mnie do vana, bezpowrotnie utracili szans na moje
wspczucie.
Truchtem wrciam do Diabelskiej Portmonetki i wcisnam si pomidzy tum pod
scen. Koncert Serpentine wci trwa. Zesp wykonywa teraz rockow ballad, ktra
zacza ju denerwowa publiczno. Nie miaam pomysu, jak doprowadzi do tego, by
Kowboj opuci klub, ale wiedziaam, kto moe mi pomc w wyproszeniu wszystkich na
zewntrz.
- Scott! - krzyknam, ale nie uzyskaam odpowiedzi. Dudnienie muzyki skutecznie mnie
zaguszao. Poza tym, Scott by bardzo skupiony.

Stanam na palcach i poszukaam wzrokiem Vee. Sza w moj stron.


- Uyam czaru la Vee, ale nic to nie dao - powiedziaa. - Moe powinnam i do
fryzjera. - Powchaa swoje pachy. - Dezodorant chyba wci dziaa.
- Spawi ci?
- Tak. I nie udao mi si z niego wycign, jak si nazywa. Czy to oznacza, e z naszej
podwjnej randki nici?
- Zaraz wracam - powiedziaam i znw wypadam na tyln uliczk. Chciaam zbliy si
do Patcha na tyle, by przekaza mu w mylach, e wyposzenie naszego nefilskiego
przyjaciela z Diabelskiej Portmonetki byo trudniejsze, ni si spodziewaam. Zatrzymaam
si jednak nagle, kiedy na schodku ssiedniego budynku zobaczyam dwie niewyrane postaci
pogrone w ledwo syszalnej rozmowie.
Pepper Friberg i... Dabria.
Dabria bya kiedy anioem mierci i spotykaa si z Patchem, zanim oboje zostali
wygnani z nieba. Patch zaklina si na wszystkie witoci, e ich zwizek by nudny,
cnotliwy i wygodny. A mimo to, kiedy Dabria uznaa, e zagraam planom wskrzeszenia ich
zwizku na Ziemi, prbowaa mnie zabi. Bya stylow, wyrafinowan blondynk. Nigdy nie
zauwayam, eby miaa nieudan fryzur, a jej umiech mrozi mi krew w yach. Bya teraz
upadym anioem i zarabiaa jako oszustka, udajc, e potrafi przewidywa przyszo. Bya
jednym z najniebezpieczniejszych znanych mi upadych aniow. Nie miaam te
wtpliwoci, e znajduj si u szczytu jej prywatnej listy najbardziej znienawidzonych osb.
Instynktownie wycofaam si w kierunku Diabelskiej Portmonetki. Przez pi sekund
wstrzymywaam oddech, ale ani Pepper, ani Dabria chyba mnie nie zauwayli. Podeszam
nieco bliej, ale nie miaam zamiaru igra z ogniem. Gdybym znalaza si na tyle blisko, by
sysze ich rozmow, jedno z nich albo oboje z pewnoci wyczuliby moj obecno.
Pepper i Dabria rozmawiali jeszcze przez kilka minut, po czym Dabria odwrcia si na
picie i odesza. Pepper wykona obsceniczny gest za jej plecami. Moe tylko mi si
wydawao, ale wyglda na wyjtkowo niezadowolonego.
Odczekaam chwil i wyoniam si z cienia dopiero po znikniciu Peppera. Udaam si
prosto do Diabelskiej Portmonetki. Znalazam Vee w naszej loy i wsunam si na kanap
obok niej.
- Musz doprowadzi do tego, eby wszyscy natychmiast opucili klub - powiedziaam.
Vee zamrugaa.
- Sucham?
- Moe krzykn: Pali si! Mylisz, e to poskutkuje?

- To troch oldschoolowe. Mogaby sprbowa krzykn: Policja!", ale to tekst z tej


samej pki. Nie, ebym miaa co przeciwko klasyce. Ale skd ten popiech? Chopaki z
Serpentine nie s a tak beznadziejni.
- Wyjani ci...
- ... potem - dokoczya Vee. - Spodziewaam si tego. Na twoim
miejscu krzyknabym: Policja!" Jestem przekonana, e co najmniej kilka osb robi tu
wanie co bezprawnego. Wrzanij: Gliny!", i towarzystwo powinno si ruszy.
Nerwowo przygryzam warg, rozwaajc jej sugesti.
- Jeste pewna? - Istniao spore prawdopodobiestwo, e si nie uda. Z drugiej strony nie
miaam innego pomysu. Patch chcia porozmawia z Kowbojem. Mnie te na tym zaleao.
Chciaam rwnie, eby przesuchanie nie trwao zbyt dugo, ebym moga mu opowiedzie o
Dabrii i Pepperze.
- Na trzydzieci pi procent - odpara Vee.
Jej gos ucich, a pomieszczenie wypenio si nagle lodowatym powietrzem. W
pierwszej chwili nie wiedziaam, czy nagy spadek temperatury spowodowany by tym, e
kto z hukiem otworzy drzwi, czy wynika raczej z reakcji mojego organizmu na
przeczuwane kopoty... I to te najgorsze.
Diabelska Portmonetka wypenia si upadymi anioami. Byo ich tak wielu, e
doliczyam do dziesiciu, a potem straciam rachub. Poruszali si niezwykle szybko, wic
widziaam jedynie rozmazane plamy. Byli gotowi do walki - wymachiwali noami i innymi
metalowymi przedmiotami przed twarz kadego, kto stan im na drodze.
Pord szamotaniny patrzyam bezradnie na dwch nefilskich chopcw klczcych
przed upadymi anioami, ktrzy stali nad nimi, najwyraniej dajc, by ofiary zoyy im
przysig wiernoci.
Jeden z upadych aniow, chudy i blady jak ciana, tak brutalnie zapa nefilsk
dziewczyn za kark, e zama go jej, kiedy ta jeszcze krzyczaa.
Na widok rozbryzgujcej si po cianach krwi, sama miaam ochot krzycze, ale nage
dj vu wcisno mnie w kanap, odbierajc mi oddech.
Ten upady anio by tylko dzieckiem. Wyglda nawet na modszego ode mnie. Kiedy
ju go widziaam, ale... Gdzie?
Prbowaam przypomnie sobie, skd mog go zna. Przetrzsajc pami,
uwiadomiam sobie, e kiedy widziaam go poprzednim razem, by przestraszony. Nie. By
zy. I mia na sobie czarn szat z kapturem. A moe nosi j kto inny?
Nie mogc znale waciwego wspomnienia, zaczam wtpi w to, czy w ogle
kiedykolwiek go widziaam. To zudzenie mogo pochodzi ze snu albo z wyobrani. Niczego
nie mogam by pewna... Mrok i migajce wiata stroboskopu skutecznie uniemoliwiay mi
odrnienie szczegw.

Upady anio przyjrza si twarzy Nefilki ze zamanym karkiem. Z daleka dziewczyna


bya niepokojco podobna do mnie. Miaa takie same dugie krcone wosy. Bya take
mojego wzrostu i budowy ciaa.
Chopak przez chwil badawczo przyglda si jej twarzy, po czym rykn ze
zniecierpliwieniem i odrzuci jej gow na bok. Jego lodowate spojrzenie przenioso si na
tum. Miaam wraenie, e poluje na nastpn ofiar.
- Musimy si std wydosta - powiedziaa Vee naglco i tak mocno cisna mnie za
rk, e wyrwaa mnie z transu. - Tdy.
Zanim zdyam pomyle, czy Vee take widziaa, jak upady anio zama kark
dziewczynie, a jeeli tak, to jakim cudem udao jej si zachowa spokj, przyjacika
wepchna mnie w tum.
- Nie ogldaj si! - krzykna mi do ucha. - Szybciej.
Szybciej". Dobre sobie. Problem polega na tym, e prbowaymy dopcha si do
drzwi wraz z setk innych ludzi, ktrzy w cigu kilku sekund zamienili si w oszalay tum.
Wszyscy w panice starali si dotrze do wyjcia. Serpentine umilko w poowie utworu. Nie
mogam biec po Scotta. Miaam jedynie nadziej, e uda mu si uciec drzwiami dla
wykonawcw.
Vee deptaa mi po pitach i wpadaa na mnie tak czsto, e zastanawiaam si, czy w ten
sposb prbuje zasoni mnie swoim ciaem. Nie zdawaa sobie sprawy, e gdyby zapay nas
upade anioy, to sama prbowaabym j chroni. Jednak mimo porannej wycieczajcej sesji
treningowej z Dantem nie wierzyam w to, bym miaa z nimi jakiekolwiek szanse.
Nagle poczuam nieodpart pokus, eby zawrci i walczy. Nefilowie mieli swoje
prawa. Ja miaam swoje prawa. Nasze ciaa nie naleay do upadych aniow. Nie mieli
prawa nas opanowywa. Nieostronie obiecaam archanioom, e powstrzymam wybuch
wojny, ale od jej wyniku zaleao ycie moje i moich najbliszych. Pragnam wojny i
wolnoci, tak bym ju nigdy nie bya zmuszona przed nikim klka i powierza mu swojego
ciaa.
Jednak czy mogam postawi na swoim, a jednoczenie udobrucha archaniow?
W kocu udao nam si wydosta na mrone nocne powietrze. Tum rozproszy si w
mroku. Nie zatrzymujc si nawet, by zaczerpn tchu, rzuciymy si w stron samochodu
Vee.

ROZDZIA 7
Dodge neon wtoczy si na podjazd naszego domu. Vee wyczya radio uderzeniem
pici.
- Wystarczy szaestw na jedn noc - powiedziaa. - Co to w ogle miao by? Scena z
Wyrzutkw?
Z ulg wypuciam wstrzymywany dotd oddech. adnej hiperwentylacji. adnego
histerycznego wymachiwania rkami. adnego nawizania do zamanego karku. Na szczcie
Vee nie widziaa najgorszego.
- I kto to mwi? Przecie nie czytaa Wyrzutkw.
- Widziaam film. Matt Dillon by gorcy, zanim si zestarza.
W samochodzie zawisa gsta, pena oczekiwania cisza.
- Dobra, dosy tego ciemniania - powiedziaa Vee. - Koniec pogaduszek. Mw!
Kiedy zwlekaam, dodaa:
- To, co dziao si dzi w klubie, byo istnym szalestwem, ale ju wczeniej co mi nie
grao. Przez ca noc dziwnie si zachowywaa. Widziaam, jak cigle wchodzisz i
wychodzisz z Diabelskiej Portmonetki. Potem nagle wymylia, e chcesz ewakuowa klub.
Buja to my, ale nie nas, sionko. dam wyjanie.
I tu sprawa zacza si komplikowa. Chciaam powiedzie Vee prawd, ale ze wzgldu
na jej bezpieczestwo powinna uwierzy w kamstwa, ktrymi miaam j wanie uraczy.
Jeeli Kowboj i jego wsplnicy nie artowali, mwic, e maj zamiar pogrzeba w moim
yciu prywatnym, prdzej czy pniej dowiedz si, e Vee jest moj najlepsz przyjacik.
Nie chciaam nawet myle o tym, e mogliby jej grozi albo j przesuchiwa, jednak gdyby
miao ju do tego doj, lepiej, eby jej odpowiedzi brzmiay przekonujco. A co
najwaniejsze, chciaam, eby w razie czego bez wahania powiedziaa im, e Patcha i mnie
nic ju nie czy. Chciaam zaagodzi sytuacj, zanim wszystko wymknie mi si spod
kontroli.
- Kiedy siedziaam dzi przy barze, przyszed Patch. Zrobio si nieprzyjemnie zaczam cicho. - By nawalony. Powiedzia kilka gupich rzeczy, a kiedy odparam, e z nim
nie wyjd, przeszed do rkoczynw.
- Jasna cholera - wyszeptaa Vee.
- Bramkarz wyrzuci go z klubu.
- O rany. Brak mi sw. Co o tym wszystkim mylisz?
Na przemian to otwieraam, to zaciskaam lece na kolanach donie.
- Midzy nami koniec.

- Mwisz powanie? - miertelnie powanie.


Vee przechylia si nad skrzyni biegw,
eby mnie przytuli. Otworzya usta, ale kiedy zobaczya moj min, zmienia zdanie.
- Nie powiem tego na gos, ale i tak wiesz, co myl.
Z kcika oka spyna mi za. Vee przyja t wiadomo z wyran ulg, przez co
jeszcze gorzej poczuam si z tym kamstwem. Byam beznadziejn przyjacik i chocia o
tym wiedziaam, nie miaam pojcia, jak to naprawi. Nie chciaam jej naraa na
niebezpieczestwo.
- O co chodzi z tym kolesiem we flanelowej koszuli?
Jeeli nie bdzie o niczym wiedziaa, nic jej si nie stanie, pomylaam.
- Zanim Patch wylecia z klubu, ostrzeg mnie, ebym trzymaa si z dala od faceta we
flanelowej koszuli. Powiedzia, e go zna i e jest niebezpieczny. To dlatego poprosiam,
eby dowiedziaa si, jak si nazywa. Co jaki czas przyapywaam go na tym, e si na mnie
gapi, i czuam si z tym nieswojo. Nie chciaam, eby wyszed za mn, jeeli taki mia plan,
wic postanowiam wywoa may chaos. Wolaam, ebymy opuciy Diabelsk
Portmonetk niezauwaone i nie uatwiay mu zadania.
Vee powoli wypucia oddech.
- Wierz, e zerwaa z Patchem. Ale tej drugiej opowiastki wcale nie kupuj.
Wzdrygnam si.
- Vee...
Powstrzymaa mnie gestem doni.
- Rozumiem. Masz swoje tajemnice i kiedy mi je zdradzisz. A wtedy ja wyjawi ci
swoje - powiedziaa, znaczco unoszc brwi. - Nie dziw si. Nie tylko ty masz swoje sekrety.
W swoim czasie wszystko ci opowiem, a ty pewnie zrobisz to samo.
Gapiam si na ni bez sowa. Nie tak miaa wyglda nasza rozmowa.
- Ty masz tajemnice? Jakie?
- Pikantne...
- Mw!
- Spjrz no tylko - powiedziaa, stukajc palcem w zegarek na desce rozdzielczej. Wanie wybia dziewita.
Siedziaam z otwartymi ustami.
- Nie mog uwierzy, e masz przede mn tajemnice.
- A ja nie mog uwierzy, e jeste tak hipokrytk.

- Jeszcze do tego wrcimy - powiedziaam i z ociganiem otworzyam drzwi. - Gupio by po


drugiej stronie, prawda?
Powiedziaam dobranoc mamie, zamknam si w sypialni i
zadzwoniam do Patcha. Kiedy Vee i ja wydostaymy si z Diabelskiej Portmonetki,
zauwayam, e brzowy van znikn. Domylaam si, e Patch odjecha jeszcze przed
nieoczekiwan inwazj upadych aniow. Gdyby wiedzia, e grozi mi niebezpieczestwo, z
pewnoci wpadby do klubu, eby mnie uratowa. Teraz jednak bardziej ciekawio mnie to,
czy udao mu si dorwa Kowboja. Moe wanie rozmawiali? Zastanawiaam si, czy Patch
bdzie mu zadawa pytania, czy grozi? Pewnie i jedno, i drugie.
Kiedy wczya si poczta gosowa, odoyam suchawk. Nie chciaam ryzykowa i
zostawia mu wiadomoci. Poza tym widzc nieodebrane poczenie, bdzie wiedzia, e to ja
dzwoniam. Miaam nadziej, e wci planuje odwiedzi mnie tej nocy. Wiedziaam, e
nasza konfrontacja bya udawana, ale chciaam od niego usysze, e nic si nie zmienio.
Byam podminowana. Potrzebowaam potwierdzenia, e na poziomie emocjonalnym jestemy
w tym samym miejscu, co przed ktni.
Dla spokoju sumienia jeszcze raz wybraam numer komrki Patcha, po czym
zawiedziona poszam spa.
Jutro wtorek. Cheszwan mia si zacz wraz z nowiem ksiyca. Sdzc po dzisiejszej
przeraajcej wolnoamerykance, mona zaoy, e upade anioy odliczaj godziny, a bd
mogy w peni wyzwoli swj gniew.
Obudzio mnie skrzypienie podogi. Kiedy mj wzrok przyzwyczai si do ciemnoci,
ujrzaam przed sob dwie ogromne, uminione nogi w ciemnych dresowych spodniach.
- Dante? - powiedziaam, szukajc rk budzika. - Yyy... Ktra godzina? Jaki dzi dzie?
- Wtorek rano - odpar. - Wiesz, co to oznacza. - Na mojej gowie wyldowaa zwinita
kula sportowych ciuchw. - Widzimy si na podjedzie. Nie musisz si spieszy.
- Naprawd?
Umiech jego biaych zbw przebi si przez mrok.
- Strasznie atwo ci nabra. Zbieraj si. Za pi minut masz by na dole.
Pi minut pniej, czapic, dotaram na podjazd i dygotaam lekko w chodnym
padziernikowym powietrzu. Delikatny wietrzyk zdmuchn licie z drzew i hula midzy
skrzypicymi gaziami. Troch rozcignam nogi, a potem kilka razy podskoczyam, eby
pobudzi krenie.
- Nie zostawaj z tyu - poinstruowa mnie Dante i ruszy sprintem w stron drzew.
Nadal nie szalaam z radoci na myl o wczeniu si po lesie z Dantem, ale
wytumaczyam sobie, e gdyby chcia mnie skrzywdzi, wczoraj mia ku temu mnstwo
okazji. Ruszyam wic za nim biegiem, a przed moimi oczami od czasu do czasu ukazywaa
si wiadczca o jego obecnoci smuga bieli. Dante musia mie duo lepszy wzrok ode mnie,

poniewa o ile ja wci potykaam si o przewrcone pnie, wpadaam w dziury i uderzaam


gow w nisko zwisajce gazie, on porusza si po lesie z niezwyk precyzj. Za kadym
razem, kiedy syszaam jego rozbawiony, szyderczy miech, podnosiam si z solennym
postanowieniem, e przy najbliszej okazji zepchn go ze stromego pagrka.
Wok byo peno wwozw, ale eby to zrobi, musiaam si do niego zbliy.
W kocu Dante si zatrzyma. Kiedy do niego dobiegam, lea rozparty na ogromnym
gazie, z rkami splecionymi na karku. Zdy zdj spodnie od dresu i wiatrwk. Mia na
sobie tylko sigajce kolan szorty i dopasowan koszulk. Gdyby nie to, e jego klatka
piersiowa wznosia si i opadaa nieco szybciej ni zwykle, nigdy bym nie zgada, e
przebieg wanie okoo pitnastu kilometrw, i to pod grk.
Wdrapaam si na gaz i pooyam obok niego.
- Pi - wysapaam, prbujc zapa oddech.
Dante unis si na okciu i umiechn.
- Nic z tego. Mam zamiar wycisn z ciebie ostatni kropelk. Z wody powstaj zy, a
zy to jedna z rzeczy, ktrej nie mog znie. Wiesz mi, kiedy zobaczysz to, co dla ciebie
przygotowaem, poczujesz, e chce ci si paka. Na szczcie nie bdziesz miaa czym.
Zapa mnie pod pachami i postawi na nogi. wit zaczyna rozjania horyzont, a niebo
nabierao jasnorowej barwy. Stalimy rami w rami na gazie, z ktrego roztacza si
przepikny widok a po horyzont. Przed nami rozcigay si poacie drzew zimozielonych,
wierkw i cedrw, ktre przykryway ziemi niczym niebosiny dywan, staczay si ze
wzgrz i spyway w wyobienie gbokiego, przecinajcego las wwozu.
- Podnie jedno - nakaza mi Dante.
- Co mam podnie?
- Drzewo. Kiedy uda ci si je wyrwa z korzeniami, bdziesz moga i do domu.
Zamrugaam i spojrzaam na otaczajce nas stuletnie drzewa o obwodzie supw
telefonicznych. Lekko opada mi szczka.
- Dante...
- wiczenia siowe, etap pierwszy. - Na zacht poklepa mnie po plecach, a sam
ponownie uoy si na gazie. - To bdzie lepsze ni ogldanie kabaretu.
- Nienawidz ci.
Zamia si. - Teraz moe jeszcze nie, za to za godzin...
Godzin pniej kady gram
energii oraz cae serce woyam w to, eby wyrwa jeden z niezwykle upartych niechtnych
do wsppracy cedrw. Drzewo byo w peni si i nie potrafiam go nawet odrobin
przechyli. Prbowaam zmusi je do kapitulacji, pchajc je, wygrzebujc spod niego ziemi i

kopic w jego pie, a nawet bezskutecznie walc w nie piciami. Powiedzie, e drzewo
zwyciyo, to za mao... W tym czasie Dante siedzia na gazie, prychajc, miejc si i
wykrzykujc krytyczne uwagi pod moim adresem. C, przynajmniej jedno z nas dobrze si
bawio.
Podszed do mnie powoli, a na ustach bka mu si subtelny, ale za to wredny umiech.
Potar okie.
- I jak idzie, Dowdco Wielkiej, Potnej Armii Nefilw?
Strumienie potu spyway mi po twarzy i kapay z nosa oraz brody. Miaam zdarte do
krwi donie i kolana, zwichnit kostk, a kady misie w moim ciele baga o lito.
Chwyciam Dantego za koszulk i wytaram w ni twarz, a nastpnie wydmuchaam w ni
nos.
Dante cofn si o krok i unis donie.
- Zaraz, moment!
Machnam rk w kierunku wybranego drzewa.
- Nie dam rady - powiedziaam, pochlipujc. - Nie jestem do tego stworzona. Nigdy nie
bd tak silna jak ty albo inni Nefilowie. - Czuam, e moje usta dr z rozczarowania i
wstydu. jego twarz zagodniaa.
- We gboki oddech, Noro. Wiedziaem, e nie dasz rady. O to chodzio. Chciaem
powierzy ci niemoliwe do wykonania zadanie, eby pniej, kiedy w kocu ci si to uda,
moga spojrze wstecz i doceni, jak daleko zasza.
Wlepiam w niego wzrok. Czuam, jak wszystko si we mnie gotuje.
- No co? - zapyta.
- Jak to co? JAK TO CO!? Zwariowae? Musz dzisiaj i do szkoy. Musz si
pouczy na klaswk. Wydawao mi si, e powicam to wszystko dla szczytnego celu, a
teraz dowiaduj si, e chciae mi po prostu co udowodni? Teraz moja kolej. Poddaj si.
To koniec. Nie prosiam o to. To cae trenowanie byo twoim pomysem. Do tej pory to ty
decydowae, ale nadesza moja kolej. RZUCAM TO! - Zdawaam sobie spraw, e jestem
odwodniona i prawdopodobnie nie myl racjonalnie, ale miaam do. Owszem, chciaam
poprawi wytrzymao i si. Chciaam nauczy si obrony. Ale to byo po prostu
absurdalne. Miaam wyrwa drzewo? Woyam w to ca energi, podczas gdy on siedzia i
zanosi si miechem, wiedzc, e mi si to nie uda.
- Jeste naprawd wkurzona - powiedzia, cigajc brwi i w zamyleniu gadzc si po
podbrdku.
- Nie, skde!
- Potraktuj to jak lekcj pokazow. Niech to bdzie dla ciebie punkt odniesienia.

- Taki jeste mdry? To masz swj punkt odniesienia! - rzuciam i pokazaam mu


rodkowy palec.
- Strasznie przesadzasz. Chyba to widzisz?
Jasne, za dwie godziny moe faktycznie to zrozumiem, kiedy ju wezm prysznic,
nawodni si i padn wyczerpana na ko. Cho o tym marzyam, wiedziaam, e nic z tego.
Czekaa mnie dzi szkoa.
- Jeste dowdc tej armii. Jeste take Nefilk uwizion w ludzkim ciele. Musisz
trenowa wicej ni pozostali, poniewa startujesz z duo gorszej pozycji. Nie mam zamiaru
traktowa ci ulgowo - powiedzia Dante.
Gapiam si na niego, a pot spywa mi do oczu.
- Czy kiedykolwiek pomylae o tym, e ja tego wszystkiego nie chc? e moe nie
chc by dowdc armii?
Wzruszy ramionami.
- To bez znaczenia. Stao si. Nie ma sensu gdyba.
W brzmienie mojego gosu wkrado si przygnbienie.
- A moe zorganizuj zamach i zajmij moje miejsce? - wymamrotaam, nie do koca
artujc. Sdziam, e Dante nie ma adnego powodu, by pomaga mi w utrzymaniu si przy
wadzy... i przy yciu. - Byby w tym milion razy lepszy ni ja. Tobie przynajmniej na tym
zaley.
Dante dalej gadzi si po podbrdku.
- A wiesz, skoro ju podsuna mi ten pomys...
- To nie jest mieszne, Dante.
Z jego twarzy znik umiech.
- Nie, nie jest. Przysigem Hankowi, e pomog ci odnie sukces. Ciy na mnie taka
sama odpowiedzialno, jak na tobie. Nie przychodz tu co rano, eby zebra kilka dobrych
uczynkw. Jestem tu, poniewa zaley mi na tym, eby wygraa. Mj los spoczywa w twoich
doniach.
Przez chwil zastanawiaam si nad jego sowami.
- Chcesz przez to powiedzie, e jeeli nie poprowadz armii na wojn i nie wygram, ty
zginiesz? Tak brzmiaa twoja przysiga?
Dante powoli wypuci oddech, po czym odpowiedzia: I
- Tak.

Zamknam oczy i potaram skronie.


- Naprawd auj, e mi o tym powiedziae.
- Czujesz presj?
Oparam si plecami o gaz i pozwoliam, by wiatr muska moj skr. Oddychaj
gboko. Nie do, e nie staja na czele armii Hanka, mogam zabi mam i siebie, to jeszcze
przegranie wojny grozio mierci Dantego. Ale co z pokojem? Co z umow, ktr zawaram
z archanioami?
Cholerny Hank. To wszystko jego wina. Jeeli nie poszed za to prosto do pieka, to
naprawd na wiecie - lub poza nim - nie ma sprawiedliwoci.
- Lisa Martin i wyej postawieni Nefilowie znw chc si z tob spotka - powiedzia
Dante. - Prbowaem przecign ten moment, poniewa wiem, e nie jeste przekonana do
wojny, i obawiam si ich reakcji. Musimy sprawi, by chcieli utrzyma ci przy wadzy. eby
tak si stao, powinni myle, e twoje zamiary s zgodne z ich oczekiwaniami.
- Nie chc si na razie z nimi spotyka - stwierdziam automatycznie. - Sprbuj to
jeszcze przecign. - Potrzebowaam czasu, eby to przemyle. Trzeba co w kocu
przedsiwzi. Czy bardziej zagraali mi niezadowoleni archanioowie, czy moe zbuntowani
Nefilowie?
- Czy to wanie mam im powiedzie? Chcesz, ebym im wszystko przekazywa?
- Tak - odparam z wdzicznoci. - Zrb wszystko, eby da mi nieco wicej czasu.
- Swoj drog, syszaem o waszym niby rozstaniu. Musielicie zrobi niez awantur.
Nefilowie to kupili.
- Ale nie ty.
- Patch dal mi zna - mrugn. - Ale i tak bym w to nie uwierzy. Widziaem was razem.
To, co jest midzy wami, nie mogoby si tak po prostu skoczy.
Prosz - powiedzia, podajc mi schodzon butelk niebieskiego napoju Cool Bue
Gatorade. - Pij. Stracia duo pynw.
Odkrciam zakrtk, kiwnam gow w podzikowaniu zaczam apczywie pi. Pyn
spywa mi do garda i natychmiast gstnia, zatykajc przeyk. Ogie pali mi gardo,
rozprzestrzeni si i wkrtce ogarn cae ciao. Pochyliam si, kaszlc i sapic.
- Co to jest? - wykrztusiam.
- Nawodnienie po wysiku - powiedzia, nie patrzc mi w oczy. Nadal si dusiam. Moje
puca kurczyy si w konwulsjach. - Mylaam, e to... gatorade. Tak... jest... napisane... na
butelce! Jego twarz staa si beznamitna.
- To dla twojego dobra - powiedzia
bezbarwnie, a nastpnie ruszy przed siebie jak byskawica.

Nadal staam zgita wp. Czuam si tak, jakby moje organy wewntrzne powoli si
rozpuszczay. Przed oczami pojawiy si eksplodujce niebieskie punkciki. Cay wiat
przechyli si na lewo... a potem na prawo. Zapaam si za gardo i ruszyam przed siebie.
Baam si, e jeeli zemdlej tutaj, nikt nigdy mnie nie znajdzie.

ROZDZIA 8
Powczc nogami, wydostaam si z lasu. Kiedy dotaram do domu, palce uczucie w
kociach powoli mijao. Mj oddech si uspokoi, ale wci byam wstrznita. Co takiego
poda mi Dante? I dlaczego?
Zdjam klucz, ktry dynda wok mojej szyi na acuszku, i weszam do domu.
cignam buty i zakradam si po schodach, stpajc na palcach obok sypialni mamy.
Zegarek na stoliku nocnym wskazywa szst pidziesit. Zanim w moim yciu pojawi si
Dante, byaby to dla mnie normalna, chocia moe nieco wczesna, pora pobudki. Przez
wikszo dni budziam si wyspana, ale tego ranka byam wykoczona i zaniepokojona.
Wyjam czyste ubrania i udaam si do azienki, eby wzi prysznic i przygotowa si do
wyjcia.
O sidmej pidziesit zaparkowaam przed szko ruszyam w stron potnego szarego
budynku, ktry przypomina stary protestancki koci. Kiedy znalazam si w rodku,
wepchnam rzeczy do szafki, wyjam podrczniki na dwie pierwsze lekcje i weszam do
klasy.
W brzuchu burczao mi z godu, ale byam zbyt zdenerwowana, eby je. W odku
wci czuam niebieski napj.
Na pierwszej lekcji miaam histori Stanw Zjednoczonych. Zajam miejsce i
sprawdziam, czy na moj now komrk nie przyszy adne wiadomoci. Nadal nie miaam
wieci od Patcha. Spokojnie, pomylaam. Pewnie co mu wypado. Jednak przeladowao
mnie wraenie, e co jest nie tak. Patch powiedzia wczoraj, e do mnie przyjedzie, a on
zawsze dotrzymywa sowa, tym bardziej e wiedzia, jak bardzo przeywaam nasze
zerwanie.
Ju miaam schowa komrk, kiedy przyszed SMS.
ZA P GODZINY SPOTKAJMY SI PRZY RZECE WENTWORTH - napisa Patch.
WSZYSTKO OKEJ? - odpisaam natychmiast.
TAK. BD NA PRZYSTANI. UPEWNIJ SI, E NIKT CI NIE LEDZI.
Nie bya to zbyt sprzyjajca chwila, ale nie mogam przecie tak po prostu nie spotka
si z Patchem. Napisa, e wszystko w porzdku, ale nie byam co do tego przekonana. Jeeli
wszystko byo w porzdku, to dlaczego chcia, ebym ucieka z zaj, no i dlaczego mielimy
si spotka na przystani?
Podeszam do biurka pani Warnock.
- Przepraszam, pani profesor. le si czuj. Mog pooy si w gabinecie pielgniarki?
Nauczycielka zdja okulary i przyjrzaa mi si badawczo. - Co si dzieje, Noro?
Kobieca przypado - wyszeptaam. Nie mogabym wymyli chyba nic banalniejszego.
Westchna.

- Nie zlicz, ile razy ju to syszaam...


- Nie prosiabym o zwolnienie, ale jestem strasznie obolaa. - Chciaam pomasowa si
po brzuchu, ale stwierdziam, e byaby to ju przesada.
W kocu pani Warnock powiedziaa:
- Popro pielgniark o paracetamol. Jak tylko poczujesz si lepiej, wracaj na lekcj.
Dzisiaj zaczynamy blok o Jeffersonowskim republikanizmie. Popro kogo
odpowiedzialnego, eby poyczy ci notatki, w przeciwnym razie przez najblisze dwa
tygodnie bdziesz musiaa sama nadgoni materia.
Energicznie pokiwaam gow.
- Dzikuj. Bardzo pani dzikuj.
Wymknam si z klasy, zbiegam po schodach, rozejrzaam si, czy wicedyrektor nie
patroluje korytarzy, i wybiegam bocznymi drzwiami.
Wpadam do volkswagena i ruszyam. Naturalnie, to byo atwe. Dopiero powrt na
lekcje bez usprawiedliwienia od pielgniarki bdzie ode mnie wymaga uycia jakiego
magicznego triku. Dam rad, pomylaam. W najgorszym wypadku zostan nakryta na
wagarach i w ramach kary przez tydzie bd musiaa przychodzi do szkoy wczesnym
rankiem.
Jeeli dziki temu uda mi si unikn Dantego, ktremu ju nie ufaam, nie miaam
zamiaru protestowa.
Na jasnobkitnym niebie wiecio soce, a chodne powietrze przedzierao si przez
moj puchow kamizelk, bezlitonie obwieszczajc nadejcie zimy. Na parkingu przy
przystani nie byo adnego samochodu, co oznaczao, e nie zjechali tu dzi amatorzy
wdkowania. Zaparkowaam i na kilka minut przyczaiam si w gstwinie drzew na skraju
placu, upewniajc si, e nikt mnie nie ledzi. Nastpnie ruszyam brukowanym deptakiem,
kierujc si w stron przystani. Prawie natychmiast zrozumiaam, dlaczego Patch wybra to
miejsce. Poza kilkoma wierkajcymi ptakami nikogo tu nie byo.
Na rzece znajdoway si trzy pomosty, ale do adnego z nich nie przycumowano odzi.
Doszam do koca pierwszego i osaniajc oczy przed socem, rozejrzaam si wokoo.
Patcha nigdzie nie byo.
Mj telefon zadwicza. JESTEM W GSZCZU DRZEW NA KOCU BULWARU napisa Patch.
Ruszyam wzdu nabrzea, podajc w stron drzew, kiedy z gstwiny
wyoni si Pepper Friberg. W jednej rce trzyma komrk Patcha, a w drugiej pistolet.
Kiedy mj wzrok pad na rewolwer, instynktownie zrobiam krok do tyu.
- Strza ci nie zabije, ale bdzie straszliwie bolesny - powiedzia Pepper. Poliestrowe
spodnie podjechay mu wysoko do gry, a koszula dziwnie odstawaa ze wzgldu na krzywo
pozapinane guziki.

Jednak mimo jego gupkowatego, niechlujnego wygldu emanujca od niego moc


parzya mnie niczym gorce promienie soca. By duo bardziej niebezpieczny, ni mogo
si wydawa.
- Mwisz z wasnego dowiadczenia? - odparam.
Rozejrza si nerwowo po bulwarze. Wytar czoo bia chusteczk, zdradzajc, e jest
zdenerwowany. Mia poobgryzane do krwi paznokcie.
- Jeeli wiesz, kim jestem, a Patch z pewnoci ci o tym powiedzia, to na pewno zdajesz
sobie spraw z tego, e nie odczuwam blu.
- Wiem, e jeste archanioem, ktry nie trzyma si zasad. Patch powiedzia mi, e
prowadzisz podwjne ycie, z Pepper. Wszechmocny archanio udajcy czowieka? Kto tak
potny jak ty z pewnoci bez trudu rozpracowa system. Czego chcesz? Pienidzy?
Wadzy? Rozrywki?
- Ju ci powiedziaem, e chc Patcha - odpar, a na jego czoo wystpia nowa
warstewka potu. Nie nada z jego wycieraniem. - Dlaczego nie chce si ze mn spotka?
Moe dlatego, e chcesz go zacign do pieka, pomylaam. Wskazaam gow na
telefon, ktry trzyma w rce.
- Niele to wykombinowae. Zwabia mnie tutaj za pomoc jego komrki... Jak j
zdobye?
- Zabraem mu j wczoraj wieczorem nieopodal Diabelskiej Portmonetki. Znalazem
Patcha ukrytego w brzowym vanie po przeciwnej strome ulicy od wejcia. Uciek, zanim
zdyem go pochwyci, ale w tym popiechu zapomnia zabra swoje rzeczy, w tym telefon
ze wszystkimi kontaktami. Przez cay ranek dzwoniem i wysyaem wiadomoci na rne
numery, prbujc ci namierzy.
Niepostrzeenie odetchnam z ulg. Patchowi udao si uciec.
- Jeeli sprowadzie mnie tu na przesuchanie, to masz pecha. Nie wiem, gdzie jest
Patch. Nie rozmawiaam z nim od wczoraj. Co wicej, wydaje mi si, e bye ostatni osob,
ktra go widziaa.
- Przesuchanie? - Koniuszki jego odstajcych uszu zrobiy si rowe. - Kurcz, ale to
zowieszczo brzmi. Czy ja wygldam na pospolitego przestpc?
- Jeeli nie masz zamiaru mnie przesuchiwa, to po co cigne mnie a tutaj? - Na
razie nasza rozmowa utrzymana bya w lekkim tonie, ale robiam si coraz bardziej
zdenerwowana. Nie ufaam nieudolnym wygupom Peppera. To musia by podstp.
- Widzisz tamt d?

Podyam za jego wzrokiem i spojrzaam na brzeg rzeki. Na powierzchni podskakiwaa


byszczca biaa motorwka. Bya lnica, droga i z pewnoci bardzo szybka.
- Fajna. Planujesz podr? - zapytaam, prbujc ukry niepokj.
- Tak. I zabieram ci ze sob.

ROZDZIA 9
- Daem ci szans. Moglimy to zaatwi inaczej, ale zaczyna mi si koczy cierpliwo
- powiedzia Pepper. Zatkn pistolet za pasek od spodni, uwalniajc w ten sposb donie, tak
by przetrze lnice od potu czoo. - Skoro nie jestem w stanie dotrze do Patcha, to sprawi,
e sam do mnie przyjdzie.
Czuam, co si kroi.
- Czy to porwanie? Z pewnoci nie jeste pospolitym przestpc, Pepper. Kryminalista,
socjopata i nikczemny oprych to okrelenia, ktre bardziej do ciebie pasuj.
Pepper poluzowa konierzyk, a jego twarz wykrzywia si w grymasie.
- Patch musi co dla mnie zrobi. To bdzie taka maa... przysuga. I tyle. Nic gronego.
Co mi mwio, e ta przysuga" bdzie wymagaa od Patcha zejcia do pieka. Czuam,
e w ostatniej chwili Pepper zwieje i zatrzanie za nim piekielne bramy. Wanie tak
postpowao si z szantaystami.
- Jestem porzdnym facetem. Archanioem - oznajmi Pepper. - Moecie mi zaufa.
Szkoda, e mu o tym nie powiedziaa.
- Porywajc mnie, na zawsze stracisz jego zaufanie. Przemyl to, Pepper. W ten sposb
nie zmusisz Patcha do wsppracy.
Jeszcze mocniej pocign za konierzyk. Jego twarz poczerwieniaa tak, e przypomina
teraz spocon, row wink.
- Hi chodzi o co wicej. Nie widzisz, e nie mam wyboru?
- Pepper, jeste archanioem, a mimo to przechadzasz, si po Ziemi z broni i grozisz mi.
Nie wierz ani w twoj niewinno, ani w to, e nie masz zamiaru skrzywdzi Patcha.
Archanioowie nie spdzaj na Ziemi tak duo czasu i nie bior zakadnikw. Chcesz
wiedzie, co myl? Myl, e przeszede na ciemn stron mocy.
- Mam tu zadanie do wykonania. Nie jestem zy, ale rzeczywicie mog sobie pozwoli
na... wicej.
- Rany, prawie zaczynam ci wierzy.
i Mam dla twojego chopaka zadanie, ktre potrafi wykona tylko on. Nie chc ci
porywa, ale mnie do tego zmusilicie. Potrzebuj pomocy Patcha, i to natychmiast.
Spokojnie podejd do motorwki. Jeden gwatowny ruch bd strzela.
Pepper wykona przyzywajcy gest i d zacza posusznie sun po wodzie, kierujc
si w stron najbliszego pomostu. Patch nie mwi mi, e archanioowie potrafi
kontrolowa przedmioty. Nie lubiam by w ten sposb zaskakiwana. Zastanawiaam si, na
ile jego umiejtno moe mi przeszkodzi w ucieczce.

- Nie wiesz? Patch nie jest ju moim chopakiem - powiedziaam. - Umawiam si z


Dantem Matterazzim. Na pewno o nim syszae. Wszyscy syszeli. Mj zwizek z Patchem
naley ju do przeszoci.
- To si jeszcze okae. Jeeli znowu bd musia ci powiedzie, eby si ruszya,
wpakuj ci kul w stop.
Uniosam rce i ruszyam w stron pomostu. Nieco zbyt pno zaczam aowa, e nie
woyam dinsowej kurtki z urzdzeniem namierzajcym. Gdyby Patch wiedzia, gdzie
jestem, na pewno by si zjawi. Moe wszy nadajnik take w moj puchow kamizelk, ale
nie mogam by tego pewna. A poniewa nie wiedziaam ani tego, gdzie jest Patch, ani tego,
czy jest cay i zdrw, na niego rwnie nie mogam liczy.
- Wejd do odzi - rozkaza mi Pepper. - We lin z siedzenia i przywi sobie rce do
barierki.
- Ty naprawd nie artujesz - powiedziaam, grajc na zwok. Spojrzaam na
porastajce nabrzee drzewa. Gdyby udao mi si do nich dobiec, mogabym ukry si w ich
gszczu. Zamiast we mnie, kule z pistoletu Peppera prawdopodobnie trafiyby w drzewa.
- Pidziesit kilometrw std przygotowaem dla ciebie przyjemny, przestronny
magazyn. Kiedy tam dotrzemy, zadzwoni do twojego chopaka. - Pepper przyoy do ucha
pi, wystawiajc kciuk i may palec. - Zobaczymy, czy uda nam si doj do porozumienia.
Jeeli przysignie, e zaatwi dla mnie pewn osobist spraw, by moe pozwol ci znw
zobaczy rodzin i przyjaci.
- Jak niby chcesz do niego zadzwoni? Przecie masz jego komrk!
Pepper zmarszczy brwi. Nie przemyla tego. Moe uda mi si obrci jego roztrzepanie
na swoj korzy.
- W takim razie poczekamy, a to on zadzwoni. Przez wzgld na ciebie mam nadziej, e
nie bdzie si guzdra.
Z ociganiem wsiadam do odzi. Podniosam lin i udaam, e j wi. Nie mogam
uwierzy w to, e Pepper jest tak gupi. Czy naprawd sdzi, e powstrzyma mnie
najzwyklejszy sznur?
Sam odpowiedzia na moje pytanie.
- Gdyby wpado ci do gowy, eby ucieka, powinna wiedzie, e ta lina jest zaklta.
Wyglda niegronie, ale jest bardziej wytrzymaa ni stal konstrukcyjna. Aha, kiedy ju
zwiesz oba nadgarstki, jeszcze raz rzuc na ni czar. Jeeli sprbujesz nawet lekko ni
szarpn, lina porazi ci dwustuwoltowym prdem.
Prbowaam zachowa spokj. - May archanielski trik? - Powiedzmy po prostu, e jestem
potniejszy, ni ci si wydaje.
Pepper przeoy swoj krtk nog przez burt,
balansujc stop na siedzeniu motorowego. Zanim zdy doczy drug nog, z caej siy

uderzyam tuowiem o burt odzi, dziki czemu zakoysaa si mocno i zacza odpywa od
pomostu. Jedna noga Peppera znajdowaa si w odzi, druga na pomocie, a szczelina midzy
nimi zacza si stopniowo powiksza.
Jego reakcja bya natychmiastowa. Wystrzeli w powietrze i unosi si teraz kilka
metrw nad odzi. Lata. Podejmujc spontaniczn decyzj, eby pozbawi go rwnowagi,
zapomniaam o tym, e Pepper ma skrzyda. Jakby tego byo mao, zrobi si naprawd
wkurzony.
Wyskoczyam z motorwki i pynam ile si w miniach, kierujc si na rodek rzeki.
Wok rozlegay si strzay.
Usyszaam plusk za plecami i zrozumiaam, e Pepper wskoczy za mn do wody.
Czuam, e za chwil mnie zapie i zgodnie z obietnic przestrzeli mi stop albo zrobi co
duo gorszego. Nie posiadaam siy archanioa, ale byam teraz Nefilk, no i trenowaam z
Dantem cae... dwa razy.
Zdecydowaam si na co bardzo gupiego, a jednoczenie bardzo odwanego.
Zanurkowaam, stanam na piaszczystym dnie rzeki, zebraam wszystkie siy i
wyskoczyam z wody. Ku mojemu zaskoczeniu wystrzeliam w przestworza, szybujc nad
porastajcymi brzeg rzeki drzewami. Mj wzrok siga a po horyzont. Widziaam wszystko:
od pl i fabryk, po nitk autostrady, ktr jechay malekie samochody i traktory z
przyczepami. Jeszcze dalej zobaczyam samo Codwater - skupisko domw, sklepw i
zielonych skwerw.
Szybko straciam impet. Przewrcio mi si w odku zaczam spada, omiatana
pdem powietrza. Rzeka zbliaa si z niezwyk prdkoci. Musiaam opanowa ch
gorczkowego machania rkami, poniewa moje ciao by tego nie znioso. Zaleao mi na
gracji i skutecznoci, wic zwinam si w may pocisk. Moje stopy gruchny o dno dki,
przebijajc drewniane deski i wcigajc mnie z powrotem do wody.
Obok mnie wiszczay kule. Wygrzebaam si spord szcztkw dki, wydostaam na
brzeg rzeki i rzuciam w stron drzew. Dwa poranki spdzone na bieganiu w mroku troch mi
pomogy, ale nie do tego stopnia, by wyjani, dlaczego poruszaam si z prdkoci, ktrej
nie powstydziby si Dante. Drzewa zamieniy si w rozmazane plamy, jednak moje stopy z
atwoci przeskakiway ponad ziemi, jakby wiedziay, ktrdy stpa, jeszcze zanim
zdyam o tym pomyle.
Byskawicznie wypadam na bulwar, wskoczyam do volkswagena i z piskiem opon
ruszyam z parkingu. Ku wasnemu zaskoczeniu, nie miaam nawet zadyszki.
Czy bya to kwestia adrenaliny? Moe, chocia nie do koca w to wierzyam.
Podjechaam pod Aptek Allena i zaparkowaam samochd pomidzy dwoma
ciarwkami, dziki czemu nie mona mnie byo dojrze z ulicy. Zsunam si w d
siedzenia, eby nie by widoczn. Byam niemal pewna, e Pepper straci mnie z oczu ju nad

rzek, ale ostronoci nigdy za wiele. Musiaam pomyle. Nie mogam jecha do domu ani
do szkoy. Jedynym ratunkiem byo odnalezienie Patcha, ale nie wiedziaam nawet, od czego
zacz.
Nagle mj telefon zadzwoni, wyrywajc mnie z zamylenia.
- Siema, Grey! - powiedzia Scott. - Vee i ja jedziemy wanie na obiad do Taco Hut.
Chcielibymy wiedzie, gdzie ty si waciwie podziewasz? Skoro ju (a) umiesz prowadzi i
(b) masz samochd, notabene dziki mnie, nie musisz wicej je w szkolnej kafeterii. To tak
na marginesie.
Zignorowaam jego wesokowaty ton.
- Potrzebuj numeru do Dantego. Wylij mi go jak najszybciej - rzuciam. Numer do
niego zosta w starym telefonie.
- Moe by tak jakie prosz"?
- Co to? Darmowa lekcja savoirvivre'u?
- Po co ci jego numer? Mylaem, e Dante to twj cho...
Odoyam suchawk i prbowaam zebra myli. Wiedziaam, e prowadzcy
podwjne ycie archanio chcia mnie porwa, eby zmusi Patcha do wywiadczenia mu
przysugi. Albo do tego, eby przesta go szantaowa. Albo do tego, i do tego. Wiedziaam
take, e to nie Patch jest jego szantayst.
Jakich informacji mi brakowao? Gwnie tego, gdzie jest Patch. Czy jest bezpieczny?
Czy si ze mn skontaktuje? Czy potrzebuje mojej pomocy?
- Gdzie jeste, Patch!? - krzyknam w prni.
Mj telefon zadwicza.
TO NUMER DANTEGO. SYSZAEM. E NA PMS POMAGA MLEKO
CZEKOLADOWE - napisa Scott.
- Ha, ha - powiedziaam na glos grobowym gosem, wklepujc w telefon numer Dantego.
Odebra po trzech sygnaach. - Musimy si zobaczy - zaczam ostro.
- Suchaj, jeeli chodzi o dzi rano...
- Oczywicie, e chodzi o dzi rano... Co ty mi da?
Wypiam nieznany pyn i nagle mog biega tak szybko jak ty i szybowa pitnacie metrw
nad ziemi, a wzroku mgby mi pozazdroci nawet sok.
- To minie. eby utrzyma ten stan, codziennie musiaaby pi t niebiesk substancj.
- Czy ta niebieska substancja ma jak nazw?
- Nie przez telefon...

- W porzdku. Spotkajmy si.


- Za p godziny w Rollerlandzie.
Zamrugaam ze zdziwieniem.
- Chcesz si spotka na torze wrotkarskim?
- Jest rodek tygodnia, poudnie. Nie bdzie tam nikogo oprcz matek z dziemi. atwo
bdzie namierzy potencjalnych szpiegw.
Nie byam pewna, kogo Dante mia na myli, mwic o szpiegach, ale miaam
nieprzyjemne wraenie, e nie by jedyn osob, ktrej zaleao na niebieskiej substancji niezalenie od tego, co w niej byo. Przypuszczaam, e by to rodzaj narkotyku. Na wasnej
skrze przekonaam si o jej poprawiajcych kondycj waciwociach. Sia, jak mi daa,
bya nie z tego wiata. Czuam, e nie ma dla mnie rzeczy niemoliwych, e moje ciao moe
pokona wszelkie przeszkody. Byo to wspaniae, nienaturalne uczucie. Martwio mnie
zwaszcza to drugie.
Kiedy Hank jeszcze y, eksperymentowa z diabelsk moc, wykorzystujc piekielne
siy dla wasnych celw. Przedmioty, na ktre rzuca urok, zawsze emanoway przedziwnym
niebieskawym blaskiem. Do tej pory byam przekonana, e wiedza o diabelskiej mocy
znikna wraz z nim, ale powoli zaczynaam w to wtpi. Miaam nadziej, e tajemniczy
niebieski napj Dantego nie mia z tym nic wsplnego, ale instynkt podpowiada mi co
innego.
Wysiadam z samochodu i kilka kolejnych przecznic do Rollerlandu pokonaam pieszo,
co jaki czas spogldajc przez rami i upewniajc si, e nikt mnie nie ledzi. W zasigu
wzroku nie byo obcych mczyzn w ciemnych prochowcach i okularach
przeciwsonecznych. Nie zauwayam te nikogo, kto wyrniaby si nieprzecitnym
wzrostem, ktry zawsze zdradza Nefilw.
Weszam do Rollerlandu, wypoyczyam par wrotek numer trzydzieci osiem i
usiadam na aweczce tu przy torze. wiato byo przygaszone, a dyskotekowa kula rzucaa
jasne, nasycone, migotliwe odblaski na wypolerowan drewnian podog. Z gonikw
pyn jaki stary przebj Britney Spears. Zgodnie z przewidywaniami Dantego, o tej porze
byy tu tylko mamy z maymi dziemi.
Nagle co si zmienio i w powietrzu a zaiskrzyo napicie, ktre wiadczyo o
przybyciu Dantego. Usiad obok mnie na awce. Mia na sobie dobrze skrojone ciemne dinsy
i dopasowan granatow koszulk polo. Nic zdj okularw przeciwsonecznych, nie
widziaam wic jego oczu. Zastanawiaam si, czy aowa, e da mi dzisiaj wiadomy napj,
i czy w jakimkolwiek stopniu boryka si z tym na poziomie etycznym. Miaam tak nadziej.
- Idziesz na wrotki? - zapyta, wskazujc na moje stopy.
Zauwayam, e on ich nie mia.

- Na szyldzie byo napisane, e na tor mona wej jedynie po wypoyczeniu wrotek.


- Moga zastosowa ma sztuczk umysow na pracowniku obsugi.
Mj nastrj nagle si pogorszy.
- To nie w moim stylu.
Dante wzruszy ramionami.
- W takim razie nie jeste w stanie doceni wszystkich plusw bycia Nefilem.
- Opowiedz mi o niebieskim napoju.
- To substancja wzbogacona.
- Tego si domyliam. Pytanie, czym jest wzbogacona?
Dante nachyli si do mnie i powiedzia szeptem:
- Diabelsk moc. Ale brzmi to gorzej ni jest w rzeczywistoci - zapewni.
Cala zesztywniaam, a wosy zjeyy mi si na gowie. Nie, nie, nie! Przecie diabelska
moc zostaa zmieciona z powierzchni Ziemi. Znikna wraz z Hankiem.
- Wiem, czym jest diabelska moc. Wydawao mi si, e zostaa unicestwiona.
Dante zmarszczy swoje ciemne brwi.
- Skd wiesz, czym jest diabelska moc?
- Uywa jej Hank, a take jego wsplnik Chauncey Langeais. Ale kiedy Hank umar... urwaam. Dante nie wiedzia, e to ja zabiam Czarn Rk, a stwierdzenie, e powysza
informacja mogaby mi zaszkodzi w stosunkach z Nefilami, wczajc w to Dantego, byaby
niedopowiedzeniem roku. - Patch by kiedy szpiegiem Hanka.
Dante kiwn gow.
- Wiem. Tak zawarli umow. Patch dostarcza nam informacji o upadych anioach.
Nie wiedziaam, czy Dante specjalnie pomin fakt, e Patch zgodzi si szpiegowa dla
Hanka pod jednym warunkiem: e Hank daruje mi ycie. A moe mj ojciec trzyma t
informacj w tajemnicy...
- Hank powiedzia Patchowi o diabelskiej mocy - skamaam, prbujc zatrze za sob
lady. - Tylko e Patch powiedzia mi take, e umara ona wraz ze mierci Hanka. Patch by
pewien, e nikt poza Hankiem nie umie si ni posugiwa.
Dante pokrci gow.
- Hank powierzy odpowiedzialno za tworzenie nowych zakl Blakely'emu, swojej
prawej rce. Blakely wie o diabelskiej mocy duo wicej ni Hank. Ostatnie siedem miesicy

spdzi zaszyty w laboratorium, rzucajc diabelski urok na noe, baty i nabijane wiekami
piercienie, przeksztacajc je w miercionon bro. Jaki czas temu stworzy napj, ktry
potrafi zwikszy nefilsk moc. Teraz mamy rwne szanse, Noro - powiedzia, a jego oczy
zalniy z podniecenia. - Dawniej na jednego upadego anioa trzeba byo dziesiciu Nefilw,
ale to ju przeszo. Testowaem ten napj dla Blakely'ego. Kiedy go pij, szala zwycistwa
przechyla si na moj stron. Sam mog stan do walki z upadym anioem, nie obawiajc
si, e jest ode mnie silniejszy.
Od natoku myli zakrcio mi si w gowie. A wic diabelska moc kwitnie na Ziemi, a
Nefilowie s w posiadaniu sekretnej broni wytwarzanej w tajnym laboratorium? Musiaam o
tym powiedzie Patchowi.
- Czy napj, ktry testujesz dla Blakely'ego, to ten sam, ktry dae mi dzi rano?
- Tak - umiechn si przebiegle. - Teraz rozumiesz, oczym mwi.
Jeeli liczy na pochwa, nie miaam najmniejszego zamiaru mu jej udziela.
- Jak wielu Nefilw syszao o tym napoju lub go prbowao?
Dante opar si o awk i westchn.
- Pytasz ze wzgldu na siebie - urwa znaczco - czy chcesz podzieli si nasz tajemnic
z Patchem?
Zawahaam si, a twarz Dantego spowaniaa.
i Musisz wybra, Noro. Nie moesz by wierna i nam, temu, co wci jest pomidzy
tob a Patchem. Podejmujesz godn podziwu prb, ale koniec kocw bdziesz musiaa
lojalnie opowiedzie si po jednej ze stron. Albo bdziesz z Nefilami, albo przeciwko nam.
Najgorsze byo to, e Dante mia racj i w gbi duszy to wiedziaam. Patch i ja
ustalilimy, e naszym celem w czasie tej wojny jest wyj z niej cao we dwoje, ale jeeli
taki by mj cel, to co z Nefilami? Miaam by ich przywdczyni. Wymagaam od nich tego,
by uwierzyli, e chc im pomc, chocia w rzeczywistoci wcale tak nie byo.
- Jeeli powiesz Patchowi o diabelskiej mocy, nie zatrzyma tej informacji dla siebie powiedzia Dante. - Bdzie chcia znale Blakely'ego i zniszczy laboratorium. Nie ze
wzgldu na jakie wzniose poczucie moralnej powinnoci. Bdzie si kierowa instynktem
samozachowawczym. Tli nie chodzi ju tylko o cheszwan - wyjani. - Moim celem nie jest
zepchnicie upadych aniow za jak uzgodnion granic, tak by powstrzyma ich przed
opanowywaniem naszych cia. Moim celem jest unicestwienie caej ich rasy za pomoc
diabelskiej mocy. A jeeli oni jeszcze o tym nie wiedz, to wkrtce si tego domyl.
- Co? - wybekotaam.
- Hank mia wanie taki plan. Zlikwidowanie ich gatunku. Blakely wierzy, e za jaki
czas uda mu si stworzy Prototyp broni tak silnej, by zabi upadego anioa. Nigdy wczeniej
nie byo to moliwe. Do dzisiaj.

Zeskoczyam z awki i zaczam przechadza si tam z powrotem.


- Dlaczego mi to mwisz?
- Musisz podj decyzj. Jeste z nami czy z nimi?
- Patch nie jest tu adnym problemem. On nie wsppracuje z upadymi anioami. Nie
chce wojny. - Patch pragn jedynie tego, bym utrzymaa si przy wadzy, wypenia
przysig i wysza z tego cao. Ale Dante mial racj: gdybym powiedziaa mu o diabelskiej
mocy, zrobiby wszystko, eby j zniszczy.
- Jeeli powiesz mu o diabelskiej mocy, to bdzie nasz koniec - doda Dante.
Wymaga ode mnie tego, bym zdradzia jego, Scotta tysice niewinnych Nefilw... albo
Patcha. Zakuo mnie w brzuchu. Bl by tak silny, e prawie zgiam si wp.
i Wykorzystaj dzisiejsze popoudnie, eby to przemyle - powiedzia Dante, wstajc. Jutro rano masz by gotowa do treningu. Chyba e zdecydujesz inaczej. - Obserwowa mnie
przez chwil. Jego brzowe oczy byy spokojne, ale kry si w nich cie zwtpienia. - Mam
nadziej, e jestemy po tej samej stronie, Noro - wyszepta odszed.
Zostaam w budynku jeszcze kilka minut, siedzc w pmroku, otoczona dziwnie
radosnymi piskami i miechem dzieci, ktre na wrotkach prboway wykona ukad do
piosenki My jestemy krasnoludki. Schyliam gow i ukryam twarz w doniach. Nie tak
miao to wyglda. Chciaam odwoa wojn, ogosi zawieszenie broni i rzuci to wszystko,
eby by z Patchem.
Zamiast tego Dante i Blakey przystpili do akcji, kontynuujc dzieo Hanka i podnoszc
stawk w grze, ktra teraz toczya si o wszystko albo nic. To byo gupie, durne,
beznadziejne.
W normalnych okolicznociach nie wierzyabym, by Dante, Blakely czy inny Nefil mieli
jakkolwiek szans, eby zupenie pozby si upadych aniow, ale zastosowanie diabelskiej
mocy mogo wszystko zmieni. Co to oznaczao dla mnie? Czy jeeli Nefilowie przystpi do
wojny beze mnie, archanioowie i tak pocign mnie do odpowiedzialnoci?
Z pewnoci.
Blakely, prawdopodobnie strzeony przez prywatny oddzia czujnych
nefilskich stranikw, ukrywa si gdzie, gdzie mg eksperymentowa nawet z
potniejszymi i niebezpieczniejszymi formuami. To on by rdem problemu, przez co
znalezienie jego i jego tajnego laboratorium stao si teraz dla mnie celem numer jeden.
Najpierw jednak musiaam odszuka Patcha. Serce cisno mi si z niepokoju, wic
jeszcze raz odmwiam za niego cich modlitw.
Patch zawiz nas na przepikne luksusowe osiedle, skd roztacza si widok na Zatok
Casco.

ROZDZIA 10
Zbliaam si ju do volkswagena, kiedy na przednim fi siedzeniu dostrzegam ciemn
sylwetk. Zatrzymaam si, a w mojej gowie natychmiast pojawi si obraz Kowboja, ktry
przyby tu z nadziej na kolejn rund naszej walki, fi Wstrzymaam oddech i rozwaaam,
czy nie rzuci si 1 do ucieczki. Jednak im duej si nad tym zastanawiaam, tym bardziej
moje bujne wyobraenia saby, a a wreszcie moim oczom ukaza si prawdziwy pasaer
pojazdu. Patch przywoywa mnie palcem. Umiechnam fi si szeroko, a cay niepokj w
jednej chwili rozpyn si w powietrzu.
- Uciekasz z lekcji na wrotki? - zapyta, kiedy wsiadam a do samochodu.
- Znasz mnie. Mam sabo do fioletowych keczek.
Umiechn si.
- Nie widziaem twojego samochodu pod szko. Szukaem ci. Masz kilka minut?
Podaam mu kluczyki.
- Prowad. urok kamienicy wzniesionej z czerwonej cegy i kamienia z okolicznego
kamienioomu wskazywa na to, e budynek liczy ponad sto lat. Kamienica bya jednak
zupenie odrestaurowana - miaa byszczce okna, czarne marmurowe kolumny i
odwiernego. Patch wjecha do pojedynczego garau i zamkn za nami bram. Otacza nas
wilgotny mrok.
- Nowy dom? - zapytaam.
- Pepper wynaj kilku nefilskich bandziorw, eby zrobili may remont w moim
mieszkaniu pod Delphic. Potrzebowaem mieszkania od rki, i to z dodatkow ochron.
Wyszlimy z volkswagena, wspilimy si po wskich schodach, przeszlimy przez
drzwi i znalelimy si w nowej kuchni Patcha. Z zajmujcych ca cian okien rozciga si
przepikny widok na zatok. Na wodzie bieliy si plamki aglwek, a okalajce zatok klify
spowite byy malownicz niebieskaw mg.
Wok zatoki rosy drzewa, ktre zdyy przybra ju jesienn szat. Pony
intensywnymi odcieniami czerwieni, przez co zdawao si, e caa okolica stana w ogniu.
Na kocu osiedla znajdowaa si prywatna przysta.
- Ale lans - powiedziaam do Patcha.
Podszed od tyu, poda mi kubek gorcego kakao i pocaowa mnie w kark.
- Niestety, to miejsce przyciga uwag nieco bardziej, nibym sobie tego yczy, a wiesz,
e nieczsto to mwi.
Oparam si o niego i popijaam kakao.
- Martwiam si o ciebie.

- Wczoraj w nocy przed Diabelsk Portmonetk dopad mnie Pepper. Nie zdoaem wic
uci sobie pogawdki z naszym nefilskim koleg Kowbojem. Ale zadzwoniem tn i tam i
troch powszyem, poczwszy od chaty, do ktrej ci wywiz. Facetowi brakuje sprytu.
Zabra ci do domu swoich dziadkw. Tak naprawd nazywa si Shaun Corbridge. Liczc
wedug systemu nefilskiego, Shaun ma dwa lata. Dwa lata temu w grudniu zoy przysig
wiernoci i z wasnej woli zacign si do armii Czarnej Rki. I Jest wybuchowy, a w
przeszoci mia problem z narkotykami. Szuka sposobu, eby zaistnie, i uwaa ci za swoj!
przepustk do sawy. Chyba nie musz dodawa, e jest te zdziwaczay i gupi... - Patch
znw pocaowa mnie w szyj, tym razem pozwalajc, by jego usta dotykay jej nieco duej.
- Ja te tskniem. Co si u ciebie dziao?
Nie wiedziaam, od czego zacz.
- Mogabym ci opowiedzie, jak dzi rano Pepper prbowa mnie porwa i
przetrzymywa jako zakadniczk. A moe chcesz usysze o tym, jak to Dante w tajemnicy
napoi mnie substancj z dodatkiem diabelskiej mocy? Okazuje si, e Blakely, prawa rka
Hanka, przez wiele miesicy: bawi si diabelsk moc i stworzy niezwykle skuteczny
narkotyk dla Nefilw.
- e co!? - warkn gosem penym furii. - Czy Pepper zrobi ci krzywd? Rozerw
Dantego na strzpy!
Zaprzeczyam, ale z zaskoczeniem odkryam, e do oczu napyny mi zy. Wiedziaam,
dlaczego Dante to zrobi - chcia, ebym bya na tyle silna fizycznie, by poprowadzi Nefilw
do zwycistwa - ale nie akceptowaam jego postpowania. Okama mnie. Podstpem zmusi
do wypicia substancji, ktra nie do, e bya zakazana na Ziemi, to jeszcze moga si okaza
niebezpieczna. Nie byam a tak naiwna, eby myle, i diabelska moc nie miaa skutkw
ubocznych. Efekty, ktre dawaa, moe i mijay, ale nasiona za zostao ju we mnie zasiane.
- Dante powiedzia, e dziaanie narkotyku mija po upywie doby - odparam. - To dobra
wiadomo, ale jest te za.
Wydaje mi si, e wkrtce planuje zapozna z nim ca rzesz Nefilw. Dziki niemu
bd si czuli jak... superbohaterowie. Nie umiem tego inaczej opisa. Kiedy go wypiam,
biegam szybciej, skakaam wyej, a wszystkie moje zmysy si wyostrzyy. Dante
powiedzia, e po wypiciu diabelskiej mocy Nefil moe pokona upadego anioa w walce
jeden na jednego. Wierz mu, Patch. Udao mi si uciec Pepperowi. Archanioowi. Bez tego
napoju siedziaabym teraz gdzie pod kluczem.
W oczach Patcha skrzya si lodowata furia.
- Powiedz, gdzie on jest.
Nie spodziewaam si, e Patch wpadnie w tak zo - z
perspektywy czasu, byo to spore niedopatrzenie. No pewnie, e kipia ze zoci. Kopot
jednak w tym, e gdyby znalaz teraz Dantego, ten domyliby si, e to ja powiedziaam
Patchowi o diabelskiej mocy. Sytuacja wymagaa ode mnie duej ostronoci.
- To, co zrobi, byo ze, ale myla, e to wszystko dla mojego dobra - wyjaniam.

Patch rozemia si nieprzyjemnie.


- Naprawd w to wierzysz?
- Myl, e jest zdesperowany. Nie widzi innego wyjcia.
- Moe le patrzy.
- Postawi mi ultimatum. Musz wybra midzy nim
i Nefilami a tob. Powiedzia mi o diabelskiej mocy, eby sprawdzi, czy wyjawi ci t
tajemnic. - Podniosam rce, po czym opuciam je bezradnie. - Nigdy nie zataiabym przed
tob czego takiego. Jestemy druyn. Musimy jednak pomyle, jak to rozegra.
- Zabij go.
Westchnam i opuszkami palcw cisnam skronie.
- Musisz wznie si ponad osobist uraz, ktr ywisz
Dantego. I ponad gniew.
- Gniew? - Patch zamia si niebezpiecznie. - Aniele,] to sowo nie jest w stanie opisa
tego, co czuj. Wanie si dowiedziaem, e Nefil wmusil w ciebie diabelsk moc. Nie
obchodzi mnie to, e nie chcia niczego zego ani e by zdesperowany. Wicej tego bdu nie
popeni.! Zanim zaczniesz si nad nim uala, zrozum, e mg si tego spodziewa.
Ostrzegaem go, e jeeli pod jego opiek spadnie ci chocia jeden wos z gowy, poniesie za
to odpowiedzialno.
- Pod jego opiek? - powtrzyam wolno, prbujc poczy fakty.
- Wiem, e z nim trenujesz - powiedzia Patch szorstko.
- Wiesz?
- Jeste ju du dziewczynk. Moesz podejmowa] wasne decyzje. Miaa powd, by
chcie nauczy si samoobrony od Dantego, a ja nie miaem zamiaru ci powstrzymywa.
Ufam ci. To nim si martwiem i wyglda na to, e niebezpodstawnie. Pozwl, e zapytam
jeszcze raz. Gdzie 1 on si ukrywa? - Patch prawie wrzeszcza, a jego twarz pociemniaa.
- Skd przyszo ci do gowy, e si ukrywa? - odparam aonie, kolejny raz czujc si
rozdarta pomidzy Patchei a Dantem. Pomidzy upadymi anioami a Nefilami. To nie tak, e
z premedytacj trzymaam nasze sesje treningowe w tajemnicy przed Patchem. Po prostu
nie chciaam wzmaga wspzawodnictwa pomidzy nim a Dantem.
Lodowaty miech Patcha sprawi, e cierpa mi skra na karku. - Jeeli ma chocia troch
oleju w gowie, to si ukrywaj
- Ja te jestem za, Patch. Wierz mi, chciaabym cofn!
si w czasie i wymaza dzisiejszy poranek. Ale nie znosz kiedy podejmujesz decyzje beze

mnie. Najpierw zainstalowae mi nadajniki. Potem grozie Dantemu za moi plecami.


Postpujesz wbrew mnie. Chc czu, e jeste po mojej stronie. e dziaamy razem.
Zadzwonia nowa komrka Patcha. Spojrza na ekran. Tb nie byo w jego stylu. Od
jakiego czasu przekierowywa wszystkie poczenia na poczt gosow, a dopiero potem
decydowa, do kogo chce oddzwoni.
- Czekasz na wany telefon? - zapytaam.
- Tak. Musz si tym teraz zaj. Jestem po twojej stronie, aniele. Zawsze bd. Przykro
mi, jeeli czujesz, e to, co robi, jest niezgodne z twoimi yczeniami. To ostatnia rzecz,
jakiej bym chcia. Naprawd. - Musn moje usta w pocaunku, ale wydawa mi si oschy.
Zdecydowanym krokiem oddali si w kierunku schodw prowadzcych do garau. - Musisz
co dla mnie zrobi. Sprbuj dowiedzie si czego o Bakelym. Sprawd, gdzie obecnie
mieszka, jakie miejsca odwiedza i ilu nefilskich ochroniarzy si wok niego krci. Dowiedz
si, czy opracowuje jakie nowe formuy i czy planuje wprowadzi swj supernapj w obieg.
Myl, e masz racj i e informacja o diabelskiej mocy nie wysza jeszcze poza Dantego i
Blakely'ego. Gdyby tak byo, archanioowie ju by to wykorzystali. Pogadamy wkrtce,
aniele.
- Dokoczymy t rozmow pniej!? - zawoaam, zaskoczona jego nagym wyjciem.
Zatrzyma si u szczytu schodw.
- Dante da ci ultimatum, ale i tak prdzej czy pniej moga si tego spodziewa. Nie
mog podj decyzji za ciebie, ale daj zna, gdyby potrzebowaa powiernika. Chtnie ci
pomog. Zanim wyjdziesz, wcz alarm. Twj klucz jest na stoliku. Wpadaj, kiedy chcesz.
Bdziemy w kontakcie.
- A co z cheszwanem? - powiedziaam. Nie udao mi si Poruszy poowy tematw,
ktre chciaam z nim omwi. a on ju gdzie pdzi. - Zaczyna si wraz ze wschodem!
ksiyca.
Patch skin gow.
- W powietrzu wisi co zego. Bd ci pilnowa, ale ty te musisz by ostrona. Nie
zostawaj poza domem duej, ni bdzie to konieczne. Dzi powinna wrci do domu przed
zachodem soca.
Poniewa nie byo sensu wraca do szkoy bez wanego: usprawiedliwienia i poniewa i
tak zdyabym dopiero na ostatni lekcj, postanowiam zosta u Patcha i porzdnie
przemyle kilka spraw.
Otworzyam lodwk w poszukiwaniu czego do jedzenia, ale bya cakiem pusta. Wida
byo, e Patch wprowadza si w popiechu i e cae wyposaenie ju tu byo. Wntrze pokoju
byo nieskazitelne i brakowao mu indywidualnego stylu. Byy tu urzdzenia z nierdzewnej
stali, szarobrzowe ciany, orzechowa podoga. Wspczesne. amerykaskie meble w

stonowanych kolorach. Telewizor z paskim ekranem i dwa skrzane fotele ustawione


przodem do siebie. Wntrze byo mskie, stylowe i zupenie pozbawione ciepa.
Przeanalizowaam rozmow z Patchem i uznaam, e nie okaza mi ani odrobiny
wspczucia w kwestii ultimatum! Dantego i wielkiego dylematu, przed jakim staam. Co to
oznaczao? Czy wydawao mu si, e sama co wymyl? Nie byo tu o czym myle.
Mogabym powiedzie Dantemu ca prawd albo pomin to i owo, albo...
Albo co?
Poniewa nie znaam odpowiedzi na to pytanie, postanowiam skupi si na tym, czego
mog si dowiedzie, czyli speni prob Patcha, ebym zbadaa zamiary Blakely'ego. Patch
pewnie myla, e Dante moe by moj wtyk - swego rodzaju porednikiem pomidzy mn
a Blakelym. A eby komunikacja pomidzy nami bya udana, dobrze, by Dante myla, e
jestem po jego stronie i e w zupenoci zgadzam si z Nefilami.
I rzeczywicie, w wielu kwestiach si z nimi zgadzaam. Solidaryzowaam si z nimi,
poniewa nie walczyli ani o wadz, ani o inny bezwartociowy cel - walczyli o wolno.
Rozumiaam to i podziwiaam. Zrobiabym wszystko, eby im pomc, ale nie chciaam, by
Blakely czy Dante zagraali caej populacji upadych aniow. Jeeli ich rasa miaa by
zmieciona z powierzchni ziemi, Patch zginby wraz z nimi. Nie byam gotowa na to, by go
straci. Zrobiabym wszystko, by ich gatunek przetrwa.
Innymi sowy, wci nie wiedziaam, co dalej. Znajdowaam si w punkcie wyjcia rozdarta midzy dwoma frakcjami. Uderzya mnie gboka ironia caej tej sytuacji. Byam jak
Pepper Friberg. Jedyna rnica pomidzy nami polegaa na tym, e ja chciaam opowiedzie
si po ktrej ze stron. Mczyy mnie ju te cige podchody, kamstwa i udawanie lojalnoci
przed dwoma przeciwnymi stronami. Wkrtce nie bd robia nic poza spamitywaniem
kamstw, tak by nie wplta si w ich mistern sie.
Westchnam ciko, po czym kolejny raz otworzyam zamraark Patcha. Niestety, od
ostatniego razu nie pojawio si w niej ani jedno opakowanie lodw.

ROZDZIA 11
Nastpnego ranka o pitej mj materac ugi si pod ciarem drugiego ciaa.
Gwatownie otworzyam oczy i zobaczyam, e na brzegu ka z ponur min siedzi Dante.
- No i? - zapyta po prostu.
Wczoraj do pnej nocy zastanawiaam si, co zrobi, i w kocu udao mi si opracowa
plan dziaania. Teraz stao przede mn trudniejsze zadanie wcielenia go w ycie.
- Daj mi pi minut, ebym moga si ubra. Spotkamy si na dole.
Dante pytajco unis brwi, a na jego twarzy pojawia si nadzieja.
- Czy to oznacza to, co myl?
- Przecie nie trenuj wanie z upadymi anioami... Nie daam mu jednoznacznej
odpowiedzi i miaam nadziej,! e nie bdzie dry tematu.
Umiechn si.
- W takim razie do zobaczenia za pi minut.
- Aha, eby byo jasne - powiedziaam, zatrzymujc go w progu. - Nie mam zamiaru pi
niczego niebieskiego.
- Wczorajsza degustacja ci nie przekonaa? - Ku mojemu zdziwieniu nie wydawa si
ani odrobin skruszony. Co wicej, jego twarz wyraaa rozczarowanie.
- Mam wraenie, e ten napj miaby spore problemy z uzyskaniem pozytywnej oceny
Agencji do spraw ywnoci i Lekw.
- Jeeli zmienisz zdanie, dostaniesz go za darmo.
Postanowiam dalej cign rozmow w tym kierunku.
- Czy Blakely opracowuje jakie inne napoje wspomagajce? Jak mylisz, kiedy planuje
poszerzy grup badawcz?
Dante wzruszy ramionami.
- Dawno z nim nie gadaem.
- Naprawd? Przecie testujesz dla niego diabelsk moc. Obaj bylicie bliskimi
wsppracownikami Hanka, wic jestem zaskoczona, e nie utrzymujecie kontaktu.
- Na pewno znasz powiedzenie: nie stawiaj wszystkiego na jedn kart". To wanie
nasza strategia. Blakely opracowuje formuy w laboratorium, a ja odbieram je w rnych
punktach. Jeeli jednemu z nas co si stanie, drugi bdzie bezpieczny. Nie wiem, gdzie jest
Blakely, wic jeeli upade anioy wezm mnie na tortury, i tak nie wyjawi im adnej cennej

informacji. To standardowa procedura. Zaczniemy od dwudziestopiciokilometrowego biegu,


wic wypij duo wody.
- Zaraz, zaraz. A co z cheszwanem? - Patrzyam na niego nieugitym wzrokiem,
przygotowujc si na najgorsze. Poprzedniej nocy leaam rozbudzona, w napiciu oczekujc
jakiego sygnau, e nadszed cheszwan. Spodziewaam si nagej zmiany w powietrzu,
przepywu skrzcej, negatywnej energii na skrze albo innego nadprzyrodzonego znaku.
Chocia w ogle nie zauwayam Jego nadejcia, byam pewna, e gdzie wok mnie tysice
Nefilw cierpi teraz mki, ktrych nie potrafiam sobie] nawet wyobrazi.
- Nic - powiedzia ponuro.
- Jak to nic"?
- O ile wiem, aden upady anio nie pozyska wasala.
Usiadam na ku.
- To chyba dobrze? Prawda? - dodaam, widzc pospn] min Dantego. Odpowiedzia
dopiero po chwili.
- Nie wiem, co to oznacza. Ale nie sdz, by by to dobry znak. Nie wstrzymywaliby si
bez powodu... i to dobrego - doda z wahaniem.
- Nie rozumiem.
- Witaj w klubie.
- Mylisz, e prbuj namiesza nam w gowach? Wywoa niepokj wrd Nefilw?
- Myl, e wiedz co, czego my nie wiemy.
Kiedy Dante cicho zamkn za sob drzwi mojej sypialni, wcignam na siebie dres i
odoyam to, czego si wanie, dowiedziaam, na pniej. Nie mogam si doczeka, eby
zapyta Patcha, co myli o tym nietypowym rozpoczciu] cheszwanu. Jako upady anio
pewnie bdzie mia jakie wyjanienie. Co oznacza ten impas?
Zawiedziona brakiem odpowiedzi, wiedzc jednoczenie, e wszelkie spekulacje spezn
na niczym, postanowiam skupi si na innej informacji, ktr dzi uzyskaam. Czuam, e o
maleki krok zbliyam si do namierzeni rda diabelskiej mocy. Dante powiedzia, e on i
Blakely; nigdy nie spotykaj si osobicie, co oznaczao, e musz mie porednika, ktry
dostarcza Dantemu rnikstury Blakely'ego. Postanowiam go odszuka.
Wyszam na dwr i kiedy tylko Dante puci si biegiem w stron lasu, ruszyam za nim.
Od razu poczuam, e wzbogacona diabelsk moc niebieska substancja zostaa wydalona z
mojego organizmu. Podczas gdy Dante przemyka pomidzy drzewami z zawrotn
prdkoci, ja wlokam si z tylu, uwaajc na kady krok i prbujc zminimalizowa urazy.
Jednak mimo e polegaam jedynie na wasnej sile, czuam, e moja kondycja si poprawia. I

to szybko. Na ciece przede mn lea ogromny gaz. Zamiast go omin, spontanicznie


postanowiam go przeskoczy. Ustawiam stop w poowie jego chropowatej powierzchni,
odepchnam si i przeleciaam tu nad nim. Ldujc, przelizgnam si pod niskimi
gaziami, a kiedy znalazam si po drugiej stronie, natychmiast si podniosam i pobiegam
dalej.
Pod koniec dwudziestopiciokilometrowej trasy byam zziajana i zlana potem. Oparam
si plecami o drzewo i zadaram gow do gry, tak by owia j lekki wiaterek.
- Idzie ci coraz lepiej - powiedzia Dante z zaskoczeniem. Spojrzaam na niego ktem
oka. Oczywicie wyglda tak wieo, jakby wanie wyszed spod prysznica. By jak spod
igy.
- I to bez diabelskiej mocy - zauwayam.
- Gdyby zgodzia si wypi supernapj, osignaby jeszcze lepsze rezultaty.
Oderwaam si od drzewa i zaczam krci mynki, rozcigajc minie ramion.
- Co tam dzi w grafiku? Dalej trening siowy?
- Sztuczki umysowe.
Zaskoczy mnie.
- Wdzieranie si do czyjej gowy?
- Sprawianie, by ludzie widzieli co, co w rzeczywistoci nie istnieje.
Nie musia mi tego tumaczy. Kilkakrotnie zdarzyo mi si, e kto stosowa tego typu
sztuczki na mnie, i nie mog powiedzie, ebym wspominaa je szczeglnie mio. Ich celem
byo oszukanie ofiary.
- Sama nie wiem - wykrcaam si. - Czy to naprawd konieczne?
- To potna bro. Zwaszcza dla ciebie. Jeeli zdoasz przekona szybszego,
silniejszego i wikszego przeciwnika, e jeste niewidzialna albo e zaraz spadnie w
przepa, tych kilka dodatkowych sekund moe ci uratowa ycie.
- Dobrze. Poka, jak to si robi - powiedziaam niechtnie.
- Krok numer jeden: wedrzyj si do gowy swojego przeciwnika. To przypomina
uywanie jzyka myli. Wyprbuj to na mnie.
- To proste - powiedziaam, zarzucajc mentaln sie na Dantego, chwytajc jego umys
w sida i wpychajc sowa w jego wiadomo.
- Jestem w twojej gowie. Rozgldam si, ale strasznie tu pusto.
- Mdraliska - odpar Dante.

- Nikt nie uywa ju tego okrelenia. Swoj drog, ile masz lat wedug nefilskiej miary?
- Jako wczeniej nie pomylaam, eby o to zapyta.
- Przysigaem wierno podczas najazdu Napoleona na Wochy, skd pochodz.
- A to byo... kiedy? Pom mi. Jestem saba z historii.
Dante umiechn si.
- W 1796 roku. - O rany, ale jeste stary. - Nie, jestem dowiadczony. Krok numer dwa:
rozplcz niteczki myli formujcych si w umyle twojego przeciwnika. Moesz je
rozedrze, wyrwa, przerwa na pl. Decyzja naley do ciebie. Kady Nefil ma na to swj
sposb. U mnie najlepiej dziaa rozbijanie myli ofiary. Odnajduje w jej umyle mur wok
orodka, gdzie rodz si myli, i po prostu go wzbijam.
Zanim si spostrzegam, znw
staam oparta o drzewo. Dante delikatnie odsun mi kilka kosmykw z czoa. Unis moj
brod tak, eby spojrze mi w oczy. Nawet gdybym si staraa, nie zdoaabym uciec od jego
penetrujcego wzroku. Syciam si jego pikn twarz. Ciemnobrzowe oczy byy osadzone
w rwnej odlegoci od ostrego, prostego nosa. Pene usta wyginay si w zdradzajcym
pewno siebie umiechu, a na czoo opaday mu bujne brzowe wosy. Mia szerok, piknie
wyrzebion lini szczki, wieo ogolon i gadk. A to wszystko na tle kremowej,
oliwkowej skry.
Mylaam tylko o tym, jak wspaniale byoby go pocaowa. Wszystkie inne myli
rozmyy si i znikny, ale nic mnie to nie obchodzio. Pocauj Dantego. Tak, tego wanie
pragnam. Wspiam si na palce, zmniejszajc odlego midzy naszymi wargami, a w
piersiach czuam radosne trzepotanie.
Skrzyda. Anioy. Patch.
Bez zastanowienia wzniosam w gowie kolejny mur. I nagle zobaczyam prawd.
Owszem, Dante przyciska mnie do drzewa, ale wcale nie chciaam si z nim caowa.
- Koniec demonstracji - rzuci Dante z umiechem, ktry wyda mi si nieco zbyt
arogancki.
- Nastpnym razem wymyl co stosowniejszego - powiedziaam gosem penym
napicia. - Gdyby Patch si o tym dowiedzia, ju by nie y.
Umiech nie znika mu z twarzy.
- To powiedzenie sabo odnosi si do Nefiiw.
Nie miaam nastroju do artw.
- Wiem, co prbujesz zrobi. Chcesz go wkurzy. Jeli dalej bdziesz miesza mi w
gowie, ten wasz bahy spr skoczy si powan awantur. Wierz mi, nie chcesz mie wroga
w Patchu. Nie chowa urazy, poniewa ludzie, ktrzy go rozzoszcz, szybko znikaj. A to, co
wanie zrobie. J C, to by go naprawd rozzocio.

- To by pierwszy pomys, jaki mi przyszed do gowy - powiedzia. - To si wicej nie


powtrzy.
Czuabym si lepiej, gdyby w jego przeprosinach bya chocia odrobina skruchy. - Lepiej
tego dopilnuj - odparam zimno. Dante szybko si otrzsn.
- Twoja kolej. Wniknij w
mj umys i rozbij moje myli. Jeeli zdoasz, zastp je czym, co sama wymylisz. Stwrz
iluzj.
Jako e zabranie si do pracy byo najszybszym sposobem na zakoczenie tej lekcji, a
tym samym spotkania z Dantem, odpdziam od siebie irytacj i skupiam si na stojcym
przede mn zadaniu. Zapuciam sida w myli Dantego, wyobraajc sobie, e chwytam jego
myli w sie i rozrywam jedn po drugiej, po kawaeczku. Czuam si, jakbym rozdzielaa
nitk, wkienko po wlkienku.
- Szybciej - poleci Dante. - Czuj, e jeste w mojej gowie, ale nie powodujesz adnych
zakce. Zm wod, Noro. Rozkoysz dk. Zadaj cios wtedy, kiedy najmniej bd si go
spodziewa. Pomyl o tym jak o zasadzce. Gdybym by twoim prawdziwym przeciwnikiem,
natychmiast zdabym sobie spraw z tego, e jeste w mojej gowie. A wtedy znalazaby si
twarz w twarz z bardzo wkurzonym Nefiem.
Wycofaam si z umysu Dantego, wziam gboki oddech i ponownie zarzuciam sieci
- tym razem gbiej. Zamknam oczy, eby si nie rozprasza i stworzyam nowy obraz.
Noyczki. Ogromne, byszczce noyczki. Pociam myli Dantego na kawaeczki...
- Szybciej - rzuci Dante. - Czuj, e si wahasz. Jeste tak niepewna siebie, e
wyczuwam twoje zwtpienie.
Kady porzdny Nefil ju dawno by to wykorzysta. Przejmij kontrol!
Znw si wycofaam, zaciskajc pici. Byam coraz bardziej sfrustrowana - i sob, i
Dantem. Za bardzo si staraam i zbyt wysoko stawiaam sobie poprzeczk. Nie potrafiam
uciszy gosu zwtpienia chichoczcego w mojej gowie. Skarciam si za to, e jestem taka,
jak mwi Dante. Saba.
Tego ranka obudziam si z myl, e chc podtrzymywa znajomo z Dantem,
zmotywowana, by za jego porednictwem dosta si do Blakely'ego i jego diabelskiego
laboratorium, ale teraz nie miao to dla mnie adnego znaczenia. Pragnam jedynie
opanowa t umiejtno. Pod zamknitymi powiekami poczuam rodzc si we mnie
wcieko, ktra przypominaa mae czerwone punkciki. Skupiam si. Nie chciaam znw
ponie poraki. Nie chciaam by mniejsza, wolniejsza, sabsza. A zagotowaa si we mnie
krew. Kiedy spojrzaam na Dantego, moje ciao dygotao z determinacji. Wszystko wok
znikno. Byam tylko ja i on.
Z wciekoci zarzuciam sie w gowie Dantego. Przeniosam do jego umysu swoj
zo na Hanka, moj niepewno i to okropne wraenie przeciganej liny, ktre towarzyszyo
mi za kadym razem, kiedy musiaam wybiera midzy Patchem a Nefilami. Wyobraziam
sobie wielk eksplozj, chmury dymu i gruzu wznoszce si coraz wyej i wyej, bez koca.

Spowodowaam kolejn eksplozj, a potem jeszcze jedn. Zniszczyam jego nadziej na to, e
uda mu si utrzyma myli w ryzach.
Na twarzy Dantego wida byo absolutne zaskoczenie.
- Jak to zrobia? - zapyta w kocu. - Nic... nic nie widziaem. Nie wiem nawet, gdzie
byem. - Kilka razy zamruga oczami, gapic si na mnie jak na zjaw. Byem zawieszony
pomidzy dwoma punktami w czasie. Wok nie byo nic. Nic. Czuem si tak, jakbym nie
istnia. Nigdy wczeniej niczego takiego nie dowiadczyem.
- Wyobraziam sobie, e detonuj bomby w twoim umyle - wyznaam.
- C, podziaao.
- Wic zdaam?
- Mona tak powiedzie - odpar Dante, z niedowierzaniem krcc gow. - Robi to od
dawna, a czego takiego jeszcze nigdy nie widziaem.
Nie byam pewna, czy powinnam odczuwa dum, e w kocu co mi wyszo, czy mie
poczucie winy, e a tak dobrze poszo mi wniknicie w umys Dantego. Nie bya to
umiejtno, ktr naleao si szczyci. Gdybym miaa wybra sobie trofeum, ktre
mogabym prezentowa na kominku, z pewnoci nie signabym po puchar za
deprawowanie ludzkich umysw.
- Na dzi chyba koniec? - zapytaam.
- Widzimy si jutro - powiedzia Dante, a na jego twarzy wci malowao si zdumienie.
- Dobra robota, Noro.
Poniewa zaczynao ju wita, cz drogi dzielc mnie od domu pokonaam w
zwykym ludzkim tempie - wlokam si dziesi kilometrw na godzin. Chocia nie
wyczuwaam wok obecnoci ludzi, stwierdziam, e lepiej zachowa ostrono. Wyszam z
lasu, przebiegam przez ulic, przy ktrej sta mj dom, i gwatownie zatrzymaam si przy
podjedzie.
TU przede mn staa zaparkowana toyota 4Runner naleca do Marcie Millar.
Ze cinitym odkiem wbiegam na werand. Przy drzwiach stao kilka kartonw z
rzeczami. Przecisnam si midzy nimi i weszam do domu, jednak zanim zdoaam si
odezwa, moja mama wyskoczya zza kuchennego stou.
- Tu jeste! - wykrzykna ze zniecierpliwieniem. - Gdzie bya? Przez ostatnie p
godziny Marcie i ja zastanawiaymy si, gdzie moesz si podziewa o tej porze.
Marcie siedziaa przy moim kuchennym stole, obejmujc domi kubek kawy.
Umiechna si do mnie niewinnie.
- Biegaam - odparam.

- Widz - powiedziaa mama. - Szkoda, e mi o tym nie wspomniaa. Nie zostawia


nawet liciku.
- Jest sidma rano. Powinna by jeszcze w ku. Co ona tu robi?
- Jestem tutaj! - powiedziaa Marcie ze sodycz. - Moesz mwi do mnie.
Przeniosam na ni wzrok.
- Dobra. Co ty tu robisz?
- Przecie ci mwiam. Nie dogaduj si z mam. Musimy troch od siebie odpocz. Na
razie wydaje mi si, e najlepiej bdzie, jeeli si do was wprowadz. Moja mama si
zgodzia - powiedziaa, nie okazujc ani cienia zakopotania, po czym upia yk kawy.
- Jakim cudem uznaa to za dobry, a co wicej, sensowny pomys?
Marcie przewrcia oczami.
- Przecie jestemy rodzin!
Rozdziawiam usta i przeniosam wzrok na mam. Ku mojemu zaskoczeniu, nie
wygldaa na zdenerwowan.
- Daj spokj, Noro - powiedziaa. - Wszyscy o tym wiedzielimy, chocia nikt nie mwi
o tym gono. W tych okolicznociach Hank na pewno chciaby, ebym przyja Marcie z
otwartymi ramionami.
Odjo mi mow. Jak mama moga by mia dla Marcie? Czy nie pamitaa caej tej
historii z Millarami?
To wszystko wina Hanka, pomylaam z wciekoci. Wydawao mi si, e wadza, jak
mia nad mam, skoczy si wraz z jego mierci, ale kiedy tylko prbowaam z ni o nim
porozmawia, pogodnie odpowiadaa, e Hank do niej wrci, e ona wanie tego pragnie i e
ma zamiar niewzruszenie czeka na jego powrt. Jej dziwaczne zachowanie byo kolejnym
dowodem na poparcie mojej teorii - przed mierci Hank uy diabelskiej mocy i rzuci na
mam zaklcie. aden argument nie potrafi zaburzy jej idealistycznego wspomnienia o
jednym z najpodlejszych ludzi, jaki kiedykolwiek zamieszkiwa nasz planet.
- Marcie naley do naszej rodziny i chocia caa sytuacja jest do niezrczna, dobrze
zrobia, zwracajc si do nas o pomoc. Jeeli nie mona liczy na rodzin, to co nam
pozostaje? - cigna dalej mama.
Wbijaam wzrok w mam, sfrustrowana jej opanowaniem, kiedy nagle co zawitao mi
w gowie. Oczywicie. Hank nie by jedyn osob, ktr mona tu byo wini. Dlaczego
wczeniej na to nie wpadam? Spojrzaam na Marcie.

- Czy ty ni sterujesz? - rzuciam oskarycielsk myl. - Oto chodzi? Wiem, e co


robisz, poniewa w przeciwnym wypadku moja mama nigdy nie zgodziaby si na to, eby
si tu wprowadzia.
Marcie zapaa si rk za czoo i zaskomlaa.
- Au! Jak ty to zrobia?
- Nie ciemniaj. Przecie wiem, e jeste Nefilk. Moesz sterowa mylami innych
ludzi i umiesz mwi w mylach. Przejrzaam ci na wylot. Nie ma mowy, eby si tu
wprowadzia.
- Dobra - wypalia Marcie. - Umiem posugiwa si jzykiem myli. Umiem sterowa
mylami, ale nie robi tego twojej mamie. Moja mama te usprawiedliwia swoje dziwaczne
zachowanie, mwic, e tata by tego chcia. Myl, e przed mierci rzuci na nie urok. Nie
chciaby, eby nasze rodziny si kciy. Nie oskaraj mnie tylko dlatego, e to akurat na
mnie masz ochot wyadowa swj gniew.
- Marcie, przygotuj ci pokj gocinny. Bdziesz moga go zaj po powrocie ze szkoy powiedziaa mama, gromic mnie wzrokiem. - Wybacz Norze jej niewdziczno. Jest
jedynaczk i przyzwyczaia si do stawiania na swoim. Moe wsplokatorka pomoe jej
nabra nowej perspektywy.
- Przyzwyczaiam si do stawiania na swoim? - zaprotestowaam. - Marcie te jest
jedynaczk. Skoro ju mamy rzuca oskarenia, bdmy sprawiedliwe.
Marcie umiechna si i z zachwytem klasna w donie.
- Wspaniale, pani Grey. Jestem pani naprawd bardzo wdziczna! - Miaa nawet
czelno pochyli si i uciska mam.
- Zabijcie mnie - wymamrotaam.
- Uwaaj, bo si speni - powiedziaa Marcie sodko.
- Na pewno tego chcesz? - zapytaam mam. - Dwie nastolatki, paskudna rywalizacja i,
co najgorsze, wsplna azienka?
Ku mojemu obrzydzeniu mama si umiechna.
- Rodzina: najnowszy sport ekstremalny. Po szkole wniesiemy puda Marcie na gr i
pomoemy jej urzdzi si w pokoju, a potem pjdziemy na pizz. Noro, czy mogaby
poprosi Scotta o pomoc? Niektre kartony mog by cikie.
- Wydaje mi si, e w rody Scott ma prby z zespoem - skamaam, wiedzc, e Vee
dostanie spektakularnego napadu zoci, jeeli si dowie, e zgodziam si, by Marcie i Scott
przebywali razem w jednym pomieszczeniu.

- Ja z nim porozmawiam - wcia si Marcie. - Scott ma zote serce. Przekonam go, eby
wpad do nas po prbie. Czy mog zaprosi go na pizz, pani Grey?
Zaraz, zaraz... Scott Parnell i zote serce? Czy tylko ja dostrzegaam absurdalno tej
caej sytuacji?
- Oczywicie - odpara mama.
- Musz wzi prysznic - powiedziaam, szukajc wymwki, by zosta sama.
Osignam dobowy limit Marcie i musiaam odreagowa. Nagle uwiadomiam sobie
przeraajc prawd. Jeeli Marcie si wprowadzi, wyczerpi mj codzienny limit ju przed
sidm rano.
- Aha, Noro! - zawoaa mama, zanim dotaram do schodw. - Wczoraj po poudniu
dzwonili ze szkoy. Nagrali si na sekretark. Wydaje mi si, e by to kto z dziau
obecnoci. Nie wiesz, o co moe chodzi?
Zamaram.
Marcie, ktra staa za mam, bezgonie wypowiedziaa sowo przyapana", z trudem
opanowujc rado.
- Wstpi tam dzisiaj i zobacz, o co chodzi - powiedziaam. - To na pewno rutynowy
telefon.
- Tak, na pewno... - powtrzya Marcie z tym swoim aroganckim umiechem, ktrego
tak nienawidziam.

ROZDZIA 12
Tu po niadaniu wpadam na Marcie na werandzie. Wanie wychodzia z telefonem
przy uchu, podczas gdy ja wracaam do domu, eby j znale.
- Blokujesz mi wyjazd - powiedziaam.
Wystawia palec, dajc mi znak, ebym poczekaa. Zapaam jej telefon, rozczyam
rozmow i powtrzyam ze zoci:
- Blokujesz mj samochd!
- Przesta wrzeszcze! I nie wkurzaj mnie. Jeeli jeszcze raz dotkniesz mojej komrki,
nasikam ci do musli.
- Jeste obrzydliwa.
- Rozmawiaam wanie ze Scottem. Nie ma dzisiaj prby i chtnie pomoe w noszeniu
kartonw.
Super. Nie mogam si doczeka awantury, ktr zrobi Vee. Nie uwierzy, e
prbowaam temu zapobiec.
- Bardzo chciaabym tu z tob posiedzie i pogawdzi, ale mam szko, wic... Wykonaam teatralny gest w stron samochodu Marcie, ktry uniemoliwia mi wyjazd.
- Jeeli bdziesz potrzebowa usprawiedliwienia, mam kilka dodatkowych druczkw.
Pracuj w szkolnej administracji i od czasu do czasu te formularze same lduj w mojej
torbie.
- Dlaczego mylisz, e potrzebuj usprawiedliwienia?
- Przecie kto z dziau obecnoci nagra ci si na sekretark - powiedziaa Marcie,
lekcewac moje udawane zdziwienie. - Zwiaa z zaj, prawda? - dodaa, ale waciwie nie
byo to pytanie.
- Dobra, moe i potrzebuj usprawiedliwienia od pielgniarki - przyznaam.
Marcie spojrzaa na mnie wyniole.
- Ktrej wymwki uya? Boli mnie gowa" czy Mam okres"? I dlaczego olaa
lekcje?
- Nie twoja sprawa. Dostan to usprawiedliwienie czy nie?
Otworzya torebk, chwil w niej pogrzebaa, po czym wycigna rowy blankiet z
logo szkoy. Na moje oko nie by podrobiony.
- Masz - powiedziaa.
Zawahaam si.

- Nie chciaabym tego aowa...


- Ale ty jeste podejrzliwa.
- To wydaje si zbyt pikne, eby byo prawdziwe.. - Bierz to usprawiedliwienie i ju powiedziaa, machajc mi karteczk przed nosem. Miaam przeczucie, e bd jej si musiaa
za to odwdziczy. - Czy za dziesi dni bdziesz chciaa czego w zamian? - nie
odpuszczaam. - Moe nie dokadnie za dziesi... Cofnam rk. - W takim razie dzikuj. artuj. Rany, ale z ciebie sztywniara. Po prostu prbuj by mila. - Marcie, ty nie umiesz
by mia!
- Potraktuj to jako prb - oznajmia i wetkna mi rowy blankiet do rki. Bierz, a ja przestawi samochd.
Schowaam usprawiedliwienie do kieszeni i powiedziaam:
- Skoro jeszcze ze sob rozmawiamy, musz ci zada pytanie. Twj ojciec przyjani si
z facetem o nazwisku Blakely, a ja musz go znale. Czy to nazwisko co ci mwi?
Wyraz jej twarzy si nie zmieni. Trudno byo stwierdzi, jak na to zareagowaa.
- To zaley. Powiesz mi, dlaczego go szukasz?
- Musz mu zada kilka pyta.
- Jakich?
- Wolaabym si tym nie dzieli.
- W takim razie ja te nie mam na to ochoty.
Ugryzam si w jzyk, eby nie poczstowa jej kilkoma nieprzyjemnymi uwagami, i
sprbowaam ponownie.
- Chciaabym ci powiedzie, Marcie, naprawd, ale jest kilka rzeczy, o ktrych lepiej,
eby nie wiedziaa.
- Tata te zawsze tak mwi. Myl, e wtedy kama, i jestem pewna, e ty te to
wanie robisz. Jeeli chcesz, ebym pomoga ci znale Blakely'ego, musisz mi o wszystkim
powiedzie.
- Jak mog zyska pewno, e cokolwiek o nim wiesz? - zaprotestowaam. Marcie bya
mistrzyni wszelkiego rodzaju gierek i nie zdziwiabym si, gdyby teraz te blefowaa.
- Tata zabra mnie raz do jego domu.
Zapaam si tej informacji.
- Masz jego adres? Umiaaby tam trafi?
- Blakely ju tam nie mieszka. Wanie si wtedy rozwodzi, a tata na jaki czas zaatwi
mu mieszkanie. Ale na kominku widziaam kilka zdj. Blakely ma modszego 1

brata. Znasz go, bo chodzi z nami do szkoy. Nazywa si Alex Blakely.


- Ten futbolista? - Ten sam. Gwiazdor druyny. Byam w szoku. Czy to oznaczao, e Alex
te by Nefilem? - Czy Blakely jest blisko zwizany z bratem?
- Przez cale nasze
spotkanie Blakely chwali si Alexem, co byo dosy gupie, bo nasza druyna futbolowa 1
jest do bani. Blakely powiedzia, e nie opuci ani jednego 1 meczu.
Blakely ma brata, a ten brat jest gwiazd naszej szkolnej] druyny futbolowej.
- Kiedy jest nastpny mecz? - zapytaam Marcie, prbujc stumi swoje
podekscytowanie.
- W pitek, no halo! Mecze zawsze s w pitki.
- Graj u nas czy na wyjedzie?
- U nas.
Cudownie! Blakely pewnie na okrgo pracowa nad l prototypami, wic podejrzewaam,
e bdzie chcia oderwa si od pracy i zaj si czym przyjemnym. Istniao spore
prawdopodobiestwo, e w ten pitek na kilka godzin wynurzy si ze swojego laboratorium,
eby obejrze 1 modszego brata w akcji. Jako e Blakely jest po rozwodzie, I Alex stanowi
pewnie jego jedyn rodzin. Przyjcie na] mecz brata na pewno jest dla niego wane.
- Mylisz, e Blakely przyjdzie na mecz - stwierdzia Marcie.
- Byoby dobrze.
- A teraz powiedz mi, o co go spytasz.
Spojrzaam Marcie w oczy i bez skrupuw j okamaam.
- Chciaabym wiedzie, czy ma jaki pomys na to, kto mg zabi naszego tat.
Marcie w ostatniej chwili si opanowaa. Patrzya przed siebie, nie mrugnwszy nawet
okiem. Nie wiedziaam, co dzieje si w jej gowie.
- Chc przy tym by.
- Dobrze - skamaam ponownie. - Nie ma problemu.
Patrzyam, jak Marcie wycofuje z podjazdu. Kiedy odblokowaa drog, woyam
kluczyk w stacyjk mojego volkswagena. Za szstym razem z jkiem wrci do ycia.
Opanowaam zniecierpliwienie. Nawet samochd nie mg mi popsu nastroju. Wanie
zdobyam informacj, ktrej desperacko potrzebowaam.
Po szkole pojechaam do Patcha. Zachowaam odpowiednie rodki ostronoci i zanim
zaparkowaam na wieo wybetonowanym parkingu z superszerokimi miejscami
parkingowymi, kilkakrotnie okryam osiedle. Nie lubiam wiadomoci, e wci musz si
pilnowa, ale jeszcze bardziej nie lubiam niespodziewanych wizyt nieprzyjaznych Nefilw i

przebiegych archaniow. A przecie wszyscy dookoa myleli, e Patch i ja rozstalimy si


na dobre. Otworzyam drzwi kluczem, ktry dostaam od Patcha, i weszam do rodka.
- Jest tu kto!? - zawoaam.
Mieszkanie wydawao si puste. Poduszki na kanapie nie wyglday, jakby kto
niedawno na nich siedzia, a pilot od telewizora znajdowa si w tym samym miejscu, co
wczoraj. Nie ebym mylaa, e Patch caymi popoudniami oglda programy sportowe.
Gdybym miaa; zgadywa, powiedziaabym, e przez cay dzie prbowali znale
prawdziwego szantayst Peppera albo namierzy Kowboja i spk.
Weszam w gb mieszkania. Po prawej stronie znajdowaa si toaleta, a po lewej pokj
gocinny, natomiast gwna sypialnia miecia si na kocu korytarza. Jaskinia Patcha.
ko przykryte byo granatowym przecieradem oraz identyczn kodr, na ktrej
leay dekoracyjne poduszki. One rwnie wyglday na nieruszone. Odsoniam okno i
syciam si panoram Zatoki Casco i Wyspy Peaks, rozcigajc si pod zachmurzonym
niebem. Gdyby Marcie okazaa si nie do zniesienia, zawsze mogam wprowadzi si do
Patcha. Moja mama byaby zachwycona.
Wysaam do niego SMSa.
ZGADNU, GDZIE JESTEM.
NIE MUSZ ZGADYWA. MASZ NA SOBIE NADAJNIK - odpisa.
Spojrzaam w d. No jasne, zaoyam dzi dinsow kurtk.
BD ZA DWADZIECIA MINUT - napisa Patch. - W KTRYM POKOJU JESTE?
W TWOJEJ SYPIALNI.
DAJ MI DZIESI MINUT.
Umiechnam si i wetknam telefon do kieszeni, a nastpnie rzuciam si na
olbrzymie ko. Materac by idealnie mikki. Wyobraaam sobie Patcha rozcignitego; na
tym samym ku, ubranego w... sama nie wiem. Bokserki? Slipki? Nic? Mogam to
sprawdzi, ale nie wydawao mi si to najrozsdniejszym pomysem. Nie teraz, kiedy za
wszelk cen prbowaam wprowadza w nasz zwizek jak najmniej komplikacji. Chciaam,
eby nasze ycie j si uspokoio, zanim zdecyduj, kiedy i czy w ogle chc uczyni ten
wielki krok...
Kiedy dziesi minut pniej Patch wszed do mieszkania, leaam na kanapie i
skakaam pilotem po kanaach. Wyczyam telewizor.
- Zmienia pokj - powiedzia. - Tak jest bezpieczniej. - Jestem a tak przeraajcy? - Nie,
ale konsekwencje mog by przeraajce.
Kogo chciaam oszuka? Owszem, Patch by
a tak przeraajcy. Przy metrze dziewidziesiciu wzrostu by wcieleniem doskonaego

mskiego pikna. Chocia byam szczupa i miaam proporcjonaln budow ciaa, i cho
wiedziaam, e jestem atrakcyjna, nie czuam si superbogini. Nie cierpiaam na nisk
samoocen, ale atwo mnie byo oniemieli.
- Syszaam o cheszwanie - powiedziaam. - Podobno jest do nietypowy.
- Nie wierz we wszystko, co usyszysz. Napicie i tak wisi w powietrzu.
- Wiesz, na co czekaj upade anioy?
- A kto pyta?
Powstrzymaam si, eby nie przewrci oczami.
- Nie jestem szpiegiem Dantego.
- Mio mi to sysze - odpar Patch z wystudiowan obojtnoci.
Westchnam. Midzy nami wisiao nieznone napicie.
- Jeeli chcesz wiedzie, to podjam decyzj. Jestem twoja, caa twoja - powiedziaam
mikko.
Patch wrzuci klucze do miski na stoliku.
- Ale?
- Ale dzi rano powiedziaam Dantemu waciwie to samo. Przemylaam to, co
mwie... e musimy znale
Blakely'ego i zniszczy diabelsk moc. Uznaam, e Dante moe mi pomc zbliy si
do Blakely'ego, wic... - Trudna byo mi to ubra w sowa tak, by jednoczenie nie czu si
jak kompletna szuja.
- ... wic go wykorzystujesz.
- Okropnie to zabrzmiao, ale rzeczywicie chyba to wanie robi. - To wyznanie wcale
nie sprawio, e poczuam si lepiej. Moe Dante i ja nie zgadzalimy si we wszystkim, ale z
pewnoci nie zasugiwa na to, by nim manipulowa.
- Czy on nadal myli, e si z tob spotyka? - zapyta Patch lodowatym tonem.
- Sdz, e od kilku dni przygotowuje grunt pod nasz zwizek. Tak czy owak, to
wszystko cierna, a on wie o tym najlepiej ze wszystkich.
Patch usiad obok mnie, ale nie splt palcw z moimi! tak jak zwykle. Prbowaam si tym
nie przejmowa, ale poczuam, jak ciska mnie w gardle. - No wic co z tym cheszwanem? ponagliam go.
- Wiem tyle co ty. Jasno powiedziaem upadym anioom, e nie chc
mie nic wsplnego z t wojn. Nienawidz mnie za to i milkn, kiedy pojawiam si w
zasigu ich wzroku. Nie zanosi si wic na to, bym dowiedzia si czego wicej na temat ich

planw. - Opar gow na zagwku kanapy i zsun na twarz bejsbolwk. Miaam wraenie,
e lada moment zacznie chrapa, by tak zmczony.
- Miae ciki dzie? - zapytaam.
Mrukn potakujco.
- Prbowaem sprawdzi kilka tropw w sprawie Peppera. Miaem nadziej, e trafi na
lad jego szantaysty, ale wyldowaem w punkcie wyjcia. Naprawd wiele mog znie, ale
bezproduktywny dzie to dla mnie mczarnia.
- I to mwi facet, ktry wci prbuje mnie przekona, ebym spdzia z nim dzie w
ku - powiedziaam kokieteryjnie, starajc si poprawi mu nastrj.
- Aniele, to byby bardzo produktywny dzie - jego sowa brzmiay uwodzicielsko, ale w
gosie kryo si zmczenie.
- A moe to Dabria jest jego szantaystk? - zapytaam. - Ktrego wieczoru widziaam,
jak kci si z Pepperem na tyach Diabelskiej Portmonetki. Pepper nie wyglda na
zadowolonego.
Patch znieruchomia i przez chwil rozwaa moje sowa.
- Mylisz, e to moliwe? - nalegaam.
- Dabria nie szantauje Peppera.
- Skd wiesz? - Nie podobao mi si to, e wydanie werdyktu zajo mu raptem dwie
sekundy. Szanta pasowa do Dabrii wprost idealnie.
- Po prostu wiem i ju. Jak min twj dzie? - zapyta, najwyraniej nie zamierzajc
cign tego tematu.
Opowiedziaam mu o tym, e Marcie postanowia si do nas wprowadzi, i o tym, e
moja mama nie protestowaa. Im duej mwiam, tym bardziej si nakrcaam.
- Ona ma jaki plan - oznajmiam Patchowi. - Mam nieodparte wraenie, e Marcie
podejrzewa, i wiem, kto zabi jej ojca. A ta cala sprawa z wprowadzaniem si to cz jej
planu, eby mnie szpiegowa.
Patch pooy do na moim udzie, a ja poczuam przypyw nadziei. Miaam okropne
poczucie, e dzieli nas przepa.
- Tylko dwie osoby na wiecie wiedz, e to ty zabia Hanka. Jeeli trzeba bdzie, zabior t
tajemnic ze sob do pieka i z powrotem. Nikt si niczego nie dowie.
- Dzikuj, Patch powiedziaam szczerze. - Przykro jeeli wczeniej ci zraniam. Przykro mi z powodu
Dantego i tego caego baaganu. Pragn jedynie znw by blisko ciebie.
Patch ucaowa moj do, a potem pooy j sobie na sercu i przytrzyma.

- Ja te chc czu ci blisko, aniele - wyszepta do mnie w mylach.


Wtuliam si w niego, opierajc mu gow na ramieniu. Ju sam jego dotyk sprawia, e
poluzowa si zacinity supe w moim brzuchu. Cay dzie czekaam na t chwil. Chocia
trudno mi byo wytrzyma wiszce midzy nami napicie, myl o tym, e moglibymy by z
dala od siebie,; bya rwnie nieznona. Kiedy bdziemy tylko we dwoje, powiedziaam do
siebie. Kiedy uciekniemy od cheszwanu, wojny, upadych aniow i Nefilw. Kiedy...
Tylko ja i on.
- Dowiedziaam si czego interesujcego - rzuciam, po czym opowiedziaam Patchowi
o modszym bracie Blakely'ego i o wzorowej frekwencji przyjaciela Hanka na meczach
futbolowych.
Patch unis daszek czapki i spojrza mi w oczy.
- Dobra robota, aniele. - Wygldao na to, e jest pod wraeniem.
- Co dalej?
- W pitek wieczorem pjdziemy na mecz.
- Mylisz, e Blakely nie ucieknie na nasz widok?
- Twoja obecno na meczu go nie zdziwi, a ja bd przebrany. Zapiemy go i
wywieziemy do mojego domu nieopodal jeziora Sebago. O tej porze roku nikogo tam nie ma.
Na nasze szczcie i na nieszczcie Blakely'ego. Zmusz go, eby opowiedzia mi o
prototypach i o tym, gdzie je wytwarza, a potem znajdziemy sposb, eby je unieszkodliwi.
Kiedy bdzie ju po wszystkim, nie spuszcz go z oka. To bdzie koniec jego eksperymentw
z diabelsk moc.
- Musz ci ostrzec. Marcie myli, e bdzie brata udzia w jego przesuchaniu.
Patch unis brwi.
- Musiaam jej to obieca w zamian za ujawnienie informacji o Blakelym - wyjaniam.
- Zoya przysig, e j ze sob zabierzesz? - zapyta Patch.
- Nie.
- A masz skrupuy?
- Nie. - Przygryzam warg. - Moe - zamilkam. - No dobrze, tak! Tak, mam skrupuy.
Jeeli olejemy Marcie, przez cay wieczr bd miaa wyrzuty sumienia. Dzisiaj rano
okamaam j prosto w oczy i przez cay dzie nie mogam myle o niczym innym. Patch, ja
teraz z ni mieszkam. Musz z ni rozmawia. Moe nam si przyda? Jeeli przekonamy j,
e moe nam zaufa, istnieje szansa, e udzieli nam wicej informacji.
- S prostsze sposoby na uzyskanie informacji, kochanie.

- Zabierzmy j ze sob. Co si moe sta?


- Marcie moe odkry, e tak naprawd si nie rozstalimy, i powiedzie o tym Nefilom.
O tym nie pomylaam.
- Oczywicie, moemy te zabra j ze sob, a nastpnie wymaza jej pami. Wzruszy ramionami. - Obejdzie si bez wyrzutw sumienia.
Zamyliam si. Ten plan by wykonalny. Szkoda tylko, e robi ze mnie hipokrytk.
Na twarzy Patcha pojawi si cie umiechu.
- Podejmiesz si tego zadania czy wolisz niaczy Marcie?
Patch przechyli si i mnie pocaowa.
- Z przyjemnoci przesucham Blakely'ego, ale auj, e nie bdzie mi dane obejrze
twojej bjki z Marcie.
- Nie bdzie adnej bjki. Po prostu spokojnie jej wyjani, e moe pojecha z nami, ale
kiedy ty bdziesz rozprawia si z Blakelym, ona zaczeka w samochodzie. Taki jest nasz
warunek. Moe si na niego zgodzi albo nie! - W tej samej chwili zrozumiaam, jak jestem
naiwna, mylc, e wszystko bdzie takie proste. Marcie nie znosia, kiedy jej si
rozkazywao. W jej przekonaniu jedyn rzecz gorsz od przyjmowania rozkazw byo
przyjmowanie ich ode mnie. Z drugiej strony w przyszoci moga si nam jeszcze przyda.
W kocu bya prawowit crk Hanka. Skoro Patch i ja mielimy stworzy sojusz, trzeba
byo zacz budowa go ju teraz. - Bd stanowcza - obiecaam Patchowi, przybierajc
rzeczow min. - Nie dam si.
Kiedy skoczyam, Patch umiecha si szeroko. Znw mnie pocaowa, a ja poczuam,
jak moje zacinite wargi mikn.
- Uwielbiam, kiedy prbujesz zgrywa twardzielk - powiedzia.
Prbuj? Przecie potrafi by twardzielk! A w pitek w zamierzaam to udowodni.
Marcie, nadchodz!
Kiedy znajdowaam si kilka kilometrw od domu, minam wz policyjny przyczajony
w jednej z bocznych uliczek. Nie przejechaam nawet pitnastu metrw za
skrzyowaniem, kiedy policjant wczy syren i ruszy za mn.
- Super - wymamrotaam. - Po prostu idealnie.
Czekajc w samochodzie na podejcie
funkcjonariusza, w mylach policzyam pienidze, ktre zarobiam jako J opiekunka do
dzieci, i zastanawiaam si, czy sta mnie bdzie na mandat.
Policjant zastuka dugopisem w okno i wskaza mi, ebym je opucia. Spojrzaam przez
szyb na jego twarz zamaram. Nie do, e zapa mnie policjant, to jeszcze ten, ktrego

lubiam najmniej. Detektywa Basso i mnie czya bogata historia wzajemnych podejrze i
silnej antypatii.
Opuciam okno.
- Przekroczyam prdko tylko o pi kilometrw! - rzuciam, jeszcze zanim zdoa si
odezwa.
Policjant trzyma w zbach wykaaczk.
- Nie zatrzymaem ci za przekroczenie prdkoci. Nie dziaa ci lewy reflektor z tyu. Basso naskroba co na bloczku i poda mi mandat przez okno. - To potencjalne zagroenie.
Nie ma si z czego mia.
- ledzi mnie pan, czekajc na szans, eby mnie przyapa? - zapytaam sarkastycznie.
- Nie pochlebiaj sobie - powiedzia i odszed z powrotem do radiowozu. Obserwowaam,
jak wyjeda na drog. Przejedajc obok mnie, pomacha i chocia w odpowiedzi miaam
ochot posa mu wulgarny gest, nie zrobiam tego. Co mi w tym wszystkim nie grao.
Przeszy mi ciarki po plecach, a moje donie byy tak zimne, jakbym wanie zanurzya
je w lodowatej wodzie. Czuam, e od detektywa Basso promieniuje energia niczym mrony
powiew zimowego powietrza, ale chyba musiaam to sobie wyobrazi. Wpadaam w paranoj,
poniewa...
Poniewa czuam si w ten sposb jedynie w obecnoci nieludzi.

ROZDZIA 13
W pitkowy wieczr woyam sztruksy, ciepy weniany sweter, paszcz, czapk i
rkawiczki. Mecz mia si zacz dopiero o zmierzchu, a do tego czasu temperatura moga
spa. Kiedy wcigaam sweter przez gow, w lustrze mign mi zarys mini. Rzeczywicie,
moje bicepsy i tricepsy wydaway si adnie uksztatowane. Niesychane. Trenowaam od ;
tygodnia, a zmiany ju byy zauwaalne. Miaam wraenie, e w moim nefilskim ciele
minie ksztatoway si szybciej ni wtedy, gdy byam czowiekiem.
Przeskakujc po kilka schodw, zbiegam na d, ucaowaam mam w policzek i
wypadam z domu. Na mrozie silnik mojego volkswagena gono protestowa, ale w kocu
zapali. Mylisz, e jest le? Poczekaj na luty, powiedziaam! do niego.
Podjechaam pod szko, zaparkowaam w bocznej uliczce | nieopodal boiska i
zadzwoniam do Patcha.
- Ju jestem - oznajmiam. - Nadal trzymamy si planu A?
- Tak, chyba e dam ci zna, e co jest nie tak. Wmieszaem si w tum. Blakely'ego
jeszcze nie ma. A co z Marcie?.
Spojrzaam na zegarek, ktry wczeniej zsynchronizowaam z zegarkiem Patcha.
- Za dziesi minut mamy si spotka przy stoisku z przekskami.
- Chcesz jeszcze raz omwi plan?
- Jak zobacz Blakely'ego, od razu do ciebie dzwoni. Nie podchodz do niego, ale nie
spuszczam go te z oczu. - Na pocztku z niezadowoleniem przyjam to, e Patch cay czas
kaza mi si trzyma w bezpiecznej odlegoci, ale prawd mwic, nie chciaam
konfrontowa si z Blakelym sam na sam. Nie znaam jego mocnych stron. W sumie nie
znaam te wasnych. Powierzenie tej misji Patchowi, ktry by o wiele bardziej
dowiadczony w tego typu operacjach, wydawao mi si najlepszym rozwizaniem.
- A jeeli chodzi o Marcie?
- Trzymam si jej przez ca noc. Kiedy zapiesz Blakely'ego, zawioz j do twojego
domu nad Sebago. Mam przy sobie wskazwki dojazdu. Bdziemy jecha okrn tras, tak
eby mia czas na przepytanie i obezwadnienie Blakely'ego przed naszym przyjazdem. To
wszystko, prawda?
- Jeszcze jedno - powiedzia Patch. - Uwaaj na siebie.
- Oczywicie - obiecaam i wysiadam z samochodu.
Pokazaam legitymacj szkoln w kasie, kupiam bilet i wymijajc ludzi, dotaram do
stoiska z przekskami. Cay czas wypatrywaam Blakely'ego. Patch szczegowo mi go
opisa, ale kiedy tylko znalazam si na stadionie, zrozumiaam, e do opisu pasowaa a
poowa otaczajcych mnie mczyzn. Kady z nich mg by Blakelym. Miaam szuka

wysokiego, eleganckiego mczyzny o siwych wosach i muskularnej sylwetce, ktry


wyglda jak inteligentny, chocia lekko zdziwaczay nauczyciel chemii. Zastanawiaam si,
czy - podobnie jak Patch - mczyzna bdzie przebrany i czy przez to wyowienie go z tumu
okae si jeszcze trudniejsze. Czy bdzie ubrany we flanelow koszul, a moe woy strj z
logo druyny? Czy posunie si do tego, eby ufarbowa wosy? C, przynajmniej bdzie
wrd najwyszych mczyzn. Zaczn od tego.
Marcie staa przy stoisku z przekskami i dygotaa z zimna w rowych dinsach,
biaym golfie i rowej puchowej kamizelce. Kiedy zobaczyam j w takim stroju, nagle co
zrozumiaam.
- Dlaczego nie masz na sobie kostiumu cheerleaderki? Nie musisz dzisiaj dopingowa
druyny? - zapytaam. J
- Po pierwsze, nie mwi si kostium, tylko strj. Po drugie, rzuciam to.
- Odesza z zespou?
- Odeszam z druyny.
- O rany.
- Mam teraz wicej spraw na gowie. Wszystko inne przestaje mie znaczenie, kiedy
dowiadujesz si, e jeste... - Marcie rozejrzaa si nerwowo - Nefilk.
Nieoczekiwanie poczuam przedziwn wi z Marcie. Kiedy przypomniaam sobie
wszystkie sposoby, ktre wykorzystaa w ubiegym roku, eby mnie u nieszczliwi!
wraenie bliskoci szybko znikno. Moe i obie byymy; Nefilkami, ale nie czyo nas nic
wicej. I lepiej, ebym o tym pamitaa.
- Mylisz, e rozpoznasz Blakely'ego, kiedy go zobaczysz? - zapytaam, zniajc gos.
Obrzucia mnie zirytowanym spojrzeniem.
- Przecie powiedziaam, e go znam. Na razie jestem jedyn osob, ktra moe ci
pomc go znale, wic bd askawa mnie nie przesuchiwa.
- Kiedy go zobaczysz, jeeli w ogle do tego dojdzie staraj si zachowywa dyskretnie.
Patch go zapie, a my pojedziemy za nim do jego domu, gdzie wszyscy razem przesuchamy
Blakely'ego - powiedziaam, pomijajc fakt, e do tego czasu Blakely z pewnoci bdzie
nieprzytomny i na nic si Marcie nie przyda. Ot, szczeglik.
- Mylaam, e rozstaa si z Patchem.
- Bo to prawda - skamaam, prbujc zignorowa ciskajce mnie w odku poczucie
winy. - Ale oprcz niego nie mam nikogo, komu mogabym zaufa i z kim mogabym si
zaj Blakelym. To, e Patch i ja nie jestemy ju razem, nie oznacza, e nie mog go prosi o
przysug. - Nie martwiam si tym, e Marcie moe mi nie uwierzy. Niedugo Patch i tak
mia jej wymaza pami.

- Chc przesucha Blakely'ego, zanim zrobi to Patch - powiedziaa.


- Nie da rady. Musimy trzyma si planu.
Marcie naburmuszya si i wzruszya ramionami.
To si jeszcze okae.
Zmusiam si do zaczerpnicia kilku gbszych oddechw. Oparam si te pokusie, eby
zazgrzyta zbami. Czas pokaza Marcie, e nie ona tu rzdzi.
- Jeeli wszystko zawalisz, dopilnuj, eby tego poaowaa - staraam si brzmie
gronie, ale od razu zdaam sobie spraw, e bd jeszcze musiaa popracowa nad
pogrkami. Moe uda mi si poprosi o pomoc Dantego... Cho byoby lepiej, gdyby to
Patch nauczy mnie kilku przydatnych trikw.
- Naprawd mylisz, e Blakely wie, kto zabi mojego tat? - zapytaa Marcie,
spogldajc na mnie badawczym, niemal przenikliwym wzrokiem.
Serce zabio mi mocniej, ale udao mi si utrzyma nieoceniony wyraz twarzy.
- Mam nadziej, e dzi si tego dowiemy.
- Co teraz? - zapytaa.
- Teraz si przejdziemy i sprbujemy nie przycigaj niczyjej uwagi.
- Chyba ty - parskna Marcie.
Okej, moe miaa racj. Marcie rzeczywicie wyglday! wietnie. Bya adna i irytujco
pewna siebie. Miaa pienidze, ktre widoczne byy na kadym kroku - od sztuczne!
opalenizny, przez naturalnie wygldajce pasemka, po stanik pushup. Marcie sprawiaa
wraenie chodzcej doskonaoci. Kiedy weszymy na stadion, wiele par oczu skierowanych
byo w nasz stron, jednak adne z nich nie patrzyy na mnie.
Skup si na Blakelym, pouczaam si w mylach. S waniejsze sprawy ni ta
pochaniajca energi zazdro.
Przeszymy wzdu trybun, minymy toalety i przeciymy tor okrajcy boisko,
kierujc si w stron sektora dla goci. Ku mojemu rozgoryczeniu na samym szczycie trybun
sta ubrany w mundur detektyw Basso i surowym, nieufnym wzrokiem spoglda na
haaliwym tum przyjezdnych kibicw. Kiedy przenis wzrok na mnie, niepewno
malujca si na jego twarzy jeszcze; si pogbia.
Przypomniawszy sobie dziwne wraenie, jakie zrobi na mnie przedwczoraj, zapaam
Marcie za okie i pocignam j za sob. Nie mogam oskara Basso o to, e mnie ledzi by przecie na subie - ale nie miaam ochoty znajdowa si w zasigu jego badawczego
wzroku ani chwili duej.
Przechadzaymy si z Marcie tam i z powrotem wzdu
boiska. Trybuny byy zapenione. Zapad ju zmierzch i zacz si mecz. Byam niemal

pewna, e oprcz tumu wielbicieli Marcie, nikt inny nie zwraca na nas uwagi, chocia od
trzydziestu minut nie udao nam si jeszcze zajc miejsca.
- Mam ju do - marudzia Marcie. - Jestem zmczona tym aeniem. Nie wiem, czy
zauwaya, ale jestem w butach na koturnie.
A co mnie to obchodzi! - chciaam wrzasn, jednak zamiast tego powiedziaam:
- Chcesz znale Blakely'ego czy nie?
Marcie fukna, a mnie a zjeyy si wosy na gowie.
- Jeszcze jedno okrenie i koniec - obiecaam, a w mylach dodaam: krzyyk na drog.
Kiedy wracaymy do sektora dla uczniw, poczuam na skrze nieprzyjemne
mrowienie. Odwrciam si automatycznie, prbujc namierzy jego rdo. W mroku za
ogrodzeniem otaczajcym stadion stao kilku mczyzn. Ich palce przeplecione byy przez
siatk. Byli to faceci, ktrzy woleli kry si pod oson ciemnoci, ni pokazywa swoje
twarze w wietle stadionowych lamp. Moj uwag przycign zwaszcza jeden z nich szczupy i, pomimo zgarbionych plecw, wysoki mczyzna. Pyna od niego silna, na
pewno nieludzka energia, od ktrej mj szsty zmys a iskrzy.
Szymy dalej, ale wskazaam Marcie tajemnicze postaci:
- Spjrz za ogrodzenie. Czy ktry z tych mczyzn wyglda jak Blakely?
Marcie zdobya u mnie punkt, ograniczajc si do szybkiego spojrzenia.
- Chyba tak. Ten porodku. Przygarbiony. To moe by on.
To mi wystarczyo. Idc dalej wzdu boiska, wycignam telefon i wybraam numer.
- Mamy go - powiedziaam do Patcha. - Jest w okolicach pnocnej trybuny, za
ogrodzeniem. Ma na sobie dinsy i szar bluz z logo druyny. Jest tam jeszcze kilku
Mczyzn, ale chyba nie przyszli razem. Wyczuwam tylko jednego Nefila, i chyba jest to
Blakely.
- Ju id - odpar Patch.
- Spotkamy si w chacie nad jeziorem.
- Jedcie powoli. Mam do Blakely'ego sporo pyta - zapowiedzia.
Przestaam sucha. Marcie znikna.
- O nie... - wyszeptaam, czujc, e krew odpywa mi z twarzy. - Marcie! Biegnie do
Blakely'ego. Musz koczy powiedziaam i rzuciam si biegiem za Marcie.

Bya ju niemal przy ogrodzeniu, kiedy usyszaam jfej piszczcy gos:


- Wie pan, kto
zabi mojego tat? Chc wiedzie wszystko! - krzykna, po czym rzucia wizank
wulgaryzmw.
Blakely odwrci si na picie i odszed.
Wykazujc zadziwiajc determinacj, Marcie z trudem wgramolia si na ogrodzenie,
lizgajc si i szarpic, Kanim udao jej si przerzuci nogi na drug stron, po czym ruszya
za Blakelym nieowietlonym tunelem biegncymi midzy stadionem a budynkiem szkoy.
W chwil pniej dopadam ogrodzenia, wetknam but w jego siatk i nie tracc tempa,
przeskoczyam na drug stron. Ktem oka zobaczyam szok na twarzach kbicych si
wok mczyzn. Sprbowaabym pewnie wymazali ich pami, ale nie miaam na to czasu.
Rzuciam si za Blakelym i Marcie, a biegnc, rozgldaam si w mroku i cieszyam w duchu,
e teraz w ciemnoci widziaam duo: lepiej, ni gdy byam czowiekiem.
Wyczuam przed sob Blakely'ego. Czuam take Marcie, chocia emitowaa znacznie
sabsz energi. Jako e oboje jej rodzice byli czystej krwi Nefilami, miaa szczcie, e w
ogle zostaa poczta, nie mwic ju o tym, e urodzia si ywa. Moe i bya czystej krwi
Nefilk, jednak bya od niej silniejsza nawet jako czowiek.
- Marcie - wysyczaam w mylach. - Wracaj natychmiast!
Nagle energia, ktr wysya Blakely, znikna. Zatrzymaam si, po czym wolno, po
omacku sunam dalej przez nieowietlony tunel, prbujc zapa trop. Czy uciek tak daleko
i tak szybko, e nie byam w stanie go namierzy?
- Marcie! - syknam znowu.
I wtedy j zobaczyam. Staa na samym kocu tunelu, a jej sylwetk oblewa blask
ksiyca. Podbiegam do niej, starajc si stumi gniew. Wszystko zepsua. Zgubilimy
Blakely'ego i, co najgorsze, mczyzna wiedzia ju, e si nim interesujemy. Byam pewna,
e po tym, co stao si dzisiaj, Blakely nie pojawi si ju na adnym meczu. Prawdopodobnie
znw zaszyje si w swojej kryjwce. Znowu stracilimy szans.
- Co to byo? - warknam, podchodzc do Marcie. - To Patch mia zapa Blakely'ego...
- ostatnie sowa wymwiam wolno, zachrypnitym gosem. Przeknam lin. Patrzyam na
Marcie, ale dziao si z ni co bardzo, bardzo zego.
- Patch tu jest? - zapytaa Marcie, jednak gos nie nalea do niej. By niski, mski i
rozbawiony. - Wida nie byem a tak ostrony, jak mi si wydawao.
- Blakely? - zdziwiam si. Zascho mi w ustach. - Gdzie Marcie?
- Jest tutaj. Opanowaem jej ciao.
- Jak? - rzuciam, ale ju znaam odpowied. Diabelska moc. Byo to jedyne
wyjanienie. Poza tym trwa cheszwan, jedyny miesic, kiedy moliwe byo optywanie cia.

Za nami rozlegy si kroki i mimo ciemnoci zobaczyam tejcy wzrok Blakely'ego.


Rzuci si na mnie bez ostrzeenia. By tak szybki, e nie zdyam zareagowa. Obrci mnie
i przycisn do klatki piersiowej. W tunelu ukaza si Patch, jednak zwolni, kiedy ujrza, e
stoj przycinita do Marcie.
- Co si dzieje, aniele? - zapyta cichym, niepewnym gosem.
- Nie odzywaj si - wysycza mi Blakely do ucha...j
W moich oczach zalniy zy. Blakely przytrzymywa mnie jedn rk, a w drugiej
trzyma n. Poczuam, jak ostrze wbija si w moj skr tu nad biodrem.
- Ani sowa - powtrzy Blakely, a jego oddech zmierzi wi mi wosy.
Patch zatrzyma si, na twarzy mia wymalowan dezorientacj. Zrozumia, e co jest
nie tak, chocia nie wiedzia co. Zdawa sobie spraw z tego, e jestem silniejsza od Marcie i
e gdybym chciaa, mogabym si jej wyrwa.
- Pu Nor - powiedzia Patch do Marcie cichym, ostronym gosem.
- Ani kroku - rozkaza Blakely Patchowi, jednak tym razem jego gos brzmia jak gos
Marcie. By wysoki i roztrzsiony. - Mam n i jeeli bd musiaa, uyj go! - Na dowd
tego Blakely zamacha noem w powietrzu.
- Diabelska moc - przekaza mi w mylach Patch. - Wszdzie j rozpoznam.
Bd ostrony. Blakely opanowa ciao Marcie - chciaam, powiedzie, ale moje myli
zostay zablokowane. Blakely je osania. Poczuam, jak odskakuj, tak jakbym krzyczaa do
ciany. Wydawa si mie absolutn kontrol nad diabelsk! moc i uywa jej jak
mierciononej broni.
Ktem oka zobaczyam n, ktry Blakely trzyma w grze. Emanowa nieziemskim
niebieskawym blaskiem. Zanim si obejrzaam, Nefil zatopi ostrze w moim boku. Czuam si
tak, jakby kto wepchn mnie do rozarzonego pieca.
Upadam. Chciaam wy i krzycze z blu, ale byam zbyt wstrznita, eby wyda
jakikolwiek dwik. Wiam si po ziemi, chcc wycign n, ale kady misie w moim
ciele by w szoku, sparaliowany przez potworne cierpienie.
Po chwili Patch by przy mnie. Jego podszyty strachem glos wypowiada litani
przeklestw. Wycign n i odrzuci go na bok. Wrzasnam, a mj krzyk wydoby si z
najgbszych otchani mojego jestestwa. Syszaam polecenia wykrzykiwane przez Pat cha,
ale jego sowa si rozpaday - nic nieznaczce wobec blu przeszywajcego kad tkank
mojego ciaa. Ponam, a ogie trawi mnie zarwno od wewntrz, jak i na zewntrz. ar by
tak intensywny, e moje ciao, niezalenie od woli, wio si i drgao w konwulsjach.
Patch pochwyci mnie w ramiona. Jak przez mg widziaam, e wybiega z tunelu.
Ostatnim dwikiem, jaki usyszaam, by odgos jego krokw odbijajcych si echem od
cian.

ROZDZIA 14
Obudziam si przeraona, prbujc si zorientowa, gdzie jestem. Byam w ku, ktre
jakby rozpoznawaam, w pokoju pachncym ciepem i ziemi. Obok mnie kto lea. Nagle
si poruszy.
- Aniele?
- Obudziam si - powiedziaam i poczuam ogromn ulg, e Patch jest blisko.
Nie wiedziaam, jak dugo byam nieprzytomna, ale tu, w jego domu, czuam si
bezpieczna. Patch czuwa nade mn. I Blakely opanowa ciao Marcie. Nie wyczuam go
podeszam do niego, nie majc zielonego pojcia, e to zasadzka. Chciaam ci ostrzec, ale
Blakely uwizi mnie w czym w rodzaju baki... Moje myli wracay do mnie.
Patch pokiwa gow i zaoy mi za ucho zabkana kosmyk wosw.
- Widziaem, jak wychodzi z ciaa Marcie i uciekaj. Z Marcie wszystko w porzdku. Jest
w szoku, ale yje. Dlaczego mnie dgn? - Uniosam sweter, eby obejrze ran, i
wykrzywiam si z blu. Moja nefilska krew powinna mnie bya ju uleczy, ale lad po nou
wci wyglda na wiey i emanowa niebieskaw powiat.
- Wiedzia, e jeeli ci zrani, zostan z tob i nie rzuc si za nim w pogo. Bdzie go
to sporo kosztowao - powiedzia Patch, zaciskajc zby. - Kiedy ci tu przyniosem. caa
promieniowaa niebiesk powiat, od stp do gw. Mylaem, e jeste w piczce. Nie
mogem do ciebie dotrze, nawet poprzez myli. Byem przeraony. - Przycign mnie do
siebie, otaczajc opiekuczo ramionami. ciska mnie tak mocno, e dopiero wtedy zdaam
sobie spraw z tego, jak bardzo si o mnie martwi.
- Co to dla mnie oznacza?
- Nie wiem. Nie moe by nic dobrego w tym, e do tej pory dwa razy zostaa w ciebie
wmuszona diabelska moc.
- Dante przyjmuje j codziennie.
Przecie jeeli z nim byo wszystko w porzdku, mnie te nic nie grozio. Chciaam w to
wierzy.
Patch nie odezwa si, ale czuam, w ktr stron podaj jego myli. Podobnie jak ja
wiedzia, e diabelska moc musiaa wywoywa jakie skutki uboczne.
- Gdzie jest Marcie? - zapytaam.
- Zmodyfikowaem jej pami, tak by nie pamitaa, e si dzi spotkalimy, a potem
Dabria zabraa j do domu. Nie patrz tak na mnie. Nie wiedziaem, co robi, a miaem jej
numer telefonu.
- Wanie tym si martwi! - skrzywiam si. Moja gwatowna reakcja sprawia, e

przeszy mnie widrujcy bl.


Patch nachyli si, eby ucaowa mnie w czoo, przewracajc jednoczenie oczami. - Nie
ka mi znowu mwi, e midzy mn a Dabri nic si nie dzieje. - Ona wci ci pragnie. Udaje, e co do mnie czuje, eby ci dokuczy. Nie uatwiaj jej tego.
- Nie dzwo do niej
z prob o przysug, jakby bya czci naszego planu - odparam. - Prbowaa mnie zabi a
gdybym jej pozwolia, w mgnieniu oka sprztnaby mi ci sprzed nosa. Moesz zaprzecza
do woli. Widz, jak na ciebie patrzy.
Patch wyglda tak, jakby chcia co powiedzie, ale powstrzyma si i zwinnie zszed z
ka. Jego czarna, pognieciona koszulka i zmierzwione wosy nadaway mu wygld pirata.
- Masz ochot na co do jedzenia albo do picia? Nie mog znie tego poczucia
bezczynnoci.
- Jeeli szukasz czego do roboty, moe zajmij si Blakelym? - powiedziaam szybko.
Jak miaam si raz na zawsze pozby Dabrii?
Na twarzy Patcha pojawi si umiech, ktry by jednoczenie przebiegy i zowrogi.
- Nie musimy go szuka. Przyjdzie do nas. eby uciec, musia zostawi n. Wie, e go
mamy. Wie rwnie, e jest to dowd, ktry mog zanie archanioom, aby zawiadczy, i
on uywa diabelskiej mocy. Niedugo pojawi 1 si, szukajc tego noa.
- Moe od razu przekamy go w rce archaniow. Niech oni si martwi likwidacj
diabelskiej mocy.
Patch ze miechem wypuci oddech, ale w jego gosie, nadal byo zdenerwowanie.
- Nie ufam ju archanioom. Pepper Friberg nie jest jedyn czarn owc. Jeeli oddam
spraw w ich rce, nie mam gwarancji, e si tym zajm. Kiedy wydawao mi si, e
archanioowie s nieprzekupni, ale pomogli mi zmieni zdanie. Widziaem, jak bawi si
mierci, jak ignoru powane przestpstwa i jak karz mnie za czyny, ktrych nie
popeniem. Mam na koncie kilka bdw, za ktre ju zapaciem, ale podejrzewam, e nie
spoczn, dopki nie zatrzasn za mn bram pieka. Nie lubi, gdy stawia si im opr, a opr"
to pierwsze sowo, ktre przychodzi im na myli, kiedy sysz moje imi. Tym razem bior
sprawy w swoje rce. Blakely wrci po swj n, a kiedy to zrobi, bd gotw.
- Chc pomc - powiedziaam natychmiast. Pragnam pogry Nefila, ktry by na tyle
gupi, eby ugodzi mnie noem. Blakely pomaga armii Nefilw, ale to ja byam ich
dowdc. Chocia uwaaam jego postpowanie za pozbawione szacunku, byli te tacy,
ktrzy mieli go za zdrajc. Wiedziaam, e rasa Nefilw nie zna litoci dla zdrajcw.
Patch spojrza mi w oczy, bez sowa przygldajc si mojej twarzy, jakby ocenia to,
czy poradz sobie z Blakelym. Ku mojej satysfakcji, skin gow.
- Dobrze, aniele. Ale po kolei. Mecz skoczy si dwie godziny temu, a twoja mama
bdzie si zastanawia, gdzie si podziewasz. Musimy ci zawie do domu.

wiata w domu byy wyczone, ale wiedziaam, e mama nie zanie, dopki nie wrc.
Zapukaam delikatnie do drzwi jej sypialni, lekko je uchyliam i wyszeptaam:
- Wrciam.
- Dobrze si bawia? - zapytaa, ziewajc.
- Mecz by wietny - powiedziaam wymijajco.
- Marcie wrcia kilka godzin temu. Nawet si nie odezwaa. Posza prosto do sypialni i
trzasna drzwiami. Wydawaa si jaka... cicha, moe nawet zmartwiona - w glosie ntamy
zabrzmiao pytanie.
- Moe to PMS. - Marcie prawdopodobnie robia wszystko, eby nie dosta klasycznego
ataku paniki. Moje ciao take znalazo si kiedy we wadaniu kogo innego. Nie znam sw,
ktre potrafiyby opisa, jak bardzo wykorzystana po tym czuam. Jednak nie potrafiam jej
wspczu. Gdyby Marcie zrobia to, o co j poprosiam, nic by si nie stao.
Kiedy znalazam si w sypialni, wyskoczyam z ciuchw jeszcze raz przyjrzaam si
ranie. Jaskrawoniebieska powiata pomau bleda. To musia by dobry znak.
Wczogaam si wanie do ka, kiedy usyszaam pukanie. Marcie stana w drzwiach.
- Zaraz zwariuj - oznajmia i faktycznie tak wygldaa.
Kiwnam jej, eby wesza i zamkna za sob drzwi.
- Co si tam stao? - zapytaa amicym si gosem. W jej oczach zalniy zy. - Jak udao
mu si tak po prostu opanowa moje ciao?
- Blakely ci opta.
- Jak moesz mwi to tak spokojnie! - powiedziaa,: niemal piszczc. - y we mnie.
By jak... pasoyt.
- Gdyby pozwolia mi zaj si Blakelym tak, jak uzgadniaymy, nic takiego by si nie
stao - rzuciam i natychmiast poaowaam tego, e mj glos zabrzmia tak surowo. Marcie
zrobia co bardzo gupiego, ale nie miaam prawa jej osdza. Sama miaam na koncie kilka
impulsywnych decyzji. Marcie zareagowaa pod wpywem chwili. Chciaa si dowiedzie, kto
zabi jej ojca. Czy by kto, kto mg j za to wini? Na pewno nie ja.
Westchnam.
- Przepraszam, nie chciaam...
Ale byo ju za pno. Marcie spojrzaa na mnie z uraz wysza.

ROZDZIA 15
Obudziam si gwatownie. Dante pochyla si nade mn przytrzymywa mi ramiona. Dzie dobry, skowroneczku. Prbowaam si wyrwa, ale przygwodzi mnie do ka. - Jest
sobota - zaprotestowaam ze znueniem. Mogam trenowa, ale nalea mi si chocia jeden
dzie odpoczynku. - Mam dla ciebie niespodziank. Przyjemn.
- Jedyn niespodziank,
na ktr mam ochot, s dwie dodatkowe godziny snu. - Niebo za oknem nadal byo ciemne.
Musiaa by najwyej pita trzydzieci. Dante cign ze mnie kodr, a ja rzuciam si po
ni z piskiem. - Co ty wyprawiasz?
- Fajna piamka.
Miaam na sobie czarny Tshirt, ktry zwdziam Patchowi, a ktry siga mi ledwo do
poowy uda. Jednoczenie obcignam koszulk i podsunam wyej kodr.
- Dobra - poddaam si z westchnieniem. Spotkamy si na dole.
Z trudem woyam ciuchy do biegania, zawizaam buty i wywlokam si na zewntrz.
Dantego nie byo na podjedzie, ale wyczuam go nieopodal. Moe czeka po drugiej stronie
ulicy w lesie? Ze zdziwieniem wyczuam rwnie, e jest z nim jeszcze jeden Nefil. Z ponur
min ruszyam w stron drzew.
Rzeczywicie, Dante przyprowadzi przyjaciela. Niestety, sdzc po jego wygldzie podbitych oczach, rozcitej wardze, spuchnitej szczce i sporym guzie na czole, mczyni
nie dogadywali si najlepiej.
- Poznajesz go? - zapyta Dante radonie, trzymajc pobitego Nefila za konierz, ebym
moga si mu przyjrze.
Zrobiam krok naprzd, nie rozumiejc, co on waciwie, robi.
- Nie, jest zbyt mocno poobijany. Ty mu to zrobie?
- Jeste pewna, e nigdy nie widziaa tego przystojniaczka? - zapyta znowu Dante,
trcajc szczk mczyzny to z lewej, to z prawej strony. Miaam wraenie, e wietnie si
bawi. - Wczoraj wieczorem kapa dziobem na twj temat. Chwali si, e spuci ci niezy
omot. Oczywicie, natychmiast zwrciem na niego uwag. Powiedziaem mu, e nic takiego
nie zrobi, a jeeli jest to jednak prawda, c... Zamy, e nie przepadam, kiedy nefilscy
podwadni okazuj brak szacunku swoim przywdcom, zwaszcza kiedy mowa o
przywdczyni armii Czarnej Rki - z gosu Dantego znikn beztroski ton. Patrzy teraz na
Nefila z gbok pogard.
- Robiem sobie jaja - powiedzia tamten ponuro. Chciaem si przekona, czy powanie
podchodzi do kontynuacji wizji Czarnej Rki. Nie urodzia si jako Nefilkad. Chciaem, eby
poczua, z kim ma do czynienia...

- Kowboj? - wyrwao mi si. Jego twarz bya tak opuchnita, e w ogle nie przypomina
Nefila, ktry wywid mnie do chaty, przywiza do filaru i grozi, ale rozpoznawaam jego
gos. To na pewno by Kowboj. Shaun Corbridge.
- Jaja? - Dante zamia si jadowicie. - Jeeli wedug ciebie tak wyglda robienie sobie
jaj, moe pomiejesz si z tego, co ci zrobimy - powiedzia i uderzy mczyzn w gow z
tak si, e ten upad na kolana.
- Moemy porozmawia? - zapytaam Dantego. - Na osobnoci?
- Oczywicie - odpar i ostrzegawczo wymierzy palec w Kowboja. - Jeden ruch i bdzie
po tobie.
Kiedy upewniam si, e Kowboj nas nie syszy, powiedziaam:
- Co si tu dzieje?
- Byem wczoraj w Diabelskiej Portmonetce, a ten skretyniay bufon przechwala si, e
zrobi z ciebie worek treningowy. Z pocztku miaem wraenie, e si przesyszaem, ale im
goniej mwi, tym bardziej uwiadamiaem sobie, e nie zmyla. Dlaczego mi nie
powiedziaa, e nasi onierze ci zaatakowali? - zapyta. Nie by zy. Moe troch uraony,
ale nie zy.
- Pytasz, poniewa martwisz si, jak to wpynie na mj wizerunek, czy ze wzgldu na
mnie?
Dante potrzsn gow.
- Nie mw tak. Wiesz, e nie myl o twoich notowaniach. Waciwie ju na pocztku o
nich zapomniaem. Chodzi mi o ciebie. Ten dupek ci skrzywdzi, a mnie si to wcale nie
podoba. Owszem, powinien okaza szacunek dowdcy armii, do ktrej pono naley, ale tu
chodzi o co wicej. Powinien ci szanowa, poniewa jeste dobrym czowiekiem i bardzo
si starasz. Ja to widz i chc, eby on te to dostrzeg.
Czuam si skrpowana szczeroci i osobistym wydwikiem jego sw. Zwaszcza po
pocaunku, do ktrego prawie udao mu si mnie zmusi. To, co mwi, wykraczao poza
subowy ton, a taki by przecie charakter naszej relacji. I na tym poziomie chciaam j
utrzyma.
- Doceniam wszystko, co wanie powiedziae, ale mszczc si na nim, nie zmienimy
jego stosunku do mnie. Nienawidzi mnie. Wielu Nefilw mnie nienawidzi. To mogaby by
dobra okazja, eby pokaza im, e si co do mnie myl. Powinnimy go wypuci i zabra si
do treningu.
Dante sta bez ruchu. Jedynie na jego twarzy ukazao! si rozczarowanie, moe nawet
zniecierpliwienie.
- Wspczuciem nic tu nie zdziaasz. Nie tym razem. Jeeli go wypucisz, ten dupek
bdzie mia tylko dowody na poparcie swoich argumentw. Prbuje przekona innych, e

jeste zbyt saba, by stan na czele armii. Jeeli pozwolisz, by uszo mu to na sucho,
udowodnisz, e ma racj., Trzeba go troch przetrci. Kiedy znw bdzie chcia ci
skrzywdzi albo gada na twj temat gupoty, zastanowi si dwa razy.
- Pu go - powiedziaam, tym razem bardziej stanowczo. Nie wierzyam, by na przemoc
naleao odpowiada przemoc. I nie miaam najmniejszego zamiaru zmienia zdania.
Twarz Dantego poczerwieniaa. Otworzy usta, ale nie pozwoliam mu doj do sowa.
- Nie zmieni zdania. Nie skrzywdzi mnie. Zabra mnie i do chaty, poniewa ba si, nie
wiedzia, co robi. Wszyscy si boj. Nadszed cheszwan i wa si losy naszej przyszoci.
Postpi le, ale nie mona go wini za to, e prbuje da upust swoim lkom. Daj spokj z
paleniem go na stosie i pu go wolno. Mwi powanie.
Dante westchn z dezaprobat. Wiedziaam, e nie jest zadowolony, ale czuam, e
postpuj susznie. Nie j chciaam dolewa oliwy do - i tak ju sporego ognia.
Skoro wszyscy Nefilowie mieli to przetrwa, naleao si zjednoczy. Chciaam,
ebymy umieli okazywa sobie wspczucie, szacunek i przyzwoito, nawet jeeli si ze
sob nie zgadzalimy.
- I tyle? - zapyta Dante, najwyraniej nieusatysfakcjonowany.
Zoyam rce wok ust, eby mj gos by lepiej syszalny.
- Moesz i! - zawoaam do Kowboja. - Przepraszamy za wszelkie niedogodnoci.
Kowboj gapi si na mnie z rozwartymi ustami. Nie chcia jednak kusi losu, wic rzuci
si do ucieczki tak szybko, jakby gonio go stado niedwiedzi.
- No i? - powiedziaam do Dantego. - Jakie mki przygotowae dla mnie na dzisiaj?
Mam przebiec maraton? Przenie gr? Sprawi, by rozstpio si morze?
Godzin pniej minie rk i ng dray mi z wycieczenia. Dante przyszykowa dla
mnie koszmarny zestaw wicze aerobowych: pompki, podcigania, przysiady i noyce.
Wychodzilimy ju z lasu, kiedy gwatownie uniosam rk, dajc Dantemu znak, eby si
zatrzyma. Moja do wyldowaa na jego piersi. Przyoyam palec do ust, nakazujc mu,
eby by cicho.
W oddali syszaam delikatny chrzst czyich krokw.
Dante te musia go dosysze.
- Jele? - zapyta.
Zmruyam oczy, eby przenikn ciemno. W lesie nadal panowa
mrok, a gstwina drzew tylko osabiaa mj - i tak ju upoledzony - wzrok.
- Me. Rytm si nie zgadza.

Dante klepn mnie w rami i wskaza na niebo. Na pocztku nie wiedziaam, o co mu


chodzi, po chwili jednak zrozumiaam. Chcia, ebymy si wspili n drzewa, skd atwiej a
byo oceni, czy zblia si niebezpieczestwo.
Mimo zmczenia bezgonie i zwinnie wspiam si p biaym cedrze. Dante wybra 0
drzewo obok.
Nie musielimy zbyt dugo czeka. Chwil po tym, jak skrylimy si na drzewach, na
polanie pod nami pojawio si szecioro upadych aniow. Skradali si. Wrd nich byo
trzech mczyzn i trzy kobiety. Ich nagie torsy pokryte byy dziwnymi hieroglifami, ktre
przypominay plam z nadgarstka Patcha. Twarze mieli pomalowane krwisto-czerwon farb.
Zmrozio mi krew w yach. Kojarzyli si z wojownikami z indiaskiego plemienia Pawnee.
Mj wzrok skupi si zwaszcza na jednym z nich. By to szczupy chopak z
podkronymi oczami. Na widok jego znajomej twarzy zamaram. Przypomniaam sobie
bestialski przemarsz przez Diabelsk Portmonetk i to, jak zada miertelny cios.
Przypomniaam sobie te jego ofiar. Bya do mnie bardzo podobna.
Twarz staa mu w okrutnym grymasie. Skrada si pomidzy drzewami tak, jakby
czego szuka. Na piersi mia wie ran. Bya maa i okrga, jakby kto brutalnie wyci
mu kawaek ciaa noem. Jego oczy lniy lodowato bezlitonie. Zadraam.
Dante i ja zostalimy na drzewach, dopki nie odeszli. Kiedy bylimy ju z powrotem na
ziemi, zapytaam.
- Jak nas znaleli?
Spojrza na mnie spod przymknitych powiek. Jego wzrok by lodowaty.
- Popenili ogromny bd, przychodzc tu po ciebie.
- Mylisz, e nas szpieguj?
- Myl, e kto musia ich na nas naprowadzi.
- Ten chudy chopak... Widziaam go w Diabelskiej Portmonetce. Zaatakowa Nefilk,
ktra wygldaa zupenie jak ja. Znasz go?
- Nie.
Zanim odpowiedzia, zrobi ma pauz.
Pi godzin pniej byam ju wykpana i ubrana. Na niadanie zjadam poywn
jajecznic z pieczarkami i szpinakiem, a w nagrod dokoczyam odrabianie lekcji. Niele,
biorc pod uwag, e dochodzio dopiero poudnie.
W korytarzu uchyliy si drzwi i ze swojej sypialni wysza Marcie. Jej wosy sterczay
we wszystkie strony, a pod oczami miaa ciemne krgi. Nawet std czuam jej niewiey
oddech.

- Hej - powiedziaam.
- Hej.
- Mama prosi, ebymy zgrabiy licie w ogrdku, wic moesz si wstrzyma z
prysznicem, dopki nie skoczymy.
Marcie cigna brwi.
- e co?
- Sobotnie obowizki - wyjaniam. Wiedziaam, e Marcie prawdopodobnie nigdy si z
czym takim nie spotkaa. Cieszyam si, e mog by jej przewodnikiem w tej sferze.
- Ja nie mam czego takiego jak obowizki.
- Masz, dopki mieszkasz pod tym dachem.
- Dobra - powiedziaa Marcie z ociganiem. - Zjem tylko niadanie i zadzwoni do kilku
osb.
W normalnych okolicznociach Marcie tak atwo by si zgodzia, ale przypuszczaam, e
jej dobre chci to przeprosiny za wczorajsze zachowanie. C, nie miaam co wybrzydza.
Kiedy nasypywaa sobie patkw niadaniowych do miski, ja ruszyam do garau po
grabie. Zdyam ju zgrabi poow lici z trawnika przed domem, kiedy na ulicy usyszaam
warkot silnika. Scott zaparkowa barracud na podjedzie i wysiad z samochodu. Tshirt
opina jego klatk piersiow, uwydatniajc minie. Ze wzgldu - na Vee aowaam, e nie
mam przy sobie aparatu.
- Co sycha, Grey? - powiedzia. Wycign z kieszeni skrzane rkawice robocze i
nacign je na donie. - Przyjechaem ci pomc. Daj mi co do roboty. Jestem dzi twoim
niewolnikiem. Niewane, e to twj chopiec Dante powinien tu by, a nie ja... - Scott wci
droczy si ze mn z powodu Dantego, ale nie potrafiam stwierdzi, czy wierzy w nasz
zwizek, poniewa zawsze wypowiada si nim w kpicy sposb. Oczywicie, w przypadku
Scotta co dziesite sowo podszyte byo drwin.
Oparam si o grabie.
- Nie rozumiem. Skd wiesz, e dzi grabi licie?
- Twoja nowa psiapsika mi o tym doniosa.
Nie miaam nowej przyjaciki, miaam za to odwiecznego wroga. Zmruyam oczy.
- Marcie ci zwerbowaa?
- Powiedziaa, e potrzebuje pomocy. Ma alergi i nie moe pracowa na zewntrz.
- Co
za kamczucha! - A ja byam na tyle naiwna, by wierzy, e naprawd ma zamiar mi pomc.

Scott chwyci drugie grabie, ktre oparam o werand, - j podszed, eby mi pomc.
- Zrobimy wielk stert lici, a potem ci w ni rzucimy.
- To si mija z celem.
Umiechn si i trci mnie w rami.
- Ale jest zabawne.
Marcie otworzya drzwi frontowe i wysza na werand. Usiada na schodkach,
skrzyowaa nogi i pochylia si do przodu.
- Cze, Scott.
- Siema.
- Dzikuj, e przyszede mi z pomocy. Jeste moim rycerzem w lnicej zbroi.
- Zaraz puszcz pawia - mruknam i melodramatycznie przewrciam oczami.
- Nie ma sprawy - odpar Scott. - Nie przegapi adnej okazji, by troch podrczy Grey.
- Podszed do mnie od tylu i wrzuci mi za dekolt gar lici.
- Hej - pisnam. Nabraam w donie lici i rzuciam mu je w twarz. Scott pochyli si,
ruszy w moim kierunku przewrci mnie na ziemi. Zrobiony przeze mnie porzdny stosik
znw rozsypa si po trawie. Byam wcieka, e cika praca posza na marne, a jednoczenie
nie mogam przesta si mia. Scott lea na mnie i wpycha mi licie za dekolt, do kieszeni i
do nogawek. - Scott! - chichotaam.
- Nie przy ludziach - powiedziaa Marcie znudzonym gosem, ale wyczuwaam, e jest
zirytowana.
Kiedy Scott w kocu mnie uwolni, zwrciam si do Marcie:
- Szkoda, e masz alergi. Zapomniaam ci powiedzie, e grabienie moe by fajne.
Marcie rzucia mi rozgoryczone spojrzenie, po czym wesza do rodka.

ROZDZIA 16
Kiedy w kocu upchnlimy wszystkie licie do pomaraczowych workw na mieci
ozdobionych tak, by przypominay dynie, i kiedy rozstawilimy je dekoracyjnie na trawniku,
Scott wszed do domu napi si mleka i zje kilka cudownie cigncych si
czekoladowomitowych ciasteczek mojej mamy. Pomylaam, e Marcie zaszyje si w swojej
sypialni, ale myliam si - czekaa na nas w kuchni.
- Chyba zorganizuj tu imprez na Halloween - ogosia.
Parsknam i odstawiam szklank.
- Bez urazy, ale w tej rodzinie nie jestemy wielkimi^ mioniczkami imprez.
Twarz mamy pojaniaa.
- To wspaniay pomys, Marcie. Od mierci Harrisona nie byo tu przyjcia. Skocz
potem do sklepu, eby zobaczy, jakie maj dekoracje.
Mylaam, e Scott stanie po mojej stronie, ale wzruszy tylko ramionami i powiedzia:
- Moe by fajnie.
- Masz wsy z mleka - odwdziczyam mu si oschle.
Wytar mleko wierzchem doni, a nastpnie... otar j moj rk.
- O fuuu - pisnam i szturchnam go w rami.
- Powinnimy uzgodni jaki motyw przewodni. Na przykad najsawniejsze pary w
historii wiata. Powiemy, eby kady kogo ze sob zabra - powiedziaa Marcie.
- Czy na ten pomys nie wpado ju wczeniej... milion osb? - zapytaam.
- Niech kady przebierze si za swojego ulubionego bohatera horroru - stwierdzi Scott z
sadystycznym umiechem.
- Zaraz, zaraz. Spokojnie. Wyluzujcie - powiedziaam, trzymajc rce przed sob na
znak, eby zamilkli. - Mamo, zdajesz sobie spraw, e bdziemy musiay posprzta cay
dom?
Mama zamiaa si z lekk uraz.
- Ten dom nie jest a tak brudny, Noro.
- Czy kady ma przynie wasne piwo, czy my je zorganizujemy? - zapyta Scott.
- adnego piwa - powiedziaymy z mam jednoczenie.
- Uwaam, e pomys ze
synnymi parami jest super. - Marcie najwyraniej podja ju decyzj. - Scott, powinnimy
pj razem.

Scott nie zawaha si ani przez chwil.


- Mog by Michaelem Myersem z Halloween, a ty jedn z dziewczyn, ktr
okalecza?
- Nie - odpara Marcie. - Przyjdziemy jako Tristan i Izolda. Pokazaam jzyk. - Ale
oryginalnie. Scott artobliwie kopn mnie w nog. - A co ty taka radosna?
- Planowanie
imprezy halloweenowej w samym rodku cheszwanu jest chyba do lekkomylne, nie
sdzisz? - po. wiedziaam do niego krytycznie w mylach. - Moe upade anioy jak dotd s
spokojne, ale niedugo si to skoczy. Oboje wiemy, e szykuje si wojna i wszyscy
oczekuj, e co z tym zrobi. Wybacz wic, e nie mam gowy do takich gupot!
- W porzdku - odpar Scott. - Ale moe impreza pozwoli ci si na chwil odpry?
- Naprawd masz zamiar i z Marcie?
Jego usta wygiy si w umiechu.
- Moe chciaaby, ebym poszed z tob?
- My, e powiniene zabra Vee.
Zanim jednak zdyam oceni reakcj Scotta, Marcie powiedziaa:
- Pojad z pani. Potem moemy wstpi do sklepu papierniczego i kupi zaproszenia.
Najfajniej byoby znale co strasznego, a jednoczenie eleganckiego i sodziastego. Marcie pisna z podekscytowania. - Bdzie cudownie!
- Kogo zaprosisz, Noro? - zapytaa mama.
Zacisnam usta. Nie wiedziaam, co odpowiedzie.
Scott by ju zajty, a nie miaam ochoty zabiera Dantego. Moe i pomogoby nam to w
rozsianiu plotki o naszym zwizku, ale nie miaam na to nastroju. Moja mama nie znosia
Patcha, a co gorsza ja te powinnam udawa, e go nienawidz. Przed ludmi mielimy gra
miertelnych| wrogw.
Nie chciaam uczestniczy w tej imprezie. Miaam waniejsze sprawy na gowie. ciga
mnie dny zemsty archanio. Chocia byam dowdc armii, nie wiedziaam co robi. Mimo
paktu, ktry zawaram z archanioami, i
Zaczynaam myle, e wojna jest nieunikniona i, co wicej e jest to waciwe
posunicie. Nie do, e moja najlepsza przyjacika miaa przede mn tajemnice, przez ktre
nie mogam spa w nocy, to teraz jeszcze to. Impreza z okazji Halloween. W moim wasnym
domu, w ktrym bd musiaa robi za gospodyni.
Marcie umiechna si drwico.
- Anthony Amowitz si w tobie podkochuje.

- O, a co to za Anthony? - podchwycia mama. Marcie uwielbiaa plotki, wic bez


najmniejszego zastanowienia wypalia:
- W zeszym roku chodzi z nami na wf. Ilekro
gralimy w bejsbol, Anthony, ktry by apaczem, sta za Nor przez cay czas gapi si na jej
nogi. Tak bardzo nie mg si skoncentrowa, e ani razu nie udao mu si zapa piki.
- Nora rzeczywicie ma liczne nogi - droczya si ze mn mama.
Wskazaam kciukiem na schody.
- Id do pokoju powali gow o cian. To i tak bdzie lepsze.
- TV i Anthony moecie przyj jako Scarlett i Rhett z Przemino z wiatrem! - zawoaa
za mn Marcie. - Albo jako Buffy i Angel. A moe Jane i Tarzan?
Przed pjciem spa zostawiam uchylone okno. Tu po pnocy Patch wlizgn si do
pokoju. Pachnia ziemi lasem. Cicho pooy si na ku obok mnie. Mimo e Wolaabym
mc spotyka si z nim jawnie, byo co niewiarygodnie seksownego w naszych sekretnych
schadzkach.
- Przyniosem ci co - powiedzia i pooy mi na brzuchu brzow papierow torebk.
Usiadam i zajrzaam do rodka.
- Jabko w karmelu z play w Delphic! - Umiechn, am si. - Nigdzie nie ma lepszych.
Zanurzye je nawet w wirkach kokosowych, tak jak lubi!
- To prezent, ktry ma ci pomc szybko wrci do zdrowia. Jak rana?
Podniosam gr od piamy i podzieliam si z nim dobr wiadomoci.
- Duo lepiej. - Po tym jak kilka godzin temu znikny! ostatnie niebieskawe plamy, rana
zagoia si niemal od razu. Pozostaa tylko blada wstka blizny.
Pocaowa mnie.
- To faktycznie dobra wiadomo.
- Natrafie na jaki lad Blakely'ego?
- Nie, ale to tylko kwestia czasu.
- A czy wyczue, eby to on ci ledzi?
- Nie. - W jego gosie pobrzmiewaa frustracja. - Ale jestem pewien, e ma mnie na oku.
Musi odzyska n.
- Diabelska moc zmienia zasady gry.
- Z pewnoci zmusza do kreatywnoci.

- Przyniose ze sob n Blakely'ego? - Spojrzaam na kiesze jego spodni, ale


wygldaa na pust. Patch lekko podwin koszul. Zza skrzanego paska wystawaa rkoje
noa.
- Nie rozstaj si z nim.
- Jeste pewien, e si po niego zjawi? Moe odkry, e blefujesz
i archanioowie nie s a tak zasadniczy, jak nam si wydawao. Moe sdzi, e uywanie
diabelskiej mocy ujdzie mu na sucho.
- To moliwe, ale raczej nie. Archanioowie wietnie si kryj, zwaszcza przed
Nefilami. Wydaje mi si, e Blakely I si boi i e niedugo co zrobi.
- A jeeli zjawi si ze wsparciem? Co jeli we dwoje bdziemy musieli stawi czoa
dwudziestu Nefilom?
- Przyjdzie sam - powiedzia Patch z przekonaniem. - nawarzy piwa i teraz sam je
wypije. Jest tak wany dla Nefilw, e na bank nie dosta pozwolenia, eby przyj na mecz.
Jestem pewien, e si wymkn. Co gorsza, zgubi n zaklty diabelsk moc. Jest
zestresowany i musi naprawi bd, zanim ktokolwiek si o tym dowie. Wykorzystamy jego
strach i desperacj. Wie, e wci jestemy razem. Bdzie musia zoy przysig, e nikomu
nie pinie ani sowa.
Odamaam kawaek nacitego jabka i rozgryzam go na p. Rwnie dobrze mogam
udawa spokojn.
- Co jeszcze? - zapyta Patch.
- Hmm... tak. Podczas dzisiejszego treningu Dante i ja spotkalimy kilkoro upadych
aniow, zwyczajne zbiry. - Wzruszyam ramionami. - Schowalimy si, ale wida, e
cheszwan je rozochoci. Znasz chudego upadego anioa ze znamieniem na piersi? Ju drugi
raz go widz.
- Nie kojarz, ale bd mia oczy dookoa gowy. Na pewno dobrze si czujesz?
- Na pewno. A teraz z innej beczki. Marcie ma zamiar urzdzi tu imprez
halloweenow.
Patch umiechn si.
- Dramat rodzinny Greyw i Millarw?
- Motywem przewodnim maj by znane pary. Czy mogaby wpa na co mniej
oryginalnego? Co gorsza, wcigna w to mam. Przez bite trzy godziny kupoway dzi
dekoracje. Nagle stay si najlepszymi przyjacikami. - Odamaam kolejny kawaek jabka i
skrzywiam si. - Marcie wszystko psuje. Chciaam, eby Scott zabra Vee, ale Marcie
zdya go przekona, eby poszed z ni.
Patch umiechn si jeszcze szerzej.
Spojrzaam na niego tak ponuro, jak tylko potrafiam.

- To nie jest mieszne. Marcie rujnuje mi ycie. Po czyjej jeste stronie?


Patch unis rce w gecie kapitulacji. - Ja si w to nie mieszam.
- Musz zabra kogo
na t gupi imprez. Musz przymi Marcie - dodaam w nagym przypywie inspiracja
Potrzebuj przystojniejszego faceta i lepszego kostiumu Wymyl co tysic razy lepszego
ni Tristan i Izolda. J Popatrzyam na Pat cha z nadziej.
Ledwo na mnie spojrza.
- Nie moemy pokaza si razem.
- Byby w kostiumie. Niech to bdzie dla nas kolejne wyzwanie. Musisz przyzna, e te
nasze potajemne spotkania s cakiem sexy.
- Bale przebieracw to nie moja bajka.
- A jeeli adnie ci poprosz? - Zatrzepotaam rzsami.
- Nie mcz mnie!
- Znam tylko jednego faceta, ktry jest przystojniejszy od Scotta... - powiedziaam z
nadziej, e poechtam jego ego.
- Twoja mama nie pozwoli mi przekroczy progu waszego domu. Widziaem, e w
spiarni trzyma strzelb.
- Przecie mwi ci, e bdziesz w przebraniu, guptasie Nie bdzie wiedziaa, e to ty.
- Nie odpucisz, co?
- Nie. Co powiesz na Johna Lennona i Yoko Ono? Albo na Samsona i Dalil? A moe
Robin Hood i Lady Marian?
Unis brwi.
- A moe by tak Patch i Nora?
Splotam rce na brzuchu i perfidnym wzrokiem spojrzaam w sufit.
- Marcie padnie z zazdroci.
Zadzwonia komrka Patcha. Popatrzy na ekran.
- Nieznany numer - wymamrota.
Zmrozio mnie.
- Mylisz, e to Blakely?
- Jest tylko jeden sposb, eby si o tym przekona - powiedzia i odebra telefon. Jego
gos by spokojny, ale niemiy. Poczuam, jak ciao Patcha si napina. To musia by Blakely.
Rozmowa trwaa tylko kilka sekund. - To on - wyjani Patch. - Chce si spotka. Teraz.

-I tyle? To wydaje si za proste.


Patch spojrza mi prosto w oczy i wiedziaam, e to nie
wszystko. Nie mogam niczego wyczyta z jego twarzy, ale sposb, w jaki na mnie patrzy,
sprawi, e ogarn mnie strach.
- Jeeli oddam mu n, da nam antidotum.
- Jakie antidotum?
- Kiedy ugodzi ci noem, zainfekowa twoj ran. Nie zdradzi czym. Powiedzia tylko,
e jeeli szybko nie podamy ci antidotum... - Patch urwa i przekn lin - poaujesz. Oboje
poaujemy.

ROZDZIA 17
- On blefu je. To puapka. Chce, ebymy wpadli w panik i skupili si na tej fikcyjnej
chorobie, ktr mnie zarazi, zamiast dobrze to rozegra. - Wyskoczyam z ka i zaczam
przemierza pokj tam i z powrotem. - Dobry jest. Naprawd dobry. Zadzwomy do niego i
powiedzmy, e dostanie n, jeli przysignie, e przestanie uywa diabelskiej mocy.
Zgodz si tylko na taki kompromis.
- A jeli nie kamie? - zapyta Patch cicho.
Nawet nie chciaam o tym myle. Gdybym si ugia, wpadabym prosto w zasadzk
Blakely'ego.
- Kamie - powiedziaam z przekonaniem. - Byt podopiecznym Hanka, a jeeli chodzi o
kamstwo, Hank by mistrzem. Jestem pewna, e Blakely'emu si to udzielio. Oddzwo do
niego. Powiedz, e z umowy nici. Powiedz, e rana si zagoia i e gdyby co byo nie tak, ju
bymy, o tym wiedzieli.
- Tu chodzi o diabelsk moc. Ona dziaa inaczej. - W sowach
Patcha kryy si niepokj i frustracja. - Nie moemy pozwoli sobie na zgadywanie i
ignorowanie Blakely'ego- aniele, gdyby on w jakikolwiek sposb ci skrzywdzi... - Misie
na jego twarzy zadrga z emocji, a ja baam si, e postpuje dokadnie tak, jak zaplanowa to
sobie Blakely. Kierowa si gniewem, nie rozumem. przeczekajmy to. Wtpi, ebymy si
mylili, ale jeli tak jest, za dwa, cztery albo sze dni Blakely i tak bdzie chcia odzyska
n. To my tu rozdajemy karty. Jeeli zaczniemy podejrzewa, e faktycznie mnie czym
zainfekowa, zadzwonimy do niego. Spotka si z nami, poniewa potrzebuje tego noa. Nie
mamy nic do stracenia.
Patch nie by przekonany.
- Powiedzia, e wkrtce musisz zay antidotum. - Sowo wkrtce" jest bardzo mao
precyzyjne. Jeeli mwi prawd, podaby ci dokadniejsz informacj.
Moja odwaga nie
bya udawana. Ani przez chwil nie wierzyam, e Blakely mwi prawd. Moja rana si
zagoia i czuam si doskonale. Niczym mnie nie zainfekowa. Nie miaam zamiaru si na to
nabra. Byam sfrustrowana tym, e Patch zachowywa si tak ostronie, wrcz naiwnie.
Chciaam trzyma si naszego pierwotnego planu: schwyta Blakely'ego i wstrzyma
produkcj diabelskiej mocy.
- Powiedzia, gdzie mamy si spotka? Gdzie chce dokona wymiany? - Nic ci nie powiem odpar Patch opanowanym tonem. Cofnam si zdezorientowana. - Sucham? Co takiego?
Patch podszed do mnie i obiema rkami mnie obj. Wyraz jego twarzy by nieprzejednany.
Mwi powanie. Nie mia zamiaru mi niczego zdradza. Zabolao mnie to tak, jakby mnie
spoliczkowa. Nie mogam uwierzy, e Wystpuje przeciwko mnie. Zbyt wcieka, eby
mwi, odwrciam si, ale on zapa mnie za nadgarstek.
- Szanuj twoj opini, ale siedz w tym duej ni ty, powiedzia cicho, spokojnie i szczerze.
- Nie pouczaj mnie. - Blakely jest niebezpieczny. - Dziki za info - odparam kliwie.
Nie zdziwibym si, gdyby ci czym zainfekowa. Zbyt dugo bawi si diabelsk moc, eby
mie jeszcze jakiekolwiek poczucie przyzwoitoci. Diabelska moc zmienia jego serce w

kamie i podsuna mu do gowy przebiege, pode i plugawe pomysy. Nie sdz, eby rzuca
grobami bez pokrycia. Brzmia powanie. Brzmia tak, jakby mia zamiar speni kad
grob, o jakiej mwi. Jeeli si z nim dzi nie spotkam, wyrzuci antidotum. To czowiek,
ktry nie boi si pokaza swojego prawdziwego oblicza.
- W takim razie my take odsomy przed nim nasze twarze. Powiedz, gdzie chce si
spotka. Schwytamy go i przesuchamy - rzuciam wyzwanie.
Spojrzaam na zegar.
Odkd Patch odoy telefon, mino pi minut. Blakely nie bdzie czeka ca noc. Trzeba
byo si zbiera. Marnowalimy tylko czas...
- Nie spotkasz si z Blakelym i koniec - powiedzia Patch. Wkurza mnie tym swoim
zachowaniem a la samiec alfa. Moje zdanie w tej sprawie byo rwnie wane, a on spycha
mnie na boczny tor. Moja opinia go nie obchodzia. Dotd zachowywa tylko pozory. Przegapimy szans na to, by go zapa rzuciam. - Ja pojad dokona wymiany. Ty
zostaniesz tutaj. - Jak moesz tak mwi? W ten sposb oddajesz mu wadz. Co si z tob
stao? Spojrza mi w oczy. - To chyba do oczywiste, aniele. Twoje zdrowie jest waniejsze
ni odpowiedzi, ktrych mgby nam udzieli Blakely. Jeszcze bdziemy mieli szans, eby
go dorwa. Otworzyam usta i pokrciam gow. - Jeeli wyjdziesz std beze mnie, nigdy ci
tego nie wybacz.
To byy mocne sowa, ale naprawd w nie wierzyam. Patch obieca, e
bdziemy druyn. Gdyby mnie zostawi, uznaabym to za zdrad. Zbyt wiele razem
przeszlimy, eby
traktowa mnie teraz jak dziecko.
- Blakely i tak jest na granicy wytrzymaoci. Jeeli co pjdzie nie tak, ucieknie razem z
twoim antidotum. Powiedzia, e chce si spotka tylko ze mn. Mam zamiar uszanowa jego
danie. Gwatownie potrzsnam gow. - Nie udawaj, e chodzi ci o Blakely'ego. TU
chodzi o ciebie i o mnie. Powiedziae, e dziaamy razem. Tu chodzi o to, czego chcemy my,
a nie on. Usyszaam pukanie do drzwi. - Czego!?
Marcie otworzya drzwi i stana w
progu z ramionami skrzyowanymi na piersi. Miaa na sobie star workowat koszulk i
bokserki. Nie takiej piamy si po niej spodziewaam. Wyobraaam sobie wicej ru,
koronek i nagiego ciaa.
- Z kim rozmawiasz? - zapytaa, pocierajc oczy. - Twoje paplanie sycha a na dole.
Przeniosam wzrok na Patcha, ale w sypialni zostaymy tylko ja i Marcie. Patch znikn.
Chwyciam poduszk i rzuciam ni o cian.
W niedziel rano obudziam si z dziwnym uczuciem Nienasycenia, ktre rodzio si w
odku. Wygramoliam z ka, odpuciam sobie porann toalet i ruszyam prosto do
kuchni. Otworzyam lodwk i zachannie przyjrzaam si jej zawartoci. Mleko, owoce i
zimna Buiawka z woowiny. Saata, plasterki sera i galaretka owocowa. aden z tych
produktw nie wyglda specjalnie zachcajco, a jednak odek a skrca mi si z godu.
Wsadziam gow do spiarni i przeleciaa wzrokiem zawarto pek, ale miaam na to
wszystk! mniejsz ochot ni na kawaek plastiku. Z braku jedzenia moje dziwne aknienie
przybrao na sile i zrobio mi si niedobrze.

Dochodzia dopiero pita, a na zewntrz wci byo ciemno, wic z trudem doczapaam
z powrotem do ka. Jeeli nie mogam zaspokoi apetytu jedzeniem, postanowiam
zaguszy go snem. Kopot w tym, e straszliwie krcio mi si w gowie. Miaam wraenie,
e szaleje w niej kolejka grska. Czuam sucho w ustach, a jzyk a spuch mi z pragnienia,
jednak myl o yku nawet zwykej wody sprawiaa, e moje narzdy zupenie si buntoway.
Przez chwil przemkno mi przez myl, e moe to by skutek dgnicia, ale nie miaam
nawet siy si nad tym zastanowi.
W cigu kilku nastpnych minut miotaam si po ku, szukajc chodnego fragmentu
pocieli, ktry mgby mi przynie ulg. Nagle aksamitny gos wyszepta mi do ucha:
- Zgadnij, ktra godzina. Wydalam prawdziwy jk. - Nie mog dzi trenowa, Dante. Jestem
chora. - To najstarsza wymwka wiata. Wya z ka - Powiedzia, klepic mnie po nodze.
Zwiesiam gow poza materac i spojrzaam na jego buty. - Uwierzysz, jeli zwymiotuj ci na
stopy? - Nieatwo mnie obrzydzi. Za pi minut masz by na dole. Jeeli si spnisz,
bdziesz mi to musiaa wynagrodzi. Co powiesz na dodatkowy kilometr biegu za kad
minut spnienia?
Dante wyszed, a mnie ostatkiem si udao si wyczoga ka.
Powoli zawizaam buty, z jednej strony walczc 2e straszliwym godem, a z drugiej z
ostrymi zawrotami gowy.
Kiedy dotaram na podjazd, Dante powiedzia:
- Zanim zaczniemy, chciabym ci poinformowa o postpach w szkoleniu armii. Jedna z
pierwszych decyzji, ktr wydaem jako porucznik, dotyczya przyporzdkowania oficerw
do danych jednostek. Mam nadziej, e to akceptujesz. Szkolenie posuwa si naprzd - mwi
dalej, nie czekajc na moj odpowied. - Skupiamy si na technikach zapobiegajcych
optaniu oraz na manipulowaniu umysem, zarwno w celach defensywnych, jak i
ofensywnych. Wprowadzilimy rwnie intensywny trening fizyczny. Nasz najsabsz
stron jest rekrutowanie szpiegw. Musimy uzyska godne zaufania rda informacji. Zaley
nam na poznaniu planw upadych aniow, ale do tej pory si to nie udao. - Spojrza na
mnie z wyczekiwaniem.
- Yyy... okej. Dobrze wiedzie. Pomyl o tym. - Sugerowabym, eby poprosia o to
Patcha. - eby dla nas szpiegowa? - Wykorzystaj wasz zwizek w naszym interesie. Patch
moe mie informacje dotyczce sabych stron naszych wrogw. Moe zna jakich upadych
aniow, ktrych namwimy do wsppracy. - Nie mam zamiaru wysugiwa si Patchem.
Mwiam, zreszt, e jego ta wojna nie dotyczy. Nie opowiedzia si po stronie upadych
aniow. Nie poprosz go o to, by szpiegowa dla Nefilw - oznajmiam zimno. - Nie
bdziemy go w to miesza. Dante skin gow. - Zrozumiaem. Zapomnij o tym. A teraz
standardowi rozgrzewka. Pitnacie kilometrw. W drodze powrotnej nie oszczdzaj si.
Masz si spoci. - Dante... - zaprotestowaam sabo. - Pamitasz, jak ostrzegaem ci przed
dodatkowymi kilometrami? Przyznaj je take za wymwki.
Jako to wytrzymasz,
prbowaam si pociesza. Przez reszt dnia bdziesz moga spa. I je, je, je.

Dante nie mia litoci. Po pitnastokilometrowej rozgrzewce, wiczyam skakanie przez


gazy dwukrotnie wysze ode mnie i wbieganie pod gr stromego wwozu. Powtrzylimy
te umiejtnoci, ktre ju opanowaam, zwaszcza triki umysowe.
Pod koniec drugiej godziny ogosi:
- To wszystko na dzisiaj. Trafisz do domu?
Zapucilimy si gboko w las, ale dziki
budzcemu! si socu wiedziaam, gdzie jest wschd, i byam pewna, e sama odnajd
drog.
- Nie martw si o mnie - powiedziaam i odeszam.
W poowie drogi do domu znalazam gaz, na ktrym zostawilimy nasze rzeczy kurtk, ktr zdjam po rozgrzewce, i sportow torb Dantego. Codziennie dwiga j do
lasu. Nie do, e byo to dziwne, to jeszcze niepraktyczne. Ani razu nawet jej nie rozpi, a
przynajmniej nie przy mnie. W torbie moga si znajdowa caa masa narzdzi tortur, ktrych
Dante chcia uy w celach treningowych. Bardziej prawdopodobne byo jednak to, e
znajdoway si w niej ciuchy na przebranie oraz dodatkowej buty. Zamiaam si - pewnie
byy tam take biae gatlu albo bokserki w pingwinki, z ktrych bd moga nabija si bez
koca. Moe nawet zawiesz je na ktrym z drzew. Nikt inny ich nie zobaczy, ale Dante
spali si ze wstydu, wiedzc, e je widziaam.
Ostronie pocignam za zamek. Kiedy w rodku zauwayam szklane butelki
wypenione bkitnym pynem, mj odek skurczy si gwatownie. Gd szarpa moimi
wntrznociami niczym ywe stworzenie.
Poczuam, e niezaspokojona potrzeba zaraz we mnie eksploduje. Zaczo mi dzwoni w
uszach. Nagle zalao mnie obezwadniajce wspomnienie smaku diabelskiej mocy - bya
okropna, ale warta kadej kropli. Przypomniaam sobie, jak dala mi sil. Pragnienie tego
stanu byo tak intensywne, e ledwo mogam utrzyma si na nogach. Skoki w przestworza,
zawrotna prdko, zwierzca zwinno. Moje ttno stao si nierwne. Serce trzepotao mi w
piersi - musz, musz, musz... Mj wzrok sta si zamazany, omdleway mi kolana.
Wyczuwaam ju niemal smak ulgi i zaspokojenia, ktre przynisby mi jeden may yczek.
Szybko policzyam butelki. Pitnacie. Dante nawet nie zauway, e jedna z nich
znikna. Wiedziaam, e nie wolno kra i e diabelska moc jest dla mnie szkodliwa, jednak
te myli tylko bkay mi si po gowie. Tumaczyam sobie, e antybiotyki te nie s zdrowe,
a przecie czasem ich potrzebuj. Teraz byo podobnie - potrzebowaam chocia odrobiny
diabelskiej mocy.
Diabelska moc. Tak bardzo pragnam siy, ktr moga mi da, e nie potrafiam zebra
myli. dza diabelskiej mocy bya obezwadniajca. Nagle odkryam, e jeeli jej nie
wypij, mog nawet umrze. Zrobiabym dla niej wszystko. Jeszcze raz musiaam poczu si
niezniszczalna nietykalna.

Zanim zdyam si zorientowa, chwyciam butelk. Od razu poczuam w doni jej


chd i moc. Nawet jej jeszcze nie posmakowaam, ale moje myli zaczynay si rozjania,
krcio mi si ju w gowie, a za chwil mia min gd.
Butelka Idealnie dopasowaa si do mojej doni, jakby jej miejsce byo wanie tam.
Dante chciaby, ebym wzia - tyle razy prbowa mnie przekona do wypicia diabelskiej
mocy. Sam przecie powiedzia, e nastpna porcja bdzie na koszt firmy.
Postanowiam wzi tylko jedn butelk. Jedna wystarczy. Jeszcze raz poczuj przypyw
mocy i bd usatysfakcjonowana.
Jeszcze tylko raz.

ROZDZIA 18
Kto zapuka do drzwi. Otworzyam oczy i zdezorientowana usiadam na ku. Przez
okna mojej sypialni wpaday promienie soca, co oznaczao, e ranek min i jest ju
poudnie. Byam spocona, a nogi miaam zapltane w pocieli. Na stoliku nocnym leaa
przewrcona butelka.
Nagle wszystko mi si przypomniao.
Kiedy tylko dotaram do pokoju, odkrciam nakrtk, cisnam j na bok i w kilka
sekund oprniam butelk diabelskiej mocy. Dawiam si i krztusiam, jakbym od
niebieskiej, zatykajcej gardo substancji miaa si udusi. Wiedziaam jednak, e jeeli
wypij j duszkiem, szybciej bdzie po wszystkim. Poczuam, jak moje ciao otrzymuje
zastrzyk adrenaliny, jakiego nigdy wczeniej nie dowiadczyam, a zmysy osigaj
podniecajc ostro. Miaam ochot wyj z domu i sprawdzi, na ile mnie sta. Chciaam
biec i przeskakiwa przez wszystko, co Pojawi si na mojej drodze. To byo jak latanie, tylko
duo lepsze.
Wtedy, rwnie szybko jak uniesienie, ktre ogarnli moje ciao, przyszo zaamanie. Nie
pamitam nawet momentu, w ktrym opadam na ko.
- Obud si, piochu. - Przez drzwi dobieg mnie g mamy. - Wiem, e jest weekend, ale nie
chcesz chyba przespa caego dnia? Jest ju po jedenastej! Po jedenastej? Byam
nieprzytomna przez cztery godziny? - Zaraz zejd - powiedziaam.
Wstrzsay mn
drgawki, ktre musiay by efektem ubocznym diabelskiej mocy. Wypiam jej zbyt duo i
zbyt szybko. To dlatego moje ciao na cztery godziny odmwio; posuszestwa i
odczuwaam teraz w rodku przedziwna pulsujce drenie.
Nie mogam uwierzy w to, e ukradam Dantemu diabelsk moc, a tym bardziej w to,
e j wypiam. Byo mi wstyd. Musiaam znale sposb, eby to naprawi, ale nie
wiedziaam, od czego zacz. Jak mogam powiedzie o tym Dantemu? Ju i tak uwaa, e
jestem saba jak czowiek, a to e nie potrafi kontrolowa wasnych pragnie, byoby tylko
kolejnym argumentem potwierdzajcym jego tez.
Mogam go zwyczajnie poprosi o diabelsk moc, ale z niepokojem odkryam, e jej
kradzie sprawia mi przyjemno. Odczuwaam pewien rodzaj podniecenia, e robi co
zego i nie ponosz adnych konsekwencji. Podobne podniecenie czuam, wypijajc ca
diabelsk moc od razu, nie dzielc jej nawet na porcje.
Jak mogam pozwoli sobie na te okropne myli? Jak mogam pozwoli sobie na to, by
wcieli je w ycie? To nie byam ja...
Przyrzekam sobie, e to ostatni raz, kiedy wypiam diabelsk moc. Ukryam butelk na
samym dnie kosza ni mieci i prbowaam o wszystkim zapomnie.
Byam pewna, e ze wzgldu na por, bd jada niadanie sama, ale przy kuchennym
stole natknam si na Darcie, ktra wykrelaa z listy numery telefonw.

- Cay ranek zapraszam goci na Halloween - wyjania - Nie krpuj si, jeeli chcesz, moesz
mi pomc do nich dzwoni. - Mylaam, e wysyasz zaproszenia poczt. - Nie dojd.
Impreza jest w czwartek. - W rodku tygodnia? A co jest nie tak z pitkiem? - W pitek jest
mecz futbolowy. - Na mojej twarzy musiao si pojawi niezrozumienie, wic Marcie
postanowia wyjani. - Wszyscy moi znajomi albo bd na boisku, albo w druynie
cheerleaderek, poza tym to mecz wyjazdowy, wic nie mog ich nawet zaprosi po
rozgrywkach. - A co z sobot? - zapytaam, nie mogc uwierzy w to, e urzdzamy imprez
w rodku tygodnia. Moja mama nigdy si na to nie zgodzi. Z drugiej strony ostatnio godzia
si na wszystkie pomysy Marcie. - W sobot jest rocznica lubu moich rodzicw. Sobota
odpada - powiedziaa tonem nieznoszcym sprzeciwu. Podsuna mi list z numerami. - Caa
robota spada na mnie i zaczyna mnie to ju troch irytowa. - Nie chc mie nic wsplnego z
t imprez - przypomniaam jej. - Strzelasz fochy, bo nie masz z kim i.
To fakt. Nie
miaam partnera. Mwiam o imprezie Patchowi, ale to by oznaczao, e musz mu wybaczy
wczorajsze spotkanie z Blakelym. Nagle wrciy wspomnienia poprzedniego wieczoru. Przez
to, e wczoraj od razu podam spa, rano trenowaam z Dantem i przez kilka godzin leaam
nieprzytomna na ku, zupenie zapomniaam sprawdzi wiadomoci.
Odezwa si dzwonek u drzwi i Marcie a podskoczya:
- Otworz!
Miaam ochot wrzasn: Przesta zachowywa si tak jakby to by twj
dom! Zamiast tego przecisnam si obok niej i przeskakujc po dwa schodki, ruszyam do
pokoju. Moja torebka wisiaa na drzwiach szafy. Pogrzebaam w niej chwil i wydobyam
komrk.
Zaczerpnam gboki oddech. adnych wiadomoci.
Nie wiedziaam, co to oznacza i czy powinnam si tym martwi. Moe Blakely wcign
Patcha w zasadzk? A moe jego milczenie spowodowane byo nasz wczorajsz ktni?
Kiedy byam za, lubiam poby w samotnoci i Patch o tym wiedzia.
Wysaam mu krtk wiadomo: MOEMY POROZMAWIA? Z dou usyszaam
zdenerwowany gos Marcie, ktra zdawaa si z kim kci. - Powiedziaam, e ja po ni
pjd. Ty zaczekaj tutaj. Jakim prawem wazisz tu bez zaproszenia? - I kto to mwi? wypalia Vee, po czym usyszaam, jak wbiega po schodach. Wyszam do nich na korytarz. Co si dzieje? - Twoja gruba przyjacika wadowaa si tu bez zaproszenia - oznajmia
Marcie z pretensj. - Ta chuda krowa zachowuje si, jakby to by jej dom rzucia Vee. - Co
ona tu robi? - Mieszkam tu - odpara Marcie. Vee parskna miechem. - Ty i te twoje arty powiedziaa, groc palcem Marcie, ktra dumnie zadara gow. - Naprawd tu mieszkam.
Prosz bardzo, zapytaj NoryVee spojrzaa na mnie, a ja westchnam: - To przejciowe. Vee
wygldaa tak, jakby kto wymierzy! jej niewidzialny cios. - Marcie? Ib? Czy tylko ja mam
wraenie, e zdrowy rozsdek po prostu wsta i wyszed? - To pomys mojej mamy - broniam
si.
- To pomys mj i mojej mamy, ale pani Grey zgodzia si, e tak bdzie najlepiej sprostowaa Marcie.
Zanim Vee zdya zada wicej pyta, zapaam j za okie i wcignam do sypialni.
Marcie ruszya za nami, ale zamknam jej drzwi przed nosem. Staraam si, jak mogam, by

zachowywa si przyzwoicie, ale nie miaam najmniejszej ochoty zaprasza jej do mojej
prywatnej rozmowy z Vee.
- Co ona tu robi tak naprawd? - zapytaa Vee, nie starajc si nawet ciszy gosu. - To
duga historia. Krtka wersja brzmi... Nie mam pojcia, co ona tu robi. - Moe i by to wykrt,
ale jednoczenie bya to te najprawdziwsza prawda. Nie miaam pojcia, co Marcie tu robi.
Moja mama bya kochank Hanka, a ja ich nielubnym dzieckiem, wic samo to wystarczyo,
eby Marcie nie chciaa mie z nami nic wsplnego. - No i wszystko jasne - powiedziaa Vee.
Postanowiam odwrci jej uwag. - Marcie urzdza tu imprez halloweenow. Partner i
kostium obowizkowe. Motyw przewodni to synne pary. - No i? - powiedziaa zimno Vee. Marcie zaklepaa Scotta. Oczy mojej przyjaciki si zwziy. - No chyba jej si co
pomylio! - Marcie ju go zaprosia, ale mam wraenie, e nie Potraktowa tego zbyt
powanie - prbowaam j pocieszy. Vee splota palce i wygia donie, a chrupno jej w
stawach. - Czas na odrobin magii a la Vee, zanim bdzie a pno. Zadwiczaa moja
komrka, SMS. MAM ANTIDOTUM. MUSIMY SI SPOTKA - napisa Patch By
bezpieczny. Zeszo ze mnie cae napicie. Dyskretnie wsunam telefon do kieszeni i
powiedziaam: - Mama prosi, ebym odebraa ubrania z pralni i zwrcia ksiki do biblioteki.
Ale pniej do ciebie wpadn. - Dobrze. Uoymy plan, jak mam odbi Scotta tej bdzigwie
- odpara Vee.
Pi minut po wyjciu Vee wsiadam do volkswagena i odjechaam spod
domu. wyjedam z domu - napisaam do Patcha. - GDZIE JESTE?
JAD DO MIESZKANIA - odpisa.
SPOTKAMY SI U CIEBIE.
Podjechaam w okolice Zatoki Casco, zbyt zajta ukadaniem tego, co powiem Patchowi,
eby napawa si przepiknymi widokami. Tylko ktem oka dostrzegaam ciemnoniebiesk
tafl poyskujc w socu oraz fale, ktre - rozbryzgujc si i pienic - rozbijay si o skaliste
klify. Zaparkowaam przed budynkiem i weszam do rodka. Patcha jeszcze nie byo, wic
wyszam na balkon, eby po raz ostatni zebra myli.
Powietrze byo przesycone chodem i lepkie od soli, a co jaki czas powiew bryzy
pokrywa moje ramiona gsi skrk. Miaam nadziej, e wiatr ostudzi moja zo i wrcio
silne poczucie zdrady. Doceniaam to, e Patch zawsze dba o moje bezpieczestwo, i byam
wzruszona tym, e si o mnie martwi. Nie chciaam, by wygldao na to, e nie jestem
wdziczna - w kocu miaam chopaka, ktry zrobiby dla mnie wszystko, ale umowa bya
umow.
Uzgodnilimy, e bdziemy dziaa jako druyna, a on nadwery moje zaufanie.
Usyszaam, jak otwieraj si drzwi garau i dwik silnika motocykla. Po chwili Patch
wszed do salonu. Trzyma dystans, ale wpatrywa si we mnie badawczo. Jego wosy byy
potargane od wiatru, a lini szczki pokrywa ciemny zarost. Mia na sobie te same ubrania, w
ktrych widziaam go ostatnio. Byam pewna, e nie wrci do domu na noc.
- Cika noc? - zapytaam. - Miaem sporo na gowie. - Jak tam Blakely? - zapytaam z uraz,
tak by wiedzia, e ani mu nie wybaczyam, ani nie zapomniaam. - Zoyem mu przysig,

e zachowam nasz znajomo w tajemnicy - powiedzia i umilk. - Da mi antidotum. Pisae. Patch westchn i przeczesa wosy. - Wic tak to teraz bdzie wygldao?
Rozumiem, e jeste za, ale moe sprbuj spojrze na to wszystko z mojej perspektywy?
Blakely powiedzia, ebym przyszed sam. Nie wiedziaem, jak zareaguje, jeeli zobaczy ci
ze mn. Nie boj si ryzyka, ale nie wtedy, gdy moje szanse s nikle. Tym razem mia
przewag. - Przyrzeke, e bdziemy druyn.
- Przyrzekem take, e zrobi wszystko,
co w mojej mocy, eby ci chroni. Chc tego, co dla ciebie najlepsze. To proste, aniele.
- Nie moesz przejmowa kontroli, a potem mwi, e to dla mojego bezpieczestwa. Twoje bezpieczestwo jest dla mnie waniejsze ni twoje dobre samopoczucie. Nie chc si
kci, ale jeeli postanowia uwaa mnie za drania, prosz bardzo. Wol ju ci straci. Wzruszy ramionami. Prychnam, zirytowana jego bezczelnoci, i zamknam oczy. Naprawd tak czujesz? - Czy kiedykolwiek ci okamaem, zwaszcza gdy chodzio o to, co
do ciebie czuj? Porwaam torebk z kanapy. - Niewane. Wychodz. - Jak sobie chcesz. Ale
nie przekroczysz progu tego mieszkania, dopki nie wemiesz antidotum. - Na poparcie
swoich sw opar si plecami o drzwi wejciowe, krzyujc ramiona na piersi. Spojrzaam na
niego ze zoci i powiedziaam: - Nie wiemy nawet, czy to antidotum nie jest trucizn.
Potrzsn gow. - Dabria je sprawdzia. Jest czyste. Zacisnam zby. Byo jasne, e nie dam
rady duej panowa nad gniewem. - Wzie ze sob Dabri? Wyglda na to, e to ty i ona
jestecie teraz druyn - warknam. - Trzymaa si na tyle daleko od Blakely'ego, eby jej
nie wyczu, i na tyle blisko, eby odczyta fragmenty jego przyszoci. Nic nie wskazywao
na to, by za antidotum kry si jaki podstp. Zachowa si fair. To waciwa odtrutka. - Moe
teraz ty postaw si na moim miejscu - wycedziam. - Musz znosi to, e mj chopak
postanawia blisko wsppracowa ze swoj by. Przecie ona nadal ci kocha! Patch
wpatrywa si we mnie nieruchomym spojrzeniem - A ja nadal kocham ciebie. Nawet kiedy
zachowujesz si nielogicznie, jeste zazdrosna i uparta. Dabria ma po prostu zdecydowanie
wiksze dowiadczenie, jeeli chodzi o triki umysowe, konfrontacje i walk z Nefilami.
Prdzej czy pniej bdziesz musiaa zacz mi ufa. Nie mamy - zbyt wielu
sprzymierzecw. Nie moemy sobie pozwoli - na to, eby odrzuci jakkolwiek pomoc.
Dabria chce nami wsppracowa, a ja mam zamiar z tego skorzysta. Zacisnam pici tak
mocno, e paznokcie wbiy mi si w skr.
- Krtko mwic, nie jestem do dobra, by z
tob wsppracowa. W odrnieniu od Dabrii, nie mam adnych wyjtkowych zdolnoci!
- Nie o to chodzi. Rozmawialimy ju o tym. Jeeli co jej si stanie, nie bd rozpacza.
Natomiast gdyby co stao si tobie...
- Dobra. Twoje czyny mwi same za siebie. Czuam si dotknita i za. Miaam zamiar pokaza Patchowi, e mnie nie docenia. To
wszystko doprowadzio mnie do zdumiewajcego wyznania. - Poprowadz Nefilw do wojny
przeciwko upadym anioom. To suszna decyzja. Archanioami zajm si pniej. Mam
wybr: mog y w nieustannym lku przed nimi albo wzi si w gar i zrobi to, co
najlepsze dla Nefilw. Nie chc, eby jakikolwiek Nefil musia kiedykolwiek skada
przysig wiernoci. Podjam ju decyzj i nawet nie prbuj mnie od niej odwie oznajmiam szorstko.
Patch wpatrywa si we mnie czarnymi oczami, ale nic nie powiedzia.

- Czuj si tak ju od jakiego czasu - dodaam.


Jego milczenie sprawio, e byo mi
nieswojo. Za wszelk cen chciaam udowodni, e mam racj.
- Nie pozwol na to, by upade anioy gnbiy Nefilw. - Mwimy tu o upadych anioach i
Nefilach, czy o tobie i o mnie? - po chwili zapyta Patch cicho.
- Jestem zmczona gr na
defensywie. Wczoraj szumnie bojwka upadych aniow. To przewayo szal, m musz
wiedzie, e arty si skoczyy. Wystarczajco dugo ju nas drcz. A archanioowie? Nic
ich to nie obchodzi. Gdyby tak byo, ju dawno by co zrobili i po. wstrzymali diabelsk moc.
Wyglda na to, e o wszystkimi wiedz, ale postanowili si w to nie miesza.
- Czy Dante mia co wsplnego z twoj decyzj? - pyta Patch z niewzruszonym
spokojem.
Jego pytanie mnie zirytowao.
- To ja jestem przywdc nefilskiej armii i ja o wszystkim decyduj!
Byam pewna, e
jego nastpne pytanie zabrzmi: Wic co z nami?" To, co usyszaam, naprawd mnie
zaskoczy!
- Chc by przy tobie, Noro. To jest dla mnie najwaniejsze. Od duszego czasu
prowadz wojn z Nefilami. Dowiadczyem wielu rzeczy, ktrych nie mog ju cofn:
podstpu, przemocy, manipulacji. Niekiedy chciabym si cofn w czasie i obra inn drog.
Nie chc, eby musiaa aowa, tak jak ja. Chc tylko wiedzie, czy jeste wystarczajco
silna fizycznie i czy wszystko masz poukadane tutaj. - Delikatnie dotkn mojego czoa, a
nastpnie musn mj policzek i przytuli do do mojej twarzy. - Czy naprawd wiesz, co
robisz?
Oderwaam si od niego, nieco agodniej, ni zamierzaam.
- Gdyby przesta si wci o mnie martwi, zrozumia by, e jestem gotowa. Pomylaam o treningach z Dantem i o tym, jakie wraenie zrobiy na nim moje triki
umysowe.! Patch nie mia pojcia, jak daleko zaszam. Nigdy bym nawet nie podejrzewaa,
e bd tak silna, szybka i mocna. W cigu kilku ostatnich miesicy przeszam przez tyle
prb, e w peni naleaam ju do jego wiata. Naszego wiata. Wiedziaam, w co si pakuj,
nawet jeeli Patchowi si to nie podobao.
- Moe i udao ci si powstrzyma mnie przed spotkaniem z Blakelym, ale nie uda ci si
powstrzyma nadchodzcej wojny - powiedziaam. Znajdowalimy si u progu
mierciononego i niebezpiecznego konfliktu. Nie miaam zamiaru niczego agodzi ani
odwraca wzroku. Byam gotowa do walki o wolno Nefilw. O moj wolno. - Moe ci si
wydawa, e jeste gotowa - powiedzia Patch - ale zmienisz zdanie, kiedy rzucisz si w sam
rodek wojny i zobaczysz j na wasne oczy. Podziwiam twoj odwag, aniele, ale chc by
uczciwy: uwaam, e za szybko podja decyzj i nie przemylaa, jakie mog by jej
konsekwencje.
- Mylisz, e tego nie przemylaam? To ja musz stan na czele armii Hanka. Spdziam
wiele bezsennych nocy na myleniu o tym. - Owszem, mwia o przewodzeniu armii, ale nie

wspominaa, e chcesz walczy. Moesz wypeni przysig, unikajc niebezpieczestwa.


Do najtrudniejszych zada moesz przecie wyznaczy kogo innego. Od tego masz armi... i
mnie. Caa ta ktnia zaczynaa mnie ju irytowa. - Moesz cigle prbowa mnie broni,
Patch. Doceniam to, ale teraz jestem Nefilk. Jestem niemiertelna i nie potrzebuj ju twojej
opieki. Staam si celem dla upadych aniow, archaniow i innych Nefilw, i nic nie mog
na to poradzi. Mog jedynie prbowa walczy.
Patrzy mi prosto w oczy i mwi
spokojnym gosem, ale mimo jego opanowania wyczuwaam w nim smutek.
- Jeste moj siln dziewczyn. Ale sia nie musi oznacza przemocy. eby by
wojownikiem, nie musisz kierowe si prawem pici. To nie tak. Prowad swoj armi, dajc
im dobry przykad. To lepsze rozwizanie. Wojna niczego tu nie rozwie, a jedynie zniszczy
nasze wiaty, s ofiary, w tym take i ludzie. W wojnie nie ma nic bohaterskiego. Moe ona
jedynie doprowadzi do absolutnej destrukcji.
Przeknam lin. Dlaczego Patch zawsze musia robi? Mwi rzeczy, ktre pogbiay
tylko mj dylemat Nie wiedziaam, czy naprawd tak myli, czy prbuje powstrzyma mnie
przed pjciem na front. Chciaam wierzy w jego czyste intencje. Przemoc nie zawsze jest
waciw odpowiedzi. Waciwie nie jest ni w wikszoci przypadkw. Byam tego
wiadoma, ale rozumiaam te punkt widzenia Dantego. Musiaam si broni. Gdyby uznano
mnie za sab, staabym si jeszcze bardziej upragnionym celem. Musiaam pokaza swoj
si i ch odwetu. W najbliszym czasie sia fizyczna miaa okaza si dla mnie waniejsza
ni sia charakteru.
cisnam skronie palcami, prbujc odpdzi niepokj, ktry rodzi si w mojej gowie
jak tpy bl.
- Nie chc teraz o tym rozmawia. Musz troch poby sama, dobrze? Miaam ciki
poranek. Zajm si tym, kiedy poczuj si lepiej. Patch nie wyglda na przekonanego, ale nie
powiedzia i na ten temat nic wicej. - Zadzwoni pniej - dodaam zmczonym gosem.
Wyj z kieszeni buteleczk z mtnym biaym pynem i poda mi j. - Antidotum. Przez nasz
ktni zupenie o nim zapomniaam. Przyjrzaam si fiolce nieufnie.
- Udao mi si
wycign z Blakely'ego, e n, ktrym ci ugodzi, to najpotniejszy prototyp, jaki do tej
pory wyprodukowa. Przez ran twj organizm otrzyma dwudziestokrotnie wysz dawk
diabelskiej mocy ni ta zawarta w napoju Dantego. Wanie dlatego potrzebujesz antidotum.
Bez niego wpadniesz w niemoliwe do pokonania uzalenienie od diabelskiej mocy. Niektre
jej formuy podawane w duych dawkach mog sprawi, e zgnijesz od rodka. Mog
usmay ci mzg, podobnie jak inne miercionone narkotyki.
Sowa Patcha zupenie mnie zaskoczyy. Czy tego ranka obudziam si z niezaspokojon
dz diabelskiej mocy, poniewa Blakely zadba o to, bym pragna jej bardziej ni jedzenia,
picia, a nawet tlenu?
Myl o tym, e codziennie rano miaabym si budzi z tym pragnieniem, sprawia, e
zalao mnie palce uczucie wstydu. Nie zdawaam sobie sprawy z powagi sytuacji.
Niespodziewanie poczuam, jak wdziczna jestem Patchowi za zdobycie antidotum.
Zrobiabym wszystko, eby ju nigdy nie czu tego potwornego godu.

Odkorkowaam fiolk.
- Czy jest co, co powinnam wiedzie, zanim to wypij? - Zbliyam buteleczk do nosa.
Pyn by bezwonny. - Nie zadziaa, jeeli w cigu ostatnich dwudziestu czterech godzin
spoya diabelsk moc, ale to nie powinno by problemem. Odkd Blakely ci zrani, mina
ponad doba.
Trzymaam ju fiolk przy ustach, ale zamaram. Rano wypiam ca butelk
diabelskiej mocy. Jeeli wezm antidotum teraz, nie zadziaa. Nadal bd uzaleniona.
- Zatkaj nos i wypij duszkiem. Na pewno nie smakuje gorzej ni diabelska moc - zachci
mnie Patch.
Chciaam powiedzie mu o butelce, ktr ukradam Dantemu. Chciaam si
wytumaczy. Na pewno by mnie za to nie wini. To wszystko przez Blakely'ego i diabelsk
moc. Wypiam ca butelk, poniewa byam tak zalepiona pragnieniem, e nie miaam
wyboru.
Otworzyam usta, eby mu wszystko wyzna, ale co mnie powstrzymao. Gboko we
mnie odezwa si obcy, mroczny gos, podpowiadajc mi, e wcale nie chc wyzwoli si
spod wadzy diabelskiej mocy. Nie chciaam rezygnowa z siy, ktr mi dawaa - nie teraz,
kiedy znajdowalimy si na krawdzi wojny. Pragnam korzysta z niej, a przynajmniej mie
tak moliwo. Tu nie chodzio tylko o diabelsk moc, ale o moje bezpieczestwo.
Wtedy poczuam peznce po mojej skrze pragnienie, od ktrego lina napywaa mi
do ust. Gd sprawi, e zadraam. Odgoniam to uczucie, dumna, e mi si to udao. Nie
miaam zamiaru ulec mu tak jak dzi rano. Postanowiam kra i pi diabelsk moc tylko
wtedy, gdy naprawd bd jej potrzebowa. I zawsze bd miaa przy sobie antidotum; tak
bym w kadej chwili moga zerwa z naogiem. Tb ja bd o wszystkim decydowa. Miaam
wybr. To ja kontrolowaam sytuacj.
Wwczas zrobiam co, czego nigdy bym si po sobie nie spodziewaa. Kierowaam si
podwiadomym impulsem, nawet o tym nie mylc. Na krtk chwil spojrzaam Patchowi w
oczy i zebraam ca mentaln energi, jak dysponowaam, czujc, jak rozciga si ona we
mnie niczym nieokieznana, naturalna moc. Uyam triku i sprawiam by Patch myla, e
wypiam antidotum.
Nora wypia antidotum - skierowaam zudn myl do jego umysu, umieszczajc w nim
obraz, ktry potwierdza moje kamstwo. - Do ostatniej kropelki.
Nastpnie wsunam fiolk do kieszeni. Wszystko trwao zaledwie kilka sekund.

ROZDZIA 19
Wyszam od Patcha i ruszyam w kierunku domu, przez cay czas walczc z wciekym
szarpaniem w odku, ktre w poowie przypominao poczucie winy, a w poowie chorob.
Nie mogam sobie przypomnie, kiedy ostatni raz czuam wikszy wstyd.
Ani taki wilczy gd.
odek skrca mi si od klujcych skurczw godu. Byy tak silne, e zgiam si nad
kierownic. Czuam si tak, jakbym pokna gwodzie, ktre teraz rozdzieray moje
wntrznoci. Miaam przedziwne wraenie, e moje narzdy znikaj. W gowie natychmiast
pojawio si pytanie: czy mj wygodniay organizm pore sam siebie? Jednak tu nie chodzio
o jedzenie.
Zatrzymaam samochd i zadzwoniam do Scotta.
- Potrzebuj adresu Dantego. - Jeszcze u niego nie bya? Mylaem, e jeste jego
dziewczyn.
Irytowao mnie, e przeciga nasz rozmow. Potrzebowaam adresu
Dantego. Nie miaam czasu na pogawdki.
- Dasz mi go czy nie? - Wyl ci go SMSem. Wszystko w porzdku? Wydajesz si troch
zdenerwowana. I to od kilku dni.
- Wszystko okej - powiedziaam, po czym rozczya
si i opadam na fotel. Na grnej wardze wystpiy mi kropelki potu. cisnam kierownic,
prbujc odpdzi pragnienie, ktre szarpao mnie za gardo i wzbudzao we mnie gniew.
Moje myli kryy wok jednego: diabelskiej mocy. Prbowaam odgoni od siebie pokus.
Przecie tego ranka ju j wypiam. I to ca butelk. Z pewnoci potrafiam pokona ten
gd. To ja miaam decydowa o tym, kiedy przyj wicej diabelskiej mocy. Kiedy i ile.
Piekcy pot przenis si teraz na plecy. Pod koszul spyway mi mae strumyczki. Moje
uda, gorce i wilgotne, kleiy si do siedzenia. Mimo e by padziernik, wczyam
klimatyzacj.
Wjechaam z powrotem na drog. Kiedy usyszaam ryk klaksonu, gwatownie
zahamowaam. Min mnie biay van, ktrego kierowca pokazywa mi przez szyb
niecenzuralne gesty.
We si w gar, pomylaam. Skup si.
Wykonaam kilka gbokich wdechw, ktre rozjaniy mi myli, a nastpnie wstukaam
adres Dantego do telefonu. Uwanie przestudiowaam map, zachichotaam ironicznie i
gwatownie zawrciam. Okazao si, e Dante mieszka niecae osiem
kilometrw od Patcha.
Dziesi minut pniej jechaam pod gstym lukiem gazi tworzcych baldachim nad
drog. Przejechaam przez brukowany mostek i zaparkowaam volkswagena na uroczej, krtej
uliczce otoczonej drzewami. Dominoway tu gwnie biae domy z epoki wiktoriaskiej.
Miay spiczaste dachy i bajkowe detale. Wszystkie byy krzykliwe i ekstrawaganckie.

Znalazam dom Dantego. Barokowy budynek przy Shore Drive 12 skada si z wieyczek,
ozdobnych gzymsw i stromego dachu. Do pomalowanych na czerwono drzwi
przytwierdzona bya mosina klamka. Odpuciam sobie pukanie i kilkakrotnie nacisnam
dzwonek. Jeeli si nie pospieszy...
Dante uchyli drzwi i moim oczom ukazaa si jego zaskoczona twarz.
- Skd wiedziaa, gdzie mieszkam? - Od Scotta. Zmarszczy brwi. - Nie lubi, kiedy ludzie
zjawiaj si bez zapowiedzi. Za duo goci wzbudza podejrzenia, a ja mam wcibskich
ssiadw. - To wane. Wskaza na drog. - Od patrzenia na tego twojego rzcha a bol oczy.
Nie miaam ochoty wymienia si z nim byskotliwymi inwektywami. Czuam, e musz
dostarczy mojemu organizmowi cho kilka kropel diabelskiej mocy, inaczej serce wyskoczy
mi z piersi. Nawet teraz szalao mi ttno i z trudem udawao mi si zaczerpn oddech. Byam
tak wykoczona, jakbym przez godzin biega pod strom gr.
- Zmieniam zdanie. Potrzebuj diabelskiej mocy. Na wszelki wypadek - dodaam
szybko. - W razie, gdyby wrogowie mieli przewag liczebn. - Nie potrafiam skupi si na
tyle, by moja argumentacja brzmiaa przekonywujco. Przed oczami przelatyway mi
czerwone punkciki. Miaam ochot przetrze czoo, ale nie chciaam zwraca jego uwagi na
to, jak bardzo si poc.
Dante spojrza pytajcym wzrokiem, ktrego nie potrafiam zinterpretowa, a nastpnie
wpuci mnie do rodka. Staam w holu, spogldajc na nienobiae ciany i przepikne
orientalne dywany. Korytarz prowadzi na tyy domu - do kuchni. Po lewej stronie znajdowa
si oficjalny salon, a po prawej jadalnia pomalowana na ten sam czerwonobrzowy kolor, co
mroczki, ktre latay mi przed oczami. Zwrciam uwag na to, e dom wypeniony by
antykami. Nad nami wisia krysztaowy yrandol.
- Niele - wydusiam, prbujc opanowa skaczce ttno i pragnienie, od ktrego mrowia
mnie skra.
- Ten dom nalea do moich przyjaci. Zostawili mi go w testamencie. - Przykro mi, e nie
yj.
Dante wszed do jadalni, przechyli! na bok olbrzym! obraz przedstawiajcy stg
siana i odsoni starodawny sejf ukryty w cianie. Wpisa kod i otworzy skrzyneczk!
- Prosz. To nowa formua. Jest bardzo skoncentrowa, wic pij j w maych dawkach ostrzega. - Dwie butelki. Jeeli zaczniesz przyjmowa j dzisiaj, powinna ci wystarczy na
tydzie.
Skinam gow i odebraam od niego emanujce niebieskim wiatem butelki,
prbujc nie zdradzi si z tym, e cieknie mi linka.
- Posuchaj, Dante. Poprowadz Nefilw na wojn, wic jeeli masz jeszcze kilka
butelek, przydadz mi si. - Chciaam powiedzie mu o tym, e zdecydowaam si walczy
ale nie miaam zamiaru robi tego w sposb, ktry zdradza, e miaam nadziej otrzyma
kilka dodatkowych butelek diabelskiej mocy. By to podstp grubymi nimi szyty, ale gd
prawie cakiem zagusza moje poczucie winy.
- Na wojn? - powtrzy zaskoczony. - Jeste pewna?

- Moesz przekaza wyej postawionym Nefilom, e planuj wystpi przeciwko


upadym anioom.
- To. To wietna wiadomo - powiedzia Dante, wrczajc jeszcze jedn butelk
diabelskiej mocy. Nadal wydawa si zszokowany. - Dlaczego zmienia zdanie?
- Nawrciam si - odparam, poniewa dobrze to brzmiao. - Nie tylko stoj na czele
Nefilw, ale jestem jedn z nich.
Dante odprowadzi mnie do drzwi. Musiaam zmobilizowa w sobie ca siln wol,
eby spokojnie wrci do samochodu. Szybko poegnaam Dantego, odjechaam za rg, po
czym natychmiast zaparkowaam i odkrciam butelk. Ju miaam wypi jej zawarto, kiedy
odezwa si dzwonek mojej komrki przyporzdkowany do Patcha. Podskoczyam, a
niebieski pyn rozla mi si na nogi.
Substancja natychmiast wyparowaa, unoszc si w powietrzu jak dym ze zdmuchnitej
zapaki. Przeklam w duchu, wcieka, e straciam kilka cennych kropel.
- Halo? - odebraam. Przed moimi oczami taczyy czerwone punkciki. - Nie lubi, kiedy
odwiedzasz innych facetw w domu, aniele. Rozejrzaam si przez szyby i wsunam butelk
pod siedzenie. - Gdzie jeste? - Trzy samochody za tob.
Spojrzaam w tylne lusterko.
Patch zeskoczy z motocykla i podszed do mnie z telefonem przycinitym do ucha. Otaram
twarz konierzykiem koszuli.
Opuciam szyb.
- ledzisz mnie? - zapytaam. - Nadajnik.
Zaczynaam szczerze nienawidzi tego
urzdzenia. Patch opar przedrami o dach i nachyli si do mnie. ~ Kto mieszka przy Shore
Drive?
- Dokadny ten twj nadajnik. - Kupuj tylko najlepszy sprzt. - Shore Drive 12 to adres
Dantego. - Nie byo sensu kama, skoro Patch i tak wiedzia ju pewnie wszystko - Nie lubi,
kiedy odwiedzasz w domu innych facetw ale nie cierpi, kiedy odwiedzasz jego. - Patch
wydawa si opanowany, ale czuam, e czeka na wyjanienia. - Chciaam potwierdzi nasz
jutrzejszy trening. Byam w okolicy, wic uznaam, e przy okazji do niego wpadn powiedziaam, zdajc sobie spraw, e kamstwo przyszo mi zbyt atwo. Mylaam tylko o
tym, by pozby si Patcha. W ustach poczuam smak diabelskiej mocy. Zniecierpliwiona
przeknam lin.
Patch delikatnie poprawi mi zjedajce z nosa okulary
przeciwsoneczne, a nastpnie przechyli si nad szyb i mnie pocaowa.
- Jad sprawdzi kilka tropw dotyczcych szantaysty Peppera. Potrzebujesz czego, zanim
odjad? Pokrciam gow. - Jeeli bdziesz chciaa pogada, pamitaj, e jestem blisko doda mikko. - O czym miaabym chcie pogada? - powiedziaa! niemal defensywnie. Czy
Patch mg wiedzie o diabelskiej mocy? Nie, na pewno nie. Przez chwil mi si przyglda. O czymkolwiek.
Poczekaam, a odjedzie, a nastpnie przechyliam butelk i piam
chciwie, jeden yk za drugim, a poczuam si nasycona.

ROZDZIA 20
Wraz z nadejciem czwartku nasz dom przeszed zupen metamorfoz. Z dachu zwisay
girlandy czerwonych, zotych i kasztanowobrzowych lici, a drzwi z obu stron
przyozdobione byy wiech suchych pdw kukurydzy. Marcie wykupia chyba cay zapas
dyni w stanie Maine i ustawia je wzdu chodnika, podjazdu i kadego centymetra werandy.
W kilku z nich wydrone byy otwory, ktre tworzyy tradycyjne latarnie, a migoczcy w
rodku pomie wiecy nadawa im zowrogiego charakteru. Miaam ochot powiedzie jej
mciwie, e nasz trawnik wyglda, jakby zwymiotowa na niego nauczyciel plastyki, ale
prawda bya taka, e Marcie dobrze si spisaa.
W domu z gonikw pyna muzyka rodem z horrorw. Meble pokryte byy czaszkami,
nietoperzami, pajczynami i duchami. Marcie wypoyczya nawet maszyn do produkcji
suchego lodu, tak by ogrd zasnuty by prawdziw mg. Weszam do kuchni, niosc dwie
papierowe torby wypenione ostatnimi brakujcymi produktami. - Wrciam! - krzyknam.
- Plastikowe kubeczki, torba piercionkw z pajkami, dwie paczki lodu i konfetti w ksztacie
kociotrupw. Wszystko, o co prosia. Napoje zostay w samochodzie. Czy kto ma ochot
pomc mi je wtaszczy do rodka?
Marcie wysza z pokoju, koyszc biodrami.
Dosownie opada mi szczka. Miaa na sobie lateksowy stanik i takie same legginsy. Nic
wicej. Przez skr wida byo jej ebra a uda byy chude jak patyczki od lizakw.
- W napoje do lodwki, ld do zamraarki, a konfetti wysyp na st w jadalni. Tylko
uwaaj, eby nie dostao si do jedzenia. Na razie to tyle. Bd w pobliu, w razie gdybym
czegokolwiek potrzebowaa. Musz jeszcze skoczy kostium. - Co za ulga. Przez chwil
mylaam, e masz zamiar wystpi tylko w tym - powiedziaam, wskazujc na jej skpy
strj. Marcie spojrzaa w d. - Bo tak jest. Jestem Kobiet Kotem. Musz tylko przyklei do
opaski czarne uszy z aksamitu. - Masz zamiar paradowa dzi w staniku? Tylko w staniku? To jest top. Ooo, to naprawd bdzie co. Nie mogam si doczeka, kiedy Vee j zobaczy. Kto jest twoim Batmanem? - Robert Boxler. - Czyli Scott da ci kosza? - Byo to raczej
pytanie retoryczne, ktre miao za zadanie nieco gbiej wbi jej przysowiowy n w plecy.
Marcie naburmuszya si i machna rk. - Jaki Scott? - powiedziaa i ruszya na gr. Wola Vee od ciebie! - zawoaam za ni z triumfem.
- Nic mnie to nie obchodzi zamruczaa Marcie. - Pewnie ty go namwia. Wszyscy wiedz, e robi wszystko, mu
rozkaesz. Bd tak mia i w napoje do lodwki, zanim nadejdzie kolejne millenium.
Mimo e mnie ju nie widziaa, pokazaam jej jzyk. - ja te musz si przygotowa!
pierwsi gocie zjawili si o dziewitnastej. Romeo i Julia, Kleopatra i Marek Antoniusz oraz
Elvis i Priscilla. Przez prg wtoczya si nawet para w postaci butelek ketchupu i musztardy.
Pozwoliam, by Marcie robia za gospodyni, a sama krztaam si po kuchni, wykadajc na
talerz faszerowane jajka, koktajlowe frankfurterki i sodycze. Przed imprez byam zbyt zajta
spenianiem kadej zachcianki Marcie, by zje obiad, poza tym nowa formua diabelskiej
mocy, ktr dostaam od Dantego, sprawia, e przez kilka godzin po jej wypiciu nie miaam
apetytu.

Udao mi si podzieli napj na porcje, wic obliczyam, e powinien mi on starczy na


kilka nastpnych dni. Znikny nocne poty, migreny i przedziwne mrowienie, ktre
odczuwaam w zupenie niespodziewanych momentach tu po sprbowaniu nowej formuy
napoju. Byam przekonana, e ryzyko uzalenienia mino i e nauczyam si zaywa
diabelskiej mocy w bezpiecznych dawkach. Grunt to umiar. Moe i Blakely prbowa
uzaleni mnie od niebieskiego pynu, ale byam na tyle silna, e sama Miaam wyznaczy
sobie granic.
Dziaanie diabelskiej mocy byo niewiarygodne. Nigdy wczeniej nie czuam si rwnie
sprawna fizycznie intelektualnie. Wiedziaam, e w kocu bd musiaa Przesta j zaywa,
ale w obliczu niepokoju i niebezpieczestwa cheszwanu oraz nadchodzcej wojny cieszyam
ze wykazaam si przezornoci. Jeeli tym razem zaatakuje mnie kolejny wtpicy nefilski
onierz, bd przygotowana.
Kiedy wyoyam ju wszystkie przekski na pmiski i wypeniam czarny kocioek
sprite'em, przepchnam si do salonu, szukajc Vee i Scotta. wiata w pokoju byy
przygaszone i wszyscy byli poprzebierani, wic trudno byo kogokolwiek rozpozna. Poza
tym na licie goci znajdowali si gwnie znajomi Marcie.
- Fajny kostium, Noro, ale i tak nikogo nie oszukasz. aden z ciebie diabe.
Spojrzaam
w bok i zobaczyam Mortici Addams. Przyjrzaam si jej zdezorientowana, a po chwili
umiechnam.
- Cze, Bailey. Ledwo ci poznaam z tymi czarnymi wosami. - Bailey siedziaa obok mnie
na matematyce. Znaymy si jeszcze z podstawwki. Podniosam swj szataski ogon
zwieczony czerwonym koniuszkiem, eby uratowa go przed stojcym za mn chopakiem,
ktry wci go przydeptywa. - Mio mi, e przysza - powiedziaam. - Odrobia ju zadanie
z matmy? Nie zrozumiaam nic z dzisiejszych zaj. Za kadym razem, kiedy pan Huron
rozwizywa zadanie na tablicy, zatrzymywa si w poowie i wszystko zmazywa, a potem
zaczyna od pocztku. On chyba sam nie wie, co robi. - No c, pewnie jutro bd nad nim
lcze. Jej twarz pojaniaa. - Moe spotkamy si w bibliotece i rozwiemy je razem? Obiecaam mamie, e po szkole posprztam piwnic - wymigaam si.
Prawd mwic,
ostatnio zadania domowe spady o kilka oczek w d na mojej licie priorytetw. Trudno mi
byo przejmowa si szko, kiedy wiedziaam, e zawieszenie pomidzy upadymi anioami a
Nefilami wisi na wosku i e w kadej chwili moe wybuchn wojna. Upade anioy co
knuy, a ja miaam zamiar dowiedzie si, jakie maj plany.
- Aha, to moe innym razem... - Bailey wydawaa si zawiedziona. - Widziaa Vee? Jeszcze nie. Za kogo si przebraa? - Za niani. Przyjdzie z Michaelem Myersem z horroru
HaUoween - wyjaniam. - Jak j zobaczysz, powiedz, e jej szukam. Po drugiej stronie
salonu wpadam na Marcie i jej partnera Roberta Boxlera. - Jak stoimy z jedzeniem? zapytaa Marcie wadczo. - Mama ma wszystko pod kontrol. - A muzyka? - Derrick
Coleman jest DJ-em. - Przesza si wrd goci? Czy wszyscy dobrze si bawi? - Wanie
skoczyam obchd. - No, powiedzmy. Marcie przyjrzaa mi si krytycznie. - Gdzie twj
partner? - A co ci to interesuje? - Syszaam, e umawiasz si z jakim nowym facetem.

Podobno nie chodzi z nami do szkoy. Kto to taki?


- Kto ci to powiedzia? - wygldao na
to, e plotka mnie i o Dantem faktycznie si rozprzestrzenia.
- A co ci to interesuje? - odpara, przedrzeniajc mnie, P czym z niezadowoleniem
zmarszczya nos. - Za co si przebraa? - Za diablic - powiedzia Robert. - Widy, rogi,
czerwona obcisa sukienka... - Nie zapomnij o czarnych glanach powiedziaam, wskazujc
na swoje nogi. Poyczyam je od Vee, razem z czerwonymi brokatowymi sznurowadami. Widz - odpara Marcie. - Ale motywem imprezy s znane pary. Diabe do nikogo nie pasuje.
Wtedy w progu pojawi si Patch. Musiaam dwa razy spojrze, eby upewni si, e to
naprawd on. Nie spodziewaam si, e przyjdzie. Rozstalimy si skceni, a ja butnie
postanowiam nie wyciga rki jako pierwsza. Ilekro miaam ochot zadzwoni do niego z
przeprosinami, zamykaam telefon w szufladzie - mimo rosncego lku, e Patch nigdy nie
zadzwoni. Kiedy tylko go zobaczyam duma natychmiast zmienia si w poczucie ulgi. Nie
znosiam si kci. Nie znosiam by tak daleko od niego. Jeeli on by gotowy, eby to
naprawi, to ja te.
Umiechnam si na widok jego kostiumu. Mia na sobie czarne dinsy, czarny Tshirt i
czarn mask, ktra zakrywaa wszystko oprcz jego chodnego, badawczego spojrzenia.
- Oto i mj partner - powiedziaam. - Lekko spniony.
Marcie i Robert odwrcili si.
Patch pomacha mi lekko poda swoj skrzan kurtk biednej pierwszoklasistw ktr
Marcie zaprzga do pracy jako szatniark. Cena, jak niektre dziewczyny zgadzay si
paci tylko za to, eby przyj na imprez do kogo z wyszej klasy, wydaa mi si naprawd
zadziwiajca.
- To nie fair - powiedzia Robert, zdejmujc mask Batmana. - Ten kole si nie przebra. Cokolwiek zrobisz, nie nazywaj go kolesiem - poradziam Robertowi i umiechnam si do
zbliajcego si Patcha. - Czy ja go znam? - zapytaa Marcie. - Za kogo on si przebra? - To
anio - powiedziaam. - Upady anio. - Upade anioy tak nie wygldaj! - zaprotestowaa
Marcie. Od razu wida, e nie masz o tym zielonego pojcia, pomylaam, zanim Patch
owin rami wok mojej szyi, przycign mnie do siebie i lekko pocaowa. - Tskniem powiedzia do mnie w mylach. - j te. Nie kmy si ju. Moemy to puci w niepami? Oczywicie. Jak impreza? - zapyta. - Nie nasza mnie jeszcze ochota, eby skoczy z dachu.
- Mio mi to sysze. - Cze - powiedziaa Marcie do Patcha tak zalotnie, jakby zapomniaa,
e jej partner stoi tu obok. - Hej - odpar Patch, ograniczajc powitanie do skinienia gow.
- Czy my si znamy? - zapytaa, przechylajc gow pytajco. - Chodzisz do naszego liceum?
- Nie - odpowiedzia krtko. - Wic skd znasz Nor? - A kto jej nie zna? - odpar agodnie. To Robert Boxler - powiedziaa Marcie z wyszoci. - Jest obroc w naszej druynie
futbolowej. - Imponujce - odpowiedzia Patch na tyle uprzejmie, by mona byo uzna, e go
to interesuje. - Jak tam pocztek sezonu? - Mielimy kilka trudnych meczw, ale szybko si z
tego wyliemy - wtrcia si Marcie, pocieszajco klepic Roberta po piersi.
- Do ktrej
siowni chodzisz? - zapyta Robert, ktry z wyranym podziwem, a nawet zazdroci,
przyglda si sylwetce Patcha.
- Ostatnio nie miaem czasu na siowni.

- Stary, wygldasz super. Daj zna, jak bdziesz ochot troch powyciska. - Powodzenia w
tym sezonie - powiedzia Patch do Roberta, egnajc si z nim jednym z tych sekretnych
uciskw doni, ktre wszyscy faceci wydaj si zna od urodzenia.
Patch i ja odeszlimy
w gb domu, przemierzajc korytarz i zagldajc do pokoi w poszukiwaniu odosobnionego
zaktka. W kocu Patch wcign mnie do azienki, kopniciem zatrzasn drzwi i zamkn je
na klucz. Przypar mnie do ciany i bawi si moim czerwonym diabelskim rogiem. W jego
czarnych oczach czaio si podanie.
- adny kostium - powiedzia. - Nawzajem. Wida, e dugo nad nim mylae. Umiechn
si z rozbawieniem. - Jeeli ci si nie podoba, w kadej chwili mog go zdj. Z zamyleniem
pogadziam si po podbrdku. - To chyba najlepsza propozycja, jak otrzymaam tego
wieczoru. - Moje propozycje zawsze s najlepsze, aniele. - Przed imprez Marcie
zaproponowaa, ebym zasznurowaa ty spodni od jej kostiumu. - Udaam, e wa co w
doniach. - Nie wiem, ktr ofert wybra.
Patch zdj mask i zamia si cicho w moj
szyj, odgarniajc mi wosy z ramion. Pachnia niesamowicie. Wydawa si ciepy, silny i by
tak blisko. Serce zaczo mi wali w piersi, a jednoczenie zaciska si z poczucia winy.
Okamaam go. Nie mogam o tym zapomnie. Zamknam oczy, pozwalajc, by jego usta
bdziy po moich. Prbowaam zatraci si w chwili, jednak w gowie wci czuam
pulsowanie kamstwa. Wypiam napj i zmodyfikowaam jego pami. Nadal przyjmowaam
diabelsk moc.
- Kopot w tym, e twj kostium niezbyt dobrze skrywa twoj tosamo powiedziaam, odrywajc si od niego. - A przecie nikt nie powinien widzie nas razem.
- Wpadem tylko na chwil. Nie mogem przegapi imprezy mojej dziewczyny wymrucza. Nachyli si i znw mnie pocaowa.
- Vee wci nie przysza - prbowaam odwrci jego uwag - Dzwoniam do niej na
komrk. Do Scotta te. W obu przypadkach odezwaa si poczta. Mylisz, e powinnam si
martwi?
- Moe nie chc, eby im przeszkadzano - powiedzia mi do ucha gbokim,
zachrypnitym gosem. Podcign mi sukienk i musn lekko moje nagie udo. Ciepo
pieszczoty zaguszyo moje sumienie. Poczuam dreszcz przyjemnoci. Znw zamknam
oczy, tym razem mimowolnie. Zatraciam si w tym doznaniu. Mj oddech przyspieszy.
Patch doskonale wiedzia, jak mnie dotyka.
Podnis mnie, posadzi na blacie przy umywalce i pooy mi rce na biodrach.
Poczuam gorco i zakrcio mi si w gowie, a kiedy musn moje usta, zdawao mi si, e
midzy nami przeskoczya iskra. Jego dotyk przeszywa mnie rozkosznym dreszczem. Kiedy
by blisko - ilekro si dotykalimy, flirtowalimy i caowalimy - czuam na caym ciele fale
trzepodiwego, odurzajcego ciepa. Z caej sity pragnam Patcha, a w takich momentach
przestawaam nad sob panowa.
Nie wiem, ile czasu mino, kiedy zorientowaam si, e drzwi azienki s otwarte.
Oderwaam si od Patcha i otworzyam usta. Na progu, w mroku, staa mama, mruczc co o
tym, e zamek w drzwiach zawsze si psuje i e w kocu bdzie musiaa go naprawi, kiedy
nagle jej wzrok przyzwyczai si do ciemnoci. Umilka w p zdania.

Zamkna usta. Poblada, a po chwili jej twarz gorcy rumieniec. Nigdy wczeniej nie
wiedziaam jej rozgniewanej.
- Wyno si! - Wskazaa palcem na drzwi. - Natychmiast wyno si z mojego domu i nigdy
nie wracaj. Ju nigdy nie tkniesz mojej crki - z wciekoci warkna na Patcha.
Zeskoczyam z umywalki. - Mamo... Odwrcia si do mnie.
- Ani sowa! - wycedzia. Mwia, e z nim zerwaa. Mwia, e... e z tym skoczya. Okamaa mnie!
- Wszystko ci wyjani! - zaczam, ale mama odwrcia si z powrotem do Patcha. - A wic
to wanie robisz? Uwodzisz niewinne dziewczta w ich wasnych domach, nie przejmujc si
tym, e ich matki znajduj si tu obok? Powiniene si wstydzi. Patch splt palce z moimi i
mocno je cisn. - Wrcz przeciwnie. Pani crka jest dla mnie najwaniejsza na wiecie.
Kocham j - powiedzia spokojnie, ale linia jego zacinitej szczki bya tak ostra, jakby
wykuto j z kamienia. - Zrujnowae jej ycie! Odkd ci poznaa, wszystko lego w gruzach.
Moesz zaprzecza, ile chcesz, ale wiem, e bye zamieszany w jej porwanie. Wyno si z
mojego domu - warkna.
cisnam do Patcha, w kko powtarzajc w mylach:
przepraszam, przepraszam. Cae lato spdziam uwiziona w odlegym domu, a moja rodzina
i przyjaciele byli przekonani, e zostaam porwana. Za wszystkim sta Hank Millar, ale moja
mama o tym nie wiedziaa. W jej pamici pozostay jedynie pozytywne wspomnienia
dotyczce Hanka, wszystkie inne odseparowaa murem. Bya to sprawka i diabelskiej mocy.
Mama uwierzya, e to Patch stal moim porwaniem. Bya tego tak samo pewna, jak tego, e
soce wstaje na wschodzie.
- Powinienem ju i - powiedzia do mnie Patch, ciskajc mnie za rk. - Zadzwoni
pniej - doda w mylach.
- Wanie! - rzucia mama. Oddychaa tak gboko, e unosiy si jej ramiona.
Przesuna si w bok, pozwalajc, by Patch wyszed, po czym stana w progu,
uniemoliwiajc mi ucieczk.
- Masz szlaban - oznajmia stalowym gosem. - Moesz pozosta na imprezie do koca,
ale tylko dlatego, e w najbliszym czasie bdzie to twoja ostatnia szansa na jakkolwiek
rozrywk.
- Zechcesz mnie chocia wysucha? - wypaliam, wcieka na to, jak potraktowaa Patcha. Musz ochon. Lepiej bdzie, jeeli przez jaki czas nie bdziesz si do mnie zblia. Moe
bd miaa ochot porozmawia jutro, ale teraz nie ma o tym mowy. Okamaa mnie. Co
gorsza, nakryam ci, jak rozbieraa si przed nim w naszej azience. W naszej azience! On
chce tylko jednego, Noro, i nie obchodzi go, gdzie to dostanie. Nie ma nic wyjtkowego w
utracie dziewictwa w toalecie!
- Ja... My... Dziewictwa? - Potrzsnam gow z obrzydzeniem. - Niewane. Masz racj. Nie
chcesz mnie sucha. Nigdy nie chciaa. Nie wtedy, gdy chodzi o Patcha. - Wszystko w
porzdku?
Odwrciymy si, a w progu zastaymy Marcie, obejmujc pusty kocioek.
Przepraszajco wzruszya ramionami.

- Przepraszam, e przeszkadzam, ale zabrako oczu cyklopa, czyli winogron bez skrki.
Mama odsuna kilka kosmykw z twarzy, prbujc doprowadzi si do porzdku.
- Nora i ja ju skoczyymy. Mog podjecha do sklep po winogrona. Brakuje czego
jeszcze? - Dipu serowego do nachos - odpara Marcie gosikiem niewinnej myszki, jakby nie
chciaa naduywa gocinnoci mamy. - Ale to nie szkodzi. To tylko dip. Wprawdzie nie
bdzie z czym je chipsw, no i jest to w kocu mj ulubiony sos, ale naprawd nic nie
szkodzi - powiedziaa, po czym cichutko westchna. - Dobrze. Winogrona i dip. Co jeszcze?
- zapytaa mama. Marcie cianiej obja kocioek i rozbysa w umiechu. - Nie, to wszystko.
Mama wydobya z kieszeni klucze i wysza z domu. Jej chd zradza napicie i zo. Marcie
oczywicie ani drgna.
- Moga uy triku. Sprawi, by zapomniaa, e Patch tu by. Spojrzaam na ni zimno. - Ile
syszaa? - Wystarczajco duo, eby stwierdzi, e siedzisz po uszy w bagnie. - Nie mam
zamiaru stosowa trikw umysowych na wasnej mamie. - Jeeli chcesz, mog z ni
porozmawia. Parsknam miechem. - Ty? Mojej mamy nie obchodzi to, co masz na ten
temat do powiedzenia, Marcie. Przyja ci pod nasz dach, kierujc si jakim skrzywionym
poczuciem gocinnoci. Pewnie chce co udowodni twojej mamie. Mieszkasz tu tylko
dlatego, eby moja mama moga kiedy rzuci w twarz twojej, e bya lepsz kochank i
lepsz matk! - To, co am, byo obrzydliwe. W mojej gowie brzmiao nieco ale Marcie i tak
nie daa mi szansy, eby to naprawi. - Chcesz mi zrobi przykro, ale nic z tego. Nie
zepsujesz mojej imprezy! - Wydawao mi si, e jej warga zadraa. Wzia gboki oddech i
zebraa si w sobie. Nagle, jakby nigdy nic, powiedziaa radosnym gosem: - C, czas pogra
w owienie randek. - W co? - To jak owienie jabek, tylko e do kadego z nich
przytwierdzona jest jeszcze karteczka z imieniem ktrego z goci. Ten, kogo wylosujesz,
pjdzie z tob na randk w ciemno. Zawsze w to gramy na moich imprezach
halloweenowych. Skrzywiam si. Wczeniej nic o tym nie wspominaa. - Brzmi obciachowo.
- Chodzi o randk w ciemno, Noro. A skoro i tak dostaa wieczysty szlaban, nie masz nic do
stracenia.
Marcie wepchna mnie do kuchni i poprowadzia w stron olbrzymiej miski z
wod, w ktrej pyway czerwone i zielone jabka.
- Prosz o uwag! - Gos Marcie zaguszy muzyk. - Czas zagra w owienie randek.
Zaczniemy od Nory Grey.
Kuchni wypeni gony aplauz, skadajcy si z braw,
okrzykw i zachcajcych gwizdw. Staam porodku pomieszczenia i chocia z moich ust
nie dobywa si aden dwik, w mylach rzucaam w stron Marcie najwymylniejsze
przeklestwa.
- Chyba si do tego nie nadaj! - prbowaam przekrzycze tum. - Mog zrezygnowa?
- Nie ma mowy - powiedziaa Marcie, po czym popchna mnie do przodu na wp
artobliwie, do mocno jednak, bym uklka przed misk z jabkami. Rzuciam jej
nienawistne spojrzenie. Zapacisz mi za to - Pomylaam. - Zwi wosy. Nikt nie chce, eby
potem pyway w wodzie - pouczya mnie Marcie. Na potwierdzenie jej sw gocie wydali
zgodne buczenie. - Do czerwonych jabek przyczepione s imiona chopcw, a do zielonych
dziewczyn - dodaa Marcie.
Dobra, niewane. Zrobi wszystko, eby szybko mie to ju

za sob, pomylaam. Rzeczywicie nie miaam nic do stracenia. Od jutra zaczyna mi si


szlaban. W najbliszej perspektywie nie czekaa mnie adna randka w ciemno niezalenie od
wyniku zabawy.
Zanurzyam twarz w lodowatej wodzie. Dotykaam nosem kolejnych jabek, ale nie
udao mi si adnego ugry. Kiedy uniosam twarz, eby nabra powietrza, usyszaam
buczenie i szydercze gwizdy.
- Dajcie spokj, ostatni raz bawiam si w to, kiedy miaam pi lat. To wiele mwi o tej grze
- dodaam. - Nora nie bya na randce w ciemno, odkd skoczya pi lat. - Marcie nie
zrozumiaa moich sw i dodaa wasny komentarz. - Ty bdziesz nastpna - powiedziaam ze
zoci, nadal klczc. - Jeeli w ogle bdzie kto po tobie. Wyglda na to, e przez ca noc
bdziesz si pieci z tymi jabkami - odpara sodko, a gocie ryknli miechem.
Nachyliam si do miski, prbujc chwyci jabko zbami. Woda przelewaa si przez
krawdzie naczynia, zalewajc przd mojego kostiumu. Chciaam zapa jabko rk i
wsadzi je sobie do ust, ale pomylaam, e Marcie i tak tego nie uzna, a ja nie miaam ochoty
na powtrk z rozrywki. Kiedy ju miaam zaczerpn kolejny oddech, moje zby wbiy si w
krwistoczerwone jabko.
Wynurzyam si i przy sporej owacji wytrzasnam wod z wosw. Rzuciam jabko do
Marcie, chwyciam rcznik i zaczam wyciera twarz.
- Szczciarzem, ktry zabierze nasz zmok kur na randk, jest... - Z wydronego
jabka Marcie wycigna korkowan fiolk. Wyja z niej karteczk, rozwina j i
zmarszczya nos. - Baruch? Po prostu Baruch? - Marcie wymwia imi chopaka jako
Barucz". - Dobrze wymawiam to imi? - spytaa zebranych.
Nikt si nie odezwa. Widzc, e zabawa dobiega koca, gocie zaczli opuszcza
kuchni. Z ulg przyjam to, e Barucz", czy jak mu tam, wydawa si nie istnie. Albo, co
te moliwe, by po prostu zbyt przeraony wizj randki ze mn, by si odezwa.
Marcie wpatrywaa si we mnie uporczywie, jakby chciaa, bym przyznaa si, e znam
tego chopaka.
- To nie jeden z twoich znajomych? - zapytaam, wycierajc kocwki wosw rcznikiem. Nie. Mylaam, e to twj znajomy.
Byam prawie pewna, e to po prostu jedna z jej
dziwacznych gierek, kiedy nagle zamigotay wiata - jeden raz i drugi, a za trzecim zupenie
zgasy. Muzyka ucicha i cay dom pogry si w upiornej ciszy. Nastaa oglna
dezorientacja, a po chwili odezway si krzyki - z pocztku pene zaskoczenia, a po chwili
mroce krew w yach z przeraenia. Wrzaski poprzedzi guchy omot cia rzucanych o
ciany.
- Nora! - krzykna Marcie. - Co si dzieje?
Nie byam w stanie jej odpowiedzie. Poczuam uderzenie niewidzialnej siy, a moje
ciao ogarn parali. Spowia chodna, rzeka energia, a w powietrzu trzasno i atmosfera
wygia si od mocy upadych aniow. Ich naga obecno w naszym domu bya rwnie

namacalna jak powiew lodowatego wiatru. Nie wiedziaam, ilu ich ani czego chc. Czuam
jedynie, jak coraz gbiej wchodz do domu i rozdzielaj si, tak by wypeni wszystkie
pomieszczenia.
- Noro! Noro! Chod, pobawimy si! - zanuci kto upiornym falsetem rodem z horroru.
Nie rozpoznaam go.
Zaczerpnam powietrza. Teraz wiedziaam ju, kogo szukaj.
- Znajd ci, moja sodka - podpiewywa dalej mrocy krew w yach gos.
By ju
blisko, bardzo blisko. Chciaam schowa si za kanap w salonie, ale kto mnie ubieg.
- Nora? To ty? Co si dzieje? - zapyta mnie Andy Smith. Siedzia dwie awki za mn na
matematyce. By chopakiem przyjaciki Marcie, Addyson. Bio od niego ciepo potu. Cicho - powiedziaam agodnie. - Jeeli nie wyjdziesz, sam po ciebie przyjd - nuci dalej
upady anio.
Jego energia przeszya mnie jak gorce ostrze. Gwatownie wcignam
oddech, czujc, e wdar si do mojego umysu i bada teraz kady jego zaktek, analizujc
moje myli i prbujc ustali, gdzie si ukrywam. Wznosiam mur za murem, eby go
powstrzyma, ale przebija si przez nie, jakby zrobione byy z piasku. Prbowaam
przypomnie sobie mechanizmy obronne, ktrych uczy! mnie Dante, ale upady anio by zbyt
szybki - wyprzedza kad moj myl. aden upady anio nie sprawowa nade mn takiej
kontroli. Potrafiam to opisa tylko w jeden sposb: koncentrowa na mnie ca swoj energi,
ktra wydawaa si przepuszczona przez szko powikszajce.
Nagle w moim umyle wybuch pomaraczowy pomie. Moj skr ogarn ar
potnej energii. Czuam, topi moje ubranie. Pomienie przedzieray si przez tka lizay moj
skr piekielnym ogniem. Powalona agonalnym blem, zwinam si w kbek. Schowaam
gow midzy kolana i zacisnam zby, prbujc powstrzyma si od krzyku. Ogie by
tylko iluzj. To musia by trik. Sama jednak w to nie wierzyam. ar by tak palcy, e
byam pewna, i stoj w ogniu.
- Przesta! - krzyknam w kocu, wypadajc z kryjwki i wijc si z blu po pododze.
Za wszelk cen prbowaam ugasi trawice moj skr pomienie.
W jednej chwili palcy ogie znikn, chocia nie czuam gaszcej go wody. Leaam na
plecach, zlana potem. Kady oddech przeszywa mnie blem.
- Wynocha! - rozkaza upady anio zebranym. Zdyam prawie zapomnie, e w pokoju
przebywaj te inni. Z pewnoci nigdy tego nie zapomn. Byo to przecie niemoliwe. Czy
rozumieli, co si dzieje? Czy wiedzieli, e nie jest to tylko przedstawienie, przygotowane
specjalnie na imprez? Modliam si, eby kto mi pomg, ale mj dom by zbyt daleko, by
zdya nadej pomoc.
Poza tym jedyn osob, ktra moga mi pomc, by Patch, a ja nie potrafiam si z nim
skontaktowa.

Usyszaam szuranie stp. Wszyscy rzucili si w stron wyjcia. Andy Smith wyskoczy
zza kanapy i byskawicznie dopad frontowych drzwi.
Uniosam lekko gow, by spojrze na mojego oprawc. Byo ciemno, ale w mroku
dostrzegam nad sob jego trupio chud, pnag sylwetk oraz dwoje dzikich, byszczcych
oczu.
Spoglda na mnie pnagi anio, ktrego widziaam w Diabelskiej Portmonetce i jaki
czas pniej w lesie. Znieksztacone hieroglify na jego piersi zdaway si dre i pyn po
jego skrze, przytwierdzone do niewidzialnych sznurkw. W rzeczywistoci wznosiy si i
opaday w rytm jego oddechu. Nie mogam oderwa oczu od lej, otwartej rany na jego piersi.
W mojej gowie pojawi si przeraajco ywy obraz czarnych, za kapturzonymi postaci.
- Nazywam si Baruch. Krzywic si z blu, wsunam si gbiej w kt pokoju. - Trwa
cheszwan, a ja nie mam jeszcze nefilskiego wasala - powiedzia konwersacyjnym tonem,
jednak w jego oczach czai si mrok. Mrok i chd.
Od nadmiaru adrenaliny moje nogi
zrobiy si cikie lekko dygotay. Nie miaam zbyt wielkiego wyboru. Nie byam do silna,
by rzuci si do ucieczki. Nie mogam te z nim walczy - gdybym sprbowaa, banda jego
kolekw natychmiast przyszaby mu z pomoc. aowaam, e mama wyrzucia Patcha z
domu. Potrzebowaam go. Nie wierzyam, bym moga sobie poradzi sama. Gdyby Patch tu
by, z pewnoci wiedziaby, co robi.
Baruch powoli obliza doln warg.
- Liderka armii Czarnej Rki. Co ja mam z ni uczyni?
Zanurzy si w moim umyle.
Czuam go, ale nie mogam nic zrobi. Byam zbyt wycieczona, eby walczy. Zanim si
zorientowaam, posusznie si do niego podczogaam i pooyam si u jego stp jak pies.
Kopniakiem przewrci mnie na plecy i wpatrywa si we mnie drapienym wzrokiem.
Chciaam si z nim targowa, ale moje zby byy tak mocno zacinite, jakbym miaa zaszyt
szczk.
- Nie moesz si ze mn kci ani mi odmwi - szepta do mnie hipnotycznie w mylach. Nie moesz mi odmwi. Cokolwiek ci rozka, zrobisz to. Bezskutecznie prbowaam
odeprze jego sowa. Gdyby udao mi si odzyska nad sob kontrol, mogabym si broni.
To bya moja jedyna szansa.
- Jak si czujesz jako nowiutka Nefilka? - wyszepta zimnym, pogardliwym gosem. Nefil musi mie swojego pana. Bd ci chroni przed innymi upadymi anioami, Noro. Od
dzi naleysz do mnie.
- Nie jestem niczyj wasnoci! - warknam, z trudem cedzc sowa. powoli i z
namysem wypuci powietrze przez zby, wydajc zowrogi gwizd.
- Zami ci, moja maa, jeszcze zobaczysz - wyszepta. Spojrzaam mu prosto w twarz. Przychodzc tu dzisiaj, popenie ogromny bd. Popenie ogromny bd, polujc na mnie.
Umiechn si szeroko, odsaniajc ostre biae zby. - Ooo, ju mi si to podoba - powiedzia
i zrobi krok naprzd, zalewajc wszystko energi. Bya niemal tak silna, jak energia Patcha,

jednak wyczuwaam w niej dz krwi, ktrej nigdy u Patcha nie byo. Nie wiedziaam, ile
czasu mino, odkd Baruch zosta wyrzucony z nieba, ale nie miaam adnych wtpliwoci,
e by do szpiku koci zy. - Noro Grey, z przysig wiernoci - rozkaza.

ROZDZIA 21
Nie miaam zamiaru skada przysigi ani pozwoli, by mnie do tego zmusi.
Niezalenie od cierpienia, jakie chcia mi zada, musiaam pozosta silna. Jednak mocna
defensywa to zbyt mao, by zwyciy. Potrzebowaam planu ofensywy, i to natychmiast.
Odpowiedz na jego triki kilkoma swoimi, rozkazaam sobie. Dante powiedzia, e triki
umysowe to moja najskuteczniejsza bro. Stwierdzi, e jestem w tym lepsza ni jakikolwiek
znany mu Nefil. Oszukaam Patcha, a teraz miaam zamiar oszuka Barucha. Postanowiam
stworzy swj may wiat i wepchn go do niego z tak wielk sia. e nie bdzie wiedzia, co
si dzieje.
Zacisnam oczy, eby odgrodzi si od podstpnych sw Barucha, ktry nakazywa mi
zoy przysig i wbiam si w jego umys. wiadomo, e jaki czas wczeniej przyjam
diabelsk moc, bya pokrzepiajca. Nie ufaam wasnym moliwociom, ale diabelska moc
dodaa mi siy i wzmocnia moje naturalne talenty, w tym take umiejtno stosowania
mentalnej manipulacji.
Ruszyam ciemnymi, pokrconymi korytarzami umysu Barucha, podkadajc jedn
bomb za drug. Dziaaam tak szybko, jak tylko potrafiam, wiadoma, e kady bd moe
mnie wiele kosztowa. Gdybym zostawia w umyle Klucha jakikolwiek lad swojej
obecnoci, mgby si domyli, e rekonstruuj jego myli...
Wiedziaam, czego przestraszy si Baruch. Nefilowie.
- Armia Czarnej Rki! - Uderzyam w niego eksplodujc myl. Zaatakowaam jego
umys wizerunkiem Dantego, ktry wpada do pokoju w towarzystwie dwudziestu,
trzydziestu... nie, czterdziestu Nefilw! Podrzuciam mu obraz ich wciekych oczu i
zacinitych pici. Aby wizja bya jeszcze bardziej przekonujca, sprawiam, by Baruch
uwierzy, i Nefilowie chwytaj i bior w niewol jego wasnych ludzi.
Niestety, nadal czuam jego opr. Sta w miejscu, a to, e zosta otoczony przez Nefilw,
nie wywoao u niego odpowiedniej reakcji. Przestraszyam si, e co jest nie tak, wic
zaatakowaam.
- Zadzierajc z nasz przywdczyni, zadzierasz z wszystkimi Nefilami. - Wrzuciam
jadowite sowa Dantego do umysu Barucha. - Nora nie zoy ci przysigi wiernoci. Ani
teraz, ani nigdy. - Podsunam mu obraz Dantego, ktry wyjmuje z kominka pogrzebacz i
zatapia go w bliznach po skrzydach. Zasiaam t wizj w najgibszych zaktkach jego umysu.
Usyszaam, jak Baruch pada na kolana. Otworzyam oczy. Sta na czworakach ze
zwieszonymi ramionami. Na jego twarzy malowa si gboki szok. Jego oczy byszczay, z
kcikw ust spywaa silna. apic oddech, prbowa dosign plecw. Chcia wyrwa z
nich pogrzebacz.
Wycieczona, odetchnam z ulg. Kupi to. Uwierzy w mj trik. Kto poruszy si w
drzwiach.
Wstaam i porwaam prawdziwy pogrzebacz z komina Uniosam go na

wysoko ramion, gotowa do zadania ciosu kiedy moim oczom ukazaa si Dabria. W
pmroku jej wosy emanoway lodowatym biaym blaskiem. Miaa za cinite usta.
- Manipulujesz nim? - zgada. - Niele, ale teraz musimy std ucieka.
Powstrzymaam si, eby nie wybuchn zimnym, penym niedowierzania miechem.
- Co ty tu robisz? Zrobia krok ponad nieruchomym ciaem Barucha. - Patch prosi, ebym
zabraa ci w bezpieczne miejsce. Potrzsnam gow. - Kamiesz. Patch ci nie przysa.
Wie, e jeste ostatni osob, z ktr gdziekolwiek bym posza. - Mocniej cisnam
pogrzebacz. Gdyby podesza bliej, miaam zamiar wetkn go w jej blizny po skrzydach.
Podobnie jak Baruch wpadaby w kataleptyczny stan, zanim udaoby si jej usun narzdzie
z plecw.
- Nie mia zbyt wielkiego wyboru. Jest teraz do zajty wypdzaniem
upadych aniow, ktre wdary si na twoj imprez, i wymazywaniem pamici twoim
przeraonym znajomym, ktrzy rozbiegli si po caej ulicy. Nie przygotowalicie jakiego
tajnego hasa na tak okoliczno? - zapytaa Dabria, przez cay czas zachowujc lodowaty
spokj. - Kiedy Patch i ja bylimy razem, mielimy swoje sowo-klucz. Ufaam kadej osobie,
ktrej Patch je poda. Nie odrywaam od niej wzroku. Sowoklucz? No, no - Ale ona
potrafia mi zale za skr.
- Rzeczywicie, mamy sowoklucz powiedziaam - Naszym hasem jest: Dabria to aosna
pijawka, ktra nie wie, kiedy si odczepi". - Zasoniam usta. 0 nie! Wanie sobie
uwiadomiam, e Patch pewnie zapomnia podzieli si tym hasem... z tob. - Z kadego
wypowiadanego przeze mnie sowa kapa jad. Dabria jeszcze mocniej zacisna usta. - Jeeli
nie powiesz mi, po co tu przylaza, zatopi ci to elastwo w plecach tak gboko, e bdziesz
moga zacz lansowa mod na nowy, permanentny dodatek - powiedziaam. - Nie mam
ochoty tego wysuchiwa - rzucia Dabria odwrcia si na picie. Ruszyam za ni przez
pusty dom a na podjazd. - Wiem, e to ty szantaujesz Peppera Friberga - oznajmiam.
Nawet jeeli j zaskoczyam, nie okazaa tego ani nie zwolnia kroku. - On myli, e to Patch
jest jego szantayst, i robi wszystko, eby jak najszybciej wysa go do pieka. To twoja
wina, Dabrio. Twierdzisz, e nadal kochasz Patcha, ale dziwnie to okazujesz. Przez ciebie
grozi mu wygnanie. Taki masz plan? Jeeli sama nie moesz z nim by, zadbasz o to, by nikt
nie by?
Dabria wcisna przycisk na kluczykach, po czym rozbysy wiata najdziwniejszego
samochodu sportowego, jaki kiedykolwiek widziaam.
- A to co? - zapytaam. Rzucia mi spojrzenie pene pogardy. - To moje bugatti. Bugatti.
Krzykliwe, eleganckie i ponadczasowe. Takie samo jak Dabria. Siada za kkiem. - Pewnie
lepiej bdzie, jak wyrzucisz tego upadego anioa z salonu, zanim wrci twoja mama
powiedziaa i umilka. - i radziabym ci dokadniej sprawdzi wiarygodno tych oskare.
Zacza zamyka drzwi samochodu, jednak powstrzymaam j i otworzyam je na si. Zaprzeczasz, e szantaujesz Peppera? - zapyyaam ze zoci. - Widziaam, jak kcia si z
nim na tyach Diabelskiej Portmonetki. Dabria owina gow jedwabn apaszk i zarzucia
koce na ramiona. - Nie powinna podsuchiwa, Noro. A Pepper to archanio, od ktrego
powinna si trzyma z daleka. Lubi nieczyste zagrywki. - Ja te. Spojrzaa mi prosto w oczy.

- To nie twoja sprawa, ale tamtej nocy Pepper prbowa ze mn porozmawia, bo wie, e co
mnie czy z Patchem. Szuka go i wydawao mu si, e mog mu pomc. Myli si. - Dabria
zapalia silnik i z caej siy wcisna gaz, zaguszajc moj odpowied.
Wpatrywaam si
w ni badawczo. Nie wierzyam, e jej rozmowa z Pepperem bya tak niewinna. Dabria znana
bya z kamstw. Co wicej, byymy w konflikcie. Przypominaa mi o tym, e przede mn
Patch zwizany by z innymi dziewczynami. Gdyby Dabria zostaa czci jego przeszoci,
a tak by mnie to nie dranio. Zamiast tego, pojawiaa si w naszym yciu jak wci
odradzajcy si czarny charakter w krwawym horrorze.
- Nie umiesz czyta ludzi - powiedziaa, wrzucajc bieg.
zderzak, uderzajc domi w mask. Jeszcze nie skoczyam.

Wyskoczyam przed przedni

- Jeeli chodzi o ciebie, nie myl si - krzyknam ponad rykiem silnika. - Jeste podstpn,
faszyw, samolubn, egoistyczn map.
Szczka Dabrii wyranie si zacisna. Odsuna z twarzy kilka zabkanych kosmykw,
gwatownie wysiada z samochodu i zbliya si do mnie. W butach na obcasach bya mojego
wzrostu.
- Ja te chc oczyci dobre imi Patcha - powiedziaa tym swoim lodowatym gosem
wrednej jdzy. - Co za tekst! Uwaaj, bo przyznaj ci Oscara. Gapia si na mnie. Powiedziaam Patchowi, e jeste niedojrzaa i impulsywna. Powiedziaam te, e wci
jeste zazdrosna o to, co midzy nami byo, i o to, co nadal moe by. Poczerwieniaam.
Zapaam j za rami, zanim zdoaa si wykrci. - Nigdy wicej nie rozmawiaj o mnie z
Patchem. Albo inaczej: nigdy wicej z nim nie rozmawiaj. - Patch mi ufa. To powinno ci
wystarczy. - Patch wcale ci nie ufa. Wykorzystuje ci. Teraz si z tob zadaje, ale kiedy nie
bdziesz mu ju potrzebna, pozbdzie si ciebie bez wyrzutw sumienia. Na twarzy Dabrii
pojawi si szkaradny grymas. - Skoro ju udzielamy sobie rad, to posuchaj mojej. Zejd ze
mnie. - Spojrzaa na mnie ostrzegawczo. Grozia mi. Miaa co do ukrycia. Postanowiam, e
odkryj jej tajemnic. Zniszcz j.

ROZDZIA 22
Odwrciam twarz, eby nie osiad na mnie kurz spod k samochodu Dabrii. Wbiegam
z powrotem do domu. Lada moment miaa wrci mama, a ja przecie nie do, e powinnam
wytumaczy jej, dlaczego impreza skoczya si tak nagle, to jeszcze musiaam pozby si
ciaa Barucha. Jeeli naprawd uwierzy, e wbiam mu pogrzebacz w blizny po skrzydach,
przez kilka nastpnych godzin powinien si utrzymywa w katatonicznym stanie, co znacznie
by mi uatwio przeniesienie jego ciaa. Uf, w kocu los si do mnie umiechn.
Kiedy weszam do salonu, nad ciaem Barucha pochyla - si Patch. Na jego widok
poczuam ulg.
- Patch! - krzyknam i podbiegam do niego. - Aniele! - zawoa. Jego twarz bya staa ze
zmartwienia. Podnis si z podogi, a ja wpadam w jego otwartej ramiona. Przycisn mnie
do siebie. Pokiwaam gow, eby go uspokoi, i przeknam ktra zaklinowaa mi si w
gardle. - Wszystko w porzdku. Nic mi nie jest. Uyam triku, jak by myla, e Nefilowie
robi obaw na dom. Na wszelki wypadek wmwiam mu te, e w blizny po skrzydach
wbiam mu pogrzebacz - westchnam niepewnie. - Skd wiedziae, e upade anioy wdary
si na imprez?
- Twoja mama mnie wyrzucia, ale nie miaem zamiaru zostawia ci bez
opieki. Zaczaiem si na ulicy. W stron twojego domu kierowao si sporo samochodw, ale
wydawao mi si, e to wasi gocie. Przybiegem, kiedy tylko zobaczyem, e z domu
uciekaj przeraeni ludzie. Przy drzwiach czatowa upady anio, ktry myla, e chc mu
ukra upy wojenne. Musiaem ugodzi w blizny po skrzydach jego i kilku innych aniow.
Mam nadziej, e twoja mama nie zauway, e uamaem kilka gazi z drzewa przed domem.
wietnie nadaj si na dzidy. - Jego usta drgny w szelmowskim umiechu.
- Mama zaraz wrci. Patch skin gow. - Zajm si ciaem. Moesz wczy prd?
Skrzynka z bezpiecznikami jest w garau. Sprawd, czy kto ich nie wyczy. Jeeli przecili
kable do domu, bdziemy mieli wicej pracy.
- Ju id. - Jednak zatrzymaam si w
poowie drogi zawrciam. - Bya tu Dabria. Prbowaa mi wmwi, ze to ty kazae jej mnie
std zabra. Mylisz, e bya z nimi?
Ku mojemu zaskoczeniu powiedzia:
- Dzwoniem do niej. Bya w okolicy. Ja rzuciem si w pogo za upadymi anioami,
wic poprosiem, eby po ciebie pojechaa.
Zszokowana i zirytowana, nie mogam wydusi sowa. Nie widziaam, czy jestem
bardziej wcieka na to, e Dabria mwia prawd, czy na to, e ledzia Patcha. To, e bya
w okolicy", wydawao mi si mocno podejrzani poniewa ulica, przy ktrej mieszkam, ma
ptora kilometra dugoci, mieci si przy niej tylko nasz dom i koczy si lepym zaukiem
przed lasem. Dabria musiaa zainstalowa Patchowi urzdzenie namierzajce. Kiedy do niej
dzwonu siedziaa pewnie w samochodzie zaparkowanym kilkaset metrw dalej, z lornetk w
doniach.
Nie miaam wtpliwoci, e Patch jest mi wierny. Nie miaam te wtpliwoci, e Dabria
chce to zmieni. I uznaam jednak, e nie czas na ktni, i powiedziaam:

- Co powiemy mamie? - Ja... Ja si tym zajm.


Patch i ja odwrcilimy si gwatownie
na dwik mysiego pisku, ktry wyda kto stojcy w drzwiach. Marcie zaamywaa rce.
Wyczua jednak, e ten gest zdradza jej sabo, wic natychmiast je opucia. Odgarna
wosy z ramion, uniosa brod i powiedziaa nieco pewniejszym tonem:
- Ta impreza bya moim pomysem, wic jestem za ni wspodpowiedzialna. Powiem jej, e
jakie dupki zjawiy si tu bez zaproszenia i zaczy demolowa dom. Moglimy zrobi tylko
jedno: zakoczy imprez.
Wydawao mi si, e Marcie za wszelk cen unika patrzenia
na ciao Barucha, ktry lea na ziemi, twarz do dywanu. Pewnie wychodzia z zaoenia, e
jeeli si czego nie widzi, to tego nie ma.
- Dzikuj, Marcie - powiedziaam szczerze. - Nie bd taka zaskoczona. To take mj
problem. Ja nie... Mam na myli, e... Nie jestem... - Wzia gboki oddech. - Jestem jedn...
z was. - Otworzya usta, eby cos doda, ale natychmiast je zamkna. Nie zdziwio mnie to.
Nieczowiek" byo sowem, ktre z trudem przychoduje na myl, tym bardziej ciko byo
wymwi je gono. Na odgos pukania Marcie i ja podskoczyymy. Spojrzaymy na siebie
niepewnie. - Udawaj, e nas tu nie byo - powiedzia Patch, po czym przerzuci Barucha przez
rami i ruszy w stron tylnego - Aniele? - doda w mylach. - Wyma pami Marcie. Niech
zapomni, e mnie widziaa. Musimy strzec naszej tajemnicy. - Zrobione - odparam.
Marcie i ja ruszyymy do drzwi. Ledwo przekrciam klamk, a Vee ju bya w rodku,
wcigajc za sob Scotta. Mieli splecione palce.
- Przepraszamy za spnienie - oznajmia. - Co nas... hmm... - Odkaszlna i
wymienia porozumiewawcze spojrzenie ze Scottem, po czym oboje wybuchli miechem.
- Co nas zatrzymao - dokoczy Scott z szerokim umiechem. Vee zacza si wachlowa. Lepiej bym tego nie uja.
Dopiero kiedy Marcie i ja odpowiedziaymy im ponur cisz,
Vee rozejrzaa si wok i spostrzega, w jakim stanie znajduje si dom.
- Zaraz. Gdzie s wszyscy? Przecie niemoliwe, eby impreza ju si skoczya.
- Mielimy nalot chuliganw - powiedziaa Marcie.
- Mieli na sobie maski. To mg by ktokolwiek - wyjaniam.
- Zaczli niszczy wntrze.
- Wysaymy wszystkich do domu - dodaam.
Zaszokowana Vee bez sowa przygldaa si zniszczeniom.
- Nalot chuliganw? - powiedzia do mnie Scott w mylach, najwyraniej nie wierzc w moje
umiejtnoci aktorskie. Wiedzia, e chodzi o co wicej. - Upade anioy - odparam. Jednemu z nich bardzo zaleao na tym, bym zoya mu przysig wiernoci. Nic mi si nie
stao - dodaam szybko, kiedy jego twarz krzywia si ze strachu. - Nie udao mu si. Czy
mwi co imi Barach? - Nie, ale dowiem si kto to. Moesz na mnie liczy. - Musisz zabra
std Vee, w przeciwnym razie zacznie zadawa pytania, na ktre nie mam odpowiedzi. Poza

tym musz posprzta, zanim wrci mama. - Kiedy masz zamiar jej powiedzie?
Wzdrygnam si, zaskoczona bezporednim pytaniem Scotta. - Nie mog jej powiedzie.
Musz dba o jej bezpieczestwo. Ciebie te o to prosz. To moja najlepsza przyjacika,
Scott. Nic nie moe jej si sta. - Zasuguje na to, eby zna prawd. - Zasuguje na o wiele
wicej, ale teraz jej bezpieczestwo V jest dla mnie najwaniejsze. - A jak mylisz, co jest
najwaniejsze dla niej? - powiedzia Scott. - Ufa ci i zaley jej na tobie. Oka jej taki sam
szacunek. Nie miaam czasu na ktni. - Scott, prosz - bagaam.
Przez chwil
przyglda mi si badawczo. Nie by zadowolony, ale widziaam, e pozwoli mi wygra t
bitw. Przynajmniej na razie.
- Wynagrodz ci to, Vee - powiedzia Scott. - Chodmy do kina. Moesz wybra film. Nie
chc ci niczego sugerowa, ale graj teraz nowy film o superbohaterach. Ma beznadziejne
recenzje, co oczywicie oznacza, e bdzie wietny.
- Zostamy. Pomoemy Norze posprzta ten. powiedziaa Vee. - Dowiem si, kto to zrobi, i
dam im do wiwatu. Moe zupenym przypadkiem znajd cuchnc w szkolnej szafce. I lepiej
niech pilnuj opon, bo nie Komo, czy nie bd akurat w okolicy ze scyzorykiem.
- Zrb
sobie wolne - powiedziaam do Vee. - Marcie pomoe mi posprzta, prawda Marcie? powiedziaam sodko, oplatajc j ramieniem, jednak moje sowa podszyte byy tonem
wyszoci.
Vee spojrzaa na mnie i dostrzegam w jej oczach porozumiewawczy bysk.
- Jaka ty askawa! - powiedziaa Vee do Marcie. - Zmiotka jest pod zlewem, razem z
workami na mieci. - Vee dala jej kuksaca. - Baw si dobrze i nie zam zbyt wielu paznokci.
Kiedy zamkny si za nimi drzwi, Marcie i ja oparymy si o cian i jednoczenie
wydaymy westchnienie ulgi.
- Stawiasz mi col! - umiechna si Marcie.
Odchrzknam.
- Dzikuj, e mi dzi pomoga - powiedziaam szczerze. Ten jeden raz Marcie okazaa
si naprawd...
Pomocna, uwiadomiam sobie z zaskoczeniem. A ja udaam zamiar odpaci si jej
wymazaniem pamici.
Odepchna si od ciany i otrzepaa rce.
- Ten wieczr si jeszcze nie skoczy. Zmiotka jest pod zlewem?

ROZDZIA 23
Szybko nasta ranek. Obudzio mnie stukanie w okno. Kiedy przewrciam si na drugi
bok, za szyb zobaczyam] Dantego siedzcego na gazi. Dawa mi znak, ebym wysza na
zewntrz. Uniosam do z wycignitymi picioma palcami, dajc mu znak, e tylu wanie
minut potrzebuj.
Teoretycznie miaam szlaban. Ale byam pewna, e Dante nie kupi tej wymwki.
Kiedy znalazam si na podwrku, panowa jeszcze mrok, a w powietrzu czu byo
rzeki posmak jesieni. Potaram rce, eby je rozgrza. Nad naszymi gowami wci wisia
talarek ksiyca. Gdzie w oddali paczliwie zahukaa sowa.
- Dzi rano wok twojego domu kry nieoznakowany samochd z radarem - powiedzia
Dante, chuchajc w donie. - Jestem niemal pewien, e by to policjant. Mia ciemne wosy i,
z tego co zauwayem, by kilka lat ode mnie starszy. Masz pomys, kto to mg by?
Detektyw Basso. Co tym razem zrobiam, eby zwrci] jego uwag? - Nie - odparam,
uznajc, e nie jest to czas na przyznawanie si przed Dantem, e miaam w przeszoci do
czynienia z lokaln policj. - Pewnie koczy zmian, szuka jakiego zajcia. Jedno jest
pewne: tutaj nikt nie przekracza prdkoci. Dante umiechn si ironicznie. - Przynajmniej
nie w samochodzie, panno szybkonoga. Zaczynamy? - Nie. Czy to ma jakiekolwiek
znaczenie? Uklk i zawiza sznurowado, ktre zdyo mu si rozsupa. - Czas na
rozgrzewk. Wiesz, co robi.
Wiedziaam, i owszem. Dante nie mia jednak pojcia, e
biegnc za nim po lesie i coraz gbiej zapuszczajc si w nasz ustronny teren treningowy,
fantazjowaam o tym, e rzucam w niego noami, rzutkami i innymi ostrymi przedmiotami.
Musiaam si jako wprawi w odpowiedni nastrj.
Kiedy byam ju mokruteka od potu, Dante przygotowa dla mnie kilka serii wicze
rozcigajcych, ktre miay mi pomc w zwikszeniu zwinnoci. Byam wiadkiem tego, jak
Marcie wykonuje kilka dokadnie takich samych wicze w swojej sypialni. Nie bya ju
czci druyny cheerleaderek, jednak z jakiego powodu zachowanie umiejtnoci
wykonywania szpagatu byo dla niej wane.
- Jaki mamy plan na dzisiaj? - zapytaam, siadajc na ziemi i rozsuwajc nogi tak, by
tworzyy liter v. Pochyliam i oparam czoo o rzepk, czujc, jak nacigaj mi si Cigna w
kolanach.
- Optywanie. - Optywanie? - powtrzyam zaskoczona. - Jeeli upade anioy mog
opanowywa nasze ciaa, to my te powinnimy si tego nauczy. Nie ma lepszego sposobu
na walk, ni umiejtno kontrolowania ciaa i umysu naszego przeciwnika - cign Dante.
- Nawet nie wiedziaam, e upadego anioa mona opta. - Odkd dysponujemy diabelsk
moc, owszem, jest to moliwe. Wczeniej nie bylimy do silni. Od kilku miesicy w
tajemnicy szkoliem wybranych Nefilw, w tym take siebie, w zakresie optywania. Noro,
opanowanie tej umiejtnoci przechyli szal zwycistwa na nasz stron. Jeeli nam si to
uda, mamy szans. - Szkolie si w tym? Jak?
Opanowywanie cia byo moliwe tylko w
czasie trwania cheszwanu. Jakim cudem pracowa nad t umiejtnoci ju od kilku miesicy?

- Trenowalimy na upadych anioach. - Na jego twarzy pojawi si grony umiech. Przecie ci mwiem, e jestemy silniejsi ni kiedykolwiek. Jeden spacerujcy samotnie
upady anio nie ma szans wobec grupy Nefilw. Noc apalimy ich na ulicy i wywozilimy
do orodka szkoleniowego zorganizowanego przez Hanka.
- Hank by w to zamieszany? - Miaam wraenie, e tajemnice z jego przeszoci nigdy
nie przestan nas przeladowa.
- Polujemy na samotnikw, introwertykw. Wybieramy tych, za ktrymi pewnie nikt nie
zatskni. Podajemy im now formu diabelskiej mocy, ktra na krtki czas umoliwia
optywanie, nawet poza cheszwanem. wiczymy na nich. - Gdzie oni teraz s? Przetrzymujemy ich w orodku szkoleniowym. Kiedy na nich nie wiczymy, wbijamy im w
blizny po skrzydach metalowy prt, zaklty diabelsk moc. Dziki temu s zupenie
unieruchomieni. To nasze prywatne szczury laboratoryjne.
Byam przekonana, e Patch
nic o tym nie wie. W przeciwnym wypadku na pewno by mi o tym powiedzia.
- Ilu ich jest? I gdzie znajduje si ten orodek?
- Nie mog ci tego zdradzi. Zakadajc go, wraz z Hancem i Blakelym uznalimy, e
bezpieczniej bdzie trzyma jego pooenie w cisej tajemnicy. Teraz, kiedy Hank umar,
Blakely i ja jestemy jedynymi Nefilami, ktrzy je znaj. Tak jest lepiej. Jeeli nagniemy
zasady, natychmiast pojawi si zdrajcy, ludzie, ktrzy dla pienidzy zrobi wszystko, nawet
sprzeniewierz si wasnej rasie. Tak to ju jest. Nefilska natura przypomina ludzk.
Eliminujemy jedynie pokus.
- Zabierzesz mnie na trening do tego orodka? - Byam pewna, e tu take bd
obowizywa jakie reguy i e, na przykad, bd miaa zawizane oczy albo kto wymae
mi tras z pamici. Moe jednak uda mi si to jako obej? Moe wraz z Patchem bdziemy
umieli odtworzy t drog?
- Nie musimy. Tak si skada, e mam tu akurat jednego szczura. Szybko rozejrzaam si
wok. - Gdzie?
- Nie martw si. Poczenie diabelskiej mocy i prta w bliznach sprawia,
e nasz krlik dowiadczalny jest skonny do wsppracy. - Dante znikn za gazem, by Po
chwili wrci, cignc za sob upad anielic, ktra wygldaa na nie wicej ni trzynacie
ludzkich lat. Jej nogi, wystajce z biaych szortw gimnastycznych jak dwie wykaaczki, nie
mogy by grubsze od moich ramion.
Dante rzuci jej bezwadne ciao na ziemi jak worek kartofli. Odwrciam wzrok od
metalowego prta tkwicego w jej plecach. Chocia wiedziaam, e dziewczyna nic nie czuje,
i tak przeszy mnie ciarki.
Musiaam przypomnie sobie, e anielica jest wrogiem. Zaangaowaam si w t wojn
osobicie, kiedy odmwiam upademu anioowi zoenia przysigi wiernoci. Wszyscy byli
niebezpieczni i kadego z nich naleao powstrzyma.

- Kiedy wycign prt, minie tylko kilka sekund, zanim anielica zacznie walczy. Ten rodzaj
diabelskiej mocy szybko z niej wyparuje. Innymi sowy: miej oczy dookoa gowy. - Czy ona
bdzie wiedziaa, e j opanowaam? - Moesz by o to spokojna. Przechodzia przez to
kilkaset razy. Chc, eby j optaa i przez kilka minut kierowaa jej zachowaniem, tak eby
przyzwyczaia si do sterowania jej ciaem. Daj zna, kiedy bdziesz gotowana to, eby j
opuci. Przygotuj prt. - Jak mam si dosta do rodka? zapytaam.
Moje ramiona
pokryy si gsi skrk. Byo mi zimno, ale nie tylko ze wzgldu na chd przenikajcy
powietrze. Nie chciaam opta upadego anioa, ale z drugiej strony powinnam dostarczy
Patchowi jak najwicej informacji na temat caego procesu. Nie uda nam si rozwiza
problemu, ktrego nie rozumiemy.
- Bdzie osabiona od diabelskiej mocy. To ci pomoe. Poza tym, zacz si cheszwan,
wic opanowanie cia jest duo atwiejsze. Musisz zastosowa na niej trik umysowy i przej
kontrol nad jej mylami. Niech jej si wydaje, e chce, eby j optaa. Kiedy straci
czujno, bdzie dla ciebie pestka i swobodnie w ni wnikniesz. Jej wcignie ci do rodka
tak szybko, e nawet nie poczujesz, kiedy przejmiesz nad ni kontrol.
- Ona jest taka moda... - Nie daj si nabra. Jest rwnie przebiega i niebezpieczna jak caa
reszta. Prosz... przyniosem ci dodatkow dawk diabelskiej mocy, ktra pomoe ci przy
pierwszym podejciu.
Nie od razu signam po fiolk. Z podania a mrowiy fenie
palce, ale trzymaam donie wzdu ciaa. Wypiam ta tyle diabelskiej mocy... Obiecaam
sobie, e przestan i e powiem o wszystkim Patchowi. Na razie nie udao mi si ani jedno,
ani drugie. Spojrzaam na fiolk migoczcego niebieskiego pynu i poczuam w odku ostry,
kujcy gd. Jednoczenie nie chciaam i desperacko potrzebowaam diabelskiej mocy. Bez
niej krcio mi si w gowie. Zaycie odrobiny nie mogo mi przecie specjalnie zaszkodzi.
Zanim zdoaam si powstrzyma, wycignam rk i wziam fiolk. Usta wypeniy mi si
lin.
- Czy mam wypi cao? - Tak. Przechyliam fiolk, a diabelska moc spyna mi do garda,
palca jak trucizna. Zaczam si krztusi i prycha. aowaam, e Blakely nie wymyli
czego, co poprawioby smak pynu. Przydaoby si take, eby zminimalizowa jego
negatywne skutki uboczne. Kiedy tylko wypiam dawk diabelskiej mocy, rozbolaa mnie
gowa. Z dowiadczenia wiedziaam, e wraz z upywem dnia mj stan moe si tylko
pogorszy. - Gotowa? - zapyta Dante.
Nie od razu skinam gow. Naprawd nie
miaam najlejszej ochoty opta tej dziewczyny. Raz sama tego owiadczyam, kiedy Patch
przej moje ciao, aby ocali mnie przed mierci z rk Chaunceya Langeais'go, dalekiego
krewnego, ktry nie darzy mnie rodzinnym sentymentem - Chocia Patch prbowa mnie w
ten sposb chroni, opanowa moje ciao, czuam zniewolenie, ktrego nie chciaabym ju
nigdy dowiadczy. Nie chciaam rwnie prbowa tego na kim innym.
Rzuciam okiem na dziewczyn. Przechodzia przez to ju setki razy, a ja ponownie
miaam sprawi jej cierpienie.
- Gotowa - odparam w kocu z cikim sercem.

Dante ostronie wycign dziewczynie prt z blizn po skrzydach, uwaajc na to, by


nie dotkn jego wieccej na niebiesko dolnej czci.
- Lada moment... - wyszepta ostrzegawczo. - Przyszykuj si. Jej myli zaczn emitowa
magnetyczne impulsy. Kiedy tylko wyczujesz mentaln aktywno, wniknij do jej gowy. Nie
marnuj czasu, przekonujc j, e to ona pragnie, eby j opanowaa.
Midzy drzewami
zawisa gsta, pena napicia cisza. Zbliyam si do dziewczyny, czekajc na jakikolwiek
znak. Dante ugi kolana, przygotowany, by w kadej chwili wkroczy do akcji. Ciemne
niebo wypenio si ostrym krakaniem wrony. Wyczulam lekki przepyw energii. Byo to
jedyne ostrzeenie, ktrego udzielia mi dziewczyna, zanim rzucia si na mnie z obnaonymi
zbami, drapic jak dzikie zwierz.
Upadymy na ziemi. Byam szybsza i znalazam si na grze. Prbowaam zapa j za
nadgarstki i przygwodzi je do ziemi, tu nad jej gow, ale zrzucia mnie z siebie jednym
zrcznym ruchem. Upadam na ziemi i usyszaam, jak anielica zwinnie lduje kilka metrw
dalej. Kiedy spojrzaam w gr, zobaczyam, jak odbija si od zieiiu i skacze w moim
kierunku.
Zwinam si i przetoczyam w bok.
- Teraz! - rykn Dante.
Ktem oka zobaczyam, e trzyma w grze prt. Szykowa si,
eby zaatakowa dziewczyn, gdyby mnie si to nie udao.
Zamknam oczy i prbowaam skupi si na jej mylach. Czuam, jak przybliaj si i
oddalaj niczym rozwcieczone owady. Zanurkowaam w jej umys, rozbijajc w py
wszystko, co napotkaam na swojej drodze. Spltaam jej myli w jedn wielk mas i jak
hipnotyzer powtarzaam: wpu mnie do rodka, wpu mnie do rodka.
Dziewczyna poddaa si szybciej, ni sdziam. Zgodnie z tym, co mwi Dante,
poczuam, jak pyn w jej stron. Miaam wraenie, e moja dusza przycigana jest przez
potne pole siowe. Nie bronia si. Czuam si jak we nie - wiat wok by rozkoysany,
rozdygotany, a jego krawdzie zamazane. Nawet nie wiem, kiedy wszystko si zmienio.
Mrugnam jedynie okiem i ju ogldaam wiat z innej perspektywy.
Byam w niej - w jej ciele, umyle, duszy. Opanowaam j.
- Noro? - powiedzia Dante, z niedowierzaniem mruc oczy. - Jestem w rodku. Przestraszyam si wasnego gosu. To ja wydaam polecenie, ale gos nalea do niej. By
wyszy i sodszy, ni spodziewaam si po upadym aniele. Z drugiej strony bya przecie
taka moda... - Czujesz jaki sprzeciw? Czy stawia ci jakikolwiek opr? - zapyta Dante.
Tym razem potrzsnam tylko gow. Nie byam gotowa, by jeszcze raz usysze, jak
wypowiadam sowa jej gosem. Podczas gdy Dante chcia, ebym wiczya sterowanie jej
ciaem, ja pragnam jedynie, eby si z niej wydosta. Pospiesznie wydaam anielicy kilka
komend. Rozkazaam jej eby przebiega krtki dystans, z atwoci przeczya przez
powalone drzewo, rozwizaa i zawizaa e sznurwki. Dante mia racj - miaam nad ni
pen kontrol. Gdzie w gbi duszy wiedziaam, e wykonuj te wszystkie ruchy wbrew jej

woli. Mogabym rozkaza jej, eby wsadzia ostrze we wasne blizny po skrzydach, a ona
musiaaby si temu podporzdkowa.
- Skoczyam - powiedziaam do Dantego w mylach - Wychodz. - Zosta troch duej odpar. - Musisz powiczy To powinno by dla ciebie zupenie naturalne. Jeszcze raz
powtrz komendy.
Zignorowaam jego prob i rozkazaam jej ciau, eby mnie z siebie
wyrzucio. Przemiana znw okazaa si byskawiczna i ledwo zauwaalna.
Przeklinajc pod nosem, Dante wetkn prt z powrotem w blizny anielicy. Jej ciao
opado bezwadnie, jakby bya martwa. Ramiona i nogi wygiy si pod dziwnym ktem.
Chciaam odwrci wzrok, ale nie mogam. Zastanawiaam si, jak wczeniej wygldao jej
ycie na Ziemi. Zastanawiaam si, czy ktokolwiek za ni tskni i czy kiedykolwiek bdzie
jeszcze wolna. I jak ponure musz by jej perspektywy.
- Za krtko w niej bya - powiedzia Dante z rozdranieniem. - Nie syszaa, e
kazaem ci jeszcze raz powtrzy komendy? Wiem, e na pocztku moesz czu si troch
skrpowana...
- Jak to dziaa? - zapytaam. - Przecie dwa obiekty nie mog istnie w tej samej przestrzeni
w tym samym czasie. Jak wic dziaa opanowywanie czyjego ciaa? - Wszystko sprowadza
si do mechaniki kwantowej, funkcji falowej i dualizmu korpuskularnofalowego. - Nie
ogarniam jeszcze teorii kwantowej - powiedziaam z lekk uraz. - Sprbuj mi to
wytumaczy tak, ebym zrozumiaa. - Z tego co wiem, wszystko odbywa si na poziomie
subatomowym. Dwa obiekty mog istnie w tym samy miejscu w tym samym czasie. Nie
wiem, czy ktokolwiek rozumie, jak to waciwie dziaa. Tak ju po prostu jest. - I to
wszystko? - Troch wiary, Grey. - Dobrze. Uwierz ci, ale chc czego w zamian powiedziaam, spogldajc na Dantego przenikliwie. - Wychodzi ci ledzenie, prawda?
powiedzmy. po miecie krci si podstpny archanio, ktry nazywa si Pepper Friberg.
Uwaa, e szantauje go upady anio, a ja chyba wiem, kto to jest. Chciaabym, eby zebra
przeciwko niej dowody. - Niej? - Kobiety te bywaj sprytne. - Co to ma wsplnego z
dowodzeniem Nefilami? - To sprawa osobista. - Dobra - powiedzia Dante powoli. - Co
powinienem wiedzie? - Patch powiedzia, e wielu upadych aniow moe szantaowa
Peppera Friberga z rnych powodw. Niektrzy chc zdoby strony z Ksigi Henocha,
spojrze w przyszo, uzyska odpuszczenie dawnych win, pozna pilnie strzeone
informacje, a nawet otrzyma status anioa stra. Lista spraw, ktre archanio moe zaatwi,
cignie si w nieskoczono. Tak mi si wydaje. - Co jeszcze mwi Patch?
- Niewiele.
On take chce znale tego szantayst. Wiem, e sprawdza kilka tropw i namierzy
przynajmniej Jednego podejrzanego, ale jestem niemal pewna, e szuka nie tam gdzie trzeba.
Ktrego wieczoru widziaam, jak jego rozmawia z Pepperem na tyach Diabelskiej
Portmonet. Nie syszaam, co mwi, ale ona wygldaa na pewn siebie, a on by wcieky.
Dziewczyna ma na imi Dabria.
Na twarzy Dantego zobaczyam lad rozpoznania. Skrzyowa ramiona na piersi.
- Dabria? Jknam. - Nie mw mi, e te j znasz. Sowo honoru, ona jest wszdzie. Jeeli
powiesz mi jeszcze, e jest pikna, zepchn ci do wwozu i pol za tob gaz. - Nie o to

chodzi. - Dante potrzsn gow, a na jego twarzy pojawio si wspczucie. - Nie chciaem,
eby to na mnie pado. Wolaem ci tego mwi. - Czego? - Znam Dabri. Nie osobicie, ale...
- Wyraz litoci na jego twarzy jeszcze si pogbi. Patrzy na mnie tak, jakby mia mi
oznajmi ze nowiny. Wczeniej usiadam na pieku, eby przedstawi mu moj opowie,
ale teraz skoczyam na rwne nogi. - No, wydu to z siebie, Dante!
- Pracuje dla mnie
kilku szpiegw. To ludzie, ktrych zatrudniam, eby mieli oko na wpywowe upade anioy wyzna niemal ze wstydem. - Wiadomo, e w rodowiska upadych aniow Patch jest
powaany. To bystry, mdry i zaradny facet. Dobry lider. Dziki latom, ktre spdzi jako
najemnik, ma wiksze dowiadczenie bojowe ni wikszo moich ludzi razem wzitych.
- Szpiegowae Patcha - zrozumiaam. - Dlaczego nic nie powiedziae? - Ufam ci, ale licz
si z tym, e Patch moe mie na ciebie wpyw. - Wpyw? Patch nigdy nie podj za mnie
adnej decyzji. Potrafi to robi sama. To ja dowodz t operacj. Gdybym chciaa rozesa
szpiegw, sama bym to zrobia - dziaam z wyran irytacj.
- Rozumiem. Podeszam do najbliszego drzewa i odwrciam si tyem do Dantego. Powiesz mi, dlaczego w ogle mi o tym mwisz? Westchn z wahaniem. - Szpiegujc
Patcha, czsto natrafialimy na Dabri. Zamknam oczy, aujc, e nie mog go poprosi,
eby zamilk. Nie chciaam tego sysze. Wiedziaam, e Dabria wszdzie azi za Patchem,
ale ton gosu Dantego sugerowa, e ma mi do powiedzenia co o wiele gorszego ni to, e
Patch ma drczycielk, ktr w dodatku jest jego przeliczna bya dziewczyna. - Par nocy
temu byli razem. Kilka godzin. Mam dowody. Zdjcia. Zacisnam zby i odwrciam si
gwatownie. - Chc je zobaczy. - Noro...
- Poradz sobie - rzuciam. - Chc zobaczy te
niby - - dowody, ktre zgromadzili twoi... moi ludzie. - Patch z Dabri. Kilka godzin.
Wertowaam pami, prbujc ustali, ktra to moga by noc. Byam roztrzsiona, wcieka i
zazdrosna. Patch tego nie zrobi. Musiao istnie jakie wytumaczenie. Pki nie miaam
dowodw, musiaam wierzy, e jest niewinny. Zbyt wiele razem przeszlimy, ebym teraz
wysnuwaa pochopne wnioski.
Musiaam si opanowa. Gupio byoby ju teraz ferowa wyroki. Dante mia zdjcia?
W porzdku. Sama je obejrz.
Dante zacisn usta i skin gow.
- Przywioz ci je pniej do domu.

ROZDZIA 24
Jak co rano umyam si i przygotowaam do wyjcia, ale wszystko robiam
mechanicznie. Cay czas wy obraaam sobie Patcha i Dabri razem. Wczeniej nie wpadam
na to, eby zapyta Dantego o szczegy, a teraz pytania, na ktre nie miaam odpowiedzi,
wypalay mi dziury w mzgu. Byli razem. Kilka godzin. Mam zdjcia".
Co oznaczao to, e byli razem? Czy pytanie o to byo przejawem naiwnoci? Nie.
Ufaam Patchowi. Chciaam do niego zadzwoni, ale oczy wicie tego nie zrobiam. Miaam
zamiar poczeka na zdjcia. Jeeli bdzie na nich co, co udowodni jego win... przynajmniej
bd wiedziaa od razu.
Marcie wesza do kuchni i usiada na skraju blatu.
- Szukam kogo, kto dzi po szkole pjdzie ze mn na zakupy.
Odsunam od siebie
misk rozmikych patkw. Zamyliam si na tak dugo, e nie mogam ich ju uratowa.
- Zawsze chodz na zakupy w pitek po poudniu - powiedziaa. - To taki mj rytua. - Chyba
raczej tradycja - poprawiam j.
- Potrzebuj nowego paszcza na jesie. Czego ciepego
bawenianego, ale stylowego - dodaa, marszczc brwi z namysem.
- Dziki za propozycj, ale czeka na mnie cikie zadanie domowe z matmy. - Daj spokj.
Nie odrabiaa lekcji przez cay tydzie, wic po co chcesz to robi teraz? Naprawd
potrzebuj rady. To wany zakup. A ju mylaam, e normalniejesz... - wymamrotaa.
Podniosam si z krzesa i wstawiam misk do zlewu. - Wiesz, jak mnie udobrucha. Nie ma
to jak dobry komplement.
- Daj spokj, Noro. Nie chc si kci - marudzia dalej. Chciaabym tylko, eby posza ze mn na zakupy.
- A ja chciaabym zda matm. Poza tym mam szlaban. - Nie martw si, rozmawiaam z
twoj mam. Ju jej przeszo. Nie masz szlabanu. Poczekam p godziny po lekcjach, eby
zdya odrobi matm. Zmruyam oczy i przyjrzaam si jej badawczo. - Stosujesz na mojej
mamie triki umysowe? - Wiesz, co myl? Jeste zazdrosna, e si z ni zaprzyjaniam.
Wrr... - Tu nie chodzi tylko o matm, Marcie. Musz pomyle tym, co wydarzyo si
wczorajszej nocy, i jak sprawi, eby si to wicej nie powtrzyo. Nie mam zamiaru skada
przysigi wiernoci - powiedziaam stanowczo. - I nie eby jakikolwiek Nefil musia to robi.
Marcie sapna ze zniecierpliwieniem. Jeste taka sama jak mj tata. Mogaby w kocu
przela by tak...
- Nefilk? - podrzuciam jej. - Mieszacem, dziwadem, Wybrykiem
natury? Chodzcym celem?
Marcie tak mocno zacisna donie, e porowiay. W kocu uniosa brod. W jej
oczach byszczaa i wyzwanie.
- Tak. Mutantem, potworem, dziwolgiem. Takim samym jak ja.
Uniosam brwi.

- A wic tak? Masz zamiar w kocu zaakceptowa to kim jeste? Umiechna si niemiao.
- A eby wiedziaa. - Ta wersja ciebie bardziej mi si podoba - powiedziaam. - A mnie
bardziej podoba si ta wersja ciebie. - Marcie wstaa i zabraa torebk ze stou. - Umawiamy
si czy nie?
W niecae dwie godziny po tym, jak zabrzmia ostatni dzwonek, Marcie
przepucia prawie czterysta dolarw na weniany paszcz, dinsy i kilka dodatkw. Ja nie
wydaam tyle na ciuchy w cigu caego roku. Uwiadomiam sobie, e gdybym wychowywaa
si w domu Hanka, te bez zastanowienia paciabym kart kredytow na lewo i prawo.
Przede wszystkim miaabym kart kredytow.
Jechaymy samochodem Marcie. Powiedziaa, e nie chce, eby ktokolwiek widzia j
w moim gruchocie. i chocia jej za to nie winiam, rozumiaam, co chce przez to powiedzie.
Marcie miaa pienidze, a ja nie. Hank zostawi mi w spadku godn poaowania armi, a
Marcie otrzymaa ca reszt. Byo to co najmniej niesprawiedliwe.
- Moemy zrobi may przystanek? - zapytaam cie. - To troch nie po drodze, ale musz
co odebra mojego kolegi Dantego. - Byo mi niedobrze na myl o tym, e zobacz zdjcia
Patcha i Dabrii, ale chciaam w kocu pozna prawd. Byam zbyt niecierpliwa, eby czeka,
a Dante mi je dostarczy. Nie miaam pojcia, czy ju tego pe zrobi, ale postanowiam
przej inicjatyw.
- Od Dantego? Czy ja go znam?
- Nie. On nie chodzi z nami do szkoy. Teraz skr w prawo. Mieszka nad Zatok Casco
- powiedziaam.
Oczywicie, zdawaam sobie spraw z ironii losu. Latem oskaryam Patcha o to, e co
go czy z Marcie, a teraz - zaledwie kilka miesicy pniej - siedziaam obok niej w
samochodzie, jadc, eby oskary go o to samo... Tyle e tym razem chodzio o inn
dziewczyn.
Nasad doni rozmasowaam punkt midzy oczami. Moe powinnam sobie odpuci.
Moe to wszystko kwestia mojego braku pewnoci siebie - moe powinnam bezwarunkowo
zaufa Patchowi. Ja naprawd mu ufaam...
Tylko e tu chodzio o Dabri.
Poza tym, jeeli Patch by niewinny - a naprawd z caego serca miaam tak nadziej obejrzenie tych zdj nie mogo zaszkodzi.
Kierujc si moimi wskazwkami, Marcie podjechaa pod dom Dantego, a na widok
budynku a westchna z zachwytu.
- Ten twj kolega ma gust - stwierdzia, przelizgujc si wzrokiem po klasycznym
wiktoriaskim domu, przycupnitym na szerokim fartuchu trawnika. - Przyjaciele zostawili
mu ten dom w spadku - powiedziaam. - Nie musisz wysiada. Podbiegn tylko i co od niego
odbior.
- Nie ma mowy. Musz zobaczy wntrze - odpara Marcie i zanim zdyam j

zatrzyma, wyskoczya z samochodu. - Czy ten Dante ma dziewczyn? - Wsuna okulary


przeciwsoneczne na czubek gowy i otwarcie podziwiaa bogactwo Dantego.
Tak. Mnie - pomylaam. Naprawd wybitnie sobie radziam, prbujc podtrzyma t
gierk. Nawet moja przyrodnia siostra, z ktr mieszkaam pod jednym dachem nie wiedziaa
nic o moim chopaku".
Weszymy na ganek i zadzwoniymy do drzwi. Odczekaam chwil i ponownie
wcisnam dzwonek. Osoniy oczy domi i zajrzaam do ciemnego wntrza przez okno
jadalni. Jak zwykle miaam szczcie. Wanie wtedy, kiedy do niego przyjechaam, nie byo
go w domu.
- Halo, halo! Szukacie tego modego czowieka, ktry tu mieszka?
Kiedy si odwrciymy, zauwayymy stojc na chodniku starsz kobiet. Na nogach
miaa rowe kapcie, a we wosach rowe waki. Na smyczy trzymaa maego czarnego psa.
- Szukamy Dantego - powiedziaam. - Jest pani jego ssiadk? - Na pocztku lata
wprowadziam si do crki i zicia. O tam - wyjania, machajc rk. - Mj m John
odszed. Panie, wie nad jego dusz. Miaam do wyboru zamieszka w domu opieki albo u
zicia. On nigdy nie opuszcza deski klozetowej - poinformowaa nas kobieta. - Co ona plecie?
- zapytaa mnie Marcie w mylach. - Poza tym, helol, temu psu przydaaby si kpiel. Nawet
std go czuj.
Udaam przyjacielski umiech i zeszam z ganku.
- Nazywam si Nora Grey. A ten
mody czowiek, ktry tu mieszka, to Dante Matterazzi, mj przyjaciel.
- Matterazzi? Wiedziaam! Wiedziaam, e to z takim nazwiskiem tego nie ukryje. Oni nas
najedaj powiedziaa. - Ani si obejrzymy, a za potem zamieszka sam Mussolini. - Na
potwierdzenie jej sw pies zaszczeka. Spojrzaymy na siebie, Marcie przewrcia oczami. Widziaa go pani dzisiaj? - zapytaam. - Dzisiaj? Dlaczego miaabym go widzie? Przecie
mwi e si wyprowadzi. Dwa dni temu. Zrobi to w rodku nocy jak to Woch. Podstpny
jak sycylijski mafioso. To jaki podejrzany typ, mwi wam.
- Musiao si pani co
pomyli. Dante nadal tu mieszka - powiedziaam, prbujc utrzyma miy ton gosu.
- Ta! Tego chopaczka licho wzio. Nigdy si nie odzywa, taki by z niego ssiad. Ju
od pierwszego dnia. Nie mwi nawet dzie dobry" Kto to widzia takiego krtacza w
przyzwoitej okolicy. Co mi tu nie pasowao. Wytrzyma tylko tydzie, ale nie mog
powiedzie, e bdzie mi go brakowao. Powinni wprowadzi jakie prawo zakazujce
wynajmowania domw w tej okolicy, bo potem zjawiaj si takie pozbawione szacunku typy.
- Dante nie wynajmowa tego domu. On jest jego wacicielem. Przyjaciele zostawili mu go
w spadku.
- Tak ci powiedzia? - Kobieta machna gow, wbijajc we ranie spojrzenie
niebieskich oczu, jakby chciaa mi da do zrozumienia, e w yciu nie widziaa wikszej
frajerki. - Wacicielem tego domu jest mj zi. Ta posiado od lat naley do jego rodziny.
Wynajmowa j latem, tu przed nadejciem kryzysu. Wtedy mona byo jeszcze zarobi na
turystach. Teraz musimy go wynajmowa woskim gangsterom.

- Musiao si pani co pomyli... - zaczam jeszcze raz. - Sprawdcie to sobie w rejestrze


gruntw. One nie kami. Czego nie mona powiedzie o podejrzanych makaroniarzach.
Pies kry wok kobiety, oplatajc jej nogi smycz. Co jaki czas zatrzymywa si i
wydawa ostrzegawcze warknicie w kierunku Marcie, po czym znw wraca do
obwchiwania ziemi i biegania w kko. Kobieta odpltaa smycz i ruszya chodnikiem.
Patrzyam, jak odchodzi. Dante by wacicielem tego domu. Nie wynajmowa go.
Poczuam, jak ciska mnie w klatce piersiowej. Jeeli Dante rzeczywicie znikn, to
jak zdobd wicej diabelskiej mocy? Substancja ju mi si koczya. Zosta mi jeszcze
zapas na jeden, gra dwa dni, jeeli bd oszczdza.
- C, kto tu kamie - powiedziaa Marcie. - Myl, e to ona. Nigdy nie ufam starym
kobietom. Zwaszcza takim gderliwym.
Ledwo j syszaam. Prbowaam zadzwoni na
komrk Dantego, modlc si, eby odebra, ale moje nadzieje spezy na niczym. Nie
wczya si nawet poczta gosowa.
Pomogam Marcie wnie torby z zakupami do domu. Mama zesza do nas po schodach.
- Jaki twj kolega to podrzuci! - powiedziaa, podajc mi szar kopert. - Powiedzia, e
nazywa si Dante. Powinnam go zna? - dopytywaa si. Wziam od niej kopert i
prbowaam nie wykazywa zbyt duego zainteresowania. - To kolega Scotta - wyjaniam.
Mama i Marcie spoglday wyczekujco to na mnie, to na kopert. - Pewnie chce, ebym
przekazaa to Scottowi - skamaam, nie chcc absorbowa ich t spraw. - Wyglda na
starszego ni twoi znajomi. Nie jestem zachwycona tym, e spdzasz czas ze starszymi
mczyznami - powiedziaa mama z powtpiewaniem. - Przecie mwi, e to kolega Scotta odparam wy mijajco. Kiedy znalazam si w sypialni, wziam gboki oddech i zamaam
piecz na kopercie. Wysypaam z niej kilka powikszonych czarnobiaych fotografii.
Par z nich zrobiono w nocy. Przedstawiay Patcha idcego opustosza ulic. Patcha
ledzcego kogo na motocyklu. Patcha dzwonicego z budki telefonicznej. Nie byam
zaskoczona - wiedziaam, e Patch przez cay czas prbuje namierzy szantayst Peppera.
Kolejne zdjcie przedstawiao Patcha i Dabri.
Siedzieli w nowym pickupie Patcha - fordzie F150. W wietle latarni wida byo
malekie igieki deszczu. Dabria obejmowaa Patcha za szyj, a na jej ustach bka si
zalotny umiech. Przytulali si i wcale nie wygldao na to, by Patch si opiera.
Szybko przejrzaam ostatnie trzy zdjcia. Nagle zakuo mnie w odku i poczuam, e
zaraz zwymiotuj. Pocaunek.
Dabria caowaa Patcha. Zdjcia nie kamay.

ROZDZIA 25

Par nocy temu byli razem. Kilka godzin". Siedziaam na pododze w azience, oparta
o drzwi kabiny prysznicowej, z kolanami podcignitymi pod brod. Mimo e grzejnik by
wczony, byam zmarznita, zlana zimnym potem. Obok mnie leaa pusta butelka
diabelskiej mocy. Wykorzystaam cay zapas. Nawet nie pamitaam, kiedy j wypiam.
Mimo e oprniam ca butelk, wcale nie czuam si lepiej. Nawet diabelska moc nie
potrafia podwign mnie z gbi rozpaczy.
Ufaam Patchowi. Kochaam go zbyt mocno,
by uwierzy, e byby zdolny mnie tak skrzywdzi. Musiao istnie jakie wyjanienie.
Wyjanienie. To sowo koatao mi w gowie, puste i drwice.
Kto zapuka do drzwi.
- Pamitasz, e to wsplna azienka? Mj pcherz jest malutki jak u wiewirki - powiedziaa
Marcie.
Powoli podniosam si z podogi. Nachodziy mnie absurdalne myli: Czy Dabria
umiaa lepiej caowa? Czy Patch aowa, e nie jestem do niej podobna?
Sprytna, zimna, elegancka. Zastanawiaam si, w ktrym momencie do niej wrci i czy
jeszcze ze mn nie zerwa, poniewa wiedzia, e si zaami. jeszcze.
Ogarno mnie przygnbiajce uczucie niepewnoci.
Otworzyam drzwi i przemknam kolo Marcie. Byam poowie korytarza, kiedy w
poczuam na sobie jej wzrok.
- Wszystko w porzdku? - zapytaa. - Nie chc o tym mwi. - Poczekaj! Nora! Ty paczesz?
Przetaram oczy rk i ze zdziwieniem odkryam, e rzeczywicie pakaam. Miaam
wraenie, e ta chwila jest odlega i zastyga w czasie, jakby wszystko dziao si gdzie indziej
- we nie. Nadal staam do niej plecami. Powiedziaam: - Musz wyj. Moesz mnie kry?
Chyba nie zd wrci do domu punktualnie.
W drodze do Patcha na chwil si zatrzymaam. Gwatownie skrciam kierownic
mojego volkswagena, wjechaam na pobocze, wypadam z samochodu i zaczam chodzi
tam i z powrotem. Wok panoway mrok i chd. aowaam, e nie wziam paszcza. Nie
wiedziaam, co mu powiem, kiedy go zobacz. Nie miaam ochoty wpada w histeri. Nie
chciaam te wrzeszcze.
Zabraam ze sob zdjcia, wic ostatecznie uznaam, e nie bd musiaa nic mwi. Po
prostu wrcz mu je i zadam tylko jedno krtkie pytanie: Dlaczego?
Kiedy zobaczyam bugatti Dabrii zaparkowane pod domem Patcha, poczuam, e ogarnia
mnie obojtno, lodowata jak topniejcy nieg. Zahamowaam gwatownie
Poowie ulicy i z trudem przeknam lin. W gardle mi gniew. Wypadam z
samochodu.
Wetknam klucz do zamka i wtargnam do mieszkania. Jedynym rdem wiata bya
lampa stojca na stoliku w salonie. Dabria przechadzaa si przed oknem, ale na mj widok
si zatrzymaa.

- Co ty tu robisz? - zapytaa, wyranie zaskoczona. Gniewnie potrzsnam gow. - O nie.


To mj tekst. Jestemy w domu mojego chopaka, wic tylko ja mog ci o to zapyta. Gdzie
on jest? - zapytaam, idc korytarzem prowadzcym do sypialni Patcha. - Moesz sobie
darowa. Nie ma go tu.
Odwrciam si gwatownie i rzuciam Dabrii spojrzenie pene
niedowierzania, obrzydzenia i nienawici.
- Wic co TY TU ROBISZ? powiedziaam, podkrelajc kade sowo. Czuam, jak ronie we
mnie gniew. Nawet nie staraam si go opanowa. Naleao si jej. - Mam kopoty, Noro. - Jej
warga zadraa. - Lepiej bym tego nie uja. - Rzuciam w ni kopert ze zdjciami.
Wyldowaa u jej stp. - Jak to jest kra komu chopaka? Sprawia ci to przyjemno,
Dabrio? Lubisz bra to, co do ciebie nie naley? A moe po prostu cieszy ci niszczenie
czyjego szczcia?
Dabria pochylia si, eby podnie kopert, ale przez cay czas
patrzya mi w oczy. Niepewnie zmarszczya brwi. Nie wierzyam, e ma czelno
zachowywa si tak, jakby niczym nie wiedziaa.
- Samochd Patcha - wyjaniam z wciekoci. Ty i on, w tym tygodniu. Bylicie razem.
Pocaowaa go!
Odwrcia ode mnie spojrzenie, tak by mc zajrze do koperty, po czym
pooya j na poduszce od sofy.
- Nie rozumiesz... - Oj, chyba jednak rozumiem. To nie jest znowu takie trudne. Nie masz
poczucia przyzwoitoci ani szacunku dla drugiej osoby. Bierzesz to, czego pragniesz, i nikt
inny ci nie obchodzi. Chciaa Patcha i wyglda na to, e go dostaa - urwaam. Szczypay
mnie oczy. Prbowaam mruga, eby odpdzi zy, ale napyway zbyt szybko. - Mam
kopoty, poniewa prbujc pomc Patchowi, popeniam bd - powiedziaa Dabria
agodnym, penym niepokoju gosem, ignorujc moje oskarenia. - Patch powiedzia mi, e
Blakely produkuje diabelsk moc dla Dantego i e trzeba zniszczy jego laboratorium.
Powiedzia, e jeeli natrafi na jakkolwiek informacj, ktra mogaby go doprowadzi do
Blakely'ego albo jego laboratorium, powinnam mu o tym natychmiast powiedzie.
Kilka dni temu, bardzo pno w nocy przysza do mnie grupa Nefilw. Chcieli, ebym
im powrya. Szybko odkryam, e s zatrudnieni jako ochroniarze w armii Czarnej Rki.
Do tamtej pory byli ochroniarzami wpywowego i potnego Nefila o nazwisku Blakely.
Przycignli moj uwag. Powiedzieli, e ich praca bya spokojna i nudna i e pracowali na
dugie zmiany. Wczeniej tego wieczoru postanowili pogra w pokera, eby czas szybciej
pyn, mimo e gry i wszelkie rozrywki mogce ich rozproszy byy zakazane. Jeden z nich
opuci swoje stanowisko, eby kupi tali kart. Grali zaledwie kilka minut, kiedy nakry ich
dowdca. Natychmiast zwolni ich z pracy i wyrzuci z armii. Lider tych onierzy, Hanoth,
bardzo chcia odzyska prac. Ma rodzin na utrzymaniu. Martwi si o bezpieczestwo
najbliszych. Nie chce, eby zostali ukarani albo wygnani za jego przewinienia. Przyszed do
mnie z nadziej, e powiem mu, czy zdoa odzyska prac. Najpierw przepowiedziaam los
jemu. Miaam ochot powiedzie mu prawd: e jego byy dowdca chce go uwizi i
torturowa i e powinien natychmiast opuci miasto wraz z ca rodzin. Podziaam jednak,
e jeeli mu to powiem, strac szans na znalezienie Blakely'ego, wic skamaam.
Skamaam dla Patcha. Powiedziaam Hanothowi, e musi rozwizuj t kwesti bezporednio
z Blakelym. Powiedziaam te, e jeeli poprosi o przebaczenie, Blakely mu wybaczy

Wiedziaam, e jeli Hanoth uwierzy w moj przepowiedni, doprowadzi mnie do


Blakely'ego. Chciaam to zrobi dla Patcha. Dlatego e mi pomg i dal mi drug szans,
chocia wszyscy inni si ode mnie odwrcili... - Spojrzaa na mnie oczami penymi ez. Chocia tyle mogam zrobi. Kocham go - powiedziaa po prostu, patrzc mi prosto w oczy. Zawsz bd go kocha. Jest moj pierwsz mioci i nigdy o nim nie zapomn. Ale on
kocha ciebie. - Westchna z przygnbieniem. - Jeeli przyjdzie dzie, e nie bdziecie ju tak
mocno zwizani, bd czeka.
- Na twoim miejscu nie liczyabym na to odparam - Mw dalej. Ciekawa jestem, jak
wyjanisz te zdjcia. - Spojrzaam na lec na kanapie kopert. Wydawao mi si, e od tych
zdj w pokoju zrobio si duszno. Miaam ochot podrze je na kawaki i wrzuci do
kominka. - Wygldao na to, e Hanoth mi uwierzy. Kiedy wraz z innymi onierzami
wyszed, ruszyam za nimi. Bardzo uwaaam, eby mnie nie zauwayli. Byo ich wicej,
wic gdyby mnie zapali, grozioby mi wielkie niebezpieczestwo. Wyjechali z Coldwater,
kierujc si na pnocny zachd. Jechaam za nimi przez ponad godzin. Byam przekonana,
e zbliamy si do Blakely'ego. Miasta zostay daleko z tyu i znalelimy si na prowincji.
Nefilowie skrcili w boczn drk, a ja pojechaam za nimi. Od razu wiedziaam, e co jest
nie tak. Zaparkowali porodku drogi. Czterech z piciu wysiado z samochodu. Wyczulam, e
rozdzielaj si, zbliajc si do mnie z tyu i z bokw. W mroku otoczyli mnie sieci. Nie
miaam pojcia, jak domylili si, e ich ledz. Przez cay czas jechaam z wyczonymi
wiatami i trzymaam si tak daleko, e kilka razy prawie ich zgubiam. Baam si, e jest ju
za pno, wic zrobiam tylko to, co mogam: ruszyam biegiem w stron rzeki. Zadzwoniam
do Patcha i zostawiam mu wiadomo na poczcie gosowej, po czym przepynam rzek z
prdem, majc nadziej, e dziki wzburzonej wodzie trudniej im bdzie mnie wyczu.
Kilkakrotnie byli bardzo blisko. Musiaam wyj z wody i biec przez las. Nie wiedziaam, w
ktr stron biegn, ale mimo e dotaram do miasta, czuam, e wci grozi mi
niebezpieczestwo. Nawet gdyby kto zobaczy, e Hanoth i jego ludzie mnie atakuj,
Nefilowie wyczyciliby mu po prostu pami. Biegam wic ile si w nogach. Znalazam
schronienie w opuszczonym tartaku, kiedy Patch w kocu oddzwoni. Czuam, e nie dam
rady duej biec. - W jej oczach byszczay zy. - Przyjecha po mnie i zabra z kryjwki.
Zrobi to, mimo e nie udao mi si znale Blakely'ego. - Zaoya wosy za uszy i
pocigna nosem. - Zawiz mnie do Portland i upewni si, e jestem bezpieczna. Zanim
wysiadam z jego samochodu, pocaowaam go. - Spojrzaa mi w oczy. Nie byam pewna, czy
widz w nich wyzwanie czy skruch. - To ja zainicjowaam pocaunek, a on natychmiast go
zakoczy. Wiem, jak to wyglda na zdjciach, ale chciaam mu tylko podzikowa. To
trwao sekund. Patch o to zadba.
Dabria nagle si wyprostowaa, jakby szarpna ni jaka niewidzialna do. Jej oczy
cofny si w ty czaszki, tak e przez moment wida byo tylko ich biaka, jednak ju po
chwili znw patrzya na mnie swoimi lodowato-bkitnymi oczami.
- Jeeli mi nie wierzysz, moesz zapyta jego. Bdzie tu za nieca minut.
ROZDZIA 26

Nigdy nie wierzyam, e Dabria faktycznie potrafi przewidywa przyszo - a


przynajmniej nie po tym, jak zostaa wygnana z nieba - ale ostatnio robia wszystko, ebym
zmienia zdanie. I na razie jej si to udawao. Nieca minut pniej zabuczay drzwi garau i
na schodach ukaza si Patch. By ledwo ywy. Na jego twarzy malowao si zmczenie, a to
e Dabria i ja stoimy w jego salonie w konfrontacyjnej pozie, chyba nie poprawio mu
nastroju.
Spojrza na nas przenikliwie ciemnymi oczami.
- To nie wry nic dobrego. - Ja zaczn - powiedziaa Dabria, nerwowo nabierajc powietrza.
- Ani mi si wa - wypaliam. Stanam przed Patchem, odcinajc Dabri od naszej rozmowy.
- Ona ci pocaowaa - Pewnie zainteresuje ci, e Dante, ktry ci ledzi, zrobi wam zdjcia.
Wyobra sobie moje zdziwienie, kiedy dzi wieczorem je zobaczyam. Dlaczego nic nie
powiedziae? - Wytumaczyam jej, e to ja ci pocaowaam i e mnie odepchne zaprotestowaa Dabria gwatownie. - Co ty tu jeszcze robisz? - wybucham. - To sprawa
pomidzy mn a Patchem. Wyno si w kocu. - Wanie, co ty tu robisz? - zapyta Patch
ostro. - Wa...wamaam si - wydusia. - Baam si. Nie mogam spa. Nie mogam przesta
myle o Hanocie i pozostaych Nefilach. - Nie no, nie wierz! - powiedziaam i spojrzaam
na Patcha, szukajc u niego potwierdzenia. Miaam nadziej, e nie nabierze si na t ca
dam w opaach", ktr odgrywaa przed nim Dabria. Przysza tu dzi w poszukiwaniu
bardzo konkretnego pocieszenia i wcale mi si to nie podobao. - Wracaj do kryjwki nakaza jej Patch. - Gdyby tam zostaa, byaby bezpieczna. - Mimo e by zmczony, mwi
ostrym tonem. - Po raz ostatni ostrzegam ci, eby si nie wychylaa i trzymaa z dala od
kopotw. - Na jak dugo? - zapytaa paczliwie. - Czuj si samotna. Inni lokatorzy to sami
ludzie. Dziwnie na mnie patrz. - Dabria spojrzaa na niego bagalnie. - Mog ci pomc. Tym
razem nie popeni adnych bdw. Jeeli pozwolisz mi tu zosta... - Id - rozkaza jej Patch
surowo. - Ju i tak namieszaa z Nor i z Nefilami, ktrych ledzia. Wiedz, e szukasz
Blakely'ego. Jeeli maj chocia troch oleju w gowie, domylili si pewnie, e wiesz,
dlaczego Blakely jest dla nich wany i co robi w swoim sekretnym laboratorium,
gdziekolwiek ono jest. Nie zdziwibym si, gdyby przenieli ca operacj. Wrcilimy do
punktu wyjcia. Nie wiemy, gdzie szuka Blakely'ego i jak zniszczy diabelsk moc - doda
Patch tonem penym frustracji.
- Chciaam tylko pomc - wyszeptaa Dabria drcymi ustami. Spojrzaa na Patcha wzrokiem
skarconego szczeniaczka i wysza.
Zostalimy sami. Mimo e moja mina z pewnoci nie
bya zapraszajca, Patch bez zawahania przeszed przez pokj. Opar czoo o moje czoo i
zamkn oczy. Powoli wypuci powietrze, jak gdyby przygniata go niewidzialny ciar.
- Przykro mi - powiedzia cicho, ze szczerym alem.
Ju miaam rzuci gorzkie: przykro ci, e j pocaowae, czy e to widziaam? Ale
ugryzam si w jzyk. Sama byam zmczona tym, e wszdzie nosz ze sob mj wasny
niewidzialny ciar zazdroci i zwtpienia.
al Patcha by tak wyrany, e niemal namacalny. Chocia nie lubiam Dabrii i nie
ufaam jej, nie mogam go wini za to, e j uratowa. Mia dobre serce. Domylaam, si, e

lata temu zupenie inny Patch zareagowaby inaczej. Teraz postanowi da Dabrii drug
szans - co, o co on sam codziennie walczy.
- Mnie te jest przykro - wyszeptaam, przytulona do piersi Patcha. Przycign mnie do
siebie silnymi ramionami. - Kiedy zobaczyam te zdjcia, byam za i przestraszona jak
jeszcze nigdy. Myl, e mogabym ci straci, bya... niewyobraalna. Byam wcieka na
Dabri. Nadal jestem. Pocaowaa ci, mimo i wiedziaa, e nie powinna. Nie zdziwiabym
si, gdyby sprbowaa znowu.
- Nie zrobi tego, poniewa mam zamiar jasno jej powiedzie, jak odtd bdzie wygldaa
nasza relacja. Przekroczya granic i zadbam o to, eby nastpnym razem dobrze si
zastanowia nad tym, co robi - powiedzia Patch stanowczo. Chwyci mnie pod brod i
pocaowa. Muska mnie ustami, mwic: - Nie spodziewaem si, e ci tu dzi zastan, ale
skoro ju jeste, nie pozwol ci tak atwo odej.
Poczuam, jak ogarnia mnie palce poczucie winy. Nie mogam by tak blisko Patcha, a
jednoczenie czu, e midzy nami wisz kamstwa. Nie powiedziaam mu prawdy o
diabelskiej mocy. Nadal kamaam. Jak mogam? Czuam do siebie odraz. Ogarny mnie
wstyd i obrzydzenie do samej siebie. Chciaam mu wszystko wyzna, ale nie wiedziaam, od
czego zacz. Dopuciam do tego, e kamstwa wymkny mi si spod kontroli.
Kiedy otworzyam usta, eby powiedzie mu prawd, lodowate donie chwyciy mnie za
szyj i zacisny gardo. Nie mogam mwi. Ledwo potrafiam zapa oddech. Mj przeyk
wypeni si gst substancj, jak wtedy, gdy po raz pierwszy zayam diabelsk moc.
Do umysu zakrad si obcy glos, ktry zacz mnie przekonywa.
Jeeli mu o tym powiem, Patch ju nigdy mi nie zaufa. Nie wybaczy mi tego.
Wyjawiajc mu prawd, jeszcze bardziej go skrzywdz. Kiedy minie cheszwan, przestan
bra diabelsk moc. Jeszcze tylko troch. Jeszcze tylko kilka kamstw.
Lodowate donie puciy moje gardo. Wziam gboki oddech.
- Ciki wieczr? - zapytaam Patcha, prbujc sprowadzi rozmow na inne tory. Z caej
siy staraam si zapomnie o wasnych kamstwach. Westchn. - Tak. Nie zrobiem adnych
postpw w sprawie szantaysty Peppera. Wydaje mi si, e to musi by kto, kogo ju
sprawdziem, ale mog si myli. Moe to kto zupenie inny. Kto, kto mi si wymyka.
Sprawdziem kady, nawet najmniejszy lad. Wychodzi na to, e wszyscy s czyci. - A moe
Pepper to wszystko wymyli? Moe nikt go nie szantauje? - Przyszo mi to do gowy po raz
pierwszy. Do tej pory mu wierzyam, a przecie nie by to kto godny zaufania. Patch
zmarszczy brwi. - To moliwe, ale nie wydaje mi si, eby to bya prawda. Dlaczego miaby
tworzy tak skomplikowan histori?
- Moe potrzebuje wymwki, eby zacign ci do
pieka - powiedziaam cicho, prbujc znale uzasadnienie. - Moe to pomys archaniow?
Powiedzia, e wykonuje jakie zadanie dla nich tu na Ziemi. Na pocztku mu nie wierzyam,
ale moe to prawda? Moe to wanie archanioowie polecili mu zawlec ci do pieka?
Przecie wiadomo, e tego pragn.

- Zgodnie z prawem nie maj ku temu powodw. - Patch w zamyleniu pogadzi si po


podbrdku. - Chyba e przestao ich interesowa postpowanie zgodne z prawem. Jest wrd
nich kilku drani, ale nie wierz, by wszyscy archanioowie postpowali nieuczciwie.
Jeeli Pepper wykonuje jakie zadanie na polecenie malej grupy archaniow i jeeli pozostali
si o tym dowiedzieli, zleceniodawcy Peppera maj doskona wymwk, i; Mog po prostu
powiedzie, e Pepper si zbuntowa. Zanim zdoa zoy wyjanienia, wyrw mu skrzyda i
bd mieli spokj. Wydaje mi si to cakiem prawdopodobne. Powiem wicej. To zbrodnia
doskonaa!
Patch patrzy na mnie z niedowierzaniem. Prawdopodobiestwo mojej teorii spowijao
nas jak chodna mga.
- Mylisz, e Pepper dosta zlecenie od grupy zdeprawowanych archaniow, ktrzy chc si
mnie pozby na dobre? - powiedzia w kocu.
- Znae Peppera, zanim zostae wygnany? Jaki by? Patch potrzsn gow. - Nie znaem
go zbyt dobrze. Waciwie tylko ze syszenia. Mia reputacj cynicznego liberaa, ktry ma
do J swobodne podejcie do spraw towarzyskich. Nie dziwi si. e wpad w hazard. O ile
dobrze pamitam, by zamieszanej w moj rozpraw. Musia gosowa za tym, eby mnie
wygnano. To dziwne, zwaszcza jeeli wemie si pod uwag jego reputacj.
- Moe
udaoby nam si sprawi, by Pepper wsypa archaniow? Jego podwjne ycie moe by
czci przykrywki... Z drugiej strony moe troch za bardzo mu si tu podoba. Jeli
przyciniemy go nieco, moe zacznie mwi, jeeli powie nam, e tajna frakcja archaniow
zlecia mu, eby umieci ci w piekle, przynajmniej bdziemy wiedzieli, z kim mamy do
czynienia.
Na ustach Patcha pojawi si niebezpieczny umieszek.
- Czas odszuka Peppera. Skinam gow. - Dobrze. Ale musimy to dobrze rozegra. Nie
chc, eby si do niego zblia. Na razie bezpieczniej jest wychodzi z zaoenia, e nie
cofnie si przed niczym, by zawlec ci do pieka. Patch zmarszczy czoo. - Co proponujesz,
aniele? - To ja spotkam si z Pepperem. Zabior ze sob Scotta.
I nawet nie prbuj si ze
mn kci - powiedziaam ostrzegawczo, zanim zdy zaprotestowa. - Nie chc wiedzie,
ile razy na wszelki wypadek zabierae ze sob Dabri. Przysigae, e byo to posunicie
taktyczne, nic wicej. W takim razie teraz kolej na mnie. Bior ze sob Scotta. To
postanowione. O ile wiem, Pepperowi nie zaley na tym, eby Scott wyldowa w piekle.
Patch zacisn usta, a jego oczy pociemniay. Bi od niego niemy sprzeciw. Patch nie
darzy Scotta sympati, ale wiedzia, e podajc ten argument, byby hipokryt.
- Bdziesz potrzebowaa dobrego planu - powiedzia w kocu. - Jeeli istnieje jakiekolwiek
prawdopodobiestwo, e co moe si nie uda, nie pozwol ci na to.
Zawsze istniao
prawdopodobiestwo, e co pjdzie nie tak. Jeeli przez cay ten czas, ktry spdziam z
Patchem czego si nauczyam, to wanie tego. Patch take o tym wiedzia i zastanawiaam
si, czy to jego sprytny plan, eby nie pozwoli mi dziaa. Poczuam si jak Kopciuszek
ktremu ze wzgldu na jak drobnostk zabroniono i na bal.

- Scott jest silniejszy, ni ci si wydaje powiedziaam - Nie pozwoli, by co mi si stao.


Zadbam o to, by nikomu nie zdradzi, e wci jestemy razem. Czarne oczy Patcha a
rozjarzyy si ze zoci. - Powinien wiedzie jedno: jeeli spadnie ci z gowy chocia jeden
wos, bdzie mia ze mn do czynienia. Jeli ma troch oleju w gowie, wemie to sobie do
serca. Umiechnam si niepewnie. - A wic ustalone. Teraz musimy tylko przygotowa
plan.
Nastpnego dnia bya sobota. Wieczorem powiedziaam mamie, e nocuj u Vee i e
spdz u niej cay weekend. Scott i ja wybralimy si do Diabelskiej Portmonetki. Nie
interesowaa nas muzyka ani drinki, ale to, co miecio si w piwnicy klubu. Syszelimy
plotki na temat tego, i jest to jaskinia hazardu, ale - w odrnieniu od Peppera - nigdy
wczeniej nie przestpilimy jej progu. Patch zdoby list ulubionych spelunek Peppera.
Miaam nadziej, e Scottowi i mnie poszczci si ju za pierwszym razem.
Prbujc wyglda na wytworn i niewzbudzajc podejrze, poszam za Scottem do
baru. u gum. Jak zawsze by zrelaksowany i pewny siebie. Ja z kolei pociam si tak
mocno, e przydaby mi si odwieajcy prysznic.
Wyprostowaam wosy, eby wyglda na starsz i bardziej eleganck. Zrobiam sobie
kreski na powiekach i pomalowaam usta szmink. Do tego woyam
dziesiciocentymetrowe szpilki, poyczyam od Marcie designer k torebk i magicznie s
przybyo mi pi lat.
Poniewa Scott wyglda dojrzale i by nadzwyczaj dobrze zbudowany, nie sdziam, by
zadali od nas dowodw osobistych. Scott mia w uszach malekie srebrne kolczyki
keczka, a jego brzowe wosy byy krciutko ostrzyone. By jednoczenie mski i
przystojny. Chocia czya nas tylko przyja, rozumiaam, co Vee w nim widzi. Wziam
go pod rami, aby wszyscy myleli, e jestem jego dziewczyn. Scott dal zna barmanowi,
eby podszed.
- Szukamy Storky'ego - powiedzia Scott cicho, nachylajc si do mczyzny.
Barman,
ktrego nigdy wczeniej nie widziaam, omit nas podejrzliwym wzrokiem. Spojrzaam mu
w oczy, przybierajc obojtny wyraz twarzy.
Nie moesz da po sobie pozna, e si denerwujesz, powiedziaam do siebie. I nie
jakby miaa co do ukrycia.
- A kto pyta? - odburkn wreszcie mczyzna. - Syszelimy, e dzi wieczorem bdzie si
toczy gra o wysok stawk - powiedzia Scott, machajc barmanowi przed nosem portfelem
wypenionym samymi setkami. Barman wzruszy ramionami i wrci do wycierania baru. Nie wiem, o czym mwicie.
Scott pooy jeden z banknotw na blacie i przykrywajc go
rk, podsun barmanowi.
- Szkoda. Moe jeszcze to przemylisz? Barman spojrza na stu dolarowy banknot. - Czy ja
ci skd znam? - Gram na basie w Serpentine. Graem te w pokera, wszdzie: od Portland,
przez Concord, po Boston. Barman skin gow, jakby go rozpoznawa. - No wanie.
Pracowaem na nocn zmian w klubie bilardowym Z" w Springvale. - Mam stamtd dobre

wspomnienia - odpar natychmiast Scott. - Wygraem tam sporo kasy. I jeszcze wicej
przegraem. - Umiechn si szeroko, jakby tylko oni dwaj wiedzieli, o co chodzi.
Barman rozejrza si dookoa i upewniajc si, e nikt nas nie obserwuje, przesun doni po
blacie, odebra banknot od Scotta, po czym schowa pienidze do kieszeni.
- Musz was najpierw przeszuka - powiedzia. - Do piwnicy nie mona wnosi broni. - Nie
ma problemu - odpar Scott pogodnie.
Zaczam si jeszcze mocniej poci. Patch
ostrzega nas, e bd szuka pistoletw, noy i innych ostrych przedmiotw, ktrych mona
by uy jako broni, wic musielimy si wykaza kreatywnoci. Schowany pod koszul
pasek od spodni Scotta w rzeczywistoci by zakltym diabelsk moc sznurem. Scott
powiedzia, e nie ma zamiaru przyjmowa diabelskiej mocy i e nigdy nawet nie sysza o
supernapoju, ale uznaam, e rwnie dobrze moemy wykorzysta zaklty sznur, ktry w
ostatniej chwili znalelimy w samochodzie Dantego. Sznur opalizowa zdradzieckim
odcieniem bkitu, ale wszystko powinno by w porzdku, jeeli tylko barman nie wpadnie na
to, by podnie koszul Scotta.
Mczyzna da nam zna, ebymy weszli za bar. Stanlimy za parawanem i unielimy
rce. Barman zacz ode mnie. Na szczcie przeszuka mnie szybko i bardzo, pobienie, a
nastpnie zaj si Scottem i dokona szczegowej rewizji, sprawdzajc wewntrzn stron
nogawek j jego spodni, rkawy koszuli oraz plecy. Za barem panowa pmrok, wic mimo i
Scott mia na sobie grub bawenian koszul, widziaam przebijajcy przez ni blask paska.
Barman take zwrci na to uwag. Zmarszczy brwi i wycign rk w stron koszuli Scotta.
Upuciam mu torebk pod nogi. Wypado z niej kilka studolarowych banknotw, ktre
natychmiast odwrciy uwag barmana od Scotta.
- Ups - powiedziaam, przybierajc zalotny umiech, i wsunam banknoty z powrotem do
torebki. - Pieniki te nie mog si ju doczeka. Jeste gotowy, moje ty ciacho? - Ciacho? powtrzy Scott w mylach. - Niele. - Umiechn si, nachyli si do mnie i mocno
pocaowa w usta. Byam tak zaskoczona, e zamaram. - Wyluzuj - powiedzia do mnie w
mylach. - Prawie si udao. Niemal niezauwaalnie skinam gow. - Wygrasz dzisiaj sporo
kasy, misiu, czuj to - zamruczaam.
Barman przekrci klucz w grubych stalowych
drzwiach, a ja zapaam Scotta za rk i po chwili znalelimy si na ciemnej, nieprzyjemnej
klatce schodowej, na ktrej unosi si zapach pleni i stojcej wody. Zeszlimy na d, a
nastpnie ruszylimy krtym korytarzem, by w kocu dotrze do pomieszczenia, w ktrym
stao kilka stow do pokera. Nad kadym z nich wisiaa lampa zrobiona ze szklanego soja i
obrzucaa blat przytumionym wiatem. Nie byo muzyki, drinkw, ciepa. C, nie ma to jak
gocinno.
Przy jednym ze stolikw siedziao czterech graczy. Natychmiast zauwayam Peppera.
Siedzia do nas tyem i nie odwrci si, kiedy weszlimy. Typowe. Waciwie nie spojrza na
nas aden z graczy. Wszyscy wpatrywali si w trzymane w doniach karty. Na rodku stou
leay etony ustawione w rwne stosiki. Nie wiedziaam, o jak stawk toczy si gra, ale
byam pewna, e ci, ktrzy dzi przegraj, dotkliwie to odczuj.

- Szukamy Peppera Friberga - oznajmi Scott. lekkim tonem, ale muskuy, ktre uwydatniy
si, kiedy skrzyowa ramiona, wysyay zupenie inny sygna. - Przykro mi, zotko, mj
karnecik jest ju peny tancerzy - wypali Pepper cynicznie, skupiajc si na kartach ktre
trzyma w doni. Przyjrzaam mu si badawczo By tak skoncentrowany, e trudno mi byo
uwierzy, eby bya to przykrywka. Miaam wraenie, e w ogle nie zarejestrowa tego, e
to ja staam przy Scotcie. Scott zabra krzeso od stojcego nieopodal stou i ustawi je tu
przy Pepperze. - Ja i tak mam dwie lewe nogi. Lepiej ci pjdzie, jeeli zataczysz... z Nor
Grey. Tym razem Pepper zareagowa. Ostronie odoy karty na st, by nikt ich nie
podejrza, po czym odwrci swoje otye ciao, eby zobaczy mnie na wasne oczy..?
- Cze, Pepper. Kop lat! - powiedziaam. - Zdaje si, e kiedy ostatnim razem si
widzielimy, prbowae mnie porwa. - Na Ziemi porwanie zaliczane jest do kategorii
przestpstw - wtrci si Scott. - I co mi mwi, e w niebie take nie jest to mile widziane. Ciszej! - mrukn Pepper, spogldajc nerwowo na pozostaych graczy. Potaram skro i
odezwaam si do Peppera w mylach. - Nie powiedziae tym ludziom, kim jeste? C
pewne nie byliby zachwyceni, gdyby si dowiedzieli, e pokerowe umiejtnoci to sprawka
mentalnej manipulacji, a nie szczcia czy talentu. - Wyjdmy na zewntrz - zaproponowa
Pepper, wycofujc si z gry. - No to chod - powiedzia Scott, podnoszc go za okie.
Kiedy znalelimy si w uliczce na tyach Diabelskiej Portmonetki, odezwaam si jako
pierwsza:
- Sprawa jest prosta, Pepper. Chocia to, jak wykorzystae mnie, eby dobra si do
Patcha, byo naprawd nieze, mam do. Czas na zmiany, a te moemy przeprowadzi pod
warunkiem e dowiem si, kto ci tak naprawd szantauje - powiedziaam, wystawiajc go
na prb. Chciaam przedstawi mu swoj teori, e gra chopca na posyki dla tajnej grupy
archaniow i e potrzebna mu jest jakakolwiek wymwka, eby wysa Patcha do pieka.
Musiaam jednak rozegra to w miar bezpiecznie, wic postanowiam si wstrzyma i
sprawdzi, co uda mi si z niego wycisn.
Pepper zmruy oczy, przez co jego twarz nabraa niezadowolonego i sceptycznego
wyrazu.
- O co chodzi?
- I tu zaczyna si nasza rola - wtrci Scott. - Postanowilimy znale twojego
szantayst.
Pepper spojrza badawczo na Scotta.
- A ty to kto?
- Powiedzmy, e jestem tykajc bomb zegarow umieszczon pod twoim
fotelem. Jeeli nie zgodzisz si aa warunki Nory, podejm t decyzj za ciebie. - Scott zacz
Podwija rkawy.
- Grozicie mi? - zapyta Pepper z niedowierzaniem.
- Przedstawi ci moje warunki - powiedziaam. Dowiemy sie kto jest twoim
szantayst, po czym dostarczymy go tobie. W zamian damy drobnej zapaty. Z

przysig, e zostawisz Patcha w spokoju. - Wcisnam n w misist do Peppera. - Kilka


kropel krwi i szczerych sw powinno zaatwi spraw. - Uznaam, e jeeli tylko uda mi si
go nakoni do zoenia przysigi, bdzie podkuli ogon i przyzna si do poraki przed
archanioami. Odmowa tylko potwierdzi moj teori.
- Archanioowie nie skadaj przysig krwi - powiedzia Pepper szyderczo. Jestemy coraz
bliej, pomylaam. - A czy archanioowie wtrcaj nielubiane upade anioy do pieka? zapyta Scott. Pepper spojrza na nas, jakbymy byli nienormalni. - O czym wy w ogle
mwicie? - Jak to jest by sugusem archaniow? - zapyta Scott. - Archaniow tu nie ma powiedziaam. - Jeste sam. Naprawd chcesz sam stawi czoa Patchowi?
No, dalej,
Pepper, pomylaam. Powiedz mi to, co chc usysze. Powiedz, e ta bajeczka o szantau ma
suy jako wymwka, eby mg wykona zadanie powierzone ci przez zdradzieck grup
archaniow, ktrzy chc si pozby Patcha.
Na twarzy Peppera pojawiao si coraz gbsze niedowierzanie. Wykorzystaam jego
milczenie.
- A teraz zoysz przysig, Pepper. Scott i ja zbliylimy si do niego. - adnej przysigi! zapiszcza Pepper. - Ale zostawi Patcha w spokoju, obiecuj! - C, chciaabym wierzy, e
dotrzymasz sowa - odparam. - Kopot w tym, e nie sprawiasz wraenia uczciwego faceta.
Co wicej, myl, e ta historia z szantaem!^ to puapka.
W oczach Peppera pojawio si
zrozumienie. Parskn z niedowierzaniem, a jego twarz zrobia si nabrzmiaa i rowa.
- Chwileczk. Mylicie, e cigam Patcha, poniewa mnie szantauje? - powiedzia w
kocu piskliwym gosem.
- Tak - odpar Scott. - Tak wanie mylimy.
- To dlatego nie chce si ze mn spotka? Sdzi, e chc go zawlec do pieka? Ja mu nie
groziem! - zakwicza Pepper, a jego okrga twarz jeszcze bardziej spsowiaa. - Chciaem
zaproponowa mu prac! Przez cay czas prbuj mu to przekaza!
Scott i ja powiedzielimy jednoczenie:
- Prac? - spojrzelimy na siebie niepewnie. - Mwie prawd? - zapytaam Peppera. Naprawd masz dla Patcha prac i... i to wszystko?
- Tak, tak. Chodzi o prac - mrukn Pepper. - A co wy mylelicie? O rany, co za galimatias.
Nic nie idzie tak, jak powinno. - Co to za praca? - zapytaam.
- Mylisz, e ci powiem?
Gdyby wczeniej pomoga mi skontaktowa si z Patchem, nie bybym teraz w takich
tarapatach. To wszystko twoja wina. Moja oferta dotyczy tylko i wycznie Patcha.
- Nie wiem, czy dobrze rozumiem - powiedziaam. - iy wcale nie mylisz, e Patch ci
szantauje? - Dlaczego miabym tak myle, skoro doskonale wiem, kto mnie szantauje? wypali rozdraniony. - Wiesz, kto jest tym szantayst? - powtrzy Scott. Pepper spojrza na
mnie z odraz. - Zabierz mi tego Nefila sprzed oczu. Czy wiem, kto jest szantayst... parskn z irytacj. - Oczywicie, e tak! Umwilimy si dzi na spotkanie. Nigdy nie

zgadniecie kto to. - Kto? - zapytaam.


- Ha! Chciaaby, ebym ci powiedzia, co?
Niestety, mj szantaysta kaza mi przysic, e tego nie ujawni, wic nawet nie prbuj pyta.
Musz milcze jak grb, i to dosownie. Dwadziecia minut przed spotkaniem ma do mnie
zadzwoni i poda mi adres. Jeeli szybko tego ni naprawi, archanioowie o wszystkim si
dowiedz - doda wykrcajc donie. Zauwayam, e kiedy tylko wspomnia' innych
archanioach, jego zachowanie zupenie si zmienio. Wydawa si przestraszony.
Prbowaam pozosta niewzruszona. Nie tego si spodziewaam. Zastanawiaam si, czy
nie chce nas zbi z tropu albo wpdzi w puapk, ale pot, ktry wystpi mu na czoo, i
desperacja, jaka lnia w jego oczach, kazay mi wierzy w to, e mwi prawd. Podobnie jak
my chcia, eby to si w kocu skoczyo.
- Mj szantaysta da, ebym rzuca urok na przedmioty, uywajc archanielskich mocy. Pepper wytar rowe czoo chusteczk. - To dlatego mnie szantauje. - Jakie przedmioty? zapytaam. Pepper pokrci gow. - Ma je przynie na spotkanie. Mwi, e jeeli uda mi si
rzuci na nie urok, tak jak sobie tego yczy, da mi spokj. Nie rozumie, e nawet jeeli
zaczaruj jaki przedmiot, niebieskich mocy mona uywa jedynie w zbonych celach. Jeeli
planuje co zego, czar nie zadziaa. - Ale i tak chcesz to zrobi? - zapytaam krytycznie. Chc ju mie spokj! Archanioowie nie mog wiedzie, czym si zajmuj. Wygnaj mnie.
Wyrw mi skrzyda bdzie po wszystkim. Zostan tu na zawsze. - Potrzebujemy planu powiedzia Scott. - Dwadziecia minut pomidzy telefonem a spotkaniem nie daje nam zbyt
wiele czasu. - Kiedy twj szantaysta zadzwoni, zgd si na spotkanie - rozkazaam
Pepperowi. - Jeeli powie, e masz przyj sam, powiedz, e tak zrobisz. Niech myli, e
jeste zgodny i chtny do wsppracy. Tylko nie przesad.
- A co potem? - zapyta
Pepper, machajc ramionami, - jakby prbowa przewietrzy pachy. Staraam si na niego nie
gapi. Nigdy nie przypuszczaam, e pierwszy archanio. ktrego spotkam, bdzie
podstpnym, tchrzliwym szczurem. Mj idea potnego, wszechmocnego i
wszechwiedzcego, a co wicej, stanowicego wzr archanioa rozmy si w powietrzu.
Spojrzaam Pepperowi w oczy.
- Potem Scott i ja pjdziemy tam za ciebie, schwytamy t osob i dostarczymy j tobie.

ROZDZIA 27

- Co? Nie moecie! - powiedzia Pepper gniewnie. - Jeeli to zrobicie, wcieknie si i nie
bdziemy mogli wsppracowa! Co gorsza, doniesie na mnie archanioom! - Twj
szantaysta i tak ju z tob nie wsppracuje. Od tej pory on albo ona wsppracuje wycznie
z nami - powiedziaam. - Scott i ja odbierzemy przedmioty, na ktre szantaysta chce rzuci
urok i pewnie bdziesz musia nam pomc w ich ocenie. Moe bdziesz potrafi okreli, do
czego ta osoba chce ich uy. - Skd mam wiedzie, e mog wam ufa? - zapiszcza Pepper
w protecie. - Moemy zoy przysig krwi... - rzuciam i na chwil umilkam. - Przysign,
e moje intencje s czyste, a ty obiecasz trzyma si z daleka od Patcha. Chyba e takie
przyrzeczenie jest poniej twojej godnoci. - To okropne - powiedzia Pepper, pocigajc za
konierzyk, ktry zdawa si go uwiera. - Co za chaos!
- Scott i ja bdziemy
przygotowani. Zadbamy o wsparcie. Wszystko si uda - zapewniam go, a nastpnie w
mylach przekazaam Scottowi: sprbuj go uspokoi, a ja zadzwoni do Patcha, dobrze? I
oddaliam si na przeciwny koniec uliczki i dopiero wtedy wybraam numer. Wok mnie
taczyy z szelestem suche licie. Jeszcze mocniej otuliam si paszczem. Ze wszystkich
wieczorw, kiedy mogam wyj z domu, wybraam ten najchodniejszy. Mrz wgryza si w
moj skr i sprawia, e cieko mi z nosa.
- To ja. Mamy Peppera.
Patch westchn z ulg.
- Jego podwjne ycie to nie mydlenie oczu - mwiam dalej. - On naprawd jest hazardzist.
Co wicej, nie jest tu z misj, eby zacign ci do pieka. Moe byo tak na pocztku, ale
podda si i rzuci w wir ludzkich przyjemnoci. A teraz si zdziwisz. On wie, kto go
szantauje. Przez cay ten czas prbowa powierzy ci jakie zadanie. - Jakie zadanie?
Nie powiedzia. Chyba zdy ju porzuci ten pomys. Ma teraz na gowie wiksze
problemy. Dzi umwi si na spotkanie z prawdziwym szantayst. - Nie dodaam ju nic
wicej, cho wci intensywnie o tym mylaam. Daabym sobie gow uci, e za
wszystkim staa Dabria. - Nie znamy jeszcze godziny ani miejsca. Szantaysta Peppera
zadzwoni dwadziecia minut przed spotkaniem. Musimy dziaa szybko.
- Mylisz, e to zasadzka?
- Myl, e Pepper jest tchrzem i cieszy si, e to my zaatwimy za niego t spraw.
- Jestem gotowy - powiedzia Patch z powag. - Dajcie zna, dokd mam jecha. Spotkamy
si na miejscu. Prosz tylko o jedno, aniele.
- Sucham. - Chciabym, eby wysza z tego wszystkiego caa i zdrowa.
Szantaysta
zadzwoni dziesi minut przed pnoc. Pepper udziela waciwych odpowiedzi. Tak, bd
sam". Tak, rzuc urok na te przedmioty". Dobrze, za dwadziecia minut bd na
cmentarzu".
Kiedy tylko odoy telefon, zapytaam:
- Na ktrym cmentarzu? W Coldwater? Kiwn gow. - W mauzoleum. Mam tam czeka na
dalsze instrukcje Zwrciam si do Scotta. - Na cmentarzu miejskim jest tylko jedno

mauzoleum, tu przy grobie mojego taty. Sami nie wybralibymy lepszego miejsca. Wszdzie
s drzewa i kamienie. Bdzie ciemno. Szantaysta nie rozpozna, czy w mauzoleum jeste ty,
czy Pepper, zanim bdzie ju za pno.
Scott nacign czarn bluz, ktr nosi ze sob
cay wieczr, i zaoy na gow kaptur.
- Jestem duo wyszy ni Pepper - powiedzia z powtpiewaniem. - Sprbuj si przygarbi.
Bluza jest workowata, wic z duej odlegoci trudno bdzie pozna, e to nie on zauwayam, po czym zwrciam si do Peppera. - Daj mi swj numer i cay czas bd pod
telefonem. Zadzwoni do ciebie, jak tylko schwytamy twojego szantayst. - Mam ze
przeczucia - odpar Pepper, wycierajc donie o spodnie.
Scott unis brzeg bluzy i
pokaza mu swj niezwykym emanujcy przedziwnym bkitem pasek.
- Jestemy przygotowani. Pepper zacisn usta, ale najpierw postanowi nas zgani: Diabelska moc. Archanioowie nie mog wiedzie, e jestem w to zamieszany. - Kiedy tylko
Scott obezwadni szantayst, ja i Patch Kroczymy do akcji. To proste - wyjaniam
Pepperowi.
- Skd wiesz, e szantaysta nie zjawi si z wasnym wsparciem? - zapyta.
przed oczami natychmiast stana mi Dabria. Miaa tylko jednego przyjaciela, a i to za duo
powiedziane. Niestety, ten przyjaciel mia odgrywa kluczow rol w jej dzisiejszym
schwytaniu. Nie mogam si doczeka jej miny, kiedy Patch wetknie jej ostry - a przy
odrobinie szczcia zardzewiay - przedmiot w blizny po skrzydach.
- Musimy si zbiera - powiedzia do mnie Scott, spogldajc na zegarek. - Mamy pitnacie
minut. Zanim Pepper zdoa uciec, zapaam go za rkaw. - Nie zapomnij o tym, co nam
obiecae. Kiedy schwytamy szantayst, przestaniesz przeladowa Patcha i mnie. Gorliwie
pokiwa gow. - Zostawi Patcha w spokoju. Masz moje sowo. - Nie spodoba mi si
obuzerski bysk, ktry na chwil pojawi si w jego oczach. - Ale nic nie poradz, jeeli to on
do mnie przyjdzie - doda tajemniczo.

ROZDZIA 28

Scott siedzia za kierownic swojej barracudy, a ja tu obok niego. Z gonikw cicho


sczya si piosenka Radiohead. Jego ostry profil to pojawia si, to znika, wydobywany z
mroku przez wiato ulicznych lamp. Trzyma obie rce na kierownicy, dokadnie na pozycji
za dziesi druga".
- Denerwujesz si? - zapytaam. - Nie obraaj mnie, Grey. - Umiechn si, ale byo w nim
napicie. - Co si dzieje midzy tob a Vee? - zagaiam, prbujc odwrci uwag od tego, co
nas czekao. Kiedy za duo si o czym myli, w gowie natychmiast pojawiaj si najgorsze
scenariusze. Patch, Scott i ja przeciw Dabrii. Schwytanie jej powinno nam zaj dosownie
kilka sekund. - Nie wcigaj mnie w dziewczyskie pogaduszki. - To zwyczajne pytanie. Scott
podkrci radio. - Nie mam zwyczaju opowiada o tym, z kim si caowaem. A wic
caowalicie si! - powiedziaam, poruszajc brwiami. - Czy jest jeszcze co, o czym
powinnam wiedzie? - Powstrzyma umiech. - Absolutnie nie. Scott wskaza gow
cmentarz, ktry wanie wyoni si zza zakrtu. - Gdzie mam zaparkowa? - Tutaj. Reszt
drogi pokonamy pieszo. - Sporo tu drzew. atwo si schowa. Bdziesz na grnym parkingu?
- Stamtd jest dobry widok. Patch bdzie czeka przy poudniowej bramie. Nie spucimy ci z
oczu. - Ty nie spucisz mnie z oczu.
Nie miaam zamiaru komentowa tej cigej
rywalizacji pomidzy Patchem i Scottem. Moe i Patch myla o Scotcie jak o ndznym
gadzie, ale skoro powiedzia, e si zjawi, to na pewno dotrzyma sowa.
Wysiedlimy z barracudy. Scott nacign kaptur na twarz i przygarbi ramiona.
- Jak wygldam?
- Jak odnaleziony po latach bliniak Peppera. Pamitaj, kiedy tylko
szantaysta wejdzie do mauzoleum, zwi mu rce sznurem. Bd czeka na twj telefon.
Scott przybi mi wika - na szczcie, jak sdz - i ruszy truchtem w stron bramy
cmentarza. Z atwoci Przeskoczy przez ogrodzenie, po czym znikn w ciemnoci.
Zadzwoniam do Patcha. Po kilku sygnaach wczya si poczta gosowa.
Zniecierpliwiona, postanowiam si nagra:
- Scott ju poszed. Teraz ja id na swoje stanowisko. Zadzwo, kiedy odbierzesz t
wiadomo. Musz wiedzie, czy zaje swoj pozycj.
Rozczyam si. Od
podmuchw lodowatego wiatru caa a dygotaam. Woyam donie pod pachy, eby je
rozgrza Co mi nie grao. W pilnych sprawach Patch zawsze odbiera telefon, zwaszcza
kiedy to ja dzwoniam. Chciaam przedyskutowa to ze Scottem, ale znikn mi ju z oczu
Gdybym pobiega za nim, mogabym zepsu ca operacj Ruszyam wic na grny poziom
parkingu, z ktrego wida byo cmentarz.
Zajam swoje stanowisko i spojrzaam na rzdy przekrzywionych nagrobkw
wyrastajcych z trawy. Byy ciemne, prawie czarne. Kamienne anioy z obtuczonymi
skrzydami zdaway si unosi w powietrzu, tu nad ziemi. Chmury przesoniy ksiyc, a
dwie z piciu latarni na parkingu nie dziaay. Poniej upiorn powiat janiao biae
mauzoleum.

- Scott! - krzyknam w mylach, wkadajc w to ca energi. Kiedy odpowiedzia mi


tylko wist wiatru, zrozumiaam, e ju mnie nie syszy. Nie wiedziaam, jaki zasig miay
moje myli, ale wydawao si, e Scott jest zbyt daleko.
Przykucnam za kamiennym ogrodzeniem otaczajcym parking i skupiam wzrok na
mauzoleum. Nagle przez mur przeskoczy smuky czarny pies, a ja niemal przewrciam si
ze strachu. Z wskiego, obuzerskiego pyska zwierzcia wygldaa na mnie para zdziczaych
lepi. Dziki pies przebieg wzdu muru, zatrzyma si, eby warkn na mnie ostrzegawczo, i
uciek, znikajc mi z oczu.
Cae szczcie.
Miaam teraz lepszy wzrok ni wtedy, kiedy byam czowiekiem, ale znajdowaam si
zbyt daleko od mauzoleum, by wyodrbni wszystkie szczegy. Drzwi wydaway si
zatrzanite, ale nie dziwiam si - Scott na pewno je za sob zamkn.
Wstrzymaam oddech i czekaam, a Scott wyoni si grobowca, cignc za sob Dabri
- sptan i bezradn. Czas mija. Zmieniam pozycj, tak by pobudzi krenie w nogach.
Sprawdziam telefon. Brak nieodebranych pocze. Mogam jedynie wierzy, e Patch
trzyma si naszego planu i patroluje teren w pobliu bocznej bramy cmentarza.
Nagle przysza mi do gowy straszna myl. A co, jeli Dabria rozpoznaa Scotta? Co,
jeli domylia si, e nie jest tu sam? odek skrci mi si jak spirala. Co, jeli zadzwonia
do Peppera i zmienia miejsce spotkania po tym, jak Scott i ja odjechalimy? Tak czy owak,
Pepper wiedziaby, jak si ze mn skontaktowa. Wymienilimy si numerami.
Byam zajta tymi niepokojcymi mylami, kiedy znw pojawi si czarny pies.
Schowany w cieniu muru, warcza na mnie gronie. Pooy uszy po sobie i wygi grzbiet,
jakby szykowa si do skoku.
- Sio! - syknam, machajc na niego rk.
Pies obnay ostre biae ky i zacz grzeba ap w ziemi. Ju miaam odsun si od
muru na bezpieczn odlego, kiedy...
Wok mojego garda zacisn si rozarzony drut, blokujc mi dopyw powietrza.
Prbowaam go zapa, ale drut coraz cianiej zaciska si na mojej szyi. Upadam na plecy.
Ktem oka zauwayam, e drut emanuje upiornym bkitnym wiatem. Miaam wraenie, e
wrzyna si w moj skr - palia mnie tak, jakby kto pola j kwasem. gdzie moje palce
zetkny si z rozarzonym drutem, Powstay bolesne pcherze, przez ktre nie mogam
zacisze doni.
Napastnik jeszcze mocniej pocign za drut. Przed moimi oczami pojawiy si wietliste
punkty. To zasadzka.
Czarny pies nadal szczeka i dziko kry w kko, ale Pestko powoli zacierao mi si
przed oczami. Traciam przytomno. Prbowaam zebra resztki energii i skupiy si na psie,
przemawiajc do niego w mylach:

- Bierz go! Bierz!


Byam zbyt saba, eby wedrze si do umysu napastnika. Wiedziaam, e na pewno
pozna, i prbuj go zmanipulowa. Cho nigdy dotd nie stosowaam trikw umysowych na
zwierztach, pies by mniejszy ni Nefil czy upady anio, wic skoro nawet ich udao mi si
zmusi do posuszestwa, moe trik na nieco mniejszym zwierzciu okae si atwiejszy...
- Bierz go! - znowu rozkazaam psu, czujc, e mj umys wpada w ciemn, rozmyt otcha.
Ku mojemu zaskoczeniu pies rzuci si naprzd i wbi ky w nog oprawcy. Usyszaam
szczknicie zbw o ko i przeklestwo wypowiedziane niskim mskim gosem, ktry
wyda mi si znajomy. Zamaram. Przecie ja znaam ten gos. Ufaam mu.
Wcieka, e mczyzna mnie zdradzi, rzuciam si do akcji. Atak psa wystarczy, by
mj napastnik poluzowa nieco ucisk. Ignorujc bl, chwyciam drut obiema domi na tyle
mocno, by oderwa go od garda i rzuci na ziemi. Przypominajcy wa sznur z grzechotem
wyldowa na wirze. Natychmiast go poznaam.
Pasek Scotta.

ROZDZIA 29
Jednak to nie Scott mnie atakowa. Krztuszc si i apczywie prbujc zaczerpn
powietrza, zauwayam, e Dante szykuje si do ataku. Obrciam si gwatownie i
wymierzyam mu kopniaka w odek. Zaskoczony, upad na ziemi.
Spojrzelimy na
siebie z wrogoci. Rzuciam si na niego, usiadam mu na piersi i bezwzgldnie uderzaam
jego gow o ziemi. Nie chciaam, eby straci przytomno, ale by oszoomiony i
jednoczenie na tyle wiadomy, by mg mwi. Miaam do niego bardzo wiele pyta i
natychmiast chciaam uzyska odpowiedzi.
- Przynie mi sznur - rozkazaam psu, umieszczajc w jego gowie obraz, tak by
zrozumia moje polecenie.
Pies podbieg do mnie posusznie ze sznurem w zbach, najwyraniej niepodatny na
dziaanie diabelskiej mocy. Czy moliwe, e ten prototyp nie sprawia mu blu? Tak czy
inaczej, nie mogam uwierzy w to, e rozmawiam ze zwierztami - a przynajmniej z tym.
Przewrciam Dantego na brzuch i zwizaam mu nadgarstki sznurem. Zajcza na znak
protestu.
Wstaam i ocuciam go kopniciem w ebra.
- Lepiej zacznij si tumaczy - powiedziaam.
Lea z policzkiem przycinitym do
ziemi. Jego usta wykrzywiy si w aroganckim umiechu.
- Nie wiedziaem, e to ty - odpar z udawan nieufnoci. Szydzi ze mnie. Kucnam i
spojrzaam mu w oczy. - Jeeli nie chcesz rozmawia ze mn, Patch chtnie si tob zajmie.
Oboje wiemy, e bdzie to o wiele mniej przyjemne. - Ach, PatchI - Dante si zamia. Prosz bardzo, zadzwo do niego. Zobaczymy, czy odbierze. Zmrozio mnie ze strachu. - O
czym ty mwisz? - Rozwi mi rce, a moe szczegowo opowiem ci, co mu zrobiem.
Uderzyam go w twarz tak mocno, e zapieka mnie do. - Gdzie jest Patch? - zapytaam,
prbujc nie panikowa. Wiedziaam, e nawet odrobina strachu w moim gosie tylko go
rozbawi. - Chcesz wiedzie, co zrobiem Patchowi... czy moe Patchowi i Scottowi? Ugiy
si pode mn kolana. Wpadlimy w zasadzk. Dante zaj si Patchem i Scottem, a potem
przyszed po mnie. Ale dlaczego?
Sama poskadaam wszystkie elementy tej ukadanki.
- To ty szantaujesz Peppera
Friberga. To wanie dlatego jeste dzisiaj na cmentarzu, prawda? Nawet nie odpowiadaj. To
jedyne logiczne wyjanienie. - Mylaam, e za tym wszystkim stoi Dabria. Gdybym sobie
tego tak nie wmwia, moe spojrzaabym na sytuacj z innej perspektywy, moe umiaabym
dostrzec inn moliwo i wyapa sygnay ostrzegawcze...
Dante westchn wymijajco.
- Powiem, jeeli mnie rozwiesz. Nie odwrotnie.
Byam tak wcieka, e nie zwrciam
nawet uwagi na szczypanie pod powiekami. Ufaam Dantemu. Pozwoliam, by by moim

trenerem i doradc. Zwizaam si z nim i uwaaam za sprzymierzeca w wiecie Nefilw.


Bez jego wskazwek daleko bym nie zasza.
- Dlaczego to zrobie? Dlaczego szantaowae Peppera? Dlaczego!? - wrzasnam, a Dante
nawet nie mrugn, pogrony w bezczelnym milczeniu.
Nie potrafiam si zmusi, eby
wymierzy mu kolejnego kopniaka. Czuam tak wielki bl palcej, gorzkiej zdrady, e ledwo
trzymaam si na nogach. Oparam si o kamienn cian, oddychajc gboko, eby
poukada myli. Dray mi kolana, a gardo byo podranione i cinite.
- Rozwi mi rce, Noro. Nie miaem zamiaru ci skrzywdzi... tylko nastraszy.
Musiaem ci po prostu uspokoi. Chciaem z tob porozmawia i wyjani ci, co dlaczego
robi - zapewnia mnie spokojnie, ale nie zamierzaam da si na to nabra.
- Czy Patch i Scott s ranni? - zapytaam. Patch nie by zdolny do odczuwania fizycznego
blu, ale to nie oznaczao, e Dante nie zastosowa jakiej nowej formuy diabelskiej mocy,
ktra mogaby go skrzywdzi. - Nie. Zwizaem ich tak samo, jak ty mnie. S wciekli Jak
nigdy, ale adnemu z nich nic nie grozi. Diabelska moc nie jest przyjemna, ale wytrzymaj
jeszcze troch bez negatywnych skutkw ubocznych. - W takim razie masz dokadnie trzy
minuty, eby odpowiedzie na moje pytania, zanim pjd ich szuka. Jeeli w cigu tego
czasu nie dasz mi odpowiedzi, zawoam kojoty. Ludzie w okolicy na nie narzekaj, poniewa
te drapieniki zjadaj koty i mae pieski, zwaszcza teraz, kiedy idzie zima i brakuje im
poywienia. Na pewno ogldy wiadomoci. Dante parskn. - O czym ty mwisz? - Umiem
rozmawia ze zwierztami, Dante. Wanie dlatego ten pies zaatakowa ci dokadnie wtedy,
kiedy tego potrzebowaam. Jestem pewna, e kojoty nie pogardz atw przeksk. Nie mog
ci zabi, ale nie oznacza to e nie poaujesz, e mnie rozgniewae. Pytanie pierwsze:
Dlaczego szantaujesz Peppera Friberga? Nefilowie nie spoufalaj si z archanioami.
Dante skrzywi si i bezskutecznie prbowa obrci si na plecy.
- Rozwi sznur, ebymy mogli normalnie porozmawia. - Przekrelie t moliwo, kiedy
prbowae mnie udusi. - Potrzebuj o wiele wicej czasu ni trzy minuty, eby opowiedzie
ci o tym, co si dzieje - odpar Dante, ktry najwyraniej nie przej si moj grob.
Postanowia pokaza mu, e nie artuj.
- Jedzenie - powiedziaam czarnemu psu, ktry
z zaciekawieniem przyglda si caemu zajciu. Kiedy jego sier nie bya zjeona,
widziaam, e jest zaniedbany i wygodzony. Jakby tego byo mao, pies przechadza si
nerwowo wok i oblizywa ky. Aby wyjani polecenie, posaam mu obraz ciaa Dantego, a
nastpnie cofnam si, umoliwiaj^ mu dostp do niego. Pies rzuci si naprzd i zatopi
zby w jego ramieniu.
Dante zakl i prbowa si wyrwa.
- Nie mogem pozwoli na to, by Pepper pomiesza szyki - wydusi w kocu. - Zabierz ode
mnie tego kundla. - Jakie szyki? Dante wi si i szarpa ramieniem, eby odpdzi psa. Archanioowie wysali Peppera na Ziemi, eby poprowadzi ledztwo dotyczce mnie i
Blakely'ego. Zastanowiam si i kiwnam gow. - Poniewa podejrzewali, e diabelska moc
nie znikna wraz z Hankiem i e nadal jej uywacie. Przed podjciem odpowiednich krokw,

chcieli by tego pewni. To ma sens. Mw dalej. - Musiaem odwrci uwag Peppera.


Zabieraj tego psa! Zaczynaam rozumie. - To ty wcigne Peppera w hazard, eby
odwrci jego uwag od siebie. adnie to rozegrae, Dante. Prawie udao ci si stworzy
kolejnego upadego anioa. - Szybko si zaangaowa. Nawet nie podejrzewaem, e to bdzie
takie atwe. - Nadal nie powiedziae jednak, dlaczego go szantaujesz? Dlaczego nie
poprzestae na hazardzie? Dante kolejny raz unikn kapnicia zbw mojego nowego
pupila. - Daj ju spokj! - Im szybciej mi o wszystkim powiesz, tym szybciej rzuc mojej
psince jaki inny smakoyk. - Upade anioy chc, by Pepper zaczarowa kilka przedmiotw,
uywajc swojej niebiaskiej siy. Wiedz o diabelskiej mocy i o tym, e to Blakely i ja za ni
stoimy, wic chc wykorzysta moce niebios i upewni si, e Nefilowie nie maj szans na
wygranie wojny. To one szantauj Peppera. Dobra. To brzmiao prawdopodobnie. Bya tylko
jedna rzecz, ktra mi nie pasowaa. - A jaka jest twoja rola w tym wszystkim? - Pracuj dla
upadych aniow - powiedzia tak cicho, e wydawao mi si, i si przesyszaam.
Nachyliam si do niego. - Moesz to powtrzy?
- Jestem zdrajc! To mam ci
powiedzie? Nefilowie nie wygraj tej wojny - doda na swoje usprawiedliwienie. Jakkolwiek by na to spojrze, upade anioy wyjd z tego wszystkiego jako zwycizcy. Nie
tylko dlatego, e planuj wykorzysta niebiaskie moce, ale dlatego, e archanioowie im
wspczuj. Wiele ich czy. Z nami jest inaczej. Archanioowie uwaaj, e nasza rasa bya i
jest plugawa. Chc si nas pozby i nawet jeeli oznacza to chwilowe bratanie si z upadymi
anioami, nie cofn si przed niczym. Tylko ci z nas, ktrzy wystarczajco wczenie zawr
przymierze z upadymi anioami, maj jakkolwiek szans na przetrwanie.
Wpatrywaam si w Dantego, nie mogc uwierzy w to, co sysz. Dante Matterazzi
sypiajcy z wrogiem. Ten sam. Dante, ktry sta rami w rami z Czarn Rk. Ten sam
Dante, ktry z takim zapaem mnie trenowa. Nie mogam tego poj.
- A co z armi Nefilw? - powiedziaam, dajc upust zoci.
- Jest skazana na porak. W gbi serca dobrze o tym wiesz. Ju niedugo upade anioy
przystpi do wojny, a my znajdziemy si w oku cyklonu. Zgodziem si da im diabelsk
moc. Bd w posiadaniu zarwno niebiaskich, jak i piekielnych mocy, a w dodatku maj
poparcie; archaniow. Za nieca dob bdzie po wszystkim. Jeeli pomoesz mi nakoni
Peppera, eby zaczarowa te przedmioty, wstawi si za tob. Zadbam o to, by najbardziej!
wpywowe upade anioy wiedziay, e im pomoga i e mog liczy na twoj lojalno.
Cofnam si o krok, nagle widzc Dantego w zupeniej nowym wietle. Nie
poznawaam go. W tej chwili wydawa mi si zupenie obcy.
- Ja nie... Ta caa rewolucja... To wszystko kamstwo? - udao mi si w kocu wydusi. Instynkt samozachowawczy - powiedzia. - Zrobiem to, eby ocali wasn skr. - A co z
reszt nefilskiej rasy!? - krzyknam.
Jego milczenie wystarczyo mi za odpowied. Nie
obchodzio go to, co si z nimi stanie. Rwnie dobrze mg obojtnie wzruszy ramionami.
Dante dba tylko o siebie.
- Oni w ciebie wierz - powiedziaam, czujc, jak bl ciska mi serce. - Licz na ciebie. Nie, oni licz na ciebie.
Wzdrygnam si. Przygnit mnie ciar odpowiedzialnoci.

Byam ich przywdc, twarz tej kampanii. A mj najbardziej zaufany doradca postanowi si
od nas odwrci. Jeli do tej pory nasza armia staa na glinianych nogach, to teraz byam
pewna, e kto te nogi podci.
- Nie moesz mi tego zrobi - powiedziaam gronie. - Wydam ci. Powiem wszystkim, co
naprawd knujesz. Moe nie jestem specjalistk w dziedzinie nefilskiego prawa, ale na pewno
maj jaki sposb na obchodzenie si ze zdrajcami. Co mi mwi, e nie bdzie to
sprawiedliwy proces. - A kto ci uwierzy? - zapyta Dante po prostu. - Jeeli powiem, e to ty
jeste prawdziw zdrajczyni, jak mylisz, komu uwierz?
Mia racj. Komu uwierz
Nefilowie? Modej, niedowiadczonej uzurpatorce, ktra zaja miejsce zmarego ojca, czy
silnemu, utalentowanemu, charyzmatycznemu mczynie, ktry pod kadym wzgldem
przypomina mitycznego rzymskiego boga?
- Mam zdjcia, na ktrych jeste z Patchem i Pepperem - oznajmi Dante. - Na innych
przyjanie rozmawiasz z Dabri, a przynajmniej tak to wyglda. Sympatyzujesz z upadymi
anioami. Tak wanie to przedstawi. Oni ci zniszcz. - Nie moesz tego zrobi powiedziaam z wciekoci. - Znalaza si w lepej uliczce. To twoja jedyna szansa eby
zawrci. Docz do mnie. Jeste silniejsza, ni ci si wydaje. Bylibymy niepokonan
druyn. Mgbym ci wykorzysta do... Zamiaam si szorstko. - O, mam wraenie, e
wicej mnie ju nie wykorzystasz. - Wyrwaam z muru duy kamie. Miaam zamiar rozbi
mu nim gow, tak by straci przytomno, a nastpnie odnale Patcha i wsplnie z nim
zadecydowa, co dalej, jednak na twarzy Dantego pojawi si okrutny, dziki umiech, ktry
sprawi, e wyglda zdecydowanie bardziej demonicznie ni rzymski bg.
- To si nazywa marnowanie talentu - wyszepta z niezadowoleniem. Biorc pod uwag
to, e by moim winiem, wydawa si zbyt arogancki. Wtedy w mojej gowie zrodzia si
niepokojca myl. Sznur oplatajcy jego nadgarstki nie powodowa u niego oparze.
Waciwie oprcz tego, e Dante lea przycinity do ziemi, nie wygldao na to, by byo mu
specjalnie niewygodnie.
Nagle sznur pk i Dante skoczy na rwne nogi.
- Naprawd mylaa, e pozwol, by Blakely stworzy bro, ktrej mgby uy
przeciwko mnie? - powiedzia szyderczo, a jego grna warga uniosa si, odsaniajc zby.
Chwyci sznur i mnie nim uderzy. Po moim ciele rozla si palcy ar, cinajc mnie z ng.
Upadam na ziemi. Nie mogam zapa tchu. Od uderzenia zakrcio mi si w gowie.
Cofnam si, prbujc skupi wzrok na Dantem.
- Przyjmij do wiadomoci, e zamierzam zaj twoje miejsce na stanowisku dowdcy
nefilskiej armii. - Dante umiechn si pogardliwie. - Mam poparcie caej rasy - upadych
aniow. Zamierzam pchn armi Nefilw prosto w ich ramiona. Kiedy zorientuj si, co
zrobiem, bdzie ju za pno.
Dante mwi mi o tym tylko dlatego, e naprawd wierzy, i nie zdoam go
powstrzyma. Ale nie zamierzaam si tak atwo poddawa. Ani teraz, ani pniej.

- Zoye przysig Hankowi. Obiecae, e pomoesz mi poprowadzi jego armi do


zwycistwa, ty arogancki palancie! Jeeli chcesz zaj moje stanowisko, oboje bdziemy
musieli ponie konsekwencje zamania przysigi. Czeka nas mier, Dante. To moe
utrudni spraw - przypomniaam mu cynicznie. Dante zamia si kpico. - Jeeli chodzi o t
przysig... To kompletna bzdura. Powiedziaem ci o niej, bo chciaem, eby mi zaufaa. Nie,
ebym musia si jako specjalnie stara. Diabelska moc, ktr ci dawaem, spenia swoje
zadanie i mi uwierzya.
Nie miaam czasu, eby to przemyle. Kolejny raz poczuam
szarpnicie sznura, ktry parzy mnie przez ubranie. Instynkt samozachowawczy kaza mi si
wdrapa na mur. Zostawiajc za sob ujadanie psa, przeskoczyam na drug stron i
stoczyam si w d po stromym, wilgotnym od rosy pagrku w kierunku rozsianych poniej
nagrobkw.

ROZDZIA 30
Kiedy znalazam si u podna wzniesienia, spojrzaam do gry, ale Dantego nigdzie nie
byo. Czarny pies skoczy! za mn, a teraz kry wok i wyglda na zatroskanego.
Usiadam. Gruba pokrywa chmur przesonia ksiyc. Dygotaam na mrozie, ktry wgryza
si w moj skr. Nagle zdaam sobie spraw z tego, gdzie jestem, i ruszyam slalomem
pomidzy grobami, kierujc si w stron mauzoleum. Ku mojemu zaskoczeniu, pies bieg
przede mn i co kilka krokw odwraca gow, upewniajc si, e podam za nim.
- Scott! - zawoaam, wpadajc przez drzwi mauzoleum.
Nie byo tu okien. Nic nie
widziaam. Niecierpliwie wycignam przed siebie rce, prbujc zorientowa si w
przestrzeni grobowca. Potknam si o jaki niewielki przedmiot i usyszaam, jak toczy si
po pododze. Przesunam domi po zimnej kamiennej posadzce, a w kocu wyczuam pod
palcami latark, ktr Scott zabra ze sob najwyraniej upuci. Wczyam j.
Tam, w rogu. Scott lea na plecach. Mia otwarte, ale zamglone oczy. Podbiegam i
pocignam za emanujcy bkitnym wiatem sznur, ktrym sptane byy jego nadgarstki.
Kiedy uwolniam jego rce, jkn z blu.
- Dante chyba ju znikn, ale musimy mie si na bacznoci - powiedziaam mu. - Drzwi
pilnuje pies. Jest po naszej stronie. Zosta tu do mojego powrotu. Musz znale Patcha.
Scott znowu zajcza, tym razem przeklinajc Dantego. - Nie spodziewaem si tego po nim wymamrota. No to byo nas dwoje. Wybiegam na zewntrz i przemknam przez cmentarz,
ktry ton ju w niemal zupenej ciemnoci. Przedaram si przez ywopot, prbujc skrci
sobie drog na parking. Przeskoczyam przez ogrodzenie z kutego elaza i rzuciam si w
stron stojcej na parkingu samotnej czarnej furgonetki.
Ju z odlegoci kilku metrw
zauwayam bkitn powiat sczc si przez szyby samochodu. Szarpnam za drzwi i
wycignam Patcha na zewntrz. Uoyam go na chodniku i zabraam si za rozpltywanie
sznura, ktry jak w owin si wok jego piersi i przygwodzi jego ramiona do tuowia
niczym gorset rodem z sali tortur. Patch mia zamknite oczy, a jego skra promieniowaa
bkitnym blaskiem. Nie zwaajc na poparzone rce, zerwaam sznur odrzuciam go w bok.
- Patch - powiedziaam i potrzsnam nim. Do oczu napyny mi zy, a gardo zacisno si
z emocji. - Ocknij si, Patch. - Jeszcze mocniej nim potrzsnam. - Wszystko bdzie dobrze.
Dante znikn, a ja rozwizaam sznur. Prosz, obud si - zadaam stanowczo. - Wszystko
bdzie dobrze. Jestem przy tobie. Musisz tylko otworzy oczy. Musz wiedzie, e mnie
syszysz.
Jego ciao byo rozpalone, a ar przebija nawet przez ubranie, wic rozerwaam mu
koszul. Oddech uwiz mi w gardle, kiedy zobaczyam jego skr pokryt pcherzami tam,
gdzie wrzyna si w ni sznur. Najgorsze rany przypominay osmalony papier. Patch wyglda
tak, jakby kto przypala go pochodni.
Wiedziaam, e nie czuje blu, ale ja czuam go za niego. Zacisnam zby. Lzy pyny
mi po twarzy, a ja paaam jadowit nienawici do Dantego. Popeni ogromny,
niewybaczalny bd. Patch by dla mnie wszystkim. Jeeli diabelska moc wyrzdzi mu

jakkolwiek krzywd, Dante bdzie tego aowa do koca ycia, a ja zadbam o to, by nie
potrwao ono zbyt dugo. Chwilowo jednak moja wcieko ustpia miejsca trawicemu
mnie niepokojowi o Pat cha. Ogarny mnie poczucie winy, al i lodowaty strach.
- Prosz - wyszeptaam roztrzsionym gosem. - Prosz, Patch, obud si - bagaam i
pocaowaam go w usta z nadziej, e mj pocaunek w cudowny sposb sprawi, e Patch si
ocknie. Potrzsnam gow, eby odegna najgorsze myli. Nie miaam zamiaru pozwoli na
to, by w ogle si zrodziy. Patch by upadym anioem. Nie mona go byo skrzywdzi. Nie
w ten sposb. Niezalenie od tego, jak potna bya diabelska moc, na pewno nie daaby rady
wyrzdzi mu krzywdy.
Poczuam, jak jego palce chwytaj moje, i po chwili w mylach usyszaam osabiony
gos.
- Aniele. To jedno sowo sprawio, e moje serce niemal eksplodowao ze szczcia. - Jestem
tu! Jestem przy tobie. Kocham ci, Patch. Tak bardzo ci kocham - odparam, paczc. Nie
mogam si opanowa i przywaram do niego ustami. Siedziaam na nim okrakiem, opierajc
okcie po obu stronach jego gowy, nie chcc zada mu ju adnego blu i powstrzymujc
ch przytulenia go. Nagle, zupenie niespodziewanie, obj mnie i przycisn do siebie tak
mocno, e opadam na jego pier.
- Zaboli ci! - krzyknam i prbowaam si z niego
zsun. - Diabelska moc... Twoja skra...
- Dziki tobie mog si poczu tylko lepiej, aniele - wyszepta i odszuka moje usta,
skutecznie uniemoliwiajc mi jakikolwiek protest. Miat zamknite oczy, a na jego twarzy
maloway si zmczenie i stres, jednak jego pocaunek odpdzi ode mnie wszelkie
zmartwienia. Rozluniam si jeszcze mocniej opadam na jego dugie, smuke ciao.
Przesun doni po moich plecach. Jego ucisk by ciepy mocny.
- Baam si, e co ci si stao - wydusiam. - A ja baem si, e co stao si tobie. Diabelska moc... - zaczam.
Patch odetchn gboko, a moje ciao opado wraz z nim.
Jego oddech napawa mnie ulg i czystym szczciem. Spojrza na mnie, a jego oczy
wypeniaa szczero.
- Moja skra si zagoi, ale ciebie nic nie zastpi, aniele. Kiedy Dante odszed, mylaem,
e to ju koniec. e ci zawiodem. Nigdy w yciu nie modliem si tak mocno.
Zamrugaam kilkakrotnie, eby odegna zawieszone na rzsach zy.
- Gdyby mi ci odebra... - Ja take byam zbyt przejta, eby dokoczy.
- Prbowa mi ci odebra i dlatego jest ju dla mnie trupem. Nie wywinie si z tego. Do
tego momentu trzymaem nerwy na wodzy i ze wzgldu na ciebie zbyt wiele spraw puciem
mu pazem. Prbowaem zrozumie, e penisz funkcj dowdcy armii jego idola, ale tego
wieczoru pokaza, e nie liczy si z zasadami. Zastosowa na mnie diabelsk moc. Nie jestem
mu ju nic winien. Nastpnym razem pobawimy si wedug moich zasad! - Mimo zmczenia

kryjcego si w kadym miniu jego ciaa w jego zdecydowanym glosie nie byo zawahania
ani litoci.
- On pracuje dla upadych aniow, Patch. Jest ich najemnikiem.
Nigdy nie widziaam go bardziej zaskoczonego. Jego czarne oczy rozszerzyy si, kiedy
prbowa przyswoi t informacj.
- Tak ci powiedzia?
Z powag skinam gow.
i Powiedzia, e Nefilowie nie maj w tej wojnie adnych szans. Mimo tych wszystkich
przekonujcych, sprzecznych napawajcych nadziej sw, ktre im wypiewywa - dodaam
z gorycz.
- Czy wspomina o jakich konkretnych upadych anioach?
- Nie. Patch, on chce po prostu ocali swoj skr. Powiedzia, e kiedy zrobi si gorco,
archanioowie stan po stronie upadych aniow. W kocu od dawna s ze sob zwizani.
Archanioom trudno si bdzie od nich odwrci. Przecie cz ich wizy krwi i niewane,
e upade anioy sporo im tej krwi napsuy. Jest co jeszcze. - Wcignam powietrze. - Dante
chce zaj moje miejsce na czele armii Czarnej Rki popchn Nefilw prosto w ramiona
upadych aniow.
Patch milcza, zdumiony, jednak jego skupione oczy zdradzay, e przez jego gow
przewija si mnstwo myli. Podobnie jak ja wiedzia, e jeeli Dantemu uda si pozbawi
mnie tytuu przywdcy armii, przysiga, ktr zoyam Czarnej Rce, zostanie zamana.
Poraka oznaczaa tylko jedno - mier.
- Dante jest take szantayst Peppera - powiedziaam.
Patch skin gow.
- Domyliem si tego, kiedy mnie zaatakowa. Co ze Scottem?
- Jest w mauzoleum. Pilnuje go niezwykle mdry bezpaski pies.
Patch unis brwi.
- Co takiego?
- Myl, e prbuje zastpi ci na stanowisku mojego anioa stra. Udao mi si uciec
tylko dziki temu, e pies odstraszy Dantego.
Patch przesun kciukiem po moim policzku.
- Musz mu podzikowa za ocalenie mojej dziewczynki.
Mimo grozy sytuacji umiechnam si.

- Spodoba ci si. Macie podobny styl.


Dwie godziny pniej zaparkowaam samochd Patcha w jego garau. On sam nadal
siedzia zgarbiony na fotelu obok. By blady, a jego skra wci emanowaa bkitem. Kiedy
mwi, jak zwykle umiecha si leniwie, ale widziaam, ile go to kosztuje. Chcia mnie
uspokoi. Diabelska moc go osabia i nie mielimy pojcia, kiedy to minie. Cieszyam si, e
Dante uciek i mogam za to podzikowa mojemu nowemu psiemu przyjacielowi. Gdyby
Dante zosta i dokoczy dziea, pewnie wszyscy znalelibymy si w sporym
niebezpieczestwie. Kolejny raz chciaam powiedzie tej czarnej przybdzie dzikuj". By
to energiczny i niezwykle mdry pies. I tak lojalny, e mogo si to dla niego le skoczy.
Patch i ja zostalimy ze Scottem do czasu, a odzyska wystarczajco duo si, by
pojecha do domu. Jeeli za chodzi o psa, to mimo e na rne sposoby prbowalimy si go
pozby, w tym na si wyrzucajc go z naczepy samochodu Patcha, wytrway zwierzak wci
wskakiwa do rodka. W kocu poddalimy si i zabralimy go ze sob. Postanowiam, e jak
tylko uda mi si wyspa i poukada myli, zawioz go do schroniska.
Mimo e po przekroczeniu progu mieszkania Patcha miaam ochot pa mu w ramiona,
czekao nas jeszcze mnstwo pracy. Dante mia nad nami przewag. Gdybymy postanowili
najpierw odpocz, rwnie dobrze ju teraz moglimy zacz macha bia flag.
Przechadzaam si tam i z powrotem po kuchni Patcha splatajc donie na karku, jakby
ten gest mg mi pomc w uoeniu genialnego planu. O czym teraz myla Dante? Jaki
bdzie jego nastpny krok? Grozi, e mnie zniszczy, jeeli oskar go o zdrad, wic pewnie
musia si z tym liczy. To z kolei oznaczao, e zajmowa si wanie jedn z dwch rzeczy.
Albo ukada sobie elazne alibi, albo - co martwio mnie o wiele bardziej - by szybszy ode
mnie i rozsiewa plotki o tym, e to ja jestem zdrajczyni. Zmrozio mnie.
- Zacznij od pocztku - odezwa si Patch osabionym gosem, jednak w jego oczach
pona wcieko. Lec na kanapie, wetkn sobie poduszk pod gow i skupi na mnie
wzrok. - Opowiedz mi, co si dokadnie stao.
- Kiedy Dante przyzna si, e pracuje dla upadych aniow, zagroziam, e go wydam,
ale on tylko si zamia i powiedzia, e nikt mi nie uwierzy.
- Bo nie uwierzy - potwierdzi Patch szczerze.
Oparam gow o cian i westchnam z frustracj.
- Potem powiedzia, e planuje przej armi. Nefilowie go kochaj i chc, eby by ich
przywdc. Dostrzegam to w ich oczach. Nie ma znaczenia to, jak bardzo chciaabym; ich
przed tym ustrzec. Przyjm go z otwartymi ramionami. Nie widz adnego wyjcia z tej
sytuacji. Ju po nas.
Patch przez chwil milcza, a nastpnie powiedzia cicho:

- To prawda. Jeeli publicznie zaatakujesz Dantego, Nefilowie bd mieli wymwk,


eby si przeciwko tobie zbuntowa. Sytuacja jest napita, a oni szukaj ujcia dla swojego
niepokoju. Dlatego nie zdemaskujemy Dantego publicznie.
- Wic co zrobimy? - zapytaam, odwracajc si tak, by widzie jego twarz. Czuam, e
wpad na jaki pomys, ale nie wiedziaam, co to moe by.
- Pozwolimy, by to Pepper zaj si Dantem.
Prbowaam zrozumie jego tok mylenia.
- A Pepper si na to zgodzi, poniewa nie moe pozwoli, aby Dante donis na niego
archanioom. Dlaczego jednak Pepper nie zadba jeszcze o to, by Dante znikn?
- Pepper nie chce brudzi sobie rk ani zostawi po sobie ladw, ktre mogyby
doprowadzi do niego archaniow. - Usta Patcha zastygy w grymasie. - Zaczynam si
domyla, czego mg ode mnie chcie Pepper.
- Mylisz, e Pepper chcia, eby si pozby Dantego? Tak wanie wygldaa ta
propozycja pracy"?
Patch wbi we mnie spojrzenie swoich czarnych oczu.
- Moemy si o tym przekona.
- Mam numer do Peppera. Zaraz nas z nim umwi - powiedziaam z odraz.
A ju mylaam, e Pepperowi nie uda si upa niej. Zamiast stawi czoa swoim
problemom jak mczyzna, ten tchrz prbowa obarczy ryzykiem Patcha.
- Wiesz, aniele... On ma co, co mogoby si nam przyda - doda Patch z namysem. Co, co mgby dla nas ukra z nieba, pod warunkiem e dobrze to rozegramy. Prbowaem
unikn wojny, ale moe przyszed czas, eby stan do walki. Skoczmy to. Jeeli pokonasz
upade anioy, twoja przysiga si wypeni - spojrza mi w oczy - i w kocu bdziemy wolni.
Razem. Nigdy wicej wojny ani czeszwanu.
Ju miaam zapyta, co ma na myli, kiedy nagle zrozumiaam. Nie mogam uwierzy,
e wczeniej na to nie wpadam. Rzeczywicie, Pepper mia dostp do czego, co mogo nam
da przewag nad upadymi anioami i przywrci Nefilom wiar we mnie. Z drugiej jednak
strony, czy naprawd chcielimy si do tego posun? Czy rzeczywicie mielimy prawo
stwarza zagroenie dla caej populacji upadych aniow?
- Sama nie wiem, Patch...
Patch wsta i sign po skrzan kurtk.
- Zadzwo do Peppera. Musimy si z nim zobaczy. =||

Parking za stacj benzynow by pusty. Zatuszczone i okna sklepu byy rwnie ciemne
jak niebo. Patch zaparkowa i zeskoczylimy z motocykla. Z cienia wyonia si niska, krpa
sylwetka. Mczyzna nerwowo rozejrza si dookoa i pospieszy w nasz stron.
Na widok Patcha Pepper odezwa si pyszakowato:
- Kiepsko wygldasz, stary. Zdaje si, e nieszczeglnie ci si wiedzie tu, na Ziemi.
Patch zignorowa jego uwag.
- Wiemy, e to Dante jest twoim szantayst.
- Tak, to Dante, ta wini nieskrobana. Powiedz mi co, czego nie wiem.
- Interesuje mnie twoja propozycja.
Pepper zabbni opuszkami palcw o siebie, nie spuszczajc z Patcha przenikliwego
spojrzenia.
- Wiem, e ty i twoja dziewuszka zabilicie Hanka Millara. Potrzebuj kogo rwnie
bezlitosnego.
- Pomogli nam archanioowie - przypomnia mu Patch.
- Ja jestem archanioem - odpar Pepper cierpko. - Chc si pozby Dantego. Dam wam
do tego potrzebne narzdzia.
Patch pokiwa gow.
- Zgoda, ale wszystko ma swoj cen. pepper zamruga ze zdziwieniem. Pewnie myla,
e wszystko pjdzie jak po male. Odchrzkn.
- Co masz na myli?
Patch spojrza na mnie, a ja skoniam gow. Nadesza chwila, eby wycign asa z
rkawa. Nie mielimy zbyt wiele czasu do namysu, ale Patch i ja uznalimy, e nie ma
innego wyjcia.
- damy dostpu do przechowywanych w niebie pir upadych aniow - ogosiam. Z
twarzy Peppera znikn arogancki umieszek. Parskn lodowatym miechem.
Zwariowalicie? Nie mog wam ich da. Musiaaby si zebra caa komisja, eby wyda te
pira. Co chcecie z nimi zrobi? Zamierzacie je spali? Posalibycie kadego upadego
anioa do pieka!
- Czy naprawd tak bardzo by ci to przeszkadzao? - zapytaam go powanie.
- A kogo obchodzi to, co myl? - warkn. - S pewne zasady... Odpowiednie
procedury. Do pieka wysya si tylko te upade anioy, ktre popeniy powan zbrodni lub
zamay zasady.

- Nie masz wyjcia - powiedzia Patch zimno. - Wiemy, e moesz zdoby pira. Wiesz,
gdzie s przechowywane, i znasz procedur ich wydawania. Masz wszystko, czego
potrzebujesz. U plan i zdobd pira. W przeciwnym razie sam sobie rad z Dantem.
- Moe zdoabym uzyska jedno piro, ale tysice? Nigdy mi si to nie uda! gwatownie zaprotestowa Pepper.
Patch zrobi krok w jego kierunku, a Pepper a skuli si ze strachu, zasaniajc twarz
ramionami.
- Rozejrzyj si - powiedzia Patch cichym, niebezpiecznym gosem. - To nie jest miejsce,
ktre chciaby nazywa domem. Bdziesz najnowszym upadym anioem, a oni zadbaj o to,
eby to zapamita. Nie wytrzymasz nawet tygodnia inicjacji.
- Ini... Inicjacji?
Od ciemnego spojrzenia Patcha przeszy mnie dreszcz.
- Co... Co mam robi? - zajcza Pepper agodnie. - Nie mog przej inicjacji. Nie mog
y tylko na Ziemi. Musz mc powraca do nieba, kiedy tylko bd chcia.
- Zdobd pira.
- Nie... Nie mog - jka si Pepper.
- Nie masz wyboru. Ty je zdobdziesz, a ja zabij Dantego. Uoye ju jaki plan?
Nieszczliwy Pepper skin gow.
- Przynios ci specjalny sztylet, ktry zabije Dantego. Jeeli archanioowie zadaj
wyjanienia, a ty podasz im moje imi, tym samym ostrzem odetn ci jzyk. Rzuciem na
niego urok, tak by nie pozwoli ci mnie zdradzi.
- Zgoda.
- Jeeli faktycznie si tego podejmiemy, nie moesz si ze mn kontaktowa. Nie w
czasie, kiedy bd w niebie. Musimy zawiesi nasz komunikacj do chwili, kiedy skocz.
Jeeli w ogle mi si to uda - zapiszcza aonie. - Odezw si, kiedy bd mia pira.
- Potrzebujemy ich na jutro - powiedziaam Pepperowi. - Na jutro? - sapn. - Czy wy
zdajecie sobie spraw z tego, o co mnie prosicie? - Najpniej na poniedziaek - powiedzia
Patch, ucinajc wszelkie negocjacje. Pepper markotnie pokiwa gow. - Zdobd tyle, ile
bd mg. - Musisz zdoby wszystkie - przypomniaam. - Taka jest nasza umowa. Pepper
przekn lin. - Wszystkie? Co do jednego?
Owszem, tak to sobie wymylilimy. Jeeli
Pepperowi uda si zdoby pira, Nefilowie mogliby wygra t wojn a pomoc jednej
zapalonej zapaki. Skoro nie moglimy z sami zawlec upadych aniow do pieka,
musielimy wykorzysta ich pit achillesow, czyli ich dawne anielskie pira. Kady upady
anio bdzie mg wybra: albo uwolni swojego nefilskiego wasala i zoy przysig pokoju,

albo bdzie musia uwi sobie gniazdko w miejscu, gdzie klimat jest o wiele gortszy ni w
Coldwater w stanie Maine.
Gdyby nasz plan si uda, Dante mgby do woli oskara mnie o zdrad. Dla Nefilw
liczyoby si tylko to, e wygraam wojn. Mimo e we mnie nie wierzyli, ja naprawd
chciaam j dla nich wygra. Tak podpowiadao mi sumienie.
Spojrzaam Pepperowi w oczy stalowym wzrokiem.
- Co do jednego.

ROZDZIA 31
Kiedy wrcilimy do mieszkania Patcha, zadzwoni Scott. Bya niedziela, kilka minut po
trzeciej nad ranem. Patch zamkn za nami drzwi, a ja wczyam gonik w telefonie.
- Chyba mamy problem - powiedzia Scott. - Kilku znajomych napisao mi, e dzi
wieczorem po zamkniciu lunaparku Dante chce wygosi przemwienie do Nefilw w
Delphic. Wyglda na to, e... Czekajcie, kolejna wiadomo. Czy po tym, co si dzi
wydarzyo, wam te wydaje si to dziwne?
Patch przekl pod nosem.
Prbowaam zachowa pokj, ale zrobio mi si ciemno przed oczami.
- Wszyscy spekuluj i wymylaj niestworzone teorie - mwi dalej Scott. - Wiecie, o co
moe chodzi? Ten dupek udawa, e jest twoim chopakiem, po czym dzi w nocy...'
niespodzianka! A teraz jeszcze to.
Oparam si o cian. Krcio mi si w gowie i trzsy; mi si kolana. Patch wzi ode
mnie telefon.
- Nora zaraz do ciebie oddzwoni, Scott. Daj zna, jeeli dowiesz si czego wicej.
Opadam na kanap i pochyliam gow, eby zapa kilka szybkich oddechw.
- Dzi wieczorem Dante publicznie oskary mnie o zdrad.
- Tak - przyzna Patch cicho.
- Zamkn mnie w wizieniu i bd torturowa, eby wycign ze mnie zeznania.
Patch uklkn przede mn i obj delikatnie.
- Spjrz na mnie, aniele.
Mj mzg natychmiast wkroczy do akcji.
- Musimy skontaktowa si z Pepperem. Ju teraz potrzebujemy tego sztyletu. Musimy
zabi Dantego, zanim zapadnie mrok. - Zaczam nerwowo szlocha. - A co, jeli nie
dostaniemy sztyletu na czas?
Patch przycign moj gow do swej piersi, delikatnie masujc mi kark. Moje minie
byy tak napite, e miaam wraenie, i lada moment pkn jak naprony sznurek.
- Mylisz, e pozwol im wyrzdzi ci nawet najmniejsz krzywd? - powiedzia
agodnie.
- Patch! - Zarzuciam mu rce na szyj. Po twarzy spyway mi gorce zy. - Co my
zrobimy?
Przechyli moj gow, tak bym patrzya mu w oczy. Kciukiem otar moje zy.

- Pepperowi si uda. Przyniesie mi sztylet, a ja zabij Dantego. Zdobdziesz pira i


wygrasz wojn, a wtedy zabior ci daleko std, do miejsca, w ktrym nigdy nie padn sowa
cheszwan" ani wojna". - Patch wyglda tak, jakby wierzy w to, co mwi, ale w jego gosie
wyczuwaam wahanie.
- Pepper obieca, e dostarczy nam pira i sztylet do pnocy w poniedziaek, wic co
zrobimy z dzisiejszym przemwieniem Dantego? Nie uda nam si go powstrzyi Pepper musi
przekaza nam sztylet wczeniej! Trzeba si z nim jako skontaktowa. Musimy
zaryzykowa!
Patch umilk i w zamyleniu przetar usta. W kocu powiedzia:
- Pepper nie pomoe nam w sprawie dzisiejszego przemwienia. Sami musimy si tym
zaj. - Patrzy mi prosto w oczy, pewny i zdeterminowany. - Zadasz pilnego i
obowizkowego spotkania z najbardziej prominentnymi Nefilami. Umwisz je na dzisiaj i w
ten sposb odwrcisz uwag od Dantego. Wszyscy spodziewaj si, e przygotujesz
ofensyw i rozpoczniesz wojn midzy naszymi rasami. Pomyl, e to twj pierwszy
strategiczny krok. Twoja wiadomo przebije wystpienie Dantego. Na spotkanie z tob
cign Nefilowie, a wraz z nimi wiedziony ciekawoci Dante. Publicznie ogosisz, e
zdajesz sobie spraw z istnienia frakcji, ktre widz go przy wadzy. Powiesz, e chcesz na
zawsze rozwia ich wtpliwoci. Przekonasz ich, e chcesz by ich przywdc i e poradzisz
sobie z tym lepiej ni Dante. Na koniec wyzwiesz go na pojedynek.
Wpatrywaam si w Patcha z powtpiewaniem i dezorientacj.
- Pojedynek? Z Dantem? Nie mog z nim walczy! On wygra.
- Bdziemy gra na zwlok. Jeeli uda nam si opni pojedynek do powrotu Peppera,
caa ta akcja bdzie jedynie pretekstem, eby odwrci uwag Dantego.
- A co, jeli nie uda nam si go opni?
Patch przeszy mnie wzrokiem, ale nie odpowiedzia na moje pytanie.
- Musimy dziaa ju teraz. Jeeli Dante dowie si, e ty take masz wieczorem co do
powiedzenia, odoy swj plan do czasu, a pozna twoje zamiary. Nie ma nic do stracenia.
Wie, e jeeli oczernisz go w Delphic, musi jedynie odwdziczy ci si tym samym. Wierz
mi, kiedy tylko usyszy, e wyzywasz go na pojedynek, natychmiast poleci po szampana. To
arogancki narcyz, Noro. Nawet nie przyjdzie mu do gowy, e moesz wygra. Zgodzi si na
pojedynek, przekonany, e wanie podaa mu zwycistwo na tacy. Bdzie mg wybra:
albo zoy nieprzyjemne owiadczenie obnaajce twoj zdrad i bdzie musia wzi udzia
w cigncym si w nieskoczono procesie... albo zabierze ci wadz jednym celnym
strzaem z pistoletu. Bdzie sobie wyrzuca, e sam na to nie wpad.
Nogi si pode mn ugiy. Czuam si tak, jakby kto zastpi moje koci kawakiem
gumy.

- Jeeli dojdzie do pojedynku, bdziemy walczy za pomoc pistoletw?


- Albo szabli.
To zaley od ciebie, ale ja radz ci wybra pistolety. atwiej bdzie ci si nauczy strzelania
ni fechtunku - powiedzia Patch spokojnie, najwyraniej nie dostrzegajc niepokoju w moim
glosie.
Zrobio mi si niedobrze.
- Dante zgodzi si stan ze mn do pojedynku, bo wie, e moe mnie pokona. Patch,
przecie on jest ode mnie silniejszy! Kto wie, jak wielk ilo diabelskiej mocy zdy
przyj? To nie bdzie uczciwa walka.
Patch uj moje rozdygotane donie i musn je w lekkim pocaunku.
- W wiecie ludzi pojedynki wyszy z mody wieki temu, ale wrd Nefilw nadal s
akceptowane. Wedug nich jest to najszybszy i najbardziej naturalny sposb na rozwizanie
konfliktu. Dante chce by przywdc nefilskiej armii, a ty zrobisz wszystko, eby i on, i caa
reszta Nefilw ci uwierzya.
- A moe by tak poinformowa starszych Nefilw o planie z pirami? - Moje serce
zadrao z nadziei. - Kiedy dowiedz si, e mamy pewny sposb, eby wygra t wojn i
doprowadzi do pokoju, nic wicej nie bdzie ich obchodzi...
- Jeeli Pepperowi si nie powiedzie, uznaj to za twoj porak. Prodki nie wchodz
w gr. Albo ogosz ci swoim zbawc za przechwycenie pir, albo zlinczuj za to, e ci si
nie udao. Dopki nie bdziemy pewni, e Pepper je zdoby, nie moemy wspomina o
pirach.
Wsunam donie we wosy.
- Nie dam rady!
- Jeeli Dante rzeczywicie wsppracuje z upadymi anioami i jeeli dojdzie do wadzy,
nefilska rasa stanie si bardziej zniewolona ni dotd. Martwi si, e upade anioy uyj
diabelskiej mocy, eby Nefilowie byli im poddani nawet po skoczeniu cheszwanu - odpar
Patch.
Pokrciam gow ze smutkiem.
- Zbyt wiele ryzykujemy. A co, jeli mi si nie uda? - zapytaam, przekonana, e tak
wanie bdzie.
- Jest jeszcze co, Noro. Przysiga, ktr zoya Hankowi.
Obla mnie strach tak lodowaty, jakby kto wypeni mi odek kostkami lodu. Kolejny
raz przypomniaam sobie kade sowo, ktre wypowiedziaam do Hanka Millara tej nocy,
kiedy zmusi mnie do przejcia odpowiedzialnoci za jego upadajce powstanie: Poprowadz
twoj armi. Jeeli zami przysig, mnie i moj matk czeka mier. Nie miaam wic
wyboru. Jeeli chciaam zosta na Ziemi z Patchem i uratowa ycie mamie, musiaam
utrzyma tytu przywdcy nefilskiego wojska. Nie mogam pozwoli na to, by Dante mi go

zabra. pojedynek to rzadkie wydarzenie. Biorc pod uwag, e do walki stanie dwoje tak
znanych Nefilw, jak ty i Dante, nikt nie bdzie chcia tego przegapi - powiedzia Patch. Wci mam nadziej, e uda nam si opni pojedynek i e Pepper nas nie zawiedzie, jednak
powinnimy przygotowa si na najgorsze. Ten pojedynek moe by twoj jedyn szans.
- Ilu Nefilw bdzie nas ogldao?
Patch spojrza mi w oczy. By spokojny i opanowany, ale przez chwil wydawao mi si,
e w jego oczach bysno wspczucie.
- Setki.
Z trudem przeknam lin.
- Nie mog tego zrobi.
- Bd z tob trenowa, aniele. Przez cay czas bd przy tobie. Jeste o wiele silniejsza
ni dwa tygodnie temu, i to po zaledwie kilku godzinach treningu z facetem, ktry robi to
tylko po to, eby przekona ci o swoim oddaniu. Chcia, eby mylaa, e ci trenuje, ale
nie mam wtpliwoci, e zapewnia twoim miniom jedynie minimalny wysiek. Nawet nie
zdajesz sobie sprawy z tego, jaka sia w tobie drzemie. Przy odpowiednim treningu, moesz
go pokona. - Patch pooy rk na mojej szyi i przycign mnie do swojej twarzy. Patrzy
na mnie z tak wiar i zaufaniem, e niemal pko mi serce. - Dasz rad. Nikt nie chciaby si
znale na twoim miejscu, dlatego jeszcze bardziej podziwiam ci za to, e to rozwaasz powiedzia do mnie w mylach.
- Na pewno nie ma innego sposobu? - zapytaam, ale kilka ostatnich chwil spdziam na
gorczkowym analizowaniu tej sytuacji z kadego punktu widzenia. Szansa, e Pepperowi si
powiedzie, bya niewielka, a przysiga, ktr zoyam Hankowi, i niebezpieczestwo
zagraajce caej rasie Nefilw utwierdziy mnie tylko w przekonaniu, e innego wyjcia nie
ma. Musz to zrobi.
- Boj si... - wyszeptaam.
Patch wzi mnie w ramiona, pocaowa w czubek gowy i pogadzi moje wosy. Nie
musia nic mwi. Wiedziaam e on te jest przeraony.
- Nie pozwol, by przegraa ten pojedynek, aniele. Nie pozwol ci stan naprzeciwko
Dantego, jeeli nie bd pewien wyniku walki. Pojedynek bdzie wyglda na sprawiedliwy,
ale bd to tylko pozory. Dante przypiecztowa swj los w momencie, w ktrym ci zdradzi.
Nie pozwol, eby mu si upieko. - W jego spokojnym dotd gosie
pojawi si gniew. - Nie wyjdzie z tego ywy.
- Zastosujesz jaki podstp? Za odpowied uznaam tlc si w jego oczach dz zemsty. Gdyby ktokolwiek si o tym dowiedzia... - zaczam. Patch mocno wpi si w moje usta.
Wyglda na rozbawionego.
- Jeeli mnie przyapi, nie bd mg ci ju caowa.
Naprawd sdzisz, e podjbym takie ryzyko? - powiedzia, po czym spowania. - Moe nie

dowiadczam twojego dotyku, Noro, ale czuj mio, jak mnie darzysz. Ona mnie wypenia.
Jest dla mnie wszystkim. auj, e nie mog ci czu tak, jak ty czujesz mnie, ale mam twoj
mio i nic nigdy tego nie przymi. S na wiecie ludzie, ktrzy przez cae ycie nie czuli
emocji, ktre mi ofiarowaa. Niczego nie auj.
Miaam ochot si rozpaka.
- Boj si, e ci strac. Boj si, e ponios porak i tego, co si z nami stanie. Nie
chc tego robi - zaprotestowaam, chocia wiedziaam, e w pododze nie ma magicznej
zapadni, przez ktr mona by si wycofa.. nie mogam uciec, nie zdoaabym si schowa.
Przysiga, ktr zoyam Hankowi, dopadaby mnie wszdzie. Musiaam utrzyma si u
wadzy. Dopki istniaa moja armia, moim obowizkiem byo doprowadzenie tego do koca.
cisnam donie Patcha.
- Obiecaj, e przez cay czas bdziesz przy mnie. Obiecaj, e nie bd musiaa
przechodzi przez to wszystko sama.
Patch chwyci mnie za podbrdek i lekko unis moj gow.
- Gdybym mg co zrobi, natychmiast bym temu zapobieg. Gdybym mg stan do
walki za ciebie, nie zastanawiabym si ani chwili. Ale mam tylko jedn moliwo: mog
by przy tobie a do koca. Mog ci jedynie obieca, e si nie zawaham, aniele. - Przesun
domi po moich ramionach, niewiadomy, e jego obietnica rozgrzaa mnie bardziej ni ten
gest. Byam na granicy ez. - Zaczn rozpowiada, e dzi wieczorem zwoujesz pilne
spotkanie. Najpierw zadzwoni do Scotta i powiem mu, eby przekaza t informacj dalej.
Wieci szybko si rozejd. W cigu godziny Dante dowie si o twoim ordziu.
Zebrao mi si na mdoci. Zagryzam policzek i zmusiam si, eby kiwn gow.
Musiaam si z tym pogodzi. Uznaam, e im szybciej stan twarz w twarz z tym, co
nieuniknione, tym szybciej bd moga stawi czoa wasnym lkom.
- Jak mog pomc? - zapytaam.
Patch patrzy na mnie badawczo, lekko marszczc brwi. Przesun kciukiem po moich
ustach i policzku.
- Jeste zzibnita, aniele. - Wskaza gow korytarz prowadzcy w gb domu. Pooymy ci do ka. Rozpal w kominku. Potrzebujesz teraz ciepa i wypoczynku.
Przygotuj ci gorc kpiel.
Rzeczywicie, caa dygotaam. Czuam si tak, jakby kto wyssa ze mnie ciepo. Chyba
byam w szoku. Szczkaam zbami, a koniuszki moich palcw dray niezalenie od mojej
woli.
Patch wzi mnie na rce i zanis do swojej sypialni.: Otworzy drzwi ramieniem,
odchyli kodr i delikatnie uoy mnie na ku.
- Chcesz si czego napi? - zapyta. - Herbaty zioowej? Rosou?

Kiedy patrzyam na jego szczer i zmartwion twarz, czuam narastajce wyrzuty


sumienia. Zrozumiaam, e Patch zrobi dla mnie wszystko. Obietnica, e mnie nie opuci,
miaa dla niego wag przysigi. By czci mnie, a ja byam czci jego. Zrobiby wszystko,
absolutnie wszystko,; eby mnie przy sobie zatrzyma.
Zanim zdyam stchrzy, zmusiam si do wypowiedzenia kilku sw:
- Musz ci o czym powiedzie. - Mj gos by wysoki i saby. Nie chciaam paka, ale
zy same napyny mi do oczu. Czuam, e przygniata mnie wstyd.
- Tak, aniele? - powiedzia Patch niepewnie.
Chocia zrobiam ju pierwszy krok, nagle zamaram.
W mojej gowie pojawi si gos rozsdku, przekonujcy mnie, e nie mam prawa
zrzuca tego wszystkiego na Patcha. By teraz zbyt saby. Jeeli mi na nim zaleao, lepiej,
ebym trzymaa jzyk za zbami. Jego zdrowie byo waniejsze ni wyrzucenie z siebie tych
kilku niewinnych kamstewek. Czuam, jak znajome lodowate donie zelizguj si po moim
gardle.
- Ja... Nie, ju nic - poprawiam si. - Musz si po prostu wyspa, a ty powiniene
zadzwoni do Scotta. Schowaam twarz w poduszk, eby nie widzia moich ez. Dotyk
lodowatych doni by tak realny, e gdybym powiedziaa za duo, gdybym ujawnia moj
tajemnic, natychmiast zacisnyby si one na mojej szyi.
- To prawda, musz do niego zadzwoni. Ale waniejsze jest to, eby powiedziaa mi,
co si dzieje - powiedzia Patch, a jego gos by tak przepeniony trosk, e zrozumiaam, i
nie uda mi si z tego wykrci.
Lodowate donie znw zacisny si na moim gardle. Byam zbyt przestraszona, eby
mwi. Baam si, e stanie mi si krzywda.
Patch wczy lampk stojc na stoliku nocnym i lekko pocign mnie za rami, tak by
widzie moj twarz, ale ja tylko mocniej si odwrciam.
- Kocham ci - wydusiam i natychmiast poczuam rosncy wstyd. Jak mogam
jednoczenie wypowiada te sowa i go okamywa?
- Wiem. Wiem te, e co ukrywasz. To nie czas na chowanie tajemnic. Zaszlimy zbyt
daleko, by znw wstpowa na t drog - przypomnia mi.
Skinam gow, czujc, jak moje zy skapuj na poduszk. Mia racj. Wiedziaam o
tym, ale to wcale nie uatwiao mi przyznania si do winy. Nie byam pewna, czy dam rad.
Te zimne jak ld donie zamykajce si na moim gardle, mj gos...
Patch pooy si obok mnie na ku i przycign do siebie. Czuam jego oddech na
karku i ciepo jego skry. Jego kolana dopasoway si idealnie do moich. Pocaowa mnie w
rami, a jego czarne wosy opady mi na ucho.

- Okamaam ci - wyznaam w mylach, czujc, e musz przepycha sowa przez gruby


ceglany mur. Napiam si i czekaam, a chwyc mnie lodowate donie, ale zaskoczona
odkryam, e moje wyznanie rozlunio ich ucisk. Chodny dotyk zelizgn si z mojego
garda i osab. Zachcona tym maym krokiem naprzd, mwiam dalej. - Okamaam jedyn
osob na wiecie, ktrej zaufanie liczy si dla mnie najbardziej. Okamaam ci, Patch, i nie
wiem, czy potrafi sobie wybaczy.
Zamiast zada wyjanienia, Patch znaczy moje rami powolnymi, spokojnymi
pocaunkami. Przemwi dopiero wtedy, gdy doszed do nadgarstka.
- Dzikuj, e mi powiedziaa - wyszepta.
Odwrciam si do niego zdumiona.
- Nie chcesz wiedzie, co to za kamstwo?
- Chc wiedzie, co mog zrobi, eby poczua si lepiej. - Masowa moje rami,
wykonujc na nim czue keczka, co dodao mi otuchy.
eby poczu si lepiej, musiaam powiedzie mu prawd. To nie Patch powinien zdj
ze mnie brzemi kamstwa. To byo moje zadanie. Poczucie winy przeszywao mnie swym
elaznym ostrzem.
- Zaywam... diabelsk moc. - Nie sdziam, e mog odczuwa wiksze zakopotanie,
ale wstyd jeszcze we mnie wezbra. - Braam j przez cay ten czas. Nie wypiam antidotum,
ktre zdobye dla mnie od Blakely'ego. Zachowaam je, wmawiajc sobie, e wezm je
pniej, po zakoczeniu: cheszwanu, kiedy nie bd ju potrzebowa nadludzkiej siy, ale
bya to tylko wymwka. W ogle nie miaam zamiaru wypija antidotum. Przez cay ten czas
polegaam na diabelskiej mocy. Boj si, e bez niej nie bd miaa do siy. Wiem, e
powinnam przesta. Wiem, e to, co robi, jest ze, ale diabelska moc daje mi umiejtnoci, o
ktrych bez niej mog tylko pomarzy. Zastosowaam na tobie trik umysowy i wmwiam ci,
e wypiam antidotum. Tak strasznie auj!
Spuciam oczy, nie mogc zmierzy si z zawodem i odraz, ktre z pewnoci
maloway si na twarzy Patcha. Czuam si le, ukrywajc przed nim prawd, ale kiedy mu j
w kocu wyjawiam, przeszy mnie bl. Sama siebie nie poznawaam. Nigdy wczeniej
czego takiego nie dowiadczyam. Zagubiam si gdzie po drodze. atwo byo mi zrzuci
win na diabelsk moc, ale przecie to ja podjam decyzj, eby ukra Dantemu jedn z
butelek.
W kocu Patch przemwi. Mwi tak opanowanym, tak penym podziwu gosem, e
zastanawiaam si, czy przez cay ten czas zna moj tajemnic.
- Kiedy zobaczyem ci po raz pierwszy, pomylaem, e nigdy w yciu nie widziaem
niczego bardziej urzekajcego i piknego.
- Dlaczego mi o tym mwisz? - zapytaam aonie.

- Zobaczyem ci i chciaem by blisko. Chciaem, eby mnie wpucia. Chciaem


pozna ci lepiej ni ktokolwiek inny. Pragnem ci caej. To pragnienie doprowadzio mnie
na skraj szalestwa. - Patch umilk i mikko wcign powietrze, jakby mnie wdycha. - A
teraz, kiedy ju ci mam, przeraa mnie jedynie myl, e znw mgbym znale si w takiej
sytuacji. e znw z caej siy mgbym ci pragn i nie mie nadziei na to, e to pragnienie
mona zaspokoi. Cala naleysz do mnie, aniele. Nie pozwol, by cokolwiek to zmienio.
Uniosam si na okciu i spojrzaam mu w oczy.
- Nie zasuguj na ciebie, Patch. Niewane, co powiesz. Taka jest prawda.
- Nie zasugujesz na mnie - zgodzi si. - Zasugujesz na kogo lepszego, ale utkna tu
ze mn i musisz sobie z tym jako poradzi. Patch przygarn mnie do siebie jednym
zwinnym ruchem i pooy si na mnie. Jego czarne oczy zabysy obuzerskim blaskiem. Pamitaj, e nie mam najmniejszego zamiaru pozwoli ci odej. Mniejsza o to, czy bdzie
chcia nas rozdzieli inny mczyzna, twoja matka czy piekielne moce. Nie odpuszcz. Nigdy
nie usyszysz ode mnie sowa egnaj".
Zamrugaam mokrymi rzsami.
- Ja te nie zgodz si na to, by ktokolwiek nas rozdzieli! To si tyczy zwaszcza
diabelskiej mocy. Mam antidotum w torebce. Zaraz je zayj. Aha... Patch? - dodaam z
uczuciem. - Dzikuj... za wszystko. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobia.
- To dobrze - wyszepta. - Bo ja nie pozwol, eby mi ucieka.
Opadam na jego ko, szczliwa, e mog podporzdkowa si jego probie.

ROZDZIA 32
Tak jak przypuszczalimy, informacja o tym, e zwouj spotkanie ze zwierzchnikami
Nefilw, szybko si rozesza. W sobot po poudniu wszyscy Nefilowie wyczekiwali ju
niecierpliwie i spekulowali, o co moe chodzi. Mwiono tylko o mnie, a o ogoszeniu
Dantego zupenie zapomniano. Odcignam od niego uwag, ale on nie protestowa. Byam
pewna, e Patch mia racj - Dante czeka na mj kolejny krok.
Scott dzwoni do mnie co godzin z najwieszymi wiadomociami, ktre dotyczyy
gwnie najnowszych teorii wysnutych przez Nefilw o pierwszym uderzeniu na upade
anioy. Na ich licie znalazy si midzy innymi: zasadzka, odcicie rde komunikacji,
rozesanie szpiegw i porwanie przywdcw upadych aniow. Zgodnie z przewidywaniami
Patcha, Nefilowie szybko uznali, e to jedyny powd, dla ktrego zwouj spotkanie.
Zastanawiaam si, czy Dante doszed do podobnego wniosku. Bardzo chciaam wierzy w to,
e udao mi si go nabra, ale dowiadczenie podpowiadao mi, e mj przeciwnik jest zbyt
przebiegy. Wiedzia, e co planuj.
- Mam nowiny - obwieci mi podekscytowany Scott przez telefon. - Grube ryby, to
znaczy Nefilowie u wadzy, zgodziy si na spotkanie. Ustaliy jego miejsce i, c, bdzie
kameralnie. Jak mona byo przewidzie, wstp tylko za zaproszeniem. Bdzie gra
dwudziestu Nefilw. adnych przeciekw, mnstwo ochroniarzy. Kady zaproszony zostanie
poddany dokadnej rewizji. Dobra wiadomo jest taka, e jestem na licie goci. Musiaem
si podliza tu i tam, ale bd przy tobie.
- Powiedz mi w kocu, gdzie odbdzie si to spotkanie powiedziaam, prbujc
opanowa mdoci.
- Chc si spotka w dawnym domu Hanka Millara.
Poczuam ciarki na plecach. To nazwisko zawsze przywodzio mi na myl jego lodowato
niebieskie oczy.
Odpdziam widmo Hanka i zebraam myli. Tradycyjny dom w stylu kolonialnym, w
porzdnej dzielnicy zamieszkanej przez ludzi? To miejsce wydawao si zbyt mao
podejrzane, jak na tajne spotkanie Nefilw.
- Dlaczego wanie tam?
- Szefostwo uznao, e bdzie to gest szacunku dla Czarnej Rki. Wedug mnie dobrze to
rozegrali. To jemu zawdziczamy cay ten chaos - doda Scott jadowicie.
- Mw tak dalej, a wykopi ci z listy goci.
- Spotkanie odbdzie si dzisiaj o dwudziestej drugiej. Bd pod telefonem, w razie
gdybym mia si jeszcze czego dowiedzie. Pamitaj, eby udawa zaskoczenie, kiedy
zadzwoni do ciebie ze szczegami spotkania. Nie mog si domyli, e s jakie przecieki.
Aha, jest jeszcze co... Przepraszam za Dantego. Czuj si odpowiedzialny, bo to ja was sobie

przedstawiem. Gdybym mg, powiartowabym go, do kadego kawaka przywiza ceg,


wypyn na morze i wyrzuci jego ciao za burt. Gowa do gry. Bd przy tobie.
Rozczyam si i odwrciam do Patcha, ktry przez cay czas trwania rozmowy
obserwowa mnie oparty o cian.
- Spotkanie odbdzie si dzisiaj - powiedziaam. - W dawnym domu Millara. - Nie
potrafiam si zmusi, eby wypowiedzie to, co leao mi na sercu. Prywatny dom? Rewizja?
Ochroniarze? Jakim cudem Patch miaby si znale w rodku? Musiaam si pogodzi z tym,
e tego wieczoru nie bdzie go przy mnie.
- W porzdku - odpar Patch spokojnie. - Bd tam.
Z podziwem obserwowaam jego pewn min, ale wiedziaam, e nie da rady wej tam
niepostrzeenie.
- Dom bdzie pilnie strzeony. Zorientuj si, kiedy tylko pojawisz si w okolicy. Moe
gdyby wybrali muzeum albo sd, ale nie tu. Dom Millara jest duy, ale bez przesady.
Nefilowie bd pilnowa kadego skrawka podogi.
- Przygotowaem si na t okoliczno. Ustaliem ju szczegy. Scott mnie wpuci.
- Nic z tego. Spodziewaj si, e upade anioy wyl swoich szpiegw, wic nawet
jeeli Scott otworzy ci okno, bd czujni. Nie do, e ci zapi, to jeszcze uznaj Scotta za
zdrajc...
- Opanuj ciao Scotta.
Wzdrygnam si. Powoli zrozumiaam, na czym polega jego plan. Oczywicie, przecie
trwa cheszwan. Patch bez problemu przejmie wadz nad ciaem Scotta. Z zewntrz nie
bdzie ich mona rozrni. Bez mrugnicia okiem zostanie wpuszczony na spotkanie. To
idealny kamufla. By tylko jeden may problem.
- Scott nigdy si na to nie zgodzi.
- Ju si zgodzi.
Wpatrywaam si w niego z niedowierzaniem.
- Naprawd?
- Robi to dla ciebie.
cisno mnie w gardle. Scott przez cae ycie walczy oto, by upadym anioom nie
udao si opanowa jego ciaa. Nagle zrozumiaam, ile musi dla niego znaczy moja przyja.
Robi dla mnie jedyn rzecz, ktra napawaa go prawdziwym wstrtem. Brakowao mi sw...
Odczuwaam jedynie gbok wdziczno dla Scotta i z caego serca pragnam go nie
zawie.

- Musisz by ostrony - powiedziaam.


- Bd. I nie przedu swojej obecnoci. Kiedy
bezpiecznie opucisz spotkanie, a ja dowiem si ju wszystkiego, co mi si przyda, Scott z
powrotem dostanie swoje ciao. Zadbam o to, by nic mu si nie stao.
Mocno ucisnam Patcha.
- Dzikuj - wyszeptaam.
Okoo dziewitej wieczorem opuciam dom Patcha. Wyszam sama i zgodnie z
yczeniem nefilskiej starszyzny, wsiadam do samochodu z wypoyczalni. Zadbali o kady
szczeg. Nie chcieli ryzykowa tego, by ledzi mnie jaki ciekawski Nefil albo, co gorsza,
upady anio, ktry jakim cudem dowiedzia si o dzisiejszym tajnym spotkaniu.
Nad miastem unosia si mga, a ulice byy ciemne i liskie. wiata mojego samochodu
omiatay czarn wstk chodnika, ktra wia si przez wzgrza i dookoa zakrtw. Mimo e
podkrciam ogrzewanie do maksimum, w kociach nadal czuam lodowaty dreszcz. Nie
wiedziaam, czego mog si dzi spodziewa, i przez to trudno mi byo cokolwiek
zaplanowa. Czuam, e bd musiaa improwizowa, a naprawd tego nie znosiam.
Chciaam wkroczy do domu Millara z czym wicej ni wasny instynkt, ale mogam
polega tylko na nim. W kocu zatrzymaam si pod dawnym domem Marcie.
Przez chwil siedziaam w samochodzie, spogldajc na biae kolumienki i czarne
okiennice. Trawnik ton pod warstw suchych lici. Z dwch identycznych glinianych
doniczek stojcych na werandzie wystaway brzowe gazki - pozostao po hortensjach. Na
chodniku leay gazety w rnym stopniu rozkadu. Po mierci Hanka dom opustosza i nie
wyglda ju tak przyjanie i elegancko jak dawniej. Mama Marcie przeprowadzia si do
mieszkania nad rzek, a Marcie... C, Marcie wzia sobie do serca powiedzenie: go w
dom, Bg w dom".
Zza zasonek przebijao delikatne wiato i chocia nie zdradzao ono adnych sylwetek,
wiedziaam, e za drzwiami znajduje si wielu najpotniejszych i najbardziej wpywowych
Nefilw, oczekujcych na wieci, ktre miaam im przedstawi. Wiedziaam take, e w
rodku jest Patch, ktry zadba, by nie stao mi si nic zego.
Zapaam si tej myli, zdenerwowana odetchnam gboko i ruszyam w stron drzwi.

Zapukaam.
Drzwi si otworzyy i wysoka kobieta wprowadzia mnie do rodka. Patrzya na mnie
na tyle dugo, by potwierdzi moj tosamo. Jej wosy zaplecione byy w ciasny warkocz, a
twarz nie wyrniaa si niczym szczeglnym, by j zapamita.
Wymruczaa uprzejme, ale suche dobry wieczr", po czym sztywnym gestem wskazaa,
ebym posza za ni w gb domu.

Odgos moich krokw odbija si echem od cian sabo owietlonego korytarza.


Minam portrety czonkw rodziny Millarw, ktrzy umiechali si do mnie zza
zakurzonych ram. Na stoliku w przedpokoju sta wazon zwidych lilii. W caym domu
panowa zaduch. Podaam wzdu korytarza, kierujc si do jadalni.
Kiedy tylko przestpiam prg przeszklonych drzwi, szmer rozmw ucich. Po obu
stronach wypolerowanego stou z hebanu siedziao szeciu mczyzn i pi kobiet. Kilku
innych Nefilw stao wok. Wygldali na jednoczenie podekscytowanych i
zdenerwowanych. Nie mogam uwierzy, e pord nich znajdowaa si mama Marcie.
Wiedziaam, e Susanna Millar jest Nefilk, ale jako nigdy w peni nie przyjam tego do
wiadomoci. Kiedy zobaczyam j tego wieczoru na tajnym spotkaniu niemiertelnych,
zrobia si jaka... grona. Marcie z ni nie byo. Moe nie chciaa bra udziau w spotkaniu,
ale bardziej prawdopodobne byo to, e jej nie zaproszono. Susanna wydawaa si matk,
ktra za wszelk cen stara si zaoszczdzi swojemu dziecku nawet najmniejszych
problemw.
Odszukaam twarz Scotta wrd zebranych. wiadomo, e to Patch opanowa jego
ciao, sprawia, e doznaam chwilowej ulgi. Spojrza mi w oczy i lekko pochyli gow, jakby
na zacht. Ogarno mnie poczucie pewnoci i bezpieczestwa. Nie byam w tym sama.
Patch mnie wspiera. Powinnam bya od razu wiedzie, e bez wzgldu na ryzyko znajdzie
sposb, eby przyby na spotkanie.
W kocu zauwayam te Dantego. Z wynios min siedzia u szczytu stou w czarnym
kaszmirowym golfie. Przysoni usta palcami, a kiedy nasze spojrzenia si spotkay, jego usta
wykrzywiy si w szyderczym umiechu. Unis brwi, dyskretnie, ale jednoznacznie dajc mi
do zrozumienia, e podejmuje wyzwanie. Odwrciam wzrok.
Skoncentrowaam uwag na starszej kobiecie ubranej w fioletow sukienk koktajlow i
diamenty, ktra siedziaa po drugiej stronie dugiego stou. Lisa Martin. Druga po Hanku,
bya najbardziej wpywow i szanowan Nefilk, jak znaam. Nie lubiam jej ani jej nie
ufaam. Ale jeli miaam sobie poradzi, to w cigu najbliszych minut naleao stumi te
uczucia.
- Bardzo si cieszymy, e zwoaa to spotkanie, Noro. - Jej ciepy, krlewski, peen
uznania gos spyn w moje uszy niczym nektar. Moje ttno zwolnio. Uznaam, e
przecignicie jej na moj stron bdzie ju poow sukcesu.
- Dzikuj - wydusiam w kocu. Wskazaa mi puste krzeso obok siebie, przywoujc,
ebym usiada.
Podeszam do krzesa, ale nie usiadam. Baam si, e siadajc, strac
odwag. Oparam rce na stole. Odpuciam sobie wszelkie uprzejmoci i od razu przeszam
do meritum.
- Zdaj sobie spraw, e nie wszyscy uwaacie mnie za najlepsz osob, ktra mogaby
poprowadzi armi mojego ojca - oznajmiam wprost.

Wypowiedziane na gos sowo ojciec" wypenio moje usta gorycz, jednak


pamitaam, e Patch poradzi mi, bym tego wieczoru podkrelia wizy, ktre czyy mnie z
Hankiem. Nefilowie go wielbili, wic postanowiam wykorzysta nasze pokrewiestwo,
mimo i nie byo to do koca uczciwe.
Nawizaam kontakt wzrokowy ze wszystkimi Nefilami zgromadzonymi wok stou, a
take tymi stojcymi za nim. Musiaam zapewni ich, e jestem silna i odwana, oraz
pokaza, e drani mnie ich brak poparcia.
- Wiem, e niektrzy z was stworzyli ju wasn list Nefiw i Nefilek by moe lepiej
pasujcych do tej roli - umilkam i przeniosam wzrok na Dantego. Wytrzyma moje
spojrzenie, ale w jego brzowych oczach dostrzegam czajc si nienawi. - Wiem te, e
na czele tej listy znajduje si Dante Matterazzi.
W pomieszczeniu zrobi si szum, jednak nikt nie podway mojej skargi.
- Nie zwoaam was tu dzisiaj, eby przedyskutowa pierwszy atak w wojnie przeciwko
upadym anioom. Zwoaam was tu dlatego, e bez silnego, akceptowanego przez was
przywdcy nie bdzie adnej wojny. Upade anioy roznios nas w proch. Musimy si
zjednoczy. Musimy by solidarni - zachcaam ich z przekonaniem. - Myl, e jestem
najlepszym przywdc, a mj ojciec podziela to zdanie. Wyglda jednak na to, e was nie
przekonaam. Dlatego te niniejszym wyzywam Dantego Matterazziego na pojedynek. Jego
zwycizca raz na zawsze przejmie dowdztwo nad armi.
Dante skoczy na rwne nogi.
- Ale przecie jestemy par! - Na jego twarzy malowao si idealne poczenie
niedowierzania i uraonej dumy. - Jak moesz proponowa, ebymy stanli do pojedynku? zapyta, a w jego gosie pobrzmiewao upokorzenie.
Nie spodziewaam si, e wycignie nasz udawany zwizek zbudowany na kruchym
fundamencie ustnej umowy, ktrego nigdy nie wcielilimy w ycie - zwizek, o ktrym
natychmiast zapomniaam i ktry teraz odbi mi si czkawk. Szybko jednak odzyskaam
rezon.
- Jestem gotowa usun kadego, kto stanie na mojej drodze - powiedziaam zimno. Tak wane jest dla mnie przewodzenie tej armii. Niniejszym oficjalnie wyzywam ci na
pojedynek, Dante.
aden z Nefilw nie odezwa si ani sowem. Na ich twarzach pojawio si zdziwienie,
ktre szybko ustpio miejsca zadowoleniu. Pojedynek. Zwycizca bierze wszystko. Patch
mia racj - Nefilowie wci zanurzeni byli w dawnym wiecie, rzdzcym si
darwinowskimi prawami. Taki obrt spraw ich cieszy. Sdzc po penych uwielbienia
spojrzeniach, ktrymi obrzucano Dantego, jasne byo, na kogo stawiali Nefilowie.
Dante prbowa przybra obojtny wyraz twarzy, jednak zobaczyam, jak na jego oblicze
wypywa delikatny umiech. By przekonany o mojej gupocie i wasnym szczciu. Myla,

e popeniam bd. Jednak po chwili jego oczy zwziy si nieufnie. Najwyraniej nie
pokn jeszcze przynty.
- Nie mog - obwieci. - To byaby zdrada. - Potoczy wzrokiem po pomieszczeniu,
jakby chcia oceni, czy jego rycerskie sowa przyniosy mu jeszcze wiksze uznanie. Przysigaem posuszestwo Norze i nie ma nic, co mogoby to zmieni.
- Jako twj dowdca nakazuj ci wzi udzia w pojedynku - odparam sucho. Przecie,
do jasnej cholery, nadal staam na czele tej armii i nie miaam zamiaru pozwoli, eby
podwaa mj autorytet za pomoc gadkich swek i pochlebstw. - Jeeli rzeczywicie
okaesz si lepszym kandydatem na to stanowisko, wycofam si. Chc tego, co najlepsze dla
moich ludzi. - Powtarzaam te sowa setki razy. Chocia dobrze t mow przygotowaam,
mwiam z gbi serca. Mylaam o Scotcie, Marcie i tysicach Nefilw, dobrych kobietach i
mczyznach, ktrych nigdy nie poznaam, ale ktrzy byli bliscy mojemu sercu i na pewno
nie zasuyli na lata tortur zgotowane im przez upade anioy. Mieli prawo do uczciwej walki.
A ja miaam zamiar zrobi wszystko, co w mojej mocy, eby im to zagwarantowa.
W przeszoci popeniaam tragiczne w skutkach bdy. Chciaam unikn walki u boku
Nefilw ze strachu przed archanioami, a co jeszcze bardziej godne pogardy, y waam U
wojny jako wymwki, eby zdoby diabelsk moc Przez cay ten czas przejmowaam si
raczej sob ni tymi, ktrych miaam prowadzi. To musiao si skoczy Hank powierzy mi
rol przywdcy armii, ale nie robiam tego dla niego. Robiam to, poniewa tak podpowiadao
mi serce.
- Myl, e Nora poruszya wan kwesti - powiedziaa Lisa Martin. - Nie ma nic
gorszego ni wadza dla wadzy. By moe Czarna Rka si co do niej nie myli. - Wzruszya
ramionami. - By moe popenilimy bd. Wemiemy spraw w swoje rce i rozwiemy ten
problem raz na zawsze. Dopiero wtedy moemy rozpocz wojn przeciwko naszym
wrogom, zjednoczeni pod rzdami silnego przywdcy.
Skinam gow z uznaniem. Skoro Lisa Martin opowiedziaa si po mojej stronie, inni
wezm z niej przykad.
- Zgadzam si - odezwa si Nefil z drugiego kraca pokoju.
- Ja rwnie.
Wkrtce jadalnia wypenia si gosami uznania.
- Ci, ktrzy s za, niech unios do - powiedziaa Lisa.
Wszystkie rce, jedna po drugiej, unosiy si w gr.
Patch spojrza mi w oczy i podnis do. Wiedziaam, e sprawia mu to bl, ale nie
mielimy wyboru. Gdyby Dante odsun mnie od wadzy, czekaa mnie mier. Mogam
jedynie walczy i postara si wygra.

- Mamy wikszo - powiedziaa Lisa. - Pojedynek odbdzie si jutro o wicie. Kiedy


ustalimy miejsce spotkania, rozel wiadomo.
- Dwa dni - wtrci si Patch gosem Scotta. - Nora nigdy wczeniej nie strzelaa z
pistoletu. Potrzebuje czasu na trening.
Potrzebowaam rwnie czasu, eby Pepper wrci z nieba z zaczarowanym sztyletem.
Liczyam, e dziki temu o pojedynku w ogle nie dojdzie.
Lisa potrzsna gow.
- To zbyt dugo. Upade anioy w kadej chwili mog zaatakowa. Nie wiemy, dlaczego
zwlekaj, ale nie moemy kusi losu.
- Poza tym nic nie mwiem o pistoletach - rzuci Dante, patrzc przenikliwie na Patcha i
na mnie, jakby prbowa odgadn, co knujemy. Wpatrywa si w moj twarz, szukajc w
niej czego, co zdradzioby moje emocje. - Wol szable.
- Decyzja naley do Dantego - oznajmia Lisa. - Pojedynek nie by jego pomysem, wic
ma prawo wybra bro. A wic szable?
- S bardziej kobiece - wyjani Dante, prbujc wycisn resztki uznania ze swoich
nefilskich przyjaci.
Zesztywniaam i ledwo si powstrzymaam od posania Patchowi bagalnego spojrzenia.
- Nora nigdy w yciu nie miaa w doni szabli - powiedzia Patch gosem Scotta. - Jeeli
nie bdzie moga trenowa, walka nie bdzie rwna. Dajcie jej czas do wtorku rano.
Nikt nie popar dania Patcha. Pomieszczenie wypeniaa obojtno tak gsta, e
mona j byo kroi noem. To, czy mogam trenowa, wcale ich nie interesowao.
Przeciwnie, ich beznamitno sugerowaa, e im szybciej Dante znajdzie si u wadzy, tym
lepiej.
- Scott, czy bierzesz na siebie odpowiedzialno przygotowania jej do walki? - zapytaa
Lisa.
- W odrnieniu od was nie zapomniaem, e Nora wci jest naszym przywdc odpar Patch zimno.
Lisa przechylia gow, jakby chciaa powiedzie: jak sobie chcesz".
- W takim razie postanowione. Pojedynek odbdzie si za dwa dni. Do tego czasu ycz
wam obojgu duo szczcia.
Niemal natychmiast opuciam miejsce zebrania. Wyszam z myl o czekajcym mnie
pojedynku i roli, jak miaam odegra w tym niebezpiecznym przedsiwziciu, w
Wiedziaam, e Patch zostanie nieco duej, eby oceni nastroje uczestnikw spotkania i by

moe uzyska jakie cenne informacje, miaam jednak nadziej, e si pospieszy. Tej nocy
naprawd nie chciaam by sama.

ROZDZIA 33
Zdajc sobie spraw z tego, e Patch bdzie zajty, dopki wszyscy Nefilowie nie
opuszcz dawnego domu Mili arw, pojechaam do Vee. Miaam na sobie dinsow kurtk z
nadajnikiem i wiedziaam, e w razie potrzeby Patch mnie odnajdzie. Tymczasem byo co,
co musiaam z siebie wyrzuci.
Nie radziam sobie sama. Zaleao mi na tym, by Vee bya bezpieczna, ale naprawd
potrzebowaam mojej najlepszej przyjaciki.
Chciaam jej o wszystkim powiedzie.
Domylajc si, e zadzwonienie do drzwi frontowych nie jest najlepszym sposobem,
eby dosta si do Vee, ostronie obeszam dom, przeskoczyam przez siatk ogrodzenia i
zapukaam do okna jej sypialni.
Po chwili poruszyy si zasony i za szyb ukazaa si twarz. Mimo e zbliaa si
pnoc, Vee nie bya jeszcze ubrana w piam. Uchylia okno.
- Wybraa nie najlepsz por na odwiedziny. Mylaam, e to Scott. Wanie tu jedzie.
Kiedy si odezwaam, mj gos by zachrypnity i roztrzsiony.
- Musimy pogada.
Vee zrozumiaa od razu.
- Zadzwoni do Scotta i odwoam nasze spotkanie.
Otworzya okno na ocie i zaprosia mnie do rodka.
- Mw, co si dzieje, kochana.
Musz przyzna, e kiedy skoczyam opowiada dziwaczne sekrety, ktre przez
ostatnie p roku trzymaam dla siebie, Vee nie krzyczaa, nie szlochaa histerycznie ani nie
ucieka z pokoju. Wzdrygna si tylko raz, kiedy wyjaniam jej, e Nefilowie to
potomkowie ludzi i upadych aniow, ale poza tym na jej twarzy ani razu nie odmalowao si
przeraenie ani niedowierzanie. Uwanie suchaa mojej opowieci o wojnie dwch
niemiertelnych ras, o tym, jak rol odegra w niej Hank Millar, i o tym, jak mnie tym
wszystkim obarczy. Kiedy ujawniam prawdziw tosamo Patcha i Scotta, na jej twarzy
pojawi si nawet delikatny umiech.
Kiedy skoczyam, przekrzywia tylko gow i przygldaa mi si bacznie, a po chwili
stwierdzia:
- No c, to wiele wyjania.
Tym razem to ja patrzyam na ni z niedowierzaniem.
- Powanie? Tylko tyle masz do powiedzenia? Nie jeste zszokowana,

zdezorientowana ani oszoomiona? Nie masz zamiaru wpa w histeri?


Vee poklepaa si po brodzie w zamyleniu. - Wiedziaam, e Patch jest za twardy, eby by
czowiekiem. Zaczam si zastanawia, czy Vee dosyszaa, e ja te nie jestem
czowiekiem.
- A co ze mn? Nie dziwi ci to, e jestem Nefilk i e w dodatku stoj na
czele wszystkich Nefilw - wskazaam palcem na okno - ktrych mam poprowadzi na wojn
przeciwko upadym anioom? Upadym anioom, Vee! jak w Biblii. Przeciwko wygnanym z
raju zoczycom.
- Prawd mwic, uwaam, e to niesamowite!
Potaram czoo.
- Nie mog uwierzy, e przyjmujesz to z takim spokojem. Spodziewaam si innej
reakcji, moe jakiej awantury. Po dowiadczeniach z przeszoci nastawiam si na to, e
zaczniesz wymachiwa rkami i kl jak szewc. Co najmniej. A tu okazuje si, e rwnie
dobrze mogabym wyjawi te tajemnice betonowej cianie.
- Kochanie, robisz ze mnie jak nieznon diw.
Umiechnam si z przeksem.
- Ode mnie tego nie usyszaa...
- Powiedziaa, e Nefila najatwiej rozpozna po wzrocie. To troch dziwne, poniewa
ty, moja droga, z pewnoci wysoka nie jeste - powiedziaa Vee. - Ja to co innego... Ja jestem
wysoka.
- Jestem redniego wzrostu, bo Hank...
- Wiem, wiem. Wyjania ju, e przysig przemienienia si w Nefilk skadaa
jeszcze jako czowiek, std twj redni wzrost, ale to troch gupie, nie? A gdyby tak
przysiga dodaa ci kilku centymetrw? Gdyby na przykad bya tak wysoka jak ja?
Nie wiedziaam, do czego zmierza, ale miaam wraenie, e Vee czego tu nie rozumie.
Tu nie chodzio o mj wzrost. Chciaam jej wytumaczy, e istnieje wiat niemiertelnych, o
ktrym przecie nie miaa pojcia. A ja uniosam wanie szklany klosz, pod ktrym siedziaa
przez cae ycie.
- Czy odkd zostaa Nefilk, twj organizm regeneruje si nadzwyczaj szybko? - pytaa
dalej Vee. - Jeeli nie otrzymaa tego dodatkowego wiadczenia, to kto ci wy rolo wa.
Zesztywniaam.
- Vee, przecie nie wspominaam ci o naszej zdolnoci - do byskawicznej regeneracji...
- Rzeczywicie, chyba o niej nie wspominaa...
- Wic skd o niej wiesz? Wpatrywaam si w ni, analizujc w gowie kady fragment naszej konwersacji. Z
pewnoci jej o tym nie wspominaam. Mj mzg pracowa chyba na zwolnionych obrotach.

Nagle mnie owiecio. Zrozumienie przyszo tak szybko, e nie wiedziaam, jak sobie z nim
poradzi. - Ty...?
Usta Vee wykrzywiy si w umieszku.
- Mwiam, e mam przed tob tajemnice.
- Ale przecie... to nie...
- ... moliwe? No c, ja te tak mylaam. Wydawao mi si, e kolejny raz przechodz
przez jak dziwaczn menstruacj. Przez kilka ostatnich tygodni byam zmczona, obolaa i
porzdnie wkurzona na cay wiat. W zeszym tygodniu zaciam si w palec przy krojeniu
jabka. Rana zagoia si tak szybko, e ledwo zdyam zobaczy krew. Potem zaczo mi si
przytrafia coraz wicej dziwnych rzeczy. Kiedy na wf-ie gralimy w siatkwk,
zaserwowaam pik tak mocno, e uderzya w cian po drugiej stronie boiska. Podczas zaj
na siowni z atwoci podnosiam te same ciary, co najbardziej napakowani faceci.
Oczywicie staraam si to ukry, bo nie chciaam przyciga uwagi, dopki sama nie
zrozumiem, co si ze mn dzieje. Wierz mi, Noro, jestem stuprocentow Nefilk. Scott od
razu zaapa, o co chodzi. Uczy mnie rnych rzeczy i pomaga mi doj do siebie po tym, jak
uwiadomiam sobie, e siedemnacie lat temu moja mama zrobia to z upadym anioem.
wiadomo, e Scott przeszed przez to samo, bardzo mi pomoga. Ani on, ani ja nie
moemy uwierzy, e tak dugo niczego si nie domylia. - Szturchna mnie w rami.
Siedziaam z otwartymi ustami. Musiaam mie bardzo gupi min.
- Ty... Ty naprawd jeste Nefilk.
Jak mogam tego nie zauway? Od razu powinnam bya to wyczu. Przecie nie miaam
tego problemu z innymi Nefilami, a nawet upadymi anioami. Czy to dlatego, e Vee od tak
dawna bya moj najlepsz przyjacik? Czy dlatego nie potrafiam na ni patrze inaczej ni
przez pryzmat naszej przyjani?
- Czy Scott powiedzia ci o wojnie? - zapytaam w kocu.
- To midzy innymi dlatego mia tu dzisiaj przyjecha. eby opowiedzie mi co i jak.
Wyglda na to, e prawdziwa z ciebie szycha, moja ty Krlowo Matko. Przywdca armii
Czarnej Rki? No, no. - Vee gwizdna z uznaniem. - Niele, dziewczyno. Pamitaj, eby
wpisa to sobie do CV.

ROZDZIA 34
Kiedy nastpnego poranka spotkaam si z Patchem na skalistym wybrzeu zatoki,
miaam na sobie tylko teniswki, szorty i obcisy top. By poniedziaek - dzie powrotu
Peppera. Tego dnia powinnam rwnie pj do szkoy, ale nie miaam teraz czasu, eby
przejmowa si ani jednym, ani drugim. Najpierw trening, potem stres.
Owinam rce bandaami, przewidujc, e treningi Dantego to nic w porwnaniu z tym,
co przygotowa dla mnie Patch. Splotam wosy w ciasny francuski warkocz. Nic jeszcze nie
jadam - wypiam jedynie szklank wody. Od pitku nie przyjmowaam diabelskiej mocy i
atwo to byo zauway. Gowa bolaa mnie tak, jakby kto wcisn mi do rodka cay stan
Nebraska, a kiedy mocniej ni potrzsnam, przed oczami pojawiay mi si mroczki-'
Czuam niezaspokojony gd. Bl by tak ostry, e ledwo apaam oddech.
Zgodnie z obietnic, ktr daam Patchowi, w sobot w nocy, tu po tym, jak wszystko
mu wyznaam, zayam? antidotum, jednak lekarstwo nie zaczo jeszcze dziaa!
To, e w cigu caego zeszego tygodnia wpompowaam w siebie mnstwo diabelskiej
mocy, z pewnoci nie pomogo.
Patch mia na sobie czarne dinsy i czarny dopasowany Tshirt, ktry podkrela jego
muskulatur. Stan przede mn i pooy mi rce na ramionach.
- Gotowa?
Mimo ponurego nastroju umiechnam si i wygiam splecione donie.
- Czy jestem gotowa, eby posiowa si troch z moim boskim chopakiem? Wierz mi,
jestem gotowa - powiedziaam. Patch patrzy na mnie z rozbawieniem. - Bd uwaa, gdzie
kad donie, ale jeeli si zapomn, kto wie, co moe si sta? - dodaam.
Patch wyszczerzy zby w umiechu.
- Brzmi obiecujco.
- Jazda, trenerze! Do dziea.
Po moich sowach na twarzy Patcha pojawiy si koncentracja i zdecydowanie.
- Nigdy nie trenowaa fechtunku, a Dante ma w tym wieloletnie dowiadczenie. Jest
stary jak Napoleon i pewnie urodzi si z kirasjersk szabelk w doni. Najwiksz szans
bdziesz miaa, jeeli szybko wytrcisz mu bro i przejdziesz do walki wrcz.
- Jak mam to zrobi?
Patch podnis dwa kije, ktre przyci tak, by dugoci przypominay przecitn
szabl. Rzuci mi jeden z nich, a ja go zapaam.
- Wycignij szabl, zanim rozpocznie si walka. Jej dobycie zabiera wicej czasu ni
sam atak.

Udawaam, e wycigam bro z niewidzialnej pochwy na moim biodrze, i chwyciam j,


przygotowana do ataku.
- Nogi przez cay czas powinna mie rozstawione n szeroko ramion - poinstruowa
mnie Patch i rozpocz spokojn, lun walk. - Sprbuj nie straci rwnowagi ani si nie
potkn. Pamitaj, eby nie czy ng i eby zawsze trzyma ostrze blisko ciaa. Jeeli
bdziesz si wygina napra, Dante atwiej ci trafi.
Przez kilka minut wiczylimy prac ng i zachowanie rwnowagi, a tpy stukot
naszych udawanych szabli nis si nad falami przypywu.
- Bacznie obserwuj ruchy Dantego - powiedzia Patch. - Szybko stan si schematyczne i
bdziesz moga przewidzie, kiedy szykuje si do ataku.
- Dobrze, ale musimy to przetrenowa.
Patch szybko przesun stopami i tak mocno uderzy w moj szabl, e kij zadra mi w
doniach. Zanim odzyskaam rezon, uderzy drugi raz, wytrcajc mi bro z rki.
Podniosam szabl, otaram czoo i powiedziaam:
- Nie mam do siy. Chyba nie dam rady zrobi tego samego Dantemu.
- Dasz rad, jeeli wczeniej go osabisz. Pojedynek ma si zacz jutro o wicie.
Zgodnie z tradycj odbdzie si pod goym niebem, w jakim odlegym miejscu. Zmusisz
Dantego, eby ustawi si pod soce, tak by olepiay go promienie. Nawet jeeli uda mu si
zmieni pozycj, jest na tyle wysoki, e zasoni ci soce. Wykorzystaj jego wzrost. Jest
wikszy od ciebie, co oznacza, e jego nogi bd wyeksponowane. Mocne uderzenie w
kolano pozbawi go rwnowagi. A kiedy tylko si zachwieje, ty przystpisz do ataku.
Tym razem powtrzyam wczeniejsze ruchy Patcha, pozbawiajc go rwnowagi
uderzeniem w kolano, po ktrym wykonaam jeszcze kilka ciosw i pchni. Nie wytrciam
mu szabli z doni, ale czubkiem mojej ugodziam go w odsonity tuw. Gdyby udao mi si
to z Dantem, wynik pojedynku byby przesdzony.
- Bardzo dobrze - powiedzia Patch. - Cay pojedynek prawdopodobnie potrwa p
minuty. Liczy si kady ruch. Bd uwana i spokojna. Nie pozwl, by Dante sprowokowa
ci do popenienia bdu. W twoim wypadku najlepszym sposobem obrony jest unik,
zwaszcza na otwartej polanie. Bdziesz miaa wystarczajco duo miejsca, eby omin jego
cios, szybko uciekajc mu z drogi.
- Dante wie, e jest trylion razy lepszy ode mnie. - Uniosam brwi. - Czy jest jaki
sposb, eby poradzi sobie z absolutnym brakiem wiary w siebie?
- Niech strach bdzie twoj strategi. Udawaj bardziej przeraon ni w rzeczywistoci,
tak by Dante zyska poczucie przewagi. Arogancja moe by mierteln
puapk. - Kciki jego ust uniosy si w umiechu. - Ale ja tego nie powiedziaem...

Oparam moj udawan szabl na ramieniu jak kij bejsbolowy.


- Czyli plan jest taki:
wytrcam mu szabl z doni, zadaj miertelny cios i odzyskuj prawowite stanowisko
nefilskiego przywdcy.
Patch skin gow.
- Proste i przyjemne. Jeszcze dziesi godzin treningu bdziesz zawodowcem.
- Jeeli mamy to robi przez dziesi godzin, potrzebuj jakiej motywacji.
Patch obj mnie za szyj i przycign do siebie, eby mnie pocaowa.
- Za kade wytrcenie mojej szabli z doni odpac ci si pocaunkiem. Co ty na to?
Przygryzam warg, eby nie wybuchn miechem.
- Brzmi to troch nieprzyzwoicie.
Patch poruszy brwiami.
- Prosz, prosz, i kto tu ma kosmate myli? Dwa pocaunki za wytrcenie szabli. Masz
co przeciwko?
Przybraam niewinn mink.
- Nic a nic.

Patch i ja walczylimy do zachodu soca. Zniszczylimy pi par szabli i przerywalimy


tylko po to, eby zje obiad i ebym moga otrzyma obiecane pocaunki. Niektre z nich
trway tak dugo, e przycigny uwag przeczesujcych pla zomiarzy i kilku biegaczy.
Na pewno wygldalimy na wariatw, skaczc po poszarpanych skaach i wywijajc
drewnianymi szablami tak mocno, e ich uderzenie musiao zostawia siniaki i mogo
doprowadzi do krwotoku wewntrznego. Na szczcie przyspieszona regeneracja organizmu
oznaczaa, e odniesione przeze mnie obraenia nie przeszkadzay nam w treningu.
O zmierzchu spywalimy potem. Byam zupenie wyczerpana. Za nieco ponad
dwanacie godzin miaam stan do prawdziwego pojedynku z Dantem, a zamiast kijw
mielimy mie w doniach szable tak ostre, e mogyby odci koczyn. Ta myl otrzewia
mnie, a zapieka mnie skra.
- Udao ci si - pogratulowaam Patchowi. - Jestem istn maszyn do wywijania szabl.
auj, e od pocztku nie bye moim osobistym trenerem.
Na jego twarz powoli wypyn szelmowski umiech.
- Jak trwoga, to do Patcha.
- Mhm - zgodziam si, spogldajc na niego zalotnie.

- Jed do mnie i we prysznic, a ja kupi nam jakie jedzenie na wynos w Borderline zaproponowa, kiedy wspinalimy si po skalistym brzegu, kierujc si w stron parkingu.
W tonie jego gosu nie byo nic niezwykego, ale jego sowa sprawiy, e spojrzaam mu
w oczy. Kiedy si poznalimy, Patch pracowa w Borderline jako pomocnik kelnera. Nawet
dzi nie potrafiam obojtnie przejecha obok tej restauracji. Byam wzruszona, e pamita i
e to miejsce take u niego wzbudzao mile wspomnienia. Zmusiam si, eby wyrzuci z
gowy myli o jutrzejszym pojedynku i o tym, jak maa bya szansa, e Pepperowi uda si
wypeni swoj misj. Tego wieczoru chciaam si cieszy obecnoci Patcha i nie myle o
tym, co stanie si ze mn - z nami - jeeli Dante wygra ten pojedynek.
- Mog prosi o tacos? - zapytaam mikko, przypominajc sobie, jak Patch uczy mnie
je robi.
- Czytasz mi w mylach, aniele.

Kiedy znalazam si w mieszkaniu Patcha, poszam do azienki, rozebraam si i


rozplotam warkocz. azienka bya cudowna. Granatowe kafelki i czarne rczniki. Porodku
staa wanna, w ktrej bez problemu zmieciyby si dwie osoby. Mydo pachniao wanili i
cynamonem.
Weszam do kabiny prysznicowej i pozwoliam, by woda gadko muskaa moj skr.
Oczami wyobrani widziaam, jak Patch stoi obok, opiera si o cian, a woda spywa
rwnym strumieniem po jego ramionach. Pomylaam o mokrych perekach przyklejonych do
jego ciaa. Pomylaam o tym, e uywa tych samych rcznikw, ktrymi miaam si wanie
owin, i o jego ku, oddalonym zaledwie o kilka metrw. Pomylaam o pocieli nasyconej
jego zapachem...
W lustrze przemkn jaki cie.
Przez uchylone drzwi azienki wlewao si wiato z sypialni. Wstrzymaam oddech w
oczekiwaniu na kolejny cie, ktry potwierdziby, e byo to tylko przywidzenie.
Znajdowaam si w mieszkaniu Patcha. Nikt o nim nie wiedzia. Ani Dante, ani Pepper.
Byam ostrona. Tego wieczoru nikt za mn nie jecha.
Lustro zasnuo si ciemn mg, a powietrze a trzasno od nieziemskiej energii.
Zakrciam wod i owinam si rcznikiem. Rozejrzaam si w poszukiwaniu broni:
miaam do wyboru rolk papieru toaletowego albo pojemnik z mydem do rk.
Zaczam nuci pod nosem. Nie chciaam dawa intruzowi do zrozumienia, e go
nakryam.
Zbliy si do drzwi azienki. Moje zmysy przeszy elektryczny dreszcz, a wosy na
rkach stany na sztorc niczym mae proporczyki. Nie przestawaam nuci. Ktem oka
zobaczyam, jak klamka si przekrca i... duej nie czekaam.

Stkajc z wysiku, bos nog kopnam w drzwi, ktre rozleciay si w drzazgi.


Zawiasy si wyamay i drzwi wypady z framugi, uderzajc stojcego za nimi intruza.
Gotowa do ataku, rzuciam si przez prg.
Mczyzna zwin si, eby ochroni ciao.
- Nie! - zaskrzecza. - Nie rb mi krzywdy!
Powoli opuciam pici i przechyliam gow, eby lepiej mu si przyjrze.
- Blakely?

ROZDZIA 35
- Co ty tu robisz? - zadaam odpowiedzi, przytrzymujc jednoczenie rcznik. - Jak
znalaze to mieszkanie?
Potrzebowaam jakiej broni. Rozejrzaam si po wysprztanej sypialni Patcha. Moe i
Blakely by teraz osabiony, ale przecie od wielu miesicy pracowa nad diabelsk moc.
Byam niemal pewna, e pod paszczem ukrywa co ostrego, niebezpiecznego i zabarwionego
na niebiesko.
- Musisz mi pomc - powiedzia, wstajc z podniesionymi rkami.
- Nie ruszaj si! - warknam. - Na kolana! Chc widzie twoje rce.
- Dante prbowa mnie zabi.
- Przecie jeste niemiertelny, Blakely. Poza tym gracie z Dantem w jednej druynie.
- Ju nie. Teraz, kiedy stworzyem wystarczajco duo prototypw diabelskiej mocy,
Dante chce si mnie pozby. Sam chce kontrolowa diabelsk moc. Zabra szabl, na ktr
rzuciem urok, tak by mg ci ni zabi, i chcia mnie ni ugodzi. Ledwo zdoaem uciec.
- Dante rozkaza ci, eby stworzy! szabl, ktra moe mnie zabi?
- Tak. Na pojedynek.
Nie wiedziaam, po co Blakely mi to wszystko mwi ale nie zdziwiabym si, gdyby
Dante zastosowa zakazane - i miertelnie niebezpieczne - metody, aby wygra pojedynek.
- Szabla jest a tak dobra? Moe mnie zabi?
Blakely spojrza mi prosto w oczy.
- Tak.
Prbowaam spokojnie przetrawi te nowiny. Musiaam co wymyli, by Dante nie
mg uy zaczarowanej broni. Ale wszystko w swoim czasie.
- Mw dalej.
- Podejrzewam, e Dante pracuje dla upadych aniow.
Nawet nie mrugnam okiem.
- Dlaczego tak mylisz?
- Przez cay ten czas nigdy nie pozwoli mi stworzy broni, ktra mogaby zabi
upadego anioa. Zamiast tego opracowaem ca gam prototypw, ktre miay suy do
zabicia ciebie. A jeeli mog zabi ciebie, to mog te zabi kadego Nefila. Skoro to upade
anioy s naszymi wrogami, dlaczego opracowywaem bro, za pomoc ktrej mona
krzywdzi Nefilw?

Przypomniaam sobie rozmow, ktr ponad tydzie temu odbyam z Dantem na torze
wrotkarskim.
- Dante powiedzia mi, e gdyby mia wystarczajco duo czasu, mgby stworzy
prototyp tak silny, by zabi upadego anioa.
- Tego nie wiem. Nigdy nie da mi na to szansy.
Postanowiam zaryzykowa i wyjawi Blakely'emu prawd. Nadal mu nie ufaam, ale
stwierdziam, e jeeli wycign do niego rk, on take udzieli mi jakiej informacji. A w
tym momencie zaleao mi na tym, eby dowiedzie si od niego wszystkiego.
- Masz racj. Dante pracuje dla upadych aniow. Wiem to na pewno.
Blakely przymkn na chwil oczy, przyjmujc t gorzk prawd.
- Od samego pocztku mu nie wierzyem. To twj ojciec postanowi zaangaowa go w
nasz projekt. Wtedy nie potrafiem go od tego odwie, ale teraz mog wreszcie pomci jego
imi. Jeeli Dante jest zdrajc, musz go zniszczy. Jestem to winien twojemu ojcu.
Musiaam przyzna, e Hank potrafi wzbudzi u swoich wsppracownikw lojalno.
- Opowiedz mi wicej o napoju z diabelsk moc. Skoro Dante pracuje dla upadych
aniow, dlaczego chcia, by produkowa co, co pomoe naszej rasie? - powiedziaam.
- Nigdy nie rozprowadzi diabelskiej mocy wrd innych Nefilw, tak jak mi obieca.
Stosowa j tylko po to, eby wzmocni siebie. A teraz jest w posiadaniu wszystkich
prototypw oraz antidotum. - Blakely cisn nasad nosa. - Zabra mi wszystko, nad czym
tak pracowaem...
Mokre wosy przykleiy mi si do gowy, a po plecach spywaa mi lodowata woda.
Zarwno chd, jak sowa Blakely'ego sprawiy, e moje ciao pokryo si gsi skrk.
- Patch zjawi si tu lada moment. Skoro udao ci si znale jego mieszkanie, pewnie
szukae wanie jego.
- Chc zniszczy Dantego. - W jego gosie pobrzmiewaa stanowczo.
Mam rozumie, e chcesz, by to Patch go zniszczy? - Oco chodzio z tymi wszystkimi
bandziorami, ktrzy szukali najemnika w moim chopaku? Owszem, w poprzednim yciu si
tym zajmowa, ale zaczynao si to ju robi absurdalne... i irytujce. Czy ju nikt nie potrafi!
radzi sobie z wasnymi problemami? - Skd pomys, e si na to zgodzi?
- Chc, eby przez reszt ycia Dante si mczy. Chc, eby y w izolacji od wiata i
by by torturowany. Patch jest jedyn osob, ktra moe do tego doprowadzi. Cena nie gra
roli.
- Patch nie potrzebuje pienidzy... - umilkam. W mojej gowie zrodzi si przebiegy,
manipulatorski plan. Nie chciaam wykorzystywa Blakely'ego, ale z drugiej strony w

przeszoci nie by dla mnie zbyt yczliwy. Przypomniaam sobie, e kiedy zrobio si gorco,
wsadzi mi zaklty diabelsk moc n pod ebra, wpdzajc mnie w uzalenienie. - Patch nie
potrzebuje pienidzy, ale przyda mu si wiadek. Jeeli jutro przed pojedynkiem zgodzisz si
wyjawi przewinienia Dantego w obecnoci Lisy Martin innych wpywowych Nefilw, Patch
i ja zabijemy dla ciebie Dantego.
To, e Patch zdy obieca to samo Pepperowi, nie oznaczao, e nie moglimy
wykorzysta sytuacji i uzyska czego take od Blakely'ego. W kocu powiedzenie: upiec
dwie pieczenie na jednym ogniu", nie wzio si znikd.
- Dantego nie mona zabi. Mona go uwizi na wieki, ale nie zabi. aden z
prototypw na niego nie dziaa. Jest na nie odporny, poniewa jego ciao...
- Patch sobie z tym poradzi - wypaliam krtko. - Jeeli tylko chcesz, eby Dante zgin,
moesz na to liczy. Ty masz swoje koneksje, a Patch swoje.
Blakely wpatrywa si we mnie zamylonym, badawczym wzrokiem.
- Zna jakiego archanioa? - zgad w kocu.
- Ja tego nie powiedziaam. Jest co jeszcze, Blakely. To wane. Czy masz na tyle zaye
relacje z Lis Martin oraz innymi wpywowymi Nefilami, eby nastawi ich przeciwko
Dantemu? Jeeli nie, to jutro oboje poniesiemy porak.
Zastanawia si tylko przez chwil.
- Dante od pocztku oczarowa twojego ojca, Lis Martin i kilku innych Nefilw, ale
mnie czy z nimi wsplna historia. Jeeli nazw go zdrajc, posuchaj. - Blakely sign do
kieszeni i poda mi jak karteczk. - Zanim przenios si do mojej kryjwki, musz zabra z
domu kilka wanych przedmiotw. Oto mj nowy adres. Daj mi troch czasu, a potem
przyjed do mnie z Patchem. Jeszcze dzi dopracujemy szczegy.

Patch zjawi si kilka minut po wyjciu Blakely'ego. Kiedy tylko przekroczy prg,
powiedziaam:
- Nie uwierzysz, kto wpad w odwiedziny.
Kiedy udao mi si go zaciekawi, zrelacjonowaam mu ca rozmow z Blakelym.
- Co o tym mylisz? - zapyta, kiedy skoczyam.
- Myl, e Blakely jest nasz ostatni desk ratunku.
- Ufasz mu?
- Nie. Ale wrg naszego wroga...
- Kazaa mu zoy przysig, e jutro bdzie zeznawa?

Zamaram. Nawet o tym nie pomylaam. Chocia by to zwyczajny bd, zaczam si


zastanawia, czy w ogle nadaj si na przywdc. Wiedziaam, e Patch nie oczekiwa ode
mnie perfekcji, alei tak chciaam mu zaimponowa. Idiotyczny gosik w mojej gowie zapyta,
czy Dabria te popeniaby tego typu bd. Wtpliwe.
- Zrobi to, kiedy si dzi spotkamy.
- To, e Dante chce sprawowa wyczn kontrol nad diabelsk moc, rzeczywicie ma
sens - myla gono Patch. - A skoro podejrzewa, e Blakely domyla si jego wsppracy z
upadymi anioami, na pewno bdzie chcia go zabi, eby utrzyma to w tajemnicy.
- Mylisz, e wtedy, na torze wrotkarskim Dante wspomnia mi o diabelskiej mocy,
poniewa by przekonany, e ci to przeka i e bdziesz chcia dorwa Blakely'ego? zapytaam. - Dugo si zastanawiaam, dlaczego mi o tym powiedzia. Teraz widz, e to bya
jego strategia. Chcia, eby zlikwidowa Blakely'ego i odda kontrol nad diabelsk moc w
rce Dantego.
- To wanie miaem zrobi, dopki Marcie nie pokrzyowaa mi planw.
- Dante od samego pocztku przygotowywa grunt, eby mnie zniszczy - uwiadomiam
sobie.
- To koniec. Mamy zeznanie Blakely'ego.
- Czy to oznacza, e si z nim spotkamy?
Patch znowu sign po kluczyki od motocykla, ktre pi minut wczeniej pooy na
kuchennym blacie.
- Chyba nie jest nam pisany spokj, aniele.
Kierujc si pod adres, ktry da mi Blakely, podjechalimy do jednopitrowego
ceglanego budynku w starej dzielnicy. Po obu stronach frontowych drzwi znajdoway si
przyciemnione okna. May dom zdawa si ton pord roztaczajcego si wok terenu.
Patch dwukrotnie przejecha wok budynku, obserwujc okolic, a nastpnie
zaparkowa w miejscu, do ktrego nie docierao wiato latami. Trzy razy gono zastuka! do
drzwi. W salonie palia si lampa, ale poza tym nic nie wskazywao na to, e kto jest w
domu.
- Zosta tu - powiedzia Patch. - Sprawdz z tyu.
Czekaam na stopniu, spogldajc przez rami na ulic.
Byo zbyt zimno, by ktokolwiek spacerowa z psem. Ulic nie przejecha te aden
samochd.
Patch otworzy mi drzwi od rodka.

- Tylne drzwi nie byy zamknite na klucz. Mam ze przeczucia - oznajmi.


Weszam do rodka i zamknam za sob drzwi.
na tyle may, e nie trzeba byo podnosi gosu.

- Blakely!? - zawoaam cicho. Dom by

- Na parterze go nie ma - powiedzia Patch - ale tamte schody prowadz do piwnicy.


Zeszlimy do jasno owietlonego pomieszczenia. Wcignam powietrze. Na pododze
zauwayam czerwon plam cignc si wzdu dywanu. Na cianie wida byo czerwone
odciski doni, prowadzce w tym samym kierunku - do ciemnej sypialni na wprost. W mroku
udao mi si zauway jedynie ko... i skulone pod nim ciao Blakely'ego.
Patch zatrzyma mnie rk.
- Id na gr - rozkaza.
Nie zastanawiajc si ani przez moment, schyliam si pod ramieniem Patcha i ruszyam
w stron Blakely'ego.
- On jest ranny!
Biaka oczu Blakely'ego janiay nieziemskim bkitem. Z jego ust spywaa krew, ktra
pienia si, kiedy prbowa co powiedzie.
- Dante ci to zrobi? - zapyta go Patch, podajc za mn.
Ukucn i sprawdzi mu puls. By saby i nierwny. Oczy zapieky mnie od ez. Nie
wiedziaam, czy pacz ze wzgldu na Blakely'ego, czy na to, co jego mier oznacza dla
mnie. Niestety, podejrzewaam, e zy kapay mi z tego drugiego, egoistycznego powodu.
Biakely zakrztusi si krwi. Odezwa si ledwo syszalnym gosem.
- Dante wie... o pirach.
cisnam Patcha za rami.
- Jakim cudem Dante wie o pirach? Przecie Pepper mu nie powiedzia, a poza nim
wiemy o tym tylko my.
- Jeeli Dante wie o pirach, sprbuje zatrzyma Peppera, kiedy ten bdzie schodzi na
Ziemi - odpar Patch z napiciem. - Nie moemy mu pozwoli na to, by zdoby pira.
- Lisa Martin... tu... niedugo - wycharcza Blakely, mczc si przy kadym sowie.
- Gdzie jest laboratorium? - zapytaam Blakely'ego. - Jak moemy zniszczy diabelsk
moc, ktr dysponuje Dante?
Blakely pokrci gow, jakbym zadaa ze pytanie.
- Jego szabla... on... nie wie. Skamaem. Zabije... go... te - wykrztusi, zalewajc si
krwi, ktra teraz przybraa jaskrawoniebieski odcie.

- Rozumiem - powiedziaam i pocieszajco poklepaam go po ramieniu. - Szabla, ktr


bdzie jutro walczy, zabije take i jego, tylko e on o tym nie wie. To dobrze, Blakely.
A teraz powiedz, gdzie jest laboratorium.
- Prbowaem... ci... powiedzie... - wycharcza. Potrzsnam nim.
- Nie powiedziae.
Gdzie jest laboratorium? - Nie wierzyam, by zniszczenie laboratorium mogo wpyn na
wynik jutrzejszego pojedynku... Dante i tak zdy ju przyj mnstwo diabelskiej mocy, ale
bez wzgldu na to, co miao mnie spotka, gdyby udao nam si zniszczy laboratorium,
diabelska moc przepadaby na zawsze. Czuam si osobicie odpowiedzialna, by posa
piekielne moce, no c... do pieka.
- Musimy jecha - przemwi do mnie Patch w mylach. - Lisa nie moe nas tu zasta.
To bdzie wyglda podejrzanie.
Jeszcze mocniej potrzsnam Blakelym.
- Gdzie jest laboratorium?
Jego zacinite pici rozluniy si, a byszczce upiornym bkitem oczy wpatryway
si we mnie bez wyrazu.
- Nie moemy tu duej przebywa - powiedzia Patch. - Dante najprawdopodobniej
szuka teraz Peppera i pir.
Przetaram oczy.
- Tak po prostu go tu zostawimy?
Usyszelimy, jak pod domem zatrzymuje si samochd.
- Lisa - orzek Patch. Otworzy okno sypialni i pomg mi wyj, a nastpnie wyskoczy
za mn. - Jeeli chcesz si z nim poegna, zrb to teraz.
Z alem spojrzaam na Blakely'ego i powiedziaam po prostu:
- Powodzenia w nastpnym yciu.
Co mi mwio, e bdzie mu potrzebne.

Wsiedlimy na motocykl Patcha i pdzilimy bocznymi lenymi drogami. Ksiyc


zwiastujcy cheszwan wszed w faz nowiu niemal dwa tygodnie temu i wisia teraz wysoko
nad nami niczym upiorna kula, wszechwidzce oko, przed ktrym nie moglimy uciec.
Zadraam i mocniej przylgnam do Patcha. Gna, cinajc zakrty, tak e po chwili
wydawao mi si, i gazie drzew wycigaj swoje trupie palce, eby mnie pochwyci.
Poniewa wok nas wiszcza wiatr, nie byo sensu krzycze. Wybraam myli.

- Kto mg powiedzie Dantemu o pirach? - zapytaam Patcha.


- Pepper by tak nie zaryzykowa.
- My te nie.
- Jeeli Dante o tym wie, z pewnoci podzieli si t informacj z upadymi anioami. A
one zrobi wszystko, co w ich mocy, ebymy nie dostali tych pir, aniele. Nie moemy
wykluczy adnego scenariusza.
Zrozumiaam, o czym mwi. Grozio nam niebezpieczestwo.
- Musimy ostrzec Peppera - powiedziaam.
- Jeeli do niego zadzwonimy i archanioowie si o tym dowiedz, nigdy nie dostaniemy
tych pir.
Wycignam telefon i sprawdziam godzin. Dwudziesta trzecia.
- Dalimy mu czas do pnocy. Zostaa mu niecaa godzina.
- Jeeli wkrtce nie zadzwoni, aniele, bdziemy musieli uzna, e wydarzyo si
najgorsze, i uoy nowy plan.
Pooy do na moim udzie i lekko cisn. Wiedziaam, e mylimy o tym samym.
Innych planw nie mielimy. Czas si koczy. Albo zdobdziemy pira...
Albo Nefilowie strac o wiele wicej ni wolno.

ROZDZIA 36

W mojej kieszeni odezwa si stumiony dzwonek. Patch natychmiast zjecha na


pobocze, a ja, przepeniona nadziej, odebraam telefon.
- Mam pp... pp... pira - powiedzia Pepper wysokim, drcym gosem.
Odetchnam z ulg i przybiam Patchowi pitk, po czym nasze palce sploty si, czc
nasze donie. Mielimy pira. Mielimy sztylet. Jutrzejszy pojedynek nie by ju potrzebny w kocu martwy przeciwnik nie mg walczy na szable, ani zaczarowane, ani adne inne.
i Dobra robota, Pepper - odparam. - Twoja misja dobiega ju prawie koca. Musisz
nam tylko przekaza pira sztylet, a potem bdziesz mg o wszystkim zapomnie. Patch
zabije Dantego, kiedy tylko dostanie sztylet. Musisz jednak wiedzie, e Dante take chce
zdoby te pira. - Nie miaam czasu owija w bawen. - Pragnie ich rwnie mocno jak my.
Szuka ci, wic miej oczy dookoa gowy. Nie pozwl, by zabra ci pira albo sztylet.
Pepper pocign nosem.
- Bbb... boj si. A co, jeli Dante mnie znajdzie? I jeli archanioowie zauwa, e pira
znikny? - Jego gos sta si piskliwy. - Co, jeli domyl si, e to moja robota?
i Uspokj si. Wszystko bdzie dobrze. Spotkamy si w parku rozrywki w Delphic,
gdzie przekaesz nam pira sztylet. Bdziemy tam za okoo czterdzieci pi minut...
- To prawie godzina! Nie mog ich tak dugo trzyma! Musz si ich pozby. Tak
mielimy umow. Nie mwilicie, e bd musia ich pilnowa. Co ze mn? Dante mnie
szuka. Jeeli chcecie, ebym pilnowa waszych pir, niech Patch znajdzie Dantego i zadba o
to, by zostawi mnie w spokoju.
- Przecie ju mwiam - odparam ze zniecierpliwieniem - e Patch zabije Dantego,
kiedy tylko dostaniemy sztylet.
- No, rzeczywicie, to wietny plan, zwaszcza jeeli Dante znajdzie mnie pierwszy.
Chc, eby Patch natychmiast schwyta Dantego. Powiem wicej. Nie dostaniecie sztyletu,
dopki nie bd mia pewnoci, e Patch trzyma Dantego w garci.
Odsunam telefon od ucha, eby histeryczne piski Peppera nie przebiy mi bbenkw.
- Zaczyna si ama - powiedziaam do Patcha z niepokojem.
Patch wzi ode mnie telefon.
- Posuchaj no, Pepper. Zabierz pira i sztylet do Delphic. Dwoje upadych aniow
spotka si z tob pod bram i bezpiecznie odeskortuje ci do mojego mieszkania. Tylko nie
mw im, co masz przy sobie.
Telefon zatrzeszcza od pisku potwierdzenia, ktry wyda z siebie Pepper.
Patch mwi! dalej:
i Zaniesiesz pira do mojego mieszkania i zostaniesz tam do naszego
przyjazdu. - Odpowiedziao mu paczliwe wycie. - Ani na chwil nie spucisz ich z oka -

poucza go Patch, a w kadym wypowiedzianym przez niego sowie krya si niezwyka


determinacja. - Usidziesz na kanapie bdziesz na niej siedzia a do naszego przyjazdu.
Pepper odpowiedzia rozhisteryzowanym skrzeczeniem.
- Przesta becze. Jeeli chcesz, zapi Dantego i dopiero wtedy przyjad po sztylet,
ktrego masz pilnowa do czasu, a zjawi si w mieszkaniu. A teraz jed do Delphic zrb to,
co ci kazaem. Jeszcze jedno. Przesta rycze. Wystawiasz archaniow na pomiewisko.
Patch rozczy si i odda mi telefon.
- Trzymaj kciuki, eby si udao.
- Mylisz, e Pepper przypilnuje pir?
Patch przesun rkami po twarzy, a z jego ust wyrwa si ni to szyderczy miech, ni to
jk.
- Musimy si rozdzieli, aniele. Jeeli razem ruszymy na poszukiwanie Dantego, istnieje
ryzyko, e pira zostan bez opieki.
- Jed go szuka. Ja zajm si Pepperem i pirami.
Patch przyglda mi si z uwag.
- Wiem, e dasz rad, ale nie chciabym zostawia ci samej.
- Wszystko bdzie dobrze. Dopilnuj pir i natychmiast zadzwoni do Lisy Martin.
Powiem jej o mojej zdobyczy, a ona pomoe mi wcieli nasz plan w ycie. Skoczymy t
wojn i wyzwolimy Nefilw. - cisnam do Patcha, chcc doda mu otuchy. - Uda si
nam. Zblia si koniec wojny.
Patch w zamyleniu potar uchw. Nie wyglda na zadowolonego.
- We ze sob Scotta, ebym mg by spokojny.
Umiechnam si ironicznie.
- Masz zaufanie do Scotta?
- Mam zaufanie do ciebie - owiadczy zachrypnitym gosem, od ktrego zrobio mi si
gorco i mikko.
Patch opar mnie o drzewo i mocno pocaowa.
Kiedy odzyskaam oddech, powiedziaam:
- Uczcie si, chopcy! To si nazywa pocaunek.
Patch si nie umiechn. W jego pociemniaych oczach byo co, czego nie potrafiam
nazwa - co, od czego zakuo mnie w odku. Zacisn zby, a minie jego ramion

wyranie si napiy.
- Kiedy to wszystko si skoczy, bdziemy razem. - Na jego twarzy malowa si
niepokj.
- Zrobi wszystko, eby tak byo.
- Cokolwiek si dzi wydarzy, wiedz, e ci kocham.
- Patch, nawet tak nie mw - wyszeptaam ze wzruszeniem. - Przeraasz mnie. Bdziemy
razem. Znajdziesz Dantego, a potem spotkasz si ze mn w mieszkaniu, gdzie razem
pooymy kres tej wojnie. To proste.
Ponownie zoy delikatne pocaunki na moich powiekach i policzkach, a na kocu
musn usta.
- Nigdy ju nie bd taki jak dawniej - powiedzia powanie. - Zmienia mnie.
Objam go za szyj i przylgnam do niego caym ciaem, prbujc odgoni dreszcz,
ktry zagniedzi si w moim wntrzu.
- Pocauj mnie tak, ebym nigdy tego nie zapomniaa. - Spojrzaam mu prosto w oczy. Ofiaruj mi pocaunek, ktry zostanie ze mn do naszego nastpnego spotkania. Poniewa
niedugo si zobaczymy.
Patch w milczeniu poera mnie gorcym wzrokiem. W jego oczach wirowao odbicie
moich czerwonych wosw rozpalonych ust. czya nas sia, ktrej nie potrafiam opanowa
- ni, ktra zwizywaa nasze dusze. Cienie rzucane przez wiszcy za nim ksiyc maloway
delikatne wgbienia pod jego oczami i komi policzkowymi, tak e wyglda szalenie
przystojnie, a jednoczenie diabolicznie.
Chwyci moj twarz w donie i przytrzyma, tak by patrze mi w oczy. Moje szarpane
wiatrem wosy owiny si wok jego nadgarstkw, splatajc nas ze sob. Powoli, czule
przesun kciukami po moich policzkach. Mimo zimna od rodka rozpala mnie ogie
reagujcy na kady jego dotyk. Jego palce zsuway si niej i niej, zostawiajc za sob
sodki, gorcy bl. Zamknam oczy. Kolana si pode mn ugiy. Rozpala mnie jak
pomie, w gbi mojego ciaa buzoway wiato i ogie.
Mikko przesun kciukiem po moich ustach, dranic si ze mn uwodzicielsko.
Westchnam z rozkoszy.
- Mam ci ju pocaowa? - zapyta.
Nie mogam mwi. Odpowiedziaam omdlewajcym skinieniem gowy.
Jego miae, gorce usta zczyy si z moimi. Przesta si ze mn droczy. Pocaowa
mnie z ca si poncego w nim czarnego ognia, gboko i zachannie, rozpalajc moje ciao
i dusz. Zaczam wtpi, czy dotd wiedziaam, czym jest prawdziwy pocaunek.

ROZDZIA 37

Jeszcze zanim wiato reflektorw barracudy Scotta rozjanio mrok, usyszaam ryk
silnika na drodze. Pomachaam, eby si zatrzyma, i wsiadam do samochodu.
- Dzikuj, e przyjechae.
Scott wrzuci wsteczny bieg i wycofa si t sam drog, ktr nadjecha.
- Nie chciaa mwi przez telefon. Co musz wiedzie?
Opowiedziaam mu o wszystkim szybko, ale zrozumiale.
Kiedy skoczyam, Scott a gwizdn ze zdumienia.
- Pepper skombinowa wszystkie pira upadych aniow? Wszyciusiekie?
- Trudno w to uwierzy, prawda? Ma si z nami spotka w mieszkaniu Patcha. Mam
nadziej, e nie zostawi pir bez opieki - wymamrotaam do siebie.
- Mog ci bezpiecznie wprowadzi pod Delphic. Bramy parku s zamknite, wic
wejdziemy w tunele i skorzystamy z wind towarowych. Potem bdziemy musieli kierowa si
wedug mapy. Nigdy wczeniej nie byem u Patcha.
Tunelami nazywano podziemn sie zawiych przej rodem z labiryntu, ktre tworzyy
ulice i osiedla pod lunaparkiem. Dopki nie poznaam Patcha, nie miaam pojcia ich
istnieniu. Rezydoway tam upade anioy z Maine, a do niedawna mieszka pord nich take
Patch.
Scott skrci w drog dojazdow, ktr mona byo dotrze w poblie gwnego wejcia
do lunaparku. Droga prowadzia do doku adunkowego, gdzie mieciy si magazyn rampy
dostawcze dla ciarwek. Weszlimy do magazynu bocznymi drzwiami, przeszlimy przez
wypenion kartonami hal i dotarlimy do wind towarowych. Scott zignorowa guziki
oznaczajce pierwsze, drugie i trzecie pitro, i wcisn may, nieoznaczony przycisk u dou
panelu. Wiedziaam, e w caym lunaparku istniej wejcia do tuneli, ale pierwszy raz miaam
si do nich przedosta akurat przez to konkretne.
Winda, ktra powierzchni przypominaa moj sypialni, zjedaa coraz niej, a w
kocu zatrzymaa si ze zgrzytem. Kiedy cikie stalowe drzwi si uniosy, Scott i ja
wyszlimy na ma platform. ciany i podoga ulepione byy z ziemi, a jedynym rdem
wiata bya pojedyncza arwka, ktra hutaa si nad naszymi gowami niczym wahado.
- Ktrdy teraz? - zapytaam, spogldajc w gb cigncego si przed nami tunelu.
Cieszyam si, e Scott jest moim przewodnikiem po zakamarkach parku rozrywki w
Delphic. Wida byo, e regularnie przemierza jego tunele. Szed przede mn pospiesznym
krokiem, prowadzc przez wilgotne korytarze z tak atwoci, jakby od dawna zna je na
pami. Spojrzelimy na map, eby przej pod Archanioem - najnowsz kolejk grsk w
Delphic. Od tego momentu to ja przejam rol przewodnika, zagldajc w przypadkowe
korytarze, a w kocu dotarlimy do znajomego przejcia, ktre prowadzio do dawnego
mieszkania Patcha.

Drzwi byy zamknite od rodka.


Zapukaam.
- Pepper, tu Nora Grey. Otwrz. - Daam mu chwil, po czym sprbowaam ponownie. Jeeli nie otwierasz, poniewa wyczuwasz jeszcze kogo, uprzedzam, e jest ze mn Scott.
Nie martw si, nic ci nie zrobi. A teraz otwrz drzwi.
- Jest sam? - zapyta Scott cicho.
Pokiwaam gow.
- Powinien.
- Nikogo nie wyczuwam - powiedzia Scott sceptycznie, przystawiajc ucho do drzwi.
- Pepper, szybko! - zawoaam.
adnej odpowiedzi.
- Musimy wyama drzwi - odezwaam si do Scotta. - Na trzy. Raz... Dwa... Trzy!
Jednoczenie z caej siy kopnlimy w drzwi.
- Jeszcze raz - wystkaam.
Uderzylimy w nie jeszcze kilkakrotnie, a zamek puci i drzwi wpady do rodka.
Weszam do mieszkania i ruszyam korytarzem w stron salonu, szukajc Peppera.
Kto wybebeszy kanap noem, tak e jej materia wypruty by z niej na wszystkie
strony. Ramki ze zdjciami, ktre niegdy ozdabiay ciany, leay teraz roztrzaskane na
ziemi. Szklany stolik przewrcony by na bok, a przez rodek blatu biega zowroga rysa.
Kto wycign ubrania Patcha z szafy i porozrzuca je wok jak konfetti. Nie byam pewna,
czy byy to lady po niedawnej bjce, czy moe to Patch pozostawi mieszkanie w takim
stanie po tym, jak Pepper zatrudni bandziorw, eby je zniszczyli.
- Moe zadzwo do Peppera? - zasugerowa Scott. - Masz jego numer?
Wybraam numer na telefonie, ale Pepper nie odebra.
- Gdzie on jest? - rzuciam gniewnie. Powodzenie caego przedsiwzicia zaleao tylko
od niego. Potrzebowaam tych pir, i to natychmiast. - Co to za zapach? - zapytaam,
marszczc nos.
Ruszyam w gb salonu. Rzeczywicie, powietrze wypenia toksyczny, gryzcy zapach
zgnilizny. Przypomina rozgrzan smo i co jeszcze...
Co si palio.
Biegaam od pokoju do pokoju, szukajc pir. Nigdzie ich nie byo. Kiedy otworzyam

na ocie drzwi do dawnej sypialni Patcha, owion mnie odr palcej si substancji
organicznej.
Bez zastanowienia pospieszyam w stron przeciwlegej ciany sypialni, ktra
przesuwaa si, ujawniajc sekretne przejcie. Kiedy tylko lekko poruszyam drzwi, do pokoju
wdar si kb czarnego dymu. Tusty odr spalenizny by nie do zniesienia.
Nacignam konierz koszuli na usta i nos, po czym zawoaam do Scotta:
- Wchodz tam!
Scott ruszy za mn, usiujc rk rozwia dym.
Ju kiedy byam w tym przejciu - w dniu, w ktrym Patch schwyta Hanka. 1 przed
tym, jak go zabiam. Teraz prbowaam sobie przypomnie drog. Upadam na kolana, eby
unikn trujcych oparw, i szybko czogaam si przed siebie, kaszlc i krztuszc si przy
kadym oddechu. W kocu natrafiam na drzwi. Odszukaam klamk i pocignam za ni.
Drzwi otworzyy si powoli, wypeniajc korytarz nowym kbem dymu.
Przez dym ujrzelimy ogie, ktrego pomienie skakay i taczyy jak zaczarowane:
intensywne zoto i topniejcy pomaracz czyy si z wysokimi supami czarnego dymu.
Dosyszaam okropne trzaskanie i syczenie pomieni poerajcych stos opau. Scott chwyci
mnie opiekuczo za ramiona, wdzierajc si przede mnie jak tarcza. Ttoarze pieky nas od
nieznonego aru ognia.
Wystarczya zaledwie chwila, bym zawya z przeraenia.

ROZDZIA 38

Pierwsza skoczyam na rwne nogi. Nie zwaajc na ar, rzuciam si w stron ognia,
podczas gdy iskry sypay si wok niczym fajerwerki. Krzyczc z przeraenia, chwyciam
wysoki stos pir. Zostay tylko dwa pira Patcha z czasw, kiedy by archanioem. Jedno z
nich na wszelki wypadek schowalimy, a drugie spoczo w skarbcu archaniow, gdy zosta
wygnany z nieba. To piro znajdowao si gdzie pord tego stosu.
Piro Patcha mogo by gdziekolwiek. Moe ju zostao spalone. Byo ich tak wiele...
Wok nas unosio si mnstwo drobinek popiou, ktre przypominay porwane skrawki
papieru.
- Scott! Pom mi znale piro Patcha! - Musiaam si zastanowi. Przecie widziaam
ju jego piro. - Jest czarne! Cae czarne! - wymamrotaam. - Zacznij szuka, a ja przynios
koce, eby ugasi ogie!
Szam do mieszkania Patcha, przedzierajc si przez grub zason dymu. Nagle
zatrzymaam si, wyczuwajc, e w tunelu jest kto jeszcze. By tu przede mn.
Zamrugaam, eby odpdzi wciskajcy si pod powieki dym.
- Ju za pno - powiedziaa Marcie. Jej twarz bya opuchnita od paczu, a koniuszek
nosa wieci si na czerwono. - Nie uda ci si ugasi tego ognia.
- Co ty narobia!? - wrzasnam.
- To ja jestem prawowit nastpczyni mojego taty. To ja powinnam sta na czele
Nefilw.
- Prawowit nastpczyni? O czym ty w ogle mwisz? Jeeli chcesz stan na czele
armii, to prosz bardzo. Ja wcale tego nie chciaam. Twj ojciec mnie do tego zmusi.
Wargi Marcie zadray.
- Kocha mnie bardziej ni ciebie. Jestem pewna, e wybraby mnie. Ukrada mi
wadz!
- Mnie wcale na niej nie zaley, Marcie. Kto ci o tym w ogle powiedzia? - spytaam.
Po jej policzkach spyny zy, a oddech sta si urywany.
- To moja mama wpada na pomys, ebym si do was wprowadzia. Ona i jej nefilscy
przyjaciele chcieli, ebym miaa ci na oku. Zgodziam si, poniewa mylaam, e wiesz co
o mierci mojego taty. Co, czego nie chcesz mi wyjawi. Pomylaam, e jeeli si do ciebie
zbli... - Dopiero wtedy dostrzegam w jej doniach perowy sztylet. By lnico biay, jakby
w jego ostrzu kto uwizi promienie soca. Mg to by tylko zaczarowany sztylet Peppera.
Ten palant by na tyle nieostrony, e nie zauway ledzcej go Marcie. Porzuci pira i
sztylet, a potem zwia, zostawiajc je na ask Marcie.
Wycignam rk. - Marcie...
- Nie dotykaj mnie - krzykna. - Dante powiedzia mi, e
to ty zabia mojego tat. Jak moga? Jak moga? Byam pewna, e winien jest Patch, ale to
bya ty! - wrzasna histerycznie.

Mimo gorca obla mnie zimny pot strachu.


- Ja... Ja ci to wyjani - powiedziaam, ale sama w to nie wierzyam. TWarz Marcie
przybraa tak dziki, nerwowy wyraz, e zaczynaam rozumie, i jest w szoku. Pewnie nie
obchodzio jej to, e Hank zmusi mnie do tego, poniewa prbowa wysa Patcha do pieka.
- Oddaj mi sztylet.
- Zostaw mnie! - Wyrwaa mi si. - Dante i ja wyjawimy wszystkim ca prawd. Co
zrobi Nefilowie, kiedy si dowiedz, e to ty zamordowaa Czarn Rk?
Przygldaam si jej uwanie. Dante pewnie dopiero co odkry, e to ja zabiam Hanka.
Inaczej ju dawno powiedziaby o tym Nefilom. Patch na bank nie ujawni mojej tajemnicy.
Zosta jeszcze Pepper. Dante musia do niego dotrze.
- Dante mia racj - wycedzia Marcie, a jej gos a gotowa si ze zoci. - Ukrada mi
ten tytu. Mia nalee do mnie. A teraz zrobiam to, czego ty nie potrafia. Wyzwoliam
Nefilw. Kiedy ogie si wypali, wszystkie upade anioy bd ju zakute w acuchy w
piekle.
- Dante wsppracuje z upadymi anioami - powiedziaam ze zniecierpliwieniem.
- Nieprawda! To ty z nimi wsppracujesz - odpara.
Prbowaa mnie ugodzi sztyletem Peppera. Odskoczyam do tyu i upadam.
Spowijajcy nas dym sprawi, e nic nie widziaam.
- Czy Dante wie, e spalia pira!? - krzyknam do Marcie, ale nie odpowiedziaa.
Znikna.
Czyby Dante zmieni strategi? Czy gdy pira upadych aniow niespodziewanie
zostay zniszczone, co rwnao si przecie zwycistwu Nefilw, postanowi opowiedzie si
jednak po stronie wasnej rasy?
Teraz jednak nie miaam czasu o tym myle. I tak zmarnowaam go zbyt wiele.
Musiaam pomc Scottowi odnale piro Patcha. Rzuciam si biegiem do rozpalonego
pomieszczenia, krztuszc si przy tym i kaszlc.
- Popi sprawia, e wszystkie robi si czarne - krzykn do mnie Scott przez rami. Wszystkie wygldaj tak samo! - Jego policzki byy purpurowe od gorca. Wok niego
unosi si ar, ktry w kadej chwili mg podpali jego czarne od sadzy wosy. - Musimy
std ucieka. Jeeli zostaniemy, sponiemy.
Podbiegam do niego na czworakach, prbujc unikn buchajcego aru.
- Najpierw
musimy znale piro Patcha! - Rozrzuciam palce si stosy pir i szukaam dalej. Scott mia
racj. Kade z nich oblepione byo tust czarn sadz. Krzyknam z rozpaczy. - Jeeli go nie
znajdziemy, zostanie wysany do pieka.

Roztrzsaam pira z nadziej, e poznam piro Patcha i e jeszcze si nie spalio. Nie
pozwoliam sobie na mylenie o najgorszym. Ignorujc dym, ktry drani moje oczy i gardo,
w coraz wikszym popiechu przeszukiwaam stosy pir. Nie mogam straci Patcha. Nie
pozwol na to. Nie tak. Nie teraz.
Moje oczy zwilgotniay i zaczy zawi. Coraz gorzej widziaam. Powietrze byo zbyt
gorce, eby je wdycha. Miaam wraenie, e topnieje mi skra na twarzy i e pal mi si
wosy. Wsunam rce w stos pir, desperacko prbujc odnale to czarne.
- Nie pozwol, eby si spalia. - Scott prbowa przekrzycze trzaskanie ognia. Opad
na kolana i pocign mnie za sob. Zaczam si wyrywa i drapa. Nie bez pira Patcha.
W uszach syszaam tylko syk ognia, a z braku den u nie potrafiam si skupi.
Przetaram oczy wierzchem doni, ale wtaram w nie tylko wicej sadzy. Wycigaam rce po
pira, czuam jednak, e moje ramiona obcione s czterdziestokilogramowymi ciarkami.
Wirowao mi przed oczami, ale nie mogam sobie pozwoli na to, eby zemdle, dopki nie
odnajd pira Patcha.
- Patch - wyszeptaam w momencie, kiedy na moim rkawie wyldowaa iskra i zapalia
materia. Zanim zdyam unie rk, eby zgasi ogie, pomie zaj mj okie. Na skrze
poczuam intensywny, rozdzierajcy bl. Krzyczaam i rzucaam si na boki. Wtedy
zobaczyam, e moje dinsy take zajy si ogniem.
Scott wykrzykiwa co do mnie za plecami. Mwi co opuszczeniu pomieszczenia.
Chcia zamkn drzwi uwizi ogie w rodku.
Nie mogam mu na to pozwoli. Musiaam uratowa piro Patcha.
Straciam zmys orientacji i szam na olep, co rusz si potykajc. Przed oczami stany
mi jasne pomienie.
Naglcy gos Scotta rozmy si w powietrzu.

Jeszcze zanim otworzyam oczy, wiedziaam, e znajduj si w pdzcym


samochodzie. Czuam uderzenia k podskakujcych na nierwnociach, a uszy wypenia mi
ryk silnika. Usiadam, opierajc si o drzwi samochodu. Gow pooyam na szybie. Na
moich kolanach spoczyway dwie obce donie. Przestraszyam si, kiedy zaczy si rusza
zgodnie z moj wol. Uniosam je i obrciam powoli, ze zdziwieniem patrzc na odchodzcy
od nich dziwny czarny papier.
Sczerniaa skra.
Kto pocieszajco cisn mnie za rami.
- Bdzie dobrze - powiedzia Scott zza kierownicy barracudy. - Zagoj si.
Potrzsnam gow, pokazujc mu, e nic nie rozumie. Oblizaam spieczone usta.

- Musimy wraca. Zawr. Musimy uratowa Patcha.


Scott milcza. Rzuci mi tylko niepewne spojrzenie.
Nie.
To nie moga by prawda. Ogarn mnie gboki, straszliwy lk. cisno mnie w
rozpalonym gardle. To kamstwo.
- Wiem, e ci na nim zaleao - powiedzia Scott cicho.
- Ja go kocham! Zawsze bd go kocha! Obiecaam, e bdziemy razem! - krzyknam
w mylach, poniewa sowa byy zbyt bolesne, eby je wypowiedzie. Wbijay mi si w
gardo jak gwodzie.
Spojrzaam za okno. Wpatrywaam si w mrok - w drzewa, pola i poty, ktre przewijay
si za szyb. Sowa, ktre gromadziy si w mojej krtani, przeradzay si w krzyk - byy ostre
i lodowate. Pacz uwiz mi w gardle, ranic mnie i puchnc, podczas gdy mj wiat kruszy
si na kawaki i spada w otcha.
Drog przed nami tarasowa powyginany kawa blachy.
Scott skrci, eby go omin, a po chwili zwolni. Nie czekaam nawet, eby zatrzyma
samochd. Wypadam z pojazdu i biegiem rzuciam si przed siebie. Motocykl Patcha.
Zniszczony i sponiewierany. Wpatrywaam si w niego, mrugajc. Miaam nadziej, e kiedy
podnios powieki, moim oczom ukae si inny obraz. Widzc uszkodzony, poskrcany metal,
miaam wraenie, e kierowca jecha z du prdkoci, po czym rozmy si w powietrzu.
Potaram powieki domi, czekajc, a ten okropny obraz zniknie mi sprzed oczu.
Rozgldaam si wokoo, mylc o tym, e Patch musia si rozbi. Przy tej prdkoci, jego
ciao leao na pewno w sporej odlegoci od motocykla. Biegam dalej, coraz dalej.
Szukaam w rowach, w chwastach, w cieniu drzew. Mg by gdzie w okolicy. Zawoaam
go. Chodziam po drodze w t i we w t, przeczesujc wosy drcymi rkami.
Nie usyszaam, kiedy podszed do mnie Scott. Prawie nie poczuam, jak obj mnie
ramieniem. Byam ledwie ywa z rozpaczy i udrki. Lk by tak namacalny, tak lodowaty, e
nie mogam oddycha.
- Przykro mi - wychrypia.
- Nie mw mi, e odszed - warknam. - Rozbi si
motocyklem i po prostu ruszy dalej na piechot. Powiedzia, e spotkamy si w jego
mieszkaniu. Nie zamaby obietnicy. - Wypowiedziaam te sowa, poniewa chciaam je
usysze.
- Drysz. Zawioz ci do siebie, do ciebie albo do niego... Gdzie tylko zechcesz.
- Nie! - krzyknam. - Wracamy do mieszkania. On tam jest. Zobaczysz. - Wyrwaam
mu si, ale czuam si niepewnie. Stawiaam jedn odrtwia nog za drug. Ogarna mnie
dzika, przeraajca myl. A jeli Patch odszed?

Znw znalazam si przy motocyklu.


- Patch! - krzyknam, upadajc na kolana. Pooyam si obok pojazdu, a z mojej piersi
wyrwa si potny szloch. Osuwaam si w kamstwo.
- Patch.
Szlochajc, powtarzaam jego imi w mylach i czekaam. Z moich ust mimowolnie
wydobyway si rozpaczliwe jki.
zy pyny mi po twarzy, a serce prawie pko na p. Ni nadziei, ktrej si trzymaam,
rozerwaa si i znikna. Moja dusza rozprysa si na tysic kawakw. Ostatni tlcy si we
mnie pomyk nadziei zgas.

ROZDZIA 39
Zapadam w sen. By to jedyny sposb, bym moga dotrze do Patcha. Kurczowe
trzymanie si wyobraenia o nim byo lepsze ni ycie bez niego. Zwinam si w kbek na

jego ku, otoczona zapachem, ktry tak bardzo mi o nim przypomina, i przywoaam jego
wspomnienie.
Nie powinnam bya powierzy Pepperowi misji zdobycia pir. Powinnam bya
przewidzie, e nawali. le zrobiam, nie doceniajc Dantego. Patch na pewno uznaby, e nie
byo w tym mojej winy, ale czuam si odpowiedzialna za to, co si z nim stao. Gdybym
tylko zjawia si w jego mieszkaniu dziesi minut wczeniej... Gdybym tylko powstrzymaa
Marcie przed zapaleniem tej zapaki...
- Obud si, Noro.
Vee pochylaa si nade mn. W jej gosie sycha byo nerwowo i popiech.
- Musisz si przygotowa do pojedynku. Scott o wszystkim mi powiedzia. Musisz
skopa Dantemu tyek. Odebra ci Patcha, a teraz pragnie twojej krwi. Wiesz, co o tym
myl? Niech si szykuje! Jeszcze mu pokaemy.
Pojedynek? Cay pomys wydawa mi si godny politowania. Dante nie musia ze mn
walczy, eby ukra mi tytu dowdcy. Mia wystarczajco duo amunicji, by podway
moj wiarygodno i zniszczy reputacj. Wszystkie upade anioy wyldoway w piekle.
Nefilowie wygrali wojn. Zasuga przypadnie Dantemu i Marcie, ktrzy opowiedz
wszystkim, jak to zmusili archaniow, by oddali im pira, i jak cieszyli si widokiem
pochaniajcych je pomieni.
Na myl o tym, e Patch zosta uwiziony w piekle, przeszy mnie bl. Nie miaam
pojcia, czy na widok wiwatujcego tumu Nefilw uda mi si utrzyma emocje na wodzy.
Nigdy nie dowiedz si, e Dante do ostatniej chwili pomaga upadym anioom, i
natychmiast powierz mu wadz. Nie wiedziaam jeszcze, co to wszystko oznacza dla mnie.
Czy po rozwizaniu armii utrac nad ni zwierzchnictwo? Patrzc wstecz, zrozumiaam, e
zoona przeze mnie przysiga bya zbyt mao precyzyjna. Nie byam na to wszystko
przygotowana.
Musiaam jednak uzna, e Dante ma wobec mnie jakie plany. Podobnie jak ja wiedzia,
e jeeli nie uda mi si poprowadzi armii, czeka mnie mier, ale na wszelki wypadek
aresztuje mnie raczej pod zarzutem morderstwa Czarnej Rki. Tak czy siak, przed nastaniem
nastpnego poranka albo zostan stracona za zdrad, albo - w najlepszym wypadku uwiziona.
Stawiaam raczej na to pierwsze.
- Ju prawie wita. Wstawaj - powiedziaa Vee. - Nie pozwl, by Dantemu si upieko.
Przytuliam si do poduszki Patcha i wdychaam jego zapach, zanim mia znikn na zawsze.
Zapamitaam zarys jego ka i wtuliam si w jego sylwetk odcinit w pocieli.
Zamknam oczy i wyobraaam sobie, e jest tu obok mnie. e mnie dotyka. Wyobraziam
sobie jego agodne oczy, kiedy muska mnie po policzku. Jego mocne, ciepe, bliskie donie.
- Nora! - powiedziaa Vee ostrzegawczo.

Zignorowaam j. Chciaam zosta z Patchem. Materac ugi si, kiedy przysun si


bliej. Umiechn si, woy rce pod moje ciao i przetoczy mnie tak, e wyldowaam na
nim.
- Zmarza, aniele. Ogrzej ci.
- Patch, mylaam, e ci straciam.
- Jestem tu obok. Przecie obiecaem, e bdziemy razem.
- Ale twoje piro...
- Ciii... - wyszepta uspokajajco, zamykajc mi usta doni. - Chc by z tob, aniele.
Zosta tu ze mn. Zapomnij o Dantem i o pojedynku. Nie pozwol, by ci skrzywdzi. Przy
mnie bdziesz bezpieczna.
Oczy zaszczypay mnie od ez.
- Zabierz mnie ze sob, tak jak obiecae. Zabierz mnie gdzie daleko, gdzie bdziemy
tylko we dwoje.
- Patch nie chciaby ci oglda w tym stanie - zbesztaa mnie Vee, najwyraniej
odwoujc si do mojego sumienia.
Nacignam kodr, tak by nade mn i Patchem powsta sekretny baldachim, i
zachichotaam mu do ucha.
- Ona nie wie, e tu jeste.
- To nasza tajemnica - potwierdzi.
- Nie zostawi ci, Patch.
- Nie pozwol ci na to.
Zwinnym ruchem odwrci nasze pooenie i przypar mnie do materaca. Pochyli si
nade mn.
- Sprbuj teraz uciec.
Zmarszczyam brwi na widok lodowatego bkitu czajcego si w jego oczach.
Zamrugaam, eby odzyska ostro widzenia, jednak kiedy ponownie spojrzaam w jego
oczy, uwiadomiam sobie, e jego tczwki otoczone byy jaskrawym bkitem.
Przeknam lin i powiedziaam:
- Musz si napi wody. - Przynios ci - powiedzia Patch. - Nie ruszaj si. Zosta w ku.
- To zajmie tylko chwil - odparam, prbujc si spod niego wydosta. Patch chwyci mnie
za nadgarstki. - Obiecaa, e mnie nie opucisz. - Id tylko po wod - wyjaniam.
- Nie
pozwol ci odej, Noro - jego sowa zabrzmiay niemal jak warknicie. Jego twarz

wykrzywia si, odksztacajc si i przeobraajc, a zobaczyam fragmenty rysw innego


mczyzny. Moim oczom ukazaa si oliwkowa skra Dantego, jego podbrdek z dokiem i
opadajce powieki. Nie mogam uwierzy, e kiedy wydawa mi si przystojny. Nie
zdyam uciec. Bolenie wbi palce w moje ramiona i z powrotem wepchn mnie pod siebie.
Czuam jego gorcy oddech na policzku.
- To koniec. Poddaj si. Wygraem.
- Zostaw mnie w spokoju - syknam.
Ucisk jego doni zela, a jego twarz zawisa nade mn niczym bkitna mga, by po
chwili zupenie znikn.
Na moj twarz chlusna lodowata woda. Usiadam gwatownie, wcigajc powietrze.
Sen rozprys si na drobne kawaki. Vee staa tu obok mnie, a w rce trzymaa pusty
dzbanek.
- Musimy si zbiera - powiedziaa, kurczowo ciskajc naczynie, jakby w razie
potrzeby chciaa go uy jako broni.
- Nie chc - zajczaam.
Byam zbyt przybita, eby zoci si za t pobudk. cisno mnie w gardle. Baam si,
e si rozpacz. Pragnam tylko jednego, a jego ju nie byo. Patch nie wrci i nic nie
mogam na to poradzi. Bez niego wszystko to, o co chciaam walczy, wszystko to, co
pono we mnie wciekym ogniem - nawet ch pokonania Dantego i diabelskiej mocy zgaso.
- A Patch? - rzucia Vee. - Zrezygnowaa z siebie, ale czy z niego rwnie?
- Patch odszed. - Tak dugo przyciskaam palce do oczu, a udao mi si powstrzyma
zy.
- Odszed, ale nie umar.
- Nie poradz sobie bez niego - powiedziaam, czujc, jak gos winie mi w gardle.
- Wic sprbuj go odzyska.
- Jest w piekle - rzuciam.
- To lepsze ni grb. Podcignam kolana pod brod i oparam na nich gow.
- To ja
zabiam Hanka Millara, Vee. Zrobilimy to razem z Patchem. Dante o tym wie i w czasie
pojedynku mnie aresztuje. Skae mnie na mier za zdrad.
W mojej gowie powsta bardzo realistyczny obraz. Dante zadba o to, by publicznie mnie
upokorzy. Kiedy jego ochroniarze odcign mnie z pola walki, bd plu i wykrzykiwa
przeklestwa. Jeeli chodzi o egzekucj, jak pozbawi mnie ycia...?
eby mnie zabi, z pewnoci uyje szabli, ktr Blakely zaczarowa diabelsk moc.

- To dlatego nie mog stan do pojedynku - skoczyam.


Milczenie Vee si przecigao.
- Tu chodzi o sowo Dantego przeciwko twojemu sowu - powiedziaa w kocu.
- To wanie mnie martwi.
- Nadal jeste przywdc Nefilw. Ufaj ci. Jeeli bdzie prbowa ci aresztowa,
podwa jego zdanie - odpara z przekonaniem, od ktrego zabysy jej oczy. - Walcz z nim do
samego koca. Albo mu to uatwisz, albo zaprzesz si i sprawisz, e bdzie si musia
natrudzi.
Wytaram nos wierzchem doni.
- Boj si, Vee. Tak strasznie si boj.
- Wiem, kochanie. Ale wiem take, e ze wszystkich ludzi, jakich znam, to wanie ty
dasz sobie rad. Nie mwi ci tego zbyt czsto, a moe nigdy ci tego nie powiedziaam, ale
kiedy dorosn, chc by taka jak ty. Wic ostatni raz mwi ci: wya z ka, zanim znowu
nabior ochoty, eby wyla ci kube wody na gow. Jedziesz na cmentarz, gdzie pokaesz
Dantemu, czym jest prawdziwa walka.

Moja poparzona skra zdya si ju w wikszoci zagoi, jednak nadal czuam si


osabiona. Nie byam jeszcze Nefilk na tyle dugo, by zna mechanizm przyspieszonej
regeneracji, ale miaam wraenie, e cay proces odebra mi sporo energii. Nie spojrzaam do
lustra, zanim opuciam mieszkanie Patcha, ale domylaam si, e wygldam na
nieszczliw i sponiewieran. Wystarczy jedno spojrzenie, by Dante mg ogosi swoje
zwycistwo.
Kiedy wraz z Vee wjedaymy na wirowany parking wznoszcy si ponad
cmentarzem, jeszcze raz powtrzyam plan. Po tym jak Dante oznajmi, e wygna wszystkie
upade anioy do pieka i wygra wojn, prawdopodobnie oskary mnie o zamordowanie
Hanka i ogosi si moim nastpc. Kiedy to si stanie, nie usun si w cie i nie oddam tytuu.
Vee miaa racj. Bd walczy. Na przekr wszystkiemu, bd walczy! Dante poprowadzi
Nefilw po moim trupie - i to dosownie.
Vee pooya do na mojej.
- Id i walcz o swoj pozycj. Reszt przemylimy pniej.
W ostatniej chwili powstrzymaam si od miechu. Pniej? Nie obchodzio mnie to, co
wydarzy si pniej. Czuam si dziwnie odcita od przyszoci. Nie chciaam nawet myle o
tym, co bdzie za godzin. Ani o tym, co wydarzy si jutro. Z kad chwil moje ycie
oddalao si od drogi, ktr podaam wraz z Patchem. Nie miaam ochoty prze naprzd.
Chciaam wrci tam, gdzie znw moglibymy by razem.

- Scott i ja bdziemy gdzie w tumie - oznajmia stanowczo Vee. - Tylko... uwaaj na


siebie, Noro.
Do oczu napyny mi zy. Patch zawsze tak mwi. Pragnam, eby tu by - by
powiedzia, e dam sobie rad.
Niebo nadal byo ciemne, a biae wiato ksiyca oblewao okolic upiornym wiatem.
Kiedy szam, pod moimi stopami chrzcia trawa pokryta grub warstw szronu. Powoli
schodziam po zboczu pagrka w stron cmentarza, dajc Vee czas, by zdya tam przede
mn. Pyty nagrobne, biae kamienne krzye i smuke obeliski zdaway si unosi we mgle.
Anio z wyszczerbionymi skrzydami wycign do mnie dwie obtuczone rce. W gardle
uwiz mi szloch. Zamknam oczy, przywoujc w pamici siln, idealn sylwetk Patcha.
Mylenie o nim bolao. Wiedziaam, e ju nigdy go nie zobacz. Ani si wa teraz paka,
zganiam si. Odwrciam wzrok, obawiajc si, e jeeli dopuszcz do gosu emocje inne ni
lodowata determinacja, przegram.
Na cmentarzu poniej zebray si setki Nefilw. Kiedy zobaczyam, ilu ich jest,
zwolniam kroku. Poniewa w dniu, w ktrym skadali przysig wiernoci, Nefilowie
przestawali si starze, wikszo bya moda, wic dzielio nas mniej wicej dziesi lat,
jednak wrd nich zobaczyam rwnie wiele starszych kobiet i mczyzn. Na ich twarzach
malowaa si nadzieja. Dzieci biegay w kko pomidzy nogami rodzicw i bawiy si w
berka, dopki doroli nie zapali ich za ramiona i przytrzymali w miejscu. Dzieci. Jak gdyby
dzisiejsze wydarzenie byo rozrywk dla caych rodzin, podobnie jak wyprawa do cyrku czy
na mecz.
Kiedy si zbliyam, spostrzegam, e dwunastu Nefilw ma na sobie czarne szaty
sigajce kostek i kaptury nacignite na twarz. Ten widok uderzy mnie niczym gwatowny
podmuch wiatru. Czarne szaty. Miaam te same dziwne przebyski pamici, kiedy po raz
pierwszy zobaczyam Barucha. Chocia bardzo si staraam, nie potrafiam poczy tych
dwch wydarze. Mimo e intuicja podpowiadaa mi co zupenie innego, nie miaam
powodw, by myle, e to wszystko oznaczao co wanego.
Jeden z Nefilw zdj kaptur z gowy. Lisa Martin. Jej twarz bya powana, a w oczach
tlio si oczekiwanie. Podaa mi czarn szat. Bya cisza, ni mylaam, zrobiona z grubego
aksamitu, ktry przelizgiwa mi si przez palce.
- Widziaa Dantego? - zapytaa pgosem.
Narzuciam szat na ramiona, ale nie odpowiedziaam.
Kiedy zauwayam Scotta i Vee, rozluniam si nieco i pierwszy raz odkd opuciam
mieszkanie Patcha, zaczerpnam gboki oddech. Zobaczyam, e rkawy ich szat stykaj si.
Podejrzewaam, e trzymaj si za rce, i poczuam si dziwnie samotna. Moja pusta do
draa na wietrze. Zacisnam pici. Patch nie wrci. Ju nigdy nie splecie swoich palcw z
moimi. Kiedy to sobie uwiadomiam, z mojego garda wyrwa si cichy jk.
Wschd soca.

Szary horyzont oplota wietlista zota wstka. W cigu kilku minut promienie soca
przedr si przez drzewa i rozprosz mgl. Wtedy zjawi si Dante i ogosi Nefiom
zwycistwo. Lk przed skadaniem przysigi wiernoci i cheszwanem bdzie istnia jedynie w
legendach. Nefilowie bd si radowa i obwoaj Dantego swoim wybawc. Bd go nosi
na rkach i skandowa jego imi. Wtedy, zdobywszy powszechne uznanie, wywoa mnie z
tumu...
Lisa wysza na rodek i powiedziaa, tak by wszyscy j syszeli:
- Jestem pewna, e Dante zaraz si zjawi. Wie, e pojedynek ma si odby o wicie. Nie
zwyk si spnia, ale na wszelki wypadek moemy przesun walk o kilka...
Urwaa. Wok rozlego si dudnienie, ktre zdawao si wstrzsa ziemi. Przez
podeszwy czuam coraz mocniejsze drgania. Nagle ogarn mnie niepokj, gwatowny
niczym cios w brzuch. Kto nadchodzi. I to nie jeden kto. Byo ich wicej.
- Upade anioy - wyszeptaa jaka Nefilka z przeraeniem.
Miaa racj. Nawet z tak duej odlegoci wyczuwaam ich moc. Poczuam mrowienie w
caym ciele. Przeszed mnie dreszcz odrazy. Domylaam si, e s ich setki. Ale jak to si
stao? Przecie sama widziaam, jak Marcie pali ich pira.
- Jak nas znaleli? - odezwaa si inna Nefilka ze strachem. Jej gos wydawa mi si
znajomy. Spojrzaam na ni ktem oka i pod kapturem dostrzegam wykrzywione z
przeraenia usta Susanny Millar.
- A wic w kocu nadeszli - sykna Lisa, a w jej oczach lnia dza krwi. - Szybko!
Ukryjcie dzieci i zbierzcie bro. Staniemy do walki, z Dantem czy bez niego. Ostateczna
bitwa rozegra si tu i teraz.
Jej rozkaz rozprzestrzeni si wrd tumu, po czym zaczo si uciszanie. Potykajc si i
potrcajc wzajemnie, Nefilowie pospiesznie ustawili si w chaotyczne szeregi. Niektrzy z
nich mieli noe, ale inni uzbroili si w kamienie, potuczone butelki i inne rupiecie, ktre
znaleli nieopodal. Podbiegam do Vee i Scotta. Nie tracc czasu, odezwaam si do niego:
- Zabierz std Vee. Jedcie w jakie bezpieczne miejsce. Znajd was, kiedy bdzie ju po
wszystkim.
- Chyba zwariowaa, jeeli mylisz, e ci tu zostawimy - powiedziaa Vee stanowczo. Powiedz jej, Scott, a jeeli bdziesz musia, to we j na rce i zabierz std.
- Skd oni si tu wzili? - zapyta Scott, wpatrujc si we mnie badawczo, jak gdyby
szuka wyjanienia. Oboje widzielimy, jak pira si pal.
- Nie mam pojcia, ale jeszcze si tego dowiem.
- Mylisz, e Patch jest wrd nich. To o to chodzi, prawda? - powiedziaa Vee,
spogldajc w stron, skd dochodzio dudnienie, od ktrego draa nam ziemia pod stopami.

Spojrzaam jej w oczy.


- Scott i ja widzielimy, jak Marcie pali pira. Albo kto nas nabra, albo otworzy bramy
pieka. Co mi mwi, e chodzi o to drugie. Jeeli upade anioy ucieky z pieka, musz si
upewni, e Patch take je opuci. A potem musz zamkn jego bramy, zanim bdzie za
pno. Trzeba to skoczy. Drugiej szansy nie bdzie. To ostatni dzie, w ktrym upade
anioy mog opanowa ciaa Nefilw, ale czuj, e nie ma to dla nich adnego znaczenia. Pomylaam o diabelskiej mocy i o sile, jak dysponowali. - Wydaje mi si, e mog nas
zniewoli na wieki. Oczywicie, jeeli wczeniej nas nie zabij.
Vee powoli skina gow, zastanawiajc si nad moimi sowami.
- W takim razie pomoemy ci. Jedziemy na jednym wzku. Ta waka dotyczy take
Scotta i mnie.
- Vee... - zaczam ostrzegawczo.
- Jeeli naprawd jest to walka mojego ycia, dobrze wiesz, e nie uciekn. To, co
powiesz, nie ma znaczenia. Nie po to zrezygnowaam z kilku ostatnich pczkw, eby tu
przyjecha, odwrci si i odjecha - powiedziaa Vee, ale w jej gosie bya niemal czuo.
Wierzya w kade sowo. Byymy w tym razem.
Czuam si zbyt poruszona, eby mwi.
- Dobrze - wyksztusiam w kocu. - Chodmy i raz na zawsze zatrzanijmy w kocu
piekielne bramy.

ROZDZIA 40
Soce wyonio si zza horyzontu, owietlajc niekoczce si szeregi upadych aniow
maszerujcych przez teren cmentarza. W porannym, znieksztaconym wietle ich cienie
janiay pomiennym bkitem - przypominay wielk fal pdzc do brzegu. Jeden z
mczyzn, Nefil, bieg na czele armii, wymachujc emitujc bkitne wiato szabl - szabl

stworzon po to, by mnie zabi. Nawet z tej odlegoci Dante zdawa si nie zauwaa nikogo
wok. Polowa na mnie.
Zastanawiaam si, jakim sposobem udao mu si otworzy bramy piekie, i oto
otrzymaam odpowied. Ciemnoniebieska aureola unoszca si nad upadymi anioami
mwia mi, e Dante zastosowa diabelsk moc.
Jednak dlaczego pozwoli Marcie, by spalia pira tylko po to, by znowu uwolni upade
anioy? Tego nadal nie rozumiaam.
- Musz oddzieli Dantego od reszty - powiedziaam Scottowi i Vee. - On te mnie
szuka. Jeeli dacie rad, zwabcie go na parking nad cmentarzem.
- Nie masz broni - zauway Scott.
Wskazaam rk nadchodzc armi. Kady upady anio trzyma miecz, ktry zdawa
si wystrzeliwa z jego doni niczym jasny niebieski pomie.
- Nie, ale oni maj. Musz tylko przekona jednego z nich, eby mi j sprezentowa.
- Rozdzielaj si - powiedzia Scott. - Zabij kadego Nefila na tym cmentarzu, a potem
zajm Coldwater.
Chwyciam jego donie, a nastpnie donie Vee. Przez chwil tworzylimy cisy krg,
ktry da mi si. Sama stawi czoa Dantemu, ale Vee i Scott bd blisko. Postanowiam o
tym pamita.
- Cokolwiek si stanie, nigdy nie zapomn o naszej przyjani.
Scott przycign moj gow do swojej piersi i przez chwil mocno mnie do siebie
przyciska, a nastpnie czule pocaowa w czoo. Vee zarzucia mi rce na szyj, przytulia
mnie i nie chciaa puci, a ja czuam, e znw zbiera mi si na pacz.
Wyrwaam si z ich obj i zaczam biec.
Na terenie cmentarza znajdowao si mnstwo kryjwek. Prdko wspiam si na jedno z
zimozielonych drzew wyrastajcych ze wzgrza prowadzcego na parking i schowaam si w
jego gaziach. By to dobry punkt obserwacyjny. Widziaam, jak tum upadych aniow
atakowa bezbronnych Nefilw i Nefilki. Na jednego Nefila przypadao mniej wicej
dwudziestu upadych aniow. W cigu kilku sekund chmara upadych aniow rzucia si na
nich i wycia ich w pie, jak zwyczajne chwasty.
U stp pagrka Susanna Millar walczya z upad anielic o jasnych wosach, ktre
chostay jej ramiona w trakcie szamotaniny. Susanna wycigna zza pazuchy n i wbia go
w mostek Dabrii. Ryczc z wciekoci, Dabria chwycia miecz w obie donie i lizgajc si
po mokrej trawie, zacza nim wymachiwa w odwecie. Ich walka przeniosa si pomidzy
labirynt nagrobkw, a w kocu obie kobiety znikny mi z oczu.

Nieco dalej Scott i Vee, uzbrojeni w gazie, walczyli rami w rami, odpierajc atak
czworga otaczajcych ich upadych aniow. Mimo e byo ich wicej, upade anioy nie
mogy sobie poradzi ze Scottem, ktry growa nad nimi zarwno wzrostem, jak i sil. Scott
po kolei wymierza im ciosy gazi, a nastpnie zacz ich ni okada, pki nie stracili
przytomnoci.
Rozejrzaam si w poszukiwaniu Marcie. Nawet jeeli bya na cmentarzu, nigdzie jej nie
widziaam. Nie zdziwiabym si, gdyby postanowia unikn bitwy i nad honor przedoya
bezpieczestwo. Nefilowie i upade anioy lizgali si po trawie splamionej jasnoczerwon
krwi, z ktrej cz zabarwiona bya bkitem diabelskiej mocy.
Lisa Martin i jej odziani w szaty przyjaciele biegli wzdu cmentarnego ogrodzenia, a z
trzymanych przez nich pochodni unosi si czarny dym. W popiechu przemykali pomidzy
drzewami i krzewami, podkadajc pod nie ogie. Pomienie strzelay w gr, pochaniajc
licie. Ogie zawzi pole bitwy i otoczy upade anioy. Mtny, gsty dym spowi teren
cmentarza niczym cie zapadajcego zmierzchu. Lisa nie moga sprawi, by upade anioy
spony ywcem, ale udao jej si kupi Nefilom nieco wicej czasu.
Jeden z upadych aniow wyoni si z dymu i rozgldajc si czujnie, par pod gr.
Musia mnie wyczu. Jego miecz emanowa niebieskim blaskiem, ale trzyma go w taki
sposb, e nie widziaam jego twarzy. Zauwayam jednak, e jest chuderlawy, co oznaczao,
e miaam szans z nim wygra.
Zakrad si pod drzewo i uwanie przyglda si ciemnym zakamarkom pomidzy
konarami. Za pi sekund mia si znale tu pode mn.
Cztery, trzy, dwa...
Zeskoczyam z drzewa i rzuciam si na niego od tyu. Sia mojego ciosu sprawia, e
polecia do przodu. Wypuci miecz z rki, zanim zdyam mu go zabra. Przetoczylimy si
kilka metrw dalej - dziki elementowi zaskoczenia zyskaam przewag nad moim
przeciwnikiem. Byskawicznie podniosam si na nogi, stanam nad nim i wymierzyam mu
kilka silnych ciosw w blizny po skrzydach, jednak po chwili upady anio kopniakiem
podci mi nogi. Przetoczyam si, eby unikn ostrza noa, ktry wydoby z buta.
- Rixon? - powiedziaam osupiaa, kiedy we wpatrujcym si we mnie chopaku o
bladej twarzy i ostrych rysach rozpoznaam dawnego najlepszego przyjaciela Patcha. Kiedy
Rixon prbowa mnie zabi, eby otrzyma ludzkie ciao, Patch osobicie zacign go do
pieka.
- To ty - odpar.
Stanlimy naprzeciwko siebie na ugitych kolanach, gotowi do ataku.
- Gdzie jest Patch? - zapytaam.
Wbi we mnie widrujce spojrzenie. W jego oczach byy wcieko i chd.

- To imi nic ju dla mnie nie znaczy. On jest dla mnie martwy.
Poniewa wci mnie nie zaatakowa, postanowiam zaryzykowa i zada kolejne
pytanie.
- Dlaczego upade anioy pozwalaj na to, by przewodzi wam Dante?
- Zmusi nas, ebymy zoyli mu przysig wiernoci - powiedzia, mruc oczy, tak e
zrobiy si z nich wskie szparki. - Moglimy zoy przysig albo pozosta w piekle.
Niewielu skorzystao z tej drugiej moliwoci.
Patch z pewnoci nie zosta w piekle, wiedzc, e moe do mnie wrci. Zoy
przysig Dantemu, mimo i w rzeczywistoci wola skrci mu kark i rozerwa go na
strzpy.
- Chc dorwa Dantego - powiedziaam do Rixona.
Rozemia si i sykn przez zby.
- Za kade nefilskie ciao, ktre przynios Dantemu, dostan nagrod. Poprzednim razem
nie udao mi si ciebie zabi, ale teraz nie zmarnuj okazji.
W tym samym momencie rzucilimy si po lecy kilka metrw dalej miecz. Rixon
chwyci go pierwszy, zwinnym ruchem podnis si na kolana i dwoma ciosami przeci
powietrze przede mn. Schyliam si i zanim zdy wykona kolejny sztych, zaatakowaam
go i powaliam na ziemi. Upad na blizny po skrzydach. Korzystajc z tego, e na chwil
zosta unieruchomiony, rozbroiam go. Wyrwaam miecz z jego lewej rki i n z prawej, a
nastpnie kopniakiem przewrciam go na brzuch i wbiam mu n gboko w blizny po
skrzydach.
- Zabie mojego tat - powiedziaam. - Nie zapomniaam o tym.
Rzuciam si pod gr w stron parkingu, co chwil ogldajc si za siebie, eby mie
pewno, e nikt za mn nie idzie. Potrzebowaam lepszej szabli. Przypomniaam sobie
trening z Patchem i powtrzyam w mylach wszystkie ciosy rozbrajajce, ktre wiczylimy.
Kiedy zobacz Dantego na parkingu, ukradn mu szabl. A potem go zabij.
Kiedy wyoniam si zza wzgrza, Dante ju czeka. Obserwowa mnie, leniwie
przejedajc palcem po czubku ostrza.
- Fajna szabla - powiedziaam. - Syszaam, e zamwie j specjalnie na t okazj. Jego
dolna warga minimalnie si uniosa. - Zasugujesz na to, co najlepsze. - Zamordowae
Blakely'ego. To dosy marne podzikowanie.
- A ty zamordowaa Hanka. W twoich
yach pynie jego krew. Mona powiedzie, e przygania kocio garnkowi... - odpar. Wniknem w szeregi tajnego stowarzyszenia Hanka i miesicami ledziem ich poczynania.
Zdobyem jego zaufanie. W dniu, w ktrym zosta zamordowany, cieszyem si jak dziecko.
Duo trudniej byoby mi obali jego ni ciebie.

Wzruszyam ramionami.
- Nie pierwszy raz czuj si niedoceniona.
- Wyszkoliem ci. Doskonale wiem, na co ci sta.
- Dlaczego uwolnie upade anioy? - zapytaam wprost, wyczuwajc, e zrobi si
skonny do zwierze. - Byy ju w piekle. Moge je zdradzi i obj panowanie nad
Nefilami, a one nigdy nie dowiedziayby si prawdy.
Dante odsoni w umiechu ostre biae zby. Przypomina raczej zwierz - dzik besti ni mczyzn.
- Zdobyem wadz nad obiema rasami - powiedzia tak rzeczowym tonem, e nie
miaam wtpliwoci, i naprawd w to wierzy. - Nefilom, ktrzy przeyj atak mojej armii,
dam podobny wybr jak upadym anioom: mog zoy mi przysig wiernoci albo zgin.
Jeden niepodzielny wadca, ktry ma moc i wadz nad wszystkimi. aujesz, e sama
wczeniej o tym nie pomylaa?
Przyciskaam miecz Rixona do boku, przenoszc ciar ciaa z nogi na nog.
- Jest wiele rzeczy, ktrych teraz auj, ale ta akurat do nich nie naley. Dlaczego
upade anioy nie opanoway
Nefilw podczas cheszwanu? Podejrzewam, e wiesz, i nie traktuj tego jako
komplementu.
- Rozkazaem im tego nie robi. Najpierw zamierzaem zabi Blakely'ego. Nie chciaem,
eby podwaa moje rozkazy i rozprowadza napj z diabelsk moc wrd Nefilw. Gdyby
upade anioy zaatakoway Nefilw, Blakely z pewnoci by to zrobi. - Gos Dantego by
rzeczowy i peen wyszoci. Niczego si nie ba.
- Gdzie jest Patch?
- W piekle. Zadbaem o to, by nigdy si z niego nie wydosta. Zostanie tam. A gocia
bdzie mia dopiero wtedy, gdy nabior ochoty na to, by kogo zamordowa.
Rzuciam si na niego, mierzc szabl w jego gow. Uskoczy przed ostrzem i
odpowiedzia kilkoma silnymi ciosami. Za kadym razem, kiedy go blokowaam, czuam w
rkach drgania szabli. Zacisnam zby, eby przezwyciy bl. By zbyt silny. Czuam, e
nie uda mi si bez koca odpiera jego potnych uderze. Musiaam znale sposb, eby
wytrci mu bro z doni i przebi jego serce.
- Kiedy ostatni raz wzia diabelsk moc? - zapyta Dante, trzymajc szabl jak
maczet, jak gdyby chcia mnie ni posieka.
- Skoczyam z tym.

Na razie udawao mi si odpiera jego ciosy, ale wiedziaam, e jeeli nie przejd do
ofensywy, Dante przyprze mnie do ciany. Gwatownie rzuciam si do przodu, eby ugodzi
go w udo. Zrobi unik, a moja szabla trafia w prni, niemal pozbawiajc mnie rwnowagi.
Jeeli bdziesz si wygina i napra, Dantemu bdzie atwiej ci trafi" przypomniaam sobie ostrzeenie Patcha, jakby wypowiedzia je wczoraj. Przytaknam mu w
mylach. Masz racj, Patch. Mw dalej.
- To wida - powiedzia Dante. - Miaem nadziej, e zayjesz tak duo toksycznej
formuy, by zdya ci wyre mzg.
A wic taki by jego plan: chcia uzaleni mnie od diabelskiej mocy i pozwoli na to, by
powoli mnie zabia.
- Gdzie przechowujesz reszt prototypw?
- Tam, skd w kadej chwili mog przywoa ich moc - odpar pewnym siebie tonem.
- Mam nadziej, e dobrze je ukrye, poniewa przed mierci mam zamiar zniszczy
twoje laboratorium.
- Moje nowe laboratorium jest we mnie. To tu trzymam prototypy, Noro, a one wci si
multiplikuj. Diabelska moc to ja! Masz pojcie, jak to jest by najpotniejsz osob na
ziemi?
Uchyliam si, w ostatniej chwili unikajc ciosu w szyj. Rozpdziam si i
wycelowaam miecz w jego brzuch, jednak znw uskoczy w bok, tak e ostrze rozcio tylko
skr powyej jego biodra. Z rany zacza si sczy bkitna substancja, plamic jego bia
koszul.
Dante rzuci si na mnie, ryczc jak zwierz. Uciekam i przeskoczyam kamienny mur
otaczajcy parking.
Straciam rwnowag na mokrej od rosy trawie. Polizgnam si i stoczyam w d. W
ostatniej chwili zdoaam podnie si na nogi przy jednym z nagrobkw. Miecz przebi traw
w miejscu, w ktrym si zatrzymaam. Dante rzuci si za mn w pogo pomidzy
nagrobkami, wywijajc szabl na lewo i prawo. Jej stalowe ostrze szczkao przy kadym
uderzeniu o marmur czy kamie.
Wbiegam za pierwsze drzewo, ktre zobaczyam, odgradzajc si nim od Dantego.
Drzewo palio si, a pomienie ognia pochaniay je z trzaskiem. Ignorujc palcy skr ar,
udaam, e rzucam si w lewo, jednak Dante nie mia nastroju na gierki. Goni mnie wok
drzewa, trzymajc miecz nad gow, jakby zamierza przeci mnie na p, od czaszki a po
palce u stp. Znowu udao mi si unikn ciosu. W mojej gowie pobrzmiewa gos Patcha.
Wykorzystaj jego wzrost. Odso jego nogi. Uderz go mocno w kolano, a potem zabierz
szabl".

Schowaam si za mauzoleum i przywaram piecami do ciany. Kiedy dostrzegam


Dantego, wyoniam si zza budynku i wraziam mu szabl w udo. Z rany wytrysna
wodnista bkitna krew. Spoy tyle diabelskiej mocy, e dosownie pyna ona w jego
yach.
Zanim zdoaam wycign szabl, Dante zamachn si, eby zada mi cios. Udao mi
si go unikn, jednak moja szabla nadal tkwia w jego nodze. Nagle uwiadomiam sobie, e
jestem bezbronna. Przeknam lin, czujc, jak ogarnia mnie panika.
- Chyba o czym zapomniaa - szydzi Dante, zaciskajc zby, eby wydoby ostrze z
nogi, po czym wrzuci moj bro na dach mauzoleum.
Zerwaam si do ucieczki, wiedzc, e dopki rana w jego nodze si nie zagoi, Dante
bdzie porusza si nieco wolniej. Nie dotaram zbyt daleko, kiedy poczuam rozdzierajcy
ar, promieniujcy od lewej opatki wzdu caej rki. Z krzykiem upadam na kolana.
Obejrzaam si i zobaczyam, e w moim ramieniu tkwi perowobiay sztylet Peppera. Marcie
musiaa przekaza go wczoraj Dantemu, ktry utykajc, podszed do mnie z tyu.
Biaka jego oczu emanoway jaskrawym bkitem, a na skronie wystpi mu bkitny pot.
Z jego rany wyciekaa diabelska moc. Prototypy, ktre wykrad Blakely'emu, znajdoway si
w nim. Pochon je wszystkie i jakim sposobem przeksztaci swoje ciao w wytwrni
diabelskiej mocy.
Jego plan byby genialny, gdyby nie jeden may szczeg. Gdyby udao mi si go zabi,
wszystkie prototypy zniknyby razem z nim.
Gdyby mi si to udao.
- Twj pkaty archanielski koleka wyzna, e zaczarowa ten sztylet tak, by mona mnie
byo nim zabi - powiedzia. - Nie udao mu si, podobnie jak Patchowi. - Umiechn si
szyderczo.
Wyrwaam z ziemi marmurow pyt nagrobn i rzuciam ni w niego, ale odrzuci j z
atwoci jak pik do koszykwki.
Cofnam si o kilka metrw, podpierajc si zdrow rk. Ale poruszaam si zbyt
wolno.
Sprbowaam uy szybkiego triku umysowego.
- Rzu szabl i nie ruszaj si! - rozkazaam podwiadomoci Dantego.
Bl rozla mi si po policzku. Niebieskie ostrze szabli uderzyo we mnie z tak si, e w
ustach poczuam krew.
- miesz stosowa na mnie triki?

Zanim zdyam si cofn, Dante podnis mnie do gry za kark i brutalnie rzuci o
drzewo. Uderzenie byo tak silne, e oczy zaszy mi mg i straciam oddech. Prbowaam
utrzyma si na kolanach, ale zbyt mocno krcio mi si w gowie.
- Pu j.
Scott. Co on tu robi? Po chwili zrozumiaam. Kiedy zobaczyam, e w rkach trzyma
szabl, kady centymetr mojego ciaa wypeni si strachem.
- Scott! - ostrzegam go. - Uciekaj. Szybko!
Jego opanowane donie zacisny si na rkojeci.
- Przysigem twojemu ojcu, e bd ci chroni - powiedzia, nie spuszczajc
badawczego wzroku z Dantego.
Dante przechyli gow do tyu i zamia si.
- Przysiga zoona trupowi? Jak to waciwie dziaa?
- Jeeli jeszcze raz tkniesz Nor, nie yjesz. To przysiga, ktr skadam tobie.
- Odsu si, Scott - warkn Dante. - To nie twoja sprawa.
- I tu si mylisz.
Scott zaatakowa Dantego i mczyni zaczli wymienia szybkie, gwatowne ciosy.
Scott rozluni ramiona, polegajc na silnej sylwetce i zwinnoci, ktra miaa mu pomc w
walce przeciwko dowiadczonemu, wspomaganemu diabelsk moc Dantemu. Scott napiera,
a Dante zwinnie odskakiwa w bok. Brutalny cios szabli Scotta odci Dantemu lewe
przedrami. Scott nadzia koczyn na ostrze i podnis j do gry.
- To dopiero pierwszy kawaeczek.
Dante zakl pod nosem i zdrow rk zacz niechlujnie chlasta noem przestrze
przed Scottem. Oguszajcy szczk krzyujcych si ostrzy przecina poranne powietrze.
Kiedy Dante zmusi Scotta, by cofn si pod wysoki kamienny krzy, krzyknam
ostrzegawczo w mylach:
- Nagrobek, tu za tob!
Scott odskoczy w bok, unikajc upadku, a jednoczenie
blokujc atak. Skra Dantego lnia bkitnym potem, ale on zdawa si tego nie zauwaa.
Strzsn wilgotne wosy z oczu i nadal sieka mieczem powietrze, jednak jego rka bya ju
wyranie zmczona. Odtd silne ciosy zaczy wyglda rozpaczliwie. Zrozumiaam, e jeeli
ustawi si za nim, znajdzie si w potrzasku pomidzy mn a Scottem i jedno z nas bdzie go
mogo wykoczy.
Zatrzymaam si gwatownie, kiedy usyszaam krzyk. Odwrciam si w momencie,
kiedy Scott polizgn si na mokrej trawie, upadajc na kolano. Kiedy prbowa odzyska
rwnowag, jego nogi dziwnie si rozjechay. Zdy si przetoczy, by unikn ciosu, ktry

Dante wanie wymierza, ale nie mia ju czasu, eby wsta - Dante znw go uderzy, tym
razem zanurzajc ostrze gboko w piersi Scotta.
Scott zacisn osabe donie na ostrzu szabli tkwicym w jego sercu i bezskutecznie
prbowa je stamtd wyrwa. Jaskrawa diabelska moc spyna z szabli na ciao Scotta,
barwic jego skr upiornym bkitem. Wtym gosem wymwi moje imi.
- Nora?
Krzyknam. Sparaliowana z przeraenia i rozpaczy patrzyam, jak Dante koczy atak,
jednym sprawnym przekrceniem ostrza rozpltujc serce Scotta.
Przeniosam uwag na Dantego. Nigdy wczeniej nie odczuwaam do nikogo tak
wielkiej nienawici. Draam. Poczuam niepohamowany wstrt, a yy wypeniy mi si
jadem. Moje zacinite pici zrobiy si twarde jak skaa, a w gowie wy gos peen furii i
pragnienia zemsty.
Wiedziona gbokim, gwatownym gniewem, przywoaam wewntrzn moc. Nie
zrobiam tego bez przekonania, w popiechu. O, nie! Przywoaam kad kropl odwagi i
determinacji, jaka we mnie tkwia, i uyam jej przeciwko niemu. Nie miaam zamiaru
pozwoli na to, by wygra. Nie w ten sposb. Nie za pomoc diabelskiej mocy. Nie, mordujc
Scotta.
Z ca si wdaram si do jego umysu i rozniosam w proch impulsy, ktre pyny do
jego mzgu i z powrotem, po czym byskawicznie rozkazaam:
- Rzu miecz. Rzu go, ty kanalio, ty nic niewarta, przebiega szujo.
Usyszaam szczk stali o marmur.
Wpatrywaam si w Dantego z nienawici. Patrzy przed siebie zamglonym wzrokiem,
jakby szuka czego w oddali.
- Czy to nie ironia losu, e to wanie ty nauczye mnie, w czym tkwi moja najwiksza
sia? - powiedziaam, a kade wypowiadane przeze mnie sowo przepenione byo
odraz.
Przysigam, e ju nigdy nie uyj diabelskiej mocy, ale w tych okolicznociach
postanowiam nieco nagi zasady. Zabicie Dantego oznaczao take koniec dla diabelskiej
mocy.
W mojej gowie zrodzia si pokusa, eby ukra diabelsk moc dla siebie, ale szybko j
odegnaam. Byam silniejsza od Hanka i od Dantego. Byam nawet silniejsza ni diabelska
moc. Chciaam wysa Dantego do pieka w odwecie za Scotta, ktry odda za mnie swoje
ycie. W chwili kiedy podnosiam miecz Dantego, jego noga odskoczya i wytrcia mi go z
doni.

Dante jednym skokiem znalaz si na mnie i zacisn mi rce na szyi. Rzuciam si na


niego, drapic go po twarzy i oczach.
Otworzyam usta. Nie mogam oddycha.
W jego zimnym spojrzeniu lni triumf.
Bezskutecznie otwieraam i zamykaam usta. Bezlitosna twarz Dantego stawaa si
ziarnista jak obraz starego telewizora. Zza jego ramienia spogldao na mnie oblicze
kamiennego anioa, ktry przypatrywa mi si z zainteresowaniem.
Chciao mi si jednoczenie mia i paka. A wic na tym wanie polegao umieranie?
Na zupenej rezygnacji?
Nie chciaam rezygnowa.
Dante zablokowa mi dostp powietrza kolanem i sign po miecz. Skierowa jego
ostrze w moje serce.
- Opanuj go - nakaza mi spokojnie kamienny anio. - Opanuj jego ciao i zabij go.
- Patch? - pomylaam z rozmarzeniem.
Zebraam si pync z wiary, e Patch jest obok i nade mn czuwa, i przestaam opiera
si Dantemu. Opuciam donie i rozluniam nogi. Mimo e wydawao si to tchrzliwe i
godne pogardy, poddaam si mu. Skoncentrowaam si i zbliyam si do niego mylami.
Po moim ciele rozla si obcy chd.
Ani si obejrzaam, jak zobaczyam wiat oczami Dantego. Popatrzyam w d. Jego
miecz tkwi w moich doniach. Gdzie w gbi wiedziaam, e Dante zgrzyta zbami i wydaje
mroce krew w yach dwiki, wyjc jak zarzynane zwierz.
Skierowaam miecz do siebie i wycelowaam w serce, a potem zrobiam co
zaskakujcego.
Opadam na jego ostrze.

ROZDZIA 41

Jego ciao wyrzucio mnie z siebie tak szybko, jakbym zostaa wypchnita z pdzcego
samochodu. Zacisnam donie na trawie, szukajc oparcia w wiecie, ktry wirowa,
przekrzywia si i przechyla. Kiedy przestao mi si krci w gowie, rozejrzaam si w
poszukiwaniu Dantego. Najpierw jednak poczuam jego zapach.
Jego skra miaa siny odcie, a ciao zaczo pcznie. Zwoki wydalay pyny, a
diabelska moc, ktra pyna dotd w jego yach, wsikaa w ziemi jak co ywego, co, co
chciao uciec przed promieniami soca. Jego ciao obrcio si w proch. Po kilku sekundach
z Dantego zostay tylko nagie koci.
Nie y. Diabelska moc znikna.
Powoli podniosam si na nogi. Moje dinsy byy porwane i poplamione, a na kolanach
widniay lady trawy. Dotknam jzykiem pknicia na wardze, wyczuwajc krew i piekc
sono potu. Cikim krokiem podeszam do Scotta. Po twarzy pyny mi gorce zy.
Bezradnie przesunam domi nad jego szybko rozkadajcym si ciaem. Zamknam oczy i
przywoaam w mylach jego przekrzywiony umiech. Nie chciaam patrze w jego puste
oczy. Nie chciaam pamita, jak przed mierci krztusi si i prbowa zapa oddech.
Przypomniaam sobie jego ciepe przypadkowe municia i figlarne szturchnicia. Zdawaam
sobie spraw, e mimo i kurczowo trzymam si tych wspomnie, tu przede mn rozkada
si jego ciao.
- Dzikuj - wydusiam, wierzc, e by jeszcze blisko i e sysza mj gos. - Ocalie mi
ycie. Do widzenia, Scott. Nigdy ci nie zapomn. To moja przysiga - obiecaam.
Zote promienie soca rozpraszay spowijajc cmentarz mg. Ignorujc ogie trawicy
moje ramiona, wycignam sztylet Peppera i wyszam spord nagrobkw na otwarty teren
cmentarza.
Trawa pokryta bya dziwnymi bryami. Kiedy podeszam bliej, uwiadomiam sobie, e
byy to zwoki. Z pozostaoci cia wnioskowaam, e s to upade anioy. Podobnie jak ciao
Dantego ich szcztki rwnie rozpady si w cigu kilku sekund. Wypywa z nich niebieski
pyn, ktry natychmiast wsika w ziemi.
- Udao ci si.
Odwrciam si gwatownie, instynktownie zaciskajc do na sztylecie. Detektyw Basso
wetkn rce w kieszenie. Na jego ustach igra ponury umiech. Kudaty dziki pies, ktry
kilka dni wczeniej uratowa mi ycie, siedzia nieruchomo przy jego stopach i z zadum
wpatrywa si we mnie tymi lepiami. Basso schyli si i podrapa go za uchem.
- To dobry pies - powiedzia. - Kiedy odejd, bdzie potrzebowa domu.
Cofnam si ostronie. - Co tu si dzieje? - Udao ci si - powiedzia. - Diabelska moc
znikna. - Ja chyba ni. - Jestem archanioem. - Kciki jego ust uniosy si w niemal
bojaiwym umiechu. - Nie wiem, co powiedzie.
- Od miesicy pracuj na Ziemi jako

tajny agent. Podejrzewalimy, e Chauncey Langeais i Hank Millar pracuj nad diabelsk
moc. Miaem obserwowa Hanka, jego interesy i rodzin... W tym take ciebie.
Basso jako archanio i tajny agent. Potrzsnam gow.
- Chyba nie do koca rozumiem, co tu si dzieje.
- Udao ci si to, o co zabiegaem. Pozbya si diabelskiej mocy.
Umilkam i zastanowiam si nad jego sowami. Po tym, co zobaczyam przez ostatnie
kilka tygodni, nieatwo mnie byo zaskoczy. Ale detektywowi Basso z pewnoci si to
udao. Dobrze wiedzie, e nie byam jeszcze zupenie zblazowana.
- Upade anioy odeszy. To nie potrwa wiecznie, ale cieszmy si, pki moemy - rzuci.
- Zamykam t spraw i wracam do domu. Gratulacje.
Mj mzg nie potrafi przyj tego do wiadomoci. Upade anioy odeszy. Odeszy. To
sowo ziao we mnie niczym bezdenna otcha.
- Dobra robota, Noro. Jeszcze jedno. Niech moja rada bdzie w pewnym sensie
podzikowaniem. Przetnij znami na swoim nadgarstku jednym sprawnym ruchem powiedzia, markujc przepiowywanie wasnego nadgarstka kantem doni.
- Co?
Rzuci mi porozumiewawcze spojrzenie.
- Zaufaj mi. Ten jeden raz.
Oparam si o drzewo, prbujc zrozumie wiat, ktry przesta mie dla mnie sens.
Dante nie y, znikna diabelska moc. Wojna si skoczya, a moja przysiga zostaa
speniona. A Scott... No, tak. Scott. Jak mam powiedzie otym Vee? Jak pomc jej pogodzi
si ze strat i zamanym sercem? Jak pokona rozpacz? Jak w przyszoci zachci j, eby
zapomniaa o tym, co byo, skoro sama nie miaam takiego zamiaru. Prba zastpienia Patcha
- a nawet prba odnalezienia szczcia u boku kogo innego - byaby kamstwem. Byam
teraz Nefilk i miaam y wiecznie. Bez Patcha wydawao mi si to nieskoczon mk.
Usyszaam odgos krokw na trawie. Znajomych krokw. Zastygam, przygotowana do
ataku, kiedy z gstej mgy wyonia si ciemna sylwetka. Oczy postaci wbite byy w ziemi.
Mczyzna najwyraniej czego szuka. Przykuca przy kadym ciele, przyglda mu si, a
nastpnie odsuwa je na bok nog, klnc przy tym ze zniecierpliwieniem.
- Patch?
Mczyzna pochylony nad rozkadajcym si ciaem zamar. Gwatownie unis gow,
a jego oczy zwziy si, jakby nie wierzy w to, co syszy. Spojrza mi prosto w oczy, a w jego
spojrzeniu zalnio co dziwnego. Ulga, ukojenie? Wyzwolenie.

Ostatnie kilka metrw, ktre nas dzielio, przebyam biegiem i rzuciam si Patchowi w
ramiona, chwytajc palcami jego koszul i chowajc twarz w jego szyi.
- Niech to bdzie prawda. Tak bardzo chciaabym, eby to by ty. Nie opuszczaj mnie.
Ju nigdy, prosz! - szlochaam. - Walczyam z Dantem, zabiam go, ale nie potrafiam ocali
Scotta. Nie yje. Diabelska moc znikna, ale ja zawiodam Scotta.
Patch szepta mi co do ucha, ale jego donie dray. Poprowadzi mnie na kamienn
awk, ani na chwil nie puszczajc mojej doni. Trzyma mnie tak mocno, jak gdyby ba si,
e przesypi si mu przez pace niczym piasek. Jego zaczerwienione, zmczone oczy
wiadczyy o tym, e paka.
Mw dalej, powiedziaam do siebie. Niech ten sen si nie koczy. Zrobi wszystko, eby
zatrzyma Patcha przy sobie.
- Widziaam Rixona.
- Nie yje - powiedzia Patch szorstko. - Podobnie jak caa reszta. Dante uwolni nas z
pieka, ale najpierw kaza nam zoy przysig wiernoci i wstrzykn nam diabelsk moc.
Tylko w ten sposb moglimy opuci pieko: z diabelsk moc w yach. Kiedy zniszczya
diabelsk moc, kady upady anio, ktremu Dante j wstrzykn, umar.
To nie moe by sen, mylaam. To nieprawdopodobne, ale z drugiej strony wszystko
wydaje si takie realne. Jego dotyk, tak znajomy, sprawia, e serce mi walio, a krew pyna
szybciej. Sen nie mg wywoa u nonie tak silnych wrae.
- Jak udao ci si przey?
- Nie zoyem przysigi Dantemu i nie pozwoliem na to, by wstrzykn mi diabelsk
moc. Opanowaem ciao Rixona do czasu, kiedy opucilimy pieko. Nie wierzyem ani
Dantemu, ani diabelskiej mocy. Wierzyem, e ty si nimi zajmiesz.
- Patch - powiedziaam drcym gosem. - Odszede. Widziaam twj motocykl. Nie
wrcie... Mylaam... - Zakuo mnie w sercu i silny bl wypeni moj pier. - Kiedy nie
udao mi si uratowa twojego pira... - Rozpacz wdara si do mojego serca jak lodowaty
powiew wiatru, bezwzgldny i paraliujcy. Przytuliam si mocniej do Patcha, obawiajc si,
e zaraz zniknie. Usiadam mu na kolanach i pakaam na jego piersi.
Patch tuli mnie i koysa w ramionach.
- Aniele - szepta w mylach. - Jestem tu.
Jestemy razem. Ju po wszystkim. To koniec, a my mamy siebie nawzajem.
Jestemy razem. Razem. Wrci do mnie. Miaam przy sobie wszystko, co byo dla mnie
najwaniejsze. Patch by tu obok.
Osuszyam oczy rkawami i usiadam okrakiem na kolanach Patcha. Przeczesaam
doni jego czarne wosy, zatrzymujc kosmyki pomidzy palcami i przycigajc go do
siebie.
- Chc by z tob - powiedziaam. - Pragn, by by blisko, Patch. Pragn ci caego.

Pocaowaam go, szaleczo i odwanie, z caej siy wpijajc si w jego usta. Przylgnam
do niego, zatopiam si w jego smaku. Zacisn donie na moich plecach i przycign mnie
bliej. Przesuwaam domi po jego ramionach, barkach, udach. Pod palcami wyczuwaam
napite minie, tak prawdziwe, silne i ywe. Jego spragnione usta caoway mnie podliwie.
- Chc budzi si przy tobie kadego ranka i zasypia przy tobie kadej nocy powiedzia Patch powanie. - Chc si tob opiekowa, wielbi ci i kocha tak, jak aden
inny mczyzna. Chc ci rozpieszcza. Kady mj pocaunek, dotyk, kada moja myl
naley do ciebie. Przy mnie bdziesz szczliwa. Kadego dnia bd ci uszczliwia. Stara, niemal prymitywna obrczka, ktr trzyma w palcach, zapaa promie soca i
zalnia srebrzystym blaskiem. - Znalazem ten piercionek tu po tym, jak zostaem wygnany
z nieba. Zatrzymaem go, by przypomina mi, jak jedna decyzja moe zaway na wiecznoci.
Mam go od dawna. Chc ci go ofiarowa. Przerwaa moje cierpienie i ofiarowaa mi now
wieczno. Bd moja, Noro. Bd dla mnie wszystkim.
Przygryzam warg, prbujc stumi szeroki umiech. Dotknam ziemi stop, eby
upewni si, e nie unosz si w powietrzu.
- Patch?
Patch chwyci piercionek i jego chropowat krawdzi zrobi sobie na doni nacicie, z
ktrego wypyna struka krwi.
- Przysigam ci, Noro Grey, e od dzi na zawsze nale do ciebie. Jestem twj. Przyjmij
i chro moj mio, ciao i dusz. - Skadajc t obietnic, Patch poda mi piercionek.
- Patch - wyszeptaam.
- Jeeli ci zawiod, rozpacz i al bd dla mnie wieczn kar. - Patrzy mi w oczy ze
szczeroci. - Ale nie zawiod ci, aniele. Nigdy ci nie zawiod.
Przyjam piercionek i ju miaam przeci do, tak samo jak Patch, kiedy
przypomniaa mi si tajemnicza rada Basso. Uniosam piercionek nieco wyej i przesunam
nim po przypominajcym owkow kredk znamieniu, z ktrym si urodziam - znamieniu,
ktre okrelao moje nefilskie pochodzenie. Po mojej skrze spyna krew. Przystawiam
nacicie do doni Patch a. Kiedy nasza krew si mieszaa, czuam mrowienie.
- Przysigam, e przyjmuj twoj mio i e bd j pielgnowa. W zamian za to
ofiaruj ci moje ciao i serce. Wszystko, co posiadam, naley do ciebie. Jestem twoja i tylko
twoja. Kochaj mnie, chro i zaspokajaj. A ja obiecuj robi to samo.
Patch wsun mi piercionek na palec.
Nagle odskoczy, jakby przeszy go prd.
- Moja rka - powiedzia cicho. - Moja rka...
Spojrza mi gboko w oczy, a na jego twarzy pojawio si zaskoczenie.

- Rka mrowi mnie w miejscu, w ktrym nasza krew si zmieszaa.


- Czujesz to! - powiedziaam, zbyt przestraszona, by wierzy, e moe to by prawda.
Baam si robi sobie nadziej. Baam si, e to zaraz minie i e jego ciao jeszcze mnie
odrzuci.
Nie. To by prezent, ktry dostaam od Basso.
Patch, upady anio, mg odczuwa wszystkie moje pocaunki, kady dotyk. Moje
ciepo, gbi mojej reakcji na jego pieszczoty.
Z jego ust wyrwa si na wp miech, na wp jk. Jego oczy zalniy.
- Czuj ci! - Przesun rkami po moich ramionach, pospiesznie zapoznajc si z moj
skr, chwytajc moj twarz w donie. Pocaowa mnie z caej siy i zadra z rozkoszy.
Porwa mnie w ramiona, a ja krzyknam z radoci.
- Chodmy std - wyszepta, patrzc na mnie z podaniem.
Zarzuciam mu rce na szyj i wtuliam gow w zagbienie jego ramienia. Jego ciao
byo niczym gwarancja, ciepy kontrapunkt. A teraz on czul take mnie. Zrobio mi si
gorco. Nie mogam ju wytrzyma.
Na to czekaam. Bylimy razem. Na zawsze. Kiedy odchodzilimy, za naszymi plecami
zachodzio soce, owietlajc drog, ktra rozpocieraa si przed nami.
Miaam przeczucie, e to dobry znak.

EPILOG
Dolina Hodder, hrabstwo Lancashire, Anglia, trzy lata pniej
- No, dobrze, wygraa - wysapaam, wstajc z krzesa z podziwem wpatrujc si w Vee,
ktra wesza do zakrystii, trzymajc w rce rbek swojej dugiej grafitowej jedwabnej sukni.
wiato wpadajce przez witraowe okna zdawao si rozpala tkanin, nadajc jej metaliczny
poblask. - Wiem. Mwiam, e powinna trzyma si tradycyjnej bieli, ale myliam si. Vee,
wygldasz oszaamiajco piknie!
Zrobia piruet, odsaniajc glany, ktrych nie widziaam od czasw liceum.
- To co starego - powiedziaa Vee.
Przygryzam warg.
- Chyba si rozpacz.
- Zapiesz bukiet, prawda? A potem, gdy nikt nie bdzie patrzy, zwrcisz mi go, ebym
moga go odda do profesjonalnego wysuszenia i oprawienia. Dopiero wtedy moesz zacz
si nabija z mojego sentymentalizmu.
- Jestem Nefilk. Zapi te kwiaty, jeszcze zanim inne twoje przyjaciki zorientuj si,
e w ogle co rzucaa.
Vee westchna z radoci.
- Kochanie, tak si ciesz, e przyjechaa.
- Przebyabym duo wicej ni pi tysicy kilometrw, eby by na lubie swojej
najlepszej przyjaciki. - Umiechnam si znaczco. - Gdzie spdzicie miesic miodowy?
- Gavin nie chce mi powiedzie. To jego tajemnica. Wszystko zaplanowa.
Powiedziaam mu, e mam tylko jedno yczenie: w hotelowym menu musz by pczki. Nie
bdzie nas dziesi dni. Kiedy wrcimy, oboje zaczniemy szuka pracy.
- Mylisz, e kiedykolwiek wrcicie?
- Do Coldwater? Po moim trupie. Anglia mi pasuje. Brytole uwielbiaj mj akcent.
Kiedy Gavin po raz pierwszy zaprosi mnie na randk, zrobi to tylko po to, eby posucha,
jak mwi. Na szczcie mwi to ja umiem. - Z jej oczu znikna figlarno. - Zostawiam
tam zbyt wiele wspomnie. Nawet jadc ulic, mam wraenie, e gdzie w tumie zobacz
Scotta. Mylisz, e istnieje ycie po mierci? Mylisz, e jest szczliwy?
Co stano mi w gardle. Nie mogam wydusi sowa. Od mierci Scotta nie byo dnia,
ebym nie zatrzymaa si na chwil i nie podzikowaa mu w mylach za jego powicenie.
- Powinien tu by. auj, e tak nie jest - powiedziaa Vee, schylajc gow i
postukujc o st swoimi wieo pomalowanymi paznokciami.

- Ja te. - cisnam jej do. - Twoja mama powiedziaa mi, e Marcie umara kilka
miesicy temu. 1 tak ya duej, ni si spodziewalimy. - Do samego koca bya czarn
owc? - Moja mama bya na jej pogrzebie. Przyszo tylko pi osb, w tym mama Marcie.
Vee wzruszya ramionami, nie okazujc wspczucia. - Taka karma.
ukowe drzwi po
przeciwnej stronie zakrystii uchyliy si, po czym do rodka zajrzaa moja mama. Przyleciaa
tu tydzie temu, eby pomc mamie Vee zaplanowa lub. Miaam wraenie, e wietnie si
bawi. W kocu pogodzia si z tym, e mj zwizek z Patchem - do ktrego przez te
wszystkie lata zdya si przekona - przypiecztowany zosta krwi i e nie mamy zamiaru
wyprawia wielkiego wesela. Czua, e to jej ostatnia szansa. Co za ironia. Kto by pomyla,
e Vee wybierze bardziej tradycyjn drog ni ja?
Mama umiechna si do nas szeroko.
- Osuszcie te zy, dziewczta. Ju czas.
Poprawiam kok Vee, wyjmujc z niego jeszcze kilka pasemek, by adnie okalay jej
twarz, po czym wpiam jej we wosy pachnc orchide. Kiedy skoczyam, Vee zarzucia
mi rce na szyj i koysaa mn to w prawo, to w lewo w czuym ucisku. Nagle usyszaymy
pkajcy szew.
- Oel No do jasnej Anieli! - powiedziaa Vee, obracajc si, eby zobaczy pknicie. Zamwiam o jeden rozmiar mniejsz, planujc, e przed lubem schudn jakie pi kilo.
Nie nazwaabym si grub", ale mogabym zgubi nieco nefilskiego ciaka. Problem polega
na tym, e w domu zawsze miaam za duo ptysiw z kremem.
Nie mogam si opanowa i wybucham miechem.
- Rozumiem. Nic ci nie obchodzi, e bd paradowa w majtkach przed tymi
wszystkimi ludmi - powiedziaa Vee, ale na jej twarzy take jania umiech. Wyja z
torebki plaster i skleia nim pknity materia.
miaymy si tak mocno, e zrobiymy si cale czerwone i nie mogymy zapa tchu.
Drzwi otworzyy si po raz drugi.
- Na miejsca. Szybko! - powiedziaa mama, przywoujc mnie do siebie.
Z kaplicy popyn dwik organw. Ustawiam si na kocu rzdu druhen - wszystkie
miaymy na sobie identyczne te suknie z tafty - i odebraam od brata Vee jej bukiet z
biaych lilii. Vee stana obok mnie i wzia gboki oddech.
- Gotowa? - zapytaam. Mrugna do mnie. -I chtna.
Ustawieni po bokach ministranci
otworzyli masywne, zdobione drzwi. Vee i ja rami w rami weszymy do kaplicy.
Po lubie robiymy zdjcia na dworze. Jasne popoudniowe wiato rozlewao si po
zielonych kach, na ktrych pasy si malownicze owce. Przez cay dzie Vee promieniaa ze
szczcia. Nigdy nie widziaam jej spokojniejszej i szczliwszej. Gavin trzyma j za rk,
muska jej policzki i szepta jej do ucha. Vee nie powiedziaa mi, e Gavin jest czowiekiem,

ale od razu si tego domyliam. Poniewa Vee nie zoya przysigi wiernoci, mieli
zestarze si razem. Nie wiedziaam, jak bdzie wygldaa jej staro, poniewa nie zdarzyo
si jeszcze, by jakikolwiek Nefil mg y wiecznie bez zoenia przysigi wiernoci. Tak czy
siak, bdzie niemiertelna. Kiedy Gavin umrze, nie wiedzc, e jego ona nie wybierze si z
nim na tamten wiat. Nie miaam jej tego za ze. Podziwiaam j za to, e potrafia budowa
wasne szczcie. Dopiero dzi poznaam Gavina, ale od razu wida byo, e darzy Vee
uwielbieniem mioci. Czy mona byo chcie czego wicej?
Wesele take odbywao si na zewntrz, w duym biaym namiocie. Przeniosam uwag
na Patcha.
Z okazji lubu przywdzia czarny dopasowany smoking swj najlepszy szelmowski
umiech. Smoking podkrela jego wysportowan sylwetk, a jego umiech podziaa na mnie
niczym zastrzyk adrenaliny. On rwnie mnie zauway, a jego oczy zalniy z mioci i
podania. Ogarno mnie podniecenie. Nie widzielimy si przez wikszo dnia. Tak
bardzo go pragnam!
Patch podszed do mnie, sczc wino z kieliszka. Marynark przewiesi przez rami.
Wilgo sprawia, e jego wosy zaczy si figlarnie krci.
- Niedaleko std jest zajazd. Widzisz? O, to tamta stodoa z trojgiem drzwi. Jeeli masz
ochot troch poswawoli... - powiedzia, najwyraniej doskonale wiedzc, oczym myl.
- Czy ty powiedziae wanie: poswawoli"?
Patch pooy mi rce na biodrach i przycign mnie do siebie.
- Tak. Pokaza ci, co to znaczy? - Pocaowa mnie krtko, po czym zrobi to ponownie,
tym razem dokadajc kilka oryginalnych ruchw jzykiem. - Kocham ci.
- Moesz mi to powtarza do znudzenia.
Chwyci kosmyk moich wosw i zaoy mi go za ucho.
- Nigdy nie wyobraaem sobie,
e moje ycie bdzie tak pene. Nigdy nie sdziem, e bd mia wszystko. To ty jeste dla
mnie wszystkim, aniele.
Jego sowa wypeniy moje serce. Nie potrafiam opisa, jak bardzo go kochaam. By
czci mnie, a ja czci jego. Bylimy ze sob zwizani na wieki. Nachyliam si i take go
pocaowaam.
- Moe skorzystam z twojej propozycji. Uroczy wiejski zajazd, mwisz?
- Cadillac jest zaparkowany przed budynkiem, a motocykl za - powiedzia do mnie Patch
w mylach. - egnamy si tradycyjnie czy po prostu uciekamy?
Miaam do tradycji na jeden dzie.
- Uciekamy.

Krzyknam z radoci, kiedy Patch porwa mnie na rce zanis na tyy kocioa.
Wskoczylimy na jego motocykl i z zabjcz szybkoci ruszylimy w stron zajazdu, mijajc
po drodze zielone pagrki.
Kiedy znalelimy si w przytulnym, odosobnionym pokoiku, rozwizaam mu much.
- Dobrze ci w tym smokingu - powiedziaam z uznaniem.
- Aniele - nachyli si i delikatnie skubn moje ucho zbami - poczekaj, a go zdejm...
Moje serce przepenione jest wdzicznoci dla ludzi, dziki ktrym udao mi si
ukoczy seri Szeptem.

PODZIKOWANIA
Przede wszystkim chciaabym podzikowa mojej rodzinie za jej niesabnce wsparcie.
Kadego dnia z radoci odkrywam, e otaczaj mnie ludzie darzcy mnie zupenie
bezwarunkow mioci.
Dzikuj mojej agentce Catherine Drayton za to, e tak mocno we mnie wierzya.
Czuj si prawdziw szczciar, e mog pracowa z najwspanialszymi ludmi z
brany: Courtney Bongiolotti, Juli Maguire, Zareen Jaffery, Justinem Chand, Anne Zafian,
Jenic Nasworthy, Lucille Rettino, Elke Vill, Chrissy Noh, Jonem Andersonem oraz Valerie
She.
Podzikowanie winna jestem take Annie McKean i Paulowi Crichtonowi za wiele
godzin pracy za kulisami", a take za to, e tak wspaniale opiekowali si mn w czasie trasy
promujcej ksik.
Jestem wdziczna za przyjanie, ktre zawaram w czasie tej podry, a zwaszcza za
przedsibiorcze siostry Jenn Martin i Rebeck Sutton, ktre stworzyy stron internetow
www.fallenarchangel.com. Keep calm and cali Patch!* [*Dosownie: Zachowaj spokj i
zadzwo do Patcha" - nawizanie do plakatw Keep calm and carry on" (Zachowaj spokj
i rb to, co do ciebie naley"] drukowanych w Wielkiej Brytanii na pocztku II wojny
wiatowej. W XX wieku haso to podchwycili internauci. Poddawane dowolnym
modyfikacjom, stao si internetowym fenomenem (przyp. tum.).]
Dzikuj za wsparcie Lyndsey Blessing, Charliemu Olsenowi i caemu zespoowi Ink
Weil Management.
Dzikuj Jamesowi Porto i Lucy Ruth Cummins za kreatywno oraz przygotowanie
szaty graficznej serii. Jestem zachwycona okadkami swoich ksiek.
Dzikuj Lisie Martin, wyjtkowej wielbicielce serii, ktra wzia udzia w aukcji na
rzecz fundacji Kids Need to Read. Imi i nazwisko zwycizcy aukcji miao znale si w tej
ksice. Liso, bardzo cenimy twoj hojno cieszymy si, e zostaa uniemiertelniona na
kartach tej powieci!
Dzikuj wszystkim tym, ktrzy pracuj na pierwszej linii frontu - w ksigarniach i
bibliotekach - jeeli kiedykolwiek polecili swoim czytelnikom seri Szeptem. Kiedy przybij
wam pitk, a tymczasem przyjmijcie podzikowania kierowane specjalnie do Was.
Po opublikowaniu serii Szeptem miaam okazj podrowa i spotyka si z czytelnikami
na caym wiecie. Nie byoby to moliwe, gdyby nie moi midzynarodowi wydawcy. Dzikuj
zwaszcza przyjacioom z wydawnictw Simon&Schuster UK, Simon&Schuster Australia,
Simon & Schuster Canada, Piemme Freeway oraz Lattes.
Zwracam si w kocu do moich czytelnikw. To byy cudowne trzy lata! Dzikuj za to,
e mogam pisa dla tak wdzicznej publicznoci. Dzikuj za wszystkie listy wsparcia, jakie
od Was otrzymaam. Dzikuj, e tak licznie przychodzilicie na moje wieczory autorskie oraz

za to, e zakochalicie si w Patchu, Norze, Vee i Scotcie. Nie mog si doczeka, by znw
co dla Was napisa.

You might also like