You are on page 1of 68

Wojciech Tochman Dzisiaj narysujemy mier Seria REPORTA Pawe Smoleski Izrael ju nie frunie Mariusz Szczygie Gottland

Wodzimierz Nowak Obwd gowy Maciej Zaremba Polski hydraulik i inne opowieci ze Szwecji Renata Radowska Nowohucka telenowela Martin Pollack Dlaczego rozstrzelali Stanisaww Jacek Hugo-Bader Biaa gorczka Klaus Brinkbaumer Afrykaska odyseja Jean Hatzfeld Strategia antylop Wodzimierz Nowak Serce narodu koo przystanku 20. 20 lat nowej Polski w reportaach wedug Mariusza Szczyga Jacek Hugo-Bader W rajskiej dolinie wrd zielska Wojciech Tochman Bg zapa Peter Frberg Idling Umiech Pol Pota Witold Szabowski Zabjca z miasta moreli Wojciech Grecki Planeta Kaukaz Chloe Hooper Wysoki wietlana Aleksijewicz Wojna nie ma w sobie nic z kobiety W serii uka si m.in.: Jean Rolin / kto rzuci za nim zdechego psa Jean Hatzfeld Nago ycia. Opowieci z bagien Rwandy

wydawnictwo- zarne

Woowiec 2010 Projekt okadki AGNIESZKA PASIERSKA /PRACOWNIA PAPIERWKA Fotografia na oktadce by ALFREDO JAAR Fotografia na stronie 5 by MAGORZATA SZCZUREK Copyright by WOJCIECH TOCHMAN, 2010 Copyright for the map by D2D.PL Redakcja MAGDALENA PETRYSKA Korekta MAGORZATA PODZIK, ZUZANNA SZATANIK / D2D.PL Projekt typograficzny i redakcja techniczna ROBERT OLE/D2D.PL Sktad ZUZANNA SZATANIK / D2D.PL ISBN 978-83-7536-228-2

Bdzie rysowa Leonard, jej syn. Jego urodzia pierwszego, potem jeszcze trzech. Ale najpierw matka musi wyj z ciemnoci, w ktrej wtedy zostaa. Z ktrej oni w inn ciemno wybiegli. Najpierw on musi jej na to pozwoli, by poj, e bya. Pachniaa olejem eukaliptusowym, miaa spokojny oddech, ciepe rce i wygodne kolana. Mwia do dzieci: moje najpikniejsze gwiazdeczki. Byli zbyt mali, by protestowa, e do chopcw tak si nie mwi. Miaa na imi Gloriose, na chwa Matki Boga. Mieszkali w glinianym domu na zielonym zboczu, ktre agodnie spadao do jeziora Kivu. Jezioro jest wielkie, gbokie, czasem niebieskie, niekiedy czarne, zawsze pikne. Tamtego kwietnia mia dziewi lat. Dzi ma dwadziecia cztery, metr dziewidziesit pi, sylwetk szczup, czaszk jak u Nefretete, oczy uwane, wosy krtkie - z takim wygldem czowiek nie mia wtedy prawa do nastpnego sowa ani oddechu. Ale ojca nie za wygld zabili. Wiedzieli, kim jest, co wieczr od lat wypijali z nim po primusie, wzrost nie mia adnego znaczenia. Tata wyszed z domu jeszcze przed zmierzchem, w penym socu. Tak go Leonard pamita. Codziennie po skoczonej pracy szed do cabaret (tak w Rwandzie nazywa si bary i wiejskie gospody), wypija tam jedno piwo i wraca. Cho wtedy nie wrci na czas, cho nigdy stamtd

nie wrci - zosta po jasnej stronie. O nim syn moe dzisiaj mwi. Ojciec mia ma firm, zatrudnia kilka osb, budowa ludziom domy. Zaradny, towarzyski, wesoy. Powtarza dzieciom wiele razy: bez taty nie zbliajcie si do jeziora. O matce Leonard nie mwi ani sowa. Ta, ktra go urodzia, jest wymazana? By koniec, a nie byo pocztku? Hi, I'm Leo - sysz zza plecw, kiedy patrz na czarno--biae twarze zawieszone w szklanej gablocie. Ale ja nie potrzebuj teraz towarzystwa, potrzebuj ciszy. Chc by tylko z tymi zza szyby. Oni na mnie patrz. - cili ich a p tysica w cigu jednego dnia - mwi do mnie Leo. To jest drugie zdanie naszej znajomoci. Trzecie, czwarte i pite: - Przez wiele dni gnili na tym trawniku dookoa. Teraz s tutaj. Czasem tu przy nich sobie siedz. Tak si poznajemy. Na uniwersyteckim campusie, nad wielk betonow pyt kryjc koci studentw i profesorw pozbierane z trawy. Mieszkam na Gikondo, od centrum Kigali pi minut motocyklem. To najtasze takswki w miecie, siedemset tutejszych frankw za kurs, mj ulubiony rodek lokomocji, zielony kask na gow, soce, powietrze, widok. Motocyklici lubi pogada. Ojciec chcia, ebym studiowa - mwi mi jeden, chyba niewiele starszy od Leonarda. -

Zabili ojca, wszystkich moich zabili. Niedaleko. Wiem kto. Mieszka obok i dzisiaj. Siedzia w wizieniu. Wrci na Gikondo. Powiedzia mi na powitanie, e adnie wydorolaem. e jestem podobny do ojca. A teraz gaszcze moj crk po gowie. Powtarza, e to wypisz wymaluj babcia. Moja mama, ktrej uci gow. Motocykl przyspiesza, sowa gin z wiatrem, ciemnia si. Le w ciemnoci i wiem, e dookoa nikogo nie ma. Dom jest w ksztacie baraku, ma wiele pokoi, ale akurat dzisiaj nikt w nich nie nocuje. Jest cicho i pusto. Ile metrw dzieli moje okno od muru kaplicy? Siedem? Dwanacie? Wyjd na zewntrz i zmierz odlego krokami. Odchylam moskitier, wstaj, ale nie id do drzwi. Musiabym znowu przej przez korytarz peen robactwa, wic rezygnuj i podchodz do okna. Liczc na jakie dalekie liche wiato, szukam odpowiedzi na moje pytanie. Byoby dziesi krokw, nie wicej. Ale po co mi to wiedzie? Widz now jasn cian kaplicy. I widz ich cienie. Po co mi wiedzie, jak blisko? Cho nie s mi nieprzyjazne, odruchowo zapalam lamp. Na biurku ley katalog, ktry przyniosem dzisiaj z tutejszego Centrum Pamici. W katalogu fotografia dziewczynki. W biaej sukieneczce z falbankami patrzy z ufnoci na kogo, kto stoi obok. Nie mog wiedzie, kto to by (mama czy tata?), i nie wiem, jak wyglda. Zdjcie skadrowano tak, by pokaza jedynie dziecko. Umiecha si, dumnie stawia pierwsze kroki. Podpis: Auror, dwa lata, spalona ywcem w kaplicy na Gikondo. Wiem, e jej osmalone koci le teraz w nieduym grobie, kilka metrw ode mnie, za przeciwleg cian bez okna. Wiem, e Leonard mia wielkie szczcie. Ale jeszcze niewiele wiem o ziemi tysica wzgrz i miliona umiechw". Tak napisa do mnie na powitanie jaki komputerowy automat z urzdu imigracyjnego w Kigali, przysyajc mi e-mailem rwandyjsk wiz. Ksiki, midzynarodowe raporty i google podpowiadaj mi, e ten grzysty kraj w Afryce Centralnej, wielkoci jednego polskiego wojewdztwa (kto nazwa Rwand pastwem kieszonkowym), liczy dziesi milionw ludzi. Wikszo z nich mieszka na wsi. Uprawiaj fasol, maniok, pataty i sorgo. Podstawowy sprzt rolniczy - motyka, kilof, maczeta. Bogactwa naturalne ladowe. Przemys - aden. Bezrobocie -w niektrych miejscach nawet osiemdziesit procent. Budet pastwa - w wikszoci oparty na pomocy zagranicznej. Co trzeci czowiek yje tu za mniej ni dolara dziennie. Co drugi ma mniej ni pitnacie lat. rednia dugo ycia: pidziesit. miertelno noworodkw: sto na tysic urodzonych. Poza tym z kadego tysica urodzonych tu dzieci ponad sto pidziesit umiera, zanim skoczy pi lat. Gwne choroby: malaria i AIDS. Chorych nie lecz lekarze. W orodkach zdrowia zwykle ich nie ma. S pielgniarki, jedna na trzy tysice mieszkacw. Lekarze pracuj w nielicznych szpitalach. Nie ma wrd nich wielu specjalistw. W caym kraju jest jeden laryngolog. Operacje kardiologiczne i onkologiczne przeprowadza si jedynie za granic (np. w Kenii, w RPA). Z braku pienidzy zwykle nie wykonuje si ich wcale. Dentyci? Jest kilkunastu, zwykle nie maj sprztu ani preparatw koniecznych do pracy. Mimo tego wszystkiego wiatowe instytucje finansowe chwal Rwand za rozwj gospodarczy, jakiego dokonaa po roku dwutysicznym. Bank wiatowy nazywa j liderem reform. Wikszo tutejszych (dwie trzecie) to katolicy, mniejszo -protestanci i muzumanie. Wikszo - Hutu (85 procent), mniejszo - Tutsi (14 procent) i Pigmeje Twa (1 procent). Tyle, w skrcie, dowiedziaem si na razie o Rwandzie. Dowiedziaem si rwnie, z innego rda, e trzask rozupywanej maczet gowy brzmi jak trzask rozupywanej kapusty. Auror Kirezi, dwuletnia parafianka z Gikondo. Jej liczna buzia wisi teraz na cianie w budynku Centrum Pamici obok twarzy innych dzieci. S owietlone mocnymi reflektorami. S tutaj take dla mnie. Abym na nie patrzy. Przyszedem tu, eby dowiedzie si wicej, zanim zaczn rozmawia z tymi, ktrzy przeyli. Notuj imiona dzieci, nazwiska i dodatkowe informacje umieszczone pod kadym zdjciem. O Auror, e bya rozgadanym dzieckiem i e lubia pi mleko. Zapisuj kade sowo, ktre kto tutaj przynis. Kto, kto przey i zna drobne codzienne szczegy. Jestem mu wdziczny, bo zrobi to take dla mnie. Bym si dowiedzia i zrozumia, e

tego, co tutaj widz, nie wolno mi zatrzyma dla siebie. Bym potem opowiada i tego, co teraz notuj, nie poddawa adnej cenzurze. Dlaczego chc o tym opowiada? Komu i po co? Tym, ktrzy powiedz, e nie wiedzieli? e nie znali prawdy? Ale gdzie jest granica midzy mwieniem prawdy a epatowaniem? Czy ten, ktry mi powie: epatujesz dziecicym cierpieniem, bdzie mwi o mnie? Czy raczej o sobie: tego, co opowiadasz, nie potrafi przyj, nie ma we mnie na to miejsca, brzuch mnie boli, podbrzusze. Ale czy to jest powd, bym zamilk? Thierry Ishimwe, dziewi miesicy. Na zdjciu ley na kwiecistym przecieradle. cita maczet w ramionach matki. Franoise Murengezi Ingabire, dwanacie lat. Krtka fryzura, szeroki unjiech. Lubia pywa, je jajka, chipsy i pi fant tropical. cita. Bernardin Kambanda, siedemnacie lat, na zdjciu jest chyba modszy. Drobny, ufne spojrzenie, odstajce uszy. Wyprostowany, w szkolnym mundurku (by pilnym uczniem?), pozuje do zdjcia. Kto mu chyba powiedzia, e w takiej chwili nie wolno si umiecha, wic wida, jak z caej siy powstrzymuje umiech. Maczeta. David Mugiraneza, dziesi lat, na zdjciu w biaej koszuli z konierzykiem. Podpiera rk brod, typ intelektualisty. Mwi, e zostanie lekarzem. Zamczony na mier. Fidele Ingabire, dziewi lat (jak Leonard). Strza w gow. Ariane Umutoni, cztery lata (jak brat Leonarda). N w oczy. Fillette Uwase, dwa lata. Rozbita o cian. Dzieci, zanim giny, musiay patrze, jak gwacono ich matki (wnuczta - jak gwacono ich babcie). Mowie patrzyli, jak gwacono ich ony (dziadkowie - jak wnuczki). I jak wkadano im midzy nogi butelki. Tak najczciej zabijano kobiety Tutsi: ciosem w brzuch i poniej. Nim skonay, patrzyy na mier swoich dzieci. I ojcowie te. W Kigali Memoria Centr patrz teraz na ich zdjcia1. Patrz i w oczy dorosych. Jeszcze tego wszystkiego si nie spodziewaj. Setki maych fotografii sprzed ludobjstwa przypito abkami do stalowych linek. Zdjcia kolorowe i czarno-biae: ze lubw, wesel i chrzcin, ze szkoy, z pracy, z wakacji. Pozowane i spontaniczne. Mczyni na fotografiach s ubrani w europejskie garnitury, w krawaty, aboty i akiety, na sportowo i na roboczo. Maestwa, rodzestwa, rodzice z dziemi, dziadkowie z wnucztami. Twarze rozemiane, powane, zakochane, zmartwione, zamylone, zdziwione. Patrz na nas. Ale jeszcze nie wiedz, e takie muzeum w Kigali powstanie i e zawisn tutaj na sznurku jak wyprana bielizna. I e w pomieszczeniu obok w wielkich szklanych gablotach bd leay ich ubrania, ich okaleczone czaszki rwno uoone w rzdy, a troch dalej setki koci dugich: ich humerusy, tibie, femury. e takie bdzie ich wieczne odpoczywanie. A jak nie tu, to na zewntrz, w ogrodach Centrum Pamici, pod betonowymi wielkimi pytami, w grobach o objtoci kilkuset kubikw kady. Pochowano tu okoo wier miliona ludzi. To jedna czwarta wszystkich zamordowanych w Rwandzie w dziewidziesitym czwartym. Ich ciaa znaleziono w cigu ostatnich pitnastu lat w rowach, w latrynach, na mietniskach albo w kocioach. Ciaa lub ich kawaki. Chowa si je (pogrzeby wci trwaj) w skromnych trumnach. Tysice trumien. W jednej szcztki nawet pidziesiciu osb. Przez sto dni zabijano tu dziesi tysicy ludzi dziennie, czterystu w cigu godziny, siedmiu w cigu minuty. i Wszystkie fotografie mwi: Memento mori" - pisaa Susan Son-tag w eseju O fotografii (s. 23). Te wydaj si mwi wicej: pamitaj, e mier moe przyj z rki bliniego, brata, ssiada. Nigdy nie bd pewny, e nie skoczysz jak my. Albo jak nasi mordercy. (Dane bibliograficzne wszystkich cytowanych pozycji podaj na kocu ksiki w spisie literatury). Kraj tysica wzgrz i miliona umiechw" zamieni si nagle w kraj miliona mierdzcych trupw. Tyle w cigu dwch godzin dowiaduj si w Kigali Memoria Centre. Czy ta wiedza mi wystarczy? Mog ju wraca? Samolot Brussels Airlines zawiezie mnie prosto do Brukseli w kilka godzin. Czego chc si tu jeszcze dowiedzie? Aurore Kirezi, dwa lata, w sukieneczce zanotowaem. Co jeszcze mnie tu zatrzymuje? Franoise Murengezi Ingabire, dwanacie lat, lubia

chipsy i fant tropical - zapisaem. Czemu jeszcze chc si tu przyjrze, jakiego tabu dotkn? Jakiego lku dowiadczy? Jak granic przekroczy? I po co? Po wikszoci z nich nie ma adnego ladu, zdjcia, nazwiska. cito cae rodziny, nie ma komu za nimi tskni, nikt zaginionych nie szuka, nikt ich nie pamita. Leonard - jedno z kilkuset tysicy dzieci, ktrym wtedy zabili rodzicw. I jeden z kilkudziesiciu tysicy najstarszych z ocalaego rodzestwa. Gowa rodziny, lat dziewi. Kogo pamita? I co? Co z pamici wymaza albo ukry gboko i udaje sam przed sob, e w gowie ju tego nie ma? Zachowa jakie pamitki z tamtego ycia? Jaki drobny przedmiot rodzicw albo chocia ich zdjcia? Nie, niczego takiego nie ma. Ich twarze pozostaj wyrane? A po co o to pyta? Szuka ich cia? Nie szuka, na ich znalezienie, tym bardziej na identyfikacj, nie ma najmniejszej nadziei. Jak rozmawia z Leonardem? Matka - to sowo nie przechodzi mu przez gardo. Tym bardziej: mama, mamusia. O tym, e miaa na imi Gloriose, dowiem si po wielu miesicach, przy okazji wypeniania dokumentu wizowego, w ktrym kazano wpisa imiona rodzicw. A co zdarzyo si tamtego kwietniowego wieczoru w ich domu nad jeziorem Kivu? Kiedy mi o tym powie? Kiedy Leo by tam po raz ostatni? I po co? Po co chc o tym wszystkim wiedzie? Teraz Leonard jest studentem prawa na uniwersytecie w Bu-tare. Uczy si dziki stypendium, ktre rzd Rwandy wypaca sierotom po dziewidziesitym czwartym. Wystarcza na akademik i na gar fasoli w uniwersyteckiej kantynie. Albo na misk ziemniakw. Dwa razy dziennie, nie ma co narzeka. W biurze Stowarzyszenia Studentw - Dzieci Ocalaych z Ludobjstwa, (maleki pokj nieopodal wielkiego grobu tych, ktrym ocale nie byo dane) - kilku kolegw Leonarda. Wysocy, pachncy, odprasowane koszule, dinsy - ich schludny wygld zwraca uwag. Niektrzy z bliznami na czole, wida zabjca uderzy maczet nie do silnie albo nie do precyzyjnie i krwawicemu dziecku udao si uciec. eby nalee do stowarzyszenia, trzeba przynie dokument z gminy, ktry to ocalenie potwierdza. Na uniwersytecie w Butare stowarzyszenie liczy ptora tysica czonkw: sieroty, psieroty i ci - nieliczni - ktrzy wci maj oboje rodzicw. Koledzy Leonarda zdaj relacje: gdzie mieszkali, jak nazywa si ojciec, jak matka, jak ich zabijano. Nie raz, nie dwa opowiadali o tym ludziom z Europy, s przyzwyczajeni. Bo Europejczykom trzeba o tym opowiada. I Amerykanom te. Wic mwi o siostrach, braciach - jak ich topiono w gnojwce, jak trzeba byo na ich mki patrze, z ukrycia, bez ruchu, szmeru. Pada deszcz. I ja powoli si przyzwyczajam. Sucham i myl: o czym bardziej okrutnym ju pewnie nigdy nie usysz, nic bardziej okrutnego czowiek na pewno wymyli nie zdoa. Ale nie. To, o czym sysz dzisiaj, jest niczym wobec tego, o czym usysz jutro. To, o czym pisz teraz, jest niczym wobec tego, o czym napisz pniej. wiadectwo Leonarda (nazywam je pierwszym wiadectwem Leonarda) nie jest bardzo drastyczne: krtkie, oszczdne, chwilami niespjne, sowa czsto nie maj kocwek, wysuszaj luzwk, wic kade zdanie od kolejnego dzieli przeknicie liny, zdania si rw, czasem trudno odgadn sens, trudno usysze, musz wic prosi, by powtrzy je goniej. - Biegem. Unikaem Hutu. Byem may. Bracia mniejsi ode mnie. Godni. Trzech to znaczy dwch. Ze mn. Mam trzech braci. Dwa miesice w buszu. Caymi dniami w jednych krzakach, bez picia. (O takich sprawach, jak robienie kupy w miejscu, z ktrego potem przez dwanacie godzin nie wolno byo si ruszy, bdziemy mogli rozmawia po dwch latach znajomoci). Zmiana miejsca - noc.

Jedlimy znalezione cierwo. Wierz, e psa. Ojciec budowa ludziom domy. Zamieszkalimy w sierocicu. Powinien by pochowany jak czowiek, nie jak pies. Leonard, jak kady ocalony, nie lubi psw. Szstego kwietnia dziewidziesitego czwartego wieczorem nad miastem zestrzelono samolot. Lecia nim prezydent kraju. Do dzi nie wiadomo, kto sta za tym zabjstwem. Wiadomo, jak je odczytano: Tutsi zamordowali naszego prezydenta! Nie ma ksiki o Rwandzie, w ktrej o tym fakcie by nie napisano. Bo by to pocztek. Sygna do rozpoczcia tego, co niewyobraalne. Nikt nie mg sobie wyobrazi, co stanie si tu w cigu najbliszych stu dni. Ani przysze ofiary, ani chyba sprawcy. Cho ci ostatni od wielu miesicy czynili staranne przygotowania: tych, ktrzy byli Tutsi, radio2 nazywao 2 Radio byo i jest do dzisiaj najpopularniejszym rodkiem masowego przekazu w Rwandzie. Wie si to z niskim poziomem dystrybucji i czytelnictwa prasy (gazeta kosztuje, poza tym wci jest tu wielu analfabetw) karaluchami. Bo ci, ktrzy byli Hutu, mieli w swych ssiadach zobaczy jedynie pezajce robactwo. Ono zagraa, ale mona je zabi. Jednym prostym ruchem. Dlatego za pastwowe pienidze sprowadzono z Chin kontenery pene tanich byszczcych maczet. Sporzdzano listy Tutsi. Ale i listy Hutu, tak zwanych umiarkowanych, po ktrych spodziewano si sprzeciwu wobec tego, co byo planowane. Z inicjatywy rodzinnego klanu prezydenta stworzono milicj Interhamwe. W jej skad weszli zwykli ludzie: robotnicy, chopi, bezrobotni. Interhamwe oznacza jedno. Albo: dziaajmy razem. Tysice Hutu, potem setki tysicy, zjednoczyy si wok jednego celu: zetrze Tutsi z powierzchni ziemi. Hutu? Tutsi? Pitnacie lat po ludobjstwie to sowa zakazane, publiczne tabu. Nie ma Tutsi, nie ma Hutu, jest jeden nard rwandyjski. Nie wolno pyta: kim jeste, bo nie ma to (czy raczej nie powinno mie) adnego znaczenia. Wszyscy rwni, wszyscy tacy sami. Tak chce prezydent, taka jest oficjalna polityka pojednania. Nieoficjalnie, ale niemal zawsze, kiedy w Rwandzie spotykam kogo po raz pierwszy, nie pniej ni po piciu minutach ju wiem, kim jest. Bo rozmwca zaraz znajduje pretekst, by - niby przypadkiem - wtrci, e jest Tutsi. Kiedy nie mwi o tym nic, to najczciej znaczy, e Tutsi nie jest. Pierwsze, co w Rwandzie rzuca si w oczy, to ciasnota. Nie soce, nie wiato. Ale ciasnota. Mona powiedzie inaczej: blisko. Wszdzie - ludzie. Wszdzie - grupy, gromady, tumy. i brakiem dostpu do telewizji. Ludzi nie sta na telewizor, nie mwic ju o komputerze i dostpie do internetu. Zreszt w wielu domach nie ma elektrycznoci. Odbiornik radiowy - czasem sporych rozmiarw - zasilany bateriami ludzie czsto nosz przy sobie. Ciekawe jest i to, e w kraju, gdzie przed epok GSM rzadko ktry dom mia telefon stacjonarny, dzi nawet najbiedniejsi posiadaj komrk. W Rwandzie dziaa trzech operatorw. Telefon mona kupi ju za 600 frankw rwandyjskich (ok. 8 euro). 1 naadowa u kogo, kto ma prd - za 100 frankw. A kraj jest may, za may. Ziemi, ktra ywi, jeszcze mniej. Bo poowa Rwandy to gry, w ktrych mieszka si nie da. Wic w dolinach jest ciasno. W niemal kadej wsi od rana do wieczora po botnistych gocicach cign nieprzebrane masy. Jedni id wte, drudzy wewte, jeszcze inni stoj. Kto co sprzedaje, co kupuje, kto pcha rower z kanistrem urwagwy, z bananami na urwagw, z workiem sorgo, bo i z sorgo mona zrobi alkohol. Ciasno, jak na rogu Marszaowskiej i witokrzyskiej albo na Fifth Avenue, Champs-Elyses, Kudamm. Tylko domy inne: parterowe, biedne, zwykle z suszonych glinianych cegie, czerwone albo obrzucone szar polep. Ale szaro nie jest, bo ludzie, zwaszcza kobiety, nie boj si tu kolorowych ubra, czsto wygldaj jak wielobarwne motyle: Hutu, Tutsi i Twa. Myli si ten, kto sdzi, e to trzy plemiona. Tak moe byo wieki temu, na pocztku, a nawet przed pocztkiem, kiedy Rwanda jeszcze nie istniaa. Ale od stuleci jest to jedna wsplnota, jeden nard

Banyarwanda. Wszyscy mwi tym samym jzykiem, w to samo wierz, tak samo jedz, tak samo buduj obejcia i tak samo mieszkaj. Na tej samej ziemi. Wic skd podzia? Rne wzgldy - antropologiczne, historyczne, polityczne - zdecyduj o rnej odpowiedzi. Nie ma tutaj dawnego malarstwa, nie ma rzeby, nie ma literatury, ale jest dawne sowo. Sztuk mwionego sowa, sztuk opowiadania bani, mitw i legend Rwandyjczycy rozwinli do perfekcji3. Dziki temu wiadomo, e te trzy nazwy (a raczej trzy imiona) istniej tak dugo, jak istnieje jzyk kinyarwanda: Gahutu, Gatutsi, Gatwa. Trzej synowie pierwszego czowieka, bracia, jedno nasienie, jedna krew. Bg - Imana - dugo rozmyla, ktremu z nich da wadz. Poddawa wic braci rozmaitym prbom, by sprawdzi ich inteligencj, spryt, odpowiedzialno i mstwo. Zawsze 3 Wiele rwandyjskich mitw, legend i ustnych narracji historycznych przytacza w swej znakomitej ksice Azania Zamani Eugeniusz Rzewuski. Take z jego wiedzy - piszc o Hutu i Twa - tutaj korzystam. 19 najlepszy okazywa si Gatutsi. I to w niejednym, powtarzanym tu przez stulecia, micie. Mity utrwalay feudaln struktur Banyarwanda. Z mitw wiemy, e bracia nie byli tacy sami. Przynaleno do potomkw Gahutu, Gatutsi lub Ga-twa bya jak wizytwka. Oznaczaa nie tylko pochodzenie, ale take sposb ycia i pracy, sposb bycia, czy raczej zachowania, postaw w czasie zabawy i w czasie walki. W skrcie mwic, Tutsi to hodowcy byda, pasterze, arystokracja, dwr krlewski. Byskotliwi i dystyngowani. Na tutejsze ziemie przyszli z woli Boga setki lat temu (niektre podania mwi, e pierwsi Tutsi przybyli na ziemi prosto z nieba). Przynieli kultur i postp, wic mieszkajcy tu wczeniej rolnicy i zbieracze nie mieli wyjcia: poddali si ich dominacji. Mwi o tym niemal kada ksika o Rwandzie, ale trzeba powtrzy: krlem Rwandy - mwami zawsze by Tutsi. Niektrzy badacze kultury twierdz, e przynajmniej od przeomu xi i XII wieku, kiedy na tronie zasiada Gihanga, zaoyciel pastwa i hodowli krw. Ale wikszo historykw skania si do teorii, e Tutsi przybyli tu z terenw dzisiejszej Etiopii korytem Nilu w xv wieku. Przyprowadzili krowy. Tak czy inaczej, przez co najmniej pi ostatnich stuleci krowa symbolizowaa w Rwandzie potg i wadz. Nie dzida, nie maczeta, ale krowa. Wedug tradycji a do upadku krlestwa pod koniec lat pidziesitych xx stulecia wszystkie krowy w pastwie naleay do krla. W praktyce stada naleay do poszczeglnych panw Tutsi. Ich wasalami byli Hutu. Hutu to chopi. Ci, ktrzy uprawiali ziemi. I oni tu kiedy przybyli, najprawdopodobniej, cho nie ma pewnoci, jeszcze przed pasterzami Tutsi, w pierwszych wiekach naszej ery. Pniej, kiedy pasterze przypdzili swe krowy, Hutu dzierawili je od nich. Pasterz Tutsi by patronem Hutu. Dawa chopu ochron i stabilizacj. I jeszcze Twa - podobno pierwsi na tych ziemiach, autochtoni, garstka ich, zbieracze miodu w lesie, a poza lasem garncarze, wiejscy parobkowie, sucy. Take, jeszcze dugo po pojawieniu si w Rwandzie biaych misjonarzy - sumienni kaci modych kobiet, ktrym przydarzya si panieska cia. Nieopodal Kibuye (pojedziemy tam niebawem z Leonardem w innej sprawie) z jeziora Kivu wyrasta bezludna i naga Wysepka Dziewczt. Tam - mwi si, e a do lat siedemdziesitych xx wieku - skazan przez bliskich rozwiz pann zabiera mistrz ceremonii i kat - Twa. Cznem, niczym Charon. Konaa na nagiej skale z godu i soca. Eliminacj niezamnych kobiet w ciy stosowano we wszystkich grupach. W tym obyczaju, jak w tysicach innych spraw, midzy Hutu, Tutsi i Twa nie byo rnicy. Jedna wsplnota, jeden nard. Ale podzielony - tak to chyba nazwalibymy w Europie - na klasy albo warstwy spoeczne4. Nie na plemiona. Byway, rzadko, rodziny Hutu i Twa, ktre piy si w spoecznej hierarchii, by w kocu sta si

Tutsi. Czciej, a do ludobjstwa w dziewidziesitym czwartym, zdarzay si maestwa mieszane. Z nich rodziy si dzieci, ktre przynaleno do grupy - tak jest w Rwandzie i nikt z tym nie dyskutuje - dziedziczyy po ojcu. Wic mona sobie wyobrazi kobiet Tutsi, ktra rodzia dzieci Hutu, bo miaa je z mem Hutu. Mona sobie wyobrazi, e po latach zostaa babci. Jej wnuki byy Hutu (gdy wnuczta spodzi jej syn) albo Tutsi (jeli jej zi by Tutsi). Taka mieszana wielopokoleniowa rodzina nie jest w Rwandzie rzadkoci. Bywa te, e kobieta Tutsi ma jedno dziecko z mczyzn Hutu, a drugie z Tutsi. Zdarzao si wic podobno i tak - w dziewidziesitym czwartym - e oszalaa z nienawici matka wydawaa zabjcom jedno z dzieci, a inne - Hutu - na to patrzyy. W bdzie jest ten, kto uwaa, e tak wymieszani Tutsi albo Hutu maj jakie typowe antropologiczne cechy. Wielu 4 W Wykadzie o Ruandzie, zamieszczonym w Hebanie, Ryszard Kapuciski woli analogi do Indii. Hutu, Tutsi i Twa nazywa kastami. powtarza - jak kolonizatorzy - e ci pierwsi s jani, wysocy i szczupli, a ci drudzy przeciwnie ciemni, krpi i niscy. Uwaga! Mona si pomyli. Na przykad Innocent, ktry mieszka z Leonardem w akademiku w jednym pokoju, jest ciemny, drobny i nieduy. Niektrzy mogliby powiedzie: czysty Twa. Ale Innocent jest Tutsi - nikt z jego otoczenia nie ma w tej sprawie wtpliwoci. Co nie oznacza, e tamtej wiosny wygld nie pomg mu przey. By moe Innocent z atwoci przekona nieznajomych mordercw, e jest dzieckiem Twa, i dosta prawo do ycia. Gdyby trafi na znajomych, przekonywanie na nic by si zdao. Leonard nie pyta Innocenta o tamten kwiecie. Leonarda nikt z kolegw nie pyta, jak ocala. Pokj Leonarda - rwandyjska blisko. Pokoje innych studentw rwnie. Trzy na cztery metry, dwa wskie ka, czterech chopakw. Albo jeszcze gorzej: cztery metry na cztery, trzy pitrowe ka, na kadym posaniu po dwie dziewczyny, czyli razem w nieduym pokoju mieszka ich tuzin. Nie maj innego wyjcia. Pastwo rwandyjskie nie moe sobie pozwoli na to, by Leonard mia w yciu cho jedn chwil tylko dla siebie. W sierocicu wiadomo, jak byo: ciasno, dzie i noc midzy dziemi. I na studiach ludzie blisko od rana: budzi go oddech kolegi; otwiera oczy - jego twarz kilka centymetrw obok; myje zby w umywalni - za lichym przepierzeniem kto si akurat zaatwia, drzwi do kibla nie domykaj si, wic wida tego, ktry kuca nad dziur; i prysznic jest kolektywny -tykiem o tyek kolegi; w drodze na zajcia, w cigu piciu minut, chyba ze trzysta razy mwi amakuru - jak si masz? jak si czujesz?; na wykadach - trudno mu ruszy okciem; i w kantynie podobnie - kolejka po fasol, rg stou albo jaki kt, bo brakuje miejsca. Na uniwersytecie ocalae dzieci gromadz si w rodzinach. Te imitacje prawdziwych wielkich rwandyjskich rodzin to oddziay stowarzyszenia. Kada taka sztuczna rodzina ma nazwisko. Dwadziecioro studentw, czasem dwa razy wicej. Starsi, modsi. Bracia i siostry wybieraj spord siebie mam i tat. Rodzice musz by wzorowymi czonkami stowarzyszenia i wiedzie wszystko o swoich dzieciach. Musz innym dawa oparcie. Leonard przekonuje mnie, e studenci sami wymylili te rodziny, bo tak czuli potrzeb. Dziki rodzinie jeste czyj. Leonard chtnie pokazaby mi codzienno Rwandyjczy-kw: jak ludzie mieszkaj, co jedz, jak pi. Wiele jest biednych wsi dookoa Butare, nie trzeba by daleko jecha. Ale Leonard nigdzie mnie nie zabierze, bo nie ma tam kogo odwiedzi. Poza brami w internacie nie ma nigdzie nikogo, jest niczyj, wszdzie obcy. - Ale mam rodzin na uniwersytecie - cieszy si z tej imitacji, czy tylko udaje? - Mam kogo, do kogo dzwoni, kiedy go nie widz duej ni dzie. Kiedy ktre z nas zachoruje, wszyscy biegniemy do szpitala. Mamy kogo pielgnowa, to jest super. Mog zapyta: jak si czujesz? co ci przynie dobrego? I mog pobiec do rodzicw po wsparcie. - Nie ty jeste ojcem? - artuj z Leonarda. Ale to kiepski art. - Jestem dzieckiem - odpowiada nie swoim gosem. Ale to jego gos: cienki gos Leonarda sprzed pitnastu lat. Leonard kuli si, jakby mala. - Jestem maym dzieckiem. Rodziny studentw spotykaj si chyba codziennie.

Tylko drugi ocalony mnie zrozumie - mwi Leo. - Nikt inny. Studenci opowiadaj, co si im od wczoraj przydarzyo, jakie maj problemy, prosz o pomoc. Wszyscy o wszystkich musz wszystko wiedzie. Czysty komunizm* pionierzy, zetempowcy, ale Leonard nie zdaje sobie chyba z tego sprawy. Po rodzinnym spotkaniu wraca do akademika, po drodze mwi amakuru kolejne trzysta razy. W pokoju - may stolik. Kto pierwszy, ten lepszy - ma wygodne miejsce do nauki, drugi siada na ku, trzeci na nastpnym, czwarty na szczcie si spnia, wic maj jeszcze czym oddycha. Pierwszy co czyta, drugi gada przez komrk, trzeci sucha muzyki, ale nie ma suchawek. Leonard przekonuje, e nie ma midzy nimi agresji, adnych wikszych problemw nie ma. Akurat w tym pokoju wszyscy s sierotami po ludobjstwie i to ich jednoczy. Cho wcale o tym nie rozmawiaj. To znaczy - o sobie nie rozmawiaj. To znaczy - o sobie w dziewidziesitym czwartym. Raz tylko jeden powiedzia. Ten, ktry pi z Leonardem w ku. Co kilka nocy rusza zamaszycie rkami, jakby pyn abk. Macha i macha, wreszcie co krzyczy i zrywa si z ka. Kiedy ju stoi albo si o co potyka - spocony otwiera oczy. Mieszkacy pokoju patrz na ca sytuacj ze zrozumieniem, nie musz o nic pyta. Ale kolega czu, e takie budzenie innych nie jest w porzdku. To si moe zdarzy raz, lecz zdarza si regularnie. Trzy razy w miesicu? Pi? Pewnie wtedy, gdy dotyk Leonarda jest zbyt bliski, kiedy w ku trudno ruszy nog, trudno przewrci si na drugi bok, kiedy jest cianiej ni zwykle. Albo kiedy jest zbyt gorco. Albo, kiedy wita, zbyt zimno. - cili nas wszystkich - usyszeli wreszcie. - Ssiedzi. Mam, tat, braci te, i siostry. Byo nas dziesicioro. Jeszcze babci, ciotk i jej dzieci, wszystkich omioro. Leaem pod nimi chyba tydzie. Bez ruchu, powietrza, wody. Piem sok, ktry z nich wypywa. Mona sobie wyobrazi - i tak na pewno si zdarza - e ocalona sierota pi teraz w jednym ku z dzieckiem mordercy. Albo jeszcze inaczej: ocalona sierota pi ze sprawc. Bo tamtej wiosny bywao i tak, e kilkuletnie dzieci Hutu (niektre zapewne s dzi studentami na uniwersytecie w Butare) biegay po kach pokrytych setkami ciepych trupw Tutsi i nawoyway swych ojcw: tatusiu, ten jeszcze zipie, tatusiu, tamten mrugn okiem. I tatu nadchodzi. Dzi studenci z jednej grupy robi kupy w kach studentw z grupy drugiej. Ale sto lat temu, przed skolonizowaniem Rwandy, midzy Hutu, Tutsi i Twa nie byo wani, przynajmniej takich, ktre zasugiwayby na zapamitanie. Kiedy trzeba byo stan do walki w imi krla - wszyscy walczyli razem. Tak jak razem yli. Ciasno, blisko. Podzia nie mia znaczenia, przynajmniej a takiego, jakie - mylc o dawnej Rwandzie - przypisuje mu si dzisiaj. Przed kolonizacj Rwanda miaa w Afryce opini kraju nieprzyjaznego. Rwandyjczycy byli uwaani za walecznych i zych. Nigdy nie wpucili na swoje ziemie najedcw, obronili si przed ywioem arabskim i eksportem niewolnikw. Ale najedcami byli. Zabijali ssiadw okrutnie i masowo. Gwnie mczyzn, bo kobiety wroga wcielali do Banyrwanda. Sto lat przed ludobjstwem pierwszy biay czowiek postawi stop na rwandyjskiej ziemi. Ale do historii przeszo nazwisko drugiego, ktry przyby tu dwa lata pniej. By Niemcem, nazywa si Gustaw Adolf von Gtzen. Rwanda, decyzj cywilizowanego wiata, bya ju wtedy koloni niemieck. Niemiec spotka si z synem krla i zapisa ze zdumieniem, e zobaczy wysokiego mczyzn o delikatnych rysach. Nie czarnucha, nie Murzyna, tylko piknego ksicia. Kto, kto jest wysoki i pikny, nie moe by czarny. Spostrzeenia biaego - jak sdz niektrzy w dzisiejszej Rwandzie - byy pocztkiem tego, co niewyobraalne. Byy jdrem rasizmu5. 5 Taki sposb mylenia wietnie pokazuje to, co w latach trzydziestych xx wieku o Rwandzie pisa polski podrnik Kazimierz Nowak: Wadcami i ludmi szlachetnymi s Watussi, przybysze z dalekiej Abisynii. Zabarwiona ceglasto skra Watussi przypomina staroytnych Egipcjan. Rysy twarzy niewiele maj wsplnego z ras czarn - oczy o wadczym spojrzeniu, nos orli, usta zgrabne, wargi cienkie. Profil, zwaszcza linia W skrcie mwic, dalej byo tak: za panem von Gtzenem do Rwandy natychmiast przyszed z

Europy Koci katolicki (zakon Ojcw Biaych). Misjonarze wprowadzili do Rwandy pismo. Uczyli ludzi, jak uprawia pola, jak zboa, jak ziemniaki, kaw, herbat. Budowali nie tylko kocioy, ale take szpitale, orodki zdrowia i szkoy. Ksztacili cieli, stolarzy, ceglarzy, murarzy i kamieniarzy. A take krawcowe. Potem bya pierwsza wojna wiatowa i Rwanda przesza pod panowanie Belgw. Po krtkim rozeznaniu sytuacji Belgowie zobaczyli to, za co Rwanda zapaci apokalips kilkadziesit lat pniej. Stwierdzili, e ich malek koloni zamieszkuj trzy plemiona: Pigmeje Twa, nieliczni, nie stanowi adnego problemu; Hutu, czarni, prawdziwi i mocni Murzyni; i panowie Tutsi, inteligentni, delikatni, pikni, wprawdzie nie biali, ale i nie czarni. Trzeba si postawi na miejscu modych rwandyjskich ksit (s to lata dwudzieste xx wieku). Usyszeli, e - w przeciwiestwie do swoich ssiadw - nie s czarnuchami, i szybko poknli ten haczyk: jestemy lepsz ras od tych, ktrymi rzdzimy. karku, przypomina gowy faraonw. Wzrost wysoki, zgrabna dystynkcja ruchw kae twierdzi, e to potomkowie narodu o wysokiej kulturze, ktrych los dziejowy rzuci na wiecznie szmaragdowe stoki gr Ruandy, gdzie ujarzmili tubylcze szczepy Bahutu i Batwa, zawadnli krajem. Podbite szczepy nie miay praw adnych ani przywilejw, za nieposuszestwo wszelkie karani byli okrutnie. Z czasem poziom ich cywilizacji obniy si, zdziczeli pord dzikich gr i ich mieszkacw. Pozostay tylko dumne ruchy i ch panowania. Bahutu, Murzyni kongijscy, nale do rasy Bantu, ktra stanowi najliczniejsz grup mieszkacw Afryki Centralnej i Zachodniej. Oczy ich robi wraenie szympansich, spaszczony nos staje si w profilu prawie niewidoczny. Stopy i rce nieproporcjonalnie due, wosy weniste, rosnce kpkami na gowie i ciele caym. Muskulatura ciaa wspaniaa, podziw wprost budzca. Batwa nale z kolei do rasy Pigmejw. yj jak wszystkie kary w lesie dziewiczym, a trudni si wycznie polowaniem. Nie s to kary stuprocentowe. Batwa zmieszali si bowiem z ras Bahutu, nastpstwem czego ich wzrost jest raczej redni" (Rowerem i pieszo przez Czarny Ld, s. 145). Bo pojawia si sowo rasa. Belgijski kolonizator dopeni dziea na pocztku lat trzydziestych xx wieku, kiedy wprowadzi w Rwandzie dowody osobiste. Ten fakt jest uwaany za moment ostatecznego podziau. Od tamtej pory a do ludobjstwa w roku dziewidziesitym czwartym kady Rwandyjczyk w swoje ID mia wpisan ras: Tutsi, Hutu lub Twa. W dziewidziesitym czwartym, nazajutrz po zestrzeleniu prezydenckiego samolotu, sidmego kwietnia o wicie w Kigali zablokowano skrzyowania. Postawiono barykady. Kady, kto chcia przejecha albo przej, podlega kontroli. Kontrolowali ci z Interhamwe. Kto mia dobry dowd mg przej. Kto go nie mia - tego natychmiast dotkna maczeta. W cigu dwch dni ulice miasta pokryy si setkami cia. Byo ciepo, trupy gniy, jady je psy. A dzisiaj, pitnacie lat po tamtym, w autobusie mona pooy gow na ramieniu obcego czowieka i spokojnie drzema. Nikt nie protestuje, nikt si nie dziwi. Blisko po rwandyj-sku: kto wie, czy morderca nie kadzie gowy na ramieniu ofiary, przez przypadek niezarnitej. Wiele razy o tym myl, kiedy patrz, z jak ufnoci ludzie sobie tutaj na to pozwalaj. Moe zdarza si i odwrotnie: na przykad Leonard drzemie na ramieniu mordercy swojego ojca. Gowa sama leci na bok, kiedy autobus, wypchany ludmi do granic moliwoci, pdzi po tutejszych serpentynach (gwne drogi w Rwandzie s asfaltowe). Mnstwo mikrobusw i wikszych autobusw. Jad, jeden za drugim, we wszystkich moliwych kierunkach. Ilu ludzi ma jak spraw do zaatwienia daleko od domu, ilu kupuje bilet (bilety nie s drogie) i wsiada do autobusu: milion kadego dnia? Ptora, moe dwa miliony? Na dworzec w Kigali co chwil przyjeda jaki autobus, z kadego wysypuje si po kilkadziesit osb. I co chwil jaki odjeda. Dworzec jak pszczeli ul. To porwnanie jest uprawnione nie tylko z powodu liczby (czy raczej niepoliczalnej iloci) pasaerw, ale take z powodu wskich krtkich uliczek, ktre wbijaj si midzy jednopitrowe budynki z ndznymi sklepami na dole. To nawet nie uliczki, ale wskie wjazdy czy raczej bramy, ktre prowadz do ciasnych podwrek. Podwrka pene s pasaerw i handlarzy z kramami przypitymi do pasa. Wszystko to wrd dymicych pojazdw, ktre precyzyjnie i bez przerwy manewruj midzy cianami budynkw i innymi autobusami. Poszczeglne podwrka peni funkcj peronw,

cho do peronw w aden sposb nie mona ich porwna. Lubi wej po wskich schodach na pitro naronego domu, zamwi piwo Mutzig i obserwowa z nieduego tarasu to, co dzieje si na stoecznym dworcu: wszyscy si znaj. Amakuru -jak si masz, co u crki, co u ciotki, jak si miewa stryj? To do jednej osoby. Co kupia, skd wracasz, jak adnie wygldasz. To do kolejnej. I zaraz do nastpnej: witaj, kochana, co u ciebie? A u ciebie? Wszyscy si pozdrawiaj, podaj sobie rce, machaj na poegnanie. Dworzec w Kigali pewnie niebawem zniknie, przynajmniej w takiej postaci. Prezydent pastwa ma wizj: chce zmieni stolic w nowoczesne miasto. Cae dzielnice gin pod si buldoerw, powstaj pierwsze wieowce. I tu, w rodku dworca, ronie jeden. Na razie dworzec w Kigali dziaa perfekcyjnie. W kraju, gdzie nikt na umwione spotkanie nie przychodzi na czas, autobusy odjedaj z dokadnoci co do minuty. Nawet jeli ktry trzeba posprzta. A czsto trzeba: nie kady przewd pokarmowy wytrzymuje krte grskie drogi. Mwic uczciwie - a spdzam w tutejszych autobusach wiele godzin -raz na dwa kursy kto zwraca, co zjad. I zawsze, kiedy czuj kwany zapach ludzkiego wntrza, myl o bliskoci ofiary i mordercy. Autobus gna, chybocze si na ukach i zakrtach, kademu si spieszy, nikomu, gdy treci podchodz mu ju pod samo gardo, nie przychodzi do gowy krzykn na kierowc, by stan. Wyjcia nie ma. Wszyscy s blisko, wszyscy w permanentnym dotyku, ciao przy ciele, w jakim kazirodczym ucisku, zwizani na wieczno, jedno nasienie, jedna krew, jedne rzygi. Blisko ofiar i katw to blisko mierci. - Pojedziesz z nami na Kicukiro? - szef Stowarzyszenia Ocalaych Studentw organizuje wyjazd na rocznicowe uroczystoci. Kadego roku w kwietniu Rwanda obchodzi aob. Ludzie mwi, e czuj wtedy niepokj, lk i napicie. Albo duchot: nie ma czym oddycha, jest cianiej ni zwykle, brakuje przestrzeni do ycia, wzmaga si blisko mierci. To czas (oficjalnie tydzie), kiedy gono mona mwi o tym, co byo. Sowo Tutsi mona wypowiada bez adnej obawy. Ale to drugie - Hutu - chyba ju nie. Fioletowe billboardy (z daleka wygldaj jak reklama czekolady Milka) i transparenty wida w tych dniach na kadym skrzyowaniu. Przypominaj o kolejnej rocznicy ludobjstwa na Tutsi. Bez precyzowania, kto by jego sprawc. Susznie. Byoby to prymitywne i krzywdzce uproszczenie: bo cho mona powiedzie, e w dziewidziesitym czwartym celem ludobjcw byli wszyscy Tutsi, to nie mona mwi, e wszyscy Hutu byli ludobjcami. Mona powiedzie tyle: ludobjstwa dokonano w imieniu wszystkich Hutu. Co roku sidmego kwietnia, w rocznic pierwszych mordw, kraj zamiera: nie pracuj urzdy, sklepy, zamknite s cabaret. Kto nie kupi wody mineralnej poprzedniego dnia, ten smay si na upale i prosi Boga, by prezydent przemawia krtko. Oficjalne uroczystoci, z udziaem najwyszych wadz pastwowych, co roku odbywaj si w innym miejscu. Pitnacie lat po ludobjstwie - na Kicukiro, na obrzeach Kigali, w miejscu kani wielu tysicy ludzi. Rok pniej na stoecznym stadionie Amahoro. I tutaj zabijano. W dziewidziesitym czwartym zabijano wszdzie: nie ma w Rwandzie szkoy, przychodni, urzdu, nie ma drogi, zauka ani rogu, gdzie z czyjej szyi nie strzeliaby krew. - Pojad - mwi z wdzicznoci do szefa ocalaych studentw. Kilka dni wczeniej biali misjonarze przestrzegali mnie przed udziaem w aobnych ceremoniach: oni nie lubi na nas wtedy patrze, obwiniaj nas, lepiej tam nie i i nie prowokowa. - Super - cieszy si Leonard i kae mi przyj na campus tu przed witem. Uniwersytecki autobus odjedzie z Butare o szstej rano. Na miejsce dotrzemy pb trzech godzinach. Jest sidmy kwietnia, cay autobus sierot, zamiast soca -cikie deszczowe chmury, zielone bujne drzewa na czerwonej ziemi, dziury w asfalcie, kaue, serpentyny, zakrty, wirae, nikt nie jad niadania, nikt nie wymiotuje, przejazd przez stolic i przyjazd na miejsce, ciasna kolejka do kontroli bezpieczestwa, sprawdzanie toreb i kieszeni, wreszcie wejcie za ogrodzony teren. Tu, obok grobw piciu tysicy zamordowanych, zaczynaj si uroczystoci. Bd trway wiele godzin. Leo jest sprytny, szybko apie dwa plastikowe krzesa. Siadamy. Krzeso przy krzele, rami przy ramieniu, ciao przy ciele. Zanim przemwi prezydent, do mikrofonu podchodzi ocalona i skada

wiadectwo. Spokojny kobiecy gos, nie widzimy, kto mwi. onierze otoczyli dom. Karaluchy, wychodzi! Strzelali. Upadam na ziemi. Z dziewitnastu osb tylko ja oddychaam i siostra. Zasypiaam i budziam si. Leaymy tak p dnia. Przyszli ssiedzi. Suchamy w ciszy. Niektrzy - czciej mczyni - domi zakrywaj twarze. Goniki rozstawione pomidzy drzewami nios sowa ocalonej. Stali nad nami i zastanawiali si, czy nas dobi. Kcili si, jak to zrobi. To znaczy - czym. Motyk, noem? Kobiety sigaj po chusteczki, ocieraj oczy. Siostra bya ranna, ja nie. Poszli po motyk. Chmury nikn, wieci soce, goniki nie przestaj mwi. Popezymy do latryny. Co si dzieje? Mczyni, jest ich cakiem sporo, kul si i nakadaj kurtki na gowy. Leonard jak wietny sufler: -W Rwandzie mczyzna nie ma prawa do ez. Z gonika: - Przyszed ssiad, otworzy latryn. Nagle nasze skupienie rozrywa nieludzki wrzask, ostatnie rzenie zarzynanej zwierzyny. Jaka kobieta tak charczy. Wadze, nauczone dowiadczeniem lat poprzednich, zorganizoway zastpy sanitariuszy gotowych do pomocy w takich sytuacjach. Sanitariusze podbiegaj do kobiety, api j za nogi, za rce, podnosz i w pozycji poziomej usiuj gdzie wynie, ona krzyczy goniej, wyje, szarpie si, wierzga wszystkimi koczynami, jest jak ranne zwierz, ludzie chc mu pomc, ono nie rozumie, jest w panice, w szoku. Kobieta, ju prawie nieprzytomna, jeszcze jczy, bo cae jej ciao zapewne czuje si tych mczyzn, ktrzy j teraz trzymaj. To, co dziao si wtedy, wanie powrcio. I nie jest to tragiczne wspomnienie. To w ogle niS jest wspomnienie. To czas teraniejszy, to trwa: zabjcy wanie pochwycili ofiar, zapali za lew nog, za praw, jej krocze jest obnaone, wejcie otwarte, wszystko dzieje si na oczach tumu, wszyscy bezwstydnie patrzymy. - Wycign nas z tej latryny na ssiednie pole - gos z gonika dziaa jak wyzwalacz, detonator, bo teraz zawodzi druga kobieta. Ju biegn do niej medycy, jej krzyk poraa ca okolic, ujadanie, psi skowyt, przeraenie, mczyni, nie po raz pierwszy pokazuj jej swoj potg, bior j jak pirko, zatracona w krzyku, w konwulsjach, pluje, kaszle, wije si jak w epilepsji, oni trzymaj j mocno i nie zamierzaj puci, zdecydowani, sprawni, szybcy, nios j do ambulatorium w biaym namiocie. - Ssiad - szept z gonikw jest wci mocny - zawin nas w trzcinowe maty. Teraz mczyzna macha rkami, sania si i ju nie wie, co si z nim dzieje. To znaczy wie: kto go wanie atakuje, otwiera drzwi latryny albo kurnika (w Rwandzie rzadko kto ma szaf), tam si schowa, tam teraz widzi maczet. I ryczy jak raniony byk. Tum patrzy na mskie cierpienie, na msk ao. Ja patrz na Leonarda. Nie zasania doni oczu, jego oczy nie s wilgotne. Tylko lin przeyka. Bez sekundy przerwy, jakby t lin jad. - To mnie ocalio - szept w gonikach sabnie. - Ale siostry nie. Chwil wczeniej oddaa ducha Panu. Zostaam sama. Do mikrofonu zblia si prezydent, oddaje hod ofiarom i przechodzi do gwnego przesania swojego dzisiejszego wystpienia: - Przyszoci nie mona budowa na aobie i smutku. Ani na poczuciu winy. Leonard szanuje i podziwia prezydenta Rwandy. Paul Kagame mia kilka lat, kiedy ucieka std razem z rodzicami. Wtedy w Afryce kolejne kraje ogaszay niepodlego. I Tutsi, dotychczas usuni wobec belgijskich kolonizatorw, nie kryli swoich celw: chcemy wolnoci dla Rwandy! Zaraz! Wic Belgia z pomoc biaych misjonarzy przestaa popiera swoich faworytw. Pozwolia na obalenie monarchii (mier krla w pidziesitym dziewitym do dzi nie zostaa wyjaniona) i przejcie wadzy przez Hutu. Kraj zaczy opuszcza pierwsze kolumny uchodcw (jeszcze tego

samego roku, dlatego nazywa si ich fifty-niners). Bo od razu zaczy si pogromy Tutsi. Z niewielkimi przerwami bd si one zdarza a do apokalipsy w dziewidziesitym czwartym. Wielu ludzi zabito, wielu uwiziono, wielu wygnano. Tylko z yznego rejonu Ruhengeri na pnocy kraju wymazano tak tysice Tutsi. Rwanda ogosia niepodlego w szedziesitym drugim. Nauczyciele wchodzili do klas i zaczynali lekcj od: Tutsi wsta! Przypatrzcie si im - mwili do tych, ktrym wolno byo siedzie i zapamitajcie, jak wygldaj. Takie wspomnienie z dziecistwa ma chyba kady, kto chodzi tu do szkoy pomidzy pocztkiem lat szedziesitych a dziewidziesitym czwartym. Chyba kade dziecko Tutsi, kiedy wracao ze szkoy, pytao rodzicw: co w tym zego, e jestem Tutsi? Kraj opuszczay kolejne fale uchodcw. Tysice Tutsi. W cigu trzydziestu lat dziesitki i setki tysicy. Chronili si tu za granic: w Zairze (dzi Demokratyczna Republika Konga), Tanzanii, Burundi i w Ugandzie. W siedemdziesitym trzecim Hutu pokcili si midzy sob o wadz. Nastpi zamach stanu, po ktrym prezydentem zosta Juvenal Habyarimana i ogosi, e w kraju moe dziaa tylko jego partia, jedynie suszna. Partia Hutu. Mino wier wieku, kiedy dzieci uchodcw fifty-niners, ju dojrzali i silni mczyni Tutsi, przyczyli si do ugandyj-skiej partyzantki. W jej szeregach walczyli z reimem Miltona Obote. W Ugandzie rok po jego upadku zaoyli Rwandyjski Front Patriotyczny (Rwandan Patriotic Front RPF). Wrd jego liderw - obecny prezydent Rwandy Paul Kagame6. Cel by jasny: odzyska kraj. Ofensywa ruszya w padzierniku dziewidziesitego roku. Kilka miesicy pniej urzdujcy w Kigali prezydent Habyarimana zgodzi si na powstanie partii opozycyjnych, co przeamywao polityczny monopol Hutu. Pozornie, bo cigle kontrolowa wszystkie resorty siowe. Wadze z pomoc mediw i duchowiestwa budoway atmosfer strachu przed 6 W sierpniu 2010 roku prezydent Paul Kagame zosta wybrany na kolejn, siedmioletni kadencj (zdoby 93 procent gosw). Tu przed wyborami organizacja Reporterzy bez Granic zaapelowaa do Unii Europejskiej o wstrzymanie pomocy dla Rwandy w zwizku z powtarzajcymi si tam aresztowaniami dziennikarzy, zamykaniem niezalenych gazet i blokowaniem stron internetowych zawierajcych treci nieprzychylne wadzy. wiatowi obserwatorzy odnotowali, e w okresie poprzedzajcym wybory kilku krytykw prezydenta - politykw i dziennikarzy - zostao zabitych przez nieznanych sprawcw. Wadze rwandyjskie owiadczyy, e nie ma adnych dowodw, ktre pozwoliyby choby sugerowa, e maj co wsplnego z tymi zabjstwami. zbliajc si do stolicy armi Tutsi. Ale i przed tymi, ktrzy wewntrz kraju czekali na nich z otwartymi rkami. Ruszyy aresztowania sympatykw RPF. Wtedy zamknli ojca naszego Leonarda. Bili go. I karmili surowym ryem - opowiada Leo. - Ci, ktrzy z nim siedzieli, uciekli potem do Burundi. I nas mg ojciec tam zabra. Przed wszystkim. Zdyby. A teraz byby ze mnie dumny, e kocz studia. Zaraz po dyplomie kupibym rodzicom co drogiego. Zobaczyliby, e zarabiam. e jestem dobrym synem. Stao si inaczej. Ojciec wyszed do cabaret dwunastego kwietnia. wiecio soce. Ale Tutsi bito dugo przed tamtym dwunastym kwietnia. W cabaret, w urzdach, na drogach. Ktrego zamordowano. To tu, to tam. W kocu zabijano po kilku naraz, kilkudziesiciu. W cigu trzech lat poprzedzajcych apokalips z pomoc policji i wadz lokalnych zlikwidowano tysice Tutsi. Wtedy powstaa milicja Interhamwe. Zdyby - powtarza Leonard. - Przed wszystkim. Armia powikszya si z piciu do czterdziestu tysicy onierzy. Szkolili ich wojskowi z Francji7, przysyali do Kigali 7 Ryszard Kapuciski w Wykadzie o Ruandzie twierdzi, e o ile wikszo metropolii europejskich radykalnie zerwaa ze swoim dziedzictwem kolonialnym, o tyle w wypadku Francji jest inaczej". Ale dlaczego Francja tak mocno - politycznie i militarnie - angaowaa si w Rwan-

dzie, skoro Rwanda nigdy nie bya jej koloni? Kapuciski wyjania, e Francji pozostaa po dawnej epoce dua, czynna i dobrze zorganizowana armia ludzi, ktrzy zrobili kariery w administracji kolonialnej, spdzili (niele!) ycie w koloniach, a teraz w Europie s ju obcy, czuj si nieprzydatni i niepotrzebni. Jednoczenie wierz gboko, e Francja jest nie tylko krajem europejskim, ale take wsplnot wszystkich ludw kultury i jzyka francuskiego, e, sowem, Francja to take globalna przestrze kulturalno-jzykowa: Francophonie. Filozofia ta przeoona na uproszczony jzyk geopolityki, mwi, e jeli kto gdzie na wiecie atakuje kraj francuskojzyczny, to niemal tak, jakby uderzy w sam Francj [...]. Tak byo i tym razem, kiedy Pary dowiedzia si, bro i doradzali armii rzdowej, jak broni si przed nacierajcym frontem Tutsi. Widzc determinacj Francuzw, dowdcy RPF wstrzymali ofensyw. Kraj zosta podzielony na dwie czci. Tymczasowo. Co do tego adna ze stron nie miaa wtpliwoci. Kady spotkany dzi w Rwandzie Hutu, jeli tylko zdobdziemy jego zaufanie, powie nam o zbrodniach dokonanych wtedy i potem na terenach zajtych przez RPF. O Hutu zaginionych bez wieci, o nieznanych sprawcach, o palonych wsiach, 0 egzekucjach ludnoci cywilnej. Ale spytany o jaki konkret -gdzie? kiedy? ile ofiar? milknie zaniepokojony. Po co ten biay chce tyle wiedzie? pisze ksik? w jakim celu? w czyim interesie? kto go przysa? kto za nim stoi? kto pozwoli mu tu pracowa, pyta, wszy? z ktrym Tutsi ten biay trzyma? Lepiej milcze, lepiej si nie naraa. Bo Rwanda ma uszy. Bo Rwanda to kraj strachu. Podobnie jak cay kontynent. Tyle e gdzie indzie") Afrykaczycy boj si czarw, zych mocy 1 duchw. A Rwandyjczyk boi si drugiego czowieka: szantau, pomwienia, donosu, oskarenia. O udzia w ludobjstwie albo o spiskowanie przeciwko wadzy. Niewane, e oskarenie bdzie faszywe. Wane, e trudno si przed czym takim wybroni. Kiedy w jakim domu pojawia si biay, natychmiast przybiega ssiadka. Nieproszona. I sucha. I ssiad jaki siada zaraz na awce. Nikt ich nie pyta, po co przyszli. Nikt ich nie wyprasza. Tak zawsze tutaj bywao: przybysz by dla tutejszych rozrywk, kady chcia go z bliska zobaczy i dotkn. Kady mia prawo go posucha. Ale dzisiaj nie tylko o atrakcj chodzi. Dzisiaj lepiej, eby ssiedzi wiedzieli, po co go z daleka tu przyszed. Niech sysz, o co pyta i jak odpowied dostaje. Niech wszystko wiedz. Wiedz lepsza od ssiedzkich e anglojzyczni Tutsi z terenw anglojzycznej Ugandy wtargnli na teren francuskojzycznej Ruandy, naruszyli granice Francophonie" (Heban, s. 186,187). domysw: przyszed muzungu", musia co da, kady daje, bo ma, co da, ile da, na pewno niemao, za co da, dlaczego da im, a nie mnie. Takie fantazje nie s bezpieczne. Rodz zawi, a od niej ju krok do donosu i zaciekawienia wadzy, z ktrego nigdy nic dobrego nie wynika. Albo krok do otrucia. Bo Rwandyjczyk boi si rwnie trucizny. Dlatego, kiedy kto czstuje tu kogo piciem, najpierw sam bierze yk z penej butelki albo szklanki. Robi to na oczach spragnionego i dopiero wtedy mu j podaje9. Nikt nikomu nie ufa. Szczeglnie teraz, po dziewidziesitym czwartym. Na pytania odpowiada si tu nie wprost: Gdzie idziesz? Tam. Skd wracasz? Stamtd. Prawda zwykle nie popaca. Tego podobno uczy si dzieci w wielu domach: nie gadaj za duo, nie gadaj z nieznajomym, a i na znajomego uwaaj. I pamitaj, e Hutu zabija. Albo e Tutsi. To zaley od domu. Kade dziecko Hutu wie, e dzi krajem rzdz Tutsi. I kade ronie w niepokojach i obsesjach swoich rodzicw: w naszej rodzinie s ci, ktrzy wtedy zabijali, czy kto nie zechce poszuka zemsty? czy niektrzy nasi nie bywaj na usugach tamtych? czy im nie donosz? czy noc wadza nie zaomocze w nasze drzwi? Z kolei mali Tutsi sysz obawy swoich matek i ojcw: czy za jaki czas Hutu nie dojd do wadzy? wtedy raz dwa dokoczyliby ludobjstwo, drugi raz nie popeniliby tego bdu, nikomu z nas nie daliby przey, co do tego nie ma wtpliwoci, wic dobrze, e nasz prezydent trzyma ich krtko, e faworyzuje naszych, to my si ksztacimy, to my zajmujemy wysokie stanowiska, a Hutu niech na nas pracuj. Tylko e lepiej gono do takich myli si nie przyznawa. Bo wadza gosi ide rwnoci i pojednania: nie ma Tutsi, nie ma Hutu. 8 Tak potocznie nazywa si biaego. 9 Kiedy w kwietniu 2010 roku wchodziem na stadion Amahoro w Kigali na rocznicowe

uroczystoci, kontrolujcy mnie onierz kaza mi wyj z plecaka butelk wody mineralnej, odkrci j i wypi kilka ykw. Dopiero wtedy pozwoli mi j wnie na stadion. Ale oni s. I krwawy podzia wci jest. Niezagojone rany. Bo niby jak maj si goi? O to pytaj Hutu. Po cichu, bo za takie gadanie mona skoczy w wizieniu. Skoczy - to znaczy nigdy z niego nie wrci. Wielu si tego obawia. Wielu pyta: jak rozmawia o tym, co tu si stao, skoro do prawdy wypowiadanej gono maj prawo tylko Tutsi? A my musielimy zamkn pysk. Jednym pozwala si publicznie opakiwa swych zamordowanych krewnych, a drugim nie wolno nawet zy za swoimi uroni. Dlatego o zbrodniach na ludnoci Hutu, cho miay miejsce, sabo tutaj sycha. Dlatego s sabo udokumentowane10. Ale wystarczy przej si dzisiaj po miastach i wsiach pnocnej Rwandy i sprawdzi, jak wiele jest sierot po tamtym czasie. Maj po niecae dwadziecia lat i nie wiedz, kim s. Nie pamitaj rodzicw. Bo albo zabi ich AIDS, albo RPF. Przed kwietniem dziewidziesitego czwartego albo potem, kiedy przez nastpnych kilka lat trway tu walki. 10 Marek Paweczak, historyk Afryki Wschodniej xix i xx wieku, w eseju Konflikty w rejonie Afrykaskich Wielkich Jezior 1959-2000 opublikowanym w tomie Konflikty kolonialne i postkolonialne w Afryce i Azji 1869-2006 twierdzi, e zemsta dokonana przez zwycizcw kosztowaa ycie okoo pidziesiciu tysicy ludzi" (s. 735). Ma to prawdopodobnie oznacza, e w tej liczbie s rwnie zabici przez RPF W 1994 roku i w cigu kilku lat nastpnych. Jednak w Rwandzie Hutu (a take biali misjonarze) mwi o znacznie - nawet dziesiciokrotnie - wyszych liczbach. Znane s niektre masowe zabjstwa dokonywane przez armi rzdow Tutsi, jak choby mier prawdopodobnie 20 tysicy Hutu w obozie dla uchodcw w Kibeho w kwietniu 1995 roku. Byem w tym miejscu kilkakrotnie. Jest tam mauzoleum upamitniajce ofiary ludobjstwa 1994 Tutsi zabitych w kociele parafialnym. Ale po zabitych w tej samej wsi rok pniej Hutu nie ma ani ladu. Tak jak nie ma ladu po dziesitkach tysicy Hutu, ktrzy pod koniec ludobjstwa 1994 (gwnie w czerwcu) uciekli do ssiedniego Konga. Wrd nich byo wielu mordercw, ktrzy - w obozach dla uchodcw - wmieszali si w tum ludzi niewinnych. Zwyciska armia Tutsi posza za nimi do Konga i zmusia ich do powrotu do Rwandy, aby osdzi ich w kraju. Po drodze zabito tysice ludzi. Powtrzmy: w roku dziewidziesitym trzecim, po trzech latach wojny, wadze w Kigali ugiy si pod naciskiem wiata i w miecie Arusha w Tanzanii dogaday si z Rwandyjskim Frontem Patriotycznym. W Rwandzie powsta rzd tymczasowy, weszy do niego partie opozycyjne. W niedalekiej przyszoci do wadzy mia zosta dopuszczony take RPF. Wczeniej planowano jego integracj z armi rzdow. Proces pokojowy miay nadzorowa siy ONZ. W Kigali nie wszystkim podobaa si ulego urzdujcego prezydenta. Niektrzy nawet szemrali, e prezydent Habyari-mana zdradzi. Ale chyba nie, bo to wtedy - zapewne za jego wiedz i zgod - sprowadzono z Chin byszczce maczety. W wielkich drewnianych skrzyniach. Miao ich by piset osiemdziesit jeden tysicy11. Wtedy sporzdzano listy Tutsi. I tych Hutu, ktrych podejrzewano, e nie pochwal ostatecznego rozwizania. Bojw-karzy z Interhamwe szkolono, jak trzyma maczety i jak ci karki. Ruszyo Radio Tysica Wzgrz (po latach ocaleni nazywaj je Radiem Maczeta) i na okrgo potgowao strach: od Ugandy id karaluchy! id we! zabior nam ziemi! zgwac kobiety! wytuk nas! Szstego kwietnia wieczorem nad Kigali zestrzelono samolot z prezydentem Habyariman na pokadzie. Do dzi nie wiadomo, kto sta za zamachem, ale wiadomo, jak go odczytano: Tutsi zabili naszego prezydenta! Radio ogosio pocztek nieodwracalnego: ci wysokie drzewa!

11 T liczb podaje wiele rde. Ale Linda Melvern w Conspiracy to murder pisze, e miao to by 581 tysicy kilogramw maczet.

Siadaj. No siadaj, biaasie, nie ubrudzisz si. I tak wszyscy jestecie ubrudzeni. Nasz krwi. Patrz na ciebie i widz tamtych zdrajcw. Tchrze. Porzucili nas. Czego ode mnie chcesz, czowieku^Sucha historii, ktra jest we mnie? Nosz j chyba w odku. Nie trawi jej ju tyle lat. Dlatego cigle boli. Ciy. Kamie w brzuchu. Posuchasz, cho nie jeste na moje treci gotowy. Bd mwia od pocztku. Wszyscy bylimy wtedy opuszczeni. Troch kaszl. Puca bol, ale co tam. Na pocztek musz ci czym ugoci. Bo wrcisz na swoje wzgrza i powiesz, e na naszych sami dzicy mieszkaj. I e tylko ludobjstwo potrafimy robi. Czym by ci tu podj? Poszam wczoraj do urzdu, eby dali mu pienidze na redni szko. Duy jest. Pitnacie lat zaraz skoczy. Zapytali, skd go mam. Jestem prawdomwna. Na to jeden taki, wysoki, szczupy, wygalantowany, mwi mi, e tym z Interhamwe nie pomagaj. Wracaam z urzdu do domu, a ssiadki, one tu wszystkie s Hutu, syczay za mn: id resztki po Interhamwe. Interhamwe naznaczyli nas zem. Mam o nich teraz mwi? Jeszcze raz patrze w oczy mordercw? Chc o nich zapomnie. Nie przerywaj. Tyle wiata tutaj jechae, to teraz sied i suchaj. Niewiele zrozumiesz. Jak masz zrozumie, ja sama nie wiem, kto jest jego ojcem. Wielu ich byo wtedy w naszym cabaret. Zacign mnie tam taki jeden si. W rodku - Inter-hamwe. Ich szef sta nad nimi. I zagrzewa do ataku: mocniej, gbiej, niech wypluje z siebie ten wysoko podniesiony nos. Myla, e nimi gardz. Nieprawda, ja tylko umieraam. Mieszkaam tutaj. Teraz stoi tu nowy dom. Tamtego ju nie ma. Nic ju nie ma z tamtego cz,asu. Byam krawcow. Chodziam do zielonowitkowcw. Chciaam zaoy rodzin. Mie ma, dzieci. Jak kada dziewczyna. Nie ma tamtej dziewczyny. Nie mam adnych praw. Nie jestem ju nastolatk. Nie jestem on. Ani wdow. Popatrz ma mnie. Sucha skra. I koci. Samej siebie nie mog znie. Nie ma mnie. Nikogo nie ma. Nic nie ma. Tylko on jest. On jest cay czas. O, przynis nam fant, pij. Patrz na niego kadego ranka i auj. e go nie usunam. Zaraz po tamtym wiele dziewczyn w obozie dla ocalonych usuwao. I ja jednego wieczoru zdecydowaam. e zrobi to jutro. Ale we nie usyszaam gos: chcesz zabi dziecko? chcesz by jak Interhamwe? No to zrezygnowaam. I urodziam. Wiara go ocalia. Daam mu na imi Irakoze1. To bya wiadomo do moich mordercw: on yje dziki Panu, nie dziki wam. Ale, jak powiedziaam, teraz gorzko tego auj. Bg mnie oszuka. Bo ycie nie zwycia mierci. Te, ktre w nocy przed aborcj nie miay gupich snw, mogy potem wrci do normalnego ycia. Wyj za m. Mie dzieci, ktre kochaj. Ja? Nie kocham tego chopaka. Patrz na niego i widz tamtych. Nie ma ulgi. Bo on tu cigle jest. Jak zadra jaka. Hutu w moim domu. Wszyscy mi zarzucaj jego istnienie, zarzucaj, e go urodziam. Wszyscy widz ten podpis mordercw. Nigdzie przez to nie chodz. Nikt i Irakoze - Bg to zrobi, niech bdzie uwielbiony. Inne imiona dzieci z gwatu, ktre udao mi si w Rwandzie zanotowa, to w przekadzie: Chwaa Ojcu, Bg zapa, Kochana Mimo Wszystko, Determinacja. mnie nie zaprasza na chrzciny. Ani na wesele. Moja matka posza teraz w pole, mamy chwil

spokoju. Jej dzieci zostay przez nich zabite. I m. Tylko ja jej zostaam. I ten chopak. Ona mu powtarza: ty yjesz, a moje nie. Twj ojciec zabi moje dzieci! I ja czsto do niego tak mwi: nie yczyam sobie ciebie na wiecie. Chc, eby umar. Czekaj, wezm tabletki, bo mi si fanta koczy. Nie pyta o ojca. Od razu go nauczyam, eby nie pyta. Mia dwa lata, kiedy po raz pierwszy powiedzia: tata. Strzeliam go w buzi bez adnego namysu i skutkuje do dzisiaj. Gdybym go teraz zabia, poszabym do wizienia. Moe tam znalazabym spokj. Co o tym mylisz, biay czowieku? Przyjd jutro. Opowiem ci o procesach. Przechodziam ebok wielu cia, kiedy zaraz po tamtym wrciam z Francji. W Paryu studiowaam psychologi. Kiedy teraz myl o ciele, od razu boli mnie stopa, ktr nie raz i nie dwa przypadkiem weszam w martwego czowieka. Zabici leeli tu wszdzie, na drogach, ciekach, w trawie. Zimne ciaa -krzyczcy wiadkowie. Ich rozkad trwa a do listopada. Wojna i ludobjstwo zmieniaj stosunek do ciaa. Nasz jzyk daje kobiecie wiele imion: Ta, ktra daruje ycie. Ta, ktra jest obietnic ycia. Obietnic pikna. Obietnic dobroci. Radoci z narodzin dziewczynki towarzyszy al, e jest darem przechodnim. Bo w przyszoci pjdzie do innej rodziny. Trzeba inwestowa w kogo, kto nas opuci. Ale nie ma wyjcia, bo crka bdzie ambasadork rodziny w innej rodzinie. Jej reprezentantk. Dziewczynka jest wic wychowywana z trosk, zawsze w rodowisku kobiet. Uczy si rkodziea, bo jeszcze niedawno pikno kobiety ocenialimy take przez pikno przedmiotw, ktre umiaa wykona. Jeli rodzice s rolnikami, dorastajca dziewczyna pomaga matce w dojeniu krw, robieniu masa, w gotowaniu fasoli. I w sprztaniu, bo utrzymanie domu w czystoci take naley do kobiety. Ale o zwierzta dbaj chopcy. Tak ucz si odpowiedzialnoci. Syn dowiaduje si od ojca, e bdzie mg y jedynie z tego, co sam zbuduje. Mczyzna ma da rodzinie bezpieczestwo, ma chroni domostwo. A szczeglnie swoje crki. Moda kobieta jest delikatna, mona j uszkodzi atwo i nieodwracalnie. Bliscy czuwaj, by nie zadaa si z niewaciw osob i nie zasza w ci. Kiedy dziewczyn oddaje si za m, trzeba dosta co w zamian. Rodzina pana modego musi da krow. Bo tylko krowa moe zapeni pustk po crce. Ale to nie jest zapata, raczej podzikowanie. Krowa musi by zawsze. Nawet jeli lub odbywa si w miecie, na ceremoni przyprowadza si krow. Albo przynajmniej mwi si, e krowa jest gdzie w pobliu, cho jej tam wcale nie ma. Koniecznie. Bo gdyby krowy nie byo, to narodzone z tego maestwa dzieci nie mogyby mieszka z rodzicami, musiayby mieszka z rodzicami panny modej. W nowej rodzinie moda ona obserwowana jest z uwag. Jakby bya szpiegiem rodziny, z ktrej przysza. Kobieta w Rwan-dzie jest wic staym powodem niepokoju i podejrze. Jako wiejski proboszcz widz codziennie, jak umczone jest ciao rwandyjskiej kobiety. Kobieta od rana do nocy pracuje w domu i w polu. Cay czas dwiga dziecko na plecach. Najmodsze, ale ma jeszcze omioro wikszych albo tuzin. Modszymi, ktre ju chodz, opiekuj si starsze. Dlatego wielu ludzi w Rwandzie nie dowiadcza matczynej bliskoci. Ani czuoci. Matki nie maj na to siy i czasu. Bo ojcowie - tak najczciej tu bywa - siedz z kolegami przed cabaret i pij urwag-w. To wida goym okiem: w cigu dnia peno jest mczyzn na drodze, miej si, gestykuluj, zawsze maj co wanego do obgadania. Kobiet tam nie ma. Bo w cigu dnia kobiety pracuj. Nawet jeli m znajdzie czasem jakie dorywcze zajcie i zarobi kilkaset frankw, i tak nie odda ich onie. Raczej kupi sobie primusa. Jego pienidze - jego piwo. ona zwykle nie ma o to pretensji. Zreszt czy on by jej sucha? Zwykle za duo z ni nie rozmawia. ona w Rwandzie do roboty jest. I do seksu. No i do bicia, bo przemoc domow mamy tutaj ogromn. M moe zdradza on. Na to jest przyzwolenie. Moe spa, z kim chce. Ale ona musi by wierna. Cho nie tylko mowi. Maj do niej prawo take bracia ma, ojciec ma i bracia jego ojca. Tak w Rwandzie byo i czasem dalej tak bywa. Szczeglnie wtedy, gdy m si gdzie

zapodzieje albo go zabij. A to nie jest tu rzadkie. Najbardziej cierpi wdowa, za ktr m nie da krowy, kiedy by na to czas. Czyli na lubie. Taka ona bya dana na kredyt. On nie zdy jej spaci i gdzie przepad. Niezapacona, a wic niczyja. Kady ma do niej prawo, kady moe j sobie wzi. Tak jak na wsi go zmroku kady moe sobie wzi dziewczyn, ktr akurat spotka. Wic mode kobiety raczej same wieczorami nie spaceruj. Bo to grozi gwatem, a gwat jest tutaj bezkarny. Zgwacona przed lubem dziewczyna nie jest warta nawet krowy. Kobieta w Rwandzie, jak powiedziaam wczeniej, jest staym powodem niepokoju i podejrze. I pragnie, jak wszdzie na wiecie. Chcesz powiedzie kobiecie, e ma pikne oczy? Powiedz jej, e ma oczy jak jawka. Wczeniej mczyni Hutu patrzyli z podaniem na kobiety Tutsi. Powtarzali midzy sob, e one inaczej smakuj. Wielu wyksztaconych polubiao je, by pokaza innym, e s tego warci. Ale dla wikszoci kobieta Tutsi nie bya dostpna. O jej ciele mogli tylko ni. A do kwietnia w dziewidziesitym czwartym, kiedy wszystko stao si dozwolone. Radio nawoywao mczyzn: zasmakujcie tego, czego one tak dugo wam odmawiay, bierzcie je, s wasze. Z dnia na dzie ciao przestao by cokolwiek warte. Wyobramy sobie ciao zgwacone przez dziesitki mczyzn z maczetami w rkach. W tym strzpie jeszcze krew pulsuje, lepi si na kikutach. Bo ciau obcili rce, ktre prboway chroni podbrzusze. Co taka kobieta, jeli cudem ocalaa, myli o swoim ciele? e dziki niemu mordercy nie zabili jej od razu. e uratowaa j pochwa, e tylko dziki pochwie yje. Jest przedmiotem. Wiadrem na sperm. Jaki stosunek do swojego ciaa ma ten, ktry dziesitki kobiet bra si, a nie wasnym urokiem? By zredukowany do drobnego trybu ludobjczej machiny. Uywa ich cia wsplnie z innymi mczyznami. Dzieli je z nimi, maltretowa, niszczy. Czsto patrzya na to jego ona. I inne kobiety Hutu. Wcieke z nienawici, pchay swych mw w coraz wiksze zbrodnie. Patrzyy na to i dzieci. Znam mczyzn, ktry wtedy mia dwanacie lat. Ukry si w krzakach i widzia brutalny zbiorowy gwat na starszej kobiecie. Jej martwe ciao zostawili nagie kilka metrw od niego. Patrzy na nie, gdy nadesza ssiadka Hutu. Stana nad znajomym ciaem. Zdja plastikowy klapek i bos stop rozdeptaa wagin umarej. Powtarzaa wtedy z pogard: kobieta Tutsi to jest to, to jest tylko to. Czy wiadek tamtego zdarzenia kiedykolwiek zbliy si do kobiety? Do drugiego ciaa? Na gwaty patrzyy i dzieci mordercw. Czym dla nich teraz jest ciao? Nikt o to tutaj nie pyta, nikt tego nie bada. Zmiana stosunku do ciaa - o tym w Rwandzie nie mwimy. Bo trzeba by jeszcze powiedzie, e ludobjstwo zepchno wielu ludzi w ndz. I ich ciaa. Tych, ktrzy ocaleli, ale take katw. W wielu rodzinach jest gd, trzeba si jako ratowa. Crki sprzedaj si, czsto nieopodal domu. Ich rodzice, jeli rodzice s, teraz spuszczaj wzrok i zatykaj uszy. Dziki ludobjstwu nie jest to bardzo trudne: wtedy w Rwandzie seks uprawiano wszdzie, byle jak, byle gdzie. Potem take, w wielkich obozach dla uchodcw Hutu, ktre rosy naokoo kraju. Ciao stao si towarem, coraz bardziej wybrakowanym. Misem, coraz bardziej niewieym, cuchncym. Nie mwimy w Rwandzie o ciele. Bo trzeba by powiedzie rwnie i o mczyznach, ktrzy walczyli w szeregach RPF. Wyzwolili nas z ludobjstwa, ale wczeniej musieli kra. eby je, tak byli godni. Jedli byle co, drczyy ich biegunki. Niektrzy, kiedy napadali na domy, nie byli anioami. Potem gryzy ich wszy. Niektrzy podobno stracili wszystkie wosy na ciele. Teraz czuj si nadzy. Oenili si z ocalaymi dziewczynami. One widziay w nich wybawicieli, liczyy na szczcie z nimi. Ale okazao si, e ciao nie daje im adnej radoci. Ani onom, ani mom. Kobiety s ozibe, mczyni nie maj wzwodu. Szukaj ratunku w tabletkach, w Rwandzie Viagra idzie jak woda. Znam pewnego onierza, przystojny jest i pikny, jak pikny potrafi by Rwandyjczyk. Oeni si z t, ktra przeya. Viagra nie pomagaa albo brakowao na ni pienidzy. By wic brutalny, bi on, krzycza: nie moesz by moja, nie moesz mi da przyjemnoci, bo

daa j tamtym z Interhamwe2. Armia, w ktrej walczy, wygnaa z Rwandy mordercw, ale on zachowa ich w swojej gowie. I umieci Interhamwe w ciele ony. W Rwandzie ciao jest brudne. W szpitalu w Rwamagana pracowaam na traumatologii. My, pielgniarki, zostaymy same, bez lekarzy. Mordercy nas potrzebowali, bo i oni miewali jakie drobne otarcia. Zapowiedzieli, e i z nami skocz, kiedy przyjdzie czas. Pomagaymy wszystkim, bez wyjtku. Bo tylko zwokom pomc si 2 Badaczki przemocy wobec kobiet w Rwa,ndzie Anne-Marie de Brou-wer i Sandra Ka Hon Chu podaj (w pracy The men who killed me), e a 31 procent ocalaych z ludobjstwa kobiet dowiadczyo fizycznej przemocy ponownie, ju po ludobjstwie, gwnie z rk partnera lub ma. A 13 procent kobiet zaznao powtrnie przemocy seksualnej. nie da. Po ratunek i schronienie przychodzili ci, ktrych nie cakiem zabito. Albo ich przynoszono. Ukradkiem. Najczciej z gbokimi citymi ranami karku. Byy te rany cite gowy. Rany cite koczyn. No i rany narzdw rodnych: kute, cite, tuczone, szarpane. Ale ja tych pacjentek nie opatrywaam. Zgwacone kobiety przyjmowaa porodwka. Wrciam do domu w sierpniu, z crk, cztery miesice po wszystkim. Ssiadka pokazaa mi grb ma. Rw, gdzie wyrzucili ciao. Zabili go na blokadzie, zaraz na pocztku, niedaleko. Przysza inna ssiadka i mwi: chod, rka twojego syna z ziemi wystaje. Zgwacili mnie, jak tylko mogli. Tutaj, w domu. Ale zwlokam si i wyszam przed drzwi, eby zobaczy, co z dziemi. Pierwszy mia dwadziecia lat, drugi - dziewi, crka - sze. Starszemu dali gruby kij w rk i kazali bi modszego. Crce kazali patrze. I ja patrzyam. Syn nie podnis kija na brata, spuci gow, dosta motyk w kark. Upad na modszego. Mj drugi synek dosta motyk w czoo. Nie pakaam. Nie baam si. Nie wiedziaam, czy dzie jest, czy noc. Nie wiedziaam, co z crk. Byam jak drewno. Zabrali mnie do szkoy, w ktrej wczeniej uczyam. Tam pisk jak w rzeni: sto kobiet z okolicy. I setki naszych ssiadw. Kobiety Tutsi byy rozbierane przez kobiety Hutu, ktre chciay sprawdzi, za czym to ich mczyni wzdychaj. Z wrzaskiem komentoway nasz nago. Tak przygotowane ciaa ofiar oddaway swym mom. I pilnie doglday, by adne nie umaro bez blu. Ciaa wrzucano do szkolnych latryn. Nim przysza moja kolej, kto krzykn: idzie RPF! Wic yj. I crka przeya. Nie pytaj o ni. Morderca moich synw wyszed ju z wizienia. Mieszka trzy domy dalej. Wita mnie co dzie: amakuru - jak si masz? Zagrzebaam ma i synw o tu, pod bananowcem. Wielu ludzi tak chowao swych zabitych. Koo domu, blisko. A teraz wadza kae nam ich ciaa wykopa i odda do tutejszego centrum pamici. Ludzie s przeciw. I ja nie chc patrze na te koci, bo je urodziam. Kiedy czowiek zbyt dugo jest konfrontowany ze mierci, staje w przedsionku mierci. mier w nim zamieszkuje. Jego ciao si zamyka. Odcina od wiata. Ciao jest samo pord ludzi. Stracio wizi z bliskimi, ktrych najpierw zamieniono w zwierzta, a potem zabito. Ale i z tymi, ktrym udao si ocale, z rodzin, z przyjacimi. Ciao nie chce kontaktu. Powiem jak kady psychiatra3: czowieka tworz wizi. Czowiek karmi si relacj z drugim czowiekiem. Ale pokarmu nie ma. Wszystko, co bliskie, zostao unicestwione. Nie ma drugiego ciaa, na ktrym mona by si oprze. Nie ma kogo obj. I nikt mnie nie obejmie. Nie mona obj siebie samego. Ale trzeba sprbowa to zrobi. Dlatego to wanie ciao zajmuje nasz uwag, kiedy w gabinecie rozmawiam z pacjentem. Albo z pacjentk. Dusza te, ale najpierw ciao. Pod adresem ciaa s formuowane najwiksze oczekiwania. e ono wytrzyma. e dziki ciau uciekn od psychicznej mierci. Mama zmara, kiedy miaam pi lat, wic ludobjstwo zabrao mi tylko ojca. Zabili go w trzecim

dniu, czyli dziesitego kwietnia. A siostra yje. Tutaj razem mieszkamy, w wynajtym domu z gliny. Nie mamy pienidzy na komorne. 3 Lekarz, z ktrym rozmawiam, jest jednym z trzech pracujcych w Rwandzie psychiatrw. Dlatego wikszo osb, ktre wymagaj konsultacji psychiatrycznej, nie moe jej otrzyma. Z ocalonymi pracuje spora, ale niewystarczajca liczba terapeutw. Nie s to jednak profesjonalni psychoterapeuci, lecz najczciej przeszkolone w tym kierunku - zwykle przez Europejczykw pielgniarki lub pracownicy socjalni. Miaam dwadziecia lat. Przyszli. Byo ich duo, nie umiaam policzy. Wojskowi. Najpierw wzili siostr. Zrobili, co mieli zrobi. Bili j. Kopali. Cikimi butami. Przyszli inni. Wzili mnie i w zamian dali chorob. Szkoda, e nie zabili. Od tabletek krci mi si w gowie. Czasem trudno wytrzyma, wic robi sobie przerw w leczeniu. I dr, czy doyj rana. Zobacz - rce jak patyki. Rozkadam si, cuchn. Prawie nie mam ju ud, poladkw. Gnij. I dobrze, nienawidz ich. Krzycza: dawaj dziur, kurwo! Jestem lekark, ginekologiem, teraz urzduj w ministerstwie. Wiem wiele o krzywdzie naszych kobiet. Jeszcze przed dziewidziesitym czwartym rasistowska propaganda widziaa w nas diaby. Twj wrg to Tutsi, ale twj najwikszy wrg to kobieta Tutsi. Popierane przez tamten reim czasopisma publikoway Dziesi Przykaza Hutu. Cztery z nich dotyczyy kobiety Tutsi. Prawdziwy Hutu nie mg jej polubi. Kobieta Tutsi w domu Hutu to szpieg, pita kolumna. Kto si z ni eni - jest wrogiem. Wic kiedy zaczli mordowanie, kobieta Tutsi bya ich pierwszym celem. Kady ul mg po ni sign. W przeciwiestwie do mczyzn i dzieci, jej najczciej nie zabijano od razu. Miaa umiera powoli, w cierpieniu. Kobiety wiziono, by gwaci je tyle raz y, ile zdoaj wytrzyma4. Kada kobieta Tutsi, ktra miaa wtedy kilkanacie lat i wicej - zostaa zgwacona. Taki w Rwandzie mamy dzisiaj stereotyp. Sdzc po moich pacjentkach, nieprawdziwy. Myl, e co trzecia nie bya. Kada zgwacona nosia w sobie poczucie winy, kada lkliwa, delikatna jak szko, kada potrzebowaa 4 rda podaj rne liczby zgwaconych kobiet w Rwandzie midzy kwietniem a lipcem 1994 roku. Najczciej szacuje si, e byo ich od 350 tysicy do p miliona. wsparcia psychologa. Najwyej poowa je dostaa. Wszystkie zgwacone mwiy, e ju ich nie ma, e umary wtedy, e nie yj. Ich nieywe dusze wci mieszkay w ywych okaleczonych ciaach. Wszystkie miay jak chorob weneryczn. Osiemdziesit procent z nich - HIV. Szedziesit procent zakaonych ju zmaro5. . Ale wiele kobiet wci yje z wirusem. Niektre do dzisiaj bez adnej tabletki. Ju tyle lat. Silne organizmy, mode. Bo gwacili i dziesiciolatki. Zakaeni mordercy. Komanda mierci. Mwili: pikna jeste, bdziesz umieraa powoli. Pracuj w stowarzyszeniu Avega6, jestem pielgniark. Znam wiele zgwaconych, ktre do dzisiaj nie zrobiy sobie testu. Boj si. Nie chc usysze, e morderca wci jest w ich ciele. Znowu jeste? Le. Przepraszam. Ju si podnosz. Wczoraj po twoim wyjciu jaki bl rozdziera mi trzewia. Jakby co aro moje ciao. Od rodka. Ciao moje nie jest moje. Tylko bl jest mj. Tak chyba boli al za yciem, jak mylisz, biay czowieku? Dziki, e mnie nie pytasz o szczegy. Dzielny jeste. Przyjechae na dalekie wzgrza, inni ludzie, inna skra, inne jedzenie, i chcesz nas zrozumie. Wic sied, ja bd mwia. Chopak ugotuje nam ziemniakw. Wczoraj byam za na niego. 5 Anne-Marie de Brouwer i Sandra Ka Hon Chu podaj (w pracy The men who killed me), e spord ocalonych, ktrzy w czasie ludobjstwa dowiadczyli przemocy seksualnej, a 70 procent zakaono wirusem HIV. Teraz (2010) w Rwandzie wszystkich zakaonych HIV Z potwierdzonym

dodatnim wynikiem testu jest mniej ni dwiecie tysicy. Poowa z tych, ktrzy powinni bra leki, do niedawna ich nie dostawaa. Ostatnio (2010) sytuacja znacznie si poprawia: 80 procent osb wymagajcych terapii otrzymuje j. Jak w kadym kraju na wiecie, istnieje ciemna liczba zakaonych, ktrzy jeszcze o tym nie wiedz. 6 Avega - organizacja pozarzdowa, ktra pomaga wdowom i innym kobietom - ocalaym ofiarom ludobjstwa 1994. Ja go moe i kocham. Ale rzadko. Czciej mwi mu, e jedyne, co dostaam od ycia, to on. Nic wicej. Mam nadziej, e szybko doronie. I odejdzie. e ju wicej nie bd musiaa oglda jego buzi. Miaam opowiedzie o procesach, prosz bardzo. Kto mi donis, e jeden z moich zabjcw zostanie uwolniony. Poszam do urzdu. Zapytaam, co si szykuje. Powiedzieli, e to prawda. e bdzie gacca7 o uwolnienie. Mnie na ni nie zawoali, dranie. Natychmiast zadzwoniam do Avegi. e tak nie moe by. e musz mi pomc. Kazali mi i na rozpraw, nawet bez wezwania. Poszam do cabaret, bo sd si odbywa tam, gdzie pitnacie lat temu mnie gwacili. Jeszcze przed rozpoczciem rozprawy sdziowie ucinali sobie pogawdk z moim morderc. Mnie tu wszyscy znaj. Na mj widok odskoczyli od niego. Jak oparzeni. Woyli te swoje urzdowe szarfy. I zaczli ten cyrk. Wszyscy z naszego wzgrza przyszli popatrze raz jeszcze. Na moj hab. I ten, ktry mnie zacign wtedy do cabaret. I jego ona. Ona teraz jest dyrektork szkoy, gdzie uczy si mj chopak. I przyprowadzili szefa Interhamwe. Tego, co ich zagrzewa do gwacenia. Sdziowie si sprzedali. Chcieli chyba, bym si do nich przyczya. 7 Gacca znaczy: siedzc na trawie. Z powodu skali ludobjstwa 1994 sdownictwo rwandyjskie nie byo w stanie osdzi wszystkich jego sprawcw. Dlatego wadze stworzyy (2001) sd gacca system oparty na starej tradycji wiejskich trybunaw ludowych, ktre rozstrzygay midzyssiedzkie spory. Rozprawy zwykle odbywaj si pod goym niebem. Sdziami nie s profesjonalni prawnicy - sdziowie, ale jedynie przeszkoleni w tym kierunku lokalni inteligenci. Oskareni nie maj obrocw, co czsto rodzi pytania o rzetelno procesw. Zakres przestpstw, ktre moe osdza gacca, zosta ograniczony: gwni sprawcy rwandyjskiego ludobjstwa podlegaj sdowi powszechnemu lub Midzynarodowemu Trybunaowi ds. Rwandy, z siedzib w tan-zaskiej Arushy. Wadze Rwandy przekonuj, e gacca to wany krok w kierunku pojednania. Bo kiedy oskarony przyznaje si do winy i prosi o wybaczenie, dostaje agodniejsz kar i moliwo pracy na rzecz spoeczestwa. Gnoje. Byam w furii. Ale musiaam si opanowa. eby nie skoczy w wizieniu. Za obraz. Powiedziaam gono, e w dziewidziesitym czwartym le mnie w tym miejscu potraktowali. I e to zo trwa nadal. e prbowano o mnie mwi beze mnie. Sdzia udawa zdziwionego. Odroczy proces o dziesi dni. Na drugi dzie kto przyszed i powiedzia, e w cabaret mwi tylko o mnie. e szkodz wzgrzu, ktre wreszcie chce wrci do normalnego ycia. e przeszkadzam. Narodowemu przebaczeniu. I pojednaniu. Siedz faceci przy piwie i gadaj tak, jakbym to ja bya winna. e mnie wtedy tutaj gwacili. e chcieli zabi. Poszam do sekretarza gminy. Po ratunek. On mnie uspokaja, e mi si wydaje. e wszystko bdzie dobrze. Mylaam, e Tutsi, to mi pomoe. Gdzie tam, przekupny i on. Poszam do gminnego koordynatora gacca. Minam si w drzwiach z szefem Interhamwe, uwierzysz? Pakaam ca noc. Znowu zadzwoniam do Avegi. Dali mi prawnika. Napisalimy do gacca na poziomie narodowym. Z daniem zmiany sdziw. I dopiam swego. Bo raz dwa zmienili cay skad sdu. Mj morderca ma dalej doywocie. Jego szef te. I ten, co mnie zacign wtedy do cabaret. Zburzyam spokj naszego wzgrza. Co si dziwisz, e nikt mnie nigdzie nie zaprasza. Nikt mi si nie ukoni. Nie poda rki. W stowarzyszeniu Avega pracuj ze smutkiem, ktrego nie potrafisz poj. Ilu dzieciom musiaam ju o tym powiedzie? Nie maj ojca, mamy, ale maj to. Tyle im po nich zostao. Gaszcz po gowie, tul: musisz bra leki, musisz dobrze je. Dziecko pyta: skd to mam? Mwi: z piersi.

Matka nie doczekaa lekarstw. Dziecko patrzyo na jej koniec. Teraz pyta: skd to miaa? Albo: skd jestem? Dzieci maj mokre policzki nawet wtedy, gdy pi. Mam pitnacie lat. Chciabym by ksidzem. Ksidz ma pozycj. Ale nie bd. Bo mam AIDS. Takich do seminarium nie wpuszczaj. Moe bd lekarzem., Medycyna mi si podoba. Lekarze rni si od innych ludzi. Kiedy miaem ropiejce pryszcze, tylko lekarz nie brzydzi si mnie dotyka. I da mi lekarstwa. A za moim chopakiem krzycz, e jest Interhamwe. I mwi do niego, kim jest jego matka. On wtedy rzuca si na kolegw. Z piciami. Przychodzi pokaleczony. Krwawi. To dziecko nie ma prawa do bdu. Jak tylko co zrobi le, od razu ludzie komentuj: no ale czego od niego wymaga, to dziecko Interhma-we. I ja do niego tak mwi. Jak nie posprzta. Albo jak zapomni przynie siana dla krowy. Nie jestem dobr matk. Moje dziecko nie ma matki. Nie ma ojca. Moje dziecko jest nikim. Zanim wypowiem si jako minister bezpieczestwa, najpierw powiem co jak zwyky czowiek. O moim ssiedzie. cili mu ca rodzin. Jemu udao si uciec. Jego ona te przeya. Ukryli j jacy ludzie. Nie bya to bezpieczna kryjwka, tylko seksualne wizienie. Po wszystkim m do niej wrci. Bya w ciy, nosia dziecko gwaciciela. Rodzina kata odwiedza go teraz w wizieniu. Idc tam, mija dom jego syna. Syn ronie. Co roku, w dniu jego urodzin, matka pacze. A jak s urodziny jej modszych dzieci, to nie. S modsze siostry, bracia, bo mama co noc pi z mem. Chopak rs i dugo myla, e to jego ojciec. Nikt mu nie powiedzia, e nie. e jest synem kata. W kocu dowiedzia si na podwrku. Chopiec zaczepia na drodze kobiet. Jest jego ciotk, siostr biologicznego ojca. O czym rozmawiaj? Tego m matki nie syszy. Ale widzi ich, kiedy wraca z pracy. I na drodze traci przytomno. Jego ciao odmawia ycia. Ciaobjstwo. O tym nie wolno milcze. Pisz, niech czytaj, niech wiedz. Tylko dlaczego ju po kilku dniach rozmw, po kilku stronach przeczytanej ksiki, zaczynamy myle jak ludobjcy? Bo kogo widzisz, kiedy na ni patrzysz? Zgwacon kobiet. T, ktra urodzia dziecko z gwatu. T, ktra od gwaciciela dostaa chorob. A gdyby bya profesork uniwersytetu? Albo ministrem do spraw kobiet? Prezydentem kraju? Kogo wtedy najpierw w niej zobaczysz? Mdr profesork? Sensown pani polityk? Powiesz: ta zgwacona Rwandyjka jest wietna. Nie dajesz jej szansy na bycie kim innym. Kaci zatruli i twoje myli: najpierw widzisz jej hab. Moe mylisz o tym bez pogardy, nazywasz to krzywd albo cierpieniem. Ale to jej cierpienie widzisz przede wszystkim. I zawsze tak bdzie. Kada inna informacja - co robi, jak myli, kim jest - bdzie jedynie dodatkiem do jej zgwaconego ciaa. Gdziekolwiek mieszkasz, i ty j teraz zabijasz. Bronisz si? Zaprzeczasz? A jaka jest twoja pierwsza myl o jej dziecku? Kim ono jest? Dlaczego nie mwi o nim: syn? Mwi: ten chopak. Rzadziej: moje dziecko. Syn? Mj syn? Dopiero teraz, tyle lat po ludobjstwie, gwaciciele trafiaj na gacca8. Bo to ofiara musi wnie oskarenie. Dopiero teraz zgwacone dojrzewaj do tego, by mwi. Nie kada zdya. 8 Dotychczas (2010) przed gacca osdzono znikom cz sprawcw gwatw z roku 1994. Na podstawie wielu rde mog zaoy, e nie wicej ni 10 procent z nich udao si doprowadzi przed sd. Umieray, niektre zaraz po, inne rok pniej, po dwch latach, po siedmiu. Najczciej z powodu AIDS albo z braku woli ycia. W imieniu umarych oskarenie mog wnie ich bliscy9. Ale zwykle bliskich nie ma. Wszystkie zakaone wiedziay, co je czeka, wszystkie czekay na swoj kolej. Choroba znieksztacaa ich ciaa, bay si wychodzi z domu, chude, owrzodzone, kaszlce, wstydziy si pokazywa, nie miay siy zeznawa, nie widziay sensu. Ale kilka lat temu w Rwandzie zaczlimy

te kobiety leczy. Z czasem zrozumiay, e leki dziaaj. e to nie koniec, e trzeba y. Wtedy zaczy myle o sprawiedliwoci. Dojrzewanie do zezna zwykle trwa kilka lat. Teraz dopiero s gotowe stan oko w oko z tymi, ktrzy im to zrobili. Albo tylko tak im si wydaje. Jeli nikt wczeniej ich nie zastraszy, wnosz oskarenie. Samotn chor matk atwo zastraszy. Przychodz przed sd w towarzystwie kogo, kto w razie saboci ma im da wsparcie. Widz sprawc i odbiera im mow. Staj si nieme. Ich stare rany wci krwawi. Kiedy szkolili mnie na sdziego, wiczylimy takie sytuacje. Jak sd ma si wtedy zachowa? Musimy by cierpliwi, nie popdza, pozwoli jej wyj, niech zaczerpnie powietrza. Czasem trzeba j pooy, bo sania si, na widok sprawcy traci wadz w nogach. W sali obok mamy zwykle przygotowany jaki materacyk. Nie wolno jej ka na ziemi albo na betonie, jak oni j kadli. Kiedy chwila przerwy nic nie daje, mog zdecydowa, e wysucham zezna ofiary bez udziau oskaronego. 9 W chwili mierci i wobec faktu mierci sprawiedliwo nic nie jest warta, wic nawet niewiele to szkodzi, e rzadko zostaje oddana. C to moe obchodzi, e jacy ludzie po latach stwierdz, e byam zamordowana niesprawiedliwie albo e byam zamordowana sprawiedliwie. Albo niczego nie stwierdz. C mnie obchodzi moe sd innych, gdy umieram" (Jolanta BrachCzaina, Szczeliny istnienia, s. 101). Jak mam przesuchiwa zgwacon kobiet, by nie rani jej po raz drugi? Tego nas uczyli ludzie z Ministerstwa Zdrowia i specjalici z Europy. Mwili do sdziw gacca: bdziecie uczestniczy w otwieraniu ran. Trzeba je otworzy w imi sprawiedliwoci. Ale ostronie, powoli, jak najdelikatniej. Powtrz: najwaniejsza jest cierpliwo. Zadaj pytanie i nie dostaj odpowiedzi. Cisza nie rozstrzyga sprawy, nie jest adnym dowodem. Musz o tym pamita. To, e ofiara mdleje, nie wiadczy o winie oskaronego. Musz by roztropny. Kiedy sdzimy sprawcw morderstwa albo grabiey, w rozprawie bierze udzia cae wzgrze. Oskarony relacjonuje, jak byo, ma na to wiadkw. Wtedy kto wstaje i mwi: nieprawda, byo inaczej, a wy jestecie w zmowie, eby uciec sprawiedliwoci. I uzupenia detale: on do nas przyszed, mia bro i tak dalej. Mog dopyta, z kim by, jak mia bro, jak j trzyma, jak zaatakowa. Mpg pyta o najdrobniejsze szczegy. By w kocu odkry prawd. Ofiary gwatu nie wolno mi pyta o to, jak gwaciciel ciga spodnie, jaki mia ksztat penisa, czy by obrzezany. Sprawy o gwat tocz si za zamknitymi drzwiami. Za wyniesienie tajemnicy na zewntrz gro trzy lata wizienia. W rodku jest niewielu ludzi. Jest sd, s strony. Suchamy wiadkw, jeli wiadkowie byli. Oskarony na widok ofiary zwykle jest zaskoczony, traci grunt. Bo albo nie moe jej pozna, albo tylko udaje. Albo widzi j po raz pierwszy po tamtym i dziwi si, e przeya. Zdziwienie jest tak wielkie, e nie potrafi go ukry. Nawet nie prbuje. Jakim cudem?! Przecie sam widziaem, e leaa wrd trupw. To nie moe by ona! Wstaa z grobu! Albo jest jeszcze inaczej: wcale go to nie dziwi. Bo cigle mieszkaj w jednej wsi, codziennie mijaj si na gocicu. Stoi przed nami i nie dowierza, e zdobya si na t odwag. e przysza przed sd i chce zeznawa. By pewny, a znaj si jak mao kto, e taki dzie nigdy nie nadejdzie. Oskarony poci si, szuka ratunku, da zmiany sdziw. Bo sdziowie go znaj. To prawda, my w Rwandzie wszyscy si znamy. Potem stawia si w roli biernego obserwatora gwatu: patrzyem na to, auj, e jej nie pomogem. jeszcze mi si nie zdarzyo, by ktry przyzna si do gwatu. Albo do wiadomego zakaenia. Ani by kobieta przed sprawc owiadczya, e ma z gwatu dziecko. Ona mu tego nigdy nie powie. Jestem tylko czowiekiem, z wyksztacenia pedagogiem, pracuj w pastwowym urzdzie, gdzie odpowiadam za eksport herbaty. A musz panowa nad spraw i wtedy, kiedy mam naraz dwudziestu oskaronych. Bo tylu j naraz gwacio. Ona wchodzi.

Rozpoznaje pierwszego, ale na rozpoznanie drugiego nie ma ju siy. Te kobiety, maltretowane i upodlane przez wiele dni i tygodni, w kocu miay zgin. Wszystkie. Przeyy przez czyj nieuwag albo dlatego, e w okolicy pojawiali si onierze RPF. Mordercy musieli ucieka, brakowao im czasu na dobijanie niewolnic. I my teraz musimy si spieszy. Te, ktre jeszcze milcz, boj si wnie oskarenie. Bo politycy mwi nam: trzeba si jedna, koczcie ju z tymi gacca. Musimy pracowa powoli. Gwat jest zbrodni pierwszej kategorii, jak morderstwo. Wyroki s wysokie. To najtrudniejsze procesy. Intymny kat, intymne szczegy, sowo przeciwko sowu. Ale my zwykle wiemy wicej, bo sd zbiera wywiad rodowiskowy przed procesem. Znamy te inne zbrodnie oskaronych, za ktre ju dostali wyroki wczeniej. Wszystko si skada, fakt do faktu, szczeg do szczegu, i jestemy pewni: zgwaci. Ale czasem sd ma wtpliwoci. Nie jest w stanie ich rozstrzygn. Trzeba wyda wyrok. Ofiara czeka. Jej ciao dry, to wida, nawet z kilku metrw. Niepewno sdu to korzy oskaronego. Ogaszamy: nie zosta uznany za winnego. Bo co, jeli zgwaci, a my orzekniemy: niewinny? Zabijemy zgwacon po raz drugi. Ostatecznie. Miaem dwadziecia lat, uprawiaem ziemi rodzicw, niedaleko Kigali. Nie byem onaty. Oeniem si zaraz po tamtym, miaem czworo dzieci, dwoje mi ju umaro. ona urodzia jeszcze dwjk bez mojego udziau. Bo siedz ju dwanacie lat. Pierwszych dziesi - bez procesu. W kocu wzili mnie na gacca. Dostaem dwadziecia. Za stawianie blokad, zabijanie i gwat. Przyjechae zza wielu gr, eby mnie posucha. Udziel ci wic wiarygodnych informacji. Nie zgwaciem. Niedaleko domu postawili blokad. Czuem, e powinienem tam pj i pokaza: jestem po waciwej stronie. Po stronie wadzy. Przeciw Tutsi. Piciu nas byo braci i w piciu przyszlimy kontrolowa przechodniw. Sprawdzalimy tosamo ludzi. Tak chronilimy nasz matk. Bo ona bya Tutsi. Siedziaa cicho w obejciu i o nic nie pytaa, zreszt nie byo kiedy. Siedzielimy na blokadzie od rana do nocy. Ktrego dnia wypiem tam o jednego za duo i w drodze do domu zaszedem do ssiadw. Zapytaem tak jedn, czy nie spdziaby ze mn kilku chwil. Wziem j. I wyobra sobie, e za to mnie potem sdzili. A to nie by aden gwat. Zwyky seks i tyle. Ja j znaem. Jasne, e znajomo z dziewczyn nie upowania do seksu, jeli nie ma na to i jej zgody. I w tym rzecz, bo ona nie protestowaa. A gdyby tak byo? Dobre pytanie. Pewnie bym j drasn, wiesz, byem pijany, miaem maczet. Ale ona przyja mnie dobrowolnie. Ona Hutu bya10. To znaczy jest, 10 Kiedy skazany mwi, e w czasie ludobjstwa mia seks z kobiet Hutu, to przekonuje nas, e jego czyn nie by a tak haniebny. Bo nie bya to zbrodnia ludobjstwa, tylko co najwyej zwyky" gwat, za ktry bo yje. I teraz mwi, e jest Tutsi. Caa jej rodzina takie bajki opowiada. No to ja si pytam, jak oni tutaj przeyli? Na naszej blokadzie nikt nie zosta city. Ssiedzi? aden nie zosta zabity na moich oczach. Widziaem tylko ich ciaa. Mnstwo cia. I rzek spyway zwoki. Spuchnite. A mi si rzyga chciao. Dostaem problemw odkowych. Poszedem do orodka zdrowia. Kto krzycza, e trzeba ucieka, bo idzie RPF. e bd nas kroi na kawaki, jak kroi si miso. Ruszyem w stron Konga, jak wszyscy. Tam poznaem moj on. Ukrywalimy si w lasach przez wiele miesicy. Urodziy si dzieci. Ale armia Tutsi przysza za nami. To znaczy po nas. Nie byo wyjcia, trzeba byo wraca do Rwandy. Do wizienia11. prawo przewiduje duo agodniejsz kar. Ale zwyke" przestpstwa podlegaj w Rwandzie, jak na caym wiecie, sdowi powszechnemu. Na gacca sdzi si tylko zbrodnie ludobjstwa. 11

Rozmow z tym skazanym - oraz z dwoma kolejnymi - przeprowadziem w cikim wizieniu Kimironko, w tzw. rozmwnicy, w najbardziej zewntrznej czci wizienia. Nie mogem zobaczy, jak wyglda ycie wewntrz. Ale wiadomo, e warunki w rwandyjskich wizieniach po 1994 roku byy nieludzkie z powodu przeludnienia. W szczytowym momencie (1998) za kratami przebywao 130 tysicy osb. W 2004 roku okoo 90 procent osadzonych to oskareni (a czsto nieosdzeni) o udzia w ludobjstwie. Winiowie spali na goej ziemi, na dachach budynkw, pod goym niebem, w toaletach i pod prysznicami, w takim cisku, e jeden depta po drugim. Wszawica, grulica oraz wiele innych chorb w poczeniu z niedoywieniem i fatalnymi warunkami sanitarnymi byy przyczyn licznych zgonw. Umierali zwaszcza ludzie starsi, ale nie tylko. We wstrzsajcej monografii Le Chateau. The lives of prisoners in Rwanda mieszkajca na stale w Londynie badaczka przypadkw amania praw czowieka Carina Tertsakian pisze, e np. w wizieniu w miecie Gitarama midzy wrzeniem 1994 a majem 1995 roku zmaro 13 procent tam osadzonych. W ksice Tertsakian moemy zobaczy zdjcia z Centralnego Wizienia w Kigali. Wida na nich tum zebrany na wiziennym dziedzicu, ktry mona porwna np. do tumu na mszy wielkanocnej w kociele w Polsce. Wyobramy sobie ycie w takim cisku i w takiej bliskoci przez wiele lat. Wedug autorki ksiki kady wizie Im wicej lat mija, tym wicej miejsca zajmuje we mnie tamten czas. I morderca we mnie. Ronie. Byem szoferem, miaem on i szecioro dzieci. Z powodu pracy czsto nocowaem poza domem, w bazie mojego przedsibiorstwa, niedaleko Byumba. To by zy czas. Partie opozycyjne sprzeciwiay si wadzy. Na dodatek RPF atakowa nas z zewntrz. Balimy si. Z tego strachu ludzie zaczli si nawzajem mordowa. Wtedy przysza do mnie kuzynka. Zapakana, bo wanie cili jej ma. On Tutsi by, ale ona Hutu. Schowaem j u siebie. Nic nie jada, tylko spaa przez kilka dni. Nie ona jedna szukaa w bazie schronienia. Ale znaleli wszystkich. I do mnie zapukali. Wydaem j, bo co byo robi. Wiem, e niedugo potem zmara zmaltretowana. Przez trzy dni j gwaciem. Tak podobno powiedziaa, nim wyziona ducha. Kto, kto to wymyli, zada ode mnie pienidzy. Nie miaem ich, wic donis i mnie aresztowali. Ale gacca zrobili mi dopiero po dziesiciu latach odsiadki. W pitnacie minut dostaem trzydzieci lat. Apelacj wysaem trzy lata temu, do dzi nie mam odpowiedzi. Siedz niewinnie ju trzynasty rok, ona mi si zestarzaa, nie odwiedza mnie. Ani dzieci. Nasze miasto nazywa si Rwamagana. Po dziewidziesitym czwartym - stolica wdw. Tutaj kada kobieta Tutsi musiaa mie w sobie ciao Hutu. Przynajmniej jednego, ale zwykle kilku, kilkunastu. Gwacili mnie dugo i brutalnie. Moje dzieci musiay na to patrze. Ale i tak nie miay najgorzej. Bo inne byy zmuszane do trzymania ng matki tak, mia do dyspozycji okoo 40 centymetrw przestrzeni. Dodatkowo - co opisuje Carina Tertsakian wielu winiw torturowano i odmawiano im leczenia, np. terapii dla zakaonych HI v (co usprawiedliwiano w ten sposb, e skoro brakuje pienidzy na leki dla ofiar z 1994 roku, to dlaczego maj je dostawa sprawcy). aby morderca mia do niej atwiejszy dostp. I one nie miay najgorzej. Bo zdarzao si u nas i tak, e dorastajcy chopcy na rozkaz mordercw gwacili swoje matki. cinali syna, kiedy penetrowa ciao tej, ktra daa mu ycie. Powiem ci, jak byo. RPF zaatakowa nasz kraj, na pnocy zabija ludno, w kocu zestrzelili samolot z prezydentem. I doprowadzili do tego, co widzisz. Popatrz na nasze wizienie. Ciasno, czowiek obok czowieka, udusi si mona. Ale jestemy dla siebie dobrzy, adnej przemocy, adnej siy, spokj. Wszyscy siedzimy bez powodu, niewinni. Wymylili sobie to cae ludobjstwo. Oskaryli nas o zbrodnie, ktrych nie popenilimy. Mnie zarzucili zabijanie i gwaty. A na naszej blokadzie nikt przecie nie zgin. Fakt, ciaa leay wszdzie. Ale na moich oczach nikogo nie zabili. I teraz opowiadaj, e milion zabitych. Co za bzdura! Przecie miliona martwych cia nie idzie sobie nawet wyobrazi. Ona? Ona Hutu bya. Tylko teraz bajki opowiada, e jest Tutsi. Zwariowaa. Sama mnie namawiaa. To ja jej nie chciaem, bo bya stara. No to si zemcia. daa

pienidzy od mojej matki, bo jak nie, to jej oskary syna. No i mnie oskarya na gacca, suka jedna, kurwa. Mam doywocie. Taka jest w Rwandzie sprawiedliwo. Ocalili mnie od mierci, ale nikt nie ocali mnie od tego, co potem. Ma zabili mi drugiego dnia ludobjstwa. Nasza crka przysza na wiat dwa miesice pniej, w kryjwce. Wyszam za m za starszego brata zabitego ma. Wsplnie mamy troje dzieci. On dobrze traktuje moj najstarsz creczk, przecie to i jego krew. Maa jest spokojna, wycofana, cicha. Naznaczona czasem, w ktrym przyszo si jej urodzi. Nie rozmawia z innymi. Ludzie mogliby dla niej nie istnie. Innych ludzi moja crka nie potrzebuje. Nauczyciele wzywaj mnie do szkoy i wsplnie martwimy si jej wzorowym zachowaniem. Mj nowy m? Jest dla mnie dobry. Ale nie jest moim pierwszym mem. mier tamtego jest cigle przy mnie. I w dzie, kiedy pracuj w sklepie. I w nocy, przy ku. Kiedy nie pi, myl sobie, e gdyby on y, nie miaabym tylu problemw. Kiedy pi, on jest ze mn i jest nam dobrze, oni wchodz do pokoju i trzymaj w rkach maczety. Budz si od razu, jego nie ma. Jest jego brat. Kilka lat przed dziewidziesitym czwartym wadze mwiy nam, e trzeba si mobilizowa do walki z wrogiem. Wrg by dobrze okrelony: Tutsi. Wic kiedy w kwietniu wybia godzina, przyszli onierze i powiedzieli nam: my bdziemy strzela, a wy po nas poprawiajcie. Kady mczyzna chcia poprawia. Kady chcia oczyci swoj wie z insektw, szkodnikw. Wierzylimy, e tak trzeba. e robimy dobrze. Chwycilimy za maczety. Ci, ktrzy mieli zgin, zginli. Take z mojej rki. Siedmiu mczyzn i kobieta. Ciaa zostawiaem tam, gdzie zabiem. Nikt nie mia siy ich grzeba, cho wadze kazay nam to robi. Mnie ze wsi nie RPF wygna, tylko zapach cia. Ich odr wszed mi w dziurki nosa. Zamieszka mi w gowie. Nie byo tu czym oddycha. Poszedem do Konga. Ale stamtd nas po jakim czasie przegnali. Wrciem prosto do wizienia w Rwandzie. Po mier. Bo byem przekonany, e nowa wadza bdzie si mci za nasze zbrodnie. Kadego dnia spodziewaem si egzekucji. Min rok, dwa, a w kocu nam powiedziano: nie zrobimy wam tego, co wy zrobilicie nam. Uwierzyem, ale inni nie. Niektrzy cigle myl, jak by std uciec i doczy do tych Hutu poza krajem, ktrzy chc dokoczy to, co tamtego kwietnia zaczli. Wadza owiadczya, e jeli powiemy prawd i poprosimy o przebaczenie, moemy liczy na agodniejsz kar i na agodniejsze wizienie12. Zabrali mnie na moje wzgrze. Tam musiaem stan przed tymi, ktrym udao si ocale. Ktrym zamordowaem bliskich. Musiaem wskaza tych, ktrzy mi pomagali zabija, a jeszcze sprawiedliwo ich nie dosiga. Jedziem z wizienia na moje wzgrze wiele razy. Prosiem o przebaczenie. A w kocu zmniejszyli mi wyrok do pitnastu lat, zaliczyli to, co ju odsiedziaem, i przenieli mnie tutaj, gdzie lej. Za kilka miesicy wychodz. Tutaj ucz, jak mamy si integrowa z ludmi na wolnoci. Wiem, e musz y przykadnie. Nie zazdroci tym, ktrzy maj wicej ni ja. Dobrze pracowa. Wiem, e na mojej drodze mog pojawi si ludzie, ktrzy wci chc dokoczy tamto zabijanie. Wiem, e ja pierwszy mam zameldowa o tym wadzy. Mam kobiet i czworo dzieci. One wiedz, dlaczego tyle lat nie ma mnie w domu. Wrc i powiem im, eby nigdy nie zrobiy tego co ja. Moje dzieci mnie nie znaj. Ale chyba czekaj na ojca, jak mylisz? Matkobjstwo, ojcobjstwo. Tak si zdarza w rodzinach katw. Kat morduje on albo dzieci. Nie trzeba by psychiatr, by o tym w Rwandzie usysze. Sprawca wychodzi z wizienia i zabija dalej. Zwykle ze szczeglnym okruciestwem. Jest jak maszyna produkujca mier. Kat cierpi. Ale czy mona mwi o traumie katw? O trau-mie ich dzieci na pewno. Trudno przyzna si przed samym 12 Takie wizienie pozwolono mi dokadnie obejrze na Kicukiro, w Kigali. To kolonia karna w rzadkim lesie otoczona potem z patykw. Tworz j brezentowe namioty. W rodku gsto ustawione prycze. Na zewntrz hydrant z biec wod. Skazani, w odrnieniu od tych, ktrzy siedz w cikich wizieniach, maj wikszy kontakt ze wiatem zewntrznym. Kiedy si jedzie

przez Rwand, nie raz, nie dwa mona zobaczy grupy ludzi kolektywnie pracujcych na roli. To wanie osadzeni w lekkich wizieniach, ktrzy wyszli do pracy. Uprawiaj ziemi. Ale take kopi rowy pod wodocig lub prd albo buduj drogi. sob: jestem z ciaa i z krwi tych, ktrzy zabijali. Ten, kto dla mnie by dobry i opiekuczy, innym zadawa mk i mier. To rodzi napicie w rodzinie, ktre - niekiedy - prowadzi do kolejnego mordu. Bo kat cierpi. Jako psychiatra powinienem zatrzyma si nad jego blem. Co si dzieje na dnie duszy kata? Kto sprawi, e tak si mczy? Kto sprawi, e musia zadawa cierpienie innym? Mona powiedzie, e by zmanipulowany przez politykw. Tylko czy mona si tym wyjanieniem zadowoli? Kat cierpi. Mwi tak w Rwandzie to perwersja. Ale kat bez wtpienia ugina si pod ciarem swojego blu. Bo tylko jego bl go zajmuje. Kat jest egoist. Cierpienie drugiego go nie obchodzi. On nie ma dugu wobec nikogo. Czarni niewolnicy, zanim w Senegalu zapdzono ich na statek, przechodzili przez lini, zza ktrej nie byo powrotu. Kat, cho w innym sensie, przekroczy taki punkt. Skaza si na wieczn mk. 'Porzuci czowieczestwo. Definitywnie. Jest pord ludzi, lecz yje w nieludzkim wiecie. Pord bliskich, ale obok nich. Drcz go jego wasne dzieci. Bo przypominaj mu o wiecie, do ktrego ju nie naley. I do ktrego wstpu ju nie ma. Dlatego do przemocy dochodzi w onie bliskiej rodziny kata. Pastwo ju niczego od niego nie chce, pastwo ju go ukarao, spaci dugi. Ale skoro wrci do domu, rodzina ma wobec niego oczekiwania. Gono woa go do wiata ywych. Dla kata nie ma powrotu. Kat ma wilczy bilet, wszczepiony w ciao jak chip. Bo kat z rozkosz lizga si na krwi ofiar. On chce wok siebie ciszy. Kat da milczenia. Byam zgwacona i zakaona. Imi niewane, dzi ju nie mam imienia. Mj honor zosta skalany. Jedyne, co mog z tym zrobi, to da wiadectwo. Byam pikna, miaam dwadziecia jeden lat, mam, tat, liczne siostry, braci. Patrzyam, jak onierze po kolei ich zabijali. Duo dzieci mielimy w rodzinie, liczne byy. Mordercy bali si, e pouciekaj. Zwizali je wszystkie, jednym sznurem nogi, drugim rczki. Byy jak wielkie korale, malestwa sodkie. ywe wrzucili je do rzeki, ktra pyna za domem. Chciaabym wymaza z gowy ich krzyk. Tylko tego chc. I jeszcze krzyk mojej kuzynki. Nie bya zbyt adna, wic j zgwacili od razu. Pniem bananowca. Zaostrzonym przez kobiety Hutu, ktre stay obok. Mnie z powodu urody pozwolili poy. Zostaam niewolnic. Doczyam do innych adnych dziewczyn pojmanych wczeniej. Uywali nas, gdzie chcieli, kiedy chcieli i jak chcieli. Wlewali w nas sperm i alkohol. A kiedy gdzie musieli si przemieci, zabierali nas ze sob. Swoje dziwki. Kurwy pierdolone. Kiedy wojskowi szli walczy, pilnowali nas cywile. Nie wolno im byo nas dotyka. Zreszt kto by nas chcia. Byymy wychudzone, brudne, mierdzce. Wosy sterczay nam na wszystkie strony. Na kadym po sto wszy. To trwao prawie trzy miesice. A ktrego dnia obudziy nas strzay, wybuchy. Ci, ktrzy nas pilnowali, uciekli w panice. I my schowaymy si w krzakach. Przyszli onierze RPF, dali nam wod, rodki owadobjcze i pozwolili y. Ale ja byam martwa. Po jakim czasie pewien onierz poprosi mnie o rk. Pikny Tutsi, wysoki, przystojny. Powiedziaam mu: nie ma mowy, jestem niegodna. On na to: sprbujmy, moe wsplnie poczujemy ulg. Sprbowalimy. Zaczlimy y jak m i ona. On wynaj dom. Zaszam w ci. Ale moje szczcie nie trwao dugo. RPF wci walczy, wysali go gdzie nad Kivu. Tam zgin. Brzuch rs. W mojej gowie nie byo miejsca na jakkolwiek myl. le si czuam. Poszam do sistr zrobi badanie. Odebraam wynik. Chwyciam duy kij. Biegam po wzgrzu i biam kadego, kogo spotkaam. Nie raz, nie dwa tak biegaam po okolicy. Godzinami. W deszczu. Naga. Urodziam syna. Jutra przede mn nie byo. Tyle lat ju mija, a samobjstwa ocalonych trwaj i trwaj. To klska terapeuty, jeli jaki

terapeuta by. Moja klska jako lekarza psychiatry. Jeli kto do mnie dotar. I klska rodziny, jeli jaka rodzina bya. Klska humanizmu, klska wiata. A wiat by, wiat istnieje. Ofiara, w przeciwiestwie do kata, zwykle znajduje si tu przed punktem, zza ktrego nie ma powrotu. Pozwolilimy jej ten punkt przekroczy. Pozwolilimy jej zakazi si trucizn katw: anihilowa, eks-terminowa, eliminowa, zgadzi, zlikwidowa, zmiady, zetrze, wymaza, wytpi, wytuc, straci, ci, poci, uci, wyci, unicestwi, usun, ukatrupi, ostatecznie rozwiza, raz na zawsze, definitywnie, zakoczy, zatuc, zasieka, posieka, zarn, zarba, zmasakrowa, zastrzeli, zamordowa, zabi, zajeba na mier. Ofiara myli: skoro nie mog z mojego otoczenia usun kata, usun si sama. Kat, po latach, zwycia. Kupiam moror, to lekarstwo na zabicie. Trzymaam je mocno w garci, biegam naga po wzgrzu ju ostatni raz. Mylaam o swoim pitnie. Kto rzuci na mnie kltw. Ten, ktry we mnie uwierzy i chcia da mi ulg, musia zgin. Akurat sza zakonnica, te ocalona. Ona jedna zawsze we mnie wierzya, kiedy inni widzieli we mnie tylko obkan zgwacon biedaczk. Nigdy jej nie pytaam, co przesza. Wszyscy wiemy, e w Rwandzie habit przed niczym nie chroni. I wszyscy wiemy, e o to pyta zakonnic nie wolno. Stana przede mn: umyj si, uczesz. Krzyczaam: mam AIDS, mj m nie yje, dla kogo mam y? Dla twojego Jezusa? Po tamtym nie weszam ani razu do kocioa. Kiedy patrz na koci, widz tylko twarze zamordowanych dzieci. W chrze tak piknie pieway na chwa Pana. Zakonnica zapaa mnie za ramiona: nie dla Jezusa yj, ale dla syna. I zaprowadzia mnie do orodka zdrowia. Pokazaa kolejk kobiet przed gabinetem: one te maj AIDS. Daa mi mydo. Myam si dugo i' dokadnie. Prawie nie byo czego my, prawie nie miaam ciaa. Wayam trzydzieci dwa kilo. Choroba zaatakowaa kilka dni potem. Poegnaam si z synem. Zakonnica obiecaa, e si nim zajmie. Bya jak Matka Boska. Tyle e zgwacona. Ju ledwo j widziaam, kiedy przybiega z umiechem: s lekarstwa! Byam jedn z pierwszych w Rwandzie, ktra je dostaa. Wic yj. Leczenie ma sens, kiedy dobrze jesz. Nie mam za co je. Leki dewastuj mi odek i gow. Chodz jak pijana. Obijam si o ciany. One s moje. Zbudowali mi je onierze. Taka pomoc dla ocalaych. I dali kilka kz. Mamy te may ogrdek. Dostalimy go od pastwa, kiedy na nowo dzielono ziemi. Wystarcza, eby nie umrze. I nie prosi nikogo o pomoc. Bo kogo? Ssiada? Dookoa mieszkaj tylko Hutu. A Hutu zabija. Pamitam mierdzce mundury tamtych onierzy. Ale twarzy nie. Moe dlatego, e nigdy nie patrzyam im w oczy. Baam si ich wzroku. Twarze udao mi si wymaza. Wic nie mog wnie skargi na tych, ktrzy mnie zabijaj. Ona yje. Wspomina go: by dobry, wraliwy, mdry. To ojciec jej syna. Syn ronie. Kiedy jej suchaam, pomylaam o innym przystojnym onierzu RPF. Znaam go. Wrci z frontu i odkry, e caa rodzina zabita. Po kilku latach polubi ocalon. Kto zrozumie ocalonego czowieka lepiej ni drugi ocalony? Wic wrylimy im dobre maestwo. Urodzia dwoje dzieci. Kcili si, on pi. Wielu ocalonych pije. By brutalny. A ktrego dnia, dwanacie lat po tamtym, poprosi, by si piknie ubraa. I dzieci te. By spokojny. Sign po bro. Siebie zastrzeli na kocu. Gazety napisay, e nie potrafi stawi czoa traumie. Mona powiedzie inaczej: kat da ciszy, ale przede wszystkim kat w ciszy dalej zabija. Czasem myl, e mj dobry m mnie w kocu zabije. Byam zgwacona, lecz z caych si chciaam y. Wyszam za ocalonego. Ale nie jestem dobr on. Nie potrafi. Noc on zblia si do mnie, a ja wymiotuj. Powiedziaam mu: musimy mie oddzielne pokoje.

Pobieg na plebani po pomoc. Przyszed ksidz. Pogrozi ogniem piekielnym. Kaza wrci do wsplnego ka. Rozmnaa si na chwa Boga. Zwymiotowaam. Straciam przytomno. Zabrali mnie do szpitala. Obudziam si po trzech dniach. Nie chciaam y. Zaprowadzili mnie do psychiatry. By uprzejmy i delikatny. Powiedziaam mu w kocu, jak mnie wtedy gwacili. Powiedzia: sprbujemy z pani ciaa wyj ten kawaek drewna. Na ciao jako minister patrz z punktu widzenia bezpieczestwa pastwa. Czsto ocalony pada na kolana przed zabjc i baga go: powiedz, gdzie wyrzucilicie ciao. Matki, ojca. To dla bliskich jest wane. Umarych trzeba pochowa. Kto, kto zabi i nie chce powiedzie, co zrobi z ciaem, pokazuje nam, e nie ma w nim alu za zbrodni. Wci nosi w sobie ideologi mordercw. Moe zrobi to jeszcze raz. Choby ze strachu, e kto go wyda na gacca. Uprzedza atak i zabija ocalonego wiadka. Moe, jak niedawno zdarzyo si pod Butare, wyduba ofierze oczy, obci jzyk. Komunikat jest dla nas jasny: uwaajcie, my, Interhamwe, wci tutaj jestemy. Milczcie. Kiedy sumienie jest niespokojne, ciao zaczyna dziaa. Bywaj i tacy, ktrzy czuj, e nie do nas upokorzyli: otwieraj groby ofiar. Wyjmuj koci naszych bliskich. Zabawiaj si nimi. Mieszaj je z komi zwierzt. adnych cia nie widziaam. Miaam jedenacioro dzieci, trjka zmara naturalnie, czwrka na wojnie, takie czasy. Wtedy, w dziewidziesitym czwartym, byam ju po menopau-zie. Mieszkaam we wsi Muniaga. Nasi mczyni za dnia wychodzili ze wsi i szli zabija na niedalekie wzgrze. Nazywa si Rutondo. Wadza w to wszystko wcigna naszych ludzi. I wadza wybraa tych, ktrzy mieli zgin. Zabijanie troch trwao. A nas w kocu przegnali. Bylimy jaki czas poza domem. adnych cia nie widziaam. Wrcilimy. Stwierdziam, e wielu ludzi z mojej okolicy ju nie ma. Pozabijali ich. Ale adnych cia nie widziaam. Pniej zacza si gacca. Jaka kobieta z Rutondo oskarya mnie, e j wydaam zabjcom. Wyobra sobie! Przeya, ma czworo dzieci i mnie oskara. e chciaam j wyeliminowa. Ja nigdy nikogo nie wydaam, nikogo nie zabiam, adnych cia nie widziaam. A dostaam rok prac publicznych. Pracowaam na wsi. A ktrego dnia przyszli z wadzy i spytali, jak mi si pracuje. Odpowiedziaam, e le, e ciao odmawia mi posuszestwa, e ziemia jest cika, e nie mog jej nosi. Ani kamieni. Oni na to zgosili proces do rewizji i podwyszyli mi wyrok do piciu lat. Tyle warta jest nasza gacca. Siedz z powodu tej ywej kobiety z Rutondo. To jest nasze Rutondo. Kamienne wzgrze. To jest Adela, a to Balancila. Adela nic nie powie, ale Balancila moe co doda. Ja si nazywam Jean Marie. Wszystko stao si tu w dwa dni i dwie noce. Byo nas z ptora tysica. Chowalimy si po tych krzaczkach. Mielimy kije i kamienie, a oni maczety. Otoczyli nas zewszd. Kogo udao si wyszarpn, tego natychmiast cinali. Ciaa mierdziay. By skwar. My bez wody, bez jedzenia. Sablimy. Podeszlimy do nich: przepucie nas do miasta, tam chcemy zgin. Blokad dowodzi dyrektor naszej szkoy. Zapyta: a co za rnica, gdzie z wami skoczymy? Kto z nas wyjani: nie chodzi o gdzie, ale o jak. Chcemy zgin od kul, a nie od waszych maczet. W miecie strzelaj. Ktry krzykn z umiechem: wy wszyscy jestecie Tutsi? Niemoliwe! Kto jest Hutu, niech stanie tutaj! Wielu z nas przygotowao si na tak okoliczno, wielu miao dobre dokumenty. Morderca bra dowd w rce i dar go na strzpy: wanie przestae by Hutu. I ci. Ci z dobrymi papierami zginli natychmiast. Bo oni nas znali. Potem zrobili selekcj. Mczyni na lewo i do zabicia. Kobiety z dziemi na prawo i mog wraca do domw. Chopiec, ktry mia wicej ni dziesi lat, by wedug nich mczyzn. Jean Marie, nie masz racji. Ja dobrze pamitam. Kady chopiec, ktry mia wicej ni siedem lat, ich zdaniem by ju dorosy. Zreszt co za rnica. Przecie i tak ktry z Interhamwe zmieni decyzj i ogosi, e wszyscy chopcy maj doczy do mczyzn. Bez wyjtku. Zrywaymy z naszych creczek dziewczce ubranka i wkadaymy je naszym kilkuletnim synkom. Dzieci nas

popdzay: szybciej, mamu, szybciej. Zostawiymy naszych mczyzn i ruszyymy, zgodnie z pozwoleniem, w kierunku domw. Ale nie zaszymy daleko. Pierwsz z nas zabito po paru metrach. Mode dziewczyny apali i gdzie zabierali. My dopadymy pierwszego domu i tam przyszli za nami Interhamwe. Zaczli wyrywa nam dzieci. Moje najmniejsze miao tydzie, udao, mi si je ukry pod ubraniem. Ale starsze... Dokocz za ciebie, Balancila. Starsze nacinali, eby konay powoli. Wszystko si dziao na waszych oczach. Kazali wam grzeba ciaa waszych dzieci. Ale one wci yy. Bagaycie, ju sam nie wiem o co. W kocu wrzucili te wszystkie malestwa do latryny obok domu. Dwanacioro. Krzyczay. Wy umilkycie. Adela do dzisiaj milczy. Tak byo, Balancila? No a troch niej, o tam, ustawiono mczyzn i chopcw. W dwudziestu dugich rwnolegych kolejkach. Do dwudziestu Interhamwe. Kady trzyma w rku maczet. I uderza ni w kark. Kark po karku. Nastpny i nastpny. Nasi ludzie widzieli, co ich czeka, wic przepychali si do przodu. I nastpny, i nastpny. Kady chcia by pierwszy. Sterta cia rosa i rosa. I nastpny. Cicie, cicie, cicie. Kady chcia jak najszybciej by ju po tamtej stronie. Patrzyem na to wszystko z krzakw. Wieczorem przyjechay ciarwki. Zabrali ciaa i zawieli je do jeziora. Codziennie pijemy t wod. Co si wydarzyo na Rutondo? Zginli ludzie, znaam ich, ssiedzi przecie. Ale ja adnych cia nie widziaam. Naprawd nie wiem, dlaczego tak si podziao. Czy to wadza decydowaa, czy Bg? Co ja mog wiedzie? Co ja rozumiem? Nic nie mog zrozumie. Wiem tylko, e wadza kazaa ludziom ludzi zabija. Jak wadza ci kae co zrobi, to robisz. Cho tego nie rozumiesz. A potem ci wadza zamyka. Rodzina mnie tu nie odwiedza. Kto da mi troch myda, je dadz, pi. Praca nie jest cika. Kiedy inni wychodz robi na zewntrz, ja zostaj, zamiatam koo namiotw. Ale nie mam siy, bo noc le pi. Noc ponie mi gowa. Poszam do lekarza, co mi przepisa, nie pomogo. Co noc polewam gow wod. Gowa mi si gotuje. To idzie od ramion do gry i na czubku czaszki parzy, gorce. Jaki w mi si wlizgn do gowy. Zwierz mi si w ciele zalgo. Wtedy? Miaam szesnacie lat. Cigle syszaam, e jak przyjd Tutsi zza granicy, to mnie pokawakuj jak wieprzowin. Partie polityczne wznieciy ogie, a my zaatakowalimy. Cili mczyni. Mczyzn i dzieci. Kobiety zostawiali sobie na pniej, gdzie je zabierali. I przynosili potem ich martwe ciaa. Patrzyam na to. Ciaa skadali w niewykoczonym domu. Mnstwo cia wtedy widziaam. Trafiam na gacca dwanacie lat pniej. Wczeniej zdyam wyj za m i urodzi czwrk dzieci. Trzech chopcw i dziewczynk. liczna jest moja creczka. Kto mnie oskary o bezczeszczenie zwok. Zbrodnia pierwszej kategorii. Z racji modego wieku dostaam niski wyrok: dziesi lat. Poprosiam o przebaczenie, zmniejszono mi go do szeciu. I zmieniono wizienie na lekkie. Dzieciom mwi, e siedz przez gacca, bo co mam im powiedzie? e by stos cia? e braam w rk kamie po kamieniu? e rzucaam kamieniami w zwoki? W otwarty masowy grb? e spod spodu syszaam pacz dziecka? e znaam t dziewczynk? Bya liczna. e dookoa stali ludzie? Doroli, nikt nie reagowa. e na dziewczynce leaa jej matka? e w martwe ciao jej matki rzucaam kamyczkami? Bo to kamyczki byy. Nie kamienie. I e pniej tamtego paczu nie pamitaam? Spaam spokojnie przez dwanacie lat. A w wizieniu mi powiedzieli, e popeniam zbrodni. e za to teraz musz tu siedzie i ciko pracowa? e wieczorem padam zmczona? I nic mi si nie ni. I nikt.

Drugie wiadectwo Leonarda. Jego urodzia pierwszego, potem jeszcze trzech. Mieszkali w glinianym domu na zielonym zboczu, ktre agodnie spada do jeziora Kivu. Jezioro jest potne, gbokie, czasem niebieskie, niekiedy czarne, zawsze pikne. Jedziemy je zobaczy. Droga z Gitaramy do Kibuye jest krta, ale rwna. Bo nowa. Zbudowali j niedawno Chiczycy. Widoki mamy znakomite, wzgrza stoj tu chyba szerzej ni gdzie indziej w Rwandzie. Wida cudowny bezkres, wida cay wiat: jedna gra wyrasta zza drugiej, setki wzgrz, pagrkw. S przyjazne i agodne dla oka, nie budz adnego respektu, adnej grozy. Jest ich - jak gosz tutejsi specjalici od piaru - chyba z tysic. Dalekie zielone przestrzenie. Ziele miesza si tu z czerwieni ziemi, mocnym popoudniowym wiatem i mg bia jak mleko. Jej ogromne kby dwigaj si z dolin po porannym deszczu, powoli, bez popiechu, ich ruchu prawie nie wida. Ale mga buzuje, kipi, unosi si i wisi tu nad lini gr. Cisza, spokj, jest piknie i bezpiecznie. Jak na pocztwce z wakacji. Ziemia. By dosta od niej jak najwicej, rolnicy wycinaj w zboczach wielkie tarasy. Kady taras to czyje pole, zasiew, plantacja. Na paskim wygodniej si pracuje, a i byle deszcz atwo nie zmyje uprawy. Ale nie wszdzie tak jest. Bo na wielu

wzgrzach tarasw nie ma: poletka s pochye, strome, czasem niemal pionowe. Mao co na czym takim uronie. Za to z autobusu, ktrym teraz jedziemy, wyglda to wymienicie. Potne patchworki w stonowanych kolorach, poszczeglne kawaki maj rn faktur. Tu ronie sorgo, tam maniok albo kukurydza. Kawa, herbata. Tu rzadkie lasy eukaliptusowe, tam gste bananowe gaje. To one day Leonardowi ratunek. - Wieczorem kto zaomota w drzwi. Ciemno bya jak teraz. Po upalnym dniu, jak teraz, wia lekki wiatr od Kivu. Jezioro pewnie i wtedy byo nieco wzburzone, ale Leonard nie mg go zobaczy, bo wybieg w przeciwnym kierunku. Przecie tata zawsze powtarza, e bez niego do brzegu zblia si nie wolno. Moe dodawa: albo bez mamy. Ale mama w sowniku Leonarda wci nie istnieje. Dojechalimy do Kibuye. Pi kilometrw std - rodzinny dom Leo. Kto teraz tam mieszka? Czy ladu po domu nie ma? Moe jutro tam pjdziemy. Ale na razie nie. Siedzimy na tarasie katolickiego pensjonatu witego Jana, nieco z boku miasteczka, na wysokim klifie. Obok stoi koci. Kamienny, brzydki, powsta pewnie w latach szedziesitych ubiegego stulecia. Wiemy, co si w nim stao. Zreszt w ktrym kociele w Rwandzie to si nie stao? Przed wjazdem do kocioa - betonowy szecian z namalowanym napisem: 11400 ofiar ludobjstwa - 17 kwietnia 1994-Tak informacj widziaem tu pitnacie lat pniej. Ale po kolejnym roku ju nie. Szecian ostatnio odnowiono, odmalowano na biao. Liczba ofiar i data ich mierci zostay pod gst farb. Teraz wykaligrafowano tu jedynie jaki antyludobjczy slogan. Na fioletowo. Jakie never again. Tyle. Jakby kto chcia speni tamten zamiar sprawcw: wymaza. Nie ma nazwisk ofiar. Z tym od pocztku by problem. Bo mordercy palili dowody osobiste, a potem szli do lokalnych urzdw i kancelarii parafialnych, by tam niszczy spisy ludnoci Tutsi. Wymaza, zetrze, unicestwi. Gdzie dzi mona znale nazwiska zaginionych i zamordowanych? Na jakiej licie? W jakim rejestrze, w jakiej komputerowej bazie danych? Pytam o to w Kigali Memoria Centr, w stoecznych urzdach i organizacjach pozarzdowych. Jedna z nich nazywa si Ibuka, co znaczy Pamitaj. I tam nikt o takiej licie nie sysza1. Teraz nie bdzie nawet liczb? Liczba ofiar wypisana na pomniku kuje sprawcw w oczy? Nie ma w Rwandzie rodziny, w ktrej nie byoby sprawcy ludobjstwa. Albo ofiary. Rodzin sprawcw, rzecz jasna, jest znacznie wicej. Krewni mordercw modl si na kolanach. I mordercy klcz. Wikszo to katolicy. Najwyraniej liczba tych, ktrych si zabio - widziana co niedziel w drodze do domu Boga - przeszkadza w narodowym pojednaniu. Wic liczb zamalowano.

A ziemia? Ziemia nie przeszkadza? Ziemia - przedmiot sporu, roszcze. Ci, ktrzy przez trzy miesice mordowali, uciekli potem za najblisz granic. Kiedy wrcili, czsto na ich polu gospodarzy ju kto inny: ocalali, ktrym spalono domy, zamieszkali w domach katw. Zasiedlali je ififty-niners: ci Tutsi, ktrych Hutu wygnali w pidziesitym dziewitym i w latach pniejszych. Ich dzieci, wnuki. Po ludobjstwie masowo wracali na wezwanie nowej wadzy do kraju z emigracji w Ugandzie, Kenii, Tanzanii2. Zajmowali puste domy. Ale to 1 Na przykad w Boni i Hercegowinie po wojnie 1992-1995 natychmiast powstaa lista zaginionych: kilkadziesit tysicy nazwisk. Ocaleni szukaj tam, z pomoc pastwa, swoich zabitych krewnych. Z pomoc antropologw sdowych ekshumuj masowe mogiy. Dziki badaniom DNA identyfikuj wykopane koci, by w kocu pochowa je w pojedynczym grobie, z imieniem i nazwiskiem na tabliczce. 2 Do atwo mona si zorientowa, ktry dorosy jest powracajcym" Tutsi (co rwnie oznacza, e nie dowiadczy ludobjstwa 1994): mwi pynnie po angielsku i zwykle nie zna francuskiego. Bo Uganda, Kenia i Tanzania to kraje anglojzyczne. Dorosy Rwandyjczyk, ktremu bliszy jest francuski, najprawdopodobniej mieszka zawsze ich nie zadowalao: domagali si (wci si domagaj) zwrotu ojcowizny. Tysice nowych Tutsi, setki tysicy. Zadaj trudne pytania: zabili mi dziadka, zabili ojca, mnie z matk przegnali, a teraz mam si z dziemi katw dzieli? Statystyki demograficzne Rwandy wygldaj tak, jakby nic si tutaj nie stao: w kraju dzisiaj mieszka tyle samo Tutsi, co przed ludobjstwem. Jakby nikogo nie brakowao. Ale brakuje. Ziemia pamita kogo. Bo jest nie tylko ywicielk, ale i cmentarzyskiem. W okolicach Kibuye na dziesiciu Tutsi w dziewidziesitym czwartym zamordowano dziewiciu. Wikszoci zbrodni nikt poza sprawcami nie widzia. Nie ma wiadkw. Tylko ziemia jest. I ziemia wiadczy. W Rwandzie nie istnieje tradycja cmentarzy. W caym kraju jest ich zaledwie kilka. Chyba tylko tam, gdzie jakiemu biaemu proboszczowi udao si wprowadzi ten europejski zwyczaj. Rwandyjczycy grzebi swych zmarych nieopodal domw, na wasnym polu, gdzie w cieniu bananowca albo potnej akacji. Nie oznaczaj i nie pielgnuj grobw. Ale twierdz, e wietnie wiedz, gdzie le ich bliscy, i e pami po nich nosz zawsze w sobie. Co z zabitymi w dziewidziesitym czwartym? Kto ma o nich pamita? Nie spoczywaj pod rodzinnym bananowcem, bo zwykle to nie rodziny ich grzebay. Czsto nikt zwok nie zakopywa. Rozkad trwa na powierzchni. Ziemia spokojnie w kraju albo przyby z Konga (rzadziej z Europy). Przy okazji wana informacja: po ludobjstwie Rwanda odcia si od frankofonii. Jzyk angielski sta si drugim, po kinyarwanda, jzykiem oficjalnym. Francuski znikn ze szk. W 2006 roku Rwanda z furi zerwaa stosunki dyplomatyczne z Francj. Bya to reakcja na oskarenie przez Francj kilku wsppracownikw prezydenta Kagame o przeprowadzenie zamachu na prezydenta Habyariman. Zestrzelony 6 kwietnia 1994 roku prezydencki samolot prowadzili francuscy piloci. Odcinajc si od wszystkiego, co francuskie, w 2009 roku Rwanda wstpia do Brytyjskiej Wsplnoty Narodw. Jest jednym z dwch krajw - obok Mozambiku - ktre nale do British Commonwealth of Nations, a nigdy nie byy koloni brytyjsk. na nie czekaa. Dzie po dniu, tydzie po tygodniu, z pomoc bakterii, robactwa, wikszych zwierzt i deszczy, ziemia cierpliwie i konsekwentnie wchaniaa martwych w siebie. I ziemia teraz o ciaach przypomina. Niepokoi, drczy. Ruszysz motyk, a ona ci oskara. Ziemia - sumienie. Ziemia - mroczne archiwum, baza danych, twardy dysk. Ziemia - prokurator. Wszdzie koci. Stercz. Turlaj si czaszki. Jednakowo pknite. Zbezczeszczonych cia, odnalezionych i wyrwanych ziemi, zwykle nie mona ju rozpozna. Chowa si je raz jeszcze pod wielkimi pytami. Ale po ludzku. Bywa i tak, e odnalezionych cia wcale si nie rusza. Bo sprawcy, zmczeni fetorem rozkadu, zdecydowali si wykopa d akurat w takim miejscu, ktre nie uwacza godnoci czowieka. Teraz ocaleni zaznaczaj te punkty: pyt albo jakim murkiem, rnie. Organizuj uroczystoci i aobne mody. W kadym miecie i niemal w kadej wsi: zbiorowe mogiy. W wielkich betonowych pytach

czsto wida waz. Zostawia si go na wypadek odnalezienia kolejnych koci. Znalezione piszczele si myje, ukada w trumnach i dodaje do wielkiej mogiy. Ale nikt nie wie, czyje to szcztki. Na pytach nie ma nazwisk. Identyfikacja ma sens, kiedy jest dla kogo identyfikowa. Kiedy yj najblisi ofiar. Pozostaym rozpoznawanie starych trupw nie jest do niczego potrzebne. Ale bliskim tak. Jeli oddaliby krew do laboratorium DNA, pewnie w kocu dostaliby upragnion wiadomo: to s szcztki, ktrych szukacie. Kady ocalony w Rwandzie chciaby mie pewno, e bliskie mu koci nie le w gnojwce. I Leo chciaby poczu t ulg. - Niech wezm mi tyle krwi, ile im trzeba. Ale dla Leonarda i dla garstki ocalaych nikt nie przebada milionw rozsypanych szczk, uchw, krgw, obojczykw, eber, opatek, barkw, nadgarstkw, bioder, miednic, rzepek, strzaek i pit. A zgodnie ze sztuk antropologii sdowej tak powinno si zrobi. Ale kto by da na to pienidze? I kto by doczeka rezultatw bada? Trwaoby to ze sto lat. Komu by wydano rozpoznane stare koci? Prawnukom? Identyfikacja cia nie ma tu sensu. Ale bywaj szczliwcy, ktrzy po latach rozpoznaj szcztki swoich zaginionych. Po jakim szczegle (strzpie ubrania) albo dziki informacji od wiadka (sprawcy?), ktry skruszony wskazuje miejsce zakopania zwok. Jeli to zwoki pojedyncze, bliscy s pewni (raczej: chc by pewni), e to wanie ich matka, ich ojciec albo zaginione dziecko. Kad koci do trumny i nios do najbliszego zbiorowego grobu. Zwykle nie jest daleko. Tam uchylaj waz: razem yli, razem ginli, razem niech odpoczywaj w pokoju. Wszyscy - take ten jeden rozpoznany -anonimowo. Bez tabliczki, imienia nawet. Czsto na wielkich grobach ofiar ludobjstwa nie ma adnej informacji, choby najkrtszej: ofiary 1994. Nic nie ma. Nie chc tutaj ich nazwisk?3 3 Odpowiada mi na to w swojej ksice Ocalony Rvrien Rurangwa ze wsi Mugina, teraz zamieszkay w Szwajcarii. Mia szesnacie lat i patrzy, jak jego matce ssiad rozcina brzuch. Ona wtedy mwia: J)ata, data wambyaye wambyariye iti we", co znaczy: Tato, tatusiu, dlaczego dae mi ycie?" (s. 59). Ten ssiad nazywa si Simon Sibomana i jest spokojnym ojcem rodziny. Wtedy i dzi - wacicielem lokalnego baru. Revrien dosta od niego maczet i kijem nabitym gwodziami. Teraz kuleje, ma twarz w bliznach, nie ma oka i rki. yje. Z Europy leci do Kigali i odwiedza rodzinn wie: adnej tablicy. adnego nagrobka. Tak bardzo chciabym wykrzycze imiona czterdziestu trzech osb z mojej rodziny, przywoujc w pamici kad twarz. Tak bardzo chciabym powiedzie i powtarza bez koca, jak bardzo za nimi tskni" (s. 93). To wanie od Reverie-na wiem, z jakim dwikiem kojarzy mam trzask rozupywanej maczet gowy. Powstao dziesitki ksiek - wiadectw ocalonych z rwandyjskiego ludobjstwa. Wszystkie, po angielsku i francusku mona kupi w ksigarni w Kigali. Ksika Rurangwy wydaje mi si najbardziej wartociowa. A Leonard? Dumnie patrzy na wiat z wysokoci prawie dwch metrw. Leonard w narodowym pojednaniu nie przeszkadza? Ciko nam si dzisiaj rozmawia, jestemy tak blisko jego domu. Siedzimy na tarasie pensjonatu witego Jana, na wysokim klifie. Jest ciemno. Patrzymy prosto przed siebie: w granat jeziora Kivu. - Rodzice taty tutaj si utopili. Szczliwi, nie doczekali ludobjstwa. Kadego roku ludzie topi si w Kivu. Woda to wany tutaj szlak komunikacyjny, a czna s liche i czsto przeadowane. Gwatowny sztorm potrafi zaatakowa nagle, wraz z uderzeniem grskiego wiatru zimnego jak ld. Kivu wyglda wtedy jak spienione morze. Nie ma litoci, ratunku, jest otcha. Dno - blisko p kilometra pod powierzchni. Bo Kivu to jedno z dwudziestu najgbszych jezior wiata. Kiedy spojrzymy na map Rwandy, zobaczymy, e zajmuje niemal ca zachodni granic kraju - z Demokratyczn Republik Konga. Brzeg, zwaszcza po rwandyjskiej stronie, jest

gsto zaludniony. Woda przynosi okolicznym mieszkacom nie tylko mier, ale i ycie. Bo owi w niej ryby. Bo wod mona uciec, kiedy na brzegu szalej bojwki Interhamwe. Udao si to nielicznym. Wiemy, e tamtego kwietnia klif, z ktrego teraz patrzymy na ciemn wod, by usany trupami. Ludzie, kiedy mordercy wtargnli do kocioa, prbowali ucieka w d zbocza, w stron jeziora. Maczety dosigy wielu wanie tam. Albo tutaj, w pensjonacie obok. Wiemy, co dziao si w pokojach, w ktrych dzisiejszej nocy bdziemy spali. Wiemy, e ju po wszystkim kaci wpadli na pomys, jak si upewni, czy nikt nie udaje martwego. Czy ktry Tutsi nie ukry si sprytnie pod ciaem matki, ojca albo ssiada. Uyli gazu zawicego. Niektre trupy zaczy kaszle. Wiemy, e dwa lata pniej ekipa amerykaskich antropologw sdowych prowadzia tu ekshumacje. Na zlecenie midzynarodowego trybunau specjalici zbierali dowody ludobjstwa. Odwiedzali ich tutaj dziennikarze i politycy4. Ale take niezapowiedziani gocie z daniem pienidzy za zgod na ekshumacj. Byli to hierarchowie Kocioa katolickiego5. - Wieczorem - Leonard przeyka lin goniej, ni mwi -kto zaomota w drzwi. Pierwszy wygramoliem si przez okienko z tyu. Nie spojrzaem, czy bracia biegn za mn. Zostawiem ich. Nie spodobaoby si to tacie. Pobieg do znajomych. Siedzieli w ciemnym domu, pakali i nie chcieli si ruszy. Te mieli dzieci. Czekali na mier. Leonard mia dziewi lat i przekona dorosych, by wszyscy razem noc spdzili w krzakach. Dziki temu przeyli kilka nastpnych godzin. Mordercy przyszli przed pnoc i odeszli z niczym. Ale i rano ssiedzi nie chcieli opuci domostwa. Leonard pobieg przed siebie, a oni zostali. Nadal czekali. I si doczekali. Postanowi dotrze do urzdu gminy. Wadza - myla - da dziecku schronienie. I tak to wygldao, kiedy si tam zbliy: kilkaset osb, doroli, dzieci. Z ulg dostrzeg dwch swoich braci. Co z trzecim, najmodszym? W urzdzie ogoszono komunikat: tutaj macie ochron. Ale dla waszego bezpieczestwa musimy was podzieli. Prosimy mczyzn do sal po lewej stronie korytarza, kobiety do sal po prawej. Dzieci, was jest najwicej, niech zostan w holu. Okna w salach nie miay szyb, ale miay kraty. Drzwi zamknito na klucz. Te, za ktrymi siedzieli mczyni, po jakim czasie na chwil uchylono. Aby wrzuci do rodka kilka zapalonych opon. Najstarszy chopiec krzykn: uciekamy! Hol by na parterze, dzieci zerway si do okien, tutaj szczliwie nieokratowanych. 4 Madeleine Albright zoya tu wieniec. 5 W ksice The Bone Woman pisze o tym Clea Koff - antropoloka sdowa, ktra w 1996 roku pracowaa na kocielnym wzgrzu w Kibuye. To zaskoczyo tych, ktrzy pilnowali budynku. Woali: za potem jest niebezpiecznie. Jak teraz pouciekacie, to rodzice was nigdy nie znajd. Wracajcie! Tym dzieciom, ktre posuchay, niedugo potem cili gowy. Leonard z brami ruszy przed siebie. Pierwszy mia siedem lat, drugi niecae pi. Razem z nimi jeszcze pitka dzieci. Moe szstka, Leo dokadnie nie pamita. Same maluchy - brakuje mu liny. - ciemniao si. Kivu o poranku. Cud natury, kolejna pocztwka: woda wbija si pomidzy zielone wzgrza i tworzy dziesitki wskich wysokich zacienionych fiordw. Kade wzgrze to cz miasteczka. Niebo i gry odbijaj si w lustrze jasnej wody. Flauta. Za tak pikny kiczowaty widoczek hotelarze gdzie indziej na wiecie sporo sobie ycz. Ale nie w Kibuye. Tutaj turystw nie ma. Nie pjdziemy zobaczy domu, z ktrego Leo wybieg w ciemno, kiedy mia dziewi lat. Bo zaraz po niadaniu spotykamy Petera. Peter take straci w Kibuye rodzicw. Chce nam o tamtym opowiedzie. Chce nam wszystko pokaza, krok po kroku, kamie po kamieniu, fala po fali. Jeli tylko dla jego rodzicw mamy czas. Mamy - decyduje Leonard. W kko to samo: zabici rodzice, znowu siostry, bracia, pewnie obcili im stopy, rce, moje notatki pene s poobcinanych koczyn, pene s krwi, zakaonej spermy, siostry na pewno gwacili, od

wielu miesicy wszystko to skrztnie zapisuj po nocach, wszystko ju mam, zabitych rodzicw na co drugiej stronie, i dzieci, niebieskim dugopisem, czarnym, zielonym, eby potem po zmianie koloru notatek sprawnie znajdowa pocztek i koniec kadej relacji, zabity tak, zabity siak, moje notesy s spuchnite jak trupy w wodzie, wszystkie te ciaa s przy mnie, martwe, ale i ywe, pokaleczone, ocalony pierwszy, dziesity, pidziesity, ich zabici rodzice to nic specjalnego, nic szczeglnego, rwandyjska normalka, moje notesy cuchn, wszystko, co w nich mam, podchodzi mi teraz do garda. A jeszcze niedawno chciaem usysze o wszystkich zabitych. Kad mier zanotowa, kady gwat, kade zakaenie, kad obcit stop, kade utopione w gwnie dziecko. Jeszcze niedawno sdziem, e dobrze byoby ich wszystkich zapisa. I ogosi wiatu, e byli. I jak ginli. Dobrze byoby pamita o kadym pojedynczo, osobno, indywidualnie. Po co pamita o zamordowanych w Rwandzie w dziewidziesitym czwartym? Po co za nimi tskni? Po co nam wiadectwa ocalonych? - Ile miae wtedy lat, Peter? - Siedemnacie. To grb. Tu s moi rodzice. I moja maleka siostra. Mama nosia j na plecach. Mieszkalimy tutaj, wysoko. Uciekalimy w gr, na szczyt. Na szczycie dzieci zbieray kamienie. Znosiy je nam w tornistrach. Podeszli Interhamwe. Blisko. Patrzylimy sobie w oczy. Rzucalimy w nich. Donie nam krwawiy. Otoczyli nas. Stali niej, z maczetami. Bez szans. Odeszli. Starsi odpoczywali. Dzieci przez ca noc znosiy kamienie. Na nic si zday. O wicie przyszo wojsko. Od kul dobra mier. Matka, siostry, bracia. Kto przebrn przez kule, zbiega do jeziora. I tam trafia na metal ssiada. Ojcu pod jakim liciem udao si a pi dni. Pitego dnia zgodnia. Zobaczy przyjaciela. Wyszed z krzakw: przyjacielu! Przyjaciel ma teraz doywocie. Bo wtedy powiedzia: z karaluchem czowiek si nie przyjani. I pokaza kolegom, jak traktowa insekta. Ci ojcu rce. Po plasterku, jak tnie si kiebas. Ojciec mocny by, dugo dycha. Z kryjwki patrzyem. Otworzyli ojcu brzuch, wyjli odek. Z bratem krylimy si po norach. Co noc w innej. Co noc sto metrw bliej jeziora. A Interhamwe, przekonani, e wybili wszystkich, wrcili na nasze wzgrze. Szabrowa domy. Szstej nocy dotarlimy do przystani. Wyrzucilimy trupy z dki. Popynlimy na bezludn wysp. Jest czno, kapoki, pymy. Pierwszy raz po tamtym. Leonard? Pierwszy raz na jeziorze bez taty. Przeyj. Nie chc zawraca. 1* Na wyspie - mwi Peter, kiedy ju tam dopywamy - koczowao z szedziesiciu Tutsi z Kibuye. Dotarli tu kilka dni wczeniej, kiedy w miecie by jeszcze spokj. Z krowami, kozami. Mogli je szaszyki z ogniska. Tej samej nocy podpyna tu d Interhamwe. Bo cignlimy ogon. Byo ich za mao. Bali si zaatakowa. Odpynli. Kady z nas mia jak dk, tratw. Ruszylimy w kierunku Konga. Nad ranem na nasz wysp podobno dotarli kolejni Tutsi. Zaraz za nimi mordercy. Wystrzelali wszystkich. Ciaa wrzucili do wody. Kivu to gboki cmentarz. Wracajmy. - Money - na stacji benzynowej zaczepia nas jaki nastolatek, to znaczy mnie zaczepia. - Daj mi pienidze. - A dlaczego mam ci da pienidze? - odpowiadam, jak zwykle w takiej sytuacji.

- Bo masz - rzuca bez chwili namysu. - Kady muzun-gu ma. - A gdzie s twoi rodzice? - Mama nie yje. Tata pozna jak babk i si wyprowadzi. - Widujesz go? - Nie. Zapomnia o mnie. - To z kim mieszkasz? - Z siostr. Ale ona zaraz wychodzi za m. I mnie zostawi, jak ojciec. - A do szkoy chodzisz? - Nie, nigdy nie chodziem. - Dlaczego? Podstawwka jest bezpatna. - Nikt mi nie kaza. Leonard pamita, co jemu przykazywali rodzice (sowo rodzice pada midzy nami po raz pierwszy, dotychczas by tylko tata). Na okrgo powtarzali najstarszemu synowi: ucz si, musisz by kim. Tylko po co? To pytanie towarzyszyo Leonardowi przez kilka lat po dziewidziesitym czwartym. Rs, dojrzewa i nie rozumia, po co by kim, skoro to przed niczym nie chroni. W kadym razie nie przed maczet. Rodzice (Leo ju drugi raz w cigu minuty powtarza to sowo) byli kim i na niewiele im si to zdao. Wic po co si stara? Ale mimo wtpliwoci Leo uczy si pilnie, bo wiedzia, e tylko tyle moe dla rodzicw zrobi. I powtarza modszym braciom: uczcie si, bo tak chcieli nasi rodzice. Bracia Leonarda nie stoj dzisiaj na stacji benzynowej i nie api muzungu za rkaw. Cho maj jeszcze mniej ni Leo. Zjedz tyle, ile im dadz w internacie. Nie za duo, nie za dobrze, ale nie ma co narzeka. Leo o nich pamita i jak tylko zarobi jakie grosze na przepisywaniu prac magisterskich, natychmiast daje im po tysic frankw. Wystarcza na col albo na fant tropical. - Przez braci nie mog si oeni - mwi do mnie Leo. -1 to jeszcze przez dziesi lat. Najwczeniej za dziesi lat najmodszy brat Leonarda skoczy studia. Bo najwczeniej za pi je zacznie. Teraz dopiero pojmuj to, co jest oczywiste niemal od pocztku: trzeci brat Leonarda nie mg tamtego kwietnia uciec w ciemno przez okienko w tylnej cianie domu. Niebawem skoczy pitnacie lat. Wtedy nie chodzi, by niemowlciem. Zosta z matk? Nie mog zapyta. O matce wci nie mwimy. Ale o rodzicach tak. Dla nich musz to zrobi. Dla rodzicw, czy raczej dla pamici o nich, wszyscy bracia musz skoczy studia i zosta kim. Tego pragnie Leonard, to na razie jest jego cel. Nie ona, nie rodzina, tylko cztery uniwersyteckie dyplomy. A to kosztuje. Bo nie kady jest tak dobry, by dosta rzdowe stypendium. Z on edukacja braci byaby niemoliwa. ona spytaaby: dlaczego im pomagasz, skoro nam ledwojvystarcza? Gdyby jej odpowiedzia, e nie ma wyjcia, e musi i chce im pomaga, ona przyprowadziaby swoje rodzestwo: to utrzymuj i moich braci. Tak w Rwan-dzie jest i nie warto z tym dyskutowa. Chopak ebrzcy na stacji benzynowej jest tego dobrym przykadem. Ojciec pozna now kobiet i opuci dorastajcego syna. Starsza siostra wyjdzie zaraz za m i zostawi modszego brata. Skd miabym na to wszystko wzi? - Leo szeroko podnosi rce i mieje si. - Przecie nic nie mam! Wic wesela w najbliszym czasie nie bdzie. Ani adnej dziewczyny. Dziewczyna, zdaniem Leo, to zodziejka czasu, zodziejka energii. A on musi dba o siebie i braci. Ale czy tylko o to chodzi? Bo moe o co zupenie innego? Moe to denie do edukacji to jaka bzdura, wymwka, usprawiedliwienie? Wielu (moe nawet wikszo, ale twardych danych na to nie mam) spord studentw uniwersytetu w Butare nie wchodzi w adne intymne relacje. adnej mioci? Flirtu? Dlaczego jest tu inaczej ni gdzie indziej? Odwrotnie ni na wszystkich uniwersytetach wiata? No wanie - pyta Leonard - dlaczego nie chc kocha? Siebie pyta. I milczy. - Kiedy mczyzna - po chwili przerywam cisz - jest razem z kobiet, zwykle niedugo potem rodz si dzieci. - Mylisz - pyta Leonard - e nie chc mie dzieci? e si boj?

Siebie pyta. I milczy. I przeyka lin.' Boisz si? Czego? - e kto mi dziecko zetnie. Albo: - e moje dzieci bd si tua po buszu. Wtedy nie posuchali wezwa mordercw. Nie wrcili do holu w urzdzie gminy. Uznali, e trzeba i tam, gdzie nikt ich nie zna. Gdzie nikt si nie domyli, e s Tutsi. Szstka dzieci (czasem Leo mwi, e z urzdu ucieko ich omioro, czasem, e dwanacioro, czasem jeszcze inaczej) sza przez wzgrza w kierunku Gitaramy. Kiedy tam dotarli - z tuzina zostaa trjka: Leonard i dwaj jego bracia. Co z reszt? Reszta gdzie si pogubia. Leo twierdzi, e nie pamita jak. Podobno tylko raz natknli si na patrol Interhamwe. Nieznajomi mordercy czujnie spojrzeli na gromadk wystraszonych i obdartych maluchw. I od razu wiedzieli, z kim maj do czynienia. Ktry spyta: skd idziecie? Powiedzia: idcie dalej, niech inni was zabij. Leonard powtarza: - Biegem. Unikaem Hutu. Byem may. Bracia mniejsi ode mnie. Godni. Trzech. To znaczy dwch. Ze mn. Cay czas dwigaem mniejszego na plecach. Mam trzech braci. Dwa miesice w buszu. To znaczy dwa tygodnie. Chyba. Jak koty. Czujni. Caymi dniami w jednych krzakach. Bez picia. Czasem by strumie, rzeka. Pilimy wod, czerwon. Kup robilimy te w tych krzakach. I stalimy w niej przez wiele godzin. Zmiana miejsca - tylko noc. Jedlimy znalezione cierwo. Wierz, e psa. Wszdzie leay ciaa. Jeli mam by zabity, to razem z brami. Tylko o tym mylaem. Noc weszlimy do miasta. Bya to Gitarama. Leonard nie pamita, dlaczego skierowa si prosto do kocioa. Kilka tygodni wczeniej wierzy, e urzd gminy da dziecku schronienie, moe wic teraz uzna, e ocali ich moe tylko koci. Wok kocioa stali biali onierze. Francuzi6. - Weszlimy do rodka. Nosem poczuem gwno. Wymiociny. Mocz. Pot. I krew. Co jaki czas kto wchodzi. Czyta z listy nazwiska. Zabierali tych ludzi. Ale nas nie. Bylimy dziemi, i to nie z tego regionu. Francuzi dobrzy byli, dawali nam jakie biszkopty. Ale w zabijaniu nie przeszkadzali. Cay czas syszelimy na zewntrz gwizdki, krzyki, jki. Trwao to dwa miesice. Albo dwa tygodnie. Nie wiem. Nie pamitam. Spalimy na kocielnych awkach. A ktrego dnia francuscy onierze sprzed kocioa zniknli. 6 Leonard prawdopodobnie si myli. Byli to raczej onierze misji UNA-M i R posugujcy si jzykiem francuskim. Francuzw w tych dniach na tym terenie nie byo. W drzwiach stanli Interhamwe. cina zaczli od drzwi. Wziem mniejszego brata na plecy. Drugiemu powiedziaem: masz ju siedem lat, sam musisz sobie poradzi. Ruszylimy w stron drzwi. Pdem. Midzy nogami mordercw. Domy w Gitaramie stay ju puste. Hutu wyszli do Konga. Dwa dni pniej do miasta wszed RPF. Leonard i jego dwaj modsi brata trafili do najbliszego sierocica.

- Ocalelimy. We wrzeniu dziewidziesitego czwartego nauczyciel spyta Leonarda, czy pamita, gdzie jest jego dom. Bo rwandyjskiego pastwa nie sta na utrzymywanie sierot, ktre sierotami nie s. Trzeba sprawdzi, czy rodzice przeyli. Leonard si ucieszy. I wierzy, e rodzicw niedugo zobaczy. Powiedzia: nie znam drogi do Kibuye. Ale jak tam dojedziemy, trafi z centrum do domu bez najmniejszego problemu. Pojechali.

Jestem szczliwy z pobytu w tym kraju afrykaskim, w ktrym z entuzjazmem przyjto Ewangeli i gdzie wiara tak szybko rozkwita... Duch wity, zdobywszy dla Jezusa Chrystusa serca tylu Rwandyjczykw i Rwandyjek, nieustannie obdarza ich licznymi dobrami, takimi jak ywa wiara, arliwie speniana liturgia, umiowanie Sowa Boego, pragnienie wiedzy u modziey, ch wsppracy ze wszystkimi w subie dobra wsplnego, przy dobrym wzajemnym zrozumieniu si Kocioa i Pastwa"1. Nazywam si Interhamwe. Wypiem szklank krwi. Nazywam si Krew. Samolot Brussels Airlines po dziewiciu godzinach lotu z Europy lduje w Kigali zwykle koo sidmej wieczorem, kiedy jest ju ciemno. Mae duszne lotnisko, przyjazna i sprawna i Jan Pawe II. Przemwienie do prezydenta Rwandy wygoszone w Kigali 7 wrzenia 1990 roku. Cytuj za ksik bp. Kizito Bahujimihigo wiadkowie Boga w kraju mczestwa. W tym samym rdle czytam, e w 1990 roku Rwanda po okresie niespena stuletniej ewangelizacji liczy 3 200 000 katolikw (czyli niemal 50 procent caej ludnoci Rwandy), 116 parafii, 538 ksiy (278 rwandyjskich i 260 obcych), 1016 zakonnic (678 rwandyjskich i 338 obcych) oraz 233 braci zakonnych (151 rwandyjskich i 82 obcych)", s. 95. kontrola paszportu, pierwszy przejazd przez miasto, pierwsze wraenia, zapachy, piewy. Jeszcze niewiele wiem o ziemi tysica wzgrz i miliona umiechw". Poza tym, co znalazem w ksikach, midzynarodowych raportach i w google. Jeszcze nie spotkaem ocalaych, zgwaconych ani ich katw. Ani lekarzy, psychologw, ministrw i sdziw gacca. Nie pynem cznem po Kivu. Nie znam jeszcze Leonarda. Nie wiem, jak zgina jego matka. Pierwszy wieczr - w parafii ojcw pallotynw na Gikondo. Pierwsza noc i nazajutrz - mj pierwszy dzie w Rwandzie. Pierwsze notatki. Po maym uporzdkowaniu mona by je streci tak: Tamtego kwietnia ludzie przybiegli na Gikondo (to dzielnica Kigali) i schronili si w kociele parafialnym. Opowiada mi o tym brat Piotr (od ponad dwudziestu lat w Rwandzie), pallotyn, teraz moja ostoja w Kigali: dba o to, bym pi filtrowan wod, jad sodkie ananasy i mia wygodne spanie. Wspczesny nieadny koci z cegy stoi, w odrnieniu od maej kaplicy, poza terenem misji, przed wysokim ogrodzeniem, bliej asfaltu. Mieci podobno dwa tysice ludzi. Kady moe wej do rodka i uklkn w drewnianej awce. Modlili si i wtedy.

- Trwaa msza - brat Piotr pamita tamten dzie. - Inter-hamwe weszli do kocioa. Z gwizdkami w gbach. Zaczli rba ludzi. My, biali, ucieklimy. Wrcilimy pod wieczr. Peny koci citych. Strzay na drodze. Poszlimy znowu do domu. Wrcilimy noc. Przed drzwiami wityni kopalimy grb. Nogi mielimy z waty. Ledwo dwigalimy te ciaa. Zakopalimy siedemdziesiciu. Ich dowody osobiste ukryem w domu, w wentylatorze. W niedziel nie byo mszy. Bo sprofanowano koci. Bya i druga masakra na Gikondo, trzy dni pniej, dwunastego kwietnia, we wtorek: zaraz po pierwszym zabijaniu kolejni parafianie przedostali si na teren misji. Weszli do maej kaplicy, w ktrej co rano i co wieczr zakonnicy adoruj Pana. Ludzie wci wierzyli, e wite mury ochroni ich przed maczet? Czy przyszli tu, bo nie mieli lepszego pomysu na ocalenie? Daem im banany i wod - byo tam dziesi, moe pitnacie osb, brat Piotr nie pamita dokadnie. - Nawet na siku nie wychodzili. Chyba e noc. Siedzieli tak cicho do wtorku. We wtorek znowu gwizdki. My, biali, schowalimy si w naszej drukarni. Ci z Interhamwe znaleli nas natychmiast. Zadali kluczykw do samochodw. Mylelimy, e chcieli je zabra. Ale nie. Spucili paliwo. Podeszli do kaplicy. Zamknita od rodka. Wytukli szyby w oknach. Wlali benzyn. Patrzylimy na ogie. Nazajutrz brat Piotr wyjecha z Gikondo. Wrci cztery miesice pniej, pod koniec sierpnia. W spalonej kaplicy wci leay koci. Pochowalimy je. W maym grobie. Tam. Bez nazwisk. Nie wiemy, jak si nazywali. Kim byli parafianie spaleni na oczach swych duszpasterzy? W ich kaplicy? Ani jednego imienia duchowni nie znaj, nazwiska? Jeden z pallotynw zanotowa, e rozmawia z ludmi koczujcymi w kaplicy, widzia wrd nich mod matk, ktra siedziaa z dzieckiem w zakrystii. W relacji polskiego misjonarza nie ma ani imienia tej kobiety, ani jej dziecka. Tym dzieckiem moga by Auror Kirezi. Na poznanie jej nazwiska dzisiaj wystarcza chwila. W Kigali Memoria Centr (trafiam tam rano, nazajutrz po przylocie) zdjcie Auror a razi mnie w oczy: w biaej sukieneczce z falbankami patrzy z ufnoci na kogo, kto stoi obok. Nie mog wiedzie, kto to by (mama czy tata?), i nie wiem, jak wyglda. Zdjcie skadro-wano tak, by pokaza jedynie dziecko. Umiecha si, dumnie stawia pierwsze kroki. Ale eby sprbowa odnale twarz dziecka, trzeba tam pj. To znaczy: trzeba chcie tam pj. I spojrze tamtej twarzy w twarz. Trzeba sobie powiedzie: to take moja sprawa. Ale po co to sobie mwi? po co zadawa sobie takie pytania? czy anonimowo zamordowanych zwalnia z odpowiedzialnoci za bezczynne patrzenie na ich mier? czy brak dziaania by przyzwoleniem na zabijanie? na zo? czy misjonarze przed ludobjstwem zrobili cokolwiek, by do niego nie dopuci? czy Koci cokolwiek uczyni, aby ludobjstwo zatrzyma? czy przez dziesiciolecia nie sta po stronie jednych, bdc przeciwko drugim? czy kady z nas nie dzieli tu ludzi na lepszych i gorszych? czy tamtego kwietnia mona byo zachowa si inaczej? czy Koci zachowa si przyzwoicie? czy dzisiaj jestemy w porzdku? dlaczego nie towarzyszymy ocalonym, kiedy kadego kwietnia uroczycie wspominaj ludobjstwo i pacz za swoimi umarymi? dlaczego dzisiaj nas z nimi nie ma? Twarz maej Auror wisi teraz na cianie w budynku Centrum Pamici obok twarzy innych dzieci. S owietlone mocnymi reflektorami. Woaj mnie. Abym na nie patrzy. I pyta, co si wtedy zdarzyo. Dzieci woaj i ksiy z Gikondo.

- Chciaem ksidza zapyta, co si wtedy zdarzyo na Gikondo? - A kto pana finansuje? - tak na moje pytanie odpowiada misjonarz Stanisaw Filipek. - Kto za panem stoi? - Nikt. - Kto musi sta. - Ksidz wtedy tu by. Chciabym si dowiedzie... - Powiem panu, o czym pan powinien napisa. O zmowie wiata. I zmowie wiatowych mediw. Wszyscy na wiecie wiedzieli wczeniej, co si w Rwandzie wydarzy. I media wiedziay, take w Polsce. - Ksidz wierzy, e polskie media... - To ludobjstwo przygotowa Zachd. Z gry wiedziano, kogo o nie pniej oskary. Koci! - Ale... - Prosz pana, reporter powinien umie sucha. I wiedzie, e prawda jest najwaniejsza. Prawda wedug ksidza Stanisawa Filipka (mieszka w Rwandzie i dzisiaj) w skrcie wyglda tak: Rwanda jest najgciej zaludnionym krajem wiata. I co trzeba byo z tym zrobi. wiatowe koncerny produkujce prezerwatywy oraz wystpujce w ich interesie zachodnie rzdy zwietrzyy w Rwandzie interes. Sprzedawa tu jak najwicej kondomw. I piguek, spiral. Trafiy na opr. Bo w Rwandzie silny jest Koci katolicki i jego nauczanie. Uruchomiono wic machin mierci. Rnego rodzaju kampanie, eby stosowa rodki antykoncepcyjne. Kiedy i to si nie udao, wiat wymyli dla Rwandy ostateczne rozwizanie. Ludobjstwo. - To bya zmowa - ksidz Filipek patrzy na mnie wzrokiem ledczego, ktry przyapa sprawc na gorcym uczynku. -A wy teraz oskaracie maluczkich! - Ja... - Niech pan sucha! Na Gikondo mczyznom obcinano uszy, wydubywano im oczy i obcinano genitalia. Masz nie sysze, nie widzie, nie podzi! Moga to wymyli tylko cywilizacja mierci. Aleja... Wszystko, co mam do powiedzenia na temat tamtych dni na Gikondo, napisaem w ksice To ty, Emmo?2 Do widzenia panu. Znam ten tekst. To wanie ksidz Stanisaw Filipek widzia w kaplicy niedugo przed jej spaleniem mod matk, ktra siedziaa z dzieckiem w zakrystii. Ksidz pisze rwnie: Boom demograficzny w Afryce, a w szczeglnoci w Rwandzie, jest postrzegany jako zagroenie dla wiata, za Koci, ktry ze swej natury wystpuje w obronie ycia, staje si niewygodnym partnerem"3. W parafialnych ogrodach Gikondo bywa duszno. Ale wystarczy std wyj, podej do asfaltu, zapa mototaxi, ruszy z impetem, poczu si wiatru i oddycha gboko, bez adnej myli. Teraz - kilka minut drogi od Gikondo - patrz w spokojne oczy zwykego rolnika. M i ojciec czwrki dzieci. Nie ma go w domu od pitnastu lat. Po tym, co zrobi, musia ucieka za granic. Do Tanzanii. Tam po kilku latach go aresztowano i odesano do Rwandy. Trafi na gacca i dosta wysoki wyrok. Poprosi o przebaczenie, wic zmniejszono mu kar. Wyjdzie za dziesi lat. Std: z kolonii karnej na Kicukiro. Rozmawiamy ju jaki czas: ona nazywaa si Emerita, on Albert, mieli dwoje dzieci, ich imion rolnik nie pamita, dziewczynka i chopiec, pi lat chyba i cztery, mieszkali w domu obok. Zatukem ich wszystkich maczug. 2 Powie To ty, Emmo? napisa ks. Jacek Waligrski. Tekst ks. Stanisawa Filipka zamieszczono na jej kocu pt. Zamiastposiowia. 3 Stanisaw Filipek, Zamiast postowia, s. 303. Jakie teraz pytanie mam mu zada? Jak wyglda maczuga? Ju to wiem: paa nabita gwodziami. Kto dosta ni pierwszy? Kto ostatni? A po co mi to wiedzie? Milczymy. On ani sowa i ja ani sowa. Cisza trwa i trwa. A staje si niezrczna, krpuje mnie, zawstydza. Dobrze sypiasz? - takie pytanie mu stawiam, eby powiedzie cokolwiek. Nie mam ochoty sucha odpowiedzi. Ale rolnik nagle si oywia. Wida sporo ma na ten temat do powiedzenia.

Teraz sypia wietnie. Ale wczeniej nie: byle ruch za oknem, byle szmer, ptak, wszystko wzbudzao w nim strach. Bezsenne noce. Zimny pot. Drenie mini. Nie duchw nasz rolnik si ba. Nie zjawy ssiadw go przeladoway. Nie dusze dzieci, ktre zatuk maczug. Ale mciciele z Kigali. Ich si obawia. ywych i mocnych Tutsi, onierzy RPF. Ich karabinw, kul. Przed nimi ucieka. Wic kiedy wreszcie go aresztowano i osdzgno, poczu ulg, spokj i wdziczno. Bo zyska pewno: bd y. Ten spokj w oczach zwykego rolnika budzi moje zdziwienie. Dla sumienia to wszystko wydaje si nie do udwignicia. A on jest spokojny, nie mam wtpliwoci. To nie ja zabijaem. To Szatan. Mieszkam na Gikondo zawsze, kiedy wracam do Rwandy. To moja baza w Kigali. Stolica jest pooona w centrum kraju, std atwo wszdzie dojecha. Pallotyni maj tu tanie i chodne pokoje w ceglanych domach podobnych do barakw, wielki pikny ogrd, wiergot ptakw, cisz i spokj. Tylko pod wieczr sycha piewy z wizienia, ktre stoi za ogrodzeniem. To znaczy za wysokim murem. Nic przez t cian nie wida, co jest codziennym rdem mojej zawodowej frustracji: co tam si dzieje? za co ci ludzie tam siedz? jak siedz? czy naprawd cele s tak przepenione, e nie ma nawet jak usi? Niestety, do tego wizienia nigdy wej mi si nie uda. A czy uda mi si pozna prawdziw histori parafii Gikon-do? Przebieg tamtych kilku kwietniowych dni? Bo po jakim czasie ju wiem, e o tym, co tutaj wtedy si stao, wiadkowie mwi pobienie, krtko, niechtnie. Bez wdawania si w szczegy. Albo zamydlaj szczegy, plcz je. Albo wcale mwi nie chc. W tamtym czasie koci na Gikondo, nazywano polsk parafi. Polacy j zbudowali. Obok pallotynw, za ogrodzeniem, mieszkay rwnie polskie pallotynki. W sumie - dwanacie osb. Siostry prowadziy orodek zdrowia (otwiera go sam prezydent Habyarimana), a ksia drukarni. Powsta tu te Orodek Planowania Rodziny4. Wszystko dziaa i dzisiaj, cho Polakw na Gikondo prawie ju nie ma. Kilkoro ley na malekim cmentarzu w ogrodzie (tam, gdzie - anonimowo 4 Dzieo to - pisze ks. Franciszek Kania w ksice Rwanda wczoraj i dzi - zapocztkowa, wspaniale rozwin na cay kraj i dugo nim kierowa ks. dr Henryk Hoser. To on, po gbokim przeanalizowaniu encykliki Humanae vitae oraz adhortacji Familiaris consortio, postanowi uratowa honor chrzecijaskiej Rwandy, zapobiegajc nieludzkiemu mordowaniu dzieci nienarodzonych" (s. 110). Henryk Hoser - pallotyn, przez 21 lat w Rwandzie, take jako tzw. wysannik papieski (pod nieobecno w Kigali nuncjusza apostolskiego) - dzi jest arcybiskupem diecezji warszawsko-praskiej. Poprosiem arcybiskupa o rozmow. Zapytaem o Rwandyjsk Akcj Rodzinn. Spytaem rwnie: Czy i dlaczego Koci w Rwandzie faworyzuje Hutu? Czy postawa rwandyjskiego Kocioa katolickiego moga sprzyja ludobjstwu? Co w kwietniu 1994 roku stao si na Gikondo, ktre ksidz biskup wietnie zna? Czy mieszkajcy tam pallotyni mogli si wtedy zachowa inaczej? Czy mogli si zachowa inaczej, kiedy z ucieczki wrcili? Czy katoliccy ksia brali udzia w ludobjstwie 1994? Czy w latach dziewidziesitych x x wieku w Rwandzie byo jedno, czy dwa ludobjstwa? Czy Koci katolicki neguje ludobjstwo 1994? Co ksidzu wiadomo o ukrywaniu przez Watykan duchownych ludobjcw? Czy ksidz arcybiskup pomaga w ich ewakuacji z Rwandy? Dlaczego ksidz do Rwandy ju nie jedzi? Eminencja odpowiada przez 25 minut (tyle przeznaczy czasu na rozmow o ludobjstwie w Rwandzie) i na koniec zada: - Ale w ksice prosz mnie nie cytowa. spoczywa rwnie spalona Auror Kirezi). Wielu wyjechao: na inne parafie w Rwandzie albo z powrotem do Europy. Halo, sucham. - Czy zechce siostra porozmawia o tamtych dniach na Gikondo? - Wykluczone - mwi Elbieta Szwarc, dzi zatrudniona w Polsce, w rezydencji biskupa warszawsko-praskiego. - Podobno siostra bya tam wtedy anioem, dawaa pi konajcym. O Rwandzie rozmawia nie bd.

Tamtej soboty na Gikondo, dziewitego kwietnia, ludzie od witu kryli si w kociele i w budynkach obok. Wiemy to na przykad z tekstu ksidza Stanisawa Filipka: ludno, ktra czua si zagroona, zwaszcza Tutsi, zacza ucieka lub szuka schronienia przy parafii. Cae centrum przyparafialne byo wypenione ludmi"5. Bo dzie wczeniej Interhamwe sprawdzali ca dzielnic, ulica po ulicy, dom po domu. Trafili na Tutsi - cili. Sprawdzali i domy Hutu, by upewni si, e aden zdrajca nie ukry karalucha. Ludzie wiedzieli, co si zaczyna, bo nie raz, nie dwa na Gikondo ci z Interhamwe zabijali Tutsi. Ostatni raz w lutym - czterdzieci osb. Osiemnacioro dzieci z ich rki zostao wtedy sierotami. Niedugo tskniy za mam i tat. Ptora miesica. Mordercy znaleli je wszystkie w szkole. I cili. W pitek, smego kwietnia. Wic z pitku na sobot do kocioa przybiego wielu wystraszonych Tutsi z caej okolicy. Ksia wiedzieli, co si szykuje, i na noc zostawili otwarte wrota. Relacje z tego, co si tu wtedy dziao, s rozbiene. Genera Romeo Dallaire, Kanadyjczyk, wwczas komendant si ONZ w Rwandzie (u NA MIR) twierdzi, e ludzie nie przyszli do kocioa z wasnej woli. Noc andarmeria sza od drzwi 5 Filipek, Zamiast..., s. 290. do drzwi. Sprawdzano dokumenty i tak wyselekcjonowanych Tutsi - mczyzn, kobiety i dzieci - do kocioa doprowadzono. Ksia i dwaj onierze UNAMIR (mieszkali na terenie zgromadzenia) zaalarmowani krzykami, natychmiast przybiegli pod drzwi kocioa. I w wejciu ich zatrzymano. Przyparto do ciany, przyoono lufy do garde. I kazano patrze, jak andarmi zbieraj od ludzi dowody osobiste, pal je. A potem witaj Interhamwe i przekazuj im ofiary gotowe do zabicia". Wyglda to tak, jakby wszystko dziao si noc. Generaa Romea Dallaire nie byo wtedy na Gikondo. Przebieg zdarze na terenie kocioa zna z drugiej rki. Z jego relacji wynika, e najgorsze stao si wewntrz wityni: szli od awki do awki, machajc maczetami. Niektrzy umierali od razu, a inni, okrutnie pokaleczeni, bagali o ycie dla siebie albo dla swych dzieci. Nikt nie zosta pominity. Ciarnej kobiecie wypruto wntrznoci, wyjto z niej pd. Kobiety cierpiay szczeglne mki. Mczyzn uderzano w gowy. Umierali natychmiast albo konali w powolnej agonii. Genitalia byy ulubionym celem oprawcw. adnej litoci, wahania, adnego wspczucia. Ksia i onierze UNAMIR Z lufami przy szyjach, ze zami w oczach i z krzykiem umierajcych w uszach prosili andarmw o ycie dla ofiar. Na to andarmi szturchniciami luf podnosili im gowy. Aby byli lepszymi wiadkami horroru"6. Genera Romeo Dallaire myli si przynajmniej w kilku szczegach. Podobnie jak brat Piotr, ktrego wiadectwo zanotowaem niedugo po moim przylocie do Rwandy. W kociele nie byo zwok. A ju na pewno koci nie by ich peny. Bo ludzi zabijano przed budynkiem. I to w wietle dnia, do poudnia, nie noc. Wiadomo to z relacji napisanej przez ksidza Stanisawa Filipka: rano na Gikondo, jak zwykle bya odprawiona Msza wita w kociele, ktry by prawie 6 Romeo Dallaire, Shake hands with the devil, s. 280. w caoci wypeniony ludmi. Po Mszy w. rozpocza si adoracja Najwitszego Sakramentu i spowied. W midzyczasie usyszelimy strzay i przy drzwiach wejciowych do kocioa pad zastrzelony nieznany nam mczyzna, a potem do Kocioa wpado wojsko. Wszyscy zaczli ucieka w kierunku otarza, na ktrym by wystawiony w monstrancji Najwitszy Sakrament. Wojsko zmusio wszystkich do opuszczenia kocioa"7. Ksidz Stanisaw Filipek, zanim skoczy ze mn rozmow, powiedzia jeszcze jedno wane zdanie: - W kociele by wystawiony Najwitszy Sakrament, wic ludzi wyprowadzono na zewntrz. Wic? Wic chodzio o to, by zabija nie przed Najwitszym Sakramentem, ale po drugiej stronie drzwi? Tam tego Chrystus nie widzia? Kto to z mordercami wytargowa? Ksidz Filipek koczy rozmow: - Wszystko napisaem w ksice To ty, Emmo? Tekst ksidza Filipka: onierze, zganiajc ludzi przed koci, zaczli si wycofywa, a wtedy

rozwcieczone grupy Interhamwe zaczy przeskakiwa przez ogrodzenie naszej posiadoci i z rnych stron osacza ludzi zgromadzonych wok kocioa. Zacza si wielka panika i ucieczka. Gdzie kto mg, prbowa si schroni. Porwaem ze sob chopca, ale mnie pchnito i przewracajc na ziemi, wydarto mi go z rki. Oblecia mnie wielki strach, nie miaem odwagi wrci do kocioa, gdzie by wystawiony Najwitszy Sakrament. Zdesperowany przeczogaem si na teren naszego domu. Za wok kocioa zacza si rze niewinnych, rwnie dzieci. Trwao to ponad 2 godziny. Dochodziy do nas tylko jki, co jeszcze bardziej powikszao trwog, co bdzie z nami"8. 7 Filipek, Zamiast..., s.291. 8 Filipek, Zamiast..., s.292. Wszystko to widzieli dwaj onierze UNAMIR. Genera Dallaire nie podaje ich nazwisk. Ale ju je znam9. To Polacy. Pierwszy nazywa si Jerzy Mczka i teraz mieszka w Oksfordzie. Niedugo go tam odwiedz. A drugiego w Krakowie. Ma na imi Ryszard, jest emerytowanym pukownikiem. Waha si, nie jest pewien, czy chce o Gikondo rozmawia. A po co? A kto za tym stoi? Prosi, by czy si zgodzi na rozmow, czy nie - jego nazwiska w ksice nie ujawnia. O lufach przy gardach Polakw wspomina take Linda Melvern10, badaczka rwandyjskiego ludobjstwa: w ten sposb zmuszono ich, by patrzyli, jak Interhamwe wypychaj ludzi z kocioa i zabijaj ich. To bzdura - mwi wojskowy z Krakowa, kiedy w kocu zgadza si na rozmow. I dzwoni do kolegi w Oksfordzie. - Pamitasz, Jurek, eby kto przykada nam lufy do garde? Czy ja mogem to wyprze? Bzdura. O Najwitszym Sakramencie pamitaj obaj. wiadectwo Jerzego Mczki. Tamtej kwietniowej nocy w parafii na Gikondo mao kto spa (polscy onierze od kilku miesicy mieszkali w ceglanych domach w ksztacie barakw). Wszyscy wiedzieli o zestrzelonym samolocie prezydenta, o ciaach na stoecznych ulicach i o zalknionych parafianach w kociele. Strach byo si ruszy za pot. Zreszt na ogrodzeniu 9 W Rwandzie byo wtedy piciu polskich onierzy ONZ. Przylecieli do Kigali prosto z Kambody, w listopadzie 1993 roku, p roku przed ludobjstwem. Doczyli do si UNAMIR, ktre miay nadzorowa przestrzeganie postanowie ukadu pokojowego z Arushy. Trzech z piciu polskich onierzy ONZ zamieszkao na Gikondo. Docieram i do tego trzeciego. Nazywa si Jerzy Bajer, jest naszym ambasadorem w Tajlandii. Odwiedzam go w Bangkoku. Wyjecha z Rwandy, zanim zaczo si ludobjstwo, nie by uczestnikiem zdarze na Gikondo, nasza rozmowa wic ich nie dotyczy. 10 W Conspiracy to murder. The Rwandan Genocide. siedzieli ludzie z gwizdkami. I patrzyli, co si dzieje na terenie misji i parafii. Nawoywali kolegw. Polscy wojskowi nie mieli broni. Rozkaz z kwatery gwnej, jaki otrzymali przez motorol, brzmia: siedzie i czeka. Wic czekali. Rano, jak zawsze, zjedli z ksimi niadanie. Tym razem nie mwiono ani o ydach, ani o masonerii (zwykle to podobno by temat ksiowskich dyskusji). Rozmawiano o tym, co dzieje si w miecie. I o tym, e nie naley si wtrca. To nie nasza sprawa, nie nasz biznes. Ale Najwitszy Sakrament tak. Jest w kociele. Zagroony. Pod Tw obron, Ojcze na niebie! Cokolwiek si tam stanie, nie wolno dopuci do profanacji. Najwitszy Sakrament trzeba ocali! Ale co zrobi, by ocali ludzi - o tym, wedug Jerzego Mczki, przy niadaniu ksia nie rozmawiali wcale. Dlaczego? Czy dlatgo, e ofiarami byli Tutsi, a mordercami Hutu? Ksia podjli decyzj: idziemy ocali Chrystusa, ktry za nas cierpia rany! Aniele Boy, Stru mj. Jeden z pallotynw, Henryk Pastuszka, woy liturgiczne szaty. I ruszy w kierunku kocioa. Razem z nim - ksidz Stanisaw Filipek. I dwaj polscy onierze. Przy wejciu do wityni zobaczyli andarma. Sprawdza ludziom dokumenty. I dar je. Ksidz Pastuszka wszed do budynku. Ksidz Filipek zosta przy drzwiach. Rozmawia - w kinyarwanda - z andarmem.

Wystraszeni ludzie wci wychodzili z kocioa. Jakby kto ich stamtd wypycha. Podawali swoje dowody tosamoci, spokojnie, bez adnego krzyku, bez baga o ycie. A powinni ju wiedzie, co ich czeka. A moe przeciwnie - wcale si tego nie spodziewali. Stali w grupie, bez ruchu. Z ogrodzenia patrzyli na nich ci z Interhamwe. Podekscytowani, gwizdali, pokrzykiwali, zagrzewali si nawzajem do tego, co miao nastpi za chwil. Palio przedpoudniowe soce. Ksidz Filipek poprosi polskich wojskowych, by wolnym krokiem wycofali si w kierunku domu. Bo budz agresj andarmw. I tak zrobili. Stanli za ogrodzeniem, na terenie misji, kilkadziesit metrw od wejcia do kocioa, i stamtd patrzyli na to, co si dzieje. Z kocioa wyszed wreszcie ksidz Pastuszka. Z wysoko podniesion monstrancj w doniach szybkim krokiem ruszy w kierunku domu zakonnego. A za nim ksidz Stanisaw Filipek. Jestem saperem - mwi Jerzy Mczka po szesnastu latach. - Pamitam kady szczeg. Najwitszy Sakrament zosta ocalony. Ksia doczyli do swoich wspbraci i zamknli si w domu. Z pewnoci si modlili. Za kogo? O co? Kogo o to zapyta? Czy zechciaby ksidz porozmawia o Gikondo? Niechtnie - mwi ksidz Henryk Pastuszka, ktry wtedy trzyma w doniach monstrancj, potem wystpi ze zgromadzenia pallotynw i dzi jest ksidzem diecezjalnym. Mieszka w Belgii. - Przylec do ksidza. Chciabym... - Chciaby pan napisa prawd. A nie ma si czym chwali. Jerzy Mczka te nie wie, o co ksia si wtedy modlili. Cho zaglda do nich co jaki czas. Mwi im, co si dzieje przed kocioem. Odmawiali brewiarz i udawali, e mnie nie sysz. Jerzy Mczka sta przy ogrodzeniu oddzielajcym teren misji od placu przed kocioem. Bya to siatka z drutu, zamocowana na ziemnym podwyszeniu. Mona si byo za nim schowa i stamtd patrze. Myliwi z Interhamwe zeskoczyli z ogrodzenia. Zabi! Zabi wszystkich! Zabi duego! Zabi maego! Zaczo si polowanie, wcieka gonitwa, jazgot katw i lament ofiar. Bo ofiary wreszcie ruszyy si z miejsca. Wreszcie wydobyy z siebie gos przeraenia. Wyy jak osaczone zwierzta. Zamknite w puapce. Biegay w kko. Bez cienia szansy. Ju zrozumiay, e std wyjcia nie ma. Zabi we! Ruszyy maczety. Rany cite, rany rbane. Zabi karaluchy! Cicie, cicie, cicie. Trzask rozupywanej gowy brzmi jak trzask rozupywanej kapusty. Pierwszy, dziesity, dwudziesty. wietnie to sycha nawet z daleka. Ale rozcinany brzuch otwiera si w ciszy. I w ciszy ponie ogie na skatowanym ciele: trzech mordercw dopado dziewczyn. Dgali j pa, a przestaa si rusza. Wci ya, kiedy kadli na niej suche gazie. I kiedy je podpalali. ya i potem, kiedy wok kocioa zapada cisza. Jej ciao cae rowe - tej agonii Jerzy Mczka nigdy nie zapomni. A chciaby. By onierzem, a nie zrobi nic. Tak jak jego kolega - wojskowy z Krakowa - nie zapomni umierania chopca. Pi lat mia, nie wicej. Czaszka rozcita na p, zdziwione czarne oczy wci szukay ratunku. Albo wyjanienia: kto mi to zrobi i dlaczego? Chopiec nie paka, na aden szept nie mia"ju siy. Na aden ruch. Polski wojskowy (w Krakowie czeka na niego syn w podobnym wieku) wzi dziecko na rce i przenis w cie - do wntrza kocioa. I tam je zostawi. Nie potrzyma chopca za rk, nie poczeka, a umrze. Studiowaem zarzdzanie konfliktem - mwi dzisiaj w Krakowie. - Wiedziaem, e nie mog mu towarzyszy, nie mog da si emocjom. Bo Rwanda by mnie zaraz zabia. Rzucibym si z piciami na mordercw. Zostawiem go przy tamtych kobietach. Tamtych kobietach? Kolejny obraz, ktrego polski wojskowy do dzi wymaza nie potrafi: przy wejciu do zakrystii, na posadzce, pywe mode kobiety. W lepkich czerwonych kauach. Zaraz skonaj. Ale zanim to si stanie, jedna unosi si lekko i resztkami si prbuje wtoczy si na ciao drugiej. Jakby j chciaa osoni. Albo by blisko niej w chwili ostatniego tchnienia. Moe to siostry, moe przyjaciki?

Kobieta sabnie. Nic z tego. Ciao obok jest wielk gr, ju nie do zdobycia. Ale ona wci nie rezygnuje, jeszcze walczy, jeszcze prbuje si wdrapa. Na to ta druga swoim ostatnim w yciu ruchem prosi, by tego nie robia. By daa jej spokojnie odej. Moe to ich zwoki, kiedy przyszed zmierzch, zobaczy w kociele brat Piotr. Poszedem do sistr - Jerzy Mczka tak pamita to, co dziao si jeszcze za dnia. Powiedziaem im, eby si ruszyy. eby przyniosy wody i day konajcym pi. Stan trzech rannych dawa nadziej na przeycie. Trzeba byo im pomc. Poszedem do ksiy - mwi Mczka. -> Ale oni nie zamierzali nawet nosa za prg wychyli. Powiedziaem do Filipka: chod, Staszek, mamy rannych, pom nam ich opatrywa. Za pitnacie lat kto ci zapyta, jak si dzisiaj zachowae. Ja ci zrobi zdjcie, bdzie jak znalaz. Bdziesz mg si pochwali. Dzi Jerzy Mczka pokazuje to zdjcie. A ksidz Stanisaw Filipek pisze: Nie zapomn, jak w rogu podwrka pod zadaszeniem opatrywaem Emmanuela z Gikondo"11. Kiedy dla ywych zrobiono, co dao si zrobi, polscy wojskowi ruszyli midzy martwe ciaa. Wci w mocnym socu. Powiedziaem do Filipka - Jerzy Mczka relacjonuje szczeg po szczegle - przylij mi tu swoich kucharzy, niech kopi d. Bo jak zaraz tego nie zrobimy, jutro ju nikt nas nie zmusi. Odr wzmaga si z minuty na minut. Psy podchodziy pod ogrodzenie. Zbieraem te ciaa, cignem za nogi. Dlaczego dzi mam o tym milcze? Pojad tam. Pamitam kady detal. Kady nasz krok. I kade sowo, ktrym kto omieli si tamt cisz naruszy.

11 Filipek, Zamiast..., s. 292. Czy Jerzy Mczka przyleci do Kigali? Wrci na Gikondo? Odway si? Stanie na placu przed kocioem? Na razie jad do Butare (w autobusie wszyscy blisko, wszyscy w permanentnym dotyku, ciao przy ciele). Na uniwersytecie poznaj Leonarda. Stamtd jedziemy razem w jego rodzinne strony. Zatrzymujemy si w pensjonacie na wysokim klifie, ktry zwisa nad wodami Kivu. Obok stoi kamienny koci. Ma otwarte wrota. - Odejd! - mski gos jest stanowczy. - Id std! Id! - Wybacz mi! - pacze kobieta. - Prosz, wybacz mi. Aniele Gabrielu, przybd! - teraz kilka kobiecych gosw. - Jezu! Jezu! Jezu! Pro! nakazuje kapan. Wybacz mi! - kobieta jczy, krztusi si, pluje. Widzimy z Leonardem, jak ley na jakim materacu we wnce po lewej stronie otarza. Wnk zasonito kotar, ktra jednak nie dosiga posadzki, bo jest za krtka. Z klczek mamy wic widok doskonay. Kobieta tarza si, kopie, wije. Twarz ma mokr raczej od potu ni od ez. Albo od wody wiconej, bo wanie wylewaj na ni zawarto sporej plastikowej miednicy. Trafilimy na egzorcyzmy. W Kibuye, w kociele na wysokim klifie, gdzie tamtego kwietnia jednego dnia zamordowano jedenacie tysicy ludzi. Trafi w Rwandzie na wypdzanie diaba to podobno nic szczeglnego. Jak wiemy, szatan mieszka tu wszdzie. Rzecz jasna, przede wszystkim w ludziach, niektrzy nawet s przekonani, e jest go tu wicej ni gdzie indziej na wiecie. Ludobjstwo byo przecie owocem paktu z diabem. Co do tego wikszo Rwandy nie ma wtpliwoci. W imi Jezusa Chrystusa rozkazuj ci! Wyjd! Kobiet, ktra ley na kocielnej posadzce, targa teraz gony miech obkanej. Na to pomocnice egzorcysty jeszcze goniej woaj: Jezu! Jezu! Jezu! A nie mogyby zawoa lekarza? - Leonard najwyraniej uwaa, e widzimy obd, a nie optanie. Ale nie ma racji, bo kapan z pewnoci wczeniej sprawdzi, czy ma do czynienia z chorob psychiczn, czy ze zym duchem w ludzkim ciele. Taki szybki sprawdzian to abecado

egzorcyzmw. - Ilu was jest? - pyta egzorcysta. - Kogo pytasz? Mnie czy t, ktra tu ley? - Kto jeste? - egzorcysta dopytuje. - Nazywam si Interhamwe. Nie wiemy, czy dzisiaj odby si tu akurat taki dialog, bo weszlimy do kocioa ju w trakcie wypdzania Antychrysta. Ale takie dowiadczenie ma ksidz Stanisaw Urbaniak, pallotyn, polski misjonarz (w Afryce od trzydziestu lat). Jest egzorcyst. Opowiada mi o tym jaki czas potem: najpierw trzeba zapyta, ilu was jest i kto jeste. Nazywam si Krew - i tak odpowied ksidz Stanisaw pamita. - Bo piem szklank krwi pierwszej osoby zabitej przez tego, ktry tutaj ley. Polski misjonarz opowiada ciekawe rzeczy: e Zego nie naley odsya do pieka, on nie chce tam wraca, to dla niego najgorszy adres, bo i jego tam maltretuj; e trzeba go wysa pod stopy Jezusa albo pod krzy, eby Jezus nim rozporzdza; e wod na diaba najlepiej wici w starym rycie, sol, taka woda Antychrysta pali; e duo jest w Rwandzie opta, ale jeszcze wicej w Kongu, tam ju dziesiciolatki s satanistami, spoywaj ciao ludzkie, gotuj je z warzywami, pieprzem i sol; e Kivu jest jeziorem szataskim, chodz nad jego wody tutejsze kobiety i cudzoo tam z diabem, ktry na czas stosunku przybiera ludzkie ciao. I tak dalej. I jeszcze, e nard rwandyjski jest umiowany przez Boga. Dlaczego? Bo taki may kraj - mwi ksidz Stanisaw - i ma a dwa sanktuaria. W Kibeho i w Ruhango. Sanktuarium Jezusa Miosiernego w miejscowoci Ruhango kilka lat przed ludobjstwem stworzy wanie ksidz Stanisaw Urbaniak. Wiadomo, e tamtego kwietnia by jednym z nielicznych europejskich misjonarzy, ktry nie zabra si z Rwandy w pierwszych dniach ludobjstwa. Wiadomo, e jego bracia z Gikondo, w wikszoci Polacy, te odlecieli. Ale on nie. Zosta w rodku kraju, w swym sanktuarium z cegy. Wiadomo, e dwudziestego pierwszego kwietnia woy alb, wzi w donie cik figur Matki Boskiej Fatimskiej i tak uzbrojony przemwi do tych, ktrzy przyszli ci ukrytych w budynkach parafii: to s wasi bracia! nie wolno wam ich zabija! Na to ci z Interhamwe pchnli ksidza w boto, a reszt wsadzili na ciarwki. I wywieli na mier. Wiadomo, e nie znaleli wszystkich. e wielu ukrywao si w parafii w rozmaitych komrkach, zakamarkach, w ksiowskich szafach. Cudowna funkcja szafy! Ile szaf w historii wiata uratowao przeladowanych! Przed strzaem, ogniem, gazem, maczet. Ile istnie szafa ocaliaHSdzie te szafy teraz wszystkie s? Kto 0 tych szafach pamita? O szafach ratowniczkach? O Szafach Sprawiedliwych wrd Mebli wiata? Kto spisa ich histori? Kto zapisa los kadej szafy z osobna? Szafa powinna doczeka si pomnikw, sawicych j pieni, dzikczynnych poematw 1 drzewek pamici. Ale i ksidz Stanisaw Urbaniak zasuguje na pomnik. Bo nie wyjecha. Na nic zdayby si szafy na jego plebani, gdyby nie on. - To s wasi bracia - mwi do tych, ktrzy przyszli ci. -Odejdcie! w imi Jezusa Chrystusa mwi wam: idcie! Bywali katoliccy ksia, ktrzy ginli razem z wiernymi. Za nich ginli. Mczennicy. O takim przykadzie opowiada zgwacona na oczach swoich dzieci muzumanka, dzi zakaona wirusem HIV. Wtedy schronia si w kociele w Mukarange. Bya niedziela, dziesity kwietnia. Byli tam dwaj duchowni: Jean Bosco Munyaneza i Joseph Gatare. Kademu, kto do kocioa przyszed po ratunek, dawali kamyk. Potem kamyki zebrali i policzyli: dziesi tysicy dwiecie. Nie bya to staa liczba, bo ludzie przychodzili i odchodzili. Ale ksia nie, cho wiele razy mieli okazj uciec. Zreszt ksidz Jean Bosco nie musia ucieka. By Hutu. Mg przej na stron mordercw, zamiast zaatwia dla ludzi

jedzenie. Mg wiernych wyda, zamiast ich chroni. Chroni. Ale nie da rady. Najpierw miedzy ludzi weszli andarmi. Sprawdzili, czy kto nie ma broni. Potem strzelili w powietrze. By to znak dla Interhamwe: karaluchy s bezbronne, gotowe na wasze maczety! mier nadchodzi - ogosi ktry z ksiy. - Ci, ktrzy nie byli ochrzczeni, niech teraz przyjm chrzest. Ci, ktrzy yli w grzechu, niech wezm lub. Sam burmistrz regionu przyszed ze swoim oddziaem Interhamwe. Pucili w ludzi gaz zawicy. Ksidz Gatare prbowa si schroni u sistr obok. I tam go dopadli. A zaraz potem ksidza Jeana Bosco Munyanez. Za kar - mwi ta, ktra widziaa mier kapana. - Mia szczcie, bo od kuli zgin. Cignli jego ciao po ziemi, tyt-ali w bocie. Jerzy Mczka wsiada w samolot na Heathrow, przesiada si w Brukseli i koo sidmej wieczorem lduje w Kigali. Odbieram go z lotniska. Pierwszy po szesnastu latach wieczr w Rwandzie. Ten sam co wtedy pokj na Gikondo. - Chod - mwi do mnie. - Tak od razu? - Idziemy. - Ciemno. - Ale jak piknie pachnie. Inaczej ni wtedy. - Tutaj? Std widziaem, jak rozpalaj ogie na jej zgwaconym pa ciele. Na tej, ktra wci ya? Patrzya na mnie naga. Nic nie zrobiem. Pikna. Nie pomogem. Bogini bez skry. Nie miaem broni. Rowa. Koo niej wszdzie trupy. Tutaj? I tutaj, i tu, i tam. Dzieci zastygnite, zamarznite kurczaki. Tu jest grb. Tu znosilimy ciaa. Przez cay dzie. lizgaem si na mzgach. Bezczeciem te zwoki. Rzygaem na nie. Nie byo wyjcia. - Kolega ci pomaga? - Tak, ile da rad. - A ksia? - Patrzyli. Piotr albo Filipek da mi jaki alkohol. - Dugo patrzyli? Chwil, bo wci byo gorco. A ciaa nosilimy do wieczora. - Brat Piotr mwi, e i on nosi. - On je wrzuca do grobu. Wieczorem, kiedy ja ju padem. - Tak, mwi, e wieczorem. Jeszcze za dnia zobaczyem jelito. Cho na pocztku nie byem pewny. - I? - Rozwinite, dugie na dwadziecia metrw. - Na dwadziecia metrw? Tdy si cigno. A do salki katechetycznej. Tutaj lea jego waciciel. Martwy? ywy. Zastanawialimy si z Rykiem, co zrobi. Zwin mu to jelito? I? Ktry z nas powiedzia, e to niezbyt higieniczne takie brudne jelito z ziemi wkada komu do rodka. Co byo dalej?

- W nocy kucharze zasypali grb. Rano przyjechali koledzy z kwatery gwnej i nas std zabrali. Ksia odmwili wyjazdu. Doktor Naasson Munyandamutsa, lekarz psychiatra, urzduje w swym biurze nieopodal parafii Gikondo. Pochodzi z Ki-buye, straci tam wielu bliskich, dobrze zna histori kocioa na wysokim klifie. I wie, co dziao si potem. Pastwo i stowarzyszenia ocalaych chciay w kociele stworzy centrum pamici. Bo dokona si tam mord bez precedensu. Oznaczaoby to, e sprofanowany budynek kocioa ju nigdy wicej nie bdzie peni religijnych funkcji. Katoliccy hierarchowie nie wyrazili na to zgody. Chcieli, eby koci zosta kocioem12. Kazali wic mordercom umy mury, okadzili je, odprawili stosowne mody i witynia znw nadawaa si do uytku. Dzisiaj przed wejciem wida jedynie pomnik, grb pod betonow pyt, nad nim gablot pen piszczeli i czaszek. A wewntrz kocioa ci, ktrzy wtedy te gowy cinali. Teraz 12 Zgodzono si na desakralizacj kocioa w miejscowoci Nyamata, w ktrym zabito kilkanacie tysicy ludzi. Widziaem to miejsce. Obowizek jego opisu zdejmuje ze mnie Konrad Karpieszuk (na swoim blo-gu Konrad jest w Rwandzie" http://konradjestwrwandzie.wordpress. com), mody polski informatyk pracujcy w Rwandzie jako wolontariusz: Chd i delikatnie przytumione wiato. W dali zasany obrusem otarz, na prawo od niego na podwyszeniu tabernakulum. Po bokach i porodku rzdy kilkudziesiciu awek, na ktrych wydaje si, e wci kto siedzi. Nad nami o dziwo rozgwiedone niebo. Od razu uderza jednak niekocielna cz wystroju. Kilkadziesit awek dokadnie, szczelnie bez miejsca, by mona przysi, oboona jest stertami wysokimi na trzydzieci, czterdzieci centymetrw dawno zaschnitych i zesztyw-niaych ubra. Brudnych od zakrzepnitej krwi. Tak samo brudnych jak niegdy biay, a teraz bordowy obrus na otarzu; tak samo teraz brudny jak obrus pod tabernakulum. Pod tyln cian kocioa zgromadzone ubrania, ktre nie zmieciy si na kilometrach awek. Nie do policzenia. ciany ochlapane rozbryzgami krwi. Rozgwiedone niebo to sufit kocioa podziurawiony tysicami odamkw granatw". no klcz przed otarzem i gorliwie chwal Chrystusa Pana ukrytego w Najwitszym Sakramencie. Trudno nie zgodzi si z doktorem psychiatr. Mona by nawet powiedzie to mocniej: w kocioach Rwandy wierni nie wiedz, co czyni. Ale - z pomoc misjonarzy i tutejszego kleru chwal Zego. Trwa nieustajca cicha adoracja: O Zy! Bd pochwalony, Cudowny Lekarzu sumienia! Uzdrowicielu duszy! Wielka jest moja wdziczno, Panie, e nie opuszczasz czowieka ani na krok. Satanas! Satanas! Nawet jeli ci nie ma - wybacz moj sab wiar - jak dobrze si udzi, e istniejesz! O Lucyferze! Dziki Ci, bo wszystkim, co uczyniem, mog teraz obciy Ciebie. Wszystko, co zrobilimy naszym braciom i naszym siostrom, Ty uczynie. Te litry przelanej krwi, wlanej spermy i wylanych ez. O Panie Ciemnoci! Kade cicie karku dzisiaj nic ju nie znaczy. Chwaa Ci wielka i dzikczynienie. Bo spawie, e jeszcze nie postradaem zmysw. Dziki Tobie jeszcze oddycham. I nie czuj strachu. Chwaa i cze Szatanowi! Wyglda na to, e dziki Zemu Koci moe tu trwa i udawa, e nic si nie stao. Dziki Zemu Koci jeszcze si w Rwandzie nie rozpad. Kopot jest tylko wtedy, kiedy ktry morderca zbyt mocno zatraci si w uwielbianiu Szatana. Kiedy sawi go zbyt widocznie, zbyt czytelnie. Wtedy wyjcia nie ma. Trzeba pokaza, e Koci jest przeciw Zemu - lokalni kapani odprawiaj egzorcyzmy. Nie kryj si z tym. Przeciwnie, kady moe wej do kocioa i zobaczy, jak mierz si z diabem, jak lej na jakiego biedaka wod z plastikowych miednic i wypowiadaj zaklcia zgodne z procedur. Apage Satanas! A kysz! A kysz! A kysz! I po kopocie. Antychryst wypdzony. - Egzorcyzmy - mwi lekarz psychiatra - to oszustwo Kocioa. Egzorcyzmy s zamiast. To, co mwi doktor, dla wszystkich jest tutaj jasne: niektrzy ksia zachowywali si wtedy jak ludzie. Ale niektrzy jak

111 - W nocy kucharze zasypali grb. Rano przyjechali koledzy z kwatery gwnej i nas std zabrali. Ksia odmwili wyjazdu. Doktor Naasson Munyandamutsa, lekarz psychiatra, urzduje w swym biurze nieopodal parafii Gikondo. Pochodzi z Ki-buye, straci tam wielu bliskich, dobrze zna histori kocioa na wysokim klifie. I wie, co dziao si potem. Pastwo i stowarzyszenia ocalaych chciay w kociele stworzy centrum pamici. Bo dokona si tam mord bez precedensu. Oznaczaoby to, e sprofanowany budynek kocioa ju nigdy wicej nie bdzie peni religijnych funkcji. Katoliccy hierarchowie nie wyrazili na to zgody. Chcieli, eby koci zosta kocioem12. Kazali wic mordercom umy mury, okadzili je, odprawili stosowne mody i witynia znw nadawaa si do uytku. Dzisiaj przed wejciem wida jedynie pomnik, grb pod betonow pyt, nad nim gablot pen piszczeli i czaszek. A wewntrz kocioa ci, ktrzy wtedy te gowy cinali. Teraz 12 Zgodzono si na desakralizacj kocioa w miejscowoci Nyamata, w ktrym zabito kilkanacie tysicy ludzi. Widziaem to miejsce. Obowizek jego opisu zdejmuje ze mnie Konrad Karpieszuk (na swoim blo-gu Konrad jest w Rwandzie" http://konradjestwrwandzie.wordpress. com), mody polski informatyk pracujcy w Rwandzie jako wolontariusz: Chd i delikatnie przytumione wiato. W dali zasany obrusem otarz, na prawo od niego na podwyszeniu tabernakulum. Po bokach i porodku rzdy kilkudziesiciu awek, na ktrych wydaje si, e wci kto siedzi. Nad nami o dziwo rozgwiedone niebo. Od razu uderza jednak niekocielna cz wystroju. Kilkadziesit awek dokadnie, szczelnie bez miejsca, by mona przysi, oboona jest stertami wysokimi na trzydzieci, czterdzieci centymetrw dawno zaschnitych i zesztyw-niaych ubra. Brudnych od zakrzepnitej krwi. Tak samo brudnych jak niegdy biay, a teraz bordowy obrus na otarzu; tak samo teraz brudny jak obrus pod tabernakulum. Pod tyln cian kocioa zgromadzone ubrania, ktre nie zmieciy si na kilometrach awek. Nie do policzenia. ciany ochlapane rozbryzgami krwi. Rozgwiedone niebo to sufit kocioa podziurawiony tysicami odamkw granatw". klcz przed otarzem i gorliwie chwal Chrystusa Pana ukrytego w Najwitszym Sakramencie. Trudno nie zgodzi si z doktorem psychiatr. Mona by nawet powiedzie to mocniej: w kocioach Rwandy wierni nie wiedz, co czyni. Ale - z pomoc misjonarzy i tutejszego kleru chwal Zego. Trwa nieustajca cicha adoracja: O Zy! Bd pochwalony, Cudowny Lekarzu sumienia! Uzdrowicielu duszy! Wielka jest moja wdziczno, Panie, e nie opuszczasz czowieka ani na krok. Satanas! Satanas! Nawet jeli ci nie ma - wybacz moj sab wiar - jak dobrze si udzi, e istniejesz! O Lucyferze! Dziki Ci, bo wszystkim, co uczyniem, mog teraz obciy Ciebie. Wszystko, co zrobilimy naszym braciom i naszym siostrom, Ty uczynie. Te litry przelanej krwi, wlanej spermy i wylanych ez. O Panie Ciemnoci! Kade cicie karku dzisiaj nic ju nie znaczy. Chwaa Ci wielka i dzikczynienie. Bo sprawie, e jeszcze nie postradaem zmysw. Dziki Tobie jeszcze oddycham. I nie czuj strachu. Chwaa i cze Szatanowi! Wyglda na to, e dziki Zemu Koci moe tu trwa i udawa, e nic si nie stao. Dziki Zemu Koci jeszcze si w Rwandzie nie rozpad. Kopot jest tylko wtedy, kiedy ktry morderca zbyt mocno zatraci si w uwielbianiu Szatana. Kiedy sawi go zbyt widocznie, zbyt czytelnie. Wtedy wyjcia nie ma. Trzeba pokaza, e Koci jest przeciw Zemu - lokalni kapani odprawiaj egzorcyzmy. Nie kryj si z tym. Przeciwnie, kady moe wej do kocioa i zobaczy, jak mierz si z diabem, jak lej na jakiego biedaka wod z plastikowych miednic i wypowiadaj zaklcia zgodne z procedur. Apage Satanas! A kysz! A kysz! A kysz! I po kopocie. Antychryst wypdzony. - Egzorcyzmy - mwi lekarz psychiatra - .to oszustwo Kocioa. Egzorcyzmy s zamiast. To, co mwi doktor, dla wszystkich jest tutaj jasne: niektrzy ksia zachowywali si wtedy jak ludzie. Ale niektrzy jak diaby. Niektrzy zwyczajnie stchrzyli i nie zrobili nic. Inni (nie jeden, nie dwch) byli gorliwi: wskazywali mordercom kryjwki albo pomagali wyciga z tumu tych, ktrzy figurowali na listach mierci. Jak ksidz Wenceslas Munueshyaka z parafii witej Rodziny w Kigali. Przechadza si po kociele penym Tutsi sparaliowanych strachem, ubrany w kamizelk kuloodporn, z pistoletem w rku. Potem oskarony o udzia w ludobjstwie, take o gwacenie

kobiet, skazany na doywocie. Zaocznie, bo schroni si we Francji, ktra wci odmawia jego wydania. Bywali i tacy ksia, jak synny na cay kraj ojciec Athanase Seromba. W parafii Nyange ksidz namawia swych wiernych z Interhamwe do zburzenia buldoerem jego wasnego kocioa. Z parafianami zaryglowanymi w rodku. Podobno krzycza do mordercw: sprztnijcie te mieci! Nie mona uznawa, e Koci jako taki jest odpowiedzialny za winy swoich czonkw, ktrzy dziaali niezgodnie z Ewangeli - napisa dwa lata po wszystkim Jan Pawe u do Rwandyjczykw. Bd oni musieli rozliczy si ze swoich czynw. Wszyscy czonkowie Kocioa, ktrzy zgrzeszyli w okresie ludobjstwa, musz odwanie ponie konsekwencje czynw, ktre popenili przeciwko Bogu i przeciwko bliniemu"13. Ojciec Athanase Seromba uciek za granic niedugo po tym, jak buldoerem pogrzeba swych parafian. Midzynarodowy 13 Cytuj za ksik Luigi Accatollego Kiedy papie prosi o przebaczenie, s. 195. Nie bya to pierwsza wypowied Jana Pawa 11 na temat ludobjstwa w Rwandzie. 15 maja 1994 roku - cytuj rwnie za Acca-tollim - papie powiedzia: Jest to prawdziwe ludobjstwo, za ktre niestety odpowiedzialni s rwnie katolicy. Kadego dnia jestem z tym narodem przeywajcym agoni i chciabym ponownie zaapelowa do tych wszystkich, ktrzy planuj owe masakry i ich dokonuj. Oni to spychaj ten kraj w przepa. Wszyscy bd odpowiada za swe zbrodnie przed histori, a przede wszystkim przed Bogiem. Trzeba pooy kres przelewom krwi! Bg czeka na moralne przebudzenie wszystkich Ruandyjczykw, ktrzy dziki pomocy przyjaznych narodw musz znale odwag i budowa nowe braterstwo", s. 193. Trybuna w Arushy wyda wic za nim list goczy. Ale wadze Woch i Watykanu, gdzie cigany si schowa, odmwiy wydania ksidza. W kocu, cho zajo mu to jaki czas, kapan morderca sam zdecydowa si wrci do Afryki i stan przed trybunaem w Arushy. Chcia da wiadectwo prawdzie, ktra zwyciy". Zosta skazany na doywocie14. Co z reszt? - Nic - mwi lekarz psychiatra. - Katoliccy duchowni w Rwandzie nie zamierzaj konfrontowa si z niedawn przeszoci. Nie chc przeanalizowa swojego udziau w ludobjstwie. Nie chc si zmierzy z klsk swojej stuletniej krucjaty, misji, ewangelizacji. I swoim wielkim grzechem. Wol propagowa magi. Egzorcyzmy. Nie bralimy udziau w zabijaniu. I to nie wy zabijalicie. To Demon. Demon w dziewidziesitym czwartym wtargn do kociow i kaplic midzy innymi w Kigali, Gahanga, Ruhan-ga, Busongo, Nyundo, Kibuye, Muhororo, Nyange, Kaduha, 14 Prof. Timothy Longman, dyrektor Studiw Afrykaskich z Boston University, podaje za Agence France Presse - w ksice Christianity and Genocide in Rwanda - zupenie inne nazwiska katolickich duchownych z Nyange, ktrzy w czasie ludobjstwa nakaniali mordercw do zburzenia kocioa buldoerem: Jean-Francois Kayiranga i Eduoard Nkurikiye. Rwandyjski sd, jak pisze Longman, skaza ksiy na mier w roku 1998, a wic jeszcze przed uruchomieniem sdw gacca. O ksidzu Athanase Serombie pisz liczne rda, m.in. James M. Smith i Carol Rittner w Genocide in Rwanda. Complicity of the Church-es?\ podobno wsppracowa z wojskiem i milicj, ktre wrzuciy granaty przez kocielne okna, kaleczc w ten sposb setki ludzi. Kiedy prba spalenia kocioa nie powioda si, niektrzy uchodcy wspili si na kocieln wie, aby unikn dymu i pomieni. Ojciec Seromba wezwa mordercw: sprztnijcie te mieci! Przyjechay buldoery i zrwnay koci z ziemi, grzebic tysice ofiar" s. 196. Informacj o licie goczym za ksidzem Seromba, o reakcji Woch i Watykanu oraz o wydanym wyroku podaj za serwisem Agence France Presse z 13 marca 2008 roku. Murangara, Mubuga, Hanika, Nyamasheke, Shangi, Mibirizi, Nyabitimbo, Musebeya, Cyahinda, Kansi, Nyumba, Kibeho, Nyaruhengeri, Mugombwa, Huye, Gakoma, Cyanika, Kaduha, Mutenderi, Nyarabuye, Zaza, Nyamata, Gasave, Kabarondo, Musha, Gahini, Rukara, Kiziguro i na Gikondo15.

Niemoc wobec szalejcego za - pisze ksidz Stanisaw Filipek - przerosa granice naszej wytrzymaoci"16. Pallotyni na Gikondo dugo nie wytrzymali. Trzy dni po mordzie na placu przed kocioem okoo godziny 16.30 rozpoczto szturm na nasz dom - relacjonuje ksidz Filipek. - Tuczenie szyb, ogromna wrzawa i dobijanie si do drzwi. Razem z ksidzem Pastuszk trzy razy przymierzalimy si, aby podej do drzwi, ale oblecia nas strach i szybko si schowalimy. Syszymy groby napastnikw, e przetrzymujemy w domu Tutsi, e wysadz dom... Przyszo nam na myl, e przecie 15 Konrad Karpieszuk znalaz w ksice Rwanda. Death, Despair and Defiance nazwiska ksiy - katw z Kibeho i Kaduha. Cytuj za nim. Kibeho: Thadee Rusingizadenkwe. Byy kapan polowy, nauczyciel w Wyszym Seminarium w Gishanwu. Po ludobjstwie osadzony w wizieniu w Butare. Uczestniczy w masakrze w koci ele w Kibeho, gdzie onierze i cywile przy uyciu pistoletw, granatw i maczet zabili chronicych si tam ludzi. Osobicie rozstrzeliwa uchodcw Tutsi, wydawa rozkazy traktowania ich gazem zawicym". Kaduha: Athanese Nyandwi. Proboszcz parafii Kaduha. Na dzie przed atakiem na uchodcw chronicych si w kociele opuszcza parafi i przenosi si do pobliskiej szkoy bdcej w tym czasie lokaln baz Interahamwe - bojwki Hutu. Dzie pniej w rzezi w kociele ginie 16 000 ludzi. W czasie gdy uchodcy chronili si w murach kocioa, sprzedawa im ry, jaki zosta mu dostarczony jako dar przez Caritas. Przez cay czas podnosi cen, co doprowadzio do skrajnej sytuacji. W czasie ludobjstwa wielokrotnie widziano go z maczet w rku; pokazywa si te w towarzystwie liderw Interahamwe. Oskarony o gwaty na dziewczynkach Tutsi oraz o dostarczanie dziewczynek do siedziby Interahamwe, gdzie take byy gwacone. African Rights dysponuje nazwiskami jego ofiar. Przed ludobjstwem zaangaowany politycznie, wspiera partie zrzeszajce Hutu i dce do eksterminacji Tutsi". 16 Filipek, Zamiast..., s.298. mog to zrobi, wic podbieglimy szybko pod drzwi. Wychodzc na zewntrz, udao nam si zamkn je na klucz. Zostalimy otoczeni przez band okoo 200 osb, rozwcieczonych jak ze psy, uzbrojonych w maczety, granaty, karabiny... Znaem z widzenia ich szefa, mieszka niedaleko naszej misji. Otoczyli pi osb lekko rannych, krew laa im si z palcw, wrd nich by take nasz kierowca z drukarni. Prbujemy rozmawia, bagam, eby im nic nie robili, bo to nasi ludzie, ktrzy tu pracuj. Niestety znaem tylko kierowc, inni ludzie byli mi nieznani. Chc, eby im da klucz do kaplicy, ale my kategorycznie odmawiamy. Mwimy, e kluczy nie mamy, co byo zreszt prawd, bowiem ludzie, ktrzy ukryli si w kaplicy, mieli klucz do dyspozycji i zamykali si od wewntrz. Chc jednak wej do naszego domu. Tumaczymy im z ksidzem Pastuszk, e w domu s tylko ksia i siostry, e wszyscy si bardzo boimy. Udao nam si przekona szefa, e wejd do domu tylko trzy osoby, eby sprawdzi, kto tam jest... Idc w kierunku domu, spostrzegem jakie zamieszanie wok naszej kaplicy. Wchodzimy do domu z trzema osobami z Interhamwe (szef i dwch innych), reszta zostaje na zewntrz. Sprawdzaj pomieszczenia drukarni, nie znajdujc nikogo. Wchodzimy na pitro, wszyscy s na kolanach, zgromadzeni na korytarzu przy malutkiej domowej kaplicy, w ktrej jest wystawiony Najwitszy Sakrament... Dreszcze przechodz kadego. Trzej panowie wchodz do kadego pomieszczenia, id w kierunku kaplicy... Szef tej grupy Interhamwe mwi do naszego brata Jeana Marii Vianney: - Wiemy, e tu jeste. Naprzeciwko kaplicy jest mj pokj. Na korytarzu jest szafa z paramentami liturgicznymi. Otwieram drzwi do mojego pokoju i plecami opieram si o drzwi szafy, w ktrej siedzi przykryta albami siostra Balancila. Serce bije mi coraz mocniej ze strachu, ale Bg czuwa nad nami, bo zagldali w pokojach do szaf, ale nie zajrzeli do tej, w ktrej Pan ochroni ycie siostry Balancili.

Na koniec szef szyderczo mwi: Nie bjcie si, mam nadziej, e wnet bdziecie mogli wyjecha. Wracamy do drzwi wejciowych i wypuszczajc ich, spostrzegam nad kaplic dym. Ju zapad zmrok i ogie palcej si kaplicy owietla cae otoczenie. Pali si Chrystus obecny w Najwitszym Sakramencie razem z kilkoma ludmi, ktrzy znaleli tam schronienie"17. Dzie pniej przyjechali na Gikondo belgijscy onierze i zabrali polskich ksiy na lotnisko. W ewakuacji bra udzia take polski wojskowy - Jerzy Mczka. Pallotyni odlecieli do Kenii. Nie chc gloryfikowa postaw ludzi Kocioa - pisze ksidz Stanisaw Filipek. - Oczywicie mogy zdarzy si sporadyczne przypadki zaangaowania politycznego duchownych czy nieudzielenia wystarczajcej pomocy mordowanym. Trzeba jednak mie wiadomo, e w takiej sytuacji zagroenia wasnego ycia, potwornego terroru i strachu, nie moemy da od kadego czowieka postawy heroicznej, bo taka jest darem Boga. Czsto zarzuty pod adresem Kocioa wysuwaj ci, ktrzy masakr nie widzieli"18. Jestem saperem - powtarza Jerzy Mczka. - Pamitam kady szczeg. Najwitszy Sakrament by najwaniejszy. Ale czy z Najwitszym Sakramentem byo tak, jak relacjonuje polski wojskowy? czy naprawd udao si go wynie z kocioa? Bo ksidz Filipek pisze, e ju po wszystkim znalaz w kociele porzucon monstrancj z Najwitszym Sakramentem"19. Moe to bya jaka inna monstrancja? Tego od ksidza Filipka si nie dowiem. A chciabym jeszcze o kilka spraw polskiego misjonarza zapyta: gdzie, jego zdaniem, mieszka Jezus Chrystus? 17 Filipek, Zamiast..., s.296-298. 18 Filipek, Zamiast..., s.304. 19 Filipek, Zamiast..., s.293. W kawaku opatka z mki i wody? Czy raczej w czowieku, ktry w Niego wierzy? I o cierpieniu wiadka warto by z kapanem porozmawia. wiadek jest troch ofiar i troch sprawc. Patrzy na zabijanie i ucieka. Co taki wiadek myli po latach, co czuje? nic? czy dzi tak tylko udaje? czego si obawia? przed czym dzisiaj ucieka? przed czym i przed kim si chowa? dlaczego ignoruje obecno dobrego znajomego - polskiego wojskowego, ktry przylecia do Rwandy po szesnastu latach i chcia si spotka take z nim? swym cierpieniem wiadek nie ma obowizku dzieli si z innymi? jego myli i jego uczucia zwizane z masowym mordem na Gikondo nale jedynie do niego? nie wolno mi o to pyta wiadka, ktry jest kapanem? A wolno mi uwaa, e ludobjstwo dokonane na kocielnym placu nie jest niczyj osobist spraw? zwaszcza duszpasterza, ktry kadej niedzieli w tym kociele mwi ludziom, co jest dobre, a 50 ze? Nie dostan jasnych odpowiedzi. Mog tylko - w wiadectwie napisanym przez ksidza Filipka szuka odpowiednich cytatw: ginli ludzie. Nie moglimy ich jednak ochroni i ta bezsilno wobec szalejcego za bya i jest dla nas powodem wielkiego cierpienia"20. Czy na pewno? Mona by przecie spyta autora tego tekstu, dlaczego dopuszcza si manipulacji. Bo sowo Tutsi wymienia kilka razy. Czytelnik nie ma wtpliwoci, e chodzi o mordowanych. A mordercy? Kim byli? Tego z tekstu ksidza Filipka nie dowiadujemy si wcale. To rozwcieczone grupy" napastnicy" banda", Interhamwe" z noami, z maczetami w rkach". Ani sowa o Hutu. Trzeba by zapyta ksidza: dlaczego? Ale ksidz nie chce rozmawia. Sam szukam jakiej odpowiedzi, wytumaczenia: bo po co przypomina Hutu, jak wielu z nich cio karki ssiadw? jak wielu si zagbiao penisy 20 Filipek, Zamiast..., s.304. w pochwach ssiadek? po co mwi Hutu, e wikszo z nich (wikszo z was!), jeli nawet nie mordowaa, przygldaa si zabijaniu blinich i nie zrobia nic, by zabijanie zatrzyma?21 jak o tym mwi do Hutu, skoro ich duszpasterz, kaznodzieja i spowiednik uciek std bez ogldania si za siebie?22 I ksidz mgby mnie pyta, gdyby mia odwag rozmawia: syszae kiedy gwizdki zbliajcej

si mierci? zgrzyt metalu? wycie ofiar? trzask rozupywanych czaszek? smrd palonego biaka? t sucho w swoim gardle kiedykolwiek poczue? miaem tu zosta i zgin? tego ode mnie oczekujesz? ty by tu zosta? Jerzy Mczka wraca do domu. - Dobrze, e odwiedziem Gikondo - mwi do mnie na lotnisku w Kigali. - Dopiero teraz wszystkich ich pogrzebaem. Tu, gdzie powinni by pogrzebani. Nie we mnie. Ale w ziemi. Wracam lekki, wiey. Dzisiaj w ksiowskiej jadalni na Gikondo nie rozmawia si ani o ydach, ani o masonach. Inne czasy, inni ludzie, inne tematy. Jedyny biay, ktry jada tutaj codziennie, to brat 21 Philip Zimbardo \ Efekcie Lucyfera pisze: Podejmujc problem za, zwykle koncentrujemy si na agresywnych, destrukcyjnych dziaaniach sprawcw, lecz brak dziaania take moe by form za, gdy trzeba udzieli pomocy, sprzeciwi si, okaza nieposuszestwo lub ujawni zo. Jedn z najistotniejszych, a najmniej uznawanych przyczyn za, poza gwnymi sprawcami, protagonistami krzywdy, jest milczcy chr, ktry patrzy, lecz nie widzi, ktry sucha, lecz nie syszy" (s. 323). 22 Revrien Rurangwa w Ocalonym: Nasi pasterze porzucili swoj trzod. Uciekli w popiechu. Nie zabrali nawet jednego dziecka. Tego porzucenia nie mog ani poj, ani wybaczy. Wskakujc do busw, wykrzykiwali tylko hasa: miujcie si wzajemnie i wybaczajcie swoim nieprzyjacioom, zwracajc si do tych, ktrzy mieli zgin z rk ssiadw. [...] Jedna z zakonnic, zanim wsiada do ciarwki, tym, ktrzy si do niej cisnli, rzucia tylko: Powodzenia! Dzikujemy siostro, bdziemy tego powodzenia bardzo potrzebowali" (s.45). Piotr. Ale nierzadko wpada tu jaki inny europejski misjonarz, zwykle Polak. I wtedy jestem egzaminowany: - Czy pan wie, e w Rwandzie byo te drugie ludobjstwo? e Rwanda to kraj, w ktrym tylko jedna, ta mniejsza cz ludnoci, moe gono opakiwa swych pomordowanych? e druga musi to robi w ciszy, po kryjomu? czy pan wie o krzywdzie ludu Hutu, ktra trwaa i trwa nadal? Misjonarze w Rwandzie razem z tutejszymi ksimi pielgnuj podzia wiernych na Hutu i Tutsi. Tak byo sto lat temu i pidziesit, i teraz. Duchowiestwo karmi si tym podziaem: teraz uciniony lud Hutu cierpi pod reimem Tutsi. Koci - rzecz jasna - musi sta po stronie sabszego. O czasie, kiedy byo inaczej, misjonarze nie mwi wcale: przez trzydzieci pi lat rzdw Hutu ich politycy kazali mordowa Tutsi i wypdzali ich z kraju. Katoliccy biskupi nie tylko tolerowali pogard, ale jfcden z nich nalea nawet do komitetu centralnego jedynie susznej partii. Chtnie podczas czstych kolacji w prezydenckiej rezydencji - wspiera sw rad reim mordercw. Biskupi dbali o to, by ksia Tutsi nie awansowali w kocielnej hierarchii zbyt licznie i zbyt wysoko. Ocaleni z dziewidziesitego czwartego rwandyjscy katolicy oskaraj swj Koci nie tylko o udzia w zabijaniu, nie tylko o bierno i tchrzostwo. Take o to, co duchowni robi dzisiaj: o negowanie ludobjstwa. Bo mwienie o dwch ludobjstwach to negacjonizm23. Koci zdaniem wielu ocalonych - wci i pomimo tego, co si tu stao, sprzyja jednej grupie: Hutu. Ksidza Stanisawa Filipka, gdyby by otwarty na rozmow z drugim czowiekiem, mona by dopyta jeszcze i o to: po co - ju po wszystkim - wrci do Rwandy? pali go wstyd, 23 Taki sposb mylenia - bilansujcy zbrodnie Hutu i Tutsi - ilustruje stwierdzenie pallotyna, ks. Stanisawa Kani, e ludobjstwo 1994 byo dramatycznym momentem wzajemnej eksterminacji i masakry Hutu i Tutsi" (Rwanda wczoraj i dzi, s. 153). kiedy na lotnisku w Kigali wysiada z samolotu? nos zatyka, kiedy stawia stop na ziemi uginajcej si od trupw? od zarnitych owiec, ktre jako pasterz porzuci? po co tu wrci? eby pokutowa? zapaka? czy eby tryumfowa? obnosi si ze sw pych? Tak jedynie w tekcie ksidza Filipka znajduj odpowied: Koci katolicki nadal jest najwiksz i najbardziej dynamiczn wsplnot wyznaniow tego kraju". Albo tak: Koci w Rwandzie, nie bojc si prawdy, bo prawda jest fundamentem pokoju, bdzie wzywa do nawrcenia i gosi ordzie nadziei, ktr moe da tylko Bg - bogaty w Miosierdzie"24.

Jerzy Mczka zrobi zdjcia polskim misjonarzom w chwili, kiedy wyjedali z Gikondo. I dzi je pokazuje: ksia stoj na ciarwce. - Ja nie daem rady - mwi do mnie brat Piotr. I doni zasania oczy.

24 Filipek, Zamiast..., s.304.

Chwycia Teodora za rk. Chodcie si schroni przed deszczem - kiwna i na drugiego mczyzn, ktry najwyraniej nie mia pomysu na swoje ocalenie. I na> trzeciego. Bo stali we trzech. I patrzyli, jak sto metrw dalej inni mczyni zabijaj czowieka. Nie byo dokd ucieka. Ciasna gliniana zabudowa. liskie boto zamiast ulicy. Rynsztoki. Wszdzie ludzie. Wszdzie ze spojrzenia, ze oczy. Oczy kobry. Jeden ruch - kobra zabija. Zero szansy. Jeden krok - caa ulica podnosi wrzask: zabi karalucha! Czekali bez ruchu, w stuporze. Na swoj kolej. Sto metrw dalej mordercy pozaatwiali ju sprawy. I zbliali si. Wtedy jeden z oczekujcych sign do portfela. Chcia paci za mier od kuli. Podesza ona. Nie znali jej. Ale caa ulica tak: to Jzefina. Prowadzia w domu may sklepik, kady z okolicy codziennie co u niej kupowa. Wszyscy widzieli, jak zdejmuje z siebie kolorow chust. Jak usiuje z niej zrobi parawan. Jak staje na palcach. I jak t jedn chust prbuje zasoni twarze trzech mczyzn. Stae od widoku mierci. Nikt nie krzykn. Ostatnie sowo i tak do Boga naley - mwi Jzefina dzisiaj i metalowym kubkiem nabiera z beczki piwo. Sama je zrobia. Z mki sorgo. Z tego yje. Sto frankw za p litra. Kiedy przez sobot i niedziel dziesi takich beczek sprzedawaa. Teraz - trzy. Czasy niedobre. Sklepiku dawno ju nie ma. Nie opaca si. Ludzie odchodz. Bo wadze burz domy. Nowych nie stawiaj. Prezydent chce wieowcw w centrum stolicy, bankw, korporacji. A nie osiedli biedoty. Niedugo

pewnie caej Muhimy nie bdzie. Dzielnica slumsw ley zbyt blisko dworca, w rodku miasta. Spychacze zniszcz dom po domu, zrwnaj z ziemi kad cian. Zostawi goy plac, gotowy pod nowe budynki. Przyjd nowi ludzie. Przynios swoje nowe myli. Nie bdzie wspomnie, nie bdzie pamici. - Babci trzeba pamita - mwi Jzefina. - Moja zawsze mi powtarzaa: jak mieszkasz przy drodze, nigdy garnka nie czy do spodu. Dziki babci ja ich wtedy sprzed domu wziam. Teodor pamita inaczej pierwsze zdanie Jzefiny. Podesza i zagadna cicho: - A wy si tak przechadzacie, kiedy was zabijaj? Jest kogo pamita. I co. Muhim rzdzia wtedy Mama Frozina. arliwa katoliczka: codziennie w kociele, codziennie na kolanach. Raz w tygodniu zapraszaa do siebie ssiadw z okolicy i opowiadaa im, co mwi Matka Boska, ktra objawia si w Kibeho. e trzeba si modli, bo wiat idzie w z stron. e krew si poleje. Odmawiaa z ssiadami raniec. Nazywaa go koronk smutku albo koronk cierpienia: wita Maryjo, Matko Boa. Miaa dobrego ma, ktry zarabia dobre pienidze. Urodzia dziesicioro dzieci. Dbaa o ich zdrowie i edukacj. Dzi chyba wszystkie mieszkaj w Europie. Troszczya si take o dobre relacje z ssiadami. I o dobre stosunki z wadz. Wstpia do jedynie susznej partii prezydenta Habyarimany. Zostaa radn dzielnicy. A potem jej przewodniczc. Kiedy przyszed smy kwietnia dziewidziesitego czwartego, do drzwi jej domu zapukaa matka z ssiedztwa. Z trjk dzieci: Ukryj je! - Dla karaluchw miejsca tu nie ma - odpowiedziaa i zamkna drzwi. Mama Frozina - kat Muhimy. Wszechwadna, bezlitosna. I miosierna. Bo podobno ukrywaa u siebie dziewczyn Tutsi. Na pewno mwia mordercom, pod jaki adres maj pj, kogo maj tam znale, kogo zabi. Moe, nie raz i nie dwa, wskazaa rwnie dom Jzefiny. Potem ucieka do Konga. Wrcia po dwch latach. Ocaleni zbiegli si z caej dzielnicy patrze, jak nadchodzi w kolumnie uchodcw. Zaraz zostaa aresztowana, osdzona, zamknita w wizieniu. Tam po kilku latach zmara. Jzefina powinna bya pj na pogrzeb ssiadki. Nie posza. Jzefina miaa wtedy czwrk maych dzieci. Sowa nie mwi o tamtym strachu: co z nimi, kiedy mnie zabij za tych Tutsi w komrce? Ci z Interhamwe zagldali tu regularnie. Ograbili jej sklepik, ale trzech mczyzn znale nie potrafili. Jeden z nich dzisiaj przypuszcza, e i m Jzefiny nie wiedzia, gdzie ona ich ukrywa. e w ogle o nich nie wiedzia. Cho mordercy bili go bez litoci: chowasz tu karaluchy! Jaki z ciebie Hutu! Jzefina opowiada, e m by dzielnym czowiekiem. Wiedzia i sowa nie pisn. Dzi spyta go o tamten czas nie mona. Bo jest ju witej pamici. Zreszt czy pamitaby cokolwiek? Istnieje domniemanie, e przez kilkadziesit dni Jzefina utrzymywaa ma w stanie upojenia alkoholowego. Non stop. Niewiele do niego docierao. Ale do ukrywanych tak. Gospodyni zapewniaa im nie tylko jedzenie - serwis informacyjny take: gdzie przed poudniem zabijali, gdzie po poudniu, kogo i kto. Bo jak, to wszyscy mniej wicej wiedzieli. Tak to wspomina Teodor, dzi mczyzna po szedziesitce. Jak wygldaa jego kryjwka? Jak ukrywani zaatwiali potrzeby? Jak czsto mogli si umy? Czy w ogle? A wszy? Czy jakim cudem ich ominy? Co jedli? Teodor nie mwi. Ja nie pytam. Po co pyta ofiar o jej wstyd? Warto pyta, co naprawd dziao si w domu Marii? Dzisiaj ocaleni nazywaj j - jak Jzefin Sprawiedliw. Ta, ktra ratowaa, ukrywaa i karmia przeladowanych, sama szuka teraz ratunku. Trzeba wierzy Marii, kiedy opowiada o bohaterstwie swojego ma. I pacze, bo m siedzi w wizieniu. Wtedy mieli omioro dzieci (potem jeszcze pitk), duy dom i dobre ycie. On by mechanikiem samochodowym i czonkiem wadz stoecznej dzielnicy Nyamirambo. Uczy modych mczyzn zawodu. Bez adnej zapaty. I bez zapaty, kiedy kobietom z okolicy odchodziy wody podowe, zawozi je do szpitala. Czeka przed wejciem i jeli pord przebieg bez komplikacji, po kilku godzinach przywozi matk z dzieckiem przy piersi. Wszyscy go tutaj znali. I szanowali. I Tutsi, i Hutu. Wic kiedy sidmego kwietnia zaczo si zabijanie, ci pierwsi przybiegli licznie do

jego domu i poprosili o schronienie. Nie odmwi. I sam chodzi po ssiedztwie w poszukiwaniu przeladowanych. Kogo znalaz - przyprowadza do siebie. Miaam wraenie - mwi dzisiaj Maria - e jest u nas caa dzielnica. Dwadziecia osb, czterdzieci. Jedni przychodzili, drudzy wychodzili. Spali jedn noc albo mieszkali u nas od pocztku do koca ludobjstwa. Czasem pod dom podjedaa ciarwka pena manioku. Bo co trzeba byo je. Tego nie dao si ukry. Mordercy nie mieli przyj pod drzwi ma Marii i da wydania ludzi na zabicie. Tak byo na pocztku, bo potem nachodzili dom nawet po kilka razy dziennie, ju bez adnych oporw. Pytali: kim jest ta kobieta? a tamta? M Marii mia opini kobieciarza. Ja go nie znaam - mwi Yvonne. - Ale mj m tak. Yvonne wysza za m osiem miesicy przed ludobjstwem. Sidmego kwietnia o wicie jej m poszed do ma Marii i spyta go, co robi. I po ciarn on - usysza - i natychmiast wraca tu, gdzie bezpiecznie. Pobieg. Nie wiedzia, e w radiu Tysica Wzgrz znany piosenkarz Bikindi wanie wypowiada jego nazwisko. I adres. Tak Radio Maczeta wskazywao ofiary: taki a taki mieszka tu a tu, idcie tam i zetnijcie go. M Yvonne by znanym koszykarzem, jego dwa metry musiay drani wielu. Na przykad niskiego piosenkarza. Mordercy zaraz przybiegli. Dopadli ma Yvonne, gdy tylko wrci do domu. Kazali mu pooy si w ku. Razem z jego bratem i on brata, ktrzy akurat tam przyszli. I rozstrzelali ich. Ciarna Yvonne wraz z siostr schoway si w jakiej komrce. M Marii szybko dowiedzia si, co si stao, i przyszed po nie. Zadba o pochowanie zabitych. - W jego domu by tkm - tak to pamita Yvonne. - Ale ja, ze wzgldu na swj stan, dostaam osobny pokj. Urodziam crk. Maria uczya mnie, jak karmi, jak my. Gotowaa wszystkim jedzenie. Dbaa o nas bez sowa sprzeciwu. Ale i bez specjalnego rozgadywania si, bez ciepego gestu. - To nie by czas na uczucia - mwi dzisiaj Maria. - Strach nas znieczula. I pozwala dziaa. Po chwili dodaje: - Sysz, e ktra moja ssiadka kaleczya narzdy rodne innej kobiety. W gowie mi si to nie mieci. Albo e ta, ktra zna cierpienia porodu, potrafia zabi czyje dzieci. Choby tak, e im odmwia schronienia. Bg tego nie pojmie, kiedy z ni porozmawia na Sdzie Ostatecznym. Ktrego dnia mordercy wtargnli do domu: kim jest ta kobieta? kim tamta? M Marii powiedzia, e wszystkie nale do niego. Wszystkie s jego onami. Ale ci z Interhamwe mieli wyran ochot zabra cho jedn. Wybrali Mari. Bo najstarsza. Po co ci ona powiedzia mody chopak i przyoy wielki n do jej szyi - skoro masz tyle modszych? By gotowy do cicia, ale Maria wyja dowd osobisty, ktry uprawnia j do ycia bez adnej dyskusji. Ale pewne maestwo dobrych dokumentw nie miao: ona te jest twoja? - mordercy zapytali gospodarza. Dobrze wiedzia, e potwierdzenie na nic si zda. Nie potwierdzi. I o to dzisiaj jest oskarony: e wyda zabjcom t kobiet i jej ma. I e ukrad ich rzeczy. Bo znaleziono je w jego domu ju po ludobjstwie. To prawda. Przyszed po nie brat zabitego. I dzisiaj o zbrodni oskara ma Marii. Jakby nie wiedzia, e ci, ktrzy szukali schronienia, zabierali z domw osobiste przedmioty. Niekiedy zakradali si noc do siebie raz jeszcze, by przynie co, czego akurat potrzebowali. Jakie radio, czajnik, rcznik. Teraz brat zabitego znajduje wiadkw. Nie ma z tym problemu, bo ludzie bywaj zawistni. Szczeglnie wobec tych, ktrzy wprost mwi innym, co myl. Jak m Marii. Zawsze potrafi powiedzie prawd bez adnych ogrdek. Twarz w twarz. A ludzie tego nie lubi. Wic teraz spiskuj przeciwko niemu. I donosz, e mia wtedy bro. Ano mia. Ale nie dosta jej od Interhamwe, jak wielu Hutu w Rwandzie, eby zabija Tutsi. Sam j sobie zorganizowa, eby broni domu, w ktrym Tutsi ukrywa. To, co dziao si w domu Marii i jej ma, budzi moje niedowierzanie. Jego nie mog o nic zapyta, sd nie zgadza si na rozmow z oskaronym. Mog rozmawia z ni. Czy Maria mwi mi ca prawd? A czy ca prawd mwi Yvonne? Czy co ukrywa? Nie bd o to pyta. Po co pyta

ofiary o ich wstyd? Maria skompletowaa ju list dziewidziesiciu omiu osb, ktre szczliwie wci yj i mog przed gacca zawiadczy, e jej m im pomg. e ich ocali. Czy sd, ktry ju dwa lata bez wyroku trzyma go w wizieniu, zechce ich wszystkich wysucha? Czy wszyscy bd wiadczy tak samo? Czy sd w ich wiadectwa uwierzy? Mokre oczy Marii patrz na mnie z nadziej, e jej pomog. Czy raczej z baganiem: zrb co! ocal czowieka, ktry ocali wielu. Kiedy myl o kobietach Hutu spotkanych w Rwandzie, myl take o wiecznym odpoczywaniu w Murambi. Stoi tam szkoa, ktra nie zdya by szko. Stoi tam kobieta. Nieruchoma. Posg. Czeka przed wejciem do biurowego budynku: w dugiej kolorowej sukni, ma na imi Juliette, czterdzieci lat, trzyma w rku pk kluczy. By czwartek, sidmy kwietnia. Schodzili si tutaj Tutsi z okolicznych wzgrz. Juliette przysza z mem i trjk dzieci. Najmodsze byo malekie, nosia je na plecach, w chucie. Budynki szkoy - rozrzucone na dziesiciu hektarach - dopiero co zbudowano. Miao tu by technikum. Pierwszy semestr planowano po wakacjach. By luksus: prd i bieca woda. Ale kiedy na terenie .szkoy zgromadzio si pidziesit tysicy Tutsi, ktrzy uciekli ze swych domw przed maczetami ssiadw - prd i wod odcito. Aby osabli. Szko otoczono. onierze Hutu wchodzili midzy zgromadzonych i spisywali ich nazwiska. Mwili, e chc si zorientowa, ile jedzenia trzeba tu przywie, by nikt nie umar z godu. Ludzie im wierzyli, bo ludzie wierz do koca, i chtnie si przedstawiali. Jedzenia nie przywieziono. Spis oblonych mia wykaza, ktry z okolicznych Tutsi nie dotar na teren szkoy i gdzie si jeszcze ukrywa. Kogo trzeba wytropi, na kogo polowa, na kogo zastawi puapk. Kto w szkole nie umia zaatwi sobie wody i choby surowego patata - po kilku dniach umiera i lea midzy tymi, ktrzy jeszcze yli. Min tydzie, drugi. Tum mierdzia i na nic nie mia ju siy. Juliette wzia dzieci, ca trjk, i podesza do onierzy. - Suchajcie - powiedziaa - ja nie jestem Tutsi. Jestem Hutu.

Pokazaa dowd tosamoci, ktry to potwierdzi. Co tu robisz? - spytali zdziwieni. Przyszam za mem - mwia. - On jest Tutsi. Ale podjlimy decyzj, e duej bez wody nie mona. On tu zostanie, a ja z dziemi wrc do domu. onierze nie namylali si dugo. Nie ma sprawy. Ucieszya si. Nie ma sprawy - mwili. - Moesz i. Ale jeeli jeste prawdziw Hutu, wrcisz do domu sama, a dzieci zostawisz tutaj. Przypomnijmy: przynaleno do Tutsi, Hutu lub Twa dziedziczy si w Rwandzie po ojcu. Nikt z tym nie dyskutuje. I Ju-liette nie dyskutowaa. Wrcia z dziemi do ma, w sam rodek tumu. Zaczli strzela. Ludzie biegli wprost na lufy karabinw i niektrym udao si nawet przedrze. Ale za plutonem egzekucyjnym, w drugim piercieniu, ktry otacza szko, stali ssiedzi z maczetami. Juliette z mem i dziemi pobiegli do biura, by tam si schroni. Kiedy Hutu podeszli pod drzwi budynku, wybiega do nich: - Suchajcie, ja jestem Hutu! OK powiedzieli - uciekaj. Chciaa wrci do biura po ca rodzin, ale tam ju nie byo po co wchodzi. Dzi Juliette jest jedn z siedmiu osb ocalaych z Mu-rambi. Drug jest dziecko, ktre miaa wtedy na plecach. Starsza dwjka i m le teraz tutaj, pod

betonem, razem z pidziesicioma tysicami innych1. Albo le gdzie indziej. i Kigali Memoria Centr podaje na swojej stronie internetowej (http:// www.kigalimemorialcentre.org), e w Murambi zabito 27 tysicy ludzi. Juliette prowadzi mnie za budynek biurowy. Baraki: kady czterdzieci metrw na pi. W kadym po sze sal lekcyjnych. Kada pi metrw na pi. Kada zamknita metalowymi drzwiami. Brzcz klucze. W klasach nie ma szkolnych awek, s drewniane prycze. Stelae zbite z surowych desek. Na nich - ludzie. Cali. Nie zdyli si rozoy, bo wyschli. Ich skra te jest caa. Cichy skad figur, rzeb, mierdzcych pomnikw. Le ciasno obok siebie. Zastyge bryy. Zwykle yse, ale niektre z czarnymi wosami. W rozmaitych pozach: trzymaj si za gowy, zasaniaj oczy, uszy, podkulaj kolana do brody. W podkoszulkach, ktre do dzi zachoway kolory, ale czciej nadzy. Zasaniaj podbrzusza. Przytuleni do siebie. Lub przeciwnie - ich rce^tercz do gry, jakby co chciay odepchn. Otwarte w krzyku usta. Albo zamknite. Cali biali, jak z mlecznego szka albo z lodu. Jakby kto obsypa ich mk. To wapno - ulubiona substancja tych, ktrzy spychaj swe ofiary do masowych grobw. Sprawdzona przez histori, przetestowana na wszystkich kontynentach. Juliette zamyka pierwsze drzwi, otwiera nastpne. I kolejne. Wszdzie trupy. Wystawione, aby je oglda. Mog wchodzi midzy prycze, musz tylko uwaa, eby adnego nie trci nog, czasem martwa rka wystaje poza stela. Nawet jak jej dotkn - nic si nie stanie, nikt mi nie zwrci uwagi. Mog liczy te ciaa, fotografowa jak eksponaty, mog tu by tak dugo, jak zechc. Jaka bya twoja historia? kim bye? a ty, tam pod cian, z czego ye? Niektrym mog spojrze w oczy. Otwarte. Patrz na mnie. To jaki bezwstyd, pornografia, podgldactwo. Wszedem do domu umarych, do ktrego nikt z nich mnie nie zaprasza. Chciabym si ju wycofa, nie przeszkadza. Juliette otwiera kolejn sal. Cho nic nie mwi, ja sysz: - Patrz! Dzieci. W odrnieniu od dorosych nie s przestrzennymi bryami, ich czaszki nie s okrge. Paskie ciaa le jak placki rozwakowanego ciasta. Ale wida, gdzie by nos, gdzie usta -jakby kto dla zabawy naklei im na twarze inny kawaek ciasta. Znowu klucze. Teraz dzieci w objciach swych matek. Niemowlt nie zabijano, zabijano matki. Dzieci ssay martwe piersi i konay z godu. I dzisiaj do tych piersi si tul. Kiedy tamtego kwietnia w Murambi skoczono zabijanie, odr szybko spowi ca okolic. Na terenie szkoy, ktra nie zdya by szko, buldoery wykopay wielkie doy. Ruszyy spychacze, koparki, nie byo atwo. Doy zapeniono szybko, ciaa ledwo si w nich pomieciy. Przysypano je wapnem i cienk warstw lekkiej piaszczystej ziemi2. Rok po masowym morderstwie, zgodnie z wol ocalaych, grb postanowiono otworzy i przenie zmarych pod betonowe pyty. Wtedy odkryto, e ci, ktrzy leeli tu pod powierzchni, wci s cali, jak suszone grzyby. A niektre z wyschnitych cia dzieci pod ciarem dorosych ulegy sprasowaniu. Wyselekcjonowano osiemset czterdzieci mumii, pooono je w klasach. Milczymy. To trwa i trwa. Moe wypadaoby co wreszcie powiedzie, zapyta Juliette, jak ma na imi jej dziecko. Ma teraz z szesnacie lat, uczy si? Jak miay na imi tamte? Jak m? Czy w czasie wielkiej ekshumacji trafia moe na ich ciaa? 2 Dwa miesice pniej na tym masowym grobie francuscy onierze grywali w siatkwk. Ten zwyczaj upamitnia dzi tablica wbita w traw. Wedug wiadkw wojskowi nie mogli nie zauway, e ziemia w tym miejscu si ugina. onierze przybyli z Francji w ramach Operacji Toruoise (23 czerwca - 21 sierpnia 1994), ktra - najkrcej mwic - miaa polega na zapewnieniu bezpieczestwa ocalonym, a w praktyce chronia ludobjcw, ktrzy uciekali do Konga przed siami RPF. Milczymy. Kolejne metalowe drzwi, kolejne mae mczne placki. Co czuje dwuletnie dziecko, kiedy widzi maczet? O tym teraz myl. Wierz, e nie ma w nim strachu, bo niewiele pojmuje.

Wierz, e nie czuje blu, bo ginie w sekund. Zakrywam oczy. Wiem, e zaraz je szeroko otworz, by std wybiec. Musz patrze pod nogi, by nikogo nie dotkn. Uciekn. Zostawi Juliette bez sowa poegnania. Niech pilnuje tu swoich umarych dzieci. Niech stoi dalej jak posg, kamienna. Niech czeka. Dumna straniczka swojego Murambi. Nie jest ono moje. A jeli nie wybiegam z domu umarych, to tylko z lku, e uciekajc, zobacz w swych doniach maczet. Najpierw musimy umrze - powiedziaa Juliette do crki, kiedy dziewczynka zadaa, by si spakoway i wyruszyy w drog do nieba. W poszukiwaniu taty i starszych braci. Bo mama mwia, e tam zamieszkali jaki czas temu. - No to umrzyjmy - nalegaa crka. - I chodmy do nich. - To nie takie proste. Najpierw trzeba na co zachorowa. - A na co tata chorowa? Miaa siedem lat, kiedy matka zdecydowaa si jej powiedzie: by zdrowy. I bracia na nic nie chorowali. Zabili ich. - Kto? - Hutu. - Dlaczego? - Bo byli Tutsi. Tak jak ty jeste Tutsi. - A ty? - Jestem Hutu. Przyjechaem do Murambi raz jeszcze po kilku miesicach. Ostatnio nie miaem siy zapyta Juliette o kilka szczegw. Choby o dziecko, ktre wtedy nosia w chucie na plecach. I o te starsze, ktrych nie zdoaa ocali. Nic si tu nie zmienio: Juliette stoi przed wejciem do biurowego budynku szkoy, ktra nie zdya by szko. W dugiej kolorowej sukni, z pkiem kluczy w rku, patrzy daleko przed

siebie. Bez adnego ruchu, grymasu, drgnicia. A do momentu, kiedy mody wysoki mczyzna, ktry wanie przyjecha na motocyklu, ciga kask z gowy i pozdrawia j. Ona odpowiada mu delikatnym umiechem i patrzy na niego czule. Czy tak mi si tylko wydaje? Kiedy chopak podchodzi bliej, Juliette doni gaszcze go po policzku. Powoli, kilkakrotnie, a do pierwszej zy, ktr stara si ukry. - Wy si znacie? - pytam Leonarda. - A skd. Jestem tu pierwszy raz. Leonard pomoe mi rozmawia z Juliette. Bdzie tumaczy z kinyarwanda na angielski to, czego ostatnio nie chciaem sucha: nie znalaza cia synw. Ani ma. Wida nie ma ich pord tych kilkuset niepochowanych, ktre le w barakach. Ale ona cigle si ciaom przyglda. Kiedy je odkurza co jaki czas. I obsypuje wapnem. eby opni rozkad. Ostatni raz widziaa synw, kiedy dwudziestego pierwszego kwietnia wbiega do biurowego budynku. Najpierw dotkna martwego ciaa ma. Nazywa si Frederic Kayihura, mia trzydzieci jeden lat. Dotkna ciaa starszego syna: Jean D'Amour, lat siedem. I modszego: Vincent Kurerimana, lat pi. Rzecz jasna, nie pytam o to, jak w tamtej chwili wygldali, jak byli okaleczeni, jak matka tamten widok dzisiaj pamita. Wybiega stamtd, tyle teraz mwi, z crk na plecach. Przedara si przez rzd maczet. Co j ocalio? Dowd osobisty? Ktry z mordercw mia wtedy czas przeglda dokumenty? Ktremu si chciao? W tym pdzie mierci? Optaniu? Amoku? Kady wola ci: zabi duego! zabi maego!

Wtedy zgubia ten dowd? Bo nagle okazao si, e go nie ma. Zosta w rkach tego, ktry kontrolowa? Czy wypad jej, kiedy biega? Dziecka musiaa pilnowa, nie papierw jakich! Tylko e bez dobrego dokumentu midzy ywymi nie miaa czego szuka. Nawet do minuty na drodze prawa nie miaa. Ani jej dziecko. Schowaa si wic w niedalekim buszu. I noc dotara tam, gdzie si urodzia. Gdzie wszyscy j znali: ma karalucha na plecach! zabi! zabi maego wa! Leonard tumaczy pynnie, nie sycha, by przeyka lin: ucieka. Dzi nie pamita, jakim cudem. I jak dotara do innych krewnych kilka wsi dalej. Ukryli j i przez nastpne miesice zabraniali wychodzi przed drzwi. Mdrzy dobrzy Hutu. Bo kiedy rok pniej odwaya si pozbiera koo domu pataty, natychmiast przybiega jaka kobieta. Z krzykiem na p wsi: patrzcie, jak karaluch ronie! Crka ma dzi szesnacie lat, chce zosta pielgniark. Uczy si. Chce mwi wieloma jzykami. Chce z Rwandy wyjecha. Tyle Juliette tytuem uzupenienia. Teraz dzwoni kluczami. I patrzy na Leonarda. Prbuj j powstrzyma. Ale Leonard podnosi si bez wahania: - Chodmy tam. Leonard nigdy nie pokae saboci. Jest mocny. Chce, by ludzie tak go odbierali. Patrzy nam prosto w oczy: umiechnity, zadowolony, wyksztacony, pewny siebie, schludny, pachncy, odprasowany (w pokojach ocalaych studentw moe nic nie by, ale elazko jest zawsze), dobry kolega, dobry przewodnik, tumacz, poliglota. A nie zawstydzona i upokorzona ofiara. Nie drce zwierztko, ktre czuje na sobie oddech myliwego. Nie dziewiciolatek ubrudzony gwnem, bo narobi w majtki. Nie godny chopiec, ktry z trudem uje cierwo znalezione w buszu. Nie dziecko, ktre boi si psw. I nie sierota, ktry pacze za mam. Jego paczu mordercy nigdy nie zobacz. Nigdy podczas rocznicowych ceremonii aobnych nie zoy publicznego wiadectwa. Nie bd go suchali kaci. Tej satysfakcji Leonard im nie da. A wci boi si psw. Psy jedz ludzi. Boi si ciemnoci. Tam zostaa mama. I dnia si boi. Kady moe by ostatni. I ssiadw Hutu. Bo oni wci s. Gotowi. We wrzeniu dziewidziesitego czwartego, w sierocicu, nauczyciel spyta Leonarda, czy pamita, gdzie jest jego dom. Pojechali tam. Wzdu drogi - trupy. Prawie adnych ywych. Jakie ubrania, buty, koci. Psy. Dotarli na miejsce. Zobaczyli Kivu. I resztki glinianych cian bez ladu dachu. Tyle zostao po domu. Jeszcze kilka miesicy temu sta cay. Std Leonard wybieg w ciemno. A za nim dwaj jego bracia. A co z trzecim, najmodszym? Niedawno skoczy pitnacie lat, by wtedy niemowlciem, nie mg ucieka. Maego nie byo - do swojego wiadectwa Leonard dodaje nowy i wany szczeg. Robi to po wyjciu z barakw penych wysuszonych cia. Zaraz po tym, jak nieznajoma Juliette tuli go na poegnanie. Jak to nie byo, skoro teraz jest? Mama... - to sowo Leonard wypowiada do mnie po raz pierwszy, ale zdania nie koczy. Brakuje mu liny. Po chwili zaczyna od pocztku: tamtego popoudnia, jak co dzie, ojciec wyszed do cabaret. Na jedno piwo z ssiadami. Jeszcze wiecio soce, kiedy wychodzi. Wieczorem kto zaomota w drzwi. Mama zgasia wiato i powiedziaa przeraona: to Interhamwe. Wypchna synw przez okno w tylnej cianie domu, prosto w ciemno. Najpierw Leonarda, potem jeszcze dwch. Sama zostaa w innej ciemnoci. By dwunasty kwietnia. Leonard przez kilka miesicy nie wiedzia, co stao si w domu potem. Najpierw trafi do urzdu gminy, potem z brami przedziera si przez busz, potem ukry si w kociele, gdzie cudem unikn mierci. Wreszcie zamieszka w sierocicu i patrzy, jak po inne dzieci przyjedaj krewni. Tygodnie mijay, a po nich nie przyjecha nikt. W kocu zrozumia dlaczego. Ucieszy si, kiedy nauczyciel zaproponowa mu podr do domu. Bo na moment odzyska wiar w spotkanie z mam i tat. Kiedy dojechali na miejsce, zobaczy, e nikt tam na niego nie czeka. I e domu ju nie ma.

Przyszed jaki czowiek z drugiego koca wsi. Patrzy daleko, na Kivu, nie w oczy. I powiedzia raczej do jeziora ni do nich: ludzi nie ma, pusto wszdzie, wszyscy do Konga wyjechali. Dla cisoci powinien doda: wszyscy fiutu. Bo wszyscy Tutsi gnij gdzie tutaj po krzakach. A czu. Spytaem go o mam i tat - tak Leonard tamten moment pamita. Mczyzna nic nie odpowiedzia. Poprosi nauczyciela na bok. Rozmawia z nim ponad godzin. Leonard patrzy z daleka, jak ssiad gestykuluje, krci gow, jak apie si za gow, za kolana, jak pokazuje drog, najpierw jeden kierunek, potem przeciwny, wreszcie jezioro pokaza, niebo i ziemi. Na koniec wrci do Leonarda i przygarn go do siebie bez jednego sowa. Bez spojrzenia w oczy. Miaem dziewi lat i musiaem wysucha tego, co mia mi do powiedzenia mj nauczyciel. W samochodzie nauczyciel zrelacjonowa to, co przed chwil usysza: mama pobiega za wami. Wysza przez to mae okienko? Z tym wielkim brzuchem? Ojca cili w cabaret na oczach caej wsi. Leonard nie wie kto. To znaczy: nie wie, ktry z ssiadw trzyma maczet, a ktrzy jedynie patrzyli z aprobat na zabijanie taty. Mama schronia si u maestwa dwie miedze dalej. Ich dom, cho byli Hutu, i tak podlega kontroli. Ci z Interhamwe kadego dnia sprawdzali, czy nikogo nie chowaj w rodku. Wic mama przed witem wychodzia midzy bananowce i tam spdzaa cae dnie. W deszczu albo w upale. Wracaa po zmroku: obolaa, spuchnita, brudna, godna. Wspinaa si po drabinie i tam, pod dachem, leaa na deskach przez kilka godzin. Bez adnego szmeru, bez picia, bez sikania. Tam byo najciemniej. To znaczy: najbezpieczniej. Ssiedzi nie mieli prdu. A mordercy latarek. No i siy na nocne patrole, zmczeni caym dniem zadawania mierci. A czy mama bya w stanie spa pod tym dachem? Czy raczej rozmylaa o trzech synach, ktrych wysaa w ciemno dwunastego kwietnia? Czy kto jej powiedzia o mierci ma? Tego Leonard nie wie. Ktrego dnia, po tygodniu lub po dwch, urodzia chopca. Bez jednego stknicia, krzyku? Leonard nie ma kogo o to zapyta. Wiadomo, e zaraz musiaa wyj z domu i przylgn do ziemi gdzie pod bananowym liciem. Gdzie w pobliu, bo jak daleko kobieta w poogu mogaby odej? Za dnia dziecka chyba nie karmia. Czy dlatego, e nie miaa pokarmu, czy raczej z pewnoci, e pacz noworodka szybko sprowadziby mordercw? Zostawiaa dziecko pod opiek ssiadki. Skd je masz? - spytali Interhamwe, kiedy znowu przyszli na kontrol. Z brzucha - zamiaa si ssiadka. - Z twojego? - ktry j zna, widywa ostatnio i nie dowierza. - A z czyjego? Co ty si gwniarzu znasz na kobiecych sprawach! - wrzasna i zamkna drzwi przed nosem mordercy. Nad Kivu zbliali si Tutsi z RPF. Ssiedzi zabrali konieczne rzeczy i w kolumnie uchodcw ruszyli do Konga. Wzili ze sob niemowl ssiadki. Czy mgbym ich odszuka? - Leonard zapyta nauczyciela. - Znasz nazwisko ssiada? - Znam. Napisz list. Ja go przeka do Czerwonego Krzya. Napisa: czy dziecko, ktre jest z wami, to mj brat? A co z moj mam? Nauczyciel dotrzyma sowa. Odpowied nadesza szybciej, ni mona si byo spodziewa: tak, to twj may brat. A co z mam? Nie wiemy. Codziennie przed witem wychodzia z domu i co noc wracaa. A ktrego wieczoru nie wrcia. By ju maj. Kierownik sierocica, by ju stycze dziewidziesitego pitego, wezwa Leonarda i jego dwch braci: to jest wasz najmodszy brat. Mia dziewi miesicy nasz May. Nasza krew w jego yach. Pokochalimy go natychmiast - Leonardowi miej si oczy. - Chod, pojedziemy do niego i postawimy mu fant. Ssiedzi, ktrym Leonard jest wdziczny, nigdy do Rwandy nie wrcili. Nigdy, po tamtym, nie

mia okazji z nimi porozmawia. Zostawili swj dom, pewnie w przekonaniu, e wszyscy Hutu zostan zabici przez zwyciajcych Tutsi. I moe w to wierz do dzi. A moe maj powody ba si powrotu. Moe dobry ssiad, ktry ppzwoli matce Leonarda urodzi syna i potem go ocali, na drugim kocu wsi mordowa innych Tutsi. Moe szczeglnie gorliwie. eby odcign od siebie wszelkie podejrzenia. Co May wie? - z Leonardem zbliamy si do sierocica. Niewiele. Ronie midzy dziemi, ktre nie maj rodzicw. Ich brak wydaje mu si naturalny. Rozmawiacie o mamie? Nie. Wemy go dzisiaj na lotnisko i pokamy mu samoloty. Dobrze? Nie rozmawia o mierci matki z nikim. Musiaby dotkn tego, co najbardziej boli. Powiedzie o cierpieniu ukrytym najgbiej. O natrctwach. Bezwzgldnych przeladowcach. Drcz co dzie i co noc. S otwart ran kadego ocalonego, ktry wtedy straci ukochan kobiet: crk, on albo matk. Ale przy jej mierci nie by. Nie widzia, nie wie. To znaczy wie: kad kobiet Tutsi najpierw gwacili. Bez wyjtku. Takie przekonanie panuje w Rwandzie czsto take wrd ocalonych. I w Leonardzie siedzi ono jak drzazga. Te, ktre z jakich powodw (urody, wszy, wieku, okresu, poogu) nie powodoway u mordercw wzwodu, byy gwacone jakim drgiem, czymkolwiek, co byo wystarczajco podune, twarde i due. A do momentu, kiedy przestaway oddycha. Dlaczego jego matka miaaby by wyjtkiem? Mona by na to znale jak kojc odpowied. Co wymyli, jako si pocieszy. Leaa w krzakach, a dostaa infekcji? Umara z zakaenia? Z wykrwawienia? Z odwodnienia? Moe serce nie wytrzymao tego, co si dookoa dzieje? Przestao bi nagle? Taka mier nie byaby za. Daaby jak ulg, przynajmniej tym, ktrzy zostali: synom. Dobrze byoby tak ulg poczu. Dobrze byoby wiedzie. Wiedza lepsza jest od niewiadomej, ktra cigle mczy, kaleczy. Trzeba si jako pociesza: matka Leonarda nie dowiadczya najgorszego. Nie musiaa - to ju wiemy - jak inne matki patrze na mier swoich dzieci. Ale i te, ktre musiay, nie miay najgorzej. Tak ludzie w Rwandzie mwi. Bo byo i tak, e zmuszano kobiety do zabijania tych, ktre urodziy. One te nie miay najgorzej. Bo zdarzao si i tak, e rodziy na bagnach, a potem kazano im zjada martwe ciaa swych dzieci1. Mwi o tym znana rwandyjska piosenka. Na ten temat nie ma z Leonardem adnej rozmowy. Taka rozmowa kruszyaby cian, ktr oddzieli si od tego, co przey w dziewidziesitym czwartym. Sam tak to nazywa: ciana, mur. i Vronique Nahoum-Grappe w eseju Gwat jako bro wojenna odnotowuje podobny fakt gdzie indziej: W Boni rodzina uciekajca ze Srebrenicy w lipcu 1995 roku powiadczya przypadek starca zmuszanego do zjedzenia wtroby wasnego wnuka. Chodzio tam o innego rodzaju zerwanie wizi, kiedy to krewny w linii wstpnej musi pore tego, ktrego porednio spodzi, zmuszajc go niejako do powrotu do stanu sprzed urodzenia, sprzed zapodnienia. Zbrodnia przeciw wizom krwi nie ma prowadzi do mierci wroga, lecz do tego, by wrg nigdy si nie narodzi" {Czarna ksiga kobiet, s. 51). Ale w tej cianie s drzwi. Zwykle zamknite. Uchylam je tylko w kwietniu. I patrz, czy co tam w rodku si zmienio. I zamykam je znowu. Bo tam nie zmienia si nic. Mieszka tam Leonard, lat dziewi? Opuszczony? Sam? W szoku? Bez adnej duszej myli? Bez rejestracji faktw, w pdzie? Tu po tym, jak wybieg w ciemno? Wci jeszcze biegnie, czy ju schowa si w jakiej norze? Jeszcze dobrze pamita mam i tat: ich spojrzenia, gosy, zapach i dotyk? I smak tego, co mama gotowaa wieczorem? Jeszcze do niego nie dociera, co si z rodzicami stao? Jeszcze nie rozumie, e wszystko, co byo dotd, zostao wanie unicestwione? e tamtego ycia ju nie ma? e ono nigdy nie wrci? e dziecistwa nie ma? e poza strachem nic nie ma? Nawet sw, ktrymi mona by to wszystko nazwa? Zoy z nich wiadectwo? May Leo mieszka za murem? Czy tylko za szyb? Takie pytania przychodz mi do gowy, kiedy patrz, jak duy Leonard pieci doni chropowat glinian cian. Przeyka lin i wskazuje krzak tulipanowca: tu byy drzwi, tu okienko, tu ciemno. By dwunasty kwietnia.

Nie pomogem jej.

Gloriose - pisze imi matki w formularzu wizowym. W rodku nocy, dwunastego kwietnia, na wysokoci dziesiciu tysicy metrw, ju daleko od Rwandy, gdzie midzy Afryk a Europ, rozkada stolik i kadzie na nim czyst kartk A4. Przez jej rodek cienkopisem rysuje drog. Poniej rysuje dom. I podpisuje go: Leonard's Father. Poniej rysuje jezioro: Kivu. Na prawo od domu - inny prostokt. Tam mieszkali ssiedzi. cici: kobieta, dwie crki, syn. Na lewo od domu: gospodarstwo brata ojca. Zabici. W grnym rogu kartki: cabaret. Tam Leonard rysuje krzyyk. Po przektnej: trzy mae ludziki, biegn gsiego. I dalej, w dolnym lewym rogu: kolejny dom. Ten kwadrat Leonard wskazuje grub mocn strzak. I starannie dorysowuje dach - pod nim mama urodzia Maego. Rysuje kolejn strzak: w kierunku jeziora musiaa co rano wychodzi. Tam bya najmniej widoczna, bo najdalej od drogi. Tam w ogle nikt nie mg jej dostrzec. Ani usysze. Kryjwka bya dobra. Kto musia wiedzie. Ssiedzi ocalili Maego - Leonard przekrela dom z dachem. -1 zabili mam. Moe powinienem zapyta, skd ma t pewno, ale wanie nachyla si nad nami steward i z umiechem proponuje co do picia. Prosimy o piwo. Wypijmy za ciebie - mwi do mnie Leonard. - Przecie dzi s twoje urodziny. Leonard po raz pierwszy leci samolotem. Pierwszy raz jest za granic Rwandy. I to od razu na innym kontynencie. Pierwsze ruchome schody (na lotnisku w Brukseli, gdzie si przesiadamy), pierwsza winda (w moim domu, w Warszawie), pierwszy tramwaj, metro, pocig, kolejka linowa. Pierwszy nieg (w Tatrach) i pierwsze morze (w Sopocie). Na widok fal Leo a podskakuje z radoci. I wysya SMS do braci w Rwandzie: morze jest wielkie i sone. Jedziemy do Berlina. Granica pastwa, ktrej ju nie ma. Nikt tu ju nie sprawdza, kim jeste: Polakiem? Niemcem? Rwandyjczykiem? Tutsi czy Hutu? Leonard cieszy si na t niebywa atrakcj. Ale dzieje si inaczej: do pocigu wchodz polscy stranicy, potem niemieccy. I jedni, i drudzy nikogo nie prosz o paszport. Leonarda - tak. W Berlinie - pomnik ofiar Holocaustu. Leonard chce poby z nimi przez chwil. Monument stoi nieopodal Bramy Brandenburskiej, na linii dawnego muru, tu obok amerykaskiej ambasady. Skada si z wielu prostopadocianw ustawionych pionowo i poziomo. To labirynt zbudowany z pustych mogi. Cmentarz. Co oni robi? - Leonardowi a okrglej oczy ze zdziwienia. Bo ludzie, na ktrych teraz patrzymy, kad si na symbolicznych grobach ludzi zagazowanych i spalonych w krematoriach. I lec na ich sarkofagach, z radoci zaywaj pierwszego wiosennego soca. Skacz po nich, tacz, miej si. I robi sobie zdjcia, na pamitk. Europejczycy. Zblia si pierwszy majowy weekend. Za kilka dni Leonard wraca do siebie. Na razie siedzimy w ogrodzie moich rodzicw. Soce ju grzeje, ale chwilami czu jeszcze ld w powietrzu. Mama niesie nam kaw, upieka dla nas dobre ciasto. Przynosi te sweter mojego ojca. Kadzie go Leonardowi na plecach. Skoczone. Nic mi si nie ni. I nikt.

2008-2010 Podzikowania

Dziesitki Rwandyjek i Rwandyjczykw znalazo siy i czas, by porozmawia ze mn o tym, jak ludobjstwo dotkno ich osobicie. W ksice z oczywistych powodw nie wymieniam ich imion i nazwisk. Wszystkim dzikuj za zaufanie, otwarto, gocinno i ciepe gesty przyjani. Za otwarto i podzielenie si swoj wiedz dzikuj pani doktor Odette Nyiramirimo, ktra w czasie kiedy z ni rozmawiaem w 2009 roku, bya sekretarzem stanu ds. rodziny, kobiet i dzieci. Minister bezpieczestwa wewntrznego Sheikh Harerimana Mussa Fazil umoliwi mi dotarcie do winiw skazanych za udzia w ludobjstwie i znalaz czas w wany dla siebie dzie witeczny, aby spotka si ze mn i wyjani to, czego nie rozumiaem. Doktor Naasson Munyandamutsa, lekarz psychiatra, pomg mi zbliy si do poznania prawdy o psychologicznych skutkach ludobjstwa. Jestem pod wielkim wraeniem jego wiedzy i jego stosunku do ludzi. Wielkie dziki dla pana sdziego Philiberta Kambibi, ktry rozmawia ze mn godzinami i cierpliwie tumaczy, na czym polega gacca. Dzikuj za pomoc paniom ze stowarzyszenia Avega. Ich praca budzi mj najwyszy szacunek i podziw.

Dzikuj ksiom, siostrom i braciom zakonnym, ktrzy okazali mi yczliwo i pomoc. Zwaszcza na pocztku mojej pracy w Rwandzie nie poradzibym sobie bez ich logistycznego wsparcia. Jednemu z ksiy dzikuj szczeglnie za przyja. Ksika nie powstaaby bez pomocy tumaczy. Jednym z nich jest Leonard - bohater mojej opowieci. Wspaniay czowiek, wspaniay przyjaciel. Na jego prob, piszc o nim, zmieniem mu imi. W przypadku kilku innych osb wystpujcych w ksice postpiem tak samo. Moj tumaczk i przewodniczk bya take Assumpta Mu-giraneza. Poznaem j dziki Konstantemu Gebertowi. Jej udzia w powstaniu mojej ksiki jest nieoceniony. Assumpta pomoga mi dotrze do wikszoci osb, o ktrych opowiadam. Tumaczya rozmowy ze zgwaconymi kobietami i ze sprawcami gwatw, przeamywaa biurokratyczne bariery, ktre niekiedy stawiano mi na drodze. Kiedy co w naszej pracy szo niezgodnie z zaoonym wczeniej planem, cierpliwie znosia moje niepokoje. Wiedza Assumpty o Rwandzie, o ludobjstwie, a take jej wyksztacenie psychologiczne w istotny sposb wpyny na ksztat tego, co napisaem. Jednak musz zaznaczy, e aden z moich rozmwcw i wsppracownikw nie jest odpowiedzialny za to, jak interpretuj fakty i jakie wycigam wnioski. Mog miao zaoy, e wielu z nich nie zgadza si z moimi konkluzjami i e o niektrych omawianych w ksice sprawach maj odmienn od mojej opini. Bardzo szczeglne podzikowania nale si ode mnie Magorzacie Szczurek. Magosia towarzyszya mi w Rwandzie zawsze wtedy, gdy jzyk angielski musia ustpi jzykowi francuskiemu. Jest perfekcyjn tumaczk, wyrozumia wsppracowniczk i dobr koleank. Przeylimy razem w Rwandzie wiele trudnych chwil. Pracowalimy od witu do nocy, czsto bez przerwy na posiek. Przegadalimy wiele godzin o tym, co nas tam spotyka. Bez Magosi byoby mi jeszcze trudniej. W odnalezieniu polskich onierzy pomg mi pewien major Wojska Polskiego, ktrego spotkaem w bazie ONZ W Sarajewie. Dzikuj Jerzemu Mczce za yczliwo i znakomit wspprac. W Polsce mojej pracy nad ksik przygldali si znakomici psychoterapeuci: Marta Bieniasz, Anna Siemiska i Krzysztof Mdrzycki. Ich wiedza, ktr dzielili si ze mn podczas specjalnych rwandyjskich konsultacji", bya wanym drogowskazem w pracy nad ksik. Take pewne letnie

spotkanie na Podlasiu z Halin Bortnowsk przyczynio si do powstania ksiki. Dzikuj.

Literatura

Luigi Accatolli, Kiedy papie prosi o przebaczenie. Wszystkie mea culpa"Jana Pawia ii, prze. Anna Dudziska-Facca, Krakw 1999. Bp. Kizito Bahujimihigo, wiadkowie Boga w kraju mczestwa, prze. Danuta Szumska, Zhjri 1998. Steven K. Baum, The psychology of genocide. Perpetrators, bystanders, and rescuers, Cambridge 2008. John A. Berry, Carol Pott Berry, Genocide in Rwanda, Washington DC 1999. Jolanta Brach-Czaina, Szczeliny istnienia, Warszawa 1998. Philip Briggs, Janice Booth, Rwanda, Chalfont St Peter, Bucks 2006. Anne-Marie de Brouwer, Sandra Ka Hon Chu, The men who killed me. Rwandan survivors of sexual violence, Vancouver, Toronto, Berkley 2009. Susan E. Cook (red.), Genocide in Cambodia and Rwanda. New perspectives, New Brunswick, London 2007. Gil Courtemanche, Niedziela na basenie w Kigali, prze. Grayna Majcher, Warszawa 2005. Romeo Dallaire, Shake hands with the devil. Thefailure of humanity in Rwanda, New York 2004. Nigel Eltringham, Accounting for horror. Post:genocide debates in Rwanda, London, Sterling Virginia 2004. Stanisaw Filipek, Zamiastposowia, w: Waligrski, To ty, Emmo?... Caroline Garland (red.), Czym jest trauma. Podejcie psychoanalityczne, prze. Danuta Golec i in., Warszawa 2009.

Philip Gourevitch, We wish to inform you that tomorrow we will be killed with our families. Stories from Rwanda, New York 1998. Jean Hatzfeld, Dans le nu de la vie. Rcites de marais rwandais, Paris 2000. Jean Hatzfeld, Strategia antylop, prze. Jacek Giszczak, Woowiec 2009. Judith Lewis Herman, Przemoc. Uraz psychiczny i powrt do rwnowagi, prze. Aneta i Magdalena Kacmajor, Gdask 2004. Immacule Ilibagiza, Steve Erwin, Ocalona, aby mwi, prze. Agnieszka Poch, Warszawa 2007. Franciszek Kania, Rwanda wczoraj i dzi, Zbki 2005. Annick Kayitesi, Jeszcze yjemy, prze. Krystyna Dbrowska, Warszawa 2007. Ryszard Kapuciski, Heban, Warszawa 2001. Konrad Karpieszuk, Konrad jest w Rwandzie, http://konradjest wrwandzie.wordpress.com. Shaharyar M. Khan, The shallow graves of Rwanda, London, New York 2000. Kigali Memorial Centre, http://www.kigalimemorialcentre.org. Clea Koff, Bone woman. A forensic anthropologist's search for truth

in the mass graves of Rwanda, Bosnia, Croatia and Kosovo, New York 2004. Karolina Kosiska, Zbrodnia ludobjstwa w prawie midzynarodowym, Toru 2009. Timothy Longman, Christianity and genocide in Rwanda, Cambridge 2010. Linda Melvern, Conspiracy to murder. The Rwandan genocide, London, New York 2004. Manus I. Midlarsky, Ludobjstwo w xx wieku, prze. Bartosz Wojciechowski, Warszawa 2010. Kazimierz Nowak, Rowerem i pieszo przez Czarny Ld. Listy z podry afrykaskiej z lat 19311936, Pozna 2009. Christine Ockrent (red.), Czarna ksiga kobiet, prze. Katarzyna Bartkiewicz i in., Warszawa 2007. Piotr Ostaszewski (red.), Konflikty kolonialne i postkolonialne w Afryce i Azji 1869-2006, Warszawa 2006. Carol Rittner, John K. Roth, Wendy Whitworth (red.), Genocide in Rwanda. Complicity of the Churches?, St. Paul, Minnesota 2004. Reverien Rurangwa, Ocalony. Ludobjstwo w Rwandzie, prze. Marlena Deckert, Radom 2009. Eugeniusz Rzewuski, Azania Zamani. Mity, legendy i tradycje ludw Afryki Wschodniej, Warszawa 1978. Susan Sontag, O fotografii, prze. Sawomir Magala, Krakw 2009. Dina Temple-Raston, Justice on the grass, a story of genocide and redemption, New York 2005. Carina Tertsakian, Le Chateau. The lives of prisoners in Rwanda, London 2008. Allan Thompson (red.), The media and the Rwandan Genocide, London, Ann Arbor 2007. Samuel Totten, William S. Parsons (red.), Century of Genocide. Critical essays and eyewitness accounts, New York, London 2009. Jacek Waligrski, To ty, Emmo? Ni wowe Emma?, Zbki 2009. Philip Zimbardo, Efekt^ucyfera, prze. Anna Cybulko i in., Warszawa 2008.

WYDAWNICTWO CZARNE S.C www.czarne.com.pl SEKRETARIAT: ul. Kotaja 14,111 p. 38-300 Gorlice, tel./fax +48 18 353 58 93 e-mail: arkadiusz@czarne.com.pl, mateusz@czarne.com.pl, tomasz@czarne.com.pl REDAKCJA: Woowiec 11, 38-307 Skowa tel./fax +48 18 351 02 78, tel. +48 18 351 00 70 email: redakcja@czarne.com.pl SEKRETARZ REDAKCJI: zofia@czarne.com.pl DZIA PROMOCJI: ul. Andersa 21/56, 00-159 Warszawa tel./fax +48 22 62110 48

e-mail: anna@czarne.com.pl, agnieszka@czarne.com.pl, dorota@czarne.com.pl DZIA SPRZEDAY: Beata Motyl, MTM Firma ul. Zwrotnicza 6, 01-219 Warszawa, tel./fax +48 22 632 83 74 e-mail: mtm-motyl@wp.pl Skad: D2D.PL ul. Morsztynowska 4/7, 31-029 Krakw, tel. +48 12 432 08 52 e-mail: inf0@d2d.pl Druk i oprawa: Drukarnia READ ME ul. Olechowska 83, 92-403 d, tel. +48 42 649 33 91 Woowiec 2010 Wydanie 1 Ark.wyd. 6,1; ark. druk. 9,5

1 10

11 17

18

49 20 3

51

72 74

87 128 6 89

95 134

103

You might also like