You are on page 1of 108

Witold Gombrowicz

Kosmos

Opowiem inn przygod dziwniejsz Pot, idzie Fuks, ja za nim, nogawki, obcasy, piach, wleczemy si, wleczemy, ziemia, koleiny, gruda, b yski ze szklistych kamyczk!w, blask, upa brzczy, gorco drgajce, czarno od s o"ca, domki, p oty, pola, lasy, ta droga, ten marsz, skd, jak, du#o by gada$, prawd m!wic by em zmczony ojcem i matk, w og!le rodzin, zreszt chcia em odwali$ przynajmniej jeden egzamin, a te# zaczerpn$ zmiany, wyrwa$ si, poby$ gdzie% daleko& 'yjecha em do (akopanego, id )rup!wkami, zastanawiam si jaki by pensjonacik niedrogi wytrzasn$ i spotykam Fuksa, ry#a morda wyblak a blond, wy upiasta, spojrzenie wysmarowane apati, ale ucieszy si, i ja si ucieszy em, jak si masz, co tu robisz, szukam pokoju, ja tak#e, mam adres * powiedzia * dworku, gdzie i taniej, bo daleko, prawie ju# na go ej wsi& Idziemy wic, nogawki, obcasy w piachu, droga i gorc, patrz w d! , ziemia i piasek, iskrz si kamyczki, raz, dwa, raz, dwa, nogawki, obcasy, pot, %pik w oczach niewyspanych z pocigu i nic pr!cz kroczenia tego oddolnego& +tan &
'ypoczniemy, -aleko jeszcze, .iedaleko&

/ozejrza em si i zobaczy em to, co by o do zobaczenia i czego nie chcia o mi si widzie$, bo tyle razy widzia em0 sosny i p oty, %wierki i domki, zielska i trawa, r!w, %cie#ki i grzdki, pola i komin powietrze i b yszcza o od s o"ca, ale czarne, czer" drzew, szaro%$ ziemi, przyziemna ziele" ro%lin, wszystko do%$ czarne& Pies zaszczeka , Fuks skrci w krzaki&
1h odniej& 1hod2my& (araz& 3o#na by sobie przysi%$ chwileczk& (apu%ci si troch g biej w krzaki,

gdzie otwiera y si wnki, wg bienia, zaciemnione splecion u g!ry leszczyn i konarami %wierk!w, zapu%ci em wzrok w rozgardiasz li%ci, ga zek, plam %wietlnych, zagszcze", rozziew!w, par$, skos!w, uchyle", zaokrgle", diabli wiedz, w przestrze" plamist, kt!ra naciera a i umyka a, ucicha a, narasta a, bo ja wiem co, utrca a, rozwiera a zgubiony i zlany potem czu em ziemi czarn i go , od do u& 4am midzy ga zkami co% tkwi o * co% stercza o odrbnego i obcego, cho$ niewyra2nego i temu przyglda si te# m!j kompan&
'r!bel&

5cha&

6y to wr!bel& 'r!bel wisia na drucie& Powieszony& ( przechylonym ebkiem i rozwartym dzi!bkiem& 'isia na kawa ku cienkiego drutu, zahaczonego o ga 2& +zczeg!lne& Powieszony ptak& Powieszony wr!bel& 4a ekscentryczno%$ krzycza a tutaj wielkim g osem i wskazywa a na rk ludzk, kt!ra wdar a si w gszcz * ale kto, )to powiesi , po co, jaki m!g by$ pow!d, my%la em w gmatwaninie, w tym rozro%niciu ob7itujcym w milion kombinacji, a trzsca jazda kolej, noc huczca pocigiem, niewyspanie, powietrze, s o"ce, marsz tutaj z tym Fuksem i 8asia, matka, chryja z listem, moje 9zamra#anie: starego, /oman, zreszt i k opoty Fuksa z sze7em w biurze ;o kt!rych opowiada <, koleiny, grudy, obcasy, nogawki, kamyczki, li%cie, wszystko w og!le przypad o naraz do tego wr!bla, jak t um na kolanach, a on zakr!lowa , ekscentryk i kr!lowa w tym zaktku&
)to by go m!g powiesi$, 8aki% dzieciak& .ie& (a wysoko& 1hod2my&

5le nie rusza si& 'r!bel wisia & (iemia by a go a, ale miejscami nachodzi a j trawa kr!tka, rzadka, wala o si tu sporo rzeczy, kawa ek zgitej blachy, patyk, drugi patyk, tektura podarta, patyczek, by te# #uk, mr!wka, druga mr!wka, robak nieznany, szczapa i tak dalej i dalej, a# ku zaro%lom u korzeni krzak!w * on przyglda si temu, podobnie jak ja& * 1hod2my& 5le jeszcze sta , patrzy , wr!bel wisia , ja sta em, patrzy em& * 1hod2my& * 1hod2my& .ie ruszali%my si jednak, mo#e dlatego, #e ju# za d ugo tu stali%my i up yn moment stosowny do odej%cia a teraz to stawa o si ju# ci#sze, bardziej nieporczne my z tym wr!blem, powieszonym w krzakach i zamajaczy o mi si co% w rodzaju naruszenia proporcji, czy nietaktu, niestosowno%ci z naszej strony by em %picy&
.o, w drog= * powiedzia em i odeszli%my pozostawiajc w krzakach wr!bla,

samego& 5 dalszy poch!d po drodze, pod s o"cem, sparzy nas, znudzi , po kilkunastu krokach ustali%my, niezadowoleni, i znowu pyta em 9daleko:, Fuks za% odrzek wskazujc palcem tabliczk, wywieszon na p ocie0 * 4u tak#e maj pokoje do wynajcia& +pojrza em& Ogr!dek& -om w ogr!dku, za parkanem, bez ozd!b, balkon!w, nudne i mizerne, oszczdno%ciowe, z gankiem skpym, sterczce, z drzewa, zakopia"skie, z dwoma rzdami okien, parter i pitro po pi$, co za% do ogr!dka, to kilka kar owatych drzewek, troch bratk!w mdlejcych na grzdkach, par #wirowanych %cie#ek& 5le on by zdania, #e trzeba by zobaczy$, co szkodzi, czasem w takiej budzie zdarza si wy#erka palce liza$, a mo#e by$ tanio& 8a te# by em got!w zaj%$, zobaczy$, cho$ poprzednio minli%my
3

kilka takich tabliczek nie zwracajc na nie uwagi * ale la o si ze mnie& +kwar& Otworzy 7urtk i podeszli%my po #wirowanej %cie#ce ku po yskujcym szybom& .acisn dzwonek, postali%my chwil na ganku i otworzy y si drzwi, pojawi a si kobieta niem oda ju#, oko o czterdziestki, co% jak gospodyni, z biustem i pulchnawa&
1hcieliby%my zobaczy$ pokoje& 1hwileczk, zaraz poprosz pani&

1zekali%my na ganku, ja mia em w g owie huk pocigu, podr!#, wypadki dnia poprzedniego, r!j, opar, szum& )askada, szum osza amiajcy& 1o mnie zastanowi o w tej kobiecie, to dziwne zeszpecenie ust na tej twarzy poczciwej gosposi o jasnych oczkach * usta mia a z jednej strony jak gdyby nadcite i to ich przed u#enie, o odrobin, o milimetr, powodowa o wywinicie wargi g!rnej, uskakujce, czy wy%lizgujce si, prawie jak p az, ta za% o%lizg o%$ uboczna, umykajca, odstrcza a zimnem p azowatym, #abim, a jednak mnie z miejsca rozgrza a i rozpali a bdc ciemnym przej%ciem, wiodcym do grzechu z ni p ciowego, %liskiego i %luzowatego& I zdziwi mnie jej g os * bo spodziewa em si nie wiedzie$ jakiego g osu w takich ustach, a tu odezwa a si, jak zwyk a gospodyni, starszawa, za#ywna& 4eraz s ysza em j z wntrza domu0 * 1iocia= Panowie przyszli o pok!j= 4a ciotka, kt!ra po chwili wytoczy a si na kr!tkich n!#kach, jak na wa ku, by a okrg a * kilka zda" wymienili%my, tak, owszem, jest pok!j dwuosobowy z utrzymaniem, panowie pozwol= (alecia o mielon kaw, ma y korytarzyk, sionka, schody drewniane, panowie na d ugo, a, studia, u nas spok!j, cisza na g!rze zn!w korytarz i kilka drzwi, dom by ciasny& Otworzy a ostatni pok!j z korytarza, kt!ry obejrza em od jednego rzutu oka, gdy# by , jak wszystkie pokoje do wynajcia, ciemnawy, z zapuszczon rolet, z dwoma !#kami i z sza7, z wieszakiem, z kara7k na spodku, z dwiema lampkami przy !#kach, bez #ar!wek, z lustrem w zabrudzonej ramie, brzydkiej& 4roch s o"ca, zza rolety osiad o na pod odze w jednym miejscu i dolatywa zapach bluszczu wraz z brzczeniem bka& 4ylko #e a jednak zdarzy a si niespodzianka, gdy# jedno z !#ek by o zajte i le#a na nim kto%, kobieta, i nawet mog oby si zdawa$, #e nie le#a a zupe nie tak, jak by nale#a o, cho$ nie wiedzia em na czym polega a ta, powiedzmy, odrbno%$ * czy, #e !#ko by o bez po%cieli, z materacem jedynie * czy, #e jej noga, le#ca cz%ciowo na #elaznej siatce !#ka ;gdy# materac troch si przesun <, #e po czenie nogi i metalu zaskoczy o mnie w tym dniu gorcym, brzczcym, mczcym& +pa a, >jrzawszy nas, siad a na !#ku i poprawi a w osy&
?ena, co ty robisz, z otko, 4ak#e co%= Panowie pozwol, moja c!rka&

)iwn a g ow odpowiadajc na nasze uk ony, wsta a i wysz a cicho * cisza ta u%pi a we mnie my%l o czym% niezwyk ym& Pokazano nam jeszcze ssiedni pok!j, taki sam, ale nieco ta"szy, gdy# nie czy si bezpo%rednio z azienk& Fuks usiad na !#ku, pani dyrektorowa 'ojtysowa na krzese ku

i w rezultacie ten ta"szy pok!j zosta przez nas wynajty, z utrzymaniem, o kt!rym dyrektorowa m!wi a 9panowie sami zobacz:& @niadanie i obiad mieli%my spo#ywa$ u siebie, a kolacj na dole, z rodzin& * 'racajcie panowie po rzeczy, a ja tu z )atasi przygotuj wszystko& Pojechali%my po rzeczy& 'r!cili%my z rzeczami& /ozpakowali%my si, a Fuks t umaczy , #e si uda o, pok!j niedrogi, tamten, co mu polecono, na pewno dro#szy a do tego dalej 'y#erka bdzie dobra, zobaczysz= 3nie coraz bardziej nu#y a jego twarz rybia i spa$ spa$ podszed em do okna, wyjrza em, pra#y si tam ten mizerny ogr!dek, dalej p ot i droga, a za ni dwa %wierki, kt!re wyznacza y miejsce w zaro%lach, gdzie wisia wr!bel& /zuci em si na !#ko, zawirowa em, zasn em, usta wy%liznite z ust, wargi bdce bardziej wargami dlatego, #e mniej by y wargami ale ju# nie spa em& 6y em obudzony& .ade mn sta a ta gospodyni& 6y ranek, ale ciemny, nocny& 4ylko, #e nie by to ranek& Ona budzi a mnie0 * Pa"stwo prosz na kolacj& 'sta em& Fuks ju# buty nak ada & )olacja& ' sto owym, ciasnej klitce z kredensem lustrzanym, kwa%ne mleko, rzodkiewki, i wymowa pana 'ojtysa, eA dyrektora banku, z sygnetem, ze z otymi spinkami0
8a, uwa#a pan kochanie"ki, przydzieli em si teraz w asnej po owicy mojej do

dyspozycji i u#ywany jestem do pos ug szczeg!lnych, jak kran nawali, albo radio 'icej mase ka do rzodkiewek radzi bym, mase ko prima
-zikuj& Borc, burz sko"czy$ si musi, przysigam na naj%witsz %wito%$, na jak mnie

sta$, mnie i grenadier!w moich=


+ ysza e% papa grzmoty, za lasem, daleko, ;4o ?ena, jeszcze nie do%$ przeze mnie

zobaczona, w og!le ma o co widzia em, w ka#dym razie eA dyrektor, czy te# eA sze7 wyra#a si malowniczo<& * +ugerowa bym jeszcze odrobinusi mleka kwaskowatego, moja #ona spec specy7iczny od kwa%nego mlimli, a ca y cymes, prosz ja panoczka mojego, w czym, ' garnku= -obro$ skwaszenia si mlecznego zale#y bezpo%rednio od w a%ciwo%ci mlekowatych garnka& * 1o ty tam wies, ?eon= ;4o pani sze7owa wtrci a<& * 8am brid#ysta, panoczkowie moi, eA bankowiec, obecnie brid#ysta, za specjalnym zezwoleniem #onowatym w godzinach popo udniowych, a w niedziel, nocnych= 5, panowie z my%l o studiach, ' sam raz, jak ula , akuratnie spok!j i cisza, intelekt mo#e si p awi$ jak w kompocie 5le niezbyt s ucha em, pan ?eon mia g ow baniowat, krasnoludkowat, ysina naje#d#a a st! , wzmocniona b yskiem binokli sarkastycznym, obok ?ena, jezioro, grzeczna pani ?eonowa siedzca na okrg o%ci swojej i wynurzajca si z niej aby zawiadywa$ kolacj z rodzajem po%wicenia, kt!rego jeszcze nie uchwyci em, Fuks co% m!wi blado, bia o, z 7legm, jad em pier!g, czu em si nadal

sennie, m!wiono, #e kurz, #e sezon jeszcze si nie zacz , pyta em, czy noce ch odniejsze, sko"czyli%my pier!g, pojawi si kompot i, po kompocie, )atasia podsun a ?enie popielniczk, kt!ra pokryta by a siatk z drucik!w, ni to echo, s abowite echo, tamtej siatki ; !#ka<, na kt!rej noga, gdym wszed do pokoju, kiedy to stopa, troch ydki, na siatce !#ka etc& etc& 'y%lizgujca si warga )atasina znalaz a si w pobli#u ustek ?eny& (awis em nad tym, ja, po opuszczeniu tamtego tam, w 'arszawie, wsadzony w to tutaj, rozpoczynajcy zawis em na chwil jedn, ale odesz a )atasia, ?ena przesun a popielniczk na %rodek sto u * i zapala em papierosa * nastawiono radio * pan 'ojtys zabbni palcami po stole i zanuci melodyjk, co% jak tiCriCri, ale urwa * znowu pobbni , znowu zanuci i urwa & 6y o ciasno& Pok!j by za ma y& >sta ?eny stulone i rozchylone, ich nie%mia o%$ i ju# nic wicej, dobranoc, idziemy na g!r& /ozbierali%my si i Fuks powr!ci do swoich skarg na -rozdowskiego, na sze7a, z koszul w rkach #ali si bia o i blado, ryzo, #e -rozdowski, #e z pocztku byli ze sob idealnie, #e jako% to si zepsu o, siak, owak, zacz em mu dzia a$ na nerwy, wyobra2 sobie, bracie, dzia am mu na nerwy i niech palcem rusz dzia am mu na nerwy, czy ty rozumiesz, dzia a$ na nerwy sze7owi, siedem godzin, znie%$ mnie nie mo#e, wida$, #e stara si na mnie nie patrzy$, siedem godzin, jak przypadkiem spojrzy odskakuje oczami, jakby si sparzy , siedem godzin= +am nie wiem * m!wi zapatrzony w swoje buty * mnie czasem chce si na kolana pa%$ i zawo a$, panie -rozdowski, przepraszam, przepraszam= 5le za co, 5 przecie i on nie ze z ej woli, ja jego naprawd denerwuj, mnie koledzy radz, #ebym cicho sza, jak najmniej mu w oczy w azi , ale * wyba uszy si na mnie rybio, z melancholi * ale co ja mog w azi$, albo nie w azi$, jak w tym samym pokoju siedem godzin jeste%my razem, chrzkn, rk rusz, a on ju# wysypki dostaje& 5 mo#e ja %mierdz, I te biadolenia Fuksa odepchnitego czy y mi si z moim wyjazdem z 'arszawy, niechtnym, gardzcym, obaj, on i ja, wyzuci z niech$ i w tym pokoju podnajtym, nieznanym, w domu przygodnym, przypadkowym, rozbierali%my si jak odepchnici, odtrceni& 8eszcze m!wili%my o 'ojtysach, #e 7amilijny nastr!j, zasn em& Obudzi em si& .oc& 1iemno& I up yn o z par minut zanim, zaszyty pod prze%cierad em, odnalaz em siebie w pokoju z sza7, ze stolikiem, z kara7k i poj em moje po o#enie wzgldem okien i drzwi * co mi si uda o dziki wytrwa emu a cichemu wysi kowi m!zgowemu& - ugo waha em si, co robi$, spa$, czy nie spa$ nie chcia o mi si spa$, nie chcia o mi si i wstawa$, wic g owi em si, wstawa$, spa$, le#e$, wreszcie wysun em nog i siad em na !#ku, a kiedy siad em, zamajaczy a mi si bia awa plama okna zas onitego i, zbli#ywszy si boso, uchyli em rolety0 tam, za ogr!dkiem, za p otem, za drog, tam by o miejsce gdzie wisia wr!bel powieszony w%r!d ga zi pogmatwanych, z ziemi czarn u do u, na kt!rej by y tekturka, blaszka, szczapa, tam gdzie czuby %wierk!w p awi y si w nocy rozgwie#d#onej& (as oni em okno, ale nie odszed em, gdy# przysz o mi na my%l, #e Fuks mo#e mi si przypatrywa$& /zeczywi%cie, nie s ycha$ by o jego oddechu a je%li nie spa , to widzia , #e ja przez okno wyglda em co nie by oby niczym zdro#nym, gdyby nie noc i ptak, ptak w nocy, ptak z noc& Bdy# moje wygldanie przez okno musia o dotyczy$ ptaka i to mnie
6

zawstydzi o ale cisza przed u#ajca si zanadto i zbyt zupe na przemieni a mi si szybko w pewno%$, #e jego nie ma, tak, nie by o go, na jego !#ku nikt nie le#a & Ods oni em okno i w po%wiacie gwia2dzistych roj!w ukaza a mi si pustka tam, gdzie mia by$ Fuks& -okd poszed , -o azienki, .ie, szmer wody, dochodzcy stamtd, by samotny& 5le# w takim razie a je%li on poszed do wr!bla, .ie wiadomo skd przysz o mi to do g owy, ale od razu wyda o si nie niemo#liwe, m!g p!j%$, jego wr!bel zainteresowa , on w krzakach rozglda si szukajc jakiego% wyt umaczenia i ta ry#a, 7legmatyczna gba nadawa a si do takich bada", to by o podobne do niego zastanawia$ si, kombinowa$, kto powiesi , dlaczego powiesi ba, a je%li ten dom wybra , to mo#e, midzy innymi, i ze wzgldu na wr!bla ;ta my%l by a ju# troch nacignita, ale utrzymywa a si, jako dodatkowa, na &drugim planie<, do%$, #e obudzi si, albo mo#e w og!le nie spa , ciekawo%$ go wzi a, wsta , poszed , mo#e #eby sprawdzi$ jaki% szczeg! i #eby rozejrze$ si po nocy, bawi si w detektywa, 6y em sk onny w to uwierzy$& 1oraz bardziej by em sk onny w to uwierzy$& .ic mi to nie szkodzi o, ostatecznie, ale wola bym #eby pobyt u 'ojtys!w nie zaczyna si od takich buszowa" nocnych, a, druga rzecz, irytowa o mnie troch, #e wr!bel znowu si nasuwa, wchodzi nam w parad, i jakby si puszy , nadyma , udawa wa#niejszego, ni# jest * i gdyby rzeczywi%cie ten g upiec poszed do niego, to wr!bel stanie si ju# personatem, odbierajcym wizyty= >%miechn em si& 5le co teraz, .ie wiedzia em, co robi$, ale nie chcia o mi si wraca$ do !#ka, na o#y em spodnie, otworzy em drzwi na korytarz, wychyli em g ow& Pusto i ch odniej, na lewo ciemno%$ blada w miejscu, gdzie zaczyna y si schody, by o tam ma e okienko, nas uchiwa em, ale nic 'yszed em na korytarz i jako% mi si nie spodoba o, #e on niedawno po cichu wychodzi , a teraz ja po cichu wychodz w sumie te dwa wyj%cia by y czym% nie tak niewinnym I, gdy opu%ci em pok!j, odtworzy em sobie w my%li rozk ad domu, rozga zienia pokoj!w, kombinacje %cian, sionek, przej%$, sprzt!w i nawet os!b czego nie zna em, z czym ledwie si zapoznawa em& 5le znajdowa em si na korytarzu obcego domu w nocy, w spodniach tylko i w koszuli * to zerka o ku zmys owo%ci i by o mo#e wy%lizgujce si ku niej wy%lizniciem tym samym, co na katasinej wardze gdzie ona spa a, +pa a, Bdy zapyta em siebie o to, od razu sta em si na tym korytarzu idcym do niej w nocy, boso, w koszuli i spodniach, jej wywichnicie wargowoC%liskie, p azowate, ciut, ciut, ledwie, ledwie, w po czeniu z moim odepchniciem, odstrczeniem si od nich tam, w 'arszawie, zimnym, nieprzyjemnym, popchn o mnie zimno ku jej %wi"stwu, kt!re tu gdzie%, w %picym domu Bdzie ona spa a, Posun em si kilka krok!w, doszed em do schod!w i wyjrza em przez ma e okienko, jedyne na korytarzu, kt!re wychodzi o na drug stron domu, przeciwleg drodze i wr!blo * wi, na spor przestrze", okolon murem i o%wietlan przez chmary i roje gwiazd, gdzie wida$ by o taki sam ogr!dek ze #wirowanymi %cie#kami i wt ymi drzewkami, przechodzcy w dalszej cz%ci w teren pusty, z kup cegie , z budk .a lewo, tu# przy domu, by rodzaj przybud!wki, pewnie kuchnia, pralnia, mo#e i )atasia tam ko ysa a do snu 7igiel swych usteczek

Bwia2dzisto%$ nieba bezksi#ycowego * nies ychana * w tych wyrojeniach wybija y si konstelacje, niekt!re zna em, 'ielki '!z, .ied2wiedzica, odnajdywa em je, ale inne, mnie nie wiadome, te# czai y si jakby wpisane w rozmieszczenie g !wniejszych gwiazd, pr!bowa em ustala$ linie, wi#ce w 7igury i to rozr!#nianie, narzucanie tej mapy, zmczy o mnie nagle, przerzuci em si na ogr!dek, ale i tutaj zmczy a mnie zaraz wielo%$ przedmiot!w, takich jak komin, rura, za amanie rynny, gzyms muru, drzewko, albo i trudniejszych, bdcych kombinacj, jak na przyk ad skrt i niknicie %cie#ki, rytm cieni!w i niechtnie zaczyna em te# tutaj szuka$ 7igur, uk ad!w, nie chcia o mi si, by em i znudzony i niecierpliwy i kapry%ny a# uprzytomni em sobie, #e to, co w tych przedmiotach mnie przykuwa, bo ja wiem, przyciga, to 9za: 9poza:, to to, #e jeden przedmiot by 9za: drugim, rura za kominem, mur za rogiem kuchni, jak jak jak katasine wargi za usteczkami ?eny, gdy )atasia podsuwa a popielniczk z siatk drucian przy kolacji nachylajc si nad ?en, zni#ajc wargi wy%lizgnite i zbli#ajc je (dumia em si bardziej, ni#by nale#a o, w og!le jaki% sk onny by em do przesady, poza tym konstelacje, ten tam 'ielki '!z etc, przydawa y mi czego% m!zgowego, mczcego, pomy%la em 9co, usta, razem i co mnie w szczeg!lno%ci zadziwia o, to i# te usta, jednej i drugiej, teraz, w wyobra2ni, we wspomnieniu, by y bardziej ze sob zwizane, ni# wtedy, przy stole, nawet potrzsn em g ow, jakbym si otrzsa , ale od tego zwizek warg ?eny z wargami )atasi sta si wyra2niejszy, wic u%miechn em si, bo przecie# wywichnita rozwiz o%$ katasina, ten jej umyk w %wi"stwo, nie mia nic, ale to nic wsp!lnego ze %wie#ym rozchyleniem dziewiczego stulenia wargowego ?eny, tyle tylko, #e jedno by o 9wzgldem drugiego: * jak na mapie * jak na mapie jedno miasto wzgldem drugiego miasta * w og!le mapa wmiesza a mi si do g owy, mapa nieba, czy mapa zwyk a z miastami etc& 4en ca y 9zwizek: nie by w a%ciwie zwizkiem, by y to po prostu jedne usta rozpatrywane w odniesieniu do drugich ust, w sensie odleg o%ci na przyk ad, kierunku, po o#enia nic wicej ale by o 7aktem, #e ja kalkulujc teraz i# usta )atasi znajduj si zapewne gdzie% w pobli#u kuchni ;tam spa a< zastanawia em si gdzie, w jakiej stronie, w jakiej odleg o%ci od nich mog znajdowa$ si usteczka ?eny& I moje zimnoClubie#ne d#enie do )atasi na tym korytarzu uleg o zwichniciu wskutek tego domieszania si ubocznego ?eny& 5 temu towarzyszy o wzrastajce roztargnienie& 1!# dziwnego, nadmierne skupienie uwagi na jednym przedmiocie prowadzi do roztargnienia, ten jeden przedmiot przes ania ca reszt, wpatrujc si w jeden punkt na mapie wiemy jednak, #e wymykaj si nam wszystkie inne punkty& 8a, zapatrzony w ogr!dek, w niebo, w dwoisto%$ ust 9poza: wiedzia em, wiedzia em, #e co% mi si wymyka co% wa#nego Fuks= Bdzie si podziewa, 1zy 9bawi si w detektywa:, Oby nie sko"czy o si jak% chryj= .iezadowolenie, #e zamieszka em z tym Fuksem rybim, ma o mi znanym ale przede mn ogr!dek, drzewka, %cie#ki, przechodzce w plac z kup cegie a# po mur, niepomiernie bia y, tylko #e tym razem wszystko to ukaza o mi si jako znak widomy tego, czego nie widzia em, tamtej strony domu, gdzie te# by o troch ogr!dka, potem p ot, droga, za ni gszcz i nat#enie %wiat a gwia2dzistego zbieg o mi si z nat#eniem ptaka powieszonego& 1zy Fuks tam by , przy wr!blu,

'r!bel= 'r!bel= ' a%ciwie ani Fuks, ani wr!bel, nie wzbudza y mego zainteresowania, usta, rzecz prosta, by y bardziej zaciekawiajce tak mi si my%la o w roztargnieniu wic porzucam wr!bla #eby na ustach si skupi$ i wytworzy a si jaka% mczca gra w tennis, bo wr!bel odsy a mnie do ust, usta do wr!bla, znalaz em si pomidzy wr!blem i ustami, jedno drugim si zas ania, gdy tylko dopada em ust, skwapliwie, jak gdybym je zgubi , ju# wiedzia em, #e poza t stron domu jest tamta strona, poza ustami wr!bel samotnie wiszcy 5 najprzykrzejsze, i# wr!bel nie dawa si umie%ci$ z ustami na wsp!lnej mapie, by on zupe nie poza, z innej dziedziny, i zreszt przypadkowy, niedorzeczny nawet, wic po co mi si napatacza , nie mia prawa= Och, och, nie mia prawa= .ie mia prawa, Im mniej uzasadnione, tym silniej si narzuca o i bardziej by o natrtne i trudniej by o si odczepi$ * je%li nie mia prawa, to tym bardziej znaczce, #e si mnie czepia= 8eszcze chwil sta em na korytarzu, pomidzy wr!blem a ustami& 'r!ci em do pokoju, po o#y em si i, prdzej, ni#by mo#na by o oczekiwa$, zasn em& .azajutrz, wydobywszy ksi#ki i papiery, zabrali%my si do roboty * nie pyta em go, co robi w nocy * niechtnie te# wspomina em w asne przygody na korytarzu, by em jak kto%, * kto popad w przesad, i teraz czuje si nieswojo, tak, by em niesw!j, ale Fuks r!wnie# mia min niewyra2n, milkliwie zabra si do swoich oblicze", kt!re by y pracowite, na wielu papierkach, z logarytmami nawet, a mia y na celu opracowanie systemu gry w rulet, systemu, co do kt!rego on nie mia najmniejszej wtpliwo%ci, #e jest bujd, zawracaniem g owy, kt!remu jednak oddawa wszystkie swoje energie, gdy# w a%ciwie nie mia co robi$, nic lepszego nie mia do roboty, sytuacja by a beznadziejna, za dwa tygodnie ko"czy mu si urlop, czeka go powr!t do biura i -rozdowski, kt!ry bdzie robi nadludzkie wysi ki #eby na niego nie patrzy$, a na to nie by o rady, bo cho$by najpilniej spe nia swoje obowizki, to i to by oby nie do zniesienia dla -rozdowskiego (ia ziewaniem, z oczu zrobi y mu si szparki i ju# nawet nie skar#y si, tylko by , jaki by , obojtnie, i co najwy#ej dogadywa mi na temat moich utrapie" z rodzin, #e ano w a%nie, widzisz, ka#dy ma swoje, do ciebie te# si przyczepili, cholera, m!wi ci, rozpacz, wszystko do pucu= Po po udniu pojechali%my na )rup!wki autobusem, za atwili%my kilka sprawunk!w& .adesz a kolacja, niecierpliwie przeze mnie oczekiwana, gdy# chcia em ?en zobaczy$ i )atasi, )atasi z ?en po wczorajszej nocy& P!ki co, wstrzymywa em w sobie wszystkie o nich my%li, naprz!d jeszcze raz zobaczy$, potem my%le$& 5le c!# za niespodziewane pomieszanie szyk!w= 6y a m#atk= 3# zjawi si, gdy%my ju# byli w trakcie jedzenia i teraz schyla nad talerzem nos pod ugowaty, a ja przyglda em si z niesmaczn ciekawo%ci temu jej erotycznemu wsp!lnikowi& (amt * nie #eby mnie zazdro%$ bra a, a tylko #e ona sta a mi si inna, zupe nie odmieniona tym m#czyzn, tak mi obcym a tak wprowadzonym w najtajniejsze stulenia tych ustek * by o widoczne, #e pobrali si bardzo niedawno, rk nakrywa jej rk i w oczy zaglda & 8aki by , +pory, nie2le zbudowany, troch oci#a y,
9

do%$ inteligentny, architekt, zatrudniony przy budowie hotelu& 3!wi niewiele, siga po rzodkiewk * ale jaki by , 8aki by , I jak oni byli ze sob, sami, co on z ni, co ona z nim, co oni we dwoje, t7y, tak natkn$ si na m#czyzn u boku kobiety, kt!ra nas interesuje, to ju# #adna przyjemno%$ ale gorzej jeszcze, #e taki m#czyzna, obcy zupe nie, staje si naraz przedmiotem naszej * przymusowej * ciekawo%ci i musimy odgadywa$ jego najskrytsze gusta i upodobania cho$ to nas mierzi musimy czu$ go poprzez t kobiet& .ie wiem, co bym wola 0 czy, #eby ona, bdc pontna sob, okaza a si nim odpychajca, czy te# #eby stal si te# pocigajca poprzez m#czyzn, kt!rego sobie wybra a * obie mo#liwo%ci by y 7atalne= )ochali si, 3i o%$ namitna, /ozsdna, /omantyczna, Datwa, 4rudna, .ie kochali si, 4u, przy stole, w obecno%ci rodziny, by a to zdawkowa czu o%$ m odego ma #e"stwa i przecie# trudno si przyglda$, mo#na tylko prze%lizgiwa$ si spojrzeniem, trzeba zastosowa$ ten ca y system manewr!w 9na pograniczu:, nie naruszajcych linii demarkacyjnej ' oczy nie bardzo mog em mu zaglda$, moje dociekania, namitne a wstrtnawe, musia y ograniczy$ si do rki, kt!ra le#a a przede mn na stole, w pobli#u jej d oni, widzia em t rk, du#, schludn, z palcami nie nieprzyjemnymi, o kr!tkich paznokciach przyglda em si i coraz bardziej mnie rozw%ciecza o, #e musz wnika$ w erotyczne mo#liwo%ci tej rki ;jakbym by ni, ?en<& .iczego si nie dowiedzia em& 4ak, rka wyglda a dosy$ przyzwoicie, ale c!# znaczy sam wygld, wszystko zale#y od dotyku ;my%la em< od tego, jak dotyka, i mog em doskonale wyobrazi$ sobie dotyk midzy nimi przyzwoity, lub nieprzyzwoity, lub rozwiz y, dziki, w%ciek y, albo zwyczajnie ma #e"ski * i nic, nic nie by o wiadomo, nic, bo dlaczeg!# by rce kszta tne nie mog y dotyka$ siebie w spos!b pokraczny, nawet rozkraczony, gdzie# by gwarancja, 4rudno przypu%ci$, #eby rka zdrowa, przyzwoita, dopuszcza a si takich wyskok!w, Pewnie, ale wystarczy wyobrazi$ sobie, #e 9jednak: si dopuszcza, a to 9jednak: stanie si wtedy jedn rozwiz o%ci wicej& 5 je%li nie mog em mie$ #adnej pewno%ci co do rk, c!# dopiero m!wi$ o osobach, kt!re przebywa y na dalszym planie, tam, gdzie ja prawie ba em si sign$ wzrokiem, I wiedzia em, #e wystarczy oby jednego kryjomego i ledwie widocznego zahaczenia jego palca o jej palec aby ich osoby sta y si niesko"czenie wyuzdane, cho$ on, ?udwik, akurat m!wi , #e przywi!z 7otogra7ie i #e bardzo , si uda y, po kolacji poka#e
)omiczny 7enomen * ko"czy Fuks opowiadanie, jak to idc tutaj znale2li%my w

krzakach wr!bla& * 'r!bel powieszony= 'r!bla wiesza$= 4o jakby dwa grzyby w barszcz=
-wa grzyby, rzeczywi%cie dwa grzyby= * przytakn uprzejmie pan ?eon i, #e to by

zgodny, z przyjemno%ci& * -wa grzyby, prosz sobie wyobraziuchny, tere7ere, ale co za sadyzm=
Dobuzeria * zawyrokowa a kr!tko i wz owato pani )ulka zdejmujc mu nitk z

rkawa i potwierdzi zaraz z przyjemno%ci0 * Dobuzeria& .a co )ulka0 * 4y zawsze musisz przeczy$= * 5le# tak, 3a"ciu, w a%nie m!wi, #e obuzeria=

10

5 ja m!wi, #e ubuzeria= * wykrzykn a, jakby on co% innego powiedzia & Ot!# to, obuzeria, m!wi, obuzeria +am nie wiesz, co m!wisz=

Poprawi a mu rbek chusteczki, wystajcej z kieszonki& )atasia wynurzy a si z kredensu #eby posprzta$ talerze, a jej warga wywichnita, %liska, umykowa, pojawi a si w pobli#u ust, naprzeciwko mnie bdcych * tego momentu oczekiwa em z napiciem, ale t umi em je, odwraca em si od tego w inn stron, byle nie wp ywa$ na nic, nie miesza$ si #eby eksperyment wypad obiektywnie& >sta natychmiast zacz y 9odnosi$ si: do ust i widzia em, jak jednocze%nie m# do niej co% m!wi , i pan ?eon si wtrca , i )atasia chodzi a zakrztnita, a usta odnosi y si do ust, jak gwiazda do gwiazdy, i owa konstelacja ustna potwierdza a nocne moje awantury, kt!re ja ju# chcia em precz wyrzuci$ ale usta z ustami, owa wy%lizgujca si obrzydliwo%$ wywichnicia umykajcego ze stuleniem * * rozchyleniem mikkim, czystym jakby naprawd mia y co% wsp!lnego= Popad em w rodzaj dr#cego zdziwienia, #e usta nie majce nic wsp!lnego, maj jednak co% wsp!lnego, ten 7akt mnie osza amia i zw aszcza pogr#a w niewiarygodnym jakim% roztargnieniu * i to by o przesycone noc, jakby skpane we wczorajszym, mroczne& ?udwik obtar usta serwetk i od o#ywszy j metodycznie ;wyglda na bardzo porzdnego i czystego, tylko #e ta czysto%$ mog a by$, jednak, brudna< powiedzia swoim basemCbarytonem, #e i on przed tygodniem mniej wicej zauwa#y na jednym z przydro#nych %wierk!w powieszone kurcz * ale nie zwr!ci na to szczeg!lnej uwagi, zreszt po paru dniach kurcz znikn o& * 1ude"ka * dziwi si Fuks * wr!ble powieszone, kurczta wiszce, a mo#e to koniec %wiata zwiastuje, .a jakiej wysoko%ci wisia o to kurcz, -aleko od drogi, Pyta , bo -rozdowski go nie znosi , bo on nienawidzi -rozdowskiego, bo nie wiedzia co robi$ (jad rzodkiewk&
Dobuzeria * powt!rzy a pani )ulka& Poprawi a chleb w koszyku gestem dobrej

gospodyni i rozdawczyni posi k!w& (dmuchn a okruszynki& * Dobuzy= -zieciak!w pe no, robi co chc=
Prosz= * zgodzi si ?eon& ' tym witz * zauwa#y Fuks blado * #e i wr!bel i kurcz powieszone zosta y na

wysoko%ci rki doros ego&


1o, 8e%li nie obuzy, to kto, Panoczek my%li, #e jaki% maniaczyna, .ie s ysza em o

#adnym maniaku w tej okolicy& (anuci 4iCriCri i z wielk uwag odda si robieniu ga ek z chleba * uk ada je rzdem na obrusie, przyglda si&
11

)atasia podsun a ?enie popielniczk z siatk z drucik!w& ?ena strzsn a popi! , we mnie noga jej odezwa a si na siatce !#ka, ale roztargnienie, usta nad ustami, ptasi drut, kurcz i wr!bel, m# i ona, komin za rynn, wargi za wargami, usta i usta, drzewka i %cie#ki, drzewa i droga, za du#o, za du#o, bez sk adu ni adu, 7ala za 7al, bezmiar w roztargnieniu, rozproszeniu& /oztargnienie& 3czce zagubienie, tam w kcie sta a butelka na p! ce i wida$ by o kawa ek czego%, mo#e korka, przyklejonego do szyjki
wlepi em si w ten korek i tak z nim wypoczywa em p!ki nie poszli%my spa$, sen,

spanie, przez kilka nastpnych dni nic, nic, mu czynno%ci, s !w, jedze", schodze" po schodach i wchodze", tyle tylko, #e dowiedzia em si tego i owego primo #e ?ena by a nauczycielk jzyk!w, zaledwie dwa miesice temu wzi a %lub z ?udwikiem, na Eel pojechali, teraz tu mieszkaj p!ki on domku swojego nie wyko"czy * to wszystko opowiedzia a )atasia, ze %ciereczk, od mebla, do mebla, poczciwie, chtnie, secundo ;to )ulka m!wi a< 9trzeba by jeszcze raz rozci$, zaszy$, chirurg mi m!wi , dawny przyjaciel ?eona, ile razy jej m!wi am, #e koszta pokryj, bo wie pan, ona jest moja siostrzenica, cho$ ch opka ze wsi, spod Br!jca, ale ja si biednych krewnych nie wypieram a do tego przecie# nieestetyczne, obra#a zmys estetyki, pewnie, a# ra#ce, ile razy jej m!wi am przez te lata, bo to ju# z pi$ lat temu, wie pan, wypadek, omnibus na drzewo wjecha , dobrze #e nic gorszego, ile razy jej m!wi )ata, nie le" si, nie b!j si, id2 do chirurga, zoperuj, jak ty wygldasz, ureguluj sobie ten wygld, ale gdzie tam, ot, leni si, boi si, dzie" za dniem schodzi, coraz m!wi ju#, ciocia, ju# p!jd, i nie idzie, my te# ju#e%my si przyzwyczaili i dopiero, jak nam kto inny przypomni, znowu si na oczy nasuwa, ale cho$ ja na punkcie estetycznym do%$ jestem dra#liwa, mo#e pan sobie wyobrazi$, harowanie, sprztanie, pranie, a to ?eonowi to, a to tamto, a to ?ena, a to ?udwikowi, od rana do wieczora, za jedno, za drugie, a tamto czeka, gdzie czas na to, jak ?udwik z ?en do domku si przeprowadz, mo#e wtedy, ale p!ki co dobrze chocia# #e ?ena cz owieka znalaz a uczciwego, no, niechby j unieszcz%liwi , przysigam, zabi abym, wzi abym no#a i zabi a, ale 6ogu dzikowa$ p!ki co nic z ego, tylko #e nic sami nie zrobi, ani on, ani ona, zupe nie jak ?eon, po ojcu to wzi a, ja musz o wszystko zadba$, spamita$, a to woda gorca, a to kawa, bielizna do prania, skarpetki, obszy$, prasowanie, guziki, chusteczki, sznytki, papier, zawoskowa$, sklei$, sami nic, sznycelki, sa atki, od rana do p!2nej nocy i do tego jeszcze lokatorzy, sam pan wie, ja nic nie m!wi, racja, p ac, wynajmuj, ale te# trzeba spamita$, to temu, to tamtemu, #eby wszystko na czas, jedno drugie: mn!stwo innych zdarze", wype niajcych, poch aniajcych, i co wiecz!r nieunikniona, jak ksi#yc, kolacja, siedzenie naprzeciwko ?eny z ustami )atasi kr#cymi& ?eon 7abrykowa galeczki z chleba i ustawia je rzdem, bardzo starannie * przyglda si z wielk uwag * po chwili namys u nadziewa na wyka aczk jedn z ga ek& Po d u#szej medytacji, bywa o, nabra no#em odrobin soli i posypa ni ga k, przygldajc si przez binokle z powtpiewaniem&
4iCriCri= Bra#yno moja= 1zemu#by% papusiu swojmsusiu nie podpapci a papupapu

rzodkiewskagowego, /zu$=

12

4o jest, #e prosi ?en o rzodkiewki& 4rudno by o ten be kot zrozumie$& 9Bra#yna% ty moja, kwiecie ojci moja gra#a=: 9)ulaszka, co ty tam ciumciawisz, nie widzisz, #e cucu,: .ie zawsze 9dziwol#y si ze s owostworem:, czasem zaczyna po wariacku, a ko"czy normalnie, lub na odwr!t * b yszczca okrg o%$ jego ysej bani z doczepion u do u twarz, z doczepionymi pinceCnez, unosi a si nad sto em jak balon * czsto wpada w dobry humor i sypa anegdotami, matusie"ku, pomale"ku, znasz ten bicykl o trycyklu, co jak Icykl wsiad na bicykl, to by trycykl, hej#e ha= )ulka za% poprawia a mu co% w okolicy ucha, albo na ko nierzu& (apada w zamy%lenie i zaplata w warkocz 7rdzle serwetki, albo wpycha wyka aczk w obrus * nie we wszystkie miejsca, w pewne tylko, do kt!rych powraca , po d u#szym namy%le, z brwi zmarszczon&
4iCriCri&

3nie to denerwowa o ze wzgldu na Fuksa, bo wiedzia em, #e to woda na jego m yn drozdowski, m yn, kt!ry go me od rana do wieczora, jego, majcego za trzy tygodnie nieuchronnie powr!ci$ do biura aby zn!w -rozdowski w piec si wpatrywa z min mczennika, gdy#, m!wi Fuks, on nawet od mojej marynarki dostaje wysypki, zrazi si, trudno, zrazi si i manie ?eona by y jako% na rk Fuksowi, kt!ry przypatrywa si im #! to, blado, ryzo i to bardziej jeszcze wpycha o mnie w moj niech$ do rodzic!w, w moje odepchnicie tego tam wszystkiego, warszawskiego, i siedzia em niechtnie, wrogo, przypatrujc si od niechcenia rce ?udwika, kt!ra nic mnie nie obchodzi a, kt!ra mnie odpycha a, kt!ra mnie przykuwa a, w kt!rej erotyczne mo#liwo%ci dotykowe musia em wnika$ a zn!w )ulka, wiedzia em, pe na jest czynno%ci, pranie, zamiatanie, cerowanie, obrzdzanie, prasowanie etc& etc& itd& itd& /oztargnienie& +zum i wir& Odnajdywa em m!j kawa ek korka na butelce, przyglda em si szyjce i korkowi po to chyba, zby si wszystkiemu nie przyglda$, korek ten sta si poniekd !dk moj na oceanie, cho$ z oceanu dochodzi mnie tylko szum, daleki, szum zbyt powszechny, zbyt og!lny, aby naprawd dawa si s ysze$& I nic& )ilka dni wype nionych po trosze wszystkim& >pa y w dalszym cigu silne& 3czce lato= 4ak to si wlok o, z m#em, z rkami, z ustami, z Fuksem, z ?eonem, wlok o si jak w upa , kiedy cz owiek idzie drog .a czwarty czy pity dzie" wzrok mi zab dzi , nie pierwszy raz zreszt, w g b pokoju, popija em herbat, pali em, porzuciwszy korek zahaczy em oczami o gw!2d2 na %cianie, obok p! ki, i od gwo2dzia posun em si do sza7y, policzy em listwy, zmczony i senny zapu%ci em si w miejsca nad sza7 mniej dostpne, tam gdzie wystrzpienia tapety, i zabrn em a# na su7it, bia pustyniF ale nudna bia o%$ przemienia a si nieco dalej, w pobli#u okna, w obszar chropowaty, ciemniejszy, zaka#ony wilgoci, o zawi ej geogra7ii kontynent!w, zatok, wysp, p! wysp!w i dziwnych koncentrycznych krg!w, przypominajcych kratery ksi#yca, i innych linii sko%nych, umykajcych * by o to miejscami, chore, niby liszaj, gdzieniegdzie zn!w dzikie i nieokie znane, to zn!w rozkapryszone zawijasami, zakrtami, oddycha o groz ostateczno%ci, gubi o si w zawrotnej dali& I kropki, nie wiem z czego, chyba nie z much, w og!le genezy te by y nieodgadnione 'patrzony, zatopiony w tym, i we w asnych zawi o%ciach, wpatrywa em si i wpatrywa em bez specjalnego wysi ku a jednak uparcie, a# w ko"cu by o to jakbym

13

jaki% pr!g przekracza * i ju# po trosze by em 9po tamtej stronie: * wypi em yk herbaty * Fuks zapyta 0
1o si tak wgapiasz,

.ie chcia o mi si m!wi$, duszno, herbata& Odpowiedzia em0


4a kresa, tam, w rogu, za wysp, i ten jakby tr!jkt Obok przesmyku& 1o, .ic& .o to co, 4ak

Po d u#szej chwili zapyta em0


1o ci przypomina, 4a smu#ka i kreska, * podj chtnie, i wiedzia em, dlaczego chtnie, wiedzia em, #e

to go odrywa od -rozdowskiego& * 4o, (araz ci powiem& Brabie&


3o#e i grabie&

?ena wmiesza a si do rozmowy, a to dlatego, #e bawili%my si w odgadywanie, gra towarzyska, rodzaj nietrudny, w sam raz dla jej nie%mia o%ci&
8akie tam grabie= +trza ka&

Fuks zaprotestowa 0 * 8aka tam strza ka= Par minut wype nionych czym% innym, ?udwik zapyta ?eona 9chce ojciec w szachy,:, ja mia em paznokie$ pknity, kt!ry mi przeszkadza , gazeta spad a, psy zaszczeka y za oknem ;dwa pieski ma e, m ode, zabawne, spuszczano je na noc, by te# kot<, ?eon powiedzia 9jedna:, Fuks powiedzia 0
3o#e i strza ka& +trza ka, albo i nie strza ka * zauwa#y em, podnios em gazet, ?udwik wsta ,

przejecha omnibus po drodze, )ulka zapyta a 9tele7onowa e%,:

14

II

.ie potra7i tego opowiedzie$ tej historii poniewa# opowiadam eA post& +trza ka, na przyk ad 4a strza ka, na przyk ad 4a strza ka, wtedy, przy kolacji, nie by a wcale wa#niejsza od szach!w ?eona, gazety, lub herbaty, wszystko * r!wnorzdne, wszystko * sk adajce si na dan chwil, rodzaj wsp! brzmienia, brzczenie roju& 5le dzisiaj, eA post, wiem, #e strza ka by a najwa#niejsza, wic opowiadajc wysuwam j na czo o, z masy niezr!#nicowanej 7akt!w wydobywam kon7iguracj przysz o%ci& 5 jak opowiada$ nie eA post, 1zy wic nic nigdy nie mo#e zosta$ naprawd wyra#one, oddane w swoim stawaniu si anonimowym, nikt nigdy nie zdo a odda$ be kotu rodzcej si chwili, jak to jest, #e, urodzeni z chaosu, nie mo#emy nigdy z nim si zetkn$, zaledwie spojrzymy, a ju# pod naszym spojrzeniem rodzi si porzdek i kszta t 'szystko jedno& .iech i tak bdzie& )atasia budzi a mnie co rano ze %niadaniem, oczami prosto ze snu wychwytywa em nad sob jej niew a%ciwo%$ ustn, ten %liski umyk na o#ony na jej wiejskie policzki o niebieskim, poczciwym wejrzeniu& 1zy nie mog aby o $wier$ sekundy wcze%niej co7n$ si znad mojego !#ka, 1zy nie przed u#a a swego pochylenia nade mn o u amek sekundy, 3o#e tak mo#e nie niepewno%$ mo#liwo%$, kt!ra wwierca a mi si na wspomnienie moich z ni nocnych kombinacji& ( drugiej strony a je%li sta a nade mn z czystej poczciwo%ci, 3nie trudno by o co% zobaczy$, przygldanie si osobom natra7ia na znaczne przeszkody, to nie jak z martwymi przedmiotami, tylko na przedmioty mo#na naprawd patrzy$& ?ecz w ka#dym razie le#enie pod jej ustami wbija o si we mnie co ranek i pozostawa o mi przez ca y dzie" utrzymujc kombinacj ustn, w kt!rej si zaplta em tak uporczywie& Borco nie sprzyja o mojej i Fuksa robocie, byli%my zmczeni, on si nudzi , kis , sta si ndzarzem i by jak pies wyjcy, cho$ nie wy , a tylko si nudzi & +u7it& )t!rego% popo udnia le#eli%my na wznak na !#kach, okna by y przys onite, popo udnie brzcza o muchami * i us ysza em jego g os&
3ajziewicz by mi co mo#e da u siebie, ale rzuci$ tego, co mam, nie mog, zalicza mi

si jako praktyka, straci bym p! tora roku, szkoda gada$, nie mog Popatrz no tam, na su7it
1o, .a su7icie& 4am, ko o pieca& 1o, 1o widzisz, .ic&

15

Gebym ja m!g jemu plun$ w mord& 5le nie mog& I za co, On nie ze z ej woli, ja

jemu naprawd gram na nerwach, wy azi mu szczka, jak mnie widzi Przypatrz si lepiej temu na su7icie& .ic nie widzisz,
1o, 1o% jak ta strza ka, co%my j w sto owym na su7icie wypatrzyli& .awet wyra2niejsza&

.ie odpowiedzia em, minuta, dwie, znowu si odezwa 0 * ' tym cymes, #e tego wczoraj nie by o& 3ilczenie, gorco, g owa ci#y na poduszce, os abienie, ale odezwa si znowu jakby czepiajc si w asnych s !w, kt!re p ywa y w sosie popo udnia& * 4ego wczoraj nie by o, wczoraj z tego miejsca pajk si spuszcza i ja mu si przypatrywa em, by bym zauwa#y tego wczoraj nie by o& 'idzisz kres g !wn, sam trzon, tego nie by o, reszta, dzi!b, rozga zienie u podstawy to, zgadzam si, stare popryszczenia, ale trzon, sam trzon tego nie by o Odetchn , podni!s si nieco, opar na okciu, kurz wirowa w pku promieni z dziury w rolecie0 * 4ego trzona nie by o& >s ysza em, #e si gramoli z !#ka i zobaczy em go w majtkach, z zadart g ow, badajcego su7it * zdziwi em si * ta pracowito%$= 'y upiasto%$= 'y upiast twarz wlepia w su7it i zawyrokowa 0 * Fi7ty, 7i7ty& 4ak, lub nie& -iabli wiedz& I wr!ci na !#ko, ale stamtd, wiedzia em, wci# przypatrywa si, co mnie nudzi o& Po chwili us ysza em, #e znowu wstaje i idzie oglda$ su7it, niechby przesta si czepia$ ale si czepia &
4a rysa, co %rodkiem idzie, sam trzon, uwa#asz 1o% mi zalatuje, jakby %wie#o

zrobiona by a szpikulcem& 4roszk si wybija& 'czoraj jej nie by o by bym zauwa#y I ona jest akurat w tym samym kierunku, co tamta, w sto owym& ?e#a em&
8e%li strza ka, to na co% wskazuje&

Odpowiedzia em0 * 5 je%li nie strza ka, to nie wskazuje& 'czoraj, przy kolacji, rozpatrujc z moj wstrtnaw ciekawo%ci rk ?udwika * znowu= * przerzuci em si wzrokiem na rk ?eny, te# na stole, i wtedy rczka bodaj drgn a, czy stuli a si odrobineczk, wcale nie by em pewny, ale 7i7ty, 7i7ty 5 co do Fuksa, to nie podoba o mi si, mo#e doprowadza o do pasji, #e co robi , co m!wi , wywodzi o si z -rozdowskiego, z tej niechci, tego nie znoszenia, nie tolerowania tego nie ba, gdybym sam nie mia tej sprawy z rodzicami w 'arszawie, ale jedno z drugim, jedno #erowa o na drugim& (n!w m!wi & +ta w majtkach, na %rodku pokoju, i m!wi & (aproponowa #eby%my zbadali, czy strza ka na co% wskazuje * #e, niby, co szkodzi sprawdzi$, jak si przekonamy, #e nie, to przynajmniej %wity spok!j, wiadomo, nie #adna strza ka przez kogo% umy%lnie zrobiona, a tylko iluzja * nie ma innego sposobu na uzyskanie pewno%ci, strza ka, czy nie strza ka&
16

+ ucha em cicho, zastanawia em si, jak mu odm!wi$, nalega do%$ s abo, ale ja te# by em s aby i w og!le s abo%$ przenika a wszystko& Poradzi em, #eby sam sprawdzi , je%li mu na tym zale#y * zacz nalega$, #e bd mu koniecznie potrzebny dla dok adnego ustalenia kierunku, bo trzeba wyj%$, wyznaczy$ kierunek w korytarzu, w ogrodzie * w ko"cu powiedzia 9co dw!ch, to nie jeden:& I nagle zgodzi em si i nawet od razu wsta em z !#ka, gdy# my%l o ruchu po ustalonej linii, przeszywajcym, stanowczym, wyda a mi si rozkoszniejsza od szklanki zimnej wody= .ak adali%my spodnie& Pok!j wype ni si teraz czynno%ciami zdecydowanymi i okre%lonymi, kt!re jednak bdc poczte z nud!w, z nier!bstwa, z kaprysu, kry y w sobie jakie% krety"stwo& (adanie nie by o atwe& +trza ka nie wskazywa a na nic w naszym pokoju, to od razu rzuca o si w oczy, nale#a o wic przed u#y$ jej kierunek poprzez %cian, zbada$ czy nie odnosi si do czego% na korytarzu i potem z korytarza przenie%$ jak naj%ci%lej t lini w ogr!d * to wymaga o dosy$ skomplikowanych zabieg!w, kt!rym rzeczywi%cie nie podo a by bez mego wsp! udzia u& (eszed em do ogrodu i wycign em z sionki grabie aby ich & dr#kiem wyznaczy$ na trawniku lini, odpowiadajc tej, kt!r Fuks sygnalizowa z okienka klatki schodowej dr#kiem szczotki& -ochodzi a ju# pita * rozpalenie #wiru, wysychanie traw wok! drzewek m odych, nie dajcych cienia * to by o na dole * a w g!rze bia e sk bienia ob ok!w du#ych, okrg awych, w niemi osiernej niebiesko%ci& -om spoglda dwoma rzdami okien, parteru i pierwszego pitra * szyby si szkli y 1zy kt!ra% z szyb spoglda a na mnie ludzkim wzrokiem, Oddawali si jeszcze popo udniowej drzemce * wnoszc z ciszy * ale by o te# niewykluczone, #e za szyb kto% si nam przyglda * ?eon, )ulka, )atasia, * i by o do pomy%lenia, #e ten kto% patrzcy by tym kim%, kto zakrad si do naszego pokoju, najpewniej w godzinach porannych, i wy# obi ow lini stwarzajc strza k * po co, 5by zakpi$, -la hecy, 5by co% da$ do zrozumienia, .ie, to nie by o dorzeczne= .o tak, owszem, tylko #e niedorzeczno%$, to taki kij, co ma dwa ko"ce, i my z Fuksem od drugiego ko"ca tej niedorzeczno%ci ruszali%my si i dzia ali zupe nie dorzecznie * i ja, oddany pracowitym zabiegom, musia em jednak ;je%li nie chcia em sprzeniewierzy$ si memu dzia aniu< liczy$ si z mo#liwo%ci spojrzenia, czyhajcego spoza tych szyb mczco b yszczcych i o%lepiajcych& 6ra em wic to pod uwag& I wzrok Fuksa, spogldajcy na mnie z g!ry, by mi w tym pomocny& Porusza em si ostro#nie, #eby nie wzbudzi$ podejrze", pograbi em nieco trawnik, niby zmczony upa em rzuci em grabie i nog nada em im nieznacznie w a%ciwy kierunek& 5 te ostro#no%ci przysparza y mojej wsp! pracy z Fuksem wikszej intensywno%ci, ni# le#a o w moich zamierzeniach, porusza em si tutaj prawie jak jego niewolnik& ' ko"cu ustalili%my kierunek strza ki * linia ta prowadzi a a# za budk z narzdziami przy murze, tam gdzie ko"czy , si teren, gruzem i ceg ami cz%ciowo

17

zarzucony, bdcy przed u#eniem ogr!dka& Posuwali%my si w tamt stron powoli, zbaczajc, niby to zajci rozpatrywaniem kwiat!w, zi! , rozmawiajc, czasem gestykulujc, i pilnie baczc, czy co% nie nasunie si nam znaczcego& Od grzdki do grzdki, od patyczka do kamyczka, ze wzrokiem opuszczonym, poch onici ziemi, kt!ra ukazywa a si nam popielata, #! tawa, ciemno rdzawa, nudna, zawi a, ospa a, monotonna, pustynna ale i twarda& 4warz z potu otar em& 4o wszystko by o strat czasu= -otarli%my w pobli#e muru ale tu zatrzymali%my si, bezradni pokonanie tych dziesiciu brakujcych krok!w wydawa o si trudne, zanadto ra#ce= -otychczasowy nasz poch!d przez ogr!dek pod spojrzeniem szyb by wzgldnie atwy * kilkadziesit metr!w po r!wninie * ale i trudny jak% utajon trudno%ci, kt!ra czyni a ze" wspinaczk prawie * a oto teraz trudno%$, wywo ana wspinaczk coraz bardziej pionow i zawrotn, wzmog a si dotkliwie, by o to jakby%my dochodzili do szczytu& 1o za wysoko%$= )ucn udajc, #e si przyglda robaczkowi, i tak, w kucki, niby za robakiem, dobi do muruF ja zboczy em i pokrci em si na boku aby po czy$ si z nim ok!ln drog& 6yli%my przy murze, na samym ko"cu, w kcie wytworzonym przez budk& Borco& 4rawy niekt!re bardziej wybuja e, ko yszce si na powiewie, po ziemi kroczy #uk, pod murem ptasie ajno * gorco, ale inne, i zapach inny, jakby szczyn, przy%ni a mi si odleg o%$, by o to odleg e, jakby%my miesice ca e wdrowali, miejsce o sto tysicy mil, na kra"cach * zalecia o ciep zgnilizn, nie opodal by a kupa %mieci, deszcze pod murem wytworzy y %ciek * badyle, odygi, gruz * grudki, kamyczki, * #! cizny jakie% (n!w gorco, odmienne, nieznane tak, tak dotarcie do tego kta, #yjcego osobno, nawizywa o do tamtego gszczu ciemno * ch odnego z tekturk i blaszk * z wr!blem * moc jak gdyby odleg o%ci tamto w tym si odezwa o * i szukanie nasze tutaj jak gdyby o#y o& 1i#kie zadanie bo, je%li nawet co% tutaj mog o kry$H si, wskazanego przez strza k tam, na su7icie, w naszym pokoju, jak#e to odnale2$ w gmatwaninie, po%r!d zielsk, drobin, %mieci, przewy#szajcych ilo%ci wszystko co si mog o dzia$ na %cianach, czy su7itach& Przyt aczajca ob7ito%$ powiza", skojarze" Ile# zda" mo#na utworzy$ z dwudziestu czterech liter al7abetu, Ile# znacze" mo#na wyprowadzi$ z setek chwast!w, grudek i innych drobiazg!w, ( desek budki, z muru, te# tryska bezlik i nawa & (nudzi o mi si& 'yprostowa em si i spojrza em na dom i ogr!dek * te wielkie kszta ty syntetyczne, olbrzymie mastodonty %wiata rzeczy, przywraca y lad * wypoczywa em& 'raca$& 3ia em to powiedzie$ Fuksowi, ale twarz jego, wlepiona w jeden punkt, mnie zahamowa a& 4roszk powy#ej naszych g !w mur rozharatany tworzy wnk, sk adajc si jak gdyby z trzech jaski", coraz mniejszych * w jednej z nich co% wisia o& Patyk& Patyczek, ze dwa centymetry d ugo%ci& 'isia na nitce bia ej, niewiele d u#szej& (ahaczony o wyszczerbienie ceg y& .ic wicej& Przeszukali%my jeszcze raz wszystko naoko o& .ic& 8a si odwr!ci em i popatrzy em na dom, l%nicy szybami& 8u# owiewa a %wie#o%$, zwiastujca wiecz!r,
18

oddech wyprowadzajcy li%cie i trawy z zastygnicia w spiekocie& -rgn y listki drzewek, stojcych rzdem, podpartych palikami, pomalowanych wapnem& 'r!cili%my do pokoju& /zuci si na !#ko& * 8ak by nie by o, strza ka do czego% doprowadzi a * wyrzek ostro#nie, a ja z nie mniejsz ostro#no%ci odmrukn em0 * .iby do czego, 5 jednak trudno by o udawa$, #e si nie wie0 powieszony wr!bel * powieszony patyk * to powieszenie patyka na murze powtarzajce tamto powieszenie w gszczu * rezultat dziwaczny, wskutek kt!rego intensywno%$ wr!bla wzmog a si naraz ;ujawniajc jak bardzo tkwi on w nas mimo pozor!w niepamitania<& Patyk i wr!bel, wr!bel wzmocniony patykiem= 4rudno by o nie my%le$, #e kto% t strza k doprowadzi nas do patyka by nawiza$ do wr!bla po co, na co, Gart, )awa , )to% nam wyp ata psikusa, zadrwi , zabawi si czu em si niepewnie, a on r!wnie#, i to nas sk ania o do ostro#no%ci&
.ie da bym trzech groszy, czy kto% si z nas nie nabija& )to, )to% z nich ( tych, co byli obecni jak opowiada em o wr!blu i jake%my rozpoznali

strza k na su7icie w sto owym& 4en kto% wy# obi strza k w naszym pokoju, kt!ra doprowadza do czego, -o patyka na nitce& )awa & .abieranie go%ci& 4o jednak nie trzyma o si kupy& )omu# by si chcia o uprawia$ tak skomplikowane #arty, Po co, )t!# m!g wiedzie$, #e odkryjemy strza k i zainteresujemy si ni a# tak bardzo, .ie, to by czysty przypadek * ta pewna, niewielka zreszt, zbie#no%$ midzy patykiem na nitce a wr!blem na drucie& (goda, patyk na nitce, tego nie widuje si co dzie" ale przecie ten patyk m!g wisie$ z tysica przyczyn, nie majcych nic wsp!lnego z wr!blem, wyolbrzymili%my jego znaczenie, poniewa# ukaza si nam u samego kresu naszych poszukiwa", jako ich rezultat * naprawd nie by #adnym rezultatem, by tylko patykiem na nitce Przypadek zatem, Owszem ale jaka% sk onno%$ do sk adno%ci, co% jak gdyby mgli%cie zahaczajcego, dawa a si wyczuwa$ w szeregu tych zdarze" * powieszony wr!bel * powieszone kurcz * strza ka w sto owym * strza ka w naszym pokoju * patyk wiszcy na nitce * przebija o si w nich jakie% parcie ku sensowi, jak w szaradach, gdy litery zaczynaj zmierza$ do u o#enia si w s owo& 8akie s owo, 4ak, wydawa o si jednak, #e wszystko chcia oby sprawowa$ si w my%l jakiej% my%li 8akiej, 8aka my%l, 1zyja my%l, 8e%li by a to my%l, to kto% musia by$ za ni * ale kto, )omu# by si chcia o, 5 gdyby a je%li Fuks mi wyp ata psikusa, bo ja wiem, z nud!w ale nie, gdzie#by tam Fuks tyle wysi ku wk ada$ w g upi 7igiel nie, to te# nie trzyma o si kupy& Przypadek zatem, 6y bym si zgodzi mo#e w ko"cu, #e czysty przypadek gdyby nie inna anormalno%$, kt!ra poniekd mia a sk onno%$ do zahaczenia o t

19

anormalno%$ gdyby ta dziwno%$ z patykiem nie by a poparta inn dziwno%ci, o kt!rej wola em nie m!wi$ Fuksowi&
)atasia&

'ida$ i jemu nasun o si przynajmniej jedno oblicze +7inksa * siedzia na !#ku z g ow pochylon ko yszc z wolna zwisajcymi nogami&
1o, * zapyta em& 8ak si ma taki dzi!bek zmanierowany * zamy%li si i doda chytrze& * +w!j do

swego po swoje= 4o mu si podoba o, powt!rzy z przekonaniem& * 3!wi ci, mo#esz mi wierzy$, sw!j do swego po swoje& /zeczywi%cie warga i patyk wydawa y si na oko spowinowacone, a tak#e warga i wr!bel, chocia#by dlatego, #e warga by a taka niesamowita ale co, 5le przyj$, #e )atasia bawi a si w tak wyra7inowane intrygi, .onsens& 5 jednak istnia o jakie% pokrewie"stwo i te pokrewie"stwa, te skojarzenia, otwiera y si przede mn, jak ciemna jama, ciemna, ale wcigajca, wsysajca, gdy# za warg )ata%ki majaczy o si rozchylenie * stulenie ?eny i nawet dozna em gorcego wstrzsu, bo jednak ten patyk, odnoszcy si do wr!bla w krzakach, by niejako pierwszym ;och, bladym, niejasnym< znakiem w %wiecie obiektywnym, kt!ry poniekd potwierdza moje majaki odno%nie do ust ?eny 9odnoszcych si: do ust )atasi * analogia nik a, 7antastyczna, ale przecie# wchodzi o w gr to samo 9odnoszenie si:, ustalajce jakby uk ad jaki%& 1zy wiedzia co% o tym zwizaniu, czy skojarzeniu, ustnym pomidzy ?en i )atasia * czy co% takiego mu si uwidzia o * czy te# to by o tylko i wy cznie moje, (a nic bym si nie zapyta tylko ze wstydu& (a nic bym nie odda tej sprawy jego g osowi i wy upiastym oczom, kt!re -rozdowskiego wyprowadza y z r!wnowagi, mnie os abia o, t umi o, drczy o, #e on z -rozdowskim, ja z rodzicami, nie chcia em go ani na powiernika, ani na koleg= .ie chcia em * i w og!le 9nie: by o kluczowym s owem naszego stosunku& .ie i nie& 5 jednak podnieci o mnie, gdy powiedzia 9)atasia: * ucieszy em si prawie, #e kto% inny, nie ja, dojrza jak% mo#liwo%$ wsp!lno%ci midzy jej warg a patykiem i ptakiem&
)atasia * m!wi z wolna, z namys em * )atasia 5le ju# wida$ by o, #e po

nied ugiej eu7orii wraca mu blado%$ bia awa spojrzenia, -rozdowski jawi si na horyzoncie, i ju# tylko dla zabicia czasu snu niezdarne wywody0 * 3nie od razu to jej to co ona ma z ustami, wyda o si ale i tak siak wewt i wewt 8ak uwa#asz,

20

III

.ik o%$, nieuchwytno%$, zmusi y nas do odwrotu, zabrali%my si, ja do moich skrypt!w, on do notatek, ale roztargnienie mnie nie opuszcza o i ros o w miar zapadania wieczoru, jasno%$ naszej lampy przewierca wrastajcy mrok tamtych miejsc, za drog, na skraju ogrodu& Inna jeszcze nawiedza a mo#liwo%$& )t!# m!g by zarczy$, #e opr!cz strza ki odkrytej przez nas, jakie% inne znaki nie kryj si na %cianach, lub gdzie indziej, na przyk ad, w kombinacji plamy nad umywalni z ko kiem, le#cym na sza7ie, w poharataniach pod ogi .a jeden znak, przypadkiem odcy7rowany, ile# mog o by$ niezauwa#onych, zaszytych w naturalnym porzdku rzeczy, 1o pewien czas wzrok odrywa mi si od papier!w i zapuszcza w g bie pokoju ;w sekrecie przed Fuksem, kt!remu pewnie te# wybiega y oczy<& 5le ja si tym nie przejmowa em zanadto, zwiewno%$ 7antastyczna tej historii z patykiem, rozpraszajcej si nieustannie, nie zezwala a na nic, co by nie by o takie, jak ona, znikome& ' ka#dym razie rzeczywisto%$ otaczajca by a ju# jak zaka#ona mo#liwo%ci znacze" i to mnie odrywa o, cigle od wszystkiego mnie odrywa o, przy czym wydawa o si komiczne, ze takie co%, jak patyk, zdo a o w tym stopniu mnie poruszy$& )olacja, nieunikniona jak ksi#yc * zn!w mia em ?en przed sob& Przed zej%ciem na kolacj Fuks zauwa#y , #e 9nie warto o tym wszystkim opowiada$:, i s usznie, dyskrecja by a wskazana, je%li nie chcieli%my by nas wzito za par dudk!w i lunatyk!w& )olacja tedy& Pan ?eon zajadajc rzodkiewki opowiada , jak to przed laty dyrektor )rysi"ski, jego zwierzchnik w banku, uczy go sztuki zwanej przez niego 9smyka k:, albo 9kontrastem:, kt!r * jak twierdzi * powinien mie$ w piciu palcach ka#dy szanujcy si kandydat na wy#szego urzdnika& .a%ladowa gard owy, %ciszony, g os dyrektora )rysi"skiego, nieboszczyka0 * ?eon, we2 do serca, co m!wi, zauwa#, to kwestia takiej smyka ki, rozumiesz, 8e%li, we2my taki przypadek, musisz skarci$ urzdnika, co ci wypada zrobi$ jednocze%nie, .o, naturalnie, ch opie, wycigasz papiero%nic i czstujesz go papierosem& -la kontrastu, uwa#asz, dla smyka ki& 8e%li z klientem wypadnie ci by$ szorstkim, nieprzyjemnym, trzeba aby% si u%miechn je%li nie do niego, to do sekretarki& 6ez takiej smyka ki on ci si zanadto zamknie, stwardnieje& 5 jak z klientem, na odwr!t, jeste% s odki, podpu%$ od czasu do czasu s !wko grubsze, #eby go wysmyczy$ z ewentualnego zastygnicia, bo jak ci stwardnieje i zastygnie, to co, .o, prosz ja pan!w * opowiada z serwet uwizan pod brod i z wycignitym palcem * i kiedy% przypyla si na inspekcj prezes banku, ja ju# wtedy by em dyrektorem 7ilii, podejmuj go +zczytnie, z honorami, ale podczas obiadu po%lizn a mi si noga i wyla em na niego p! kara7ki wina czerwonego& 5 on na to0 * 'idz, #e pan ze szko y dyrektora )rysi"skiego= >%mia si przycinajc sobie rzodkiewk, smarujc mase kiem, posypujc sol zanim wsadzi w usta przyglda si jej przez chwil z uwag& * Eej= Oj= Oj, #ebym ja o banku, na rok by oby gadania, trudno wyrazi$, wysup a$, sam jak my%l si zapuszcz, nie wiem

21

za co si z apa$, tyle, tyle tego, dni, godzin& 6o#e, 6o#uniu m!j, 6o#uniu %wity, miesicy, lat, sekund, #ar em si i gryz em z sekretark prezesa, g upia, #al si 6o#e m!j mi o%ciwy i donosicielka, raz polecia a do dyrektora, #e ja do kosza naplu em, ja m!wi, czy% pani zg upia a, ale co tu gada$, du#o do gadania, skd, dlaczego o te plwociny posz o, a jak, a co, jak narasta o z miesicy, z lat )to by spamita , 1o tam gaduchnum powielachnum mmme= (astyg w zamy%leniu i wyszepta dodatkowo0 * 5 jak ona mia a wtedy bluzk, 5ni rusz nie mog sobie jak 4 z wyszywkami, Przerwa sobie zamy%lenie i wykrzykn rze%ko do )ulki0 * )ukuchny, co tam, by o nie by o, kukuku )ulaszka= * )o nierz masz zawinity * powiedzia a )ulka, odstawi a s oik i zabra a si do ko nierza& * 4rzydzie%ci siedem lat po#ycia ma #e"skiego, prosz paniusi!w moich, by o nie by o w ka#dym razie, s odusium, pamituchy )uluchy, my nad 'is , modr 'ise k, raz w deszcz, ba, ba, co tam, ile to lat, landrynki landrykusie, kupi em landrynk!w, z dozorc, dozorca, a z dachu ciek o, hej, hej, hejuchna, matuchna, ile to lat, w ka7ejce, ale jaka to ka7ejka, gdzie, wywietrza o, posz oooo, 7iut, 7iut 8u# nie sklej 4rzydzie%ci siedem= 1o tam Eej, ha= * ucieszy si i zamilk , zamkn si w sobie, wycign rk, sign po chleb i z wolna robi ga eczk, przyglda si, ucich , zanuci 4iCriCri& Odkroi kawa ek chleba, obci z boku, #eby by kwadratowy, nasmarowa mas em, zr!wna mas o, poklepa no#em, obejrza , posypa sol i wsun do ust * zjad & I jakby stwierdza , #e zjad & Patrzy em na strza k, kt!ra na su7icie rozla a si, rozp yn a, co za strza ka, jak mogli%my dopatrzy$ si w tym strza ki,= Patrzy em te# na st! , na obrus, trzeba przyzna$, #e mo#liwo%ci widzenia s ograniczone * ot!# na obrusie rka ?eny spoczywajca, rozlu2niona, niewielka, kawowa, ciep o ch odna, wyrastajca przegubem z dalszych bia o%ci ramienia ;kt!rych raczej domy%la em si, bo ju# tam wzrokiem si nie zagania em< ot!# ta d o" by a cicha i bezczynna, ale przy bli#szym wejrzeniu dostrzega o si w niej dr#enia, by o to, na przyk ad, dr#enie sk!ry u nasady czwartego palca, albo dotykanie si dw!ch palc!w, trzeciego i czwartego * raczej embriony ruchu, ale czasem przechodzce w ruch rzeczywisty, w dotykanie wskazujcym obrusa, w ocieranie si paznokcia o 7a d by o to tak dalekie od samej ?eny, #e wyczuwa em j, jak wielkie pa"stwo, pe ne ruch!w wewntrznych, nie * skontrolowanych, poddanych zapewne prawom statystyki w liczbie tych ruch!w by jeden, mianowicie powolne stulanie d oni, %ciganie leniwe palc!w w gar%$, ruch wtulajcy, wstydliwy ju# poprzednio wpad mi w oko ale#, czy on by tak zupe nie bez zwizku ze mn, )t!# m!g wiedzie$, ciekawe, #e to na og! zdarza o si wraz z opuszczeniem oczu ;tych prawie nie widzia em<, ani razu nie podnios a ich przy tej okazji& /ka m#owska, ta obrzydliwo%$ erotoCnieerotoC erotycznieCnieerotyczna, cudactwo obarczone erotyzmem przymusowym 9poprzez ni: i w zwizku z jej rczk, ta rka zreszt przyzwoicie si prezentujca te# tutaj, na obrusie, w pobli#u I, naturalnie, owe stulenia jej d oni mog y odnosi$ si do jego rki, ale te# mog y pozostawa$ w lekkim*leciutkim zwizku z moim przypatrywaniem si spod powiek zmru#onych, cho$, przyzna$ trzeba, prawdopodobie"stwo by o prawie #adne, jeden na milion, ale hipoteza, przy ca ej nik o%ci swojej, by a wybuchowa, jak iskra zapalajca i jak tchnienie wywo ujce powietrzn trb= 6o i, kto wie, ona mog a nawet nienawidzie$ tego m#czyzny, kt!remu nie chcia em si dobrze przyjrze$, bo si ba em,
22

kt!remu b ka em si zawsze gdzie% na pery7eriach i kt!ry by nie wiedzie$ jaki, podobnie zreszt jak i ona bo, gdyby na przyk ad okaza o si, #e ona u m#owskiego boku oddaje si stuleniom pod moim spojrzeniem, no to c!#, mog a by$ taka, ten grzeszek m!g by$ doczepiony do jej niewinno%ci i trusiowato%ci, kt!re ;niewinno%$ i trusiowato%$< sta yby si w tym wypadku wy#szym szczeblem perwersji& -zika potgo my%li wt ej= 4chnienie wybuchajce=F )olacja by a w pe nym toku, ?udwikowi co% si przypomnia o, wyj notes, Fuks gldzi , m!wi do ?eona 9to ona by a taka jdza: albo 9tyle lat w banku, no, no=: a ?eon z brwi zmarszczon, z twarz yska w binoklach rozpowiada , co i jak, dlaczego 9a bo niech pan sobie wyobrazium: 9nie, bo ona tej bibu ki nie u#ywa a: 9tam by taki blat: i Fuks przys uchiwa si byle nie my%le$ o -rozdowskim& 8a my%la em 9a je%li z mojego powodu si tuli: i wiedzia em, #e ta my%l jest do niczego, ale co to, skrt, wstrzs, kataklizm, )ulka nag ym zrywem swej t usto%ci daje nura pod st! , jest pod sto em, przez jeden moment st! szaleje z )ulk co to, 4o by kot& 'ycign a go spod sto u z mysz w paszczy& Po rozmaitych bblach, wytryskach, wypryskach s ownych, kt!re zapieni y si w gwa townym kotle katarakty, wody naszego przebywania przy stole, ta rzeka szumica, p ynca, wr!ci y do swojego koryta, kota wyrzucono, znowu st! , obrus, lampa, szklanki, )ulka wyg adza jakie% tam schropowacenia serwety, ?eon wycignitym palcem zapowiada nadchodzcy dowcip, Fuks poruszy si, otwieraj si drzwi, )atasia, )ulka do ?eny 9daj no salaterk:, nico%$, wieczno%$, #adno%$, spok!j, ja znowu kocha go nienawidzi rozczarowana oczarowana szcz%liwa nieszcz%liwa, ale mog a by$ tym wszystkim naraz, ale najpewniej nie by a niczym z tego wszystkiego, a to z tej po prostu przyczyny, #e rczka by a za ma a, to nie rka, tylko rczka, wic czym tam ona mog a * by$ z tak rczk, nie mog a by$ niczym, ona by a by a pot#na w swoim e7ekcie, ale w sobie #adna odmt odmt odmt zapa ki, okulary, zatrzask, koszyk, cebula, pierniki pierniki #ebym ja musia tak tylko bokiem, na boku, spode ba, tam gdzie rce, rkawy, ramiona, szyja, zawsze na pery7eriach, a twarz w twarz tylko od czasu do czasu, przy %wicie, gdy nadarzy si pretekst #eby spojrze$, w tych warunkach c!# mo#na wiedzie$, ale, gdybym m!g si patrze$ do woli, tak#e nie ha, ha, ha, %miech, i ja si %miej, anegdota, anegdota ?eona, )ulka piszczy, Fuks w drgawkach ?eon z palcem wycignitym krzyczy 9s owo honoru: ona te# si %mieje, ale to tak tylko, #eby %miechem ozdobi$ og!lny %miech, ona to wszystko tak tylko #eby ozdobi$ ale, gdybym m!g patrze$ do woli, tak#e nie wiedzia bym, nie, nie wiedzia bym, bo midzy nimi mog o by$ wszystko
Potrzebna mi nitka i patyczek&

1!# to znowu, Fuks do mnie& Odpowiedzia em0


-o czego,

1yrkla zapomnia em przywie2$ psiako%$ a musz narysowa$ k! ko, potrzebne mi do wykresu& 8akbym mia nitk i patyczek, to by wystarczy o 3a y patyczek i odrobin nitki&

23

?udwik grzecznie 9mam zdaje si cyrkiel na g!rze, bd m!g panu s u#y$:, Fuks dzikowa ;butelka i korek, ten kawa ek korka< tak, acha, rozumiem, spryciarz, acha 4o by o, #eby powiadomi$ sekretnie ewentualnego kawalarza, #e zauwa#yli%my strza k na naszym su7icie i odkryli%my patyk na nitce& 4o by o na wszelki wypadek * je%li rzeczywi%cie kto% zabawia si w intrygowanie nas znakami, niechaj wie, #e do nas dosz y i #e oczekujemy dalszego cigu& +zansa by a minimalna, ale c!# go kosztowa o wypowiedzie$ tych kilka s !wek, >jrza em ich naraz w dziwnym %wietle tej mo#liwo%ci * #e sprawca jest midzy nimi * a jednocze%nie patyk i ptak si nasun y, ptak w gszczu, patyk na samym ko"cu ogrodu, w tej swojej grocie ma ej& Poczu em si midzy ptakiem i patykiem, jak pomidzy dwoma biegunami i ca e nasze zgromadzenie, przy stole, pod lamp, ukaza o mi si jako szczeg!lna 7unkcja tamtego uk adu, bdca 9wzgldem: ptaka i patyka * czemu nie by em niechtny, gdy# ta niesamowito%$ torowa a drog innej niesamowito%ci, kt!ra mnie mczy a, ale i 7ascynowa a& 6o#e= 8e#eli ptak, je#eli patyk, to mo#e i dowiem si w ko"cu, co z ustami& ;+kd, 8ak, .iedorzeczno%$=< .at#enie uwagi wiod o w roztargnienie czemu te# by em powolny, gdy# to pozwala o mi by$ tutaj i gdzie indziej jednocze%nie, dostarcza o rozlu2nienia 'zej%cie )atasinej perwersji i jej kr#enie, to tu, to tam, bli#ej, dalej, nad ?en, za ?en, powita em rodzajem g uchego wewntrznego 9aaach:, jak kto% zach y%nity& (nowu i jeszcze bardziej, ledwie uchwytne zepsucie uboczne owych warg nadpsutych zwiza o mi si * nachalnie= * ze stuleniem zwyczajnym i uwodzcym ustek mojego IisCJCIis i ta kombinacja, s abnca lub nasilajca si zale#nie od kon7iguracji, wprowadza a w sprzeczno%ci takie, jak dziewiczo%$ wyuzdana, nie%mia o%$ brutalna, stulenie wyba uszone, bezwstydny wstyd, zimny #ar, trze2we pija"stwo
Ojciec tego nie rozumie& 1zego nie rozumiem, 1zego,= Organizacji& 8aka tam organizacja= 1o za organizacja= /acjonalna organizacja spo ecze"stwa i %wiata&

?eon atakowa ?udwika przez st! ysin0 * 1o ty chcesz organizowa$, 8ak organizowa$,
.aukowo& .aukowo= * oczami, binoklami, zmarszczkami, czaszk, przes a mu adunek

politowania, zni#y g os do szeptu& * 1zlowieczuniu * pyta kon7idencjonalnie * czy% z g !wk poszed po rozumek do mak!wki, Organizowa$= 4o ty sobie wymarzasz, wysma#asz, #e tak tum tak pak z apie si wszystko w gar%$, co, I palcami drapie#nie zagitymi ta"czy przed nim, a potem je roz o#y i dmuchn w nie0 * Fiuuut= Py7= >ciek o&
24

Fyyyy, pum, pum, pum, papapa, eeeee rozumiesz pua, pua, i co ty tam, czego ty tam, jak ty, co ty >ciek o& Przeciek o& .ie ma& (apatrzy si w salaterk&
.ie mog o tym z ojcem dyskutowa$& .ie, Prosz= -laczego, 6o ojcu brak przygotowania& 8akiego, .aukowego& .aukowczuniu * m!wi z wolna * zwierz#e mi, prosz, zwierz#e memu %nie#no

dziewiczemu onu jak ty z tym naukowym przygotowaniem bdziesz orCgaCniCzoCwa , w jaki dese", pytam, jak, jak ty to tam z tym do czego, pytam, jak z czym i po co i ku czemu i gdzie, jak ty, pytam, to z tym, tamto z tamtym, owo z owym, gwoli czemu, jak * ugrzz i spoglda niemo, a ?udwik nabra na talerz troch karto7li i to ?eona wyrwa o z niemoty& * 1o ty wiesz,= * wybuchn gorzko& * +tudia= +tudia= 8a ta nie studiowa , ale lata my%la my%l i my%l odkd z banku wyszed em nic tylko my%l, mnie g owa pka od my%lenia, co ty tam, czego ty tam, co tam tobie do daj spok!j, daj spok!j= 5le ?udwik zajada listek sa aty i ?eon opad , uspokoi o si, )atasia zamyka a kredens,& Fuks zapyta ile stopni, oj, upa , pani 3a"cia podsuwa a )atasi naczynia, kr!l szwedzki, p! wysep skandynawski, a zaraz potem gru2lica, zastrzyki& +t! by teraz o wiele przestronniejszy, tylko 7ili#anki z kaw, lub herbat, koszyk z chlebem i kilka serwetek, zwinitych ju# * jedna, ?eona, by a roz o#ona& Pi em herbat, senno%$, nikt si nie rusza , siedziano swobodniej na krzes ach nieco odsunitych, ?udwik sign po gazet, )ropka zastyg a& Od czasu do czasu zdarza y jej si tak#e zastygnicia, zupe nie puste, bez wyrazu, ko"czce si ockniciem nag ym, jak plusk, gdy do wody wrzuci$ kamie"& ?eon mia na rce brodawk z kilkoma w oskami, przyglda si jej, wzi wyka aczk i zaczepia ni o te w oski * zn!w si przyjrza * wpu%ci pomidzy w oski odrobin soli z obrusa i patrzy & >%miechn si& 4iCriCri& - o" ?eny pojawi a si na obrusie, obok 7ili#anki& 'ielki rozhowor zdarze", nieustajcych 7akcik!w, jak rechot #abi w stawie, r!j komar!w, r!j gwiazd, chmura mnie zawierajca, mnie zacierajca, ze mn p ynca, su7it z archipelagiem i p! wyspami, z punkcikami i zaciekami, a# po nudn bia o%$ nad rolet bogactwo drobiazg!w, kt!re mo#e i by o pokrewne moim i Fuksa grudkom, patyczkom etc a mo#e i z drobiazgami ?eona jako% to si czy o bo ja wiem, mo#e dlatego tylko tak my%la em #e by em nastawiony na drobiazgi rozdrobniony och, ja by em taki rozdrobniony= )atasia podsun a ?enie popielniczk&

25

3nie uderzy o wy%lizgujcym si zimnym nie7oremnym usta buch w usta precz won siatka z nog skrcone wykrcone i cisza g ucha cisza jama nic a z zamtu, z rozbe tania ;gdy )atasia ju# odstpi a< jawi si konstelacja ustna b yszczca nieodparcie, ja%niejca& I ponad wszelk wtpliwo%$0 usta odnosz si do ust= +pu%ci em oczy, zn!w tylko rczk widzia em na obrusie, podw!jnoust dwoi%ciewargow i tak i siak dwoist niewinnie zepsut czyst o%lizg wlepi em si oczami w rczk oczekujc, wtem st! zaroi si rkami, co to, rczka ?eona, rczka Fuksa, rce )ulki, rce ?udwika, tyle rk w powietrzu a to osa= Osa wlecia a do pokoju& 'ylecia a& /ce si uspokoi y& (nowu * opadajca 7ala, spok!j wraca, ja my%l jak to z tymi rkami, co to takiego, ?eon odezwa si do ?eny0 * /ozliczna przygodo&
/ozliczna przygodo, daj no tatce zapalajcy si 7os7or: ;zapa ki<& 9/ozliczna przygodo:

mawia do niej, albo 9tusio ku osio ku: albo 9zachwyte"ku pomale"ku:, lub jeszcze inaczej& )ulka zaparza zi! ka, ?udwik czyta, Fuks dopija herbat= ?udwik odk ada gazet, ?eon spoglda, ja my%la em, jak to, niby, czy rce zaroi y si, zawrza y, dlatego, #e osa, czy dlatego, #e rka na stole bo, 7ormalnie biorc by o niewtpliwe, #e rce zaroi y si z powodu osy ale kt!# m!g zarczy$, czy osa nie by a tylko pretekstem dla wezbrania rk w zwizku z jej rczk Podw!jny sens a to rozdwojenie czy o si mo#e ;kt!# m!g wiedzie$< z rozdwojeniem ust )ata%ka * ?ena z rozdwojeniem wr!bel * patyk 6 dzi em& +pacerowa em sobie na pery7eriach& ' %wietle lampy by a ciemno%$ krzak!w za drog& +pa$& )orek na 7laszce& )awa ek korka, przylepiony do szyjki tej butelki, wy ania si i nasuwa

26

IK

.astpny dzionek pojawi si roztargniony, suchy i b yszczcy, w l%nieniu, niepodobna by o skupi$ uwagi, z niebiesko%ci niebios wytacza y si kuliste ob oczki, pulchne i niepokalane& (anurzy em si w skryptach, gdy# po wczorajszych nadu#yciach zapanowa a we mnie surowo%$, odraza do dziwactw, asceza& P!j%$ do patyka, (obaczy$, czy co% nowego nie zasz o, zw aszcza po dyskretnym powiadomieniu wczoraj, przy kolacji, przez Fuksa, #e patyk i nitka zosta y przez nas wykryte, 'strzymywa mnie niesmak do tej historii, potworkowatej jak p !d niedonoszony& 'sadziwszy g ow w rce, wkuwa em, a zreszt wiedzia em, #e w p!j%ciu do patyka Fuks mnie wyrczy, cho$ nie pr!bowa ze mn m!wi$ o tym * bo temat ju# si nam wyczerpa * ale wiedzia em, #e z wewntrznej pr!#ni p!jdzie tam, do muru& +kupi em si na skryptach, a on krci si po pokoju, w ko"cu poszed & I wr!ci , zjedli%my, jak zawsze, drugie %niadanie w naszym pokoju ;przynios a )atasia<, ale nic nie m!wi a# dopiero oko o czwartej, po drzemce, odezwa si z !#ka0 * 1hod2 no, co% ci poka#& .ie odpowiedzia em * mia em ochot upokorzy$ go * brak odpowiedzi by najdotkliwsz odpowiedzi& >pokorzony, milcza , nie o%mieli si nalega$, ale mija y minuty, zacz em si goli$, w ko"cu zapyta em0 * 8est co% nowego, Odpowiedzia 0 * I tak, i nie& )iedy sko"czy em z goleniem, rzek 0 * .o, chod2, poka# ci& 'yszli%my z zachowaniem zwyk ych ostro#no%ci wobec domu, kt!ry spoglda szybami, dotarli%my do patyka& Powia o rozpaleniem muru i woni szczyn, czy jab ek, tu# obok by %ciek i #! te 2d2b a daleko%$, kraniec, #ycie osobne w ciszy gorcej, brzczenie& Patyk by , jake%my go zostawili, wisia na nitce&
Przyjrzyj si temu * wskaza kup rupieci w otwartych drzwiczkach budki& * 'idzisz

co%,
.ic& .ic, .ic& (upe nie nic, .ic&

+ta przede mn i nudzi * mnie, siebie&


Popatrz na ten dyszel& 1o,

27

(auwa#y e% go wczoraj, 3o#liwe& 1zy le#a akurat tak samo, 1zy od wczoraj nie zmieni po o#enia,

.udzi * i nie mia co do tego z udze" * zia 7atalizmem cz owieka, kt!ry musi nudzi$, sta pod murem i to wszystko by o ja owe do ostateczno%ci, czcze& .aciska 0 * Przypomnij sobie ale wiedzia em, #e naciska z nud!w, i to mnie nudzi o& 3r!wka #! ta maszerowa a po dyszlu z amanym& .a szczycie muru ody#ki jakiego% ziela rysowa y si czysto w przestworzu, nie pamita em, skd mia em pamita$, mo#e dyszel zmieni po o#enie, mo#e nie zmieni po o#enia )wiatek #! ty& .ie dawa za wygran& +ta nade mn& 1o by o przykre, to i# w tym miejscu oddalonym pustka naszego znudzenia spotyka a si z pustk tych tam rzekomych znak!w, poszlak, nie bdcych poszlakami, z ca t bzdur * dwie pustki, a my midzy nimi& (iewn em& Powiedzia & Przypatrz si, w co ten dyszel celuje&
' co, ' pokoik )atasi& 4ak& -yszel by wycelowany wprost w jej pokoik przy kuchni, w tej przybud!wce, obok

domu&
5a ' a%nie& 8e%li dyszel nie zosta ruszony, no to nic, rzecz jest bez znaczenia& 5le je%li

zosta ruszony, to po to #eby nas na )atasi naprowadzi$ )to%, uwa#asz, kto skapowa z tego, co ja o patyku i nitce napomkn em wczoraj przy kolacji, #e my ju# jeste%my na tropie, przychodzi tutaj w nocy i dyszel nastawia na pokoik )atasi& 4o jakby nowa strza ka& 'iedzia , #e jeszcze raz przyjdziemy popatrze$, czy nie ma nowego znaku&
5le skd#e ty wiesz, #e dyszel zosta ruszony, Pewno%ci nie mam& 5le co% mi tak wyglda& .a trocinach jest %lad, jakby przedtem

inaczej le#a 5 te# popatrz na te trzy kamyki i te trzy ko ki i te trzy trawki wyrwane i te trzy guziki, od siod a chyba .ic nie widzisz,
1o, Formuj jakby tr!jkty, wskazujce na dyszel, jakby kto% chcia zwr!ci$ nasz uwag

na dyszel taki, uwa#asz, rym ku dyszlowi wytwarzaj& 4o jest chyba jak uwa#asz, Oderwa em si od mr!wki #! tej, kt!ra raz po raz pojawia a si midzy rzemieniami pdzc w lewo, w prawo, w ty , naprz!d, prawie go nie s ucha em, s ucha em pite przez
28

dziesite, jakie# idiotyczne, ndza, bieda z ndz, upokorzenie, ca a ta zgaga nasza, niesmak, bzdura, unoszce si nad kup gruzu i rupieci, pod tym murem, i gba jego ry#a, wy upiasta, wzgardzona& (acz em zn!w wywodzi$, #e komu by si chcia o, kto by tam 7abrykowa znaki tak nieznaczne, #e prawie niewidoczne, kt!# m!g by kalkulowa$, #e my si po apiemy w zmianie kierunku dyszla przecie nikt z klepkami w porzdku 5le mi przerwa 0 * 5 kto ci powiedzia , #e ten kto% ma klepki w porzdku, 5 druga rzecz0 skd wiesz, ile on znak!w 7abrykuje, 3o#e my%my tylko jeden z wielu odkryli Obj ruchem rki ogr!d i dom0 * 4u mo#e roi si od znak!w +tali%my * gruda, pajczyna * i ju# by o wiadomo, #e tego tak nie zostawimy& 1!# innego mieli%my do roboty, 'zi em do rki kawa ek ceg y, obejrza em, od o#y em i powiedzia em0 * .o co, 6dziemy %ledzi$ po linii dyszla, /oze%mia si wstydliwie&
.ie ma rady& +am rozumiesz& -la %witego spokoju& 8utro niedziela& Ona ma

wychodne& 4rzeba bdzie zrobi$ rewizj w jej pokoiku, zobaczy si, czy tam czego si nie zobaczy 5 jak nie, przynajmniej sko"czy si zawracanie g owy= 'patrywa em si w gruz, on tak#e * jakbym chcia odczyta$ z niego nieznaczny a %wi"ski umyk boczcy si wargi i, rzeczywi%cie, zdawa o si, #e gruz, orczyki, rzemienie, %miecie j y pulsowa$ atmos7er wy%lizgnicia kr#cego, zarysem tego wypaczenia wraz z popielniczk, siatk !#ka, stuleniem i rozchyleniem i wszystko to ju# wibrowa o, wrza o, dosigajc ?eny, co mnie przera#a o, bo, pomy%la em, jak#e# to, znowu bdziemy dzia a$ i dzia ajc urzeczywistnia$ wprowadzimy w akcj ca y ten dyszel, ja bd dobiera si do ust od strony, teraz, tego gruzu * co mnie zachwyca o * gdy#, my%la em, och, zaczniemy dzia a$, wedrzemy si dzia aniem w zagadk, ba, ba, przedosta$ si do pokoiku )atasi, rewidowa$, zobaczy$, sprawdzi$= +prawdzi$= Och, dzia anie wyja%niajce= I, och, dzia anie zaciemniajce, w noc, w chimer wprowadzajce= .ie, mimo wszystko, poczu em si lepiej * powr!t nasz #wirowan %cie#k by jak powr!t dw!ch detektyw!w * opracowywanie naszych plan!w we wszystkich szczeg! ach pozwoli o mi przetrwa$ z honorem do dnia nastpnego& )olacja przesz a spokojnie, moje pole widzenia ogranicza o si coraz bardziej do obrusa, coraz trudniej przychodzi o mi podnosi$ wzrok na nich, patrzy em na obrus, gdzie rczka ?eny dzi% spokojniejsza, bez drgnie" wyra2niejszych ;ale to mog o by$ w a%nie dowodem, #e to ona dyszel nastawi a=< i inne rce, na przyk ad rka ?eona, ospa a, lub d o" ?udwika erotoC nieeroto i rczyna )ulki, jak karto7el na buraku, pisteczka wystajca z babsztylowatego ramienia, roz o#ystego, co wywo ywa o nieprzyjemno%$ cicho wzrastajc kt!ra stawa a si jeszcze nieprzyjemniejsza w okolicach okcia, gdzie czerwono%$ spierzchnita przechodzi a w sine i 7ioletowe zatoczki, bdce wprowadzeniem w inne zakamarki& )ombinacje, zawi e, mczce, rk, podobne do kombinacji na su7icie, na %cianach wszdzie /ka ?eona przesta a bbni$, uj on dwoma palcami rki prawej palec rki lewej i tak go trzyma przypatrujc si z uwag, zastyg w u%miechu marzcym& Oczywi%cie rozmowa tam, w g!rze, nad rkami, nie ustawa a, ale ledwie to i owo mnie dochodzi o, zahaczano o rozmaite tematy, a w pewnej chwili ?udwik
29

powiedzia , #e jak ojciec my%li, niech ojciec wyobrazi sobie dziesiciu #o nierzy, idcych gsiego jeden za drugim, jak ojciec my%li, ile czasu potrzeba by na zu#ycie wszystkich mo#liwych kombinacji w uszeregowaniu tych #o nierzy, przestawiajc na przyk ad trzeciego na miejsce pierwszego i tak dalej gdyby%my przyjli, #e co dzie" dokonujemy jednej zmiany, ?eon zastanowi si0 * za trzy miesicusium, ?udwik powiedzia 0
-ziesi$ tysicy lat& 4o zosta o obliczone& 1z owieku * powiedzia ?eon& * 1z owieku 1z owieku (amilk , siedzia

nastroszony& 3og oby si zdawa$, #e u#yte przez ?udwika s owo 9kombinacja: pozostaje w pewnym zwizku z 9kombinacjami:, kt!re mnie si nasuwa y, mog oby wyda$ si pewnym do%$ szczeg!lnym zbiegiem okoliczno%ci, #e on napomkn o kombinacjach #o nierzy akurat, gdy ja ton em w tylu kombinacjach * czy# to prawie nie wyglda o na g o%ne s7ormu owanie moich niepokoj!w, * och 9prawie:, ile# razy ju# to 9prawie: da o mi si we znaki * ale trzeba te# wzi$ pod uwag, #e mnie uderzy a ta powiastka o #o nierzach poniewa# czy a si z moimi niepokojami i wydoby em j z tego powodu z wielu innych rzeczy, kt!re te# m!wiono& 4ak to !w zbieg okoliczno%ci by w cz%ci ;och, w cz%ci=< przeze mnie spowodowany * i to w a%nie by o trudne, okropne, mylce, to #e ja nie mog em nigdy wiedzie$ w jakim stopniu jestem sam sprawc kombinujcych si wok! mnie kombinacji, och, na z odzieju czapka gore= Bdy si zwa#y, jak olbrzymia ilo%$ d2wik!w, kszta t!w, dochodzi nas w ka#dym momencie istnienia r!j, szum, rzeka c!# atwiejszego, jak kombinowa$= )ombinowa$= 4o s owo zaskoczy o mnie przez sekund, jak dzikie zwierz w ciemnym lesie, ale zaraz uton o w rozgardiaszu siedmiu os!b siedzcych, m!wicych, jedzcych, kolacja odbywa a si nadal, )atasia poda a ?enie popielniczk
4rzeba bdzie to wszystko wy%wietli$, wyja%ni$, doj%$ do sedna: ale nie wierzy em

aby inspekcja pokoiku cokolwiek wy%wietli a, tyle tylko, #e ten nasz projekt na jutro pozwala jako% lepiej wytrzymywa$ t dziwn zale#no%$ ust od ust, miasta od miasta, gwiazdy od gwiazdy i ostatecznie c!# takiego dziwnego, #e usta odsy aj do ust, gdy cigle, bez przerwy, jedno odsy a o mnie do drugiego, za jednym drugie si czai o, za rk ?udwika rka ?eny, za 7ili#ank szklank za smug na su7icie wyspa, %wiat by doprawdy rodzajem parawanu i nie udziela si inaczej jak tylko przekazujc mnie wci# dalej * rzeczy bawi y si mn w pi k= .agle co% stukn o& Odg os jakby kto% kijem stukn w kij * kr!tko, sucho, nie mocno, * cho$ by to odg os osobny, tak bardzo osobny, #e wybi si z ca o%ci g os!w& )to stukn , 1o stukn o, @cierp em& 1o% w rodzaju 9zaczyna si: za%wita o mi w g owie, zamar em, nu#e, zjawo, wy a2= ale d2wik zaprzepa%ci si w czasie, nic nie nastpi o, mo#e by to trzask kt!rego% z krzese nic wa#nego .ic wa#nego& .azajutrz niedziela, kt!ra wprowadza a zak !cenia w nasz tryb #ycia, wprawdzie, jak co dzie", obudzi a mnie )atasia i troszk posta a nade mn z czystej #yczliwo%ci, ale sprztaniem pokoju zaj a si sama pani 3a"cia, kt!ra toczc si na wsze strony ze %ciereczk opowiada a, jak to w -rohobyczu mieli 9 adny parter willi z
30

wygodami: i wynajmowa a pokoje z utrzymaniem, lub bez, potem sze%$ lat w Pu tusku 9w wygodnym apartamencie na trzecim pitrze: ale opr!cz sta ych lokator!w mia a na karku nieraz i sze%ciu sto ownik!w 9z miasta:, ludzi przewa#nie starszych, z chorobami, a to temu papk, temu zupk, a to nic kwa%nego, a# powiadam sobie, nie, tak dalej nie, do%$, nie mog, i m!wi to moim dziadom, trzeba by o widzie$ t rozpacz, paniusiu nasza, kto o nas zadba, ja im na to, a widzicie, za du#o serca wk adam, zdzieram si, co to, mam si zabija$ i tym bardziej, #e ?eona ca e #ycie musia am doglda$, pan nie ma pojcia, a to, a tamto, wiecznie co%, ja wprost nie wiem jak by ten cz owiek beze mnie, kaw mu do !#ka ca e #ycie, ca e #ycie, na szcz%cie ja ju# taka, nier!bstwa nie znosz, od rana do wieczora, od wieczora do rana, zreszt jak i co, to i zabawi$ si, z wizyt, albo go%ci przyj$, wie pan, ?eona siostra cioteczna jest za hrabi )oziebrodzkim, a jak#e, i kiedy ja za ?eona wychodzi am to jego 7amilia nosem krci a, a i sam ?eon tak si ba cioci, pani hrabiny, #e dwa lata mnie nie prezentowa , ja m!wi ?eon, ty si nie b!j, ja ci t cioci zakasuj i raz w gazecie przeczyta am #e bal na cel dobroczynny, a w komisji organizacyjnej pani hrabina )oziebrodzka, nic ?eonowi nie m!wi, tylko m!wi ?eon p!jdziemy na ba , to, m!wi panu, ze dwa tygodnie w sekrecie si przygotowywa am, dwie krawczynie, 7ryzjerka, masa#e, pedikur nawet zrobi am dla kura#u, bi#uterie od 4eli po#yczy am, ?eon jak mnie zobaczy zdbia , ja nic, wchodzimy na sal, muzyka, ja ?eona pod pach wprost na pani hrabin, to ona, wie pan, odwr!ci a si ty em= 57ront mnie zrobi a= 8a do ?eona, ?eon, twoja ciotka jest arogantka i splun am, on, wie pan, ani s owa, on ju# taki, gada, gada, a jak co do czego, to nic, albo zacznie krci$, wykrca$, ale potem, jake%my w )ielcach mieszkali, a ja kon7itury sma#y am, niejeden obywatel okoliczny u nas bywa , te kon7itury na miesice z g!ry zamawiali, zamilk a, %ciera a kurze, milcza a, jakby w og!le si nie odzywa a, a# Fuks zapyta 0 * .o i co, 'tedy powiedzia a, #e jeden z lokator!w, co go mia a w Pu tusku, by suchotnik i trzeba mu by o dawa$ %mietan trzy razy dziennie 9a# do odbrzydliwo%ci: i wysz a& 1o to wszystko znaczy o, 8aki by sens, 1o si kry o za tym, 5 szklanka, -laczego wczoraj zwr!ci em uwag na szklank w saloniku, pod oknem, na stole, wraz z dwiema szpulkami le#cymi obok * dlaczego spojrza em na to przechodzc * czy to by o co% godnego uwagi * czy nie zej%$ na d! , jeszcze raz przyjrze$ si, sprawdzi$, Fuks tak#e musia w sekrecie sprawdza$, bada$, przyglda$ si i przemy%liwa$, on tak#e by wielce rozdrobniony * g upio rozdrobniony& Fuks, tak ale on ani w setnej cz%ci nie mia tych, co ja, powod!w ?ena, jak krew, kr#ca w tej bzdurze= .ie mog em oprze$ si wra#eniu, #e za wszystkim kryje si ?ena, d#ca do mnie, wyt#ona w przedzieraniu si wstydliwym, sekretnym Prawie widzia em j0 b dzi po domu, rysuje na su7itach, nastawia dyszel, wiesza patyk, uk ada 7igury z przedmiot!w przemykajc si wzd u# %cian, za wg ami ?ena ?ena przedzierajca si do mnie b agajca mo#e o pomoc= .onsens= 4ak, nonsens, ale z drugiej strony, czy mog o tak by$ #eby dwie anomalie * !w 9zwizek: ust i owe znaki * nie mia y ze sob nic wsp!lnego, .onsens& 4ak, nonsens, ale mog o# by$ ca kowicie urojeniem co% tak nat#onego we mnie, jak to ska#enie ?eny wargami )atasi,j )olacj zjedli%my z )ulk
31

tylko, gdy# ?ena wybra a si z m#em & do znajomych, ?eon by na brid#u, )atasia przy niedzieli mia a wychodne, wysz a zaraz po obiedzie& )olacja, okraszona g osem )ulki nieustajcym * to j napada o wida$ z dala od ?eona * i dopiero, #e lokatorzy, #e z lokatorami, #e ca e #ycie, panowie nie maj pojcia, a to temu je%$, temu po%ciel, temu lewatywa, tamten z piecykiem, o piecyk ledwie s ucha em, co% tam #e 9z dziwkami: 9butelka za !#kiem, ju# prawie na skonaniu, z butelkami: 9mu m!wi, grymasy, grymasy, ale szalik tam gdzie pan wie: 9nau#era am si, naharowa am, nie z kamienia: 9 ajdactwo, #e niech rka boska: 9skaranie bo#e z brudactwem, 8ezus: jej oczka %ledzi y nasze spo#ywanie, jej biust opiera si o st! , a na okciu sk!ra z uszczona przechodzi a w r!#owy 7iolet, jak na su7icie popryszczeni g !wnej zatoki w bladaw wysypk #! taw 9Bdyby nie ja, to by pomarli: 9nieraz w nocy, jak stka : 9to ?eona przetranslokowali i wynajli%my: 6y a jak su7it, za uchem mia a co% w rodzaju bbla stwardnia ego i zaczyna si las, w osy, z pocztku dwa, czy trzy, jakby pier%cienie w oskowate, potem las, czarno * siwawe, gste, zwijajce si, skrcone, miejscami pukle, miejscami k aki, dalej g adko, spada, sk!ra na karku nagle bardzo delikatna, bia a, a zaraz tu# rysa, jak od paznokcia i zaczerwienienie, niby plama potem nad ramieniem, u skraju bluzki, zaczyna a si nie%wie#o%$, jakby zu#ycie, gince pod bluzk i tam, pod bluzk, cignce si, a# po inne krosty, przygody 6y a, jal su7it 98ake%my mieszkali w -rohobyczu: 9angina, dale reumatyzm, kamienie w wtrobie: 6y a, jak su7it, nie dc objcia, nie do wyczerpania, niezmierzona w swoich wyspach, archipelagach, krainach Po kolacji odczekali%my, a# posz a spa$ i, oko o dziesitej, przystpili%my do dzia ania& (jawiska, kt!re%my rozptali dzia aniem, +7orsowanie drzwi do pokoiku )atasi nie nastrcza o trudno%ci, wiedzieli%my, #e klucz zostawia zawsze na oknie, zaro%nitym bluszczem& 4rudno%$ polega a na tym, #e nie mieli%my #adnej gwarancji, i# ten kto%, kto nas za nos wodzi * przypu%ciwszy, i# kto% nas wodzi za nos * nie zaczai si i nie %ledzi z ukrycia i nawet m!g narobi$ gwa tu, c!# mo#na by o wiedzie$, +poro czasu zaj o nam wa sanie si w pobli#u kuchni i obserwacja, czy nikt nie wypatruje * ale dom, okna, ogr!dek, przebywa y sobie spokojnie w nocy, najechanej ob okami gstymi i rozczapierzonymi, spomidzy kt!rych wyp ywa sierp ksi#yca, rozpdzony& Psy ugania y si midzy drzewkami& 6ali%my si %mieszno%ci& Fuks pokaza mi pude eczko, kt!re trzyma w rce&
1o to jest , Gaba& Gywa& -zi% j z apa em& 5 to co znowu , 8akby nas kto% przy apa , powiemy, #e%my si zakradli #eby jej #ab w !#ko

podpu%ci$ -la witza= 4warz jego bia oCry#oCrybia, odpalona przez -rozdowskiego& Gaba, owszem, to sprytne= I #aba, trzeba przyzna$, nie by a nie na miejscu, jej o%lizg o%$, wok! o%lizg o%ci katasinej kr#ca a# to mnie zdziwi o, zaniepokoi o i tym bardziej, #e nie by a te# tak daleka

32

wr!blowi * wr!bel i #aba * #aba i wr!bel czy za tym co% si nie kryje, 1zy to nic nie znaczy, Fuks powiedzia 0
1hod2my zobaczy$, co z wr!blem& I tak trzeba jeszcze odczeka$&

Poszli%my& Pod drzwiami, w krzakach, wiadomy mrok, wiadomy zapach, zbli#yli%my si do miejsca wiadomego, ale o wzrok daremnie t uk si o czer", raczej o wielo%$ rozmaitych czerni, zacierajcych * by y tam czarne jamy, zapadajce si, obok innych dziur, s7er, warstw, zatrutych p! istnieniem i to zlewa o si w rodzaj mikstury hamujcej, opornej& 3ia em latark, ale nie wolno by o jej u#y$& 'r!bel musia by$ przed nami, o dwa kroki, wiedzieli%my gdzie, ale nie mogli%my dosign$ go wzrokiem, po#eranym przez to co% zaprzeczajcego, ciemno%$& 'reszcie zamajaczy jak gdyby o%rodek kszta tu, zagszczenie nie wiksze od gruszki wisia
8est&

' cichej ciemno%ci #aba, z nami bdca, si odezwa a nie, #eby g os wyda a, ale jej istnienie, pobudzone istnieniem wr!bla, da o zna$ o sobie& 6yli%my z #ab ona tu by a, wraz z nami, wobec wr!bla, pokumana z nim w s7erze #abioCwr!blowej, i sprowadza a mi tu wy%lizg wargowy umyk i tercet wr!belC#abaC)atasiutka pchn mnie w t jej jam ustn i z jamy czarnej krzak!w uczyni jam jej otworu gbowego, opatrzon tym jej zmanierowanym 7igielkiem wargowym uskakujc& Gdza& @wi"stwo& +ta em bez ruchu, Fuks ju# wyco7ywa si z krzak!w, 9nic nowego: szepn , a, kiedy wyszli%my na drog, noc z niebem, z ksi#ycem, z nawa ob ok!w o brzegach wysrebrzonych, zaja%nia a& -zia a$= +zalone t uk o si we mnie pragnienie dzia ania, wiatru oczyszczajcego, got!w by em rzuci$ si na wszystko= 5le biedne by o to nasze dzia anie, #al si 6o#e * dwaj spiskowcy z #ab i po linii dyszla& 8eszcze raz ogarnli%my spojrzeniem scen0 dom i cienko majaczce si pnie drzewek, bia e od wapna, i zagszczenia wielkich drzew w g bi i roztaczajca si przestrze" ogr!dka * namaca em klucz na oknie, w bluszczu, wsadziwszy go w zamek unios em nieco drzwi w zawiasach, aby nie skrzypia y& ' tym czasie #aba w pude ku przesta a by$ wa#na, przesun a si na dalszy plan& .atomiast, gdy otworzy y si drzwi, jama pokoiku, ma ego, niskiego, zalatujca gorzkim i dusznym zapachem, ni to z pralni, z chleba, z zi! ek, ta jama katasina podnieci a mnie, usta spartaczone rozssa y mi si, wsysajce, i musia em uwa#a$ #eby Fuks nie po apa si w zaburzeniach mojego oddechu& 'szed z latark i #ab, a ja stan em w drzwiach uchylonych, #eby str!#owa$& +t umione %wiat o latarki, owinitej chustk, przemyka o si po !#ku, sza7ie, stoliku, koszu, p! ce, wy aniajc kolejno coraz inne miejsca, kty, 7ragmenty, bielizn, szmatki, grzebie" z amany, lusterko, talerzyk z monetami, myd o szare, rzeczy i rzeczy
33

wystpujce jedna po drugiej, jak na 7ilmie, gdy na zewntrz ob oki sz y za ob okami * ja w drzwiach, by em midzy tymi dwoma pochodami0 rzeczy i ob ok!w& I cho$ ka#da z tych rzeczy w pokoiku by a jej, )atasi, one uzyskiwa y co% z niej dopiero w zespole, stwarzajc namiastk jej obecno%ci, obecno%ci wt!rnej, kt!r gwa ci em poprzez Fuksa * jego latark * sam umieszczony z boku, na stra#y& Bwa ci em powoli& Plama %wietlna przesuwajca si, przeskakujca, chwilami zatrzymywa a si na czym%, jakby w zamy%leniu, aby znowu szpera$, myszkowa$, dobiera$ si i wymacywa$ w poszukiwaniu uporczywym %wi"stwa * tego szukali%my, za tym wszyli%my& @wi"stwo= @wi"stwo= 5 #aba by a w pude ku, kt!re po o#y na stole& Podrzdno%$ s ugowata, rodem z grzebyka brudnego i wyszczerbionego, lusterka zat uszczonego, rcznika cienkiego, wilgotnego * dobytek s u#cej, miejski ju#, a jeszcze wsioski, prostoduszny, kt!ry obmacywali%my aby si dobra$ do grzeszno%ci wywichnitej %lisko, kt!ra tu, w tej jamie bez ma a ustnej, tai a si zacierajc %lady 'ymacywali%my zepsucie, zboczenie, nikczemno%$& Bdzie% to musia o tutaj by$= 'tem latarka napotka a du# 7otogra7i w kcie za sza7, i wyjrza a z ramek )atasia z ustami bez zmazy= O dziwo= 1zyste, uczciwe usta, poczciwie wiejskie= .a twarzy o wiele m odszej, okrglejszej= )atasia od%witna, z uroczystym dekoltem, na awce pod palm, za kt!r widnia dzi!b odzi, trzymana za rczk przez tgiego majstra, wsacza, w sztywnym ko nierzyku )atasia u%miechajca si przyjemnie Bdy, zbudziwszy si w nocy, mogliby%my przysiga$, #e okno jest po prawej stronie, drzwi za nasz g ow, wystarczy jeden jedyny znak orientacyjny, po%wiata z okna, szmer zegarka, aby od razu i w spos!b ostateczny wszystko umeblowa o si nam w g owie, jak trzeba& 1o teraz, /zeczywisto%$ narzuci a si piorunujco * wszystko wr!ci o do normy, jak przywo ane do porzdku& )atasia0 zacna gospodyni, kt!ra w wypadku samochodowym uszkodzi a sobie g!rn wargF my0 para lunatyk!w +trapiony, spojrza em na Fuksa& On mimo wszystko wci# szuka , latarka znowu myszkowa a, rachunki na stole, po"czochy, %wite obrazki, 1hrystus i 3atka 6oska z bukietem * ale c!# z tego szukania, 4o by o ju# tylko nadrabianie min&
(abieraj si * szepn em& * 1hod2my&

'szelka mo#liwo%$ %wi"stwa ulotni a si z o%wietlanych rzeczy, natomiast samo o%wietlanie sta o si %wi"skie * macanie, wszenie, przybra o samob!jczy charakter * my dwaj w tym pokoiku, jak dwie lubie#ne ma py& ( u%miechem nieprzytomnym odwzajemni mi spojrzenie i nadal b dzi latark po pokoju, wida$ by o, #e w g owie ma zupe nie pusto, nic, nic, nic, jak kto%, kto spostrzega, #e zgubi wszystko, co ni!s , a mimo to idzie dalej i jego klapa z -rozdowskim pokuma a si z t klap, zla o si wszystko w jedn klap z u%miechem ju# nieprzyzwoitym, z burdelu, podglda )ata%ce jej tasiemki, wat, brudne po"czochy, p! ki, 7iraneczki, widzia em, sam bdc w cieniu, jak on to robi ju# tylko z zemsty i dla 7asonu, w asn lubie#no%ci mszczc si za to, #e ona przesta a by$ lubie#na& Obmacywanie, plama %wietlna ta"czca wok! grzebienia, obcasa 5le na nic= .a darmo= 'szystko to ju# nie mia o sensu i powoli rozpada o si
34

jak paczka po przeciciu sznurka, przedmioty obojtnia y, nasza zmys owo%$ kona a& I ju# zbli#a a si gro2na minuta, w kt!rej nie wiadomo co robi$& '!wczas co% zauwa#y em& 4o co% mog o by$ niczym, ale mog o i nie by$ niczym& .ajprawdopodobniej niewa#ne ale w ka#dym razie Idzie o to, #e o%wietli ig , tym szczeg!ln, #e wbit w blat sto u& /zecz nie by aby godna uwagi, gdyby nie to, #e ja ju# poprzednio zauwa#y em rzecz nieco dziwniejsz, mianowicie stal!wk wbit w sk!rk od cytryny& 'ic, kiedy wymaca t ig wbit, uj em go za rk i naprowadzi em latark na stal!wk * po to jedynie, #eby przywr!ci$ naszemu tutaj przebywaniu pozory %ledzenia& 5le wtedy latarka zacz a porusza$ si #wawo i po chwili odszuka a co% * mianowicie pilnik od paznokci na komodzie& Pilnik by wbity w pude eczko tekturowe& 4ego pilnika przedtem nie dostrzeg em, latarka mi go pokazywa a, jak gdyby m!wic 9co ty na to,: Pilnik * stal!wka * ig a latarka by a teraz, jak pies, kt!ry wpad na trop, przeskakiwa a z przedmiotu na przedmiot i odkryli%my jeszcze dwa 9wbicia:0 dwie agra7ki, wbite w tekturk& .ie by o to wiele& .ie by o to wiele, a jednak w ndzy naszej stwarza o nowy kierunek dzia ania, latarka pracowa a skaczc, rozpatrujc i oto jeszcze co% jeszcze gw!2d2 wbity w %cian i o tyle dziwny, #e o par centymetr!w nad pod og& 5le dziwno%$ gwo2dzia nie by a ju# w a%ciwie dostateczna, by o poniekd nadu#yciem z naszej strony #e%my tak gw!2d2 o%wietlali I nic wicej nic wci# szukali%my, ale ju# szukanie si wyczerpywa o, w jamie dusznej pokoiku dokonywa si rozk ad i w ko"cu usta a latarka co dalej, Otworzy drzwi, zaczli%my si wyco7ywa$& Przed samym odej%ciem za%wieci kr!ciutko wprost w usta )atasi& 8a opierajc si o wnk okna poczu em pod rk m otek i szepn em 9m otek:, pewnie dlatego, #e m otek wiza si z gwo2dziem, wbitym w %cian& 6ez znaczenia& 1hod2my& (amknli%my drzwi, klucz zosta umieszczony na swoim miejscu, jaki wiatr idzie g!r * szepn pod kopu pdzcych ob ok!w, on, niedojda, odpalony, irytujcy, po co mnie z nim, sam sobie jestem winien, wszystko jedno, dom stercza przed nami, za drog wysokie %wierki te# stercza y, drzewka ma e w ogr!dku stercza y, przypomnia mi si bal, gdy muzyka urywa i pary stercz, by o g upio& I co, 'raca$ i spa$, Okr#ony by em jakim% wyka"czaniem si zupe nym i os abieniem wszystkiego& .awet uczu$ nie mia em& (wr!ci si do mnie, #eby co% powiedzie$, a# tu spok!j rozsadzony zosta waleniem * z ca ej si y, rozg o%nym= @cierp em * to zza domu, od strony drogi, stamtd te w%ciek e uderzenia, kto% wali = 8ak m otem= /ozw%cieczone razy m ota, ci#kie, #elazne, walce raz za razem, buch, buch, zajadle i z ca ych si = Euk tego #elaza w nocy bezszelestnej tak zdumiewajcy, #e prawie

35

nie z tego %wiata Przeciw nam, >skoczyli%my pod %cian, jakby te razy, niezgodne ze wszystkim wok! , musia y by$ w nas wymierzone& .ie ustawa o& 'yjrza em za r!g i z apa em go za rkaw& Pani 3a"cia& Pani )ulka= ' szla7roku z szerokimi rkawami i, po%r!d tych rkaw!w rozwianych, dyszca i walca, wznoszca do g!ry m ot, czy siekier, i walca w pie" drzewa z g ow oszala & 'bijajca, 1o ona wbija a, +kd to wbijanie, rozpaczliwe i zajad e kt!re kt!re kt!re my%my pozostawili w pokoiku )atasi a teraz ono szala o olbrzymio tutaj i huk #elaza kr!lowa = 4amten m otek, na kt!ry okciem natra7i em, gdy%my wychodzili z pokoiku, przetwarzajcy si w m ot, szpilki, ig y, stal!wki i gwo2dzie wbite, osigajce maksimum w nag ym rozptaniu& (aledwiem to pomy%la , odepchn em my%l niedorzeczn, precz, ale w tej#e chwili inne wbijanie, co% jak omot, rozleg o si z wntrza domu Bdzie% z g!ry, z pierwszego pitra, szybsze, gstsze, towarzyszce tamtym razom, potwierdzajce wbijanie, rozsadzajc mi m!zg, panika miota a si w nocy, szale"stwo, to by o jak trzsienie ziemi= 1zy nie z pokoju ?eny, 'yrwa em si Fuksowi i wpad em do domu, pdzi em schodami na g!r czy to ?ena, 5le, gdym bieg po schodach, wszystko naraz oniemia o * ja, ju# na pitrze, zatrzyma em si dyszc, bo huk, kt!ry mnie gna , sko"czy si& 1isza& .awiedzi a mnie nawet my%l, zupe nie spokojna, czyby nie uspokoi$ si i nie p!j%$ po prostu do naszego pokoju& 5le drzwi ?eny, trzecie z korytarza, by y przede mn, a we mnie dzia o si jeszcze walenie, wbijanie, huk, m ot, m otek, ig y, gwo2dzie, wbijanie, wbijanie, dobi$ si do ?eny, dobija$ si do niej i w konsekwencji, rzuciwszy si na jej drzwi z pi%ciami, zacz em wali$ i t uc= ( ca ej si y= 1isza& 3nie przemkn o przez g ow, #e je%li otworz drzwi, krzykn 9z odzieje=:, #eby si jako% usprawiedliwi$& 5le nic * i zaleg spok!j, nic nie by o s ycha$, nic, nic, oddali em si cicho i prdko, zeszed em na d! & 5le na dole te# spok!j& Pustka& Gywej duszy& 5ni Fuksa, ani )ulki& 4o #e z pokoju ?eny nikt si nie odezwa , atwo si t umaczy o, nie by o ich, jeszcze nie wr!cili z wizyty, to nie stamtd dobiega omot * ale gdzie si podzia Fuks, Bdzie )ulka, Okr#y em dom, tu# przy %cianie, #eby mnie z okien nie widziano * sza znik bez %ladu, drzewa, %cie#ki, #wir pod ksi#ycem pdzcym, nic wicej& Bdzie Fuks, .a p acz mi si zbiera o, niewiele brakowa o #ebym siad i p aka & L 'tem widz, na pierwszym pitrze jedno okno bije %wiat em * pok!j ich, ?eny i ?udwika& 5cha, wic jednak s, s yszeli moje dobijanie= -laczego wic nie otworzyli drzwi, 1o robi$, (n!w nie mia em nic do roboty, nic, by em bezrobotny& 1o, 1o, I%$ do pokoju naszego, rozebra$ si, spa$, (aczai$ si gdzie tutaj, 1o, 1o, P aka$, Okno ich na pierwszym pitrze by o nie zas onite, %wiat o bi o i i akurat naprzeciwko, za

36

p otem, sta chojar gsty, roz o#ysty Bdybym si wdrapa , m!g bym zajrze$ 4en pomys by nieco dziki, ale dziko%$ jego nawizywa a do dziko%ci, kt!ra przemin a i c!# innego mia em robi$, Doskot, zamt tego, co si sta o, umo#liwia mi t ide i mia em j przed sob, jak to drzewo, i nic innego przed sob nie mia em& 'yszed em na drog, przedar em si do pnia chojarowego i j em pi$ si pracowicie po tym stworze szorstkim i k ujcym& -obija$ si do ?eny= -ociera$ do ?eny resztki tamtego dobijania ko ata y si we mnie i znowu dobija em si i tamto wszystko, pok!j )atasi, 7otogra7ia, szpilki, walenie )ulki, wszystko ustpi o naczelnemu i jedynemu dobijaniu si do ?eny& Ostro#nie pi em si, z ga zi na ga 2, coraz wy#ej& .ie by o atwo, trwa o d ugo, a ciekawo%$ stawa a si gorczkowa0 zobaczy$ j, zobaczy$ j * zobaczy$ j z nim * co zobacz, Po tym omotaniu, waleniu * co zobacz, -r#a o we mnie niedawne dr#enie moje przed jej drzwiami, rozjuszone& 1o zobacz, 8u# ogarnia em wzrokiem su7it i g!rn cz%$ %ciany, wraz z lamp& 'reszcie ujrza em& (barania em& On jej czajnik pokazywa & 1zajnik& +iedzia a na krzese ku, przy stole, z rcznikiem kpielowym zarzuconym na plecy, jak szal& On stojc, w kamizelce, czajnik mia w rce i jej pokazywa & Ona spoglda a na czajnik& 1o% m!wi a& On m!wi & 1zajnik& .a wszystko by em przygotowany& 5le nie na czajnik& 4rzeba zrozumie$, co to jest kropla przepe niajca czar& 1o to jest 9za du#o:& Istnieje co% jak nadmiar rzeczywisto%ci, jej spcznienie ju# nie do zniesienia&0 Po tylu przedmiotach, kt!rych i wyliczy$ bym nie m!g , ig ach, #abach, wr!blu, patyku, dyszlu, stal!wce, sk!rce, tekturce etcetera, komin, korek, rysa, rynna, rka, ga ki itd& itd& grudki, siatka, drut, !#ko, kamyki, wyka aczka, kurcz, pryszcze, zatoki, wyspy, ig a i tak dalej i dalej i dalej, do znudzenia, do przesytu, teraz ten czajnik, jak Filip z )onopi, ni to od +asa, ni od Dasa, osobno, gratis, jak luksus bez adu, przepych chaosu& -o%$& @cisn a mi si krta"& 8a go nie prze kn& .ie dam rady& -o%$ ju#& (awraca$& -o domu& (dj a z siebie rcznik& 6y a bez bluzki& .ago%ci mnie uderzy o z piersi, ramion& 4 g!rn nago%ci zacz a zzuwa$ po"czochy, m# znowu si odezwa , odpowiedzia a, zdj a drug po"czoch, on opar nog na krze%le i rozsznurowywa bucik& 'strzymywa em si z odwrotem, pomy%la em, #e dowiem si teraz, jaka jest, jak jest z
37

nim na go o, nikczemna, pod a, brudna, o%lizg a, zmys owa, %wita, czu a, czysta, wierna, %wie#a, powabna, a mo#e kokietka, 3o#e tylko atwa, B boka, 5 mo#e zacita tylko, lub rozczarowana, znudzona, obojtna, gorca, chytra, z a, anielska, nie%mia a, bezczelna, w ko"cu zobacz= 8u# uda ukaza y si, raz, drugi, zaraz bd wiedzia , na koniec dowiem si czego%, w ko"cu co% mi si uka#e 1zajnik& 'zi , przestawi czajnik ze sto u na p! k, i podszed do drzwi& @wiat o zgas o& 'patrywa em si, cho$ nic nie widzia em, ze wzrokiem niewidzcym, wbitym w ciemno%$ jamy, wci# jeszcze si patrzy em, co mogli robi$, 1o robili, I jak robili, 4am teraz wszystko mog o si dzia$& .ie by o gestu, dotknicia, kt!re by by o niemo#liwe, ciemno%$ naprawd by a nieodgadniona, wi a si, albo nie wi a, albo wstydzi a, albo kocha a, albo w og!le nic, albo co% innego, albo pod o%$, zgroza, nigdy niczego si nie dowiem& (acz em z azi$ i opuszczajc si powoli my%la em, #e gdyby by a dzieckiem z bardzo niebieskimi oczyma te# mog aby by$ potworem * niebieskookim i dziecinnym& 'ic co mo#na wiedzie$, .igdy niczego o niej nie bd wiedzia & (eskoczy em na ziemi, otrzepywa em si, szed em z wolna do domu, na niebie pd panowa , stada ca e gna y rozwichrzone, bia o%$ ich %wietlistych zrb!w, czer" jder, wszystko gna o pod ksi#ycem, kt!ry te# pdzi , wyp ywa , sun , ciemnia , gas i wy ania si niepokalanie, niebiosa ogarnite by y dwoma ruchami sprzecznymi, rozpdzonymi, cichymi * ja idc zastanawia em si, czy nie wyrzuci$ do diab a wszystkiego, czy nie wyzby$ si tego ca ego balastu, powiedzie$ 9pas:, bo, ostatecznie, ta warga )atasina by a, jak z 7otogra7ii wynika o, skaz czysto mechaniczn& 'ic po co mi to, I jeszcze do tego czajnik Po co mnie kojarzenie ust * jej ust z )atasinymi, .ie bd wicej tego robi & (ostawi to& -ochodzi em ju# do ganku& .a balustradzie siedzia kot ?eny, -awidek, i na m!j widok wsta i wypr#y si, abym go po askota & ( apa em kota mocno za gard o, zacz em dusi$, przemkn o mi, jak b yskawica, #e co to ja robi, ale pomy%la em, ju# trudno, ju# za p!2no, z ca ej si y zaciska em rce& >dusi em& (wis & 1o teraz, co dalej, by em na ganku z kotem uduszonym w rkach, trzeba by o co% pocz$ z kotem, z o#y$ go gdzie%, ukry$, 4ylko, #e pojcia nie mia em, gdzie& 3o#e zakopa$, 5le kto by tam kopal po nocy= 'yrzuci$ na drog, #e niby samoch!d przejecha * albo mo#e w krzaki, gdzie wr!bel, (astanawia em si, kot mi ci#y , nie mog em si zdecydowa$, by o cicho, ale wpad mi w oko mocny sznurek, kt!rym przywizane by o drzewko do palika, jedno z tych bia ych od wapna, odwiza em sznurek, zrobi em ptl, rozejrza em si, czy nikt nie widzi ;dom spa , nikt by nie uwierzy , #e tu niedawno huk taki
38

grasowa <, przypomnia em sobie, #e w murze by hak, nie wiem po co, chyba dla wieszania bielizny, zanios em tam kota, niedaleko, ze dwadzie%cia krok!w od ganku, powiesi em na haku& 'isia , jak wr!bel, jak patyk, do kompletu& 1o teraz , ?edwie #y em ze zmczenia, ba em si troch wraca$ do pokoju, a nu# Fuks tam jest, nie %pi, bdzie mnie wypytywa 5le gdy tylko cicho otworzy em drzwi, okaza o si, #e %pi g boko& 8a te# zasn em&

39

.ade mn )atasia rozpowiadajca, ajdactwo takie, -awidka powiesili, -awidek na haku powieszony w ogrodzie, kto powiesi , skaranie bo#e, dra"stwo, #eby kota ?enie wiesza$= 4o mnie zbudzi o gwa townie& )ot by powieszony& Powiesi em kota& /zuci em niepewnie okiem na !#ko Fuksa, by o puste, wida$ by ju# przy kocie, to mi udziela o odrobiny samotno%ci, by zda$ sobie spraw 4en 7akt mnie zaskoczy , jak gdybym to nie ja by dusicielem& (e snu jednym susem znale2$ si w czym% tak niewiarygodnym, po c!#, na 6oga, go dusi em, Przypomnia em sobie teraz, #e w czasie duszenia do%wiadczy em tego samego dobijania si do ?eny, co gdym szturmowa do jej drzwi * ha, dobiera em si do niej poprzez zaduszenie kota ulubionego * i w 7urii, #e inaczej nie mog= 5le po c!# ja jego na haku wiesza em, jaka lekkomy%lno%$, jakie zamroczenie= I, co wicej, rozpatrujc to zamroczenie, na p! ubrany, z wtpliwym u%mieszkiem na twarzy skurczonej, kt!r widzia em w lustrze, do%wiadczy em tyle# satys7akcji, co kon7uzji * niczym z wyplatanego 7igla& I nawet szepn em 9wisi:, z rado%ci, z rozkosz& 1o robi$, 8ak wybrn$, Oni tam na dole na pewno ju# rozwodz si nad tym na wszystkie sposoby * czy nikt mnie nie widzia , (adusi em kota& 4en 7akt mnie przewraca & )ot by zaduszony i wisia na haku, i mnie nie pozostawa o nic innego, jak zej%$ i udawa$, #e nie wiem o niczym& Prosz, dlaczeg!# jednak go zadusi em, 4yle spraw nagromadzonych, tyle wtk!w krzy#ujcych si, ?ena, )atasia, znaki, walenie, etcetera, #aba chocia#by, lub popielniczka, etcetera, gubi em si w rozgardiaszu i nawet przysz o mi na my%l, #e to mo#e z powodu czajnika, a nu# zabi em z nadmiaru, na dodatek, na przyprz#k, czyli zaduszenie, jak czajnik, nadetatowe& .ie, nieprawda= )ota nie zadusi em w zwizku z czajnikiem& ( czym zatem zwiza$, do czego odnie%$ kota, .ie mia em czasu na my%lenie, trzeba by o schodzi$ i stawi$ czo o sytuacji, kt!ra zreszt by a i bez tego niesamowita, wype niona cude"kami nocy (szed em& .a dole * pustki, domy%li em si, #e wszyscy w ogr!dku& 5le zanim ukaza em si im w drzwiach ganku, spojrza em przez okno zza 7iranki& 3ur& .a murze koci trup& .a haku& Przed murem stojce osoby, w%r!d nich ?ena * z daleka, w zmniejszeniu, wyglda o to na symbol& 3oje ukazanie si na ganku nie nale#a o do atwych, mia o wszystkie cechy skoku w nieznane a je%li mnie kto widzia , je%li za chwil bd musia be kota$, nieprzytomny ze wstydu, +zed em z wolna #wirowan %cie#k, niebo jak sos, s o"ce rozpuszczone w bia awym przestworze, zn!w zapowiada si upa , co za lato= (bli#a em si i kot stawa si coraz wyra2niejszy, oz!r wy azi bokiem z paszczy, %lepia wywalone z orbit wisia & 3y%la em, #e gdyby to nie by kot, by oby lepiej, kot jest okropny z natury, w kocie mikko%$, puszysto%$, s jak osadzone na w%ciek ym skrzeczeniu, drapaniu, na przera2liwym skwierczeniu, tak, skwierczeniu, kot nadaje si do g askania, ale i do tortury, jest koteczkiem, ale i kocurem +zed em powoli, #eby

40

zyska$ na czasie, gdy# zadziwia mnie widok po dniu mego czynu ponocnego, w!wczas ma o widocznego i wro%nitego w dziwy owej nocy& 'ydawa o si zreszt, #e powolno%$ udzieli a si wszystkim, oni te# zaledwie si ruszali, Fuks, schylony, rozpatrywa mur i ziemi przed nim, co mnie roz%miesza o& 5le zastanowi a mnie pikno%$ ?eny, nag a, nies ychana, i pomy%la em, przera#ony0 o, jak ona wypiknia a po wczorajszym= ?eon zapyta z rkami w kieszeniach0 * 1o pan na to, Pczek wypomadowanych w os!w stercza mu nad ysin, jak pilot okrtu& Odetchn em& .ie wiedzieli, #e to ja& .ikt mnie nie widzia & (wr!ci em si do ?eny0 * 8aka przykro%$ dla pani= +pojrza em na ni, w mikkiej bluzce kawowej, w granatowej sp!dnicy, wtulona w siebie, mikka w ustach, z rkami wzd u# cia a, jak rce rekruta i d onie, stopy, nosek, uszka, male"kie, za drobne& 4o w pierwszej chwili mnie zirytowa o& 8a jej kota zakatrupi em, wyrzdzi em jej to brutalnie, masywnie, a te stopki, tymczasem, by y takie drobne= 5le moja w%ciek o%$ przetoczy a si w rozkosz& Bdy# ona, prosz mnie zrozumie$, by a te# za drobna wobec kota i z tego powodu wstydzi a si, ju# by em tego pewny, wstydzi a si kota= 5ch= (a drobna dla wszystkiego, odrobin mniejsza, ni# trzeba, nadawa a si tylko do mi o%ci, do niczego wicej, i dlatego wstydzi a si kota gdy# wiedzia a, #e cokolwiek by si do niej odnosi o, musia o mie$ sens mi osny i cho$ nie domy%la a si, kto, to przecie# wstydzi a si kota, bo kot by jej kotem, i jej dotyczcy 5le kot jej by kotem moim, przeze mnie zaduszonym 6y nasz wsp!lny& /ozkoszowa$ si, 'ymiotowa$, ?eon zapyta &
.ic pan nie wie, )to, jak, .ic pan nie zauwa#y , .ie, nic nie wiedzia em, wczoraj

spacerowa em do p!2na, wr!ci em dobrze po dwunastej, wszed em wprost przez ganek, pojcia nie mam, czy kot ju# wtedy wisia * w miar tych zezna" k amliwych ros a we mnie uciecha, #e w b d wprowadzam i nie jestem ju# z nimi, a przeciw nim, po 4amtej stronie& 8ak gdyby kot przesun mnie z jednej strony medalu na drug, w tamt s7er, gdzie dzia y si tajemnice, w s7er hierogli7u& .ie, nie by em ju# z nimi& @miech mnie echta na widok Fuksa, szukajcego pracowicie %lad!w pod murem i wys uchujcego moich k amstw& 8a znalem tajemnic kota& 8a by em sprawc&
Powiesi$= Geby kto kota wiesza = * z pasj wykrzykn a )ulka i zahamowa a, jakby jej

si co% sta o& )atasia wynurzy a si z kuchni i sz a ku nam przez grzdki& 8ej usteczka 9zmanierowane: zbli#a y si do paszczy kociej * poczu em, #e ona, idc, czuje, #e niesie na sobie co% pokrewnego tej paszczy, to mi dostarczy o nag ej satys7akcji, jakby m!j kot osadza si solidniej po tamtej stronie& 'arga zbli#a a si do kocura, ulotni y mi si wszelkie
41

wtpliwo%ci w zwizku z jej 7otogra7i, tak niewinn, zbli#a a si z o%lizg ym umykiem, wywichnita i nikczemna, zachodzi o dziwne podobie"stwo w %wi"stwie * i rodzaj nocnego dreszczu ciemnego przebieg mnie po krzy#ach& .ie spuszcza em jednocze%nie wzroku z ?eny * i moje zdziwienie, m!j wstrzs tajemny, bo ja wiem, czy zachwycony, moje wzruszenie, gdym odczu , #e wstyd ?eny si wzmaga wraz z wzej%ciem nad kotem tego zepsucia ustnego& 'styd dziwn ma natur, przekorn, bronic si przed czym% wciga to co% w s7er najg biej w asn i pou7n * i tak ?ena, wstydzc si kota i wargi z kotem, wprowadza a to w tajemniczo%$ swoich prywatnych sekret!w& I dziki jej wstydowi kot z czy si z warg, jakby jeden tryb zahacza o drugi= 5le m!j bezg o%ny okrzyk trium7u po czy si z jkiem, jakim#e cudem diabelskim ta uroda %wie#a i naiwna mog a ch on$ ohyd i wstydem swoim potwierdza$ moje urojenia= )atasia mia a w rkach pude ko * by o to nasze pude ko z #ab * ach, Fuks najwidoczniej zapomnia go zabra$, gdy%my wychodzili=
4o ja znalaz am u siebie, w pokoiku, le#a o na oknie& 1o jest w tym pude ku, * zapyta ?eon& )atasia uchyli a pokrywki& Gaba&

?eon zamacha rkami, ale Fuks wmiesza si z niespodziewan energi& * Przepraszam * rzek odbierajc )atasi pude ko& * 4o na potem& 4o si wyja%ni& 5 na razie ja bym prosi pa"stwa do sto owego& 1hcia bym pom!wi$& )ota zostawmy, jak jest, ja to jeszcze raz spokojnie obejrz& 1zy ten osio zamierza odstawia$ detektywa, +kierowali%my si powoli w stron domu, ja, pani )ulka, nic nie m!wica, nieprzyjemna, obra#ona, ?eon ze sterczcym kosmykiem, zmity& ?udwika nie by o, wraca z biura dopiero wieczorem& )atasia zawr!ci a do kuchni&
Prosz pa"stwa * zagai Fuks w sto owym * trzeba by szczerze& Fakt, #e tu si co%

wyrabia& -rozdowski, wszystko #eby zapomnie$ o -rozdowskim, ale wida$ by o, #e si uczepi i bdzie pcha , jak si da& * 1o si wyrabia& 3y z 'itoldem ju# od przybycia naszego to wymiarkowali%my, ale nijako nam by o gada$, bo nic pewnego, takie tam impresje 5le w ko"cu trzeba szczerze&
8a w a%nie * zacz ?eon& * (a pozwoleniem * przerwa Fuks i przypomnia , jak to

idc tutaj po raz pierwszy natra7ili%my na wr!bla powieszonego 7enomen niewtpliwie zastanawiajcy& Opowiedzia , jak potem rozeznali%my co%, jak , strza k, na su7icie w naszym pokoju& +trza ka, nie strza ka, mog o by$ z udzenie, tym bardziej, #e poprzedniego wieczoru te# nam si uwidzia a strza ka, tu, na su7icie, pa"stwo sobie przypominaj, strza ka, albo mo#e grabie do%$, #e autosugestia nie wykluczona, atenti= 5le my z samej ciekawo%ci, uwa#aj pa"stwo, dla sportu, postanowili%my zbada$&
42

Opisa nasze odkrycie, po o#enie patyczka, wyrw w murze i zamkn oczy& * Emmm zg!d2my si wiszcy wr!bel wiszcy patyk co% jakby w tym Bdyby jeszcze to nie by o akurat tam gdzie strza ka wskazywa a >cieszy em si naraz my%l o kocie wiszcym * jak patyk * jak wr!bel * ucieszy a mnie ta sk adno%$= ?eon wsta , chcia zaraz i%$ do patyka, ale Fuks go wstrzyma & * .iech pan poczeka& .aprz!d opowiem wszystko& 8ednakowo# opowiadanie przychodzi o mu #mudnie, pajczyna rozlicznych domys !w i analogii spowija a go, widzia em, jak s abn , roze%mia si nawet w pewnej chwili z siebie i ze mnie, spowa#nia , ze zmczeniem pielgrzyma wywodzi o dyszlu, #e dyszel celowa Prosz pa"stwa, co szkodzi sprawdzi$, 8e%li strza k sprawdzili%my, to i dyszel mo#na& 3y tylko tak dla sprawdzenia& .a wszelki wypadek& .ie #eby%my jak% nieu7no%$ do )atasi dla sprawdzenia tylko= I, na wszelki wypadek, #ab w pude ku mia em, #eby #art upozorowa$, jakby nas kto% przy apa & (apomnia em o niej wychodzc, dlatego )atasia przynios a&
Gaba * powiedzia a )ulka&

Opowiada o rewizji, #e badali%my i badali bez skutku, i nic, nic, ale, prosz sobie wyobrazi$, natra7ili%my w ko"cu, pewien szczeg! , bagatelny, owszem, ca kiem trzecioplanowy, zgoda, tak, ale powtarzajcy si wiksz ilo%$ razy, ni#by nale#a o, pa"stwo wiedz, jak co% si powtarza bardziej, ni# jest dozwolone prosz niech pa"stwo sami oceni, ja po prostu wylicz I zacz recytowa$, ale bez przekonania, za s abo= Ig a wbita w blat sto u& +tal!wka wbita w sk!rk od cytryny& Pilnik wbity w pude eczko& 5gra7ka wbita w tekturk& -ruga agra7ka wbita w tekturk& Bw!2d2 wbity w %cian, tu# nad pod og& Och, jak go os abi a ta litania, zmczony, znudzony, zaczerpn powietrza, przetar kciki wy upiastych oczu i usta , jak pielgrzym, kt!remu wiary zabrak o, a ?eon za o#y nog na nog i to nabra o od razu cech zniecierpliwienia, Fuks wtedy zlk si, on w og!le za ma o mia pewno%ci siebie, -rozdowski mu j zlikwidowa & 3nie zn!w w%ciek o%$ ogarn a, #e ja z nim razem 7iguruj, ja, majcy zreszt tamto z rodzin w 'arszawie, odstrczajce, odpychajce, co za pech, no, trudno
Ig y, sk!rki * burkn ?eon& .ie doko"czy , ale wystarczy o0 ig y, sk!rki, czyli

bzdura, bzdura, kupa %mieci, a my na niej, jak dwaj %mieciarze&


43

.iech pan czeka= * wykrzykn & * ' tym cymes, #e jake%my wyszli stamtd, pani *

zwr!ci si do )ulki * te# wbija a= 3 otem= ' ten pie", ko o 7urtki& I na ca ego= +pojrza w bok& Poprawi krawat&
8a wbija am, Pani& .o to co, 8ak to co, tamto wszystko wbite, a pani te# wbija= 8a niczego nie wbija am, ja tylko w pie" bi am&

Pani 3a"cia wydobywa a s owa z zasob!w niesko"czonej, a mcze"skiej, cierpliwo%ci&


?ena, z otko, wyt umacz, dlaczego ja w pie" bi am& B os jej by nieosobisty, kamienny,

a wzrok opatrzony dewiz 9wytrzymam:& ?ena co7n a si w siebie * bardziej poz!r ruchu, ni# ruch, podobna do %limaka, niekt!rych krzew!w, wszystkiego, co co7a si, lub tuli, przed dotkniciem& Prze kn a %lin&
3!w, ?ena, prawd= 3ama co pewien czas 4o jest taki kryzys& .erwy& (darza si od czasu do czasu&

'tedy apie za co bd2 #eby si wy adowa$& 'ali& 5lbo t ucze, je%li szk o& ) ama a& .ie, nie k ama a= 4o by a prawda i k amstwo jednocze%nie& Prawda, bo odpowiada o rzeczywisto%ci& 5 k amstwo, bo jej s owa ;o czym ju# wiedzia em< nie by y wa#ne ze wzgldu na swoj prawd, a tylko, #e z niej, ?eny, si poczyna y * jak spojrzenie, zapach& 8ej m!wienie by o po owiczne, skompromitowane powabem, trwo#ne i jakby zawisajce w powietrzu )t!#, je%li nie matka, m!g uchwyci$ ten k opot, Pani )ulka po%pieszy a z przet umaczeniem jej zezna" na jzyk bardziej rzeczowy starej kobiety&
8a, prosz pan!w, dzie" za dniem& /ok za rokiem& Od rana do wieczora& Earowanie&

Panowie mnie znaj, #e jestem spokojna i taktowna, z wychowaniem& 5le jak mnie si ten spok!j urwie 'tedy api za co bd2& (astanowi a si i powiedzia a z rozwag&
Dapi za co bd2

44

.ie wytrzyma a, wrzasn a, rozczapierzona&


(a co bd2= ( otko * powiedzia ?eon i krzykn a mu0 * (a co bd2= (a co bd2 * powiedzia ?eon, na co ona krzykn a0 * .ie za co bd2= (a co bd2= I

uciszy a si& 8a te# siedzia em cicho&


(rozumia e * Fuks rozp ywa si w uprzejmo%ciach& * (upe nie naturalne Przy

takiej pracy i k opotach .erwy= 4ak, tak= .o, wyja%nia si ale zaraz potem rozleg si inny oskot, jak gdyby z domu, z pitra,
4o ja * wym!wi a ?ena& Ona * poin7ormowa a pani 3a"cia z cierpliwo%ci, nie znajc granic& * 8ak us yszy,

#e mnie takie co% napada, albo przybiegnie i za rami z apie, albo sama ha asu narobi& Gebym otrze2wia a& 'yja%nia o si& ?ena do o#y a jeszcze kilka szczeg! !w& Ge akurat wr!cili z ?udwikiem, #e ona s yszc omotanie matki z apa a za but m#owski ;m# by w azience< i bbni a nim w st! , potem w walizk 'szystko si wyja%ni o, zagadki tej nocy osiada y na suchym piasku wyt umaczenia * to mnie nie zaskoczy o, by em na to przygotowany, a jednak by o to tragiczne, wypadki prze#yte wylatywa y nam z rk, jak %miecie, jak %miecie, le#a o to u naszych st!p, ig y, gwo2dzie, m oty, omoty +pojrza em na st! i zobaczy em kara7k na spodku, szczoteczk do okruch!w w kszta cie p! ksi#yca, okulary ?eona ;u#ywa ich do czytania< i inne rzeczy * niemrawe, jakby wyzion y ostatnie tchnienie& I obojtne& Obojtno%ci przedmiot!w towarzyszy a obojtno%$ os!b, ju# niechtna i wkraczajca w surowo%$ * #e, niby, zawracamy g ow& 5le uprzytomni em sobie kota i to mnie pocieszy o * tam, na murze, pozosta o jednak troch grozy, ten pysk tam zia & I kombinowa em, #e cho$ dwa nasze omoty le#a y na ziemi bezsilnie, mia em w zanadrzu jeszcze jeden omot, mniej atwy do wyt umaczenia, a nawet z o%liwy, naprawd dosy$ k opotliwy omot 8ak ona da sobie rady z moim dobijaniem si do jej drzwi, (apyta em ?eny tego ha asu z g!ry by y dwie serie, nieprawda#, 8edna po drugiej& 'iem na pewno, by em blisko drzwi wej%ciowych * k ama em * gdy ta druga seria si rozpocz a& I ten drugi ha as by odmienny&

45

-obija$ si= -obija$ si do niej= 8ak w nocy, do jej drzwi= Przeciga em strun, 1o odpowie, 8akbym znowu sta przy jej drzwiach i wali 1zy domy%la si, kto wali w jej drzwi, -laczego dotd o tym ani pary z ust nie pu%ci a,
-rugi ha as, 5, tak, po chwili znowu zacz am t uc pi%ci w okiennic 6y am

zdenerwowana& .ie by am pewna, czy mama si uspokoi a& +k ama a& (e wstydu, domy%lajc si, #e to ja, -obrze, ale ?udwik, przecie ?udwik by z ni, s ysza moje dobijanie, dlaczego= on nie otworzy drzwi, (apyta em0 * 5 pan ?udwik, 6y , z pani,
?udwik by wtedy w azience&

5, ?udwik by w azience, ona by a sama w pokoju, ja zaczynam si dobija$, nie otwiera * mo#e domy%la si, #e to ja, mo#e nie * w ka#dym razie wie, #e ktokolwiek by si dobija , dobija si do niej& .ie otwiera, przera#ona& 5 teraz k amie, #e to ona wali a= O, szcz%cie, trium7, #e moje k amstwo dobi o si do jej k amstwa i oboje zespalali%my si w k amstwie i k amstwem ja wzrasta em w jej k amstwo= ?eon powr!ci do pytania0
)to powiesi kota,

(auwa#y grzecznie, #e nie ma co zajmowa$ si ha asami * to ju# wyja%nione, zreszt on nic nie mo#e na ten temat powiedzie$, brid# sko"czy si o trzeciej rano * ale kto powiesi kota, dlaczego kota powieszono, I pyta z naciskiem, kt!ry, cho$ w nikogo nie wymierzony, zawis w powietrzu0 * )to powiesi , 8a si pytam, kto, >p!r %lepy rozsiad mu si na twarzy, ukoronowanej ysin&
)to kota powiesi , * pyta z dobr wiar i w s usznym prawie& .aciska , a mnie

zaczyna o to niepokoi$& 'tem pani 3a"cia wypowiedzia a przed siebie, bez drgnienia&
?eon&

5 je%li to ona, 8e%li ona zamordowa a kota, 'iedzia em przecie#, kto zamordowa , ja zamordowa em * ale tym swoim 9?eon: skierowa a na siebie spojrzenia, a nacisk ?eona jakby odnalaz w a%ciwy kierunek i na ni run & 3nie, mimo wszystko, zdawa o si, #e ona mog a, #e je%li wali a m otem w 7urii to mog a z tej samej 7urii i kota i to sta o si podobne do niej, do jej kr!tkich ko"czyn i grubych przebug!w, tu owia kr!tkiego, a roz o#ystego, i ob7itego w matczyne aski * tak, ona mog a * to wszystko razem, tu !w, ko"czyny etc, to mog o udusi$ i powiesi$ kota=
4i, ri, ri=

?eon zanuci &

46

i tajona uciecha zabrzmia a w melodyjce, kt!ra natychmiast ucich a wypad o

z o%liwie ta z o%liwo%$ >ciecha, #e 9kukuku, )ulaszka: nie wytrzyma a pod jego pytaniem i #e nacisk na ni pad , #e skierowa a na siebie spojrzenia, 'ic co, wic mo#e on, nie kto inny, owszem, on m!g , dlaczeg!#by nie a ga ki z chleba, a pieszczenie si nimi, i bawienie, i przesuwanie za pomoc wyka aczki, przy%piewywanie sobie, nacinanie paznokciem sk!rki od jab ek, 9my%lenie: i kombinowanie dlaczego wic nie mia by kota udusi$, powiesi$, 8a udusi em& 4ak, ja powiesi em& 8a powiesi em, udusi em, ale on m!g 3!g powiesi$ i m!g teraz cieszy$ si z o%liwie, #e #ona w opa ach= 5 je%li nie powiesi kota ;bo ja powiesi em<, to w ka#dym razie m!g wr!bla powiesi$ i patyk= Przecie, na 6oga, wr!bel i patyk nie przesta y by$ zagadk dlatego, #e ja kota powiesi em= I wisia y one tam, na kra"cach, jak dwa o%rodki ciemno%ci= 1iemno%$= Potrzebowa em jej= 6y a mi konieczna jako przed u#enie nocy, w kt!rej do ?eny si dobija em= I ?eon w czy mi si w ciemno%$, nasuwajc mo#liwo%$ lubie#nego sybarytyzmu, 7rajdy zamaskowanej i hermetycznej, hasajcej na -zikich Polach tego zacnego domu * co%, co by oby mniej prawdopodobne, gdyby on nie urwa teraz swojej %piewki w strachu, #e si zdradza 4o 4iCriCri mia o charakter obuzerskiego, radosnego gwizdu, #e #onie powin a si noga 1zy i Fuksowi za%wita o, #e zacny tatu% i ma #onek, emeryt przesiadujcy w domu, kt!ry wydala si tylko na brid#ika, m!g mie$ przy stole 7amilijnym, pod okiem #ony, w asne prywatne zabawy 5 je%li bawi si ga kami, dlaczeg!#by strza ek nie mia insynuowa$ po su7itach, I inne miewa$ uciechy na boczku& 3y%liciel= 4o by przecie# my%liciel on my%la i my%la * i m!g nie byle co wymy%li$ (aszumia o, zatrzs o, huk, w!z ci#arowy, wielki, z doczepk, droga, przejecha , krzaki, znika, szyby si uspokoi y, odwr!cili%my wzrok od okna, ale to wywo a o ocknicie 9ca ej reszty:, tego tam poza, poza naszym krgiem, i ja na przyk ad dos ysza em szczekanie piesk!w w ssiednim ogrodzie, dostrzeg em kara7k z wod na ma ym stoliku, nic wa#nego, nie, nic, ale wtargnicie, wtargnicie tego z zewntrz, ca ego %wiata, to zmienia o nam jako% szyki i zaczto m!wi$ bardziej nieporzdnie, #e nikt obcy nie m!g , bo psy, boby go napad y, a w zesz ym roku grasowali z odzieje, tak#e inne rzeczy etc& etc& trwa o do%$ d ugo, by o przypadkowe, ja wci# wy awia em tamte odg osy 9z g bi:, jakby kto% gdzie% plaskal, packa , i odg os miedzi skd%, jakby z samowara zn!w szczekanie, by em zmczony i zniechcony, wtem wyda o mi si, #e co% znowu jakby zaczyna o si wyra2niej zarysowywa$ * )to ci to zrobi , Po co ci zrobi , )ochanie= )ulka obj a ?en& >%ciska y si& 4en u%cisk wyda mi si nieprzyjemny, jaki% przeciw mnie, i odzyska em czujno%$, ale dopiero przed u#enie u%cisku o jak% miliardow odrobin ;co wywo a o w nim nadmiar, przecignicie, przesad< kaza o mi na dobre mie$ si na baczno%ci= 1o, dlaczego, )ulka uwolni a ?en z obj$ swoich, kr!tkich& * )to ci to zrobi ,

47

1o ona, 1eluje, ' ?eona nie wic we mnie, 4ak, we mnie i w Fuksa, ona tym u%ciskiem z ?en wywabia a na %wiat o dzienne ca ciemn namitno%$ tego kociego mordu, no jak#e, 9kto ci to zrobi ,: czyli 9tobie to zrobiono, a je%li tobie, to tylko namitnie, kog!# wic posdza$, jak nie dw!ch przyby ych niedawno, m odych ludzi,: /ozkosz= /ozkosz, #e kot staje si mi osny= ale uwaga, niebezpiecze"stwo= (achybota em, co by tu powiedzie$, impas, luka, dziura, nic, a# us ysza em Fuksa m!wicego, Fuks m!wi spokojnie, jakby bez zwizku z )ulk, jakby g o%no si zastanawia 0 9.aprz!d powieszono kurcz& Potem wr!bla& Potem patyk& 1igle to samo wieszanie w rozmaitych wariantach& I to trwa ju# d ugo, wr!bel ju# nie2le cuchn , jake%my go znale2li, pierwszego dnia: + usznie, Fuks nie by jednak taki g upi, to by dobry argument, wieszanie zacz o grasowa$ jeszcze przed naszym przybyciem, wic byli%my poza wszelkim podejrzeniem niestety jaka szkoda=
/acja * mrukn ?eon i pomy%la em, #e on r!wnie# przez chwil musia mie$ nas na

oku& (agadano z nag a& 9)atasia: m!wi a )ulka& 9'ykluczone= Bdzie#by tam )atasia= 1o% podobnego= Ona chora ze zmartwienia, tak tego -awidka lubi a, jak struta chodzi, od dziecka j znam, 6o#e ty m!j, #eby nie moje po%wicenie, moja opieka=: 3!wi a, ale m!wi a za ob7icie, jak zwykle te paniusie, w a%cicielki pensjonat!w, i my%la em, czy ona jest nie zanadto taka, jaka jest, ale szum wody z kranu zalecia i jak gdyby gdzie% rusza samoch!d 9)to% si zakrad : m!wi ?eon 9ale kota wiesza$ )to by si zakrada #eby kota wiesza$, I psy ssiad!w przecie nie da yby: (abola o mnie rami& +pojrza em przez okno, krzaki, %wierk, niebo, upa , rama okna mia a wstawion listewk z innego drzewa& Potem ?eon, #e chcia by patyk obejrze$ i te inne znaki
(naki, I std mo#e pan je widzi& ;4o Fuks powiedzia <& Przepraszam& 1o, prosz, )to panu zarczy, #e innych znak!w nie ma, tu nawet, w tym pokoju kt!rych nie

zauwa#yli%my dotd,
5 pani, 1zy pani nikogo nie podejrzewa, * zapyta em ?eny&

+tuli a si * .ikt chyba mi 2le nie #yczy ;' tej#e sekundzie poj em, #e ja jej 2le nie #ycz och, umrze$= .ie by$= 8aki ci#ar, jaki kamie"= @mier$=< ?eon zwr!ci si ku nam z jkliw skarg& * 8akie to 8akie to nieprzyjemne, prosz pan!w, niemi e 8akie z o%liwe= 6o #eby cho$ by o wiadomo z jakiego ko"ca zahaczy$, ale c!#, nie wiadomo, bo to przez p ot nie, od %rodka te# nie, bo i kto, ani z prawa, ani z lewa, cudactwo, ja bym policj wezwa , ale po co, #eby na jzyki wzili, %miechu warte, %mieliby si i tyle, nawet policji nie mo#na wzywa$, a jednak prosz pan!w a jednak kot nie kot, nie chodzi o kota, chodzi o to, #e sam 7akt jest nienormalny, s7iksowany, aberracja jaka%, czy co, do%$ na tym, #e tu otwiera si pole do

48

my%lenia i mo#na my%le$, wymy%la$, co si komu podoba, ka#demu nie dowierza$, ka#dego podejrzewa$, bo i kto mi zarczy, czy kto% z nas, jak tu siedzimy, przecie szale"stwo, zboczenie, aberracja, no wic, jak#e, ka#demu mo#e si zdarzy$, i mnie, i mojej #onie, i )atasi, i panom, i c!rce, je%li aberracja, to w og!le nie ma gwarancji, aberracja 7iat ubi Iult, ha, ha, ha, jak to si m!wi, mo#e si zdarzy$ wszdziuchnum, w ka#dym, w ka#dej osobie i w ka#dej postaci, ha, ha, hum, hum= 4aka nikczemno%$= 4akie to %wi"tusium, za%winiowatowanko #ebym ja na stare lata mia dom, rodzin, i #ebym nawet pewno%ci nie mia , z kim obcuj, gdzie jestem, #ebym we w asnym domu by , jak pies bezdomny, #ebym nie m!g zau7a$, #eby mnie dom m!j by domem wariat!w po to ja ca e #ycie po to te wszystkie prace moje, wysi ki, troski, wysilenia, boje ca ego #ycia mojego, kt!rych ani zliczy$, ani spamita$, lata ca e, b!jcie si 6oga, lata, a w nich miesice, tygodnie, dnie, godziny, minuty, sekundy niezliczone, niezapamitane, g!ra sekund moich, trudem przepojona po to, #ebym ja nikomu nie m!g zawierzy$, (a co, -laczego, 6o i mo#na by powiedzie$, #e dramatyzuj, a kot nic wielkiego, ale prosz pan!w sprawa jest przykra, przykra, bo kt!# mi zarczy, #e na kocie si sko"czy, #e po kocie nie przyjdzie kolej na grubsz zwierzyn, je%li wariat jest w domu, co mo#na wiedzie$, naturalnie nie chc wyolbrzymia$, ale o spokoju ju# mowy nie ma, p!ki si nie wyja%ni cz owiek we w asnym domu jest na asce na asce, m!wi
3ilcz=

+pojrza bole%nie na )ulk0 * 3ilcze$, milcze$, dobrze, ale my%le$ 3y%le$, to ja nie przestan= ?ena wycedzi a na boku 9przesta by%: i zda o mi si, #e w tym jej wycedzeniu dostrzegam jak% nowo%$, co%, czego dotd w niej nie by o, ale co mo#na wiedzie$, Pytam si, co mo#na wiedzie$, Przejecha drog w!z roztrzsiony z lud2mi, ujrza em tylko g owy za ostatnim krzakiem, psy szczeka y, okiennica na g!rze, dziecko si mazgai, szum w g bi generalny, og!lny, powszechny, ch!ralny, a na sza7ie butelka, korek , 1zy ona mog aby zabi$ ma e dziecko, ( takim, agodnym spojrzeniem, 5le, gdyby zabi a, od razu by si to stopi o z jej spojrzeniem w jedno%$ doskona , okaza oby si, #e dzieciob!jczyni mo#e mie$ agodne spojrzenie 1o mo#na wiedzie$, )orek& 6utelka&
1o wy tam znowu, * zaperzy si ?eon& * 3o#e pan co doradzi, * zapyta

pokornie Fuksa& * 1hod2my obejrze$ strza k i patyk 6y o gorco, by a to jedna z tych godzin w ma ych pokojach na parterze, kiedy jest duszno i kurz wida$ w powietrzu i ogarnia zmczenie, mnie nogi bola y, dom by otwarty i cigle co% tam, gdzie% tam, ptak przelecia , w og!le brzcza o, Fuks m!wi 9tu si zgadzam z panem dyrektorem, w ka#dym razie dobrze, #e%my si rozm!wili, a jakby kto co nowego zauwa#y , zaraz musimy sobie, prosz pa"stwa, komunikowa$: -rozdowski& -rozdowski& 'szystko to * ci#ko wygrzebujce si z mazi oblepiajcej, zgubione w chmarze, jak kto%, kto zdo a ju# wygramoli$ si do po owy, ju# jest na kolanach, ale zaraz zapadnie si znowu, tyle, tyle szczeg! !w do wzicia pod uwag Przypomnia em sobie, #e jestem bez %niadania& B owa mnie bola a& 1hcia em zapali$
49

papierosa, wsadzi em rk w kiesze", zapa ek nie by o, zapa ki by y po drugiej stronie sto u, obok ?eona, prosi$, czy nie prosi$, wreszcie pokaza em mu papierosa, kiwn g ow, wycign rk, popchn pude ko w moj stron, ja rk wycign em&

50

KI

Pochowano go za p otem, przy drodze& (aj si tym ?udwik gdy, powr!ciwszy z biura, dowiedzia si o wszystkim& Odni!s si do tego z niesmakiem, mrukn 9barbarzy"stwo:, przycisn ?en do siebie i zabra si do zakopania kota w rowie& 8a wa sa em si o nauce, oczywi%cie ani mowy, wyszed em na drog, wr!ci em, chodzi em po ogr!dku& ( daleka, ostro#nie, #eby nikt nie zmiarkowa obejrza em chojara i pie", w kt!ry wali a 3a"cia, drzwi pokoju )atasi, miejsce za rogiem domu, gdzie sta em gdym us ysza omot z pitra w tych miejscach i rzeczach, w zestawieniu tych rzeczy i miejsc, kry a si %cie#ka, kt!ra zawiod a mnie do zaduszenia, gdybym zdo a w a%ciwie odczyta$ zesp! tych rzeczy i miejsc, dowiedzia bym si mo#e prawdy o mym zaduszeniu& (aszed em nawet do kuchni pod byle jakim pozorem, #eby jeszcze raz sprawdzi$ usta )atasi& 5le bieda, #e tego by o tak du#o, labirynt rozrasta si, mn!stwo przedmiot!w, mn!stwo miejsc, mn!stwo zdarze", czy nie jest tak, #e ka#da pulsacja naszego #ycia sk ada si z miliard!w drobin, co robi$, Ot!# to, nie wiedzia em co robi$, .ie mia em nic zupe nie do roboty& 6y em bezrobotny& (aszed em nawet do pustego, go%cinnego, pokoju, gdzie po raz pierwszy zobaczy em ?en i jej nog na #elazie !#ka, wracajc zatrzyma em si na korytarzu, #eby przypomnie$ sobie skrzypienie pod ogi, gdy, owej pierwszej nocy, wyszed em szukajc Fuksa& /ozpozna em strza k na su7icie, przyjrza em si popielniczce i odszuka em spojrzeniem odrobink korka na szyjce butelki * jednak#e to moje ogldanie by o bezmy%lne, przyglda em si i nic wicej, czu em si w%r!d tych drobiazg!w s abo, niczym rekonwalescent po ci#kiej chorobie, kt!remu %wiat streszcza si do #uczka, lub plamki s onecznej i jednocze%nie jak kto%, kto po d ugim czasie usi uje odtworzy$ swoj histori niezg bion, niepojt ;u%miechn em si, bo ?eon mi si przypomnia ze swoimi minutami, sekundami< czeg!# ja szuka em, czeg!# szuka em, 4onu podstawowego, .aczelnej melodii, trzonu jakiego%, wok! kt!rego m!g bym sobie moje dzieje tutaj odtworzy$, u o#y$, 5le roztargnienie, nie tylko moje, wewntrzne, ale i nap ywajce z zewntrz, z wielorako%ci i nadmiaru, z pltaniny, nie pozwala o skupi$ si na niczym, jeden drobiazg odrywa od drugiego, wszystko by o r!wnie wa#ne i niewa#ne, podchodzi em i odchodzi em )ot& -laczeg!# ja jej kota zadusi em, /ozpatrujc grudki w ogr!dku, jedne z tych co%my badali z Fuksem podczas owego posuwania si po linii, wskazanej przez strza k ;gdy ja szczotk kierunek wytycza em<, pomy%la em, #e by oby atwiej na to odpowiedzie$, gdyby moje uczucia wzgldem niej by y dla mnie mniej zagadkowe& 5le co, * zastanawia em si rozgarniajc trawki, te same, co wtedy * ale co, 3i o%$, jaka tam mi o%$, pasja, tak, ale jaka, Od tego si zaczyna o, #e ja nie wiedzia em i nie wiedzia em, kto zacz ona, jaka jest, by a zawi a, zamazana, nieczytelna ;my%la em wpatrujc si w ldy, archipelagi, mg awice su7itu<, by a nieuchwytna i mczca, mog em wyobra#a$ j sobie i tak, i siak, w stu tysicach sytuacji, ujmowa$ j od tej i od tamtej strony, gubi$ j i odnajdywa$, wykrca$ na wszystkie sposoby, ale ;snu em dalej m!j wtek rozgldajc si uwa#nie po terenie midzy domem a kuchni i
51

obserwujc drzewka bia e, przywizane do palik!w mocnym sznurkiem< ale, nie ulega o wtpliwo%ci, ta jej pr!#nia wsysa a mnie i wch ania a, ona i tylko ona, tak, tak, ale, zastanawia em si gubic oczy w zawijasach rynny wygitej, uszkodzonej, ale czego ja od niej chcia em, Pie%ci$, -rczy$, Poni#a$, 'ielbi$, 1zy chcia bym z ni %wi"stwa, czy anielstwa, 6y o dla mnie wa#ne, #eby tarza$ si w niej czy #eby j obj$ ramieniem, przytuli$, 6o ja wiem, bo ja wiem, w tym sk, nie wiem 3!g bym wzi$ j pod brod i zajrze$ w oczy, bo ja wiem, bo ja wiem I plun$ w usta& 5 przecie# ci#y a mi na sumieniu, wy ania a si, jak ze snu, z ci#k, wlokc si, jak w osy rozpuszczone, rozpacz I wtedy kot wydawa si straszniejszy ' rozwa saniu zaszed em do wr!bla * mimo i# coraz bardziej mi doskwiera o, #e wr!bel gra rol niewsp! miern ze swoim znaczeniem i, cho$ z niczym nie mo#na go zwiza$, cigle si nasuwa, na marginesie ci#y nieruchomo& 8ednakowo# ;my%la em przechodzc powoli drog rozpalon i zag biajc si w wyschnite trawy< nie dawa o si zaprzeczy$, istnia y pewne zbie#no%ci, cho$by ta, #e kot, wr!bel, to dosy$ pokrewne, zreszt kot jada wr!ble, ha, ha, jaka lepka, ta pajczyna zwizk!w= -laczego jest si wydanym na ask i nie ask skojarze", 4o jednak by o drugorzdnej natomiast rzeczywi%cie wyglda o, #e co% wybija si powoli na plan pierwszy, coraz bardziej znaczce, ju# do%$ natrtne i wywodzce si z 7aktu, #e ja kota nie tylko udusi em, ale i powiesi em& (goda, powiesi em, bo nie wiedzia em co robi$ ze %cierwem, wieszanie nasun o mi si mechanicznie, po tylu naszych hecach z wr!blem z patykiem ze z o%ci powiesi em, z 7urii nawet, #e da em si wcign$ w g upi awantur, wic #eby si zem%ci$, tak#e #eby wyp ata$ psikusa, u%mia$ si i jednocze%nie skierowa$ podejrzenie w inn stron * zgoda, owszem, zgoda * ale w ka#dym razie powiesi em i to powieszenie ;cho$ moje w asne, ze mnie pochodzce< przy czy o si jednak do powieszenia wr!blowatego i patykowatego * trzy powieszenia, to ju# nie dwa powieszenia, oto 7akt& Bo y 7akt& 4rzy powieszenia& +td wic wieszanie zaczyna o wzbiera$ w tym upale, bez jednej chmurki, i nie by o to tak zupe nie od rzeczy i%$ w gszcz, do wr!bla, #eby zobaczy$, jak wisi * to samo z siebie si nasuwa o, mnie b kajcemu si przecie# w oczekiwaniu na co%, co by w ko"cu nasun o si, zapanowa o& (obaczy$, jak wisi, (atrzyma em si u samego wej%cia do krzak!w i sta em z nog wysunit, w trawie, lepiej nie, da$ spok!j, je%li tam p!jd to od tego wieszanie przybierze na sile, wiadomo, trzeba uwa#a$ kto wie, ba, prawie na pewno, gdyby%my do wr!bla nie zachodzili, nie sta by si on tak z tym lepiej ostro#nie= I sta em w miejscu wiedzc doskonale, #e te wszystkie wahania tylko wzmog wag mego ruszenia naprz!d, w krzaki kt!re nastpi o& 'szed em& 1ie" i przyjemnie& (erwa si motyl& 8u# jestem * kopu a z krzak!w i wnka, ciemniej, tam wisi na drucie jest& (awsze zajty tym samym, robicy to samo * wisia , jak wtedy, gdy%my z Fuksem tu weszli * wisia i wisia & Przypatrywa em si kulce zesch ej, coraz mniej podobnej do wr!bla, zabawne, %mia$ si, nie, lepiej nie, ale z drugiej strony nie bardzo wiedzia em co, gdy# ostatecznie, je%li ju# tu by em, to chyba nie po to tylko #eby patrzy$ brakowa o mi stosownego gestu, mo#e pozdrowi$ rk, co% powiedzie$ nie, lepiej nie, przesada 8ak %ciel si plamy s oneczne na ziemi czarnej= 5 ten robak= Pie", %wierk okrg y= Ot!# pewne, #e je%li tu przyszed em i tu jemu przynios em moje powieszenie kota, to to nie jest
52

wcale bagatela, a czyn, kt!rego dokona em na sobie, amen& 5men& 5men& ?istki zwijaj si na brzegach, to z upa u& 1o mog o by$ w tej puszce porzuconej, kto j porzuci , O, mr!wki, nie zauwa#y em& 1hod2my ju#& 8ak dobrze, #e z czy e% swoje powieszenie kota z powieszeniem wr!bla, teraz to zupe nie co innego= -laczego co innego, .ie pytaj& 1hod2my, co to za szmata, 8u# otwiera em 7urtk do ogr!dka i s o"ce mnie przypieka o z nieba rozrzedzonego, drgajcego& )olacja& 5kurat, jak zawsze, ?eon dowcipusium, piero#asiaaa kulkasiaaa papum, a jednak sztuczno%$ i napr#enie kocie zara#a y i, cho$ ka#dy dok ada stara", aby zachowywa$ si z ca swobod, ta naturalno%$ w a%nie zalatywa a teatrem& .ie #eby oni siebie wzajem podejrzewali, nie, skd, ale byli w sieci poszlak, ju# zapltani w %ledzenie, nieuchwytno%$ napiera a powodujc rodzaj chwytno%ci w powietrzu nie, nikt nikogo nie podejrzewa , ale te# nikt nie m!g rczy$, czy inni go nie podejrzewaj, wic na wszelki wypadek traktowano si uprzejmie, #yczliwie troch zawstydzeni, #e mimo wszystko nie byli do%$ sob i #e ta rzecz naj atwiejsza w %wiecie stawa a si im trudna, wysilona& 5le bo te# ca e ich zachowanie uleg o jak gdyby skrzywieniu, zaczyna o odnosi$ si, chcieli, czy nie chcieli, do kota i do wszystkich zwizanych z nim dziwnych rewelacji, )ulka na przyk ad wystpi a z pretensjami do ?eona, czy do ?eny, mo#e do obojga, #e zapomnieli jej czego% przypomnie$, a to z jej strony by o poniekd kocie, jakby ona to tak z powodu kota ?eona gadusium te# zawiera y w sobie z lekka chorobliwe spaczenie, zerkajce w tamt stron (na em to, wstpowali w moje %lady, wzrok stawa si pracowity, zaczyna unika$ spotkania wprost z cudz twarz, myszkowa po ktach, wybiega w g b, szuka , sprawdza , na p! ce, za sza7 i ta doskonale znana tapeta, owa 7iranka 7amilijna, stawa y si puszcz lub osiga y zawrotne odleg o%ci owych archipelag!w, ld!w na su7icie& 5 nu# 5 je%li Och, by y to na razie lekkie manie, tiki, nieznaczne zmanierowanie, jeszcze niewinne, daleko im by o do stanu, w kt!rym, jak w gorczce, dokonuje si ob dnych kalkulacji obliczajc stosunek kwadrat!w pod ogi do barwnych pas!w na kilimie, bo a nu#, a je%li I, naturalnie, nie unikali kociego tematu, owszem, rozmawiali i o kocieF ale rozmawiali o kocie ju# dlatego, #e nierozmawianie o kocie by oby gorsze ni# rozmowa o kocie itd& itd& etc& etc& etc& /ka ?eny& .a obrusie, jak zawsze, obok talerza i tu# przy widelcu, w %wietle lampy o%wietlajcym * widzia em j, jak niedawno widzia em wr!bla, le#a a tu, na stole, jak tam na ga zi on wisia ona tu, on tam i pr!bowa em z wielkim trudem, jakby od tego du#o zale#a o, pr!bowa em dobrze uprzytomni$ sobie, #e gdy ona tutaj jest, on tam jest jest, jak patyk i jak kot jest w swoim gszczu, w wieczorze ju# nocnym po drugiej stronie drogi, w krzakach, gdy ona, rka, tu, na obrusie, pod lamp robi em to, by$ mo#e, tytu em eksperymentu, przez ciekawo%$ nawet, ale ze wszystkich si , naprawd w pocie czo a, ci#ko pracowa em, c!# jednak, on tam, ona tu, i nat#ania si moje, wysilenia, nie mog y wyj%$ poza to, by o to ubogie, nie, nie chcia o si z czy$ * i rka le#a a spokojnie na bia ym obrusie& .a nic& .a nic& Och, och, rka ujmuje widelec, ujmuje * nie ujmuje * zbli#a palce, nakrywa palcami widelec 3oja rka, obok mego widelca, przysuwa si bli#ej, ujmuje * nie ujmuje * raczej nakrywa go palcami& Prze#ywa em po cichu ekstaz tego porozumienia, cho$ 7a szywego, cho$ jednostronnego, przeze mnie przyrzdzanego 5le, tu# obok by a
53

y#ka, o p! centymetra od mojej rki i, akurat tak samo, o p! centymetra od jej rki znajdowa a si y#ka * czy oprze$ si bokiem d oni o y#k, 3og to zrobi$ nie zwracajc niczyjej uwagi, dystans jest male"ki& /obi * ju# osun a si moja rka i dotyka y#ki * i widz, #e jej rka te# si osun a i te# dotyka tamtej y#ki& ' czasie rozbrzmiewajcym, jak gong, wype nionym po brzegi, kaskada, wir, szara"cza, chmura, droga mleczna, py , d2wiki, zdarzenia, to to, to tamto, etc& etc& etc 4aki drobiazg na granicy samej przypadku i nieprzypadku, co mo#na wiedzie$, mo#e tak, a mo#e siak, osun a si jej rka, a mo#e umy%lnie, a mo#e na p!l umy%lnie, na p! bezmy%lnie, 7i7ty, 7i7ty& )ulka zdejmuje pokrywk, Fuks wyciga sobie mankiet .astpnego rana wczesnym rankiem wyruszyli%my na wycieczk w g!ry& 6y to pomys ?eona, nienowy, od dawna ju# gldzi , #e ja wam zadam co% nowego, podpuszcz wam w g!rach ojczystych dziwn s odycz, wy7urcz istny smako yk yku * sie"kowaty, co tam 4urnie, )o%cieliska, 3orskie Oko, apcie za przeproszeniem stare"kowate, poczt!wkowate, chy, chy, wylizane, wymitoszone, turystyka ze starej po"czochy guano * wata, ja wam wysup am z g!rskiej panoramy gd2b nad gd2bami, gar%$, m!wi, widok!w 7irst klas prima #e dusza kic na ca e #ycie skarb i sen, cudum cudowatum, w cudenkowato%ci swojej jedynum marzennie marzonum urokowatum& (apytacie, skd, Odpowiem, #em przypadkowo zab dzi , ile lat temu, dwadzie%cia siedem w lipcu, jak dzi% pamitam, zab dzi em w )o%cieliskiej i zalaz em * znalaz em tak ci panoram kotlinowat w bok, ze cztery kilometry, 7urk mo#na i tam jest nawet schronisko, ale opuszczone, bank kupi , owszem, in7ormowa em si, maj re7ormy przeprowadza$, powiadam, kto tego nie widzia = (jawiskowo%$, rzek bym, w po czeniu z girland natury, marzycielsko%$ trawusi, kwiatusi, drzewusi i jakie% zestrumienienie z poezj szemrze wraz z wyg!rzeniem si rozg!rskim i rozdo owatym w duchu ciemnej zieleni ale z wynios o%ci wznios i jedyn, oj, dana, 6o#e, tutti 7rutti, palusium lizusium= 3o#na by na dzie", dwa, si wybra$ 7urkami, z po%ciel i 7rykasem podr!#nym, s owo honorowe, na ca e #ycie, na ca e #ycie, kto raz oczy tym rozmarzy , ha, ha, ha= 8a dotd tym #yj, przysig em sobie, jeszcze raz przed %mierci, 6o#e, 6o#e, lata mijaj, przysigi dotrzymam= -opiero jednak po kocie perspektywa takiego przewietrzenia si, rozrywki, zmiany, sta a si o tyle kuszca, o ile w domu stawa o si nam duszno i )ulka po rozmaitych 9my%la e% a# wymy%li e%: i 9nie gadaj, ?eon, nie gadaj: zacz a #yczliwiej odnosi$ si do tego pomys u, zw aszcza gdy ?eon zauwa#y , #e by aby to dogodna 7orma towarzyskiego rewan#u wobec dw!ch przyjaci! ek ?eny, przebywajcych w (akopanem& ' ko"cu tedy naleganiom ?eona, #eby 9wynurzy$ si knurem z nory:, odpowiedzia y dzia ania )ulki, kulinarne i inne, i#by !w towarzyski rewan# wypad jak si patrzy& 4ak wic, podczas gdy uk ad patyk * wr!bel * kot * usta * rka itd& itd& ;ze wszystkimi odnogami, rozga zieniami, mackami<, gdy, m!wi, ten uk ad trwa , %wie#y nurt, zdrowszy, zawita , wszyscy chtnie zgodzili si, )ulka w przystpie dobrego humoru ostrzega a mnie i Fuksa, #e 9bdzie s odko:, gdy# obie te przyjaci! ki ?eny by y %wie#o po %lubie, w wycieczce wezm wic udzia a# trzy parki 9w miodowym stanie: i to bdzie przyjemna towarzyska rozrywka, o ile# bardziej oryginalna ni# zwyk e wycieczki do miejsc
54

ju# 9zbanalizowanych:& .aturalnie i to dzia o si wzgldem kota& )ot by spiritus moIens, gdyby nie kot nikt by si nie kwapi do tej wycieczki ale w ka#dym razie to zarazem nas odrywa o od kota przynosi o ulg w ostatnich dniach zapanowa a jaka% nieruchawo%$, nic nie chcia o si dzia$, kolacje, jedna za drug, jak conocny ksi#yc, bez zmian, a konstelacje, zespo y, 7igury, uleg y pewnemu zu#yciu, blad y zaczyna em si obawia$, #e to ?ak ju# za%limaczy si na zawsze, niczym chroniczna choroba, chroniczne jakie% powik anie 'ic lepiej #eby co zasz o, cho$by ta wycieczka& I jednocze%nie dziwi mnie nieco 7erwor ?eona, kt!ry cigle wraca do owego dnia sprzed dwudziestu siedmiu laty, kiedy to zab dzi i odkry tak wspania y widok ;wal, bij, mcz, nie sklej, mia em wtedy koszulin, uwa#asz pan, kawkowatej ma%ci, t sam co na 7otce, ale jakie porteliansy, 6ozia, ta wiesz, ja nie wiem, przepadupcium, zapadupcium, tam co% tak jako% tego gdzie% i nogi, nogi my em, gdzie my em, w czym my em, 6ozia, 6ozia, niby co% tam mi wraca, nie wraca, 8ezusiek, 3ary%ka, bidna moja epete, my%l i my%l< to wic mnie dziwi o, a tak#e wydawa a mi si coraz bardziej znamienna ta zbie#no%$, #e on i ja tonli%my, ka#dy w swoim, na sw!j spos!b, on w przesz o%ci, ja w tych tam drobia#d#kach& .ie m!wic ju#, #e znowu ros y moje podejrzenia, czy to nie on, czy nie on palce macza we wr!blu w patyku Ile# razy ju# powiedzia em sobie, #e nonsens= 5 przecie# by o w nim co%, tak, co% w nim by o, jego twarz ysa i kulista z binoklami krzywi a si bole%nie, ale i akomie, akomstwo by o oczywiste i by o to akomstwo chytre wtem zrywa si od sto u i zaraz wraca z zasuszonym badylem0 * 4o oto stamtusium= -o dzi% przechowusium= +tamtd, z miejsca tego cudowniukowategomusium, tylko #e diabli wiedz z ki zerwa em, czy z drogi, +toi z badylem w rce, ysog owy, mnie za% si roi0 * 6adyl badyl patyk, i nic& 4ak przesz y dwa, trzy dni& 'reszcie, gdy o si!dmej rano adowali%my si na 7urki, mog oby si zdawa$ i# rzeczywi%cie bierzemy rozbrat0 przed nami dom, ale ju# w stadium porzucenia, naznaczony pitnem rych ej samotno%ci, pozostajcy pod opiek )atasi, kt!rej wydano instrukcje tyczce rozmaitych ostro#no%ci, #eby na wszystko baczy a, drzwi nie zostawia a otworem * w razie czego niech )atasia do ssiad!w zastuka * te jednak dyspozycje dotyczy y ju# czego%, co za chwil mia o pozosta$ poza nami, w tyk, tak si sta o& /uszy y szkapy w brzasku obojtnym, po drodze piaszczystej, dum znikn , para srokatych koby k usowa a, g!ral przed nami, 7urka trzs a i skrzypia a, na wymoszczonych siedzeniach ?udwik, ?ena i ja ;?eonowie z Fuksem jechali pierwsz 7urk< z oczami nie wyspanymi po znikniciu domu pozosta ju# tylko sam ruch, podskakiwanie na wybojach, senne ha asy jazdy, oraz przesuwanie si rzeczy ale wycieczka jeszcze si nie rozpocz a, mieli%my naprz!d zajecha$ do pensjonatu #eby zabra$ jedno z m odych ma #e"stw& 4rzsienie& (aje#d#amy, m oda para z pakuneczkami rozmaitymi w azi na 7urk, %miechy, ca usy z ?en nie do%$ rozbudzone, rozmowa, ale niemrawa, nik e wszystko 'ynurzyli%my si na szos i zapadli w otwierajcy si kraj, jedziemy& Powolne k usowanie koni& -rzewo& (bli#a si, mija, przepada& P ot i dom& P!lko czym% zasadzone&
55

Pochy e ki i krg e wzg!rki& '!z drabiniasty& +zyld na beczce& +amoch!d mija, rozpdzony& 8azd wype nia o trzsienie, skrzypienie, ko ysanie, k us, zady ko"skie i ogony, g!ral z batem, a nad tym niebo wczesnego poranka i s o"ce, ju# nudne, ju# zaczynajce szczypa$ w szyj& ?ena podskakiwa a i chwia a si wraz z 7urk, ale nie by o to wa#ne, w og!le nic nie by o wa#ne w powolnym znikaniu jakim jest jazda, by em poch onity, ale czym% innym, to co% nie mia o cia a, by o stosunkiem szybko%ci z jak przewija y si przedmioty bli#sze do powolniejszego przesuwania si przedmiot!w dalszych, a tak#e tych, bardzo dalekich, prawie stojcych w miejscu * to mnie poch ania o& 3y%la em, #e w czasie jazdy rzeczy ukazuj si tylko, #eby znikn$, rzeczy s niewa#ne, a te# niewa#ny krajobraz, jedyne co pozostaje, to ukazywanie si i przepadanie& -rzewo& Pole& .owe drzewo& 3ija& 6y em nieobecny& (reszt ;my%la em< prawie zawsze jest si nieobecnym, lub raczej nie w pe ni obecnym, a to wskutek naszego u amkowego, chaotycznego i prze%lizgujcego si, niecnego i pod ego obcowania z otoczeniemF a ju# ludzie biorcy udzia w towarzyskiej zabawie, dajmy na to w wycieczce ;kombinowa em< bodaj i w dziesiciu procentach nie s obecni& 5 ju# w naszym wypadku napierajca 7ala rzeczy i rzeczy, widok!w i widok!w, taka rozleg o%$ po tak niedawnym, wczorajszym zaledwie, zamkniciu w obrbie ciasnych grudek, py k!w, zeschni$, szpar etc& etc& popryszcze" i szklanek, butelek, w !czek, kork!w etc& etc& oraz 7igur, z nich powstajcych etc& etc& by a wprost roztapiajca, rzeka olbrzymia, zalew, pow!d2, wody niezmierzone& Bin em, obok mnie gin a ?ena& 4rzsienie& ) usowanie& +kpe rozm!wki senne z now par& .ic w a%ciwie, tylko to, #e oddalam si z ?en od domu, w kt!rym pozosta a )atasia, i #e z ka#d chwil jeste%my dalej i za chwil bdziemy jeszcze dalej i #e tam dom, 7urtka, drzewka obielone i przywizane do palik!w, i #e tam jest dom, my coraz dalej& 5le powoli 7urka nasza nabiera a animuszu, nowa parka, on, ?ulu%, ona, ?ulusia, zaczyna a si o#ywia$ i wkr!tce, po wstpnych 9oj, ?ulu, czy ja termosu nie zapomnia am: oraz 9?ula, zabierz ten plecak, uwiera mnie:, oddali si lulusiowaniu na ca ego& ?ulusia, m odsza od ?eny, pulchniutka i r!#owiutka, z do eczkami cacy, z paluszkami a kuku, z torebk, z chusteczk, z parasolk, z rouge, z zapalniczk, wierci a si w tym wszystkim i papla a hiChiChi, to ta szosa do )o%cieliskiej, trzsie, lubi, dawno si nie trzs am, ty ?ulu, kiedy si trzs e%, co za ganeczek, ?ena, popatrz, ja bym tu sobie salonik, a ?ulu tam, gdzie du#e okno, gabinet, tylko karze ki bym wyrzuci a, nie znosz karze k!w, ?ena, lubisz karze ki, .ie zapomnia e% 7ilm!w, 5 lornetka, ?ulo, ojej, jak ta decha wrzyna mi si w pupk, aj, aj, co robisz, co to za g!ra, 5 ?ulu% by akurat, jak ?ulusia, cho$ krpy, z grubymi ydami ale pucu owaty, roztrzsiony, zaokrglony w bioderkach, z zadartym noskiem, z wzorzystymi po"czochami, z kapelusikiem tyrolskim, z aparatem 7otogra7icznym, z oczkami niebieskimi, z neseserem, z t ustymi rczkami, w pumpach& >pojeni tym, #e stanowi park ?ulusi!w * on, ?ulu%, ona, ?ulusia, * oddawali si lulusiowaniu i jedno drugiemu podbija o bbenka, tak wic, gdy ?ulusia ujrzawszy adn will zaznaczy a, #e jej mama przyzwyczajona jest do wyg!d, ?ulu% napomkn , #e jego mama co roku wyje#d#a do w!d za granic i doda , #e jego mama
56

ma kolekcj chi"skich aba#ur!w, a wtedy ?ulusia, #e jej mama ma siedem s oni z ko%ci s oniowej& Paplaniu temu niepodobna by o odm!wi$ u%mieszku, ten za% u%mieszek dodawa im werwy i znowu paplali, i paplanie czy o si z nieistotno%ci, przesuwajc si monotonnie w k usie koni, w ruchu oddalajcym, kt!ry rozk ada krain na koncentryczne krgi, kr#ce szybciej lub wolniej& ?udwik wycign zegarek&
'p! do dziesitej&

+ o"ce& >pa & 5le powietrze %wie#e&


Przeksimy sobie&

'ic jednak ja z ?en naprawd oddalam si * wa#ne, dziwne, donios e, jak mog em nie po apa$ si dotd w tej donios o%ci, wszystko przecie tam w domu zosta o, lub przed domem, tyle, tyle, od !#ka do drzewka i nawet a# do ostatniego dotykania y#ki a tu teraz bezdomni gdzie indziej a dom oddala si z konstelacjami i z 7igurami, z ca t histori i ju#, ju# jest 9tam:, jest 9tam: i wr!bel jest 9tam:, w krzakach, z plamami s onecznymi na czarnej ziemi, kt!re te# s 9tam: o, donios e, tylko #e my%l moja o tej donios o%ci te# jaka% oddalajca si bez przerwy i w oddalaniu s abnca pod nap ywem krajobraz!w& ;5le jednocze%nie i z ca trze2wo%ci, cho$ niejako kcikami oczu, dostrzega em 7akt, godny uwagi0 wr!bel oddala si, ale istnienie jego nie os ab o, sta o si jedynie istnieniem oddalajcym si, oto wszystko<&
+znytki, gdzie masz termos, daj ten papier, ?ulo, odczep si, gdzie kubki co nam da a

mama, uwa#aj= B upi%= B upia%= Ea, ha, ha= 4amto by o ju# nieaktualneF ale by o aktualne, jako nieaktualne& 4warzyczka ?eny by a drobna, nik a, ale twarz ?udwika te# by a, jakby nie #y , zniweczona przestrzeni, kt!ra rozciga a si po zapor a"cucha g!rskiego, kt!ry z kolei rozciga si, zako"czony u samego kra"ca odleg o%ci g!r o nieznanej nazwie& ' og!le nie zna em wikszo%ci nazw, co najmniej po owa rzeczy ogldanych by a nie nazwana, g!ry, drzewa, chwasty, warzywa, narzdzia, osiedla& 6yli%my na wy#ynie& 1o )atasia, ' kuchni, (e swoj war i zerkn em na usteczka, co z nimi z dala od tamtej insynuacji, jak miewaj si oderwane od ale nic, by y to usta jadce 7urk na wycieczk, zjad em kawa ek indyka, )ulka smaczne przygotowa a prowianty& Powoli zaczyna o wytwarza$ si na 7urce nowe #ycie, jakby na odleg ej planecie, i tak, ?ena, a nawet ?udwik, dawali si wciga$ ?ulusiom w lulusiowanie i 9co ty wyrabiasz, ?udwik=: zawo a a ?ena, on za% 9ucisz si, ma a=: podglda em z cicha, nie do uwierzenia, a wic tacy te# mogli by$, 5 wic tacy byli, -ziwna jazda, nieoczekiwana, zaczli%my zje#d#a$ z wy#yny, rozleg o%ci j y si skraca$, wzdcia ziemi za azi y z obu stron, ?ena grozi a mu paluszkiem, on mru#y oczy lekkomy%lna, powierzchowna, weso o%$, ale w ka#dym razie byli do niej zdolni ciekawe ale ostatecznie oddalenie

57

mia o swoje prawa i w ko"cu ja sam zdoby em si na par #arcik!w, do licha, byli%my przecie# na wycieczce= B!ry, nadcigajce ju# od dawna, wywali y si nagle z zewszd, wjechali%my w dolin, tu przynajmniej cie" b ogos awiony zalega a# po zbocza, kwitnce na wysoko%ciach rozs onecznion zieleni * cisza nie wiadomo skd, z zewszd, i ch odek strumieniem p yncy, przyjemnie= (akrt, pitrz si %ciany i szczyty, by y to wyrwy gwa towne, #mudne usypiska, zaokrglenia zielono * spokojne, czuby, lub szpice, poszarpane grzbiety i piony stromo spadajce, kt!rych czepia y si krzaki, * dalej g azy na wysoko%ciach, ki obsuwajce si w ciszy, kt!ra wylga a, niepojta, powszechna, nieruchoma, rozlegajca si i tak przemo#na, #e turkot naszej 7urki i jej toczenie si male"kie, by y jak gdyby osobno& Panoramy utrzymywa y si czas jaki%, po czym wystpowa o co% nowego napierajc, nagie to by o, albo pogmatwane, lub po yskujce, czasem bohaterskie, czelu%cie, stwardnienia, rysy, wariacje kamieni zwisajcych, po czym w rytmach wstpujcych, zstpujcych, zrobionych z krzak!w, drzew, ran, uszkodze", zawale", nadp ywa y, na przyk ad, idylle, nieraz s odkie, nieraz koronkowe& /ozmaite rzeczy * rozmaite rzeczy * dziwne dystanse, osza amiajce skrty, przestrze" uwiziona i napr#ona, nacierajca lub ustpujca, zwijajca si i skrcajca, uderzajca w g!r lub w d! & /uch ogromny nieruchomy&
?ula, ojej= ?ulo, ja si boj 8a si boj sama spa$= .agromadzenie, odmt, zamt za du#o,

za du#o, za du#o, t ok, ruch, spitrzanie, wywalanie, pchanie, rozgardiasz generalny, wielkie mastodonty wype niajce, kt!re w mgnieniu oka rozpada y si na tysice szczeg! !w, zespo !w, bry , awantur, w niezgrabnym chaosie, i nagle te szczeg! y wszystkie zn!w skupia y si w przemo#nym kszta cie= 5kurat, jak wtedy, w krzakach, jak przed murem, wobec su7itu, jak przed kup %mieci z dyszlem, jak w pokoiku )atasi, jak wobec %cian, sza7, p! ek, 7iranek, gdzie przecie# tak#e 7ormowa y si kszta ty * tylko #e tam drobiazgi, tu by a burza ryczca materii& 5 ja takim ju# sta em si czytelnikiem martwej natury, #e mimo woli bada em, szuka em i rozpatrywa em, jakby tu co by o do odczytania i siga em po coraz nowe kombinacje, kt!re 7urka nasza male"ka wytacza a, turkoczc, z ona g!rskiego& 5le nic, ale nic& Ptak ukaza si podniebny * najwy#szy i nieruchomy * sp, jastrzb, orze , .ie, nie by to wr!bel, ale przez to samo, #e nie by wr!blem, by jednak nie * wr!blem, a bdc nie * wr!blem, by cokolwiek wr!blem 6o#e= 8ak#e# mnie uraczy widok tego ptaka jedynego, wzbitego ponad wszystko, naczelnego= Punkt najwy#szy, punkt kr!lujcy& 1zy#by, 4ak bardzo wic by em zmczony nie adem, tam, w domu, tamt mieszanin, chaosem ust, wieszania, kot, czajnik, ?udwik, patyk, rynna, ?eon, walenie, dobijanie, rka, wbijanie, szpilka, ?ena, dyszel, wzrok Fuksa itd& itd& etc& etc& etc& jak we mgle, jak w rogu ob7ito%ci, zamt 5 tu w lazurze ptak kr!lujcy * hosanna= * i jakim cudem ten punkcik daleki zapanowa , jak wystrza armatni, a odmty, zamty, leg y mu u st!p, +pojrza em na ?en& 'patrywa a si w ptaka&

58

)t!ry ukiem w bok si uchyli , pozostawiajc nas znowu z rozjuszonym rejwachem g!r, za kt!rymi by y inne g!ry, ka#da z o#ona z miejsc rozmaitych, ob7itych w kamyczki * ile# kamyczk!w, * i tak to co by o 9za: naje#d#a o na pierwsze szeregi armii napierajcej, w ciszy dziwnej, poniekd t umaczcej si bezruchem wszechruchu, ?ulo, ojej, patrz ten kamie"= ?ula, widzisz, zupe nie nos= ?ulusio, patrz, a tam dziadek z 7ajk= +p!jrz si na lewo, widzisz, kopie nog w bucie z cholewami= )ogo kopie, gdzie kopie, komin= .owy zakrt zagszczajcy, balkon nadp ywajcy, to zn!w tr!jkt * i drzewo, kt!re naraz przykuwa, gdzie% tam uczepione * jedno z wielu * przyku o, ale rozpu%ci o si, znik o& )sidz& ' sutannie& +iedzia na drodze, na kamieniu& )sidz w sutannie, siedzcy na kamieniu, w g!rach, 1zajnik mi si przypomnia , bo ten ksidz by jak czajnik, tam& 4a sutanna te# by a eAtra& +tanli%my&
Podwieziemy ksidza,

Puco owaty i m ody, z nosem kaczym, twarz z ch opska okrg a wystawa a z ksi#ego ko nierzyka * spu%ci wzrok& * 6!g zap a$ * powiedzia & 5le nie ruszy si& ' osy klei y mu si od potu& Bdy ?udwik zapyta dokd mamy go podwie2$, jakby nie dos ysza , wsiad na 7urk mamroczc podzikowanie& ) us, turkot, jazda&
1hodzi em po g!rach 4roch zboczy em z drogi& )sidz zmczony& 5 tak 3ieszkam w (akopanem&

+utann mia u do u zabrudzon, buty strudzone, oczy jakie% czerwone * czy i noc spdzi w g!rach, 4 umaczy powoli0 wybra si na wycieczk, zmyli drog ale jak#e# w sutannie na wycieczk, (ab dzi$ w terenie przer#nitym dolin, )iedy wyszed na wycieczk, .o, w a%ciwie, wczoraj po po udniu& Po po udniu na wycieczk, .ie rozpytujc zanadto dali%my mu tego i owego z naszych prowiant!w, jad wstydliwie, potem ju# tylko siedzia bezradny, a 7urka nim trzs a, s o"ce pra#y o, ju# nie by o cienia, pi$ si chcia o, ale nie chcia o si wyciga$ butelek, jazda tylko i jazda& 1ienie g az!w i ska wystajcych bi y pionowo w sam d! po bokach i ozwa si szum kaskady& 8echali%my& 3nie jak dotd niezbyt zaciekawia 7akt, przecie# ciekawy, #e od wiek!w pewien procent ludzi wyobcowany zostaje sutann i przydzielony s u#bie boskiej * bran#a specjalist!w od 6oga, 7unkcjonariuszy niebieskich, urzdnik!w duchowych& 4u wszak#e, w g!rach, ten czarny go%$ domieszany do naszej jazdy, kt!ry nie mie%ci si w g!rskim chaosie bdc eAtra rozsadzajcy, przepe niajcy prawie jak czajnik,

59

4o mnie zniechci o& 1iekawe, gdy ten orze , czy jastrzb, wystrzeli ponad wszystko, nabra em animuszu * a to dlatego chyba ;my%la em< #e bdc ptakiem odnosi si do wr!bla * ale i dlatego, mo#e przede wszystkim dlatego, #e zawis czc w sobie wr!bla z wieszaniem i pozwalajc po czy$ w idei wieszania kota powieszonego z wr!blem powieszonym, tak, tak, ;coraz wyra2niej to widzia em< nadawa on nawet tej idei wieszania cech dominujc, zawisajc nad wszystkim, kr!lewsk a je%li zdo am ;my%la em< odcy7rowa$ ide, odkry$ g !wny wtek, poj$ czy cho$by wyczu$ do czego to prze, przynajmniej na tym jednym odcinku wr!bla, patyka, kota, to ju# atwiej mi przyjdzie da$ sobie rad z ustami i z tym wszystkim, co wok! nich si krci& 5lbowiem ;pr!bowa em odczyta$ szarad< nie ulega kwestii ;i by a to bolesna zagadka<, #e sekretem zwizku ustno * wargowego jestem ja sam, on we mnie si dokona , ja, nie kto inny, stworzy em ten zwizek * ale ;uwaga=< ja wieszajc kota w czy em si ;chyba, do pewnego stopnia,< w tamt grup wr!bla i patyka, nale#a em wic do obu grup * czy# wic nie wynika z tego, #e po czenie ?eny i )ata%ki z wr!blem i z patykiem mo#e si dokona$ tylko poprzez mnie, * i czy rzeczywi%cie ja, wieszajc kota, nie ustanowi em pomostu czcego wszystko w jakim sensie, Och, nie by o jasne, ale w ka#dym razie co% tu zaczyna o si 7ormowa$, rodzi si embrion jakiej% ca o%ci i oto ptak olbrzymi zawisa nade mn * wiszcy& -obrze& 5le do diab a, po c!# ten ksidz w azi w parad, z zewntrz, z innej beczki, niespodziewany, zbdny, idiotyczny, 8ak czajnik tamten, tam= I moje rozdra#nienie nie by o wcale mniejsze, ni# tamto kt!re rzuci o mnie na kota ;tak, ja wcale nie by em taki pewny, czy wtedy nie rzuci em si na kota z powodu czajnika, nie mogc znie%$ tej kropli przepe niajcej czar i chyba, #eby dokonaniem byle czego zmusi$ rzeczywisto%$ do wy onienia siej tak w a%nie jak ciskamy byle co w krzaki, gdzie co% niewyra2nego si rusza< tak, tak, zaduszenie kota by o rozw%cieczon odpowiedzi moj na prowokacj, zawart w bezsensie czajnika,= 5le w takim razie ostro#nie, klecho, bo kt!# zarczy, #e i w ciebie czym% nie rzuc i nie zrobi z tob czego% czego% +iedzia nie domy%lajc si mojej z o%ci, jechali%my, g!ry i g!ry, k us ko"ski, gorco 'pad mi w oko pewien szczeg!lik rusza palcami 6ezwiednie rozczapierza grube palce obu rk i splata , ta praca palc!w, robaczkowa, w dole, midzy kolanami, by a uparta i przykra& /ozmowa&
Pa"stwo pierwszy raz w )o%cieliskiej, .a co ?ulusia g osem zawstydzonej

pensjonarki0 * 4ak, prosz ksidza, my w podr!#y po%lubnej, pobrali%my si w zesz ym miesicu& ?ulu% zaraz doskoczy z mink nie mniej wstydliwie rozkoszn0 * 8este%my park od niedawna= )sidz chrzkn , stropiony& 'ic ?ulusia wci# po pensjonarsku i jakby sk ada a prze o#onej donos na kole#ank0 * Oni * wystawi a paluszek na ?en i ?udwika * oni, prosz ksidza, te#=

60

.iedawno uzyskali pozwolenie na= * wykrzykn ?ulo&

?udwik powiedzia 0 * Emmmrnm= g bokim basem, u%mieszek ?eny, milczenie ksidza, ach, ?ulusiowie, jaki to tonik sobie wynale2li na tego kap ana= kt!ry wci# gmera nerwowo paluchami, by o to biedne, nieporadne, ch opskie, i co% mi tak wyglda o, jakby mia jak% sprawk na sumieniu, co on zrobi tymi paluchami, I i ach ach te palce w dole ruszajce si i moje palce i ?eny na obrusie& 'idelec& Dy#ka& ?ulo, nie czepiaj si mnie, co sobie pomy%li ksidz kanonik= ?ula, co% ty, przecie nie bdzie mia z ych my%li ksidz kanonik= ?ulo, oj, #eby% ty wiedzia jak tobie si trzsie policzek= I nagle +krcamy w bok& Przecinamy dolin, nie atw i ma o widoczn dr!#k wje#d#amy g!rom w bok= 6yli%my w wwozie, kt!ry si zacie%nia , ale za nim otworzy si boczny, uboczny, jar i k usowali%my w%r!d nowych szczyt!w i zboczy, odcici ju# zupe nie i by o to uboczne i nowe drzewa, trawy, ska y, takie same, a jednak zupe nie inne, nowe, i wci# napitnowane uboczno%ci, tym skrtem naszym z g !wnej drogi& 4ak, tak, my%la em, m!g co% zrobi$, mia co% na sumieniu& 1o, Brzech& 1o za grzech, (aduszenie kota& B upstwo, c!# to za grzech zakatrupi$ kota ale ten cz owiek w sutannie i rodem z kon7esjona u, z ko%cio a, z modlitwy, wy azi na drog, w azi na 7urk i naturalnie zaraz grzech sumienie zbrodnia pokuta tra, la, la, tra, la, la, jakie to tiCriCri wy azi na 7urk i grzech& Brzech, czyli w a%ciwie kolega, ksidz kolega, paluchami przebiera majc co% na sumieniu& 8ak ja= )ole#e"stwo i braterstwo, jak to jemu si przebiera i przebiera tymi paluchami, co te# te paluszki, mo#e te# zadusi y, .ajazd nowych zupe nie spitrze", rozwale", nowego wrzenia cudnie zielonego, spokojnego, ciemno modrzewiowego, sosnowego, sennego z lazurem, ?ena przede mn, z rkami i ca y ten uk ad rk * rce moje, rce ?eny, rce ?udwika * dozna zastrzyku w postaci rk ksi#ych paluchowatych, czemu nie mog em po%wici$ do%$ uwagi, bo jazda, g!ry, uboczno%$, 6o#e %wity, 6o#e mi osierny, dlaczego niczemu nie mo#na po%wici$ uwagi, %wiat jest sto milion!w razy za ob7ity i co ja poczn z moj nieuwag, hej, gazda, ta"cujecie zb!jnickiego, ?ula, daj mu #y$, ?ulu%, odczep si, ?ula, ojej, %cierp a mi noga, jedziemy, jedziemy, jazda, dobrze, jedno jasne, ten ptak wisia za wysoko, i dobrze, #e ksidz * kolega gmera w dole, jedziemy, jedziemy, ruch monotonny, rzeka olbrzymia, nap ywa, przep ywa, turkot, k us, gorco, skwar, doje#d#amy& Bodzina druga po po udniu& 3iejsce obszerniejsze, rodzaj kotliny, ka, sosny i %wierki, sporo g az!w wystajcych z ki, dom& -rewniany z werand& ' cieniu, za domem, 7urka, kt!r przyjechali 'ojtysowie z Fuksem i z tamt par oblubie"c!w& >kazali si we drzwiach, gwar, powitania, wysiadanie, dobrze si jecha o, dawno przyjechali%cie, zaraz, ta torebka tutaj, ju# si robi, ?eon, we2 butelki&F& 5le byli jak z innej planety& I my tak#e& .asze przebywanie tutaj by o przebywaniem 9gdzie indziej: * i ten dom by po prostu domem nie tamtym tamtym, kt!ry tam by &

61

KII

'szystko dzia o si w oddaleniu& 4o nie dom tamten oddali si od nas, to my%my si od niego oddalili i ten nowy dom w g uszy przera2liwej i zgubionej, na kt!r daremnie porywa y si nasze ha asy, nie mia w asnego istnienia, istnia o tyle tylko, #e nie by tamtym +padla na mnie ta rewelacja, gdy tylko wysiad em z 7urki&
Pu%ciusie"ko tutaj, #ywej duszy, ca y domu% dla nas, #y$ nie umiera$, g !wnie

zajada$, hej bracia soko y dodajcie mi si , a co, nie m!wiusium, pejza#u% jak sok! , potem zobaczycie, naprz!d co na zbusia ksim, ksim, ksim, marsz, marsz, allons en7ants de la patrie=
?eon, y#eczki z saku, ?ena, serwetki, prosimy, prosz si rozgo%ci$, ka#dy niech

siada, gdzie wygodniej, ksidz dobrodziej tutaj, prosz bardzo& .a co odpowiadano0 ju# si robi /ozkaz, pani genera owo= .o, siada$= 8eszcze ze dwa krzese ka& 1o za 7estyn= Prosz, pani tutaj -awa$ tu serwetki= /ozsadzano si przy du#ym stole w sieni, skd kilkoro drzwi wiod o do ssiednich pokoj!w, a schody na g!r& 4e drzwi by y otwarte i ukazywa y pokoiki nagie zupe nie, z !#kami tylko i krzes ami, du#o dosy$ krzese & +t! zastawiony jad em, humory doskonale * komu jeszcze wina, * ale by a to ta weso o%$ wytwarzana na zabawach, kiedy ka#dy si weseli #eby innym nie zepsu$ humoru, a naprawd wszyscy s cokolwiek nieobecni, jak na stacji, jak kiedy czeka si na pocig * i ta nieobecno%$ czy a si z ub!stwem domu przypadkowego, go ego, bez 7iranek, sza7, po%cieli, rycin, p! ek, z oknami jedynie, !#kami, krzes ami& ' tej za% pustce nie tylko s owa, ale i osoby rozlega y si g o%niej& (w aszcza )ulka i ?eon byli jak rozdci w pr!#ni i huczeli swymi osobami, a huczeniu towarzyszy gwar go%ci zajadajcych, w kt!rym wybija y si chichoty ?ulusi!w i zbereze"stwa Fuksa, ju# nie2le pijanego, kt!ry pi , wiedzia em, #eby zapi$ -rozdowskiego i swoj ndz z nim, to odstrychnicie podobne do mojego z rodzicami on, pechowiec, o7iara, urzdnik denerwujcy, zmuszajcy do zamykania oczu, lub patrzenia w inn stron& )ulka, wspania a rozdawczyni sa atek i wdlin, ugaszczajca, zapraszajca, ale# prosz, niech#e pa"stwo skosztuj, nie zabraknie, g odu nie bdzie, ju# ja gwarantuj itd&, itd& * zakrztnita aby wszystko wypad o tip top, elegancko, ot taka sobie oryginalna wyprawa i towarzyska rozrywka, ale nikt nie powie, #e si nie najad , nie napi & 4ak#e dwojenie si i trojenie ?eona, am7itriona, wodza, inicjatora, hej, hej, wszyscy wraz, nie by o nas, by las, za kr!la pasa popuszczaj sasa, allons, allons= 5 jednak szastanie si i wykrzykniki, rozhowor uczty, wszystko by o nie do%$ obecne i jak podcite po owiczno%ci jak%, rachityczn, blad i kalek, kt!ra os abia a a# mia em chwilami wra#enie, i# siebie i innych widz przez lunet, z oddalenia& 'szystko jak na ksi#ycu 'ic ta wycieczka * ucieczka nie doprowadzi a do niczego, 9tamto: tym silniej by o im bardziej my%my usi owali si oderwa$ do%$, niech tam, mimo wszystko

62

co% si dzieje, zaczyna em rozr!#nia$ to i owo, dostrzeg em te# szczeg!ln ekstaz, kt!ra ogarn a ?ulusi!w na widok miodowej pary .r M, przyby ej z 'ojtysami& @wie#o upieczonego #onkosia nazywano 4olem, lub rotmistrzem, rotmistrzuniem& /zeczywi%cie, kawalerzysta w ka#dym calu, wysoki, barczysty, o rumianej jakby naiwnej cerze, jasny wsik, rotmistrz jak ta lala= ?eon mu %piewa 9stoi u an na pikiecie: ale tu urywa i mia racj, gdy# dalszy cig brzmi 9a dziewczyna, jak malina, niesie koszyk r!#: * tymczasem %wie#o upieczona #onusia, 8adziucha, 8adeczka, by a z gatunku kobiet zrezygnowanych, kt!re nie chc si podoba$, bo wiedz, #e to nie dla nich& 6!g raczy wiedzie$, dlaczego& .ie by a szpetna, cho$ cia o jej by o troch nudne, bo ja wiem, jednostajne, mimo to mniej wicej wszystko mia a 9na swoim miejscu:, jak mi szepn Fuks trcajc okciem, c!# kiedy cz owiek cierp na sam my%l pog askania jej w karczek, tak bardzo si do tego nie nadawa a& 8aki% egoizm cielesny, Ngocentryzm 7izyczny, 'yczuwa o si, #e jej rce, nogi, nos, uszy, s tylko dla niej, by y to jej narzdy i nic wicej, brak o jej zupe nie hojno%ci, kt!ra umie podszepn$ kobiecie, #e jej rczka jest darem powabnym i podniecajcym& +urowo%$ moralna, .ie, nie, raczej dziwna samotno%$ cielesna ale to sprawi o, #e ?ulusia skrcajc si z t umionego chichu szepn a do ?ula 9ona jak siebie wcha, to jej nie szkodzi:, tak, na tym polega a jej obrzydliwo%$, by a wstrtnawa, jak te zapachy cia a, kt!re s zno%ne tylko dla tego, kto je wytwarza& 5le ani ?ulu%, ani ?ulusia, nie doznaliby takiego szoku duszcego i skrcajcego hihihi, gdyby m#u% * rotmistrz nie by ch opem na schwa , stworzonym do poca unk!w, kt!re sadowi y mu si pod jasnym wsikiem, na czerwonych wargach * i ka#demu nasuwa o si pytanie, co mog o sk oni$ go do po%lubienia tej w a%nie kobiety * i pytanie nabiera o z o%liwo%ci, gdy stawa o si wiadomo ;o czym mnie szeptem poin7ormowa a ?ulusia< i# 8adeczka by a c!rk bogatego przemys owca& Eihihi= +kandal jednak na tym si nie ko"czy , owszem, tu na dobre si rozpoczyna , gdy#, co najgorsze, oni ;to te# widzia o si na pierwszy rzut oka< nie mieli z udze" co do e7ektu, jaki wywierali, i z o%liwo%ci ludzkiej przeciwstawiali jedynie czysto%$ swoich intencji i s uszno%$ swojego prawa& 1zy# nie mam prawa, * zdawa a si m!wi$ ona& * 3am prawo= 'iem, on jest pikny, nie ja ale czy nie wolno mi kocha$, 'olno= .ie zabronicie mi tego= )a#demu wolno= 'ic kocham= )ocham i moja mi o%$ czysta i pikna, patrzcie, wic mam prawo nie wstydzi$ si jej * i nie wstydz si= .a uboczu, nie uczestniczc w zabawie, piastowa a to swoje uczucie, jak skarb, skupiona, cicha, z oczami zapatrzonymi w m#a, lub wch aniajcymi przez okno pikno zielone k rosncych i jej biust od czasu do czasu wzdyma si westchnieniem prawie modlitewnym& I, poniewa# mia a prawo, wymawia a po cichu co% jak 94olek: ustami, bdcymi jedynie jej narzdem& Eihihi= ?ula, ojej, pkn= ?eon z nog indycz na widelcu i z g ow w binoklach krzycza , #e nie umyka od indyka, patataj, patataj, ksidz siedzia w kcie& Fuks szuka czego%, )ulka wnosi a wi%nie 9prosz, prosz, co% owocowego do smaku:, ale ha as nie zag usza ciszy zupe nej, osobnej, odludnej, zapad ej& Pi em wino czerwone& 4olo, rotmistrzunio, te# pi & ( podniesionym czo em& ' og!le wszystko robi z podniesionym czo em, dajc do poznania, #e nikt nie ma prawa poddawa$ w wtpliwo%$ jego mi o%ci, c!# u licha, jak gdyby on nie mia prawa si zakocha$ w tej akurat, nie w
63

innej, jak gdyby ta mi o%$ nie by a r!wnie dobra, co ka#da inna= i otacza swoj 8adusi czu o%ciami0 z otu%, jak tam, nie zmczona, i usi owa by$ na wysoko%ci jej ekstazy odpowiadajc mi o%ci na mi o%$& 5le by o w tym co% mcze"skiego i 9?ulo, trzymaj mnie, pkn=: ?ulusiowie z minami niewinitek czyhali na ka#d ich czu o%$, jak para tygrys!w #dnych krwi, je%li na 7urce ksi#yna dostarczy im niema ych rozkoszy, to c!# dopiero ta parka, m ode ma #e"stwo, jak oni, niby specjalnie zam!wione aby mieli na kim polulusiowa$ do woli= )ulka z torcikiem, prosz, prosz skosztowa$, wprost w ustach si rozp ywa, prosz * ale kot, kot, och, och, kot pogrzebany pod drzewem, naprz!d powieszony, ha, ha, to pod adresem kota, ca e to przyjcie, #eby kota zamaza$, dlatego tacy towarzyscy, ona i ?eon= 5le kot tkwi w tym& (rozumia em0 pomys tej jazdy by 7atalny, nie mogli wymy%li$ nic gorszego, dystans nie tylko niczego nie zaciera , ale wrcz przeciwnie, zamra#a jako% i utwierdza , #e a#, zdawa oby si, my%my tam lata prze#yli z wr!blem, z kotem, po latach tutaj przyjechali, och, och, jad em torcik& 4rzeba by na dobr spraw siada$ na 7urk i wraca$, to jedynie by o do zrobienia OP 8e%li bowiem pozostaniemy tutaj w odniesieniu do tamtego 8ad em torcik& /ozmawia em z ?udwikiem i z 4olem& 6y em roztargniony, jak#e mczca ta ob7ito%$, wci# wywalajca nowe osoby, zdarzenia, rzeczy, #eby# raz przerwa si ten ca y strumie", ?ena za sto em, te# chyba znu#ona z agodnie %miejcymi si ustami i oczami do ?ulusi ;obie %wie#o po%lubione<, ta ?ena tutaj bdca wiernym odbiciem tamtej ?eny, ?ena kt!ra 9odnosi a si: do ?eny ;to 9odnoszenie si: mi pcznia o, jak niegdy%, wtedy, walenie<, Fuks kt!ry topi w alkoholu -rozdowskiego i by #! toCczerwony z wy upiasto%ci nabrzmia , ?udwik przy ?enie towarzysko przyjemny, spokojny, ksidz w rogu /ka ?eny na stole, obok widelca, ta sama, co tam, wtedy, i m!g bym po o#y$ na stole moj rk ale nie chcia em& 8ednak#e, mimo wszystko, zaczyna y si 7ormowa$ nowe wtki, niezale#nie od tamtego, narasta a nowa dynamika, lokalna tylko, #e jakby chora, os abiona Funkcjonowanie trzech m odych ma #e"stw * %wie#o po%lubionych * przyczynia o wagi i znaczenia ksidzu, a zn!w sutanna przyczynia a %lubnego charakteru parkom i to wytwarza o szczeg!lnie silny nacisk ma #e"ski, mia o si wra#enie, #e ca e przyjcie jest po%lubnym przyjciem, tak, %lub zapanowa & I ksidz& )sidz, co prawda, gmerajcy paluchami ;trzyma rce pod sto em, wyciga je tylko do jedzenia< ale w ka#dym razie ksidz, kt!ry jako ksidz musia sta$ si naturaln ostoj 4ol!w przeciw lulusiowatej 7ircykowato%ciF a trzeba te# doda$, #e sutanna podzia a a i na pani )ulk, przejawiajc ;po kocie< wybitn sk onno%$ do przyzwoito%ci * )ulka rzuca a na ?ulusi!w okiem coraz mniej #yczliwym i wydobywa a z siebie chrzknicia, kt!re stawa y si coraz dosadniejsze w miar, jak ros y %miechy ?eona, wsparte %miechami podpitymi Fuksa ;wskutek -rozdowskiego< i innymi wyg upianiami si naszymi w pustce, w pr!#ni, na kra"cach odleg o%ci, w ciszy %miertelnej ona g!r, gdzie co% jak gdyby znowu zaczyna o si nawizywa$, czy$, tworzy$, ale jeszcze nie wiadomo by o, za co si chwyta$ * i chwyta em si tego, lub tamtego, szed em po linii, kt!ra mi si nasuwa a, pozostawiajc na boku reszt olbrzymi, zach ann * podczas gdy tam, w domu, istnia o nieruchomo tamto&

64

I naraz wytworzy a si scena, kt!ra mnie z kotem zwiza a poprzez ksidza I, jak pierwsza b yskawica chmur ciemnych po nocy, ukaza a nas, ju# z ca wyrazisto%ci, wobec tamtego& Powstanie tej sceny poprzedzone by o kilkoma odezwaniami )ulki w rodzaju ;do 4ola, bardzo uprzejmie< 9Panie 4olu, prosz 8adeczce strzepn$ z bluzeczki t troszk cukru: ;do ?eona, #eby wszyscy s yszeli< 9'idzisz, ?eon, droga nie taka z a, mo#na by o %mia o samochodem jecha$, a m!wi am #eby% poprosi 4adka o samoch!d, na pewno by ci nie odm!wi , przecie# tyle razy proponowa , #e do naszej dyspozycji: ;do ?ulusi, kwaskowato< 9Oj, %michy, chichy, ale torcika to ?ulusia nie je:& 4ymczasem Fuks sprzta talerze * nie bdc pewny, czy nam nie dzia a na nerwy ;jak -rozdowskiemu<, stara si przynajmniej wkupi$ w nasze aski sprztaniem talerzy * ale w pewnej chwili wsta , wykrzywi swoj rybio podpit twarz ziewniciem, i powiedzia 0
'ykpa bym si&

5 kpiel, to by jeden z ulubionych temat!w ?ulusia, bardziej jeszcze ?ulusi * prawie jak 9mama: * i ju# na 7urce dowiedzieli%my si, #e 9ja bez prysznica #y$ bym nie mog a: i 9nie wiem jak mo#na wytrzyma$ w mie%cie nie kpic si dwa razy na dzie": i 9moja mama kpa a si w wodzie z sokiem cytrynowym: i 9a moja mama co rok je2dzi a do )arlsbadu:& Bdy wic Fuks zatrci o kpiel, #e chtnie by si wykpa , zaraz ?ulusia zacz a lulusiowa$, #e ona i na +aharze wymy aby si w ostatniej szklance wody 9bo woda do mycia wa#niejsza, ni# woda do picia, a ty, ?ulo, nie wymy by% si,: itd ale w miar szczebiotania zmiarkowa a chyba, co i ja zmiarkowa em, #e s owo 9kpiel: jakby zaczyna o zerka$ niemile w pewnym kierunku, w stron 8adeczki, i nie, #eby ona by a nieschludna, a tylko #e mia a t specjaln w a%ciwo%$ jakiego% cielesnego sobkostwa, kt!ra przypomina a mi powiedzenie Fuksa przy innej okazji 9sw!j do swego po swoje:& Odnosi a si do swego cia a tak jako%, jakby ono by o zno%ne tylko dla niej, w a%cicielki ;jak niekt!re zapachy< i wskutek tego robi a wra#enie osoby niezainteresowancj kpiel& ?ulusia, pocignwszy noskiem i spostrzeg szy, #e co% z tamtej strony zalecia o, dalej#e swoje, a bo ja bez kpieli czuj si chora itd& a ?ulo te# do o#y swoje, i ?eon, i Fuks, ?udwik, ?ena, jak to zwykle w takich razach, #eby unikn$ posdzenia o obojtno%$ wobec wody& .atomiast 8adeczka i 4olek milczeli& I pod wp ywem m!wienia jednych, milczenia drugich, powsta o co% takiego, jak mo#liwo%$, #e 8adeczka si nie kpie po co, sw!j do swego po swoje (alecia o tedy silniej z tamtej strony * nie zapachem #adnym, ale czym% niesympatycznie osobistym, jak w asny sos * i ?ulusia, jak wy#e na tropie, z najniewinniejsz mink cacy, cacy * i ?ulu% sekundowa , gadu, gadu& 6ogiem a prawd, 8adeczka zachowywa a si, jak zawsze, milczc, nie biorc udzia u * tylko, #e teraz to jej zamknicie si w sobie nabiera o cech wykpania * ale gorszym od jej milczenia sta o si milczenie 4ola, albowiem 4olo by , to si widzia o, z wod za pan brat i na pewno p ywak wy%mienity, wic dlaczego pary z ust nie puszcza , 1zy #eby nie zostawi$ jej samej w milczeniu, * 5 bo to z tym
65

Poruszy si, jakby mu by o niewygodnie, wr!ci do poprzedniego cichego siedzenia na krzese ku * ale to wystpienie, kt!rego nikt si nie spodziewa , mia o e7ekt niebywa yF przedar o si przez lulusiowanie ?ulusi!w, wszyscy na niego spojrzeli& I nie wiem, czy wszyscy odnie%li to samo wra#enie * #e te tam paluchy, sk!ra na szyi czerwona od ko nierzyka, nieokrzesanie cielesne, te jego k opoty, zadry, zajady, wszystko, wraz z krost u nasady nosa, zespala go z 8adeczka& 8adeczka z ksidzem& 1zarno%$ sutanny, gmeranie palcami, jej oczy zapatrzone, jej u7no%$, jej prawo do mi o%ci, jego niezgrabno%$, jej udrka, jego udrczenie, jej prawo, jego rozpacz, wszystko, wszystko, zmiesza o si we wsp!lnocie jasnej, a niejasnej, uchwytnej i nie, we wsp!lnym sosie w asnym 9sw!j do swego po swoje:& 8ad em torcik& Przesta em je%$, gard o mi si %cisn o, z pe nymi ustami przyglda em si temu temu jak to nazwa$, (wrot do wewntrz, okropno%$ w asna, w asny brud, w asne zbrodnie, zamknicie w sobie, skazanie na siebie, och, wsobno%$= +woje= I b yskawicznie0 to musi doprowadzi$ do kota, kot tu#, tu# i zaraz kot mi wylaz , dozna em kota& -ozna em kota pogrzebanego, kota zaduszonego * powieszonego midzy wr!blem i patykiem, kt!re tam by y nieruchome i narasta y swoim bytem, nat#a y si w asnym bezruchem w miejscu pozostawionym, opuszczonym& -iabelska przekora= Im dalej, tym bli#ej= Im bardziej b ahe, niedorzeczne, tym natrtniejsze, pot#niejsze= 1!# za pu apka, co za urzdzenie piekielnie z o%liwe= 1o za potrzask= )ot, kot uduszony * powieszony=

66

KIII

?udwik powiedzia ospale do ?eny, #e trzeba by si troch zdrzemn$& + usznie& -rzemka nale#a a si nam po je2dzie od %witu& 'stawano, rozgldano si za kocami&
4i, ri, ri=

3elodyjka ?eona& 5le g o%niejsza, ni# zwykle i wyzywajca& )ulka zapyta a, zdziwiona&
5 tobie, ?eon, co,

+iedzia sam przy stole, zawalonym naczyniami i resztkami bankietu, ysina i binokle b yszcza y, na czole kropelki potu&
6erg= 1o, 6erg= 8aki berg, 6erg=

5ni %ladu dobroduszno%ci& Faun, 1ezar, 6achus, Eeliogabal, 5tylla& Po czym ?eon poczciwie u%miechn si zza binokli& * .iczewo, staruniu ty ma, to tak dw!ch Gydas!w rozmawia taki szpas )iedy indziej opowiem )o"czy o si, rozpada o +t! opuszczony, chaotyczny, przenoszenie krzese , koce, !#ka w pustych pokoikach, oci#a o%$, wino, etc& Oko o pitej, po drzemce, wyszed em przed dom& 'ikszo%$ naszej kompanii jeszcze spa a * nikogo& Dka usiana %wierkami, smrekami, g azami, s oneczna, gorca, za mn dom nabrzmia y spaniem, muchami, przede mn ta ka i dalej te g!ry, g!ry naoko o, tak g!rzyste i zaro%nite lasami, niemo#liwie le%ne w g uszy& 3iejsce nie moje, po co mi ono, je%li tu by em, to mog em by$ i gdzie indziej, wszystko jedno, wiedzia em, #e za %cian g!rsk s inne, nieznane okolice, ale nie by y mi bardziej obce, pomidzy mn a krajobrazem ustali si ten rodzaj obojtno%ci, kt!ry mo#e przetworzy$ si w surowo%$ i nawet w co% gorszego& ' co, ' u%pieniu odrbnym tych k, las!w, wznoszcych si w g bi, nieznanych i niezaciekawiajcych, osobnych, istnia a mo#liwo%$ nag ego & uchwytu, skrcenia, zaduszenia i, ha, ha, powieszenia * ale mo#liwo%$ ta by a 9poza:, 9poza tym:&

67

+ta em w cieniu, tu# przed domem, w%r!d drzew& - uba em w zbach korzonkiem trawy& Borco, ale powietrze rze2we& Obejrza em si& O pi$ krok!w ode mnie ?ena& +ta a& Bdy j tak znienacka zobaczy em, wyda a mi si przede wszystkim ma a * dziecinna * i rzuci a mi si w oczy jej bluzka zielonkawa, bez rkaw!w& 5le to by moment& Odwr!ci em g ow, spojrza em w inn stron& * Dadnie& Prawda, Powiedzia a, bo musia a co% powiedzie$ bdc o pi$ krok!w& 1igle nie patrzy em na ni, niepatrzenie mnie zabija o, czy przysz a do mnie * do mnie * czy ona chce zacz$ ze mn * to mnie przera#a o, nie patrzy em i pojcia nie mia em, co pocz$, nie by o nic do zrobienia, sta em, nie patrzy em&
1o pan tak zaniem!wi , ( zachwytu,

Och, tonik nieco lulusiowaty, od nich si nauczy a


Bdzie jest ta panorama pana ?eona,

4o ja powiedzia em #eby co% powiedzie$ 8ej %miech cichy, delikatny0 * +kd ja mog wiedzie$= (n!w milczenie, ale ju# niezbyt ra#ce, zwa#ywszy, #e wszystko dzia o si au ralenti, gorco, wiecz!r nadchodzcy, kamyk, #uczek, mucha, ziemia& Bdy ju# wyczerpywa mi si czas na odpowied2, 9niebawem si dowiemy: powiedzia em& I ona odpowiedzia a zaraz0 * 4ak, papa nas zaprowadzi po kolacji& (n!w nic nie m!wi em, patrzy em na ziemi przede mn& 8a i ziemia * a ona z boku& 6y o mi niewygodnie, by em nawet znudzony, wola bym #eby sobie posz a (n!w wypada o co% powiedzie$, ale zanim powiedzia em, zerkn em ku niej ciut, ciut, i zobaczy em w tym migniciu ledwie, ledwie, #e ona te# na mnie nie patrzy, ze wzrokiem gdzie indziej, jak ja * i niepatrzenie wzajemne moje, i jej, zalecia o mi owym jakim% przykrym os abieniem, wywodzcym si z oddalenia, nie byli%my do%$ tutaj, ja i ona, ona i ja, byli%my jak rzutowani skd%, stamtd, chorzy, nie do%$ bdcy, jak we %nie owe zjawy niepatrzce, zwizane z czym% innym& 1zy jednak jej usta wci# by y 9wzgldem: obrzydliwego umyku wargi, tam bdcej, w kuchni, albo w pokoiku, 4rzeba sprawdzi$& (erkn em i nie dojrza em dobrze ust, ale dojrza em natychmiast, #e tak, #e w rzeczy samej, #e usta s z tamtymi ustami, jak dwa miasta na mapie, dwie gwiazdy w konstelacjiF i bardziej jeszcze teraz, na odleg o%$&
O kt!rej godzinie mamy wyruszy$, 1hyba ko o wp! do dwunastej& .ie wiem& -laczego ja jej to zrobi em,

4ak skazi$ sobie Po co mnie by o wtedy, pierwszej nocy, na korytarzu zaczyna$ ;6a, postpki nasze s z pocztku p oche i kapry%ne, jak konik polny, dopiero powolutku,
68

w miar powracania do nich, przybieraj natur konwulsyjn, chwytajc, jak kleszczami, nie popuszczajc * wic c!# mo#na wiedzie$, * tam, wtedy, w nocy, na korytarzu kiedy po raz pierwszy po czy y mi si jej usta z ustami )atasi, och, kaprys, 7antazja, drobiazg, przelotne takie skojarzenie= -zi%, 1o mo#na zrobi$ teraz, 6o#e wielki, co robi$, 4eraz, kiedy ja j ju# mia em sobie zepsut i to tak dalece, #e podej%$, z apa$, naplu$ w usta * dlaczego ja j sobie tak zepsu em, 6y o to gorsze, ni# zgwa ci$ ma dziewczynk i by to gwa t mnie wyrzdzony, ja j zgwa ci em 9sobie:, to s owo ukaza o mi si na tle ksidza, zalecia o grzechem, domy%li em si, #e jestem w stanie ko%cielnego grzechu %miertelnego, to za% nasun o mi kota i kot si pojawi <& (iemia grudki dwie grudki w odleg o%ci kilku centymetr!w ilu, dwa, trzy 4rzeba si przej%$ troch 4rzeba przyzna$, #e powietrze Inna grudka ile centymetr!w,
(drzemn am si po obiedzie&

Powiedzia a ustami, o kt!rych wiedzia em ;i ju# nie mog em nie wiedzie$< #e s zepsute tamtymi ustami, mia a te usta
8a te# si zdrzemn em&

4o nie by a ona& Ona by a tam, w domu, w ogrodzie z ma ymi drzewkami ubielonymi, przywizanymi do palik!w& 3nie te# tu nie by o& 5le, wskutek tego w a%nie, byli%my tutaj stokro$ donio%lejsi& 8akby%my byli symbolami nas samych& (iemia grudki trawa wiedzia em, #e, wskutek oddalenia, trzeba si przej%$, co ja tu stoj, #e wskutek oddalenia, waga dzisiejszego tutaj staje si olbrzymia& I decydujca& I ta olbrzymio%$, ta jej potga, och, dajmy temu spok!j, chod2my ju#= Olbrzymio%$, co to za ptaszek, olbrzymio%$, s o"ce ju# si zni#a, spacerek 8e%li kota zadusi em * powiesi em, to i j trzeba bdzie zadusi$ * powiesi$ +obie& ' krzakach przy drodze, on, wr!bel, wisi, i wisi te# patyk we wnce muru, wisz, ale nieruchomo%$ w tej nieruchomo%ci przekracza wszystkie granice nieruchomo%ci, jedn granic, drug granic, trzeci granic, przekracza czwart, pit, sz!sty kamyk, si!dmy kamyk, trawki ju# ch odniej Obejrza em si, jej ju# nie by o, odesz a ze swoimi ustami rozpustnymi i gdzie% tam by a z ustami& Odszed em tj& odszed em od miejsca, w kt!rym by em, i szed em po ce, w s o"cu, ale ju# mniej dokuczliwym * i w ciszy ona g!r& Poch on y moj uwag drobne przypad o%ci terenu, g !wnie kamyki w trawie, utrudniajce chodzenie, jaka szkoda, #e ona mi nie stawia oporu, ale, z drugiej strony, jak mo#e stawia$ op!r kto% komu m!wienie s u#y tylko za pretekst dla g osu, ha, ha, ha, jak to ona 9zeznawa a: wtedy, po zabiciu kota, no, c!#, nie stawia oporu, nie bdzie oporu& 8akie przykre by o to spotkanie nasze, bokiem, bez patrzenia, jakby %lepe * coraz wicej kwiecia w trawie, niebieskiego i #! tego, kpy %wierk!w, jode , grunt zni#a si i by em do%$ daleko, niepojta substancja inno%ci i daleko%ci, w ciszy motyle 7ruwajce, wietrzyk muskajcy, ziemia i trawa, lasy przemieniajce si w szczyty, a pod drzewem ysina, binokle * ?eon&

69

+iedzia na pniu i pali papierosa&


1o pan tu robi, .ic, nic, nic, nic, nic, nic * odpar i u%miechn si b ogo& 1o pana tak cieszy, 1o, .ic= ' a%nie to0 nic= Ee, kalambur, prosz, hm 1ieszy mnie 9nic:, uwa#a

dobrodziejuchna, czcigodny kompan i birbant i doro#ka, bo 9nic: to jest w a%nie to co%, co si robi przez ca e #ycie& 1z owieku% stoi, siedzi, m!wi, pisze i nic& 1z owieku% kupuje, sprzedaje, #eni si, nie #eni si * i nic& 1z ek siedzium na pniusium * i nic& 'oda sodowa& 1edzi z wolna, z nonszalancj, jak z aski& Powiedzia em0 * 3!wi pan, jakby pan nigdy nie pracowa & * Pracowa$, 5 ju%ci= 5 jak#e= 5 owszem= 6ankuniu%= 6anczek= 6ankuchno g uche z 7irypa y do brzucha= 'ieloryb& Em& 4rzydzie%ci dwa lata= 5le co, .ic= (astanowi si i dmuchn na rk&
Przeciek o= 1o panu przeciek o,

Odpar przez nos, monotonnie0 * ?ata rozpadaj si na miesice, miesice na dni, dni na godziny, minuty na sekundy, a sekundy przeciekaj& .ie z apie pan& Przecieka& >cieka& 1zym jestem, 8estem pewn ilo%ci sekund * kt!re przeciek y& /ezultat0 nic& .ic& (aperzy si i wykrzykn 0 * ( odziejstwo= (dj binokle i trzs si, staruszkowaty, podobny do oburzonych starszych pan!w, co to protestuj czasem na rogach * ulic, w tramwaju, przed kinem& 3!wi$ do niego, 3!wi$, 5le co, 8a wci# b ka em si nie wiedzc, czy w prawo, czy w lewo, tyle, tyle wtk!w, powiza", insynuacji, gdybym chcia wylicza$ wszystkie od samego pocztku, korek, spodek, dr#enie d oni, komin, zgubi bym si, tuman rzeczy i spraw niedorysowanych, nie do%$ trzymajcych si kupy, coraz ten i !w szczeg! wiza si z drugim, zazbia , ale inne zaraz narasta y powizania, inne kierunki * oto czym #y em, jakbym nie #y , chaos, kupa %mieci, miazga * wsadza em rk w worek wype niony %mieciem, wyciga em co popad o, oglda em czy mi si nadaje do budowy domku mojego kt!ry, biedak, 7antastyczne przybiera kszta ty i tak bez ko"ca 5le ten ?eon, 8u# od dawna mnie zastanawia o, #e on jak gdyby kr#y w moim pobli#u i nawet wt!ruje, istnia o jakie% podobie"stwo, chocia#by to, #e on si gubi w sekundach, jak jaw drobiazgach, ba, ba, by y i inne poszlaki, dajce do my%lenia, te gaiki z chleba
70

podczas kolacji i inne drobiazgi, to 4iCriCri, a ostatnio znowu, nie wiedzia em dlaczego, zamajaczy o mi, #e owa wstrtnawa 9wsobno%$: ;9sw!j do swego po swoje:< pod a#ca do mnie od strony 4ol!w i ksidza, tak#e tak jako% jakby co% ku niemu si mia a& 1o mi szkodzi o zatrci$ teraz o wr!bla i o wszystkie tamte dziwno%ci w domu, Przy o#y$ to do niego i zobaczy$, czy czego nie zobacz, by em przecie, jak wr!#ka, wpatrzona w szklan kul, w dym&
Pan jest zdenerwowany, nic dziwnego Po tych historiach z ostatnich dni& ( kotem

i .iby drobiazgi, ale amig !wki, trudno si odczepi$, jakby robactwo oblaz o
)ocium, -etal, kto by si przejmowa kociotrupem kociokwika= +p!jrz, brate"ku, co za

bk i jak trbi, szelma= )ocio%cierw jeszcze wczoraj askota mnie system unerwienia dr#c askotk * ale dzi%, -zi% w niebotycznym zapatrzeniu si moim na g!ry * c!ry, hej, hej, hej, jedyne,= (godz si, mam w nerwach rodzaj napicia, ale %witujcego tumtupuli, narabuli, od%witnego, uroczo uroczysto%ciowego, uroczy%cie uroczego, hej#e ha, %wito, %wito= @wito= 1zy panu% kochu% kochanie"ki niczego nie zauwa#ymu%,
1zego,

Pokaza mi palcem kwiatek w butonierce& * I prosz sk oni$ ku mnie askawy nosek, pocign$& 'cha$ go, 4o mnie zaniepokoi o chyba bardziej, ni# powinno * Po co, * zapyta em&
8estem z lekka uper7umowany& >per7umowa si pan do go%ci,

>siad em na pniu, troszk dalej& Dysina jego tworzy a z binoklami ca o%$ szklisto * kopulast& (apyta em, czy zna nazwy g!r, nie, nie zna , zapyta em, jak si nazywa dolina, odburkn #e wiedzia , ale zapomnia &
1o pan z g!rami, ( nazwami& .ie o nazw chodzi&

8u# mia em zapyta$ 9a o co,:, ale si wstrzyma em& ?epiej niech sam powie& 4u, w tej odleg o%ci 9za g!rami, za lasami, ta"cowa a 3a gorzatka z g!ralami=: 5ch, ach, a jake%my doszli z Fuksem wtedy do muru, gdzie%my patyk odkryli, to te# cz owiek czu si, jak na ko"cu %wiata * zapachy, szczyn chyba, gorco, mur * a teraz, tutaj, po co pyta$, lepiej niech samo si zacznie gdy#, nie ulega kwestii, osacza mnie jaka% nowa kombinacja i co% tu zacznie wysnuwa$ si, wiza$ 5le lepiej cicho& +iedzia em, jakby mnie nie by o&
4i, ri, ri&

8a nic& +iedzia em&

71

4i, ri, ri&

(n!w milczenie, ka, lazur, s o"ce ju# ni#ej, %cielce si cienie&


4i, ri, ri=

5le tym razem ju# na ca ego, dobitne jak sygna ataku& I naraz pad o0
6erg=

'yrazi%cie, g o%no #ebym nie m!g nie zapyta$, co to znaczy&


1o, 6erg= 1o, berg, 6erg= 5 tak, pan m!wi , #e dw!ch Gyd!w Gydowski witz& 8aki tam witz= 6erg= 6ergowanie bergiem w berg * uwa#a pan * bembergowanie

bembergiem 4i, ri, ri, * doda chytrze& (atrzepota rkami i nawet nogami * jakby zata"czy w sobie * trium7alnie& 3achinalnie i g ucho powt!rzy gdzie% z ledwie dostrzegalnej g bi0 berg berg& >ciszy si& 1zeka &
.o, dobrze& Przejd si troch +ied2 pan, co pan bdziesz w s o"cu spacerowa & ' cieniu przyjemniej& Przyjemnie&

4akie ma e przyjemnostki * najlepsze& +maczne& +makuj&


(auwa#y em, #e pan lubi ma e przyjemnostki& 8ak, 1o, (a przeproszeniem,

(abulgota rodzajem wewntrznego %miechu0 * + owo honoru, racja 7izyka, pan my%li o tych tam zabawusium mojum na obrusie, na oczach po owicy, -yskretnie, jak przysta o, #eby skandal!w mnie nie robiono, 4ylko, #e ona nie wie
1o, Ge to berg& 6ergowanie moje bembergiem moim z ca bembergowato%ci bemberga

mojego=
.o, dobrze .iech pan wypoczywa, przejd si 72

-okd panu tak si spieszy, .iech pan si wstrzyma chwilusi ma , mo#e powiem 1o, 4o, co pana interesuje& 1zego pan ciekawy Pan jest %winia& 6rudas&

1isza& -rzewa& 1ie"& Polanka& 1isza& Powiedzia em to ciszej * co mi grozi o, ' najgorszym wypadku obrazi si i wym!wi mi dom& .o, c!#, przerwie si, urwie, przenios si do innego pensjonatu, albo wr!c do 'arszawy, #eby denerwowa$ ojca i doprowadzi$ do rozpaczy matk osob moj nie do wytrzymania 6a, nie obrazi si * Pan jest brudna %winia * do o#y em& Polanka& 1isza& 3nie w a%ciwie na jednym zale#a o0 #eby mi nie zwariowa & Bdy# zachodzi a obawa, #e to maniak, mente captus, a w takim razie straci by po prostu znaczenie, on i wszystkie jego ewentualne czyny i wszystkie wyznania, a wtedy i moja historia mog a okaza$ si czym% u7undowanym na niewybrednych szale"stwach biednego idioty * b aha& 5le wtrcajc go w %wi"stwo och, tam mog em go u#y$, tam on m!g mi si z czy$ jako% z 8adeczk, z ksidzem, z kotem moim, z )atasi tam m!g mi by$ po#yteczny, jako jedna wicej cegie ka domu mojego, na kra"cach pracowicie budowanego&
1o pan si rzuca, * zapyta marginesowo& 8a si nie rzucam& +pok!j natury

I zreszt, je%li go obrazi em, by a to obraza gdzie%, w oddaleniu prawie przez teleskop&
3!g bym zapyta$0 jakim prawem, Pan jest lubie#nik& -o%$= -o%$= (a pozwoleniem, ale# upraszam, ale# prosz, ale# prosz wysokiego

sdu, ja, ?eon 'ojtys przyk adny ojciec rodziny, sdownie nie karany, ca e #ycie harujcy, zarabiajcy, dzionek w dzionek z wyjtkiem niedziel, z domciu do banczku, z banczku do domciu, dzi% emerytowany, ale niemniej przyk adny, sz!sta pitna%cie wstaj, wp! do dwunastej zasypiam ;chyba, #e brid#yk za zezwoleniem po owicy<, panie m!j, ja po owicy mojej przez trzydzie%ci siedem lat ma #e"skiego po#ycia ani razu z #adn inn tego tam hm, hm .ie zdradzi em& 5ni razu& 4rzydzie%ci siedem& 5ni razu= Prosz= 3# jestem dobry, czu y, wyrozumia y, uprzejmy, pogodny, ojciec najlepszy, czule kochajcy, dla ludzi przyjemny, chtny, #yczliwy, pomocny, prosz, niech#e pan powie, co pana w #yciu moim upowa#nia do takich tam, #e ja co% tam, na boczku, czy jak, psim swdem, zupe nie jakbym ja nielegalnie, pija"stwo, kabaret, orgia, rozpusta, ajdactwo i wszetecze"stwo z la7iryndami, mo#e przy lampionach bachanalie z odaliska * mi, ale pan sam widzi, spokojnie sobie siedz, gawdz i, * krzykn mi trium7alnie w sam twarz * jestem correct i tutti 7rutti=

73

4utti 7rutti= 5 to dra"=


Pan jest onanista& Prosz, Przepraszam, 8ak mam rozumie$, +w!j do swego po swoje= 1o znaczy,

Przysun em twarz do jego twarzy i powiedzia em0


6erg=

Poskutkowa o& .aprz!d zachybota zdziwiony, #e to s owo z zewntrz mu przychodzi& (dziwi si, a nawet spojrzawszy na mnie z irytacj, odburkn 0
1o pan tam wie,

5le zaraz zatrzs si od %miechu wewntrznego, zdawa o si, #e spuch od tego %miechu0 * Ea, ha, ha, owszem racja, bergowanie bergiem podw!jne i potr!jne, specy7ikalnym systemem pocichumberg i dyskretumberg o ka#dej porze dnia i nocy, a najchtniej przy stole jadalno * 7amilijnym, podbembergowywanie sobie pod okiem #onusium i c!rkusium= 6erg= 6erg= Pan dobrodziej ma oko= 8ednakowo#, prosz ja pana szanownego +powa#nia , zamy%li si, wtem jakby sobie co% przypomnia , sign do kieszeni i pokaza mi na d oni0 cukier w papierku * dwa czy trzy landrynki * kolec u amany od widelca * dwie nieprzyzwoite 7otki * zapalniczk& -robiazgi= -robiazgi, jak tamte grudki, strza ki, patyki, wr!ble= ' jednej chwili nabra em pewno%ci, #e to on=
1o to, 4o, Dakociumbergi i karalumbergi w instancji 4rybuna u .ajwy#szego& )aralumbergi

'ydzia u )arnego Okrgowego i akociumbergi 'ydzia u -elikates!w * )ares!w& )ara i nagroda&


)ogo pan tak karze i nagradza, )ogo,

+iedzia sztywno z rk wycignit i patrzy 9sobie: na rk * jak ksidz, kt!ry 9sobie: gmera palcami, jak 8adeczka, kt!ra 9sobie: kocha a i i i jak ja, kt!ry 9sobie:

74

skazi em Obawa, #e si oka#e wariatem, znik a, mnie raczej zdawa o si teraz, #e obaj nad czym% pracujemy * i ci#ko& 4ak, ci#ka praca, praca na dystans, otar em 9sobie: suche zreszt czo o& Borco, ale nie takie zn!w dotkliwe Po%lini palec i maza nim pracowicie po rce, a potem z namys em przyjrza si paznokciowi&
Pan sobie rzepk skrobie * zauwa#y em&

>cieszy si rozg o%nie i jakby na wszystkie strony, i prawie zata"czy siedzc0 * 5j, tak, aj tak, s owo honoru, ja sobie rzepk skrobi=
4o pan tego wr!bla powiesi , 1o, )ogo, 'r!bla, .ie& Bdzie tam= 4o kto, 5 skd ja mog wiedzie$,

/ozmowa urwa a si, nie wiedzia em, czy j podsyci$, tu, w krajobrazie zastyg ym& (acz em zdrapywa$ ze spodni przyschnit ziemi& +iedzieli%my na tym pniu jak dw!ch rajc!w, tylko #e nie wiadomo by o co mamy do rajcowania& (n!w powiedzia em mu0 * 6erg, ale ciszej, ale spokojniej, i nie omyli y mnie przeczucia, spojrza na mnie z uznaniem, strzepn , mrukn 0
6ergum, bergum, z pana, widz, bembergowiec= (apyta rzeczowo0 Pan bemberguje,

I roze%mia si0 * Panu% kochanie"ki m!j= 5zali kocha% m!j wie, dlaczego ja jego do bemberga przypu%ci em, Pan kochanie"ki co sobie duma ebkiem swoim, Ge ?eo% 'ojtysowy taki zn!w g uptas, #eby ot tak byle kogo do bergumCbergCbergum dopuszcza$, 'olne #arty= Pana przypu%ci em, bo
6o co, 8aki pan ciekawski= 5le, owszem, powiem&

( apa mnie z lekka za ucho * i dmuchn mi w ucho& * 5 powiem= -laczego bym nie mia powiedzie$, 6o pan sobie c!r moj, 'ojtys!wn z 'ojtysa zrodzon Eelen * ?en berg berg bemberguje sobie w berg= 6ergiem& Po cichu& 3y%li pan, #e oczu nie mam, 'isus=
75

1o, Dobuz= 1o pan chce, @cichapk= Panoczek sobie c!r moj berg= 4ajnusiumbergiem, lubusiumbergiem i

chcia oby si panu kochasiowi wbembergowa$ si jej pod sp!dniczk w sam maria# jako kachasiumberg numer jeden= 4iCriCri= 4iCriCri= )ora na drzewie, ski, #y ki, a wiec wiedzia , domy%la si w ka#dym razie ju# wic ten sekret m!j nie by sekretem ale co wiedzia , 8ak z nim m!wi$, .ormalnie, czy te# prywatnie,
6erg * powiedzia em&

+pojrza na mnie z uznaniem& 1hmara bia ych motylk!w, rodzaj k bicej si kuli, przelecia a nad k, znikn a za modrzewiami strumienia ;tam by strumie"<&
Pan zabergowa , Ea, pan nie w ciemi bity= 8a te# berguj& /azem bdziemy sobie

bembergowa$= ( gwarancj, ha, #e obywatel buzi na k !dk, nikomu ani mrumru, bo jakby panoczek mrumrumn na ten przyk ad #onasowi memu ukochanemu, kultym7lorze mojej, to won, won z domu, na zbity eb, za zakusy na lo#e ma #e"skie ukochanej c!rki mojej= (rozumiano& -latego to, uznajc #e z pana cz owiek godny zau7ania, postanawia si -ekretem b b numer QR& QMS przypuszczenie do bergbembergowego dzisiejszego %witowania mego naj%ci%lej tajnego, do berguroczysto%ci mojej z kwiatem i z per7um& Innymi s owy0 pan dobrodziejaszek my%li, #e ja was tu dla podziwiania widok!w staszczy em,
5 dlaczego, -la %witowania& 1zego, /ocznicy& 1zego,

+pojrza na mnie i rzek pobo#nie, z dziwn jak% troskliwo%ci0 * 1zego, .ajwikszej 7rajdy #ycia mego& ?at temu dwadzie%cia siedem& (n!w spojrza na mnie i by to wzrok mistyczny %witego, czy nawet mczennika& -oda &
( kucht&

76

( jak kucht& ( t co tu wtedy by a& Panie= /az w #yciu mi si uda o, ale dobrze= 8a t 7rajd moj

jak przenaj%witszy sakrament w sobie nosz& /az w #yciu= >cich , podczas gdy ja rozpatrywa em g!ry okr#ajce, g!ry i g!ry, ska y i ska y, las i las, drzewa i drzewa& Po%lini sobie palec, pomaza nim rk, przyjrza si& (acz z wolna, zwyczajnie, pracowicie0 * 6o to, trzeba panu wiedzie$, ja m odo%$ tak sobie mia em& 3y%my w ma ym miasteczku, w +oko owie mieszkali, m!j ojciec by kierownikiem sp! dzielni, pan wie, trzeba ostro#nie, ludzie zaraz o wszystkich wiedz, pan wie, w ma ym miasteczku #yje si, jak za szyb szklan, ka#dy krok, ruch, ka#de spojrzenie, wszystko jak na tapecie, 6o#e %wity, i ja si tak na widoku uchowa em, a do tego, przyznam, nigdy zbyt wielk %mia o%ci si nie odznacza em, ha, c!#, nie%mia y, cichy bo ja wiem co% tam naturalnie sobie uszczkn em, jak si okazja nadarzy a, cz owiek sobie radzi , jak m!g , ale nie powiem& 3a o co& 'ci# na widoku& 5 potem, wie pan, c!#, jak tylko do banku wstpi em, o#eni em si i, bo ja wiem, troch tam, owszem, ale zn!w nie za bardzo, tak sobie, my%my te# przewa#nie w miasteczkach mieszkali, jak za szyb szklan, wszystko wida$, a nawet, powiem, wicej jeszcze by o przygldania, bo w ma #e"stwie, wie pan, jedno drugiemu si przyglda od rana do wieczora, od wieczora do rana, i pan mo#e sobie wyobrazi$ jak to mi by o pod okiem przenikliwym #ony mojej i potem dziecka mojego, ha, c!#, w banku te# si przygldaj, ja tak przyjemno%$ w czasie urzdowania sobie wymy%li em, #e paznokciem jedn rys na biurku pog bia em, no c!#, przychodzi sze7 sekcji, co pan paznokciem wyrabia, ano, trudno, ale w ka#dym razie i w konsekwencji ja, pan rozumie, musia em coraz bardziej do drobnych przyjemno%ci si ucieka$, takich na boczku, prawie niewidocznych, kiedy%, panie, my%my w -rohobyczu mieszkali, przyjecha a jedna aktorka na go%cinne wystpy, nadzwyczaj luksusowa, wprost lwica, i ja przypadkowo jej rczki dotkn em w omnibusie, to, panie, sza , ob d, ekscytacja dzika, #eby jeszcze raz, ale c!# mowy nie ma, nie da si, a# w ko"cu, w tej goryczy mojej, ja po rozum do g owy, my%l sobie, co ty bdziesz cudzej rki szuka , przecie sam masz dwie i, czy pan uwierzy, przy pewnym treningu mo#na tak si wyspecjalizowa$, #e jedna rka drug rk maca, pod sto em, na przyk ad, nikt nie widzi, a cho$by i zobaczy , to co, mo#na si dotyka$ i nie tylko rkami, tak#e udami na przyk ad, albo palcem ucha, bo, jak si okazuje, wie pan, rozkosz to kwestia intencji, jak pan si uprze to i na w asnym ciele mo#e pan u#ywa$, nie powiem du#o, ale zawsze lepszy rydz, ni# nic, naturalnie chtniej bym odalisk * hurysk jak ale jak nie ma 'sta , uk oni si i za%piewa 0

Bdy si nie ma, co si lubi 4o si lubi, co si ma&

77

>k oni si i usiad & * .ie mog wic si skar#y$, jednak co% z #ycia wycign em, a #e inni wicej, no c!#, zreszt kto ich wie, ka#dy tylko trajluje, przechwala si, #e z t, #e z tamt, a naprawd bida z ndz, wraca do domu, siada, buty zdejmuje, do !#ka si k adzie sam z sob, wic po co tyle gadania, ja przynajmniej, wie pan, jak cz owiek tak na sobie si skupi i zacznie sobie ma e, nieznaczne przyjemnostki %wiadczy$, nie tylko zreszt erotyczne, bo na przyk ad, mo#e si pan jak basza zabawi$ kuleczkami z chleba, przecieraniem binokli, ze dwa lata to uprawia em, tu mnie g ow susz sprawami rodzinnymi, biurowymi, polityk, a ja sobie binokle ot!#, m!wi, co to ja chcia em, acha, pan nie ma pojcia jak si od takich drobnostek ogromnieje, wprost nie do wiary, cz owiek si rozrasta, swdzi pana pita to jakby gdzie% daleko na 'o yniu, na kresach, zreszt ze swdzenia pity te# mo#na mie$ troch satys7akcji, wszystko zale#y od podej%cia, ujcia intencji, panie, je%li odcisk mo#e bole$, to dlaczego#by nie mia i rozkoszy przysporzy$, 5 wsadzenie jzyka w zakamarki zb!w, 1o chcia em powiedzie$, Npikureizm, czyli rozkosznisium, mo#e by$ dwojakie, bo primum dzik, baw! , lew, secundum pche ka, muszka, ergo w skali wielkiej i w skali ma ej, ale, je%li w ma ej, to potrzebna jest zdolno%$ mikroskopowania, dozy7ikowania i w a%ciwego podzielenia, lub rozcz onkowania, bo jedzenie karmelka mo#esz pan roz o#y$ na etapy primum wchanie secundum lizanie, tertium wsadzanie, Tuartum zabawki z jzykiem, ze %link, Tuintum wyplucie na rk, przypatrzenie si, seAtum rozpknicie za pomoc zba, #e poprzestan na tych kilku etapach, ale, jak pan widzi, mo#na ju# sobie jako tako poradzi$ i bez dancing!w, szampana, kolacyjek, kawioru, dekolt!w, 7ru7ru, po"czoszek, majteczek, biust!w, wypr#e", skotek hi, hi, hi, ojej, co pan, jak pan %mie, hihihi, hahaha, Fhochoch, yych, yych, z karczkiem& 8a przy kolacji sobie siedz, z rodzin gawdz, z lokatorami, a przecie i tak troch paryskiego szantanu sobie po cichu wyskrobi& I niech mnie przy api= 4le, he, he, nie przy api= 1a a rzecz polega na pewnego rodzaju wewntrznym wymoszczeniu si rozkosznisiowym i przyjemno%ciowym z wachlarzami, z pi!ropuszami, w rodzaju +u tana +elima 'spania ego& 'a#ne s wystrza y artylerii& Oraz bicie w dzwony& 'sta , uk oni si, za%piewa 0

Bdy si nie ma, co si lubi 4o si lubi, co si ma=

>k oni si& >siad &


Pan na pewno mnie o wariantunium my%lowo pomawia, 1okolwiek&

78

Owszem, niech pan pomawia, to u atwia& 8a sam troch wariata stroj, #eby u atwi$&

6o, jakbym nie u atwi , to by to sta o si za trudne& Pan lubi przyjemno%ci,


?ubi& .o widzi panoczek, jako% si dogadali%my& Prosta rzecz& 1z owiek lubi co, ?ubi&

?ubcium& ?ubusiumberg&
6erg& 1o, 6erg= 8akto, 6erg& -o%$= -o%$= .ie 6erg= Ea, ha, ha, ha, to mnie pan wybembergowa F z pana sk %cichapk= )to by pomy%la =

( pana bergCbergowiec& 6ergumberg= 8azda= .a ca ego= Eajda= Eajdasiumberg= 'patrywa em si w ziemi * znowu wpatrywanie si w ziemi, z trawkami z grudkami Ile# miliard!w=
Poliza$= 1o, Poliza$, m!wi, polizusiumberg albo wplu$ si= 1o pan,= 1o pan,= * krzykn em& 'plu$ si bembergiem w bergum=

Dka& -rzewa& Pie"& (bieg okoliczno%ci& Przypadek& .ie alarmowa$ si= Przypadek, #e on o tym 9wpluciu si: ale przecie# nie w usta +pok!j= .ie o mnie mowa=
-zi% w nocy %wito& 8akie, -zi% w nocy pielgrzymka&

79

Pan jest pobo#ny * zauwa#y em, a on spojrza na mnie z t sam dziwn

troskliwo%ci, co poprzednio, i rzek #arliwie a skromnie0 * 8ak#ebym ja nie by pobo#ny, przecie# pobo#no%$ jest abCsoClutCnie i nieCuCb aCgaCnie wymagana, przecie nawet najmniejsza przyjemnostka nie mo#e obej%$ si bez pobo#no%ci, oj, co to ja, sam nie wiem, nieraz si gubi jak w wielkim klasztorze, ale przecie niech pan zrozumie, #e to zakon i msza %w& rozkoszy mojej, amen, amen, amen& 'sta & >k oni si& (aintonowa &

Ite missa est=

>k oni si& >siad & * 1a y cymes w tym * wyja%ni rzeczowo * #e ?eo% 'ojtysowiec w szarym #yciu tylko jednej zazna 7rajdy, rzek bym, absolutnej i to by o dwadzie%cia siedem lat temu z t kucht, z tego schroniska& -wadzie%cia siedem lat temu& /ocznica& .o, rocznica niezupe nie, brakuje miesica i trzech dni& Ot!# * nachyli si ku mnie * oni my%l, #e ja ich tu dla podziwiania widok!w staszczy em& 5 ja ich tu z pielgrzymk do miejsca gdzie ja t kucht dwadzie%cia siedem lat temu, bez jednego miesica i trzech dni ( pielgrzymk& Gona, dziecko, zi$, ksidz, ?olusie, 4olusie, wszystko z pielgrzymk do rozkoszy mojej, do berg bergum 7rajdusiumberg i ja o p! nocy wbemberguj ich a# pod ten kamie", gdzie ja wtedy z ni berg berg bergum berg i w berg= .iech uczestnicz= Pielgrzymkumberg rozkoszumberg, ha, ha, oni nie wiedz= Pan wie& >%miechn si&
5le pan nie powie= >%miechn si& Pan bemberguje, 8a te# bemberguj& /azem bdziemy sobie bembergowa$=

>%miechn si&
Id2 pan, id2 pan, sam chc by$, #eby si do mszy mojej przysposobi$ w skupieniu

nabo#nymH, w uroczystym rozpamitywaniu i odtwarzaniu, %wito, %wito, hej, %wito najwy#sze, zostaw mnie pan #ebym w po%cie, modlitwie oczy%ci si i przysposobi do nabo#e"stwa rozkoszy mojej, do %witej 7rajdy #ycia mojego w owym dniu pamitnym id2 pan= 5 riIederci= Dka, drzewa, g!ry, niebo ze s o"cem zapadajcym&
I nie my%l pan, #e ja kuku na muniu 8a wariata stroj tylko dla u atwienia 5

naprawd jestem mnich i biskup& )t!ra godzina,


Po sz!stej&

80

Oczywi%cie to z tym 9wpluciem si: to by zbieg okoliczno%ci, o ustach ?eny we mnie nie m!g wiedzie$, nie wiedzia , ciekawe jednak, #e zbiegi okoliczno%ci zdarzaj si cz%ciej, ni#by mo#na by o przypuszcza$, lepko%$, jak jedno z drugim si zlepia, zdarzenia, zjawiska, s jak te kulki namagnetyzowane, szukaj siebie, gdy znajd si blisko, pa7 cz si byle jak, najcz%ciej ale #e wykry moje zapa y do ?eny, no, nic dziwnego, musi by$ spec nielada, czy wic on powiesi wr!bla, jego ta sprawka ze strza k, z patykiem, mo#e z dyszlem, chyba jego tak, to on ale ciekawe, niezwykle ciekawe to, #e on, czy nie on, to ju# wszystko jedno, to ju# niczego nie zmienia, tak czy owak wr!bel, patyk s tam s z r!wn si , ani troch nie os abione, 6o#e, czy#by wic ju# nie by o ratunku, 1iekawe jednak, niezwykle ciekawe, ta jaka% zbie#no%$ midzy nami, to dziwne zazbianie si, czasem prawie wyra2ne, jak na przyk ad #e i on ho duje drobiazgom, jego sprawki jak gdyby zahacza y o moje, czy#by wic by o midzy nami co% wsp!lnego * ale co, * czy on jako% mi towarzyszy, pcha mnie, nawet uprowadza 1hwilami rzeczywi%cie mia em wra#enie, #e z nim wsp! pracuj, jak w ci#kim porodzie * jakby%my obaj mieli co% urodzi$ * zaraz, zaraz, ale, z drugiej strony, ;z trzeciej strony, ile tych stron,< nie zapominajmy o tej 9wsobno%ci:, czyli 9sw!j do swego po swoje:, czy#by w tym zawiera si klucz zagadki, klucz do tego, co tutaj si miesi, pietrasi, och, to 9sw!j do swego: to jak 7ala narastajca od jego strony i ksidza i 4ol!w * i co% w tym okropnie mczcego * i to co% zbli#a si ku mnie jak las, och, las, m!wimy 9las:, ale c!# to znaczy, z ilu# szczeg!lik!w, drobiazg!w, drobin, sk ada si jeden listek jednego drzewa, m!wimy 9las: ale to s owo zrobione jest z niewiadomego, nieznanego, nieobjtego& (iemia& Brudki& )amyczki& 'ypoczywasz w jasnym dniu, po%r!d rzeczy zwyk ych, codziennych, z kt!rymi si znasz od dzieci"stwa, trawa, krzaki, pies ;albo kot<, krzes o, ale tylko p!ki nie pojmiesz, #e ka#dy przedmiot jest armi olbrzymi, chmar niewyczerpan& +iedzia em na tym pniu jak na walizce, czeka em na pocig&
-zi% w nocy pielgrzymka do miejsca najwy#szej i jedynej rozkoszy mojej, sprzed

dwudziestu siedmiu laty, bez jednego miesica i czterech dni& * 'sta em& 5le wida$ nie chcia mnie pu%ci$ bez dok adnej in7ormacji, spieszy si& * -zi% w nocy bembergum tajnie %witujce= 'idoki= 8akie tam widoki= 'szyscy%cie tu po to, #eby %witowa$ %witowanie 'ielkiej Frajdy mojej z t kucht, co to m!wi em, z kucht, ze schroniska krzycza , ja si oddala em, ka, drzewa, g!ry, cienie jak spy +zed em, trawa wonna, roz#! cona, rozczerwieniona kwiatuszkami, zapach, zapach, kt!ry by i nie by jak ten zapach tam wtedy ogr!dek mur my dochodzimy z Fuksem po linii, po linii owej z dr#ka szczotki, dochodzimy, kres oddalenia po przebyciu krainy drzewek bia ych z palikami i krainy od !g ug!r z chwastami i gruzem i zapach szczyn, czy czego, w gorcu szczyny i patyk kt!ry ju# czeka na nas w tym mdlcym i rozpra#ajcym zapachu by skombinowa$ si potem, nie zaraz, potem, z dyszlem, z dyszlem, po%r!d rupieci w tej budzie nagrzanej rzemieniami, ze %mieciami, drzwiczki uchylone, i ten dyszel kt!ry nas pchn na pokoik )atasi, kuchnia, klucz, okno, bluszcz gdzie wbicia te r!#norodne doprowadzi y do bicia w pie" )ulki bicia w st! ?eny i to mnie pchn o na cho * jara, ga zie, k ucie, konary, ja wy a#, a tam czajnik, czajnik, czajnik i ten czajnik rzuci mnie na kota kot, kot= 8a kota, ja z kotem, wtedy, tam brrr, %wi"stwo, zrzuc my%la em o tym agodnie i sennie, ka usypia a, szed em wolno, patrzy em pod nogi, widzia em te kwiatki, a# tu dosta em si w potrzask na r!wnej drodze&
81

6y to potrzask z niczego, g upi Przede mn ukaza y si dwa niedu#e kamienie, jeden na prawo, drugi na lewo, a troszk dalej na lewo przebija a kawowa plama ziemi spulchnionej przez mr!wki, dalej jeszcze na lewo by spory korze", czarny, zgni y * wszystko w jednej linii, utajone w s o"cu, zaszyte w blasku, ukryte w %wietle * ja ju# mia em przej%$ QQU pomidzy kamieniami, ale w ostatniej chwili zboczy em troszeczk #eby przej%$ midzy kamieniem a ziemi spulchnion, by o to odchylenie minimalne, ciut, ciut, mo#na by o i tak i tak a jednak to odchylenie male"kie by o nieuzasadnione i to, zdaje si, mnie stropi o wic machinalnie zn!w zbaczam troszeczk #eby przej%$, jak na pocztku chcia em, midzy kamieniami, ale wtedy dozna em pewnego utrudnienia, och, minimalnego, kt!re std si wzi o, #e po tym dwukrotnym zboczeniu zamiar m!j #eby przej%$ midzy kamieniami przybra ju# charakter decyzji, drobnej naturalnie, ale w ka#dym razie decyzji& 1o nie by o uzasadnione, albowiem doskona a obojtno%$ tych rzeczy w trawie nie uprawnia a do decydowania, c!# za r!#nica przej%$ tdy czy tamtdy, zreszt dolina, u%piona lasami, drtwa, by a jak %nita ryba lub brzczenie muchy, odurzona, zabalsamowana& +pok!j& (atopienie, zapatrzenie, zas uchanie& 'obec tego postanawiam przej%$ midzy kamieniami ale decyzja od tych paru sekund, kt!re up yn y, sta a si bardziej decyzj, a jak#e decydowa$, przecie wszystko jedno wic znowu wstrzyma em si& I, rozz oszczony, znowu wysuwam nog #eby przej%$, jak ju# chcia em, midzy kamieniem a ziemi, ale widz, #e je%li przejd midzy kamieniem a ziemi po trzykrotnym starcie, to to ju# nie bdzie zwyk e przej%cie, tylko co% powa#niejszego wic wybieram drog midzy korzeniem a ziemi ale spostrzegam #e to by oby, jakbym si zlk , wic znowu chc przej%$ midzy kamieniem a ziemi, ale, do licha, co si dzieje, co to jest, przecie nie bd tu sta na r!wnej drodze, c!# to, czy ja z widmami walcz, na 6oga #ywego= 1o to jest, 1o to jest, + odki sen s onecznie * gorcy spowija zio a, kwiaty, g!ry, #adne 2d2b o nie drgn o& 8a si nie rusza em& +ta em& 5le stanie moje robi o si coraz bardziej niepoczytalne i nawet szalone, nie mia em prawa sta$, to .IN3OG?I'N, 3>+(V I@W ale sta em& I wtedy, w tej nieruchomo%ci, moja nieruchomo%$ uto#sami a si z nieruchomo%ci tam wr!bla w krzakach, z nieruchomo%ci uk adu, kt!ry tam nieruchomo nieruchomia wr!bel * patyk * kot, z owym martwym nieustajcym uk adem, gdzie nieruchomo%$ pitrzy a si, jak ja si pitrzy em tutaj, na ce, w mojej nieruchomo%ci rosncej, nie mogc si ruszy$ 'tedy ruszy em& .araz utrci em w sobie wszystko, ca niemo#liwo%$, i przeszed em g adziutko nie wiedzc nawet kt!rdy, bo to nie mia o znaczenia, i my%lc o czym% innym, #e tu wcze%nie s o"ce zachodzi, bo g!ry& 8ako# s o"ce by o ju# nisko& +zed em po ce ku domowi, pogwizdywa em, zapali em papierosa i tylko pozosta o, jak osad czego% nieza atwionego, blade wspomnienie tej hecy& 8u# dom& .ikogo& Okna, drzwi, otwarte na przestrza , pusto, po o#y em si, wypoczywa em, kiedy zn!w zeszed em na d! )ulka krci a si po sieni&
Bdzie s wszyscy, .a spacerze& 1hce pan kruszonu,

.ala a mi i wywiza o si milczenie * smutne, czy zmczone, czy zrezygnowane * oboje nie ukrywali%my, #e nie chce nam si, czy te# nie mo#emy, m!wi$& Pi em kruszon wolnymi ykami, ona opar a si o 7ramug, patrzy a przez okno, wyglda a, jak kto% kto
82

usta po d ugim marszu& * Panie 'itol * rzek a nie wymawiajc ko"cowego 9d:, co jej si zdarza o w momentach zdenerwowania * pan widzia kiedy takie co% z t la7irynd, Geby# ta zdzira nawet osobie duchownej spokoju nie dawa a= 1o oni my%l, #e ja burdel * mama,= * krzykn a rozczapierzona& * 8a sobie wypraszam= 8a ich naucz zachowania na wizycie= 5 ten 7ircyk w pumpach jeszcze gorszy, zgroza %wiata, panie 'itol, przecie #eby to ona sama kokietowa a, ale to on z ni razem kokietuje, czy kto kiedy widzia #eby m# z #on kokietowa innego m#czyzn, wprost nie do wiary, przecie on j na kolana jemu wpycha, skandal, #eby m# w asn #on komu wpycha i jeszcze w miodowym miesicu, ani mnie w g owie posta o, #e moja c!rka takie ma kole#anki bez morale i edukacji, wszystko na z o%$ 8adeczce, uwzili si #eby jej miesic miodowy zepsu$, panie 'itol, du#o widzia am, takiego czego% nie widzia am, ja kurwiszonerii nie bd tolerowa$& (apyta a0
Pan widzia ?eona, 4ak spotka em go niedawno, siedzia na pniu -opija em wolno kruszonu i chcia em

jeszcze co% powiedzie$, ale nie chcia o si i jej, i mnie, niemoc, po co m!wi$, by o si przecie# za daleko za g!rami, za lasami byli%my byli%my gdzie indziej 5le i to uczucie by o dotknite nieobecno%ci, jakby nie odczute Odstawi em szklank, co% tam powiedzia em jeszcze, odszed em& (nowu posuwa em si po ce, ale tym razem w przeciwn stron * szuka em ich& ( rkami w kieszeniach, z g ow opuszczon, rozmy%lajc najg biej, ale bez jednej my%li * jakby kto% mi je zabra & -olina * kotlina z pi!ropuszami drzew, z p aszczami las!w, z garbami g!r, dosiga a mnie, ale z ty u raczej, jak rumor, jak szum odleg ej kaskady, jak zdarzenie ze +tarego 4estamentu, lub %wiat o gwiazdy& Przede mn niezliczona trawa& Podnios em g ow * %mieszki lulusiowate obi y si o moje uszy * towarzystwo wysypa o si zza drzew, ?ulo, sztama, ?ula pu%$, bo koln, bluzki, szaliki, chusteczki, pumpy, sz o to w nie adzie, a kiedy mnie zobaczyli, zaczli wymachiwa$, ja te# wymachiwa em&
Bdzie pan si podziewa , Bdzie si zawieruszy e%, 3y%my doszli a# tam, do

pag!rka: Przy czy em si i szed em z nimi wprost na s o"ce, kt!rego jednak ju# nie by o * pozostawi o ono za sob tylko wielkie s oneczne nic, rodzaj s onecznej pr!#ni, zaznaczajcej si nat#eniem blasku bijcego zza g!ry, jak z ukrytego 2r!d a * rozpalajc niebo liliowe, wewntrznie promienne, ju# nie udzielajce si ziemi& /ozejrza em si, wszystko tu na dole uleg o zmianie, cho$ jeszcze by o jasno * ale pojawi si zacztek zobojtnienia, zagstnienia i opuszczenia, co% jak przekrcenie klucza w zamku, g!ry, pag!rki, drzewa, kamienie, by y sobie ju# tylko i pod znakiem ko"ca& 5 weso o%$ naszej gromadki by a kako7oniczna d2wik, jak z pknitej szyby, nikt nie szed z nikim, ka#dy osobno, ?ulusiowie z boku, ona, pierwsza, on za ni, z minkami rozkosznymi, ale #de ko wy azi o z minek 1entrum stanowi a ?ena z

83

?udwikiem i Fuksem, dalej nieco 4olo z 8adeczk, za nimi ksidz * rozproszeni& Pomy%la em, #e ich za du#o& 1o pocz$, pomy%la em zalkniony, z nimi wszystkimi,
i dziwi mnie Fuks podskakujcy, uradowany, krzyczcy0 *Pani ?enko, prosz mnie

broni$= 5 ?ulusia0 * ?ena, ty jemu nie pomagaj, on nie jest w miodowym miesicu= 5 Fuks0 * 8a zawsze jestem w miodowym miesicu, dla mnie zawsze miodowy miesic= ?ulu%0 * 1o ten zn!w ze swoj miesiczk, uszy puchn= ?ena, %miejca si cokolwiek Och mi!d mi!d lepki miodowego miesica trzech parek przemieniajcy si po stronie 8adeczki w mi!d 9swojski:, czy 9swoisty:, jak niekt!re zapachy, bo przecie# ona 9jak siebie wcha, to jej nie szkodzi: i w og!le nie kpie si, po co, a je%liby nawet si kpa a, to tak na powa#nie, dla siebie, dla higieny, nie dla kogo%& ?ulusiowie atakowali Fuksa, ale oczywi%cie chodzi o o 8adeczk, on by tylko bilardow band o czym wiedzia , ale, zachwycony, #e w ko"cu kto% go bombarduje #arcikami, ta"czy prawie w ry#ej ekstazie, on, o7iara -rozdowskiego, mizdrzcy si teraz w tej ndznej rado%ci& Podczas gdy ta"czy sobie na boku, od strony 4ol!w, miesi o si milczenie wsobne i wstrtnawe& > n!g moich trawa * i trawa * sk adajca si z odyg, 2d2be , kt!rych poszczeg!lne sytuacje * skrcenia, pochylenia, za amania, osamotnienia, zgniecenia, zeschnicia * majaczy y mi si migajce, uciekajce, poch onite ca o%ci trawy rozpo%cierajcej si bez wytchnienia a# po g!ry, ale ju# na klucz zamknitej, osowia ej, skazanej na siebie +zli%my powoli& @miechy Fuksa by y g upsze od lulusiowych chich!w= (astanawia o mnie jego krety"stwo, niespodziewane crescendo jego krety"stwa, ale bardziej jeszcze mi!d& 3i!d wzmaga si& 4o si zacz o od 9miodowego miesica:& 5le teraz 9mi!d: ;dziki 8adeczce< stawa si coraz bardziej 9wsobny: coraz obrzydliwszy -o czego i ksidz si przyczynia swoim gmeraniem 4en mi!d mi osny, a wstrtnawy, to przecie# i ze mn troch si czy o& 6a, po czenia& Przesta$ czy$ * kojarzy$ *& )roki nasze, niespieszne i brodzce, doprowadzi y nas do idyllicznego strumyczka& Fuks podbieg , wypatrzy najdogodniejsze do przej%cia miejsce i krzycza 9tdy:& 6rak %wiat a wnika coraz bardziej w %wiat o, obramowane lasami na zboczach& ?ulusia zawo a a0 * ?olek, zmi uj si nad panto7elkami, we2 mnie na plecy, przenie%= Ojej= ?ulu% na to bezczelnie0 * Panie 4olo, niech pan j przeniesie= Bdy 4olek odpowiedzia kaszlniciem, ?olu% zakrygowa bioderkami i do o#y z najniewinniejsz powag pensjonarki0 * + owo daj, niech pan mi zrobi t grzeczno%$, z si opad em, jestem trup w koszu= 4o si rozwija o jak nastpuje0 ?ulusia krzykn a pod adresem ?ulusia0 9pod y=: Podbieg a do 4ola i zata"czy a prawie 9panie 4olo, ja nieszcz%liwa, m# mnie rzuci , niech pan si ulituje nad panto7elkami=: I wystawia a n!#k& ?ulo0 * s owo daj, panie 4olo, raz, dwa,
84

trzy, by o nie by o= ?ulusia0 * raz, dwa, trzy= I prosi a mu si do ramion& ?ulo0 * jazda, by o nie by o& /az, dwa, trzy= .ie przyglda em si zanadto, poch onity bdc raczej otoczeniem, tym, co otacza o i spowija o, naciskiem chocia#by g!r, kt!re z daleka obejmowa y i ujmowa y z niejak ju# sk onno%ci do surowo%ci, powa#niejc lasami s aniajcymi si, zapadajcymi ;cho$ nad nami wysoko blask by * ale oderwany<& 3imo to dobrze widzia em, #e ?ulusiowie ta"cz wojenny taniec, rotmistrz nic, Fuks w si!dmym niebie, ?udwik nic, ksidz stoi, ?ena dlaczego ja j sobie skazi em, wtedy, pierwszej nocy, na korytarzu, warg )atasi, i dlaczego, zamiast nazajutrz zapomnie$, powr!ci em do tego, utrwali em to, 8ednego by em ciekawy, jedno mnie interesowa o, czy, mianowicie, to skojarzenie by o kaprysem z mej strony, czy te# istnia rzeczywi%cie jaki% zwizek pomidzy jej ustami a t warg, kt!ry pod%wiadomie wyczuwa em * ale jaki, 8aki, 'ielkopa"ski kaprys, 5kt rozkapryszonej dowolno%ci, .ie& .ie poczuwa em si do winy& 3nie to si zdarzy o, ale to nie ja +kd#eby, gdzie#bym ja j sobie umy%lnie uwstrtnia , przecie# bez niej moje #ycie ju# nie mog o by$ d2wiczne, %wie#e, #ywe, a tylko zdech e, zgni e, wynaturzone, zohydzone, bez niej, tu stojcej w pontach, kt!rym wola em si nie przyglda$& 'ola em patrze$ w traw, w g owie mie$ dolin& .ie, to nie to, #e ja nie mog em jej kocha$ wskutek tej %wi"skiej asocjacji z )atasi, nie w tym rzecz, gorzej, #e ja nie chcia em jej kocha$, nie mia em ochoty, a nie mia em ochoty dlatego, #e gdybym mia wysypk na ciele i gdybym z t wysypk ujrza najwspanialsz 'enus, te# nie mia bym ochoty& I nie przyglda bym si& 1zu em si 2le, wic nie chcia o mi si (araz zaraz czy wic to ja by em wstrtny, nie ona, 'ic jednak to ja by em sprawc wstrtu, moja wina& .ie dojd& .ie domy%le (araz, zaraz, 9bierz pan:, ydy ?ulusia w po"czochach wzorzystych 9bierz pan, panie 4olu, po kole#e"sku, pan te# w miodowym miesicu=: I g os 8adeczki, g boki, z pe nej piersi, u7ny, szlachetny=
4olu, prosz, przenie%#e pani=

+pojrza em& 4olo ju# sk ada ?ulusi na trawie po drugiej stronie strumyka, heca sko"czona, zn!w idziemy, idziemy powoli t traw, mi!d, dlaczego mi!d, mi!d z palcami ksidza, szed em jak w nocy przez las gdzie szelesty i cienie i kszta ty pierzchajce, niedocieczone, a zlewajce si mczco, napieraj okr#ajc na granicy samej skoku i napa%ci a ?eon, c!# ?eon ze swoim bembergiem w berg, 8ak d ugo to bdzie czai$ si i okr#a$, +kd wyskoczy zwierz, .a ce, okr#onej g!rami wprowadzajcymi si niemo w opuszczenie i pozostawienie, adujcymi wielkie z o#a niewidzenia, gniazda niebytu, twierdze %lepoty i niemoty, na tej ce ukaza si zza drzew dom, kt!ry nie by domem i istnia o tyle tylko, #e nie by #e nie by tamtym, tam, z zawartym w sobie uk adem * systematem wr!bel powieszony * patyk wiszcy * kot uduszony * powieszony * zagrzebany, wszystko pod nadzorem i piecz ustek )atasi 9zmanierowanych:, kt!re przebywa y mo#e w kuchni, mo#e w ogr!dku, mo#e na ganku&

85

Przebijanie si tamtego domu poprzez ten dom by o natrtne * ale by o te# chore, doszcztnie i okropnie chore * nie tylko jednak chore, ale i zaborcze * i zastanawia em si, #e nie ma co, trudno, ta konstelacja, ta 7igura, ten uk ad i system, s ju# nie do prze amania, ani nie mo#na si oderwa$, ani nie mo#na si z tego wydoby$, to ju# zanadto jest& 8est& 5 ja tu szed em sobie po ce i w a%nie ?udwik mnie pyta , czybym nie po#yczy mu #yletki * ale# naturalnie, prosz bardzo= * i ;my%la em< to jest nie do przezwyci#enia poniewa# wszelka przed tym obrona, czy ucieczka, tym bardziej wik a, zupe nie jakby si wpad o w jedn z tych pu apek, gdzie ruch ka#dy bardziej jeszcze omotuje i ba, kto wie, a nu# to mnie napad o tylko dlatego, #e ja si broni em, tak, kto wie, mo#e ja zanadto si zlk em, gdy po raz pierwszy )atasina warga do ?eny mi si przyplta a i to spowodowa o skurcz, ten pierwszy skurcz przy apujcy, od kt!rego wszystko si zacz o 1zy#by obrona moja wyprzedzi a atak, ale nie by em pewny ' ka#dym razie teraz ju# by o za p!2no, polip u7ormowa si gdzie% na pograniczu moim i wytworzy a si pomidzy nami ta opaczno%$, #e im bardziej go unicestwia em, tym bardziej by & -om przed nami wydawa si ju# nie2le nadgryziony zmierzchem, w samej materii swojej, nadwtlonej i kotlina by a jak kielich 7a szywy, bukiet trujcy, wype niona niemoc, niebo zanika o, zaciga y si i zasnuwa y kotary, wzrasta op!r, rzeczy nie chcia y si udziela$, w azi y do nory, zanik, rozpad, koniec * cho$ jeszcze by o do%$ widno * ale dawa o si we znaki zjadliwe rozprz#enie samego widzenia& >%miechn em si, bo pomy%la em, #e ciemno%$ bywa dogodna, w niewidzeniu mo#na zbli#y$ si, podej%$, dotkn$, uj$, obj$ i kocha$ si do ob kania, ale c!#, nie chcia o mi si, nic mi si nie chcia o, ja mia em egzem, by em chory, nic, nic, naplu$ tylko, naplu$ jej w usta i nic& 3nie si nie chcia o&
+p!jrz= * us ysza em, #e m!wi ta %winia do swojego >kochanego i 8edynego, cicho,

ale #arliwie ;i cho$ nie patrzy em na nich, by em pewny, #e to si odnosi do liliowych barw na niebosk onie< * +p!jrz * powiedzia a szczerze i podnio%le, narzdem swoim ustnym i zaraz us ysza em 9widz: g boko barytonowe, szczere& 5le co ksidz, 1o ksidz ten ze swoimi apami,= 1o si dzieje w tamtej stronie, Przed samym domem Fuks z ?ulusiem urzdzili wy%cig, kto pierwszy dopadnie drzwi& 'chodzili%my& )ulka by a w kuchni& ?eon wyskoczy z ssiedniego pokoju, z rcznikiem&
+zykowusium do man#usium, pucem go do glansu tere7ere hej man#usium usium

usium, nie siusium, ale do brzusium, hej, ha, hej bracia g!rale dajcie mi rogala, yk, yk, yk, do %rodka i daj 6ozia, pryk= ?udwik jeszcze raz poprosi o #yletk * a zaraz potem ?eon mnie szturchn , czybym mu zegarka nie po#yczy , bo swojego nie jest pewny& -a em mu i zapyta em czy tak bardzo zale#y mu na dok adno%ci, odszepn , #e to musi by$ co do minuty= ?udwik wr!ci po chwili, chcia jeszcze #ebym mu troch sznurka da , ale nie mia em& Pomy%la em0

86

zegarek, #yletka, sznurek, jeden prosi, drugi prosi, co to, czy#by co% zaczyna o si od tej strony, Ile# wtk!w mog o u7ormowa$ si jednocze%nie z moim, ile sens!w dojrzewa$ niezale#nie od mojego * ledwie wy aniajcych si, larwalnych, albo zniekszta conych, lub zamaskowanych, I co, na przyk ad, z tym ksidzem, +t! ju# by cz%ciowo zastawiony, mrok z domu wy azi o wiele gstszy, na schodach by a noc, ale w naszym pokoiku na g!rze, gdzie Fuks si czesa przed kieszonkowym lusterkiem opartym o 7ramug, pozosta y jeszcze resztki %wiat a * natomiast czer" las!w na zboczach, o jakie% dwa kilometry, w azi a przez okno, zb!jecka& 5 drzewa przy domu zaszele%ci y, zerwa si wietrzyk * Eeca, bracie= * Fuks tymczasem opowiada & * >wzili si, nie ma co, sam widzia e%, ale nie masz pojcia co si na spacerze dzia o, chryja, boki zrywa$, ju# jak sobie kogo upatrz, nie daj 6o#e, ale co prawda, trzeba przyzna$, nie dziwi si najgorzej, #e ona taka natchniona bd2 askaw potrzyma$ lusterko zreszt nie dziwi si ?ulusi, ostatecznie takiego ch opa sobie za7undowa$ za ojcowskie pienidze to poniekd irytujce, ale #eby w dodatku do drugiego si dobiera$ -la ?eny to troch peszce, bd2 co bd2 jej go%cie, i jedna i druga przyjaci! ki, w dodatku ona nie umie da$ sobie z tym rady, za cichutka, a zn!w ?udwik zupe ne zero, dziwny go%$, typowy, powiedzia bym, do odrabiania roboty, 7unkcjonariusz porzdnie ubrany, skd jemu taka ?ena, te# dziwne, no ale ludzie dobieraj si przypadkiem, a niech to diabli, trzy parki miodowe, daj spok!j, trudno #eby zbereze"stwa nie by o, z drugiej strony jednak trzeba przyzna$, #e co za du#o, to niezdrowo, nie dziwi si ?ulusi #e jej si zemsty zachcia o Ona, wiesz, przy apa a j z ?ulusiem
8ak to, przy apa a, 'idzia em na w asne oczy& 4o by o podczas %niadania& +chyli em si, #eby zapa ki

podnie%$ i zobaczy em& On mia rk pod sto em na kolanie, a rka 8adusi tu# obok, o centymetr, i w pozycji niezbyt naturalnej& 3o#esz sobie dopowiedzie$&
Przywidzia o ci si& Fakt= 8a mam nosa do takich rzeczy& 5 ?ulusia te# to musia a wymiarkowa$

zauwa#y em po minie 'ic teraz i ona i ?ulu% w%ciekli na ni .ie chcia o mi si spiera$, dozna em nadmiaru, czy mog o to by$, dlaczego#by nie, czy 8adeczka mog a by$ taka, dlaczego# 8adeczka nie mog aby by$ taka, och, na pewno w razie czego znalaz oby si tysice przyczyn na uzasadnienie, #e ona jest w a%nie taka ale dlaczego Fuks nie mia by si myli$, przywidzia o mu si a mo#e zreszt zmy%la dla jakich% racji mnie nie znanych by em chory, by em chory, by em chory& I lk, #e rce si odezwa y i zaczynaj napiera$, lek kt!ry mnie sk oni do zaci%nicia mojej rki& Ile niebezpiecze"stw= 4ymczasem on gada , zmienia koszul, wynurza ry# g ow, ryzo gada , niebo wsika o w nic, z do u ?eon 9#onusium papusium dla papum pum pum=: (apyta em ostro&
5 -rozdowski, (markotnia &

87

1holera= Przypominasz mi, draniu= 8ak sobie uprzytomni, #e za kilka dni bd mia

tego nieszczsnego -rozda przed sob, osiem godzin, osiem godzin z t niedojd, rzyga$ si chce od tego cz owieka, nie rozumiem co za talent #eby mnie denerwowa$ #eby% ty widzia jak on nog wystawia /zyga$= 5le co tam, carpe diem, hulajusium p!ki pstryk, jak m!wi ?eonusium, tyle mojego, co si ubawi, racja czy nie racja, ( do u g os )ulki 9prosimy do sto u, co% do przekszenia: * g os drewniany, a nawet kamienny& @ciana ko o okna, kt!r mia em przed sob, by a jak wszystkie %ciany urozmaicona #y ki i okrg a kropka czerwona, dwa zadrapania, odprysk, niteczki gince, by o tego niewiele, ale jednak by o, uzbiera o si z poprzednich lat, i zag biajc si w t siatk zapyta em o )atasi, ciekawym co tam )atasia i czy nic si nie wydarzy o nowego, jak my%lisz, 's ucha em si przez moment w moje pytanie
1o by tam mia o si wydarzy$= 1hcesz wiedzie$, 3oje zdanie, #e gdyby%my si tak

nie zanudzali u pa"stwa 'ojtys!w na wilegiaturze, toby w og!le nic si nie wydarzy o& .uda, bracie, ma jeszcze wiksze oczy ni# strach= 8ak si nudzisz, to 6!g wie co sobie wyobra#asz= 1hod2my= .a dole by o czarniawo, ale przede wszystkim ciasno, sionka by a nieporczna a w dodatku st! musia sta$ 9w samym kcie * ze wzgldu na dwie awki wpuszczone w %ciany, gdzie ju# umieszcza a si cz%$ towarzystwa * naturalnie ze %mieszkami, #e 9ciemno i ciasno, w sam raz dla miodowych parek:, wtem )ulka wnios a dwie latarnie na7towe, wytwarzajce co% w rodzaju mt!w %wietlnych& Po chwili, gdy postawiono jedn na p! ce, drug na sza7ie, rozpali y si lepiej i wtedy blaski uko%ne wywo a y zogromnienie cielesno%ci naszej wok! sto u, u7antastycznienie, ob oki dr#ce cieni!w olbrzymich omiata y %cian, blask wydobywa ostro na wierzch wycinki twarzy i tors!w, reszta by a zatracona, t ok si wzm!g od tego i ciasnota, by to gszcz, tak, gsto i jeszcze g%ciej, w rozprzestrzenieniu i spot#nieniu rk, rkaw!w, szyj, sigano po miso, nalewano w!dki i zarysowa a si mo#liwo%$ 7antasmagorii z hipopotamami& ( mastodontami& ?ampy wywo a y te# zagszczenie ciemno%ci na dworze i jej zdziczenie& >siad em obok ?ulusi, ?ena siedzia a midzy 8adziul i Fuksem, do%$ daleko, po drugiej stronie, w 7antastyczno%ci, czy y si g owy, zlewa y si rozga zienia %cienne wycignitych do p! miska rk& 5petytu nie brakowa o, nak adano porcje szynki, cielcinki, rozbi7u, musztarda kr#y a& 8a by em te# przy apetycie, ale naplu$ w usta, plucie w azi o mi w jedzenie& I mi!d& 6y em zatruty wraz z apetytem moim& 8adeczka pozwala a ekstatycznie aby jej 4olu% nak ada sa atki i ja g ow sobie ama em, czy i jak mo#liwe #eby ona by a nie tylko taka, jak ja my%la em, ale te# taka, jak m!wi Fuks, i wcale nie by o to niemo#liwe, i ona mog a by$ taka ze swoim narzdem ustnym i ze swoj ekstaz, albowiem wszystko zawsze jest mo#liwe i w miliardach ewentualnych przyczyn zawsze znajdzie si uzasadnienie ka#dej kombinacji, ale ksidz, c!# w a%ciwie ten ksidz nic nie m!wicy, kt!ry jad co% tam, zupe nie jakby kluski, albo kasz, jad niemrawo i to ca e od#ywianie si jego by o ch opskie, chude i jakie% rozdeptane, jakby robak ;ale nie wiedzia em, ja niczego dobrze nie wiedzia em, patrzy em ja na su7it<, c!# ten ksidz, czy co% si 7ormuje z tej strony, 8ad o mi si nie2le, ale i wstrtnie, ale to ja by em wstrtny, nie cielcina, jaka szkoda, #e zepsuciem zepsu em sobie, zepsu em sobie wszystko ale zanadto mnie to nie niepokoi o, c!# ostatecznie mog o mnie niepokoi$ w oddaleniu, ?eon te# jad w oddaleniu& +iedzia w samym kcie, tam, gdzie zbiega y si awki, binokle
88

uwypukla y si b yszczco, jak krople, pod kopu czaszki, oblicze zawieszone by o nad talerzem, kraja chleb z szynk na male"kie kawa eczki i rozpoczyna a si procedura, wbijanie na widelec, podnoszenie do ust, wsuwanie, smakowanie, prze#uwanie, prze ykanie, trwa o d ugo zanim w ustach za atwi si z kskiem& /zecz niezwyk a, milcza , i chyba dlatego ma o kto si odzywa przy stole, zajadano& 8edzc zaspokaja si& Onanizowa si jedzc, co by o dosy$ mczce, tym bardziej #e nasycanie si 8adeczki obok rotmistrza cho$ niepodobne by o podobne ;9sw!j do swego po swoje:<, a za jej jedzeniem by o jeszcze jedzenie ksidza, ch opskie i prze#uwajce, czym% zapaskudzone& I 9jedzenie: wiza o si z 9ustami: i mimo wszystko 9usta: zaczyna y znowu, naplu$ w usta, naplu$ w usta 8ad em, nawet nie bez apetytu, a ten apetyt by do%$ okropnym %wiadectwem, #e zadomowi em si w napluciu moim, ale przera#enie mnie nie przera#a o, by o oddalone 8ad em cielcin na zimno i sa atk& '!dka&
8edenastego& 8edenastego wypada we wtorek& pseudosrebrne okucia od do u, mo#na wytrzyma$ do 1zerwonego )rzy#a, ale powiedzieli /ozm!wki& + owa r!#norodne, tu, tam

9albo orzeszki, te takie s onawe:, 9jeszcze by nie, we2 pan i spok!j:, 9prawo, jedzie, nie ustpuje:, 9czyj,:, 9wczoraj wieczorem: narasta gszcz i my%la em, #e gszcz toczy si nieprzerwanie, by em w toczcej si chmarze, gdzie wci# co innego na wierzchu, kt!#by spamita , obj , tyle, tyle, od samego pocztku, !#ko #elazne, ale !#ko to, na kt!rym le#a a z nogami, jakby si zapodzia o, zgubi o po drodze, dalej na przyk ad korek, kawa eczek korka w sto owym, ten korek te# jako% znikn , a dalej walenie, albo np& hrabina, kurczak, o kt!rym ?udwik wspomina , popielniczka z siatk, albo chocia#by schody, tak, schody, okienko, komin i rynna, 6o#e m!j, rupiecie pod dyszlem i obok, 6o#e wielki, widelec, n!# z rk, z rkami, rka jej, rka moja, lub tiriri, wielki 6o#e, Fuks, z Fuksem to wszystko, s o"ce na przyk ad przez dziurk w rolecie, albo na przyk ad nasze posuwanie si po linii dr#ka i paliki, albo posuwanie si po drodze w upa , wtedy, 6o#e, 6o#e, zmczenia, zapachy, herbata dopijana i jak to )ulka m!wi a 9moja c!rka:, 6o#e, zag bianie za tym korzeniem, bo ja wiem, myd o w pokoiku )atasi, kawa ek myd a, albo czajnik, te jej spojrzenia co7ajce si, mimozowate, 7urtka, szczeg! y 7urtki z zamkiem, z k !dk, 6o#e wielki, 6o#e mi osierny, tamto wszystko na oknie, w bluszczu, albo na przyk ad zgaszenie %wiat a wtedy w jej pokoju, ga zie, moje z a#enie, albo chocia#by ksidz na drodze i linie owe imaginacyjne, te przed u#enia, 6o#e, 6o#e, ptak zawisajcy, Fuksa zdejmowanie but!w i ca e to jego przes uchiwanie nas w sto owym, g upie, g upie, oraz odjazd, dom z )atasi, na przyk ad ganek i drzwi po raz pierwszy, upa , i to #e ?udwik chodzi do biura, albo po o#enie kuchni wzgldem domu, kamyk jeden #! tawy i klucz do pokoiku, albo #aba, co z t #ab, gdzie si zapodzia a, kawa ek su7itu poharatanego i te mr!wki tam, przy drugim drzewie, na drodze, i r!g, za kt!rym byli%my, 6o#e, 6o#e, )yrie Nlejson, 1hryste Nlejson, tam, drzewo, na tym cyplu i miejsce tamto za sza7, a ojciec, moje z ojcem przykro%ci, druty p otu rozgrzanego, )yrie Nlejson ?eon podni!s do ust kruszynk soli na palcu, umie%ci j na jzyku, wcign jzyk 9
89

odgarniali z musu a# do nich: 9nadbystrzyckie okolice: 9na drugim pitrze, prosz ja kogo: (agszczenie s !w, jak na brudnej tapecie na su7icie +ko"czy z jedzeniem i siedzia z twarz przytwierdzon do czaszki kopulastej jakby zwisa a z czaszki ta twarz 3!wiono tyle pewnie dlatego, #e milcza & 8ego milczenie wytwarza o luk& Przycisn palcem kruszynk soli aby si przylepi a i podni!s palec * przypatrywa si * wysun jzyk * dotkn jzykiem palca * zamkn usta, * smakowa & 8adeczka nabija a na widelec plasterki og!rka& .ic nie m!wi a& )sidz pochylony, z rkami pod sto em& +utanna& ?ena& +iedzi spokojnie, w tym nawiedza j 7aza drobnych czynno%ci, poprawi a serwetk, poruszy a szklank, strzepn a co%, podstawi a szklank Fuksowi i u%miechn a si& ?ulu% podskoczy 0 * Pac= )ulka wchodzi, posta a chwilk, krpa, popatrzy a na st! , zawr!ci a do kuchni& .otuj 7akty& 4e, nie inne& -laczego te, Patrz na %cian& Punkciki, liszaje. Co si wy a!ia, jak"y #i$%&a. 'ie, #i$%&a $i!ie, z$i! a, jes( c)aos i "&%*!y !a*+ia&, co (e! ksi,*z, co z -%kse+, +i.* i /a*eczka, $*zie0 jes( 1%*wik 2"o 1%*wika !ie "y o, !ie 3&zysze* !a kolacj, +yla e+, 0e si $oli, +ia e+ 1e!y za3y(a$, nie zapyta em< a co z g!ralami, kt!rzy nas przywie2li, Pltanina& 1o mo#na wiedzie$, .agle bum uderza na mnie to co tam, na zewntrz, na dworze, teren ze wszystkimi wariantami a# po g!ry i dalej, za g!rami, szosa wijca si w nocy, bolesna, gniotca, po co kota zadusi em, Po co kota zadusi em, ?eon podni!s powieki, spojrza na mnie zamy%lony, ale bardzo uwa#nie, nawet pracowicie * i sign po szklank z winem, podni!s do ust& 4a praca jego, ta jego uwaga, mnie si udzieli y& Podnios em szklank do ust& 'ypi em& -rgn y mu brwi& 8a opu%ci em powieki&
.asze kawalerskie= * Potw!r, jak %miesz, co za kawalerskie w miodowym miesicu=

* .o to nasze ekskawalerskie= * -a$ mu, niech zaleje robaka= * ?ulo, co ty= * ?ula, co ty= ?eon w l%nieniu binokli pod czaszk wycign palec, przylepi kruszynk soli, wsadzi do ust * mia w ustach&

90

8adeczka podnios a szklank do ust& )sidz wyda z siebie d2wik do%$ dziwny, gulgoczcy& Poruszy si& Okienko ma e z haczykiem& .api em si& -rgn y mu brwi& 8a opu%ci em powieki&
Panie ?eonie, co pan taki zamy%lony, Panie ?eonie, o czym pan my%li, ?ulusiowie&

'tedy )ulka zapyta a0


?eon, o czym ty my%lisz,

(apyta a przera#ajco stojc w drzwiach kuchni z rkami opuszczonymi, nie chcia a ukrywa$ grozy, zapyta a tak jako% jakby przera#enie zastrzykiwa a nam szpryc, a ja my%la em, my%la em, najg biej, najsilniej, ale bez jakiejkolwiek my%li& ?eon skomentowa jak gdyby na stronie0 * Ona pyta, o czym ja my%l& 3i!d& )oniuszek jzyka ukaza si w rowku jego cienkich warg, r!#owy, ten jzyk pozosta midzy wargami, jzyk starszego pana w binoklach, jzyk, naplu$ w usta, w odmcie i wirze piorunujcym usta ?eny z ustami )atasi wydoby y si na wierzch, by to moment, ujrza em je na wierzchu samym, jak si widzi kawa ki papieru we wrcym kotle wodospadu przemin o& ( apa em si rk za nog krzes a #eby mnie gwa towno%ci swoj nie porwa o& Best sp!2niony& /etoryczny, zreszt& 6laga& )sidz& )ulka nic& ?eon& ?ulusia zagadn a troch p aczliwie, panie ?eonie, co to z t wycieczk, Po co, ' nocy, po ciemku, 1o my za krajobrazy mamy oglda$,
Po ciemku niewiele wida$ * wtrci Fuks niecierpliwie i niezbyt grzecznie& 3oja #ona, powiedzia ;on to wymawia, a ptak i patyk tam s=<, moja #ona, doda

;8ezus, 3aria=<, moja #ona ;z apa em si rk za rk=<

91

5le# prosz si nie denerwusium= * wykrzykn jowialnie& * .ie ma powod!w do

nerwsiusium= 'szystkosium en ordre, bitte, prosz, siedzimy sobie jak 6!g przykaza , ka#dy na pupli swojej, wgryzamy si w dary bo#e, gul gul gul do tego sznapsem i winiusium, a za godzink ma marszusium pod przewodem moim ku delektacji jedynej tam gdzie cud panoramusium otwiera si wskutek, jak powiedzia em, cudu ksi#ycowego rozplsanego oj dana w%r!d pag!rk!w, g!rek, g!r, roz og!w, dolin, hejha, hej#eha jak mnie si to zobaczy o lat temu dwadzie%cia i siedem, bez jednego miesica i czterech dzionk!w, prosz panoczkostwa mego, kiedym to przypadkiem o tej w a%nie godzinie nocnej zab ka si w to miejsce jedyne i ujrza
+sa$ * doda i zblad & (abrak o mu oddechu& 1hmury id * powiedzia ?ulu% szorstko, niechtnie * nic nie bdzie wida$, chmury,

noc bdzie ciemna, niczego nie zobaczymy&


1hmury * mrukn * chmury 4o i dobrze& 'tedy te# troch chmur& Pamitam&

(auwa#y em wracajc& Pamitam= * wykrzykn niecierpliwie, jakby si %pieszy , i zaraz zamy%li si 1o do mnie, te# my%la em bez przerwy, ze wszystkich si & )ulka ;kt!ra poprzednio odesz a do kuchni< zn!w stan a we drzwiach&
Ostro#nie, rkaw=

>skoczy em na te s owa jego, przestraszony * rkaw, rkaw= * ale on to do Fuksa, kt!rego rkaw zawadza o sosjerk z sosem majonezowym& .ic wielkiego& +pok!j& -laczego nie ma ?udwika, gdzie on si podziewa , dlaczego ona jest bez ?udwika, 'r!bel& Patyk& )ot&
3oja #ona nie ma do mnie zau7ania&

Obejrza po kolei trzy palce rki prawej, poczwszy od wskazujcego&


Prosz pa" i pan!w, moja #ona chcia aby wiedzie$, co ja my%l&

Poruszy w powietrzu tymi trzema palcami, a ja splot em gwa townie palce obu rk&
Prosz pa"stwa, mnie cokolwiek mo#e, hm, boli, #e moja #ona po trzydziestu siedmiu

latach ma #e"skiego po#ycia nieskalanego, dopytuje si tak nerwowo o moje my%li&

92

)sidz si odezwa 9prosz o ser:, spojrzano na niego, powt!rzy 9prosz o ser:, ?ulu% poda mu sera, ale zamiast ukraja$ sobie kawa ek powiedzia jeszcze 9mo#e by troszk st! odsun$, ciasno:&
+t! mo#na by odsun$ * powiedzia ?eon& * 1o to ja, o czym, 5cha, m!wi em, #e

nie zas u#y em sobie po latach po#ycia nieskazitelnego nieposzlakowanego przyk adnego obowizkowego lojalnego 6o to tyle lat= ?at, miesicy, tygodni, dni, godzin, minut, sekund 1zy wiecie, panowie, ja z o !wkiem w rku obliczy em ile mam sekund ma #e"skiego po#ycia z uwzgldnieniem lat przestpnych i wypad o sto czterna%cie milion!w, dziewi$set dwana%cie tysicy, dziewi$set osiemdziesit cztery, ni mniej ni wicej, do wp! do !smej wiecz!r dnia dzisiejszego& 5 teraz od !smej przyby o jeszcze z kilka tysicy& 'sta i za%piewa 0 Bdy si nie ma, co si lubi 4o si lubi, co si ma= >siad & (amy%li si&
8e%li chcecie odsun$ st! 1o to ja, O czym, 5cha& 4yle sekund pod okiem #ony i

c!rki, a jednak, niestety, kto by pomy%la kto by pomy%la kto by pomy%la kto by pomy%la #ona moja zdaje si nie u7a$ my%lom moim= (amy%li si znowu, urwa & 4e zamy%lenia by y nie w por, w og!le gwa towny zamt, czy nieporzdek, czy co% w tym rodzaju, dawa y si odczuwa$, ale mo#e nie w tej jego przemowie, mo#e we wszystkim, w ca o%ci wszystkiego znowu znowu on za% celebrowa & 'r!bel& Patyk& )ot& .ie o to chodzi& 'ic o to chodzi& .ie o to chodzi& 'ic o to chodzi& 1elebrowa , jakby litani, nabo#e"stwo, jakby 9patrzcie z jak uwag oddaj si nieuwadze:

93

Gona nie u7a moim my%lom, prosz, prosz, czy ja na to zas u#y em, 1hyba nie,

przyznajmy, tylko #e, co prawda ;odsu"cie st! , mnie te# uwiera, w og!le twardo si siedzi, trudna rada<, tylko #e, co prawda, trzeba przyzna$, rzeczywi%cie w takich wypadkach nic nie wiadomo, bo i kto tam mo#e wiedzie$ jakie kto ma my%li w g owie 'e2my taki przyk ad& 8a, na przyk ad, m# i ojciec przyk adny, do rki bior, dajmy na to, t skorupk od jajka 'zi w palce skorupk&
I tak ja bd j mia w palcach i tak ja bd j obraca powolutku przed

oczami 1o% niewinnego nieszkodliwego nikomu nie wadzcego& -robne passeCtemps, s owem& .o tak, ale powstaje pytanie0 jak ja j obracam, 6o ja, ostatecznie, uwa#acie, mog j obraca$ niewinnie, cnotliwie ale, jak by mi si spodoba o, mog te# co, 8akbym chcia , mog tak troch obraca$ j bardziej hm 1o, 4ak troch& 3!wi, naturalnie, dla przek adu, #eby wykaza$ i# najzacniejszy ma #onek m!g by ewentualnie pod okiem po owicy tak skorupk obraca$ w spos!b (aczerwieni si& .ie do wiary0 spurpurowia = .ies ychane= 'iedzia o tym, nawet przymkn oczy, ale nie ukrywa , owszem, uroczy%cie wystawia sw!j wstyd na widok publiczny& 8ak monstrancj& 1zeka a# przejdzie mu rumieniec& 'ci# obraca skorupk& ' ko"cu otworzy oczy i odetchn & Powiedzia 0
4ak sobie tego&

.astpi o odpr#enie cho$ co prawda ich zagszczenie w tym kcie naszym, z latarkami, wci# by o p ochliwe ale ju# jak gdyby oci#a e Przygldali mu si, z pewno%ci my%leli, #e troch wariat ' ka#dym razie nikt si nie odzywa & ( zewntrz, gdzie% za domem, co% stukn o, jak gdyby co% spad o co, 6y to d2wik ekstra, nadetatowy, kt!ry mnie poch on , nad kt!rym zamy%li em si d ugo, g boko * ale nie wiedzia em co my%le$, jak my%le$&
6erg&

Powiedzia to spokojnie i bardzo grzecznie, starannie& 8a powiedzia em nie mniej grzecznie i wyra2nie&
6erg&

94

+pojrza na mnie kr!ciutko, opu%ci powieki& Obaj siedzieli%my cicho przys uchujc si s owu 9berg: jakby to by p az podziemny, z tych co to nigdy nie wydostaj si na %wiat o a teraz by tu, przed wszystkimi& Przygldali si, przypuszczam .agle wyda o mi si, #e wszystko ruszy o naprz!d, jak pow!d2, lawina, marsz ze sztandarami, #e pad cios decydujcy, pchnicie nadajce kierunek= Pa7= 3arsz= .aprz!d= /uszamy= Bdyby on tylko powiedzia 9berg:, no, nic takiego& 5le ja te# powiedzia em 9berg:& I m!j berg czc si z jego bergiem ;pou7nym, prywatnym< wydobywa jego berg z pou7no%ci& 4o ju# nie by o prywatne s !wko dziwaka& 4o ju# by o * co% naprawd to by o co% istniejcego= Przed nami, tu& I naraz z potg wystrzela o ponad, pcha o w, poddawa o sobie >jrza em przez moment wr!bla, patyk, kota, wraz z ustami jak %miecie we wrcym kotle wodospadu * gince& Oczekiwa em, #e wszystko ruszy naprz!d w sensie berga& 6y em o7icerem sztabu generalnego& 1h opcem s u#cym do mszy& )ornym i karnym akolit i wykonawc& .aprz!d= /uszamy= 3arsz= 5le ?ulusia wykrzykn a0 * 6rawo, panie ?eonie= 3nie pomin a& 5le by em pewny, #e wykrzykn a po prostu ze strachu, nie mogc znie%$ wsp! pracy z nim& .agle wszystko rozlecia o si, oklap o, powsta %mieszek, zagadano i ?eon roze%mia si hucznie hohohoho, gdzie 7laszusia mamusia, dajno musia siusi, doi$ koniaka, putumu bataklana= 8akie przykre i zniechcajce, gdy po takiej chwili donios ej, kiedy to bieg zdarze" wspina si do skoku, nastpuje rozpad, rozprz#enie, wraca brzczenie roju, roju, dajcie i mnie w!dki, pani nie pije, kropla koniaczku, ksidz, 8adusia, 4olo, ?ulu%, ?ulusia, Fuks i ?ena z usteczkami %licznie wykrojonymi, %wie#ymi, grono wycieczkowicz!w& 'szystko opad o& .ic& 'szystko zn!w jak brudna %ciana& (amt& 'r!bel& Patyk& )ot& Przypomnia em sobie o nich, poniewa# by em w trakcie zapominania o nich& Powr!ci y do mnie, poniewa# oddala y si& Bin y& 4ak jest, musia em szuka$ w sobie wr!bla i patyka i kota, ju# gincych, szuka$ i podtrzymywa$ w sobie= I musia em wysili$ si #eby znowu zajrze$ my%l tam, do gszczu, za drog, do muru& )sidz zacz si gramoli$ z awki mamroczc przeproszenia, przesun si wzd u# sto u, sutanna wylaz a na pok!j& Otworzy drzwi& 'yszed na ganek& 8a, bez berga, g upio si czu em& .ie wiedzia em, co Pomy%la em0 te# wyjd& Odetchn$ %wie#ym powietrzem& 'sta em& Postpi em kilka krok!w ku drzwiom& 'yszed em& .a ganku * %wie#o%$& )si#yc& 1hmura pitrzca si, b yszczca, %wietlistoCskalista, ni#ej ciemniejsza o wiele 7ontanna g!r skamienia ych w wytryskiwaniu& 5 wok! 7eeria,
95

ki, kobierce, gazony rojne bukietami drzew, orszaki, 7estyny, niby park gdzie odbywa y si korowody, pochody, zabawy, wszystko utopione, na samym dnie ksi#ycowej po%wiaty& 4u# przy schodach, oparty o porcz, sta ksidz& +ta i wyrabia z ustami co% dziwnego&

96

IX

4rudno bdzie opowiedzie$ dalszy cig tej mojej historii& ' og!le nie wiem, czy to jest historia& 4rudno nazwa$ histori takie cigle skupianie si i rozpadanie element!w Bdy, wyszed szy na ganek, zobaczy em ksidza wyrabiajcego z ustami co% dziwnego, sko owacia em= 1o, 1o, 6ardziej sko owacia em, ni# gdyby pk a skorupa ziemi i larwy podziemne wydosta y si na powierzchni& 6ez #artu= 8a jeden zna em sekret ust& .ikt poza mn nie by wprowadzony w awantur sekretn ust ?eny& On nie mia prawa o tym wiedzie$= 4o by o moje= 8akim prawem pakowa w ten sekret swoje usta,= 5le zaraz okaza o si, #e wymiotuje& 'ymiotowa & 'ymiotowanie jego, szpetne, biedne, by o usprawiedliwione& >pi si& 6a= .ic takiego= (obaczy mnie i u%miechn si, zasromany& 1hcia em powiedzie$, #eby si po o#y i przespa , gdy jeszcze kto% wyszed na ganek& 8adeczka& Przesz a obok mnie, oddali a si po ce kilka krok!w, przystan a, podnios a rk do ust i po ksi#ycu zobaczy em jej usta wymiotujce, wymiotowa a& 'ymiotowa a& >sta jej, widziane przeze mnie, usprawiedliwione by y wymiotowaniem * dlatego patrzy em na nie * je%li ksidz wymiotowa , dlaczeg!#by ona nie mia a wymiotowa$, 4ak, Prosz& -obrze& 5le& 5le, ale, ale, je%li ksidz wymiotowa , to ona nie powinna by a wymiotowa$= I te jej usta, wzmacniajce usta ksi#owskie jak powieszenie patyka wzmog o powieszenie wr!bla * jak powieszenie kota wzmog o powieszenie patyka * jak wbijanie doprowadzi o do walenia * jak ja berga wzmog em moim bergiem& -laczego wymiotujce ich usta mnie opad y, 1o tym ustom by o wiadomo o ustach, kt!re kry em w sobie, +kd ten p az ustny, wype zajcy, 3o#e najlepiej by o * odej%$& Odszed em& .ie do domu, oddali em si po ce, do%$ tego wszystkiego, noc by a zatruta ksi#ycem, kt!ry p yn przez ni, umar y, czuby drzew by y w glorii i mn!stwo naoko o zespo !w, pochod!w, zgromadze", szept!w, narad, zabaw * noc rzeczywi%cie rozmarzajca& .ie wraca$, nie wraca$, najchtniej nie wr!ci bym wcale, mo#e wsi%$ na 7urk, da$ koniom po bacie, odjecha$ na zawsze .o nie Przepyszna noc& 3imo wszystko nie2le si bawi& 'spania a noc& 8ednak#e przeciganie tego te# by o niemo#liwe, ja naprawd jestem chory& 'spania a noc& 1hory, chory, ale nie tak bardzo& -om znikn za pag!rkiem, szed em po murawie, kt!ra tutaj, w pobli#u strumienia, by a miciutka, ale co z tym drzewem, co to za drzewo, co jest z tym drzewem
97

+tan em& 6y a tam kpa drzew i w niej jedno drzewo nie takie, jak inne, to jest, w a%ciwie, takie samo, ale musia by$ jaki% pow!d dla kt!rego ono zwr!ci o moj uwag& 4o drzewo nie by o dobrze widoczne, wewntrz kpy, przes onite innymi, a jednak zwr!ci o moj uwag, co, co takiego, gsto%$, czy ci#ar, obci#enie, mija em je z uczuciem, #e mijam drzewo 9za ci#kie:, okropnie 9ci#kie: +tan em, zawr!ci em& I wszed em w kp, ju# pewny, #e tam co% jest& 4a kpa zaczyna a si od kilku brz!z rozrzuconych, a zaraz potem by o skupienie sosen, g%ciejsze, ciemniejsze& 'ra#enie, #e id do jakiego% 9ci#aru: przygniatajcego nie opuszcza o mnie& /ozejrza em si& 6ut& .oga zwisa a z sosny& Pomy%la em 9noga:, ale nie by em pewny -ruga noga& 1z owiek by powieszony przyglda em si, cz owiek nogi, buciki, wy#ej g owa dawa a si rozezna$, przekrzywiona, reszta wsika a w pie", w ciemno%$ ga zi /ozejrza em si naoko o, nic, cicho, spok!j, zn!w si przyglda em& 1z owiek wiszcy& 4en #! ty but by mi znany, przypomina buciki ?udwika& /ozchyli em ga zie, zobaczy em kurtk ?udwika i jego twarz& ?udwik& ?udwik& ?udwik, wiszcy na pasku& .a w asnym, wyjtym ze spodni& ?udwik, ?udwik& 'isia & Przez jaki% czas przyzwyczaja em si 'isia & 8eszcze si przyzwyczaja em * wisia & 8e#eli wisia , no to jako% to musia o si sta$ i zacz em z wolna szuka$, kalkulowa$, powieszony, kto go powiesi , czy sam siebie, kiedy, widzia em go przed sam kolacj, prosi o #yletk, by spokojny, na spacerze zachowywa si, jak zwykle a jednak wisia a jednak w cigu tej godziny z ok adem to si sta o wisia i to jako% musia o si sta$, jakie% przyczyny na to si z o#y y, tylko #e ja nie mog em ich znale2$, nic, nic, a jednak musia nastpi$ jaki% wir w rzece przep ywajcej wszystkiego, o kt!rym ja nic nie wiedzia em, widocznie zator jaki% powsta , musia y si wytworzy$ zwizki, zazbienia ?udwik= +kd#e ?udwik, /aczej ju# ?eon, ksidz, 8adeczka niechby, ?ena nawet * ale ?udwik= 5 jednak ten F5)4 wisia , wiszcy 7akt, 7akt ludwikowaty wiszcy, w eb walcy, wielki, ci#ki, zwisajcy, co% w rodzaju byka p atajcego si luzem, olbrzymi 7akt na so%nie i z butami 3nie kiedy% dentysta zb mia wyrwa$, ale nie m!g go z apa$ szczypcami, nie wiem dlaczego ze%lizgiwa y si z tym 7aktem ci#ko wiszcym to samo, nie mog em go z apa$, wy%lizgiwa si, by em bezsilny, nie mia em dostpu, pewnie, to jako% 9si sta o, je%li si sta o /ozejrza em si bardzo uwa#nie na wszystkie strony& >spokoi em si& Pewnie dlatego, #e zrozumia em ?udwik& 'r!bel&
98

Przecie# patrzy em na tego wisielca akurat tak samo, jak w tamtych krzakach patrzy em na wr!bla& I pum, pum, pum, pum= /az, dwa, trzy, cztery= 'r!bel powieszony, patyk wiszcy, kot uduszony * powieszony, ?udwik powieszony& 8ak sk adnie= 8aka konsekwencja= 4rup idiotyczny stawa si trupem logicznym * tylko #e logika by a i ci#ka i zanadto moja osobista taka osobna prywatna& .ic mi nie pozostawa o, pr!cz my%lenia& 3y%la em& 'ysila em si #eby, mimo wszystko, zrobi$ z tego czyteln histori i * my%la em * a nu# to on powiesi wr!bla, On rysowa strza ki, patyk wiesza , oddawa si tym psikusom mania jaka%, mania wieszania, kt!ra doprowadzi a go tutaj, by siebie powiesi$ maniak= Przypomnia em sobie, co ?eon mi m!wi , gdy%my na pniu siedzieli, raczej chyba szczerze0 #e on, ?eon, nie mia z tym nic wsp!lnego& 'ic ?udwik, 3ania, obsesja, ob d 5lbo inna mo#liwo%$, te# po linii normalnej logiki * #e pad o7iar szanta#u, zemsty mo#e, kto% go prze%laduje, kto% otacza go tymi znakami, podsuwa my%l o powieszeniu ale kto w takim razie, )to% z domu, )ulka, ?eon, ?ena, )atasia, 8eszcze inna mo#liwo%$, te# 9normalna:0 mo#e nie on si powiesi , (amordowano go, 3o#e uduszono, potem powieszono, 4en kto%, kto zabawia si wieszaniem drobiazg!w, maniak, ob kany, zapragn w ko"cu powiesi$ co% ci#szego, ni# patyczek )to, ?eon, )atasia, 5le# )atasia pozosta a tam 1o z tego, 3og a tu przyby$H po kryjomu, z tysica powod!w, tysicem sposob!w, dlaczego nie, mog o si zdarzy$, mo#liwo%ci skojarze", kombinacji by y nieograniczone 5 Fuks, 1zy# Fuks nie m!g zarazi$ si wieszaniem, przyswoi$ je sobie i i 3!g & 5le# by przecie przez ca y czas z nami& 1o z tego, .iechby tylko okaza o si, #e to on * wtedy ju# znalaz aby si luka w czasie, wszystko znale2$ mo#na w kotle bezdennym stajcych si zdarze"= 5 ksidz, 3iliony i miliony nitek mog y po czy$ jego paluchy z tym wisielcem 3og y 5 g!rale, Bdzie s g!rale, kt!rzy nas przywie2li, >%miechn em si przy ksi#ycu na my%l agodn o bezsilno%ci umys u wobec rzeczywisto%ci przerastajcej, zatracajcej, spowijajcej .ie ma kombinacji niemo#liwej )a#da kombinacja jest mo#liwa 4ak 4ylko, #e nitki zwizk!w by y nik e nik e a tu wisielec wisia , trup brutalny= I jego brutalno%$ wiszca, pum, pum, pum, pum, czy a si sk adnie z pum, pum, pum, pum, wr!bel * patyk * kot, to by o jak a, b, c, d, jak raz, dwa, trzy, cztery= 1o za sk adno%$= 8aka skwapliwo%$ logiki, ale podziemnej= Oczywisto%$, bijca w oczy, ale podziemna& 5le ta w oczy bijca, pum, pum, pum, pum, podziemna logika roztapia a si w nik o%ci, jak we mgle ;my%la em< gdy si chcia o uj$ j w karby zwyczajnej logiki& Ile# razy dyskutowali%my nad tym z Fuksem= 1zy mo#na m!wi$ o jakim% logicznym zwizku pomidzy wr!blem i patykiem, po czonymi t ledwie widoczn strza k na su7icie w naszym pokoju * tak niewyra2n, #e my%my tylko przypadkiem j zauwa#yli * tak

99

niewyra2n, #e na dobr spraw musieli%my j sobie uzupe ni$, dorysowa$ w wyobra2ni, Odkry$ t strza k, doj%$ do patyka * przecie# to by o, jak znale2$ ig w stogu siana= )t!# * ?udwik, czy kto inny * m!g by %wiadomie 7abrykowa$ sie$ znak!w tak nik ych, 5 jaki# by zwizek wrbi i patyka z kotem, je%li kota ja sam powiesi em, Pum, pum, pum, wr!bel, patyk, kot trzy powieszenia, Owszem, trzy ale to trzecie ode mnie pochodzi o, ten trzeci rym ja sam ustanowi em& 1himera& >rojenie& 4ak= * ale wisielec wisia pum, pum, pum, pum, a, b, c, d, raz, dwa, trzy, cztery= 1hcia em si zbli#y$ i mo#e dotkn$, ale co7n em si z lekka& 4en ruch niewielki przestraszy mnie, jak gdyby ruszanie si w obecno%ci trupa by o czym% niewskazanym i niepo#danym& Okropno%$ mojej sytuacji * bo jednak by a okropna * polega a na tym, #e ja tu wobec niego by em akurat tak samo, jak tam wobec wr!bla& )rzaki i krzaki& 'isielec i wisielec& /ozejrza em si 'idowisko= B!ry wyrzucajce si martwo w ta7l nieba, powleczon w sporej cz%ci centaurami, abdziami, statkami, lwami o grzywach %wietlistych, w dole +zeherezada k i bukiet!w usidlonych dr#ca biel, Foch, glob umar y, ja%niejcy %wiat em po#yczonym * a to ja%nienie wt!rne, os abione, nocne, kazi o i zatruwa o, jak choroba& I konstelacje gwiazd, nieprawdziwe, wymy%lone, narzucone, obsesja b yszczcych niebios= 5le nie ksi#yc by centralnym trupem, tylko ?udwik * trup na drzewie, jak %cierwo kocie na murze= Pum, pum, pum, pum, pum ;wzmo#one odleg ym pulsowaniem tamtej nocy, kiedy to wbijanie igie przechodzi o w walenie m otem<& Poruszy em si jakbym mia odej%$ * nie tak atwo= * to jeszcze nie by o na czasie 1o robi$, .ajmdrzej uda$, #e si niczego nie widzia o, zostawi$ spraw jej w asnemu biegowi po co mia bym si miesza$, .ad tym my%la em, gdy nasun y mi si usta& >sta nasun y mi si niezbyt wyra2nie, mlaskajce usta ?eny, usta wymiotujce, )atasia, ?ena, wszystkie te usta, nie bardzo, tak troch& 5le opad y mnie& Poruszy em ustami& Poruszy em ustami, jakbym si opdza & 5le pomy%la em ze z o%ci co% niewyra2nego, co% w rodzaju 9nie ruszaj ustami tutaj: /zeczywi%cie, po co mi by o rusza$ ustami przy tym trupie, ruszanie przy trupie nie jest zwyk ym ruszaniem& (alkniony, pomy%la em #e odejd& )iedy pomy%la em, #e odejd, sta o si to, czego si ba em ju# od minuty0 pomy%la em, #e zajrza bym trupowi w usta& 3o#e nie ba em si akurat tej my%li, ale domy%la em si czego% w tym rodzaju #e moja ch$ oderwania si od trupa musi wywo a$ ch$ zaczepienia trupa& (lk em si tego, a wtedy natar o na mnie silniej naturalnie 4ylko, #e nie by oby takie atwe * rozchyli$ ga zie, obr!ci$ go twarz do ksi#yca, zajrze$ mu& I nawet pytanie, czy m!g bym zajrze$ nie wy a#c na drzewo& +komplikowane& I lepiej nie dotyka$&

100

-otkn em, obr!ci em mu g ow, zajrza em& 'argi wyglda y jak szczernia e, g!rn warg mia silnie podcignit, wida$ by o zby0 dziura, jama& 8a oczywi%cie ju# od d u#szego czasu zaglda em sobie do takiej my%li, takiej hipotezy, #e ewentualnie bd musia powiesi$ albo siebie, albo j& Powieszenie z wielu stron do mnie zaglda o i inne tam by y kombinacje w zwizku z tym czsto niezdarne Przecie ju# kota powiesi em& 5le kot to kot& 5 tu po raz pierwszy zaglda em %mierci ludzkiej w usta& ' jam ludzk ustn * powieszon& Em& Odej%$& (ostawi$& Odej%$& (ostawi$ to tutaj, tak jak jest& .ie moja rzecz, co ja z tym mam wsp!lnego0 wcale nie jestem obowizany wiedzie$, jak to si sta o, cz owiek troch piasku we2mie na d o" a ju# gubi si bez ratunku w kupie nieobjtej, nieogarnionej, niezmierzonej, niezliczonej gdzie mnie tam do odkrycia wszystkich zwizk!w, mo#e powiesi si np& dlatego, #e ?ena sypia z ?eonem 1o mo#na wiedzie$, nic nie mo#na wiedzie$, nic nie wiadomo odejd i zostawi& 5le nie rusza em si i nawet pomy%la em co% w tym rodzaju 9jaka szkoda, #e ja jemu w usta zajrza em, teraz nie bd m!g odej%$:& 4a my%l zdziwi a mnie po nocy widnej jednak#e by a do%$ uzasadniona0 gdybym zachowa si zwyczajnie wobec trupa, m!g bym odej%$F ale po tym, co z moimi ustami zrobi em i co z jego ustami ju# nie bardzo mog em odej%$& 4o jest, odej%$ mog em, ale ju# nie mog em powiedzie$, #e nie jestem w to zamieszany osobi%cie (astanawia em si i bardzo g boko my%la em, bez wytchnienia, ale bez #adnej my%li, i teraz ju# zacz em si ba$, ale to ba$, ja z tym trupem, trup i ja, ja i trup, nie mog em si wywik a$, rzeczywi%cie, po tym zajrzeniu w usta 'ysun em rk& 'sadzi em mu palec w usta& .ie posz o tak atwo, szczki ju# troch zesztywnia y * ale rozsun y si * wsadzi em palec, napotka em jzyk obcy, dziwny i podniebienie, kt!re wyda o mi si niskie jak strop za niskiego pokoju, ch odne, wycign em palec 'yciera em palec chusteczk& /ozejrza em si& .ikt nie widzia , .ie& Przywr!ci em wisielca do poprzedniej pozycji, zas oni em, ile si da o, ga ziami, zaciera em moje %lady na trawie, prdzej, coraz prdzej, strach, nerwy, strach, ucieka$, przedar em si przez kp i widzc #e nic pr!cz ksi#ycowego dr#enia upartego zacz em si oddala$, prdzej, prdzej, prdzej= 5le nie bieg em& +zed em ku domowi& (wolni em& 1o ja im powiem, 8ak powiem, 4eraz to stawa o si trudne& 8a nie powiesi em& .ie powiesi em, ale po palcu w ustach ten wisielec by tak#e m!j 5 przy tym zadowolenie g bokie, #e na koniec 9usta: po czy y si z 9wieszaniem:& 8a je po czy em= .areszcie& 8akbym spe ni sw!j obowizek&
101

I teraz trzeba bdzie powiesi$ ?en& (dziwienie nie odstpowa o mnie na krok, by em szczerze zdziwiony, bo ta my%l, #eby powiesi$, by a jak dotd we mnie czym% teoretycznym, nieobowizujcym i w a%ciwie po palcu w ustach nie zmieni a swego charakteru, by a wci# ekscentryczno%ci czy nawet 7razesem 5 jednak si a, z jak ten olbrzymi wisielec wjecha we mnie i z jak ja wjecha em w wisielca, druzgota a wszystko& 'r!bel wisia & Patyk wisia & )ot wisia ;p!ki go nie zakopano<& ?udwik wisia & Powiesi$& 8a by em wieszaniem& Przystan em nawet, #eby pomy%le$, #e przecie# ka#dy chce by$ sob, wic i ja chc by$ sob, kt!# by, na przyk ad, lubi sy7ilis, oczywi%cie nikt nie lubi sy7ilisu, ale przecie# i sy7ilityk chce by$ sob, sy7ilitykiem, atwo si m!wi 9chc wyzdrowie$:, a jednak to brzmi obco, to jakby si powiedzia o 9nie chc by$, kim jestem:& 'r!bel& Patyk& )ot& ?udwik& 5 teraz trzeba bdzie powiesi$ ?en& >sta ?eny& >sta )atasi& ;>sta ksidza i 8adeczki, wymiotujce<& >sta ?udwika& 5 teraz trzeba bdzie powiesi$ ?en& -ziwna rzecz& ( jednej strony to wszystko by o b ahe, nik e, nieprawdziwe nawet, tu, w oddaleniu, za g!rami, za lasami, w %wietle ksi#yca& 5 z drugiej strony nat#enie wieszania i nat#enie ust by o 4rudno& 4rzeba& +zed em z rkami w kieszeniach& 6y em na wy#ynie spadajcej ku domowi& B osy, %piewy >jrza em, o jaki% kilometr, na przeciwleg ym wzg!rzu, b yski latarek * to oni& +zli pod przewodem ?eona dodajc sobie animuszu %piewkami i #arcikami& 4am by a ?ena& +td, ze wzg!rza, krajobraz le#a przede mn i dr#a , jak zachloro7ormowany& >miejscowienie nag e ?eny tam by o akurat takie jak gdybym, wyszed szy na pole z
102

dubelt!wk, zajca z daleka zobaczy & 5# si roze%mia em& (acz em i%$ do nich na prze aj& 'r!bel wisi, a ja id& Patyk wisi, a ja id& )ota powiesi em i id& ?udwik wisi i id& -o czy em si do nich, gdy zaczli schodzi$ z ledwie widocznej dr!#ki w zaro%la& 6y o tu du#o krzak!w i ostrych kamyk!w& Posuwali si ostro#nie, ?eon na czele z latark& Pokrzykiwali, przekomarzali si, 9'odzu, prowad2=: 9' d! , zamiast w g!r,: 9'idoki w dole,: 9+iadam= -alej nie id:&
+pokojniusium, cierpliwusium talaj talaj cotam tam tego, niedaleczko, hej#e ha= (ara,

zaraaaa, tdy za mn wiara, prosimy, ju# si robi= 3oje uszanowanie= +zed em za nimi, nie zauwa#yli mnie& Ona sz a troch z boku i nie by oby trudno zbli#y$ si do niej& (bli#y bym si, oczywi%cie, w charakterze duszcego i wieszajcego& .ie by oby trudno odcign$ j na bok ;bo my ju# byli%my w sobie zakochani, ona te# mnie kocha a, kt!# m!g wtpi$, je%li ja chcia em j zabi$, to ona musia a mnie kocha$<, a wtedy bdzie mo#na i zadusi$ i powiesi$& (aczyna em rozumie$, jak to jest, gdy si jest morderc& 3orduje si, gdy morderstwo staje si atwe, gdy nie ma nic lepszego do zrobienia& 'yka"czaj si po prostu inne mo#liwo%ci& 'r!bel wisi, patyk wisi, ?udwik wisi, ja j wieszam jak kota powiesi em& 3!g bym, naturalnie, nie wiesza$, ale taki zaw!d sprawia$, 4akie pomieszanie szyk!w, Po tylu zachodach, kombinacjach, wieszanie wy oni o si w pe ni i ja je z ustami z czy em * mia bym teraz skrewi$, nie wiesza$, 'ykluczone& +zed em za nimi& 6awili si latarkami& ' kinie czasem ogldamy na komicznym seansie my%liwca posuwajcego si ostro#nie z broni gotow do strza u, gdy krok w krok za nim stpa potworny zwierz, nied2wied2 olbrzymi, gigantyczny goryl& 6y to ksidz& +zed tu# za mn, troch z boku, widocznie wl!k si na samym ko"cu, nie wiedzc po co i na co, mo#e ba si zosta$ sam z sob w domu * ja go z pocztku nie zauwa#y em, przyplta si do mnie * z paluchami swoimi ch opskimi, przebierajcymi& ( sutann& .iebo i piek o& Brzech& @wity )o%ci! )atolicki, matka nasza& 1h !d kon7esjona u& Brzech& In saecula saeculorum& )o%ci! & 1h !d kon7esjona u& )o%ci! i papie#& Brzech& Potpienie& +utanna& .iebo i piek o& Ite, missa est& Brzech& 1nota& Brzech& 1h !d kon7esjona u& +eTuentia sancti )o%ci! & Piek o& +utanna& Brzech 1h !d kon7esjona u& Pchn em go silnie, a# si zatoczy & ' samym momencie pchnicia przestraszy em si * co ja wyrabiam,= 'yskok, wybryk= .arobi krzyku= Ot!# nie& 3oja rka natra7i a na tak nieszcz%liw bierno%$, #e od razu si uspokoi em& (atrzyma si i nie patrzy na mnie& +tali%my& 'idzia em dobrze jego twarz& I usta& Podnios em rk, chcia em mu wsadzi$ palec w usta& 5le zby mia zaci%nite& ?ew rk wzi em go za podbr!dek, otworzy em usta, wsadzi em palec&

103

'ycign em palec i wyciera em chusteczk& 4rzeba by o teraz i%$ szybciej, #eby dogoni$ poch!d& 'sadzenie palca w usta temu ksidzu dobrze mi zrobi o, co innego jednak ;my%la em< wsadzi$ palec trupowi, a komu% #ywemu, i to by o tak jakbym majaki moje wprowadzi w %wiat rzeczywisty& Poczu em si ra2niej& Przypomnia em sobie, #e z tym wszystkim, zapomnia em chwilowo o wr!blu etc& wic zn!w uprzytomni em sobie jak to, tam, o jakie MY km, wr!bel by * i patyk by * i kot& 5 te# )atasia&
Prosz szanownych spacerowicz!w, paniusium i panusium, tutaj spoczusium=

+pocznij= 1hwilowe odetchniusium& +ta pod wielkim g azem, kt!ry stercza nad wwozem, gsto zaro%nitym& Przed g azem niewielka polanka, to miejsce musia o by$ uczszczane, zdawa o mi si, #e dostrzegam jakie% koleiny 4roch chrustu, trawa& 9?ulo, nie chc tutaj, te# miejsce wynalaz =: 9Panie pu kowniku, nawet usi%$ na czym nie ma: 9Panie prezes, na go ej ziemi,:
-obrze, dobrze * g os ?eona by jkliwy * tylko #e tatu% spink zgubi & +pinka mi,

psiama$ +pinka& Prosz tu kogo z latareczk& 'r!bel& Patyk& )ot& ?udwik& )sidz& ?eon, pochylony, szuka tej spinki, ?ulu% mu przy%wieca latark, przypomnia em sobie pokoik )atasi i nasze, z Fuksem, o%wiecanie latark& 8ak to dawno& Pokoik tam by & ( )atasi& On szuka spinki, w ko"cu wzi od ?ulusia latark, ale po chwili spostrzeg em, #e %wiat o, zamiast trzyma$ si ziemi, omiata ukradkiem g az i inne kamienie, zupe nie jak my, z Fuksem, omiatali%my %wiat em %ciany pokoiku& 1zy on spinki szuka , 3o#e nie spinki wcale, mo#e to by o miejsce, do kt!rego nas prowadzi , owo miejsce sprzed lat dwudziestu trzech, 5le nie by pewny& .ie m!g dobrze rozpozna$& Od tego czasu wyros y nowe drzewa, grunt si obsun , g az m!g si ruszy$, bada t swoj latark coraz bardziej gorczkowo, zupe nie jak my, wtedy, widzc go tak, niepewnego, zgubionego, prawie toncego, z wod ju# na wysoko%ci ust, musia em pomy%le$, jak to my, Fuks i ja, gubili%my si w su7itach, %cianach, grzdkach& -awne czasy= 'szyscy czekali& .ikt si nie odzywa , z ciekawo%ci chyba, #eby w ko"cu dowiedzie$ si, co w trawie piszczy& ?en widzia em& 6y a delikatna, koronkowa z ustami patyk wr!bel kot, )atasia, ?udwik i ksidz&

104

.ie m!g sobie da$ rady& (gubi si& 6ada teraz sam d! kamienia& 6y o cicho& 'yprostowa si&
4o tutaj&

?ulusia zaszczebiota a 9co tutaj, panie ?eonie, co tutaj,: >s u#nie& +ta skromnie, spokojnie& * 1o za zbieg okoliczno%ci Przypadek, prosz ja was, jedyny w swoim rodzaju= 8a spinki szukam, a widz, #e ten kamie" 8a ju# tu by em Przecie ja tutaj przed dwudziestu trzema laty 4utaj= (amy%li si z nag a, jak na obstalunek, i to si przed u#a o& ?atarka zgas a& Przed u#a o si i przed u#a o& .ikt mu nie przerywa i dopiero po kilku minutach ?ulusia odezwa a si mikko, troskliwie 9co si panu zdarzy o, panie ?eonie,: Odpowiedzia 9nic:& (auwa#y em, #e )ulki nie by o& (osta a w domu, 5 nu# to ona powiesi a ?udwika, .onsens& +am si powiesi & -laczego, 8eszcze nikt nie wie& 1o bdzie, jak si dowiedz, 'r!bel& Patyk& )ot& ?udwik& 6y o bardzo trudne, pracowite, uprzytomni$ sobie, #e to tutaj, teraz, odbywa si wobec tamtego wtedy tam, o MY km& I by em z y na ?eona, #e gra pierwsze skrzypce, a wszyscy ;mnie nie wy czajc< stali si jego widzami my%my byli po to, #eby widzie$ 3rukn niewyra2nie&
4u& ( jedn

(n!w kilka minut niemych, cichych, te d ugie minuty ocieka y %wi"stwem i by y wyznaniem, bo je%li nikt nie m!wi , to znaczy o, #e my jeste%my tu po to tylko, #eby on si przy nas za atwi z tym swoim wsobnym sw!j do swego 1zekali%my a# sko"czy& 1zas up ywa & .iespodziewanie o%wietli latark w asn twarz& 6inokle, ysina, usta, wszystko& (amknite oczy& ?ubie#nik& 3czennik& Powiedzia 0
Innych widok!w nie ma&

105

(gasi & (askoczy a mnie ciemno%$, sta o si ciemniej ni#by mo#na by o przypuszcza$, to chyba chmury by y ju# nad nami& Pod g azem by prawie niewidoczny& 1o robi , 3usia tam wyrabia$ jakie% swoje obrzydliwo%ci, podnieca si, rozpamitywa dawn dziwk jedyn, wysila si, pracowa , celebrowa %wi"stwo swoje& 5le a je%li nie by pewny, #e to tutaj, I celebrowa na chybi tra7i , (dziwi o mnie, #e nikt nie odchodzi, wszak ju# zmiarkowali po co ich sprowadza , #eby asystowali, #eby przygldali si, #eby go podniecali przygldaniem& 4ak atwo by o odej%$& 5le nikt nie odchodzi & ?ena np& mog aby odej%$, a nie odchodzi a& .ie rusza a si& (acz dysze$& -ysza rytmicznie& .ikt nie m!g dojrze$, co on, jak& 5le nie odchodzili& (ajcza & 8k by lubie#ny, ale, w a%ciwie, pracowity, by #eby siebie rozlubie#ni$& (ajcza i zaskowyta & +kowyt, zduszony, gard owy, by #eby si uwszeteczni$, jak on pracowa , jak si wysila , jak si %wini z sob, jak %wici i celebrowa Pracowa & 'ysila si& -ysza & +kowycza & 'ysila si& Pracuje& 1zekali%my& ' tym powiedzia 0
6erg& Odpowiedzia em0 6erg& 6embergowanie bembergiem w berg= * wykrzykn , a ja wykrzykn em0 *

6erbergowanie bembergiem w berg= >ciszy si zupe nie i nic nie by o s ycha$, ja my%la em wr!bel ?ena patyk ?ena kot w usta mi!d warga wywichn$ %ciana grudka rysa palec ?udwik krzaki wisi wisz usta ?ena sam tam czajnik kot patyk p ot droga ?udwik ksidz mur kot patyk wr!bel kot ?udwik wisi patyk wisi wr!bel wisi ?udwik kot powiesz * * * ?un o& ?u2ne, gste krople, podnosimy g owy, lun o, woda zacz a wali$, wiatr si zerwa , pop och, ka#dy pdzi pod najbli#sze drzewo, ale chojary przeciekaj, ociekaj, kapie, woda, woda, woda, w osy mokre, plecy, uda, a tu# przed nami w ciemno%ci ciemnej, przerywanej tylko b yskami zrozpaczonych latarek, %ciana prostopad a wody spadajcej i wtedy, w %wietle tych latarek, widzia o si jak leje, spada, i strumienie, kaskady, jeziora, ciurka, sika, chlupie, jeziora, morza, prdy wody gulgoczcej i s omka, patyk, li%$, niesione wod, znikajce, czenie si strumieni, powstawanie rzek, wysepki, przeszkody, zatory i esy 7loresy, a g!r z g!ry w g!rze potop, leje, leci, a do em pdzcy li%$, znikajcy kawa ek kory, z tego wszystkiego dreszcze, katar, gorczka, a ?ena dosta a anginy, trzeba by o taks!wk sprowadza$ z (akopanego, choroba, doktorzy, w og!le co% innego, wr!ci em do 'arszawy, rodzice, zn!w wojna z ojcem, inne tam rzeczy, problemy, komplikacje, trudno%ci& -zi% na obiad by a potrawka z kury&

106

.ota wydawcy

)osmos jest bez wtpienia najbardziej mrocznym i wieloznacznym spo%r!d utwor!w Bombrowicza& -zie o schy ku #ycia artysty, )osmos niejako podsumowuje wtki dotychczasowej jego tw!rczo%ci& (najdziemy tam klasyczny u Bombrowicza motyw buntu przeciw /odzinie, kt!ry tu staje si wprdce niezwykle pojemn meta7or& 6ohater, 'itold, uciekajc z rodzinnego domu na zakopia"skie letnisko, pozostawia za sob tak#e tradycyjne kodeksy postpowania oraz ca y zesp! sd!w i prze%wiadcze" potocznych na temat rzeczywisto%ci& 'skutek tego przez ca y czas trwania powie%ciowej akcji ogldamy najpierw leniwe, a potem coraz bardziej desperackie pr!by 'itolda, aby z nat oku wra#e" i 7akt!w, kt!re go osaczaj, zbudowa$ na powr!t * teraz ju# na w asny rachunek * sensowny %wiat, domen porzdku& 'itold nie potra7i dokona$ tego w pojedynk, zwr!ci$ wic si musi do postaci ze swego otoczenia i nawizuje z nimi szereg subtelnych interakcji * gier, pr!bujc na tej drodze doj%$ do zrozumienia wydarze" dziejcych si wok! i w asnej w nich roli& I tak z Fuksem bohater prowadzi$ bdzie 9%ledztwo:, podejrzewajc poza tkank 7akt!w dzia anie czyjej% %wiadomej intencjiF z ?eonem oddawa$ si bdzie zmys owym perwersjom, traktujc %wiat jako teren ekspansji w asnej podmiotowo%ci, porzdkujcej doznania w my%l naj%ci%lej prywatnej 9zasady rozkoszy:F na koniec z ?en wie%$ bdzie dziwaczny, ska#ony u 2r!de romans, uzgadniajc nie%mia o kody porozumienia i konstruujc 9kosmos: w interakcji& .iestety, ka#da z tych postaci mo#e mu udzieli$ jedynie rbka w asnych obsesji, 'itoldowi udaje si zatem jego konstrukcja tylko do pewnego momentu, za kt!rym wy onione kszta ty zapadaj si ponownie w chaos& >parte d#enie bohatera, by te rozpierzch e wtki po czy$ w konsekwentn ca o%$, jego samego prowadz do osobliwego 9gwa tu na rzeczywisto%ci:, na kt!rej wymusi$ pragnie sk adno%$ i przynajmniej strukturaln symetri, je%li ju# nie racjonalny sens& ( o#enie uporzdkowanego 9kosmosu: z chaosu rzeczywisto%ci okazuje si dla samotnej jednostki zadaniem niewykonalnym lub wiodcym wprost w szale"stwo& )osmos w najwikszej spo%r!d Bombrowiczowskich utwor!w mierze nawizuje do do%wiadcze" awangardowej powie%ci z polowy XX wieku& 4o jednak, co np& we 7rancuskim nouIeau roman by o problemem powie%ciowej techniki ;zawik anie lub zgo a pozorno%$ 7abu y, paradoksy narracji i powie%ciowego %wiata etc<, u Bombrowicza s u#y ekspresji tre%ci meta7izycznych& ' )osmosie jednostka, kt!ra wyzby a si wiary w 6oga i wszelki 9przedustawny porzdek:, staje naprzeciw wszech%wiata i pr!buje sprosta$ mu w asn my%l i dzia aniem, ale usi owania te ko"cz si klsk& Podjcie takiej pr!by w powie%ci pozostaje jednak bodaj najambitniejszym spo%r!d artystycznych zamierze" Bombrowicza, kt!remu udaje si 7ilozo7iczne lki wsp! czesnego cz owieka wcieli$ precyzyjnie w 7orm narracji i kszta t przedstawionego %wiata&

107

)osmos za #ycia autora ukaza si w 7ormie ksi#kowej tylko raz nak adem Instytutu ?iterackiego w Pary#u w maju QOUZ roku& 4rzy lata przed og oszeniem pierwszego wydania ksi#kowego Bombrowicz opublikowa na amach miesicznika 9)ultura: ;Pary# QOUR, nr S ;QSS<, lipiec * sierpie", s& PM * ZU< pierwotn wersj 7ragmentu I rozdzia u powie%ci, bardzo znacznie r!#nic si od ostatecznej, zamieszczonej w pierwodruku ksi#kowym& Po tytule 7ragment !w by opatrzony w czasopi%mie nastpujc in7ormacj0 9Pocztek powie%ci bdcej w opracowaniu:& -wa lata po wydaniu powie%ci, w maju QOUS, przyznano pisarzowi za )osmos midzynarodow nagrod wydawc!w PriA Formentor& 8ak i inne utwory Bombrowicza )osmos by wiele razy t umaczony i wydawany w obcych jzykach0 7rancuskim, niemieckim, w oskim, angielskim, norweskim, japo"skim, holenderskim, portugalskim, hiszpa"skim i serbsko * chorwackim& Ndycja niniejsza za podstaw obiera pierwodruk z QOUZ r& jako jedyne wydanie og oszone za #ycia pisarza, pozostawiajc bez zmian intonacyjn interpunkcj autora, a tak#e pewne jego przeoczenia w tek%cie ;np&0 9.o, rocznica niezupe nie, brakuje miesica i trzech dni: * s& QQP, w& QMF 9sprzed dwudziestu siedmiu laty, bez jednego miesica i czterech dni: * s& QQU, w& Z * zdania te stanowi wypowied2 jednej osoby, kt!ra m!wi o tej samej 9rocznicy:<, poprawiajc natomiast b dy literowe&

108

You might also like