You are on page 1of 333

Spis treci

12 kwietnia 1945 r., przecz Brenner ...................................... 18 kwietnia 1945 r., dacza w Kuncewie ................................... 18 kwietnia 1945 r., lotnisko Croydon ...................................... 21 kwietnia, Hochenlychen .................................................... 24 kwietnia, Londyn .................................................................. 24 kwietnia, zamek Frstenberg ............................................... 25 kwietnia, godzina 22.00, okolice Frstenberg ...................... Godzina 00.00, zamek Tzschocha ......................................... 27 kwietnia, Bletchley Park...................................................... 27 kwietnia, Atlantyk ................................................................ 27 kwietnia, Marklissa............................................................... 28 kwietnia, Bletchley Park ....................................................... 28 kwietnia, Eight Belles" .................................................... 29 kwietnia, Normandia ............................................................ 2 maja, Atlantyk ........................................................................ 3 maja, ubianka .................................................................... 5 maja, tajny orodek MI-6 ....................................................... 8 maja, Atlantyk ........................................................................ 10 maja, Beer ............................................................................ 10 maja, lotnisko Northolt......................................................... 10 maja, szpital w Legnitz ....................................................... 11 maja, Koburg ....................................................................... 11 maja, bezpieczny lokal w Bad Kudowa ................................ 7 14 18 20 30 34 39 46 56 63 65 75 77 82 94 97 104 118 122 130 132 135 145

14 maja, U-234 oddaje si do niewoli........................................ 14 maja, Radstadt, kwatera Skorzenego .................................... 15 maja, okolice Radstadt .......................................................... 17 maja, granica ...................................................................... 17 maja, Koburg ........................................................................ 20 maja, Lauban, mieszkanie jubilera ....................................... 20 maja, bunkier ........................................................................ 20 maja, Normandia .................................................................. 20 maja, zamek Ksi ................................................................ 21 maja, Lena ...................... M ............................................. 21 maja, wizienie w Salzburgu ................................................ 22 maja, granica ....................................................................... 23 maja, wizienie w Salzburgu ................................................ 23 maja, gabinet Aarona ............................................................ 23 maja, zapora nad Kwis........................................................ 23 maja, zamek Ksi ................................................................ 24 maja, wzgrze nad Kwis .................................................. 26 maja, wyrzutnia Mimoyecues ........................................... 26 maja, ubianka .................................................................. 27 maja, bunkier ........................................................................ 27 maja, Norymberga ................................................................ 27 maja, Ksi ........................................................................... 28 maja, ldowisko w okolicy Czochy....................................... 27 lipca 1948 r., obz w Darmstadt ........................................ 10 wrzenia 1948 r., przecz Brenner...................................... Grudzie 1989 r., Tel Awiw ....................................................

152 155 159 163 170 174 182 191 198 202 208 211 230 234 242 261 269 274 283 290 303 308 314 322 326 331

Drogi Czytelniku! .................................................................... 335

12 kwietnia 1945 r., przecz Brenner


- Tdy, mister, tdy. - Woski onierz, ktry zapewne zna tylko te dwa sowa po angielsku, wskazywa na wsk ciek biegnc stromo pod gr. Dwaj mczyni, ktry wysiedli z zaboconego samochodu, posusznie skierowali si w t stron. Najwyraniej nie zdawali sobie sprawy, jak niena i sroga moe by wiosna w grach, gdy mieli na sobie jesionki i pbuty, ju przemoczone, zanim wsiedli do samochodu, ktry przywiz ich na przecz Brenner. Skrzane zelwki lizgay si po ubitym niegu, wic posuwali si ostronie, zapierajc si bokami podeszew, co zwikszao przyczepno, ale wymagao sporo wysiku, podobnie jak chwytanie gazi drzew rosncych po bokach. Z wyran ulg stanli na niewielkiej polanie, jaka powstaa po wyciciu drzew, ktrych poobcinane pnie leay w sagach z boku. - Kontrwywiad to psia suba - mrukn starszy, otrzepujc zmarznite rce ze niegu. - Bdzie jeszcze gorsza, gdy zaczniemy schodzi - drugi mczyzna rozejrza si wok. Trzej woscy onierze przeszukiwali teren, ale bez wikszego entuzjazmu. Oficer siedzcy na sgu drzew na widok przybyych zeskoczy na nieg i podszed szybko. - Major Mario Sebastriani - przedstawi si. Mwi pynnie po angielsku. - Oficer cznikowy wywiadu. - Major Felix Cowgill, kontrwywiad... - starszy wycign rk na powitanie - a to... - Nazwisko wypowiedzia bardzo niewyranie. Woch nie powinien wiedzie, e stojcy obok niego to James
7

Jesus Angelton, ktry przyjecha do Woch, aby dziaa tam jako oficer amerykaskiego kontrwywiadu. - Kiedy to si stao? - Dzi o wicie. Szli stamtd - Sebastriani wskaza na gr. Przeszli przez przecz Brenner. Niedaleko std znalelimy obozo wisko, w ktrym spdzili noc. O wicie podjli wdrwk. Zeszli na szos i zmierzali prawdopodobnie do Trentino. Ale mieli pecha. Za uway ich patrol. Nie chcieli si zatrzyma i zaczli ucieka. Jeden zosta ranny, zanim dotarli do lasu. Zwielimy go do szpitala. Dru gi zgin-tutaj... Obrci si i podszed do zwok przykrytych zielonym brezentem. Odchyli rg. Cowgill te podszed blisko i pochyli si, aby przyjrze si twarzy zabitego. Pd^hwili wyprostowa si i spojrza porozumiewawczo na towarzysza. Mona byo odnie wraenie, e rozpozna zabitego, ale nic nie powiedzia na ten temat. - Znaleziono przy nim to. - Sebastriani sign do kieszeni i wy cign niewielkie pudeko obszyte ptnem. Cowgill rozdar nitki szwu i wycign plik kartek staranie zoonych we czworo. Byy za szyfrowane, ale na jednej znajdowao si kilka zda po niemiecku. Przekazujcy te dokumenty ma wszelkie penomocnictwa do rozmw w sprawie Brennstoff B". Podpis by nieczytelny, ale zapewne dla czowieka, ktry odebraby ten plik, stanowi wystarczajcy dowd autentycznoci. Cowgill schowa starannie papiery do wewntrznej kieszeni. - Ilu ich byo? - zapyta majora. - Piciu. Na dole zosta ranny przewodnik - powiedzia Sebastriani. - Znam go, bo wykonywa niektre prace dla mnie, jak byem w partyzantce. Nazywa si Roberto Guliano. Mia dobre kontakty z Niemcami. Nie wiedziaem, e teraz zaj si bardziej dochodowym interesem. - Jak bardzo? - W plecaku mia czternacie zotych dwudziestodolarwek. Zakadam, e to zaliczka za przeprowadzenie tych ludzi przez gry i dalej do Trentino. Tam zapewne przejliby ich inni. A tego - wskaza na zwoki - nie znam. - To znaczy, e trzech ucieko. - Tak, poszli w gry, ale bez przewodnika daleko nie zajd. Zabdz i zamarzn albo ich zapiemy.
8

- Wolabym, ebycie ich zapali. - Cowgill odwrci si do Angeltona. - Nic tu po nas, zjedziemy na d, do szpitala, pogada z tym rannym - powiedzia tamten, co Cowgill przyj z ulg. Cienkie podeszwy jego pbutw nie daway adnej ochrony przed zimnem. Przestpowanie z nogi na nog niewiele pomagao i zaczyna si obawia, e odmrozi stopy. - Zna pan wygodniejsz drog na d? - Cowgill zwrci si do Sebastrianiego, ktry pokrci gow, nieudolnie usiujc nada swojej twarzy wyraz wspczucia i przejcia losem oficerw, ktrzy mieli pokona pidziesiciometrowy odcinek stromej cieki. Pierwszy przewrci si kapitan, a tu za nim polecia Cowgill, co okazao si rozwizaniem praktycznym, gdy ju bez wikszych sensacji pokonali pozosta drog na jesionkach. - Od razu tak trzeba byo. - Cowgill wsta i otrzepa paszcz ze niegu. Angelton podnis si z trudem. Dla niego upadek okaza si do bolesny. Z wyran ulg doszli do samochodu, duego humbera snipe'a pomalowanego w ochronne wojskowe barwy. Kierowca najwidoczniej przewidujc, e wrc zzibnici, nie wycza silnika, wic z radoci zanurzyli si w ciepym wntrzu. - James, ja go rozpoznaem - pierwszy odezwa si Cowgill, ktry zzu przemoczone buty i pochylony masowa zzibnite stopy. Siedzcy obok niego Angelton znajdowa si w nieco lepszej sytuacji, gdy najwyraniej skra jego butw bya lepiej zabezpieczona przed wod. Czujc, jak napywa ciepo, opar si wygodnie i zapali papierosa. Od 1943 roku suy w amerykaskim kontrwywiadzie, a oddelegowany do Londynu pozna tam Feliksa Cowgilla. Spotkali si ponownie we Woszech, dokd Angelton zosta skierowany na wiosn 1945 roku. - Kto ciekawy? - zapyta. - Bardzo. - Cowgill te rozpar si wygodnie. - Jedziemy do szpitala w Mezzolombardo. Wiesz, gdzie to jest? - zapyta kierowcy, ktry skin gow i wrzuci bieg. Manewrujc ostronie na onieonej drodze, zawrci w stron miasta. Najchtniej wrciliby do niewielkiego hotelu na przedmieciach 9

Trentino, gdzie zatrzymali si poprzedniego wieczoru, ale zdawali sobie spraw, e rozmowa z rannym przewodnikiem moe da wiele ciekawych informacji. - To niski rang, ale ogromnie wany go od Kaltenbrunnera, szefa Gwnego Urzdu Bezpieczestwa Rzeszy - powiedzia Cowgill. - Ju to oznacza, e mamy do czynienia z bardzo wan spra w. Nazywa si Eibistahl. Zerkn na Angeltona i widzc, e ten zmarszczy brwi, jakby poszukiwa w pamici informacji na temat tego czowieka, doda szybko tonem, w ktrym zabrzmiaa nuta wyszoci: - Nic ci to nie powie. - Bez wtpienia kontrwywiad amerykaski musia jeszcze duo nauczy si o Europie. - To facet od specjalnych zada, pozostajcy w cieniu. Dziki temu y. Do dzisiaj. Chcielimy go zlikwidowa wczeniej. Przygotowalimy dwa zamachy w Warszawie, ale zawsze uchodzi cao. A trafia go zabkana kua. - Tak mu byo pisane... Zamilkli obaj, rozumiejc, e doszli do tematu, o ktrym woski kierowca nie powinien wiedzie. Z zadowoleniem dostrzegli pierwsze zbudowane z szarego kamienia domy Mezzolombardo. Cowgill obieca sobie, e znajdzie czas, eby zwiedzi to urokliwe miasteczko, ale po porannej wyprawie w gry uzna, e najpierw musi kupi wygodne buty. Szary budynek szpitala oznaczony wielk bia flag z czerwonym krzyem mieci si w samym centrum miasta, dokd dojechali po kilkunastu minutach. Bez kopotw dowiedzieli si, gdzie ley ranny przewodnik, ale opatrywano mu ran, wic usiedli na twardych krzesach na korytarzu. - Powiesz mi wicej o tym Eibistahlu? - Angelton znowu sisg-n po papierosa. Zdawa sobie spraw, e informacje od Cowgiila mog mie due znaczenie dla jego kariery w kontrwywiadzie. Wojna dobiegaa koca, acz Niemcy mocno trzymali alpejskie pogranicze Bawarii i Woch. Wielu amerykaskich generaw nazywao je Alpejsk Redut, gdzie rzekomo resztki SS i Wehrmachtu przygotowyway si do dugiej obrony. Angelton nie wierzy w istnienie tej twierdzy. Bliszy by przekonaniu, e utrzymywanie pogranicznego rejonu ma na celu uatwienie ucieczki dziesitkom

10

tysicy ludzi, ktrzy nie powinni dosta si w rce aliantw, oraz wywz tysicy ton dokumentw i urzdze technicznych. Uznawa te, e poznanie tras przerzutowych i kryjwek na terenie Woch bdzie jego gwnym wyzwaniem, jako szefa miejscowego oddziau kontrwywiadu. Jeszcze niewiele wiedzia na ten temat. - Uwaam, e by czowiekiem do specjalnych porucze Kaltenbrunnera, a moe nawet samego Himmlera. Takim, ktrego nie wida, nie sycha, a jest piekielnie skuteczny - zacz Cowgill. Zwrciem na niego uwag w 1943 roku i udao mi si zgromadzi wiele ciekawych informacji. Tylko nie pytaj, w jaki sposb. - Wanie to mnie interesuje - mrukn Angelton. - Moe dobijemy jakiego handlu? - To ju lepiej. To powiem ci: kochanka, sposb stary jak wiat. Ale wiele nas kosztowaa. - Opacio si? - Tak - skin Cowgill. - Od niej wiem, e Eibistahl przed obleniem Breslau przyjecha tam z polecenia Himmlera. Gdy Rosjanie podeszli do miasta, przenis si do Hirschbergu*. Dziaa bardzo intensywnie. - Wiesz, nad czym tak pracowa? - Nie. Ale powiem ci tak: droga prowadzca przez gry zaczyna si nie w Alpejskiej Reducie, gdy obydwaj w ni nie wierzymy, lecz na Dolnym lsku. To jest wyzwanie! - Mamy z tym pewne dowiadczenia. - Angelton uzna, e te moe przedstawi osignicia wywiadu amerykaskiego. - Specjalna grupa TICOM dowodzona przez komandora Compaigne'a dotara tam w poszukiwaniu maszyny deszyfrujcej Ryba miecz" i ostatecznie j zdobya. Za dwa lata ta maszyna wstrznie wiatem! - Ciekawe - mrukn Cowgill. Nie zdradzi, e wiele wie o tej akcji, a sowa Amerykanina nasuny mu projekt, ktry postanowi starannie przemyle. - Wiem, e dziaa tam polski agent o pseudonimie Granit". By dobrze umieszczony w najtajniejszym orodku... - Angelton

* Obecnie Jelenia Gra.

przerwa, zerkajc spod oka na Cowgila. Sprawdza, jakie wraenie zrobiy jego sowa na Angliku. Ten musia przyzna, e nie docenia kolegi. Jak na kilkanacie miesicy spdzonych w Europie wiedzia bardzo duo. Przerwali rozmow, bo z pokoju zabiegowego dwaj sanitariusze wynieli nosze z rannym. Po chwili w drzwiach stan lekarz uprzedzony ju o wizycie dwch facetw z kontrwywiadu. - Moecie z nim porozmawia - powiedzia niechtnie. - Nie du ej ni par minut. Ma paskudn ran nogi. Chyba j amputujemy Odwrci si na picie i odszed szybko w gb korytarza. Guliano lea ju w separatce pilnowany przez amerykaskiego onierza, ktry na widok legitymacji Angeltona wsta i wyszed z pokoju. - Jestemy z kontrwywiadu. Musimy zada ci kilka pyta - zacz Cowgill. - Nic nie wiem. Nic nie powiem. Jestem ranny. - Roberto odwrci gow do ciany. - Dajcie mi spokj! - Posuchaj, Roberto. - Cowgill pochyli si nad nim. - Lekarz powiedzia, e amputuj ci nog. W tym szpitalu na pewno to zrobi. Ale my moemy przenie ci do amerykaskiego szpitala w Rzymie. Tam mog uratowa twoj nog. No jak? Mamy wyj? Roberto unis gow. - Poczekajcie! - zawoa szybko. - Co chcecie wiedzie? - Na pewno syszae rozmowy ludzi, ktrych prowadzie. O czym rozmawiali? - Wystrzegali si mnie, ale syszaem, e rozmawiaj o specjalnym transporcie. Co, co pozostao w jakim zamku. Nie pamitam nazwy. - Tzschocha? - podsun Cowgill. Roberto pokrci gow. - Frstenberg? - By moe. Brzmiao podobnie. - Co to za transport? - Nie wiem, nie wiem. Prawd mwi... - Syszae co o Brennstoff B"? Roberto po chwili zastanowienia pokrci przeczco gow. - Dokd ten transport mia trafi?

12

- Spieszyli si, bo przerzut mia nastpi przez przecz Brenner. Do Wenecji. Zamkn oczy. Wida byo, e rozmowa go wyczerpuje. - Dzikuj ci, Roberto - powiedzia Angelton. - Id teraz za dzwoni w sprawie przewiezienia ci do amerykaskiego szpitala. Wyszli po cichu, dajc zna onierzowi, ktry czeka na korytarzu, e moe wrci do pilnowania rannego winia. - Potwierdzaj si moje przewidywania - odezwa si Cowgill, stajc przy oknie. - Mwisz o Dolnym lsku? - Tak. Tam jest pocztek drogi, ktra, jak syszae, biegnie do Wenecji. Tylko nie wiemy, co t drog ma zosta przewiezione. - Masz pomys? - Angelton znowu wyj papierosa. - Za duo palisz. - Cowgill spojrza na niego z wyrzutem, ale ten nie da si odwie od przyjemnoci wcignicia dymu. - Pomys? Mam doda po chwili Cowgill. - Jest czowiek, ktry tam dziaa. - Granit"? - Angelton wypuci kb dymu, co spotkao si z wyran dezaprobat lekarza idcego do izolatki rannego. - Tak. Nazywa si Jorg, Martin Jorg. Polski szpieg, doskonale zakamuflowany jako oficer Abwehry, kryptolog. Rozpracowa Ryb miecz" i odda w nasze rce. - To nie ma nad czym si zastanawia. - Jest nad czym. Poza mn nikt mu nie wierzy. Dziaa poza strukturami. - Co to znaczy? - Tu przed wojn, gdy nasz dzielny premier Chamberlain trzs portkami na myl, e mona narazi si Hitlerowi, i blokowa wszelkie inicjatywy, utworzylimy, poza wiedz rzdu, tajn organizacj. Na jej czele stana bardzo dzielna kobieta. - Joanna - doda Angelton, co nie wywoao zdziwienia Cow-gilla. Zdawa sobie spraw, e wiedza amerykaskiego kolegi pochodzi od Compaigne'a. - Tak. Ona utrzymywaa bezporedni czno z Granitem". - To masz gotowy projekt. - Tak.

13

- Przyznasz, e przyczyniem si do jego powstania? - W jaki sposb? - Cowgill by wyranie zdziwiony. - Podsunem ci pomys. - Ach tak, oczywicie, drogi Jamesie - przytakn Cowgill. - No wanie. To znaczy, e zakoczylimy nasz ukad handlowy. Cowgill spojrza na niego pytajco. - Ty mi powiedziae o kochance Eibistahla, a ja ci podsun em projekt wykorzystania Jorga. Czyli jestemy kwita. Cowgill umiechn si. Stanowczo nie docenia Amerykanina.

18 kwietnia 1945 r., dacza w Kuncewie


Stalin odsun papiery, jakie rozoy na blacie wiklinowego stolika na tarasie daczy w Kuncewie, i wygodnie rozpar si na fotelu. Wiosenne soce przebijajce si przez zieleniejce gazie brzz wiecio mocno, dajc mie poczucie ciepa. - Gorco, jak na kwiecie - powiedzia. - Koba, moe wody... - awrientij Beria, siedzcy w fotelu naprzeciw, pochyli si, gotw w kadej chwili sign po karafk stojc midzy kartkami, gdyby tylko Stalin wyrazi tak ch. Wycign gow, co nadawao mu wygld drapienego ptaka siedzcego na gazi i wypatrujcego zdobyczy. Stalin, jakby nie syszc propozycji, unis nog i zsun but, czarny z wysok, pomarszczon cholew, co najwyraniej przynioso ulg jego stopie, gdy natychmiast, zapierajc palce o obcas, zsun drugi. Grube baweniane skarpetki wcignite na nogawki szarych spodni pozwijay si, ale nie zwraca na to uwagi. Rozoy si na kanapce. Bya troch za krtka, nawet jak na jego niski wzrost, wic ugi jedn nog, a drug przekrzywi i uoy tak, e stopa pozostaa poza wiklinowym obrzeem kanapy. Zestarza si - pomyla Beria. Wojenne lata odcisny ogromne pitno na Stalinie. Przygarbi si, posiwia, porusza si wolniej, jakby z wysikiem, sta si jeszcze bardziej podejrzliwy i nieufny.

14

- Wody? Nie... - mrukn Stalin. Sign po jedn z kartek, jakie zostawi na stoliku, i podnis wysoko, aby padao na ni jak najwicej wiata. Za osiem miesicy, w grudniu 1945 roku, mia skoczy szedziesit sze lat, ale niechtnie zakada okulary, nawet w otoczeniu najbardziej zaufanych ludzi. Nikt nie powinien wtpi w jego orli wzrok. Beria dostrzeg, e Stalin wpatruje si w tekst, ale nie czyta go. W istocie jego zainteresowanie skupia biedronka, ktra wyldowaa na grnym brzegu kartki, zoya skrzydeka i sza po krawdzi. - Wiesz, jakie to niezwyke... - odezwa si Stalin po chwili. Beria podnis wzrok. - Co niezwyke"? - Biedronka - odpar Stalin i zaj si przekrzywianiem kartki, aby lepiej zaobserwowa powolny chd owada. Zapado milczenie. - A co w niej niezwykego? Kropki? Beria by troch zaniepokojony, e nie nada za myl Gospodarza. - Takie malekie stworzonko, a natura daa mu wielk si. Wielk, awrientij. Pancerz dobrze j chroni przed mniejszymi wrogami, a kolor przed wikszymi... - Czerwony? - Beria znowu wycign gow, aby lepiej widzie biedronk na kartce. - Ten kolor, dla ptakw, na przykad, oznacza, e biedronka jest trujca, wic jej nie dziobi. Boj si... - Ciekawe - przytakn Beria. - Nie wiedziaem. - .. .ale jest inny owad. Taki podobny do osy - mwi dalej Stalin. Nieduy. Wbija do w miejsce pod pancerzem biedronki i, za jego pomoc, do wntrza ciaa wprowadza jajo. I ju. Biedronka sobie lata... machn kartk, aby spdzi owada, i przez chwil obserwowa jego lot a w niej rozwija si larwa. I powoli zera biedronk. Od rodka. Potem wychodzi na zewntrz. Mdre to... Beria nie odzywa si, czekajc na dalszy cig rozwaa. Stalin podnis si z fotela i przeszed kilka krokw w skarpetkach, jakby po to, aby poczu ciepo oddawane przez kamienie tarasu. - Nard jest zmczony wojn - powiedzia niespodziewanie. Nie zgodziby si, aby teraz skierowa bro przeciw sojusznikom.

15

- Koba, osignlimy wszystkie cele! Nasze wojska lada dzie zdobd Berlin. Straty - ogromne, ale od pocztku istnienia pa stwa radzieckiego nie zyskalimy tak duo. Koba, tobie udao si zrealizowa cele wielkiej rewolucji! Beria podnis si i obcign koszul, ktra zebraa si w wielk fad nad paskiem. - Bdziemy coraz silniejsi, a Zachd bdzie sab - doda, podchodzc do Stalina. - Umocnimy si na terytoriach, ktre nam przypady. Z Niemiec ju zaczlimy przywozi fabryki. W Polsce, Czechosowacji, na Wgrzech, w Rumunii, w Bugarii stumimy reakcj w cigu dwch, trzech lat... - Nie! - Stalin zaprzeczy tak kategorycznie, e Beria nie mia si odezwa. - Nasz kraj zniszczony. Europa zniszczona, godna, a Ameryka rozkwita. onierzy stracili mao, a rozwinli gospodark i nauk. Roosevelt nie by gupi, godzc si na oddanie nam Polski, Czechosowacji i innych pastw. Za pidziesit lat, gdy mnie ju nie bdzie, stracimy nad nimi kontrol. Wymkn si. On to przewidzia. A co to jest pidziesit lat"... - Ale do tego czasu, Koba, wygramy wojn z imperialistami! Stalin nie odezwa si. Pochyli si nad stolikiem i wyj papieros z drewnianego pudeka, na ktrego pokrywce namalowano onieone szczyty Gruzji. Beria wiedzia, e papierosy tam przechowywane byy specjalnie wytwarzane dla Gospodarza. Sign po zapaki, aby poda ogie, ale najwidoczniej Stalin nie mia ochoty zapala papierosa, gdy tylko obraca go w palcach, nie zwaajc na ponc zapak. - Nie, wojny nie bdzie, bo beze mnie j przegracie. Nie wolno czeka. Wreszcie pochyli si w stron Berii, ktry natychmiast potar drug zapak o drask. Stalin zacign si, ale krtko, pytko. Wiedzia, e papierosy mu nie su. - Twoi ludzie maj dziaa jak ten owad - powiedzia cicho. Wbi do pod pancerz i zoy jajo, ktre pewnego dnia rozsadzi kapitalizm... Beria sucha uwanie, aby nie uroni ani jednego sowa. Zna dobrze rozmowy ze Stalinem, niby nieoficjalne, po kolacji w kremlowskim apartamencie albo na werandzie daczy w Kuncewie. Niby

16

nic, ot takie sobie gawdzenie przy winie, a po kiLku dniach Koba pyta: co osigne w sprawie, o ktrej mwilimy? Masz ju wyniki? A Beria musia natychmiast przypomnie sobie, do czego Stalin nawizuje, i odpowiedzie. Zbyt dugie wahanie, nieprecyzyjne odpowiedzi Wdz gotw by uzna za sabotowanie jego planw. I zemci si. Tym razem jednak nie potrafi zrozumie, do czego zmierza Stalin. Wbi do i rozsadzi kapitalizm? A co w tym nowego? Od wielu lat suby rekrutoway do szpiegowskiej wsppracy ludzi na najwyszych stanowiskach. W kadym pastwie tworzyy wielkie siatki szpiegowskie, kontroloway zwizki zawodowe, partie komunistyczne. I to jeszcze mao? C wic miao by dem? Nala z karafki wody do szklanki i wypi szybko, jakby uzna, e poprawi w ten sposb jasno umysu. Wolaby, eby to bya wdka, ale przy Stalinie nie mia zada przyniesienia alkoholu. Nie mwi nic, czekajc na dalsze wyjanienia. - Esesmani! - powiedzia po chwili Stalin. - Amerykanie nie rozumiej, jacy to zbrodniarze, wic nie brzydz si nimi, nie ka wiesza albo zamyka, jak my. A odwrotnie: traktuj ich jak sprzymierzecw, najtwardszych antybolszewikw. Rycerzy antyrosyjskiej krucjaty. Houbi bandytw ze suby bezpieczestwa i gestapo, bo ci zakadali siatki szpiegowskie na naszym terenie, bo rozpracowywali podziemie w Polsce, bo znaj komunistyczne organizacje na Zachodzie. Amerykanie licz, e wykorzystaj ich kartoteki, konfidentw i wiedz. Dobrze, niech ich chroni! Niech ich houbi! A esesmani bd nam suy! I pewnego dnia zer biedronk, od rodka. - Koba, to jest wielkie przedsiwzicie! - wykrzykn Beria, cho wci nie rozumia, dlaczego esesmani mogli by bardziej skuteczni ni szpiedzy lub komunici dziaajcy na Zachodzie pod jego dyktando. Stalin nie odpowiedzia. Wrci na kanapk, poprawi poduszk i zamkn oczy. Powoli zapada w popoudniow drzemk starego czowieka. Beria odchyli gow i rozpar si wygodnie na wiklinowym fotelu. Patrzy z nienawici, ktr pozwala sobie uwidoczni tylko wtedy, gdy mia pewno, e Stalin pi, gotowy na drgnienie powiek Wodza, zanim ten otworzy oczy, zmieni wyraz twarzy. 17

Wreszcie podnis si z fotela, mikko, ostronie, starajc si nie dopuci, aby zaskrzypiay wiklinowe witki, i po cichu poszed w stron tarasowych drzwi. Postanowi zadzwoni na Kreml, aby jak najszybciej dostarczono mu ostatnie meldunki wywiadowcze z Dolnego lska. Uwaa, e tam znajdzie sposb na realizacj wielkiego planu. Zastanawia si nad kryptonimem nowej operacji. Biedronka" wydawa mu si zbyt entomologiczny. do! - pomyla i uzna, e to dobry kryptonim dla operacji rozsadzania kapitalizmu od rodka. Stalin otworzy oczy i popatrzy przez chwil za odchodzcym Beri. Potem odwrci gow i ponownie zamkn oczy.

18 kwietnia 1945 r., lotnisko Croydon


Martin Jorg przysun si bliej prostoktnego okna samolotu, ktry gwatownie traci wysoko, zbliajc si do ldowania. Z chmur wyaniay si domy londyskiego przedmiecia: rwne rzdy identycznych kamieniczek, szarych, jakby pokrytych popioem. Okrali je szerokim ukiem na wysokoci dwustu, trzystu metrw, a w oddali zza kpy drzew wyonia si murawa lotniska Croydon. Lot z Niemiec by jedynym czasem spokoju, jakiego zazna od chwili ucieczki z zamku Tzschocha*. Wszystkie wydarzenia: wyjcie tajnym lochem z zamku, wysadzenie generatorw w elektrowni zasilajcej podziemne laboratoria, ucieczka przed Rosjanami, postrza w udo, spotkanie z Globckem i odnalezienie Aparatu", wydaway mu si tak odlege, jakby miny miesice. Samolot uderzy o muraw lotniska z takim impetem, e wydawao si, i roztrzaska golenie podwozia. Najwyraniej za jego sterami siedzia pilot wojskowy, ktry nie zwyk zwraca uwagi na komfort pasaerw. Przy schodkach dostawionych do drzwiczek

* Obecnie Czocha.

18

dakoty stao dwch andarmw, ktrzy na widok Jorga wyej unieli karabiny Lee-Erifield i jednoznacznym gestem skierowali go do samochodu, ktry sta z boku. Wewntrz siedzia milczcy kapitan, ktry zdawa si zupenie nie interesowa wsptowarzyszem podry. Jorg odnosi wraenie, e oszczdni Anglicy wykorzystali jeden samochd, eby ich obu przewie z odlegego lotniska do centrum Londynu. Sytuacja wyjania si dopiero wtedy, gdy wjechali w ponur uliczk koczc si wielk blaszan bram w szarym murze z cegie, nad ktr growaa wieyczka z reflektorem. Wtedy kapitan poda przez okno dokumenty wartownikowi. Nie by wic przypadkowym pasaerem. Milczcy stranik zaprowadzi Jorga do pokoju, w ktrym okna nie miay krat, ale wszystko przypominao, e znajduje si na terenie wizienia. Drzwi, masywne, pomalowane olejn farb, najpewniej przeniesiono z pobliskiej celi, cho nie byo w nich judasza. Metalowe ko z siennikiem przykrytym kocem, stolik, taboret, pka na osobiste drobiazgi, sedes w niewielkiej wnce zasonitej wzorzyst tkanin - bardziej przypominao to cel ni pokj mieszkalny. Wraenie byo tym bardziej uzasadnione, e po pnocy gaszono wiato. Jorg zdawa sobie spraw, e wrci po picioletniej subie w Abwehrze. Anglicy mogli si wic obawia, e jest podwjnym agentem. Rozoy na pce drobiazgi, jakie przywiz ze sob z Niemiec. Czu, e w tym pokoju spdzi co najmniej par dni. Przy okazji wyjmowania mydelniczki i szczoteczki do zbw zauway, e jego plecak zosta zrewidowany, gdy rzemie cigajcy jedn z kieszeni by zawizany inaczej, ni zwyk to robi. Dopiero w tym momencie poczu, e sytuacja, w jakiej si znalaz, moe by bardzo powana. Odstawi plecak i rzuci si na ko, postanawiajc szybko zasn, ale w pokoju unosi si tak natrtny zapach pasty wtartej w deski podogi, e po chwili wsta i podszed do okna, aby je otworzy. Mosina klamka krcia si wok swojej osi i nie udao mu si podnie dolnej czci ani opuci grnej. Za to zauway, e na dole biega cieka, ktr przechadza si wartownik. I tak zostaem wrogiem imperium - powiedzia do siebie i wrci na ko. Nie mg wykluczy, e sfabrykowano przeciwko niemu oskarenia, tak powane, e grozi mu sd wojenny, a moe 19

i wyrok. Cho szybko odpdzi t myl, uznajc, e zapewne sd wemie pod uwag zeznania Joanny, Natalii, Czernego i zasug, jak byo zdobycie Aparatu", to jednak niepokj pozosta. Jak bowiem wytumaczy, e zamiast eleganckiego oficera, ktry stojc przed schodkami samolotu, ucisnby mu rk i powiedzia Wykona pan dobr robot. Jutro stanie pan przed naczelnym dowdc", czekao na niego dwch andarmw, a pierwszy nocleg wypad w wizieniu? Na szczcie zmczenie wzio gr i senno pozbawia go dalszych mczcych rozwaa. Byo to jedyne sensowne zajcie, jakie mogo mu zaj czas pierwszego wieczoru w Londynie.

21 kwietnia, Hochenlychen
Nike wiata, jakie rzucay reflektory przysonite parcianymi kapturami, przelizgny si po tralkach duego tarasu i owietliy szerokie schody z piaskowca, ktry zszarza pod niegiem i deszczem. Wieczr by wyjtkowo wietrzny i chodny, wic wysoki esesman, ktry z trudem wysiad z maego wojskowego kiibelwagena, nasun kaptur, aby ochroni si przed rzsistym deszczem. Niezatrzymywany przez warty, najwyraniej poinformowane o jego przybyciu, wbieg na taras i skierowa si do bocznych drzwi, ktre otworzyy si, jakby uruchomione tajnym mechanizmem. Byo to mylne wraenie, gdy tu za nimi sta oficer, ktry nie wyszed na zewntrz, uznajc najwyraniej, e deszcz zaszkodzi jego wymuskanemu mundurowi. Na widok wchodzcego stan na baczno, podnis rk w hitlerowskim salucie tak energicznie, a Skorzeny umiechn si pod wsem. Nie lubi tych lalusiw ze sztabu, ktrzy przez wiele lat suby w SS nie odwayli si pojecha na front, gdy uwaali, e to zbyt niebezpieczne. - Reichsfhrer oczekuje pana w salonie - powiedzia esesman, opuciwszy rk. - Prosz o paszcz. Odebra peleryn i sam skierowa si gdzie do wntrza budynku, w ktrym ostatnio czsto przebywa Heinrich Himmler.
2U

Byo to sanatorium w miejscowoci Hohenlychen pooonej sto kilometrw na pnoc od Berlina, gdzie dowdca SS przyjecha nie po to, aby podreperowa zdrowie, lecz znale schronienie. Okazay dom, z wielkim czerwonym krzyem na dachu, pooony w rozlegym parku, nie by atakowany przez alianckie bombowce. - Skorzeny! - Himmler, widzc wchodzcego, odwrci si od kominka. Najwyraniej ucieszy go widok wielkiego esesmana. Wycign rk na powitanie z tak serdecznoci, e Skorzeny poczu si nieswojo. W czasie poprzednich spotka dowdca SS zachowywa si bardzo oficjalnie, jakby by zazdrosny o saw, jak przyniosy Skorzenemu uwolnienie Mussoliniego, a pniej uprowadzenie syna wgierskiego dyktatora Horthyego i opanowanie budapeszteskiego zamku. - Reichsfhrer, melduj si. Skorzeny wci sta na baczno, co wprawiao w zakopotanie Himmlera. By duo niszy od rosego esesmana, wic wolaby, aby olbrzym jak najszybciej usiad. Wskaza na fotel i sam wrci do kominka poprawi drwa. - Jak droga? - rzuci przez rami. Bez incydentw, ale w dzie nie odwaybym si jej odby. Himmler przez dusz chwil wydawa si cakowicie pocho nity ukadaniem drew, jakby zapomnia o obecnoci gocia. - Tak, oni panuj w powietrzu, a ten wstrtny grubas Gring uwaa, e to przejciowe! Dure! Tutaj jest spokj, jak w Berlinie przed wojn - odezwa si wreszcie. Skorzeny uprzejmie skin gow. Uzna, e nie wypada mu potwierdza uwagi, ktra trcia malkontenctwem. Znowu zapada cisza, do czasu a Himmler odstawi szczypce i usiad w fotelu, wci jednak wpatrujc si w ogie poncy na kominku. By wyranie w melancholijnym nastroju. - Ta wojna jest przegrana - powiedzia, nie odwracajc gowy od pomieni. - Wczoraj byem u Hitlera. Skadalimy mu yczenia urodzinowe pod wielkim rumowiskiem, jakim jest Kancelaria Rze szy. Pamita pan, jak wygldaa pi lat temu? Skorzeny ponownie skin gow. Himmler nie oczekiwa odpowiedzi. 21

- Nie mam zudze - mwi dalej Himmler. - Za miesic, naj pniej za miesic, bdziemy musieli skapitulowa. Skorzeny nie odezwa si. Zaczyna rozumie, e Reichsfhrer SS otrzyma nowe wieci z frontu, ktre pozbawiy go wszelkiej nadziei na honorowe zakoczenie walk i uzyskanie zgody aliantw na rozejm. Zapada cisza, ktr przerywa tylko trzask poncych drew. - Aksmann rozmawia z panem? - Himmler zmieni ton gosu. Wygldao jakby otrzsn si z przygnbiajcego nastroju, jaki niosa wiadomo bliskiej kapitulacji. Skorzeny ponownie skin gow, potwierdzajc, e kilka dni wczeniej szef niemieckiej mo dziey przekaza mu polecenie przystpienia do organizowania od dziaw partyzanckich. Na twarzy Himmlera pojawi si wyraz niezadowolenia. - To gupota, z wojskowego punktu widzenia, zgadza si pan ze mn? - Partyzanci nie wygrywaj wojen - odpowiedzia wymijajco Skorzeny. Wci nie mg si zorientowa, do czego zmierza Himmler. - Tak, ma pan racj, Skorzeny. To dziecinada, ale odnosz wraenie, e Hitler tracc zdolno kierowania pastwem, chtnie daje posuch pochlebcom, ktrzy przychodz do niego z nierealnymi pomysami. Po raz pierwszy Skorzeny sysza tak otwart krytyk Fhrera. Zawsze uwaa, e Himmler jest bezgranicznie wierny i oddany Fhrerowi, zwaszcza e podkrela to przy kadej okazji. - Niech pan sucha uwanie. - Himmler wsta i zacz kry po pokoju. - Potwierdzam rozkaz zorganizowania Werwolfu. Ale tylko jako zbrojnego ramienia naszej organizacji esesmanw. Nie bdziemy traci si i ludzi na wysadzanie mostkw czy strzelanie zza winkla do amerykaskich onierzy. Mamy waniejszy plan, ktrego realizacja jest ju bardzo zaawansowana. - Reichsfhrer, przepraszam, ale musz zada podstawowe pytanie. Jak rol pan dla mnie przewiduje? Skorzeny by ostrony. Niepokoiy go sowa Himmlera. Doszukiwa si w nich zapowiedzi zamachu stanu, a on nie mia zamiaru ka gowy na katowski pieniek i to w samym kocu wojny. Zapisa si w historii jako bezwzgldny wykonawca najtrudniejszych rozkazw i chcia, aby tak o nim mwiono.
22

- Niech pan si nie obawia. Nie mam zamiaru narusza pana legendy. - Himmler zorientowa si, jakie obawy skrywa pytanie Skorzenego. - Wprost przeciwnie. Potrzebna jest mi pana sawa i pana charyzma. Himmler podszed blisko i pochyli si nad fotelem Skorzenego. Ten usiowa wsta, ale Reichsfhrer pooy mu rk na ramieniu. - SS ponioso wielkie straty w tej wojnie, bardzo wielkie. Poowa walecznych polega... - przerwa, aby stworzy wraenie, e jest wzruszony, mwic o mierci tak wielu onierzy jego czarnej gwardii. - Zakoczenie dziaa wojennych wpynie na tych wspaniaych ludzi bardzo demoralizujco. Potrzebny jest kto, komu bd ufa. A pan jest jednym z nich! Oczekuj od pana bezgranicznego zaufania do moich planw. Gdy wska drog, musi pan ni pj, nie pytajc, dokd ta droga prowadzi. Czy jest pan gotowy? - Tak jest! Ale... - Nie bdzie to droga, ktra splami pana honor. - Himmler znowu wyprzedzi zastrzeenia Skorzenego. - Nie bdzie to droga zdrady Fhrera i Rzeszy. Zapewniam. Cho czasami moe pan odnosi takie wraenie. - Tak jest. - Nic innego poza potwierdzeniem rozkazu nie przychodzio Skorzenemu na myl. - Nie wydaje mi si moliwe, abym zdoa dorwna pana charyzmie, Reichsfhrer! Te sowa mocno trciy pochlebstwem, ale najwyraniej sprawiy przyjemno Himmlerowi. Nikt nie mg odebra mu zasugi uczynienia z SS najwikszej siy w Trzeciej Rzeszy. Stan na czele tej formacji w 1929 roku, gdy liczya niespena trzystu czonkw, a trzy lata pniej, zanim jeszcze narodowi socjalici signli po wadz, mia ju pod swoimi rozkazami ponad pidziesit tysicy ludzi i ta liczba stale wzrastaa. A potem SS opanowao cae Niemcy. Honorowe tytuy otrzymywali najwybitniejsi naukowcy i najwaniejsi politycy. Policja i wszystkie tajne suby podlegay jemu. A si SS uzupeniy fanatyczne, wietnie uzbrojone i wyszkolone oddziay Waffen-SS, ktre w szczytowym okresie liczyy blisko milion onierzy. Potga policyjna i militarna SS sza w parze z potg gospodarcz tej organizacji. W obozach koncentracyjnych, administrowanych przez SS, siedemset tysicy winiw wynajmowano
23

niemieckim koncernom, zarabiajc krocie na ich niewolniczej pracy. A w samym kocu wojny Himmler przej kontrol nad produkcj rakiet i nowych rodzajw broni stanowicych najwiksz tajemnic Trzeciej Rzeszy. Brakowao mu tylko wadzy, ktr wci dziery Hitler. Ale Fhrer, dotknity chorob Parkinsona, zerany narkotykami, ktre obficie aplikowa mu doktor Theo Moreli, by wrakiem czowieka. By tylko zanikajc legend, ktr ostatecznie miaa zniszczy kapitulacja. - Skorzeny, chc panu co wyjani. - Himmler usiad naprze ciw Skorzenego i pochyli si. Zacz mwi szeptem, jakby obawia si podsuchu, co Skorzenemu wydao si mieszne. Nie przyjmo wa myli, e w siedzibie szefa policji i wszystkich tajnych sub mg by podsuch. Wkrtce zorientowa si, e zduszony gos by tylko zagraniem, majcym nada szczeglne znaczenie sowom Himmlera. - Wojna, ktra si koczy, bya wojn idei. Przegralimy j, gdy nie przewidywalimy, e dwa przeciwstawne systemy, czyli kapitalizm i komunizm, mog zjednoczy si przeciwko nam! To jak poczy wod i ogie! A tak si stao! Wie pan dlaczego? Skorzeny nie odezwa si, gdy zdawa sobie spraw, e to retoryczne pytanie, na ktre Himmler nie oczekiwa jego odpowiedzi. - Bo Roosevelt uwaa, e dla przyszego wiata wikszym zagroeniem jest brytyjski kolonializm ni rosyjski komunizm! I zniszczy kolonializm. Tak, zniszczy! W cigu kilku lat brytyjskie, francuskie, holenderskie, hiszpaskie i diabli wiedz jakie inne kolonie bd ama si jak sprchniae gazie. - My, na szczcie, nie mielimy duo kolonii - odezwa si Skorzeny. Uzna, e wypada co powiedzie, ale Himmler machn zniecierpliwiony rk. - Co powstanie w ich miejsce? - Himmler wsta. Po chwili odpowiedzia na swoje pytanie. - Miliardy, tak, miliardy sfrustrowanej biedoty w Afryce i Azji. Kolorowej hooty, pozbawionej kultury, bo kolonializm jej nie stworzy. I to bdzie nasze wojsko! - zakoczy podniole. Skorzeny patrzy na niego ze zdziwieniem. Po raz pierwszy widzia Himmlera, ktry zawsze robi na nim wraenie wywaonego urzdnika i sprawnego administratora, jak staje si ideologiem.
24

Unis wysoko brod i wsun obydwie donie za pas. Bez wtpienia bya to poza, jak podpatrzy u Mussoliniega. Milcza dugo, jakby chcia, aby jego sowa waciwie wybrzmiay w niewielkim pokoju. - Jest mi wic pan potrzebny jako mj przedstawiciel, ktry nie tylko przywrci esesmanom wysokie morale, ale rwnie potra fi elazn rk chwyci za gardo przywdcw tej kolorowej hooty wyzwalanej spod kolonializmu i kierowa ni, w moim imieniu! Boczne drzwi otworzyy si i stan w nich Standartenfhrer SS Rudolf Brandt, adiutant, ktrego Skorzeny widzia ju wczeniej wiele razy. Sysza te, e ten drobny mczyzna zasyn podczas przeprowadzania eksperymentw medycznych na winiach, chocia z wyksztacenia by prawnikiem, nie lekarzem. Brandt skin gow w jego stron i podszed szybko do Himmlera. Pochyli si i zacz relacjonowa szeptem jak spraw, ktra musiaa by ogromnie wana, gdy Himmler zagryz usta i sucha, nie przerywajc. W jednym momencie tylko spyta: - Eibistahl? Brandt skin gow. - Moemy mwi otwarcie. - Himmler wskaza na Skorzenego i wyjani: - Zgin nasz wysannik do Woch. Dowiedzieli si czego? - zwrci si do Brandta. - Z tego co wiemy, zastrzelono go, gdy ucieka przed patrolem, ale schwytali przewodnika. Jest ranny. - Zlikwidowa go za wszelk cen. Woska trasa musi pozosta tajemnic! - Tak jest! Mam jeszcze jedn informacj. Niestety z. Brandt ponownie si pochyli, chcc zrelacjonowa spraw tak, eby Skorzeny tego nie sysza. Mwi szeptem i musiay to by naprawd ze wieci, gdy Himmler zmieni si na twarzy. - Melmer? - zapyta w pewnym momencie, na co Brandt odpowiedzia skinieniem gowy. Skorzeny zna to nazwisko. Haupsturmfhrer SS Bruno Melmer nadzorowa przepyw kosztownoci rekwirowanych", jak to okrelano, w obozach koncentracyjnych na konto SS w Reichsbanku i ze wzgldu na jego szczeglne zasugi konto nazywano jego nazwiskiem. 25

Brandt wyjani co, co jeszcze bardziej poruszyo Himmlerem. Zerwa si z fotela. - Dopucilimy cywilw! - krzykn. - To takie mamy efekty! Brandt, jutro chc mie dokadny raport! A winni musz zosta ukarani z ca surowoci! Brandt, ktry najwyraniej przekaza ju wszystkie wieci, zasalutowa i wyszed szybko z salonu. Himmler sta jeszcze przez chwil, jakby rozwaajc, na ile moe wtajemniczy Skorzenego, a uzna, e powinien to zrobi. - Brandt przynis mi wiadomo, e Amerykanie odkryli skarbiec w kopalni potasu w Merkers - powiedzia. - To trzysta ki lometrw na poudnie od Berlin. Widzc po minie Skorzenego, e sprawa nie jest mu znana, usiad na swoim miejscu i zacz relacjonowa. - Po amerykaskim nalocie na rzdow dzielnic Berlina na po cztku lutego, gdy uszkodzeniu ulega siedziba Reichsbanku, Hitler zgodzi si na wywiezienie wszystkich zasobw tego banku. Ukryto je w kopalni w Merkers. Zoono tam okoo stu ton zota, poza tym miliard marek w rnych walutach i kosztownoci z depozytw. Nie stety do tajnej operacji dopuszczono cywilw. Bank wysa tam swo jego gwnego kasjera. Poza tym kto wpad na pomys, aby w tej kopalni zoy dziea sztuki z Muzeum Narodowego. Przyjecha wic dyrektor muzeum. A na domiar wszystkiego do rozadunku uywa no winiw i robotnikw przymusowych, ktrych pozostawiono przy yciu! No i prosz! Na efekt nie trzeba byo dugo czeka! Himmler zakoczy relacj okrzykiem. Najwyraniej wzburzyo go wspomnienie tak wielkiej straty. Milcza przez chwil, starajc si uspokoi. - Zostanie pan ze mn na kolacji? - Z przyjemnoci, Reichsfhrer. - Tak sdziem. Przedstawi panu zaoenia mojej gry. Wskaza na drzwi, jak naleao si spodziewa, prowadzce do jadalni. By to niewielki pokj, porodku ktrego sta owalny st z dwoma krzesami. Poza nimi nie byo tam nikogo, nawet kelnera. Himmler wskaza krzeso i sam usiad naprzeciw. Nie odzywa si. Najwidoczniej wci rozwaa wiadomo, ktr przynis Brandt.
26

Wreszcie podszed do telefonu stojcego na niewielkiej konsoli pod cian. - Niech przyjdzie Brandt - powiedzia po drwili i doda: - Do cie dla niego nakrycie. Wrci do stou. - Ta wiadomo jest dla mnie wstrzsem. Na szczcie straty majtku SS nie s due. Myl jednak, e moemy to obrci na nasz korzy. Skorzeny spojrza na niego zdziwiony. - Sto ton zota to bardzo dua strata dla Rzeszy - wypowie dzia sowa, ktre nie znaczyy nic. - Tak, w istocie - zgodzi si Himmler - a wie pan dlaczego? Skorzeny wzruszy ramionami. Odpowied wydawaa mu si oczywista, ale Himmler na ni nie czeka. - Wszyscy patrz na zoto jako na drogocenny metal, z ktrego wy rabia si piercionki i wybija monety. Bd. Zoto ma wiksz warto. Czy pan wie, e ma niemale dwukrotnie wiksz gsto ni ow? Skorzeny patrzy zaskoczony, nie rozumiejc, o czym mwi Himmler. - Jest najlepszym na ziemi zabezpieczeniem przed promienio waniem. Dwukrotnie lepszym ni ow. Nie wyjania dalej, co ma na myli. Tym bardziej e w drzwiach stan Brandt, ktrego najwyraniej nie zdziwio nage zaproszenie na kolacj. Pod pach trzyma czarn teczk, w ktrej, jak naleao si spodziewa, byy dokumenty zwizane z niefortunnym depozytem w Merkers. - Brandt, strat musimy zamieni w sukces - powiedzia Himmler. Zamilk na chwil, nie chcc nic mwi przy kelnerze, ktry wnis krzeso i zacz rozkada nakrycie. - Jak nazywa si ten kasjer z Reichsbanku? - podj Himmler, gdy tylko kelner zamkn za sob drzwi. Brandt otworzy teczk i przez chwil przebiega wzrokiem rne dokumenty, a znalaz nazwisko, o ktre pyta Himmler. - Werner Veick, gwny kasjer wydziau dewiz Reichsbanku. - On by przy ukrywaniu zota w Merkers? - Tak jest. - Brandt znowu zerkn do dokumentw. - Ponad omiu tysicy sztab zota.
27

Himmler przygryz wargi. Najwyraniej bolaa go ta strata. Wiedzia, e bya to wasno Reichsbanku, ale wolaby j widzie w rkach SS. - Gdzie jest teraz Veick? - Zapewne wrci do Berlina. Sprawdz to, Reichsfhrer. - Jak najszybciej. Ten Veick musi jutro rano odda si w rce Amerykanw. Zaaranuj, aby przebiego to sprawnie. Ma zdradzi jak kryjwk, w ktrej zoono depozyty Reichsbanku. Brandt spojrza zdumiony na Himmlera. - Przepraszam, Reichsfhrer... - powiedzia niepewnie, jakby chcia sprawdzi, czy si nie przesysza. Himmler nie zwrci na to uwagi. - Zakadam, e kasjer moe mie inne plany, ale ju pana gowa w tym, eby zastosowa si do naszych ycze. Ma rodzin? - Tak jest. - No wanie, prosz ich aresztowa i poinformowa, e wypucimy jego on i dzieci, gdy uzyskamy potwierdzenie, e wykona, sumiennie i z penym powiceniem, nasze polecenia. Himmler ponownie wsta i zrobi kilka krokw po pokoju. Skorzeny zauway, e spacerowanie uatwiao mu koncentracj. - Oczywicie, Veick moe tylko potwierdzi to, co ju Amery kanie wiedz w sprawie Merkers, ale to dobrze ich do niego uspo sobi. Jeszcze wikszego zaufania nabior, gdy wskae im inn kry jwk. A wtedy zdradzi im to, w co chcemy eby uwierzyli... Brandt zerkn na Skorzenego, ale uznajc, e skoro szef mwi w jego obecnoci o takich sprawach, to moe posun si dalej. - Czy ma pan na myli konkretn operacj? - zapyta. - Tak, Dolny lsk. Tam mamy warto istotn dla stworzenia Czwartej Rzeszy! Himmler powrci do stou. Rozoy bia pcienn serwetk na kolanach. Najwyraniej przemyliwa jeszcze jakie szczegy planu, ale uzna, e bdzie czas na omwienie go. Podnis gow i poprawi okulary. - Brandt, nie moemy zwleka. Niech pan natychmiast zaa twi spraw oddania si Veicka w rce Amerykanw i wraca do nas. Omwimy szczegy rewelacji, ktre ma zdradzi.
28

Skorzeny przysuchiwa si rozmowie zaskoczony, e Himmler dopuszcza go do operacji, ktra powinna pozosta cis tajemnic SS. Rozumia, e w jaki sposb sam zostanie do niej wczony, i odczuwa z tego powodu ogromn satysfakcj. By czowiekiem asym na zaszczyty, cigle szukajcym poklasku, a wiedzia, e zbliajcy si koniec wojny przekreli szanse na dalsze jego sukcesy. Wyjdzie z niewoli po dwch latach i wrci do zawodu inyniera. Moe otworzy warsztat naprawy maszyn. Ta wizja przeraaa go. Tymczasem rozmowa z Himmlerem dawaa mu nadziej, e moe odgrywa istotn rol w powojennych czasach. - Widzia pan wycigi psw? - Himmler zwrci si do Skorzenego, gdy tylko Brandt wyszed z jadalni. Skorzeny, nieco zdziwiony pytaniem, przytakn. - Te mdre zwierzta biegn co si za pluszowym zajcem cignionym przez maszyn. Amerykanie te s mdrzy. Bardzo mdrzy, ale gupiej, gdy zobacz zajca. - Czyli sto ton zota. Ale to wielki majtek, Reichsfhrer. Czy ten zajc nie mgby by taszy? Himmler wyd pogardliwie wargi. - Nie ma ju czego aowa. Sto ton zota przepado, boli mnie to. Ale gdybym mia budowa Czwart Rzesz, majc tylko sto ton zota, to wolabym przegra to w kasynie. Sign po krysztaowy dzwoneczek stojcy na stole i poruszy nim kilka razy, wzywajc kelnera. Skorzeny rozsiad si wygodnie. Kolacja zapowiadaa si nadzwyczaj ciekawie. Zaczyna rozumie, e w planie Reichsfhrera przewidziana jest dla niego wana rola. A to mogo oznacza, e nie skoczy w amerykaskim czy radzieckim obozie dla jecw wojennych, lecz moe zostanie ministrem wojny... - Skorzeny, jeszcze jedno chc panu powiedzie. Himmler zawiesi gos, aby nada swoim sowom szczeglne znaczenie. I jak zwykle zniy gos. - Niech pan nigdy, powtarzam: nigdy, nie wierzy w pogoski o mojej mierci. No, prosit! Podnis kieliszek wina.

29

24 kwietniu, Londyn
Jorg opar gow na doniach. Czu si bardzo zmczony. Jak dugo trwao przesuchanie? Nie mia zegarka, a jedynie mg oceni, e na twardym krzele siedzia od kilkunastu godzin, z krtk przerw na obiad, ktry przyniesiono do tej sali i podano mu na cynowych talerzach przy stoliku w rogu. Traktowano go uprzejmie, acz w kadym sowie i gecie angielskich oficerw kontrwywiadu czu, e jest podejrzany. A co najmniej, e sprawi im kopot, przyjedajc do Anglii. Kiedy wreszcie oficer w mundurze kapitana marynarki wojennej po raz kolejny zapyta go o nazwisko prowadzcego go oficera z polskiego wywiadu, Jorg wsta i pochyli si nad stoem. - Panie kapitanie, moe pan nie pamita, ale w cigu szeciu dni zadawa mi pan to pytanie szesnacie razy. Za kadym razem odpowiadaem uprzejmie, rozumiejc, e ma pan kopoty mentalne. Teraz mwi do! - Niech pan si nie unosi. - Anglik powiedzia to spokojnie, jakby rozumiejc, e przesuchiwany moe by ju znuony i zdenerwowany. - Kapitan Szczsny Rozucki, ktry, jak pan twierdzi, wymyli akcj podsunicia pana Niemcom, nie yje. Zgin w nieokrelonych okolicznociach. - Mog tylko powiedzie, e by dowiadczonym oficerem. Ale nie jedynym, z ktrym pracowaem w polskim wywiadzie. - Major Chomicki, z delegatury polskiego wywiadu w Gdasku, ktrego pan wymieni, nie yje. Zamordowany przez Niemcw w czasie przesuchania w gestapo w 1939 roku. Moemy przyjmowa, e nie wytrzyma tortur i wiele wyjawi... - Jeeliby tak byo, to ju dawno zostabym aresztowany przez gestapo! Anglik patrzy na niego ironicznie. Jorg rozumia, e argument, ktrego uy, nie mia sensu. Oni mogli przyjmowa, e tak si wanie stao: hitlerowski kontrwywiad wykry go i zmusi do wsppracy. - Zginli dwaj inni. Krtko mwic: nikt z oficerw, ktrzy znali szczegy pana misji, nie przey wojny. Czy w tej sytuacji wy daje si panu dziwne, e staramy si wyjani pana dziaalno?!
30

- Byli jeszcze trzej. - Poda pan ich pseudonimy, nie nazwiska. A takie nie istniej w adnych dokumentach. - Czy to dziwne, e ukrywali swoj tosamo przede mn, skoro wysyali mnie do wroga! - Utrzymuje pan, e przekazywa meldunki wywiadowcze od 1940 roku. Nie istniej w archiwach wywiadu. W jaki sposb pan je nadawa? Zaskoczyo go, e pytaj o Joann. Wiedzia, e kierowaa organizacj, ktra nie podlegaa bezporednio wywiadowi angielskiemu ani polskiemu. Jednake przez cay czas wsppracy z ni odnosi wraenie, e Secret Intelligence Service wiedziao o jej dziaalnoci, cho oficjalnie si do tego nie przyznawao. Byo to rozwizanie wygodne dla tajnych sub w demokratycznym pastwie. < - Przypominam, e zeznaje pan przed komisj, wobec ktrej jest pan zobowizany... - kapitan podnis gos, uznajc, e Jorg nie chce odpowiedzie na jego pytanie. - Jako wiadek czy jako podejrzany? - przerwa mu Jorg. - Nie zostaem o tym poinformowany, wic niech pan si nie powouje na przepisy prawa! To sd kapturowy! W dodatku wobec polskiego oficera, ktry nie podlega waszym rozkazom! - Panie majorze Tarnowski... - teraz wsta cywil, jedyny w skadzie przesuchujcej go komisji. Wydawao mu si, e syszy obce nazwisko. Tak dugo przygotowywa si do zmiany osobowoci. Caymi godzinami wpatrywa si w fotografie rodzicw Martina. Studiowa ich postacie, sposb trzymanie rk prawdziwego ojca Martina, zamordowanego w 1934 roku w czasie nocy dugich noy". Zna kad zmarszczk na twarzy Gertrudy Jorg, kobiety o miej powierzchownoci, pochodzcej z dobrej mieszczaskiej rodziny. A potem, przez pi lat, musia cigle przypomina sobie te informacje, na wypadek gdyby znalaz si w katowni gestapo. Nie doszo do tego, ale powoli przeistoczy si w innego czowieka, Martina Jorga. I by nim przez pi lat suby w Abwehrze. Teraz mia z powrotem sta si Janem Tarnowskim. - Odmawiam odpowiedzi - przerwa cywilowi, zanim ten za da pytanie. 31

- Hauptmannie Jorg vel majorze Tarnowski, ponownie przywouj pana do porzdku! W przeciwnym wypadku... - Pan si myli! Zdecydujcie si, czy jestem niemieckim jecem, czy polskim oficerem podejrzanym o zdrad. A ja czuj si jak uprowadzony przez bandytw dla okupu! Anglik nie spodziewa si takiego obrotu sprawy. Zamierza co powiedzie, ale Jorg nie dopuci go do sowa. - Trzymacie mnie tu prawie od tygodnia, chocia w teczkach przed sob macie zeznania wszystkich, ktrym ufacie, poczynajc od komandora Compaigne'a i majora Czernego, ktrych sami wy salicie do Tzschochy! Anglik spojrza na Jorga z 'zainteresowaniem. Ten zrozumia, e popeni bd, wspominajc o akcji, o ktrej brytyjskie tajne suby mogy nie wiedzie. Za pno ju byo, aby si wycofa. - Przesuchujecie mnie po kilkanacie godzin dziennie... - Co znaczy: ktrych wysalicie do Tzschochy"? - przerwa mu kapitan. - Rozumiem, e nie potraficie odtworzy przedwojennych wydarze, ale te sprzed paru tygodni powinny by dla was cakowicie jasne! - Jorg mwi szybko. - Powtarzam pytanie - Anglik nie dawa si zbi z tropu. - Co znaczy... - A ja odmawiam odpowiedzi na jakiekolwiek pytania! Jeeli dopiero po szeciu dniach odnalelicie co ciekawego, to znaczy, e mam do czynienia z grup najbardziej niekompetentnych ledczych, jakich zdarzyo mi si spotka! W dodatku nie wiecie, o co macie mnie pyta! - Nie ma pan prawa! - To powiedzcie, jakie mam prawa! Odmawiam dalszych zezna i udziau w przesuchaniach, albo przedstawcie mi zarzuty i okrelcie mj status! Moecie mnie wsadzi do aresztu albo wysa do batalionu karnego. Czonkowie komisji spogldali na siebie. Chyba rozumieli, e przesadzili z wielodniowym ledztwem, ktre nadszarpno i tak skoatane nerwy czowieka wracajcego zza linii frontu po tygodniach niezwykego napicia i walki. Wstali i zaczli skada dokumenty. Jorg wrci na miejsce. Przez chwil by sam, a w drzwiach
32

stan angielski onierz, gestem dajc zna, e gotw jest odprowadzi go do pokoju. Nastpnego dnia Jorg obudzi si o sidmej, stwierdzajc ze zdziwieniem, e pozwolono mu spa duej ni w cigu ostatnich dni, gdy budzono go przed szst. Ledwo opuka twarz, gdy do drzwi rozlego si pukanie, co zdziwio go jeszcze bardziej. Zwykle stranik bez pytania o zgod otwiera drzwi. Po chwili stan w nich cywil, z ktrym star si poprzedniego dnia. Gadko uczesany, z krtko przycitym wsem, w marynarce zapitej na wszystkie guziki bez wtpienia by oficerem, cho ukrywa swj status. - Mog wej? - zapyta uprzejmie, wci stojc na progu. - Oczywicie - Jorg wysun taboret spod stou - niech pan siada. - Przyszedem pana przeprosi - powiedzia przybyy, otwierajc papieronic i kierujc j w stron Jorga. Ten pokrci gow. - Jestem James Cowgill, szef kontrwywiadu. - Tak sdziem - mrukn Jorg. - Pana wybuch by nie na miejscu, chocia rozumiem zmczenie i stres. Ale niech pan postara si nas zrozumie. - Jeeli macie podejrzenia, to przedstawcie je! - A mamy! - Zaciekawia mnie pan. - Wiemy, e Rosjanie byli informowani o tym, co dzieje si w Tzschosze. - Globcke, czyli szef suby bezpieczestwa w zamku Tzschocha, powiedzia mi, e jego zastpca Beer by rosyjskim szpiegiem. - O, to ciekawe. Nie mwi pan nic na ten temat. - Bo nie pytalicie. - Bo nas interesowa pan. Plany, jakie z panem wiemy, wymagaj penej, absolutnej pewnoci. Wejdzie pan do krgu, do ktrego wstp maj tylko najbardziej wybrani. - Teraz ja powiem, e to ciekawe. Sucham... - Za wczenie, eby je wyjawia. Musimy mie pewno co do pana przeszoci, a ta tonie w mrokach. - Od tego zaleao powodzenie mojej misji, ktr realizowaem od 1939 roku. Dziwi pana, e polski wywiad trzyma to w tajemnicy, nawet przed wami?
33

Cowgill rozejrza si po pokoju. - Niezbyt tu komfortowo - zauway. - To si nazywa angielskie poczucie humoru. - Nie, wstp do proby, aby zebra pan swoje rzeczy... - Nie bdzie kopotu. Nawet si nie rozpakowaem. - Tym lepiej, szybciej bdzie pan w hotelu. Wynajlimy dla pana pokj w White House". Dobry hotel. Prosz odpocz, a jutro wyjedzie pan do Bletchley Park. - Gdzie to? - Niedaleko. Potrzebuj tam pana. Cowgill wsta i wycign rk. W tym gecie by moment zawahania. Nie by pewien, czy Jfrg nie zachowa urazy za nieprzyjazne przyjcie w Anglii. Ten jednak poda mu do tak naturalnie, e major si umiechn.

24 kwietnia, zamek Frstenberg


Wskie wykute w skale przejcie raptownie zmieniao si w szeroki betonowy tunel. Najwidoczniej wykonano go niedawno, gdy w wielu miejscach pozostay deski szalunku, a ze cian wystaway prty zbrojeniowe pozostawione do zwizania z inn konstrukcj. Byo nieprawdopodobiestwem, eby powstaa. Budowniczowie nie mieli ju czasu i wszdzie widniay oznaki zbliajcej si ewakuacji. Trudno si byo temu dziwi, gdy wojska radzieckie szturmoway Berlin. Na Dolnym lsku oddziay feldmarszaka Ferdynanda Schrnera zatrzymay Armi Czerwon, ale nikt nie wtpi, e ta tama runie lada tydzie pod naporem silniejszego wroga. Brigadefhrer Josef Spacil podnis konierz paszcza. W podziemiach panowaa temperatura dziesiciu stopni, a wszechobecna wilgo sprawiaa, e zimno byo szczeglnie dokuczliwe. - Daleko jeszcze? - zwrci si do idcego p kroku za nim Sturmbannfhrera SS Sebastiana Wolfa, ponurego oficera o krtko przycitych jasnoblond wosach, bezbarwnych oczach i twarzy ze ladami po ospie.
34

- Dochodzimy, Brigadefhrer - odpowiedzia Wolf. Dobrze zna podziemia zamku Frstenberg*, suy bowiem w miejscowym oddziale Sicherheitsdienst od 1942 roku, gdy tylko zapada decyzja o upastwowieniu posiadoci wielkiego rodu Hochbergw - dwaj synowie zerwali z nazistowskimi Niemcami i wstpili do alianckiego wojska. Co prawda od kilku dni Wolf przebywa w zamku Tzschocha, dokd oddelegowano go po tajemniczym odjedzie tamtejszego szefa ochrony, ale syszc, e w Furstenberg bdzie Josef Spacil, natychmiast tam przyjecha. Znajomo z tak wysokim i wpywowym urzdnikiem Gwnego Urzdu Bezpieczestwa Rzeszy wydawaa mu si potrzebna i intratna. Wojna si koczya, a on, oficer z takim oddaniem sucy Rzeszy, nie mia odznacze, ktrymi mgby si chepi. Uzna, e przejcie pod rozkazy Spacila umoliwi mu zdobycie upragnionego orderu. Mino ich kilkunastu onierzy, ktrych obecno zdawaa si niepokoi Spacila. Zerkn za nimi niechtnie. By zy, e nie przyjecha z wikszym oddziaem ochrony osobistej, ale liczy na miejscowych esesmanw. Tymczasem po przyjedzie do Furstenberg przekona si, e zaoga SS liczya zaledwie pitnastu onierzy, w dodatku, jak oceni, niezbyt skonnych do walki. Minli boczny tunel i doszli do skrzyowania, z ktrego w prawo i w lewo biegy odgazienia. Spacil ponownie z niepokojem zwrci uwag na kilku onierzy, zajtych zwijaniem linii telefonicznej. W oddali dostrzeg sylwetki dwch mczyzn ubranych po cywilnemu zmierzajcych w ich stron. - To oni - mrukn Wolf. - Gerlacha chtnie bym powiesi. - Wolf! - upomnia go Spacil. - To zdrajca. - Lepiej pomyl, jak ich std bezpiecznie wywie. Dwaj mczyni byli ju zbyt blisko, aby Wolf i Spacil mogli kontynuowa rozmow, wic zamilkli, oczekujc spotkania. - Jestem doktor Karl Gerlach - przedstawi si wyszy. - A to profesor baron von Weizscker.

* Obecnie Ksi.

35

Spacil spojrza na niego uwanie. Sdzi, e spotka naukowca duo starszego, a tymczasem sta przed nim trzydziestolatek o bezczelnym spojrzeniu. Nie podoba mu si ten mczyzna. - Brigadefhrer Josef Spacil - przedstawi si - przyjedam z Berlina. - To musiaa by trudna wyprawa. Rosjanie doszli ju do bram miasta - zauway Weizscker. Spacil zmarszczy brwi, gdy sowa naukowca zabrzmiay jak kpina. - Wiem, gdzie s Rosjanie, ale nie jestem tu po to, aby dysku towa sytuacj strategiczn - powiedzia oschle. - Chc sprawdzi przygotowania do przejcia Brennstoff B" przez SS. Nie tramy czasu. Obrci si, aby pj w kierunku, z ktrego przyszli dwaj mczyni. Przyjmowa, e rusz za nim, ale oni pozostali na miejscu, jakby zaskoczeni sowami Spadla. - Przepraszam, Brigadefhrer, nic nie wiem o przejciu przez SS - odezwa si Gerlach. - Musz zadzwoni do Berlina, a to w obecnych czasach moe potrwa. - Pan chyba sysza, e SS przejo wszystkie tajne projekty i podlegaj one Obergruppenfhrerowi Hansowi Kammlerowi powiedzia zaczepnie Spacil. Szybko jednak doszed do wniosku, e spr z naukowcami nie jest najlepsz drog wypenienia jego misji. - Dobrze, niech pan si upewni. Obergruppenfhrer jest w Pradze. - A dlaczego mielibymy dzwoni do Kammlera? - odezwa si drugi naukowiec. - W naszych sprawach decyduje marszaek Rzeszy Hermann Gring. Spacil zatrzyma si i odwrci. Wydawa si zdziwiony uwag. Powoli podszed do Gerlacha. By od niego duo niszy, wic zadar gow, aby patrze naukowcowi wprost w oczy. - Chyba si przesyszaem - powiedzia gronie. - Do tych przekomarza. Nie po to tu przyjechaem. Natychmiast wskaza, gdzie jest Brennstoff B", i przystpi do przekazania caej dokumentacji! To rozkaz! - Pan wybaczy, ale nie jestemy pana podwadnymi. - Gerlach nie wydawa si przestraszony zachowaniem Spacila.
36

- Powiedziaem: to rozkaz! - krzykn Spacil rozsierdzony uporem dwch cywilw. - Niech pan nie krzyczy - spokojnie odpowiedzia Weizscker. -I wyjdzie std. - Wolf! - krtki okrzyk, wydany przez czowieka nienawykego do najmniejszego oporu, wydawa si jednoznacznym rozkazem zastrzelenia naukowca, ktry omiela si zachowywa tak bezczelnie. Spacil spodziewa si, e usyszy szczk przeadowywanego pistoletu, ktrego lufa znajdzie si przy czole naukowca, ale nic takiego nie nastpio. Zdziwiony spojrza przez rami. Wolf najwyraniej nie mia zamiaru wydobywa broni, a jedynie wskaza gow na dwch onierzy, ktrzy stojc niedaleko i obserwujc sytuacj, zsunli z ramion pistolety maszynowe i trzymali je gotowe do strzau. Tak, popeni bd, e liczy na te ofermy z zaogi SS zamku Frstenberg i nie zabra swoich ludzi. Przekonywa si, e tu rzdzi kto inny, a jego rozkazy mogy by tylko miesznymi okrzykami. Inna sprawa, e przyjeda z Bawarii, gdzie nadzorowa ukrywanie skarbw Banku Rzeszy, wic trudno byoby mu podrowa z plutonem SS. Ponownie przysun si do Gerlacha. - Powiesz was obu, i to wkrtce - wycedzi przez zby i od wrci si. Kada chwila spdzona w tym tunelu powikszaa jego kompromitacj. Nie ogldajc si za siebie, ruszy w stron, z ktrej przyszed. - Sierancie - usysza gos Gerlacha - prosz odprowadzi pana generaa na gr. I dopilnowa, eby nie zabdzi. Odchodzi pokonany w starciu z dwoma cywilami. On, Spacil, ktry decydowa o yciu i mierci tysicy ludzi. By najbardziej zaufanym czowiekiem Heinricha Himmlera, ktremu dowdca SS powierzy zarzdzanie gigantycznym majtkiem. To on decydowa o zocie obozw koncentracyjnych i by jedynym, ktry zna wszystkie skrytki, w jakich skadano walut, sztaby zota i depozyty Banku Rzeszy. A tu, w ciemnych i zimnych podziemiach, dwaj cywile kazali mu si wynosi! Postanowi, e natychmiast zadzwoni do Himmlera i zamelduje o niespodziewanej obstrukcji, z jak spotka si ze strony tych
37

obuzw. A moe zebra esesmanw i uderzy na garstk rezerwistw, ktrzy ochraniali Brennstoff B"? Ta myl wydaa mu si szczeglnie interesujca. Natychmiast zamaby opr i okrutnie ukara tych, ktrzy mu si przeciwstawili. - Wolf... - odwrci gow do idcego tu za nim Sturmbannfhrera. - Ilu ludzi mamy na grze? Nie zwalnia kroku. - Pitnastu, ale bez rozkazu z Berlina nie wolno mi ich wprowadza do podziemi - pospiesznie wyjani Wolf. - Ja ci to rozkazuj! - niemale krzykn Spacil. Wolf nie odway si odezwa^ cho wida byo, e nie mia ochoty wykona rozkazu. Na szczcie dla niego wyszli przez wskie pancerne drzwi zamykajce wejcie do podziemi od strony zamku i zaczli wspina si po prowizorycznych drewnianych schodach, ktre w istocie byy szalunkiem przygotowanym do utworzenia betonowej klatki schodowej. Nie naleao sdzi, e kiedykolwiek powstanie, gdy na tym placu budowy nie byo wida adnego robotnika ani narzdzi. - Brigadefhrer... - Wolf odway si odezwa, gdy na grze stanli przed drzwiami do zamkowego korytarza. onierz otworzy je i gdy tylko przeszli, zamkn z guchym szczkiem pancerza uderzajcego o metal framugi. - No... - Spacil sign po papierosa. Wci by wzburzony oporem naukowcw. - Tam na dole jest cakiem silny oddzia saperw, dwa plutony. Szanse, e moi esesmani ich pokonaj, s adne, tym bardziej e musieliby szturmowa podziemia. Poza tym... - zawaha si, ale doda szybko - jak im wytumaczy, e maj strzela do niemieckich onierzy? I to kiedy Rosjanie s pod bokiem. Spacil przygryz ustnik papierosa. Zdawa sobie spraw, e daje si ponie emocjom. Przyznawa racj Wolfowi, ale nie mg wyjecha z pustymi rkami. - Co proponujesz? - zapyta po chwili, gdy przemyla sytuacj. - A wiesz przecie, e jeeli dopucimy do ewakuacji, to Brennstoff B" wymknie nam si z rk. Na zawsze! - Konwj wyjedzie std jutro lub pojutrze. Bd to wiedzia, gdy musz przejecha przez bram, gdzie stra peni moi esesmani. 38

Wolf mwi pgosem, jakby zdradza szczeglnie wan tajemnic. - Chcesz uderzy na konwj? - Spacilowi wydawao si, e odczytuje myli Wolfa, ale ten pokrci gow. - Eskorta nie bdzie silna, ale maj samochd pancerny i kilkunastu onierzy. Wdawanie si w bitw moe by ryzykowne. - Co wic... - Zdradzimy Rosjanom tras, aby zablokowali przejazd. - Wolf, chyba oszalae. Chcesz zniszczy Brennstoff B" czy odda Rosjanom? - Nie widz innego wyjcia. - Nie rozumiem twojego planu. Moesz janiej? - Rosjanie wyl patrol, aby przechwyci konwj. - A jak wpadn w rce Rosjan? - Nie obawiam si tego. Konwojem bdzie dowodzi major Karp, a to dowiadczony oficer. Nie dopuci do utraty adunku. - Chodmy std. - Spacil rzuci niedopaek i skierowa si do wyjcia. Nie mia zamiaru przebywa duej w zamku, gdzie przyjto go tak niegocinnie. Chcia spokojnie przemyle propozycj Wolfa, ktra wydaa mu si ciekawa, cho bardzo ryzykowna.

25 kwietnia, godzina 22.00, okolice Furstenberg


Major Otto Karp podnis do oczu lornetk. Z miejsca, na ktrym zatrzymay si samochody, wida byo ca dolin i wiosk dobrze owietlon promieniami ksiyca. Niewielka, liczca kilkanacie domw z czerwonymi dachami, pooona midzy drog a rzeczk, nad ktr przerzucono malowniczy ceglany mostek. Wszystkie okna byy ciemne, co go nie dziwio. Mieszkacy uciekli przed frontem, ktry zatrzyma si ledwie dwadziecia kilometrw od ich wsi zapomnianej przez Boga. Zerkn na fosforyzujc tarcz zegarka. Mina dwudziesta druga, co oznaczao, e plan wyprawy realizowany jest z nadzwyczajn punktualnoci. Czeka na sygna, ktry mia pojawi si 39

w ciemnoci. Litera M" nadana alfabetem Morse'a oznaczaa, e zwiadowcy zbadali teren i nie znaleli nic niepokojcego. Obejrza si. Za jego transporterem stay cztery ciarwki z wyczonymi reflektorami. Nie mia pojcia, co przewoziy w dugich i wskich skrzyniach, ale to nie bya jego sprawa. Mia dostarczy adunek w caoci lub zniszczy go, gdyby zostali okreni przez Rosjan. - Jeeli adunek wpadnie w apy Rosjan, zostanie pan powie szony. Jeeli zniszczy pan adunek, rozstrzelamy pana. Te sowa Brigadefhrera Josefa Spadla wci brzmiay mu w uszach. Nie mia wtpliwoci;-e ten czowiek nie rzuca sw na wiatr. - Mwi to - cign Spacil - eby zdawa pan sobie spraw, i ponosi pen odpowiedzialno za bezpieczestwo adunku. Jest on cenniejszy ni ycie pana onierzy i nas wszystkich! Karp nie odzywa si. Co mg powiedzie, syszc tak niedorzeczny rozkaz, wydany jemu, staremu onierzowi, ktry przez trzy lata walczy na froncie wschodnim, a ranny pod Lublinem zosta odesany na leczenie i rekonwalescencj do Bad Kudowa. I pozosta tam, gdy okazao si, e dowdztwo ma dla niego wiele zada do wykonania na miejscu. W poowie kwietnia dowodzi konwojem jadcym z zamku Tzschocha do zamku Furstenberg. Nigdy nie dowiedzia si, jak Rosjanie wytropili ich w rodku nocy i przysali trzy szturmowiki. Latay nad nimi, walc z dziaek i karabinw maszynowych, rzucajc bomby i wystrzeliwujc rakiety, a wszystkie ciarwki wraz z adunkiem zamieniy si w ponc stert. Gdy skoczy si nalot i ci, ktrzy przeyli, ukadali na poboczu drogi ciaa polegych, podszed do jednej z ciarwek, ktra dziwnym trafem nie stana w pomieniach, cho bomba eksplodowaa obok, wyrzucajc w powietrze kilka skrzy. I zobaczy stary zardzewiay silnik, ktry wypad na szos. W pozostaych skrzyniach te byo nic niewarte elastwo. Caa operacja bya wic oszustwem, ale nie zdoa wyjani, kto i dlaczego wysa jego onierzy, aby konwojowali skrzynie ze zomem. Wtedy zgino omiu jego ludzi. W ciemnociach zamigotao wiato latarki nadajcej sygnay Morse'a. Karp ponownie zerkn na zegarek. Mieli czas, nie musieli si spieszy. Odwrci si do siedzcego za nim porucznika.
40

- Wylij patrol dwch ludzi, aby podeszli pod wie. Szeciu niech idzie z pancerfaustami dwiecie metrw do przodu i ubezpieczy drog. Kierowcy pozostaj w wozach. Reszta niech uzupeni paliwo w ciarwkach. Potem nie bdziemy si zatrzymywa. - Tak jest. Patrzy, jak porucznik przechodzi do koca transportera i zeskakuje na asfalt. To te by dowiadczony onierz, ktry zdawa sobie spraw, e caa operacja jest bardzo ryzykowna, a to oznaczao, e nie mona pozwoli sobie na popiech. Trasa, jak wyznaczono konwojowi, biega wzdu krtej linii frontu i w wielu miejscach zbliali si na piset metrw do tyw niemieckich linii obronnych. Karp nie mia pojcia, w ktrych miejscach linie te s najsabsze i gdzie naleao si spodziewa wypadw wrogich oddziaw. Zsun si na fotelik obok radiotelegrafisty. Mody chopak, najwyraniej pierwszy raz biorcy udzia w misji bojowej, zerka na niego co chwila, odnajdujc uspokojenie w pewnoci starego frontowca. Widzc pytajcy wzrok majora, pokrci gow. W eterze panowaa cisza. Z dowdztwa nie nadchodziy adne ostrzeenia. Ale czy mona temu wierzy? Sytuacja zmieniaa si tak szybko, e w sztabie z trudem nadano z nanoszeniem jej na mapy. Sign do kieszeni po paczk papierosw i z satysfakcj stwierdzi, e jest prawie pena, co oznaczao, e przy oszczdnym paleniu starczy mu na dwa, a moe nawet na trzy dni. Byo cicho. Front milcza, jakby obydwie strony zmczone krwawymi walkami w minionych dniach postanowiy odpocz tej nocy. Jedynie ze wsi dobiegao szczekanie psw. Widocznie cigay tam z caej okolicy, aby znale resztki jedzenia w mietnikach. A moe pozostawili je waciciele, ktrzy nie mogli zabra psw na tuaczk, w jak sami wyruszali. Wydawao si, e wszystko jest w najlepszym porzdku. Mieli jecha do witu, a potem ukry pojazdy w lesie, aby przeczeka dzie, gdy ryzyko wykrycia ich przez wrogie samoloty byo zbyt due. Z nastaniem zmroku ruszyliby dalej, z kad godzin oddalajc si od frontu, wic zmniejszajc niebezpieczestwo napotkania nieprzyjacielskiego oddziau. Jednake Karp nie mg pozby si dziwnego uczucia niepewnoci. Tak jak wtedy, gdy prowadzi konwj z Tzschochy. Towarzyszy mu niepokj, a nawet 41

lk, ktry nagle zmaterializowa si, gdy na nocnym niebie zobaczy flary i szturmowe samoloty. Czy to moliwe, e sytuacja si powtrzy? - Starzej si - powiedzia do siebie. Radiotelegrafista zsun suchawki na skronie i spojrza na niego pytajco. - Nic, synu - Karp poklepa go po ramieniu - mwi, e czas koczy wojaczk. I wtedy usysza ten dwik. Tak odlegy, e zrazu zdawao mu si, i we wsi uruchomiono traktory. Podnis si z fotelika. Dolinka owietlona ksiycem bya tak samo spokojna i sielska jak w momencie, gdy lustrowa j przez lornetk kilka minut wczeniej. Tyle e dwik stawa si coraz wyraniejszy. Nie mg si myli. Doskonale wiedzia, co oznacza metaliczny chrzst na tle guchego pomruku, ktry czasami nasila si, gdy czog forsowa przeszkod. Podnis lornetk i skierowa w stron, z ktrej dochodzi niepokojcy haas. Pocztkowo nie dostrzega niczego, a po chwili pojawiy si ogniki. Rozpoznawa je doskonale: szpary reflektorw czogowych przysonite parcianymi kapturami, aby daway mniej wiata, ktre mogoby przycign samoloty. - Raz..., dwa..., trzy... - liczy czogi T-34 wyaniajce si z le nej przecinki. Wyjechay na pole pod lasem i, znajdujc tam wystarczajco duo miejsca do rozwinicia szyku, ustawiy si jeden obok drugiego. Karp ocenia odlego. Byy oddalone o dwa, moe dwa i p kilometra. Za kilka minut mogy zbliy si do nich na odlego strzau. Dopiero po chwili dostrzeg, e na pancerzu kadego z nich siedziao szeciu onierzy. Pochyleni kryli si za wieyczkami, najwidoczniej obawiajc si, e we wsi mg by jaki oddzia. Czogi nie zdoayby przejecha przez mostek, zbyt wty, aby wytrzyma kilkudziesiciotonowy ciar, ale rzeka nie bya szeroka, cho wezbraa w wiosennych roztopach. Nie mg wykluczy, e rosyjscy czogici dowiedzieli si od jecw, gdzie jest brd, i tamtdy zamierzaj przedosta si na drug stron. - Samochody, wycofa si za zakrt! - krzykn w stron o nierzy, ktrzy te usyszeli czogi, wic szybko koczyli tankowanie i mocowali kanistry lub wyrzucali je do rowu.
42

Postanowi nie rusza swojego samochodu pancernego, lecz pozosta na pozycji jak najduej, aby osania odwrt ciarwek. Niewiele zdziaaby przeciwko czogom, majc jedynie karabin maszynowy, ale liczy, e wozy pancerne pozostan z tyu, jako stanowiska ogniowe, a do ataku rusz piechurzy. Tych powstrzymaby przez kilka minut, zanim ciarwki nie oddaliyby si na bezpieczn odlego. Czogi stay nieruchomo, jakby prowokujc do ataku tych, ktrzy ukrywaj si midzy domami. Karp zrozumia, e boj si pancerfaustw, prostej, lecz nadzwyczaj skutecznej broni, miotajcej pociski, ktre wystrzelone z odlegoci kilkudziesiciu metrw przebijay pancerz kadego wozu bojowego. Chcieli wic wycign strzelcw spomidzy chaup i dlatego czekali, stojc dwiecie metrw od najdalej wysunitego domu. onierze zeskoczyli z pancerzy i stanli z tyu, chronic si w cieniu czogw, a jednoczenie osaniajc je przed ludmi, ktrzy z granatami lub pancerfaustami chcieliby podej na odlego strzau. Karp nie mia wtpliwoci, e by to oddzia zwiadowczy, ktry przedar si przez jak luk i penetrowa teren, starajc si zebra wiadomoci na temat uksztatowania linii obronnych. Tak sdzi, gdy przez gow mu nie przeszo, e wrg dowiedzia si o przejedzie jego konwoju i przygotowa zasadzk. Odwrci si. Ciarwki, jedna po drugiej, zachowujc szyk, cofay, a po chwili skryy si za drzewami i tam zawracay, przygotowujc si do ucieczki. - Panie majorze, jakie rozkazy? - Do transportera podbieg porucznik. - Zostaw tutaj onierzy z pancerfaustami do czasu cakowitego wycofania konwoju. We karabin maszynowy. Jak Rosjanie uderz, to zatrzymajcie ich tak dugo jak tylko si da. Potem spieprzajcie std. I natychmiast pomyla, e nikt z tych, ktrych pozostawia, nie mia szansy, aby si std wycofa. Wojna, cholerna wojna. - Tak jest! - Porucznik zasalutowa. On te mia pen wia domo, e otrzyma rozkaz, ktrego wykonanie oznaczao mier dla niego i kilku ludzi, oddanych pod jego komend. Nie mogli zwy ciy w starciu z trzema czogami i osiemnastoma onierzami
43

wroga. Mogli jednak zatrzyma ich na niedugi czas. Nie naleao sdzi, eby radziecki oddzia zechcia ciga uchodzcy konwj, wiedzc, e odgosy bitwy cign w to miejsce wiksze siy. Karp pochyli si i klepn kierowc w rami. Ten uruchomi silnik, ktrego warkot wyda si Karpowi hukiem przewalajcym si nad dolin i alarmujcym Rosjan. Ci, zamknici w stalowych pudach czogw, ktrych silniki czyniy wystarczajco duo haasu, z pewnoci nie syszeli odgosu transportera. Podobnie jak i piechurzy, ktrzy stali obok warczcych maszyn. A jednak musieli bardzo uwanie obserwowa okolic, gdy ledwo transporter wyjecha na rodek drogi, czogi oyy. Wieyczka jednego z nich obrcia si w jego stron i u wylotu lufy ukaza si ognik. Po chwili dobieg stamtd odgos strzau i nad gowami przemkn z gwizdem pocisk, ktry strci czubek sosny i eksplodowa gdzie wysoko. Ogniki pojawiy si w lufach dwch innych czogw. Byli za daleko, aby celnie strzela. Czogici mieli tego pen wiadomo, gdy po chwili czogi ruszyy wolno, kierujc si na lewo od mostku. onierze biegli tu za nimi, najwyraniej by ochroni je przed pancerfaustami. Wiedz, gdzie brd - pomyla Karp. Kierowca jego transportera pancernego, zrcznie manewrujc na wskiej drodze, wykona ju peny zwrot i doda gazu. Z rur wydechowych buchn kb niebieskich spalin, gsienice szarpny i SdKfz 251 szybko wtoczy si na wzniesienie, gdzie na poboczach czekay ciarwki. Karp unis si tak, aby widzieli go kierowcy, i zatoczy rk koo, dajc im zna, e maj poda za nim. Z daleka dobieg odgos dugiej serii z karabinu maszynowego i narastajcego huku czogowych silnikw. Najwyraniej sforsoway brd i wjechay na drog. Tam powinny si zatrzyma, aby ogniem dzia i karabinw maszynowych wspiera atakujc piechot. - Nawi czno - powiedzia do radiotelegrafisty. Do tego czasu zachowywali cisz, aby unikn namierzenia przez wroga, ale teraz, gdy zostali wykryci, nie miao to ju znaczenia. Podczy kabel swoich suchawek do radiostacji. - Ja orze, sucham ci sok - usysza po chwili. - Sok, zostalimy zaatakowani przez trzy rosyjskie czogi zameldowa Karp. - Kontynuowanie misji niemoliwe. Odbir.
44

- Ja orze, jakie jest zagroenie dla adunku? Odbir. - Na razie - adne. Wycofujemy si w bezpiecznej odlegoci od si nieprzyjaciela - odpowiedzia Karp. - Czekam na rozkazy. Odbir. - Postpujcie wedug wariantu R". Powtarzam, wariant R". Potwierd. - Potwierdzam, wariant R". Bez odbioru. Przesun przycisk wyczajcy mikrofon. Co oznacza wariant R"? Przed wyruszeniem w drog nikt mu o takim rozwizaniu nie powiedzia. Domyli si, e wskazwki zostay zawarte w kopercie, ktr dorczono mu ju po wyruszeniu z Furstenbergu. Odjechali od zamku na pi kilometrw, gdy dogoni ich motocyklista i wrczy mu zalakowany dokument. Zdziwio go, e nie otrzyma go w zamku, ale w baaganie, jaki wytwarza si w dowdztwie wobec bliskoci Armii Czerwonej, wszystko byo moliwe. Uzna, e kto w ostatnim momencie przypomnia sobie o rozkazie. Otworzy raportwk i wyj brzow kopert z dwiema pieczciami na rogach. Rozkruszy lak i rozdar papier. Przysun si bliej lampki przymocowanej do radiostacji i zacz przeglda kartki zapenione maszynowymi znakami. Tekst by zaszyfrowany, ale na jednej z kartek znalaz kilka czytelnych linijek. Wariant R": Nada na czstotliwoci 105 MHz: Haso sok 7-05, podajcie cel". Potwierdzenie: Zrozumiaem, jastrzb 12-05" i nastpi podanie kodu celu. Odczyta nazw z doczonej kartki kodowej. Postpowa wedug wskaza. Rozkaz niezwocznie spali. Trci radiotelegrafist. - Nadaj na czstotliwoci 105 MHz - podsun mu kartk. Sysza, jak chopak wywouje odbiorc i po chwili wymawia kod. Z daleka dobiegay strzay karabinowe i goniejsze wybuchy czogowych pociskw. Walka trwaa, ale po tych odgosach zorientowa si, e czogi zatrzymay si poza zasigiem pancerfaustw i niszczyy stanowiska jego onierzy. Od czasu, gdy stamtd odjechali, mino osiem, moe dziesi minut. Niebo rozwietlio si na moment, a po chwili dobieg go guchy odgos wybuchu. Najwyraniej ktry z onierzy zakrad si z paneerfaustem blisko, na dwadziecia-trzydzieci metrw, i trafi czog, ktry eksplodowa.
45

Karp unis si, aby lepiej widzie niebo. Nad drzewami unosia si powiata poncego czogu. Strzay cichy. Prawdopodobnie pozostae czogi rozjechay stanowisko karabinu maszynowego, ale nie ruszyy w pocig za ciarwkami, lecz obawiajc si, e za zakrtem mog by kolejne stanowiska pancerfaustw, wysali piechot na zwiad. - Panie majorze, podaj kod: Beat Ram 123". Karp odszuka szybko na kartce podane wyrazy i cyfry. Oznaczay Tzschoch koo Marklissy. Rozoy map i odnalaz miasteczko, ktrego zakodowan nazw podano w radiowym rozkazie. Byli w odlegoci czterdziestu dwch kilometrw. Przejazd powinien zaj im godzin. - Kieruj si na Markliss, a potem trzy kilometry do Tzschochy - powiedzia do kierowcy.

Godzina 00.00, zamek Tzschocha


Syrena na wielkiej zamkowej wiey i sygnalizatory alarmowe w korytarzach zabrzmiay tu po pnocy. Esesmani z zaogi Tzschocha byli ju przyzwyczajeni do ycia w staym napiciu w ponurej twierdzy. Alarm nie dziwi nikogo, cho wywoywa wyranie wyczuwalny niepokj. Zagroenie, e wojska radzieckie, zatrzymane pod Lauban*, przeami kruch lini frontu i szybko podejd do zamku, byo a nadto prawdopodobne. Mona te byo si spodziewa, e wrg przerzuci oddzia dywersyjny i sprbuje niespodziewanego ataku, cho wysokie kamienne mury zamku daway obrocom dobr ochron nawet przed pociskami artyleryjskimi duego kalibru. Tej nocy alarm przebiega inaczej ni podobne wydarzenia, ktre wielokrotnie miay miejsce w minionych tygodniach. Caa trzydziestoosobowa zaoga SS zostaa skierowana na dolny dziedziniec, gdzie podoficerowie sprawdzili, czy wszyscy stawili si na
* Obecnie Luba. 46

apelu. W tym czasie kilkunastu cywilnych pracownikw zgromadzio si w sali jadalnej, ktrej okna wychodziy aa jezioro, a grube kraty uniemoliwiay wychylenie si i dojrzenie czegokolwiek innego poza tafl poyskujc midzy gaziami drz ew odbitym wiatem ksiyca. Mona byo odnie wraenie, e nadszed czas ostatecznej ewakuacji tajnej placwki, na co wszyscy czekali od kilku dni i przyjliby tak wiadomo z zadowoleniem. Wiedzieli, Obersturmbannfhrer Hans-Jacob Globcke, dowdca ochrony, opuci zamek kilkanacie dni wczeniej. Co prawda stara si stworzy wraenie, e wrci za kilka dni, ale nikt w to nie wierzy. Wyjecha waciciel hrabia Gutschow i jego pikna crka Anna Maria. A tu potem nastpiy dwa wypadki dezercji, jak oceniano. Do zamku nie wrci Untersturmfhrer Beer uwaany z najbardziej zaufanego czowieka Globckego. Kilka dni pniej znikn kryptolog kapitan Martin Jorg i mimo intensywnych poszukiwa w okolicy nie udao si go odnale. Plotki, jakie szybko rozeszy si wrd zaogi zamku, mwiy o odkryciu w jego pokoju dobrze zamaskowanego wejcia do lochu prowadzcego nad jezioro, co potwierdza fakt, e patrole z psami przeszukiway brzegi, ale szybko i o tej sensacji zapomniano. W zamku pojawi si nowy dowdca: Hauptsturmfhrer SS Sebastian Wolf, pospiesznie i w nieznany sposb awansowany do stopnia Sturmbannfhrera. Niewiele si odzywa, a wydawao si, e bezustannie szuka pretekstu, aby kogo powiesi. W istocie ju trzeciego dnia, na wie, e burmistrz pobliskiego miasteczka przegoni chopcw z Hitlerjugend, ktrzy chcieli tam budowa gniazdo oporu, kaza go sprowadzi do zamku. Na dolnym dziedzicu zebra ca zaog i osobicie kopn stoek, na ktrym postawi burmistrza ze sznurem na szyi przywizanym do belki pomostu. Potem przez trzy dni nie pozwoli usun zwok, a gwatowny protest lekarza obawiajcego si zarazy skoni go do wyraenia zgody na pochwek. - Abteilung! Achtung! Dowodzcy oddziaem odwrci si w stron schodw, ktrymi zszed Wolf w skrzanym paszczu narzuconym na ramiona. Czsto tak chodzi, demonstrujc pewn nonszalancj, na ktr nie pozwala adnemu z podwadnych.
47

Stan w poowie wysokoci schodw i odczeka, a Untersturmfhrer zoy mu meldunek o stanie oddziau. - Oddzia ma zabezpieczy drog na odcinku trzech kilometrw w stron Marklissy! - odezwa si Wolf. Mwi matowym gosem, w ktrym co chwila pojawiay si wysokie tony, gdy chcia by dobrze syszany. - Za p godziny nastpi przejazd konwoju o szczeglnej wartoci dla Rzeszy. Na trasie przejazdu nie moe by nikogo! W przypadku zauwaenia czowieka - strzela bez ostrzeenia. onierze, ktrzy nie wykonaj rozkazu, zostan surowo ukarani! Konwj zatrzyma si w zamku dla uzupenienia zapasw. Powrt do zamku na mj rozkaz! Wykona! Rozumiano, e konwj dotrze do zamku, aby przeczeka dzie, i z nastaniem nocy wyruszy w dalsz podr. Wolf ze swojego miejsca na schodach obserwowa, jak esesmani w kolumnie dwjkowej wymaszerowali przez bram dziedzica na wski kamienny pomost prowadzcy do niewielkiego placu, na ktrym czekay ciarwki, aby ich rozwie na posterunki wzdu drogi prowadzcej do Marklissy. Gdy umilk warkot i wiatr rozwia chmury niebieskich spalin, przez chwil sycha byo kroki dwch patroli wysanych nad jezioro i szczekanie psw tropicych, a w zamku zapanowaa niezwyka cisza. Caa zaoga zostaa skierowana w teren. Nikt nie mia prawa obserwowa tego, co si wydarzy na dolnym dziedzicu. Wolf odsun rkaw paszcza i zerkn na zegarek. Dochodzia p do pierwszej i za kilkanacie minut powinien usysze warkot ciarwek konwoju najedajcych od strony Marklissy. Zapewne ju zbliay si do miasteczka, cho musiay omin je duym ukiem, gdy rynek by zapeniony transportami rannych i wozami uchodcw, a wic konwj musiaby wzbudzi zainteresowanie, czego naleao za wszelk cen unikn. Wszystko przebiego zgodnie z jego planem. Rosjanie, powiadomieni o trasie i godzinie przejazdu konwoju, wysali silny patrol, ale Karp, jak na dowiadczonego oficera przystao, zdoa omin t przeszkod i po odczytaniu rozkazu, ktry Wolf dla niego przygotowa, zmierza wprost do jego zamku. Bez wtpienia Brigadefhrer Spacil,
48

powiadomiony o sukcesie operacji, kazaby odznaczy Wolfa. Ale nie bdzie o tym powiadomiony! - Inynierze Traube! - Wolf odwrci si i krzykn w stro n drzwi prowadzcych na niewielki dziedziniec aa szczycie scho dw. Po chwili stan w nich niski czowiek w szarym fartuchu na rzuconym na wymity brzowy garnitur. Chd kwietniowej nocy sprawi, e na donie zaoy weniane rkawiczki bez palcw. Sta lekko pochylony, jakby chcia zademonstrowa, e sucha uwanie i gotw jest wykona kade polecenie. - Tak jest, Sturmbannfhrer... Wolf podszed do niego powoli. - Konwj bdzie wkrtce - powiedzia. - Przewo osiem skrzy. Traube skin gow i umiechn si. - Przygotowaem miejsce dla dwunastu. To arcydzieo sztuki inynierskiej! - odezwa si przymilnie. Wci zachowywa si jak pies, ktry przynis upolowan zwierzyn i oczekiwa pochway. Wolf usiad na niewielkim murku biegncym wzdu schodw i wyj papieronic. - A koci byy? - zapyta, gdy wypuci dym. Najwyraniej nie interesowaa go gotowo Traubego do przedstawienia zaoe projektowych i szczegw wykonania. Bardziej frapowaa go legenda. - Koci? - Traube nie rozumia, o co pyta Wolf. - Koci, piszczele, czaszki. No, to wszystko po wrzucanych tam kobietach. - A, studnia niewiernych on - umiechn si z ulg. - Nie, nie, to legenda, albo i nie legenda, ale woda wypukaa szcztki. W kadym razie nie znalelimy. - Dobrze. Wolf wyrzuci papierosa, cho zapali go przed chwil, co w ostatnich dniach wojny, gdy tyto by szczeglnie cennym towarem, wydawao si wielkim marnotrawstwem. Wida to byo w oczach Traubego, ktry mia ochot natychmiast schyli si po niedopaek, ale pomyla, e zrobi to pniej. Wolf poprawi paszcz i ruszy w stron drewnianych drzwi zamykajcych przejcie w murze. Gdy si zbliy, furtka otworzya si, 49

popchnita przez stojcego tam onierza. By to jeden z czterech, jakich Wolf przywiz ze sob, najwyraniej traktujc ich jak ludzi szczeglnie zaufanych, wykonujcych kady jego rozkaz. Pozostali, ze szturmowymi pistoletami maszynowymi w doniach, stali przy grupce omiu jecw radzieckich siedzcych w kucki przy cianie. Ta pozycja, wydawa by si mogo, bardzo niewygodna i mczca, im nie przeszkadzaa. Kiwali si lekko, cakowicie obojtni, cb byo skutkiem zaycia barbituranu, jaki kaza im poda wieczorem. Nie spodziewa si, aby ci onierze, wzici do niewoli pod Lauban, gotowi byli do stawienia oporu czterem uzbrojonym esesmanom, ale ba si Rosjan. Co innego winiowie trzymani w obozach, gdzie kady dzie godu zabiera imTsiy i wpdza w cakowit apati. A ci jeszcze kilkanacie dni temu walczyli, mieli bro, byli silni. Obawia si, e w jakim szaleczym odruchu zechc podj samobjcz prb uwolnienia si, co mogoby sprowadzi niepotrzebne kopoty. Podszed do studni, ktrej kamienna cembrowina bya czciowo rozebrana. Spojrza pytajco na Traubego. Tamten wzruszy ramionami. - redniowieczne partactwo. Cembrowina zwaa si ku g rze i mielibymy kopot. Odtworzymy i zamaskujemy w cigu jed nego dnia, tak e nikt nie pozna - wyjani. Narastajcy, dobrze syszalny w nocnej ciszy warkot samochodowych silnikw da zna, e konwj zblia si do zamku. Wolf zerkn na zegarek. - Punktualni - mrukn. Zaczynao go ogarnia podniecenie, jakie odczuwa ju od paru godzin, ale dopiero teraz przybierao pen posta. Mg to porwna do spotka ze swoim kochankiem, siedemnastoletnim onierzem, ktrego nie byo ju od kilkunastu dni i o ktrego szczerze si martwi. Serce przyspieszao bicie na myl, e adunek ciarwek za kilka godzin zniknie w podziemiach i on bdzie jedynym znajcym ten sekret. On, wcielenie boga Odyna. Tak uzna ju dwa lata wczeniej. Byo to w Frstenbergu, gdy run strop chodnika i przygniota go masa kamieni. Zobaczy wtedy Odyna, jak wyszed z ciemnoci, wielki, brodaty z wczni w rce, i powiedzia
50

Uratuj ci, gdy jeste mn!". I tak si stao. Wydobyto go ywego spod zwaw kamieni, cho w tym samym chodniku zgino czterech onierzy i kilku winiw. Mimo to dugo pozostawa nieufny wobec cudu. Zastanawia si, czy widzenie nie byo halucynacj umierajcego czowieka, a ratunek - czystym przypadkiem. Wtedy zosta odkomenderowany do Tzschochy. Wie o przeniesieniu nasuna mu natychmiast skojarzenie, e bg prowadzi go do Walhalli. Wci nie mg uwierzy, e wanie jemu przypisano tak niezwyk rol na tym wiecie. A na cianie niewielkiego dziedzica przy zamkowej studni zobaczy na pycie piaskowca wyryty celtycki krzy. Uklk i rozpaka si. Potem kaza sobie wytatuowa na piersiach taki krzy, aby dawa mu si i wiar. Od tego czasu nie aowa adnego ze swoich onierzy, wierzc, e mier jest przejciowym stanem do czasu, gdy walkirie zbior ich ciaa. Narastajcy odgos silnikw wskazywa, e ciarwki mijaj kamienny pomost i lada moment wjad na dolny dziedziniec. To wyrwao go z myli o tym, jak szybko Odyn wprowadza go do swojego wiata mocy. Skin na esesmanw, ktrzy szturchniciami kolb zmusili jecw do powstania. Sam ruszy na spotkanie konwoju. Pierwszy wjecha samochd pancerny, ktry zatrzyma si z boku bramy, dajc drog ciarwkom. Tylne drzwiczki otworzyy si i na ziemi zeskoczy major w czarnym mundurze pancerniaka. - Major Otto Karp - przedstawi si, gdy Wolf podszed do nie go. - Wykonuj rozkaz doprowadzenia do was konwoju. Wolf skin gow - Prosz tu zosta. Tylko ciarwki mog tam wjecha - wska za na bram prowadzc na dolny dziedziniec. Samochody, jeden po drugim, przejechay pomostem do bramy i znikny w jej czeluci. Warkot umilk. Znowu powrcia niezwyka cisza kwietniowej nocy. Tym bardziej niesamowita, e po raz pierwszy od duszego czasu walki na froncie ustay. I w tym Wolf te dopatrywa si znaku od Odyna. - Ilu ma pan ludzi? - zapyta. - Szeciu zostawiem do powstrzymania Rosjan. Wtpi, eby przeyli. W konwoju pozostao czterech, oprcz kierowcw. 51

- Niech pan tu zaczeka. Zaraz zajm si panem. - Wolf odwrci si i wszed na kamienny pomost, aby obserwowa rozadunek skrzy. Byy dugie i do wskie, co wynikao z zalece Traubego, ktry zmierzy rednic studni. Kad nioso czterech jecw. Stawiali j przed studni i przystpowali do zawizywania lin i opuszczania skrzyni do wskiego otworu studziennego za pomoc wielokrka przymocowanego do kamiennej belki wystajcej ze ciany budynku. W tym czasie czterej pozostali wracali do samochodu po kolejn skrzyni. Inynier Traube wszystko perfekcyjnie przewidzia i zorganizowa. Bez haasu, szybko i sprawnie skrzynie byy opuszczane w czelu studni majcej blisko trzydzieci metrw gbokoci. Szkoda takiego fachowca - pomyla Wolf. Ale nagle otrzsn si. Nie lubi chwil, gdy wracaa ludzka sabo, ktrej Odyn by mu nie wybaczy. Pochyli wic gow, jakby przepraszajc boga. Gdy wszystkie skrzynie opuszczono w gb studni, jecy ponownie usiedli pod cian. Zamarli w bezruchu, jakby nie rozumiejc, co si wok nich dzieje. rodek, ktry otrzymali wieczorem, wci dziaa. Wolf wszed na obrzee cembrowiny i, podtrzymywany przez jednego z esesmanw, postawi nog na wskiej aweczce zawieszonej na linie biegncej do wielokrka. Pod nim ziaa trzydziesto-metrowa czarna czelu, w ktrej na samym dnie wida byo mde wiato zawieszonej tam arwki. Ten widok nie wywoywa strachu. Ponownie narastaa fala podniecenia, niemale seksualnego. Czu, e Odyn otwiera przed nim nowy krg wtajemniczenia, ktrego wadc mia pozosta tylko on. I by szczliwy, jak czowiek speniony, otwierajcy opakowanie podarunku. Skrzypny koa i linka naprya si. Dwaj esesmani zaczli powoli opuszcza go w gb studni. Ogarna go wilgotna ciemno przesycona stchlizn i chodnym powiewem idcym z dou. Podnis gow i zobaczy, jak szybko maleje otwr nad nim. Buty zanurzyy si w pytk wod. Zsun si z aweczki i w sam por przytrzyma si linek, gdy nogi rozjechay si na mikkiej wapiennej glinie pokrywajcej dno studni. - Ostronie! Tu jest lisko! - usysza gos Traubego, ktry ostrzeg go zbyt pno.

52

Inynier sta pochylony pod cian i trzyma akumulatorow latark, najwyraniej ju wyadowan, gdy wiecia mdym wiatem. - Tutaj - powiedzia Traube, owietlajc cian. - Tutaj, pro sz spojrze... wiato padao na kamie, rnicy si od innych o tyle, e wystawa bardziej o kilka centymetrw. - To jest arcydzieo sztuki inynierskiej i budowlanej - mwi Traube, wskazujc na kamie. - On jeden trzyma ca konstruk cj. Gdy go si wybije, ciana runie, zawalajc wejcie do komory, ale pozostanie szczelina dla wody. Wolf skin gow. Spieszyo mu si do podziemnej komnaty, zachwyty inyniera go nie interesoway. Niski chodnik po kilkudziesiciu metrach obnia si i skrca w lewo. Dalej zwa si na tyle, e mogli tamtdy przecisn si dwaj ludzie nioscy wsk skrzyni, a niespodziewanie zamienia si w komnat dugoci kilkunastu metrw. - Jestemy trzydzieci trzy metry i dwadziecia centymetrw pod pyt dziedzica - wyjani Traube postpujcy krok w krok za Wolfem. Przez rodek pomieszczenia bieg wski strumie wody, ktry wpada do szczeliny u dou przeciwlegej ciany. - Pozostawiem koryto i ujcie, aby w przypadku osunicia si ciany woda nie zalaa tego pomieszczenia - informowa Traube. Wci zachowywa si jak czowiek chepicy si swoimi osigni ciami i oczekujcy pochwa. A moe, niewiadom tego, co go czeka o, chcia unikn losu, jaki mia go spotka? Skrzynie ustawione przez jecw spoczyway na drewnianych podporach chronicych je przed wilgoci. Wolf pomyla jednak, e po zamkniciu tej komnaty i tak wilgo bdzie si tutaj zbiera. - Otwory wentylacyjne - wyjani Traube, jakby domylajc si, co zaniepokoio Wolfa. - Dokd to prowadzi? - Kilkanacie metrw niej jest grota. Mona powiedzie, zapasowe wejcie... - To wszystko, inynierze, co chcia mi pan pokaza? - Tak, wspaniae, nieprawda?
53

Gos zamar Traubemu na ustach. Wolf uderzy go noem tu poniej mostka. Poczu ciepo krwi przez cienk rkawiczk i przez chwil poaowa, e jej nie zdj, ale natychmiast odegna t myl. To bya krew ofiarna. Zoy tego zdolnego czowieka w ofierze. Wyszarpn bagnet, wpatrujc si w gasnce oczy Traubego, ktry bezgonie porusza ustami, jakby si modli, i wreszcie upad wprost do koryta strumyka, ktry specjalnie pozostawi. Woda, znikajca midzy skaami, zabarwia si na czerwono. Wolf zawaha si, czy nie uderzy ponownie, aby mie pewno, e Traube nie yje, ale wnet przegna t myl. Nawet jeeli w tym czowieku pozostaa jeszcze jaka iskierka ycia, to zganie po krtkim czasie, gdy si wykrwawi. Pthyli si i wytar bagnet o po marynarki Traubego. Rusza si jeszcze, ale Wolf ju nie zwraca na to uwagi. Podnis latark i ostronie, aby nie polizgn si na zmurszaych kamieniach, zacz wspina si do wyjcia, a doszed do wystajcego kamienia. Sign po inny, lecy obok, przygotowany do tej operacji i zacz wybija wystajcy gaz. Po raz pierwszy ba si, gdy pomyla, e Traube mg by na tyle przebiegy, i spodziewajc si mierci, przygotowa zasadzk i osuwajca si ciana przysypie jego zabjc. Wapienna skaa zacza si kruszy, a rozsypaa si cakowicie, uwalniajc kamienn lawin w odlegoci kilku metrw od Wolfa. Instynktownie cofn si pod cian, patrzc, jak skalny gruz zasypuje wejcie do podziemnego korytarza. Gdy py opad, w wietle latarki zobaczy, e na samym dole pozostaa szczelina, w ktrej znikaa struga wody. - Biedny Traube - powiedzia na gos. Ale nie czu alu, e musia go zabi. aweczka bya na swoim miejscu, wic da zna latark, e gotw jest wyjecha na gr, i usiad jak mg najwygodniej. Po chwili esesmani zaczli wyciga go z dusznej i wilgotnej czeluci. Wraca do rzeczywistoci, ale przepeniony wiadomoci, e jest w tej chwili stranikiem witego sekretu, ktry powierzy mu sam Odyn. Dziedziniec, pomijajc dwch esesmanw, ktrzy pomogli mu zej z prowizorycznego wycigu, by ju pusty. Jeden z onierzy wskaza gow w stron furtki.
54

Wolf zeskoczy z cembrowiny i ruszy w tamt stron. Misja, ktr mu powierzono, musiaa by wypeniona do koca. I cho cakowicie polega na swoich czterech onierzach, to nie czuby si w porzdku, gdyby nie mia penej wiadomoci, e tylko oni znaj t najwiksz tajemnic. Wyszed na schody i spojrza na dziedziniec. Dwaj esesmani wpychali na ciarwk ciao ostatniego jeca zawinite w brezent. < Na kamieniach wida byo jeszcze kaue krwi, jakie powstay po podciciu im garde. Odwrci si i spojrza na stojcego za nim onierza. - Bez kopotw? Tamten skin gow, potwierdzajc, e wymordowanie omiu jecw przebiego gadko i bez oporu z ich strony. - Zawiecie ich nad jezioro i wrzucie do wody przy tamie - po wiedzia Wolf. - A tamci? Myla o Karpie i jego onierzach. - Czekaem na rozkaz. - Rozstrzela! Pomyla, e powinien ju zdj rkawiczk, ktra, nasczona krwi Traubego, przywara do doni. Gdy wchodzi na schody prowadzce do zamku, usysza kilka krtkich serii z pistoletw maszynowych. Jego onierze dokonali egzekucji. Otworzy drzwi do gabinetu na drugim pitrze. Przed nim urzdowa tu Obersturmbannfhrer Hans-Jacob Globcke i Wolf uzna, e nie ma co si wysila na urzdzanie nowej kwatery. Jedynie wstawi wygodn kanap, na ktrej spa. Zrzuci paszcz i podszed do telefonu. Przez kilka minut czeka na poczenie z Furstenberg, a usysza gos Spacila. Mia czas, aby przemyle, jaki meldunek powinien nada. Rozwaa przez moment, czy nie poinformowa Brigadefhrera, e adunek zosta zniszczony w czasie bitwy z czogami, ale szybko odrzuci t myl. - Ptaszek jest w klatce - powiedzia. - Gratuluj, Wolf! Czy zabezpieczy pan tajemnic? - Tak jest. Brigadefhrer, moe pan by spokojny. Cakowicie spokojny. - Stopie zabezpieczenia adunku? - dopytywa si Spacil. Wie pan, myl o jakim przypadku, fatalnym zbiegu okolicznoci albo poszukiwaniach.
55

- Brigadefhrer, dotarcie do adunku przez kogo, kto nie zna planw, wymaga wysadzenia zamku. Prosz by spokojnym. - Dobrze. Teraz niech pan sucha. W Tzschoche nic po panu. Otrzyma pan rozkaz wyjazdu. Wtedy pozna pan kierunek. Nie chc nic wicej mwi przez telefon. - Tak jest. Usysza trzask odkadanej suchawki. Podszed do barku stojcego pod cian i nala kieliszek koniaku. Nigdy nie lubi tego trunku, ale od dnia, w ktrym zaj miejsce Globckego, uzna, e nie wypada, aby dowdca ochrony zamku pi gorszy alkohol. Usiad za biurkiem, na ktryto sta posek skradajcego si tygrysa. Pomyla, e powinien znale poski krukw lub wilkw. - Tak, Hugin i Munin - powiedzia do siebie, ale natychmiast porzuci t myl. Byy to kruki Odyna, wic przywaszczenie ich mogoby wywoa gniew boga! Niech zostanie tygrys - uzna i po stanowi zabra posek ze sob, wyjedajc z zamku. Wystarczao, e bg odda mu swoj wczni Gungnir, przynoszc zwycistwo stronie, po ktrej walczya.

27 kwietnia, Blechley Park


Martin Jorg przeszed wirow alejk wok stawu i zatrzyma si przed awk tu nad brzegiem. Kadego wieczoru, gdy tylko odstawi kule, stara si odbywa krtkie spacery, liczc, e zraniona noga szybciej wrci do zdrowia. Pocisk przeszy misie i nie wyrzdzi powaniejszych szkd, ale zanieczyszczona rana goia si powoli, a bl pojawia si czsto i niespodziewanie, sygnalizujc, e rekonwalescencja bdzie trwaa jeszcze dugo. Martwio go to tym bardziej, e chcia jak najszybciej, pod byle pretekstem wyruszy do Niemiec. Przede wszystkim po to, aby szuka Afgana. By mu to winien. Nawet, jeeli miaby odnale jego grb. Anna Maria?

r>6

Usiad na brzegu awki, uwaajc, aby nie urazi rany na udzie. Spacer, cho trwajcy niecay kwadrans, zmczy go i czu, e nie starczy mu si na powrt do pokoju. Spojrza na zegarek, aby ustali, jak dugo powinien odpoczywa. Dochodzia jedenasta. O tej porze niewielki park otaczajcy wiktoriask will i szeregi barakw tajnego orodka kryptologicznego by pusty. Z rzadka tylko mona byo dostrzec patrol przechodzcy wzdu ogrodzenia. Tego wieczoru zaprztaa go inna myl, ktra pojawia si, gdy tylko odoy dokumenty, ktre przeglda kadego dnia, a ktre dostarczali mu technicy obsugujcy Aparat". Zauway, e Brytyjczykom nagle zaczo si spieszy. Mg tylko si domyla, e liczba depesz wysyanych z radzieckiej ambasady w Waszyngtonie, a przechwytywanych przez stacj nasuchow w Bletchley, gwatownie wzrosa, co mogo oznacza, e radzieccy szpiedzy maj szczeglnie duo do przekazania do Moskwy na temat amerykaskich prac nad bomb atomow. Nie dziwi si, e moliwo odszyfrowania tych depesz wydaa si Brytyjczykom darem nadzwyczaj cennym i przymknli oko na to, e jest Polakiem, a w dodatku oficerem wywiadu, ktry przez wiele lat dziaa w Niemczech. Szef orodka komandor Edward Travis przyglda mu si bacznie, gdy spotka go po raz pierwszy na schodach paacyku, w ktrym mieciy si biura orodka. Odezwa si wreszcie, jakby chcia go ostrzec: - Musi pan zrozumie, e znaczenie tego orodka jest wrcz poszukiwa przez chwil odpowiedniego sowa- ...monumentalne! Tak, monumentalne! Prosz si nie dziwi, e nie wierzymy tu ni komu! Jorg umiechn si na wspomnienie niedawnych przey, gdy na pocztku lutego stawi si w zamku Tzschocha przed szefem ochrony Hansem-Jacobem Globckem. Tamten podchodzi do niego z tak sam nieufnoci. - Panie komandorze - powiedzia Jorg - nie ja si tu napraszaem, ale zostaem odkomenderowany przed wywiad Polskich Si Zbrojnych na prob - zaakcentowa to sowo - wadz brytyjskich! Powiem, e mam inne plany, ktre jako onierz musiaem odoy. Jeeli wic pan ma zastrzeenia... - Ale, kolego... - Travis podszed bliej, wycign rk, jakby na zgod, i mocno ucisn do Jorga. Nie znaczyo to, e od tego
57

momentu obdarzy go cakowitym zaufaniem. Jorg odnosi wraenie, e gdy stawia si o szstej rano do pracy w gabinecie w baraku, za ktrego cian zamontowano Aparat", by bacznie obserwowany. Nigdy nie zdarzyo si, aby zostawiono go samego. Nawet kwater przyznano mu z sympatycznym Irlandczykiem, gdy podobno na terenie orodka nie byo wolnych pokoi. - A tak na marginesie - Travis nie odmwi sobie drobnej uszczypliwoci - poinformowano mnie, e przyjeda major Jan Tarnowski, a pan przedstawi si jako Martin Jorg. Jak to jest naprawd? - Przez sze lat byem Martinem Jorgiem. Przyzwyczaiem si... - No widzi pan, panie majorze, wszystko trzeba wyjania. - Jestemy przecie w orodku kryptologicznym... Co mogo wywoa niepokj tego dnia? Od rana przeglda kilkadziesit depesz wysanych z radzieckiego konsulatu w Nowym Jorku i ambasady w Waszyngtonie. W jednej pojawi si pseudonim Tom", jaki nie wystpowa w adnym z dotychczas odczytanych szyfrogramw. Nic to nie znaczyo, gdy zazwyczaj radzieccy szpiedzy uywali kilku pseudonimw rwnoczenie lub co pewien czas zmieniali je. Mg by to nowy informator pozyskany przez radziecki wywiad. Nie to musiao wzbudzi niejasne podejrzenie, e depesza jest szczeglnie wana i jest w niej co zagadkowego, a on jest blisko rozwizania tej zagadki. To tak jak nieoczekiwane spotkanie na ulicy z czowiekiem, ktrego twarz bya znajoma, a nie dao si ustali, skd. Pamita tre. Napis wykonany kopiowym owkiem na grze kartki wskazywa, e depesza zostaa nadana w Ambasadzie Radzieckiej w Waszyngtonie 23 kwietnia 1945 roku. Tom przekaza wiadomo, e wywiad brytyjski powiadomi Amerykanw o rejsie niemieckiego okrtu podwodnego U-234, ktry wyszed z Kristiansand, Norwegia, 15 kwietnia i kieruje si do Japonii. Brytyjczycy s szczeglnie zainteresowani adunkiem". Tom" musia wic by informatorem dobrze umiejscowionym w amerykaskim Biurze Sub Strategicznych, skoro dowiedzia si o depeszy nadesanej do Stanw przez wywiad brytyjski. Czyby to byo tak szczeglnie wane? Depesze, ktre dotychczas odczytywa Jorg, zawieray informacje o amerykaskich badaniach 58

nuklearnych wykradanych przez radzieckich szpiegw. Dlaczego nagle w tym strumieniu pojawia si wiadomo o niemieckim okrcie podwodnym? Dlaczego Brytyjczycy ostrzegali Amerykanw, e U-234 wyszed z norweskiego portu? Naleao zaoy, e kadego dnia kilka okrtw podwodnych wychodzio w morze, i nie by to powd, eby informowa o tym Amerykanw. Nie. Nie te okolicznoci zwrciy jego uwag, cho nie naleao ich lekceway. Wyj z kieszeni opakowanie papierosowych bibuek. Obraca je przez chwil w palcach. Niespodziewanie powrcio wspomnienie spotkania z Natali w restauracji hotelu Pod Jeleniem" w Marklissie, gdy podaa mu opakowanie papierosowych bibuek. Uformowa bibuk i wsypa na ni tyto. Pod odszyfrowanym tekstem depeszy byo kilkanacie zda, ktrych nie udao si odczyta, wic pozostay mieszanin cyfr i liter. Przejrza je pobienie, jako materia, nad ktrym naleao jeszcze pracowa. A moe tam byo co zastanawiajcego, co zwrcio jego uwag, cho zlekceway ten sygna? Nowa myl sprawia, e wsypa tyto z powrotem do pudeka i zmi bibuk. Podnis si zbyt gwatownie, co uwiadomi mu bl w zranionej nodze. Odczeka chwil, a przejdzie, i kutykajc, ruszy w kierunku baraku numer cztery. O tej porze pracowali tam tylko dyurni segregujcy depesze, jakie napyway ze stacji nasuchowych. Otworzy drzwi do swojego gabinetu, oddzielonego przeszklon cian od drugiego pokoju, gdzie nad stert papierw siedziaa Kathleen, piegowata Angielka, ktra od czasu do czasu rzucaa krtkie spojrzenia spod grzywki opadajcej na czoo. Najwyraniej Jorg podoba si jej, ale bya zbyt niemiaa, aby zaznaczy to w bardziej oczywisty sposb. adna - przyszo mu do gowy, ale nie mia ochoty robi nic wicej. By w wyranie zym nastroju, ktry wywoywaa paskudna angielska pogoda i dokuczajca rana. Ciekawe, czy ta licznotka dostaa od Travisa polecenie pilnowania mnie - pomyla z niechci. Wyj z sejfu grub teczk z rczn adnotacj dekrypty" i szybko odnalaz depesz, o ktrej myla. 59

Tom" informuje, e wywiad brytyjski powiadomi Amerykanw o rejsie okrtu podwodnego U-234, ktry wyszed z Kristiansand, Norwegia, 15 kwietnia i kieruje si do Japonii. S szczeglnie zainteresowani adunkiem okrtu. Z dalszej czci tekstu, ktra stanowia mieszank liter i cyfr pozbawionych sensu, wyania si jeden wyraz Brennstoff B". Nic mu to nie mwio, ale pojawiao si niejasne przeczucie, e gdzie spotka si z tym okreleniem. Prba odtworzenia sytuacji, w ktrej mg sysze lub widzie ten wyraz, wydawaa si jednak zbyt mczca jak na tak spnion por. Trzeba by wariatem, eby"o pnocy przeglda teczk dekryptw - powiedzia do siebie. Zamkn j i rzuci z trzaskiem na biurko. Widocznie zbyt gono, bo Kathleen podniosa gow i spojrzaa na niego z umiechem. Najwyraniej dziwne zachowanie Jorga omielio j, gdy nacisna klamk i wesza do jego pokoju, co wprawio go w jeszcze gorszy humor. Zupenie nie mia ochoty opdza si przed zalotami piegowatej Angielki. - Cze, Jan - powiedziaa od progu. - Widz, e przegldasz dekrypty. Zwrcie uwag na numer osiem? Waciwie nie byo to pytanie, lecz stwierdzenie, jakby wiedziaa, e ta wanie depesza o niemieckim okrcie podwodnym powinna go zainteresowa. Wzruszy ramionami, dajc zna, e nie uwaa tego za spraw istotn w rodku nocy. Wsta i podszed do sejfu, aby zamkn w nim teczk. adna - znw pomyla o dziewczynie. I natychmiast przyszo mu na myl, e zachowuje si wobec niej jak gbur. - Przepraszam - odwrci si. - Dokucza mi noga i dlatego nie jestem zbyt towarzyski. - Zauwayam. A co si stao? - E, nic takiego. Pamitka z wojny - mrukn niechtnie i natychmiast umiechn si, gdy znowu pomyla, e staje si gburem. - Mylaam, e przyszede pracowa, dlatego zwracam ci uwag na ten dokument. Sama go opracowywaam. Ale masz racj, to moe zaczeka do rana. 60

- Co znaczy opracowywaam"? - Naga myl podsuwaa mu rozwizanie. Czeka na odpowied. - No, tumaczyam i szukaam dokumentw powizanych z tym tekstem... Jorg otworzy szaf pancern i wyj ponownie teczk. Nie zwaajc na bl, podszed szybko do stou i rozoy kartki. - Brennstoff! Brennstoff! Powtarza do siebie, co najwyraniej sposzyo Kathleen. Bya przyzwyczajona do dziwactw kryptologw, ale ten Polak zachowywa si jeszcze bardziej oryginalnie ni oni. Najpierw kutyka po pokoju i mwi, e jest w zym nastroju, bo boli go noga, a potem podskakiwa dookoa stou i gada do siebie po niemiecku. Zamkna drzwi i wrcia do segregowania dokumentw, ktre umiecia w metalowej puszce poczty pneumatycznej i wrzucia do rury, skd z sykiem spronego powietrza pojemnik wdrowa do miejsca, ktre pozostawao tajemnic. - Kathleen! - Jorg zastuka w szyb, jakby zapowiadajc, e wejdzie do jej pokoju. Gdy tylko wszed tam, od razu przysun sobie krzeso i z wyran ulg usiad. Bl w nodze ponownie da o sobie zna. - Rosyjski szpieg w Stanach dowiaduje si, e wywiad brytyjski nadesa depesz informujc o rejsie U-234. Zgadza si? - No tak - skina gow, troch zdziwiona. Usiada naprzeciw. - Oczywicie wywiad brytyjski mg dowiedzie si o tym od swojego szpiega w Kristiansand, ktry zaobserwowa wyjcie okrtu z portu - mwi dalej Jorg. By wyranie oywiony. - To oczywiste - przytakna Kathleen. - Ale wwczas nie wiedziaby, e okrt przewozi Brennstoff B", bo skd miaby wiedzie, co jest w adowni! Moemy przyj nawet, e adunek by tajemnic dla zaogi. Wiedzieli to tylko ci, ktrzy wysyali okrt: dowdztwo Kriegsmarine i dowdztwo flotylli w Kristiansand. Zgadza si? Kathleen nie odpowiadaa. Jorg ju zaczyna rozumie, e nie moe odpowiedzie na jego pytania ani potwierdzi toku rozumowania. - Proste: wywiad brytyjski potrafi odczytywa niemieckie de pesze, bo tylko z nich mg dowiedzie si, co jest w adowniach okrtu! Czy nie tak? 61

Kathleen patrzya na niego bez sowa. Wreszcie wstaa. - Bdziesz musia pj z tym do komandora Travisa - powiedziaa sucho. - Zrb to rano, ale jutro jest sobota. Moe zaoszczdzisz komandorowi kopotw w weekend? - Kopotu odpowiedzi na pytanie o dziaalno orodka Bletchley Park? Zacza uprzta biurko, dajc zna, e skoczya prac i wybiera si do domu. Kathleen, moe pjdziemy na wino? - zapyta nagle. Podniosa gow i spojrzaa na niego jakby zdziwiona, e nie odda je si kontemplowaniu bolcej nogi ani rozwaaniom o treci depeszy. - Teraz, o pnocy? - wreszcie umiechna si, najwyraniej rozbawiona nag propozycj, ktra musiaa jednak sprawi jej przyjemno. - Jutro jest sobota, moe do pubu? - Nic innego nie przyszo mu do gowy. - wietnie! - Kathleen odpowiedziaa w sposb wskazujcy, e spenio si jej ukrywane marzenie. Tak odebra to Jorg. Nie spodziewa si innej odpowiedzi. Wsta z krzesa. - To o sidmej? Zastanowia si przez chwil. - Moe par minut pniej, o sidmej umwiam si z moim chopakiem na przystanku, a droga do pubu zajmie nam par minut. Fajnie, e si poznacie. - Ja te si ciesz - Jorg usiowa zachowa umiech, ale czu, jak znika z jego twarzy i przeradza si w paskudny grymas. - Powiedz mi jeszcze, dlaczego zwrcia uwag akurat na t depesz - zmieni temat, aby nie cign rozmowy o niefortunnym zaproszeniu. - Dobrze - odpara po krtkim zastanowieniu - powiem ci, ale bez dalszych wyjanie. Wiemy, e tumaczyam depesz z dowdztwa flotylli okrtw podwodnych w Kilonii zawierajc rozkaz wyjcia w morze dla dowdcy okrtu U-234. Pomylaam, e moe to by co szczeglnie wanego. - A to dlaczego? - Bo rzadko si zdarza, e okrt podwodny zabiera na pokad dwiecie czterdzieci ton adunku! Ale nie znam si na tym, wic 62

napisaam raport i odel go jutro, a tobie zwrciam uwag na dekrytp z Aparatu", bo moe uda ci si odczyta co wicej. - Dzikuj - skierowa si do drzwi, ale zatrzyma si po kilku krokach. - Zaczn nad tym pracowa. Gdyby to byo co wanego, to nie bdziesz miaa za ze, e jutro mog si spni na to spotkanie w pubie z twoim chopakiem? - Ale oczywicie, e nie, przeoymy to na inny dzie. Praca najwaniejsza! Jorg wola si nie zastanawia, czy kpia, czy te rzeczywicie tak uwaaa. Znalaz powd, eby wycofa si z niefortunnej randki i z tego by najbardziej zadowolony. - Co za dzie - mrukn do siebie. Pomacha Kathleen i wr ci, kulejc, do stou w swoim pokoju.

27 kwietnia, Atlantyk
- Peryskop w d! - kapitan Martin-Heinrich Fehle zoy uchwyty byszczcej metalowej rury i odsun si o krok, gdy za szumiay silniki elektryczne opuszczajce peryskop. Zerkn jeszcze na mata siedzcego obok przy pulpicie echosondy, ale ten zsun suchawki na skronie i pokrci gow, dajc zna, e nie odbiera adnych niepokojcych sygnaw. Nic nie wskazywao, e gdzie w pobliu moe czai si aliancki cigacz lub niszczyciel. Trym plus pi, wynurzenie na sterach! - rozkaza Fehle. Sign po kurtk sztormow, ktr powiesi na oparciu swo jego fotela. Okrt podwodny U-234 lekko przechyli si, unoszc dzib, i po kilkunastu sekundach wypyn na powierzchni. To by nowoczesny podwodny stawiacz min typu XB, ktry ledwo po zwodowaniu i zakoczeniu morskich prb wrci do stoczni w Kilo-nii, gdzie usunito tory minowe, wstawiajc w to miejsce adownie, w ktrych okrt mg przewie dwiecie czterdzieci ton adunku.
63

Dodatkowe zbiorniki na olej napdowy, wod i ywno dla zaogi znacznie zwikszyy jego zasig, pozwalajc okrtowi odby szeciomiesiczny rejs, a wic mg dotrze do najdalszych portw na kuli ziemskiej - Zapisa w dzienniku... - Fehle odwrci si do trzeciego ofi cera, ktry stan tu za nim. - 27 kwietnia, godzina dwudziesta trzecia... - spojrza na duy zegar wiszcy wysoko w centrali - ... dwie. Wynurzenie dla przewietrzenia okrtu i naadowania aku mulatorw. Planowany pobyt na powierzchni - dwie godziny. By to stay rytm rejsu, ktry rozpoczli 15 kwietnia 1945 roku w norweskim porcie Kristiansand. Kadej doby przez dwadziecia dwie godziny pynli tu pod powierzchni, wystawiajc nad wod chrapy, rury doprowadzajce powietrze do wntrza okrtu i do silnikw, co chronio okrt przed wykryciem przez wrogie samoloty, a noc wypywali na powierzchni na dwie godziny. Odwrci si i schwyci za porcze drabinki prowadzcej do luku wyjciowego. Wspi si kilka stopni i sign do koa uruchamiajcego zasuwy klapy zamykajcej wyjcie na pomost bojowy. Ubstwia ten moment, gdy okrt wychodzi na powierzchni. Przez szczelin otwieranego wazu wlewaa si woda, ktra nie zdya spyn z pomostu, i wpadao ostre morskie powietrze. To bya wiadomo ycia. Struga wody rozpyna si na krawdzi kaptura i opryskaa twarz. Spryny uniosy klap wazu, a zablokowaa si na automatycznych zaczepach. Podcign si i postawi stop na liskim drewnie podogi pomostu. Tu za nim wychodzili marynarze wachtowi i Karl Ernst Pfarg, drugi oficer o chopicej twarzy, na ktrej, mimo dwutygodniowych wysikw, nie pojawi si nawet cie zarostu. - Jakie wiadomoci z Niemiec? - Fehle odoy lornetk. Niebo i morze byy spokojne. Nic nie zdradzao niebezpieczestwa, ale nie ufa wraeniu spokoju. Wiedzia, e wrogi samolot moe pojawi si nagle, owietli okrt snopem wiata ze specjalnych reflektorw podwieszonych pod kadubem i rzuci bomby. Co prawda U-234 by na tyle nowoczesn jednostk, e zosta wyposaony w urzdzenie wykrywajce fale radaru, gdyby omioty go w czasie rejsu na powierzchni, i mg w cigu p minuty skry
64

si na gboko dwudziestu metrw, ale Fehle woLa bardziej ufa swojemu wyczuciu. - Nic nowego. Berlin broni si. Licz na odsiecz - wzruszy ramionami Pfarg. Teraz on podnis lornetk, aby obserwowa horyzont. Niebo byo bezchmurne, byskajce wiatekami tysicy gwiazd. - Kapitanie, mamy taki zapas ywnoci, e powinnimy zacumowa w jakim ciepym porcie na Pacyfiku - Pfarg mwi artobliwym tonem. - Wojna si koczy... - Chcesz uciec od Elizabeth? - Fehle uda, e jest rozgniewany t propozycj. Chopak mia wkrtce zosta jego ziciem. - No nie, artowaem - Pfarg wycofa si szybko, niepewny, na ile powane jest pytanie kapitana, przyszego tecia. Fehle umiechn si, cho doskonale wiedzia, e nie by to art. Sysza, jak oficerowie z jego zaogi rozmawiaj szeptem o tym, jaki sens ma dalsza walka, skoro Niemcy leay w ruinach, a Rosjanie okryli Berlin. Udawa, e tego nie syszy. Tylko on wiedzia, e oni, marynarze z tego okrtu, nie bd kontynuowa walki, a ich rejs lada dzie dobiegnie koca. Oficjalnie mieli poda na poudnie, aby po okreniu Przyldka Dobrej Nadziei przepyn na Ocean Indyjski, dalej na Pacyfik i zakoczy dug wypraw w Japonii, dokd mia dostarczy tajny adunek. Takie byy oficjalne zaoenia. - Zostaniemy na powierzchni dwie godziny, potem wracamy pod wod. - Tak jest! - Pfarg unis do do daszka. Fehle odwrci si i chwytajc oburcz za boki drabinki, zjecha na d. Postanowi zamkn si w swojej kabinie i przestudiowa mapy. Do spotkania na Atlantyku pozostay jeszcze trzy dni.

27 kwietnia, Marklissa
Odlegy warkot samochodowego silnika najwidoczniej sposzy mczyzn stojcego w podcieniach rynku, gdy nerwowo cofn si i ukry za kolumn. Poprawi konierz szarej jesionki,
65

z ktrego zwisay nitki po oderwanych karakuach. Wola nie manifestowa swojej zamonoci w czasach, gdy wojenna ndza obejmowaa niemale wszystkich Niemcw. Poza tym nie chcia zwraca uwagi na siebie w obcym miasteczku. Mieszka w odlegym o dwadziecia kilometrw Lauban, gdzie jeszcze do niedawna prowadzi sklep jubilerski. A pewnego dnia na pocztku kwietnia przyszed cywil, ktremu towarzyszy gestapowiec, postawili na ladzie due metalowe pudo i kazali zapakowa najcenniejsze rzeczy z gabloty za pancernym szkem. Dali pokwitowanie i zabrali kasetk, twierdzc, e zoto i biuteria zostan ukryte w bezpiecznym miejscu, a otrzyma je z powrotem w odpowiednim czasie. Pocztkowo sdzi, e to urzdowy rabunek, ale po rozmowach z kilkoma bogatymi ziemianami, ktrzy przed wojn byli jego dobrymi klientami, przekona si, e rzeczywicie wadze przygotowujc si do ewakuacji, staray si zabezpiecza majtek co zamoniejszych obywateli. Spojrza na zegarek. Dochodzia dziesita. cznik spnia si p godziny, co w wojennych miesicach nie powinno wzbudza niepokoju. Niewiele o nim wiedzia. Mia to by wysoki mczyzna w krtkim kouszku przepasanym wojskowym parcianym pasem. Mg powiedzie: Dawno si nie widzielimy, panie Horst", ale nie byo to pewne. Informator uprzedzi go, e haso moe nie dotrze do cznika, wic nie byoby nic dziwnego, gdyby nie wypowiedzia adnego. Odgos krokw w uliczce wpadajcej do rynku ponownie zaostrzy czujno Horsta. Uj obydwiema rkami teczk i przycisn j do piersi, jakby chcia uchroni przed wyrwaniem w razie nagego napadu. Powinien wzi ze sob pistolet, ale obawia si go bardziej ni zawartoci teczki. Ostatecznie policjanci w razie kontroli pewnie nie poznaj si na wartoci jajka, ktre owin w szary papier, a widok pistoletu, ktrym i tak nie wiedzia, jak si posuy, mgby wzbudzi ich podejrzenia. W nikym wietle jedynej latarni, jaka wiecia si na rynku, dostrzeg wysokiego mczyzn w krtkim kouszku przepasanym pasem. Odetchn z ulg i wysun si z cienia. Nie wiedzia, dlaczego to zrobi, ale pomyla, e tak naley si zachowa w tej niecodziennej sytuacji, ktra napawaa go lkiem.
66

Mczyzna na jego widok zatrzyma si. Kiwn gow, co Horst uzna za znak. Haso nie pado, ale informator uprzedza go, e to nic nie bdzie znaczyo. - Jestem Horst Stienert - powiedzia, jakby chcia sprowoko wa tamtego do podania hasa. Mczyzna ponownie skin gow. Jego twarz wynurzya si z cienia. Mia mocno sklepione uki brwiowe, ktre rzucay cie na oczy, nadajc mu grony wygld. Stienert wzdrygn si. Po raz pierwszy poczu, e zaplta si w gr, o ktrej nie mia pojcia. Uwierzy ludziom, ktrzy kazali mu to robi, e nic zego go nie spotka. Spodziewa si, e bd go ochrania. Tymczasem znalaz si sam w nocy w podcieniach rynku z mczyzn, ktry budzi strach. Rozejrza si, liczc, e moe kryje si gdzie jego obroca, gotw w razie potrzeby przyj z pomoc. - Czeka pan jeszcze na kogo? - zapyta mczyzna. Mwi z wyranym rosyjskim akcentem, co jeszcze bardziej sposzyo Stienerta. - Nie, nie. Tak tylko patrz, czy kto nas nie ledzi - wyjani szybko. Wola nie denerwowa nieznajomego. Poczu si cakowicie bezbronny. Zastanawia si, czy nie rzuci teczki i nie ucieka, ale powstrzyma si. Szybko oceni, e nie uciekby daleko, zwaajc, e nieznajomy moe mie pistolet. Jedyne, co mu pozostao, to uwierzy, e ta przygoda zakoczy si dla niego szczliwie. - Niech pan idzie ze mn - odezwa si wreszcie mczyzna. Wskazywa doni uliczk, z ktrej przyszed, i ruszy p kroku za Stienertem. Najwyraniej chcia mie go na oku, co pogbio niepokj jubilera. - Mam na imi Karl - powiedzia mczyzna, gdy przeszli kilkadziesit metrw. Jego rosyjski akcent, ktry pocztkowo tak sposzy jubilera, wydawa si dziaa uspokajajco. Przed wojn mia kilku klientw z rosyjskiej emigracji. Oni mieli na wzgldzie tylko wzbogacenie si i zawsze byli lojalni wobec partnerw w interesach. Minli hotel Pod Jeleniem", ciemny i pusty, i poszli prosto, co wywoao now fal obaw. Horst wiedzia, e w tym kierunku, kilkaset metrw dalej, w jednopitrowej willi bya siedziba gestapo.
67

Zerkn podejrzliwie na Karla, ale ten nie mia w sobie nic z gestapowca. Wyglda raczej na onierza, ktry wiele lat spdzi na froncie, a ostatecznie, z pewnych powodw, jak na przykad odniesienie rany, zosta zwolniony z wojska i zaj si dochodowym interesem. - Dokd idziemy? - zapyta, jakby inne wyjanienie, ni e do budynku gestapo, mogo go uspokoi. - Zaraz - burkn Karl. Zatrzyma si i zacz rozglda si po okolicznych bramach, a dostrzeg samochd osobowy w jednej z nich. Podnis do i wykona przyzywajcy gest, co najwyraniej byo umwionym sygnaem, gdy, zawarcza silnik i bysny reflektory zasonite kapturami z niewielkim otworami. Karl chwyci Horsta za rk i puci dopiero, gdy czarny adler zatrzyma si przy nich, a kto z zewntrz otworzy przednie drzwi. - Wsiada - wyda rozkaz. Lekko popchn Stienerta, a widzc, e ten wsiada bez oporu, otworzy tylne drzwi. Za kierownic siedzia mody chopak w wojskowej czapce i mundurze Wehrmachtu bez odznak. Nie reagowa na obecno Horsta i gdy tylko zamknli drzwi, nacisn gaz i ruszy szybko. Musia dobrze zna Markliss, gdy w niewielkiej smudze wiata padajcego z zakrytych reflektorw bezbdnie odnajdywa drog w ciemnych, wskich uliczkach. Horst, czujc, e obok Karla jeszcze kto siedzi na tylnej kanapie, usiowa odwrci gow. W tym samym momencie poczu, jak w szyj wpija mu si rzd drobnych stalowych zbw nanizanych na link, ktr napastnik zarzuci mu z tyu. Na szczcie podniesiony konierz uchroni go przed powaniejszymi ranami, cho w kilku miejscach niewielkie ostrza przebiy materi paszcza i rozciy skr. - Nie, Karl! - usysza gos drugiego mczyzny, twardy, jakby wydajcy polecenie psu. Ucisk zela. Horst schwyci si za gardo, rozmazujc krew na konierzyku koszuli. Tak si przerazi, e nie by w stanie wydoby z siebie adnego dwiku na znak protestu. - Moe mie bro, musz go obezwadni - odezwa si Karl, jakby si usprawiedliwiajc. - Nie tak mocno, bo si wykrwawi - rozkaza mczyzna.

08

Za oknem wida byo budynek gestapo. Stienert dostrzeg wartownika stojcego w wietle lampy nad bram. Wydawao mu si, e na widok czarnego adlera podnis rk do daszka. Czyby chcia zasalutowa przejedajcym? W tym samym momencie na gow nacignito mu worek mierdzcy owsem. Samochd skrci w prawo tak gwatownie, e rzucio go na drzwi. Uderzy si bolenie o klamk i wtedy uzmysowi sobie, e wci przytrzymuje kurczowo teczk. Dziwne, e mu jej nie zabrali. Moe nie wiedzieli, co w niej jest, albo tak byli pewni wadzy nad nim, e nawet go nie zrewidowali. Droga biega stromo pod gr. Przez kilka minut jechali szybko szos, a wreszcie samochd zacz zwalnia. Najwyraniej szukali w ciemnociach odpowiedniego miejsca. Stienert poczu wilgotny chd jakby cigncy znad wody i pomyla, e jad malownicz drog, ktr dobrze zna z niedzielnych wypadw nad jezioro utworzone przez zapor na Kwisie. To wraenie pogbio si, gdy wyranie zwolnili, co wskazywao, e wjechali na tam i po kilkudziesiciu metrach skrcili w lewo. Jak pamita, bya tam brukowana droga prowadzca w d do budynku elektrowni za tam. W istocie guche dudnienie opon samochodu po kocich bach i wyranie odczuwalny spadek terenu potwierdziy jego przypuszczenia. By zadowolony, e tak atwo identyfikuje tras, ale po kilku nastpnych minutach pogubi si. Odnis wraenie, e znowu jechali pod gr wsk krt drog biegnca wrd krzakw, gdy sysza szorowanie gazi po karoserii. Samochd podskakiwa na wybojach, a zatrzyma si gwatownie. Drzwi otworzyy si i mocne rce szarpny Horsta za rami, zmuszajc do wyjcia. Potem kto uj go za okie i, nie zdejmujc worka z gowy, prowadzi po wyboistej ciece, przy ktrej rosy kolczaste krzaki, co odczuwa po bolesnych ukuciach kolcw, z atwoci przebijajcych cienki materia spodni. Skrzypny metalowe drzwi i poczu chd betonu. Drzwi zamkny si z guchym odgosem pancernej pyty uderzajcej o metalow framug. Prowadzcy go mczyzna zatrzyma si, aby zdj prowizoryczny kaptur, i popchn Stienerta w stron drzwi po prawej stronie niskiego korytarza owietlonego lampami przytwierdzonymi do cian co kilkanacie metrw. W zatchym powietrzu betonowego korytarza unosi si fetor jakby przepenionej kanalizacji. 69

Horst rozejrza si lkliwie. Pamita podobny odr podczas ekshumacji cia ludzi pomordowanych pod Lauban przez onierzy radzieckich. Czyby znaleli si w podziemnym cmentarzu? Nowa fala strachu cisna mu serce. Weszli do niewielkiego pomieszczenia, ktre najwyraniej suyo za melin, gdy pod cian stay dwa metalowe ka zasane wojskowymi kocami, a na niewielkim kwadratowym stoliku o pajczych elaznych nogach stao kilka puszek konserw i blaszana miska. Nie byo tam lamp elektrycznych, wic Karl zdj ze ciany lamp naftow, zapali j i postawi na blacie. Dopiero wtedy Horst, wci stojcy porodku komory, mg przyjrze si drugiemu mczynie, ktry dotychczas trzyma si za jego plecami. By wysoki i tgi, z gadko ogolon gow, o wyrazistych mocnych rysach. Nie odrywajc oczu od Stienerta, wysun taboret spod stolika i usiad ciko, jakby zmczya go nocna wyprawa. Wyj z kieszeni bia chusteczk i przetar ysin. Horst dostrzeg wtedy, e mczyzna poci si, jakby po wielkim wysiku. Przez dug chwil panowaa cisza, a ysy schowa chusteczk do kieszeni i podnis gow. Karl wyszarpn teczk, ktr jubiler wci kurczowo przyciska do piersi, odoy j na st i szybko przejrza jego kieszenie. - Panie Stienert - ysy zwrci si do Horsta. - Jest pan jubile rem z Lauban, nieprawda? - bardziej stwierdzi ni zapyta. Horst przytakn skwapliwie. - Co pan mia da czowiekowi, z ktrym umwi si pan na rynku? - Biuteri. Duej wartoci... Horst uzna, e wiedz o nim zbyt duo, aby kama. Zerkn na Karla, ktry otworzy teczk i wyj z niej jajko Faberge owinite w szary papier oraz woreczek z brylantami. One przykuy jego uwag, a czujc pod papierem obo jajka, uzna, e jubiler zabra ze sob kolacj, wic wrzuci je z powrotem do teczki. Bardziej interesowa go pcienny mieszek mocno zawizany rzemieniem. Obrci go i rozsypa na stole brylanty. Zajaniay tysicem iskier, odbijajc wiato lampy. Patrzy na nie urzeczony jarzcym si bogactwem. - Cholera, to musi by ze sto karatw!
70

ysy wsta i podszed do stou. Zdawao si, e brylanty go nie interesuj, lecz uwag przycign woreczek. Podnis go, aby lepiej widzie napisy wytoczone na ptnie. Stienert gono przekn lin. - Oszuka pan wadze niemieckie - mwi ysy, jakby z wyrzutem. - Mia pan zapaci za faszywe dokumenty stwierdzajce, e jest pan robotnikiem przymusowym. To tak na wypadek gdyby zagarnli pana Rosjanie. Nie mam o to pretensji. Ale dlaczego za te dokumenty chcia pan zapaci kradzionymi brylantami? - Jak to: kradzionymi"?! - Horst postanowi si nie przyznawa. ysy podszed bliej. - Panie Stienert - powiedzia niemale dobrodusznie - niech pan nie kamie, bo bdziemy musieli pana mczy. Karl, jakby na potwierdzenie tych sw, wydoby z kieszeni link z metalowymi zbami rozpit midzy dwiema krtkimi drewnianymi rkojeciami. Podszed do stou i przesun link po krawdzi blatu. Zby wciy si w drewno z zadziwiajc lekkoci. - Najpierw odetniemy panu palce u rk. A wtedy powie pan wszystko. Nie lepiej pozosta w caoci? - ysy zamia si. - Powtarzam pytanie: dlaczego kradzionymi brylantami? Kto je panu da? - Mog troch wody? - Stienert poczu, e jego usta s tak suche, i jzyk przykleja si do podniebienia. Karl podsun mu manierk. - Dwa dni temu przyszed do mnie mczyzna, proszc o sprawdzenie autentycznoci dwch brylantw. - Mia co jeszcze? - Tak, kilka sztabek zota. Te chcia sprawdzi, czy nie oszukane. - Jak wyglda? - Blondyn, redniego wzrostu... - Cechy szczeglne? Blizna, znami... - Mia niewielk blizn na policzku. O tak, w poprzek - Horst pokaza palcem. ysy spojrza na Karla. - I... dalej co? - Brylanty i zoto byy autentyczne. 71

- Nie zapyta pan, skd je mia? Horst wzruszy ramionami. Ponownie sign po manierk z zimn wod. - Teraz ludzie czsto przynosz precjoza. - Gono przekn duy yk wody. - Na chleb, na apwki. Nie warto nawet pyta. - Ale tutaj jest kilkadziesit brylantw. - ysy wzi woreczek ze stou i przez chwil way go w doni. - Ten mczyzna przyszed ponownie. Zoy mi propozycj: jeeli za ten woreczek dostan dla niego dokumenty, e by winiem przymusowym i pracowa w gospodarstwie pod Lauban, to da mi drugi taki. Zgodziem si. Zaczem szuka, kto moe zaatwi taki dokument. Powiedziano mi o gestapowcu w Marklissie. Znalazem go. I przyjechaem, eby odebra te papiery, i przywiozem zapat. - A, wic to miay by dokumenty dla niego! Nie dla pana! ysy wydawa si wyranie zdziwiony. - No, panie jubilerze, min si pan o wos ze mierci. Straszn mierci. Stienert odetchn gboko. Uwierzyli mu, a z ich zachowania wynikao, e nie bd sprawdza prawdziwoci jego sw! Kamstwo, cho zgrabnie i przekonujco przedstawione, mogo zosta atwo wykryte. Jak si zorientowa, na razie to niebezpieczestwo nie istniao. ysy skin gow na Karla, a ten szarpn Horsta za rami i popchn go w stron drzwi. Wyszli do korytarza, ktry po kilkunastu metrach zwa si i zakrca w prawo. W wietle latarki wida byo niskie metalowe drzwi zamykane na zasuw, ktr najwyraniej dorobiono bardzo niedawno, gdy mimo wilgoci panujcej w podziemiach rdza nie pokrya jeszcze rub. Karl odsun sztab i otworzy drzwi. Z wntrza wydoby si straszliwy fetor. - Bliej! - rozkaza. Stienert podszed niepewnie. Podnis rg konierza, aby zatka nos przed fetorem, ktry przyprawia go o mdoci. Snop wiata pad na zwoki mczyzn lece tu przy drzwiach. Kilkoro z nich w niepojty sposb miao uniesione rce, jakby zabici w ostatnim gecie chcieli sign do nieistniejcego zamka i otworzy drzwi. Widzia donie z zagitymi palcami, pokrytymi zielonymi plamami zgnilizny. W wielu miejscach skra rozstpowaa si, ujawniajc minie.
72

Odwrci si, czujc gwatowny skurcz w odu. Opar gow o beton. Struka wody sczca si z pknicia w chropowatej cianie przyniosa mu wraenie ulgi, ale po chwili zncrwu skurcz zmusi go do wymiotowania. Zamknij, za bardzo mierdz - usysza gos ysego. Stienert sta z gow opart o cian, nie majc si, aby si ru szy. - Gdybymy panu nie uwierzyli, ju tam by pan by. - ysy podszed bliej. Stienert oderwa si od ciany i patrzy przeraony wprost w oczy ysego. Ten macha chusteczk wycignit z kieszeni, aby rozpdzi odr unoszcy si w zatchym powietrzu podziemnego tunelu. - Tak, wrzucilibymy tam pana, aby skona pan z godu. By moe wczeniej umarby pan z przeraenia. Par tygodni wrd rozkadajcych si trupw jest trudne do zniesienia... - Dlaczego? - Stienert wci patrzy prosto w oczy ysego. Dlaczego? - To bardzo humanitarne rozwizanie. Jeeli po tygodniu zmienimy zdanie, to moemy darowa kar i wycign skazaca stamtd. Jeeli nie zwariowa, to jest nam bezgranicznie wdziczny i robi wszystko, co mu kaemy - mwi odwrcony tyem do Horsta. Szli szybko w stron wyjcia. Oni rwnie mieli najwyraniej do straszliwego fetoru i chcieli jak najszybciej std wyj. Zimne kwietniowe powietrze uderzyo z tak moc, e Stienert zachwia si. Oddycha gboko, aby jak najszybciej zapomnie o tym, co czu przed kilkoma minutami, ale smrd odchodw i gnijcych cia wdar si tak gboko, e wiedzia, i szybko nie zapomni. - Pan te zrobi wszystko, co panu kaemy. Prawda, panie Stie nert? - ysy zapali papierosa. Horst kilkakrotnie skin gow potakujc. Zachciao mu si pali, chocia rzuci papierosy trzy lata temu. Wycign rk do ysego. - Prosz mi da papierosa... Ten wyj z paczki papieros, ktry wsun mu w usta.
73

- Karla ju pan zna, on bdzie si z panem kontaktowa. - Tak, tak - Horst ponownie skin gow. Zaciga si dymem, majc nadziej, e tyto szybciej usunie trupi odr. - Na razie wrci pan do Lauban i przekae temu, ktry da panu brylanty, odpowiedni dokument. - Tylko tyle? - Horst patrzy z niepokojem. Spodziewa si podstpu, ale by ju spokojniejszy. Domyla si, e jest potrzebny tym ludziom, ktrzy wczali go do jakiej gry. To nie byo teraz najwaniejsze. Chcia moliwie najszybciej odjecha jak najdalej od tego strasznego lochu. Wrcili do Marklissy, do tego samego miejsca, z ktrego wyruszyli. - Jutro Karl przyjedzie do pana, do mieszkania. Przywiezie dokument, ktry dostarczy pan temu mczynie. - To wszystko? - Horst patrzy z niedowierzaniem, jak Karl otwiera drzwi po jego stronie. - Wszystko, panie Stienert. Na razie. Samochd odjecha szybko, pozostawiajc jubilera na rynku. Wszed szybko za filar i opar si o cian. Zegar na ratuszowej wiey wybi godzin dwunast. To wszystko wydawao mu si koszmarnym snem tak bardzo, e kilkakrotnie potrzsn gow, jakby chcia si obudzi. Jednake nieznony trupi odr, ktry wcisn si w kad nitk jego ubrania, przypomina, e to nie by sen, a ludzie, ktrzy zacignli go do podziemnego grobowca, nie byli marami. Uzna, e to rabusie, ktrzy zabijali swoje ofiary lub torturowali je w betonowych podziemiach, aby wydoby informacje o ukrytych skarbach. Nie rozumia jednak, dlaczego wypucili go ywego. Czyby zorientowali si, e nie by zwykym jubilerem z Lauban, ktry przypadkowo zaplta si w kryminaln afer, lecz wykonywa zadanie, wic woleli nie zadziera z jego mocodawcami? Uzna, e nie ma co zastanawia si nad tym, gdy wczeniej czy pniej wszystkiego si dowie. Zdj paszcz i kilka razy poruszy nim energicznie, jakby chcia strzepn mdlcy odr. Potem zaoy go, cho nie zapina, i poszed szybko pod murami kamieniczek do samochodu, ktry zostawi na placyku przed kocioem.

74

28 kwietnia, Blechley Park


- Panie komandorze, sowo... - Jorgjak mg najszybciej kutyka w stron komandora Travisa, ktry wysiad z samochodu przed drzwiami wiktoriaskiego paacu w Bletchley Park, gdzie mieci si jego gabinet. - Widz, e porusza si pan coraz sprawniej. - Komandor wycign rk na powitanie. - Pikna pogoda, nieprawda? Nie znam Anglika, ktry witajc si nie mwiby o pogodzie pomyla Jorg. - Mam wan spraw - powiedzia, odwzajemniajc ucisk. - Panie kolego, za par minut zaczynamy narad. Spotkajmy si za dwie godziny... - To bardzo pilna sprawa. By moe od tego zaley powojenny wiat! Komandor spojrza na niego z umiechem. - Ja nie artuj, panie komandorze. Ton Jorga wskazywa, e rzeczywicie daleko mu do artw. - O co chodzi? - Na Atlantyku jest niemiecki okrt podwodny U-234, ktrego adunek moe sta si wanym elementem powojennej polityki. Komandor ponownie zerkn na zegarek i wskaza rk drzwi. - Chodmy do mnie. Gabinet komandora Travisa mieci si na pierwszym pitrze tu obok schodw, ktre mimo trudnych wojennych czasw nie straciy nic ze swojego wiktoriaskiego uroku. Travis zamkn drzwi obite skr i wskaza na fotel przed biurkiem. Gabinet, cho skromny, umeblowany by w dobrym stylu, ktry tworzyy biurko i dwa fotele, stanowice dobran cao na tle piknej bukowej biblioteki. Wszystko wiadczyo o wyrafinowanym smaku komandora, ktry najwyraniej dostrzeg, e jego pokj zrobi wraenie na Jorgu. - Przeniosem to z mojego londyskiego domu, gdy si okazao, e tutaj bd spdza wicej czasu ni tam. No, sucham pana. - Mam depesze odczytane przez Aparat" czy Ryb miecz", jak t maszyn nazywali Amerykanie. Nada j rosyjski szpieg
75

w Waszyngtonie, ktry donosi o rejsie okrtu podwodnego U-234. Poda, co przewo. - Przepraszam, ale nie rozumiem alarmu, jaki pan wszcz... Jorg unis do w gecie proszcym, aby Travis pozwoli mu skoczy. - Okrt wyszed z portu Kristiansand pitnastego kwietnia, a wic kilkanacie dni wczeniej dowdztwo stacjonujcej tam flo tylli musiao otrzyma spis materiaw, jakie miay by zaadowane do tego okrtu... Jorg zawiesi gos, czekajc na reakcj Travisa. Ten skin gow. - To si rozumie samo przez si. - A my odczytalimy t depesz dla dowdztwa flotylli. - Skd pan tak wnioskuje? - Z biegu wydarze: wywiad brytyjski poinformowa Amerykanw o wyjciu w morze U-234 oraz o adunku, jaki okrt ten przewozi. Ten brytyjski telegram trafi do rk rosyjskiego szpiega, ktry powiadomi o tym Moskw. Musz mie t niemieck depesz dla dowdztwa flotylli z Kristiansand wyszczeglniajc, jaki adunek przewozi U-234! - Panie majorze... - Travis podszed do okna, jakby chcia sprawdzi, czy przybywaj ju oficerowie na narad. W rzeczywistoci chcia mie chwil na rozwaenie odpowiedzi. Wydawao mu si niestosowne ukrywanie przed czowiekiem pracujcym w Ble-tchley Park, e odczytywano tam niemieckie depesze, ale oficjalnie nie mg tego przyzna. Szuka najlepszego wyjcia z tej sytuacji. Wreszcie odwrci si i opar o parapet. - Czy wie pan, ile tygodni zajmie przyznanie panu certyfikatu umoliwiajcego dostp do materiaw Ultry"? - Nie mam pojcia. - Co najmniej sze, a szanse, e taki certyfikat pan otrzyma, s bardzo, bardzo niewielkie. - A pan rozumie, jakie znaczenie ma wyjanienie sprawy U-234? - Tak! I mog tylko podzikowa panu za zwrcenie na to uwagi. To wszystko, co mog! Odwrci si do Jorga. Na pewno zaraz powie, e mu przykro - pomyla Jorg. 76

- Przykro mi, panie kolego, ale takie s procedury - powiedzia twardo Travis. Byo oczywiste, e dalsza rozmowa nie ma sensu. - I jeszcze jedno - zatrzyma Jorga zmierzajcego do drzwi. Nie radz nikomu wspomina, e w tym orodka odczytano niemiecki szyfrogram. W przeciwnym wypadku bdzie pan mia due nieprzyjemnoci. Niech pan to potraktuje bardzo powanie! - Tak jest! - Jorg zasalutowa i wyszed z gabinetu. Czu si upokorzony, ale najbardziej bolesna bya myl, e dotar do tajemnicy, ktrej rozwizanie mogo mie ogromne znaczenie. Tak wielkie, e nawet nie potrafi sobie tego wyobrazi. Wyszed na korytarz, ale po chwili zapuka do drzwi Travisa i nie czekajc na zaproszenie wszed. - Panie komandorze, jeszcze jedno - mwi szybko, aby Travis mu nie przerwa. - Przez kilka miesicy penetrowaem niemieckie orodki badawcze na Dolnym lsku. Wiem, e macie znakomitych fachowcw, ale oni nie maj wiedzy, ktr ja mam, a ktra moe okaza si niezbdna do rozwikania tej sprawy. Travis wsta zza biurka i podszed do niego. - Rozumiem pana, ale musz przestrzega procedur. A one na kazuj mi powiedzie: dzikuj panu za zwrcenie nam uwagi na wany problem niemieckich zbroje.

28 kwietnia, Eight Belles*'


Graham, narzeczony Kathleen, okaza si sympatycznym dryblasem, grzecznym i niemiaym, ktry niechtnie mwi o sobie. Po pierwszej godzinie spotkania Jorg wci nie umia powiedzie, czym chopak si zajmuje. Szybko przesta tego docieka, uznajc, e rwnie on by zaangaowany w tajny projekt zwizany z Bletchley Park. Siedzieli przy okrgym stoliku w kcie zatoczonego i zadymionego pubu Eight Belles", ktry w ocenie Jorga mia jedyn zalet, jak bya blisko orodka. Moe z tego powodu trudno tu
77

byo spotka kogo z kadry, gdy wszyscy starannie unikali miejsca pooonego zbyt blisko. Pili drug kolejk mocnego piwa ale o nazwie Golden Pride, ktre zupenie Jorgowi nie smakowao. Skoro jednak Kathleen i Graham jednogonie stwierdzili, e musi pozna prawdziwe angielskie piwo, warzone w niezmienionej recepturze od pocztkw osiemnastego wieku, nie mia odmwi. By zadowolony, e przyj zaproszenie Kathleen na spotkanie z ni i jej chopakiem, cho z pocztku nie mia na to ochoty. Gdy jednak nadszed sobotni wieczr, a do pokoju wrci rozgadany Irlandczyk, wola wymkn si, aby unikn rozmw o losie jego narodu, ktry mimo wielu krzywd zaznanych od Anglikw stan dzielnie do walki z nazizmem. - Widywaam ci w lepszym humorze - nagle stwierdzia Kathleen. - Wspomnienia z wojny? - Nie, wspomnienia z porannej rozmowy z Travisem - mrukn Jorg. - Nie pozwoli ci przeczyta depeszy, ktra tak ci interesowaa. - Czy wy zawsze musicie o pracy? - Graham ponis si. - Na szczcie musz i do toalety, wic sobie pogadacie. - Nie interesuje mnie depesza, ale wykaz adunkw U-234. Jorg wzruszy ramionami. - Wiem, e nie mog dosta caej depeszy, chc zobaczy tylko wykaz. Musz wiedzie, co ten cholerny okrt przewozi! - Mog ci to powiedzie - Kathleen zerkna na boki. Jorg zauway to i nagle pomyla, e Graham nie odszed przypadkowo. Zapewne obserwuje nas z ukrycia i wrci, gdy Kathleen da mu znak - pomyla. - List zaadunkow wysano z Berlina do Kristiansand jedenastego kwietnia. Wynika z niej, e U-234 mia zabra rozoony samolot odrzutowy Me 262 i rakiet Hs 293 oraz kompletn dokumentacj techniczn samolotu rakietowego Komet". To wiemy. Jednake na pokad przeniesiono co, czego nie wiemy, gdy wszystkie nazwy s zakodowane. Jedyne co odczytalimy to Haspekerne". Sze innych pozycji nosi nazwy kodowe, czyli nie wiemy co to. - Pamitasz te nazwy? - Prosz bardzo: Kolonia, Habsburg, Wolf, Brennstoff B... 78

Drgn. Znowu wrciy do niego tajemnicze sowa i mczce przekonanie, e musia gdzie widzie napisan, t nazw Brennstoff B". Wci nie potrafi tych liter umiejscowi w adnej z okolicznoci, ktre przychodziy mu na myl. Oznaczay paliwo", wic napis taki powinien widnie w miejscu, gdzie paliwo mogo by. Jakie paliwo: benzyna, olej napdowy? - Kathleen - Jorg podnis si z krzesa, widzc, e do stolika wraca Graham - musz i, eby to rozway. - Co ci tak poruszyo? - Brennstoff B", widziaem gdzie taki napis. Jestem tego pewien, ale nie mog sobie przypomnie gdzie. Przywouj rne sytuacje, ale cigle nie znajduj odpowiedzi. Powiem ci, e to cholernie mczce. Id wic. Mia nieodparte wraenie, e musi jak najszybciej wyj z ciemnego i zadymionego pubu, gdzie pogos kilkudziesiciu rozmw piwoszy nawykych wymienia uwagi ca moc garde uniemoliwia spokojne rozwaenie wspomnie. - Graham - wycign rk do chopaka, ktry wraca do stoli ka - id. Dzikuj za miy wieczr. Zrobi krok w stron wyjcia, ale natychmiast si odwrci. - Sdz, e to cholernie wany wieczr, a szczerze mwic, mam nieodparte wraenie, e pakuj si w jak kaba. - I za to nam dzikujesz? Kathleen wydawaa si szczerze zdziwiona. - Tak, bo ju mi si zaczo nudzi. Pomacha im na poegnanie i kutykajc, zacz przeciska si do wyjcia. Myl stawaa si coraz bardziej natrtna. Przebiega pamici zakamarki Tzschochy, ale w adnym nie mg umiejscowi tych liter. Zatrzyma si. Pomyla o podziemnym laboratorium, do ktrego wdar si w czasie poaru. Czy tam widzia napis? Odsun si na bok, dajc przejcie grupie mocno ju pijanych mczyzn, ktrzy wygldali jak zdemobilizowani onierze, a w dodatku, straszliwie faszujc, piewali It is a long way to Tiperary, co mogoby wskazywa, e s Irlandczykami. Zdecydowanie nie powinien rozwaa swojego problemu w sobotni wieczr w pubie. Odwrci si jeszcze raz do Kathleen i Grahama, aby pomacha im na do widzenia. 79

Jak powiedziaa? - przypomnia sobie, e Kathleen wymieniajc nazwy kodowe, wspomniaa Haspekerne". Wrci do stolika, co najwyraniej rozbawio Grahama i Kathleen. - Nie id do toalety - pooy rk na ramieniu Grahama. Ktem oka dostrzeg, e Kathleen zaczerwienia si, rozumiejc, e Jorg przejrza jej gr. - Powiedziaa Haspekerne"? - zapyta. - Tak, w depeszy byo takie sowo. - To bd. le odczytalicie. Powinno by Kernehaspe" - Co to? - W dowolnym tumaczeniu zacisk rdzenia". - Moe jednak pjd do toalety. - Graham podnis si z krzesa. - Co to? - powtrzya Kathleen. - W jzyku niemieckim kerne oznacza atomowy. Jorg wyprostowa si. - Ju sobie id - powiedzia do Grahama. Czu, e jest coraz bliej zlokalizowania napisu Brennstoff B". Rozwizanie pojawio si nagle w rodku nocy. Tak nagle, e nie by pewien, czy przypadkiem mu si nie przynio. Zerwa si z ka moe zbyt gwatownie, gdy zza ciany dolecia go gos wsplokatora zaniepokojonego haasem w rodku nocy. - Wszystko okay, Jan? - W porzdku, nie przejmuj si. Nie mia czasu narzuci szlafroka, ktrego zreszt uywa rzadko, i boso, w podkoszulku i bokserkach, wybieg na korytarz, gdzie na niewielkim stoliku sta telefon na duej puszce, do ktrej trzeba byo wrzuci monet, aby uzyska poczenie. - Cholera! Nie mia przy sobie ani szylinga, a co gorsza, zastanawia si, czy w pokoju ma jakie drobne. Zwrcenie si o to do wsplokatora naraao go na dugie rozmowy o stosunkach Irlandia-Anglia. Na szczcie znalaz kilka monet i szczliwy wrci do telefonu. Nurtowaa go tylko jedna myl, czy zdoa odnale komandora Howarda Compaigne'a. Co prawda mia jego telefon w Londynie, ale nie wiedzia, czy ju stamtd nie wyjecha. - To znowu ty! - usysza zaspany gos, z ktrego przebijaa wyrana zo. 80

- Skd wiedziae, e to ja? - zapyta szczerze zdumiony Jorg. W suchawce zapado milczenie, najwyraniej Howard zastanawia si, czy dobrze rozpozna gos. - A kto moe do mnie dzwoni o tej porze, jak nie Czerny! Howard wrzasn do suchawki. - Przepraszam... - Nie przepraszaj, tylko powiedz, dlaczego do mnie dzwonisz zawsze w rodku nocy?! Co ja ci zrobiem? - Przepraszam, Howard, mylisz mnie z Andrzejem. Martin Jorg mwi... - A... - Compaigne najwyraniej dochodzi do siebie. - Dobrze, to wobec tego czy wszyscy Polacy musz mnie budzi? Do cholery! Czy nie potraficie zadzwoni do porzdnego paccego podatki Amerykanina o normalnej porze?! - Nie wiem czy wszyscy, ale ja musz. Poza tym przesta zrzdzi i suchaj, bo kocz mi si monety, a sprawa wana! - Czyli nie mam czasu, aby oprzytomnie ani ruga ci dalej. Sen by pikny. Pytaj. - Zdjcia, jakie robiem w czasie poaru w podziemnym laboratorium. - Jakie zdjcia? - Przekazaem wam negatyw, gdy dotarlicie do mnie do Tzschochy. Pamitasz? Trafiy do Joanny? - Ach, tak. Trafiy. - Masz do niej telefon? - Ona jest w Normandii, chyba wyjechaa tam na zawsze... - Howard, na Boga, kocz mi si monety! - Poczekaj... Jorg patrzy z niepokojem jak ostatnia moneta znika w otworze automatu. Zostaa mu niespena minuta rozmowy. - Mgby si pospieszy? Prosz, Howardziuniu. Pospiesz si, do cholery! Po chwili usysza jak Howard podnosi suchawk. - Notuj. - Cholera - rozejrza si wok, ale nigdzie nie dostrzeg owka ani kartki. 81

- Nie mw, e nie masz jak zapisa, wic zadzwonisz za chwil - Compaigne zdawa si rozumie sytuacj. - Budzi czowieka w rodku nocy to prosz bardzo, ale przygotowa si do rozmowy to ju nie. Polacy! - Przesta zrzdzi. Mw! - Normandia Borg 37. - Mylaem, e trudniejszy. To pij... Ciche trzaniecie w suchawce oznaczao, e opacony czas rozmowy si skoczy. - Na pewno to rozumie - powiedzia Jorg, odkadajc suchaw k na wideki. Spojrza na duy cienny zegar wiszcy przy wskich schodach prowadzcych na strych. Wskazywa czwart nad ranem. Byo zdecydowanie za pno, aby dzwoni do Joanny. Na pewno zrozumiaaby popiech, ale niewiele by na tym zyska. Ponadto nie mia monet, aby opaci rozmow. Nie spa do rana, starajc si wyowi z pamici kady szczeg akcji w zadymionych tunelach podziemnego laboratorium. Odnosi wraenie, e napis widzia na metalowych drzwiach odgradzajcych od korytarza niewielkie pomieszczenie z pancern szyb. Mogo mu si jednak tylko wydawa. A musia mie pewno, zanim poszedby z t rewelacj do komandora Travisa. Poza tym bya jeszcze jedna trudno: jak wytumaczy szefowi orodka Bletchley Park, e pozna cile tajn tre depeszy? Nie mg przecie wskaza na Kathleen jako swojego informatora, gdy mogoby to mie fatalne dla niej konsekwencje. Co prawda uwaa, e za jej gadulstwem kry si Travis, ktry t drog postanowi przekaza mu informacj, ale pewnoci nie mia.

29 kwietnia, Normandia
Wraki czogw na poboczu normandzkiej drogi dawno si wypaliy, ale wci wydawao si, e w powietrzu unosi si swd tlcych si szmat, gumy i prochowego dymu. Dwa shermany z brytyjskiej
82

dywizji stay przechylone na bok w miejscu, gdzie dosigy je pociski niemieckiego niszczyciela. Joanna otworzya okiennice niewielkiego domu stojcego nieco z boku gwnej ulicy Ver-Sur-Mer, wioski oddalonej o kilka kilometrw od play, na ktrej 6 czerwca 1944 roku o wicie wyldowali onierze brytyjskiego XXX korpusu i skd ruszyli w stron Caen. cigna wosy do tyu i zawizaa je tasiemk, przegldajc si w szybie otwartego okna. Widziaa twarz przedwczenie postarzaej kobiety z nitkami siwizny na ciemnych, mocnych wosach. Na jej twarzy mona byo wyczyta lady tragedii, ktra musiaa dotkn j z wielk si, aczkolwiek nigdy si z niej nie zwierzaa ani nie skarya, jak bardzo gboko bl wszed w ni i jak czsto powraca w sennych koszmarach. Odwrcia si szybko i spodziewajc si nadejcia fali chodu, zwiastowanego przez ciemne chmury idce od morza, woya wojskow kurtk, a stopy wsuna w wysokie wojskowe buty. Trzymaa si prosto i poruszaa z wdzikiem zdradzajcym staranne wychowanie w dobrej szkole, gdzie nauczyciele wpajali nawyki, ktre pozostaway na cae ycie. Spojrzaa na dalekopis stojcy w rogu kuchni, sprzt, ktrego obecno wydawaa si dziwna w normandzkiej zagrodzie. Niezadrukowana kartka papieru sterczaa nad czarnym gumowym wakiem, aby przyj wiadomo, ktrej Joanna spodziewaa si ju od poprzedniego wieczoru. Wysza do sieni, gdzie na dugiej skrzyni leay narzdzia ogrodnicze wskazujce, e ich wacicielka lubi prace w ogrodzie. W istocie za murowan stodo by niewielki skrawek ziemi, z ktrego usuna kamienie, nawioza obornikiem i zaoya poletko wiosennych kwiatw, co w ostatnich dniach wojny wydawao si czym szalonym. Ludzie sadzili zgnie powki ziemniakw, aby uratowa si przed godem, jaki opanowa Europ w ostatnim roku wojny. A Joanna hodowaa kwiaty, ktre tej wiosny wypuciy tak wiele pkw, e wkrtce ogrd mia pokry si dziesitkami kolorw. Mczyzna siedzcy na kamieniu przy bramie odsun czapk do tyu i lekko skin gow, witajc Joann, ktra odpowiedziaa machniciem rki, co rwnie mona byo odczyta jako znak potwierdzajcy, e wszystko jest w porzdku. Mczyzna poprawi 83

amerykaski karabin Ml z przycit luf, luno wiszcy na pasku przerzuconym przez rami, i wrci do obserwowania drogi. - Jean-Paul! - krzykna Joanna. - Bdzie pada, we peleryn. Odwrci si w jej stron i umiechn lekcewaco. Zapomniaam, e Normandczycy kochaj deszcz, jak aby staw - powiedziaa do siebie i przystawia krtk drewnian drabin do ciany stodoy, na ktr poprzedniej jesieni pucia pncza, aby szaremu budynkowi nada troch koloru rozkwitajcych kwiatw. Odlegy warkot samochodu odwrci jej uwag od rozpinania odyg na drewnianej kratce przyczepionej do kamieni ciany. W tej spokojnej wsi, lecej z boku gwnych traktw biegncych wzdu wybrzea, widok samochodu nie by czsty i jednoznacznie wskazywa, e przybywa kto majcy wanie tam spraw do zaatwienia. Z reguy byli to urzdnicy z Caen, ktrzy musieli dojecha, gdy szwankowaa czno telefoniczna i nie mieli innego sposobu przekazania wanych pism. Z wysokoci drabiny dostrzega czarnego humbera, jaki wyoni si zza zakrtu, mijajc dwa spalone czogi. Ju marka pojazdu wskazywaa, e nie jedzie w nim urzdnik z Caen. Ci poruszali si z reguy citroenami z jednym reflektorem, gdy tak nakazywaa im narodowa duma, albowiem nic innego nie uzasadniao korzystania z pojazdu angielskiej marki. Jean-Paul, syszc samochd, podnis si z kamienia i stan obok masywnego supka bramy, ktry w razie koniecznoci zapewniby mu oson. By skupiony, jak myliwy idcy tropem rannego dzika. Zerkn gniewnie na Joann, ktra wci staa na drabinie, stanowic widoczny cel. Nie odway si jednak nakaza jej, aby si ukrya, cho mia wielk ochot na ni krzykn. Samochd wjechawszy do wsi, zwolni, gdy najwyraniej kierowca poszukiwa okrelonego adresu. Im bliej by zagrody Joanny, tym jecha wolnej, a zatrzyma si dokadnie przy bramie. Jean-Paul, z karabinem gotowym do strzau, odsun si jeszcze bardziej za supek i obserwowa mczyzn, ktry wysiad z samochodu. Tu za nim wyszed kierowca, ktry rozejrza si dookoa, opar o mask i zapali papierosa. Zachowanie tych dwch ludzi byo tak swobodne, e Jean-Paul zdecydowa si opuci karabin, acz nie wypuszcza go z rk i nie zabezpiecza. Wyszed zza supka. 84

- Taaak... - powiedzia, zachcajc mczyzn, ktry zmie rza do bramy, aby ten przedstawi si lub przynajmniej poda cel wizyty. Joanna z wysokoci drabiny przypatrywaa si przybyszowi, nie przypominajc sobie, aby kiedykolwiek go spotkaa. W mundurze bez odznak wyglda jak zdemobilizowany oficer armii brytyjskiej. Szczupy i wysoki, o pocigej twarzy, z ciemnymi wosami gadko zaczesanymi na bok, porusza si sprycie, co zdradzao wojskowy trening. - Taaak... - powtrzy Jean-Paul, najwyraniej przyjmujc, e przybysz jest obcokrajowcem i nie zrozumie jego normandzkiego jzyka. - Poszukuj pani Joanny - wreszcie odezwa si mczyzna po francusku, acz z wyranym angielskim akcentem. Jean-Paul odwrci si. Z ulg skonstatowa, e Joanna zesza z drabiny, a dostrzegajc jej przyzwalajcy gest, odsun si z drogi, cho wci trzyma karabin w gotowoci. - Jestem major Felix Cowgill - przedstawi si mczyzna. - Pro sz, aby pani powicia mi kilkanacie minut spokojnej rozmowy. Joanna podaa mu rk. - A czeg to szef kontrwywiadu Jego Krlewskiej Moci moe chcie ode mnie, prostej mieszkanki normandzkiej wsi? Cowgill nie odpowiedzia, a weszli do domu, gdzie od razu zwrci uwag na dalekopis pod oknem. - To jest, jak widz, typowe wyposaenie domw prostych mieszkacw normandzkich wsi... - umiechn si. Pooy czapk na stole i usiad na krzele, ktre wskazaa Joanna. - Wie pan o mnie wszystko? - zapytaa. - Wystarczajco, aby odnale pani w tej spokojnej wsi. Piknie tu, ale chyba nudno... - Panie majorze, ja nie chc wraca do tego, co robiam w czasie wojny - powiedziaa twardo, oschle. - Ani do tego, co mnie zrobiono - dodaa po chwili. - Wojna si skoczya. Skoczya. Cowgill wycign z kieszeni papieronic. - Pozwoli pani? - spojrza na Joann, podnoszc papierosa. - Prosz, niech pan pali - odwrcia si i signa po du metalow popielniczk stojc na kredensie. 85

Milcza przez chwil, jakby cakowicie pochonity ugniataniem papierosa. Zapewne chodzio mu o nadanie sowom, ktre miay pa, szczeglnego znaczenia. - Napije si pan herbaty? - Joanna wstaa od stou, aby w czy czajnik. Nie czekajc na odpowied, wetkna wtyczk kabla od metalowego czajnika do gniazdka i stana obok, czekajc a woda si zagotuje. - Czeg to kontrwywiad brytyjski chce ode mnie? - powtrzya pytanie. - Wojna dobiega koca. - Nie! - Powiedzia to tak stanowczo, e spojrzaa na niego zdziwiona. - Nie! Ta wojna signie koczy. Ona przechodzi w inn faz. Joanna odwrcia si, aby nala wrztku do porcelanowego imbryka. Wrcia po chwili do stou. - Jak pan to rozumie? - Ludzie, ktrzy stworzyli Trzeci Rzesz, przygotowuj si do przeksztacenia jej w Czwart Rzesz. - A gdzie miaaby powsta? Na gruzach Hamburga czy Kolonii, ktre wasze bombowce zrwnay z ziemi? A moe w Berlinie? - Terytorium nie jest wane. Spoeczestwo tej Czwartej Rzeszy maj utworzy... - umiechn si - najlepsi synowie narodu niemieckiego. Esesmani! Ich liczb ocenialimy na milion. Walczyli z fanatycznym powiceniem, wic ginli jak muchy i do koca wojny ich liczebno moe zmniejszy si nawet o poow. Pozostanie p miliona fanatykw. Zapewniam pani, e jest si kogo ba. - Wiem, dobrze wiem - powiedziaa gucho Joanna. Przez chwil mona byo odnie wraenie, e wrcia gdzie do strasznego dla niej czasu. Przecigna doni po wosach. Dostrzeg jej krtko przycite paznokcie, co wyranie kontrastowao z piknymi, wypielgnowanymi domi. Dostrzega jego wzrok. - Wbijali mi szpilki pod paznokcie - szepna tak cicho, e ledwie usysza jej sowa. Szybko si opanowaa. - Przepraszam... Cowgill czu, e natrtne spojrzenie urazio t kobiet.
fifi

- Nie, nie. - Bya sposzona jego zaenowaniem i swoj chwil saboci. - Niech pan mwi dalej... Pooya rce na kolanach. Milcza przez chwil, poszukujc utraconego wtku. - Tym bardziej e SS ma gigantyczne fundusze. Mog za nie kupi kadego i wszystko. Mam meldunki, e uciekaj do Argentyny. A tam minister wojny Juan Peron czeka na nich z otwartymi ramionami. - A to dlaczego? - Chce z nich stworzy swoj si. Jest wic kraj, w ktrym odrodzi si Rzesza Niemiecka. - Zaciekawia mnie pan coraz bardziej... - Joanna podniosa przykrywk imbryka i widzc, e herbata nabraa ju ciemnej barwy, nalaa jej do filianek. - Sprawa jest tym bardziej trudna, e mog si w ni wczy Rosjanie. Mam takie sygnay - doda Cowgill. - I dlatego przyjecha pan do mojej wioski, w ktrej zamieszkaam, aby odnale spokj - mwia jakby z wyrzutem, cho lekko i z umiechem. - Dlatego e nie wierz, aby porzucia pani walk. - Cowgill nie podj jej artobliwego tonu. - Pan, ktry moe posuy si tajnymi subami Jego Krlewskiej Moci, wspartymi przez amerykaskie Biuro Sub Strategicznych, FBI, Agencj Bezpieczestwa Armii i Korpus Kontrwywiadu, potrzebuje mnie? - Powiem tak: w tej wojnie wszyscy maj swoje interesy. Nie zawsze zgodne z interesem publicznym. - Ujawni pan, o kim pan myli? - Na przykad... Allen Dulles - powiedzia Cowgill po krtkiej chwili wahania. - Szef amerykaskiego wywiadu w Europie? - Joanna ze zdziwieniem otworzya szeroko oczy. Cowgill wsta od stou i podszed do okna, syszc, jak pierwsze krople deszczu uderzaj o szyby. - Pikny kraj, ale pogoda jak w Szkocji - mrukn, wpatrujc si w okno, ale natychmiast powrci do tematu. - W gr wchodz pie nidze, o jakich nigdy na tym kontynencie nikomu si nie nio...
87

- Jakie pienidze? - Poczone kapitay Siemensa, Kruppa, Boscha, IG Farben, Dresdner Bank... Mog jeszcze dugo wymienia nazwy najwikszych i najbogatszych koncernw niemieckich. - Miliardy dolarw. Cowgill skin gow i doda: - Moe nawet... biliony! Mwimy przecie nie o majtku jednej fabryki czy jednego banku, lecz caego pastwa! Pastwa, ktre przez pi lat upio poow Europy! - Dla takich pienidzy anioy staj si diabami, prawda? - Zwaszcza gdy w gr wchodzi rwnie wadza. - Czemu pan uwaa, e'*"ja pozostan anioem? - zapytaa Joanna. Cowgill nie odpowiedzia. Podszed do Joanny tak blisko, e poczua zapach jego dobrej wody koloskiej. Patrzy jej prosto w oczy. - W nowej sytuacji nie mona wierzy rzdowym strukturom. Jeeli prawd jest, e Allen Dulles zainteresowa si gigantycznym majtkiem nazistw, to moemy przyj, e gdy awansuje i stanie na czele amerykaskiego wywiadu... - szuka przez chwil odpowiedniego sowa - moe nie by obiektywny. - Uwaa pan, e cz niemieckich kapitaw wpada do jego kieszeni i bdzie zaciera lady, nie przebierajc w rodkach? Cowgill odwrci si i ponownie spojrza w okno. Po szybach spyway krople. - Chyba przestaje pada - powiedzia tak, jakby od pocztku o niczym innym nie rozmawiali. - Jeeli by tak byo, to zacierajc wasne winy, moe uniemoliwi odkrycie prawdziwych zagroe. Poza tym maj kreta. - Skd wiecie? - Agent o kryptonimie Tom" dziaa w Waszyngtonie i informuje Rosjan o naszych depeszach, ktre wysyamy sojusznikom. Dlatego ponownie musimy podj operacj poza rzdowymi strukturami. Dlatego przyjechaem do pani. - Co pan wie o mnie? - zdecydowaa si wyjani spraw do koca. - Duo, poniewa w 1939 roku byem jednym z tych, ktrzy pomagali w utworzeniu tajnej grupy, niezalenej od alianckich 88

rzdw, cile wsppracujcej z niemieck opozycj. Teraz mog powiedzie, e nabralimy do pani penego zaufania. Znam pani zasugi. Joanna znowu zacisna donie i zamkna oczy. Wspomnienie z niedalekiej przeszoci pojawio si z ca si. - Wytrzymaam tortury, nikogo nie zdradziam i uciekam z transportu - powiedziaa cicho. - Nie ucieka pani... Joanna spojrzaa zdziwiona, nie rozumiejc, o czym mwi. - Wykupilimy pani - doda szybko. Sowa Cowgilla zrobiy na niej piorunujce wraenie. Podesza szybko do stou i pochylia si. - Co pan powiedzia? - Dwa miliony dolarw zapacilimy za wyrwanie pani z gestapo. Cowgill wytrzyma jej wzrok. - Bya to najlepsza transakcja wywiadu brytyjskiego. Zyskali my najcenniejszego wsppracownika. Mwi szybko, nie dopuszczajc Joanny do sowa. - Ponadto, dziki tym pienidzom bdzie pani moga kiedy zidentyfikowa swoich oprawcw. - Zapacilicie tym, ktrzy mnie katowali? - Tak, otrzymali studolarowe banknoty o numerach kocowych 787. Wszystkie miay ten sam numer kocowy. - Dzikuj. - Joanna odprya si. - Opacio si - powtrzy Cowgill. - Wiem, e zdobycie niemieckiej maszyny deszyfrujcej Ryba miecz" ukrytej w zamku Tzschocha na Dolnym lsku i wywiezienie jej spod nosa Rosjanom to pani zasuga. - Duo pan wie, ale nie wszystko - powiedziaa zaczepnie. - Wiem, e dziaa tam polski agent. Jest teraz w Anglii. Przeszed weryfikacj. - Macie go, wic czego pan oczekuje? - Pani Joanno, nikt tak dobrze jak pani i Jorg nie zna rejonu, ktry bardzo nas interesuje. Jeeli nie zyskamy waszej wsppracy, to stracimy mnstwo czasu, a to oznacza bdzie przegran. - Czemu? 89

- Rosjanie s bliej i bez wtpienia wiedz wicej. Czy podejmie pani t gr? - Musz zapyta Jorga... - Polacy s sentymentalni. - Cowgill umiecha si. Czu ju, e misja, z jak przyjecha, a ktrej wyniku nie potrafi by przewidzie, udaa si. - Radz wic powiedzie jedno haso: Afgan. - yje? Cowgill skin gow. - Kilkanacie dni temu na stacji Seidenberg, to na Dolnym lsku, wda si w strzelanin z rosyjskimi onierzami... - Raczej to oni strzelali do niego - przerwaa Joanna. - Znam t spraw z radzieckich relacji, ktre zapewne s faszywe, ale nie o to chodzi. Zosta schwytany. Przebywa w wizieniu. Jestem pewien, e Jorg bdzie chcia go uratowa. Ponownie wsta i narzuci paszcz. Zawaha si na moment, jakby rozwaajc, czy moe przekaza Joannie kolejn informacj. Wreszcie podj decyzj. Usiad ponownie przy stole. - Jestem winien jeszcze jedn informacj. Jorg jest w Bletchley przy Rybie mieczu". Ostatnio zainteresowa si adunkiem niemieckiego okrtu podwodnego U-234. Zezwoliem na przekaza nie mu kilku tajnych informacji. Jak wic pani widzi, koo si za mkno. Wsta ponownie. - Dzikuj pani. Zadwicza telefon na stole przy dalekopisie. Joanna podesza szybko. Ten telefon odzywa si rzadko, a gdy tak si stao, wiedziaa, e dzwoni kto wany. Podniosa suchawk. - Mwi Martin - usyszaa. - O, ciesz si, e dzwonisz - powiedziaa lekko, maskujc wra enie, jakie na niej zrobi telefon od Jorga. Zakrya doni mikrofon i odwrcia si do Cowgilla. - Panie majorze, przepraszam, Jean-Paul odprowadzi pana do bramy. Cowgill skin gow i szybko wyszed z domu. Czyby umiechn si pod wsem? Moe tylko tak si jej wydawao. Przyoya suchawk do ucha. - Ciesz si, e ci sysz. Jak noga? 90

- Troch boli, ale szybko si goi. Za tydzie bdzie dobrze. - Co si stao? - Joanno, czy masz zdjcia, ktre robiem w podziemnym laboratorium w czasie poaru? - Oryginaw nie, ale mam odbitki. - Sprawd prosz, czy na jednej z nich wida napis BrennstoffB". - Zajmie mi to troch czasu. Zadzwoni. - Dzwoni z budki telefonicznej, podam ci numer. Zapisaa szybko cyfry i odoya suchawk. Sejf mieci si w piwnicy za lep cian z cegie, ktra odsuna si z cichym szumem elektrycznego silnika po naciniciu ukrytego przycisku. Ujawniaa solidn betonow cian, w ktrej byy niewielkie pancerne drzwi. Joanna przez chwil manipulowaa przy dwch pokrtach, wprowadzajc waciw kombinacj cyfr. - Joanno? - usyszaa gos dobiegajcy z niewielkiego gonika. - Tak, Jean-Paul - potwierdzia, e to ona otwiera sejf. - Haso Robespierre". Dopiero w tym momencie usyszaa cichy szczk ostatniego zamka, ktry uruchomi ochroniarz z odlegego miejsca. Pocigna za uchwyt, z trudem otwierajc drzwi majce trzydzieci pi centymetrw gruboci, osadzone w betonie tak mocnym, e jedynie saperzy, podkadajc laski dynamitu w otworach wydronych po wielu godzinach wiercenia, zdoaliby je wysadzi, co jednak nic nie daoby ludziom usiujcym pozna zoone tam tajemnice. adunki zapalajce umieszczone przy tekturowych pudach na regaach eksplodowayby, zamieniajc ich zawarto w popi. Odszukaa pudo z liter G", w ktrym gromadzia materiay nadsyane przez agenta o pseudonimie Granit", czyli Jorga. W szarej kopercie byo kilkanacie zdj. Spod jednej z pek wysuna wski stolik i skierowaa na silne wiato lampy. Zacza przeglda fotografie, poszukujc napisu. A na szybie, przez ktr obiektyw by skierowany do ciemnej komory, zamajaczyy odbite litery. Wymalowano je na przeciwlegej cianie, za plecami fotografujcego, ktra odbia si w szkle okna dziki temu, e bya 91

mocniej owietlona ni fotografowany obiekt. Jednake odbicie byo zbyt sabe, aby mona mie pewno, e to napis, o ktry pyta Jorg. Zamknicie pancernego pomieszczenia i powrt na gr zaj Joannie kilka minut, wic zastanawiaa si, czy Jorg czeka tak dugo. Czeka. - Napis, o ktry pytae, jest widoczny, ale sabo, na cianie po mieszczenia, z ktrego robie zdjcia przez szyb. Usyszaa westchnienie ulgi. - Nie moge zapamita dokadnie, bo widziae ten napis odwrcony i odbity w szybie. - Joanno, dzikuj. To bardzo wane. Wiesz, mam jeszcze jedno pytanie. - Domylam si, e chodzi ci o Ann Mari. Nie mam adnych wiadomoci. Znikna. C, wojna. Niespodziewanie dodaa: - Afgan yje, jest w rosyjskiej niewoli. - Boe! - Jorgowi zaama si gos. - Jak go wydosta? - Bdziesz mia okazj szybciej, ni ci si wydaje. Do zobaczenia, Martin. Odoya suchawk. Lata konspiracji nauczyy j, e zbyt duga rozmowa moe by niebezpieczna. Zapominaa, e wojna dobiega koca i jej zajadli wrogowie ju nie s groni. Ale czy ich miejsca nie zajli nowi? Jorg odwiesi suchawk i wyszed z budki na Buckingham Road, kilkaset metrw od orodka kryptologicznego. Jego uwag przycigna takswka, ktra zatrzymaa si obok. Spojrza na dwch mczyzn, ktrzy wysiedli z niej i najwyraniej kierowali si w jego stron. Rozejrza si gwatownie. Byo wczenie rano i ruch na Buckingham Road dopiero si zaczyna. Kilka osb, chronic si pod parasolami, zmierzao do przystanku, widocznego tu przed zakrtem. Sklepikarz podnosi aluzj w oknie wystawowym. W tych warunkach nie bd mnie porywa - pomyla Jorg. Mimo to postanowi pj w drug stron. Odwrci si i wtedy usysza gos jednego z mczyzn. - Panie majorze, niech pan zaczeka chwil... 92

Zatrzyma si. - To jest uprzejme zaproszenie, nie rozkaz - doda mczyzna. Powoli podszed do nich. - Nie powinien pan wraca do orodka - powiedzia drugi mczyzna, ktry wydoby legitymacj i rozoy j, aby Jorg mg zobaczy zdjcie i pieczcie. - Horace Thompson - przeczyta Jorg. - MI-5 - doda drugi mczyzna, szerzej otwierajc drzwi. Przepraszamy, e tak, ale to w trosce o pana musielimy przyj tak metod dziaania. By uprzejmy, ale ton, jakim mwi, nie wskazywa, e troszczy si o bezpieczestwo Jorga. Jorg ju si nie waha. Nie wiedzia co prawda, co moe mu zagraa, ale od kilku dni by przewiadczony, e dojdzie do spotkania z funkcjonariuszami kontrwywiadu. Nie mia bowiem wtpliwoci, e Travis powiadomi ich o rozmowach, jakie prowadzili. Nie mg te wykluczy, e Kathleen po spotkaniu w pubie zdaa dokadn relacj. Wsiad na tylne siedzenie. Thompson usiad obok, a drugi mczyzna zaj miejsce obok kierowcy i szybko ruszyli z miejsca. Obydwaj rzucali badawcze spojrzenia na ulic, sprawdzajc, czy kto nie zainteresowa si ich akcj ani ich nie ledzi. Buckingham Road wci leniwie budzio si do ycia, nie dajc najmniejszego powodu do niepokoju. - Jest pan oficerem Polskich Si Zbrojnych, oddelegowanym do wsppracy z Secret Intelligence Service - podj Thompson, gdy ju dokadnie sprawdzi okolic. - Nic o tym nie wiem. - Panie majorze, rozkaz podpisany przez pukownika Gano przedstawi panu, gdy tylko dotrzemy na miejsce. Musielimy przyj inn form postpowania, dla bezpieczestwa caej operacji. Dzikuj, e pan to rozumie. Jak si zmienili w cigu paru dni - pomyla Jorg, wspominajc przesuchanie w Londynie. - Ciekawe, co im si stao?

93

2 maja, Atlantyk
Ciche pukanie do drzwi wyrwao kapitana Fehlego z drzemki. Zerkn na duy elektryczny zegar wiszcy na cianie wskiej kabiny dowdcy U-234. Wskazywa godzin trzeci. - Dzie czy noc? - pomyla Fehle, odrzucajc koc. Dopiero po chwili uwiadomi sobie, e pooy si po zejciu z pomostu w czasie nocnego rejsu po powierzchni. - Wej - przecign rk po brodzie i przygadzi wosy na gowie. W drzwiach stan komandor Hideo Tomonaga, oficer japoskiej marynarki wojennej, specjalista w dziedzinie budowy okrtw podwodnych. Wszed na pokad U-234 w Kristiansandzie, razem z pukownikiem lotnictwa Genzo Shosim. Fehle nie pyta, jakim sposobem znaleli si w Niemczech i co tam robili. Wiedzia tylko, e ich obecno na pokadzie miaa maskowa prawdziwy charakter rejsu i port, do ktrego zmierzali. Nie sprawiali adnych kopotw, czego nie mg powiedzie o kilku oficerach i cywilach niemieckich, ktrych rwnie zabra z norweskiego portu. Taki Franz Ruf, pracownik zakadw Messerschmit-ta, zgasza si do niego co chwil z pretensjami na brak wody w toalecie, niewygodn koj w wieloosobowym przedziale marynarskim i ciasnot. Trudno si byo temu dziwi, bo cho U-234 by du jednostk, to dla czowieka nieprzywykego do ciasnej i dusznej atmosfery podwodnego okrtu rejs musia by duym przeyciem. Patrzc na stojcego w progu japoskiego marynarza, Fehle by przekonany, e za nim stoi drugi Japoczyk, ale komandor Tomonaga przyszed sam, co wydawao si oczywiste, gdy tylko on mwi po niemiecku. Widzc zapraszajcy gest, wszed i usiad na krzele przy wziutkim stoliku kapitana, na ktrym obok papierw sta kubek z wystyg kaw. - Panie kapitanie, pan ju wie, e wasz Fhrer nie yje - za cz niepewnie. Fehle skin gow. Poprzedniego dnia, pierwszego maja, odebrali wiadomo o bohaterskiej mierci Adolfa Hitlera w czasie 94

obrony Berlina". Radio podao to tak, jakby Fhrer zgin z broni na barykadzie. - Jakie decyzje podejmie pan w takiej sytuacji? - zapyta Tomonaga. - Lada moment moemy si spodziewa kapitulacji, a co za tym idzie, rozkazu rozbrojenia okrtu i poddania si - odpowiedzia wymijajco Fehle. - Panie kapitanie, zauwayem, e wczoraj zmieni pan kurs... Japoczyk zawiesi gos i przyglda si Fehlemu uwanie. Ten zachowa spokj. Wzruszy ramionami i sign po kubek wystygej kawy, aby lepiej zamaskowa zmieszanie. Nie przewidzia, e ktokolwiek, poza jego ludmi, ktrzy mieli nakazane utrzymanie tajemnicy, mg pozna, e zbaczaj na zachd. - Czy otrzyma pan taki rozkaz? - nie ustpowa Tomonaga. Najwyraniej wyczu, e jego pytanie wprawio Fehlego w zakopotanie. - Mam rozkaz doprowadzi okrt do celu i to zrobi - kapitan mwi twardo, jakby chcia da zna, e dalsza rozmowa nie ma sensu. - Do jakiego celu? Fehle nie odpowiedzia. - Do jakiego celu, pytam! - Japoczyk stawa si coraz bardziej agresywny. - Powinnimy i kursem na poudnie, a nawet poudniowy wschd, tymczasem kierujemy si na poudniowy zachd! - Otrzymaem ostrzeenie o silnym zgrupowaniu nieprzyjacielskich okrtw. Musimy je omin. Za kilka godzin powrcimy na kurs. Japoczyk wsta. Zdradzi go bysk oczu. Nie umia ukry, e wyjanienie kapitana nie przekonao go. Jego rka powoli zmierzaa do boku, gdzie sweter fadowa si, jakby tam mia bagnet. - Prosz zwrci si do trzeciego oficera. On... - Fehle prze rwa i odwrci si, jakby szuka czego na pce, na ktrej lea gruby atlas. To miao upi czujno Japoczyka, wykaza, e ka pitan nie spodziewa si ataku. Nie mg sysze, jak w rurce, ktr Fehle wysun z lewego rkawa, szczkna spryna uruchamia jca dugie na cztery centymetry, cienkie ostrze. 95

- ... pokae panu depesz i przekona pana... - Fehle wci sta ra si odwraca uwag komandora Tomonagi. Praw rk zdj z pki kartk zoon na czworo. Japoczyk uwaa, e za chwil kapitan poda mu dokument. Zaciekawiony zatrzyma rk. Nie sign po bagnet. Fehle odwrci si tak szybko, e Japoczyk nie zdy si cofn. Cienkie ostrze mikko zagbio si w bok jego szyi. Usiowa krzykn, ale gwatowny skurcz wywoany przez kurar zawart w wewntrznym kanaliku ostrza zdusi ruch. Sparaliowane minie klatki piersiowej tamoway oddech i Tomonaga zwali si na podog. Rzzi. Fehle wycign ostrze, k^gre pozostawio na szyi umierajcego ledwie widoczn krwaw plamk. Przekrci nacinan gwk, ktr trzyma midzy palcami, i iga wrcia do pochwy. Sign po interkom. Zgosi si porucznik Pfarg. On jeden z caej zaogi zosta zaprzysiony i cho nie zna prawdziwego celu misji, zobowizany by zachowa w tajemnicy wszystko, co miao sta si na pokadzie. - Czy kto oprcz ciebie syszy mnie? - upewni si Fehle. - Nie, tylko ja. - W zwizku ze spodziewan kapitulacj komandor Tomonaga prosi mnie o umoliwienie popenienia samobjstwa. Zgodziem si. We brezent do przykrycia zwok i chod do mnie do kabiny. - Tak jest! - Sprawd po drodze, co robi ten drugi tek. Pfarg przyszed po kilku minutach, niosc pod pach brezentow pacht. Spojrza na komandora lecego na pododze. - Zabi si - mrukn Fehle, zdajc sobie spraw, e Pfarg i tak mu nie wierzy. - Co z drugim? - pi. - Jest sam? - Tak, Kurt i Franz z jego kabiny maj wacht. - Przeka zaodze, e rano urzdzimy im pogrzeb. I wycignij go std. Przeszed obok Pfarga, ktry pochylony wciga zwoki na brezentow pacht rozpostart na pododze, i skierowa si do wskiego korytarzyka prowadzcego do przedziau oficerskiego. Cicho otworzy drzwi. Z wntrza dochodzi tylko miarowy oddech. 96

Duchota i niska zawarto tlenu w powietrzu zanurzonego okrtu podwodnego sprzyjay gbokiemu snu. Zmruy oczy, aby zorientowa si we wntrzu owietlanym jedynie sabym wiatem wpadajcym z korytarza. Po chwili dostrzeg, e pukownik Shosi pi na dolnej koi. Pochyli si i przyoy mu z boku szyi rurk z ig. Pukownik Shosi otworzy na moment oczy i, wyrwany ze snu, patrzy zdziwiony wprost w twarz kapitana. Trwao to tylko par sekund, gdy iga wysuwajca si z metalowej rurki wbia si gboko w szyj. miertelny skurcz mini hamujcy oddychanie pozbawi Japoczyka przytomnoci. Fehle zamkn drzwi do kabiny dokadnie w momencie, gdy z gbi korytarza nadszed Pfarg. Zatrzyma si. Nie pyta o nic. Rozumia, e drugi Japoczyk te jest martwy. - Ile godzin do spotkania? - zapyta Fehle. Pfarg zerkn na zegarek. - Osiemnacie. - Przekazali sygna? - Tak, s blisko wyznaczonej pozycji. Bd czeka. Od tego czasu nadadz tylko sygnay wietlne. - Zamkn chrapy. Schodzimy na czterdzieci metrw. Nie chc ryzykowa w ostatnim okresie. - Tak jest. Pfarg pooy rk na klamce drzwi do kabiny Japoczykw, zamierzajc tam wej. Fehle zatrzyma si. - Poinformuj zaog, e popenili samobjstwo, gdy ich kodeks zabrania oddania si do niewoli. - Tak jest.

3 maja, ubianka
Zarubin rozpi konierzyk i poluzowa krawat, jakby dokucza mu upa. Co prawda pierwsze dni maja w Moskwie byy ciepe, ale nie na tyle, eby w sekretariacie szefa NKWD, za grubymi ceglanymi cianami ubianki, dao si odczu wysok temperatur. 97

Sekretarka spojrzaa na niego spod okularw. - Moe wody? Pokrci gow. Po chwili pomyla, e le zrobi. - No to moe szklaneczk - powiedzia przymilnie. Wobec sekretarki awrientija Berii wszyscy si paszczyli. Nalaa z karafki, ktr trzymaa na stoliku obok biurka, i wycigna w jego stron rk ze szklank. Za wana bya, eby wstawa, nawet wobec Zarubina. Blad - pomyla, ale umiechn si, biorc szklank. Wychyli j jednym haustem, jakby rzeczywicie dokuczao mu pragnienie. Czeka ju od dwch godzin, wci zadajc sobie pytanie, czy rzeczywicie Beria jest tak zajty, czy te kae mu czeka, aby go upokorzy. Zza podwjnych dbowych drzwi nie dobiegay adne odgosy. Odstawi szklank i ponownie usiad na mikkim krzele pod cian. Od chwili gdy w kocu 1944 roku wrci do Moskwy ze Stanw Zjednoczonych, nie przespa spokojnie ani jednej nocy. Gdy tylko wysiad z samolotu na moskiewskim lotnisku, poinformowano go, e zosta odwoany ze stanowiska w Ambasadzie Radzieckiej w Waszyngtonie ze wzgldu na list, jaki do centrali przysa jego zastpca Markw, w ktrym oskary go o wspprac z FBI. Jego! Najbardziej wydajnego szpiega, jakiegokolwiek NKWD miao za granic. To przecie on dostarcza najwaniejsze informacje o przebiegu amerykaskich prac nad bomb atomow! Jego ona zaprzyjania si z on Roberta Oppenheimera, szefa amerykaskiego laboratorium atomowego. A tu masz! Taki Markw pisze donos i ju go cigaj do domu. Niby dla jego dobra, bo z innego rda NKWD dowiedziao si, e Markw wysa list do szefa FBI, informujc o radzieckich operacjach wywiadowczych. Ba si, e w centrali nikt nie bdzie dochodzi prawdy. Poadz na krzele i strzel w ty gowy. Widzia wielokrotnie takie gzekucje. Albo wyl do obozu. Co lepsze? Wezwanie do Berii uspokoio go. Oznaczao, e wyrok nie zosta Wydany, gdy w przeciwnym wypadku przysaliby trzech, ktrzy flftd ranem wywlekliby go z ka. I tyle. Jeli sam szef wzywa, to WOie zosta oczyszczony. udzi si, e tak si stao. Sfl

Usiad na krzele i wbi wzrok w grub firank zasaniajc okno. W gabinecie o cianach wyoonych dbow boazeri awrientij Beria po raz kolejny przesun papiery z jednej strony stou na drug, co dla znajcych go byo wyrazem zniecierpliwienia. By zy. Usiowa znale punkt zaczepienia, ktry pozwoliby mu wykona polecenie Stalina, a tymczasem wszystko wymykao mu si z rk. Ponownie zerkn na meldunek Kruka" informujcy, e z zamku Furstenberg wyjeda konwj objty cakowit tajemnic, ale naleao sdzi, i bdzie to transport zota. Podawa tras. Do szpiegowskiego meldunku doczono raport dowdcy zwiadu, prowadzcego trzy czogi i pluton piechoty, aby koo wsi Ruhbank przechwyci konwj. Mieli Niemcw podanych jak na tacy, a spaprali robot. Zamiast przej ciarwki ochraniane tylko przez jeden samochd pancerny i kilkunastu onierzy, to pozwolili im uciec, a w dodatku stracili czog trafiony pancerfaustem. Pataachy. Wyda ju rozkaz odesania dowdcy zwiadu do karnej kompanii. Co z tego?! Konwj rozpyn si. Gdzie schowali zoto? Na dodatek szefowie wywiadu nie mogli nic powiedzie. Asekuranci. Jedynie genera Zawieniagin jakby umiecha si od czasu do czasu. Wiedzia co? Najpewniej czeka, a jego koledzy wyka swoj niekompetencj, aby na tym tle bysn. - Towarzyszu Zawieniagin - powiedzia niespodziewanie Be ria-wasza kolej. Zawieniagin wyprostowa si. Podcign brod do gry, jakby uciska go konierzyk munduru. - Bylicie na tym terenie, znaczy Dolnym lsku. Chc zna wasz opini na temat da". Zawieniagin ponownie si poprawi na krzele. Rozwaa sowa. - Powiem tak - odezwa si wreszcie. - Dolny lsk to skarbiec! ' - Dlaczego akurat Dolny lsk? - zainteresowa si Beria. W pierwszych sowach Zawieniagina dostrzeg lad nadziei na znalezienie rozwizania, ktre satysfakcjonowaoby Stalina. - Co tam takiego, e skarbiec? - Bogata kraina: huty, koksownie, kopalnie. I pikna: gry, jeziora, rzeki. Wic najbogatsi Niemcy budowali tam swoje paace 99

i kupowali redniowieczne zamki. I zwozili do nich dobra zagrabione ludowi pracujcemu... Grymas niezadowolenia przemkn przez twarz Berii. W tym gronie nie naleao siga po propagandowe hasa. A Zawieniagin od dawna bra udzia w naradach w gabinecie Berii. Nie musia si popisywa jak na akademii w fabryce. - Jak si zaczy bombardowania centralnych Niemiec, to i stamtd zwoono na Dolny lsk bogactwa, eby uchroni je przed bombami, bo Dolny lsk nie by atakowany - kontynuowa Zawieniagin. - I co, jak nasze wojska stany pod Wrocawiem, to nie wywieli z powrotem, w gb Nieiniec? - zainteresowa si Beria. - Nie! - Zawieniagin powiedzia to z cakowitym przekonaniem. - Poukrywali na miejscu... Otworzy tekturow teczk, ktr trzyma przed sob, i przez chwil przeglda kartki. - Giinther Grundmann - powiedzia wreszcie, znalazszy od powiedni dokument - konserwator sztuki. On opracowa plan i nadzorowa ukrywanie najwikszych skarbw. Beria zerkn na generaa Abakumowa siedzcego po drugiej stronie stou. Ten skin gow. Doskonale wiedzia, co oznaczao to spojrzenie. Odtd jego ludzie z kontrwywiadu Smiersz musieli bez wytchnienia tropi lady Grundmanna i znale go. Szybko zapisa nazwisko w notesie, ktry wyj z kieszeni munduru. - Mam informacj od naszego agenta Kruka", e w kwietniu do zamku Tzschocha przyjecha Otto Skorzeny - mwi dalej Zawieniagin. - Mog przyj, e chodzio o ukrycie w zamku lub okolicach zota i depozytw wywoonych z Reichsbanku z Berlina. Czyli tony zota znikny w pobliskich jaskiniach i tunelach. To wszystko stanie si skarbcem organizacji esesmanw. Nazywa si Pajk"... - Pajk"? - skrzywi si Beria. Myla o ukraiskim miecie. Czemu tak? - Sdz, e to pocztek sieci, ktra ma ople wiat. Takich organizacji powstanie wiele, ale ta interesuje nas szczeglnie. I bd przyjeda po te skarby, aby mie za co dziaa. Ju utworzyli kilka linii przerzutowych esesmanw ciganych za zbrodnie wojenne.
100

Dlatego, gdy mwimy o operacji do", to uwaam, e naley uderzy w skarbiec, czyli Dolny lsk. - Uderzy? - Berii najwyraniej nie podobao si to sowo. Nie, nie uderzy". Odnale, aby dotrze do tych, ktrzy po nie przyjd. - Tak jest - skwapliwie zgodzi si Zawieniagin. - Uyem zego okrelenia. - Wyglda na to, e mamy tam jednego doskonale uplasowanego agenta - Kruka". Dobrze mwi? - Beria zwrci si do szefa wywiadu zagranicznego. - Aktualnie kontakt zosta zerwany... - Odnowi, odnale i natychmiast meldowa. - Beria wsta. Do jutra chc mie dokadny plan operacji do". Chc te zna najnowsze informacje wywiadowcze w sprawie tras przerzutowych esesmanw. To wszystko. Jestecie wolni, towarzysze. W sekretariacie Zarubin zerkn na klamk drzwi gabinetu, ktra opucia si gwatownie. Po chwili stan w nich genera Abakumow, ktry ktem oka dostrzegajc Zarubina, uda, e nagle co musi powiedzie do idcego obok Zawieniagina. Zarubin by zbyt szczwanym lisem, aby nie zna takich trikw, maskujcych zaskoczenie lub umoliwiajcych w naturalny sposb nie zauway kogo. Niedobrze - pomyla. Zna to zachowanie. Naleao unika wszelkich kontaktw z oskaronym, aby samemu nie znale si w krgu podejrze. Szeciu mczyzn, ktrzy wyszli z gabinetu, przeszo obok Zarubina, nie widzc go. A w drzwiach stan Beria. - A, Wasilij Michajowicz! Wybaczcie, e czekalicie tak dugo. Powiedzia to w tak naturalny sposb, e Zarubin poczu ogromn ulg i wdziczno. Ludzie, ktrzy ju wychodzili z sekretariatu, zatrzymali si. I natychmiast, wszyscy jak jeden m, umiechnli si do niego. Poczu si zaenowany. Syszeli to: Beria przeprasza go, e musia czeka! Zerwa si z krzesa, gotw uciska sekretark i poda rk tym, ktrzy przed chwil udawali, e go nie widz. Stan przed Beri, pochylajc gow w ukonie penym szacunku i poddastwa. 101

- Zamwilicie co? - zapyta Beria i odwrci si. - Jeli nie, to wecie herbat albo kaw, pogadamy troch - rzuci przez rami. Sekretarka patrzya na Zarubina pytajco. Te si umiechaa. Nie mia ochoty nic pi, ale skoro szef kaza... - No to kaw - powiedzia, zamykajc za sob drzwi. Znw stawa si wielkim Zarubinem. Histori NKWD. Rozpocz prac w Nadzwyczajnej Komisji za Dzieryskiego, w 1920 roku! Od 1925 roku suy w wywiadzie. Jego on bya Elbieta Rosenzweig. Wysana jako pracownik dyplomatyczny do Turcji zdemaskowaa i zadenuncjowaa swojego wczesnego ma, Jakuba Bluma, ktry okaza si trockist. Czy do lojalnoci, czystoci ideowej i oddania takich ludzi mona byo mie cho cie wtpliwoci?! Patrzy zaciekawiony, jak zachowa si Beria. Ten usiad przy dugim stole pod cian. Dobrze, nie za biurkiem. Znaczy robocza odprawa! - Markw... - Beria sign po teczk w tekturowych okadkach, ktr wczeniej pooy na stole. Otworzy. Zarubin zmartwia. Nage uderzenie gorca kazao mu sign do konierzyka, ale w ostatnim momencie powstrzyma si przed rozpiciem guzika. - .. .powinien dosta kul w eb, ale to wariat. - Beria podnis gow. - Schizofrenik, ustalili towarzysze lekarze. Wic zamkniemy go w domu dla wariatw. Nie mogli zabi Markowa za to, e oczerni Zarubina. Byby to zy sygna dla innych donosicieli. Oni od razu pomyleliby, e za duo ryzykuj, wysyajc donos do centrali, a przecie cae NKWD na donosach opierao swoj spjno i si. Kamie, eby mnie wcign w zasadzk - pomyla Zarubin. Ca si woli skoncentrowa na ukryciu tej myli. Beria nie mg si zorientowa, e Zarubin mu nie wierzy. - Zostalicie oczyszczeni... - Beria zamkn teczk. Odczeka chwil, a pomocnica sekretarki, ktra cicho wesza do gabinetu, postawi kaw przed Zarubinem, przysunie cukiernic i wyjdzie rwnie cicho i niezauwaalnie. - Wicej wam powiem - podj Beria - awans na generaa w drodze. No, za par miesicy. Do Ameryki nie wrcicie, bo ten 102 __________________________________________________

Markw wysa list do FBI i mogliby was aresztowa. Dziaa bdziecie na bezpieczniejszym terytorium: Polski i na_szej strefy okupacyjnej, ktra powstanie w Niemczech po zwycistwie. Macie odpowiednie do tego przygotowanie. Beria myla zapewne o dziaaniach Zarubina w obozie dla polskich jecw w Kozielsku, gdzie przesuchiwa setki oficerw, starajc si wydoby od nich jak najwicej informacji, zanim zostali rozstrzelani. - Operacj, ktr wam zlecam, zainteresowany jest sam... przerwa i zniy gos - towarzysz Stalin. Podsun drug tekturow teczk i wsta. - Przeczytajcie ten dokument, ale tutaj, w moim gabinecie. Po tem zabierajcie si do roboty, jak najszybciej. Kryptonim do". Podszed do biurka, gdzie zacz przeglda papiery, dajc czas Zarubinowi na zapoznanie si z projektem tajnej operacji. Zerka co chwil, niecierpliwie czekajc, a Zarubin skoczy czyta. - No, co wam dowiadczenie podpowiada? - zapyta, widzc, e Zarubin zamyka teczk. - Jestem zaszokowany, towarzyszu Beria - Zarubin powiedzia to tak szczerze, e Beria umiechn si. - No, mwcie... - To powiem tak... - Zarubin przekn lin. Sign po szklank i upi duy yk stygncej kawy. Rzeczywicie by przejty. - To duga operacja. Sie upleciemy w trzy, pi lat, ale wyniki bdziemy mieli za dziesi lat, moe dwadziecia, albo i wicej. Sie - Beria zastanowi si. - adnie powiedzielicie sie". Skojarzy z tym, co Zawieniagin mwi o organizacji esesma nw Pajk". Podszed do Zarubina. - Uwaam, e gwnym terenem naszej operacji bdzie Dol ny lsk. Niemiaszki jeszcze nie wiedz, e po wojnie przypadnie Polsce. Przygotowujemy operacj wysiedlenia Niemcw i wprowa dzenia osadnikw, gwnie ze wschodu. A skoro faszyci nie wiedz, to buduj tam swoj baz, bo teren sposobny ku temu. Najwiksze rozeznanie ma towarzysz Zawieniagin. By tu przed chwil. Skon taktujcie si z nim. Wybierzcie ludzi, ktrzy wkuj do. Zarubin stan na baczno i ucisn rk Berii. Z wielk radoci czowieka, ktremu wanie darowano ycie. 103

5 maja, tajny orodek MI-6


Wydarzenia ostatnich dni toczyy si z niebywa prdkoci. Dwaj agenci kontrwywiadu zawieli Jorga z Bletchley Park na farm gdzie na poudniu pod Londynem. Przez ca drog trwajc ptorej godziny niewiele si odzywali. Thompson poinformowa go tylko, e takie postpowanie jest konieczne dla bezpieczestwa jego i caej operacji. Drugi agent, siedzcy obok kierowcy, ograniczy rozmow do pytania, czy pali pall maile. Na farmie pod lasem, z dala od innych siedlisk, ktra z zewntrz wygldaa jak porzucona przed wieloma laty, co wyranie kontrastowao z luksusowym urzdzeniem wntrza, oczekiwa go major polskiego wywiadu. By subisty i mao przyjemny, jakby mia za ze, e zmuszono go do przyjazdu na pustkowie, z dala od miasta, gdy on zwyk bywa na salonach hotelu Rubens", gdzie na pitym pitrze urzdzi swoj kwater szef wywiadu, pukownik Stanisaw Gano. Major, przedstawiwszy si niewyranie, odczyta rozkaz oddelegowujcy Jorga do suby w SIS, kaza podpisa potwierdzenie, stukn obcasami z uask fantazj, skin gow tak sprawnie i szybko, jakby mia j zamocowan na zawiasie umoliwiajcym dotknicie brod do mostka, i z rozmachem znikn za drzwiami. - Mam kilka pyta. - Do pokoju wszed Thompson, niosc dwa dymice kubki z napojem, ktrego sodkawy smak nie by znany Jorgowi. - Ovomaltina - wyjani Thompson - woski napj. Wzmacnia, a to bdzie ci potrzebne. - Nowa misja? Thompson skin gow. - Najpierw kilka dni przygotowania, a potem jazda. - Dlaczego zabralicie mnie z Bletchley? Boicie si zdrady? - Wiemy ju z twojej maszyny, tej Ryby miecza", e par najtajniejszych amerykaskich instytucji jest nafaszerowanych rosyjskimi szpiegami. Musimy wic przyj, e w naszych te mogo zagniedzi si czerwone robactwo. - Mwisz o depeszy Toma".

104

- Tak, od kogo dosta wiadomo odczytan w BLetchley. To nas zaniepokoio. A teraz par moich pyta. Co wyniko z rozmowy z Joann? - Potwierdzia, e widziaem napis Brennstoff B" w niemieckim podziemnym laboratorium na Dolnym lsku. Padsuchiwalicie rozmow z budki telefonicznej? - Co to jest Brennstoff"? - Thompson zdawa si nie sysze pytania Jorga. - Nie jestem cakowicie pewien. Mona by przyj, e jakie paliwo, ale to byoby zbyt proste skojarzenie, jak na kryptonim. Thompson wycign z kieszeni marynarki niewielki notesik i zapisa starannie sowa Jorga. Spojrza na zegarek. - Moja rola si koczy. Za kilka minut bdzie samochd. Zabie rze ci do innego miejsca. Nie musz mwi, e pod adnym pozo rem nie wolno ci si kontaktowa z nikim, poza ludmi przez nas wskazanymi. Jorg te podnis si i syszc, e nadjecha samochd, sign po kurtk. - Nie tak dawno za zamanie takiego zakazu groono mi s dem polowym i rozstrzelaniem. Thompson patrzy na niego pytajco. Jest jeszcze wiele spraw, o ktrych nie wiecie. W drog! Wyruszywszy z podlondyskiej farmy, w dalszym cigu kiero wali si na poudnie. - Dokd jedziemy? - Jorg pochyli si do kierowcy. - Panie majorze, przepraszam, ale nie mog udziela adnych informacji - kierowca odpowiedzia grzecznie, cho tonem, ktry wskazywa, e dalsze nagabywanie nie ma sensu. Jorg opar si wygodnie. Zda sobie spraw, e maj jeszcze przed sob kilka godzin jazdy. Mijali wioski, ktrych nazwy nic Jorgowi nie mwiy. By pewny, e wioz go do odlegego zaktka Anglii, gdzie dziaa tajny orodek szkoleniowy dla szpiegw i agentw. Pno w nocy podjechali do wysokiej drewnianej bramy, na ktrej rozcignito druty kolczaste. Wysoko zawieszone lampy jasno

105

owietlay niewielki placyk, po ktrym przechadzali si dwaj wartownicy. Na widok zbliajcego si samochodu jeden z nich podszed do budki i sign po suchawk. Drugi podnis rk, nakazujc zatrzymanie si. Kierowca opuci szyb i poda jaki dokument, ktry wartownik trzyma przez chwil, przegldajc go do pobienie. Jorg rozejrza si. W jedn i drug stron od bramy biegy druty kolczaste rozcignite na drewnianych supach. Na co drugim przytwierdzono lampy wiecce jaskrawym wiatem. Nie mg jednak zobaczy, jak daleko cignie si ogrodzenie, gdy teren obnia si i supy znikay gdzie ,w dole. Nad bram dostrzeg drewnian tablic. Najwidoczniej zrobiono j niedawno, gdy farba janiaa biel, jeszcze nie zszarza na deszczu. Boyington Camp Proving Ground", odczyta czarne litery. Nic mu to nie mwio, co nie miao adnego znaczenia. W czasie wojny niemale kady obiekt wojskowy otrzymywa jak dziwn nazw, ktrej zadaniem byo wprowadzenie w bd niemieckiego szpiega, gdyby przybka si gdzie w poblie. Uzna jednak, e w tym wypadku nazwa moe oznacza, e jest to poligon wojskowy, cigncy si przez wiele kilometrw, na ktrych atwo byo ukry"* tajny orodek szpiegowski. Drugi onierz odoy suchawk i da zna, e wszystko w porzdku. Wartownik przy samochodzie odda dokumenty i wskaza kierunek, w jakim powinni pojecha. Szybko ogarna ich ciemno wielkiego poligonu. Co pewien czas nawierzchnia szosy gwatownie pogarszaa si, co wskazywao, e mijali skrzyowania z czogowymi trasami prowadzcymi w poprzek gwnej drogi. Las z lewej strony niespodziewanie skoczy si i Jorg dostrzeg nowe ogrodzenie z drutw kolczastych. Kierowca zwolni i zerka co chwil w lewo, najwidoczniej szukajc bramy. Byli ju chyba blisko celu, co bardziej cieszyo Jorga ni frapowao. Podr z Bletchley, trwajca kilka godzin, bya wystarczajco duga, aby zacz myle o kpieli i dobrej kolacji. Brama, ktr odnaleli, bya otwarta, jakby na powitanie wjedajcych, cho gdy tylko j minli, z ciemnoci wyoni si wartownik, ktry j zamkn. Samochd zatrzyma si przed dugim drewnianym budynkiem. Przed wejciem sta oficer. 106

Kwatera, do ktrej zaprowadzi Jorga, nie odbiegaa atmosfer i urzdzeniem od charakteru, jaki tworzy wojskowy barak. W duym cho niskim pokoju byy wszystkie sprzty, konieczne do spdzenia tam nocy po intensywnych zajciach, a jedynym zbytkiem byo radio ustawione obok umywalki. Ledwie Jorg zdy otworzy walizk, a do pokoju, po pukniciu we framug drzwi, co miao uprzedza o tej wizycie, wszed drobny mczyzna. Stan porodku, z rkami w kieszeniach wytartych sztruksowych spodni. - Jestem Aaron Schweich. Mw mi Aaron - powiedzia po pol sku. I zaraz doda: - Oczywicie jestem ydem, czego moge nie zauway. Jak si domylasz, moje imi i nazwisko nie s prawdzi we. Jak wszystko w naszym fachu. yjemy w wiecie, w ktrym nie ma nazwisk, przyjani, uczucia. Wszystko wok nas jest grone i dlatego musimy si ukrywa. Jak mam do ciebie si zwraca: Jan, Martin czy Jorg? Mona? Ruchem gowy wskaza na jedno z dwch krzese przy stole i nie czekajc na pozwolenie, odsun je czubkiem buta i usiad, wci trzymajc rce w kieszeniach. - Do prawdziwego imienia jeszcze si nie przyzwyczaiem. Zbyt dugo pracowaem nad tym, eby nawet na torturach pami ta, e nazywam si Martin Jorg. - Moe wstrzymaj si jeszcze z powrotem do swojej tosamoci. Jorg podnis gow i spojrza pytajco na Aarona, ale ten nie mia ochoty niczego wyjania. - Jeste zapewne zmczony dug podr i powinienem da ci wypocz, ale mamy tak mao czasu, e nie moemy go traci. Rozpakuj si szybko. - Zd. Jorg odsun drugie krzeso i usiad naprzeciw. Wiszca nad stoem lampa jasno owietlaa twarz Aarona. Nie wyglda na yda. Mia proste blond wosy, paski nos i wystajce koci policzkowe. - Dlatego od razu powiedziaem ci, e jestem ydem. - Aaron najwyraniej domyli si, nad czym zastanawia si Jorg. - Bo trud no rozpozna. Dziki temu przeyem wojn. Mwi niskim nosowym gosem, wci trzymajc rce w kieszeniach. 107

- Poza tym chc mie pewno, e nie jeste antysemit, to przekrelaoby nasz wspprac, dla ktrej decydujce jest zaufa nie, a moe nawet sympatia - zawiesi gos. Jorg wzruszy ramionami, jakby dajc zna, e nie ma o czym mwi. - My, ydzi, za bardzo wycierpielimy podczas tej wojny, za duo stracilimy. Najbliszych... - gos zaama mu si, jakby to sowo przywiodo szczeglnie bolesne wspomnienie, ale szybko si opanowa. - Nie moemy nie zwraca uwagi na to, jak do nas podchodz. To jeszcze bdzie trwao kilkadziesit lat. - Gdzie jestem? - zapyta Jorg. - W tajnym orodku szkoleniowym w Bovington Camp. Dla niepoznaki zamaskowanym jako skad benzyny na poligonie pancernym - powiedzia Aaron. Umiechn si i doda: - Jaki oficer Jego Krlewskiej Moci mia taki pomys. Uzna, e Niemcy na pewno nie bd chcieli bombardowa magazynw paliwa jednostki pancernej. - Po co tu mnie przywieziono? Po piciu latach w tym fachu nie widz powodu, dla ktrego ponownie miabym przechodzi szkolenie jak rekrut. Chyba e mam tu wykada. Aaron przez chwil nie odpowiada. Jorg odnis wraenie, e chtnie zapaliby papierosa, ale z niezrozumiaych powodw nie uczyni tego. - Jeszcze nie czas na spokojne zajcia, Jorg. Jeste tu na szko leniu, ale ja nie bd ci uczy, e nie wolno umawia si ze swoim informatorem w miejscu, ktre moe by zamknite, na przykad w restauracji. Nieprawda... Zawiesi gos, obserwujc reakcj Jorga. - .. .to ty mgby mnie uczy - podj - ale ja przeka ci inn wiedz. Wsta z pewnym wysikiem, wci trzymajc rce w kieszeniach, co bez wtpienia utrudniao t czynno. - Zaczynamy jutro o szstej. Mamy mao czasu. Aaron przyszed punktualnie. Stan w drzwiach, najwyraniej nie majc zamiaru wchodzi do pokoju, i patrzy jak Jorg dopina guziki koszuli. Znowu trzyma rce w kieszeniach sztruksowych spodni. 108

- Nie chc traci czasu. Nie mamy go zbyt wiele. Zaczniemy szkolenie w drodze do kantyny - wyjani wczesne przybycie. Jorg zacign krawat i narzuci kurtk. - Zapewne nie powiedziano ci, dokd masz dotrze - stwier dzi Aaron, gdy po betonowych schodkach wyszli z baraku. Jorg rozejrza si, majc po raz pierwszy moliwo zorientowania si w miejscu, do ktrego przywieziono go w nocy. Nie wygldao zachcajco. Drewniane, pomalowane na mdy zielony kolor parterowe baraki okalay niewielki plac, na ktrego rodku sta maszt. Nieomylny znak, e dawniej mieciy si tutaj koszary pancernej jednostki, ktre przejy tajne suby. Dookoa rozciga si mieszany las, dobrze skrywajcy orodek przed obserwacj z daleka. - Znasz dobrze tamte okolice, tyle e przybdzie ci wrogw podj Aaron. - Mwisz o Polakach? - O komunistach. Bardzo szybko wprowadz swoich agentw na te tereny. Doszli do najmniejszego baraku, nad ktrego drzwiami odrczny napis i rysunek umiechnitego kucharza nie pozostawiay wtpliwoci, e bdzie tam mona zje niadanie. Wewntrz byo pusto, co wskazywao, e dzie pracy w orodku na pancernym poligonie zaczyna si pniej. Jorg nala kawy z duego baniaka stojcego na barze i sign po tosty z saat i z mielonk. Zerkn na Aarona, ale ten sta niewzruszony z rkami w kieszeniach. Widzc pytajce spojrzenie, wzruszy ramionami. - Nie jem niada - wyjani i skierowa si do stolika pod oknem. - Bdziesz musia strzec si przed Smierszem - podj temat, gdy usiedli. - Rosyjski kontrwywiad? - Raczej banda sadystw i mordercw dowodzona przez besti Abakumowa. Ale s skuteczni. Jorg strzepn okruszyny tosta i wytar usta serwetk. Aaron podnis si. - Jeli skoczye niadanie, to chodmy do mojego gabinetu powiedzia. 109

Pokj w baraku na kocu placyku, ktry Aaron nazwa gabinetem, by niewielkim pomieszczeniem o zakratowanych oknach. Jedynymi sprztami byy st z trzema krzesami, masywna szafa pancerna za drzwiami, szafa na ubrania i wieszak na cianie, na ktrym wisia parasol i paszcz przeciwdeszczowy. Uwag Jorga zwrcia maszyna do pisania z wetknit kartk. A jednak ma donie - pomyla Jorg, ktry zacz si zastanawia, czy nawyk staego trzymania rk w kieszeniach nie wynika z kalectwa, czy Aaron wstydzc si protez, nie ukrywa ich w kieszeniach. - Siadaj wygodnie, pogadamy przez kilka godzin. - Aaron ru chem gowy wskaza na krzeso, ktre nie wygldao na wygodne, a sam podszed do szafy pancernej. Wyj rce z kieszeni i odwrco ny manipulowa pokrtami, a otworzy cikie drzwi. Z wntrza wyj papiery, zamkn sejf i wrci do stou. Dziwnie trzyma koperty. To byo pierwsze wraenie, jakie odnis Jorg. Dopiero po sekundzie zrozumia, e Aaron nie mia kciukw. Zablinione rany byy poszarpane. Zauway jego wzrok. Pooy koperty na stole. - Chc ludziom oszczdza widoku kalectwa, dlatego trzymam donie w kieszeniach - powiedzia, dostrzegajc, na co patrzy Jorg. Nie mam kciukw u obu doni. Wyrwano mi je - wyjani oschle, siadajc naprzeciw Martina. Tym razem opar rce na stole. - Tak, wyrwano - doda, jakby uzna, e Jorg nie usysza lub nie uwierzy w jego wyjanienie. Moe prowokowa go do zadania pytania. Wpatrywa si przez chwil w twarz Jorga, jakby chcia sprawdzi, jakie wraenie zrobiy na nim te sowa. Po chwili zaj si innym tematem. - Na Atlantyku jest niemiecki okrt podwodny U-234... - Wiem, czytaem depesz od radzieckiego szpiega z Waszyngtonu. - Depesze, jakie rozszyfrowalimy, pozwoliy nam zorientowa si, e celem rejsu jest Japonia. Zaczlimy go szuka. I co? Aaron wsta i podszed do duej mapy wiata, wiszcej na stojaku obok wejcia. - Powinien kierowa si wzdu brzegw Afryki na Ocean Indyjski, gdy o przedarciu si przez Morze rdziemne nie ma 110

mowy. Tymczasem wczoraj dostalimy meldunek od samolotu patrolowego o dostrzeeniu okrtu podwodnego, tego typu co U-234, na rodku Atlantyku! Pynie na zachd, nie na poudnie. Wydaje si, e zmierza do Argentyny. - Ciekawe, co przewozi. Zoto? - Wiesz, kiedy, przed wojn poszedem z moj creczk do kina. Wywietlali film Disneya. Wielkie brytany goniy Myszk Miki. Rzucaa im rne przedmioty, aby opni pocig. Nic nie dziaao, dopki z jej torebki nie wypada moneta. Psy zatrzymay si, wic Myszka zacza rzuca pienidze, a psy szybko zapomniay o celu gonitwy. Mwi to z umiechem, ale oczy zaszy mu zami. Jorg domyli si, e wspomnienie kinowego seansu przywoao pami o crce. - Sdzisz, e zoto ma skierowa uwag na faszywy tor. - Przyjmuj tak moliwo. Jeeli co si wieci w ciemnociach, to znaczy, e kto nie chcia tego ukry lub podoy specjalnie. - Kopalnia Merkers? - Nie sdz, to raczej wojenny baagan sprawi, e nie dopilnowano tajemnicy. - To znaczy, e zostawili przy yciu wiadkw ukrywania skrzy? - Tak, SS nigdy nie popeniao takiego bdu, ale zostawmy Merkers. Bardziej zastanawia mnie niejaki Werner Veick. - Kto to? - Gwny kasjer wydziau dewiz Reichsbanku. Nadzorowa ukrywanie bankowych skarbw w Merkers. Na pocztku kwietnia odda si w nasze rce. Byem przy jego przesuchaniu, nie wyglda na uradowanego, e udao mu si uciec od nazistw. - Sdzisz, e zmuszono go do zoenia zezna, ktre maj skierowa poszukiwania na faszywy trop? - Trudno na to odpowiedzie, gdy ujawni, e SS obrabowao kilka oddziaw Reichsbanku i e wiele transportw zota skierowano w Alpy. Wskaza tartak w Taxenbach jako jedno z miejsc ukrycia. Rzeczywicie znaleziono tam sztaby zota i kosztownoci. - I brytany zaczy zbiera monety, zamiast goni Myszk Miki. 111

- Na razie nie mam dowodw na poparcie mojej tezy z rysun kowych filmw. Wrci do stou i wskaza na teczki, ktre wydoby z sejfu. - Otwrz pierwsz. Jorg rozwiza tasiemki i podnis okadk. Wewntrz byo kilkanacie fotografii. Zacz je przeglda. Przedstawiay mczyzn z mundurach lub po cywilnemu. Nic mu nie mwiy, a odoy fotografi mczyzny w mundurze SS. Nawet ze zdjcia patrzyy nienawistne, lekko przymruone oczy. - Sauer - powiedzia cicho Jorg. Aaron skin gow. v - Mamy informacj, e przey wojn, chocia SS wydao na niego wyrok mierci. - Dlaczego? - Za duo wiedzia, a zbyt wielu go cigao. Prawdopodobnie uciek z Europy. Przegldaj dalej. Nastpna twarz te bya znajoma. - Beer - Jorg odoy zdjcie. - Globcke twierdzi, e by rosyjskim szpiegiem. Podobno Sauer otrzyma rozkaz zlikwidowania go. - Nie wykona rozkazu. To te czy si ze skarbami SS. - Co Beer mg mie z tym wsplnego? - W kocu kwietnia przekazae z Tzschochy meldunek, e by tam Skorzeny... Jorg potwierdzi skinieniem gowy. - Rozmawiae z nim moe? - Nie, jego pobyt objty by cis tajemnic. Tylko syszaem, e przyjecha. Na krtko. Jakie dwa dni. Nie wiem, w jakim celu. - W marcu Skorzeny otrzyma rozkaz utworzenia tajnej organizacji Pajk" i jej zbrojnego ramienia Werwolfu - mwi dalej Aaron. - Wilkoak"? - Tak nazwali oddziay partyzanckie, ktre powstay gwnie w poudniowych Niemczech. Skorzeny zapewne zajmowa si tym take na Dolnym lsku. Uwaam, e jego przyjazd do Czochy mia te zwizek z ukrywaniem skarbw lskich zamkw oraz kompleksem Riese". 112

Jorg przerzuci kilkanacie pozostaych zdj. Nie byo tam adnej znajomej twarzy, cho wydawao mu si, e wszystkie miay ten sam charakter: bezwzgldnych mordercw. - Ale towarzystwo - mrukn. - Zapamitaj ich. Gdy ich spotkasz, nie bd w mundurach i nie bd si chwalili sub w SS. Jednak nie ycz ci takich spotka. - Ja te sobie tego nie ycz, ale nie bd na to zwracali uwagi. - Kady z nich poszukiwany jest za zbrodnie wojenne. Tak jak Harry Sauer: torturowanie ludzi, wasnorcznie wykonywane wyroki, co najmniej na trzydziestu winiach, i to tylko w Fiirstenbergu. A swoj dziaalno zacz w obozie koncentracyjnym duo przed wojn. Beer przy nim to niewinne dzieci. - Ciekawe okrelenie. Czy napotkae moe nazwisko Globcke? Hans-Jacob Globcke? - Szef Suby Bezpieczestwa SS w zamku Tzschocha? Jorg skin gow. - Rozpyn si w kwietniowej mgle w Rosenheim. Ma orygi nalne amerykaskie dokumenty na nazwisko, ktrego nie znamy. Rysopis wysalimy do posterunkw w strefach amerykaskiej, bry tyjskiej i francuskiej. Na razie bez rezultatu. By moe jest w stre fie rosyjskiej, a moe nawet Rosjanie chroni go. Zwr uwag na to zdjcie... Jorg spojrza na fotografi przedstawiajc mczyzn w generalskim mundurze SS. Krtkie, gadko zaczesane wosy z wyranymi pasemkami siwizny. Szerokie, poorane zmarszczkami czoo, wska szpiczasta broda. - Genera Kroll, zapewne to faszywe nazwisko - wyjani Aaron. - Sdzimy, e odkd Skorzeny znalaz si w amerykaskiej niewoli, to on kieruje tajnymi organizacjami SS. I ten... - Aaron wskaza palcem na drugie zdjcie, ale szybko cofn do, jakby wstydzc si gestu, ktry ujawnia jego kalectwo. - Genera Ohlenrode. Uwaamy, e to penomocnik szefa wydziau finansowego Gwnego Urzdu Bezpieczestwa Rzeszy, Josefa Spacila. Prawdo podobnie przebywa wci na Dolnym lsku. Wsta i woy rce do kieszeni. - Zostawiam ci na p godziny. Wpatruj si w kad fotogra fi. Patrz na oczy i ukad brwi. Doszukuj si szczeglnych cech 113

i staraj si je zapamita. Najlepiej na zasadzie absurdalnych skojarze. Na przykad ten... Aaron podsun fotografi czterdziestoletniego mczyzny o silnie wystajcych ukach brwiowych, spod ktrych spoglday ciemne przymruone oczy. - Pijany goryl. Dobre porwnanie? Jorg umiechn si. - W drugiej teczce znajdziesz dokadne charakterystyki tych ludzi. Wszystko, co o nich wiemy. Jak wrc, zrobimy zabaw. Po ka ci zdjcie, a ty masz rozpozna, kogo przedstawia, i opowie dzie. - Mam na to p godziny?* Aaron zerkn na zegarek. - No nie, artowaem. Masz ca godzin. Widzc min Jorga, doda. - To moe uratowa ci ycie. Nastpne dwa dni Aaron przeznaczy na nauk szyfru, jakim Jorg mia si posugiwa po dotarciu na Dolny lsk, hase, topografii miejsc z tego rejonu, ktre Aaron uznawa za szczeglnie wane. Jorg wci odnosi wraenie, e czeka ich decydujca rozmowa, ktr Aaron z nieznanych wzgldw odwleka. Moe wci szacowa swojego ucznia i ocenia, czy moe otworzy przed nim nastpne tajemnice. A wreszcie tak si stao, gdy poszli na dugi spacer po lesie. Zatrzymali si na polanie, gdzie ustawiono st i kilka piekw dla ludzi, ktrzy przybywali tutaj na piknik, o czym wiadczyo miejsce przygotowane do rozpalania ogniska. - Joanna pomoga ci przypomnie sobie, gdzie widziae napis Brennstoff B", prawda? - niespodziewanie odezwa si Aaron, gdy usiedli na piekach. - Tak, wiem, e podsuchiwalicie rozmow z ni. - Nie, nie twoj rozmow. Rutynowo podsuchiwane s wszystkie rozmowy pracownikw Bletchley Park, rwnie prowadzone z okolicznych budek telefonicznych. Powiedz co wicej o tym napisie. - Odtwarzam w pamici moj wypraw do poncego laboratorium. Ale, wiesz, tam byo wiele atrakcji, wic trudno przypomnie sobie wszystko. Na zdjciu, ktre zrobiem, wida napis 114

Brennstoff B" wymalowany na cianie, naprzeciw pancernej szyby oddzielajcej pomieszczenie, jak sdz, reaktora. Chyba na tej cianie byy pancerne drzwi. Zamknite, a ja nie miaem moliwoci ani czasu, eby je sforsowa. Zreszt szyba bardziej mnie interesowaa. - Due te drzwi? Pamitasz? - Nie, raczej mae, typowe dla schronu, przez ktre mg przej tylko czowiek, i to schylajc si. Oznacza to, e byo to wejcie do pomieszczenia, w ktrym trzymano dokumenty, albo byy to boczne drzwi do hali, z ktrej wiksze drzwi wychodziy na zewntrz. - A Brennstoff? - Moe oznacza paliwo nuklearne - odpowiedzia Jorg. - Dlaczego tak sdzisz? - Skoro napis umieszczono w laboratorium atomowym... - Nie kady, kto wchodzi do klasztoru, jest zakonnikiem. Mogli wykorzysta przestrze magazynow w dobrze strzeonym bunkrze. - I zoyli tam skrzynie ze zotem? - Choby - mrukn Aaron. Po chwili doda: - Pojedziesz tam. - Do Tzschochy? - ...i okolic. - Przecie znaj mnie... - Jorg wydawa si zaskoczony. - Nie, nie ma niebezpieczestwa, e zostaniesz rozpoznany. Tam nie ma ju dawnych znajomych. Natomiast jeste jedynym czowiekiem, ktry dobrze zna teren. - Ale znam rwnie tajemnic Bletchley Park i chyba nie naley wysya na terytorium wroga czowieka, ktry wie tak wiele o najtajniejszym brytyjskim orodku. - Nie mamy wyjcia. Trzeba way ryzyko, a warto je podj. Poza tym... - Aaron przez chwil waha si, czy mwi dalej. - Jest kto, dla kogo wyruszysz na koniec wiata. - Za duo wiecie o mnie i moich sprawach - burkn Jorg. -A moe wiesz przynajmniej, gdzie ona jest? Aaron wydawa si zakopotany. Chyba poniewczasie doszed do wniosku, e niepotrzebnie wspomnia o zranionej mioci Jorga. 115

- Okay, wiesz ju, e to bya gafa, wic si nie wycofuj - Jorg nie ustpowa. - Wiem i przepraszam, ale teraz nie chc mwi o Annie Marii. Mamy inne sprawy. Te s wane. Zajcia byy wyjtkowo nuce, wic Aaron stara si wyprowadza Jorga na dugie spacery po lesie. Wci jednak nie wyjania, na czym bdzie polegaa misja, ktra budzia w Jorgu wiele wtpliwoci. Wysyali go do miejsca, gdzie mg by atwo zidentyfikowany. Jaki to miao sens? Nie znajdowa odpowiedzi na to pytanie, a Aaron te nie kwapi si do wyjanienia celu misji. Zbudzi Jorga w rodku nocy. - Czas - powiedzia. Na stole sta kubek z kaw i kilka tostw. - Przyniosem ci niadanie. Lekkie, bo czeka ci dugi i mczcy lot. - Bd skaka ze spadochronem? - Jorg podnis si, zadowolony, e wreszcie wyrwie si z zaj, ktre zaczynay go nuy. - Nie, to wymagaoby dodatkowego przeszkolenia, a na to nie mamy czasu. Pojedziesz do Northolt. To londyskie lotnisko. Tam wsidziesz na pokad dakoty, ktra zawiezie ci do Niemiec. Do Koburga. Aaron przerwa niespodziewanie. Czyby wiedzia? Patrzy uwanie na Jorga, jakby obserwujc jego reakcj. - Powiem ci, chopcze - podj po chwili. - Nie czas na uczucie. Ono teraz moe prowadzi do zguby. Jorg wzruszy ramionami. Nie mia zamiaru rozmawia na temat spraw, ktre uwaa za nalece tylko do niego. - Przepraszam, ale musiaem ci to powiedzie. Za godzin wy lduje awionetka i zabierze ci na lotnisko do Londynu - doda po spiesznie. - Mamy wic godzin na zaatwienie ostatecznych spraw. Usiad naprzeciw i przesun kubek z kaw w stron Jorga. Ju nie ukrywa swoich doni, w kadym razie nie tak czsto jak na pocztku ich znajomoci. - Ja tam powinienem polecie, nie ty - stwierdzi nagle. - Ale kalek nie przyjmuj. Trudno. Bd z tob, tylko z daleka. Co w ro dzaju doradcy naukowego. - Moesz janiej? Aaron pokrci gow. 116

- Nie wyjawi ci nic, co mogliby z ciebie wydoby. Jak ci zapi, to by moe nie wytrzymasz i wyjawisz, e w tajnym orodku szkoli ci Aaron Schweich. To im nic nie powie, nazwisko jest faszywe. Opiszesz im mj wygld. To nic. Przeszedem operacj plastyczn. Nie ujawniaj tylko, e nie mam kciukw. To byaby dla nich wana wskazwka, po ktrej zdoaliby mnie zidentyfikowa. - Mwisz o Niemcach czy o Rosjanach? - O jednych i o drugich. - Po co mnie tam wysyacie? Dowiem si? - Musisz, ale twoja wiedza zostanie podzielona na p. Teraz cz, na miejscu otrzymasz drug cz. - Aaron. - Jorg mia ju do tej gry. - Wysyacie mnie w jak szalecz misj. Zgadzam si, ale, do cholery, powiedz, po co tam jad! Jakie mam zadanie?! Czego mam szuka i kogo znale?! Aaron sucha go w milczeniu, wydajc si nie przejmowa wyran zoci, z jak Jorg wyrzuca z siebie pytania. Czeka cierpliwie, a skoczy. - Martin - odezwa si wreszcie - wchodzisz do bagna, ktrego dna nie znamy. Mam ci powiedzie, jak masz i? A jeeli niewiado mie wska ci faszyw drog? Utoniesz natychmiast. To wszystko to skomplikowana i wielowtkowa operacja, gdzie na prawd nakadaj si warstwy faszu. Nawet ci, ktrzy to organizuj, nie wiedz, co jest prawd, a co kamstwem. Nie znaj istoty tej operacji. W przeciw nym wypadku rozgrylibymy ich w kilka dni. A nie moemy tego zrobi od miesica. Sam musisz odkry prawd. Rozumiesz! Mwi spokojnie, ale zaczynao mu brakowa tchu. Oddycha gboko. - Powiem ci tylko, e chodzi o pienidze. Gigantyczne. Za ktre mona kupi cae pastwo. Ale czy to prawda? Czy pienidze mo na nazwa kryptonimem Brennstoff B"? A jeeli ten miliardowy skarb to tylko parawan, faszywy lad, ktry ma sprowadzi pocig na manowce, jak monety Myszki Miki? Czy mam ci podsuwa fa szywy lad? Przerwa. Podszed i niespodziewanie obj Jorga tak serdecznie, e ten po raz pierwszy poczu wzruszenie i niezwyk wi z tym czowiekiem, ktrego zna zaledwie od piciu dni. 117

- Bdziesz sam. Czeka ci trudny czas. Wytrwaj - doda i bez sowa wyszed z pokoju.

8 maja, Atlantyk
Kapitan Fehle mwi krtko. - Samurajski kodeks Bushido nakaza im popeni samobj stwo. Zaakceptowaem to honorowe wyjcie naszych japoskich to warzyszy. Uznali, e ich walka' si skoczya. Przed nami jeszcze duga walka. I bdziemy j prowadzi. Nigdy nie by dobrym mwc. Ponadto le si czu, gdy musia przemawia na pogrzebie ludzi, ktrych zamordowa. Szybko wic skoczy poegnaln mow i da zna rk, aby dokona morskiego pochwku. Marynarze pocignli za link i dwa ciaa owinite w hitlerowskie flagi zsuny si po deskach uoonych ukonie na pokadzie U-boota i z pluskiem zanurzyy si w wodzie. Fehle odwrci si do Pfarga. Ten zachowa twarz bez wyrazu, a moe nawet dao si odnale oznaki smutku po poegnaniu japoskich oficerw. - Ile do spotkania? - Niedugo. Powinni by w odlegoci trzydziestu do trzydziestu piciu mil. - Przygotowa pokrywy lukw na sterburcie. Odwrci si, aby zlustrowa horyzont, wci ciemny na zachodzie, gdy z drugiej strony pojawiay si pierwsze oznaki witu. Morze byo spokojne, co gwarantowao, e operacja przeadowania przebiegnie szybko i bez zakce. Od dawna myla o tej operacji jako najtrudniejszej w czasie caego rejsu. Wzburzony ocean uniemoliwiby otwarcie adowni i przerzucenie skrzy na drugi okrt. Musieliby czeka na popraw pogody, a to zwikszao niebezpieczestwo wykrycia ich przez wrogie lotnictwo albo okrty, ktre przypadkowo znalazyby si w tym rejonie. Nie mg te wykluczy, e ich misja przestaa by tajemnic i po Atlantyku kr 118

szukajce ich okrty. Co prawda na spotkanie z argentyskim statkiem wybrano miejsce pooone z dala od najbardziej uczszczanych eglugowych szlakw, ale licho nie pi. Nawet w samym kocu wojny. Wiedzia, e nie wolno mu dopuci, aby adunek wpad w rce wroga. Gdyby wic na horyzoncie pojawiy si wrogie okrty, musiaby zatopi swj okrt. By na to przygotowany, gdy kaza rozmieci adunki wybuchowe, ktrych eksplozje posayby na dno U-234, zanim na pokad zdoaaby wedrze si grupa abordaowa z wrogiego okrtu. - Obsadzi dziaa! Marynarze stojcy w szeregu, wykorzystujcy czas po pogrzebie na wypalenie papierosw, rzucili si w stron wyznaczonych stanowisk bojowych. Artyleria U-boota zoona z jednego dziaa kalibru 105 mm, dwch przeciwlotniczych trzydziestek i jednego dziaa kalibru 37 milimetrw, odpowiednia do rozprawienia si ze statkiem handlowym lub odpdzenia pojedynczego samolotu, na niewiele by si zdaa w starciu z niszczycielem, ktry pojawiby si na horyzoncie. Fehle nie liczy jednak na pokonanie przeciwnika, lecz na powstrzymanie go przed zajciem U-boota, dopki ten nie poszedby na dno. - Grupa pryzowa na pokad! - Jest sygna! - usysza gos Pfarga wpatrujcego si przez lornetk w ciemno zachodniej strony morza. - Nadaj G" jak Gertruda - informowa Pfarg. - Sygnalista, nadaj nasz znak rozpoznawczy! Sygnalista zsun ochronny kaptur z lampy aldisa, skierowa j w stron widocznych na horyzoncie byskw i zacz naciska wcznik, nadajc sygnay Morse'a. - Potwierdzaj, H" jak Harry - przekaza Pfarg. - Oba silniki stop - zakomenderowa Fehle i spojrza na burt. Dwie pyty zasaniajce luk adowni byy ju uniesione. Pozostawao tylko czeka, a okrt, sygnalizujcy swoje nadejcie umwionym znakiem, zbliy si. Obsugi dzia byy na stanowiskach i obrciy lufy gotowe do otwarcia ognia. Szeciu marynarzy z pistoletami maszynowymi, granatami przy pasie i linkami w rkach stano przy relingu, aby w stosownym momencie wspi si na pokad okrtu. 119

Fehle postanowi do koca pozosta nieufny. Obawia si podstpu, tym bardziej e nie wiedzia, jaki statek maj spotka. Gdy opuszcza port w Kristiansand, nie byo to jeszcze znane, a informacja, ktr miano przesa pniej, nie dotara do jego U-boota. A moe w ogle nie zostaa nadana. Kto mia do tego gow w samym kocu wojny? Z ciemnoci wynurzaa si sylwetka rybackiego trawlera. W wietle reflektorw Fehle dostrzega niewielki statek o mocno zardzewiaym kadubie i z sieciami wiszcymi po obydwu stronach burt. Wyglda jakby wraca z nieudanego poowu. Lufy dzia U-boota poday za nim. - Spokojnie, chopcy! - usysza gos wzmacniany przez tub. Kapitanie Fehle, stary druhu, obrcie t pukawk, bo jeszcze nam krzywd zrobicie. Fehle, zdziwony, e pado jego nazwisko, podnis tub do ust. - Kto tam jest? Trawler dobija ju niemale do burty U-boota i cho nie by to duy statek, to growa nad ledwo wystajcym z wody niemieckim okrtem. - Kapitan Bernhard Spang - usysza w odpowiedzi, a po kilku chwilach zza burty trawlera wyjrzaa brodata twarz. Fehle umiechn si. Przed laty razem suyli na krowniku pomocniczym Atlantis", dopki nie poszed na dno w listopadzie 1941 roku. - Na c ci przyszo? - krzykn Fehle. - Zamienie krownik na t ryback kryp? - Na co ci przyszo, zamienie krownik na t podwodn kryp? odpowiedzia jak echo Spang. - Ju nie mam wtpliwoci, e to ty. Rzu trap! - Odbj z grup pryzow - Fehle wyda rozkaz marynarzom szykujcym si do wejcia na pokad trawlera. Nikomu nie ufa tak bardzo jak Spangowi. Ten czowiek nie mgby zdradzi. Raczej popeniby samobjstwo. Z boku statku opada sznurowa drabinka, po ktrej Fehle wspi si na niewysok burt. Spang w nieprzemakalnym kapeluszu z duym rondem opadajcym na plecy i sztormwce wyglda jak rasowy rybak. Rozoy

120 _.

szeroko rce, witajc dawno niewidzianego towarzysza morskich rozbojw. - Dynamit", dobrze ci widzie caego i zdrowego - Spang uy imienia nadanego kapitanowi Fehlemu w czasie suby na krowniku pomocniczym, gdy do jego obowizkw naleao wysadzanie statkw, ktre wczeniej nie zostay zatopione ogniem dzia. - Drugi, dopilnuj przeadunku - Spang krzykn w stron mostku, ale po chwili odwrci si do Fehlego. - Co nam przekazujesz? - Tajemnic. I powiem ci, postaw wart przy skrzyniach i nie pozwl nikomu do nich zajrze. Bo inaczej ze skry ci obedr. - Ech, nie martw si. Zaraz zasypiemy je rybami. Bd mierdzie, ale nikt si do nich nie dobierze. - Tylko potem wyrzucie te ryby do morza. Spang spojrza na Fehlego spode ba. - Co ty mi dajesz? - To co kazali, ale powiem ci, nie przebywaj obok tych skrzy zbyt dugo. Lina dwigu, ktrego rami zostao wysunite za burt, napia si, co byo nieomylnym znakiem, e przeadunek si rozpocz. - Dokd teraz? - zapyta Spang, wiedzc, e nic wicej nie wydobdzie od przyjaciela. - Wszystko zgodnie z planem. - Odebrae wiadomo o kapitulacji? Fehle spojrza na Spanga zaskoczony. - Dzisiaj nadali, e poddalimy si. Ostatecznie i nieodwo alnie. - To nie trik? Nie oszukuj nas? Spang pokrci gow. - Nie, bracie, nie trik. Nakazuj doprowadzi okrty do Wielkiej Brytanii, Stanw, Kanady albo Gibraltaru. Moesz te pyn do domu, ale tego ci nie radz. - Rosjanie? - Uhu, a nie chcesz chyba i do nich do niewoli. Radz ci, py do Amerykanw. Zadanie wypenie. A jak ci wypuszcz z obozu, to przyjed do mnie. Tam - wskaza gow na zachd, jakby za jego plecami bya Argentyna - nazywam si Alvarez. Moe niezbyt 12

wyszukanie, ale atwo zapamita. Przyjed do Buenos do knajpy Las Violetas" w Puerto Madero. Tam ci powiedz, gdzie mnie znajdziesz. Ostatnia skrzynia, podniesiona z pokadu U-boota, zawisa nad adowni trawlera i powoli zjechaa w ciemn czelu. Drugi oficer, stojcy tu przy burcie, da zna operatowi dwigu, e przeadunek zakoczony. - To bywaj, Spang - Fehle wycign rk. - Udao nam si przey wojn, to moe przeyjemy i kapitulacj. - Bywaj, Dynamit"! Ucisnli sobie donie. U-234 po wyrwnaniu zbiornikw balastowych ruszy z prdkoci szesnastu wzw na pnocny zachd. Fehle postanowi nie zanurza okrtu, aby nie naraa si na przypadkowe wykrycie i zatopienie przez jaki aliancki niszczyciel, ktrego dowdca postanowi jeszcze polowa na niemieckie jednostki.

10 maja, Beer
Beer otuli si paszczem, jaki rzuci z litoci enkawudzista pilnujcy go w ciarwce, gdy zobaczy, e jeniec trzsie si z zimna. Przesun si w rg, tu za szoferk, gdzie mniej wiao. - Daleko jeszcze? - zapyta enkawudzisty, na ktrym strumie zimnego powietrza wpadajcy miedzy szparami plandeki nie robi wraenia. Tamten nie odpowiedzia. Uzna najwyraniej, e jeden ludzki odruch, jakim byo oddanie paszcza, wystarczy. - Znaczy daleko - mrukn Beer. Rami wykrcone w stawie, gdy Sauer powiesi go na acuchu, bolao przy kadym podskoku samochodu na wyboistej drodze. Na szczcie mija bl po oparzeniach pomieniem lampy do lutowania. Prymitywny brutal. Umia bi, ale nie umia torturowa. Nie zmusi do wyznania wszystkiego. Nie pozbawi si, ktre umoliwiy ucieczk, gdy weszli do sztolni pod Walimiem. Beer pamita wzrok Sauera, gdy otworzy pierwsz ciemnozielon skrzyni. 122

Tu pod wiekiem, w drewnianych wirach leay sztaby zota. Rwne, gadkie, o cudownym ksztacie odbijay migotliwy pomie pochodni. Sauer pochyli si nad skrzyni i delikatnie rozgarnia wiry, aby zobaczy jak najwicej zota. I liczy sztaby. Osiem w pierwszym rzdzie. A niej nastpne. W sumie szesnacie w skrzyni. Wicej nie mona byo woy, bo staaby si za cika. Ale obok leay inne skrzynie. Takie same, ciemnozielone z biaymi numerami na wiekach. Beer nie mia wtpliwoci. Gdy tylko Sauer nasyci wzrok, signie po pistolet, aby go zastrzeli. Przecie to byo zoto SS, ktrego ukrycie nadzorowa sam obersturmbannfhrer Otto Skorzeny. Zabranie choby jednej sztabki to kradzie, a sprawca mia zagwarantowane, e wczeniej czy pniej bdzie za to wisia! Patrzc na Sauera pochylonego nad sztabami, Beer wetkn swoj pochodni za uchwyt duej skrzyni i cofn si o krok. - Beer, mog ci ozoci - mwi Sauer. - Przyjacielem mi b dziesz. No i wybaczysz, e ci troch poturbowaem. No wiesz, taka mska sprawa. Zagoi si... Sauer, odwrcony i pochylony nad skrzyni, wci mwi, ale Beer go nie sucha. Zrobi drugi krok, potem trzeci. Wychodzi ju z bladego wiata pochodni. Tamten nic nie sysza. Beer obejrza si. Jeszcze dwa kroki dzieliy go od skalnego zaomu rzucajcego cie. A dalej bya ciemno. Kolejny krok. Sauer, szeroko rozoywszy rce, podpierajc si o brzeg skrzyni, wci wpatrywa si w swoje bogactwo. Beer zzu buty, co byo o tyle atwe, e nie mia sznurowade. Ostre kamyczki zakuy go w stopy. Ale jaki to bl, gdy kilka dni wczeniej Sauer wiesza go za wykrcone rce i przypala brzuch. Szed coraz szybciej, a zacz biec, w cakowitych ciemnociach, jak szaleniec, ktry chce si rozbi o ska. Kilka razy bolenie zderzy si z drewnianymi stemplami podtrzymujcymi strop. Nie zwalnia. Bieg w kierunku, z ktrego, jak mu si zdawao, napywao powietrze. Tam musiao by wyjcie. A usysza krzyk. Daleki, odbijajcy si echem od skalnych cian. - Beer! Beer! Gdzie jeste?! Beer! Zabij ci! 123

Sauer, ktry wreszcie spostrzeg podstp, miota si jak zraniony lew. Beer dostrzeg w oddali md powiat. Tam byo wyjcie. Wydosta si na zewntrz i wyskoczy na zbocze. Zachwia si. Bosa stopa trafia na ostry kamie. Podwiadomie podkurczy nog i straci rwnowag. Run z wysokoci wielu metrw, a zatrzyma si na dnie skalnego wykrotu, gdzie gazie i mech stumiy si upadku i pozwoliy mu zachowa ycie. To go uratowao przed Sauerem. Ten, gdy wybieg ze sztolni, uzna, e wizie uciek do gry, i tam si skierowa. Ciarwka znowu podskoczya na wyboju, co spowodowao gwatowny bl ramienia. Zwin po paszcza i podoy pod okie, aby lepiej amortyzowa wstrzsy, jednake niewiele to pomogo. Przelea na dnie jamy przez dwie godziny, bojc si poruszy. Wreszcie, gdy uzna, e Sauer ju go nie szuka, owin stopy szmatami, na jakie podar znalezion obozow kurtk, i ruszy na pnoc. Wyznacza kierunek, obserwujc mech na pniach drzew, a noc wyszukujc Gwiazd Polarn. Spa w stertach lici, ktre zgarnia, aby uchroniy go przed deszczem i nocnym chodem. Omija wsie. Obawia si, e Sauer po powrocie do Furstenbergu rozesa za nim listy gocze, a SS na Dolnym lsku wci byo bardzo sprawne. Mia tego dowody, gdy na latarni, tu przed wsi, zobaczy wisielca w mundurze Wehrmachtu. Na szyi mia tabliczk: Zdradziem Niemcy i Fhrera". Szed tak dwa, moe trzy dni. Nie mg okreli dokadnie, gdy szybko straci rachub czasu. Mia nadziej, e spotka radziecki patrol, ale nie wiedzc, jak daleko jest od radzieckich linii, kierowa si do zamku Tzschocha, susznie przyjmujc, e ju nie ma tam Globckego, a nie wydawao mu si moliwe, aby ten przyznawa si, i jego zastpca by radzieckim szpiegiem. Mg wic atwo wytumaczy swj stan i nieobecno tym, e wpad w rce zwiadu radzieckiego, ale udao mu si uciec. Moe nawet zostaby bohaterem, gdyby udao mu si przekona towarzyszy, e Rosjanie torturami z niego nic nie wycignli. Ostatniej nocy niemiecki patrol odnalaz go w stodole, dokd zakrad si cignity fetorem 124

pobliskiego chlewu. Zaoy, e koryto bdzie pene obierek i moe uda mu si co zje. Rzeczywicie tak si stao, ale posiek na niewiele mu si zda, gdy na dnie koryta zobaczy zdechego szczura i dosta silnych torsji, ktre dodatkowo go osabiy. Zapewne gospodarz dostrzeg go o zmroku i wezwa patrol. Olepiony latark wyjka swj stopie subowy i nazwisko. Zawieli go do garnizonu w Lauban. Jak si okazao, zmyli drog i obchodzi Tzschoch duym ukiem. Lekarz opatrzy rany, a miejscowy dowdca SS zoy mu gratulacje bohaterstwa i wytrwaoci, obiecujc, e wystpi o elazny Krzy dla niego, co miao honorowa szczeglne mstwo w obliczu bezwzgldnego wroga. Odwieziono go do zamku, dokd jecha z obaw. Ale szybko odzyska pewno siebie, gdy si okazao, e Globckego rzeczywicie nie ma, a w dodatku nie poinformowa nikogo o swoich podejrzeniach wobec zastpcy. Przyj go ponury esesman o twarzy podziobanej ladami po ospie. Przedstawi si jako Sebastian Wolf i przypomnia, e spotkali si kiedy. Rzeczywicie Beer widzia go par razy u boku Sauera. W jego zachowaniu nie byo cienia podejrzliwoci co do wyjanie, jakie zoy Beer. Pewnego dnia, tak, przypomina sobie t dat: byo to 24 kwietnia, przyjecha jaki dostojnik SS i kaza si zawie do zamku Frstenberg. Beer myla, e jemu przypadnie zaszczyt odwiezienia wysokiego gocia, ale pojecha tam Wolf. Wrci niespodziewanie wieczorem i bez pukania wszed do pokoju Beera. Usiad na brzegu ka i wycign pistolet. - Posuchaj, Matheo - zwrci si do Beera po imieniu. Gdy ten usiowa podnie si, przycisn go luf pistoletu. - Sauer mi powiedzia wiele o tobie... - To on yje? - Nie - Wolf pokrci gow. Na jego twarzy rysowa si smutek, jakby aowa zmarego przyjaciela. - Par dni temu zastrzeliem go, chocia ceniem jego bezwzgldno w zwalczaniu wrogw. Taki by rozkaz. Wiesz, e chcia mnie przekupi? Mwi co o sztabach zota. Gupiec! Beer patrzy na niego zaskoczony i zaniepokojony. Ten czowiek robi wraenie szaleca. Ale nie to go niepokoio. Po co przyszed? Dlaczego wyj pistolet? 125

- O tobie, Beer, wiem wszystko - mwi Wolf. - Sauer mi po wiedzia. Wiesz, by dla mnie jak ojciec. Wierzy mi. Ufa bezgra nicznie. Wiesz, e przywoziem kokain dla niego? Beer pokrci gow. - A widzisz, on by narkomanem. Mnie wszystko mwi. Jak wrcie taki poraniony, to wiedziaem, e zrobi ci to Sauer, a nie Rosjanie. Ale nie powiesiem ci, bo pomylaem, e moesz si przyda. No i przydasz si... - A to jak? - Niepokj ustpi ciekawoci, gdy Beer zrozumia, e nic mu nie grozi. Przynajmniej na razie. - Nadasz wiadomo do ^ych swoich rosyjskich kolegw, e wieczorem z Furstenbergu wyjedzie konwj ze zotem. Nadasz? Zapyta tak uprzejmie, e Beer umiechn si. - Oczywicie. - No, przekaesz tras jak pojad... Wolf poda mu kartk. - Tu masz wszystkie informacje. A tak w ogle, Beer, to jak przekazujesz te swoje meldunki? Mog zapyta? - Tak, oczywicie. - Beer wydawa si zaenowany agodnoci esesmana. - Mam radiostacj. - A gdzie j trzymasz? Powiesz mi... Wolf by wyranie zdumiony, e ani Sauerowi, ani jemu nie udao si tego ustali wczeniej. - W baszcie. Globcke interesowa si astrologi i urzdzi tam ob serwatorium. Trzyma to w tajemnicy, wic uznaem, e bdzie to naj lepsze miejsce, w ktrym nikt nie bdzie szuka mojej radiostacji. Wolf wybuchn miechem tak radosnym, jakby usysza najlepsz anegdot. mia si dugo, a zy popyny mu po policzkach. - Tylko zadbaj, eby twoja wiadomo dotara, bo jak nie, to ci powiesz. No. Star zy, odwrci si i wyszed z pokoju, zostawiajc Beera samego. Ten odczeka chwil, czy nie usyszy zgrzytu klucza w zamku, ale to nie nastpio. Wyjrza na korytarz, ale nie dostrzeg stray. Wolf zostawi go niepilnowanego! Po chwili zrozumia, na czym polega ten wybieg. Ucieczka byaby najgupszym rozwizaniem. Wci by saby i minoby wiele dni, zanim dotarby do radzieckich Unii, o ile po drodze nie powiesiby go jaki patrol andarmerii, ktry 126

uznaby go za dezertera. Pozostajc w zamku i wysyajc meldunek do swoich, dodaby kolejn zasug i to nie byle jak. Tej nocy sysza sygna alarmowy, potem warkot ciarwek, a tu przed witem strzay. Nie wiedzia, co mogo si sta. Rano przyszed Wolf. - Wywiadczye mi przysug, a ja ludzi oceniam przez to, co robi dla mnie, a nie dla ojczyzny - powiedzia, ponownie siadajc na krawdzi ka. Pogadzi Beera po policzku. - Bd dla ciebie dobry. Wyj z kieszeni dokument i pooy go na poduszce. - Moesz wyj z zamku. To ci uchroni przed patrolami. Dalej rad sobie sam. - Nie zastrzelisz mnie? Wolf znowu pogadzi go po policzku. - Podobasz mi si, ale jestem dzisiaj speniony. Wsta. - Nie jestem taki gupi jak Sauer, ktry czerpa rado z umier cania ludzi. Ja ich kocham. Tacy jak ty bd nam potrzebni. e gnaj, Beer. Moe jeszcze si spotkamy... Wyszed z pokoju, pozostawiajc zaskoczonego Beera, ktry szybko odczyta dokument, jaki pozostawi Wolf. By to rozkaz wykonania misji szczeglnego znaczenia i polecenie do wszystkich organw administracji wojskowej udzielenia jak najdalej idcej pomocy. Beer, kiedy wychodzi z zamku, nie sdzi, e ten dokument uratuje go, i to nie z rk esesmanw poszukujcych dezerterw, lecz Smierszu. Natkn si na nich niespodziewanie. Zapucili si poza lini frontu, aby przyjrze si mostom. Jeden wyj bagnet, eby podci mu gardo, ale na szczcie drugi przegldajc kieszenie w poszukiwaniu pienidzy lub cennych przedmiotw, znalaz dokument wystawiony przez Wolfa. Zna niemiecki i zdanie o specjalnej misji kazao spodziewa si pochway przeoonych za dostarczenie cennego jeca. Zrezygnowali z egzekucji i wzili do oddziau Smiersz. Dopiero tam Beer mg poda haso Matka Rosja", ktre kady dowdca placwki kontrwywiadu powinien zna i natychmiast odstawi takiego winia do wyszej jednostki. Ten nie zna, bo przed kilkoma dniami zastpi dowdc zastrzelonego przez niemieckiego snajpera. Mia 127

wielk ochot rozstrzela Beera, ale zastanowiy go rany po torturach i pynny jzyk rosyjski. A Beer nic wicej nie mg ujawni. Ani swojego pseudonimu, ani nazwiska majora Czyykowa, jako prowadzcego oficera wywiadu. Szybko wyczu wahanie dowdcy i przesta skamle o ycie. Sta si hardy i wadczy, co zrobio wraenie. Krzycza na dowdc, e jeeli go rozstrzelaj, to sami bd wisie za sabota, i kaza si wie do komendy Smierszu w najbliszym miecie. Rwny stukot k wskazywa, e zjechali z asfaltu i s na wybrukowanej drodze. Beer spojrza przez szpar w plandece. Dostrzeg budynki i drzewa. Wjedali do jakiego miasta. Odetchn z ulg. - Witaj w yciu, Feliksie Stiepanyczu - powiedzia do siebie. - Co wy tam? - zainteresowa si stranik. - E, nic. Tak si nazywam - wyjani Beer. Stranik wzruszy ramionami. Tak si nazywa. Feliks Stiepanycz Grau. Dziwne to byo wymieszanie, ale pochodzi z niemieckiej rodziny, ktra w kocu osiemnastego wieku, uciekajc przed bied w ojczynie, przyjechaa do Rosji i osiedlia si na ziemiach oddanych Niemcom przez caryc Katarzyn, na Powou. Nigdy nie czu si Niemcem, cho matka robia wszystko, aby tak byo. W domu mwio si tylko po niemiecku i czytao niemieckie ksiki. Rosyjskiego nauczy si dopiero w szkole. Ojciec by innego zdania, ale jego wpyw na wychowanie syna zaznaczy si tylko dwukrotnie w yciu chopaka. Pierwszy raz na chrzcie, gdy wbrew matce nada mu imi Feliks na cze Dzieryskiego, gdy by jego onierzem i pacyfikowa ukraiskie wsie. A potem, gdy odda siedemnastolatka do szkoy NKWD. Sytuacja w Europie zaogniaa si i NKWD, mimo deklaracji sympatii ze strony wadz w Moskwie wobec rzdu Hitlera, gorczkowo rozbudowywao suby wywiadowcze. A mody Feliks doskonale nadawa si do tej suby: niemiecki by jego ojczystym jzykiem, a z jasnymi blond wosami i niebieskimi oczami wyglda jak idea urody aryjskiej. Przeszed staranne przeszkolenie i przerzucono go do Rygi, gdzie doczeka wkroczenia wojsk niemieckich 128

w 1941 roku. Gdy jako Matheas Beer zgosi si do suby w SS, przyjto go z otwartymi ramionami. Ciarwka przejechaa przez wysok kut bram osadzon w ceglanym murze i zatrzymaa si na podjedzie do wystawnej willi. - Wysiadaj! - stranik podnis si i zarzuci pistolet maszyno wy na rami. - Jestemy na miejscu. Albo ci zastrzel wskaza gow na mur - albo bdziesz y. Zeskoczy na ziemi i patrzy niezadowolony, jak Beer niezgrabnie szuka dla stopy oparcia poza klap skrzyni adunkowej, zanim nie postawi jej na haku holowniczym wystajcym spod zderzaka. Twarda podeszwa zsuna si po gadkiej powierzchni i Beer, tracc rwnowag, run na ziemi. Gwatowny bl ramienia przeszy jego ciao i sparaliowa ruchy. - Wstawaj! - stranik trci go butem. Spoglda niespokojny w stron drzwi do willi, w ktrych stan oficer. Nagle dostrzegajc szar oficera NKWD, stranik wyprostowa si. - Towarzyszu kapitanie! Kapral Sowriemiennikow melduje dostarczenie jeca! Znowu zerkn na Beera, ktry wstawa niezbornie. - Cocie mu zrobili? - Kapitan podszed bliej. - Bilicie go? - Nie! - krzykn Sowriemiennikow. - Dopiero teraz, jak gadzina faszystowska nie umie stan na baczno przed radzieckim oficerem! - doda ochoczo. Zsun pasek pepeszy z ramienia i machn pistoletem, celujc kolb w bark. Widzia wczeniej, jak jeniec chowa obolae rami, i uzna, e cios zadany w tamto miejsce bdzie najskuteczniejszy. Usysza okrzyk blu i w tym samym momencie pociemniao mu w oczach. Pi oficera trafia go rwno u podstawy nosa, rozcinajc warg. Krew wypeniaa usta Sowriemiennikowa, ktry sta, chwiejc si, rwnie przeraony, co zaskoczony. Spodziewa si miechu oficera, jak to czsto widywa, gdy bi jecw. Im czciej i boleniej wali ich kolb albo kopa, tym goniej si mieli. A teraz bij? Nie rozumia tego. - Jak to tak? - wyszepta i mia szczcie, e oficer nie usysza. - Mord obij, sukinsynu, jak tkniesz jeszcze raz! - wrzasn kapitan tak gono, e stranik odsun si o krok. 129

- Tak w ogle jecw nie bi, czy tylko tego? - Sowriemiennikow usiowa wyjani sytuacj, eby przekaza wytyczne kolegom. - Sanitariuszk woa! - Kapitan pochyli si nad Beerem i poda mu rk, pomagajc wsta. Potem przerzuci jego rk przez swoje rami. Powoli ruszyli w stron wejcia, zostawiajc z tyu stranika, ktry rkawem rozciera krew pync z rozbitego nosa i rozcitej wargi.

10 maja, lotnisko Northol


W Northolt samochd podjecha tu do kaduba ciemnozielonej dakoty stojcej na pocztku pasa startowego. Jorg szybko wsiad do samolotu, zaskoczony brakiem formalnoci, jakich dotychczas by wiadkiem. Przymruy oczy, aby przyzwyczai wzrok do wntrza, gdzie niewielkie lampy na grze wrg i wpadajce przez prostoktne okna wiato lamp na pasie startowym ledwo rozwietlay ciemno. Dostrzeg sylwetk mczyzny, ktry siedzia w kocu samolotu owinity kocem, jakby chroni si przed majowym zimnem. Widzc wchodzcego Jorga, podnis do w gecie powitania towarzysza podry. Ten odpowiedzia skinieniem gowy i ulokowa si, jak mg najwygodniej, na awce biegncej wzdu boku kaduba. W samolocie przystosowanym do zrzucania skoczkw trudno si byo spodziewa luksusu, ale twarda rama awki obcignitej brezentem bya wyjtkowo niewygodna. Po chwili z kabiny wychyli si pilot i widzc, e Jorg jest ju na pokadzie, machn na znak, e startuj, co potwierdzi odgos uruchamianych silnikw. Jorg wydoby z kieszeni legitymacj, jak wadze amerykaskie wrczyy jemu, jako Tomaszowi ukowskiemu, porucznikowi Wojska Polskiego zwolnionemu z niewoli w obozie w Murnau. Taka bya jego nowa tosamo, jak mia przedstawi Rosjanom, gdyby wpad w ich rce. Sta si innym czowiekiem, ktrego yciorysu 130

uczy si przez ostatnie dni, podobnie jak topografii obozu, regulaminu, imion wspwiniw, twarzy stranikw. Nawet dla jego rany na udzie, ju dobrze zablinionej, znaleziono wytumaczenie w nowym yciorysie. Mia zosta postrzelony podczas prby ucieczki z konwoju, co rzeczywicie miao miejsce, acz chodzio o innego jeca. - Gra z gr si nie zejdzie - usysza gos drugiego pasaera, ktry podnis si ze swojego miejsca w ogonie i przekrzykiwa huk silnikw. - Andrzej? - Jorg przymruy oczy, aby lepiej widzie. - To ja, bracie! Czerny stan w wietle lampki, eby Jorg mg go rozpozna. - Co za spotkanie! - Nie wygupiaj si! Nie mw, e nie wiedziae, e polecimy razem! - A ty wiedziae, e mnie tu spotkasz? Ucisnli si tak serdecznie, jakby spotykali si po wielu latach, cho od ostatniej rozmowy miny niespena dwa tygodnie. - To ty jeste t drug czci mojej wiedzy? - A ty mojej. - Czerny usiad obok Jorga i wycign papierosa. - To na wypadek, gdyby przyskrzynili nas Rosjanie. - ...albo Niemcy. - Wiesz, dobrze znam metody przesucha w NKWD, a wcale nie chciabym pozna niemieckich. - To po co si w to wplta? - Ja si wpltaem? - Czerny wypowiedzia to z takim oburzeniem, e Jorg umiechn si. Za dobrze go zna. - Jeli tak uwaasz, to nie mylisz si - niespodziewanie Czerny si zgodzi. - Jeli ta misja zakoczy si sukcesem, to nie chciabym, eby caa zasuga przypada Anglikom albo Amerykanom. To jest przede wszystkim nasza sprawa! Samolot przebi si przez warstw grubych chmur i za oknami zobaczyli rozgwiedone niebo. - Andrzej, lecimy do Koburga - niemiao odezwa si Jorg, co Czerny skwitowa skinieniem gowy, acz uwanie przyglda si przyjacielowi. W jego gosie odczytywa zapowied wanej in formacji. 131

- Wiesz, mam tam spraw do zaatwienia - Jorg mwi wci bardzo niemiao. - Prywatn... - Jak ona miaa na imi? Anna Maria? - Czerny umiechn si szeroko. Jorg nie odpowiedzia. Dziewczyna, ktra zawadna jego sercem w Tzschosze, znikna rwnie szybko, jak si pojawia w jego yciu. Pamita, jak spotkali si po raz pierwszy na balkonie zamku. Potem jak walczya o ycie winia katowanego przez esesmana. Jak pokazaa mu tajemne przejcia. I nagle znikna, gdy kazano jej ucieka z zamku. Wtedy zrozumia, e tskni za ni. I tak bardzo chcia j odnale. ozka wyostrzaa jej obraz. Cigle widzia jej twarz, umiechnite oczy, czu zapach wosw, gdy po raz pierwszy omieli si musn ustami jej policzek. Gdzie moga by? Jedynym ladem bya informacja, jak uzyska od szefa ochrony zamku Obersturmbannfhrera Globckego. Ale czy mona temu wierzy? Lot przyblia j i dlatego wspomnienia odyy z ca si. - Moe by w Koburgu - odpowiedzia po chwili. - Nie ma sprawy. - Czerny wzruszy ramionami. - Nie sdzisz chyba, e od razu zapakuj nas do samolotu, aby zrzuci gdzie nad lsk lem. - Dzikuj, Andrzej - Jorg powiedzia to z tak serdecznoci, e Czerny spojrza na niego zdziwiony, ale nic nie doda.

10 maja, szpital w Legnitz


Beer zmruy oczy olepiony smug wiata wpadajc z korytarza. W szeroko otwartych drzwiach sta oficer, jak poznawa po sylwetce, ktrego rangi nie potrafi okreli. Pomyla, e to ktry z podwadnych komendanta przyszed sprawdzi, jak si czuje. W niewielkim szpitalu wojskowym w Legnitz* dbali o niego

* Obecnie Legnica.

132

wyjtkowo dobrze. Pomyla nawet, e dostali specjalny rozkaz, aby opiekowa si Untersturmfhrerem Beerem. Zasuy sobie! - Feliksie Stiepanyczu, jak si czujecie? Ju po protekcjonalnym tonie gosu mg si zorientowa, e nie by to niski rang oficer. Ponownie otworzy oczy. Mczyzna, ktry si nad nim pochyla, mia generalskie pagony! Beer podnis si szybko i usiad wyprostowany na ku. - Dzikuj, towarzyszu generale - wybka zmieszany - nie sdziem, e sam towarzysz genera... - Awram Zawieniagin - przedstawi si oficer. Przysun sobie biay stoek i usiad przy ku. - Doceniamy wasze zasugi. Order bdzie i dugi odpoczynek. Ale nie teraz. Beer sucha zaskoczony. Wojna si skoczya. Niemcy skapitulowali. Uwaa, e jego suba te dobiega koca. Czyby genera mia dla niego jakie nowe zadanie? - Wrcicie na Dolny lsk, aby wykona misj, ktr bd ledzi najwaniejsi w pastwie. - Towarzysz Stalin - Beer wypowiedzia te sowa niemal bezgonie. - To moliwe?... Zawieniagin pokiwa gow, ale nie odezwa si. - Wedug naszego rozeznania na Dolnym lsku zdeponowano ogromne sumy pienidzy, ktre stay si majtkiem nowej organi zacji esesmanw o nazwie Pajk". Chcemy mie wgld w t orga nizacj. - To znaczy: zlikwidowa j? Zawieniagin nie odpowiedzia. - Bylicie w Tzschosze, jak przyjecha tam Skorzeny, czyli znacie go. - Widziaem... Beer rozwaa gwatownie, czy ma ujawni, e zna miejsce w jeziorze, gdzie zatopiono skrzynie, i sztolni, gdzie je ukryto. Nie zrobi tego. Traktowa to jako zabezpieczenie powojennego ycia, gdy uwaa, e wczeniej czy pniej uda mu si wydoby cz skarbw. - Teraz musicie do niego dotrze. On jest gwn osob w na szej operacji. 133

- Nie wiem, gdzie moe by. Jak go szuka, i w ogle... - Z tego co wiemy, Skorzeny z grup swoich ludzi ukrywa si w Bawarii. - Daleko... - Niewane. Wiemy, kto utrzymuje z nim kontakt. Otworzy teczk i wydoby zdjcie mczyzny w generalskim mundurze SS. - Spotkalicie go moe kiedy? Beer przyjrza si zdjciu. Nie przypomina sobie tego czowieka, wic pokrci gow. - Nie szkodzi. Wiemy, gdzie jest. To Oberfhrer SS Gerhard von Ohlenrode. Podlega bezporednio Josefowi Spacilowi, szefowi drugiego wydziau Gwnego Urzdu Bezpieczestwa Rzeszy, czyli finansw. - To bdzie moje zadanie? - Tak. Spacil, a wic i Ohlenrode, wiedz, gdzie jest Skorzeny. Na miejscu pomocy udziel wam dwaj nasi ludzie, ktrych zainstalowalimy w tym rejonie wczeniej... Znowu sign do teczki i wydoby dwie fotografie i kilka lunych kartek. - Ten ysy to Mot", drugi - Gargan". Bardzo sprawni. Ostat nio namierzyli jubilera z Lauban, ktry rozprowadza kosztownoci ze skarbca SS. Niejaki Horst Stienert. Skonili go do wsppracy. Tylko lepiej nie pytajcie, jak to zrobili. Maj swoje metody. Ten ju biler moe si wam przyda, tym bardziej e gotw zabi wasn matk, aby znowu nie spotka Mota" i Gargana". Zawieniagin odczeka chwil, a Beer przypatrzy si zdjciom i przejrzy kartki z informacjami na ich temat. Wreszcie wyj mu je z doni i schowa pieczoowicie do teczki, ktr zamkn na szyfrowany zamek. - Towarzyszu Beer, nie pytaem jak si czujecie, bo w czasie wojny to niewane. Zbierajcie si! - Ku chwale ojczyzny, towarzyszu generale! Beer wyskoczy z ka i stan na baczno, nie zwaajc, e miesznie wyglda w zbyt duej szpitalnej piamie, stojc boso na kamiennej posadzce. Zawieniagin poklepa go po ramieniu. 134

11 maja, Koburg
andarm o twarzy buldoga oderwa si od jeepa i zdecydowanie unis rk, nakazujc Jorgowi zatrzyma samochd. Drugi andarm MP z posterunku przy ratuszu odrzuci peleryn, ktr chroni si przez zacinajcym niegiem, i podnis pistolet maszynowy, manifestujc gotowo wczenia si do akcji, gdyby zasza taka potrzeba. - Musi im si cholernie nudzi - mrukn siedzcy obok Czer ny na widok andarmw - ale nie prbuj sprawdza, co zrobi, gdy si nie zatrzymamy. Rzeczywicie andarmi wygldali na znudzonych sub na rogu uliczki przy rynku w Koburgu. - Ju wiem, dlaczego mi towarzyszysz. - Jorg nacisn peda hamulca zatrzymujc si tu przy andarmie. - No, ciekawe, dlaczego? - Czerny spojrza na niego z zainteresowaniem. - Bez ciebie nie potrafibym poradzi sobie w takiej sytuacji. Jorg sign do kieszeni munduru, aby wyj dokumenty. - Jasne! - Czerny pokiwa z uznaniem gow. - Baem si, e z przyzwyczajenia mgby krzykn Heil Hitler i podnie rk. wiczye to przez pi lat. andarm spojrza spode ba na Czernego. Widocznie usysza nazistowskie pozdrowienie i podszed do samochodu od strony Czernego. Na wszelki wypadek przesun cik kabur kolta na brzuch. - Co pan powiedzia? - wycedzi przez zby. Stara si zachowa naleny respekt wobec oficerw sojuszniczego wojska, ale wida byo, e nie spodobao mu si ich zachowanie. Ostatecznie mogli to by przebrani dywersanci z Werwolfu. Byo to tym bardziej prawdopodobne, e naszywki z napisem Poland" na rkawach obydwu niewiele mwiy amerykaskiemu kapralowi. - Hajahila, po polsku to znaczy:, jestemy na miejscu". - Czerny zachowywa mierteln powag. - Aha - andarm spojrza na koleg, jakby szukajc u niego potwierdzenia, e Polak mwi prawd. Uzna jednak, e nie ma co dry sprawy. 135

- Major... - usiowa odczyta nazwisko, ale szybko zrezygnowa. Z tego powodu tylko rzuci okiem na ksieczk wojskow Czernego i szybko odda im dokumenty. - Theatergasse to gdzie w pobliu? - Na rynku pierwsza w prawo i potem pierwsza w lewo - andarm wskaza kierunek i zasalutowa. Minli budynek miejskiego ratusza zajty przez amerykaskie dowdztwo i wjechali na rynek otoczony barokowymi kamieniczkami. Przed najbardziej okaza ustawia si kolejka kobiet, odbierajcych chleb wydawany z ciarwki przez dwch amerykaskich onierzy. Przejechali obok i skrcili w wsk boczn uliczk. Jorg niepokoi si coraz bardziej. Jecha pod adres, ktry poda mu Globcke, twierdzc, e znajdzie tam Ann Mari. Wydawao si to bardzo prawdopodobne. Gdy rozstawali si w zamku, mwia, e pojedzie do Bawarii, moga wic dotrze do Koburga. Skrcili ponownie i wjechali na nieco szersz ulic, na ktrej rogu widnia napis Theatergasse. - Numer? - zapyta Czerny, wpatrujc si w metalowe tabliczki na rogach domw. - Osiem. Cig jednopitrowych szarych budynkw po prawej stronie ulicy koczy si niewielkim placykiem, na ktrym sta spalony samochd. - To tutaj - powiedzia Czerny. - I z tob? - A po co? - Jorg zacign hamulec rczny, wysiad z jeepa i stan niezdecydowany. - eby nie zemdla na schodach, bohaterze. - Czerny wycign paczk papierosw. Jorg wzruszy ramionami. Nie mia ochoty na arty. Utykajc lekko na lew nog, w ktrej czasami jeszcze odzywa si bl, skierowa si do dwuskrzydowych drzwi, odrapanych, z uszczc si farb. W pewnym momencie odwrci si do Czernego. - Wydaje mi si to dziwne - rzuci przez rami. - Co takiego? - To rudera. Nie sdz, aby Anna Maria moga tu si zatrzyma. - Jasne, ksiniczki tskni do paacw, ale jest wojna, kolego.
136

Czerny nie wydawa si przejmowa uwag Jorga, ale odpi kabur i wydoby rewolwer. Jemu te nie podobao si to miejsce. - Moe wrcimy po andarmw? - Przyjad z shermanem i zniszcz chaup, razem z mieszkacami. Idziesz sam? - Czerny wysiad z samochodu i rozglda si po oknach. Jorg skin gow i podszed do drzwi. Dzwonek, ktrego przycisk umieszczono wysoko z lewej strony, nie dziaa, wic zacz puka. Nikt nie odpowiedzia, chocia wydawao mu si, e syszy kroki na schodach. Po kilku minutach drzwi uchyliy si i pojawia si w nich twarz mczyzny o wysoko podcitych ciemnych wosach bez ladw siwizny. Wygld zdradza oficera, cho dawno niegolony zarost zdawa si temu przeczy. - Czego pan szuka? - zapyta. Najwyraniej nie by zadowolony ze spotkania z alianckim oficerem. - Dziewczyny. Blondynka. Dwadziecia pi lat. Ma na imi Anna Maria. - Nie ma tu nikogo takiego. - Mczyzna, syszc pynn niemieck mow, umiechn si. Mona byo odnie wraenie, e nieco zagodnia, a pocztkowa nieufno prysa. - A moe bya i wyjechaa? - nie ustpowa Jorg. - Nie. A skd pan wie, e miaa tu by? - Tak mi powiedziano. Z daleka dobieg warkot samochodu. Po chwili w wylocie ulicy pojawi si jeep z andarmami MR Mczyzna wychyli gow zza drzwi. Obserwowa nadjedajcych. Czyby niepokoio go pojawienie si onierzy? Ci, widzc samochd Czernego, zatrzymali si obok. - Wszystko w porzdku, panie majorze? - spod plandeki wy chyli si sierant, ktry kontrolowa ich przy ratuszu. Czerny odpowiedzia machniciem rki, potwierdzajc, e nie ma powodu do niepokoju. andarmi wysiedli z jeepa. W tym samym momencie mczyzna, ktry rozmawia z Jorgiem, cofn si gwatownie i przymkn drzwi, zostawiajc szpar, przez ktr wyglda jednym okiem. - Nikogo takiego tu nie ma - zakoczy rozmow. - Do wi dzenia! 137

Zamkn szybko drzwi i po chwili da si sysze zgrzyt zamka. - A co, to niebezpieczny rejon? - Czerny te wysiad z samochodu i podszed do Amerykanw. - Tu wszystko jest niebezpieczne. Nie chodcie sami po miecie. Mielimy meldunki o atakach Werwolfu. Dwa dni temu zabili dwch naszych chopcw. Snajper, strzela z dachu. Ale my tu nie po to, aby was ostrzega. Szukaj was. - No, a to czemu? - Jorg podszed do nich. - Nie moja sprawa, ale podobno pilna. Jedcie do komendantury, to w rynku, tam gdzie si spotkalimy. - Zasalutowa i wrci do jeepa. Nie odjechali jednak, Pozostali na ulicy, bacznie rozgldajc si po oknach. - I to ma by maj, cholera. - Czerny wychyli si i przetar rk szyb oblepion niegiem. Wycieraczka po stronie pasaera dawno ju odmwia posuszestwa, ale na szczcie ta przed kierowc poruszaa si, cho wolno. - Pamitasz taki maj, eby sypao jak na wita Boego Narodzenia? - Nie, ale pamitam wita, kiedy byo jak w maju. Mczyzna stojc za drzwiami, ktre zabezpieczy grub sztab, przez niewielkie zakratowane okienko obserwowa, jak jeep odjeda. Niepokoili go andarmi, ale i oni po chwili odjechali. Odwrci si i wszed po kilku stopniach do korytarzyka na parterze. Otworzy drzwi do mieszkania. Wygldao jak opuszczone, cho zadbane i zapewne nalece do zapobiegliwych wacicieli, ktrzy wyjechali, zabezpieczywszy wntrze. Fotele i krzesa zasonite byy biaymi pokrowcami, a na inne meble, jak kredens i st, naoono przecierada, aby ochroni je przed kurzem. To ja, Gerd! - zawoa od wejcia, uprzedzajc, e wchodzi. Przeszed przez przedpokj i otworzy oszklone drzwi prowa dzce do salonu. Przy oknie sta wysoki mczyzna i obserwowa zza zasony ulic. Prawa strona jego gowy bya gadko wygolona i wida tam byo dug wieo zagojon ran. - No to mamy naszego Jorga - powiedzia. W jego gosie byo tyle nienawici, e Gerd zatrzyma si w progu. 138

- Harry, co on ci zrobi, e tak go nienawidzisz? Ta rana na gowie to od niego? - Nie. Po prostu zadawnione porachunki - odpowiedzia niechtnie. - Ale musia ci dopiec... - nie rezygnowa Gerd. - Omieszy mnie. - Ciebie, omieszy? - Gerd wydawa si bardzo zdziwiony. Harry odszed od okna i usiad ciko przy stole. Ciko ranny wieloma pociskami, ktre przeszyy jego ciao, z trudem dochodzi do siebie. Ju kilkanacie minut stania przy oknie wyranie go wyczerpao. - W 1939 roku zabra mi winia, podsuwajc papier podpisany przez samego Heydricha. Pamitam, ten wizie nazywa si Czerny. Co miaem robi? Oddaem, a potem Heydrich mia mi to za ze. Jorga spotkaem jeszcze raz. Jak byem dowdc Fiirstenberg. Przyjecha tam jako kapitan Abwehry. - I nie zabie go? - Gerd by bardzo zdumiony. - Nie wierz! Harry Sauer wypuci winia! - Zamknij si. Teraz ju go nie wypuszcz! - A ten drugi? Wiesz kto to? - Nie poznaj, ale mam jakie przeczucie, e to ten Czerny. To dobrze, e obydwaj wchodz mi w rce. Razem! Gerd zamia si krtko i wycign z kieszeni jak kartk. Czyta j przez chwil, potem zmi i wrzuci do popielniczki. - Wiadomo bya w skrzynce... Zapali zapak i zacz podpala papier. - .. .Jutro rano ma przyby cznik od Ohlenrodego. Mam prze j go w Kronach i eskortowa do Koburga. Amerykanie ucieszyliby si, gdyby wpad im w rce. Bdzie mia cholernie duo pienidzy... Zaczeka, a ogie strawi kartk, i starannie rozgnit zwglone szcztki. Wsta, narzuci star, wojskow kurtk z atami na okciach. Zbyt kus, by dobrze chronia przed zimnem. Ale o to mu chodzio. Nasun pilotk na gow i dookoa szyi zawin weniany szalik. W ubogim przebraniu nika jego wojskowa postawa i zachowanie. - Pjd na rynek. Rozejrz si - powiedzia pochylony, wsuwa jc buty o startych i przekrzywionych obcasach. 139

- Dobrze, zwiad jest podstaw zwycistwa. - Harry podszed do szafki i wycign butelk koniaku. - Ostatnia? - zwrci si do Gerda, ale ten wychodzc, nie usysza jego pytania. Czerny i Jorg wjechali na rynek, pustoszejcy ju o tej porze dnia. - A skd miae adres Anny Marii? - Czerny zatrzyma samo chd i odwrci si do Jorga. Widok domu, przed ktrym stali przed kilkoma minutami, nie dawa mu spokoju. Jorg nie odpowiada. - No... - Globcke mi da - Jorg przyzna wreszcie. Nie patrzy na Czernego. - Ty cholerny idioto! - wybuchn Czerny. - Jeeli chcesz naraa swoj gow, to rb to, kiedy ci si spodoba, ale nie wcigaj mnie w swoje kretyskie pomysy! - O co ci chodzi? - Jorg udawa, e nie rozumie wymwek. Sam zaproponowae, e pojedziesz ze mn. Czerny opar gow o kierownic. - Bo nie przypuszczaem, e Bg tak bardzo odbiera rozum zakochanym. Przecie to bya zasadzka! - Jako si nie udaa... - niemiao usiowa broni si Jorg. - Mylisz, e Globcke, ta poda winia z SS, z dobrego serca da ci adres dziewczyny? Bo lubi pomaga ludziom? Jorg, na Boga! Oprzytomniej! To bya zasadzka! - Okay, ryzykowaem. - Jorg wycign do na zgod. - Ale wiesz, jak to jest... Mylaem, e moe Globcke mia jaki ludzki odruch... Poza tym to jedyna szansa odnalezienia Anny Marii. Nie gniewaj si... - Jak ty przeye wojn? Z twoj naiwnoci powiniene daw no wisie. Oczywicie powieszony przez Globckego! Czerny uruchomi silnik. Rozejrza si po rynku, czy nikt ich nie ledzi, ale widzc jedynie patrol MP wyjedajcy z bocznej uliczki, nacisn peda gazu. Spojrza na spadziste dachy kamieniczek. - Cholera, zakochany bawan obok mnie, a na dachach snajpe rzy. W co ja si pakuj?! 140

Przejechali w poprzek rynku i zatrzymali si przed wejciem do ratusza. Zanim wysiedli z samochodu, zobaczyli, e w drzwiach stan wysoki, szczupy oficer amerykaski, ktry najwyraniej na nich czeka. - Pukowniku Hollan, pan tutaj? - Jorg uchwyci za obramowanie przedniej szyby i wyskoczy z jeepa. Bez wtpienia zrobi to zbyt gwatownie, gdy natychmiast daa o sobie zna zraniona noga. Skrzywi si. - Tak sdziem. - Hollan zszed po schodach. - Jak widzielimy si dwa tygodnie temu w Rosenheim, to pana noga jeszcze krwawia. Lepiej niech pan tak nie skacze. - Smutne ycie kzka by miaa - mrukn Czerny. - Trudno si przyzwyczai - jak echo odezwa si Jorg. Ucisn rk pukownika i odwrci si w stron Czernego. - Majora Czernego pan zna. Ostatnio, z braku lepszych propozycji, zajmuje si mdrociami ludowymi. - Poezj, nieuku. To Tuwim! - W przerwach mnie obraa. Tylko dzisiaj nazwa mnie ju idiot, bawanem, a teraz nieukiem. Prosz si nie dziwi, gdy major Czerny zginie od ciosu noem w plecy. W gabinecie Hollana panowa taki sam baagan, jaki Jorg obserwowa w Rosenheim. Pukownik najwyraniej odczyta, o czym myli, patrzc na nierozpakowane skrzynie. - Przyjechaem przedwczoraj, ale mam nadziej, e dowdz two wreszcie przestanie mn rzuca po caych poudniowych Niem czech i gdzie bd mg urzdzi si na duej. Siadajcie. Podszed do kasy pancernej, najwyraniej przejtej po niemieckim wacicielu tego gabinetu, i otworzy drzwi kluczem, ktry trzyma na acuszku przy pasku. - Odnalelimy Skorzenego - powiedzia z wyranym tonem dumy w gosie. - Nie byo atwe. - Gdzie jest? - Pod Radstadt, to miasto lece trzydzieci kilometrw na zachd od Salzburga. - Mog zapyta, jak go namierzylicie? - odezwa si Czerny. - Oczywicie. - Hollan pooy papiery na stole i sam usiad naprzeciw Jorga i Czernego. - Doprowadzi nas do niego niejaki 141

Schuler. Mia dostarczy kosztownoci Skorzenemu, ale postanowi uciec. Wpad w rce naszego patrolu, gdy usiowa zbiec do Austrii. Znalelimy przy nim brylanty... - Hollan zawiesi gos, aby uzyska lepszy efekt - ... trzy tysice karatw! Nie zadawali pyta, cho obydwaj wci zastanawiali si, jakie znaczenie dla nich ma informacja o odnalezieniu Skorzenego, daleko od Dolnego lska, ktry by ich celem. Byo oczywiste, e Hollan za chwil sam ich w to wtajemniczy. - Rosjanie poluj na niego. - A co oni maj do Skorzenego? - Oficjalnie... - Hollan otworzy teczk, ktr wci trzyma zamknit na stole przed sob - ci na nim zarzuty popenienia zbrodni wojennych w czasie suby w Rosji w 1942 roku. Ale nasz kontrwywiad donosi, e Rosjanie robi wszystko, aby go dopa. Niewykluczone, e te wiedz, gdzie on jest, i wysali oddzia uderzeniowy. - Skorzeny nie da si tak atwo wzi. Ma na pewno spor grup esesmanw, a sam te nie jest cielciem. - Zostawmy na razie Skorzenego. Nas interesuje ten Schuler. Przycisnlimy go. Przyzna, e otrzyma brylanty od niejakiego Ohlenrodego... - Hollan ponownie sign do teczki i wydoby z niej legitymacyjne zdjcie Niemca. Przesun zdjcie tak, aby Czerny i Jorg mogli przyjrze si dobrze mczynie o wygldzie typowym dla pruskiego oficera. - A on prawdopodobnie wci przebywa w Bad Kudowa*, to uzdrowisko na Dolnym lsku - zakoczy Hollan. - To jestemy w domu - mrukn Jorg. - Domylam si, e przekazano panu rozkazy dla nas... - Tak, Schuler wyjawi, e Skorzeny chce si podda nam, Amerykanom. - Skorzeny, ten wielki wojownik nieznajcy strachu, chce i do niewoli? - Czerny by szczerze zdziwiony. - Hitler nie yje. Wojna waciwie skoczona. Co ma robi Skorzeny ze swoim oddziaem?

* Obecnie Kudowa Zdrj.

142

- Uciec, jak inni esesmani. - Najwidoczniej nie odpowiada mu ycie w ukryciu. Uwaa, e posiedzi rok w niewoli i wyjdzie jako czowiek oczyszczony ze wszystkich zarzutw. - By moe, ale wydaje mi si to dziwne. - Mnie te - zgodzi si Hollan. - Rozmawiamy tak dugo o Skorzenym, gdy otrzymaem rozkaz wysania was tam. Dowdztwo chce, abycie byli przy oddaniu si Skorzenego do niewoli. Nie pytam dlaczego, bo to nie moja sprawa. Rano samochd zabierze was z kwatery. Helmut usiad na kamiennych stopniach fontanny porodku rynku. Widzia jeepa Jorga i Czernego stojcego obok innych samochodw przed ratuszem. Czeka, a wyjd, aby si zorientowa, w ktr stron pojad. Z bocznej uliczki wyonili si dwaj onierze. Poznawa ich. Byli kierowcami z oddziau zaopatrzenia i czsto spotykali si, aby dobi drobne interesy, bardzo korzystne dla obydwu stron. Jeden z kierowcw wskaza gow na bram po przeciwnej stronie, co najwyraniej odpowiadao Helmutowi. Rozejrza si, czy nikt nie zwraca na niego uwagi, i poszed szybko w tamt stron. Wikszo andarmw robia z nim interesy. Byo ich tak wielu, e odnosi wraenie, i cay garnizon stacjonujcy w Koburgu to drobni przedsibiorcy, ktrzy postanowili wzbogaci si przed powrotem do Stanw. - Co tym razem, Rudi? - zapyta wyszy onierz, gdy weszli w gb bramy. Znali go pod tym imieniem. Stan za zamknitym skrzydem bramy, ale mia dobry widok na drzwi ratusza. - To zaley. Co macie? - zapyta. - Benzyn. Cztery kanistry po cztery galony kady. To by dobry towar. Tym bardziej interesujcy dla Helmuta, e mia jecha do Kronach odlegego o kilkadziesit kilometrw. - W porzdku, ale potrzebuj przepustk do Kronach. - Dobra, zaatwimy, e niby jedziesz z zepsutym silnikiem.

143

- Ile? - Helmut sign do kieszeni, jakby mia zamiar wycign pienidze, ale nigdy ze sob nie nosi zbyt wiele. - Byoby taniej, gdyby nas pozna z jakimi adnymi dziewczynami. - Dobrze, dzi o smej w knajpie u Willego. Moecie wzi dwch kolegw. To ile? Widzia przez rami, jak z ratusza wychodzi Jorg i ten drugi, ktrego sfotografowa. Wsiedli do jeepa i po chwili podszed do nich onierz, ktry te wsiad do ich samochodu. Helmut zorientowa si, e bdzie ich przewodnikiem po okolicy. - Co tak si rozgldasz? - jeden z onierzy zauway, e Helmut skupi swoj uwag na ratuszu. - S mi winni duo pienidzy - powiedzia to tak naturalnie, e nie mieli wtpliwoci, i interesuje si dunikami. - A udaj, e mnie nie znaj. onierze odwrcili si, patrzc na odjedajcego jeepa. - Robert z nimi jedzie - powiedzia wyszy. - A moecie si dowiedzie, dokd pojechali? - Jasne. Kontakty z kierowcami miay wiele zalet. Znali wielu oficerw i wiedzieli o wszystkim, co dziao si w garnizonie. Oczywicie przeoeni wymagali zachowania czujnoci wobec usunych Niemcw, ale ci dwaj onierze przyjechali ze Stanw trzy miesice wczeniej i ich jedynym zmartwieniem byy przewidywania, e wojna skoczy si lada dzie, a oni nie zd zbi majtku, jakiego si spodziewali. - Dobrze, ja te przyjd do Willego. Przywiecie benzyn i przepustk. Bd mia pienidze. I pamitajcie, eby sprawdzi, dokd pojechali moi dunicy. Bdzie premia, jak ich dopadn i od bior co moje. Wycign z kieszeni dwadziecia dolarw. Wzili je szybko, rzucajc przez rami baczne spojrzenia. Helmut umiechn si. W tym miecie handlowali wszyscy, to czego si bali?

144

11 maja, bezpieczny lokal w Bad Kudowa


Oberfhrer SS Gerhard von Ohlenrode stan przed wielkim lustrem umocowanym w drewnianej ramie wspartej na niskiej toaletce. By to jeden z nielicznych mebli, jakie pozostay w mieszkaniu na pierwszym pitrze przy uliczce Waldstrasse, biegncej pod gr, niedaleko od centrum kurortu Bad Kudowa. Od lat niewielkie lokum, zoone z dwch pokoi z kuchni i azienki, adnie umeblowane w stylu art deco, uywane byo przez hitlerowskie tajne suby jako lokal kontaktowy uznany za szczeglnie wany. Wydawao si to dziwne, e szpiedzy mogli spotyka si na obrzeu modnego uzdrowiska. W istocie chodzio o to, e tajny lokal by nadzwyczaj wygodnym miejscem dla funkcjonariuszy wywiadu wojskowego Abwehry, spotykajcych si tam z czeskimi agentami. Po upadku admiraa Wilhelma Canarisa i przejciu wywiadu wojskowego przez SS utraci swe znaczenie, a burzliwy czas sprawi, e zapomniano o jego istnieniu. Ohlenrode decydujc si na zamieszkanie tam w kocu kwietnia 1945 roku, by pewien, e tylko niewiele osb wie o istnieniu tego miejsca, a mg przypuszcza, e wikszo z nich nie yje. W jego sytuacji miao to szczeglne znaczenie. Oczywicie skromny apartament nie odpowiada tak wysokiemu urzdnikowi SS, jakim by Oberfhrer Ohlenrode. Jednake jego prawdziw tosamo znao tylko kilka osb. Skromne mieszkanie dobrze uzupeniao jego incognito. Od poowy marca, gdy tylko zakoczy operacj ukrywania zota wywiezionego z wrocawskich bankw, pozosta na tym terenie i kry niezmordowanie po lsku, nadzorujc finansowanie powstajcych oddziaw partyzanckich Werwolfu. Zawsze mia przy sobie du kwot pienidzy, a take zote monety i brylanty, ktre rozdziela potrzebujcym. A wielu takich byo. Zgaszali si do niego dowdcy partyzanccy i ludzie, ktrych zajcia nie zna i nie chcia poznawa. Wystarczao, e ich nazwisko lub pseudonim byy na licie, ktr przed wyjazdem z Berlina wrczy mu sam szef Gwnego Urzdu Bezpieczestwa Rzeszy Ernst Kaltenbrunner. Gdyby nie rozkaz, uwaaby to za marnotrawienie rodkw finansowych. Modzi chopcy, jacy wstpowali do oddziaw, nadawali

145

si na kandydatw do szybkiej mierci za Fhrera, a nie twardych wojownikw, ktrzy mogliby stawi opr wielkiej Armii Czerwonej. Nie wygldali te na zdolnych do wyprowadzenia w pole radzieckich tajnych sub, ktre wchodziy na zajmowane tereny tu za oddziaami frontowymi i krwawo rozprawiay si ze wszystkimi podejrzanymi o szpiegostwo lub dywersj. Nie jego spraw byo jednak ocenianie wartoci bojowej oddziaw partyzanckich ani tajnych siatek dywersyjnych. Wykonywa rozkaz i zastanawia si, jak najszybciej wyjecha z tego zaktka Niemiec, w ktrym strach przed Armi Czerwon oblegajc Breslau i uderzajc na Lauban by coraz wikszy. Przesun rk po gadko uczesanych wosach, na ktrych pojawiay si ju pasma siwizny, cho mia czterdzieci lat. Przysun si bliej lustra, ale niespodziewany dzwonek do drzwi przerwa studiowanie zmarszczek. - Kto przyszed? - zapyta, nie odwracajc gowy od lustra. - Pan Beer - usysza zza drzwi gos ochroniarza. Jedynego czowieka, ktremu mg wierzy. Ottokar Grusse suy pod jego rozkazami w Zwizku Radzieckim, gdzie Ohlenrode zajmowa si sprawami gospodarczymi w sztabie dowdcy SS i policji. Zwrci uwag na niemiaego szatyna o tak delikatnej urodzie, e gdyby nie lady po zarocie, mona by go uzna za dziewczyn. Przed wojn nosi dugie wosy i usiowa studiowa w konserwatorium w klasie skrzypiec, ale szybko pocign go urok czarnego munduru i w 1937 roku wstpi do SS. Spotkali si w Rydze i Ohlenrode szybko zorientowa si, e imi Ottokar, znaczce dbajcy o majtek", szczeglnie do niego pasowao. Kadego dnia przynosi upy, jakie zbiera w mieszkaniach ydw skazywanych na mier lub wywzk do obozw koncentracyjnych. Robi to nadzwyczaj sprytnie. Dobra sobie otysza majcego dobre rozeznanie w rodowisku bogatych ydw, ktry ubrany po cywilnemu puka do ich drzwi. Informowa, e zostali przeznaczeni do deportacji i na dowd pokazywa list, ktr sam sporzdzi, z autentycznymi pieczciami. Obiecywa pomoc, za du opat, ktr zawsze inkasowa. Istotnym elementem jego gry byo doprowadzenie do deportacji tych ludzi, aby nikomu nie mogli zdradzi, e wrczyli mu apwk. Nie mia z tym adnych 146

trudnoci, tym bardziej e Ohlenrode na jego prob wykonywa telefon, nakazujc wywiezienie do obozu lub pobliskiego lasu rodziny wskazanej przez Ottokara. - Wprowad! - krzykn. Poprawi kosmyk wosw opadajcy na czoo i odwrci si do drzwi, w ktrych stan niski mczyzna ubrany po cywilnemu. Sposb, w jaki stukn obcasami pbutw z tymi wypustkami i podnis rk, wskazyway, e jest oficerem. Untersturmfhrer Beer, ostatni przydzia zamek Tzschocha. Ohlenrode podszed bliej, aby przyjrze si przybyemu. Zain teresowaa go wiea blizna biegnca przez lewy policzek. - Zna pan Globckego? - zainteresowa si Ohlenrode. - Oczywicie - oczy Beera zwziy si. Przez kilka chwil wyglda jak dzikie zwierz, ktre zapdzone w korytarz bez wyjcia szykuje si do ataku. Musia uzmysowi sobie, e zareagowa zbyt otwarcie, gdy natychmiast umiechn si, moe zbyt szeroko, aby zamaskowa poprzedni grymas. - Suyem pod jego rozkazami w zaodze zamku - doda szybko. - Co z nim? Ma pan jakie wieci? - Nie, byem w Frstenberg, gdy obersturmfhrer Globcke wyjecha z zamku. Wicej go nie widziaem. - Niech pan siada - Ohlenrode wskaza na jedno z dwch krzese przy duym stole porodku pokoju. - Pan przychodzi z polecenia. .. Zawiesi gos i czeka chwil, a go poda nazwisko, jedno z omiu, na jakie mieli powoywa si ludzie przychodzcy do tego mieszkania. Beer, zdajc si nie rozumie lub nie sysze pytania gospodarza, wyj paczk papierosw i rozejrza si po stole. - Prosz o popielniczk - zada. Ohlenrode spojrza zaskoczony. Nie spodziewa si, e modszy oficer moe tak zachowa si w jego obecnoci, a tym bardziej w jego mieszkaniu. - Tu si nie pali - powiedzia podniesionym gosem, co jednak nie zrobio adnego wraenia na Beerze. Potar zapak o drask, aby zapali papierosa, i w tym momencie Ohlenrode chwyci go za rk. 147

- Nie pali si! - warkn. Beer wyszarpn rk, ale zgasi zapak. - Dobrze, nie bd si z panem spiera o drobiazgi. - Mwic to, patrzy Ohlenrodemu prosto w oczy. - Nie po to tu przyszedem. Odwrci si do drzwi. - Czy ten pana, Ottokar chyba ma na imi, ten cherubinek, nie podsuchuje przypadkiem pod drzwiami? Ohlenrode patrzy, jak jego go przeistacza si w jego oczach z oficera po cywilnemu w bezczelnego bandyt. - Niech pan si liczy ze sowami, bo ka zastrzeli! - hukn Ohlenrode. Zaskoczenie mijao, a zaczyniaa wzbiera wcieko. Ten przybda, ledwie w stopniu porucznika, pozwala sobie na takie zachowanie w jego domu?! - Spokojnie. - Beer chyba zrozumia, e przekroczy granic bezczelnoci, ktr gospodarz mgby zaakceptowa. Sign do kieszeni marynarki i wydoby zmit kartk. - To jest lista, jak otrzymay wszystkie rosyjskie oddziay kontrwywiadu. Myli pan, e uda si panu schowa przed nimi albo uciec? - Posuchaj, synu... - Ohlenrode umiechn si. Najwyraniej doszed do wniosku, e ten przybda chce go szantaowa grob wydania aliantom. Podszed do Beera i pochyli si nad nim. - Nie wiem, kto ci przysa, ale zrobie bd, przychodzc tutaj. Beer wci zdawa si umiecha. - Bawi pana to, co mwi o Rosjanach? Uwaa pan, e uciek nie pan na zachd, a tam pewna organizacja byych esesmanw do starczy lewe papiery i transport na lini szczurw"? Mwi o tajnej drodze ucieczki esesmanw z Europy, prowadzcej przez Wochy lub Szwecj. - Panie Ohlenrode - teraz Beer wsta - nikt pana nie bdzie chroni, gdy jest pan zodziejem, wic pana byli onierze powiesz pana gdzie w piwnicy albo zastrzel. - Licz si ze sowami! - Ohlenrode najchtniej wycignby pistolet lub wezwa Ottokara, ale podwiadomie wyczuwa, e ten arogancki chystek ma ukryt kart w rkawie. Uzna, e najpierw musi pozna powody tak bezczelnego zachowania. 148

- Oddzia Reichsbanku w Plauen - Beer wci si umiecha. Mwi to panu co? Ohlenrode nie odpowiedzia. - W marcu grupa esesmanw dowodzonych przez pana wdara si tam i zmusia dyrektora, doktora Waltera Michelbergera, do otwarcia skarbca. Zgadza si? Skd, do diaba, on zna takie szczegy? - zastanowi si Ohlenrode. Usiowa zachowywa si naturalnie, z nonszalancj, jak mogy wywoywa faszywe informacje, ale przychodzio mu to z coraz wiksz trudnoci. Beer to wyczuwa. - Wynielicie skrzynki zawierajce sztaby zota oraz depozyty biuterii o cznej wartoci trzech milionw dolarw... - Niech pan si nie popisuje - przerwa mu Ohlenrode. - To by rozkaz Reichsfhrera SS. Chodzio o zabezpieczenie... - Zabezpieczenie, nie kradzie - teraz Beer nie pozwoli mu dokoczy. - Zoto odda pan do depozytu SS, ale biuterii nie! Zdeponowa j pan u swojej kochanki. Ona jest niedaleko std, nieprawda. Umieci j pan w Glatz. Chce pan, abymy j przesuchali? Ohlenrode usiad na krzele naprzeciw. Wiedzia, e przegra. Skoro Beer mwi o banku w Plauen, to zapewne wiedzia wicej. Podobne operacje rabowania oddziaw Reichsbanku esesmani przeprowadzili w kilku innych miastach. By moe nawet wiedzia, e kilka dni temu wrczy sakiewk z brylantami porucznikowi Schulerowi. Ten mia j dostarczy do oddziau Werwolfu, ale to bya oczywicie tylko przykrywka. Brylanty o wadze piciu tysicy karatw nie miay nigdzie dotrze. Schuler wziby trzy tysice, gdy jego poszukiwano by za kradzie, a dwa tysice mia przej Ohlenrode. I to nastpnego dnia. - Bya na tyle gupia, e wyrzucia na mietnik woreczki, w ktrych da jej pan kosztownoci. Pan sobie to wyobraa? Ohlenrode nie odpowiedzia. Wyrzuci na mietnik woreczki z bankowymi numerami i nadrukiem Reichsbanku?! Tak, do Uli to podobne. W istocie bya tak gupia, e rwnie dobrze moga obwiesi si naszyjnikami zrabowanymi w Plauen. - Zrobilicie jej krzywd? - zapyta cicho. aowaby piknej Uli, z ktr czyy go od dwch lat intymne stosunki, starannie 149

skrywane przed on. Nagle pomyla, e to wanie jego ona musiaa zdradzi Uli. Tak! To oczywiste. Z Plauen przyjecha do domu w Berlinie. ona na pewno zwrcia uwag na cik teczk wypchan kosztownociami, ktr zamkn w szafie, a nastpnego dnia zabra do Uli. Czyby go ledzia? Nie by w stanie przypomnie sobie przebiegu dnia, w ktrym zawiz teczk do mieszkania kochanki. - To sprawa Plauen - Beer nie odpowiedzia na jego pytanie. Mam mwi o innych? - Czego pan chce? - burkn Ohlenrode. - Odesa pan cherubinka, eby nie podsuchiwa? Ohlenrode skin gow. - No... Beer odetchn gono. Czu, e zama przeciwnika i zaczyna cakowicie kontrolowa sytuacj. Ohlenrode w istocie okazywa si sabym czowiekiem, przestraszonym widmem odpowiedzialnoci za zbrodnie, jakie popeni podczas sub w Zwizku Radzieckim i Holandii. Jedyne nadzieje czy ze zorganizowaniem przez SS ucieczki z Europy. By przekonany, e zgromadzi wystarczajcy majtek, ktry zapewniby mu dostatnie ycie po wojnie, gdzie daleko od miejsc, w ktrych go znano. W skrytce pod szuflad w sekretarzyku stojcym przy oknie trzyma paszport, z ktrym mia zgosi si w Watykanie, aby tam otrzyma argentysk wiz imigracyjn. Wszystko byo takie proste, a tu nagle pojawi si ten dziwny esesman. - To zacznijmy rozmawia. Jak esesman z esesmanem - po wiedzia Beer. Ohlenrode spojrza na niego spode ba, nie rozumiejc, czy go mwi o subowej solidarnoci, czy o bezwzgldnoci. - Czego pan chce? - powtrzy. - Wiem, e rozdziela pan fundusze. Ohlenrode skin gow. Zdawa sobie spraw, e w tej sytuacji nie powinien kama. - Chc wiedzie, komu z Dolnego lska przekazywa pan fundusze i w jakiej wysokoci. - Czy pan wie, e to zdrada, na ktr nie mog si zdoby?! - Jak pan chce... 150

Beer sign do kieszeni i wydoby woreczek z nadrukiem Reichsbank" i numerem. Pooy go na stole. Tak, to by jeden z woreczkw, jakie wynis z banku w Plauen. Ohlenrode nie mia wtpliwoci. Ohlenrode bez sowa podnis grub koronkow serwet okrywajc st i wycign stamtd zeszyt. Cienki, szkolny zeszyt w kratk, co Beer obserwowa z umiechem. Szybko przerzuca kartki zapisane drobnymi literkami. Wreszcie wyj z kieszeni piro i zacz wypisywa nazwiska, ktre wyczytywa z zeszytu. Wreszcie wrczy kartk Beerowi. Ten starannie przejrza list kilkunastu nazwisk, ale najwidoczniej nie znalaz adnego znajomego. Schowa kartk do kieszeni. - I jeszcze jedno pytanie, a za odpowied zyska pan spokj powiedzia Beer. - Gdzie jest Skorzeny? - A skd mam wiedzie? - obruszy si Ohlenrode. Kama. - Panie Ohlenrode - gos Beera sta si znowu twardy, wrogi. Zrywa pan nasze porozumienie... - W Radstadt, trzydzieci kilometrw na poudnie od Salzburga - Ohlenrode wyrzuci z siebie pospiesznie, jakby chcia jak najszybciej zakoczy t rozmow i pozby si esesmana. - Utrzymuje pan z nim kontakt? - Nie nazwabym tego w ten sposb... - A jak? - Dwa razy zwraca si do mnie w sprawie przekazania funduszy dla jego oddziau Gwardii Strzelcw Alpejskich, czy jako tak... - W jaki sposb? - W jedyny moliwy w tych warunkach: przez cznika. - Jak przybdzie nastpny cznik, to pan mnie poinformuje. Ohlenrode milczco skin gow. Beer wsta. - Dobrze, e zachowa si pan tak rozumnie. Zrewanuj si rad... Ohlenrode rwnie wsta. By o p gowy wyszy od Beera i czu si z tego powodu znacznie pewniej. - Za pomoc, jak pan mi okazuje, otrzyma pan list elazny, gwarantujcy nietykalno ze strony radzieckich sub. Jeeli 151

jednak wyjedzie pan na Zachd, alianci nie bd respektowali naszych gwarancji i powiesz pana za zbrodnie we Francji. Radz tu pozosta. Dobrze radz. Ohlenrode skin gow. Nie mia zamiaru podejmowa rozmowy na ten temat. I tak przez kilka najbliszych dni musia przebywa w Bad Kudowa, wykonujc rozkaz szefa Gwnego Urzdu Bezpieczestwa Rzeszy. Nie miaby zama rozkazu.

14 maja, U-234 oddaje si do niewoli


Pukanie do drzwi obudzio Fehlego, ktry pooy si na koi niedugo przedtem. Musiao wic wydarzy si co wanego. Odrzuci koc i nacisn klamk. W wskim korytarzyku sta radiotelegrafista. By wyranie przejty. - Mog wej? Fehle odsun si, robic miejsce dla zwalistego Wolfganga Hirschfelda, najlepszego oficera cznoci w Kriegsmarine. Hirschfeld usiad na stoku przy niewielkim stoliku. - Cholernie chce mi si pali - powiedzia, jakby chcia opni przekazanie niedobrej wiadomoci, z jak przyszed. - To id na gr - poradzi Fehle - przecie jestemy w wynurzeniu. Dwa dni wczeniej, gdy zgodnie z rozkazem kapitulacyjnym, jaki odebrali przez radiostacj, zgosili aliantom swoj pozycj, odebrali polecenie, e maj pyn do portu Halifax w Kanadzie. Nakazano im rwnie rozbroi torpedy i wyrzuci za burt zapalniki, pozby si wszystkich pociskw do dzia i obrci je lufami w stron rufy, na kiosku wywiesi czarn flag i pyn na powierzchni. - Co za wiadomo? - zapyta Fehle. - Wiadomo jest taka, e jej nie ma. - Moesz mwi janiej? - Od chwili, gdy odebraem rozkaz dotarcia do Halifaksu, czno si urwaa. - Z powodu? 152

- Zaguszania. Na wszystkich czstotliwociach. - Kto moe zagusza? - Okrt, ktry jest niedaleko. W goniku umieszczonym nad drzwiami kabiny rozleg si szum wczonego mikrofonu, zapowiadajcy nadanie wiadomoci. - Panie kapitanie, jest pan wzywany na pomost bojowy - po chwili rozleg si gos oficera wachtowego. Fehle podnis si z koi, sign po golf i nacign go na podkoszulek, w ktrym spa. Wyszed szybko na korytarz, przecisn si wskim przejciem midzy kojami zaogi do schodkw prowadzcych do centrali. Stamtd wspi si po metalowej drabince na pomost bojowy. Owia go zimny pnocny wiatr. Dopiero wtedy przypomnia sobie, e nie zaoy kurtki, ale ju nie mia czasu na powrt do kabiny. Oficer stojcy przy relingu poda mu lornetk i wskaza kierunek. - Id kursem kolizyjnym - doda. Fehle podnis lornetk. Na horyzoncie wida byo sylwetk okrtu wojennego, pyncego w ich stron pen prdkoci. - Za daleko, eby zidentyfikowa - powiedzia oficer, zanim Fehle zdy o to spyta. Zapada zmierzch, co tym bardziej utrud niao rozpoznanie. Kapitan pochyli si nad tub. - Caa zaoga przygotowa si do wyjcia na pokad. Odwrci si, szukajc wzrokiem drugiego oficera. Pfarg stan za jego plecami, czujc, e bdzie potrzebny. - Niedugo tu wejd, wszystko czyste? Sprawdzie? Mwi o grupie pryzowej, ktra powinna wej na pokad okrtu, gdy tylko aliancka jednostka dobije do ich burty. Pfarg potwierdzi skinieniem gowy. - Amerykaski niszczyciel, dziesi kabli - poinformowa oficer wachtowy, trzymajc lornetk przy oczach. Okrt by ju wystarczajco blisko, e mona byo zidentyfikowa jego sylwetk. - Idziemy do Kanady, a witaj nas Amerykanie - mrukn Fehle. Spodziewa si tego od momentu, gdy dowiedzia si o zakcaniu cznoci. Podejrzewa, e Amerykanie przechwycili ich 153

depesz, w ktrej podali swoj pozycj, i postanowili nie dopuci, aby wpynli do kanadyjskiego portu. A to znaczyo, e wiedzieli o adunku, jaki tkwi wewntrz U-234. Skd mogli o tym wiedzie? Caa wyprawa trzymana bya w cisej tajemnicy. Nawet Pfarg, drugi oficer, bdcy jego praw rk, nie wiedzia o wszystkim. - Nadaj... - poinformowa oficer wachtowy. W oddali zacza byska lampa aldisa. - Identyfikuj si... Niszczyciel USS Sutton" - mwi powoli oficer, odczytujc byski przekazujce sygnay alfabetu Morse'a. - Podaj nasz nazw i informacj, e postpujemy zgodnie z rozkazami z Halifaksu - Fehle'ebrci si do sygnalisty. Po chwili doda: - Caa zaoga na pokad! Obawia si tego spotkania. Zdawa sobie spraw, e jeeli Amerykanie dowiedzieli si o adunku, to na pewno nie bd chcieli zatopi jego okrtu. Nie mg jednak wykluczy, e niszczycielem dowodzi jaki niedowiadczony oficer, ktry w odruchu paniki wyda rozkaz otwarcia ognia. Zdawa sobie spraw, e okrty podwodne, uderzajce z ukrycia, budziy strach i nienawi zag, nawet wasnych jednostek nawodnych. Niby caa Kriegsmarine bya dumna ze zwycistw odnoszonych przez flot podwodn, a U-booty wracajce z morza witano z kwiatami i orkiestr, ale wystarczao pj do kadej portowej knajpy, eby zobaczy, e podwodniacy siedzieli przy oddzielnych stolikach i nie bratali si z marynarzami z jednostek nawodnych. Spojrza z gry na marynarzy wychodzcych na pokad. Omiata ich silny snop reflektora zapalonego na pokadzie amerykaskiego niszczyciela, ktry by ju blisko. Fehle pomyla, e to dobrze, i ta wojna si skoczya. Za rok powinien wyj z niewoli. W Niemczech nie mia do kogo wraca. Caa jego rodzina zgina w budynku, ktry zawali si po wybuchu amerykaskiej bomby. Nie wiedzia, dlaczego jego ona Elsie nie zabraa dwjki dzieci i nie posza do schronu. Bya tak rozsdn kobiet. A moe zginli w zupenie inny sposb. Postanowi, e jak go wypuszcz, to od razu pojedzie do Spanga. Bd mieli o czym rozmawia.

154

14 maja, Radstadt, kwatera Skorzenego


Otto Skorzeny narzuci maskujc kurtk na ramiona i wyszed z drewnianej chaupy, w ktrej kilkanacie dni wczeniej urzdzi swoj kwater. Wtedy byy to jeszcze wolne Niemcy, a od kilku dni to ju okupowany kraj. Lada godzina mona si byo spodziewa amerykaskich onierzy. Mia co prawda dwustu pidziesiciu esesmanw, ale naraanie ich ycia w obronie chaty byoby gupot. Powstrzymaliby amerykaski atak przez kilka godzin, zabili kilkunastu czy nawet kilkudziesiciu onierzy wroga, a potem skoczyaby si im amunicja i musieliby wyj z rkami do gry. Zszed po murowanych schodach doczepionych do drewnianego ganku i ruszy przez podwrze, na ktrym stao kilka kubelwagenw. Zapas paliwa, jaki im zosta, pozwala na przejechanie co najwyej stu kilometrw. Od dawna rozwaa szanse ucieczki. Dwa dni wczeniej wysa do Josefa Spacila, urzdujcego w austriackim kurorcie Zell am See, swojego zastpc Radia, ktry wrci, przywoc pidziesit tysicy frankw szwajcarskich w zocie. Byo to mniej ni si spodziewa, ale ta sumka wystarczya na pokrycie wydatkw zwizanych z zakupieniem faszywego paszportu, skorumpowaniem urzdnikw imigracyjnych i opaceniem podry statkiem z Genui do Buenos Aires. Ponadto oczekiwa na przybycie porucznika Schulera, ktry mia dostarczy brylanty i diamenty o wadze piciu tysicy karatw. To wystarczao na wygodne urzdzenie si w nowej ojczynie. Tyle e pozostawaa bardzo ryzykowna przeprawa przez gry z Bawarii do woskiego portu. I to niepokoio go najbardziej. By jednym z najbardziej znanych ludzi w Europie. Od dnia, w ktrym uwolni Benita Mussoliniego wizionego w hotelu na szczycie gry Gran Sasso, propaganda nadaa temu taki rozgos, e jego twarz staa si znana kademu dziecku. Bya na plakatach, w gazetach i w kronikach Wochenschau". Wtedy, we wrzeniu 1943 roku, bardzo to pochlebiao jego prnoci. W Wilczym Szacu sam Adolf Hitler ciska mu do. Powiedzia wwczas, niemale ze zami w oczach: Skorzeny, przeprowadzi pan wojskow operacj, ktra stanie si czci historii. Przywrci mi pan mojego przyjaciela Mussoliniego. Odznaczam pana Krzyem Rycerskim i promuj do stopnia Sturmbannfhrera SS. Gratuluj 155

panu". Potem w Berlinie uczyni to minister Goebbels. Skorzeny umiechn si na wspomnienie tej ceremonii w wielkiej hali, gdzie zebrao si prawie tysic osb. Bya oczywicie filmowana i najwikszym zmartwieniem organizatorw byo wyrwnanie wzrostu obydwu bohaterw. Minister Goebbels mia niewiele ponad metr pidziesit, a Skorzeny troch ponad dwa metry. I jak malutki minister mg zawiesi mu medal na szyi? Sprytnie to rozwizano. Minister skoczy przemawia z podwyszenia, a wtedy Skorzeny podszed do niego i stan o dobre p metra niej. W kwietniu 1945 roku Skorzeny przyjecha w Alpy. Jeszcze wtedy wierzy, e w tym grskim zaktku Niemiec powstanie Alpejska Reduta. Fachowo ocenia moliwoci dugiej obrony w rejonie, gdzie niewielki oddzia z pancerfaustami, dobrze ukryty wrd ska, mg zablokowa kad krt drog. Szturm kosztowaby aliantw zbyt wiele ofiar, aby zdecydowali si prowadzi tak operacj. Przekonali si we Woszech, jak krwawe s ataki na umocnione grskie pozycje. Skorzeny szybko si jednak zorientowa, e pogoski o grskiej twierdzy s propagandow fikcj. W Alpach nie budowano bunkrw ani nawet umocnionych stanowisk ogniowych, nie gromadzono koniecznych zapasw amunicji, ywnoci ani paliwa. Prawdziwa twierdza powstawaa niezauwaenie w innym rejonie Niemiec, na Dolnym lsku. Tam zostaa posana caa grupa armii feldmarszaka Schrnera, aby zatrzyma Rosjan, i czynia to skutecznie, nie baczc na ogromne straty, jakie ponosia. Na pocztku maja, gdy rosyjscy onierze walczyli na ulicach Berlina, na Dolnym lsku wci stali pod Wrocawiem, nie mogc zdoby miasta, ktre utracio swoje strategiczne znaczenie, gdy tylko Armia Czerwona zamkna krg wok stolicy Niemiec. Min dwch esesmanw penicych stra przy bramie do wiejskiego gospodarstwa i skierowa si na ciek biegnc stromo pod gr. W ostatnich dniach mia mao ruchu. Siedzia gwnie w swojej kwaterze, analizujc meldunki i sytuacj na mapach rozoonych na stole porodku najwikszej izby. Dlatego z przyjemnoci zaywa spaceru w rzekim grskim powietrzu. Dokd miaby uciec? Wytropiono by go natychmiast. Wola rozpocz negocjacje z Amerykanami, wiedzc, e ma im wiele do zaoferowania. Zorganizowa sie oddziaw partyzanckich, 156

ktre w ostatnich tygodniach dokonay kilku spektakularnych ftbf cji. Niestety wbrew jego rozkazom ludzie z Werwolfu woleli atA kowa niemieckich urzdnikw, ktrzy podjli -wspprac z wadzami okupacyjnymi, ni onierzy, ale uwaa, e zapanuje nad tym. Zaleao mu szczeglnie na sianiu strachu wrd Amerykanw. Byliby bardziej skonni do negocjacji z nim. Uwaa te, e on, bohaterski komandos, ktry uwolni Mussoliniego, porwa syna wgierskiego dyktatora Miklosa Horthyego i zdoby jego budapesztesk siedzib, stanowi warto sam w sobie, ze wzgldu na estym, jak darzyli go esesmani. Zaczyna prszy drobny nieg, przypominajc, e wiosna w grach przychodzi pniej ni w innych rejonach kraju. Dostrzeg, e ze stodoy, w ktrej urzdzono kilka wygodnych i ciepych kwater i punkt cznoci radiowej, wychodzi jego zastpca Radl. Skorzeny zatrzyma si. - Masz co? - krzykn, chcc zwrci uwag Radia, ktry najwyraniej kierowa si do gwnej chaty. Syszc gos Skorzenego ruszy szybko do niego. Najwyraniej otrzyma jak wan wiadomo. - Amerykanie wiedz, gdzie jestemy - powiedzia wyranie przejty. Skorzeny patrzy na swojego zastpc, zastanawiajc si, jak bardzo zmieni si w cigu ostatnich tygodni. Szczupy, niewysoki z prostymi blond wosami i niewielkim wsikiem wydawa si urzdnikiem i nikt nieznajcy tego czowieka nie umiaby odkry, jak wielki duch w nim tkwi. Mia niespoyt energi i nie przeraay go adne trudnoci. Czasami Skorzeny odnosi wraenie, e Radl szuka kopotw i ubstwia znajdowa si w sytuacji bez wyjcia. Wtedy ten niepozorny, na pierwszy rzut oka nieporadny mczyzna zamienia si w gronego zabijak, ktry jak czog ama wszelkie bariery. Dopiero mier Hitlera i wiadomo, e ich walka posza na marne, zaamay tego czowieka. Zamkn si w sobie i co rozwaa, czego Skorzeny nie mg zgbi. Jednake na tyle ufa Radiowi, e zatrzyma go przy sobie. - Skd wiedz? Radl wzruszy ramionami. Czyby on mg mnie zdradzi? - pomyla Skorzeny. Szybko odrzuci t myl. Od 1943 roku Radl pomaga mu tworzy specjaln 157

jednostk, a potem by przy nim w czasie wszystkich najtrudniejszych akcji. - To niemoliwe - niemale na gos powiedzia Skorzeny, co wywoao zdziwienie Radia. - Co mwie? - Zastanawiam si nad sytuacj - mrukn Skorzeny. - Mw dalej. - Proponuj honorow kapitulacj, nasz i naszych ludzi... - Mio z ich strony. - ... i radz, ebymy nie zwlekali. Rosjanom bardzo zaley na przejciu ciebie. Wystpili o to. - Co na to Amerykanie? - Wyglda na to, e nie maj takiego zamiaru. Szli przez chwil w milczeniu. - Jeeli w ogle taki plan ci zainteresuje, to gotowi s przy sa oficera, z ktrym bdziesz mg wszystko omwi. Skorzeny skin gow. Plan, ktry stawa si coraz bardziej realny, zaczyna mu odpowiada. Radl zdawa si to rozumie. - Posuchaj - powiedzia w pewnym momencie, gdy zatrzymali si na skraju malowniczego urwiska - std ani z rosyjskiej niewoli nie bdziesz mg dowodzi Pajkiem". Jeeli nie zawrzemy uka du z Amerykanami, to Rosjanie ci dopadn. Skorzeny milcza przez chwil. Rozpi kurtk, gdy marsz pod gr rozgrza go. - Dobrze, nadaj, eby przysali tego emisariusza. Rozwaymy jego propozycje. - No dobrze. Radl by wyranie zadowolony z wyniku rozmowy. Odwrci si i zacz schodzi w stron stodoy, zostawiajc na grze Skorzenego, ktry wydoby z kieszeni paczk papierosw i usiad pod drzewem. - Radl! - krzykn do majora, ktry oddali si ju o kilkana cie krokw. Radl wrci szybko. - Dobrze byoby, gdyby nasi chopcy wykonali jak popisow akcj. - Masz co szczeglnego na myli? 158

- Nie ma co naraa dzieciakw z Werwolfu na potyczk z Amerykanami. Niech podo adunek wybuchowy aa torach. Jak si uda wysadzi pocig - to dobrze. Jak wylec tylko szyny - te dobrze. Wane, eby byo duo huku. - Tak jest - Radl odwrci si i ponownie zacz schodzi w stron gospodarstwa.

15 maja, okolice Radstadt


- Wstawaj! - Czerny, ktry bez pukania wszed do pokoju Jorga, odsun zasony i potrzsn przyjaciela za rami. wiadomo dnia powracaa powoli, w miar jak mocny, gboki sen odchodzi. - Ktra godzina? - sapn wreszcie, wci majc nadziej, e Czerny zaraz sobie pjdzie. - Pita. Nie mia ochoty wychodzi. Usiad przy stole i najwyraniej czeka, a przyjaciel wstanie. Do Salzburga dotarli poprzedniego dnia wieczorem po wielu godzinach spdzonych na drodze, gdzie utworzya si duga kolejka amerykaskich samochodw. Czekay na odblokowanie przejazdu, na ktrym leaa na boku lokomotywa wysadzona przez niemieckich partyzantw poprzedniej nocy. Na szczcie cignito ju ciki dwig kolejowy, ktry usun parowz, umoliwiajc przejazd. W rezultacie do Salzburga dotarli pno wieczorem, a odszukanie dowdztwa dywizji te zajo im troch czasu. Na szczcie kwatery byy ju przygotowane i oficer zastpujcy dowdc dywizji powiedzia, e wszelkie sprawy bd mogli omwi nastpnego dnia. Co wic si stao, e Czerny zrywa go z ka ju o pitej rano? - Gadaj, jeli potrafisz mwi skadnie i sensownie o tej porze nocy. - Jorg podnis si z ka i opuci bose stopy na wypolerowane deski podogi. Nie mia ju zudze. Trzeba byo wstawa. - Skorzeny chce podj negocjacje na temat poddania si. 159

Jorg przesun doni po twarzy, konstatujc, e musi si ogoli, co nie byo odkrywcz myl, tym bardziej e wobec informacji, jak przynis Czerny, nie byo to te najwaniejsze. - W sam por przyjechalimy do Salzburga - powiedzia wreszcie i byo to jedyne, co przyszo mu do gowy. Uzna, e nie powinien siedzie ju duej na brzegu ka i trze brody. - Nie wygldam chyba najmdrzej? - I jeszcze gupiej mwisz - zgodzi si Czerny. Wsta i dosun krzeso do stou. - Wyruszamy za dwadziecia minut, wic pospiesz si. Skorzeny i Radl przenieli si do pasterskiego szaasu na zboczu gry agodnie opadajcym w stron rozoonego w dolinie miasteczka Radstadt. Nie zrobili tego, aby podziwia uroki Alp, lecz stamtd mieli dobry wgld na ruch na jedynej drodze biegncej do miasta od zachodu, skd spodziewali si Amerykanw. Tuman kurzu i pyu wzbijany przed dwa jeepy by najbardziej oczywistym znakiem, e delegacja amerykaska przybywa punktualnie. Jechali szybko, najwidoczniej obawiajc si ataku snajperw zaczajonych gdzie za drzewami na zboczach. Trzej onierze siedzcy w drugim samochodzie stanowili eskort ludzi podrujcych w pierwszym jeepie. Po ich mundurach, sposobie trzymania broni i zachowania w samochodzie wida byo z daleka, e to wytrawni onierze, ktrych nieatwo zaskoczy. Radl podnis bia flag, ktr wczeniej przytwierdzi do grubej gazi, i wyszed na drog. Powinni widzie go z daleka. Rzeczywicie tak si stao, gdy jeepy zwolniy, a drugi samochd wyranie zosta w tyle, cho cigle w odlegoci pozwalajcej na skuteczny strza. Gdy jeep zatrzyma si, Skorzeny wyszed z ukrycia. Od razu zorientowa si, e go poznali, co sprawio mu pewn satysfakcj. aden z generaw nie by tak znan postaci jak on. Amerykaski oficer zatrzyma si kilka krokw przed nim. - Pukownik Jones, z 434 korpusu kontrwywiadu - przedsta wi si. Nie wycign rki na powitanie. Zapewne pamita o przy padku generaa Stacka, ktry przyjmujc kapitulacj marszaka Rzeszy Hermanna Gringa, poda mu rk, za co prasa pastwia si nad nim przez dobrych kilka dni. 160

- To tumacz - wskaza na stojcego tu za nim Jorga. - Znam niemiecki, ale wol, eby nie doszo do nieporozumienia. Skorzeny skin gow. Nie przedstawia si, jakby chepliwie przyjmujc, e co do jego tosamoci alianci nie mog mie wtpliwoci. Zasalutowa tylko, podnoszc do do daszka mikkiej czapki. - Jest pan gotw podda si wraz ze swoimi onierzami? - zapyta Jones. - To zaley od warunkw, jakie przedstawi pana przeoeni odpowiedzia Skorzeny. - Jest pan zbyt znan postaci, abymy mogli ten fakt ukry przed wiatem. Mog wic tylko zobowiza si, e postpowanie prawne wobec pana bdzie sprawiedliwe. Skorzeny zrobi p kroku do przodu. - Panie pukowniku, niech pan szanuje mj i swj czas - pars kn z wyran zoci. - Uspokojenie sytuacji w Niemczech zaley rwnie ode mnie. Na przykad, syszaem o wysadzeniu pocigu wczoraj wieczorem. Moe by wicej... Bez wtpienia mwi o dziaalnoci oddziaw partyzanckich Werwolfu, cho wiedzia, e nie moe nazwa tego po imieniu. - Powtarzam, nie moemy zapewni panu odrbnego traktowania. Na przykad powinien pan zeznawa w czasie procesu oficerw oskaronych o popenienie zbrodni wojennych. - Czy na mnie ci takie zarzuty? - Z tego co wiem, nie. - To ju lepiej. - Nie mog w tej chwili prowadzi jakichkolwiek negocjacji na temat pana przyszoci. Zapewniam jednak, e czas na to przyjdzie, gdy zechce pan zoy bro. - To ju lepiej - powtrzy Skorzeny. Spojrza badawczo na Jorga, jakby stara si przypomnie sobie jego twarz. - Jutro rano przekaemy przez radio nasz odpowied - powiedzia Skorzeny, najwyraniej koczc rozmow. Otrzyma zapewnienie, ktrego si spodziewa: nie stanie przed sdem, a w momencie, w ktrym znajdzie si w jenieckim obozie, Amerykanie podejm rozmowy na temat wykorzystania jego wiedzy o partyzantach w Niemczech. 161

Zasalutowa i odwrci si. Po chwili caa grupa znikna wrd drzew na zboczu gry. - Co pan o tym sdzi? - Jones wyj papierosy i poczstowa Jorga. - Koczy jedn gr, a zaczyna drug. - Jorg wzi chesterfielda i zacz ugniata go w palcach. - Sdzi pan? A jak gr moe prowadzi, gdy wsadzimy go do obozu albo wizienia za zbrodnie wojenne? - Mg ju by we Woszech, a siedzi w lesie? - Uwaa pan, e czeka na nas? - Tak, to przypomina mi pewne wydarzenie z mojego ycia. Ruszyli w stron jeepa. - Obersturmfhrer SS, szef ochrony zamku Tzschocha, gdzie mieci si orodek kryptologiczny, zabra wane urzdzenie i pojecha z nim do Rosenheim. Tam zgosi si do was i zada dowodu zwolnienia z niewoli, oczywicie in blanco... - ... eby wpisa nowe nazwisko i sta si, legalnie, innym czowiekiem, zwolnionym przez Amerykanw z niewoli, a wic oczyszczonym z zarzutw popenienia zbrodni. - Dokadnie. Do tego samego zmierza Skorzeny. Najpierw musi zosta oczyszczony z zarzutw, aby spokojnie porusza si po powojennym wiecie i realizowa swoj misj. A wy zgodzicie si na to, eby uzna go za porzdnego czowieka. Wsiedli do jeepa i pukownik da zna kierowcy, e mog jecha. - Syszaem, e jutro ju pan wyjeda... - Tak, suba - odpowiedzia Jorg. - Szkoda, e pana nie bdzie, jak Skorzeny odda si w nasze rce. A swoj drog, ciekawe, czy pana przewidywania si sprawdz. Proponuj spotkanie za dwa lata. - Chtnie, jeeli przeyjemy. - Chyba najgorsze mamy ju za sob. - Czasami myl, e dla nas wojna bdzie trwaa jeszcze dugo.

162

17 maja, granica
By godny. Dawno zapomnia o niewielkim zapasie ywnoci, w jaki wyposaono go przed wyruszeniem z austriackiej miejscowoci, a podczas podry pocigiem przez Czechosowacj wola nie wysiada na stacji, aby nie narazi si na kontrol dokumentw. W istocie nie mia si czego ba, gdy dowd tosamoci, wydany przez urzd w Libercu na nazwisko Jan Koch, by autentyczny i nie mg wzbudzi jakichkolwiek podejrze, zawiadczenie za, e jedzie z Calais, gdzie pracowa jako robotnik przymusowy wywieziony w 1943 roku, doskonale uzasadniao jego podr prowadzc do rodzinnego miasta na pnocy Czechosowacji. Tak samo jak ubir, niczym niewyrniajcy go z tysicy ludzi przemierzajcych czeskie drogi. Kurtka miaa nawet metk miejscowego krawca, a na bluzie mundurowej zachoway si lady po odznaczeniach dywizji piechoty, stacjonujcej we Francji. W dodatku byo tam zawiadczenie lekarskie stwierdzajce, e jest niemow. Tylko w ten sposb mona byo zamaskowa brak znajomoci czeskiego. W caym perfekcyjnym przygotowaniu kryo si pewne niebezpieczestwo. W plecaku mia zaszyte dokumenty na nazwisko kapitana Wehrmachtu Martina Jorga. Paski pakunek by niewidoczny na pierwszy rzut oka, ale staranna rewizja na pewno ujawniaby skrytk. Dlatego wola obchodzi z daleka radzieckie i czeskie patrole. Nie obawia si ich w czasie podry pocigiem, w wagonie zatoczonym tak bardzo, e przewanie jecha na stopniu lub, gdy zwolnio si miejsce, na dachu, gdzie dao si usi lub nawet pooy. Miao to te t zalet, e z daleka mg wypatrzy obaw, gdyby Rosjanie zdecydowali si zatrzyma pocig. Na szczcie dla podrujcych w ten sposb majowe dni 1945 roku by ciepe i soneczne, jedynie nocami dokucza chd. Szczliwie dojecha do Jablonca nad Nys, cho nie odway si wysi na miejskim dworcu, lecz zeskoczy ze stopnia, gdy pocig zwolni przed semaforem, kilkaset metrw przed stacj. Obszed budynek szerokim ukiem, a doszed do miejsca, z ktrego mg obserwowa przeddworcowy placyk, gdzie stay dwie konne doroki i ciemnozielony samochd skoda, najwyraniej z demobilu, przerobiony na pciarwk. W miejscu tylnych siedze, zapewne wykorzystywanych podczas 163

wojny przez niemieckie patrole, wstawiono skrzyni, a w niej stay beczki ze smo. Opis samochodu zgadza si z tym, jaki mu przekazano przed wyruszeniem, wic Jorg, przerzuciwszy plecak przez rami i rozgldajc si bacznie, podszed do kierowcy, ktry pochylony grzeba w silniku. - Moe wie pan, gdzie jest ulica Lipova? - zapyta po niemiecku. - Zaley, ktry numer... - kierowca wyprostowa si. Wzi szmat, lec na botniku i zacz przeciera rce. - Dwadziecia pi. - Jad w tamt stron. Zawioz. Niedrogo. Jorg skin gow i szybko wsiad do szoferki. - Jeste Podrny"? - kierowca po chwili usiad na swoim miejscu. Widzc skinienie gowy, mwi dalej. - Zawioz ci do miejsca, gdzie przejm ci inni. Nazywam si Josef Karlovski. Jedziesz jako mj pomocnik. Jak masz na imi? - Jan Koch, byem na robotach przymusowych we Francji. Dopiero co wrciem. - Dobrze, wieziemy beczki ze smo do Novego Mesta. To na wypadek, gdyby zatrzymali nas do kontroli. Uruchomi silnik i rozejrzawszy si w obydwie strony, wyjecha szybko na szerok ulic. Jorg opar gow o bok zbitej z desek prowizorycznej kabiny. Poczu strumie zimnego powietrza wpadajcego przez du szpar z boku szyby. Pomyla, e powiew rozproszy senno. Nie chcia spa. Niby wszystko zgadzao si z opisem, jaki przekazali mu oficerowie organizujcy jego wypraw. I pciarwka, i odzew, jaki na jego haso poda kierowca, a jednak nie wierzy temu czowiekowi. Dlaczego? Spojrza na niego spod wpprzymknitych powiek. Widzia nalan twarz piwosza, paski nos o szerokich nozdrzach i grube misiste wargi. Na gowie kierowca mia skrzan czapk z daszkiem, spod ktrej wystaway pasemka siwych wosw. Co chwila zerka na Jorga. Moe sprawdza, czy pasaer zasn? Denerwowa si. Puszcza kierownic i przeciera potniejce donie o kurtk. Ba si czego? Przemknli szerok ulic, ktra opasywaa przedmiecia szerokim ukiem, i skrcili w poln drog. Jak zorientowa si Jorg po 164

widoku Gwiazdy Polarnej, kierowali si wprost na pnoc. O podwozie uderzay kamyki wyrzucane przez opony, a po drwili samochodem zaczo tak trz, e schwyci si za ucrwyt przytwierdzony do deski rozdzielczej. - Niczego - powiedzia kierowca. - Droga gorsza, ale i ryzyko patroli mniejsze. Zaraz bdzie lepiej. Wolaby zosta zrzucony na spadochronie, niedaleko od celu, ni tua si przez trzy dni po wrogim terenie, naraajc si, e przy byle okazji zostanie zatrzymany. Szefowie nie zgodzili si, aby skaka ze spadochronem. Nikt nie powiedzia mu dlaczego, ale przypuszcza, e Anglicy nie chcieli wysya samolotu, aby nie drani Rosjan przelotami nad kontrolowanymi przez nich terytoriami. Otworzy szeroko oczy i potrzsn gow, aby jak najszybciej pozby si snu, ktry nadszed niespodziewanie. - Dugo spaem? - P godziny - mrukn kierowca. Nie wydawa si skory do rozmowy. Jorg odwrci gow, aby zorientowa si w terenie. Widzia tylko drzewa, ktre migotay w wietle jedynego reflektora, jaki mieli na zderzaku. Droga staa si bardziej krta, a teren wok zacz si podnosi. Wjedali w gry, niewysokie i malownicze, ktre Jorg pamita dobrze z wycieczek, jakie robi z odlegego o sto kilometrw Hirschbergu. - Ju niedaleko - powiedzia Josef. - Przewodnicy bd czeka przy mocie. Ojciec i syn. - Jakie haso? - Nie, bo znamy si, a to wystarczy. Opony zapiszczay na ostrym zakrcie. Zjedali z gry, wic samochd nabiera prdkoci. - Wiedz, dokd maj mnie zaprowadzi? - Nie. Wiedz tylko, e przez granic. Powiesz im i zapacisz dwiecie dolarw na pocztku i drugie dwiecie, jak przejdziecie na tamt stron. - Nieduo... - Masz dobre papiery, to i ryzyko mniejsze. Tdy duo przemytnikw przechodzi i patrole przymykaj oko. Bior tylko zwyczajowe 165

opaty i puszczaj wolno. cigaj zbrojnych. Jak masz przy sobie pistolet, to wyrzu, dobrze radz. Na nic ci si nie przyda. Jorg nie odpowiedzia. Josef szarpn za dugi lewarek pod kierownic i przerzuci go ze zgrzytem, ktry by oczywist oznak, e skrzynia biegw wymaga remontu. Silnik pracowa z wysikiem, cignc zbyt ciki samochd pod gr. Kilkadziesit metrw przed szczytem kierowca zgasi jedyny reflektor i, znowu ze zgrzytem, wrzuci luz. Samochd toczy si przez kilka metrw i stan. Szosa biega dalej prosto i w odlegoci dwustu-trzystu metrw wida byo drewniany most nad spywajcym z gry potokiem. W oddali bysno wiateko. Raz krtko, potem przerwa i szybko po sobie dwa razy duej. - Dobrze jest. - Josef trzykrotnie wczy reflektor, a po chwili uruchomi silnik i ponownie ze zgrzytem wrzuci jedynk. - Nad ranem bdziecie na miejscu. Jak dobrze pjdzie. Jechali ju wolno, wpatrujc si w ciemno. Mimo odebrania umwionego sygnau kierowca pozostawa nieufny, a dostrzeg dwie ciemne sylwetki, wyranie rysujce si na tle rozsrebrzonej promieniami ksiyca wody potoku. - To oni - sapn. - Ojciec i syn. Po chwili doda, jakby jego rekomendacja miaa zmieni nastawienie Jorga: - Dobrzy przewodnicy. Chyba jeszcze chcia co powiedzie. Way sowa, nad czym si zastanawia, ale ostatecznie zrezygnowa. Zatrzymali si tu przed dwoma mczyznami, co do ktrych trudno byo powiedzie, e s blisko spowinowaceni. Obydwaj byli szczupli i wysocy, o wskich twarzach. Tylko modszy by jaki dziwny. Co chwila si umiecha, jakby koniecznie chcia zdoby sympati Jorga. Starszy podszed do samochodu od strony kierowcy. Szybko przywita si z Josefem, pochyli si, aby widzie Jorga siedzcego obok, i przez chwil przyglda mu si bacznie. - Na lsk idziesz - ni to zapyta, ni stwierdzi. Mwi dobrze po niemiecku, cho z wyranym czeskim akcentem. - Zejdmy z drogi. 166

Jorg wysiad z samochodu i podnis do: do czapki, jakby w gecie poegnania. Josef nie wysiad. Szybko uruchomi silnik, wczy reflektor i z du wpraw zakrci na wskiej drodze. Odjecha, nie powiedziawszy sowa na poegnanie. - Jestem Frantiek, a to mj syn Jan - wskazia na modzieca wci trzymajcego si z daleka. - Cen znasz? Jorg skin gow. Wsun rk do bocznej kieszeni kurtki i wyj dwiecie dolarw, ktre przygotowa ju wczeniej. Frantiek schowa je, nie liczc. Zarzuci ciki plecak, ktry podchodzc do samochodu, zostawi na poboczu. - Maso niesiemy. Na wypadek, gdybymy napatoczyli si na patrol. Wezm poow i puszcz wolno. Nas znaj, ale ty ukryj si, jak tylko damy sygna. Spieszmy si, noc ju krtka! Odwrcili si obydwaj i rwnym krokiem hidzi nawykych do dugich grskich wdrwek ruszyli przed siebie, nie ogldajc si za Jorgiem. Wida byo, e doskonale znaj drog, gdy poruszali si po lenych duktach pewnie, nie zerkajc na kompas. Jorg z trudem za nimi nada, zwaszcza gdy cieka stawaa si stroma i trzeba byo wspina si na kamieniste zbocze. - Przerwa. - Starszy zrzuci plecak. Po chwili modszy zrobi to samo co ojciec. Usiedli opierajc si o pie klonu. Oddychali ciko, najwyraniej zmczeni szybkim i wyczerpujcym marszem. - O tej porze ze stanicy wychodz patrole - wyjani starszy. Czesi kieruj si tam - wskaza rk na wschd - a Polacy w przeciwn stron. - Jak dugo bdziemy czeka? - Jorg te zrzuci plecak i usiad pod drzewem. Jemu marsz da si wyranie we znaki. - P godziny, moe troch wicej, a Czesi i Polacy rozejd si wystarczajco daleko, ebymy mogli bezpiecznie przej. Starszy wyj z plecaka pajd chleba zawinit w szary papier. Z pochwy przy pasie wycign bagnet, rozci j i wycign w stron Jorga. - Chcesz? - Dzikuj - Jorg przychyli si w stron przewodnika, aby sign po chleb. W tym momencie starszy zapa go za nadgarstek 167

i pocign silnie. Jorg, nachylony, niespodziewajcy si tak gwatownego ruchu, straci rwnowag i upad na bok. Poczu, jak kawaek zeschej gazi bolenie zaku go w policzek. Frantiek unis drug rk, w ktrej trzyma n, najwyraniej z zamiarem ugodzenia w do Jorga, ale ten zwin si jak w. Lec na boku, przekrci si na plecy. Ten niespodziewany ruch musia zaskoczy napastnika, bo na chwil rozluni uchwyt. Jorg szarpn rk, wyrywajc j z kocistych palcw przewodnika w tym samym momencie, gdy ostrze noa przecio powietrze w miejscu, gdzie przed chwil bya jego do. Dostrzeg, jak zblia si modszy, ktry usiowa kopn lecego, lecz Jorg schwyci go za stop i przekrci tak gwatownie i z tak si, e napastnik zwali si na ziemi z okrzykiem blu. Starszy zerwa si na rwne nogi. Kling noa uoy wzdu rki, w sposb wiadczcy, e potrafi si nim dobrze posugiwa. Ostrze, sigajce niemale do okcia, dobrze osaniao przedrami, uniemoliwiajc schwytanie go za rk i zasonicie si przed ciosem. Nieudany pierwszy atak kaza mu dziaa ostronie. Przygi nogi, gotw uderzy w stosownej chwili, i balansowa tak, czekajc, a do akcji wczy si modszy. Jorg skoczy do przodu jak pikarz, ktry wybija pik spod ng drugiemu graczowi. lizgiem przejecha ptora metra, odchylony do tyu, nisko, aby przeciwnik nie mg zada ciosu, i z caej siy kopn Frantika w rzepk kolanow. Chrzst koci i dziki okrzyk blu wiadczy, jak obezwadniajcy by to cios. Przewodnik pochyli si i skuli, aby osoni nog przed ponownym kopniciem. Odsun n od przedramienia, co pozwolio Jorgowi schwyci go za rk i wyuska bro. Nie mg dostrzec, co robi modszy za jego plecami. By moe usysza trzask gazi, a moe wyczu, e tamten rzuca si na niego, usiujc od tyu schwyta go za gardo. Cofn rk z bagnetem i wysun go do tyu jak kolec skorpiona. Poczu, e trafi w tuw. N zagbia si w ciao napastnika, ktry jeszcze si rozpdu naciera na niego, ale ju bezwolny, sabncy w miar jak klinga wchodzia w jego brzuch. Jorg nawet si nie obejrza, gdy dostrzeg, jak Frantiek unis si na tyle, na ile pozwolia mu zamana noga, i odsuwa na bok po kurtki, aby sign po now bro. 168

Najwyraniej mia za pasem pistolet. Tylko z broni palnej mg razi Jorga z takiej adlegoci. Jorg wyszarpn bagnet, czujc jak modszy zwala si na cik, schwyci za kling lepk od krwi i rzuci. N z ogromn si wbi si w klatk piersiow Frantika, tu ponad sercem. Uderzenie musiao by miertelne, gdy przewodnik przewrci si z guchym jkiem i znieruchomia. Jorg odwrci si do modszego, ktry skulony klcza, usiujc rkami zatamowa krew wypywajc z brzucha. Podszed do niego i pochyli si. - Nawet gdybym chcia, to ci nie uratuj - powiedzia cicho. Umrzesz na zapalenie otrzewnej. - Zabij mnie -jkn. - Nie, nie dobija si rannych. Moe znajdzie ci patrol. - Lepiej zabij - powtrzy Jan. Jorg pochyli si nad nim. - Dlaczego na mnie napadlicie? eby ograbi? Jan pokrci gow. Ju nie mg mwi. Chcia odpowiedzie, moe uwaajc, e sowa prawdy bd form odkupienia grzechw, ale za szybko traci siy. - Kto was nasa? Otrzymalicie rozkaz? Odpowied na kade z tych pyta miaa dla Jorga cen ycia. Odnis wraenie, e przewodnik skin gow. Jeszcze oddycha, ale krew pynca gst strug szybko zabieraa ycie. Jorg wyprostowa si. Przypomnia sobie, jak instruktor od walki wrcz, major Hartman, zmuszajc go do wielogodzinnych wicze, tumaczy gronie: - onierze strzelaj, a ty nie jeste onierzem. Ciebie bd chcieli zabi za pomoc noa albo ptli. Rozumiesz, chopie. Wic bro si - i rzuca si na niego z drewnianym noem. Potem bra ostry n. Te treningi uratoway mu ycie. Przesun domi o wilgotny mech, aby zetrze krew, ktra zasychaa midzy palcami. Popatrzy na ciaa swoich wrogw. Zaatakowali w chwili, gdy podawali mu chleb. Gest dzielenia si ywnoci mia upi jego czujno. Zapewne robili to ju wielokrotnie. Czy by to przypadek? Organizatorzy jego przerzutu na lsk mogli nie wiedzie, e przewodnicy morduj swoje ofiary, aby je 169

okra. Wydawao mu si to jednak mao prawdopodobne. Zapewne ci, ktrych prowadzili przez gry, musieli po dotarciu na miejsce nawiza czno, potwierdzi, e przybyli. Inaczej wzbudzioby to czujno. Nie, przewodnicy nie mordowali ludzi, ktrych prowadzili przez gry, dla rabunku. Dlaczego wic rzucili si na niego? Otrzymali rozkaz? Od kogo? O jego wyprawie wiedziao tylko kilka osb z dowdztwa. adna z nich nie moga zdradzi. Musia uzna, e jego misja przestaa by dla wroga tajemnic i w kadej chwili moe spodziewa si ataku. Podnis plecak. Zarzuci go na rami i wrci na ciek, ktr przyszli do miejsca majcego sta si jego grobem. Gwiazdy wskazyway kierunek pnocny, wic ruszy w tamt stron. Nie mia mapy ani kompasu. Nie zabra tak poytecznych przedmiotw, obawiajc si, e wzbudz podejrzenie w razie kontroli. Szed, kierujc si na Gwiazd Polarn, ale nie wiedzia, gdzie si znajduje. Analizujc tras, jak przeby od chwili wyjazdu z Jablonca, uzna, e powinien ju by blisko granicy. Zszed ze cieki i postanowi i wrd drzew, aby zmniejszy ryzyko napotkania granicznego patrolu.

17 maja, Koburg
Chopak mia najwyej siedemnacie lat i nie wyrnia si niczym w tumie modych ludzi krcych po drogach w Niemczech. Krtko przycite wosy, zdradzajce, e jeszcze niedawno by onierzem Wehrmachtu, wojskowa kurtka bez odznak, spodnie z wypchanymi kolanami, wytarte buty i wojskowy plecak wskazyway, e najpewniej uciek ze swojego oddziau lub zosta wypuszczony z niewoli. andarmi MP siedzcy w jeepie nawet nie pomyleli, eby go zatrzyma i zrewidowa. Mijao ich setki takich chopakw kadego dnia. Ten, jakby spodziewajc si kontroli, podszed do nich gotw wyj dowd tosamoci, ale wyszy andarm machn, kac mu i swoj drog. 170 __________________________________________________

Chopak mint rynek i skrci w wsk uliczk, prowadzc do Theatergasse. Zatrzyma si dopiero przed odrapanymi drzwiami do opustoszaej kamieniczki na kocu ulicy. Rozejrza si, ale nie widzc nikogo poza kobiet niosc bochenek chleba, zastuka do drzwi w umwiony sposb. Firanka w oknie na parterze drgna, po chwili da si sysze zgrzyt odsuwanej zasuwy i drzwi si uchyliy. - Do kogo? - zza drzwi dobieg mski gos. - Hans Luft - przedstawi si chopak. - Wracam od wujka. Drzwi otworzyy si na ca szeroko i chopak wszed szybko. - Miae kopoty? - Gerd poklepa go po ramieniu. Zna go od trzech lat, gdy matka przyprowadzia niespena czternastoletniego chopaka do oddziau Hitlerjugend w Bayerouth, ktrym dowodzi. Potem rodzice chopca zginli w poncym domu trafionym amerykask bomb, a on ubzdura sobie, e musi pomci ich mier. Nawet przybra pseudonim Mciciel". - atwizna - wzruszy ramionami. - Wolabym co trudniejszego. Jak akcj bojow. - Bdzie, bdzie. - Gerd ponownie poklepa chopaka po ramieniu. Otworzy drzwi do mieszkania, gdzie w przedpokoju sta Harry. - Obersturmbannfhrer, melduje si Mciciel - chopak stan na baczno i podnis rk w hitlerowskim salucie. Nie za wysoko, jak wymaga tego zwyczaj, aby tak wysoki oficer jak Harry Sauer nie zobaczy wewntrznej strony doni. - Jakie wieci? - Sauer poda chopakowi rk na przywitanie i ruszy przodem do pokoju. - Niedobre. - Chopak pody za nim. - Napijesz si? - Gerd sign po butelk wdki. - Za mody - zaprotestowa Harry, ale widzc zy wzrok Hansa, machn rk. - Nie jestem za mody, eby zabija okupantw, to nie jestem za mody, eby napi si wdki! - Nie rzucaj si - mrukn Gerd pojednawczo. Jakie ze wieci? 171

- Przewodnicy, ktrzy prowadzili Jorga, nie wrcili. - Chopak wychyli szybko szklank wdki i otar usta rkawem. Zrobi dwa kroki w stron stou, aby odstawi kieliszek. - Siadaj. - Sauer odsun krzeso. - Wszystko szo zgodnie z planem. Ten Jorg zgosi si do takswkarza. - Takswkarz nie zdradzi? - Nie, wzilimy jego on i crk za zakadniczki, to musia taczy, jak mu gralimy. - adna chocia? - zamia si Sauer. - Nie wiem, jak strzelaem, to miaa worek na gowie - odpowiedzia z takim byskiem wvoku, e obydwaj mczyni spojrzeli na siebie zaskoczeni. Nawet Sauera zdumiao okruciestwo chopaka. - Wszystkich zaatwilimy - doda Hans. - Takswkarza te, jak wrci i potwierdzi, e odda Jorga w rce braci. - To oni brami byli? - zainteresowa si Gerd. - Nie wiedziaem. - E tam, tak mwili o sobie. Albo podawali si, e ojciec i syn chopak wzruszy ramionami - a to pdzie. - Wiadomo, jak to si stao? - Mieli go zabi przed granic, a chyba on ich zaatwi. - Moe zapaa ich stra graniczna. - Nie, tej nocy nikogo nie aresztowano. Sprawdzalimy. - To nasz Jorg jest sprytniejszy i silniejszy, ni mylaem. Gerd wsta od stou i podszed do okna zainteresowany warkotem przejedajcego samochodu. Przez chwil sprawdza, dokd auto jedzie, a uspokojony odwrci si. Najwyraniej potrzebowa czasu, aby rozway sytuacj. Spojrza na Sauera. Ten siedzia umiechnity. - Gdzie moe by teraz Jorg? - zapyta Gerd po dugim milczeniu. - Ju dotar na miejsce. Zapewnie idzie tam, gdzie dobrze si czuje, czyli do Tzschochy albo Marklissy - odpowiedzia Sauer i od razu doda: - Zamek zajli Rosjanie. Nie sdz, eby si do nich spieszy. - To jest gdzie w okolicy i wszy - rzuci Hans, uznajc, e po winien wczy si do rozmowy. 172

- Zbieraj si. - Gerd podszed do chopaka. -Jutro przejdziesz granic i bdziesz szuka Jorga. Jak go znajdziesz, to zrobisz to, co nie udao si przewodnikom. - Tak jest! - Chopak stan na baczno. cign rce wzdu wytartego munduru. Unis wysoko brod i patrzy przed siebie niewidzcym wzrokiem. Sauer pomyla, e nie mg znale lepszego wykonawcy rozkazu. - Przynie mi jego gow - powiedzia. Chyba traktowa to jako art, ale chopak nie zmieni wyrazu twarzy. - Rozkaz! - rzuci, wci patrzc przed siebie. - Odmeldowuj si! Schyli si po plecak i wyszed szybko z pokoju wyprowadzony przez Gerda. - Wiesz, byem z Himmlerem podczas egzekucji na Ukrainie. Sauer, ktry przez okno obserwowa, jak chopak wyszed na ulic, widzc wracajcego, usiad przy stole. - To chyba byo pod Mi skiem. Zlikwidowalimy tam tysic ydw. Gerd przysun sobie butelk wdki. Sucha z uwag. Zna ju wiele opowieci Sauera, ktry na Ukrainie dowodzi jednym z oddziaw Einsatztruppen, specjalnych jednostek dokonujcych masowych pacyfikacji. O Himmlerze jednak nie sysza. - Jaki esesman nie trafi i kobieta, wci ywa, gdy zakopy wano masowy grb, krzyczaa i rozgarniaa ziemi - mwi Gerd. Himmler nie wytrzyma ju tego widoku. Zakry twarz chusteczk i odszed na bok. By tam te Obergruppenfhrer Erich von dem Bach-Zelewski. Powiedzia do Himmlera o esesmanach wykonuj cych egzekucj: Prosz spojrze w oczy tych mczyzn, jak to nimi wstrzsno. Oni s wykoczeni na cae swoje ycie! Jakich nastp cw tu szkolimy? Neurotykw lub zboczecw!". Gerd sucha z zainteresowaniem. - Mylisz o tym chopaku? e niby zboczeniec wyronie? No, dziewczyn zastrzeli bez mrugnicia okiem. Bogu ducha winn Niemk albo Czeszk. Jej matk chyba te. I takswkarza... - Wci potrzebujemy takich, eby nasze zadanie doprowadzi do koca. - Sauer podnis szklank. - A bdzie trudniej ni na Ukrainie. Wtedy mielimy dywizje pancerne... Wypi szybko wdk. 173

- Jutro opuszczamy to mieszkanie. Jest ju spalone - powiedzia, odstawiajc szklank.

20 maja, Lauban, mieszkanie jubilera


Beer zerkn na rg budynku, gdzie powinna by tablica z nazw ulicy, ale pozostaa po niej tylko janiejsza plama na zadymionym murze. Wszdzie w Lauban, o ktre jeszcze niedawno toczyy si zacite walki, wida byo lady pociskw i poarw. Miasto, kwitnce przed wojn, umaro. - Przepraszam - zwrci si do przechodzcej obok kobiety z wzkiem - tu gdzie by sklep jubilerski. Spojrzaa na niego zdziwiona. - Ja nie std. Nie wiem, prosz pana. Dopiero w tym momencie dostrzeg, e w wzku nie byo dziecka, a jedynie luno wrzucone rzeczy. Nawet wystawa budzik. Najwidoczniej uciekajc z domu, nawet nie miaa czasu zapakowa dobytku. - Tam, za rogiem - usysza gos tu nad gow. Z otwartego okna na wysokim parterze wychyla si mczyzna, ktry usysza jego pytanie. - To jakie sto metrw, ale dawno pana Stienerta nie widziaem. Moe chory albo ju std wyjecha. - Nie, wczoraj by po chleb - z wntrza mieszkania dobieg gos kobiety. - Dzikuj - Beer ruszy szybciej we wskazanym kierunku. Wystawa jubilerskiego sklepu bya zabita deskami, a drzwi zasonite furtk wyrwan z ogrodzenia. Gdyby nie szyld na cianie, wskazujcy, e jeszcze niedawno dziaa tu duy i bogaty sklep, nie pomylaby nawet, e za brudnymi deskami mogy by precjoza. Uderzy pici w deski okiennicy. - Panie Stienert, niech pan otworzy! - krzykn. Odpowiedziaa mu cisza. Ponownie zaomota w okiennic, ale nic si nie wydarzyo. Odsun si o par krokw. Firanka w oknie 174

na pierwszym pitrze poruszya si. Pomyla, e tam znajduje si mieszkanie lub druga cz jubilerskiego sklepu. N~ie dobija si ju wicej, bojc si, e zwrci to uwag jakiego radzieckiego patrolu, ktry mg pojawi si w okolicy. Nie ba si Eosjan, ale gdyby Stienert zobaczy, e rozmawia z onierzami, utrudnioby to jego zadanie. Wszed szybko do sieni i wspi si na pierwsze pitro dokadnie w momencie, w ktrym Stienert stan w drzwiach, majc najwyraniej zamiar wymkn si stamtd. Widzc Beera na schodach, szybko wrci do mieszkania i chcia zatrzasn drzwi, ale Beer wsun stop i pchn mocno. Min oszoomionego Stienerta i przez wski przedpokj wszed do pokoju, ktrego okna wychodziy na ulic. Bya pusta. Zacign franki i rozejrza si szybko. Tak jak przypuszcza byo to niewielkie mieszkanie, ktre jubiler wykorzystywa jako zaplecze. Drugie drzwi prowadziy do wskich krconych schodw biegncych wprost do sklepu na parterze. - Przysya mnie Ohlenrode - odezwa si do Stienerta, ktry sta w drzwiach, wci zaskoczony niespodziewanym wtargniciem Beera. Ten zdj rkawiczki, rozpi paszcz i usiad przy stole. Ta informacja zamiast uspokoi Stienerta, wywoaa now fal lku. Ju wiedzia, e obcy kamie, ale nie mg poj, dlaczego powoa si na Ohlenrodego. W panicznej prbie zrozumienia tego, co dziao si wok niego, uzna, e jedyne wyjcie to gra na zwok. - Gnany dz zysku zaplta si pan w spraw, ktra pana przerasta, panie Stienert - powiedzia Beer, patrzc na przerao nego mczyzn. - Niech pan siada. Jestem przyjacielem. Stienert umiechn si. Nie mia innego wyjcia, jak tylko uwierzy w te sowa. - Opowie mi pan wszystko? - Beer pochyli si w jego stron. - Co? - Przysya mnie Ohlenrode - powtrzy. - Pan go zna... - Nie, nie wiem kto to - niepewnie zaprzeczy Stienert, ale Beer nie zwrci na to uwagi. - Dobrze, nie naley od razu wykada kart na st. Ale niech mi pan wierzy, e przychodz z polecenia pana von Ohlenrode. Wie 175

pan, z Bad Kudowa do Lauban kawa drogi, a telefony nie dziaaj, wic uzna, e jak powoani si na niego, to wystarczy. - Mam panu wierzy?... - A ma pan inne wyjcie? Zacznijmy wic rozmawia szczerze. Stienert usiad na brzeku krzesa. Wci w pamici mia widok rozkadajcych si cia w podziemnym bunkrze i wci czu ten straszliwy fetor, ktrego nie mg si pozby. Odnosi wraenie, e wdar si w pory jego skry i nie sposb go zmy ani wywabi. Nie wiedzia, czy mczyzna, ktry wtargn do jego mieszkania, mia cokolwiek wsplnego z tymi, ktrzy porwali go w Marklissie. - A o czym pan chce rozmawia i kim pan jest? - zapyta, starajc si ukry, jak bardzo przestraszya go ta niespodziewana wizyta. - Panie Stienert, wiem, e upynnia pan precjoza, ktre nie nale do pana, czyli s kradzione... - O, wypraszam sobie! - Stienert uzna, e zaprzeczenie nie zaszkodzi. Beer nie zwrci na to uwagi. - Ostatnio by pan przesuchiwany w do niezwykych okolicznociach. - O czym pan mwi? - Stienert postanowi przeciga rozmow jak najduej. - Jeden ysy, drugi wyszy, Karl. W podziemnym bunkrze. Pamita pan? Stienert gono przekn lin. Ju zorientowa si, e niechciany go wie bardzo duo. Rozwaa tylko, czy dalsze upieranie si i udawanie uczciwego czowieka nie zakoczy si tym, e zacignie go do makabrycznych podziemi i wrzuci do pomieszczenia z rozkadajcymi si trupami. Opar obydwie donie na blacie stou, aby pohamowa drenie. Czu, jak konierzyk koszuli wilgotnieje od struek potu spywajcych mu po karku. Naga myl dodaa mu odwagi. Uzna, e ma przed sob szantayst, ktry przed ucieczk postanowi napcha sobie kieszenie bogactwami, za jakie spokojnie bdzie y po wojnie. - Prosz pana, to fakt, e dziaam na polecenie pana von Ohlenrode. Sumiennie wykonuj rozkazy... - Do rzeczy panie Stienert. 176

- Majtek jest tak wielki, e zniknicie kilku sztabek zota czy kilkunastu precjozw musi pozosta niezauwaione. Dlatego zatrzymaem dla siebie pewne kosztowne przedmioty jako wynagrodzenie. Przecie nie jestem onierzem, lecz kupcem, jifbierem. - Dobrze, e postanowi pan by ze mn szczery... - Wicej! Ja chc si z panem podzieli moj prowizj! - W jakiej wysokoci? Stienert wsta. Podszed do sekretarzyka, ktry sta przy cianie midzy oknami, i odsun grn szuflad. Wsun do w wsk szczelin i przez chwil manipulowa, a z cichym szczkiem spryny odskoczya boczna listwa. Z niewielkiego schowka, ktry ujawni si midzy ciankami, Stienert wyj zawinitko. Przynis je do stou i odwin papier. Beer patrzy z zachwytem na wyaniajcy si z szarego zawinitka przedmiot. - Faberge - powiedzia cicho. - Ile? - Ma pan racj. Faberge. Jajko Piotra Wielkiego, zrobione przez wielkiego zotnika dla upamitnienia dwusetnej rocznicy zaoenia Sankt Petersburga, czyli w 1903 roku. Zdobione brylantami i rubinami... Stienert mwi to z takim naboestwem, e Beer umiechn si. - A tu, prosz, niespodzianka... Stienert podnis czubek jajka, a z wntrza zacza wysuwa si miniatura pomnika Piotra Wielkiego umocowana na szmaragdzie. - Pikne. - Beer by wyranie przejty. - Ile? - Trudno oszacowa w tych czasach. Mog powiedzie tak: po wojnie sprzeda mona w Londynie za jaki milion... - Marek? - Nie, funtw! Ale kto by sprzedawa to cudo, kiedy mona dobrze y, sprzedajc... Odwrci si i ponownie podszed do sekretarzyka. Sign do skrytki i wrci, trzymajc w doni niewielk sztabk zota. - ...takie proste sztabki. - Wrmy do interesw. Skd pan to ma? - Otrzymaem od pewnych ludzi. Teraz zaczynaa si najwaniejsza rozgrywka. Stienert uzna, e pokazujc bezcenne jajko, zyska zaufanie przybysza, ktry tym samym si odsoni. Specjalnie wybra ten klejnot, wiedzc, jakie 177

zrobi wraenie. Jeszcze nie spotka czowieka, ktry patrzc na skrzce si brylanty zatopione w zoto jajka, nie poddaby si nieodpartej chci posiadania tego cuda. - Chc pozna nazwiska tych pewnych ludzi", miejsca spotka z nimi, sposb aranowania spotka, a odwdzicz si hojnie. Stienert zaskoczony milcza. Spodziewa si grb, a tymczasem esesman przedstawia handlow propozycj. - Co znaczy hojnie"? - Panie Stienert, pan kradnie wasno SS. No, moe nie pan Beer dostrzeg gest sprzeciwu - ale uczestniczy pan w tym procederze. Wie pan, jak SS za to karze... Stienert wsta z krzesa, aby odpdzi makabryczne wspomnienie. Beer rozejrza si po pokoju. - Ju pan spakowany - wskaza na walizki stojce przed komod. - Myli pan, e zdoa pan uciec przed nami? - Przed nami"? To pan jest esesmanem? Beer machn rk, w jaki sposb miao to potwierdza, e jest esesmanem, ale otwarcie nie chce si do tego przyzna. - Co pan proponuje? - Stienert zebra si na odwag. - Gwarancj bezpieczestwa, czyli pen ochron. W zamian chc pozna nazwiska ludzi, ktrzy przynosz panu kosztownoci. Spotyka si pan z nimi w tym mieszkaniu? Stienert skin gow, cho wci nie by pewien, czy moe posun si dalej. - Ilu ich jest? Dwch, trzech? - Dwch - Nazwiska... - Nie znam. Jeden jest Georg, drugi Siegmunt. - Kiedy tu bd. - Jutro, wieczorem. Beer wsta. By bardzo zadowolony. Nie podejrzewa nawet, e pjdzie mu tak atwo. - Zawsze osobicie przyjmuje pan od nich przesyki? - Tak, musz sprawdzi, czy s autentyczne i jak maj warto. - A gdyby pana nie byo, kto moe pana zastpi? 178

Stienert spojrza przestraszony na Beera, Zawaha si. Po chwili uzna jednak, e skoro zdecydowa si ujawni a tyle, to nie byo sensu si cofa. - Nigdy tak si nie zdarzyo, ale czasy niespokojne, wic moe mnie ko zastpi. Haso ewakuacja o pitej", odzew bd goto wy ju o trzeciej". Natychmiast czu, jak spada z niego ciar. Czu, e przybysz mu uwierzy. Za chwil pjdzie sobie, aby wrci nastpnego dnia wieczorem. By moe po to, eby zrabowa to, co przyniesie jeden z dwch cznikw. Wszyscy ju myleli o tym, z czego bd y po wojnie. Ten intruz na pewno te. Wyglda na takiego, ktry zadowoli si garci brylantw. I dla nich gotw by zabi. Ale on, Horst Stienert, by sprytniejszy! Straszna noc w podziemiach nauczya go ostronoci. Mia numer telefonu do ludzi, ktrzy zapewniali mu ochron. Oni poradz sobie z tym mydkiem, ktremu wydaje si, e jest kim. - Dobrze, panie Stienert. - Beer sprawia wraenie zadowolonego. - Wsta od stou i zapi paszcz. - Bd jutro o sidmej. I panie Stienert: jeeli mnie pan zdradzi, zabij pana. Tamci byli skuteczniejsi - pomyla Stienert, konstatujc z ulg, e ten czowiek nie mia nic wsplnego z ludmi z podziemi bunkra. Beer wyszed, a Stienert przyoy ucho do drzwi, nasuchujc krokw na schodach. Gdy ucichy, podszed do telefonu. Mg si spodziewa, e linie zostay zerwane i nie uda mu si dodzwoni, ale nie martwio go to. Ludzie, ktrzy przychodzili do jego mieszkania nad sklepem, wyznaczyli awaryjny sposb porozumiewania si. Mia pj do parku i wetkn kartk w szpar w obudowie latarni, trzeciej od bramy po lewej stronie. Podnis suchawk. Telefon by guchy. Postuka kilkakrotnie w wideki, ale nie zmienio to sytuacji. Wygldao na to, e linia telefoniczna zostaa zerwana, co w ostatnich tygodniach zdarzao si a nadto czsto. Wrci do stou i wtedy zobaczy rkawiczki esesmana lece na krzele. Umiechn si na myl, e czowiek, ktry wdar si do jego mieszkania, ju ich nie odbierze. 179

Z papeterii lecej na stole wysun kartk i za pomoc noa do otwierania kopert rozci j na p. Potem zoy i ponownie rozci. Alarm. Intruz w moim mieszkaniu 21 maja, godzina sidma wieczorem". Starannie zwin kartk, tak e utworzya cienk rurk, i wsun j do grnej kieszeni marynarki. By zadowolony ze sposobu, w jaki rozmawia z obcym i zdoby jego zaufanie. To byo sprytne. Niczego nie ukrywa, powiedzia prawd, ale wiedzia, e ju nastpnego dnia gociowi nic z tej prawdy nie przyjdzie. A ludzie, ktrzy go zabij, nie dowiedz si, e pozna ich tajemnice. No, chyba e przed mierci chcieliby gb zawie do podziemi. Szybko jednak to wykluczy, jako rozwizanie zbyt dla nich kopotliwe. Zastrzelenie intruza byo ze wszech miar atwiejsze. Woy paszcz i zbieg szybko po schodach. Tak szybko, e nie dostrzeg Beera kryjcego si na schodach prowadzcych do piwnicy, gdzie metalowe wieko zasaniao kable telefonicznej skrzynki. Wszystkie byy ponumerowane i znalezienie przewodw biegncych do mieszkania jubilera nie przedstawiao adnych trudnoci. Potem wystarczy jeden ruch rki i telefon w mieszkaniu Stienerta przesta dziaa. Beer dostrzeg przez oszklone okienko w drzwiach wejciowych, e Stienert poszed w praw stron. Odczeka kilkanacie sekund, a tamten oddali si na bezpieczn odlego, i wyjrza na ulic. Stienert szed szybko, nie mylc nawet o tym, e jest ledzony. Ledwo skrci w przecznic, a Beer pody za nim. Jubiler, wci jakby zatopiony w mylach, nie odwraca gowy, ale nawet gdyby chcia sprawdzi, czy kto go nie ledzi, nie dostrzegby Beera, ktry zmiesza si z grupk ludzi idcych w tym samym kierunku. Przeszed szybko wsk i zamiecon Kreuzgasse i wyszed na niewielki plac okalajcy koci. Potem, wci nie rozgldajc si, wszed do niewielkiego parku. Zatrzyma si przy latarni i dopiero wtedy po raz pierwszy rozejrza si bacznie. Nie znalazszy nic niepokojcego, wsun kartk w wyznaczone miejsce w supie i ruszy pewnym krokiem przed siebie. 180

Beer stan niezdecydowany. Ciekawo na-kazywala mu wycign kartk ze supa latarni, ale obawia si, e Stienert moe zrobi koo i wrci, aby sprawdzi, czy wiadomo jest na miejscu. Odczeka kilka minut, obserwujc okolic. Stienert nie "wrci. - Amatorzy nie powinni zabiera si za niebezpieczne przed siwzicia - pomyla Beer. Poszed wprost do latarni. Kartka, wetknita z:byt pospiesznie, bya dobrze widoczna w pkniciu czarnej obudowy. Odczyta jej tre i zawrci szybko. Stienert dugo nie wraca do mieszkania. Nastpnego dnia zamierza wyjecha z miasta i musia odebra w urzdzie konieczn przepustk, za ktr da kilka adnych brylantw. Potem zajrza do miejscowej stacji benzynowej, od dawna zamknitej, ale waciciel przygotowa dla niego kilka kanistrw z elaznego zapasu. To te kosztowao kilka brylantw po dwa, trzy karaty kady. Zostawi jeszcze zapas paru kamieni na przekupienie onierzy, gdyby nie uwierzyli jego dobrym dokumentom. Ju zmierzchao, gdy wrci do mieszkania nad sklepem. Ledwo zdj paszcz i powiesi na haczyku w przedpokoju, gdy usysza energiczne pukanie do drzwi. Zrazu pomyla, e to Siegmunt lub ten drugi otrzymali wiadomo i nadmiernie si pospieszyli, ale po chwili usysza gos. - Panie Stienert, prosz otworzy. Wrciem po rkawiczki. Pozna gos. - No pewnie, w dzisiejszych czasach nie naley gubi skrza nych rkawiczek, chocia idzie lato - pomyla jubiler. I natychmiast przyszo mu do gowy, e ostrono nie zawadzi, wic zapi acuch i ledwo uchyli drzwi. Za nimi sta Beer, umiechajc si przyjanie. - Tak, zauwayem - powiedzia Stienert. - Chciaem panu ju tro odda. Wolaby nie wpuszcza Beera, lecz przynie rkawiczki z pokoju i poda mu przez szpar, ale natychmiast przyszo mu na myl, e nie byoby to grzeczne. Zsun acuch. - Niech pan wejdzie. Beer wci si umiecha, jakby zaenowany, e musia wraca po taki drobiazg jak rkawiczki. I nagle Stienert zobaczy pistolet 181

w jego doni. Cofn si o krok. Esesman zerwa wenian chust, ktr dostrzeg na wieszaku. - ona musiaa zostawi - stwierdzi Stienert, jakby nie zdajc sobie sprawy, e te sowa nie maj sensu. Esesman w okamgnieniu zakrci chust dookoa doni, w ktrej trzyma pistolet, aby stumi odgos wystrzau. Stienert, trafiony w brzuch pochyli si i upad na kolana. Usiowa podnie gow, ale esesman przytrzyma j. Dostawi luf do karku i strzeli ponownie. Stienert zwali si na podog. Beer nasuchiwa przez chwil, czy strzay nie wywoay zainteresowania ssiadw, ale zza. drzwi nie dobiegay adne odgosy. Na tym pitrze nie byo ju mieszkacw, wszyscy wczeniej uciekli z miasta. Obrci zwoki na plecy i rozerwa koszul na piersiach. Nie zawid si. Zobaczy cienki srebrny acuszek z kluczykiem. Rozejrza si, szukajc miejsca, w ktrym Stienert mg zamocowa sejf. Uzna, e musi to by klasyczny schowek, czyli pod obrazem, ale pomyli si. Pod adnym nie dostrzeg metalowych drzwiczek. Poszukiwanie pancernej skrytki zajo mu tak duo czasu, e zacz aowa, i zastrzeli Stienerta, zanim wydoby od niego, gdzie schowa dokumenty i kosztownoci. Usiad wic przy stole i zapali papierosa, aby spokojnie przemyle dalsze dziaania.

20 maja, bunkier
Jorg w ostatniej chwili dostrzeg lec, na ziemi tabliczk. Tknity zym przeczuciem zatrzyma si. Przycign j ostronie kocem buta i podnis. Nie pomyli si. Na zszarzaej bieli wida byo czarn trupi czaszk i napis Achtung. Minen". Nie wiedzia, czy leaa obok miejsca, gdzie wbito j jaki czas temu, aby ostrzec, e tu zaczyna si pole minowe, czy te powinna by ustawiona wiele metrw wczeniej. To oznaczaoby, e szczliwie przeszed midzy minami, ale lada moment szczcie mogo go opuci. Rozejrza si wok. Pas trawy cign si do drewnianych supw, na ktrych 182

rozcignito druty kolczaste. Wypatrzenie min b>yo niemoliwe. Wydoby z plecaka bagnet i przykucn. Pooy na ziemi do z rozsunitymi palcami i tu przy nich zacz ostronie wkuwa kling. Wszdzie wchodzia gadko, nie napotykaj c adnego oporu. Przesun do w miejsce, gdzie koczyy si palce, i znowu zacz mudne sprawdzanie. To by stary sposb saperw, zanim wyposaono ich w wietny polski wynalazek, wykrywacze min. Tylko tak mona byo mie pewno, e cay pas sprawdzi si dokadnie, centymetr po centymetrze, nie omijajc miejsca, w ktrym moga by zakopana mina. Przeszed tak trzy metry, gdy nagle ostrze zatrzymao si. Poruszy nim leciutko. Doszo do duego kamienia lub... miny. Przyklkn na jedno kolano i delikatnie rozgarn traw. Przez kilka sekund mia nadziej, e ley tam spory kamie, dopki nie zobaczy trzech stokowatych prtw, ledwo wystajcych z ziemi. Zarosy ju traw i nie sposb byo ich dostrzec nawet z odlegoci dwch metrw. Nacinicie spowodowaoby wybuch. Nie mia te pewnoci, czy min t da si usun. Jeeli bya to puapka, to zadziaaby drugi zapalnik zainstalowany na dnie miny i eksplodujcy przy prbie podniesienia metalowej puszki. Odsun si do miejsca, w ktrym zacz sprawdzanie ziemi. Nie mia wtpliwoci: doszed do pola minowego, ktre zaoono dookoa ogrodzenia okalajcego bunkier. By to jednoznaczny sygna, e w samym obiekcie te s adunki wybuchowe, ktrych usunicie wymagao mudnej pracy saperw. Jedyne co mg zrobi, to sprbowa bezpiecznie wycofa si, czyli przez dwie lub trzy godziny sprawdza tras prowadzc do drogi albo odnale wasne lady. Widzia wygniecion traw, ktra jeszcze nie podniosa si w miejscach, gdzie stawia stopy, i postanowi przej tamtdy. Szed pochylony, najpierw delikatnie rozgarniajc traw w miejscach, gdzie, jak mu si wydawao, stawia stopy, i nie dostrzegajc zagroenia, robi krok naprzd. Tylko kilkanacie minut zaj mu powrt do drogi, gdzie wreszcie mg si wyprostowa. Wycign ramiona i wykona kilka ruchw rozluniajcych, gdy usysza odlegy warkot samochodu. Najwyraniej dochodzi z kierunku Marklissy. Schwyci plecak i kilkoma susami dopad do krzakw rosncych na poboczu, ktre powinny skry go przed 183

nadjedajcymi. Tam przywar do ziemi, zachowujc dobry widok na szos i skrzyowanie prowadzce do bunkra. Po chwili zza zakrtu wyjecha jeep. Byo ciepo, wic podrujcy nie nacignli opoczy. Tu przed skrzyowaniem jeep zwolni i Jorg mg dobrze przyjrze si mczyznom siedzcym w samochodzie. Za kierownic siedzia onierz w czapce z amarantowym otokiem. Jorg wiedzia, co to oznaczao: NKWD. Widok onierzy tej formacji na terenach zajmowanych przez Armi Czerwon nikogo nie dziwi. Obok kierowcy siedzia oficer, te w mundurze NKWD. Na aweczce z tyu byli dwaj mczyni ubrani po cywilnemu. Jeden najwyraniej ysy, gdy spod kaszkietu nacignitego na czoo nie wysuwa si ani jeden kosmyk. Drugi masywniej-szy i wyszy zwraca uwag mocno wystajcymi ukami brwiowymi, przez co wyglda jak neandertalczyk. Czy gdzie nie spotka tego czowieka? Mia takie wraenie, ale nie umia umiejscowi, gdzie mg go widzie. Samochd zatrzyma si na skrzyowaniu. Najwyraniej zastanawiali si nad wyborem drogi. Kierowca wyj map i rozglda si wok, szukajc punktu orientacyjnego. Wreszcie uzna, e s na waciwym skrzyowaniu, i skrcili w stron bunkra. Po chwili zniknli za drzewami. Jorg sysza odgos oddalajcego si samochodu, zaciekawiony, czy dojad do samego bunkra, co oznaczaoby, e droga nie bya zaminowana, czy te, widzc tabliczki ostrzegawcze, wkrtce zawrc. Sdzi, e tak si stanie, wic ruszy szybko w stron wzniesienia, z ktrego, jak ocenia, bdzie mg obserwowa drog prowadzc do bunkra. Mino kilka minut, zanim usysza warkot wracajcego samochodu. Umiechn si. Najwyraniej enkawudzistom przydarzyo si to samo co jemu: dojechali do tablicy informujcej o minach, rozejrzeli si i postanowili wrci z saperami. Mia konkurentw, ktrzy tak jak on, przyjechali zwiedzi podziemny kompleks. Pamita, jak w lutym dotar do tego miejsca. Bya noc, wszdzie wielu onierzy i straakw, wyy syreny, reflektory owietlay to miejsce, a z bunkra wynoszono ciko poparzonych i zaczadzonych, ktrzy o wasnych siach nie zdoali wydosta si 184

po wybuchu. W tym zamieszaniu nietrudno byto przelizgn si do rodka. Pamita, jak dotar do niskiego betonowego korytarza, z ktrego pancerne drzwi prowadziy do niewieLkiej sali. Podszed do kwadratowego okna z zielonkaw, a wic najpewniej pancern, szyb. Najwyraniej byo to miejsce, z ktrego obserwowano eksperymenty prowadzone w oddzielonej sali. Dokadnie zapamita, jak wygldaa, gdy zaskoczya go skromno tego miejsca. Sala bya cakowicie pusta. Porodku by tylko okrgy basen wypeniony wod niemale do samego brzegu. Nad nim biega masywna, zakotwiona w cianach szyna z wielokrkiem, ktrego przeznaczenia nie by w stanie wyjani. Zreszt, nawet nie prbowa. Zrobi tylko kilka zdj, wiedzc, e jeeli wyjd, inni bd si zastanawia nad przeznaczeniem betonowej sali. Jak powiedziaa mu Joanna, w zielonkawej szybie odbia si przeciwlega ciana, a na niej napis Brennstoff B". To wanie chcia wyjani. Zdawa sobie spraw, e pomieszczenie jest puste, ale musia tam dotrze, aby znale jakikolwiek lad. Podwiadomie czu, e stamtd biegnie droga do odkrycia, co Niemcy tak bardzo starali si schowa. Byo pochmurno, lecz ciepo, i wszdzie roznosi si zapach wiosny. Dlatego postanowi polee duej pod drzewem, rozkoszujc si chwil spokoju po napiciu, jakie ogarno go na polu minowym. Zamkn oczy, rozwaajc, co ma dalej zrobi. Ponowienie prby dostania si do bunkra wydawao mu si szalestwem. Rwnie niebezpieczny mg by powrt do miasta. Przed kilkoma minutami widzia enkawudzistw, naleao wic przyj, e przeczesuj teren, szukajc dezerterw z wasnej armii, Niemcw, ktrzy mogliby przekaza im cenne wiadomoci, a przede wszystkim przetrzsaj t bogat ziemi w poszukiwaniu wszystkiego, co miaoby warto dla ich ojczyzny. Nie musia obawia si spotkania z nimi. Mia dokument stwierdzajcy, e jest porucznikiem Wojska Polskiego uwolnionym z niemieckiej niewoli. Wraca do domu, jak setki tysicy modych ludzi, ktrzy zostali wypuszczeni z obozw. By dobrze przygotowany nawet do najtrudniejszego przesuchania, a nie przypuszcza, aby sojusznicy chcieli go katowa, aby wydoby prawd. Bo jakiej prawdy mogli si od niego spodziewa? Chyba e kto by go rozpozna, ale ryzyko byo zawsze. 185

Podnis si z wysikiem. Marsz do tego miejsca i ekwilibrystyka na polu minowym dobrze day mu si we znaki. Zarzuci plecak i ruszy w stron Marklissy. Do miasta dotar po godzinnym szybkim marszu. Postanowi skierowa si do hotelu Pod Jeleniem" i ta myl niespodziewanie przywioda wspomnienia spotka z Natali i Ann Mari, ktrych nie widzia od kilku tygodni. Rozpozna uliczk prowadzc do rynku. Niewiele zmienia si od wojennych czasw. Wtedy kbiy si na niej tumy. Oddziay maszeroway na front, rannych wieziono na stacj kolejow, oblegan przez tumy uciekinierw, szukajcych poywienia i moliwoci spdzenia spokojnej nocy w drodze w gb Niemiec. Byo pusto. I to wraenie potgowa sipicy deszcz i zapadajcy zmrok. Jorg strzsn krople z konierza i nagle przypomnia sobie, e nie zastanawia si, gdzie spdzi t noc. Podwiadomie kierowa si w stron hotelu Pod Jeleniem", cho zdawa sobie spraw, e budynek zajo wojsko albo wieci pustkami. Szed wzdu brzegu rzeczki, dopki nie zobaczy wylotu ulicy prowadzcej do rynku. Zatrzyma si, aby rozway, czy nie pj dalej do kocioa, gdzie mg liczy na spokojne schronienie, o ile koci nie by na gucho zamknity. Krtka ulica biega wprost do rynku i w jej przewicie wida byo masywn sylwetk budynku Pod Jeleniem", najbardziej okazaego w miasteczku. W wielu oknach wieciy si arwki. Pomyla, e mao prawdopodobne, aby hotel dziaa, ale nie majc lepszego pomysu, podda si sile, ktra cigna go w tamt stron. Powracay wspomnienia czasu, ktry wydawa mu si odlegy, chocia min zaledwie miesic. Przed oknem restauracji sta niski mczyzna, ktry przeciera szyb. Wydawao mu si, e to waciciel, pan Luge. Wraenie powracajcego czasu byo tak silne, e zatrzyma si, czekajc, a z restauracji wyjdzie Natalia, aby pomc przy myciu okna. - Staj si sentymentalny - pomyla Jorg, uzmysawiajc sobie, e podobiestwo mczyzny stojcego przed restauracj do osoby znajomej znowu oywio niedawne wspomnienia. Mimo to przyspieszy kroku. Mczyzna przed oknem wystawowym wytar rce i odwrci si.

186

- Panie Luge? - Jorg patrzy na niego z niedowierzaniem. - Co pan tu robi? - Kapitan Jorg! - Luge powiedzia to zbyt gono i natychmiast rozejrza si wok, ale w pobliu nie byo nikogo, kto mgby usysze jego sowa. - Tak si ciesz, e pana widz, bo sam tu jestem. Wszyscy wyjechali. Trzyma rk Jorga, a ten rozejrza si szybko. Nie chcia zwraca na siebie uwagi. - Panie Luge, nie mam gdzie spa. Czy w hotelu s miejsca? - W hotelu Rosjanie. Zajli cay budynek dla swoich oficerw. Niech pan idzie do mnie. Sign do kieszeni i wyj kilka kluczy. - Wyrzucili mnie z mojego domu, ale znalazem sobie mieszka nie. Tam, trzeci budynek - wskazywa na kamienic o ostrym spa dzistym dachu. Wejdzie pan od podwrka, na poddasze, ten duy klucz pasuje do drzwi. Godny pan? Nie czekajc na odpowied, doda: - Mam kawaek kiebasy, za oknem wisi. Niech pan wemie. Ja przyjd za godzin. Zerkn na uliczk, ktr szli dwaj mczyni po cywilnemu. - Koci w tamt stron - powiedzia Luge gono, aby nad chodzcy usyszeli, i wrci do przecierania szyby. - Dzikuj - Jorg uchyli czapki. Mczyni przeszli obok. - Luge, czowieku, ale ci Niemcy czyci i pracowici! Chod, lepiej daj nam wdki - rzuci jeden z nich. - Racja, czysto musi by, nawet teraz - burkn Luge, ale szybko zwin cierk i wszed za nimi do restauracji. Jorg sta jeszcze przez chwil. Widzia tych mczyzn! Niszy, w polowej czapce Wehrmachtu nie mia wosw. On siedzia na tylnym siedzeniu jeepa z enkawudzistami, ktrzy jechali do bunkra. Drugi, neandertalczyk, te tam by! Wsun klucze do kieszeni i przyspieszy kroku. Za dugo sta na ulicy przed hotelem, w ktrym kwaterowali radzieccy oficerowie. Mg si spodziewa, e wrd nich byli enkawudzici, ktrzy wybrali dla siebie wygodne lokum. Kim byli ci dwaj cywile, ktrzy 187

dobrze mwili po niemiecku, a szli do restauracji w hotelu zajtym przez Rosjan? Nie zastanawia si nad tym duej, przyjmujc, e Luge na pewno ich zna i wyjani mu wszystko. Skrci w uliczk tu za rogiem hotelu. Przeszed kilkadziesit krokw, szukajc wejcia do domu, ktry wskazywa Luge. Szybko odnalaz bram i z ulg zanurzy si w jej cie. Zapadajcy zmierzch mg ciga patrole. Na poddaszu odnalaz tylko jedne drzwi i wszed do mieszkania. Pokj, do ktrego wchodzio si z niewielkiego przedpokoju, urzdzony by przypadkowymi meblami, jakie zapewne poprzedni waciciel pozostawi, wynoszc si z miasta. Nie chcia porusza si po mieszkaniu Lugego pod nieobecno waciciela, wic przeszed do kuchni i usiad przy stole pod oknem. Dopiero w tej chwili poczu zmczenie. Opar wygodnie rce o st i pooy na nich gow. Sen zmczonego przyszed szybko. Ockn si. Nie wiedzia dlaczego. By moe obudzi go haas dobiegajcy z ulicy. Nie. W miecie panowaa grobowa cisza, przez ktr przebijay si odlege krzyki Rosjan bawicych si w hotelu. Graa harmonia, kto wykrzykiwa toasty. To nie haas wyrwa go z krtkiego snu. Twarz mczyzny, ktrego widzia przed hotelem! Pijany goryl! Nie mg si myli! Pamita zdjcie, ktre Aaron pooy przed nim na stole w Bovington Camp. Wystajce uki brwiowe i wodniste oczy. Sysza sowa Aarona: - Patrz na oczy i ukad brwi. Doszukuj si szczeglnych cech i staraj si je zapamita. Najlepiej na zasadzie absurdalnych skojarze. Pijany goryl. Absurdalne skojarzenie. Wsta od stou i podszed do kuchni kaflowej za kretonow zasonk rozcignit na sznurku midzy cianami. Na blasze, jak wyoono deski podogi wok kuchenki, lea stos drewien. Odsun fajerk, wsun zwinit gazet, na ktrej uoy kilka szczap. Zapaki znalaz na kaflach, jakimi bya obramowana kuchenka. Rozpali szybko ogie i postawi czajnik. Wykonywa te czynnoci mechanicznie, cay czas przypominajc sobie informacje doczone do zdjcia pijanego goryla. Karl... Karl... 188

Tak, imi pamita, gorzej byo z nazwiskiem, ale ono wypyno z zakamarkw pamici jak bysk ognia. - Stiepan Kostyrko, nazywany Karl, od wieLkiego niemieckie go modzierza. Zabija winiw uderzeniem pici w gow. Ukra iniec. Suy w SS-Galizien. Wedug zezna jectrw mia acuszek, za ktrego pomoc odcina jecom palce lub donie - Jorg mwi do siebie, recytujc lekcj, ktr odebra od Aarona. Rozlego si delikatne pukanie do drzwi. Jorg uchyli je, nie bdc pewien, czy za nimi stoi Luge, cho zdawa sobie spraw, e Rosjanie przetrzsajcy okoliczne domy nie pukaliby tak delikatnie. - Ju, popili si, wic nie jestem im potrzebny. Sami si obsuguj. - Luge powiesi kurtk na wieszaku i wszed do kuchni. - Widz, e pan ju si zadomowi. Zaraz zrobi co do jedzenia - powiedzia, widzc ogie na kuchni. - Panie Luge, dlaczego pan tu zosta? Rosjanie dookoa. Niebezpiecznie... - A dlaczego miaem ucieka? W wojsku nie byem, nikogo nie zabiem ani nie skrzywdziem. Teraz tu Polacy i Rosjanie si panosz, ale Niemcy wrc. To poczekam. A pan, panie kapitanie, tu skd? - Wypucili z niewoli i wracam do domu do Gdaska. Panie Luge, prosz, niech pan nie mwi nikomu, e mnie zna. I e tu suyem. - Jasne. - Luge podnis torb, z ktr przyszed, i wyj dwie due puszki. - Rosjanie nazywaj to tuszonka, czyli wieprzowina. Da si zje. Zwaszcza gdy czowiek godny. Zacz otwiera puszk, aby wrzuci jej zawarto do garnka. - Panie Luge, jak stalimy przed restauracj, to przeszo ta kich dwch mczyzn. Zna ich pan? Po raz pierwszy od spotkania w oku Lugego pojawi si odbysk strachu. - Czemu pan pyta? - Tak tylko, z ciekawoci. Jednego chyba spotkaem, w czasie wojny, by w mundurze SS. Luge uspokoi si i zacz miesza w garnku. - Tego ysego? 189

- Nie, tego drugiego, co wyglda jak neandertalczyk. - Ten ysy to Niemiec. Drugiego woaj Karl, mwi dobrze po niemiecku, ale to Eosjanin albo Ukrainiec. Straszny. - Esesman i u Rosjan suy? - Tak, obydwaj przesiaduj z enkawudzistami. Interesy zaatwiaj. Nie wiem jakie, ale co o zocie usyszaem. Esesman nie esesman, jak daje zarobi, to zapomnieli, e ludzi mordowa. W kuchni roznis si zapach gotowanego misa. Jorg poczu ucisk w odku. - A ja uwaam, e morduje dalej... - doda Luge, ale szybko zaj si podgrzewaniem misa. Najwyraniej uzna, e za duo powiedzia. - Panie Luge, znamy si od dawna. Wie pan, kim jestem, i nie musi pan si mnie obawia. - Ja si nie obawiam, ale wie pan, jakie czasy... - Zacz wykada miso na talerze. - Przez takich zbrodniarzy jak ten Karl to uczciwi Niemcy dzisiaj cierpi... Postawi talerze na stole i wykona zapraszajcy gest. Jorg z zadowoleniem skonstatowa, e przesta tytuowa go kapitanem. Uzna, e nie powinien ju wyciga informacji, gdy wzbudzioby to podejrzenia. - Nie wie pan, gdzie mgbym wynaj jaki tani pokj? - Dugo chce pan by w Marklissie? Teraz Polacy Lena nazywaj. - Moe miesic, eby sytuacja si uspokoia. Zarobi troch pienidzy i pojad do Gdaska, szuka przeszoci. Luge podnis ks misa do ust. Rozwaa co. Nie chcia zbyt pochopn propozycj urazi Jorga. Jedli przez chwil w milczeniu, a Luge odoy widelec. - Panie Jorg, co tu duo gada. Sam mieszkam, pokj panu od dam, a mj szwagier chtnie da panu prac w tartaku. Potrzebuje ludzi, bo sam zosta. I niech pan zaglda do restauracji. Mnie po moc te potrzebna. Wsta i otworzy drzwi do pokoju obok. - Luksusw nie ma, ale niech pan si czuje jak w domu. Kiedy pan mi si odwdziczy - doda, widzc, e Jorg zamierza zaprote stowa. 190

20 maja, Normandia
Telefon zabrzmia pno wieczorem. Niemale jak wywoany zaklciem, w drzwiach stan Jean-Paul. Zawsze tak reagowa, gdy uwaa, e dzieje si co niezwykego. Dzwonek telefonu o tej porze mg uzna za wydarzenie niezwyke. Joanna odoya ksik i podesza do aparatu. - Joanno, dobry wieczr, mwi Thomas, Thomas Turner, gdzie ty waciwie mieszkasz? - Ver-Sur-Mer - odpowiedziaa Joanna, zaskoczona, e syszy glos dawno niesyszanego znajomego. - A, Ver-Sur-Mer, pomyliem nazwy i bkam si gdzie koo Caen. - Czyby to znaczyo, e jedziesz do mnie? - A nie mogaby mieszka w Paryu? Kocham Pary. Poszlibymy sobie do jakiej knajpki, bo na wsi to chyba ich nie ma. - Jak rozumiem, jeste godny i jedziesz do mnie na kolacj. Zgadam? - Czciowo, bo jad do ciebie, eby wrczy ci kwiaty - nie da si zaskoczy Thomas. - A kiedy bdziesz? - Trudno powiedzie, jak szybko zorientuj si, gdzie jestem. - A gdzie jeste? - No wanie, godzin temu wyjechaem z Caen, kierujc si na pnocny zachd. Znalazem budk telefoniczn, jak syszysz, tylko tyle wiem. - To skr w stron play Gold" - Joanna mwia o kryptonimie play w rejonie Arromanches, gdzie szstego czerwca 1944 roku ldoway brytyjskie oddziay desantowe. - Tak trzeba byo od razu. Tam schodziem z jakiego brudnego transportowca na bujajce si nabrzee MuUberies. Bd za p godziny. Joanna odkadaa suchawk, gdy usyszaa jeszcze gos Thomasa. - Joanno, a gdzie w Normandii o tej porze mona kupi kwiaty? - Nie zawracaj sobie gowy. Wstawiam kolacj. 191

Zastanowia j ta niespodziewana rozmowa. Thomasa poznaa jeszcze przed wojn w Anglii. By przystojnym absolwentem fizyki o rozwianych wosach, cigle zagubionym i rozwaajcym jakie nadzwyczajne problemy naukowe, ktre kiedy usiowa jej wytumaczy. Nigdy nie pozwoliby sobie na skadanie wizyt w rodku nocy i w dodatku bez zapowiedzenia, o ile niespodziewany telefon od czowieka zagubionego gdzie w Normandii mona byo traktowa jako zapowied odwiedzin. Nie wiedziaa, skd jecha i dlaczego nagle po latach do niej zadzwoni. Rwnie ciekawe byo, skd zna jej adres i numer telefonu, ktre stanowiy tajemnic dostpn tylko nielicznym. Jean-Paul sta wci w drzwiach, gdy nie rozumia, o czym Joanna rozmawiaa po angielsku. - W porzdku? - zapyta, orientujc si, e Joanna nie zwraca uwagi na jego dyskretn obecno. - Ach, tak, dzikuj Jean-Paul. Za p godziny bdzie tu Anglik. Wpu go, nie robic mu krzywdy. Jean-Paul podnis do do daszka wymitej czapki, ktrej nigdy nie zdejmowa, i znikn w mroku sieni rwnie bezgonie, jak si pojawi. Wkrtce warkot samochodu przed bram i skrzypienie otwieranych wierzei wskazay, e Thomas szybciej odnalaz drog, ni si spodziewaa. Wysza przed drzwi, zaciekawiona, jak wyglda dawno niewidziany znajomy. Niewiele si zmieni, cho bujna czupryna zmniejszya si do skromnego jea, co bez wtpienia wynikao z koniecznoci zaoenia munduru. Przybywa w stopniu porucznika British Army. Joanna pomylaa, e wcielono go do wojska si, gdy tylko w ten sposb mona byo wytumaczy, e ci wosy. W doni trzyma doniczk, ktr zapewne zdj z parapetu jakiego normandzkiego domu. - Nie myl tak - krzykn, widzc, e Joanna zaskoczona pa trzy na kwiaty. - Nie ukradem, lecz kupiem. Sowo ci daj! Obja go z tak serdecznoci, e a zerkn na ni zdumiony. Nie mg wiedzie, e nagle odyy wspomnienia najpikniejszego czasu w jej yciu. Przed wojn, gdy y Herbert, a Natalia bya nastolatk, czsto wyjedali do Londynu, a spotkania z Thomasem 192

i jego zwariowanymi przyjacimi byy najbardziej beztroskim czasem w jej yciu. - Dawno si nie widzielimy. - Miaa zy w oczach, czego nawet nie staraa si ukry. - Bardzo dawno, Joanno. Podczas wojny czas biegnie dwa razy szybciej. Jak Herbert? Joanna opucia gow. - Nie yje. Zamordowali go w gestapo. Zamczyli... - Przepraszam. Przepraszam, nie wiedziaem... Wyja doniczk z jego doni i wskazaa na drzwi do normandzkiego domku. - Chod, kolacja gotowa. Thomas nie da jej dugo czeka na wyjanienie celu niespodziewanej wizyty. Zreszt gdy tylko podaa pieczon kaczk, natychmiast zapytaa, jak j odnalaz na normandzkiej wsi. - Aaron - odpowiedzia krtko. - Czyli znowu tajne suby Jego Krlewskiej Moci. Musia usysze niech w jej gosie, gdy natychmiast wyjani. - Cowgill powiedzia mi, e zgodzia si podj misj, wic dlatego jak w dym... - Zgodziam si? Niech tak bdzie. Mw dalej. - Po kolei. Zostaem wczony do misji ALSOS... Wstrzyma gos, czekajc czy Joanna zapyta, co to takiego. Nie zapytaa, gdy dobrze wiedziaa, e to grupa amerykaskich naukowcw poszukujca niemieckich uczonych i dokumentw zwizanych z broni nuklearn. Skina gow, dajc zna, e wie o co chodzi. - Dwudziestego szstego kwietnia dotarlimy do Stadtilm. Tej nazwy nie znaa. - Miasto w rejonie Erfurtu i Jeny. W czasie wojny jedna z grup niemieckich atomistw miaa tam swj orodek badawczy. Weszli my do niego... Najwyraniej by bardzo godny, gdy ani na chwil nie przestawa je, a kaczka tracia miso w zadziwiajcym tempie. Rwnie czsto siga po kieliszek czerwonego wina, na ktry Joanna musiaa mie baczne spojrzenie, aby napenia rwnie szybko, jak znikaa jego zawarto. 193

- ...i zastalimy pustk. Jaki dwch mao wanych facetw, troch dokumentw, rwnie nieistotnych. Esesmani wszystko wy wieli... Joanna miaa ju na kocu jzyka pytanie, czy po to, eby to powiedzie, jecha do niej z poudniowych Niemiec, ale w tym samym momencie Thomas przerwa jedzenie i pochyli si nad stoem. - ...z wyjtkiem betatronu. Be-ta-tronu - powtrzy, akcentujc sylaby, widocznie po to, aby zapamitaa t trudn nazw. - Wyjanisz, co to takiego? - Pewnie - Thomas zamilk, najwidoczniej szukajc sposobu jak najprostszego wytumaczenia istoty dziaania betatronu. - Wic - zacz po chwili - aby zapocztkowa reakcj nuklearn, trzeba zderzy dwie czstki atomu... Przerwa, patrzc bacznie na Joann, czy nada za jego wyjanieniami. Ona umiechna si i skina gow, potwierdzajc, e jak dotd wszystko rozumie. - Wszystkie, poza neutronami, s naadowane, a wic dwie czstki o adunku, powiedzmy, dodatnim zostan od siebie ode pchnite z si odwrotnie proporcjonaln do odlegoci... Joanna nie czekaa ju, a przerwie, sprawdzajc, czy rozumie jego wywd, lecz kiwaa potakujco gow, wic Thomas mwi dalej. - ...Naley czstkom nada prdko, dziki ktrej pokonaj t odpychajc si. I to wanie robi betatron. To po prostu prniowa rura w ksztacie piercienia, w ktrej w polu magnetycznym kr naadowane czstki, nabierajc coraz wikszej prdkoci, a uzyskawszy odpowiedni energi, kierowane s na materia tarczowy, wytwarzajc strumie wtrnych fotonw. - Moesz powtrzy? - przerwaa mu Joanna. - Nie, zbyt duo wysiku to mnie kosztuje. Powiem inaczej, a materia tarczowy zamienia si w materia radioaktywny. Inaczej mwic jest to alternatywa dla reaktora atomowego. Materiay radioaktywne mona produkowa w reaktorze lub betatronie. - Czyli bylimy w bdzie, przyjmujc, e skoro Niemcom nie udao si uruchomi reaktora atomowego, to nie zdoali zbudowa bomby atomowej? 194

- Ja uwaani, e reaktor uruchomili, ale nawet jeeli nit, tO mieli betatrony. Ten, ktry znalelimy w Stadtilrn, jest niewielki, Way niecae trzysta kilogramw. Wyobra sobie;, e mogli skon* struowa sto takich urzdze, znacznie wikszych, z magnesami o wadze wielu dziesitek ton. - Jakie s tego granice? - Tylko ilo energii elektrycznej. Jeeli wic uruchomiliby zesp kilkudziesiciu duych betatronw, to musiaoby si to odby w rejonie uprzemysowionym, gdzie jest duo elektrowni. - Na przykad na Dolnym lsku. - Dobry przykad. Tam jest duo hut, koksowni, kopal, a wic musi by duo elektrowni i linii przesyowych. Wymarzone miejsce dla atomistw. Thomas przerwa wykad i spojrza z aoci na pmisek, na ktrym byy tylko koci. - wietna kaczka... - Jutro zrobi drug - Joanna signa po talerze, aby zebra je ze stou. - Wybacz, nie mog duej zosta. - Thomas wydawa si zakopotany. - To masz zamiar bdzi po nocy? - Musz. - To wyjanij, skd ta naga wizyta? - Mog? Thomas, jakby nie syszc jej pytania, wyj paczk papierosw, a widzc przyzwalajcy gest Joanny, zapali z wyranym zadowoleniem czowieka sytego. Odczeka, a Joanna odniesie talerze i wrci do stou. - Jeszcze jedno. - Z kieszeni munduru wydoby kartk zoon we czworo i rozpostar j na stole pod lamp. Joanna przyjrzaa si dziwnemu szkicowi. - Co to? Z pltaniny linii przecinajcych si pod ktem, prostym trudno byo wywnioskowa, co przedstawia szkic. Zarysy miejsca wypenionego liniami co Joannie przypominay, cho nie moga skojarzy, skd zna ten ksztat. - Co to? - powtrzya. 195

- Manhattan. To jest rysunek sporzdzony przez Eugena Sangera, niemieckiego naukowca, specjalist od rakiet i samolotw rakietowych. Te krgi... Joanna dopiero w tym momencie zauwaya, e nad Manhattanem narysowano koa wychodzce daleko poza jego zarysy. - ...oznaczaj zasig wybuchu nuklearnego. Jeszcze nie przeanalizowaem zapiskw poczynionych rcznie, a zapewne wyjaniajcych si adunku, ale centrum umieszczono gdzie na skrzyowaniu Pitej Avenue i Czterdziestej Drugiej ulicy... - To miejsce drapaczy chmur, wic t bomb musiaby zrzuci samolot lub rakieta. - Dokadnie tak jest, a zasig wybuchu obejmuje koo o rednicy tysica trzystu metrw. Ten rysunek znalelimy w Stadtilm. Milczeli przez chwil. Oboje rozumieli, e jeeli sporzdzano takie analizy, to znaczy, e bro, ktrej zamierzano uy w tym ataku, bya gotowa. - Od wyprodukowania materiau rozszczepialnego do skonstruowania bomby jest daleka droga - zauwaya Joanna. - I tak, i nie... - Co to znaczy? - Jeeli maj materia radioaktywny o okresie prozpadu, powiedzmy, szeciu lat, to wystarczy wsypa go do puszki, do rodka woy odpowiednio silny adunek trotylu, ktry rozrzuci to wistwo w promieniu kilometra, a przez sze lat nie bdzie mona zbliy si do tego miejsca ze wzgldu na promieniowanie przenikliwe. Joanna milczaa. Przed piciu laty razem z grup antynazistw podjli prb ostrzeenia mocarstw demokratycznych, e Niemcy mog pierwsi skonstruowa bomb atomow. Jej m, Herbert, zapaci za to yciem, konajc na torturach w gestapo. Admira Wilhelm Canaris, przywdca antynazistowskiej opozycji wojskowej, umar w mczarniach powieszony na acuchu. A groba uycia broni nuklearnej wydawaa si coraz bardziej realna. - Nie maj jak tej bomby dowie do Nowego Jorku - powiedziaa Joanna. - Ot maj. Spojrzaa na niego zdziwiona. 196

- Junkers Ju 390. Jeden z prototypw doLecia na odlego dwudziestu kilometrw od Nowego Jorku i bezpiecznie wrci do bazy. Problem w tym, e z trzech prototypw jeden zagin. - Mg przelecie do Argentyny? - Mg, tym bardziej e zagin rwnie genera Kammler. - Genera Hans Kammler odpowiedzialny za budow fabryk, produkcj rakiet i bombardowanie Londynu i Parya pociskami VliV-2... - ...i mier tysicy winiw - doda Thomas - ktrzy budowali podziemne fabryki. Znikn na pocztku maja w rejonie Pragi, a prby Ju 390 przeprowadzano na lotnisku Praga-Ruyny. Sdzimy, e uciek wanie na pokadzie tego samolotu. Joanna kiwaa gow, rozumiejc, e misja Jorga na Dolnym lsku nabiera szczeglnego znaczenia. Rozwaaa przez chwil, czy prba skontaktowania si z nim nie narazi go na niebezpieczestwo, ale uznaa, e najwyszy czas, aby pozna cel poszukiwa. Thomas przyglda si jej przez chwil. - O czym mylisz? - zapyta. Potrzsna gow, dajc zna, e nie moe wyjawi swoich myli, i uznaa, e najlepiej bdzie zmieni temat. - To teraz wyjanij swoj niespodziewan wizyt. - Oczywicie, e mam taki zamiar. O naszych znaleziskach w Stadtilm poinformowalimy dowdztwo. I nagle, przedwczoraj, otrzymalimy rozkaz spakowania wszystkiego i odesania do Stanw. A poza tym morda w kube. - Wanie sysz, jak si podporzdkowae rozkazowi. - Nie lubi, gdy sojusznik ma nas za idiotw. Wic skontaktowaem si z Aaronem. A on odesa mnie do ciebie. Nie wiem dlaczego. Wyjanisz? - Nie. - Tak mylaem - niespodziewanie atwo zgodzi si Thomas. Wyszli na podwrze, gdzie Jean-Paul jak wilk koo owczarni kry dookoa samochodu Thomasa. Nawet uspokajajcy gest Joanny niewiele zmieni. Jean-Paul odsun si tylko w cie stodoy i sta tam, bacznie obserwujc, co dzieje si na podwrku. - Przyjad w spokojniejszym czasie. - Thomas ucaowa do Joanny. 197

- Nie czekaj, a taki nastpi. Po prostu przyjed. Wsiad do samochodu i uruchomi silnik.

20 maja, zamek Ksi


Promie soca wpadajcy przez szczelin szyby zamalowanej wapnem przesun si po suficie. Globcke lecy na wilgotnej kamiennej pododze podnis powieki. Moe wyczu chwilow jasno w celi, a moe przypadek sprawi, e ockn si z krtkiego snu. Nie wiedzia, jak dugo spa w wskim i dugim pomieszczeniu, ktry naprdce przemieniono w cel. Szyby niewielkiego okna, umieszczonego wysoko pod sklepieniem, oddzielono siatk, aby wizie nie mg stuc szka i wykorzysta kawaka do przecicia sobie y. Nie byo tam adnych sprztw. Pamita uderzenia gumow pak, a raczej kawakiem rury ogrodowego wa. Ten, ktry bi, mia na doni, midzy kciukiem i palcem wskazujcym, wytatuowan kotwic. Marynarz? Mocno bi, zamaszycie, jak chop cinajcy zboe. Nagle pomyla o Natalii, dziewczynie, ktr torturowa Beer. Mczy j uderzeniami prdu elektrycznego. To musiao by gorsze ni razy zadawane gumowym wem. - Boe - powiedzia cicho. Sam nie wiedzia, czy nagle poczu ogromne wspczucie dla dziewczyny, ktrej zadawano mczarnie, czy wspomnienie sprzed kilku miesicy obudzio strach przed tym, co czekao jego. Tylko bili, a co zrobi za kilka godzin, gdy uznaj, e odpocz na tyle, e wytrzyma kolejn porcj tortur? Przesun si powoli, aby nie urazi wykrconego barku, ale kady ruch wywoywa dotkliwy bl, wic opad ponownie na wilgotn posadzk. Pomyla, e oprawcy nie wiedz, o co go pyta, wic katuj bezmylnie i wci zadaj to samo pytanie: jak si nazywasz, jak nazywa si przywdca twojej organizacji, gdzie mieszkae przed wojn, kiedy faszyci ci aresztowali? 198

Nie spodziewa si takiego obrotu sprawy, a by tak blisko spokojnego bezpiecznego ycia, gdy w Rosenheim uzyska od Amerykanw dokument zwolnienia z niewoli in blanco. Tego samego dnia usiad przy stoliku i rozoy przed sob niezbdne przybory: obsadk ze stalwk, kaamarz z czarnym atramentem i bibu. Ostronie, z wielk uwag kaligrafowa imi i nazwisko. Otto Lammersdorf, sierant 312 dywizji piechoty". Wysusza atrament i starannie zoy dokument, ktry dawa szanse na nowe ycie. By szczliwy, e wszystko, ta caa straszna wojna, jest poza nim. I poszed do gospody. Przecie ju niczego nie musia si obawia! To chyba tam rozpozna go kto z SS. Nie wiedzia kto. Nastpnego dnia stawi si w miejscowym Landratamcie, gdzie po kilku godzinach wyczekiwania w tumie rozgorczkowanych ludzi otrzyma tymczasowy dowd osobisty na nazwisko Otto Lammersdorf. By ju innym czowiekiem, wolnym od podejrze, nieciganym za zbrodnie wojenne. Dwa dni pniej pod drzwi pokoju, ktry wynajmowa, wsunito kartk z krtkim poleceniem: Obersturmbannfhrer Hans-Jacob Globcke jutro o 21.00 stawi si na mocie Rzenickim w Norymberdze. To rozkaz, ktrego niewykonanie karane bdzie zgodnie z prawem wojennym". aowa, e nie zlekceway tego rozkazu. Moe si przestraszy, moe wci drzema w nim esesmaski dryl: Wierno jest moim honorem". W samochodzie przy mocie Rzenickim czeka genera Kroll. - Mamy o panu jak najlepsze zdanie - powiedzia na przywi tanie. Wyj z kieszeni grub kopert i wcisn w rk zaskoczonego Globckego. - Dolary - wyjani. - Wie pan, panie generale. Wojna skoczona. Zaczem budowa swoje, cywilne, ycie... Z duym wysikiem... Globcke podj prb uratowania marzenia o spokojnym powojennym yciu, ale Kroll patrzy na niego z dezaprobat. Nie ma ochoty sucha o innych planach ni te, ktre zamierza narzuci. - A kto pana zwolni ze suby?! - zapyta twardo i spojrza demonstracyjnie na dwch mczyzn stojcych przy samochodzie. 199

Trzymali rce w kieszeniach i dla Gobckego stao si jasne, e za chwil dostan rozkaz zastrzelenia go. - Nie jestem tu po to, aby pyta o paskie plany. To mnie nie interesuje. Wrci pan na zamek! - Do Tzschochy?! - Nie, ale blisko. Do Frstenbergu. - Tam by Sauer... - Prymityw. Dobry na wojenne czasy. Nasze nowe zadania wymagaj nowych ludzi. Takich jak pan. - Panie generale, dzikuj za uznanie, ale pan wie, e wojna skoczy si moe za tydzie albo za dwa... - Dla nas esesmanw wojna nie skoczy si za tydzie. Bdzie trwa. Ma pan szczeglne szczcie, e za panem stoi wysoka ocena pana ofiarnoci i rzetelnej suby dla Fhrera. W przeciwnym wypadku musiabym wyda wyrok mierci. Ale niech pan nie przeciga struny! Poda Globckemu paczuszk w nawoskowanym ptnie obwizan mocnym sznurkiem. - Brylanty. A co do Frstenbergu, moe pan tam jecha bez obaw. Wyczycilimy teren. Niech pan si spieszy. Za kilka dni wycofamy zaog zamku. Wejd tam Rosjanie. - Oddajecie im zamek?! - Niczego nie znajd. Beton zastygnie, a wiadkowie zamilkn! Poza tym podsuniemy im par faszywych tropw. To rwnie bdzie pana zadanie. Ma pan mie oko na wszystko i sprowadza Rosjan na faszywe cieki. To wymaga inteligencji i dlatego wybralimy pana - po raz pierwszy umiechn si przyjanie. -1 jeszcze to... W niewielkiej kopercie by dokument na nazwisko Hans-Jacob Krausse, zwolniony z obozu w Dachau, gdzie by wiziony od 1943 roku. - Wszystko autentyczne. Duo zapacilimy. Ci amerykascy urzdnicy to si ceni - doda, podajc rk na poegnanie. Globcke wsun paczuszk do kieszeni i wysiad. Kroll przysun si do okna. - Nie bd pamita o naszej rozmowie. Heil Hitler, Obersturmbannfhrer!
200

Dotar do Frstenbergu kilka dni potem, jak weszli tam Rosjanie. Zgosi si do wartownika, dajc widzenia 2 dowdc. Doprowadzili go do pukownika, ktry w opustoszaej sali Maksymiliana siedzia przy fortepianie i gra nokturn Chopina. Nie przerywa, rozmawiajc z Globckem. - Wrciem do Waldenbergu*, bo tu mieszkaem przed wojn. Jak si dowiedziaem, towarzysze, e tu w zamku macie swoj kwa ter, to natychmiast przybiegem. Przydam si wam przy budowie nowych, demokratycznych i komunistycznych Niemiec! Oficer patrzy na niego bezbarwnymi oczami. Spuci gow, jakby rozwaajc co, i przerwa granie. Powiedzia: - Dobrze, sprawdzimy, co z was za komunista. A Niemcy s nam potrzebni. Globcke, zadowolony, e wszystko przebiego tak atwo, ju mia zamiar si odwrci, ale pukownik wezwa dwch onierzy stojcych przy drzwiach. - Wytrzymacie, znaczy prawdziwy komunista. Padniecie, zna czy zdrajca - doda. Dlatego bili go. I wci pytali o to samo. Gupcy. Przygotowa si zbyt dobrze, eby da si zapa. Moe mu uwierzyli? Uczepi si tej myli z nadziej, e tak si stao i ju nie wywlok go z celi, aby mczy. Zazgrzyta klucz w wielkim czarnym zamku przy masywnych drzwiach. Po chwili stan w nich marynarz. Globcke pomyla, e oznacza to now fal bicia, ale marynarz odsun si o krok, przepuszczajc do celi pukownika, ktrego widzia przy fortepianie. Ten pochyli si nad Globckem. Na jego twarzy mona byo nawet wyczyta wyraz wspczucia. - Bili? - zapyta, jakby nie wiedzia czy nie pamita, e to on kaza bi. - Ale wytrzymalicie - doda szybko. - Rany opatrzymy, zagoj si szybko, a wy bdziecie pamita, e NKWD jest silne i bezwzgldne. I jak skrewicie albo bdziecie usiowali nas oszuka, to gorsze rzeczy z wami zrobimy. Teraz wierzycie?

* Obecnie Wabrzych.

201

Globcke skin gow. Pukownik wyprostowa si i da zna marynarzowi, eby zabra Globckego z celi. - A ja jestem pukownik bezpieczestwa pastwowego Czyykw. Mamy tu paru winiw, ktrzy powinni co wiedzie o tajemnicach tego zamku. Chc, ebycie byli tumaczem. Ale wiecie, takim rozumnym, e jak ktry bdzie kama, to powiecie i my go zastrzelimy. Dla przykadu.

21 maja, Lena
Jorg wyj z kieszeni kilka kawakw odupanych od wielkiej gowy cukru, ktr Luge trzyma za zasonk pod stoem. Zawsze wieczorem, gdy siadali do kolacji, wyjmowa j i uderza tasakiem, odupujc drobiny, aby wrzuci do herbaty. Nie zauway, e Jorg chowa je do kieszeni. Mia w tym cel od momentu, gdy po raz pierwszy zobaczy na restauracyjnym podwrzu konia cigncego cystern z wod. Wielki perszeron mia jasnobeow grzyw i podpalane aty na piersiach. Jeszcze niedawno musia to by pokazowy ko zachwycajcy si i zgrabnoci siacza. Ale wojna w rwnym stopniu okaleczaa ludzi co zwierzta. Wychudzony, z wystajcymi ebrami, matow sierci, pozlepian w wielu miejscach od brudu, z zakrzep krwi na nodze by obrazem okruciestwa powojennych dni. Wozak, ktry zapewne ukrad konia w opuszczonym pobliskim majtku, uratowa zwierz od mierci, ale nie mia ochoty albo nie widzia potrzeby zajmowania si nim. Jorg odstawi skrzynk na stert innych pod cian i z kawakami cukru w doni podszed do konia. Zwierz zrazu potrzsno bem i cofno wz, bojc si nieznajomego, ale widzc wycignit rk, wysuno pysk i zlizao cukier z doni Jorga. - Panie Martin - usysza za sob. - Zwierz cukrem karmi?! W takim czasie! Luge sta w drzwiach i wyciera rce fartuchem. W jego gosie nie byo zoci, raczej zdziwienie.
202

- Niech pan spojrzy, jakie to pikne zwierz. Krlewskie, cho stworzone do cikiej pracy. - Jorg pogadzi konia po szyi. - Ej, panie Martin, tylko agoni pan przedua. - Luge chcia co jeszcze doda na temat nowego waciciela perszerona, ale uzna, e kto moe usysze jego komentarz, co grozio nieprzyjemnociami, a nawet aresztowaniem. - Martin? - usysza za sob. Nie mg si myli. Nawet w tym jednym sowie sycha byo rosyjski akcent. Odwrci si powoli, aby ukry wraenie, jakie zrobi na nim czowiek, ktry bezgonie stan mu za plecami. - Bo co? - Martin? To ty Niemiec? - Karl podszed tak blisko, e Jorg poczu kwany odr wdki. - Nie, Polak - odpowiedzia Jorg po niemiecku, cho starajc si wprowadzi polski akcent. - Po polsku Marcin, ale pan Luge wymawia moje imi po niemiecku. Bo co? - Nic, tak sobie pytam. Nie widziaem ci tu wczeniej. - Bo si nie rozglda. Co taki ciekawy? Karl, ktremu najwyraniej kac zabra ochot do zaczepki, machn rk i poszed do restauracji, ale po paru krokach zatrzyma si, uznajc widocznie, e nie powinien akceptowa zaczepnego tonu u nieznajomego. - Ty, Polak, nie bd taki odwany! Nie czeka ju na odpowied i ruszy dalej. Jorg nala wody do wiadra i podstawi koniowi. Zwierz musiao by bardzo spragnione, gdy zanurzyo pysk i zaczo pi, rozchlapujc wod. Poklepa konia po szyi. Waha si. Przypadkowe spotkanie na podwrzu dawao dobry pretekst do nawizania znajomoci z Karlem, tym bardziej e w pobliu nie byo drugiego mczyzny, ktry z reguy mu towarzyszy. Wszed do sieni i stan w miejscu, gdzie nikt nie mg go zaskoczy. Odwin rkaw wojskowej kurtki i szarpn za szew. Nitki puciy z cichym trzaskiem, ujawniajc niewielk kieszonk, w ktrej zaszy dwa brylanty. Nie byy to wielkie okazy, ale uzna, e zainteresuj Karla. Przeoy je do kieszeni spodni i wszed do restauracji. W sali, gdzie ciki machorkowy dym snu si nad stoami, siedziao kilkunastu
203

radzieckich onierzy. Kady z nich mia banda, ale najwyraniej skrywajcy zaleczone rany, gdy nie wygldali na powanie poszkodowanych. Czekali na transport i znaleli schronienie w jedynym w okolicach otwartym lokalu. Wikszo spaa, oparszy gowy na rkach szeroko rozoonych na blatach stow. Inni grali w karty lub pisali listy do rodzin. Karl siedzia przy oknie, czekajc na danie, jakie zamwi u Lugego. Dostrzeg Jorga i machn w jego stron. - Siadaj! - powiedzia tonem, jaki cechuje pijakw przekona nych o swojej sile i wyszoci. By moe szuka kompana do wdki, ktrej butelka staa przed nim. - To mwisz, Polak? Jorg skin gow. - A skd si tu wzie? - Z niewoli wypucili. Obz by niedaleko std. Chc jecha do Gdaska. Luge postawi talerz z kiebas przed Karlem i rzuci badawcze spojrzenie na Jorga. Zdziwio i zaniepokoio go, e Jorg przysiad si do czowieka, o ktrym mia jak najgorsze zdanie. - Dla pana te co? - zapyta niechtnie. Jorg pokrci gow, a Karl wykona wadczy gest nakazujcy Lugemu oddali si. - Zosta tutaj, bo jest potrzebny. Jak ddownica na ryby umiechn si. - Przyjdzie czas, to go na haczyk wemiemy. Nala wdki i podsun szklank Jorgowi. - No, jestem Karl. - Podnis wysoko swoj szklank, czekajc, a zrobi to rwnie Jorg. Stukn i wychyli szybko wdk. - W niewoli nauczye si niemieckiego? - zapyta, rozcinajc kiebas widelcem. - Nauczyem si wielu innych rzeczy... - Co? - Karl podnis wzrok, nie rozumiejc, o co chodzi Jorgowi. - Jak obz zosta wyzwolony, to zaczli przywozi niemieckich oficerw, jecw, na nasze miejsce. Mnie zatrzymali, bo byem tumaczem. Wiele znajomoci nawizaem. Wiele ciekawych spraw poznaem... - Ty poeta, gadaj po ludzku - Karl znowu odci widelcem ks kiebasy.
204

- Mam brylant, a nie mam pienidzy, chc sprzeda, eby mie na podr do Gdaska. - Daleka droga - powiedzia wolno Karl. - Czemu tam? - Rodzin tam mam. To wyjanienie spodobao si Karlowi. Nabiera zaufania. - Duo masz tych brylantw? - Nie, tylko jeden - Jorg tak mwi, aby Karl nabra przekonania, e kamie, gdy ma ich duo wicej, ale nie chce przyznawa si nieznajomemu. - Chc sprzeda. Tanio. - Pokaesz? - Karl odoy widelec i wytar usta skrawkiem obrusa. Jorg rozejrza si szybko i wsun rk do kieszeni udajc, e siga do jakiej ukrytej przegrdki. Karl w tym czasie wyj lup zegarmistrzowsk. Nie mia zamiaru ukrywa swojego zajcia. Moe uzna, e onierzy nie interesuje to, co dzieje si obok. Jorg pooy na stoliku brylant. By to kamie o wadze nieco powyej karata, o piknej bladoniebieskiej barwie i piknym szlifie. Karl, ktry ju nauczy si ocenia kamienie szlachetne, gwizdn cicho. Wsadzi lup pod uk brwiowy i przysun si do okna. W jego grubych chopskich palcach o poamanych czarnych paznokciach brylant wyglda jak dziewica poerana przez smoka. Jorg wzdrygn si. - Nie bd przed tob tai, e to pikna sztuka - powiedzia wreszcie Ukrainiec. Wyj lup i przez chwil trzyma brylant, jak by zastanawiajc si, czy go nie zabra. Doszed jednak do wniosku, e straciby dostawc, na ktrym mg zarobi znacznie wicej. - Chcesz go sprzeda? Jorg skin gow. - Jakby zna kogo, kto by chcia kupi... - Znam, znam... - szybko potwierdzi Karl - ale to hurtownik. Jednym kamieniem nie bd mu gowy zawraca. Przynie wicej, to zarobisz tyle, e pracowa przez dziesi lat nie bdziesz musia. Przyniesiesz? Z wyran niechci odda brylant. - Mam tylko dwa. - Jorg stara si znowu nada swojemu go sowi jak najbardziej faszywe brzmienie. Karl wyczu je. Zamia si chropowato.
205

- To nie zawracaj mi gowy! Szukaj innego nabywcy, ale na tym terenie nie znajdziesz. - A to czemu? - Bo tu ja rzdz. - Odsun si i opar wygodnie. Wdka i uczucie sytoci po kiebasie sprawiy, e przymkn oczy z zadowoleniem. Wyglda jak w trawicy zdobycz. Po chwili odbio mu si i spojrza na Martina. - No to jak? Ile masz? - No dobrze, mam wicej - niechtnie przyzna si Jorg. - Dzisiaj... - Karl zastanowi si przez chwil, ale najwidoczniej doszed do wniosku, e to zbyt szybki termin - nie, hurtownika nie ma. To za dwa dni, o dziesitej wieczorem na rynku. Tu w Lenej, jak Polacy nazywaj to miasto. - Bdziesz mia pienidze? - Przyjd z hurtownikiem. Pokaesz towar, my pokaemy pienidze i pojedziemy w spokojne miejsce, eby dobi targu. On dobrze paci. - A tobie jak mam zapaci? - Nic, wszystko w cenie. Karl wycign z pudeka zapak i zacz ni duba, aby usun kawaki kiebasy, ktre utkwiy midzy zbami. Znowu zamkn oczy, dajc zna, e nie ma nic wicej do powiedzenia. - Dobrze, bd, ale nie oszukacie mnie? - Jorg wsta. Bez za rzutu gra rol naiwnego oficera zwolnionego z niewoli, ktry przy padkiem dowiedzia si o precjozach niemieckiej rodziny i ukrad je, aby mie pienidze na ycie. Karl wykrzywi usta, wyraajc zgorszenie pytaniem podwaajcym jego solidno. Ju si nie odzywa. Siedzia syty, z zapak w zbach i brod byszczc od smalcu, na jakim bya wypieczona kiebasa. Jorg odszed szybko, nie ogldajc si. Nie chcia spojrze na Lugego, ktry sta za barem i czujnie ich obserwowa. Ba si, e Karl dostrzee, jak wymieniaj porozumiewawcze spojrzenia. Dopiero gdy Jorg wyszed na podwrze, Luge dogoni go. - Panie Martinie, co pan robi?! Nie czeka na odpowied. - To zbrodniarz! On pana zabije i ograbi! - Dlaczego pan tak mwi? Zna go pan?
206

- Stienerta zamordowa! Skrzypny drzwi i Luge sposzony zerkn w tamt stron, ale stan w nich onierz najwyraniej szukajcy ubikacji. - Kto to by Stienert? Jubiler z Lauban, te si z nim wda w konszachty. Stienert - Jorg powtrzy w mylach, aby zapamita to nazwi sko. Uzna, e to wany lad. - Bogaty jubiler, to go zamordowa, aby zagarn jego majtek. To zbrodniarz! - Panie Luge, moja siostra w Gdasku zostaa aresztowana. Musz mie pienidze, aby j wykupi. Pan rozumie? Musz! To byo zgrabne tumaczenie. Luge pokiwa gow wyranie zmartwiony. - Panu te grozi niebezpieczestwo - powiedzia Jorg. - Mnie, a ja komu przeszkadzam? Co mona mi zabra? - My, Niemcy, teraz wszystkim w Europie przeszkadzamy. - Zasuylimy sobie, ale co ja, zwyky restaurator, komu wadz? - Niczego konkretnego si nie dowiedziaem, ale powinien pan si spakowa i wyjecha std. - Niedoczekanie. To moje miasto! - Oni myl inaczej. Luge machn rk. - Niech pan pamita, e pana ostrzegaem. - Niech pan pamita, e pana ostrzegaem - jak echo powt rzy Jorg. Na podwrzu znowu zacz si ruch, gdy przybya nowa grupa rannych onierzy radzieckich, i Luge pospieszy do restauracji. Jorg ruszy przed siebie. Coraz wyraniej uwiadamia sobie groz sytuacji, w jakiej si znalaz w wyniku nieopatrznej decyzji. Tak ocenia podejcie do Karla i zaproponowanie kupna brylantw. Nie mia wtpliwoci, e Ukrainiec zechce wcign go w zasadzk i zamordowa, aby zdoby kosztownoci. Jedyne co mogo go uratowa, to przekonanie bandyty, e ma ich wicej gdzie dobrze ukrytych. Ryzykowa jednak, e ten zechce wydoby od niego informacje, obezwadni i bdzie go torturowa. Pozostawao podj
207

walk, a jedyna bro, na jak mg liczy, to by n kuchenny od Lugego. Nie mia pistoletu, a zaatakowanie Karla goymi rkami byoby samobjstwem, gdy ten na pewno by uzbrojony. Naleao rwnie przyj, e rzekomy hurtownik" to jego kompan. Liczy jedynie, e Luge wie co o ukrytej lub porzuconej broni, jakiej peno byo w okolicach.

21 maja, wizienie JU Salzburgu


Kroki, gucho brzmice na korytarzu, zatrzymay si przed drzwiami. Otto Skorzeny podnis gow, nasuchujc. Dochodzia dwudziesta druga, wic nie bya to pora przesucha, na jakie doprowadzano go z reguy rano. W zamku zazgrzyta klucz i po chwili w drzwiach stan wysoki amerykaski oficer. Skorzeny z wysikiem wsta. Ble krgosupa, na ktre narzeka od lat, nasilay si, a brak lekarstw potgowa dolegliwoci. - Nie za pno na wizyty? - zapyta z przeksem. - Jest pan w wizieniu, nie w hotelu - odpowiedzia oficer. Przysun sobie stoek i usiad, dajc zna Skorzenemu, e powinien zrobi to samo. - A pan kim jest? - zapyta Skorzeny, siadajc. - Pukownik Hollan z 474 korpusu kontrwywiadu. Od razu wyjani: nie przyszedem tu, aby pana przesuchiwa. - To dobra wiadomo. Potem zawsze przychodzi za. - Nie myli si pan. - Hollan sign do kieszeni, z ktrej wyj kartk i poda j Skorzenemu. - Rosjanie wystpili z daniem wydania pana - oznajmi Hollan. Skorzeny przebieg szybko wzrokiem kilkanacie linijek tekstu wyjaniajcego, e jako onierz dywizji Waffen-SS Das Reich" dopuci si zbrodni wojennych na ludnoci dwch biaoruskich wiosek. - To bzdura - potrzsn gow Skorzeny.
208

- Nie moja sprawa to rozstrzyga. - Hollan podsun Skorzenemu otwart papieronic, do ktrej ten sign bardzo szybko. - Dzikuj, od dawna nie paliem. - Zacign si gboko dymem. - Nie moja sprawa rozstrzyga, czy popeni: pan zbrodnie, czy nie - powtrzy Hollan. - O tym zadecyduje rosyjski sd. - Wie pan lepiej ni ja, e oni ju zadecydowali. - Wiem. Musimy jednak uzna danie sojusznika i wyda pana. A tam, w najlepszym razie, wyl pana na Syberi na jakie dziesi do pitnastu lat. Skorzeny nic nie powiedzia. Pali w milczeniu papierosa. Zdawa sobie spraw, e Amerykanin nie przyszed po to, aby wspczu mu losu w radzieckiej niewoli. - To rozmawiajmy otwarcie. Co mam zrobi, eby tego unik n? - zapyta wreszcie. Hollan zdawa si nie sysze jego pytania. - Pana nadziej jest to, e Rosjanie nie wiedz tego, co my wiemy. - Czyli? - Skorzeny podnis gow. - O pana rozmowie z Himmlerem. Brandt? - przez gow Skorzenego przemkno podejrzenie, e on zdradzi Amerykanom przebieg rozmowy w Hohenlychen. Po chwili powiedzia gono: - Standartenfhrer SS Rudolf Brandt, macie go? Hollan potwierdzi skinieniem gowy. - Zapalimy go przypadkowo na mocie w Brmerverden. Do koca by przy Himmlerze. - A przestraszy si, e go powiesicie, bo jest za co. Hollan powtrnie skin gow. - Powiesimy, bo to wyjtkowy dra. - Wiele wam powiedzia? - Wystarczajco, eby pana ratowa przed Rosjanami. - No... - Skorzeny opar si o cian. - Ale jak pan wie, kontrwywiad to nie Armia Zbawienia. - Czyli ukad. Co za co. - Cieszy mnie, e tak szybko dochodzimy do porozumienia. - Myli si pan, panie pukowniku - Skorzeny odbi si plecami od ciany i ponownie pochyli. - Nie bd zdrajc! 209

- Boe bro! Nie miabym pana namawia do zdrady! -Hollan zaprzeczy tak energicznie, e Skorzeny spojrza na niego zdziwiony. - Moja propozycja jest taka: ucieka pan podczas transportu do wizienia w Norymberdze, dokd bdzie pan wkrtce przewoony. I staje si wolnym czowiekiem, ktry w cigu tygodnia musi opuci Niemcy. - Bez waszej dyskretnej pomocy? - Daj sowo! - I nikt nie bdzie mnie pilnowa? - nie wierzy w zapewnienia Amerykanina. - Daj sowo! - powtrzy Hollan. Skorzeny unis wysoko brwi. Amerykanin zaczyna go zaciekawia. - Bdzie pan robi, co chce, a uzna pan, e powstaa groba, i pan i inni esesmani mog sta si narzdziem w rkach komunistw. - To niemoliwe! - zaprotestowa gwatownie Skorzeny. - Nie przychodzibym tutaj i nie skadabym takiej propozycji, aby opowiada panu bajki. To jest bardzo moliwe! Niech pan sucha dalej... Hollan gestem powstrzyma Skorzenego przed dalszymi protestami. - W chwili, gdy dojdzie pan do takiego przekonania, wtedy na wie z nami kontakt. Zgoda? Skorzeny milcza. Wsta powoli z ka i podszed do okna. Przy jego wzrocie mg zobaczy cokolwiek przez okno umieszczone tu pod sufitem. - Zgosiem si na ochotnika do Waffen-SS, aby walczy z bolszewizmem - mwi cicho, jakby do siebie. - Tak jak wszyscy porzdni esesmani, ktrych poznaem w czasie tej suby. Bylimy bezwzgldni, to fakt, bo bez tego nie pokonalibymy bolszewikw. Oni byli bardziej bezwzgldni, nie tylko wobec nas, ale take wobec siebie i swoich ludzi. Wy, Amerykanie, nie macie pojcia, czym jest Azja. Tam nie mona prowadzi humanitarnej wojny. - Panie Skorzeny, niech pan skoczy ten wiec! - Hollan by wyranie zniecierpliwiony mow esesmana. 210

- Zgoda - Skorzeny odwrci si. - Z bolszewizmem bd walczy nadal. - Czego pan potrzebuje? - Wska wam czowieka, jednego z moich onierzy. Najpierw wypucicie jego. Hollan zaoy czapk i ruszy do drzwi. - Panie pukowniku - zatrzyma go Skorzeny - Rudolf Tadl jest w tym budynku. Niech pan nas obydwu wyprowadzi na dziedziniec i zostawi samych, tak abymy mogli rozmawia. - Nie daje mi pan adnych szans na zorganizowanie podsuchu - umiechn si Hollan. Podszed do drzwi i uderzy pici. Po chwili stranik otworzy je. - Niech pan idzie do spacerniaka - Hollan szerokim gestem wskaza na drzwi. - Jak si nazywa ten onierz? - Rudolf Tadl, jest w celi na pierwszym pitrze. - Przyprowadcie - Hollan zwrci si do stranika, ktry patrzy zdziwiony, e pukownik chce pozosta sam z rosym esesmanem, o ktrym si mwio, e jest najbardziej niebezpiecznym czowiekiem w Europie.

22 maja, granica
Soce szybko zaszo za gry i cho niebo pozostawao jasne, czuo si nadchodzc wiosenn noc. - Czas na nas. - Przewodnik wyczoga si spod paatki nisko rozpitej midzy drzewami. Ohlenrode odrzuci peleryn, ktr szczelnie zakry si przed wilgoci, gdy o wicie rozbili obozowisko na skraju lasu. Przewodnik nie pozwoli rozpali ogniska, bojc si, e zapach dymu cignie nieprzyjacielski patrol. Cay dzie spdzili midzy drzewami, popijajc wod z manierki i jedzc chleb ze sonin. - Jak si ciemni, ruszymy dalej - doda przewodnik. Ohlen rode wiedzia o nim, e urodzi si w tym rejonie i doskonale zna 211

teren. Od dwch dni, gdy wyruszyli z Bad Kudowa, szed pewnie krtymi ciekami wrd krzakw i drzew. Zdawa si z daleka wyczuwa patrole i na czas maskowali si w rozpadlinach wrd drzew. Radzieccy onierze pojawiali si w pobliu czsto i Ohlenrode mia wraenie, e to wanie ich szukaj. Odwrotu nie byo, mg jedynie mie nadziej, e uda im si przelizgn do Bawarii, skd droga dalej prowadzia do pnocnych Woch. By zadowolony, cho rado z wydostania si z Kudowy mci los jego wiernego Ottokara, nie mg jednak pozostawi przy yciu nikogo, kto wiedzia o jego kontaktach z Beerem i przejciowej saboci, jakiej musia ulec w wyniku szantau. Poza tym nie mia sobie nic do zarzucenia. Rozkaz wykona i trwa na stanowisku duej ni Trzecia Rzesza. Nikt nie mg mu zarzuci, e sprzeniewierzy si esesmaskiej wiernoci. To byo szczeglnie wane dla jego powojennej przyszoci, jak staranie zaplanowa, organizujc dostatnie ycie daleko od Europy. Sygna do ucieczki nadszed w sobotni wieczr dwudziestego drugiego maja, gdy do jego drzwi zapuka niepozorny mczyzna, ktrego wczeniej widzia u boku Ottona Skorzenego. - Jestem Rudolf Tadl - przedstawi si. By wyczerpany drog z Salzburga, ktr pokona w rekordowym czasie. Ohlenrode nie mia zamiaru dochodzi, jak to byo moliwe. Tadl poda umwione haso i przedstawi dania, z ktrych wynikao, e Skorzeny ju uciek Amerykanom lub zrobi to w najbliszym czasie. W jego imieniu chcia wiedzie tylko jedno: co stao si z Brennstoff B"? - Jest bezpiecznie ukryte w zamku Tzschocha - odpowiedzia Ohlenrode. Sam nie wiedzia, co oznacza ten kryptonim, ale poniewa informowano go o tym, uzna, e chodzi o pienidze. Nawet mia swoje podejrzenia. Wiedzia, e gdzie w tej okolicy, cho nie zna dokadnego miejsca, zgromadzono najlepszych faszerzy w Europie, ktrymi kierowa yd. By tak dobry, e sami Niemcy obawiali si jego geniuszu, wic okaleczyli go, aby nie mg zosta wykorzystany przeciwko nim. Ten niewielki zesp wytwarza matryce do drukowania dolarw, frankw szwajcarskich i funtw angielskich. Byy podrobione tak perfekcyjnie, e specjalici z bankw z tych 212

pastw nie potrafili odrni faszywych banknotw. Miay tylko jedn wad: numer. Jedynie w ten sposb, analizujc numery serii, dao si znale faszywki. Oczywicie byo tylko spraw czasu opracowanie systemu, ktry wyeliminowaby t wai. W czasie wojny nie zdono uruchomi fabryki faszywych pienidzy, ktre przerzucone w odpowiednich ilociach do gwnych pastw zaamayby gospodark wiata. Matryce pozostay dobrze ukryte. Najlepszych fachowcw, jak yda, ktry nimi kierowa, zachowano przy yciu. Naleao tylko przeczeka trudne powojenne miesice, aby podj akcj, ktra mogaby si okaza bardziej skuteczna ni uderzenie armii. - Kto tym zarzdza? - zapyta Tadl, napychajc sobie usta mielonk. By bardzo godny. - Sturmbannfhrer Sebastian Wolf. Wyjecha ju stamtd. Nie wiem, gdzie jest, i nie chc wiedzie. - Kto musi wiedzie, jak go znale... - Tak, Obersturmbannfhrer Globcke. Jest w Frstenbergu, czyli Ksiu, jak nazywaj Polacy, jako Krausse. Patrzy, jak Tadl pochania jedzenie. Pomyla, e nasta dziwny czas, gdy trzeba wysya dzielnego onierza w niebezpieczn podr, aby zada jedno pytanie. - Dzikuj za posiek, panie generale. - Tadl odsun talerz. Wida byo, e mia wielk ochot zapali, ale nie mia tego zrobi w obecnoci tak wysokiego oficera. - Mam przekaza, e przechodzi pan pod rozkazy nowego dowdztwa. Prosz natychmiast zlikwidowa wszystko tutaj, zatrze lady i jak najszybciej dotrze do Watykanu. - Tak planowaem - potwierdzi z ochot Ohlenrode. - Tam zgosi si pan genera do biskupa Aloisa Hudala i przekae mu pozdrowienia od Ry. On dalej panem pokieruje. - Kto to jest? - Duchowny, ktry nie zwtpi, e walka z bolszewizmem i syjonizmem bdzie trwaa. Zaoy kaszkiet, wsun do torby przewieszonej przez rami kiebas i chleb i stan na baczno. - Prosz o pozwolenie oddalenia si w celu wykonania rozkazu. - Zezwalam! Heil Hitler! 213

Ohlenrode te stan na baczno. Postawa onierza, ktrego stopnia nawet nie zna, wzruszya go, cho byo w tym co groteskowego. Salutowali, stojc na baczno w cywilnych, mocno wytartych ubraniach, porodku wskiego przedpokoju. W dodatku rozmawiali pgosem, nie wiedzc, czy kto nie podsuchuje pod drzwiami. Postanowi, e nie poinformuje Beera o jego wizycie wczeniej ni jutro rano, aby uniemoliwi schwytanie tego chopca. Uzna jednak, e nie wolno mu ujawni istnienia Brennstoff B". Dziwnym trafem Beer przyjecha jeszcze tego samego wieczoru. Wszed, jak zwykle, niezapraszany do salonu i usiad przy stole, nie zdjwszy paszcza. Ohlenrbde zauway, e tak jak w czasie poprzedniego spotkania, mia na sobie prochowiec z duymi nakadanymi kieszeniami. Na gow woy mikki filcowy kapelusz, ktry nadawa mu wygld chicagowskiego gangstera. Nie pytajc, wyj z kieszeni zot papieronic z wyranym monogramem DR", co wskazywao najdobitniej, e nie naleaa do niego. - By tu kto - ni to stwierdzi, ni zapyta, stukajc kocem papierosa o blat stou. - ledzicie mnie? - zapyta Ohlenrode. - A co pan sobie wyobraa. Kto to by? - cznik od Skorzenego - Ohlenrode zdecydowa si mwi prawd, gdy nie wiedzia, czy przypadkiem chopak nie zosta schwytany i mczony nie przyzna si do wszystkiego. Szybko jednak poaowa szczeroci, gdy Beer syszc nazwisko Skorzenego gwizdn cicho przez zby, potwierdzajc wag informacji, jak uzyska. - Tak sdziem. - Podnis papierosa wskazujc, e czeka na zapaki. Bez wtpienia pamita, jak Ohlenrode potraktowa go, gdy podczas pierwszego spotkania chcia zapali papierosa w tym pokoju. Teraz napawa si swoj wadz. Patrzy z umiechem, jak Ohlenrode rozglda si za zapakami, jak je znajduje i usunie podaje mu ogie. - Skorzeny jest w rkach Amerykanw. To jak wysa cznika? - zapyta, wypuszczajc dym. Ohlenrode wzruszy ramionami, jakby chcia powiedzie, e to nie jego sprawa. 214

Znaczy cznika wysali Amerykanie, nieprawda? Ohlenrode ponownie wzruszy ramionami, ale Beer nie oczeki wa od niego odpowiedzi. - A moe nawet dostarczyli go tu na miejsce. - Spojrza podejrzliwie. - Nie! - Ohlenrode zaprzeczy gwatownie. Nie chcia, aby Beer ugruntowa si w tym przekonaniu. - To byaby zdrada, ale Skorzeny nie jest zdrajc. Powiedzia to tak pewnie, e Beer zdecydowa si nie kontynuowa przesuchania. Wystarczaa mu pewno, e Amerykanie rozpoczli jak gr, w ktrej zezwolili Skorzenemu na wysanie cznika. - Czego chcia? - Pienidzy - skama Ohlenrode. Uzna, e by ju wystarczajco szczery. Zorientowa si, e chopak wymkn si enkawudzistom, ktrzy pilnowali domu, wic szansa, e go zapi i zmusz do mwienia, bya bardzo niewielka. Mg wic kama, nie obawiajc si, e kamstwo wyjdzie na jaw podczas konfrontacji. - Dobrze - Beer potwierdzi, e mu wierzy. - Dla Skorzenego? - Tak. Wielki esesman szykuje si do ucieczki. - O, a to w jaki sposb? - Nie wiem. cznik nie powiedzia tego. - To znaczy, e Amerykanie postanowili go wypuci. - Beer zerwa si z krzesa. Szybko zdusi niedopaek w popielniczce. - Nie wolno panu nigdzie wychodzi. Siedzie i czeka na moje rozkazy! - rzuci, wychodzc z pokoju. Po chwili Ohlenrode usysza jego kroki na schodach. Zgasi wiato, podszed do okna i uchyli firank. Zobaczy, jak Beer wyszed z budynku i wsiad do samochodu czekajcego na niego tu przy drzwiach. Nie odjeda. Na co czeka? Mino kilka minut, zanim z bramy po przeciwlegej stronie ulicy wyszed mczyzna w paszczu. Stan przy oknie samochodu i pochyli si, najwidoczniej by lepiej sysze to, co Beer ma do przekazania. Co chwil spoglda do gry na okna Ohlenrodego. Wreszcie samochd ruszy, a mczyzna w paszczu wrci do bramy, z ktrej wyszed. To tam uwili sobie gniazdko - powiedzia Ohlenrode do siebie. Bacznie przyglda si innym bramom, ale nie dostrzeg w nich nic 215

podejrzanego. Byo ju ciemno i mg nie zauway obserwatora, ale pomyla, e jeden posterunek w domu naprzeciw wystarcza. By moe drugi znajdowa si wewntrz domu, w ktrym mieszka. Gotw by uzna, e enkawudzici ulokowali si w opuszczonym mieszkaniu na parterze, blokujc mu moliwo ucieczki. - Ottokar! - krzykn w stron kuchni, gdzie powinien by jego adiutant. Ten po chwili stan w drzwiach. Strza z pistoletu z tumikiem by tak cichy, e nikt poza salonem nie mg go usysze. Trafi dokadnie w rodek czoa. Gasnce oczy Ottokara jakby zatrzymay wyraz zdziwienia. Wyglda tak, jakby chcia zapyta: Dlaczego?". Osun si, znaczc krwawy lad na framudze, i upad na plecy. Ohlenrode podszed bliej. - Tak mi przykro - powiedzia szczerze, jakby chcia przeprosi zabitego. Potem stan z boku, aby nie opryskaa go krew, i strzeli po raz drugi, celujc w bok gowy. Czaszka Ottokara rozpada si, a krew zmieszana z mzgiem rozlewaa si coraz szersz plam dookoa. Nie musia ju oddawa trzeciego strzau. - Naprawd mi przykro, ale nie mogem inaczej - powtrzy Ohlenrode. Odkrci tumik i wcisn pistolet w do zabitego. Z zadowoleniem zauway, e wygldao to bardzo naturalnie. Kady, kto wejdzie do tego pokoju i zobaczy zwoki, nie bdzie mia wtpliwoci, e zmary popeni samobjstwo. Oczywicie po pewnym czasie odkryj druga kul, ale on ju bdzie daleko. A moe w zamieszaniu w ogle nie bd si nad tym zastanawia. Wyszed do przedpokoju i zdj z wieszaka kurtk. Sprawdzi, czy rkawiczki s w kieszeni. Pomyla, e majowe noce s zimne, wic zdj z wieszaka szalik, ktrym obwiza szyj. Rozejrza si szybko, sprawdzajc, czy o czym nie zapomnia. Wszystkie dokumenty, jakie mia w mieszkaniu, spali w piecu, wic nie musia sprawdza, czy nie zostawia tajnych papierw. W kieszeni kurtki mia woreczek brylantw. Drugi zaszy pod podszewk. Przygotowa to wczeniej na wypadek aresztowania, aby mie czym przekupi enkawudzistw. Naoy fartuch, ktry starannie zapi, a na donie nacign rkawiczki z sukna. Sign po lask opart o brzeg szafki na buty. Z drewnian rczk w ksztacie gowy psa nie stanowia adnej wartoci. Ot, 216

wygldaa jakby kto pozostawi j w tym miejscu.. Dla niego bya kluczem do wolnoci. Dlaczego nie uciek wczeniej? Nie chcia odpowiada sobie na to pytanie. Po prostu al mu byo Ottokara. Wiedzia, e odchodzc std, musi go zabi jako czowieka wiedzcego o nim zbyt wiele. Poza tym podejrzewa, e enkawudzici pilnuj go, a dopiero tego wieczoru zorientowa si, gdzie jest ich posterunek obserwacyjny. Podnis lask i wycelowa jej koniec w spojeaie listew dzielcych sufit na regularne kwadraty. Nacisn mocno. Usysza cichy szczk spryny blokujcej pyt. Midzy jej kocem a listw pojawia si szpara. Wsun tam lask i lekko naciskajc, odepchn pyt, ujawniajc otwr, niezbyt duy, ale mieszczcy czowieka. Kiedy pyta dojechaa do koca, z wntrza wypada drabinka sznurowa. Nasuchiwa przez chwil, ale nic nie zakcao spokoju opuszczonego domu. Szybko wspi si po sznurowych szczeblach do niewielkiego pomieszczenia obudowanego cegami. By we wntrzu komina, a waciwie budowli, ktra do zudzenia przypominaa komin. Kamufla posunito tak daleko, e nad pyt zamykajc wylot doprowadzono autentyczny przewd, aby nikt, kto zajrzaby z dachu, nie zorientowa si, e nie patrzy w gb komina, lecz sekretnego tunelu. Trudno si byo dziwi, skoro tajny lokal przygotowywali najlepsi specjalici ze Suby Bezpieczestwa. Przewidzieli, e moe zdarzy si sytuacja, w ktrej lokatorzy mieszkania przy Waldstrasse bd musieli skrycie je opuci. Spojrza na d. Klapa, przez ktr wyszed, wrcia na swoje miejsce, perfekcyjnie maskujc drog ucieczki. Oczywicie po starannej rewizji enkawudzici z pewnoci odnajd to wyjcie awaryjne, ale on bdzie ju bardzo daleko. W ciemnoci wymaca uchwyt klapy zamykajcej wyjcie ze sztucznego komina, odchyli j i postawi nog na pierwszej klamrze. Byo ich kilka, wtopionych w cegy i pokrytych sadzami, tak e nikt badajcy komin od gry by ich nie zauway. Musia by ostrony, gdy ciany pokrywaa gruba warstwa sadzy. Co prawda strj chroni go, ale zwaa, eby nie pobrudzi si zbyt mocno, gdy usunicie tustych sadzy byoby kopotliwe. Gdy tylko stan na dachu, zdj rkawiczki i fartuch, zwin je ciasno i umieci we wnce specjalnie do tego przygotowanej. Z tego 217

miejsca widzia ulic, na ktrej panowa cakowity spokj. Enkawudzici zapewne obserwowali drzwi jego domu, nie pomylawszy, e ptaszek wyfruwa przez dach. Pochylony przeszed ostronie midzy kominami i zeskoczy na dach drugiego domu. Przywar na moment do papy, nasuchujc, czy odgos skoku nie zwrci czyjej uwagi. Dookoa panowaa cisza, ktr naruszao odlege szczekanie psw. Doszed do koca dachu, gdzie tu pod rynn bya przymocowana skadana drabinka. Rozsun j tak, e koczya si metr nad ziemi ogrodu przylegajcego z tej strony do budynku. Kilka minut pniej znikn wrd krzakw zasaniajcych dziuraw murze, ktr wydosta si na ulic rwnoleg do Waldstrasse. Od tego momentu zagraao mu tylko spotkanie z przypadkowym patrolem. Szed wic czujny, gotw na dwik krokw lub warkot samochodowego silnika uskoczy w cie najbliszego domu. Bez przeszkd dotar do przewodnika, ktrego wczeniej powiadomi, eby by gotowy do drogi na zachd. - Czas - powtrzy przewodnik. - Jestemy w odlegoci kil ku kilometrw od Lausitzer Neisse*, ale w dzie nie przejdziemy rzeki. W pobliu jest wyludniona wie. Przeczekamy do nocy. B dzie dobrze. Rozgarn licie, aby zatrze lady obozowiska. Przerzuci plecak przez rami i nie ogldajc si na Ohlenrodego, ruszy szybkim krokiem. Polowy telefon przy ku zabrzmia wczenie rano. Beer podnis gow i zerkn na wielki niklowany budzik z dwoma dzwonkami, ktry zawsze stawia na krzele przy ku. Byo zbyt wczenie, eby mg zlekceway natarczywy dwik. - Tak - powiedzia gosem tak zaspanym, e w suchawce zapada cisza. Po chwili usysza chrzknicie. - Trzeci mwi - usysza. By to jeden z agentw, ktrzy obserwowali dom na Waldstrasse. Dwaj inni, nazywani pierwszy i drugi, siedzieli w mieszkaniu na parterze domu Ohlenrodego.

* Nysa uycka.

218

- Co jest? - Beer usiad na ku i sign p papierosy. Wielokrotnie obiecywa sobie, e nie bdzie pali przed niadaniem, ale przeczucie mwio mu, e telefon zwiastuje jak nadzwyczaj wan informacj, ktra na pewno nie pozwoli mu zje niadania. - Genera ani jego adiutant nie wychodz z domu - mwi o Ohlenrodem i Ottokarze. - Okna s ciemne. Pierwszy poszed sprawdzi. Twierdzi, e spod drzwi wycieka strka krwi. Co mamy robi? - A kto tam wchodzi? - Nie. - Jestecie pewni czy przespalicie? - Jestemy pewni, ani na moment nie spuszczalimy bramy z oka. Pierwszy twierdzi, e na schody te nikt nie wchodzi ani z nich nie schodzi. - Nic, zostacie na miejscach. Ju jad. Wsun bose stopy w buty, zapominajc, e nie zaoy spodni. Zrzuci pantofle i ubra si jak mg najszybciej. Wiadomo od agentw pilnujcych Ohlenrodego zapowiadaa kopoty. Wniosek by jeden: albo uciek, albo zosta zastrzelony przez kogo, kto niepostrzeenie dosta si do jego mieszkania. Pitnacie minut pniej Beer wyskoczy z samochodu przed bram domu na Waldstrasse. Wyamali drzwi, nie sprawdzajc, czy kto ma zamiar je otworzy, aby ich wpuci. Zwoki Ottokara byy ju zimne, co wskazywao, e zgin kilka godzin wczeniej. Po Ohlenrodem nie byo ani ladu. - Rozpyn si w powietrzu? - Beer zwrci si do agentw. Wzruszyli ramionami, pewni, e ani na moment nie przerwali obserwacji. Uwierzy im. - Tu musi by sekretne wyjcie. Szuka za piecem, kuchni albo w sufitach! By wcieky, e tak atwo da si wyprowadzi w pole. Skoro Ohlenrode zamieszkiwa w tajnym lokalu SD to znaczy, e przygotowano tam sekretne wyjcie, ktre umoliwiao ucieczk. I skorzysta z niego. Usiad przy stole. Dopiero wtedy przypomnia sobie o zeszycie, jaki Ohlenrode trzyma pod serwet. Odgarn j szybko, ale na blacie nie byo niczego. Podszed do pieca, gdzie w palenisku 219

dostrzeg zwglone strzpy kartek, kawaki materiau i roztopione krople metalu. Obejrza si, patrzc, jak jego ludzie zrywaj blach z podogi wok kaflowej kuchni. Czu si pokonany. Ohlenrode wyprowadzi go w pole i znikn, gdy on by przekonany, e mocno trzyma go w rku. W tym samym czasie mia znikn inny czowiek: Skorzeny. Jeeli ktokolwiek w wywiadzie poczy te osoby, to atwo bdzie zrzuci win na niego, Beera. Nie wytumaczy si, e prowadzi gr, zamiast zamkn winia w lochu i przypieka, eby wyjawi wszystko, co wie. Dure! Nie potrafi przewidzie skutkw tego, co si stao, ale przeczucie podpowiadao mu, e jest to nadzwyczaj powana sytuacja, ktra moe obrci si z ca moc przeciwko niemu. Pocztkowo pomyla o ukryciu ucieczki Ohlenrodego. Odrzuci t myl, uznajc, e byoby to zbyt ryzykowne. Odczuwa te konieczno jak najszybszego dziaania, aby ograniczy rozmiar szkd, jakie mogy powsta, gdy Skorzeny i Ohlenrode si pocz. Straci zainteresowanie przeszukiwaniem mieszkania. Nie byo wane, ktrdy Ohlenrode wydosta si z matni. Naleao go schwyta, zanim dojdzie do Skorzenego. Albo uniemoliwi ucieczk tego drugiego. Ta myl olnia go. Cho po sekundzie pojawia si wiadomo, e komandos jest daleko i w rkach Amerykanw, ktrzy nim sterowali, to moe istniaa szansa, aby poplta im szyki. Wsta i wszed do przedpokoju. Jeden z enkawudzistw przyglda si sufitowi podzielonemu drewnianymi listwami. - Jak co znajdziecie, zawiadomcie natychmiast - powiedzia szybko. Przeszed nad trupem Ottokara, ktry wci lea w kauy zakrzepej krwi, i sign po klamk. Postanowi jak najszybciej dotrze do Zarubina, aby zda mu relacj z przebiegu wydarze. Spojrza na enkawudzistw. Ostatecznie to ich wina, e Ohlenrode uciek. Nie pilnowali odpowiednio dobrze - pomyla. Nieistotne, czy wydosta si przez piwnic, czy przez komin. Byli po to, aby to zauway. Wida spili si i pospali. 220

Nasun czapk. Tak, tak to przedstawi Zarubinowi, a suiby karay bezwzgldnie za takie przewinienia, jakich dopucili si oi enkawudzici, ktrzy rozumiejc ciar odpowiedzialnoci, w po-piechu szukali tajnego wyjcia. Widzieli w tym jedyn szans uratowania skry i uchronienia si przed zarzutem, e spali na subie i nie zauwayli uciekajcego. Gupcy - pomyla o nich Beer, jakby chcia powiedzie - trupy. Zamkn za sob drzwi i przeskakujc po trzy stopnie, zbieg na d. Spieszy si. Zarubin ju na pewno wsta i Beer musia do niego dotrze jak najszybciej. Jeszcze mg odwrci fatalny bieg wydarze. Ohlenrode i przewodnik rozoyli si na snopkach somy, jakie pozostay z ubiegorocznych niw. Plamy wiata sonecznego przeciskajcego si przez szpary midzy dachwkami bledy. - Ju zmierzch - stwierdzi Ohlenrode. - Idziemy? Doszli do wsi, ktrej nazwy nie zna, gdy kto usun tablic z niemieck nazw i postawi polsk, ktrej nie mg odczyta. Zreszt nie miao to adnego znaczenia. Ta wie bya tylko krtkim przystankiem przed najtrudniejsz czci ucieczki, sforsowaniem rzeki, na ktrej Polacy wbili supy graniczne. Weszli na stryszek stodoy, gdy przewodnik uzna, e oczekiwanie w ktrym z opuszczonych domw jest niebezpieczne ze wzgldu na rabusiw, ktrzy mogli nadej lada godzina. - Nie, za wczenie. - Przewodnik nawet nie podnis gowy z posania, jakie urzdzi sobie na kilku snopkach. - Pjdzjemy w rodku nocy. Teraz patrole mog chodzi. Ohlenrode przekrci si na drugi bok i podoy rk pod gow. Mczya go bezczynno, ale rozumia, e popiech jest najgorszym doradc. Nasun derk i postanowi zasn, cho wtpi, czy mu si to uda. Lea tak przez wiele godzin, wpatrujc si to w belkowanie solidnej murowanej stodoy, to w dachwki. Wyszukiwa popkane, przez ktre przeciskao si wiato, i liczy, ile ich jest. Dopiero koo pnocy zasn. Obudzio go delikatne szarpnicie. Usiowa si podnie, ale przewodnik przycisn go do somy, nakazujc zachowanie ciszy. Zdziwio go to, gdy nie sysza niczego niepokojcego. Dopiero po chwili doszed do niego odgos otwieranej furtki.

221

- Rabusie albo patrol - powiedzia szeptem. Przybysze zachowywali si cicho. Sycha byo, jak otwieraj drzwi domu, wchodz na gr. - Chyba rabusie, bo onierze przyjechaliby samochodem - za uway Ohlenrode. Przewodnik nie odpowiedzia. Wskaza tylko na wrota stodoy prowadzce na tyy. Przemkn si po sianie i sprawnie zjecha po supie. - Za mn! - kiwn do Ohlenrodego. Drzwi stodoy miay wci dobrze naoliwione zawiasy, gdy uchyliy si bez adnego haasu. Z tyu dochodziy strzpy rozmw. W cakowitej czerni nocy wida byo wiata latarek. I wtedy zza rogu wyszed mczyzna, ktry najwidoczniej wybra sobie ustronne miejsce. Przewodnik, ktry dostrzeg go ktem oka, zorientowa si, e nie moe strzeli, gdy huk wystrzau cignie innych. Wyszarpn z pochwy bagnet, liczc, e onierz nie dostrzeg ich i uda si go zaskoczy. Ale ten zareagowa na odgos, jaki wydaa klinga wycigana z metalowej pochwy. Obrci si gwatownie, jednoczenie przesuwajc do przodu pepesz, przewieszon przez plecy, aby mu nie przeszkadzaa. Przewodnik zrobi tylko dwa kroki, gdy rozlega si seria. Pierwsze pociski odupay kawaki cegie z wga stodoy, ale nastpne doszy celu. Przewodnik zatrzyma si w p kroku i bezwolnie osun na ziemi. onierz skierowa bro w stron Ohlenrodego. - Nie strzelaj! Nie strzelaj! Z podwrza nadbiegali ju inni, wic onierz opuci bro. - Stanem, eby si odla, a tu widz, dwch ze stodoy ucie ka - onierz, ktry zastrzeli przewodnika, relacjonowa po polsku drugiemu, najwidoczniej dowdcy grupy. - Tamten rzuci si na mnie z noem. To go zabiem. Ten by spokojniejszy. Ohlenrode przyglda im si uwanie, prbujc stwierdzi, czy to onierze, czy rabusie. Wszyscy byli w mundurach wojskowych i czapkach rogatywkach z orzekami, jednak na onierzy nie wygldali. Na ramionach mieli biao-czerwone opaski. Milicja - pomyla z zadowoleniem. Uzna, e atwiej ich bdzie oszuka i przekupi ni onierzy. Otoczyli Ohlenrodego. Ktry kopn go pod kolanem, zmuszajc do klknicia. Odebrali plecak i szybko zrewidowali. Znaleli woreczek z brylantami w kieszeni kurtki.
222

- Broni nie ma - stwierdzi onierz, ktry strzela do przewodnika. - Kto ty? - Dowdca podszed bliej. Na naramiennikach mia dwie gwiazdki. Ohlenrode wzruszy ramionami, dajc zna, e nie mwi po polsku. - Co tu robilicie? - oficer zacz mwi aman niemczyzn. - Jestem lekarzem. Zostaem, bo pomagaem innym ludziom. Teraz id za moj rodzin do Leipzig. - Bogaty lekarz - mrukn oficer, wysypujc brylanty na do. Pogadamy na posterunku. Zwicie mu rce, eby nie uciek. - Panowie onierze, ja naprawd jestem lekarzem. Tego nie znaem - wskaza na zwoki. - Przyczy si do mnie, jak wyruszylimy z Bad Kudowa. Zatrzymajcie brylanty i pucie mnie. No, prosz was. Co wam po takim prostym Niemcu? No prosz... - Panie poruczniku, ja ten gos znam - usysza za plecami. Milicjant stojcy z tyu podszed bliej i zawieci latark w twarz Ohlenrodego. Przyglda si przez chwil, aby mie pewno. - Tak, ja pana znam, panie Ohlenrode! - mwi pynnie po niemiecku. - To pomyka! Nigdy pana nie widziaem! - Widzia pan, tylko nie zwraca uwagi. Stalimy w szeregu. Wybra pan siedmiu winiw i ustawi jednego za drugim. Ciasno, bardzo ciasno, eby dotykali si ciaami. No, pamita pan? Wci wieci latark na twarz Ohlenrodego. Ten nie odzywa si. Pamita. - Bo chcia pan sprawdzi, przez ilu przejdzie pocisk z ka rabinu. Potem wzi pan karabin od stranika i strzeli, celujc w brzuch. Przeszed przez szeciu. Ostatniego rani, ale pan go dobi. Pamita pan? onierz wycign pistolet i zarepetowa. Ohlenrode zamkn oczy, czekajc na strza. Pomyla, e moe to dobrze, i zabij go na miejscu. Skoro go rozpoznali, to mogli mczy, eby wydoby informacje, a potem i tak by powiesili. - Nie! - Porucznik odsun rk onierza. - Tu nie bdzie samosdu. Zasuy, to zawinie. A tego pogrzeba, eby psy nie rozwczyy.
223

Ktry popchn Ohlenrodego kolb. Tu przed domem staa bryczka. Nie mieli samochodu. Wcisnli go na tylne siedzenie i przywizali rzemieniem rce do rurki biegncej wzdu oparcia. Czekali kilka minut, a wrc dwaj, ktrzy zakopywali zwoki przewodnika, i ruszyli powoli, gdy piciu mczyzn stanowio za due obcienie dla wyndzniaego konia. Beer wyskoczy z samochodu, zanim zatrzyma si przed posterunkiem milicji w Seidenbergu. Machn wartownikowi przepustk, ktrej ten, powiadomiony o przyjedzie Beera, nawet nie przeczyta, tylko zasalutowa sprycie, i wpad do pokoju na parterze, gdzie stolarze Wstawiali wanie barierk dla interesantw. - Porucznik Kolski, gdzie jest? - Beer zwrci si do milicjanta siedzcego za biurkiem. Ten wskaza na drzwi prowadzce do po koju obok. Porucznik, syszc gos Beera, otworzy je szeroko. - Melduje si porucznik Kolski - zasalutowa. Beer min go, w przelocie podajc rk, i wszed do pokoju, gdzie obok biurka siedzia Ohlenrode. - No popatrz, popatrz, kogo my tu widzimy? - usiad na brzegu biurka i pochyli si nad Ohlenrodem. - Aresztowalimy go... - Kolski stan na baczno, eby zoy przepisowy meldunek, ale Beer zby go machniciem rki. - Niech pan nas zostawi - powiedzia zniecierpliwiony. Odczeka, a Kolski zamknie drzwi, i wrci do Ohlenrodego. Przez chwil przyglda mu si, a niespodziewanie z rozmachem uderzy go pici w gow. Ohlenrode, oszoomiony niespodziewanym atakiem, osun si z krzesa. Najwyraniej zamroczony ciosem w skro niezbornie usiowa wsta, ale Beer postawi mu but na karku i przygi do podogi. - arty si skoczyy - powiedzia powoli i mocniej nacisn nog, a twarz winia dotkna podogi. - Mwiem, e gwarantuj bezpieczestwo, to nie uwierzye. To teraz bdziesz bity, e odrzucie tak askaw propozycj. Ohlenrode jkn, gdy gwodzie w podeszwie buta Beera raniy mu kark.
224

- Boli? - Beer zapyta z trosk w gosie. Zdj nog z karku i z rozmachem kopn Ohlenrodego w brzuch. Ten z jkiem znw zwali si na podog. Po chwili Beer postawi mu but na twarzy i przycisn mocno. - Bd ci bi tak dugo, a twoja twarz zamieni si w krwaw miazg. W kotlet siekany. Ju nie jeste mi potrzebny, wic bd mia rado z zabijania ci po kawaku. Ty rozumiesz t rado. Prawda? Ohlenrode usiowa co powiedzie, ale Beer przycisn mocniej. Odczuwa satysfakcj, widzc, jak po policzku Ohlenrodego spywa struka krwi. Nagle zmieni zamiar i zwolni nacisk. - Poruczniku! - krzykn w stron drzwi. - Macie tu jak spokojn cel? - zapyta, gdy Kolski stan w drzwiach. I doda: - Pan Ohlenrode spad z krzesa i pokaleczy si. - Tak jest. S cele na dole. - Przygotujcie jedn. I pak dajcie. Zostanie ukarany, gdy znowu spadnie z krzesa. - Paki nie mamy. - To w gumowy albo bykowiec. Ohlenrode nie rozumia rozmowy prowadzonej po rosyjsku, ale domyla si, o co chodzi. Zerkajc bojaliwie na Beera, uzna, e moe wsta, i powoli, sprawdzajc, czy jego ruch nie wywoa reakcji, podnis si i usiad na krzele. Porucznik wyszed z pokoju, a Beer obrci si do Ohlenrodego. Na jego twarzy malowao si zdziwienie. - Pozwoliem ci wsta? Wzi krtki zamach i z caej siy uderzy Ohlenrodego w splot soneczny. Ten skuli si i pad do tyu razem z krzesem. - No. - Beer wydawa si zadowolony z siy ciosu. - Nastpnym razem, gdy jeszcze bdziesz mia si wsta, to najpierw zapytaj. Do drzwi rozlego si pukanie i stan w nich porucznik. - Cela gotowa. - No to chodmy - Beer sign po paszcz. - Czekaj! - Ohlenrode a krzykn. Zdawa sobie spraw, e Beer nie artuje. Nie przypuszcza, e jeszcze cokolwiek moe wydoby, wic zamierza zakatowa winia. _ 225

- Chcesz mi co powiedzie? Przeprosi mnie? - Beer pochyli si nad winiem wstajcym bojaliwie z podogi. - Mam bardzo wane informacje. Bardzo wane, uwierz mi! Nagle, opacznie odczytujc gest Beera, zasoni si rkami. - Nie bij! Wszystko ci powiem! Ale tylko tobie. - Zerka na porucznika. - Zostawcie nas samych. Posiedzimy jeszcze troch. Gdy tylko porucznik zamkn drzwi, Beer podnis krzeso, gestem nakazujc Ohlenrodemu zaj miejsce, a sam usiad naprzeciw. - Jeli mnie zwodzisz, to bardziej bdzie bolao. No mw, co to takiego ciekawego. - Oszczdzisz mnie, jeli to,*co powiem, bdzie wane? Ohlenrode rozciera krew na policzku. - Tak - Beer niedbale skin! gow. - Dajesz sowo? - Nie targuj si, bo zaczynam si niecierpliwi. Mw! - Na Dolnym lsku nie chodzi o zoto... - Nie o zoto? Sam widziaem, co tu Skorzeny chowa - przerwa mu Beer. - To co Skorzeny chowa, moe jest warte dwiecie, moe trzysta, milionw marek. - Nieza sumka. - Dla czowieka, nie dla organizacji. - Jakiej organizacji? - Pajk", ktr dowodzi Skorzeny. - Jak dowodzi", skoro siedzi w amerykaskim wizieniu? - Mieli go wypuci, to znaczy umoliwi ucieczk. Beer umiechn si na dwik tych sw, ale Ohlenrode nie zwrci na to uwagi. - Jest im potrzebny - mwi dalej, starajc si, aby Beer ani na chwil nie zwtpi w prawdziwo jego sw. - Przez niego chc dotrze do tych gestapowcw, ktrzy penetrowali podziemie komunistyczne we Francji, Woszech, Danii i tak dalej. - Mwisz, e zoto jest dla niego niewane? - Beer wydawa si szczerze zdziwiony. - To, ktre pozostawilimy tutaj, niewiele znaczy. Okoo biliona dolarw przetransferowalimy do Ameryki Poudniowej.
226 ________________________________________________

- Bilion? Nie pomylie si? - Ja wiem o bilionie. Poza mn przeszo jeszcze wicej. Wielokrotnie wicej. Najwiksze niemieckie koncerny od sierpnia 1944 roku transferoway swoje aktywa do Ameryki Poudniowej. Moe by kilka bilionw. Prawd mwi! - Dlaczego wanie tam? - Od czasw przedwojennych maj tam swoje filie. Poza tym rzd Argentyny sprzyja nam. - To o co chodzi, jak nie o zoto? - Nie wiem tak do koca... - przerwa, widzc gest Beera nakazujcy mu si przybliy. Pochyli si i w tyrn momencie Beer z rozmachem przycisn jego gow. Nie spodziewajc si tego, uderzy w blat z takim rozmachem, e z nosa buchna krew, ktr usiowa zatamowa domi. Gsta struga przeciekaa mu przez palce, wic odchyli si na krzele, wysoko unoszc gow. - Daj powiedzie - wyjka. Beer zapali papierosa, czekajc a Ohlenrode dojdzie do siebie. - To mw dalej. Tylko nie kr, bo zrobisz sobie krzywd. - Chodzi o bro - wyrzuci z siebie Ohlenrode. - Nie dopuszczali mnie do tego, ale wiem, e tutaj budowano wyrzutnie nowej broni. Tak potnej, e miaa przesdzi o zakoczeniu wojny po myli Hitlera. - Atom? - Chyba tak, niewielkie adunki. - To Niemcy maj bomb atomow? - To nie bomba, ale pocisk. Prb przeprowadzono w padzierniku ubiegego roku na poligonie w Ludwigshaft. Udaa si. Beer czu si dumny. Jeeli Ohlenrode mwi prawd, to oznaczao, e zdradza najwiksz tajemnic tej wojny. I to on, agent Kruk", dotar do tej tajemnicy. Za to nalea mu si Order Bohatera Zwizku Radzieckiego. Widzia ju, jak Stalin, sam Stalin, wrczy mu to zaszczytne odznaczenie. - I co im z tego, skoro Trzecia Rzesza nie istnieje. - Ale wojna si nie skoczya, dopki yj esesmani. Himmler zastpi Hitlera i bdzie kontynuowa wojn. - Gupstwa gadasz! Jest w rkach Brytyjczykw!
227

- Mwi co syszaem, a dowodw nie mam. Wicej nic nie wiem. Ponownie odchyli gow, by powstrzyma krwotok z rozbitego nosa. Beer pali papierosa w milczeniu. Odnosi wraenie, e Ohlenrode powiedzia prawd. Bojc si powolnej mierci, wyzna wszystko, co wiedzia. A by moe pozostawi sobie jak wiedz, aby kupi za ni ycie. Tak - pomyla Beer przypatrujc si uwanie Ohlenrodemu on nie jest gupcem. Nie wyjawi wszystkiego. Jeszcze co musi wiedzie. Co szczeglnie wanego. - Wszystko powiedziae? - zapyta. Ohlenrode lekko ruszy gow, bojc siej opuci, aby nie popyna krew. - No widzisz, niepotrzebnie zmusie mnie, ebym ci pobi. Po co ci to byo? - przybiera ton wspczucia. - Zabior ci std, bo ci Polacy mogliby ci krzywd zrobi... Przerwa, patrzc, jak Ohlenrode zareaguje na jego art. Ten skrzywi wargi, co mona byo uzna za umiech. - Ale ja ju ci nie puszcz. A tak w ogle, to przypomnij so bie, czy wszystko powiedziae. Dobrze radz, a ju wiesz, e trzeba sucha moich rad. Podszed do drzwi i otworzy je. - Poruczniku Kolski, zabieram winia. Oczywicie pokwito wanie zostawi. Doprowadcie go do mojego samochodu. Dwaj milicjanci skuli Ohlenrodemu rce i wzili go pod pachy. Beer naoy czapk i wykona gest salutowania. Przeszed szybko przez pokj, ktry mia by miejscem przyj na powstajcym posterunku milicji, zmierzajc do wyjcia. Nagle zatrzyma si. Podszed do stolika pod oknem i podnis lec tam otwart ksik. - Zna pan niemiecki? - zapyta porucznika. - Waciwie to nie, tyle co z frontu. - Kolski, sam nie wiedzia dlaczego, ba si przyzna, e mwi niele po niemiecku. - Tak si ucz, ale nie najlepiej mi to wychodzi - doda. Beer przerzuci kilka kartek i odoy ksik. Wygldao tak, jakby chcia zada jakie pytania, ale zrezygnowa z nich. Ponownie podnis rk do daszka i wyszed z posterunku.
228

- Mielimy esesmaskiego skurwysyna powiesi - odezwa si milicjant, ktry rozpozna Ohlenrodego pod stodo - a wychodzi na to, e go wypuszcz. - Widziae, jak mu mord sku? - Porucznik szuka jakiego usprawiedliwienia, e odda winia. - Te mi kara - mrukn milicjant. - Ty by ich od razu wiesza. Rosjanie te maj z nirni swoje porachunki. Mog z nim zrobi gorsze rzeczy ni ten, co go tutaj bi. Milicjant nic nie odpowiedzia. Wrci do stolika, przy ktrym jad kiebas. W cichoci postanowi, e do kadego schwytanego esesmana bdzie od razu strzela, a nie bawi si w oddawanie w rce sprawiedliwoci. Beer usiad z tyu wygodnego wanderera zarekwirowanego kilka dni wczeniej w majtku pod Jeleni Gr. Wycign nogi i spod przymruonych powiek przypatrywa si Ohlenrodemu, ktrego kaza posadzi z przodu, obok kierowcy. - Dokd jedziemy? - kierowca odwrci si do niego. Beer nie odpowiada. Dobre pytanie - pomyla. - Dokd jedziemy? Nie wiedzia, co robi. By przekonany, e Ohlenrode zachowa jeszcze jakie tajemnice. Ale i to, co ujawni, godne byo zaraportowania. Waciwie jego obowizkiem byo to zrobi. Mg jednak wypa lepiej, gdyby wycign co jeszcze. Wystarczyo, e da mu par razy w mord, a ju zacz gada. A gdyby tak do prdu go podczy? Nie. Odegna t myl. Ryzykowne, mgby na serce pa. Mona byoby zby mu spiowa. Wszystko by powiedzia, a zdrowiu nie zagraao. Umiechn si na t myl. Pomyla, e warto by wrci do tajnego mieszkania w Kudowie i tam zaj si Ohlenrodem. Dojad w poudnie, wic bdzie mia par godzin, eby go przycisn. Nagle przyszo mu na myl, e Polak, ktry czyta niemieck ksik, mg kama. Na pewno zna niemiecki! Jeeli podsuchiwa pod drzwiami, to pozna rewelacje Ohlenrodego. Obejrza si na drzwi posterunku, przez sekund rozwaajc, czy tam nie wrci, ale szybko porzuci myl, eby zabra polskiego oficera. Co by z nim robi? Zastrzeli nie mg, bo na posterunku byo paru ludzi. Nie mia pewnoci, czy ten Kolski nie zgosi si do 229

swoich wadz, aby przekaza to, co pod drzwiami usysza. Wtedy zasuga moga wymkn mu si z rk. - To dokd jedziemy? - zapyta ponownie kierowca zniecierpliwiony brakiem odpowiedzi. - Do Tzschochy. Wiesz, gdzie to jest? - Tak jest - kierowca uruchomi silnik. Dobrze zrobiem - upewni si Beer. Wiedzia, e par dni temu przyjecha Zarubin i urzdzi sobie kwater w zamkowych komnatach. Oznajmi wszystkim, e przyjecha na par dni, aby zapozna si z postpami degermanizacji prastarych sowiaskich terenw", ale Beer szybko wywcha, e Zarubinjao okolicznych paacykach jedzi, dopytujc si, gdzie najwicej obrazw i dywanw pozostao. - Tak, do Tzschochy - powtrzy, jakby chcia si utwierdzi, e podj suszn decyzj. Czu si bardzo wany. Pomyla, e do kona bardzo wiele. Pokrzyowa plany Amerykanom zdecydowa nym rozpocz now gr ze Skorzenym i dowiedzia si od Ohlenrodego o istocie dziaa Pajka" na Dolnym lsku.

23 maja, wizienie w Salzburgu


Skorzeny czu, jak ogarnia go podniecenie, ktre zawsze pojawiao si przed akcj. Lubi ten stan gotowoci do przyjcia wyzwania. Tym razem wkrada si jednak nuta zwtpienia. Wyczuwa co nieszczerego w zachowaniu pukownika, ktry ponownie przyszed do celi, aby poinformowa go, e tego wieczoru zostanie przewieziony do Norymbergi. - Niech pan si przygotuje - powiedzia Hollan, jakby Skorzeny, poza wyjciem z celi, mia jeszcze co innego do zrobienia. Woy krtk kurtk, w ktrej podda si Amerykanom, i usiad na brzegu stoka. Kto patrzcy z boku mgby pomyle, e si modli. Nigdy tego nie robi, gdy uwaa, e modlitwa oywia uczucie litoci wobec wrogw, a sabo zawsze bya pierwszym krokiem prowadzcym do klski. Analizowa kady szczeg planu, jaki przedstawi mu Hollan.
230

Z wizienia mieli wyruszy w dwa samochody. W pierwszym jechaaby eskorta, trzech onierzy ME W drugim, jego samochodzie, poza kierowc mia by tylko Hollan. Siedziaby obok niego i w pewnym momencie wsunby Skorzenemu do kieszeni kluczyk do kajdankw. Na przedmieciach Norymbergi, przy zjedzie z autostrady, gdzie droga ostro zakrcaa w prawo, nawierzchnia bya w fatalnym stanie, pena ledwie zasypanych lejw po bombach. Tam musieliby zwolni do kilku kilometrw na godzin, aby bezpiecznie przejecha, lawirujc midzy doami i powyrywanymi betonowymi pytami. Zza zakrtu miaa wyjecha ciarwka, ktra w wyniku awarii hamulcw uderzyaby w jeepa z eskort, tarasujc drog i zatrzymujc ich konwj. Hollan wysiadby, aby obejrze miejsce wypadku. Naleao zakada, e kierowca, zaciekawiony kolizj, te wyszedby, pozostawiajc Skorzenego z rkami skutymi z przodu. Trwaoby to wystarczajco dugo, aby Skorzeny chykiem wydosta si z samochodu i w kilku susach dopad do przydronych krzakw. Oczywicie Hollan opniaby pocig, a przede wszystkim zabroni onierzom strzela. Na korytarzu rozlegy si kroki i Skorzeny podnis gow, nasuchujc uwanie. Nie mia zegarka. To stwierdzenie zakuo go bolenie. Od 1943 roku nosi zegarek, ktry podarowa mu Mussolini, w podzice za uwolnienie z niewoli na grze Gran Sasso. Po aresztowaniu zabrano mu ten zegarek. Potem, w wyniku protestw, Amerykanie zdecydowali si odda esesmanowi cenn pamitk, ale nie na dugo. Skonfiskowanego ponownie ju nie zobaczy, a Amerykanie niezrcznie tumaczyli si, e gdzie zagin. Pozostawaa satysfakcja, e jaki amerykaski oficer bdzie pokazywa przyjacioom zoty zegarek, dumnie obwieszczajc, e nalea do samego Skorzenego. Za oknem si ciemnio, wic bez wtpienia bya to pora, gdy akcja miaa si zacz. Drzwi otworzyy si i Skorzeny z niepokojem dostrzeg, e stoi w nich inny oficer ni spodziewany pukownik, z ktrym omawia szczegy ucieczki. - Jestem porucznik Wheelis - przedstawi si, co wzbudzio niepokj Skorzenego. Oficerowie biorcy udzia w sekretnych operacjach nie powinni ujawnia swoich nazwisk. - Zostanie pan przetransportowany do Norymbergi. 231

Skorzeny wsta bez sowa i wysun rce, na ktre stranik zaoy kajdanki. Dopiero wtedy zdecydowa si zapyta o pukownika. - Z innym oficerem rozmawiaem na temat mojego przeniesie nia do Norymbergi - zauway, starajc si nada gosowi jak naj bardziej naturalne brzmienie. - Wiem - uci Wheelis. Potem ju si nie odzywa. Mimo podejrze Skorzenego plan wydawa si niezmieniony. Na podwrzu tu przed wejciem stay dwa jeepy. W pierwszym siedziao trzech onierzy MP, a w drugim tylko kierowca. Gdy wsiedli do samochodu, kierowca zauway, e jedno z zapi przytrzymujcych mask silnika jest odsunite, i wysiad, aby to poprawi. Czyby zrobi to naumylnie? Skorzeny pomyla, e Wheelis wykorzysta ten moment na przekazanie mu nowych instrukcji, ale ten siedzia obok, cakowicie zajty obserwowaniem kierowcy. Skorzeny rozsiad si jak mg najwygodniej na wskiej i krtkiej aweczce jeepa, co przy jego wzrocie byo sporym wyczynem. Pomyla, e konstruktorzy tych samochodw nie uwzgldnili, e mog nimi jedzi dwumetrowi onierze. Autostrada do Norymbergi bya pusta, wic jechali szybko, wyprzedzajc pod drodze kilka dugich kolumn ciarwek, wiozcych zaopatrzenie do zrujnowanego miasta. Dochodzia pnoc, gdy Skorzeny dostrzeg w oddali zjazd z autostrady z prowizorycznie przytwierdzon tablic wskazujc, e dalej droga prowadzi do Norymbergi. Poprawi si i zerkn na Wheelisa. Ten zachowywa cakowity spokj, udajc, e jest pochonity obserwowaniem drogi. Powiedzia co do kierowcy na temat zniszczonej nawierzchni. W oddali pojawiy si wiata ciarwki. Kierowca jeepa, klnc na wyboje, zmniejszy prdko i ze zgrzytem steranej skrzyni zredukowa bieg. Skorzeny wbi wzrok w nadjedajc ciarwk, czekajc, a skrci gwatownie, tarasujc przejazd pierwszemu jeepowi. Poczu, e podwiadomie napina minie, aby w kadej chwili by gotowym do skoku. W wiatach samochodu widzia krzewy porastajce brzeg jezdni. Tam mia si schroni przed po232

cigiem. Mijay sekundy. Nadjedajcy studebacker rs w oczach. Cigle jednak jecha swoim torem. Skorzeny ktem oka widzia twarz Wheelisa, ktry zmruy oczy olepiany wiatami nadjedajcej ciarwki. I nagle zrozumia, e studebacker pojawi si w tym miejscu cakowicie przypadkowo. Nie bya to ciarwka, ktra miaa zatrzyma ich konwj. Wheelis odwrci si do niego. - Plan si zmieni - powiedzia cicho. - Co si zmienio? - Skorzeny zobaczy, jak ciarwka mija ich, i po chwili tylne wiato zgaso gdzie w mroku. - Pana ucieczka byaby zbyt ryzykowna. Narazilibymy naszych onierzy. Poza tym, widzc, e pan ucieka, mogliby strzela, a to zagraaoby paskiemu yciu. Mwi lekko, jakby wysi oficerowie, ktrzy zrazu zaakceptowali plan ucieczki, przeanalizowali go ponownie i doszli do wniosku, e jest zbyt ryzykowny. A moe ukad, jaki zawar z nim pukownik, dotyczcy wsppracy po uwolnieniu, wyda im si zbyt naiwny. Niesusznie. Skorzeny by gotowy wypeni zobowizanie, e bdzie wspdziaa z amerykaskim kontrwywiadem przeciwko bolszewikom. Nie uwaa tego za zdrad, lecz inn form walki, jak prowadzi od dawna. Napicie mino. Potrafi wystarczajco dobrze panowa nad swoimi emocjami, eby da wyraz apatii, jaka go ogarniaa. Gdzie w skrytoci liczy, e lada moment bdzie wolnym czowiekiem. Zamkn oczy, usiujc przypomnie sobie wszystkie rozmowy i zachowania amerykaskich oficerw. Uzna, e w ten sposb moe zrozumie, co stao si takiego, e zrezygnowano z wypuszczenia go na wolno. Nie wierzy Wheelisowi, e powodem bya obawa o jego bezpieczestwo. Co si wic stao? Najwyraniej Amerykanie musieli otrzyma jaki sygna, ktry skoni ich do zarzucenia planu. Poczu, e znowu siedzi niewygodnie, a metalowy stela oparcia bolenie wpija mu si w plecy. Poprawi si, aby umieci nog midzy przednimi fotelami. Zaczynaa mu drtwie.

233

23 maja, gabinet Aarona


Aaron Schweich wstawa zawsze o pitej. Narzuci sobie taki rytm pracy, aby uciec od wspomnie. Te przychodziy zawsze nad ranem, gdy budzi si i lea w ciemnym pokoju, wpatrujc si w sufit. Sysza gos Ester, gdy planowaa, e po wojnie kupi pod Chester dom. Dlaczego wanie tam? Nigdy jej o to nie zapyta. wiadomo nieobecnoci ukochanej kobiety narastaa przy kadym wspomnieniu rozmw, zmartwie, radoci, jakie tak czsto przeywali. Nawet wtedy, gdy skrycie wyjechali z Niemiec, uciekajc przed narodowym socjalizmem do Francji. Nie mg lee duej, gdy wspomnienia i towarzyszcy im bl narastay lawinowo. Wczy elektryczny czajnik i usiad przy okrgym stoliku, dosunitym do okna, aby jak najszybciej gasi lamp, gdy tylko dzienne wiato byo wystarczajco jasne. Wieczorem posaniec przywiz zalakowan kopert z Broadwayu, co byo kryptonimem Bletchley Park. Nie przejrza jej zawartoci, gdy czu si zbyt zmczony. Pobyt w niemieckim wizieniu i tortury, jakim go tam poddano, zrujnoway mu zdrowie. Nie mg pracowa duej ni sze-siedem godzin dziennie. Mia jednak nadziej, e uda mu si zregenerowa siy, ale mia te wiadomo, e wymagao to czasu. Koperta leaa na pce, co byo karygodn lekkomylnoci. Takie materiay powinien zamyka w szafie pancernej. Fakt, e tego nie zrobi, fatalnie wiadczy o jego stanie psychicznym. Ale kto mgby wykrada jego dokumenty z pokoju w najlepiej strzeonym orodku wywiadu? Ta wiadomo czsto leaa u podstaw jego nierozwanych zachowa. Postanowi si poprawi i postpowa bardziej ostronie, co tak czsto zaleca kursantom, ktrych przygotowywa do dziaalnoci w okupowanej Europie. Czajnik zacz sycze, wic wyczy go i wla wrztek do kubka, do ktrego wsypa yeczk herbaty. Kady Anglik dostaby ataku serca na ten widok. W tym kraju nawet dzieci w przedszkolach wiedziay, e herbat zaparza si wod o temperaturze dziewidziesiciu stopni. Odsun kubek na bok, czekajc, a herbata nasiknie, i rozdar kopert.

234

Na wierzchu leaa kartka wyszczeglniajca zawarto koperty. Z reguy byy to mao istotne zestawienia wiadomoci wywiadowczych. Tym razem pierwsza linijka ze spisu informowaa, e doczono depesz Toma". Zwrci uwag na ten. kryptonim ju wczeniej, wiedzc, e chodzi o radzieckiego agenta, ktry mia doskonae informacje z amerykaskich tajnych sub. Dowiedziano si o jego istnieniu bardzo niedawno, gdy tylko w Bletchley Park uruchomiono Ryb miecz" odczytujc radzieckie depesze dyplomatyczne. Najpewniej Tom" przekazywa swoje rewelacje dyplomacie z Ambasady Radzieckiej w Waszyngtonie, skd wysyano je do Moskwy w poczcie dyplomatycznej. Jeeli jednak sprawa bya bardzo pilna, wiadomo utajniano za pomoc szyfru jednorazowego i wysyano drog radiow. Ani nadawca, ani centrala w Moskwie nie zastanawiali si nad bezpieczestwem tego szyfru, gdy nie mona byo go zama! Aaron umiechn si na t myl. Nic na tym wiecie nie jest pewne - powiedzia do siebie. Spojrza na tekst depeszy: U-234 pyncy do Halifaksu, Kanada, zosta przechwycony przez US Navy i wprowadzony 17 maja do Portsmouth. Wyadunek ju si rozpocz. List przeka jutro. Zwrcie uwag na adunek rudy uranowej o wadze 565 kilogramw w metalowych pojemnikach. Tom". Pokrci gow. Ten facet ma dostp do najtajniejszych dokumentw OSS - pomyla z niepokojem. Natychmiast zastanowi si, czy Amerykanie wiedz o jego pracy, ale nie znajdowa adnej przyczyny, dla ktrej brytyjskie tajne suby miayby o nim informowa Waszyngton. Spojrza ponownie na depesz: ...adunek rudy uranowej... w metalowych pojemnikach". Sign po kubek, w ktrym herbata nabraa ju ciemnobrzowej barwy. Lubi ten pierwszy yk wieo zaparzonej herbaty, tak jak kiedy pierwsze zacigniecie si papierosem. Nie pali ju od ponad roku, ale zawsze rano aowa tego smaku pierwszego papierosa.

235

Ruda uranowa w metalowych pojemnikach? - powiedzia do siebie. - Po co? Promieniotwrczo rudy uranowej bya tak niewielka, e mona j byo wysypa na do. Widzia w Belgii magazyny rudy uranowej przywoonej z Konga, gdzie wydobywaa j firma Union Minier. W halach stay rzdy drewnianych skrzy, a nie metalowych. Jeeli Tom" przekazywa prawdziw informacj, to w adowniach U-234 nie byo rudy uranu, lecz co innego. Co? Spojrza na budzik, ktry bezuytecznie sta na nocnej szafce. Zawsze nastawia go na godzin sidm, wiedzc, e otworzy oczy trzy godziny wczeniej. Dochodzia godzina pita,*wic stanowczo za wczenie, eby do kogo dzwoni. Przejrza pobienie pozostae raporty, nie znajdujc w nich nic ciekawego. Znowu zerkn na budzik. Min tylko kwadrans, a on niecierpliwi si coraz bardziej. Czu, e chodzi o nadzwyczaj wane ustalenie, ktre mogo zmieni bieg wielu spraw. No trudno, drogi Jimie, dzisiaj wstaniesz wczeniej - powiedzia, podnoszc suchawk. Czekajc na zgoszenie si operatora, uwiadomi sobie, e na kontynencie jest o godzin pniej, co oznaczao, e obudzi przyjaciela nie kwadrans po pitej, lecz po szstej. Ta wiadomo wprawia go w dobry humor. - James Angelton, kontrwywiad w Rzymie, szybko, to wane rzuci do suchawki. W powojennym czasie linie telefoniczne, nawet specjalne, jakie czyy orodek w Bovington Camp ze wiatem, dziaay do wolno i kaprynie, wic Jim mg liczy na jakie pitnacie minut snu, zanim przy ku rozlegnie si dwik dzwonka specjalnego telefonu. Poznali si w Anglii, zanim Jim zosta wysany do Rzymu, aby tam dowodzi amerykaskimi operacjami kontrwywiadowczymi. W tym dziwnym wiatku, gdzie najwysz cen miay zdrada, fasz, zakamanie, a ludzi oceniano po tym, jak sprawnie posugiwali si tymi cechami, pogardzanymi w normalnym wiecie, oni dwaj polubili si. Moe dlatego, e obydwaj byli ydami, a moe to Jim, jak przyjaciele nazywali Jamesa Jesusa Angeltona, nabra szczeglnego zaufania do Aarona, wiedzc o jego przeyciach.
236

Telefon zadwicza szybciej, ni si spodziewa. Rwnie stan Jima min si z jego oczekiwaniami. Angelton najwyraniej funkcjonowa na wysokich obrotach od duszego czasu, a moe w ogle nie kad si spa. - Ciesz si, e ci nie obudziem - zacz rozmow Aaron. - Ciesz si, e wstaj tak wczenie - odpar Jim. By wyranie ucieszony, syszc gos przyjaciela. - Przejd do rzeczy - powiedzia Aaron, cho zna Jima jako czowieka bardzo konkretnego, ktry nie traci czasu na bezsensown wymian grzecznoci. - W Portsmouth wyadowujecie U-234. - Wiem o tym, ale skd ty o tym wiesz? - W gosie Jima zabrzmiao szczere zdumienie. - Od rosyjskiego agenta, ktry siedzi gboko w waszych tajnych strukturach. - Hm - James zastanowi si chwil, ale ostatecznie uzna, e to nie jego sprawa. - No, mw dalej. - Czy moesz sprawi, e otrzymam pen list tego, co wyadowalicie z wntrza U-boota? - Gdybym by na miejscu, to ju by j mia, ale jestem daleko. - Wiem, gdzie jeste, ale tylko do ciebie mog si zwrci, liczc, e nie dotrze to do rosyjskiego kreta. Trzeba omin struktury. - Okay, stary druhu, ale to zajmie troch czasu. - Gdyby powiedzia, e bdzie troch kosztowao, to bym si zmartwi, bo my, ydzi, jestemy oszczdni. Ale kto martwi si czasem? - I ty mwisz o oszczdnoci, ty, najbardziej rozrzutny yd, jakiego spotkaem? - zamia si Jim, ale natychmiast doda: - Daj mi dwa dni. Co interesuje ci szczeglnie? - Pojemniki z rud uranu. - A przewozi takie? - Przel ci informacje, ktre mam od waszego kreta. Bdziesz wwczas jednym z najlepiej poinformowanych w OSS. Bd zdrw przyjacielu. Aaron odoy suchawk z uczuciem dobrze spenionego obowizku, cho wolaby dosta informacje, o ktre pyta, znacznie wczeniej.
237

Czemu rud uranu przewoono w metalowych pojemnikach? Odpowied moga by tylko jedna: nie bya to ruda uranu, lecz jaki pierwiastek promieniotwrczy. Ale wwczas przechowywany byby w pojemnikach oowianych, zabezpieczajcych zaog przed promieniowaniem. Pozostawao wic sprawdzi, z jakiego metalu byy pojemniki w U-234. Angelton odezwa si szybciej, ni Aaron si spodziewa. By w kantynie, gdzie pi cienk kaw po niadaniu, gdy odnalaz go onierz wysany z dowdztwa. Przekaza zapisan na kartce informacj: Pojemniki byy wyoone od wewntrz zotem". Podpar gow domi i siedzia tak bez ruchu przez kilka minut, zwracajc na siebie uwag paru oficerw, ktrzy przyszli na niadanie. Zerkali na niego, zastanawiajc si, co si stao. - Wszystko w porzdku? - zapyta wreszcie jeden. - O tak, przepraszam - Aaron ockn si z zadumy. Byy tylko dwa powody, dla ktrych pojemniki w adowni U-234 wyoono zotem: przemycano cenny metal lub bya to ochrona przed promieniowaniem. Szybko odrzuci pierwsz moliwo. A wic zoto, ktre jest doskonaym izolatorem promieniowania, wykorzystano, aby zabezpieczy zaog przed tym niebezpieczestwem. Normalnie uywano do tego celu oowiu, ale zoto ma dwukrotnie wiksz gsto, a wic do zabezpieczenia adunku potrzeba go byo dwukrotnie mniej ni oowiu. A oszczdno wagi i miejsca miaa istotne znaczenie w przypadku transportu w ciasnych adowniach okrtu podwodnego. Wsta od stou. Skin gow oficerom, ktrzy wci dyskretnie na niego zerkali, i wyszed na dziedziniec. Postanowi nie wraca do gabinetu, lecz rozway ca spraw podczas spaceru po lesie. Mnstwo myli kbio mu si w gowie, z ktrych kada wydawaa si szczeglnie wana. W pojemnikach przewoono materia radioaktywny. Jaki? To wane pytanie. Mg zakada, e materia ten powsta w betatronie lub w reaktorze. Wydawao mu si mao prawdopodobne, aby p tony materiau radioaktywnego wyprodukowano w betatronie. Zbadanie tej sprawy prowadzioby do ostatecznego ustalenia, czy rzeczywicie Niemcom nie udao si uruchomi reaktora
238

atomowego. A moe wyprodukowali wystarczajco duo materiau rozszczepialnego, aby skonstruowa bomb atomow? Ruszy ciek prowadzc do lasu. Zazwyczaj wykorzystywali j do porannych treningw oficerowie dbajcy o kondycj, ale tego dnia byo tu pusto. Z rozmw z Jorgiem na temat jego dziaalnoci w zamku Tzschocha wynikao, e Niemcw szczeglnie interesowa zapalnik implozyjny, co wskazywaoby, e pracowali nad bomb, w ktrej wykorzystano pluton. To zrozumiae. Bya mniejsza i lejsza ni bomba uranowa. W uranowej proces rozszczepiania inicjowao zderzenie dwch czci adunku rozszczepialnego. Jedna bya tarcz usytuowan u wylotu lufy armatniej wmontowanej w korpus bomby. W tej lufie znajdowaa si, jak pocisk, druga cz uranu. Ten uranowy pocisk wbijajc si w tarcz, inicjowa wybuch. To cae urzdzenie wymagao jednak odpowiednio dugiej bomby i w dodatku wacej kilka ton, a tak mona byo zaadowa tylko do luku cikiego bombowca. Na wiecie nie istniao wiele samolotw, ktre potrafiyby j unie. Z tego wzgldu nie byo to dobre rozwizanie dla Niemcw. Nie mieli takich samolotw, a nawet jeeli udaoby im si przystosowa ktry z podobnego typu, jak na przykad nieudany Heinkel He 177, to alianci kontrolowali przestrze powietrzn do tego stopnia, e start samolotu, lot i dotarcie do celu miay znikom szans powodzenia. Jednake mechanizm dziaania bomby uranowej by prostszy ni bomby plutonowej, gdzie zapalnik by nadzwyczaj skomplikowany. Skada si z kilkudziesiciu elementw, ktre musiay zadziaa dokadnie w czasie stu nanosekund, a wic niemale rwnoczenie. Innym problemem byo przeniesienie fali wybuchowej z zapalnika na adunek plutonu, co wymagao uycia systemu soczewek, wykonanych z materiau o nadzwyczajnej czystoci i niezwykle dokadnie obrobionego. Amerykascy naukowcy opracowali taki zapalnik i technik jego wytwarzania. Jeeli naukowcy niemieccy za porednictwem Ryby miecza" poznali te tajemnice, to jedynym ich problemem pozostao wyprodukowanie odpowiedniej iloci plutonu. A nieduo trzeba byo: jakie dziesi kilogramw. Aaron zatrzyma si przy grzybie, ktry dostrzeg tu obok pnia brzozy. Pomyla, e za kilka miesicy bdzie mg przychodzi tutaj 239

na grzybobranie, nadzwyczaj atwe w angielskich lasach, gdy ten nard uwaa wszystkie grzyby, poza pieczarkami, za trujce i nikt nie zbiera borowikw. Sprawdzi doni, czy cika nie jest zbyt mokra, i usiad pod brzoz. Jeeli mieli pluton, to znaczy, e mogli wyprodukowa bomb atomow przenoszon nie przez wielki bombowiec, ale w gowicy rakiety V-2 lub... Myl uderzya go z tak gwatownoci, e wsta i ruszy biegiem w stron swojego baraku. Siy opuciy go szybko i po kilkunastu krokach zwolni. Po krtkim odpoczynku mg pozwoli sobie na szybki marsz, ale pomyla, e to dobrze: gdyby zobaczyli go oficerowie z kantyny, poczuliby si w obowizku zameldowa, e postrada zmysy. Raport, o ktrym pomyla.lea na samym wierzchu papierw w jego szafie pancernej. Nadruk na okadce nakazywa oddanie go do centralnego archiwum w cigu trzech dni, ale mino ju ich kilkanacie, a on wci trzyma ten dokument w swojej szafie. I dobrze! Widocznie przeczucie nakazywao mu tak postpi. Poza tym w wielu innych przypadkach te nie oddawa raportw, co cigno na niego ostre reprymendy, ale nie przejmowa si nimi zbytnio. Rozoy kartki na okrgym stoliku i szybko odnalaz fragment, ktry go interesowa. Byo to zeznanie niemieckiego specjalisty od rakiet przeciwlotniczych o nazwisku Zinsser. Aaron szybko przebieg wzrokiem rwne linijki maszynowego pisma protokou sporzdzonego przez kapitana Freibergera: Na pocztku padziernika 1944 roku leciaem z Ludwigslust (na poudnie od Lubeki) w odlegoci okoo 12 do 15 kilometrw od poligonu atomowego". Aaron przerwa lektur, poszukujc fragmentu, ktry zrobi na nim najwiksze wraenie, cho gdy po raz pierwszy czyta ten raport, zlekceway go, uwaajc, e Zinsser fantazjuje. Chmura o ksztacie grzyba wznoszca si na wysoko 7000 metrw utrzymywaa si nad miejscem eksplozji. Silne elektryczne zakcenia uniemoliwiay kontynuowanie cznoci radiowej. Dostrzegaem przebyski bkitnych byskawic". Odsun kartk. Chmura w ksztacie grzyba moga uformowa si po wybuchu duego adunku trotylu, ale wzmianka o zakceniach
240

elektrycznych i bkitnych byskawicach dowodzia jednoznacznie, e nie chodzio o wybuch materiau konwencjonalnego. Aaron zerkn na dopisek na dole kartki: Nie jest dla mnie jasne, dlaczego eksplozja miaa miejsce w rejonie tak gsto zaludnionym". Jeeli ten Zinsser mwi prawd, to jest tylko jedno wyjanienie - powiedzia do siebie Aaron, konstatujc natychmiast, e coraz czciej rozmawia sam ze sob. W istocie by bardzo samotnym czowiekiem, ktry kontaktowa si z innymi pracownikami orodka tylko wtedy, gdy byo to konieczne. Tak wola, cho czsto zastanawia si, jak bardzo zmieni si od szczliwych lat przedwojennych, gdy Ester i on przepadali za towarzystwem i zawsze otaczaa ich grupa rozemianych ludzi. - Jest jedno wyjanienie - powtrzy na gos. - Udao im si stworzy niewielki adunek nuklearny o mocy na przykad trzech tysicy ton trotylu. Nagle uzmysowi sobie, e to, co okreli jako niewielki adunek, przewyszao trzystukrotnie wag najciszej bomby lotniczej uytej w tej wojnie. Jeeli Niemcy umieciliby te plutonowe adunki w rakietach V-2 lub pociskach V-l, mogliby w cigu godziny zniszczy Londyn. Aaron wsta od stolika. Zsun wszystkie papiery i zanis je do szafy pancernej, przyrzekajc sobie, e nastpnego dnia odda je do archiwum, zanim wrcz mu kolejn nagan. Jedna myl nie dawaa mu spokoju. Czy aby na pewno gdzie nie pozostay ukryte wyrzutnie, ktrych pewnego dnia kto uyje? Odsuwa t myl od siebie, nie dlatego, e wydawaa mu si nierealna. Podwiadomie odczuwa, e prba odpowiedzi na to pytanie bdzie dla niego nadzwyczaj bolesna. Musiaby oywi duchy, ktrych tak bardzo nie chcia niepokoi. Zamkn szaf i powiesi klucz na acuszku, ktry przytwierdzi do wewntrznej kieszeni w marynarce. Zastanawia si jeszcze przez chwil, jakby zbierajc siy, a podj decyzj. Jak czowiek skaczcy do zimnej wody podszed szybko do telefonu. Poczenie otrzyma szybko. - Joanno, mwi Aaron. Musz przyjecha do ciebie! - wyrzuci sowa, ktrych si ba. __ 241

23 maja, zapora nad Kwis


- Kiedy przyjdzie? - ysy siedzcy za kierownic odwrci gow do Karla, ktry usiad na tylnym fotelu w czarnym adlerze. - O dziesitej byo umwione - odpowiedzia Karl, zdziwiony, e towarzysz pyta go o godzin spotkania z Jorgiem, o ktrej wielokrotnie go informowa. - To wiem - achn si ysy. - Pytam za ile. Karl mrukn co niepochlebnego, odsun rkaw i spojrza z zadowoleniem na piknego zotego Schaffhausena, w ktrego posiadanie wszed niedawno. Zobaczy go na rku mczyzny, ktry cign wzek z dwjk dzie"i i walizkami. Szed w tumie udzi wysiedlanych z pobliskiej wsi. Karl, ktry przyglda im si uwanie, taksujc, kto z nich moe by najbogatszy, zareagowa natychmiast na bysk. Wysiad z jeepa i podszed do mczyzny. - Ty, Hans - zawoa. Tamten spojrza na niego zdziwiony. - Pan mnie z kim myli, nie nazywam si Hans - wyjani niepewnie, rozgldajc si na boki. Inni ludzie opucili gowy i mijali ich, aby jak najszybciej odej z tego miejsca. - A ja ci powiem, e nazywasz si Hans i jestem twoim przyjacielem - Karl stan przed nim. - A jako przyjaciel dam ci rad, e z tym zegarkiem daleko nie zajdziesz. Ciki, marsz opnia, a i napa ci mog i zrabowa, albo nawet zabi. Lepiej daj mi go. Mwi ci, tak po przyjacielsku, Hans. Mczyzna zdawa sobie spraw, e jakikolwiek odruch oporu oznacza tragedi. Posusznie, starajc si nie patrze Karlowi w oczy, aby go nie sprowokowa, zdj zegarek z przegubu i odda. Czeka jeszcze przez chwil, czy napastnik nie zada wicej, ale ten urzeczony blaskiem zotej koperty przyoy zegarek do ucha. Usysza tykanie. Wszystko byo w porzdku. - atwiej ci si bdzie szo. Siebie i dzieci ocalie. A gdzie twoja kobieta? - by bardzo uprzejmy wobec czowieka, ktry da mu taki pikny prezent. - Nie yje - odpowiedzia mczyzna nazwany Hansem. - To straszne - powiedzia Karl gosem penym wspczucia. Pogadzi po gwce jedno z dzieci i odwrci si, aby przyglda si
242

zegarkowi. By adny: wski o prostoktnej kopercie, ze zotym cyferblatem, na czarnym pasku z wowej skry. - Za dziesi minut - odpowiedzia ysemu. Ten zaplt rce na piersiach i skuli ramiona, jakby chcia zdrzemn si w oczekiwaniu na spotkanie. Jorg wyszed z domu na ciemn ulic, ktr przemierzaa grupka kobiet cigncych wzki z dobytkiem, jaki pozwolono im zabra z domw. Odwrci si, eby nie widzie ich spojrze penych nienawici i wyrzutu. Wci poszukiwa wyjcia z sytuacji, w jakiej si znalaz, decydujc si na spotkanie z Karlem. Zrezygnowa z zabrania broni, cho Luge wskaza mu miejsce, w ktrym mg znale pistolet. Uzna jednak, e Karl zrewiduje go, jak si spotkaj. Zabra tylko dwa brylanty, ktrych widok, jak zaoy, powinien uruchomi chciwo Karla. Bez wtpienia chciaby dowiedzie si, gdzie ukry wicej, a wwczas Jorg, po krtkim oporze, doprowadziby go do skrytki w murze. Tam w woreczku zamiast brylantw schowa n, ktrego uyby w walce z Karlem. By to do ryzykowny plan, ale nic innego nie zdoa wymyli. - Dobry wieczr. - Mczyzna, ktry min grup wysiedlonych, podszed do Jorga. Uchyli kapelusza i przystan gotw rozpocz rozmow. Czeka tylko, gdy Jorg przypomni sobie, skd si znaj. Ten patrzy uwanie. Na ulicy, owietlonej jedynie przez nieliczne okna, w ktrych paliy si lampy, nie potrafi rozpozna mczyzny. W dodatku sumiasty ws zakrywa usta nieznajomego. Jedynie tembr gosu budzi jakie skojarzenia, ktrych nie by w stanie skonkretyzowa. - Znamy si? - Jorg zatrzyma si. Pomyla, e Karl wysa kogo, kto mia go zaskoczy, wic przyj pozycj gotowoci do odparcia niespodziewanego ataku. - Znamy si, kapitanie Jorg - powiedzia goniej mczyzna. Ju nie mia wtpliwoci. Przed nim sta Hans-Jacob Globcke! Prdzej spodziewaby si, e zobaczy diaba wysiadajcego ze zotej karety, ni byego szefa ochrony zamku Czocha. Widzieli si ostatnio w Rosenheim i Jorg nigdy nie pomylaby, e Globcke wrci do Lenej. - To pan, Obersturmfhrer Globcke? Zmieni si pan.
243

- Ciii, nie tak gono. - Globcke obejrza si niespokojnie, ale widzc, e po przejciu grupki ludzi ulica zrobia si pusta, zwrci si do Jorga. - Nie stjmy tak. - Wskazywa na podcienia, gdzie mogli stan niezauwaeni przez przechodniw. - Skd pan si tu wzi? - Jorg patrzy uwanie na Globckego. Na jego twarzy dostrzega lady pobicia. Sina prga po razie zadanym gumow pak przebiegaa przez czoo i cay policzek. - Dugo mwi, ale najpierw chc powiedzie, e nie czuj do pana zoci - oznajmi szybko Globcke. - To bardzo askawe - umiechn si Jorg, ale Globcke nie zwrci na to uwagi. "* - Nasze sprawy rozliczylimy - dotkn palcami brody, jakby chcia przypomnie cios w szczk zadany przez Czernego, ktry uderzy go w Rosenheim, gdy doszo do wymiany Natalii za Aparat". - Bylimy onierzami i walczylimy jak onierze - mwi dalej Globcke. - Niech pan da spokj, panie Globcke! Torturowa pan Natali! I to nazywa pan onierskim zachowaniem? - Nie ja, Beer! - Ale pan mu kaza! - No trudno - Globcke zrobi p kroku do tyu. - Mylaem, e moemy zawrze rozejm. Wojna si skoczya. Nie ma powodw, abymy byli wrogami. - Ale pozostay niezaatwione sprawy. Midzy nami rwnie. - Trudno - powtrzy Globcke. W jego gosie dao si wyczu szczery al. By moe zostay w nim resztki uczciwoci i w pojednaniu z Jorgiem szuka usprawiedliwienia wojennej przeszoci. - Tylko jedno, panie Globcke: jak pan mnie tu znalaz? W tym pytaniu Globcke najwidoczniej dostrzeg moliwo podtrzymania rozmowy, gdy usiad na gzymsie i wycign papierosa. - Wiedziaem, e bdzie pan w Koburgu szuka Anny Marii odpowiedzia, zacigajc si dymem. - Trafi pan do moich ludzi. - Zastawi pan zasadzk. wiato samochodu, ktry wjecha na rynek, omioto cian kamieniczek, w ktrych podcieniach si schronili. Globcke
244

instynktownie cofn si w cie. By wyranie zaniepokojony. Czyby spodziewa si pocigu? Po chwili uspokoi si, widzc, e osobowy samochd przejecha wzdu frontowej ciany ratusza, skrci w prawo i mijajc ich w odlegoci kilku metrw, znikn w uliczce odchodzcej od rynku. - Czego si pan boi? Przeszoci? Globcke uda, e nie syszy uwagi Jorga. Patrzy czujnie za odjedajcym samochodem, sprawdzajc, czy pojawi si na rynku przypadkiem. Wreszcie, upewniwszy si, e odjecha, wyranie si odpry. - Tak, podstawiem tych ludzi. Wtedy musiaem tak dziaa. Nie wiedziaem, jak potocz si nasze losy. Oni mnie zdradzili, gdy mieli tylko pana ledzi, a postanowili zabi. - Przewodnicy na granicy? Globcke skin gow. Jorg odwrci si i zamierza odej, uznajc, e rozmowa dobiega koca. - Jeszcze jedno - zatrzyma go Globcke. - Los sprawi, e znalelimy si po tej samej stronie barykady. Alianci wycign rk do Niemcw, bo wiedz, e tak jak przed wojn, tylko my moemy zatrzyma bolszewizm. Niech pan to przemyli. Idmy z duchem czasu. - I chowajmy si przed kadym nadjedajcym samochodem. Boi si pan nowych sojusznikw? - Amerykanie i Anglicy s naiwni jak dzieci. Ufaj Stalinowi i nie chc zrozumie, e on tylko czeka na odpowiedni moment, aby uderzy. Nikt na Zachodzie nie studiuje pism Lenina ani przemwie Trockiego. Bo wtedy by si dowiedzieli, e agresja jest wpisana w t ideologi. Ta ufno zajmie im par lat, a potem, gdy zrozumiej swj bd, zaczn si nam kania. Rzuci papierosa i podnis do do ronda kapelusza, jakby w gecie salutowania. - Nigdy nie byem pana wrogiem. Teraz jestem pana sojuszni kiem, bo mamy wsplnego wroga - powiedzia dobitnie. Wyprostowa si i szybko znikn w ciemnociach. Jorg jeszcze przez chwil sysza jego kroki, jak skrci w najblisz uliczk. Patrzy za nim, dopki nie znikn w ciemnociach. Zda sobie spraw, e Globcke kama, a waciwie nie powiedzia wszystkiego.
245

Podstawi swoich ludzi w Koburgu, wiedzc, e Jorg w poszukiwaniu Anny Marii dotrze pod adres, ktry mu poda. Tak, to byo bardzo prawdopodobne. Potem ledzili go do granicy, ale tam lad si urwa. W jaki sposb Globcke odnalaz go w Marklissie? Bya tylko jedna moliwo: Luge! Jorg natychmiast odpdzi to podejrzenie. Zna tego czowieka od wielu miesicy i nie mia adnych wtpliwoci co do jego uczciwoci. Solidny restaurator, zajty prac i yciem w miasteczku, z ktrego nie chcia ucieka. A skd w tej okolicy wzi si Globcke? Nie wrci z wasnej woli. Przyjecha z jakim zadaniem i musia budowa siatk. Luge, niewzbudzajcy podejrze, nieszkodliwy i przyjazny, a znajcy teren i ludzi byby cennym wsppracownikiem. Jorg spojrza na zegarek. Do spotkania pozostao pi minut. Przyspieszy kroku. - Jest - Karl wychyli si, eby lepiej widzie nadchodzcego Jorga. Wysiad z samochodu i opar si o karoseri czarnego adlera. - Witam, witam. Masz wszystko? - Jest hurtownik? - Jorg nie odpowiedzia na pytanie. - Jest - Karl wskaza do wntrza samochodu, gdzie siedzia ysy. Ten podnis do do czapki. - Wsiadaj. - Karl otworzy tylne drzwi. - Ty najpierw. - Jorg odsun si o p kroku. - Ostrony - skwitowa z uznaniem Karl - ale jak miabym ci zabi, to ju bym to zrobi. - Duo by straci - wzruszy ramionami Jorg. - Co bym straci? - Wiesz, e mam wicej brylantw, ni ci pokazaem. Dogadamy si, to dostarcz. - Dobrze, a teraz oprzyj rce o samochd. - Co jest?! - Jorg cofn si o krok, widzc, e ysy celuje w niego z pistoletu. - Spokojnie, musz sprawdzi, czy masz bro. Karl sprawnie przejecha rkami po kieszeniach, obmaca pasek i nogawki. - Czysty -powiedzia do ysego, ktry syszc te sowa, pochy li si nad kierownic i uruchomi silnik.
246

- Siadaj. - Karl otworzy przednie drzwi samochodu. Sam usiad na tylnej kanapie. Sytuacja zaczynaa przybiera zy ob rt, ale Jorg uzna, e w czasie jazdy nie zaatakuj. Najpierw bd chcieli dowiedzie si, gdzie ukry brylanty. Mia jednak pen wia domo, e jakikolwiek bd w jego kalkulacjach oznacza mier. Szybko przemknli ciemnymi i pustymi uliczkami Lenej i tu za miastem skrcili w prawo. W tym samym momencie pojawiy si za nimi wiata samochodu, co bardzo zaniepokoio Karla. - Zwolnij, zobaczymy kto to - powiedzia do ysego. Jorg ktem oka dostrzeg, e Karl wydobywa spod fotela pistolet maszynowy. Usysza szczk zamka. Byli gotowi do walki, cho mao prawdopodobne, aby kto zechcia ich zaatakowa w nocy, podczas szybkiej jazdy. Samochd zrwna si z nimi. Jecha szybko, jakby kierowca i pasaerowie spieszyli si dokd. Na pewno nie interesowali si adlerem, w ktrym jecha Jorg. On zorientowa si, e to ten sam samochd, ktry przemkn przez rynek, gdy rozmawia z Globckem. Po chwili wiata zniky za wzniesieniem, a una, jak rzucay w zamglonym powietrzu, szybko zgasa. Karl uspokoi si, cho wci trzyma pistolet maszynowy na kolanach. Szosa biega pod gr i gdy dotarli na szczyt wzniesienia, ponownie zakrcili. Jorg zorientowa si, e jad w stron zamku Czocha. - Dokd jedziemy? - Mamy takie spokojne miejsce do rozmw handlowych - Karl powiedzia to bardzo naturalnie. - W dzisiejszych czasach trzeba by ostronym. Tam nikt nie bdzie nam przeszkadza. Po kilku minutach przejechali obok zamku i dopiero dwa kilometry dalej skrcili w drog prowadzc do jeziora. Zna j dobrze, gdy czsto robi tutaj wycieczki. Wiedzia, e prowadzi do tamy. - Musz ci zawiza oczy - Karl nie czekajc na zgod Jorga, zarzuci mu od tyu opask i mocno cisn. - Nie obawiaj si. Cho dzi o to, eby nie sprowadzi policji do naszej spokojnej przystani. Jorg nie zareagowa. Majc Karla za plecami, nie mg wiele zyska. Jechali jeszcze kilkanacie minut, a zatrzymali si na niewielkim wysypanym wirem placyku. Tam Karl zdj Jorgowi opask.
247

Przez chwil w wiatach samochodu Jorg widzia wzniesienie i elazne drzwi w betonowej cianie. Potem ysy wyczy wiata i ogarna ich ciemno. - Jestemy na miejscu - potwierdzi Karl. - No to mw, co masz. - Dwa brylanty, ktre ci pokazywaem. Karl schyli si, aby odoy pistolet maszynowy na miejsce. By to specjalnie przygotowany uchwyt pod fotelem umoliwiajcy szybkie wydobycie broni. - Kamiesz - odezwa si ysy. - Nie przyjedabym po dwa kamyczki. Jorg spojrza na niego. Nie zauway, e w tej samej sekundzie Karl, prostujc si, wycign z kieszeni zbat link. Trzymajc za jeden z uchwytw, drugi koniec puci wolno, tak e linka w okamgnieniu owina si dookoa szyi Jorga. - Nie rzucaj si, bo ci eb odern - warkn Karl. Trzyma ju za drugi koniec i lekko pocign. Ostre zbki wpiy si Jorgowi w szyj. Nie spodziewa si, e zaatakuj tak szybko. Siedzia z pi na szyi, majc pen wiadomo, e groba Karla jest cakowicie realna. - Ranisz mnie - wyjka. To byy jedyne sowa, ktre przyszy mu do gowy. - Ile masz brylantw? Tylko nie mw, e dwa, bo nie bdziemy traci na ciebie czasu. - Osiemnacie - wyzna Jorg. - Ile? - Karl jakby nie usysza jego odpowiedzi. - Osiemnacie - powtrzy Jorg. - Gdzie je trzymasz? Nie mg odpowiedzie natychmiast, bo wzbudziby ich podejrzenia. Musieli uwierzy, e walczy o swj majtek. - Gdzie? Karl zacisn lekko link. Zbki wpiy si w szyj, rozcinajc skr. - Pu! - Gdzie trzymasz? Jorg jeszcze przez chwil zwleka, ale czujc, e ptla zaciska si coraz mocniej, uzna, e musi odpowiedzie.

248

- W murze ogradzajcym koci w Lenej. Karl poluzowa link. - Gupie miejsce. Kto mg znale. - Nie, ukryem tak, e nikt nie znajdzie. - A dokadnie gdzie? - Za pyt nagrobn Schleyfferw. Pita cega od gry, wyry em krzyyk. Karl skin gow. Na ten znak ysy wysiad z samochodu, obszed go i otworzy drzwi od strony Jorga. W rku trzyma pistolet. - Wysiadaj! - rozkaza Karl. Zdj link z szyi Jorga. Drob ne zbki porozcinay skr w wielu miejscach, powodujc dotkliwy bl. Czu jak konierzyk nasika krwi. Jorg pochyli si i wysun gow. Podpar si rk o tablic rozdzielcz samochodu, aby wysi, i w tym samym momencie ysy gwatownie trzasn drzwiami, ktrych grna cz uderzya Jorga tu nad uchem. Zwali si bez czucia na ziemi. Nie straci przytomnoci, ale oszoomienie wywoane uderzeniem i gwatownym blem trwao kilkanacie sekund. Karl pochyli si nad lecym, wykrci mu rce do tyu i zaoy kajdanki. Odczekali chwil, a Jorg zacz odzyskiwa wiadomo, i podnieli go, chwytajc za rce. - Sprytny jeste, ale my sprytniejsi - pochwali si Karl. By zadowolony ze sposobu, w jaki rozprawi si z Jorgiem. Zapewne wyprbowa to wielokrotnie na innych winiach. Popchn Jorga, zmuszajc go, aby podszed do pancernych drzwi, ktre otworzy kluczem. Czuli si pewnie, nie starajc si ukry swojej obecnoci. Najwidoczniej znajdowali si na terenie strzeonym przez NKWD lub milicj, gdzie nikt inny nie mg wej. Za drzwiami wida byo niski betonowy tunel, ktrym ruszyli w gb. Fetor dochodzcy gdzie z gbi nasila si. Musia te drani Karla, gdy ten wydoby z kieszeni chusteczk i przytkn do nosa. Szli tak w gb betonowego korytarza, a zatrzymali si przed kolejnymi pancernymi drzwiami. - Wiesz, co tak mierdzi? - Karl odwrci si do Jorga i nie cze kajc na odpowied, doda: - Trupy. My teraz pojedziemy do kocio a, a ty posiedzisz z nimi. Jeeli nas okamae, pozostaniesz tam do czasu, a zdechniesz z godu. No jak, okamae? 249

Nacisn dwigni blokujc drzwi. Bolce wchodzce w wielu miejscach w metalow ocienic przesuny si i Karl, mocniej przyciskajc chusteczk do nosa, drug rk otworzy drzwi. ysy wczy latark, ktrej snop wpad do wntrza. W niewielkim betonowym pomieszczeniu wida byo poskrcane ciaa. Trupi fetor uderzy z tak si, e odek Jorga skurczy si gwatownie. Nie mogc pohamowa wymiotw, pochyli si, wyrzucajc na cian zawarto odka. - Rzygaj, rzygaj - rozemia si Karl. - To ci osabi i wczeniej umrzesz, czyli skrcisz swoje mki. Masz te szans na zakaenie trupim jadem. Te szybciej umrzesz. Odczeka, a skurcze przestan wstrzsa Jorgiem, ktry opar gow o cian, chodzc czoo. - Tam poczekasz na nasz powrt. Jeeli w t wnk z brylan tami woye granat, ktry wybuchnie po wyjciu cegy, i zginie my, to nie bdzie ci mia kto wypuci. Za jakie trzy tygodnie bdziesz tak wyglda jak oni. No jak, powiesz prawd? Jorg rozpaczliwie stara si jak najszybciej pozbiera myli, ale sytuacja, w jakiej si znalaz, bya beznadziejna. Nie mg ich zaatakowa, gdy mia rce skute za plecami. Obydwaj stali w takiej odlegoci od niego, e nie mg nawet sprbowa kopn ktrego. I tak by to nic nie dao. Rozumia, e bez wzgldu na to, jakiej udzieli odpowiedzi, wepchn go do tego grobu i zatrzasn drzwi. A gdy dotr do kocielnego muru i zamiast brylantw znajd woreczek z bagnetem, wrc rozsierdzeni. - Nie chcesz gada? No to wa! - Karl schwyci go za rami, aby popchn w stron pomieszczenia z trupami. Bysk i huk, jakie nastpiy sekund pniej, wyday si Jor-gowi czym cakowicie niewytumaczalnym. Przez sekund nie rozumia, co si stao. Gotw by uzna, e eksplodowaa mina. Patrzy, jak ysy, ktremu kula oderwaa pat czaszki, osuwa si z guchym rzeniem po cianie i zamiera z rkami odsunitymi na boki. Ktem oka dostrzeg posta czowieka z karabinem, ktry wyoni si zza zakrtu. Sysza, jak tamten przeadowuje bro i skada si do drugiego strzau. Nie miao znaczenia, kim jest ten czowiek i dlaczego zastrzeli ysego. Widzia, jak Karl, rwnie zaskoczony,

250

siga po pistolet, ktry wetkn za pasek, i szarpie gaziki kurtki, aby szybciej dosta si do rkojeci. Jorg odchyli si, aby zwikszy odlego, a opar si plecami o cian, i wtedy kopn Karla z ca si, na jak mgt si zdoby, w krocze. Ten skuli si i bokiem upad na betonow podog. Jorg odskoczy, aby wyj spoza krgu wiata, bojc si, e teraz on stanie si celem nieznanego strzelca. Ale strza ju nie pad. Zapada cisza, z ktrej dochodziy miarowe kroki, a z ciemnoci wyoni si Czerny z krtkim karabinkiem na ramieniu. - Ale tu mierdzi - powiedzia, jakby jego pojawienie si byo czym naturalnym. - Co tak mierdzi? Jorg czu, jak opuszczaj go siy. Minie, napite w cigu ostatnich kilku minut do granic blu, nagle rozluniy si. Bezwolnie uklk. Jeszcze przez moment pomyla, e postrada zmysy i to, co dzieje si przed jego oczami, jest halucynacj. - yjesz? - Czerny pochyli si nad nim i dotkn dwoma palcami aorty szyjnej, aby sprawdzi puls. W tym samym momencie Karl, wci trzymajc si za krocze i rzc z blu, zacz si podnosi, ale ledwo unis gow, a Czerny kopn go w szczk z takim rozmachem, e wyrzucony jak z katapulty uderzy o cian i osun si bez przytomnoci. - Gdzie ty by, ty cholerne ubezpieczenie? - wyjka Jorg, wci klczc. Nie mia siy wsta. Czerny chyba to rozumia, gdy podszed do niego i delikatnie podnis. - Cay jeste? - Cay, chyba e mam pknit czaszk. Rozkuj mnie. Ten bandzior w prawej kieszeni kurtki ma kluczyki. Czerny uwolni mu rce i podsun manierk z wdk, ale Jorg pokrci gow. Nie by w stanie przekn. Czerny nala odrobin wdki na szmatk i przetar zakrwawion szyj przyjaciela. Delikatnie wydezynfekowa ran nad uchem, powsta po uderzeniu drzwiami. - Niele jeste poobijany - zauway. - Niewiele brakowao, a... - Okay, nie zo si - przerwa mu Czerny, rozumiejc, e czeka go kolejna porcja wyrzutw - Nie mogem. - W lesie na granicy omale przewodnicy mnie nie zadgali, a tutaj ju byem w masowym grobie. 251

- Wytumacz si, chodmy std. - A eo z nim? - Jorg wskaza na Karla, lecego bez przytomnoci. Czerny pochyli si nad nim. Sku kajdankami rce, przecigajc acuszek przez klamr wystajc ze ciany. - Wrcimy, nie ucieknie. Wzi pod rk Jorga, ktremu wci krcio si w gowie, i poprowadzi go do wyjcia. Nocne powietrze uderzyo z tak si, e Jorg si zachwia. Doszed szybko do samochodu i opar si o botnik. Oddycha ciko, starajc si wyrzuci z nozdrzy trupi odr, ktry zdawa si wdziera w kady por jego ciaa. Czerny nie odzywa si. Wypi kilka ykw wdki z manierki, najwidoczniej chcc w ten sposb odpdzi od siebie wspomnienie strasznego fetoru. - Nie wiem, jak tam wrci - mrukn wreszcie, wskazujc na drzwi do bunkra. - Ale ten zbir moe wiele nam powiedzie. Jorg odetchn gboko. Pulsowanie w skroniach nasilao si. - Skd si tu wzie? - zapyta Czernego. - Wiesz, odnosz wraenie, e kady rodzc si, ma wyrysowan przez Boga ciek, ktr bdzie szed. Na mojej Bg postawi paru enkawudzistw. Jorg umiechn si, wyobraajc sobie taki boski rysunek. Czerny dostrzeg umiech na jego twarzy. - Co ci tak mieszy? To szczera prawda! We wrzeniu 1939 roku wycofywalimy si do Rumunii. Zapali mnie enkawudzici. Na szczcie oddali Niemcom i ty mnie wypucie. I co? Znowu zapali mnie enkawudzici. I ja gupi, nie wierzc, e na mojej ciece yciowej moe sta ich wicej, zgodziem si na powrt do Czochy. I co? - Zapali ci enkawudzici - odpowiedzia Jorg. - Tak, wanie. Pomylaem wtedy: koniec, limit si wyczerpa, a moja cieka prowadzi pod cian, gdzie mnie zastrzel. Ale wtedy, gdy wrzucili mnie do jakiej paskudnej nory, pomylaem: nie opuszcz mojego przyjaciela Jorga! - Nie gadaj, mylae o mnie, w takiej chwili? Czerny tylko skin gow. Nie powiedzia ani sowa, gdy nie chcia tak ostentacyjnie kama. Podsun manierk Jorgowi, 252

ktry wypi solidny yk. Poczu, jak wdka pobudza krenie, co jednoczenie nasilio bl. Ale nie zwaa ju na to. Par ruchw gow, jakie wykona, przekonao go, e czaszka pozostaa caa, wic uzna, e byo to jedynie solidne stuczenie. - To jak si wydostae? - Nie uwierzysz! - Globcke ci wypuci. Ta myl przysza tak niespodziewanie, e a si zdziwi, jak co takiego mogo mu przyj do gowy. Byo to rwnie nieprawdopodobne, jak spotkanie Globckego na ulicy w Lenej. Moe dlatego tak powiedzia. Jeszcze bardziej zdziwiony by Czerny. - Skd wiesz? - Andrzej, pogadamy pniej. Trzeba z tamtym zaatwi spraw, zanim przyjd jego kompani. Podnis si z trudem i natychmiast usiad na botniku. Zawroty gowy nasiliy si. - Sabiutki jeste. - Czerny przyglda mu si uwanie. - Idziemy - Jorg otrzsn si. Czerny poda mu pistolet. Jorg wsadzi go do kieszeni i ruszy, najpewniej jak tylko zdoa, do pancernych drzwi. Powrt do lochw to ostatnie, na co mia ochot, ale zdawa sobie spraw, e Karl moe dostarczy wanych informacji. Gdy weszli do korytarza, usyszeli dobiegajcy z daleka guchy odgos. Spojrzeli na siebie. Czerny przeadowa karabin i odskoczy pod cian. Jorg z pistoletem w doni, pochylony szed, omijajc plamy wietlne rzucane przez lampy przytwierdzone do stropu. Zatrzymywali si co chwil i nasuchiwali. Dookoa panowaa absolutna cisza, tak wielka, e sycha byo uderzenia kropli kapicych z sufitu. - Moe co si osuno - szepn Czerny - bo chyba to nie du chy pomordowanych tak haasuj. Sposb, w jaki to powiedzia, wiadczy, e nie wyklucza takiej moliwoci. Powoli zbliali si do miejsca, w ktrym zostawili Karla. Z daleka zobaczyli jego sylwetk, tak jak go zostawili, przykutego do klamry. Wyglda jakby nie odzyska przytomnoci, gdy wisia na kajdankach z nisko opuszczon gow. 253

Jorg ponownie spojrza na Czernego. Ten wzruszy ramionami i opuci karabinek. Nie byo adnych powodw do niepokoju. Rozejrzeli si wok. Drzwi do komory ze zwokami byy dobrze zamknite, o czym wiadczya wysoko podniesiona masywna klamka. Korytarz koczy si kilkanacie metrw dalej solidn betonow cian. - Ani ywej duszy - mrukn Czerny. Odpry si nieco, ale do koca nie odrzuci obaw, z jakimi wchodzi do ponurego lochu. Pogadajmy z nim i idmy std w choler. I tak dzisiaj nie bd mg spa. Jorg podszed do Karla i pochyli si. - No... Chcia co jeszcze powiedzie, ale nagle wyprostowa si i odsun o p kroku. - Jezus! - Co jest? - Czerny, ktry przysiad na betonowym wystpie, zerwa si na rwne nogi i podnis karabin. - Co jest?! - Nie yje - wyszepta Jorg. - Jak nie yje"? - Czerny nie rusza si z miejsca, jakby sparaliowa go strach przed nieznanym. Najwidoczniej nie mia zamiaru podchodzi do Karla. - Kto podci mu gardo... - niepewnie odezwa si Jorg. -Daj latark - obrci si do Czernego. - We. - Odpi latark z paska i wycign rk do Jorga. Cay czas rozglda si dookoa, jakby obawiajc si ataku wampirw. Jorg dostrzeg to. - Daj spokj. Zabi go czowiek, nie duch - powiedzia. Owietli latark zwoki. ciana wok bya zbryzgana krwi pryskajc z przecitnch ttnic. Na twarzy Karla zamar strach. Oczy mia szeroko otwarte, a usta wykrzywione jakby w ostatnim krzyku. Na przegubach kajdanki pozostawiy krwawe lady. Musia si szarpa, widzc nadchodzcego morderc. Dlaczego? Do tego tunelu mg wej tylko kto, kogo Karl zna. Widzc nadchodzcego czowieka, powinien si spodziewa uwolnienia, a nie ataku. By to wic kto, kto swoim wygldem lub zachowaniem wzbudzi przeraenie czowieka, ktrego atwo nie byo przestraszy.

254

- Moe co powiesz - Czerny zaczyna si niepokoi. - Ja ju mam tego do! Wychodz! - Poczekaj, morderca tu jest. Gdzie si ukry? Jorg wyprostowa si. wiato latarki przesuno si po cianie z plamami krwi i wydobyo napis. Jorg spojrza uwaniej. Nieporadne litery, jakby namazane palcem ukaday si w sowo Ygg". Co to mogo znaczy? Nie chcia si nad tym zastanawia. Ruszy w gb korytarza. Uzna, e tam musi by zamaskowane przejcie. Czerny, ktry najwyraniej nie mia ochoty pozostawa sam, postpowa za nim. W snopie wiata rzucanym przez latark nie wida byo nic szczeglnego. Ze wszystkich stron otacza ich lity beton, bez najmniejszej szpary czy szczeliny. Naleao wykluczy istnienie jakiegokolwiek tajnego przejcia. A jednak morderca musia przedosta si tdy. Chyba e przejcie prowadzio przez komor ze zwokami, ale drzwi byy dobrze zamknite. - Masz pomys? - Jorg obrci si do Czernego. - Mam. Chodmy std! Chyba nic lepszego nie mamy tu do roboty. - Mamy... - Co? - Szuka dalej. - Dobry pomys, a przynajmniej wiesz gdzie? - Tam gdzie stoisz. Jorg nieco opuci latark i wiato padao na posadzk. - Z miejsca, w ktrym stoisz, nie zobaczysz tego, gdy cie powstaje od mojej strony. - Moesz janiej? - Prawdopodobnie stoisz na pokrywie wazu zamaskowanej wirem. Widz cie, jaki rzuca krawd. Jorg przyklkn. Posadzk w wielu miejscach pokrywa drobny wir, bdcy prawdopodobnie pozostaoci po betonowaniu. Przesun doni. Kamyczki przetoczyy si za ruchem jego palcw, ale w jednym miejscu nie poruszyy si. Byy przyklejone do jakiej powierzchni. Wymaca niewielkie wgbienie idealnie pasujce do doni. Napi minie. Cika, eliwna pokrywa uniosa si o kilka centymetrw. 255

- Nie podno! krzykn Czerny. - Moe by zaminowana! - Nie sdz. Zabjca Karla tdy przeszed przed paroma minutami. Straci jednak pewno i ju z wiksz ostronoci unis pokryw, odsaniajc kwadratowy otwr. Odsun si na bok, obawiajc si, e z wntrza mog pa strzay. Odczeka tak chwil i ostronie zajrza do wntrza. Zobaczy metalowe klamry na cianie i dno korytarza zalanego wod. Usiad na obrzeu otworu, trzymajc pistolet skierowany w gb, gotw strzela, gdyby kto si tam pojawi. Pomyla, e jeeli napastnik chciaby go zaatakowa, to musiaby podej do pionowego kanau, a wwczas usyszaby jego kroki, gdy nie daby raay porusza si bezgonie po wodzie. Czerny przyklk z boku, celujc w czarny otwr. - Szkoda, e nie mamy granatw - westchn. - Znakomicie wyjaniaj takie sytuacje. Jorg chwyci latark w zby i opuci si jak mg najniej. Wymaca stop klamr i opar tam but. Nasuchiwa, ale nic nie zakcao ciszy, w ktrej krople spadajce na powierzchni wody dolnego korytarza brzmiay bardzo wyranie. Zszed kilka klamer niej i przechyli si. Widzia ju duy odcinek korytarza, ktry zakrca po kilkunastu metrach. Zakada, e napastnik mg si tam zaczai. - Daj kamie, duy - szepn do Czernego. Rzuci go tak, aby odbi si od ciany i wpad z pluskiem do wody tu przed zakrtem. Jeeli napastnik byby tam, musiaby odskoczy, bojc si, e to granat. Ale nic si nie stao. Jorg ostronie zszed niej i zanurzy stop. Poczu mocny grunt. Woda miaa tylko kilka centymetrw gbokoci. Opar si bokiem o cian i wycelowa pistolet w stron, z ktrej mg nastpi atak. Cisza mcona jedynie odgosem spadajcych kropli dziaaa uspokajajco. Da znak Czernemu, aby zszed do niego. Zakada, e zabjca Kara, wiedzc, e jest ich dwch, nie chcia ryzykowa starcia i uciek ju daleko. Nie mona byo jednak odrzuci niebezpieczestwa, e znajc dobrze te podziemia, czeka w ukryciu, aby niespodziewanie zaatakowa od tyu. - Pokrywa moga by zaminowana, napastnik czeka na dole z shot gunem i nafaszerowa ci rutem jak zajca, a w tunelu
256

mg si unosi gaz. - Czerny stan po drugiej stronie korytarza. Te by skupiony i gotw do odparcia ataku. - Mamy jeszcze jedn moliwo: zabdzimy - mrukn Jorg i zanim Czerny zdoa odpowiedzie, doda: - Osaniaj mnie. Powoli zblia si do zakrtu, nasuchujc, czy nie dobiegnie go niepokojcy odgos. Cisza omielaa go. Za zakrtem nie byo adnej zasadzki, co sprawio, e zacz i odwaniej. Czerny posuwa si pi metrw z tyu, po drugiej stronie tunelu, z uniesionym karabinem, gotw strzela do kadego cienia, ktry pojawiby si w polu widzenia. Nie dostrzegali ladu ycia, z wyjtkiem kilku szczurw, ktre sposzone przemkny po rurze, jaka biega nad ich gowami. Nie byo te bocznych odgazie, co dawao pewno, e zabjca nie ukry si w nich. Tunel unosi si, wprowadzajc ich na suchy grunt. Po kilkudziesiciu krokach doszli do skrzyowania. W obydwie strony biega galeria tak wysoka i szeroka, e moga tam wjecha ciarwka. Naprzeciw w prostoktnym otworze wida byo wielk stalow rur. Byszczaa jeszcze w wietle latarki, ale w wielu miejscach widniay wielkie plamy rdzy. Najwidoczniej woda wypukaa konserwujcy smar i konstrukcja zacza rdzewie. Jorg i Czerny przystanli przed skrzyowaniem. Rozumieli, e wyjcie do duego tunelu mogoby by dla nich niebezpieczne. Latarka owietlaa niewielki odcinek, byliby za doskonale widoczni dla napastnika ukrytego w ciemnociach. Uzbrojony w karabin maszynowy mg otworzy celny ogie z odlegoci kilkudziesiciu metrw. - To chyba doszlimy do koca -jakby z ulg wyszepta Czerny. - Chyba tak, ale co to moe by? - ponownie skierowa snop wiata na wielk rur. - Moe doprowadzenie wody - zastanawia si Czerny. - Stalow rur? - Tak, to bez sensu. - Widzisz stopnie obok? - Czerny skierowa wiato latarki tu obok rury, wydobywajc z mroku metalowe stopnie przytwierdzone do betonowej ciany. - Sprbujemy si po nich wydosta? 257

- Z gry nie dochodzi wiato, wic otwr musi by zamknity. - Jorg by wyranie sceptycznie nastawiony do pomysu opuszczenia tuneLu, cho zdawa sobie spraw, e nie s przygotowani do podziemnej wdrwki, z jedn latark, w mrokach, w ktrych czai si bezwzgldny napastnik. - Jest noc - zauway Czerny. - Dobrze, kto pierwszy przebiegnie przez tunel? Ty czy ja? Jorg zgasi latark. W cakowitej czerni nie dostrzegali adnego, najsabszego nawet promienia wiata. Nie mg jednak wieci, gdy byliby za dobrym celem. Wychyli si ostronie zza rogu. Ciemno nie pozwalaa im si zorientowa. Podnis pistolet, aby by gotowym do strzau, gdyby napastnik wczy reflektor. - Biegnij! - szepn przez rami. Usysza szybkie kroki Czernego, ktry po omacku przebieg przez tunel. - Teraz ty, biegnij na wprost - powiedzia Czerny. Jorg uzna, e od przeciwlegej ciany tunelu dzieli go dwanacie dugich krokw. Postanowi i spokojnie, liczc kroki i rozgldajc si w ciemnociach. Jego oczy przyzwyczajay si do ogarniajcej czerni i powoli zaczyna dostrzega zarysy betonu, co byo widomym znakiem, e do tunelu dostaje si wiato. Z ulg dotkn przeciwlegej ciany tunelu. - Jestem - szepn do Czernego. - Z gry wpada wiato ksiyca - odpowiedzia tamten. -W kadym razie tak mi si zdaje. Dostrzegali ju zarysy wnki, w ktrej biega rura, i przesunli si tam. Gdy tylko ciana osonia ich przed pociskami, ktre mogy pa z gbi korytarza, Jorg zapali latark. Nie zmienio to niczego. Z obydwu stron dobiegaa cakowita cisza. - Rozpyn si jak duch - mrukn Czerny. - Jak duch podziemi - doda Jorg. Wsun pistolet za pasek i chwyci za klamr. Widzia, jak Czerny przywar plecami do ciany, aby osoni go przed atakiem, ktry mg nastpi w kadej chwili. Pocztkowo nie liczy klamer, co okazao si bdem. Byy trzydzieci centymetrw jedna od drugiej, a wic bez trudu ustaliby gboko szybu. Uzna, e przeszed dwadziecia, zanim zaj si
258

obliczaniem. Cay czas posuwa si szybem, tu obok rury, spajanej co kilka metrw wielkimi konierzami, skrconymi za pomoc bardzo wielu rub. Gotw by uzna, e by to szyb ratunkowy, w ktrym biegy instalacje zasilajce podziemny system. Nie mia pojcia o jego przeznaczeniu. Ale to nie by problem, ktrego rozwizaniu oddawa si w tej chwili. Czu wiee powietrze wpadajce z gry, co uznawa za znak, e szyb jest otwarty, aczkolwiek przysonity tak, e nawet nie wpadao tam wiato ksiyca. Mimo to za kadym metrem, jaki pokonywa, w szybie robio si janiej. Zaczyna dostrzega kwadratowy zarys wyjcia, cho wci nie wiedzia, czy nie jest przysonite aurow klap. Po trzysetnej klamrze chwyci rk za obramowanie kwadratowego otworu, podcign si i postawi stop na betonowej posadzce. Znajdowa si we wntrzu niewielkiego ceglanego domku, w ktrym jedyny otwr zasonito drewnian pyt. Wykonano j naprdce i niestarannie, gdy midzy deskami pozostawiono szpary, przez ktre wpadao wiato ksiyca. Przyklkn i delikatnie popchn pyt. Uchylia si z cichym zgrzytem rdzewiejcego zawiasu. Na zewntrz widzia drzewa, gsto porastajce teren wok domku. Panowaa taka sama cisza, jak w podziemnych tunelach. Wrci do otworu, z ktrego wyszed. - Andrzej, chod! - krzykn. Na dole bysno wiato la tarki. Czerny potwierdza, e usysza jego woanie i zacz po dr w gr. Jeeli dobrze oszacowa odlegoci midzy klamrami, to od tunelu dzielio go okoo stu metrw. A szyb bieg jeszcze w d. Rura, przy ktrej cay czas si wspina, koczya si na rwni z podog domku i zamknita bya solidn pokryw, przykrcon kilkudziesicioma rubami do opasujcego j konierza. Czerny wydosta si po kilku minutach zdyszany z wysiku, jakiego wymagao pokonanie stumetrowej drabiny. Usiad na pododze. - Pi mi si chce - mrukn. - Mnie te, ale musimy zaczeka do rana. - A przynajmniej wiesz, gdzie jestemy? - Nie mam pojcia. Zaczekamy do witu. - Jeeli to paskudztwo nie wylezie z nory - Czerny wskaza na otwr, z ktrego wyszli. 259

- Mia sto okazji, eby do nas strzela. Skoro tego nie zrobi, to znaczy, e ju go tam nie ma. Lepiej opowiedz mi o tych enkawudzistach przy boej ciece. - A mog pniej? Nie chce mi si gada. Czerny opar si wygodnie o cian i zamkn oczy. Zmczenie i napicie nieopuszczajce ich od kilku godzin cigay sen. - Andrzej - odezwa si Jorg. - Masz eo szczeglnie wanego? - Czerny nie wydawa si zadowolony, e przyjaciel ma ochot pogada. - Na cianie przy zwokach Karla... - Och, nie, tylko nie o tym! - zaprotestowa Czerny, ale Jorg nie zwraca na to uwagi. - ...morderca napisa krwi Ygg" - dokoczy. - Co to moe znaczy? - A skd ja mog wiedzie? - Pocztkowo mylaem, e Karl umierajc, chcia co przekaza, ale czowiek z podcitym gardem tego nie robi. Napisa wic to jego krwi morderca. - Co, mwisz, napisa? - Czerny podnis si. - Ygg, tylko tyle. - To przydomek Odyna, boga z dynastii Azw - odpowiedzia po chwili Czerny. - Najwyszego boga nordyckiego. Boga wojownikw. Sprytnego i przebiegego. - Co znaczy Ygg? - Straszliwy. A wiesz co oznacza po angielsku Wednesday? - Zawsze uwaaem, e roda. - Nie tylko. Oznacza dzie Odyna". - A co dzisiaj mamy? - rod. - Mylisz, e przyszed po ofiar? - Myl, e dlatego zabi Karla. By moe polowa na nas, ale jak zabi tego bandziora, to si nasyci. - Jego krwi? - By moe on, by moe jeden z jego dwch wilkw. - Wilkw, mwisz - to sowo najwyraniej przywoao jakie skojarzenie. - Tak, Geri i Freki. ywi si misem z talerza Odyna, a co?
260 _________________________________________________

- Znaem kiedy czowieka, ktry nazywa si Wolf. Oparli si o cian, czekajc na wit. Ich bro -w dalszym cigu bya skierowana do wylotu szybu.

23 maja, zamek Ksi


Globcke przeszed przez wski placyk midzy oficynami zamku Ksi i skierowa si do wejcia do gwnego budynku. W oddali, midzy stertami desek zwalonego rusztowania, zobaczy, jak z paacu wychodzi Czyykw i kilku oficerw radzieckich. Mieli wielkie sztywne pagony, byli bez czapek, najwyraniej mocno pijani, chocia dochodzia dziewita rano. egnali si wylewnie, obejmujc za ramiona, ciskajc i caujc w usta. Czsto obserwowa takie zachowanie u oficerw, ktrych z racji postury, twardoci obyczajw i demonstracji mskoci przy kadej okazji trudno byo nawet podejrzewa o homoseksualizm. Szybko doszed do wniosku, e to taki wschodni obyczaj, co napawao go obrzydzeniem. Wsiedli do samochodu, ktry ju na nich czeka, i powiewajc czapkami oraz wykrzykujc podzikowania za gocin, odjechali, wzbijajc tumany pyu z rozdartych workw cementu, ktre walay si po dziedzicu. Globcke zwolni kroku. Nie chcia spotyka si z Czyykowem, ktry wci sta przed wejciem i zapatrzony w odjedajcych nie dostrzega go. Globcke pracowa tu od miesica i z wolna podejrzliwo, z jak go przyjto, zanikaa. Uznali, e jest tym, za kogo si podaje, niemieckim antyfaszyst i komunist, ktry caym sercem chce suy Stalinowi i jego pastwu robotnikw i chopw. Nauczy si ju tego zwrotu, ktry tak czsto powtarza Czyykw. Odnosi wraenie, e hoota, ktra wypenia zamek, a w zimne wieczory palia w kominkach piknymi meblami i paacow klepk, uwierzya, e tak wanie ma wyglda wymarzone pastwo. Czyykw do nich nie pasowa, aczkolwiek nie odway si przeciwstawi wandalizmowi. By wyksztaconym czowiekiem, pochodzcym z miasta, z pewnym obyciem, ktry panicznie ba si losu, jaki spotka wielu 261

jego kolegw ze suby. Globckego traktowa przyzwoicie, wykorzystujc go gtwnie jako tumacza w czasie przesucha jecw, wobec ktrycli mia podejrzenia, e mog cokolwiek powiedzie o zamku. Nigdy jednak nie zmusza go, aby asystowa przy torturach, jakim wpaacowych podziemiach poddawa opornych. Jakby wstydzi si tukich metod przed obcym, za jakiego wci uwaa Globckego, a moe nie chcia mie wiadkw, ktrzy kiedy zeznawaliby przecinko niemu. Czyykw wreszcie zauway go, ale najwidoczniej nie mia ochoty na spotkanie, bo obrci si na picie i wszed do paacu. Globcke skorzysta z okazji i te szybko ruszy do swojego pokoju na parterze, ta obok wejcia. Poprzedniego wieczoru otrzyma stert dokumentw odnalezionych w jednej z paacowych komnat i mia je jak najszybciej przetumaczy. Globcke zdawa sobie spraw, e Czyykw wyrywkowo sprawdza wyniki jego prac, aczkolwiek w miar jak nabiera zaufania, robi to coraz rzadziej. Przez miesic nie skontaktowa si z nim nikt z organizacji, co Globcke tumaczy sobie tym, e genera Kroll pozostawi mu czas na aklimatyzacj i nie chcia naraa go na to, e kto z Rosjan zwrci uwag na obc?o. Oznaczao to, e organizacja wyznaczya mu zadanie dugoteiminowe. Mia utkn w Ksiu na wiele lat, co najwyraniej go rjartwio. Zamkn drzwi na klucz i wczy lamp nad biurkiem, bo cho za oknem by (kie, do jego pokoju nie docierao wiele wiata. Zsun papiery nahrzeg biurka, aby zrobi miejsce na czajnik, gdy jego wzrok pad na okno. Przed paacem zatrzyma si czarny samochd osobowy, mocno zabrudzony i pokryty pyem, co wskazywao, e przeby duj drog. Globcke, ktry lubi wiedzie, kto przyjeda do zamku,przysun si do okna, aby po sekundzie odskoczy tak raptowniejakby zobaczy upiora. To by upiH Nie mia wtpliwoci, kogo widzi. Blondyn, z prostym nosem, ja ktrym bya niewielka poprzeczna blizna, pucoowate policzki i to spojrzenie, wyraajce wyszo i nienawi wobec wszystkch dookoa. Beer! - Skd u liaba si tutaj wzi? - Globcke obserwowa go uwanie, jedmczenie gorczkowo zastanawiajc si, jak unikn konfrontaiji, ktra by go zdradzia. Beer zadbaby, eby jego
262

mier bya duga i bolesna, a Czyykw nie miaby nic przeciwko temu. Sign po suchawk, nie przerywajc obserwacji tego, co dziao si przed drzwiami. - Mwi Krausse, przekacie towarzyszowi Czyykowowi, e wyjedam do kwatermistrza po papier i atrament - rzuci do su chawki. Mczyzna, ktry wysiad za Beerem, zaskoczy Globckego w rwnym stopniu. Zna go! To by genera Ohlenrode, czowiek, ktremu organizacja wyznaczya funkcj skarbnika okrgu dolnolskiego. W jaki sposb dosta si w rce Beera? Globcke przez chwil zastanowi si, czy Ohlenrode cokolwiek o nim wie. By moe Kroll lub Skorzeny przekazali mu informacj, e wysyaj swojego czowieka, zasuonego esesmana, ale wtpliwe, czy podali jego nowe nazwisko. Na twarzy Ohlenrodego wida byo lady pobicia i to bardzo dotkliwego. Najwyraniej mia zamany nos. Donie, skute kajdankami, byy owinite bandaami. Prawdopodobnie Beer go torturowa. Co od niego wydoby? Globcke odczeka, a weszli do budynku. Sysza ich kroki, jak przechodzili obok jego drzwi, i gdy tylko ucichy, narzuci kurtk i wyszed do korytarza, gdzie zatrzyma si przed biurkiem oficera dyurnego. - Meldowaem towarzyszowi pukownikowi, e jad do intendentury po zaopatrzenie. Wrc za dwie, trzy godziny. Oficer dyurny skin gow i zapisa co w zeszycie. - Ech! - Globcke zatrzyma si, jakby nagle co sobie przypo mnia - zajrz jeszcze do biura, czy nie chc, eby im czego przy wie. Poszed szybko w gb korytarza, uznajc, e Beer oddali si wystarczajco daleko, aby nie istniao niebezpieczestwo spotkania si z nim. Tu za rogiem, gdy oficer nie mg widzie, dokd idzie, otworzy drzwi prowadzce do dolnego korytarza, gdzie gromadzono drwa do dwustu zamkowych kominkw. Zbieg schodami na ppitro. Zatrzyma si, nasuchujc, czy nikt za nim nie idzie. Nie syszc adnych odgosw, wyj z kieszeni kluczyk i otworzy mae drzwi zbite z solidnych desek. W ciasnym dugim korytarzu,
263

uywanym jako podrczny skadzik dla poamanych, mebli, rozdartych obrazw i wielu innych przedmiotw niepotrzebnych, aczkolwiek takich, ktre mogy si jeszcze przyda, odsun gdask szaf ze zwglonymi drzwiami. Zmienia miejsce zadziwiajco lekko, jak na masywny mebel, ujawniajc ciemne wntrze. Zapali wiato i znowu przesun szaf, maskujc wejcie. To bya jedna z tajemnic zamku Ksi, ktr kiedy zdradzi mu byy szef ochrony Harry Sauer. Metalowe szafy przytwierdzone do cian przypominay cznice telefoniczne, ale ich przeznaczenie byo inne. Globcke przekrci wielki ebonitowy wcznik. Dwie czerwone lampki na samej grze zawieciy si, potwierdzajc, e system zasilania dziaa bez zarzutu. Odczeka chwil, a nagrzej si lampy, ktrych prac zdradzao ciche buczenie, wetkn kocwk przewodu suchawek w gniazdo oznaczone numerem dziewitnastym i nasuchiwa przez chwil. Panowaa tam cisza, co go zdziwio. Uwaa bowiem, e Beer zaprowadzi Ohlenrodego do biura Czyykowa, a mikrofony tam zainstalowane powinny przechwyci rozmow. Globcke pochwali si kiedy Sauerowi, e wie wszystko, co dzieje si w zamku Tzschocha, gdy kaza zaoy mikrofony w najwaniejszych pomieszczeniach, i Sauer pozazdroci mu pomysu. A nawet skoni dyrektora pobliskiej filii Telefunkena, aby cign dla niego najnowoczeniejszy sprzt podsuchowy. Globcke musia uzna, e system Sauera dziaa skuteczniej. Tylko nigdy nie dowiedzia si, dlaczego Sauer kaza zaoy podsuch i w swoich pokojach na pierwszym pitrze. Mia tam trzy due sale poczone amfiladowo, ale korzysta tylko z jednej, gdzie w szafie, ktra teraz staa spalona w skadziku, byo podwjne dno. Sauer trzyma tam swoj najwiksz tajemnic: kokain. Globcke pozna j ju po wojnie, gdy przenoszono spalon szaf i odpado dno, z ktrego wysypay si fiolki. Pomyla, e Czyykw, leczc kaca po nocnej pijatyce z kolegami oficerami, poszed do swojej kwatery. Urzdzi j w pokojach, w ktrych mieszka Sauer. A moe obawia si, e w jego biurze kto moe podsuchiwa rozmow, i dlatego wola przej do prywatnych apartamentw. Globcke wetkn suchawki w gniazdo numer dwanacie i po chwili usysza gos. Nawet gdyby nie widzia Beera, poznaby go po gosie. Mwi dyszkantem, niechlujnie, poykajc kocwki sw i lekko seplenic.
264

- ...patrol natkn si na niego przypadkowo. Ucieka - rela cjonowa Beer. Globckego zastanowio, e rozmawiaj po niemiecku. Do tej pory uwaa, e Czyykw nie zna niemieckiego. A wic tylko udawa. Mg w ten sposb kontrolowa tumaczenia, a nawet dowiadywa si wiele z rozmw jecw, ktrzy wiedzc, e przesuchania prowadzi tumacz, chtnie wymieniali si uwagami przy Czyykowie. - Prdko ucieka, bo si tak potuk. - To by gos Czyykowa. - Wypad z samochodu - gos i miech Beera - ale go podniosem. Potem rozemia si Czyykw. Dobrze si bawili. - Towarzyszu pukowniku, ja nie po to, aby chwali si, jak ra towaem obywatela Ohlenrodego. On z radoci, e go wyratowaem, wiele mi powiedzia. Ale niech sam mwi, eby nie przekrci. Globcke uzna, e rozmawiaj po niemiecku, aby Ohlenrode ich rozumia. Zapada cisza. Najwidoczniej Ohlenrode zastanawia si, co powiedzie. - Gadaj! - rozleg si okrzyk Beera. - To co mi powiedziae! - Spotkaem si ze Sturmfhrerem Skorzenym, gdy by tutaj, to znaczy w zamku Tzschocha. Zdawalimy sobie spraw, e nie uda nam si zatrzyma waszych wojsk i wejdziecie na te tereny. Bdziecie szuka. Skorzeny przekaza mi rozkaz odwrcenia waszej uwagi od... Zapada cisza. - Od czego? Gadaj! - Beer ju nie krzycza, lecz pgosem przywoywa Ohlenrodego do porzdku. - Mog troch wody? Znowu zapada cisza. Najprawdopodobniej Czyykw kaza Beerowi poda szklank. Po chwili Ohlenrode zacz mwi: - Odwrcenia uwagi od broni, ktra tutaj pozostaa. Nie wszystko zdylimy wywie. - Jaka to bro? - to by gos Czyykowa. - Nie wiem! Prawd mwi! Nie wiem! - Ohlenrode niemale krzycza. Widocznie ba si razw. - Uspokj si. Wierz ci - Czyykw mwi spokojnie.
265

- Ja nie jestem naukowcem. Nie zajmowaem si uzbrojeniem. Wiem, e chodzi o now bro o ogromnej sile raenia. - Atomow? - By moe. Nie wiem. - Pozostaa tu i ma by std wywieziona? - Z tego co wiem, jeden egzemplarz wywieziono ze Stadtilm do Norwegii. Drugi przywieziono tutaj do Piirstenberg. Hitler da, eby zostaa uyta. Dalej nie wiem, ale chyba nie pozostawiono jej tutaj. Zamilk. Cisza przeduaa si. Globckego dobiegay tylko pojedyncze sowa wypowiadane pgosem po rosyjsku. Najwidoczniej Beer i Czyykw porozumiewali si na boku. - Wiesz, kto jej pilnuje?* - Nie! Przysigam. Moim zadaniem byo tylko cignicie waszej uwagi na skarby. Skorzeny zakada nawet oddanie wam stu milionw dolarw. - W jaki sposb? - To pytanie zada Beer. - Przez ludzi, ktrzy mieli rozprowadza sztabki zota, eby cign wasz uwag na ten lad. Jednym z nich by jubiler z Lauban. Nazywa si Stienert. - By? - zapyta Czyykw. Ohlenrode milcza przez chwil, rozwaajc, czy nie powiedzie prawdy o losie Stienerta, ale uzna, e byoby to zbyt ryzykowne. Czyykw mgby mu nie uwierzy, a Beer na pewno nie wybaczyby. - Tak, by - podj po chwili - zosta zamordowany. Zerkn na Beera. Ten cign brwi. Czeka na sowa, ktre miay pa. - Najprawdopodobniej przez rabusiw - wyrzuci szybko Ohlenrode - ktrzy chcieli zrabowa jego zoto. By moe to nawet ludzie z naszej siatki. Wielu postanowio dziaa na wasn rk. Chc si wzbogaci i jak najszybciej std ucieka. Przesta mwi. - Dobrze, panie Ohlenrode. Widz, e istnieje szansa na na wizanie wsppracy. Jeeli bdzie pan rozsdny... Czyykw zawiesi gos, czekajc na reakcj Ohlenrodego. Ten, najwidoczniej widzc moliwo uniknicia dalszych tortur, skwapliwie potakiwa.
266

- To dobrze - podj po chwili Czyykw. - Zamkniemy pana, opatrzymy, odkarmimy. Nikt nie bdzie robi pana krzywdy. Potem pogadamy. Sycha byo kroki, potem skrzypienie drzwi, jakie rozkazy wydawane po rosyjsku onierzom, ktrzy weszli do pokoju. - Jak widzicie, towarzyszu pukowniku, sprawa jest powana odezwa si Beer. - Nie dla nas - rzek Czyykw. - Broni zajmuje si Zawieniagin. Do nieudolnie... Sycha byo jego miech. - W Stassfurcie Amerykanie sprztnli mu sprzed nosa tysic ton rudy uranu. Wyobraacie sobie? Tysic ton! Znowu rozleg si miech. Globcke pomyla, e Czyykw musia bardzo nie lubi tego Zawieniagina. - Bro to jego sprawa. My mamy umieci do i robimy to perfekcyjnie. Jakie do? - zastanowi si Globcke. - O czym mwi? - Co ze Skorzenym? - zapyta Beer. - Nic. Po prostu nic! Siedzi nadal, a tak by ju blisko wolnoci. Globcke pochyli si i mocniej przycisn suchawki do uszu, aby lepiej sysze. - Wyobraacie sobie tak sytuacj u nas? Na przykad ja orga nizuj ucieczk winia, obgaduj wszystko, a tu nagle mnie odwo uj, przychodzi inny oficer i mwi nie, nie uciekniesz". Jak oni t wojn wygrali, skoro tacy naiwni. Ale to dobrze, jeszcze niejeden numer im wytniemy. Czyykw by w dobrym humorze, do czego bez wtpienia przyczynia si pijacka noc. Globcke pomyla, e zaatwi chyba jakie korzystne interesy. Sycha byo kroki, potem brzk szka. Czy oni zawsze musz pi? - pomyla Globcke. - Szukaem da - podj Czyykw. - I mam go! Ohlenrode wietnie si do tego nadaje. O czym mwi? - zastanowi si Globcke. Ju rozumia, e sprawa da ma kluczowe znaczenie. - Genera wykona zadanie do koca. Prawdopodobnie dosta sygna, e moe ju std wyjecha, skoro zapalimy go podczas
267

ucieczki. Jak dotrze do towarzyszy z Pajka", to bd darzyli go szacunkiem. Zwaszcza e poturbowany taki. - Musimy go jeszcze uwiarygodni. Nie czymy tajemnicy z tego, e zosta zapany. Zamany nos te bdzie dobrze o nim wiadczy. Niby wytrzyma tortury. Trzeba bdzie mu zorganizo wa ucieczk. I pilnowa! Ty bdziesz pilnowa. Rozmowa Czyykowa z Beerem stawaa si coraz bardziej bekotliwa. - Zaatwimy ci wycieczk do Rzymu. Oni wszyscy tam zmie rzaj, do argentyskiego biura imigracyjnego. Globcke zsun suchawki. Ta rozmowa wstrzsna nim. Z tego co mwi Czyykw, wynikao, e wywiad radziecki duo wie o trasach przerzutu esesmanw. I podsuwa swoich agentw. Nie do tego, w tak atwy sposb werbuje nowych, i to wrd najwyszych oficerw. Ohlenrode, zmuszony do wsppracy po paru razach, by ju cakowicie pod ich kontrol. Wyl go do Argentyny i bdzie przekazywa wszystkie tajemnice. Jak Rosjanie wykorzystaj Pajka"? Wiedzia, e potencja tej organizacji bdzie ogromny. Rosjanie bd wic chcieli obrci go przeciwko dawnym sojusznikom. Co do tego nie mia wtpliwoci. Przerazia go myl, e on i jemu podobni, ktrzy zdecydowali si przystpi do nazistowskiej machiny tylko dlatego, i uwaali narodowy socjalizm za mniejsze zo ni bolszewizm zagraajcy wiatu, stan si onierzami bolszewizmu! Wyczy urzdzenie podsuchowe i wyszed szybko z tajnego pomieszczenia. Zbieg schodami na d do duego korytarza prowadzcego do jednej z bram. Rosjanie rzadko tu zagldali. Jeeli miaby kogo spotka, to tylko jecw niemieckich, ktrzy zabierali std drewno do kominkw i roznosili po komnatach. onierze uznali, e to lepsze rozwizanie ni palenie mebli, ktre, wysuszone i fornirowane, paliy si zbyt szybko. Uchyli bram i wyszed na podwrze, mijajc wartownika, najwyraniej znudzonego sub na wewntrznym dziedzicu zamku, gdzie nic si nie dziao. Musia schowa si w miejscu, w ktrym nie byo adnej szansy spotkania z Beerem. Pomyla tylko z zadowoleniem, e tym razem Beer, jeeli wykona plan, ktry mu przedstawi Czyykw, i dotrze do Genui, na pewno nie wyjedzie stamtd do Argentyny. 268

24 maja, wzgrze nad Kwis


Przeycia minionej nocy byy tak silne i mczce, e obydwaj, czekajc na wit, zapadli w krtki sen, przerywany nerwowym nasuchiwaniem odgosw z wntrza szybu. Nic jednak si nie dziao. Ygg znikn na dobre jak duch i w aden sposb nie da o sobie zna. piew ptakw, ktre ockny si z pierwszymi promieniami soca, i ostre wiato padajce przez szpary zbudziy ich na dobre. - Czas, ebymy dowiedzieli si, gdzie jestemy. - Jorg podnis si obolay z kamiennej podogi. - Na pewno na staro bd mia reumatyzm -jkn Czerny. - Nie martw si o to, nie doyjesz. - Dzikuj ci przyjacielu. - Przecie obydwaj robimy wszystko, eby tak si stao. Jorg stan przy oknie i lustrowa teren. Wygldao na to, e znajdowali si na szczycie wzniesienia i to trudno dostpnego. Z jednej strony widniao urwisko, po ktrym trudno si byo wspi, a jeszcze trudniej zej. Z drugiej strony stok wydawa si atwiejszy, ale po kilku metrach przechodzi w pytkie siodo, ktre raptownie si koczyo. - Jak oni zbudowali ten domek? - Czerny rozglda si dookoa. - Wniesienie tutaj cegie byo niezym wyczynem. O betonie nie wspomn. - Prawdopodobnie wysadzili cz gry. Tylko po co? Jorg przyklk i pochyli si nad podog, gdzie wida byo bruzdy i biegnce w nich kable. - Tak jak zrobi to z tym domkiem. To kable do adunkw wy buchowych - doda. Poszli w stron sioda, uznajc, e tylko t drog uda im si zej. Po kilkunastu krokach zauwayli betonowy pomost na skraju urwiska, w ktrym umocowano nisk stalow konstrukcj podtrzymujc dwie liny biegnce obok siebie gdzie na d. Na nich wisia drewniany wagonik przystosowany do przewozu materiaw budowlanych. Jeszcze niedawno na podecie obok musia by silnik elektryczny, ktry uruchamia t kolejk linow, ale pozostay po nim jedynie kotwy i resztki kabli.

269

- Wyglda dobrze Jorg podszed do wagonika. Mia ptora metra szerokoci i dwa metry dugoci. Podoga, oparta na metalowych paskownikach, i wysokie burty byy bardzo solidne. - Nono osiemset kilogramw - Czerny odczyta tabliczk, ktr podnis z trawy. - Miejmy nadziej, e chodzi o nono tego wagonika. Wsiadaj! - Nie zechciaby pierwszy pojecha na d? - Nie ma jak go tutaj wcign, wic bdziesz musia schodzi po tym zboczu, a tam szanse, e spadniesz, s duo wiksze. Wsiadaj! Jorg chwyci lin i przeoy nog przez drewnian burt wagonika. Po chwili zrobi to Czerny. Liny none napryy si, bloki zaskrzypiay, ale cao robia do solidne wraenie. Jorg patrzy tylko z niepokojem na zardzewiay hamulec, za pomoc ktrego mia regulowa prdko opadania. Czerny zauway jego wahanie. - Skoro inynierowie, ktrzy wybudowali podziemia, zaprojektowali ten wzek, to moemy im wierzy - stwierdzi niezbyt pewnym gosem. - Sprawdmy, czy si nie mylisz. - Znowu na mnie? - zdy powiedzie Czerny, gdy Jorg pocign za lewar odblokowujcy hamulec i wagonik zacz opada ze zgrzytem zardzewiaych k. Co musiao nie dziaa w tej konstrukcji, gdy prdko, z jak zmierzali ku widocznej daleko w dole przystani, wzrastaa o wiele za szybko. Jorg walczcy z lewarkiem, ktry dociska hamulec do kek przesuwajcych si po linie z coraz wiksz prdkoci, patrzy niespokojnie na kamienne zbocza. Skok z wagonika przy prdkoci, jak osignli, nie dawa adnych szans przeycia. W najlepszym wypadku poamaliby rce i nogi, co w lenym bezludziu oznaczao powoln mier z godu lub szybsz w paszczach dzikich zwierzt. Przeraliwy zgrzyt blokw nasila si, a Jorg czu, jak metalowy drek si nagrzewa, przekazujc ciepo rozgrzanego hamulca. - Cignij ze mn! - krzykn do Czernego, ktry wpi si rka mi w obrzee burt. Przesun si, usiad obok Jorga. Obydwaj chwycili za drek hamulca i zdwojona sia pozwolia zmniejszy prdko wagonika,
270

akurat w momencie, gdy koa, do ktrych by podwieszony, najechay na koa wspornika wystajcego ze skalnej ciany. Tylko to osabio wstrzs na tyle, eby cay mechanizm, na jakim wisia wagonik, nie wyskoczy w powietrze. Od tego miejsca lina biega ju bardziej poziomo, a sia, z jak cignli hamulec, wyranie spowolnia bieg. Niemniej wstrzs, z jakim uderzyli w drewniany pomost, by na tyle silny, e Czerny przetoczy si do burty, bolenie uderzajc si w rami, a Jorg ostatkiem si pozosta na miejscu, trzymajc si dwigni hamulca. Usiedli obydwaj, oddychajc ciko. Kilka sekund wczeniej widzieli, jak lec w d wyrzuceni z rozlatujcego si pojazdu, ktry w aden sposb nie by przystosowany do przewozu ludzi. Wreszcie Czerny, jczc z blu, przetoczy si nad burt i upad na deski pomostu. Po chwili Jorg, ktry nie tak bolenie odczu zakoczenie szaleczej podry, usiad obok niego. - Prbujemy, prbujemy, a cigle nam si nie udaje - odezwa si po chwili. - Raczej udaje - zaprotestowa Czerny. - Nie udaje si zgin, o to mi chodzio. Bark cay? Czerny delikatnie poruszy rk, krzywic si z blu. - Stuczony, o ile znam si na omiuset stuczeniach, jakie zafundowaem mojej rce i barkowi. - Musisz to lubi. - Jorg wsta i wycign rk do Czernego, pomagajc mu wsta. - A na dodatek nie mam pojcia, w ktr stron i. - Sdzc po socu, tam - Czerny wskaza gow, gdy ba si poruszy rk. - Chodmy. - Jorg, podtrzymujc przyjaciela, ruszy szerok ciek wysypan wirem i tuczniem. Najwyraniej bya to droga, ktr podjeday ciarwki dowoce materiay budowlane do budowy na szczycie wzniesienia. Nie byo innej trasy, gdy po obydwu stronach gste krzaki mieszanego lasu wskazyway, e wdrwka tamtdy bdzie bardzo trudna. - Powiedz teraz, co si z tob dziao? - To zatrzymajmy si nad strumieniem - pokazywa widoczny w oddali drewniany most. Jorg zrozumia, o co mu chodzi. Gdy dotarli, zdj koszul, oddar z niej duy kawa, ktry namoczy 271

w wodzie, robic zimny kompres na opuchnity bark przyjaciela. Czerny, ktremu bl bardzo dokucza, pooy si na trawie. - Wyruszyem dwa dni po tobie, takie byo zaoenie dalekiego wsparcia". Do Lenej, jak teraz nazywaj Markliss, dotarem dwudziestego pierwszego maja. Gadko, prosto, jakbym by na wycieczce. Znalazem, sobie niez kryjwk i natychmiast zostawiem ci wiadomo, jak si umawialimy, w oknie restauracji Pod Jeleniem". - Nie odnalazem jej. Co napisae? - Nic poza tym, e przyjechaem". Wiedziae, e mamy si spotka przed ratuszem - przerwa na moment i wycign kompres spod barku. - Moesz sanoczy? Przyoy okad do ramienia, czujc wyran ulg, jak dawao zimno cigajce opuchnite miejsce. - Gdy szedem na rynek, zatrzymali mnie milicjanci. Moje papiery, e jestem oficerem Polskich Si Zbrojnych, tylko ich rozeliy. A jak zobaczyli odznaczenia, to wpadli we wcieko. Jeden przywali mi kolb, a drugi, niby oficer, wykrzykiwa, e paniczykw to oni bd std wyrzuca". - To jednak nie enkawudzistw Bg postawi przy twojej ciece, tylko milicjantw. - Czekaj. Zabrali mnie na posterunek. eby byo mieszniej, urzdzony w dawnym budynku gestapo. - Bili? - Nie, na szczcie komendant, przedwojenny podoficer, nie pozwoli. - Jak si wydostae? - Ot to! Nastpnego dnia przyjecha cywil. Nie mwi po polsku, troch po rosyjsku, ale jeden z policjantw zna niemiecki. Zreszt niewiele z nimi rozmawia. Traktowa ich z gry. Nawet dziwiem si, e sobie na to pozwalaj, eby Niemiec tak nimi pomiata. Da jaki dokument nakazujcy natychmiastowe zwolnienie mnie. - To ci adn histori dopisa. Andrzej Czerny, agent NKWD! Twoje dzieci si bd wstydzi. - Daj spokj, nie to mi teraz w gowie. Chcesz wiedzie, co byo dalej?
272

- Przecie widz, wypuci ci. - Tak. I powiedzia: Jak pan spotka si z kapitanem Jorgiem, to niech pan przekae mu pozdrowienia od Globckego. Teraz jestemy po tej samej stronie barykady". Tobie te adn histori dopisa! - Najgorsze, e nic z tego nie rozumiem. Globcke zacz jak gr, jak par miesicy temu w Czosze. Dlaczego ten ajdak zawsze rozdaje karty?! Jorg, najwyraniej wzburzony podnis si z trawy. - Skd wiedzia, e tu jestemy? - Jorg chcia wybada, ile Czerny wie. - Powiem ci, gdyby nie twoje amory, to by nie wiedzia. - Daj spokj. - A kto da ci adres w Koburgu? - Globcke - niepewnie odpowiedzia Jorg. - I wiedzia na sto procent, e tam przyjdziesz. Potem wystarczao ci ledzi. A przy okazji ja wpadem. - Nie narzekaj, wycign ci z milicji. Tak by ci oskaryli, e jeste imperialistycznym szpiegiem, i wsadzili na dziesi lat. Moesz i? - wycign rk do Czernego. Ten podnis si z wysikiem. - Ty potrafisz wywraca kota ogonem. A gdyby nie ty, siedziabym spokojnie w sztabie w Londynie. Jak panisko! Ze zdrowym ramieniem i bez takich sensacji jak tam na dole! Oczywicie umarbym z nudw w wygodnym fotelu... - ...raczej na Syberii. Pamitasz, kto ci w trzydziestym dziewitym wycign z niewoli od Rosjan? - Pamitam, ale nie przypuszczaem, e bdziesz mi to wypomina. Czerny patrzy, jak Jorg robi ptl z rkawa podartej koszuli. Delikatnie zaoy Czernemu na szyj i umieci obola rk na podprce. - Dzikuj, przyjacielu - mrukn Czerny. - Nie ma sprawy. - W poudnie powinnimy nawiza czno. W drog. - Jeste pewny, e w t stron? - To si okae.
273

Ruszyli drog biegnc w d, zakadajc, e gdy zejd do doliny, znajd tam znaki, ktre umoliwi zorientowanie si, gdzie s.

26 maja, wyrzutnia Mimoyecues


Gwna ulica miasteczka Wizernes zakoczya si tak nagle, jak si rozpocza. Niskie domy o kolorach wypowiaych od wiatru wiejcego od morza, z oknami przysonitymi aluzjowymi okiennicami, pozostay w tyle, a przed nimi otworzy si szeroki widok na pagrkowaty krajobraz Pas de Calais, krainy na pnocy Francji. Aaron, ktry zjawi si w domu Joanny rwnie niespodziewanie jak dwa dni wczeniej Thomas, nie wyjawi celu wycieczki do krainy odlegej o trzysta kilometrw. Przez ca drog starannie omija ten temat, a ich rozmowy dotyczyy gwnie dawnych czasw, gdy spotykali si w Berlinie, gdzie Aaron mieszka przed wojn, a w 1938 roku uzna, e musi stamtd ucieka. - To tam - wskaza na drog biegnc w prawo w stron niewielkich wzniesie, niczym niewyrniajcych si od otaczajcego krajobrazu. - Wiesz, nigdy tu nie byam. - Joanna ciekawie wygldaa przez okno samochodu. - Bo dla wikszoci ludzi Francja koczy si na granicy Parya - mrukn Aaron. - Powinnam tu przyjecha wczeniej? - I tak by ci nie wpucili. - Aaron, ubstwiam twoj logik - Joanna wybuchna miechem tak radosnym, e Aaron te si umiechn. Po raz pierwszy podczas tej podry. Kierowca skrci w prawo. Droga, cho wci o dobrej nawierzchni, zwzia si. - Prosiem, eby tutaj przejechaa, bo musisz to zobaczy. Aaron zdecydowa si wreszcie podj gwny temat ich wyprawy. - Prosie? - Joanna umiechna si ponownie. W istocie Aaron wpad do jej normandzkiego domu jak bomba i krcc si
274

po kuchni, tonem nieznoszcym sprzeciwu kaza jej spakowa niezbdne rzeczy na dwudniowy wyjazd i wsiada do samochodu. Co jeszcze dziwniejsze, dowodzi, e kierowca, ktrym by mody Francuz, strasznie si spieszy. - Widz, e staem si rozrywkowym facetem. Cokolwiek bym powiedzia, ty wybuchasz miechem - powiedzia to zrzdliwym to nem, ale najwyraniej by zadowolony, e Joanna potrafi rozpro szy jego ponury nastrj. Samochd zacz zwalnia, gdy onierz brytyjski wsta z rowu, gdzie przysiad zmczony socem, i pod nis rk, nakazujc zatrzymanie si. Aaron poda mu przez okno jaki dokument, najwidoczniej wany, gdy onierz zasalutowa bez sowa i machn, zezwalajc na dalsz podr. - Nie pilnuj tego miejsca zbyt dobrze - zauwaya Joanna. W pobliu, oprcz znudzonego wartownika, nie byo wida innych stray. - W istocie od kilku dni nie ma czego pilnowa. Kilkadziesit ton dynamitu zrobio swoje. Droga obniaa si, prowadzc do pytkiego wwozu, najwyraniej sztucznie utworzonego. Samochd zatrzyma si i Aaron bez sowa wysiad, co Joanna zrozumiaa jako zacht do uczynienia tego samego. Za zapor ze skrconych drutw kolczastych rozcignitych na drewnianych palikach, gdzie zachoway si jeszcze niemieckie tablice informujce, e wchodz do Zon C", wida byo wielk jam wykut w zboczu gry, lecz w czci zasypan skalnymi odamkami, ktre osuny si z wierzchoka wzniesienia. - To wjazd do podziemnego systemu - wyjani Aaron. - Duy. - Joanna patrzya na wielkie wrota, przez ktre mg przejecha pocig. - By wikszy, przed wysadzeniem. Kilka krokw od wejcia ogarn ich wilgotny chd podziemi. Tunel musia by przygotowany do wjazdu pocigu, gdy po obydwu stronach biegy betonowe rampy wysokie na metr, a wic sigajce do brzegu drzwi wagonu towarowego. Beczkowe sklepienie nie zostao wybetonowane, cho w wielu miejscach widoczne byy szalunki, przygotowane do wlania tam betonu.
275

Po kilkudziesiciu metrach doszli do skrzyowania, z ktrego w obydwie strony odbiegay krtsze i nisze tunele. Kady mia sklepienie i ciany wzmocnione kilkudziesiciocentymetrow warstw elbetu. - Chodmy tam - Aaron, ktry szed p kroku z tyu, jakby zagubiony w swoich mylach, wskaza na niszy tunel. Joanna zatrzymaa si. - Pjd, gdzie wskaesz, ale najpierw par pyta - powiedziaa tonem, z ktrego wynikao, e speni sw grob, jeeli Aaron jej nie odpowie. - Pytaj - zgodzi si niechtnie. - Wyglda jakby wybuch nastpi przed kilkoma dniami. Brytyjczycy to wysadzili? Aaron opar si o brzeg rampy. - We wrzeniu 1944 roku zajy to wojska kanadyjskie, a potem przejli Brytyjczycy i s tutaj od tego czasu. Kilkanacie dni temu zaoyli adunki o wadze trzydziestu kilku ton i wysadzili gwne elementy konstrukcji tego obiektu, czynic go niezdatnym do uytku. - A to dlaczego? - Joanna bya wyranie zdziwiona. - Churchill nie chcia odda Francuzom. - A to dlaczego? - Ba si, ale wyjani ci za chwil, gdy poka inne ciekawostki. Nastpne pytanie... - To miejsce robi na tobie dziwne wraenie. Przygnbia ci. Czuj to. Dlaczego? Aaron spojrza w bok, jakby chcia ukry, e do oczu napyny mu zy. Potem gwatownie opuci gow. - Przepraszam - powiedziaa cicho Joanna, czujc, e dotkna nadzwyczaj wraliwego punktu. - To ju chodmy. Nie czekajc na Aarona, skrcia do niszego tunelu, owietlonego lampami przyczepionymi porodku sklepienia, ktry po kilkudziesiciu metrach doprowadzi ich do duej galerii biegncej rwnolegle do gwnego tunelu kolejowego. Na jego kocu wida byo skalne rumowisko. Podchodzc do prowizorycznej bariery z desek, mona byo zajrze do wybetonowanej sztolni, zasypanej do poowy gbokoci odamkami ska. Kana bieg do gry, a tam 276

kilkanacie metrw wyej widnia kwadratowy otwr, przez ktry wpadao dzienne wiato. Ze skalnego rumowiska wystawaa stalowa rura, czona co kilka metrw konierzami skrcanymi wieloma rubami. Co trzy metry przyczono do niej pod ktem czterdziestu piciu stopni krtsze rury. Wszystko wygldao jak instalacja hydrauliczna, ktrej przeznaczenia nie sposb byo ustali. - Co to? - Joanna opara donie o rur bariery, ktra, niepomalowana, pokrya si ju rdz. - Dziao o kalibrze 150 milimetrw - odpowiedzia Aaron. - Dziao? - Tak, a waciwie lufa dugoci 136 metrw. Ogldasz szyb, w ktrym byo pi takich luf. To pierwszy szyb, a dalej s dwa takie. - A to? - Joanna wskazaa na krtkie rury doczone do lufy. - Dopalacze. Pocisk adowany by do lufy tam na dole, 136 metrw niej... - Moemy to zobaczy? - Nie, suchaj dalej! - Aaron wydawa si rozdraniony. - Pocisk mia trzy metry dugoci. Po zaadowaniu do lufy odpalano gwny adunek, ktry zaczyna pcha go do gry. Gdy pocisk przesun si o trzy metry i mija boczne rury, eksplodoway w nich adunki, nadajc pociskowi dodatkow energi. I tak co trzy metry, a u wylotu lufy pocisk uzyskiwa energi pozwalajc pokona odlego szedziesiciu kilometrw. - Londyn znalaz si w zasigu tych pociskw... - Tak. W tym szybie byo pi dzia, w nastpnych dziesi. Kadej doby, godzina po godzinie, pitnacie dzia miotaoby pociski na Londyn. - I po kilku tygodniach miasto zamienioby si w ruin. - Ot nie! Zanim wystrzelio pierwsze dziao stao si to, co musiao si sta! Przyleciay bombowce RAF-u. Chodmy na powietrze. Nie lubi podziemi. Aaron odwrci si i nie czekajc na Joann, ruszy w stron wyjcia. Ciepo majowego dnia owiao ich, gdy tylko opucili mroczny tunel. Aaron szed szybko wsk ciek wrd krzakw, prowadzc na szczyt wzniesienia. Pochyo nie bya dua i po kilku
277

minutach stanli na szczycie pagrka, gdzie wida byo potne ksy betonu wyrwane wybuchem. - To resztki wielkiej betonowej pyty, w ktrej byy otwory szybw z dziaami. Pocztkowo miao by pi szybw, ostatecz nie Niemcy zdecydowali si na trzy. Oczywicie takie roboty nie mogy uj uwagi brytyjskiego wywiadu, ktry do szybko usta li, e Niemcy buduj tu podziemne wyrzutnie rakiet lub wielkie modzierze. RAF zacz bombardowania w listopadzie 1943 roku i zrzuca bomby do sierpnia 1944 roku. W tym picioiptonowe Tallboy. To byo straszne... Aaron usiad na brzegu betonowego bloku. Milcza przez chwil, jakby wspomnienie dramatycznych chwil cisno go za gardo. - Po wybuchu skay pod nogami koysay si i pkay, jakby nastpio trzsienie ziemi... - Bye tu? Aaron milczco skin gow. - Gdy nadlatyway samoloty, Niemcy zwozili winiw do tu nelu pooonego najniej, tam gdzie miay by adowane dziaa. Wybuch jednej z bomb Tallboy spowodowa tak wielki wstrzs, e tunel zawali si. Zgino omiuset winiw. Wci tam s... Znowu zamilk, a Joanna, czujc, e zwizana jest z tym jego osobista tragedia, nie odzywaa si. - Wiesz, czasami myl, e niektrzy mogli przey - odezwa si po chwili. - Mogy utworzy si szczeliny, przez ktre dochodzi powietrze. Ze ska pynie woda... Znowu zamilk, gdy uzna, e wzruszenie jest zbyt widoczne w jego sowach. Rozwaa co, wreszcie wyrzuci to z siebie. - Dobrze, Joanno - powiedzia uroczystym tonem zwiastuj cym, e podj wan decyzj. - Powiem ci. Wyjani, co si tutaj ze mn dzieje. Nabra oddechu. - Tam bya moja ona Ester. Ja zostaem na grze, bo nie zd yli mnie zapakowa do wagoniku windy. Myl... mam nadziej, e przeya. I czeka tam na mnie, woa mnie... yje... Wtuli gow w ramiona. Ju nie ukrywa ez, ktre pocieky mu po policzkach. Joanna podesza i ukucna przed nim. Obja go za szyj i pooya mu gow na ramieniu. Tak bardzo rozumiaa
278

jego strat. Kiedy tak samo udzia si, e jej m, aresztowany przez gestapo, przey. A przyszed admira Canaris, eby j poinformowa, e Herberta zamczono na torturach. Ale nawet wtedy nie uwierzya w jego mier. - Zapytasz, co tu robiem. - Aaron podnis gow i roztar do ni zy na policzkach. - Znamy si tyle lat. Winien ci jestem to wy janienie. Ponownie przesun doni po policzku. - Ester i ja ucieklimy z Niemiec do Francji w 1938 roku. Potem, kiedy weszli tam Niemcy, wyjechalimy do Londynu. Wtedy zgodziem si na wspprac z brytyjskim wywiadem. Zostaem doradc naukowym, ale nie wystarczao mi to. Chciaem walczy. W 1942 roku przerzucili mnie do Francji. Przypadkowo spotkaem jednego z niemieckich naukowcw, z ktrym pracowaem w latach trzydziestych. Zaatwi mi prac w instytucie w Paryu. - Niemcy zaakceptowali ciebie, yda? - Tak, Hitler ju zrozumia, e wyrzdzi ogromne szkody niemieckim wysikom zbrojeniowym, zgadzajc si na emigracj lub odsuwajc od pracy najwybitniejszych naukowcw takich jak Einstein czy Lise Meitner. Zaczli, niechtnie, akceptowa ydw w swoich instytutach naukowych. Moja dziaalno nie trwaa dugo. Wykryli moj siatk, aresztowali mnie. Torturowali. Strasznie mczyli... Spojrza na swoje okaleczone donie. - Nie wytrzymaem... Zaamaem si. Wydaem trzech ludzi. Zginli. Zacisn donie i siedzia w milczeniu z opuszczon gow. Wida byo, jak bardzo bolesne przeycia ujawnia. Jak gboko wdary si w jego ja. - Liczyem, e mnie zabij, bo tylko w ten sposb mgbym odkupi moj win. Modliem si o mier, ale jak widzisz, oszcz dzili mnie. Uznali, e bardziej przydam im si ywy ni martwy. Tym bardziej e mieli zakadniczk, moj Ester. Wysali nas tutaj, do Mimoyecues. Zgina przeze mnie, bo to ja przekazaem Angli kom informacj o tym, co tu budowali. Byo to szstego lipca 1944 roku, gdy zrzucili siedem bomb Tallboy. Zamilk. al cisn mu gardo. Wic wsta i przeszed par krokw, a opanowa si i wrci do Joanny. 279

- Co za bro tutaj budowano? - zapytaa Joanna zdecydowana skierowa jego uwag w inn stron. - Czytaa Z Ziemi na Ksiyc Juliusza Verne'a? Joanna potrzsna gow. - Nie, widocznie bya to lektura obowizkowa dla chopcw. - Ot, mylisz si! - Aaron zareagowa, jakby art Joanny dotkn go osobicie. - To genialna powie genialnego czowieka. Wiesz, co on wymyli? - Nie wiem, nie czytaam, ale przeczytam, sowo! - Dziao, ktre nazwa Kolumbiada, kalibru ponad dwa i p metra, z luf dugoci szedziesiciu jeden metrw. adunek stu dwudziestu dwch ton prochu strzelniczego mia wyrzuci pocisk wykonany z aluminium o gruboci cian trzydzieci centymetrw. Wewntrz byo trzech pasaerw. - Przeyli wystrzelenie z tej armaty? - W pocisku byy urzdzenia agodzce wstrzs. Wylatywa z lufy z prdkoci ponad szesnastu kilometrw na godzin. Prdko spadaa w czasie przejcia przez atmosfer, ale pozostawaa wystarczajco dua, aby opuci Ziemi i dotrze do Ksiyca! Joanna patrzya, jak na policzkach Aarona rozlewaj si rumiece. Wraca do swojej pasji i zdawa si zapomina o najbardziej tragicznych przeyciach. Chyba dostrzeg cie niedowierzania czy te zdziwienia w jej oczach, gdy przerwa relacj z podry na Ksiyc. - Suchaj, jestem naukowcem, a nie fantast. Podszedem do pomysu Verne'a bardzo analitycznie i krytycznie. Owiadczam ci, e moliwe jest wystrzelenie pocisku, ktry opuci Ziemi. Oczywicie nie z ludmi w rodku. I nad tym pracowaem przed wojn. Dlatego Niemcy nie zabili mnie, ale przysali tutaj. - Budowali dziaa kosmiczne? - Nie kosmiczne, ale dalekosine. Te, ktre tutaj wstawili, miay by tylko egzemplarzami testowymi. W tych szybach - wskaza na otwr ziejcy w betonie - mona byo zamontowa lufy o znacznie wikszym kalibrze. Zreszt prawie to zrobili. - Byy tu inne dziaa? - Byli ju gotowi do wstawienia luf dziaa Schlanke Berta", o kalibrze powikszonym do trzystu dziesiciu milimetrw, a ich pociski miay rakietowe wspomaganie. 280

- Dobrze, Aaron, to wszystko bardzo ciekawe, ale teraz powiedz, po co mnie tu przywioze? - Bo dwa dni temu przekazaa mi meldunek od Jorga. - Dotar do bunkra z szybem o gbokoci ponad stu metrw... Joanna przerwaa. - Tak, dobrze mylisz. Wiesz, umieszczenie tej wyrzutni tutaj na brzegu kanau La Manche byo wielkim bdem jej twrcw. Francuski ruch oporu dziaa na penych obrotach, szpiegw takich jak ja byo wielu, a angielskie samoloty bezustannie kryy nad gowami. Tej wyrzutni nie dao si ukry ani zabezpieczy przed bombardowaniem. Musiaa zosta zniszczona. - A jest takie miejsce, gdzie nic by im nie zagraao... - Tak, gry, ktre atwo dry, ze wzgldu na waciwoci ska, mikkich a jednoczenie spoistych, poza zasigiem alianckich samolotw obserwacyjnych i bombowcw, w przyjaznym rodowisku niemieckiej spoecznoci. - Jorg to odkry? - Tak. - Ale dziaa umieszczone na Dolnym lsku miayby za may zasig, aby zagrozi aliantom. - Jeeli bdziemy szacowa ich zasig w poziomie, a nie w pionie. - Wybacz, nie rozumiem. Zasig to odlego, a nie wysoko. - Zadaniem tych dzia nie byoby wystrzelenie pocisku na odlego kilkuset kilometrw, lecz na wysoko, powiedzmy, trzystu kilometrw. Pocisk staby si satelit Ziemi i mgby z orbity zaatakowa kady punkt na kuli ziemskiej. - Przeraasz mnie... - Nie wiem, co Niemcy osignli w tej dziedzinie. Obawiam si jednak, e par takich wyrzutni pozostao w dolnolskich grach, oczywicie doskonale zamaskowanych, czekajcych, a ta kraina powrci do Niemiec. - To mam przekaza Jorgowi? - Tak. Aaron wsta z betonowego bloku, zerwa kwiatek wyrastajcy spod kamienia i wrzuci go do otworu szybu. Sta z pochylon gow, jakby modli si nad grobem bliskiej osoby. Joanna nie miaa si odezwa. Czekaa, a podniesie gow i obrci si. 281

- Aaron, jeszcze jedno pytanie. Zatrzyma si i spojrza na ni. - Tam w bunkrze, gdzie byli Jorg i Czerny, zosta zabity czowiek, a zabjca na cianie napisa krwi Ygg". Sdz, e chodzi o przydomek nordyckiego boga Odyna. - Chyba raczej o jego wczni Gungnir. Przynosia zwycistwo wojownikowi, ktry j mia. Przeka Jorgowi, e naprzeciw niego stan stranik tej wczni. To grone. Bardzo grone. Zaczli ostronie schodzi ciek prowadzc na plac przed wejciem do tunelu. Joanna pomylaa, e Aaron przywiz j tutaj take z innego powodu. Dla niego byy to jakby odwiedziny grobu ony, za ktrej mier si wini. By moe wiadomo, e odkry waciwe przeznaczenie tej budowli, poligonu strasznej, zagraajcej wiatu broni, pozwoli mu wybaczy sobie, e kiedy, w wyniku jego informacji, nadleciay samoloty i zrzuciy bomby, ktre zabiy Ester. Sza za nim, wic widziaa tylko ty jego gowy, ale odnosia wraenie, e by spokojniejszy, jakby zrzuci z siebie straszne poczucie winy. Stanli przed wielk jam prowadzc do podziemi. Gra kryjca wyrzutnie wydawaa si Joannie jeszcze wiksza ni godzin wczeniej, gdy przybyli do tego miejsca. - Mylisz, e atwiej byoby wysa samoloty z bombami, ni budowa takie gigantyczne dziaa? - odezwa si niespodziewanie Aaron, jakby sysza myli Joanny. - Tak... - spojrzaa na niego zaskoczona, e odgad jej myli. - Niemcy nie mieli bombowcw dalekiego zasigu. - A Ju 390? - przypomniaa sobie raporty wywiadowcze, jakie otrzymywaa na temat tego samolotu. - Prototyp, w dodatku transportowiec. Testowany w ostatnich miesicach wojny. Nie byo szans, eby zdoali go wykorzysta w najbliszym czasie. Poza tym mieli wiadomo, e to alianci panuj w powietrzu i samolot zostanie strcony, zanim doleci do celu. A przed tym dziaem nie byo obrony. Aaron spojrza na zegarek. Dochodzia szesnasta, wic mieli szans na powrt do normandzkiego domu Joanny jeszcze tego dnia. On jednak najwyraniej nie mia na to ochoty. Chcia pozosta 282

z ni, jakby czujc, e rozmowa oczyszcza go z niedjcych mu spokoju wyrzutw za mier trzech wsptowarzysza ktrych zdradzi, oraz ukochanej ony. - Wiesz, czytam raporty o rejsie okrtu podwodnego U-234... - Zosta przechwycony przez Amerykanw. - Tak, ale czy wczeniej nie wyadowa czego w jakim porcie w Afryce czy w Ameryce Poudniowej, albo na rodku Atlantyku? - Zaoga nic nie mwi na ten temat. - Bo ich nie pytaj. Proponowaem, aby wyjanili t spraw, ale znasz Amerykanw, oni s najmdrzejsi. - Sdzisz, e gdzie jest ukryta ta bro? - Tak. - Ale jej uycie wymaga takich wielkich budowli! - Jest wiele pastw, ktre chtnie wybuduj takie dziaa. A w przyszoci bdzie ich jeszcze wicej. Aaron spojrza na zegarek. - Joanno, zgodniaem, niedaleko w Wizernes jest dobra knajpka. Zapraszam ci na obiad. - Pod warunkiem e nie maj tylko limakw - Joanna zgodzia si szybko. Czua, e Aaron bdzie chcia jeszcze z ni rozmawia o minionych strasznych czasach.

26 maja, ubianka
Zarubin przetar donie o sukno marynarki. Poci si. Najchtniej rozpiby konierzyk koszuli, ale dyplomatyczne przeszkolenie powstrzymywao go przed signiciem do guzika pod szyj. Zawsze odczuwa strach, gdy nadchodzio wezwanie od Berii. Wtedy tumaczy sobie, e nie spotka go nic zego, bo NKWD inaczej zaatwiao sprawy z ludmi, ktrych chciao si pozby. Tym bardziej e wraz z zakoczeniem wojny mwio si o schyku potnego Berii. Nacisn klamk i wszed do gabinetu. Ponownie poczu fal niepokoju. Beria patrzy na niego znad okularw, co nadawao jego wzrokowi nieprzyjazny wyraz. Tak, najwyraniej by niezadowolony. 283

- Melduj si... - zacz Zarubin, ale Beria przerwa mu gestem, nakazujc, eby podszed i usiad na jednym z dwch skrzanych foteli dosunitych do frontowej strony biurka. Usiad posusznie, podcigajc nogawki. - Otrzymaem wasz peny raport. - Beria podnis papiery lece przed nim, ale natychmiast opuci je na blat. - Niepokojcy... - Co w nim niepokojcego, towarzyszu komisarzu? - zacz niepewnie Zarubin. Nie mg si zorientowa, czy Beria uwaa dokument za zbyt oglnikowy, czy te ma zastrzeenia do prawdziwoci zawartych tam ustale. Potwierdzay si jego najgorsze przeczucia. Ju wtedy gdy koczy prac nad meldunkami z Dolnego lska, uwaa, e przeoeni nie bd zadowoleni. Napisa w konkluzji, e Niemcom udao si skonstruowa bomb atomow maej mocy, ktr pod nosem wojsk radzieckich oblegajcych Wrocaw wywieli na Zachd lub ukryli. Wczy te do raportu doniesienia Toma" o przechwyceniu przez US Navy niemieckiego okrtu podwodnego U-234, na ktrego pokadzie byy materiay radioaktywne i urzdzenia do skonstruowania reaktora. - Otrzymuj same ze wieci - podj Beria. - Amerykanie weszli do Nordhausen w Turyngii i zabrali wszystko z fabryki rakiet. Ale nam te zostawili, wiecie co? - nie czeka na odpowied i natychmiast doda - gwno! I to tylko po to, eby nas zezoci. W Stassfurcie, te w naszej strefie okupacyjnej, Zawieniagin dotar do fabryki, skd Amerykanie wywieli ponad tysic ton rudy uranu! Zdajecie sobie spraw! Przerwa i wsta zza biurka. Zarubin te usiowa si podnie, ale Beria, ktry obszed biurko, pooy mu rk na ramieniu. To by bardzo przyjacielski gest, ktry Zarubin przyj z wdzicznoci psa gaskanego po bie. Ju wiedzia, e Beria nie mia mu niczego za ze, raczej zaniepokoia go sytuacja i chcia si naradzi. - Nie to jest najgorsze - podj Beria. - Odkrywacie, e na Dol nym lsku bya bomba atomowa... Zarubin skin gow. Taka bya konkluzja jego raportu. - Bya! - powiedzia z naciskiem Beria. - Czyli znowu nam sprztnli sprzed nosa. Tym razem Niemcy. To znaczy, e my jeste my niezguy! Tak?
284

- No, nie, nie powiedziabym - Zarubin uzna, e powinien za protestowa. - Towarzysze z... Beria nie chcia jednak tego sucha. Wrci na swoje miejsce za biurkiem i podnis owek. Macha nim jak batut, wyznaczajc rytm swoich sw. - Nie pjd z tym do Stalina! - wskaza na raport. - To nie miaoby sensu. Po co mwi Gospodarzowi o tym, co byo, czego nie udao si znale, co nam zabrali sprzed nosa. Tylko go zdenerwu je, zgadzacie si? Zarubin szybko skin gow. - Te uwaam, e towarzysz Stalin ma wiele innych... Beria znowu mu przerwa. Najwyraniej nie interesowao go, co ma Zarubin do powiedzenia. - Nasze osignicia w atomistyce s bardzo due. Rwnie dziki wam towarzyszu. Zarubin umiechn si. Mio mu byo sysze sowa uznania za wiele lat pracy w Ameryce, gdzie stworzy potn siatk wywiadowcz, przed ktr nie byo tajemnic. Kadego miesica wysyali setki depesz o dziaaniach amerykaskich naukowcw konstruujcych bomb atomow w Los Alamos. - W Niemczech te sporo zyskalimy, chocia midzy nami czekistami moemy sobie powiedzie, e Amerykanie w wielu miejscach nas ubiegli. - Bo amali sojusznicze porozumienia! Wdarli si do Nordhausen, gdzie ich nie powinno by! - rzuci szybko Zarubin, co wyranie spodobao si Berii. - Tak, amali, ale ja nie o tym - podj Beria. - Wysyam was na Dolny lsk. Musimy zatrze lady ich broni atomowej. Na nic to nam! Urzdzenia, ktre pozostay - wywie. Rury, kable, drzwi pancerne na zom! Nasze huty potrzebuj zomu. Tym razem dla pokoju. - Tak jest! - Te ziemie przejmuj Polacy. Wydaem rozkaz, e w cigu trzech miesicy nie moe tam pozosta jakikolwiek lad! - Tak jest! Beria musia dostrzec zaskoczenie na twarzy Zarubina, ale nie zamierza wyjania swoich decyzji. Uwaa, e NKWD przekazao radzieckim atomistom do wiedzy o konstrukcji amerykaskiej
285

bomby uranowej i plutonowej, aby zajmowa si analiz dziaa naukowcw niemieckich. Nie sdzi, aby oni mogli pj dalej ni Amerykanie. Dla niego, czowieka odpowiedzialnego za wyprodukowanie radzieckiej bomby, w tej dziedzinie najwaniejsze byy ju dziaania organizacyjne: produkcja czystego grafitu, z czym byy ogromne kopoty, wzbogacanie uranu, dostarczenie energii elektrycznej, a przede wszystkim zachowanie tajemnicy. Pod tym wzgldem nie wierzy naukowcom. Byli krnbrni i zdawali si nie rozumie, moe poza Kurczatowem, e musz pracowa w oderwaniu od naukowego wiata. By jeszcze jeden powd, dla ktrego chcia zatrze wszelkie lady na Dolnym lsku. Przez co najmniej trzy lata Niemcy budowali tam gigantyczne podziemne systemy, zatrudniajc przy tym dziesitki tysicy winiw, inynierw z Organizacji Todta i technikw. Zwozili miliony ton stali i betonu. A kierowany przez niego wywiad nic o tym nie wiedzia! To by wystarczajcy powd, dla ktrego Stalin mg wystpi przed Prezydium Komitetu Centralnego i powiedzie: Towarzysz Beria nie sprosta zadaniu!". I na dowd pokazaby zdjcia betonowych tuneli przecinajcych gry, nowych linii kolejowych, bram tak wielkich, e mogy tam wjeda pocigi. Kto, towarzysze, jest za odwoaniem towarzysza Berii ze stanowiska, ktremu nie sprosta?". Ju widzia rce podnoszce si do gry. Niemal kady mia mu co za ze. Chruszczow, Kaganowicz, Malenkow. Kady wbiby mu n. Nie! lady w dolnolskich grach musiay zosta zatarte, a uwaga Stalina utrzymana przy projekcie do", ktry sam wymyli. Poza tym mia wszelkie podstawy, aby przyj, e wanie tam wypynie tajemnica dolnolskich budowli. - Towarzysz Stalin, osobicie, zainteresowany jest projektem inwigilacji esesmaskich organizacji. I w tej dziedzinie mamy wiel kie osignicia... - Beria zawiesi gos, dajc wreszcie Zarubinowi szans pochwalenia si osigniciami. - Tak jest. Uniemoliwilimy ucieczk Skorzenego, a powiem wicej. Nasz agent jest przy nim i w odpowiednim momencie moe t ucieczk zorganizowa. - Kto to jest? - Porucznik Wheelis. Pracujemy teraz nad uwiarygodnieniem go w rodowisku esesmaskim.

286

- Co bliej na jego temat... - Oficer amerykaski, komunista. Pracuje dla nas ze wzgldw ideologicznych. By przy mierci Himmlera. - Ach, to ten - Beria przypomnia sobie agenta, o ktrym mwi Zarubin. - Czytaem jego raport. Ciekawy. Wheelis zauway, e na policzku czowieka, ktry popeni samobjstwo w Luneburgu, nie byo niewielkiej blizny, ktr mia Himmler. Dlatego uzna, e trucizn pokn sobowtr, a nie szef SS. Nie udao mu si ustali, gdzie pochowano zwoki czowieka zmarego w Luneburgu. - Mam jeszcze inne pomysy - mwi Zarubin. - No, jakie? - Udao nam si wprowadzi go do zespou przygotowujcego proces zbrodniarzy przed midzynarodowym trybunaem. - Oddelegowalimy tam prokuratora Rudenk. - Wheelis bdzie z nim w kontakcie. Ale co najwaniejsze, to nawie znajomoci z najwaniejszymi faszystami. To bdzie jego legitymacja otwierajca kade drzwi w powojennym wiecie. Beria kiwa zadowolony gow. Podobay mu si pomysy Zarubina. I nagle pomyla, e niewiele brakowao, aby po oskareniach Markowa wyda rozkaz rozstrzelania tego czowieka. A tu, okazuje si, moe si jeszcze przyda. Zarubin otworzy teczk, ktr trzyma na kolanach, i wydoby kartk. Podsun j Berii. - To jest lista naszych agentw, ktrych umiecilimy w ro dowisku esesmaskim. Na pierwszym miejscu Gruppenfhrer Ohlenrode. Szycha! Zarubin zerkn na Beri, czy ma dostarczy wicej informacji, ale ten najwidoczniej wiedzia, kim jest Ohlenrode. - Wysyamy go do Genui, gdzie wsidzie na argentyski statek. Ale wczeniej bdzie w Watykanie... - zawiesi gos. Wiedzia, e Beria musi na to zareagowa. - Ciekawe - Beria podnis gow. TO by as w rkawie, z ktrym Zarubin przyszed do tego gabinetu. Jego koo ratunkowe. Zakada, e rozmowa moe przebiec le, a wwczas zamierza pochwali si wiedz na temat Watykanu.
287

- Ustalilimy przebieg tras przerzutowych esesmanw. Gwna prowadzi przez Watykan. Tam zaopatrywani s w faszywe paszporty i pienidze. Maj te bezpieczne schronienia, w ktrych czekaj na zaatwienie formalnoci imigracyjnych. - Papie pomaga zbrodniarzom? - zdziwi si Beria. - Chyba o tym nie wie. Z naszych ustale wynika, e to prywatna sprawa dwch biskupw... Znowu zajrza do swojej teczki i wyj dwie fiszki ze zdjciami. - Gwny to biskup Alois Hudal - podj, gdy Beria przyjrza si zdjciom. - Uwaa esesmanw za rycerzy Chrystusa! Takich co to chroni cywilizacj przed bezbonikami bolszewikami. Dlatego im pomaga. Mamy doniesienia, e dziki jego wstawiennictwu i po mocy ucieko wielu zbrodniarzy. Zarubin mwi szybko, eby si pochwali szerok wiedz na temat watykaskich kanaw. Najwaniejsz informacj wci trzyma w zanadrzu. Odczeka chwil i wtedy wyrzuci z siebie. - Wprowadzilimy naszego agenta do jego otoczenia... - Ooo... - Beria podnis brwi. Docenia t informacj. W operacji do" miaa swoj wag. - ...i ju wiemy, e pan biskup jest pedofilem! Szczeglnie lubi jasnowosych chopcw! Namierzylimy trzech! Nie wywinie si! Zarubin mwi to coraz bardziej szczliwy. Czu, jak Beria chonie jego sensacje. - Innymi sowy ju bardzo dokadnie bdziemy mogli kontrolowa przepyw esesmanw przez Wochy. Za porednictwem Hudala chc wprowadzi agenta do argentyskiego biura imigracyjnego. Bdziemy znali now tosamo esesmanw wsiadajcych na statki w Genui. - Dobrze, Wasiliju Michajowiczu. Dobrze. - Beria by wyranie zadowolony. - To nam rozwie wiele innych problemw. Pozwolimy Ohlenrodemu uciec, ale szybko znowu trafi do naszej sieci w Watykanie u biskupa. Tyle e nie bdzie nic o tym wiedzia. Jeszcze musz dopracowa spraw Skorzenego. - Jak go chcecie wykorzysta? - Na razie zablokowalimy prb ucieczki, ale trafi do dobrze strzeonego wizienia w Norymberdze. Pracuj nad tym.
288

- Pamitajcie, to jest nasza gwna operacja. Powicie temu wszystkie siy, gdy jej znaczenie jest rwnie wielkie, jak wydarcie imperialistom tajemnicy broni atomowej. - Tak jest! Zarubin schowa kartk do teczki i podnis si z fotela. Uzna, e rozmowa jest skoczona. Stan na baczno i skin gow. Widzc gest przyzwalajcy oddali si, ruszy rano do drzwi. By zadowolony. Bardzo zadowolony. Beria pamita o jego zasugach w Ameryce i powierza operacj, ktr, jak stwierdzi, osobicie interesuje si towarzysz Stalin! A moe towarzysz Stalin sam wymyli t operacj! Zamkn za sob drzwi ostronie, eby nie narobi haasu. - Jelizawietto Iwanowna - zwrci si do sekretarki, ktra niechtnie podniosa gow. Nie lubia, jak gocie szefa co do niej mieli. Nie dla nich tu siedziaa. Patrzya pytajco. - Mam do was gorc prob. Szef wysya mnie na Dolny lsk. Tam dziaa pukownik Czyykw. Zawiadomcie go prosz o takiej decyzji towarzysza Berii. Skina gow potakujco i wrcia do ukadania papierw, ktrych kadego dnia przybywao. Nie miaa zamiaru wykona tej proby. Do czego by doszo, gdyby zajmowaa si probami kadego wychodzcego od Berii! - Jak wrc stamtd, to przywioz wam podarek - doda Za rubin. - Jestecie dla mnie zawsze taka mia, e musz wam przy wie co licznego. Co takiego, co ksiniczki nosiy. Na przykad w Frstenberg, dokd jad, bya taka Daisy. Pikna, jak wy. Jelizawietta Iwanowna rozpromienia si. Poprawia kok zalotnym gestem, co przy jej urodzie wygldao, jakby ropucha malowaa rzsy. - Jakie tam podarki, Wasiliju Michajowiczu, nie trzeba. Zawsze zwracaa si do niego towarzyszu Zarubin", a teraz tak po, niemale po imieniu. No prosz, jak atwo podej komunistk. Widzia ich tyle w Nowym Jorku. ony dyplomatw, handlowcw. Jak przyjeday, to do razu do sklepw. Takich najtaszych, eby tylko kolorowe fataaszki kupi. A w pracy albo na zebraniu organizacji partyjnej krzyczay: Trzeba wyzwoli si od niskich pragnie konsumpcji!". 289

- Szybko wrc - doda z umiechem, mwicym, e sekretarka moe spodziewa si prawdziwych skarbw, jakie dla niej przywiezie z opuszczonych dolnolskich paacw, i znikn za drzwiami. Ju by pewien, e Jelizawietta Iwanowna wyle odpowiednie pismo do Czyykowa, co sprawi, e tamten nie bdzie mu przeszkadza, wiedzc, e za plecami Zarubina stoi sam awrientij Beria.

27 maja, bunkier
Trzy dni spdzili w kwaterze, ktr wynalaz Czerny, a byo to najgorsze miejsce, jeeli chciao si myle o wygodzie. Niewielka piwnica w spalonym domu bya duszna, pozbawiona okien i wilgotna. Prawdopodobnie dawny waciciel obawiajc si wojny i zbliajcych wojsk radzieckich, wykopa j i zamaskowa, aby znale tam bezpieczne schronienie i przeczeka najgorszy czas. Dlatego w szafie zgromadzi troch zapasw w duych metalowych puszkach po kawie i landrynkach. Kiedy wypenione cukrem i mk, stay rwno na pkach, ale byy ju puste. Nie wiadomo byo, co stao si z zapobiegliwymi ludmi. Prawdopodobnie onierze zaskoczyli ich we nie i dlatego nie zdyli schroni si w tym bunkrze, a potem w popiechu zabierali najbardziej wartociowe rzeczy, nie mylc o tajnej piwniczce. A moe ich zabito? Wchodzio si przez wskie drzwiczki zamaskowane stert cegie i gruzu, ktra wygldaa tak, jakby gospodarz nie zdy jej wywie na wysypisko mieci. Niewielkie byo zagroenie, e przeladowcy bez psa odkryj to pomieszczenie. Owietlaa je lampa naftowa wiszca na cianie, cho uywali jej rzadko, gdy zapas nafty by niewielki, a bali si, e pomie wypali powietrze. Budowniczy schronu przewidzia to i doprowadzi dwa kanay wentylacyjne, ale zostay zasypane podczas poaru domu. Pod cianami stay dwie due prycze przykryte kocami, a obok nich dwie mae, z ca pewnoci przygotowane dla dzieci. W rogu, obok metalowej szafy z ywnoci, by duy baniak na sto litrw wody, stolik z miednic, obok stay talerze i kubki. Na 290

drugim stoliku, gdzie staa druga lampa naftowa i metalowy pojemnik z resztk nafty, leao kilka ksiek. Czerny stawia tam radiostacj, ale eby nadawa, przenosi si na strych, gdzie skrawek ocalaego dachu chroni go przed deszczem. Wszystko to wskazywao, e budowniczy tego schronu zakada, i on z rodzin bd przebywa tam przez wiele dni, nie wychodzc na zewntrz, aby bezpiecznie przeczeka najgorszy czas. Czernemu to miejsce wskaza przewodnik, ktry przeprowadzi go przez granic, co wskazywaoby, e czasami uywano tej kryjwki dla przemycanych ludzi i towarw. Piwniczka miaa jeszcze jedn zalet. Pod drewnian klap porodku betonowej podogi byo niewielkie wgbienie, w ktrym zawinite w naoliwiony papier leay dwa pistolety maszynowe Schmeisser, kilkanacie magazynkw i cztery granaty trzonkowe. Byy te dwie prostoktne latarki z duymi odbynikami i kilka paskich baterii. Najwidoczniej gospodarz zamierza uywa ich podczas nocnych wycieczek na podwrze dla nabrania wody lub wyprniania wiadra, ktre miao suy za toalet. - Przyda si ten arsena - mrukn Jorg. Lea na plecach, wpatrujc si w ciemno. Zapada cisza. Sycha byo postkiwania Czernego, ktry podnosi si z posania, odgos zapaki pocieranej o drask i wreszcie bysn pomie lampy naftowej. - Po co? Chcesz i na wojn? - Czerny wydawa si zaniepokojony sowami przyjaciela. - A po co leymy w tej norze? - No, po co? -jak echo powtrzy pytanie Czerny. - Czekamy, a twoje rami odzyska sprawno. - Odzyskao, cho boli. I co? - To dobrze. Ruszamy. Czerny unis si gwatownie. Zbyt gwatownie jak na stan jego ramienia. Krzykn z blu i opad na posanie. - Unikaj gwatownych ruchw - doradzi Jorg. - Chcesz wraca do tych trupw i paskudnego wampira mordujcego skutych winiw?! - A ty nie? - Prosz ci, nie artuj. Nie mam ochoty! 291

- Odebrae wiadomo od Aarona? Wiesz wic, czego szu kamy! Czerny nie odzywa si. Naprawd nie mia ochoty wchodzi do strasznych podziemi. - Uwaam, e jestemy bardzo blisko. Chcesz, eby Rosjanie nas wyprzedzili? - Dobrze - powiedzia wreszcie Czerny. - Kiedy? - Jak tylko bdziesz mg utrzyma bro. - Ju mog - odpowiedzia ponuro. - To jutro. Czerny ju nie odpowiedzia. Przeraaa go myl powrotu do podziemi, w ktrych panowa straszliwy odr. Nie to byo najstraszniejsze. Wyobrania podsuwaa mu obraz przegranej walki z upiorem podziemi, ktry wrzuci ich do tej komory, skazujc na powoln mier wrd rozkadajcych si szcztkw. Ilu ludzi mia upir? Nie wiedzieli tego. A oni byliby tylko dwaj, uzbrojeni w pistolety maszynowe i par granatw. Troch mao, eby wygra podziemn bitw. W dodatku mieli niewielkie pojcie o podziemiach, ktre tak dobrze zna ich wrg. Mg pojawia si niespodziewanie, atakowa z zasadzki, zaj od tyu i pozbawi przytomnoci, uderzajc w potylic, lub zrzuci do jakiego kanau, w ktrym leeliby jak dzikie zwierzta w wilczym dole. - Aaron czeka na informacje o rednicy rury, jej dugoci i sposobie zamontowania. Tak? - Jorg jakby wiedzia o czym rozmyla Czerny. - Tak - przyzna niechtnie. - To jak chcesz to zdoby, nie wchodzc tam? - Dobrze, ju si zgodziem. Przesta zrzdzi! - Ostatecznie mog pj sam, ale do koca ycia nie pozbdziesz si wyrzutw sumienia. - Jasne, lepiej trafi na upiora. Koniec ycia, jakikolwiek by by, nadejdzie szybciej, ale bez wyrzutw sumienia, za to w poczuciu... - Andrzej! Przesta gada, a pom mi - burkn Jorg. Otworzy klap do schowka pod podog i wycign dwa schmeissery. Sprawdzi, jak dziaa zamek i naboje w magazynku. Dwa inne wsun do kieszeni. Drugi pistolet poda Czernemu. 292

- Dzisiaj id do Marklissy. - Po co? - Moe Luge da nam co do zjedzenia, a i musz si z nim poegna. - Jakie to pikne - mrukn Czerny. - Ale wr. Mimo wczesnej godziny Lugego nie byo w domu. Sta na podwrzu restauracji i polewa wod wybetonowan powierzchni. Wyranie ucieszy go widok Jorga. - Baem si, e pana zabili. Bo przecie ostrzegaem przed tym Karlem. - Panie Luge, ju musz std odej. Przyszedem si poegna. - No c, jak pan musi... - W gosie Lugego wyczu nutk alu. - Dam panu co na drog, bo duga. - Dzikuj, ale nie mam czym zapaci. Luge machn rk i wbieg do skadziku obok tylnego wejcia do restauracji. Wyszed po chwili, niosc kiebas zawinit w przetuszczony papier. - Niech pan schowa. - Sign do torby, ktr Jorg mia przerzucon przez rami i wepchn tam kiebas. - Nieduo, ale ycie moe uratowa. - Panie Luge, spotkamy si? - Jorg poda mu rk i ucisn serdecznie. - Ja bd czeka, ale co do pana to mam wtpliwoci. - A to czemu? - Za bardzo lubi pan gow nadstawia, panie Martin. - Obj Jorga. - Nikt ju mi nie pozosta. To niech pan wraca szybko. Ucaowa go w obydwa policzki i szybko wrci do drzwi, jakby chcc ukry wzruszenie. Jorg rozejrza si po podwrku. Z tym miejscem czyo si tyle wspomnie. Ktem oka dostrzeg, e w bramie kto stan. Odwrci si w jego stron. Chopak najwyraniej na niego czeka. Jorg podszed do niego. - Kapitanie Jorg, czy pan mnie poznaje? - Chopak wydawa si zadowolony ze spotkania. Jorg przyjrza mu si uwanie. Mia szesnacie, siedemnacie lat, proste krtko podstrzyone blond wosy i do pospolit twarz. Ubrany w krtk wojskow kurtk, podtrzymywa plecak. 293

- Hans Luft, byem w Hirschbergu, kiedy pan tam mia su b. W styczniu stamtd pan wyjecha. To nie bya informacja, ktra moga cokolwiek wyjani. W orodku Pers Z w Hirschbergu krcio si duo takich mokosw. Byli cznikami, sprztaczami albo technikami, ktrzy zajmowali si konserwacj urzdze. Nie mg ich pamita. Umiechn si. - By moe. Co teraz robisz? - Szukam zajcia. Moe pan co ma dla mnie? Byo co niepokojcego w jego twarzy. Oczy? Lekko przymruone, jakby kryjce nienawi. Co chwila zerka w bok. Sprawdza? Obawia si czego? A moe przygotowywa atak? - Nie, ju std wyjedam. W drzwiach stan Luge. Przyglda si scenie na podwrzu. - To powodzenia - powiedzia Jorg. Machn rk na poegnanie i odwrci si. Nie chcia duej rozmawia z tym chopakiem, gdy pomyla, e mg go nasa Globcke. To wyjaniaoby, skd wiedzia, e w styczniu wyjecha z Hirschbergu do Tzschochy. - Do zobaczenia, panie kapitanie - usysza, jak chopak woa za nim. Jorg wyszed z bramy i skrci w uliczk prowadzc do ratusza. Obejrza si, ale nie zauway chopaka. Obszed niewielki budynek i wszed do sieni najbliszego domu. W kilku susach pokona schody prowadzce na pitro i stan przy oknie. Czeka kilka minut, a dostrzeg, e chopak stan przy supie ogoszeniowym. Byo to naturalne. Moe szuka oferty pracy, jakie naklejano obok wanych obwieszcze nowych wadz. Mija czas, a on wci sta w jednym miejscu. Za dugo jak na przejrzenie kilkunastu naklejonych kartek. Czeka na kogo, czy moe rozglda si za Jorgiem, ktry nagle znikn z pola widzenia. Po chwili odszed od supa i usiad na parapecie sklepowej wystawy. Jorg uzna, e nie ma co duej czeka. Zastanawiao go zachowanie Hansa Lufta. Jeeli go ledzi, to dlaczego podszed i si przedstawi? Nie powinien zwraca na siebie uwagi czowieka, za ktrym mia poda. A moe mia inny plan i nage pojawienie si Lugego uniemoliwio mu zrealizowanie zamysu. Zbieg na parter i zakrci do drzwi prowadzcych na podwrze. Byo niewielkie, obramowane szeregiem niskich komrek. Wspi 294

si na dach jednej z nich i zeskoczy na drug stron. Przeszed przez niewielkie zaorane poletko i zatrzyma si przed drewnianym potem, zza ktrego mg obserwowa drog, pozostajc niezauwaalny. Byo pusto. Chopak straci jego lad i by moe wci siedzia na rynku, spodziewajc si, e Jorg si tam pojawi. Przeskoczy przez pot i ogldajc si co chwila, szybkim krokiem oddala si od Lenej. Czerny by na stryszku, skd nada meldunek do Aarona o ich wyprawie, co uwaa za niepotrzebne, ale konieczne zabezpieczenie. Wiedzia, e Aaron nie ma adnej moliwoci, eby im pomc, ale przynajmniej bdzie wiedzia, gdzie jest ich grb. Potem zapakowa radiostacj do plecaka, obok zapasowych baterii i granatw. Jorg nie opowiedzia mu o spotkaniu na podwrzu. Uzna, e maj powaniejsze problemy ni zastanawianie si, czego chcia siedemnastoletni chopak. Wieczorem wyruszyli. Powietrze nioso zapach rozkwitajcej przyrody, co czuli szczeglnie mocno po dniach i nocach spdzanych w dusznej piwnicy. Analiza wydarze sprzed kilku dni pozwolia im odtworzy drog do podziemi i dotarli tam po trzech godzinach intensywnego marszu, gdy na dobre zrobi si dzie. Na wyboistej drodze prowadzcej w bok gwnej szosy co krok byy ustawione ostrzeenia o minach, co musiao skutecznie powstrzymywa ciekawskich. Oni wiedzieli, e droga nie jest zaminowana, ale nie odwayli si zej na jej pobocze, gdzie takie niebezpieczestwo byo ju bardzo realne. Samochd, ktrym kilka dni wczeniej Jorg przyjecha z Karlem i ysym, sta na swoim miejscu. Dookoa nic nie wskazywao na straszny charakter tego miejsca. Chwasty, ktre bujnie zwisay z ziemi pokrywajcej dach bunkra, rozkwity kolorowymi kwiatuszkami, nad ktrymi unosiy si roje owadw. - Cholera, tak tu piknie - odezwa si melancholijnie Czerny. A chciaoby si pooy na socu i poopala. Czerny uklk obok samochodu i Jorg mia przez chwil wraenie, e przyjaciel rzeczywicie wprowadzi swj zamys w czyn i pooy si. Jednake Czerny tylko badawczo przyglda si ziemi pod samochodem. 295

- Kto tu majstrowa - po-wiedzia po chwili. Jorg pochyli si. Dopiero wtedy dostrzeg, e ziemia przy jednym z k zostaa wzruszona i przykryta zesch traw, jakby kto . chcia zamaskowa efekt pracy, jak tam wykona. Czerny delikatnie, kocami palcw, rozsun dia trawy, a potem drobne kamyczki. Spord nich wyoni si koniec metalowego prta, a po chwili drugi. - Mina S-35 - powiedzia Jorg. - Wyskakuje drastwo na ptora metra i dopiero wtedy wybucha. Jak widzisz, Upir nie ma ochoty nas wciga do swoich tuneli, tylko zamierza nas wysadzi. - Tak czy inaczej chce, nas zabi. - Czerny rozgarnia kamienie, a ukaza si cay zapalnik. - Dlatego jak bylimy w podziemiach, to da nam spokj, a przybieg tutaj, eby wkopa i zamaskowa min. Uwaa, e nie pjdziemy w gb bunkra, lecz wrcimy do auta. Sprytny. - Mylisz, e on tam cay czas jest? - Czerny wyprostowa si i otrzepa rce. Jorg wzruszy ramionami, jakby chcia zademonstrowa, e to oczywiste. Przeadowa schmeissera, potem wycign pistolet zza paska i sprawdzi magazynek. Po chwili to samo zrobi Czerny, ktry jednak nie wzi schmeissera, lecz swj karabinek Grand. Uwaa, e w walce w tunelu z pojedynczym wrogiem ta bro bdzie skuteczniejsza. Wlizgnli si do wntrza, gdzie od progu poczuli przenikliwe zimno i nieznony fetor. Nie zapalali lamp, aby nie alarmowa Upiora, jak nazwali tajemniczego mieszkaca podziemi. W wietle latarek podziemny tunel wyglda jeszcze straszniej. Zacieki na cianach ukaday si w niezwyke plamy, ktre zdaway si porusza, gdy przelizgiwao si przez nie wiato, a z daleka dobiega ich miarowy stukot. - Co to moe by? - Czerny zatrzyma si. - Brzmi jak pompy tokowe usuwajce wod. - Mylisz, e jeszcze pracuj? - Upir mg je uruchomi, eby chroni podziemia przed zalaniem. - A skd tu, do cholery, prd! - Nie widz w tym nic dziwnego. Elektrownie pracuj. 296

Jorg wysun si do przodu. Szybko przeszli obok drzwi zamykajcych masowy grb i doszli do koca korytarza, gdzie drobne kamienie maskoway kana prowadzcy na d. Pomni zaminowanego samochodu ostronie podnieli klap, sprawdzajc, czy Upir nie doczy do niej miny. Nie dostrzegszy adnej zasadzki, szybko i cicho zsunli si na d. Poruszali si po dobrze znanej trasie do skrzyowania, aby sprawdzi, czy po klamrach biegncych obok lufy uda si zej na d. Nie zamierzali jednak tego robi, dopki nie sprawdz, co dzieje si z Upiorem. Jeeli bowiem jeden po drugim zeszliby do wskiego kanau i podali z karabinami na plecach, trzymajc si metalowych szczebli, byliby atwym celem. Zakadali, e Upir wybra jedno z pomieszcze w gwnym korytarzu na swoje legowisko, ktrego sprawdzenie pozwolioby wiele wyjani. Kilka metrw przed skrzyowaniem zgasili latarki, aby wiato nie zdradzio ich obecnoci w miejscu widocznym z wielu stron. Byo co niesamowitego w cakowitej ciemnoci, ktra ich ogarna. Syszeli plusk kropel spadajcych ze stropu i odlegy, jakby dobiegajcy spod ich stp stukot tokw. Wodzc domi po wilgotnym betonie, dotarli do skrzyowania. Zatrzymali si. - Dobrze byoby przeskoczy na drug stron bez wiata szepn Jorg. - Wyjrz - odpowiedzia rwnie szeptem Czerny. Wychyli si zza zaomu betonu, zrazu nie mogc nic dostrzec w cakowitej ciemnoci panujcej w tunelu biegncym w obydwie strony od miejsca, w ktrym sta. Odczeka chwil, gdy wydao mu si, e oczy przyzwyczajajc si do ciemnoci, zaczynaj dostrzega co, co mogo by sab i odleg plam wietln. - Widz co - szepn do Jorga, ktry stan za jego plecami. Po nastpnych kilku minutach renice rozszerzyy si tak, i nie mieli ju wtpliwoci: w odlegoci kilkudziesiciu metrw widniao wiateko. Czerny zsun parciany pasek karabinka z ramienia i uj bro mocno w donie. - Idziemy tam. Ja po lewej stronie, ty po prawej - szepn i czujc klepnicie w rami, ktrym Jorg potwierdzi, e przyjmuje ten sposb dziaania, ruszy ostronie tu przy cianie. 297

W prawej trzyma karabinek, lew wycign jak lepiec. Obawia si, e ze ciany wystaj prty zbrojeniowe, a zderzenie z kawakiem metalu mogo by grone. Zbliali si do wiata, ktre nabierao ksztatw. Po kilkudziesiciu krokach dostrzegali ju, e wiato, najpewniej niewielkiej lampy elektrycznej, wydobywao si spoza uchylonych drzwi. Byo go wystarczajco duo, aby owietli cay tunel w promieniu kilku metrw. Zauwayli, e na przeciwlegej cianie bya wnka, taka sama, jak wydostali si na wierzchoek wzniesienia, ale nie byo w niej stalowej rury. Dalej korytarz ton w mroku. Czerny zatrzyma si, na granicy owietlonego miejsca. Po chwili to samo zrobi Jorg. W przeraliwej ciszy, jaka ich ogarniaa, syszeli wasne oddechy, przyspieszone z emocji. Ciemno, ktra panowaa za nimi, dopiero teraz ujawnia sw groz. Wydawao im si, e tam kto si czai, przygotowujc si do ataku. Jorg, dbajc, aby porusza si bezgonie, przeszed na stron Czernego. - Uwaaj - szepn. Przesun si tu przy cianie do szpary drzwi i ostronie zajrza do rodka. Zdawa sobie spraw, e gdy otworzy drzwi, znajd si w dobrze owietlonym miejscu, doskonale widoczni dla Upiora ukrytego w ciemnociach. Cikie pancerne drzwi cicho skrzypny. Jorg zamar w bezruchu, oczekujc jakiegokolwiek znaku ycia. Mijay sekundy, ale nic si nie wydarzyo. Znowu pchn drzwi, ktre otwary si o kilka centymetrw. Znowu nic. Wreszcie szarpn za klamk i wsun si do wntrza. Dopiero wtedy uprzytomni sobie, e to by najniebezpieczniejszy moment. wiato olepio go na chwil, wic natychmiast odsun si pod cian, aby nie stanowi atwego celu. Zarysy pomieszczenia szybko nabieray realnych ksztatw. Byo puste. Sta w bezruchu, wodzc dookoa luf schmeissera, jakby wybierajc cel, dopki ostatecznie nie przekona si, e nie ma tu drugich drzwi ani adnego zakamarka, w ktrym ktokolwiek mgby si ukry. - W porzdku - powiedzia cicho do Czernego, ktry zerka zza futryny. - Wejd i zamknij drzwi. 298

Uderzenie pancernej pyty o futryn sprawio, e po raz pierwszy od wejcia do podziemi poczuli si bezpiecznie, co Czerny skwitowa gonym westchnieniem ulgi. Znaleli si w pomieszczeniu technicznym, przez ktre biegy wizki kabli i kilka eliwnych rur z wzami zaworw uruchamianych pokanymi pokrtami. Trzy z nich byy pomalowane na niebiesko, a z metalowych tabliczek mona byo wyczyta, e s to rury pomp prniowych, ktrych przeznaczenie w podziemnym kompleksie wydawao si cakowicie nieznane. Czerny podszed do kabli. Miedzy grubymi w czarnych bawenianych koszulkach biegy ciesze, w igielitowej izolacji. - Lonty detonacyjne - powiedzia Czerny. Wid palcami po jednej z wizek, a wyledzi, e prowadzi do wnki w cianie. Wsun tam rk i wydoby du, owinit w szary papier paczk. Do niej wchodzi jeden z kabli, ktre uzna za lonty detonacyjne. Wycign go. Na kocu wida byo metalow skuwk. - Mwiem, e lont detonacyjny. To wszystko jest zaminowane i gotowe do wysadzenia. - Miejmy nadziej, e nie w tej chwili. - Chyba nie, ale ciekawe, dlaczego Niemcy uchodzc std, nie wysadzili schronu? Jorg podszed bliej. Guchy odgos wiadczy, e stan na metalowej pokrywie. Unis j ostronie, otwierajc przejcie do dolnego poziomu. Metalowa drabinka prowadzia do niewielkiego pustego pomieszczenia, w ktrym byy jedne drzwi. Jorg zsun si na d i stan porodku. Czerny, ktry pozosta na grze, wychyli si, wysuwajc luf karabinka, gotw strzela, gdyby tylko drzwi si otworzyy. Jorg, przesuwajc si plecami przy cianie, zbliy si do drzwi i otworzy je ostronie. Wewntrz panowaa ciemno, ale atwo wymaca wcznik wiata na cianie i przekrci go. Jednake bez efektu. Z jakiego powodu owietlenie w tym pokoju nie dziaao. Wczy latark i skierowa wski snop wiata do rodka. Zobaczy tam metalowe pitrowe ka przykryte szarymi wojskowymi pledami. Najwyraniej byo to pomieszczenie technikw obsugujcych znajdujce si w pobliu urzdzenia. Obok stay odrapane metalowe szafki, a na jednej z nich leaa gazeta, 299

zapomniana przez kogo, kto j przeglda, zanim dosta rozkaz opuszczenia podziemi. Jorg cofn si o krok. Czerny w dalszym cigu wychyla si z wazu, czekajc na informacj. - Zejd, tu nikogo nie ma, ale warto to sprawdzi - powiedzia Jorg. Ponownie owietli sal. Osiem pitrowych ek stao po cztery z kadej strony przejcia. Jeeli stosowano tutaj metod tak zwanego ciepego oa, co oznaczao, e z tej samej pryczy w cigu doby korzystao kolejno trzech ludzi, to w tej salce przebywao dwudziestu czterech technikw. Stanowczo za duo, jak na kilka pokrte, ktre widzieli w komorze powyej. Musiay wic by inne urzdzenia. - Tam co powinno by. - Czerny skierowa wiato latarki na drzwi widoczne na kocu sypialni. Ruszyli w tamt stron, gdy na gle Czerny zatrzyma si. wiato pado na jedn z prycz, obok kt rej leaa gazeta. Koc wydawa si pomity, gdy inne ka byy rwno zasane. Poza tym tylko na tej pryczy bya poduszka. Czerny podszed ostronie i pochyli si. Dopiero wtedy zobaczy wymalowany na cianie nad kiem celtycki krzy. - To mamy Odyna - szepn. - On tutaj si ukrywa. - Upir? - Jorg zbliy si do ka. - Bardzo realny czowiek. Miejmy nadziej, e jeden. Czekali w bezruchu, ale aden odgos, poza stukotem pracujcych pomp, nie zakca ciszy, wic poszli dalej do metalowych drzwi. Klamka ustpia pod naciskiem doni i drzwi otworzyy si bezgonie. Za nimi bieg metalowy pomost, zawieszony na stalowych linach zaczepionych na hakach w stropie, przecinajcy na wysokoci dwch metrw do du sal. Pod nim stay maszyny, ktre wyglday na generatory dostarczajce energi do podziemnego kompleksu. W nikym wietle kilku lamp przytwierdzonych do cian poniej pomostu zobaczyli, e drugi, identyczny, biegnie obok. Prawdopodobnie obydwa pomosty wykorzystywali technicy nadzorujcy prac maszyn, ktre teraz nie dziaay. Po obydwu stronach byy metalowe drabinki, po ktrych schodzio si na d, aby dosta si do kadej z maszyn. Pomost prowadzi do drzwi na kocu. Takie same zauwayli na dole pod nimi. Jorg, idcy pierwszy, odwrci gow do Czernego.
300

- Schodzimy na d? Nagle zobaczy przeraenie na twarzy przyjaciela, ktry unis karabinek i, jakby zdajc sobie spraw, e nie ma czasu na zoenie si do strzau, nacisn spust. W tej samej chwili zabrzmia drugi wystrza i Czerny osun si na pomost. Jorg zacz strzela, zanim w peni odwrci si w stron, z ktrej zostali zaatakowani. Duga seria z jego schmeissera zlaa si w jeden grzmot. Pociski odbijay si od cian, odrywajc drobne kawaki betonu i wzniecajc snopy iskier, gdy trafiay w metal maszyn lub pomostu. Zwolni spust, gdy zamek opad na pust komor nabojow. Wyrzuci magazynek i natychmiast wsun na jego miejsce nowy. Pocign suwado i przyklk gotw do otwarcia ognia. Duga wystrzelona na olep seria spenia swoje zadanie, gdy napastnik, w obawie przed gradem pociskw, schowa si gdzie, nie dajc znaku ycia. Jorg z uniesionym pistoletem maszynowym cofa si powoli w stron Czernego, ktry lea nieprzytomny na stalowej kracie pomostu. Ca twarz mia zalan krwi, co wiadczyo, e pierwszy pocisk trafi go w gow. Jorg schwyci go lew rk za bluz i zacz cign w stron drzwi, z ktrych wyszli, gotw w kadej chwili strzela do napastnika, gdyby si pojawi. Ten jednak czeka na odpowiedni okazj, pozostajc w ukryciu i, bez wtpienia, obserwujc ich. Jorg uzna, e strzay pady z rwnolegego pomostu, ktry koczy si ciemn wnk. Stwierdzi jednak, e ostrzeliwanie na olep niewidocznego celu to jedynie marnowanie amunicji, ktrej nie mia duo. Po chwili usysza tupot butw po metalowej powierzchni. Dochodzi z dou, a wic napastnik zbieg z pomostu i przemieszcza si w nieznanym kierunku. Na chwil przesta by grony, gdy odgos butw dobiega z duej odlegoci, a po chwili ucich w dali. Wygldao tak, jakby Upir, przestraszony si ognia, uciek z pola walki, w co jednak Jorg nie bardzo wierzy. Docign Czernego do drzwi i pchn je tyem, nie chcc si odwraca od pomostu, ktry uwaa za miejsce najbardziej niebezpieczne. Nagle zabrzmia strza. Przez moment Jorg nie mg zorientowa si, skd pad. Echo odbio jego odgos w rnych miejscach, a nie widzia ognika wychodzcego z lufy karabinu. Pochyli si, aby 301

stanowi jak najmniejszy cel, gdy znowu usysza odgos strzau. W tym samym momencie piekcy bl przeszy mu bok, potem drugi i trzeci. Do, w wyniku poraenia nerww, bezwiednie otworzya si i pistolet maszynowy -wypad mu z rki. Od"bi si o metal pomostu i z oskotem spad na posadzk. Jorg polecia do przodu, twarz na d. Bl zabra mu przytomno, ale tylko na kilka sekund. Ockn si szybko, czujc lepk krew spywajc mu po rce. Usiowa si podnie, ale by na to za saby. Minie nie chciay mu suy i opad ponownie na krat pomostu. Wiedzia, e musi jak najszybciej odczoga si z tego miejsca, gdzie wci by dobrym celem dla niewidocznego strzelca. Pomyla przez chwil, e nie starczy mu si, aby odcign Czernego, chocia bysna straszna wiadomo, e przyjaciel, trafiony w gow jest ju trupem. Pomost zakoysa si pod rytmem krokw. Jorg z wysikiem podnis gow. Z przeciwnej strony nadchodzi mczyzna w esesmaskim mundurze. W jednej rce trzyma hem, ktry uzna ju za niepotrzebny i zdj z gowy, a w drugiej nis szturmowy karabin spadochroniarzy. Zatrzyma si o krok od Jorga. Przez chwil obserwowa go, oceniajc, jak grone rany zada. Doszed do wniosku, e s zbyt powane, aby Jorg mg jeszcze si broni, i przewrci go na plecy. - Nie wierz wasnym oczom - powiedzia wyranie zdziwiony. - Hauptmann Jorg. Znamy si. - Wolf- szepn z niedowierzaniem Jorg. - Tak, Sturmbannfhrer SS Sebastian Wolf. W swoim ziemskim wcieleniu. Czu si bezpiecznie. Odstawi karabin, opierajc go o balustrad, i zaoy rce na piersiach. Sta wyprostowany, najwyraniej sycc si widokiem pokonanych. - Jestem stranikiem wczni Odyna. A kto j ma, ten panuje nad wiatem. Chcielicie pozna jej tajemnic? To poznalicie, ale musicie umrze. Pochyli si nad Jorgiem, aby oceni rany. - Ten ju umar, a ty za chwil. Tak kocz ci, ktrzy podno sz rk przeciw Odynowi. Jorg czu, jak wraz z upywem krwi ogrania go sabo tak wielka, e lea jak skrpowany, niezdolny wykona adnego ruchu. Nic
302

nie czu. Nawet nie ba si mierci. Pomyla, e moe kula uszkodzia krgosup. Obraz Wolfa stojcego wci nad nim zamazywa si. Poruszy rk. Wolf wci mwi. - Bg wyznaczy mi misj i ja j speniam... Jorg wyczu kocami palcw pistolet, ktry trzyma za paskiem. Wsun kciuk za rkoje. Wolf tego nie widzia. Napawa si zwycistwem i moliwoci egzekucji, jak mia wykona za chwil. Skoczy przemawia i cofn si, aby sign po karabin. Unis go i odcign suwado. Jorg chwyci za rkoje. Myla tylko, czy starczy mu siy, aby wyszarpn bro zza paska, unie i nacisn spust. Suwado w karabinie Wolfa opado z guchym trzaskiem. Jego obraz znowu odpywa, a Jorg tak chcia pozosta przytomny do koca. Pooy palec na spucie i wysun pistolet zza paska. Unosi rk. Zbyt wolno, ale nie mia siy zrobi tego szybciej. Widzia, jak Wolf podnosi karabin do ramienia, aby starannie wycelowa w gow. By tak pewien zwycistwa, e nie zwraca na nic uwagi. Pad strza. Kula przeszya bok Jorga. Zwin si, jednoczenie naciskajc spust. Gwatowny piekcy bl zabiera mu wiadomo. Sysza huk wystrzaw, jakby zza grubej zasony. Odchodziy w dal. Niczego nie czu. Czy tak wyglda mier? - pomyla. Nie czu strachu. Widzia, jak ogarnia go ciemno, ktra zabraa wiadomo.

27 maja, Norymberga
- Gdzie oni, do cholery, si ukryli?! Hollan uczepiony uchwytu na desce rozdzielczej jeepa rozglda si po ruinach domw cigncych si po obydwu stronach jezdni uprztanej przez szeregi jecw. Norymberga, po dewastujcych nalotach amerykaskich samolotw, bya miastem umarym, w ktrym bomby oszczdziy tylko fragmenty zabytkowego centrum.
303

Po dwch godzinach szybkiej jazdy z Koburga stracili drugie tyle, krcc si po ulicach Norymbergi w poszukiwaniu dowdztwa amerykaskich wojsk lotniczych, ktre niedawno zaoyo swoj kwater w miecie tak skutecznie niszczonym. Hollan zaczyna si niepokoi. Podwiadomie czu, e kada minuta moe zadecydowa o jciu Jorga. - Spokojnie, panie pukowniku - odezwa si kierowca, Joe Lemming, mody chopak, ktry znakomicie prowadzi samochd. - Byem ju tam. Znajdziemy. To niedaleko, tylko musz jecha objazdem. - Jak mona znale cokolwiek w tym morzu ruin? - Hollan, niewyspany i zdenerwowany, daleki by od spokojnego obserwowaniadrogi i cierpliwego oczekiwania, a uda im si odnale przecznic. - Zasuyli sobie - gucho powiedzia Joe. - By pan w Dachau? Hollan spojrza na niego zdziwiony. - Zasuyli sobie - powtrzy Joe. Skrci gwatownie, aby omi n ciarwk, ktra nagle wytoczya si z wskiej uliczki. Jechali wzdu murw, ktre najmniej ucierpiay od amerykaskich bomb, wypatrujc drogowskazu kierujcego do dowdztwa wojsk lotniczych. Hollan mg spraw zaatwi przez telefon, ale obawia si, e jeeli nie znajdzie zrozumienia u nowego dowdcy eskadry specjalnej, to nie wybaczy sobie, e nie zrobi wszystkiego. Nie zna tego czowieka, a mwiono o nim, e by doskonaym lotnikem, ale fatalnym oficerem i jeszcze gorszym dowdc, cakowicie aieradzcym sobie z prac sztabow. - Jest! - Joe wskaza na tablic przytwierdzon na supie trakcji tramwajowej, informujc, e od dowdztwa wojsk lotniczych USAir Force dzieli ich piset metrw. - Naciskaj gaz, dostaniesz dwa dni wolnego - krzykn Hollan. Wszystko zaczo si poprzedniego dnia wieczorem, gdy odebra telefon od kapitana Fairbanksa z jego korpusu kontrwywiadu. Kilka dni wczeniej wysa go na inspekcj do obozw jenieckich na Dolnym lsku, gdzie przesuchiwano zwalnianych jecw, aby wyitawi dokumenty tosamoci i zorganizowa transport do ojczyzn] W Grlitz, w ktrego okolicach by jeden z obozw jenieckich, podszed do niego lotnik, zestrzelony nad Polsk w 1943 roku.
304

Powiedzia, e na dworcu, dokd poszed, aby rozejrze si za pocigami jadcymi na zachd, spotka obozowego stranika, porzdnego czowieka, ktry pomaga jecom. Lotnik uwaa, e nie byo to przypadkowe spotkanie, lecz stranik zosta przysany, aby przekaza wiadomo. Powiedzia: Zamelduj u swoich, eby przysali samolot po Jorga. Jak najszybciej! Niech lduje dwa kilometry na pnoc od Tzschochy. Tam jest kawaek dobrej ki. Zreszt wiecie, kogo spyta o okolice zamku. Spiesz si, czowieku. Spiesz!". I znikn w tumie. W tym spotkaniu byo co tak niezwykego, e lotnik natychmiast wrci do obozu i zameldowa kapitanowi. Ten na dwik zamek Tzschocha" nie zastanawia si ani chwili i natychmiast zadzwoni do Koburga. Hollan by zbyt dowiadczonym oficerem kontrwywiadu, aby zlekceway tak sytuacj. Tajemniczy stranik poda nazwisko Jorga i wskaza na Tzschoch. Musia wic zosta przysany przez kogo, kto dobrze orientowa si w sytuacji. Wiedzia o przesuchaniach prowadzonych wrd jecw i o tym, e taka informacja szybko dotrze do waciwego czowieka, ktry podejmie dziaanie. W pewnym momencie Hollan pomyla o Globckem. Czyby ten esesman, ktrego spotka w Rosen-heim, gdy ujawni, gdzie ukry Aparat", a potem znikn, chcia pomc Jorgowi? Byo to bardzo mao prawdopodobne. Spodziewa si raczej prowokacji. Hollan uzna jednak, e nie powinien siedzie w nowym gabinecie w Koburgu i rozwaa ten problem, lecz dziaa tak, jak mu nakazywao sumienie. - Na miejscu! - Joe zahamowa z piskiem tu przed wejciem do budynku dowdztwa z tak fantazj, e wartownik spojrza na nich gronie. Dowdca eskadry specjalnej, kapitan Nathan Spagujevi, siedzia za wielkim biurkiem i bez wtpienia udawa kogo waniejszego ni w rzeczywistoci by. - Anonsowano pana przyjazd, panie pukowniku. - Zerwa si z miejsca na widok wchodzcego Hollana i stan na baczno. Dobrze si zaczyna - pomyla Hollan i od razu powiedzia: - Wyle pan samolot po moich ludzi do Tzschochy? - Gdzie to jest? - Na Dolnym lsku. - Hollan usiad w fotelu naprzeciw biurka i wycign papierosy. Wiedzia, e nie wolno mu okaza 305

zdenerwowania. Mg liczy tylko na to, e Spagujevi, od niedawna na dowdczym stanowisku, ugnie si przed jego pewnoci siebie. Kapitan odwrci si do mapy, cho nie musia sprawdza, gdzie jest Dolny lsk. - To u Rosjan - powiedzia dobitnie z wyranie wyczuwalnym wyrzutem w gosie, jakby chcia napomnie pukownika, e myli o akcji na tyach sojusznika. - Wiem, dlatego przychodz do pana, dowdcy eskadry specjalnej, a nie do transportu. - Niech mi pan przedstawi szczegy misji. - Spagujevi odwrci si. Po jego minie wida byo niezadowolenie, i Hollan przyszed do niego z tak spraw, i szuka pretekstu, aby go spawi. - Ldowanie na ce dwa kilometry na pnoc od Tzschochy... - Czyli w nieznanym terenie - przerwa mu Spagujevi. - Co wiemy bliszego o ldowisku? - Na razie nic. Kazaem przywie tutaj osob, ktra dobrze zna okolic. Spagujevi podnis brwi ze zdziwieniem, ju zamierza o co zapyta, ale Hollan nie dopuci go do gosu. - Tutaj - powtrzy z naciskiem. - Bo ja, panie kapitanie, nie wyjd std bez zapewnienia, e za p godziny wysya pan samolot. Spagujevi najwyraniej przestraszy si tonu, jakim Hollan do niego mwi. Rozejrza si niepewnie, najwidoczniej zy, e tego dnia przyszed do gabinetu, a nie polecia gdzie daleko, unikajc ktni z aroganckim pukownikiem. A tak, szykoway si kopoty i to due, a on nie mia pojcia, jak wybrn z tej sytuacji. Obawia si, e gdy odmwi, pukownik uda si do przeoonych i popsuje mu opini, na ktrej wieo upieczonemu dowdcy bardzo zaleao. Uzna bowiem, e czas szaleczych wyczynw si skoczy i naleao zacz myle o karierze, cho do koca nie by przekonany, czy to dobre zaoenie. Usiad za biurkiem, najwidoczniej by doda sobie powagi, i natychmiast zapyta: - A wiemy chocia, jak due jest to ldowisko? Uzna, e musi wcign natrta na swoje pole i znale argumenty wskazujce jednoznacznie, e misja jest niemoliwa do wykonania.
306

Hollan doskonale rozumia jego taktyk. Wiedzia, e za chwil padn pytania o twardo gruntu i odlego od radzieckiej jednostki wojskowej. Nie odpowiedziaby na adne, wic kapitan rozoyby rce i odesa go do diaba. I miaby racj. Musia zaatakowa. - Panie kapitanie... - Wsta z fotela i pochyli si nad biur kiem. Jego gowa znalaza si tu nad gow Spagujevicia. - Jak bym nie wiedzia, kim pan jest, to bym tutaj nie przyjeda. Aleja wiem, e jest pan dzielnym, wspaniaym lotnikiem, ktremu popie przyo si w gowie, jak go zrobili dowdc... Spagujevi usiowa zaprotestowa, ale Hollan pooy mu rk na ramieniu. Mimo nieprzyjaznego tonu w tym gecie byo co bardzo ojcowskiego. - Niech pan si nie zoci, bo wiem, co pan potrafi. Znam raporty z pana wyczynw w Jugosawii. eby ratowa kobiet w ciy, ldowa pan jakim rozklekotanym dwupatem na szczycie gry i startowa, staczajc si w przepa, liczc, e akurat dmuch nie wiatr, ktry uniesie pana samolot. Tak byo? Kapitan siedzia w milczeniu. - A zrzut broni dla oddziau partyzanckiego pod Srebrenic? Przelecia pan pod mostem, aby unikn ognia przeciwlotniczego, i przemkn si przez wwz tak wski, e od kocwek skrzyde do ska byo kilkanacie centymetrw. Tak byo? Uratowa pan wielu ludzi. Mwi dalej? Przypomnie panu, co robi pan nad Sutjesk? Sam Tito mwi o panu jako o bohaterze, ktry nie zna strachu... Kapitan umiechn si. Nie sdzi, e ktokolwiek pamita jego wyczyny. - Panie pukowniku, zgadza si, ale wtedy ryzykowaem tylko swoje ycie. Teraz oczekuje pan, e wyl na stracenie co najmniej dwch ludzi. - To niech pan leci do Tzschochy. Dobrze panu zrobi. Inaczej zakwitnie pan za tym biurkiem. Spagujevi przecign rk po wosach. Zastanawia si. - Wygra pan! - powiedzia. I mona byo wyczu w jego gosie rado. - Musz jednak powtrzy pytanie o ldowisko. Wie pan chocia, czy jest odpowiednio dugie, eby posadzi tam samolot? - Tak, tylko tyle wiem - z rozbrajajc otwartoci odpowiedzia Hollan.
307

- Poradzimy sobie, lysander lduje nawet na gumnie w stodole - mwi o angielskim samolocie znanym z krtkiego startu i ldowania. - ka wielkoci pikarskiego boiska wystarczy. Kogo mam zabra? - Z panem poleci kto, kto dobrze zna teren. Ryzyko, e wpadnie pan w rce Rosjan, jest za due. Musicie zabra lekarza. A tam, na lsku, bdzie czeka na was dwch ludzi. Mog by ciko ranni. Obawiam si, e cigaj ich Rosjanie. - Pi osb to duo jak na ten samolot. Wymontujemy uzbrojenie, dodatkowy zbiornik paliwa wyrzuc po wyldowaniu. Dam rad. Hollan wycign rk i z radoci ucisn do Spaguje-vicia. Nie powiedzia mu, e bardzo niewiele wie o celu tej wyprawy, a jedynie kieruje si przeczuciem, e Jorg i Czerny znaleli si w opaach, a on jest jedynym czowiekiem, ktry moe ich z tego wycign.

27 maja, Ksi
Wasilij Zarubin dotar do zamku Ksi pnym popoudniem. Droga z Wrocawia, gdzie wyldowa specjalny samolot z Warszawy, stacji przesiadkowej w jego podry z Moskwy, przebiega bez wikszych zakce, ale moe dlatego, e za jego czarnym horchem jecha jeep z eskort. Zarubin, ktrego natura szpiega dziaajcego zawsze skrycie nie znosia takich manifestacji, tym razem by zadowolony. Cho odwany, a nawet skonny do brawury, nigdy nie by onierzem i ba si miejsc, w ktrych moga dziaa niemiecka partyzantka. Przed paacem sta Czyykw, przygotowany na przyjcie gocia, o czym wczeniej uprzedzono go specjaln depesz z sekretariatu samego awrientija Berii. - Jaka sytuacja? - Zarubin chcia stworzy wraenie czowieka, ktry nie lubi traci czasu, wic wycigajc rk na powitanie, od razu zacz zadawa pytania.
308

- Generalnie spokj, ale mamy sygnay, e sojusznicy" - sowo to wypowiedzia z wyran pogard - nasilaj akcje przeciwko nam. - Co przez to rozumiecie? - Zarubin przerwa rozgldanie si po placu i zwrci si do Czyykowa. - Wanie zameldowano o przelocie samolotu. Prawdopodobnie ldowa gdzie w okolicy. - A nie zrzuci skoczkw lub zaopatrzenia dla sabotaystw? - Prawdopodobnie nie. Zidentyfikowano go jako lysander, typowy w dziaaniach sabotaowych. - Szukacie, gdzie ldowa? - Oczywicie, cho teren wielki, a ludzi wci mao. - Bd ledzi na bieco przebieg tej akcji - powiedzia Zarubin wycznie po to, aby podkreli sw wano. - Oczywicie - odpar Czyykw i natychmiast doda: - Przygotowalimy kwater dla was, najlepsz. - Dobrze, to pniej, najpierw chciabym z wami porozmawia o sprawach niecierpicych zwoki. - Tak jest - w gosie Czyykowa powrcia nuta ulegoci, co Zarubin przyj z zadowoleniem. Pomyla, e depesza wysana przez sekretark Berii to by strza w dziesitk. Zarubin rozejrza si ponownie. Paac i jego otoczenie robiy na nim due wraenie. - A co tu taki plac budowy? - wskaza na pozostaoci rusztowa, sterty desek i maszyny ustawione tu przed wejciem do paacu. - Niemcy dryli szyb. Prawdopodobnie dla windy. - Taki wielki. - Zarubin patrzy zdziwiony rozmiarami szybu. - Wedug zezna jecw w zamku miaa by kwatera Hitlera. Pod ziemi budowano schron. Tam - wskaza na szyb - Hitler mgby zjecha wind do podziemi, nie wysiadajc z samochodu. - Ciekawe - Zarubin ruszy do wejcia. Minli szybko hol i weszli na pierwsze pitro, gdzie w duej sali sta st przygotowany do kolacji. - Pomylaem, e bdziecie godni po tak dugiej drodze, wic porozmawiamy po kolacji. Wska wam kwater. Specjalnie nie uy sowa apartament, gdy ju spotka si z zarzutem, e zaczyna si zachowywa jakby by wacicielem tego paacu. 309

- To pniej, pniej - Zarubin nie wypada z roli. - Chodmy do was do biura, eby od razu, tak na roboczo, pogada. - Tak jest. Czyykw poprowadzi Zarubina z powrotem na parter, a potem dugim korytarzem do pokoju na kocu, gdzie urzdzi swoje biuro. - Kawy chocia? - zapyta, gdy weszli do duego pokoju, z ktrego okien rozlega si pikny widok na okoliczne lasy. - A tak, dajcie. - Zarubin usiad wygodnie na kanapie. Gdy tylko Czyykw wrci, Zarubin wskaza rk miejsce obok siebie. - Podsuchu tu nie macie? - zapyta i natychmiast doda: - Ja tak na wszelki wypadek. Rozumiecie? Czyykw skin gow. Nie wiedzia, e jego niemiecki poprzednik Harry Sauer zamontowa mikrofony. Tak bardzo tego nie podejrzewa, e nie kaza przeszuka pomieszcze. Mia tylko wasny sprzt nagrywajcy, aby w odpowiednich sytuacjach wcza magnetofon ukryty w wielkim biurku ustawionym na rodku pokoju. Ten pikny mebel, sprowadzony z Wrocawia, mia jeszcze jedn tajemnic. Pod blatem byy zamontowane dwa karabiny maszynowe wycelowane w drzwi. Niemieccy konstruktorzy zrobili to perfekcyjnie. Wystarczao lewym kolanem nacisn listw, ktra blokowaa karabiny, a prawym drug, bdc spustem, a obydwa karabiny rozpoczynay ogie, ktrego nikt, kto chciaby wedrze si do pokoju, by nie przey. - Ohlenrodego macie - ni to zapyta, ni stwierdzi Zarubin. - Tak, meldowaem. Po... pewnej perswazji zdecydowa si wsppracowa. - Za wczenie - machn Zarubin. - Pniej. - Co to znaczy? - Towarzysz Beria docenia wasze zasugi w tej dziedzinie, ale inaczej to poprowadzimy. Czyykw, ktry w pierwszych sowach Zarubina doszukiwa si nagany, syszc o uznaniu Berii, rozpromieni si. - Wypucimy go - mwi dalej Zarubin - ale jeeli posalibymy go z zadaniem, to mgby si, mimo woli, wyda. - Nie rozumiem... 310

- On nie powinien gra. On musi uciec! Tak. naprawd. Musi by przekonany, po prostu wierzy, e nam zwia. Dotrze do Watykanu i bdzie sob. Niczego nie udajc. To atwiej jemu uwierz. - Mam zorganizowa ucieczk. - Tak, odbicie przez Werwolf. - Tu nie ma Werwolfu. - Ale on o tym nie wie. Chodzi o to, eby mie pewno, e dotrze do Woch. Ludzie, ktrzy go odbij, potem bd eskortowa go do granicy, a moe i dalej. Macie takich? - Mam paru Niemcw, ktrzy przystali na wspprac... - mwi powoli, zastanawiajc si, komu mgby zleci takie zadanie. No i jest dowdca - doda po chwili. - Kto taki? - Antyfaszysta, komunista. By wiziony w Dachau. Sam przyszed do nas. Sprawdziem go. Mona mu ufa. Jeli Niemcowi mona ufa - doda szybko. - Przygotujcie go moliwie najszybciej. A gdybycie wiedzieli pochyli si do Czyykowa i zniy gos - komu na takiej akcji zaley... Czyykw skin gow, potwierdzajc, e rozumie, o kim mwi Zarubin. - Jest jeszcze Feliks Stiepanycz, on zmusi Ohlenrodego do mwienia. - To dzielny oficer. Polemy go na Zachd inn drog. Za rok moe. Bdzie rozpoznawa kanay przerzutowe esesmanw. Na razie niech odpoczywa. A druga sprawa, to przygotujcie dla mnie pokj do pracy i dajcie wszystkie informacje o zidentyfikowanych tajnych obiektach. Rozumiecie: schrony podziemne, tunele, fabryki i tak dalej. - Ach! - Czyykw zacz si mia - ebycie wiedzieli, ile tu tego. Nawet tutaj siedzimy nad wielk budowl! - Mam swoje dyrektywy. - Zarubin nie podziela rozbawienia Czyykowa. - Powiedziaem, przygotujcie. Gdy tylko skoczymy z tym Ohlenrodem, to zabieramy si do inwentaryzacji. Cel poznacie pniej... Zapada cisza. Zarubin zaczyna odczuwa zmczenie podr, wic uzna, e nadszed czas na kolacj. Klepn domi w kolana i wsta. 311

- No, to chodcie na t wieczerz w paacu. - Wydam rozporzdzenia. - Czyykw znikn za drzwiami, a Zarubin podszed do okna, aby podziwia krajobraz. Pomyla, e nie powinien tak si spieszy. Okolica pikna, na pewno rzeki pene ryb, a on by zapalonym wdkarzem. Czemu nie zosta duej? Nalea mu si solidny wypoczynek po nerwowej pracy w Stanach Zjednoczonych, a potem strachu o ycie w Moskwie. oskot drzewa spadajcego ze stromego zbocza przerazi kierowc wielkiego osobowego opla. Wdepn peda hamulca z tak si, e samochd obrci si i zjecha do rowu, cinajc mody klon. Jadcy z tyu jeep hamowa rwnie mocno, ale wida nie mia tak dobrych hamulcw, gdy min opla i wbi si w wielk kod, jaka stoczya si na drog i cakowicie j zatarasowaa. Z trzech onierzy jadcych w jeepie jeden wypad na bok i musia silnie uderzy o jezdni, gdy straci przytomno. Dwaj utrzymali si na swoich miejscach i gdy tylko otrzsnli si z szoku, zaczli niezgrabnie wychodzi, wci nie zastanawiajc si, co si stao. Wielkie drzewa, jak buk, ktry zsun si z gry, nie spadaj same. Kto je musia zepchn. Zanim ta wiadomo do nich dotara, gdzie spomidzy drzew rozlega si seria z karabinu maszynowego. cia kierowc i powalia siedzcego na tylnym fotelu jeepa onierza, ktry ledwie zdy unie pepesz. Pociski przeoray jezdni i przeciy lecego na niej onierza. Strzelanina ucicha rwnie nagle jak si rozpocza. Najwidoczniej napastnicy czekali na oznaki ycia lub prby obrony przed niespodziewanym atakiem. Drzwi opla otworzyy si i wysiad kierowca. Mody onierz w furaerce podnis wysoko rce nad gow. Nie mia broni, wic jedyne co mg zrobi, to podda si i liczy na zmiowanie wroga. Szed chwiejnym krokiem, gdy zjedajc do rowu, uderzy gow o kierownic. Doszed do jezdni i stan niezdecydowany. Z gry schodzi niemiecki onierz z MG 42 zawieszonym na pasku. Siedemnastoletni chopak, blondyn krtko ostrzyony. By ju blisko kierowcy, gdy nacisn spust. Nie musia tak blisko podchodzi. Pociski uderzyy z tak si, e Rosjanin zgi si wp i wpad tyem do rowu. Przedmiertne drgawki ustay szybko i onierz 312

z karabinem maszynowym nawet nie musia sprawdza efektu strzaw. Obrci si, biorc na cel opla. Stamtd dolecia krzyk: - Nie strzela, jestem Niemcem! Nie strzela! W tym samym momencie oficer schodzcy z gry krzykn do strzelca z karabinem maszynowym. - Hans, stj! Jakby obawia si, e ten w ferworze walki ponownie nacinie na spust swojego MG 42. Moe i ten okrzyk by potrzebny, gdy chopak, syszc rozkaz, opuci bro, acz nie zdejmowa palca ze spustu. Z samochodu powoli wysiad mczyzna w cywilnym ubraniu. Podnis rce skute kajdankami i stan bezradny. - Jestem Niemcem. Nazywam si Ohlenrode - powtrzy. Nie strzelajcie! Obrci si i skin gow, dajc zna, e w samochodzie jest jeszcze kto. Hans umiechn si. Zerkn na oficera, a skoro tamten nie zabroni mu strzela, wykona luf ruch nakazujcy Ohlenrodemu odsun si od samochodu i ponownie nacisn spust. Pociski, zrazu mierzone za wysoko, wybiy okna, ale po chwili zaczy dziurawi karoseri, a trafiy w zbiornik z benzyn. Kula ognia dmuchna arem na stojcych na drodze tak niespodziewanie, e Ohlenrode upad na jezdni, a skute rce uniemoliwiy mu osonicie si, wic uderzy si dotkliwie w rami. Zapada cisza, w ktrej sycha byo tylko huk ognia, jaki ogarn samochd. Strzelec odwrci si. Globcke stojcy na wzniesieniu skin gow, dajc zna, e akcja jest skoczona. Potem podszed do Ohlenrodego. Stan przed nim na baczno i podnis rk, salutujc. - Obersturmbannfhrer Hans-Jacob Globcke - zameldowa si. - Zostaem przysany w misji ratowniczej. Oberfhrer, jest pan wolny. Ohlenrode, jeszcze zaszokowany, nie wiedzc, co ma dalej zrobi, z wolna odzyskiwa animusz. Znowu by wrd swoich. - Rozkujcie mnie! - krzykn. Globcke kiwn na jednego z onierzy, ktry zdj kajdanki Ohlenrodemu. 313

- Skd wiedzielicie? - Oilenrode zacz rozciera nadgarstki. - Oberfhrer, przepraszam, ale czas nagli. Strzelanina bya dobrze syszalna daleko std. Wyruszy pocig. Musimy uj obawie. Ohlenrode podszed bliej. - Chc wiedzie, skd si tutaj wzilicie? Globcke zniy gos - Pajk"... - A, rozumiem. - To wyjanienie cakowicie wystarczyo. Zer kn na bok, gdzie onierze przeszukiwali mundury zabitych, za bierajc amunicj i dokumenty. Tak, bez wtpienia oddzia partyzancki - pomyla Ohlenrode. - W drog - powiedzia ochoczo. Szybko, idc jeden za drugim, zniknli w krzakach porastajcych zbocze. P godziny pniej Zarubin otrzyma meldunek o zdradzieckim ataku na konwj NKWD przewocy winia. Wyda natychmiast rozkaz rozpoczcia obawy za uchodzcymi napastnikami. Nakaza, aby cigano ich na pnoc od miejsca ataku, co wydao si dziwne oficerowi, ktry mia akcj dowodzi. Zarubin przeci prb dyskusji, nakazujc rozpocz poszukiwania w rejonie, ktry wskaza.

28 maja, ldowisko w okolicy Czochy


Twarz, ktra wypyna z ciemnoci, wydawaa si Jorgowi sennym majaczeniem. Przez t sekund przebysku wiadomoci sysza gos Anny Marii, a nawet jej miech, radosny jak miech dziecka nieznajcego kopotw ycia. Uuda bya tym silniejsza, e na moment bysna twarz Czernego, co wywoao bolesne uczucie straty. Chcia powiedzie kocham was", ale niemoc wtrcia go ponownie w nieokrelon otcha. - Straci duo krwi - powiedzia mczyzna w lotniczym kombinezonie pochylajcy si nad Jorgiem. Z metalowego pudeka 314

wyj strzykawk przygotowan do zrobienia zastrzyku i wbi ig w przedrami. - To go wzmocni - doda. Unika wzroku Anny Marii, ktra nie miaa zada pytania o przyszo. - A mylaem, e ze mn gorzej - odezwa si Czerny. Lea z boku, podpierajc si na okciu zdrowej rki. Najwyraniej ta pozycja, lepiej pozwalajca obserwowa otoczenie, bya zbyt mczca, gdy po chwili opad na muraw. Lekarz skoczy bandaowa tors Jorga. Podnis gow, jakby syszc pytanie, ktrego Anna Maria nie miaa odwagi zada. - Stan jest ciki. Kula przesza przez rami. To wydaje si niegrone, ale nie wiem, co z koci. Gorzej, e dwie kule przeszyy bok. Nie powinny naruszy adnego z waniejszych organw we wntrznych, cho boj si o wtrob. Poza tym straci duo krwi. Tylko tyle mog ci powiedzie teraz. - Moemy go zabra? - szepna Anna Maria. Lekarz wzruszy ramionami. - Oczywicie nie! Wpychanie go do kabiny moe spowodowa krwotok, ale jak go tutaj zostawimy, to na pewno zginie. Nie mamy wyboru. Zbierajmy si. Odwrci si do Czernego, ktry lea na wznak z obandaowan gow. Z lewej strony przebijaa si plama krwi, ktrej dugie strugi zaschy na policzku. - Moe pan wsta? - zwrci si do niego, na co Czerny odpowiedzia grymasem, ktry mona byo uzna za potwierdzenie. - Z panem nie jest tak le. Mia pan szczcie. - Nic o tym nie wiem. - Czerny obrci gow w jego stron. - Kula zsuna si po czaszce. Oguszyo pana i popyno wiele krwi, ale w sumie nic gronego. Rana nad obojczykiem te nie jest powana, cho kula przesza o p centymetra od aorty szyjnej. Obydwaj mielicie duo szczcia, e przeylicie. - Chciabym kiedy si dowiedzie, jak to si stao - mrukn Czerny. Lekarz podnis si, eby lepiej widzie samolot. Wysuony, cho doskonale nadajcy si do tego zadania lysander sta dwiecie metrw od nich, na pocztku ki lekko opadajcej w stron jeziora. Spagujevi, ktry skoczy inspekcj podwozia po twardym 315

ldowaniu w nieznanym terenie, stan obok skrzyda, najwyraniej czekajc, a zaaduj rannych. Niepokoia go blisko radzieckiego garnizonu. Przelot musia zaalarmowa onierzy. Co prawda lecieli nisko, tu nad czubkami drzew, jednak choby po odgosie silnika Rosjanie mogli si zorientowa, w jakim rejonie wyldowa samolot. Widzc, e lekarz skoczy opatrywa rannych, podszed do nich. - Spieszcie si! Rosjanie nas szukaj. Licz, e mamy pitnacie minut, potem moe by gorco. - Pom mi - lekarz zjyrci si do niego. Rozoy du peleryn obok nieprzytomnego Jorga. - Unios go, a ty podsu to. Ostronie przesunli Jorga, tak e znalaz si na pelerynie, ktra miaa zastpi nosze. Tylko w ten sposb mogli przetransportowa go do samolotu. Rana na rce uniemoliwiaa uchwycenie go pod ramionami. Powoli, aby przypadkowy kamie lub wyrwa nie uraziy rannego, cignli go do samolotu, co nie byo szczeglnie trudne. Dopiero umieszczenie go na pododze kabiny zajo najwicej czasu. Pilot rozglda si zaniepokojony, rozumiejc, e radzieckie patrole ju ich szukaj. Odlegy warkot samochodowych silnikw dobieg ich w chwili, gdy uoyli Jorga w kabinie, a Czerny zacz niezbornie wspina si po drabince dostawionej do kaduba. - S jaki kilometr std - oceni pilot. - Na razie nas nie widz. Gorzej bdzie, gdy uruchomimy silnik. Po chwili wszyscy zajli miejsca i pilot uruchomi silnik. Huk nioscy si po ce i spaliny zwiewane przez wiatr w stron drogi stay si wyranym sygnaem dla patrolu, gdy nad drzewami unis si kurz wzniecany przez samochody, ktre skrciy w ich stron. - Niedaleko s! - krzykn lekarz. - Widz ich midzy drze wami. Spagujevi nie odpowiedzia zajty przygotowaniami do startu. Jego pewno zdawaa si uspokaja lk, jaki wywoay radzieckie samochody. Zwolni hamulce i lysander, mocno ju zuyty w wojennej subie, zacz toczy si, podskakujc na nierwnociach ki.

316

Silnik pracowa ju pen moc i z sekundy na sekund nabierali prdkoci. Nie syszeli strzau. Tu nad gow Anny Marii pojawi si w poszyciu kaduba niewielki otwr. Po chwili drugi. - Strzelaj - lekarz patrzy przez boczne okienko. Jeep z ra dzieckimi onierzami wyjecha zza drzew. Widzieli, e s za daleko, aby dopa do samolotu, wic zaczli strzela. Na szczcie nie za trzymali si, wic ogie z jadcego po wybojach samochodu nie mg by celny. Wstrzsy ustay, co oznaczao, e koa podniosy si i nie dotykay ju ziemi. Samolot wznosi si, nabierajc prdkoci. Po chwili, jeszcze nisko nad drzewami, lekko przechyli si na skrzydo, aby jak najszybciej uj z pola ostrzau. Na ce radziecki samochd zatrzyma si. Jeden z onierzy stan przy karabinie maszynowym umocowanym na wsporniku porodku jeepa. Drugi wyj z pudeka tam z nabojami. Samolot przemkn nad drzewami i wtedy Rosjanie rozpoczli ostrza z browninga. wietliste smugi pociskw leciay duo za nisko, aby im zagrozi, cho istniao niebezpieczestwo, e Rosjanin naprawi bd i kolejne serie bd celniejsze. - Gdybym mia mojego lysandra - krzykn pilot, kadc samolot w ciasny zakrt. - A to nie lysander? - Lekarz spojrza na niego zdziwiony. - Tak, ale nie mj... Pilot przerwa na moment, gdy wyprowadza samolot z manewru, co wymagao troch siy. - Miaem tak sam sytuacj we Francji - podj po chwili -w czterdziestym czwartym. Wyldowaem z transportem dla partyzantw, gdy zaskoczyli nas Niemcy. Tak jak teraz Rosjanie. Zdyem wystartowa, ale daleko nie odleciaem. W moim samolocie byy dwa karabiny maszynowe. To bya walka! - Strzela pan do Niemcw, wrogw, a tam na dole s sojusznicy! - krzykn lekarz. - Sojusznicy? I strzelaj do nas? Smugi pociskw przemkny obok kaduba, ale byli ju tak daleko, e strzay z karabinw onierzy, ktrzy wjechali na polan, nie stanowiy wikszego zagroenie. 317

Anna Maria kurczowo ciskaa do Jorga. Wydawao jej si, e na moment otworzy oczy, odzyskujc przytomno, ale byo to chyba zudzenie. Oddycha ciko, nierwno, czasami z trudem apic powietrze. Szukaa go tak dugo, e nie moga uwierzy, i jest obok niej. Kilka tygodni temu minli si na ulicy w Rosenheim. Przemkn jeepem, nie zauwaajc jej wrd tumu, a potem warkot przejedajcych studebackerw zaguszy jej woania. Pomylaa wwczas, e takie jest zrzdzenie losu, ktre zamkno wojenny rozdzia jej ycia, nie pozwalajc spotka ukochanego. A do dnia, w ktrym otrzymaa wiadomo, e Jorg yje, cho znalaz si w niebezpieczestwie. Wszystko to byo takie dziwne, ale nie miaa nawet czasu, aby zastanowi si, jak to si stao, e wiadomo o Jorgu do niej dotara, i kto da jej szans, eby po niego polecie. Bez wtpienia chodzio o to, e bya jedyn osob tak dobrze znajc okolice Czochy. Bez niej pilot nie znalazby ki ani nie wyldowa tam. Zataczali duy krg nad zamkiem, nad ktrym powiewaa czerwona flaga. Przypomniaa sobie sowa Jorga: Ten zamek przetrwa szeset albo siedemset lat. Przetrwa i wojn, i to co po niej bdzie". Przemknli nad zapor na Kwisie wystarczajco wysoko, aby pociski wystrzeliwane z pistoletw maszynowych wartownikw nie mogy do nich dolecie. - Jak dotd mamy szczcie - odezwa si pilot. - Teraz dobrze byoby dolecie, nie spotykajc rosyjskich myliwcw. A mog ju by w powietrzu. Wci zwikszali wysoko, a po chwili znaleli si w chmurach. - To pudo w najlepszych czasach wycigao trzysta na go dzin. Teraz ju przy dwustu si trzsie. Spagujevi najwidoczniej nie lubi starego samolotu, cho by to jedyny w jego eskadrze, jakim mg wyldowa w nieznanych terenie. Wbrew obawom pilota dalszy lot przebieg bez zakce. Najwidoczniej radzieckie radary nie wykryy ich lub system obrony przeciwlotniczej nie by jeszcze wystarczajco sprawny, aby przechwyci samotny samolot. 318

Czerny przez ea drog si nie odzywa. Wszystko, co si stao, wydawao mu si koszmarnym snem. I rwnie nielogiczmym. Trafiony przez Upiora straci przytomno na krtko. Ockn si, gdy Jorg wlk go po siatce pomostu. Sysza strzay i czu, jak ucisk doni Jorga rozlunia si, a on sam osuwa si na pomost. Niewiele widzia, gdy krew zalewaa mu oczy. Sysza, jak Jorg mwi co o Wolfie. Potem znowu rozlegy si strzay. Tu obok nich. By przekonany, e Upir dobi Jorga i za chwil dobije jego. Sab. Pomyla wtedy, e to dobrze, gdy mier przyjdzie spokojnie. Ale nie przychodzia. Zapada cisza. Wolf nie dobi Jorga. Sysza jego ciki oddech, a wic wci y, cho musia by ranny. I kroki na pomocie. Kto nadchodzi. Pamita, jak podnis rk, aby przetrze oczy. Pniej ju wszystko odeszo w nico. A ockn si na trawie, gdy lekarz bandaowa mu rk, a Anna Maria zmywaa zakrzep krew z twarzy. I pakaa. - Anioy pacz? Nie wiedziaem - to byy jego pierwsze sowa. Tak naprawd, to nie wiedzia, czy s to halucynacje, czyjego kosz marny sen zamieni si w co piknego. Wola si nie odzywa, a rzeczywisto staa si bardzo realna. Kto go wynis z podziemi? Nie mg tego zrobi Jorg, gdy sam lea bez przytomnoci. Kto opatrzy im rany, tamujc upyw krwi? By zbyt saby i zmczony, aby o tym myle. Samolot uderzy o pyty lotniska nieco za mocno, co Czerny odczu w zranionym ramieniu. Wytracali szybko, a pilot wcisn hamulce i zjecha z pasa lotniska. Zsun suchawki z uszu i odwrci si do pasaerw. - Nie chciaem was martwi, ale dolecielimy na resztkach pa liwa. Z boku dwa ambulanse jechay na sygnale w stron samolotu. Jorg poruszy gow, na co natychmiast zareagowaa Anna Maria. Uznaa, e to przebysk wiadomoci. - Wyjdzie z tego. Tylko niech pani nie pozwala mu wraca do tej twierdzy. Najwyraniej mu nie suy... - powiedzia Spagujevi. By tak szczliwy, e postanowi, i nastpnego dnia napisze rezygnacj ze stanowiska dowdcy. Nie nadawa si do biurowej roboty.

319

Obudzi go promie wiata. Naga jasno pod powiekami kazaa Jorgowi otworzy oczy. Olepiajca plama po chwili zacza przybiera ksztaty. Okno, jasne ciany z lamperi biegnc dookoa, biae szpitalne ko, ktre nieomylnie poznaje si po tablicy z wykresem temperatury zawieszonej u stp. Z trudem odwrci gow, wyczuwajc raczej, ni widzc, e kto jest w pokoju. Anna Maria spaa, oparszy gow o nocn szafk. Musiao by jej bardzo niewygodnie, ale dugie czuwanie w szpitalnej izolatce zmogo j. Mia nieodpart ch krzykn, aby j zbudzi, ale pomyla, e nie powinien przerywa jej snu. Poruszy rk, do ktrej bieg wyk kroplwki. Jak dugo tu jestem? - pomyla. Po raz pierwszy w yciu nie potrafi okreli, ile czasu mino od ostatniej sceny, jak zapamita: stajcy nad nim Wolf. To wspomnienie natychmiast nasuno pytanie, skd si tutaj wzi? Kto musia wywlec go z podziemi. Kto? A gdzie jest Czerny? Zgin? Anna Maria poruszya si. Podwiadomie wyczuwaa, e Jorg odzyska przytomno, i otworzya oczy. Nie podnoszc gowy, patrzya na niego, czujc jak przepeniaj rado. - yjesz - powiedziaa cicho. - Mhm - mrukn odwracajc gow w jej stron. - Ju ci nigdzie nie puszcz. Od czasu jak wyjechaam z zamku, co chwil kto do ciebie strzela. Pogadzia go po wosach. Umiechn si. - Mhm... - I to coraz gorzej - obrcia si i pochylia nad nim. Przesuna palcami po jego czole. Baa si go dotkn, eby nie urazi. Signa po szklank z wod, widzc, e ma spieczone usta. Wypi kilka ykw, ale uniesienie gowy sprawiao mu trudno. Opad na poduszk, jakby po wielkim wysiku. - Bardzo le ze mn? - Nie, rany nie s grone, ale stracie wiele krwi. - Dugo tu le? - Dwa dni. Zrobili transfuzj. Bdzie coraz lepiej. - A skd si wziem? - Przywielimy ci samolotem spod zamku. 320

- Nie bylimy w bunkrze? - Jorg usiowa si podnie, ale zbyt gwatowny ruch wywoa przeszywajcy bl, wic natychmiast opad na poduszk. - Nie, znalelimy was zabandaowanych na ce, pod krzakami. - Jakim cudem? - Nie wiem. - Czerny? Zgin? - Nie. By tutaj przed kilkoma minutami. Jest w lepszym stanie ni ty - pooya mu palec na ustach. - Do ju pyta. Nie mw tyle. Zamkn oczy i poruszy gow, potwierdzajc, e zastosuje si do jej polecenia. - Dobrze, to ty opowiedz wszystko. Ja tylko bd sucha... Pooy rk na jej doni. To wszystko wydawao mu si tak nierealne, e mia wraenie, i ni. - Po kapitulacji przyjechaam z matk do Koburga. Gdy poszam si zameldowa do gminy, zastaam tam wiadomo, e mam zgosi si do siedziby korpusu kontrwywiadu. Nie wiedziaam, o co chodzi, ale musiaam pj. Spotkaam tam pukownika... - przerwaa, poszukujc w pamici jego nazwiska. - Hollana - podsun Jorg. - Tak, Hollana. Powiedzia, e poszukiwali mnie w zwizku z twoim wyjazdem, ale nie powiedzia dokd. Zdziwio mnie to, ale nie chcia wyjani. Mwi, e mog by potrzebna ze wzgldu na znajomo zamku i okolicy. Trzy dni temu znowu mnie wezwa i kaza jecha na lotnisko do Norymbergi. Dopiero w samolocie dowiedziaam si, e lecimy po ciebie i Czernego. I to wszystko... Jorg zamkn oczy. Chwile wiadomoci wyczerpay go. Anna Maria poprawia koc i usiada ponownie na twardym krzele przy nocnej szafce. - Wiesz, jestem szczliwy - powiedzia tak cicho, e ledwie usyszaa jego sowa. - Ja te.

321

27 lipca 1948 r., obz w Darmstadt


W korytarzu cigncym si przez ca dugo baraku M" w obozie w Darmstadt panowa pmrok, mimo e lipcowy dzie 1948 roku by soneczny i upalny. Mae zakratowane okna pod sufitem przepuszczay niewiele wiata, z czego osadzeni tam winiowie byli zadowoleni, gdy mczcy upa nie dociera tu z si, ktra utrudniaa ycie wszystkim. Drzwi do celi na kocu korytarza byy otwarte, a obecno stranika zapowiadaa, e osadzony tam wizie zaraz wyjdzie, by zosta wyprowadzony gdzie poza barak. O tej porze dnia, dugo po porannym spacerze, powd wyjcia z celi mg by tylko jeden: przesuchanie przed sdem denazyfikacyjnym, usiujcym ustali, czy ludzie osadzeni w obozie splamili si aktywnym dziaaniem na rzecz narodowego socjalizmu, czy te spado na nich niesuszne podejrzenie. - Wizie Skorzeny, wyj, na przesuchanie! - stranik, w bia ym hemie Military Police, trzymajc w lewej doni krtk bia pak, wygosi regulaminow formu. Cofn si o krok, gdy z celi wyszed wizie. Najwyraniej obyty z regulaminem, nie czekajc na polecenie, odwrci si i opar rkami o cian, wysoko nad gow, szeroko rozstawiajc nogi, aby stranik mg sprawdzi, czy nie ma przy sobie niebezpiecznego narzdzia, jakim mgby zagrozi sdziom. Po chwili opuci rce, odczeka, a stranik zamknie drzwi do celi, przekrcajc w zamku wielki klucz, i posusznie ruszy przodem. Wygldali miesznie, gdy zwalisty Skorzeny przewysza swojego dozorc o dobre dwie gowy. Szli pustym korytarzem, mimowolnie, jak dwaj onierze, rwnajc krok. - Panie kapralu, prosz o pozwolenie udania si tam - powie dzia nagle wizie, gdy zbliali si do drzwi ubikacji. Stranik zerkn na zegarek, ktry, nie wiedzie czemu, nosi na prawym przegubie. Bya to wielka zota doxa, jakiej zapewne skromny kapral z Alabamy nie przywiz z domu. Uznajc, e maj wystarczajco duo czasu, skin gow, ale natychmiast zerkn na bok, co wydawao si dziwnym zachowaniem na pustym korytarzu. Powinien pj za winiem, lecz pozosta przy drzwiach.
322

Naruszenie obozowego regulaminu nie powinno mie powaniejszych nastpstw, gdy w toalecie byo jedno wskie okno, wysoko pod sufitem, zbyt wysoko, aby dao si go dosign bez drabiny, a w dodatku zakratowane od zewntrz i przysonite metalow siatk od wewntrz. Mona wic byo uzna, e stranik postanowi zaoszczdzi sobie wchania kloacznego smrodu zmieszanego z wyziewami lizolu. Drzwi do trzech kabin byy otwarte. Przy wysokim emaliowanym pisuarze sta oficer, ktry syszc wchodzcego, odwrci gow i odczeka, a stranik zamknie drzwi. - Wyrok nie zapadnie wczeniej ni w 1949 roku - powiedzia do Skorzenego. Zapi rozporek i odwrci si. - To znaczy, e bdzie pan tu siedzia jeszcze co najmniej rok. - To od pana dostaem gryps, e mamy si tutaj spotka? - zapyta Skorzeny, przygldajc si uwanie kapitanowi, ktrego widzia po raz pierwszy. - Tak - mrukn oficer. Szczupy, o okrgej twarzy z wsikiem a la Clark Gable, gadko zaczesany, z idealnie rwnym przedziakiem po lewej stronie, sprawia wraenie karcianego oszusta, a nie oficera zwyciskiej armii. Jeszcze dziwniejsze byo to, e mwi pynnie po niemiecku, co rzadko zdarzao si wrd amerykaskich oficerw. - Skd pewno, e bd tu jeszcze siedzia przez rok? - powt rzy Skorzeny, opierajc si o otwarte drzwi kabiny. Zachowywa si z nonszalancj, aby nie da pozna nieznajomemu, e podj szczeglnie wany temat. Od czasu, gdy w Bawarii odda si w rce onierzy amerykaskich, mino ponad trzy lata. Przez ten czas wiziono go w Dachau i Norymberdze, dopki nie przewieziono do obozu w Darmstadt. Zosta oczyszczony ze wszystkich zarzutw popenienia zbrodni wojennych. Nawet dania wadz Danii i Czechosowacji wydania go jako odpowiedzialnego za zbrodnicze czyny na terytorium tych pastw okazay si bezpodstawne. Liczy wic, e lada dzie zostanie zwolniony. Naga informacja, e bdzie tkwi w celi jeszcze przez rok, uderzya go, cho zdawa sobie spraw, e nie moe da tego po sobie pozna. - Rosjanie maj dowody, e popeni pan zbrodnie na ich tery torium w 1942 roku.
323

- Bzdura! - Moe i bzdura, ale wie pan, e mog mie setki wiadkw, ktrzy pana zidentyfikuj, dokumenty, niepodwaalne dowody. Rozwaanie rosyjskiego dania bdzie trwao co najmniej przez rok... - zawiesi gos. - Domylam si, e ma pan dla mnie jak propozycj? - Tak - kapitan skin gow. Rozlego si delikatne pukanie do drzwi, bdce znakiem, e za dugo przebywaj w toalecie. - Powinien pan uciec - doda szybko kapitan. - Pogadamy pniej. Odwrci si i szybko wyszed. Skorzeny przemy twarz wod, mylc, e chtnie obejrzaby si w lustrze, ale nad dug umywalk z wieloma kranami, ktrej ksztat przypomina koryto, ze zrozumiaych wzgldw bya tylko ciemnozielona lamperia. Kapitan pojawi si niespodziewanie jeszcze tego samego dnia, gdy Skorzeny wyszed po przesuchaniu i stranik kaza mu usi na awce w korytarzu. Sam stan kilka krokw dalej. - Nazywam si James Wheelis - powiedzia kapitan, podsuwajc Skorzenemu zot papieronic. - Nic mi to nie mwi - burkn Skorzeny. Denerwowa go ten oficerek, aczkolwiek wyczuwa, e ma co wanego do przekazania. - Nie musi. Chodzi o to, co mam zrobi dla pana. - Wheelis poda mu zapaki. - A co ma pan zrobi? - Zorganizowa pana ucieczk. - Wheelis powiedzia to tak lekko, jakby chodzio o spacer po lesie. - I myli pan, e dam si na to nabra? - Tak, chyba e woli pan pojecha do rosyjskiego wizienia. - Nie wol, ale nie chciabym by zastrzelony podczas prby ucieczki. Wheelis nie odpowiedzia. Ponownie sign do kieszeni i wyj zot papieronic. - Widzia j pan, prawda? Otworzy papieronic. - Niech pan przeczyta...
324

Na wewntrznej stronie wieka widnia wygrawerowany napis: Kochanemu Hermannowi - Emma, 1937 rok". Skorzeny wci patrzy zaskoczony, czekajc, a oficer wyjani, o co mu chodzi. - Tak, to papieronica marszaka Hermanna G-ringa. Prezent od ony na rocznic lubu. - Skd pan to ma? - Gring podarowa mija w wizieniu w Norymberdze. W dowd wdzicznoci za przysug... - zawiesi gos dla lepszego efektu. - Samobjstwo? - Tak - potwierdzi Wheelis. - W jego bagau przechowywanym w wizieniu bya uska z ampuk z cyjankiem. Wydobyem j ze skrytki w torbie i zaniosem, aby oszczdzi marszakowi Rzeszy upokorzenia na szafocie. Zasuy na mier, ale honorow, a nie jak bandzior. Wheelis osign cel. Ju po minie Skorzenego mg si zorientowa, e wyznanie to zrobio na nim due wraenie. Nie porusza si przez chwil, rozwaajc sowa, ktre usysza. - Dlaczego mnie chce pan pomc? - Pewnego dnia przyjd do pana, eby to wyjani. Teraz nie mog. Musi mi pan uwierzy. To wszystko. Skorzeny skin gow. Uzna, e wikszym ryzykiem byoby pozostanie w wizieniu i trafienie w rce Rosjan ni zaufanie oficerowi w amerykaskim mundurze, ktry wci trzyma w palcach papieronic podarowan przez Gringa. Dla marszaka musia to by cenny przedmiot, a jeeli odda go czowiekowi, ktry umoliwi mu honorow mier, to jakby chcia potwierdzi jego wiarygodno. - Dobrze, e si porozumielimy. - Wheelis z ulg schowa pa pieronic do kieszeni. - Jutro rano, gdy bdzie pan na spacerze, prosz skrci do bocznego wyjcia. Prowadzi do garay. Schowa si pan w baganiku samochodu komendanta. Skorzeny pokrci gow. Nie podoba mu si ten plan. - Wa ponad sto kilo, kierowca od razu zorientuje si, e ma duy ciar w baganiku. Wheelis umiechn si. 325

- Nie zorientuje si, niech mi pan wierzy - powiedzia z tak pewnoci, e Skorzeny porzuci daLsze zastrzeenia. Wheelis wsta i da zna stranikowi, aby odprowadzi Skorzenego do celi, gdzie mia spdzi ostatni noc w niewoli. Odczeka, a znikn za rogiem korytarza, i ruszy w drug stron. Zbieg po schodach prowadzcych do wyjcia i po chwili stan na ulicy. Mczyzna na przystanku, czytajcy gazet, podnis gow. Ich oczy spotkay si. Wheelis poprawi czapk i niezauwaalnie skin gow. Mczyzna na przystanku na moment zamkn oczy, potwierdzajc, e odebra sygna, schowa gazet do kieszeni, zerkn na zegarek, jak czowiek, ktry za duo czasu straci, i odszed szybkim krokiem.

10 wrzenia 1948 r., przecz Brenner


- Panie majorze, ju czas! Jorg otworzy oczy. Zasn na krtko, p godziny, ale senny koszmar zabra mu poczucie czasu. By znowu w tym strasznym bunkrze, gdzie koo Czochy. Szed dugim korytarzem biegncym pod dnem jeziora, ale z sufitu spaday krople gstej cieczy, a nie wody. Moe bya to krew? Ten koszmar czsto powraca. Potrzsn gow, jakby chcia spdzi resztki snu i jak najszybciej wrci do rzeczywistoci. Byo to tym trudniejsze, e w pokoju panowaa ciemno. Po chwili przypomnia sobie, e major Sebastriani odda mu swj gabinet na posterunku granicznym na przeczy Brenner, aby mg wypocz. Nawet wyjania, e to pokj szczeglny, gdy przebywa w nim Benito Mussolini, gdy otwiera w 1938 roku ten posterunek. Jorg przyjecha poprzedniego wieczoru, gdy uznano, e moe si przyda w akcji. Wywiad woski wykry, e grupa byych esesmanw ma przekroczy granic niemiecko-wosk o wicie dziesitego wrzenia. Nie powiedziano mu jednak, na czym bdzie polegao jego zadanie. Dopiero po przyjedzie major Sebastriani wyjani, e w grupie moe by jeden lub dwch ludzi, ktrych zna. Mia ich zidentyfikowa na miejscu.
326

Sebastriani wci pochyla si nad nim, czekajc, a Jorg pozbdzie si resztek gbokiego snu. Widzc, e tak si dzieje, podszed do stou, na ktrym postawi kubki z kaw. - Ruszamy za kwadrans - wyjani. - Ktra godzina? - zapyta Jorg, uznajc, e dopiero yk kawy orzewi go na tyle, e zacznie normalnie y. - Trzecia pitnacie - Sebastriani spojrza uwanie na pprzytomnego Polaka i natychmiast doda z umiechem - w nocy. Jorg przenis si na krzeso i sign po kubek. - Mamy informacj, e jest ich czterech. Mog by uzbrojeni mwi Sebastriani. - Wiemy co wicej? - Podejrzewamy, e bd si starali dotrze do Genui. Tam czeka na nich ojciec Edoardo Dmter z kocioa San Antonio. - Kto to? - Bliski wsppracownik biskupa Hudala. Jego prawa rka. Rozdaje paszporty, przechowuje byych esesmanw do czasu odejcia statku, daje pienidze i tak dalej. Jednym sowem dobry duch zych duchw. - Nie moecie sobie z nim poradzi? Sebastriani umiechn si, ale nie odpowiedzia. - Niech pan pije, musimy si spieszy. Jorg dopi szybko kaw, narzuci kurtk i wsun pistolet do kabury. Przed budynkiem staa ciarwka, w ktrej miejsca zajo szeciu onierzy, oraz jeep, do ktrego wsiedli Jorg i Sebastriani. witao, gdy zatrzymali si tu za tunelem, przez ktry biega wska brukowana droga. onierze zeskoczyli z ciarwki, najwidoczniej dowiadczeni w niejednej akcji tego typu, i szybko rozpierzchli si do kryjwek na zboczu gry. - Nie obstawiacie drugiej strony? - Jorg wskaza na skraj jezdni biegncy tu nad krawdzi zbocza. - Tam przepa - wzruszy ramionami Sebastriani. - Tdy bd jecha? - Jorg rozglda si wok. - Drog? - Tak. Nie maj przewodnika, wic nie ryzykowaliby przejcia przez gry. To byoby bezpieczniejsze, ale duo trudniejsze. Poza tym nie musz si ukrywa.
327

- Maj dobre papiery? - Tak, woskie wydane przez gmin w Termeno. Jorg patrzy z zainteresowaniem na majora, ktry podnis lornetk i lustrowa zbocze, u ktrego stp wia si jedyna droga biegnca do Niemiec. Chtnie zapytaby go, w jaki sposb woski wywiad zdobywa tak dokadne informacje, a to oznaczao, e wiele wie o esesmanach, ktrzy uciekali z Europy poudniowym szlakiem prowadzcym przez Wochy. A moe nawet kontroluje ich podr i decyduje, kto moe opuci kontynent a kto nie. Ci, ktrzy zbliali si do nich, mieli zosta schwytani. - Tam zajmiemy miejsce - Sebastriani wskazywa na skalny wystp tu obok wlotu do 'tunelu. Zrobi kilka krokw w stron jeepa i wydoby garanda. - Niech pan to wemie - poda karabin Jorgowi. - Tak na wszelki wypadek. Jorg przerzuci pasek karabinu przez rami i zacz wspina si na strome zbocze, z ktrego mg dosta si do miejsca wskazanego przez Sebastrianiego. Ten poda za nim, a znaleli si na skalnej pce, gdzie krzewy i mody wierk dobrze ich zamaskoway. Na dole pozostao tylko dwch onierzy, ktrzy przysiedli na wielkim kamieniu na poboczu i wyjli kanapki. Wygldali jak karabinierzy, ktrzy znudzeni dug sub postanowili odpocz nieco. Nikt, widzc ich spokojnie posilajcych si na poboczu drogi, nie sdziby, e s czci oddziau, ktry przygotowa zasadzk. Na drodze byo ju zupenie jasno, gdy zza gr paday pierwsze promienie soca. I wtedy z oddali dobieg warkot samochodu, dobrze syszalny w porannej ciszy. Po kilku minutach zza zakrtu wyonia si pciarwka Fiat 508 o charakterystycznej spadzistej masce i obych botnikach. Wysuony samochd, ktry ledwo przetrwa wojskow sub, o czym wiadczyy plamy wojskowego kamuflau, dobrze widoczne midzy licznymi zaprawkami, z trudem pokonywa grsk drog. Sup pary bucha z rozgrzanej chodnicy. W skrzyni adunkowej siedziao kilku mczyzn, najwyraniej zmarznitych po nocnej jedzie przez gry. - To oni - szepn Sebastriani, podajc Jorgowi lornetk. -Niech im si pan przyjrzy uwanie. - Kogo szukamy? - Jorg podnis lornetk do oczu. 328

- Mog tam by pana znajomi z tego zamku. Jorg nastawi ostro. Samochd by jeszcze z;byt daleko, aby dostrzec rysy podrnych, ale natychmiast skupi sw uwag na jednym z mczyzn. Nie widzia jego twarzy zasonitej szalikiem zawizanym dookoa szyi w ochronie przed porannym chodem. Tyrolski kapelusz przesun na czoo i wcisn rce w rkawy. W tych warunkach trudno byo mwi o pewnoci, ale Jorg zdawa si jej nabiera. - Co wiadomo? - spyta Sebastriani. - Za daleko - mrukn Jorg. Wci trzyma lornetk przy oczach, wpatrujc si w mczyzn, ktry zwrci jego uwag. Czeka, a ten odsoni twarz. onierze podnieli si z kamienia. Jeden z nich unis duy lizak, nakazujc kierowcy ciarwki zatrzymanie si. Prba ucieczki w rozklekotanym samochodzie skazana bya na niepowodzenie. Mczyni siedzcy z tyu samochodu wyranie si oywili. Jorg widzia, jak kierowca poda onierzowi dokumenty. O czym rozmawiali. Drugi onierz podszed do skrzyni. Pyta o co podrnych. Nie wydawali si przejci kontrol. Najwidoczniej uznali, e to przypadkowe spotkanie na drodze. onierz przy szoferce otworzy drzwi i kaza kierowcy wysi. Ten zacz gestykulowa. Mczyni rozgldali si nerwowo. Sytuacja rozwijaa si nie po ich myli. Kierowca wci protestowa. Wskazywa na drog i macha rkami. onierz schwyci go za rami i szarpn tak mocno, e ten wypad z szoferki. Mczyni podnieli si, na co drugi onierz unis karabin. Ruchem lufy nakazywa im zejcie na jezdni. I wtedy stojcy najbliej skoczy na niego. W tym samym momencie kierowca podci nogi pierwszemu onierzowi. Jorg przenis lornetk na zbocze, gdzie ukryli si pozostali onierze. Dostrzeg, jak podnosz si i z broni w rku zbliaj si do samochodu. Podrni jeden po drugim zeskoczyli na jezdni i razem zaczli biec w stron lasu, aby tam znikn midzy drzewami. Nie widzieli jeszcze onierzy, ktrzy szli w ich stron. Tylko jeden wybra przeciwny kierunek ucieczki. Zrobi kilka krokw w stron przepaci. Zatrzyma si na skraju jezdni, oceniajc sytuacj, ale najwidoczniej dostrzeg moliwo ucieczki t drog, gdy osun

329

si i znikn Jorgowi z oczu. onierze nie zauwayli go. Zajli si kierowc i trzema innymi, ktrzy, gdy dostrzegli obaw, zrezygnowali z ucieczki i stanli z rkami podniesionymi do gry. Jorg odrzuci karabin i zsun si ze skay, z ktrej obserwowa sytuacj na drodze. Lina rozpita na zboczu, pozostawiona przez robotnikw remontujcych tunel, umoliwia mu szybkie przejcie na drug stron. Std dostrzeg uciekiniera, ktry po gzymsie skalnym, tak wskim, e z trudem miecia si na nim stopa, przesuwa si w stron tunelu, a doszed do klamer wbitych w zbocze. Wspi si po nich i nisko pochylony, trzymajc si blisko ciany, wsun si do tunelu. Jorg ruszy w stron wyjcia z tunelu. Uzna, e zdy tam doj przed uciekajcym, gdy ten musia zatrzyma si w rodku, aby zapa oddech i zorientowa si w sytuacji. Jorg zeskoczy z kamiennego murka na jezdni dokadnie w tym samym momencie, w ktrym mczyzna, ogldajc si, czy nie cigaj go onierze, wyszed z tunelu. Nie przypuszcza, e atak moe nadej z tej strony. Jorg schwyci go za rk, w ktrej tamten trzyma pistolet, i uderzy mocno w przegub. Mczyzna z okrzykiem blu wypuci bro i odwrci si w momencie, gdy Jorg schwyci go za klapy, zakadajc duszcy chwyt, ktry mia obezwadni uciekiniera. Krzyknli rwnoczenie. - Jorg! - Globcke! Jorg powali Globckego na ziemi i przycisn kolanem. - Gra z gr, panie Globcke - zacisn mocniej donie, duszc Globckego. - Pu! Nie zamierza poluzowa ucisku. Globcke by w jego rkach i za chwil mia przekaza go Wochom. Walka, ktr prowadzi z tym czowiekiem od czasu, gdy przyjecha do zamku, dobiega koca. - Pu! - krzykn Globcke - Wolf... Jorg zwolni chwyt. - Co wiesz? - Wtedy w bunkrze. To ja ci uratowaem. I twojego koleg te... Pu! 330

Globcke apa z trudem powietrze. Jorg wyprostowa si. Odszed par krokw, aby podnie pistolet Globckego. Ten wstawa powoli. - Dlaczego? - Odwrci si do Globckego, ktry wstawa z klczek. - Pajk" zosta opanowany przez Rosjan. - Otrzepa upodnie. Chciaem ci to powiedzie wtedy w Marklissie. Nie chciae mnie sucha. - Podszed do niego tak blisko, e stanli twarz w twarz. Dlatego musiaem wyeliminowa Wolfa. Mg zdradzi Rosjanom wiele tajemnic, ktre by ich wzmocniy. Za bardzo - doda Globcke. - Dlaczego mnie uratowae? - Moe z sentymentu. Globcke umiechn si, wycign rk po pistolet, ktry Jorg po chwili wahania mu poda. Po czym odwrci si plecami i ruszy w stron tunelu. Zatrzyma si po paru krokach. - Dzikuj. - Nie ma sprawy. Uwaaj na siebie. Globcke wsun pistolet za pasek i zacz biec w stron wskiej cieki prowadzcej pod gr. Jorg patrzy za nim, a znikn wrd drzew.

Grudzie 1989 r., TelAwiw


Grube drzwi prowadzce do niewielkiej salki konferencyjnej w podziemiach willi na przedmieciach Tel Awiwu rozsuny si bezszelestnie. Mody mczyzna w dwurzdowym czarnym garniturze podszed do siedzcego na honorowym miejscu przy duym owalnym stole Nahuma Admoniego i pochyli si, aby szeptem przekaza jak wiadomo. Admoni skin gow i wsta z fotela. Poprawi marynark i zrobi kilka krokw w stron drzwi. Pozostaych piciu mczyzn siedzcych za stoem powiodo za nim wzrokiem. Zza otwartych drzwi dobieg szum windy i po chwili na wzku wjecha siwy mczyzna. Pomimo panujcego na zewntrz

331

upau na kolana mia narzucony lekki pled, pod ktrym trzyma obydwie rce. Mczyni wstali. - Aaron, to rado widzie ci, przyjacielu - powiedzia Admoni po polsku. Szef Mosadu urodzi si co prawda w Jerozolimie w 1929 roku, ale jego rodzice byli polskimi ydami i matka, jak w dobrej pol skiej rodzinie, zadbaa, aby syn pozna rodzimy jzyk. Pochyli si nad Aaronem i obj go serdecznie. - Ja te si ciesz, Nahumie - odpowiedzia Aaron. -Ale skoczmy nasze polskie pogawdki, bo twoi wsppracownicy chyba nas nie rozumiej. - Nie musz wiedzie, jak wielk darzymy si przyjani. No, nie wszyscy. Admoni obszed wzek z tyu i chwyciwszy za rczki, zawiz Aarona do stou tu po swojej prawej rce. - Panowie, pan Aaron Schweich, legenda wywiadu, jest wrd nas. W sali rozlegy si oklaski, co najwyraniej speszyo Aarona. - A ja mylaem, e zaprosilicie mnie tutaj, gdy wstydzilicie si pokaza mnie w centrum. Odpowiedzia mu krtki miech. Willa pod miastem naleca do jednego z izraelskich biznesmenw pozostawaa najbezpieczniejszym miejscem w stolicy. O jej istnieniu wiedziaa garstka wtajemniczonych. aden z obcych wywiadw nie wykry, e w istocie naley do Mosadu, nie istniao niebezpieczestwo, e prowadzone tam rozmowy bd podsuchiwane, a ludzie, ktrzy przybywali na tajne spotkania, zostan sfotografowani choby przez satelity, ktre wyostrzyy obiektywy na oficjaln siedzib wywiadu. - Zaprosilimy ci, aby sign do twojej wiedzy - zacz Admoni. - Moja wiedza dotyczy historii, a nie wspczesnoci - odpar Aaron. Admoni da znak, po ktrym na przeciwlegej cianie zjecha ekran, i po chwili pojawio si na nim zdjcie pidziesicioletniego mczyzny o okrgej twarzy i krconych wosach. \ - To doktor Gerald Buli. Kanadyjczyk pracujcy od dawna nad | artyleri dalekosin. W 1981 roku przyj zamwienie od Sadda- i ma Husajna na budow wielkiego dziaa... / 332

Na znak Admoniego kto, niewidoczny dla zebranych, zmieni slajd i na ekranie pojawio si zdjcie dugiej rury. - Skonstruowa dziao o dugoci 156 metrw i kalibrze jednego metra. Cao way ponad dwa tysice ton. Miota pociski o wadze dwch ton kady. Tyle wiemy. Pozostaje pytanie o skal zagroenia dla naszego pastwa, gdy dziao to zostanie zamontowane w Iraku. Genera lotnictwa siedzcy po lewej stronie Admoniego pochy-Ii si nad stoem. - Powiedziae, e way ponad dwa tysice ton. To zaatwia wszystko. Oznacza bowiem, e t kolubryn mona ustawi w jed nym miejscu, pod jednym ktem. A my, wysyajc dwa samoloty, zniszczymy j tak, jak dziewi lat temu iracki reaktor atomowy. Zagroenie jest rwne zeru. Aaron siedzia z pochylon gow. Zdjcia dziaa przypomniay mu wyrzutni w Mimoyecues. Nie sucha dyskusji, ktra dotyczya zagroenia, jakie dziao to stwarzao dla Izraela. Z zadumy wyrwa go dopiero gos Admoniego. Spojrza roztargniony. Najwidoczniej wszyscy czekali na jego ocen. - W 1945 roku Niemcy skonstruowali pocisk, ktry nazwali Gungnir. To wcznia boga Odyna przynoszca zwycistwo temu, ktry j ma. W pocisku bya gowica nuklearna o mocy dziesiciu kiloton, a wic wystarczajca, aby zniszczy Tel Awiw. Wystrzeli wana z takiego dziaa, bya wspomagana przez niewielkie silniki rakietowe, a wic miaa ogromny zasig. Uwaam, e kto odna laz ten pocisk ukryty przez Niemcw na Dolnym lsku. Zapewne w podziemiach jednego z zamkw. Aaron mwi powoli, ale w ciszy panujcej w sali, gdzie sycha byo jedynie cichy szum klimatyzacji, jego sowa brzmiay wyranie i dobitnie. - By moe pan Buli otrzyma te plany. Od kogo? Powiem, co uwaam: od Pajka"! Cichy szmer przebieg przez sal. - Wiele ogniw tej organizacji zlikwidowalimy, ale wiele przeistoczyo si i tworzy swoj si w oparciu o arabskich terrorystw powiedzia ktry z mczyzn siedzcych przy stole. - Gotowi s zawrze pakt z diabem, eby nas zniszczy - podj Aaron. - Dziao nie musi by wybudowane w Iraku. Moe zosta 333

ustawione w dowolnym punkcie ziemi. Dlatego mwi: to wielkie niebezpieczestwo. Nie tylko dla nas. Dla caego cywilizowanego wiata, ktry stanie si zakadnikiem, terrorystw. Niszczcie to! Odchyli gow. Najwyraniej mwienie go mczyo. Admoni odczeka chwil, a zorientowa si, e Aaron skoczy. - Czy oznacza to, e Niemcy ukryli plany tej broni? - Sdz, e wysali je w adowniach okrtu podwodnego U-234. Zosta przechwycony przez Amerykanw, ale ja uwaam, e zanim to si stao, przekaza cz adunku. Planw naley szuka w Argentynie.
v

Admoni spojrza na mczyzn obok, ktry skin gow, rozumiejc, e jest to polecenie pilnego zajcia si t spraw. - Nic wicej nie wiem - doda Aaron. - I cho zaszczytem dla mnie jest przebywa tutaj, to pozwlcie, e wrc do domu. Admoni wsta, eby odwie gocia, ale ten pokrci gow. - To co naprawd mnie mczy, to nie mwienie, ale wspomnie nia. Wrciy wanie...

Doktor Gerald Buli, konstruktor superdziaa o nazwie Wielki Babilon", zgin zastrzelony 22 marca 1990 roku picioma strzaami w kark, gdy otwiera drzwi do swojego domu w Brukseli. Kilkanacie dni pniej celnicy brytyjscy odkryli w porcie Teesport kontener, ktrym przewoono kilka czci lufy. W Grecji i Turcji zatrzymano ciarwki transportujce elementy dziaa. Wielki Babilon" nigdy dotd nie wystrzeli.

Drogi Czytelniku!
Tamten czas, ostatnie dni drugiej wojny wiatowej, pozostawi niewyobraalnie wiele tajemnic. Ocieramy si o nie, patrzymy i nka nas ciekawo. Czemu miay suy betonowe tunele pod zamkiem Ksi? Po co tysice winiw dryo podziemne korytarze w rejonie Walimia? Mona tam pojecha, zobaczy wielkie podziemne komory i dugie chodniki. Co przewozi podwodny okrt U-234? Co stao si z generaem Hansem Kammlerem, ktry z ramienia SS nadzorowa prace nad tajn broni i w maju 1945 roku znikn; razem z nim znikn trzeci prototyp samolotu Ju 390, zadziwiajcy ogromnym zasigiem. Czy nigdy nie poznamy prawdy o tajemnicach koca wojny? Wielu wiadkw wci milczy, inni, ktrzy spisali swoje wspomnienia i relacje, zezwolili na publikacj dopiero za wiele lat. W archiwach amerykaskich, brytyjskich, rosyjskich s tysice tomw dokumentw, ktrych ujawnienie odkryoby prawd. Ale wci pozostaj niedostpne. A jednak mijajcy czas rozlunia szczelne zamknicia. Pojawiaj si informacje, ktre szokuj. Niedawno dowiedzielimy si o istnieniu niemieckiej maszyny amicej radzieckie szyfry jednorazowe, ktr wywiad aliancki nazwa Ryba miecz" i zdoby 12 kwietnia 1945 roku w Rosenheim. Ujawniono cz dokumentw zawierajcych wykaz przedmiotw przewoonych przez okrt U-234, ale jeszcze wiele pozostao utajnionych. Zdjto klauzul tajnoci z protokou z przesuchania niemieckiego eksperta do spraw rakiet przeciwlotniczych Zinssera, ktry relacjonowa przebieg prby nuklearnej w Niemczech w padzierniku 1944 roku. 335

Nieznane, niewyjanione wydarzenia zaczynaj wychodzi na jaw, ale jeszcze bardzo wiele pozostaje w gbokim cieniu. Tam, gdzie prawdy jeszcze nie poznalimy, uruchamia si wyobrania. I na tym polega istota tej ksiki, bdcej hipotez, prb zrozumienia niepojtych faktw z przeszoci; znalezienia ich najbardziej prawdopodobnego wyjanienia. Tylko tyle mona teraz zrobi. Min lata i moe ta prba okae si nie tak odlega od faktw, ktre, miejmy nadziej, kiedy poznamy.

You might also like