You are on page 1of 66

Imre Kertesz Jzyk na wygnaniu

Wstp

Niedawno jeden z moich znajomych zauway, e co innego twierdz w moich esejach, a co innego w powieciach, i musz przyzna, ten sd tak mnie zaintrygowa, e do dzi nie przestaj o nim myle. Szczerze mwic, prawdopodobnie nigdy bym nie napisa tego tekstu, gdybym nie zosta o to poproszony. I nigdy by mnie o to nie poproszono, gdyby nie rozpada si totalitarna potga Europy nazywana socjalizmem. Tam mieszkaem, tam yem i tam do gbi poznaem uznawan za nielegaln, a w istocie rzeczy normaln form ludzkiego istnienia. Holocaust i stan, w ktrym si znajdowaem, piszc o nim, s ze sob nierozerwalnie zwizane. Nigdy te nie potrafiem pisa o Holocaucie w czasie przeszym. I wanie dlatego tak mnie poruszya uwaga mojego znajomego. Bardzo lubi zdanie Ciorana, e naprawd rozumie ydw, gdy, podobnie jak oni, take czuje, e znalaz si poza ludzkoci: nikt nie wyrazi tak dobrze stanu, w ktrym yem przez cale dziesiciolecia. Ale kiedy si wreszcie odezwaem, zaczem mwi do tych, do ktrych ju od dawna nie nale. Dopki pozostawaem ukryty za czyst form sztuki, wszystko byo proste. w znajomy, przeczytawszy moje eseje, odnis jednak wraenie, e chyba przekroczyem granic, ktr Auschwitz oddziela mnie od innych. I nie do, e udao mi si przerzuci most pomidzy ziemi niczyj a tak zwan ludzkoci, to dziki tym szkicom przeszedem przez w most, pozostawiajc na brzegu tych, do ktrych naprawd naleaem, porzuciem mj los, moje wspomnienia i moich zmarych. Nie wydaje mi si jednak, aby mj znajomy mia racj. Zreszt, tym mostem przej niepodobna, a kady, kto by tego sprbowa, zapaciby swoj twrczoci. Pytanie za brzmi, czy dla tamtych, po tamtej stronie, moje sowa byyby zrozumiae, gdybym nie przeszed na drug stron? I czy wypowiadajc albo piszc pierwsze sowo, w zaskakujcy nawet dla siebie samego sposb daj dowd, e jednak jest nadzieja: to jest sedno, i nie mog temu zaradzi, nawet jeeli nadzieja okae si zudna. Publikowane tu teksty nie s typowymi esejami. Jeli idzie o gatunek, do ktrego si zaliczaj, s to raczej aproksymacje, mimo e taki gatunek przecie nie istnieje. Przez to okrelenie chciaem tylko powiedzie, e aden z tych tekstw nie wyczerpuje do koca podejmowanego tematu, najwyej go czytelnikowi przyblia; z drugiej za strony ich zadaniem jest ukazanie tego czego z innej perspektywy, ni czyni to w prozie: ukazanie tego, co jest niemoliwe do pokazania. Std bior si powtrzenia, fragmenty zaczerpnite z innych moich ksiek, motywy wskazujce na kontynuacj, na wiksz cao, na tajemniczy zwizek pomidzy myleniem, opowiadaniem, moim yciem i mn samym.

Wolna Europa
Budapeszt, Wiede, Budapeszt (Pitnacie bagatel)

Wrzesie 1989. Padziernik: Wiede. Na zaproszenie Austriackiego Towarzystwa Literackiego. Pretekstem s moje przekady: a tak naprawd przyjacielski gest, kilka miych sw na mj temat wszystko, jak zawsze, dzieje si przez sympati albo przez jej brak. Nocleg w hotelu i przyjemna sumka w gotwce. Koszmar zaatwiania formalnoci. l) Paszport. Przyl poczt. 2) Bilet na pocig. Kasjerka prosi o paszport. Nie wziem ze sob. Kto by pomyla, e kontrola paszportowa zaczyna si ju przy kasie. Bo chc kupi bilet za forinty. A tu do forintw nikt nie ma zaufania. Do domu, na drugi koniec miasta, i z powrotem do biura podry. Duga kolejka. Zmarnowane przedpoudnie. To chyba przestroga: tak atwo si std nie wydostaniesz. Sierant w koszarach czepiajcy si przed wyjciem na przepustk. Dyktatura i czas. Prymitywna filozofia ycia i czas. Prymitywna struktura i czas. Czowiek i czas, nie: czowiek jako czas. A wic czowiek, z zaoenia, jest niczym. Czas agrowy, czas wizienny, i wreszcie ulga: czas zakupu biletu na pocig. Takimi oto mylami

zabawiam si, stojc w kolejce. Chc dojecha do Sudbahnhof, sprawdziem na planie - stamtd jest blisko do hotelu. I chc jecha popoudniowym pocigiem, bo nie lubi rano wstawa. Dostaj bilet na pocig jadcy do Westbahnhof i wyjedajcy z Budapesztu o wicie. Bo na ten pocig jest znika. Kasjerka owiadcza zdecydowanym tonem: opaci si panu dla tysica forintw raz wsta wczeniej. Nie wiem. Ale wszystko wskazuje na to, e skoro milcz z powodu tego tysica, nie chce mi si polemizowa. Dopiero w drzwiach przychodz mi do gowy moliwe kontrargumenty, jak zawsze wpadam we wcieko i kieruj przeciw samemu sobie agresj, ktrej nie potrafi inaczej rozadowa. Tajemnica tego - jak mam to nazwa wschodniego, agrowego spoeczestwa polega na tym, e czowiek pozostaje ze sob w wiecznym konflikcie, a jeli jest inaczej, musi si wstydzi kompromisu zawieranego z wasnym rozumem, uczuciami czy portfelem.

Pewien wiedeczyk w Bruck nad Litaw. Do Bruck siedz sam, tyem do kierunku jazdy, na trzyosobowej kanapie. Dla pewnoci jedn z toreb kad obok siebie. Wiedeczyk krtkim spojrzeniem ocenia sytuacj: Gestatten Sie? wskazuje bezlitonie na mj baga. Siada i wyjmuje z teczki jakie papiery. Kolumny liczb, ksigowe rubryki. Bierze do rki dugopis i wkada okulary. Uspokajam si. Ale nawet nie spostrzegam, kiedy si wpltuj w niekoczc si pogawdk. Canetti pisa kiedy w Grze oczu o rozmownych wiedeczykach, przed ktrymi w Wiedniu wprost nie sposb uciec. I oto ywy przykad. Kilka pyta i wyjawiam, e jestem pisarzem i tumaczem. Wiedeczyk oywia si; czuj, jak myli, e dobrze trafi. A ja nie potrafi oprze si natrtom. Ale wiedeczyk jest zabawny. Na swj sposb. Troch za bardzo interesuje si kultur. Literatura Hofmannsthal, Schnitzler, Roth, wszystkich ich tumaczyem - i muzyka. e Ryszard Strauss jest kompozytorem bardziej oryginalnym od Mahlera, bo Mahlera nie mona sobie wyobrazi bez Beethovena czy Brahmsa, a Straussa owszem. Gupota, ale si nie sprzeciwiam. I e maestro Abbado szykuje si na miejsce Karajana w Wiedniu i w Salzburgu, i jeszcze zobacz, e nie bezskutecznie. C, mnie akurat jest wszystko jedno. Ale jemu nie. Podnieca si, jak gdyby chodzio o mecz druyny Fradiego. I na tym polega rnica midzy nami. I nie narzeka na system. Na aden system. C za harmonia. - Pidziesity szsty przeyem podobnie jak wy, Wgrzy - mwi nagle. Bardzo to wszystko przey. A potem pomaga uciekinierom, dziaa w jakiej organizacji charytatywnej, jeli dobrze zrozumiaem, przez rok. - A 1968? - pytam. - To ju nie byo nic nowego-odpowiada. Teraz, kiedy ma swoje lata (mwi, e skoczy siedemdziesit, cho wyglda pitnacie lat modziej), odnalaz Boga, wasnego Boga, osobistego Boga. Teraz ju potrafi si modli gdziekolwiek i kiedykolwiek, niezalenie od okolicznoci. W kocu zaczynam go lubi. Cho przez niego umkn mi moment zbliania si do miasta. A ja lubi te chwile, kiedy pocig jedzie przez puste, zimne przedmiecia i powoli wjeda do rozgrzanego miasta, kiedy czuj, jak miasto zaczyna ttni i, nie wiadomo jak, nagle budzi si do ycia. Z drugiej za strony taka pogawdka to waciwy sposb wjazdu do Wiednia. Niczym w powieci z ubiegego wieku (na przykad u Paula de Kocka, cigle cytowanego przez Krudyego; czy Paul de Kock rzeczywicie istnia, czy te Krudy go wymyli, aby mc cytowa?) - Auf Ihrem Beifal umiecha si wiedeczyk, kiedy dziel si z nim moimi spostrzeeniami. Pocig zwalnia. Wstaj, zdejmuj walizk i wkadam paszcz. Kiedy si odwracam, wiedeczyka ju nie ma. Znikn, rozpyn si, jak gdyby mi si przyni. Moe nawet tak wanie byo, zastanawiam si; znikn jak Paul de Kocka ktry przyni si Krudyemu. Spokojnie wysiadam, na peronie stoj zrczne platformy na kkach, widz wygodne, automatycznie otwierajce si przeszklone drzwi. Wiede Wita mnie zamglonym socem. Naprzeciw dworca wida zwalisko gruzu; domowe klimaty. (Pniej okazuje si, e buduj metro.) Pewny siebie, gotowy do pomocy takswkarz. Z obaw spogldam na taksometr: czy sto osiemdziesit szylingw, ktre udao mi si wyprosi poza czekami podrnymi, wystarczy na takswk, konieczn z powodu podry pocigiem ze znik. Jako wystarcza. Nawet na may napiwek. Takswkarz elegancko mi dzikuje i nagle czuj, e poprawia mi si nastrj. Czuj si niczym obcokrajowiec. Nie znalem siebie od tej strony; mam dla siebie szacunek, jestem jak kto, kto podruje incognito. Jestem tajemniczym zwiastunem jakiej nikomu nieznanej tajemnicy, obarczonym nikomu nieznan misj. Boj si tylko, by jej nie zdradzi.

Potrzebuj sownika. Swj zostawiem w domu. W Austriackim Towarzystwie Literackim nie maj. Ostatnia nadzieja w Collegium Hungaricum. Tramwaj i na wilgotnym wietrze maszeruj przez Salztorbruck. Z mostu rozpociera si widok na metropoli: Schwedenplatz, Kai i niej budynek Uranii. Szybko odnajduj Collegium Hungaricum, a w nim kawaek Wgier w Wiedniu. Budka przy bramie, postawna straniczka i ten jej gos: - W jakiej sprawie? Czy jest pan umwiony? Prosz zaczeka, zadzwoni! - w starej, penej zakamarkw siedzibie Austriackiego Towarzystwa Literackiego w takiej sytuacji zawsze prosz, ebym usiad. Sownika oczywicie nie maj. To znaczy maj, ale tylko jeden, a ten jest potrzebny stypendystom. Ogldam od tyu szary biurowy budynek. Na 142 stronie wydanego w 1929 roku przewodnika Lloyda zatytuowanego Austria czytam: W pobliu znajduje si Paac Gwardii Wgierskiej (Museumstrasse 7), kupiony przez Mari Teres dla wgierskiej gwardii przybocznej. Wspaniay paac zbudowany przez Fischera von Erlach naley do rzdu wgierskiego (Collegium Hungaricum). Co do mnie, byem na Hollandstrasse 4, dzisiaj tu jest Collegium

Hungaricum. Wspaniay paac nadal istnieje, tyle e od tamtego czasu przeszed w rce Austriakw. Rada miasta Wiednia dwadziecia pi lat temu zwrcia si do nas, abymy przeprowadzili renowacj paacu, gdy jego stan jest opakany. A wadze zdecydoway, e robotniczo-chopskim Wgrom paac nie jest potrzebny. Skrzyknito wic wiedeskich sklepikarzy, handlarzy, antykwariuszy i zlicytowano wszystkie dziea, jakie znajdoway si w bezpaskim paacu. I znalazo si wrd obecnych kilku obdarzonych dobrym smakiem, ktrzy pomstowali, e nikt nie chroni tych bezcennych przedmiotw: tak ocalao par dywanw i troch mebli, ktre dzisiaj pono znajduj si w naszej ambasadzie. A opustoszay paac zaproponowano miastu, ktre z radoci go kupio, nastpnie sprzedao niezabudowan, nalec do paacu cz parceli i z uzyskanych t drog pienidzy wspaniale odrestaurowao wspaniay paacoczywicie dla siebie. Wniosek? Ani sownika, ani paacu...

Straciem incognito. Zasadniczy bd i zasadnicza nauka: jeli utrac incognito, wwczas z absurdu idealnego trafi w absurd realny. Z czego jeszcze znonego przenios si do tego, czego ju znie nie mona. Przyczyna: nagy wschodnioeuropejski strach, e zabraknie mi pienidzy, bez adnego powodu oszczdzam kady szyling z mojego stypendium. Na obiad jem kiebas i dwie buki, na stojco, na rynku. Zapijaczony austriacki lump od razu mnie zaczepia: -Jonopot kifanok - mwi, wcale nie przyjacielskim tonem. Jem pieczon kiebas, jak gdybym nie zrozumia. - Bongiorno - prbuje dalej. - A, il signore parla litaliano rozweselam si bravo, benissimo i odwanie klepi go po ramieniu. - No widzi pani - kieruje przekrwione oczka na wacicielk budki - mwiem, e to Wgier albo Woch. -Szybko kocz kiebas, nim zd mnie zlinczowa. Nie mam pojcia, dlaczego nie lubi tu Wochw. Przypomina mi si, co Gilbertowi, amerykaskiemu psychologowi zajmujcemu si terapi winiw, przytrafio si ze Streicherem, ktry owiadczy mu, e proces norymberski nie jest wany, bo w skadzie sdziowskim s ydzi. - Skd pan wie? - pyta zdziwiony Gilbert. O, Streicher na to, on potrafi rozpozna, jaka w czowieku pynie krew: trzej sdziowie, gdy tylko na nich spojrza, natychmiast stawali si niespokojni. Gilbert zdiagnozowa u Estreichera paranoj. Ale ta myl wcale mnie nie pocieszya. Rozpoznali mnie nawet jeli zobaczyli we mnie nie tego, kim jestem. Ale kim jestem? Tym, za kogo mnie ma moja wyobrania. Dopiero teraz zaczynam rozumie sens mojej tajnej misji: jak zawsze i wszdzie, do Wiednia te przyjechaem po to, by si sobie potajemnie przyjrze, przywid mnie tutaj cichy nakaz sporzdzenia tego tajnego raportu. W kadym razie od tamtego dnia jadaem tylko w drogich restauracjach, zamawiaem drogie dania i wychodziem z podniesion gow. Moe powiecie, e to wszystko zabawa, ale wtedy zabaw nazwiecie technik przetrwania.

Grypa. W dzie jako sobie z ni radz, ale wieczorem cignie mnie do ka. Pij gorc herbat i sucham radia. Premiera Walkirii z londyskiego Covent Garden. Po drugim akcie wywiad z dyrygentem nowego wystawienia opery, Bernardem Haitingiem. Spektakl mia waciwie reyserowa Lubimow, ale w kocu zdecydowano si na kogo innego. Koncepcja obca Wagnerowi; waciwie jak gdyby nie zna caej tetralogii; nie ma pojcia o tradycji, nie ma wyczucia. Patrz: reyserowany przez Lubimowa skandaliczny Hamlet; po chamsku poci Shakespearea dla jakiego niezrozumiaego zamysu. Reporter pyta Haitinga, czy wie, co zaszo pomidzy Ivanem Fischerem a Lubimowem w Budapeszcie, kiedy ten reyserowa Don Gioyanniegi. Nie wie. Ot ubimow zapyta Ivaa Fischera: - A gdzie bdzie graa orkiestra? Bo przecie w kanale dla orkiestry ma by pieko. - Haiting si mieje, nosowym, afektowanym, triumfalnym gosem. Nagle widz Lubimowa, jak tamtego mokrego, nienego, ponurego dnia w towarzystwie haremu kobiet zadyszany wybiegu z budynku na placu Vrsmartyego, zwanego przez mieszkacw Spieprzonym Paacem. Towarzyszyem wwczas (zachodnio)niemieckiemu pisarzowi Tankredowi Dorstowi, ktrego sztuk Merlin wanie tumaczyem. Mczyni padaj sobie w ramiona. Ja tumacz sowa Dorsta na wgierski, kobiety na rosyjski, Lubimowowi. Jedna z kobiet cigle na wszystko narzeka: le si czujemy. Cierpimy na bl gowy, a wgierscy urzdnicy s paskudni tak, zawsze w pierwszej osobie liczby mnogiej. Lubimow zaprosi Dorsta na kostiumow prb Don Giovanniego, ktra miaa si odby nazajutrz. A ja mu towarzyszyem. Po prbie znowu zaczlimy tumaczy przez dwa jzyki. Dorst w ciepych sowach chwali przedstawienie. Kiedy tumaczyem, nasza mnie myl, e przecie ja te tu jestem, i dodaem: - Prosz powiedzie panu Lubimowowi, e rwnie mu gratuluj. - A na to kobieta spojrzaa na amie gniewnie: Niech pan nie gratuluje, tylko tumaczy. - Oto jeszcze jedna historia, jak utraciem incognito. Wtedy, sze, siedem lat temu, czsto miewaem problemy z tosamoci: czasami nie wiedziaem, ktr z postaci mojego nieistnienia mam wybra dla swego incognito.

Lubi t wietrzn drog pomidzy hotelem Hilton a Karntnerstrasse; tu obok jest Konzerthaus, a nieopodal, na Lothringerstrasse, znajduje si Musikverein. Co to za uczucie wej do sali koncertowej, gdzie Schnberg - nie, od dnia, kiedy go wypdzono: Schoenberg - zrobi klap! Teraz kupuj bilet na wielk

Symfoni C-dur Schuberta. Wielkie rozczarowanie: symfonia w wykonaniu Wiedeskich Filharmonikw pod dyrekcj Georgesa Pretrea brzmi doskonale, ale jest bardzo gona, zbyt dynamiczna, wykonanie po prostu gubi zamys Schuberta. Publiczno klaszcze, stojc. Niech bdzie na ich usprawiedliwienie, e to nie oni wygwizdali Weberna. Mam w szczliwej pamici wspomnienie cudownej Symfonii C-dur w wykonaniu orkiestry symfonicznej z Bambergu kierowanej przez Eugena Jochuma, w budapeszteskim teatrze Erkel, niedawno, kilka lat przed mierci Jochuma. Sysz jeszcze taniec z ostatniej czci, cichy, radosny, dionizyjski temat, wyzwolenie od ziemskich spraw, uskrzydlona zapowied szczliwej mierci. Za Musikverein, ju prawie na rogu Karntnerstrasse, stoi potny biurowiec, na jego drugim pitrze ma siedzib Citibank. Przed zamknitymi przeszklonymi drzwiami na wilgotnym wietrze cigle, za kadym razem widz trzsce si z zimna, zawiedzione postacie. Napis w bramie informuje, e Citibank obsuguje jedynie firmy i nie wymienia czekw podrnych. A ja wanie dzie przed wyjazdem przeczytaem w jakiej wgierskiej gazecie, e Citibank przy Lothringerstrasse wymienia czeki podrne, w dodatku bez pobierania prowizji. - Duju spik inglisz? - zaczepia mnie z wahaniem w gosie jaki wsaty mczyzna. Prosz mwi po wgiersku odpowiadam. Szuka kasy oszczdnociowej przy Landstrasser Hauptstrasse, ktr polecili mu w Citibanku. Z poczuciem wyszoci czowieka miejscowego wskazuj mu drog. Nie wie pan, ile procent potrcaj? Niestety, nie. - Kto robi u nas na tym niezy interes - mwi. - Tak pan sdzi?- pytam. Ale tamten nic ju nie mwi. Jak gdyby nie uwaa za potrzebne, by gadanin dodawa oszustwu pikanterii. Patrz, jak oddala si w stron Am Neumarkt. Biedny, wymiewany, oszukiwany Wgier; biedna wschodnia Europa, myl radonie, ze wspczuciem kogo postronnego. A wreszcie i ja musz si pojawi w Sparkasse. - Poprosz paszport! odzywa si kasjerka. Czuj, jak ze zoci robi si czerwony. Przede mn jaki mczyzna wymienia szwajcarskie franki. Jego nie prosia o paszport. Dlaczego? Czy wobec mnie kada kasjerka musi zachowywa si niczym wadza? Kiedy si dobrze zastanowi, tylko kasjerka w Musikverein, gdy kupowaem bilet na koncert, nie prosia o paszport. Nawet nie patrz, ile procent potrcaj z tych pierwszych w yciu czekw podrnych, ktre kupiem po oficjalnym kursie w legalnym wgierskim banku; wiem, e z daleka czu ode mnie bied. Kogo raz poniono, wiecznie bdzie poniany; kogo poniaj w jego wasnej ojczynie, tego bd ponia take za granic, powtarzam swj aksjomat. Austriacka kasjerka z min typow dla wgierskiego urzdnika lustruje mj paszport. Zazdronie myl o umiechu, z jakim przed chwil obsugiwaa Szwajcara. Przypomina mi si spostrzeenie Jaspersa: kady ponosi odpowiedzialno za polityczne porzdki w swoim kraju. Cie Wgier nigdy i nigdzie mnie nie opuszcza; czasami nawet - gdy tak funkcjonuje ludzka psychika - przekornie si w nim chowam niczym pod dobrowolnie przywdzian wosiennic.

Id dalej w stron targu rybnego, uly smutkowi buk ze ledziem. Jem i szukam owocw. Przed straganem stoi postawna kobieta w czarnym paszczu. Z niedowierzaniem obraca w rku torb z bananami: Tylko tyle? - odzywa si. - Nie ma wicej? Ja chc pi kilo! - Mwi po wgiersku, nie wiem do kogo: wiedeski sklepikarz nie rozumie, ja wprawdzie rozumiem, ale ona o tym nie wie. Twarz ma czerwon, oczy zamglone, jak gdyby bya w transie. Za jej plecami tumacz sprzedawcy, czego ona potrzebuje. Ten gestem doni prosi j o torb, schyla si ruchem szybkim jak byskawica, wycigu rk i zdejmuje wszystkie wiszce nad straganem banany, way je i podaje torb kobiecie. - I trzy kilo pomaraczy - odzywa si kobieta, nie do mnie ani do sprzedawcy, ot tak, w powietrze. Gdyby to miao sens, powiedziabym, e tumacz bez sw. Potem chce jeszcze kiwi (tumacz) i z czerwon jak burak twarz podaje zwitek banknotw sprzedawcy, ktry niczym drapieny ptak wyciga z niego nalen sum. Tak si zakoczya ta dziwaczna scena, kobieta wraz ze swymi cikimi pakunkami posza w swoj stron. A panu czym mog suy? - zwraca si sprzedawca do mnie. - Prosz pl kilo greckich winogron, na wieczr. - Widz, e moje skromne zakupy rozczulaj sklepikarza. Dzikuje mi; do widzenia, do usug, szanowny panie. Idc w stron hotelu, zastanawiam si, co sobie mylaa kobieta w czarnym paszczu, co czua, kiedy wszystko wok niej stawao si takie atwe, od razu i z tak uprzejmoci, kiedy wszystkie jej yczenia natychmiast si speniay, w dodatku waciwie bez jej udziau? Moe mylaa sobie, e zdarzy si cud. Ale to nie wydaje mi si prawdopodobne, przecie musiano j uwiadomi, e cudw nie ma. W kocu dochodz do wniosku, e zapewne nic sobie o tym wszystkim nie myli. Po prostu przyja to do wiadomoci, tak jak od wielu dziesitkw lat przywyka czyni. A e fakty s dziwne? C, moe i s. Najwaniejsze, e ma banany. A ja pewnie si jej przyniem, tak jak mnie przyni si tamten wiedeczyk czy Paul de Kock Gyuli Krudyemu...

Jause, czyli podwieczorek w Austriackim Towarzystwie Literackim przy Herrengasse. Zaproszeni, panie i panowie, ktrym przedstawiaj aktualnego stypendyst Towarzystwa. Obok kawy i ciasta pojawia si na stole Europa Wschodnia. W centrum zainteresowania jest rosyjski germanista. Mwi, e rosyjskim inteligentom ta niespodziewana wolno spada z nieba, i jeszcze wcale nie wiadomo, czy i jak bd umieli z niej skorzysta.

Czonkini bugarskiej Akademii Nauk doskona, cho po sowiasku zabawn niemczyzn rozprawia o powodach do optymizmu, jakle mona mie w jej kraju. Czeska tumaczka podobnie jak ja wanie przekada jeden z autobiograficznych tomw Canettiego i z koleesk wyrozumiaoci rzuca w moj stron pene alu spojrzenia, wiadczce, e teraz, w padzierniku, nie ma w niej zbyt wiele nadziei. Dyskusja szybko przechodzi w niezobowizujc pogawdk, nad kaw i ciastem pochylaj si czerwone, dobrze odywione, zatroskane wschodnioeuropejskie twarze, stawiaj pene obaw pytania i daj jeszcze bardziej pene obaw odpowiedzi. Jedynie byskotliwe sowa znanego nawet w Wiedniu, doskonaego wschodnioeuropejskiego pisarza rozbawiaj publiczno, ktra interesuje si literatur. Pozostali s raczej przygnbieni, zasmuceni domowymi kopotami. Ale i im si podoba, co mwi tamten. Bryluje pomidzy cikawymi germanistami i tumaczami niczym strzelajcy zimny ogie wrd rupieci. Przedstawia swoje pisarskie credo: literatura nie jest niczym wanym. I mieje si kokieteryjnie. Mwi cicho, ale przekonujco. Literatura jest wana jedynie w czasach dyktatury. A teraz, kiedy my te stajemy si normalnym spoeczestwem, literatura powoli zajmie swoje normalne, niewane miejsce. Sucham przeraony. Nie mam nawet odwagi zastanowi si nad konsekwencjami jego sw. W kocu literatura nie jest mi obojtna: anchio sono pittore; ycz wic sobie, by przyszo mi y nie w normalnym spoeczestwie, ale w dyktaturze, bo wtedy, jak sysz, literatura znowu stanie si wana. Dzi kry wiele podobnych teorii. Przypomina mi si niedawno przeczytana, niewtpliwie nad wyraz praktyczna myl z zakresu krytyki literackiej. Zgodnie z ni literatura nie tylko nie jest wana, ale zaoywszy, e ma to by dobra literatura po prostu niemoliwa. Nie istnieje ju bowiem adna wielka, gwna idea, ktrej podporzdkowane byoby nasze ycie - jak kiedy na przykad bya religia a wic wielka literatura take nie moe istnie. Myl ta dlatego wydaje mi si praktyczna, e jest przykadem omylnoci krytykw. Jeli nie ma wielkiej literatury, to- si rzeczy nie ma jakoci, a krytyk nie jest do niczego zobowizany. Tylko e budzi si we mnie przypuszczenie takie zjawisko wystpuje nie w dyktaturze, gdzie bezsilna inteligencja przypomina o swoim istnieniu przez gry sowne. Doprawdy, podczas tego miego podwieczorku zrobioby mi si smutno, gdyby co mi nie podszeptywao, e spoeczestwo dla ktrego literatura nie jest wana, nie moe by normalnym spoeczestwem. Bo literatura jest wana. Wicej: jest jedynym sensem ycia. Przypomina mi si sentencja Kafki, pisarza bez ojczyzny: Literatura jest dziennikiem narodu, jake innym od zapisu historyka... A co mwi w przeoonych przeze mnie Narodzinach tragedii Nietzsche? Mwi, co nastpuje: Widz w sztuce najwaniejsze zadanie ycia, waciwie metafizyczne... Tak, literatura, podobnie jak inne sztuki, jest najistotniejszym zadaniem. Zakadajc, e czowiek, ktry j uprawia, tak j traktuje. Jeli jest inaczej, wtedy oczywicie przestaje by wana. Wtedy nawet gonego pacykarza mona ogosi Michaem Anioem, a marnego grajka - Johannem Sebastianem Bachem. I wwczas najlepszym poet okae si ten, ktry skada wpadajce w ucho rymy, a najlepszym prozaikiem ten, co pisze ksiki, ktrych nie da si czyta, albo ten, ktry opowiada najlepsze dowcipy. Tymczasem skoczy si podwieczorek i z alem zaczlimy si egna. By ciepy wieczr, przed bistrami i kawiarniami czynne byy jeszcze ogrdki; usiadem w jednym z nich i zamwiem piwo, by zapi ciasto i wasne rozterki. Naprzeciw dostrzegem kino, prbowaem przeczyta, co graj. O dobry Boe, czyby to wrzaskliwy plakat filmu porno? Chyba wanie skoczya si projekcja, bo otworzono drzwi; zobaczyem wychodzcego ciemnoskrego modzika z rkoma w kieszeniach. Czekam, a zacznie wychodzi publiczno: ale nikt si nie pojawi. Chyba to on by publicznoci, czarnoskry modzieniec. Jak to? To tutaj nawet film porno nie jest czym wanym - konstatuj ze zdziwieniem.

Babie lato w Wiedniu. Po obiedzie odpoczywam na aweczce w sonecznym Volksgarten, pod jedwabicie bkitnym niebem. Wiedeskie parki. Istniej. Regularne, porzdne parki z przycitymi krzewami, trawnikami, klombami i zadbanymi alejkami. Na wieczr zamykaj kute bramy, rano je otwieraj. Dozorcy z czerwono-biao-zielonymi opaskami na rkawach kijem ze szpikulcem zbieraj lece na ziemi papierki; nie, to pamitam z dziecistwa, z Budapesztu. Tu, w Wiedniu, w parku przy Belwederze podbiega do mnie malutka czarna wiewirka i nie znalazszy w moim rku orzecha, pazurkami podrapaa mi palec. Tu, w Volksgarten, czasami tylko wrona zakrakaa, gdy suchaem ze schowanego w kieszeni panasonica 2 Symfonii Mahlera. Zapadajc w psen, zauwaam, e ta muzyka jest, podobnie jak architektura, gatunkiem przestrzennym: e chr a cappella w ostatniej czci utworu brzmi jak gdyby dwa pitra wyej ni orkiestra. Ale eby to usysze, trzeba siedzie wanie tutaj, w wiedeskim volksgarten, skd po jednej stronie wida malownicz budowl Neue Hofburg i Heldenplatz, a po drugiej Burgtheater. Ten sam Heldenplatz, gdzie kupuj bilet na synn sztuk Thomasa Bernharda. Ogldaem kiedy w domu opasy album z prasow dokumentacj przedstawienia: najlejszym oskareniem byo tam, e Bernhard jest zdrajc i w dodatku kala wasne gniazdo. Dzi ju wiedeska publiczno wyrozumiale patrzy, jak rodzina profesora Schustera, ktry zbiegi przed nazistami do Anglii, by pniej po powrocie do Wiednia popeni samobjstwo, teraz obrzuca j ze sceny obelgami. A nawet si mieje, syszc, e jest narodem niedojrzaym, penym nienawici rasowej, a Austria miejscem, w ktrym wszystko gnije i si rozpada, w ktrym szaleni bohaterowie tacz swj zwariowany taniec, prowadzeni przez zbrodniarzy. Ogldajc doskonae przedstawienie (niestety, w trzecim akcie napicie sabnie), dochodz do wniosku, e sztuka Thomasa Bernharda ma wymow szersz. Z jednej strony ydowscy inteligenci, czsto

pozbawieni ojczyzny jeli w ogle jeszcze gdzie s, jeli przypadkiem przeyli zagad wszdzie mwi dokadnie to samo; z drugiej za strony ich ydostwo jest metafor, ktra czyni z nich postacie rodem z Becketta. Najlepszym przykadem intelektualnej samotnoci i samotnoci intelektu s w naszym stuleciu wanie ydzi. Niedawno wok sztuki Bernharda wybuchn skandal. Doktor K., ktry zaprosi mnie na obiad do lokalu Landtmanna, twierdzi, e skandal wywoa Peymann, niemiecki reyser sztuki, a Bernhard, niestety, przyoy si swoj akceptacj, a nawet osobistym udziaem. Prbuj wypyta doktora K. o Bernharda: zna go dobrze, nawet kiedy si przyjanili. Ale, mwi doktor K., Bernhard, w miar postpw choroby, stawa si coraz bardziej irytujcy. - Czy goni za sukcesem? - pytam. Im by starszy, tym bardziej, odpowiada doktor. Ludzie opowiadaj okropne historie o jego nieznonych, przeraliwych kaprysach. Sucham z zapartym tchem. Przychodzi mi na myl, e gdybym w ubiegym roku mg przyjecha do Wiednia, przy jednym ze stolikw moe bym zobaczy Bernharda, z gow dziwaczn, przywodzc na myl Mowna, a niegdy - jak mona mniema na podstawie zdj - msk i zachwycajc regularnoci rysw twarzy. Rok temu czytaem tom jego opowiada i lektura ta zrobia na mnie takie wraenie, jakiego od bardzo dawna, od czasw intelektualnego godu, nie dane mi byo dowiadczy; mniej wicej trzydzieci pi lat temu na poamanej, penej drzazg awce w parku ponad ulic Margit, w blasku letniego soca przeczytaem w cigu trzech dni ca Czarodziejsk gr, za ktrej granatowo oprawione tomy, wydane przez oficyn Genius, daem (z cikim sercem) byemu ksigarzowi, wypdzonemu z upastwowionej ksigarni i chodzcemu po kawiarniach z reszt ksigarskiego dobytku, trzy oryginalne, czerwono oprawione tomy P. Howarda. Wtedy po raz ostatni zapewne czytaem co z entuzjazmem, pomylaem smutno, kiedy kelner zabiera talerz. Jak smakowa sztukamis? zapyta. Jeli czowiek chce dobrze zje, powinien jecha do Wiednia - odpowiedziaem tonem wiatowca. Kelner si umiechn i lekko skoni. Cigle jeszcze incognito wychodz na Ring, ktry jest tak samo nierzeczywisty jak moja przeszo, moja teraniejszo, Paul de Kock czy cokolwiek innego.

Krewni Hansa Castorpa, jak w duchu nazwaem mode niemieckie maestwo, wanie wyjechali. Przez kilka dni jedlimy przy jednym stoliku niadanie, oni, starszy pan z Monachium i ja. Monachijczyk dosta kataru, chyba wiedzia, e z wasnej winy, markotny wpuszcza do nosa krople i jad mid. Modzi przyjechali z Duisburga, on by inynierem (podobnie jak Castorp), dziewczyna bya piegowata. Pierwszego dnia przy niadaniu bezceremonialnie wzili moj buk i maso i zjedli. Troch mnie to speszyo, ale nie chciaem konfliktu. Nastpnego dnia przeprosili mnie z umiechem; myleli, e to wsplne. Pierwszy raz s w Wiedniu, najwyraniej miasto ich intryguje. Byli na Czarodziejskim flecie i Wesoej wdwce. A potem zwiedzali muzea, ogldali domy, obserwowali ludzi, dziwili si droynie i... tak, cigle jeszcze widocznym ladom niedalekiej przeszoci. (Ten, kto nie y przed rewolucj, nie wie, co to sodycz ycia.) Przy niadaniu opowiadaj, co widzieli poprzedniego dnia. Jest w nich co prostackiego i jednoczenie czarujcego, niczym spryt gupiego Hansa Castorpa, ktry nawet dla mojego, nieistniejcego zmysu pedagogicznego stanowi wyzwanie. Niemcy odnosz si do Austriakw jak demokratycznie grubiascy Amerykanie do sztywnych i ironicznych Anglikw. Wszdzie sycha, jak narzekaj na Niemcw. Jak to, pytam, czy nie?... - Skde mwi na przykad H. - zawsze bylimy po przeciwnych stronach: niech pan pomyli choby o czasach napoleoskich czy wojnie prusko-austriackiej. - Mnie tymczasem, z typowym dla mnie uporem, w cichoci ducha przychodzi na myl Auschwitz. Austria, kiedy zdjto z niej ciepy kouch krain wschodnich, naga, samotna i zmarznita, zawsze prbowaa si ogrza w cieple wstrzsanego najrozmaitszymi gorczkami wielkiego brata. A teraz powoli przywyka do powstaej przed trzydziestu czterema laty formy (w dodatku cakiem przyjemnej). Ale do penej tosamoci cigle jeszcze potrzebuje swego mniej wytwornego, ale wikszego i bogatszego krewniaka, co do ktrego Austriacy porozumiewaj si bez sw. Narody bowiem maj nie tylko wasn histori, wasne spoeczestwo, przemys i handel, ale take wasn psychik. (To co, co marksici uwaali za nienaukowe.) Wiedziaem, e moi Niemcy szykowali si do wyjazdu: ale dzisiaj akurat zaspaem. Przy niadaniu zastaem ju tylko ich puste miejsca. Tymczasem nagle otworzyy si drzwi: ju wyjedaj, ale nie chc bez poegnania. Jestem wzruszony i zaskoczony. Moe pozostan w ich pamici: Wiede, a tak, przy niadaniu siedzia z nami taki wgierski literat, miy, troch dziwak, starszy pan zabawnie mwicy po niemiecku. Myl ze spokojem niczym o jednej z moliwych postaci mojego incognito.

A potem linia metra numer 4, Hietzing, kiedy wysiadam, wieci jesienne soce, niezdarnie otwieram puszk piwa (zachciao mi si pi) i rani si w palec, leci krew, wiem, nic nie poradz, wyjmuj papierow chusteczk i przechodz przez Kennedy Bruck, by od tylu doj do parku Schnbrunn. Na skrzyowaniu widz z lewej strony szerok t fasad paacu. A przed wejciem gsty tum. Trawniki, krzewy, wyrafinowane, pene melancholii rzeby, kolumny i sadzawka z abdziarni ton w mczcym socu. Wszystko koysze si wolno, ostronie i subtelnie, szeleci bezkresny czas. Wraz ze wszystkimi wspinam si obok studni Neptuna do zniszczonych kolumn Glorietty. Wczesny jak na t por roku upa mczy mnie, id zadyszany. Pod moimi nogami droga do paacu tonie we mgle biaego kurzu wzniecanego przez niezliczone stopy; ludzie s wszdzie,

na uliczkach, w parkach, awkach, czekaj, by wej do paacu i obejrze cesarsk jadalni, cesarsk sie i sal balow, cesarsk sypialni, najrozmaitsi ludzie: Japoczycy, Holendrzy, Amerykanie, Arabowie i Australijczycy. Zdumieni przygldaj si czemu, co ju nie istnieje, niegdysiejszemu Centrum ycia, dawno wypalonej idei. W Schnbrunn brakuje czego, a raczej kogo: cesarza. Z wysokoci Glorietty przypatruj si w agodnym wietle soca, jak ludzka gromada, niczym smutne, owiecone prawnuki niegdysiejszych pogan, kbi si w poszukiwaniu idei, ktra ju dawno przemina. Staraj si znale dla niej nowe imi, prbuj utrzyma j przy yciu: nazywaj Europ, ktra zapewne istniaa dopty, dopki nie miaa wsplnego parlamentu. Bezwiednie myl o moim kraju, o biednych Wgrzech, ktre teraz wanie musz i wanie teraz chc si do tej Europy przyczy. Trzeba je ostrzec - rozmylam przy balustradzie Glorietty e mog si rozczarowa, trzeba je ostrzec przed psychicznymi skutkami rozczarowania, trzeba je owieci, e rozczarowanie to pocztek dorosoci, ale kryje w sobie si i wiedz. Znowu przypomina mi si Hans Castorp i myl, e do zdrowia prowadz dwie drogi: jedna naturalna, druga za przez chorob, i ta droga jest waciwa. Moe myl sobie - podobnie jest z wolnoci: e druga droga do niej wiedzie przez niewol i e ta droga, stajca si wiadectwem historii, jest okupiona blem. Czy Europa potrafi jeszcze da takie wiadectwo? Czy zrozumie, e w jej bezbarwn, zdominowan przez ekonomi egzystencj wanie Europa Wschodnia tchnie dusz, e tylko dziki Europie Wschodniej zmartwychwstanie i obudzi si do nowego ycia? Czuj, e lepiej na takie pytania nie szuka odpowiedzi. Tym bardziej e wanie w tej chwili widz przed sob dziwny pochd: alejk od strony hotelu Park nadciga szereg kelnerw w smokingach. Patrz i nie wierz wasnym oczom. Jak gdybym widzia to wszystko we nie (niczym Gyula Krudy Paula de Kocka), w otwartej kolumnadzie Glorietty kr ubrane w smokingi duchy, zwiewnymi ruchami przykrywaj wszystko bia materi, pojawiaj si dugie stoy, lni adamaszek, byszcz potne stalowe urzdzenia do podgrzewania potraw, stukaj krysztay i porcelana. Co to ma by: uczta krla Artusa? Film Felliniego? Na wszelki wypadek nie czekam, a kto zwrci mi uwag, uciekam w popochu. Bez wtpienia nie dla mnie nakrywaj te stoy.

Wskie rdmiejskie uliczki; ojczyzna Mozarta; kocioy, restauracje, antykwariaty, eleganckie butiki w ciemnych podwrkach; i nagle plac z uzbrojonymi w karabiny policjantami w beretach, dwjkami pilnujcymi bram. Patrz spokojnie, ale bacznie. Co jest? dziwi si cigle. Ju wiem: w kamienicy naprzeciw jest synagoga. Cho poza policjantami i szecioramiennymi gwiazdami wymalowanymi na oknach nic na to nie wskazuje: to zwyczajna biaa kamienica. W bramie dwch modych ludzi, na gowach maj haftowane okrge czapeczki. Czego szukamy, zapyta jeden z nich. Wejcia, odpowiadam. To nie takie proste. Kilka lat temu dokonano tu zamachu. Dlatego stoi policja. W kady pitek? Tak, w kady pitek i w wita. Wok synagogi czai si strach, podejrzliwo i determinacja; jak gdybym nagle wkroczy na cienk ziemsk skorup, pod ktr bulgocze gotowa wybuchn piekielna lawa. Dotychczas spacerowaem po rdmieciu Wiednia, na tym placu przeniosem si w inny wymiar. Studnia przeszoci jest bezdenna. Teraz ju koniecznie chc wej, od dziesitkw lat nie byem w ydowskiej wityni. Kim jestem, pyta stojcy przy drzwiach mody czowiek. Jestem wgierskim pisarzem, ktry w swoich ksikach pisze o ydach, odpowiadam. Czy mog to jako potwierdzi, pyta. Nie mog. No to ebym powiedzia co po hebrajsku. Nic nie przychodzi mi do gowy. A czy chocia wiem, jaki mamy dzisiaj wieczr. Zamiast mnie odpowiada jasnowosa Austriaczka, katoliczka Helga: oczywicie, pitkowe popoudnie to pocztek szabasu. Moemy wej. Jestem bez nakrycia gowy, wic w holu z kasetonowym sklepieniem dostaj czarn jarmuk. Helga grzecznie wchodzi na gr, gdzie jest miejsce dla kobiet. Obyczaj mi sprzyja, ciesz si, e zostaem sam. Siadam w jednym z ostatnich rzdw awek. Synagoga przypomina sal teatraln, jest maa i byszczca niczym szkatuka z klejnotami. Na przodzie piewa kantor w towarzystwie dwu rabinw. Wierni nie wypeniaj nawet poowy sali. Glosy wznosz si ku grze i nage cichn. Zaczynam pojmowa: to kadysz. Nie wiedzie czemu odczuwam wzruszenie, jak gdyby modlitw mwiono specjalnie dla mnie, za moj ukoczon kilka miesicy temu powie o podobnym tytule: ydzi przecie zawsze maj powd, by odmwi modlitw za zmarych. Po wyjciu przez duszy czas nie potrafi si ukry za mask mojego ulubionego, penego dystansu, uadzonego incognito. Czy zatem ten wzruszony kto, kto jeszcze przed chwil siedzia w domu modlitwy, byby moim prawdziwszym incognito? Nie umiem nazwa moich niejednoznacznych, penych wzburzenia uczu. Przypomina mi si Szma Izrael z finau Ocalaego z Warszawy skomponowanego przez sdziwego ju Schnberga: moe - myl sobie - gdy czowiek dugo yje, doczeka chwili, kiedy nie pozostaje mu nic innego, jak si modli.

Poegnanie z Wiedniem; obiad, spacer i do domu przez Stadtpark. Jest niemal letnie popoudnie. Od strony Hietzingu wieci jaskrawote soce. Na trawnikach kolorowe sukienki i koszule. Wszystko jeszcze rodem z monarchii, te kioski, kawiarnie, mostki, stawy, sklepienia, niknce, ciskajce serce formy. Styl jest w kulturach ttnem samowypenienia si. Jak gdyby rzeby, kolumny, ornamenty chciay da nam jaki znak.

Wysokie kraty, poty z cisw, Herby przenigdy nie zocone, Poyskujce w gszczu sfinksy, Melancholia bez granic, szczliwa melancholia, niedziela i zapach kawy ze mietank. Rzucam ostatnie spojrzenie na Wiede: Schubertring, zielono-zoto-czerwona rolinno w Stadtpark, barwny tum na trawnikach, spokojna ludzka gromada, sepia cesarskiej secesji i trwanie niczym w pamitnikach. Wieczorem zapisuj w dzienniku: Boj si wraca do domu. Lubiem by tu, w Wiedniu. Lubi jego wielkopaski styl, cisz, lubi, jak to miasto funkcjonuje. Lubi jego umiarkowan elegancj, ogad, lubi, e jest przystosowane do ycia, do tego, by w nim y. Wydaje mi si, e urodziem si, by y na wyszym poziomie, ni musiaem w rzeczywistoci. Ale to brzmi pyszakowato, a pycha to gupota. Przey ycie, to, ktre si ma, i przey je tak, by otrzyma wszystko, oto yciowe zadanie, gdziekolwiek bymy byli.

Takswka na dworzec. (Znikowy bilet na pocig.) Zamawiam przez telefon i przyjeda smagy, niski, wsaty szofer: turecki emigrant, jak si okazuje. Natychmiast przypuszcza atak na moje incognito. Dokd jad? Do domu? Tak, ale dokd do domu? A, Wgier? Z radoci uderza domi o kierownic. Mwi koszmarn niemczyzn. Balaton! Jonopot! Ma na Wgrzech dziewczyn. Siedz osupiay. Tylko dlatego ma czelno tak ze mn postpowa, e jestem Wgrem, myl w duchu. Z Paulem dc Kockiem ju by tego nie zrobi. Co tam z Paulem dc Kockiem, nawet ze zwyczajnym Austriakiem. Niech pan patrzy: pokazuje srebrny samochd. Kobieta siedzi za kierownic! Kobieta! Fil frrrdinen! - pewnie duo zarabia! Takie auto! Niemieckie! Sozialismus: nix! Wgry: nix! Polen: nix! Bulgaren: nix! Deutsch: ja! Tylko Deutsch, tylko niemieckie tak! Czym si zajmuj? Tumaczeniem. A, tumacz! Nie jestem tumaczem, przekadam ksiki! A, fil frrrdinen! Nie tyle, ile takswkarz, mwi. To bardzo mu si podoba, z radoci znowu uderza domi o kierownic. Wreszcie dojedamy, taksometr pokazuje sto czterdzieci sze szylingw. Daj mu sto szedziesit. Patrzy na mnie ze zdziwieniem: rachunek wynosi sto siedemdziesit sze, mwi. Z taksometru tymczasem zniky ju cyfry. Nie mam najmniejszej ochoty si kci, pac. Mj pocig, jadcy z Dortmundu, ma opnienie, dwie godziny czterdzieci minut. Kupuj szwajcarsk czekolad, to moja kolacja na dworcu. W drodze czytam Pajcz sie Josepha Rotha, musz w domu napisa recenzj dla wydawcy. Podczas lektury api si na tym, e obmylam plan zdobycia takswki. Widz wiata nocnego Budapesztu. Czuj, jak opada ze mnie maska, nieubaganie rozpywa si moje incognito. Jestem tym, kim jestem: jednym z gromady, ktry musi koniecznie zdoby takswk. Ska wolnoci mona chyba zmierzy liczb i rnorodnoci dostpnych form incognito, myl sobie ze smutkiem, acz nie bez odrobiny frywolnoci. A potem ju tylko biegn, pdz przez poczekalni, wrd nieznonego smrodu picych bezdomnych, z dwiema walizkami i torb na ramieniu, zadyszany api ostatni czekajc przed dworcem takswk. Kiedy skrcamy w ulic Thkly, cige jeszcze dyszc, z zadowoleniem patrz na tum zbierajcy si szybko przed dworcem i na pusty postj takswek. Udao mi si: jestem sprytny. Jestem bystry. Jestem w domu. Nieprzemijalno obozw (Wykad wygoszony w teatrze Thalia, 1990)

Kiedy poproszono mnie, bym powiedzia kilka sw na temat podobiestw i rnic pomidzy obozami koncentracyjnymi zaoonymi przez nazistw i bolszewikw, a wic o habie dwudziestego wieku, czy, sowami witego Pawa, o skandalu, bez chwili zastanowienia odpowiedziaem, e pytaj amie o pewien mit. I cho od tamtego czasu upyno wiele lat, moja opinia cigle nie ulega zmianie. Wiem dobrze, e to temat, o ktrym mona mwi bez koca, ale wiem te, e czas i cierpliwo suchaczy s ograniczone: postaram si wic mwi zwile, cho w ten sposb zmuszony bd jedynie naszkicowa problem. Zacznijmy od tego: na jakiej podstawie mam dokona porwnania czy wykaza rnice? Nie ulega wtpliwoci, e pozbawienie czowieka prawa do ludzkiej egzystencji, udrka, gd, niewolnicza praca i okrutna mier byy takie same w Recsku, w Dachau, na Koymie czy w Mauthausen. Mamy wic mierzy, gdzie, w Ravensbruck czy w Guagu, racje chleba byy mniejsze? Czy fachowcy od sadystycznych praktyk w siedzibie gestapo przy Prinz-Regentenstrasse lepiej znali sztuk tortur od tamtych z moskiewskiej ubianki? To byyby bardzo smutne i bezpodne rozwaania. Czy mamy na gruncie prawa ocenia obozowy wszechwiat? Przecie wiemy wszyscy, e tamten wiat znajdowa si poza prawem i poza wymiarem sprawiedliwoci; nie mwic ju o tak zwanym pociganiu do odpowiedzialnoci, na co powoywa si Peter Gabor, bo przecie wyroki w Norymberdze i frankfurcki proces oprawcw z Auschwitz pokazay, e wiat ofiar i katw, a wraz z nim straszny wyrok, rozciga si daleko poza sale sdowe. Czy te, jak si to mwi, mamy pozostawi t kwesti ocenie historii? Tylko, powiedzmy sobie szczerze, relacja historyka przynajmniej dotychczas - nie tumaczya ani nie pozwalaa zrozumie tych wydarze. Oczywicie opis faktw ma swoj

wag; ale gdy historia nie bdzie w stanie si z nimi upora, pozostanie on jedynie zbiorem dokumentw z prowadzonego ledztwa. A przecie widzimy, e nie jest ona do tego zdolna, moe wanie dlatego, e nie dysponuje zwartym systemem pogldw, czyli, mwic inaczej, filozofi. Ostatni system filozoficzny - nie krytyk filozoficzn, ale system - stworzy Hegel, piszc, e historia jest skutkiem i obrazem rozumu. Dzisiaj ochoczo si z tego miejemy (cho to miech przez zy), ale nie moemy zaprzeczy, e osiemnastowieczny kult rozumu by ostatnim konstruktywnym europejskim mitem, a kiedy mit ten zgin, czy raczej - uywajc przystajcego do tematu porwnania - uszed z dymem, skazani zostalimy na los duchowych sierot. Odkd Nietzsche ogosi, e Bg umar, powsta powany problem, kto ma - oczywicie nie liczc elektronicznych baz danych tworzonych przez odpowiednie wadze - prowadzi kartoteki; mwic krtko, kto patrzy, jak yjemy, przed kim czowiek powinien si rozliczy, zarwno w etycznym, jak i, darujcie mi, ale musz to powiedzie, w transcendentalnym rozumieniu tych sw. Czowiek jest bowiem istot potrzebujc dialogu, czowiek bez przerwy mwi, a to, co mwi, czy to, o czym mwi, o swoich kopotach i zmartwieniach, nie suy jedynie opisowi, ale jest take wiadectwem, i czowiek w duchu - podwiadomie pragnie, by to wiadectwo stao si jakoci, a jako si formujc zasady. Albert Camus w Czowieku zbuntowanym mwi, cho, jak mi si wydaje, idzie za Shelleyem, e poeci s prawodawcami wiata. Sdz, e to moe by dla nas dobry punkt wyjcia. Bo cho to prawda, to poeci - kategori t naley rozumie bardzo szeroko, zaliczajc do niej wszystkie osoby obdarzone twrcz wyobrani nie tworz prawa tak jak prawnicy konstytucjonalici w parlamencie, lecz s tymi, ktrzy poddaj si prawu, temu prawu, ktre obowizuje w wiecie jako prawo i ktre tworzy i okrela histori, ca histori ludzkoci. A poeta jest tym, ktremu nigdy nie wolno sprzeciwi si prawu, gdy wtedy jego dzieo utracioby wiarygodno, czyli po prostu stao si marnym dzieem. Pozwlcie jednak, e t nieuchwytn, ale jake istotn zasad, ktra nie tylko kieruje naszym umysem, ale ktr my sami wzbogacamy wasnym yciem, gdy w przeciwnym wypadku nie mogaby istnie, z braku lepszego pomysu nazw duchem opowieci, terminem zaczerpnitym od Tomasza Manna. Ta zasada bowiem okrela, co i w jaki sposb staje si elementem mitu, co zachowuje si w wielkim historycznym archiwum cywilizacji, mimo e decyzj t niejednokrotnie chcieliby zastrzec dla siebie ideologowie tego wiata. Ale nigdy im si to nie udaje, przynajmniej w takim zakresie, w jakim by sobie tego yczyli. O tym, co stanie si z mitem, decyduje co zupenie innego, wsplne postanowienie, w ktrym znajduj odbicie rzeczywiste motywy psychiczne i tsknota za sprawiedliwoci. Te historie, mwice przecie o dobru i o zu, okrelaj horyzonty naszego codziennego ycia, nasz wiat zamknity w tych horyzontach przenika nieustajcy szept o dobru i zu. Zaryzykuj miae stwierdzenie, e w pewnym sensie i na pewnej paszczynie yjemy wycznie dla ducha opowieci i e ten obecny we wszystkich sercach i umysach duch zaj dzi miejsce nieuchwytnego duchowo Boga; to on jest tym wzrokiem, ktry na sobie czujemy i za jego spraw co czynimy albo czego nie czynimy. Wszystko to musiaem powiedzie, by zada pytanie, dlaczego Auschwitz sta si w wiadomoci europejskiej tym, czym si sta: ponadczasow przypowieci naznaczon pitnem nieprzemijalnoci; w jego nazwie zawiera si cay wiat nazistowskich obozw koncentracyjnych i groza caego wiata ducha, wiat, ktrego zmitologizowane resztki naley zachowa na przyszo, by mogli tam pielgrzymowa ludzie, tak jak pielgrzymuj na Golgot. Czego zatem potrzeba do cakowitego spenienia - mam nadziej, e nikt mnie nie zrozumie opacznie- do doskonaoci? Oto kilka elementw. Po pierwsze: podstaw kadej przypowieci jest prostota. Jeli idzie o Auschwitz, tu ani przez chwil nie ma wtpliwoci, gdzie jest dobro, a gdzie zo. Przekaz mwi - a to s fakty e do Auschwitz wywieziono miliony niewinnych ludzi, perfidnie ich oszukano i bestialsko pozbawiono ycia. Obrazu tego nie zaciemnia aden obcy ton, na przykad polityka; ani nie komplikuje aden inny wtek, e na przykad w rozumieniu jakiej ideologii - wycznie jakiej ideologii znaleli si w Auschwitz niewinnie skazani; obiektywnie przyzwoici nazistowscy przywdcy musieliby zatem zmaga si z trudn do przyjcia ambiwalencj wobec ducha mitu. Po drugie: o Auschwitz wiadomo ju wszystko, Auschwitz jest struktur zamknit i niepodlegajc zmianom. Zarwno w sensie miejsca, jak i czasu. To dziwny paradoks. Bo cho s jeszcze wrd nas ofiary, ktrym udao si przey -jak choby ten, ktry stoi tu przed wami z kartk w rku - dzieli go od was pewien dystans, jest niczym starannie spreparowany obiekt archeologiczny, niczym znana we wszystkich szczegach, opowiedziana do koca historia, w ktrej susznie uciekamy si do narracji w czasie przeszym. Co za si tyczy miejsca, znamy tam wszystko, od ciany mierci po czeskie baraki, od Sonderkommando do fabrycznej marki wentylatorw pracujcych w krematoriach. Historia ta jawi si nam niczym potworne, zapisane z drobiazgow precyzj fragmenty z Apokalipsy, Edgara Poe, Kafki czy Dostojewskiego; znamy szczegy, logik, moraln potworno i hab, bezmiar cierpie i straszn, wpisan na zawsze w europejski mit nauk. Wszystko to jednak mao, by grzech sta si wydarzeniem w historii myli, by sta si palc ran, traumatycznym przeyciem, jakie podobnie jak fizyczny uraz w ciele czowieka, ktry uleg wypadkowi, wryje si w jego pami. Aby tak si stao, katastrofa musiaaby dotkn najczulszych miejsc. Czas ju jednak, abymy si przyjrzeli dwm wspautorom tej makabry: nazistom i bolszewikom. Duch mitu postrzega ich jako tych, ktrzy zerwali umow, czyli jako przestpcw. Cech grzechu jest powaga, mwi Kierkegaard. Ja za

dlatego przypominam o zerwaniu umowy, e odkd w krzaku gorejcym europejskiego systemu etycznego pojawia si wizja prawa i zostaa wyryta na kamiennych tablicach, kade wydarzenie oceniamy wedle tych sw, a kady czyn odnosimy do tamtej umowy. Nie rozumielibymy powagi grzechu, nie rozumielibymy roli przestpcw w dziedzinie moralnoci, gdyby duch mitu nie odwoywa si do Kaina, Ahaswera, Torquemady, Hitlera czy Stalina. Jeli za idzie o nazistw i bolszewikw, czy ich jedynie efekt kocowy: terror, obozy, zagada, zniszczenie ycia gospodarczego, intelektualnego, duchowego i moralnego, podeptanie ludzkiej godnoci - chyba nie musz wymienia dalej. Ale ich charakter jest odmienny. Jedni i drudzy nawizuj do ducha mitu: pierwsi pozornie (w swojej ideologii) realizujc go, drudzy z wciekoci mu zaprzeczajc. Jeden pojawia si w roli zbawiciela, pod ktrym kryje si szatan; drugi w przebraniu szatana, ktrym w istocie rzeczy jest. Jeden uywa prawa bezprawnie, drugi umieszcza prawo poza prawem. Cho zatem i jedni, i drudzy s ludobjcami, ich motywacje - przynajmniej w swej ontologii- s rne. Z braku czasu ogranicz si do kilku zda na temat tych dwch typw dwudziestowiecznych ludobjcw. Bolszewicy: miejsce ducha i rozumu zajmuje taktyka. Dyscyplina taktyki.

Taktyka jako jedyna sia sprawcza, jako jedyna moralno, jako gwny motyw dziaania. Filozoficzne krtactwo, scholastyczne argumenty, bezwzgldny dogmat przydaj klerykalnego charakteru caoci, ktra wraz z mieszczaskim zapaszkiem pseudorobotniczych ruchw i przebyskujc w tle martyrologi tworzy dziwaczny zlepek. Maj w sobie co z jezuitw, cho pozbawieni s jezuickiej elitarnoci. Elity bolszewickie zniszczono, a elity lat trzydziestych, ktrych dzieem byy tak zwane lata pidziesite, nigdy nie byy elitami, ich przedstawiciele to najwyej dowdcy, wojskowi czy ulokowani wysoko w hierarchii dworacy. No a nazici? Cakowite przeciwiestwo. Ruch nazistowski jest prostszy, bardziej nowoczesny. Faszyci nie s ludmi taktyki, ale jawnie opieraj si na ograniczanych od dziesitkw lat przez kultur odraajcych instynktach. Dyscyplina nazistowska to dyscyplina onierska, dyscyplina wojskowa. Nazista to dziwaczna mieszanina bolszewika, onierza w koloniach, redniowiecznego rycerza, ksigowego i konkwistadora. Nazista to szaleniec, pies urwany z acucha, przycity rwniutko uczestnik masowego ruchu, oszalay narodowiec, morderca i samobjca, zrozpaczony nihilista. Nazizm yje w ludzkiej psychice jako nienawi, agresja, bachanalie, gupota, jako pd ucieczki, ktr broni si tum, czy odwoujc si do sw Tomasza Manna, jako unikanie pracy przez zapijaczonego lumpa. W Czowieku zbuntowanym Camus mwi, e bolszewizm dy do uniwersalizmu, a nazizm - czy faszyzm - nie. C, tu bardzo si myli. Ale pomyka Camusa ma swoje usprawiedliwienie: Camus jako czowiek intelektu chcia doszuka si w nazizmie pozytywnej ideologii konstruktywnego mchu, nawet jeeli ideologia bya jedynie mask. A przecie denie do uniwersalizmu ujawnio si w nazizmie poprzez jego destrukcyjny, nacechowany negacj charakter. Popatrzmy, jak nazizm wpisa si w powszechny mit, jak sta si jego negatywnym bohaterem, jak nie przez mio, ale przez jej zaprzeczenie, nienawi i zbrodni, dy do uniwersalizmu. Wszyscy uczeni, ktrzy prbowali okreli zjawisko antysemityzmu - oczywicie, mam tu na myli prawdziwych uczonych, a nie udajcych ich ideologw - dochodzili do podobnej konkluzji: stawali wobec niego bezradni. Wymieniali jakie historyczne, ekonomiczne, spoeczne, socjologiczne czy jednostkowe przyczyny i stwierdzali, e wszystkie s irracjonalne. Mnie za si wydaje, e wytumaczenia naley szuka w duchu mitu. Freud wspomina, e niemiecki antysemityzm te ma swoje korzenie w starogermaskim, pogaskim buncie przeciw chrzecijastwu, a chrzecijastwo jest przecie dzieckiem ydowskiego monoteizmu. Sdz jednak, e ten motyw moe by jedynie odlegym dwikiem harfy ubarwiajcym brutalne brzmienie marsza. Ale jeli nawet Freud ma racj, dlaczego Niemcy zbuntowali si przeciw chrzecijastwu i ydom wanie w latach 19331945? C, pytanie nie jest a tak absurdalne, jak by si to w pierwszej chwili mogo wydawa. Niech mnie Bg broni przed prymitywnym mistycyzmem czy przed grzebaniem si w zakamarkach germaskiej duszy, ale nie da si ukry, e od czasw nowoytnych traktowanie ydw, stosunek do ydw czy, mwic oglnie, kwestia ydowska stay si spraw sumienia Europy. Mona powiedzie, spraw palc, a nowoytne rewolucje i najbardziej pamitna z nich, rewolucja francuska, ogosiy w kocu rwno ydw wobec prawa. Ale prawo samo w sobie niczego by jeszcze nie znaczyo, gdyby rwnouprawnienie to nie wpisao si w mit i nie zostao tym samym uwicone. Co chc przez to powiedzie? To, e aktywny antysemityzm sta si od tego czasu czym rzeczywicie skandalicznym i zawsze ju pojawia si w zowrogim przebraniu zerwanej umowy. Na marginesie wspomn tu o sprawie Dreyfusa czy o procesie w Tiszaeszl, ktre to wydarzenia, kade na swoj miar, odbiy si podobnym echem: echem skandalu, i rozdzieliy pojcie ciemnoci i jasnoci, wstecznictwa i postpu, dobra i za. A jeli ju koniecznie chcemy ledzi psychologiczne motywy niemieckiego nazistowskiego antysemityzmu, to prdzej widziabym je w niemieckim sprzeciwie wobec owiecenia, czy cilej mwic, francuskiego ruchu owieceniowego, podsyconym przez przegrane wojny i pokj, do ktrego zawarcia potem doszo. Powiedziaem ju, e ruch nazistowski by prostszy czy, mwic inaczej, posugiwa si bardziej jawnymi

metodami ni nich bolszewicki. Ale ta prostota jest zarazem prostactwem jego maski. Wspczesny Kain, skandalista, to ten, ktry dla zdobycia wadzy decyduje si zerwa umow, aeby znale miejsce w micie, sprzeciwia si jego duchowi, na swoich sztandarach za wypisuje hasa antysemityzmu. To jest symbolika uniwersalna i jawne wezwanie do przestpczej wsppracy. Antysemityzm jako zbrodnia przeciw ydom sta si zbrodni przeciw umowie i przeciw duszy dotrzymujcej tej umowy. Nazizm chcia by uniwersalny, a sta si potworem, ktrego nie mona zabi. Zerwa umow, z ktrej do niedawna ludzko bya dumna i ktr uwaaa za nierozerwaln. Jakkolwiek to ocenimy, dymy Holocaustu zasnuy Europ dugim, mrocznym cieniem, a ogie wypali na niebie nieusuwalny znak. I w tym piekielnym wietle duch mitu przywoa raz jeszcze sowa wyryte na kamiennych tablicach; ukaza upiory dziejw, przypowie zyskaa spenienie, oya odwieczna historia mki, ludzkiego cierpienia. Auschwitz, gwna scena Holocaustu, sta si symbolem wszystkich nazistowskich obozw, a byy ich setki, i jak dobrze wiemy, w Auschwitz zamordowano rwnie tysice ludzi nieydowskiego pochodzenia. Na koniec dodam jeszcze, e gdy imperialny bolszewizm Stalina ostatecznie i jawnie zerwa umow i wkroczy na drog narodowosocjalistyczn, skierowa si przeciw Europie i przeciw cywilizacji, pierwszym krokiem by proces ydw: tak zerwa teatraln mask, a widzowie i uczestnicy wielkiego mitu natychmiast rozpoznali cele i charakter gwnego bohatera. Na szczcie - przynajmniej w tym wzgldzie - do pno ujawni swoj prawdziw posta. Ale nie sdcie, e stao si tak na szczcie dla ydw, gdy ten, kto zrywa umow, gotw jest na wszystko i rzadko kiedy zadowala si upem mniejszym ni oglna katastrofa. Chc jeszcze raz przypomnie: nie byo moim celem i nie mogo by, gdy taki cel nie miaby sensu rozwaa podobiestwa nazistowskich i bolszewickich obozw zagady i wystpujce pomidzy nimi rnice. Cierpienia nie mona mierzy, niesprawiedliwoci niepodobna stopniowa. Zarwno Guag, jak i nazistowskie obozy mierci stworzono w tym samym celu, a e cel zosta osignity, wiadcz miliony ofiar. Sprbowaem tylko odpowiedzie na pytanie, dlaczego zbiorowa pami, tajemniczy, ale nieubagany duch mitu wybra sobie ten, a nie inny obz jako symbol wszystkich pozostaych. Dzi jednak wydaje si przesdzone, e mit obra wanie Auschwitz: mit o Auschwitz ma ju za sob okres milczenia i pozornego zapomnienia, ktre psychoanalitycy okrelaj mianem wyparcia. Guag tymczasem, i tego jestem pewien, mimo wszelkich podobiestw jest innym mitem. Nie chc przez to powiedzie, e mniej w nim winy i okruciestwa, e jest mniej wstrzsajcy: ale-jak to bolenie typowe! -jego trwao wcale nie od tego zaley, wydaje mi si po prostu, e mit Guagu jeszcze nie powsta i e dopiero w przyszoci przybierze ostateczny ksztat. Na koniec nie mog zaoszczdzi ani pastwu, ani sobie tego dramatycznego zdania: cigle jeszcze nie mamy stuprocentowej pewnoci, e o bolszewickich obozach mona ju mwi w czasie przeszym.

Dugi, mroczny cie (Tekst wygoszony na konferencji Wspycie Wgrw i ydw, Budapeszt 1991)

Kiedy poprosilicie mnie, bym powiedzia kilka sw o obecnoci Holocaustu w literaturze wgierskiej, z pewnoci domylalicie si, e nie przedstawi opracowania penego liczb. Oczywicie, nic prostszego, jak zebra, a potem odczyta te dane i oceni dziea, na ktre bezporednio albo porednio wywar wpyw Holocaust czy ktre w jaki sposb si do niego odnosiy. Problemem jednak, wedug mnie, jest co cakowicie innego. Ot, szanowni suchacze, jest to ludzka wyobrania. Mwic cile: naley odpowiedzie na pytanie, w jakim stopniu wyobrania jest w stanie poradzi sobie z Holocaustem, o ile potrafi go przyswoi i w jakim stopniu Holocaust, za porednictwem tej wyobrani, sta si elementem naszej kultury etycznej i ycia etycznego. O to bowiem chodzi naprawd, mwic zatem o literaturze i o Holocaucie, naley mwi wanie o tym. Na wstpie trzeba zapyta, czy literatura w ogle przyczynia si do uksztatowania naszego wyobraenia o Holocaucie, do jego zakorzenienia si w duchowym wiecie Europejczykw, a wic ludzi yjcych w obrbie zachodniej cywilizacji, i czy sta si on nieodcznym elementem mitu. Wydaje mi si, e w tak postawionym pytaniu kryje si odpowied: dopki czowiek ni- o czym zym czy te o czym dobrym - dopki ma swoje podania, banie i mity, dopty istnieje literatura, cokolwiek powiedzie o trawicym j kryzysie. Prawdziwym kryzysem jest cakowite zapomnienie, noc, w czasie ktrej nic si nikomu nie ni: na razie tak le jeszcze nie jest. Z pewnoci wszyscy znamy gone zdanie Adorna: e po Auschwitz nie mona ju pisa wierszy. Ja bym powiedzia, e po Auschwitz wiersze mona pisa tylko o Auschwitz. Tylko e - z drugiej strony - o Auschwitz nie jest atwo pisa wiersze. Jest tu jaka ogromna sprzeczno: rzetelny obraz Holocaustu, tej niepojtej i niezgbionej rzeczywistoci, moemy uksztatowa jedynie dziki wyobrani estetycznej. Przedstawienie Holocaustu jest samo w sobie ogromnym, przytaczajcym zadaniem intelektualnym, na og przekraczajcym siy tych, ktrym przyszo si z nim zmaga. Cho co takiego si zdarzyo, trudno to ogarn wyobrani. Nieogarnity przez wyobrani -jak wymylone opowieci czy literacka fikcja - Holocaust okaza si ciarem nie do uniesienia, niczym osawione bloki kamienne z

Mauthausen, od ktrych ludzie ginli. Zbyt wielkie nagromadzenie obrazw zbrodni jest mczce: nie ponisza wyobrani. Czy moe sta si przedmiotem przeycia estetycznego okropno, ktrej brak jakiejkolwiek oryginalnoci? Na przykad zamiast mierci ogldamy jedynie stosy zwok. Widzimy wic, e obraz Holocaustu moemy wytworzy jedynie dziki estetycznej sile wyobrani. Mwic dokadniej, nasz obraz to ju nie tylko Holocaust, ale jego etyczne nastpstwa pojawiajce si w naszej wiadomoci, wito ponurej aoby, ktrego mroczny blask nie zniknie - chyba ju nigdy - w wiecie, do ktrego naleymy. Kolejne pytanie brzmi wic, o ile znaczce jest wyobraenie Holocaustu powstae z ducha estetyki, a wic w literaturze. Tak jak gdzie indziej, rwnie w literaturze wgierskiej powstaway wane dziea traktujce o Holocaucie, powstaway te utwory mniejszej wagi, anegdotyczne, opowiadajce mao wane historie, czy nawet teksty zupenie nieistotne. O wiele bardziej jest interesujce, jak zostay one przyjte. Od roku tysic dziewiset czterdziestego smego, czyli od tak zwanego zwrotu, dyktatura niechtnie suchaa napomknie o Holocaucie i skutecznie zaguszaa wszelkie odzywajce si na ten temat gosy. Mgbym oczywicie nakreli histori represji reimu a do czasu stopniowej odwily czy do lat osiemdziesitych, kiedy wadza prawie ju si nauczya, e kwesti t, podobnie jak inne, mona zmanipulowa; tyle e wanie wtedy rozpad si system. Mnie jednak nigdy nie udao si usysze gruntownego wytumaczenia, dlaczego system sowiecki i powizane z nim dyktatury nie chciay uzna prawa do wiedzy o Holocaucie. e dyktatura stalinowska pod tym wzgldem widziaa swe podobiestwo do totalitaryzmu nazistowskiego, to wyjanienie zbyt oczywiste. Stalin sta na stanowisku, e ma prawo do ludobjstwa: nie mg zatem pozwoli, by w jego mocarstwie ludzie mieli wspczucie dla kolejnych ofiar. Moe to dobre wytumaczenie, dla mnie jednak niewystarczajce. Idmy dalej: gdy po mierci Stalina nastpiy tak zwane procesy syjonistw, we wschodnioeuropejskich dyktaturach take na Wgrzech istnienie Holocaustu nadal zaliczao si do tak zwanych draliwych tematw. Na to ju trudniej znale odpowied. A moe nawet nie da si znale, zwaszcza odpowiedzi rozsdnej czy choby racjonalnej. Niektrzy twierdz, e argumentem bya wczesna antyizraelska polityka; ale przecie wiemy, e wanie po wojnie tysic dziewiset szedziesitego sidmego roku wadze stosoway ju mniej ogranicze, a rzd wgierski wrcz demonstrowa, e wedug niego ydowska diaspora jest czym innym ni Izrael, mwic inaczej, gwarantowa, e mieszkajcy na Wgrzech ydzi nie bd traktowani jako zakadnicy; w ten sposb jednak postawi tutejszym ydom warunek, e nie wolno im si solidaryzowa z Izraelem. Wydaje si to tumaczenie motywowane racj stanu, jak gdyby wadze chciay chroni wiadomo Wgrw przed konfrontacj z Holocaustem. Nie musz chyba mwi, e co takiego moe przyj na myl tylko takiej wadzy, ktra mimo e chce by postrzegana jako narodowa, w rzeczywistoci nie troszczy si ani o nard, ani o lud. Bo przecie prawdziwi duchowi przywdcy wgierskiego ludu, prawdziwi przedstawiciele wgierskich elit, jak choby Istvan Bib, wyraali pogldy wrcz przeciwne. Najlepszym dowodem jest wietna rozprawa Bib, w ktrej dowodzi on, e Wgrzy musz dostrzec zjawisko Holocaustu, gdy jest to konieczny element procesu duchowego dojrzewania w okresie powojennym. Istvan Bib by nie tylko najwikszym wgierskim mylicielem ostatnich dziesicioleci, ale i te dwie sprawy s ze sob nieodcznie zwizane take mylicielem europejskim. Moe w ten sposb udao si nam zbliy do zagadki powyszego tabu. Europa i Holocaust, Holocaust i europejska wiadomo s ze sob zwizane. Mniej wicej ptora roku temu napisaem krtki tekst zatytuowany Nieprzemijalno obozw. Zastanawiaem si w nim, jak Auschwitz, i to wszystko, co si z nim wie, wpisa si na zawsze do europejskiego mitu. Powiedziaem, e w procesie odnowy - ktrego przejtymi wiadkami jestemy od dziesicioleci Holocaust nie dzieli, ale czy, gdy ukazuje powszechno dowiadczenia. Chodzi wic o to, szanowni suchacze, i tu moe wreszcie znajdujemy wytumaczenie, dlaczego dyktatura odsuwaa od siebie fakt Holocaustu i dlaczego nigdy nie chciaa si z nim zmierzy: ot dlatego, e taka konfrontacja jest jednoczenie przyjrzeniem si samej sobie, a to ju oczyszczenie, ono za oznacza wzniesienie si na wyszy poziom i duchowe przyczenie do Europy. W interesie dyktatury leao za utrwalenie konfliktu, bo to wanie suyo jej interesom. Wic strach przed Holocaustem sta si powszechny, gdybym nie obawia si tak to wyrazi, powiedziabym: wtapia si w kultur - podobnie jak Freud czy pochodzenie monoteizmu i najwyszych zasad etyki z archetypowym ojcobjstwem. Wida, e podejmowano prby zmniejszenia wpywu Holocaustu na wgierskie ycie duchowe, ale dostrzeono, e jest to niemoliwe, wida, jak prbowaa nim manipulowa dyktatura i wykorzysta do swoich celw. Najpierw prbowano stumi fakt istnienia Holocaustu, pniej zdegradowa go do marginalnej sprawy ydowskiej, nad ktr nard najwyej pochyli si ze wspczuciem; wreszcie jednak zrozumiano, e ta tragedia cigle jest ywa i wwczas sprbowano wczy j do wiatowej strategii politycznej. I nawet jeeli stao si to w negatywnym sensie, niewtpliwie nie bez powodzenia. Bo podkrelmy w tym miejscu - Holocaust jest dowiadczeniem globalnym. Niech wolno mi bdzie zacytowa wstrzsajcy fragment eseju Manesa Sperbera Churban oder die Unfassbare Gewissheit (Churban czyli niepojta pewno). Nazizm - pisze - zaskoczy ydw w chwili,

kiedy nie byo ju w nich ani woli, ani gotowoci, by umiera za Boga. Po raz pierwszy na ziemi chrzecijaskiej ydzi posyani byli na rze - bez przywoania Ukrzyowanego. I europejscy ydzi po raz pierwszy musieli umiera za nic i w imi niczego. Nie ma adnej pociechy, ktra pozwoliaby wiatu o tym zapomnie, nic nie jest w stanie uleczy obolaej wiadomoci, ktra odtwarza ten fakt, i nic ju nigdy tego nie zmieni. Do gbi prawdziwe to sowa. Ale po trzydziestu latach, jakie upyny od wydania eseju Sperbera, powoli zaczyna si ukazywa take druga strona zagadnienia. To prawda, e ydzi nie umierali za wiar i e ydw nie mordowano w imi innej wiary. Zgadzi ich totalitaryzm, totalitarne pastwo, totalitarna partia bardziej niszczca od wszelkiej niszczcej wiary potworna zaraza, duma Europy. Totalitaryzm by w naszym wieku czym zupenie nowym, by straszliwym dowiadczeniem, ktre wstrzsno w posadach... czym? Wszystkim, a zwaszcza naszymi tradycyjnymi, racjonalnymi wyobraeniami o czowieku. Totalitaryzm pozbawia czowieka czowieczestwa i stawia go poza prawem. Ale moe wanie pozostawanie poza prawem: niechciana przez nikogo ofiara ludobjczej mierci, przypomni czowiekowi o tym, czego go pozbawiono, przypomni mu o prawie, najwaniejszej podstawie jego istnienia i jego kultury. Nie potrafi wyrazi tego bardziej precyzyjnie, ni uczyniem to kiedy: Dymy Holocaustu zasnuy Europ dugim, mrocznym cieniem, a ogie wypali na niebie nieusuwalny znak. I w tym piekielnym wietle duch mitu przywoa raz jeszcze sowa wyryte na kamiennych tablicach; ukaza upiory dziejw, przypowie zyskaa spenienie, oya odwieczna historia mki, ludzkiego cierpienia. Powtarzam: Holocaust jest dowiadczeniem w skali globalnej - a dowiadczenie ydostwa za jego spraw odnawia si. W jednej z powieci nazwaem to form duchowego bytu. Co przez to rozumiem? Nie musz chyba przypomina moim suchaczom, e ydzi stali si znani dziki swemu systemowi moralnemu: dali wiatu wiar w jednego Boga. Dzi by ydem to w moim przekonaniu zadanie etyczne. Dla mnie oznacza to wierno tradycji, take w czasach totalitarnego ucisku, oraz przestrog: mane, tekel, fares. ydzi przez swe dowiadczenie posiedli trudn wiedz, ktra wrya si w zachodnioeuropejsk wiadomo, przynajmniej dopki ta wiadomo, jak dotd, opiera si na zasadach etycznych. Jeli to tragiczne dowiadczenie i moralne zasady tych, ktrzy przeyli Holocaust, przetrwaj, by moe bdzie to tchnienie nowego ducha w przeywajc kryzys wiadomo europejsk, podobnie jak Grecy, cierajcy si z barbarzyskimi Persami, stworzyli antyczn tragedi, stanowic jeszcze dzi wzr do naladowania. Jeeli Holocaust okaza si kulturotwrczy a tak przecie si stao jego literatura moe odtd czerpa z dwch rde europejskiej tradycji: Pisma witego i greckiej tragedii, by w niemoliwej do naprawienia rzeczywistoci narodzio si zadouczynienie. Wreszcie pozwlcie, e w wietle powyszych sw zauwa, i trudno mi byo pogodzi si z tematem naszej konferencji. Wspycie Wgrw i ydw. Nawet gdyby yjcych na Wgrzech ydw uzna za odrbn grup etniczn, a ydzi przecie jej nie stanowi, te naleaoby si zastanowi nad bardziej precyzyjn nazw. W naszym wspczesnym - czy post-modernistycznym wiecie granice nie biegn pomidzy grupami etnicznymi, narodami, religiami, ale pomidzy wiatopogldami i postawami, racjami i fanatyzmem, tolerancj i histeri, si tworzenia i destrukcyjn dz wadzy. Z rasistami i faszystami, niezalenie od ich przynalenoci etnicznej, narodowej czy wyznaniowej, trudno jest wspy. A tym, co prbuj podsyca ogie, w ktrym zgino szeset tysicy wgierskich ydw, warto przypomnie, e ten sam ogie - wojna i jej nastpstwa nieomal zniszczy Wgry. A kiedy mwi o wejciu do Europy, dobrze, aby wiedzieli, e Europa to nie tylko wsplny rynek i wolny handel, ale take duch i sposb mylenia. I kto chce sta si czci tego systemu, musi obok wielu innych prb przej take przez ogniow prb egzystencjalnej i moralnej konfrontacji z Holocaustem.

Wolna Europa

List pierwszy Wielkanoc - kojarzy mi si z Pasj wedug witego Jana albo z Parsifalem. Szczerze mwic, te dziea s dla mnie waniejsze ni wita. Wanie byem na Parsifalu. Przyznaj, e byo to pene natchnienia, cudowne przedstawienie. W operze wito, e uyj wielkich sw, tajemnica Wielkiego Pitku - podczas gdy w miecie zwyczajna, mczca dwu, trzydniowa przerwa w pracy. Komunikacja gorsza ni w powszedni dzie, zdenerwowany tum ogarnity szalem zakupw, brudne i w dodatku ostatnio niebezpieczne ulice, pene walajcych si butelek po piwie i po wdce, poduczone drzwi budek telefonicznych oraz trzeszczce pod nogami fragmenty materii zniszczonej przez destrukcyjne emocje. Ale dajmy spokj miastu. Zostawmy w spokoju zniszczone, pokryte brudem smogu, zrujnowane przez pozbawion przyszoci obojtno, zodziejstwo, zaniedbanie i wszelkie paskudztwo budynki -jak scharakteryzowaem je w jednej z moich ostatnich prac. Przyjrzyjmy si witom. Co czcimy podczas wit?

Nie o tym chc mwi, e przez ostatnie czterdzieci lat obchodzilimy wita, ktrych moralna tre sprowadzaa si do zaprawionego konieczn dawk cynizmu zaprzeczenia sobie, a praktyczny sens - do patnego dnia wolnego od pracy; ani te o tym, e z tych niegdy zabronionych, a od pewnego czasu oficjalnych wit znika prawdziwa tre, a jej miejsce zajmuj puste frazesy i masowe imprezy, tchnce pierwszym maja i sidmym listopada. Chciabym mwi o wicie, o prawdziwym wicie. O tym, e na chwil przystajemy w milczeniu, by przenikn nas duch, ktry, krtko mwic, nazw sensem ycia, duchem mitu. Zatem jaki mit yje dzi jeszcze w czowieku? pyta wielki uczony Carl Gustav Jung. Tu wanie wida, e problem, problem mitu, jest powszechny. To bana, ale yjemy w intelektualnej pustce, naszymi krokami nie kieruje adna wysza idea, i cho nadsuchujemy, nie sycha ani daimoniona Sokratesa, ani gosu Anioa Stra. Czy moemy powtrzy za Mefistofelesem: C dalej? Gdzie ja jestem? cieka Znika, w tych gruzach groza mieszka. Przyszedem po utartej drodze, A teraz w rumowisku stoj. Na prno wspinam si i schodz Gdzie tu odnajd sfinksy moje?4 Tak, zagadkowa istota gdzie si ukrya; i dzisiaj, kiedy yjemy wewntrz nieodgadnionej, moe nawet niezauwaanej tajemnicy, ktra nagle moe przybra posta katastrofy, bez mitu albo, co gorsza, w cieniu kiepskich mitw, wydaje si, e nie ma nad czym rozmyla. Chyba e o gospodarce. Mniej wicej dziesi lat temu zapisaem w dzienniku: Czy zauwaylicie, e jeli idzie o to gospodarka i technika stay si mitem, bstwem, a nawet religi, cho brak im transcendencji? Dlatego s kulawe i by moe z tego samego powodu kiedy oka si zabjcze. Ta notatka z pewnoci bya owocem jakiej penej goryczy chwili: ale postrzega wszystko jako kwesti ekonomiczn, wszystko uwaa za moliwe do rozwizania jedynie na tej paszczynie to postawa grona, intelektualna bomba neutronowa, ktra wprawdzie pozostawia ciao nietknite, ale zabija dusz. Wracajc do Parsifala: od trzydziestu piciu lat zachwyca mnie Wagner, ale poniewa mieszkaem w Budapeszcie, Parsifala zobaczyem dopiero w 1980 roku. Oczywicie nie w Budapeszcie, ale w odcitym przez mur Berlinie Wschodnim, gdzie przebywaem akurat na stypendium. By gorcy letni dzie, na widowni Staatsoper byo co najmniej trzydzieci stopni. Publiczno midzynarodowa: cz widzw tylko na tych kilka godzin przysza specjalnie z Berlina Zachodniego. Widziaem zakonnice, amerykaskiego oficera i francuskie damy. I oczywicie miejscowych, tych, ktrym udao si zdoby bilet, bo Parsifala w Berlinie Wschodnim te wystawiano rzadko. Nie mog zapomnie tamtego wieczoru. Scenografia bya tradycyjna, cikie, wagnerowskie dekoracje, ani ladu aluzji czy artu. W scenach w kociele pojawi si na scenie potny krzy, tak wielki, e mgby znajdowa si na stojcej naprzeciw katedrze. Ju w drugiej odsonie pierwszego aktu, a zwaszcza w ostatniej scenie aktu trzeciego chr rycerzy Graala z tak zaciekoci da od rannego krla Amfortasa, by wychyli puchar i da im zakosztowa zbawczego niebiaskiego napoju, e scena ta staa si prawie demonstracj powszechnego buntu. Oklaskom na widowni nie byo koca. I wtedy zachwyci mnie mit. Mimo to - a moe wanie dlatego - zdawaem sobie spraw, e mj zachwyt nie wynika z mitu zawartego w historii Parsifala, lecz raczej z mitu samego przedstawienia i towarzyszcych mu okolicznoci. Podobnie byo na premierze trzech utworw Bartka w operze budapeszteskiej w roku 1955 albo 1956, premierze, w ktrej szczliwie uczestniczyem. Owacje nie nagradzay jedynie cudownego przedstawienia i cudownego utworu, ale co wicej czy take co wicej: owacje byy dla Bartka, ktry wanie wrci do kraju, byy dla ducha, ktry wwczas przenika gboko cae spoeczestwo i spragniony by akceptacji, utwierdzenia w dobrym : oraz pochway. Tak, wydaje si, e teraz, w kocu stulecia, a waciwie tysiclecia, mit moe by najwyej dzieckiem koniecznoci. Trzeba biedy i nieznonego godu, by nage wybuch, niczym rdo za dotkniciem czarodziejskiej rdki. Mwic inaczej: czy dzi jeszcze, w czasach ndzy i nieznonego godu, nadal szukamy mitu? Czy drzemie jeszcze w nas pragnienie wita, oczyszczajcego wita? I czy aby w nim uczestniczy, musimy paci ogromn cen? Ale nie pytajmy o nic tajemniczego sfinksa. Ju pno -dobranoc. Lis drugi Pozwlcie, e bd kontynuowa to, co poprzednio zaczem. Zacytowaem pytanie Junga: Jaki mit yje dzi jeszcze w czowieku? Dalej: Chyba mit chrzecijastwa. I zadaje sobie pytanie: Czy to twj mit? Odpowied: Jeli mam by szczery, to nie! No to jaki jest twj mit? ponawia pytanie. Mit, w ktry

wierzysz? To ju byo mniej przyjemne - dodaj. Przestaem si zastanawia. Doszedem do ciany pisze. Ale co jest za t cian? Nic? Czy moe nowy mit? Albo nowy mit, ktry poznamy dopiero wtedy, gdy poczy si ze starym, podobnie jak zagadkowo powstaway i splatay si ze sob dotychczasowe mity? Kiedy byem pewien, e dane mi byo - cho wcale tego nie chciaem i nie przynioso mi to chway (a raczej wstyd) - przey nowy mit, poniewa miaem odwag napisa: Auschwitz i to wszystko, co si z nim czy (ale teraz co si z nim nie czy?), jest od czasu Krzya najwiksz traum Europy, i potrzeba dziesitkw, a moe nawet setek lat, eby to zrozumie. Wszystko to mi si przypomina, gdy wczoraj, 11 kwietnia, mino czterdzieci sze lat od chwili, gdy wyszedem z obozu w Buchenwaldzie. Wtedy ani mi byo w gowie myle o micie. A jednak wieci ze wiata dotary do mnie ju nastpnego dnia wieczorem. Z gonika, z ktrego dotychczas dochodzi terkot rozkazw SS, rozlegy si wiadomoci radia BBC. I nawet moja kiepska angielszczyzna wystarczya, bym zrozumia, co ogoszono caemu wiatu: e amerykascy alianci wyzwolili pooony pod Weimarem obz koncentracyjny w Buchenwaldzie. Leaem na worku ze som i krcio mi si w gowie. Czuem, jak gdyby caemu cywilizowanemu wiatu obwieszczono, e kapitan Cook odkry szsty krg pieka, gdzie ywych ludzi gotuj w kotach wypenionych smo. Nagle ujrzaem wasne ycie w zupenie innych barwach. Z komunikatu, odczytanego przez spikera oficjalnym, ale penym emocji gosem, nawet mj niedoywiony mzg wychwyci, e spotkao mnie co bardzo niesprawiedliwego. Moja mier czy raczej fakt, e bya mi przeznaczona, przynajmniej w opinii londyskiego radia - wynikaa nie z historycznej koniecznoci, jakiej wyszej racji czy niezaprzeczalnej logiki, jak dotychczas w obozie, a nawet wczeniej mylaem. Stanem wic wobec narodzin nowego mitu. I jak nieporadnie on powstawa! Pocztkowo nikt nie potrafi odnale waciwych sw ani nazwa popenionych czynw. Amerykacy onierze wprawili mnie w osupienie. Dotd znalem tylko zachan, aosn wgiersk armi, wgierskich huzarw z pirami, brudnych, mierdzcych krwi i palink, oraz dumnych na pozr, ale godnych niemieckich onierzy. A tamci, dobrze odywieni, swobodni, w biaych getrach, onierze zza oceanu najwyraniej nie mieli pojcia, co to s obozy koncentracyjne. I t niewiadomo starali si kompensowa cigym obdarowywaniem nas. Ju wstaem z pryczy, zaczem nabiera sil i wyszedem na spacer do lasu: amerykaski onierz przechodzi obok mnie drk. Widziaem, e si zatrzymuje i szuka czego w kieszeniach. Wreszcie, niczego nie znalazszy, wyj z ust zapalonego przed chwil chesterfielda i dal mi go. Miaem pitnacie lat, jeszcze nie paliem, krcio mi si w gowie z wycieczenia. Ale ta niezrczna sytuacja zmusia mnie, by wycign rk po papierosa i uda, e zacigam si ze smakiem: tego wymagaa uprzejmo. Genera Patton, czy moe sam gwnodowodzcy si amerykaskich Eisenhower, zarzdzi, aby znaczniejszych obywateli Weimaru zawie do obozu i pokaza im, co tam w ich imieniu Zza drutw okalajcych szpitalne baraki przygldaem si tym kobietom i mczyznom, jak skamieniali z przeraenia stoj nad wieym jeszcze grobem, w ktrym spoczyway zalane wapnem zwoki, rzucone jedne na drugie niczym kody drewna. Gestami prbowali tumaczy co stojcym wok nich amerykaskim oficerom, e przecie oni o niczym nie wiedzieli. Kwestia od tamtego czasu staa si problemem oglnowiatowym. Wydaje mi si, e tamci ludzie nie kamali. Przez osiem lat istnienia obozu co dzie musieli widzie pdzonych do pracy winiw, ich psychiczn i fizyczn udrk, sysze, jak odzywaj si do nich stranicy, wiedzieli o wszystkim; z drugiej strony nie chcieli tego wszystkiego przyjmowa do wiadomoci-i w ten sposb o niczym nie wiedzieli. Jak to jest moliwe, powinienem opisa w kolejnym licie. Ale ci, ktrzy yli w systemie totalitarnym, z pewnoci rozumiej, o czym mwi. Zaproponowali, e doprowadz mnie do formy w jakim szwajcarskim czy szwedzkim szpitalu. e bd mg pj do szkoy w Ameryce. A ja chciaem wraca na Wgry. Jak gdybym podwiadomie powiela odwieczny mit, ktrego najwaniejszym motywem jest, jak wiemy, powrt bohatera po cikiej prbie yciowej. Amerykask wojskow ciarwk odwieziono mnie do granicy strefy sowieckiej: tam - zowieszczo dali do zrozumienia - nie mog ju bra za nas odpowiedzialnoci. Zsiedlimy z ciarwki, granic strefy przeszlimy pieszo. W letnim zmierzchu, niczym agodne, antyczne ki, rozcigay si przede mn zielone wzgrza, a wok kadego ze stojcych kociokw zobaczyem piciu siedzcych w kucki onierzy w podkoszulkach. Pi rk i pi yek wdrowao przy kadym z kociokw w gr i w d, jedli ze wsplnego kocioka wspln zup. Dla mnie, przyzwyczajonego do amerykaskich kantyn, w pierwszej chwili ten widok by dziwny. Staem osupiay i patrzyem na rozgrywajc si przed moimi oczyma scen. Nie powiem, e czuem si tam obco, ale byem troch przestraszony. Jak gdybym widzia wasn przyszo. Tu ju rozpoczyna si nowy mit. Czy to cig dalszy dawnego? Nie wiem. Ale w moim pniejszym yciu, ktre w pewnym sensie byo dalszym cigiem ycia obozowego, czasami ogarniao mnie poczucie, e cigle jeszcze stoj tam, u stp owych wzgrz, i bezradnie patrz na rozgrywajc si przede mn scen.

List trzeci Tak jak niegdy, podobnie i dzi jest jeszcze w tym kraju schronienie, w ktrym pisarz, choby na kilka tygodni w roku, moe si zaszy i y naprawd jak pisarz. Myl tu o domu pracy twrczej w Szigliget. To zniszczony, niegdy hrabiowski paac; budynek i ogrd od dawna ju wymagaj odnowienia -ale niech Bg broni, by z powodu remontu przez kilka miesicy nie mona byo z niego korzysta. Pisarzowi nie przeszkadzaj tu telefony, na jaki czas moe si oderwa od rodzinnych i materialnych problemw, nie przeszkadza mu zgiek wielkiego miasta arii adne fizyczne i psychiczne brudy. Jeli ma ochot, moe w swoim pokoju wali przez cay dzie w maszyn do pisania albo spacerowa po parku i okolicznych wzgrzach, zatopiony w oderwanych od ycia czy najzupeniej przyziemnych mylach, albo oddawa si zapomnianemu od czasw modoci namitnemu czytaniu, tak jak to zrobiem wanie w styczniu tego roku. I przeczytaem powie Gyuli Krudyego Nagroda niewiast. Nie wiem, jakie fatum wisi nad wgierskim yciem intelektualnym, e na przykad Gyul Krudyego znamy tak sabo i tak pobienie. Ale nostalgi za Krudym mona z podobn atwoci przypisywa zwyczajnemu romantyzmowi, jak te bardziej zoonemu zbiorowemu rozgoryczeniu. Rwnie atwo mona go uzna za znawc gulaszu i szpiku, wielbiciela win i kobiet czy mistrza porwna i anegdot. Moe wic i ja padem ofiar podobnych uprzedze, cho nie zmienia to faktu, e z pisarstwem Krudyego zetknem si stosunkowo pno. Ale ju kartkujc histori Sindbada, nie wierzyem wasnym oczom i uszom, bo do czytania Krudyego potrzebny jest take such. Czuem, e ta proza rzuca wyzwanie sowom Kierkegaarda, ktry, jak powszechnie wiadomo, piszc o Don Juanie Mozarta, twierdzi, e zmysowa genialno potrafi by kuszca jedynie w muzyce. Istot Don Juana jest muzyka pisze Kierkegaard. Don Juana nie trzeba oglda, lecz sucha... Poprzez muzyk bowiem staje on przed nami niejako posta czy osoba, ale jako sia. Ot wanie to jest to, co Gyuli Krudyemu udao si osign, gdy opisa, czy raczej wyczarowa, metodami nigdy niestosowanymi w prozie, posta Sindbada. Szkoda, e ramy tego listu nie pozwalaj na analiz, ktra dowiodaby geniuszu Krudyego. rdem jego geniuszu i niesamowitej siy twrczej jest kilka podstawowych uczu: przenikajca wszystko erotyka, zwizane z ni drczce poczucie winy, tsknota za zbawieniem i stale obecna myl o mierci. W kadym jego dziele obecny jest jaki pradawny rys, ktry czy je z wielkimi apokaliptycznymi malarzami redniowiecza: Boschem, Breughlem oraz z Goy - oczywicie w scenografii wielkiego wspczesnego miasta. Ile dziwnych rzeczy kryje w sobie wielkie miasto [...]. Panie Boe mj, Ty jeste stwrca, Ty Pan, Ty stworzye prawo i wolno [...] Ty dae mi upodobania do okropnoci, aby nawrci serce moje, jak daje si lek na ostrzu noa; Panie, miej lito nad wariatami i wariatkami. Mg te sowa napisa Gyula Krudy, Dickens albo Dostojewski ale napisa je Charles Baudelaire. Tak: Gyula Krudy kocha nie tylko sarnie nki kobiet i dobry sztukamis ale take rzeczy okropne i mier. W dodatku wszystko naraz. I nawet jeeli nie znal Schopenhauera -cho sdz, e znal, gdy by czowiekiem bardzo wyksztaconym - mg powtrzy za nim: Bez mierci trudno byoby nawet filozofowa. Tak jak hedonizm Krudyego zawsze czy si z myl o rzeczach okropnych, tak zagubienie w otchani mierci czyo si u niego z zasnutym mg wzrokiem wzniesionym ku niebu; i wanie dziki temu proza Krudyego dotyka zarwno ziemskich, jak i niebiaskich sfer, jest proz dojrzaego mczyzny - w przeciwiestwie, dla przykadu, do hedonistycznej, ale pozbawionej smaku, niedojrzaej, sztucznej, infantylnej i pozbawionej duszy prozy markiza de Sade. Wszystkie te cechy czyni zatem z Nagrody niewiast wielk proz wiatowej rangi. Duo mgbym mwi o topografii w tekstach Gyuli Krudyego: jego proza tak opisuje wiat, e nie przeprowadza czytelnika dalej ni z Jzsefvaros do Ferencvaros. Jednoczenie te budapeszteskie krajobrazy, sceny miejskie niezauwaalnie krel od nowa archetypowy mit znany z dzie Dantego. W czwartym rozdziale nie mamy ju wtpliwoci, e apokaliptyczna droga grabarza Janosa Cziffry wiedzie prosto do pieka. A przedpieklem jest salon lupanaru pani Jella: w pokojach jej domu rozgrywaj si sceny prowadzce nas do poznania, do pieka duchowych i zmysowych udrk, do dna piekielnej otchani. A historia koczy si tak jak ostatnia cz Ii Symfonii Mahlera, w ktrej rozbrzmiewaj trby wieszczce zmartwychwstanie.

Nagroda niewiast ukazaa si w 1919 roku, w najgortszym momencie europejskiego pieka. Na zachodzie Europy w tym samym czasie rodzia si powie, w ktrej zakoczeniu pojawia si podobne, take nawizujce do Dantego zdanie: Czy z tych miertelnych zapasw, z gorczkowej orgii [...] zrodzi si rwnie kiedy mio? To Czarodziejska gra Tomasza Manna, za ktr autor w kilka lat pniej otrzyma Nagrod Nobla. Gyula Krudy tymczasem w cigu kilku lat poszed w zapomnienie. Jak wiemy, popad w ndz, w jego mieszkaniu wyczono gaz i prd. Zmar w 1933 roku, kiedy Europa pogrya si w piekielnych ciemnociach. I wanie tu, w Europie Wschodniej, od tamtej chwili cige wypatrujemy witu, by wiea w centrum placu

Bakats, tak jak w zakoczeniu powieci Krudyego, znowu rozbysla niczym latarnia dusz.

List czwarty Ostatni, czwarty list pisz do Radia Wolna Europa. Prawd mwic, nawet nie jestem zaskoczony, e oto, prosz, mwi do mikrofonu Radia Wolna Europa, mwi w programie Wolnej Europy. Jeszcze w 1983 roku, kiedy jechaem do Monachium na dwutygodniowe stypendium Instytutu Goethego, urzdnik zaatwiajcy w ministerstwie formalnoci zwizane z moim wyjazdem przestrzega mnie: eby si pan tylko nie prbowa wypowiada dla Wolnej Europy! Z czystym sumieniem go wtedy uspokoiem: A niby dlaczego miabym si dla nich wypowiada? Pies z kulaw nog nie jest tam ciekaw moich opinii! Od tamtego czasu to i owo si zmienio. Dzi ju mog spokojnie mwi w Wolnej Europie - ale z drugiej strony nie ma to takiego znaczenia, jeli w ogle ma jakie znaczenie. Jest tak, e proporcje zaczy si porzdkowa. Cho oczywicie nie wiem, czy tak jest naprawd. W kadym razie nie mog skoczy moich listw, nie wspomniawszy o momentach, w ktrych Radio Wolna Europa odegrao w moim yciu wan rol. O latach 1956 i 1957 chyba mwi nie musz. Ale w dziesi lat pniej Wolna Europa znowu staa mi si potrzebna. Po raz pierwszy w yciu - ju nie pamitam, z jakiego powodu - na krtko zaprenumerowaem pewien wany wwczas dziennik. Wtedy wanie na Bliskim Wschodzie wybucha wojna, zwana pniej wojn szeciodniow. Zowieszcze symptomy jednak nie wryy szybkiego zakoczenia, wrcz przeciwnie, zapowiaday katastrof. Pamitam moje zaskoczenie i przeraenie, kiedy pierwszego dnia wojny przeczytaem rano w teje gazecie wierutne kamstwa: czuem, e wszystko przepado, od dziesiciu lat tak si nie wstydziem, jak tamtego poranka. I wwczas wiadomoci Radia Wolna Europa pomogy mi odzyska duchow rwnowag. W kilka lat pniej przeywaem osobisty kryzys. Wygldao na to, e wydawnictwo nie zechce opublikowa mojej ksiki, a ja zastanawiaem si nad tym, co kiedy napisa w Dzienniku Sador Marai: musia wyjecha z Wgier, eby pozosta wgierskim pisarzem. A ja wtedy prbowaem si dowiedzie, poczu, wywcha, co te oznacza ta Wolna Europa, ktrej nazw nosi wasza rozgonia. Tego nie wiem waciwie do dzi. Jakie pi czy sze lat temu ogldaem w telewizji transmisj koncertu. Amsterdamscy symfonicy grali V Symfoni Mahlera, dyrygowa, o ile dobrze pamitam, Bernard Haiting. Kiedy zabrzmiao wzruszajce, cudownie ciepe adagietto, kamera nagle odwrcia si od sceny i zacza pokazywa nocny Amsterdam: janiejce dachy, lnice kopuy, wiee kocielne, majestatycznie pynce chmury, daleki port - ywe centrum wielkiej cywilizacji. A kiedy odezway si wieszczce zbawienie puzony w ostatniej czci koncertu, nad miastem zaczo dnie: czuem, e rozpoczyna si zwyczajny, powszedni dzie, peen bieganiny, haasu, codziennych trosk i kopotw ale ten zwyczajny dzie przecie, mylaem sobie, rozjania odwitna muzyka, przenika i oywia wielki duch, niczym ciepo wschodzcego soca. Czasami ogarnia mnie uczucie znane z sennych koszmarw: chc biec, ale nogi mam z oowiu. Jak gdyby znowu zaczynao przeladowa nas to, co w 1945 roku wydawao si skompromitowane na zawsze, odeszo w przeszo. Jedn nog jeszcze tkwimy w zdetronizowanej dyktaturze, a drug jestemy wcale nie w szczliwszej przyszoci, lecz w zdetronizowanym wiecie wgierskich panw. Znowu wic nabrao aktualnoci powiedzenie: Niczego nie zapomnieli i niczego si nie nauczyli. Ale tamten mit przestarzay, zakamany, podsycany strachem i ndz, niszczcy czowieka i nard mit lat trzydziestych nie zmartwychwstanie po prostu dlatego, e jest niezdolny do ycia. A wic znowu mit. I znowu przypomn sowa Junga: doszlimy do... I znowu pytam: a co jest za t cian? Ot tego nie wiemy. Ale skoro ju w pierwszym licie cytowaem Junga, niech ostatni te wolno mi bdzie zakoczy jego sowami: Niewielu z nas zadao sobie pytanie, czy nie lepiej przysuylibymy si ludzkiej sprawie, gdybymy zaczli zmienia porzdek rzeczy od siebie samych, gdybymy najpierw na sobie, na naszych wasnych krajach wyprbowali zasady i przewagi, o ktrych tak gono prawimy. Kady z nas musi si gruntownie zmieni, kady z nas musi si odnowi, nie za zmusza do tego wspobywateli, pod paszczykiem mioci chrzecijaskiej czy wraliwoci spoecznej, czy te goszc cokolwiek innego, sowami, ktre pyn z naszej podwiadomej, osobistej dzy wadzy. Jedynie namys nad samym sob, powrt do istoty ludzkiego istnienia, do istoty samego siebie, do zasadniczych podstaw istnienia jednostek i spoeczestw moe zapocztkowa zniesienie panujcych nad dzisiejszym wiatem ciemnoci. I tym kocz mj list: dobranoc.

Holocaust jako kultura (Wykad na Uniwersytecie Wiedeskim, 1992)

Kiedy w 1989 roku, trzy lata temu, pierwszy raz w yciu byem w Wiedniu, poszedem na malowniczy rdmiejski placyk, z ktrego schodki prowadziy nad kana Dunaju, a wskie brukowane uliczki wiy si pord starych sklepikw i bram. Sielski krajobraz zakca tylko niezwyky widok: na rogu jednej ze stromych uliczek stali uzbrojeni policjanci w baskijskich beretach. Rycho si dowiedziaem, e ma tu siedzib gmina ydowska, a zaraz obok niej jest synagoga. Mino ju prawie pidziesit lat, kiedy po raz ostatni w dziecistwie byem w ydowskiej wityni: chciaem wej do rodka. Tymczasem zatrzymano mnie w drzwiach synagogi. Dwch dobrze zbudowanych mczyzn w haftowanych okrgych czapeczkach zapytao, czego szukam. Nie byo atwo tam wej. Kilka lat wczeniej przed synagog dokonano zamachu. Dlatego teraz stoi tu policja. Chcieli wiedzie, dlaczego chc wej i kim jestem. Odpowiedziaem, e jestem wgierskim pisarzem, ktry w swoich ksikach nawizuje do tematyki ydowskiej. Czy potrafi to udowodni? Nie potrafiem. Tak samo jak w bramie tamtej synagogi, osobny, obcy i nikomu nieznany, stoj teraz przed pastwem, panie i panowie. Mam mwi do suchaczy, ktrzy waciwie nie znaj moich ksiek. Powinienem wic zacz od kilku wyjanie, powinienem was przekona, e mam prawo o tym wszystkim mwi, udowodni, e posiadam ten, jake wtpliwy, przywilej wypowiadania si na temat ycia naznaczonego Holocaustem czy mwienia publicznie o Jeanie Amerym. Tylko e ja ani troch nie auj tej osobnoci, tego, e jestem inny. Co wicej, w niej wanie upatruj prawa do zabrania gosu, w niej widz symbol zagmatwanej, przejciowej i nierozpoznanej jeszcze sytuacji, w ktrej ci, co podobnie jak Amery przeyli zmuszeni s istnie, by ich istnienie - niczym dramatyczny gest, tak jak w przypadku Jeana Ameryego czy jakimkolwiek innym - zamienio si w ludzki los. Holocaust, tak jak kada subkultura, ma swoich witych; i jeeli ma przetrwa ywa pami o wydarzeniach, to przetrwa ona nie w oficjalnych mowach, ale poprzez wiadectwo ludzkiego dowiadczenia. Tak wic nakreliem z grubsza, o czym chciabym dzi mwi. Od pierwszej chwili, kiedy Holocaust by jeszcze tajemnic ofiar i katw, a jego nieznana wiatu realno nie miaa nazwy, ukryta wrd bezimiennych, z Holocaustem czy si straszny lk k przed zapomnieniem. I ten lk przeway wszystkie okropnoci Holocaustu, ycie i mier jednostek, a nawet gbok potrzeb sprawiedliwoci, Poza win i kar, e pozwol sobie przypomnie ksik Jeana Ameryego, o ktrej teraz mamy mwi; ten lk od samego pocztku przenikaa metafizyka, cechujca religi i doznania religijne. A najbardziej adekwatne byoby tutaj zdanie zaczerpnite z Biblii: Gos krwi brata twego woa do mnie z ziemi. Nazywajc przed chwil Holocaust subkultur, a wic uznajc go za pewn wsplnot uczu i ducha, miaem na myli sprzeciw wobec zapomnienia, rosnc z upywem lat, nie za malejc potrzeb pamici; czy jednak to stanie si potrzeb kulturow, zalee bdzie od tego, jak silnie sprzeciw w jest ugruntowany. Tak wic nawet si nie spostrzeglimy, jak wypowiedziane sowa ograniczyy nasz kontekst. Powiedzielimy: subkultura, nastpnie subkultur umiecilimy w paszczynie wiatopogldowej, a cilej, w cywilizacji euroamerykaskiej, do ktrej naleymy my wszyscy, rozmawiajcy o Amerym. Ale co ma wsplnego z tym tamten osobny, tamten obcy, tamten napitnowany, ktremu odebrano resztki czowieczestwa, ktrego pozbawiono zaufania do wiata (Weltvertrauen)? W pierwszym rozdziale ksiki, zatytuowanym Na granicy ducha, Amery jednoznacznie odrzuca uosobienia ducha i kultury, jakimi byli dotd intelektualista i czowiek kultury. Pytanie pisze Amery w najwikszym skrcie brzmi: czy w trudnych momentach winiom obozw koncentracyjnych pomagay wyksztacenie i pozycja intelektualna? Czy dziki nim atwiej byo znosi cierpienia? Odpowied Amerego jest jednoznaczna: nie. Midzy innymi dlatego, e dobra umysowe i estetyczne nieuchronnie staj si wasnoci wroga. Niemiecki yd uwiziony w Auschwitz musia ca niemieck kultur od Durera po Regera, od Gryphiusa po Trakla zda najniszemu rang esesmanowi. Wyksztacenie niewtpliwie pogarszao pozycj inteligenta, twierdzi Amery, gdy najwiksz pokus, na jak wystawiay go kwalifikacje i wiedza, byo zaprzeczenie samemu sobie: moe to jednak wrg ma racj? Czy bowiem nie jest tak, e wadza ma zawsze racj? A wadza SS nad winiami Auschwitz bya nieograniczona i tak przeraajca, e ci uznawali j za racjonaln. Te myli nasuwaj si same, szanowni suchacze. Kady wizie obozowy, ktry nie wierzy w jak religijn, rasow czy polityczn ide, ktry nie mia w sobie wiary, nie mia za sob narodu czy misji, jedyne za, co mia, to swj los i swoj egzystencj, kady taki samotny inteligent zadawa podobne pytania. I kady w duchu oskara kultur. Wielk pomyk okazaa si te myl Hegla, ktry sdzi, e rozum jest zjawiskiem powszechnym, podobnie jak okazao si, e kultura te nie jest powszechna. Kultura jest szczeglnym rodzajem wiadomoci: to wiadomo obiektywizuje, a prawo do obiektywizacji przysuguje szczeglnej wiadomoci. Std te bierze si ogromny lk, e kultura wyeliminuje wiedz o Holocaucie i o Auschwitz. Pamitasz, jak lubiem Platona? Dzi wiem, e kama pisa w jednym z opowiada wizie Auschwitz, polski katolik Tadeusz Borowski. - Bo w rzeczach ziemskich nie odbija si idea, ale ley cika, krwawa praca czowieka. Co bdzie o nas wiedzie wiat, jeli zwyci Niemcy? - pisa dalej. [...] Wymorduj nam rodziny, chorych, starcw.

Wymorduj dzieci. I nikt o nas wiedzie nie bdzie. Zakrzycz nas poeci, adwokaci, filozofowie, ksia. Stworz pikno, dobro i prawd. Stworz religi. To pisze 20 lat pniej Jean Amery. Wszystkie symptomy wskazuj, e nasze moralne dania oparte na naszych resentymentach wraz z upywem czasu trac na aktualnoci, a w kocu przestaj obowizywa. A najbardziej niepoprawnymi, niezdolnymi do zawarcia pokoju, w dosownym tego sowa znaczeniu wrogimi historii reakcjonistami stajemy si my, ofiary, fakt za, e kilku z nas pozostao przy yciu, jawi si jako zwyke zaniedbanie czy wypadek przy pracy. Powtarzam, te myli s nieuniknione. I nic bardziej bezsensownego ni z nimi dyskutowa, sprzeciwia si im czy je ocenia. Ocenia naley sytuacj, ktra rodzi w ludziach takie myli i kae si im nad nimi zastanawia. Wtedy zrozumiemy, e te myli s nie tylko nieuniknione, ale cakowicie uprawnione i uzasadnione. Z drugiej strony nie moe uj naszej uwadze, e te myli i forma, jak przyoblekaj, s wynikiem czy nawet produktem tej kultury. Amery zwraca si do duchowoci, ktrej istnienie podano w wtpliwo. Ale jest zbyt mdry, by ukrywa istniejcy tu paradoks. Tytu ksiki, o ktrej mwimy, Poza win i kar jednoznacznie nawizuje do Dostojewskiego i Nietzschego. Druga ksika nosi tytu Unmeisterliche Wanderjahre i nawizuje do dziea Wilhelm Meisters Wanderjahre, Amery przywouje zatem samego Goethego. Jej jzyk to literacka niemczyzna w najlepszym wydaniu, styl nawizuje do precyzyjnej stylistyki francuskiego eseju. Myl nie pomoga mu w Auschwitz, ale po Auschwitz wanie do wiata myli zwrci si o pomoc, by znale sowa dla oskare, jakie wobec niej wysuwa. Kultura staa si dla niego lepym zaukiem, z kultury trafi prosto do Auschwitz, z Auschwitz znowu trafi do kultury, niczym z obozu do obozu, a wiat i jzyk kultury osaczyy go niczym druty Auschwitz. Przey Auschwitz i jeli chcia nadal y, a yciu nada sens i tre, jako pisarz jedyn szans widzia w analizie samego siebie, w dokumentowaniu wasnych przey, w ich obiektywizacji, a wic w kulturze. Jak pies! - powiedzia K. i poczu, e ten wstyd go przeyje. Ale jeli rzeczywicie chcia, by wstyd go przey, musia go waciwie nazwa, a kiedy ju go nazwie, bdzie musia go utrwali, czyli zosta pisarzem. Bez koca moemy zastanawia si nad tym paradoksem. Jeeli chcia si zmierzy z przemijaniem, z amoralnym czasem, musia powici ycie pisarstwu a wreszcie porzuci i t myl. Czy jego samobjstwo jest jeszcze czci jego dziea, to ju inna kwestia, ktr tu traktujemy ostronie i pobienie. In seiner Niederlage findet der Glaubige seinen Sieg - Wierzcy odnosi zwycistwo w porace, mwi Kierkegaard. Ale podtytu ksiki Ameryego jest jeszcze bardziej wymowny: co w swobodnym przekadzie brzmi: Prba powstania zwycionego. Ale jak moe stan na nogi pisarz? Ma przej wadz? W pewnym sensie tak wanie czyni. Wspominaem, e prawo do obiektywizacji jest prawem szczeglnym, nieomal rwnoznacznym z wadz. Napitnowany skazaniec, ktrego podeptaa wadza, teraz odzyskuje to prawo. W sowach zawartych w znanym rozdziale jego ksiki Ressentiments te zawiera si ta wanie myl. W powieci innego winia, ktry przey Auschwitz, czytamy nastpujce zdania: W kocu znajduj dla swojej upartej pasji tylko jedno wytumaczenie: moe zaczem pisa, eby si zemci na wiecie. eby wzi odwet i eby uzyska od wiata to, z czego mnie wyzu. Moje nadnercza, ktre nawet z Auschwitz wyniosem zdrowe, produkuj pewnie za duo adrenaliny. Dlaczego zreszt nie miaoby tak by? W przedstawianiu drzemie w kocu taka potga, e w agresywny odruch moe si na chwil uciszy, rodzc poczucie kompensacji i przejciowy spokj. Moe tego wanie chciaem, tak; wprawdzie jedynie w wyobrani i w sposb sztuczny, ale chciaem obj we wadanie rzeczywisto, ktra i to bardzo namacalnie ma mnie we wadaniu; chciaem swoj wieczn przedmiotowo zamieni w podmiotowo, chciaem nada imi, zamiast by nazwanym. Tym winiem jestem wanie ja, a kiedy w powieci Fiasko pisaem te sowa, nie syszaem jeszcze o Jeanie Amerym. W rozdziale zatytuowanym Tortury Amery sprzeciwia si okreleniu totalitaryzm, ktre oznacza wrzucenie do jednego worka wszelkich partyjnych dyktatur, zwaszcza hitleryzmu i stalinizmu, uwaa bowiem, e takie okrelenie sugeruje, e to nie Hitler by katem, ale jakie mroczne pojcie totalitaryzm. Cho staram si, by moje rozwaania nawet przez przypadek nie nabray charakteru politycznej rozprawy, musz doda, e doskonale rozumiem zastrzeenia Ameryego. Udrczony czowiek, ktry niesie ciar wasnego losu ze wszystkimi tego konsekwencjami, nie moe przysta na to, by jego ycie oznaczao kompromis z jak powszechnie obowizujc zasad. Co wtedy by si stao z jego wolnoci? Z jego losem? Z jego osobowoci? A z drugiej strony, kogo miaby rozlicza, wobec kogo miaby odczuwa i pielgnowa swoje resentymenty, kiedy wszystko byoby zrozumiale, proste i bezosobowe, jak wyabstrahowane pojcie totalitaryzmu? Amery stan twarz w twarz z ludmi, z wrogimi mu ludmi (Gegenmenschen), jego nie totalitaryzm bi batem i nie totalitaryzm wiesza na acuchu oplecionym wok kostek, ale mwicy z berliskim akcentem porucznik Praust. Poza tym, za kogokolwiek by go miano i za kogokolwiek on sam by si uwaa, przede wszystkim by niemieckim pisarzem i filozofem, dla ktrego zagroeniem by przede wszystkim niemiecki nazizm, a dopiero potem rosyjski bolszewizm. To oczywiste, poza tym powany czowiek nie moe pomidzy tymi dwoma zjawiskami stawia znaku rwnoci. Jestem przekonany, e tortury nie byy incydentem, ale esencj Trzeciej Rzeszy pisze Amery. Dodajmy, e tortury nie byy incydentem rwnie w pastwowym totalitaryzmie spod znaku sierpa i mota, ale jego istot. Tortury zazwyczaj s praktyk, na ktr wyczno ma jedynie wadza, zamieniajca dyktatur w jedynowadztwo. Temu Amery nie przeczy. W niektrych sprawach jednak jego pogldy troch zaskakuj. O antysemityzmie mwi tak, jak gdyby wynika on z podobnych uprzedze, jakie

ywili wobec ydw nasi dziadowie. Wanie nazici to chcieli wmwi ludziom i ci wszyscy, ktrzy do dzi id ich ladem, zarwno we wschodniej, jak w zachodniej Europie czy gdziekolwiek indziej. My za musimy dostrzec tu rnic jakociow. Dziewitnastowieczni antysemici ani nie potrafili, ani nie chcieli wyobrazi sobie rozwizania kwestii ydowskiej jako zagady. Tak wic Auschwitz nie mona tumaczy zwyczajnymi, utartymi, eby nie powiedzie: klasycznymi, zachowaniami antysemickimi to trzeba wreszcie zrozumie. Pomidzy Auschwitz a tradycyjnym antysemityzmem nie istnieje aden zwizek. Nasza epoka nie jest epok antysemityzmu, ale epok Auschwitz. A antysemita naszych czasw nie czuje awersji do ydw, lecz chce Auschwitz. Podczas procesu w Jerozolimie Eichmann powiedzia, e nigdy nie by antysemit, i cho wszyscy obecni na sali rozpraw przyjli te sowa ze miechem, nie wydaje mi si, by kama. Aby zamordowa miliony ydw, totalitarne pastwo potrzebowao nie tyle antysemitw, ile dobrych organizatorw. Trzeba to zrozumie: aden partyjny czy pastwowy totalitaryzm nie moe si obej bez dyskryminacji, a totalitarna dyskryminacja zawsze zamienia si z koniecznoci w ludobjstwo. Ta dygresja bya konieczna, abym mg wrci do tego, co Amery z bolesn precyzj okrela mianem wypadku:. Nikt za nie mg lepiej si wczu w ten wypadek ni czowiek zniewolony, yd, ktry zostajc komunist, prbowa si odegra. Dyktatura proletariatu nie lubia, eby wspomina o Auschwitz; a poniewa nie lubia, prbowano to przemilcze albo wcisn w schematy konformistycznych eufemizmw. Kiedy jednak kto mia odwag wyrazi pogld, e Auschwitz jest dla ludzi traumatycznie przejtych europejskimi zasadami etycznymi najwikszym wydarzeniem od czasw Krzya, i prbowa zaj si tym tematem ze stosown powag, musia si liczy z faktem, e zostanie skazany na samotno i izolacj. Jeeli w ogle wydadz jego ksiki, uka si one w ograniczonym nakadzie, on sam zostanie zepchnity na margines literatury i ycia kulturalnego, a sterowana odgrnie krytyka zamknie go w celi ciszy i milczenia i podobnie jak niegdy jego samego, skae na mier dzieo. Dzisiaj myl, e Holocaust docign swoje ofiary nie tylko w obozach koncentracyjnych, ale take dziesitki lat pniej. Jak gdyby wyzwolenie obozw jedynie odsuno egzekucj w czasie, a skazani na mier sami wykonali wyrok, ktry zapad; samobjstwo popenili Paul Celan, Tadeusz Borowski, Jean Amery, a take Primo Levi, ktry toczy spr z egzystencjalnym radykalizmem Ameryego. I cho czasami polemizuj z tymi prowokacyjnymi sowami, mimo wszystko uwaam, tak jak ju kiedy napisaem w Dzienniku galernika: W ubiegych dziesicioleciach wanie to spoeczestwo, ktre po dowiadczeniu obozw koncentracyjnych dowiodo w postaci tak zwanego stalinizmu, e o adnej wolnoci, wyzwoleniu, katharsis itd., czyli o tym wszystkim, o czym w szczliwszych miejscach na ziemi inteligenci, myliciele, filozofowie nie tylko rozprawiali, lecz w co zapewne wierzyli, mowy by nie moe; ktre zagwarantowao mi kontynuacj ycia w niewoli, wykluczajc tym samym wszelk moliwo rozmaitych bdw. I to jest powd, dla ktrego nie zalaa mnie fala rozczarowania, ktra ludzi yjcych w mniej zniewolonych spoeczestwach, a majcych za sob podobne przeycia, cigaa jak przypyw, chlupic im zrazu koo stp - na prno przyspieszali kroku - by nastpnie powoli sign im po szyj A skoro byem winiem nie ja jeden, ale cay nard, wrd ktrego yem, nie musiaem si boryka z problemem tosamoci. Teraz jednak, kiedy runy mury wizie, w zamcie wrd ruin znowu rozlegy si ochryple glosy dnego Auschwitz antysemityzmu. Niczym bohater Obcego Camusa, ja te sysz we wrzaskach nienawici gos swoich pobratymcw. Nie boj si Holocaust zniszczy we mnie strach przed antysemitami. C mam z nimi wsplnego? Programowy antysemityzm w czasach, ktre nastay po Auschwitz, jest spraw cakowicie prywatn, ktra wprawdzie moe amie zniszczy, ale to zwyczajny anachronizm, pomyka, w ktrej - jak powiedziaby Hegel - nie ma ju ducha wiata, to rzecz prowincjonalna i prymitywna, wycznie sprawa antysemitw, ich wstyd, ich choroba, jak pisze Amery. Ale przypomni o mojej rzeczywistej sytuacji, gdyby przypadkiem iluzja odzyskanej wolnoci na moment pozwolia mi o tym zapomnie. Caa ta sytuacja sama w sobie nie zasuguje na uwag. To sytuacja czowieka, ktry przey, ktry prbowa przey, co wicej, zrozumie swoje ocalenie; czowieka z ostatniego pokolenia tych, ktrzy przeyli, wiadomego, e wraz z ich odejciem pami o Holocaucie zniknie z tej ziemi. Jego obecno jest zbiegiem okolicznoci, absolutnym przypadkiem, i wymaga bezustannego potwierdzania cho potwierdzi tego w gruncie rzeczy niepodobna. Ale czy ta sytuacja nie przypomina cho troch oglnej sytuacji czowieka, opisywanej przez wspczesnych filozofw i antropologw? Amery, analizujc obco, utrat zaufania do wiata, izolacj spoeczn i egzystencjalne wygnanie, wykracza wydaje mi si poza granice, ktre sam zakreli w ksice, i mwi o sytuacji czowieka w ogle. Ci, ktrzy przeyli, nios w sobie cay tragizm naszej epoki, to oni dowiadczyli kulminacyjnego momentu tych czasw: Auschwitz, niczym upiorna wizja rodzca si w umysach szalecw, dogania nas, gdy tylko chcemy si od niego oddali, jego zarysy nie znikaj, ale paradoksalnie cigle rosn i si poszerzaj. Dzi ju wiadomo, e dowiadczenie Holocaustu to nie tylko osobista sprawa tych, ktrzy przetrwali; dugi, mroczny cie Holocaustu kadzie si na caej naszej cywilizacji, w ktrej my nadal musimy y, obarczeni ciarem i nastpstwami wydarze z przeszoci. Powiecie, e przesadzam, wy przecie prawie nie spotykacie si ze ladami, jakie pozostawi Holocaust, a wiat ju od dawna zajty jest czym innym. Ale to tylko pozory. O wadze stawianych pyta rozstrzyga, czy dotykaj one kwestii ywotnych. Jeeli si zastanowimy, czy Holocaust jest dla europejskiej cywilizacji, dla

europejskiej wiadomoci kwesti ywotn, dojdziemy do wniosku, e owszem, gdy ta cywilizacja, ktra dopucia do Holocaustu, musi sama wycign z niego wnioski, bo w przeciwnym wypadku stanie si cywilizacj upoledzon, uomn, bezbronn, zmierzajc ku samozagadzie. Jeli chce tego unikn, musi zdecydowa, czym by dla niej Holocaust. Co chc przez to powiedzie? Przecie mogoby si wydawa, e ju rozstrzygna. Zapewne obawy Ameryego i Borowskiego- e w kocu wiat przyzna racj mordercom - okazay si bezpodstawne: w Europie nie zakorzenia si kultura oparta na zagadzie i sterowanym przez pastwo ludobjstwie; niestety, jednak taka praktyka istnieje; cho dowie si tego nie da, a gdyby kiedy staa si uznan zasad, oznaczaoby to koniec ycia, tego wszyscy jestemy wiadomi. Liczni historycy i socjologowie podejmowali prby zbadania istoty Holocaustu. Pojawiay si najrozmaitsze interpretacje, od banaw ograniczajcych go do morderstwa, po prace demonologiczne, czytaem nawet kiedy rozpraw pewnej pani filozof, ktra twierdzia, e Holocaust nie mieci si w historii tak jak gdyby historia bya czym w rodzaju komody z szufladami, a rozmiar szuflad decydowa, co si w nich mieci, co za nie. Jednake owa pani filozof pod jednym wzgldem miaa racj: Holocaust - z powodu swoich cech charakterystycznych nie jest wydarzeniem historycznym, tak jak nie jest nim to, e Pan przekaza Mojeszowi na grze Synaj kamienne tablice z wyrytymi na nich znakami. Nie wiem, czy ju dla wszystkich jest jasne, o czym mwi. A przecie od zawsze poruszam t sam kwesti, o ktrej publicznie zazwyczaj si nie mwi, czy nawet nie wypada o niej wspomina, mimo e powinna wreszcie zosta rozstrzygnita przez trudne i dugotrwae rozwaania, tak jak w przypadku innych zagadnie etycznych wielkiej wagi. Pytanie brzmi za: czy Holocaust stworzy system wartoci? Wydaje si bowiem, e w cigu minionych dziesicioleci, nim pojawia si potrzeba postawienia tego pytania i znalezienia na nie odpowiedzi, o Holocaucie milczano czy najwyej go opisywano. Ale to nie wystarczyo, gdy jak powiedziaem, trzeba co postanowi, a to oznacza, e naley rozstrzygn, gdzie s wartoci. Kto nie jest w stanie zmierzy si z przeszoci, skazany jest na to, e bdzie j w kko powtarza - pamitamy zdanie Santayany. Zdrowe spoeczestwo musi dysponowa aktualn wiedz o sobie, musi by wiadome wasnego stanu. I jeli uzna, e cika, czarna aoba Holocaustu jest nieodczn czci jego samowiadomoci, postanowienie takie bdzie oznacza nie wspczucie czy al, ale ywy system wartoci. Holocaust niesie ze sob wartoci, gdy za cen wielkich cierpie da wielk wiedz i kryje si w nim wielka warto moralna. By moe uznaj pastwo to wszystko za utopi i powiedz, e w realnym yciu nie ma niczego podobnego. A nawet, e w realnym yciu mona spotka si z czym wrcz przeciwnym, z obojtnym tumem, cyniczn ideologi, zapomnieniem, mordem i zamtem. Czsto musi upyn wiele czasu, abymy mogli dostrzec wag wydarze. Mwi tu przecie o procesie, ktry dostrzegam jedynie w zarysach i oczywicie nie znam jego koca. Jak ju powiedziaem na wstpie, yjemy w kontekcie pewnej kultury; a w tym kontekcie ciao Jeana Ameryego odnajdziemy wanie na budowanym bez ustanku pomniku Holocaustu, na ktrym zoy je niczym przesiknity krwi kwiat.

Niepotrzebny inteligent

Obawiam si, e mj wykad nie zaspokoi w peni nadmiernych oczekiwa, jakie budzi temat konferencji: Inteligenci w Europie na przykad Wgrzy i Niemcy (Intellektuelle in Europa zum Beispiel Ungarn und Deutsche). Nie bardzo bowiem mona si po mnie spodziewa e fachowo i obiektywnie niczym socjolog, zanalizuj tutaj aktualn sytuacj inteligencji, jej biece problemy lub - co oczywicie najbardziej mogoby pastwa zainteresowa e przedstawi szczegowo, z jakimi uczuciami wgierska inteligencja przyja ponowne zjednoczenie Niemiec oraz skutki zjednoczenia czego po nim oczekuje, czy te jakie ywi obawy. Na marginesie chciabym jedynie zauway, e jak wynika z moich dowiadcze, znaczca wikszo wgierskiej inteligencji wydarzenia tego, mwic ogldnie, nie ocenia jeszcze stosownie do jego wagi i znaczenia, bo jest po prostu zajta czym innym, najbardziej za sob. Inna sugestia, jak otrzymaem odnonie gwnego wtku mojego wykadu, brzmiaa nastpujco: jak rol odegraa inteligencja w przygotowaniu przemian na Wgrzech czy - jak si to u nas mwi - w transformacji ustrojowej? Jakkolwiek nie dysponuj odpowiednim aparatem naukowym, eby mc udzieli na to pytanie odpowiedzi satysfakcjonujcej wszystkich to jednak nie wydaje mi si pochopne stwierdzenie, e odegraa w tym procesie niezwykle wan rol. Tyle e kij ma zawsze dwa koce, i nic na to nie poradz, e patrz w taki sposb, i widz oba naraz. Jeeli zastanawiam si, jaka bya rola inteligencji w przemianach ustrojowych, natychmiast rodzi si we mnie pytanie: jaka bya rola inteligencji w tworzeniu i podtrzymywaniu starego ustroju? Pytanie to nasuwa mi si tym natarczywiej, e na przykad w moim pokoleniu nierzadko spotka mona inteligenta, ktry w swoim yciu - jednym yciu - odegra obie te, sprzeczne ze sob, role: uczyni wszystko dla stworzenia ustroju, w ktrego obaleniu kilka dziesicioleci pniej mia rwnie znaczcy udzia. Jak zatem pastwo widz, nie mona oczekiwa ode mnie naukowego przyblienia tego problemu. Naukowe ujcie wymaga bowiem pewnej okrelonej powagi, ktr ja nie dysponuj. Jestem pisarzem, mj

pogld zaley od moich nastrojw, kaprysw, jest ironiczny, to znw tragiczny, zawsze subiektywny i wyej od wszelkiego teoretyzowania ceni dowiadczenie. Istnieje bowiem taki rodzaj powagi - i kusi mnie, eby go nazwa wprost powag charakterystyczn dla naszej epoki - ktry zupenie nie liczy si z dowiadczeniem, co wicej, jakby wcale dowiadczenia nie zna. Uwierzcie pastwo, e przyczyn zbrodni, jakie notuje historia tego stulecia, w niemaym stopniu jest wanie owa skrajna abstrakcja, owa wcieko myli, zdegenerowanej, patologicznej wrcz, ktrej towarzyszy kompletny brak wyobrani. Ale odbiegem ju chyba bardzo daleko od naszego tematu. Z drugiej jednak strony faktem jest, e dowiadczenie, zwaszcza dowiadczenie egzystencjalne, a wic to, na czym jednostka opiera swoje ycie, zaczo by podejrzane. Warto jednostki staa si wtpliwa, nie tylko zreszt w oczach innych, sama jednostka rwnie zwtpia w t jedyn w swoim rodzaju warto, jak otrzymaa wraz z urodzeniem, a mianowicie w to, e jest jednostk. O kryzysie tym Wittgenstein mwi: Kultura, niczym wielka organizacja, kademu, kto do niej naley, wyznacza miejsce, gdzie bdzie on mg nastpnie pracowa w duchu Caoci, i susznie jego si oddziaywania mierzy si wynikami osignitymi w tej pracy. Jednake w epoce pozostajcej poza kultur sia ta ulega rozproszeniu i energia jednostki zostaje zuyta na pokonanie oporu tarcia. Wittgenstein wyranie widzi wielki dyle mat inteligenta naszej epoki, ktry utraci grunt pod nogami i ktry wobec braku Boga, kultury, a wic prawdziwej Caoci, usiuje stworzy jak sztuczn pseudocao, jest kadorazowo przekonany o potrzebie gruntownych zmian, w zwizku z czym musi widzie wiat jako dajcy si przeksztaca, a wic prosty i atwy w obsudze. Przeczy temu jedynie ludzkie dowiadczenie, a zatem to przede wszystkim dowiadczenie musi on usun ze swojej drogi. Inteligentowi teoretykowi dowiadczenie tylko zawadza, bo jest tym, co cigle wymyka mu si z rk i pitrzy nieoczekiwane przeszkody na drodze do realizacji jego wielkich celw. Dowiadczenie to dla niego kryjcy si po ktach, tajemniczy przeciwnik, nieuchwytny demon, ktrego naley za wszelk cen zwalczy, wyeliminowa. A narzdziem, ktre do tego suy, dobrze znanym i zawsze stosowanym, jest ideologia. Nieprzypadkowo stawiam w centrum swoich rozwaa dwa przeciwstawne pojcia: ideologi i dowiadczenie. Chodzi bowiem o rzeczywisto, ktr dowiadczenie chce pozna, ideologia zdominowa, artysta za przedstawi. Jednake sytuacja pisarza, ktry trafia w kleszcze ideologii i dowiadczenia przynajmniej dopki nie dokona zasadniczego wyboru - wydaje si beznadziejna. W naprawd trudnej sytuacji znajduje si on jednak dopiero wwczas, gdy jego radykalny wybr pada na dowiadczenie: na prno bowiem obraca wtedy w rkach materia, oglda go to z tej, to z tamtej strony, zamiast rzeczywistoci widzi jedynie konstrukcj i struktur, w ktrych gubi mu si obiekt przedstawienia: czowiek. Dla obecnych tu moich przyjaci pisarzy to oczywicie adna nowina, bo kiedy szukali materiau dla siebie lub chcieli nada mu form, bez wtpienia i oni doznawali nieraz owego zawrotu gowy, paraliujcego kad inspiracj. Takie odkrycie atwo wytrca czowieka z rwnowagi. Wci od nowa bierze si on do pisania, nie moe si jednak uwolni od uczucia, e czego mu brak. Najpierw myli, e bd tkwi w materiale, potem jednak szybko dochodzi do wniosku, e bdu musi szuka w samym sobie: po prostu widzi rzeczy z faszywej perspektywy i to zmusza go do introspekcji. Powoli odkrywa, e uywajc terminu zaczerpnitego z psychologii - odczuwa przymus mylowy i e w przymus najczciej narzucaj mu z zewntrz. Odkrywa, e yje w wiecie ideologicznym. Tsknota do czystych form bdzie go jednak popycha do wyjcia z tego wiata perspektyw, odbijajcych bezustannie same siebie, i do znalezienia si znowu wobec ziemi, nieba i ludzkiego losu. Do tego punktu wiedzie jednak trudna droga, i kto si na ni decyduje, paci wysok cen. Czowiek posiada tak szczegln waciwo, e zawsze prbuje urzdzi si w danym mu wiecie w taki sposb, eby poczu si jak w domu. Przedmioty i pojcia oswaja tak samo, jak oswaja swoje domowe zwierzta. Grunt, eby mg si uczepi czego, co pozwoli mu zapomnie o samotnoci i o tym, e jest miertelny. Do urzeczywistnienia tego celu, jeli jest gotw si ukada, ideologia ofiarowuje mu swj cay wiat. wiat ten jest wprawdzie sztuczny, ale chroni go przed najwikszym niebezpieczestwem, jakie czyha na czowieka - przed wolnoci. Nie wiem, kto pierwszy uy okrelenia spoeczestwo zamknite, ale doprawdy trudno by byo dokadniej scharakteryzowa ten wiat, ktry w relatywizmie zaleca si jako absolutna i jedyna rzeczywisto. Kto ten wiat opuszcza, traci dom. Traci schronienie, traci swoj niepewn pewno i swoje drutem kolczastym grodzone bezpieczestwo. Jeli nawet w czysto symbolicznym sensie, to jednak wyrusza w drog, o ktrej nie wie, dokd prowadzi; jedno tylko jest pewne, e coraz dalej od kadego moliwego domu i schronienia. S tacy, ktrzy maj uatwione zadanie: ich smak, ich wstrt, ich nieubaganie jasny sposb widzenia i nagromadzone dowiadczenie nagle i niejako bezwiednie ka im ruszy w drog. Ale nawet kto, kto w wieku czternastu lat widzia w Auschwitz bezustannie bulgocc machin mierci, jej rozszala, rozwart apczywie paszcz, moe da si przekupi. Nigdy nie zapomn wstrzsajcej chwili, kiedy zrodzia si we mnie wtpliwo, ktra po raz pierwszy w yciu zachwiaa moim poczuciem pewnoci. Mogem mie z siedemnacie lat, kiedy smakowaem krtk jak okamgnienie przerw pomidzy zlikwidowaniem nazistowskich obozw koncentracyjnych a nastaniem stalinowskiego totalitaryzmu. W tym czasie, rzec by mona, niejako naturalnie sympatyzowaem z ideami lewicy. Czytaem wanie pewn mdr i dobrze napisan ksik, co pomidzy dwiema pciennymi okadkami zawieraa zniewalajc argumentacj, ktra raz na zawsze pokazaa mi i

objania, na czym polega wiat. Nie czuem si ju odtd zakopotany rnorodnoci zjawisk, bo przecie stao si dla mnie oczywiste, e cay wiat poruszany jest jedn spryn, ktra nazywa si walka klas. Doznaem ulgi, byem szczliwy i bezpieczny. Zaraz jednak zwarzya mi humor nieprzyjemna myl: przecie powstanie tej ksiki poprzedzia liczca tysice lat utrwalona w pimie kultura. Czy to moliwe - pytaem w duchu sam siebie - eby w cigu tych tysicy lat wszyscy synni pisarze i filozofowie po prostu si mylili? I czy to moliwe, eby w cigu nastpnych stuleci nie mona ju byo wymyli niczego nowego, lecz jedynie powtarza znan prawd? Przyznajmy, e taki zamknity wiat myli posiada nieodparty urok, i eby sprbowa si z niego wyrwa - zwaszcza jeli pociga to za sob ryzyko fizyczne nie zawsze wystarczy mie wtpliwoci. Co ma jednak zrobi artysta, ktry - z uwagi na sam specyfik form artystycznych musi pracowa w trwaym materiale? Jeli nie co innego, to wanie ten wymg prdzej czy pniej skonfrontuje go z rzeczywistoci wiata, ktry go otacza. Jakkolwiek to bolesne, bdzie musia z bliska przyjrze si rzeczywistoci, ktr usiuje przeku w formy artystyczne kpice z przemijania. Przyjdzie mu wwczas stwierdzi, e owa rzeczywisto nie nadaje si ani jako obiekt dziaa artysty, ani jako rodek artystycznego przekazu, obok wielu innych powodw przede wszystkim dlatego, e jest to raczej chimera ni rzeczywisto. Jej wartoci s faszywe, jej pojcia niezrozumiae, jej istnienie samowolne, a jej trwanie to funkcja nieprzeniknionych stosunkw wadzy, i wbrew temu, e totalnie zdominowaa ycie, nie ma w niej nic realistycznego. W gruncie rzeczy ideologiczny totalitaryzm najciej godzi w si twrcz artysty, z drugiej za strony wanie w jej blasku najbardziej widoczny jest jego absurdalny charakter. Nie znam w istocie naprawd wiarygodnego i znaczcego dziea, pocztego w wiecie totalitaryzmu, czy to spod znaku swastyki, czy sierpa i mota, bd traktujcego o tym wiecie, ktre by go nie przedstawiao z zewntrz od strony jego absurdalnoci, od rodka natomiast z punktu widzenia ofiary. Bo jedynie te dwie postawy: odrzucajca ten wiat utopia, przede wszystkim za bycie ofiar, pozwalaj przekroczy granice zamknitego wiata totalitaryzmu i cz w wiat, niemy i bez szansy na odkupienie, z niemiertelnym wiatem czowieka. Fakt ten demaskuje zarazem charakter owego wiata: to wiat morderczy, ktry mona przedstawi tylko jako wiat morderczy. To jednak rwnie brzmi nazbyt prosto. Bo nie doszlimy jeszcze do szczegw, jak by powiedzia Iwan Karamazow. udzi kompletnie nie interesuje, w jaki sposb mona ten wiat przedstawi, lecz to, jak mona w nim y. Ideologiczna wadza idca pod rk z totalitaryzmem rycho przekona swoich poddanych, e jej zamknity wiat jest jedyn moliw przestrzeni yciow, a zatem czowiek najlepiej zrobi, jak si w niej na stae urzdzi. Czy mona kogo osdza tylko dlatego, e chce y? Z drugiej jednak strony naley przyj warunki wstpne takiego ycia, jak rwnie liczy si z konsekwencjami; to wszelako da si zepchn bez reszty w regiony podwiadomoci. Po pierwsze, nie trzeba koniecznie widzie wiata takim, jaki jest: jeli zaprzyjanimy si z ideologi, to nas w pewnym sensie uspokoi, bo przekona nas o naszej bezsilnoci. W kocu tak zwana niezalena od nas, obiektywna rzeczywisto to narkotyk, ktry szybko pozwoli nam zapomnie o tym, e to nie dyktatura daa nam ycie i e nie musimy si z niego rozlicza przed tajn policj, lecz przed samym sob, w kadym razie. To, e uczestniczymy w jakim wielkim planie, stanowi dla nas pewn pociech wobec zupenego braku poczucia wsplnoty, z czasem za mamy szans poczu si czonkiem czego w rodzaju klanu czy szajki, ktra mwi wasnym, sekretnym jzykiem. Nie rozumiej nas? Tym lepiej. Dla wiata zewntrznego, ktry jest daleki i nie zna naszej mowy, take mamy swj jzyk, ktry nas jednoczy i ktry wiat zewntrzny rwnie dobrze rozumie: jzyk nienawici i agresji. Nie bd cign tego wtku, bo mwi zapewne o rzeczach, ktre pastwo doskonale znaj. Chciaem jedynie uzasadni to, O czym wspomniaem na wstpie, a mianowicie, e nie czuj si kompetentny, by mwi o aktualnych problemach inteligencji. Nigdy waciwie nie utosamiaem si z inteligencj, co wicej, robiem wszystko, eby si od niej odrni. Prbowaem sformuowa definicj inteligenta na rozmaite sposoby, na przykad, e inteligent to czowiek, ktry zdobywa si na refleksj o rzeczach, artysta natomiast rzeczy stwarza. Jest to oczywicie twierdzenie, ktremu wiele mona zarzuci, bo przecie refleksja rwnie bywa bezwarunkowa i egzystencjalna, z kolei rzeczy, ktre si tworzy, mog by cakowicie faszywe, sztuczne i nieautentyczne. Dzisiaj ju nawet bybym moe skonny przyzna, e moje odcicie si to rwnie tylko jeden z rodzajw postawy inteligenta, ktra wyraa si wanie w negacji. Ale w tamtym momencie, jakie trzydzieci pi lat temu, kiedy jasno i bolenie zdaem sobie spraw, e moje plany pisarskie to zarazem nieunikniony pomys na ycie, zrozumiaem, e tym samym opuciem tak czy inaczej, legalnie bd nielegalnie, jako jednak funkcjonujce krgi inteligencji i dobrowolnie skazaem si na intelektualne wygnanie. W wiecie uksztatowanym przez cytowany ju wczeniej materialistyczny aksjomat, goszcy, e istnieje niezalena od nas obiektywna rzeczywisto, w wiecie, w ktrym tak wielu utracio nawet zwyke poczucie rzeczywistoci, doszedem do przekonania, e istnieje tylko jedna rzeczywisto: ja sam, i e z tej jednej jedynej rzeczywistoci musz sobie stworzy swj wasny, jedyny wiat. W rezultacie nie mogem zaakceptowa wielu rzeczy, ktre inni akceptowali wcale ich zreszt nie potpiam a nawet uznali za moliwe do zaakceptowania. Przecie wikszo inteligencji rwnie odrzucia ten wiat, chocia niekoniecznie w imi transcendencji. Natomiast realn perspektyw i nadziej zdaway si wskazywa reformy, ktre postawiy przed ludmi alternatyw od rodka czy z zewntrz, a wic z nami czy przeciw nam. Tyle tylko, e wtedy alternatywa ta ju dawno nie

bya dla mnie alternatyw. Jak ju mwiem, w przeciwiestwie do wikszoci ludzi, mnie nie interesowao, jak mona w tym wiecie y, lecz jak mona go przedstawi. I forma artystyczna ukazaa ten wiat takim samym jak ludzkie dowiadczenie: jako wiat, ktry naley odrzuci. Dla mnie zatem nie istnia problem: z tym wiatem czy przeciw niemu, mj wybr bowiem brzmia: ani z nim, ani przeciw niemu poza nim. By moe, dopatrz si pastwo w moim stanowisku jakiej nuty wyszoci. By moe, odkryj te pastwo w moich sowach pewne antyinteligenckie nastawienie. Musz jednak zaznaczy, e ja tu cay czas mwi o pewnym typie inteligenta. Nazywam ten typ inteligentem ideologicznym, albowiem jego sposb mylenia, system dziaania, ca jego duchow i fizyczn egzystencj przenikna i okrelia ideologia, ksztatujca wiat materialny, w ktrym zmuszony jest y. Bez wzgldu na to, jakie stosunki cz go z wadz, ktra go utrzymuje, zawsze jest z t wadz zwizany i poza jej zamknitym systemem jego istnienie nie ma racji bytu; a zatem mgbym go rwnie nazwa inteligentem uzalenionym od wadzy. W kocu, trudno zaprzeczy, spoeczestwo zamknite, wiat ideologicznego totalitaryzmu, to explicite wiat inteligencji. Ten, kto nie chce si we wtopi, musi sobie jasno zda spraw, co go od tego ideologicznego wiata - bez wzgldu na to, jaka to ideologia - gboko dzieli. Jest mu to potrzebne, eby ocali jzyk, w ktrym ofiara wci jeszcze moe wyrazi swoje cierpienie i sformuowa swoje oskarenia. Ale teraz staje si to coraz trudniejsze po prostu dlatego, e nie ma do kogo mwi. Niegdy czowiek by stworzeniem boskim, postaci tragiczn, czekajc zbawienia. T samotn istot ideologiczny totalitaryzm najpierw rozd do rozmiarw tumu, potem uwizi pord cian zamknitego systemu pastwowego, a nastpnie zdegradowa do roli bezdusznego trybu w swojej machinie. Ta istota nie potrzebuje ju zbawienia, bo nie ponosi odpowiedzialnoci za sam siebie. Ideologia wyzua j z jej kosmosu, z jej samotnoci, odebraa jej tragizm istnienia. Skazaa na byt zdeterminowany, na sytuacj, kiedy jej los zaley od jej pochodzenia, rasy czy pozycji spoecznej. Odbierajc los, pozbawiono j zarazem ludzkiej rzeczywistoci czy, mwic inaczej, moliwoci zwykego odczuwania ycia. Nie pojmujemy zbrodni, do jakich moe doj w pastwie totalitarnym, a tymczasem naleaoby jedynie zbada, w jakim stopniu miejsce moralnoci i ludzkiej wyobrani zaj nowy kategoryczny imperatyw: totalna ideologia. Zadaniem sztuki jest przeciwstawi ideologii ludzki jzyk; wskrzesi si wyobrani i przypomnie czowiekowi, skd si wzi, uwiadomi mu jego prawdziw sytuacj i jego ludzki los. A zatem wybr artysty moe by tylko wyborem radykalnym. Mog mi pastwo zarzuci, e mwi o zagadnieniach nieaktualnych, bo przecie w caej Europie wadza totalitarna upada, a zniewolona inteligencja odzyskaa wolno, kreatywno i swobod dziaania. Rzeczywicie, w euforii penego nadziei roku 1989 tak to widzielimy i tak chcielimy to widzie. Jednak tych par lat, ktre od tamtej pory miny, wystarczyo, eby inteligencja - i tutaj znowu mwi o niepotrzebnym inteligencie, ktry tak bujnie rozmnoy si na podou totalitaryzmu - ocenia swoje straty. Przyjrzyjmy si dokadnie: wraz z kocem spoeczestwa zamknitego pewna spora grupa inteligencji nie wyzwolia si, lecz wrcz przeciwnie: utracia swj wiat. Wielki spektakl wolnoci, ktry z pocztku usiowaa reyserowa i dyrygowa nim, przeya w kocu jako zaamanie. I pomidzy zmian jednych ideologicznych okularw na drugie by moe po raz pierwszy doszo do tego, e zobaczya rzeczywisto nie umalowan, to znaczy dostrzega, e staa si niepotrzebna. Ona, ktra tak doskonale poruszaa si w labiryncie wadzy w czasach spoeczestwa zamknitego, nagle stana oko w oko z wolnoci, ktra okazaa si dla niej zbyt obszerna, eby moga si w niej nie zmieci. Ona, ktra nauczya si, jak y z tajn policj, prowadzc jednoczenie jzykiem migowym, za pomoc rk schowanych za plecami, dialog z gorco umiowanym narodem; ona, ktra nauczya si czyta midzy wierszami i kwiecistym jzykiem odgrywa rol proroka, zapaa si teraz na tym, e proroctwo to nie jest artyku szczeglnie chodliwy na wielkim rynku europejskich towarw. Co ma ze sob pocz? Kto raz zacz gr z wadz czy choby przysta na to, eby by zabawk w rku wadzy, ten ju nigdy nie bdzie zdolny myle, marzy, rozmawia i deklamowa o niczym innym, tylko o wadzy. Niczego nie zrozumiemy, jeli zdamy si na same fachowe terminy politologiczne, rwnie intuicja nie pomoe nam poj tego straszliwego, chorobliwego wrcz, egzystencjalnego stresu, jaki przeywa niepotrzebny inteligent. Gnbi go znane z dawien dawna psychozy: klaustrofobia, ksenofobia, paranoidalne urojenia i manie przeladowcze wszystko, co niejako samo przez si rozwino si w nim pod wpywem kontaktw z totalitarn wadz i kompromisw, na jakie z ni szed. Teraz do tego wszystkiego doszo jeszcze gwatowne poszerzenie si przestrzeni, uczucie, e jest pozostawiony samemu sobie, e jest sam. Wszyscy si przeciwko niemu zmwili, ginie jego nard, jego klasa - i on, tylko on zna zbawcze zaklcie, ale nikt go nie sucha. Na dodatek kwestionuj jego dotd niekwestionowan pozycj i przywileje. Wyprzedaj jego kraj, oddaj go w obce rce, a nawet ju nim rzdz. Pojcie obcego odgrywa szczeglnie wan rol w jego wyobrani, bo przecie on sam sta si w pewnym stopniu obcy w tej zupenie nowej sytuacji, ktrej specyfika polega na tym, e stawia przed nim wyzwania wymagajce jedynie racjonalnych odpowiedzi i dziaa. On, niepotrzebny inteligent, nie jest na to przygotowany, on przyzwyczai si do tego, e kady prawdziwy problem, wymagajcy pilnego rozwizania, naley z miejsca zatuc rzenickim tasakiem ideologii. To mniej wicej wszystko, co chciaem powiedzie. Usiowaem naszkicowa - zapewne niedostatecznie wyranie i szczegowo - pewien typ inteligenta, w ktrym to typie widz ucieleniony kryzys naszej epoki,

wielki problem, ktry drczy nas wszystkich. w problem jest prosty, jak proste mog by jedynie naprawd wane, ywotne problemy. Sprowadza si do tego: jednostka czy masa, spoeczestwo zamknite czy otwarte, totalitaryzm czy wolno ostatecznie wic: ycie czy mier. Wydaje si, e problem ten jest dzisiaj problemem uniwersalnym. Przy innej okazji mwiem ju o tym, e w naszym nowoczesnym czy ponowoczesnym wiecie granice przebiegaj nie tyle pomidzy wsplnotami etnicznymi, narodami, wyznaniami, co raczej pogldami na wiat, postawami wobec wiata, czyli e oddzielaj rozum i fanatyzm, tolerancj i histeri, kreatywno i niszczc dz wadzy. Nie twierdz, e pytanie to nie ma wymiaru historycznego, jednak odpowied na nie uwaam za kwesti otwart, moim zdaniem bowiem co najmniej w tym samym stopniu zaway na niej kiedy prawdziwa yciowa energia, zdolno i umiejtno trwania i przetrwania, co determinanty historyczne.

Ojczyzna, dom, kraj

Weimar widzialny i niewidzialny (Tekst dla hamburskiego pisma Meridian, 1994)

Mwic szczerze, troch ju mnie znudzi stereotyp towarzyszcy Weimarowi. czy ze sob niemiecki klasycyzm i nazistowskie obozy koncentracyjne, przyznajmy, to zabieg nieco perwersyjny. Z drugiej jednak strony, kiedy si dobrze zastanowimy, upywajcy czas nasyca t mylow zbitk aktualn treci. Niestety, haba, podobnie jak wielko, jest niemiertelna, a zwizek pomidzy nimi wcale nie jest tak luny, jak by niektrzy chcieli nam wmwi. Goethe widzia rdo natchnienia w zachwycie, ale w czym maj szuka natchnienia wspczeni artyci, ktrzy zamiast zachwytu znajduj jedynie wstyd, przeraenie i strach lub te zaprzeczenie i cakowite odrzucenie? Oni, wspczeni artyci jeli w ogle traktuj sztuk powanie, musz znale siy dla swojej twrczoci w tym, co negatywne, w cierpieniu i utosamieniu si z cierpicymi. Celowo mwi tutaj o cierpicych, a nie o ofiarach. Nie trzeba do tego by rozplatan noami oprawcw ofiar wojny na Bakanach czy godujcym Somalijczykiem, by usysze jk wiata i rozpozna w nim wasny gos. Dzi, gdy spoeczna i metafizyczna samotno czowieka staa si faktem dokonanym, nie ma ju udzi, ktrych skazano na izolacj. Totalno, sztuczny twr wysokiej filozofii, kiedy element propagandowego jzyka Goebbelsa, dzisiaj odzwierciedla rzeczywisty stan wiata. Cierpienie jest dla wspczesnego czowieka nakazem, a uroczystym sprzeciwem wobec niego staje si sztuka, ktra nie moe by niczym innym. Tak wic, skoro ju jestem artyst, moe to dobry los zaprowadzi mnie do Weimaru czy, mwic cile, do Buchenwaldu: w kocu wiksz cnot jest si uczy poprzez wasne cierpienie ni poprzez cudze. Ale c, nawet bl,, by mg trwa, potrzebuje narzdzi, a cierpienie pozbawione ywego podmiotu karowacieje. Te narzdzia pielgnuj w sobie pod postaci obrazw, ktrych intensywne przywoywanie czasami wyzwaa we mnie ywe uczucia. Ale jakie to uczucia? No, to wanie bya tajemnica, misterium, ktre pragnem odtworzy. Na przykad taki obraz: wczesn wiosn 1945 roku siedz owinity w koc na przenonej toalecie przed szpitalnym barakiem, niczym ksi Vendme przyjmujcy biskupa Parmy. uj amerykask gum i wodz znudzonym wzrokiem wzdu znajdujcych si po przeciwlegej stronie barakw dla chorych na tyfus i po dalekich, otwartych jeszcze zbiorowych mogiach, w ktrych spoczywaj zalane wapnem zwoki, rzucone jedne na drugie niczym kody. Nagle moj uwag zwraca niewiarygodny widok: nasypem id ku nam mczyni i kobiety. Wiatr powiewa spdnicami, widz odwitne kapelusze kobiet i ciemne garnitury mczyzn. Za nimi kilku amerykaskich onierzy. Podchodz do zbiorowej mogiy, w milczeniu staj dookoa. Mczyni zdejmuj kapelusze, kobiety unosz do oczu chusteczki. Kilka chwil milcz skamieniali. Wreszcie zastygy w bezruchu obraz oywa. Twarze zwracaj si ku amerykaskim oficerom, widz, jak unosz ramiona i rozkadaj je na wysokoci barkw, potem ramiona opadaj na uda i znowu si podnosz. Gowy trzs si i krc w gecie zaprzeczenia. Nie musz wiedzie, e na rozkaz amerykaskiego dowdcy przywieziono do obozu znaczniejszych obywateli Weimaru, by pokaza im, co w ich imieniu zrobiono; i bez tego rozumiem t pantomim. Oni niczego nie wiedzieli. Nikt niczego nie wiedzia. Co mam teraz zrobi z tym obrazem? Czy moe sta si dla mnie podstaw moralnego osdu? Nie na tym przecie polega istota tej sceny. Gniew jest refleksem, zatem uczuciem wtrnym: nadaje si jedynie do tego, by stonowa znacznie ostrzejszy, prawdziwy smak chwili. A sztuka, tego szybko si nauczyem, nie suy temu, by kogokolwiek oskara, ale temu, by odtworzy chwil. I w tym sensie obrazy pene blu warte s tyle samo, co obrazy niczym niezakconego szczcia. I oto w par tygodni pniej w kilku wyruszylimy do pobliskiego miasta. Fakt, e miasto nazywao si Weimar, nie mia dla nas, o ile dobrze pamitam, wielkiego znaczenia.

wiecio ostre, letnie soce. Mielimy na sobie obozowe pasiaki, a na rdmiejskim skrzyowaniu stojcy na podwyszeniu amerykaski onierz w biaym hemie zatrzyma ruch, abymy mogli przej, i kiedy maszerowalimy przed nim, zasalutowa. Jedlimy obiad w eleganckiej restauracji na ppitrze. Dostalimy danie bezmisne, do dzi wyranie pamitam zielony sos rabarbarowy. Pacilimy kartkami, a kelner wcale nie by zachwycony. W tamtych chwilach yje nienazwana i bezpowrotnie miniona przeszo. Gdybym je przey raz jeszcze, mgbym powiedzie, e zwyciyem czas, e odniosem zwycistwo nad yciem. Ale czowiek nie do tego zosta stworzony: czowiek zosta stworzony, by pamita. I by czasami sprawdzi, czy pami wiernie mu suy. Po szesnastu latach dojrzay mczyzna przyjecha do tamtego miasta dokona wizji. Ten mczyzna -ja dokadnie wiedzia, czego szuka i niczego nie znalaz. Ani restauracji, ani tamtego skrzyowania. A przede wszystkim nie odnalaz samego siebie, przedmiotu i podmiotu wwczas przeytej chwili. Niczym kto obcy bka si po obcych ulicach, a sam Weimar by dla niego jedynie przeszkod. Ogromn scen, w ktrej zmienionych dekoracjach, niczym we wzrokowej zasadzce, straci orientacj. Wszed na Ettersberg, zatrzymaj si na szczycie i czeka, by wstrzsn nim rozcigajcy si z gry widok. Ale zobaczy tylko nagie zbocze, poronite gdzieniegdzie traw i polnymi kwiatami. Wtedy zrozumia to, co zazwyczaj nazywa si przemijaniem, i zrozumia, ile warte jest to wszystko, co w wyniku przemijania tracimy. I zdecydowa, jak bdzie wygldao jego ycie moje ycie. Zrozumiaem, e jeli chc zmierzy si ze swoj przeszoci i miejscami minionych wydarze, musz, odwoujc si do wasnej pamici twrczej, stworzy wszystko od nowa. Z drugiej strony wyprawa ta pozwolia mi si uwolni od ledzenia kolejnych metamorfoz, jakie przechodzi Weimar. Ostatnio dostrzegem w nim porzdne, mae miasteczko, ktrego melancholijny nastrj by tylko niewiele bardziej ponury ode mnie samego. Wtedy wanie od dwch miesicy przebywaem na stypendium w tak zwanej Niemieckiej Republice Demokratycznej, wizieniu ludw, w tej wyjtkowo antypatycznej celi socjalistycznego agru. A pomnika, ktry tymczasem wzniesiono na Ettersbergu, adn miar nie mogem uzna za znak szczerej pokuty: byo to raczej memento dla narodu skazanego na wizienne ycie, wiadectwo haby. Staem przed nim zawstydzony i pozbawiony wszystkiego, jak kto, komu odebrano nawet prawo do wasnego blu, bo jego haba staa si powszechnie znana. Weimar czekaj teraz kolejne metamorfozy. Kto wie, co go czeka. Moe stanie si tak, jak przewidywa Jean Amery: Kraje, jzyki i kultury wszdzie bd takie same. Kiedy wieloksztatna rzeczywisto nie bdzie si ju poddawa uproszczeniom, Niemcy naprawd nie bd ju wicej ogupiaym, sennym krajem, rwnin miertelnej gbi i pospolitej wietnoci; nie poznaj one same siebie. Tylko kto to odkryje? Z pewnoci nie ja. Nie wiem, ile mnie jeszcze czeka metamorfoz. Kiedy moe dotr do tego miasta jako zwyczajny europejski turysta. Odnajd dom Goethego i pochyl gow przed pomnikiem na Ettersbergu. Nieszczliwe stulecie (Mowa wygoszona w hamburskim Spielhaus, 1995) Jeeli uznamy pogld amerykaskiego historyka Johna Lukacsa, ktry twierdzi, e wiek dwudziesty rozciga si midzy rokiem 1914 i 1989, to zgodnie z tak rachub epok dzi znajdujemy si w prni. I cho pewnie kiedy pojawi si kolejny historyk i wyznaczy nowe granice czasowe, na razie powinna nas zadowoli ta cicha kryjwka, a nawet moemy si cieszy z owego prowizorium. yjemy zatem w czasie, ktry jest najlepsz chwil na wzruszajc mow poegnaln czy pene radoci powitanie. Nie robimy ani jednego, ani drugiego, tylko dlatego e wasz dzisiejszy mwca nie jest historykiem i funkcjonuje w zupenie innym wymiarze czasu. Urodzi si w pierwszym trzydziestoleciu dwudziestego wieku, uratowa si z Auschwitz, przey stalinizm, jako mieszkaniec Budapesztu by wiadkiem ywioowego powstania, ktre szybko zostao stumione, a jako pisarz nauczy si, e inspiracji moe szuka jedynie w doznaniach negatywnych, i w sze lat po okrelanej mianem socjalizmu rosyjskiej okupacji, gdy skoczy si historycznie rozumiany dwudziesty wiek, w wirze pustki nazywanej przy okazji uroczystych mw wolnoci, a okrelonej przez konstytucj - podobnie zreszt jak przez poprzedni, socjalistyczn konstytucj jako demokracja, zastanawia si, czy jego dowiadczenia maj jaki sens, czy te y zupenie daremnie. Ju samym postawieniem tego pytania popadam w typowo dwudziestowieczny konflikt. Kiedy mwi o swoich dowiadczeniach, to mwi o sobie i o tym, jak ksztatowaa si moja osobowo; kiedy za wspominam kulturowo-egzystencjalny proces okrelany przez Niemcw sowem Bildung, nie jestem w stanie zaprzeczy, e na moich dowiadczeniach, na rozwoju mojej osobowoci odcisna pitno historia; najbardziej charakterystycznym rysem dwudziestowiecznej historii jest za to, e cakowicie neguje ludzk osob i osobowo czowieka. Jak wic znale zwizek pomidzy moj osobowoci, uksztatowan w wyniku dowiadcze, a histori, na kadym kroku negujc czy niszczc moj osobowo? Ci, ktrym dane byo przey choby jeden z dwudziestowiecznych totalitaryzmw, czy to nazistowski, czy ten drugi, spod znaku sierpa i mota, zrozumiej kopoty, jakich nastrcza mi powyszy dylemat. Przecie w yciu kadego z nas

zdarzy si choby jeden okres, kiedy ylimy niejako nie swoim yciem, kiedy znajdowalimy si w niezrozumiaych sytuacjach, ktrych nie mona racjonalnie wytumaczy, kiedy tak si zachowywalimy, jak z wasnej woli nigdy bymy si nie zachowali, dokonywalimy wyborw, ktre nie wynikay z naszych prawdziwych charakterw, ale byy skutkiem dziaania upiornych zewntrznych sil; czas ten rzadko i niechtnie wspominamy, nie rozpoznajemy si w nim, i cho nie potrafimy o nim zapomnie, powoli, z biegiem lat staje si on dla nas czym w rodzaju anegdoty, ktra - przynajmniej tak si nam wydaje - nie wtopia si w nas, nie okazaa si wydarzeniem budujcym nasz osobowo, sowem, nie przeistoczya si w dowiadczenie. Trudnoci z przyswojeniem przey wydaj mi si typowym, niepowtarzalnym dowiadczeniem dwudziestego wieku, ktry bywa te okrelany mianem irracjonalnego, jak gdyby racjonalno i irracjonalno byy dwiema skrajnie rnymi, niezbadanymi siami natury, miotajcymi na wszystkie strony bezwolnym czowiekiem. Skoro wic wiek osiemnasty nazywamy wiekiem racjonalnoci, z ca pewnoci wiek dwudziesty zyska kiedy miano wieku irracjonalnoci. Ale co znacz te sowa w miejscu, gdzie toczy si realna codzienno, gdzie to, co pniej uczeni nazw materiaem historycznym, kbi si jako ywe ycie? Nie znacz nic, okazuj si pust abstrakcj. A jeli maj jakiekolwiek znaczenie, to zawiera si ono nie w sowach, ale w tym, co jest pomidzy nimi. Na przykad fenomenu Auschwitz nie da si zrozumie, odwoujc si do logiki: tutaj, wyglda na to, rozum nie na wiele si zdaje. Tylko e ten fakt akurat jest nam na rk. Im bardziej bowiem podkrelamy irracjonalny charakter tego, co wydarzyo si w Auschwitz, tym dalej odsuwamy to od siebie, tym mniej moemy, a nawet chcemy zrozumie, bo przecie powiedzielimy, e to jest niezrozumiae. Racjonalno i irracjonalno zostay zepchnite do kategorii sw, ktre utraciy pierwotne znaczenie i odzwierciedlaj tylko nasz ch, nasz zamiar, by odsun od siebie fakty, rzeczywisto i zrozumienie Ding an sich. By moe trudno to zrozumie; ale nakaz moralny, jaki sformuowa anonimowy uczony Thomasa Bernharda, brzmi: Przynajmniej trzeba si stara ponie porak. I moemy dalej rozwija to zdanie, bo sowo poraka nie oznacza tu poraki zapomnianych i porzuconych przed laty zamiarw, ale to, e prbowalimy si zmierzy z histori, oznacza wic nasze egzystencjalne spotkanie z histori (eby uy sw Rudolfa Bultmanna) i nasze egzystencjalne fiasko. Innymi sowy: przynajmniej raz w yciu kady z nas prbowa sobie wyobrazi, co te si wydarzyo w dwudziestym wieku, i prbowa si utosami z czowiekiem z samym sob - z tym, ktremu si to wszystko przydarzyo. Kiedy za posun si w utosamieniu do ostatecznoci, tam, na kocu, ostatkiem si doszed do wniosku, e niczego nie zrozumia: i dopiero wwczas, dopiero wtedy mia prawo powiedzie, e udao mu si z tej epoki cokolwiek zrozumie zrozumie, e jest niezrozumiaa. Ale sprbujmy zawzi pytanie i zada je nastpujco: co tu jest naprawd niezrozumiae? Na pytanie zadane przez tygodnik Der Spiegel, co jest w ideologii i dziaaniu nazistw bezprecedensowe i jedyne, profesor Ernst Nolte odpowiedzia: To, e skazywali na mier ludzi, ktrych uwaali za sprawcw fatalnego biegu historii, i e robili to bez zamiaru popenienia jakiegokolwiek okruciestwa, podobnie jak umiercamy szkodliwe robactwo, cho przecie wcale nie chcemy sprawia mu blu. Nie bez przyczyny wybraem t - w moim odczuciu najzupeniej faszyw - ale dla obecnych pokole jake charakterystyczn interpretacj. Po wojnie przegranej przez Trzeci Rzesz (celowo nie mwi tu o przegranej nazistw, bo ci do dzisiaj maj si dobrze) obyczajem stao si przesanianie okruciestwa bolszewikw potwornociami, ktrych dopuszczali si nazici, dzi za, po upadku systemu bolszewickiego, Auschwitz prbuje si relatywizowa czy nawet usprawiedliwia porwnywaniem do Guagu. Celem dzisiejszego wykadu nie jest rozwaanie rnic pomidzy tymi dwoma zjawiskami - tym bardziej e rnice nie polegaj na liczbie okruciestw czy morderstw, porwnanie takie zreszt nie ma adnego sensu z jednej rzeczy jednak warto zda sobie spraw: aden pastwowy czy partyjny totalitaryzm nie moe si obej bez dyskryminacji, a typow dla totalitaryzmu form dyskryminacji jest ludobjstwo. Kiedy wiele lat temu po raz pierwszy usyszaem po niemiecku wyraenie kamstwo owicimskie, a niemiecki nie jest moim jzykiem ojczystym, tumaczyem sobie, e chodzi o kamstwo neonazistw, ktrzy gosz, jakoby nie jest ich zamiarem powrt do obozw koncentracyjnych i ludobjstwa. Kiedy dowiedziaem si, e prbuj zaprzecza istnieniu Auschwitz i popenionym tam ludobjczym czynom, bardzo byem zdziwiony. W takim razie zastanawiaem si czym chc si przypodoba swoim zwolennikom? Przecie Auschwitz nie by jedynie rekwizytem nazistowskiej wadzy czy, mwic sowami Jeana Ameryego, tylko incydentem, ale esencj i istot, wrcz celem, i wreszcie, powiedzmy sobie otwarcie: nawet zanegowane, jedynym dzieem zdolnym przetrwa jest dzieo, ktre rozpoznaje siebie i w ktrym inni rozpoznaj siebie. Auschwitz by obecny ju w dalekich od niewinnoci pocztkach nazistowskiej wadzy, potem sta si wielk tajemnic, strasznym cieniem norymberskich pochodni, gehenn czajc si u naszych stp, w ktrej zanurzyy si w kocu narody, pastwa i caa epoka. Auschwitz - i wszystko, co si kryje pod t geograficzn nazw - by ukoronowaniem nazistowskiej antykultury, by jej dowodem. Wspistnienie cywilizowanych spoecznoci opiera si na milczcej zgodzie, e ludziom nikt nie przypomina, i ich ycie jest wiksz, znacznie wiksz wartoci ni te wszystkie, ktre uznawali. Kiedy jednak czowiek zostaje zmuszony, by zda sobie z tego spraw - bo terror stawia go w sytuacji, w ktrej kadego dnia, w kadej godzinie, w kadej minucie swego ycia zaczyna to rozumie - nie moemy ju mwi o kulturze, a wszystkie dotychczasowe wartoci trac na

znaczeniu wobec koniecznoci przetrwania; ale w takim wypadku przetrwanie nie niesie ju ze sob wartoci kulturowych, jest nihilistycznym istnieniem, kiedy yjemy nie dla innych, ale kosztem innych -w sensie kultury czy ludzkiej wsplnoty istnieniem nie tylko bezwartociowym, ale z natury destrukcyjnym, gdy rozgrywajcym si w sytuacji przymusu. Jest to nic innego, jak apologia istnienia za wszelk cen, ktremu bezustannie towarzyszy szataski miech. Takie istnienie jest tylko gromadn wegetacj, prowadzc do upodlenia, zabjstwa i mordowania. Bezprecedensow i jedyn w swoim rodzaju cech nazizmu jest to, i instytucjonalnie, e tak powiem: urzdowo, rozkoszowa si upodlaniem ludzi, totalnym, powszechnym unicestwianiem systemu ludzkich wartoci, wprowadzaniem w yciow praktyk sw przypisywanych jednemu z nazistowskich przywdcw, Geringowi: Kiedy sysz sowo kultura, odbezpieczam rewolwer. Na marginesie zauwamy, e bolszewizm nie stawia tej myli w centrum swojego zainteresowania, bya ona zaledwie jednym z narzdzi potrzebnych do sprawowania wadzy, z ktrego skutecznoci zdawa sobie wprawdzie spraw, ale nie czyni z niej zjawiska kulturowego, potrzebnego do relatywizowania wartoci. Nazistowska rewolucja kulturalna bya za przeniknita perwersyjn nienawici do kultury i jeeli wycigajc wnioski z dowiadcze naszych czasw, bdziemy zmuszeni zmieni obraz czowieka, jaki uksztatoway w nas poprzednie, szczliwsze epoki, wiksz rol odegra w tym procesie piekielne laboratorium nazistowskich eksperymentw ni zbudowany z gorczkowych snw utopijnych rewolucji i z mocarstwowych tradycji Rosji bolszewicki pad ez. Wrc jednak do postawionego wczeniej pytania: co jest w historii dwudziestego wieku niezrozumiae? Jeeli tylko uznamy, e mielimy do czynienia z celami i narzdziami dyktatorskiej wadzy niezrwnowaonych psychicznie, zbrodniczych przywdcw i politycznych awanturnikw, nie mona uzna za trudne do zrozumienia ani celw stawianych przez bolszewickie czy nazistowsko-faszystowskie ideologie, ani pastwowych praktyk. Zaskakuje jednak nieokrzesana absurdalno tych ideologii, a jeszcze bardziej oparty na nich system sprawowania wadzy i skuteczno totalitarnego pastwa: ale nie jest to rzecz niezrozumiaa, a jeli wymaga wyjanienia, wyjanienie owo, gdy mamy przed sob udokumentowane fakty, wydaje si do oczywiste. To wic, co czujemy i postrzegamy jako irracjonalne czy niezrozumiae, to nie zewntrzne fakty, ale wewntrzny wiat totalitaryzmw. Po prostu nie chcemy, nie mamy odwagi dostrzec brutalnej rzeczywistoci, e dno, na ktrym si znalaz wspczesny czowiek, nie jest tylko niezrozumia histori jednego czy dwch pokole, ale wiadczy o powszechnie zej kondycji czowieka, a wic w danych okolicznociach jest norm okrelajc z kondycj take nas samych. Przeraeniem napawa te atwo, z jak totalitarne systemy wadzy niszcz autonomi osobowoci czowieka, ktry rwnie atwo i posusznie staje si czci dynamicznego aparatu wadzy pastwowej. Strachem i niepewnoci napenia wic nas to, e w pewnych okresach naszego ycia tylu ludzi, a nawet my sami przeksztacilimy si w istoty, z ktrymi pniej nie potrafio si zidentyfikowa nasze racjonalne, zdrowe, uznajce obywatelskie wartoci moralne ja. Dziaanie tych trzech czynnikw wywouje w nas wic takie uczucia, jak niezrozumienie, przy czym sowo niezrozumiae staje si tu synonimem sw nie do przyjcia. Skonni jestemy bowiem nasze apokaliptyczne przeycia widzie przed sob niczym na fotografii i z atwoci zapominamy o czasie, kiedy ich dowiadczylimy. Reim nazistowski trwa dwanacie, sowiecki okrge siedemdziesit lat. Jeszcze yj ludzie, ktrym udao si przetrwa najwiksze pieko jednego i drugiego reimu a przecie byo wiele odmian totalitaryzmu, faszyzm czy socjalizm w krajach przez nie okupowanych albo w krajach, ktre stay si ich sojusznikami. Przetrwanie i tu wiadomie milcz o Holocaucie, o nieludzkim wstrzsie, jaki mia miejsce w tym stuleciu czy, mwic inaczej, trudno roli, w jakiej znaleli si ci, ktrzy przeyli, w duym stopniu bierze si std, e wtedy, by przetrwa, trzeba byo zrozumie to, co dzisiaj uwaamy za niezrozumiae, taka bowiem bya cena przetrwania. J nawet jeeli cao bya pozbawiona sensu, to minuty i dnie day swojej okrutnie cisej logiki: ci, ktrzy przeyli, musieli potrafi przey, musieli wic take rozumie to, co przeyli. Na tym polega caa wielka, eby nie powiedzie, szataska, magia: dzieje totalitaryzmu naszego wieku zagarniaj ca nasz egzystencj, a kiedy ju powicimy si im bez reszty, zostawiaj nas na lodzie, gdy same posuguj si diametralnie rn od naszej logik. I wtedy niezrozumiae staje si to, co jeszcze przed chwil rozumielimy: zatem to nie historia jest dla nas niezrozumiaa, ale my sami. Wydaje mi si, e w kocu wszystko do tego si sprowadza. Czowiek naszej epoki przechodzi przez ycie pozbawiony przez histori swojej wasnej osobowoci, a kiedy wreszcie wyzwoli si z totalitarnej historii, dla wasnej satysfakcji pozbawia histori ludzkiej twarzy. I cho w ten sposb eliminuje ze swojego ycia dowiadczenie historyczne czy, mwic cile, jego moralne i duchowe konsekwencje, jednoczenie sam przechodzi gbok metamorfoz, i nie ma sensu zaprzecza, e ta metamorfoza, podobnie jak zadane przez ycie rany, jest dzieem historii. Nie dlatego wic nie mona jednym ruchem odci si od historii, tak jak prbowano w Niemczech czy w wielu innych krajach, e nie mamy na to szczerej ochoty, ale dlatego, e jak powiedzia kiedy wielki historyk Fernand Braudel - naprawd wane wydarzenia historyczne rozpoznajemy po tym, e maj one swoje dalsze cigi. Ale skoro istnieje kontynuacja, musz istnie take przesanki, nie wiem wic, czy pytania, na ktre odpowiedzie mia ten cykl wykadw: co jest przyczyn niespotykanej wczeniej przemocy i destrukcji, jaka miaa miejsce w dwudziestym wieku, nie naleao zada odwrotnie, czy przypadkiem przemoc i destrukcja nie s zjawiskami pierwotnymi, ktre dopiero pniej przeobraziy si w

formy wadzy? Bo gdyby historia dwudziestego wieku bya jednorazowym wypaczeniem, ktre nigdy nie miao si powtrzy, jak prbuj nas przekonywa prostoduszni albo podejrzani profeci, to ju dawno powinno nadej wielkie katharsis; a wtedy czowiek z jego autonomiczn, niezalen osobowoci ju dawno wyraziby wol odebrania historii wadzy nad swoim yciem, losem i ludzk osob. Mnie jednak tylko na marginesie caej sprawy interesuj tak zwane historyczne waciwoci naszej historii. Dla mnie bowiem jedyn prawdziw cech historii jest to, e jest ona moj histori i e to mnie si przydarzya. A najwaniejsze jest, e o tym, jakie s moje przeycia, decyduj ja sam: mam prawo ich nie rozumie, mam prawo, dokonujc moralnych osdw poczyna innych, opiera je na wasnych resentymentach, czy te wrcz przeciwnie, te poczynania usprawiedliwia - ale mam take prawo ich nie rozumie czy przez wstrzs si od nich uwolni, czyli przeistoczy je w dowiadczenie i wiedz, a t wiedz uczyni treci mojego dalszego ycia. Ale jeeli postawy, jakie przybieramy wobec historii, nie bd miay egzystencjalnego, czyli twrczego charakteru, trzeba bdzie poda w wtpliwo tez, e najczarniejsze zjawiska naszego wieku, chociaby narodowy socjalizm, nigdy ju si nie powtrz. Dlaczego bowiem nie miayby si powtrzy? Wszystko, co przeywamy teraz w Europie czy na wiecie: nasza cywilizacja, nasz sposb ycia, nasze ideay czy te ich brak; przepa, jaka powstaa pomidzy wiatem indywiduum a wiatem historyczno-spoecznym, pomidzy naszym funkcjonowaniem a produkcj i dziaaniem mechanizmw cywilizacyjnych, rozdarcie, jakie czowiek odczuwa, mylc o duszy i o interesie, o sferze swojej prywatnoci i warunkach zachowania tej sfery, ktre zarwno jednostk, jak i cae spoeczestwa popychaj ku coraz bardziej schizofrenicznej sytuacji; niemoliwo bycia inteligentem, poczona z godem ideologii, jaki odczuwa kady dwudziestowieczny inteligent, destrukcyjnym niczym AIDS czy narkotyki - wszystko to, wszystkie te symptomy naszego ubogiego w wyobrani, intelektualnie skarlaego wieku wskazuj, e powtrka z historii jest bardziej moliwa ni niemoliwa. I kady widzi, e demokracja nie potrafi, albo nawet nie chce, uzna systemu wartoci, jaki sama sobie wyznaczya, e nigdzie nie spisuj na nowych kamiennych tablicach zasad, ktrych nie wolno przekracza, e nikt nie tworzy idei, dla ktrych warto y. Nikt nie nakrela adnych granic, a demokracja staa si tak pojemna, tak bardzo si oddemokratyzowaa, e w jej granicach mieci si ju wszystko, a na najdrobniejsze oznaki kryzysu natychmiast reaguje masow histeri i politycznym szalestwem niczym chory cierpicy na starcz paranoj, ktry nie potrafi ju da racjonalnej odpowiedzi na najprostsze pytania swojego otoczenia. Mwi si, e zbawienne bdzie dla nas oywienie gospodarcze i e rozwizanie niesie ze sob polityka: a przecie problemy, z jakimi boryka si wiat, tylko po czci maj charakter gospodarczy, jeli za idzie o polityk, od czasu, kiedy rozpado si ostatnie totalitarne imperium, wiat sta si niezrozumiay i niemoliwy do opisania, gdy pojcia polityczne przestay by jednoznaczne. Skoro pewien znany historyk tu znowu pozwol sobie zacytowa profesora Nolte - twierdzi, e powinna powsta prawicowa, radykalna, ale demokratyczna, a wic przestrzegajca konstytucji partia, to ju nie rozumiem poj, ktrymi posuguje si polityka. Dotychczas bowiem wydawao mi si, e jest si albo radykalnym prawicowcem, albo demokrat. Wydawao mi si, e radykalnie prawicowa partia - podobnie jak partia radykalnie lewicowa - dlatego jest radykalna, e roci sobie prawo do wadzy. I konstytucja jej w niczym nie przeszkadza; jak pokazuje dowiadczenie krajw Europy Wschodniej, istniej konstytucje, ktre pozwalaj totalitarnym krajom deklarowa si jako demokratyczne. Wiemy te, e istniej jednoznacznie skrajne partie i partyjki, ktre bez najmniejszych oporw wpisuj w swoj nazw takie okrelenia, jak liberalna czy republikaska. Czy to jawne zaprzeczenie politycznego rozsdku i poprawnoci politycznej, czy drwina? Ale wystarczy, e si zastanowi nad wasn tosamoci polityczno-spoeczn, by wprawi w zakopotanie nie tylko moich suchaczy, ale take samego siebie: jestem ydem, ale prawie nie znam ydowskiej tradycji i daleko mi do ydowskiego nacjonalizmu; uwaam siebie za osob o konserwatywnych pogldach, ale w sferze polityki stoj po stronie liberaw; jestem za demokracj, ale nie wierz w rwno ludzi, mam pewne wtpliwoci co do zasady kierowania si wol wikszoci, czuj wyjtkow odraz do tumu i sposobw sterowania nim, utrzymywania go w dyscyplinie i rozbawiania, boj si niebezpieczestw, jakie niesie ze sob tum, zagraajcych wyszym wartociom uznawanym przez mniejszo, ktra od zawsze tworzya system wyznawanych przez ludzko wartoci. Widzimy wic, e pojcia z zakresu polityki utraciy tre, a ideologie stay si puste. W dwudziestym wieku wszyscy poszukuj wasnej tosamoci, a to znamionuje gbok niepewno, jak czuje czowiek; jednoczenie zewntrzny przymus zamyka ludzi w klatkach czy kolorowych pudeeczkach, skd wypuszcza si ich, niczym tresowane koguty, na czas walki, by na arenie zmierzyy si ze sob. Nasz wiek najpierw postrzegano jako wiek dwch biegunw, komunizmu i kapitalizmu, totalitaryzmu i demokracji - dobra i za, a teraz na nowo odkrywa si nacjonalizm jako prawdziw si sprawcz naszej historii. Znowu wic dostajemy w podarunku sowo pozbawione wyrazistego znaczenia, chyba eby jego sensu szuka gdzie indziej ni w procesie, w ktrym sowo o pozytywnym znaczeniu przeksztacio si w sowo o znaczeniu cakowicie negatywnym. Niegdy uczucia narodowe wzniecay rewolucje, przyczyniay si do powstania pastw narodowych, byy natchnieniem poetw i artystw, byy twrcze. Czym s dzisiaj, wiemy dobrze; ale w kocu nikt nie rodzi si nacjonalist, czowiek najwyej przychodzi na wiat obciony egoizmem i skonnociami destrukcyjnymi, dopiero w wyniku kontaktw ze wiatem zewntrznym te skonnoci si rozwijaj, i tak oto

mamy nacjonalistw. Dzisiejsi nacjonalici nie s podobni do Lajosa Kossutha, Mazziiego czy Georgea Washingtona, ale do Adolfa Hitlera. A poniewa ruchy neonazistowskie s zwykym, nieprzynoszcym niczego nowego powtrzeniem nie za przemylan na nowo przeszoci, s powtrzeniem, ktre zwodniczo nie zawiera w sobie adnej twrczej myli, adnego pozytywnego elementu, nacjonalizm nie jest dzisiaj niczym wicej ni jedn z form destrukcji, rwnie odstrczajc jak kady fundamentalizm czy podobny rodzaj prby zbawienia wiata. Nie ulega wtpliwoci, e w naszym wieku wszystko ju pokazao prawdziw twarz. onierze stali si zawodowymi mordercami, politycy przestpcami, kapita wielkim, niszczcym czowieka przedsibiorstwem wyposaonym w krematoryjne piece, prawo zasad rzdzc reguami brudnej gry, wolno wizieniem narodw, antysemityzm obozem koncentracyjnym, a narodowe uczucia ludobjstwem. We wszystkim widoczny jest prawdziwy zamiar, wszystkie idee naszego wieku zbrukane s reguami chodnej realnoci, przemocy i destrukcji. Moe wic sytuacja wyglda tak, jak opisa to najwikszy znawca dwudziestowiecznej duszy, Franz Kafka: Nasz rzecz jest zrobi to, co negatywne; pozytywy ju mamy. To krtkie zdanie rysuje wielkie perspektywy, pokazuje mityczne pocztki stworzenia i caego ludzkiego losu. Ale dlaczego nie mielibymy rozumie tych sw historycznie? Przemina pewna epoka, pewne ludzkie postawy nale ju do przeszoci, tak jak pewne etapy ycia, modo. Jakie to byy postawy? Zaduma czowieka nad dzieem stworzenia, pobone zadziwienie, e podlegajca rozkadowi materia - ludzkie ciao - yje, e ma dusz; przemino zdziwienie konstrukcj wiata, a wraz z nim odeszy w przeszo szacunek dla ycia, pobono, rado i mio. Ich miejsce zaj mord - nie jako istniejcy i zy czyn, jako wypaczenie, jako zdarzenie, ale jako forma ycia, jako naturalna postawa wobec ycia i istot yjcych - mord sta si filozofi, a taka zmiana postawy yciowej staa si mierteln chorob naszych czasw. Przeciw tej tezie przemawia jedynie to, e ludobjstwo nie jest wcale najnowszym wymysem; jednak cige, trwajce przez lata czy dziesiciolecia, zmienione w system ludobjstwo, z toczcym si obok normalnym, codziennym yciem, wychowywaniem dzieci, spacerami zakochanych, godzinami przyj lekarzy, deniem do kariery, prywatnymi zachciankami, melancholijnym zmierzchem, bogaceniem si, sukcesami i porakami, itd., itd. to wszystko wraz z przyzwyczajeniem, oswojeniem si ze strachem, obojtnoci, machniciem rk i znudzeniem jest czym nowym, to ju nowa postawa. I nowe jest co jeszcze: e si na to wszystko zgadzamy. Okazao si, e mord jako forma bytu jest moliwy: da si zinstytucjonalizowa. By moe ziemskim posannictwem czowieka jest zniszczy Ziemi i ycie. I przez jaki czas czowiek postpowa jak Syzyf: na pewien czas porzuci swoje posannictwo i zadanie, wyrwa si ze szponw mierci i napawa piknem tego, co ma zniszczy: yciem. A dziki temu mogy powsta wszystkie wysze formy i myli, ktre stworzy; sztuka, filozofia, religie s waciwie efektem niezdecydowania si, wahania, czy powinien sia zniszczenie; i to niezdecydowanie tumaczy nieuleczalny, nostalgiczny smutek tych naprawd wielkich. Moe jeszcze nigdy wiat nie musia tak si waha, nie potrzebowa intelektualnej aktywnoci tak jak teraz. Zastanowi si, oceni wasn sytuacj i okreli od pocztku wartoci o ile jeszcze ycie przedstawia tu jakkolwiek warto; to jest pierwsze pytanie, ktre wiat powinien sobie zada. Ja jednak jestem przekonany, e powodem, dla ktrego ycie stracio warto, e przyczyn dewaluacji ycia, zawrotnego tempa egzystencjalnego upadku niszczcego nasz wiek, jest gbokie znuenie, ktrego korzenie tkwi w niechci do dowiadcze historycznych i pyncej z nich katartycznej wiedzy. Wydaje si, e czowiek tu, na Ziemi, nie yje ju wasnym yciem i dlatego utraci prawa, mwic sowami krla Edypa: Mj wiek podeszy i dusza moja znajca wielko mwi mi, e wszystko jest dobre, albo sowami Pisma witego: I umar Hiob w staroci i nasycony yciem. Przeciwnie, czowiek naszego wieku, zadajc innym okropne, pozbawione sensu cierpienia i bl, wyobraa sobie, e jedyn niewtpliw warto znajdzie w yciu wolnym od cierpienia. Tylko e to wolne od cierpienia ycie zarazem jest oderwane od rzeczywistoci, eby zapyta sowami Hermanna Brocha: Czy w tym zdeformowanym yciu jest jeszcze co rzeczywistego? Czy w tej hipertroficznej rzeczywistoci jest jeszcze ycie? Cierpienie tedy, podobnie jak rado (eby nie mwi w tym miejscu o szczciu), przyjmuje w naszych czasach najbardziej znieksztacon, najbardziej bezpodn posta - cierpienia wygnanego do miejsc masowych zbrodni, lagrw, do pokojw przesucha policji politycznej czy, w szczliwszych spoeczestwach na tamy filmw pornograficznych. Cho przecie jeszcze niedawno cierpienie, przeycie czowieczego losu uwaano za najgbsze rdo wiedzy, bez ktrego nie moga istnie adna twrczo ani nie mogo powsta adne dzieo. Nieuchronnie przychodz mi tu na myl porwnania historyczne. Byy w historii epoki, ktre wprawdzie ciko dowiadczyy ludzko, nie byy jednak tylko pust udrk, lecz day ludzkoci przeycia przyspieszajce dojrzewanie. Wartoci te jednak kryy si nie w samym dowiadczaniu, lecz w etycznych konsekwencjach zdarze, w tym, co z dowiadczenia potrafia wydoby sia ludzkiej woli i twrczej wyobrani. Epoka napoleoska, ktra wywrcia do gry nogami ca Europ, miaa w sobie wszystkie cechy wspczesnej wojny wiatowej: wojna zagarniaa cywiln ludno podbijanych terenw, brakowao ywnoci i panowa gd; pozbawiano wadzy rodziny panujce, upaday systemy polityczne i rodziy si nowe, wiele miast lego w gruzach, po europejskich drogach pdzono jecw wojennych, a pod Moskw zamarza caa armia. A jednak z tego chaosu wyrosa materialna i duchowa kultura dziewitnastego wieku, ten chaos uksztatowa

wspczesnego czowieka, jego kosmos, ukazany w niezapomnianym obrazie rannego ksicia Bokoskiego wznoszcego wzrok ku niebu. Niedawno, podczas pobytu w Amsterdamie, w jednej z sal Rijksmuseum stanem przed obrazem Rembrandta Kompania kapitana F. Banninga Cocqa, znanym raczej pod tytuem Stra nocna. Wyaniajce si z ciemnoci twarze zdobywcw wiata, ponce radoci i odwag, wyzywajca ciekawo wesoych i zdecydowanych na wszystko ludzi, gdy z latarniami w rkach zagldaj w tajemnicze zaktki zalegajcych wok ciemnoci, uwiadomiy mi, do czego doszed i co utraci wspczesny Europejczyk. Warto jednak zada pytanie: dlaczego nawet radosne cele przybieraj w naszych czasach zowieszcz barw, dlaczego natychmiast wyzwalaj najciemniejsze siy czy w najlepszym razie zamieniaj si w nierozwizywalne problemy? Mino pidziesit lat, odkd rozgromiono Trzeci Rzesz, kraje Zachodu nie tylko stany na nogi, ale odrodziy si politycznie, materialnie, nawet intelektualnie, a przynajmniej zbudoway spjny konsens intelektualny. Teraz jednak, kiedy dojrza owoc tej czterdziestoletniej walki i upado drugie totalitarne mocarstwo, dominuje poczucie powszechnego upadku, niemonoci i bezradnoci. Jak gdyby Europa miaa kaca, jak gdyby pewnego pochmurnego ranka przebudzia si i zobaczya, e zamiast dwch moliwych wiatw nagle zosta jej jeden rzeczywisty wiat, ekonomia, kapitalizm, zwycistwo pragmatycznej bezideowoci, w kadym razie wiat pozbawiony transcendencji, z ktrego nie ma ju drogi do pieka albo do ziemi obiecanej. Jak gdyby z materialn rzeczywistoci totalitarnego imperium upada take idea, cho Imperium i Idea nigdy nie byy tosame. Imperium byo Imperium, a Idea kwiatkiem namalowanym na obozowej bramie. A jednak bezgony upadek (nazywany aksamitn rewolucj) jak gdyby co w czowieku zniszczy, cho waciwie nie bardzo wiadomo co: moe etos sprzeciwu, ksztatujcy ludzkie postawy czy nadziej, ktra cho nigdy nie bya prawdziw nadziej, bez wtpienia pozwalaa ludziom zachowa twarz - ale na pewno skoczy z relatywizmem. I teraz stoimy tu zwyciscy, puci, zmczeni i rozczarowani. Moe jest inaczej? Moe to ja si myl? Moe znowu padlimy ofiar optycznego zudzenia, a ta optyka nazywa si manipulacj i nie ma mowy o adnym zwycistwie? Czy grozi nam straszliwe niebezpieczestwo, czy te jestemy jedynie wiadkami chwilowej utraty kierunku na skutek dziaania si, ktre dotychczas nam podpowiaday e toczymy walk? A stao si tylko to, i chwilowe zatrzymanie si w chaosie walki pozwala nagle zobaczy, e yjemy w ogarniajcym wszystko totalitaryzmie i demokracji, w konformizmie obejmujcym zarwno nasze ycie prywatne, jak i publiczne, ktre - cho brzmi to jak bana - wyalienowana wadza mass mediw, masowej kultury czyni tylko znonym? Czy to moliwe, e ten porwany rytm pozwala nam jedynie usysze trzask i stukot wielkiej, wcigajcej do taca rozszalaej maszynerii, ktra ju od dawna trzyma wiat na postronku i narzuca mu tempo, za ktrym moemy nady lub nie, ale nie moemy mu si sprzeciwi ani od niego uwolni i uniezaleni, czyli po prostu zatka uszy? Nie wiem. Jestem pisarzem, mam zbyt mao informacji, ale i to zdaje mi si nadmiarem. Nie wiem, nie wiem, czy tego rodzaju wizja totalitarnego wiata jest czym rzeczywistym, czy jedynie podszeptem mojego wraliwego na muzyk suchu. Obecna chwila niewtpliwie jednak stawia przed nami pytanie: dlaczego mamy dalej walczy, skoro niewtpliwie istotne, ale niezbyt pocigajce zagadnienie nieprzerwanego wzrostu dochodu narodowego nie porusza wystarczajco naszej wyobrani? W to jedno za nie wolno uwierzy, e taki suchy fakt, jak choby zrnicowanie dochodu narodowego, jest wystarczajcym powodem, by stawia na wrogich pozycjach narody, pastwa i kontynenty, i e ta materialna konfrontacja nie stworzy w przyszoci wyrazistych ideologii. Chc przez to wszystko powiedzie, ebymy suchali gosu tej maszynerii i nauczyli si go odrnia od ledwie syszalnych szmerw kosmosu, w ktrych powoli ginie jk ludzkiej tragedii i okrzyk radoci. Historia nie dobiega jeszcze koca, przeciwnie, wszystko wskazuje, e coraz bardziej odbiera czowiekowi jego naturalne dobra, jego los, miejsca poraek i wzlotw, dajc w zamian coraz gbsze zapomnienie, doskona amnezj, wtopienie si bez reszty w totalitaryzm historii, w czas historyczny. Daje nam faszywy i atwy do sfaszowania system moralny i wszystkie wynalazki totalitarnej techniki konformistycznego prania mzgu. I cho atwo wyda wyrok na nasz epok, pen apokaliptycznych wydarze, cho atwo przychodzi nam j odrzuci - to trudno jest w niej y czy odwanym wysikiem umysu j zaakceptowa, mwic: jest odzwierciedleniem naszych czasw i naszego ycia. A ja czuj, e chwila, e teraniejszo, w ktrej - podobnie jak w kadej innej teraniejszoci - czas si zatrzymuje, da od nas wanie takiego wyboru. Na razie widzimy tylko trud narodzin; nasz chory wiek wije si z blu w swojej celi, walczy sam ze sob: przyj czy odrzuci wasne istnienie, form wasnego istnienia, wasn wiadomo - drczony napadami depresji i bezradnoci, wciekego buntu i paraliujcego poczucia winy. Nie ma jasnej wiadomoci, nie zna swojego celu, yciowego zadania, utraci rado tworzenia, podnios aob, podno, mwic krtko jest nieszczliwy. Tak, nasz mylowy wywd doprowadzi nas w kocu do tego sowa i skoro ju tak si stao, zadajmy sobie pytanie - nawet jeeli nie spodziewamy si uzyska na nie satysfakcjonujcej odpowiedzi dlaczego stracilimy moralne prawo do szczcia a w kadym razie, dlaczego czujemy, e je stracilimy? Bo z powodu tego wszystkiego i mimo wszystko to jest wanie wielkie przesanie naszego wieku, jakkolwiek na to spojrzymy. Moe wcale nie jest tak, jak twierdzi Adorno, e po Auschwitz nie mona ju pisa wierszy, ale z ca pewnoci po Auschwitz jak wida czowiek nie moe by szczliwy. I nie mamy tu do czynienia z

jakim wyabstrahowanym nakazem moralnym, ktry podwiadomie nam podpowiada, e ju zawsze bdziemy pokutowa za Auschwitz. Przeciwnie, dowiadczenie uczy, e wszelkie oficjalne narodowe aoby czy obchody narodowych rocznic su bardziej zinstytucjonalizowaniu zapominania ni katartycznej zadumie nad przeszoci. Po prostu dostrzegamy brak szczcia, dowiadczamy, e jestemy nieszczliwi, nie tylko w sferze etyki czy wysokiej umysowoci, gdzie warunki nie pozwalaj na dokonanie lepszego wyboru, ale w sferze codziennego ycia, i nikt nie wie, czy ludzie stali si nieszczliwi po Auschwitz, czy te ich brak szczcia do Auschwitz doprowadzi. Wiem, e zastanawiam si nad kwesti, o ktrej nie ma zwyczaju mwi, gdy ludzkie poczucie szczcia, czy braku szczcia, nie jest zagadnieniem naukowym. Historia, socjologia, ekonomia s naukami. Tylko e adna z nich nie daje odpowiedzi na pytania dotyczce szczcia a nawet ich nie stawia. Najprawdopodobniej znalelimy si w miejscu, ktre opucia ju nie tylko nauka, lecz powoli opuszczaj je nawet poeci. Ludzko ma jednak nie tylko histori polityki i gospodarki, ale take histori swojej etyki, a w kadym ze znanych mitw pocztkiem tej historii jest stworzenie wiata. Albert Camus, twierdzc, e szczcie to obowizek, z pewnoci mia na myli, . i czowiek tylko tym potrafi sprawi rado Bogu, e jest szczliwy. To zdanie naley oczywicie rozumie jako metafor, jako, e tak powiem, zdanie poety, a nie jako wyznanie, bo cho jest mi bliska myl o Bogu, to daleki jestem od stanowiska wyznawczego. Tak wic myl o szczciu jest bliska myli o stworzeniu, jest wszystkim, tylko nie stanem statycznego spokoju, spokoju przeuwaczy. Wrcz przeciwnie, potrzeba szczcia zmusza czowieka do najtrudniejszej wewntrznej walki: by zaakceptowa samego siebie i pozosta w zgodzie ze swymi wysokimi oczekiwaniami, i aby Bg yjcy w kadym czowieku przygarn do siebie t marn ludzk istot. Ale eby tak si stao, czowiek musi odnale samego siebie, musi sta si osob, indywiduum, w najbardziej skrajnym znaczeniu tego sowa. Czowiek nie po to si rodzi, by jako dobrze funkcjonujcy element znikn w otchani historii, ale po to, by zrozumie swj los, zrozumie, e jest miertelny, i teraz usyszycie ode mnie starowieckie wyraenie by zbawi swoj dusz. Zbawienie czowieka, jeli rozumiemy je w wyszym sensie, wykracza poza jego historyczne istnienie ale sta si to musi nie w ucieczce od historycznych dowiadcze, lecz przeciwnie, poprzez ich poszukiwanie, przeywanie i tragiczne utosamianie si z nimi. Jedynie wiedza jest w stanie wynie czowieka ponad histori, a w czasach zniechcajcej do wszystkiego, odbierajcej wszelk nadziej totalitarnej historii wiedza jest jedyn godn ucieczk, tylko wiedza jest dobra. Jednak w wietle tej wiedzy moemy zada nastpujce pytanie: czy wszystko, co robimy i czego dowiadczamy, niesie ze sob jakie wartoci mwic cile, czy nasze wasne ycie posiada jak warto, czy te powinnimy o nim zapomnie niczym chorzy na amnezj albo odrzuci jak samobjcy. Bo ten sam radykalny duch, ktry sprawia, e skandal, haba i wstyd staj si spucizn ludzkiej wiedzy, moe te przynie wyzwolenie i nie dlatego odsania zaraz nihilizmu, by da miejsce tym siom, lecz wrcz przeciwnie, po to, by t wiedz wzbogaci. Zbliamy si ju do koca naszego wywodu, a wy moecie mi zarzuci, e nie usyszelicie adnej konkretnej, jednoznacznej propozycji. Rzeczywicie, nie znam si ani na polityce, ani na gospodarce, ani na rzdzeniu pastwem. Nie wiem, jak rozwiza kwesti azylantw, problemy socjalne, jak pomaga biednym krajom i jak wspiera wartociowe jednostki, nie wiem te, jak stworzy nowy system bezpieczestwa. Ale jedno wiem na pewno: cywilizacja, ktra nie okrela wyranie swoich wartoci oraz ich nie strzee, kroczy drog samozniszczenia. Wtedy bowiem inni okrel nasze wartoci, one jednak w ustach innych bd ju nie wartociami, ale pretekstem do sprawowania nieograniczonej wadzy i do przejawiania nieograniczonej dzy niszczenia. Czsto sycha dzi gosy mwice o narodzinach czego w rodzaju nowego barbarzystwa, ale nie zapominajmy, e nim barbarzycy podbili Rzym, Rzym ju by barbarzyski. Pozwol sobie w tym miejscu jeszcze raz zacytowa sowa wielkiego teologa Rudolfa Bultmanna: Sens historii kryje si w teraniejszoci, a historii dowiadczamy nie jako widzowie, lecz jako ludzie podejmujcy odpowiedzialne decyzje. Tak, to my jestemy teraniejszoci, my jestemy losem i my bdziemy histori. To my przeywamy nasze ycie i wraz z mijajcymi latami widzimy, e wiat wok nas si zmienia, staje si lepszy albo gorszy. A my obecni na tej sali z pewnoci wszyscy si staramy, by by lepszy. Jak wic jest moliwe, e nasze czyny s od tego tak odlege, jak gdyby jaka sia odpychaa je od nas i wkrcaa w wir wiecznie pracujcego myna dziejw, z ktrego sit wysypuje si mlewo historii i z ktrego pniej piek nasz jake czsto gorzki chleb? Co jest dobre? A co jest ze? Jak naley y? Tu brzmi mi w uszach wypowiedziane sto lat temu sowa wielkiego pisarza Czechowa: Nie wiem, na Boga, na honor, nie wiem... Tu wic, dopeniajc sowa wielkiego rosyjskiego pisarza, skocz adekwatnym do tego, o czym tu mwimy, zdaniem Camusa: A nie mwiem jeszcze o postaci najbardziej absurdalnej, ktr jest twrca.

Ojczyzna, dom, kraj (Mowa wygoszona w monachijskiej Kammerspiee, 1996)

Rok temu w tej sali wygoszono cztery mowy, a dwaj spord czterech mwcw Fritz Beer i George Tabori zaczli wystpienia powicone swoim krajom od sw, e nie istnieje miejsce, ktre mogliby nazwa swoim krajem. Ci dwaj mwcy mieli jednak to szczcie albo byli na tyle przezorni, e we waciwym momencie opucili rodzinn ziemi, nim zamknito ich tam w wizieniach i obozach albo zamordowano za pochodzenie czy za pogldy, bd za jedno i za drugie: za pochodzenie i za pogldy. Teraz jednak stoi przed wami mwca, ktrego praworzdne wadze kraju - Wgier - w poszanowaniu ustale midzypastwowych wyday w zapiecztowanym wagonie towarowym obcej wadzy, by ta go zgadzia, poniewa ta wadza nazistowskie Niemcy - dysponowaa o wiele doskonalszymi metodami masowego pozbawiania ydw ycia. Czowiek, ktry przey obz, a teraz stoi przed wami, do dzisiaj nie wie, Z jakiego powodu tam powrci: czy by niczym zabkany pies, wiedziony instynktem, czy te dlatego, e to miejsce wtedy, jako szesnastolatek, uwaa za wasny kraj; pniej, w czasach rosyjskiej okupacji zwanej socjalizmem, spdzi czterdzieci lat na wewntrznej emigracji, by w 1989 roku, kiedy ju mina pierwsza euforia, zrozumie, e jest obcy, e jest jak na dworcu, na ktry przyby po dugiej podry, cho w sensie geograficznym nigdy nie odjecha. By moe taka podr w miejscu te moe by nauk: gdybym w to nie wierzy, nie stabym teraz przed wami. Niedawno spotka mnie zaszczyt, miaem okazj czyta w budapeszteskim radiu autobiograficzn powie Sandora Maraiego Ziemia, ziemia!. Sandor Marai, jeden z najwikszych, najciekawszych wspczesnych pisarzy wgierskich, wyemigrowa w 1948 roku, jeszcze przed wprowadzeniem na Wgrzech reimu stalinowskiego, a jego nazwiska we wasnym kraju przez czterdzieci lat nie wolno byo nawet wymwi; Marai doy chwili, gdy po przewrocie 1989 roku poproszono go, by wrci ze Stanw Zjednoczonych do kraju, on jednak powrt wyobraa sobie zupenie inaczej ni wgierskie wadze kulturalne: i w wieku osiemdziesiciu dziewiciu lat zastrzeli si w swoim mieszkaniu w San Diego. We wspomnianej ksice Marai opisuje przygotowania do emigracji i ostatnie tygodnie spdzone w Budapeszcie. Gdy czytaem przed radiowym mikrofonem te smutne rozwaania, gboko przeywaem to, co by go czekao, gdyby zosta w kraju: przyszo pena strachu przed fizycznym i psychicznym terrorem, przed praniem mzgu, przed utrat wasnego ja i mylaem sobie, e ja, jego trzydzieci lat pniej urodzony kolega, zostaem tam, nie wyprano mi mzgu (nie udao im si albo o moim mzgu zwyczajnie zapomnieli) i nie utraciem wasnego ja (cho niekiedy jest mi z nim ciko). Czy to moja wina? Czy byem tchrzem? Albo leniem? Chyba nie. Naladujc Maraiego, powiem: to take kto musia przey. Marai by jednym z pierwszych, ktry w swoim obszarze jzykowym dostrzeg wielko Franza Kafki i ju w 1922 roku przetumaczy jego najlepsze opowiadania. Kiedy Kafka dowiedzia si o tym, natychmiast zaprotestowa u wydawcy: przekad swoich dzie na wgierski zastrzeg dla przyjaciela, Roberta Klopstocka. Tene Robert Klopstock, pisarz amator wgierskiego pochodzenia, by z zawodu lekarzem, pniej jego nazwisko pojawiao si od czasu do czasu w literackich krgach niemieckiej emigracji w Stanach Zjednoczonych. Historia jest taka, jak gdyby ywy Kafka nagle pojawi si w fikcyjnym wiecie wasnych powieci. eby to przybliy, powiem, e byo tak, jak gdyby Tomasz Mann przeoy na niemiecki jedn z moich ksiek, a ja powiadomibym wydawc, e w tym wzgldzie mam wiksze zaufanie do mojego lekarza, ktry te troch zna niemiecki. Nie wiem, dlaczego opowiedziaem t anegdot. Moe chciaem wykaza, e zasad, ktra rzdzi naszym wiatem, jest nieporozumienie, a nie umiejtno poznania si na ludziach. Z jak atwoci, a nawet z jak luboci wybieramy sobie zego tumacza i jak atwo si nam zagubi w jzyku, ktry wyraa tylko cz naszych myli. Ja w kadym razie doceniam rozwag, z jak wybrano tytu tego cyklu wykadw: Reden uber das eigene Land (w dosownym tumaczeniu: Mowy o wasnym kraju) - tak, ten tytu wiadczy o wielkim wyczuciu, opartym na wiedzy o wspczesnym wiecie. Mona byo wybra inny tytu, na przykad: Mowy o wasnej ojczynie, byby to przecie tytu bardziej przycigajcy, bardziej chwytliwy i brzmicy bardziej interesujco. Ale jednoczenie trudny do przyjcia, a w kadym razie dwuznaczny. S sowa, ktrych nie moemy ju, tak jak kiedy, wypowiada bez uprzedze. I s te sowa, ktre we wszystkich jzykach znacz pozornie to samo, a jednak w tych jzykach towarzysz im rne odczucia i rne skojarzenia. Wydaje mi si, e najbardziej wakim, cho niedostatecznie docenianym faktem jest, e jad ideologii zatru jzyk, czynic go jednoczenie niebezpiecznym narzdziem. Wittgenstein w zapiskach wydanych pod tytuem Uwagi rne (Vermischte Bemerkungen) mwi, e czasami naley wycofa z jzyka jakie wyraenie, da je upra nim ponownie zaczniemy go uywa; Paul Celan w mowie z okazji przyznania mu w Bremie nagrody literackiej te zwraca uwag na upadek jzyka: Jzyk musi przej przez mrok tysica mierciononych mw. Victor Klemperer napisa dzieo o jzyku narodowego socjalizmu, George Orwell stworzy fikcyjny jzyk totalitaryzmu, New Speak. Ijeden, i drugi mia na myli, e nasze pojcia nie przybieraj ju takiej formy, jak kiedy. Tak wic dochodzi do dziwnej sytuacji, e prosz mnie, abym powiedzia co o moim kraju a ja uciekam w rozwaania filozoficzno-lingwistyczne.

Na marginesie, przy sowie ojczyzna rzeczywicie warto na chwil si zatrzyma. Ja, na przykad, boj si go. Ale to z pewnoci konsekwencja zych skojarze. Ju w dziecistwie mnie uczono, e najlepiej przysu si ojczynie, gdy zostan wysany na przymusowe roboty, a potem umiercony. Nie mylcie, e ironizuj: na zbirkach Leventek - obowizkowego paramilitarnego ruchu modzieowego - z t opask na ramieniu musielimy piewa narodowe pieni. Dzi oczywicie lepiej odnajduj drog w labiryncie tego rodzaju perwersji, ale ju jako dziecko czuem jej niedorzeczno. Podobne sytuacje mona jednak przeywa inaczej. Niech wolno mi bdzie powoa si na przykad wgierskiego poety Miklsa Radntiego, ktrego dziesi napisanych tu przed mierci wierszy uczynio poet wiatowej sawy. Ten wielki czowiek, ktry urodzi si ydem, a z powodw estetycznych czy te z gbokiego przekonania ju we wczesnej modoci przeszed na katolicyzm, nigdy nie przesta by gorcym patriot. Kilka lat pracowa przymusowo, w obozach pilnowanych przez wgierskich i niemieckich oprawcw; gdy wojska sowieckie weszy na Wgry, popdzono go pieszo wraz z reszt jecw do Niemiec; Radnti po drodze zachorowa, konie cignce wozy, na ktrych leeli chorzy, nie wytrzymyway tempa, wonice chcieli oszczdzi warte wwczas majtek zwierzta i po naradzie, co zrobi z niepotrzebnym adunkiem, uznali, e jedyne wyjcie to zastrzeli wszystkich chorych, na miejscu, przy drodze. I tak zrobili. Kiedy w dwa ata pniej otwarto zbiorow mogi i dokonano ekshumacji, znaleziono ciao Radntiego, a w kieszeni jego paszcza notes z napisanymi w lagrze dziesicioma dugimi wierszami. By poetycko opisa patriotyczne uczucia, Radnti ju we wczeniejszych utworach znalaz nadzwyczaj oryginaln perspektyw: jest to punkt widzenia pilota wrogiego - to znaczy brytyjskiego czy amerykaskiego - bombowca; z nieba postrzega on jako ce i pole walki ziemi bdc dla poety czym zupenie innym, jego ziemi ojczyst, t, po ktrej chodzi, przywodzc na myl znane uliczki, wspomnienia z dziecistwa, przyjaci i ukochan kobiet...Jest tu jednak pewien problem: poeci nie zawsze wiedz, jak y, ale prawie zawsze wiedz, jak trzeba umrze. Pojawia si zatem pytanie, czy jego wierno i heroizm byyby w naszych oczach takie same, gdyby nie przypiecztowa ich swoim wasnym losem. W lagrze i wizieniu pragnienie przeycia wywouje fatamorgan na zobojtniaym niebie. Ale jak bez tego zudzenia rozumielibymy sowo ojczyzna? Wielki znawca tematu, francuski historyk Renan, twierdzi, e to nie rasa i nie jzyk okrelaj nard: ludzie maj go w swoich sercach, podobnie myl, podobnie czuj, maj wsplne wspomnienia i nadzieje. Ja za do wczenie si dowiedziaem, e mam inne wspomnienia, a moje nadzieje s cakiem rne od tych, jakich oczekiwaaby ode mnie moja ojczyzna. Skrycie wstydziem si tej innoci, ktra wykluczaa mnie ze wiata ludzi podobnie mylcych i z zawartego przez nich konsensu. Moje wasne ja budzio we mnie poczucie winy i powodowao rozdwojenie jani, a wreszcie o wiele pniej - zrozumiaem, e to nie jest objaw choroby, ale wrcz przeciwnie, zdrowia, i jeli co trac, zyskuj w zamian jasno widzenia, zyskuj w sensie duchowym. y z poczuciem, e co si stracio: to jest chyba postawa moralna odpowiadajca naszym czasom. Czy dzi jest jeszcze miejsce dla sztuki i religii, czy odgrywaj one jak rol, czy wywieraj na nas, na nasz kultur jaki wpyw? To, co okrelano mianem kultury, czyli uniwersalnej twrczoci wikszej ludzkiej wsplnoty, w ktrej czowiek stara si by lepszy i doskonalszy, dzi ju chyba nie istnieje. Brak duchowoci powoduje wielki brak szczcia, niemy jk czowieka, a wreszcie doprowadza do wrzasku i gronych wykrocze. Nale do tych, ktrzy mieli udzia w najtrudniejszych historycznych i ludzkich dowiadczeniach, i o ktrymkolwiek z tych dowiadcze miabym opowiedzie, zawsze bdzie to mowa pogrzebowa. Wspczesne mitologie zaczynaj si od czego nadzwyczaj negatywnego: Bg stworzy czowieka, a czowiek stworzy Auschwitz. Nie wiem, czy prowadzono kiedykolwiek wnikliwe badania nad psychoz, ktr scharakteryzowaem wczeniej jako poczucie winy i stan rozdwojenia jani. Przez szedziesit lat yem w kraju, w ktrym - poza dwoma cudownymi tygodniami rewolucji 1956 roku - zawsze byem po stronie wroga. Kiedy mj wasny kraj walczy rami w rami z nazistowskimi Niemcami, wszystkie nadzieje pokadaem w aliantach, pniej, w czasach tak zwanego socjalizmu, yczyem zwycistwa tak zwanym kapitalistom, czyli chciaem zwycistwa demokracji nad wadz jednej partii. Na pocztku tej mowy z atwoci uyem wyraenia wewntrzna emigracja; jak gdybym zapomnia o depresji, o strachu, ale te o krtkich chwilach cichych zwycistw. Wiecie, czym jest samotno w kraju, ktry bezustannie sam siebie fetuje, sam siebie wprawia w stan euforii? No, to ja wam powiem. napisaem w Dzienniku galernika; i by moe moje ksiki co, cho pewnie nie wszystko, mwi o tym uczuciu. Wyobracie sobie wyronitego czternastoletniego chopca, jakim byem w lecie 1944 roku. Upalny letni dzie, a ja miaem na sobie paszcz, bo na nim bya naszyta ta gwiazda. Pracowaem wtedy u rzemielnika wytwarzajcego i naprawiajcego urzdzenia do produkcji win, szef wanie wysa mnie do miasta, bym odebra naleno od jednego z klientw. Kiedy szedem do tramwaju, z pobliskiej drukarni wybiegli chopcy ze wie gazet pod pach, wykrzykujcy tytu z pierwszej strony: Zacza si inwazja! Zacza si inwazja! By szsty czerwca, jak si rok pniej dowiedziaem: D-Day. Szybko kupiem gazet, jeszcze na ulicy zajrzaem do rodka i z umiechem przeczytaem, e alianci wyldowali w Normandii i umacniaj swoje pozycje. Spojrzaem w niebo, czujc, e przechodnie mi si przygldaj, jak z t gwiazd na rkawie, niemal demonstracyjnie ciesz si z sukcesw wroga. Tego uczucia, gdy nagle zdaem sobie spraw ze swojej sytuacji, nie da si opisa: jak gdybym wpada w d peen strachu, pogardy, obcoci, obrzydzenia i osamotnienia. Co podobnego przeyem znowu dwadziecia lat

pniej, ju jako dojrzay czowiek, gdy radio i prasa w moim wasnym kraju z entuzjazmem donosiy, e Naser wejdzie do Tel Awiwu. Widzicie wic, e odkd si urodziem i odkd istniej, zawsze byem jak dziwn istot, ktr wadze zazwyczaj wadze totalitarne wasnego kraju okrelay jako wewntrznego wroga: i kiedy ci sami przedstawiciele wydziaw kultury, przedstawiciele tych samych wadz mwi o kosmopolitycznych, pozbawionych korzeni i ojczyzny, eklektycznych inteligentach, zawsze z umiechem rozpoznaj w tych sowach samego siebie. eby jednak jasno i bez ogrdek powiedzie co o moim kraju: istnieje kraj, w ktrym si urodziem, ktrego jestem obywatelem i ktrego cudowny jzyk jest moim jzykiem ojczystym, w nim czytam i w nim pisz moje ksiki; ten kraj nigdy jednak nie by moim wasnym krajem, to raczej ja byem jego wasnoci, a on przez czterdzieci lat by dla mnie raczej wizieniem ni ojczyzn. Gdybym chcia nazwa prawdziwym imieniem twr, ktrym by dla mnie ten kraj, powiedziabym: pastwo. A pastwo nigdy nie jest nasze wasne. Pastwo nie bywa niczym innym ni wadz posiadajc tajemnicz, straszn si, raz bardziej, raz mniej jawn, wadz czasem ograniczan czy ukrywan, wadz, ktra w zupenie wyjtkowych sytuacjach moe nawet okaza si zbawcza, ale przede wszystkim i ponad wszystko jest wadz, ktrej musimy si przeciwstawia i ktr - o ile pozwala na to ustrj polityczny - moemy czyni doskonalsz, moemy j ogranicza i kontrolowa oraz jej si przeciwstawia aby nie staa si tym, czym z natury jest: czyst wadz, wadz pastwow, totalitarn wadz pastwow. Niedawno Ilse Aichinger tymi sowy rozpocza mow wygoszon z okazji przyznania jej austriackiej nagrody pastwowej: Brak zaufania wobec pastwa - kadego pastwa - brak zaufania do wyborw samorzdowych, do urzdw, do zamknitych przed czowiekiem podobnych wszdzie do siebie budynkw, w ktrych maj siedziby ministerstwa, wadze, sekretariaty i biura a w czasie wojny z pewnoci sztaby, zrodzi si we mnie do wczenie. Tak jak kade dziecko, ja te zadawaam wiele pyta. Ale nigdy nie pytaam o pastwo, czuam, e ma zbyt wiele twarzy, jedna skrywa drug, a kady z pastwowych urzdw uzasadnia istnienie kolejnego. Tak wic czowiek nie ma tutaj adnych szans. Tak, wydaje mi si, e wszyscy podobnie poznajemy i dowiadczamy tego, czym jest pastwo, ale jak te dowiadczenia nas ksztatuj czy niekiedy znieksztacaj, w tym moemy - i to wcale niemao - si rni. Kogo jednak, tak jak mnie, wychowywao pastwo totalitarne, ten nie moe uwolni si od swojego dowiadczenia, bo pod jego znakiem upyno mu cae ycie. A jednak mimo wszystko zawdziczam wiele mojemu krajowi i nawet jeli w wietle tego, co przed chwil powiedziaem, brzmi to ironicznie, to nie ja ironizuj, lecz ironiczna jest prawda. Cho wychowaem si w duchu nihilizmu, w sposb racjonalny - czy raczej kierowany zmysem praktycznym - od wczesnego dziecistwa uczyem si do niego przystosowywa, porusza si w nim i orientowa, bo nihilizm oznacza dla mnie po prostu ycie, w ktrym musz sobie poradzi, i wcale nie byo to dla mnie zadanie trudniejsze ni mowa, ktrej musi si przecie nauczy kade dziecko. I gdyby nie to, e moja naiwna wiara w podstawowe, e tak si wyra, pierwotne wartoci pozostaa nietknita, nigdy nie potrafibym niczego stworzy. Ale skd bior si te wartoci - zadawaem sobie czsto pytanie skoro wszyscy wokoo im zaprzeczaj, skd bierze si nasze zaufanie do tych wartoci, skoro w codziennym yciu spotykamy si jedynie z ich zaprzeczeniem? Przez zaufanie rozumiem tu, e czowiek ryzykuje dla nich ycie, a potem zostaje z nimi sam niczym wizie w izolatce, kiedy nie czeka ju nawet na proces, tylko na wyrok: w dodatku - zastanwmy si - korzystny wyrok oznacza tu porak wszystkich naszych stara. Wychowywaem si wic w tym kraju, w tym kraju zrozumiaem, kim jestem. W tym kraju poznaem prawdziw natur mojego dowiadczenia, ktra w bardziej wolnym wiecie by moe pozostaaby przede mn ukryta. W tym kraju zostaem pisarzem. I jako pisarza ten wanie kraj mnie zmusi, bym oddzieli rzeczywisto od jzyka, pojcia od ich treci, a ideologi od dowiadczenia. Mino ju czterdzieci lat od chwili, kiedy bolenie, ale jasno postanowiem, e zostan pisarzem, a pisarstwo stanie si moim yciowym powoaniem, cho ju wtedy zrozumiaem, e w ten sposb dobrowolnie skazuj si na intelektualn banicj. Ale czy nie wybraem tego, co i tak byo nieuniknione i co jest losem kadego czowieka, kadego yjcego na tym wiecie intelektualisty? Tytu tomu swoich opowiada Wygnanie i krlestwo Albert Camus objania w ten sposb, e sowo krlestwo oznacza tu wolne, nagie ycie, ktre powtrnie naley odkry, abymy mogli narodzi si na nowo. Ja nigdy niczego nie posiadaem. Ale eby odrzuci niewol, najpierw musiaem, wraz ze wszystkimi konsekwencjami, sam j przey. Szanowni suchacze, powoli chyba staje si jasne, e mwic o moim kraju, wygaszam mow pochwaln. Bo niby dlaczego zamiast powtarza frazesy z patriotycznych mw wygaszanych z wytrzeszczonymi w szalestwie oczyma, nie miabym wychwala tego, co naprawd otrzymaem od mojego kraju: negatywnego dowiadczenia? By obcym - w tej samej sali powiedzia w ubiegym roku George Tabori czy inaczej Gyrgy Tabori by obcym nie jest le. Rzeczywicie; i nie tylko nie jest to ze -jest take nieuniknione. Nieuniknione, bo czy zostaniemy w kraju, czy wyjedziemy, i tak okae si, e jestemy na tym wiecie bezdomni. Jako dobrowolny i wiadomy czonek mniejszoci mgbym powiedzie, e zaliczam si do wiatowej mniejszoci, i na okrelenie tej sytuacji nie uywabym poj zwizanych z ras, narodem, religi ani jzykiem. Moj przynaleno do mniejszoci okrelibym jako form intelektualnego istnienia opartego na

dowiadczeniu negatywnym. Wprawdzie to dowiadczenie negatywne byo mi dane z powodu mojego ydowskiego pochodzenia czy te, mwic inaczej, uniwersalny wiat dowiadczenia negatywnego poznaem dziki ydowskiemu pochodzeniu: to wszystko bowiem, co musiaem przey, bo urodziem si ydem, uznaj za form poznania, najgbsz wiedz o czowieku i sytuacji czowieka w naszych czasach. A poniewa swoje ydostwo przeyem jako dowiadczenie negatywne, a wic radykalnie, staem si dziki temu wolny. Zbliajc si do koca tego wykadu, czuj, e nie bez podstawy moe si w suchaczach zrodzi pytanie: cay czas mwiem o przeszoci ale czy zmiany polityczne, jakie nastpiy sze lat temu, i teraniejszo, jaka si w ich wyniku uksztatowaa, zmieniy co w mojej relacji do wasnego kraju? Przyznam, e od szeciu lat sam zastanawiam si nad tym. A skromnym wynikiem moich rozwaa jest choby wykad, ktrego teraz suchacie. To bardzo szczliwy i nadzwyczaj rzadki zbieg okolicznoci, by praca, ktra ma suy duchowemu wyzwoleniu autora, jednoczenie bya poyteczna dla wikszej spoecznoci, a nawet dla caego narodu. Obawiam si jednak, e w moim przypadku co takiego nie ma chyba miejsca. Wydaje mi si, e jest jeszcze bardzo daleko do chwili, w ktrej nard uzna setki tysicy ofiar wgierskiego Endlosung za ran na wasnym ciele. Trzeba bdzie jeszcze dugo poczeka, a oni zrozumiej, e Auschwitz nie jest prywatn spraw ydw rozsianych po caym wiecie, ale traumatycznym dowiadczeniem zachodniej cywilizacji, ktre kiedy by moe da pocztek nowej epoce; dugo jeszcze przyjdzie poczeka, nim ludzie w moim kraju doceni rodzc wartoci si i wag dowiadczenia negatywnego, zwaszcza kiedy to dowiadczenie negatywne zamieni w pozytywne czyny, a wreszcie zrozumiej, e trzeba osign solidarno sigajc korzeni naszego prywatnego ycia, ktra pozwoli nam, odrzuciwszy niewol i dz posiadania, zorganizowa i utrzyma nasze prywatne ycie niezalenie od wadzy, jakakolwiek by bya. Pozwlcie mi na koniec zauway, e Wgry chyba nie wybray sobie najlepszego momentu - jeli miay w tym wzgldzie jakkolwiek moliwo wyboru - na wstpienie w szeregi pastw demokratycznych. Bo to jest moment, w ktrym nawet w krajach o starych tradycjach demokratycznych demokracja staa si kwesti problematyczn. Wydaje si, e dwie najwaniejsze zasady decydujce o sile europejskiej kreatywnoci: wolno i jednostka, dzi nie stanowi ju niepodwaalnych wartoci. I wanie Auschwitz udowodni, e wizja czowieka stworzona przez osiemnasto- i dziewitnastowieczny humanizm stracia aktualno; a niszczycielska dynamika produkcji charakteryzujca nasz wiat, jak te zwizane z ni instrumenty i metody spoecznej manipulacji likwiduj resztki wolnoci czowieka. A co moe uczyni pisarz? Pisze i prbuje nie przejmowa si tym, czy to, co robi, jest poyteczne czy bezuyteczne. Ale oczywicie pozostaje wtedy w gbokim konflikcie z krajem, w ktrym yje. Czy moe jednak postpowa inaczej? Czy to mae miejsce, w ktrym spdzamy nasze dni, nie jest symbolem wszystkich miejsc, caego wiata i caego ycia? Cho na tej ziemi nie mam do niczego prawa, to mam przynajmniej prawo do wasnej obcoci. Ojczyzna? dom? kraj? - moe kiedy powiemy o nich co innego - albo nie powiemy nic. By moe ludzie kiedy zrozumiej, e wszystko to s pojcia abstrakcyjne, a to, co jest nam potrzebne do ycia, to nic innego, tylko miejsce, w ktrym da si mieszka. Dla takiego miejsca warto podj kady wysiek. Ale to ju kwestia przyszoci, czyli z mojego punktu widzenia: utopia. Wer jetzt kein Haus hat, baut sich keines mehr - czytamy w wierszu Rilkego. Czasem wydaje mi si, e te sowa napisa wanie dla mnie.

Do kogo naley Auschwitz? (Die Zeit, 1998)

Ci, ktrzy przeyli, musz si pogodzi z tym, e z ich rk, sabncych z upywem czasu, Auschwitz si wymyka. Ale do kogo bdzie nalea w przyszoci? To nawet nie jest pytanie: Auschwitz bdzie nalea do kolejnych generacji - o ile oczywicie bd miay tak potrzeb. A jednak zazdro, z jak ci, ktrzy przeyli, strzeg intelektualnej wasnoci Holocaustu, jest wstrzsajco dwuznaczna. Jak gdyby byli w posiadaniu wyjtkowej, wielkiej tajemnicy. Jak gdyby chronili wielki skarb przed rozpadem, a zwaszcza przed zniszczeniem. Ochrona przed rozpadem zaley jedynie od siy ich pamici; ale jak przeciwstawi si sile niszczenia, utracie, zafaszowaniu, manipulacji i najwikszemu wrogowi, przemijaniu? Ich peen obaw wzrok kieruje si ku wersom dzie mwicych o Auschwitz, ku klatkom filmw pokazujcych Auschwitz: czy przedstawiony w nich obraz jest wiarygodny, czy historia jest opowiedziana wiernie, czy rzeczywicie to mwilimy, tak czulimy, czy rzeczywicie tam sta kube, w tamtym kcie baraku, czy tak godowalimy, czy tak wyglda apel, selekcja i tak dalej... Dlaczego tak kurczowo trzymamy si tych okropnych cigle jeszcze drczcych szczegw, zamiast jak najszybciej je zapomnie? Wydaje si, e kiedy wyciszamy ywe w nas uczucia, wtedy aoba i niepojte cierpienia, do ktrych coraz mocniej si przywizujemy, staj si wartoci powszechnie uznawan i akceptowan. I w tym kryje si dwuznaczno, o ktrej mwiem na samym pocztku. By Holocaust z czasem sta si czci europejskiej, a w kadym razie zachodnioeuropejskiej wiadomoci, naley uczyni go wartoci oglnoludzk. Tymczasem Holocaust zaczto spyca, a dzi czyni si to w stopniu trudnym ju do zniesienia.

Przecie ju samo sowo Holocaust jest stylizacj, eleganckim, abstrakcyjnym odpowiednikiem brutalnie brzmicych sw obz zagady czy Endlosung. Moe wic nie naley si dziwi, e im wicej si mwi o Holocaucie, tym jego rzeczywisto codzienno zagady coraz bardziej wylizguje si z krgu spraw moliwych do wyobraenia. Przecie w Dzienniku galernika sam napisaem: Obz koncentracyjny mona sobie wyobrazi jedynie jako tekst literacki, jako rzeczywisto ju nie. Nawet wtedy a moe zwaszcza wtedy kiedy jest to nasze wasne przeycie . Przymus przeycia skania nas do tego, by tak dugo, jak to tylko moliwe, oszukiwa zabjcz rzeczywisto, w ktrej musimy przetrwa, a przymus pamitania skania nas, abymy do swoich wspomnie wpletli co w rodzaju wspczucia dla siebie samych, balsam alu nad sob czy gloryfikacj ofiary. I kiedy tak wypuszczamy si na yczliwe wody solidarnoci (czy pozorw solidarnoci), nie chcemy posysze brzmicego za frazesami oficjalnych, aobnych mw penego obaw pytania: jak wiat uwolni si od ciaru Auschwitz i od ciaru Holocaustu? Nie sdz, by takie pytanie mona byo zada jedynie z nieetycznych pobudek. To raczej naturalne pragnienie, bo przecie ci, ktrzy przeyli, te nie marz o niczym innym. Minione dziesiciolecia nauczyy mnie, e jedyna droga do wolnoci prowadzi przez pami. Ale pami bywa rozmaita. Pisarz ma nadziej, e obraz, ktry tworzy i ktry wiedzie go penymi niebezpieczestw droynami, wreszcie doprowadzi go do wolnoci, do katharsis, ktre stanie si take udziaem czytelnikw. Ile takich dzie powstao w ostatnich dziesicioleciach? Na palcach dwch rk mgbym policzy pisarzy, ktrzy z dowiadcze Holocaustu wysnuli wielk wiatow literatur. Do tych wyjtkw nale Paul Celan, Tadeusz Borowski, Primo Leyi, Jean Amery, Ruth Khiger, Claude Lanzmann, Mikls Radnti... o wiele czciej Holocaust odbiera si jego depozytariuszom i czyni z niego tani towar. Albo zamienia w instytucj, wok ktrej tworzy si moralno-polityczny rytua, wypracowuje najczciej faszywy jzyk, uczy opini publiczn sw, ktre automatycznie kojarz si suchaczom i czytelnikom z Holocaustem: najrniejszymi sposobami doprowadza si zatem do alienacji poj zwizanych z Holocaustem. Uczy si tych, ktrzy przeyli, jak maj myle o tym, co przeyli, bez wzgldu na to, e takie mylenie nie zawsze ma co wsplnego z prawdziwymi przeyciami: w kocu wiarygodny wiadek zaczyna przeszkadza, naley go usun niczym przeszkod, i sprawdzaj si sowa Jeana Ameryego: Tak wic tymi, ktrzy ju nigdy si nie zmieni, nie wybacz i nie pogodz z histori, bdziemy my, ofiary, a przypadkiem okae si fakt, e kilku z nas pozostao przy yciu. Uksztatowa si obozowy konformizm, narodzi si Holocaust sentymentalny, powsta kanon Holocaustu, tabu zwizane z Holocaustem i rytualny wiat jzyka, powsta gotowy do spoycia produkt Holocaustu. I narodzio si zaprzeczenie Auschwitz. Powsta zakamany Auschwitz. Znamy wszyscy obsypanego nagrodami za dziea literackie i za dziaalno humanitarn guru Holocaustu, ktry jako naoczny wiadek opowiada o straszliwych przeyciach, gdy jako trzy- czy czteroletnie dziecko by w obozie zagady w Majdanku, podczas gdy wiadomo, e w latach 1944-1945 nie opuszcza bogatego, spokojnego domu w Szwajcarii, najwyej w dziecicym wzeczku, by na spacerze zaczerpn zdrowego powietrza. yjemy w chaosie bezpodnej dyskusji nad berliskim pomnikiem Holocaustu i potnego niczym dinozaur kiczu Spielberga; i zobaczycie, e nadejdzie czas, kiedy berliczycy i odwiedzajcy to miasto obcy (tu staj mi przed oczyma grupy pilnie wszystko ogldajcych japoskich turystw) w urozmaiconym placami zabaw parku Holocaustu zagbieni w perypatetycznych rozwaaniach chodzi bd w zgieku berliskiej godziny szczytu, a bohater Spielberga, oznaczony numerem 48 239, bdzie im szepta albo wrzeszcza do ucha niepowtarzaln histori swoich cierpie. (Kiedy zastanowi si nad tym, jakie na tym placu, nazwanym imieniem Holocaustu, ktry, jak kilka tygodni wczeniej czytaem we Frankfurter Allgemeine Zeitung, mia by podarunkiem od zamordowanych ydowskich dzieci dla ich nieznanych berliskich kolegw, miayby si znajdowa zabawki, nie mog oprze si myli, wywoanej zapewne wypaczonymi skojarzeniami, nabytymi jeszcze w Auschwitz, o gonej podczas toczcego si we Frankfurcie procesu oprawcw z Auschwitz konstrukcji, ktrej wynalazca, podoficer Boger, przytwierdza pasami ofiary zabawnie zawieszone gow w d, by odkryta tylna cz ich ciaa moga sta si przedmiotem jego sadystycznych skonnoci.) Tak, ci, ktrzy przeyli, bezsilnie obserwuj, jak si ich pozbawia jedynego majtku: wiarygodnych przey. Dobrze wiem, e wielu z was si ze mn nie zgodzi, gdy List Schindlera Spielberga uznam za kicz. Powiecie, e Spielberg bardzo si sprawie przysuy, e jego film przycign do kin miliony widzw, nawet takich, dla ktrych Holocaust jest czym obojtnym. To prawda. Ale dlaczego niby ja, ktry Holocaust przeyem, dowiadczony take przez pniejszy terror, mam si cieszy, e te faszywie przedstawione dowiadczenia oglda na filmowym ekranie coraz wicej ludzi? To oczywiste, e Amerykanin Spielberg, ktrego notabene w latach wojny nie byo jeszcze na wiecie, nie ma pojcia i nie moe go mie o prawdziwej rzeczywistoci nazistowskiego obozu koncentracyjnego; ale dlaczego zadaje sobie trud, by ten nieznany mu wiat przenie na ekran, by kady pokazany szczeg sprawia wraenie wiarygodnego? Za najwaniejsze przesanie biao-czarnego filmu Spielberga uwaam kolorow, finaln scen, ukazujc zwyciski dum; wydaje mi si bowiem, e na miano kiczu zasuguje kady utwr, ktry implicite nie mwi o dugotrwaych etycznych konsekwencjach Auschwitz, ktry zakada, e Czowiek pisany wielk liter, a wraz z nim caa idea humanizmu - wyszy z Auschwitz niezranione. Gdyby tak byo, dzi nie rozmawialibymy o

Holocaucie, chyba e tak jak o innym, historycznym wydarzeniu, powiedzmy, o bitwie pod El-Alamejn. Za kicz uwaam te kady utwr, ktrego autor nie jest w stanie - albo nie chce - zrozumie zwizku pomidzy deformacj naszego zbiorowego oraz prywatnego ycia i uznaniem Holocaustu za co, co mogo mie miejsce, a wic uznaniem, e Holocaust nie wynika z natury czowieka i nie naley go wcza w krg ludzkich dowiadcze. Za kicz uwaam te stanowisko, ktre ogranicza Auschwitz jedynie do sprawy niemieckoydowskiej, przyjmujce pogld, e bya to tylko fatalna w skutkach nieumiejtno wspycia ze sob dwch grup spoecznych; kiczem jest zapominanie o politycznej i psychologicznej naturze wspczesnych totalitaryzmw, ograniczanie Auschwitz do krgu ludzi, ktrzy go bezporednio dowiadczyli, a nie pami o Auschwitz jako o dowiadczeniu naszego wiata. A poza tym uwaam za kicz wszystko, co jest kiczem. Chyba dotd nie powiedziaem, e od samego pocztku mwi tu o pewnym filmie, o filmie Roberto Benigniego ycie jest pikne. W Budapeszcie, gdzie pisz ten wykad, filmu (jeszcze?) nie pokazano. Ale nawet jeli pojawi si w kinach, z pewnoci nie wywoa takich dyskusji, jakie wywoa w zachodniej czci Europy; tu ludzie inaczej milcz i inaczej mwi o Holocaucie (skoro ju musz o nim mwi) ni w Europie Zachodniej. Tutaj Holocaust, od zakoczenia drugiej wojny wiatowej a do dzisiejszego dnia, jest tematem draliwym, chronionym twierdz najrozmaitszych tabu i eufemizmw przed brutalnym ukazaniem rzeczywistoci. Tak wic film obejrzaem niewinnym, e tak powiem, wzrokiem (na kasecie). Nie znam jednak przebiegu tamtej dyskusji ani nie znam gosw, ktre si w niej pojawiy, i szczerze mwic, nie mam pojcia, co w tym filmie byo dyskusyjne. Przypuszczam, e znowu odezwali si purytanie Holocaustu, dogmatycy Holocaustu i ci, ktrzy chc sobie Holocaust przywaszczy: Czy wolno, czy naley tak mwi o Auschwitz? Ale waciwie co znaczy to tak? A tak, na wesoo, jzykiem komedii - powiedz zapewne ci, ktrzy widzieli film poprzez pryzmat ideologii (czy mwic cile, nie widzieli) i nie zrozumieli z niego ani jednego sowa i ani jednej sceny. A przede wszystkim nie zrozumieli, e zamys Benigniego nie by wcale komiczny, ale tragiczny. Nie ulega wtpliwoci, e sam zamys reysera, podobnie jak posta gwnego bohatera, Guido, ukazuje si w filmie bardzo powoli. W cigu pierwszych dwudziestutrzydziestu minut wydaje si nam, e ogldamy star burlesk. Dopiero pniej pojmujemy, e to pozornie absurdalne wprowadzenie stanowi organiczn cz dramaturgii filmu i ycia. Kiedy potknicia i gafy gwnego bohatera staj si ju trudne do wytrzymania, zza maski bLizna wylania si czarodziej. Podnosi paeczk i z kadym sowem, kad klatk film nabiera wymiaru duchowego. W broszurce doczonej do kasety czytam, e twrcy filmu przywizuj wielk wag do wiernego odtworzenia obozowej codziennoci, do wiarygodnoci przedmiotw, rekwizytw itd. Na szczcie, si im nie udao. Wiarygodno wprawdzie wynika ze szczegw, ale niekoniecznie z prawdziwoci przedmiotw. Brama pokazanego w filmie obozu tak mniej wicej przypomina prawdziw bram obozu w Birkenau, jak w filmie Felliniego A statek pynie okrt przypomina prawdziwy okrt z czasw monarchii austro-wgierskiej. Tu idzie o co zupenie innego: prawdziwy jest duch tego filmu, jego dusza, ten film jest jak pradawne zaklcie, ktre porusza nas z si bani. W pierwszej chwili bajka wydaje si dosy gupia. Guido oszukuje swojego syna Giosue, e Auschwitz to tylko zabawa. Pokonywanie trudnoci nagradzane jest punktami, a ten, kto zdobdzie najwiksz liczb punktw, w kocu zabawy wygra prawdziwy czog. Ale czy w tym kamstwie nie rozpoznajemy jednego z najwaniejszych elementw naszej rzeczywistoci? Mdli nas od smrodu palonych cia, a jednak nie potrafimy uwierzy, e to wszystko moe by prawda. Czowiek atwiej dopuszcza do siebie optymistyczne myli, takie, ktre pozwalaj mu przey, a obietnica prawdziwego czogu jest jedn z takich myli. W filmie jest scena, o ktrej pewnie jeszcze nieraz bdzie mowa. Myl o scenie, kiedy bohater filmu, Guido, podejmuje si roli tumacza i przekazuje mieszkacom baraku i swojemu czteroletniemu synowi sowa oficera SS, ktry zapoznaje winiw z porzdkiem obowizujcym na terenie obozu. Scena ta zawiera treci, ktrych nie sposb przekaza racjonalnym jzykiem, jednoczenie za mwi wszystko o absurdzie tamtego strasznego wiata i duchowej sile sabego, bezbronnego czowieka, skazanego na konfrontacj z absurdem. Nie ma w tym filmie ladu gigantomanii, sentymentalnych, mczcych szczegw, wskazywania palcem. Wszystko jest jasne, proste i prze mawia wprost do serca, a zy same napywaj czowiekowi do oczu. Dramaturgia filmu swoj precyzj przypomina dobr tragedi. Guido musi umrze, musi umrze wanie wtedy i tak, jak umiera. Przed mierci kiedy ju wiemy, jak kocha ycie - robi kilka chaplinowskich min, by wygldajcemu ze swojej kryjwki chopcu da wiar i si. O doskonaym smaku i stylu reysera wiadczy to, e nie widzimy mierci bohatera; krtkie odgosy karabinowej serii graj wan dramaturgiczn rol. Przed chopcem wreszcie pojawia si wygrana: prawdziwy czog. Ale wtedy w filmie panuje ju al po zepsutej zabawie. T zabaw rozumiemy to pniej - nazywa si rwnie cywilizacj, ludzkoci, wolnoci, wszystkim co czowiek kiedy uwaa za warto. I kiedy chopiec krzyczy w ramionach odnalezionej matki: Wygralimy! - sowo to jest niczym peen blu tren. Benigni, twrca filmu, jak przeczytaem, urodzi si w 1952 roku. Naley do nowego pokolenia, ktre zmaga si z upiorami Auschwitz i ktre ma si i odwag, by przyzna si, e potrzebuje tej aobnej spucizny.

Budapeszt niepotrzebne wyznanie (Zeit-Magazin, 1998)

Rzeczywicie, najwyszy czas, bym wyjani moje relacje z miastem, w ktrym mieszkam od szedziesiciu lat i ktre coraz mniej znam. To, e zabieram si do tego z inspiracji obcych, na prob ZeitMagazin jest okolicznoci bardzo sprzyjajc. Jestem wolny, nie ogranicza mnie jednostronnie widziana rzeczywisto, ktr wspobywatele co chwila podsuwaj mi pod nos. Opisuj na przykad ulic dyszc lodowatym oddechem pustki, jak gdyby z obrazu Chirico przedstawiajcego dzielnic miasta zastyg w ostrym wietle, a moi rodacy natychmiast zaczynaj krzycze: aha, poznajemy, to ulica Munkacsyego, tylko gdzie si podzia spoywczy i parapet na drugim pitrze, ten z kolorowymi pelargoniami, no i zabawny pies puli w ogrodzie ssiadw, ktry kadego przedpoudnia, kiedy dzwoni listonosz, podnosi weso wrzaw! Fakt, tych trzech motyww nie ma w moim owkowym szkicu; ale s, dajmy na to, trzy inne, ktre uszy uwagi moich rodakw. A wic rzeczywisto nie jest niczym innym ni tworem naszej wyobrani, i cho mieszkamy w tym samym domu, przy tej samej ulicy, wyglda na to, e ja mieszkam w innym domu, w innym miecie ni moi ssiedzi. Tak wic usyszycie tutaj o moim wasnym, o tym szczeglnym Budapeszcie, ktry istnieje w mojej wyobrani i w mojej pamici. Czy to bdzie prawdziwy opis rzeczywistego Budapesztu? Co ja mam z nim wsplnego? Jestem emigrantem, ktry od lat nie moe zaatwi potrzebnych do podry dokumentw i cigle si obawia, by zbytnio nie zapuci w tym miecie korzeni, bo przecie w kadej chwili moe zadzwoni do drzwi listonosz i przynie kopert z potrzebnymi papierami; chyba ju cilej nie jestem w stanie wyrazi relacji, jaka wie mnie z tym miastem, a moe nawet z caym yciem. Co byoby mi al zostawi, gdybym jednak pewnego dnia musia si spakowa? Gdybym sprbowa si nad tym zastanowi, by moe zbliybym si do tajemnicy, ktra po przypadkowym fakcie narodzin kryje si we wszystkich wiadomych czy niewiadomych wyborach. al byoby mi przede wszystkim widokw Budapesztu jako czci przyrody. Kady, kto tutaj przyjedzie i nie prbuje z nikim rozmawia albo na przykad jest guchoniemy - natychmiast staje si kosmopolit. Budapeszt, ze wzgldu na swoje pooenie i architektur, szczliwym zbiegiem okolicznoci nie jest monstrualny, jak wikszo okropnych duych miast, Budapeszt zwodzi tajemnic, ktr wspczesny czowiek, czuy na wszelkie impulsy, natychmiast wychwytuje niczym doskonaa antena i chtnie si do niej dostraja. To rozlegle, alejednoczenie przytulne miasto obiecuje, e nas do siebie przyjmie, e bdziemy do niego nalee. W dziecistwie ujmujce pikno Budapesztu wywierao na mnie szczeglne wraenie. Lubiem przecinajc cae miasto trakcj tramwajow, ktra prowadzia z gstwiny Jzsefvaros w nage otwierajc si przestrze, w budaskie gry, aksamitnie bkitniejce po drugiej stronie rzeki. Dzi nie ma ju wikszoci tych linii i tylko kilka ulic nosi do dzi te same nazwy, co w latach mojego dziecistwa. Historia przetoczya si przez to miasto niczym walec - mona powiedzie, dziaaa z totaln si absolutu dajc nie tylko ludzkich dusz, ale nawet nazw ulic. Na przykad ulica Andrassyego, aleja zaprojektowana na wzr Champs Elysees czy Kurfurstendamm, cignca si od Dunaju do rozlegego placu przed parkami Varosliget, miaa pi nazw. Pocztkowo nosia nazw Bulwaru. Pniej nazwano j imieniem wczesnego premiera Andrassyego. Po drugiej wojnie wiatowej nazw zmieniono na ulic Stalina, w czasie rewolucji 1956 roku bya to ulica Wgierskiej Modziey, a za Kadara ulica Republiki Ludowej. Gwny plac tej ulicy, majcy ksztat figury geometrycznej, nazywa si pocztkowo Oktagon, potem plac Mussoliniego, wreszcie plac 7 Listopada. Nie chciabym jednak dalej pisa w stylu bezdusznych bedekerw. Z zaskoczeniem spostrzegam tylko, jak obojtnie przebiegam dzi Oktagon, gdy co w tej okolicy zaatwiam. Nie ma we mnie ani krzty nostalgii czy jakichkolwiek skojarze. Oczywicie, mam w pamici obraz tego budapeszteskiego placu, placu Oktagon, ale tak samo miabym go w pamici, gdybym teraz by gdziekolwiek indziej, w Berlinie, Londynie czy w Szolnoku. Mam te, czasem wprawdzie niewolne od blu, wspomnienia ze znajdujcych si tam kawiarni, Claridgea, a zwaszcza Savoyu czy Abbazii; ale mwi mi o nich pami, a nie rzeczywisty Oktagon, na ktry teraz nawet nie patrz. Czowiek ma wiele ywotw, ktre charakterem rni si od siebie, a miniony czas zmienia czy nawet usuwa teraniejszo. Nie o to chodzi, e z naszego miasta wyrastamy czy, przeciwnie, wykruszamy si z niego: idzie o to, e nagle i to chyba jest najbardziej zaskakujce - rozgldamy si wokoo niczym obcy, jak gdybymy nigdy przedtem tu nie byli. I nazajutrz, kiedy ponownie czujemy t obco, godzimy si, zrezygnowani, e tego uczucia nic ju nigdy nie zmieni. Niedawno, ze wiadomym zamiarem przywoania wspomnie, poszedem na pewn ulic u stp Ranego Wzgrza: i szybko zrozumiaem, e to miejsce nie tylko mi nie pomoe, ale wrcz utrudni przywoanie zwizanych z nim wspomnie. Nie odnalazem ju ladu cienistej, cichej, ekskluzywnej budaskiej uliczki, przy ktrej wiatach bezporednio poprzedzajcych wojn mieszkaa moja matka ze swoim nowym mem. Musiaem odwraca wzrok od otoczonego asfaltow pustyni betonowego hotelowego bunkra, wymylonego przez jakiego szalonego socjalistycznego architekta,

by przypomnie sobie tajemniczy may paacyk, w czasach mojego dziecistwa przesonity w poowie ogrodzeniem i bogat rolinnoci rozcigajcego si wok ogrodu. Bya to wwczas siedziba ambasady tureckiej, do niej wiosn 1944 roku uciek przed niemieckim okupantem wgierski premier, ktry wanie toczy potajemne, beznadziejne rokowania pokojowe z aliantami. Kiedy latem, po zakoczeniu wojny, w czasach wielkiej ndzy znowu znalazem si na tej ulicy, na miejscu neobarokowego - czy moe utrzymanego w stylu rokoko? - paacyku bya tylko mao stylowa ruina, ogrodzenie zniko, a w zdziczaym parku beczaa koza z wymionami penymi mleka, przywizana do jakiego w popiechu zatknitego palika, i witaa mnie, bodc zwieszonym bem. Widz, e historia wczeniej zrujnowaa moj dziecic harmoni z tym miastem. Mj ojciec interesowa si teraz jak kobiet, z ktr si pniej oeni; a ta historia znowu wyprowadzia mnie z Budy w gstwin peszteskich dzielnic. Pewnego wieczoru, kiedy wracalimy do domu ze spotkania z tamt kobiet i szlimy akurat placem Sandora (dzi Gutenberga), ojciec nagle si zatrzyma i kaza mi by cicho. Od strony Bulwaru dochodziy krzyki. I powiedzia e tym razem nie pjdziemy t drog co zwykle, ale troch okrnie. Prawie biegiem prowadzi mnie przez ciemne, boczne uliczki, nie wiedziaem nawet, ktrdy idziemy. Krzyk powoli zosta za nami. Ojciec wytumaczy mi, e w pobliskim kinie graj niemiecki film yd Suss i e wychodzcy z kina tum szuka ydw wrd przechodniw i urzdza pogrom. On, ze swoimi piknymi, gstymi, Czarnymi wosami i lekko lewantysk twarz, atwo mg sta si obiektem zainteresowania, a tamci z atwoci mogli dostrzec, e jest tym, kim jest: ydem. Miaem wtedy z dziewi lat i nigdy jeszcze nie syszaem sowa pogrom. Nawet zapytaem ojca, co znaczy. Nie bardzo potrafi mi wytumaczy. Albo nie chcia. Sens tego sowa zdradzao jego zachowanie i drce rce. Zrozumiaem: z powodu jakich cech, o ktrych nie wiedziaem zbyt wiele, musz ba si ludzi. Ale moj dziecic dusz najbardziej przytoczya naga wiadomo, e mnie tu nie lubi. A jednak, pniej jeszcze dwa razy wiadomie zdecydowaem, e bd mieszka w Budapeszcie. Spord tych dwch decyzji wczeniejsza nie bya chyba do koca wiadoma. Po pierwsze, moja nie cakiem szesnastoletnia wiadomo niewiele wiedziaa o wadze tej decyzji. Jak ju kiedy napisaem, wrciem tu niczym zabkany pies, wiedziony zwierzcym instynktem. Nawet nie zastanowiem si, e mog jecha gdzie indziej, chocia w obozie koncentracyjnym Buchenwald, ktry pn wiosn 1945 roku zamieniono w przymusowe miejsce zamieszkania dla displaced persons czyli osb przemieszczonych ze swoich miejsc, zarzucono mnie wspaniaymi propozycjami. Mog jecha do Szwecji albo do Szwajcarii, tam mnie wylecz, doprowadz do porzdku, a potem nawet do Stanw Zjednoczonych, na uczelni. Pokazali mi fotografi ogarnitego wojn Budapesztu, ktr zamieszczono chyba w jakim amerykaskim pimie. Na zdjciu natychmiast rozpoznaem plac Kalvina. Musz doda, e przedwojenny plac Kalvina nie przypomina tego, co dzisiaj znajduje si w tym miejscu. By jedn z ozdb miasta, na rodku staa fontanna z Neptunem, wok wznosiy si eleganckie kamienice; dobrze znaem ten plac, zatrzymywa si tam mj ulubiony tramwaj, szesnastka, jadcy z ulicy Kecskemeti w stron placu Baross. Z fotografii wynikao, e plac jest cay zburzony. Walce si domy, pozrywana trakcja, pade konie. Chcesz tam wraca? pytali. Tak, chciaem tam wraca i, cho nie bez trudnoci, wrciem. Za drugim razem byem ju w peni wiadomy, jakie znaczenie dla moich dalszych losw bdzie miaa taka decyzja. Miaem wtedy dwadziecia siedem lat, wanie stumiono powstanie 1956 roku. Wszystko kazao mi opuci to miejsce, ale pewne wczeniej podjte postanowienie, ktre okrelio poniekd moje ycie, kazao mitu zosta. Niedawno - dwa czy trzy lata wczeniej przydarzya mi si dziwna rzecz: byem ju dowiadczony dwoma totalitaryzmami, dwoma terrorami, kiedy z mojego czerwonego reklamowego pira, niczym z wkutego w y wenflonu, zacz spywa na papier czerwony tekst. Pisaem i czuem, e z tego zajcia nie chc ju nigdy rezygnowa. A dobrze wiedziaem, e jeli wyjad z tego miejsca, gdzie ludzie mwi tym samym jzykiem co ja, ju nigdy nie bd pisa. Byo za pno. Jako szesnastolatek mogem si jeszcze nauczy obcego jzyka, majc lat dwadziecia siedem, ju nie. Musiaem wic zosta, a skoro zostaem, musiaem pogodzi si z tym, e teatr dziesicioleci, jakie nastpiy po rewolucji, tamto rwnie zadziwiajce, jak przytaczajce dowiadczenie w decydujcym stopniu wpynie na moje ycie i okreli ca moj mentalno. I nie tylko j uformuje, ale take zdeformuje. Nigdy jednak nie aowaem decyzji o pozostaniu, podobnie jak czowiek uczy si ceni prby, przed ktrymi stawia go ycie i ktre pniej pozwol mu wycign wnioski, lepiej pozna siebie samego. Braem udzia w dziwnym okresie budapeszteskiego ycia, w szarej wegetacji i beznadziejnej codziennoci, ktre nazywano tu socjalizmem; i chyba poznaem, na czym polega witalno tego miasta, gdzie ma ono swoje korzenie i skd czerpie si, ktra pomoga mu przetrwa pustk tych dziesicioleci. Nie ma chyba ksiki, w ktrej bym o tym nie pisa: zawsze pisaem o przymusie przeycia i nieodcznym wstydzie. Ile napisaem ksiek cho nie byo ich wiele tyle pojawia si w nich Budapesztw, a kady z nich jest inny: wojenny, udrczony zniszczeniami totalnego pokoju (eby przytoczy sowa jednego z moich opowiada, Angielskiej flagi), kiedy indziej wykrzywiony grymasem tak cenionego przez Zachd gulaszowego socjalizmu, potem wreszcie pojawia si oblicze Budapesztu postkomunistycznego. Opisywaem to miasto i poznawaem siebie samego.

Dzi ju wiem, e to pasja pisania oderwaa mnie od miasta, w ktrym mieszkam. Bo przecie moja pasja, pisanie, zawsze potrzebna mi bya do tego, by si uwolni od nacisku, jaki wywieray na mnie okolicznoci i otoczenie. A opisywanie Budapesztu raz po raz suyo raczej temu, by si od niego uwolni, a nie temu, by go upamitni. Tak wic za pomoc kadego kolejnego tekstu powoli zostawiaem to miasto za sob, cho w rzeczywistoci nie zrobiem nigdy ani kroku poza nie. Dzi mgbym ju to zrobi, nie tylko w wyobrani, ale naprawd. To wielka zmiana, i nie sdz, by jej znaczenie mi umkno. W mojej ksice Ja, inny - napisanej w 1991 roku znalazem takie zdanie: Wolnoci nie da si dowiadczy tam, gdzie cierpielimy niewol. Czego wic jeszcze tu szukam? Z wolnym Budapesztem nic mnie nie czy, dlatego nie, e wolno - moja wolno i wolno tego miasta - ten zwizek zniszczyy. Mieszkam tutaj, ale mgbym mieszka gdziekolwiek indziej: nie musz tu mieszka, i to mi przeszkadza, niczym zakoczony zwizek, ktrego jednak nie chce si definitywnie skoczy. W sensie intelektualnym nic nie tumaczy, dlaczego tu zostaem, inaczej - paradoksalnie - ni w czasach dyktatury, kiedy moja obecno w tym miecie miaa wytumaczenie. Mwic cile: moje ycie tutaj nie ma ju ceny. Budapeszt nie jest ju miejscem dla intelektualisty, nawet jeeli mylimy tylko o inspiracji negatywnej; nie ma ju w nim intelektualnej atmosfery. Budapeszt jest miastem bez pamici, w ktrym zamiast wibrujcych emocji autoanalizy i gbokiego zrozumienia rodz si legendy i pena faszu nostalgia. By moe to jest potrzebne, by moe takiej wanie amnezji czy, jak kto woli, intelektualnej elastycznoci to miasto zawdzicza wieczn modo i umiejtno przystosowania si do ycia. To miasto zawsze byo gotowe do zmian: tylko e to jego nowe oblicze w jakim sensie mnie ju nie dotyczy, gdy nie wzbogaca mnie intelektualnie, nie wystawia na prb mojego moralnego krgosupa. A zatem: to miasto jest mi ju niepotrzebne, podobnie jak ja staem si jemu niepotrzebny; fakt, e tu mieszkam, nie wynika z moich kolejnych wyborw, wrcz przeciwnie, z niedokonania wyboru, wcale te nie dlatego tu mieszkam, e musz tu by, e mam tu co wanego do zaatwienia. Cigle jestem urzeczony piknem tego miasta, podobnie jak w dziecistwie; ale ycie duchowe, ktre zbudowaem wbrew temu miastu, przeszkadza mi si nim bez wtpliwoci zachwyca. Jestem przyszym emigrantem ktry cigle przesuwa dzie, kiedy odbierze paszport. Rzeczywicie, nie spieszy mi si. I nie przecz, cakiem wygodnie si tu urzdziem. Mam pokj do pracy, a para niebieskich oczu towarzyszy mojemu yciu. Gdybym musia co wyzna, wyznabym: jestem szczliwy. Ale to mi nie przeszkadza szykowa walizk, niech sobie stoi w pokoju, dla przypomnienia.

Czy zmartwychwstanie?! ... (Neue Zurcher Zeitung, 1999)

Kiedy zeszej zimy ponownie przeczytaem mow wygoszon przez Churchilla w Zurychu w 1946 roku, mow, w ktrej niczym prawdziwy polityczny wieszcz wry zmartwychwstanie Europy i stworzenie Europy zjednoczonej, w Europie panowa jeszcze pokj. Pastwa czonkowskie Unii Europejskiej uparcie targoway si o finanse. Na Wgrzech zastanawiano si nad wchodzcymi w rachub i nad nierealnymi terminami przyczenia Wgier do Unii. W odlegej prowincji ssiedniej Jugosawii - w Kosowie - wytrwale mordowano przeznaczon do eksterminacji mniejszo. NATO, ktrego czonkiem Wgry zostay w marcu od dziesiciu lat bezustannie grozio sprawcom ludobjstwa. Panowa pokj. Ale w ostatnich tygodniach marca kontynent obudzi warkot samolotw i huk bomb. Pytanie jednak, czy rzeczywicie obudzi. Chciabym zada to pytanie cilej, a brzmi ono: czy my si obudzilimy, czy ja si obudziem. Pytanie trzeba postawi w ten sposb, bo to, co si teraz dzieje, dotyczy kadego z nas osobicie. Nie zdarzya si na wiecie wojna, ktra nie przyniosaby gbokich zmian albo ktrej nie spowodoway gbokie zmiany, tak jak niedostrzegalnie narastajce naprenia doprowadzaj w kocu do trzsienia ziemi: i teraz, niczym wrd huku, dymu i paniki trzsienia ziemi, nie widzimy jeszcze, e wanie co na naszych oczach ulega zniszczeniu albo, przeciwnie, wanie si rodzi. Tego czego, co wanie ginie albo si rodzi, nie mona nazwa adnym imieniem, po prostu dlatego e nie ma nazwy. Ta nazwa narodzi si z tej wojny, nie mam wtpliwoci. By kiedy plan Marshalla, ale by te traktat jataski, i one na dugi czas okreliy oblicze tego kontynentu, a nawet caego wiata. Najpierw szo o dobrobyt, potem o wolno, jeszcze pniej o jako ycia; a po drugiej stronie chodzio o ideologi, o socjalizm, ktry szybko okaza si wrogiem dobrobytu, wolnoci i jakoci ycia. Sowem: byy dwie Europy i dzi te s dwie Europy, to trzeba byo powiedzie na samym pocztku. Bo gdyby byo inaczej, nie mielibymy dzisiaj wojny na Bakanach. Zaznacz od razu, e nie chc mwi o samej wojnie, ktra zreszt, nim te sowa trafi do czytelnikw, mam nadziej, ju si skoczy. Tylko e nie jest obojtne, jak do tego dojdzie. Niegodny pokj zniweczyby wszelkie nadzieje, ktre w tym strasznym wieku ludobjstwa i bezprawia totalitarnych pastw jeszcze pozostay. Ale tego nie rozumiej ci, ktrzy w imi pisanej du liter Prawdy pytaj, czy wolno napa na suwerenne pastwo nie bdce czonkiem NATO tylko dlatego, e dopuszcza si ono eksterminacji wasnych

mniejszoci narodowych, a potem zadaj pytanie, dlaczego w imi solidarnoci z przeladowanymi Kurdami nie zbombardowano za jednym zamachem Turcji. Tylko e ta pisana du liter Prawda od dawna ju nie istnieje. Zmuszony przez Hitlera do emigracji Tomasz Mann w eseju Uwaga, Europo! napisa: Skoro prawda nie jest dana raz na zawsze, ale si zmienia, wwczas tym gbsza, tym gruntowniejsza, tym subtelniejsza winna by troska o ni czowieka ducha; jego wraliwo na poruszenia ducha wiata, na przemiany w obrazie prawdy. Moe dlatego, e prawda jest taka zmienna, tak bardzo wysuwa si dzisiaj na pierwszy plan i da definicji adekwatnej do swoich czasw. Nie lubi ksiek historykw czy prawnikw, ktrzy wykazuj, e proces norymberski nie by praworzdny. Nie wiem, nie jestem ani historykiem, ani prawnikiem. Ale czy mona sobie wyobrazi, e po tylu zniszczeniach i potwornociach, ktre nazistowskie Niemcy sprowadziy na Europ, jak powiedzia Churchill: Podczas ostatniej wojny dopuszczono si zbrodni i rzezi, ktre nie miay miejsca od najazdu Mongow w trzynastym wieku i ktre nie maj odpowiednika w caej historii ludzkoci; czy mona sobie wyobrazi, e po najwikszym gospodarczym i moralnym upadku Europy zwyciskie potgi nie bd dy do katharsis, nawet jeeli z natury rzeczy musiaoby si ono ukaza w sdziowskiej todze wymiaru sprawiedliwoci? Bez wtpienia motorem wojen jest interes polityczny, gospodarczy czy ekonomiczny, ale pozostaje faktem, e wszystkie dwudziestowieczne wojny, w przeciwiestwie do wojen znanych z historii, maj zabarwienie moralne. S wojnami ideologicznymi, zawsze napdzanymi przez jak absolutn prawd, zawsze odwouj si do motyww moralnych, ju choby dlatego, e kada z walczcych stron wie, i w naszym stuleciu nic wojny nie tumaczy ani nic nie usprawiedliwia. Ju kiedy powiedziaem, e w nowoczesnym - czy postmodernistycznym wiecie granice wykrelaj nie narody, rasy czy grupy wyznaniowe, ale wiatopogldy i postawy; oddzielaj racj i fanatyzm, wyrozumiao i histeri, twrcze dziaanie i destrukcyjn dz wadzy. W wieku niewierzcych trwaj biblijne wojny, wojny pomidzy dobrem a zem. Sowa te dlatego pisz w cudzysowie, e nie wiemy, co to dobro, a co zo. Rozumiemy te pojcia zupenie inaczej i tak dugo pozostan one dyskusyjne, a kiedy narodzi si wsplnie uformowany i wsplnie uznawany trway system wartoci. Stanie si on tym czym, o czym mwilimy na pocztku i co bez naleytego zastanowienia jako nazwalimy, cho przecie taki system wartoci nie istnieje. Nie istnieje i wywouje w nas bolesne poczucie jego braku, nik wiadomo przynalenoci do czego wsplnego, co czasami ujawnia si w narodzie jako gorycz niespenionego obowizku. Wyglda na to, e wiadomo europejskiej tosamoci najwyraniej dochodzi do gosu w sytuacji zagroenia. Na przykad w latach zimnej wojny Berlin Zachodni wydawa si najbardziej europejskim miastem, dlatego e by najbardziej zagroonym miastem Europy Zachodniej, a nawet caej Europy. Wydawao si, e to nie Berlin Zachodni jest otoczony murem, ale rozcigajce si za murem a do Morza Arktycznego wielkie, monolityczne Imperium, a to zudzenie powodowaa obecna w nas wszystkich nadzieja na wolno. Europejska rzeczywisto w czasach istnienia Zwizku Radzieckiego bya czym widocznym, rzec mona, dramatycznie odczuwalnym, cho rzeczywisto t w dwch czciach podzielonej Europy postrzegano zupenie inaczej. W tamtych latach Europa Zachodnia znajdowaa si w do wygodnej sytuacji: osonita ochronn tarcz Stanw Zjednoczonych, zajmowaa si tylko swoimi problemami musiaa utrzyma demokracj i status pastw dobrobytu. Wtedy zici si wielki sen Churchilla, pojednanie Niemiec i Francji. Nie roztrzsajmy teraz, ktry z krajw ponis dla tego pojednania wiksz ofiar; zastanwmy si lepiej, dokd ta szkoa sztuk pokoju zaprowadzia wiksz czy szczliwsz poow Niemiec, pogronych w dumie nazizmu i w intelektualnej i materialnej ruinie przegranej wojny. To bya szkoa prawdziwego wychowania, najlepszego gatunku Bildungsroman. Nic nie mog na to poradzi, ale jestem pisarzem i wsplnota europejska zawsze jawi mi si jako obraz, jako wzruszajca scena: twardzi mczyni, ktrzy przez dugie lata ze sob walczyli, czyhali na swoje ycie, teraz, gdy osignli dojrzay wiek, nagle stanli naprzeciw siebie; i zamiast sign po pistolety, nieoczekiwanie padli sobie w ramiona, jak gdyby zrozumieli, e dopeni si ich los, i teraz ju do mierci czeka ich jedna, godna yciowa droga, gbokie zrozumienie drugiego i wsplna praca. Nim jednak dam si porwa temu radosnemu obrazowi, pozwol sobie zauway, e zudne bezpieczestwo Europy Zachodniej, cho w przeszoci byo twrcze, opierao si na niemoralnych podstawach - jeeli za niemoralne uznamy niestosowanie systemu okrelonych przez ni sam norm. Ze wschodniej perspektywy, zza muru czy zza elaznej kurtyny (znw doskonay termin Churchilla), niemoralny by brak solidarnoci z maymi pastwami, bezwarunkowo rzuconymi na er wielkiej wschodniej bestii, stalinowskiemu Zwizkowi Radzieckiemu, jak rwnie niemoralne byo konformistyczne tumaczenie, e akt ten, spowodowany koniecznoci wiatowej stabilizacji, sta si nienaruszalnym warunkiem wiatowego pokoju. Mona oczywicie w cieniu wstydliwego paktu (przyznaj, e zapewne nieuniknionego) uprawia przydomowy ogrdek, mona si oddawa przyjemnym i poytecznym zajciom, ale w takim ogrdku nie zakwitnie przecie europejska myl, co do tego nikt nie mia wtpliwoci. Ajak trudno jej zakwitn, najlepszym dowodem s trwajce od dziesiciu lat targi, ile bdzie kosztowao Uni Europejsk jej poszerzenie o kraje wschodnie, co dla kadego rozsdnie mylcego czowieka wiadczy o sklerozie Unii i ojej twardym jak kamie sercu.

Tak, tak to wszystko wyglda z tutejszej perspektywy, z Modawii, znad Wisy czy znad Dunaju, gdzie pisz te sowa. W paradoksalny sposb teraz, u progu wielkich przemian, wydaje si, e ludzie ju na zawsze pogodzili si ze swoim yciem, o ktrym w drugiej, szczliwszej czci Europy ludzie maj wyobraenie skadajce si jedynie ze stereotypw. Ale poniewa tamto co wydawao si zagubion, nieistniejc myl, brak ten nigdy nie by tak dotkliwy jak wwczas, gdy wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazyway, e ju wszyscy z tego czego zrezygnowali. Mona nawet powiedzie e Europa Wschodnia nigdy nie bya tak europejska jak wtedy, gdy znajdowaa si daleko od Europy. Bo t odlego pokonywao pragnienie, a brak by brakiem europejskiej rzeczywistoci powodujcym e ycie na wschodnich rubieach stawao si absurdem, codzienno za zwyczajn wegetacj. Przymus przetrwania po prostu zmusza do wiary w istnienie tego czego, tak jak wizie w swojej celi wierzy w wolno. Tymczasem odzyskanie wolnoci wcale nie wyzwolio ducha odnowy, zjawiy si upiory zej przeszoci, resentymenty wyaniajce si zza demokratycznej maski przysaniajcej nacjonalizm, odnowiy si stare, zadawnione narodowe rany, wyzwolio si narodowe szalestwo, ktrego skutkiem stay si ludobjstwo i mord. Wszystkich nawet najwikszych sceptykw i pesymistw, zaskoczyo, jak szybko po zwrocie, ktry dokona si w latach 19891990, nabray ycia pogldy, postawy i idee dawno ju uwaane za przestarzae zapomniane i pogrzebane. Jak gdyby w tym cichym, z wielk dyscyplin i rozwag przeprowadzonym przewrocie zapomniano o jednym z najwaniejszych elementw, ktry teraz uwolniony od pt krci si z hukiem wok siebie, niczym zapomniany niewypa z dawnych wojen. Kto by pomyla e tak zwana aksamitna rewolucja stanie si dla narodw Europy Wschodniej zegarem, ktrego wskazwki, zamiast do przodu, bd si obraca do tyu i zaczn swoje dziecice igraszki tam, gdzie zatrzymay si z kocem pierwszej wojny wiatowej, gdzie w roku 1919? Jak gdyby od tamtego czasu nic si nie wydarzyo, jak gdyby nie miaa miejsca najbardziej krwawa i najbardziej tragiczna historia Europy, ktrej oni, wanie oni, byli aktywnymi uczestnikami, ale si nigdy z tego nie rozliczyli i szybko o wszystkim zapomnieli. Kto nie potrafi skonfrontowa si z wasn przeszoci, skazany jest na to, by wiecznie j powtarza brzmi czsto cytowane zdanie Santayany. Ci, ktrzy nie potrafili wyplta si z historii, zgin, a wraz z nimi zgin ich narody pisa Elias Canetti. Ale wreszcie musimy zada pytania, sprbowa zrozumie, a przynajmniej przeanalizowa to wszystko, co si z nami dzieje. Upadek sowieckiego imperium - ostatni wielki zwrot historii - to najdziwniejsze wydarzenie, jakie kiedykolwiek miao miejsce. Wielkie rodkowoeuropejskie przymierze odepchno imperium osmaskie od Wiednia a na Wooszczyzn i dalej; potdze Mongow pooyo kres zjednoczenie Chin i rosnca w si Rosja; Napoleona pokonaa, w wyniku licznych bitew, wielka europejska koalicja, i tak dalej. Upadek potgi sowieckiej by za niczym nieoczekiwane przewrcenie si wielkiego dbu, ktry od lat trawio od wewntrz robactwo: byo to wydarzenie, ktrego nie mona byo przewidzie. Narody Europy Wschodniej wyzwoliy si, niewiele czynic dla wasnego wyzwolenia. Prawda, e w 1953 roku w Berlinie miaa miejsce robotnicza rewolucja, w 1956 roku doszo do rewolucji na Wgrzech, w 1968 roku bya praska wiosna; w 1980 roku powsta w Polsce ruch Solidarnoci: wszystkie te wydarzenia byy gorzk nauk. Wane wydarzenia historyczne cechuje jednak to, e maj swj dalszy cig pisze francuski historyk Fernand Braudel. A tamte wydarzenia nie miay adnego dalszego cigu poza represjami, rozgoryczeniem, coraz bardziej przytaczajcym osamotnieniem i rezygnacj. W kocu te narody od dawna nie wierzyy, e mog odmieni swj los. Kady pragn, by imperium si rozpado, ale nikt w to nie wierzy ani nikt tego nie chcia. A kiedy ju - bez ich udziau - do tego doszo, patrzyy ze zdziwieniem, a nawet z niechci, nic nie rozumiejc. Nie rozumiay, e zostay uczestnikami wielkiego dramatu, a moe nawet jego gwnymi aktorami, nie dokonay bowiem czynw, przez ktre stayby si lepszymi, a wielki upadek przynisby prawdziwe zmartwychwstanie. W takiej sytuacji dalszym cigiem nie mogo by nic innego ni byle jakie przetrwanie. Pastwowy totalitaryzm i nieodczna kolaboracja jako forma ycia narodu to nie tylko struktura wadzy, ale take struktura psychologiczna - perwersja, ponienie, frustracja i mae tajemnice, tandetna nostalgia i uczucie poddastwa niczym u zwierzt yjcych w stadzie, brudna wolno infantylnego braku odpowiedzialnoci i pogarda dla wszystkich, ktrzy wybrali inne ycie i nie mwi zaszyfrowanym jzykiem wtajemniczonych. Dzi jestemy wiadkami narodzin nowego mitu; przedmiotem i bohaterem tego mitu jest pewien, podobno specyficzny, typ czowieka, czowiek rodkowoeuropejski, ktry -jak wie gosi - ze swojego przetrwania czerpie szczegln wiedz. By moe taki czowiek w rzeczywistoci nie istnieje i tylko przyni si komu pewnej rozgwiedonej nocy, gdzie nad Balatonem, w gonej dziki ostatnim ksikom Gyorgya Konrada wiosce Hegymagas. Czowiek rodkowoeuropejski uwaa si za czowieka nic nieznaczcego, ktry zamiast tworzy histori, chce j tylko przey pisze Konrad i by moe ma racj, cho nie sdz, eby t cech mona byo uzna za cnot. atwo jest bowiem stworzy wschodnioeuropejsk czy rodkowoeuropejsk typologi czowieka, problem jednak jest w tym, e tak jak wiele innych typologii, i ta sprowadza si do oglnikw i dlatego nie jest wiele warta. Ja te mgbym opisa typ Wschodnioeuropejczyka czy, jak wol autorzy mitu, rodkowoeuropejczyka. Ten typ ludzki charakteryzuje si tym, e ma krtk szyj, ciao w ksztacie prostokta,

natrtnie widrujce mae oczka i zajmuje si wysadzaniem w powietrze samochodw albo czystkami etnicznymi. W rzeczywistoci za jest tak, e w Europie Wschodniej i w Europie rodkowej podobnie jak gdzie indziej, jest wielu rnych ludzi, dobrych i zych, miych i antypatycznych, agodnych i agresywnych, a wszyscy oni charakteryzuj si tym, e nigdy nie yli w prawdziwej, funkcjonujcej demokracji. Wedle oglnych opinii demokracja jest systemem politycznym, ale jeli si dobrze zastanowimy, demokracja jest raczej kultur, nie tylko systemem - i tu sowa kultura uywam w takim znaczeniu, W jakim si mwi o kulturze rolnej. W Europie Zachodniej demokracje tworzyy si w sposb organiczny, demokracja jako system polityczny wyrosa tam na gruncie kultury spoecznej, w wyniku koniecznoci ekonomicznej i politycznej, a take zmian zachodzcych w ludzkiej mentalnoci. W Europie rodkowej i Wschodniej najpierw wprowadzono - jeeli wprowadzono - system polityczny, a spoeczestwo musiao si do niego powoli, z trudem i w blach dostosowa. Ale czy podobnie nie byo z socjalizmem? Socjalizm w wielu krajach zbudowano wprost na podwalinach feudalizmu, a najbardziej groteskowym efektem byo to, e ideologia podniesiona do rangi religii pastwowej staa w cakowitej sprzecznoci z codzienn praktyk. I t brutaln sprzeczno dao si pokona, jedynie uciekajc si do terroru. Tak wic moemy powiedzie, e Europejczycy z Europy rodkowej i Wschodniej byli wychowankami terroru, podczas gdy mieszkacy Europy Zachodniej wychowywali si w wiecie rzdzcym si zasadami praworzdnoci i wolnoci czowieka. A to istotna, cho wcale nie niemoliwa do zniwelowania rnica. Ale czy naley j demonstrowa tak radykalnie, jak to miao miejsce w Kosowie, o tym wielu z nas nie pomylao. Wiem dobrze, e takie zdanie moe suy jedynie temu, eby mdrzy ludzie porozumiewawczo na siebie spojrzeli i z umieszkiem wyszoci zaczli mi tumaczy, e wojny nie wybuchaj z pobudek moralnych ani te po to, by kogokolwiek wychowywa czy cokolwiek demonstrowa. I tu pojawiaj si argumenty wiatopogldowe, mapy, dywagacje na temat roli Bakanw lecych na styku wpyww rosyjskich i muzumaskich, eleganckie aluzje do dolnych czci europejskiego ciaa, jak Churchill nazwa Bakany. Wszystko to prawda, mgbym nawet odpowiedzie, e z jakiegokolwiek powodu wybucha wojna, rezultat i tak jest nieprzewidywalny i czsto nie ma adnego zwizku z jej pozornymi przyczynami. Nie ulega wtpliwoci, e Hitler nie dlatego rozpocz wojn, by moga powsta Republika Federalna Niemiec, ani Japonia nie dlatego zaatakowaa w Pearl Harbor amerykask flot, by w pitnacie lat pniej sta si integraln czci zachodnich demokracji (!) i jedn z najbardziej istotnych si napdowych gospodarki, podobnie jak Miloszevi nie przeprowadza w Jugosawii czystek etnicznych, by wszystkie narody yy tam w spokoju. Jeli wic nie sprbujemy jak najkorzystniej i jak najszybciej uczyni celu wojny na Bakanach swoim celem, by w ten sposb zyska wpyw na jej skutki, bdziemy mogli powiedzie, e przez t wojn nastpi epokowy przeom, gdy jak ju na pocztku zauwayem, wojna ta wszystkich nas zmusia do dokonania wyboru i zajcia wobec niej stanowiska. W tym przypadku mamy jednak prawo sdzi, e celem tej wojny jest pokonanie najgroniejszej historycznej spucizny krajw Europy Wschodniej, ucielenionej w osobie jugosowiaskiego dyktatora. Ci, ktrzy uwaaj, e Miloszevicz jest tylko medialnym przykadem za koniecznego, uosobienia za, wroga zachodnich demokracji, bardzo si myl. Miloszevicz, jak pokazuje jego polityka, demagogia i popeniane czyny - to wschodnioeuropejska rzeczywisto, najbardziej odraajca, beznadziejna i pozbawiona przyszoci odmiana tej rzeczywistoci. Skoro jednak istnieje inna szansa, inna rzeczywisto, droga demokracji, europejskiego rozwoju tych ziem, naley si na co zdecydowa; ale ta decyzja rodzi si po tylu wahaniach, w sytuacjach tak skrajnych, e moe by jedynie decyzj skrajn. Jeli j dobrze rozumiemy, jest nastpujca: dla tego przywdcy, wychowanego w radzieckiej szkole wadzy i mwicego skrajnie nacjonalistycznym jzykiem populistycznej demagogii - postaci trudnej do zniesienia i anachronicznej - nie ma miejsca w zjednoczonej Europie. Nie prbujmy zaprzecza, e w czasie oywania etnicznych nienawici to wielka nauka dla nacjonalistw z maych narodw wschodnioeuropejskich. Wojna w Kosowie uczy, e tam, gdzie reakcyjna polityka, wyrastajca z manipulacji narodowymi uczuciami, powouje do ycia formacje polityczne, tam jeszcze raz trzeba si zastanowi, czy ideologie uznawane za narodowe i ich reprezentanci przypadkiem nie dziaaj przeciw narodowi. Narodom naszego obszaru geograficznego potrzebny jest demokratyczny rozwj i europejska integracja. W tym samym roku 1946, kiedy Churchiil wygasza mow w Zurychu, jeden z najwikszych wgierskich mylicieli tamtych czasw, Istvan Bib, pisa: Narody Europy Wschodniej i rodkowej trzeba powstrzyma przed cigym niepokojeniem Europy walkami o sporne terytoria. Europa ponad wszystko potrzebuje stabilizacji, a pastwa, ktre utraciy cz swoich ziem, naley si zmusi do porzucenia rewizjonistycznych de, podobnie jak pastwa, ktre zyskay nowe terytoria, naley si powstrzyma przed uciskaniem mniejszoci narodowych. Gdyby istniao to co, czego w tym tekcie a tym bardziej w realnym yciu - tak bardzo nam brak, nigdy nikomu nie byaby potrzebna wadza reimu. Europejsk myl na razie reprezentuj politycy, strategie i wojsko, a to nie jest dobry znak. Jest to jednak znak bdcy odbiciem naglcej potrzeby. W sensie intelektualnym ta potrzeba ju dawno zostaa wyartykuowana, na przykad przez hrabiego Coudenhove-

Kalergi, ktrego dziea tak bardzo ceni sam Churchill. Ale od czasw Platona dobrze wiemy, e idee pastwa, jakie gosili pisarze i filozofowie, rzadko byy traktowane przez politykw powanie, co raz okazywao si szczliwym zbiegiem okolicznoci, a raz tragedi. I tak idea Paneuropy goszona przez CoudenhoveKalergiego zakiekowaa dopiero wwczas, gdy z horyzontu Europy Zachodniej nagle zniko sowieckie zagroenie, a koszary zjednoczonych - i rosncych w sil - Niemiec opucili amerykascy onierze. Tymczasem potgi Europy Zachodniej - jak gdyby koniec zego, ale zadomowionego porzdku wiata zamiast radoci obudzi w nich niepewno - umwiy si, by ustali te bez wtpienia wielkie zasady, ktrymi rzdzi si bdzie Unia Europejska i w myl ktrych bdzie si izolowa od nowych wschodnioeuropejskich demokracji, czy nawet przed nimi broni. I moe dopiero dramat Kosowa przypomni im o tym, e wschodni granic Europy nie jest Litawa i e cywilizacj, ktra wasn egzystencj potrafi i chce wyraa jedynie w jzyku gospodarki i finansw, czeka wiele zasadzek. Dlatego powiedziaem na samym pocztku, e to co - intelektualny zaczyn europejskiego wspistnienia - by moe zrodzi si dopiero z bezmiernych cierpie bakaskiej wojny albo w ogle przestanie istnie. Krajom wschodnioeuropejskim ta wojna stwarza tragiczn, ale moliw szans, by okreliy swoj tosamo i dobrze zrozumiay wasn sytuacj. Idea jednak jest w stanie zakiekowa i rozkwitn tylko na gruncie wsplnej kultury, takiej, w ktrej wszyscy wyznaj podobne wartoci. A jakie wartoci pozostay dla nas, tych wszystkich, ktrzy przeyli w Auschwitz, w Guagu czy choby w wgierskiej aksamitnej dyktaturze upadek dawnych wartoci, a pniej gosili, e tamte wartoci utraciy ju aktualno? Niewtpliwie u progu dwudziestego pierwszego wieku w sensie etycznym pozostalimy sami. Porzuci nas uniwersalny Bg, porzuciy nas uniwersalne mity i porzucia nas uniwersalna prawda. Sami musimy zbudowa wiat naszych wartoci, dzie za dniem, wytrwa, cho niewidoczn prac etyczn, ktra te wartoci stworzy i uczyni je elementem nowej europejskiej kultury. Nie prowadz nas ani boskie, ani ziemskie drogowskazy i z tego faktu odwani mog czerpa si. Europa Wschodnia zawsze bya rzdzona przez ideologie, ale jej kulawym spoeczestwom nigdy nie brakowao wsplnych wartoci. I wanie dlatego, e spoeczestwa te nie wywalczyy same wasnej wolnoci, ich wartoci, ktrych wikszo suya strategii przeycia narodw i jednostek, nagle okazay si bezuyteczn, moe nawet wstydliw kolaboracj: dlatego t wolno, ktra spada na nie jak z nieba, znaczna cz tych spoeczestw w rzeczywistoci odebraa jako upadek. I kiedy szukajc wsparcia, wycigny ramiona ku zachodnim demokracjom, Zachd sta byo jedynie na krtki ucisk doni i poklepywanie dla otuchy po ramieniu. Europa Zachodnia nie umiaa zdecydowa, jak postpi wobec wschodnich ssiadw, co nam wydawao si but, ktra obraa biedniejszych krewnych. Jasno wida pustk, niepewno, strach przed staniem si niepotrzebnym, gdy nad wiar w przyszo bior gr frustracje wynikajce ze zej przeszoci, narodowych urazw i resentymentw. Nie wszdzie tak byo, ale wszdzie pojawio si niebezpieczestwo gorczkowego - i anachronicznego - nacjonalizmu, niszczcego Jugosawi, ktra staa si polem dziaania krwawych, wykrzykujcych narodowe hasa bojwek. Na Wgrzech -i w innych krajach widzimy i widzielimy, e ualanie si nad sob, pielgnowanie historycznej traumy i frustracji wyzwaa najgorsze siy, uznajce jedynie katastrofy i z nich czerpice dla siebie korzyci. Dlaczego wic nie mielibymy rozpocz czego nowego, czego bardziej optymistycznego? Czy jedyn nauk pync z historii ma by to, e ludzko nigdy si niczego nie nauczy? - pyta Churchill. Dlaczego nie moemy dostrzec w zjednoczonej Europie take zamysu o charakterze narodowym, ju choby dlatego, e kade wielkie i sensowne zamierzenie wyzwaa siy, ktre s w stanie stworzy ludzk wsplnot i potrafi zdystansowa si od przeszoci, zapomnie o niegdysiejszych narodowych urazach. Ale na tym skoczmy, bo tylko bdziemy powtarza myli Churchilla. Jego zamiary ijego program wrd ruin 1946 roku zdawa si utopi. Od tamtego czasu wiele z nich si urzeczywistnio i teraz, kiedy plan ten stan wobec krwawego kryzysu, powtarzamy tylko sowa, ktre Churchill wybra na tytu swojej mowy: Niech zmartwychwstanie Europa! A czy zmartwychwstanie?!...

Jzyk na wygnaniu
Hommage a Fejto (Na dziewidziesite urodziny Ferenca Fejto, 1999)

Drogi Fen, chyba nie jeste zaskoczony, e list do Ciebie zatytuowaem Hommage a Fejto. Podobnie jak ja nie bybym zdziwiony, gdyby si okazao, e nie tylko mnie przyszed do gowy ten pewnie niezbyt oryginalny pomys. Kto mia szczcie kiedykolwiek duej z Tob porozmawia, ten atwo nie zrezygnuje z takiej przyjemnoci. A wic i teraz wyobraam sobie, e jeste obok mnie, tak jak wtedy, gdy w ospaym jesiennym socu spacerowalimy nad Cis. Zjedlimy ju w restauracji obowizkow zup rybn i kluski z

serem i mielimy ochot na krtki spacer. Potem przechadzalimy si midzy domami, jak wida na zdjciu. Trzy umiechnite twarze: Ty, Magdi moja ona - i ja. Ty z Parya, moja ona z Chicago i ja, e tak powiem, znikd. Za nami mur z graffiti: swastyka, a obok niej betlejemska gwiazda, dalej za napis: Precz z Trianon! Wgierska martwa natura pn jesieni 1998 roku. Dokadnie ju nie pamitam, o czym wtedy rozmawialimy. Waciwie wszystko jedno, w kocu zawsze rozmawiamy o tym samym. Nie wiem, czy kiedykolwiek udao mi si powiedzie, ile si od Ciebie nauczyem. Nie liczc kilku wyjtkw, o Wgrzech mogem si czego nauczy jedynie od emigrantw, rzeczywistych czy wewntrznych emigrantw. Z powodu dziwnego splotu zdarze, jakie mnie tu zatrzymay, straciem paru przyjaci, ktrzy prawdopodobnie byliby dla mnie bardzo wani. Gdybym na przykad wraz z Tob chcia przegada cay reim Kadara... absurd, ale czasami bawiem si myl o takiej rozmowie. Pniej poznaem Ligetiego, profesora Kleina, Taboniego; Maraiego ju nie miaem okazji pozna, cho po wojnie, jeszcze jako dziecko, widziaem go kilkakrotnie, jak spacerowa ulic Zarda, na ciece u stp Ranego Wzgrza czy na basenie Lukacsa, gdzie si opala. Niedugo przed przewrotem przed zmian systemu -kiedy rozpad reimu wisia ju w powietrzu, obudzia si we mnie ciekawo, by si wreszcie dowiedzie, gdzie tak naprawd mieszkam, gdzie s korzenie mojego ycia, absurdalnego zarwno w egzystencjalnym, jak i w historycznym sensie. A wic jak si znalazem tu, gdzie teraz jestem, i czego tutaj szukam. Wczeniej przez dugie dziesitki lat nie bardzo mnie to wszystko interesowao. Obca okupacja, wasna dyktatura, idee i postacie dominujce w yciu publicznym - wszystko to, wydawao mi si, uzasadnia niech do brania w tym jakiegokolwiek udziau, niech do wsppracy, w pozytywnym czy te negatywnym sensie, czy choby do wykazania jakiegokolwiek zainteresowania. Beznadziejne sytuacje maj t zalet, e bez kopotu moemy odnale kryjc si w nich nieograniczon wolno. Kiedy postanowiem, e zostan pisarzem (co za koszmarna myl, wiosn 1955 roku), moje wyobraenie o tej profesji byo sub specie aeternitatis. A wic mgliste, wiedziaem jednak, e bd potrzebowa wiele czasu. Uznaem, e moim jedynym zadaniem jest uchroni wasne myli przed przytaczajc presj otoczenia. Pniej tak przygotowywaem si do wyznaczonego sobie zadania, e prawie w ogle nie czytaem wspczesnej literatury wgierskiej albo czytaem j bardzo rzadko. Uwaaem, e to, co mogo si ukaza na Wgrzech, byo kamstwem albo w najlepszym razie byo napisane bardzo ostronie, do granic niemoliwoci ocenzurowane i niepene; tymczasem jednak sam chciaem tam koniecznie co wyda. To prawda, e poza faktem napisania ksiki (wtedy wanie powstawa Los utracony) niczego w tym kierunku nie zrobiem. A kiedy mimo wszystko wziem do rki jak wspczesn ksik, moje uprzedzenia zazwyczaj si potwierdzay. Pamitam na przykad powie Istvana Vasa Utracone domy, ktrej maniera, przypominajca styl modego Cocteau, bardzo mnie zaciekawia. Pniejsze wyznania autora szybko mnie jednak rozczaroway. Zauwayem, e jedn linijk Vas przeznacza dla Gyorgy Aczela, drug dla Gyuli Illyesa, i zrozumiaem, e wcale nie robi tak, by oszukiwa czy stosowa jak taktyk, ale dlatego, e ci ludzie s dla niego prawdziwymi i niepodwaalnymi autorytetami, a ich gosy intelektualnymi kamieniami milowymi. I jeli nawet nie byli dla niego morskimi latarniami, na pewno stanowili wane drogowskazy, byli w jego oczach patriarchalnymi mdrcami. Jeden z nich uosabia wadz ziemsk, czyli zezwalajc na co albo za co karzc Parti, drugi ziemsk transcendencj: Ojczyzn, ktra go zaakceptuje albo odrzuci. I powoli stao si dla mnie jasne, e cay ten mylowy zamt wynika z gboko ukrytego konfliktu, z ydostwa, ktre, uywajc sw Wittgensteina, yo w nich niczym rak, a relacji z kwesti pochodzenia nigdy nie udao si naleycie uporzdkowa. Podobnie byo z powieci Tibora Deryego Bez wyroku, w ktrej take zaciekawia mnie postawa autora. Tylko e jej autor by mniej zakamany. Przypominam sobie moje wczesne odczucia: byo tak, jak gdyby kamstwo tej ksiki mocnym strumieniem oblao mi twarz. Wszystko to, jak te wiele innych spraw, stao si dla mnie dowodem, e istnieje wgierski konsens, czy nawet wgierski kontekst, oraz e jedno i drugie opiera si na przebiegym kamstwie; ale mylaem sobie, e to kamstwo wynika jedynie z koniecznoci narzuconej przez obc okupacj i przymusow narodow kolaboracj, e jest efemeryd, ktrej nie warto gbiej analizowa. Drogi Feri, nie przestrasz si, nie zamierzam Ci zanudza moim yciorysem intelektualnym. Chciabym jedynie znale odpowied, dlaczego ludzi, ktrzy wszystko jasno widzieli (a do nich zaliczam samego siebie), tak zaskoczy fakt, e po przewrocie, jaki mia miejsce w latach 19891990, nieoczekiwanie powrciy do ycia idee, ktre ju dawno uwaalimy za pogrzebane. Przyznajmy si: pierwsze chwile radoci, euforia, e jestemy wolni, byy przeyciem oszoamiajcym. Moe gdybym dokadniej przestudiowa znany ju w drugiej poowie lat osiemdziesitych esej Istvaa Bib Wypaczona wgierska natura, lepa uliczka wgierskiej historii, bybym na wszystko lepiej przygotowany? Gdybym lepiej pozna skrajn w sdach rozpraw Sandora Maraiego Ziemia, ziemia!, ktr wtedy mona byo zdoby jedynie nielegalnie, rozpraw stanowic rozliczenie Maraiego z krajem, z warstw spoeczn, z ktrej sam si wywodzi, wreszcie z samym sob? Przecie z wasnego dowiadczenia w wystarczajcym stopniu znaem warunki i spoeczestwo, W jakim yem. Odczuwaem ksenofobiczny strach, ogarniajcy ten kraj i ca wschodni Europ, obaw przed tym, by nie sta si niepotrzebnym. Widziaem, jak odbywa si orwellowskie pranie mzgu, jak rodz si bezustanne kamstwa, znikajce i wypluwane potem w nowej formie przez partyjne biura i maszyny mielce ksiki na makulatur, kamstwa, ktre niczym lista ycze bez koca wciskay si do wydawnictw, redakcji, a w kocu

do ludzkich dusz i mzgw przez otwart paszcz owosionego potwora, zwanego wydziaem do spraw propagandy i agitacji. Wiedziaem, e to wszystko, co jest wok mnie: maoduszno niewielkiego pastwa, konformizm wyznawany dla trabanta i letniego domku, kompletny brak spoecznej solidarnoci, narodowa guchota na problemy innych, to co o wiele mniej, ni chciabym wymaga od narodu, ktry za wszelk cen pragnie przetrwa. To bya strategia, ktra podmywaa podwaliny naszego morale i ktra okazaa si nie strategi przetrwania, ale strategi zniszczenia, strategi uznania niszczcej siy.

A jednak wydawao mi si, e widz tylko brudn pian wielkiej fali. Wtedy wanie zaczy si ukazywa Twoje ksiki, ktre oczywicie wczeniej byy tu owocem zakazanym. Tobie, Fen, przypado w udziale szczcie pisania o prawdziwych sprawach, ty moge prowadzi prawdziw walk. W Twoich sowach kryy si gbokie treci i prawdziwe przestrogi, podczas gdy zza dysput pomidzy Szep Szo i Valasz majaczyy druty nazistowskich obozw. Lecz na szczcie Twj pocig nie zabra Ci do Auschwitz, ale do Parya. Dziwne, e ja, patrzc na to wszystko z perspektywy przeytych tu czterdziestu lat, w ktrych zdarzy si i Auschwitz, i socjalizm, przez moment zgadzaem si z Tob, ktry w Paryu uchronie dla nas istotny fragment wgierskiej historii duchowej, by pniej, wzbogaciwszy go swoj wiedz, w nienaruszonym stanie przywie tu z powrotem, w nadziei, e fragmenty tego duchowego procesu uda si na powrt poskada. Mimo to sdz - powiedziae w zamieszczonym w 1988 roku na amach pisma Kritika wywiadzie e myli z Szep Szo do dzi nie straciy aktualnoci, a z wypowiedzi niektrych narodowcw mog wnioskowa, e dzi... i oni rozumiej wag demokracji... i e zakopi wojenny topr, przestan spraw ydowsk, jak napisa Bib, uwaa za gwn kwesti wgierskiego losu czy w ogle za jakkolwiek kwesti. Dlatego cytuj Ci tak dokadnie, e w tym napisanym jedenacie lat temu zdaniu strecie mylowy zamt, w ktrym dzisiaj yjemy. Narodowcy, demokracja, kwestia ydowska, wgierski los - c za obrazowe wyraenia! Moe nawet kiedy miay sens. Ty jednak wypowiadasz je z pewnym dystansem i z pewn obaw, jak kto, kto po pidziesicioletniej nieobecnoci stoi u progu nowych nadziei, cho jeszcze nie moe si dokadnie rozezna w zomowisku uczu i idei, ktre pozostawiy tu po sobie spustoszenia minionych dziesicioleci.

A e tak zwani narodowcy przestan zajmowa si tak zwan kwesti ydowsk, to mao prawdopodobne. Ludzie niechtnie rezygnuj ze swoich uroje. Zwaszcza kiedy okazuj si one fobiami przynoszcymi korzy, a nawet s balsamem na duchow ndz. Nie chc powtarza banaw. Fakt, e kwestia ydowska, czy mwic wprost, antysemityzm jako jzyk (zakodowany, ale dla wszystkich atwo zrozumiay), znowu staje si wanym elementem dyskursu dominujcego nad dzisiejsz wgiersk rzeczywistoci, w ktrej negatywnym pojciem sta si liberalizm, a pozytywnymi pojciami takie terminy, jak narodowy, chrzecijaski czy obywatel. To, co oywia te sowa, to niestety ukryty w tle, burzcy si w gbi, nadzwyczaj ywy i wymagajcy dokadnej analizy resentyment. Nienawi zawsze wyobraaem sobie jako nagromadzon energi, ktra musi si tylko zwerbalizowa, by wydostajce si na powierzchni lepe siy mogy si jako ukierunkowa. Tak wic nie ma znaczenia, co si mwi, i nie ma adnego znaczenia, czy w tym, co si mwi, kryje si jaka rzeczywista tre. Niestety, jzyk walki o wadz, wpywy, a nawet zwyke ycie, od pocztku wieku ksztatoway u nas te same idee i pojcia, i te pojcia uporczywie, bezustannie pojawiaj si w karczmie historii. Nigdzie nie wida adnej nowej postaci, adnego nowego pomysu, adnej podnej idei. Zwaszcza od czasw Auschwitz i Syberii. Ale istnieje te inny jzyk, bardziej racjonalny czy bardziej pragmatyczny, jzyk gospodarki. Ten jzyk mwi o Unii Europejskiej, o globalnych zjawiskach, o polityce monetarnej, o rozwoju, o wczeniu Wgier do Europy. A to, e mwi si naraz obydwoma jzykami, byoby zjawiskiem interesujcym, gdyby nie to, e wiemy, jak stara to u nas tradycja. Ten schizofreniczny sposb mylenia ju w latach dwudziestych i trzydziestych okaza si bardzo uyteczny, potem przez dziesiciolecia epoki Kadara jzyk gospodarczego przymusu w sposb zrozumiay sam przez si oddzielano od jzyka pastwowej wiary, od ideologii, tworzc szko cynizmu, ktra w dodatku dla ssiednich krajw okazywaa si godna pozazdroszczenia. W co wic mamy wierzy? Co jest prawdziwe i czym si mamy kierowa? Niestety zrobilimy ze sowem rzecz straszn! W ustach niektrych ludzi nie moe ono ju nawet by kamstwem, upado niej ni kamstwo, gdy utracio jakiekolwiek znaczenie pisa w ksice Udzia diaba Denis de Rougemont. Ale resentymenty, brudy burzce si pod sowami s rzeczywiste. Z jednej strony ywi si strachem i niepewnoci: wielu inteligentw, ktrzy przez lata, przez cae dziesitki lat walczyli o wolno (albo o wasne wyobraenie wolnoci), nagle zrozumiao, e grunt usuwa si im spod ng. A przecie rozpad si tylko system wartoci, w ktrym oni odgrywali jak rol. Tempo tego rozpadu jednak ich przerazio. Nim oprzytomnieli i wydostali si z kurzawy rozpadu, wiat wok nich mwi ju jzykiem giedy, bankw i mafii. wiat sta si postmodernistyczny, a jego wartoci relatywne, sowa te, jak wszystko pozostae, ale dla nowego zachodniego kierownictwa, dla rynku kosmopolitycznej globalizacji byy to sowa opatrzone znan mark,

posiadajce wasny kurs, bdce towarem, ktry mona kupowa i sprzedawa. Sowa, ktre wymykaj si spod kontroli i przez ktre wielka narodowa warto, jak niegdy uran, wycieka za granic. Silne pastwo, ludowe, narodowe i chrzecijaskie pastwo, musi stan z nimi twarz w twarz i przywrci system wartoci, cile mwic, odbudowa ich rol i wyznaczy ich niepodlegajce dyskusji miejsce. Ale to wszystko banay, zjawiska, ktre bystrzy obserwatorzy ju dawno opisali. Uznawany za niemoliwy do przezwycienia i powoli w istocie rzeczy coraz mocniej utrwalony podzia spoeczestwa wgierskiego wcale nie wynika z rnic pomidzy lewicowymi a prawicowymi pogldami politycznymi. Co wicej, wychodzc z osadzonych w tradycji sprzecznoci, jakie pojawiaj si w europejskiej palecie pogldw politycznych, wgierskich sporw politycznych w ogle nie mona zrozumie. Aby mwi o sprzecznociach naley zaoy, e istnieje jaki wyranie okrelony teren, na ktrym pojawiaj si pewne napicia, e istnieje spoeczna umowa i konsens: gdzie za nie ma pola dla konsensu, tam moliwa jest jedynie wrogo. Wrd szczku karabinw i wojennych hase chore, a w kadym razie mocno poturbowane spoeczestwo nie jest w stanie nazwa ani nawet dostrzec swoich prawdziwych problemw. Mwic cile: szczk karabinw i wojenne hasa su jedynie temu, by spoeczestwo nie byo w stanie nazwa ani nawet dostrzec swoich prawdziwych problemw. Dyktat pienidza, ksenofobia, antysemityzm to przede wszystkim jzyk - a do jakiego szalestwa i do jakich wystpkw moe prowadzi uywanie tego jzyka, to - sdz - dobrze wiedz take ci, ktrzy tego jzyka uywaj. Wydaje mi si, e uywaj go wycznie po to, by przej wadz nad pastwem, cho w cichoci wiedz, e zewntrzna i wewntrzna paszczyzna polityczna, szanse i moliwoci s tutaj mocno ograniczone, e nie naley obawia si brutalnego jzyka tych, ktrzy nie tylko tym jzykiem mwi, ale kade jego sowo traktuj powanie, uwaajc je za rzeczywiste narzdzie swoich czynw. Jeszcze bardziej bolesne jest jednak, e wszystko wskazuje na to, i ci, ktrych ten jzyk dotyka i pitnuje, take w politycznych ograniczeniach upatruj gwarancji swojego bezpieczestwa, bardziej ni w systemie demokratycznych instytucji, ktry stworzyli po to, by w jego ramach wyda gos sprzeciwu. Tak: obawiam si, e ta obudna rachuba stanowi milczcy, ale faktyczny wgierski konsens - i w spoeczestwie, w ktrym praktyka politycznej powagi jest czym nieznanym, nie ma prawa by inaczej. Na tym kocz, drogi Feri, nim posun si zbyt daleko. I tak ze wstydem spostrzegam, e chocia chciaem uczci Ciebie, cay czas tylko opowiadam Ci o moich kopotach i obawach. Zapewne powiesz (ju choby z uprzejmoci), e to dobrze, wanie tak powinienem robi. Widz Twj wolteriaski umieszek, wysuchae mnie i zaczynasz konsekwentnie zaprzecza moim argumentom, znam Ci na tyle, e wiem, od czego zaczniesz, niemal sysz, jak mwisz: Ja jednak bybym wikszym optymist... By moe, Fen, e ja take. A nawet wyznam Ci, e czasem bawi si tymi mylami, ale one nie docieraj do mojego serca tak jak jeszcze kilka lat temu. Kiedy czowiek wywalczy sobie wewntrzn wolno, szybko wywalczy take wolno zewntrzn. Ty wiesz o tym o wiele lepiej i znasz to uczucie duej ni ja. Ale dobrze byoby razem napi si w Twoje urodziny dobrego czerwonego wina! Do zobaczenia, ciska Ci serdecznie Twj szczery i oddany przyjaciel.

Opowie o patrycjuszu (Szkic o Sandorze Maraim, Die Welt, 2000)

Dwudziestowieczne dyktatury zrodziy w Europie now duchowo. Pisarz, ktry zastanawia si nad ideami tamtych czasw czy toczy wok nich dysputy w kawiarniach, klubach czy salonach literackich, nagle spostrzega, e idee stoczyy si do poziomu pastwowej ideologii, a jako uczestnicy dyskusji siedz tajni policjanci totalitarnego pastwa, i e to ju nie dyskusja, ale przesuchanie. Na malejcych szybko wyspach wolnoci, niczym w plamach soca przed nastaniem mrozw, pojawili si emigracyjni pisarze. Emigracja, ktrej celem kiedy byo pozostanie przy yciu, w byskawicznym tempie staa si w naszych czasach fenomenem intelektualnym i etycznym. Pastwo totalitarne nawet wwczas pitnowao swoich poddanych, gdy trzymali si z dala od ycia publicznego albo gdy pod oson anonimowoci starali si zachowa integralno wasnego czowieczestwa. Istot pastwa totalitarnego stanowi bowiem to, e jest totalne i zmusza ludzi do bezustannej konfrontacji bd utosamiania si z nim: zawaszcza ich myli, nieoczekiwanymi katastrofami wytrca z prywatnego ycia i roztacza przed nimi alternatywy niczym ze zego snu, by musieli dokonywa wyborw. W ten sposb kady z nas stawa si czci zego snu, sam stawa si z zmor i posuwa si do czynw, ktrych w normalnych okolicznociach nigdy by nie popeni - czsto nawet nie poczuwajc si do osobistej odpowiedzialnoci. W systemie nazistowskiego nacjonalizmu ofiara stawaa si czci sprawnie dziaajcego mechanizmu, ktrego celem byo jej zlikwidowanie; i to jest chyba najbardziej skrajne i najbardziej poniajce dowiadczenie, jakie w dotychczasowej historii przydarzyo si czowiekowi. Jeli tu zostan... Zacznie si znana, tajemna technika prania mzgu, o wiele groniejsza ni

farmakologiczne i fizyczne metody niszczenia wiadomoci stosowane w wizieniach i celach tortur: zmusz mnie, bym sam wiadomie zniszczy w sobie moje sprzeciwiajce si <ja>. [...] A wreszcie nadejdzie chwila, kiedy ten, kogo obrali sobie za cel, stanie si nie tylko obojtny i miertelnie zmczony, ale nagle uwierzy, e wszystko jest w porzdku. [...] Wytumaczy sobie, e przecie to w interesie ludu, wyrzeka si osobistej wolnoci i w interesie narodu prowadzi wygodne ycie czonka nowej klasy spoecznej. [...] Dla mnie to bya chwila, w ktrej zrozumiaem, e musz opuci Wgry: wyjecha std, bezwarunkowo, bez adnych targw i bez nadziei na powrt. W swoim rachunku sumienia, wielkiej powieci o ludzkiej pamici, a take o poznaniu samego siebie, Ziemia, ziemia!, Sandor Marai zapisa te sowa, wspominajc trudne miesice 1948 roku, kiedy musia podj yciow decyzj. Wiedzia dokadnie, jakiego dokonuje wyboru. Odrobiem lekcj i wiem, e w Europie ludzie mwi siedemdziesicioma jzykami, a dziewidziesit pi procent tych jzykw to jzyki indogermaskie. Do pozostaych piciu procent zalicza si mj jzyk, uralskoatajski jzyk wgierski. [...] Zawsze bd tutaj tylko tolerowanym, ledwie znoszonym i przyjtym do siebie obcym. W 1947 roku Marai przebywa w Europie Zachodniej, by w Zurychu, Paryu i Rzymie. Dokadnie si wszystkiemu przyglda i jeszcze raz wraca do ojczyzny, jak pisze, do jzyka wgierskiego. Co czekao mnie tam, na Zachodzie, gdybym tam zosta? [...] Co mnie, Europejczyka z peryferii, tu cigno, co mnie tu zatrzymao? [...] Moe pami wsplnych przewinie: wiadomo, e wszyscy jestemy winni, Europejczycy zachodni i wschodni - bo tu ylimy i tolerowalimy, pozwolilimy, eby doszo do tego, do czego doszo. [...] Jestemy winni, bo jestemy Europejczykami i zgodzilimy si, by z umysw ludzi Europy znik (<humanizm)>. [...] Bo zawsze bya tu przemoc i wspczucie, bohaterstwo i tchrzostwo, okruciestwo i dobro... Ale kamstwo nigdy nie byo tu si sprawcz, tak jak w tych [midzywojennych] latach. Dlatego przytaczam i bd jeszcze wielokrotnie przytacza Maraiego, bymy zobaczyli wyranie: on nie przybywa na Zachd jako uciekinier, ale jako europejski pisarz, ktry, ujmijmy to tak, zgasza swoje prawa do udziau w winie, we wszystkich tych winach, ktrych ludzie ducha dopucili si w Europie przeciw duchowi. Marai to czowiek szczeglny: zamiast jako ofiara komunizmu rozpacza nad wasnym losem, chce pokutowa za swoje winy i da wiadectwo ostatecznego upadku czowieka. Ale nie zadowala si oskareniem, sam chce si unicestwi, jak Jean-Baptiste Clamence, sdzia pokutnik z powieci Camusa Upadek. Mnie zawsze interesowaa egzystencjalna powaga, z jak Marai paci wasnym losem za upadek. Coraz wicej krytykw widzi w emigracji Maraiego zbyt atwy wybr, by jego wag - i znaczenie - mona byo oceni. W oczywisty sposb krytycy uwaaj jego wybr za decyzj osobist: Marai nie znosi dyktatury, nie znosi, by go ograniczano obojtne, czy milcza, czy pisa, by odbierano mu swobod poruszania si, zabraniano podry. No tak, ale ci pisarze, ktrzy pozostali, czy oni to wszystko lubili? A dlaczego me powicamy tyle uwagi innym pisarzom, ktrzy take std wyjechali? C, dlatego e wyjazd Maraiego z kraju by czym wicej ni decyzj osobist: jego emigracja bya demonstracyjna, a jej wyjtkowy tragizm kryje si w tym, e to przedsiwzicie ktrym chcia co pokaza i zademonstrowa okazao si porak na historycznej scenie naszych czasw. Marai, o ktrym tu mwimy, to nie autor aru, ale Wyzna patrycjusza, Ziemi, ziemi! i pisanych od 1943 roku Dziennikw. Oraz takich esejw, jak Apel w sprawie wychowania narodu (1942), Zachodni patrol (1936), Skradziona Europa (1947). Co do sukcesu powieci ar, niemieccy krytycy, moe nieuwani albo niedysponujcy wystarczajc wiedz, widzieli w niej nawizanie do prozy Josepha Rotha. A to zasadnicza pomyka. Marai nie czu adnego sentymentu do monarchii, mwic symbolicznie, wicej czyo go z Lubek ni z Wiedniem. Urodzi si wraz z nastaniem wieku, w 1900 roku, w maym miasteczku na pnocy kraju, w Koszycach, ktre po pierwszej wojnie wiatowej zostay poza granicami Wgier. Jego przodkowie byli saskimi imigrantami, jego ojciec, patrycjusz z Koszyc, adwokat i senator, nosi jeszcze nazwisko Grosschmidt. Marai mgby powiedzie to samo, co powiedzia kiedy Paul Celan o Czerniowcach: Es war eine Gegend in der Menschen und Biicher lebten. Czy chcemy przez to powiedzie, e spoeczna legitymizacja Maraiego bya niepodwaalna i e to ona spowodowaa, i sta si bezdomny, wadza na Wgrzech za nie miaa legitymizacji? Nie by ydowskim inteligentem, ale by patrycjuszem, i taka sytuacja na Wgrzech ju w latach midzywojennych bya problematyczna. Wgry byy wwczas szczeglnym krajem, zamknitym na modernizacj, ktry dozna traumy, w ktrym ju w 1920 roku rozpoczy si ruchy antykomunistyczne, antyliberalne i antysemickie, a w szkoach wprowadzono numerus clausus. Arthur Koestler, ktry na pocztku lat trzydziestych przejeda przez Wgry, pisa: Powojenne Wgry stay si siedmiomilionowym karowatym pastwem, ktrego wikszo mieszkacw to na wp niepimienni chopi. Podobnie jak Austria, Wgry borykaj si z cigymi problemami gospodarczymi i gbokimi kryzysami, ale inaczej ni Austria nie maj wynikajcych ze wsplnego jzyka zwizkw kulturowych z wikszymi ssiadami; Wgrzy s etniczn wysp w rodku Europy. W tamtych latach pojawili si na Wgrzech rozmaici polityczni prorocy, ruch pisarzy ludowych, obrocy rasy, narodowcy goszcy trzeci drog, mwic sowami wielkiego poety Endre Adyego: poeracze mgy. Jednym z nieszcz Wgier jest to, e ich rednia i drobna szlachta przespaa swoj historyczn chwil, kiedy powinna bya sta si nowoczesn buruazj. I dlatego warstwa majca polityczn wadz i

mieszczastwo majce kapita zawsze byy obcym ciaem, wrogiem ludu gnbicym Wgrw, kolonizujcym kraj ydowskim kapitalizmem. W rezultacie a do dzisiaj! - na Wgrzech toczy si walka o wadz, o powstanie nomenklatury, o chronion i finansowan przez pastwo narodow literatur, sztuk, z ktrej niczym ze zego gimnazjum wyrzuca si bdzie kosmopolitw i narodowo obcych. Daleko std, w San Diego, osiemdziesiciopicioletni Marai jeszcze raz spojrzy na Wgry: Tamci w czterdziestym pitym roku wyobraali sobie, e wystrojeni w narodowe pirka przyczepi si do komunistw i nie bd musieli robi nic innego, jak tylko czeka, a komunici wykonaj brudn robot - odbior hrabiom majtki i banki ydom - a wtedy oni zatr rczki, wyjd z ukrycia i dostan wszystko gotowe. [...] Ludowi pisarze za pastwowe pienidze wydadz swoje dyletanckie ksieczki i wszystko ju bdzie narodowe i chopskie. Komunici byli tego wiadomi i tak dugo wykorzystywali narodowe chopstwo, a zapakowali ich wszystkich do worka. [...] Gdyby si jednak zdarzyo, e chopi jeszcze raz bd mieli w tym kraju co do powiedzenia, bdzie to tragedia dla Wgrw. Komunici wprowadz w ycie to wszystko, co prawica, przywdziawszy narodowy kostium, sobie wykoncypowaa. Komunizm oznacza tragedi, ale prawdziwym przeciwnikiem jest przebrana w narodowe barwy, zakamana, chciwa prawica (Dziennik, 1984 1989). W 1934 roku Marai wydal Wyznania Patrycjusza, ksika ju przez sam tytu bya jeli nie prowokacj, to w kadym razie demonstracj. Co wyznaje autor w tej autobiograficznej ksice? Nie maostkowe, duszne tajemnice. Wyznaje, e urodzi si patrycjuszem, mieszkacem miasta, Europejczykiem; e uznaje mieszczaskie ideay, e czuje mieszczask odpowiedzialno za Ziemi i za jej los za ziemi, gdzie ludzie tacy jak on si urodzili i tworzyli; za Europ; pisze: by mieszczaninem to powoanie. Mwi te, e jego europejsko i powoanie to nie s iluzje: Kto z nas dzi pisze, pisze tak, jakby chcia zostawi wiadectwo.., wiadectwo tego, e wiek, w ktrym si urodzilimy, gosi niegdy triumf rozumu. Do ostatniej chwili, pki dane mi bdzie stawia litery, chc zawiadcza, e bya kiedy epoka, a w niej kilka pokole, ktre gosiy triumf rozumu nad instynktami, wierzyy w si oporu ducha, ktry zatrzyma stadne denie ku mierci. Stadne pragnienie mierci... Nad wyraz empatyczne spostrzeenia, jak na rok 1934. Marai sklada niekiedy zdania, w ktrych niby bawi si tylko ich muzycznym brzmieniem, tymczasem w rzeczywistoci opisuje w nich swj los. Marai jest do dzi jednym z najbardziej poczytnych i cieszcych si najwyszym szacunkiem wgierskich pisarzy. Moe niechccy ulega lepocie swoich czasw, moe i on robi kilka krokw w karnawaowym tacu mierci, z ktrego Europa przebudzi si z obecn do dzisiaj gorycz w ustach. To prawda, e w jednym z esejw nazywa wojn najwikszym nieszczciem, ale wydaje si, e przez jaki czas ma jeszcze nadziej, i to nieszczcie mona choby czciowo ograniczy. Zapewne dlatego Marai do dzi pozostaje przedmiotem powszechnej dyskusji, cigle jest obecny w debacie nad udziaem Wgier w wojnie. A we wspomnianym eseju - Apelu w sprawie wychowania narodu z 1942 roku - mwi ju o realiach powojennych. Ten, kto chce odegra w wiecie jak rol pisze musi poegna si ze wszystkim, co jest jedynie pochlebstwem, patosem i oszukiwaniem samego siebie w imi narodowych uczu. Wgrzy musz odnale swoje prawdziwe miejsce wrd narodw. Na te sowa zyma si wielu z nas. W wgierskich realiach nie ma chyba wikszego wyzwania ni te sowa: oszukiwanie siebie w imi narodowych uczu czy analiza rzeczywistej sytuacji kraju. Kto si z tym zmierzy, ama istniejce tabu i amie je do dzi; albo wic musi emigrowa, jak Marai, albo uda si na wewntrzn emigracj, siedzie w wizieniu, jak Istvan Bib, albo usun si z ycia publicznego, jak Bela Hamyas. Jeli idzie o Sandora Maraiego, wielka cezura w jego yciu nastpia na skutek niemieckiej okupacji, ktra rozpocza si na Wgrzech 19 marca 1944 roku. Marai ocenia pooenie kraju i wasn sytuacj w prowadzonym potajemnie od 1943 roku Dzienniku. Kto potrafi powiedzie, przez ile sit przeciekay sowa, ktrych treci bya prawda? pisze w roku 1944. Przez dwadziecia pi lat mwilimy - w sensie narodowym, spoecznym i moralnym! - tylko pswkami; reszta sw pozostawaa w pirach i w nerwach pisarzy. Cichy terror intelektualny, w ktrym nie stosowano szubienicy i nahajki, w ktrym urzdnicy z sygnetami na palcach jednym skinieniem rki i jednym spojrzeniem przez wier wieku dyrygowali koncertem wgierskiej umysowoci! Kto o tym wie?... I jeszcze: Jaka to niewdziczna rola skoczy z faszywymi ideami Narodu, Chrzecijastwa i Ojczyzny! al mi ich! Ale nie ma kogo aowa; komunistyczny socjalizm po czci faszowa pniej te idee, po czci je depta, by dzi, w dziesi lat po zmianie systemu, znowu nas przeladoway swoim niezafaszowanym faszem. Jeeli chcemy, moemy wykaza, e emigracja Maraiego rozpocza si jeszcze w kraju, w latach wojny, kiedy jako odpowiedzialny obywatel zacz rozmyla nad wyjciem Wgier z wojennej katastrofy i odbudow wgierskiego ducha i wgierskiej myli. Ale kto tego chcia? Nowego okupanta Rosjan - i jego wgierskich pachokw interesowaa jedynie wadza; dawnych nazistowskich kolaborantw znalezienie dla siebie miejsca, kolaboracja z nowym okupantem albo ucieczka ze skradzionym ydowskim mieniem; powracajcy z obozw ydzi albo okrywali si aob, albo pragnli zemsty, albo myleli o wyjedzie; a wikszoci spoeczestwa nie interesowao nic poza przetrwaniem, zapomnieniem, codziennymi troskami i szybkim dostosowaniem si do sytuacji. Nie byo miejsca na wielki rachunek, bez ktrego nie mona rozpocz niczego nowego; zamiast oczyszczania myli rozpoczy si czystki prowadzone przez tajn policj. Marai nie bez zaskoczenia zauwaa: Jeli idzie o wgierskie krgi intelektualne znalazem si waciwie w pooeniu bez

wyjcia - pisze w 1947 roku. - [...] Z lewic nie mog si zwiza, gdy opuci wasn klas rwnaoby si moralnemu samobjstwu: mam j prawo ocenia, jedynie do niej przynalec, kade inne zachowanie oznaczaoby zdrad. Do prawicy nie mog si zbliy nawet o krok, bo nie zamierzam ani przez chwil popiera pseudopatriotycznych faszystw, ukrywajcych si za jej przyzwoitszymi przedstawicielami. Musz, liczc si ze wszystkimi spoecznymi i egzystencjalnymi konsekwencjami wasnej sytuacji, musz zosta sam, cakowicie sam, tylko z moj prac, ktra ju tylko dla naprawd niewielu ma jakiekolwiek znaczenie. Wiemy, e w latach 19171989 wielu europejskich pisarzy pisao podobnie. A jednak niewielu byo tak samotnych jak Marai. Na fotografii z 1935 roku Sandor Mairai podaje rk przebywajcemu wanie w Budapeszcie Tomaszowi Mannowi. Widzimy dwch ostatnich europejskich pisarzy, ktrzy uwaali si za przedstawicieli mieszczastwa i z tego powodu opucili kraj, co ich zdradzi, opucili idc ku katastrofie ojczyzn. Ale czy Marai mg powiedzie to samo, co podobno powiedzia Tomasz Mann, a w kadym razie mg powiedzie: Niemiecka kultura jest tam, gdzie ja jestem? Gdzie wtedy bya wgierska kultura? Czy istniaa, czy moga jeszcze istnie? Czy mona pisa bez adnego oddwiku? - notuje w Nowym Jorku w 1953 roku Marai. - y zamknitym w jzyku, ktry nie wydaje si ju yw mow? Byy epoki, gdy pisarze, otoczeni barbarzycami, tak wanie pisali. yli nadziej, e powstanie nowa kultura, ktra pewnego dnia pozwoli przemwi zza grobu wszystkiemu, co pozbawieni oddwiku napisali w guchych czasach. Ale dzi nie mona pokada w tym nadziei w kadym razie nie w skali ludzkiego ycia. Nie ulega wtpliwoci, e emigracja Maraiego bya demonstracj - podobnie jak emigracja Tomasza Manna. Marai musia wybra bardziej radykaln drog. Ju w powieci Ziemia, ziemia! pisze, e w formie ycia wgierskiego mieszczastwa, w caym wgierskim mieszczastwie byo co karykaturalnego i e ta karykaturalno nieuchronnie przenikaa ca jego literack egzystencj. Wgierskie mieszczastwo nigdy nie potrafio uczestniczy w modernizowaniu i cywilizowaniu kraju, podj chociaby prb budowy w kraju warstwy mieszczaskiej (wyjtkiem byy moe tylko lata 19451948). Tak wic, cho Marai mwi o wychowaniu narodu, Wgrzy ani nie czuli wstydu z powodu jego wyjazdu, ani nie zdziwia ich nieodwracalna nieobecno pisarza, ani nie pojli, e w jego osobie opuci kraj wielki umys i wielki narodowy edukator. Jego emigracj sprowadzono do osobistej decyzji, uznano za ucieczk, a przez czterdzieci lat nie napisano o nim niemal sowa. A dzi, kiedy ukazuj si wydania zbiorowe jego dzie, na piedesta wynosz go niekiedy ci sami ludzie, ktrzy przez lata sami przyczyniali si do tego, by zosta zapomniany, a nawet krytykowali go i obrzucali oszczerstwami: ci ludzie, ktrzy do dzi nie rozumiej, e los Sadora Maraiego sta si przykadem upadku nigdy nie powstaego wgierskiego mieszczastwa. On jednak o tym wiedzia, i ta wiadomo pozwolia mu z czasem wyzwoli si od przywizania, od maostkowego wgierskiego losu. Kocowe partie Dziennika powstae w latach 1984-1989 s w moim odczuciu najwaniejszym psychologicznym i literackim dokumentem naszej epoki - o ile mona za literatur uzna najprostsze sowa starego czowieka o samotnoci, o mierci ony i syna, o lekturach i o tym, jak kupi rewolwer i jak przygotowywa si do samobjstwa. Marai mieszka wtedy w San Diego, by na wp niewidomy, samotny, wolny i mdry, niczym stary Edyp w Kolonie. W dniu jego osiemdziesitych szstych urodzin telefon dzwoni dugo w jego domu. Nie podnosz suchawki pisze. Jest w tym jaki nietakt, gdy kto yje duej, ni wypada. Do koca zachowa ostro widzenia, nie szuka pocieszenia, tam gdzie znajdowa zwykli je inni, w religii, w ualaniu si nad sob, w chepliwoci ani w sukcesie, ktrym go kuszono: w 1988 roku zaproszono Maraiego, by powrci do kraju. Z ich strony cakowita, bezwarunkowa kapitulacja, wszystko wydadz, ksiki, artykuy, cae dzieo ycia. [...] Nie daj pozwolenia na adne tamtejsze wydania, pki na terenie kraju stacjonuje sowiecka armia okupacyjna. Ma osiemdziesit dziewi lat i nie targuje si. Sdz jednak, e niezalenie od sowieckich wojsk, wie dobrze, e nie ma ju dokd wraca. Ciekawi go ars moriendi: Nie wolno przyspiesza, ale nie wolno te opnia dobrej mierci Przedostatnie zdanie: Dzi bardzo mi brakowao szlachetnoci i rasowoci ciaa L [ony]. Jej umiechu. Gosu Ostatnie zdanie zapisa 15 stycznia 1989 roku: Ju pora. I wypali z rewolweru. Nie chciabym na tym zakoczy. Musz jeszcze powiedzie co, czego dowiedziaem si podczas lektury Dziennika Maraiego i co zapisaem w moim Dzienniku galernika:Dziennik Maraiego, strona z roku 1944: Trzeciego lipca o wp do dziesitej przed poudniem zaczyna si nalot, najpowaniejszy z dotychczasowych dokadnie pamitam ten nalot. Tamtego ranka o p do dziesitej w cegielni w Budakalasz zamienionej na getto wydawao mi si (by moe z powodu cigego godu), e jest poudnie. Weszlimy w kilku na may pagrek tu przy ogrodzeniu i z wysokoci tamtej kupki ziemi obserwowalimy, co dzieje si w oddali. A dziao si to, co opisa Marai: Niebo jest teraz rzeczywicie jak lodowisko, porysowane kaprynymi liniami przez ostrza yew, albo jak lustro podrapane diamentem przez pijaka. Na wysokoci byska w socu kilka tuzinw srebrnoskrzydych samolotw podobnych do motyli. Maszyny warcz przez dwie godziny. Pojawi si teraz w Budapeszcie to jak wpa do poncego domu. Marai jedzie do miasta kolejk podmiejsk: Po drodze pocig przejeda obok cegielni w Budakalasz. Siedem tysicy ydw z okolic Budapesztu czeka tu pomidzy szopami suszarni na deportacj. Na nasypie stoj onierze z broni maszynow.

Nie wiem dlaczego, jeszcze dzi czuj rado i wdziczno, e Sador Marai tam mnie widzia. On mia czterdzieci cztery ata, ja czternacie. Pomidzy szopami do suszenia cegie widzia dzieci z tymi gwiazdami; i wiedzia to, czego tamte dzieci jeszcze nie wiedziay, e niedugo wywioz je do Auschwitz. To wszystko - c wicej moe uczyni pisarz? - napisa w Dzienniku (a ten Dziennik jest najwaniejszym, najpeniejszym i najuczciwszym intelektualnym dokumentem epoki).Jak mam to rozumie? Dziennik Maraiego jest jak gwiazda dziwnie umiejscowiona na niebie, ktrej pooenia niepodobna okreli. Wyczuwam w nim wszak gboki sens, promieniujcy we wszystkie strony niczym fale radiowe rozchodzce si w powietrzu, ledwie syszalne w codziennej wrzawie, jednak istniejce i niemoliwe do zaguszenia.

Jzyk na wygnaniu (Mowa wygoszona w berliskim Renaissance-Theater, 2000)

Ilekro przyjedam do Berlina, za kadym razem w tym samym geograficznym punkcie odnajduj inne miasto. Sowo Berlin jako pojcie, jako dwik peen nieodgadnionych treci ju w dziecistwie wdaro si w wiat mojej wyobrani. Mj dziadek mia sklepik, handlowa, jak si wtedy mwio, pasmanteri i w tym swoim sklepiku mia chustk, ktr nazywano chustk prusk albo berlink. To bya chustka robiona szydekiem, ktr dziwnym zbiegiem okolicznoci nosiy albo bardzo mode dziewczta, albo starsze kobiety, okryway ni ramiona, gdy chodziy po budapeszteskim Ferencyvaros, ktre wtedy troch przypominao dawny Kreuzberg. Jaki czas pniej to sowo skojarzyo mi si z pewnym kolorem, ten kolor znajdowa si w jednym z pudeeczek z moimi akwarelami, i skania mnie ku rozmaitym fantazjom, nazywa si bowiem bkitem pruskim. Pniej usyszaem w radiu skrzeczcy gos Fuhrera, ale wtedy nie dostrzegaem jeszcze zwizku pomidzy nim a moimi ulubionymi berliskimi powieciami Ericha Kastnera i Alfreda Doblina. Miasto ujrzaem jednak po raz pierwszy dopiero kilkadziesit lat pniej, zrujnowane i bezsensownie podzielone. Zdarzyo si to dokadnie pn wiosn 1962 roku, w kilka miesicy po wzniesieniu muru, muru berliskiego. Wszystko byo troch fantastyczne, opuszczone lotnisko Schonefeld, wschodnioniemieccy onierze, ktrych mundury i zachowanie przypominay dawnych onierzy Wehrmachtu, a potem wyludnione miasto, czy raczej dzielnica, tonce w wiosennym upale. Mieszkalimy przy Friedrichstrasse, w hotelu Sofia, ktrego dzi ju nie odnalelibymy na mapie; w barze na parterze obsugiwaa jasnowosa barmanka, z acuszka, ktry miaa na szyi, demonstracyjnie zwisaa gwiazda Dawida, na cae gardo przeklinaa wadz, mur i los, ktry przypad jej w udziale. Raz po raz opowiadaa swoj histori, ktrej ju dokadnie nie pamitam, tak si jako zoyo, e zostaa we wschodniej czci miasta i jej sytuacja jest beznadziejna. Hoffnunglos - powtarzaa - hoffnungslos. Gdybym nie przyjecha z Budapesztu, zdziwiaby mnie jej otwarto - czy raczej rozgoryczenie? gdy wyrzucaa z siebie wcieko i dezaprobat dla wadz, ale ju dawno si nauczyem, e w dyktaturach barmani pozwalaj sobie na znacznie wicej ni gocie. Pniej wiele razy bywaem w Berlinie i te wizyty zawsze wywoyway we mnie wzburzenie. Kiedy ju powiedziaem, e z perspektywy Wschodu w beznadziejnych latach zimnej wojny Berlin Zachodni wydawa si najbardziej zachodnim miastem, moe wanie dlatego, e by najbardziej zagroonym europejskim miastem. Kiedy spacerowaem sobie po wschodnioberliskiej Leipziger Strasse, ku ktrej z tamtej strony mrugay z elektronicznej gazety na wieowcu Springer Verlag zakazane wieci z wolnego wiata, odnosiem zudne wraenie, e to nie Berlin Zachodni jest otoczony murem, ale caa przestrze rozcigajca si std a po Morze Arktyczne, cae monolityczne Imperium. Nigdy nie zapomn tamtego letniego zmierzchu, kiedy bysk reflektorw owietla wstyd mojej totalnej niewoli, aja zagubiony staem na kocu szarego, pustynnego wiata, na Unter den Linden, patrzyem na zapory drogowe, na stra z psami i na pojawiajce si po tamtej stronie, widoczne nad murem dachy autobusw z ciekawskimi turystami. W kilkanacie lat pniej, w 1993 roku, ju jako stypendysta w Berlinie Zachodnim, poszedem pieszo z Charlottenburga a do Aleksander-Platz, jak gdybym na wasnych nogach chcia si przekona, e z ulicy 17 Czerwca bez przeszkd bd mg przej do alei Unter den Linden; podobnie jak teraz, wiosn roku 2000, od bramy w Birkenau wzdu niegdysiejszej rampy pieszo przeszedem do budynkw krematoriw - cho o czym tam chciaem si przekona, trudniej byoby mi powiedzie: by moe o tym, e ten kilometrowy odcinek drogi mierci, ktrego swego czasu nie przeszedem, dzi mog ju przej. Ot: Berlin, bkit dziecistwa i rampa w Auschwitz-Birkenau: te trzy obrazy w moim umyle cile si wi. Brak tylko czwartego elementu, zaczynu tego skojarzenia, ktry powouje do ycia obrazy i wypelnia je treci: jzyka. Moe znacie krtkie opowiadanie Paula Celana: Pewnego wieczora, kiedy soce, i nie tylko ono, ju zgaso [...] poszed yd L...] poszed z chmur nad sob, poszed w cieniu L...], bo wiesz, yd, co on ma takiego, co by naprawd do niego naleao, co by nie byo na kredyt.. No c, Auschwitz bez wtpienia naley do niego, do yda, ale wraz z Auschwitz, wraz z tym strasznym majtkiem, yd utraci swj jzyk. Pozwlcie, e wyjani, co mam na myli. Na moim dziecistwie odcisno pitno pewne szczeglne

doznanie, z powodu ktrego wiele cierpiaem, ale nic z niego nie rozumiaem, nie potrafiem go uchwyci, przyapa na gorcym uczynku ani nazwa. Czuem, e uczestnicz w jakim wielkim, powszechnym kamstwie, ale e to kamstwo jest prawd i e to wycznie moja wina, i uwaam j za kamstwo. Nie wiedziaem, e to doznanie ma zwizek z jzykiem i e w istocie rzeczy jest podwiadomym sprzeciwem wobec spoeczestwa, w ktrym yj, przeciw pro- i prefaszystowskiemu budapeszteskiemu spoeczestwu lat trzydziestych, ktre chciao mi wmwi, e zagroenie, w jakim yem, jest zwyczajnym losem. I czynio to skutecznie, gdy kultura, w ktrej si wychowaem, szlachetne zasady, ktre musiaem zaakceptowa, i wzniosy system wartoci, ktry wbito mi do gowy w oddzielnej ydowskiej klasie humanistycznego gimnazjum, skaniay mnie, bym si wypar samego siebie, i za to wanie chciano mnie nagradza. Wiele lat pniej, w powieci Fiasko, pisaem Raz dobrym sowem, kiedy indziej surowym napominaniem powoli mnie hodowali, a dojrzaem do wycicia. Nigdy si nie sprzeciwiaem, staraem si robi to, czego ode mnie oczekiwano i na co mnie byo sta; biernie i dobrowolnie pograem si w swojej nerwicy dobrego wychowania. Umiarkowanie si starajc i robic skromne postpy, byem czonkiem milczcego spisku na moje ycie. W totalnej dyktaturze dwudziestego wieku zdarzya si rzecz w historii wyjtkowa: totalny jzyk, czy, jak mwi Orwell, New Speak, za pomoc odpowiednio dawkowanej przemocy i strachu zapanowa niepodzielnie nad wiadomoci wielu ludzi, pozbawi ich jej, pozbawi ich wasnego, wewntrznego ycia. Czowiek zacz si powoli utosamia z narzucon mu rol, niezalenie od tego, czy rola ta przystawaa do jego osobowoci, czy nie. W dodatku tylko cakowite zaakceptowanie tej roli dawao mu szans przeycia. Bya to te metoda cakowitego zniszczenia osobowoci, posunitego tak daleko, e jeli nawet czowiekowi udao si przey, z ca pewnoci upywao wiele czasu, nim udao si mu - jeli w ogle si udao - odzyska wasny, wiarygodny jzyk, w ktrym potrafiby opowiedzie o swojej tragedii; albo zrozumie, e tej tragedii nie mona opowiedzie. Posuchajmy, co mwi o tym yd z opowiadania Paula Celana: To jest jzyk, ktrym tu si mwi [...] jzyk nie dla ciebie i nie dla mnie - no to, pytam, dla kogo j pomylano, t ziemi, nie dla ciebie, powiadam, j pomylano, i nie dla mnie -jzyk wic, w ktrym ani Ja, ani Ty nie jestemy obecni, to tylko On, tylko Ono, rozumiesz, nic tylko Oni, i nic ponad to. Tak, jzyk, ktry jest jzykiem innych, jzyk, ktry jest wiadomoci zobojtniaego spoeczestwa, jzyk, ktry zawsze czyni z wykluczonych przypadki szczeglne i nadzwyczajne, obce: on, oni czy ten to jest jeden i ten sam jzyk, ktry obozowe wykluczenie ostatecznie przypiecztowa w poobozowej epoce. Wydaje mi si wic, e to jest wanie prawdziwy problem tych, ktrzy jeszcze dzi - albo jutro - chc mwi o Holocaucie. I dlatego im wicej o nim mwimy, tym mniej jest zrozumiay. I dlatego im wicej powstaje miejsc upamitniajcych Holocaust, tym on bardziej si od nas oddaa, tym bardziej staje si tylko histori. Nie chc mwi o tym, o czym przecie wszyscy wiedz: e wspomnienie Auschwitz przeistacza si w abstrakcyjny, instrumentalnie traktowany rytua. Ci, ktrzy przeyli, nowi ludzie europejskiej historii, ktrzy mwic za Nietzschem szukaj schronienia Dionizosa i bezradnie si miotaj. Albo dostosowuj si do obowizujcego tu jzyka i godz si na istniejce konwencje jzykowe, takie sowa, jak ofiara, przeladowany, ten, ktry przey itd. i zwizan z nimi rol i wiadomo, albo powoli zostaj izolowani i ktrego dnia rezygnuj z walki. Widzimy wic, e nieznony ciar Holocaustu powoli doprowadzi do zakorzenienia si jzykowych formu, ktre pozornie mwi o Holocaucie, ale nawet nie dotykaj jego istoty. Dzi ju samo sowo Holocaust jest nieomal uwiconym pseudonimem ludobjstwa, Endlosung, rozstrzeliwania, gazowania ludzi i unicestwiania ludzi. Wikszo - pod wzgldem psychologicznym jest to cakowicie zrozumiae chce zrekonstruowa Auschwitz w jzyku i za pomoc poj czasw przedobozowych, jak gdyby cigle jeszcze nie stracia aktualnoci dziewitnastowieczna, humanistyczna wizja wiata, ktr tylko na krtk historyczn chwil przerwao niepojte barbarzystwo; o ile wiem, niektrzy niemieccy, ale nie tylko niemieccy historycy nazywaj to wypaczeniem historii, jednorazowoci Holocaustu. Ale istnieje zjawisko jeszcze gorsze: mam na myli podgldaczy Holocaustu, ktrzy, tak jak amerykaski reyser Steven Spielberg, wpisuj Holocaust w tysice lat cierpie narodu ydowskiego i przechodz ponad grami trupw; na ruinach Europy, po upadku wszelkich wartoci wituj kolorowymi zdjciami i zwycisk muzyk wieczne przetrwanie. A kogo interesuj ci, ktrzy naprawd przeyli, kogo interesuj ich rzeczywiste problemy? Zakrzycz nas poeci, adwokaci, filozofowie, ksia mwi Tadeusz Borowski. Fakt, e kilku z nas udao si przey, okazuje si technicznym bdem, wypadkiem - dodaje Jean Amery. Cytuj tu sowa autorw, ktrzy przekazali nam prawdziwe dowiadczenie Holocaustu i mwi jzykiem powstaym po Auschwitz. Ale jaki to jest jzyk? Ja, na swj wasny uytek, uciekajc si do terminu muzycznego, nazywam go jzykiem atonalnym. Jeli przez tonalno rozumiemy opart na pewnym konsensie konwencj jednolitego brzmienia, to atonalno oznacza dezaktualizacj tej tradycji i zawartego ongi konsensu. Kiedy podstawowy ton obecny by take w literaturze, a oznacza on system wartoci oparty na etyce i konsensie moralnym; to on okrela relacj, w jakiej znajdoway si zdania i myli. I ci nieliczni, ktrzy zaryzykowali ca swoj egzystencj, by da wiadectwo Holocaustu, dobrze wiedzieli, e cigo ich ycia zostaa przerwana, e nie mog ju y, tak jak - e uyj tych sw zaproponowao im spoeczestwo, i e swoich dowiadcze nie mog wyraa w jzyku, jaki obowizywa

przed Auschwitz. Zamiast stara si zapomnie i szuka ciepa normalnego ludzkiego ycia, swoj zniszczon przez obozy osobowo zaczli odbudowywa z obozowych przey: stali si medium Auschwitz. Tylko e w ten sposb zbyt szybko zrozumieli, jak absurdaln rzecz byo przey. Duch Auschwitz przenikn ich niczym jad, a obojtno spoeczestwa, wiele otwartych bram, przez ktre nie potrafili wej ani te nie byo sensu wchodzi, na nowo rozjtrzyo wypalone na nich pitno wyroku, niczym gbok, nigdy nie gojc si ran. Jean Amery i Tadeusz Borowski popenili samobjstwo, samobjcami byli Paul Celan, Primo Levi - i wielu innych, ktrych nazwisk nawet nie znamy. Musiaem to wszystko powiedzie, a nie bybym szczery, gdybym nie wyzna, e gdy myl o tych ludziach, zawsze czuj zaenowanie i potrzeb wytumaczenia si. Dzi wiem ju, e analiza, ktr zawarem w 1991 roku w Dzienniku galernika, bya precyzyjna: Zaczem zdawa sobie spraw, e mnie przed samobjstwem (przed pjciem w lady Borowskiego, Celana, Ameryego, Primo Leviego itd.) uchronio to *spoeczestwo>, ktre po dowiadczeniu obozw koncentracyjnych dowiodo w postaci tzw. stalinizmu, e o adnej wolnoci, wyzwoleniu, katharsis itd., czyli o tym wszystkim, o czym w szczliwszych miejscach na ziemi inteligenci, myliciele, filozofowie nie tylko rozprawiali, lecz w co zapewne wierzyli, mowy by nie moe; ktre zagwarantowao mi kontynuacj ycia w niewoli, wykluczajc tym samym wszelk moliwo rozmaitych bdw. I to jest powd, dla ktrego nie zalaa mnie fala rozczarowania, ktra ludzi yjcych w mniej zniewolonych spoeczestwach, a majcych za sob podobne przeycia, cigaa jak przypyw, chlupic im zrazu koo stp - na prno przyspieszali kroku- by nastpnie powoli sign im po szyj. Podobnie byo ze mn, a kiedy zaczem pisa, cigle jeszcze tkwiem w obozowej rzeczywistoci. Holocaust i okolicznoci, w jakich o nim pisaem, nierozerwalnie si ze sob czyy.

Jakkolwiek paradoksalnie to zabrzmi, w komunistycznej dyktaturze moja pisarska swoboda bya nieograniczona - podobnie jak nie ograniczano w niczym tych, ktrzy w Auschwitz potajemnie pisali pamitniki. W takiej sytuacji nie ma sensu kama, rozwodzi si nad artystycznym efektem czy manipulowa, gdy szansa publikacji jest rwnie niepewna, jak szansa na przeycie. W totalnej cenzurze pooenie pisarza jest w pewnym sensie atwiejsze, bo jego wolno wynika z ucisku, z tego, e dzie w dzie zaprzecza wasnemu istnieniu i dzie w dzie czyni je przez to oczywistym. Nie ulega wtpliwoci, e czowiek, snujc takie rozwaania, atwo popada w zwtpienie, gdy zawsze si okazuje, e nie ma dla niego wyjcia. Ale nawet gdy zupenie brak nadziei, jeli si uwanie rozejrzymy, gdzie z daleka byska wiato, ta znana z Kierkegaarda nadzieja poza nadziej, ktra tutaj by moe kryje si we wsplnym losie czy raczej w utracie tego losu: dyktatur bowiem atwo jest opisa za pomoc kolejnej dyktatury, a wtedy czowiek ulega chwilowej iluzji, e mwic o Holocaucie, mwi o wszystkich, i mwic o cierpieniu, mwi o cierpieniu wszystkich wokoo. A iluzj t tworzy milczenie albo odrzucenie, bo ci, ktrzy posiedli wadz, decyduj o zaistnieniu dziea, podczas gdy autor zostaje sam. W latach, kiedy dziea Nietzschego byy na socjalistycznych Wgrzech zabronione, jego radykalne pogldy i zachwycajco jasny styl spowodoway, e sta si on moim mistrzem; ot Nietzsche twierdzi, e to, co nie doprowadzio czowieka do mierci, umacnia jego witalno; moliwe, gdy dyktatura przysuya mi si nie tylko tym, e utrzymywaa mnie przy yciu, ale pomoga mi odnale wasny jzyk, w ktrym zaczem pisa. Nigdzie bowiem nie jest tak oczywiste, e jzyk nie jest przeznaczony dla ciebie ani dla mnie, jak w pastwie totalitarnym, gdzie nie istnieje ani Ja, ani Ty, gdzie ulubionym zaimkiem osobowym jest mistyczne i grone My, za ktrym nie wiadomo kto si kryje. Tu pisarz moe mie tylko jeden jedyny cel, twrczy i niszczcy zarazem: wycofa si z obowizujcego jzyka, ktry przywaszczy sobie wszystkie ludzkie myli i uczucia, czynic z nich niewolnikw; i musi wykreowa postacie swoich powieci, ludzi, ktrzy przeyli Holocaust a mwic sowami Ciorana, nie nale ju do ludzkoci - z tego, co pozostao po jzyku, Z jego okaleczonych resztek. Pytanie tylko, dla kogo ten jzyk jest przeznaczony? Czy dla ydw? A jeli tak, to dla jakich ydw? Wierzcy w Jahwe ortodoksyjny yd z pewnoci nie uzna go za swj wasny. Wprawdzie, jak pisze Manes Sperber w rewelacyjnym eseju Churban, pierwszy raz w historii wiata zdarzyo si, e ydw przeladowano nie z powodu ich wiary, ale z powodw rasowych: wierny swojej religii yd bdzie jednak szuka wytumaczenia wasnych cierpie w Biblii, a nie w absurdzie historii. Podobnie izraelski patriota, susznie dumny zaoyciel nowego pastwa, te nie bdzie si utosamia z wyemancypowanym, zasymilowanym, niereligijnym ydowskim mieszczaninem czy drobnomieszczaninem, typow ofiar Holocaustu, ktry w dodatku nie zna hebrajskiego ani nie uywa jzyka jidysz. Histori swojego cierpienia z pewnoci opisze w ktrym z europejskich jzykw, w nadziei nie wiadomo na czym opartej, e kultura, ktrej jzyk nie dla niego przeznaczony sobie poyczy, przyjmie go z litoci nad jego duchowym wygnaniem i przez jaki czas bdzie go tolerowa na swoim kulturalnym rynku. I nawet jeli tak jest, inne rozwizanie nie jest chyba moliwe. Kilka lat temu pewna dua midzynarodowa organizacja ydowska - nie pamitam ju ktra - zorganizowaa w Budapeszcie konferencj i jej organizatorzy, nie wiem dlaczego, zaprosili mnie na uroczyst kolacj. Siedziaem pomidzy moj on a eleganckim

Amerykaninem, ktry w pewnym momencie zwrci si do mnie ze sowami, e sysza, i jestem pisarzem, ktry zajmuje si Holocaustem. I co powiem na skonno - zapyta z poufaym umieszkiem - do odbierania ydom pamici o Holocaucie przez uczynienie z niej elementu ponadnarodowej kultury. Odpowiedziaem, eby nie mwi dalej, bo obok niego siedzi kto, kto swoimi ksikami wanie stara si ten proces przyspieszy. Uwaam bowiem, e nikogo nie krzywdzimy ani nie umniejszamy tragedii ydw, jeli dzi, po ponad pidziesiciu latach, uznamy Holocaust za traumatyczne przeycie Europy czy nawet caego wiata. W kocu Auschwitz nie zdarzy si w pustce, ale na gruncie zachodniej kultury i cywilizacji, a ta cywilizacja tak samo przeya Auschwitz, jak te kilkadziesit czy sto tysicy kobiet i mczyzn rozsianych dzi po caym wiecie, ktrzy widzieli pomienie krematoriw i wdychali odr palonych ludzkich cia. W pomieniach zgino to wszystko, co dotychczas uznawalimy za europejskie wartoci, i w tym etycznym punkcie zero, w tych moralnych i duchowych ciemnociach jedynym punktem, od ktrego mona wszystko zacz, jest to, co w mrok spowodowao: Holocaust. Kiedy, w krtkiej i penej nadziei chwili upadku berliskiego muru, gdy wschodnia i zachodnia Europa ogarnite eufori pady sobie w ramiona, odwayem si napisa, e w sensie duchowo-moralnym, a wic w sensie kulturowym, Holocaust jest wartoci, gdy za cen niezmierzonych cierpie da ludziom pewn wiedz i z tego powodu kryje si w nim ogromny potencja moralny. Dwa lata temu w jednym z esejw napisaem: Tego, co si objawio przez Endlosung i obozowy wszechwiat, nie mona rozumie opacznie, a jedyn szans przetrwania i zachowania si twrczych jest zrozumienie istoty punktu zerowego. Dlaczego takie zrozumienie nie mogoby okaza si podne? Na dnie wielkich objawie, nawet jeli rodz si one z nieludzkich tragedii, zawsze gdzie kryje si moment wolnoci, ktry wzbogaca nasze ycie, wypenia je now treci, pozwalajc nam zrozumie fakt wasnego istnienia i ponoszonej za nie odpowiedzialnoci. Kiedy wic zastanawiam si nad traumatycznym efektem Auschwitz, paradoksalnie myl raczej o przyszoci ni o przeszoci. Nie zrozumcie mnie le, niczego nie odwouj; dzi powiedziabym to samo, tyle e ciszej, szeptem, w wskim gronie, kilku osobom albo tylko sobie samemu. By moe ma racj jeden z moich wgierskich krytykw, ktry twierdzi, e karmi si zudzeniami, gdy w przeciwnym wypadku nie miabym czym usprawiedliwi ani swojego istnienia, ani tym bardziej pracy pisarskiej. To zoliwe sowa, ale w zoliwoci niekiedy przejawia si ostro spojrzenia. Na Wgrzech nie uwaa si Holocaustu za cywilizacyjn traum mona nawet powiedzie, e wcale nie jest on obecny w historycznej i moralnej wiadomoci kraju, chyba e w sensie negatywnym, to znaczy jako antysemityzm i ma to swoje spoeczne i historyczne przyczyny, o ktrych nie ma sensu teraz mwi. W kadym razie moje ksiki pisz w poyczonym jzyku, ktry z natury rzeczy mnie odrzuca albo tylko toleruje moj obecno na peryferiach swojej wiadomoci. A dlatego uwaam to za naturalne, e ten kraj przez stulecia walk o wolno wyksztaci swoj podmiotowo, ktra pod postaci milczcego konsensu odcisna pitno na literaturze. Dominujce Ja, ktre w spoeczno-politycznym dyskursie roci sobie prawo do obiektywizmu, dla takich peryferyjnych postaci, jak dowiadczeni przez Holocaust, pozostawia najwyej takie formy, jak On, Ten czy Oni Paula Celana. Dla pisarza kochajcego jzyk, w ktrym pisze, nie s to mie spostrzeenia. Ale to wszystko tak naprawd nie ma znaczenia: im bardziej jestem w jzyku obcy, tym bardziej jestem wiarygodny dla samego siebie i tym bardziej wiarygodne jest to, co mam do powiedzenia. Lubi pisa po wgiersku, bo w ten sposb lepiej odczuwam niemono pisania. To zreszt sowa Kafki, ktry w licie do Maksa Broda, analizujc sytuacj ydowskiego pisarza, mwi o trzech niemoliwych rzeczach: e nie mona nie pisa, e nie mona pisa po niemiecku i e nie mona pisa w innym jzyku. A ja nawet mgbym doda czwart niemoliw rzecz, e nie mona pisa. Dzi moe uzupeniby jeszcze o to, e jest niemoliw rzecz pisa o Holocaucie. Paradoksy rzeczy niemoliwych da si wylicza bez koca. Mona powiedzie, e nie mona nie pisa o Holocaucie, e nie mona pisa o Holocaucie po niemiecku, e nie mona pisa o Holocaucie inaczej. Autor poruszajcy temat Holocaustu zawsze i niezalenie od jzyka, w jakim pisze, jest duchowym uchodc, ktry zawsze w obcym dla siebie jzyku prosi o duchowy azyl. Jeeli to prawda, e istnieje tylko jedna prawdziwa kwestia filozoficzna, kwestia samobjstwa, to dla pisarza Holocaustu, ktry zdecydowa, e nadal bdzie y, istnieje jedna prawdziwa kwestia, kwestia emigracji. Cho lepiej byoby tu mwi nie o emigracji, ale o wygnaniu. Wygnaniu z jedynej prawdziwej ojczyzny, ktra nigdy nie istniaa. Gdyby bowiem istniaa, nie byoby niemoliwoci pisa o Holocaucie, gdy Holocaust miaby wwczas swj jzyk, a pisarz Holocaustu odnalazby swoje korzenie w ktrej z istniejcych kultur. A takiej nie ma. Przed chwil, mwic o jzyku wgierskim, o moim jzyku ojczystym, wspomniaem, e afirmacja narodu jako podmiotu i prawo do obiektywizacji, niczym przemiana materii wiadomoci, oddziela i usuwa niewygodne dla niej fakty, formy i problemy. Prawo do obiektywizacji czy, mwic prociej, kwestia punktu widzenia jest w pewnym sensie decyzj z zakresu wadzy. W kadym jzyku, w kadym narodzie i w kadej cywilizacji istnieje dominujce Ja, za porednictwem ktrego rejestrowany, rzdzony i opisywany jest wiat. Takim podmiotem jest nieustannie funkcjonujce kolektywne Ja, z ktrym szersza wsplnota - lud, nard, kultura - z wikszym lub z mniejszym powodzeniem moe si utosamia. Ale gdzie ma znale ojczyzn wiadomo Holocaustu, o ktrym z jzykw mona powiedzie, e jest oglnym podmiotem Holocaustu,

dominujcym Ja Holocaustu, jzykiem Holocaustu? A kiedy zadamy to pytanie, czy moemy unikn kolejnego pytania, czy w ogle mona sobie wyobrazi wasny, wyczny jzyk Holocaustu? A jeli tak, czy jzyk ten nie powinien by okrutny i peen aoby, taki, e wreszcie zniszczyby tych, ktrzy si nim posuguj? Moe lepiej, jeli wygnaniec Holocaustu zadowoli si wasnym wygnaniem i od czasu do czasu co o nim powie. Kto z obozw koncentracyjnych, z Holocaustu, wyszed zwycisko jako pisarz, czyli odnis sukces, ten z ca pewnoci oszukuje i kamie; pamitaj o tym, piszc swoj powie to zdanie zanotowaem w 1970 roku, kiedy pracowaem nad Losem utraconym. Dzi, trzydzieci lat pniej, ta ksika jest uwaana w Niemczech za klasyk. Z ca pewnoci odgrywa w tym rol niemiecka kultura, niemiecka filozofia, niemiecka muzyka, ktr przyswoiem sobie w modoci: moe nawet mgbym powiedzie, e potwornoci, ktrych Niemcy przysporzyy wiatu, pidziesit lat pniej opisaem poniekd rodkami zaczerpnitymi z niemieckiej kultury i zwrciem Niemcom pod postaci sztuki. Musz te przyzna, e znikd nie otrzymaem od czytelnikw tylu penych wdzicznoci listw, nigdzie nie kochano mnie i nie szanowano bardziej ni w Niemczech. W pewnym wic sensie pisarzem staem si w Niemczech. I nie mam tu na myli sawy ani tak zwanego sukcesu pisarskiego, ale to, e przez jzyk niemiecki udao mi si wyj z wskiego krgu samotnej egzystencji i trafi do europejskiej publicznoci. Dzi za mamy do czynienia z globalizacj i inflacj Holocaustu. A ci, ktrzy przeyli Holocaust i znaj ywe dowiadczenie Auschwitz, obserwuj to wszystko z ukrycia. Milcz albo udzielaj wywiadw fundacji Spielberga, odbieraj przyznan im z pidziesicioletnim opnieniem rekompensat, a bardziej znani wygaszaj mow w Renaissance-Theater. I zadaj sobie pytanie: co pozostawi, czy pozostawi po sobie jak duchow spucizn? Czy histori wasnego cierpienia wzbogac ludzk wiedz, czy tylko dadz wiadectwo niewyobraalnego upadku ludzkoci, z ktrego nie pynie adna nauka i o ktrym najlepiej byoby zapomnie? Mnie si tak nie wydaje. Niezmiennie uwaam, e Holocaust jest traum europejskiej cywilizacji, i egzystencjaln kwesti tej cywilizacji bdzie, czy ta trauma stanie si dla europejskich spoeczestw rdem neurozy i destrukcji, czy te elementem twrczym. Ale o tym zadecyduje przyszo, na ktr teraz nie mamy waciwie wpywu. Ja sam moe wcale si nie oszukuj staram si wykona egzystencjaln prac, ktra, skoro przeyem Auschwitz, staa si moim obowizkiem. Wiem dobrze, jakie zyskaem przywileje: widziaem prawdziwe oblicze tego strasznego stulecia, spojrzaem w oczy Gorgonie i uszedem ywy. Ale wiedziaem dobrze, e od tego widoku nigdy si nie wyzwol, wiedziaem dobrze, e ta twarz na zawsze mnie zniewoli. Z kadym dziesicioleciem odrzucaem kolejne faszywe hasa faszywej wolnoci - napisaem w Dzienniku galernika - odrzucaem okrelenia takie, jak niewytumaczalne, niemoliwe do zracjonalizowania, historyczna pomyka i podobne tautologie; odrzucaem postaw wynoszenia si ponad innych; nie ulegaem pokusie ualania si nad sob ani prawdziwej wzniosoci, ani jasnowidztwa; wiedziaem, e w habie, ktra staa si moim udziaem, kryje si nie tylko haba, ale te zbawienie, a jeli w moim sercu jest do odwagi, zyska ono t okrutn form laski, rozpozna ask. I jeli teraz kto mnie zapyta, co dzi jeszcze trzyma mnie na ziemi, co trzyma mnie przy yciu, bez wahania odpowiem, e mio.

Prawo do samookrelenia

Dzi chciabym zaj si kwesti, ktra tu, w rodku Europy, prawdopodobnie nie ma wielkiego znaczenia. Chodzi o prawo do samookrelenia, czyli o to, eby kady, kto jest czonkiem i czci jakiego spoeczestwa, mg pozosta tym, kim jest. Aby kimkolwiek si urodzi, za kogokolwiek si uwaa, nie by jawnie odrzucany albo skrycie dyskryminowany; z drugiej za strony, by nikt nie korzysta z nieuczciwych przywilejw, wynikajcych z pochodzenia, pogldw, postawy ani cech swojej osobowoci. Dla was to wszystko s oczywiste, naturalne prawa czowieka i chyba nawet nie rozumiecie, dlaczego w ogle naley o tym mwi. Wydaje mi si jednak, e gdy konsekwentnie i dogbnie przeledzimy problem, okae si, e warto o tym mwi i e nawet w zachodnich demokracjach nie jest to kwestia rozwizana ostatecznie, jak by si mogo w pierwszej chwili wydawa. To prawda, e zachodnia cywilizacja zdefiniowaa prawa czowieka i e nieodcznym atrybutem tych praw jest pojcie ludzkiej godnoci i wolnoci osobistej. Ale idea pastwa totalitarnego narodzia si w tej samej cywilizacji i lega u podstaw dwudziestowiecznych dyktatur, ktre niszczc jednostk, zamykay ludzi w wielkich, kolektywnych zagrodach. I nazyway ich dobitnym, zrozumiaym dla wszystkich mianem, jednych uznajc za napitnowanych, a innym nadajc status uprzywilejowanych. Wspominam tu jedynie dwa skrajne totalitaryzmy, podczas gdy dyskryminacja miaa w rzeczywistoci wiele odcieni. Nie sposb oceni, jak bardzo, w jakiej mierze podniesienie kolektywizacji do rangi systemu i stosowane w ramach tego systemu praktyki wypaczyy mentalno wspczesnych pokole i jak bardzo zatruy ich wewntrzne i zewntrzne midzyludzkie relacje. Pod tym wzgldem najprostsza bya kolektywna symbolika wprowadzona przez nazistw. Nazici jedne

narody chcieli wyniszczy, a drugie namnaa niczym zwierzta hodowlane. W dyktaturach komunistycznych sytuacja bya bardziej skomplikowana. Tutaj oficerowie selekcjonerzy byli stale obecni i przeganiali ludzi z jednej zagrody do drugiej. A nawet zdarzao si, e podczas najwikszych selekcji apano oficera przeprowadzajcego selekcj i bezlitonie wpychano do ktrej z nieprzyjemnych zagrd, w ktrych jeszcze przed chwil on zamyka innych. Nie stawiam sobie za cel szczegowej analizy dyktatur, ktre dyskryminacj i eksterminacj uznay za swoj gwn zasad. Wymieniem jedynie dwie najbardziej skrajne dwudziestowieczne dyktatury, a przykady ograniczyem tylko do Europy, cho wiemy, e zbiorowa dyskryminacja zdarza si take poza Europ, a w samej Europie przybiera czasami formy agodniejsze od wyej wymienionych. Istnieje jednak skuteczna dyskryminacja, ktr nazw tu cywiln, wobec ktrej bezradna jest kada wadza i ktrej tak bezwstydnie naduywaj politycy, okrelani subtelnym mianem populistw. Istnieje ponadto - zwaszcza w postkomunistycznych pastwach Europy Wschodniej - poficjalnie akceptowana, a nawet popierana dyskryminacja, ktrej oficjalnie wadze si wypieraj. Niedawno z tego samego podium mwia o swoich dowiadczeniach hinduska pisarka Urwashi Butalia. Powiedziaa, co dzieje si z narodem, ktrego politycy nagle wykopuj przepa pomidzy ludmi poczonymi wsplnym losem, pomidzy ludmi, ktrzy mwi tym samym jzykiem i wychowywali si w tej samej kulturze, pomidzy Hindusami i Pakistaczykami; jak religijny fanatyzm i szalejcy nacjonalizm wypaczaj ich ycie i mentalno. Ci ludzie z dnia na dzie znaleli si w innych zagrodach i z dnia na dzie nie wiedzieli, co zrobi ze swoj dotychczas oczywist tosamoci i jasnym dotd samookreleniem. Takich nagych, czsto gwatownych zmian dowiadczylimy w ubiegym stuleciu take my, Europejczycy; moe tylko dotkliwiej ci mieszkajcy na wschodzie czy w rodku Europy ni tamci z zachodu. Dodajmy, e na takich zmianach zazwyczaj najbardziej traci kultura. Wielkie orodki kulturalne, miasta uniwersyteckie, w ktrych ludzie mwili trzema czy czterema jzykami, nagle stay si prowincjonalnymi miastami wielkiego mocarstwa i zniky z kulturalnej mapy Europy. Wszyscy zapewne mylimy w tym miejscu o Czerniowcach, z ktrych pochodzi Paul Celan, o miecie, w ktrym mieszkali ludzie i ksiki. Nie mog oszczdzi moim suchaczom spostrzeenia, e w wyniku wielkomocarstwowych ambicji Niemiec sami Niemcy zniszczyli w dwudziestym wieku niemieck kultur na zamieszkanych przez wiele milionw ludzi wielonarodowych i wielojzycznych terenach, na ktrych obecne byy silne wpywy kultury niemieckiej. Wymordowano mwic po niemiecku albo w jidysz ydowsk mniejszo, ktra daa Niemcom takich wielkich pisarzy, jak Joseph Roth, Franz Kafka czy wspomniany przed chwil Paul Celan. Pisarze ci, yjc w otoczeniu innego jzyka, tworzyli po niemiecku, bo tego jzyka nauczyli si w swoim rodzinnym kraju, a potem, jako ydzi i pozbawieni korzeni kosmopolityczni inteligenci, jak okrelali ich wrogowie, odwoywali si do kategorii kulturowych wikszych jzykw. Pisa po niemiecku oznaczao dla nich intelektualn niezaleno i wolno w okreleniu wasnej tosamoci. Dzi te niegdy czciowo mocno podkrelam: tylko czciowo - niemieckie strefy kulturowe, od Krymu przez Bukowin a do Galicji, nie wzbogacaj ju niemieckiej kultury, a jedynymi sprawcami tego zjawiska s sami Niemcy. Mwi to z pewnym alem, a dlaczego, do tego jeszcze wrc. W kadym razie fakt, e polityka staa si nie tylko przeciwiestwem kultury, ale nawet jej wrogiem, jest swoicie dwudziestowiecznym zjawiskiem. Nie jest to naturalny bieg rzeczy, a polityka, oderwana od kultury, poprzez wadz zyskuje dostp do niczym nieograniczonego jedynowadztwa i powoduje wielkie zniszczenia jeli nie wrd ludzi i dbr materialnych, to na pewno w ludzkich duszach. Narzdziem tego zniszczenia jest ideologia. W dwudziestym wieku, w tym strasznym wieku dewaluacji wszelkich wartoci, ideologi stao si wszystko, co niegdy byo wartoci. Wielkim problemem za jest to, e nowoczesne masy, ktre nigdy przedtem nie uczestniczyy w kulturze, ideologi przyswajaj jako kultur. Istnieje po temu wiele przyczyn, a jedn z nich jest to, e masy pojawiy si w momencie gbokiego - moe najgbszego - kryzysu wartoci zachodniej cywilizacji; nie analizujmy teraz szczegowo zwizkw przyczynowo-skutkowych. Niech wystarczy, e znaleli si ludzie, ktrzy za pomoc przebiegych technik wypracowanych przez aparaty partii politycznych podjli si kierowania tymi masami, a potem wykorzystania ich do wasnych celw. Chyba Tomasz Mann powiedzia kiedy, e wystarczy nazwa tum narodem, by mona go byo wykorzysta do wszystkiego. Nie bya nawet do tego potrzebna totalitarna wadza pastwowa, wystarczy autorytaryzm, system Franco, Dollfussa czy Miklsa Horthyego, by religi, patriotyzm czy kultur - uczyni polityk, a polityk sprowadzi do roli narzdzia nienawici. Nienawi i kamstwo: to zapewne dwa najwaniejsze elementy wychowania politycznego, jakiemu zosta poddany czowiek dwudziestego wieku. Pomylmy choby o kwadransach nienawici z powieci Orwella Rok 1984. Nigdy kamstwo nie byo bardziej historiotwrcz si ni w ostatnich trzydziestu latach pisa Sador Marai w 1972 roku. Dotyczy to zwaszcza lat po pierwszej wojnie wiatowej, kiedy w krajach Europy rodkowej i Wschodniej mielimy do czynienia ze szczeglnie silnymi uczuciami narodowymi. Przestao wwczas istnie wielkie rodkowoeuropejskie mocarstwo, monarchia austrowgierska; produkty uboczne jej rozpadu, niczym trupi jad, zatruy powstajce w jej miejsce narodowe pastwa. Na bezlitonie okaleczonych Wgrzech w 1920 roku wprowadzono w uniwersytetach i innych szkoach wyszych numerus clausus, w 1938 roku zacza obowizywa pierwsza tak zwana ustawa ydowska, w 1944 roku przyszyto mi t gwiazd,

ktrej, symbolicznie mwic, nie udao mi si zdj do dzi. Przyznam, jest do zaskakujce, e ponad dziesi lat od upadku ostatniego europejskiego totalitaryzmu a wic ponad dziesi lat od wprowadzenia demokracji - dochodz do takich dziwnych wnioskw. Dostrzeenie tego faktu nie przyszo mi atwo i musiaem woy sporo wysiku, by wiele rzeczy zrozumie. Taka trudna sytuacja automatycznie wywouje pewne objawy, nawet jeli pocztkowo ich nie zauwaamy. W pierwszej chwili otaczajcy nas wiat wydaje si nierzeczywisty, podczas gdy to my sami stajemy si nierzeczywici. Albo na odwrt: czowiek uwaa si za obc istot, podczas gdy utosami si z obcym sobie, zewntrznym otoczeniem. Moja ona, ktra jest Amerykank i nie zna, na szczcie, tych wszystkich wschodnioeuropejskich przypadoci, zwrcia uwag, e ilekro jestemy za granic, moja osobowo ulega prawdziwej przemianie. W obcym kraju czuj si jak u siebie, we wasnym kraju czuj si obcy. Z osobami mwicymi w obcym jzyku rozmawiam swobodnie, w rozmowie z rodakami jestem spity. W dyktaturze zwanej socjalizmem wszystko to byo naturalne i dobrze sobie z tym radziem; do demokratycznego rasizmu musz jednak przywykn. Ale przynajmniej rozpoznaem problem, ktry, jak sdz, jest nie tylko moim problemem.

Po prostu idzie o to, e w codziennym yciu musz bezustannie reagowa na obce mi impulsy, ktre dochodz z zewntrz i drani skr niczym prd. Mwic obrazowo, musz cigle si drapa. Znamy sawne powiedzenie Monteskiusza: Najpierw jestem czowiekiem, a potem Francuzem. Rasista tymczasem antysemityzm po Auschwitz nie jest ju tylko antysemityzmem najpierw chce, ebym by ydem, a potem ebym nie mg by czowiekiem. W pierwszej chwili zaenowany szukam argumentw na wasn obron i dopiero pniej dochodz do wniosku, e takie mylenie i taki dialog s bardzo prymitywne, bo to, przed czym musz si broni, jest przede wszystkim czym prymitywnym. Kiedy wrzuc nas do klatki z dzikimi zwierztami, musimy walczy jak dzikie zwierzta. Nikczemne rozumowanie, przed ktrym si bronimy, prowadzi do tego, e w kocu zaczynamy nikczemnie myle o sobie, a nawet e nie mylimy ju o sobie, ale o kim zupenie innym; a taki proces wypacza osobowo. Dobrze znamy najgorszy z moliwych sposb obrony, do ktrego si uciekaj takie wypaczone charaktery: czowiek zaczyna dowodzi ideologom prawdziwoci swojego czowieczestwa. Jest w tym co aosnego i zasugujcego na wspczucie, bo przecie chc go wyzu z jego wasnego czowieczestwa. Ale kiedy kto taki uzna ju kategorie stosowane przez rasistw, to sta si ydem, a yd przecie, jak powiedzielimy, nie moe by czowiekiem. I wtedy im bardziej dowodzi, e jest czowiekiem, tym bardziej staje si aosny i tym mniej w nim czowieka. W rasistowskim otoczeniu yd nie tylko nie moe by czowiekiem, ale nie moe te by ydem; yd bowiem to pojcie jednoznaczne wycznie dla antysemitw. Francuski pisarz Edmond Jabes mwi, e trudno bycia ydem jest taka sama jak trudno pisania. Nikt nigdy nie okreli tak jasno mojej sytuacji. Niemniej jednak widz tu pewn istotn rnic. Bycie pisarzem to wynik mojego wolnego wyboru, a ydem si urodziem. eby za bycie ydem i bycie pisarzem zlao si we mnie w jedn jako, musiabym wasne ydostwo postrzega tak jak moliwie bezbdne tworzenie dziea: musiabym je postrzega jako zadanie. Musiabym podj decyzj o peni wasnego istnienia albo o wyparciu si siebie. Gdy decydujemy o peni ycia, wszystko nagle nam sprzyja. Fakt, e jestem ydem, staje si wynikiem mojej wasnej decyzji: nie tylko nie grozi mi ju kryzys tosamoci, ale wyjania on moje ycie. A jednak musz si zastanowi nad kilkoma pytaniami, ktre wynikaj z wyjtkowoci, e tak powiem, mojego ydostwa. Dwadziecia czy trzydzieci lat temu pytanie, dla kogo pisz, uznabym za cakowicie nietrafne. Oczywicie, e dla siebie brzmiaaby odpowied, i waciwie tak brzmi do dzisiaj. Ale dzisiaj wydaje mi si, e w stworzeniu tego ja odegrao pewn rol moje otoczenie, zwane inaczej spoeczestwem. Jestem przecie, przynajmniej w jakim stopniu, niewolnikiem okolicznoci, w jakich yj, a to z pewnoci pozostawia lad na moim dorobku intelektualnym. Kiedy mwi, e jestem ydowskim pisarzem, nie mwi jeszcze, e sam jestem ydem. Bo jakim ydem jest kto, kto nie otrzyma religijnego wychowania, nie mwi po hebrajsku, waciwie nie zna podstawowych rde ydowskiej kultury i mieszka nie w Izraelu, tylko w Europie? Mog jednak powiedzie, e jestem prozaikiem opisujcym anachroniczn grup spoeczn, zasymilowanych ydw, jestem jej przedstawicielem i kronikarzem, wieszczem nieuchronnego koca tej warstwy spoecznej. W tym wzgldzie Endlosung odgrywa decydujc rol: jeeli dla kogo Auschwitz jest najwaniejszym, a nawet jedynym wyznacznikiem ydowskiej tosamoci, w pewnym sensie nie moe by uznawany za yda. Taka osoba jest, jak powiedzia kiedy Izaak Deutscher, nieydowskim ydem, europejsk, pozbawion korzeni odmian yda, ktry z narzucon mu ydowsk tosamoci nie bardzo umie nawiza bliszy kontakt. Odgrywa spor, nawet znaczn rol w europejskiej kulturze (jeli jeszcze taka istnieje), ale nie ma adnego udziau w poobozowej historii ydw czy w jej wznowieniu - cho tutaj znowu musz doda: jeli takowe ma czy kiedy bdzie miao miejsce. Pisarz zajmujcy si Holocaustem znajduje si wic w trudnej sytuacji. W jednym z esejw -Jzyku na wygnaniu - mwiem, e Holocaust nie ma i nie moe mie swojego jzyka. Europejczycy, ktrzy przeyli Holocaust, mog opowiedzie histori swojego cierpienia w jednym z europejskich jzykw; ale ten jzyk nie

jest ich jzykiem ani te nie jest mow narodu, ktrego jzyk autor poyczy sobie, by napisa swoj opowie. Moje ksiki pisz w poyczonym jzyku, ktry z natury rzeczy mnie odrzuca albo tylko toleruje moj obecno na peryferiach swojej wiadomoci. A dlatego uwaam to za naturalne, e ten kraj przez stulecia walk o wolno wyksztaci swoj podmiotowo, ktra pod postaci milczcego konsensu odcisna pitno na literaturze. [...] Lubi pisa po wgiersku, bo w ten sposb lepiej odczuwam niemono pisania. To zreszt sowa Kafki, ktry w licie do Maksa Broda, analizujc sytuacj ydowskiego pisarza, mwi o trzech niemoliwych rzeczach: e nie mona nie pisa, e nie mona pisa po niemiecku i e nie mona pisa w innym jzyku. A ja nawet mgbym doda czwart niemoliw rzecz, e nie mona pisa. Dzi moe uzupeniby jeszcze o to, e jest niemoliw rzecz pisa o Holocaucie. Paradoksy rzeczy niemoliwych da si wylicza bez koca. Mona powiedzie, e nie mona nie pisa o Holocaucie, e nie mona pisa o Holocaucie po niemiecku, e nie mona pisa o Holocaucie inaczej. Autor poruszajcy temat Holocaustu zawsze i niezalenie od jzyka, w jakim pisze, jest duchowym uchodc, ktry zawsze w obcym dla siebie jzyku prosi o duchowy azyl. Jeeli to prawda, e istnieje tylko jedna prawdziwa kwestia filozoficzna, kwestia samobjstwa, to dla pisarza Holocaustu, ktry zdecydowa, e nadal bdzie y, istnieje jedna prawdziwa kwestia, kwestia emigracji. Cho lepiej byoby tu mwi nie o emigracji, ale o wygnaniu. Wygnaniu z jedynej prawdziwej ojczyzny, ktra nigdy nie istniaa. Gdyby bowiem istniaa, nie byoby niemoliwoci pisa o Holocaucie, gdy Holocaust miaby wwczas swj jzyk, a pisarz Holocaustu odnalazby swoje korzenie w ktrej z istniejcych kultur. A takiej nie ma. [...] W kadym jzyku, w kadym narodzie i w kadej cywilizacji istnieje dominujce Ja, za porednictwem ktrego rejestrowany, rzdzony i opisywany jest wiat. Takim podmiotem jest nieustannie funkcjonujce kolektywne Ja, z ktrym szersza wsplnota - lud, nard, kultura - z wikszym lub mniejszym powodzeniem moe si utosamia. Ale gdzie ma znale ojczyzn wiadomo Holocaustu, o ktrym z jzykw mona powiedzie, e jest oglnym podmiotem Holocaustu, dominujcym Ja Holocaustu, jzykiem Holocaustu? A kiedy zadamy to pytanie, czy moemy unikn kolejnego pytania, czy w ogle mona sobie wyobrazi wasny, wyczny jzyk Holocaustu? A jeli tak, czy jzyk ten nie powinien by okrutny i peen aoby, taki, e wreszcie zniszczyby tych, ktrzy si nim posuguj? Moe tak wanie musi by, moe wygnaniec Holocaustu musi si pogodzi ze swoim wygnaniem i od czasu do czasu o nim pisa. Tak jest zwaszcza w Europie Wschodniej i rodkowej, gdzie w wyniku dwch wojen wiatowych, a zwaszcza Holocaustu przesta istnie ponadnarodowy jzyk, ktrym mwili wszyscy od Bukowiny do Krakowa i od Pragi do Rijeki i w ktrym pisarze, ktrzy nie mogli albo nie chcieli wtopi si w wielkie wiatowe literatury, odnajdywali swobod wypowiedzi. Narodowe literatury nie byy w stanie zaabsorbowa dowiadcze Holocaustu, ktry przecie by take czci ich historycznego dowiadczenia cho byo to dowiadczenie negatywne. Byoby rzecz szkodliw kogokolwiek, poza jawnymi rasistami, o to oskara, a jeszcze bardziej szkodliw mwi o antysemityzmie wyssanym z mlekiem matki. Przekazywany przez tradycj antysemityzm jest wprawdzie trudn spucizn, ale jego przyczyny nie s w genach, lecz w historii i jej oddziaywaniu na ludzk psychik. Te narody zostay mocno zranione w swoich narodowych uczuciach; od wielu lat walcz jedynie o to, by przetrwa, i jedn z metod tej walki odnalazy, niestety, w charakterystyczny, cho wcale nie oryginalny sposb w antysemityzmie. Oscar Wilde, ktrego jeszcze w niewinnym dziewitnastym wieku zamknito w wizieniu z powodu otwartoci czy nawet swobody w okrelaniu wasnej tosamoci, pisa: Nad bram antycznego wiata widnia napis: Poznaj samego siebie! Nad bram wspczesnego wiata bdzie napis: Bd sob! Widzimy i dzie po dniu dowiadczamy, e wanie w tej kwestii wspczesny wiat stawia przed czowiekiem niespotykane dotd przeszkody. A jednak do niczego wicej nie dymy ni do tego, czemu Nietzsche powici cay rozdzia swojego wielkiego dziea Ecce homo: abymy byli tymi, kim jestemy. Winnimy poda za swoim losem i wyciga pynce z niego wnioski, nawet jeli oka si gorzkie. Moe si te okaza, e na drodze do samookrelenia dojdziemy donikd. Pisarzowi, ktremu zawsze najbliszy jest jzyk, w ktrym pisze, nieatwo pogodzi si z tym, e wszystkie jzyki s obce i aden z nich me jest jego jzykiem. Ja wanie nale do takiej wschodnioeuropejskiej ydowskiej literatury, ktra nigdy nie powstawaa w jzyku narodowego otoczenia i nigdy nie staa si czci literatury narodowej. Linia ta cignie si gdzie od Kafki do Celana i przewidywalny jest take jej dalszy cig, naley tylko dobrze si przyjrze wiatowej emigracji literackiej. Literatura ta mwi w wikszoci o eksterminacji europejskich ydw, jej jzyk jest dzieem przypadku i jakikolwiek byby, nigdy nie bdzie to jzyk ojczysty. Jzyk, o ktrym mowa, y bdzie, dopki bdziemy nim mwi: kiedy umilkniemy, zginie take jzyk, chyba e ulituje si jeden z duych jzykw i utuli go niczym matka. Dzi takim jzykiem jest jzyk niemiecki. Ale niemiecki te jest miejscem na chwil, przejciowym schronieniem bezdomnych. Dobrze o tym wiedzie, dobrze si z tym pogodzi, dobrze nalee do tych, ktrzy nigdzie nie nale; dobrze by miertelnym.

Jerozolima, Jerozolima...

Budapeszt, 12 kwietnia 2002. Jeszcze przedwczoraj wieczorem ogldaem zachd soca z balkonu hotelu Renaissance w Jerozolimie. Nad rozcigajcymi si naprzeciw wzgrzami blado niebo, znad Starego Miasta wia lekki wiaterek, nagle wiato zaamao si i zapad zmierzch, niczym smutne zawieszenie broni przypomniay mi si sowa Camusa z Obcego. Rano wybuch autobus jadcy z Hajfy do Jerozolimy, sia wybuchu wyrzucia go w powietrze, nad ziemi fruway poodrywane ludzkie koczyny.

Dzisiaj prbuj zebra moje niepozbierane myli. Przyjechaem tu z on na konferencj, na ktr nigdy bym si nie wybra, gdyby nie zaproszono mnie na ni wanie do Jerozolimy. Nie lubi bezsensownych konferencji, zwaszcza takich, ktre nazywaj si The Legacy of Holocaust Survivors - Moral and Ethical Implications for Humanity. Dat 9 kwietnia ju wiele miesicy wczeniej zaznaczyem w kalendarzu i cho udaj, e powanie traktuj rady moich berliskich i budapeszteskich przyjaci - ktrzy raczej odradzaj mi t podr - w rzeczywistoci yj pod wraeniem powzitego planu: z Berlina wrcimy do Budapesztu, tam oddam podczas wyborw mj prawdopodobnie cakiem niepotrzebny gos i po dwch dniach wyruszymy do Jerozolimy. Jedyne rozsdne pytanie: czy nie powinienem raczej jecha sam. Ale moja ona nawet nie chce o tym sysze. Albo razem, albo wcale. Po chwili zastanowienia dochodz do wniosku, e jednak musimy jecha, po prostu dlatego ebym potem nie zadrcza si myl, e mnie zaprosili, a ja nie pojechaem. A wic stoj tutaj, na balkonie, na sidmym pitrze, i co dzieje si wok, tak samo trudno mi oceni, jak z Berlina czy z Budapesztu. Mam na myli nie tyle tutejsz sytuacj, ile reakcj europejsk. Wydaje si, e z mrokw podwiadomoci, niczym cuchnca siark lawa, wydosta si poskramiany przez lata antysemityzm. Na ekranie telewizora wszdzie, w Jerozolimie, w Berlinie i w innych miastach, widz demonstracje antyizraelskie. Widz synagogi podpalane we Francji i zbezczeszczone ydowskie cmentarze. Zaledwie kilkaset metrw od mojego berliskiego mieszkania, niedaleko ogrodu zoologicznego, napadnito i pobito na ulicy dwch modych amerykaskich ydw. Widz portugalskiego pisarza Saramago, jak pochylony nad kartk papieru porwnuje izraelskie sankcje wobec Palestyny do Auschwitz - dowodzc, e nie czuje straszliwej nieadekwatnoci uytego porwnania i e pojcie Auschwitz, ktre w dotychczasowym europejskim konsensie kulturowym miao okrelone znaczenie, mona dzi bez problemu populistycznie wykorzysta do przedstawienia populistycznych celw. Zadaj sobie pytanie, czy nie naleaoby odrni odczu antyizraelskich od antysemityzmu? Ale czy to jest moliwe? Czy mona zrozumie, e dwa kontynenty dalej, w Argentynie - gdzie ludzie maj wystarczajco duo wasnych kopotw - dochodzi do antyizraelskich demonstracji? Wydaje mi si, e trwajca od niemal dwch tysicy lat nienawi do ydw staje si zjawiskiem wiatowym. Zjawiskiem wiatowym staje si nienawi, a przedmiotem tej nienawici jest nard, ktry nie chce znikn z powierzchni ziemi. Prbuj rozumowa jasno i uczciwie, i to, co myl, nazwa jasno i uczciwie, odrzuciwszy wszelkie uprzedzenia. Fakt, e modzi ludzie wysadzaj si z hukiem w powietrze (na marginesie dodam, e czytaem w jakiej gazecie, e iracki dyktator Saddam Husajn paci ich rodzinom po dwadziecia pi tysicy dolarw), wskazuje, e chodzi nie tylko o to, aby powstao pastwo palestyskie. Ci samobjcy uwaaj si za przegranych. A ich czyny wyraaj rozgoryczenie, ktrego niepodobna wytumaczy jedynie nacjonalistycznymi pobudkami. W agodnych wiatach Jerozolimy, wrd zocistego zmierzchu i malowniczych wzgrz obsadzonych oliwnymi drzewkami, na mojej drodze z wczeniejszej podry do Jerozolimy raczej zmysami ni rozumem pojem, dlaczego tu rodzili si bogowie. A teraz chciabym zrozumie, dlaczego ludzie tutaj si morduj, demonstrujc jawnie zdolno do krwawej ofiary. Przyznaj, e nic nie rozumiem, i nie potrafi uwierzy, e mamy do czynienia jedynie z kwesti polityczn. Ale nie jest te wykluczone, e taki jest wanie cel tej polityki, by w tym, co si tu dzieje, dostrzega nie tylko zagadnienie polityczne, ja za padam ofiar tej manipulacji; a gdy jej ofiar padaj miliony, zmienia si charakter manipulacji, manipulacja si interioryzuje ludzie nage zaczynaj powanie myle, e ich szalestwo nie jest wynikiem podszeptu jakich zewntrznych si, ale pynie z ich dusz, jest potrzeb ich duszy: i tu zaczyna si prawdziwy problem. Przyznam szczerze, e kiedy po raz pierwszy zobaczyem w telewizji izraelskie czogi jadce w kierunku Ramallah, nieodparcie nasuna mi si myl, jak to dobrze, e ydowskie gwiazdy widz na izraelskich czogach, a nie na moim ubraniu, jak w roku 1944. Nie jestem wic obiektywny i nie mog by obiektywny. Nigdy nie byem bezstronnym sdzi: niech bd nimi europejscy i nie tylko europejscy inteligenci, ktrzy tak wspaniale prowadz swoj tak czsto szkodliw gr. Po latach prawdziwej i faszywej solidarnoci wreszcie los si odwrci: surowi mandaryni zwrcili si przeciw Izraelowi. W niektrych sprawach zreszt susznie: tylko e oni nigdy nie kupili biletu na autobus z Hajfy do Jerozolimy. Tu, w Izraelu, mwic obrazowo, kady ma w kieszeni taki bilet. I to powoduje, e ludzie trac zdrowy rozsdek. Chodny wyrok europejskich mandarynw jawi si tutaj jako palce egzystencjalne pytanie. Najzwilej wyrazia to chyba nasza przyjacika, ktra tutaj, w Yad Vashem, pomniku ofiar Holocaustu, powiedziaa: Najpierw pjdziemy z rodzin na antywojenn demonstracj, a potem zostaniemy onierzami.

Nie spotkaem - przynajmniej na tej konferencji - izraelskiego inteligenta, ktry podaby w wtpliwo potrzeb stworzenia pastwa palestyskiego. Trzeba skoczy z osadnictwem powiedzia jeden z powaniejszych historykw z Yad Vashem - i to bdzie nasza maa wojna domowa, ktr jeszcze musimy stoczy. Izolacja, brak solidarnoci powoduj niemal fizyczny bl. Nie sposb bezczynnie tolerowa terroru i nie sposb bez uycia terroru z nim walczy. Okropny przymus, drczce pytania, z ktrymi kady musi radzi sobie sam. Zamykaj nas w moralnym getcie mwi mj przyjaciel, pisarz Aharon Appelfeld. W spojrzeniach wok nas widz strach, bezradno i determinacj. Takie jak w przedrukowanym przez Frankfurter Allgemeine dramatycznym artykule Davida Grossmanna: Dzisiejszy Izrael przypomina do zacinit w pi, a jednoczenie rk, ktra bezsilnie opada. Miasto byo wymare, takswkarze kryli wok hoteli niczym godne hieny, kiedy zobaczyli, e kto wychodzi z budynku, natychmiast rzucali si na swoj ofiar najczciej bez rezultatu; niemal wszyscy, ktrzy tu si zjawili, byli oficjalnymi gomi i czekali na subowy samochd. W hotelu jedlimy w na p pustej sali, nie byo turystw ani zapracowanych biznesmenw w garniturach i krawatach, czytajcych przy kawie gazet. Niemal zapomniaem, e ja take przyjechaem na konferencj, na ktrej musz odczyta przygotowany w domu tekst. Kiedy mwi, e jestem ydowskim pisarzem nie mwi jeszcze, e sam jestem ydem. Bo jakim ydem jest kto, kto nie otrzyma religijnego wychowania, nie mwi po hebrajsku, waciwie nie zna podstawowych rde ydowskiej kultury i mieszka nie w Izraelu, tylko w Europie? [...] jeeli dla kogo Auschwitz jest najwaniejszym, a nawet jedynym wyznacznikiem ydowskiej tosamoci, w pewnym sensie nie moe by uznawany za yda. Taka osoba jest, jak powiedzia kiedy Izaak Deutscher, nieydowskim ydem, europejsk, pozbawion korzeni odmian yda, ktry z narzucon mu ydowsk tosamoci nie bardzo umie nawiza bliszy kontakt. A wstyd mi czyta te sowa. Wstyd mi mwi o moim yciu, wstyd mi porusza delikatne problemy pozbawionego korzeni ydowskiego inteligenta, mwi o kryzysie tosamoci i poczuciu, e jest si bezdomnym. Nagle widz ironi wasnej roli: jako ten, ktry przey Shoah, wygaszam wykad na pogronej w wojnie izraelskiej ziemi i - w ostatecznym rozrachunku - mwi, dlaczego nie mog solidaryzowa si z narodem, do ktrego sam nale. Moja solidarno ogranicza si najwyej do tego, e miaem odwag wsi do samolotu leccego do Tel Awiwu. Jestem gociem, ktry nie wiadomo po co gromadzi spostrzeenia, nie wiadomo po co wypytuje ludzi, skoro, cho do nich naley, nie dzieli ich losu i nie moe ich zrozumie. Nigdy nie czuem z tak wyrazistoci jak teraz, kiedy wspczucie i poczucie bliskoci staj si dla mnie cierpieniem, e jestem tu najzupeniej obcy. Wszyscy Izraelczycy dzikuj, e do nich przyjechalimy. Tak kocz si wszystkie rozmowy, po ktrych czuj si coraz bardziej obcy. Zastanawiam si, dlaczego tak si dzieje, i przygldajc si bliej twarzom, oflagowanym autobusom i trudnemu do okrelenia nastrojowi wzburzenia i jednoci, nagle dostrzegam przemiany zachodzce w tym kraju. Francuski historyk Renan twierdzi, e to nie rasa i nie jzyk s wyznacznikami narodu: ludzie czuj go w swoich sercach, wiedz, e ich myli, uczucia, wspomnienia i nadzieje s wsplne. A ten kraj, ktry dotychczas by niespjn ojczyzn swoich zaoycieli, gwnie szukajcych tu schronienia europejskich ydw uratowanych z Holocaustu, walczcych syjonistw, czonkw ortodoksyjnych sekt podajcych w wtpliwo potrzeb pastwowoci, srogich onierzy, agodnych muzykw, nordycko biaych i kolorowych, afrykaskich, arabskich i lewantyskich ydw, ludzi wielu kultur, teraz, w cigu tragicznej i beznadziejnej wojny nagle uformowa nard. Nie wiem, czy naley si z tego cieszy, czy aowa bo przecie dzi wanie koczy si epoka narodw ale taka sytuacja nie pozwala ju, by europejscy i amerykascy ydzi tak jak dotychczas - z pewnymi zastrzeeniami, a jednoczenie z przyjacielskim umieszkiem albo z pen wyszoci ironi traktowali Izrael. To szczeglna przemiana i ona to - przynajmniej w relacjach ydw z ydami - bez wtpienia bdzie miaa konsekwencje. Dobrze wic robi, e nie krzycz tu o prawdzie, o tak zwanej obiektywnej prawdzie. Zreszt prawda nie jest czym, co trwa w miejscu, prawda nie jest wieczna, ale si zmienia, a jeeli tak jest, tym gbsza, tym gruntowniejsza, subtelniejsza winna by troska o ni czowieka ducha i jego wraliwo sumienia na porozumienie ducha wiata, na przemiany w obrocie prawdy - jak powiedzia Tomasz Mann w tamtym, najbardziej krytycznym roku europejskiej historii. I moe wanie dlatego, e prawda nie jest dana raz na zawsze, z takim uporem da aktualnej definicji. Wszystkie wojny naszych czasw s w takiej mierze, jak nigdy dotd, wojnami o zabarwieniu moralnym. W naszym wspczesnym postmodernistycznym wiecie granice nie s granicami dzielcymi grupy etniczne, narody i religie, lecz wiatopogldy i postawy, racj i fanatyzm, tolerancj i histeri, kreatywno i niszczc dz wadzy. Nagle zaczlimy w naszych czasach toczy wojny biblijne, wojny dobra ze zem. Sowa te jednak naley pisa w cudzysowie, gdy po prostu nie wiemy, co jest dobrem, a co zem. Inaczej rozumiemy te pojcia i dotd pozostan one dyskusyjne, a kiedy narodzi si wsplny i wsplnie uznawany, trway system wartoci. Ale zwaszcza tutaj, na Bliskim Wschodzie, jest to oczywicie tylko utopia. Czym bowiem mona wytumaczy, zastanawiam si, e modzi, peni si ludzie decyduj si na udzia w samobjczych akcjach terrorystycznych? Jak wiele znaczy dla nich ycie innych ludzi, wiadcz ich czyny; ale ile znaczy dla nich ich

wasne ycie? Nasz przyjaciel powiedzia, e mwi im, i tam, na tamtym wiecie, czekaj na nich w haremach siedemdziesit dwie dziewice, ktre ofiaruj im rozkosz. A co mwi kobietom? - pytam. Nasz przyjaciel z umiechem wzrusza ramionami: tego nie wie. Zawsze wyobraaem sobie nienawi jako energi. Energia jest lepa, ale jej rdem, w paradoksalny sposb, jest ta sama yciowa energia, z ktrej czerpi siy twrcze. Europejska cywilizacja, ktr my cigle jeszcze, mimo wszystko, uwaamy za nasz cywilizacj, uznaje peni ludzkiego ycia za najwiksz warto. A fanatyzm jest jej cakowit odwrotnoci; na jakiej podstawie ma tu wic zaistnie zaufanie i czowieczestwo? Na razie panem jest strach i nienawi; Brzmi sowa o zgodzie i wspyciu niczym ostatni sygna ycia z toncego statku - pisze David Grossmann.

Na Bliskim Wschodzie ciemno zapada nagle; w dole, pod moim balkonem, zapalaj si latarnie. Samochody pdz po nikncych w oddali ulicach, prowadzcych ku pomaraczowym gajom, uczelniom, piknie zbudowanym miastom i umiejtnie uprawianej ziemi. Wiele osb mwio mi: przyjechali tu po Shoah z nadziej, e odnajd spokj i bezpieczestwo. Zbudowali ten kraj wasn cik prac i w jego obronie musieli stoczy cikie walki, podczas gdy bezustannie podaje si w wtpliwo ich prawo do ycia. I wiadomo tego, wraz z poczuciem izolacji, przejmuje ich gbokim zwtpieniem. Obecnie, przynajmniej tak wskazuj moje dowiadczenia, ten kraj jest jeszcze zdolny do nastpujcej refleksji: wikszo tutejszej inteligencji, cho popiera walk z terrorystami, jednoznacznie krytykuje metody walki i bezskuteczn zemst. Z cikim sercem schodz z balkonu i przestaj patrze na nocn panoram Jerozolimy. Jutro wieczorem wyjedamy, a ja zabieram ze sob wyjtkowy prezent. Nard, ojczyzna, dom: dotychczas byy to dla mnie nieznane pojcia. Nie potrafi sobie nawet wyobrazi, by citoyen taki jak ja harmonijnie i bezwarunkowo utosamia si z wasn ojczyzn i z wasnym narodem. Tak si potoczyy moje losy, e z wasnego wyboru staem si czonkiem narodowej, a nawet, mog powiedzie, wiatowej mniejszoci, gdybym za chcia dokadnie okreli t mniejszo, wcale nie uciekabym si do kategorii rasowych, etnicznych, religijnych czy jzykowych. Moja wynikajca z wasnego wyboru przynaleno do mniejszoci sprowadza si do kategorii duchowej i do lecych u jej podstaw negatywnych dowiadcze. Wiem, e te negatywne dowiadczenia stay si moim udziaem w wyniku mojego ydowskiego pochodzenia czy te: w uniwersalny wiat negatywnych dowiadcze zostaem wtajemniczony z powodu mojego ydostwa; wszystko, co musiaem przey tylko dlatego, e urodziem si ydem, uwaam za wtajemniczenie, wtajemniczenie w najgbsz wiedz o czowieku i losie czowieka naszych czasw. A fakt, e moje ydostwo przeyem poprzez negatywne dowiadczenie, a wic radykalnie, wreszcie uczyni mnie wolnym. To jedyna wolno, jakiej udao mi si dowiadczy przez lata przeyte w najrozmaitszych dyktaturach, i dlatego tak zazdronie jej strzeg a do dzi. Podczas pobytu w Jerozolimie po raz pierwszy doznaem trudnego i wzniosego uczucia odpowiedzialnoci za swj nard; i cho wiem, e niewiele to zmienia, bo moje ycie ju dawno si rozstrzygno, poczuem si do gbi wstrznity. I wstrznity wsiadem do samolotu odlatujcego do Budapesztu. Moda kobieta, oficer bezpieczestwa, zadaje rutynowe pytania, sprawdza, czy nasze bagae s na miejscu, i dzikuje, e przyjechalimy do nich, do Izraela. To podzikowanie brzmi niczym lapidarne zwolnienie z dalszej suby, a ja widz, e moj on, ktrej nie cz z t ziemi ani rodzinne, ani religijne wizy, jedynie mio, boli to tak samo jak mnie. Nasz samolot szczliwie lduje w Budapeszcie. Wychodzc, nie mog si powstrzyma, by na koniec nie powiedzie zaodze stojcej przy drzwiach: God save Israel! Boe, chro Izrael! Ale le wypowiadam cae zdanie albo bdnie powiedziaem ktre z trzech sw: What did he say? Co on powiedzia? sysz za plecami zdziwione gosy zaogi. Chc si odwrci, ale las walizek pcha mnie naprzd. Nie zrozumieli. Moe tak jest w porzdku. Wysiadam z samolotu na wgiersk ziemi.

Eureka!

Przede wszystkim jestem pastwu winien wyznanie, moe dziwne, ale szczere. Od chwili, kiedy wysiadem z samolotu, by tutaj, w Sztokholmie, odebra tegoroczn literack Nagrod Nobla, cigle czuj na plecach przenikliwe spojrzenie obojtnego obserwatora; w tej uroczystej chwili, gdy nagle staem si obiektem publicznego zainteresowania, utosamiam si bardziej z tamtym chodnym obserwatorem ni czytanym na caym wiecie pisarzem. I mog tylko mie nadziej, e mowa, ktr wygosz przy tej szczeglnej okazji, pomoe mi poczy w jedno te dwie yjce we mnie osoby. Na razie sam jeszcze do koca nie rozumiem, jak trudny jest zwizek pomidzy tym wielkim wyrnieniem a moim dzieem, czy raczej moim yciem. Moe zbyt dugo yem w dyktaturze, wrd wrogiego i cakowicie obcego mi otoczenia, by w peni wiadomie uzna, e jestem pisarzem: nad tym po prostu nie warto byo si zastanawia. Wszyscy dawali mi tylko do zrozumienia, e to, nad czym si zastanawiam, tak

zwany temat, ktry mnie zajmowa, jest przebrzmiay i mao atrakcyjny. I z tego powodu, ale rwnie dlatego, e sam miaem podobne odczucia, pisarstwo zawsze traktowaem jako spraw najzupeniej prywatn. Prywatna sprawa: oczywicie nie wyklucza to powagi, nawet jeeli w tamtym wiecie, ktry jedynie kamstwo traktowa serio, powaga bya troch mieszna. Filozoficzny aksjomat gosi, e wiat jest istniejc niezalenie od nas obiektywn rzeczywistoci. Ja za pewnego sonecznego wiosennego poranka 1955 roku nagle pomylaem sobie, e istnieje tylko jedna jedyna rzeczywisto, a t rzeczywistoci jestem ja sam, jest ni moje ycie, ten kruchy i dany tylko na pewien czas prezent, ktry jakie obce, nieznane siy sobie przywaszczyy, upastwowiy, okreliy, zapiecztoway i ktry musz odebra historii, temu strasznemu molochowi, bo naley tylko i wycznie do mnie i tak musz go traktowa. To za postawio mnie po przeciwnej stronie tego wszystkiego, co byo wok mnie, co byo moe nie obiektywn, ale niewtpliw rzeczywistoci. Mwi tu o komunistycznych Wgrzech, budujcych i ulepszajcych socjalizm. Jeli wiat jest rzeczywistoci obiektywn, istniejc niezalenie od nas, czowiek jest dla innych - a nawet dla samego siebie niczym wicej, tylko obiektem, a historia jego ycia jest tylko szeregiem niepozostajcych ze sob w adnym zwizku historycznych przypadkw, ktre mog go wprawdzie dziwi, ale z ktrymi nic go nie czy. Nie warto ich skada w spjn cao, bo mog si znale wrd nich elementy zbyt obiektywne, by subiektywne Ja mogo ponie za nie odpowiedzialno. Rok pniej, w 1956 roku, wybucha wgierska rewolucja. Kraj na chwil sta si subiektywny. Ale sowieckie czogi natychmiast przywrciy mu obiektywno. Jeli odnosz pastwo wraenie, e ironizuj, prosz zastanowi si, czym w dwudziestym wieku sta si jzyk, czym stay si sowa. By moe najwaniejszym i najbardziej wstrzsajcym odkryciem dla pisarza dwudziestego wieku jest fakt, e nasz jzyk, niczym odziedziczony po kulturze innej epoki, po prostu nie nadaje si do opisu zachodzcych teraz procesw i niegdy jednoznacznych poj. Pomylmy o Kafce, pomylmy o Orwellu, pod ktrych pirem topi si dawny jzyk, jak gdyby obracali go w ogniu, by wreszcie zamieni si w popi, w ktrym pojawi si nowe, dotychczas nieznane formy. Ale chciabym wrci do mojej wycznie prywatnej sprawy, do pisania. Jest kilka pyta, ktrych czowiek znajdujcy si w sytuacji podobnej do mojej sobie nie zadaje. Jean Paul Sartre powica tej kwestii ca ksik: Po co piszemy? To ciekawe pytanie, ale niebezpieczne, wic czuj wdziczno do losu, e nigdy nie musiaem go sobie zadawa. Spjrzmy, na czym polega niebezpieczestwo. Jeli na przykad wybierzemy sobie warstw spoeczn, ktr nie tylko chcielibymy podziwia, ale na ktr chcielibymy take mie wpyw, musimy przede wszystkim zastanowi si nad wasnym stylem, nad tym, czy stanowi on odpowiednie narzdzie do wywierania takiego wpywu. Pisarz ma tu natychmiast wtpliwoci: problem tymczasem jest w tym, e zaczyna przyglda si samemu sobie. Bo niby skd ma wiedzie, jakie s oczekiwania czytelnikw, czy te co si im podoba? Przecie nie moe zapyta o to wszystkich ludzi. A jeli nawet by spyta, niewiele by mu z tego przyszo. Punktem wyjcia moe by dla pisarza jedynie to, jak on sam wyobraa sobie swoich czytelnikw, jakie ma wyobraenie o ich wymaganiach, co wywaroby na nich takie wraenie, jakie on chce wywrze na innych. A zatem dla kogo pisze autor? Odpowied jest oczywista: dla siebie samego. Ja mog si przynajmniej przyzna, e doszedem do tej odpowiedzi bez wikszych kopotw. To prawda, e moja sytuacja bya prosta: nie miaem czytelnikw i nie chciaem na nikogo wywiera adnego wpywu. Nie pisaem, aby osign jaki cel, a to, co pisaem, nie byo przeznaczone dla kogokolwiek. Jeli moje pisarstwo miao jednak jaki okrelony cel, wynika on tylko z pragnienia, by zarwno pod wzgldem formy, jak i jzyka pozosta wiernym przedmiotowi opisu. Wane byo postawienie tej kwestii jasno w miesznej, a zarazem epoce centralnie sterowanej i, jak si mwio, suebnej literatury. Trudniej jednak byoby mi odpowiedzie na trafne, cho nie bez waha postawione pytanie: dlaczego piszemy. Ale i tym razem miaem szczcie, bo nawet nie przyszo mi do gowy, e mam jakikolwiek wybr. Pisaem o tym w powieci Fiasko. Staem w pustym korytarzu pewnego urzdu i wydarzyo si raptem tyle, e z poprzecznego korytarza usyszaem dudnienie czyich krokw. Ogarno mnie dziwne podniecenie, kroki zbliay si ku mnie i cho byy to kroki tylko jednej, jeszcze niewidocznej osoby, nagle poczuem si tak, jak gdybym usysza kroki setek tysicy osb. Jak gdyby dudnicymi krokami zblia si ku mnie pochd, i w mgnieniu oka zdaem sobie spraw, jak bardzo pociga mnie sia tego pochodu, sia tych krokw. Tam, na tamtym korytarzu, w jednej chwili uwiadomiem sobie, jak upojna moe by rezygnacja, jak smakuje odurzajca rozkosz wtopienia si w tum, to wszystko, co Nietzsche cho w innym, ale podobnym kontekcie - nazwa przeyciem dionizyjskim. Jaka niemal fizyczna sia pchaa mnie i cigna ku ich szeregom, poczuem, e musz si oprze o cian, zatrzyma si na niej, by nie da si pokusie. Mwi o tamtej chwili z tak si, z jak j przeywaem; jak gdyby rdo, z ktrego si narodzia, byo gdzie poza mn, a nie we mnie samym. Kady artysta zna takie chwile. Kiedy nazywano je nagym natchnieniem. Ale tego, co przeyem, nie uznabym za doznanie o charakterze artystycznym. Byo to raczej egzystencjalne olnienie. Nie dao mi do rki narzdzi twrczych, tych bowiem dugo jeszcze musiaem szuka, lecz przywrcio ycie, ktre ju utraciem. Przypomniao mi o mojej samotnoci, o trudnym yciu, o tym, o

czym mwiem na pocztku: o wyjciu z zamroczenia, o wyjciu z historii, ktra pozbawia osobowoci i wasnego losu. Przeraony dostrzegem, e w dziesi lat po tym, jak wyszedem z nazistowskiego obozu, jedn nog znalazem si w straszliwym krgu urzeczenia stalinowskim terrorem, a z dawnych przey pozostay we mnie tylko niejasne wspomnienia i kilka anegdot. Jak gdyby to wszystko przydarzyo si komu innemu. Oczywicie, takie chwile wizji maj przyczyny, ktre Freud prawdopodobnie odnalazby w wypartych traumatycznych przeyciach. I kto wie, czy nie miaby racji. Zwaszcza e sam raczej skaniam si ku racjonalizmowi, daleki jestem od mistycyzmu czy marzycielstwa: jeli za mwi o wizjach, raczej i tu mam na myli rzeczy realne, ktre przybray tylko ponadnaturaln form; nage objawienie si myli, ktra ju od dawna we mnie dojrzewaa, co takiego, o czym mwimy, woajc: Eureka! Jest! Ale co to byo? Kiedy powiedziaem, e tak zwany socjalizm znaczy dla mnie to samo, co dla Marcela Prousta znaczyy maczane w herbacie magdalenki, ktre przypominay mu smaki pamitane z przeszoci. Po upadku rewolucji 1956 roku postanowiem, gwnie z powodu jzyka, e zostan na Wgrzech. I ju nie jako dziecko, ale jako dorosy czowiek obserwowaem, jak funkcjonuje dyktatura. Widziaem, jak odbiera si narodowi ideay, widziaem, jak ten nard powoli, ostronie si przystosowuje, zrozumiaem, e nadzieja jest narzdziem szatana, a etyka i Kantowski kategoryczny imperatyw s tylko ulegymi suebnicami instynktu przetrwania. Bo czy mona sobie wyobrazi wiksz wolno ni ta, ktra jest dana pisarzowi tworzcemu w ograniczonej do pewnego stopnia, zmczonej, e tak powiem, dekadenckiej dyktaturze? A w latach szedziesitych wgierska dyktatura osigna ju taki stan konsolidacji, ktry mona byo waciwie nazwa narodowym konsensem i ktry pniej Zachd z ironi nazywa pieszczotliwie gulaszowym komunizmem: wydawao si, e po pierwszych latach dezaprobaty wgierski komunizm sta si w oczach Zachodu jego ulubionym komunizmem. W bagnie tego konsensu czowiek albo ostatecznie si poddawa, albo odnajdowa krte droyny, ktre prowadziy go ku wewntrznej wolnoci. Koszty pracy pisarza s niezbyt wysokie, aby mc uprawia zawd, wystarczy mu owek i papier. Odraza i depresja, ktre budziy mnie kadego ranka, szybko zawiody mnie do wiata, ktry chciaem opisywa. Musz te przyzna, e drczc czowieka logik totalitaryzmu opisywaem za pomoc innego totalitaryzmu, a to bez wtpienia uczynio jzyk, w ktrym powstawaa moja powie, sugestywnym medium. Gdy prbuj szczerze oceni moj wczesn sytuacj, nie wiem, czy yjc na Zachodzie, w wolnym spoeczestwie, bybym w stanie napisa powie, ktr dzi pod tytuem Los utracony zna wiat, a Szwedzka Akademia nagradza najwyszym uznaniem. Nie, z ca pewnoci prbowabym napisa co innego. Nie twierdz, e nie byaby to prawda, ale chyba jaka inna prawda. Na wolnym rynku ksiek i myli amabym sobie gow nad jak inn form: moe rozbibym chronologi powieci, by zawrze w niej jedynie najbardziej efektowne sceny. Tylko e mj bohater nie y w obozach wedle wasnego czasu, gdy nie by panem ani swojego czasu, ani swojego jzyka, ani swojej osoby. On nie pamita, on tylko istnia. Tak wic musia, biedak, wegetowa w nudnej puapce linearnej chronologii, nie mogc wyzwoli si od mczcych szczegw. Zamiast tragicznych, wielkich i efektownych wydarze musia przeywa cao, ktra tak jak ycie ofiarowywaa mu tylko przygnbiajc monotoni. To jednak prowadzio mnie do zaskakujcych wnioskw. Linearny czas da penego opisu pojawiajcych si sytuacji. Nie pozwala mi, na przykad, z gracj przeskoczy pewnych dwudziestu minut, tylko dlatego e te dwadziecia minut jawi si w mojej pamici niczym nieznana i przeraajca czarna dziura, niczym zbiorowa mogia. Mwi o dwudziestu minutach, ktre spdziem na rampie kolejowej obozu koncentracyjnego w Birkenau i w cigu ktrych wysadzeni z wagonw ludzie trafiali przed oficera dokonujcego selekcji. Ja sam z grubsza je zapamitaem, ale powie kazaa mi nie dowierza wasnej pamici. I cho przeczytaem wiele wspomnie, dziennikw, opowieci napisanych przez uratowanych ludzi, we wszystkich znalazem to samo, e dziao si to szybko i niepostrzeenie: otwierano drzwi wagonw, sycha byo krzyki i szczekanie psw, oddzielano mczyzn od kobiet, w strasznym zamieszaniu ludzie ci trafiali przed oficera, ktry mierzy ich szybkim spojrzeniem i pokazywa na co wycignit rk, a potem ju mieli na sobie obozowe pasiaki. Tych dwadziecia minut zapamitaem inaczej. W poszukiwaniu wiarygodnych rde zaczem od czystego w formie, penego niemal masochistycznego okruciestwa tomu Tadeusza Borowskiego, a tam znalazem opowiadanie Prosz pastwa do gazu. Pniej otrzymaem cykl fotografii znalezionych przez amerykaskich onierzy w Dachau, w obozowych koszarach SS. podczas wyzwalania obozu, a wykonanych przez pewnego oficera SS na rampie kolejowej, pod ktr przyjeday transporty. Wida na nich wesoe, umiechnite twarze kobiet, modych ludzi o mdrych spojrzeniach, penych dobrej woli i gotowych do wsppracy. I wtedy zrozumiaem, dlaczego w ich pamici zataro si te wstydliwe dwadziecia minut bezczynnej bezradnoci. I kiedy rozmylaem, e to wszystko powtarzao si kadego dnia, kadego tygodnia, kadego miesica, przez cae dugie lata, wejrzaem w mechanizm potwornoci, zobaczyem, jak mona obrci natur czowieka przeciw jego wasnemu yciu. Tak si posuwaem, krok po kroku, na drodze linearnego poznania; to bya, e tak powiem, moja heurystyczna metoda. Szybko zrozumiaem te, e wcale mnie nie obchodzi, dla kogo. pisz ani po co pisz. Wane jest bowiem tylko jedno pytanie: co mnie czy z literatur? Bo ju byo jasne, e od literatury i od myli, od idei kojarzonych z literatur dzieli

mnie nieprzekraczalna granica, a ta granica, jak wiele innych - nazywa si Auschwitz. Kiedy piszemy o Auschwitz, musimy wiedzie, e Auschwitz przynajmniej w pewnym sensie zawiesi sens literatury. O Auschwitz mona napisa tylko czarn powie, za przeproszeniem: brukowca w odcinkach, ktrego akcja rozpoczyna si w Auschwitz i trwa do dzi. Chc przez to powiedzie tylko tyle, e od czasw Auschwitz nie wydarzyo si nic, co by odwoao Auschwitz, co by oznaczao, e proces rozpoczty w Auschwitz naley ju do przeszoci. W moich ksikach Holocaust nigdy si nie pojawia w czasie przeszym. Mwi o mnie i raz jest to pochwaa, a raz zarzut e jestem pisarzem jednego tematu, pisarzem Holocaustu. Nie mam nic przeciw temu, niby dlaczego, mimo pewnych zastrzee, nie miabym przysta na t przeznaczon dla mnie pk w bibliotece. Ktry z dzisiejszych pisarzy nie jest pisarzem Holocaustu? Rozumiem przez to, e nie trzeba koniecznie obiera Holocaustu za temat, by usysze pknity ton, ktry od dziesicioleci dominuje w sztuce wspczesnej Europy. Powiem wicej: nie znam dobrych, wiarygodnych dzie, w ktrych nie byoby to pknicie odczuwalne, jak gdyby po penej koszmarw nocy czowiek rozglda si wok siebie zmczony i bezradny. Zagadnienia zwizane z Holocaustem nigdy nie byy dla mnie tylko nierozwizywalnym konfliktem pomidzy ydami i Niemcami; nigdy nie sdziem, e jest to nowy rozdzia historii cierpienia ydw, bdcy logicznym nastpstwem prb, ktre ju przeszli; nigdy nie wierzyem, e jest to tak zwane jednorazowe wypaczenie czy pogrom wikszy od dotychczasowych, wstpny warunek powstania ydowskiego pastwa. W Holocaucie rozpoznaem stan, w jakim znalaza si ludzko, ostatni przystanek wielkiej przygody, do ktrego dotarli Europejczycy po dwch tysicach lat istnienia ich etycznej i moralnej kultury. Teraz jednak trzeba si zastanowi, co dalej. Problem Auschwitz nie polega na tym, czy mamy go uzna za kwesti zamknit, czy te nie; czy mamy zachowa go w pamici, czy te woy do odpowiedniej szuflady historii; czy mamy wznie pomnik milionom pomordowanych i jaki to ma by pomnik. Prawdziwy problem Auschwitz jest w tym, e mia on miejsce, i tego ani dobra, ani za wola nie zmieni. T trudn sytuacj najdokadniej okreli chyba wgierski poeta katolicki Janos Pilinszky, kiedy nazwa Auschwitz skandalem; rozumia przez to zapewne, e Auschwitz zdarzy si w chrzecijaskim krgu kulturowym i przez to pozostanie na zawsze w metafizycznej myli. Ju kiedy powiedziano, e Bg umar. Nie ulega wtpliwoci, e po Auschwitz zostalimy sami. I sami, dzie po dniu, musimy stworzy wartoci, wytrwa, cho niewidoczn prac etyczn, ktra przywrci te wartoci wiatu i moe uczyni z nich podwaliny nowej europejskiej kultury. Nagrod, ktr Szwedzka Akademia wyrnia moj ksik, traktuj jako dowd, e Europa znowu potrzebuje dowiadczenia, ktre stao si udziaem wiadkw Auschwitz i Holocaustu. Pozwlcie mi wyzna, e znajduj w tym dowd odwagi, a nawet w pewnym sensie determinacji: czonkowie Akademii chcieli, ebym tu si zjawi, cho mogli si spodziewa, co ode mnie usysz. Ale to, co objawio si w Endlosung i we wszechwiecie obozw koncentracyjnych, nie moe by zrozumiane opacznie, a jedyn szans na przeycie i zachowanie twrczych si jest rozpoznanie sytuacji wyjciowej. Czy takie spojrzenie moe by podne? U rde wielkich odkry, nawet jeli wynikaj one z niewymownych tragedii, zawsze s najwspanialsze europejskie wartoci, wolno, ktra wzbogaca nasze ycie, przypominajc o istocie naszej egzystencji i ponoszonej za ni odpowiedzialnoci. Szczegln radoci jest dla mnie, e te wszystkie myli mog tu wypowiedzie w moim ojczystym jzyku, po wgiersku. Urodziem si w Budapeszcie, w ydowskiej rodzinie, przodkowie mojej matki pochodzili z siedmiogrodzkiego Kolozsvaru, przodkowie mojego ojca z okolic Balatonu. Moi dziadkowie w pitek wieczorem, z nastaniem szabasu, jeszcze zapalali wieczk, ale nazwisko ju przybrao posta wgiersk i byo dla nich oczywiste, e ydostwo jest ich wyznaniem, a Wgry ich ojczyzn. Rodzice mojej matki zginli podczas Holocaustu, rodzice mojego ojca padli ofiar komunistycznej dyktatury Rakosiego, gdy ydowski dom starcw wysiedlono z Budapesztu gdzie na pnoc Wgier. Wydaje mi si, e krtka historia mojej rodziny najlepiej oddaje wspczesn histori cierpienia naszego kraju. Wszystko to stanowi dla mnie nauk, e w aobie kryje si nie tylko gorycz, lecz take wielka tre moralna. By ydem to dzisiaj przede wszystkim zadanie moralne. Jeeli Holocaust stworzy kultur a tak przecie si stao celem jej jest wycznie to, by z rzeczywistoci, ktrej ju nie mona zmieni, zrodzio si zadouczynienie: katharsis. I to pragnienie kierowao tym, co dotychczas robiem. To chyba wszystko, co chciaem pastwu powiedzie, cho wyznam szczerze, cigle jeszcze nie odzyskaem spokoju i rwnowagi pomidzy moim yciem, moim pisarstwem i Nagrod Nobla. W tej chwili jestem tylko gboko wdziczny za mio, ktra mnie uratowaa i ktra trzyma mnie przy yciu. Ale przyznajmy, e w tej trudnej do przeledzenia drodze yciowej, w tej, jeli wolno mi tak powiedzie, karierze, jest co dziwnego, co absurdalnego; co, o czym trudno myle bez nadziei wiary w jaki ponadziemski ad, opatrzno czy metafizyczn sprawiedliwo: bez obawy, e czowiek wpadnie w puapk samooszustwa i osidzie na mielinie, zniszczy si, zerwie gboki i bolesny zwizek z milionami tych, ktrzy zginli, nigdy nie zaznawszy wspczucia. Nie tak atwo sta si wyjtkiem; a skoro ju los kaza mi nim by, trzeba si pogodzi z

absurdalnym porzdkiem przypadkw, ktry niczym kaprys plutonu egzekucyjnego rzdzi ywotami wystawionymi na dziaanie nieludzkich mocodawcw i przeraajcych dyktatur. A jednak, kiedy si przygotowywaem do tego wystpienia, wydarzyo si co szczeglnego, co w pewnym sensie przywrcio mi spokj. Pewnego dnia listonosz dorczy mi brzow kopert. Nadawc by doktor Volkhard Knigge, dyrektor obozowego muzeum w Buchenwaldzie. Do serdecznych ycze doczy mniejsz kopert. Napisa, ebym nie oglda jej zawartoci, jeli nie czuj si na siach. W kopercie znajdowaa si kopia dziennego raportu o stanie liczebnym jecw z dnia 18 lutego 1945. Z rubryki Abgange, czyli Ubytki, dowiedziaem si o mierci jeca numer 64921, Imre Kertesza, urodzonego w 1927 roku, yda, z zawodu robotnika. Dwie rzeczy byy tu nieprawdziwe: rok mojego urodzenia i zawd, a wziy si std, e kiedy wpisywano moje dane w administracji obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie, powiedziaem, e jestem o dwa lata starszy, by nie zaszeregowano mnie jako dziecko i wpisano jako robotnika, a niejako ucznia, gdy tak byem dla nich bardziej przydatny. Raz ju wic umarem, pewnie po to, aby y i to jest chyba moja prawdziwa historia. A skoro tak, t ksik narodzon ze mierci dziecka dedykuj milionom umarych i tym wszystkim, ktrzy ich jeszcze pamitaj. W kocu przecie idzie o literatur, o tak literatur, ktra w uzasadnieniu przedstawionym przez Akademi jest jednoczenie wiadectwem, niech przyniesie ona poytek przyszoci, a nawet, jak najchtniej bym to wy-razi: niech si tej przyszoci przysuy. Bo kiedy zastanawiam si nad traumatycznym oddziaywaniem Auschwitz, dochodz do podstawowych pyta o yciow si dzisiejszego czowieka; i w ten sposb, zastanawiajc si nad Auschwitz, paradoksalnie zastanawiam si raczej nad przyszoci ni nad przeszoci. koniec

You might also like