You are on page 1of 97

Alkad z Zalamei : tragi-komedya Calderona w trzech odsonach

Konwersja: Nexto Digital Services

CALDERON. ALKAD Z ZALAMEI, TRAGI-KOMEDYA W TRZECH ODSONACH. PRZEKAD PROZ EDWARDA CHOPICKiEGO. WARSZAWA. DRUKIEM F. KROKOSZYSKIEJ. KRAKOWSKIE PRZEDMIECIE NR. 40. 1873. SKAD GWNY GEBETHNERA I WOLFFA W WARSZAWIE. ALKAD Z ZALAMEI. przekad proz WARSZAWA. Drukiem F. Krokoszyskiej. KRAKOWSKIE PRZEDMIECIE NR. 40. 1873. , 2 (14) 1872 OSOBY. Filip II., krl hiszpaski. Don Lope z Figueroa. Don Alwar z Atajdy, kapitan. Sierant. Rebolledo, onierz. Iskra, markietanka.

Pedro Krespo, stary rolnik. uan, jego syn. Don Mendo, ubogi szlachcic. Nunno, jego sucy. Pisarz sdowy. Izabella, crka Krespa Inez, kuzynka Krespa. Rolnicy, onierze, Orszak Krlewski. Rzecz si dzieje w wiosce Zalamei i w jej okolicach. Ze stu omiu sztuk dramatycznych, jakie po wielkim swym poecio don Pedrz Calderonie de la Barca (ur. w Madrycie w 1600 r.) posiada Hiszpania, zaledwie kilka tylko przeoono na jzyk polski. Pod wzgldem - niezrwnanej z niczem umiejtnoci odwzorowywania charakterw, Alkad z Zalamei njpierwsze pomidzy temi utworami poety zajmuje miejsce. Czytajc znakomit komedy, mimo woli dziwi si przychodzi, dla czego Calderon czciej dramatycznego pira w t, pen najrzadszych skarbw, stron swego geniuszunie zwraca. Znany pisarz hiszpaski Martinez de la Roa, mwic o cudownej subtelnoci, z jak umia Calderon szkicowa niekiedy mieszne charakterw ludzkich strony, ubolewa nad tem, i obdarzony podobnemi zdolnociami poeta, nie stara si take wprowadzi do swych utworw wyszych moralnych celw. Ze zdaniem tem krytyka zgodzi si nie chcemy. Wedug nas, kaden nard ma swoj odrbn scen, kaden poeta swj, waciwy sobie tylko geniusz. Francyi i Molierowi byo od-powiednem odwzorowywanie wad i wstrznie spoecznego ycia, ku okryciu ich miesznoci lub ukaraniu; Hiszpann i Calderonowi, po wikszej czci waciwem byo przedstawianie dziwnych przygd indywidualnych, silnych uczu i namitnej galanteryi. Tmacz. ku komisarz odpowie, e to jest niemoebnem, e wojsko zbyt jest sfatygowane, ale gdy rada otrzyma zapat, rzekn do nas; Panowie onierze (1) jest rozkaz abymy si nie zatrzymywali; nie tramy wic czasu, i marsz dalej. My biedaczyska bez oporu poddamy si tej regule, ktra dla komisarza jest regu klasztorn, a dla nas w zupenoci ebracz regu (2). Ale niech si co chce stanie, jeeli ywy przybd dzi do Zalamei, i jeeli zechc i da-lej,-pozostan; taki mj postpek, wyznam bez chepienia si, nie bdzie pierwszym wyciu mojem wybrykiem. Pierwssy onierz.

I nie poraz pierwszy przypaci si yciem biednego onierza; szczeglnie teraz, gdy mamy za dowdc don Lope z Figueroa, ktry jeeli susznie jest wysawiany za swoje mztwo i odwag, nie mniej take znany jest z wrodzonej nieczuoci serca. Klnie bez ustanku w najstraszliwszy sposb, nie szczdzi nawet i swoich przyjaci, oraz gotw zawsze wysa ci na tamten wiat bez wielkiego zachodu. Rebolledo. Syszelicie go?Wiedzcie wic, e to mi nie zastrasza ani troch, i zrobi com powiedzia. Drugi onierz. Prosty szeregowiec winienby mniej sobie ufa. Rebolledo. Drwi sobie ze wszystkiego, i jeeli si w czem cho troch powcigam, to tylko z powodu tej towarzyszcej mojej personiebiednej maej. (Wskazuje na Iskr). ------------1) onierz (soldado) uywa podwczas w Hiszpann wielkiego powaenia. (2) Uylimy srowa regua zamiast rozkaz dla oddania istniejcego w oryginale dwuznacznika. Regua klasztorna bya w Hiszpann symbolem dostatkw, ebracza zandzy. ALKAD Z ZALAMEI. Dzie Pierwszy. Sccena I. (Gociniec wiody do wsi Zalamei). Wchodzi Rebolledo, Iskra i onierze. Rebolledo. Niech Bg ma w swej opiece tego, co nas tak z miejsca na miejsce ciga bez wytchnienia. Wszyscy. Amen!

Rebolledo. Jestemy cyganami, bymy si tak wczyli? Mia to mi rzecz na odgos bbna i za nierozwinigtym sztandarem. Jeden z onierzy. Zaczynasz ju swoje. Idmy! Rebolledo. Nie duej jak na chwil ten przeklty bben ucich i mzgu nam w gowie nie wierci. Inny z onierzy. Uspokj si; wedug mnie naley zapomnie o truciach podry, gdy si przybywa do wioski. Rebolledo. Co mi po tej wiosce, kiedy zaledwie dysz. Zreszt przypuszczajc, e przybd tam ywy, nie jestem wcale pewien czy dozwol nam si zatrzyma. Jak tylko bowiem Staniemy na miejscu, zjawi si alkadzi, i obiecaj komisarzowi ile zechce, aby nas tylko pchn dalej. Z pocztIskra. Prosz ci, moci Rebolledo, nie troszcz si o mnie wcale; lito twoja mnie ponia. Jeenm si udaa z wojskiem, to nie dla tego tylko bym z nim podrowaa, ale take bym znosia walecznie wszystkie trudy zawodu. Gdyby nie to, chcc prowadzi ycie atwe i przyjemne, nie opuciabym zapewne domu reydora, gdzie niczego mi nie braknie, i gdzie w czasie caomiesicznych wicze, przy mniejszej bacznoci reydorw, podarunki sypi, si jak z rogu obfitoci. Ja nad to wszystko przeoyam pochd wojenny; wolaam i i cierpie obok Rebolleda. Ale c to ci wprawia w takie zamylenie? Rebolledo. Chwaa niech bdzie Najwyszemu. Ty, Iskro, per kobiet.

onierze. Prawda, oh prawda!.. Niech yje Iskra! Rebolledo. Tak, do kroset, niech yje Iskra! A szczeglnie jeeli dla uprzyjemnienia nudnego marszu, zechce nas uraczy ma jak piosneczk. I s k r a. Na t prob odpowiadam dwikiem kastaniet. Rebolledo. Ja ci zawtruj; bdzie to szermierka gosw, koledzy osdz, ktry lepszy. oluierze. Brawo! zgoda, zgoda! (Iskra i Rebolledo piewaj). Iskra. Oj dana ty, moja dana! Pie z tonw duszy utkana Rebolledo. Oj dana ty, moja dana! Pie z tonw duszy utkana! I s k r a. Niech chory na bj kroczy, Kapitan na okrt siada. Rebolledo. Niech si we krwi maurw broczy, Komu dojad gwat i zdrada! Iskra. Dla nas zapalcie w kominie, I upieczcie chleba kup;

Rebolledo, Niech mi po mdlej skopowinie, Z kury gosposia da zupe... Pierwszy onierz. Hola, panowie, patrzcie jaka to tam baszta, czy nie jest to wanie wie, cel naszej podry? Szkoda! suchajc tego piewu, zapominao si o znueniu. Rebolledo. Pewno to Zalamea. Iskra. Dzwonnica nas o tem przekonywa. (Do pierwszego onierza). Nie auj tak bardzo moich piosneczek, bdziemy jeszcze mieli zrczno tysic razy je powtrzy, gdy sama bardzo je lubi. S ludzie, ktrzy lada okoliczno pacz, ja lada okoliczno piewam, i piewa wam jeszcze bd tysic razy! Rebolledo. Zatrzymajcie si tu, przyjaciele. Naley zaczeka narozkaz, jak mamy wchodzi, czy plutonami, czyli te wszyscy razem. Pierwszy onierz. Oto zblia si sierant; on take czeka na kapitana. Wchodzi kapitan i sierant. Kapitan. Podobna duma bardzo jest do twarzy wzbogaconemu chopowi. Sierant. Zapewniaj, panie, e to njporzdniejszy dom w okolicy. Zreszt jeli mam prawd powiedzie, to nie tyle z powodu e dom jest porzdny, jak dla tego, e si w nim znajduje najadniejsza w Zalamci osoba, zrobiem ten wybr.

Kapitan. Czy podobna? Sierant. Jest to jego crka. kapitan. Zatem, jakkolwiek pikna ona i dumna, nie mniej wszake jest crk wieniaka, o duych rkach i niezgrabnych nogach. Sierant. O tem si nie mwi. Kapitan, Ale tak by musi. Sierant. Dla czowieka z sercem niezajtem i szukajcem monoci rozerwania si w chwilach wolnych, nie ma nic przyjemniejszego nad towarzystwo modej, bojaliwej, prostej i nic wiedzcej, jak ua zapytania odpowiadawieniaczki. Kapitan. Co do mnie, wiedz o tem, e nigdy w yciu podobna osoba ani chwilowie nawet zaj mi nie moga. Kobieta ubrana bez elegancyi i kokieteryi nie jest dla mnie kobiet. Sierant. Dla mnie przeciwnie, kada-pierwsza lepsza nawet-kobieta, jest kobiet. Jedmy tam wic, panie; jeKapitan. Panowie onierze, dobra bardzo nowina: pozostajemy w tej wiosce, i mamy tu zaczeka a do przybycia don Lope z reszt wystpujcego z Lereny wojska. On ma rozkaz zgarnicia go w kup i odjechania do Gwadalupy nie pierwej, a caatercya (1) bdzie razem. Pukownik przybdzie rycho, a my tymczasem odpoczniemy przez dni

kilka. Rebolledo. Rzeczywicie, kapitanie, dobra to bardzo nowina. Wszyscy. Niech yje kapitan! Kapitan. Kwatery ju wyznaczone, komisarz wrczy bilety kademu z wchodzcych. Iskra. (Na stronie). Musz si dowiedzie co najrychlej, dla czego Rebolledo wypiewywa przed chwil Niech mi po mdej skopowinie Z kury gosposia da zup. (Wszyscy z wyjtkiem kapitana i sieranta odchodz). Kapitan. Panie sierancie, czy masz take i mj bilet? Sierant. Tak, panie kapitanie, mam. Kapitan. I gdzie si mi wypadnie tokowa? Sierant. W domu wieniaka, ktry najbogatszym w okolicy i najdumniejszym, jak powiadaj, w wiecie jest czowiekiem; dumniejszym, prniejszym, niby nim mog by infant Leonn. ------------(l) Tcrcya (tercio)odpowiadaa dzisiejszemu pukowi. Nunno.

To mi to doskonay zasiek! Mendo. Nic tak nie zmniejsza fatygi zwierzcia, jak podobna przechadzka. Nunno. Wedug mnie owies byby skuteczniejszy. Mendo. Czy powiedzia take, aby charty moje spuszczono ze smyczy? Nunno. Bdzie to bardzo wygodnie dla nich, ale nie dla rzenika! Mendo. Dosy o tem. Trzecia ju wybia, daj mi wic rkawiczki i pirko do zbw. N u n n o. Sdzisz-e pan, e tem pirkiem do zbw zdoasz ludzi oszuka Mendo. Jeeliby kt mia przypuszcza, em dzi na obiad nie spoy baanta, gotowym go tutaj i wszdzie indzij przekona, e skama. N u n n o. Czy nie lepiej by byo, gdyby pan mnie, sug swego wprzd o tem przekona. M e n d o. Co te ty plecie.... Ale k propos, zdaje si e jacy onierze przybyli dzi wieczr do tej wioski?

N u n n o. Tak panie, przybyli. -------1) Zapewne dla tego, e zgodniae zakradu, si do szlachtuza. eli nia wzgardzisz, jajak Bg miydla siebie zatrzymam. Kapitan. Chcc wiedzie na pewno, kto z nas dwuch ma racy, przypomnij sobie, e mczyzna adorujcy jak pikno, za ujrzeniem jej mwi: "oto moja dama," a nie: "oto moja chopka." Zatem jeeli t ktr kochamy, nazywamy dam, widocznem jest, e wieniaczka nie moe roci sobie adnego prawa do tytuu damy. Ale c to za szmer? Sierant. Na rogu ulicy czowiek jaki zsiad ze szkapy, istnj Rossinanty, i tak sw fizyognomi jak postaci, przypomina zupenie sawnego don Ki szota, przygody ktrego opisa Miguel Cerwantes. Kapitan. Ach! c to za pocieszna persona! Sierant. Idmy, panie,-ju czas. Kapitan. Prosz ci, sierancie, zanie wprzd moje rzeczy do mieszkania, a potem przyjd po mnie. (Odchodz). Scena II. (Ulica u wejcia do Zalamei). Wchodzi Mendo, mieszny szlachetka, i Nunno.

Mendo. Jake si ma siwek? N u n n o. Biedne zwierz! nie moe si utrzyma na nogach. Me n d o. Czy powiedzia mojemu sucemu, aby z nim odby ma po placu przechadzk? Mendo. Biedne chopstwo, cigle jest nawiedzane przez nowych goci. N u nn o. Niemniej godni politowania i ci, co ich nie miewaj wcale. Mendo. O kime to mwisz? N u n n o. 0 szlachcie wiejskiej. Czy si, panie, nigdy nie spyta, dla czego nie naznaczaj u nich posterunku? Mendo. 1 dla czeg na przykad? N u n n o. Z obawy, by tam onierze nie pomarli z godu. Mendo. Niech spoczywa w spokoju wiecznym dusza . p. ojca mojego i pana, za to, e zostawi mi pikn, kolorowan zotem i lazurem genealogiczn kart, wyzwalajc mnie i mj rd od podobnego ciaru. N u n n o.

Lepiej by zrobi , p. ojciec paski, gdyby mu zostawi troch gotowego grosza. Mendo. Zreszt, gdy si zastanowi, powiem prawd, e za spodzenie mie szlachcicem nie czuj dla wcale adnej szczeglnej wdzicznoci; nie znisbym bowiem nigdy, aby mi kt inny jak szlachcic mog spodzi. N u n n o. Trudno by mu to byo wiedzie. Mendo. Mylisz si, nie byoby to wcale trudnem. N u n n o. Jakime to, panie, sposobem? Mendo. Obc ci jest filozofia, i dla tego nie wiesz co to s pryncypia. Nunno. Tak panie, od czasu jak si ywi u niego, nie wiem ani co to s pryncypia, ani co inne potrawy (1). St paski jest stoem bozkim, bez pocztku, rodka i koca. M e n d o. Nie o tem ci mwie. Wiedz e istota rodzca si, pochodzi z substancyi uywanych przez ojca i matk pokarmw, Nunno. . A wic rodzice pascy jedli? Panes nie otrzyma po nich w spadku tego zwyczaju. I e n d o. Po tem pokarmy te zamieniaj si w jej wasne ciao i krew... Gdyby wic mj ojciec jad sam tylko cebul,

jabym niechybnie poczu zaraz jej zapach, i powiedziabym do: prosz zaczeka, jeli aska, nie chc ja wcale by wynikiem strawienia podobnej potrawy. Nunno. Teraz si zgadzam, e pan masz racy. Mendo. Pod jakim wzgldem? Nunno. Pod tym, e gd zaostrza dowcip. Mendo. Gupcze! albo to ja godny. Nunno. Prosz si nie gniewa; jeeli pan teraz nie godny, to moesz nim by rycho. Trzecia ju godzina po poudniu, a jestem pewien, e dla wywabienia plam z sukni --------1) W jzyku hiszpaskim sowo pryncipos (pryncypium), oznacza zasad, a take i pierwsz potraw. spokojeniu swego kaprysu, mog panno zaprowadzi? Zobacz, czy nie wida ju jej zdaleka. N u n n o. Obawiam si, by Pedro Krespo nie wyszed na moje spotkanie. Mendo. Ktby si omieli zaczepi ciebie? Nie jeste e u mnie na subie? Suchaj moich rozkazw, i id za mn. N u n n o. Posusznym ci, panie, chocia nie siadam z nim do stou (1).

Mendo. Zawsze ci sualce maj jakie przysowie na pogotowiu. N u n n o. Dobra, panie, nowina! Oto z kuzynk swoj Inez, ukazuje si ona po za aluzyami okna. Mend o. Powiedz raczej, e soce uwieczone dyamentow koron, po raz dzi drugi zjawia si na horyzoncie. (Izabella i Inez ukazuj si w oknie). Inez. Chod tu, moja kuzynko, chod bez obawy; zobaczysz jak wchodzi do wioski oddzia onierzy. Izabella. Nie mw mi, prosz ci, o zajrzeniu w okno, gdy czowiek ten jest na ulicy. Sama, Inez, wiesz dobrze, o ile mi nieprzyjemna jego tam obecno. Inez. Szczeglniejsze ma upodobanie, zaleca si do ciebie w tak natrtny sposb. ----------1) Jest to aluzya zoliwa do przysowia hiszpaskiego: "Rb co ci rozkazuje twj pan, a zasidziesz z nim do jednego stou! nie ma pynu (1), ktryby pod wzgldem czystoci mog si porwna z moj i twoj, panie, lin. Mendo. I ty sdzisz, e dla mnie dostatecznem jest samo zaspokojenie fizycznego godu? e gawied doznaje tej potrzeby,pojmuj; ale nie wszyscymy z jednego materyalu zrobieni, i szlachcic moe si obej bez obiadu.

Nu n n o. Jake auj, e nie jestem szlachcicem. Mendo. Dajmy pokj tej rozmowie; oto jestemy na ulicy, gdzie mieszka Izabella. N u u u o. Dlaczeg wic, mj panie, kochajc Izabell mioci sta i powicajc si, nie prosisz o jej rk ojca. W ten sposb oba otrzymalibycie to, czego wam braknie: pan miaby z czego obiadowa, on miaby wnuczkw szlacheckiego pochodzenia. Mendo. Prosz ci, Nunno, nie wspominaj mi nigdy o tem. Miaeby pienidz tyle wadzy nademn, bym si a chcia zniy do zalubienia crki prostego rolnika. N u n n o. Przeciwnie sdziem, e nic masz nic wygodniejszego dla zicia, nad posiadanie podobnego tecia; z innymi, powiadaj, ziciowie wystawieni bywaj na niejedno przykre zetknicie si. Zreszt, jeeli si pan nie chcesz eni, na co si zday te wszystkie miosne demonstracye? Mendo. Poc koniecznie mam si eni. Czy w zamian otarza niema w Burgos dziesiciu klasztorw, gdzie po za---------1) W oryginale powiedziano nie ma biaego kamienia. Izabella. Obecnie, jedyne to s, moje sukcesa. Inez. Nie masz wic racyi uskara si na nie.

Izabella. A c chcesz abym robi ia? Inez. Lepiejby si tem bawia. Izabella. Chcesz bym si bawia tem, co mi najzupeniej nudzi. Mendo. Przysigbym na honor mj szlachecki, a przysiga ta jest wit, e do tej chwili soce nie byo jeszcze weszo. Tymczasem, o cuda, nie tylko jedn, ale dwie naraz spostrzegam jutrzenki! Izabella. Mwiam ci ju nie raz, panie Mendo, e daremne s twoje zalecanki. Gdyby nawet codzie przychodzi na moj ulic i pod dom mj, wynurza swoje bezsensowne afekta, to i tak na nic by si one nie zday. Mendo. Gdyby pikne kobiety wiedziay, jak im do twarzy gniew i pogarda, pycha i zniewaanie mczyzn: nie szukayby innej nad t ozdoby. Kln si na Boga, jeste z tem czarujc; mw mi, mwproszwszystko, co ci gniew szalony podyktowa moe. Izabella. Jeeli ci sowa moje nie mog dotkn, to znudzenie swoje objawi ci w inny sposb. Chod, Inez, wrmy do siebie, i zamknijmy mu okno przed nosem. (Odchodzi). Inez. Moci bdny rycerzu, z obawy spotkania si z innymsroszym przeciwnikiem, szukajcy awanturniczych przygdw kobiecem koleniechaj ci mio towarzyszy i konsoluje ci w doznawanych troskach!

(Odchodzi). Mendo. O czarujca Inez! Pikno, Nunno, ma zawsze prawo postpienia wedug swego widzimi si. S u n n o. Gdy si jest ubogim, mona si zawsze spodziewa tylko wzgardy. (Wchodzi Pedro Krespo). Krespo. Co to?, nie moge nigdy ani wyj z domu ani do wrci, bym si nie spotka z tym ndznym szlachciur, przechadzajcym si powanie wzdu i szerz mojej ulicy. Nunno. Pedro Krespo zblia si do nas. Mendo. Przejdmy na drug stron; chop ten jest jednym z najprzebieglejszych. (Wchodzi uan). uan. Wszdzie mam si spotyka z tem przybranem w pira i rkawiczki, woczcem si u wrt naszych widmem. Nunno. Masz tobie! Oto i syn jego tutaj si zjawi. Mend o. Trzymaj si ostro,nie tra rezonu. Krespo. Ach, i syn mj tutaj! uan.

Ojciec si mj zblia. Mend o. Starajmy si ukry zrcznie powd przyjcia. {Gono). Pedro Krespo, niech was Bg ma w swej opiece. trzyma; druga, prowadzenie gry na wiksz, ni masz przy sobie kwot pienin. Jeeliby bowiem, z jakich bd powodw, nie mog dopeni swego zobowizania si, reputacya twoja ucierpie by na tem musiaa koniecznie. uan. Moj ojcze, rada ta godn jest ciebie; powaam j tyle ile jest warta. Ale rwnie pozwl bym ci da take swoje: nie ofiarowywaj nigdy moralnych nauk temu, kto ci prosi tylko o pienidze. K r e s p o. Tak. mj chopcze, zrcznie mi odpowiedzia. (Wchodzi Sierant). Sierant. Czy tutaj mieszka Pedro Krespo. K r e s p o. Czem moge mu suy? Werant. Nios do jego mieszkania rzeczy don Alwara z Atajdy. Jest to kapitan oddziau przybyego dzi wieczr na posterunek do Zalamei. Krespo. To jest dostateczne,rozumiem. Jak tylko rzecz idzie o zrobienie jakiej przysugi krlowi lub dowdcom wojsk jego: dom mj i moje cae mienie chtnie powicam. Nim mu przygotuj mieszkanie, po, prosz pakunki, i chciej go uprzedzi, aby przychodzi, kiedy si mupodoba bdzie; znajdzie wszystko co potrzeba, na swojerozkazy.

Sierant. On zaraz tu przyjdzie. (Odchodzi). uan. Jak to, mj ojcze, bdc tak bogatym czowiekiem, zgadzasz si na lokowanie u siebie onierzy? Krespo. Niech ci Bg rwnie ma w swej opiece. (Don Mendo i Nunno odchodz). Szlachcic szerSpetka nie odstpuje od swego; tale go jednego piknego poranku utraktuj, e dugo mi popamita. uan. (Na stronie). Strac wreszcie cierpliwo.... (Gono). Zkd totak mj ojcze? Krespo. Wracam z przechadzki. Przed zachodem soca chodziem obejrze nasze plony. Snopy tak s cudowne i wspaniae, e zdaleka wzi by je raczej mona za gry zota, i to najwyborniejszego, bo posiadajcego uznanie wszystkich potg nieba. Powiew wiatru jest wanie przyjazny: gdy jego tchnienie odmiata som wjedn stron, ziarno pozostaje z drugiej; tym sposobem, kady szczeg rk natury, wedug ceny i znaczenia, lokuje si na waciwem sobie miejscu. Ach daby te Bg, by si udao zgarn wszystko do stodoy, wprzd nim zowieszcza burza mogaby mi je unie i zniszczy. A ty, mj chopcze, ce robi? uan, Nie wiem, jak mam na to odpowiedzie. Obawiam si, by si nie rozgniewa. W cigu wieczora odegraem dwie partye piki, i w obu byem pobity. K r e s p o. Niema nic w tem zego, jeeli zapaci. uan.

Nie zapaciem, bom nie mia tyle pienidzy przy sobie. Wanie, ojcze dobrodzieju, chciaem ci o nie prosi... Krespo. Nim skoczysz opowiadanie, posuchaj mi. Dwie s rzeczy, ktrych winiene unika w yciu jak najbardziej: pierwsza, obiecywanie tego, czego nie moesz na pewno doKrespo. Jakime, mylisz, sposobem mgbym si od tego wyzwoli? uan. Naleaoby ci tylko kupi tytu szlachcica. Krespo. Powiedz mi, czy jest tu ktokolwiek, ktryby nie wiedzia, e chocia pochodz z uczciwego gniazda, nie mniej wszake jestem prostym chopem...? Nie, zaprawd, niema tu nikogo takiego. Na c mi wic zda si kupno u krla godnoci szlacheckiej, jeeli nie moge sobie kupi szlacheckich przodkw? Powiedzianoby w takim razie, em wart wicej teraz, ni byem wart przedtem? Nie, byby to tylko wielki bezsens i mieszno. Jakeby patrzano na ten mj postpek? Znajdowanoby, em zosta szlachcicem za pi lub sze tysicy realw; a pienidz jest pienidzem, nie za honorem, ktry si za pienidze nie nabywa. Dla przekonania ci, przytocz tu przykad, troch moe trywialny, ale mniejsza o to. Czowiek jest ysy od iat wielu; po upywie dugiego czasu, zaczyna uywa peruki..... Sdzisze, i w oczach tych co go znali,przesta on by ysym? Wcale nie. C mwi, gdy czowiek ten przechodzi mimo? Mwi; Taki to ma peruk dobrze zrobion," i nic wicej. Jak ma wic korzy z tego, e ludzie nie widz jego obnaonej z wosw gowy, jeeli wiedz e jest ysym? u a n. Ma t korzy, ojcze, e si pozbywa niewygody, i zaradza o ile si da zemu, zabezpieczajc si od soca, chodu i wiatru.

Krespo. Nie, nie, ja nie chc wcale podrabianego honoru, i dom mj pozostanie tem czem by dotd. Chopami byli moi dziadowie i mj ojciec, chopami bd moje dzieci. Zawoaj siostr. uan. Oto jest ona. (Wchodzi Izabella i Inez). Krespo. Moja crko, krl pan nasz (niech Bg go zachowa jak najduej) udaje si do Lizbony, dla koronowania si tam ua kria Portugaln, i z tego powodu wojska jego udaj si do tego miasta z caym porzdkiem wojennym. Puk nawet flamandzki powrci w tym celu z Kastyln. Naczelnikiem jego jest niejaki don Lope, noszcy jak powiadaj miano hiszpaskiego Marsa. Z tego powodu w domu naszym ujrzemy dzi onierzy.... Koniecznem jest, by eia nie spostrzeono. Prosz wiec, moja crko, usu si na gorg niezwocznie, do zajmowanego przezemniemieszkania. Izabella. Jam wanie, mj ojcze, chciaa cig o to prosi. Wiem dobrze, e pozostajc tutaj, byabym wystawiou na usyszenie tysica nieprzyzwoitych swek. Ja i kuzynka moja, przebedziemy tam razem, zdala nie tylko od ludzi, ale nawet od sonecznych promieni. Krespo. Niech Bg was strzee! Ty uanito, pozosta tutaj. Przyjmiesz ich jak najuprzejmiej. Ja idg przygotowa stosowne traktainenta. Izabella. Idmy sobie, Inez. Inez. Idmy, kuzyneczko. Wedug mnie, jest to bezsens chcie ustrzedz kobiet, jeeli ona sama strzedz siebie nie

chce. (Odchodz). (Wchodzi Kapitan i Sierant). Sierant. Panic kapitanie, oto jest ten dom. Sierant. Rozpytywaem si o nia sucej i dowiedziaem si, e ojciec j trzyma w grnem mieszkaniu, oraz e wzbrania jj zej tutaj. Wieniaczysko, jak wida, bardzo jest podejrzliwy. Kapitan. Wszyscy chopi do siebie podobni. C oni wygraj na tej ostronoci! Gdybym widzia jego crk zupenie woln, nie zwrcibym wcale na ni uwagi; ale e przeciwnie stary chcia j ukry przedemn, jak Bg miy, gorej chci zajrzenia w to ukrycie. Sierant. Jak-e si, panie, wzi do rzeczy? Jakim sposobem dotrze do niego, nie wzbudziwszy podejrzenia". Kapitan. Trzeba uy fortelu. Sierant. Z ludzmi podobnego gatunku nie warto zadawa sobie wiele kopotu; pierwszy lepszy wykrt dostatecznym dla nich bdzie. Kapitan. Przychodzi mi koncept do gowy... suchaj. Sierant. Jaki na przykad? mw, panie. Kapitan.

Udasz, e.,., ale nie, oto jest onierz rezolutniejszy, ktry lepiej t rol odegra. (Wchodzi Rebolledo i Iskra). ReSwllcdo. Przychodz umylnie pomwi o tem z kapitanem, zobaczymy czy we wszystkiem jestem jednakowym fatalist. Iskra. Staraj si z nim rozmwi w sposb przyzwoity i z umiarkowaniem; dosy ju tych bazestw. Kapitan. Pjd zaraz po moje rzeczy na odwach. Sierant. Nie, panie,wprzd pjd si dowiedzie o naszej maej wieniaczce. uan. Witamy ci, panie, pod nasz, strzech; jestemy nieskoczenie szczliwi, e moemy u siebie przyj tak szlachetnego, ile si nam zdaje, kawalera. (Ha stronie). C to za grzeczne obejcie si, jaka okazaa posta! Ubir ten wojskowy bardzo mi si podoba. Kapitan. Milo mi pozna panw. uan. Chciej askawie przebaczy, e domek nasz nie jest pikniejszy; mj ojciec chciaby go dzi d!a nich na paac przemieni. Obecnie poszed on przygotowa potrzebne prowizye, pragnc ich przyj o ile mona najlepiej; ja take chc pj dopatrzy, by przygotowano dla stosowne pomieszczenie. Kapitan. Jestem nieskoczenie obowizany za tyle dobrychchci.

uan. ciel si u stp paskich. (Odchodzi) (Wchodzi Sierant). Kapitan. I c, sierancie, widziae chopk? Sierant. Jak kocham Chrystusa, obejrzaem w tym celu wszystkie pokoje i kuchni, i nie znalazem jej wcale. Kapitan. Zapewne ten stary chopisko trzyma j gdzie w ukryciu. Rebolledo. Mw, panie, co najspieszniej; im prdzej usysz tem prdzej si sprawi. Kapitan. Suchaj. Chciabym, aby kt zajrza do tego mieszkania na grze, i przekona si, czy si tam znajduje pewna kryjca si przedemn osoba. Rebolledo. Dla czeg sam pan tam nie zajrzy? Kapitan. Potrzebowabym wymyli pretekst, mono wytumaczenia si.... Chc uda, em si z tob pokci; bdziesz ucieka, kierujc si w tamt stron; ja rozjuszony dobd szpady, a ty tymczasem w przestrachu wpadniesz do mieszkania ukrywanej przedemn i przezemnie poszukiwanej osoby. Rebolledo.

Rozumiem, kapitanie; jestem gotw. Iskra. (Na stronie). Z tej poufnej rozmowy Rebolleda z kapitanem wnosi mona, e gr mie bdziemy. Rebolledo." (Udajc zy humor). Boe wielki! To o co prosz dozwalanem bywa oszustom, niedogom, ndznikom, a dzi, kiedy czowiek honoru staje w tym szeregu, odmawiaj mu! Iskra. (Na stronie). C to, zdaje mi si, e sza go zwyczajny ogarnia? Kapitan. Jak miesz w podobny sposb odzywa si do mnie? Rebolledo. Przecie czowiek moe si zagniewa, gdy ma do tego suszny powd! Rebolledo. Poycz mi szczypt swej mdroci. Iskra. Chocia nie mam jej duo, przecie nie byaby dla ciebie bezuyteczn. Rebolledo. Zaczekaj tam na mnie, a si z nim rozmwi. {Do kapitana). Chciaem ci, panie, prosi.... Kapitan. C mi powiesz, mj zuchu? Rebolledo. Kapitanie, straciem wszystkie, jakie mam, miaem i kiedybd mie bd pienidze; jestem zrujnowany obecnie i na przyszo najkompletniej. Przychodz wic pana

prosi, by rozkaza choremu wyda mi dzi jako wynagrodzenie.... Kapitan. Dokocz, czego chcesz? Rebolledo. Trawa utrzymywania gry obozowej. Musz dopeni wanych zobowiza si, a jestem uczciwym czowiekiem. Kapitan. Nie mam nic przeciw temu, i rozka choremu aby ci to zrobi. Iskra. (Na stronie). Zdaje mi si e kapitan si zgadza... Ach gdybym ja moga by przewodniczk tych gier! Rebolledo. Ja sam, panie, zanios polecenie. Kapitan. Wprzd jeszcze powiem ci swko. Potrzebuj ci do dopenienia pewnego wanego dla mnie przedsiwzicia. Iskra. Frgdzej przybywajcie, kto w Boga wierzy! krespo. C si to stao? uan. Co znaczy ten haas? Iskra. Kapitan doby szpady na onierza, i popdzi si za nim na schody.

Krespo. Nie jest e to dobrowolna igraszka z nieszczciem? Iskra. Spieszcie na gr wszyscy, dla powstrzymania go. uan. Na wiele si zdaa ch ukrycia siostry i kuzynki! Scena III. (Pokj w domu Pedra Krespa). Wpada Rebolledo, Izabella i Inez. Rebolledo. Panie! Poniewa witynia, zawsze bya uwaan jako schronienie nietykalne, nieche to mieszkanieprzedstawiajce wityni mioci,suy mi za schronienie. Izabella. Jaka to jest przyczyna jego ucieczki? Inez. Dla czeg si to a tutaj pan dobrae? Izabella. Kt si pdzi za panem, kto pana szuka? (Wchodzi kapitan i sierant). Kapitan. Ja to chc zabi tego gupca; i jak Bg miy sdziem... Kapitan. Nie, ty nie moesz; prosz ci, mw ciszej, i dzikuj Bogu, e nie karc twej zuchwaoci. Rebolledo.

Jeste moim kapitanem, wic zamilcz. Ale kln si na Boga, gdybym mia w rku moj bro.... Kapitan. C by wic z nia zrobi? Iskra, Panie, uspokj si. (Na stronie). Nieszczsny! zgubiony. Rebolledo. Powinienby pan innym przemawia do mnie tonem. Kapitan. Co ja sysz! Dla czeg si opniam z ukaraniem mierci tego zuchwalca, grubijanina?! Rebolledo. Uciekam; ale jedynie tylko przez wzgld na znaki wyszego stopnia. Kapitan. Nadaremnie uciekasz, zabij ci. Iskra. (Na stronie). Niestety! znane s ju jego ofiary! Sierant. Uspokj si, panie. Iskra. Racz posucha. Sierant. Chciej zaczeka chwilk. I s k r a. Ach! rzecz ju skoczona, gry mie nie bdziemy!

Rebolledo. (Umyka kapitan ze szpad w rku uganiasi za nim). (Wchodzi uan i Krespo. uan 7.0 szpad w doni). pochodzisz z krwi prawdziwie szlachetnej, jeeli si gniew twj uspakaja tak szybko! Kapitan. Czowiek, na ktrego urodzenie wkada pewne obowizki, zmuszonym jest postpowanie swoje zastosowa do nich; szacunek, jaki damie tej winienem, poskromi moje uniesienie. Krespo. Izabella jest moj crk, i, panie, nie damale chopk. uan. (Na stronie). Jak Bg miy, wszystko to nie byo czem innem tylko fortelem dla zajrzenia do tego mieszkania. Wciekam si ze zoci na sam myl, e mog mi posdzi o wsplnictwo! (Gono). Panie kapitanie, powinienby lepiej nieco oceni uprzejmo mego ojca dla siebie, i nie zniewaa go w ten sposb. Krespo. (Do uana). Jakiem prawem mieszasz si, pgwku, do rzeczy, ktre ci nie dotycz, i co mi tam prawisz o zniewadze? Jeeli onierz mu uchybi, czy nie byo waciwem, zeza nim pogoni?.. Crka moja a twoja siostra bardzo jest wdziczn za wspaniaomylno, z jak on si obszed z tym nieszczliwym; ja za nie mniej jestem obowizany za wzgldy, jakie on raczy okaza mojej crce. Kapitan. (Do Zuana). Ma si rozumie, em nie mia adnych innych celw, i radz ci umiarkowa swka swoje. Z u a n. Widziaem dobrze co si wici. Krespo. Nie mw mi w ten sposb.

Kapitan. Dziki tylko waszej obecnoci, nie karz go jak zasuy. Izabella. Wstrzymaj, panie, swj zapdjeeli aska; chociaby przez wzgld, e si on schroni do mnie. Ludzie tacy jak pan, winni protegowa kobiety, nie dla ich zalet osobistych, a dla tego tylko e s kobietami. Zwaajc na stan do jakiego pan naleysz, przypuszczam, ejeden ten wzgld jest dostatecznym. Kapitan. Inne jakiebd schronienie nie osonioby go przed moim gniewem; twoja tylko, pani, rzadka pikno posiada t moc, i w imi tej tylko piknoci twojej daruj mu ycie. Ale take prosz wiedzie, e nie jest adnie w tym razie zabija czowieka, ktry dla ciebie darowa ycie innemu. Izabella. Panie oficerze, zaledwie grzeczno twoja nakazaa nam wieczn wdziczno, ju zdajesz si jej aowa. Bagaam ci o przebaczenie dla tego onierza, ale chciej pozostawi uczuciom mojej wdzicznoci dowoln ch wypacenia ci zacignionego dugu. Kapitan. Widzc ci pani, podziwiaem twoj pikno, suchajc, czaruj si rozumem twoim. Nigdy dotd nie widziano tak doskonale poczonych wdzikw ciaa z przymiotami umysu. (Wchodzi Pedro Krespo i uan ze szpad w rku; Iskra idzie zanimi). Krespo. C ci to, panie oficerze? Biegem wystraszony, sdzc, e znajd ci blizkim zamordowania czowieka, a tymczasem przeciwnie.... Izabella. (Na stronie). Boe! nie opuszczaj mi!

Krespo. (Cignc dalej). Zastaj ci prawicym dusery kobiecie. Wida e Krespo. Chwila cierpliwoci, panie kapitanie! Ja mam prawo ukarania mojego syna gdy zechc, ale ty nie masz go wcale. u a n. Od ojca wszystko znie niog, ale od obcych niczego nie znios. Kapitan. I c by na przykad zrobi? u a n. Bronibym swojego honoru, chociaby z utrat ycia. Kapitan. Jakto, prosty wieniak ma take punkt honoru? uan. Zupenie tak jak i pan. Gdyby nie byo rolnikw, nie byoby i kapitanw. Kapitan. Jak Bg miy, za dugom sucha cierpliwie! (Wszyscy trzej dobywaj szpady). Krespo. Patrzcie, stoj pomidzy wami. Rebolledo. Jezus Marya! czy widzisz, Iskro, zbiera si na zwad. Iskra. (Woajc). Hola, stray, pjd tutaj!

Rebolledo. Panowie, baczno! Don Lope si zblia!. (Wchodzi Don Lope bogato przybrany). Don Lope. C to? Pierwsz rzecz, jak na wstpie tu spotykam, jest ktnia! Kapitan. (Na stronie). Don Lope z Figueroa nie w por przybywa. Krespo. (Na stronie). Mj chopczysko stawiby czoo wszystkim. don Lope. C to jest? Co si stao? Mwcie mi zaraz. Inaczej, king si na Boga, e mczyzn, kobiety i sugi wyrzuc za okno. Dostatecznem jest, em ze zbola jak moja goleni wszed a tutaj, abym wszystkim diabom zrobi znak krzya witego!... Oczekuj wic, co najmniej, na zeznanie, o co rzecz wam chodzi. Krespo. O nic, panie. Don Lope. Mwcie, wyznajcie ca prawd. Kapitan. Dobrze, panie,dowiesz si; onierz.... Don Lope. Dokocz. Kapitan. onierz, powiadam, uchybi mi, wiecem doby szpady. Umykajc, ukry si on w tem mieszkaniu, i ja wbiegem za nim. Zastaem tu dwie wieniaczki; ojciec jednej z nich i brat, gniewaj si em wszed tutaj.

Don Lope. Przybyem w por, uczyni wic satysfakcy wszystkim. Powiedz mi, kto jest tym miakiem, doprowadzajcym swego kapitana do potrzeby uycia szpady? Rebolledo. (Na stronie). Mam-e zapaci za wszystkich? Izabella. Oto jest czowiek, ktry si tu skry, uciekajc. Don Lope. Ukara go przez uycie trato de cuerda (1). -------------(1) Trato de cuerda bya to kara cielesna, dopeniana w nastpny sposb: przestpc przywieszano za rce do wysoko podniesionej belki, i potem t belk opuszczano z impetem w d. Don Lope. Byby zgubiony? a to jakim sposobem? Krespo. Zabijajc czowieka, ktryby chcia cho troche mi uchybi. Don Lope. Wiesz-e dla Boga, e on jest kapitanem? Krespo. Tak wiem,lecz gdyby nawet by generaem, za zbezczeszczenie mi, odjbym mu ycie. Don Lope. Gdyby si kt omieli dotkn jednego cho woska na gowie ostatniego z moich onierzy, przysigam, kazabym go powiesi. Krespo.

Ja rwnie, gdyby kt prbowa uchybi mojemu honorowi, przysigam, kazabym go powiesi. Don Lope. Wiesz-e, i bdc tem czem jeste, obowizany znosi podobne ciary? Krespo. Tak, pod wzgldem strat pieninych tylko, ale nie strat honoru. Krlowi gotw jestem odda mj majtek i ycie, honor za jest ojcowizn duszy, a dusz winnimy tylko jednemu Bogu. Don Lope. Jak Bg miy, moe i masz racy!. Krespo. Ja, jak Bg miy, staram si j mie zawsze. Don Lope. Jestem zmczony, i ta gole, dar szatana, potrzebuje wypoczynku. Krespo. Kt ci, panie, przeszkadza? Mnie szatan udarowa kiem, i ono dzi wanie bdzie na paskie usugi. Rebolledo, Tra... C to ma by za kara, panie? Don Lope. Trato de cuerda. Rebolledo. Ja nie jestem przecie czowiek zasugujcy na jak cik kar. Iskra.

Oh! c mi oni z niego zrobi, dopeniajc podobnej operacyi! Rebolledo. (Z cicha do kapitana). Dalej trudno mi ju milcze; jeeli rzecz t ukryj, zwi mi rce w ty jako onierzowi zlej konduity. (Gono). Kapitan sam rozkaza mi uda pozorn ktni, jedynie by si tutaj dosta. Krespo. Widzisz wic teraz, panie, emy nie byli winni. Don Lope. Bylicie winni, i samicie spowodowali takie we wsi zaburzenie. Hola, doboszu, daj haso porzdku! Niechaj si wszyscy onierze zbior na odwach, i niechaj nikt pod kar mierci, nie mie w cigu caego dnia wyjrze ztamtd! Dla tego za, by obie strony wyprowadzi z kopotu i zadowolni (do kapitana), polecam ci, kapitanie, aby poszuka sobie innego mieszkania; od dzi dnia ja si wnosz do tego domu, i pozostan tu a do odjazdu naszego do Gwadalupy, gdzie krl obecnie przebywa. Kapitan. Rozkaz jego speni w tej chwili. (Kapitan, Rebolledo, Sierant i Iskra odchodz). Krespo. (Do Izabelli). Wr do siebie, moja crko. (Izabella odchodzi. Do don Lope). Dziki ci, panie, za powstrzymanie biegu tej sprawy; inaczej ja bybym zgubiony. kies paskudne i zoliwe onierzysko, lata tam i nazad bezustanku. Mendo. Milcz; do mi ju tego, a nawet nadto. Nie umiabym strawi tyle od razu. Nunno. Czemu nie, majc tak osabiony odek?

Mend o. Daj pokj, Nuuno; pomwmy z sob seryo. Nunno. Podobao si Bogu, aby to wszystko by art tylko. Mendo. Powiedz, jake w istocie jest dia niego usposobion Izabella. Nunno. Tak jak i dla ciebie, panie. Jest to bztwo niebieskie, do ktrego grube wyziewy ziemskie nie dochodz. Mendo. {Dajc mu policzek). Masz tobie, niedogo! Nunno. Wybie mi pan par zbw; bogdajby pana wszystkie zabolay. Zreszt dobrze pan zrobi, gdy ten mebel na nic si niezda zostajcemu u niego na subie. (Kapitan si zblia). Mendo. Jak Bg miy, gdybym nie czci imienia Izabelli, zaraz bym go ztd wykurzy. N u n n o. Miej si pan sam na bacznoci! (Wchodzi Kapitan, Sierant i Rebolledo). Mend o. Usumy si, i posuchajmy zdala icli rozmowy. Id za mn.. (Mendo i Nunno przechodz na drug stron eceny.) Don Lope.

A ko to twoje posiane take przez czarta? Krespo. Bez wtpienia. Don Lope. Zgoda. Zmczonym bardzo, id si wic pooy, i temsamem rozrzuci to szataskie posanie. Krespo. Dobrze! ycz mu dobrej nocy. Don Lope. (Na stronie). Chop to zacity, i klnie po mojemu. Krespo. (Na stronie). Don Lop ma min niemiego gocia; trudno si nam bdzie porozumie z sob. Dzie Drugi. Scena I. (Ulica. W oddaleniu wida dom Krespa). Wchodzi Mendo i Nunno. Mendo. Kto ci to wszystko powiedzia? Nunno. Wiem to wszystko od jej sucej Ginety. Mendo. Zatem, kapitan, po tej, prawdziwej czy udane;, dopenionej w ich domu zwadzie, zacz si na dobre bra do Izabelli. Nunno. I to w taki sposb, i nie mniejszcm od pana goreje dla niej pomieniem. Od drzwi jej nie odstpuje on wcale i co chwila wyprawia tam posacw. Powiernik jego, ja-

Kapitan. Co czuj, czego dowiadczam, to nie szalestwo, a wcieko. Rebolledo. Bogu si wida podobao, aby wieniaczki, ktra ci tyle panie, kosztowaa zgryzot, nic ujrza ju wicej. Kapitan. C ci mwi ia suca? Rebolledo. Wiesz pan przeci dobrze, jaka jest jej zwyka odpowied. Mendo. (Do Nunny). Jestem, bracie, zdecydowany. Noc czarne swe zasony rozpociera szeroko: nie powinienem si wic waha dugo w uyciu zaradczych rodkw. Chod i daj mi bro. Nunno. Jak inn, panie, oprcz odmalowanej na fajansowych niebieskich kallach, ponad drzwiami jego domu? Nie ma przecie adnej innej. Mendo. Sdz e w mojej siodami znajdziemy co odpowiedniego. N u n n o. Idmy tak, by nas kapitan nie spostrzeg. (Mendo i Nunno odchodz). Kapitan. Czy podobna, aby maa chopka bya tak dumn, i nie chciaa mi uraczy jednem przynajmniej przyjanem swkiem. Sierant.

Tanie, kobiety podobnego rodzaju nie mog si zakocha w takim jak pan mczynie; one bardziej s rade sysze komplementa z ust jakiegobd wieniaka. Zreszt twoje, panie, utyskiwania s daremne. Nie odchodzimy ztd jutro? jakiem e wic sposobem chcesz w cigu jednego dnia dopi swojego celu? Kapitan. Wcigu dnia soce owieca wiat i znika; wcigu dnia burz si pastwa; w cigu dnia kupa kamieni zamienia si na szlachetnej struktury budow; w cigu dnia wygrywa si lub przegrywa bitw; w cigu dnia morze si wzburza i uspakaja: w cigu dnia czowiek si rodzi i umiera: dlaczeg wic moja mio nie mogaby przez dzie jeden zabysn i zgasn jak soce? przeby wstrznienia rewolucyjne jak pastwa? wznie si cakowicie jak budowa? dowiadczy skutkw zwyciztwa lub przegranej, jak ludzie walczcy? przedstawi si jak wzburzone i uspokojone morze? i wreszcie y i umrze jak obdarzona uczuciami istota? Poniewa jednego dnia starczyo, aby mi uczyni godnym politowania, dla czeg jeden dzie nie miaby by dostatecznym, dla uczynienia mi najszczliwszym z ludzi? Miaoby to oznacza, i dobro trudniejszeni jest do nabycia ni ze? Sierant. Jakto, panie, widzc t kobiet raz tylko, take si w niej zakocha? Kapitan. Czy nie do jest widzie j raz jeden? Dosy jednej iskry dla sprawienia poaru. Dosy jednej chwili na to by wulkan rozwar si i wyrzuci daleko potoki siarki i pomienia. Dosy jednej chwili, by piorun pokruszy i poama, wszystko co napotyka na drodze. Dosy jednej chwili, by armata wypalia, miotajc przed sob mier i przeraenie. Dlaczegoby wic take nie dosy byo jedno] chwili dla mioci, dla sprawienia podobnyche spustosze jak poar, wulkan, piorun i armata? Sierant.

A przecie, panie, dzi jeszcze rano utrzymywae, e chopka nigdy nie moe ci si wyda pikn. Iskra. Jednemu z naszych biedaczyskw zrobiam blizn na twarzy. Rebolledo. Jaka bya przyczyna ktni? Iskra. Chcia on w grze krci, utrzymujc w cigu caych dwch godzin najfaszywiej, e wygra. Straciam cierpliwo, i tym oto przemwiam do jzykiem. (Pokazuje pugina). Nim mu opatrz ran u cyrulika, pjdmy na odwach; tam ci opisz ca rzecz szczegowi. Rebolledo. Milo mi widzie ci w dobrym humorze, w chwili kiedy i mnie na nim nie zbywa. Iskra. Tem lepiej!... Oto s moje kastaniety; cby chcia abym ci zapiewaa? Rebolledo. Niech to zostanie na wieczr i muzyka niech bdzie w komplecie. Ale nie zatrzymujmy si duej; pieszmy na odwach. Iskra. Chc, aby pamitano o mnie na wiecie, i dugo o Iskrze mwiono midzy ludmi. Scena II (Ogrd Pedra Krespa). Wchodzi don Lope i Pedro Krespo. Krespo. Postawcie tutaj st dla pana don Lope. W tem

miejscu powietrze bdzie wiesze. (Do don Lope). Apetyt lepiej mu przy wieczerzy posuy; jestemy w miesicu sierpniu, kiedy czek rad odetchn wieem powietrzem. Kapitan. Tak, ta to pewno zgubia mi; czowiek wiedzc o niebezpieczestwie, unika go, i trzyma si w pozycyi obronnej; lecz gdy jest pewnym e go nie ma, idzie bez wszelkich zastrzee, i wpada w zasadzk niespodziewanie. Byem pewien e zastan chopk, a tu si bztwo przedstawio oczom moim. Rzecz prosta, i musiaem pa ofiar. Nigdym w yciu nie widzia nic doskonalszego, nic cudo. wniejszego od niej. Niewiem czegobym nie uczyni, by si z ni zobaczy. Rebolledo. Mamy w naszym oddziale onierza, ktry piewa cudownie, i Iskr, ktra jest moj przewodniczk gier, oraz najpierwsz kobiet w wiecie do miosnych piosneczek. Pjdmy, panie, zabawi si pod jej oknem muzyk, piewem i tacem. To ci uatwi mono zobaczenia si z ni i pomwienia. Kapitan. Don Lope de Figueroa mieszka w jej domu; nie chciabym go zbudzi. Rebolledo. Bd pan spokojny, gole mu nie dozwoli zasn. Zreszt w najgorszym razie nas tylko obwinia. Panu atwo bardzo unikn kompromitacyi, mieszajc si do grona piewakw w przybranym stroju. Kapitan. Duoby mona zarzuci tej twojej propozycyi, ale namitno bierze zawsze gr. Bd wic dzi wieczr gotw. Tylko nie uwaaj tych swr moich za rozkaz. O Izabello, ty tylko cikich utrapie moich jeste przyczyn!. (Kapitan i Sierant odchodz. Wchodzi Iskra-

Iskra. Zatrzymaj si chwilk, jeli aska. Rebolledo. C to jest? Don Lope. Dlaczegoe wiec usiad nieproszony, i to na pierwszem miejscu? Krespo. Dla tego wanie, e mnie pan nie prosi; a dzi gdy prosisz, nie chciaem wcale usi. Trzeba by grzecznym z tymi, ktrzy nimi s rwnie. Don Lope. Wczoraj swarzye si tylko, zorzeczye i kle, a dzi jeste uosobieniem powcigliwoci i najuprzejmiejszego wzicia sio. Krespo. Dla tego, panie, em zwyk zawczasu odpowiada w takim tonie, w jakim do mnie si przemawia. Wczoraj panes sam w ten sposb przemwi do mnie, odpowied wic musiaa by podobn do pytania. Zasad moj jest kl w rozmowie z tymi ktrzy kln; prosi tych ktrzy prosz; jednem sowem zastosowywa si najzupeniej do okolicznoci. Zastosowanie tej zasady posuwam tak daleko, e oto przez ca noc nie mogem zmruy oka, jedynie z powodu, em myla wci o jego goleni; dzi za rano uczuem bl w obu swoich goleniach, gdy nie wiedzc z pewnoci, ktra ci panie, lewa czy prawa, dolega, tak si drczyem w sobie t myl, e a sam na obie golenie zaniemogem. Chciej mi askawie powiedzie, na ktor mianowicie cierpisz, abym nadal odczuwa podobny bl nie wicej jak tylko w jednej. Don Lope. Mam ja, bracie, suszny powd do wyrzekania; od pierwszej mojej kampann odbytej przed czterdziestu laty

we Flandryi wystawiony cigle na chody zimowe i upay letnie, nigdym dotd nie mia wypoczynku, i ani na chwil nie by wolnym od cierpie. Krespo. Niech ci Niebo opatrzy w cierpliwo. Don Lope. Miejsce to wydaje si mi rozkosznem. Krespo. Jest to cz ogrodu, gdzie zwykle moja crka szuka rozrywki. Siadaj pan, prosz; igrajcy z listkami tej altanki wietrzyk i szmer fontanny sprawiaj przyjemny szelest. Kt by sdzi, e si tu mieci srebrna lub z perowej macicy lutnia, ktrej strunami s zocone kamyki. Przebacz, panie, e si caa ta muzyka temi tylko ogranicza instrumentami, i e ci take nie daj wokalnego koncertu. Ale moimi jedynymi tu piewakami s wiergocce ptaszki, a ci wianie odpoczywaj w nocy, i nie podlegaj wcale moim rozkazom. Siadaj wic, panie, i staraj si o ile da zapomnie o swoich nieustannych blach. Don Lope. To jest niemoebne. Przeklta gole przypomina mi je co chwila. Panie Boe, miej lito nademn. Krespo. Niech si Bg nad nim ulituje! amen! Don Lope. Niech mi da moc wytrwania. Siadaje, Krespo. Krespo. Nic to, panie, postoj. Don Lope. Siadaj, mwie ci. Krespo.

Poniewa dasz tego, panie, wic siadam; dodajc wszake, i nie powinienby wcale na to zwaa. Don Lope. Nie wiesz, Krespo, o czem ja mysl. O tem e wczoraj gniew zapewno tak ciebie rozjuszy. Krespo. Nie, panie; nic mnie nigdy nie rozjusza. Don Lope. Moje sabe zdrowie winno usun wszelkie podejrzenie. Krespo. Gdyby nawet, panie, zdrowie twoje byo takiem, jakiem pragnbym je widzie, to i wwczas nie podejrzewabym ci jeszcze. Zniewaasz, panie, moj dla siebie yczliwo; urczam ci bowiem, i adnego w tym wzgldzie nie dowiadczam niepokoju. Jeelim z pocztku wzbroni jej wychodzi ze swego mieszkania, to jedynie by usun jej ucho od zbyt wolnych wyrae. Zreszt, panie, gdyby wszyscy onierze byli tak grzeczni jak ty, chciabym aby ona pierwsz bya na ich usugi. Don Lope. (Na stronie). Chop to bardzo przytomny i ostrony. (Wchodzi inez i Izabella). Izabella. Co mi rozkaesz, mj ojcze? Krespo. Moja crko, oto jest don Lope, ktry ci robi honor i wzywa do siebie. Izabella. (Do don Lope). Tanie, jestem na twe usugi. Don Lope. Przeciwnie, jam ci gotw suy. (Na stronie). Ach

jaka ona liczna, i jaka skromniuchna minka. (Gono). Prosz ci, wieczerzaj ze mn. Izabella. Lepiej by byo, panie, gdybymy ja i kuzynka moja, suyy ci do stou. Don Lope. Siadajcie. Krespo. Siadajcie. Taka jest wola don Lope. Don Lope. Nie tego mi, bracie, potrzeba. Krespo. A wic, niech ci, panie, nie opatruje. Don Lope. Drwi z niej sobie, i o jedno tylko prosz, aby raz ju tysic diabw wzio i t cierpliwo i mnie samego. Krespo. Amen! Jeeli oni nie czyni zadosy twojej, panie, probie, to jedynie e nigdy nikomu adnej aski wywiadczynie chc. Don Lope. O Jezu! Jezu! Krespo. Ten niech bdzie z nim i z nami! Don Lope. O Chryste Panie! nie wytrzymam. Krespo.

O Chryste Panie! bolej nad tem. (Wchodzi uan, niosc stt w rkach). Z u a n. Oto jest st dla Pana. Don Lope. Dlaczeg to moi ludzie nie przychodz mi posuy? Krespo. Ja to, panie, pozwoliem sobie ich uprzedzi, by wcale nie przychodzili tutaj, i adnych co do posuenia mu nie robili w domu moim rozporzdze. Mam bowiem nadziej w Bogu, e mu na niczem tu nie zabraknie. Don Lope. Poniewa wstrzymae moich ludzi, powiedz bd askawswojej crce, niech przyjdzie wieczerza ze mn. Krespo. uanie, wezwij tu zaraz siostr. (uan odchodzi w stron ojcowskiego domu). mienie w dom, gdzie si ja lokuj, to ju zanadto. Wszake miarkujmy si przez wzgld na Krespa i jego crk. (Gono). Powaryowali. Krespo. Modzie.... (Na stronie). Gdyby to nie byo dla don Lope, wyszedbym, i zaraz.... Z u a n. (Na stronie). Gdybym si mog dorwa do starego rapierzyska ktry si znajduje w pokoju don Lope.... Krespo. Dokd e to, mj chopcze? u a u.

Chc powiedzie, aby podano wieczerz. Krespo. Nasi sucy j podadz. Ciosy. (Z za sceny). Obud si, obud, moda Izabello! Izabella. (Na stronie). O mj Boe, jakime daa powd do podobnego zniewaania! Don Lope. Tego ju dosy; dalej milcze niepodobna. (Obala st nog). Krespo. Tak, tego ju nadto. (Przewraca krzeso). Don Lope. Straciem reszt cierpliwoci. Ach powiedcie czy niejest rzecz nieznona tak cierpie na kolano!.. Krespo. Ja w tej chwili mylaem o tem samem. Don Lope. Widzc ci przewracajcym krzeso, sdziem e si co innego stao. Izabella. Posuszestwo bdzie jedyn moj zasug. (Obie siadaj do stou. Z za sceny sycha brzk gitary. Don Lope. C to jest takiego?

Krespo. onierze, przechadzajc si po ulicy, graj na gitarze i piewaj. Don Lope. Bez tej rozrywki trudy wojenne stayby si nieznonymi. Stan onierski sam przez si jest do tyla uciliwy, i od czasu do czasu trzeba im dozwoli cho troch si zabawi. Zuan. Mimo to, ycie onierskie podobaoby mi si bardzo. Don Lope. I c, miaby moe ch suy? Zu a n. Tak, panie, jeeliby wasza excellencya raczya mi zaprotegowa. Glos. (Z za sceny). Tu nam wygodniej bdzie piewa. Rebolledo. (Z za sceny). No dalej, jak piosneczk na cze Izabelli; a dla zbudzenia jej, rzu kamie w jej okno. Krespo. (Na stronie). Serenada zwraca si do osoby wybranej. Cierpliwoci, zobaczemy co to bdzie. Glos. (piewajc). Nasza liczna Izabelka, Istny rozmarynu kwiatek; Dzi jasnego nieba patek, Jutromiodowa kropelka... Don Lope. (Na stronie). Gra i piewa,to jeszcze mniejsza; ale rzuca kaKrespo. Panes przewrci st, a poniewa ja nie znalazem

pod rk, nic innego jak to krzeso....(Na stronie). Ale miarkujmy si, honor przedewszystkiem. Don Lope. (Na strome). O chciabym by na ulicy! (Gono). Dobrze, dobrze! Ale mnie si jeszcze teraz wieczerza nie chce, i wy moecie odej. Krespo. Jak si panu podoba. Don Lope. Niechaj pann Bg strzee! Izabella. Niech ci, panie, Niebo ma w swej opiece! Don Lope. (Na stronie). Mj pokj wychodzi na ulic i tam widziaem zawieszony rapier. Krespo. (Na stronie). Z moj star szpad wymkn si przez podwrzec. Don Lope. Dobranoc. Krespo. Dobranoc. (Na stronie). Drzwi wiodce do moich dzieci zamkn za sob. Don Lope. (Na stronie). Chc aby pozostawiono dom ten w pokoju. Izabella. (Na stronie). Obaj naprno staraj si ukry swoje niezadowolenie. In e z. (Na stronie). Obaj si staraj oszuka siebie nawzajem. K r e s p o. No, mj chopcze.

Z u a n. Co, ojcze? Wracaj do siebie. (Wszyscy odchodz). Scena III. (Ulica przed domem Krespa). Wchodzi kapitan, sierant, Iskra, Rebolledo? gitarami w rku i onierze. Rebolledo. Tutaj nam lepiej bdzie i wygodniej. Dalej, kaden do swojej roboty. Iskra. Mamy zacz od pocztku? Rebolledo. Tak. Iskra. Oh, jakem szczliwa! Kapitan. Mala figlarka nie otworzya nawet swego okienka. Sierant. Ale zapewne oczekiwano na nas. Iskra. Zobaczymy. Sierant. Wszystko to moe si na mnie skupi.

Rebolledo. Zbadajmy wprzd, kto si tam do nas zblia. Iskra. Czy nie postrzegasz, e to uzbrojony od stp do gw kawaler? (Wchodzi Mendo, ze swoj pik w rku, i Nunno). M e n d o, Widzisz-e co si dzieje? Nunno. Nie widz lecz sysz. Mendo. Kt zdoa, o Nieba, kt zdoa przenie tak, zuchwao! Nunno. Ja. Rendo. Jake ci si zdaje, czy Izabella otworzy im swoje Nunno. Tak, otworzy. Me n d o. Nie, gupcze nie otworzy! Nunno. Wic dobrzenie otworzy. Mendo. O zazdroci, mko okrutna... Rozpdzibym ich wszystkich ciciami szpady, ale musz ukrywa moje niezadowolenie a si dowiem, czy ona jest w tem winn

lub nie. Nunno. W takim razie moemy usi. M e u d o. Tak; tym sposobem nie bd poznany. Rebolledo. Czowiek ten usiad. Kt by sdzi, e dusza to pokutujca, dla odkupienia swoich grzechw wczca si po wiecie. W rku trzyma on tarcz. Ale, Iskro, dalej,zapiewajmy piosneczk, ktra nas rozweseli. Iskra. Dobrze, jam zawsze gotowa. (Wchodzi don Lope i Krespo, kaden ze strony przeciwnej, zeszpadami w rku). Iskra. (piewa). Kwiat Andaluzwzucha Samajo, Wszyscy z was znaj. Raz on Kryard swoj o zmroku Ujrza przy boku licznego Gorjo, z buzi ponc W szynczku gwarzc. Podbieg,lecz wiecie, e Gorlo ptaszek, Nie do igraszek; e si na nog nie da nastpi, Ni czci uskpi; Doby wic szpadyi cliwostn wawo W lewo i w prawo!.... (Don Lope i Krespo uderzaj na piewakw ze szpadami w rku).

Krespo. Rzecz si wic staa w ten sposb. Don Lope. Takiego a przeciw temu uy on rodka. (piewacy uciekaj w nieadzie). Oto i poszli w rozsypk. (Spostrzegajc Pedra Krespa). Jeden jeszcze pozosta. Krespo. Ten dotrzymujcy placu, jest zapewne jednym z onierzy. Don Lope. Oberwie i on swoj porcy. Krespo. Ja go rwnie zmusz do odwrotu. Don Lope. No dalej, w lad za innymi! Krespo. Id dobrowolnie za nimi, lub si ci zaraz do tego zmusz! (Ucieraj si na szpady). Don Lope. (Na stronie). Jak Bg miy, bije si dobrze! Krespo. (Na stronie). Jak Bg miy, nie obawia si wcale! (uan nadbiega ze szpad w rku). Z u a n. Abym go tylko znalaz! (Do krespo) Panie, masz mi u twego boku. Don Lope.

Zdaje mi si, e to Pedro Krespo. Krespo. Tak, to ja,a pan nie jeste-e don Lope? Don Lope. Tak, jestem don Lope. Ale c to? miae przecie pozosta w domu? liczny mi to fortel. Krespo. Nie masz mi, panie, nic do wyrzucenia; same podobnie postpi. Don Lope. Ja, to rzecz inna; byem obraony. Krespo. A ja, jeli mam prawd powiedzie, przyszedem dla tego jedynie, by ci, panie, towarzyszy. onierze. (Za scena). Idmy wszyscy razem, i wytpmy tych chopw. Kapitan. (Za scena). Miejcie si na bacznoci. (Wchodz wszyscy razem). Don Lope. Prosz si wstrzyma! Nie widzicie em tu obecny? C to wszystko ma znaczy? Kapitan. onierze piewajc na ulicy, zabawiali si przyzwoicie i bez gwaru. Srd zabawy wszcza si ktnia i ja przyszedem ich uspokoi. Don Lope. Wim, don Alwarze, dobrze, o co rzecz chodzi. Ale poniewa wie caa wzburzona, musz si stara o usuni-

cie nieszczcia. Dzie ju blizki, rozkazuj ci wiec bynie tracc ani chwili, zebra cay oddzia i opuci conajprdzej Zalame. Spory te powinny usta; inaczej king sina Boga, e silnem wasnej szpady cigciem zaprowadz tu porzdek. Kapitan. Tanie, oddzia rankiem jeszcze wystpi z wioski. (fia stronie). O dziewczyno za ciebie yciem przypac! Krespo. (Na bronie). Don Lope jest to gorczka; bdzie nam dobrze z sob. Don Lope. (Do Kres pa). Chod ze mn. Nie chc by tu sam jeden pozosta. (Wchodzi Mendo i Nunnoobaj ranni). Mendo. I c, Nunno, rana ta twoja jest-e cik? N u n n o. Gdyby ona bya najlejsz, wyda si jeszcze cik; obszedbym si bez niej najzupeniej. Mendo. Nigdym dotd w yciu nie dowiadcz takiej zgryzoty. N u n n o. Podobnie jak i ja. Mendo. Wciekam si ze zoci. Wice w gow otrzyma cicie? N u n n o. Tak, z tej strony, wzdu caej czaszki. (Sycha uderzenia w bben).

flendo. C to jest? N u u n o. Kompania ma odej. Mendo. Chwaa Bogu!.... nie bd si przynajmniej obawia rywalizacyi kapitana. wia. Don Lope jedzie dzi jeszcze do Gwadalupy, gdzie ma zebra ca tercy. Sam mi on to przed chwil, gdym go egna, powiedzia. Krl ma take tam zjecha; jest ju nawet w drodze. Sierant. Id, panie, speni twe rozkazy. (Odchodzi). Kapitan. Pamitaj, e chodzi mi o ycie. (Wchodzi Rebolledo). Rebolledo. Dobra wiadomo, panie. Kapitan. C takiego, Kebolledo? Rebolledo. Za t nowin powinienbym otrzyma od niego dobry prezencik. Kapitan. O c rzecz idzie? Rebolledo.

Jednego wroga los nam usuwa. Kapitan. Kog? mw prdzej. Rebolledo. Tego modego chopca, brata Izabelli; don Lope prosit ojca, aby go odda do wojska, i dzi ju idzie z nami. Spotkaem go na ulicy ubranego w uniform wojskowy, z zapaem w oku i z min na wp chopsk na wp oniersk..... Teraz starego tylko mamy przeciw sobie. Kapitan. Wszystko si cudownie ukada; co najwaniejsza, e i ta ktra mi przyrzeka nocn schadzk, dziaa energicznie. Rebolledo. Naley si spodziewa, e dotrzyma sowa. Nunno. Dzi po poudniu wymaszeruj. (Wchodzi Kapitan i Sierant). Kapitan. Sierancie, przed zachodem soca razem z ca chorgwi masz opuci wiosk; ale pamitaj, e gdy ta planeta, znikajc z horyzontu, pogry si w obmywajcym brzegi hiszpaskie oceanie: czeka ci bd u wejcia do ssiedniego lasu. Chciabym, aby wanie, w chwili gdy soce skoczy sw dzienn pielgrzymk, dla mnie zabysa jutrznia odrodzenia! Sierant. Ciszej, panie,kt z wioskowych nadchodzi. M e n d o. (Do Nunna). Starajmy si przemkn niewidzialni, by si nie domylono, em rozgniewany. Ty, Nunno, nadstaw si jak moesz.

N u n u o. Nie moge w aden sposb. (Mendo i Nunno odchodz). Kapitan. Ja wrc do wioski. Za par podarunkw zyskaem sobie suc, i ta obiecaa mi urzdzi widzenie si z pikn czeko-bj czyni. Sierant. W kadym razie, jeeli pan tu wrcisz, nie wracaj sam jeden, gdy dowierza chopstwu temu niepodobna. Kapitan. Wiem o tem dobrze. Ty mi wybierzesz kilku ludzi za towarzyszy. Sierant. Zrobi, panie, co zechcesz. Ale gdyby przypadkiem don Lope chcia powrci, i gdyby nas tu spostrzeg? Kapitan. Z tej strony mio moja nie ma si wcale czego obaKapitan. Wieczorem wrc. Teraz piesz poczy si z odchodzcem wojskiem. Wy oba bdziecie mi towarzyszy. Rebolledo. Jak to, dwch nas tylko?nie wielu. Ale niech si stanie wola Boa! dosy nas bdzie, dla pokonania dwch innych, a nawet chociaby i czterech, chociaby szeciu. (Kapitan odchodzi). Iskra. A ze mn c si stanie, jeeli ty masz tutaj powrci? Gdyby teu, ktregom wczoraj wyekspedyowata dla zaszycia rany do chirurga, (1) wrci i zasta mi jedn.....

nie byabym pewn siebie. Rebolledo. Nie wiem sam co z tob zrobi... Powiedz mi, czy nie miaaby chci i odwagi towarzyszy mi w tej wyprawie? Iskra. Dlaczeg nie? Czy mi zbywa na takieje, jak u innych odwadze i takieme onierskiem ubraniu. Rebolledo. Co si tycze ubrania, tego nam nie zabraknie. Mamy przecie strj pazia, ktry niedawno odjecha. Iskra. Wic dobrze, pazia tego zastpi. Rebolledo. Idmy, chorgiew ju jest w marszu. Iskra. Ach teraz si przekonywam, e jest sens w tej piosneczce: "Mio onierza nie trwa duej nad godzin." lOdchodz). -------1) W owym czasie w Hiszpann, chirurgowie mieli zwyczaj zaszywa rany. Scena, IV. (Front domu Pedra Krespa). Wchodzi don Lope, Pedro Krespo i uan. Dou Lope. Nieskoczeniem ci obowizany za wszystko, co dla mnie uczyni; ale najbardziej za to, e chcia mi powierzy swojego syna. Przyjm, prosz, moje najserdeczniejsze po-

dzikowanie. Krespo. Bdziesz w nim mia, panie, najwierniejszego sug. Don Lope. Bior go sobie za przyjaciela. Jego przyzwoite wzicie si, jego zapa, i zamiowanie do stanu onierskiego, obudziy we mnie prawdziwe przywizanie. uan. Moesz, panie, mn i yciem mojem rozrzdza, jak zechcesz. Zobaczysz, jak ci chtnie bd suy; jak we wszystkiem bd ci posusznym. Krespo. Tylko, prosz ci, panie, wybacz mu, jeeli z pocztku nie bdzie, jakby chcia, zwinny i obrotny. Wychowa si na wsi; pug, opata i wida,to s jedyne znane mu ksiki; a z tych, przyznasz pan, ksig dzieci nie mogo si nauczy ani wykwintnych wielkiego wiata zwyczajw, ani mowy dworskiej. Don Lope. Teraz, gdy soce nie tak ju dopieka, naleaoby puci si w drog. Z u a n. Id, panie, zobaczy, czy nic przynosz ju twojj lektyki. (Odchodzi). (Wchodzi Inez i Izabella). Don Lope. Bywaj zdrw, poczciwy Pedro Krespo. Krespo. Bywaj zdrw, szlachetny panie don Lope.

Don Lope Ktby przypuszcza w pierwszy dzie naszego tu poznania si, e si staniemy przyjacimi na cae ycie. Krespo. Jabym, panie, to powiedzia, gdybym si mog domyli, e jest..,. Don Lope. Dokocz, prosz ci. Krespo. (Domawiajc zacztej myli). ...Wielkiej zacnoci waryatem. (Don Lope odchodzi). Krespo. Mj synu, nim don Lope wsidzie do lektyki, posuchaj co ci powiem w przytomnoci siostry twojej i kuzynki. Dziki Stwrcy Najwyszemu, pochodzisz z rodziny uczciwej i niczem nie splamionej, ale zarazem nalecej do najniszej w spoeczestwie kondycyi. Przypominam ci jedno i drugie: pierwsze, dla tego eby zbyt nie wtpi o sobie, sdzc, e nie masz prawa dy do wyniesienia si przez swe dobre prowadzenie nad to czem teraz jeste; drugie, dla tego eby nie zapomnia, czem by powiniene. Majc te dwa przedmioty na wzgldzie, bd zawsze skromny, i niech wszystkie postpki twoje kieruj ci ogldnoci; a nie dowiadczysz nigdy tych nud, jakie ludzi dumnych doprowadzaj do rozpaczy. Ilu jest takich, ktrzy liczne swoje wady okupili skromnoci! a ile przeciwnie takich, zkdind najuczciwszych ludzi, ktrzy si stali znienawidzonymi z powodu zbytecznej dumy! Bd dla wszystkich grzeczny, bd uprzedzajcy i szlachetny; ukonem bowiem i pienidzem robi si wiele przyjaci, a cae skarby Indyow, wszystkie zamknite w onie morskiem bogactwa Izabella. To nie adnie, panie, odjeda bez poegnania si z osobami, ktre niczego tak nie pragn., jak tobie suy. Don Lope.

Prosz wierzy, i nie odjechabym ztd, nie ucaowawszy wprzd twych rczek i nie poprosiwszy, by mi przebaczya miao ofiarowania... A e przebaczysz, o tem nie wtpi; bo przecie, nie ten co robi dar, obliguje, lecz ten co poprzednio wywiadczy jak przysug. Klejnocik ten, jakkolwiek ozdobiony dyamentami, nie jest przecie godzien ciebie; prosz ci, przyjm go i no ua moj pamitk. Izabella. Smutno mi, panie, e ci przyszo do gowy nagrodzi tak wspaniaomylnie nasz gocinno; my bowiem tylko, bylimy mu winni wdziczno za cze, jak nam chcia sprawi. Don Lope. Nie jest to adna nagroda, a maa oznaka przyjani. Izabella. Jako tak tylko i przyjmuj; pozwl, panie, abym brata mego, ktry mia szczcie w poczet sug twoich by zaliczonym, polecia paskim wzgldom. (Wchodzi uan). Don Lope. Powtarzam raz jeszcze, nie troszczcie si o niego, moje oko strzedz go bdzie. uan. Tanie, lektyka gotowa. Don Lope. (Do Krespa). Polecam was Bogu! Krespo. Niechaj On ci, panie, ma w swej opiece! nie wyrwnaj poytkowi, jaki przynosi mio zyskana u Judzi... O kobietach, chociaby najniszej kondycyi, nigdy

le nie mw; wszystkie bowiem one, jako yciodawczynie rodu ludzkiego, zasuguj na nasze wzgldy... Nie pojedynkuj si dla bahych powodw. Ile razy widz w miastach nauczycieli fechtunku, mwie do siebie: Nie tak szko chciabym u nas widzie; nie pojedynkowa si zrcznie, trafnie i z elegancy, ludzie uczy by si winni, ale poznawa wprzd rzeczywiste powody do pojedynku; gdyby si znalaz nauczyciel do wykadu podobnych lekcyj, jestem pewien, e wszyscy ojcowie rodzin powierzyliby mu swoje dzieci." Z radami temi i grosiwem, jakie ci daj na drog i na sporzdzenie potrzebnego za przybyciem ubrania, przy protekcyi pana don Lope oraz mojem bogosawiestwie, mam nadziej, e za ask Boga zdobdziesz sobie wysze w wiecie stanowisko. Teraz egnam ci, drogie dzieci, egnam; by si zbyt nie rozczula, musimy prdzej si rozsta. uan. Sowa te, drogi ojcze, pozostan na zawsze wyryte w mojem sercu, i nigdy go nie opuszcz. Pozwl niech do tw ucisn, a ty, siostro, pocauj mie, na odjezdneni. Lektyka pana don Lope przybywa, biegn na jej spotkanie. Izabella. Chciaabym ci zatrzyma w swoich objciach. uan. Kuzynko, bd zdrowa. Inez. Nie mam si nic ci powiedzie, zy moje mwi za mnie. egnam ci! Krespo. Nie trae czasu, i odjedaj. Im duej ci widz, tem mi przykrzej, e nas opuszczasz. Gdybym nie da by sowa... Z u a n. Niech Bg si wami opiekuje!

Krespo. I niech On bdzie z tob, drogi synu! (uan odchodzi). Izabella. Jaki ty by okrutny, mj ojcze. krespo. Teraz gdy go ju niema przed oczami, mniej si czuj zasmuconym..... Zreszt cby si z nim stao, gdyby pozosta z nami? Nie zamieteby si na prniaka, na nic po tem. Niech lepiej idzie suy krlowi. Izabella. Zal mi go, e tak odjeda w nocy. Krespo. Podrowa srd lata w nocy, nie jest to adne utrudzenie, a przyjemno; zreszt musi koniecznie co najrychlej poczy si z don Lope. (Na strome). Naprno udaj wytrwaego, dzieci to rozczula mi niezmiernie. Izabella. Prosz ci, ojcze, wracajmy do siebie. Inez. Poniewa nie mamy ju onierzy, pozostamy chwil na progu, i uyjmy wieego wieczornego powietrza. Ssiedzi wyjd zapewne take ze swych domw. krespo. Rzeczywicie,mnie si take nie chce wraca do mieszkania; ztd widz drog, ktr si uda mj syn i zdaje mi si e go spostrzegam jeszcze w oddaleniu; przynie mi, Inez, stoek do siedzenia. Inez. Oto jest aweczka.

Izabella. Powiadaj, e dzisiaj w popoudniowych godzinach wadza municypalna wotowaa na obir urzdnikw. Krespo. Tutaj zwykle w miesicu sierpniu odbywaj si podobne elekcye. (Pedro Krespo, Izabella i Inez siadaj,. Z przeciwnej strony wchodzi kapitan, sierant, Rebolledo, Iskra i onierze). Kapitan. Nie rbcie haasu. Ty, Rebolledo, wystp naprzd, i pjd zawiadomi suc, e jestem tutaj. Rebolledo. Id. Ale co widz?jacy ludzie u wejcia do jej mieszkania. Sierant. Przy blasku ksiyca, ktry owieca ich twarze, zdaj si e poznaj Izabell. Kapitan. Lepiej ni ksiyc, serce moje mwi mi, e to ona. Przybywamy w chwili przyjaznej; i jeeli nie stchrzymy, gratka uda si moe. Sierant. Kapitanie, zechcesz mi posucha? Kapitan. Nie. Sierant. W takim razie zamilcz, rb co si ci podoba. Kapitan.

Zbliam si miao, i porywam Izabell. Wy ze szpadami w doni nie dopucie, aeby si puszczono za mn w pogo. Sierant. Przyszlimy po to, by sucha ci bezwarunkowo. Kapitan. Pamitajcie e schadzka ma mie miejsce w ssiednim lesie, lecym po prawej stronie drogi. Rebolledo. Iskro! Iskra. Czego chcesz? Rebolledo. Pilnuje naszych paszczw. Iskra. (Sa stronie). Gdy id bi si lub pywa, najlepsz funkcy jest stra przy odzieniu. Kapitan. Ja id naprzd. Krespo. Dosy ju uylimy wieczornego chodu, czas do mieszkania. Kapitan. Daleje, za mnprzyjaciele. (Rzuca si na Izabell). Izabella. (Przestraszona). Och zdrajca!... Czeg to chcesz, mj panie? Kapitan.

Przebacz obdowi mioci! Izabella. (Z za sceny). Och zdrajca!... Mj ojcze! Krespo. O wy nikczemni, nikczemni! Izabella. (Z za sceny). Ojcze drogi! Inez. Ja wracam do mieszkania. Krespo. Niestety, skorzystalicie z tego em nie mia szpady w rkundznicy wy, bezecnicy, zdrajc! Rebolledo. Prosz odej, albo zginiesz! Krespo. Co mi po yciu, gdy odjto honor... Ach gdybymmia tu szpad. Bez niej, na c by si zdao dopdzanie ich; a gdybym pobieg po bro, tymczasem zemknliby mi z oczu. Co tu pocz, o losie okrutny? Ze wszech stron jednakowe niebezpieczestwo! Inez. (Wchodzi ze szpad w rku). Oto macie swoj szpad. (Odchodzi). Krespo. Przybywa mi ona w por... Teraz ju jest nadzieja ocalenia honoru, bo moge za nimi si goni. Wypucie wasz zdobycz, podli zdrajc! Zgin, lub crk moj odzyszcz! Sierant.

Wszystkie twoje zabiegi bd daremne; jestemy tu w licznem gronie. Krespo. Moje nieszczcia s take liczne, i wszystkie bd walczy ze mn. Ale niestety, ziemia si mi z pod stp usuwa. (Pada). Rebolledo. Zabijmy go. Sierant. Nie, byoby to zbytecznem odbiera zarazem honor i ycie. Najlepiej jest zwiza go i unie w gszcz lasu, aby tym sposobem nie mog: woa o ratunek. Izabella. (Z za sceny). Mj ojcze! mj ojcze! Krespo. Moja crko! Rebolledo. Zabierzmy go, jake radzi. Krespo. O moja crko! nie moge ci towarzyszy inaczej, jak za pomoc mych jkw! (Unosz go). 5. Dzie Trzeci. (Las). Scene I. Wchodzi Izabella.

Izabella. Ach, bogdjbym wiata dziennego nie ogldaa dalej; ono ju do niczego wicej suy mi nie moe, jak tylko do uczynienia jawnem mego zniewaenia!.. O wy przelotne gwiazdy, nie dozwalajcie jutrzence zbyt wczenie zastr pi siebie na lazurowej niebios paszczyznie; jej umiech i jej ezki nie wyrwnywaj waszemu spokojnemu wiatu; a wreszcie, jeeli koniecznem jest aby si ona ukazaa: niech zetrze z oblicza swj umiech, i da tylko widzie zy swoje!... Ty soce, krlu planet, przedu swj pobyt Krespo. Moja crko! Scena V. (Las). Wchodzi uan. Z n a n. C to za glos?.. Co to za wyrzekania?.. U wejcia do lasu ko mi si potkn, i ja z nim razem upadem. Z jednej strony sysz zowieszcze krzyki, z drugiej jki najboleniejsze; gosw tych przytumionych nie moge rozpozna. Dwie istoty cierpice dopominaj si o moj pomoc... Jedn z nich jest kobieta, i j najprzd trzeba ratowa. Tym sposobem postpi wedug zawierajcej w sobie dwoiste znaczenie zasady ojca: Czci kobiety i dobywa szpady w wanych wypadkachw gbokiem onie mrz, dozwl cho raz przynajmniej aby wadza nocy przecigna si o kilka godzin duej; jeeli usuchasz mojej proby: powiedz, e kierujesz swroim biegiem wedug wasnej swojej woli, a nie wedug rozkazw cudzych. Dlaczeg przez odsanianie mojej smutnj przygody, chciaoby pokaza wiatu najczarniejszy podstp, najokrutniejszy, jaki niebo dla ukarania rodu ludzkiego dopucio, gwat!... Ale niestety! ty jest nieczue na moje wyrzekanie; i gdy ci prosz, by bieg swj nieco zwolnio: widz twoje wspaniae po nad grami wznoszce si oblicze,jak gdyby tych wszystkich moich nieszcz niedosy jeszcze byo, i ty take chciaoby si przyoy do zbezczeszczeni mnie biednej!.. C mam robi? Kdy si mani uda? Jeeli dozwol swoim bdnym krokom odprowadzi si do rodzicielskiego domu, jak przynios zniewag dla nieszczsnego starca, ktry nie mia innej przyjemnoci, innego szczcia nad przegldanie si w czystym krysztale mojej uczciwoci, obecnie niezatart skalanej plam.. Jeeli za powodowana szacunkiem i wstydem, zwleka bd mj powrt do domu: czy przez to nie

utwierdz podejrze ludzi, ktrzy posdz mi o dobrowolne w bezecnym wystpku wsplnictwo; niewinno moja nie zdoa w takim razie powstrzyma bolesnych przyksw ludzkiej zoliwoci. Acu jakem niepotrzebnie uciekaa od wymierzonych przeciw mnie ciosw brata1.. Czy nie lepiej by byo, gdyby on, widzc mey los smutny,w uniesieniu odebra mi niezwocznie ycie. Zawoam go, niech wrci rozwcieklony, i zada mi cios ostatni... Ale c to sysz, jaki glos, krzyki... Krespo. (Z za sceny). O zabijcie mi... przyjm mier, jako najwiksz ask! Dla nieszczliwego ycie jest mczarni. Izabella. C to za gos? Wydaje on tylko pomieszane dwiki, nie moge go wcale, rozpozna. Krespo. (Z za sceny). Zabijcie mig, zlitujcie sizabijcie! Izabella. O nieba! on take wzywa mierci. S wic i inni nieszczliwi, dla ktrych ycie jest ciarem!... Ale co ja widz! (Zasona si podnosi; w gbi sceny Krespo przywizany do drzewa). Krespo. Jeeli w tych lasach jest ktokolwiek posiadajcy przystpne dla litoci serce, niech przyjdzie odebra mi ycie. Ale c to takiego, Wielki Boe!.. Izabella. Czowiek z rkami skrpowanemi, przywizany do drzewa! Krespo. Kobieta bagajca Boga o lito, uskarajca i jczca!.. Izabella. To mj ojciec!

Krespo. To moja crka! Izabella. Mj ojcze! mj panie! Krespo. Chod moja crko, zbli si; zdejm te wizy. Izabella. Nie miem, mj ojcze, gdy jeeli, rozwizawszy ci rce, opowiem, jakie mi nieszczcie dotkno: w gniewu* zabijesz okrywajc ci sromot crk. Wiedz wic wprzdy mj ojcze.... Krespo. Nie, Izabello, zamilcz; s nieszczcia, ktrych niema potrzeby opowiada. Jedno sowo je odsania. Izabella. Przedmiot opowiadania mego jest obszerny, ale nimby, ojcze, wysucha mi do koca, przejte zgroz cnotliwe twe serce, zapaaoby niepowstrzymanem uczuciem zemsty. Wczoraj wieczr, jak przypominasz sobie, siedziaam p zy boku twym spokojna, i pod tw sdziw opiek poiam si sodkiem uczuciem bezpieczestwa,gdy si ci zamaskowani zdrajc rzucili na mnie, i podobnie do zgodniaych porywajcych niewinn owc wilkw, unieli mie z sob. Kapitan, go ten niewdziczny, wnoszcy do domu naszego niepokj i zdrad, przy pomocy onierzy, wsplnikw gwatu, pochwyci mie i unis w bezpieczne dla siebie schronienie, ten ukryty zaktek puszczy; zwykle w lasach tylko wszystkie podobne tej zbrodnie, znajduj pewny przytuek. Gos twj, ojcze, srd dwukrotnego mego omdlenia dochodzi a tutaj, ale potem zwolna sabn i ucich zupenie. Podobnie gdy do ucha ludzkiego dochodzi oddalajcy si dwik trbki, przez dug chwil po jego znikniciu sycha jeszcze w powietrzu przypominajce muzyk wibracye.Bezecnik, widzc e przestano go ledzi, em nie miaa nikogo ku obronie, i e nawet sam ksiyc, przez zemst czy te przez okruciestwo, swoje poyczone od soca promienie w ciemnym ukry oboku: przystpi do udowodnienia swej mioci za pomoc penych hipokry-zyi wyzna. Jake trzeba by zucwaym, aeby w jednej-e chwili, od najnikczemniejszego zniewaania odway si przej do objaww czuoci!... Biada mczynie, ktry chce zdoby serce kobiece przymusem! Jake on nie widzi tego, e rzeczywistem zwyciztwem mioci jest wzajemno przedmiotu ukochanego, e

bez tej wzajemnoci, bez tego zgodzenia si, posiada si tylko zewntrzn, zimn i martw powok piknoci... nic wicej. Ile ja baga zanosiam do niego, z jak si i moc, raz dumna to znw pokorna, staraam si zmikczy jego serce.... Ale niestety, mame ci wyzna, mj ojcze? dumny, okrutny grubija-ski, bezczelny, zuchway, nie chcia mi sucha, nie mia nademn litoci. Jeeli to, czego usta nie miej wymwi, z ruchw moich moesz wyczyta: to patrz mj ojcze, ja ukrywam twarz swoj ze wstydu, opakuj zami gorz-kiemi swoj niedol, zaamuje rce z rozpaczy, szarpi pier swoj z szalestwa! Domyl si teraz, ojcze, co znacz podobne zrozpaczonej duszy objawy. Ale kocz smutne opowiadanie... Naprnom wyrzucaa z ust bolene skargi, wiatr je unosi; nie mogc ju otrzyma ratunku z nieba, poprzestawaam na przyzywaniu jego sprawiedliwoci. Za ukazaniem si jutrzenki, prowadzona jej wiatem, weszam W gb lasu. Tam nagle usyszaam szelest jaki; wpatruj si i spostrzegam mego brata. Niestety, wszystkie na raz udrczenia przeladuj nieszczliw! Przy blasku rozpoczynajcego si dnia widzia on co si stao, i nie mwic ani sowa doby swej przypasanej mu przez ciebie do boku szpady. Kapitan, spostrzegszy t zbyt pno niestety przybywajc pomoc, doby take ora, i odpar natarcie mego brata. Ja, w chwili, gdy si oni ucierali walecznie, przypuszczajc e brat mj nie wiedzia napewno, czym bya niewinn lub wystpn, by srd niewaciwych usprawiedliwiali si, nie przypaci yciem: ukryam si w gbi lasu, zkd z za gszczw zaroli, staraam si dojrze, jakie bdzie rozwizanie tego boju. Brat mj rycho pokona kapitana, i ten otrzymawszy ran, upad bez zmysw; rozwcieklony brat mia go dobi, lecz szukajcy swego kapitana onierze, nadbiegli, i znalazszy go w takim stanie, postanowili zemci si. Z pocztku brat mj prbowa si broni; ale widzc przemagajc si, oddali si nagle, a tamci, zajci rannym, nic myleli go dogania. Odniesiono kapitana na rkach w stron wioski, nie troszczc si wcale o dopenion przeze zbrodni, i mylc jedynie o zadanej mu ranie. Ja po wszystkiem tem, zmieszana, zawstydzona, zrozpaczona, biegam przez las, na chybi trafi, w rnych jego kierunkach, a pokd nie znalazam si u stp twoich, ojcze. Teraz, gdym ci opisaa moj niedol, we szpad, mj ojcze, i ukarz mi, zabij. Jeeli ci nie do tego elaza, dla odjcia mi ycia, okr mi szyj tym dopiero co rozwizanym powrozem. Maszprzed sob crk zbezczeszczon, sprztnij j ze wiata; ludzie powiedz tylko, e zabi j dla zbawienia wasnego honoru! Krespo. Podnie si, podnie, Izabello, i uspokj. Gdyby nie te przychodzce niekiedy hartowa siy nasze smutne przygody ycia: nie znalibymy zgryzot, i nie wiedzielibymy, jak oceni chwile szczliwe. Nieszczcia te s udziaem ludzi, trzeba je znosi z odwag i ry w sercu gboko. Izabello, wracajmy co prdzej do domu, gdy brat twoj jest

w niebezpieczestwie, bdziemy mieli niemao zachodu okoo poczenia si z nim, i uratowania go. Izabella. (Na stronie). O Boe, jak te ojciec myli postpi?.. Milczenie to ma oznacza przezorno lub skryto?.. Krespo. Idmymoja crko; by moe Bg tak sprawi, e potrzeba opatrzenia rany zmusia kapitana wrci do wsi; w takim razie lepiej, sdz, byoby mu umrze od tej rany, ni od tych wszystkich jakie dla gotuj. Wtenczas tylko odetchn spokojnie, gdy go wasn zamorduj rk. Daleje moja crko, wracajmy do domu. (Wchodzi pisarz). Pisarz. Moci Pedro Krespo, przynosz ci pomyln wiadomo oraz moje powinszowanie. Krespo. Twoje powinszowanie... Z jakieje to, pisarzu, racyi? Pisarz. Pada wybraa ci na alkada (1), i na pierwszym zaraz wstpie nadarzaj si dwa, dotyczce si twej suby, -------(l) Wedug dawnej municypalnej w Hiszpann konstytucji, al kd (alcalde) by zarazem sdzia, pokoju, burmistrzem oraz sdzia, pierwszej instancyi w sadzie kryminalnym. wypadki. Pierwszym jest przybycie krla, ktry, jak powiadaj, ma zjecha dzi lub jutro; drugim to, i onierze przynieli potajemnie do wioski rannego ze stojcej tu wczoraj kompann kapitana. Kto go rani, nie chce powiedzie; jeli si rzecz odkryje, bdzie to sprawa nie maej wagi. K r e s p o. (Na stronie). O nieba w chwili wanie gdy marz o zemcie, robi

mie wyrokujcym wasnego honoru sdzi; dorczaj mi buaw sprawiedliwoci!.. Jake wic? miaebym si omieli dopeni gwatu, w chwili wanie gdym zosta obranym, jako przeladujcy wykroczenia i zbrodnie sdzia?!... Potrzebuj dobrze nad tem si zastanowi. (Do pisarza). Bardzo jestem wdziczen, za uczyniony mi honor. Pisarz. Chod" panie, do sali obrad, dla objcia swej godnoci; zaraz bdziesz mog przystpi i do zrobienia nalenych informacyj. Krespo. Idmy. Pan moesz wrci do siebie. Izabella. Boe, zlituj si nademn! mj ojcze, mame ci towarzyszy? Krespo. Kochana crko, ojciec twj jest alkadem; bdzie wic umia wymierzy ci nalen sprawiedliwo. (Odchodz). Scena II. (Jeden z domw Zalamei). Wchodzi Kapitan raniony i Sierant. Kapitan. Powiedz mi, poco dla tak bahej i nic prawie nie znaczcej przyczyny przynielicie mi tutaj? Sierant. Nim, kapitanie, obejrzelimy twoj ran, nie moglimy o jej i tanie decydowa. Gdybymy wiedzieli z gry jak si rzecz ma, dla tej bagateli nie wystawialibymy twego ycia na niebezpieczestwo; Oprcz tego, naleao przecie upyw ten krwi powstrzyma. Kapitan.

Teraz gdy rana ju opatrzona, nie mamy nic lepszego do zrobienia, jak nim si dowiedz, e jestemy w wiosce, co najprdzej nazad wy maszerowa. S tutaj inni moi onierze? Sierant. S, panie. ; Kapitan. Umykajmy od tych chopw. Gdy si dowiedz em jest tutaj, gotowi nas napastowa. (Wchodzi Rebolledo). Rebolledo. Panie, miejscowy urzd tu przybywa. Kapitan. C mam wsplnego z cywiln wadz? Rebolledo. Ja zawiadamiam tylko e oni tu weszli. Kapitan. Obecno ich tylko na dobre moe mi posuy. Urzd osoni mi przed chopstwem, i zmuszony bdzie przekaza spraw moj wojennemu sdowi, gdziechocia ona niezbyt jest czyst, niczego obawia si nie moge. Rebolledo. Chop, panie kapitanie, zanis zapewne skarg na ciebie. Kapitan. Zapewne. Krespo. [Z za sceny). Otoczcie wszystkie wejcia; adnemu z onierzy oddalie ztd nie dozwlcie, a jeeliby ktry si chcia si

wydoby, zabijcie go. (Wchodzi Krespo z asic alkada w rku; pisarz i czonkowie radytowarzysza mu). Kapitan. Zkde taka miao wchodzi tu bez zameldowania?.. Ale co widz., Krespo. I dla czeg nie? Miaaby wadza potrzeb o to prosi?Nie sdz. Kapitan. Wadza, ktor pan od dnia wczorajszego w okolicy tej reprezentujesz, nie ma nic ze mn wsplnego; prosz si dobrze nad tem zastanowi. Krespo. Panie, na mio Bozk, nie gniewaj si; ja chc tylko za twojem zezwoleniem dopeni pewnych formalnoci, i dla tego prosibym o mono rozmwienia si z tob na stronie. Kapitan. (Do onierzy). Odejdcie. Krespo. (Do wieniakw). Odejdcie take. (Do pisarza). Nie spuszczaj z oka onierzy. Pisarz. Prosz by spokojnym. (onierze i rolnicy odchodz). Krespo. A teraz gdym uy tytuu alkada i przedstawiciela sprawiedliwoci, jedynie by ci, panie, skoni, do wysuchania mi cierpliwie, odsuwam na stron znak dostojestwa, i przedstawiam si, jako prywatna, wypowiadajca swoje ale osoba! (Skada lask alkada). Jestemy tu, don Alwarze, sami, pomwmy wic z sob szczerze; starajc si

tylko wybuchy gniewu i kryjcych si w gbi serc naszychniechci, o ile si da, trzyma na wodzy. Jam, panie, czek uczciwy i pragnbym, aby ycie moje pozostao bez skazy i ranicych mio wasn uchybie.. Zasady te moje, srd rwnych zyskay mi powaanie, srd wyszych, takiej na przykad rady municypalnej, oraz innych przedstawicieli kraju, szacunek. Co si tycze mojego majtku, to ten jest dostatecznym, a nawet najpierwszym w okolicy... Crka moja, strzeona, w domowem ustroniu, i otoczona przykadami rozsdku i cnoty, otrzymaao ile mi si zdaje-najlepsze wychowanie... Matka jej, wie Panie nad jej dusz, bya uosobion uczciwoci.... Jako stwierdzenie sw moich, moe suy yczliwo, jakiejpomimo mego bogactwadoznaj od ludzi, i nie podlegaem nigdy dotd waciwym, tak maej jak nasza, wiosceobmowom i potwarzy... e za crka moja jest piknpostpek twj, panie, jakote przelewane dzi nad nia zy moje, s najlepszym tego dowodem. Pikno to ta jej jedynie, bya powodem mego nieszczcia... Ale nie wychylajmy do dna czary goryczy; zostawmy co dla nasycenia moich utrapie... Utrapienia te, panie, jak sam widzisz, s niezmierne; zamilcze mi o nich jest niepodobiestwem, i Bug widzi, e gdybym je mog zamkn w gbi ona, nie przyszedbym tutaj.... Chcc wic, o ile si da, zadosy uczyni tej okrutnej zniewadze, a w uyciu zemsty nie widzc dostatecznego rodka: po tysicznych wahaniach si i namysach, dla siebie i dla ciebie panie opatrywaem jedn tylko waciw drog.. Oto w tej chwili, nie pozostawiajc dla mnie i dla mego syna ani jednego szelga, wepaniecay mj majtek. Syn mj na klczkach bdzie ci take baga o przyjcie tej ofiary... My, jeeli potem zabraknie nam rodkw do ycia, pjdziemy po ebraninie... W razie gdyby uwaa za niedostateczny cay mj majtek, bdziesz mog nas sprzeda jako niewolnikw, i tym sposobem dopeni miar danego wiana... Ty, panie, w zamian, wr nam wydarty przez si honor... Twj, sdz, nic na tem nie ucierpi; gdy jeeli dzieci strac co na tem. e beKrespo. Pomyl o tem, e w Zalamei peni obecnie urzd alkada. Kapitan. Prawa twoje, powtarzam, nie rozcigaj si do monoci decydowania o moim losie, rada wojenna upomni si o mnie. Krespo. S-to ostatnie paskie sowa? Kapitan. Tak. nieznony starcze.

Krespo. Nie ma wic innego lekarstwa? Kapitan. Dla ciebie nie ma adnego innego, prcz milczenia. Krespo. adnego innego? Kapitan. adnego. Krespo. (Podnoszc si). A wic dobrze, kln si na Boga e mi za to zapacisz. (Woa). Hola! (Bierze w rk lask alkada). Pisarz. (Z za sceny). Panie? Kapitan. Czeg chc te chopiska? (Wchodz wieniacy i pisarz). Pisarz. Co rozkaesz, moci alkadzie? Krespo. Rozkazuj aresztowa kapitana. Kapitan. Co za zuchwao! Czowieka mojej kondycyi! Krlewskiego oficera! To jest niemoelme. da miay takiego jak ja dziadka, zyszcz wielokrotnie, majc takiego jak ty ojca. W Kastyln, mwi przysowie: "ko nosi siodo, i dla tego jazda jest pewn"... (Htuca si do ng kapitanowi). Patrz, panie,bagam ci na klcz-

kach topic we zach siw brod i sdziw pier moj ... Bo i o c ci, panie, prosz,o honor tylko, ktry mi odebra. Ja,jakkolwiek moja to tylko wasno,prosz o ni z tak pokor i unionoci, i nie mgbym prosi inaczej o jakbd rzecz do ciebie, panie, nalec. Chciej si zastanowi nad tem, e mgbym j odebra wasnemi rkami, a tymczasem poprzestaj na przyjciu z twoich. Kapitan. Starcze nudny i gadatliwy, wyczerpae ju do dna moj cierpliwo. Bdcie mi wdziczni, ty i syn twj, jeeli was wasn rk nie kad na miejscu. Pikno tylko Izabelli rozbraja mi. Gdyby si upomnia o zadosy uczynienie, ze szpad w rku: nie odmwibym ci tego na pewno; ale gdyby, przeciwnie, odwoywa si do sdu sprawiedliwoci: nic by, urczam, na mojej osobie nie zyska. Krespo. A wic, panie, jeste nieczuy na zy moje? Kapitan. zy starca nie wicej warte od ez dziecka lub kobiety Krespo. Odmawiasz wszelkiej mocbnej ulgi moim udrczeniom? Kapitan. Czy nie do, e daruj ci ycie? Krespo. Patrz, ja le u ng twoich, i ze zami upominam si o mj honor. Kapitan. Ach jaka to nuda! Krespo. . Nic wyjdziesz ztd inaczej, jak winiem albo trupem.

Ka pitan Przypominam wam, em jest kapitanem armn czynnej. Krespo. A ja, na przykad, jesteme dymisyonowanym alkadem? Rozkazuje panu, poddaj si niezwocznie. Kapitan. Nie mogc walczy z wami wszystkimi, musz si podda, ale zanios skarg do krla. Krespo. Ja moj take, a poniewa na szczcie jest on ztd niedaleko, wysucha wic nas obu. Oddaj pan szpad. Kapitan. Nie waciwem jest aby.... Krespo. Bardzo waciwie, poniewa jeste pan winiem. Kapitan. (Oddajc szpad). Prosz si obchodzi ze mn z uszanowaniem. Krespo. (Z ironia). O, to danie jest bardzo suszne! (Do wieniakw). Prowadcie go z uszanowaniem do wizienia; wcie mu z uszanowaniem okowy na nogi i acuch na szyj; oraz z uszanowaniem pilnujcie, aby nie rozmawia z adnym ze swych onierzy. Osadcie take w areszcie jego towarzyszy, gdy rycho potrzeba bdzie z uszanowaniem spisa ich zeznania. (Do kapitana). Jeeli znajd, e obwinienia te bd dostateczne, kln si na Boga, e z najwik.szem uszanowaniem ka pana powiesi. Kapitan. Ot co to jest, gdy si wadza dostanie w rce chopw! (Wieniacy odprowadnj kapitano).

(Wchodzi pisarz, wiodc za sob Rebolleda i Iskr, przebran zapazia). Pisaras. Tego tylko pazia i tego onierza zdoano aresztowa; inni ratowali si ucieczk. Krespo. Gupiec ten jest piewakiem; jak zarzuc mu ptl na szyj, nie zapiewa ju wicej. Rebolledo. Ale, panie, c to zego jest piewa? Krespo. Zgadzam si, e nic zego; mam ja instrument, ktry ci lepiej jeszcze pobudzi do piewu. Wyznaj ca prawd Rebolledo. Co na przykad? Krespo. Co si to stao dzisiejszej nocy? Rebolledo. Crka twoja wie o tem lepiej odemnie. Krespo. Mw, albo zginiesz. Iskra. Odwagi, Rebolledo; nie przyznawaj si do niczego; a jeeli dotrzymasz placu, na cze twoj zapiewani cudn strofk. Krespo. A kt na cze twoj podobn strofk zapiewa? Iskra.

Mnie przecie nie mog wzi na tortury. Krespo. A to dla czego, chciabym wiedzie." Iskra. Zwyczaj to... prawo zabrania. Scena III. (Dom Kre8pa). Z u a n. Zadawszy ran zdrajcy, i bdc zmuszony za przybyciom jego licznych splnikw ucieka, przebiegiem cay las, i nigdziem siostry mej znale nie mog. To zwrcio kroki moje ku wsi i domowi, gdzie opowiem ojcu co si stao. Zobacz, jak te wedug niego naley postpi, aby ocali honor i ycie. (Wchodzi Inez i Izabella). Inez. Nie oddawaj si zbytecznej rozpaczy. ycie zoone z podobnych udrcze, niejest yciem a mierci. han ella. Niestety, kt ci, moja droga Inez, powiedzia, e ja dbam o ycie?! Z u a n. (Na stronie). Powiem ojcu... (spostrzegajc Izabell). Co widz, zdaje si, e to ona? Co stysz? (Dobywa puginau). Inez. Mj kuzynie? Izabella. Czego chcesz, mj bracie? Z u a n.

Ukara ci za zbezczeszczenie w ten sposb mojego ycia i honoru.... Izabella. Suchaj mi.... Z u a u. Nie, jak Bg na niebie, ty zgin musisz! (Wchodzi Krespo). Krespo. C to takiego? Krespo. Zjakiego, chciabym wiedzie, powodu? Iskra. Z bardzo atwego do wytumaczenia. Krespo. Ciekawym bardzo. Iskra. Z tego... em jest ciarn. Krespo. O bezczelnoci! Ale panujmy nad sob. Jeste wic paziem od infauteryi? Iskra. Nie panie, od kawaleryi. Krespo. Mniejsza o to, przystpmy do zezna. Iskra. Powiemy wszystko co zechcesz, to nawet czego nie

wiemy; najgorsz rzecz byoby umiera. Krespo. To obu was ochrania od tortur. Iskra, Gdy si tak rzecz ma,poniewa powoaniem mojem jest piewanie, wic jak Bg miy zapiewam. (piewa}. Chc mi odda na mczarnie!" Rebolledo. (piewa). "A mnie czy puszcz bezkarnie!" Krespo. Zastanwcie si sami nad tem dobrze. Iskra. To te odpiewujemy nasze preludia, nim przystpimy do wypiewania samej piosenki. Z ua n. Nie moge, panie, zrozumie twego sposobu postpowania. Honor twj utracony, a ty kaesz aresztowa tego wanie, ktry chce ci go powrci: zachowujc przeciwnie nietknit, t co ci go pozbawia. Odprowadzaj uana, jako winia). Krespo. Izabello, pjdi podpisz swoj skarg. Izabella. Wic jake, mj ocze, masz-e zniewag ktr chcia pokry wiecznem milczeniemogosi przed wiatem? Jeeli nie moebnem jest odpaci za ni zemst, to staraj si przynajmniej zamilcze. Co do mnie, bagam ci, uwol mi od dopenienia podobnie bolesnej formalnoci, i wierzaj, e znajd sama inne rodki dla zatarcia tej plamy. (Odchodzi).

Krespo. (Do Inez). Podaj mi lask alkada; poniewa dobrowolnie nie chce by mojej agodnie wypowiadanej woli posuszn, poprowadz j si gdzie zechc. Don Lope. (Z za sceny). Wonico, stj! Krespo. C to tam? Kt wysiada z powozu przed moim domem, i przybywa tutaj? (Wchodzi don Lope). Don Lope. Jam to, Pedro Krespo. Juzem by odby poow drogi, gdy w arcy-nudnej dla mnie sprawie, przyszo si znw tutaj wrci. Liczc na twoj dla mnie yczliwo, nie chciaem nigdzie jak tylko u ciebie si zatrzyma. Krespo. Niechaj ci, panie, Bg ma w swej opiece,za to e ask sw chcia mi. zaszczyci. Zna n. Ma to by, panie,odpata za zhabienie, zemsta za zniewag, kara dopeniona nad t.... Krespo. Dosy tego!.. Jeste w bdzie.. Ale powiedz mi, jakiem prawem omielasz si tu stawi? Z u a u. (Spostrzega lask ulkada w rku ojca). Jakto, panie, ty zaopatrzony w te insygnia? Kr c s p o. miesz si mi pokazywa, dopcluiwszy gwatu na kapitanie? Z u a n. Panie, jeelim by doprowadzony do tej ostateczno-

ci, to jedynie chcc ocali twj i swj wasny honor. Krespo. Niema tmaczenia, mj uanie. Niech go take odprowadz do wizienia. Z u a n. Jakto, w podobny sposb obchodzisz si ze swoim synem? Krespo. Gdyby nawet rzecz sza o wasnego mojego ojca, nie postpibym inaczej. (Sa stronie). Sdzcy z pozoru ludzie bgdsi dziwi temu mojemu postpkowi, a tymczasem w ten tylko sposub zapewniam mu ycie. Z u a n. Wysuchaj przynajmniej mojej obrony. Jam rani zdrajc, i chciaem rwnie zabi moj siostr. Krespo. Wiem o tem. Ale nie dosy e wiem jako prywatna osoba; winienem take o tem si dowiedzie jako alkad, i dla tego musz dopeni waciwych o wypadku tym indagacyj. Nim mi one wszystkiego nie wykryj, ty pozostaniesz w wizieniu. (Ba stronie). Nie trudno mi bdzie usprawiedliwi go. Don Lope. Jaka jest przyczyna, emy si dotd syna twego nie doczekali? Krespo. Rycho si, panie, dowiesz o tem. Ale tymczasem chciej powiedzie, co ci tu sprowadza, zdajesz si bardzo wzruszonym. Dou Lope. Jest to trudna do wytmaczenia miao, nie praktykowane dotd zuchwalstwo... onierz, ktry mig dogo-

ni na drodze, opowiedzia mi, e.... Gniew, przyznaj si ci, gos mi w piersiach tamuje. Krespo. Dokocz, panie. Dou Lope. (Koczy). ....e zuchway alkad kaza aresztowa kapitana. Jak Bg miy, nigdy moja przeklta gole nie doprowadzia do wikszego jak teraz szalestwa, gdy dla ukarania tego zuchwalstwa przeszkodzia mi przyby tutaj rychlej. Przysigam na Chrystusa, e ka go zasieka na mier kijami. Krespo. W takim razie daremnie tu, panie, przyby, gdy sdz i alkad nie da si ukara w podobny sposb. Don Lope. Pyta si go o to nie bdziemy. Krespo. Rzecz ta nie jest tak atw, jak si panu zdaje, i najwikszy jego nieprzyjaciel nie mgby mu gorzej radzi, jak sam pan sobie w tej okolicznoci radzisz. AYiesz-e, panie, z jakiej przyczyny alkad rozkaza aresztowa kapitana? Don Lope. Nie wiem; ale jakikolwiek bd jest powd, gdy si strona interesowana odwouje do mnie, umiem, w raziepotrzeby, tak jak i kaden inny kaza obwinionym pocina gowy. Krespo. Ja widz, e pan nie pojmujesz dobrze, czem jest rzeczywicie alkad we wasnej swojej wiosce. Don Lop. W kadym razie niczem innem tylko chopem. Krespo.

Chopemzgoda, ale.ten chop moe rozkaza swoim udusi kapitana, i jak Bg miy nikt mu w tem nie przeszkodzi. Don Lope. Oj przeszkodzi! i jeeli si chcesz o tem przekona, powiedz mi tylko gdzie alkad mieszka. Krespo. Bliziuchno ztd. Don Lope. Kt wic nim jest? Krespo. Ja sam. Don Lope. Jak Bg miy, domylaem si; a wic, Krespo, co powiedziano, to powiedziano. Krespo. A wic, panie, co zrobiono to zrobiono. Don Lope. Przybyem tu oswobodzi winia i ukara gwat popeniony. Krespo. A ja go trzymam w wizieniu za popenion zbrodni Don Lope. Wiesz-e o tem, e si on liczy w subie samego krla, i dla tego mojemu tylko podlega sdowi? Krespo. A wiesz-e, panie, o tem, e mi on crk porwa si z domu?

Don Lope. A wiesz-e o tem, e ja tylko moge by sdzi podobnej sprawy? Krespo. A wiesz-e o tem, panie, e mi on podle w ssiednim lesie zbezczeci crk? Dou Lope. A wiesz-e o tem, jak daleko w podobnych razach rozciga si wadza moja? Krespo. A wiesz-e, pan o tem, em ja go baga, aby chcia to zaatwi po przyjacielsku, i e mi odmwi? Dou Lope. Przywaszczasz sflbie prawo sdu w sprawie, ktra do ciebie nie naley. Krespo. On rwnie przywaszczy sobie mj honor, ktry rwnie do niego nie nalea. Don Lope. Ja sam, wierzaj mi, bd umia wyrobi dla was zadosy uczynienie. Krespo. Nie zwykem nigdy prosi u kogo o to, co sam moge zrobi. Don Lope. Ja musz koniecznie zabra z sob winia; to jest mj obowizek. Krespo. A ja juzem dopeni swojej procedury.

Dou Lope. C to nazywasz swoj procedur? Krespo. S to wiartki papieru, ktre przyszywam jedne do drugich, w miar przybywajcych zezna wiadkw. Don Lope. Pjd go zabra przemoc z wizienia. Krespo. I owszem. Uprzedzani tylko, i dany ju jest rozkaz aby strzelano do kadego, co si tam zbliy. Don Lope. Kul si nie obawiam, one mi znaj dobrze. Ale nie chc awantur. (Zwraca si do towarzyszcego mu ionierza). Le, onierzu, co najpieszniej, i rozka caej kompann, aby przysza tu w porzdku, uformowana w bataliony, bijc w bben i z zapalonymi latami w rkach. onierze. Nie ma, panie, potrzeby zawiadamia wojsko, gdy dowiedziawszy si co si stao, weszo ju ono do wioski. Don Lope. A wic jak Bg miy, zobaczymy, czy oddadz mi lub nie winia. Krespo. A wic jak Bg miy, nim go oddam, dopeni, co powinienem. Odchodz). Scena V. (Piae publiczny w Zalamei; w gbi scenypo rodkuwizienie). Cios. (Z za sceny).

onierze, oto wizienie, gdzie zamknito kapitana. Jeeli go zaraz wam nie wydadz, podcie ogie, jeeli si za wie zbuntuje, zapali i j take. Pisarz. (Z za sceny). Mog spali wiosk, ale winia mie nie bcl i. onierze. (Zza sceny). mier chopom! Krespo. (Zza sceny). Zobaczymy! Don Lope. (Z za sceny). I rzybywa im sukurs... Na przd wic... amcie drzwi i zapalajcie wizienie!.. (Wchodzi z jednej strony Don Lope i onierze, z drugiej krl Filip II i jego wita, Krespo i chopi). Krl. C to jest? w chwili mego przybycia takie nieporzdki! G Don Lope. Najjaniejszy Tau ie, niepraktykowane ze strony chopw zuchwalstwo. Gdyby, jak Bg miy, Jego Krlewska Mo przyby nieco pniej, znalazby ca wie w pomieniach. Krl. C to si stao? Don Lope. Alkad tutejszy kaza zaaresztowa kapitana, i pomimo mego upomnienia si, nie chcia mi go wyda. Krl. Gdzie jest ten alkad?

Krespo. Najjaniejszy Panie, ja nim jestem. Krl. 1 c masz na sw obron? Krespo. To, e z toku procesu wypada konieczno ukarania go mierci. Rzecz bowiem chodzi o porwanie i zbezczeszczenie w lesie dziewczyny, ktrej napastnik nie chcia polubi, mimo obiecywanych mu ofiar majtkowych i baga ojca. Don Lope. Najjaniejszy Panie, ton penicy funkcy alkada wieniak, jest zarazem ojcem dziewczyny. Krespo. To nie ma adnj ze spraw stycznoci. Jeeliby obcy czowiek prosi mig o domierzenie sprawiedliwoci czy nie bybym rwnie obowizany zadosyuczyni jego daniom? Bybym, bez wtpienia; co wic dziwnego, e robi dla mojj crki, to co uczynibym dla kadego innego czowieka?.. Niechaj zobacz, czy sprawa bya dobrze zbadan; niech si przekonaj, czym si powodowa namitnoci, czym podinowi ktregobd ze wiadkw, czym cokolwiek bd zmieni w ich zeznaniach, a po dopenieniu wszystkich tych bada, niech mi odbior ycieKrl. (Przejrzawszy jego akta prawne). Osdzono to sprawiedliwie; ale wy nie macie prawa by wykonawcami wyroku; ono naley do trybunau. Wydaj wic winia. Krespo. Najjaniejszy Panie, to ju jest nie moebnem. Poniewa tutaj nie mamy wicej nad jedn tylko instancy, i ta rozstrzyga wszelkie postanowienia, wic i to ostatnie ju si dokonao. Krl.

Co ty mwisz? Krespo. Jeeli wtpisz, Najjaniejszy Panie, racz spojrze, i przekona si. Oto jest kapitan. (Otwieraj si drzwi wizienia9 i w nich ukazuje si siedzcy na stolhu trup kapitana, nad ktrym przed chwil dopeniono kar mierci przez uycie gar ro te). (1) ----------1) Garrote (knebel), nazywao sie u hiszpanw uduszenie za pomoc, dawicego gardo drka. kroi. Jakto, odwaye si tak postpi? Krespo. Sam, Najjaniejszy Panie, przyznae, e wyrok by sprawiedliwy, c wigc za wina, em takowy wykona? Krl Czy rada wojenna nie moga tego dopeni? Krespo. Wszyscy twoi sdziowie, Najjaniejszy Panie, stanowi jedno ciao. Jeeli to ciao ma liczne ramiona, nie ma w tem zda si nic zego, i rgka moja wypenia postanowienie, ktrego inna miaaby dokona? Mniejsza o zewntrzn form rzeczy, jeeli tre jej, oparta na rozumie i sprawiedliwoci, jest zachowan. Krl. Fakt nie do odwoania. Powiedz mi teraz, dlaczeg przynajmniej, jako kapitanowi i szlachcicowi nie kazae mu uci gow? Krespo. Dlatego, Najjaniejszy Panie, i z powodu dobrej konduity naszej szlachty, kat nasz nie mia dotd zrcznoci wywiczenia si w fachu zrcznego wadania toporem.

Zreszt to si odnosi do umarego. Gdy si on oto upomnizobaczymy; do chwili mierci nikt nie moe za nikogo wnosi protestacyi. Krl. Don Lope, poniewa rzecz si ju staa, i smier ta sprawiedliwie bya zawyrokowan: o form nie mamy potrzeby si spiera. Odpraw zaraz wszystkich swoich onierzy, gdy potrzebujesz stan conajrychlej w Portugaln. (Do Krespa). Ciebie mianuj alkadem tego miasteczka a do mierci. Krespo. Ty jeden, Najjaniejszy Panie, umiesz uczci sprawiedliwo. (Krl odchodzi). Don Lope. Wszystko to winiene szczliwemu przybyciu Jego Krlewskiej Moci. Krespo. O dla Boga, gdyby tu nawet krl i niebyt przyby, inaczejby si sta z kapitanem nie mogo. Don Lope. Nie lepiej e byo zgosi si do mnie? Gdyby mi by wyda winia, zmusibym go do przywrcenia honoru twojej crce. Krespo. Ona wstpi do klasztoru, ktry ju dobrowolnie sobie obraa. Ten nowy jej maonek nie zaglda w przymioty poprzedniego ycia. Don Lope. A wic wydaj mi innych winiw. Krespo. (Do pisarza).

Wypuci ich zaraz. (Wchodzi Rebolledo i Iskra). Don Lope. Nie widz twego syna. On jest moim onierzem i czekam take na jego wyzwolenie. Krespo. Chciaem go ukara, zato e rani swego kapitana. Prawda e jego honor obraony dopomina si o zemst, ale winien si by wzi do tego inaczej. Don Lope. Dobrze, Pedro Krespo; ka mu tu przyj. (Wchodzi uan). Krespo. Oto on jest. Z u a n. (Do don Lope). Pozwl panie, abym ucaowa ci kolana, jako twj wierny suga. Rebolledo. Co do mnie nie bede piewa ju nigdy w yciu. Iskra. Ja przeciwnie, ua widok instrumentu, jakimy widzieli przed chwil, gotow bgdg zawsze wszystko co wiemwypiewa. Krespo. Temi sowy koczy autor sw, opart na prawdziwem wydarzeniu, komedyg, i prosi was o przebaczenia wad, jakie w niej dopatrzycie. KONIEC.

You might also like