You are on page 1of 437

Harkness Deborah Ksiga Wszystkich Dusz 01 Czarownica

Pikna i moda doktor historii Diana Bishop studiuje alchemiczne ksigi w oksfordzkiej Bibliotece Bodlejaskiej. Jeden manuskrypt promieniuje dziwnym lnieniem. Brakuje mu kilku stron. A spod pisma wyania si niemoliwy do odczytania inny tekst. Diana wie, e by go odczyta, musiaaby uy swoich magicznych mocy. Pochodzi bowiem z potnej rodziny o wielowiekowych czarnoksiskich tradycjach. Z rodziny pierwszej czarownicy straconej w Salem. Ale Diana boi si swojej magii. Broni si przed ni. Wraca jednak do ksigi. Ale okazuje si, e manuskryptu nie ma w bibliotece, bo zagin przeszo sto lat wczeniej Tymczasem Oksfordem wstrzsaj tajemnicze morderstwa. A Bibliotek Bodlejask zaludniaj niebezpieczne czarownice, czarnoksinicy, demony i wampiry. Wszyscy poszukuj ksigi Wrd tych istot, ktrych nie sposb odrni od ludzi, jest urzekajcy Matthew Clairmont tajemniczy wiatowej sawy profesor biochemii i neurologii. Diana wie, e nie wolno jej zama zakazu wchodzenia w uczuciowe zwizki z przedstawicielami innych ras. Wie, e t mio moe przypaci yciem. Tak rozpoczyna si przebogata opowie o zakazanej potnej mioci, wrd walki o tajemnic, ktra by moe zmieni wiat

R OZDZIA 1 Oprawiona w skr ksiga wygldaa zupenie zwyczajnie. W oczach kadego innego historyka nie rniaby si od setek starych i zniszczonych rkopisw przechowywanych w oksfordzkiej Bibliotece Bodlejaskiej. Ale odbierajc j, od razu zorientowaam si, e kryje w sobie co dziwnego. Tego popoudnia pod koniec wrzenia czytelnia ksicia Humfreya bya pusta i zamwienia na materiay biblioteczne realizowano szybko, jako e min ju letni najazd naukowcw, a gorczka jesiennego semestru jeszcze si nie zacza. Mimo to byam zaskoczona, gdy Sean zatrzyma mnie przy swoim kontuarze. - Doktor Bishop, s ju pani rkopisy - szepn figlarnym tonem. Przd jego swetra w romby pokryty by rudawymi ladami pozostawionymi przez skrzane oprawy. Lekko zaenowany przecign po nich rk i na czoo opad mu kosmyk jasnorudych wosw. - Dziki - odparam i umiechnam si z wdzicznoci. Notorycznie amaam reguy ograniczajce liczb ksiek, jakie pracownicy naukowi mogli zamawia w cigu jednego dnia. Sean, z ktrym w studenckich czasach nieraz wpadaam do wyoonego row sztukateri baru

po drugiej stronie ulicy, eby si czego napi, od przeszo tygodnia spenia bez protestw moje zamwienia. -I przesta tytuowa mnie w ten sposb. Za kadym razem wydaje mi si, e zwracasz si do kogo innego. Umiechn si w odpowiedzi i popchn manuskrypty po poszczerbionym dbowym blacie. Zawieray pikne przykady alchemicznych ilustracji, skarby bodlejaskich zbiorw. Kady z manuskryptw dla ochrony umieszczono w szarym tekturowym pudeku. - Och, jest jeszcze jeden. - Sean znikn na chwil w pomieszczeniu za swoimi plecami i wrci z grub ksig in quarto, oprawion zwyczajnie w ctkowan skr cielc. Pooy j na wierzchu stosu i pochyli si, eby si jej przyjrze. Cienkie zote oprawki jego okularw bysny w przymionym wietle umocowanej do pki starej lampy z brzu. - Od jakiego czasu nikt go nie zamawia. Musz dopilnowa, eby po zwrceniu zosta woony do pudeka. - Przypomnie ci o tym? - Nie. Zanotowaem to ju tutaj - odpar, stukajc si czubkami palcw w gow. - Musisz mie lepsz pami ode mnie - zauwayam, umiechajc si szerzej. Sean spojrza na mnie niemiao i pocign za kartonik wsunity midzy okadk a pierwsze strony. Ale kartonik ani drgn. - Nie chce si wysun - bkn. Dobiegy mnie stumione gosy. Zakcay cisz zwykle panujc w czytelni. - Syszae co? - Rozejrzaam si dokoa zaintrygowana dziwnymi odgosami. - Co takiego? - odpar Sean, podnoszc wzrok znad rkopisu. W oczach zamigotay mi lady zoce na krawdziach ksigi. Ale te wyblake zote plamki nie mogy by rdem

ledwo widocznego, opalizujcego lnienia, jakie dobywao si spomidzy kart. Zmruyam oczy. - Nie, nic. - Szybkim ruchem pocignam manuskrypt do siebie. Poczuam ukucia w czubkach palcw, gdy dotknam skrzanej okadki. Sean ciska cigle palcami kart ksiki, ktra teraz wysuna si atwo z przytrzymujcej j oprawy. Podniosam stos ksiek i przycisnam je brod, uderzona tajemniczym zapachem, ktry przegna znajom wo owkowych struyn i wosku do podg. - Diano, dobrze si czujesz? - Sean zmarszczy brwi z niepokojem. - Doskonale. Jestem tylko troch zmczona - odparam i opuciam nieco ksiki, eby odsun je od nosa. Ruszyam szybkim krokiem przez najdawniejsz, XV-wieczn cz biblioteki, wzdu elbietaskich stow do czytania z porysowanymi blatami, opatrzonych trzema umocowanymi jedna nad drug pkami na ksiki. Gotyckie okna kieroway uwag czytelnikw na kasetonowe sklepienia - ywe kolory i zocenia ukazyway szczegy uniwersyteckiego herbu, czyli trzech koron i otwartej ksigi. Wypisana pod spodem sentencja: Bg jest moim wiatem" wydawaa si powtarza w nieskoczono. W ten pitkowy wieczr moj jedyn towarzyszk w bibliotece bya inna amerykaska uczona - Gillian Chamberlain. Specjalizowaa si w filologii klasycznej i wykadaa w college'u Bryn Mawr. Teraz lczaa nad skrawkami papirusu umieszczonymi midzy szklanymi pytkami. Przemknam obok niej, starajc si unikn jej wzroku, ale zdradzio mnie skrzypienie starej podogi. Przeszo mnie mrowie, jak zawsze, gdy patrzya na mnie inna czarownica. - Diana? - usyszaam jej gos dochodzcy z mroku. Stumiam westchnienie i zatrzymaam si.

- Cze, Gillian. - Niewytumaczalnie zazdrosna o moje cenne starodruki pozostaam jak najdalej od czarownicy i ustawiam si tak, eby nie moga si im przyjrze. - Co robisz w wito Mabon? - W czasie mojego pobytu w miecie Gillian zawsze przystawaa koo mojego stou, eby proponowa mi spotkanie z siostrami. A e ju za kilka dni przypaday obchody Wicca, czyli jesiennego zrwnania dnia z noc, podwajaa wysiki, eby zacign mnie na oksfordzki sabat. - Pracuj - palnam bez namysu. - Wiesz, jest tu kilka bardzo sympatycznych czarownic - stwierdzia przesadnie nagannym tonem. - Naprawd powinna spotka si z nami w poniedziaek. - Dziki. Pomyl o tym - odparam, zmierzajc ju w kierunku Seiden End, przestronnej XVII-wiecznej przybudwki, ktra biega prostopadle do gwnej osi czytelni ksicia Humfreya. - Ale przygotowuj odczyt na konferencj, wic nie licz na mnie. - Ciocia Sara upominaa mnie, e czarownicy nie wolno okamywa innych czarownic, ale jej sowa jako nie powstrzymay mnie od tego rodzaju prb. Gillian chrzkna wspczujco, odprowadzajc mnie wzrokiem. Wrciam na moje stae miejsce naprzeciwko sklepionych witraowych okien. Oparam si pokusie rzucenia manuskryptw na st i wytarcia rk - pamitajc o tym, e s stare i cenne, zoyam ostronie cay stos na blacie. Ksiga, ktra zdawaa si przytrzymywa swoj kart, leaa na wierzchu. Toczone zocenia na jej grzbiecie przedstawiay herb Eliasa Ashmole'a, XVII-wiecznego kolekcjonera ksig i alchemika, ktrego zbiory trafiy w XIX wieku do Biblioteki Bodlejaskiej z Ashmolean Museum. Manuskrypt opatrzony by numerem 782. Wycignam rk i dotknam brzowej skry.

Lekki wstrzs zmusi mnie do cofnicia palcw, ale nie zrobiam tego wystarczajco szybko. Wzdu moich rk powdrowao mrowienie, wywoujc gsi skrk, a potem rozeszo si po ramionach, napinajc minie plecw i szyi. Wraenie ustpio szybko, ale pozostawio po sobie co... jakby niespenione pragnienie. Wstrznita reakcj odsunam si od stou. Znalazam si w bezpiecznej odlegoci, ale i tak wydawao si, e manuskrypt rzuca mi wyzwanie. Jakby grozi zburzeniem muru, ktry wzniosam, eby oddzieli moj naukow karier od dziedzicznego prawa do tytuu ostatniej z czarownic w rodzinie Bishopw. Tak naprawd wraz z ciko zdobytym doktoratem, stanowiskiem, pewnymi awansami i karier, ktra zaczynaa si rozwija, odrzuciam rodowe dziedzictwo i stworzyam sobie ycie, ktre zaleao od rozumu i naukowych zdolnoci, a nie od niewytumaczalnych przeczu i czarw. Znalazam si w Oksfordzie, eby doprowadzi do koca projekt badawczy. Po jego ukoczeniu moje odkrycia miay zosta opublikowane wraz z obszernymi analizami i przypisami, a potem zaprezentowane kolegom humanistom, nie pozostawiajc miejsca na adne tajemnice ani na to, co mona by pozna jedynie dziki szstemu zmysowi czarownicy. I oto okazao si, e bezwiednie poprosiam o alchemiczny rkopis potrzebny do bada. Rkopis, w ktrym zdaway si kry nieziemskie moce, a ich nie mona byo lekceway. Korcio mnie, eby go otworzy i dowiedzie si wicej. Ale jeszcze silniejszy impuls powstrzymywa mnie od tego. Czy bya to czysto intelektualna ciekawo, zwizana z moj prac naukow? A moe miaa ona co wsplnego z moimi odziedziczonymi po rodzinie zdolnociami? Wcignam do puc znajome biblioteczne powietrze i zamknam oczy, majc nadziej, e rozjani to moje myli. Biblioteka Bodlejaska bya dla mnie sanktuarium,

miejscem niezwizanym z rodzin Bishopw. Zaoyam rce na piersi, przyciskaam okciami drce donie do swojego ciaa. Wpatrywaam si w zapadajcym mroku w manuskrypt Ashmole 782 i zastanawiaam si, co robi. Gdyby pojawia si tu moja matka, znalazaby odpowied instynktownie. Wikszo kobiet z rodziny Bishopw bya utalentowanymi czarownicami, ale moja matka, Rebecca, okazaa si wyjtkowa. Potwierdzali to wszyscy. Jej nadnaturalne zdolnoci ujawniy si wczenie, wic gdy zacza uczszcza do szkoy podstawowej, przewyszaa ju wiele dorosych czarownic z miejscowego sabatu pod wzgldem intuicyjnego rozumienia zakl, zdumiewajcego daru przewidywania przyszoci i niezwykej umiejtnoci dostrzegania prawdy o ludziach i wydarzeniach. Modsza siostra mamy, ciocia Sarah, take bya zdoln czarownic, ale jej talenty naleay do tych bardziej konwencjonalnych - zrcznie przygotowywaa magiczne mikstury i doskonale posugiwaa si tradycyjnymi zasobami zakl i urokw. Oczywicie koledzy z uczelni nie mieli zielonego pojcia o mojej rodzinie. Za to mieszkacy Madison, odizolowanego miasteczka w pnocnej czci stanu Nowy Jork, gdzie mieszkaam z Sarah od sidmego roku ycia, wiedzieli o Bishopach wszystko. Moi przodkowie przenieli si tam z Massachusetts po amerykaskiej wojnie o niepodlego. W owym czasie mino ju przeszo sto lat od stracenia Bridget Bishop w Salem. Mimo to cigny si za nimi pogoski i plotki. Kiedy Bishopowie osiedlili si w Madison, starali si zademonstrowa wszystkim, jak poyteczne jest ssiedztwo czarownic, jeli chodzi o leczenie chorych i przepowiadanie pogody. Z czasem rodzina wystarczajco gboko zapucia korzenie w tamtejszej spoecznoci, aby przeciwstawi si nieuchronnym wybuchom podejrzliwoci i strachu ludzi.

Moja matka bya jednak ciekawa wiata i to wyprowadzio j poza bezpieczne rodowisko Madison. Najpierw pojechaa do Harvardu, gdzie poznaa modego czarodzieja Stephena Proctora. On take pochodzi z rodu o dugich czarnoksiskich tradycjach i chcia dowiadczy ycia poza krgiem historii i wpyww jego rodzinnej Nowej Anglii. Rebecca Bishop i Stephen Proctor stali si czarujc par. Amerykaska w kadym calu otwarto mojej matki kontrastowaa z formalnym, staromodnym stylem bycia ojca. Zostali antropologami i zgbiali obce kultury i wierzenia, czc intelektualne pasje z gbokim wzajemnym przywizaniem. Gdy zapewnili sobie pozycje na wydziaach miejscowych uczelni - matka w jej alma mater, ojciec w Wellesley zaczli podrowa za granic i zaoyli nowe rodzinne gniazdo w Cambridge. Z dziecistwa zachowaam niewiele wspomnie, ale kade z nich jest ywe i zaskakujco wyrane. Wszystkie odnosz si do moich rodzicw dotknicie sztruksu na okciach ojca, konwalie, ktrymi pachniay perfumy mamy, dwik ich kieliszkw w pitkowe wieczory, gdy pooywszy mnie do ka, jedli razem kolacj przy wiecach. Matka opowiadaa mi historyjki na dobranoc, a brzowa teczka ojca klekotaa, kiedy rzuca j przy drzwiach wejciowych. Tego rodzaju obrazy potrcay czu strun gdzie gboko we mnie. Inne wspomnienia ju nie. Wydaje si, e matka nigdy nie urzdzaa prania, ale moje ubrania byy zawsze czyste i porzdnie uoone. Na mojej awce pojawiay si zapomniane przeze mnie kartki z zezwoleniem na terenowe wycieczki do ogrodu zoologicznego, gdy przychodzi po nie nauczyciel. I bez wzgldu na to, w jakim stanie znajdowa si gabinet ojca, kiedy przychodziam po causa na dobranoc - a zazwyczaj wyglda tak, jakby co w nim

wybucho - by zawsze doskonae uporzdkowany nastpnego ranka. Zapytaam matk mojej koleanki z przedszkola, Amandy, dlaczego zadaje sobie trud mycia naczy w wodzie z pynem, jeli wystarczyo jedynie woy je do zlewu, strzeli palcami i szepn kilka sw. Pani Schmidt rozemiaa si z moich dziwnych pogldw na zajcia domowe, ale w jej oczach pojawio si zakopotanie. Tamtego wieczoru rodzice powiedzieli mi, e powinnimy uwaa na to, w jaki sposb i z kim rozmawiamy o magii. Mama wyjania, e zwykych ludzi jest wicej ni nas i dostrzegaj oni zagroenie w naszych moliwociach, a strach to najwiksza potga na wiecie. Nie zwierzyam si wwczas, e magia - szczeglnie u mojej mamy - przeraaa take mnie. W dzie moja mama wygldaa jak matki wszystkich innych dzieci w Cambridge - troch zaniedbana, odrobin nie-zorganizowana i ustawicznie zaniepokojona nawaem spraw domowych i zawodowych. Miaa modnie rozczochrane, jasne wosy, chocia jej ubrania nawizyway do roku 1977 -dugie falujce spdnice, zbyt obszerne spodnie i bluzki oraz mskie kamizelki i bluzy, ktre kupowaa w tanich sklepach wzdu i wszerz Bostonu, naladoway Annie Hall. Nic w jej wygldzie nie zwrcioby uwagi, gdyby kto spotka j na ulicy albo stan za ni w supermarkecie. W zaciszu naszego domu, przy zacignitych zasonach i zamknitych drzwiach, moja matka stawaa si kim innym. Jej ruchy nabieray miaoci i zdecydowania, bez ladu popiechu i rozgorczkowania. Czasami zdawaa si wrcz unosi w powietrzu. Kiedy chodzia po domu, piewajc i sigajc po wypchane zwierzta i ksiki, jej twarz powoli nabieraa nieziemskiej piknoci. A gdy mam oywiaa magia, nie mona byo oderwa od niej oczu. - Mama ma w rodku sztuczne ognie - wyjania ojciec z szerokim, wyrozumiaym umiechem. Ale, jak si dowie-

dziaam, sztuczne ognie nie s ot tak, po prostu, jasne i wesoe. S nieobliczalne i mog te kogo zaskoczy i przerazi. Pewnego wieczoru, gdy ojciec by na wykadzie, matka postanowia wyczyci srebra. Stana jak zahipnotyzowana przy misce wody, ktr postawia na stole w jadalni. Utkwia wzrok w szklistej powierzchni i ta natychmiast pokrya si mg, a potem uoya w malekie upiorne kszta ty. Zaparo mi dech z zachwytu, gdy zaczy rosn, wypeniajc pokj fantastycznymi istotami. Niebawem zaczy pezn w gr po draperiach i przylepia si do sufitu. Zawoaam do mamy o pomoc, ale ona pozostaa skupiona nad misk. Nawet nie drgna, dopki co na poy ludzkiego i na poy zwierzcego nie podpezo bliej i nie zapao mnie za rk. To wyrwao j z zamylenia i wyrzucia z siebie ulew zego czerwonego wiata, ktre odegnao duchy i pozostawio w domu zapach osmalonych pir. Po powrocie ojciec natychmiast wyczu dziwny swd i si zaniepokoi. Znalaz nas przytulone do siebie w ku. Na jego widok matka si rozpakaa. Od tej pory nigdy nie czuam si cakowicie bezpieczna w jadalni. Resztki poczucia bezpieczestwa wyparoway zupenie po moich sidmych urodzinach, gdy rodzice pojechali do Afryki i stamtd nie wrcili. Wzdrygnam si i skupiam na problemie, ktry miaam przed sob. Manuskrypt lea na bibliotecznym stole w kauy wiata lampy. Jego magiczna sia napinaa co mrocznego, co zaptlio si w moim wntrzu. Znowu dotknam palcami gadkiej skry. Tym razem kujce uczucie wydao mi si znajome. Przypominaam sobie niewyranie, e ju raz kiedy dowiadczyam czego podobnego, przegldajc papiery na biurku w gabinecie ojca. Odwrciam si od oprawionego w skr tomu, zajam czym bardziej racjonalnym - poszukiwaniem spisu

alchemicznych tekstw, jaki sporzdziam przed wyjazdem z New Haven. Lea na stole, ukryty midzy lunymi kartkami, zamwieniami na ksiki, pokwitowaniami, owkami, dugopisami i planami biblioteki, uoony porzdnie wedug kolekcji, a take wedug numerw przydzielonych wszystkim tekstom przez bibliotekarza, gdy znalazy si one w Bibliotece Bodlejaskiej. Od czasu, jak przyjechaam tu kilka tygodni wczeniej, przedzieraam si metodycznie przez t list. Skopiowany opis katalogowy pozycji Ash-mole 782 informowa: Antropologia albo rozprawa zawierajca krtki opis Czowieka w dwch czciach: w pierwszej anatomiczny, w drugiej psychologiczny". Jak w przypadku wikszoci dzie, ktre badaam, tytu nie mwi nic o zawartoci ksigi. Moje palce mogyby opowiedzie mi o niej nawet bez otwierania okadek. Ciocia Sarah zawsze sprawdzaa palcami zawarto listu, zanim go otworzya, na wypadek gdyby w kopercie kry si rachunek, ktrego nie chciaa zapaci. Dziki temu moga powoa si na niewiedz, kiedy okazywao si, e jest winna elektrowni pienidze za prd. Zocone cyfry na grzbiecie ksigi zamigotay. Usiadam i zaczam rozwaa moliwoci. Zlekceway uroki, otworzy manuskrypt i sprbowa przeczyta go jak zwyky naukowiec? Odsun zaklt ksig na bok i wyj? Sarah parsknaby miechem z uciechy, gdyby dowiedziaa si o moim kopotliwym pooeniu. Zawsze twierdzia, e moje wysiki majce na celu utrzymanie magii na odlego ramienia s daremne. Ale robiam to od pogrzebu rodzicw. Stojce wrd goci czarownice przyglday mi si badawczo, szukajc oznak, e w moich yach pynie krew Bishopw i Proctorw. Poklepyway mnie zachcajco, przepowiadajc, e to tylko kwestia czasu, zanim zajm miejsce matki w ich miejscowym kku. Niektre wyraay

szeptem swoje wtpliwoci dotyczce tego, czy moi rodzice podjli mdr decyzj, eby si pobra. - Za duo mocy - mruczay, sdzc, e ich nie sysz. -Oni byli skazani na przyciganie uwagi, nawet bez badania dawnych religijnych rytuaw. To wystarczyo, ebym obwinia o mier rodzicw nadnaturalne moce, jakie mieli w sobie, i poszukaa innej drogi yciowej. Odwrciam si plecami do wszystkiego, co miao zwizek z magi, i skupiam si w rzeczach waciwych zwykym dorastajcym ludziom - jedzie konnej, chopakach, romantycznych powieciach. Prbowaam znikn wrd zwyczajnych mieszkacw miasta. W okresie dorastania miewaam napady depresji i niepokoju. Wszystko to byo normalne, jak zapewni cioci sympatyczny lekarz, zwyky czowiek. Sarah nie powiedziaa mu o gosach, o moim zwyczaju podnoszenia suchawki telefonu na dobr minut przed dzwonkiem ani o tym, e w czasie peni musiaa rzuca zaklcia na drzwi, eby uchroni mnie przed powdrowaniem we nie do lasu. Nie wspomniaa te, e kiedy byam rozzoszczona, krzesa w naszym domu ustawiay si w chwiejn piramid, aby run z trzaskiem na podog, gdy tylko poprawi mi si humor. Gdy skoczyam trzynacie lat, ciocia zdecydowaa, e nadszed czas, abym skierowaa cz tkwicych we mnie mocy na nauk podstaw czarnoksistwa. Zapalanie wiec za pomoc kilku wyszeptanych sw albo usuwanie pryszczy dziki wyprbowanemu przez czas magicznemu pynowi - takie byy zazwyczaj pierwsze kroki modocianej czarownicy. Ale ja nie potrafiam opanowa najprostszego zaklcia, przypalaam kad mikstur, ktrej sporzdzania ciocia mnie nauczya, i uparcie odmawiaam poddania si testom, ktre miay sprawdzi, czy odziedziczyam po matce niesamowicie precyzyjny dar jasnowidzenia.

Gosy, ognie i inne nieoczekiwane przejawy moich zdolnoci stay si rzadsze, kiedy moim hormonom wrci spokj. Ale niech do uczenia si rodzinnego rzemiosa pozostaa. Cioci niepokoi fakt, e ma w domu niewyksztacon czarownic, tote z uczuciem pewnej ulgi posaa mnie do college'u w Maine. Gdyby nie liczy magii, byaby to historia typowa dla wieku dojrzewania. Tym, co oddalio mnie od Madison, by mj umys. Rozwin si przedwczenie, dziki czemu nauczyam si mwi i czyta wczeniej ni moi rwienicy. Dziki cudownej fotograficznej pamici - uatwiaa mi ona przypominanie sobie caych stron podrcznikw i odnajdywanie danej informacji podczas klaswek - nauka prdko staa si polem, na ktrym rodzinne magiczne dziedzictwo nie miao adnego znaczenia. Przeskoczyam kocowe lata szkoy redniej i, gdy miaam szesnacie lat, wstpiam do college'u. Poniewa moj wyobrani przycigay widowiska i kostiumy, prbowaam najpierw znale sobie miejsce na wydziale teatralnym fascynowaa mnie sia, z jak sowa sztuki wyczarowyway zupenie inne miejsca i czasy. Profesorowie dostrzegli w kilku moich pierwszych przedstawieniach nadzwyczajne przykady tego, w jaki sposb dobra gra aktorska moe przeksztaci zwyk studentk college^ w kogo innego. Pierwsze oznaki, e te metamorfozy mogy nie by wynikiem teatralnego talentu, przyszy, gdy graam Ofeli w Hamlecie. Zaraz po obsadzeniu mnie w tej roli zaczy mi rosn w nienaturalnym tempie wosy, opadajc z ramion do pasa. Siedziaam godzinami nad jeziorkiem college'u, do ktrego przycigaa mnie nieodparcie jego byszczca tafla, a nowe wosy powieway wok mnie. Chopak grajcy Hamleta pad ofiar zauroczenia i przeylimy namitny, cho niebezpiecznie swawolny romans. Powoli roztapiaam si w szalestwie Ofelii, pocigajc za sob ca obsad.

By moe wynikiem tego by przykuwajcy uwag spektakl, ale kada nowa rola niosa nowe wyzwania. Na drugim roku doszo do niemoliwej sytuacji, gdy zostaam obsadzona jako Annabella w Jaka szkoda, e to nierzdnica. Podobnie jak bohaterka, przycignam mnstwo oddanych konkurentw - nie wszyscy byli zwykymi ludmi -ktrzy chodzili za mn po caym kampusie. Gdy na koniec opada kurtyna, a oni odmwili pozostawienia mnie w spokoju, stao si jasne, e rozptao si co, nad czym nie mona byo zapanowa. Nie byam pewna, w jaki sposb do mojej gry aktorskiej wlizna si magia, i nie chciaam si tego dowiadywa. Obciam krtko wosy. Zamieniam zwiewne spdnice i bluzki na czarne golfy, spodnie w kolorze khaki i mokasyny, jakie nosiy solidne i ambitne studentki, przygotowujce si do egzaminu na wydzia prawa. Nadmiar energii skierowaam na wiczenia sportowe. Po opuszczeniu wydziau teatralnego prbowaam kilku innych kierunkw, poszukujc takiego, ktry byby wystarczajco racjonalny, eby nie pozostawia ani jednego centymetra kwadratowego dla magii. Brakowao mi precyzji i cierpliwoci wymaganej w matematyce, a moje wysiki w dziedzinie biologii skoczyy si katastrof w postaci nieudanych sprawdzianw i niedokoczonych dowiadcze laboratoryjnych. Pod koniec drugiego roku sekretariat uniwersytetu zada, ebym wybraa specjalizacj, bo inaczej pozostan w colege'u na pity rok. Program letnich studiw w Anglii da mi moliwo odejcia jeszcze dalej od wszelkich spraw dotyczcych Bishopw. Zakochaam si w Oksfordzie i w spokojnym lnieniu jego ulic o poranku. Kursy z historii obejmoway dokonania krlw i krlowych, tote w mojej gowie odzyway si jedynie szepty pynce z ksiek napisanych w XVI i XVII wieku. Mona je byo przypisa w caoci wielkiej literaturze. Ale najbardziej podobao

mi si to, e nikt w uniwersyteckim orodku mnie nie zna. A jeli tego lata byy w miecie jakie czarownice, to trzymay si z dala ode mnie. Wrciam do domu, zgosiam specjalizacj w dziedzinie historii, w rekordowym czasie zaliczyam wszystkie wymagane wykady i zrobiam dyplom z wyrnieniem przed ukoczeniem dwu dziestki. Kiedy postanowiam podj studia doktoranckie, program oferowany w Oksfordzie wyda mi si lepszy od wszystkich pozostaych. Wybraam specjalizacj w dziedzinie historii nauki i w moich badaniach skupiam si na okresie wypierania magii przez wiedz, kiedy to astrologia i polowania na czarownice doprowadziy do Newtona i odkrycia powszechnych praw przyrody. Poszukiwanie racjonalnego, a nie nadnaturalnego porzdku w naturze znalazo odbicie w unikaniu przeze mnie tego, co byo ukryte, czyli magii. Linie, jakie ju nakreliam midzy tym, co dziao si w mojej wiadomoci, a tym, co nosiam we krwi, stay si bardziej wyraziste. Ciocia Sarah prychna na wie o mojej decyzji specjalizowania si w XVII-wiecznej chemii. Jasnorude wosy byy zewntrzn oznak jej porywczego usposobienia i ostrego jzyka. Bya rozsdn czarownic, ktra bardzo otwarcie wyraaa swoje pogldy, i miaa tak wielk charyzm, e po wejciu do jakiego pomieszczenia od razu zdobywaa wadz nad obecnymi. Jako filar spoecznoci Madison, bya czsto wzywana do kierowania sprawami, gdy w miecie dochodzio do duego lub maego kryzysu. Teraz, gdy nie musiaam ju wysuchiwa codziennej dawki jej zjadliwych uwag na temat ludzkich saboci i sprzecznoci, byymy w duo lepszych stosunkach. Dzieliy nas setki kilometrw, ale odlego ani troch nie zagodzia jej charakteru. Sarah uznaa za mieszne moje ostatnie prby unikania magii i powiedziaa mi to bez ogrdek.

- Kiedy nazywalimy to alchemi - owiadczya. -I jest w tym mnstwo magii. - Nie, nie ma - zaprotestowaam ostro. Cay sens mojej pracy polega na wykazaniu, jak bardzo naukowe byy w rzeczywistoci te denia. Siedemnastowieczna chemia to rosnca rola eksperymentw, a nie poszukiwania magicznego eliksiru, ktry zamienia ow w zoto i zapewnia ludziom niemiertelno. - Jeeli tak twierdzisz... - odpara niezdecydowanie Sarah. - Ale jeli chcesz uchodzi za zwyk kobiet, to wybraa sobie do dziwny przedmiot zainteresowa. Po uzyskaniu akademickiego tytuu walczyam zawzicie o to, eby zaczepi si na wydziale historii w Yale, jedynym miejscu, ktre byo bardziej angielskie od samej Anglii. Koledzy ostrzegali, e praktycznie nie mam szans na uzyskanie etatu. Wysmayam dwie ksiki, zdobyam kilka nagrd i zebraam troch grantw na badania. A potem otrzymaam stanowisko i udowodniam wszystkim, e si mylili. Co waniejsze, moje ycie byo teraz moj wasnoci, Nikt na wydziale, nawet historycy zajmujcy si dawn Ameryk, nie czy mojego nazwiska z nazwiskiem pierwszej kobiety, ktra w 1692 roku zostaa stracona w Salem za uprawianie czarw. Aby utrzyma zdobyt z takim trudem niezaleno, nadal usuwaam z mojego ycia wszelkie lady magii albo czarw. Oczywicie zdarzay si wyjtkowe chwile, jak wtedy gdy signam po jedno z zakl Sarah, kiedy zmywarka nie chciaa przesta napenia si wod i grozia zalaniem mojego maego mieszkania przy Wooster Square. Ale c, nikt nie jest doskonay. Teraz zastanawiaam si nad obecnym odstpstwem. Wstrzymaam oddech, chwyciam manuskrypt obiema rkami i pooyam go w jednej z klinowatych koysek, jakie biblioteka sporzdzia w celu chronienia swoich rzadkich ksig.

Postanowiam, e zaczn si zachowywa jak powany naukowiec i potraktuj Ashmole'a 782 jak zwyky manuskrypt. Nie bd zwracaa uwagi na piekce koniuszki palcw ani dziwny zapach ksigi. Zwyczajnie opisz jej zawarto. A potem oceniam z zawodowym obiektywizmem, czy zasuguje na to, by mu si duej przyjrze. Mimo to moje palce dray, kiedy luzowaam mae mosine zapinki. Manuskrypt wyda ciche westchnienie. Szybki rzut oka przez rami upewni mnie, e w pomieszczeniu nadal nikogo nie ma. Jedyne obce odgosy dochodziy z gono tykajcego bibliotecznego zegara. Postanowiam nie zapisywa, e ksiga westchna", a potem odwrciam si do mojego laptopa i otworzyam nowy plik. Ta dobrze znana czynno, ktr wykonywaam przedtem setki, jeli nie tysice razy, bya rwnie uspokajajca, jak staranne oznaczenia w moim spisie. Wypisaam nazw i numer manuskryptu oraz skopiowaam tytu z katalogowej bazy. Przyjrzaam si rozmiarom ksigi i oprawie, po czym opisaam je szczegowo. Pozostao mi tylko otworzy manuskrypt. Mimo poluzowanych klamerek nie mogam unie okadki, tak jakby bya przyklejona do znajdujcych si pod ni stronic. Rzuciam szeptem przeklestwo i na chwil przyoyam do pasko do oprawy, majc nadziej, e by moe Ashmole 782 potrzebuje po prostu szansy, eby mnie pozna. Pooenie rki na okadce ksiki nie miao waciwie nic wsplnego z czarami. Poczuam mrowienie w doni, takie samo, jakie czuam na skrze, gdy patrzya na mnie jaka czarownica. Manuskrypt jakby si odpry. Teraz okadka daa si atwo otworzy. Pierwsza karta bya wykonana z papieru na brudnopisy. Na drugiej, pergaminowej, znajdoway si sowa wpisane rcznie przez Ashmole'a: Antropologia albo rozprawa zawierajca krtki opis Czowieka... Zgrabne, okrge

krzywizny byy mi znane niemal tak dobrze jak moje wasne pochye pismo. Druga cz tytuu - ...w dwch czciach: najpierw anatomiczny, nastpnie psychologiczny, zostaa dodana pniej owkiem, przez kogo innego. Take to pismo byo mi znane, ale nie potrafiam go zidentyfikowa. Jakiej wskazwki mogo mi dostarczy dotknicie go, ale byoby to wbrew reguom obowizujcym w bibliotece. Zreszt i tak nie mogabym udokumentowa informacji, jak uzyskayby moje palce. Zanotowaam wic tylko w komputerowym pliku uwagi dotyczce zastosowania atramentu i owka, dwch rnych charakterw pisma i przypuszczalnych dat obu napisw. Odwracajc pierwsz kart, stwierdziam, e pergamin jest niezwykle ciki i e to on jest rdem dziwnego zapachu. Nie chodzio o to, e by po prostu stary. Kryo si w tym co wicej - trudne do okrelenia poczenie pima i stchlizny. Zauwayam te, e trzy karty zostay starannie wycite z oprawy. Znalazam w kocu co atwego do opisania. Moje palce pofruny po klawiszach: Co najmniej trzy karty in folio zostay usunite za pomoc liniau albo brzytwy. Zajrzaam do pustej przestrzeni pod grzbietem oprawy, ale nie potrafiam sprawdzi, czy brakowao innych kart. Im bliej przysuwaam nos do pergaminu, tym bardziej moc i dziwny zapach manuskryptu rozpraszay moje myli. Skupiam uwag na ilustracji znajdujcej si naprzeciwko miejsca, w ktrym powinny tkwi brakujce karty. Przedstawiaa malek dziewczynk unoszc si w przezroczystym szklanym naczyniu. Dziewczynka trzymaa w jednej rce srebrn, a w drugiej zot r. Przy stopach miaa malekie skrzydeka, a na jej dugie czarne wosy spaday krople czerwonego pynu. Poniej obrazka znajdowaa si wpisana gstym czarnym atramentem informacja, e przedstawia on dzieci filozoficzne - alegoryczne

ujcie kluczowego kroku w odkryciu kamienia filozoficznego, czyli substancji chemicznej, ktra zapewniaa posiadaczowi zdrowie, bogactwo i mdro. Kolorystyka bya wyrazista i uderzajco dobrze zachowana. Aby otrzyma tak intensywne kolory, artyci dodawali niegdy do farb roztarte mineray i kamienie szlachetne. A sam obrazek narysowany zosta przez kogo obdarzonego prawdziwym artystycznym talentem. Musiaam usi na doniach, eby oprze si pokusie dowiedzenia si czego wicej dziki dotkniciu tu i wdzie palcami. Ale iluminator rkopisu, mimo oczywistego talentu, bdnie przedstawi wszystkie szczegy. Otwr szklanego naczynia powinien znajdowa si u gry, a nie na dole. Dziecko powinno by w poowie czarne i w poowie biae, eby pokaza, e jest obojnakiem. Powinno te mie mskie genitalia i kobiece piersi albo przynajmniej dwie gowy. Alchemiczne obrazowanie posugiwao si alegoriami i byo znane z zawioci. Dlatego wanie je badaam, poszukujc wzorw, ktre ujawniayby systematyczne, logiczne podejcie do chemicznej transformacji w czasach, w ktrych nie byo jeszcze okresowego ukadu pierwiastkw. Na przykad obrazy Ksiyca byy prawie zawsze wyobraeniami srebra, podczas gdy obrazy Soca odnosiy si do zota. Gdy obrazowano chemiczne poczenie obu pierwiastkw, proces ten przedstawiany by jako zalubiny. Z czasem w miejsce obrazkw pojawiy si sowa. I one z kolei stay si gramatyk chemii. Ale ten manuskrypt wystawi na prb moj wiar w logik alchemikw. Kada ilustracja miaa przynajmniej jedn powan usterk, a ponadto adna nie bya opatrzona opisem, ktry pomgby odnale w tym jaki sens. Szukaam czego - czegokolwiek - co by si zgadzao z moj wiedz o alchemii. W zamierajcym wietle na

jednej ze stron ukazay si sabe lady pisma. Pochyliam biurow lamp tak, eby lepiej owietlia to miejsce. Niczego nie dostrzegam. Odwrciam stron powolnym ruchem, jakby to by kruchy listek. Sowa - setki sw - zamigotay i zaczy si porusza po jej powierzchni, niewidoczne, dopki wiato nie pado na nie pod waciwym ktem, a patrzcy nie spojrza z odpowiedniej perspektywy. A krzyknam ze zdumienia. Ashmole 782 by palimpsestem - rkopisem sporzdzonym na innym, wczeniejszym rkopisie. Gdy brakowao pergaminu, skrybowie ostronie zmywali atrament z kart starych ksig, a potem wpisywali na czystych stronach nowe teksty. Zdarzao si czsto, e po jakim czasie poprzednie pismo ukazywao si spod nowego niczym tekstowe widmo, moliwe do odcyfrowania w promieniach nadfioletowych, ktre przedstawiay to, co znajdowao si pod plamami atramentu, i przywracay wyblake teksty do ycia. Jednak nie istniao promieniowanie nadfioletowe na tyle silne, aby ukaza lady, ktre teraz ogldaam. To nie by zwyky palimpsest. Tekst nie zosta zmyty. Ukryto go za pomoc jakiego zaklcia. Tylko dlaczego kto miaby zada sobie trud rzucenia uroku na tekst w alchemicznej ksidze? Nawet eksperci napotykali na trudnoci przy odcyfrowywaniu niejasnego jzyka i fantazyjnego obrazowania, jakim posugiwali si autorzy. Oderwaam wzrok od niewyranych liter, ktre poruszay si zbyt szybko, eby je odczyta, i skupiam si na pisaniu streszczenia zawartoci manuskryptu. Zagadkowe - napisaam. - Podpisy pod obrazkami z okresu od XV do XVII stulecia, obrazki gwnie z pitnastego. Czy to moliwe, e rda obrazkw s starsze? Mieszanka papieru i welinu. Barwne i czarne atramenty,

ten ostatni niezwykle wysokiej jakoci. Ilustracje dobrze wykonane, ale szczegy s bdne albo ich brak. Przedstawiaj tworzenie kamienia filozoficznego, alchemiczne narodziny czy stworzenie, mier, zmartwychwstanie i przeobraenie. By moe to zagmatwana kopia wczeniejszego rkopisu. Dziwna ksiga, pena anomalii. Moje palce zawahay si na klawiszach. Gdy uczeni odkrywaj informacj, ktra nie pasuje do tego, co ju wiedz, wybieraj jedn z dwch moliwoci. Odsuwaj j na bok, eby nie podawaa w wtpliwo ich ukochanych teorii, albo skupiaj si na niej z intensywnoci promieni laserowych i prbuj zgbi tajemnic do dna. Gdyby ta ksiga nie znajdowaa si pod urokiem, mogabym ulec pokusie zrobienia tego drugiego. Ale poniewa bya zaczarowana, wolaabym wybra pierwsz moliwo. A kiedy uczonych ogarnia zwtpienie, zwykle odkadaj decyzj. Napisaam ostatni linijk wyraajc moje rozterki: Potrzeba na to wicej czasu? Moe poprosi o manuskrypt pniej? Wstrzymujc oddech, zamknam delikatnie ksig. Magiczne prdy cigle j przenikay - najmocniejsze wok klamerek. Poczuam ulg, e manuskrypt jest ju zamknity. Jeszcze przez kilka chwil wpatrywaam si w Ashmole'a 782. Moje palce chciay wrci do niego i dotkn brzowej skry. Tym razem oparam si temu odczuciu, tak jak nie poddaam si pokusie dotknicia napisw i ilustracji, eby dowiedzie si wicej ni zwyky historyk. Ciocia Sarah mwia mi zawsze, e magia jest darem. A skoro tak, to jakie nici czyy mnie ze wszystkimi czarownicami z rodu Bishopw. Istniaa jednak cena, ktr naleao zapaci za uywanie tej odziedziczonej magicznej mocy oraz wykorzystywanie zakl i urokw,

jakie skaday si na zazdronie strzeone rzemioso czarownicy. Otwierajc manuskrypt Ashmole 782, skruszyam mur, ktry oddziela moj magi od bada naukowych. Teraz, gdy znowu znalazam si po susznej stronie, byam bardziej ni kiedykolwiek zdecydowana, eby tu pozosta. Spakowaam komputer i notatki, a potem wziam stos manuskryptw, przezornie umieszczajc Ashmole'a 782 na dole. Na szczcie Gillian nie byo przy stole, cho nadal leay na nim jej rozrzucone papiery. Musiaa planowa prac do pna i pewnie wysza na filiank kawy. - Wykorzystane? - zapyta Sean, kiedy podeszam do jego biurka. - Niezupenie. Chciaabym zarezerwowa trzy grne na poniedziaek. - A czwarty? - Ju z nim skoczyam - rzuciam, popychajc manuskrypt w jego kierunku. - Moesz odesa go z powrotem do magazynu. Sean pooy go na stosie zwrotw. Odprowadzi mnie a do klatki schodowej, powiedzia mi do widzenia i znikn za wahadowymi drzwiami. Ruszya tama przenonika, ktra miaa wcign Ashmole 'a 782 z powrotem do trzewi biblioteki. Miaam ochot odwrci si i go stamtd zabra, ale daam sobie z tym spokj. Znalazam si na parterze. Chciaam popchn drzwi na zewntrz, gdy nagle powietrze wok mnie zgstniao, jakby biblioteka obja mnie mocnym uciskiem. Przez uamek sekundy powietrze migotao dokadnie tak, jak strony rkopisu migotay na biurku Seana, przyprawiajc mnie o bezwiedne wzdrygnicie i unoszc malekie woski na moich rkach. Co si wydarzyo. Co magicznego.

Odwrciam si twarz do przybytku ksicia Humfreya. Moje stopy zagroziy, e zrobi to samo. To nic, pomylaam, wychodzc miaym krokiem z biblioteki. Jeste tego pewna? - odszepn dugo lekcewaony gos. R OZDZIA 2 Oksfordzkie dzwony wybiy siedem razy. Zmierzch nie przechodzi w noc tak powoli, jak by to zrobi kilka miesicy temu, ale i tak wieczr zapada z ociganiem. Zaledwie przed p godzin obsuga biblioteki zapalia lampy, ktre rzucay zote krgi w szarym wietle. By dwudziesty pierwszy wrzenia. Na caym wiecie czarownice jady wsplny posiek w wigili jesiennego zrwnania dnia z noc, celebrujc wito Mabon i witajc nadchodzcy mrok zimy. Ale czarownice z Oksfordu bd musiay zrobi to beze mnie. Zobowizaam si, e w przyszym miesicu wygosz wprowadzajcy odczyt na wanej konferencji. Wci jeszcze nie miaam skrystalizowanej koncepcji i zaczynaam si niepokoi. Na myl o tym, co te moje koleanki czarownice mog wanie zajada gdzie w Oksfordzie, zaburczao mi w brzuchu. Siedziaam w bibliotece od p do dziesitej rano i zrobiam sobie tylko krtk przerw na lunch. Sean mia dzi wolne i przy kontuarze wypoyczalni siedziaa nowa osoba. Miaam z ni troch kopotw, bo zamwiam rozsypujcy si rkopis, a ona prbowaa mnie przekona, ebym skorzystaa z mikrofilmu. Kierownik

czytelni, pan Johnson, usysza nasz rozmow i wsta od swego biura, eby zobaczy, o co chodzi. - Przepraszam pani, doktor Bishop - powiedzia prdko, popychajc grube okulary w ciemnej oprawie na grzbiet nosa. - Jeli chce pani przejrze ten rkopis pod ktem swoich bada, suymy pani z przyjemnoci. - Odwrci si i znikn, eby przynie zastrzeony tom, a potem wrczy mi go, przepraszajc za niedogodnoci zwizane z nowym personelem. Zadowolona, e moje naukowe rekomendacje okazay si wystarczajce, spdziam popoudnie na udanej lekturze. Zdjam dwa okrge ciarki z grnych rogw manuskryptu i ostronie go zamknam, cieszc si z wykonanej dzi pracy. Po tym, jak w pitek zamwiam zaklty manuskrypt, postanowiam powici weekend na rutynowe sprawy, a nie na alchemi, eby wrci do normalnoci. Wypeniam formularze opat i opaciam rachunki, napisaam kilka listw rekomendacyjnych, a nawet dokoczyam recenzj pewnej ksiki. Prace te przedzielaam domowymi zajciami, takimi jak maa przepierka, picie niezliczonych filianek herbaty i wyprbowywanie przepisw z kulinarnych programw BBC. Dzisiejszy dzie rozpoczam i spdziam, prbujc skupi si raczej na biecej pracy ni na rozmylaniach nad tym, co zapamitaam z dziwnych ilustracji i ukrytego pisma w manuskrypcie Ashmoe 782. W cigu dnia zerkaam na krtk list rzeczy do zrobienia. Z czterech wymienionych pozycji najatwiej byo wykona t trzeci. Odpowied znajdowaa si w powiconym tajemnym sprawom czasopimie Studia i szkice", ktre znajdowao si na pce jednego z regaw sigajcych sufitu. Odsunam krzeso i postanowiam przed wyjciem odfajkowa jedn pozycj z mojej listy. Do grnych pek tej czci czytelni ksicia Humfreya, zwanej Selden End, mona si byo dosta po wytartych

schodach, ktre prowadziy na galeri grujc nad stoami do czytania. Ruszyam po krtych stopniach do miejsca, w ktrym na pkach ustawione byy w chronologicznych porzdku, oprawione w ptno stare ksigi. Nie wydawao si, aby korzysta z nich ktokolwiek oprcz mnie i wykadowcy literatury staroytnej z Magdalen College. Ustaliam, gdzie stoi potrzebny mi tom, i rzuciam ciche przeklestwo. Znajdowa si na najwyszej pce, poza zasigiem rk. Drgnam, syszc cichy miech. Odwrciam gow, eby zobaczy, kto siedzi przy stole na drugim kocu galerii, ale nikogo tam nie byo. Znowu syszaam gosy. Oksford by cigle miastem duchw. Wszyscy pracownicy uniwersytetu wyszli godzin wczeniej, eby wypi przed kolacj bezpatn szklaneczk sherry w klubie. W zwizku z wigili wita Wiccan take Gillian wysza pnym popoudniem. Oczywicie zaprosia mnie jeszcze raz i rzucia przy okazji spojrzenie spod przymruonych powiek na stert materiaw do przeczytania na moim stole. Rozejrzaam si za stokiem ze schodkami, ktry by na galerii, ale gdzie si zapodzia. W Bibliotece Bodlejaskiej stale brakowao tego rodzaju rzeczy. Mogam straci jakie pitnacie minut na znalezienie i wniesienie go na gr, eby sign po tom. Zawahaam si. W pitek miaam w rkach zaklt ksig, ale oparam si silnej pokusie pogrenia si w wiecie magii. Teraz przeleciao mi przez gow, e nie ma nikogo, kto mgby mnie na czym takim przyapa. Pomimo tych usprawiedliwie ogarn mnie niepokj. Dostaam gsiej skrki. Nie amaam moich zasad zbyt czsto. Zawsze dokadnie analizowaam sytuacje, w ktrych czuam si zmuszona sign po magiczne umiejtnoci. Byby to pity raz w tym roku, cznie z rzuceniem czaru na zepsut zmywark i pooeniem doni na ma-

nuskrypcie Ashmole 782. Nie tak znowu le, jak na koniec wrzenia, ale te nie najlepiej z osobistego punktu widzenia. Gboko nabraam powietrza, uniosam rk i wyobraziam sobie, e trzymam w niej potrzebny mi tom. Studia i szkice wysuny si na dziesi centymetrw, przechyliy na krawdzi pki, jakby pocigna je w d niewidzialna rka, i z mikkim klaniciem wpady w moj do. Znalazszy si w niej, otworzyy si na stronie, ktrej wanie potrzebowaam. Trwao to najwyej trzy sekundy. Odetchnam, eby pozby si cho czci poczucia winy. Nagle poczuam midzy opatkami dwa lodowate dotknicia. Kto mnie podglda. I nie by to czowiek. Gdy jedna czarownica przyglda si drugiej, dotknicie jej wzroku wywouje mrowienie. Ale czarodzieje i czarownice nie s jedynymi istotami, ktre dziel wiat z ludmi. S te demony - twrcze, artystyczne stworzenia, ktre spaceruj po linie midzy szalestwem a geniuszem. Gwiazdy rocka i seryjni mordercy", oto jak te dziwne, wprawiajce w zakopotanie istoty nazywaa moja ciotka. No i s take wiekowe i urokliwe wampiry, ktre ywi si krwi i s w stanie kompletnie oczarowa sw ofiar, jeli wczeniej jej nie zabij. Gdy spoglda na mnie demon, czuj lekkie irytujce dotknicie pocaunku. Ale gdy wpatruje si we mnie wampir, dotyk jego wzroku jest chodny, skupiony i grony. Przebiegam w myli czytelnikw z czytelni ksicia Humfreya. By wrd nich wampir, cherubinkowaty mnich, ktry z miosnym oddaniem lcza nad redniowiecznymi mszaami i modlitewnikami. Ale wampiry nieczsto spotyka si w bibliotekach posiadajcych rzadkie zbiory. Od czasu do czasu ktry z nich, ulegajc prnoci i nostalgii,

przychodzi tu, eby zagbi si w przeszoci. Jednak nie zdarzao si to czsto. Bardziej typowymi bywalcami bibliotek byy czarownice i demony. Gillian Chamberlain wpada tu dzi, eby bada przez lup swoje papirusy. Dwa demony siedziay z pewnoci w sali z ksikami o muzyce. Podniosy na mnie zamglone oczy, gdy szam koo nich na herbat do kawiarni Blackwella. Jeden z nich poprosi, ebym mu przyniosa kaw z mlekiem, co byo pewn wskazwk, jak gboko pogry si w szalestwie, ktre wanie nim zawadno. A w tej chwili patrzy na mnie wampir. Natknam si ju kiedy na kilka wampirw, poniewa uprawiam dziedzin, ktra umoliwia mi kontakty z naukowcami, a mnstwo wampirw zaludnia pracownie naukowe caego wiata. Nauka nagradza dugie badania i cierpliwo. A stworzenia te prowadz ycie, ktre duo atwiej da si mierzy wiekami raczej ni dekadami. Przyzwyczajone do pracy w samotnoci, nie wyrniaj si zanadto spord naukowcw. Rozpoznaj je jedynie najblisi wsppracownicy. W naszej epoce wampiry zwracaj si w stron akceleratorw czstek, laboratoriw zajmujcych si rozszyfrowywaniem genomw czy ku biologii molekularnej. Niegdy skaniay si ku alchemii, anatomii i elektrycznoci. Jeli gdzie istnieje szansa na gony sukces, w gr wchodzi krew, albo istniej moliwoci zgbiania tajemnic wszechwiata, tam z pewnoci mona spotka wampira. cisnam w rku podstpnie zdobyty tom Studiw i szkicw i odwrciam si, eby spojrze na wiadka mojego wystpku. Sta w cieniu po drugiej stronie sali, koo podrcznych ksiek paleograficznych, opierajc si o jedn z wdzicznych drewnianych kolumn podtrzymujcych galeri. W jego rku koysaa si otwarta ksika Janet Ro-

berts Przewodnik po odmianach angielskiego pisma uywanych w rkopisach do 1500 roku. Nigdy dotychczas nie widziaam tego wampira. Byam jednak cakiem pewna, e nie potrzebuje wskazwek, jak odczyta dawny charakter pisma. Wszyscy czytelnicy kieszonkowych bestsellerw lub choby mionicy telewizji wiedz, e wampiry to istoty zapierajce dech w piersiach, ale spotkanie z nimi jest zawsze zaskakujce. Ich kostna struktura jest tak doskonaa, e zdaj si dzieem dowiadczonego rzebiarza. A gdy zaczn si porusza lub mwi, wasz umys nie jest w stanie poj tego, co widzi. Kady gest jest uosobieniem wdziku, kade sowo muzyk. Ich wzrok przykuwa, i wanie w ten sposb chwytaj swoje ofiary. Jedno powczyste spojrzenie, kilka spokojnych sw, dotknicie doni... Gdy raz wpadniecie w sida wampira, nie macie szans, eby si uwolni. Wpatrywaam si w stojc na dole posta i uwiadomiam sobie z zamierajcym sercem, e moja wiedza na temat wampirw ma niemal wycznie teoretyczny charakter. Niewiele z niej mogam wykorzysta teraz, gdy znalazam si twarz w twarz z jednym z nich w Bibliotece Bodlejaskiej. Jedyny wampir, z ktrym czyo mnie co wicej ni tylko przemijajca znajomo, pracowa w akceleratorze czstek w Szwajcarii. Jeremy by szczupy i cudowny, mia jasne wosy, niebieskie oczy i zaraliwy umiech. Przespa si z wikszoci kobiet w kantonie genewskim, a teraz powtarza to samo w Lozannie. Nigdy nie prbowaam docieka, co z nimi robi po uwiedzeniu. I odrzucaam jego uporczywe zaproszenia, eby umwi si na drinka. Wyobraaam sobie zawsze, e Jeremy jest modelowym przedstawicielem tego gatunku. Ale w porwnaniu z okazem, ktry miaam teraz przede sob, wydawa si kocisty, niezgrabny i bardzo, bardzo mody.

Ten by wysoki - mia dobrze ponad metr osiemdziesit wzrostu, nawet biorc pod uwag moliwy bd perspektywy zwizany ze spogldaniem w d z galerii. I stanowczo nie by szczupy. Mia szerokie ramiona i wskie biodra, ktre przechodziy w smuke, muskularne nogi. Jego rce byy uderzajco dugie i zwinne. Przycigay wzrok i budziy zdziwienie, bo wydawao si niemoliwe, eby naleay do tak mocno zbudowanego mczyzny. Podczas gdy ja bdziam wzrokiem po sylwetce wampira, jego oczy wpatryway si we mnie. Z tej odlegoci wydaway si czarne jak noc, spogldajc w gr spod gstych, rwnie czarnych brwi, z ktrych jedna uniesiona bya pytajco. Mia uderzajco pikne rysy twarzy - wyraziste z wysoko uniesionymi komi policzkowymi i brwiami, ktre osaniay i ocieniay oczy. Nad podbrdkiem dostrzegam jedno z nielicznych miejsc, zwracajcych uwag mikkoci linii - szerokie usta, ktre, podobnie jak dugie rce, wydaway si nie pasowa do reszty. Ale tym, co najbardziej niepokoio w jego postaci, nie bya fizyczna perfekcja. Chodzio raczej o wyczuwalne z daleka, pierwotne poczenie siy, zwinnoci i ywej inteligencji. W czarnych spodniach i mikkim szarym swetrze, z gstymi czarnymi wosami, ktre opaday do tyu znad czoa i sigay karku, nieznajomy wampir wyglda jak pantera, ktra mogaby uderzy w kadej chwili, gdyby tylko co j ponaglio. Umiechn si. Zrobi to dyskretnie i uprzejmie, nie odsaniajc zbw. Mimo to wyobraziam sobie ich idealnie rwne, ostre rzdy za bladymi wargami. Ju sama tylko myl o jego zbach wywoaa u mnie przypyw adrenaliny, przyprawiajc moje palce o mrowienie. Opanowaa mnie nagle wielka ch, aby natychmiast opuci to pomieszczenie. Miaam wraenie, e schody znajduj si dalej ni o cztery kroki, cho dokadnie tyle musiaam pokona, e-

by do nich doj. Zbiegam pdem na d, potknam si na ostatnim stopniu i wpadam prosto w ramiona czekajcego ju na mnie wampira. Oczywicie wyprzedzi mnie w tym wycigu do podna schodw. Mia chodne palce, a jego ramiona byy twarde jak stal. Powietrze wypeni zapach godzikw, cynamonu i czego, co przypominao kadzido. Postawi mnie na nogi, podnis z podogi Studia i szkice i wrczy mi je z lekkim ukonem. - Domylam si, e mam przyjemno z doktor Bishop? Skinam potakujco gow, trzsc si od stp do gw. Dugie blade palce jego prawej doni zagbiy si w kieszeni i wydobyy niebiesko-bia kart wizytow. Wycign j w moim kierunku. - Matthew Clairmont. cisnam krawd kartonika, starajc si nie dotkn przy tym palcw wampira. Obok nazwiska widniao znajome logo Uniwersytetu Oksfordzkiego z trzema koronami i otwart ksik. Dalej wida byo skrty wskazujce, e jest ju czonkiem Towarzystwa Krlewskiego. Niele, jak na kogo, kto sprawia wraenie, e moe mie okoo trzydziestu piciu lat lub pod czterdziestk, cho domylaam si, e w rzeczywistoci jest co najmniej dziesi razy starszy. Co do naukowej specjalnoci wampira, nie byo nic dziwnego w tym, e jest profesorem biochemii zwizanym z oddziaem neurologii Kliniki Johna Radcliffe'a. Krew i anatomia - dwie ulubione dziedziny wampirw. Na karcie, oprcz telefonu do biura i adresu mejlowego, byy te trzy rne telefony do laboratoriw. Wprawdzie ja sama nigdy go nie spotkaam, ale z pewnoci nie by osob niedostpn.

- Mio mi, profesorze Clairmont - pisnam i w tej samej chwili sowa utkwiy mi w gardle. Z trudem powstrzymaam si od popdzenia z krzykiem do wyjcia. - Nie mielimy przyjemnoci si pozna - cign, dziwnie akcentujc sowa. Bya to w zasadzie wymowa typowa dla wyksztaconych krgw Oksfordu i Cambridge, ale trcia mikkoci, ktrej nie mogam umiejscowi. Odkryam, e jego oczy - a nie spuszcza ich z mojej twarzy -w rzeczywistoci nie s wcale ciemne. Ten odcie nadaway im powikszone renice w szarozielonej otoczce tczwki. Byy tak wyraziste, e nie byam w stanie oderwa od nich wzroku. Usta wampira znowu si poruszyy. - Jestem wielkim admiratorem pani osigni. Otworzyam szerzej oczy. Nie byo rzecz niemoliw, aby profesor biochemii interesowa si XVII-wieczn alchemi, ale wydawao si to wysoce nieprawdopodobne. Signam do konierzyka biaej bluzki i rozejrzaam si po czytelni. Bylimy w niej sami. Nie dostrzegam nikogo w pobliu starej dbowej kartoteki ani przy najbliszych stolikach z komputerami. Osoba siedzca za kontuarem, przy ktrym wydawano ksiki, znajdowaa si zbyt daleko, eby przyj mi z pomoc. - Pani artyku o symbolice kolorw w alchemicznych przemianach wyda mi si fascynujcy. A pani praca na temat podejcia Roberta Boyle'a do problemw rozszerzania si i kontrakcji jest bardzo przekonywajca cign pynnie Clairmont tak, jakby by przyzwyczajony do tego, e jest jedynym aktywnym uczestnikiem rozmowy. - Nie dokoczyem jeszcze lektury pani ostatniej ksiki o terminowaniu i uczeniu alchemicznego rzemiosa, ale bardzo mi si ona podoba. - Dzikuj - szepnam. Jego wzrok przelizn si z moich oczu na szyj.

Przestaam bawi si guzikami bluzki. Clairmont znowu utkwi swj niesamowity wzrok w moich oczach. - Potrafi pani cudownie ukazywa przeszo czytelnikom. - Przyjam to jako komplement, poniewa wampir wiedziaby, gdyby zostaa ona przedstawiona bdnie. Clairmont zamilk na chwil. - Czy mog zaprosi pani na kolacj? Otworzyam ze zdumienia usta. Kolacj? Mogam zamieni z nim par sw w bibliotece, nie rzucajc si do ucieczki, ale nie byo powodu, eby przesiadywa z nim przy posiku. Zwaszcza e pan Clairmont nie braby w nim udziau, z racji swoich dietetycznych zwyczajw. - Mam inne plany - odparam prdko, niezdolna rozsdnie wyjani, czego te plany mogy dotyczy. Matthew Clairmont musia wiedzie, e jestem czarownic, a najwyraniej nie obchodziam wita Mabon. - Szkoda - mrukn z leciutkim umiechem na ustach. - Moe innym razem. Przyjechaa pani do Oksfordu na cay rok, prawda? Obcowanie z wampirem jest zawsze niepokojce, a godziki, ktrymi pachnia Clairmont, przywodziy mi na myl zapach Ashmole'a 782. Nie byam w stanie zebra myli, dlatego kiwnam kilka razy gow. To byo bezpieczniejsze. - Tak te mylaem - stwierdzi Clairmont. - Jestem pewien, e nasze drogi si skrzyuj. Oksford to takie mae miasto. - Bardzo mae - zgodziam si, aujc, e nie wybraam pobytu w Londynie. - A wic, doktor Bishop, do nastpnego spotkania. Byo mi bardzo przyjemnie pani pozna - zakoczy Clairmont, wycigajc rk. Nie odrywa wzroku od moich oczu, z wyjtkiem maej wycieczki w okolice konierzyka bluzki.

Nie sdz te, eby cho raz zamruga. Zmusiam si, eby nie odwrci spojrzenia jako pierwsza. Po krtkim wahaniu podaam mu rk. Ucisn krtko moj do, po czym zrobi krok do tyu, umiechn si i w chwil potem rozpyn w mroku najstarszej czci biblioteki. Staam bez ruchu, dopki moje zzibnite rce nie odzyskay swobody ruchw, a potem wrciam do mojego stou i wyczyam komputer. Gdy pakowaam papiery, Studia i szkice zapytay mnie z wyrzutem, dlaczego zadaam sobie trud signicia po nie, skoro nie miaam nawet zamiaru do nich zajrze. Niezadowolona bya take moja lista rzeczy do zrobienia. Wyrwaam kartk, na ktrej byy wypisane, zgniotam j i rzuciam do kosza na mieci pod stoem. - Do tego dobrego jak na jeden dzie - mruknam pod nosem. Dyurny w czytelni spojrza na zegarek, kiedy oddawaam ksiki. - Ju pani wychodzi, doktor Bishop? Skinam gow, zaciskajc usta, eby powstrzyma si od zadania mu pytania, czy wie o tym, e w dziale podrcznych ksiek paleograficznych by przed chwil wampir. Dyurny wzi do rk stos tekturowych pudeek z manuskryptami. - Odoy je dla pani na jutro? - Tak - odpowiedziaam szeptem. - Bardzo prosz. Dopeniam ostatnich obowizkw przed wyjciem, byam wolna. Odgosy moich krokw po linoleum odbijay si echem od kamiennych cian, kiedy wymykaam si przez krat w wyjciu z czytelni, obok ksiek chronionych aksamitnymi sznurami przed dotykiem ciekawskich palcw, a potem po wydeptanych drewnianych schodach na czworoktny zamknity dziedziniec na parterze. Oparam si o elazn balustrad wok brzowej rzeby Williama Her-

berta i wcignam do puc chodne powietrze, starajc si oczyci nozdrza z zapachu godzikw i cynamonu. Wieczorem w Oksfordzie zawsze mona si na co natkn, ostrzegam si w myli. A wic w miecie jest jeden wampir wicej. Bez wzgldu na to, co powiedziaam sobie na dziedzicu, szam do domu szybciej ni zwykle. Mrok panujcy na New College Lane przypomina, e to godzina duchw. Przesunam kart przez czytnik przy tylnym wejciu do New College. Dopiero kiedy usyszaam tyknicie zamka furtki za moimi plecami, poczuam, e moje ciao powoli si rozlunia. Tak jakby kade kolejne drzwi i ciany midzy mn a bibliotek zapewniay mi w jaki sposb bezpieczestwo. Przemknam pod wysokimi oknami i przez wskie przejcie na dziedziniec, z ktrego rozciga si widok na jedyny redniowieczny ogrd, jaki zachowa si w Oksfordzie, wraz z tradycyjnym kopcem, z ktrego studenci mogli niegdy kontemplowa ziele i zastanawia si nad tajemnicami Boga i natury. Tego wieczoru strzeliste wieyczki i sklepienia college'u wydaway si szczeglnie gotyckie. Pragnam czym prdzej znale si w rodku. Gdy zamkny si za mn drzwi, odetchnam z ulg. Mieszkaam na samej grze w jednej z klatek schodowych college'u, w ktrej znajdoway si mae apartamenty zarezerwowane dla odwiedzajcych uczelni byych pracownikw. Mieszkanie, skadajce si z sypialni, saloniku z okrgym stoem i skromnej maej kuchni, ozdabiay stare sztychy i ciepe boazerie. Wszystkie meble wyglday tak, jakby zostay przeniesione z poprzednich wciele wietlicy dla wykadowcw college'u i domu dyrektora, przy czym dominoway wytarte modele z koca XIX stulecia. Weszam do kuchni, woyam do tostera dwie kromki chleba i nalaam sobie szklank zimnej wody. Pijc j, otworzyam okno, eby przewietrzy zatche wntrze.

Zabraam posiek do saloniku, zrzuciam buty i wczyam mae radio. Powietrze wypeniy czyste dwiki muzyki Mozarta. Usiadam na jednej z obitych brzow tapicerk kanap. Zamierzaam odetchn chwil, a potem wykpa si i przejrze notatki z caego dnia. Obudziam si z bijcym sercem o wp do czwartej nad ranem. Miaam zesztywnia szyj i czuam w ustach silny smak godzikw. Nalaam sobie wie szklank wody i zamknam okno w kuchni. Byo chodno i powiew wilgotnego powietrza przyprawi mnie o dreszcz. Rzuciam okiem na zegarek. Dokonaam paru oblicze i postanowiam zadzwoni do domu. Po tamtej stronie oceanu bya dopiero dziesita trzydzieci, a Sarah i Em byy stworzeniami nocnymi, niczym nietoperze. Obeszam pokoje i wyczyam wszystkie wiata z wyjtkiem lampy w sypialni, a potem signam po komrk. Po chwili zrzuciam lepice si od kurzu ubrania - jak mona si tak ubrudzi w bibliotece? - i wskoczyam w par spodni do jogi i czarny sweterek z rozcignitym konierzem. Byo to wygodniejsze ni jakakolwiek piama. ko wydao mi si kuszce i spryste, na tyle wygodne, e niemal postanowiam nie dzwoni do domu. Ale woda nie zdoaa zmy z mojego jzyka resztek smaku godzikw, wic wystukaam numer. - Czekaymy na telefon od ciebie - usyszaam w suchawce. No tak, czarownice. - Czuj si dobrze, Sarah - powiedziaam z westchnieniem. - Wszystkie znaki wskazuj, e jest przeciwnie. - Jak zwykle modsza siostra mojej matki nie zamierzaa popuci na milimetr. - Tabitha kaprysia przez cay wieczr. Em

miaa wyran wizj, e zabdzia w nocy w lesie, a ja nie mogam nic przekn od niadania. Przeklta kotka stanowia prawdziwy problem. Tabitha bya ulubienic Sarah i z nieomyln precyzj wyapywaa wszelkie rodzinne problemy. - Nic mi nie jest. Miaam dzi wieczorem nieoczekiwane spotkanie w bibliotece, to wszystko. Cichy odgos powiedzia mi, e Em podniosa suchawk drugiego telefonu. - Dlaczego nie uczestniczysz w obchodach Mabon? - zapytaa. Emily Mather bya obecna w moim yciu od niepamitnych czasw. Poznaa moj matk, gdy byy jeszcze uczennicami liceum i pracoway latem na Plimoth Plantation, gdzie pomagay archeologom, kopic doki i popychajc taczki. Zostay najlepszymi przyjacikami, a potem pisyway do siebie regularnie, kiedy Emily pojechaa do Vassar, a moja matka do Harvardu. Spotkay si znowu w Cambridge - gdy Em podja prac w bibliotece dla dzieci. Po mierci moich rodzicw dugie weekendy spdzane przez Em w Madison szybko doprowadziy do tego, e znalaza nowe zajcie w miejscowej szkole podstawowej. Ona i Sarah stay si nierozczne, chocia Em zachowaa wasne mieszkanie w miecie. Gdy byam nastolatk, obie bardzo dbay o to, eby nikt nie zobaczy, jak wchodz razem do sypialni. To nie zmylio jednak ani mnie, ani ssiadw i adnego z mieszkacw miasta. Wszyscy traktowali je jak par, ktr byy niezalenie od tego, gdzie sypiay. Gdy opuciam dom Bishopw, Em wprowadzia si do niego i odtd ju w nim pozostaa. Podobnie jak moja matka i ciotka, take Em pochodzia z rodu czarownic i czarodziejw. - Zostaam zaproszona na sabat, ale wolaam pracowa. - Zaprosia ci moe ta czarownica z Bryn Mawr? -Em interesowaa si filologi klasyczn gwnie dlatego

(wyszo to na jaw po paru kieliszkach wina pewnego letniego wieczoru), e spotykaa si niegdy z matk Gillian. Ona sama powiedziaa o tym tylko tyle, e dziao si to w latach szedziesitych. - Tak. - Poczuam zakopotanie. Obie byy przekonane, e teraz, gdy miaam ju bezpieczn posad, wreszcie ujrz wiateko" i zaczn powanie odnosi si do magii. Obie wpaday w podniecenie, gdy okazao si, e miaam jakikolwiek kontakt z inn czarownic. - Ale spdziam ten wieczr z Eliasem Ashmole'em. - Kto to taki? - Em zwrcia si z tym pytaniem do Sarah. - Wiesz, to ten nieyjcy go, ktry zbiera alchemiczne ksiki zabrzmiaa stumiona odpowied Sarah. - Jestecie tam jeszcze? - zapytaam. - Wic kto ci tak wyprowadzi z rwnowagi? - spytaa Sarah. Poniewa obie byy czarownicami, nie byo sensu niczego przed nimi ukrywa. - Spotkaam w bibliotece wampira. Nie widziaam go nigdy przedtem, nazywa si Matthew Clairmont. Em zamilka na moment, przetrzsajc zakamarki pamici w poszukiwaniu znanych istot. Sarah milczaa przez chwil, zastanawiajc si, czy ma wybuchn, czy nie. - Mam nadziej, e pozbdziesz si go atwiej ni tych demonw, ktre masz zwyczaj przyciga do siebie -stwierdzia ostro. - Demony nie nachodz mnie od czasu, jak zarzuciam wystpy na scenie. - Jak to, by przecie demon, ktry nachodzi ci w bibliotece Beinecke, kiedy zacza pracowa w Yale - przypomniaa Em. - Krci si po ulicy i rozglda si za tob. - On by niezrwnowaony psychicznie - zaprotestowaam. Podobnie jak siganie po magi przy awarii zmy-

warki, take i to, e jakim cudem przycignam uwag jednego jedynego, ciekawskiego demona, nie wiadczyo przeciwko mnie. - Przycigasz inne stworzenia tak, jak kwiaty przycigaj pszczoy, Diano. Ale demony nie s nawet w poowie tak grone, jak wampiry. Trzymaj si z dala od niego -owiadczya z naciskiem Sarah. - Nie mam powodu, eby za nim tskni. - Moje donie znowu powdroway w okolic szyi. - Nic nas nie czy. - Nie o to chodzi - odpara Sarah, podnoszc gos. -Czarownicom nie wolno wchodzi w adne ukady z wampirami i demonami. Wiesz o tym. Gdybymy to robiy, ludzie mogliby nas atwiej zdemaskowa. aden wampir ani demon nie jest wart takiego ryzyka. - Jedynymi istotami, jakie Sarah traktowaa powanie, byy inne czarownice i czarodzieje. Ludzi postrzegaa jako nieszczsne mae yjtka, lepe na otaczajcy je wiat. Demony pozostaway na zawsze nastolatkami, ktrym nie mona byo ufa. W jej hierarchii wampiry znajdoway si znacznie poniej kotw i co najmniej o jeden stopie poniej psich mieszacw. - Ju mi mwia o zasadach, Sarah. - Nie wszyscy ich przestrzegaj, kochanie - zauwaya Em. - Czego chcia? - Powiedzia, e interesuj go moje prace badawcze. Ale specjalizuje si w naukach cisych, wic trudno w to uwierzy. - Moje palce zaczy si bawi kodr na ku. -Zaprosi mnie na kolacj. - Na kolacj? - zapytaa z niedowierzaniem Sarah. Em rozemiaa si tylko. - W restauracyjnym menu niewiele jest rzeczy, ktre przypadyby do gustu wampirowi. - Jestem pewna, e wicej go nie spotkam. Z informacji na jego wizytwce wynika, e prowadzi trzy laboratoria i pracuje na dwch wydziaach.

- Typowe - mrukna Sarah. - Tak to jest, kiedy masz za duo czasu dla siebie. I przesta wreszcie dzioba t kodr, bo zrobisz w niej dziur. Wyczulia swj wiedmi radar i teraz nie tylko mnie syszaa, ale take widziaa. - Nie wyglda na to, eby okrada starsze panie i trwoni cudze majtki na giedzie - odciam si. Wampiry miay opini bajecznie bogatych stworze, a pienidze byy sabym punktem Sarah. - Jest biochemikiem i lekarzem jakiej specjalnoci, ktry interesuje si mzgiem. - Jestem pewna, e to fascynujce rzeczy, ale czego chcia? Niecierpliwo Sarah dorwnaa mojemu poirytowaniu. Klasyczna wymiana ciosw, w ktrej wszystkie kobiety z rodu Bishopw byy mistrzyniami. - Nie chodzio mu o kolacj - odezwaa si pewnym siebie tonem Em. - Ale czego chcia - prychna Sarah. - Wampiry nie flirtuj z czarownicami. Chyba e chcia mie na kolacj ciebie, oczywicie. Nic nie smakuje im tak jak krew czarownicy. - Moe by tylko ciekawy lub rzeczywicie podobaj mu si twoje prace. Em powiedziaa to z takim zwtpieniem w gosie, e musiaam si rozemia. - Nie musiaybymy w ogle o tym rozmawia, gdyby zachowaa elementarn ostrono - rzucia kwanym tonem Sarah. - Jaki ochronny urok, wykorzystanie twojego daru jasnowidzenia albo... - Nie musz siga po magi i czary, eby si domyli, dlaczego jaki wampir zaprasza mnie na kolacj - odparam stanowczo. - I nie bd duej dyskutowa na ten temat. - W takim razie nie dzwo do nas i nie szukaj odpowiedzi, jeli nie chcesz ich wysucha - odpara Sarah, gotowa wybuchn w kadej chwili. Odoya suchawk, zanim zdyam wymyli jakkolwiek ripost.

- Wiesz, Sarah martwi si o ciebie - odezwaa si usprawiedliwiajco Em. - No i nie rozumie, dlaczego nie chcesz korzysta ze swoich umiejtnoci, choby dla wasnej ochrony. Poniewa te umiejtnoci potrcaj rne struny gdzie gboko we mnie. Ju to wyjaniaam. Mam to przewiczone. - To liska sprawa, Em. Dzi osoni si przed wampirem w bibliotece, a jutro zabezpiecz si przed trudnym pytaniem na wykadzie. Niedugo zaczn wybiera tematy do bada, wiedzc, jak si to skoczy, i skada wnioski o granty, co do ktrych bd pewna, e je otrzymam. Wane, ebym zdobya dobr reputacj, opierajc si na wasnej pracy. Jeli zaczn korzysta z magii, nic nie bdzie zaleao ode mnie w caoci. Nie chc by kolejn wiedm w rodzinie Bishopw. - Otworzyam ju lista, eby powiedzie Em o manuskrypcie Ashmole 782, ale co mnie tkno i si powstrzymaam. - Wiem, wiem, kochana - powiedziaa uspokajajco Em. - Rozumiem ci. Ale Sarah nie przestaje martwi si o twoje bezpieczestwo. Jeste teraz ca jej rodzin. Przeczesaam palcami wosy i oparam do na skroni. Tego rodzaju rozmowy zawsze prowadziy do mojej matki i ojca. Zawahaam si, nie majc wielkiej ochoty na wspominanie o kopocie, ktry nie dawa mi spokoju. - O co chodzi? - zapytaa Em, wyczuwajc szstym zmysem, e co jest nie tak. - Zna moje nazwisko. Nie spotkaam go nigdy przedtem, ale wiedzia, kim jestem. Em zacza rozwaa rne moliwoci. - Na okadce twojej ostatniej ksiki jest twoje zdjcie, prawda? Odetchnam z cichym sapniciem, niewiadoma tego, e wstrzymaam oddech. - Tak. To musi by to. Jestem po prostu gupia. Moesz przekaza Sarah causa ode mnie?

- Jasne. Ale wiesz co, Diano? Bd ostrona. Nie mona wykluczy, e angielskie wampiry nie obchodz si z czarownicami tak dobrze jak amerykaskie. Umiechnam si, mylc o ceremonialnym ukonie Matthew Clairmonta. - Postaram si. Nie bj si o mnie. Prawdopodobnie wicej go nie zobacz. Em si nie odezwaa. - Em? - rzuciam pytajco. - Czas pokae. - Em przewidywaa przyszo rwnie dobrze, jak moja matka, ae tym razem co jej przeszkadzao. Byo niemal niemoliwoci przekona czarownic, eby podzielia si niejasnym przeczuciem. Em nie zwierzyaby mi si, co j niepokoi w zwizku z Matthew Clairmontem. Jeszcze nie teraz.

R OZDZIA 3 Wampir siedzia w cieniu na zakrzywionym wystpie mostka nad New College Lane czcego dwie czci Hertford College. Opar si plecami o wytarte kamienie jednego z nowszych budynkw college'u, trzymajc stopy na daszku. Pojawia si czarownica, ktra zaskakujco pewnie kroczya po nierwnych kamieniach chodnika koo Biblioteki Bodlejaskiej. Przyspieszajc kroku, przesza pod miejscem, w ktrym si zaczai. Bya wyranie zdenerwowana i dziki temu wygldaa modziej ni w rzeczywistoci i jeszcze bardziej bezbronnie.

Wic to jest ta wspaniaa historyczka, pomyla drwico, przebiegajc w myli jej yciorys. Kiedy po raz pierwszy spojrza na jej zdjcie, przypuszcza, e jest starsza. Wskazyway na to jej zawodowe osignicia. Mimo wyranego podenerwowania Diana Bishop trzymaa si prosto, nie pochylajc mocnych ramion. By moe nie da si zastraszy tak atwo, jak si tego spodziewa. Wskazywao na to rwnie jej zachowanie w bibliotece. Patrzya mu prosto w oczy bez cienia strachu, jaki Matthew dostrzega zawsze u osb, ktre nie byy wampirami, a nawet u wielu wampirw. A przecie na strachu opiera swoje nadzieje. Gdy skrcia na rogu, Matthew zacz si skrada wzdu krzywizny mostka, a dotar do ciany New College. Cicho zelizn si na d. Zna ukad uczelni i domyla si, gdzie moe mieszka. Gdy ruszya w gr po schodach, kry si ju w wejciu pooonym naprzeciwko jej klatki schodowej. Wodzi za ni spojrzeniem, gdy krcia si po apartamencie, zapalajc wiata. Podesza do okna w kuchni, otworzya je szeroko i znika. To oszczdzi mi wyamywania okna czy majstrowania przy zamku w drzwiach, pomyla. Przekrad si przez otwart przestrze i zacz si wspina po cianie budynku. Jego stopy i donie znajdoway pewne oparcia i chwyty w szparach starej zaprawy murarskiej. Wykorzysta te miedzian rynn i mocne gazie winoroli. Z miejsca, do ktrego dotar, odrnia ju charakterystyczny zapach czarownicy i sysza szelest przewracanych kartek. Wycign szyj, eby zajrze do rodka. Diana Bishop czytaa. Przyszo mu na myl, e jej twarz wyglda inaczej, gdy kobieta jest odprona. Robia wraenie, jakby skra mocno opinaa koci. Powoli pochylia gow i opara j na poduszkach, wzdychajc cicho z wyczerpania. Niebawem jej regularny oddech powiedzia mu, e pi.

Przelizn si wzdu ciany i przesun stopy przez kuchenne okno czarownicy. Ju od bardzo dawna nie zakrada si do mieszkania kobiety. Ale i w tamtych czasach robi to rzadko i zazwyczaj tylko wtedy, gdy znalaz si w szponach oczarowania. Tym razem powd by odmienny. Jednak gdyby kto go przyapa, miaby duo kopotu z wyjanieniem, co go do tego popchno. Chcia si upewni, czy Ashmole 782 znajduje si nadal w posiadaniu doktor Bishop. Nie mg dokadnie przeszuka jej stou w bibliotece, ale krtkie spojrzenie powiedziao mu, e nie ma go wrd manuskryptw, jakie dzisiaj przegldaa. Mimo wszystko trudno byo przyj, e czarownica z rodu Bishopw pozwoli, aby ta ksiga wylizna si z jej rk. Stpajc bezgonie, obszed mae mieszkanie. Manuskryptu nie byo w azience ani w sypialni. Skradajc si, przeszed cicho obok sofy, na ktrej spaa. Powieki czarownicy dray, tak jakby ogldaa film dostpny tylko jej oczom. Zacisna w pi do i co pewien czas wykonywaa dziwne taneczne ruchy nogami. Ale na jej twarzy malowaa si pogoda, niezakcona tym, czemu oddawaa si reszta jej ciaa. Co si tu nie zgadzao. Wyczu to ju w pierwszej chwili, gdy zobaczy t Bishop w bibliotece. Wampir skrzyowa rce i zacz si jej przyglda, wci jednak nie mg doj, co to mogo by. Ta czarownica nie pachniaa jak inne - lulkiem czarnym, siark i szawi. Ona co ukrywa, pomyla. Co wicej ni tylko zaginiony manuskrypt. Odwrci si i rozejrza za stoem, ktry suy czarownicy za biurko. atwo go byo odrni - by zawalony ksikami i papierami. Byo to miejsce, na ktrym najprawdopodobniej moga pooy wyniesiony ukradkiem manuskrypt. Zrobi krok w jego stron i stan jak wryty, wyczuwajc elektryczno.

Z ciaa Diany, z zakamarkw i porw jej skry sczyo si wiato. Byo niebieskawe, ale o tak bladym odcieniu, e przechodzio niemal w biel. Utworzyo najpierw oboczek podobny do caunu, ktry na kilka chwil okry j ca. Przez moment wydawao si, e jej ciao lni. Matthew pokrci z niedowierzaniem gow. Ju od stuleci nie oglda czarownicy, ktra emanowaaby tego rodzaju promieniowaniem. Ale wampir mia na gowie inne, pilniejsze sprawy, tote wrci do poszukiwania manuskryptu, przerzucajc pospiesznie przedmioty na stole. Zawiedziony przeczesa palcami wosy. Wszdzie unosi si zapach czarownicy, rozpraszajc jego uwag. Jego oczy skupiy si znowu na sofie. Spoczywajca na niej kobieta krcia si, unoszc kolana do piersi. Jej ciao zaczo znowu migota, emanujc wiato, ktre po chwili zniko. Matthew zmarszczy brwi zdziwiony niezgodnoci midzy tym, co podsucha wczoraj wieczorem, a widokiem, jaki mia przed oczami. Dwie czarownice rozmawiay o manuskrypcie Ashmole 782 i czarownicy, ktra go zamwia. Jedna z nich sugerowaa, e amerykaska badaczka nie signa po swoje magiczne talenty. Ale Matthew zauway te talenty w bibliotece, a teraz przyglda si, jak emanuj z niej z najbardziej oczywist intensywnoci. Podejrzewa, e wykorzystuje magi take w swojej pracy naukowej. Wielu ludzi, o ktrych pisaa, byo jego przyjacimi - Cornelius Drebbel, Andreas Libavius, Isaac Newton. Doskonale uchwycia ich niecodzienne rysy charakteru i obsesje. Bo i jak wspczesna kobieta moga zrozumie ludzi, ktrzy yli tak dawno temu, jeli nie uywali magii? Przemkno mu przez gow, czy ta pani doktor zdoaaby z tak sam niezrwnan dokadnoci przenikn i zrozumie take jego. Zegar wybi trzeci, przyprawiajc go o wzdrygnicie. Poczu sucho w gardle. Zda sobie spraw, e od kilku

godzin stoi bez ruchu, przygldajc si picej czarownicy, ktr przenikay przypywy i odpywy zakltych w niej mocy. Przez chwil zastanawia si, czyby nie zaspokoi jej krwi drczcego go aknienia. Jej smak mg mu wyjawi miejsce ukrycia zaginionego woluminu i odkry przed nim sekrety tej wiedmy. Ale powstrzyma si od tego. Chcia pooy rk na manuskrypcie Ashmole 782 i jedynie z tego powodu przecign swoj wizyt u zagadkowej Diany Bishop. Jeli manuskryptu nie byo w jej mieszkaniu, to musia znajdowa si nadal w bibliotece. Wymkn si do kuchni, wylizn przez okno i rozpyn w nocnym mroku.

R OZDZIA 4 Obudziam si cztery godziny pniej, lec na kodrze i ciskajc w doni komrk. W jakim momencie musiaam zrzuci prawy pantofel, kiedy moja stopa przesuwaa si po krawdzi ka. Spojrzaam na zegarek i jknam. Nie byo czasu na codzienn wypraw nad rzek ani nawet na trucht. Skracajc poranne rytuay do minimum, wziam tylko prysznic i wypiam filiank parzcej herbaty, suszc sobie wosy. Miay somiany odcie blond i mimo przecigania po nich szczotk cigle byy potargane. Jak wikszo czarownic miaam problem z uczesaniem opadajcych na ramiona splotw. Sarah przypisywaa to tumieniu magicznych mocy i twierdzia, e jeli bd ich regularnie uywa,

na moich wosach przestan si gromadzi adunki statycznej elektrycznoci i stan si bardziej posuszne. Wyszczotkowaam zby i wcignam dinsy, wie bia bluzk i czarny akiet. Ubranie to skadao si na mj zwyky strj, dzi jednak nie byo mi w nim wygodnie. Wydawao mi si, e mnie ogranicza, i czuam si w nim skrpowana. Obcignam akiet, eby zobaczy, czy nie dopasuje si lepiej do mojej sylwetki, ale nie mona byo oczekiwa zbyt wiele od czego, co miao nie najlepszy krj. Spojrzaam w lustro, ujrzaam w nim wpatrujc si we mnie moj matk. Nie pamitaam ju, od kiedy zaczam tak mocno j przypomina. Moe to si stao w college'u? Nikt nie zwrci na to uwagi, do chwili gdy - bdc studentk pierwszego roku - przyjechaam do domu w czasie przerwy na wito Dzikczynienia. Od tego czasu stwierdzenie, e przypominam matk, byo zawsze pierwsz uwag, jak dzielili si ze mn ludzie, ktrzy znali Rebecc Bishop. Dzisiejsza kontrola w lustrze pokazaa te, e mam blad cer od niewyspania. Na jej tle jeszcze wyraniej wida byo piegi, ktre odziedziczyam po ojcu, a z powodu sinych kek pod oczami one same wydaway si janiejsze ni zwykle. Zmczenie wyduyo mi te nos i wysuno podbrdek. Przyszed mi na myl nieskazitelny wygld profesora Clairmonta i zadaam sobie pytanie, jak te on moe wyglda z samego rana. Doszam do wniosku, e prawdopodobnie tak samo nienagannie, jak wczoraj wieczorem -po prostu nieludzko. Skrzywiam si z niesmakiem. W drodze do drzwi zatrzymaam si i rozejrzaam po mieszkaniu. Co mnie nurtowao, tak jakbym o czym zapomniaa. Co wanego, niedajcego spokoju. Poczuam niepokj, ktry sign odka, cisn go i ustpi. Sprawdziam notatnik i stert listw na stole, a w kocu przypisaam to uczucie temu, e nic nie jadam i jestem godna.

Ruszyam w d po schodach. Kiedy mijaam studenck kuchni, uprzejme panie zaofiaroway mi grzank. Pamitay mnie z czasw, gdy byam jeszcze przed dyplomem, i nadal, gdy tylko wygldaam na zestresowan, prboway wmusi we mnie krem z jaj i mleka czy szarlotk. Obracajc w ustach grzank i lizgajc si po kocich bach New College Lane, doszam do wniosku, e to, co wydarzyo si wczoraj wieczorem, byo snem. Wosy koysay mi si na konierzu, w rzekim powietrzu unosi si oboczek mojego oddechu. Oksford jest kwintesencj normalnoci rankiem, kiedy dostawcze ciarwki podjedaj pod kuchnie college'w, zewszd dochodz zapachy przypalonej kawy, chodniki s wilgotne, a przez mg przeciskaj si ukonie jaskrawe promyki soca. To nie jest miejsce, ktre mogoby da schronienie wampirom. Gdy dotaram do biblioteki, portier w niebieskiej marynarce dugo oglda moj legitymacj, tak jakby nie widzia mnie nigdy przedtem i podejrzewa, e mog by mistrzyni w wykradaniu ksiek. W kocu wpuci mnie do rodka. Woyam torb do jednej z przegrdek przy drzwiach, wyjwszy z niej przedtem portfel, laptop i notes, a potem ruszyam krtymi drewnianymi schodami na drugie pitro. Zapach biblioteki zawsze podnosi mnie na duchu. Bya to szczeglna kombinacja woni wydzielanych przez stare kamienne mury, kurz, korniki i papier wytwarzany jak naley - ze szmat. Przez okna na podestach klatki schodowej wpadao soce, podwietlajc drobiny pyu unoszce si w powietrzu i rzucajc smugi wiata na wiekowe ciany. W jego promieniach wida byo poskrcane ogoszenia o wykadach w poprzednim semestrze. Niebawem miay si pojawi nowe, gdy za kilka dni otworz si luzy i korytarze zaleje fala studentw, eby naruszy spokj miasta. Mruczc do siebie pod nosem, kiwnam gow w stron popiersi Thomasa Bodleya i krla Karola I, stojcych po

obu stronach sklepionego wejcia do czytelni ksicia Humfreya, i przecisnam si przez bramk do kontuaru. - Bdziemy musieli posadzi go dzisiaj w Selden End -mwi wanie kierownik z odcieniem lekkiego rozdranienia w gosie. Czytelnia bya otwarta dopiero od kilku minut, ale pan Johnson i jego ludzie byli w stanie penego podniecenia. Widywaam ten rodzaj zachowania ju wczeniej, ale tylko wtedy, gdy oczekiwano wizyty najsynniejszych uczonych. - Zoy ju zamwienie i czeka tam przy stole. - Nieznajoma, wczorajsza dyurna rzucia mi grone spojrzenie i wskazaa brod stert ksig, ktr miaa w rkach. - Te te s dla niego. Kaza przenie je z nowej czytelni. W nowej czytelni Biblioteki Bodlejaskiej przechowywano ksiki odnoszce si do Azji Wschodniej. Nie bya to moja dziedzina, tote prdko przestaam si im przyglda. - Zanie mu je i powiedz, e manuskrypty dostarczymy za godzin. Wracajc do swego biura, kierownik mia zakopotan min. Gdy zbliyam si do kontuaru, Sean przewrci oczami. - Witaj, Diano. yczysz sobie manuskrypty, ktre odoya? - Dziki - szepnam, mylc z przyjemnoci o czekajcym na mnie stosie ksig. - Gorcy dzie, co? - Najwyraniej - rzuci krtko, a potem znikn w zamknitej wnce, w ktrej przechowywano manuskrypty przez noc. Po chwili wrci ze stosem moich skarbw. -Prosz. Numer miejsca? - A cztery. - Moje stae miejsce w najdalszym, poudniowo-wschodnim zaktku Selden End, gdzie byo najlepsze dzienne owietlenie. W moim kierunku szed spiesznie pan Johnson. - Ach, doktor Bishop, posadzilimy na A trzy profesora Clairmonta. Moe woli pani usi przy A jeden albo

A sze? - Przestpi nerwowo z nogi na nog i poprawi okulary, spogldajc na mnie przez grube szka. - Profesora Clairmonta? - Wytrzeszczyam na niego szeroko otwarte oczy. - Tak. Pracuje nad pismami Needhama i prosi o dobre wiato i miejsce, eby je rozoy. - Josepha Needhama, historyka, ktry bada nauk chisk? - Poczuam, e krew zaczyna mi wrze gdzie w okolicach splotu sonecznego. - Tak. Oczywicie, on by take biochemikiem, std zainteresowanie profesora Clairmonta - wyjani pan Johnson, przybierajc na chwil jeszcze bardziej podniecon min. - Zechce pani usi przy A jeden? - Wezm A sze. - Myl, e bd siedzie obok wampira, choby nawet oddzielona od niego pustym miejscem, gboko mnie niepokoia. Ale nie do pomylenia byo zajcie miejsca naprzeciwko niego, przy A cztery. Czy potrafiabym si skupi, zastanawiajc si, co ogldaj te jego dziwne oczy? Gdyby stoy w skrzydle redniowiecznym byy wygodniejsze, usiadabym pod jedn z chimer, ktre strzegy wskich okien i wywoyway przesadn dezaprobat Gillian Chamberlain. - Och, to wspaniale. Dzikuj pani za okazanie zrozumienia. - Pan Johnson westchn z ulg. Wchodzc do jasno owietlonego Selden End, zmruyam oczy. Clairmont wyglda nieskazitelnie, wydawa si wypoczty, a jego blada cera kontrastowaa z ciemnymi wosami. Tym razem mia na sobie rozpity pod szyj szary sweter w zielone ctki, ktrego konierz odstawa lekko z tyu. Rzuciwszy okiem pod st, odkryam ciemnoszare spodnie, dopasowane do nich skarpetki i czarne buty, ktre z pewnoci kosztoway wicej ni caa garderoba przecitnego akademika. Powrcio uczucie niepokoju. Co Clairmont robi w tej czytelni? Dlaczego nie przebywa w swoim laboratorium?

Nie starajc si tumi krokw, ruszyam w kierunku wampira. Clairmont siedzia ukosem do mnie przy drugim kocu rzdu stow. Najwyraniej by niewiadomy, e si zbliam, czyta. Zoyam plastikowy futera z laptopem i manuskrypty na miejscu oznaczonym jako A pi, wyznaczajc zewntrzne granice mojego terytorium. Podnis wzrok, unoszc brwi, najwyraniej zaskoczony. - O, doktor Bishop. Dzie dobry. - Dzie dobry, profesorze. - Przyszo mi na myl, e mia such wyostrzony niczym nietoperz i podsucha wszystko, co mwiono na jego temat przy wejciu do czytelni. Nie spojrzaam mu w oczy. Zaczam wykada rzeczy, budujc z pomocy biurowych ma fortyfikacj midzy mn a wampirem. Clairmont przyglda si, a dojad do koca mojego wyposaenia, a potem opuci powieki, skupi si na nowo i wrci do czytania. Signam po kabel komputera i znikam pod stoem, eby woy wtyczk do gniazdka. Gdy si wyprostowaam, nadal czyta, ale zmusza si te, eby si nie umiechn. - Z pewnoci byoby ci wygodniej w pnocnym kocu - mruknam pod nosem, szukajc w papierach wykazu manuskryptw. Clairmont podnis wzrok, jego poszerzone renice przyciemniy nagle oczy. - Nie przeszkadzam pani, doktor Bishop? - Nie, skde znowu - odpowiedziaam prdko, czujc, e nagy ostry zapach godzikw, ktry towarzyszy jego sowom, ciska mnie za gardo. - Ale jestem zdziwiona, e poudniowe owietlenie wydaje si panu wygodne. - Przecie nie wierzy pani we wszystko, o czym pani czyta, nieprawda? Jedna z jego gstych czarnych brwi uniosa si pytajco. - Jeeli pyta mnie pan, czy myl, e stanie pan w pomieniach, gdy dosign pana promienie soca, to

odpowiem, e nie. - Wampiry nie wybuchaj pomieniem pod wpywem sonecznego wiata, nie maj te wcale dugich kw. S to mity wymylone przez ludzi. - Ale te nigdy nie spotkaam... kogo takiego jak pan, kto lubiby si pawi w wietle dnia. Clairmont nie poruszy si, ale daabym gow, e z trudem powstrzymuje si od miechu. - Doktor Bishop, jakie ma pani bezporednie dowiadczenia z kim takim jak ja"? Skd on wie, e nie spotkaam dotychczas zbyt wielu wampirw? Wampiry maj niezwyke zmysy i umiejtnoci, ale nie takie jak czytanie w mylach czy jasnowidzenie. Te ostatnie waciwe s czarodziejom i czarownicom, a z rzadka mog si te objawi u demonw. Taki jest naturalny porzdek rzeczy, a przynajmniej tak przedstawia mi te sprawy ciotka, gdy byam jeszcze dzieckiem i nie mogam zasn ze strachu, e jaki wampir ukradnie mi myli i wyleci z nimi przez okno. Przyjrzaam mu si uwanie. - Nie sdz, profesorze Clairmont, eby lata dowiadcze mogy mi powiedzie to, co chciaabym wiedzie w tej chwili. - Bybym szczliwy, gdybym mg odpowiedzie na pani pytanie odpar, zamykajc ksik i odkadajc j na st. Czeka z cierpliwoci nauczyciela, ktry sucha krnbrnego i niezbyt byskotliwego ucznia. - Co pana tu sprowadza? Clairmont rozsiad si na krzele, swobodnie opierajc rce na podokietnikach. - Chciabym przejrze pisma doktora Needhama i zbada ewolucj jego pogldw na morfogenez. - Morfogenez? - Zmiany zachodzce w komrkach embrionw, ktre powoduj zrnicowanie...

- Wiem, co to jest morfogeneza, panie profesorze. Nie o to pytam. Jego usta drgny. W obronnym gecie skrzyowaam rce na piersiach. - Rozumiem. - Zoy czubkami swoje dugie palce, nie odrywajc okci od oparcia. - Przyszedem wczoraj wieczorem do Biblioteki Bodleya, eby poprosi o kilka manuskryptw. Chciaem troch si rozejrze... Rozumie pani, lubi zapozna si z otoczeniem, a nieczsto tu przesiaduj. Zobaczyem pani na galerii. No i oczywicie byem zupenie zaskoczony tym, co ujrzaem pniej. - Jego usta drgny znowu. Zaczerwieniam si na myl o tym, e przyapa mnie na korzystaniu z moich magicznych talentw, eby dosign tamtej ksiki. No i prbowaam nie da si rozbroi uyciem przez niego staromodnego okrelenia Biblioteka Bodleya", ale nie cakiem mi si to udao. Bd ostrona, Diano, ostrzegam si w myli. On prbuje ci oczarowa. - Wic pana zdaniem jest to zwyky zbieg okolicznoci, ktry doprowadzi do tego, e wampir i czarownica siedz obok siebie i badaj manuskrypty niczym zwykli czytelnicy? - Nie sdz, eby kto, kto dobrze mi si przyjrza, uzna mnie za zwykego czytelnika. - I tak ju cichy gos Clairmonta zniy si do drwicego szeptu. Wampir pochyli si do przodu. Jego jasna skra znalaza si w promieniach wiata i zdawaa iskrzy. - Ale z drugiej strony... tak, to jest zbieg okolicznoci, co mona atwo wytumaczy. - Mylaam, e naukowcy nie wierz ju w zbiegi okolicznoci. Clairmont rozemia si cicho. - Niektrzy musz wierzy w nie nadal. Wampir w dalszym cigu wpatrywa si we mnie, co byo skrajnie denerwujce. Dziewczyna z obsugi podjechaa

do jego okcia starym drewnianym wzkiem, na ktrego pkach uoone byy rwno pudeka z manuskryptami. Wampir oderwa oczy od mojej twarzy. - Dzikuj, Valerie. Mio, e o mnie pamitaa. - Oczywicie, profesorze Clairmont - odpara Valerie, spogldajc na niego z zachwytem. Zaczerwienia si oczarowana zwykym podzikowaniem wampira. Prychnam cicho. - Prosz da nam zna, gdyby potrzebowa pan czego jeszcze - dodaa, a potem wrcia do swojej wnki koo wejcia. Clairmont sign po pierwsze pudeko, odwiza dugimi palcami tasiemki i spojrza na mnie. - Nie chciabym odrywa pani od pracy. Matthew Clairmont zyska nade mn przewag. Miaam do kontaktw ze starszymi kolegami, eby to rozpozna i wiedzie, e kada odpowied moe tylko pogorszy spraw. Otworzyam laptopa, nacisnam przycisk z wiksz si, ni byo trzeba, i signam po pierwszy z moich manuskryptw. Odwizaam tasiemki i umieciam oprawion w skr zawarto w koysce naprzeciwko mnie. Przez nastpne ptorej godziny czytaam pierwsze strony co najmniej trzydzieci razy. Zaczynaam od pocztku, przebiegajc wzrokiem znajome linijki poematu przypisywanego George'owi Ripleyowi, ktry obiecywa wyjawienie tajemnic kamienia filozoficznego. Zwaywszy na poranne niespodzianki, opisane w poemacie sposoby, jak uzyska Zielonego Lwa, stworzy Czarnego Smoka i wydoby mistyczn krew z chemicznych skadnikw, jawiy si jeszcze bardziej mglicie ni zazwyczaj. Clairmont wykona jednak mnstwo pracy, pokrywajc strony kremowego papieru szybkimi pocigniciami dugopisu firmy Montblanc Meisterstck. Co jaki czas odwraca kartk z szelestem, ktry prowokowa mnie do jeszcze mocniejszego zacinicia zbw, i zaczyna znowu.

Od czasu do czasu przez sal przechodzi pan Johnson, eby si upewni, e nikt nie obchodzi si le z ksigami. Wampir nie przestawa pisa. Rzucaam im obu wcieke spojrzenia. Za kwadrans jedenasta poczuam znajome askotanie, gdy do Selden End wpada Gillian Chamberlain. Ruszya w moim kierunku, niewtpliwie po to, eby mi opowiedzie, jak wspaniale byo na kolacji z okazji Mabon. Zobaczya jednak wampira i upucia plastikow torebk pen owkw i kartek. Spojrza na ni i nie oderwa wzroku, dopki nie wycofaa si do redniowiecznego skrzyda. Dziesi po jedenastej poczuam na szyi zdradliwy pocaunek. By to wiecznie zakopotany, uzaleniony od kofeiny demon z czytelni muzycznej. Bezustannie obraca w palcach biae plastikowe suchawki, potem odwin je i zakrci nimi w powietrzu. Zobaczy mnie, kiwn gow w kierunku Clairmonta i usiad przy jednym z komputerw na rodku sali. Do ekranu monitora przylepiona bya kartka z napisem: Uszkodzony. Wezwano technika". Demon pozosta tam przez kilka nastpnych godzin, ogldajc si od czasu do czasu przez rami i spogldajc na sufit, tak jakby prbowa si domyli, gdzie jest i jak si tu znalaz. Skupiam znowu uwag na George'u Ripleyu, czujc na czubku gowy chodny dotyk wzroku Clairmonta. O jedenastej czterdzieci midzy moimi opatkami wy-kwity lodowate placki. Bya to kropla, ktra przelaa czar. Sarah mwia zawsze, e co dziesity napotkany przechodzie jest istot o nadnaturalnych zdolnociach, ale tego ranka w czytelni ksicia Humfreya byo ich pi razy wicej ni ludzi. Skd one wszystkie si wziy? Zerwaam si z krzesa i zakrciam w miejscu, wywoujc przestrach podobnego do cherubina wampira z tonsur,

ktry siada wanie na zbyt wskim dla niego krzele. W rkach mia stos redniowiecznych mszaw. Zaskoczony wyda nagle dwik przypominajcy kwiknicie. Na widok Clairmonta pobiela jak ciana. Nie przypuszczaam, e mona popa w tak trupi blado, gdy si jest wampirem. Zrobi przepraszajcy ukon i uciek do ciemniejszych zaktkw biblioteki. Po poudniu w Selden End zjawio si kilka zwykych osb i nastpne trzy istoty. Koo Clairmonta przelizny si dwie nieznajome, wygldajce na siostry wampirzyce, i przystany koo pek z ksikami o miejscowej historii, ktre znajdoway si pod oknem. Zaczy siga po tomy powicone wczesnemu osadnictwu w okrgach Bedfordshire i Dorset, robic bezadne notatki w pojedynczym bloku papieru. Jedna z nich co szepna i gowa Clairmonta odwrcia si tak szybko, e urwaaby si z szyi u drobniejszej istoty. Wyda ciche syknicie, ktre zje-yo wosy na mojej szyi. Wampirzyce wymieniy spojrzenia i ulotniy si rwnie szybko, jak si pojawiy. Trzeci by starszy mczyzna, ktry stan w penym sonecznym wietle i zacz wpatrywa si z zachwytem w witraowe okna, a potem przenis wzrok na mnie. Mia na sobie typowe ubranie akademika: brzow tweedow marynark z atami na okciach, sztruksowe spodnie w lekko dranicym zielonym odcieniu i zapit pod szyj bawenian koszul z plamami atramentu na kieszeni. Byabym gotowa uzna go za jeszcze jednego oksfordzkiego uczonego, gdyby nie mrowienie na skrze, ktre powiedziao mi, e jest czarodziejem. Nie znaam go jednak, wic znowu skupiam uwag na manuskrypcie. Ale czytanie uniemoliwi lekki nacisk na ty mojej gowy. Przenis si na uszy, zyskujc na sile, w miar jak obejmowa cae moje czoo. W przypywie panicznego strachu poczuam, e co ciska mi odek. Nie byo to ju

ciche pozdrowienie, ale groba. Dlaczego jaki czarodziej miaby mi grozi? Zachowujc pozory obojtnoci, czarodziej ruszy w kierunku mojego stou. Gdy by ju blisko, w mojej pulsujcej gowie odezwa si szept. By zbyt cichy, eby mona byo odrni sowa. Byam pewna, e pochodzi od niego, ale kime on mg by? Zaczam pytko oddycha. U diaba, spadaj z mojej gowy. Wypowiedziaam to ostro, cho bezgonie, dotykajc przy tym czoa. Ruchy Clairmonta byy tak szybkie, e nie zauwayam nawet, jak obszed stoy. W jednej chwili stan za moimi plecami, kadc jedn rk na oparciu mojego fotela, a drug na stole przede mn. Jego szerokie ramiona zamkny si nade mn niczym skrzyda sokoa bronicego ofiary. - Dobrze si pani czuje? - zapyta. - Tak, dobrze - odparam roztrzsionym gosem skrajnie zakopotana tym, e oto wampir osania mnie przed innym czarodziejem. Jaka czytelniczka z galerii nad nami wychylia si, eby zobaczy, co to za zamieszanie panuje na dole. Podniosa si i zmarszczya brwi. Nawet zwyka kobieta nie moga nie zauway dwojga czarodziejw i wampira. - Prosz zostawi mnie w spokoju. Ludzie ogldaj si ju na nas wysyczaam przez zacinite zby. Clairmont wyprostowa si, stojc cigle plecami do czarodzieja, i jego posta rozdzielia nas niczym anio zemsty. - Och, pomyliem si - mrukn czarodziej zza plecw Clairmonta. Mylaem, e to miejsce jest wolne. Przepraszam. - Cichy odgos jego krokw oddali si i zamar, a nacisk na moj gow zacz stopniowo ustpowa. Musn mnie lekki powiew powietrza, gdy chodna do wampira signa do mojego ramienia, zatrzymaa si i wrcia na oparcie fotela. Clairmont pochyli si znowu.

- Zblada pani - rzek agodnym, niskim gosem. - Czy mog odprowadzi pani do domu? - Nie, dzikuj. - Pokrciam przeczco gow, majc nadziej, e usidzie na swoim miejscu i pozwoli mi pozbiera si do kupy. Czytelniczka z galerii nie spuszczaa z nas oka. - Doktor Bishop, naprawd myl, e powinna si pani zgodzi, ebym odprowadzi pani do domu. - Nie! - odezwaam si goniej, ni zamierzaam. Zniyam gos do szeptu. - Nikt nie zmusi mnie do opuszczenia tej biblioteki. Ani pan, ani nikt inny. Blisko twarzy Clairmonta wprawiaa mnie w zakopotanie. Wampir zaczerpn powoli powietrza i znowu poczuam silny zapach godzikw i cynamonu. Co w moich oczach dao mu do zrozumienia, e mwi powanie. Odszed. Zacisnwszy surowo usta, wrci na swoje miejsce. Reszt popoudnia spdzilimy w stanie napicia. Prbowaam wyj poza lektur drugiej strony mojego manuskryptu, a Clairmont przerzuca jakie wistki i gsto zapisane kartki notesu z powag sdziego, ktry ma wyda wyrok w sprawie o morderstwo. Okoo trzeciej moje nerwy byy tak zszargane, e nie mogam si ju skupi. Straciam dzie. Pozbieraam moje rozrzucone rzeczy i wsunam manuskrypt do pudeka. Clairmont spojrza na mnie. - Ju do domu, doktor Bishop? - zapyta agodnym tonem, ale jego oczy rzucay dziwne blaski. - Tak - odparam krtko. Twarz wampira przybraa ostrony obojtny wyraz. Gdy opuszczaam bibliotek, przyglday mi si wszystkie siedzce w niej istoty - gronie wygldajcy czarodziej, Gillian, wampir-mnich, nawet demon. Nie znaam popoudniowego dyurnego przy kontuarze, poniewa nigdy nie

wychodziam o tej porze dnia. Pan Johnson odsun troch swoje krzeso, zobaczy, e to ja, i ze zdumieniem spojrza na zegarek. Znalazam si na dole, popchnam szklane drzwi biblioteki i wcignam do puc wiee powietrze. Potrzebowaam jednak czego wicej, eby odwrci bieg wypadkw tego dnia. Pitnacie minut pniej miaam na sobie par obcisych, sigajcych ydek spodni, ktre nacigay si w szeciu rnych kierunkach, wypowia koszulk klubu wiolarskiego New College i pulower z dzianiny. Zawizaam trampki i ruszyam biegiem nad rzek. Gdy do niej dotaram, napicie ju ze mnie po czci opado. Zatrucie adrenalin", tak jeden z moich lekarzy okreli te przypywy niepokoju, ktre drczyy mnie od dziecistwa. Lekarze wyjaniali, e z niezrozumiaych dla nich powodw moje ciao zdaje si myle, e jest w staym zagroeniu. Jeden ze specjalistw, z ktrymi konsultowaa si ciocia, wyjani uczciwie, e jest to biochemiczna pozostao po epoce owiecko-zbierackiej. I e mog zachowa dobre samopoczucie dopty, dopki bd oczyszcza mj ukad krwionony z nadmiaru adrenaliny przez bieganie, dokadnie tak samo, jak przestraszony grski kozio ucieka przed lwem. Jak na nieszczcie dla tego lekarza, jeszcze jako dziecko pojechaam z rodzicami do parku Serengeti w Tanzanii i byam wiadkiem takiego pocigu. Kozioek zosta schwytany. Zrobio to na mnie spore wraenie. Od tamtej pory prbowaam leczenia i medytacji, ale nic nie pozwalao mi oddala strachu lepiej ni wiczenia fizyczne. W Oksfordzie byo to wiosowanie kadego ranka, dopki zaogi college'w nie zamieniay wskiej rzeki w ruchliw arteri. Ale rok akademicki jeszcze si nie zacz i tego popoudnia rzeka powinna by pusta.

Pod moimi stopami zachrzci wir jednej ze cieek prowadzcych do przystani. Machnam rk bosmanowi Pete'owi, ktry krci si w pobliu z narzdziami i pojemnikami ze smarem, prbujc naprawi to, co studenci zepsuli w trakcie treningw. Zatrzymaam si koo sidmego hangaru i zrobiam skon, eby pozby si kucia w boku, a potem signam po klucz lecy nad lamp przed drzwiami budynku. W rodku przywitay mnie stojaki z pomalowanymi na biao i to odziami. Byy tu dugie omioosobowe odzie dla czoowych mskich zag, nieco smukej sze odzie osad eskich, i inne dki niszej jakoci i rozmiarw. Z dziobu byszczcej, nowej dki, ktra nie zostaa jeszcze przygotowana do pywania, zwisaa kartka z napisem: Zabrania si zabierania narzeczonej francuskiego porucznika bez zezwolenia prezesa klubu wiolarskiego New College". Nazwa dki bya wieo wymalowana na burcie wiktoriaskimi literami, nadano j na cze absolwenta New College, ktry wymyli t posta. W tylnej czci hangaru, zawieszona na rzemiennych stropach na wysokoci bioder, spoczywaa dka o szerokoci niespena trzydziestu centymetrw i dugoci przekraczajcej siedem i p metra. Niech Pan Bg bogosawi Pete'a, pomylaam. Zechcia zostawi jedynk na pododze hangaru. Na kartce lecej na siedzeniu byo napisane: Trening studentw w nastpny poniedziaek. d ma zosta umieszczona na stojakach". Zrzuciam trampki, wybraam dwa wiosa z zakrzywionymi pirami ze schowka przy drzwiach i zaniosam je na przysta. A potem wrciam po dk. Pooyam delikatnie skif na wodzie i postawiam jedn stop na siedzeniu, eby nie odpyn, gdy wkadaam wiosa do dulek. Trzymajc oba wiosa jedn rka niczym

par troch za duych paeczek do ryu, ostronie weszam do odzi i odepchnam si lew rk od nabrzea. dka wypyna na rzek. Wiosowanie byo dla mnie czym w rodzaju religii, ktra skadaa si z szeregu rytuaw i ruchw powtarzanych dotd, a przechodziy w medytacj. Rytuay rozpoczynay si z chwil dotknicia wyposaenia, ale ich prawdziwa magia braa si ze stopienia precyzji, rytmu i siy, jakich wymagao wiosowanie. Od czasw studenckich dawao mi ono poczucie spokoju, jak nic innego. Wiosa na zmian zagbiay si w wodzie i lizgay po jej powierzchni. Ustaliam tempo, odpychajc si przy kadym pocigniciu nogami i czujc opr wody za kadym razem, gdy pira cofay si i zagbiay pod jej powierzchni. Wia zimny i ostry wiatr, ktry przeszywa cae ciao przy kadym pocigniciu. Gdy moje ruchy wpady ju jednostajny rytm, ogarno mnie wraenie szybowania. W czasie tych bogich chwil czuam si zawieszona w czasie i przestrzeni, jakbym bya jedynie pozbawionym ciaru ciaem na poruszajcej si rzece. Smuka maa dka mkna do przodu, ja koysaam si w doskonaym unisono z ni i z wiosami. Zamknam oczy i umiechnam si, wydarzenia tego dnia straciy wszelkie znaczenie. Niebo pociemniao za moimi zamknitymi powiekami, a buczce odgosy ulicznego ruchu nad gow powiedziay mi, e przepynam pod mostem Donnington. Wypynam na wiato po drugiej stronie, otworzyam oczy i... poczuam na moim mostku chodne dotknicie wzroku wampira. Na mocie staa jaka posta, dugi paszcz trzepota koo jej kolan. Chocia nie mogam wyranie zobaczy twarzy, wzrost i potna sylwetka sugeroway, e to Matthew Clairmont. Znowu.

Rzuciam przeklestwo i omal nie zgubiam wiosa. W pobliu bya miejska przysta Oksfordu. Kusio mnie, eby wykona niedozwolony manewr i przepyn rzek tak, ebym moga rbn wampira w czubek jego piknej gowy jakkolwiek czci wyposaenia dki, ktra bya pod rk. Precyzujc plan dziaania, dostrzegam nisk kobiet stojc na nabrzeu, ubran w pochlapany farb kombinezon. Palia papierosa i rozmawiaa przez komrk. Nie by to typowy widok dla oksfordzkiej przystani wiolarskiej. Spojrzaa w moj stron, trcajc wzrokiem mj naskrek. Demon. Skrzywia si w wilczym umiechu i powiedziaa co do telefonu. To byo a nazbyt dziwne. Najpierw Clairmont, a teraz tum stworze, ktre pojawiaj si wszdzie tam, gdzie on? Porzuciam moje zamiary i rozadowaam zakopotanie, wracajc do wiosowania. Popynam dalej, ale pogodny nastrj wyprawy wyparowa bez ladu. Gdy zawracaam naprzeciwko pubu Isis Tavern, zauwayam, e Clairmont stoi koo jednego ze stolikw. Zdy tu dotrze na piechot od mostu Donnington, i to w krtszym czasie ni ja pokonaam ten dystans wycigowym skifem. Pocignam mocno wiosami, uniosam je przeszo p metra nad wod jak skrzyda ogromnego ptaka, wliznam si prosto do przystani tawerny i dobiam do chwiejcego si drewnianego pomostu. Zanim zdyam wyj z odzi, Clairmont pokona szedziesit metrw dzielcego nas trawnika. Pod jego ciarem pywajca platforma zagbia si troch w wodzie, a dka zareagowaa, koyszc si. - Co pan tu robi, u diaba? - spytaam. Przestpiam nad wiosem i po chropowatych deskach ruszyam do miej-

sca, w ktrym sta wampir. Moje puca szalay z wysiku, policzki miaam zaczerwienione. - Czy pan i pascy przyjaciele uwzilicie si mnie ledzi? - To nie s moi przyjaciele, doktor Bishop - odpar Clairmont, marszczc brwi. - Nie? Nie widziaam tylu wampirw, czarodziejw, czarownic i demonw w jednym miejscu od czasu, jak moja ciocia zacigna mnie na letni pogaski festiwal, kiedy miaam trzynacie lat. Jeli to nie s pascy przyjaciele, to dlaczego krc si stale koo pana? - Otaram wierzchem doni czoo i odrzuciam z twarzy mokre wosy. - Dobry Boe - mrukn z niedowierzaniem wampir. -Te plotki s prawdziwe. - Jakie plotki? - spytaam niecierpliwie. - Myli pani, e ja przycigam te... stworzenia? - Gos Clairmonta ocieka pogard i czym, co brzmiao jak zaskoczenie. - Nie do wiary. Podcignam weniany pulower do ramion i zdjam go. Wzrok Clairmonta przelizn si po moich obojczykach, goych ramionach i zjecha w d do czubkw moich palcw u ng. Czuam si niewygodnie obnaona w zwykym wiolarskim stroju. - Tak - odparam ostro. - Mieszkaam w Oksfordzie. Wracam tu kadego roku. Jedyna rzecz, ktra jest w tym roku czym nowym, to pan. Od czasu, jak si pan pokaza wczoraj wieczorem, wypchnito mnie z mojego miejsca w bibliotece, gapi si na mnie wampiry i demony, a do tego strasz nieznajomi czarodzieje. Clairmont unis nieco rce, tak jakby chcia wzi mnie za ramiona i potrzsn. Chocia miaam prawie metr siedemdziesit wzrostu i w adnym razie nie byam niska, on by tak wysoki, e musiaam zadrze gow, eby spojrze mu w oczy. Zdajc sobie a nazbyt dobrze spraw z togo, e ma nade mn przewag pod wzgldem wzrostu

i siy, zrobiam krok do tyu i skrzyowaam rce, przybierajc postaw pewnego siebie naukowca. - Doktor Bishop, ich nie interesuje moja osoba. Interesuj si pani. - Dlaczego? Czego mog ode mnie chcie? - Naprawd nie wie pani, dlaczego nie odstpuj pani na krok wszystkie demony, czarownice, czarownicy i wampiry rodkowej Anglii? - Wampir wypowiedzia to z odcieniem niedowierzania, majc przy tym tak min, jakby widzia mnie po raz pierwszy. - Nie mam pojcia - odparam, spogldajc na dwch mczyzn popijajcych popoudniowe piwo przy pobliskim stoliku. Na szczcie byli zajci wasn rozmow. - Nie robi w Oksfordzie nic oprcz czytania starych manuskryptw, wiosowania po rzece, przygotowywania odczytu i zajmowania si swoimi sprawami. To jest to, co zawsze tu robiam. Nie ma powodu, ebym staa si przedmiotem a takiego zainteresowania jakichkolwiek istot. - Niech pani pomyli, Diano - powiedzia z naciskiem Clairmont. Dwik mego imienia w jego ustach sprawi, e obleciaa mnie fala czego, co jednak nie byo strachem. -Co pani czytaa ostatnio? Przymkn swoje dziwne oczy, ale przedtem dojrzaam w nich co, co przypominao niezaspokojone pragnienie. Moje ciotki ostrzegy mnie, e Matthew Clairmont czego chce. Miay suszno. Wampir wlepi we mnie znowu spojrzenie dziwnych, czarnych renic otoczonych szarym piercieniem. - Chodz za pani, poniewa uwaaj, e znalaza pani co, co zagino wiele lat temu - wyjani z ociganiem. - Chc to odzyska i myl, e pani im to umoliwi. Przerzuciam w myli manuskrypty, ktre badaam w ostatnich kilku dniach. Serce we mnie zamaro. Tylko jeden z nich mg by powodem caej tej uwagi.

- Jeeli nie s pana przyjacimi, to skd pan wie, czego chc? - Do moich uszu dochodz rne rzeczy, doktor Bishop. Mam bardzo dobry such - powiedzia spokojnie, wracajc do swego zwykego sztywnego zachowania. - Jestem te dobrym obserwatorem. Podczas sobotniego koncertu dwie czarownice rozmawiay o pewnej znajomej, amerykaskiej czarownicy. Ot znalaza ona w Bibliotece Bodlejaskiej ksig, ktr uwaano za zaginion. Od tego czasu zauwayem w Oksfordzie wiele nowych twarzy. I ich obecno mnie niepokoi. - Ma to zwizek ze witem Mabon. Obchody tumacz, dlaczego tyle czarownic znalazo si w Oksfordzie. -Staraam si mwi rwnie spokojnie jak on, chocia nie odpowiedzia mi na moje ostatnie pytanie. Clairmont pokrci gow, umiechajc si drwico. - Nie, nie chodzi o zrwnanie dnia z noc, tylko o manuskrypt. - Co pan wie o manuskrypcie Ashmole'a 782? - spytaam przyciszonym gosem. - Mniej ni pani - odpar, mruc oczy, ktre zamieniy si teraz w wsk szczelin. Sprawio to, e jeszcze bardziej przypomina wielk, miertelnie gron besti. -Nigdy go nie widziaem. A pani miaa go w rkach. Gdzie on jest, doktr Bishop? Nie bya pani tak nieostrona, eby zostawia go w swoim mieszkaniu? Osupiaam. - Myli pan, e go ukradam? Z Biblioteki Bodlejaskiej? Jak pan moe sugerowa co podobnego! - Nie korzystaa pani z niego w poniedziaek po poudniu - odpar. -1 nie byo go na pani stole take dzisiaj. - Jest pan bardzo spostrzegawczy - zauwayam uszczypliwie - jeli zdoa pan to zaobserwowa ze swojego miejsca. Jeeli chce pan wiedzie, to zwrciam go w pitek. - Przyszo mi mimochodem na myl, e mg

przeszuka rzeczy na moim stole. - Co jest a tak szczeglnego w tym manuskrypcie, e skania pana do wtykania nosa w moje sprawy? Zamruga lekko, ale moj rado, e przyapaam go na robieniu czego niestosownego, stpio troch ukucie strachu przed wampirem, ktry ledzi mnie z tak bliska i w tak oczywisty sposb. - Czysta ciekawo - odpar, szczerzc zby w umiechu. Sarah nie okamaa mnie, wampiry rzeczywicie nie maj dugich kw. - Nie myli pan chyba, e w to uwierz? - Nie obchodzi mnie, w co pani wierzy, doktor Bishop. Ale powinna si pani pilnowa. Te stworzena s grone. A jeli odkryj, z jak wyjtkow czarownic maj do czynienia? - rzek, krcc gow. - Co pan ma na myli? - Caa krew odpyna z mojego mzgu. Zakrcio mi si w gowie. - W tych czasach nie zdarza si zbyt czsto, eby jaka czarownica miaa w sobie a tak wielki... hm... potencja mocy. - Gos Clairmonta ciszy si do pomruku, ktry wibrowa w gbi jego garda. - Nie wszyscy s w stanie go zauway... ale ja... ja... go dostrzegam. Emanuje nim pani w chwilach koncentracji. A take kiedy jest pani za. Demony z biblioteki z pewnoci prdko to wyczuj, jeli ju tego nie zrobiy. - Dzikuj za ostrzeenie. Ale nie potrzebuj pana pomocy. - Zaczam si szykowa do odejcia, ale Clairmont byskawicznie chwyci mnie za rami, zatrzymujc w miejscu. - Niech pani nie bdzie taka pewna siebie. Ostrono nie zawadzi. Prosz si pilnowa. - Zawaha si, jego twarz utracia na moment doskonao rysw, jakby z czym si zmaga. - Zwaszcza wtedy, gdy znowu wejdzie pani w drog ten czarodziej.

Wlepiam wzrok w jego rk na moim ramieniu. Clairmont puci mnie. Jego powieki opady znowu, zasaniajc oczy. W drodze powrotnej wiosowaam powoli i rwno, ale jednostajne ruchy nie zdoay rozadowa zakopotania i zaniepokojenia. Co jaki czas na ciece wzdu rzeki pojawiay si szare plamy, ale nie zauwayam nic szczeglnego, oprcz ludzi wracajcych rowerami z pracy i bardzo zwyczajnie wygldajcej kobiety, ktra spacerowaa z psem. Zwrciam sprzt i, zamknwszy hangar, ruszyam rwnym truchtem nadrzeczn ciek. Matthew Clairmont sta po drugiej stronie rzeki, naprzeciwko hangaru uniwersyteckiego klubu wiolarskiego. Przyspieszyam biegu, ale kiedy obejrzaam si przez rami, ju go nie byo.

R OZDZIA 5 Po kolacji usiadam w saloniku na kanapie obok upionego kominka i wczyam laptopa. Dlaczego naukowiec kalibru Clairmonta chcia zobaczy alchemiczny manuskrypt, w dodatku pozostajcy pod jakim urokiem, i to tak bardzo, e siedzia przez cay dzie w Bibliotece Bodlejaskiej tu obok czarownicy i czyta przestarzae uwagi dotyczce morfogenezy? Jego wizytwka tkwia w jednej z kieszonek torby. Wyjam j i oparam o ekran. Materiay, jakie znalazam w Internecie, byy do obiecujce. Oprcz artykuu na temat tajemniczego morderstwa

i nieuniknionych sensacji z ycia towarzyskiego, byo te kilka linkw biograficznych: strona jego wydziau, artyku w Wikipedii oraz odesania do obecnych czonkw Towarzystwa Krlewskiego. Otworzyam stron wydziau i prychnam. Okazao si, e Matthew Clairmont naley do tych naukowcw, ktrzy nie umieszczaj w sieci adnych informacji na swj temat, nawet dotyczcych kariery akademickiej. Kady, kto otworzy stron uniwersytetu Yale, mg zdoby informacj o kontaktach i kompletne yciorysy wszystkich, praktycznie rzecz biorc, pracownikw naukowych. Najwyraniej Oksford mia inne podejcie do prywatnoci. Nic dziwnego, e wampir wykada wanie tu. Nie znalazam niczego na temat pracy Clairmonta w klinice, chocia na jego wizytwce widniaa informacja, e jest tam zatrudniony. Wpisaam do wyszukiwarki sowa John Radcliffe, Wydzia Neurologii" i zostaam odesana do oglnego przegldu usug wydziau. Nie byo najmniejszej wzmianki o adnym lekarzu, a tylko duga lista tematw badawczych. Wpisujc cierpliwie terminy anatomiczne, znalazam w kocu jego nazwisko na strony powiconej patowi czoowemu mzgu", chocia bez adnych informacji dodatkowych. Artyku w Wikipedii okaza si zupenie bezuyteczny, nie lepsza bya te witryna Towarzystwa Krlewskiego. Aby dotrze do czego pomocnego, co zaznaczono na stronie gwnej, trzeba byo wystuka odpowiednie hasa. Nestety nie dopisao mi szczcie, gdy prbowaam si domyli, jak nazw uytkownika i jakim hasem mg si posuy Clairmont. Po szeciu nieudanych prbach nie otrzymaam dostpu absolutnie do niczego. Sfrustrowana wpisaam sowa czasopisma naukowe", dodaam nazwisko wampira i kliknam przycisk szukaj". - Nareszcie. - Odetchnam z zadowoleniem i oparam si wygodniej.

Matthew Clairmont by wprawdzie niemal nieobecny w Internecie, ale z pewnoci udziela si aktywnie na polu literatury naukowej. Kliknam pole chronologicznego sortowania wynikw i otrzymaam uporzdkowany przegld jego intelektualnego dorobku. Ale moja rado nie trwaa dugo. Okazao si, e ma on za sob nie jedn, ale wicej intelektualnych przygd. A dokadnie, cztery. Pierwsza z nich zaczynaa si od mzgu. Nie byam w stanie obj caej problematyki dotyczcej tej dziedziny, ale odniosam wraenie, e Clairmont opar swoj naukow i zarazem medyczn reputacj na badaniu sposobw, w jakie przedni pat mzgu opracowuje popdy i pragnienia. Dokona kilku wanych odkry zwizanych z rol, jak neurologiczne mechanizmy odgrywaj w opnionych reakcjach nagradzajcych, z ktrych wszystkie wizay si z kor mzgow pata czoowego. Otworzyam nowe okno przegldarki, eby obejrze anatomiczny diagram i zidentyfikowa fragment mzgu, ktrego to dotyczyo. Niektrzy twierdz, e caa dziaalno naukowa jest zawoalowan autobiografi. Poczuam przyspieszone bicie serca. Zaoywszy, e Clairmont jest wampirem, miaam szczer nadziej, i opnione reakcje nagradzajce mog si okaza tematem, w ktrym okae si naprawd dobry. Po kilku kolejnych klikniciach odkryam, e zainteresowania Clairmonta doznay zaskakuj cego zwrotu od mzgu do wilkw, a dokadnie, wilkw norweskich. Na badania musia powici wiele skandynawskich nocy, ktre - nawiasem mwic - nie stanowiy wikszego problemu dla wampirw, jeli wzi pod uwag ich temperatur ciaa i zdolno widzenia w ciemnociach. Prbowaam wyobrazi go sobie, jak z notatnikiem w rku stoi w niegu, majc na sobie grube swetry i ciep park, ale to mi si nie udao.

Teraz zaczy si pojawia pierwsze odniesienia do krwi. W czasie pobytu wrd wilkw w Norwegii wampir zacz analizowa ich krew w celu ustalenia ich grup rodzinnych i modeli dziedziczenia cech. Wyizolowa wrd norweskich wilkw cztery klany, z ktrych trzy byy miejscowe. Czwarty zosta przeledzony do wilka, ktry przyby do Norwegii ze Szwecji lub z Finlandii. Clairmont wycign std wniosek, e istnieje zaskakujco wiele przypadkw czenia si w pary osobnikw z rnych grup, ktre zapewniaj wymian materiau genetycznego i wpywaj na ewolucj gatunku. Obecnie zajmowa si badaniem przenoszenia cech dziedzicznych wrd innych gatunkw zwierzt, a take u ludzi. Wiele z jego niedawnych publikacji miao czysto techniczny charakter i dotyczyo sposobw barwienia tkanek oraz obrbki szczeglnie starych i kruchych prbek DNA. Chwyciam mocno kosmyk wosw na mojej gowie, majc nadziej, e nacisk pobudzi krenie krwi i przywrci byskawiczne reakcje moim zmczonym synapsom midzy komrkami nerwowymi. Ale to nie miao sensu. aden naukowiec nie jest w stanie osign tak wiele w tylu rnych dyscyplinach szczegowych. Ju na samo zdobycie wprawy w posugiwaniu si rnymi technikami nie wystarczyoby jedno ycie. To znaczy ycie zwykego czowieka. Ale nie dotyczy to wampira, ktry zajmowa si tego rodzaju problemami przez cae dziesiciolecia. No wanie, ile lat mia tak naprawd Clairmont wygldajcy na trzydzieci kilka wiosen? Podniosam si i zaparzyam sobie wie filiank herbaty. Trzymajc parujcy kubek w jednej rce, drug zaczam grzeba w torebce, a znalazam komrk i wybraam kciukiem numer.

Jedn z najlepszych cech naukowcw jest to, e zawsze maj pod rk swoje telefony. I odpowiadaj po drugim dzwonku. - Christopher Roberts, sucham. - Cze, Chris, mwi Diana Bishop. - Diana! - Gos Chrisa brzmia ciepo, w tle graa jaka muzyka. Syszaem, e dostaa kolejn nagrod za swoj ksik. Gratulacje! - Dzikuj - powiedziaam, poprawiajc si na kanapie. - To byo raczej niespodziewane. - Nie dla mnie. Napisaa wietn rzecz. A jeli o tym mowa, jak ci id badania? Dokoczya pisanie odczytu? - Jeszcze jestem w lesie - odparam. To wanie powinnam teraz robi zamiast tropi w Internecie wampiry. -Suchaj, przepraszam, e zawracam ci gow w laboratorium. Masz woln minut? - Jasne. - Chris zawoa do kogo, eby ciszy haaliw muzyk. Pozostaa na tym samym poziomie. - Zaczekaj. - W suchawce odezway si stumione gosy, potem zapada cisza. - Tak jest lepiej - powiedzia niemiao. - Na pocztku semestru nowi s peni energii. - Studenci zawsze maj nadmiar energii, Chris. - Poczuam lekki al, e ominie mnie zamieszanie zwizane z nowymi wykadami i nowymi studentami. - Znasz to lepiej. Ale co u ciebie? Czego potrzebujesz? Chris i ja otrzymalimy w tym samym roku stanowiska wykadowcw na naszych wydziaach w Yale, ale i on mia opuci posad. Wyprzedzi mnie w tym o rok, zdobywajc po drodze nagrod MacArthur Fellowship za wietne osignicia w dziedzinie biologii molekularnej. Nie zachowa si jak geniusz, ktry nie schodzi poniej pewnego poziomu, kiedy ni std, ni zowd zadzwoniam do niego, eby zapyta, skd alchemikowi mogo przyj do gowy, by porwna dwie substancje

podgrzewane w alembiku do gazi drzewa. Nikt inny na wydziale chemii nie chcia udzieli mi pomocy, ale Chris wysa dwch doktorantw, eby zdobyli materia potrzebny do odtworzenia tego dowiadczenia, a potem nalega, ebym przysza do laboratorium. Przygldalimy si przez cianki szklanej zlewki, jak gruda szarego muu przechodzi wspania ewolucj i zamienia si w czerwone drzewo, z ktrego wyrastaj setki gazi. Od tamtej pory zostalimy przyjacimi. Wziam gboki oddech. - Przedwczoraj poznaam pewn osob. Chris wyda radosny okrzyk. Caymi latami przedstawia mi facetw poznanych w sali gimnastycznej. - Nie chodzi o romans - zaznaczyam pospiesznie. -On jest naukowcem. - Potrzebujesz wanie wspaniaego naukowca. Potrzebna ci jest rywalizacja, no i jaki sposb na ycie. - Nie zapominaj, z kim rozmawiasz. O ktrej wyszede wczoraj z pracowni? Poza tym w moim yciu jest ju jeden wspaniay naukowiec odciam si. - Wolisz nie zmienia specjalnoci... - Oksford jest taki may, jestem skazana na to, eby cige na niego wpada. A najwyraniej, on mocno si tu zadomowi. - To nie jest cakiem zgodne z prawd, pomylaam, splatajc palce, ale prawie. - Przyjrzaam si jego karierze i wydaje mi si, e jestem w stanie co z tego poj, ale musi mi czego brakowa, bo co mi tu nie pasuje. - Mam nadziej, e on nie jest astrofizykiem - stwierdzi Chris. - Wiesz, e jestem saby w tych sprawach. - Wszyscy maj ci za geniusza. - Bo nim jestem - owiadczy. - Ale mj geniusz nie obejmuje karcianych gier ani fizyki. Podaj mi nazwisko, prosz. - Chris stara si zachowa cierpliwo, ale przy nim aden mzg nie pracowa wystarczajco szybko.

- Matthew Clairmont. - Jego nazwisko utkwio mi w gardle, zupenie jak zapach godzikw poprzedniej nocy. Chris gwizdn przez zby. - A, nieuchwytny odludek, profesor Clairmont. - Poczuam na rkach gsi skrk. - Co mu zadaa, rzucia na niego urok tymi swoimi oczami? Poniewa Chris nie wiedzia, e jestem czarownic, uycie przez niego sowa urok" byo zupenie przypadkowe. - Spodobaa mu si moja praca na temat Boyle'a. - No, to jasne - rozemia si Chris. - Posaa mu dwa niebieskozote promyczki tych twoich obdnych patrzaek, a on nic, tylko myla o prawach Boyle'a? To naukowiec, a nie mnich, Diano. Ale nawiasem mwic, duego formatu. - Naprawd? - spytaam niemiao. - Naprawd. To fenomen, cakiem podobny do ciebie, zacz publikowa, kiedy by jeszcze studentem. Same dobre rzeczy, adnych mieci; prace, pod ktrymi czowiek z chci by si podpisa, gdyby udao mu si stworzy co takiego w trakcie kariery. Przejrzaam moje notatki nabazgrane w tym notesie. - Czy bya to moe jego praca o mechanizmach przekazywania bodcw przez neurony i o korze mzgowej przedniej czci pata czoowego? - Widz, e si przygotowaa - powiedzia z uznaniem. - Nie ledziem zbyt dokadnie wczesnych prac Clairmonta, bardziej interesuje mnie to, co pisa o chemii - ale jego prace o wilkach wywoay wielkie podniecenie. - Z jakiego powodu? - On ma zdumiewajcy instynkt... Dlaczego wilki wybieraj pewne tereny, eby na nich y. Jak tworz grupy spoeczne. Jak si cz w pary. Wygldao to tak, jakby on sam te by wilkiem.

- By moe nim jest. - Staraam si mwi obojtnym tonem, ale poczuam w ustach co gorzkiego i zawistnego, no i zabrzmiao to niemile. Matthew Clairmont nie przejmowa si niczym. Wykorzystywa swoje nadzwyczajne zdolnoci i gd krwi, eby popycha do przodu swoj karier. Gdyby ten wampir podejmowa w pitek wieczorem jakie decyzje dotyczce manuskryptu Ashmole 782, dotyczyoby to zawartych w nim ilustracji. Byam tego pewna. - Gdyby by wilkiem, atwiej byoby wyjani poziom jego prac - rzek spokojnie Chris, nie zwracajc uwagi na ton mojego gosu. - Ale poniewa nie jest, trzeba po prostu przyzna, e jest w tym bardzo dobry. Po opublikowaniu odkry zosta na tej podstawie wybrany do Towarzystwa Krlewskiego. Ludzie nazywali go drugim Attenbo-roughem. Potem na jaki czas znikn z pola widzenia. Zaoyabym si, e to zrobi. - A potem wychyn znowu, tym razem w dziedzinie ewolucji i chemii? - Tak, ale jego zainteresowania ewolucj byy naturalnym przedueniem bada nad wilkami. - W takim razie co ci interesuje w jego chemicznych dociekaniach? W gosie Chrisa pojawi si cie niepewnoci. - No c, zachowuje si jak naukowiec, ktry odkry co duego. - Nie rozumiem - powiedziaam, marszczc brwi. - Robimy si wtedy nerwowi i dziwaczejemy. Chowamy si w naszych pracowniach i nie bierzemy udziau w konferencjach ze strachu, e moglibymy powiedzie co, co pomogoby komu innemu w dokonaniu przeomowego odkrycia. - Zachowujecie si jak wilki. - Teraz wiedziaam ju mnstwo o wilkach. Opisane przez Chrisa zaborcze, ostrone zachowania dobrze pasoway do norweskiego wilka.

- Dokadnie tak. - Rozemia si Chris. - Ale on chyba nikogo nie pogryz ani nie przyapano go na wyciu do ksiyca? - W kadym razie nic mi o tym nie wiadomo - mruknam. - Czy Clairmont zawsze by takim odludkiem? - Nie umiem ci odpowiedzie na to pytanie - przyzna Chris. - Ma uprawnienia lekarza i musia przyjmowa pacjentw, chocia nigdy nie zdoby sawy i uznania na tym polu. A wilki go lubiy. Ale w ostatnich trzech latach nie wzi udziau w adnej gonej konferencji. - Zamilk na chwil. - Zaraz, zaraz, zaczekaj, byo co par lat temu. - Co? - Da odczyt, ale nie pamitam szczegw, i jaka kobieta zadaa mu pytanie. Byo to pytanie podchwytliwe, ale on je zlekceway. Kobieta si upieraa. Poirytowa si, a potem wpad we wcieko. Kolega, ktry przy tym by, powiedzia mi, e nigdy nie widzia, eby kto tak prdko przeszed od zwykej uprzejmoci do wciekego wybuchu. Zaczam ju stuka w klawisze, starajc si znale informacj o tym starciu. - Doktor Jekyll i mister Hyde, tak? W sieci nie ma ladu tej awantury. - Nie dziwi si. Chemicy nie maj zwyczaju publicznego prania brudw. Szkodzi to nam wszystkim w okresie przyznawania grantw. Nie chcemy, eby biurokraci myleli, e jestemy przewraliwionymi megalomanami. Zostawiamy to fizykom. - Czy Clairmont otrzymuje granty? - Och! I to jakie. Ma funduszy po czubek gowy. Nie musisz si martwi o karier profesora Clairmonta. Moe mie opini czowieka zachowujcego si pogardliwie wobec kobiet, ale to nie pozbawia go dopywu pienidzy. Jego prace s na to zbyt dobre.

- Poznae go kiedy osobicie? - zapytaam. Miaam nadziej, e Chris podzieli si ze mn uwagami na temat charakteru Clairmonta. - Nie. Prawdopodobnie nie znajdziesz wicej ni kilkadziesit osb, ktre mogyby powiedzie, e si im to udao. On nie wykada. Kry jednak mnstwo plotek na jego temat: e nie lubi kobiet, jest intelektualnym snobem, nie odpowiada na listy, nie przyjmuje studentw podejmu jcych badania. - Mam wraenie, e wszystko to wydaje ci si bezsensowne. - To nie jest bezsensowne - powiedzia w zamyleniu Chris. - Nie jestem tylko pewien, czy to ma jakie znaczenie, jeli przyj, e mgby odkry tajemnice ewolucji albo wynale sposb na leczenie choroby Parkinsona. - Mwisz tak, jakby uwaa go za skrzyowanie Salka i Darwina. - Rzeczywicie, to nieza analogia. - Jest a tak dobry? - Przypomniaam sobie, z jak szalon koncentracj Clairmont bada pisma Needhama, i zaczam podejrzewa, e jest naprawd kim wybitnym. - Tak. - Chris ciszy gos. - Gdybym mia skonno do zakadania si, postawibym sto dolarw, e otrzyma przed mierci Nagrod Nobla. Chris by genialnym uczonym, ale nie wiedzia, e Matthew Clairmont jest wampirem. Nie mogo by mowy o adnym Noblu. Wampir dopilnuje, eby zachowa anonimowo. Laureaci Nagrody Nobla pozwalaj si fotografowa. - Przyjmuj zakad - odparam ze miechem. - W takim razie zacznij ju odkada pienidze, Diano, bo na pewno przegrasz - zachichota Chris. Chris przegra nasz ostatni zakad. Zaoyam si z nim o pidziesit dolarw, e otrzyma stanowisko wykadow-

cy przede mn. Woyam jego pienidze do ramki z jego fotografi, zrobion tego samego ranka, kiedy zadzwonia Fundacja MacArthurw. Chris trzyma na niej rce nad gstymi czarnymi wosami, z niemiaym umiechem rozjaniajcym jego mroczne oblicze. Po dziewiciu miesicach mia ju posad. - Dziki, Chris. Bardzo mi pomoge - wyznaam szczerze. - Moesz wraca do swoich dzieciakw. Przez ten czas na pewno doprowadziy do jakiego wybuchu. - Tak, powinienem zobaczy, co one tam wyprawiaj. Ale nie wczy si alarm poarowy, a to ju dobry znak. -Zawaha si. - Przyznaj si, Diano. Nie chodzi o to, e przejmujesz si tym, e powiesz co niestosownego, gdy spotkasz Clairmonta na przyjciu koktajlowym. Zachowujemy si tak, kiedy pracujemy nad jakim problemem badawczym. Co on ma w sobie takiego, e przykuo twoj wyobrani? Czasami wydawao mi si, e Chris podejrzewa, e jestem inna. Ale nie mogam powiedzie mu prawdy. - Mam sabo do zdolnych facetw. - W porzdku, nie musisz mi tego mwi - westchn Chris. - Wiesz, jeste okropn kamczuch. Ale bd ostrona. Jeli ten facet zamie ci serce, bd musia da mu kopa w tyek, a mam wanie pracowity semestr. - Nie ma szans, eby Matthew Clairmont zama mi serce - zapewniam z naciskiem. - Jest tylko koleg o szerokich zainteresowaniach, i to wszystko. - Jak na tak bystr osob, jeste naprawd niedomylna. Zao si o dziesi dolarw, e jeszcze w tym tygodniu umwi si z tob na randk. - Czy ty nigdy niczego si nie nauczysz? - Rozemiaam si. - Wic dobrze, dziesi dolarw albo rwnowarto w brytyjskich funtach, jeli wygram. Poegnalimy si. Nadal wiedziaam niewiele o Cla-irmoncie, ale miaam lepsze wyobraenia na temat

niewyjanionych kwestii. Z ktrych najwaniejsz byo to, dlaczego kto, kto pracowa nad przeomowym odkryciem w ewolucji, mgby si interesowa XVII-wieczn alchemi. Surfowaam po Internecie dopty, dopki oczy nie zmczyy mi si tak, e nie dawaam ju rady. Kiedy zegar wybi pnoc, byam otoczona mnstwem notatek na temat wilkw i genetyki, ale nie przybliyam si do rozwizania zagadki, dlaczego Matthew Clairmont interesowa si manuskryptem Ashmole 782.

R OZDZIA 6 Nastpny ranek by szary i znacznie bardziej typowy dla pocztkw jesieni. Pragnam tylko jednego: otuli si paroma warstwami swetrw i zosta w mieszkaniu. Jedno spojrzenie na pochmurne niebo przekonao mnie, eby nie wraca na rzek. Zamiast tego wyszam pobiega. Pomachaam rk nocnemu portierowi, ktry spojrza na mnie z niedowierzaniem, ale zachci mnie uniesionym w gr kciukiem. Z kadym kapniciem stp po chodniku coraz bardziej si rozluniaam. Gdy dotaram do wirowanych alejek uniwersyteckiego parku, oddychaam gboko i czuam si zrelaksowana i gotowa do spdzenia dugiego dnia w bibliotece. Bez wzgldu na to, ile i jakich istot si tam zgromadzi. Gdy wracaam, zatrzyma mnie portier. - Doktor Bishop?

- Sucham? - Przykro mi, e nie wpuciem wczoraj wieczorem kogo, kto chcia pani odwiedzi, ale takie zasady obowizuj w college'u. Gdyby miaa pani goci nastpnym razem, prosz uprzedzi nas o tym, a polemy ich prosto na gr. Moje dobre samopoczucie wyparowao w mgnieniu oka. - To by mczyzna czy kobieta? - spytaam ostro. - Kobieta. Zrezygnowana opuciam ramiona. - Wygldaa bardzo przyjemnie, a ja zawsze lubiem Australijczykw. Zachowuj si sympatycznie, nie bdc, jakby to powiedzie... - Portier przerwa, ale byo jasne, co chcia powiedzie. Australijczycy przypominali Amerykanw, ale nie byli tacy bezczelni. - Dzwonilimy do pani na gr. Zmarszczyam brwi. Wyczyam dzwonek telefonu, poniewa Sarah nigdy nie umiaa prawidowo obliczy rnicy czasu midzy Madison a Oksfordem i zawsze dzwonia w rodku nocy. To wyjaniao spraw. - Dzikuj za informacj. Z pewnoci uprzedz pana o moich przyszych gociach - przyrzekam. Wrciam do mieszkania, zapaliam wiato w azience i stwierdziam, e ostatnie dwa dni sporo mnie kosztoway. Kka, jakie wczoraj pojawiy si pod moimi oczami, teraz przypominay siniaki. Rozejrzaam si za podobnymi siniakami na ramionach, ale ze zdziwieniem zobaczyam, e nie ma po nich ladu. Ucisk wampira by tak silny, e z ca pewnoci mg zmiady naczynia krwionone pod skr. Wziam prysznic i wcignam lune spodnie i golf. Ich niezmcona czer podkrelaa mj wzrost i minimalizowaa atletyczn budow, ale te sprawiaa, e przypominaam trupa, tote narzuciam na ramiona mikki jasnoniebieski sweterek. Wprawdzie podkrela on sine podkowy pod oczami, ale przynajmniej nie wygldaam ju tak upiornie.

Moje wosy groziy, e bd sta dba i trzaska iskrami przy kadym ruchu. Jedynym wyjciem byo zebra je do tyu i zwiza w bezadny kok u nasady szyi. Wzek Clairmonta wyadowany by manuskryptami, musiaam pogodzi si z jego obecnoci w czytelni ksicia Humfreya. Podeszam do kontuaru, prc sztywno ramiona. Rwnie dzisiaj kierownik i obaj dyurni krcili si dokoa niczym niespokojne ptaki. Tym razem biegali po trjkcie midzy kontuarem, katalogami manuskryptw a biurem kierownika. Nosili stosy pudeek i popychali wyadowane manuskryptami wzki pod czujnym okiem chimer do trzech pierwszych wnk ze starymi stoami. - Dzikuj, Sean. - Z gbi dobieg gboki uprzejmy gos Clairmonta. Dobr wiadomoci byo to, e nie musz ju dzieli stou z wampirem. Za polegaa na tym, e nie mogam wej do biblioteki ani z niej wyj lub zamwi ksiki czy manuskryptu - nie naraajc si na to, e Clairmont bdzie obserwowa kady mj ruch. W dodatku dzi mg korzysta ze wsparcia. W drugiej wnce nieznajoma drobna dziewczyna ukadaa papiery i skoroszyty. Miaa na sobie dugi, luny brzowy sweter, ktry siga niemal jej kolan. Gdy odwrcia si do mnie, przestraszyam si na widok jej w peni dojrzaej twarzy. Miaa bursztynowoczarne oczy, zimne jak ukszenie mrozu. Nawet bez ich dotknicia jej byszczca blada cera i nienaturalnie grube lnice wosy zdradzay, e jest wampirem. Wowe sploty okalay falicie jej twarz i opaday na ramiona. Zrobia krok w moj stron, nie prbujc nawet ukry zrcznych, pewnych siebie ruchw. Rzucia mi miadce spojrzenie. Najwyraniej nie byo to miejsce, w kt rym chciaa przebywa, i obwiniaa o to mnie.

- Miriam! - zawoa cicho Clairmont, ukazujc si w rodkowym przejciu. Zatrzyma si zaraz i na jego ustach pojawi si grzeczny umiech. - Dzie dobry, doktor Bishop. - Przecign palcami po czuprynie, zostawiajc j w jeszcze bardziej artystycznym nieadzie. Poklepaam si bezwiednie po wasnych wosach i wcisnam za ucho luny kosmyk. - Dzie dobry, profesorze Clairmont. Widz, e pan wrci. - Tak. Ale dzisiaj nie bd siedzia koo pani w Selden End. Zdoali ulokowa nas tutaj, gdzie nikomu nie bdziemy przeszkadza. Wampirzyca zwalia na st stos papierw. Clairmont si umiechn. - Pozwoli pani, e przedstawi pani koleank, doktor Miriam Shephard, z ktr prowadz wsplne badania. Miriam, poznaj doktor Bishop. - Mio mi - powiedziaa chodno Miriam, wycigajc do mnie rk. Ujam j, zszokowana kontrastem midzy jej drobn i zimn doni a moj, wiksz i cieplejsz. Chciaam zabra rk, ale cisna j mocniej, zgniatajc razem koci moich palcw. Kiedy w kocu pucia moj do, musiaam oprze si pokusie, eby ni nie potrzsn. - Mnie rwnie mio pani pozna, pani Shephard. -Przez chwil stalimy we trjk jednakowo zakopotani. O co mona byo zapyta wampira z samego rana? Signam po komunay uywane w takich sytuacjach przez ludzi. - Chyba powinnam zabra si do roboty. - ycz produktywnego dnia - rzek Clairmont, skadajc ukon rwnie chodny jak powitanie Miriam. Koo mnie pojawi si pan Johnson, niosc w rkach may stosik szarych pudeek z zamwionymi przeze mnie manuskryptami.

- Umiecilimy pani dzisiaj na A cztery, doktor Bishop - oznajmi, wydymajc z zadowoleniem policzki. -Zanios te rzeczy na pani miejsce. - Clairmont mia tak szerokie ramiona, e nie mogam dojrze za nimi, czy leay na jego stole jakie manuskrypty. Stumiam ciekawo i ruszyam za kierownikiem czytelni w kierunku mojego staego miejsca w Selden End. Ale mimo e Clairmont nie siedzia koo mnie, miaam wiadomo jego obecnoci, gdy wyjmowaam dugopisy i wczaam komputer. Siedziaam plecami do pustego pomieszczenia. Signam po pierwsze pudeko, wyjam oprawiony w skr manuskrypt i umieciam go w ko ysce. Niebawem pochono mnie czytanie i robienie notatek, tote zaatwiam si z pierwszym manuskryptem w niecae dwie godziny. Na moim zegarku nie byo jeszcze jedenastej. Do lunchu zostao do czasu, aby zabra si do kolejnego tomu. Manuskrypt w nastpnym pudeku by mniejszy ni poprzedni, ale zawiera interesujce szkice alchemicznego oprzyrzdowania i strzpy chemicznych procedur, ktre przypominay niesamowit kombinacj radoci gotowania i podrcznika truciciela. Postaw na ogniu pojemnik z rtci i gotuj j przez trzy godziny, zaczynaa si jedna z instrukcji, a kiedy poczysz j z Filozoficznym Dzieciciem, we to i poddawaj rozkadowi dotd, a Czarny Kruk sprowadzi na mier. Moje palce fruway po klawiaturze, nie tracc rozpdu z upywajcymi minutami. Przygotowaam si dzi na to, e bd si we mnie wpatrywa wszelkie stworzenia, jakie tylko mona sobie wyobrazi. Ale gdy zegar wybi pierwsz, byam nadal sama w Selden End. Jedynym czytelnikiem by maturzysta, ktry mia na szyi czerwono-biao-niebieski szalik Keble College. Wpatrywa si pospnie w stos rzadkich ksig, ale ich nie

czyta, a tylko ogryza paznokcie, wydajc od czasu do czasu gone mlanicie. Wypeniam dwa nowe zamwienia i spakowaam mo je manuskrypty, a potem udaam si na lunch zadowolona z porannych dokona. Gillian Chamberlain rzucia mi niechtne spojrzenie ze swego niewygodnego miejsca w pobliu starego zegara, gdy przechodziam obok niej. Dwie wczorajsze wampirzyce zmroziy moj skr lodowatymi soplami, a demon z dziau muzycznego dobra sobie dwa inne demony. Caa trjka rozbieraa czytnik mikrofilmw, rozrzuciwszy na wszystkie strony jego czci, a niezauwaona przez nich, rozwinita rolka filmu leaa na pododze. Clairmont i jego asystentka siedzieli nadal w pobliu kontuaru, przy ktrym zamawiao si ksigi. Wampir twierdzi, e istoty o nadprzyrodzonych zdolnociach zbieraj si wok mnie, a nie wok niego. Ale ich dzisiejsze zachowanie sugerowao co przeciwnego, pomylaam z satysfakcj. Kiedy zwracaam moje manuskrypty, Matthew Clairmont spojrza na mnie chodno. Cho wymagao to znacznego wysiku, powstrzymaam si od zrewanowania mu si tym samym. - Ju je wykorzystaa? - zapyta Sean. - Tak. Mam na stole dwa dalsze. Byoby wspaniale, gdybym moga otrzyma rwnie i te. - Podaam mu zamwienia. - Wyskoczysz ze mn na lunch? - Valerie wanie wysza. Boj si, e bd musia tu zosta jeszcze chwil - odpar z alem. - Nastpnym razem. - Zabraam mj portfel i odwrciam si do wyjcia. Zatrzyma mnie cichy gos Clairmonta. - Miriam, czas na lunch. - Nie jestem godna - odpara jasnym melodyjnym sopranem, w ktrym pobrzmiewaa zo.

- wiee powietrze poprawi ci koncentracj. - Nakazujca nuta w gosie Clairmonta nie dopuszczaa dyskusji. Miriam westchna gono, rzucia dugopis na st i wyonia si z cienia, eby ruszy za mn. Mj posiek skada si zwykle z dwudziestominutowej przerwy w kawiarni na pitrze pobliskiej ksigarni. Umiechnam si na myl o tym, czym Miriam wypeni sobie ten czas uwiziona u Blackwella, gdzie gromadzili si turyci, eby obejrze pocztwki i posili si w otoczeniu przewodnikw po Oksfordzie oraz kryminaw. Zamwiam kanapk i herbat, a potem wcisnam si w najdalszy kt zatoczonego pomieszczenia midzy znanego mi z widzenia wykadowc z wydziau historii, ktry czyta gazet, a studenta, ktry rwn uwag obdarza odtwarzacz MP3, telefon komrkowy i laptopa. Skoczyam kanapk, wziam w obie donie kubek z herbat i wyjrzaam przez okno. Zesztywniaam. Jeden z nieznajomych demonw z czytelni ksicia Humfreya opiera si o wejcie do biblioteki i gapi w kierunku okien kawiarni Blackwella. Poczuam na kociach policzkowych dwa szturchnicia, delikatne i ulotne jak caus. Podniosam oczy i zobaczyam twarz innego demona, tym razem kobiety. Bya pikna i miaa ujmujce, niepasujce do siebie rysy twarzy - za szerokie usta przy nader delikatnym obliczu, czekoladowe oczy umieszczone zbyt blisko siebie, jak na ich ogromne rozmiary, oraz zbyt jasne wosy odbijajce od cery w odcieniu miodu. - Doktor Bishop? - Australijski akcent kobiety podziaa na mnie tak, jakby czyje zimne palce zaczy wdrowa po okolicach mojego krzya. - Tak - odpowiedziaam szeptem, spogldajc w stron schodw. Ale ciemna gowa Miriam nie wyonia si z dou. - Jestem Diana Bishop.

Kobieta si umiechna. - Nazywam si Agatha Wilson. Pani przyjacika z dou nie wie, e tu jestem. Agatha, co za dziwaczne staromodne imi dla kobiety, ktra bya zaledwie dziesi lat starsza ode mnie. Dziwaczne, a przy tym bardzo stylowe. Jej nazwisko byo mi znane, przypominaam sobie mglicie, e napotkaam je w jakim magazynie mody. - Czy mog si przysi? - zapytaa, wskazujc miejsce opuszczone wanie przez historyka. - Tak, oczywicie - mruknam. W poniedziaek poznaam wampira. We wtorek czarodziej prbowa wedrze si do mojej gowy. Mogo si wydawa, e roda jest dniem demonw. Mimo e demony nie odstpoway mnie w college'u, wiedziaam o nich jeszcze mniej ni o wampirach. Wydawao si, e niewiele osb rozumie te stworzenia, a Sarah nigdy nie potrafia odpowiedzie na moje pytania na ich temat. Gdyby wierzy jej opowieciom, demony stanowiy kryminaln podklas. Ich inteligencja i nadmiar twrczych zdolnoci popychay je do kamstwa, kradziey, oszustw, a nawet zbrodni, gdy zawsze byy pewne, e si im uda. Jeszcze bardziej kopotliwe, przynajmniej wedug Sarah, miay by okolicznoci ich narodzin. Nie byo wiadomo, gdzie i kiedy pojawi si jaki demon, poniewa zazwyczaj rodziy si w rodzinach zwykych ludzi. W oczach mojej ciotki ju sama ta okoliczno wyznaczaa im z gry marginaln pozycj w hierarchii rnych istot. Doceniaa ona tradycje rodzinne i wizy krwi czarodziejw i czarownic, ale nie akceptowaa nieprzewidywalnego pojawiania si demonw. W pierwszej chwili Agatha Wilson wydawaa si zadowolona, e moe posiedzie w milczeniu koo mnie, przygldajc si, jak trzymam herbat. Ale ju po chwili

wybucha zadziwiajcym potokiem sw. Sarah mwia czsto, e nie da si rozmawia z demonami, poniewa zaczynaj one zawsze od rodka. - Tyle jest energii, ktra nas przyciga - powiedziaa rzeczowym tonem, tak jakbym zadaa jej jakie pytanie. -Na wito Mabon zjechay do Oksfordu czarownice, ktre rozmawiay tak otwarcie, jakby wiat nie by peen wampirw, ktre sysz wszystko. - Zamilka na chwil. - Nie byymy pewne, czy jeszcze j zobaczymy. - Ale co? - zapytaam cicho. - T ksig - zwierzya si przyciszonym gosem. - Ksig? - powtrzyam apatycznie. - Tak. Po tym, jak czarownice rzuciy na ni jaki urok, nie sdziymy, e uda si nam kiedykolwiek na ni spojrze. Oczy kobiety wpatryway si w jaki punkt na rodku pomieszczenia. - Oczywicie, pani take jest czarownic. By moe nie powinnam z pani w ogle rozmawia. Myl jednak, e ze wszystkich czarownic tylko pani mogaby si domyli, jak one to zrobiy. A teraz mamy jeszcze i to - powiedziaa ze smutkiem, signa po porzucon gazet i podaa mi j. Moj uwag natychmiast przyku sensacyjny tytu: Wampir grasuje w Londynie. Pospiesznie przeczytaam cay artyku. Policja nie ma adnych nowych poszlak w sprawie zagadkowego morderstwa dwch osb w Westminsterze. We wczesnych godzinach rannych w niedziel Reg Scott, waciciel pubu Biay Jele przy St Alban's Street, znalaz w zauku za swoim lokalem ciaa Daniela Benetta, 22 lata, i Jasona Enrighta, 26 lat. Obaj mczyni mieli przecite ttnice szyjne i liczne rany na szyi, ramionach i tuowiu. Badania lekarskie stwierdziy, e powodem ich mierci by

znaczny upyw krwi, chocia adnych jej ladw nie znaleziono na miejscu zdarzenia. Wadze prowadzce ledztwo w sprawie tych wam-pirzych mordw, jak zostay one nazwane przez okolicznych mieszkacw, korzystaj z pomocy Petera Knoxa, ktry jest autorem poczytnych ksiek na temat wspczesnego okultyzmu, a take Czarnej Magii: Diabe w czasach nowoytnych oraz Odrodzenie magii: potrzeba tajemniczoci w wieku nauki. By on konsultantem wielu agencji na caym wiecie w przypadkach zbrodni, o ktrych popenienie podejrzewano satanistw i seryjnych mordercw. Nie ma dowodw na to, e s to morderstwa rytualne, powiedzia Knox na konferencji prasowej. Nie wydaje si te, eby byy one dzieem seryjnego mordercy, owiadczy take, pomimo wypadkw podobnych zabjstw - Christiany Nilsson zeszego lata w Kopenhadze i SergiejaMorozowa w Sankt Petersburgu na jesieni 2007 roku. Pod naciskiem dziennikarzy Knox przyzna jednak, e przypadek londyski moe by sprawk jednego lub kilku zabjcw, ktrzy kopiuj zbrodnie innych mordercw. Okoliczni mieszkacy zorganizowali publiczn stra, a miejscowa policja wszcza kampani informacyjn od drzwi do drzwi w celu zapewnienia wsparcia oraz udzielenia wyjanie i porad. Oficjalne wadze zachcaj mieszkacw Londynu do zachowania szczeglnej ostronoci dla wasnego bezpieczestwa, zwaszcza w godzinach nocnych". - To robota redaktora gazety, ktry poszukuje sensacyjnej historii powiedziaam, oddajc kobiecie gazet. -Prasa eruje na ludzkim strachu. - Czy rzeczywicie? - zapytaa, rozgldajc si po sali. - Nie jestem tego taka pewna. Myl, e jest w tym co wicej. Z wampirami nigdy nic nie wiadomo. Dzieli ich

tylko krok od zwierzt. - Agatha Wilson zacisna z gorycz usta. - A wy mylicie o nas, e jestemy niezrwnowa-eni. Mimo wszystko przyciganie uwagi zwykych ludzi jest jednakowo niebezpieczne dla nas wszystkich. Pomylaam, e posuwa si za daleko jak na rozmow o czarodziejach i wampirach w publicznym miejscu. Student mia jednak cigle suchawki na uszach, a inni gocie byli zatopieni we wasnych mylach albo zajci rozmow ze wspbiesiadnikami. - Pani Wilson, nic mi nie wiadomo o tym manuskrypcie, nie wiem te, co mogy z nim zrobi jakie czarownice. Nie mam go zreszt owiadczyam pospiesznie na wypadek, gdyby take ona posdzaa mnie o to, e go ukradam. - Prosz mi mwi: Agatho - zaproponowaa, a potem skupia wzrok na wzorze wykadziny pokrywajcej podog. -Wiem, w tej chwili ma go biblioteka. Kazali ci go odda? Ma na myli czarodziejw? Wampiry? Obsug biblioteki? Przyjam najbardziej prawdopodobn moliwo. - Kto? Czarodzieje? - spytaam szeptem. Agatha kiwna potakujco gow, bdzc wzrokiem po sali. - Nie, nie kazali. Kiedy skoczyam badanie manu skryptu, po prostu go zwrciam, eby odoyli go na pk. - Ach, na pk - stwierdzia Agatha z min kogo dobrze poinformowanego. - Wszyscy myl, e biblioteka to zwyky budynek, ale to nieprawda. Przypomniaam sobie znowu dziwny skurcz, jaki poczuam, gdy Sean pooy manuskrypt na tamie transportera. - Biblioteka jest tym, czym chc j widzie czarodzieje i czarownice - cigna Agatha. - Ale ta ksika nie naley do was. Czarownice i czarodzieje nie maj prawa decydowa o tym, gdzie ma by przechowywana i kto ma j oglda. - Co jest a tak szczeglnego w tym manuskrypcie?

- Ta ksiga tumaczy, skd si wzilimy - odpara Agatha z odcieniem desperacji w gosie. - Opowiada nasze dzieje, pocztek, rodek, nawet koniec. My, demony, chcemy zrozumie nasze miejsce w wiecie. Potrzebujemy tego bardziej ni czarodzieje czy wampiry. - W wyrazie jej twarzy nie byo ju nic mtnego. Przypominaa rozregulowany aparat fotograficzny, w ktrym kto wyostrzy w kocu soczewk obiektywu. - Znasz swoje miejsce w wiecie - zaczam. - S cztery rodzaje istot: zwykli ludzie, demony, wampiry i czarodzieje. - Ale skd te demony si bior? Jak one powstaj? Po co tu jestemy? Rzucia mi nage spojrzenie brzowych oczu. - A ty sama wiesz, skd bierze si twoja moc? Wiesz to? - Nie - szepnam, krc gow. - Nikt tego nie wie - skwitowaa w zamyleniu Agatha. -Zastanawiamy si nad tym codziennie. Ludzie myleli kiedy, e demony byy pocztkowo anioami strami. Potem zaczli uwaa nas za bstwa, istoty zwizane z Ziemi, ofiary naszych wasnych namitnoci. Nienawidzili nas, poniewa bylimy inni, porzucali nawet swoje dzieci, jeli okazao si, e s demonami. Oskarali nas o to, e potrafimy opta ich dusze i sprowadzi na nich szalestwo. Demony s byskotliwe, ale my, w odrnieniu od wampirw, nie jestemy szkodliwi - powiedziaa to wyranie rozzoszczonym gosem, cho ani na chwil nie wysza poza szept. - Nigdy nie przyprawilimy nikogo o obkanie. Jestemy ofiarami ludzkiego strachu i zawici, jeszcze bardziej ni czarownice. - Take czarownice maj swoje miejsce w zoliwych legendach, z ktrymi musz walczy - przypomniaam, majc na myli polowania na czarownice i palenie na stosach. - Czarownice rodz si z czarownic. Wampiry tworz inne nowe wampiry. Macie rodzinne historie i wspomnienia,

ktrymi moecie si pociesza, kiedy jestecie samotne albo zakopotane. A my nie mamy nic oprcz legend, ktre opowiadaj nam ludzie. Nic dziwnego, e tak wiele demonw zaamuje si duchowo. Nasz jedyn nadziej jest to, e pewnego dnia otrzemy si o inne demony i dowiemy, e jestemy do nich podobne. Mj syn by szczliwym chopcem. Matka Nathaniela jest demonem, kobiet, ktra widuje znaki, i moga uatwi mu zrozumienie rnych rzeczy. - Odwrcia na chwil wzrok, starajc si odzyska panowanie nad sob. Kiedy spojrzaa znowu na mnie, w jej oczach by smutek. - By moe ludzie maj suszno. Moe jestemy obkani. Miewam wizje, Diano. Widz rzeczy, jakich nie powinnam oglda. Rzeczywicie, demony mog by wizjonerami. Ale nie wiadomo , czy ich wizje s wiarogodne, tak jak wizje czarownic. - Widz w nich krew i strach. Widz ciebie - cigna. Jej wzrok znowu utraci ostro. - Czasami widz tego wampira. Od dawna pragnie pooy rk na tej ksidze. A zamiast niej znalaz ciebie. Kuriozalna sprawa. - Dlaczego Matthew Clairmont miaby poda tej ksigi? Agatha wzruszya ramionami. - Wampiry i czarodzieje nie zwierzaj si nam ze swoich myli. Take ten twj wampir nigdy nie podzieli si z nami swoj wiedz, chocia lubi demony bardziej ni wikszo mu podobnych. W tych czasach jest tyle tajemnic i tylu mdrych ludzi. Jeli nie zachowamy ostronoci, wszystko odkryj. Ludzie uwielbiaj wadz. I tajemnice. - To nie jest mj wampir - powiedziaam, czerwienic si. - Jeste tego pewna? - zapytaa, wpatrujc si w chromowany ekspres do kawy, tak jakby byo to magiczne lustro.

- Tak - odparam stanowczo. - Maa ksieczka moe kry wielk tajemnic... Tajemnic, ktra mogaby zmieni wiat. Jeste czarownic. Wiesz, e sowa maj moc. A jeli twj wampir pozna sekret, nie bdzie ci ju potrzebowa. - W brzowych oczach Agathy pojawio si wzruszenie i ciepo. - Matthew Clairmont sam moe zamwi ten manuskrypt, jeli tak bardzo go poda. - Myl, e mgby to uczyni, wydaa mi si nagle niewytumaczalnie mroca. - Gdyby znowu trafi do twoich rk - powiedziaa prdko, chwytajc mnie za rami - przyrzeknij mi, e bdziesz pamita, e nie jestecie jedynymi, ktrzy chc pozna jego sekrety. Sprawa dotyczy te demonw. Przyrzeknij mi to. Pod dotkniciem jej rki ogarna mnie fala strachu i nagle zdaam sobie spraw z gorca panujcego w sali i toczcych si w niej ludzi. Instynktownie rozejrzaam si za najbliszym wyjciem, starajc si oddycha spokojnie. Nie wiedziaam, czy mam z ni walczy, czy zerwa si i uciec. - Przyrzekam - mruknam niezdecydowanie, niepewna, na co waciwie si godz. - To dobrze - przyznaa w roztargnieniu, puszczajc moj rk. Jej wzrok odpyn w bok. - Mio mi, e zechciaa ze mn porozmawia - dodaa, wpatrujc si znowu w wykadzin podogi. - Zobaczymy si jeszcze. Pamitaj, niektre przyrzeczenia znacz wicej ni inne. Odstawiam mj spodek i kubek do szarego plastikowego pojemnika i wrzuciam do niego torebk po kanapce. Obejrzaam si przez rami i zobaczyam, e Agatha przeglda dzia sportowy londyskiej gazety pozostawionej przez historyka. Wychodzc od Blackwella, nie dojrzaam nigdzie Miriam, ale czuam na sobie jej wzrok.

W czasie mojej nieobecnoci Selden End wypeni si ludmi, ktrzy byli zajci wasn prac, zupenie niewiadomi obecnoci istot toczcych si wok nich. Zazdroszczc im ich niewiedzy, signam po manuskrypt, postanawiajc skupi si na nim. Ale po chwili uwiadomiam sobie, e cigle wracam do rozmowy w kawiarni Blackwella i do wydarze z kilku ostatnich dni. Na pierwszy rzut oka ilustracje z Ashmole'a 782 zdaway si nie mie nic wsplnego z tym, o czym, zdaniem Agathy Wilson, miaa mwi ta ksika. A jeli Matthew Clairmont i demony s tak bardzo zainteresowane tym manuskryptem, to dlaczego same go nie zamwi? Zamknam oczy, przywoujc szczegy z mojego zetknicia si z t ksig i prbujc uporzdkowa wypadki tych paru dni. Oprniam mj umys i wyobraziam sobie, e mam przed oczami ukadank na biaym stoliku, ktrej naleao nada barwne ksztaty. Ale bez wzgldu na to, gdzie umieszczaam poszczeglne fragmenty, nie powstawa z nich jasny obraz. Sfrustrowana odepchnam krzeso od stou i ruszyam w stron wyjcia. - Jakie zamwienia? - spyta Sean, odbierajc manuskrypty z moich rk. Wrczyam mu plik wieo wypenionych rewersw. Umiechn si, widzc jego grubo, ale nie powiedzia ani sowa. Przed wyjciem musiaam zrobi dwie rzeczy. Pierwsza bya spraw zwykej kurtuazji. Nie byam pewna, jak tego dokonay, ale to wampiry uchroniy mnie przed istotami, ktrych niekoczcy si strumie pyn przez Selden End. Czarownice i wampiry nie maj wielu okazji, eby dzikowa sobie za co, ale Clairmont osoni mnie dwa razy w cigu dwch dni. Postanowiam nie okazywa niewdzicznoci ani nie wzorowa si na fanatycznej niechci Sarah i jej przyjaciek z sabatu w Madison. - Profesorze Clairmont - zaczam.

Wampir spojrza na mnie. - Dzikuj panu - powiedziaam po prostu, spogldajc mu prosto w oczy i wytrzymujc jego wzrok, dopki nie spojrza w inn stron. - Drobiazg - mrukn z odcieniem zaskoczenia w gosie. Druga sprawa bya bardziej skomplikowana. Jeli Matthew Clairmont potrzebowa mnie, to i ja go potrzebowaam. Chciaam, eby mi powiedzia, dlaczego shmole 782 przyciga tak mocno jego uwag. - By moe powinien pan zwraca si do mnie Diano -wyrzuciam z siebie, zanim opucia mnie odwaga. Matthew Clairmont si umiechn. Na uamek sekundy serce zamaro w mojej piersi. Nie by to drobny grzeczny umieszek, ktry by mi ju znany. Kciki jego ust uniosy si a do oczu, a caa twarz rozpromienia. Jaki on pikny, pomylaam znowu, lekko oszoomiona. - wietnie - odpar agodnie - ale w takim razie ty te musisz mi mwi po imieniu. Skinam gow na zgod, czujc, e moje serce wyprawia jakie oszalae skoki. Co przepyno przeze mnie, usuwajc resztki niepokoju, jaki pozosta po nieoczekiwanym spotkaniu z Agath Wilson. Nozdrza Matthew rozwary si nieco. Umiechn si jeszcze szerzej. Byam pewna, e jego nos doskonale wyczuwa to, co wyprawia moje ciao. A co wicej, zdawa si wiedzie dokadnie, co to jest. Zaczerwieniam si. - Miego wieczoru, Diano. - Wymawiajc moje imi, przecign rodkow samogosk, dziki czemu zabrzmiao ono egzotycznie i dziwnie. - Dobranoc, Matthew - odparam, wycofujc si pospiesznie.

Tego wieczoru, wiosujc na spokojnej rzece w porze, w ktrej zachd soca przechodzi w zmierzch, dostrzegaam od czasu do czasu mglist smug na brzegu, ktra stale troch mnie wyprzedzaa niczym mroczna gwiazda wskazujca mi drog do domu.

R OZDZIA 7 Kwadrans po drugiej wyrwao mnie ze snu okropne wraenie, e ton. Z trudem wygrzebywaam si spod kodry, ktra moc snu zamienia si w cikie, mokre wodorosty, i ruszyam w kierunku bardziej przejrzystej wody nade mn. I wanie w chwili, gdy ju miaam wypyn, co chwycio mnie za kostk u nogi i pocigno w gb. Jak to zwykle bywa ze snami, zbudziam si, zanim zdyam stwierdzi, kto mnie chwyci. Przez kilka minut leaam zdezorientowana i zlana potem, wsuchujc si w staccato mojego serca, ktre odbijao si echem od eber. Ostronie uniosam si do pozycji siedzcej. Z okna wpatrywao si we mnie biae oblicze z ciemnymi pustymi oczodoami. Za pno zdaam sobie spraw, e to moje odbicie w szybie. Ledwie zdyam do azienki, eby zwymiotowa. Nastpnych trzydzieci minut spdziam zwinita w kbek na chodnych kafelkach posadzki, obwiniajc o moje ze samopoczucie Clairmonta i tum innych stworze. W kocu wpezam znowu do ka i spaam przez kilka godzin. O wicie wcignam na siebie strj wiolarski.

Kiedy zeszam na d, portier obrzuci mnie zdumionym spojrzeniem. - Doktor Bishop, chyba nie zamierza pani wychodzi o tej godzinie? W tak mg?! Wyglda na to, e szafuje pani swoim zdrowiem, jeli nie pogniewa si pani za te sowa. Nie lepiej polee sobie jeszcze w ku? Rzeka nie ucieknie, bdzie tam rwnie jutro. Zastanowiam si nad tym, co powiedzia, i pokrciam gow. - Nie jest tak le - stwierdziam, ale nie rozwiao to wtpliwoci portiera. No, a w najbliszy weekend wracaj studenci. Chodnik by liski od wilgoci, biegam wic wolniej ni zwykle, biorc poprawk zarwno na pogod, jak i na zmczenie. Pokonujc swoj sta tras, minam Oriel College i dotaram do wysokiej i czarnej elaznej bramy midzy Merton a Corpus Christi. Bya zamknita od zmroku do witu, eby utrzyma ludzi z dala od k przylegajcych do rzeki, ale pierwsz rzecz, jakiej uczyli si oksfordzcy wiolarze, byo to, jak j pokona. Wdrapaam si na ni z atwoci i zeskoczyam po drugiej stronie. Zwyky rytua spuszczania dki na wod zrobi swoje. Gdy odbia od przystani i zanurzya si we mg, czuam si ju niemal normalnie. Gdy wiosuje si w czasie mgy, jeszcze bardziej przypomina to szybowanie. Powietrze tumi gosy ptakw i samochodw, wzmacniajc mikkie pluskanie wiose w wodzie i postkiwanie siedzenia dki. Nie widzc brzegu i znajomych znakw na ldzie, ktre uatwiaj orientacj, steruje si wycznie instynktownie. Wpadam w swobodny, koyszcy rytm skifa. Miaam oczy i uszy wyczulone na najdrobniejsze zmiany odgosw wydawanych przez wiosa, ktre mogyby mnie ostrzec, e zbliam si zbytnio do brzegu, i na cienie wskazujce

zblianie si innej odzi. Mga bya tak gsta, e zastanawiaam si przez chwil, czy nie zawrci, ale perspektywa dugiego prostego odcinka rzeki bya zbyt kuszca. Obawiaam si, e podpyn zbyt blisko pubu, wic ostronie zmieniam kurs. W d rzeki pyno dwch wiolarzy, zatopionych w oywionej rozmowie o strategii prowadzcej do zwycistwa, ktra polegaa na specyficznym skrzyowaniu chwytw stosowanych przez wiolarzy z Oksfordu i Cambridge, ktre byy znane jako rbnicie dziobem w ruf przeciwnika". - Chcecie mnie wyprzedzi? - zawoaam. - Jasne! - zabrzmiaa natychmiastowa odpowied. Para przemkna obok mnie, nie przerywajc rwnego pocigania wiosami. Plusk ich wiose ucich. Postanowiam popyn z powrotem do przystani i poprzesta na tym. Dzisiejsza wyprawa trwaa krtko, ale zagodzia sztywno wywoan brakiem snu. To bya moja trzecia zarwana noc z rzdu. Zoyam na miejsce ekwipunek, zamknam hangar i wolnym krokiem ruszyam ciek w kierunku miasta. Spokj mglistego poranka by tak wielki, e straciam poczucie czasu i przestrzeni. Zamknam oczy, wyobraajc sobie, e przebywam w bezimiennym miejscu - nie w Oksfordzie ani w adnym innym zaktku majcym nazw. Kiedy je otworzyam, naprzeciwko mnie wyrs jaki ksztat. Zaparo mi dech ze strachu. Widzc, e byskawicznie si zblia, instynktownie uniosam rce, eby si obroni. - Przepraszam, Diano. Mylaem, e mnie widziaa. -By to Matthew Clairmont. Na jego twarzy malowao si zakopotanie. - Szam z zamknitymi oczami. - Chwyciam konierz mojego swetra, a on cofn si troch. Oparam si o drzewo, czekajc, a mj oddech si uspokoi.

- Moesz mi co powiedzie? - spyta Clairmont, gdy moje serce przestao bi jak szalone. - Raczej nie, jeli zamierzasz zapyta, co robiam na rzece we mgle, kiedy chodz za mn wampiry, demony i czarodzieje. - Nie miaam ochoty na wygaszanie wykadu, nie tego ranka. - Nie - odpar nieco kwanym tonem - chocia pytanie byoby doskonae. Chciaem si dowiedzie, dlaczego chodzisz z zamknitymi oczami. Rozemiaam si. - Jak to? A ty tego nie robisz? Matthew pokrci gow. - Wampiry maj tylko pi zmysw. Uwaamy, e najlepiej jest posugiwa si wszystkimi naraz - odrzek drwico. - Nie ma w tym adnej magii, Matthew. To taka zabawa, w jak bawi si od dziecka. Doprowadzao to do szalestwa moj cioci. Wracaam do domu z poobijanymi nogami i z zadrapaniami od wpadania w zarola i na drzewa. Wampir si zamyli. Woy rce do kieszeni ciemnoszarych spodni i zatopi wzrok we mgle. Mia dzi na sobie sza-roniebieski sweter, na ktrego tle jego wosy wydaway si ciemniejsze. Nie woy paszcza. By to uderzajcy szczeg, biorc pod uwag pogod. Poczuam si nagle nieswojo, yczc sobie, eby w moich spodniach do wiosowania nie byo na udzie dziury od ocierania si o wyposaenie dki. - Jak ci poszo dzi na rzece? - spyta w kocu Clairmont, tak jakby ju tego nie wiedzia. Nie wyszed przecie na poranny spacer. - Dobrze - odparam krtko. - O tak wczesnej porze nie ma tu wielkiego toku. - Nie, ale lubi pywa, kiedy rzeka nie jest zatoczona. - Czy to nie ryzykowne wiosowa przy takiej pogodzie, kiedy w pobliu jest tak mao ludzi? - Mwi agodnym

tonem i, gdyby nie by wampirem ledzcym kady mj ruch, mogabym wzi to przepytywanie za niezgrabny sposb na nawizanie rozmowy. - Pod jakim wzgldem? - Gdyby co si stao, nikt by tego nie zauway. Do tej pory baam si wypywa na rzek, ale trafi w sedno. Mimo to zbyam spraw wzruszeniem ramion. - W poniedziaek zjawi si tu studenci. Korzystam z ostatnich chwil spokoju. - Semestr rzeczywicie zaczyna si w nastpnym tygodniu? - Clairmont zdawa si by szczerze zaskoczony. - Jeste przecie wykadowc, nie? - Formalnie tak, ale nie widuj si ze studentami. Mam raczej prac badawcz. - Zacisn usta. Nie lubi, eby si z niego miano. - To musi by przyjemne. - Przyszy mi na myl moje wprowadzajce wykady w sali na trzysta miejsc i wszystkie te niepewne twarze wieo upieczonych studentw. - Przynajmniej mam spokj. Wyposaenie mojego laboratorium nie protestuje przeciwko pracy po godzinach. Mam te asystentw, doktor Shephard i doktora Whitmore'a, wic nie jestem zupenie samotny. W powietrzu czuo si wilgo i zrobio mi si zimno. Poza tym byo co nienaturalnego w tej wymianie grzecznoci z wampirem we mgle gstej jak grochwka. - Chyba powinnam ju wrci do domu. - Podwie ci? Cztery dni temu nie przyjabym takiej propozycji od wampira, ale tego ranka pomys wyda mi si wietny. Poza tym dao mi to sposobno do zapytania, co ciekawego moe znale dzisiejszy biochemik w XVII-wiecznych manuskryptach alchemikw. - Oczywicie - odparam.

Niemiae, ale pene zadowolenia spojrzenie Clairmonta byo w najwyszym stopniu rozbrajajce. - Zaparkowaem samochd tu, niedaleko - powiedzia, wskazujc w kierunku Christ Church College. Przez kilka minut szlimy w milczeniu, owiani szar mg i zakopotani dziwacznoci tego sam na sam czarownicy i wampira. Matthew celowo skrci swj krok, eby dopasowa go do mojego, i wydawa si bardziej swobodny na dworze ni w bibliotece. - To jest twj college? - Nie, nigdy tam nie pracowaem. - Sposb, w jaki to powiedzia, kaza mi si zastanowi, na ilu innych uczelniach mg pracowa. Potem zaczam rozmyla nad tym, ile moe mie lat. Czasami wydawa si dorwnywa wiekiem samemu Oksfordowi. - Diano? - Clairmont si zatrzyma. - Hm? - Ruszyam ju w kierunku parkingu dla studentw college'u. - Tam - powiedzia, wskazujc w odwrotn stron. Poprowadzi mnie do malekiej ogrodzonej enklawy. Sta tam niski czarny jaguar pod jaskraw t tablic z napisem, ktry gosi: Parkowanie kategorycznie zabronione". Z wstecznego lusterka auta zwisao zezwolenie wystawione przez klinik Johna Radcliffe'a. - Rozumiem - rzuciam, opierajc rce na biodrach. -Parkujesz tam, gdzie masz ochot. - Jeli chodzi o parkowanie, to normalnie jestem porzdnym obywatelem, ale tego ranka pogoda dopuszczaa wyjtek - odpar usprawiedliwiajco Matthew. Sign za mnie, eby otworzy drzwi. By to stary model jaguara, bez najnowszych urzdze do zdalnego otwierania i nawigacji satelitarnej, ale wyglda, jakby wyjecha z salonu sprzeday. Drzwi si otworzyy i wsiadam do rodka, wpasowujc si w karmelowe skrzane obicie siedzenia.

Nigdy nie siedziaam w tak luksusowym aucie. Najgorsze uprzedzenia Sarah wobec wampirw znalazyby potwierdzenie, gdyby wiedziaa, e jed jaguarami, podczas gdy ona tucze si ciemnoczerwon odrapan hond civic, tak zardzewia, e jej jasnofioletowy lakier przyj zabarwienie pieczonego bakaana. Clairmont ruszy do bramy college'u, gdzie zaczeka na moliwo wczenia si do porannego ruchu, zdominowanego przez dostawcze ciarwki, autobusy i rowery. - Zjadaby niadanie? - zapyta obojtnym tonem, ujmujc lnic kierownic. - Musisz by godna po caym tym wysiku. By to drugi posiek, na ktry zaprosi mnie Clairmont, cho nie zamierza go ze mn dzieli. Czy tak wyglda styl bycia wampirw? Lubi si przyglda, jak inni jedz? Rozmylania o wampirach i jedzeniu zwrciy moj uwag na ich zwyczaje dietetyczne. Wszyscy ludzie na Ziemi wiedz, e wampiry ywi si ludzk krwi. Ale czy tylko? Nie majc ju pewnoci, e wsiadanie z wampirem do samochodu jest rzeczywicie dobrym pomysem, zacignam suwak mojego swetra pod szyj i przesunam si bliej drzwi. - A wic, Diano? - zapyta. - Mogabym co zje - przyznaam z wahaniem. -I napiabym si herbaty. Skin gow, odwracajc wzrok w stron ulicznego ruchu. - Znam jedno sympatyczne miejsce. Auto pokonao wzniesienie i skrcio w High Street. Minlimy pomnik ony Jerzego II, stojcy pod kopu Queen's College, i zbliylimy si do oksfordzkiego ogrodu botanicznego. Wyciszone wntrze auta sprawiao, e Oksford wydawa si jeszcze bardziej nieziemski ni zazwyczaj; jego strzeliste iglice i wieyczki wyaniay si z ciszy i mgy jak duchy.

Nie rozmawialimy i to milczenie pozwolio mi zrozumie, jak jestem poruszona i niespokojna. Ustawicznie mrugaam, apaam powietrze i wierciam si na siedzeniu. Nie dotyczyo to Clairmonta. Nie mruy oczu i rzadko oddycha, obracajc kierownic i naciskajc peday niemal w sposb niedostrzegalny i skrajnie efektywny, tak jakby dugie ycie zmuszao go do oszczdzania energii. Znowu zaczam si zastanawia, ile te lat moe mie Matthew Clairmont. Wampir skrci w boczn uliczk i zatrzyma przed malek kawiarenk, ktra bya zatoczona okolicznymi mieszkacami poykajcymi kopiaste porcje jedzenia. Niektrzy czytali gazety, inni rozmawiali ze znajomymi zajmujcymi ssiednie stoliki. Zauwayam z przyjemnoci, e wszyscy maj przed sob wielkie kubki herbaty. - Nie znaam tego lokalu - stwierdziam. - Trzymam to miejsce w cisej tajemnicy - odpar figlarnym tonem. Waciciele nie chc, eby profesorowie uniwersytetu psuli im tu atmosfer. Machinalnie odwrciam si do drzwi auta, eby je otworzy, ale zanim zdyam dotkn klamki, Clairmont ju tam by i otwiera je przede mn. - Jak zdye si tu znale? - mruknam. - Magia - odpar, wydymajc wargi. Najwyraniej nie dopuszcza myli, aby kobiety same otwieray sobie drzwi jego samochodu, a by moe take tego, e mogyby si z nim sprzecza. - Sama potrafi otworzy sobie drzwi - powiedziaam, wysiadajc z auta. - Dlaczego wspczesne kobiety uwaaj za tak wan spraw, eby samodzielnie otwiera sobie drzwi? - spyta ostro. - Czybycie chciay okazywa w ten sposb wasz fizyczn si? - Nie, ale to jest znak naszej niezalenoci. - Stanam ze skrzyowanymi rkami, tak jakbym rzucaamu wyzwanie,

eby mi zaprzeczy. Miaam w pamici to, co Chris powiedzia mi o zachowaniu Clairmonta wobec kobiety, ktra zadawaa za duo pyta na konferencji. Zamkn za mn bez sowa drzwi samochodu i otworzy wejcie do kawiarni. Nie ruszyam si, czekajc, a on wejdzie. Powiew ciepego wilgotnego powietrza nis zapach tuszczu z bekonu i grzanek. Poczuam, jak cieknie mi linka. - Jeste niemoliwie staromodny - stwierdziam z westchnieniem, postanawiajc nie wszczyna ktni. W kocu otwiera mi tego ranka drzwi i by gotowy postawi mi gorce niadanie. - Ty pierwsza - mrukn. Wreszcie znalelimy si w rodku, ruszylimy midzy zatoczonymi stolikami. Cera Clairmonta, ktra we mgle wygldaa prawie normalnie, wyranie poblada w pyncym z gry owietleniu kawiarni. Spojrzao na nas dwoje ludzi, obok ktrych przechodzilimy. Wampir przybra sztywn postaw. Nie by to dobry pomys, pomylaam z zakopotaniem, kiedy wicej ludzkich oczu zaczo nam si przyglda. - Witaj, Matthew - odezwa si zza kontuaru wesoy kobiecy gos. - We dwjk na niadanie? - We dwjk, Mary. Jak si miewa Dan? - Wystarczajco dobrze, eby narzeka, e ma ju do leenia w ku. Powiedziaabym, e czuje si stanowczo lepiej. - To cudownie - odpar Clairmont. - Moesz w wolnej chwili przynie tej pani troch herbaty? Gotowa mordowa, jeli jej nie dostanie. - Nie dojdzie do tego, kochanie - powiedziaa do mnie Mary, umiechajc si. - Podajemy herbat bez rozlewu krwi. - Wysuna swj okazay tuw zza pokrytej plastikow sklejk lady i poprowadzia nas do stolika przy drugim

kocu sali, koo drzwi do kuchni. Rzucia z klapniciem na st dwa jadospisy w plastikowych okadkach. - Nie bdziecie tu nikomu przeszkadza. Zaraz przyl Steph z herbat. Moecie siedzie, ile chcecie. Clairmont posadzi mnie plecami do ciany. Sam usiad po drugiej stronie stolika, midzy mn a reszt sali, zwin laminowane menu w trbk i pozwoli mu rozwin si agodnie w palcach widocznie najeony. W obecnoci innych wampir zachowywa si troch niespokojnie i kanciasto, tak samo jak w bibliotece. By duo bardziej swobodny, gdy przebywa tylko ze mn. Rozpoznaam znaczenie tego zachowania dziki zdobytej wiedzy o norweskich wilkach. Osania mnie. - Jak mylisz, Matthew, kto moe nam tu zagraa? Powiedziaam ci, e mog sama zatroszczy si o siebie. - Mj gos zabrzmia troch bardziej cierpko, ni zamierzaam. - Tak, wiem, e moesz - przyzna niezdecydowanie. - Widzisz - staraam si mwi obojtnym tonem -udao ci si utrzyma ich z dala ode mnie, ebym moga popchn prac troch do przodu. Stoliki stay za blisko siebie, ebym moga wyraa si bardziej szczegowo. -Jestem ci za to wdziczna. Ale w tej kawiarni jest mnstwo ludzi. Jedyne zagroenie mogoby si tu pojawi, gdyby przycign ich uwag. Jeste oficjalnie poza sub. Clairmont przechyli gow w stron kasy na kontuarze. - Ten go, o tam, powiedzia do kolegi, e wygldasz apetycznie". Prbowa nada temu lekki charakter, ale twarz mu pociemniaa. Stumiam miech. - Nie sdz, eby mia zamiar mnie... nadgry -stwierdziam. Twarz wampira pociemniaa. - Jeli dobrze rozumiem nowoczesny brytyjski slang, apetycznie" to komplement, a nie groba. Clairmont nadal spoglda spod zmarszczonych brwi.

- Jeli nie podoba ci si to, co syszysz, przesta przysuchiwa si rozmowom innych - zasugerowaam zniecierpliwiona jego niewspmiern reakcj. - atwiej powiedzie ni zrobi - odpar i wzi do rki soik z przypraw. Podesza modsza, troch bardziej smuka wersja Mary z ogromnym brzowym imbrykiem z kamionki i dwoma kubkami. - Mleko i cukier s na stoliku - poinformowaa nas, przygldajc mi si z ciekawoci. Matthew mnie przedstawi. - Steph, to Diana. Przyjechaa z Ameryki. - Naprawd? Mieszka pani w Kalifornii? Umarabym, eby pojecha do Kalifornii. - Nie, jestem z Connecticut - odparam z nutk alu. - To jeden z tych maych stanw, tak? - Steph zrobia wyranie zawiedzion min. - Tak. Pada tam nieg. - Uwielbiam palmy i soce. - Na wzmiank o niegu zupenie przestaa si mn interesowa. - Co zamawiacie? - Troch zgodniaam - powiedziaam usprawiedliwiajco, zamawiajc jajecznic z dwch jaj, cztery grzanki i kilka plasterkw bekonu. Steph, ktra najwyraniej widywaa gorsze rzeczy, zapisaa zamwienie bez komentarza i zabraa jadospisy ze stolika. - A dla ciebie herbata, Matthew? Clairmont kiwn potakujco gow. Gdy Steph oddalia si na tyle, e nie moga mnie usysze, pochyliam si nad stoem. - Czy oni wiedz, kim jeste? Clairmont take si nachyli, a jego twarz znalaza si trzydzieci centymetrw od mojej. Tego ranka mia przyjemniejszy zapach, jak wieo zerwany godzik ogrodowy. Gboko wcignam powietrze.

- Zdaj sobie spraw, e jestem troch inny. Mary by moe podejrzewa, e jestem inny bardziej ni troch, ale jest przekonana, e uratowaem Danowi ycie, wic dosza do wniosku, e to si nie liczy. - W jaki sposb uratowae jej ma? - Wampiry nie ratuj ycia, ale je zabieraj. - Zobaczyem go podczas dyuru w klinice Radcliffe'a, kiedy mieli niedobr personelu. Mary ogldaa program, w ktrym opisywano objawy zawau, i rozpoznaa je, kiedy jej m poczu si bardzo le. Gdyby nie ona, umarby albo doznaby powanych szkd. - Ale ona myli, e to ty go uratowae? - Pikantny zapach wampira przyprawia mnie o zawrt gowy. Uniosam pokrywk imbryka i wo godzikw ustpia zapachowi taniny w czarnej herbacie. - Mary w por zadziaaa, ale kiedy znalaz si w szpitalu, przeszed straszliw reakcj na leki. Powiedziaem ci, e ona jest spostrzegawcza. Podzielia si swoimi obserwacjami z jednym z lekarzy, ale on je zlekceway. A ja ... podsuchaem ich rozmow i... wtrciem si. - Czsto kontaktujesz si z pacjentami? - Napeniam oba nasze kubki herbat tak mocn, e mona byo postawi w niej na sztorc yeczk. Donie dray mi troch na myl o wampirze myszkujcym w klinice wrd chorych i rannych. - Nie - odpar, bawic si soikiem z cukrem - tylko podczas ostrych dyurw. Popchnam jeden z kubkw w jego stron, skupiam wzrok na cukrze. Poda mi go. Wsypaam do mojej herbaty p yeczki i wlaam p pojemniczka z mlekiem. Tak wanie lubiam - czarn jak smoa, z odrobin cukru, eby zagodzi gorycz, i spor porcj mleka, eby nie wygldaa cakiem jak czarna polewka. Wymieszaam zawarto zgodnie z ruchem wskazwek zegara. Gdy tylko

dowiadczenie powiedziao mi, e nie poparz sobie ust, wypiam yczek. Bya doskonaa. Wampir si umiecha. - O co chodzi? - zapytaam. - Nigdy nie widziaem, eby kto powica tyle uwagi herbacie. - Pewnie nie spdzasz wiele czasu z prawdziwymi mionikami tego napoju. Chodzi o to, eby waciwie oceni moc, zanim wsypie si cukier i doda mleko. - Jego kubek sta przed nim nietknity. - Widz, e wolisz czarn. - Prawd mwic, herbata nie jest moim ulubionym napojem powiedzia, ciszajc nieco gos. - A jaki lubisz najbardziej? - W chwili, gdy pytanie wyszo z moich ust, chciaam je cofn. Rozbawienie na jego twarzy ustpio powciganej wciekoci. - Czyby nie wiedziaa? - zapyta zjadliwym tonem. -Nawet ludzie znaj odpowied na to pytanie. - Przepraszam. Nie powinnam bya... - Chwyciam kubek, starajc si wrci do rwnowagi. - Rzeczywicie, nie powinna bya. Zaczam popija w milczeniu herbat. Podnielimy oczy dopiero wtedy, gdy podesza Steph, niosc stojaczek z przegrdkami peen przypieczonych grzanek i kopiasty talerz jajecznicy na bekonie. - Mama pomylaa, e potrzebuje pani warzyw - wyjania Steph, kiedy zrobiam oczy na widok gry smaonych grzybw z pomidorami, ktre towarzyszyy niadaniu. -Powiedziaa, e wyglda pani jak mier. - Dzikuj! - powiedziaam. Krytyczne zdanie Mary na temat mojego wygldu nie zmniejszyo mojego uznania dla dodatkowego jedzenia. Steph si umiechna i Clairmont posa mi delikatny umiech, kiedy signam po widelec i zabraam si do jedzenia.

Wszystko byo gorce i pachnce, przypieczona skrka jajecznicy pozostawaa w doskonaej proporcji do mikkiego parzcego rodka. Zaspokoiam pierwszy gd i przypuciam metodyczny atak na trjktne, chodne ju grzanki, smarujc pierwsz z nich masem. Wampir przyglda si temu z tak sam napit uwag, z jak obserwowa zabiegi przy herbacie. - Wic dlaczego zajmujesz si nauk? - zachciam go, wkadajc do ust grzank tak, e musia odpowiedzie. - A dlaczego ty histori? - Ton jego gosu by raczej odstrczajcy, ale pomylaam, e nie pjdzie mu ze mn tak atwo. - Najpierw ty. - Myl, e chciabym si dowiedzie, skd wziem si na wiecie i dlaczego tu jestem - powiedzia, wpatrujc si w st. Zacz budowa zamek ze soika z cukrem i krka niebieskich draetek ze sodzikiem. Zesztywniaam, uderzona zbienoci jego odpowiedzi z tym, co dzie wczeniej powiedziaa mi Agatha na temat Ashmole'a 782. - To jest problem dla filozofw, a nie naukowcw. -Zlizaam z palca kropl masa, eby ukry zmieszanie. Jego oczy bysny nagym poirytowaniem. - Uwaasz... e naukowcw nie interesuje odpowied na pytanie, dlaczego si tu znaleli? - W dawnych czasach mieli zwyczaj interesowa si takimi pytaniami przyznaam, przygldajc mu si uwanie. Nage zmiany jego nastroju przyprawiay mnie wrcz o przeraenie. - Wydaje si, e obecnie wszyscy zajmuj si kwesti, jak... jak dziaa organizm, jak poruszaj si planety... Clairmont prychn pogardliwie. - Wszyscy, ale nie dobrzy naukowcy. - Jacy ludzie za jego plecami podnieli si do wyjcia. Znieruchomia, gotw wsta, gdyby chcieli odsun stolik.

- A ty jeste dobrym naukowcem. Pozostawi moje sowa bez komentarza. - Ktrego dnia bdziesz musia mi wyjani relacje midzy neurologi, badaniami DNA, zachowaniem zwierzt i ewolucj. Te dziedziny nie wi si ze sob w tak oczywisty sposb. - Odgryzam nastpny ks grzanki. Clairmont unis lew brew. - Musiaa myszkowa po jakich naukowych czasopismach - rzuci ostrym tonem. Wzruszyam ramionami. - Miae nade mn nieuzasadnion przewag. Wiedziae wszystko o moich pracach. Chciaam zwyczajnie wyrwna szanse. Mrukn co pod nosem, zabrzmiao to jak francuski. - Miaem mnstwo czasu na przemylenia - odpar stanowczym tonem, poszerzajc fos wok zamku za pomoc jeszcze jednego krka draetek ze sodzikiem. - Nie ma midzy nimi adnego zwizku. - garz - powiedziaam cicho. Nie zdziwiam si, e moje oskarenie rozwcieczyo Clairmonta, ale szybko zmiany jego nastroju zaskoczya mnie. Byo to przypomnienie, e jem niadanie z istot o nadnaturalnych zdolnociach, ktra moga by miertelnie grona. - W takim razie powiedz, na czym polega ten zwizek - wycedzi przez zacinite zby. - Nie jestem tego pewna - odparam ze szczerym przekonaniem. - Musi by co, co je spaja, jaka kwestia, ktra czy twoje zainteresowania badawcze i nadaje im sens. Bo jeli nie, to jedynym wyjanieniem byoby to, e jeste intelektualnym fantast, co by byo mieszne, jeli wzi pod uwag, jak wysoko cenione s twoje prace... Lub moe to, e atwo si nudzisz. Ale nie wygldasz na gocia, ktry byby podatny na intelektualne znudzenie. Wrcz przeciwnie.

Clairmont przyglda mi si i jego milczenie wprawio mnie w zakopotanie. Mj odek zaczyna si buntowa przeciwko nadmiarowi jedzenia, jakie spodziewaam si w niego wcisn. Nalaam sobie wieej herbaty i mieszaam j, czekajc, a rozmwca si odezwie. - Jeste spostrzegawcza, jak na czarownic. - W oczach wampira pojawi si lekki odcie podziwu. - Wampiry, Matthew, nie s jedynymi stworzeniami, ktre potrafi polowa. - Nie. Wszyscy na co polujemy, prawda, Diano? -Znowu przecign samogosk w moim imieniu. - Teraz moja kolej. Dlaczego obraa histori? - Nie odpowiedziae na wszystkie moje pytania. -A ja nie zadaam tego najwaniejszego. Pokrci stanowczo gow. Przestaam wyciga informacje z Clairmonta i skupiam si na obronie przed jego zakusami, eby teraz pocign mnie za jzyk. - Przypuszczam, e z pocztku uwioda mnie jej jasno - powiedziaam zdumiewajco obojtnym tonem. -Przeszo wydawaa si tak atwa do odcyfrowania, jakby nic, co si kiedy wydarzyo, nie byo zaskakujce. - Mwisz jak kto, kogo przy tym nie byo - zauway oschle wampir. Wyrwao mi si krtkie parsknicie. - Stwierdziam do szybko, e to nieprawda. Ale na pocztku tak to wygldao. Profesorowie w Oksfordzie robili z przeszoci uporzdkowan historyjk, ktra miaa pocztek, rodek i koniec. Wszystko wydawao si logiczne, nieuchronne. Uwiodo mnie ich spojrzenie na dzieje, i to byo to. Nie interesowa mnie aden inny przedmiot. Zostaam historyczk i nigdy nie ogldaam si za siebie. - Nawet wtedy, gdy odkrya, e istoty ludzkie, wszystko jedno, dawne czy obecne, nie s logiczne?

- Historia staje si wikszym wyzwaniem tylko wtedy, gdy traci co z tego swojego uporzdkowania. Za kadym razem, kiedy bior do rki jak ksik albo dokument z przeszoci, podejmuj wojn z ludmi, ktrzy yli setki lat temu. Oni maj swoje sekrety i obsesje - wszystko to, czego nie chc albo nie mog wyjawi. Moim zadaniem jest odkry i wyjani ich tajemnice. - A co, jeli ci si nie udaje? Jeli one opieraj si wyjanieniu? - Jeszcze mi si to nie przytrafio - owiadczyam, zastanowiwszy si nad spraw. - A przynajmniej nie sdz, ebym si nadziaa na co takiego. Trzeba tylko by dobrym suchaczem. Tak naprawd nikt nie chce zachowywa swoich sekretw, nawet umarli. Ludzie zostawiaj wszdzie jakie wskazwki i, jeli wystarczy ci cierpliwoci, moesz poskada je do kupy. - Jeste wic historyczk, ktra postpuje jak detektyw - zauway Clairmont. - Tak. Tylko duo mniej ryzykuj. - Oparam si gbiej na krzele, majc nadziej, e wywiad si skoczy. - W takim razie dlaczego obraa histori nauki? - Przypuszczam, e byo to wyzwanie ze strony wielkich umysw! Staraam si nie mwi bez namysu ani nie unosi pytajco gosu na kocu zdania, ale nie udao mi si ani jedno, ani drugie. Clairmont pochyli gow i powoli zacz rozbiera swj otoczony fos zamek. Rozsdek podpowiada mi, eby zachowa milczenie, ale zasupane nici moich sekretw zaczy rozpltywa si same. - Chciaam wiedzie, jak ludzie stworzyli wizj wiata, w ktrym jest tak mao magii - dodaam ni std, ni zowd. - Chciaam zrozumie, jak doszli do przekonania, e magia si nie liczy. Chodne oczy wampira podniosy si na mnie.

- I dowiedziaa si? - Tak i nie. - Zawahaam si. - Dostrzegaam logiczn spjno argumentw, jakimi posugiwali si eksperymentalni badacze, ktrzy umiercili tysice rnych wtkw i stopniowo rozprawili si z przekonaniem, e wiat jest niewytumaczalnie potnym magicznym miejscem. Jednak koniec kocw ponieli klsk. Tak naprawd ma gia nigdy nie znika na dobre. Czekaa spokojnie, a ludzie wrc do niej, kiedy odkryj sabo nauki. - I std alchemia - doda Matthew. - Nie - sprzeciwiam si jego domysom. - Alchemia jest jedn z najwczeniejszych postaci nauki opartej na dowiadczeniu. - By moe. Ale przecie nie uwaasz, e alchemia jest zupenie pozbawiona magii - powiedzia pewnym siebie tonem Matthew. Czytaem twoj prac. Nawet ty nie moesz odsun jej cakowicie. - W takim razie jest to nauka z domieszk magii. Albo na odwrt, jak wolisz. - Ktra wersja bardziej ci odpowiada? - Nie jestem tego pewna - odparam wymijajco. - Dzikuj. - Spojrzenie Clairmonta sugerowao, e wie, jak trudno jest mi o tym mwi. - Prosz bardzo. Zastanawiam si... - Odgarnam wosy z oczu. Czuam si troch roztrzsiona. - Mog ci zapyta o co jeszcze? - Matthew rzuci mi ostrone spojrzenie, ale skin potakujco gow. - Dlaczego interesujesz si moimi badaniami... nad alchemi? Nie odpowiedzia od razu, gotw odsun pytanie na bok, ale potem zmieni zamiar. Powierzyam mu swj sekret. Teraz przysza kolej na niego. - Alchemicy chcieli si dowiedzie, dlaczego tu jestemy. Tak jak ja. Clairmont mwi szczerze, widziaam to wyranie, ale jego sowa nie zbliyy mnie do zrozumienia,

dlaczego interesuje go Ashmole 782. Spojrza na zegarek. -Jeli skoczya je, odwioz ci do college'u. Pewnie miaaby ochot woy na siebie co ciepego przed pjciem do biblioteki. - Chciaabym wzi prysznic. - Wstaam i si przecignam, krcc z wysikiem szyj, eby uwolni j od chronicznego naprenia. - Dzi wieczorem musz i na jog. Spdzam za duo czasu, siedzc przy stole. Oczy wampira bysny. - Uprawiasz jog? - Nie mogabym bez tego y - odparam. - Lubi si rusza i medytowa. - Nie znajduj w tym nic dziwnego - powiedzia. - Tak wanie wiosujesz... czc ruch i medytacj. Zaczerwieniam si. Przypatrywa mi si na rzece rwnie uwanie jak w bibliotece. Clairmont pooy na stole dwudziestofuntowy banknot i kiwn rk Mary, ktra odpowiedziaa mu takim samym gestem. Dotkn lekko mojego okcia, popychajc mnie midzy stolikami, przy ktrych siedziao jeszcze kilku klientw. - Pod czyim okiem wiczysz? - spyta. Otworzy przede mn drzwi auta. - Chodz do studia na High Street. Nie ma tam instruktora, ktry by mi odpowiada, ale mam tam blisko, a biedacy nie maj wyboru. - W New Haven byo kilka klubw jogi, ale pod tym wzgldem Oksford pozostawa w tyle. Wampir wsiad do samochodu, przekrci kluczyk i zgrabnie wjecha tyem do pobliskiego zauka, eby zawrci, a potem skierowa si do miasta. - Nie znajdziesz tu takiego klubu, jakiego potrzebujesz - oznajmi pewnym siebie tonem. - Ty te uprawiasz jog? - Przyszo mi do gowy, jak fascynujcy mgby by widok jego masywnego ciaa wyginajcego si podczas wicze.

- Troch - odpar. - Gdyby chciaa pojecha ze mn jutro na jog, mgbym ci zabra spod Hertford College o szstej. Dzi wieczorem bdziesz musiaa jako znie seans w miecie, ale jutro wemiesz udzia w dobrej lekcji. - Gdzie znajduje si twoje studio? Zadzwoni i zapytam, czy prowadz zajcia dzi wieczorem. Clairmont pokrci gow. - Dzi wieczorem jest nieczynne. Dziaa tylko w poniedziaek, rod, pitek i sobot, zawsze wieczorami. - Och - jknam z uczuciem zawodu. - Jak wygldaj te wiczenia? - Zobaczysz. Trudno je opisa - odpar, starajc si nie umiechn. Byam zaskoczona, jak prdko dojechalimy pod mj college. Fred wycign szyj, eby zobaczy, kto stan pod bram, ujrza kartonik kliniki Radcliffe i podszed, eby sprawdzi, co si dzieje. Clairmont pomg mi wysi z auta. Pomachaam Fredowi i wycignam rk do Matthew. - Smakowao mi niadanie. Dzikuj za herbat i towarzystwo. - Jestem zawsze do usug - odpar. - Zobaczymy si w bibliotece. Fred gwizdn przez zby po odjedzie Clairmonta. - Pikne auto, doktor Bishop. Przyjaciel? - Do jego obowizkw naleao wiedzie jak najwicej o tym, co si dzieje w college'u, zarwno z uwagi na bezpieczestwo, jak i dla zaspokojenia nieukrywanej ciekawoci, ktra bya wpisana w zawd portiera. - Myl, e tak - powiedziaam w zamyleniu. Znalazam si u siebie, wycignam etui z paszportem i wyjam dziesiciodolarwk z pliku amerykaskich banknotw. Kilka minut zajo mi szukanie koperty. Wsunam do rodka goy banknot, zakleiam j, wpisaam

adres Chrisa, dodaam AIR MAIL i przylepiam znaczek w grnym rogu. Chris nigdy nie pozwoli mi zapomnie, e przegraam ten zakad. Przenigdy.

R OZDZIA 8 Uczciwie mwic, to auto jest cakiem szablonowe. -Przylepiony do doni kosmyk wosw trzeszcza i trzaska, kiedy prbowaam odrzuci go z mojej twarzy. wiey i rozluniony Matthew Clairmont opiera si swobodnie o karoseri swojego jaguara. Nawet jego strj do jogi, zwracajcy uwag kombinacj szarych i czarnych tonw, wyglda jak spod igy, cho by znacznie mniej wyszukany pod wzgldem kroju ni to, w czym przychodzi do biblioteki. Przygldajc si smukemu autu i eleganckiemu wampirowi, czuam si niewytumaczalnie wytrcona z rwnowagi. Miaam niedobry dzie. Pas transmisyjny w bibliotece zepsu si i musiaam czeka bez koca na zamwione manuskrypty. Koncepcja mojego odczytu wymykaa mi si cigle i zaczynaam z przestrachem zerka do kalendarza, wyobraajc sobie pen sal kolegw, ktrzy zarzucali mnie trudnymi pytaniami. Zblia si pocztek padziernika, a konferencja miaa odby si w listopadzie. - Mylisz, e lepszy byby jaki may samochodzik? -zapyta, wycigajc rk po moj mat do jogi. - Nie sdz, raczej nie. - Stojc w jesiennym zmierzchu, Clairmont zdecydowanie wyglda na wampira, ale

gstniejcy strumie studentw i wykadowcw pyn obok, nie zwracajc na niego szczeglnej uwagi. Jeli oni nie wyczuwali, a raczej nie byli w stanie dostrzec, kim on jest naprawd, to samochd zupenie si nie liczy. Poczuam podskrny przypyw poirytowania. - Czym ci si naraziem? - zapyta, rzucajc mi szczere spojrzenie szeroko otwartych szarozielonych oczu. Otworzy drzwi samochodu, wcigajc gboko powietrze, kiedy przelizgiwaam si obok niego. Moje opanowanie pryso. - Obwchujesz mnie? - Od wczoraj podejrzewaam, e moje ciao udziela mu wszelkiego rodzaju informacji, jakie wolaabym zatrzyma przy sobie. - Nie ku mnie - mrukn, zamykajc mnie w rodku. Wosy na mojej szyi uniosy si troch, kiedy pojam znaczenie jego sw. Otworzy pokryw baganika i woy do rodka moj mat. Nocne powietrze wypenio wntrze auta, gdy wampir wlizgiwa si do niego, nie wkadajc w to adnego widocznego wysiku ani nie popeniajc adnej niezrcznoci. Na jego twarzy pojawio si wspczucie. - Zy dzie? Rzuciam mu ostre spojrzenie. Clairmont dokadnie wiedzia, jak zy miaam dzie. Wraz z Miriam pojawi si znowu w czytelni ksicia Humfreya, eby chroni mnie przed nagabywaniem przez inne istoty. Kiedy wyszlimy przebra si do jogi, Miriam zostaa, eby si upewni, e nie rusza za nami sznur demonw lub czego gorszego. Clairmont uruchomi silnik i ruszy Woodstock Road, nie prbujc nawiza pogawdki. Nie byo tu nic prcz zwykych budynkw. - Dokd jedziemy? - zapytaam podejrzliwie. - Na jog - odpar spokojnie. - Biorc pod uwag twj nastrj, powiedziabym, e tego potrzebujesz.

- Ale gdzie jest ten klub? - zapytaam. Kierowalimy si za miasto, w stron Blenheim. - Zmienia zamiar? - zapyta lekko poirytowanym tonem. - Mam ci zawie z powrotem do studia na High Street? - Nie. - Wzdrygnam si na wspomnienie wczorajszych nieciekawych zaj. - W takim razie odpr si. Nie zamierzam ci porwa. Czasami przyjemnie jest zda si na kogo innego. Poza tym to niespodzianka. - Hm... - mruknam. Matthew wczy radio i z gonikw popyna muzyka klasyczna. - Przesta myle i suchaj - rzuci rozkazujcym tonem. - Nie wolno si spina przy dwikach Mozarta. Nie poznajc niemal samej siebie, zagbiam si z westchnieniem w siedzeniu i zamknam oczy. Jaguar pyn tak gadko, a dochodzce z zewntrz odgosy byy tak stumione, e czuam si zawieszona nad ziemi, niesiona na niewidocznych, muzycznych rkach. Auto zwolnio i podjechalimy pod wysok elazn bram, ktrej nawet ja, przy caej mojej wprawie, nie mogabym przeskoczy. Po obu jej stronach cigno si ceglane ogrodzenie w ciepym czerwonym odcieniu, z wmurowanymi nieregularnymi wzorami i zawiymi arabeskami. Uniosam si troch. - Std tego nie zobaczysz - powiedzia Clairmont, miejc si. Opuci boczn szyb po swojej stronie i wystuka kilka cyfr na lnicej pycie elektronicznie sterowanego zamka. Ozwa si dwik i brama zacza si otwiera. Pod koami zachrzci wir, gdy znalelimy si po drugiej stronie nastpnej bramy, jeszcze starszej ni tamta. Nie byo tu ozdobnej lusarki, a tylko zwyke sklepienie czce ceglane mury, ktre byy duo nisze ni ogrodzenie ze-

wntrzne. Nad ukowatym sklepieniem wida byo malekie przypominajce zwieczenie latarni morskiej, ktrego okna wychodziy na wszystkie strony. Na lewo od bramy wznosia si imponujca ceglana kordegarda opatrzona krconymi kominami i witraowymi oknami. Na maej mosinej plakietce z wytartymi krawdziami widnia napis: Old Lodge". - Piknie tu - westchnam. - Wiedziaem, e ci si spodoba. - Wampir wydawa si zadowolony. W pogbiajcym si mroku zagbilimy si w parku. Szum samochodu sposzy mae stado danieli, ktre schroniy si w cieniu, uciekajc przed wiatami jaguara. agodnym stokiem wjechalimy na niedue wzniesienie i skrcilimy w stron podjazdu. Dotarlimy do szczytu wzgrza, auto zwolnio i wiata zgasy. - Jestemy na miejscu - powiedzia Clairmont, wskazujc lew rk. Przed nami wznosia si jednopitrowa wiejska rezydencja w stylu Tudorw, otaczajca centralny dziedziniec. Jej cegy lniy w blasku potnych reflektorw, ktre przewiecay przez gazie skatych dbw, owietlajc fasad budynku. Byam tak oszoomiona, e rzuciam przeklestwo. Clairmont spojrza na mnie ze zgorszeniem, a potem si rozemia. Wjecha autem na okrgy podjazd przed budynkiem i zaparkowa tu za najnowszym modelem sportowego audi. Stao tu ju przeszo dziesi innych samochodw, a w dole wzgrza wida byo reflektory nastpnych. - Jeste pewien, e si nie zbani? - wiczyam jog od przeszo dziesiciu lat, ale nie oznaczao to, e byam w tym dobra. Nie przyszo mi do gowy, eby zapyta, czy nie jest to kurs, ktrego uczestnicy balansuj na przedramieniu, majc stopy uniesione nad ziemi.

- To mieszana grupa - odpar, eby podnie mnie na duchu. - W porzdku. - Mimo swobodnego tonu jego odpowiedzi zaniepokoiam si jeszcze bardziej. Clairmont wyj z baganika nasze maty. Gdy do szerokiego wejcia kierowali si ostatni ju kursanci, podszed w kocu niespiesznie do drzwi auta po mojej stronie i wycign rk. To co nowego, pomylaam, podajc mu swoj do. Dotykajc go, czuam si wci nie cakiem swobodnie. Rnica temperatury naszych cia bya tak uderzajca, e bezwiednie si cofnam. Wampir uj lekko moj do i pocign, eby pomc mi wysi z auta. Trzymajc cigle moj rk, ucisn j agodnie, jakby dla dodania mi odwagi, i dopiero wtedy puci j swobodnie. Zaskoczona spojrzaam na niego i przyapaam go na tym samym. Oboje spojrzelimy z zakopotaniem w bok. Weszlimy do domu przez nastpn sklepion bram i rodkowy dziedziniec. Rezydencja znajdowaa si w zadziwiajco dobrym stanie. aden z pniejszych architektw nie otrzyma zezwolenia na przebicie w cianach symetrycznych georgiaskich okien i dobudowanie wymylnych wiktoriaskich cieplarni. Wstpujc tu, mona byo cofn si w przeszo. - Niewiarygodne - szepnam. Clairmont umiechn si szeroko i poprowadzi mnie przez wielkie drewniane drzwi, otwarte i umocowane elazn podprk. To, co zobaczyam, zwyczajnie mnie zatkao. Jeli zewntrzny wygld budynku by godny uwagi, to jego wntrze byo zdumiewajce. We wszystkich kierunkach cigny si kilometry penych blasku, ozdobnych tapiserii wycieajcych ciany. Kto rozpali ogie w ogromnym kominku. Rwnie wiekowy wygld mia st na krzyujcych si nogach i kilka aw. Jedynym wiadectwem, e jestemy w XX wieku, byo elektryczne owietlenie.

Przed awami stay rzdy butw, a na ich ciemnych dbowych pokryciach pitrzyy si stosy swetrw i kurtek. Clairmont pooy na stole kluczyki i zsun buty. Take i ja zrzuciam pantofle i ruszyam za nim. - Pamitasz? Mwiem ci, e jest to grupa mieszana -zwrci si do mnie wampir, gdy doszlimy do drzwi w pokrytej boazeri cianie. Spojrzaam na niego i kiwnam gow. - Rzeczywicie jest mieszana. Ale jest tylko jeden sposb, eby si dosta do tej sali: musisz by jedn z nas. Otworzy pchniciem drzwi i natychmiast poczuam na sobie szturchnicia, mrowienia i lodowate ukucia spojrze dziesitkw oczu, ktre skieroway si w moj stron. Sala bya wypeniona demonami, czarodziejami, czarownicami i wampirami. Wszyscy siedzieli na kolorowych matach - niektrzy ze skrzyowanymi nogami, inni klczeli -i czekali na rozpoczcie zaj. Niektre demony miay na uszach suchawki. Sycha byo stay pomruk gawdzcych czarownic. Wampiry siedziay spokojnie, nie emocjonujc si zbytnio. Zmartwiaam. - Przepraszam ci - rzek Clairmont. - Baem si, e nie przyjedziesz, jeli ci powiem... ale to jest naprawd najlepszy kurs w Oksfordzie. W nasz stron ruszya wysoka czarownica o krtkich kruczoczarnych wosach i cerze koloru kawy ze mietank. Reszta sali odwrcia si, wracajc do cichej medytacji. Wchodzc do rodka, Clairmont by troch spity, ale teraz wyranie si odpry, kiedy czarownica podesza do nas. - Witam ci, Matthew. - Jej dwiczny gos mia lekki hinduski akcent. - Cze, Amiro. - Matthew ukoni si na powitanie. -To jest moja znajoma, o ktrej ci mwiem, Diana Bishop. Czarownica przyjrzaa mi si, jej oczy nie ominy adnego szczegu mojej twarzy. Umiechna si.

- Witaj, Diano. Mio mi ci pozna. Czy joga to dla ciebie co nowego? - Nie. - Serce zabio mi w przypywie nowej fali zaniepokojenia. - Ae jestem tu po raz pierwszy. Amira umiechna si szerzej. - Witaj w Old Lodge. Zastanawiaam si, czy kto tutaj wie co o manuskrypcie Ashmole 782, ale nie zobaczyam ani jednej znajomej twarzy, a atmosfera w sali bya otwarta i swobodna, cakowicie wolna od napi istniejcych zwykle midzy istotami o nadnaturalnych mocach. Ciepa mocna do zacisna si na moim nadgarstku i moje serce natychmiast wrcio do zwykego rytmu. Spojrzaam z podziwem na Amir. Jak ona to zrobia? Pucia mj nadgarstek i puls pozosta na tym samym poziomie. - Mam nadziej, e oboje poczujecie si tu jak najswo-bodniej - zwrcia si do Clairmonta. - Usidcie, zraz zaczynamy. Rozwinlimy nasze maty w tylnej czci sali, blisko drzwi. Nie miaam nikogo po prawej stronie, ale za kawakiem wolnej podogi siedziay w pozycji lotosu dwa demony z zamknitymi oczami. Poczuam mrowienie na ramieniu. Wzdrygnam si, zastanawiajc si, kto na mnie patrzy. Ale wraenie szybko mino. Przepraszam, odezwa si gdzie w rodku mojej gowy wyranie syszalny, skruszony gos. Dobiega z przedniej czci sali, z tego samego kierunku, co mrowienie. Amira zmarszczya si lekko na kogo w pierwszym rzdzie, a potem poprosia wszystkich o uwag. Gdy tylko zacza mwi, moje ciao si przyzwyczajenia uoyo si posusznie w pozycji ze skrzyowanymi nogami, a po chwili Clairmont poszed w moje lady. - Czas zamkn oczy. - Amira wzia do rki malekiego pilota i ze cian i sufitu popyny agodne motywy

medytacyjnego piewu. Miay redniowieczny charakter. Jeden z wampirw westchn z zadowoleniem. Wzrok bdzi w rozkojarzeniu po ozdobnych sztukateriach pomieszczenia, ktre musiao by kiedy gwnym salonem rezydencji. - Zamknijcie oczy - przypomniaa agodnie Amira. -By moe trudno wam pozby si kopotw, zmartwie, mylenia o sobie. Dlatego jestemy tu dzi wieczorem. Jej sowa byy znajome - syszaam je ju przedtem w rnych wariantach, na innych kursach jogi - ale w tej sali nabray nowego znaczenia. - Jestemy tu dzisiaj, eby si nauczy gospodarowa nasz energi. Spdzamy czas, wysilajc si i spinajc, eby sta si kim, kim nie jestemy. Oddalcie od siebie te pragnienia. Uszanujcie to, kim jestecie. Amira poprowadzia nas przez kilka agodnych wyprostw koczyn i polecia usi na kolanach, eby ogrza krgosupy, zanim przyjmiemy pozycj warujcego psa. Trwalimy w niej przez kilka oddechw, po czym signlimy domi do stp i podnielimy si na nogi. - Wsucie stopy w ziemi - nakazaa - i przyjmijcie pozycj gry. Skupiam si na moich stopach i poczuam nieoczekiwany wstrzs idcy od podogi. Otworzyam szerzej oczy. Zaczlimy naladowa ruchy Amiry, gdy przesza do wicze zwanych vinyasas. Wycigalimy ramiona do sufitu, a zaraz potem dotykalimy domi stp. Unosilimy si do poowy wysokoci, utrzymujc krgosup rwnolegle do podogi, potem zwijalimy si w kbek i wysuwalimy nogi do tyu w pozycji podpartej. Dziesitki demonw, wampirw i czarownic opuszczay swoje ciaa i krciy nimi pkola, zakrelajc pene gracji, skierowane ku grze krzywizny. I znowu zwijalimy si i unosilimy, wycigajc nad gow ramiona, eby delikatnie zetkn je domi.

Nastpnie Amira pozwolia kademu z nas wiczy w jego wasnym rytmie. Nacisna guzik pilota i sal wypeni gos Eltona Johna i jego powolny melodyjny Rocket Man. Muzyka dziwnie harmonizowaa z nastrojem sali, tote powtarzaam w jej rytm znajome ruchy, rozluniaam napite minie i w miar upywajcego czasu oprniaam moj gow z wszelkich myli. Gdy po raz trzeci wrcilimy do przyjmowania rnych pz, nagromadzona w sali energia zacza si uzewntrznia zupenie inaczej. Troje czarodziejw szybowao okoo trzydziestu centymetrw nad drewnian podog. - Opucie si - polecia obojtnym tonem Amira. Dwoje agodnie opado na podog. Trzeci musia znurkowa jak abd, eby znale si na dole, ale nawet wtedy jego donie dotkny podogi wczeniej ni stopy. Zarwno demony, jak i wampiry miay kopoty z rytmem. Niektre demony poruszay si tak powoli, e zaczam si zastanawia, czy si nie poprzyklejay. Wampiry miay odwrotny problem, ich potne minie kurczyy si i rozkurczay z gwatown si. - agodniej - mrukna Amira. - adnego naciskania ani napinania si. Stopniowo do wypeniajcej sal energii wrci spokj. Amira poprowadzia nas przez szereg pozycji stojcych. Tutaj wampiry byy wyranie najlepsze, potrafiy wytrzymywa je bez wysiku caymi minutami. Prdko przestaam przejmowa si tym, kto znajduje si ze mn w sali, i martwi, czy dorwnam grupie. yam tylko chwil i ruchem. Gdy wrcilimy na podog, eby wykonywa skony do tyu i inwersje, wszyscy ociekali potem, z wyjtkiem wampirw, ktre nie zdyy si nawet rozgrza. Niektrzy z wiczcych wykonywali urgajce mierci balansowanie i stjki na rkach i doniach, ale ja nie przyczyam si do nich. Natomiast Clairmont tak. W pewnym momencie zda-

wa si dotyka podogi wycznie jednym uchem, opierajc na nim cae, idealnie wyprostowane ciao. Najtrudniejsz czci lekcji okazaa si dla mnie kocowa pozycja savasana, czyli udawanie zwok. Stwierdziam, e niemal nie jestem w stanie lee pasko na plecach i zupenie si nie rusza. W jeszcze wiksze zaniepokojenie wprawio mnie to, e wszyscy pozostali zdawali si znajdowa w tej pozycji okazj do odprenia si. Leaam najspokojniej, jak tylko mogam, starajc si nie krci. W pewnej chwili midzy mn a Clairmontem zaszeleciy czyje stopy. - Diano - szepna Amira - to nie jest poza dla ciebie. Odwr si na bok. Otworzyam oczy. Wlepiam spojrzenie w wielkie, czarne oczy czarownicy miertelnie przeraona tym, e ona w jaki sposb odkrya mj sekret. - Zwi si w kulk. - Oszoomiona i zakopotana speniam jej polecenie. Moje ciao odpryo si natychmiast. Amira poklepaa mnie lekko po ramieniu. - I nie zamykaj przy tym oczu. Odwrciam si w stron Clairmonta. Amira przyciemnia wiata, ale lnienie jego byszczcej skry pozwolio mi wyranie dojrze rysy jego twarzy. Ogldany z profilu wyglda jak redniowieczny rycerz z pyty grobowca w opactwie westminsterskim: te same dugie nogi, dugi tuw, dugie ramiona i zwracajce uwag, wyraziste mocne oblicze. W jego sylwetce byo co antycznego, nawet jeli zdawa si by tylko kilka lat starszy ode mnie. Wyobraziam sobie, e przesuwam palec po jego czole od miejsca, w ktrym wyrastay z niego wzdu falistej linii jego wosy, lekko pod gr do wystajcej koci brwiowej z gstymi czarnymi brwiami. Mj palec powdrowa do czubka jego nosa i dalej, po ukowatych krzywiznach jego warg.

Zaczam odlicza, czekajc, a zaczerpnie powietrza. Unis pier, gdy dojechaam do koca drugiej setki. A potem przez dug chwil czekaam na jego wydech. W kocu Amira owiadczya, e czas wrci do zewntrznego wiata. Matthew odwrci si do mnie i otworzy oczy. Jego twarz zagodniaa, moja take. Dokoa nas zapanowa ruch, ale nie pocigaa mnie wymiana towarzyskich grzecznoci. Zostaam na miejscu, wpatrujc si w oczy wampira. Absolutnie spokojny Matthew obserwowa bez ruchu, jak mu si przygldam. Gdy wreszcie usiadam i krew zacza nagle kry w moim ciele, caa sala zawirowaa. W kocu oszoamiajcy pd wszystkiego wok mnie usta. Amira zamkna lekcj piewem i zadzwonia srebrnymi dzwoneczkami, ktre miaa umocowane do palcw. Seans dobieg koca. Pomieszczenie wypeni agodny gwar wielu gosw, gdy wampiry zaczy wymienia pozdrowienia z innymi wampirami, a czarownice z czarownicami. Demony byy bardziej haaliwe i umawiay si na spotkania o pnocy w klubach Oksfordu, pytajc, gdzie mona posucha najlepszego jazzu. Unosz ich fale energii, pomylaam z umiechem, przypominajc sobie sowa Agathy na temat ich skonnoci i tego, co pociga dusz demona. Dwa wampiry, inwestycyjni bankierzy z Londynu, rozmawiali o fali niewyjanionych morderstw w Londynie. Pomylaam o Westminsterze i poczuam si troch nieswojo. Matthew rzuci im ostre spojrzenie i po chwili zaczli si umawia na jutrzejszy lunch. Wychodzc, wszyscy musieli przej obok nas. Czarownice i czarodzieje kiwali nam z ciekawoci gowami. Nawet demony nawizyway wzrokowy kontakt, umiechajc si i wymieniajc znaczce spojrzenia. Wampiry starannie mnie unikay, ale wszyscy pozdrawiali Clairmonta. W kocu zostalimy Amira, Matthew i ja. Instruktorka zwina swoj mat i ruszya w naszym kierunku.

- Dobrze wiczya, Diano - powiedziaa. - Dzikuj, Amiro. Nigdy nie zapomn tej lekcji. - Jeste tu mile widziana, moesz przyj, kiedy tylko zechcesz. Z Matthew albo bez niego - dodaa, klepic go delikatnie po ramieniu. Powiniene by j uprzedzi. - Baem si, e nie przyjedzie. Ale pomylaem, e si jej tu spodoba, jeli tylko si zjawi - odpar, spogldajc na mnie niemiao. - Wyczycie przed wyjciem wiata? - zawoaa przez rami Amira, stojc ju w drzwiach. Rozejrzaam si jeszcze raz po wielkiej sali przypominajcej drogocenny klejnot. - To rzeczywicie bya niespodzianka - powiedziaam artobliwym tonem, wci jeszcze zafascynowana tym nowym dowiadczeniem. Matthew podszed do mnie z tyu, szybko i bezgonie. - Mam nadziej, e przyjemna. Podobaa ci si lekcja? Skinam powoli gow i odwrciam si, eby odpowiedzie. Jego blisko wprawia mnie w zakopotanie. Z powodu rnicy wzrostu musiaam podnie oczy, eby nie wlepia ich w okolice jego mostka. - Tak, oczywicie. Twarz Matthew rozjania si w ujmujcym umiechu. - Ciesz si. - Trudno byo nie podda si przycigajcej sile jego oczu. Aby wyrwa si spod ich uroku, zgiam si w p i zaczam zwija moj mat. Matthew wyczy wiata i zebra swoje rzeczy. Woylimy buty w westybulu, gdzie w kominku arzyy si ju tylko wgle. Matthew sign po klucze. - Miaaby ochot na kubek herbaty przed powrotem do Oksfordu? - Gdzie? - Pojedziemy do kordegardy - odpar rzeczowym tonem Matthew.

- Jest tam kawiarnia? - Nie, ale jest kuchnia. I miejsce, eby usi. Umiem parzy herbat doda artobliwie. - Suchaj, Matthew - powiedziaam zszokowana - czy to jest twj dom? Stalimy ju przy drzwiach, wygldajc na dziedziniec. Spojrzaam na zwornik w sklepieniu wejcia i zobaczyam dat -1536. - Sam go zbudowaem - powiedzia, przygldajc mi si uwanie. Matthew Clairmont mia co najmniej piset lat. - Zdobycze Reformacji - podj po chwili. - Henryk podarowa mi ziemi, pod warunkiem e zburz budynek opactwa, ktry sta w tym miejscu, i na jego gruzach wznios co nowego. Zachowaem z niego, co mogem, ale nie udao mi si uratowa zbyt wiele. Krl by tego roku w fatalnym nastroju. Tu i wdzie zosta jaki anioek, a take troch murw, ktre al mi byo rozbiera. Poza tym jest to cakiem nowa budowla. - Nigdy dotd nie syszaam, eby kto nazywa now budowl dom wzniesiony na pocztku XVI wieku. - Prbowaam nie tylko spojrze na te mury jego oczami, ale dojrze w nich take cz jego samego. Pragn zamieszka w nich prawie piset lat temu. A teraz one pozwalay mi pozna go lepiej. Dom by spokojny i cichy, taki sam jak on. Co wicej, by solidny i prawdziwy. Nie byo w nim nic niepotrzebnego - adnych zbdnych ornamentw, adnych szalestw. - Jest pikny - orzekam po prostu. - Za duy, eby teraz w nim mieszka - odpar. - A do tego zbyt kruchy. Przy kadym otwarciu okna mam wraenie, e co z niego odpada mimo troskliwej opieki. Pozwoliem Amirze, eby zamieszkaa w kilku pokojach i moga przyjmowa swoich uczniw kilka razy w tygodniu.

- A sam mieszkasz w kordegardzie? - spytaam, kiedy szlimy przez wybrukowany kocimi bami i ceg dziedziniec do samochodu. - Czciowo. W cigu tygodnia mieszkam w Oksfordzie, ale przyjedam tu na weekendy. Mam tu wicej spokoju. Przyszo mi do gowy, e jako wampir Matthew musi czu si le, mieszkajc w otoczeniu haaliwych studentw, ktrych rozmw nie mg nie sysze. Wrcilimy do samochodu i pokonalimy krtki odcinek do kordegardy. Jako wizytwka rezydencji w tamtych czasach, miaa troch wicej ozdbek i dziwactw ni gwny budynek. Zaczam si przyglda fantazyjnie powyginanym kominom i wypracowanym arabeskom w jej murowanych cianach. Matthew mrukn co z zaenowaniem. - Wiem. Kominy byy bdem. Murarz robi wszystko, eby doda co od siebie. Jego kuzyn pracowa w Hampton Court dla Wolseya i go ani myla ustpi. Nacisn wycznik wiata koo drzwi i gwne pomieszczenie kordegardy skpao si w zotej powiacie. Miao praktyczn kamienn posadzk i olbrzymi kominek, w ktrym mona byo upiec wou. - Nie jest ci zimno? - spyta Matthew, przechodzc do czci zamienionej w lnic nowoczesn kuchni. Zwracaa w niej uwag raczej lodwka ni kuchenny piec. Staraam si nie myle o tym, co mg w niej przechowywa. - Troch. - Otuliam si szczelniej swetrem. W tej czci kraju byo nadal wzgldnie ciepo, ale wci jeszcze byam lekko spocona i czuam na sobie chd nocnego powietrza. - W takim razie rozpal ogie - zaproponowa Matthew. Kominek by ju zaadowany drewnem, trzeba byo tylko je podpali dug zapak, ktr wyjam ze starego cynowego kufla.

Matthew postawi na ogniu czajnik, a ja obeszam pomieszczenie, podziwiajc szczegy jego wystroju. Ton nadaway mu brzowa skra i ciemne politurowane drewno, ktre harmonizowao gustownie z kamienn posadzk. Uzupenienie kolorystyki zapewnia stary dywan w ciepych odcieniach czerwieni, bkitu i ochry. Na obramowaniu kominka sta ogromny portret ciemnowosej piknoci z koca XVII wieku, odzianej w t sukni. Z pewnoci namalowa go Sir Peter Lely. Matthew zauway, e przygldam si jej z ciekawoci. - To moja siostra Louisa - powiedzia, zabierajc z kuchennej lady tac zastawion kompletem do herbaty. Popatrzy na ptno i posmutnia. Dieu, jak ona bya pikna. - Co si z ni stao? - Pojechaa na Barbados, zamierzaa zosta krlow Indii Zachodnich. Tumaczylimy, e jej zamiowanie do modych dentelmenw nie pozostanie niezauwaone na maej wyspie, ale nie chciaa nas sucha. Louisa lubia ycie na plantacjach. Ulokowaa swoje nadzieje w cukrze... i w niewolnikach. - Na jego twarzy pojawi si przelotny cie. - W trakcie jednej z rebelii na wyspie jej wsplnicy, wspwaciciele plantacji, ktrzy zdyli ju pozna jej kaprysy, postanowili si jej pozby. Ucili Louisie gow i porbali na kawaki jej ciao. A potem spalili je i zwalili win na niewolnikw. - Przykro mi - szepnam, zdajc sobie spraw, e adne sowa nie oddadz alu po takiej stracie. Matthew umiechn si niewyranie. - Jej mier bya rwnie straszna, jak ona sama. Kochaem moj siostr, ale ona mi tego nie uatwiaa. Bya uosobieniem grzechw wszystkich stuleci, jakie przeya. Gdy tylko moga popeni jaki nowy wybryk, Louisa to robia. -Matthew wzdrygn si, odwracajc nie bez trudu oczy od chodnej piknej twarzy. - Nalejesz? - zapyta. Postawi tac

na niskim, lnicym dbowym stoliku naprzeciwko kominka, midzy dwiema kanapami pokrytymi w caoci skr. Signam po imbryk, zadowolona, e mog wprowadzi lejszy nastrj, cho w gowie kbiy mi si pytania, ktrych wystarczyoby na niejedn wieczorn rozmow. Pilnoway mnie wielkie czarne oczy Louisy, tote staraam si nie rozla nawet kropli pynu na lnic drewnian powierzchni stou na wypadek, gdyby kiedy nalea on do niej. Matthew pamita o duym dzbanie mleka i cukrze, nadaam wic mojej porcji wymagane zabarwienie i dopiero wtedy zatopiam si z westchnieniem w poduszkach. Przestrzegajcy nienagannych manier Matthew wzi do rki swj kubek, ale ani razu nie podnis go do ust. - Wiesz, nie musisz jej pi ze wzgldu na mnie - powiedziaam, spogldajc na kubek. - Wiem - odpar, wzruszajc ramionami. - To takie przyzwyczajenie, te ruchy poprawiaj mi samopoczucie. - Kiedy zacze uprawia jog? - zapytaam, zmieniajc temat. - W tym samym czasie, kiedy Louisa pojechaa na Barbados. Wyruszyem do tych drugich Indii, Wschodnich, i znalazem si w Goa w okresie monsunu. Nie byo wiele do roboty, pio si tylko bez umiaru i poznawao Indie, Jo-gini byli wtedy inni, bardziej uduchowieni ni wikszo dzisiejszych instruktorw. Kilka lat temu poznaem Amir, gdy miaem odczyt na konferencji w Bombaju. Gdy tylko zobaczyem, jak prowadzi swoje zajcia, od razu dojrzaem w niej talenty dawnych joginw, a ona nie odegnywaa si od kontaktw z wampirami, jak to maj w zwyczaju niektre czarownice. - W tonie jego gosu by odcie goryczy. - Zaprosie j do Anglii? - Wyjaniem jej, na co moe tu liczy, no i postanowia sprbowa. Od tego czasu mino ju prawie dziesi lat, a ona ma co tydzie komplet uczestnikw na swoich

kursach. Oczywicie, Amira daje rwnie prywatne lekcje, gwnie zwykym ludziom. - Nie jestem przyzwyczajona do ogldania czarodziejw, wampirw i demonw, ktrzy mieliby jakie wsplne zainteresowania, a ju zwaszcza wiczenia jogi - zwierzyam si. Istniao surowe tabu zabraniajce zadawania si z istotami innego rodzaju. - Gdyby mi powiedzia, e to moliwe, nie uwierzyabym ci. - Amira jest optymistk i lubi wyzwania. Na pocztku nie byo to atwe. W pierwszych dniach wampiry odmawiay przebywania w tym samym pomieszczeniu z demonami, a jak zaczy si pokazywa czarownice, nikt im oczywicie nie ufa. - Jego gos zdradza, e i on ma wasne, zakorzenione uprzedzenia. - Obecnie wikszo uczestnikw zgadza si z pogldem, e midzy nami jest wicej podobiestw ni rnic, i traktuj si nawzajem uprzejmie. - Moemy podobnie wyglda - powiedziaam, pijc yk herbaty i podcigajc kolana do piersi - ale z pewnoci nie mamy jednakowych odczu. - Co masz na myli? - spyta Matthew, przygldajc mi si uwanie. - Choby sposb, w jaki dowiadujemy si, e kto jest jednym z nas odparam z zakopotaniem. - Ukucia, mrowienia, uczucie chodu. Matthew poikrci gow. - Nie mam pojcia, o czym mwisz. Nie jestem czarodziejem. - Nic nie czujesz, kiedy na ciebie patrz? - spytaam. - Nie. A ty? - Spojrza prosto na mnie, wywoujc znajom reakcj na mojej skrze. Kiwnam potakujco gow. - Powiedz mi, co odczuwasz. - Matthew pochyli si ku mnie. Wydawao si, e wszystko jest w doskonaym porzdku, ale czuam, e zastawi na mnie puapk.

- Czuj... dotyk zimna - odpowiedziaam powoli, niepewna, jak wiele mog wyjawi - jakby pod skr tworzy si ld. - To musi by niemie - stwierdzi, marszczc lekko czoo. - Ale nie jest - odparam zgodnie z prawd. - Tylko troch dziwne. Najgorsze s demony... kiedy wpatruj si we mnie, mam wraenie, e mnie cauj. - Skrzywiam si. Matthew rozemia si i odstawi swoj herbat na stolik. Opar si okciami na kolanach i siedzia pochylony w moj stron. - Wic jednak wykorzystujesz po trochu swoje czarodziejskie moce. Puapka si zatrzasna. Spojrzaam wcieka na podog, czerwienic si. - Wolaabym nigdy nie otwiera Ashmole'a 782 ani zdejmowa z pki tego przekltego czasopisma. To by dopiero pity przypadek uycia przeze mnie magii w tym roku, a zmywarki nie powinno si liczy, bo gdybym nie uya zaklcia, woda zalaaby mieszkanie i zniszczya apartament pitro niej. Matthew unis obie rce na znak, e si poddaje. - Diano, nie obchodzi mnie, czy uywasz magii, czy nie. Ale jestem zaskoczony tym, e korzystasz z niej tak czsto. - Nie sigam po magi czy moc albo czarodziejskie talenty, nazwij to, jak chcesz. Nie jestem taka. - Na moich policzkach wykwity dwa czerwone placki. - Ale jeste. Masz to we krwi. To jest w twoich kociach. Urodzia si czarownic, tak jak urodzia si z jasnymi wosami i niebieskimi oczami. Nigdy nie umiaam wyjani nikomu powodw unikania przeze mnie magii. Sarah i Em zwyczajnie mnie nie rozumiay. Matthew te by nie zrozumia. Moja herbata

wystyga, a ja zamieniam si w tward kulk, starajc si osoni przed jego przenikliwym wzrokiem. - Nie chc mie z tym do czynienia - powiedziaam w kocu przez zacinite zby. - Nigdy nie pytaj mnie o te sprawy. - Co w tym zego? Dzi wieczorem bya zadowolona z mocy i empatii, jakie ma Amira. One stanowi du cz jej magicznych umiejtnoci. Posiadanie magicznych zdolnoci nie jest lepsze ani gorsze od posiadania talentu kompozytorskiego czy poetyckiego... Jest tylko troch inne. - Nie chc by inna - rzuciam gwatownie. - Chc prowadzi proste, zwyke ycie... i cieszy si nim jak zwyczajni ludzie. - ycie, w ktrym nie ma miejsca na mier i zagroenie, i strach, e si zostanie odkrytym, dodaam w myli, zaciskajc mocno usta. - Trzeba mocno chcie, eby by kim normalnym. - Mog ci powiedzie jako naukowiec, Diano, e nie ma czego takiego jak normalno. - Jego gos zaczyna traci ostron agodno. Normalno to bajeczka na dobranoc dla dzieci, jedna z bani, jakie ludzie opowiadaj sobie, eby czu si lepiej, gdy staj wobec obezwadniajcej oczywistoci, e to, co dzieje si naokoo, w adnym razie nie jest normalne". adne z jego sw nie mogo zmieni mojego przekonania, e bycie istot o nadnaturalnych zdolnociach jest niebezpieczne w wiecie zdominowanym przez ludzi. - Diano, spjrz na mnie. Zrobiam to, nie suchajc wewntrznego gosu. - Prbujesz odsun od siebie magi, tak samo jak twoim zdaniem robili to przed wiekami ci twoi naukowcy. Problem polega na tym - cign spokojnie - e to si im nie udawao. Nawet ci spord nich, ktrzy byli zwykymi ludmi, nie mogli cakowicie usun magii ze swego wiata. Sama to powiedziaa. Ona wracaa.

- To co innego - szepnam. - Ale to jest moje ycie. Mog nad nim panowa. - To nie jest co innego. - Jego gos by spokojny i pewny. - Moesz stara si odsun od siebie magi, ale to ci si nie uda nie bardziej ni w przypadku Roberta Hooke'a czy Isaaca Newtona. Obaj oni mieli wiadomo, e nie istnieje co takiego jak wiat bez magii. Hooke by byskotliwy ze sw zdolnoci ujmowania naukowych problemw w trzech wymiarach, konstruowania przyrzdw i obmylania dowiadcze. Ale nigdy nie osign peni swoich moliwoci, poniewa tak bardzo obawia si tajemnic przyrody. A Newton? To by najbardziej miay umys, jaki kiedykolwiek miaem szczcie pozna. Nie ba si niczego, co nie dawao si atwo zobaczy i rwnie atwo wyjani. Obejmowa to wszystko swoim umysem. Jako historyk wiesz, e to alchemia i wiara w niewidzialne, potne siy wzrostu i przemiany doprowadziy go do sformuowania praw powszechnego cienia. - W takim razie japrzyjmuj postaw Roberta Hooke'a - odparam. - Nie potrzebuj tworzy legendy, jak Newton. -Jak moja matka, dodaam w mylach. - Obawy Hooke'a zrobiy z niego czowieka zgorzkniaego i zawistnego powiedzia ostrzegawczo Matthew. -Spdzi ycie na ogldaniu si za siebie i obmylaniu dowiadcze dla innych ludzi. To nie jest sposb. - Nie zamierzam uywa magii w mojej pracy - powtrzyam z uporem. - Nie jeste Hookiem, Diano - rzek szorstko Matthew. - On by tylko czowiekiem i zrujnowa sobie ycie, prbujc si oprze urokom magii. A ty jeste czarownic. Jeli postpisz tak samo, zniszczy ci to. Do moich myli zaczyna zakrada si strach, ktry odciga mnie od Matthew Clairmonta. Mia wiele uroku i stwarza wraenie, e mona by istot o nadnaturalnych

zdolnociach bez obaw czy negatywnych skutkw. Ale by te wampirem i nie mona byo mu ufa. A przy tym myli si w swych sdach na temat magii. Musia si myli. Bo jeli nie, to cae moje ycie byo skazanym na klsk zmaganiem z wyimaginowanym wrogiem. Obawiaam si, jest to wycznie moja wina. Wbrew moim zasadom pozwoliam magii zakra si do mojego ycia, a wraz z ni wpuciam do niego wampira. A za nim dziesitki innych stworze. Przypomniaam sobie, w jaki sposb magia przyczynia si do mierci moich rodzicw, i zaczam dostrzega u siebie pytki oddech i gsi skrk, pierwsze objawy paniki. - Zycie bez magii jest jedynym sposobem na przeycie, jaki znam. Oddychaam powoli, starajc si, eby te uczucia nie zakorzeniy si we mnie, ale byo to trudne, gdy w pokoju zjawiy si wywoane przeze mnie duchy mojej matki i ojca. - yjesz jak kamca... w dodatku nieprzekonywajcy. Wydaje ci si, e moesz uchodzi za zwykego czowieka. - Matthew mwi rzeczowym, niemal obojtnym tonem. - Nie oszukasz nikogo oprcz samej siebie. Przygldaem si, jak patrz na ciebie. Wiedz, e jeste inna. - To nonsens. - Za kadym razem, gdy spogldasz na Seana, on zapomina jzyka w gbie. - Zaleca si do mnie, kiedy byam studentk - powiedziaam wymijajco. - Sean cigle ma na ciebie ochot, ale nie o to chodzi. Czy pan Johnson te jest jednym z twoich wielbicieli? Bo zachowuje si prawie tak samo jak Sean, trzsie si przy kadej zmianie twojego humoru i martwi tym, e musi posadzi ci na innym miejscu. Ale dotyczy to nie tylko ludzi. Przestraszya prawie na mier Dom Berna, kiedy odwrcia si i wlepia w niego oczy.

- Tego mnicha z biblioteki? - W moim gosie pobrzmiewao niedowierzanie. - To ty go przestraszye, nie ja! - Znam si z Dom Bernem od 1718 roku - wyjani rzeczowo Matthew. Za dobrze mnie zna, eby si mnie obawia. Poznalimy si na domowym przyjciu u ksicia Chandosa, gdy piewa parti Damona w operze cis i Galatea Haendla. Zapewniam ci, e to twoja, a nie moja moc go przestraszya. - To jest wiat ludzi, Matthew, nie opowie ze wiata bani. Ludzi jest znacznie wicej i si nas boj. A nic nie jest potniejsze od ludzkiego strachu... ani magia, ani potga wampirw. Nic. - Strach i niezgoda to rzeczy, ktre ludziom wychodz najlepiej, Diano, ale to nie jest droga, ktr mogaby obra czarownica. - Ja si nie boj. - Tak, boisz si - powiedzia cicho, wstajc. - Myl, e czas odwie ci do domu. - Posuchaj - rzuciam rozpaczliwie, czujc, e potrzeba dowiedzenia si jak najwicej o manuskrypcie kae mi odsun na bok wszystkie inne myli - oboje interesujemy si Asmole'em 782. Wampir i czarownica nie mog zosta przyjacimi, ale powinnimy chyba umie nawiza jak wspprac? - Nie jestem tego taki pewien - odpar obojtnym tonem Matthew. Powrt do Oksfordu odby si bez adnych zakce. Przyszo mi na myl, e ludzie maj bdne wyobraenia na temat wampirw. Aby uczyni z nich grone istoty, wyobrazili sobie, e wampiry s krwioercze. Ale tym, co przeraao mnie u Clairmonta, byo jego duchowe oddalenie poczone z wybuchami gniewu i nagymi zmianami nastroju. Podjechalimy pod New College i Matthew wyj z baganika moj mat.

- Miego weekendu - powiedzia chodnym tonem. - Dobranoc, Matthew. Dziki za zawiezienie na seans jogi. - Mj gos by rwnie beznamitny jak jego. Odeszam, nie ogldajc si za siebie, chocia odprowadzio mnie spojrzenie jego chodnych oczu.

R OZDZIA 9 Matthew Clairmont min rzek Avon, przejedajc nad wysokimi, ukowato sklepionymi przsami mostu. Znalaz si wrd znajomego krajobrazu skalistych wzgrz Lanarkshire. Ta cz Szkocji bya niemal cakowicie pozbawiona agodnych, pocigajcych akcentw i jej dzikie pikno odpowiadao jego dzisiejszemu nastrojowi. Skrci w lipow alej, ktra niegdy prowadzia do paacu, a teraz bya ju tylko dziwn pozostaoci po bujnym yciu, ktrego nikt nie chcia pdzi. Podjechawszy pod tylne wejcie do starego myliwskiego paacyku, gdzie chropowate brzowe kamienie ostro kontrastoway z kremow sztukateri fasady, wysiad z jaguara i wyj torby z baganika. Drzwi paacyku otworzyy si zapraszajco. - wietnie wygldasz, niech ci diabli. ylasty czarnowosy demon o byszczcych brzowych oczach i haczykowatym nosie stan z rk na klamce i zlustrowa przyjaciela od stp do gw. Hamish Osborne pozna Clairmonta prawie dwadziecia lat wczeniej w Oksfordzie. Jak wikszo stworze o magicznych mocach, obaj byli nauczeni, eby ba si je-

den drugiego, tote nie bardzo wiedzieli, jak si zachowa. Stali si nieodcznymi przyjacimi dopiero wtedy, gdy uwiadomili sobie, e maj podobne poczucie humoru i te same filozoficzne pasje. Przez twarz Matthew przemkny zo i rezygnacja. - Mio mi ci widzie - powita go burkliwym tonem, kadc swoje rzeczy przy drzwiach. Wcign do puc chodny wyrazisty zapach domu, w ktrym mieszay si wonie starej wapiennej zaprawy i rwnie starego drewna, a take niepowtarzalna wo Hamisha - lawendy i mity. Wampir chcia koniecznie oczyci nos z zapachu czarownicy. Zjawia si zwyka ludzka istota, zarzdca Hamisha, Jordan, ktry przynis ze sob zapach cytrynowego rodka do czyszczenia mebli i krochmalu. Nie usun on cakowicie z nozdrzy wampira pozostawionego przez Dian zapachu kapryfolium i szanty, ale przynis ulg. - To mio, sir, e nas pan odwiedzi - rzek Jordan, a potem ruszy w stron schodw z bagaami Clairmonta. Jordan by zarzdc o starych dobrych zasadach. Nawet gdyby nie by dobrze opacany, eby trzyma za zbami sekrety swego pracodawcy, nigdy nie podzieliby si z nikim wieci, e Osborne jest demonem lub e czasami zadaje si z wampirami. Byoby to tak samo nie do pomylenia, jak wyznanie, e pan domu prosi go czasem, eby poda na niadanie maso orzechowe i kanapki z bananem. - Dzikuj, Jordanie. - Matthew rozejrza si po sieni na parterze, eby unikn oczu Hamisha. - Widz, e zdobye nowego Hamiltona - powiedzia, a potem zacz si z zachwytem przyglda nieznanemu sobie pejzaowi na przeciwlegej cianie. - Zazwyczaj nie zauwaasz moich nowych nabytkw. -Podobnie jak Matthew, take Hamish mwi z mieszanym akcentem Oksfordu i Cambridge, z dodatkiem czego jeszcze. W tym przypadku bya to gwara z ulic Glasgow.

- Jeli ju mowa o nowych nabytkach, to jak si miewa Sweet William? William by nowym kochankiem Hami-sha, czowiekiem, ale tak urzekajcym, e Matthew nada mu to przezwisko, biorc je od nazwy wiosennego godzika brodatego. Przylgno do niego na dobre. Teraz Hamish uywa go jako pieszczotliwego imienia i William zacz zawraca gow kwiaciarzom w miecie, proszc o doniczki z tym kwiatkiem, eby zanosi je przyjacioom. - Gderliwy - zachichota Hamish. - Obiecaem mu spokojny weekend w domu. - No wiesz, nie musiae tego robi. Nie oczekiwaem tego. - Take Matthew powiedzia to gderliwym tonem. - Tak, wiem. Ale ju od dawna si nie widzielimy, a o tej porze roku okolica Cadzow jest taka pikna. Matthew spojrza ostro na Hamisha. Na jego twarzy pojawia si wyrana nieufno. - Chryste Panie, czyby nie potrzebowa polowania? - wykrztusi Hamish. - Piekielnie - odpar ze zoci wampir. - Idziesz od razu czy napijemy si czego? - Myl, e dam rad wypi kieliszek - odpar Matthew, rzucajc mu miadce spojrzenie. - Doskonale. Mam dla ciebie butelk wina, a sam napij si whiskey. Zaraz po telefonie Clairmonta, ktry zadzwoni o wicie, Hamish poprosi Jordana, eby przynis z piwnicy jakie dobre wino. Nie lubi popija w pojedynk, a Matthew nie bra do ust whiskey. - Opowiesz mi, co ci tak przypilio, eby polowa w ten pikny wrzeniowy weekend. Hamish poprowadzi go po lnicej pododze na gr, do biblioteki. W XIX wieku dodano w niej boazerie w ciepym orzechowym odcieniu, rujnujce pierwotn intencj architekta, ktry chcia tu stworzy przestronne pomieszczenie dla XVIII-wiecznych dam, aby mogy czeka na maonkw oddajcych si swym mskim pasjom. Pozo-

sta pierwotny biay sufit, zdobiony girlandami i aniokami w urozmaiconych pozach, ktre spoglday z wyrzutem na te modernistyczne zapdy. Mczyni usiedli w skrzanych fotelach ustawionych po bokach kominka, w ktrym trzaska ju wesoo ogie, agodzc jesienny chd. Hamish pokaza butelk wampirowi, ktry mrukn z uznaniem. - Moe by. - Ja te tak myl. Dentelmeni z winiarni Berry Brothers and Rudd zapewnili mnie, e jest doskonae. - Hamish napeni kieliszek przyjaciela i wycign zatyczk ze swojej karafki. Dwaj mczyni zatopili si z kieliszkami w rku w przyjaznym milczeniu. - Przykro mi, e ci w to wcigam - odezwa si Matthew. - Znalazem si w trudnym pooeniu. Sprawa jest troch... skomplikowana. - Jak zawsze u ciebie - zachichota Hamish. Matthew lubi Hamisha, po czci ze wzgldu na jego bezporednio, po czci dlatego, e w odrnieniu od wikszoci demonw ten by zrwnowaony i nie dawa atwo wyprowadzi si z rwnowagi. Przez cae lata w gronie przyjaci wampira byo kilka demonw, rwnie utalentowanych i irytujcych. W towarzystwie Hamisha Matthew czu si duo swobodniej. Nie dochodzio midzy nimi do ostrych ktni, dzikich ekscesw ani popadania w niebezpieczne przygnbienie. Czas spdzany z Hamishem mija na dugich chwilach milczenia, po ktrych nastpoway ostre rozmowy, ktre zabarwia on zawsze swym pogodnym podejciem do ycia. Odmienno Hamisha znalaza wyraz w jego pracy, ktra nie miaa nic wsplnego z typow u demonw pogoni za sztuk czy muzyk. By utalentowanym finansist, zarwno gdy chodzio o robienie pienidzy, jak i dostrzeganie sabych punktw w instrumentach i rynkach

midzynarodowych finansw. Z waciw demonom kreatywnoci zabra si nie do pisania sonat, ale do opracowywania komputerowych programw, ktre rozpoznaway zawioci wymiany walut z tak wielk precyzj, e zasigali u niego rady prezydenci, krlowie i premierzy rzdw. Matthew by zafascynowany zarwno nietypowym zamiowaniem demona do spraw ekonomii, jak i jego swobodnym poruszaniem si wrd ludzi. Hamish lubi ich towarzystwo, a ich bdy raczej go stymuloway, ni obciay. Wynis to z dziecistwa, gdy jego ojciec by agentem ubezpieczeniowym, a matka zajmowaa si domem. Przyjrzawszy si niewraliwoci obojga Osborne'w na kryzysowe sytuacje, Matthew zrozumia, skd wziy si zamiowania i pogoda ducha Hamisha. Trzaskanie ognia i unoszcy si w powietrzu przyjemny zapach whiskey zaczy robi swoje, tote wampir poczu, e si odpra. Pochyli si do przodu, trzymajc lekko w palcach kieliszek z czerwonym winem, ktre migotao w wietle pomieni. - Nie wiem, od czego zacz - powiedzia niepewnie. - Jasne, e od koca. Dlaczego zapae telefon i zadzwonie do mnie? - Chciaem si uwolni od czarw. Hamish przyglda si przez chwil przyjacielowi, notujc jego oczywiste zdenerwowanie. W jaki sposb domyli si, e nie chodzi o czarodzieja, ale o kobiet. - Czym ta czarownica tak si wyrnia? - zapyta spokojnie. Matthew spojrza spod gstych brwi. - Wszystkim. - Och, w takim razie popade w kopoty, zgadza si? -W gosie Hamisha pobrzmiewao jeszcze wicej zrozumienia i rozbawienia. Matthew rozemia si z przymusem.

- Tak, mona tak powiedzie. - Czy ta wiedma ma jakie imi? - Diana. Jest historyczk. I Amerykank. - Bogini oww - powiedzia w zamyleniu Hamish. -Ale niezalenie od jej staroytnego imienia, czy to typowa czarownica? - Nie - odpar pospiesznie Matthew. - Daleko jej do normalnoci. - Aha... Komplikacje. - Przez chwil Hamish przyglda si twarzy przyjaciela, szukajc w niej oznak uciszenia emocji, zobaczy jednak, e Matthew szykuje si do walki. - Pochodzi z Bishopw. - Matthew czeka. Wiedzia ju, e nie naley spieszy si zbytnio z domysem, e demon naleycie uchwyci tre aluzji, choby nie wiadomo jak mrocznej. Hamish zamyli si na chwil, jakby przegldajc informacje w pamici. W kocu znalaz to, czego szuka. - Tych z Salem, w stanie Massachusetts? Matthew przytakn z ponur min. - Jest ostatni czarownic w tym rodzie. Jej ojcem by Proctor. Demon gwizdn cicho. - Czarownica do kwadratu, majca wybitny czarnoksiski rodowd. Ty nigdy nie poprzestajesz na maym, no nie? Musi by rzeczywicie potna. - Jej matka bya. Nie wiem za wiele o jej ojcu. Ale Rebecca Bishop to oddzielny temat. W trzynastym roku ycia rzucaa zaklcia, na jakie wikszo czarownic nie moe si zdoby po naukach i dowiadczeniach caego ycia. Ju w dziecistwie bya zdumiewajc wrbitk. - Znae j, Matt? - Hamish musia zada to pytanie. Matthew mia za sob wiele egzystencji i krzyowa swoje cieki ze zbyt wielk liczb ludzi, aby jego przyjaciel mg i trop w trop za ladami ich wszystkich.

Matthew pokrci! przeczco gow. - Nie. Ale cigle si o niej mwi... do tego z wielk zawici. Wiesz, jakie s wiedmy - powiedzia troch nieprzyjemnym tonem, jak zawsze, gdy robi aluzje do tego gatunku. Hamish pozostawi uwag o wiedmach bez komentarza i spojrza na przyjaciela znad swego kieliszka. - A Diana? - Ona twierdzi, e nie posuguje si magi. W tym krtkim zdaniu byy dwie nitki, za ktre naleao pocign. Na pocztek Hamish wybra atwiejszy wtek. - Jak to, nigdy? Nawet jak zgubi kolczyk? Albo farbuje wosy? - spyta nieufnie. - To nie ten typ, nie od kolczykw i farbowania wosw. Ona woli przebiec co dzie pi kilometrw, a potem przez godzin wiosowa na rzece w niebezpiecznie wskiej dce. - Przy jej rodowodzie trudno mi uwierzy, e nigdy nie uywa swojej mocy. - Hamish by zarwno pragmatykiem, jak i wizjonerem. Dlatego wanie radzi sobie tak dobrze z pienidzmi innych ludzi. - Ale ty te w to nie wierzysz, bo inaczej nie sugerowaby, e ona kamie. - Hamish pocign za drug nitk. - Mwi, e siga po magi tylko od czasu do czasu i wycznie w drobnych sprawach. - Matthew zawaha si, przeczesa palcami wosy, tak e poowa z nich stana dba, i pocign yk wina. - Ale przyjrzaem si jej i stwierdziem, e uywa jej czciej, ni o tym zapewnia. Czuj to nosem - powiedzia, zdobywajc si po raz pierwszy od przyjazdu na miay i otwarty ton. - Wydziela co, co przypomina zapach, jaki unosi si podczas burzy z elektrycznymi wyadowaniami albo gdy latem uderzy piorun. Czasami wrcz to widz. Diana emituje jakie blaski, gdy jest za albo zatopiona w pracy. - A take we nie, pomyla, marsz-

czc brwi. - Chryste Panie, mgbym nawet powiedzie, e czasami czuj to na jzyku. - Emituje blaski? - To nie jest co, co mona zobaczy, chocia mona wyczu t energi w inny sposb. To ich chatoiement, migotanie czy promieniowanie, jakie emanuj wiedmy, jest bardzo sabe. Gdy byem jeszcze modym wampirem, tylko najpotniejsze czarownice wydzielay te sabe wietlne impulsy. W tych czasach mona si z tym spotka tylko z rzadka. Diana nie uwiadamia sobie, e to robi. I nie zdaje sopie sprawy ze znaczenia tego zjawiska. - Matthew wzdrygn si i zacisn pi. Demon spojrza na zegarek. Byo jeszcze wczenie, ale wiedzia ju, z jakiego powodu jego przyjaciel przyjecha do Szkocji. Matthew Clairmont by o krok od zakochania si. Wszed Jordan punktualny jak zwykle. - Chopak podjecha dipem, sir. Powiedziaem mu, e dzi nie bdzie pan potrzebowa jego pomocy. - Zarzdca wiedzia, e jeli w domu jest wampir, to nie trzeba pomocnika ani przewodnika, eby wytropi jelenia. - Doskonale. - Hamish wsta i osuszy swj kieliszek. Bardzo chtnie wypiby wicej whiskey, ale lepiej byo zachowa trzew gow. Matthew spojrza na niego. - Wiesz co, Hamish, pojad sam. Zapoluj samotnie. -Wampir nie lubi polowa w towarzystwie ciepokrwistych, kategorii, do ktrej naleeli zwykli ludzie, demony i czarodzieje. Zwykle robi wyjtek dla Hamisha, ale dzi, gdy prbowa zapanowa nad podaniem, wola by sam. - Och, nie jedziemy na polowanie - rzek Hamish z przekorn iskierk w oku. - Jedziemy robi podchody. -Demon mia pewien plan. Zakada on zajcie umysu przyjaciela czym innym, dopki nie przestanie si pilnowa

i z wasnej woli nie wyjawi tego, co dziao si w Oksfordzie, nie czekajc, a Hamish to z niego wycignie. - Jed, dzie jest taki pikny. Dobrze sie zabawisz. Wyszedszy na dwr, Matthew wsiad z ponur min do poobijanego dipa Hamisha. Obaj lubili myszkowa w nim po okolicy, gdy Matthew odwiedza go w Cadzow, cho land-rover by te ulubionym pojazdem czonkw wielkich szkockich klubw owieckich. Wampirowi nie przeszkadzao, e podczas jazdy byo w nim lodowato, a Hamish bra t jego supermsko za co zabawnego. Pnc si w gr w kierunku terenw, na ktrych eroway jelenie, Hamish wrzuca czsto nisze biegi i wampir kuli si przy kadym zgrzycie przekadni. W pewnej chwili Matthew zauway par jeleni na pobliskiej skale i poleci Hamishowi, eby si zatrzyma. Spokojnie wysiad z samochodu i jak zahipnotyzowany przykucn przy przednim kole. Hamish umiechn si i przykucn obok niego. Obaj tropili jelenie ju wczeniej, tote demon wiedzia, czego Matthew potrzebuje. Wampir nie zawsze wysysa z nich krew, chocia dzi Hamish by pewien, e pozostawiony samemu sobie Matthew wrci po zmroku nasycony, a na jego posiadoci ubd dwa jelonki. Jego przyjaciel by zarazem stworzeniem drapienym i misoernym. Tym, co wyrniao wampiry, byo zreszt samo polowanie, a nie to, czy i czym si ywiy. Czasami, gdy wampira nasza chandra, po prostu szed w pole i tropi wszystko, co si nawino, ale nie zabija. Podczas gdy Matthew obserwowa jelenia, demon przyglda si mu. Wyczuwa, e przyjaciel ma kopoty w Oksfordzie. Matthew czeka cierpliwie kilka nastpnych godzin, zastanawiajc si, czy warto ciga jelenie. Dziki nadzwyczajnym zmysom powonienia, wzroku i suchu ledzi ich ruchy, zna ich przyzwyczajenia i przewidywa kad ich reakcj na trzask amanej gazki czy leccego ptaka. Obser-

wowa je chciwym okiem, ale nigdy nie okazywa zniecierpliwienia. Decydujcy moment nadchodzi wtedy, gdy jego ofiara uznawaa, e zostaa zwyciona i si poddawaa. wiato dnia zaczynao ju przygasa, gdy podnis si w kocu i kiwn gow Hamishowi. Wystarczyo na pierwszy dzie i, chocia nie potrzebowa wiata, eby dostrzec jelenia, wiedzia, e Hamish go potrzebuje, eby zjecha po zboczu gry. Byo ju cakiem ciemno, gdy wrcili do myliwskiego paacyku. Jordan pozapala wszystkie wiata; teraz budynek wyglda jeszcze bardziej miesznie, stojc na zboczu porodku zupenej pustki. - Ten dom zawsze by bez sensu - powiedzia Matthew obojtnym tonem, w ktrym mimo to krya si uszczypliwo. - Robert Adam by szalecem, eby przyj zlecenie na budow. - Ju wiele razy wyraae zdanie na temat tej mojej maej ekstrawagancji - odpar pogodnie Hamish - i nie przejmuj si tym, e lepiej ode mnie rozumiesz zasady projektowania architektonicznego, ani tym, e twoim zdaniem Adam popad w obkanie, wznoszc to pomylone szalestwo", jak je nazywasz, porodku dziczy Lanarkshire. Lubi ten dom i adna twoja opinia tego nie zmieni. -Regularnie odbywali t rozmow w rnych wersjach, od czasu gdy Hamish donis wampirowi, e kupi ten domek, razem z meblami, pomocnikiem owieckim i Jordanem, od arystokraty, ktry nie wiedzia, jak z niego korzysta, i nie mia pienidzy na jego naprawy. Matthew by przeraony. Ale Hamish traktowa Cadzow jako znak, e wznis si na tyle wysoko ponad swoje korzenie w Glasgow, e moe wydawa pienidze na co niepraktycznego, co moe lubi zupenie bezinteresownie. - Hm... - mrukn Matthew, rzucajc chmurne spojrzenie.

Gderliwe usposobienie jest lepsze od podniecenia, pomyla Hamish. Przeszed do nastpnego punktu swojego planu. - Kolacja o smej - zapowiedzia - w jadalni. Matthew nie cierpia jadalni, duego wysokiego pomieszczenia, w ktrym hulay przecigi. Co waniejsze, denerwowao ono wampira, poniewa byo zbytkowne i kobiece. Ale by to ulubiony pokj Hamisha. - Nie jestem godny - jkn Matthew. - Jeste wygodzony - rzuci ostro Hamish, przygldajc si zabarwieniu skry i cerze przyjaciela. - Kiedy miae ostatni porzdny posiek? - Kilka tygodni temu. - Matthew wzruszy ramionami, okazujc jak zwykle lekcewacy stosunek do mijajcego czasu. - Nie pamitam. - Dzi wieczorem posilisz si winem i zup. Co bdziesz jad jutro, zaley od ciebie. Chcesz poby troch sam przed kolacj czy zaryzykujesz ze mn partyjk bilardu? - Hamish by wietnym bilardzist, a jeszcze lepiej gra w snookera, ktrego nauczy si jako nastolatek. Swoje pierwsze pienidze zarobi w salach bilardowych Glasgow i wygrywa prawie z kadym. Matthew postanowi nie gra z nim wicej w snookera, twierdzc, e nie znajduje nic zabawnego w przegrywaniu za kadym razem, nawet z przyjacielem. Wampir prbowa nauczy go za to karambola, dawnej francuskiej gry, w ktrej uywao si bili i kijw, ale w tej grze wygrywa zawsze Matthew. Rozsdnym kompromisem by bilard. Nie mogc oprze si pokusie walki jakiegokolwiek rodzaju, Matthew si zgodzi. - Przebior si i zaraz przyjd. Pokryty filcem st bilardowy Hamisha sta w pokoju naprzeciwko biblioteki. Gospodarz czeka tam ju w swetrze i spodniach, gdy zjawi si Matthew w biaej koszuli i dinsach. Wampir unika wkadania biaych rzeczy, w kt-

rych wyglda przeraajco i upiornie, ale bya to jedyna przyzwoita koszula, jak mia przy sobie. Wybra si na owiecki wypad, a nie na wieczorne przyjcie. Sign po kij i stan przy kocu stou. - Gotw? Hamish skin potakujco gow. - Pogramy sobie tak, powiedzmy, z godzink. A potem zejdziemy na drinka. Obaj mczyni pochylili si nad swoimi kijami. - Mam nadziej, e mnie nie rozniesiesz - mrukn Hamish tu przed pierwszym uderzeniem. Wampir prychn, kiedy bile potoczyy si na drugi koniec stou, dotary do bandy i si odbiy. - Wybieram bia - powiedzia Matthew, kiedy bile zatrzymay si i okazao si, e jego bila jest najbliej. Wzi do rki drug i rzuci j Hamishowi. Demon pooy czerwon bil na oznaczonym dla niej miejscu i cofn si o krok. Podobnie jak na polowaniu, Matthew nie spieszy si, eby zbiera punkty. Uderzy pitnacie razy z rzdu, za kadym razem umieszczajc czerwon bil w innej uzie. - Jeeli nie masz nic przeciwko temu - wycedzi, wskazujc st. Demon bez sowa pooy na nim swoj t bil. Matthew przedziela proste uderzenia, po ktrych czerwona bila wpadaa do luzy, trudniejszymi uderzeniami, tak zwanymi karambolami, ktre byy jego mocn stron. Chodzio w nich o to, eby jednym uderzeniem posa do kieszeni zarwno t, jak i czerwon bil Hamisha, a to wymagao nie tylko siy, ale i zrcznoci. - Gdzie znalaze t wiedm? - spyta obojtnym tonem Hamish, gdy Matthew umieci w kieszeniach t i czerwon bil. Matthew sign po bia bil i przygotowa si do nastpnego uderzenia.

- W Bodlejaskiej. Demon ze zdziwieniem unis brwi. - W bibliotece? Od kiedy to w niej przesiadujesz? Matthew nie trafi, jego biaa bila przeskoczya nad band i spada na podog. - Od czasu, gdy poszedem na koncert i podsuchaem, jak dwie wiedmy rozmawiay o Amerykance, w ktrej rkach znalaz si dawno zaginiony manuskrypt - powiedzia. - Nie miaem pojcia, dlaczego przywizuj do tego tak wag. -Odszed od stou poirytowany popenionym bdem. Hamish prdko wykona swoich pitnacie uderze. Matthew pooy na stole swoj bil i sign po kred, eby zapisa wynik Hamisha. - Wic po prostu poszede tam i nawizae z ni rozmow, eby si tego dowiedzie? - Jednym uderzeniem demon umieci w kieszeniach trzy bile. - Tak, poszedem, eby si za ni rozejrze. - Matthew przyglda si Hamishowi, ktry obchodzi st dokoa. -Byem ciekawy. - A ona, ucieszya si na twj widok? - spyta grzecznym tonem Hamish, wykonujc nastpne zrczne uderzenie. Wiedzia, e wampiry, demony i czarodzieje rzadko zadaway si ze sob. Wolay spdza czas w cisym krgu podobnych sobie istot. Jego przyja z Matthew stanowia wzgldn rzadko, a zaprzyjanione z Hamishem demony uwaay, e popenia szalestwo, wchodzc w tak blisk zayo z wampirem. W takie wieczory jak ten przychodzio mu do gowy, e mog mie suszno. - Niezbyt. Diana bya z pocztku przestraszona, chocia wytrzymaa moje spojrzenie bez mrugnicia okiem. Ma wyjtkowe oczy... jest w nich bkit i zoto, ziele i szaro - powiedzia w zamyleniu. - Potem chciaa mnie uderzy. Pachniaa zoci. Hamish wykona uderzenie i si rozemia.

- Wyglda na to, e sensownie zareagowaa na zasadzk urzdzon w bibliotece przez wampira. - Postanowi by dla Matthew uprzejmy i nie czeka na jego odpowied. Rozmylnie uderzy swoj t bil tak, e czerwona bila potoczya si powoli do przodu i zderzya z ni. - Cholera -jkn. - Pudo. Matthew wrci do stou, wykona kilka prostych uderze i sprbowa paru karamboli. - Spotkalicie si poza bibliotek? - spyta Hamish, kiedy wampir odzyska troch pewnoci siebie. - Waciwie to nie spotykam si z ni zbyt czsto, nawet w bibliotece. Siadam w jednym kcie, a ona w drugim. Ale zabraem j na niadanie. I do Old Lodge, eby poznaa Amir. Hamish z trudem powstrzyma si od natychmiastowej reakcji. Matthew przez wiele lat utrzymywa znajomo z rnymi kobietami i nie zawozi ich do Old Lodge. A co mogo oznacza to siadanie w przeciwlegych zaktkach biblioteki? - Jeeli ona ci interesuje, to czy nie atwiej byoby siedzie w bibliotece koo niej? - To nie ona mnie interesuje! - Kij Matthew rbn w bia bil. - Chodzi o manuskrypt. Prbuj go zdoby od przeszo stu lat. A ona zwyczajnie wypenia rewers i przynieli go jej z magazynu. - W jego gosie pobrzmiewaa zawi. - Co to za manuskrypt, Matt? - Hamish stara si ze wszystkich si zachowa cierpliwo, ale ta rozmowa szybko stawaa si nie do zniesienia. Matthew cedzi informacje jak skpiec, ktry ciska w garci swoje pensy. Bystre demony uwaay za szczeglnie nieznone sytuacje, gdy miay do czynienia z istotami, ktre nie przywizyway wikszej wagi do jednostek czasu krtszych ni dekada. - To alchemiczna ksiga Eliasa Asmole'a. Diana Bishop jest cenion badaczk dziejw alchemii.

Matthew spudowa znowu, uderzajc bile za mocno. Hamish rozstawi je na nowo i w dalszym cigu zbiera punkty, podczas gdy jego przyjaciel tkwi w miejscu. W kocu zjawi si Jordan, by zakomunikowa im, e drinki czekaj na dole. - I co tam mamy na tablicy? - Hamish rzuci okiem na wypisane kred znaki. Wiedzia, e wygra, ale wypadao zapyta. Albo zaczeka, e powie mu to Matthew. - Wygrae, oczywicie. Matthew opuci pokj i jego kroki zadudniy na schodach w tempie niedostpnym zwykym ludziom. Jordan spojrza z zatroskaniem na lnice stopnie. - Wiesz, Jordan, profesor Clairmont ma trudny dzie -stwierdzi Hamish. - Na to wyglda - mrukn lokaj. - Lepiej przynie jeszcze jedn butelk czerwonego. Zapowiada si dugi wieczr. Usiedli przy drinkach w czci domu, w ktrej przyjmowano niegdy goci. Okna pokoju wychodziy na ogrd, w ktry zachowywano nadal porzdne klasyczne klomby, cho ich rozmiary byy cakowicie nieodpowiednie dla myliwskiego domku. Byy za due, pasowayby do paacu, a nie do takiego architektonicznego kaprysu. Gdy z drinkami w rku znaleli si naprzeciwko kominka, Hamish mg w kocu wedrze si do sedna tajemnicy. - Matthew, opowiedz mi o tym manuskrypcie Diany. Co on dokadnie zawiera? Przepis na stworzenie kamienia filozoficznego, ktry zamieni ow w zoto? - zapyta nieco kpicym tonem. - Instrukcj, jak sporzdzi eliksir ycia, dziki ktremu zwyky miertelnik moe si zamieni w niemierteln istot? Demon powstrzyma swoje docinki w chwili, gdy Matthew podnis oczy, eby na niego spojrze. - Chyba nie traktujesz sprawy a tak powanie? -szepn zszokowany. Kamie filozoficzny by jedynie mi-

tem, takim samym jak wity Graal czy Atlantyda. Nie mia nic wsplnego z rzeczywistoci. Poniewczasie demon uwiadomi sobie, e wampirw, demonw i czarodziejw te nie uwaa si za rzeczywiste istoty. - Czy wygldam na kogo, kogo trzymaj si arty? -spyta Matthew. - Nie. - Demon wzruszy ramionami. Matthew by zawsze przekonany, e dziki swoim naukowym umiejtnociom odkryje rdo odpornoci wampirw na mier i rozkad. Kamie filozoficzny dobrze pasowa do tych roje. - To jest zagubiona ksiga - powiedzia Matthew z ponur min. - Znam j. Podobnie jak wikszo istot o nadnaturalnej mocy, Hamish sysza rne opowieci. Jedna z nich mwia o tym, e czarodzieje ukradli wampirom cenn ksig, ktra zawieraa tajemnic niemiertelnoci. Wedug innej, to wampiry miay podwdzi czarodziejom staroytn ksig zakl, a potem j zagubiy. Niektrzy poszeptywali, e nie bya to wcale ksiga zakl, ale podrcznik omawiajcy gwne cechy wszystkich czterech gatunkw czekoksztatnych, zamieszkujcych Ziemi. Matthew mia wasne pogldy na temat moliwej zawartoci ksigi. Wyjanienie, dlaczego wampiry s tak dugowieczne, i opowieci o wczesnym okresie dziejw istot o nadnaturalnych zdolnociach i ludzi byy tylko drobn jej czstk. - Naprawd mylisz, e ten alchemiczny manuskrypt, to ta twoja ksiga? zapyta Hamish. Matthew przytakn i Hamish odetchn z westchnieniem. - Nic dziwnego, e te wiedmy plotkoway. Tylko jak odkryy, e ona wpada w rce Diany? Matthew odwrci si gwatownie. - Kto to moe wiedzie albo kogo to obchodzi? Problemy zaczy si od tego, e nie umiay trzyma jzyka za zbami.

Hamish przypomnia sobie znowu, e Matthew i jego rodzina nigdy nie lubili czarodziejw i czarownic. - Nie tylko ja podsuchaem je w niedziel. Zrobiy to take inne wampiry. A potem demony wyczuy, e dzieje si co ciekawego i... - I teraz Oksford zapeni si rnymi stworzeniami -dokoczy demon. Fatalna sprawa. Czy nie czas na pocztek semestru? No i na ludzi. Niebawem bd wraca caymi gromadami. - Sprawa wyglda jeszcze gorzej - powiedzia z mroczn min Matthew. Ten manuskrypt nie zagin tak zwyczajnie. Zosta na niego rzucony urok, a Diana go zamaa. Po czym zwrcia ksig do magazynu i nie okazuje najmniejszej ochoty, eby zamwi j znowu. A ja nie jestem jedynym, ktry czeka, a ona to zrobi. - Powiedz mi, Matthew - zapyta spitym gosem Hamish - czy ty nie osaniasz jej przypadkiem przed innymi czarownicami i czarodziejami? - Wydaje si, e ona nie uwiadamia sobie wasnej mocy. To wystawia j na zagroenie. Nie mog dopuci, eby kto mnie uprzedzi. No i eby wyrzdzili jej jak krzywd. - Matthew wyda si nagle niepokojco bezbronny. - Och, Matthew - powiedzia Hamish, krcc gow. -Nie powiniene wchodzi midzy Dian i osoby z jej krgu. Namnoysz jeszcze wicej kopotw. Poza tym - cign -adna czarownica czy czarodziej nie zajmie otwarcie wrogiej postawy wobec kogo z rodu Bishopw. Jej rodzina jest zbyt stara i zbyt wybitna. W obecnych istoty o nadnaturalnej mocy nie zabijay si ju nawzajem, a jeli, to tylko w samoobronie. W wiecie czarownic spogldao si krzywo na przypadki agresji. Matthew opowiada Hamishowi, jak to wygldao przed wiekami, gdy midzy rodami szalay krwawe wojny i wendety, a stworzenia o nadnaturalnych zdolnociach stale przycigay uwag zwykych ludzi.

- Demony s zdezorganizowane, a wampiry nie omiel si wej mi w drog. Ale nie mona ufa czarodziejom i czarownicom. - Matthew podnis si i podszed ze swoim kieliszkiem do kominka. - Zostaw w spokoju Dian Bishop - poradzi mu Hamish. - Poza tym, jeli na tym manuskrypcie ciy jaki urok, nie uda ci si go zbada. - Uda mi si, jeli ona mi pomoe - odpar Matthew pozornie swobodnym tonem. Wpatrwa si przy tym w ogie. - Posuchaj, Matthew... - Demon odezwa si gosem, jakiego uywa, gdy chcia ostrzec swoich modszych partnerw, e wchodz na grzski grunt. - Zostaw w spokoju t czarownic i manuskrypt. Wampir postawi ostronie kieliszek na obramowaniu kominka i si odwrci. - Nie sdz, ebym mg to zrobi. Ja... ja jej akn. -Wymawiajc to sowo, poczu rosncy gd krwi. Gdy ten gd skupia si na jakim obiekcie i stawa si natarczywy, jak w tym momencie, nie moga go zaspokoi pierwsza lepsza krew. Jego organizm domaga si czego bardziej konkretnego. Gdyby tylko mg jej posmakowa, posmakowa krwi Diany, zaspokoiby gd i bolesne aknienie by ustpio. Hamish przyjrza si napitym ramionom wampira. Nie by zaskoczony tym wyznaniem. Wampiry poday innych stworze bardziej ni kogokolwiek albo czegokolwiek innego, poniewa pragny si z nimi poczy, a ich aknienie brao si z podania. Hamish podejrzewa, e Matthew -mimo jego poprzednich gorcych zapewnie, e nie moe trafi na kogokolwiek, kto by obudzi w nim tego rodzaju uczucie wreszcie chcia znale sobie partnerk. - W takim razie prawdziwy problem, z jakim masz w tej chwili do czynienia, to nie czarownice i nie Diana. Z pewnoci nie jest nim take jaki stary manuskrypt, ktry zawiera lub nie odpowiedzi na twoje pytania. -

Hamish zawiesi gos, eby wampir mg zastanowi si nad jego sowami, i dopiero wtedy dokoczy myl. - Zdajesz sobie spraw, e na ni polujesz? Wampir odetchn z ulg zadowolony, e te sowa zostay gono wypowiedziane. - Wiem. Wszedem do niej przez okno, gdy spaa. ledziem j podczas biegania. Diana opiera si prbom udzielenia jej pomocy, i im mocniej to robi, tym wiksze odczuwam aknienie. - By tak zakopotany, e Hamish zagryz wargi, eby nie wybuchn miechem. Zazwyczaj kobiety jego przyjaciela nie stawiay mu oporu. Robiy, co im mwi, olnione jego urod i osobistym urokiem. Nic dziwnego, e go to fascynowao. - Ale ja nie potrzebuj krwi Diany, przynajmniej w sensie fizycznym. Nie ulegn temu aknieniu. Przebywanie z ni nie powinno stanowi problemu. - Matthew nagle zmarszczy brwi. - Co ja wygaduj? Nie moemy przebywa ze sob. Zwrcimy na siebie uwag. - Niekoniecznie. Ja i ty spdzilimy razem sporo czasu i aden z nas nie mia z tego powodu kopotw - zauway Hamish. W pierwszych latach przyjani obaj usiowali ukry swoje rnice przed ciekawskimi oczami. Kady z nich by wystarczajco byskotliwy, eby przycign uwag ludzi. Gdy byli razem, na przykad pochylajc ciemne czupryny, eby opowiedzie sobie jaki dowcip przy obiedzie albo siedzc na dziedzicu we wczesnych godzinach ranka z oprnionymi butelkami szampana u stp, nie mona byo ich nie zauway. - To nie to samo, wiesz o tym - rzuci niecierpliwie Matthew. - No... tak, zapomniaem o czym - zareagowa nerwowo Hamish. Nikogo nie obchodzi, co robi demony. Ale wampir i czarownica? To interesujce. Oboje naleycie do tych istot, ktre rzeczywicie licz si na tym wiecie.

- Hamish! - zaprotestowa Matthew. - Wiesz, e nie traktuj tego w taki sposb. - Masz typow dla wampirw pogard dla demonw, Matthew. Mgbym doda, e i dla czarownic. Zanim wemiesz t czarownic do ka, zastanw si dobrze nad swoimi odczuciami wobec innych stworze. - Nie zamierzam bra Diany do ka - owiadczy kwanym tonem Matthew. - Kolacja na stole, sir. - Od pewnego czasu w drzwiach sta niezauwaony przez adnego z nich Jordan. - Dziki Bogu - rzek z ulg Hamish, podnoszc si z fotela. atwiej mu szo z wampirem, gdy dzieli on swoj uwag midzy rozmow a co innego, cokolwiek. Usiadszy w jadalni przy kocu duego stou, ktry by zaprojektowany do obsuenia domowych przyj dla wikszej liczby goci, Hamish zabra si do pierwszego z kilku da, podczas gdy Matthew bawi si yk od zupy, czekajc, a jedzenie wystygnie. Wampir pochyli si nad waz i powcha. - Grzyby i sherry? - zapyta. - Tak. Jordan chcia sprbowa czego nowego, a e wrd skadnikw nie byo nic, co mgby zakwestionowa, pozwoliem mu na to. Matthew nie miewa zwykle adnych dodatkowych wymaga w odniesieniu do tego, co podawano w Cadzow Lodge, ale Jordan by prawdziwym czarodziejem w przyrzdzaniu zup, a Hamish nie lubi ani samotnie jada, ani popija. - Przepraszam ci - powiedzia Matthew, przygldajc si zajadajcemu przyjacielowi. - Przyjmuj twoje przeprosiny, Matt. - Hamish podnis do ust yk zupy. - Ale nie wyobraasz sobie, jak trudno jest pogodzi si z tym, e si jest demonem albo czarodziejem. Z wampirami sprawa jest ustalona i bezsporna. Nie

jeste wampirem, a potem nim si stajesz. adnego problemu, adnego miejsca na wtpliwoci. A wszyscy pozostali musz czeka, patrze i si dziwi. Z tego powodu wasza wampirza wyszo nad nami jest dwa razy trudniejsza do zniesienia. Matthew obraca w palcach trzonek yki jak paeczk. - Czarodzieje i czarownice wiedz, e nimi s. Pod tym wzgldem s zupenie niepodobni do demonw - powiedzia, marszczc brwi. Hamish odoy z haasem yk i wychyli wino ze swego kieliszka. - Wiesz cakiem dobrze, e posiadanie czarodzieja czy wiedmy za ojca lub matk nie daje adnej gwarancji. Moe si okaza, e jeste zupenie normalny. Albo moesz wywoa poar swojego dziecinnego eczka. Nie wiadomo, czy ani kiedy i jak twoje moce si ujawni. - W przeciwiestwie do Matthew mia znajom, ktra bya czarownic. Janin zjamowaa si jego wosami, ktre nigdy nie wyglday lepiej, i przyrzdzaa wasny pyn do wcierania w skr, ktry by naprawd cudowny. Podejrzewa, e uywa do tego swojej magii. - Ale te nie wyskakuj one nagle, jak diabe z pudeka - upiera si Matthew. Nabra troch zupy na yk i koysa ni lekko, eby jeszcze bardziej wystyga. - Diana moe si oprze na kilkusteletniej historii swojego rodziny. Nie przypomina to w niczym tego, czego ty dowiadczye jako nastolatek. - By to dla mnie gorcy okres - przyzna Hamish, wspominajc pewne przeycia z lat, w ktrych stawa si dojrzaym demonem. Kiedy mia dwanacie lat, jego ycie ulego radykalnej odmianie w cigu jednego popoudnia. Podczas dugiej szkockiej jesieni zda sobie spraw, e jest bystrzejszy ni jego nauczyciele. Co takiego podejrzewa u siebie wikszo dzieci dochodzcych do tego wieku, ale Hamish mia

co do tego gboko niepokojc pewno. Zareagowa na ni, udajc chorob, eby opuszcza szkolne zajcia, a kiedy ta sztuczka przestaa dziaa, stara si odrabia szkolne zadania najszybciej, jak tylko mg, odrzucajc przy tym wszelkie pretensje do normalnoci. Zdesperowany nauczyciel posa po kogo z wydziau matematycznego na uniwersytecie, eby oceni kopotliwe zdolnoci Hamisha, ktry w par chwil rozwizywa zadania zajmujce jego szkolnym kolegom tydzie lub wicej. Spojrzawszy na maego Hamisha Osborne'a, Jack Watson, mody demon z uniwersytetu w Glasgow o rudych wosach i byszczcych niebieskich oczach, nabra podejrze, e chopiec te moe by demonem. Podda go formalnym prbom, ktre w sposb namacalny dowiody, e Hamish ma cudowne matematyczne talenty, a jego umys nie mieci si w parametrach normalnoci. Watson zaprosi go do udziau w zajciach uniwersyteckich. Wyjani te dyrektorowi szkoy, e dziecka tego nie powinno si umieszcza w normalnej szkolnej klasie, gdy grozi to, e stanie si podpalaczem lub kim rwnie destruktywnym. Nastpnie Watson zoy wizyt w skromnym domu Osborne'w i wyjani zdziwionej rodzinie, jak funkcjonuje wiat i jakiego rodzaju stworzenia na nim yj. Percy Osborne, ktry pochodzi z lojalnej prezbiteriaskiej rodziny, nie dopuszcza myli, e wiat moe by zaludniony wiksz liczb nadnaturalnych i niezwykych istot, dopki ona nie zwrcia mu uwagi na to, e skoro zaszczepiono mu wiar w czarownice, to dlaczego nie miaby uwierzy take w demony i wampiry? Hamish si rozpaka, uwiadamiajc sobie z ulg, e nie bdzie si ju czu tak cakowicie osamotniony. Matka przytulia go serdecznie i powiedziaa mu, e zawsze uwaaa go za wyjtkowe dziecko. Podczas gdy Watson siedzia cigle przed ich elektrycznym kominkiem, pijc herbat z jej mem i synem, Jessica

Osborne postanowia skorzysta z okazji i poruszy inne aspekty charakteru Hamisha, ktre mogy wskazywa na jego odmienno. Przy czekoladowych biszkoptach podzielia si z synem swoim przekonaniem, e nie zechce si on oeni z mieszkajc po ssiedzku dziewczynk, ktra bya nim zauroczona. Gdy Hamisha cigno nie do niej, ale do jej starszego brata, mocno zbudowanego pitnastoletniego chopca, ktry potrafi kopn pik dalej ni ktrykolwiek z okolicznych modziecw. Odkrycie to w najmniejszym stopniu nie zaskoczyo ani nie poirytowao ani Percy'ego, ani Jacka. - Mimo wszystko - powiedzia Matthew, przeknwszy pierwszy yk letniej zupy - caa rodzina Diany musiaa mie pewno, e ona bdzie czarownic... I Diana ni jest bez wzgldu na to, czy korzysta z magii, czy nie. - Jestem pewien, e byo to dla niej rwnie kopotliwe, jak przebywanie w gromadzie niewiadomych niczego ludzi. Moesz sobie wyobrazi, jakie naciski musiaa znosi? By nie wspomnie o nieznonym poczuciu, e nie ma wpywu na wasne ycie? - Hamish si wzdrygn. - Wolabym lep niewiedz. - Jak to wygldao - zapyta z wahaniem Matthew - pierwszego dnia, kiedy si obudzie, majc wiadomo, e jeste demonem? - Normalnie nigdy nie zadaby tak intymnego pytania. - Jakbym si urodzi na nowo - odpar Hamish. - Uczucie to byo pod kadym wzgldem tak potne i oszaamiajce jak to, ktre ogarnia ci, kiedy budzisz si, aknc krwi i syszc, jak ronie trawa, jedno dbo po drugim. Wszystko wygldao inaczej. Wszystko wywoywao inne wraenia. Przez wikszo czasu umiechaem si jak gupek, ktry wygra na loterii, a reszt spdzaem w moim pokoju i pakaem. Ale nie sdz, ebym w to uwierzy - wiesz, uwierzy naprawd - do czasu, jak przemycie mnie do szpitala.

Kiedy zostali przyjacimi, Matthew obdarowa Hamisha pierwszym prezentem, ktrym bya butelka Kruga i wycieczka do kliniki Johna Radcliffe'a. Matthew podda tam Hamisha badaniu mzgu metod rezonansu magnetycznego, zadajc mu przy tym mnstwo pyta. Nastpnie porwnali wyniki Hamisha z wynikami zatrudnionego w klinice wybitnego chirurga mzgowego, popijajc przy tym szampana. Demon cigle mia na sobie chirurgiczny fartuch. Prosi Matthew o kilkakrotne odtworzenie obrazw tomograficznych i przyglda si zafascynowany, jak jego mzg rozwieca si niczym automat do gry ju podczas odpowiadania na najprostsze pytania. Nigdy przedtem ani potem nie otrzyma lepszego urodzinowego prezentu. - Z tego, co mi powiedziae, wynika, e Diana jest tam, gdzie ja byem przed badaniami tomograficznymi -powiedzia Hamish. - Wie, e jest czarownic. Ale cigle czuje si tak, jakby prowadzia ywot kamczuchy. - Bo Diana prowadzi ywot kamczuchy - mrukn Matthew, poykajc nastpny yk zupy. - Udaje, e jest zwyk kobiet. - Czy nie byoby ciekawe dowiedzie si, dlaczego to robi? A co waniejsze, jak ty z ni wytrzymujesz? Nie znosisz kamstw. Matthew zamyli si, ale nie odpowiedzia. - Jest co jeszcze - cign Hamish. - Jak na kogo, kto tak bardzo nie lubi kamstw, ty sam masz mnstwo sekretw. Jeli z jakiegokolwiek powodu potrzebujesz tej czarownicy, bdziesz musia zdoby jej zaufanie. A jedyn drog do tego jest mwienie jej rzeczy, ktre wolaby przed ni ukry. Ona rozbudzia twoje instynkty ochronne, a ty bdziesz musia je pokona. Podczas gdy Matthew zastanawia si nad swoj sytuacj, Hamish przenis temat rozmowy na ostatnie wypadki

w City i posunicia rzdu. Wampir uspokaja si coraz bardziej zaintrygowany zawiociami finasw i polityki. - Przypuszczam, e syszae o morderstwach w Westminsterze powiedzia Hamish, gdy Matthew by ju zupenie rozluniony. - Syszaem. Kto powinien pooy temu kres. - Ty? - spyta Hamish. - To nie jest moja sprawa... przynajmniej na razie. Hamish wiedzia, e Matthew ma teori na temat tych morderstw, zwizan z jego badaniami naukowymi. - Nadal uwaasz, e te morderstwa s znakiem wymierania wampirw? - Tak - odpar Matthew. Matthew by przekonany, e istoty o nadnaturalnych zdolnociach powoli gin. Z pocztku Hamish odrzuci hipotez przyjaciela, teraz jednak zaczyna uwaa, e Matthew moe mie suszno. Powrcili do mniej denerwujcych tematw, a po kolacji udali si na gr. Demon podzieli jeden ze zbdnych pokojw gocinnych na salonik i sypialni. W saloniku dominowaa wielka szachownica z rzebionymi figurami z koci soniowej i hebanu, ktre zgodnie z wszelkimi reguami powinny znajdowa si raczej pod ochronnym szkem jakiego muzeum ni w przewiewnym domku myliwskim. Podobnie jak tamto badanie, komplet szachw by prezentem od przyjaciela. Ich przyja pogbia si dziki dugim wieczornym godzinom, spdzanym na grze w szachy i rozmowie o sprawach zawodowych. Pewnego wieczoru Matthew zacz opowiada mu o swoich dawnych wyczynach. Obecnie niewiele byo dotyczcych go spraw, o ktrych demon by nie wiedzia, i wampir by jedynym stworzeniam, jakie Hamish kiedykolwiek spotka, ktre nie bao si jego potnego intelektu.

Hamish, jak to byo w jego zwyczaju, usiad za czarnymi figurami. - Czy dokoczylimy nasz ostatni parti? - spyta Matthew, udajc zaskoczenie na widok rwno ustawionych figur na szachownicy. - Tak. Ty wygrae - odpowiedzia krtko Hamish, przywoujc na twarz przyjaciela jeden z rzadkich szerokich umiechw. Zaczli przestawia swoje figury. Matthew zastanawia si nad ruchami, a Hamish porusza je szybko i zdecydowanie, gdy przychodzia jego kolej. Nie byo adnych odgosw z wyjtkiem trzaskania ognia i tykania zegara. Po godzinie gry Hamish przeszed do kocowego stadium swojego planu. - Mam pytanie. - Zada je ostronie, czekajc, a przyjaciel wykona swj nastpny ruch. - Pragniesz tej wiedmy dla niej samej, czy ze wzgldu na jej moc nad tym manuskryptem? - Nie zaley mi na jej mocy! - wybuchn Matthew, robic bdny ruch wie, ktr Hamish prdko zdoby. Pochyli gow, przyjmujc poz, ktra bardziej ni kiedykolwiek upodobnia go do renesansowego anioa medytujcego nad jak niebiask tajemnic. - Sam nie wiem, czego chc. Hamish siedzia najspokojniej, jak tylko mg. - Myl, e wiesz, Matt. Matthew zrobi ruch pionem i nie odpowiedzia. - Inne stworzenia z Oksfordu - cign Hamish - szybko si dowiedz, jeli ju tego nie zrobiy, e interesuje ci co wicej ni ta stara ksiga. Co chcesz ostatecznie osign? - Nie wiem - szepn wampir. - Co ci interesuje? Mio? Posmakowanie jej krwi? Zrobienie z niej kogo takiego jak ty? Matthew warkn opryskliwie.

- Bardzo poruszajce - powiedzia Hamish znudzonym tonem. - Jest mnstwo rzeczy, ktrych w tym wszystkim nie rozumiem, ale s trzy, co do ktrych mam pewno -stwierdzi z emfaz Matthew, sigajc po kieliszek z winem stojcy koo jego ng na pododze. - Nie poddam si aknieniu jej krwi. Nie chc kontrolowa jej mocy. I z pewnoci nie pragn zrobi z niej wampira. - Skwitowa t myl wzruszeniem ramion. - W takim razie pozostaje mio. Masz odpowied. Teraz ju wiesz, czego chcesz. Matthew przekn yk wina. - Chc czego, czego nie powinienem chcie, i pragn kogo, kogo nigdy nie bd mia. - Nie obawiasz si, e mgby j zrani? - spyta agodnie Hamish. - Ju wczeniej zadawae si z ciepokrwis-tymi kobietami i nigdy nie skrzywdzie adnej z nich. Gruby krysztaowy kielich w rku wampira rozpad si na dwie poowy. Czarka potoczya si po pododze i czerwone wino rozlao si na dywanie. Hamisz zobaczy bysk sproszkowanego szka midzy wskazujcym palcem a kciukiem wampira. - Och, Matt. Dlaczego mi nie powiedziae? - Hamish zapanowa nad wyrazem swej twarzy, nie okazujc najmniejszej reakcji. - Uwaasz, e mogem to zrobi? - Matthew spojrza na swoje donie i roztar okruchy czubkami palcw, a zamieniy si w lnic, ciemnoczerwon mieszanin szka i krwi. - Wiesz, zawsze zbytnio we mnie wierzye. - Co to bya za kobieta? - Miaa na imi Eleanor. - Matthew zajkn si, wymawiajc jej imi. Przetar oczy wierzchem doni, starajc si bezskutecznie usun obraz jej twarzy ze swej pamici. - Mj brat i ja walczylimy ze sob. Nie pamitam

ju nawet, o co poszo. Ale chciaem go wwczas unicestwi goymi rkami. Eleanor prbowaa przywoa mnie do rozsdku. Stana midzy nami i... - Gos wampira si zaama. Obj domi gow, nie kopoczc si otarciem krwawych resztek ze swych ju uleczonych palcw. - Tak bardzo j kochaem. I j zabiem. - Kiedy to si stao? - spyta szeptem Hamish. Matthew opuci rce, obracajc je tak, eby przyjrze si dugim silnym palcom. - Przed wiekami. Wczoraj. Jakie to ma znaczenie? -zapyta z waciwym wampirom lekcewacym stosunkiem do przemijajcego czasu. - Ma, i to olbrzymie. Jeli popenie ten bd, gdy bye wieo upieczonym wampirem i nie panowae nad swoimi instynktami i godem krwi. - Aha. Wic powinno si liczy i to, e nieco ponad sto lat temu zabiem te inn kobiet, Cecili Martin. Nie byem wtedy wieo upieczonym wampirem. - Matthew wsta ze swego krzesa i podszed do okna. Chcia zanurzy si w czerni nocy i znikn, eby nie oglda przeraenia w oczach Hamisha. - Byy jeszcze inne? - spyta ostrym tonem Hamish. Matthew pokrci gow. - Wystarcz te dwie. Nie moe by trzeciej. W adnym wypadku. - Opowiedz mi o Cecilii - poprosi Hamish, pochylajc si na krzele. - Bya on bankiera - odpar z ociganiem Matthew. - Zobaczyem j w operze i poddaem si jej urokowi. W tamtym czasie wszyscy w Paryu byli oczarowani onami innych. - Narysowa palcem zarys kobiecej twarzy na szklanej tafli okna. - Nie miaem zych zamiarw. Chciaem tylko jej posmakowa. Tego wieczoru poszedem do jej domu. Ale gdy zaczem, nie mogem si zatrzyma. Nie

mogem te pozwoli, eby umara - bya moja i nigdy bym z niej nie zrezygnowa. Ledwie zdyem zaprzesta w por wysysania jej krwi. Dieu, jak ona nienawidzia myli, e odtd bdzie wampirem. Zanim zdyem j powstrzyma, Cecilia wesza do palcego si domu. Hamish zmarszczy brwi. - Wic nie ty j zabie, Matt. Zrobia to sama. - Piem jej krew, a znalaza si na granicy mierci, wic zmusiem j do napicia si mojej krwi i zamieniem j w wampirzyc bez jej zezwolenia, kierujc si egoizmem i strachem - powiedzia gwatownie. - Wic jak mona mwi, e jej nie zabiem? Zabraem jej ycie, jej tosamo, jej witaln si. To jest mier, Hamish. - Dlaczego ukrywae to przede mn? - Hamish stara si nie myle o tym, e tych postpkw dopuci si jego najlepszy przyjaciel, ale nie byo to atwe. - Nawet wampiry odczuwaj wstyd - odpar z naciskiem Matthew. Nienawidz siebie... i mam powody... Za to, co zrobiem tym kobietom. - Dlatego musisz skoczy z ukrywaniem swoich sekretw, Matt. One zniszcz ci od rodka. - Hamish zamyli si nad tym, co chcia powiedzie, a potem podj: - Nie wybrae si do Eleanor i Cecilii, eby je zabi. Nie jeste morderc. Matthew opar koniuszki palcw na pomalowanej na biao ramie okna i przycisn czoo do chodnej szyby. Kiedy zacz mwi, jego gos by paski i martwy. - Nie, jestem potworem. Eleanor mi wybaczya. Cecilia tego nie zrobia. - Nie jeste potworem - zaprzeczy Hamish zmartwiony tonem gosu przyjaciela. - Moe i nie, ale jestem niebezpieczny. - Odwrci si i spojrza na Hamisha. - Zwaszcza, gdy jestem przy Dianie. Nawet Eleanor nie budzia we mnie takich odczu. -Ju na sam myl o Dianie poczu znowu aknienie i ucisk

w sercu, ktry zacz si rozprzestrzenia ku doowi. Twarz pociemniaa mu z wysiku, eby nad tym zapanowa. - Wracaj i dokocz t parti - rzuci szorstkim tonem Hamish. - Moe bym ju pojecha... - powiedzia niepewnie Matthew. - Nie musisz przyjmowa mnie pod swoim dachem. - Nie bd idiot - odpar z miejsca Hamish. - Nigdzie nie pojedziesz. Matthew usiad. - Nie rozumiem, jak moesz znie moje towarzystwo, wiedzc o Eleanor i Cecilii - odezwa si po duszej chwili. - Nie jestem w stanie wyobrazi sobie, Matthew, co musiaby zrobi, ebym ci znienawidzi. Kocham ci jak brata i bd kocha do ostatniego tchu. - Dzikuj ci - odpar wampir z pospn min. - Postaram si na to zasuy. - Nie myl o tym. Popatrz, co ci grozi - burkn Hamish. - Za chwil stracisz goca. Wampir i demon z trudem skupili swoj uwag na szachownicy. Wci jeszcze grali, gdy wczesnym rankiem zjawi si Jordan, niosc kaw dla Hamisha i butelk porto dla Matthew. Lokaj bez sowa pozbiera odamki kieliszka, po czym Hamish odesa go do ka. Po odejciu Jordana Hamish przyjrza si szachownicy i wykona ostatni ruch. - Szach-mat. Matthew odetchn ciko i opar si gbiej na krzele, przypatrujc si figurom. Jego krlowa staa w otoczeniu wasnych figur - pionw, skoczka i wiey. Po drugiej stronie szachownicy samotny krl dosta mata od skromnego czarnego piona. Gra bya skoczona, przegra. - W tej grze chodzi o co wicej ni osanianie krlowej - stwierdzi Hamish. - Dlaczego tak ci trudno zapamita, e to krl jest figur, ktr trzeba chroni?

- Krl zwyczajnie tkwi w miejscu, poruszajc si przy kadym ruchu o jedno pole. A krlowa moe porusza si tak swobodnie. Myl, e wolabym raczej przegra ni pozbawi j tej wolnoci. Przez chwil Hamish zastanawia si, czy jego przyjaciel mwi o figurze na szachownicy, czy o Dianie. - Matt, czy ona jest warta tej ceny? - zapyta cicho. - Tak - odpar bez wahania Matthew, sigajc palcami po bia krlow. - Tak mylaem. Nie czujesz tego w tej chwili, ale jeste szczliwy, e j w kocu odnalaze. Oczy wampira zawieciy, a jego usta wykrzywiy si w umiechu. - Ale czy ona wygraa szczliwy los? Czy to dla niej dobrze, e staa si przedmiotem zakusw takiej istoty jak ja? - To zaley wycznie od ciebie. Tylko pamitaj, adnych tajemnic. adnych, jeli j kochasz. Matthew spojrza w pogodn twarz swojej krlowej, jego palce zamkny si w ochronnym gecie wok maej rzebionej figurki. Trzyma j cigle, gdy wstao soce, dugo po tym, jak Hamish poszed spa.

R OZDZIA 10 Otworzyam drzwi mojego mieszkania, prbujc cigle otrzsn si z chodu, jaki spojrzenie Matthew pozostawio na moich ramionach. Automatyczna sekretarka przywitaa mnie miganiem czerwonej liczby 13". Dziewi do-

datkowych wiadomoci uzbierao si w poczcie gosowej mojej komrki. Wszystkie byy od Sarah i oddaway jej coraz wiksze zaniepokojenie tym, co mogo dzia si w Oksfordzie, a co ona wyczuwaa swoim szstym zmysem. Nie czujc si na siach, eby stawi czoo moim wszechwiedzcym, a nazbyt domylnym ciotkom, wyciszyam sygna automatycznej sekretarki, wyczyam dzwonki w obu telefonach i znuona wgramoliam si do ka. Gdy nastpnego ranka mijaam portierni, eby pobiega, Fred pomacha mi plikiem listw. - Odbior je pniej - zawoaam. Unis kciuk na znak, e zrozumia. Moje stopy dudniy po znajomych ciekach prowadzcych przez pola i bagna po pnocnej stronie miasta. Fizyczny wysiek pomaga mi utrzyma na dystans zarwno poczucie winy, e nie oddzwoniam do moich ciotek, jak i wspomnienie chodnej twarzy Matthew. Wrciwszy do college'u odebraam listy i wrzuciam je do kosza na mieci. Potem odsunam nieuchronny telefon do domu, oddajc si weekendowym rytuaom: gotowaniem jajka, parzeniem herbaty, przygotowywaniem bielizny do prania i sprztaniem stosw papierzysk, ktre zalegay dosownie wszdzie. Te nieproduktywne zajcia wypeniy mi wiksz cz poranka, po czym pozostao mi tylko wykona dugo odkadany telefon. Wprawdzie za oceanem byo jeszcze wczenie, ale z pewnoci nikt nie lea ju w ku. - Co ty sobie waciwie wyobraasz, Diano? - spytaa na powitanie Sarah. - Dzie dobry, Sarah. - Zapadam si w fotel koo nieczynnego kominka i skrzyowaam nogi na pobliskiej pce. Wszystko wskazywao, e potrwa to chwil. - To nie jest dobry dzie - rzucia opryskliwie Sarah. -Wychodziymy z siebie. Co si dzieje? Em podniosa suchawk drugiego telefonu.

- Witaj, Em - powiedziaam, zdejmujc jedn nog z drugiej. Miaam ju pewno, e ta chwila bdzie bardzo duga. - Czy ten wampir nadal ci nachodzi? - spytaa niespokojnym tonem Em. - Niezupenie. - Wiemy, e przez cay czas miaa wok siebie wampiry i demony wtrcia nierpliwie moja ciotka. - Stracia rozum, czy te dzieje si co naprawd gronego? - Nie straciam rozumu, i nie dzieje si nic zego. - To drugie stwierdzenie byo kamstwem, ale skrzyowaam palce z nadziej, e mi si upiecze. - Naprawd mylisz, e uda ci si nas nabra? Nie wolno ci okamywa czarownic! - wykrzykna Sarah. - Nie rb tego, Diano. Mj may plan si rozsypa. - Pozwl jej mwi, Sarah - wtrcia si Em. - Pamitasz, postanowiymy zaufa Dianie i przyj, e bdzie podejmowaa suszne decyzje. Nastpia cisza, ktra daa mi do zrozumienia, e musiao doj do kontrowersji na tym tle. Sarah nabraa ju powietrza do puc, ale Em j ubiega. - Gdzie bya wczoraj wieczorem? - Na zajciach jogi. - Nie byo sposobu, eby wywin si od tego badania, ale miaam t przewag, e mogam dawa krtkie i rzeczowe odpowiedzi. - Jogi? - spytaa z niedowierzaniem Sarah. - Co ci skusio, eby wiczy jog razem z tymi stworzeniami? Wiesz, jak grone jest zadawanie si z wampirami i demonami. - Lekcj prowadzia czarownica! - zaczam uraonym tonem, widzc przed sob pogodn, mi twarz Amiry. - Czy te zajcia jogi to by jego pomys? - spytaa Em. - Tak. Odbyy si w domu Clairmonta.

Sarah burkna co z odraz. - Mwiam ci, e to on - mrukna Em do mojej cioci. Nastpne sowa skierowaa do mnie. - Widz wampira, ktry stoi midzy tob a... czym innym. Nie jestem pewna, co to jest. - A ja stale ci powtarzam, Emily Mather, e to nonsens. Wampiry nie osaniaj czarownic - zapewnia j Sarah szorstkim, stanowczym tonem. - Ale on to wanie robi - wyjaniam. - Co? - spytaa Em. Sarah wydaa okrzyk zgrozy. - Robi to od wielu dni. - Zagryzam warg niepewna, jak im przedstawi ca t histori. - Co si wydarzyo w bibliotece. Zamwiam manuskrypt i okazao si, e jest zaczarowany. Na chwil zapada cisza. - Zaczarowana ksika? - Gos Sarah pobrzmiewa ciekawoci. - By to moe zbir zakl? - Sarah bya specjalistk od zakl, a jej najcenniejszym skarbem bya stara ksiga magicznych formuek, ktra przechodzia z pokolenia na pokolenie w rodzinie Bishopw. - Nie sdz - odparam. - Byy w niej tylko alchemiczne ilustracje. - Co jeszcze? - Moja ciotka wiedziaa, e w zaczarowanych ksigach to, co wida, to dopiero pocztek. - Kto rzuci urok na tekst manuskryptu. By on uoony jakby warstwami, jedna na drugiej, a pod powierzchni migotay niewyrane linijki pisma. Po drugiej stronie oceanu Sarah odstawia z haasem kubek z kaw. - Czy to zdarzyo si przed czy po pojawieniu si Clairmonta? - Przed - szepnam. - I nie przyszo ci do gowy, e warto o tym wspomnie, kiedy mwia nam o spotkaniu z tym wampirem? - Sarah

nie ukrywaa zoci. - Na bogini, twoj patronk, Diano, ty potrafisz by taka lekkomylna. W jaki sposb zaczarowano t ksik? Nie mw mi, e nie wiesz. - Wydzielaa dziwny zapach. Pachniaa czym... niedobrym. Z pocztku nie mogam otworzy okadki. Ale pooyam na niej do. - Odwrciam do na moich kolanach, przypominajc sobie wraenie nagego nawizania kontaktu z manuskryptem, niemal oczekujc, e zobacz lnienie, o ktrym wspomina Matthew. - I co? - spytaa Sarah. - Poczuam mrowienie w doni, potem usyszaam westchnienie i... jej napicie ustpio. Czuam to, przez skr i drewniane okadki. - Jak zdoaa zdj z niej urok? Wypowiedziaa jakie sowa? Co przy tym mylaa? - Sarah nie bya ju w stanie pohamowa ciekawoci. - Nie signam po adne czary, Sarah. Chciaam tylko obejrze t ksig pod ktem moich bada i pooyam na niej pasko do, to wszystko. Wziam gboki oddech. -Gdy ju j otworzyam, sporzdziam troch notatek, a potem zamknam j i zwrciam do magazynu. - Zwrcia j? - Odezwa si gony trzask, gdy aparat, z ktrego rozmawiaa Sarah, spad na podog. Zamrugaam i odsunam komrk od ucha, ale wci dochodzi mnie barwny jzyk cioci. - Diana? - odezwaa si cicho Em. - Jeste tam? - Jestem, sucham - odparam ostrym tonem. - Diano Bishop, chyba wiesz, co robisz? - powiedziaa z wyrzutem Sarah. - Jak moga zwrci co magicznego, czego w peni nie zrozumiaa? Moja ciocia uczya mnie, jak rozpoznawa magiczne i zaczarowane przedmioty i jak z nimi postpowa. Naleao unika dotykania ich i poruszania nimi, zanim si nie odkryo, jak dziaa ich magia. Zaklcia mogy odznacza

si wielk subtelnoci, a wiele z nich miao w sobie mechanizmy zabezpieczajce. - A co miaam zrobi, Sarah? - Ton mojego gosu wskazywa, e zamierzam przej do obrony. - Nie opuszcza biblioteki, a ty obejrzysz t ksig? To byo w pitek wieczorem. Chciaam i ju do domu. - Co si wydarzyo, jak ju j zwrcia? - spytaa przez zacinite usta Sarah. - Odniosam wraenie, jakby na chwil w powietrzu zawiso co dziwnego - przyznaam. - Moe nawet poczuam, e biblioteka si wzdrygna. - Oddaa manuskrypt i zaklcie odyo - zawyrokowaa Sarah, wypowiadajc znowu brzydkie sowo. - Niewiele czarownic i czarodziejw jest w stanie rzuci urok, ktry automatycznie odywa, gdy kto go zamie. Nie masz do czynienia z amatorem. - To jest ta energia, ktra przycigna ich wszystkich do Oksfordu powiedziaam w nagym olnieniu. - Nie chodzi o to, e otworzyam ten manuskrypt. Istotne byo przywrcenie uroku. I nie chodzi o stworzenia, z ktrymi byam na zajciach jogi. Wampiry i demony krc si wok mnie w Bibliotece Bodlejaskiej. Clairmont przyszed tam w poniedziaek wieczorem, bo usysza rozmow dwch czarownic na temat manuskryptu i mia nadziej, e uda mu si na niego zerkn. A we wtorek w bibliotece roio si ju od nich. - No wanie - westchna Sarah. - Nie minie miesic, jak demony zaczn si pokazywa w Madison i rozglda za tob. - Musz tam by jakie czarownice, do ktrych mogaby zwrci si o pomoc. - Em staraa si mwi obojtnym tonem, ale wyczuwaam jej zaniepokojenie. - S tu czarownice - odpowiedziaam niepewnie -ale ani myl mi pomaga. Jaki czarodziej w brzowej

marynarce z tweedu prbowa si wedrze si do mojej gowy. Gdyby nie Matthew, mogo mu si to uda. - Te wampir wszed midzy ciebie a czarodzieja? - Em bya wyranie przeraona. - Tego si nie robi. Nigdy nie wchodzi si midzy czarodziejw czy czarownice, jeli si nie jest jednym z nas. - Powinnycie by mu wdziczne! - By moe nie miaam ju ochoty sucha wykadw Clairmonta ani jada niada w jego towarzystwie, ale ten wampir zasuy sobie na moj wdziczno. - Gdyby go tam nie byo, nie wiem, co mogo si wydarzy. Nigdy dotd aden czarodziej nie zachowywa si wobec mnie tak... natrtnie. - By moe powinna wyjecha na jaki czas z Oksfordu - zasugerowaa Em. - Nie zamierzam wyjeda tylko dlatego, e w miecie jest jaki le wychowany czarodziej. Em i Sarah poszeptay co do siebie, trzymajc w rkach suchawki. - Ta sprawa nie podoba mi si ani troch - powiedziaa w kocu ciotka tonem, ktry sugerowa, e wiat wali si w gruzy. - Zaczarowane ksigi? Demony, ktre ci ledz? Wampiry, ktre zabieraj ci na zajcia jogi? Czarodzieje, ktrzy gro komu z rodziny Bishopw? Czarownice powinny unika rozgosu, Diano. W kocu nawet zwykli ludzie zorientuj si, e dzieje si co dziwnego. - Jeli pozostaniesz w Oksfordzie, musisz zadba, eby nie rzuca si za bardzo w oczy - agodzia Em. - Gdyby znalaza si w sytuacji nie do wytrzymania, nie zrobisz nic zego, jeli wrcisz na jaki czas do domu i zaczekasz, a si tam uspokoi. Ten manuskrypt nie jest ci ju potrzebny. Moe i oni przestan si nim interesowa. adna z nas nie wierzya, e to moe nastpi. - Nie mam zamiaru std ucieka. - To nie byaby ucieczka - zaprotestowaa Em.

- Byaby. - Poza tym nie zamierzaam okazywa cienia tchrzostwa, dopki w pobliu by Matthew Clairmont. - On nie moe by przy tobie przez cay dzie, kochanie - powiedziaa Em, syszc moje niewypowiedziane myli. - Ja te tak uwaam - dodaa mrocznym tonem Sarah. - Nie potrzebuj pomocy Clairmonta. Jestem w stanie sama zatroszczy si o siebie - odparam. - Diano, ten wampir nie osania ci z dobroci serca -stwierdzia Em. Zaley mu na czym, co wie si z tob. Musisz si domyli, co to jest. - By moe interesuje si alchemi. Lub jest po prostu znudzony. - Wampiry nie popadaj w znudzenie - zauwaya szorstkim tonem Sarah - a przynajmniej nie wtedy, gdy czuj koo siebie krew czarownicy. Nie byo rady na uprzedzenia mojej ciotki. Kusio mnie, eby jej powiedzie o seansie jogi, podczas ktrego przez przeszo godzin czuam si cudownie wolna od strachu przed innymi istotami. Ale nie miao to sensu. - Wystarczy na dzi - przerwaam stanowczo. - Matthew Clairmont nie zbliy si do mnie jeszcze bardziej, a wy nie musicie si martwi, e zaczn si bawi czciej zakltymi manuskryptami. Ale nie wyjad z Oksfordu i to jest moja ostateczna decyzja. - Zgoda - powiedziaa Sarah. - Ale jeeli zacznie si dzia co zego, nie bdziemy mogy wiele zdziaa, pozostajc tak daleko od ciebie. - Wiem o tym, Sarah. - A gdyby znowu wpado ci w rce co magicznego, czy bdziesz si tego spodziewa, czy nie, zachowuj si jak czarownica, ktr jeste, a nie jak jaka gupiutka istota ludzka. Nie lekcewa tego ani nie wmawiaj sobie, e co ci si przywidziao. - wiadome ignorowanie i lekcewaenie

przez ludzi tego, co nadprzyrodzone, znajdowao si na samej grze zestawionej przez Sarah listy spraw, ktre j irytoway. - Odnie si do tego z szacunkiem, la jeli nie bdziesz wiedziaa, co robi, popro o pomoc. - Obiecuj - zgodziam si prdko, zamierzajc si rozczy. Ale Sarah jeszcze nie skoczya. - Nigdy nie mylaam, e doyj dnia, w ktrym kobieta z rodu Bishopw bdzie bardziej polega na opiece wampira ni na wasnej mocy powiedziaa. - Moja matka na pewno przewraca si w grobie. Tak to si koczy, Diano, kiedy si ucieka przed tym, kim si jest. Narobia sobie kopotw, a wszystko z powodu twojego przekonania, e moesz zlekceway swoje pochodzenie. To nie jest takie proste. Zgryliwo Sary sprawia, e kwana atmosfera unosia si w moim mieszkaniu dugo po tym, jak wyczyam telefon. Nastpnego ranka przez p godziny wiczyam kilka pz jogi, a potem zaparzyam w imbryku herbat. Rozsiewaa zapach wanilii i kwiatw, ktry dziaa uspokajajco, zawieraa te do teiny, eby chroni mnie przed drzemaniem po poudniu, ale nie powodowa bezsennoci w nocy. Kiedy licie opady na dno, owinam biay porcelanowy imbryk rcznikiem, eby trzyma ciepo, i postawiam go obok fotela przy kominku, na ktrym siadaam, gdy musiaam gbiej co przemyle. Uspokojona znajomym zapachem herbaty, podcignam kolana pod brod i zaczam zastanawia si nad wypadkami caego tygodnia. Bez wzgldu na to, od czego zaczynaam, cigle wracaam do ostatniej rozmowy z Matthew Clairmontem. Czy moje wysiki, eby uniemoliwi przenikanie magii do mojego ycia, miay okaza si bezowocne? Gdy tylko zagbiaam si w moje badania naukowe, wyobraaam sobie, e mam przed sob biay, lnicy i pusty stolik, a na nim rozrzucone fragmenty ukadanki, ktre

naleao poskada w jeden obrazek. Likwidowao to napicie i przypominao zabaw. Take teraz wyoyam na wyimaginowany stolik cay poprzedni tydzie. Znalaz si na nim Ashmole 782, Matthew Clairmont, chaotyczne zwierzenia Agathy Wilson, czarodziej w tweedowej marynarce, moja skonno do chodzenia z zamknitymi oczami, istoty o nadnaturalnych zdolnociach w bibliotece, cignicie z pki Studiw i szkicw, seans jogi z Amir. Wymieszaam barwne fragmenty, zestawiajc niektre i prbujc uoy jaki rysunek, ale byo w nim za duo luk i nie powsta z nich wyrany obraz. Czasami signicie na chybi trafi po jaki fragment pomagao mi uzmysowi sobie to, co najwaniejsze. Rozoyam na stole moje wyimaginowane palce i utworzyam jaki ksztat, majc nadziej, e zobacz manuskrypt Ashmole 782. Spojrzay na mnie ciemne oczy Matthew Clairmonta. Dlaczego ten wampir jest taki wany? Elementy mojej ukadanki zaczy wirowa samorzutnie, ukadajc si we wzory, ktre zmieniay si zbyt szybko, ebym moga je ledzi. Pacnam w stolik wyimaginowanymi domi i fragmenty zaprzestay swego taca. Poczuam w doniach znajome mrowienie. Nie wygldao to ju na zabaw. Przypominao magi. A jeli bya to magia, to ja uywaam jej na zajciach szkolnych, podczas studiw w college'u, a teraz w moich badaniach naukowych. Ale w moim yciu nie byo miejsca na magi, tote miao odrzuciam moliwo, abym moga gwaci ustalone przeze mnie reguy, nic o tym nie wiedzc. Nastpnego dnia dotaram do garderoby biblioteki o zwykej porze, ruszyam schodami na gr i obeszam rg koo kontuaru wypoyczalni pewna, e go zobacz.

Clairmonta nie byo. - Potrzebujesz czego? - spytaa poirytowanym tonem Miriam, odsuwajc z haasem krzeso. - Gdzie jest profesor Clairmont? - Poluje - odpara Miriam, rzucajc mi niechtne spojrzenie. - W Szkocji. Poluje. Przeknam lin. - Och. A kiedy wrci? - Uczciwie mwic, nie wiem, doktor Bishop. - Miriam skrzyowaa rce i wysuna do przodu ma stopk. - Miaam nadziej, e zabierze mnie dzi wieczorem do Old Lodge na zajcia jogi - powiedziaam niemiao, prbujc znale jakie wytumaczenie, e zatrzymaam si koo niej. Miriam odwrcia si, signa po kbek czarnej dzianiny i rzucia nim we mnie. Zapaam go, gdy przelatywa koo mojego biodra. - Zostawia to w pitek w jego samochodzie. - Dzikuj. - Mj sweter pachnia godzikami i cynamonem. - Powinna lepiej pilnowa swoich rzeczy - mrukna Miriam. - Jeste czarownic, doktor Bishop. Zacznij sama troszczy si o siebie i przesta wciga Matthew w swoje kopoty. Odwrciam si bez sowa i ruszyam, eby odebra od Seana moje manuskrypty. - Wszystko w porzdku? - spyta Sean, rzucajc Miriam spojrzenie spod zmarszczonych brwi. - Najmniejszych problemw. - Podaam mu mj stay numer miejsca, a poniewa nadal mia zatroskan min, posaam mu ciepy umiech. Jakim prawem ta Miriam mie odzywa si do mnie w taki sposb? sapnam gniewnie, sadowic si na moim miejscu.

Poczuam w palcach ukucia, jakby pod skr mrowiy si setki owadw. Midzy ich koniuszkami przelatyway malekie niebiesko-zielone iskierki, ktre wydostaway si z porw, pozostawiajc drobne nadpalenia. Zacisnam donie i prdko usiadam na nich. Sprawa bya niepokojca. Jak wszyscy pracownicy naukowi uniwersytetu, zoyam przysig, e nie wywoam poaru i nie zaprsz ognia w Bibliotece Bodlejaskiej. Tego rodzaju zachowanie moich palcw przydarzyo mi si po raz ostatni, gdy miaam trzynacie lat. Trzeba byo wwczas wzywa straakw, eby ugasili poar w kuchni. Gdy pieczenie ustpio, rozejrzaam si ostronie i westchnam z ulg. Byam sama w Selden End. Nikt nie widzia mojego pokazu sztucznych ogni. Wycignwszy donie spod ud, przyjrzaam si im, szukajc dalszych ladw ich nadprzyrodzonego rozbudzenia. Sino ustpowaa ju odcieniom srebrzystej szaroci, w miar jak moc opuszczaa koniuszki moich palcw. Otworzyam pierwsz ksik dopiero wtedy, gdy upewniam si, e jej nie podpal. Przybraam obojtn min, udajc, e nic nadzwyczajnego si nie wydarzyo, wci jednak wahaam si, czy dotkn komputera. Baam si, e moje palce mogyby si przylepi do plastikowych klawiszy. Nic dziwnego, e trudno mi byo si skupi, tote w porze lunchu lea przede mn cigle ten sam manuskrypt. Miaam nadziej, e szklanka herbaty przywrci mi spokj. Na pocztku semestru mona byo oczekiwa, e w redniowiecznym dziale czytelni ksicia Humfreya pojawi si grupa zwyczajnych czytelnikw. Dzi bya tam tylko jedna, starsza kobieta, ktra badaa przez lup iluminowany manuskrypt. Siedziaa midzy nieznajomym demonem a jedn z wampirzyc, ktr pamitaam z zeszego tygodnia. Bya tam rwnie Gillian Chamberlain, wraz z czterema

innymi czarownicami. Posay mi grone spojrzenia, tak jakbym wyrzdzia krzywd caemu gatunkowi. Spieszc do kawiarni, przystanam obok stou Miriam. - Przypuszczam, e dostaa instrukcje, eby pj za mn na lunch. Przyjdziesz? Miriam odoya dugopis z przesadn ostronoci. - Id przodem. Gdy dotaram do tylnych schodw, Miriam stana przed mn. Wskazaa na stopnie po drugiej stronie. - Zejd tamtdy. - Dlaczego? A co to za rnica? - Rb jak chcesz. - Wzruszya ramionami. Znalazszy si na podecie kilka stopni niej, zajrzaam przez mae okno w wahadowych drzwiach, ktre prowadziy do grnej czytelni. Zatkao mnie. Pomieszczenie wypenione byo po brzegi rnymi stworzeniami. Podzieliy si. Przy jednym z dugich stow siedziay tylko demony, ale co ciekawe, przed adnym z nich nie leaa nawet jedna, otwarta lub zamknita ksika. Wampiry zajmoway inny st. Siedziay bez ruchu, nie mrugnwszy nawet okiem. Czarownice robiy wraenie, jakby co studioway, ale ich zmarszczone brwi wskazyway nie na skupienie, ale raczej na poirytowanie tym, e demony i wampiry zajy stoy najblisze klatki schodowej. - Trudno si dziwi, e nie mieszamy si midzy sob. adna ludzka istota nie mogaby tego nie zauway - orzeka Miriam. - Czy ja znowu co zmalowaam? Co? - zapytaam szeptem. - Nic. Matthew jest dzi nieobecny - odpara rzeczowo Miriam. - Dlaczego oni tak si go boj? - Musisz zapyta o to jego samego. Wampiry nie zajmuj si plotkami. Ale nie martw si - dodaa, obnaajc

ostre biae zby - wszystko dziaa doskonale, wic nie masz si czego obawia. Woyam rce do kieszeni i pomknam w d po schodach, a potem przecisnam si przez tum turystw na dziedzicu. U Blackwella przeknam kanapk i wypiam butelk wody. Miriam uchwycia moje spojrzenie, gdy przechodziam koo niej do wyjcia. Przerwaa lektur artykuu o jakim tajemniczym morderstwie i ruszya za mn. - Diano - powiedziaa spokojnie, kiedy wchodziymy w bram biblioteki - co ty knujesz? - Nie twj interes - odciam si. Miriam westchna. Wrciam do czytelni ksicia Humfreya i zauwayam czarodzieja w tweedowej marynarce. Miriam przygldaa nam si uwanie ze rodkowego przejcia, nieruchoma jak posg. - Ma pan do mnie jaki interes? Pochyli na bok gow, potwierdzajc moje domysy. - Nazywam si Diana Bishop - powiedziaam, wycigajc rk. - Peter Knox. Wiem doskonale, kim pani jest, crk Rebecki i Stephena. Dotkn lekko koniuszkw moich palcw. Leaa przed nim XIX-wieczna ksiga urokw, a obok niej pitrzy si stos ksiek na ten temat. Jego nazwisko byo mi znane, cho nie kojarzyam go z niczym. Poczuam niepokj, syszc w ustach czarodzieja imiona moich rodzicw. - Prosz poprosi swoich przyjaci, eby... opucili bibliotek. Dzi zjawiaj si nowi studenci. Nie chce pan chyba, eby si wystraszyli. - Jestem pewien, doktor Bishop, e gdybymy zamienili spokojnie kilka sw, doszlibymy do jakiego porozumienia - odpar, popychajc okulary na grzbiet nosa. Im bliej Knoxa si znajdowaam, tym wiksze czuam zagroenie. Poczuam zowrbne ukucia pod paznokciami.

- Nie ma si pani czego obawia z mojej strony - powiedzia smutnym tonem. - Ale z drugiej strony ten wampir... - Jest pan przekonany, e natrafiam na co, co jest wasnoci czarodziejw - przerwaam mu. - Nie mam ju tego. Jeli chce pan wzi do rki manuskrypt Ashmole 782, na stole przed panem znajduj si rewersy. - Nie rozumie pani zoonoci caej sytuacji. - Nie, i nie chc nic o tym wiedzie. Prosz zostawi mnie w spokoju. - Pod wzgldem fizycznym jest pani bardzo podobna do swojej matki. Wzrok Knoxa przesun si po mojej twarzy. -Ale widz, e ma pani te w sobie co z uporu Stephena. Poczuam zawi i poirytowanie, jakie towarzyszyy mi zawsze, gdy jaka czarownica albo czarodziej wspominali moich rodzicw lub dzieje mojej rodziny, tak jakby mieli wobec nich takie sama prawa jak ja. - Sprbuj to zrobi - cign - ale nie mam wadzy nad tymi zwierztami. - Mwic to, wskaza rk cz czytelni po drugiej stronie przejcia, gdzie siedziaa jedna ze Straszliwych Sistr, przygldajc si nam z ciekawoci. Zawahaam si, a potem podeszam do niej. - Jestem pewna, e syszaa pani nasz rozmow, a z pewnoci wie pani take, e jestem ju pod bezporednim nadzorem dwojga wampirw zagaiam. - Moe pani pozosta, jeli nie ufa pani Clairmontowi i Miriam. Ale prosz wyprosi pozostaych z grnej czytelni. - Wampiry prawie nigdy nie powicaj czarownicom nawet jednej chwili, ale pani, Diano Bishop, ma dzi w zapasie peno niespodzianek. Niech no tylko opowiem mojej siostrze Clarissie, co jej umkno. - Sowa wampirzycy popyny soczystym niespiesznym strumieniem, zdradzajcym nienaganne pochodzenie i dobre wychowanie. Umiechna si, jej zby zalniy w przymionym wietle redniowiecznego skrzyda. - Taka dziecina jak pani rzuca

wyzwanie Knoxowi? Co za histori bd miaa do opowiedzenia. Odwrciam oczy od jej nienagannych rysw i ruszyam na poszukiwanie znajomej demonicznej twarzy. Rozmiowany w kawie z mlekiem demon kry koo gniazdek komputera, majc na gowie suchawki i mruczc cichutko do taktu z muzyk, ktrej nie mg sysze, gdy koniec kabla zwisa swobodnie w okolicy jego krocza. Gdy tylko zdj z uszu biae plastikowe krki, prbowaam da mu do zrozumienia powag sytuacji. - Prosz posucha, moe pan tutaj surfowa sobie po sieci. Ale mamy problem na dole. Nie ma potrzeby, eby pilnoway mnie dwa tuziny demonw. Demon chrzkn wyrozumiale. - Niebawem pozna pani powody. - Czy one nie mogyby mnie pilnowa z wikszej odlegoci? Z teatru Sheldonian? Albo z Biaego Konia? - zaproponowaam. - Bo jeli nie, to zwyczajni czytelnicy zaczn zadawa pytania. - My nie jestemy tacy jak wy - powiedzia w zamyleniu. - Czy to oznacza, e nie moecie, czy nie chcecie tego zrobi? - Staraam si nie okaza niecierpliwoci. - Na jedno wychodzi. My te chcemy si dowiedzie. To byo nie do zniesienia. - Gdybycie mogli zwolni cho troch krzese, byoby to mile widziane. Miriam cigle mnie obserwowaa. Nie zwracajc na ni uwagi, wrciam na moje miejsce. Pod koniec kompletnie bezproduktywnego dnia uszczypnam si w czubek nosa, rzuciam ciche przeklestwo i si spakowaam. Nastpnego ranka Biblioteka Bodlejaska bya znacznie mniej zatoczona. Miriam pisaa co z zapaem i nie

podniosa oczu, gdy przechodziam obok niej. Clairmont si nie pokaza. Mimo to wszyscy przestrzegali zasad, jakie wyranie, cho po cichu ustanowi, i trzymali si z dala od Selden End. Gillian siedziaa w skrzydle redniowiecznym pochylona nad swoimi papirusami, podobnie jak obie Straszliwe Siostry i kilka demonw. Gdyby nie liczy Gillian, ktra rzeczywicie zajmowaa si prac, caa reszta tylko udawaa doskonale, e co robi. A kiedy w poudnie, po wypiciu kubka gorcej herbaty zajrzaam przez wahadowe drzwi do grnej czytelni, spojrzao na mnie tylko kilka istot. By wrd nich muzykalny demon, ktry lubi kaw. Unis palce i mrugn do mnie porozumiewawczo. Wykonaam znaczn ilo pracy, cho nie tyle, eby nadrobi zalegoci z wczorajszego dnia. Zaczam od czytania niezwykle zawiych, alchemicznych poematw, ktre przypisywano Miriam, siostrze Mojesza. Jeli nie poskpisz im penych trzech godzin, gosi jeden z ustpw poematu, potrjny acuch skutkw z nich si narodzi. Znaczenie tych linijek pozostao dla mnie tajemnic, chocia najprawdopodobniej mwiy one o chemicznym poczeniu srebra, zota i rtci. Czy na podstawie tego poematu Chris mgby wykona dowiadczenie? Zastanawiaam si nad tym, notujc procesy chemiczne, jakie mogy tu wchodzi w gr. Przeszedszy do innego, anonimowego wiersza zatytuowanego Poemat o Potrjnym Ogniu Mdroci, stwierdziam podobiestwa midzy jego fantazyjn treci i iluminacj przedstawiajc alchemiczn gr, ktr ogldaam wczoraj. W zagadkowych sowach mwi o kopalniach i kopaczach ryjcych ziemi w poszukiwaniu cennych metali i kamieni: Dwa stare Kamienie kopalnia ta krya, Std dla staroytnych Ziemi wit bya; Wiedzieli, skd warto i moc ich pochodz,

jak ich Natury ze sob si godz, Bo gdy z czystym Srebrem zczysz je lub Zotem, Odkryj przed tob skarbw swych istot. Jknam. Moje badania skomplikowayby si jeszcze bardziej, gdybym miaa poczy z nauk nie tylko sztuki wizualne, ale take poezj. - Pewnie nieatwo ci jest skupi si na badaniach, gdy obserwuj ci wampiry. Koo mnie staa Gillian Chamberlain, a jej piwne oczy lniy ukrywan wrogoci. - Czego sobie yczysz, Gillian? - Przychodz jak przyjaciel, Diano. Pamitasz chyba, e jestemy siostrami? - Byszczce czarne wosy Gillian sigay konierza jej bluzki. Ich gadkie proste pasma sugeroway, e nie niepokoj jej przypywy elektrycznych adunkw. Musiaa regularnie uwalnia swoj moc. Wzdrygnam si. - Nie mam adnych sistr, Gillian. Jestem jedynaczk. - To te ma swoj warto. Twoja rodzina spowodowaa za duo kopotw. Pomyl choby o tym, co wydarzyo si w Salem. Wszystkiemu bya winna Bridget Bishop -stwierdzia zjadliwym tonem Gillian. Znowu do tego wracamy, pomylaam, zamykajc tom lecy przede mn. Wci jeszcze Bishopowie byli niewyczerpanym tematem rozmw. - O czym ty mwisz, Gillian? - spytaam ostro. - Bridget Bishop zostaa uznana za winn czarnoksistwa i stracona. Nie wywoaa polowania na czarownice, ale podobnie jak inne pada jego ofiar. Wiesz o tym rwnie dobrze, jak wszystkie czarownice w tej bibliotece. - Bridget Bishop cigna na siebie uwag ludzi, najpierw tymi swoimi lalkami, a potem wyzywajcymi strojami i niemoralnym prowadzeniem si. Gdyby nie ona, histeryczne podniecenie ludzi prdko by mino.

- Uwolniono j od zarzutu praktykowania czarw -odparam, jec si. - Tak, w roku 1680, ale nikt w to nie uwierzy. Nie byo to moliwe, jak znaleli w cianie jej piwnicy lalki, ktre byy poprzekuwane szpilkami i miay pourywane gwki. Bridget nie zrobia potem nic, eby uchroni od podejrze swoje przyjaciki czarownice. Bya taka niezalena i samolubna. - Gillian ciszya gos. - To bya take fatalna wada twojej matki. - Do tego, Gillian. - Powietrze wok nas wydawao si niezwyczajnie zimne i przejrzyste. - Twoja matka i ojciec woleli po swoim lubie trzyma si na uboczu, cakiem tak jak ty, mylc, e nie potrzebuj wsparcia sabatu z Cambridge. Ale dostali nauczk, nieprawda? Zamknam oczy, ale nie mogam oddali widoku, o ktrym staraam si zapomnie przez wiksz cz mojego ycia - poszarpanych, okrwawionych cia mojej matki i ojca, lecych gdzie w Nigerii w rodku narysowanego kred koa. Moja ciotka nie chciaa wwczas poda mi szczegw ich mierci, wic wymknam si do publicznej biblioteki, eby na nich popatrze. Tam po raz pierwszy zobaczyam w gazecie ich zdjcie i tragiczny nagwek, ktry mu towarzyszy. Potem latami przeladoway mnie senne majaki. - Sabat z Cambridge nie by w stanie zrobi nic, co by mogo zapobiec zamordowaniu moich rodzicw. Zabili ich przeraeni ludzie z innego kontynentu. - Chwyciam oparcia fotela, majc nadziej, e nie zobaczy moich pobielaych kykci. Gillian zamiaa si niemio. - To nie byli ludzie, Diano. Gdyby tak byo, mordercy zostaliby schwytani i naleycie potraktowani. - Pochylia si, zbliajc twarz do mojej twarzy. - Rebecca Bishop i Stephen Proctor ukrywali przed innymi czarodziejami ja-

kie sekrety. Chcielimy je pozna. Ich mier bya godnym poaowania, ale koniecznym wydarzeniem. Twj ojciec mia w sobie moc, o jakiej my moglimy tylko marzy. - Przesta mwi o mojej rodzinie i moich rodzicach tak, jakby miaa do nich jakie prawa - upomniaam j. -Zostali zabici przez ludzi. - Huczao mi w uszach, a chd, ktry nas spowija, zacz si pogbia. - Jeste tego pewna? - spytaa szeptem Gillian, przyprawiajc mnie o kolejny dreszcz. - Jeste czarownic, wic powinna wiedzie, czy ja ci okamuj. Staraam si zachowa obojtny wyraz twarzy i nie okaza zmieszania. To, co Gillian powiedziaa o moich rodzicach, nie mogo by prawd, ale jej sowa nie wywoay adnych delikatnych objaww, ktre zazwyczaj towarzyszyy okamywaniu si przez czarownice, takich jak iskierki poirytowania czy obezwadniajce uczucie pogardy. - Nastpnym razem, zanim odrzucisz zaproszenie na zgromadzenie sabatu, pomyl o tym, co przydarzyo si Bridget Bishop i twoim rodzicom - mrukna Gillian, trzymajc usta tak blisko moich uszu, e owion mnie jej oddech. - Czarownica nie powinna mie tajemnic przed innymi czarownicami. A jeli ma, moe si jej przydarzy co zego. Gillian wyprostowaa si i przez kilka chwil wpatrywaa si we mnie. Jej wzrok przyprawi mnie o mrowienie, ktre stawao si coraz bardziej nieznone. Skupiam uwag na zamknitym manuskrypcie, ktry lea przede mn, i nie spojrzaam w jej oczy. Po jej odejciu powietrze wrcio do normalnej temperatury. Gdy moje serce przestao wali jak szalone i ucich huk w moich uszach, trzscymi si rkami spakowaam dobytek, pragnc jak najprdzej wrci do mieszkania. Poczuam w caym ciele przypyw adrenaliny. Nie wiedziaam, jak dugo to potrwa, zanim pozbd si uczucia paniki.

Zdoaam bez kopotu opuci bibliotek, unikajc ostrego spojrzenia Miriam. Jeli Gillian miaa suszno, powinnam obawia si nie strachu ludzi, ale zazdroci innych czarownic. A wzmianka o mocach, jakie kryy si w moim ojcu, sprawia, e w zakamarkach wiadomoci migno mi co na p zapomnianego, czego jednak nie zdoaam pochwyci wystarczajco dugo, aby zobaczy to wyranie. Fred powita mnie ze swej budki w New College garci listw. Na wierzchu leaa gruba kremowa koperta z czerpanego papieru, wyrniajca si wyranym siateczkowym wzorem. Byo to zawiadomienie od dyrektora wzywajce mnie na drinka przed kolacj. Znalazszy si w mieszkaniu, zaczam si zastanawia, czy nie zadzwoni do jego sekretarza i nie wymwi si chorob, eby wykrci si od zaproszenia. Byam skoowana i przypuszczaam, e w tym stanie nie przekn nawet kropelki sherry. Ale college potraktowa mnie uprzejmie, gdy poprosiam o lokum, w ktrym mogabym zamieszka. Powinnam zdoby si przynajmniej na to, eby osobicie podzikowa za t uprzejmo. Moje poczucie zawodowego obowizku zaczo przewaa nad niepokojem obudzonym przez Gillian. Chwytajc si powinnoci naukowca niczym liny ratowniczej, postanowiam wyrazi dyrektorowi moj wdziczno. Przebraam si i znalazszy si przed drzwiami jego mieszkania, nacisnam dzwonek. Otworzy je pracownik biura uczelni i zaprosi mnie do rodka, a potem zaprowadzi do salonu. - Witam pani, doktor Bishop. - W kcikach niebieskich oczu Nicholasa Marsha wida byo zmarszczki, a jego nienobiae wosy i okrge czerwone policzki upodabniay go do witego Mikoaja. Uspokojona jego ciepem

i uzbrojona w poczucie zawodowego obowizku umiechnam si. - Panie profesorze Marsh - powiedziaam, ciskajc jego wycignit rk - dzikuj za zaproszenie. - Obawiam si, e ono jest spnione. Ale wie pani, byem we Woszech. - Tak, wiem, mwi mi o tym pan kwestor. - Spodziewam si zatem, e wybaczya mi pani zaniedbywanie przez tak dugi okres pani osoby - powiedzia. -Mam nadziej wynagrodzi to pani, poznajc pani z moim starym przyjacielem, ktry od kilku dni przebywa w Oksfordzie. Jest znanym autorem, pisuje o rzeczach, ktre mogyby pani zainteresowa. Marsh odsun si na bok, odsaniajc mi widok na gste, przyprszone siwizn kasztanowate wosy i rkawy brzowej marynarki z tweedu. Zamaram ze zmieszania. - Przedstawiam pani pana Petera Knoxa - rzek, ujmujc mnie delikatnie za okie. - Zna pani prace. Czarodziej podnis si z miejsca. W kocu zidentyfikowaam to, co mi umykao. Nazwisko Knoxa znajdowao si w gazetowym opisie morderstw dokonanych przez wampira. By ekspertem wzywanym przez policj w przypadku ledztw dotyczcych zabjstw, ktre mogy mie jaki zwizek z praktykami okultystycznymi. - Mio mi, doktor Bishop - odezwa si Knox, wycigajc rk. Widziaem pani w Bibliotece Bodlejaskiej. - Tak, wydaje mi si, e istotnie. - Wycignam rk i stwierdziam z ulg, e moje palce nie strzelaj iskrami. Dopilnowaam, eby nasz ucisk doni trwa jak najkrcej. Koniuszki palcw jego prawej rki lekko drgny, cofajc si jakby i rozluniajc w niedostrzegalny sposb, ktrego nie zauwayaby adna ludzka istota. Przypomniao mi to lata dziecistwa, gdy donie mojej matki wykonyway podobne drgnienia przy zagniataniu nalenikw i skadaniu

bielizny. Zamknam oczy, oczekujc w napiciu na cay strumie podobnych magicznych trikw. Zadzwoni telefon. - Obawiam si, e bd musia odebra - przeprosi Marsh. - Usidcie, prosz. Zajam miejsce moliwie najdalej od Knoxa, przysiadajc na drewnianym krzele z prostym oparciem, na ktrym siadali zwykle nieszczni modsi pracownicy coege'u, ktrzy popadli w nieask. Siedzielimy w milczeniu, podczas gdy Marsh mrucza i bka co do suchawki. Wreszcie nacisn guzik na konsolecie i podszed do mnie z kieliszkiem sherry w doni. - Dzwoni zastpca kanclerza. Dwch nowych gdzie si zapodziao powiedzia, sigajc po okrelenie z uniwersyteckiej gwary oznaczajce studentw z pierwszego roku. - Porozmawiajcie sobie, a ja tymczasem zaatwi t spraw w moim biurze. Prosz o wybaczenie. Gdzie daleko otworzyy si i zamkny drzwi, po czym z korytarza doszy stumione gosy. Wreszcie zapada cisza. - Zagubieni studenci? - spytaam kpicym tonem. Musiaa to by sprawka Knoxa, ktry za pomoc magii zaaranowa zarwno t kopotliw sytuacj, jak i telefon, eby odcign Marsha. - Nie rozumiem, pani doktor Bishop - mrukn Knox. -Wydaje si, e to prawdziwy pech dla uniwersytetu, jeli dwoje dzieci gdzie si zagubi. Ale dziki temu moemy przynajmniej zamieni prywatnie par sw. - A o czym mielibymy ze sob rozmawia? - Powchaam moj sherry i pomodliam si w duchu o szybki powrt dyrektora. - O bardzo wielu sprawach. Spojrzaam w stron drzwi. - Nicholas bdzie zajty wystarczajco dugo, ebymy mogli dokoczy rozmow.

- Wic koczmy j czym prdzej, eby dyrektor mg wrci i wypi swojego drinka. - Jak pani sobie yczy - powiedzia Knox. - Prosz mi powiedzie, co pani sprowadzio do Oksfordu, doktor Bishop. - Alchemia. - Postanowiam odpowiada na pytania tego typka, choby po to, eby Marsh mg wrci do pokoju, ale nie zamierzaam powiedzie mu wicej, ni naleao. - Musiaa pani wiedzie, eAshmole 782 jest pod urokiem. Nie umknoby to nikomu, kto ma w yach cho odrobin krwi Bishopw. Dlaczego odesaa go pani z powrotem do magazynu? - Knox wlepi we mnie ostre spojrzenie swoich brzowych oczu. Poda tego manuskryptu rwnie mocno jak Matthew Clairmont, jeli nie bardziej. - Dokoczyam badania nad nim - odparam, zdobywajc si z trudem na obojtny ton. - Czy manuskrypt nie mia w sobie nic, co mogo obudzi pani zaciekawienie? - Nic. Peter Knox skrzywi si niechtnie. Wiedzia, e kami. - Czy podzielia si pani swoimi obserwacjami z tym wampirem? - Domylam si, e ma pan na myli profesora Clair-monta. - Kiedy istoty o nadnaturalnych mocach nie wymieniaj czyjego nazwiska, wskazuj w ten sposb, e zainteresowana osoba stoi niej ni one. Knox znowu wyprostowa palce. Ju mylaam, e wyceluje nimi we mnie, ale zacisn je na porczach swojego fotela. - Wszyscy odnosimy si z szacunkiem do pani rodziny i do tego, co musiaa pani znie. Mimo to pojawiy si kwestie dotyczce pani nienormalnego zblienia do tego stworzenia. Tego rodzaju samowolnym zachowaniem sprzeniewierza si pani swojemu pochodzeniu. To si musi skoczy.

- Profesor Clairmont jest moim koleg naukowcem -powiedziaam, starajc si oddali rozmow od spraw mojej rodziny - a ja nic nie wiem o tym manuskrypcie. Miaam go przed sob zaledwie kilka minut. Tak, wiem, e by pod urokiem. Ale to nie miao dla mnie znaczenia, poniewa zamwiam go, eby zbada jego tre. - Ten wampir od przeszo stu lat prbuje zdoby t ksig - rzuci zjadliwym tonem Knox. - Nie wolno dopuci, eby wpada w jego rce. - Dlaczego? - Mj gos pobrzmiewa powstrzymywan zoci. - Bo naley ona do czarodziejw? Wampiry i demony nie s w stanie rzuci na nic uroku. T ksig zaczarowaa jaka czarownica czy czarnoksinik, a teraz znalaza si ona znowu pod tym samym urokiem. Co pana tak niepokoi? - Wicej ni byaby pani w stanie poj, doktor Bishop. - Jestem przekonana, panie Knox, e rozumiem to i owo - odparam. Celowo podkreliam to, e mj rozmwca nie jest akademikiem. Knox skrzywi si nieprzyjemnie. Za kadym razem, gdy czarnoksinik wymienia mj tytu naukowy, brzmiao to jak szyderstwo, tak jakby chcia da mi do zrozumienia, e to on, a nie ja, jest prawdziwym ekspertem. Mogam nie uywa moich mocy, mogam te nie siga po utracone klucze do krlestwa magii, ale nie mogam dopuci, eby ten czarodziej zdoby nade mn przewag. - Martwi mnie, e pani, osoba z rodu Bishopw, zadaje si z wampirem. Unis rk, widzc, e zamierzam zaprotestowa. - Nie obraajmy si nawzajem, upierajc si przy kamstwach. Zamiast naturalnego wstrtu do tego zwierzcia, pani odczuwa wobec niego wdziczno. Kipiaam ze zoci, ale nie odezwaam si ani sowem. - Martwi mnie to, poniewa jestemy niebezpiecznie blisko zwrcenia na siebie uwagi ludzi - cign Knox.

- Prbowaam przepdzi wszystkich z biblioteki. - Och, ale tu nie chodzi wycznie o bibliotek, nieprawda? Jaki wampir pozostawia wyssane z krwi martwe trupy w Westminsterze. Demony s w stanie niezwykego podniecenia, gotowe ulec wasnym szalestwom i reakcjom na zawirowania energii w wiecie. Nie moemy dopuci, eby to zauwaono. - Powiedzia pan dziennikarzom, e w tych morderstwach nie ma nic nienormalnego. Na twarzy Knoxa odmalowao si zdumienie. - Chyba nie oczekuje pani, e powiem ludziom ca prawd? - Rzeczywicie, tego bym si spodziewaa, skoro pac panu wanie za to. - Jest pani nie tylko samowolna, ale i nierozwana. Zaskakuje mnie to, doktor Bishop. Pani ojciec by znany z rozsdku. - Mam za sob dugi dzie pracy. Czy to wszystko? -Podniosam si nagle i ruszyam w stron drzwi. Nawet w normalnych okolicznociach trudno mi byo sucha kogokolwiek, z wyjtkiem Sarah i Em, kto wygasza opinie o moich rodzicach. Teraz, po rewelacjach Gillian, uznaam to niemal za nieprzyzwoito. - Nie, jeszcze nie - odpar poirytowanym tonem Knox. - Tym, co obecnie intryguje mnie najbardziej, jest kwestia, w jaki sposb taka ignorancka, niewyszkolona czarownica jak pani zdoaa zama urok, ktry nie podda si wysikom ekspertw, ktrym pani nigdy nie dorwna. - Wic to dlatego chodzicie za mn. - Usiadam z powrotem, wciskajc plecy w listwy oparcia krzesa. - Niech pani nie popada w zbytnie samozadowolenie -rzuci oschle. - Pani sukces mg by tylko szczliwym trafem... skutkiem osabienia zaklcia, w zwizku z przypadajc wanie rocznic jego rzucenia. Czary mog by

wraliwe na upyw czasu, a gdy przychodzi taka rocznica, ich moc staje si szczeglnie ulotna. Jeszcze nie prbowaa pani zamwi tej ksigi ponownie, ale jak pani to zrobi, moe pani nie pj tak atwo, jak za pierwszym razem. - A jak to rocznic mielibymy celebrowa? - Stupidziesiciolecie. Zaczam si zastanawia, z jakiego powodu jaki czarnoksinik miaby rzuca urok wanie na t ksig. Kto musia jej poszukiwa w tak odlegych czasach. Zbladam. Przypomniaam sobie, co Matthew Clairmont mwi mi o swoim zainteresowaniu manuskryptem Ashmole 782. - Nie zamierza pani zmieni swego postpowania, prawda? W takim razie przy nastpnym spotkaniu ze swoim wampirem niech go pani zapyta, co robi jesieni 1859 roku. Wtpi, eby powiedzia pani prawd, ale by moe wyjawi wystarczajco wiele, eby moga si pani domyli tego sama. - Jestem zmczona. Moe zechce mi pan wyjani, jako osobie z tego samego krgu, dlaczego interesuje pana Ashmole 782? - Dowiedziaam si ju, z jakiego powodu chc go pozna demony. Nawet Matthew udzieli mi pewnych wyjanie. Brakujcym elementem ukadanki byo zafascynowanie Knoxa t ksig. - Ten manuskrypt jest nasz wasnoci - odpar porywczo Knox. Jestemy jedynymi istotami, ktre mog poj jego tajemnice. I jedynymi, co do ktrych mona mie pewno, e je zachowaj. - Co ten manuskrypt zawiera? - spytaam, tracc w kocu opanowanie. - Pierwsze zaklcia, jakie stworzono. Opisy zakl, ktre wi ten wiat w jedn cao. - Na twarzy Knoxa pojawio si rozmarzenie. - Tajemnica niemiertelnoci. Opowie o tym, jak czarnoksinicy stworzyli pierwszego demona. Sposb na zniszczenie wampirw, i to raz na zawsze. - Jego wzrok przewierca mnie. - Jest to rdo caej

naszej mocy, przeszej i obecnej. Nie mona dopuci, e wpado w rce demonw czy wampirw... albo ludzi. Przed oczami stany mi wydarzenia caego popoudnia. Musiaam cisn kolana, eby nie zaczy dre. - Nikt nie byby w stanie zawrze wszystkich tych spraw w pojedynczej ksice. - Zrobia to pierwsza czarownica - powiedzia Knox. -A z biegiem czasu, rwnie jej synowie i crki. To s nasze dzieje, Diano. Z pewnoci take i pani pragnie uchroni je przed ciekawskimi oczami. Do pokoju wszed dyrektor, tak jakby czeka przy drzwiach. Napicie w pokoju chwytao za gardo, ale on zdawa si tego nie zauwaa. - Wiele haasu o nic - wyjani, potrzsajc siwymi wosami. - Dwoje nowych nielegalnie zdobyo paskodenn d. Zostali zlokalizowani, bo utknli pod mostem, najwyraniej zachwyceni swoj przygod, pewnie dlatego, e wino zakrcio im w gowach. Moe wynikn z tego romans. - Tak si ciesz - mruknam. Zegar wybi trzeci kwadrans. Zerwaam si z krzesa. - Zrobio si tak pno? Jestem umwiona na kolacj. - Nie zostanie pani na kolacji z nami? - spyta dyrektor, marszczc brwi. Peter mia nadziej, e porozmawia z pani o alchemii. - Nasze cieki z pewnoci skrzyuj si znowu. I to niebawem stwierdzi przymilnym tonem Knox. - Zjawiem si tak niespodziewanie, a pani ma oczywicie lepsze rzeczy do roboty ni kolacja z dwoma mczyznami w naszym wieku. Uwaaj na Matthew Clairmonta". W mojej gowie odezwa si gos Knoxa. To morderca". Marsh si umiechn. - Tak, oczywicie. Mam nadziej, e spotkamy si znowu... kiedy nowi studenci si uspokoj.

Zapytaj go o rok 1859. Zobaczysz, czy podzieli si z czarownic swoimi tajemnicami. Trudno uwaa za tajemnic co, o czym pan wie. Na twarzy Knoxa odmalowao si zaskoczenie, gdy usysza moj odpowied na jego telepatyczne ostrzeenie. Po raz szsty w tym roku signam po magi, ale z pewnoci usprawiedliwiay mnie nadzwyczajne okolicznoci agodzce. - Z przyjemnoci, panie dyrektorze. Jeszcze raz dzikuj za umoliwienie mi zamieszkania w college'u na ten rok. - Kiwnam gow czarodziejowi. - Do widzenia, panie Knox. Wyrwawszy si z mieszkania dyrektora, skierowaam si do klasztornego kruganka, ktry suy mi dawniej za schronienie, i spacerowaam midzy kolumnami dopty, dopki mj puls nie wrci do normy. Zadawaam sobie tylko jedno pytanie: Co robi w sytuacji, gdy dwoje czarodziejw, osoby z mojego krgu, skierowao pod moim adresem groby w cigu jednego popoudnia? W nagym olnieniu znaam odpowied. Wrciwszy do mieszkania, zaczam przeszukiwa torb laptopa, dopki moje palce nie natrafiy na pogniecion wizytwk Clairmonta, a potem wybraam pierwszy numer. Nie odpowiedzia. Usyszawszy spokojn informacj, e poczta gosowa gotowa jest przyj wiadomo ode mnie, zaczam mwi. - Matthew, tu Diana. Przykro mi, e zawracam ci gow, kiedy jeste poza miastem. - Wziam gboki oddech, prbujc pozby si czciowo poczucia winy zwizanego z tym, e postanowiam nie mwi Clairmontowi o Gillian i o moich rodzicach, a tylko o Knoksie. - Musimy porozmawia. Zaszo co nowego. Chodzi o tego czarodzieja z biblioteki. Nazywa si Peter Knox. Jeli odbierzesz t wiadomo, prosz, zadzwo do mnie.

Zapewniam Sarah i Em, e do mojego ycia nie wczy si aden wampir. Gillian Chamberlain i Peter Knox zmienili mj stosunek do tej sprawy. Drcymi rkami opuciam rolety i zamknam drzwi na klucz, yczc sobie, ebym nigdy nie usyszaa o manuskrypcie Ashmole 782.

R OZDZIA 11 Tej nocy nie mogo by mowy o spaniu. Siedziaam na sofie, potem na ku, majc przy sobie telefon. Nawet dzbanek herbaty i wdrowanie po Internecie nie oderway mojego umysu od wydarze dnia. Nie byam w stanie przyj do wiadomoci, e moich rodzicw mogli zamordowa czarodzieje. Odsuwajc od siebie te myli, zastanawiaam si natomiast nad powodami rzucenia uroku na Ashmole 782, i zainteresowaniem Knoxa dla tej ksigi. Po bezsennej nocy wziam o wicie prysznic i si przebraam. Myl o niadaniu wydaa mi si odpychajca. O pustym odku stanam pod drzwiami Biblioteki Bodlejaskiej, czekajc na jej otwarcie, a potem ruszyam do czytelni i usiadam na moim staym miejscu. W kieszeni miaam komrk nastawion na sygna wibracyjny, chocia nie znosiam sytuacji, gdy aparaty innych ludzi zaczynay brzcze i podskakiwa, zakcajc cisz. O p do jedenastej wkroczy Peter Knox i usiad po drugiej stronie sali. Pod pretekstem zwrcenia manuskryptu podeszam do kontuaru wypoyczalni, eby si upewni, e w bibliotece jest nadal Miriam. Bya, do tego rozzoszczona.

- Powiedz mi, e ten czarodziej nie usiad gdzie tam za tob. - Usiad. Staram si pracowa, ale on bezustannie wpatruje si w moje plecy. - Szkoda, e nie jestem silniejsza - powiedziaa Miriam, marszczc brwi. - Co mi mwi, e trzeba by czego wicej ni sia, eby odstraszy t kreatur. - Umiechnam si krzywo. Gdy do Selden End wszed niespodziewanie i bezgonie Matthew, o jego pojawieniu si nie poinformoway mnie lodowate dotknicia. Zamiast nich poczuam, e na moje wosy, ramiona i plecy sypi si patki niegu, tak jakby chcia si szybko upewni, e jestem w jednym kawaku. Chwyciam palcami st stojcy przede mn. Przez kilka chwil nie miaam si odwrci, na wypadek gdyby si okazao, e to Miriam. Gdy si upewniam, e to rzeczywicie Matthew, serce zaomotao mi w piersi. Ale wampir nie patrzy ju w moj stron. Z rozwcieczonym wyrazem twarzy wpatrywa si w Petera Knoxa. - Matthew - zawoaam cicho, wstajc z miejsca. Odwrci wzrok od czarodzieja i podszed do mnie. Ujrzawszy, e na widok jego gronej miny marszcz niepewnie brwi, umiechn si zachcajco. - Jak rozumiem, byo tu troch nerwowo. - Sta tak blisko, e chd jego ciaa dziaa ma mnie niczym orzewiajcy wietrzyk w letni dzie. - Nie dziao si nic, nad czym nie daoby si zapanowa - odparam spokojnie, wiadoma obecnoci Petera Knoxa. - Czy moemy odoy t rozmow do wieczoru? - zapyta, a potem unis do i dotkn palcami wybrzuszenia widocznego na wysokoci jego piersi pod mikko ukadajcym sie swetrem. Zastanawiaam si, co on tam ma, tak blisko serca. - Moglibymy pojecha na seans jogi.

Chocia miaam za sob bezsenn noc, perspektywa jazdy do Woodstock doskonale wyciszonym autem i ptoragodzinnych wicze poczonych z medytacj wydaa mi si nader kuszca. - To by byo cudowne - odparam z przekonaniem. - Chciaaby, ebym popracowa tu koo ciebie? - zapyta, pochylajc si w moj stron. Jego zapach by tak silny, e wprawia mnie w oszoomienie. - Niekoniecznie - powiedziaam stanowczym tonem. - Daj mi zna, gdyby dosza do innego wniosku. W przeciwnym razie bd czeka o szstej koo Hertford. -Jeszcze przez chwil Matthew nie odrywa oczu ode mnie. Potem spojrza z obrzydzeniem w kierunku Petera Knoxa i wrci na swoje miejsce. Gdy w drodze na lunch mijaam jego st, Matthew zakaszla znaczco. Miriam odrzucia ze zoci dugopis i ruszya za mn. Byam pewna, e Knox nie bdzie mnie ledzi u Blackwella. Ju Matthew tego dopilnuje. Popoudnie cigno si niemiosiernie. Z trudem powstrzymywaam si od zanicia. O pitej byam gotowa nie siedzie tu ani minuty duej. Knox pozosta w Selden End, razem z pstr gromadk zwykych ludzi. Matthew odprowadzi mnie na d, po czym w duo lepszym nastroju pospieszyam do college'u, przebraam si i zabraam mat do wicze. Gdy Matthew podjecha swoim autem pod metalowe ogrodzenie Hertford, ju tam na niego czekaam. - Przysza wczeniej - zauway z umiechem, odbierajc ode mnie mat, eby woy j do baganika. Sadowic mnie w rodku, wzi gboki oddech. Zastanawiaam si, jakiego rodzaju posanie przekaza mu zapach mojego ciaa. - Musimy porozmawia. - Nie ma popiechu. Wyjedmy najpierw z Oksfordu. -Zamkn za mn drzwi auta i usiad za kierownic.

Na Woodstock Road panowa bardziej oywiony ruch w zwizku z napywem studentw i wykadowcw. Matthew zrcznie manewrowa w strumieniu poruszajcych si powoli pojazdw. - Jak ci poszo w Szkocji? - spytaam, kiedy wyjechalimy poza granice miasta. Byo mi wszystko jedno, co powie, chciaam tylko sucha jego gosu. Matthew obrzuci mnie przelotnym spojrzeniem, po czym skupi si znowu na obserwowaniu drogi przed nami. - Dobrze. - Miriam powiedziaa mi, e pojechae na polowanie. Matthew zrobi agodny wydech. Jego palce powdroway do guza pod swetrem. - Nie powinna bya. - Dlaczego? - Poniewa nie powinno si porusza pewnych tematw w mieszanym towarzystwie - odpar z odcieniem poirytowania. - Czy czarownice zwierzaj si innym, e wanie przez cztery dni rzucay uroki i warzyy w kotle nietoperze? - Czarownice nie warz w kotach nietoperzy! - obruszyam si. - Nie chodzi o szczegy. - Bye sam? - spytaam. Matthew nie odpowiedzia od razu. - Nie. - Ja te nie narzekaam na osamotnienie - zaczam. -Ci wszyscy... - Miriam ju mi mwia. - Jego rce zacisny si na kierownicy. Gdybym wiedzia, e bdzie ci niepokoi Peter Knox, nie wyjechabym z Oksfordu. - Miae suszno - rzuciam, uznajc, e przed podjciem rozmowy na temat Knoxa powinnam zrobi to zwierzenie. - Nie zdoaam usun magii z mojego ycia. Sigaam po ni rwnie w mojej pracy, nie zdajc sobie z tego

sprawy. Ona jest we wszystkim. Przez cae lata po prostu si oszukiwaam. - Sowa same popyny z moich ust. Matthew nadal skupia swoj uwag na drodze. - Jestem tym przeraona. Jego chodna do dotkna mojego kolana. - Wiem. - Co mam zrobi? - szepnam. - Co wymylimy - odpar spokojnie, skrcajc w kierunku bramy Old Loge. Gdy auto pokonao agodne wzniesienie i zatrzymao si na kolistym podjedzie, przyjrza mi si uwanie. - Jeste zmczona. Dasz rad wiczy jog? Kiwnam potakujco gow. Matthew wysiad z samochodu i otworzy drzwi auta po mojej stronie. Tym razem nie pomg mi wysi. Pochyli si nad baganikiem, wyj obie maty i zarzuci je na rami. Obok przechodzili inni uczestnicy kursu, spogldajc z zaciekawieniem w nasz stron. Matthew czeka, a zostaniemy sami na podjedzie. Wpatrywa si we mnie, tak jakby zmaga si z czym. Zmarszczyam brwi i odchyliam do tyu gow, eby spojrze mu w oczy. Dopiero co zwierzyam mu si, e korzystam z magii, nie zdajc sobie z tego sprawy. Czy byo co a tak wstrtnego, e nie mg mi o tym powiedzie? - Byem w Szkocji u starego przyjaciela, Hamisha Osborne'a - odezwa si w kocu. - U czowieka, o ktrym gazety pisz, e powinien kandydowa do parlamentu i obj tek ministra finansw? -spytaam zdumiona. - Hamish nie bdzie kandydowa do parlamentu - odpar chodnym tonem Matthew, pocigajc za tasiemk pokrowca swojej maty. - Zdaje si, e on jest gejem! - rzekam, wracajc myl do niedawnych wiadomoci w nocnym programie telewizji.

Matthew spojrza na mnie ostro. - Tak. Ale co waniejsze, jest demonem. - Nie znaam zbyt dobrze wiata istot o nadnaturalnych zdolnociach, ale wiedziaam, e nie wolno im uczestniczy w politycznym i religijnym yciu zwykych ludzi. - Och. To dziwne, e bdc demonem, wybra karier w dziedzinie finansw. - Przez chwil zastanawiaam si nad spraw. - Ale to tumaczy, skd si bierze jego mistrzostwo w obracaniu pienidzmi. - Jest mistrzem nie tylko w tych sprawach - odpar Matthew, a potem zamilk na chwil, nie robic adnego ruchu w kierunku drzwi. - Ten wyjazd by mi potrzebny. Chciaem wyskoczy na polowanie. Spojrzaam na niego z zakopotaniem. - Zostawia sweter w moim aucie - powiedzia, tak jakby moje niedopatrzenie tumaczyo cokolwiek. - Miriam ju mi go oddaa. - Wiem. Nie mogem zatrzyma go przy sobie. Domylasz si dlaczego? Pokrciam przeczco gow. Matthew westchn, a potem rzuci przeklestwo po francusku. - Mj samochd by peen twojego zapachu, Diano. Musiaem wyjecha z Oksfordu. - No tak, ale cigle nie rozumiem... - Nie mogem pozby si myli o tobie. - Przeczesa rk wosy i rozejrza si po podjedzie. Moje serce bio nieregularnie i osabione krenie krwi spowolnio dziaanie moich szarych komrek. W kocu jednak zrozumiaam. - Obawiasz si, e mgby mi zrobi krzywd? - Odczuwaam uzasadniony strach przed wampirami, ale Matthew wydawa si inny. - Nie jestem tego pewien. - Spoglda na mnie ze spokojem i rozwag, ale w jego gosie pobrzmiewao ostrzeenie.

- Wic nie wyjechae z powodu tego, co wydarzyo si w pitek wieczorem. - Poczuam nage odprenie. - Nie - odpar cicho - jedno nie miao nic wsplnego z drugim. - Wchodzicie czy zamierzacie wiczy na podjedzie? - Dobieg od drzwi gos Amiry. Weszlimy do rodka, rzucajc sobie od czasu do czasu ukradkowe spojrzenia, gdy ktre z nas mylao, e to drugie nie widzi. Ta pierwsza uczciwa wymiana informacji zmienia nasze relacje. Oboje prbowalimy wyobrazi sobie, co zdarzy si za chwil. Gdy po zajciach Matthew cign przez gow swj sweter, moj uwag zwrci jaki drobny obiekt, rzucajcy srebrzyste odblaski. Zwisa z jego szyi, uwizany na cienkim rzemyku. To tego przedmiotu dotyka bezustannie przez sweter, niczym talizmanu. - Co to jest? - spytaam, wskazujc palcem. - Pamitka - odpar krtko Matthew. - Po czym? - Po zabjczej sile nienawici. Peter Knox ostrzega mnie, ebym bya ostrona w relacjach z wampirem. - Czy to nie jest odznaka, jak nosili pielgrzymi? -Ksztatem przedmiot ten przypomina mi co, co widziaam w British Museum. Wyglda na bardzo stary. Matthew skin potakujco gow i pocign za rzemyk. Odznaka zakoysaa si swobodnie, poyskujc odbitym wiatem. - To jest ampuka z Betanii. - Miaa ksztat trumny i moga pomieci kilka kropli wiconej wody. - Symbol azarza - powiedziaam cicho, spogldajc na trumn. To w Betanii Chrystus wskrzesi azarza z martwych. I cho otrzymaam pogaskie wychowanie,

wiedziaam, dlaczego chrzecijanie udaj si na pielgrzymki. Robili to, eby odpokutowa swoje grzechy. Matthew wsun ampuk pod podkoszulek, ukrywajc j przed oczami istot, ktre cigle wypeniay sal. Poegnalimy si z Amir i wyszlimy z domu na ostre jesienne powietrze. Byo ciemno pomimo reflektorw, ktrych wiato oblewao ceglane mury budynku. - Poczua si lepiej? - spyta Matthew, przerywajc moje zamylenie. Kiwnam potakujco gow. - W takim razie powiedz mi, co si wydarzyo. - Chodzi o ten manuskrypt. Knox chce go zdoby. Agatha Wilson, istota, ktr spotkaam u Blackwella, powiedziaa mi, e demony chc pozna jego tre. Ty te si nim interesujesz. Ale Ashmole 782 jest pod urokiem. - Wiem - przyzna Matthew. Tu przed nami pojawia si biaa sowa, bijc skrzydami powietrze. Uchyliam si i uniosam rce, eby si osoni, przekonana, e ptak celuje we mnie dziobem i pazurami. Ale sowa zmienia kierunek lotu i wzbia si midzy dby rosnce wok podjazdu. Serce zaomotao mi w piersi. Przez moje ciao przeleciaa fala strachu, poczwszy od stp. Matthew otworzy bez ostrzeenia tylne drzwi jaguara i wepchn mnie na siedzenie. - Pochyl gow i oddychaj - poleci, a potem przykucn na wirowym podjedzie, kadc do na moich kolanach. Poczuam smak ci miaam w odku tylko wod - ktra podpeza w gr, dawic mi gardo. Zakryam doni usta, walczc z napadami nudnoci. Matthew wycign rk i wsun niesforny kosmyk wosw za moje ucho. Dotyk jego chodnych palcw dziaa uspokajajco. - Jeste bezpieczna - powiedzia. - Tak mi przykro. - Przetaram drc rk usta i nudnoci ustpiy. - Ten paniczny strach ogarn mnie wczoraj wieczorem po spotkaniu z Knoxem.

- Przejdziesz si kawaek? - Nie - odparam spiesznie. Park wydawa mi si zbyt duy i bardzo ciemny, a moje nogi byy jak z gumy. Matthew obrzuci mnie przenikliwym wzrokiem. - Zabieram ci do domu. Reszta tej rozmowy moe zaczeka. Pomg mi wysi i przytrzyma swobodnie moj rk, dopki nie usadowiam si na przednim siedzeniu. Zamknam oczy, gdy zajmowa miejsce za kierownic. Przez chwil siedzielimy w milczeniu. Matthew obrci kluczyk w stacyjce i jaguar oy. - Czy to czsto ci si przydarza? - zapyta obojtnym tonem. - Nie, dziki Bogu - powiedziaam. - Zdarzao si, i to bardzo czsto, gdy byam jeszcze dzieckiem, ale teraz jest duo lepiej. To jest po prostu nadmiar adrenaliny. - Matthew przyglda si moim doniom, kiedy odgarniaam wosy z twarzy. - Wiem - powiedzia znowu, a potem zwolni hamulec postojowy i ruszy z miejsca. - Moesz to wyczu nosem? Kiwn potakujco gow. - To gromadzio si w tobie od czasu, jak powiedziaa mi, e sigasz po magi. Czy to dlatego tak duo wiczysz? Biegi, wiosowanie, jog... - Nie lubi lekarstw. Czuj si po nich niewyranie. - Prawdopodobnie wiczenia s pod kadym wzgldem bardziej skuteczne. - Tym razem nie podziaay - mruknam, majc na myli niedawn przygod z naadowanymi elektrycznoci domi. Opucilimy teren Old Lodge i wyjechalimy na drog. Matthew skoncentrowa si na prowadzeniu auta, ktrego spokojne ruchy koysay mnie agodnie.

- Dlaczego do mnie zadzwonia? - spyta ostrym tonem, przerywajc moje zamylenie. - Z powodu Knoxa i Ashmole'a 782 - odpowiedziaam, czujc znowu ukucia panicznego strachu wywoane nag zmian jego nastroju. - Wiem o tym. Pytam, dlaczego zadzwonia do mnie. Z pewnoci masz przyjaci, czarownice i ludzi, ktrzy mogliby ci pomc. - Nie sdz. adna ze znanych mi osb, ktre s zwykymi ludmi, nie wie, e jestem czarownic. Musiaabym powici wiele dni na wyjanienie im, co tak naprawd dzieje si na wiecie... To znaczy, gdyby wytrzymali tak dugo, ebym moga dokoczy. Nie mam przyjaciek wrd czarownic, a wolaabym nie wciga w to moich ciotek. To nie ich wina, e popeniam gupstwo i oddaam manuskrypt, zanim zdoaam go zrozumie. - Zagryzam wargi. - Nie powinnam bya do ciebie dzwoni? - Nie wiem, Diano. W pitek powiedziaa mi, e czarownice i wampiry nie mog zosta przyjacimi. - W pitek powiedziaam ci mnstwo rzeczy. Matthew pogry si w milczeniu, powicajc pen uwag zakrtom drogi. - Sama ju nie wiem, co myle. - Urwaam, eby zastanowi si nad precyzyjnym doborem sw. - Ale jedno wiem na pewno. Wolaabym siedzie w bibliotece z tob ni z Knoxem. - Wampirw nigdy nie wolno obdarza penym zaufaniem... Zwaszcza gdy maj koo siebie ciepokrwistych. -Na moment Matthew skupi na mnie spojrzenie swoich chodnych oczu. - Ciepokrwistych? - spytaam, marszczc brwi. - Ludzi, czarownice, demony... wszystkich tych, ktrzy nie s wampirami. - Zaryzykuj twoje ugryzienie, zanim pozwol Knoxo-wi zakra si do mojego mzgu i owi informacje.

- Prbowa tego? - Matthew zada to pytanie spokojnym gosem, w ktrym mona byo jednak wyczu gotowo agresji. - To nie byo nic gronego - wyjaniam pospiesznie. -Ostrzega mnie tylko przed tob. - I susznie. Nikt nie moe sta si kim innym, bez wzgldu na to, jak by si stara. Nie powinna idealizowa wampirw. By moe ten Knox nie ma wobec ciebie najlepszych zamiarw, ale mia racj, jeli chodzi o mnie. - Nikt nie szykanuje moich przyjaci, a z pewnoci nie robi tego tacy fanatycy jak Knox. - W miar jak roso moje poirytowanie, zaczynaam odczuwa szczypanie w palcach, wic wsunam donie pod uda. - A zatem my te nimi jestemy? Przyjacimi? - zapyta Matthew. - Tak myl. Przyjaciele mwi sobie prawd, nawet kiedy jest to trudne. - Zakopotana powanym tonem rozmowy zaczam si bawi zapiciem swetra. - Wampiry nie s szczeglnie dobre w przyjani. - Wydawao si, e Matthew znowu si zoci. - Posuchaj, jeeli chcesz, ebym zostawia ci w spokoju... - Oczywicie, e nie chc - przerwa mi. - Chodzi tylko o to, e relacje z wampirami s... skomplikowane. Potrafimy by opiekuczy... nawet zaborczy. Mogoby ci si to nie podoba. - Teraz odrobina opiekuczoci wydaje mi si cakiem na miejscu. Moja odpowied musiaa poruszy w nim czu strun, bo w jego oczach pojawia si bezradno. - Przypomn ci o tym, jak zaczniesz narzeka - obieca. Jego surowo prdko ustpia wymuszonemu rozbawieniu. Auto skrcio z Holywell Street pod sklepion bram college'u. Na jego widok Fred umiechn si szeroko, ale

zaraz potem spojrza dyskretnie w bok. Czekaam, a Matthew otworzy drzwi, rozgldajc si po wntrzu, eby si upewni, e nie zostao w nim nic mojego, nawet opaska na wosy. Nie chciaam wysya go znowu do Szkocji. - Ale w tym wszystkim chodzi o co wicej ni tylko o Knoxa i manuskrypt - powiedziaam z naciskiem, kiedy wrczy mi moj mat. Z jego zachowania mona by wywnioskowa, e nie ma adnych istot nachodzcych mnie ze wszystkich stron. - To moe poczeka, Diano. Nie martw si. Peter Knox nie podejdzie do ciebie bliej ni na pitnacie metrw. -Powiedzia to pospnym tonem, dotykajc ampuki pod swetrem. Potrzebne nam byo spdzenie razem jakiego czasu - nie w bibliotece, ale tylko we dwoje. - Nie wpadby jutro do mnie na kolacj? - spytaam, ciszajc gos. Moglibymy porozmawia o tym, co si wydarzyo. Matthew znieruchomia, na jego twarzy pojawio si zakopotanie, ktremu towarzyszyo co, czego nie umiaam zidentyfikowa. Uj lekko palcami pielgrzymi amulet, ale puci go prdko. - Z przyjemnoci - zgodzi si niespiesznie. - To dobrze. - Umiechnam si. - Odpowiada ci sidma trzydzieci? Skin potakujco gow i posa mi niemiay umiech. Ruszyam w stron schodw, ale ju po dwch krokach uwiadomiam sobie, e do jutrzejszego wieczoru musz rozwiza pewien problem. - Co jadasz? - szepnam, rumienic si. - Jestem wszystkoerny - odpar Matthew. Jego twarz rozjania si w jeszcze szerszym umiechu, na ktrego widok serce zabio mi ywiej.

- A wic o sidmej trzydzieci. - Odwrciam si, krcc gow i miejc si z jego bezuytecznej odpowiedzi. -Och, jeszcze jedna sprawa przypomniaam sobie. - Pozwl Miriam zaj si jej wasn prac. Ja naprawd jestem w stanie sama zatroszczy si o siebie. - Ona te tak mwi - powiedzia Matthew, wracajc na miejsce za kierownic. - Zastanowi si nad tym. Ale jutro bd jak zwykle w czytelni ksicia Humfreya. - Wsiad do samochodu, lecz widzc, e nie ruszam si z miejsca, opuci szyb w drzwiach. - Nie odjad, dopki nie znikniesz mi z pola widzenia - oznajmi, rzucajc mi naganne spojrzenie. - Ach, te wampiry - mruknam, dziwic si jego staromodnym manierom.

R OZDZIA 12 Nie miaam bladego pojcia, co poda wampirowi, kiedy przychodzi na kolacj. Wiksz cz dnia w bibliotece spdziam na poszukiwaniu w Internecie przepisw, ktre zawieray surowe jedzenie, zupenie zapominajc o lecych na stole manuskryptach. Matthew powiedzia, e jest wszystkoerny, ale to nie moga by prawda. Wampir, przyzwyczajony do ywienia si krwi, musi skania si bardziej ku potrawom, ktre nie wymagaj gotowania. Ale on odznacza si tak wielk kultur, e bez wtpienia zjadby wszystko, co bym przed nim postawia.

Przeprowadziwszy rozlege gastronomiczne poszukiwania, wyszam z biblioteki w rodku popoudnia. Matthew czuwa dzi samotnie nad moim bezpieczestwem, co musiao ucieszy Miriam. Mnie z kolei cieszyo, e w adnym zaktku czytelni ksicia Humfreya nie ma ladw Petera Knoxa ani Gillian Chamberlain. Idc rodkowym przejciem, by odda manuskrypty, odniosam wraenie, e nawet Matthew jest w dobrym humorze. Minwszy gmach Radcliffe Camera, pod ktrego kopu studenci czytali wyznaczone ksiki, oraz redniowieczne mury Jesus College, udaam si na zakupy w pasaach oks-fordzkiej hai targowej. Trzymajc w rku list potrzebnych rzeczy, zatrzymaam si najpierw u rzenika, eby kupi po kawaku wieej dziczyzny i krlika, a potem u sprzedawcy ryb, po szkockiego ososia. Czy wampiry jedz zielenin? Wyjam komrk i zadzwoniam na wydzia zoologii, eby zapyta o zwyczaje ywieniowe wilkw. Zapytali mnie, jakie wilki mam na myli. Dawno temu braam udzia w krajoznawczej wycieczce do ogrodu zoologicznego w Bostonie, gdzie widziaam szare wilki, a e Matthew rwnie upodoba sobie ten kolor, udzieliam takiej wanie odpowiedzi. Wymieniwszy dug list smakowitych ssakw wraz z wyjanieniem, e stanowi one ich ulubion diet", znudzony gos po drugiej stronie linii poinformowa mnie, e szare wilki jedz te orzechy, nasiona i jagody. Ale nie naley ich ywi!" -ostrzeg mnie gos. To nie s zwierztka domowe!" - Dzikuj za porad - powiedziaam, starajc si nie rozemia. Sprzedawczyni w sklepie spoywczym usprawiedliwiaa si, e ma ostatnie ju w tym roku czarne porzeczki i troch pachncych poziomek. Kupiam u niej take torebk kasztanw jadalnych i woyam wszystko do coraz peniejszej torby na zakupy.

Udaam si teraz do sklepu z winem, gdzie znalazam si na asce i nieasce apostoa wyrobw winiarskich, ktry spyta, czy dentelmen zna si na winach". To wystarczyo, eby przyprawi mnie o zawrt gowy. Ekspedient wykorzysta moje zakopotanie, eby mi sprzeda za bajoskie pienidze kilka butelek francuskiego i niemieckiego wina, a potem wsadzi mnie do takswki, ebym moga otrzsn si z szoku w drodze powrotnej do college'u. Wrciwszy do domu, zmiotam papiery z podniszczonego XVIII-wiecznego stou, ktry suy zarwno za biurko, jak i st jadalny, i przesunam go bliej kominka. Zastawiam go troskliwie, wykorzystujc star porcelan i srebra, jakie znalazam w kredensie, wraz z cikimi krysztaowymi kieliszkami, ktre musiay by ostatnimi pozostaociami edwardiaskiego serwisu uywanego w profesorskim klubie uczelni. Przemie panie z kuchni zaopatrzyy mnie w stert biaych i wieych serwetek, ktre rozoyam teraz koo srebrnych nakry na stole i wyszczerbionej drewnianej tacy, ktra miaa mi uatwi przenoszenie da z kuchni. Gdy zabraam si do przygotowywania kolacji, okazao si, e gotowanie dla wampira nie zabiera wiele czasu. Waciwie, prawie nic nie wymaga smaenia, pieczenia czy gotowania. O sidmej wiece byy zapalone, jedzenie gotowe, z wyjtkiem tego, co naleao przyrzdzi tu przed podaniem. Teraz ju tylko ja powinnam si przygotowa. W mojej garderobie nie byo prawie nic, co mogoby si nada na kolacj z wampirem". W aden sposb nie mogam usi z Matthew do stou w kostiumie ani w stroju, jaki woyam na wizyt u dyrektora. Byam w posiadaniu przeraajcej liczby mniej lub bardziej elastycznych czarnych spodni i rajstop, ale wikszo bya poplamiona herbat, smarem z odzi albo i tym, i tym. W kocu znalazam

par eleganckich czarnych spodni, ktre wyglday po trosze jak d od piamy, ale byy odrobin bardziej stylowe. Pomylaam, e si nadadz. Majc na sobie tylko biustonosz i spodnie, pobiegam do azienki i przecignam grzebieniem po sigajcych ramion wosach w somkowym kolorze. Nie tylko spltyway si na kocach w jakie niesforne supeki, ale take zachowyway wyzywajco, stajc dba nad gow przy kadym ruchu grzebienia. Zastanawiaam si przez chwil, czy nie poszuka ratunku w prostownicy do wosw, ale wedug wszelkiego prawdopodobiestwa byabym w poowie drogi w chwili przybycia wampira. Byam pewna, e Matthew zjawi si puktualnie. Szczotkujc zby, doszam do wniosku, e mog zrobi z moimi wosami tylko jedno - usun je z twarzy i zawiza w kok. Dziki temu zabiegowi podbrdek i nos wyglday bardziej spiczacie, ale uwydatni on take koci policzkowe i uwolni od wosw oczy, ku ktrym ostatnio mocno je cigno. Spiam je z tyu, jednak w tym samym momencie jeden kosmyk wyrwa si do przodu. Westchnam. Z lustra spojrzaa na mnie twarz mojej matki. Przypomniaam sobie, jak piknie wygldaa, siadajc do kolacji, Zaczam si zastanawia, co robia, eby uwydatni swoje jasne brwi i rzsy, i dlaczego jej szerokie usta wyglday zupenie inaczej, gdy umiechaa si do mnie lub do ojca. Rzut okiem na zegar oddali wszelk myl o dokonaniu podobnej transformacji za pomoc zabiegw kosmetycznych. Zostay mi tylko trzy minuty na znalezienie bluzki. Grozio mi, e przywitam Matthew Clairmonta, wybitnego profesora biochemii i neurologii, w bielinie. Szafa z ubraniami otworzya przede mn dwie moliwoci, jedn czarn i jedn ciemnogranatow. Granatowa miaa t zalet, e bya czysta, co byo gwnym argumentem przemawiajcym na jej korzy. Miaa te mieszny konierzyk,

ktry stercza do gry z tyu i po bokach, aby utworzy dekolt w ksztacie litery V Rkawy byy wzgldnie obcise i koczyy si dugimi sztywnymi mankietami, ktre rozrzerzay si lekko i koczyy poniej nadgarstka. Wkadaam wanie par srebrnych kolczykw, gdy rozlego si pukanie do drzwi. Poczuam koatanie w piersi, jakbym miaa przed sob randk. Natychmiast odsunam t myl. Otworzyam drzwi. Sta za nimi Matthew, wysoki i wyprostowany, niczym ksi z bajki. Na przekr swym przyzwyczajeniom ubra si cakowicie na czarno, dziki czemu robi jeszcze wiksze wraenie. I wyglda jeszcze bardziej jak wampir. Czeka cierpliwie na podecie schodw, przygldajc mi si. - Jak ja si zachowuj? Prosz, wejd do rodka. Czy to wystarczy, eby si poczu formalnie zaproszony i wszed do mojego mieszkania? Widziaam to w telewizji albo czytaam w ksice. Matthew si umiechn. - Diano, zapomnij o tym, co twoim zdaniem wiesz o wampirach. To po prostu zwyka grzeczno. Nie powstrzymuje mnie symboliczna bariera midzy mn a pikn dziewic. - Wchodzc w drzwi, Matthew musia lekko si pochyli. Mia w rkach butelk wina i bukiet biaych r. - Prosz, to dla ciebie - powiedzia, przygldajc mi si z uznaniem, i wrczy mi kwiaty. - Gdzie mog je postawi, eby poczekao do deseru? - doda, spogldajc na butelk. - Dzikuj, uwielbiam re. Moe na parapecie? - zaproponowaam, a potem skierowaam si do kuchni, eby poszuka wazonika. Co, co uwaaam do tej pory za wazon, okazao si karafk, zdaniem intendenta profesorskiego klubu, ktry kilka godzin wczeniej przyszed do mojego mieszkania i zapewni mnie o tym, gdy wyraziam wtpliwoci, czy mam takie naczynie.

- Doskonale - odpar Matthew. Gdy wrciam z kwiatami, Matthew chodzi po pokoju, ogldajc sztychy. - Wiesz, one wygldaj naprawd niele - oceni, gdy stawiaam kwiaty na porysowanym blacie komody z epoki napoleoskiej. - Obawiam si, e to przewanie sceny myliwskie. - Nie umkno to mojej uwadze - odpar Matthew, umiechajc si w rozbawieniu. Sponiam si z zakopotaniem. - Jeste godny? - Zapomniaam na mier o obowizkowych przekskach i drinkach, jakie naleao poda przed kolacj. - Z przyjemnoci co zjem - powiedzia z umiechem wampir. Schroniwszy si do kuchni, wyjam z lodwki dwa talerze. Na pierwsze danie miaam wdzonego ososia posypanego wieym koprem. Z boku uoyam artystycznie troch kaparw i korniszonw, ktre mogy peni rol przybrania, gdyby okazao si, e wampiry nie jadaj zieleniny. Gdy wrciam z jedzeniem, Matthew czeka koo krzesa, ktre znajdowao si najdalej od kuchni. Wino czekao na srebrnej tacy z wysokimi bokami, w ktrej trzymaam drobne pienidze, a ktra, zdaniem tego samego pracownika profesorskiego klubu, bya w rzeczywistoci przeznaczona do podawania wina. Matthew usiad, a ja wycignam korek z butelki niemieckiego rieslinga. Nalaam dwa kieliszki, nie rozlewajc ani kropli, i rwnie usiadam. Mj kolacyjny go unis kieliszek do swego dugiego orlego nosa i pogry si w skupieniu. Czekaam cierpliwie, a skoczy, zastanawiajc si, ile zmysowych receptorw wampiry maj w swoich nosach w odrnieniu od psw.

Tak naprawd nie miaam nawet podstawowej wiedzy o wampirach. - Bardzo przyjemne - powiedzia w kocu, otwierajc oczy i umiechajc si do mnie. - Nie odpowiadam za wino - rzuciam prdko, rozkadajc serwetk na kolanach. - Poleci mi je sprzedawca, wic jeli okae si niedobre, to nie moja wina. - Bardzo przyjemne - powtrzy - a oso wyglda cudownie. Matthew sign po n i widelec i nadzia kawaek ryby. Przygldajc mu si spod przymknitych rzs, eby zobaczy, czy rzeczywicie to przeknie, wziam na widelec kapara i po kawaku pikli i ososia. - Nie zabierasz si do jedzenia jak Amerykanka - zauway, przeknwszy yk wina. - Nie - odparam, wpatrujc si w widelec w lewej i n w prawej rce. - Zdaje si, e spdziam za duo czasu w Anglii. Da si to zje? - rbnam, nie mogc wytrzyma duej. Matthew si rozemia. - Tak si skada, e lubi wdzonego ososia. - Ale nie jesz wszystkiego - zauwayam, skupiajc uwag na moim talerzu. - Nie - przyzna Matthew - ale jestem w stanie przekn par ksw wikszoci potraw. Przewanie jednak nie smakuj mi zbytnio, chyba e s surowe. - To dziwne, jeli wzi pod uwag fakt, e wampiry maj tak wyostrzone zmysy. Mylaam, e wszystkie potrawy powinny wam cudownie smakowa. - Mj oso smakowa cakiem jak wiea, zimna woda. Matthew unis swj kieliszek i przyjrza si blademu zotemu pynowi. - Wino smakuje cudownie. Potrawy nie smakuj wampirom, jeeli s przegotowane.

Przebiegam w myli mj jadospis i poczuam ogromn ulg. - Jeeli nie smakuje ci jedzenie, to dlaczego zapraszasz mnie cigle, eby co zje na miecie? - spytaam. Wzrok Matthew przemkn po moich policzkach, po oczach i zatrzyma si na moich ustach. - atwiej mi przebywa w twoim towarzystwie, kiedy co jesz. Zapach gotowanego jedzenia przyprawia mnie o mdoci. Zmruyam oczy cigle zakopotana. - Dopki zbiera mi si na wymioty, nie odczuwam godu - powiedzia Matthew poirytowanym tonem. - Och! - Fragmenty ukadanki si uoyy. Wiedziaam ju, e lubi mj zapach. Najwyraniej zaostrza mu apetyt. Zaczerwieniam si. - Mylaem, e tego rodzaju wiedza o wampirach nie jest ci obca - wyzna agodniejszym tonem - i dlatego zaprosia mnie na kolacj. Pokrciam gow, okrcajc na widelcu nastpn porcj ososia. - Prawdopodobnie wiem o wampirach mniej ni wikszo ludzi. A t odrobin informacji, jak przekazaa mi ciocia Sarah, powinnam traktowa bardzo podejrzliwie, biorc pod uwag jej uprzedzenia. Miaa na przykad bardzo jasne wyobraenia na temat waszej diety. Mwia, e wampiry pij wycznie krew, bo tylko ona jest wam potrzebna do przeycia. Ale to chyba nieprawda? Oczy Matthew zwziy si, a ton jego gosu zrobi si nagle lodowaty. - Nie. Do przeycia potrzebna jest woda. Czy wy sami nie pijecie nic innego? - Moe nie powinnam o tym mwi? - Moje pytania zociy go. W nerwowym odruchu owinam nogi wok

ng krzesa i zdaam sobie spraw, e nie woyam butw. Przyjmowaam go na bosaka! - Przypuszczam, e nie moesz powstrzyma swojej ciekawoci - odpar Matthew, zastanowiwszy si przez chwil nad moim pytaniem. - Pij wino i mog je rne rzeczy... Raczej niegotowane albo zimne potrawy, ktre dziki temu nie maj zapachu. - Ale to jedzenie i wino nie zapewniaj ci odywiania -powiedziaam z przekonaniem. - Odywiasz si krwi... Wszelkimi rodzajami krwi. Matthew si wzdrygn. -I nie musisz czeka na zewntrz, a zaprosz ci do mojego mieszkania. W czym jeszcze myl si na temat wampirw? Na jego twarzy pojawi si wyraz pobaliwej cierpliwoci. Opar si gbiej na krzele z kieliszkiem w rku. Uniosam si i signam przez st butelk, eby dola mu wina. Jeeli ju postanowiam zasypa go pytaniami, to przynajmniej mogam te nie skpi mu wina. Pochylajc si nad wiecami, omal nie podpaliam swojej bluzki. Matthew chwyci butelk. - Pozwl, ja to zrobi - zaproponowa. Dola troch sobie, napeni mj kieliszek i dopiero wtedy odpowiedzia. - Wikszo tego, co wiesz o mnie i o wampirach, to fantazje ludzi. Te legendy pomogy im uoy sobie wspycie z nami. Stworzenia o nadnaturalnych zdolnociach ich przeraaj. Mam na myli nie tylko wampiry. - Czarne kapelusze, nietoperze, mioty. - Te trzy piekielne rekwizyty stanowiy podstaw wiedzy o czarownicach i wracay co roku do ycia w spektakularnych i miesznych obchodach Halloween. - Tak, dokadnie - przytakn Matthew. - W kadej z tych opowieci byy jakie pozory prawdy, co co budzio w ludziach strach i podsycao ich niewiar w nasze rzeczywiste istnienie. Tym, co najbardziej wyrnia ludzi, jest ich umiejtno przekrcania faktw i zaprzeczania. Ja mam moj si i dugowieczno, ty masz magiczne zdolnoci,

demony wyrniaj si niesamowitymi twrczymi talentami. A ludzie potrafi tylko wmawia sobie, e wszystko jest na opak, a czarne jest biae. To ich specjalno. - Czy jest jakie ziarnko prawdy w tym, e wampiry nie mog nigdzie wej, jeli nie zostan zaproszone? - Przycisnwszy go w sprawach diety, skupiam si teraz na kolejnym pytaniu. - Jestemy przez cay czas w otoczeniu ludzi. A oni odmawiaj nam prawa do istnienia, poniewa w ich ograniczonym wiecie nie ma dla nas miejsca. Ale jak ju wpuszcz nas do rodka, uznajc nas za takich, jakimi naprawd jestemy, godz si na nasz obecno, cakiem jak kto, kto nie moe zdoby si na wyrzucenie ze swego domu kogo, kogo do niego zaprosi. Od tej chwili nie mog ju nas nie zauwaa. - Tak samo wyglda sprawa z dziennym wiatem - powiedziaam powoli. - Bo to nieprawda, e nie mona was zobaczy w penym socu, a jak ju si w nim znajdziecie, ludziom trudniej was zignorowa. Ale oni wol nie przyznawa, e chodzicie midzy nimi, tylko wmawiaj sobie, e nie jestecie w stanie przey wiata. Matthew znowu kiwn potakujco gow. - Oczywicie, ale tak czy owak, udaje si im nas nie dostrzega. A my nie moemy siedzie w zamkniciu i czeka, a nastanie zmrok. Tymczasem w oczach ludzi mamy wicej sensu po zmierzchu, i to odnosi si rwnie do was, czarownic. Zwr uwag na ich spojrzenia, jak wchodzisz do jakiego pokoju albo idziesz ulic. Pomylaam o moim zwyczajnym wygldzie i spojrzaam na niego z powtpiewaniem. Matthew zachichota. - Wiem, nie wierzysz mi. Ale to prawda. Ludzie popadaj w zakopotanie na widok istoty o nadnaturalnej mocy w penym wietle dnia. We wszystkim, co w nas widz, dostrzegaj przesad. Jestemy za wysocy, zbyt silni fizycznie, zbyt pewni siebie, zbyt twrczy, zbyt potni, za bardzo od-

mienni. Przez cay dzie podejmuj daremne wysiki, eby dopasowa swoje bdne wyobraenia do rzeczywistoci. W nocy jest im troch atwiej usun nas ze swoich myli po prostu z racji naszej dziwacznoci. Podniosam si i zabraam jego talerz z ryb, zadowolona, e Matthew sprztn wszystko oprcz przybrania. Nala sobie do kieliszka jeszcze troch niemieckiego wina, podczas gdy ja wyjmowaam z lodwki dwa nastpne talerze. Na kadym z nich znajdoway si uoone rwno plasterki surowej dziczyzny, tak cienkie, e zdaniem rzenika mona byo przez nie czyta gazet. Okazao si, e wampiry nie lubi zieleniny. Zobaczymy, jak odnosz si do warzyw korzennych i sera. Na rodku obu talerzy uoyam pokrojone buraczki i posypaam je tartym parmezanem. Miejsce na rodku stou zaja szerokodenna karafka z czerwonym winem, ktra prdko przycigna uwag wampira. - Mog? - spyta, zaniepokojony bez wtpienia tym, e jeli ja to zrobi, puszcz college z dymem. Sign po szklane naczynie, wla troch wina do swojego kieliszka, a potem unis go do nosa. - Cte-Rtie - powiedzia z zadowoleniem. Jedno z moich ulubionych. Rzuciam okiem na karafk. - Potrafisz je rozpozna tylko po zapachu? Matthew si rozemia. - Niektre opowieci o wampirach s prawdziwe. Mam wyjtkowo czuy wch, a take doskonay wzrok i such. Ale nawet zwyky czowiek mgby zgadn, e to Cte-Rtie. - Zamkn znowu oczy. - Rocznik 2003? Otworzyam usta ze zdumienia. - Tak! - To byo lepsze ni niejeden telewizyjny kwiz. Na nalepce butelki zauwayam malek koron. - Czy nos mwi ci, kto je wyprodukowa?

- Tak, ale tylko dlatego, e chodziem po polach, na ktrych rosn te winogrona - zwierzy si niemiao, tak jakbym przyapaa go na jakiej sztuczce. - Jeste w stanie rozpozna w nim zapach pl? - Podniosam karafk do nosa i stwierdziam z ulg, e w winie nie ma zapachu koskiego nawozu. - Czasami wydaje mi si, e pamitam wszystko, co kiedykolwiek wchaem. Prawdopodobnie wynika to z prnoci - powiedzia w zamyleniu - ale zapachy potrafi przywoa potne przeycia z przeszoci. Pamitam, jak pierwszy raz wchaem czekolad, jakby to byo wczoraj. - Naprawd? - Pochyliam si do przodu na krzele. - Byo to w 1615 roku. Wojna jeszcze nie wybucha, a krl Francji oeni si wanie z hiszpask ksiniczk, ktrej nikt nie lubi, a zwaszcza on sam. - Umiechnam si i Matthew odpowiedzia mi umiechem, chocia oczyma duszy oglda jakie dalekie obrazy. - Jego oblubienica przywioza do Parya czekolad. Bya piekielnie gorzka i rwnie demoralizujca. Pilimy czyste kakao, bez cukru, rozpuszczone tylko w wodzie. Rozemiaam si. - To rzeczywicie nieprzyjemna sprawa. Na szczcie komu przyszo na myl, e czekolada powinna by sodka. - Obawiam si, e by to jaki czowiek. Wampiry lubiy j, gdy bya gorzka i gsta. Signlimy po widelce i zabralimy si do kosztowania dziczyzny. - Co ze szkockich specjaw - powiedziaam, wskazujc miso noem. Matthew obrci plasterek w ustach. - Jele szlachetny. Mody jelonek z gr, sdzc po smaku. - Pokrciam gow ze zdumienia. - Jak powiedziaem -cign wampir - niektre opowieci s prawdziwe.

- Potrafisz lata? - spytaam, znajc ju odpowied. Matthew prychn. - Nie, to jasne. Zostawiamy t umiejtno czarownicom, poniewa panowanie nad ywioami to wasza specjalno. Ale jestemy silni i szybcy. Wampiry potrafi biega i skaka, co skania ludzi do podejrze, e umiemy lata. Potrafimy te oszczdza nasze siy. - Oszczdza siy? - Odoyam widelec niepewna, czy odpowiada mi surowa dziczyzna. - Nasze ciaa nie zuywaj wiele energii. Mamy duy jej zapas do wykorzystania w ruchu, kiedy tego potrzebujemy. - Nie wcigacie zbyt czsto powietrza - powiedziaam, wracajc myl do jogi i pocigajc yk wina. - Nie - przyzna Matthew. - Take nasze serca nie bij zbyt czsto. Nie musimy bardzo czsto si posila. Utrzymujemy nisk temperatur ciaa, a to zwalnia wikszo fizjologicznych procesw i wyjania, dlaczego yjemy tak dugo. - Ta historia z trumn! Nie powicacie duo czasu na sen, ale jak ju picie, to jak zabici. Matthew si umiechn. - Widz, e zaczynasz si w tym orientowa. Matthew oprni swj talerz ze wszystkiego z wyjtkiem burakw, a na moim pozostaa tylko dziczyzna. Sprztnam talerze po drugim daniu i poprosiam go, eby napeni kieliszki. Gwna potrawa bya jedyn czci posiku, ktra wymagaa ognia, ale niezbyt wiele. Zrobiam ju ze zmielonych kasztanw jadalnych co, co przypominao ciasto biszkoptowe. Pozostao mi tylko podsmay krlika. Na licie dodatkw byy rozmaryn, czosnek i seler. Postanowiam pomin ten drugi. Zapach czosnku zdominowaby z pewnoci wszystkie inne, co przy jego wyczulonym powonieniu mogo by nie na miejscu - koniec kocw legenda

tego wampira zawieraa cie prawdy. Zrezygnowaam te z selera. Wampiry zdecydowanie nie lubi warzyw. Wydawao si, e przyprawy nie stanowi problemu, tote zachowaam rozmaryn i posypaam krlika zmielonym pieprzem, kiedy smay si w rondlu. Pozostawiam jego porcj troch niedosmaon, a za to moj smayam troch duej, ni byo trzeba, majc nadziej, e krlik usunie z moich ust smak dziczyzny. Uoywszy wszystko w artystyczn cao, zaniosam potraw na st. - Musiaam to podsmay, niestety... Ale tylko troch. - Mam nadziej, e nie poddajesz mnie jakim testom? - spyta Matthew, marszczc brwi. - Nie, nie - odparam prdko. - Ale nie mam wprawy w przyjmowaniu wampirw. - Mio mi to sysze - mrukn, a potem pochyli si nad krlikiem i pocign nosem. - Pachnie wymienicie. -Idce od krlika ciepo wzmocnio rozsiewany przez niego, charakterystyczny zapach cynamonu i godzikw. Nadzia na widelec kawaek biszkoptowego ciasta. Podnoszc go do ust, otworzy szerzej oczy. - Kasztany? - Nic oprcz kasztanw, oliwy z oliwek i szczypty proszku do pieczenia. - I sl. A take woda, rozmaryn i pieprz - zauway spokojnie, sigajc po nastpn porcj ciasta. - Biorc pod uwag twoje dietetyczne ograniczenia, to dobrze, e moesz dokadnie wiedzie, co wkadasz do ust - rzuciam artobliwym tonem. Majc ju z gowy wiksz cz posiku, zaczam si odpra. Gawdzilimy o Oksfordzie, podczas gdy sprztaam talerze, eby poda ser, poziomki i pieczone kasztany. - Czstuj si - powiedziaam, stawiajc przed nim pusty talerzyk. Matthew powcha poziomki i westchn z zadowoleniem, sigajc po kasztana.

- One s rzeczywicie lepsze na gorco - zauway. Z atwoci zgnit palcami tward skorup i wydoby z niej misz. Majc wampira przy stole, nie musiaam nawet uwzgldnia w zastawie dziadka do orzechw, ktry zwisa z krawdzi czary. - A czym ja pachn? - zapytaam, bawic si nk mojego kieliszka. Przez chwil wydawao si, e mi nie odpowie. Milczenie przecigao si, ale w kocu skierowa na mnie zamylone spojrzenie. Zamkn oczy i zrobi gboki wdech. - Wydzielasz zapach wierzbowego soku. Rumianku zgniecionego stop. Pocign znowu nosem, a potem umiechn si niewyranie i ze smutkiem. - Jest w tym te kapryfolium i opade licie dbu - powiedzia cicho, wydychajc powietrze - razem z kwitnc leszczyn i pierwszym wiosennym narcyzem. I bardzo stare rzeczy: szanta, kadzido, przywrotnik. Mylaem ju, e zapomniaem te zapachy. Jego oczy otworzyy si powoli i zajrzaam do ich szarych gbin, bojc si odetchn i zama urok, jaki rzuciy jego sowa. - A co ze mn? - zapyta, spogldajc mi w oczy. - Pachniesz cynamonem - odparam z wahaniem. -I godzikami. Czasami wydaje mi si, e pachniesz godzikami ogrodowymi; nie tymi, ktre mona kupi w kwiaciarniach, ale bardziej staromodnymi, ktre rosn w angielskich ogrdkach. - Godziki ogrodowe - powtrzy Matthew, marszczc kciki oczu w rozbawieniu. - Niele jak na czarownic. Signam po kasztana. Trzymaam go w doniach, przerzucajc z jednej do drugiej. Jego ciepo wdrowao wzdu moich nagle zzibnitych rk. Matthew opar si znowu o oparcie krzesa, wodzc wzrokiem po mojej twarzy.

- Jak ustalia, co poda dzi na kolacj? - spyta, wskazujc poziomki i orzechy, ktre zostay z posiku. - No c, to nie bya magia. Bardzo mi pomoga katedra zoologii wyjaniam. Wydawa si przeraony, a potem rykn miechem. - Pytaa katedr zoologii, co poda mi na kolacj? - Niezupenie - powiedziaam usprawiedliwiajco. -Znalazam w Internecie przepisy na surowe dania, ale utknam po kupieniu misa. A tam powiedzieli mi, co jedz szare wilki. Matthew krci wci gow, ale umiecha si przy tym, tote moje podenerwowanie ustpio. - Dzikuj ci - odezwa si w kocu. - Ju od bardzo dawna nikt nie przygotowywa mi jedzenia. - Prosz bardzo. Najwicej kopotu miaam z winem. Oczy Matthew si rozjaniy. - Jeli mowa o winie - przypomnia sobie, wstajc i skadajc swoj serwetk - przyniosem co, eby si napi po kolacji. Poprosi mnie o przyniesienie z kuchni dwch czystych kieliszkw. Kiedy wrciam, na stole staa stara lekko wykrzywiona butelka. Miaa spowia kremow nalepk ze skromnym napisem i szlacheckim herbem. Matthew ostronie zagbi korkocig w korku, ktry by kruchy i poczerniay od staroci. Jego nozdrza rozszerzyy si, gdy go wycign, a twarz przybraa wyraz, jaki mgby mie kot, ktremu wpad w apy smakowity kanarek. Wino, ktre wycieko z butelki, byo gste jak syrop i poyskiwao zotym odcieniem w wietle wiec. - Powchaj - powiedzia rozkazujco, wrczajc mi kieliszek - i powiedz, co mylisz. Pocignam nosem i poczuam, e zapach zapiera mi dech.

- Pachnie karmelkami i poziomkami - oceniam, zastanawiajc si, czy co tego moe mie zapach czerwonych owocw. Matthew przyglda mi si uwanie ciekawy mojej reakcji. - Wypij yk - zaproponowa. Sodki smak wina rozszed si byskawicznie po moich ustach. Poczuam na jzyku morel i waniliowy krem, jaki robiy panie z kuchni. askota moje usta jeszcze bardzo dugo po przekniciu. Miaam wraenie, e pij co magicznego. - Co to za wino? - spytaam w kocu, gdy jego smak zacz si zaciera. - Zostao zrobione z winogron zerwanych dawno, dawno temu. Tamto lato byo gorce i soneczne, a farmerzy martwili si, e mog nadej deszcze i zrujnowa zbiory. Ale aura utrzymaa si i zdyli zebra grona tu przed zaamaniem si pogody. - Mona smakowa w nim wiato soca - orzekam i zostaam nagrodzona kolejnym piknym umiechem. - W czasie zbiorw nad winnicami zajaniaa kometa. Astronomowie obserwowali j przez lunety miesicami, ale w padzierniku wiecia tak jasno, e mona byo niemal czyta w jej wietle. Robotnicy dojrzeli w niej znak, e te winogrona s bogosawione. - Czy to byo w roku 1986? Mwisz o komecie Halleya? Matthew pokrci gow. - Nie. By to rok 1811. - Wlepiam zdumione spojrzenie w liczce prawie dwiecie lat wino w moim kieliszku, obawiajc si, e moe wyparowa na moich oczach. - Kometa Halleya pojawia si te w 1759 i w 1835. Nazwisko astronoma zabrzmiao w jego ustach jak Hawleya". - Gdzie je zdobye? - Winiarnia koo dworca kolejowego nie miaa takich win.

- Kupiem je od Antoine-Marie, gdy tylko powiedzia mi, e zapowiada si nadzwyczajnie - odpar z rozbawieniem. Odwrciam butelk i spojrzaam na kartk. Chateau Yquem. Nawet ja syszaam o takim zamku. - I przechowywae je od tamtej pory - powiedziaam. Ten wampir w roku 1615 pi czekolad w Paryu i w 1536 otrzyma od Henryka VIII zezwolenie na budow, wic w 1811 mg oczywicie kupi wino. I nosi na piersi star ampuk, ktrej rzemyk wida byo na jego szyi. - Matthew - powiedziaam powoli, wypatrujc na jego twarzy pierwszych ladw poirytowania. - Ile ty masz lat? Zacisn usta, ale jego gos zachowa niefrasobliwo. - Jestem starszy, ni mona by pomyle, sdzc z mojego wygldu. - Wiem o tym - przyznaam, nie mogc pohamowa niecierpliwoci. - Dlaczego przywizujesz tak wag do mojego wieku? - Jestem historyczk. Jeli kto mi mwi, e pamita wprowadzenie czekolady do Francji albo przelot komety w roku 1811, trudno mi nie okaza ciekawoci, jakie inne wydarzenia mg przey. ye w roku 1536, a ja byam w domu, ktry wtedy wybudowae. Znae Machiavellego? Przeye czarn zaraz? Uczszczae na Uniwersytet Paryski, kiedy naucza tam Abelard? Matthew nie odpowiedzia. Zaczy mnie szczypa wosy na karku. - Ta ampuka mwi, e bye kiedy w Ziemi witej. Brae moe udzia w wyprawie krzyowej? Widziae komet Halleya, jak przelatywaa nad Normandi w roku 1066? Cigle nic. - Ogldae koronacj Karola Wielkiego? Przeye upadek Kartaginy? Przeszkodzie Attyli w dotarciu do Rzymu? Matthew unis wskazujcy palec prawej doni.

- Ktry upadek Kartaginy? - Sam mi powiedz! - Do diaba z tob, Hamishu Osborne - rrirukn, zaciskajc do na obrusie. Po raz drugi w cigu dwch dni Matthew zmaga si z problemem, co ma powiedzie. Wlepi wzrok w wiec i powoli przecign palec przez jej pomie. Wyskoczyy na nim jaskrawe czerwone bble, ktre po chwili zniky bez ladu, ustpujc miejsca biaej chodnej skrze. Na jego twarzy ani na chwil nie pojawi si cie blu. - Przypuszczam, e moje ciao ma prawie trzydzieci siedem lat. Ale urodziem si mniej wicej w czasie, gdy Chlodwig przeszed na wiar chrzecijask. Zapamitali to moi rodzice, bo inaczej nie miabym o tym pojcia. Nie zapisywao si wtedy w rejestrach dat urodzenia. Najlepiej przyj rok pisetny i przesta si tym kopota. - Rzuci mi krtkie spojrzenie i znowu skupi uwag na wiecach. -Jako wampir odrodziem si w roku 537 i z wyjtkiem Attyli, ktry y przede mn, dotkna wikszoci mniej lub bardziej istotnych wydarze, jakie miay miejsce w tysicleciu midzy tamt dat a rokiem, w ktrym wmurowaem zwornik w sklepienie mojego domu w Woodstock. Poniewa jeste historyczk, czuj si zobowizany powiedzie ci, e Machiavelli ani w czci nie by tak imponujc postaci, jak wy wszyscy zdajecie si sdzi. By to po prostu florencki polityk, do tego wcale nie taki znowu wybitny. -Do jego gosu zakrady si oznaki znuenia. Matthew Clairmont mia przeszo tysic piset lat... - Nie powinnam wciubia nosa do twojego ycia -powiedziaam na swoje usprawiedliwienie. Nie wiedziaam, o zrobi z oczami zagubiona w przypuszczeniach, e znajomo historycznych wydarze, jakie przey ten wampir, pomoe mi lepiej go zrozumie. Przypomniaa mi si linijka z Bena Johnsona. Zdawaa si mwi o Matthew

wicej ni jego udzia w koronacji Karola Wielkiego. - Nie nalea do jednego wieku, ale do wszystkich czasw!" -mruknam. - Zapominam o czasie, rozmawiajc z tob" - odpar linijk z Miltona, cofajc si jeszcze gbiej w literatur XVII wieku. Przygldalimy si sobie dugo, dopki bylimy w stanie znie rosnce napicie, przedzierajc si przez kolejne kruche zaklcie midzy nami. Zamaam je. - Co robie jesieni 1859 roku? Jego twarz pociemniaa. - Czego ci naopowiada Peter Knox? - Ze odmwisz podzielenia si swoimi sekretami z czarownic powiedziaam spokojnym tonem, ktry nie oddawa stanu moich uczu. - Tak powiedzia? - spyta cicho Matthew, nie dajc pozna po sobie poirytowania. Dostrzegaam je w jego minie i uoeniu ramion. - We wrzeniu 1859 roku przegldaem manuskrypty w Ashmolean Museum. - W jakim celu? - Powiedz mi to, prosz, poprosiam milczco, krzyujc palce na udach. Sprowokowaam go do wyjawienia pierwszej czci jego tajemnicy, ale pragnam, eby z wasnej woli wyjawi mi reszt. adnych gier, adnych zagadek. Po prostu mi powiedz. - Troch wczeniej zakoczyem lektur rkopisu pewnej ksiki, ktra miaa niebawem i do druku. Napisa j pewien przyrodnik z Cambridge. - Matthew odstawi swj kieliszek. Odruchowo uniosam rk do ust, uwiadamiajc sobie znaczenie tej daty. O pochodzeniu. Podobnie jak w przypadku Pryncypiw, wielkiego dziea Newtona powiconego fizyce, bya to ksika, ktra nie wymagaa cytowania penego tytuu. Kady, kto uczy si w liceum biologii, zna prac Darwina O pochodzeniu gatunkw.

- W opublikowanym tamtego lata artykule Darwin przedstawi swoj teori naturalnego doboru, ale ksika znacznie si od niego rnia. W cudowny sposb ustali on, jak przebiegaj atwo zauwaalne zmiany w przyrodzie, i krok po kroku popycha czytelnika w kierunku przyjcia tak rewolucyjnego podejcia. - Ale alchemia nie ma nic wsplnego z ewolucj. - Signam po butelk i dolaam sobie cennego wina mniej przejta tym, e mogoby znikn, ni tym, e mogabym nie zrozumie sprawy do koca. - Lamarck uwaa, e kady gatunek pochodzi od innych przodkw i rozwija si niezalenie w kierunku wyszych form istnienia. Podejcie to bardzo przypominao pogld alchemikw: e kamie filozoficzny jest nieuchwytnym kocowym produktem naturalnego przeksztacenia si podstawowych metali w ich wysze formy, takie jak mied, srebro i zoto. - Matthew sign po wino. Popchnam butelk w jego kierunku. - Ale Darwin nie zgadza si z Lamarckiem, chocia w pocztkowych opisach teorii ewolucji uywa tego samego terminu transmutacja". - Nie zgadza si transmutacj linearn, to prawda. Ale teori naturalnego doboru Darwina mona cigle interpretowa jako szereg poczonych ze sob transmutacji. By moe Matthew mia suszno i magia jest rzeczywicie we wszystkim. Bya w teorii powszechnego cienia Newtona i moga te by obecna w teorii ewolucji Darwina. - Alchemiczne manuskrypty rozsiane s po caym wiecie. - Staraam si nie traci z pola widzenia szczegw, a zarazem prbowaam zmierzy si z szerszym obrazem caoci. - Dlaczego skupie si na manuskryptach Ashmole'a? - Czytajc Darwina, zauwayem, e zdaje si on wykorzystywa alchemiczn teori transmutacji w biologii, i przypomniaem sobie opowieci o tajemniczej ksidze,

ktra miaa wyjania pochodzenie naszych trzech gatunkw: demonw, czarodziejw i wampirw. Odrzucaem je zawsze jako fantastyczne rojenia - wyzna, pocigajc yk wina. - Wikszo z nich sugerowaa, e tekst ten zosta ukryty przed oczami ludzi w alchemicznej ksidze. Publikacja O pochodzeniu popchna mnie do rozejrzenia si za ni, a jeli taka ksiga rzeczywicie istniaa, Elias Ashmole z pewnoci by j zakupi. Mia on niezrwnan smykak do wynajdywania dziwacznych manuskryptw. - Szukae jej tu, w Oksfordzie, sto pidziesit lat temu? - Tak - odpar Matthew. - I sto pidziesit lat przed dniem, w ktrym Ashmole 782 znalaz si w twoich rkach, powiedziano mi, e manuskrypt zagin. Moje serce zaczo bi jak szalone. Matthew spojrza na mnie z niepokojem. - Mw dalej - powiedziaam, zachcajc go ruchem rki. - Od tamtej pory staraem si go wytropi. Muzeum miao wszystkie inne manuskrypty Ashmole'a, ale aden nie wydawa si obiecujcy. Zagldaem do manuskryptw w innych bibliotekach: w Herzog August Bibliothek w Niemczech, w Bibliotheque National we Francji, w zbiorach paacu Medyceuszw we Florencji, w Watykanie, w Library of Congress. Zamrugaam, wyobraajc sobie wampira wdrujcego korytarzami Watykanu. - Jedyny manuskrypt, jakiego nie widziaem, to Ashmole 782. Za pomoc prostego zabiegu eliminacji doszedem do wniosku, e musi to by manuskrypt, ktry zawiera nasz histori. Jeli nadal istnieje. - Zagldae do wikszej liczby alchemicznych manuskryptw ni ja. - By moe - przyzna Matthew - ale nie oznacza to, e zrozumiaem je tak dobrze jak ty. Wszystkie te manuskrypty czy jednak absolutne przekonanie, e alchemik

moe spowodowa zmian jednej substancji w drug, tworzc nowe formy ycia. - Wyglda to na ewolucj - orzekam stanowczo. - Tak - odpar uprzejmie Matthew - rzeczywicie. Przenielimy si na kanapy. Ja zwinam si w kbek na kocu jednej, Matthew natomiast rozsiad si w rogu drugiej, wycigajc przed siebie swoje dugie nogi. Na szczcie zabra ze sob wino. Gdy ju si usadowilimy, nadszed czas na wicej szczeroci midzy nami. - W zeszym tygodniu poznaam u Blackwella kobiet demona Agath Wilson. Z Internetu dowiedziaam si, e ona jest synn projektantk. Agatha powiedziaa mi, e demony uwaaj Ashmole'a 782 za opowie o pocztkach wszystkiego, nawet ludzi. Peter Knox przedstawi mi inny pogld. Powiedzia, e bya to pierwsza ksiga zakl, rdo caej czarnoksiskiej mocy. Knox uwaa, e manuskrypt zawiera tajemnic niemiertelnoci - powiedziaam, spogldajc na mojego gocia - i podaje sposb na zniszczenie wampirw. Poznaam wersj demonw i wersj czarodziejw, teraz chciaabym pozna wasz. - Wampiry uwaaj, e zagubiony manuskrypt wyjania, skd bierze si nasza dugowieczno i sia - tumaczy Matthew. - W przeszoci obawialimy si, e gdyby czarodzieje poznali ten sekret, mogoby to doprowadzi do naszej eksterminacji. Niektrzy obawiaj si, e w naszych pocztkach maczaa palce magia i e czarodzieje mogliby znale sposb na jej odwrcenie i zniszczenie nas. Wydaje si, e ta cz legendy moe by prawdziwa - doda ze zmartwion min, robic agodny wydech. - Cigle nie rozumiem, skd masz tak wielk pewno, e ta ksiga o pocztkach, bez wzgldu na jej zawarto, ukryta jest w alchemicznej ksice. - Alchemiczna ksika moga ukry te sekrety w penym, by tak rzec, wietle dnia, tak jak Peter Knox ukrywa swoj

tosamo czarodzieja, udajc, e jest ekspertem w dziedzinie okultyzmu. Myl, e to wampiry dowiedziay si jako pierwsze, e chodzi o alchemiczn ksik. Pasuje to zbyt doskonale, eby mogo by zbiegiem okolicznoci. Wydaje si, e zwykli ludzie, ktrzy byli alchemikami, uchwycili, co to znaczy by wampirem, gdy pisali o kamieniu filozoficznym. Zamieniajc si w wampiry, stajemy si niemal niemiertelni. Umoliwia to wikszoci z nas wzbogacenie si i daje wszystkim szans zdobycia niewyobraalnej wiedzy i wyksztacenia. - Wic dobrze, to zaatwia spraw kamienia filozoficznego. - Paralele midzy t mityczn substancj a istot siedzc naprzeciwko mnie byy uderzajce i zarazem przeraajce. -Ale nadal trudno wyobrazi sobie, e taka ksiga rzeczywicie istnieje. Po pierwsze, wszystkie te wersje zaprzeczaj sobie nawzajem. Po drugie, kto byby tak niemdry, eby umieszcza w jednym miejscu tak wiele informacji? - Podobnie jak w przypadku legend o wampirach i wiedmach, take wszystkie te opowieci o manuskrypcie zawieraj przynajmniej cie prawdy. Musimy tylko zidentyfikowa ten cie i wydoby reszt. A potem zrozumiemy. Na twarzy Matthew nie byo ladu faszu czy uchylania si od odpowiedzi. Zachcona uyciem przez niego zaimka my" doszam do wniosku, e musia zdoby wicej informacji. - Masz suszno, jeli chodzi o manuskrypt Ashmole'a 782. Ksiga, ktrej szukae, jest w nim ukryta. - Mw dalej - poprosi cicho Matthew, prbujc zapanowa nad ciekawoci. - Jest to ksika alchemiczna, ale tylko pozornie. Ilustracje zawieraj bdy, przypadkowe lub moe celowe, cigle nie mam zdania na ten temat. - Zagryzam wargi, starajc si skoncentrowa. Matthew utkwi wzrok w miejscu, w ktrym pod naciskiem moich zbw na skrze pojawia si maleka krwawa plamka.

- Co masz na myli, mwic, e jest to ksika alchemiczna, ale tylko pozornie"? - Matthew unis swj kieliszek bliej nosa. - To jest palimpsest. Ale atrament nie zosta zmyty. Tekst zosta ukryty za spraw jakiego magicznego zabiegu. Prawie nie widziaam sw, bo zostay tak dobrze schowane. Ale gdy odwracaam jedn z kart, pado na ni wiato pod waciwym ktem i zobaczyam pod spodem linijki pisma, ktre si poruszao. - Bya w stanie je odczyta? - Nie. - Pokrciam przeczco gow. - Jeli Ashmole 782 zawiera informacje o tym, kim jestemy, skd si wzilimy i jak mona nas zniszczy, s one gboko ukryte. - Byoby dobrze, gdyby pozostay tam w dalszym cigu - orzek pospnie Matthew - przynajmniej na razie. Ale prdko nadejdzie chwila, w ktrej bdziemy potrzebowa tej ksigi. - Dlaczego? Czemu to takie pilne? - Wolabym ci to raczej pokaza ni powiedzie. Moesz wpa jutro do mojego laboratorium? Przytaknam zdezorientowana. - Moemy tam pj po lunchu - zaproponowa, a potem wsta i si przecign. W trakcie tej rozmowy o sekretach i pocztkach oprnilimy ca butelk wina. - Robi si pno. Chyba ju pjd. Matthew sign do gaki przy drzwiach i j przekrci. Co zaklekotao w zamku i zatrzask odskoczy atwo. Zmarszczy brwi. - Miaa jakie kopoty z zamykaniem drzwi? - Nie - odparam, popychajc mechanizm w obie strony - nic mi o tym nie wiadomo. - Powinna poprosi, eby rzucili na to okiem - powiedzia, poruszajc gak. - Jeli tego nie naprawisz, moe si nie zamyka waciwie.

Podniosam oczy i zauwayam, e przez jego twarz przemkn jaki nieuchwytny cie. - Przykro mi, e wieczr zakoczy si tak niemiym akcentem powiedzia cicho. - Spdziem bardzo przyjemne chwile. - Czy kolacja naprawd si udaa? - spytaam. Rozmawialimy o tajemnicach wiata, ale ja byam bardziej zaniepokojona tym, jak poczstunek u mnie przyj jego odek. - Byo lepiej ni dobrze - zapewni mnie. Poczuam rozczulenie, wpatrujc si w pikne staroytne rysy jego twarzy. Jak ludzie mogli mija go na ulicy i nie otwiera ust ze zdumienia? Zanim zdoaam si powstrzyma, wycignam si na palcach na starym dywanie i pocaowaam go szybko w policzek. Jego skra bya chodna i gadka jak satyna, a w zetkniciu z ni moje usta wydaway si wyjtkowo ciepe. Co ty zrobia? - zapytaam w duchu, opadajc na pity. Wlepiam oczy w podejrzan gak u drzwi, eby ukry zmieszanie. Trwao to zaledwie chwil, ale, jak mnie nauczyo signicie po magi, eby cign Studia i szkice z pki w Bibliotece Bodlejaskiej, wystarczao kilka sekund, eby zmieni bieg ycia. Matthew przyglda si mi. Widzc, e nie okazuj oznak histerii ani nie zamierzam ucieka, pochyli si ku mnie i pocaowa mnie powoli raz, a potem drugi, jak to robi Francuzi. Jego twarz musna moj, a on wciga mj zapach wierzbowego soku i kapryfolium. Kiedy si wyprostowa, jego oczy byy zamglone bardziej ni zwykle. - Dobranoc, Diano - poegna mnie z umiechem. Chwil pniej, opierajc si o zamknite drzwi, przygldaam si migajcej jedynce w automatycznej sekretarce. Na szczcie sygna dwikowy by wyczony.

Ciocia Sarah chciaa zada te same pytania, jakie ja zadawaam sobie. Ale ja zwyczajnie nie chciaam na nie odpowiada.

R OZDZIA 13 Matthew przyszed po mnie po lunchu do Selden End. Tym razem byam jedyn istot o nadnaturalnych zdolnociach wrd zwykych czytelnikw. Prowadzc mnie pod ozdobnymi wystajcymi belkami stropu, nie przestawa wypytywa o prac i o to, co czytaam. Oksford zrobi si zdecydowanie chodny i szary, tote otuliam konierzem szyj, dygoczc w wilgotnym powietrzu. Matthew zdawa si nie zwraca na to uwagi, cho nie mia na sobie paszcza. Ponura pogoda sprawia, e nie wyrnia si ju tak bardzo wygldem, ale nie na tyle, aby kompletnie wtopi si w tum przechodniw. Ludzie ogldali si i wytrzeszczali oczy w kierunku gwnego dziedzica biblioteki, krcc gowami. - Zwracasz ich uwag - zauwayam. - Zapomniaem o paszczu. Poza tym oni patrz nie na mnie, a na ciebie odpar, posyajc mi olniewajcy umiech. Jaka kobieta otworzya usta i szturchna swoj koleank, wskazujc gow wampira. Rozemiaam si. - Mylisz si. I to bardzo. Ruszylimy w stron Keble College i uniwersyteckiego parku, skrcilimy w prawo koo Rhodes House, a potem zagbilimy si w labirynt nowych budynkw, w ktrych

mieciy si laboratoria i nowoczenie wyposaone pracownie. Wzniesione w cieniu Muzeum Historii Naturalnej, olbrzymiej wiktoriaskiej wityni wiedzy z czerwonej cegy, byy typowymi przykadami pozbawionej wyobrani, funkcjonalnej wspczesnej architektury. Matthew wskaza cel naszej wdrwki - dugi budynek w nieokrelonym kolorze - i wycign z kieszeni plastikow kart. Przesun j przez czytnik koo klamki i wstuka kod na klawiaturze obok uoonej w dwa oddzielne szeregi. Drzwi si otworzyy i wprowadzi mnie do portierni, gdzie wpisa moje nazwisko do ksigi goci i wrczy mi kartonik z zapink, ebym moga przypi go do swetra. - Mnstwo zabezpiecze, jak na uniwersyteckie laboratorium zauwayam, mocujc przepustk. Zagbilimy si w cignce si kilometrami korytarze, ktre jakim cudem mieciy si za skromn fasad. Na kocu jednego z nich Matthew wyj z kieszeni inn kart, przecign j przez czytnik i dotkn wskazujcym palcem szklanej pytki koo drzwi. Da si sysze cichy dwik i na powierzchni pytki ukazao si dotykowe okienko. Palce Matthew szybko pomkny po cyfrach kodu i drzwi otworzyy si z cichym klikniciem. Poczuam ostry, lekko antyseptyczny zapach przypominajcy powietrze szpitala albo pustej kuchni jakiej stowki. Dobywa si on z nieprzerwanego cigu kafelkw, nierdzewnej stali i elektronicznego wyposaenia. Znalelimy si w korytarzu, do ktrego przylegay pomieszczenia ze szklanymi drzwiami. W jednym z nich znajdowa si okrgy st konferencyjny, czarny prostokt monitora i kilka komputerw. W innym byo stare drewniane biurko, skrzany fotel i ogromny perski dywan, ktry musia kosztowa fortun. Stay tam telefony, faksy i jeszcze wiksza liczba komputerw i monitorw. Dalej byy kolejne pokoje, a w nich katalogowe szafy z szufladami, mikroskopy, lodwki i autoklawy, pitrzce si stelae z probw-

kami, wirwki i dziesitki innych nieokrelonych urzdze i narzdzi. Wydawao, e nie ma tu nikogo, chocia skd dobiegay stumione dwiki wiolonczelowej suity Bacha, ktre mieszay si z czym, co przypominao ostatni przebj nagrany przez zwycizcw konkursu Eurowizji. Gdy mijalimy dwa pokoje biurowe, Matthew wskaza jeden z nich, ktrego podog wyciea dywan. - Moje biuro - wyjani, a potem poprowadzi mnie do pierwszego laboratorium po lewej stronie. Jego ca powierzchni zajmoway komputery, mikroskopy i pojemniki z prbkami ustawione porzdnie na stelaach. Przy cianach stay szafy z kartotekami. Na jednej z szuflad wida byo kartk z napisem <0". - Witam w pracowni historycznej. - W niebieskim wietle jego twarz miaa jeszcze bielsz cer, a wosy wydaway si ciemniejsze. Zajmujemy si tu ewolucj. Badamy fizyczne prbki z dawnych miejsc pochwkw, wykopalisk, kopalnych szcztkw i ywych istot i wydobywamy z nich DNA. - Matthew otworzy jedn z szuflad i wyj z niej plik kartek. - Jestemy jednym z setek laboratoriw rozsianych po caym wiecie, ktre wykorzystuj genetyk w badaniach kwestii zwizanych z pochodzeniem gatunkw i ich wymieraniem. Rnica midzy naszym laboratorium a reszt polega na tym, e badamy nie tylko zwykych ludzi. Matthew zasypywa mnie chodnymi precyzyjnymi informacjami. - Badacie genetyk wampirw? - Rwnie czarodziejw i demonw. - Matthew przycign stop obrotowy taboret i delikatnie posadzi mnie na nim. W drzwi wbieg nagle jaki wampir w czarnych conversach i zatrzyma si nagle, wcigajc par gumowych rkawiczek.

Mia pod trzydziestk. Jasne wosy i niebieskie oczy wyglday, jakby naleay do kalifornijskiego windsurfera. Gdy stan koo Matthew, wydawa si szczupy i niewysoki, ale jego ylaste ciao promieniowao energi. - AB minus - powiedzia, przygldajc mi si z uznaniem. - O rany, fenomenalny przypadek. - Zamkn oczy i zrobi gboki wdech. - A do tego czarownica! - Diano, przedstawiam ci Marcusa Whitmore'a. Marcus, poznaj doktor Bishop. - Matthew zmarszczy brwi, spogldajc na modszego wampira. - Diana wykada histori w Yale i jest tu w charakterze gocia, a nie poduszki na igy. - Och. - Marcus wydawa si zawiedziony, ale rozpogodzi si prdko. Czy miaaby pani co przeciwko temu, ebym mimo to pobra od pani prbk krwi? - Tak, faktycznie. - Nie yczyam sobie, eby mnie nakuwa i dzioba jaki wampir od puszczania krwi. Marcus gwizdn przez zby. - Stwierdzam u pani ostr reakcj, doktor Bishop. Pachnie adrenalin. - Co tu si dzieje? - odezwa si znajomy sopran. Po kilku sekundach ukazaa si drobna sylwetka Miriam. - Nic wielkiego, Miriam, doktor Bishop jest tylko troch przytoczona widokiem pracowni. - Przepraszam. Nie wiedziaam, e to ona - stwierdzia Miriam. - Pachnie inaczej. Czy to adrenalina? Marcus kiwn potakujco gow. - Tak. Zawsze tak pani reaguje? Wszystko przybrane adrenalin i adnego luzu? - Marcus! - Matthew zawar w tych paru sylabach ostrzeenie mroce krew w yach. - Od sidmego roku ycia - odparam, spogldajc w jego niewiarygodnie niebieskie oczy. Marcus gwizdn znowu.

- To wiele wyjania. aden wampir nie odwrciby si plecami do czego takiego. - Marcus nie mia na myli mojego fizycznego wygldu, cho zrobi ruch rk w moj stron. - O czym pan mwi? - spytaam, czujc, e ciekawo bierze gr nad zdenerwowaniem. Matthew przygadzi doni wosy na skroniach i rzuci Marcusowi spojrzenie, ktre byoby w stanie skwasi bak mleka. Modszy wampir stropi si i zacz wyamywa sobie palce. Podskoczyam, syszc gone odgosy przeskakujcych staww. - Wampiry to drapieniki, Diano - wyjani Matthew. -Przycigaj nas takie reakcje, jak twoja. Wyczuwamy podniecenie u ludzi i zwierzt. - Lubimy te je smakowa. Dziki adrenalinie krew nabiera wymienitego smaku - doda Marcus. - Najpierw jest ostra i jedwabista, a potem robi si sodka. Naprawd smakowita. Z garda Clairmonta dobieg niski charkot. Jego wargi odchyliy si, ukazujc zby. Marcus zrobi krok do tyu. Miriam chwycia jasnowosego wampira mocno za rk. - O co chodzi? Nie jestem godny! - zaprotestowa, odtrcajc rk Miriam. - Doktor Bishop moe nie wiedzie, e wampiry nie musz by fizycznie godne, eby wyczu adrenalin. -Matthew z widocznym wysikiem stara si zapanowa nad sob. - Wampiry nie zawsze potrzebuj posiku, ale nigdy nie maj do polowa i wyczuwania adrenalinowej reakcji ofiary na obecno drapienika. Przy moich kopotach z kontrolowaniem zaniepokojenia nie byo nic dziwnego w tym, e Matthew zaprasza mnie bezustannie na posiki na miecie. To nie zapach kapryfolium budzi w nim aknienie. By to nadmiar adrenaliny. - Dzikuj za wyjanienie, Matthew. - Mimo naszej ostatniej wieczornej rozmowy wci jeszcze wiedziaam

stosunkowo niewiele na temat wampirw. - Postaram si uspokoi. - Nie ma potrzeby - rzuci krtko Matthew. - To nie ty powinna si stara, eby zachowa spokj. To my mamy obowizek okaza pewn uprzejmo i panowanie nad sob. - Spojrza ostro na Marcusa i pocign za jedn z szuflad. Miriam rzucia w moim kierunku niepewne spojrzenie. - Moe powinnimy zacz od pocztku. - Nie. Myl, e lepiej bdzie zacz od koca - odpar, wyjmujc jedn z teczek. - Czy oni wiedz o Ashmole'u 782? - spytaam Matthew, widzc, e Miriam i Marcus nie zamierzaj opuci pokoju. - Matthew skin potakujco gow. - Powiedziae im, co widziaam? - Przytakn znowu. - Czy mwia o tym komu innemu? - spytaa Miriam tonem, w ktrym pobrzmiewaa ogromna nieufno. - Jeeli masz na myli Petera Knoxa, to nie. Wiedz tylko moja ciocia i jej partnerka, Em. - A wic sekret znany jest trzem czarownicom i trzem wampirom powiedzia w zamyleniu Marcus, spogldajc na Clairmonta. Interesujce. - Miejmy nadziej, e lepiej bdzie, jeli o nim wiemy i go zachowamy, ni gdybymy ukrywali przed sob te sprawy. - Matthew popchn teczk w moj stron. Trzy pary oczu wampirw przyglday mi si z uwag, gdy j otwieraam. Wampir grasuje w londynie, krzycza gazetowy nagwek. Poczuam, e mj odek wywraca si i odsunam wycinek na bok. Pod nim znajdowa si opis innego tajemniczego zgonu dotyczcy wykrwawionego ciaa. Dalej by artyku z czasopisma wraz z wymownym zdjciem, ktre wyjanio mi jego tre, gdy nie umiaam czyta po rosyjsku. Gardo ofiary byo rozszarpane od szczki do ttnicy szyjnej.

Materiay informoway o dziesitkach innych morderstw opisanych we wszystkich jzykach, jakie mona sobie wyobrazi. W niektrych przypadkach ofiarom ucito gow. Niektre zwoki byy wykrwawione, ale na miejscu zbrodni nie byo ladw krwi. Inne wskazyway na atak zwierzcia z powodu okruciestwa ran na szyi i tuowiu. - Wymieramy - powiedzia Matthew, kiedy odoyam na bok ostatni relacj. - Pewne jest to, e umieraj ludzie - odparam chrapliwym gosem. - Nie chodzi tylko o ludzi - wtrci. - Te wiadectwa dowodz, e wampiry wykazuj objawy podupadania gatunku. - To wanie chciae mi pokaza? - Mj gos by zupenie roztrzsiony. Co te relacje maj wsplnego z powstaniem nadnaturalnych stworze czy z manuskryptem Ashmole'a 782? - Niedawne groby Gillian wywoay we mnie bolesne wspomnienia, a te zdjcia przyday im jesz cze ostroci. - Posuchaj mnie - poprosi spokojnie Matthew. - Prosz. Jego zachowanie moe nie byo sensowne, ale te nie prbowa rozmylnie wprawi mnie w przeraenie. Matthew musia mie jaki powd, eby mi si zwierza. Przycisnam do piersi teczk z wycinkami i usiadam na taborecie. - Te miertelne wypadki - zacz, biorc ode mnie teczk delikatnym ruchem doni - to skutek nieudanych prb przeksztacenia ludzi w wampiry. To, co kiedy byo nasz drug natur, teraz stao si trudne. Nasza krew jest coraz bardziej niezdolna do zmiany mierci w nowe ycie. Kopoty z reprodukcj mogy doprowadzi do wyginicia kadego gatunku. Jednak sdzc po zdjciach, ktre wanie obejrzaam, wiat nie potrzebowa nowych wampirw.

- Przychodzi to atwiej starszym wampirom, takim jak ja, ktre w modoci ywiy si gwnie ludzk krwi - cign Matthew. - Jednak w miar, jak si starzejemy, odczuwamy coraz mniej przymusu do tworzenia nowych wampirw. Ale modsze wampiry to cakiem inna historia. One chc zakada rodziny, eby wydoby si z osamotnienia, w jakim pdz swoje nowe ycie. Ale niektre z nich odkrywaj, e ich krew nie jest wystarczajco potna, gdy znajd istot ludzk, z ktr chciayby stworzy par albo mie dzieci. - Powiedziae, e wyginicie grozi nam wszystkim -przypomniaam mu obojtnym tonem, wci jeszcze podenerwowana. - Dzisiejsi czarodzieje nie s ju tak potni jak ich przodkowie zauwaya rzeczowo Miriam. - A czarownice nie rodz ju tak duo dzieci jak w przeszoci. - To niczego nie dowodzi, ale brzmi jak subiektywne stwierdzenie odparam. - Chcesz zobaczy dowody? - Miriam wyja dwie nastpne teczki i popchna je po lnicym blacie, tak e wpady prosto w moje rce. Znajdziesz je tutaj... chocia wtpi, czy wiele z tego zrozumiesz. Na jednej z nich widnia wyrany napis Benvenguda" w fioletowej obwdce. Na innej znajdowaa si etykieta z czerwonymi krawdziami, a w niej nazwisko Good, Beatrice". Teczki zawieray wycznie wykresy. Te umieszczone na wierzchu byy okrge i jaskrawo pokolorowane. Pod spodem znajdoway si czarne i szare wykresy w postaci paskw naniesionych na biay papier. - To nie jest fair - zaprotestowa Marcus. - Nie odcyfruje tego aden historyk. - To s sekwencje DNA - powiedziaam, wskazujc na biao-czarne obrazki. - Ale co przedstawiaj kolorowe wykresy? Matthew opar si okciami na stole, tu koo mnie.

- To take s wyniki testw genetycznych - wyjani, przycigajc do siebie kartk z okrgymi rysunkami. - One mwi o mitochondrialnym DNA tej kobiety, odziedziczya je po swojej matce i matce jej matki, i wszystkich eskich przodkach. Podaj nam histori jej rodowodu w linii eskiej. - A jak wyglda sprawa genetycznego dziedziczenia po ojcu? Matthew sign po czarno-biae wykresy DNA. - Tu jest wkad ojca Benvengudy, zwykego czowieka, do jej jdrowego DNA, czyli genomu, wraz z tym, co wniosa jej matka, ktra bya czarownic. - Wrci do kolorowych k. - Ale sekwencje DNA z mitochondriw, pochodzce spoza jdra komrkowego, rejestruj tylko jej matczyne dziedzictwo. - Dlaczego badacie zarwno jej genomy, jak i mitochondrialne DNA? Syszaam o genomie, ale mitochondrialne DNA byo dla mnie czym zupenie nowym. - Twoje DNA jdra komrkowego informuje o tobie, jako o unikalnej jednostce, i o tym, w jaki sposb genetyczne dziedzictwo twojej matki i ojca poczyo si, eby ciebie stworzy. Jest to mieszanina genw twojego ojca i twojej matki, ktra daa ci niebieskie oczy, jasne wosy i piegi. DNA mitochondrialne pomaga nam zrozumie histori caego gatunku. - Oznacza to, e pochodzenie i ewolucja gatunku s zapisane w kadym z nas - powiedziaam powoli. - One s w naszej krwi i w kadej komrce naszego ciaa. Matthew skin potakujco gow. - Ale kada opowie o pochodzeniu mwi o czym innym, nie o pocztkach, ale o kocu. - Wracamy do Darwina - stwierdziam, marszczc brwi. - Ksika O powstawaniu gatunkw nie bya powicona w caoci temu, skd si bior rne gatunki. Mwia rwnie o naturalnym doborze i wymieraniu.

- Niektrzy powiedzieliby, e bya gwnie o wymieraniu - zgodzi si Matthew, przechodzc na drug stron laboratoryjnego stou. Popatrzyam na kolorowe wykresy Benvengudy. - Kim ona bya? - Bardzo potn wiedm - wyjania Miriam - ya w Bretanii w VII wieku. Bya istnym cudem w epoce, ktra wydaa wiele cudownoci. Beatrice Good jest jedn z ostatnich bezporednich przedstawicielek jej rodu. - Czy rodzina Beatrice Good pochodzia z Salem? -spytaam szeptem, dotykajc jej folderu. Byli tam Goodo-wie, ktrzy yli obok Bishopw i Proctorw. - W rodowodzie Beatrice s Sarah i Dorothy Good z Salem - powiedzia Matthew, potwierdzajc mj domys. Otworzy folder Beatrice Good i pooy wyniki jej mito-chondrialnych testw obok wynikw Benvengudy. - Ale one si rni - zauwayam. Mona to byo dojrze w kolorach i w sposobie ich uoenia. - Nie tak znowu bardzo - skorygowa moje sowa Matthew. - Jdrowe DNA Beatrice zawiera mniej elementw, ktre s popularne u czarownic. Wskazuje to, e walczc o przeycie, jej przodkowie w miar upywu wiekw coraz mniej polegali na magii i czarnoksistwie. Zmieniajce si potrzeby zaczy wymusza w jej DNA mutacje, ktre odsuny magi na bok. - Jego informacja odznaczaa si w peni naukow precyzj, ale miaa te powane znaczenie dla moich spraw osobistych. - Czy to, e przodkowie Beatrice odsunli magi na bok, zniszczy w kocu jej rodzin? - To nie jest do koca wina czarownic. Mona obwinia o to take przyrod. - W oczach Matthew dostrzegam smutek. - Wydaje si, e w tej walce o przeycie czarownice, podobnie jak wampiry, odczuway naciski ze strony wiata, ktry jest coraz bardziej ludzki. Take demony. Wy-

kazuj one mniej geniuszu, ktry odrnia je zawsze od populacji ludzkiej, a za to wicej szalestwa. - A czy ludzie nie wymieraj? - spytaam. - Tak i nie - odpar Matthew. - Uwaamy, e ludzie, przynajmniej do tej pory, potrafili si lepiej adaptowa. Ich systemy immunologiczne lepiej reaguj na zmiany, a oni sami silniej odczuwaj potrzeb rozmnaania si ni wampiry i czarownice. wiat by niegdy podzielony bardziej rwnomiernie midzy ludzi i inne stworzenia. Teraz ludzi jest znacznie wicej, a istoty o nadnaturalnych zdolnociach stanowi tylko dziesi procent wiatowej populacji. - wiat by zupenie inny, gdy byo na nim tyle samo stworze co ludzi. Miriam wydawaa si aowa, e genetyczne wyniki nie ukadaj si ju na nasz korzy. -Ale wraliwe systemy immunologiczne ludzi w kocu take si zaami. - Jak bardzo rnimy si od ludzi? - Znacznie, przynajmniej na poziomie genetycznym. Wydajemy si podobni, ale tylko zewntrznie, poniewa mamy odmienn struktur chromosomw. - Matthew naszkicowa diagram na okadce folderu Beatrice Good. - Ludzie maj w jdrze kadej komrki dwadziecia trzy pary chromosomw, wszystkie uoone w dugie sekwencje kodw. Wampiry i czarodzieje maj dwadziecia cztery pary. - Wicej ni ludzie, winogrona pinot noir czy winie -zauway Marcus, puszczajc oko. - A co z demonami? - One maj tyle samo par chromosomw co ludzie, ale maj te dodatkowy pojedynczy chromosom - odpar Matthew. - O ile nam wiadomo, wanie ten dodatkowy chromosom zamienia je w demony, istoty o nieprzewidywalnych zachowaniach. Gdy przygldaam si jego szkicowi, do oczu wpad mi kosmyk wosw. Odrzuciam go niecierpliwie.

- Co zawieraj te dodatkowe chromosomy? - Matthew poruszy sprawy wychodzce poza program nauczania biologii w college'u, tote trudno mi byo dotrzyma mu kroku. - Materia genetyczny, ktry odrnia nas od ludzi -wyjani Matthew - a take materia, ktry reguluje czynnoci komrki. Naukowcy nazywaj go odpadowym DNA". - Ale to nie s mieci - powiedzia Marcus. - Cay ten materia genetyczny jest nadmiarem pozostaym po poprzedniej selekcji albo czeka na wykorzystanie w nastpnym ewolucyjnym skoku. Nie wiemy dokadnie, jak odgrywa rol... Na razie. - Chwileczk - wtrciam. - Czarodzieje i demony rodz si czarodziejami i demonami. Urodziam si z dodatkow par chromosomw, a twj przyjaciel Hamish urodzi si z jednym dodatkowym chromosomem. Ale wampiry nie przychodz na wiat jako wampiry, wy powstajecie z ludzkiego DNA. Gdzie i kiedy zdobywacie dodatkow par chromosomw? - Gdy istota ludzka odradza si jako wampir, sprawca tego przeksztacenia usuwa najpierw ca ludzk krew, co powoduje zaamanie wszystkich organw. Ale zanim dojdzie do mierci, sprawca albo sprawczyni przekazuje swoj krew osobnikowi, ktry ma si odrodzi - odpar Matthew. - O ile nam wiadomo, dopyw krwi wampira wymusza spontaniczne mutacje genetyczne we wszystkich komrkach ciaa. Matthew wspomnia wczoraj wieczorem o odradzaniu si", ale nigdy dotd nie usyszaam w zwizku z wampirami okrelenia sprawca". - Krew sprawcy wypenia ukad krwionony odrodzonego, niosc ze sob now genetyczn informacj - powiedziaa Miriam. - Co podobnego dzieje si przy transfuzji krwi stosowanej przez ludzi. Ale krew wampira powoduje setki zmian w DNA.

- Zaczlimy zaglda do genomw w poszukiwaniu dowodu na takie gwatowne zmiany - wyjani Matthew. -1 znalelimy go... s nim mutacje dowodzce, e wchaniajc krew sprawcy, wszystkie nowe wampiry przechodz spontaniczn adaptacj, ktra umoliwia im przeycie. To wanie powoduje pojawienie si dodatkowej pary chromosomw. - Genetyczny wielki wybuch. Jeste jak galaktyka, ktra rodzi si z umierajcej gwiazdy. W kilka chwil twoje geny przeksztacaj si w co innego... W co nieludzkiego -powiedziaam, spogldajc na niego ze zdumieniem. - Dobrze si czujesz? - zapyta. - Moemy zrobi przerw. - Mog napi si wody? - Zaraz przynios. - Marcus zeskoczy ze swojego stoka. - Jest troch wody w lodwce z prbkami. - Ludzie dostarczyli pierwsze wskazwki, e ostry stres komrkowy wywoany przez bakterie i inne postaci genetycznego bombardowania moe wywoa szybkie mutacje, szybsze ni powolne zmiany w procesie naturalnego doboru. - Miriam wyja teczk z jednej z szuflad. Otworzywszy j, wskazaa palcem fragment czarno-biaego wykresu. - Ten czowiek zmar w 1375 roku. Przey osp, ale choroba wymusia mutacj w trzecim chromosomie, gdy jego organizm musia upora si szybko z napywem bakterii. Marcus wrci z butelk wody dla mnie. Zdjam kapsel i napiam si apczywie. - DNA wampira jest pene podobnych mutacji, ktre wynikaj z opierania si chorobom. Te zmiany mogyby powoli prowadzi do naszego wyginicia. - Na twarzy Matthew pojawi si cie niepokoju. - Obecnie staramy si skupi na tym, co takiego zachodzi w krwi wampira, e wyzwala generowanie nowych chromosomw. Odpowied moe lee w mitochondriach. Miriam pokrcia gow.

- W adnym wypadku. Odpowied ley w jdrowym DNA. Gdy jaki organizm zostaje zaatakowany przez krew wampira, to ono wywouje reakcj, ktra umoliwia temu organizmowi przyjcie i zasymilowanie zmian. - By moe, ale jeli tak, to musimy przyjrze si bliej take odpadowemu DNA". To w nim musi znajdowa si wszystko to, co generuje powstanie nowych chromosomw - upiera si Matthew. Podczas gdy caa trjka prowadzia dyskusj, ja podwijaam rkaw. Gdy odsoniam okie i wystawiam yy w mojej rce na chodne powietrze laboratorium, wszyscy troje skupili na nich swoj uwag, a ja poczuam lodowaty dotyk ich spojrze. - Diano - odezwa si chodno Matthew, dotykajc znaku azarza - co ty wyprawiasz? - Marcusie, ma pan nadal pod rk swoje rkawice? -spytaam, unoszc wyej rkaw. Rozemia si szeroko. - Tak. - Wsta i wyj par gumowych rkawic ze stojcego obok pudeka. - Nie musisz tego robi - powiedzia Matthew przez cinite gardo. - Wiem. Ale chc. - W laboratoryjnym owietleniu moje yy byy jeszcze bardziej sine. - Dobre yy - stwierdzia Miriam, kiwajc z uznaniem gow. Stojcy obok mnie wysoki wampir wyda ostrzegawczy pomruk. - Matthew, jeli masz z tym jaki problem, to zaczekaj na korytarzu zaproponowaam spokojnie. - Zanim to zrobisz, chc, eby przemylaa spraw -odpar, pochylajc si nade mn w opiekuczym gecie, jak wtedy, gdy w bibliotece podszed do mnie Peter Knox. -Nie jestemy w stanie przewidzie, co ten test odkryje. Jest w tym cae twoje ycie i historia twojej rodziny, wszystko

to zamknite w czarno-biaym wykresie. Jeste absolutnie pewna, e chcesz si podda badaniu? - Co masz na myli, mwic o caym moim yciu? -Intensywno jego spojrzenia sprawiaa, e czuam skrpowanie. - Te testy mwi nam duo wicej ni tylko o kolorze twoich oczu albo wosw. Wskazuj, jakie inne cechy przekazali ci twoi rodzice. By nie wspomnie o tym, co odziedziczya po swoich eskich przodkach. Przez chwil patrzylimy sobie w oczy. - Wanie dlatego chc, ebycie pobrali ode mnie prbk - powiedziaam cierpliwie. Przez jego twarz przemkno zakopotanie. - Cae ycie zastanawiaam si, na czym polega dziaanie krwi Bishopw, ktra pynie w moich yach. Deliberdwali nad tym wszyscy, ktrzy znali moj rodzin. Wreszcie si tego dowiemy. Sprawa rysowaa mi si bardzo prosto. Badajc moj krew, Matthew mg si dowiedzie rzeczy, jakich wolaam nie odkrywa przypadkowo. Nie chciaam podkada ognia pod meble, lata nad czubkami drzew ani snu zych myli o kim tylko po to, eby dwa dni pniej ten kto miertelnie zachorowa. Matthew mg sobie myle, e z badaniem mojej krwi wie si jakie ryzyko. Mnie sprawa wydawaa si absolutnie bezpieczna z kadego punktu widzenia. - Poza tym powiedziae mi, e czarownice wymieraj. Jestem ostatnia w rodzie Bishopw. By moe moja krew pomoe ci wyjani przyczyny tego zjawiska. Wpatrywalimy si w siebie, wampir i czarownica, podczas gdy Miriam i Marcus cierpliwie czekali. W kocu Matthew burkn co w poirytowaniu. - Podaj mi zestaw do pobierania prbek - zwrci si do Marcusa. - Ja to zrobi - odpar pojednawczo Marcus, uderzajc si po nadgarstku par gumowych rkawiczek. Miriam

prbowaa go powstrzyma, ale Marcus szed ju w moj stron z pojemnikiem penym fiolek i igie. - Marcus! - rzucia ostrzegawczo Miriam. Matthew wyrwa zestaw z rk Marcusa. Modszy wampir znieruchomia pod jego gronym spojrzeniem. - Przykro mi, Marcusie. Jeeli ju kto ma pobra krew od Diany, to tylko ja. Ujwszy przegub mojej doni chodnymi palcami, Matthew kilkakrotnie zgi moj rk w okciu, a potem wyprostowa j cakowicie i opar delikatnie na nierdzewnym blacie. W tych przygotowaniach wampira, ktry szykowa si, eby wbi ig do mojej yy, byo co niezaprzeczalnie przeraajcego. Obwiza mi rk nad okciem gumow rurk. - Zacinij pi - powiedzia spokojnie, wcigajc rkawiczki, a potem sign po pust strzykawk i pierwsz fiolk. Speniam jego polecenie, zacisnam pi i przygldaam si nabrzmiewajcej yle. Matthew nie zawraca sobie gowy zwykym w takich przypadkach ostrzeeniem, e poczuj ukucie. Po prostu pochyli si i bez zbdnych ceremonii wbi ostr stalow ig w moje rami. - Dobra robota. - Rozluniam pi, eby umoliwi swobodny wypyw krwi. Matthew zacisn swoje szerokie usta, zmieniajc fiolki. Napeni je, wycign ig i wrzuci j do szczelnie zamykanego pojemnika na odpadki biologiczne. Marcus zebra fiolki i wrczy je Miriam, ktra zabraa si do ich opisania drobnym, czytelnym pismem. Matthew przyoy kawaek gazy do miejsca ukucia i przytrzyma j silnymi chodnymi palcami. Drug rk sign po rolk przylepca i umocowa nim pewnie opatrunek. - Data urodzenia? - spytaa krtko Miriam, trzymajc dugopis nad probwk. - Trzynastego sierpnia 1976 roku. Miriam wytrzeszczya oczy.

- Trzynastego sierpnia? - Tak. O co chodzi? - Chciaam si tylko upewni - mrukna. - W wikszoci przypadkw pobieramy te chtnie wymaz z policzka. Matthew otworzy mae opakowanie i wyj dwie biae plastikowe opatki. Ich spaszczone kocwki miay nieco szorstk powierzchni. Otworzyam bez sowa usta, umoliwiajc mu pobranie najpierw jednego, a potem drugiego wymazu z wewntrznej powierzchni policzka. Kady z nich powdrowa do innej, szczelnie zamykanej plastikowej rurki. - Gotowe. Rozgldajc si po laboratorium, z jego spokojn elegancj nierdzewnej stali i niebieskiego owietlenia, wyobraziam sobie moich alchemikw, ktrzy mczyli si w mrocznym wietle nad paleniskami na wgiel, majc prowizoryczne wyposaenie i popkane gliniane tygle. Co oni by dali za szans pracy w takim miejscu jak to... i korzystania z narzdzi, ktre mogyby pomc im zrozumie tajemnice stworzenia. - Szukasz pierwszego wampira? - zapytaam, wskazujc kartoteki. - Czasami - odpar z ociganiem Matthew. - Przewanie ledzimy, w jaki sposb poywienie i choroby wpywaj na rne gatunki i w jakich okolicznociach wymieraj pewne rody. - I jest to rzeczywicie zgodne z prawd, e naleymy do czterech rnych gatunkw, czy te demony, ludzie, wampiry i czarodzieje maj wsplnego przodka? - Zastanawiaam si zawsze, czy obstawanie przez Sarah przy tym, e czarownice maj niewiele wsplnego z ludmi i innymi stworzeniami, opiera si na czym wicej ni tradycja i pobone yczenia. W czasach Darwina wielu uwaao za rzecz niemoliw, aby z pary zwykych ludzkich przodkw

mogo powsta tak wiele odmian. Gdy jednak kilku biaych Europejczykw przyjrzao si czarnym mieszkacom Afryki, zostali zwolennikami teorii poligenizmu, ktra twierdzia, e rasy pochodz od rnych niepowizanych ze sob przodkw. - Demony, ludzie, wampiry i czarodzieje rni si znacznie na poziomie genetycznym - powiedzia Matthew, widrujc mnie wzrokiem. Wiedzia, dlaczego pytam, chocia odmwi udzielenia mi jasnej odpowiedzi. - Jeli dowiedziesz, e nie naleymy do rnych gatunkw, ale stanowimy jedynie rne linie w ramach tego samego gatunku, to twoja teoria zmieni wszystko - ostrzegam. - Z czasem bdziemy mogli wyobrazi sobie, w jaki sposb, jeli w ogle, powizane s te cztery grupy. Wci jednak jestemy dalecy od tego odpar, podnoszc si z miejsca. -Myl, e wystarczy na dzi tych naukowych rozwaa. Poegnaam si z Miriam i Marcusem, po czym Matthew odwiz mnie do New College. Poszed si przebra i wrci, eby zabra mnie na jog. Jechalimy do Woodstock prawie w milczeniu, oboje zatopieni we wasnych mylach. Gdy dotarlimy do Old Lodge, Matthew pomg mi jak zwykle wysi, wyj maty z baganika i zarzuci je sobie na rami. Otary si o nas dwa wampiry, a jeden z nich dotkn mnie lekko. Matthew byskawicznie sign po moj do i splt swoje palce z moimi. Uderzy mnie kontrast midzy nami - w porwnaniu z jego blad i zimn skr moja bya tak ywa i ciepa. Matthew nie puci mojej rki dopty, dopki nie weszlimy do rodka. Wracalimy po zajciach do Oksfordu, rozmawiajc najpierw o jakich sowach wypowiedzianych przez Amir, a potem o czym, co mimowolnie zrobi lub moe nie zrobi jeden z demonw, a co zdawao si doskonale oddawa istot problemu, co to znaczy by demonem.

Gdy zatrzymalimy si za bram New College, Matthew, inaczej ni zwykle, wyczy silnik i dopiero potem pomg mi wysi z auta. Fred oderwa wzrok od monitorw systemu bezpieczestwa, gdy wampir poszed do szklanego przepierzenia portierni. Odsun przesuwn szyb. - Sucham? - Chciabym odprowadzi doktor Bishop do jej mieszkania. Czy mog zostawi tu samochd razem z kluczykami, na wypadek, gdyby trzeba byo go przestawi? Fred rzuci okiem na kartonik z etykietk kliniki Johna Radcliffe'a i kiwn potakujco gow. Matthew wrzuci mu kluczyki przez okienko. - Matthew - powiedziaam nalegajcym tonem - to jest blisko! Nie musisz mnie odprowadza. - A jednak to zrobi - odpar tonem ucinajcym dalsz dyskusj. Gdy minlimy sklepione wejcie do budynku i znalelimy si poza zasigiem wzroku Freda, znowu wzi mnie za rk. Tym razem szokujcemu zetkniciu z jego chodn skr towarzyszyo niepokojce municie ciepa gdzie w moim odku. U stp schodw stanam naprzeciwko niego, cigle trzymajc go za rk. - Dzikuj, e zawioze mnie znowu na jog. - Nic wielkiego. - Wetkn niesforny lok za moje ucho, przytrzymujc duej palce na moim policzku. - Zapraszam ci jutro do siebie na kolacj - powiedzia cicho. - Teraz moja kolej na gotowanie. Mog przyjecha tu po ciebie o sidmej trzydzieci? Serce podskoczyo mi w piersi. Powiedz nie, rzuciam sobie surowo w duchu, na przekr temu nagemu skokowi. - Z najwiksz przyjemnoci - rzekam gono. Wampir przycisn zimne wargi do mojego policzka, potem do drugiego.

- Ma uaillante filie - szepn mi do ucha. Moje nozdrza wypeni jego oszoamiajcy kuszcy zapach. Dotaram na gr i stwierdziam, e kto umocowa gak u drzwi, jak prosiam, tote z trudem obrciam klucz w zamku. Powitao mnie miganie wiateka automatycznej sekretarki zwiastujce nastpn wiadomo od Sarah. Podeszam do okna i spojrzaam w d, zobaczyam, e Matthew patrzy w gr. Pomachaam mu rk. Umiechn si, woy rce do kieszeni i odwrci si plecami do budynku, a potem rozpyn w mroku nocy.

R OZDZIA 14 Matthew czeka na mnie w portierni o sidmej trzydzieci ubrany jak zwykle nienagannie, w jednolitej kombinacji delikatnej szaroci i czerni. Odgarn czarne wosy do tyu, odsaniajc ich falist lini nad czoem. Cierpliwie poddawa si inspekcji weekendowego portiera, ktry poegna mnie ukonem i wyrachowanym Do zobaczenia pniej, doktor Bishop". - Budzisz w ludziach instynkty opiekucze - mrukn Matthew, kiedy przechodzilimy przez bram. - Dokd idziemy? - Na ulicy nie byo ladu jego auta. - Zjemy dzi kolacj w college'u - odpar, wskazujc rk w stron Biblioteki Bodlejaskiej. Byam najzupeniej pewna, e zabierze mnie do Woodstock lub do apartamentu w jakim wiktoriaskim gmachu w pnocnym Oksfordzie. Nie przyszo mi na myl, e moe mieszka w college'u.

- W stowce, przy ktrym z tych wysokich stow? -Poczuam si okropnie nieubrana i odruchowo pocignam za rbek czarnej jedwabnej bluzki. Matthew odchyli gow do tyu i si rozemia. - Unikam stowki, gdy tylko mog. Nigdy bym ci tam nie zabra. Znalelibymy si w stanie oblenia, wystawieni na bezustanne spojrzenia kolegw profesorw. Skrcilimy na rogu i skierowalimy si w stron Radcliffe Camera. Gdy bez zatrzymania minlimy wejcie do Hertford College, pooyam do na jego ramieniu. W Oksfordzie bya pewna ekskluzywna uczelnia, synca ze sztywnego przestrzegania protokou. Bya to zarazem akademia synca ze swych wietnych czonkw. - Nie jeste chyba... Matthew si zatrzyma. - Co to za rnica, do jakiego grona naukowcw nale? - odpar, spogldajc w bok. - O ile, oczywicie, nie wolaaby znale si w innym towarzystwie. - Matthew, ja nie obawiam si tego, e zjesz mnie na kolacj. Po prostu nigdy tu nie byam. - Dostpu do collegeu broniy zdobne w zakrtasy skrzyda bramy, tak jakby prowadzia do krainy bani. Matthew burkn co niecierpliwie i chwyci mnie za rk, eby przeszkodzi mi w zerkaniu do rodka. - To jest po prostu grupa ludzi mieszkajcych w zespole starych budynkw. - Szorstko jego gosu nie bya w stanie przesoni mi faktu, e by jednym z okoo szedziesiciu czonkw college'u, ktry nie mia studentw. -Poza tym idziemy do mojego mieszkania. W czasie pozostaej nam jeszcze drogi Matthew odpra si z kadym krokiem, tak jakby znajdowa si w towarzystwie starego przyjaciela. Weszlimy w niskie drewniane drzwi, ktre oddzielay od reszty wiata spokj ne rodowisko

jego college'u. Wewntrz nie byo nikogo oprcz portiera, adnych studentw czy absolwentw na awkach dziedzica od frontu. Byo spokojnie i cicho, jakby czonkowie byli duchami wszystkich sumiennych ludzi, jacy zmarli w uniwersytecie w Oksfordzie. Matthew spojrza na mnie, umiechajc si niemiao. - Witaj w Ali Souls. College Ali Souls by arcydzieem architektury pnego gotyku, przypominajcym wykwintny weselny tort i katedr, ze swymi wdzicznymi wieyczkami i delikatnym wystrojem kamiennych murw. Westchnam z przyjemnoci, niezdolna do sformuowania adnej myli, przynajmniej jeszcze nie w tej chwili. Ale Matthew mia mi udzieli pniej wielu wyjanie. - Dobry wieczr, James - powiedzia do portiera, ktry spojrza znad okularw i kiwn gow na powitanie. Matthew podnis rk. Z jego wskazujcego palca zwisa na skrzanej ptelce stary klucz. - Tylko na chwil. - Oczywicie, profesorze Clairmont. Matthew uj mnie znowu za rk. - Idziemy. Trzeba pogbi twoj wiedz. Przypomina psotnego chopca polujcego na skarby, pocigajc mnie za sob. Zagbilimy si w popkane czarne od staroci drzwi. Matthew zapali wiato. Z ciemnoci wyonio si nagle jego biae oblicze. Wyglda w kadym calu na wampira. - Dobrze, e jestem wiedm - zaartowaam. - Twj widok w tym miejscu mgby przerazi na mier ludzk istot. Gdy dotarlimy do podna schodw, Matthew wystuka dugi cig cyfr na elektronicznej tabliczce, a potem przekrci w zamku gwiazdkowy klucz i z cichym klikniciem otworzy nastpne drzwi. Uderzy mnie zapach pleni, zastaej stchlizny i czego jeszcze, czego nie mogam

zidentyfikowa. wiata schodowe odsuny w gb krg ciemnoci. - To sceneria prosto z gotyckiej powieci. Dokd mnie prowadzisz? - Cierpliwoci, Diano. Ju niedaleko. - Niestety, cierpliwo nie bya najsilniejsz stron kobiet z rodziny Bishopw. Matthew sign nad moim ramieniem i nacisn nastpny wycznik. Zapalio si kilka starych arwek, ktre byy podwieszone na kablach niczym cyrkowi artyci na trapezie i rzucay kaue wiata na rzd pomieszcze wygldajcych jak stajenne boksy dla miniaturowych konikw szetlandzkich. Wybauszyam na niego oczy, rzucajc mu sto niemych pyta. - Ty pierwsza - powiedzia z umiechem. Po kilku krokach rozpoznaam dziwny zapach. Bya to wo zwietrzaego alkoholu, niczym w pubie w niedzielny poranek. - Wino? - Tak, wino. Minlimy dziesitki maych schowkw wypenionych butelkami uoonymi na stojakach, w sterty i na kratach. Kada bya opatrzona w ma szar tabliczk, na ktrej wypisano kred rok. Mijalimy skrzynie mieszczce wina z lat I i II wojny wiatowej, a take butelki, ktre moga mie w swych kufrach Florence Nightingale, gdy udawaa si na Krym. Byy wina z roku budowy berliskiego muru i z roku jego obalenia. W gbszych partiach piwnicy lata na tabliczkach ustpoway szerszym okreleniom, takim, jak Old Claret" czy .Vintage Port", czyli portwajn z dobrego rocznika. Wreszcie dotarlimy do koca pomieszczenia. Znajdowao si tu dwanacie maych, zamknitych na klucz drzwi.

Matthew otworzy jedne z nich. Nie byo tu elektrycznoci, ale Matthew sign po ma wieczk, wetkn j mocno do mosinego wiecznika i zapali. Wntrze byo rwnie schludne i uporzdkowane, jak sam Matthew, z wyjtkiem warstwy kurzu. ciso upakowane drewniane stojaki podtrzymyway nad podog wina w sposb, ktry umoliwia wyjcie pojedynczej butelki bez naraania pozostaych na zawalenie si. Koo podstawy stojaka wida byo czerwone plamy po winie, ktre zraszao co roku podog. W powietrzu unosi si zapach starych winogron, korkw i widocznych tu i wdzie ladw pleni. - To twoje? - spytaam z niedowierzaniem. - Tak, to moje. Kilku czonkw posiada prywatne piwniczki. - Masz tu co, czego nie ma tam, bliej wejcia? - W pomieszczeniu za moimi plecami musiay si znajdowa butelki wszelkiego rodzaju win, jakie kiedykolwiek wyprodukowano. W porwnaniu z tym bogactwem najwietniejsza winiarnia Oksfordu musiaaby si wyda uboga i bez klasy. Matthew umiechn si tajemniczo. - Wszelkiego rodzaju rzeczy. Porusza si szybko po maym pozbawionym okna pomieszczeniu, sigajc z zadowolon min tu i tam po jakie wino. Poda mi cik ciemn butelk ze zot etykiet w ksztacie tarczy i drucianym koszyczkiem nad korkiem. Szampan, Dom Perignon. Nastpna butelka bya z ciemnozielonego szka i mia zwyk kremow nalepk z czarnym napisem. Wycign j moim kierunku, odwracajc lekko, i zobaczyam dat: 1976. - Rok mojego urodzenia! - powiedziaam. Po chwili wyoni si z gbi z dwiema innymi butelkami: jedna miaa dug omioktn nalepk z widokiem zamku oraz grub warstw czerwonego laku w grnej czci szyjki,

a druga bya wykrzywiona i czarna, nie miaa nalepki i zapiecztowana bya czym, co wygldao jak smoa. Przy tej drugiej wida byo star etykietk z brzowego papieru obwizan wok szyjki kawakiem zabrudzonego sznurka. - Wystarczy? - spyta Matthew, zdmuchujc wiec. Ostronie zamkn za sob drzwi, koyszc dwiema butelkami w drugiej rce, i wsun klucz do kieszeni. Zostawilimy za sob zapach wina i wrcilimy na parter. W mrocznym powietrzu Matthew wydawa si promieniowa zadowoleniem, majc rce pene butelek wina. - Co za cudowny wieczr - powiedzia wesoo. Poszlimy na gr do jego mieszkania, ktre pod pewnymi wzgldami byo wiksze, ni je sobie wyobraaam, a pod innymi - duo mniejsze. Nie dorwnywao wielkoci mojemu mieszkaniu w New College. Pooone na samej grze jednego z najstarszych budynkw w Ali Souls, miao mnstwo miesznych zaktkw i dziwnych pochyoci. Mimo e sufity znajdoway si wystarczajco wysoko, aby Matthew mg si w nim swobodnie wyprostowa, wydawao si zbyt mae, eby go pomieci. Musia pochyla si we wszystkich drzwiach, a parapety sigay mu mniej wicej do ud. Ale jeli nawet pokoje nie imponoway przestronnoci, nadrabiay ten niedostatek z naddatkiem umeblowaniem. Na pododze lea spowiay dywan z Aubusson, harmonizujcy z kolekcj oryginalnych mebli Williama Morrisona. W jaki sposb XV-wieczna architektura, XVIII-wieczny dywan i XIX-wieczne, z grubsza heblowane dbowe sprzty wyglday razem wspaniale i nadaway mieszkaniu nastrj ekskluzywnego edwardiaskiego klubu dentelmenw. Po drugiej stronie gwnego pokoju sta dugi wski st zarzucony gazetami i ksikami oraz uoonymi starannie przy jednym kocu produktami akademickiego ycia, takimi jak informacje o nowych inicjatywach, pisma naukowe,

proby o korespondencj i recenzje prac naukowych. Kada sterta bya docinita innym przedmiotem. Wrd przyciskw znajdowa si unikatowy wyrb z cikiego dmuchanego szka, stara cega, medal z brzu, ktry by niewtpliwie zdobyt przez niego nagrod, i may pogrzebacz do kominka. Drugi koniec stou przykryty by mikkim lnianym obrusem, ktry przytrzymyway najwspanialsze georgiaskie srebrne lichtarze, jakie kiedykolwiek ogldaam poza muzeami. Na zwykych biaych talerzach i podstawkach z georgiaskiego srebra sta peny asortyment rno-ksztatnych kielichw do wina. - Zachwycajce - powiedziaam, rozgldajc si z wielk przyjemnoci po wntrzu. aden kawaek mebla ani pojedyncza ozdoba w tym pokoju nie miay w sobie nic z college'u. We wszystkim przejawia si doskonale i absolutnie sam Matthew. - Usid. - Matthew wyj dwie butelki wina z moich wiotkich palcw i zanis je do maej wnki, nie wikszej od szafy. - Wadze Ali Souls uwaaj, e czonkowie nie powinni jada w swoich mieszkaniach wyjani, widzc, e przygldam si skromnemu wyposaeniu jego kuchni -wic urzdzilimy si najlepiej, jak potrafilimy. Ale to, co miaam niebawem je, bez zwtpienia dorwnao najlepszej kolacji na miecie. Matthew woy butelk z szampanem do srebrnego wiadra wypenionego lodem i usiad koo mnie w jednym z wygodnych foteli stojcych po bokach niedziaajcego kominka. - Nikomu nie wolno ju rozpala ognia w oksfordz-kich kominkach. Wskaza ze smutkiem na puste kamienne obmurowanie. - Gdy wszystkie kominki byy czynne, nad miastem unosi si zapach ogniska. - Kiedy trafie po raz pierwszy do Oksfordu? - Miaam nadziej, e otwarto mojego pytania da mu do zro-

zumienia, e nie chc wciubia nosa do jego przeszych ywotw. - Tym razem byo to w 1989 roku. - Wycign swoje dugie nogi z westchnieniem ulgi. - Wstpiem do college'u Oriel, eby studiowa nauki przyrodnicze, i zostaem na doktorat. Kiedy zdobyem nagrod towarzystwa AU Souls, wprowadziem si tu na kilka lat. Po dokoczeniu przewodu doktorskiego uniwersytet zaoferowa mi stanowisko, a czonkowie towarzystwa przyjli mnie do swego grona. -Z kadym sowem z jego ust wyskakiwao co zdumiewajcego. Nagroda Ali Souls? Kadego roku przyznawano tylko dwie takie nagrody. - I to jest twj pierwszy raz w Ali Souls? - spytaam i natychmiast ugryzam si w jzyk. Matthew si rozemia. - Zaatwmy wreszcie t spraw - powiedzia, a potem unis rce i zacz wylicza uczelnie, z ktrymi by zwizany. - W dawniejszych czasach byem czonkiem uczelni Merton, Magdalen i University, kadego z nich raz. Dwa razy miaem posady w New College i Oriel. A teraz po raz pierwszy zwrcio na mnie swoj uwag Ali Souls. Przemnoyam jego odpowied przez uniwersytety w Cambridge, Paryu, Padwie i Montpellier, ktre, byam tego pewna, miay kiedy w swoich rejestrach studenta o nazwisku Matthew Clairmont lub bardzo podobnym, i zakrcio mi si w gowie od jego profesorskich stanowisk i stopni. Co on musia studiowa przez wszystkie te lata. I u kogo? - Diano? - Jego rozbawiony gos wdar si do moich myli. - Syszysz mnie? - Przepraszam. - Zamknam oczy i zacisnam rce na udach, starajc si zablokowa bdn wdrwk moich myli. - Chyba padam ofiar chorobliwego podniecenia. Ta twoja wyliczanka obudzia we mnie niezdrow ciekawo. - Rozumiem. To jedna z trudnoci, na jakie naraa si wampir zapraszajcy do siebie czarownic, ktra jest

historyczk. - Matthew skrzywi usta w drwicym umiechu, ale jego oczy byszczay jak czarne gwiazdy. - Jeli chcesz, eby te kopoty ominy ci w przyszoci, powiniene unika dziau podrcznikw paleografii w Bibliotece Bodlejaskiej powiedziaam z przeksem. - Jedna historyczka to wszystko, co mog znie w tym momencie. Matthew zerwa si zrcznie na nogi. - Pytaem, czy jeste godna. Byo dla mnie tajemnic, dlaczego o to pyta - czy kiedykolwiek nie byam godna? - Tak - odparam, prbujc wydosta si z gbokiego fotela Morrisa. Matthew wycign rk. Chwyciam j i podniosam si z atwoci. Stanlimy naprzeciwko siebie, niemal si dotykajc. Skupiam uwag na wybrzuszeniu pod jego swetrem kryjcym ampuk z Betanii. Jego oczy bdziy po mnie, sypic patkami niegu. - Wygldasz licznie. Pochyliam gow i na twarz opad mi niesforny kosmyk. Unis rk, jak to ostatnio robi co najmniej kilka razy, i umieci go za moim uchem. Tym razem jego do powdrowaa dalej. Odsun z szyi moje wosy i pozwoli im spyn przez palce, jakby to bya woda. Przeszed mnie dreszcz pod dotkniciem chodnego powietrza na mojej skrze. - Uwielbiam twoje wosy - szepn. - Maj wszystkie odcienie, jakie mona sobie wyobrazi, nawet rude i czarne pasemka. - Usyszaam, e wciga ostro powietrze - znak, e odkry nowy zapach. - Co poczue? - spytaam ochrypym gosem. Cigle nie miaam odwagi spojrze mu w oczy. - Ciebie - szepn. Spojrzaam na niego. - Moe bymy co zjedli?

To zblienie sprawio, e trudno mi byo skoncentrowa si na jedzeniu, cho robiam, co mogam. Matthew wysun dla mnie fotel z plecionym siedzeniem, z ktrego miaam peny widok na ciepy pikny pokj. Wyj z malekiej lodwki dwa talerze. Na kadym z nich, na podou z kruszonego lodu, janiao niczym promienie gwiazdy sze wieych ostryg. - Tematem pierwszego wykadu twojego staego kursu doksztacajcego bd ostrygi i szampan. - Matthew usiad i ponis w gr palec niczym wykadowca, ktry za chwil rozpocznie wykad ze swojej ulubionej dziedziny. Sign po wino, ktre stao w zasigu jego dugich rk, i wyj je z wiaderka. Jednym obrotem wycign korek z szyjki. - Zazwyczaj stwierdzam, e to nie jest takie atwe -skomentowaam rzeczowo, spogldajc na jego silne eleganckie palce. - Jeeli chcesz, mog ci nauczy wycigania korka szpad - odpar z umiechem. - Oczywicie, sztylet te si nadaje, jeeli nie ma pod rk szpady. - Nala do kieliszkw troch wina, ktre zaczo musowa i puszcza bbelki w wietle wiec. Sign po swj kieliszek, eby wznie toast. - la tienne. - l a tienne. - Uniosam wasny i popatrzyam na bbelki, ktre wyskakiway na powierzchni. - Dlaczego te bbelki s takie mae? - Poniewa wino jest bardzo stare. Przewanie szampana wypija si znacznie wczeniej. Ale ja lubi stare wino... przypomina mi, jak dawniej smakowa szampan. - Ile on ma lat? - Wicej ni ty - odpar Matthew, zabierajc si do otwierania ostryg goymi rkami, cho zazwyczaj czynno ta wymagaa bardzo ostrego noa i sporej zrcznoci. Puste

skorupy wyrzuca do szklanej miseczki na rodku stou. Poda mi jeden z talerzy. - Jest z roku 1961. - Powiedz mi, prosz, e jest to najstarsze wino, jakie pijemy dzi wieczorem - powiedziaam, mylc o winie, ktre przynis na kolacj we czwartek. W butelce po nim umieciam ostatni z biaych r od niego i postawiam j na nocnej szafce. - Nie, w adnym razie - odpar z umiechem. Podniosam zawarto pierwszej muszli do ust. Otworzyam szeroko oczy, gdy wypeniy si smakiem Atlantyku. - A teraz sprbuj wina. - Unis swj kieliszek, przygldajc si, jak bior na jzyk yczek zotawego pynu. -Jak ci smakuje? agodno wina i ostryg stara si ze smakiem morskiej soli w najbardziej czarujcy sposb. - Czuj si tak, jakbym miaa w ustach cay ocean - zachwyciam si, popijajc nastpny yk. Skoczylimy z ostrygami i zabralimy si do ogromnej saatki. Znajdoway si w niej wszelkie najdrosze warzywa i owoce, jakie zna ludzko, orzechy, borwki i wymienity sos z octu winnego i oliwy z oliwek, ktry Matthew postawi na stole. Zdobice j cienkie plasterki misa pochodziy z kuropatw z terenw Old Lodge. Pocigalimy yki wina, ktre Matthew nazywa moim urodzinowym", a ktre pachniao jak cytrynowa pasta do podogi i tytoniowy dym, a smakowao jak kreda i irysy. Nastpnym daniem byo duszone miso w pachncym sosie. Po pierwszym ksie stwierdziam, e jest to podany na ryu gulasz z cielciny, przyprawiony jabkami i odrobin mietany. Matthew przyglda mi si, jak jem, i umiechn si, gdy natrafiam na pierwszy cierpki kawaek jabka. - Przyrzdzone wedug starego przepisu z Normandii - powiedzia. Smakuje ci? - Wymienite. Sam to dusie?

- Nie - odpar. - Przygotowa to kucharz z restauracji Old Parsonage... I doda dokadn instrukcj, jak odgrza to danie, nie przypalajc go. - Moesz podgrza moj porcj w kadej chwili. - Ciepo gulaszu rozchodzio si po moim ciele. - Widz jednak, e sam nie jesz. - Nie, ale nie jestem godny. - Przyglda mi si jeszcze przez chwil, a potem poszed do kuchni, eby przynie inne wino. Bya to butelka zapiecztowana czerwonym woskiem. Odci warstw wosku i odkorkowa butelk. -Doskonae - owiadczy, ostronie przelewajc purpurowy pyn do stojcej obok karafki. - Wyczuwasz ju jego zapach? - Byam cigle niepewna, jak dalece sigaj moliwoci jego zmysu powonienia. - Och, tak. A szczeglnie tego wanie wina. - Nala odrobin mnie i sobie. - Jeste gotowa posmakowa czego cudownego? - spyta. Skinam potakujco gow. -To Chateau Margaux ze wspaniaego rocznika. Niektrzy uwaaj je za najlepsze czerwone wino wszech czasw. Unoszc mj kielich, staraam si naladowa wszystkie jego ruchy. Gdy Matthew wetkn nos do swojego kielicha, ja zrobiam to samo z moim. Owion mnie zapach fiokw. W pierwszej chwili miaam wraenie, e pij co aksamitnego. Potem poczuam smak mlecznej czekolady, czereni i caego potoku nieokrelonych woni, ktre przywoay tak ju odlege wspomnienie oparw tytoniowego dymu w gabinecie mojego ojca i zapachu, jaki unosi si przy oprnianiu temperwki ze struyn, gdy byam w drugiej klasie. Wreszcie na samym kocu wydao mi si, e rozpoznaj ostry smak, ktry przypomina mi zapach Matthew. - Ono smakuje tak jak ty! - powiedziaam. - Jak to? - spyta Matthew. - Pikantnie - wypaliam, czerwienic si nagle od policzkw po wosy.

- Po prostu pikantnie? - Nie. Najpierw pomylaam, e smakuje jak kwiaty... jak fioki... bo wydzielao taki zapach. Ale potem smakowaam w nim wszelkiego rodzaju rzeczy. A ty co w nim znajdujesz? Wydawao si, e bdzie to duo bardziej interesujce i mniej enujce ni moja reakcja. Matthew powcha, zakrci kieliszkiem i sprbowa wina. - Fioki... Tak, zgadzam si z tob. Purpurowe fioki posypane cukrem. Elbieta Tudor uwielbiaa kandyzowane fioki i one zrujnoway jej uzbienie. - Pocign znowu yczek. - Dym z dobrych cygar, jak te, ktre miewali w Marl-borough Club, gdy wstpowa tam ksi Walii. Dzikie jeyny, zbierane koo ywopotw za stajniami Old Lodge, i czerwone porzeczki namoczone w brandy. Ogldanie wampira, ktry korzysta ze swoich zdolnoci zmysowych, musiao by jednym z najniezwyklejszych dowiadcze, jakie mog si przydarzy. Nie chodzio tylko o to, e Matthew widzia i sysza rzeczy, ktre byy poza zasigiem moich zmysw, ale rwnie o to, e gdy ju co wyczu, jego postrzeganie byo tak ostre i dokadne. To nie byy pierwsze lepsze jeyny - byy to konkretne jeyny, zebrane w okrelonym miejscu i czasie. Matthew nadal popija wino, a ja koczyam porcj gulaszu. Z rozkosznym westchnieniem signam po kielich i zaczam krci delikatnie jego nk, w ktrej migotay pomienie wiec. - A jak mylisz, jak ja mogabym smakowa? - zamyliam si gono, wypowiadajc te sowa figlarnym tonem. Matthew zerwa si na rwne nogi z wyrazem wciekoci na pobielaej twarzy. Nie zauway nawet, e zrzuci na podog swoj serwetk. Na uamek sekundy na jego czole pokazaa si nabrzmiaa ya. Najwyraniej palnam co niestosownego.

Nie zdyam nawet mrugn, gdy znalaz si koo mnie i pocign mnie z krzesa. Jego palce wpijay sie w moje okcie. - Jest pewna legenda o wampirach, o ktrej jeszcze nie wspomnielimy. Jego oczy rzucay dziwne blaski, wyraz twarzy budzi groz. Prbowaam si uchyli, ale jego palce wpiy si gbiej. - Legenda o wampirze, ktrego pewna kobieta oczarowaa tak, e nie mg si wyzwoli spod jej uroku. Zaczam analizowa to, co si wydarzyo. Spyta mnie, jaki smak odkryam w winie. Smakowao mi jak on sam. Odpowiedzia mi na to, jakie smaki sam w nim odnalaz, a ja powiedziaam... - Och, Matthew - szepnam. - Zastanawiasz si, jak mogaby mi smakowa? - Jego szept przeszed w gbsze i groniejsze pomruki. Przez chwil wydawao mi si, e krew odpywa z mojego ciaa. Puci moje rce, zanim wraenie to zdyo si pogbi. Nie byo czasu na aden odruch ani usunicie si w bok. Matthew wsun palce w moje wosy, uciskajc kciukami d mojej gowy za uszami. Zostaam znowu unieruchomiona i poczuam, e ten bezruch rozchodzi si po caym moim ciele pod zimnym dotkniciem jego doni. Czybym si upia dwoma kieliszkami wina? Odurzya jakim narkotykiem? Czy byo jakie inne wytumaczenie wraenia, e nie jestem w stanie si uwolni? - Podoba mi si nie tylko twj zapach. Sysz twoj krew czarownicy, jak pynie twoimi yami. - Jego chodne wargi dotykay mojego ucha, a jego oddech by sodki. - Wiedziaa o tym, e krew czarownicy wydaje odgosy, ktre brzmi jak muzyka? Niczym piew syreny, ktra zwodzi eglarza i zachca go, eby skierowa swj statek na skay, ten kuszcy gos twojej krwi mgby przynie zgub mnie... i tobie. - Jego sowa byy tak spokojne i bezporednie, e zdaway si przemawia wprost do mojej wiadomoci.

Wargi wampira zaczy przesuwa si po mojej brodzie. Czuam, e kade miejsce, ktrego dotykaj, najpierw zamarza, a zaraz potem zaczyna piec, w miar jak krew wracaa pod powierzchni skry. - Matthew - westchnam przez zacinite gardo. Zamknam oczy, oczekujc, e poczuj jego zby na mojej szyi, ale nie byam zdolna, nie chciaam si poruszy. Ale zamiast tego musny moje wargi jego zgodniae usta. Zamkn mnie w objciu swoich ramion, dotykajc koniuszkami palcw mojej gowy. Rozchyliam wargi pod dotkniciem jego ust, opierajc donie na jego piersi. Pod ich dotykiem jego serce zabio jeden jedyny raz. Wraz z tym uderzeniem jego pocaunek si zmieni. Matthew nie by ju zaborczy, a gd w dotkniciu jego ust zamieni si w co sodkiego i zarazem gorzkiego. Cofn agodnie obie donie, ujmujc nimi moj twarz, i odsun si z ociganiem. Po raz pierwszy z jego piersi dobieg moich uszu cichy, chrapliwy odgos. Nie przypomina ludzkiego oddychania. By to odgos wydawany przez drobne iloci tlenu, ktre przeciskay si przez potne puca wampira. - Wykorzystaem twoje przeraenie. Nie powinienem by tego robi szepn. Miaam zamknite oczy i cigle czuam si odurzona, zapach cynamonu i godzikw usuwa zapach fiokw z wina. Poruszyam si niecierpliwie w jego ucisku. - Nie ruszaj si - powiedzia chrapliwym tonem. - Gdyby odstpia na krok, mgbym nie zapanowa nad sob. Podczas wizyty w laboratorium zwrci moj uwag na relacje midzy drapiec a ofiar. Teraz prbowa zachci mnie, ebym udawaa nieyw po to, by kryjcy si w nim drapienik przesta si mn interesowa. Ale ja nie byam nieywa. Otworzyam oczy. Na jego twarzy rysowaa si nieomylnie wyostrzona czujno. aroczno, gd. Matthew

znalaz si na asce i nieasce swoich instynktw. Ale ja te nie byam ich pozbawiona. - Czuj si bezpieczna przy tobie. - Wypowiedziaam te sowa wargami, ktre zarazem byy zmroone i pieky, nienawyke do pocaunkw wampira. - Czarownica... bezpieczna w towarzystwie wampira? Nie bd taka pewna. To by zajo jedn chwil. Gdybym ci zaatakowa, nie byaby w stanie si obroni, a ja nie mgbym si powstrzyma. - Nasze spojrzenia spotkay si i znieruchomiay bez jednego mrugnicia. Matthew burkn co w odruchu zdumienia. - Jeste bardzo odwana. - Nigdy nie byam. - Gotowo oddania krwi w laboratorium, sposb, w jaki spogldasz wampirowi w oczy, stanowczo, z jak przepdzia te wszystkie stworzenia z biblioteki, ju nawet sam fakt, e chodzisz tam dzie po dniu, nie godzc si na to, eby inni odcigali ci od tego, co chcesz robi, wszystko to wiadczy o twojej odwadze. - To jest upr. - Ju dawno temu Sarah wyjania mi rnic midzy tymi pojciami. - Widywaem ju przedtem tego rodzaju odwag, przewanie u kobiet. Matthew cign swoj myl, tak jakbym si nie odezwaa. - Mczyni jej nie maj. Nasza miao bierze si ze strachu. To jest jedynie ryzykanctwo na pokaz. Jego spojrzenie okrywao mnie patkami niegu, ktre topiy si i muskay mnie chodem w chwili, w ktrej mnie dotykay. Matthew sign zimnym palcem do moich rzs i przechwyci z, ktra na nich zawisa. Ze smutn min posadzi mnie agodnie i przykucn obok mnie, kadc opiekuczym gestem jedn rk na moim kolanie, a drug na ramieniu fotela z plecionym siedzeniem. - Obiecaj mi, e nigdy nie bdziesz pozwala sobie w towarzystwie adnego wampira, nawet moim, na arty na temat krwi lub jak mogaby smakowa.

- Przepraszam - szepnam, zmuszajc si, eby nie spojrze w bok. Matthew pokrci gow. - Powiedziaa mi wczeniej, e masz niewielk wiedz o wampirach. Musisz zrozumie, e aden wampir nie jest odporny na t pokus. Wampiry obdarzone poczuciem odpowiedzialnoci staraj si przez wikszo czasu nie wyobraa sobie, jak mogliby smakowa ludzie. Gdyby spotkaa jakiego wampira bez sumienia, a jest ich mnstwo, to niech Bg ma ci w swojej opiece. - Zrobiam to bezmylnie. - I cigle nie mogam myle. Krcio mi si w gowie na wspomnienie jego pocaunku, jego gwatownoci i namacalnego godu. Matthew pochyli gow, opierajc czoo na moim ramieniu. Ampuka z Betanii wysuna si z wycicia jego swetra i koysaa jak wahado, migoczc w wietle wiec. Zacz mwi tak cicho, e musiaam wyty such, eby usysze jego sowa. - Czarownice i wampiry nie s stworzone do przeywania tego rodzaju uczu. Dowiadczam emocji, jakich nigdy... - urwa. - Wiem. - Oparam ostronie policzek na jego wosach. Byy mikkie jak aksamit, tak jak wyglday. - Ja te je odczuwam. Jego rce nada pozostaway w tym samym miejscu, jedna rka na moim kolanie, a druga na oparciu fotela. W reakcji na moje sowa przenis je powoli i obj mnie w pasie. Chd jego ciaa przebi si przez moje ubrania, ale nie przeszed mnie dreszcz. Przysunam si bliej niego, eby oprze rce na jego ramionach. Przecitny wampir mg najwyraniej pozostawa w tej pozycji caymi dniami, nie odczuwajc niewygody. Jednak zwyka czarownica nie czua si w niej dobrze. Gdy poru-

szyam si lekko, popatrzy na mnie z zakopotaniem. Jednak po chwili zrozumia i jego twarz si rozjania. - Zapomniaem - powiedzia, podnoszc si z waciw sobie zrcznoci, i odstpi do tyu. Poruszyam najpierw jedn nog, potem drug, przywracajc krenie w stopach. Matthew poda mi mj kielich i wrci na swoje krzeso. Gdy usiad, przyszo mi do gowy, e powinnam zaj jego myli czym innym ni to, jak mogabym mu smakowa. - Jak brzmiao pite pytanie, na ktre musiae odpowiedzie, eby zosta czonkiem towarzystwa Ali Souls? -Kandydata zapraszano na egzamin, podczas ktrego musia on odpowiedzie na cztery pytania, ktre wystawiay jego umys na cik prb, poniewa czyy szeroki zakres i gbi z icie diabelsk zoonoci. Jeli poradzi sobie z nimi, padao synne pite pytanie". Nie byo to zreszt pytanie, ale pojedyncze sowo, na przykad woda" albo nieobecno". Od kandydata zaleao, jak odpowie, i tylko naprawd byskotliwa odpowied dawaa mu miejsce w Ali Souls. Matthew sign przez st, unikajc podoenia ognia pod swoje rkawy, i napeni na nowo mj kieliszek. - Podanie - odpar, starannie unikajc mojego wzroku. Oto, jak powid si mj plan odwrcenia jego uwagi ku innym sprawom. - Podanie? I co napisae? - O ile mi wiadomo, s tylko dwie emocje, ktre rok po roku podtrzymuj obroty tego wiata. - Zawaha si, a potem doda: - Jednym jest strach. Drugim podanie. O tym wanie napisaem. Zauwayam, e w jego odpowiedzi nie byo miejsca na mio. By za to brutalny obraz, przeciganie liny midzy dwoma rwnorzdnymi, ale przeciwnymi impulsami. Mona byo dostrzec w tym wiele prawdy, wicej ni w gadkim

powiedzonku, e motorem, dziki ktremu wiat si krci, jest mio". Matthew dawa do zrozumienia, e to jego podanie - gwnie krwi - jest tak silne, e odsuwa wszystko inne na bok. Jednak wampiry nie byy jedynymi stworzeniami, ktre musiay panowa nad tak silnymi impulsami. Wiele z tego, co mona byo podcign pod magi, byo podaniem wprowadzonym w czyn. Czarnoksistwo byo czym innym - rzucaniem urokw i przestrzeganiem rytuaw. Ale magia? Jeli w umyle czarownicy zagocio jakie yczenie, potrzeba czy gd zbyt silny, eby go opanowa, mogy one przybra posta konkretnych dziaa. Jeli Matthew mia odkry przede mn swoje sekrety, wydawao mi si, e ja take nie powinnam skrywa tak mocno moich. - Magia jest urzeczywistnianiem podania. Na tym polegao cignicie przeze mnie z pki Studiw i szkicw w wieczr, w ktrym si poznalimy - powiedziaam powoli. - Gdy czarownica skupia si na czym, czego pragnie, a potem wyobraa sobie, jak mogaby to osign, moe sprawi, e si to wydarzy. Dlatego musz by tak ostrona w mojej pracy. - Wypiam yk wina, trzymajc kieliszek drc rk. - W takim razie przez wikszo czasu starasz si nie pragn rnych rzeczy, zupenie tak jak ja. I robisz to z podobnych powodw. - niene patki jego spojrze bdziy po moich policzkach. - Jeli masz na myli obaw, e gdybym zacza, nie mogabym si ju zatrzyma, to tak. Wol nie spoglda na moje przesze dokonania jak na co, co raczej braam, ni osigaam dziki pracy. - Zatem zdobywasz wszystko dwa razy. Najpierw zwyczajnie z tego rezygnujc, a potem osigajc to znowu poprzez prac i wysiek. Matthew rozemia si gorz-

ko. - Korzyci z tego, e si jest istot obdarzon nadprzyrodzonymi talentami, nie s zbyt wielkie, nieprawda? Matthew zaproponowa, ebymy usiedli przy jego nieczynnym kominku. Rozsiadam si wygodnie na kanapie. Postawi na stoliku przede mn orzechowe biszkopty, a potem znowu znikn w kuchni. Gdy wrci, mia w rku ma tac ze star, ju odkorkowan butelk i dwoma kieliszkami pynu w bursztynowym kolorze. Poda mi jeden z nich. - Zamknij oczy i powiedz mi, co to za zapach - poleci mi tonem oksfordzkiego wykadowcy. Posusznie opuciam powieki. Wino wydawao si zarazem stare i pene ycia. Pachniao kwiatami, orzechami, kandyzowanymi cytrynami i jakim dawno zapomnianym wiatem, ktry a dotd mogam poznawa jedynie z ksiek i wyobraa go sobie. - Pachnie jak przeszo. Ale nie przeszo umara. Jego zapach jest taki ywy. - Otwrz oczy i wypij yk. Przeknam troch sodkiego, jasnego pynu i poczuam, e do mojego krwiobiegu wpywa co staroytnego i potnego. Tak musi smakowa wampirowi krew. Ale zachowaam t myl dla siebie. - Powiesz mi, co to jest? - spytaam, delektujc si bukietem smakw i zapachw. - Mamazja - odpowiedzia z umiechem. - Stara, bardzo stara mamazja. - Ile ma lat? - spytaam podejrzliwym tonem. - Tyle co ty? Rozemia si. - Nie. Na pewno nie chciaaby si napi czego, co by miao tyle lat co ja. Ona jest z roku 1795, z winogron zebranych na Maderze. Bya dawniej bardzo popularna, ale dzisiaj nikt specjalnie nie docenia tego wina. - To dobrze - powiedziaam z zachannym zadowoleniem. - Zostanie wicej dla mnie. - Matthew rozemia si znowu i usiad swobodnie w jednym z foteli Morrisa.

Rozmawialimy o jego pracy w AU Souls, o Hamishu -ktry, jak si okazao, take zdoby czonkostwo towarzystwa - i o ich wsplnych przygodach w Oksfordzie. miaam si z jego opowiada o posikach w stowce i o tym, jak pdzi po kadym z nich do Woodstock, eby pozby si z ust smaku przesmaonej woowiny. - Wygldasz na zmczon - powiedzia w kocu, podnoszc si po nastpnym kieliszku mamazji i kolejnej godzinie rozmowy. - Jestem zmczona. - Pomimo zmczenia byo co, co chciaam mu powiedzie, zanim odprowadzi mnie do domu. Ostronie odstawiam kieliszek. - Wiesz, Matthew, podjam decyzj. W poniedziaek zamwi znowu Ashmole'a 782. Wampir usiad nagle. - Nie wiem, jak zamaam urok za pierwszym razem, ale sprbuj zrobi to znowu. Knox nie wierzy zbytnio, e mi si uda. - Zacisnam usta. - Ale co on moe wiedzie? Nie by w stanie zdj z niego uroku choby tylko raz. A ty by moe zdoasz odczyta sowa ukryte pod obrazkami w tym magicznym palimpsecie. - Co masz na myli, mwic, e nie wiesz, w jaki sposb zamaa urok? Matthew zmarszczy z zakopotaniem czoo. - Jakich sw uya? Jakie wezwaa moce? - Zdjam z niego urok, nie zdajc sobie z tego sprawy - wyjaniam. - Chryste Panie, Diano. - Matthew zerwa si znowu na rwne nogi. - Czy Knox wie, e nie signa po magi? - Jeli wie, to w kadym razie nie ode mnie. - Wzruszyam ramionami. Poza tym czy to ma jakie znaczenie? - To jest wane, poniewa jeli nie zamaa uroku w sposb wiadomy, oznacza to, e ty sama spenia warunki jego zamania. Wszystkie istoty czekaj, poniewa chc pozna zaklcie, jakiego uya, skopiowa je, jeli si im

uda, i pooy rk na Ashmole'u 782. Ale kiedy twoje koleanki czarownice i koledzy czarodzieje odkryj, e urok otworzy si przed tob samorzutnie, z wasnej woli, nie bd ju okazywa tyle cierpliwoci i dobrego wychowania. Przed oczami stana mi rozzoszczona twarz Gillian i ywe przypomnienie, do czego jej zdaniem posunli si czarodzieje, eb y wydrze sekrety moich rodzicw. odek podszed mi do garda i odsunam te myli na bok, starajc si skupi na sabych stronach rozumowania, po jakie sign Matthew. - Urok zosta rzucony przeszo sto lat przed moim urodzeniem. To niemoliwe. - Fakt, e co wydaje si niemoliwe, nie oznacza jeszcze, e to jest nieprawdziwe - stwierdzi z pospn min. - Newton wiedzia o tym. Nie wiadomo, jak zachowa si Knox, gdy zrozumie powizanie, jakie zachodzi midzy tym zaklciem a tob. - Jestem zagroona bez wzgldu na to, czy zamwi ten manuskrypt znowu, czy nie - zauwayam. - Knox nie wypuci przecie z rk tej sprawy, nieprawda? - Nie - zgodzi si niechtnie Matthew. - I nie zawaha si uy przeciwko tobie magii, choby nawet przyszo mu to zrobi na oczach wszystkich zwykych ludzi, jacy bd w Bibliotece Bodlejaskiej. Mgbym nie zdy na czas z pomoc. Wampiry s szybkie, ale magia dziaa szybciej. - W takim razie usidziemy razem, przy jednym stole. Dowiemy si wszystkiego, gdy tylko przynios mi manuskrypt. - Caa ta sprawa mi si nie podoba - powiedzia wyranie zaniepokojony Matthew. - Odwag i lekkomylno oddziela bardzo cienka granica, Diano. - To nie jest lekkomylno, ja tylko chc wrci do ycia, jakie prowadziam dotd.

- A co, jeli si okae, e przeznaczone ci jest inne ycie? - zapyta. ycie, w ktrym koniec kocw nie bdziesz moga oby si bez magii? - Zachowam z ni sporadyczne kontakty. - Przypomniaam sobie jego pocaunek, wraz z towarzyszcym mu nagym poczuciem intensywnej witalnoci, i spojrzaam mu prosto w oczy, eby da mu do zrozumienia, e jest czci tego wszystkiego. - Ale nie dam si zastraszy. Odprowadzajc mnie do domu, Matthew by cigle niespokojny, czy mj plan si powiedzie. Kiedy skrciam w New College Lane, w kierunku tylnego wejcia, chwyci mnie za rk. - W adnym wypadku - powiedzia. - Widziaa, jak ten portier mi si przyglda? Chc, eby wiedzia, e wrcia bezpiecznie do college'u. Ruszylimy dalej po nierwnym chodniku Holywell Street, minlimy wejcie do pubu Turf i weszlimy w bram New College. Przeszlimy obok czujnego portiera, trzymajc si cigle za rce. - Bdziesz wiosowa jutro rano? - spyta Matthew u podna schodw. Jknam. - Nie, mam do napisania tysic listw rekomendacyjnych. Posiedz w domu i zrobi porzdek na biurku. - Co do mnie, to pojad do Woodstock na polowanie -rzuci obojtnym tonem. - W takim razie ycz miych oww - odparam rwnie od niechcenia. - Nie przeszkadza ci zupenie wiadomo, e zapoluj na wasnego jelonka? - Matthew wydawa si zaskoczony. - Nie. Ja od czasu do czasu jadam kuropatwy. Ty od czasu do czasu ywisz si jelonkami. - Wzruszyam ramionami. - Uczciwie mwic, nie widz rnicy.

W jego oczach pojawi si bysk. Napry palce, ale nie wypuci mojej rki, lecz unis j do ust i zoy niespieszny pocaunek w mikkim zagbieniu mojej doni. - Idziemy spa - oznajmi, puszczajc moje palce. Jego wzrok przelizn si po mojej twarzy, a potem po caej sylwetce, pozostawiajc za sob lady lodu i niegu. Spojrzaam na niego bez sowa zdziwiona, e pocaunek w do moe by tak intymny. - Dobranoc - szepnam, wzdychajc. - Do zobaczenia w poniedziaek. Ruszyam po wskich schodach do mojego mieszkania. Kto, kto naprawia poluzowan gak u drzwi, namiesza te przy zamku, a jego metalowe czci i drewno pokryte byy wieymi zadrapaniami. Zapaliam wiato. Automatyczna sekretarka oczywicie migaa. Podeszam do okna i uniosam rk na znak, e dotaram bezpiecznie do domu. Gdy wyjrzaam po kilku sekundach, wampira ju nie byo.

R OZDZIA 15 W poniedziaek rano powietrze miao w sobie magiczny spokj, charakterystyczny dla wczesnej jesieni. Cay wiat ukazywa swe rzekie i jasne oblicze, a czas zdawa si sta w miejscu. Wyskoczyam z ka o wicie i wcignam na siebie wiolarski strj, mylc tylko o tym, eby znale si na dworze. Przez pierwsz godzin rzeka bya pusta. Gdy nad horyzontem ukazao si soce, mglisty welon spyn ku

powierzchni wody, tak e przelizgiwaam si na zmian przez pasma mgy i rowego wiata. Gdy podpynam do przystani, Matthew czeka na mnie na zakrzywionych stopniach prowadzcych na balkon hangaru. Z jego szyi zwisa stary szalik New College w brzowo-popielate paski. Wysiadam z dki, oparam rce na biodrach i przyjrzaam mu si z niedowierzaniem. - Gdzie ty to wytrzasn? - spytaam, wskazujc szalik. - Powinna mie wicej respektu dla dawnych studentw - odpar ze zoliwym umieszkiem, przerzucajc koniec szalika przez rami. Wydaje mi si, e kupiem go w roku 1920, ale szczerze mwic, nie pamitam dokadnie. Na pewno po wielkiej wojnie. Pokrciam gow i zaniosam wiosa do hangaru. Gdy wycigaam z wody moj dk, koo przystani przemkny dwie osady, pocigajc wiosami w doskonaym potnym unisonie. Zmoczyam sobie troch kolana, a dka koysaa si w gr i w d, dopki jej ciar nie spocz na mojej gowie. - Dlaczego nie poprosisz, ebym ci pomg? - spyta Matthew, podnoszc si ze swojej grzdy. - W adnym wypadku. - Stawiajc rwne kroki, wniosam dk do hangaru. Matthew mrukn co pod nosem. Umieciwszy dk bezpiecznie na stojakach, daam si z atwoci namwi na niadanie w kawiarni Mary i Dana. Matthew zamierza siedzie blisko mnie przez cay dzie, a ja byam godna po porannym wysiku. Uj mnie za okie i poprowadzi wrd innych goci, trzymajc drug rk na moim krzyu pewniej ni poprzednio. Mary przywitaa mnie jak star znajom, a Steph nie zawracaa sobie gowy jadospisem, ale podesza do stolika i oznajmia po prostu: jak zwykle". W jej gosie nie byo cienia wtpliwoci, a gdy zjawi si talerz wyadowany jajkami, bekonem,

grzybami i pomidorami, byam zadowolona, e nie nalegaam na podanie czego bardziej wytwornego. Po niadaniu minam truchtem portierni i wrciam do siebie, eby wzi prysznic i zmieni ubranie. Fred wyjrza przez swoje okienko, eby si upewni, czy to rzeczywicie jaguar Matthew podjecha pod bram. Nie ulegao wtpliwoci, e portierzy zakadaj si midzy sob i kady z nich przepowiada inn przyszo naszej dziwnie sztywnej znajomoci. Tego ranka po raz pierwszy udao mi si przekona eskortujcego mnie wampira, eby pozwoli mi po prostu wysi. - Jest penia dnia i Fred bdzie si mocno denerwowa, jeli zablokujesz bram w godzinach dostaw - zaprotestowaam, kiedy Matthew zacz wychodzi z auta. Rzuci mi ostre spojrzenie, ale doszed widocznie do wniosku, e narazi si ju wystarczajco, podjedajc pod bram i stajc na drodze ciarwce, ktra moga wanie nadjecha. Tego ranka odczuwaam potrzeb, eby robi wszystko powoli i w przemylany sposb. Dugo i leniwie delektowaam si prysznicem, pozwalajc gorcej wodzie spywa po moich zmczonych miniach. Bez popiechu woyam wygodne czarne spodnie, potem golf, eby nie kuli ramion w coraz chodniejszej bibliotece, wreszcie prezentujc si niele granatow kamizelk, eby urozmaici nieco jednostajn czer ubrania. Wosy zwizaam nisko w koski ogon. Krtki kosmyk z przodu opad mi jak zawsze na czoo, ale mruknam tylko i wcisnam go za ucho. Mimo tych wysikw czuam, e mj niepokj ronie, gdy pchnam szklane drzwi biblioteki. Stranik zmruy oczy na widok mojego nazbyt ciepego umiechu, a potem powici przesadn ilo czasu na porwnanie mojego oblicza ze zdjciem na mojej karcie czytelnika. W kocu mnie wpuci i mogam popdzi po schodach do czytelni ksicia Humfreya.

Nie upyna nawet godzina od rozstania z Matthew, ale z przyjemnoci stwierdziam, e zasiad na jednym z czycowych krzese przy elbietaskim stole w pierwszej wnce redniowiecznego skrzyda. Podnis oczy, gdy mj laptop wyldowa na porysowanym drewnianym blacie. - Czy on tu jest? - szepnam, nie kwapic si z wymienianiem nazwiska Knoxa. Matthew kiwn gow z ponur min. - W Selden End. - No c, moe tam na mnie czeka nawet przez cay dzie - szepnam, sigajc po czysty rewers do pytkiej prostoktnej tacy na stole. Wypeniam go, wpisujc Ashmole 782, moje nazwisko i numer karty czytelnika. Przy kontuarze by Sean. - Mam odoone dwie pozycje - zwrciam si do niego z umiechem. Znikn na chwil we wnce i wrci z moimi manuskryptami, a potem wycign rk po moje nowe zamwienie. Woy rewers do zniszczonej koperty z szarego kartonu, eby go posa do magazynu. - Mog zamieni z tob par sw? - zapyta. - Jasne. - Kiwnam wampirowi rk, eby da mu do zrozumienia, e moe zosta na miejscu, i poszam za Seanem przez wahadow bramk do dziau sztuki, ktry bieg pod ktem prostym do osi starej biblioteki. Stanlimy pod witraowymi oknami, przez ktre sczyo si sabe poranne wiato. - Czy on ci nie przeszkadza? - Profesor Clairmont? Nie. - Nie powinienem si wtrca, ale nie lubi tego gocia. - Sean wyjrza zaniepokojony do rodkowego przejcia, tak jakby si obawia, e Matthew wyskoczy nagle i spojrzy na wilkiem. - Mniej wicej od tygodnia caa biblioteka pena jest dziwnych typkw.

Nie mogc otwarcie zaprzeczy, zdobyam si tylko na stumione, porozumiewawcze pochrzkiwania. - Dasz mi zna, gdyby co byo nie tak, prawda? - Oczywicie, Sean. Ale profesor Clairmont jest w porzdku. Nie musisz si nim martwi. Mj dawny kolega nie wydawa si przekonany. - By moe Sean wie, e jestem inna... ale wydaje si, e nie tak bardzo inna jak ty - zdaam relacj wampirowi, wrciwszy na miejsce. - Niewielu mi w tym dorwnuje - odpar z mroczn min Matthew, wracajc do swojej lektury. Wczyam komputer i prbowaam skupi si na pracy. Manuskrypt mg si zjawi dopiero po kilku godzinach. Ale rozmylanie o alchemii szo mi dzi wyjtkowo le, poniewa dzieliam moj uwag midzy wampira a kontuar wypoyczalni. Spogldaam w tamtym kierunku za kadym razem, gdy z magazynu wyaniay sie nowe ksiki. Po kilku faszywych alarmach od strony Selden End dobiegy mnie zbliajce si ciche kroki. Matthew napry si na swoim krzele. Peter Knox podszed i si zatrzyma. - Doktor Bishop - powiedzia chodno. - Sucham, panie Knox. - Mj gos by rwnie lodowaty jak jego. Pochyliam si znowu nad otwart ksig, ktra leaa przede mn. Knox zrobi krok w moj stron. Matthew mwi spokojnie, nie odrywajc oczu od papierw Needhama. - Na pana miejscu zatrzymabym si tam, gdzie pan stoi, chyba e doktor Bishop zechce z panem porozmawia. - Jestem bardzo zajta. - Poczuam ucisk wok czoa, a jednoczenie jaki gos zacz szepta w mojej gowie. Ze wszystkich si staraam si powstrzyma czarodzieja od

wdarcia si do moich myli. - Powiedziaam, e jestem zajta powtrzyam z kamiennym spokojem. Matthew odoy dugopis i odsun si od stou. - Matthew, pan Knox wanie zamierza odej. - Odwrciwszy si do mojego notebooka, wpisaam kilka zda pozbawionych jakiegokolwiek sensu. - Mam nadziej, e rozumie pani, co pani robi - wycedzi Knox. Matthew burkn co pod nosem. Dotknam lekko rk jego ramienia. Wzrok Knoxa spocz w miejscu, w ktrym do czarownicy zetkna si z ciaem wampira. A do tej chwili Knox podejrzewa jedynie, e Matthew i ja nawizalimy zbyt bliskie relacje, jak na standardy przestrzegane przez czarownice. Teraz by tego pewien. Powiedziaa mu, co wiesz o naszej ksidze. Zoliwy gos Knoxa rozbrzmiewa w mojej gowie i cho prbowaam przeciwstawi si jego natrctwu, czarodziej by na to zbyt silny. Zatkao mnie ze zdumienia, gdy opar si moim usiowaniom. Zaniepokojony Sean spojrza znad swojego biurka w nasz stron. Poczuam, e rami wampira dry pod dotkniciem mojej doni. Z jego garda zaczy si dobywa groniejsze pomruki. - I kto cign w tej chwili na nas uwag ludzi? - syknam do czarodzieja, ciskajc rami wampira, eby da mu do zrozumienia, e nie potrzebuj jego pomocy. Knox umiechn si niemile. - Dzi rano cigna pani uwag nie tylko ludzi, doktor Bishop. Przed zmrokiem wszystkie czarownice w Oksfordzie bd wiedziay, e jest pani zdrajczyni. Minie wampira si napiy. Matthew sign do ampuki zwisajcej z jego szyi. O Boe, pomylaam, on zaraz zabije tego czarodzieja. Przesunam si tak, eby znale si midzy nimi.

- Do tego - powiedziaam spokojnie do Knoxa. - Jeli natychmiast pan nie odejdzie, powiem Seanowi, e mi pan przeszkadza, i poprosz go, eby wezwa stra. - W Selden End jest dzi doskonae owietlenie -stwierdzi w kocu Knox, agodzc ton swego gosu. - Myl, e przejd do tej czci biblioteki. - Po czym oddali si. Matthew usun moj do ze swego ramienia i zacz zbiera swoje rzeczy. - Wychodzimy. - Nie, zostajemy. Nie wyjdziemy std, dopki nie przynios tego manuskryptu. - Nie syszaa? - spyta z przejciem Matthew. - On ci grozi! Nie potrzebuj tego manuskryptu, chciabym za to... - urwa nagle. Popchnam go na jego miejsce. Sean cigle patrzy w nasz stron, unoszc rk nad telefonem. Umiechnam si do niego i kiwnam mu gow, a potem odwrciam si znowu do wampira. - To moja wina. Nie powinnam bya ci dotyka, kiedy on tu sta mruknam, spogldajc na jego rami, na ktrym spoczywaa cigle moja do. Matthew unis mj podbrdek swoimi palcami. - aujesz samego dotknicia czy tego, e zobaczy to ten czarodziej? - Ani jednego, ani drugiego - szepnam. W jednej chwili smutek w jego szarych oczach ustpi zdumieniu. -Ale przestrzege mnie, ebym nie bya lekkomylna. Knox zbliy si znowu i Matthew zacisn mocniej palce na mojej brodzie, skupiajc ca swoj uwag na czarodzieju. Gdy Knox zatrzyma si kilka stow dalej, wampir odwrci si znowu do mnie. - Jedno jego sowo i wychodzimy... bez wzgldu na to, czy dostaniemy ten manuskrypt, czy nie. Mwi powanie, Diano.

Nie byam w stanie rozmyla po tym wszystkim o alchemicznych ilustracjach. W mojej gowie rozlegao si cigle ostrzeenie Gillian o tym, co spotyka czarownice, ktre maj sekrety przed innymi czarownicami. I stanowcze owiadczenie Knoxa, e jestem zdrajczyni. Gdy Matthew prbowa mnie namwi, ebym zrobia przerw na lunch, odmwiam. Manuskryptu cigle nie byo, a nie mogam dopuci, eby si zjawi w chwili, gdy bdziemy u Blackwella. Zwaszcza w sytuacji, gdy Knox by tak blisko. - Nie widziae, co zjadam na niadanie? - spytaam, gdy Matthew zacz nalega. - Nie jestem godna. Krtko potem przeszed koo nas rozmiowany w kawie demon, koyszc kablem ze suchawkami. - Hej - rzuci, machajc nam rk. Matthew rzuci mu ostre spojrzenie. - Ciesz si, e znowu widz was razem. Poniewa jest tu czarownica, to czy pozwolicie mi sprawdzi u was moj poczt elektroniczn? - Jak si pan nazywa? - spytaam, tumic miech. - Timothy - odpowiedzia, koyszc si na pitach. Mia na nogach niedobrane kowbojskie buty, jeden czerwony, a drugi czarny. Nie do pary byy te jego oczy: jedno niebieskie, drugie zielone. - Z najwiksz przyjemnoci sprawdz pana poczt, panie Timothy. - To pani jest t... - Wycelowa we mnie palcami, odwrci si na obcasie czerwonego buta i odszed. Godzin pniej podniosam si, nie mogc ju opanowa zniecierpliwienia. - Do tej pory manuskrypt powinien si ju zjawi. Czuam na sobie oczy wampira, pokonujc trzy metry otwartej przestrzeni do kontuaru zamwie. Nie muskay mnie niczym patki niegu, ale uczepiy si moich opatek, mocne i twarde jak kawaki lodu.

- Hej, Sean. Mgby sprawdzi, czy dostarczono manuskrypt, o ktry prosiam rano? - Musia go wypoyczy kto inny - powiedzia Sean. -Nie przyszo nic dla ciebie. - Jeste tego pewien? - Nie mg go mie nikt inny. Sean przejrza rewersy i znalaz mj. Przyklejono do niego karteczk, na ktrej byo co napisane. - Ten manuskrypt zagin. - Nie mg zagin. Ogldaam go par tygodni temu. - Zaraz zobaczymy. - Okry biurko i skierowa si do biura kierownika. Matthew podnis wzrok znad swoich papierw i przyglda si Seanowi, ktry zastuka w futryn otwartych drzwi. - Doktor Bishop chciaa przejrze manuskrypt, a tu napisali, e on zagin - wyjani Sean i poda rewers kierownikowi. Pan Johnson zajrza do ksigi lecej na jego biurku, przesuwajc palec nad linijkami niewyranych wpisw, pozostawionych przez pokolenia kierownikw czytelni. - Ach, tak. Ashmole 782. Zaginiony od roku 1859. Nie posiadamy mikrofilmu. Matthew szurn swoim krzesem, odsuwajc je od stou. - Ale ja ogldaam go przed paroma tygodniami. - To niemoliwe, doktor Bishop. Od stu pidziesiciu lat nikt nie oglda tego manuskryptu. - Johnson zmruy oczy za szkami swych okularw w grubej oprawie. - Doktor Bishop, czy znajdzie pani chwil dla mnie? Chciabym co pani pokaza - odezwa si Matthew, przyprawiajc mnie o wstrzs. - Tak, oczywicie. - Odwrciam si machinalnie w jego stron. Dzikuj panu - szepnam do Johnsona. - Wychodzimy. Natychmiast - sykn Matthew. W przejciu zgromadzi si ju tumek stworze, ktre uwanie si nam przyglday. Byli wrd nich Knox, Timothy, siostry

Scary, Gillian i kilka innych nieznajomych twarzy. Sponad wysokich regaw spoglday na nas stare wizerunki krlw, krlowych i innych sawnych osb, zdobice ciany czytelni ksicia Humfreya. Ich jednakowo kwane miny wyraay surow nagan. - On nie mg zagin. Ja naprawd go ogldaam -powtarzaam w odrtwieniu. - Powinnimy poprosi, eby to sprawdzili. - Nie mw o tym teraz... nawet o tym nie myl. - Matthew byskawicznie zbiera moje rzeczy. Jego donie migny mi w oczach jak rozmazany cie, gdy zapisywa moje notatki i wycza komputer. Zaczam posusznie wylicza w myli angielskich krlw, poczynajc od Wilhelma Zdobywcy, eby usun z gowy myli o zaginionym manuskrypcie. Obok nas przeszed Knox zajty wpisywaniem czego do swojej komrki. Tu za nim kroczyy Siostry Scary, bardziej pospne ni zazwyczaj. - Dlaczego oni wszyscy wychodz? - spytaam. - Nie dostaa manuskryptu Ashmole'a 782. Zmieniaj taktyk. - Poda mi moj torebk i komputer, a potem zabra ze stou moje dwa manuskrypty. Woln rk chwyci mnie za okie i popchn w kierunku kontuaru. Timothy pomacha nam smutno z Selden End, po czym zrobi znak pokoju i si odwrci. - Sean, doktor Bishop wraca ze mn do college'u, eby mi pomc w rozwizaniu pewnego problemu, jaki znalazem w pismach Needhama. Nie bdzie potrzebowa tych materiaw przez reszt dnia. Ja te dzi ju nie wrc - powiedzia Matthew i poda Seanowi pudeka z manuskryptami. Sean rzuci wampirowi mroczne spojrzenie, a potem doda je do innych, wyrwna cay stos i ruszy z nim w kierunku zamykanego schowka na manuskrypty.

Bez sowa zbieglimy po schodach na d. Gdy wyszlimy przez szklane drzwi na dziedziniec, w mojej gowie kbiy si tysice pyta. Peter Knox sta koo brzowego posgu Williama Herberta, opierajc si o otaczajc go elazn balustrad. Matthew zatrzyma si nagle, po czym zrobi krok do przodu i byskawicznym ruchem rki umieci mnie za swoimi szerokimi plecami. - A wic, doktor Bishop, nie otrzymaa go pani po raz drugi - powiedzia zoliwie Knox. - Mwiem pani, e to by szczliwy traf. Nawet czarownica z rodu Bishopw nie moga zama zaklcia, nie majc odpowiedniego czarnoksiskiego wyszkolenia. By moe zdoaaby to zrobi pani matka, ale nie wydaje si, eby odziedziczya pani jej ta lenty. Matthew skrzywi si, ale nie odpowiedzia. Stara si nie wchodzi midzy czarownic a czarodzieja, ale z pewnoci nie oparby si pokusie uduszenia Knoxa. - Ten manuskrypt zagin. Moja matka bya utalentowana, ale nie wytropiaby go. - Najeyam si i Matthew unis lekko rk, eby mnie uspokoi. - Zagin - powiedzia Knox. - Ale przecie znalaz si w pani rkach. W kadym razie to dobrze, e nie udao si pani zama zaklcia po raz drugi. - A to dlaczego? - spytaam niecierpliwie. - Poniewa nie moemy dopuci, eby nasze dzieje wpady w rce takich zwierzt jak on. Czarodzieje i wampiry nie zadaj si ze sob, doktor Bishop. Istnieje wiele powodw, dla ktrych tak jest. Prosz pamita, kim pani jest. Jeli pani o tym zapomni, poauje pani tego. Czarownica nie powinna mie tajemnic przed innymi czarownicami. A jeli je ma, moe si jej przytrafi co zego". W mojej gowie zabrzmiay jak echo sowa Gillian. Miaam wraenie, e mury Biblioteki Bodlejaskiej

zamykaj si wok mnie. Staraam si zwalczy panik, ktra kipiaa we mnie. - Jeeli jeszcze raz jej pan zagrozi, zabij pana na miejscu. - Matthew wypowiedzia to spokojnym gosem, ale skamieniae miny przechodzcych obok turystw sugeroway, e na jego twarzy maloway si silniejsze emocje. - Matthew - powiedziaam spokojnie. - Nie tutaj. - C to, Clairmont, zabiera si pan do mordowania czarodziejw? spyta szyderczym tonem Knox. - Przesta pan niepokoi wampiry i ludzi? - Prosz zostawi j w spokoju - odpar obojtnie Matthew, ale jego poza wskazywaa, e gotw jest uderzy, gdyby Knox ruszy choby palcem w moim kierunku. Czarodziej si skrzywi. - To wykluczone. Ona naley do nas, nie do pana. Tak samo manuskrypt. - Matthew - powtrzyam bardziej nalegajcym tonem. Jaki trzynastoletni chopiec z kkiem w nosie i krostowat cer zacz mu si przyglda z ciekawoci. - Gapi si na nas ludzie. Matthew wycign do tyu rk i chwyci moj do. W tej samej chwili poczuam szokujcy dotyk jego zimnej skry i odniosam wraenie, e jestem z nim zwizana. Pocign mnie do przodu, osaniajc mnie swoim ramieniem. Knox rozemia si pogardliwie. - Trzeba bdzie czego wicej, panie Clairmont, eby zapewni jej bezpieczestwo. Ona zdobdzie i zwrci nam nasz manuskrypt. Dopilnujemy tego. Matthew pocign mnie bez sowa przez dziedziniec na szeroki kamienny chodnik otaczajcy Radcliffe Camera. Spojrza na zamknit elazn bram All Souls, rzuci szybko soczyste przeklestwo i ruszy wraz ze mn w kierunku High Street.

- Ju niedaleko - powiedzia, ciskajc mocniej moj rk. Nie wypuci jej z doni, gdy mijalimy portierni, skin tylko gow portierowi i poprowadzi mnie do siebie. Ruszylimy po schodach do jego mansardy, ktra wydaa mi si tak samo ciepa i wygodna jak w sobot wieczorem. Matthew rzuci klucze na kredens i posadzi mnie bezceremonialnie na kanapie. Znikn w kuchni i wrci ze szklank wody. Poda mi j, ale nie podniosam jej od razu do ust. Rzuci mi tak chmurne spojrzenie, e wypiam yk i omal si nie zadawiam. - Jak mylisz, dlaczego nie dostaam tego manuskryptu po raz drugi? Chodzio mi po gowie, e Knox mg mie suszno. - Powinienem by posucha przeczucia. - Matthew sta przy oknie, zaciskajc i rozprostowujc praw do. Nie zwraca na mnie najmniejszej uwagi. - Nie rozumiemy, co czy ci z tym zaklciem. Od czasu, jak zobaczya ten manuskrypt, bya w wielkim zagroeniu. - Wiesz, Matthew, Knox wprawdzie mi grozi, ale nie sdz, eby zrobi jakie gupstwo w obecnoci tak wielu wiadkw. - Na kilka dni przeniesiesz si do Woodstock. Chc, eby si znalaza z dala od Knoxa... adnych przypadkowych spotka w college'u, adnego mijania si z nim w Bibliotece Bodlejaskiej. - Knox mia racj. Nie otrzymam tego manuskryptu po raz drugi. Nie bdzie ju zwraca na mnie uwagi. - To tylko pobone yczenie, Diano. Knox chce pozna i zrozumie sekrety Ashmole'a 782 rwnie mocno, jak ja i ty. - Matthew nie wyglda dzi tak samo nienagannie jak zazwyczaj. Przeczesywa palcami wosy, a stany mu dba niczym u stracha na wrble. - Skd wy obaj macie pewno, e w tym tekcie ukryte s jakie tajemnice? - zastanawiaam si gono, podchodzc

do kominka. - To jest ksika alchemiczna. By moe to wszystko, co mona o niej powiedzie. - Alchemia to historia stworzenia opowiedziana za pomoc chemicznych symboli. Istoty o nadnaturalnych zdolnociach to chemia przeniesiona do biologii. - Ale w okresie, w ktrym pisano Ashmole'a 782, jego autorzy nie znali pojcia biologii ani nie wiedzieli o chemii tego, co ty wiesz obecnie. Oczy Matthew zamieniy si w dwie szczeliny. - Diano Bishop, jestem zszokowany faktem, e masz tak ograniczone horyzonty - orzek z powan min. - Istoty, ktre sporzdziy manuskrypt, mogry nie wiedzie o DNA, ale jaki masz dowd na to, e nie zadaway tych samych pyta o istot stworzenia, jakie zadaj dzisiejsi naukowcy? - Teksty alchemiczne s alegoriami, a nie podrcznikami. - Zwracaam si do niego tak, jakbym chciaa przekaza mu strach i frustracj ostatnich kilku dni. - One mog dotyka szerszych prawd, ale nie mona przeprowadzi na ich podstawie wiarogodnego dowiadczenia. - Nigdy nie twierdziem, e to moliwe - odpar, zwracajc ku mnie oczy pociemniae wci od tumionego gniewu. - Ale rozmawiamy o potencjalnych czytelnikach, ktrymi s czarodzieje, demony i wampiry. Jeli stworzenia o nadprzyrodzonych zdolnociach znajd w tych ksigach co zwizanego z magi, dodadz szczypt twrczego podejcia nie z tego wiata i wstawi w puste kratki jakie pozostaoci z najdawniejszych czasw, mog otrzyma informacj, ktrej nie chcielibymy im udziela. - Informacj, ktrej ty nie chciaby im udzieli! -Przypomniaam sobie obietnic, jak zoyam Agacie Wilson, i podniosam gos. - Jeste taki sam jak ten Knox. Ashmole 782 jest ci potrzebny, eby mg zaspokoi wasn ciekawo. - Zbierajc moje rzeczy, czuam znajome wierzbienie w doniach.

- Uspokj si. - Jego gos nabra ostroci, ktra nie podobaa mi si. - Przesta mi mwi, co mam robi. - wierzbienie byo coraz silniejsze. Moje palce przybray jasnosiny odcie i zaczy strzela malekimi ognistymi ukami, ktre wyskakiway z czub kw niczym iskry ze sztucznych ogni na urodzinowym torcie. Upuciam komputer i uniosam donie. Matthew powinien by tym wstrznity. Ale wydawao si, e jest tylko zaintrygowany. - Czy to czsto ci si przydarza? - spyta cakowicie obojtnym tonem. - Och, nie. - Pobiegam do kuchni, sypic iskrami. Matthew zatrzyma mnie w drzwiach. - Tylko nie woda - rzuci ostro. - To mi pachnie elektrycznoci. Ach, tak. To wyjaniao, dlaczego ostatnim razem wywoaam poar w kuchni. Stanam przed nim bez sowa, trzymajc uniesione donie. Przygldalimy si im przez kilka minut, a w kocu sine zabarwienie koniuszkw palcw i iskrzenie ustpiy cakowicie, pozostawiajc po sobie wyrany zapach nadpalonego kabla. Gdy ten may pokaz sztucznych ogni dobieg koca, Matthew opar si o futryn kuchennych drzwi z nonszalanck min renesansowego arystokraty, ktry czeka na namalowanie swego portretu. - No, c - powiedzia, przygldajc mi si spokojnie, niczym orze gotowy rzuci si na swoj ofiar - to byo interesujce. Miewasz takie objawy zawsze wtedy, gdy wpadasz w zo? - Ja nie wpadam w zo - odparam, odwracajc si w bok. Matthew sign byskawicznie rk i zakrci mn tak, e stanam twarz do niego.

- Nie wykrcisz si tak atwo - powiedzia cichym gosem, w ktrym krya si jednak ostro. - Potrafisz si zoci. Widziaem to. Dowodem na to jest co najmniej jedna dziura w moim dywanie, jak wypalia. - Pu mnie! - Zrobiam min, ktr Sarah nazywaa udawaniem maszkarona". Zazwyczaj wystarczaa, eby napdzi strachu moim studentom. Teraz miaam nadziej, e na jej widok Matthew zwinie si w kbek i odtoczy ode mnie. A przynajmniej zdejmie rk z mojego ramienia, ebym moga si ruszy. - Ostrzegaem ci. Przyja z wampirem moe by skomplikowana. Nie mgbym wypuci ci teraz ode mnie... nawet gdybym chcia. Spojrzaam znaczco na jego do. Matthew sapn niecierpliwie, ale j zabra. Odwrciam si, eby sign po moj torb. Nie wolno odwraca si plecami do wampira, jeli wanie prowadzi si z nim ktni. Matthew byskawicznie obj mnie obiema rkami od tyu i przycisn tak mocno do piersi, e czuam kady jego napity misie. - Teraz - wycedzi mi prosto do ucha - porozmawiamy jak cywilizowane istoty o tym, co si wydarzyo. Nie uciekniesz przed tym... ani ode mnie. - Matthew, pozwl mi ju wyj. - Zaczam szamota si w jego ramionach. - Nie. aden mczyzna nie odmwi mi nigdy, gdy prosiam, eby przesta co robi, czy byo to czyszczenie nosa w bibliotece, czy prba wsunicia rki pod moj bluzk po wyjciu z kina. Szarpnam si znowu. Matthew zacisn rce mocniej. - Przesta ze mn walczy. - W jego gosie wyczuwaam rozbawienie. Zmczysz si duo wczeniej ni ja, zapewniam ci.

Na kursach samoobrony dla kobiet uczono mnie, co robi, jeli zostan zaatakowana od tyu. Uniosam nog, eby nadepn pit na jego stop. Matthew zrobi unik i rbnam stop w podog. - Jeli masz ochot, moemy si tak bawi przez cae popoudnie mrukn. - Ale uczciwie ci ostrzegam. Mam duo szybszy refleks ni ty. - Pu mnie, to porozmawiamy - powiedziaam przez zacinite zby. Rozemia si cicho, jego ostry oddech askota moj szyj. - To nie bya udana prba podjcia negocjacji, Diano. Nie, porozmawiamy, stojc tak jak teraz. Chc wiedzie, jak czsto siniej ci palce. - Nieczsto. - W przypadku chwycenia od tyu mj instruktor zaleca rozlunienie si i wyliznicie z rk napastnika. Ale Matthew jeszcze bardziej zacisn swj chwyt. -Gdy byam dzieckiem, kilka razy podoyam ogie pod rne rzeczy, na przykad pod szafki w kuchni, ale powodem mogo by to, e gdy prbowaam woy rce do zlewu, one jeszcze bardziej strzelay iskrami. Raz czy dwa razy podpaliam zasony w mojej sypialni. Take drzewo przed domem, ale ono byo mae. - A od tamtej pory? - Zdarzyo mi si to w zeszym tygodniu, kiedy zdenerwowaa mnie Miriam. - Co zrobia? - zapyta, opierajc policzek o bok mojej gowy. By to pocieszajcy odruch, jeli nie liczy tego, e przytrzymywa mnie wbrew mojej woli. - Powiedziaa, e powinnam nauczy si dba o siebie sama i przesta liczy na to, e ty mnie osonisz. W zasadzie zarzucia mi, e udaj zestresowan panienk. - Ju sama myl o tym sprawia, e zawrzaa we mnie krew i poczuam znowu pieczenie w palcach.

- Mona ci wiele zarzuci, Diano, ale nie to, e jeste zestresowan panienk. Zareagowaa w ten sposb dwa razy w cigu niecaego tygodnia - powiedzia w zamyleniu. - Interesujce. - Ja tak nie sdz. - Nie wyobraam sobie bynajmniej, e tak sdzisz -uzna - ale to i tak jest interesujce. A teraz poruszymy inny temat. - Jego usta przesuny si w stron mojego ucha. Prbowaam si uchyli, ale bez skutku. - Co to za absurdalne podejrzenie, e ja mam si nie interesowa niczym innym, tylko starym manuskryptem? Zaczerwieniam si. To byo upokarzajce. - Sarah i Em powiedziay mi, e spdzasz ze mn czas tylko dlatego, e na czym ci zaley. Przypuszczam, e chodzi ci o Ashmole'a 782. - Ale to nieprawda, nie sdzisz? - odpar, przecigajc agodnie ustami i policzkiem po moich wosach. Poczuam, e krew w moich yach zaczyna kry ywiej. Niemal syszaam jej szum. Matthew rozemia si znowu, tym razem z zadowoleniem. - Nie sdz, e w to uwierzya. Chciaem si tylko upewni. Rozluniam si w jego ucisku. - Matthew... - zaczam. - Zaraz ci puszcz - obieca, przerywajc mi. - Ale nie rzucaj si do drzwi, jasne? Znowu bylimy drapienikiem i ofiar. Gdybym rzucia si do ucieczki, jego instynkt mgby mu podpowiedzie, by popdzi za mn. Kiwnam gow na zgod i Matthew usun rce ode mnie. Poczuam si dziwnie niepewna. - I co mam z tob zrobi? - Stan przede mn z rkami na biodrach, wykrzywiajc si w kpicym umiechu. -Jeste najbardziej nieznonym stworzeniem, jakie kiedykolwiek poznaem.

- Nikt nigdy nie wiedzia, co ze mn zrobi. - Jestem w stanie w to uwierzy. - Przez chwil przyglda mi si z uwag. - Jedziemy do Woodstock. - Nie! Jestem w peni bezpieczna w college'u. - On sam ostrzega mnie przecie przed wampirami i ich opiekuczoci. Mia suszno, to mi si nie podobao. - Nie jeste tu bezpieczna - powiedzia z byskiem irytacji w oczach. Kto prbowa wama si do twojego mieszkania. - Co takiego? - Osupiaam. - Pamitasz ten obluzowany zamek? Rzeczywicie, na zamku byy wiee zadrapania. Doszam jednak do wniosku, e Matthew nie musi o tym wiedzie. - Zostaniesz w Woodstock, dopki Peter Knox nie wyjedzie z Oksfordu. Na mojej twarzy musiao si odbi przeraenie. - Nie bdzie tak le - doda zachcajco. - Bdziesz miaa tyle jogi, ile zapragniesz. Perspektywa korzystania z jego osobistej ochrony mocno ograniczya mi moliwoci wyboru. A jeli mia suszno - podejrzewaam, e tak wanie byo - kto zdoa ju przelizn si koo Freda do mojego mieszkania. - Chod. - Sign po moj torb z komputerem. - Zawioz ci do New College i zaczekam, a si spakujesz. Ale nasza rozmowa o relacji midzy Ashmole'em 782 i twoimi sinymi palcami nie jest dokoczona - doda, zmuszajc mnie, ebym spojrzaa mu w oczy. - Ona dopiero si zacza. Zeszlimy na parking czonkw towarzystwa i Matthew wydosta si swoim jaguarem spomidzy skromnego niebieskiego vauxhalla i starego peugeota. Z powodu ostrych przepisw regulujcych jazd po miecie zaja nam ona dwa razy tyle czasu, ni trwaoby pjcie na piechot.

Matthew podjecha pod bram mojego college'u i pomg mi wysi z auta. - Zaraz bd z powrotem - powiedziaam, zarzucajc na rami torb z komputerem. - Doktor Bishop, jest poczta dla pani - zawoa Fred z portierni. Zestresowana i niespokojna wyjam listy z mojej skrzynki i pomachaam nimi wampirowi, a potem skierowaam si do mieszkania. Znalazszy si w rodku, zrzuciam buty, roztaram skronie i spojrzaam na automatyczn sekretark. Na szczcie nie migaa. W poczcie byy tylko rachunki i dua brzowa koperta z moim nazwiskiem wypisanym na maszynie. Nie byo znaczka, co wskazywao, e list pochodzi od kogo z uniwersytetu. Wsunam palec pod skrzydeko i wyjam zawarto. Zobaczyam kartk zwykego papieru przypit do czego gadkiego i lnicego. Na niej widniao jedno sowo napisane na maszynie. Pamitasz?" Drcymi rkami zerwaam kartk. Papier sfrun na podog, odsaniajc lnic fotografi ze znanym mi widokiem. Ogldaam jednak tylko jej czarno-bia reprodukcj zamieszczon w gazecie. To zdjcie byo kolorowe, a przy tym rwnie wyrane i ywe jak w tamtym dniu 1983 roku, w ktrym zostao zrobione. Ciao mojej matki leao twarz do ziemi w naznaczonym kred kole, z odrzucon pod dziwnym ktem lew nog. Jej prawa rka wycignita bya w kierunku ojca, ktry spoczywa twarz do gry, z odchylon na bok, znieksztacon z jednej strony gow. Jego tuw rozcity by od szyi po krocze. Cz jego wntrznoci wypyna obok niego na ziemi. Z ust wyrwa mi si jk przeraenia. Osunam si z dreniem na podog, nie mogc oderwa oczu od tego widoku.

- Diana! - Dobieg mnie wzburzony gos wampira, ale Matthew by za daleko, eby si mn zaj. W oddali kto szarpa za gak u drzwi. Na schodach zadudniy czyje kroki, w drzwiach zachrobota klucz. Drzwi otworzyy si. Zobaczyam poblad jak popi twarz wampira, a obok niej zatroskane oblicze Freda. - Doktor Bishop, co si stao? - spyta Fred. Matthew porusza si tak szybko, e Fred z pewnoci rozpozna w nim wampira. Przykucn przede mn. Zby dzwoniy mi z przeraenia. - Jeeli zostawi panu klucze, bdzie pan mg odstawi mj samochd do Ali Souls? - spyta Matthew przez rami. - Doktor Bishop le si czuje i nie powinna zosta sama. - Prosz si nie martwi, profesorze Clairmont. Postawimy go tu, na parkingu dyrektora - odpar Fred. Matthew rzuci kluczyki portierowi, ktry chwyci je zrcznie. Fred obrzuci mnie jeszcze jednym zaniepokojonym spojrzeniem i zamkn za sob drzwi. - Jest mi niedobrze - szepnam. Matthew pomg mi wsta i zaprowadzi mnie do azienki. Pochyliam si nad sedesem i zwymiotowaam, chwytajc si krawdzi miski i wypuszczajc zdjcie, ktre upado na podog. Gdy oprniam odek, najgorsze drenie ustpio, ale co kilka sekund przenikay mnie dreszcze. Zamknam pokryw i oparam si na niej, eby nacisn dwigni spuczki. Zakrcio mi si w gowie. Matthew chwyci mnie, zanim uderzyam o cian azienki. Poczuam nagle, e moje stopy unosz si w powietrze. Prawym ramieniem dotykaam piersi wampira, a jego rka unosia mnie pod kolanami. Po chwili pooy mnie delikatnie na ku i zapali wiato, odsuwajc na bok abaur. Uj mnie swymi zimnymi palcami za nadgarstek i wraz z dotkniciem

jego doni moje ttno zaczo zwalnia. Dziki temu mogam skupi wzrok na jego twarzy. Bya spokojna jak zawsze, z wyjtkiem malekiej ciemnej yy na czole, ktra nabrzmiewaa nieznacznie mniej wicej co minut. - Zaraz przygotuj ci co do picia. - Puci mj nadgarstek i wsta. Ogarna mnie nowa fala paniki. Zerwaam si na nogi. Wszystkie moje instynkty mwiy mi, eby ucieka jak najdalej i jak najszybciej. Matthew chwyci mnie za ramiona, usiujc spojrze mi w oczy. - Uspokj si, Diano. Poczuam, e odek napiera na moje puca, wypychajc z nich cae powietrze. Ze wszystkich si staraam si przezwyciy jego ucisk, nie zwracajc uwagi na sowa wampira ani ich nie rozumiejc. - Pu mnie - poprosiam bagalnie, odpychajc jego pier obiema rkami. - Popatrz na mnie, Diano. - Nie mogam zignorowa jego gosu ani zniewalajcej siy jego oczu. - Co si stao? - Moi rodzice. Gillian powiedziaa mi, e moich rodzicw zabili czarodzieje - odparam przeraliwym cienkim gosem. Matthew powiedzia co w jzyku, ktrego nie rozumiaam. - Kiedy to si stao? Gdzie oni byli? Czy ta czarownica zostawia ci t wiadomo w twojej poczcie gosowej? Grozia ci? - Ramiona wampira zacisny si mocniej wok mnie. - W Nigerii. Powiedziaa, e Bishopowie zawsze sprawiali kopoty. - Pojad tam z tob. Ale najpierw musz wykona kilka telefonw. Matthew wzi gboki oddech. - Tak mi przykro, Diano.

- Dokd chcesz jecha? - Wszystko to nie miao odrobiny sensu. - Do Afryki - odpar z zakopotaniem Matthew. - Kto bdzie musia zidentyfikowa ciaa. - Moi rodzice zostali zamordowani, kiedy miaam siedem lat. Matthew wybauszy oczy w najwyszym zdumieniu. - Nawet jeli wydarzyo si to tak dawno, wszystkie te czarownice i czarodzieje cigle o tym mwi. Gillian, Peter Knox. - Trzsc si w przypywie przybierajcego na sile strachu, poczuam, e w moim gardle rodzi si krzyk. Matthew przycisn mnie do siebie, zanim zdy si wydosta. Trzyma mnie tak mocno, e jego minie i koci zaczy wciska si bolenie w moj skr. Krzyk zamieni si w szloch. - Gillian powiedziaa, e czarownicom, ktre maj tajemnice, przytrafiaj si ze rzeczy. - Bez wzgldu na to, co powiedziaa, nie pozwol, eby doznaa krzywdy od Knoxa czy jakiej czarownicy. Jeste teraz pod moj opiek - rzuci gwatownie Matthew, a potem pochyli gow i opar policzek na moich wosach. Rozpakaam si. - Och, Diano. Dlaczego mi o tym nie powiedziaa? Gdzie w gbi mojej duszy zacz si odwija zardzewiay acuch. Uwalnia si ogniwo po ogniwie. Wraz z nim uwalniay si moje rce, zacinite na jego piersi. acuch opada bezustannie w niezgbion otcha, gdzie bya tylko ciemno i on, Matthew. W kocu rozwin si na ca dugo i wyobraziam sobie, e jestem dk zakotwiczon do wampira. Czuam, e dopki bd z nim poczona, nic mi nie bdzie grozio pomimo manuskryptu, pomimo tego, e moje donie kryy w sobie do elektrycznego napicia, by uruchomi mikrofalow kuchni, i pomimo fotografii. Kiedy przestaam szlocha, Matthew si odsun.

- Przynios ci troch wody, a potem odpoczniesz - powiedzia nieznoszcym sprzeciwu tonem. Po paru sekundach wrci, niosc szklank wody i dwie mae piguki. - Poknij je od razu - poleci, podajc mi pastylki razem z wod. - Co to jest? - rodek uspokajajcy. - Jego powana mina zachcia mnie na tyle, e przeknam obie naraz i popiam ykiem wody. - Nosz je przy sobie od czasu, jak mi powiedziaa, e miewasz ataki panicznego strachu. - Nie lubi bra rodkw uspokajajcych. - Przesza szok i masz we krwi za duo adrenaliny. Potrzebujesz odpoczynku. - Matthew otuli mnie kodr, ktra utworzya co w rodzaju nieforemnego kokonu. Usiad na ku, a potem zrzuci na podog buty i wycign si, opierajc plecy na poduszkach. Poczuam, e przyciga do siebie moje owinite w kodr ciao, i z moich ust wyrwao si westchnienie. Otoczy mnie lew rk, przytrzymujc mocno. Pomimo kodry moje ciao pasowao do niego doskonale. Lekarstwo zaczo rozchodzi si po moim ukadzie krwiononym. Usypiaam ju, gdy obudziam si z wzdrygniciem na dwik telefonu, ktry odezwa si w jego kieszeni. - To nic, prawdopodobnie Marcus - powiedzia, muskajc ustami moje czoo. Moje ttno uspokoio si. - Sprbuj odpocz. Nie jeste ju sama. Cigle miaam przed oczami acuch, ktry mnie z nim czy, czarownic z wampirem. Zasnam, wpatrujc si w jego napite i lnice ogniwa.

R OZDZIA 16 Za oknami mieszkania Diany zapad ju mrok. Matthew wreszcie mg zostawi j sam. Z pocztku bya niespokojna, ale w kocu zapada w gboki sen. Zauway subtelne zmiany jej zapachu, w miar jak ustpowa wstrzs. Za kadym razem, gdy przypomina sobie Petera Knoxa i Gillian Chamberlain, ogarniaa go zimna wcieko. Matthew nie pamita, kiedy by tak opiekuczy wzgldem innej osoby. Targay nim take inne emocje, ktrych wola sobie nie uwiadamia ani nie opatrywa nazw. Diana to czarownica, przypomnia sobie w duchu, patrzc na ni pogron we nie. Ona nie jest dla ciebie. Im czciej powtarza te sowa, tym mniej zdaway si znaczy. W kocu podnis si ostronie i wyszed z pokoju, pozostawiajc lekko uchylone drzwi na wypadek, gdyby si poruszya. Gdy znalaz si sam w przedpokoju, da wreszcie upust zimnej wciekoci, ktra kipiaa w nim godzinami. Jej intensywno bya poraajca. Wysun skrzany rzemyk z wycicia swetra pod szyj i dotkn wytartej gadkiej powierzchni srebrnej ampuki - trumny azarza. Tylko rwny oddech Diany powstrzymywa go od zanurzenia si w nocne mroki, eby zapolowa na czarodzieja i czarownic. Dzwony Oksfordu wybiy sm. Znajome uprzykrzone piknicie przypomniao mu o telefonie, ktrego nie odebra. Wyj komrk z kieszeni i sprawdzi wiadomoci, wystukujc szybko numery automatycznych systemw informujcych o stanie zabezpiecze w laboratoriach i w Old Lodge. W poczcie byo kilka wiadomoci od Marcusa.

Matthew zmarszczy brwi i nacisn odpowiedni cyfr, eby je odsucha. Marcus nie popada zbyt atwo w podniecenie. Co go tak przypilio? - Cze, Matthew. - Znajomy gos nie mia w sobie zwykego figlarnego wdziku. - Mam wyniki bada DNA Diany. S ... zdumiewajce. Zadzwo do mnie. Nagranie jeszcze brzmiao, gdy wampir nacisn palcem guzik telefonu. Przeczesa woln rk wosy, czekajc na zgoszenie Marcusa. Odezwa si ju po pierwszym dzwonku. - Och, Matthew! - W przywitaniu nie byo ciepa, a jedynie uczucie ulgi. Od pozostawienia wiadomoci upyno ju kilka godzin. Marcus sprawdzi nawet, czy Matthew nie przebywa w swoim ulubionym miejscu, w oksfordzkim Pitt Rivers Museum, gdzie mona go byo czsto zasta. Wampir dzieli tam sw uwag midzy szkielet iguanodo-na a podobizn Darwina. Miriam wypdzia go w kocu z laboratorium, poirytowana jego nieustannymi pytaniami o to, gdzie moe by Matthew i z kim. - Jest oczywicie z ni - stwierdzia Miriam penym dezaprobaty tonem. Byo ju pne popoudnie. - Bo gdzie mg pj? Jeli nie zamierzasz ju pracowa, id lepiej do domu i czekaj na telefon od niego. Przeszkadzasz mi tylko. - Co pokazay te testy? - Matthew rzuci to pytanie przyciszonym gosem, ale mona w nim byo wyczu wcieko. - Co si stao? - spyta pospiesznie Marcus. Uwag wampira przykuo zdjcie lece na pododze azienki obrazkiem do gry. Diana ciskaa je w rku tego popoudnia. Gdy mu si przyjrza, jego oczy zwziy si tak, e zamieniy si w dwie wskie szczeliny. - Gdzie jeste? - spyta chrapliwym tonem. - W domu - odpar z zakopotaniem Marcus. Matthew podnis zdjcie z podogi i ruszy ladem jego zapachu do miejsca, w ktrym wida byo kartk wsu-

nit do poowy pod kanap. Przeczyta wypisane na nie] sowo i zaczerpn ostro powietrza. - Przynie wyniki i mj paszport do New College. Mieszkanie Diany znajduje si na dziedzicu ogrodowym, na najwyszym pitrze, klatka schodowa numer siedem. Gdy dwadziecia minut pniej Matthew otworzy drzwi, wosy stay mu dba na gowie, a na jego twarzy malowaa si dzika wcieko. Modszy wampir powstrzyma si z trudem, eby nie cofn si o krok. Marcus z najwiksz ostronoci wycign przed siebie zoon kartonow teczk, z ktrej wystawa brzowy paszport. Cay czas sta za drzwiami. Wola nie wchodzi do mieszkania czarownicy bez pozwolenia szefa, przynajmniej nie w chwili, gdy Matthew by w takim stanie. W kocu Matthew sign po teczk i usun si na bok, eby wpuci Marcusa do rodka. Gdy szef przeglda wyniki bada Diany, Marcus mu si przyglda. Jego czuy nos rozpozna stare drewno mebli i podniszczone tekstylia wraz z zapachem strachu czarownicy i wzburzenia wampira. Ta niecodzienna mieszanka rnych woni sprawia, e uniosy mu si wosy na karku, a w gardle utkwi odruchowy pomruk. Z biegiem lat Marcus nauczy si docenia najlepsze cechy charakteru szefa - wspczucie i cierpliwo okazywan tym, ktrych kocha. Zna te jego wady - gwnie popdliwo. Matthew zwykle atwo wpada w gniew i by zdolny do straszliwych czynw. Ale gdy tylko go z siebie wyrzuci, znika na cae miesice, a nawet na lata, eby doj do adu i pogodzi si z tym, co zrobi. Jednak nigdy dotd Marcus nie widzia ojca w stanie tak niepohamowanej wciekoci, jak teraz. Matthew Clairmont wszed do ycia Marcusa w 1777 roku i zmieni je na zawsze. Pojawi si na farmie Bennettw,

idc koo prowizorycznych sa, ktre wiozy rannego markiza de Lafayette z pola zaartej bitwy pod Brandywine. Matthew growa nad innymi mczyznami i rzuca rozkazy wszystkim bez wzgldu na stopie. Nikt nie podawa jego rozkazw w wtpliwo, nawet Lafayette, ktry mimo ran cay czas rozmawia i artowa z przyjacielem. Jednak dobry nastrj markiza nie wystarcza, aby Matthew powcign swj ostry jzyk. Gdy Lafayette powiedzia, e moe zaczeka, a zostan opatrzeni ciej ranni onierze, z ust Clairmonta popyn potok francuszczyzny tak kolorowej i penej grb, e jego ludzie popatrzyli na niego ze strachem i markiz podda si w milczeniu. Marcus przysuchiwa si z szeroko otwartymi ustami, gdy francuski onierz zacz urga szefowi medycznego korpusu armii, szanowanemu doktorowi Shippenowi, odrzucajc jego terapeutyczne plany jako barbarzyskie". Clairmont da, eby jego zastpca, doktor John Cochran, osobicie zaj si Lafayette'em. Dwa dni potem Clairmont i Shippen, na oczach zachwyconego personelu medycznego i generaa Washingtona, prowadzili w pynnej acinie dyskusj na temat szczegw anatomii i fizjologii. Matthew zabi wiksz liczb brytyjskich onierzy ni ktokolwiek inny, zanim armia kontynentalna zostaa pokonana pod Brandywine. Ludzie przyniesieni do szpitala opowiadali niestworzone historie o jego odwadze. Niektrzy twierdzili, e wszed prosto w szeregi wroga, nie baczc na pociski i bagnety. Gdy zamilk ogie karabinw, Clairmont nalega, eby Marcus zosta przy markizie jako jego pielgniarz. Na jesieni, gdy Lafayette by ju w stanie dosi konia, obaj zniknli w lasach Pensylwanii i Nowego Jorku. Powrcili z armi wojownikw z plemienia Oneida. W uznaniu kawaleryjskich umiejtnoci Lafayette'a Indianie ci nadali mu przydomek Kayewla. Natomiast Matthew, z racji zrcz-

noci, z jak prowadzi ludzi do walki, zyska u nich miano atlutanu'n, czyli wodza. Matthew pozosta w armii dugo po tym, jak Lafayette wrci do Francji. Take Marcus suy nadal jako niszy pomocnik lekarza wojskowego. Dzie za dniem opatrywa onierzy ranionych kulami z muszkietw, dzia czy od szabli. Clairmont wzywa go zawsze, gdy rany odnis ktry z jego ludzi. Mwi, e Marcus ma talenty lecznicze. W 1781 roku, krtko po przybyciu armii kontynentalnej do Yorktown, Marcus dosta febry. Jego lecznicze zdolnoci nie zday si na nic. Lea, dygoczc z zimna, dogldany tylko wtedy, gdy kto mia chwil. Po czterech dniach cierpie Marcus zda sobie spraw, e umiera. Gdy Clairmont przyszed odwiedzi kilku rannych onierzy, znowu w towarzystwie Lafayette'a, zobaczy Marcusa, ktry lea na poamanej pryczy w kcie. Poczu zapach mierci. Noc zaczynaa ju ustpowa wiatu dnia, gdy francuski oficer usiad koo modego czowieka i opowiedzia mu histori swojego ycia. Marcus by pewien, e ni. Czowiek, ktry pi krew i dziki temu uwolni si od mierci? Usyszawszy te sowa, Marcus doszed do przekonania, e ju umar i przeladuje go jeden z diabw, przed ktrymi ostrzega go ojciec, twierdzc, e zapoluj na niego z powodu jego grzesznej natury. Wampir wyjani Marcusowi, e moe przey febr, ale bdzie musia za to zapaci. Najpierw musi si odrodzi. Potem bdzie musia polowa i pi krew, take ludzk. Przez jaki czas odczuwane przez niego aknienie krwi sprawi, e nie bdzie mg zajmowa si rannymi i chorymi. Matthew przyrzek, e gdy Marcus przyzwyczai si ju do nowego ycia, pole go na uniwersytet. Gdzie przed witem, gdy bl sta si nie do zniesienia, Marcus doszed do wniosku, e pragnienie pozostania przy yciu przewayo nad strachem przed now egzystencj,

jak nakreli mu wampir. Matthew wynis osabionego i gorczkujcego modzieca ze szpitala do lasu, gdzie czekali ju wojownicy z plemienia Oneida, eby poprowadzi ich w gry. Matthew wyssa z niego krew w oddalonej grocie, w ktrej nikt nie mg sysze krzykw chorego. Marcus wci jeszcze pamita potne aknienie, jakie go wwczas ogarno. Doprowadzony niemal do szalestwa rozpaczliwie chcia przekn co zimnego i pynnego. W kocu Matthew wasnymi zbami przeci swj nadgarstek i da mu si napi. Potna krew wampira przywrcia go do nowego przeraajcego ycia. Indianie czekali spokojnie u wejcia do groty, eby uniemoliwi nowo narodzonemu wampirowi sianie spustoszenia w pobliskich farmach, gdy ujawni si w nim gd krwi. Gdy Matthew zjawi si w ich wiosce, natychmiast zorientowali si, kim on jest. Przypomina im czarodzieja Dagwanoenyenta, ktry y w trbie powietrznej i by wolny od mierci. Pozostawao dla nich tajemnic, dlaczego bogowie obdarzyli tymi zdolnociami francuskiego wojownika, ale bogowie byli znani ze swych zagadkowych decyzji. Wojownicy Oneida mogli jedynie zadba o to, eby take ich dzieci poznay legend Dagwanoenyenta, i przekaza im dokadne instrukcje, jak zabi tak kreatur. Naleao go spali, zemle na proszek i rozrzuci na cztery strony jego koci, eby nie mg si odrodzi. Nie mogc zaspokoi godu, Marcus zachowywa si jak dziecko, ktrym zreszt cigle by, wy z frustracji i domaga si pomocy. Gdy Matthew upolowa jelenia, eby napoi modzieca, ktry odrodzi si jako jego syn, Marcus szybko wyssa z niego ca krew. Zaspokoi w ten sposb gd, ale nie stumi szumu krwi nowego ojca, ktra krya w jego yach. Po tygodniu dostarczania do groty wieo zabitych zwierzt Matthew doszed do wniosku, e Marcus moe

ju polowa, eby samodzielnie zapewni sobie poywienie. Ojciec i syn tropili jelenie i niedwiedzie w gbokich lasach i na oblanych ksiycowym wiatem grzbietach gr. Matthew nauczy go wietrzy zdobycz, wypatrywa w cieniu najmniejszych oznak ruchu i wyczuwa powiewy wiatru, ktry mg nie wiee tropy. I nauczy ozdrowieca zabija ofiary. W tym pocztkowym okresie Marcus akn bogatszej krwi. Potrzebowa jej, eby zaspokoi dokuczliwe aknienie i nakarmi ciao drapienika. Ale Matthew czeka, a Marcus nauczy si szybko wytropi jelenia, osaczy go i wysczy z niego krew, nie popadajc w adne kopoty. Dopiero wtedy pozwoliby mu polowa na ludzi. Kobiety nie wchodziy w rachub. Matthew tumaczy to tym, e byoby to zbyt kopotliwe dla modego wampira z uwagi na zbyt subtelne granice midzy seksem a mierci, zalotami a polowaniem. Z pocztku ojciec i syn ywili si rannymi onierzami brytyjskimi. Niektrzy z nich bagali Marcusa, eby darowa im ycie, i Matthew nauczy go ywi si ciepokrwistymi tak, eby ich nie zabija. Potem polowali na przestpcw, ktrzy bagali o lito, nie zasugujc na ni. Za kadym razem Matthew kaza Marcusowi wyjani, dlaczego wybiera na ofiar tego czy innego czowieka. Marcus rozwija w sobie zasady moralne polegajce na dociekliwym uwiadamianiu sobie tego, co wampir zmuszony jest zrobi po to, aby utrzyma si przy yciu. Matthew by szeroko znany ze swego szczeglnie rozwinitego poczucia tego, co suszne i niesprawiedliwe. Wszystkie jego bdy miay rdo w decyzjach podejmowanych w zoci. Kto powiedzia Marcusowi, e jego ojciec nie jest ju tak podatny na popadanie w rozdranienie, jak w przeszoci. By moe tak byo, ale dzi wieczorem w Oksfordzie na twarzy straszego wampira malowa si ten sam morderczy

wyraz co pod Brandywine. Tu nie byo jednak pola bitwy, na ktrym mgby wyadowa wcieko. - Musiae popeni jaki bd. - Matthew przeglda wyniki badania DNA czarownicy. Zerkn na syna z wciekym byskiem w oczach. Marcus pokrci gow. - Analizowaem jej krew dwa razy. Miriam potwierdzia to, co znalazem, wynikami badania DNA z wymazu. Przyznaj, e wyniki s zaskakujce. Matthew wcign nerwowo powietrze do puc. - S niedorzeczne - stwierdzi. - Diana ma prawie wszystkie genetyczne lady, jakie kiedykolwiek napotkalimy u czarownicy. - Marcus zacisn surowo usta, gdy Matthew dotar do ostatnich stron. -Ale te sekwencje nas zaniepokoiy. Matthew szybko przekartkowa reszt danych. Znajdoway si tu przeszo dwa tuziny sekwencji DNA, niektre krtkie, inne dusze. Obok nich wida byo znaki zapytania wpisane czerwonym tuszem przez Miriam. - Chryste Panie - powiedzia, rzucajc je z powrotem synowi. - Mamy ju do zmartwie. Grozi jej ten sukinsyn Peter Knox. Chce pooy ap na manuskrypcie. Diana zamwia go ponownie, ale Ashmole 782 wrci do biblioteki i nie chce z niej wyj po raz drugi. Na szczcie Knox jest przekonany, przynajmniej na razie, e otrzymaa go za pierwszym razem, poniewa wiadomie zamaa cice na nim zaklcie. - A ona nie zrobia tego? - Nie. Diana nie posiadza wiedzy ani wadz, eby przeprowadzi tak zawi operacj. Jej moce s cakowicie niezdyscyplinowane. Wypalia dziur w moim dywanie. - Matthew zrobi kwan min i Marcus zmusi si, eby nie zareagowa miechem. Ojciec uwielbia swoje antyki.

- W takim razie bdziemy trzyma Knoxa z dala od Diany i damy jej szans, eby dosza do adu ze swoimi talentami. Nie wydaje si, eby to byo zbyt trudne. - Martwi mnie nie tylko Knox. Diana otrzymaa to z dzisiejsz poczt. Matthew sign po zdjcie z towarzyszc mu kartk i poda je synowi. Po chwili odezwa si znowu gronym beznamitnym tonem. - To jej rodzice. Syszaem o zabiciu w Nigerii dwojga amerykaskich czarodziejw, ale byo to tak dawno. Nie czyem tego z Dian. - wity Boe - powiedzia cicho Marcus. Wpatrujc si w zdjcie, prbowa wyobrazi sobie, jak sam by si poczu, gdyby otrzyma zdjcie wasnego ojca, poharatanego na kawaki i rzuconego na ziemi, eby tam umar. - Jest jeszcze co. Wyglda na to, e Diana przez dugi czas uwaaa, e jej rodzice zostali zmordowani przez ludzi. To by gwny powd, dla ktrego staraa si wyczy magi ze swego ycia. - Ale to si jej nie udao, prawda? - mrukn Marcus, majc na myli testy DNA czarownicy. - Nie - zgodzi si z pospn min Matthew. - Gdy byem w Szkocji, inna amerykaska czarownica, Gillian, wyjawia jej, e mordercami jej rodzicw nie byli ludzie, ale czarodzieje. - Naprawd? - Nie jestem pewien. Ale ta sprawa jest wyranie waniejsza ni odkrycie przez Dian manuskryptu Ashmole 782 - uzna Matthew. - Zamierzam si dowiedzie, o co tu chodzi - doda po chwili miertelnie gronym tonem. Na jego ciemnym swetrze zalnio co srebrnego. On nosi trumn azarza! - uwiadomi sobie Marcus. Nikt w rodzinie nie mwi gono o Eleanor St. Leger ani o wypadkach, jakie towarzyszyy jej mierci, z obawy, e Matthew mgby po raz kolejny wpa we wcieko. Marcus zdawa sobie spraw, e w 1140 roku jego ojciec nie

chcia opuszcza Parya, gdzie z przyjemnoci studiowa filozofi. Gdy jednak senior rodziny, Philippe, wezwa go z powrotem do Jerozolimy, eby pomg rozwiza konflikty, ktre od zakoczenia wyprawy krzyowej Urbana II przeladoway Ziemi wit, Matthew posucha bez sprzeciwu. Pozna wtedy Eleanor, zaprzyjani si z jej szeroko rozgazion angielsk rodzin i od razu si w niej zakocha. Ale rodziny St. Leger i de Clermont staway czsto po przeciwnych stronach w rnych sporach i starsi bracia Matthew - Hugh, Godfrey i Baldwin - naciskali na niego, eby odsun na bok t kobiet i pozostawi im woln drog do zniszczenia jej rodziny. Matthew odmwi. Pewnego dnia sprzeczka midzy nim a Baldwinem o jak drobn polityczn spraw odnoszc si do rodziny St. Leger wymkna si spod kontroli. Zanim zdy si zjawi Philippe, eby zaagodzi starcie, wtrcia si do niego Eleanor. Gdy Matthew i Baldwin odzyskali wreszcie rozsdek, stracia za duo krwi, eby uj z tego z yciem. Marcus wci nie mg poj, dlaczego Matthew pozwoli Eleanor umrze, jeli tak j kocha. Matthew nosi na szyi swj znak pielgrzyma tylko wtedy, gdy ba si, e moe kogo zabi, lub gdy wraca myl do Eleanor St. Leger. Albo w obu tych przypadkach. - To zdjcie jest grob, i to wcale nie bah. Hamish uwaa, e nazwisko Bishop skoni czarodziejw do ostro-niejszego zachowania, ale obawiam si, e prawda wyglda zupenie inaczej. Bez wzgldu na to, jak wielkie mog by jej wrodzone talenty, Diana nie obroni si sama, a ona jest zbyt samodzielna, eby poprosi o pomoc. Chc, eby zosta tu z ni kilka godzin. - Matthew oderwa oczy od zdjcia Rebecki Bishop i Stephena Proctora. - Zamierzam znale Gillian Chamberlain. - Nie mona mie pewnoci, e to Gillian dostarczya zdjcie - zauway Marcus. - S na nim dwa rne zapachy.

- Ten drugi naley do Petera Knoxa. - Ale Knox jest czonkiem Kongregacji! - Marcus wiedzia, e w okresie wypraw krzyowych zostaa powoana dziewicioosobowa rada demonw, czarodziejw i wampirw, po troje przedstawicieli z kadego gatunku. Zadaniem Kongregacji byo zapewnienie bezpieczestwa wszystkim istotom o nadnaturalnych mocach oraz pilnowanie, aby adna z nich nie zwrcia na siebie uwagi ludzi. - Jeli wykonasz jaki ruch przeciwko niemu, zostanie to potraktowane jako wyzwanie dla ich wadzy. Wczy si w to caa rodzina. Chyba nie zaryzykujesz czego takiego tylko po to, eby pomci czarownic? - Czyby kwestionowa moj lojalno? - mrukn Matthew. - Nie, pytam jedynie, czy pokierujesz si rozsdkiem -odpar porywczo modszy z wampirw, stajc bez obawy przed ojcem. - Ten mieszny romans jest wystarczajco niefortunny. Kongregacja ma ju jeden powd, eby ci ciga. Nie dawaj jej nastpnego. W czasie wizyty Marcusa we Francji jego wampirza babka wyjania, e wie go teraz konwencja, ktra zakazuje bliskich zwizkw ze stworzeniami innego rodzaju oraz mieszania si w religi i polityk ludzi. e powinien te unika wchodzenia w inne relacje z ludmi, cznie ze zwizkami miosnymi, ale s one dozwolone, dopki nie sprowadzaj kopotw. Marcus wola spdza czas z wampirami i zawsze si do nich ogranicza, wic a do dzisiaj normy konwencji niewiele dla niego znaczyy. - Nikogo to ju nie obchodzi - odpar Matthew, spogldajc w kierunku drzwi do sypialni Diany. - Mj Boe! Ona nie ma pojcia o reguach konwencji - stwierdzi Marcus - a ty nie zamierzasz jej o nich powiedzie. Przecie wiesz, e nie bdziesz mg ukrywa tego przed ni w nieskoczono.

- Kongregacja nie chce chyba narzuca dotrzymywania przyrzeczenia zoonego prawie tysic lat temu w zupenie innym wiecie. - Matthew utkwi wzrok w starym sztychu przedstawiajcym bogini Dian mierzc z uku do myliwego, ktry ucieka przez las. Przypomnia mu si fragment ksiki napisanej dawno temu przez przyjaciela: bo oni nie s ju owcami, ale zwierzyn". Wzdrygn si. - Pomyl o tym, Matthew, zanim to zrobisz. - Ju postanowiem - odpar, unikajc wzroku syna. -Przypilnujesz jej, gdy mnie nie bdzie? Marcus skin potakujco gow. Nie mg odmwi. Gdy drzwi zamkny si za Matthew, Marcus podszed do Diany. Uchyli jedn z jej powiek, potem drug sign po jej nadgarstek. Pocign nosem, wyczuwajc zapach strachu i szoku, ktry unosi si nad czarownic. Odkry te lek, ktry cigle kry w jej yach. Boe, pomyla. Ojciec by przynajmniej na tyle trzewy, eby da jej rodek uspokajajcy. Kontynuowa badanie, ogldajc dokadnie skr i wsuchujc si w oddech. Gdy skoczy, stan spokojnie koo ka czarownicy, przygldajc si, jak pi. Na jej czole pojawiy si zmarszczki, tak jakby z kim dyskutowaa. Badanie uwiadomio Marcusowi dwie rzeczy. Po pierwsze, Dianie nic nie bdzie. Przesza powany wstrzs i potrzebowaa odpoczynku, ale nie poniosa trwaego uszczerbku. Po drugie, unosi si nad ni zapach jego ojca. Naznaczajc Dian w ten sposb, Matthew zrobi to celowo, eby kady wampir wiedzia, do kogo naley. Oznaczao to, e sprawy zaszy dalej, ni Marcus uwaa za moliwe. Mogo si okaza, e ojcu byoby trudno rozsta si z t czarownic. A musiaby to zrobi, gdyby historie, ktre opowiadaa Marcusowi babka, okazay si prawdziwe. Gdy Matthew wrci, byo ju po pnocy. By jeszcze bardziej gniewny ni przed wyjciem, ale wyglda nieskazitelnie

i nienagannie, jak zawsze. Przeczesa palcami wosy i poszed prosto do pokoju Diany. Nie zamieni z synem ani sowa. Marcus wola nie zadawa mu adnych pyta o szczegy wyprawy. Gdy Matthew wyoni si z pokoju czarownicy, spyta tylko: - Omwisz z Dian wyniki jest testw DNA? - Nie - odpar krtko Matthew, nie okazujc najmniejszych wyrzutw sumienia z powodu ukrywania przed ni tak wanej informacji. - Nie bd jej te mwi, co mogliby jej zrobi czarodzieje z Kongregacji. Przesza wystarczajco wiele. - Diana Bishop nie jest a tak delikatna, jak ci si wydaje. Nie masz prawa trzyma tej informacji w tajemnicy, jeeli nadal zamierzasz si z ni spotyka. - Marcus by wiadom tego, e ycie wampira mierzone jest nie w godzinach czy latach, ale w wyjawianych i zachowywanych sekretach. Wampiry strzegy swoich osobistych stosunkw, przyjmowanych nazwisk i szczegw wielu ywotw, jakie prowadziy. Mimo wszystko jego ojciec mia wicej tajemnic ni wikszo wampirw. I odczuwa coraz wiksz skonno do ukrywania swoich spraw przed wasn rodzin. - Nie wtrcaj si do tego, Marcusie - rzuci mu ojciec. - To nie twj interes. Marcus zakl po nosem. - Te twoje piekielne sekrety sprowadz nieszczcie na rodzin. Zanim Marcus zdoa dokoczy, Matthew ju trzyma go za kark. - Moje sekrety zapewniay rodzinie bezpieczestwo przez wiele stuleci, mj synu. Gdzie by by dzisiaj, gdyby nie moje sekrety? - Poywieniem dla robakw w jakim bezimiennym grobie w Yorktown, jak przypuszczam - wykrztusi Marcus przez zacinite gardo.

Przez wiele lat Marcus prbowa bez wikszego powodzenia odkry niektre z tajemnic ojca. Na przykad nigdy nie dowiedzia si, kto donis jego ojcu, e Marcus wywouje zamt w Nowym Orleanie, gdy Jefferson zakupi Luizjan. Stworzy tam z najmodszych, najmniej odpowiedzialnych obywateli miasta co w rodzaju wampirzej rodziny, ktra bya rwnie zawadiacka i czarujca jak on sam. Rd Marcusa, do ktrego naleaa zatrwaajca liczba hazardzistw i azikw, ryzykowa odkrycie przez ludzi za kadym razem, gdy jego czonkowie wychodzili po zmroku. Marcus pamita, e czarodzieje z Nowego Orleanu mwili otwarcie, e chc si ich pozby z miasta. Potem zjawi si niezaproszony i niezapowiedziany Matthew ze wspania nieczyst rasowo wampirzyc, Juliett Durand. Matthew i Julietta wszczli kampani, eby zaprowadzi porzdek w rodzinie Marcusa. W cigu kilku dni zawarli niewite przymierze z wymuskan mod francusk wampirzyc z dzielnicy ogrodw, ktra miaa niewiarygodnie zote wosy i bya wyjtkowo bezwzgldna. Wtedy zaczy si prawdziwe kopoty. Pod koniec drugiego tygodnia nowa rodzina Marcusa znacznie i tajemniczo si zmniejszya. Gdy liczba nieywych i zaginionych wzrosa, Marcus podda si i mrukn co o tym, e Nowy Orlean jest niebezpieczny. Juliette, ktr Marcus znienawidzi ju po kilku dniach znajomoci, umiechaa si tajemniczo i szeptaa zachcajco do ucha jego ojca. Wydawaa si najbardziej intryganckim stworzeniem, jaki Marcus kiedykolwiek pozna. By zachwycony, kiedy ona i jego ojciec si rozeszli. Pod naciskiem pozostaych dzieci Marcus zapewni gorco, e bdzie si dobrze prowadzi, jeli tylko Matthew i Juliette wyjad. Matthew przysta na jego propozycj, ale przedtem ustali w najdrobniejszych szczegach, czego bdzie oczekiwa od czonkw rodziny Clermont.

- Jeeli postanowie zrobi ze mnie dziadka - poinstruowa Marcusa ojciec w trakcie nader nieprzyjemnej rozmowy w obecnoci kilku najstarszych i najpotniejszych wampirw z miasta - do do tego wicej stara. - Na wspomnienie tego spotkania Marcus wci jeszcze blad ze strachu. Pozostao tajemnic, skd i od kogo Matthew i Juliette otrzymali upowanienie do dziaania w taki sposb. By moe w zdobyciu wsparcia innych wampirw pomogy im sia jego ojca, spryt Juliette i wietno nazwiska Clermont. Ale musiao kry si w tym co wicej. Wszystkie istoty w Nowym Orleanie, nawet czarodzieje, odnosiy si do ojca Marcusa jak do monarchy. Marcus zastanawia si, czy jego ojciec by moe przed wielu laty czonkiem Kongregacji. To by wiele wyjaniao. Ze wspomnie wyrwa go gos ojca. - Wiesz, Marcusie, by moe Diana jest dzieln kobiet, ale nie musi wiedzie wszystkiego. - Matthew puci Marcusa i odszed na bok. - W takim razie, co ona wie o naszej rodzinie? O twoich innych dzieciach? Czy wie o twoim ojcu? - Ostatniego pytania Marcus nie wypowiedzia gono. Tak czy owak Matthew wiedzia, o czym myli jego syn. - Nie opowiadam historii innych wampirw. - Robisz bd - rzek Marcus. - Diana nie bdzie ci wdziczna za ukrywanie przed ni rnych rzeczy. - Hamish te tak mwi. Gdy dojrzeje do tego, powiem jej wszystko, ale nie wczeniej - odpar stanowczym gosem ojciec. - W tej chwili moim najwikszym zmartwieniem jest wywiezienie Diany z Oksfordu. - Zawieziesz j do Szkocji? Z pewnoci nikt jej tam nie dosignie. Marcus pomyla od razu o posiadoci Ha-misha. - Przed wyjazdem zostawisz j w Woodstock? - Przed wyjazdem dokd? - spyta z zakopotaniem Matthew.

- Kazae mi przynie paszport. - Teraz w zakopotanie popad Marcus. Tak wanie postpowa ojciec, gdy si porzdnie zezoci. Wyjeda samotnie i nie wraca, dopki nie odzyska panowania nad sob. - Nie zamierzam opuci Diany - owiadczy lodowatym tonem Matthew. - Zabieram j do Sept-Tours. - Chyba nie umiecisz jej pod jednym dachem z Ysabeau! - Zszokowany gos Marcusa zabrzmia w kadym kcie maego pokoju. - To jest take mj dom - odpar Matthew, zaciskajc stanowczo usta. - Twoja matka rozgasza otwarcie, ilu czarodziejw zabia. I oskara wszystkich pozostaych, jacy tylko staj jej na drodze, o to, co si stao z Louise i twoim ojcem. Matthew zmarszczy czoo i Marcus w kocu zrozumia. Fotografia rodzicw Diany przypomniaa ojcu o mierci Philippe'a i szaleczej walce, jak Ysabeau prowadzia w nastpnych latach. Matthew przycisn donie do skroni, tak jakby prbowa rozpaczliwie wymyli jaki lepszy plan i wcisn go do swojej gowy. - Diana nie ma nic wsplnego z adn z tych tragedii. Ysabeau to zrozumie. - Nie zrozumie, wiesz o tym dobrze - upiera si Marcus. Kocha babk i nie chcia, eby doznaa jakiej przykroci. A gdyby jej ulubieniec Matthew przywiz do domu czarownic, mogo j to urazi. Nawet bardzo. - Nigdzie nie jest tak bezpiecznie, jak w Sept-Tours. Czarodzieje dobrze si zastanowi, zanim zdecyduj si narazi Ysabeau, zwaszcza w jej wasnym domu. - Na lito bosk, zadbaj przynajmniej, eby nie zostay same pod jednym dachem. - Postaram si tego nie robi - obieca Matthew. -Chciabym, eby wyjecha na par dni razem z Miriam

do kordegardy Old Lodge. To powinno wszystkich przekona, e jest tam rwnie Diana. Po jakim czasie odkryj prawd, ale dziki temu zyskamy kilka dni. Moje klucze s u portiera. Moecie wrci kilka godzin po naszym wyjedzie. Zabierz kodr z jej ka, bdzie na niej jej zapach. Pojedcie do Woodstock i czekajcie tam, a zadzwoni. - Jeste w stanie zapewni jednoczenie bezpieczestwo sobie i tej czarownicy? - spyta spokojnie Marcus. - Dam sobie rad - odpar pewnym siebie tonem Matthew. Marcus kiwn gow i dwa wampiry ucisny sobie donie, wymieniajc znaczce spojrzenia. Wszystko, co mogliby powiedzie sobie w takich chwilach jak ta, zostao ju dawno powiedziane. Po wyjciu syna Matthew opad na kanap i uj gow w obie donie. Porywcze sprzeciwy Marcusa wstrzsny nim. Podnis oczy i zacz si wpatrywa w sztych, na ktrym bogini oww cigaa swoj ofiar. Przypomniaa mu si inna linijka z tego samego, starego poematu. - Ujrzaem j, gdy wychodzia z lasu" - szepn. -Polujc na mnie, ukochan Dian". W sypialni, pooonej za daleko, eby moga to usysze jaka ciepokrwista istota, Diana\poruszya si i krzykna. Matthew popdzi do niej i otoczy j ramionami. Wrci jego instynkt opiekuczy, a wraz z nim odnowione poczucie celowoci podjtych decyzji. - Jestem tu - szepn, wtulajc usta w wielobarwne pasemka jej wosw. Popatrzy na pic Dian, na jej twarz, na cignite usta i gron zmarszczk midzy oczami. Godzinami przyglda si tej twarzy i zna j doskonale, ale malujce si na niej sprzecznoci wci go fascynoway. -Czyby mnie zaczarowaa? - zamyli si gono. Po wydarzeniach tego wieczoru Matthew zda sobie spraw, e potrzebuje jej bardziej ni czegokolwiek innego.

Ani rodzina, ani smak krwi nastpnej ofiary nie liczyy si tak bardzo jak wiadomo, e ona jest bezpieczna i w zasigu ramion. Jeli w tym tkwia istota tego oczarowania, by czowiekiem zgubionym. Przycisn mocniej pic Dian, na co nigdy by sobie nie pozwoli, gdyby nie bya pogrona we nie. Westchna, przytulajc si do niego. Gdyby nie by wampirem, nie zdoaby wyowi jej cichutkich sw, ktre wypowiadaa szeptem, obejmujc doni przez sweter ampuk i przyciskajc j mocno do jego serca. - Nie zagubie si. Odnalazam ci. Przez moment Matthew zastanawia si, czy si nie przesysza, ale by pewien, e nie. Syszaa jego myli. Nie przez cay czas, nie na jawie - na to byo jeszcze za wczenie. Ale pozostawao tylko kwesti czasu, eby Diana dowiedziaa si o nim wszystkiego. eby poznaa jego sekrety, mroczne i straszne sprawy, wobec ktrych nie mia dotychczas odwagi stan otwarcie. Odpowiedziaa kolejnym cichym szeptem: - Mam do odwagi za nas oboje. Matthew pochyli gow w jej stron. - Bdziesz musiaa mie jej bardzo duo.

R OZDZIA 17 Miaam w ustach silny smak godzikw i byam owinita jak mumia wasn kodr. Kiedy poruszyam si w tym kokonie, stare spryny ka podday si troch.

- Psss... - Matthew trzyma usta przy moim uchu, a jego ciao tworzyo muszl przylegajc do moich plecw. Leelimy jak yki w szufladzie, mocno przytuleni do siebie. - Ktra godzina? - spytaam chrapliwym gosem. Matthew odsun si troch i spojrza na zegarek. - Po pierwszej. - Jak dugo spaam? - Mniej wicej od szstej wczoraj wieczorem. Wczoraj wieczorem... Moja wiadomo wydawaa si poszarpana na oddzielne sowa i obrazy. Widziaam w niej alchemiczny manuskrypt, grob Petera Knoxa, moje sine palce naadowane elektrycznoci, zdjcie moich rodzicw, wycignit rk mojej matki znieruchomiae w tej pozie... - Dae mi proszki, Matthew. - Odepchnam kodr, prbujc uwolni rk. - Nie lubi bra lekw. - Przy nastpnym takim szoku pozwol ci niepotrzebnie cierpie - odpar, pocigajc za nakrycie ka. To jedno szarpnicie okazao si skuteczniejsze od wszystkich moich zmaga. Ostry gos Matthew wstrzsn uomkami mojej pamici i na jej powierzchni wydostay si nowe obrazy. Wykrzywiona twarz Gillian Chamberlain ostrzegaa mnie przed ukrywaniem rnych spraw w tajemnicy, a kawaek papieru nakazywa mi, ebym pamitaa. Przez chwil miaam znowu siedem lat i staraam si zrozumie, jakim sposobem moi wietni, peni energii rodzice mogli znikn z mojego ycia. Wycigaam rk do Matthew w moim oksfordzkim mieszkaniu, podczas gdy moja matka sigaa w mojej wyobrani rk do ojca przez nakrelone kred koo. Cignce si za mn poczucie zniszczenia, jakiego ich mier dokonaa w moim dziecistwie, cierao si z nowym, dojrzaym wspczuciem dla matki, ktra rozpaczliwie chciaa

dotkn ojca. Uwolniwszy si nagle z rk Matthew, uniosam kolana do piersi i zwinam si w ciasny kbek, jakbym pragna osoni si przed czym. Widziaam, e Matthew chce mi pomc, ale nie by pewny, o co mi tak naprawd chodzi. Na jego twarz pad cie moich wasnych sprzecznych emocji. W gowie zabrzmia mi znowu peen trujcego jadu gos Knoxa. Pamitaj, kim jeste. Pamitasz?" Bez ostrzeenia odwrciam si do wampira, pokonujc jednym ruchem dzielc nas odlego. Moich rodzicw ju nie byo, ale Matthew by tu, koo mnie. Wtuliam gow pod jego brod i przez kilka minut czekaam na nastpny przypyw krwi w jego yach. Powolne ttno jego wam-pirzego serca prdko mnie upio. Moje serce walio jak oszalae, gdy obudziam si na nowo w ciemnoci. Odkopaam poluzowan kodr i usiadam na ku. Za moimi plecami Matthew zapali lamp, ktrej abaur by cigle skierowany w drug stron. - O co chodzi? - zapyta. - Odnalaza mnie magia. A take czarownice. Moja magia sprowadzi na mnie mier i zostan zabita jak moi rodzice. - Sowa pyny prdko z moich ust, ponaglane przez wracajcy paniczny strach. Podniosam si chwiejnie na nogi. - Nie. - Matthew zerwa si i stan midzy mn a drzwiami. - Musimy stawi temu czoo, Diano, cokolwiek to by byo. Inaczej nigdy nie przestaniesz ucieka. Jaka czstka mojej istoty wiedziaa, e jego sowa s prawdziwe. Reszta chciaa uciec w ciemno. Ale jak mogam to zrobi, jeli na mojej drodze sta wampir? Wok mnie zacz si krci powietrzny wir, jakby prbowa zatrze wraenie, e jestem w puapce. Jego zimne wstgi skraday si ku grze wzdu nogawek spodni. Po-

wietrze pezo po moim ciele, unoszc agodnym powiewem wosy wok twarzy. Matthew rzuci przeklestwo i ruszy w moj stron, wycigajc rce w obie strony. Powiew wzmocni si i zamieni w porywisty wiatr, ktry powiewa przecieradami i zasonami. - Nie przejmuj si, nic si nie dzieje. - wiadomie podnis gos, eby przekrzycze szum wiatru i mnie uspokoi. Ale to nie wystarczyo. Sia wiatru rosa, a wraz z ni unosiy si moje rce, nadajc powietrzu ksztat kolumny, ktra zamkna si wok mnie niczym ochronna bariera jak wczeniej kodra. Po drugiej stronie wiru sta Matthew z wycignit rk i wzrokiem utkwionym we mnie. Otworzyam usta, eby go ostrzec, ale wyszed z nich tylko strumie lodowatego powietrza. - W porzdku - odezwa si znowu, nie przestajc na mnie patrze. - Nie rusz si. Nie zdawaam sobie sprawy, e stanowi to jaki problem, dopki nie wypowiedzia tych sw. - Przyrzekam - owiadczy stanowczo. Wiatr ucich. Otaczajca mnie trba powietrzna zamienia si w wir, potem w wietrzyk, wreszcie i on znikn zupenie. Zabrako mi powietrza i opadam na kolana. - Co si ze mn dzieje? - Kadego dnia biegaam, wiosowaam, wiczyam jog i moje ciao robio, co mu kazaam. Teraz wyprawiao niewyobraalne rzeczy. Spojrzaam na d, eby si upewni, czy moje rce nie sypi iskrami, a stopy nie mocuj si z porywami wiatru. - To bya czarnoksiska wichura - wyjani Matthew, nie poruszajc si. Wiesz, co to jest? Syszaam o czarownicy z Albany, ktra potrafia wywoywa burze, ale nikt nie nazwa tego nigdy czarnoksisk wichur". - Nie za bardzo - przyznaam, wci spogldajc na moje donie i stopy.

- Niektre czarownice dziedzicz zdolno panowania nad ywioem powietrza. Jeste jedn z nich - powiedzia. - To nie byo panowanie. - To by twj pierwszy raz - wyjani rzeczowo Matthew. Wskaza rk na may pokj: zasony i przecierada byy nietknite, wszystkie ubrania leay na komodzie i na pododze dokadnie tam, gdzie zostay pozostawione tego ranka. - Oboje cigle stoimy, a pokj nie wyglda, jakby przeszo przez niego tornado. To jest panowanie. Takie, jakie jest ci na razie dostpne. - Ale ja tego nie chciaam. Czy te rzeczy, elektryczne wyadowania i wichury, przytrafiaj si czarownicom ot tak, po prostu, cho one ich nie wzywaj? - Odrzuciam wosy z oczu i zachwiaam si z wyczerpania. W cigu ostatnich dwudziestu czterech godzin wydarzyo si zbyt wiele. Matthew pochyli si w moj stron, tak jakby chcia mnie chwyci, zanim upadn. - W tych czasach rzadko widuje si czarnoksiskie wichury i iskry z palcw. W tobie jest magia, Diano, i ona domaga si uwolnienia, czy o to prosisz, czy nie. - Czuam si jak w potrzasku. - Nie powinienem by narzuca ci niczego wczoraj wieczorem powiedzia z zaenowaniem Matthew. - Ale czasami nie wiem, jak z tob postpi. Jeste jak perpetuum mobile. Chciaem tylko, eby przez chwil staa spokojnie i suchaa. Jeli kto jest wampirem, ktry rzadko wciga powietrze do puc, musi mu by jeszcze trudniej dawa sobie rad z moj nieustann potrzeb ruchu. Znowu dzielce nas rnice okazay si nagle zbyt wielkie. Prbowaam si podnie. - Wybaczya mi? - zapyta szczerze. Skinam potakujco gow. Mog? - spyta, wskazujc na swoje stopy. Kiwnam ponownie.

Zrobi trzy szybkie kroki, a ja si podniosam. Wpadam na niego tak, jak tamtego wieczoru w Bibliotece Bodlejaskiej, gdy zobaczyam jego arystokratyczn sylwetk w czytelni ksicia Humfreya. Jednak tym razem nie odskoczyam rwnie szybko. Przywaram do niego z wasnej woli, a jego skra wydaa mi si raczej uspokajajco chodna ni przeraajco lodowata. Stalimy w milczeniu, obejmujc si. Moje serce uspokoio si, a on trzyma mnie w rozlunionych ramionach, chocia jego nierwny oddech wskazywa, e nie byo to atwe. - Ja te ci przepraszam. - Rozluniam si, czujc na policzku dotyk jego szorstkiego swetra. - Sprbuj zapanowa nad moj energi. - Nie masz za co przeprasza. I nie powinna stara si tak bardzo, eby by kim innym ni jeste. Zaparzy ci herbaty? - zapyta, muskajc ustami czubek mojej gowy. Za oknem bya cigle noc, bez najmniejszych oznak witania. - Ktra godzina? Matthew wykrci rk midzy moimi opatkami, eby mc spojrze na zegarek. - Mina trzecia. Jknam. - Jestem taka zmczona, ale napiabym si herbaty z najwiksz rozkosz. - W takim razie zaparz. - Delikatnym ruchem uwolni si z moich rk, ktre obejmoway go w pasie. - Zaraz wrc. Nie chcc utraci go z pola widzenia, powlokam si za nim. Matthew przebiera w puszkach i torebkach, szukajc herbaty. - Mwiam ci, e lubi herbat - powiedziaam usprawiedliwiajco, kiedy znalaz w kredensie kolejn brzow

paczk utknit za ekspresem do kawy, ktrego rzadko uywaam. - Masz jak ulubion? - spyta, wskazujc na zapenion pk. - Prosz t w czarnym opakowaniu ze zotym napisem. - Wydawao mi si, e najlepiej uspokoi mnie herbata zielona. Matthew nastawi czajnik i wsypa herbat do imbryka. Zala zielone licie gorc wod, a kiedy si zaparzyy, poda mi wyszczerbiony kubek. Zapach zielonej hebaty, wanilii i cytrusw by odmienny od zapachu wampira, ale rwnie przyjemny. Matthew nala herbaty take sobie, rozdymajc z uznaniem nozdrza. - Rzeczywicie, zapach nie jest taki zy - przyzna, wypijajc may yk. Nie widziaam dotd, eby pi co innego, ni wino. - Gdzie usidziemy? - spytaam, trzymajc w doniach gorcy kubek. Matthew wskaza gow salonik. - Tam, musimy porozmawia. Usiad w rogu wygodnej starej kanapy, a ja usadowiam si naprzeciwko niego. Czuam na twarzy par unoszc si z kubka, niczym delikatne wspomnienie czarnoksiskiego wichru. - Chciabym zrozumie, dlaczego Knox uwaa, e zamaa zaklcie rzucone na Ashmole 782 - zacz Matthew. Wrciam pamici do rozmowy w mieszkaniu dyrektora. - Powiedzia mi, e zaklcia trac cz swej mocy w okolicach roczruc ich rzucenia. Ten urok prboway zama inne czarownice znajce czarnoksiskie formuki, ale si im nie udao. Przypuszcza, e znalazam si po prostu na waciwym miejscu we waciwym czasie.

- Urok na Ashmole 782 rzucia jaka utalentowana czarownica. Podejrzewam, e zdjcie go jest prawie niemoliwe. Nikt spord tych, ktrzy wczeniej zamawiali ten manuskrypt, nie spenia jego warunkw, i to bez wzgldu na znajomo czarnoksistwa i por roku. - Matthew utkwi wzrok w swoim kubku. - A ty je spenia. Problem polega na tym, jak i dlaczego. - Myl, e mogam speni warunki uroku, ktry zosta rzucony przed moim przyjciem na wiat, jest jeszcze bardziej niedorzeczna ni te spekulacje rocznicowe. Poza tym, jeli raz speniam te warunki, to dlaczego nie udao mi si to po raz drugi? - spytaam, krcc gow. Matthew otworzy usta. - To nie zaley od twojej woli. - Knox zna si na czarnoksistwie, a zaklcia s skomplikowane. Przypuszczam, e co jaki czas mog zmienia sw posta. Matthew spojrza na mnie bez przekonania. - Chciaabym dojrze w tym wszystkim jaki sens. -Stan mi przed oczami mj biay stolik z rozrzuconymi fragmentami ukadanki. Ale cho przesuwaam je w rne miejsca: Knoxa, manuskrypt, moich rodzicw, nie chciay uoy si w obrazek. Moje rojenia przerwa gos wampira. - Diano? - Hm? - Co robisz? - Nic - odparam bez zastanowienia. - Uywasz magii - powiedzia, odstawiajc herbat. -Wyczuwam to nosem. A take widz. Wydzielasz jakie lnienie. - Robi tak zawsze wtedy, gdy nie mog uoy obrazka ukadanki, jak w tej chwili. - Pochyliam gow, eby nie da pozna po sobie, jak trudno mi o tym mwi. - Widz biay stolik i wyobraam sobie rne jej fragmenty. Kady

z nich ma jaki ksztat i kolor, a wszystkie si poruszaj, dopki nie utworz jakiego wzoru. Gdy zaczyna si on ukada, fragmenty przestaj si porusza, a to pokazuje, e jestem na waciwej ciece. Matthew odpowiedzia dopiero po duszej przerwie. - Jak czsto si w to bawisz? - Przez cay czas - odparam z ociganiem. - Kiedy bye w Szkocji, uwiadomiam sobie, e to jest jeszcze bardziej magiczne tak jak odgadnicie bez odwracania gowy, kto na mnie patrzy. - Wiesz, jest w tym pewna prawidowo - powiedzia. - Uywasz swojej magii, kiedy przestajesz myle. - O czym ty mwisz? - Kawaki ukadanki zaczy taczy na biaym stoliku. - Na przykad o tym, e kiedy si poruszasz, przestajesz myle, a przynajmniej przestajesz korzysta z rozumnej czci twojego umysu. Kiedy wiosujesz, biegasz albo wiczysz jog, przenosisz si caa gdzie indziej. Wtedy twj umys przestaje sprawowa kontrol nad twoimi talentami i one si ujawniaj. - Ale par minut temu nie przestaam myle - odparam - a mimo to pojawi si ten czarnoksiski wicher. - No tak, ale w tym momencie odczuwaa potne emocje - wyjani Matthew, a potem pochyli si, opierajc okcie na kolanach. - A to blokuje zawsze czynnoci intelektu. To samo przydarzyo ci si w czasie rozmowy z Miriam, a potem w mojej obecnoci i z palcw zaczy ci strzela iskry. Ten twj biay stolik jest wyjtkiem od oglnej zasady. - Uwaasz, e nastrj i ruch wystarczaj, eby uwolni te siy? Kto chciaby by czarodziejem, jeeli za pomoc czego tak prostego mona rozpta moce wszystkich piekie? - Przypuszczam, e bardzo wiele osb. - Matthew spojrza w bok. Chciabym ci poprosi, eby zrobia co dla mnie - powiedzia. Kanapa zaskrzypiaa pod nim, kiedy

odwrci si znowu do mnie. - Chciabym te, eby zastanowia si dobrze, zanim mi odpowiesz. Mog na to liczy? - Oczywicie. - Kiwnam potakujco gow. - Chciabym zabra ci do domu. - Nie zamierzam wraca do Ameryki. - Odczekaam z odpowiedzi pi sekund, eby zrobi dokadnie to, o co mnie prosi. Matthew pokrci gow. - Nie do twojego domu. Do mojego. Musisz wyjecha z Oksfordu. - Powiedziaam ci ju, e chtnie pojad do Woodstock. - Old Lodge to tylko budynek, may domek, Diano -wyjani cierpliwie Matthew. - Chc ci zabra do mojego domu, do Francji. - Do Francji? - Odrzuciam wosy z twarzy, eby lepiej go widzie. - Czarodzieje zamierzaj zdoby Ashmole'a 782 i nie dopuci, eby wpad w rce innych istot. Tym, co na razie utrzymuje ich na odlego rki, jest przekonanie, e zamaa cicy na nim urok, a take wybitna pozycja twojej rodziny. Ale gdy Knox i inni odkryj, e nie signa po magi, eby zdoby ten manuskrypt, i e cicy na nim urok sam ustpi przed tob, bd chcieli si dowiedzie, jak to si stao i dlaczego. Ukaza mi si nagle wyrany obraz mojego ojca i matki. Zamknam oczy. - Obawiam si, e nie bd pyta o to w uprzejmy sposb. - Prawdopodobnie. - Matthew gboko zaczerpn powietrza. Widoczna na jego czole ya nabrzmiaa. - Widziaem to zdjcie, Diano. Chc, eby si znalaza z dala od Knoxa i biblioteki. Chc ci mie przez jaki czas pod moim dachem.

- Gillian powiedziaa, e zrobili to czarodzieje. - Nasze spojrzenia si spotkay. Uderzyo mnie, jak mae s jego renice. Zwykle byy czarne i ogromne, ale tej nocy Matthew wyglda inaczej. Jego skra bya mniej upiorna, a blade zazwyczaj wargi miay troch wicej koloru. - Czy to moe by prawda? - Nie wiem tego na pewno, Diano. Nigeryjski lud Hausa wierzy, e rdem czarodziejskiej mocy s kamienie w odku. Kto mg ich szuka w ciele twojego ojca -powiedzia przygnbionym tonem. Wedug wszelkiego prawdopodobiestwa zrobi to jaki czarownik. Usyszaam cichy odgos i wiateko w automatycznej sekretarce zaczo miga. Jknam. - To ju pity telefon od twoich ciotek - zauway Matthew. Nawet przy maksymalnym wyciszeniu gonoci wampir i tak syszaby gos rozmwcy. Podeszam do stou obok niego i podniosam suchawk. - Jestem tu, jestem - zaczam, nie czekajc, a ucichnie podniecony gos mojej ciotki. - Mylaymy, e nie yjesz - wypalia Sarah. Uwiadomiam sobie nagle, e ona i ja jestemy ostatnimi yjcymi osobami w rodzinie Bishopw. Wyobraziam j sobie, jak siedzi w kuchni, z telefonem przy uchu i rozwichrzon fryzur wok twarzy. Starzaa si i, cho tryskaa wci energi, fakt, e byam tak daleko i w zagroeniu, gboko j niepokoi. - Nie umaram, jestem u siebie i jest ze mn Matthew. - Umiechnam si do niego delikatnie, ale nie odpowiedzia mi umiechem. - Co si dzieje? - spytaa z drugiego telefonu Emily. Po mierci moich rodzicw Em osiwiaa w cigu kilku miesicy. Bya wwczas jeszcze mod kobiet, nie miaa nawet trzydziestu lat, ale od tej pory wydawaa si bardziej kru-

cha i delikatna, gotowa da si unie najbliszemu porywowi wiatru. Podobnie jak moja ciotka bya wyranie poruszona tym, co jej szsty zmys mwi jej o wydarzeniach w Oksfordzie. - Prbowaam zamwi ten manuskrypt po raz drugi, to wszystko powiedziaam beztrosko, starajc si nie zmartwi ich jeszcze bardziej. Matthew patrzy na mnie z dezaprobat, tote si odwrciam. Ale to nie pomogo. Jego lodowaty wzrok wgryza si teraz w mj kark. - Ale tym razem nie przyniesiono go z magazynu. - Mylisz, e dzwonimy z powodu tej ksiki? - spytaa Sarah. Dugie zimne palce chwyciy telefon i oderway go od mojego ucha. - Pani Bishop, mwi Matthew Clairmont - rzuci szorstkim tonem wampir. Signam rk, eby odebra mu suchawk, ale Matthew chwyci mnie za nadgarstek i ostrzegajco pokrci gow. - Dianie groono. Robiy to inne czarownice i czarodzieje. Jeden z nich to Peter Knox. Nie musiaam by wampirem, eby usysze reakcj ciotek. Matthew puci mj nadgarstek i wrczy mi suchawk. - Peter Knox! - wykrzykna Sarah. Matthew zamkn oczy, tak jakby od jej gosu pkay mu bbenki w uszach. -Od jak dawna on si tam krci? - Od samego pocztku - odpowiedziaam niezdecydowanym tonem. - To on by tym ubranym na brzowo czarodziejem, ktry prbowa wedrze si do mojej gowy. - Mam nadziej, e nie pozwolia, eby wdar si za daleko, prawda? spytaa przestraszona Sarah. - Zrobiam, co mogam, Sarah. Nie wiem dokadnie, co waciwie robi, jeli chodzi o magi. Do rozmowy wczya si Em.

- Kochanie, Peter Knox sprawia kopoty wielu z nas. A co waniejsze, twj ojciec nie ufa mu, absolutnie. - Mj ojciec? - Podoga zachwiaa si pod moimi stopami. Matthew obj mnie w pasie, eby mnie podtrzyma. Przetaram oczy, ale nie mogam usun widoku zdeformowanej gowy mojego ojca i jego rozpatanego ciaa. - Diano, co jeszcze si stao? - spytaa cicho Sarah. -Peter Knox mg ci porzdnie przerazi, ale wyczuwam w tym co jeszcze. Uwiesiam si woln rk na ramieniu Matthew. - Kto przysa mi zdjcie mamy i taty. Po drugiej stronie linii zapado przecigajce si milczenie. - Och, Diano! - mrukna Em. - To zdjcie? - spytaa ponuro Sarah. - Tak - szepnam. Sarah rzucia przeklestwo. - Daj mi go znowu do telefonu. - On syszy ci doskonale tam, gdzie stoi - zauwayam. - Poza tym wszystko, co masz mu do powiedzenia, moesz powiedzie take mnie. Rka Matthew przesuna si na mj krzy. Zacz pociera go nasad doni, naciskajc na sztywne minie, a zaczy si rozlunia. - W takim razie posuchajcie mnie oboje. Trzymajcie si daleko, jak najdalej od Knoxa. A ten wampir niech lepiej dopilnuje, eby go unikaa, bo inaczej zwal na niego odpowiedzialno. Stephen Proctor by najbardziej dobrotliwym czowiekiem na wiecie. Trzeba go byo dugo przekonywa, eby przesta kogo lubi, ale i on pogardza tym czarodziejem. Diano, masz natychmiast wrci do domu. - Nie wrc, Sarah! Matthew zabiera mnie do Francji. - Ostatecznie przekonaa mnie do tego mniej atrakcyjna propozycja Sarah.

Nastpia cisza. - Do Francji? - spytaa cicho Em. Matthew wycign rk. - Matthew chce z wami porozmawia. - Wrczyam mu suchawk, zanim Sarah zdya zaprotestowa. - Pani Bishop? Ma pani w telefonie urzdzenie identyfikujce osob, ktra do pani dzwoni? Prychnam. Brzowy aparat wiszcy na cianie w kuchni w Madison mia obrotow tarcz do wybierania numerw i sznur dugi na mil, tak, eby Sarah moga chodzi podczas rozmowy. Godzinami trzeba byo wykrca zwyky miejscowy numer. Identyfikator? W adnym wypadku. - Nie? - W takim razie niech pani zapisze ten numer. -Matthew powoli podyktowa jej numer swojej komrki i jeszcze jeden, prawdopodobnie domowy, wraz ze szczegowymi instrukcjami dotyczcymi midzynarodowych kodw. - Prosz dzwoni o kadej porze. Sdzc z przestrachu, jaki odmalowa si na twarzy Matthew, Sarah musiaa zareagowa jakim ostrym swkiem. - Dopilnuj, eby bya bezpieczna - obieca i wrczy mi suchawk. - Niedugo wyjedam. Kocham was obie. Nie martwcie si o mnie. - Przesta nam mwi, ebymy si nie martwiy - odpara zrzdliwym tonem Sarah. - Jeste nasz siostrzenic. A my si martwimy, bo chcemy twojego dobra, Diano, i pewnie tak bdzie nadal. Westchnam. - Jak mam was przekona, e nic mi nie jest? - Na pocztek podno czciej suchawk - odpara ponuro. Kiedy poegnaymy si w kocu, przez chwil staam obok wampira, unikajc jego wzroku.

- Wszystko to moja wina, tak jak powiedziaa Sarah. Zachowywaam si jak zwyka nierozgarnita kretynka. Matthew odwrci si i podszed do drugiego koca kanapy, eby znale si najdalej ode mnie, jak tylko pozwala na to may pokj, i zatopi si w poduszkach. - Myl o postanowieniu, jakie podja w zwizku z magi i jej miejscem w twoim yciu... Podja je, gdy bya samotnym przeraonym dzieckiem. I teraz, przy kadym kroku zachowujesz si tak, jakby twoja przyszo zaleaa od tego, czy uda ci si postawi stop na waciwym miejscu. Matthew wydawa si przestraszony, kiedy usiadam obok niego i w milczeniu wziam go za rk. Opieraam si pragnieniu, eby mu powiedzie, e wszystko bdzie dobrze. - Kiedy znajdziesz si we Francji, by moe przez kilka dni bdziesz moga po prostu by, nie wysilajc si, nie martwic, e popeniasz bd doda. - Moe wreszcie wypoczniesz... Chocia nigdy nie widziaem, eby wytrzymaa dugo bez ruchu. Wiesz, krcisz si nawet we nie. - Nie mam czasu na odpoczynek, Matthew. - Zaczam ju zastanawia si nad konsekwencjami wyjazdu z Oksfordu. - Za niecae sze tygodni ma si odby konferencja na temat alchemii. Organizatorzy spodziewaj si, e wygosz odczyt na jej otwarcie. Ledwie zaczam go pisa, a bez dostpu do bodlejaskich zbiorw nie mam szans, eby ukoczy go na czas. Matthew zmruy w zamyleniu oczy. - Domylam si, e twj odczyt ma dotyczy alchemicznych ilustracji? - Tak, angielskiej tradycji alegorycznego ilustrowania tekstw. - W takim razie nie przypuszczam, eby bya zainteresowana obejrzeniem mojego XIV-wiecznego egzemplarza Aurora Consurgens. Niestety, zosta wydany we Francji.

Otworzyam szerzej oczy. Aurora Consurgens bya zagadkowym manuskryptem omawiajcym przeciwstawne siy wystpujce w alchemicznej transformacji - srebra i zota, pierwiastka eskiego i mskiego, mroku i wiata. Zamieszczone w nim ilustracje byy rwnie zoone i zagadkowe. - Najwczeniejsze znane wydanie tej ksigi pochodzi z 1420 roku. - Mj egzemplarz jest z 1356 roku. - Ale w manuskrypcie z tak wczesnego okresu nie bdzie ilustracji zauwayam. Znalezienie iluminowanego manuskryptu sprzed 1400 roku byo rwnie nieprawdopodobne, jak odkrycie forda T stojcego na polu bitwy pod Gettysburgiem. - Ten je ma. - Zawiera komplet trzydziestu omiu iluminacji? - Nie. Ma ich czterdzieci. - Matthew si umiechn. - Mona by pomyle, e dawniejsi historycy mylili si w niektrych szczegach. Odkrycia tej miary s rzadkie. Trafienie na lad nieznanego, XIV-wiecznego ilustrowanego egzemplarza Aurora Consurgens stanowio yciow szans dla historyka alchemii. - A co pokazuj dodatkowe ryciny? Czy tekst jest taki sam? - Bdziesz musiaa pojecha do Francji, eby to sprawdzi. - W takim razie jedziemy - odparam. Po tygodniach frustracji okazao si nagle, e napisanie odczytu na otwarcie jest moliwe. - Pojedziesz nie dla wasnego bezpieczestwa, ale z powodu manuskryptu? - Matthew pokrci ze smutkiem gow. - To tyle, jeli chodzi o zdrowy rozsdek.

- Nigdy nie byam znana ze zdrowego rozsdku - zwierzyam mu si. Kiedy wyjedamy? - Za godzin? - Za godzin. - Nie bya to decyzja podjta pod naciskiem chwili. Zaplanowa cae przedsiwzicie, gdy zapadam w sen zeszej nocy. Matthew kiwn gow. - Samolot czeka na pasie lotniska koo dawnej bazy amerykaskich si powietrznych. Ile czasu zajmie ci spakowanie rzeczy? - To zaley od tego, co bd musiaa zabra ze sob -odparam, czujc zawrt gowy. - Nie zabieraj za wiele. Nie bdziemy nigdzie wychodzi. Zapakuj ciepe ubrania. I nie wyobraam sobie, eby zapomniaa o butach do biegania. Bdziemy tam po prostu we dwoje, tylko z moj matk i jej gospodyni. Jego matk? - Matthew - powiedziaam cicho. - Nie wiedziaam, e masz matk. - Kady ma matk, Diano - odpar Matthew, odwracajc ku mnie jasnoszare oczy. - Ja miaem dwie. Kobiet, ktra mnie urodzia, i Ysabeau, ktra zamienia mnie w wampira. Matthew to bya jedna sprawa. Ale zupenie czym innym by dom peen nieznajomych wampirw. Obawy zwizane z podjciem tak niebezpiecznego kroku troch przytumiy moje pragnienie zapoznania si z nieznanym manuskryptem. Zawahaam si i zapewne pokazaam to po sobie. - Nie pomylaem o tym - powiedzia Matthew nieco uraonym tonem. Oczywicie, nie masz adnych powodw, eby ufa Ysabeau. Ale ona zapewnia mnie, e nic ci nie grozi ani od niej, ani od Marthe. - Jeli ty im ufasz, to i ja. - Ku mojemu zdumieniu owiadczyam to z ca powag pomimo pewnego zanie-

pokojenia, e on pewnie zada im pytanie, czy nie planuj nadgryzienia mi szyi. - Dzikuj - powiedzia po prostu. Spojrza na moje usta i poczuam, e krew zaczyna kry ywiej w moich yach. - Pakuj si, a ja si umyj i wykonam kilka telefonw. Gdy przechodziam koo niego, chwyci mnie za rk. I znowu moja do odpowiedziaa ciepem na szokujce zetknicie z jego zimn skr. - Podja suszn decyzj - mrukn, a potem puci moj rk. Zblia si dzie oddawania bielizny do prania, tote moja sypialnia bya pena przybrudzonych ciuchw. Przeszukanie szafy ujawnio kilka par prawie jednakowych czarnych spodni, ktre byy czyste, kilka par rajstop i p tuzina koszulek z dugimi rkawami oraz golfikw. Na wierzchu tego wszystkiego leaa podniszczona torba z nadrukiem uniwersytetu Yale. Podskoczyam i chwyciam jedn rk za pasek. Wszystkie ubrania, wraz z kilkoma sweterkami i pulowerem z polaru poszy do starej niebie-sko-biaej pciennej torby. Wrzuciam do niej rwnie teniswki, skarpetki i bielizn, a take troch ubra do jogi. Mogam uywa ich do spania, poniewa nie miaam porzdnych piam. Pamitajc o tym, e Matthew ma matk, ktra jest Francuzk, woyam na siebie przyzwoit bluzk i par spodni. Do przedpokoju dochodzi przyciszony gos Matthew. Rozmawia najpierw z Fredem, potem z Marcusem, wreszcie z firm takswkow. Zarzuciam pasek torby na rami i wcisnam si niezdarnie do azienki. Do rodka posza szczoteczka do zbw, mydo, szampon i szczotka do wosw, a take suszarka do wosw i tubka tuszu do rzs. Rzadko uywaam kosmetykw, ale wydawao mi si, e w obecnej sytuacji mog mi si przyda.

Dokoczywszy pakowania si, wrciam do pokoju, w ktrym Matthew prowadzi nadal swoje rozmowy telefoniczne. Obok niego staa torba z moim komputerem. - To wszystko? - spyta, spogldajc ze zdumieniem na pcienn torb. - Powiedziae, e nie bd wiele potrzebowa. - Tak, ale nie jestem przyzwyczajony do tego, eby kobiety suchay mnie w kwestiach dotyczcych bagau. Kiedy Miriam wyjeda na weekend, zabiera ze sob tyle rzeczy, e mona by wyposay nimi francusk Legi Cudzoziemsk, a moja matka nie rusza si bez paru solidnych kufrw okrtowych. Z tym, co bierzesz ze sob, Louise nie przeszaby na drug stron ulicy, a co dopiero mwi o wyjedzie za granic. - Brakuje mi nie tylko zdrowego rozsdku, jestem te znana z tego, e nie potrzebuj wiele do ycia. Matthew kiwn z uznaniem gow. - Zabraa paszport? - Jest w torbie z komputerem. - W takim razie moemy zabiera si do wyjcia - powiedzia Matthew, jeszcze raz omiatajc wzrokiem mieszkanie. - Gdzie jest to zdjcie? - Wydawao mi si, e nie powinnam go zostawi. - Ma je Marcus - odpar od razu. - By tu? Kiedy? - spytaam, marszczc brwi. - Kiedy bya pogrona we nie. Chcesz, ebym go poprosi o podrzucenie go tutaj? - odpar gotw nacisn palcem przycisk telefonu. - Nie. - Pokrciam gow. Nie odczuwaam potrzeby ogldania go znowu. Matthew wzi moje torby i bez adnych przygd zeszlimy na d. Przed bram college'u czekaa takswka. Matthew zatrzyma si na krtk rozmow z Fredem. Wam-

pir wrczy portierowi kartk i dwaj mczyni ucisnli sobie rce. Zawarli jak umow, ktrej szczegy miay pozosta dla mnie tajemnic. Matthew pomg mi wsi do takswki, po czym jechalimy okoo trzydzieci minut, zostawiajc za sob wiata Oksfordu. - Dlaczego nie zabrae swojego auta? - zapytaam. Zagbialimy si w wiejsk okolic. - Tak jest wygodniej - wyjani. - Nie bd musia zleca Marcusowi, eby po nie pojecha. Jednostajne koysanie takswki dziaao na mnie usypiajco. Oparam gow na ramieniu wampira i zapadam w drzemk. Dotarlimy do lotniska i gdy tylko sprawdzono nasze paszporty i pilot wypeni dokumenty, znalelimy si na pasie startowym. Podczas startu siedzielimy naprzeciwko siebie na kanapach otaczajcych niski st. Ziewaam co chwila, czujc w uszach ucisk w miar wznoszenia si. Gdy samolot nabra wysokoci, Matthew odpi pas bezpieczestwa i wyj ze schowka pod oknami kilka poduszek i koc. - Niedugo bdziemy we Francji. - Uoy poduszki na kanapie, ktra miaa rozmiary niemal podwjnego ka, i przygotowa koc, eby mnie przykry. - Tymczasem przepij si troch. Nie chciao mi si spa. Tak naprawd baam si przymkn oczy. Pod moimi powiekami wci odcinite byo tamto zdjcie. Matthew przykucn obok mnie, przytrzymujc koc palcami. - O co chodzi? - Wol nie zamyka oczu. Odoy poduszki na podog, zostawiajc tylko jedn. - Po si - powiedzia, usiad koo mnie i poklepa zapraszajco biay puszysty prostokt. Zaklinowaam si na pokrytej skr kanapie, pooyam gow na jego kolanach

i wycignam nogi. Matthew uj koc w obie donie i okry mnie jego mikkimi fadami. - Dzikuj - szepnam. - Prosz bardzo. - Matthew dotkn palcami do swoich ust, a potem do moich. Poczuam smak soli. - pij. Bd tu koo ciebie. Zapadam w ciki i gboki sen, pozbawiony snw. Obudziam si dopiero w chwili, gdy Matthew dotkn mnie chodnymi palcami i powiedzia, e niebawem wyldujemy. - Ktra godzina? - spytaam zdezorientowana. - Okoo smej - odpar, spojrzawszy na zegarek. - Gdzie jestemy? - Uniosam si do pozycji siedzcej i rozejrzaam za pasem bezpieczestwa. - Niedaleko Lyonu, w Owernii. - W centrum Francji? - spytaam, prbujc przypomnie sobie map kraju. Matthew przytakn skinieniem gowy. - Czy to twoje rodzinne strony? - Urodziem si, a potem odrodziem na nowo niedaleko std. Mj dom, to znaczy dom mojej rodziny, znajduje si godzin czy dwie drogi od Lyonu. Przed poudniem powinnimy dojecha na miejsce. Wyldowalimy w prywatnej czci ruchliwego regionalnego lotniska. Nasze paszporty i dokumenty podrne sprawdza znudzony cywilny urzdnik, ktry stan na baczno na widok nazwiska Clairmont. - Zawsze podrujesz w ten sposb? - Byo to duo atwiejsze ni latanie samolotami linii lotniczych z Heathrow pod Londynem czy z paryskiego lotniska de Gau-lle'a. - Tak - odpar bez adnych usprawiedliwie ani skrpowania. - Jeli o to chodzi, podoba mi si to, e jestem wampirem i mam do pienidzy, eby je wydawa na podre.

Chwil potem Matthew zatrzyma si obok ogromnego range rovera i wyj z kieszeni kluczyki. Otworzy tylne drzwi i umieci w rodku mj baga. Samochd by troch mniej luksusowy od jaguara, ale to, czego brakowao mu pod wzgldem elegancji, nadrabia z naddatkiem swoj potn konstrukcj. Podrowanie nim przypominao jazd opancerzonym transporterem piechoty. - Naprawd potrzebny ci taki duy samochd do jedenia po Francji? spytaam, rozgldajc si po gadkich drogach. Matthew si rozemia. - Nie widziaa jeszcze domu mojej matki. Jechalimy na zachd przez pikn okolic. Za oknem co chwil otwieray si widoki na wielkie zamki i urwiste gry. We wszystkich kierunkach cigny si pola i winnice i nawet pod oowianym niebem kraj zdawa si pon barwami zeschych lici. Zobaczylimy znak wskazujcy drog do Clermont-Ferrand. To nie mg by przypadek, mimo troch innej pisowni. Nadal jechalimy na zachd. W pewnej chwili Matthew zwolni, skrci w wsk drog i zatrzyma na poboczu, a potem wskaza rk widoczny w oddali, niewyrany ksztat. - Tam - powiedzia. - Sept-Tours. Porodku falistych wzgrz znajdowa si paski szczyt, na ktrym wznosia si zwieczona blankami budowla z taworudego i rowego kamienia. Otaczao j siedem mniejszych wie, a u jej stp staa opatrzona wieyczk strwka. Nie by to pikny zamek z bani, wymarzony na bale w wietle ksiyca. Sept-Tours byo twierdz. - To twj dom? - spytaam z zapartym tchem. - Tak. - Matthew wyj z kieszeni komrk i wybra numer. - Maman? Jestemy prawie na miejscu.

Kto odpowiedzia pod drugiej stronie linii, po czym Matthew wyczy telefon. Umiechn si niewyranie i wrci na drog. - Oczekuje nas? - spytaam, z trudem opanowujc drenie gosu. - Tak. - I nie przeszkadza jej, e...? - Nie zadaam penego pytania: Jeste pewien, e przywoc do domu czarownic, nie sprawisz jej przykroci?" Ale nie potrzebowaam tego robi. Matthew nie odrywa wzroku od drogi przed nami. - W odrnieniu ode mnie Ysabeau nie lubi niespodzianek - odpar niefrasobliwym tonem, skrcajc w drk, ktra przypominaa ciek wydeptan przez kozy. Prowadzca pod gr aleja, wysadzona drzewami kasztanowymi doprowadzia nas do stp Sept-Tours. Range rover przejecha midzy dwiema z siedmiu wie i wjecha na wyoony kamiennymi pytami dziedziniec przed wejciem do gwnej budowli. Po lewej i prawej stronie wida byo klomby i ogrody, ktre dalej przechodziy w las. Wampir zatrzyma samochd. - Gotowa? - zapyta, umiechajc si promiennie. - Mniej wicej - odparam niepewnie. Matthew otworzy drzwi samochodu po mojej stronie i pomg mi wysi. Obcignam czarny akiet i spojrzaam na imponujc kamienn fasad. Grone kontury zamku byy niczym w porwnaniu z tym, co czekao mnie w rodku. Drzwi si otworzyy. - Courage - powiedzia Matthew, caujc mnie delikatnie w policzek. Odwagi.

R OZDZIA 18 W drzwiach ogromnego zamku staa Ysabeau, krlewska i lodowata. Gdy wspilimy si po kamiennych schodach, posaa swemu wampirzemu synowi grone spojrzenie. Matthew pochyli si, eby pocaowa j delikatnie w oba policzki. - Wejdziemy do rodka czy wolisz powita nas na dworze? Ysabeau usuna si na bok, eby nas wpuci. Poczuam na sobie jej wcieke spojrzenie i wyczuam zapach przypominajcy gazowany napj na bazie sarsaparyli i karmelu. Minlimy krtk, mroczn sie wyoon niezbyt przyjanie wygldajcymi pikami, ktre byy wycelowane prosto w gow gocia, i weszlimy do pomieszczenia z wysokim sufitem i ciennymi malowidami wykonanymi najwyraniej przez jakiego obdarzonego fantazj XIX-wiecznego malarza, ktry pragn odda redniowieczn rzeczywisto, jakiej nigdy nie byo. Na biaych cianach namalowane byy lwy, lilie, w trzymajcy w paszczy wasny ogon i mae przegrzebki w muszlach. Przy kocu sali widniay spiralne schody prowadzce na szczyt jednej z wie. Dopiero w rodku stanam wobec penej siy gronego spojrzenia Ysabeau. Matka wampira bya uosobieniem przeraajcej elegancji, ktra zdawaa si by wrodzon cech francuskich kobiet. Podobnie jak jej syn, ktry robi niepokojce wraenie, e jest troch starszy od niej, zdradzaa zamiowanie do ubiorw utrzymanych w monochromatycznej palecie barw, ktre minimalizoway niesamowit blado jej cery. Ysabeau zdawaa si preferowa odcienie kolorw od kremowego do agodnego brzu. Wszystko, co miaa na

sobie, byo kosztowne i zarazem proste, od czubkw mikkich butw z beowej skry po topazy, ktre zwisay z jej uszu. Wok ciemnych renic jej oczu wida byo promyczki w przeraajco zimnym szmaragdowym odcieniu, a wystajce kontury jej koci policzkowych nadaway doskonaym rysom twarzy i oszaamiajco biaej cerze charakter niemieszczcy si w kategoriach zwykej piknoci. Jej wosy miay barw i lejc poyskliwo miodu, a ich zote, jedwabiste sploty zebrane byy na szyi w zwyky ciki kok. - Mgby okaza mi troch zrozumienia, Matthew. -Wymwia jego imi mikko, dziki czemu zabrzmiao na starodawn mod. Jak wszystkie wampiry, take ona miaa uwodzicielski i melodyjny gos. W przypadku Ysabeau przypomina on brzmienie dalekich dzwonw, czyste i gbokie. - Obawiasz si plotek, maman? Mylaem, e szczycisz si swoim nowoczesnym podejciem. - Matthew zdawa si zarazem wyrozumiay i niecierpliwy. Rzuci kluczyki na pobliski stolik. Polizny si po jego doskonale gadkim blacie i wyldoway z klekotem u podstawy czarki z chiskiej porcelany. - Nigdy nie byam nowoczesna! - Ysabeau wydawaa si zgorszona. Stanowczo przecenia si zmienno obyczajw - odpara, a potem odwrcia si i przyjrzaa mi si od stp do gw. Zacisna doskonale uksztatowane usta. To, co zobaczya, nie spodobao si jej - i nic dziwnego. Prbowaam spojrze na siebie jej oczami - wosy w piaskowym odcieniu, ktre nie byy ani gste, ani dobrze utrzymane, twarz usiana piegami od przebywania na wieym powietrzu, nos za dugi w stosunku do reszty mojej twarzy. Najlepiej prezentoway si oczy, ale i one nie mogy nadrobi wszystkich brakw. Stojc obok Ysabeau i Matthew, czuam si jak niezdarna wiejska gska, i pewnie tak wygldaam. Woln rk obcignam akiet zadowolona, e nie ujrzaam na koniuszkach palcw oznak budzenia si

moich magicznych talentw. Miaam te nadziej, e nie okazuj objaww widmowego promieniowania", o ktrym wspomina Matthew. - Maman, przedstawiam ci Dian Bishop. Diano, poznaj moj matk, Ysabeau de Clermont. - Tradycyjne formuki gadko wypyny z jego ust. Nozdrza Ysabeau rozszerzyy si odrobin. - Nie lubi zapachu czarownic. - Mwia bezbdnie po angielsku, skupiajc na mnie spojrzenie byszczcych oczu. - Ta dziewczyna pachnie sodko i ma w sobie co odpychajco zielonego jak wiosna. Matthew zareagowa niezrozumia tyrad, ktra brzmiaa jak skrzyowanie francuskiego, hiszpaskiego i aciny. Mwi cicho, ale nie prbowa ukry irytacji. - Qa suffit - odpara Ysabeau, przecigajc doni po gardle. Przeknam lin i odruchowo signam do konierzyka akietu. - Mio mi ci pozna, Diano - powiedziaa do mnie, wymawiajc moje imi raczej po francusku i akcentujc pierwsz, a nie drug sylab. Wycigna do mnie bia i zimn rk, a ja ujam lekko jej palce. Matthew chwyci moj lew rk i przez chwil tworzylimy dziwny acuch dwojga wampirw i czarownicy. - Encantada. - Mama jest tob oczarowana - pospieszy z wyjanieniem Matthew. Przetumaczy sowa Ysabeau, rzucajc jej znaczce spojrzenie. - Tak, tak - rzeka niecierpliwie Ysabeau, odwracajc si do syna. Oczywicie, ona zna tylko angielski i nowoczesny francuski. Te dzisiejsze ciepokrwiste stworzenia s tak sabo wyksztacone. W przestronnym przedpokoju zjawia si wyprostowana starsza kobieta o cerze biaej jak nieg, ktrej gste zadziwiajco ciemne wosy zaplecione byy wok gowy w skomplikowane warkoczyki. Wycigna przed siebie obie rce.

- Matthew! - wykrzykna. - Cossi anatz? - Va plan, mercs. E tu? - Matthew wzi j w objcia i pocaowa w oba policzki. - Aital aital - odpara, krzywic si i chwytajc za okie. Matthew mrukn co z porozumiewawcz min i Ysa-beau uniosa oczy do sufitu, tak jakby nie chciaa uczestniczy w tym sentymentalnym widowisku. - Marthe, to moja przyjacika Diana - powiedzia Matthew, pocigajc mnie do przodu. Marthe te bya wampirzyc, jedn z najstarszych, jakie kiedykolwiek widziaam. W chwili swoich drugich narodzin musiaa by po szedziesitce i, cho miaa ciemne wosy, nie mogo by wtpliwoci co do jej wieku. Miaa twarz pooran bruzdami, a stawy jej rk byy tak zdeformowane, e najwyraniej nawet wampirza krew nie moga ich wyprostowa. - Witam ci, Diano - powiedziaa ochrypym, ale sodkim jak syrop gosem, zagldajc mi gboko w oczy. Kiwna gow wampirowi i wycigna do mnie rk. Jej nozdrza si rozszerzyy. - Elle est une puissante sorciere -zwrcia si do niego penym uznania gosem. - Marthe mwi, e jeste potn czarownic - wyjani Matthew. Jego blisko troch zmniejszya moje instynktowne zaniepokojenie, e obwchuje mnie wampirzyca. Nie majc pojcia, jak powinna zabrzmie po francusku poprawna odpowied na tego rodzaju opini, umiechnam si niewyranie. Miaam nadziej, e to wystarczy. - Jeste zmczona - powiedzia Matthew, bdzc wzrokiem po mojej twarzy. Zacz szybko przepytywa obie kobiety w nieznanym mi jzyku. Pocigno to za sob mnstwo ywych reakcji, przewracania oczami, emfatycznych gestw i westchnie. Gdy Ysabeau wymienia imi

Louisa, Matthew spojrza z wciekoci na matk. W jego gosie pojawi si nagle oschy kategoryczny ton. Ysabeau wzruszya ramionami. - Oczywicie, Matthew - mrukna z nieukrywan nie-szczeroci. - Moe by usiada - zwrci si do mnie cieplejszym tonem Matthew. - Przynios co do jedzenia i wino - zaproponowaa po angielsku Marthe, zacinajc si troch. - Dzikuj - odparam. - Chciaam te podzikowa pani, Ysabeau, za gocin w pani domu. - Ysabeau pocigna nosem i odsonia zby. Miaam nadziej, e by to umiech, ale obawiaam si, e nie. - I wod, Marthe - doda Matthew. - Och, dzi rano miao si zjawi jedzenie. - Cz ju dotara - wyjania rzeczowo jego matka. -Zielenina. Worki warzyw i jaj. To bardzo nieadnie z twojej strony, e kazae im tak si spieszy. - Diana musi co je, maman. Nie sdz, eby miaa w domu wiele odpowiedniego jedzenia. Cierpliwo Matthew bya mocno nadwerona wydarzeniami wczorajszego wieczoru, a take przyjciem w domu. - Ja te potrzebuj wieej krwi, ale nie zmuszam Vic-toire i Alaina, eby mi j przywozili z Parya w rodku nocy. - Ysabeau wydawaa si niezwykle zadowolona z siebie, podczas gdy pode mn ugiy si kolana. Matthew odetchn raptownie, podtrzymujc mnie za okie. - Marthe - zwrci si do gospodyni, wiadomie ignorujc sowa Ysabeau - mogaby przynie Dianie omlet, grzank i troch herbaty? Marthe spojrzaa na Ysabeau, a potem na niego, tak jakby siedziaa na widowni kortu tenisowego w Wimbledonie. Wybuchna miechem.

- c - odparla, kiwajc wesoo gow. - Zobaczymy si na obiedzie - stwierdzi spokojnie Matthew, zwracajc si do obu kobiet. Poczuam na plecach cztery lodowate dotknicia ich oczu, gdy odprowadzay nas wzrokiem. Marthe rzucia co do Ysabeau, ktra prychna w odpowiedzi, a Matthew umiechn si szeroko. - Co ona powiedziaa? - spytaam szeptem, przypominajc sobie za pno, e mieszkacy tego domu mogliby nie dosysze tylko niewielu rozmw, zarwno prowadzonych szeptem, jak i na cay gos. - Powiedziaa, e dobrze wygldamy razem. - Nie chc, eby Ysabeau wciekaa si na mnie przez cay czas, jaki tu spdzimy. - Nie przejmuj si ni - odpar pogodnie. - Ona nie jest taka za, na jak wyglda. Przeszlimy do dugiej sali, w ktrej stao mnstwo krzese i stow w rnych stylach i z rnych okresw. Byy tu dwa kominki, a nad jednym z nich wida byo fresk, na ktrym potykao si dwch rycerzy w byszczcych zbrojach, krzyujcych wcznie w bezkrwawym pojedynku. Malowido byo najwyraniej dzieem tego samego entu zjasty rycerskiego wiata, ktry ozdobi sal przy wejciu. Para drzwi prowadzia do nastpnego pomieszczenia, ktre byo wyoone regaami z ksikami. - To biblioteka? - spytaam, zapominajc na chwil o wrogoci Ysabeau. Mogabym zobaczy ten twj egzemplarz Aurora Consurgens? - Pniej - powiedzia stanowczym tonem Matthew. -Najpierw co zjesz, a potem pjdziesz spa. Poprowadzi mnie w kierunku innych krtych schodw, lawirujc w labiryncie antycznych mebli ze swobod pync zapewne z dugiego dowiadczenia. Posuwaam si za nim troch niepewnie, a w pewnej chwili otaram si udami

o wypuk przedni cz komody. Sta na niej wysoki porcelanowy wazon, ktry od razu rozkoysa si niebezpiecznie. Gdy w kocu dotarlimy do podna klatki schodowej, Matthew si zatrzyma. - To jest duga wspinaczka, a ty jeste zmczona. Chcesz, ebym ci zanis? - Nie - odparam z oburzeniem. - Nie zgadzam si, eby przerzuci mnie przez rami niczym zwyciski redniowieczny rycerz, ktry niesie wojenn zobycz. Matthew zacisn usta, przewracajc oczami. - Nie pozwalaj sobie! - warknam. Rozemia si i echo jego miechu odbio si od kamiennych cian, tak jakby w klatce schodowej stao kilku rozbawionych wampirw. Koniec kocw byo to dokadnie jedno z takich miejsc, w ktrych rycerze mogli nie na gr kobiety. Ale ja nie zamierzaam dopuci, eby mnie do nich zaliczono. Na pitnastym podecie kiwaam si ju na boki z wysiku. Wytarte kamienne stopnie schodw nie byy pomylane dla zwykych stp i ng wybudowano je wyranie dla takich wampirw, jak Matthew, ktrzy mieli przeszo metr osiemdziesit wzrostu lub byli wyjtkowo sprawni fizycznie bd czyli obie te cechy. Zacisnam zby i kontynuowaam wspinaczk. Zza ostatniego zakrtu schodw wyonia si nagle komnata. - Och! - Ze zdumienia uniosam rk do ust. Nie trzeba mi byo mwi, do kogo naleaa. By w niej cay Matthew, wzdu i wszerz. Znajdowalimy si w zgrabnej okrgej wiey zamku, ktr wieczy gadki stokowy dach z miedzianej blachy. Wznosia si na tyach masywnej gwnej budowli. W cianach znajdoway si wysokie i wskie witraowe okna, ktre wpuszczay do rodka smugi wiata i jesiennych barw z pl i drzew na dworze.

Komnata bya okrga, a stojce tu i tam szafy z ksikami wygadzay troch jej wdziczne krzywizny, zastpujc je liniami prostymi. Bezporednio w cian, ktra dotykaa centralnej struktury zamku, wbudowany by duy kominek. Cudem unikn on uwagi XIX-wiecznego malarza freskw. Stay tu take fotele i kanapy, stoy i klczniki, przewanie w odcieniach ciemnej zieleni, brzu i zota. Pomimo rozmiarw komnaty i szerokich paszczyzn z szarego kamienia panowa w niej przyjemny ciepy nastrj. Do najbardziej zagadkowych przedmiotw w pokoju naleay te, ktre Matthew postanowi zachowa ze swoich licznych egzystencji. Na regale, obok muszli maa, oparty by obraz Vermeera. Nie byo to adne z nielicznych znanych pcien malarza. Przedstawiona na nim posta bardzo przypominaa samego Matthew. Nad kominkiem wisia miecz tak dugi i ciki, e nie mg si nim posugiwa nikt inny, tylko jaki wampir, a w jednym z ktw staa olbrzymia zbroja. Naprzeciwko niej wisia na drewnianym stojaku ludzki szkielet, ktry wyglda na bardzo stary. Poszczeglne koci powizane byy drutem przypominajcym struny fortepianowe. Obok niego stay na stole dwa mikroskopy, oba pochodzce z XVII stulecia, chyba, e le oceniam ich wiek. We wnce w cianie wida byo ozdobny krucyfiks, nabijany wielkimi, czerwonymi, zielonymi i niebieskimi kamieniami, a obok niego staa przepikna rzeba Marii Panny z koci soniowej. Matthew przyglda mi si w trakcie tej lustracji jego dobytku, a jego spojrzenia bdziy po mojej twarzy jak patki niegu. - To prawdziwe muzeum - szepnam, zdajc sobie spraw, e za kadym ze znajdujcych si tu przedmiotw kryje si jaka historia. - To mj gabinet.

- A skd masz... - zaczam pytajcym tonem, wskazujc mikroskopy. - Pniej - odpar znowu. - Masz jeszcze do pokonania trzydzieci schodkw. Poprowadzi mnie na drug stron komnaty, do drugiej klatki schodowej. Take tu znajdoway si krte schody prowadzce ku niebu. Wspiwszy si powoli po trzydziestu stopniach, stanam u wejcia do innej okrgej komnaty, nad ktrej wyposaeniem dominowao ogromne oe z orzechowego drewna, opatrzone czterema kolumnami, baldachimem i cikimi zasonami. Wysoko nad nim wida byo belki i krokwie, ktre podtrzymyway miedziany dach. Przy cianie po jednej stronie sta st, po drugiej wbudowano by kominek, przed ktrym ustawiono wygodne fotele. Naprzeciwko znajdoway si szeroko otwarte drzwi, przez ktre wida byo ogromn wann. - Przypomina to gniazdo sokoa - powiedziaam, wygldajc przez okno. Matthew oglda rozcigajcy si za nim krajobraz od czasw redniowiecznych. Przez chwil zadawaam sobie pytanie, jakie inne kobiety mg tu przyprowadzi przede mn. Byam pewna, e nie jestem pierwsza, ale nie sdziam, eby byo ich wiele. Matthew stan za mn i spojrza przez moje rami. - Podoba ci si? - Ucho owia mi jego agodny oddech. Skinam gow. - Ile ona ma lat? - spytaam, nie mogc si pozbiera. - Ta wiea? Okoo siedmiu stuleci. - A miasteczko? Czy oni wiedz, kim jeste? - Tak. Podobnie jak czarodzieje i czarownice wampiry czuj si bezpieczniej, gdy nale do spoecznoci, ktra wie, kim s, ale nie zadaje zbyt wiele pyta. W Madison mieszkay cae pokolenia Bishopw i nikt nie robi z tego powodu adnych awantur. Podbnie jak Peter Knox bylimy niewidoczni w penym wietle dnia.

- Dzikuj, e przywioze mnie do Sept-Tours. Czuj si tu bezpieczniej ni w Oksfordzie. - Mimo obecnoci Ysabeau, pomylaam. - A ja dzikuj ci za to, e zawojowaa moj matk. -Matthew zachichota, tak jakby usysza moje niewypowiedziane sowa. Jednoczenie poczuam wyrany zapach godzikw ogrodowych. - Jest zbyt opiekucza, jak wikszo rodzicw. - Czuam si jak idiotka... do tego le ubrana. Nie przywiozam ani jednego stroju, ktry mgby zyska jej uznanie. - Zagryzam usta, marszczc jednoczenie brwi. - Uznania Ysabeau nie zdobya nawet Coco Chanel. By moe celujesz troch za wysoko. Rozemiaam si i odwrciam, szukajc oczami jego spojrzenia. Gdy nasze oczy si spotkay, zaparo mi dech. Wzrok Matthew bdzi powoli po moich oczach, policzkach, a w kocu zatrzyma si na ustach. Jego rka powdrowaa si do mojej twarzy. - Jest w tobie tyle ycia - powiedzia niskim, nieco szorstkim tonem. Powinna znale sobie duo, duo modszego mczyzn. Uniosam si na palce. Matthew pochyli gow. Gdy nasze usta miay si ju zetkn, na stole zaklekotaa taca. - Vos etz arbres e branca - zapiewaa Marthe, rzucajc Matthew zoliwe spojrzenie. Matthew rozemia si i odpowiedzia jej dwicznym barytonem. - On fruitz de gaug s'asazona. - Co to za jzyk? - spytaam, opadajc na pity. Podeszam za Matthew do kominka. - Stary dialekt - odpara Marthe. - Oksytaski. - Matthew zdj srebrn pokrywk z talerza z jajecznic. Po pokoju rozszed si zapach gorcego

jedzenia. - Marthe postanowia umili ci poezj siadanie do posiku. Marthe zachichotaa i zdzielia go po nadgarstku rcznikiem, ktry zdja z pasa. Matthew odstawi pokrywk i usiad. - Chod tu, chod - powiedziaa Marthe, wskazujc mi rk krzeso naprzeciwko niego. - Siadaj, jedz. - Zrobiam, jak mi powiedziano. Marthe napenia czark wampira winem z wysokiego szklanego dzbanka ze srebrn rczk. - Mercs - mrukn i natychmiast zbliy nos do kielicha, delektujc si aromatem trunku. Podobny dzbanek zawiera lodowat wod. Marthe nalaa jej do drugiej czarki i podaa mi j. Napenia filiank parujc herbat, ktrej zapach powiedzia mi natychmiast, e pochodzi ze sklepu Mariage Freres w Paryu. Najwyraniej w czasie, gdy spaam ostatniej nocy, Matthew przejrza zawarto mojego kredensu i sporzdzi bardzo dokadn list zakupw. Marthe dolaa do filianki gstej mietany, zanim Matthew zdy j powstrzyma. Spojrzaam na niego porozumiewawczo. W tym momencie potrzebowaam sprzymierzecw. Poza tym za bardzo chciao mi si pi, eby przejmowa si drobiazgami. Matthew wyprostowa si potulnie na swoim krzele, popijajc wino. Marthe wyoya ze swojej tacy kolejne przedmioty -srebrne sztuce dla jednej osoby, sl, pieprz, maso, dem, grzank i zotawy omlet posypany wieymi zioami. - Merci, Marthe - powiedziaam z gbok wdzicznoci. - Jedz! - nakazaa, zamierzajc si rcznikiem, tym razem na mnie. Wydawaa si zadowolona, widzc, jak ochoczo podnosz do ust pierwsze ksy. Potem pocigna nosem. Zmarszczya brwi, wykrzykna co z oburzeniem do Matthew

i podesza do kominka. Zapalia zapak i po chwili rozlego si trzaskanie suchego drewna. - Marthe - zaprotestowa Matthew, wstajc z czark wina w rku. - Sam to zrobi. - Jej jest zimno - mrukna Marthe wyranie zgorszona tym, e nie pomyla o tym, zanim usiad do stou. - A ty masz wyschnite gardo. Ja rozpal ogie. Po kilku minutach drewno pono ju wysokim pomieniem. I cho aden ogie nie nagrzaby ogromnej komnaty, powietrze nie byo ju tak wyzibione. Marthe otrzepaa rce i si podniosa. - Ona musi i spa. Wyczuwam, e czego si baa. - Pjdzie spa po niadaniu - obieca Matthew, podnoszc praw rk na znak, e dopilnuje tego. Marthe przypatrywaa mu si przez chwil, a potem pogrozia mu palcem, tak jakby mia za sob nie pitnacie stuleci, ale pitnacie lat ycia. W kocu jego niewinna mina j przekonaa. Opucia pokj i, mimo swego wieku, pewnym krokiem ruszya w d po niewygodnych schodach. - Oksytaski by jzykiem trubadurw, prawda? - spytaam po odejciu Marthe. Matthew potwierdzi skinieniem gow. - Nie zdawaam sobie sprawy, e mwiono nim na terenach pooonych tak daleko na pnocy. - Nie jestemy tak znowu daleko na pnocy - powiedzia z umiechem Matthew. - Kiedy Pary by zaledwie nic nieznaczcym granicznym miastem. Wikszo ludzi mwia wwczas po oksytasku. Z powodu gr ludzie z pnocy mwicy swoim jzykiem trzymali si z dala od tych okolic. Jeszcze teraz tutejsi mieszkacy bocz si na przybyszw. - Co znacz sowa tej pieni? - spytaam. - Jeste drzewem i gazk" - powiedzia, spogldajc przez najblisze okno na urozmaicony wiejski krajobraz - na ktrych dojrzewa rozkoszny owoc". - Matthew pokrci w zamyleniu gow. - Marthe bdzie nuci

t piosenk przez cae popoudnie i przyprawi Ysabeau o szalestwo. Ogie w kominku napenia ciepem pokj i ogarna mnie senno. Gdy omlet znikn z talerza, powieki same mi si zamykay. Otworzyam szeroko usta i byam wanie w rodku potnego ziewnicia, gdy Matthew unis mnie z krzesa. Znalazam si w jego ramionach, dyndajc nogami w powietrzu. Zaczam protestowa. - adnych sprzeciww - zdecydowa. - Brak ci si, eby usiedzie prosto, a c dopiero chodzi. Posadzi mnie delikatnie na krawdzi ka i odrzuci przykrycie. nienobiae przecierada wyglday wieo i zapraszajco. Wtuliam gow w gr poduszek opartych o subtelnie rzebione wezgowie z orzechowego drewna. - pij. - Matthew chwyci obiema rkami zasony i pocign je energicznym ruchem. - Nie jestem pewna, czy zasn. - Z trudem powstrzymaam kolejne ziewnicie. - Nie potrafi drzema. - Pozory wskazuj na co przeciwnego - odpar rzeczowo. - Teraz jeste we Francji. Nic ci tu nie grozi. Bd pitro niej. Zawoaj, gdyby czego potrzebowaa. Poniewa po jednej stronie jego komnaty koczyy si schody prowadzce z dou, a po drugiej zaczynay schody do sypialni na grze, nikt nie mg do niej wej, nie przechodzc obok niego. Pokoje zostay zaprojektowane tak, jakby Matthew potrzebowa zabezpieczenia przed wasn rodzin. Chciaam o co zapyta, ale docign zasony, zamykajc je i uciszajc mnie skutecznie. Cikie kotary nie przepuszczay wiata, odcinay te najbardziej dokuczliwe przecigi. Rozluniam si na sprystym materacu, otuliam paroma warstwami pocieli i prdko zrobio mi si ciepo. Byskawicznie zasnam.

Obudzi mnie szelest odwracanych kartek. Usiadam wyprostowana, prbujc si domyli, dlaczego kto zamkn mnie w duej wycieanej materiaem skrzyni. Po chwili przypomniaam sobie. Francja. Matthew. Jego dom. - Matthew? - zawoaam cicho. Odsun kotary i spojrza na mnie z umiechem. Za jego plecami paliy si wiece - dziesitki wiec. Niektre znajdoway si w lichtarzach rozstawionych po caym pokoju, inne osadzone byy w ozdobnych kandelabrach stojcych na pododze i na stoach. - Jak przystao komu, kto nie potrafi drzema, spaa cakiem gboko powiedzia z uznaniem. - W jego oczach wyprawa do Francji ju okazaa si sukcesem. - Ktra godzina? - Zaopatrz ci chyba w zegarek, jeli nie przestaniesz mnie o to pyta. Matthew spojrza na starego cartiera na rku. - Dochodzi druga po poudniu. Zaraz zjawi si tu Marthe z herbat. Chcesz wzi prysznic i si przebra? Na myl o gorcym prysznicu energicznie odrzuciam nakrycia. - Tak, oczywicie! Matthew uchyli si przed moimi latajcymi w powietrzu koczynami i pomg mi stan na posadzce, ktra bya dalej, ni mylaam. Zimne kamienne pyty szczypay mnie w goe stopy. - Twoja torba jest w azience, a komputer postawiem w moim gabinecie. S te wiee rczniki. Nie musisz si spieszy - doda, przygldajc si, jak biegn na palcach do azienki. - Tu jest jak w paacu! - wykrzyknam. Midzy dwoma oknami ujrzaam ogromn, bia wann, a na dugiej drewnianej awie leaa moja odrapana torba z nadrukiem Yale. W rogu w gbi by zainstalowany prysznic.

Odkrciam kran, spodziewajc si, e bd dugo czeka na strumie ciepej wody. Jakim cudem stanam natychmiast w kbach pary i miodowo-brzoskwiniowy zapach myda pomg mi pozby si napicia ostatnich dwudziestu czterech godzin. Odpryam si, wcignam dinsy i golf, a take par skarpetek. Nie byo kontaktu do suszarki do wosw, tote zabraam si do energicznego wycierania wosw rcznikiem. Przeczesaam je grzebieniem i zwizaam z tyu w koski ogon. - Marthe przyniosa herbat - powiedzia Matthew, gdy wrciam do sypialni. Zobaczyam na stole imbryk i filiank. - Nala ci? Westchnam rozkosznie, pocigajc yk napoju. - Kiedy bd moga zobaczy manuskrypt Aurora? - Jak bd mia pewno, e si nie zgubisz w drodze do biblioteki. Jeste gotowa do wielkiej wyprawy? - Tak, oczywicie. - Nasunam mokasyny na skarpetki i pobiegam z powrotem do azienki po sweter. W trakcie tej bieganiny Matthew czeka cierpliwie u wejcia na schody. - Zabierzemy na d imbryk? - spytaam, zatrzymujc si z polizgiem. - Nie, Marthe by si wcieka, gdybym pozwoli gociowi dotkn jakiego naczynia. Wstrzymaj si z pomaganiem jej cho dwadziecia cztery godziny. Matthew zelizn si na d, tak jakby by w stanie porusza si po nieforemnych wygadzonych stopniach z zamknitymi oczami. Wokam si powoli za nim, wodzc czubkami palcw po kamiennej cianie. Gdy dotarlimy do gabinetu, wskaza mi mj komputer, podczony ju wczeniej i ustawiony na stole przy oknie. Bya tu Marthe. Pokj wypeniao ciepo i zapach dymu z drewna trzaskajcego w kominku. Chwyciam wampira za rk.

- Biblioteka - rzuciam. - Wyprawa musi si rozpocz od niej. Byo to oddzielne pomieszczenie, ktre z biegiem lat wypenio si dawnymi przedmiotami i meblami z rnych epok. Skadane woskie krzeso z czasw Savonaroli przystawione byo do sekretarzyka w stylu francuskiego Dyrektoriatu. Szeroki dbowy st z okoo 1700 roku wyposaony by w due schowki, ktre wyglday tak, jakby zostay przeniesione ywcem z wiktoriaskiego muzeum. Pomimo tych niezgodnoci pokj mia jednolity charakter, ktry nadaway mu kilometry oprawionych w skr ksiek na orzechowych regaach oraz olbrzymi dywan z Aubusson w agodnych odcieniach zota, bkitu i brzu. Jak w wikszoci dawnych bibliotek, ksiki byy uoone na pkach wedug rozmiarw. Byy tu grube manuskrypty w skrzanych oprawach, ustawione na pce grzbietami do rodka i ozdobnymi klamrami na zewntrz. Ich tytuy wypisane byy atramentem na przednich powierzchniach blokw z welinu. W jednej z szaf stay w rwnych rzdach miniaturowe inkunabuy i ksiki wielkoci dzisiejszych wyda kieszonkowych, obejmujce histori drukarstwa od poowy XV wieku do czasw obecnych. Znajdowaa si tu take pewna liczba rzadkich, nowoczesnych pierwszych wyda, cznie z seri opowieci o Sher-locku Holmesie Arthura Conan Doyle'a i The Sword in the Stone TM. White'a. Jedna z gablot zawieraa wycznie wielkie foliay - ksigi botaniczne, medyczne i atlasy. Jeli tu, na dole, mogy by takie rzeczy, to jakie skarby kry gabinet Matthew w wiey? Okryam pokj, zerkajc na tytuy i otwierajc oczy ze zdumienia. Gdy stanam znowu przy Matthew, mogam si zdoby tylko na pokrcenie z niedowierzaniem gow. - Wyobra sobie, co ty sama mogaby mie, gdyby kupowaa ksiki przez cae stulecia - powiedzia Matt-

hew, wzruszajc ramionami w sposb, ktry przypomnia mi Ysabeau. Cigle przybywa tych rzeczy. Z biegiem lat pozbywalimy si te wielu z nich. Musielimy. Inaczej to pomieszczenie powinno mie rozmiary Biblioteki Narodowej. - Gdzie on jest? - Widz, e nie moesz si ju doczeka. - Podszed do jednej z pek i zacz myszkowa wrd stojcych na niej tomw. Wycign ma ksik z toczeniami na czarnych okadkach i poda mi j. Rozejrzaam si za wyoon mikkim aksamitem kolebk, eby j pooy. Matthew si rozemia. - Po prostu j otwrz, Diano. Nie powinna si rozlecie. Poczuam si dziwnie, trzymajc w rku tego rodzaju manuskrypt. Nauczyam si ju traktowa je raczej jako rzadkie cenne przedmioty ni materia do czytania. Starajc si nie otwiera okadek zbyt szeroko, eby nie zama grzbietu oprawy, zajrzaam do rodka. Buchny mi w oczy ywe kolory, zoto i srebro. - Och - westchnam. Inne znane mi egzemplarze Aurora Consurgens nie byy ani w czci tak wspaniae. - Te iluminacje s przeliczne. Wiesz, kto je wykona? - Pewna kobieta, nazywaa si Bourgot Le Noir. Bya do znana w Paryu w poowie XIV wieku. - Matthew wzi ode mnie ksik i otworzy j cakowicie. - Prosz. Teraz moesz je obejrze jak naley. Pierwsza iluminacja ukazywaa krlow, ktra staa na maym wzniesieniu i osaniaa rozoonym szeroko paszczem siedem maych stworze. Wok obrazka wiy si po welinie delikatne motywy rolin pncych. Tu i tam pczki zamieniay si w kwiaty, a na gazkach siedziay ptaki. W popoudniowym wietle zdobna zota suknia krlowej lnia na tle poyskujcego cynobrowego ta. Na dole strony

wida byo mczyzn w czarnej szacie wspartego na tarczy, na ktrej odmalowano herb w kolorach czarnym i srebrnym. Mczyzna wpatrywa si w krlow z wyrazem zachwytu na twarzy, wznoszc bagalnie rce. - Nikt w to nie uwierzy. Nieznany egzemplarz Aurora Consurgens, do tego z iluminacjami wykonanymi przez kobiet? - Pokrciam ze zdumieniem gow. - Jak ja go opisz? - Jeli ci to pomoe, wypoycz go na rok do Beinecke Library. Oczywicie anonimowo. A jeli chodzi o t Bour-got, specjalici powiedz, e to prace jej ojca. Ale wszystko to jest jej dzieem. Prawdopodobnie mamy gdzie kwit potwierdzajcy odbir tej ksiki powiedzia niepewnie Matthew, rozgldajc si po pokoju. - Zapytam Ysabeau, gdzie s rzeczy Godfreya. - Godfreya? - Nieznany herb przedstawia lili otoczon przez wa, ktry trzyma ogon w paszczy. - To mj brat. - Jego gos pozby si niepewnoci, a twarz pociemniaa. Zmar w 1668, walczc w jednej z piekielnych wojen Ludwika XIV. Zamkn ostronie manuskrypt i pooy go na pobliskim stole. - Zabior go pniej do mojego gabinetu, eby moga przyjrze mu si bliej. Rano Ysabeau czyta tutaj gazety, ale poza tym ten pokj jest pusty. Moesz przeglda pki, kiedy tylko zechcesz. Wygosiwszy te obiecujce sowa, Matthew poprowadzi mnie przez salon do wielkiej sali przy wejciu. Stanlimy obok stou z chisk waz, po czym objani mi specyfik pomieszczenia. Pokaza galeri, na ktrej w dawnych czasach wystpowali minstrele, zamykany otwr w suficie, przez ktry wylatywa dym, zanim zaczto budowa kominki i kominy, oraz wejcie do kanciastej wiey straniczej wychodzcej na okolic gwnej drogi do zamku. Wspinaczka na ni moga poczeka do innego dnia.

Matthew poprowadzi mnie teraz na d, na niski parter, na ktrym znajdowao si mnstwo spiarni, piwniczek na wino, kuchni, pomieszcze dla suby, schowkw i kredensw. Z jednej z kuchni wysza Marthe z rkami ubielonymi po okcie mk i podaa mi gorc zawijank, dopiero co wyjt z pieca. Chrupaam j po kawaku, idc za Matthew, ktry kroczy korytarzami, wyjaniajc mi, do czego suyy dawniej wszystkie te pomieszczenia, gdzie przechowywano mk, gdzie wisiaa dziczyzna i robiono sery. - Przecie wampiry nic nie jedz - powiedziaam z zakopotaniem. - To prawda, ale robili to nasi dzierawcy. A Marthe uwielbia gotowa. Obiecaam, e dostarcz jej zajcia. Zawijanka bya pyszna, a omlet doskonay. Nastpny przystanek zrobilimy w ogrodach. Mimo e schodzc do pomieszcze kuchennych i gospodarczych, pokonalimy kondygnacj schodw, wyszlimy z zamku prosto na dziedziniec. Ogrody byy jak przeniesione z XVI wieku, podzielone na kwatery pene zi i jesiennych warzyw. Na ich obrzeach rosy rane krzewy, na ktrych tu i wdzie pozostao jeszcze kilka samotnych kwiatw. Ale zapach, ktry mnie intrygowa, nie pochodzi od rolin. Ruszyam prost do dugiego niskiego zabudowania. - Ostronie, Diano - zawoa Matthew, kroczc za mn po wirze. Baltazar gryzie. - Ktry z nich ma na imi Baltazar? Matthew okry wejcie do stajni z zaniepokojon min. - Ten ogier tutaj. Chtnie uyje twojego krgosupa, eby si o niego podrapa - odpar przez zacinite usta Matthew. Staam plecami do wielkiego podkutego cikimi podkowami konia, podczas gdy koo moich stp krciy si, obwchujc mnie z zainteresowaniem, dwa psy dog angielski i wilczur alzacki.

- Och, mnie nie ugryzie. - Olbrzymi perszeron pochyli gow, tak e niemal ociera si uszami o moje biodro. - A ci dentelmeni? - spytaam, gaszczc wilczura po sierci na szyi, podczas gdy dog prbowa chwyci w pysk moj do. - Wilczur ma na imi Fallon, a dog Hector. - Matthew strzeli palcami i oba psy podbiegy do niego, usiady posusznie i uniosy gowy, czekajc na dalsze instrukcje. -Prosz, odsu si od tego konia. - Dlaczego? Wyglda wietnie. - Baltazar najwyraniej zgadza si ze mn, bo uderzy kopytem o ziemi i zacz strzyc uszami, spogldajc hardo na wampira. - Jeli motyl leci do sodkiego wiata, ktre go przyciga, to tylko dlatego e nie zna niszczcej siy ognia" -mrukn pod nosem Matthew. Baltazar jest spokojny, dopki si nie znudzi. Wolabym, eby si odsuna, zanim rozwali kopniciem drzwi stajni. - Denerwujemy waszego pana tak, e zabra si do recytowania urywkw nieznanych wierszy, pisanych przez zwariowanych woskich zakonnikw. Jutro wrc tu z czym sodkim. - Odwrciam si i pocaowaam Baltazara w nos. Ko zara cicho, przebierajc niecierpliwie kopytami. Matthew prbowa ukry zaskoczenie. - Rozpoznaa to? - Giordano Bruno. Jeli spragniony jele biegnie do potoku, to tylko dlatego, e nie jest wiadom okrutnego uku, ktry si na czai" zacytowaam dalsze fragmenty. -Jeli jednoroec biegnie do swego schludnego gniazda, to tylko dlatego, e nie widzi side, ktre na niego zastawiono". - Znasz dziea Nolana? - Matthew sign po imi, ktrego uywa sam XVI-wieczny mistyk, gdy mwi o sobie. Zmruyam oczy. Dobry Boe, czyby on zna nie tylko Machiavellego, ale take Giordana Bruna? Wydawao si, e pocigay go wszystkie dziwne postacie, jakie kiedykolwiek chodziy po wiecie.

- By jednym z pierwszych zwolennikw Kopernika, a ja zajmuj si histori nauki. Jak poznae dziea Bruna? - Bardzo duo czytaem - odpar wymijajco. - Znae go! - zawoaam z wyrzutem. - Czy on by demonem? - Obawiam si, e jednym z tych, ktre zbyt czsto przekraczaj granic midzy geniuszem a szalestwem. - Powinnam si bya tego domyli. Wierzy w ycie pozaziemskie i przeklina inkwizytorw w drodze na stos -stwierdziam. - Mimo wszystko rozumia potg podania. Spojrzaam ostro na wampira. - Gna mnie podanie, hamuje strach". Czy powoywae si na Bruna w swoim eseju dla Ali Souls? - Fragmentarycznie. - Matthew zacisn surowo usta. -Moe ju std pjdziemy? Innym razem porozmawiamy o filozofii. Przez gow przelatyway mi jeszcze inne urywki. W dzieach Giordana Bruna byo jeszcze co, co mogo przycign uwag wampira. Pisa o bogini Dianie. Odeszam od stajni. - Baltazar nie jest kucykiem - ostrzeg Matthew, pocigajc mnie za okie. - Widz. Ale daabym sobie rad z tym koniem. - Na myl o tego rodzaju wyzwaniu z mojej gowy ulotniy si zarwno alchemiczne manuskrypty, jak i dziea woskich filozofw. - Chyba nie jedzisz konno? - spyta z niedowierzaniem Matthew. - Wyrosam na wsi i od dziecka uprawiaam jedziectwo: ujedanie, skoki, wszystko. - Konna jazda jeszcze bardziej przypominaa szybowanie ni wiolarstwo. - Mamy te inne konie. Baltazara zostawimy w spokoju - zdecydowa.

Jazda konna bya nieprzewidzian dodatkow nagrod w tym wypadzie do Francji, dziki ktrej chodne towarzystwo Ysabeau stao si do zniesienia. Matthew poprowadzi mnie na drugi koniec stajni, gdzie czekao jeszcze sze tych piknych zwierzt. Byy wrd nich dwa kare i due konie, cho nie tak potne jak Baltazar, jedna kasztanowata klacz o umiarkowanie krgych ksztatach oraz gniady waach. Byy te dwie andaluzyjskie siwe klacze, ktre miay wielkie kopyta i wygite szyje. Jedna z nich podesza do drzwi, eby zobaczy, co si dzieje koo jej boksu. - To jest Nar Rakasa - powiedzia Matthew, gaszczc delikatnie jej pysk. Jej imi oznacza tyle co Ognista Tancerka. Ale woamy na ni po prostu Rakasa. Porusza si piknie, ale jest uparta. Mogybycie wspaniale si porozumie. Nie poknam haczyka, chocia zosta mi podsunity w czarujcy sposb, i pozwoliam Rakasie powcha moje wosy i twarz. - A jak ma na imi jej siostra? - Fiddat, czyli Srebrna. - Usyszawszy swoje imi, Fid-dat podesza bliej, spogldajc przyjanie czarnymi oczami. - Fiddat jest klacz, na ktrej jedzi Ysabeau, a Rakasa to jej siostra - doda Matthew, a potem wskaza rk dwa kare konie. - Te nale do mnie. Dahr i Sayad. - Co znacz te imiona? - spytaam, zbliajc si do ich boksw. - Dahr znaczy po arabsku Czas, a Sayad to inaczej owca - wyjani Matthew, podchodzc bliej. - Sayad bardzo lubi galopowa po polach w pogoni za zwierzyn i skaka przez ywopoty. Dahr jest cierpliwy i spokojny. Ruszylimy dalej. Matthew opowiedzia mi o okolicznych grach i wskaza kierunek, w jakim pooone byo pobliskie miasteczko. Pokaza mi miejsca, w ktrych zamek by przebudowywany, wyjani, e budowniczowie uyli kamienia innego rodzaju, poniewa zabrako tego, ktry posuy pier-

wotnie do wzniesienia go. Gdy zakoczylimy nasz obchd, byam zorientowana na tyle, e ju bym si tu nie zgubia - po czci dziki gwnej wiey, ktr trudno byo pomyli z inn. - Dlaczego jestem taka zmczona? - W drodze powrotnej do zamku ziewnam kilka razy. - Jeste beznadziejna - zareagowa poirytowanym tonem Matthew. - Czy mam ci przypomnie wydarzenia z ostatnich trzydziestu szeciu godzin? Ulegam jego naleganiom, eby uci sobie kolejn drzemk. Zostawiam go w gabinecie, weszam po schodach na gr i wsunam si do ka zbyt zmczona, eby pogasi choby wiece. Niedugo potem przynio mi si, e galopuj przez ciemne lasy w lunej zielonej tunice przepasanej na biodrach. Na nogach miaam sanday, ktrych skrzane rzemienie krzyoway si wok kostek i ydek. W krzakach za moimi plecami szczekay psy i dudniy podkowy. Z mojego ramienia zwisa koczan ze strzaami, a w doni ciskaam uk. Pomimo gronych odgosw, jakie wydawali moi przeladowcy, nie odczuwaam strachu. Umiechnam si we nie, majc pewno, e ujd ich pogoni. - Le - rozkazaam mojemu wierzchowcowi, i ko puci si jak strzaa.

R OZDZIA 19 Nastpnego ranka moje pierwsze myli pobiegy ku jedzie konnej.

Przeczesaam szczotk wosy, wypukaam usta i wcignam par czarnych obcisych rajstop. Ze wszystkich rzeczy, jakie zabraam ze sob, one najbardziej przypominay bryczesy do konnej jazdy. Gdybym woya pantofle do biegania, nie mogabym w nich utrzyma stp w strzemionach, tote zamiast nich woyam mokasyny. Nie byo to dokadnie takie obuwie, jakiego potrzebowaam, ale mogo wystarczy. Mojego stroju dopenia podkoszulka z dugimi rkawami i pulower z polaru. cignam wosy w koski ogon i wrciam do sypialni. Matthew unis brwi, gdy wpadam do jego pokoju, i zatrzyma mnie rk, nie pozwalajc mi zrobi ani kroku dalej. Sta oparty o szerokie sklepione wejcie na schody, ubrany w ciemnoszare spodnie i czarny sweter. - Pojedzimy konno po poudniu. Oczekiwaam tego. Kolacja z Ysabeau przebiega w najlepszym razie w napiciu, a w nocy nawiedzay mnie senne koszmary. Matthew kilka razy wspina si po schodach, eby si upewni, czy go nie potrzebuj. - Czuj si wietnie. Nic na wiecie nie zrobi mi tak dobrze, jak ruch i wiee powietrze. - Gdy znowu prbowaam przej obok niego, zatrzymao mnie jego mroczne spojrzenie. - Jeli choby zachwiejesz si w siodle, ka ci wrci do domu. Zrozumiaa? - Zrozumiaam. Gdy dotarlimy na d, skierowaam si do jadalni, ale Matthew pocign mnie w drug stron. - Zjemy w pomieszczeniach kuchennych - powiedzia spokojnie. adnego formalnego niadania z Ysabeau, ktra wpatrywaaby si we mnie znad egzemplarza Le Monde". To bya dobra wiadomo. Zjedlimy w izbie, ktra wygldaa na pokj gospodyni, naprzeciwko buzujcego ognia w kominku, przy stole

zastawionym dwoma nakryciami, chocia byam jedyn osob, ktra zajadaa doskonae, obfite potrawy przygotowane przez Marthe. Na porysowanym, okrgym drewnianym stole sta olbrzymi dzban herbaty owinity w lniany rcznik, eby zachowa ciepo. Marthe obrzucia mnie zatroskanym spojrzeniem, krzywic si na ciemne kka pod moimi oczami i blad cer. Gdy odoyam widelec, Matthew sign po piramid pude zwieczon kaskiem pokrytym czarnym welwetem. - To dla ciebie - powiedzia, kadc wszystko na stole. Nakrycie gowy nie wymagao wyjanie. Swym ksztatem przypominao wysoki kask do bejsbola i byo obszyte z tyu wstg z grubego materiau. Pomimo welwetowego pokrycia i wstgi kask by bardzo sztywny i pomylany tak, eby chroni przed uszkodzeniem wraliw ludzk czaszk o ziemi razie upadku z konia. Nie cierpiaam tych rzeczy, ale byo to mdre zabezpieczenie. - Dzikuj. A co jest w tych pudach? - Otwrz i zobacz sama. W pierwszym pudle znajdowaa si para czarnych bryczesw, ktre miay aty naszyte na wewntrznej stronie kolan do trzymania si sioda. Jazda w nich byaby duo przyjemniejsza ni w moich cienkich delikatnych rajstopach. Wygldao na to, e bd na mnie pasowa. Podczas mojej drzemki Matthew musia wykona sporo telefonw, podajc przyblione miary. Umiechnam si do niego z wdzicznoci. W drugim pudle znajdowaa si czarna watowana kamizelka z dugimi poami i metalowymi wzmocnieniami, wszytymi do szww. Wygldaa niewygodnie i nieporcznie jak skorupa wia. Tak te niewtpliwie bym si w niej poczua. - Ona nie bdzie mi potrzebna - uznaam, unoszc j i marszczc brwi.

- Bdzie, jeeli masz zamiar pojedzi na koniu. -W jego gosie nie byo najmniejszego ladu emocji. - Mwisz, e jeste dowiadczona. Jeeli tak, to bez najmniejszego problemu dostosujesz si do jej wagi. Zarowiam si i poczuam w koniuszkach palcw ostrzegajce mrowienie. Matthew przyglda mi si z ciekawoci, a Marthe podesza do drzwi i pocigna nosem. Zrobiam kilka wdechw i wydechw, a mrowienie ustao. - Zapinasz pas w moim samochodzie - powiedzia obojtnym tonem Matthew. - Jadc na moim koniu, bdziesz miaa na sobie t kamizelk. Przez chwil wpatrywalimy si w siebie w milczcej prbie si. Pokonaa mnie myl o wieym powietrzu, a w oczach Marthe bysno rozbawienie. Bez wtpienia nasze negocjacje musiay by dla niej rwnie zabawne, jak wymiana uszczypliwoci midzy Ysabeau a jej synem. Ustpiam bez sowa i pocignam do siebie ostatnie pudo. Byo dugie i cikie, a po uniesieniu pokrywy doby si z niego ostry zapach skry. Czarne buty z cholewami do kolan. Nigdy nie braam udziau w pokazach jedzieckich i miaam ograniczone moliwoci finansowe, tote nie byam nigdy wacicielk pary butw do konnej jazdy. Te tutaj byy przeliczne, miay zakrzywione cholewy i byy z mikkiej skry. Dotknam palcami lnicej powierzchni. - Dzikuj - westchnam zachwycona niespodzianym prezentem. - Jestem pewien, e bd pasowa - zauway Matthew, spogldajc czule. - Chod, dziewczyno! - zawoaa wesoo Marthe od drzwi. - Przebierz si. Ledwie znalazam si w pomieszczeniu na bielizn, zsunam mokasyny i cignam rajstopy. Marthe wzia

ode mnie moje podniszczone rzeczy, a ja zabraam si do wcigania bryczesw. - By czas, kiedy kobiety nie jedziy konno jak mczyni - westchna Marthe, spogldajc na minie na moich nogach i krcc gow. Gdy wrciam, Matthew rozmawia przez telefon, wydajc instrukcje osobom, ktre dziaay w jego wiecie i wymagay jego kierownictwa. Popatrzy na mnie z uznaniem. - Bdzie ci w nich wygodniej - powiedzia, a potem podnis si i sign po buty. - Nie ma tutaj suki. Bdziesz musiaa i do stajni w swoich mokasynach. - Nie, wol woy je od razu - zdecydowaam, wycigajc po nie rk. - W takim razie usid. - Pokrci gow, dziwic si mojej niecierpliwoci. - Nie uda ci si wcign ich za pierwszym razem bez pomocy. - Unis krzeso razem ze mn i odwrci je tak, eby mie wicej miejsca do manewrowania. Przytrzyma prawy but, a ja wsunam w niego nog do kostki. Mia suszno. Chobym cigna nie wiadomo jak dugo, nie zdoaabym przesun stopy przez sztywne zaamanie w kostce. Matthew stan nad butem, uj go za obcas i czubek i zacz krci nim ostronie, podczas gdy ja cignam za cholewk. Po kilku minutach tych wysikw moja stopa znalaza si wreszcie na miejscu. Matthew mocnym ruchem dopchn podeszw i but dopasowa si do mojej nogi. Woywszy oba buty, wycignam nogi i przyjrzaam si im z podziwem. Matthew pociga i poklepywa tu i tam, przesun te zimne palce pod grnymi krawdziami cholewek, eby si upewni, czy nie tamuj krenia krwi. Podniosam si z uczuciem, e mam niezwykle dugie nogi, po czym zrobiam kilka sztywnych krokw i may obrt. - Dzikuj. - Zarzuciam mu rce na szyj, unoszc si na czubkach moich moich nowych butw. - Jestem nimi zachwycona.

Matthew zanis do stajni kamizelk i kask, niemal tak samo jak nosi mj komputer i mat do jogi w Oksfordzie. Drzwi stajni byy szeroko otwarte i dochodziy z niej odgosy wiadczce o tym, e co si tu dzieje. - Georges? - zawoa Matthew. Zza rogu wyoni si niski, ylasty mczyzna w nieokrelonym wieku. Nie by wampirem. Nis siodo i zgrzebo.Gdy mijalimy boks Baltazara, ogier uderzy gniewnie kopytem o ziemi i potrzsn bem. Co mi obiecaa", zdawa si mwi. Miaam w kieszeni mae jabko, ktre daa mi Marthe. - Masz tu, malutki - powiedziaam, wycigajc je na otwartej doni. Matthew przyglda si czujnie, jak Baltazar wyciga szyj i siga delikatnie wargami, eby zabra jabko z mojej rki. Gdy ju mia je w pysku, spojrza triumfujco na swojego waciciela. - Tak, widz, e udajesz grzeczne ksitko - powiedzia chodno Matthew - ale to nie oznacza, e przy najbliszej okazji nie bdziesz si zachowywa jak szatan. -Baltazar uderzy niecierpliwie kopytami o ziemi. Minlimy pomieszczenie gospodarcze. Oprcz zwykych siode, uzd i cugli znajdoway si tam take drewniane konstrukcje, ktre przypominay co w rodzaju maego fotela z dziwnymi podstawkami z jednej strony. - Co to jest? - Damskie sioda - wyjani Matthew, a potem zsun pantofle i wcign na nogi par porzdnie podniszczonych butw z cholewami. Jego stopy wlizny si z atwoci do rodka ju po zwykym dociniciu obcasw do ziemi i pocigniciu za cholewy. - Ysabeau woli je od mskich. Stojce ju na majdanie Dahr i Rakasa odwrciy gowy, zdajc si przysuchiwa z ciekawoci szczegowej dyskusji, ktr Georges i Matthew wszczli na temat terenowych

przeszkd, jakie moglimy napotka. Wycignam do do Dahra, aujc, e nie mam ju jabek w kieszeni. Waach wydawa si zawiedziony, kiedy poczu sodki zapach. - Nastpnym razem - obiecaam mu. Schyliwszy si pod jego szyj, podeszam do Rakasy. - Witaj, licznotko. Rakasa udniosa praw przedni nog i wycigna gow w moim kierunku. Przecignam doniami po jej szyi i opatkach, eby przyzwyczaia si do mojego zapachu i dotyku, i pocignam za siodo, sprawdzajc, czy poprg jest docignity, a kocyk pod siodem uoony gadko. Obejrzaa si za mn, obwchujc mnie badawczo, i parskna, dotnwszy nosem kieszeni mojego pulowera, w ktrej byo jabko. Potrzsna gniewnie bem. - Tobie te przynios - obiecaam ze miechem, kadc zdecydowanym ruchem lew do na jej zadzie. - Trzeba ci obejrze. Konie lubi dotykanie ich kopyt mniej wicej tak samo jak czarownice pawienie w wodzie - to znaczy nieszczeglnie. Ale, z przyzwyczajenia i z powodu pewnych uprzedze, nigdy nie wsiadam na konia, nie sprawdziwszy przedtem, czy nic nie utkwio w mikkich czciach ich kopyt. Kiedy si wyprostowaam, dwaj mczyni przygldali mi si bacznie. Georges powiedzia co, co mogo oznacza, e dam rad. Matthew kiwn w zamyleniu gow, podajc mi kamizelk i kask. Kamizelka bya obcisa i sztywna, ale okazao si, e nie jest tak le, jak si obawiaam. Kask napotka zgrubienie mojego koskiego ogona, tote zsunam niej elastyczn opask, eby si dopasowa, a potem zapiam pasek pod brod. Matthew zdy znale si na czas tu za moimi plecami, gdy chwyciam cugle i woyam lew nog do strzemienia Rakasy. - Nie zaczekasz, eby ci podsadzi? - burkn mi do ucha.

- Sama umiem wsi na konia - odparam z przekonaniem. - Ale nie musisz. - Matthew uj mnie zoonymi domi za gole i unis bez wysiku na siodo. Nastpnie sprawdzi dugo strzemion, upewni si jeszcze raz, czy poprg jest docignity, i w kocu podszed do swojego konia. Wskoczy na siodo z przewiczon pewnoci, ktra sugerowaa, e siadywa w koskim siodle przez cae stulecia. Znalazszy si w nim, wyglda jak krl. Rakasa zacza niecierpliwie taczy, tote cisnam pitami jej boki. Uspokoia si, ale zdawaa si czym zaintrygowana. - Spokojnie - szepnam do niej. Kiwna bem i wytrzeszczya oczy przed siebie, strzygc uszami na prawo i lewo. - Objed podwrze, a ja tymczasem sprawdz moje siodo - powiedzia obojtnym tonem Matthew, unoszc lewe kolano na opatk Dahra i manipulujc przy rzemieniu strzemienia. Zmruyam oczy. Jego strzemiona nie wymagay adnych poprawek. Matthew chcia sprawdzi moje jedzieckie umiejtnoci. Objechaam na Rakasie stpa p obwodu podwrza, eby zobaczy, jak si porusza. Andaluzyjska klacz po prostu taczya, unoszc delikatnie nogi i stawiajc je mocno piknym, koyszcym ruchem. Docisnam obie pity do jej bokw i taniec Rakasy przeszed w rwnie koyszcy gadki trucht. Minlimy wampira, ktry udawa, e poprawia siodo. Georges opar si o pot, umiechajc si szeroko. - Moja liczna - szepnam cicho. Rakasa odwrcia do tyu lewe ucho i lekko przyspieszya. Przycisnam ydk do jej boku tu za strzemieniem i przesza w galop, wycigajc do przodu przednie kopyta i wyginajc szyj. Czy Matthew byby bardzo zy, gdybymy przeskoczyy pot? Byam pewna, e bardzo.

Rakasa zawrcia w rogu podwrza i zwolniam jej bieg do truchtu. - I co? - spytaam. Georges kiwn gow i otworzy bram majdanu. - Masz dobr postaw - stwierdzi Matthew, ogldajc si na mnie. - I dobrze trzymasz rce. Powinna da sobie rad. A przy okazji - doda zwyczajnym tonem, pochylajc si ku mnie i zniajc gos - gdyby przeskoczya w polu przez jaki ywopot, bdzie to na dzisiaj koniec jazdy. Gdy minlimy ogrody i wyjechalimy za dawn bram, znalelimy si u wejcia do gstniejcego lasu. Matthew przecign po nim wzrokiem. Zanurzywszy si na kilka metrw midzy drzewa, zacz si odpra, starajc si dostrzec wszelkie obecne tu stworzenia. Stwierdzi, e adne z nich nie naley do gatunku dwunonych. Matthew przeszed Dahrem w kus, ale Rakasa czekaa posusznie, a dam jej odpowiedni sygna. Zrobiam to i znowu zdumiaam si jej pynnym ruchem. - Jakiej rasy jest Dahr? - spytaam, zauwaywszy jego rwnie gadki bieg. - Przypuszczam, e mona go zaliczy do destrierw - wyjani Matthew. Byy to konie, ktre niosy rycerzy na wyprawy krzyowe. - Hodowano je dla ich szybkoci i zwrotnoci. - Mylaam, e destriery byy potnymi komi bojowymi. - Dahr by wikszy od Rakasy, ale niewiele. - Byy due, jak na owe czasy. Ale nie byy do potne, eby nie do bitwy mczyzn z mojej rodziny, przynajmniej wtedy, gdy mielimy na sobie zbroj i bro. wiczylimy na takich koniach jak Dahr i jedzilimy na nich dla przyjemnoci, ale walczylimy na perszeronach, takich jak Baltazar. Zatopiam wzrok midzy uszami Rakasy, starajc si znale do odwagi, eby poruszy inny temat. - Mog ci zapyta o co, co dotyczy twojej matki?

- Oczywicie - odpar Matthew, odwracajc si w siodle. Opar jedn do na biodrze, trzymajc lekko drug rk cugle swojego konia. Teraz wiedziaam ju z absolutn pewnoci, jak wyglda redniowieczny rycerz na koskim grzbiecie. - Dlaczego ona tak bardzo nienawidzi czarownic? Wampiry i czarodzieje to tradycyjni wrogowie, ale niech Ysabeau do mnie wychodzi poza przyjte granice. Wydaje si, jakby byo w niej co osobistego. - Przypuszczam, e chciaaby usysze lepsze wytumaczenie ni to, e pachniesz jak wiosna. - Tak, chc pozna rzeczywiste powody. - Ona jest zazdrosna. - Matthew klepn Dahra po opatce. - Ale czego ona moe mi zazdroci? - Przyjrzyjmy si sprawie. Twoich mocy, a szczeglnie czarodziejskiego daru przewidywania przyszoci. Twojej zdolnoci do posiadania dzieci i przekazywania tej mocy nowemu pokoleniu. A jak przypuszczam, take atwoci, z jak umieracie - powiedzia w zamyleniu. - Ysabeau miaa przecie dzieci, ciebie i Louis. - Tak, Ysabeau stworzya nas oboje. Ale myl, e to nie jest cakiem to samo, co urodzi dziecko. - A dlaczego ona zazdroci czarownicom jasnowidzenia? - To musi mie zwizek ze sposobem, w jaki sama si odrodzia. Ten, kto zrobi z niej wampirzyc, nie prosi o pozwolenie. - Matthew spospnia. Chcia j mie za on, wic po prostu wzi j i zamieni w to, czym jest do dzi. Miaa opini osoby jasnowidzcej i bya jeszcze do moda, eby mie cigle nadziej na posiadanie dzieci. Ale kiedy zostaa wampirzyc, obie te rzeczy zostay jej odebrane. Nigdy nie pogodzia si z tym cakowicie, a czarownice przypominaj jej stale o tamtym utraconym yciu.

- Dlaczego zazdroci czarownicom tego, e tak atwo umieraj? - Poniewa odczuwa brak mojego ojca. - Matthew urwa nagle. Uwiadomiam sobie, e wydusiam z niego do zwierze. Drzewa si przerzedziy i Rakasa zacza niespokojnie strzyc uszami. - Jed - rzuci Matthew zrezygnowanym tonem, wskazujc otwart przestrze przed nami. Dotknam pitami bokw Rakasy i klacz wyrwaa do przodu, gryzc wdzido w pysku. Zwolnia, wspinajc si na wzgrze. A gdy dotara do jego grzbietu, zacza zadziera eb i potrzsa nim, wyranie cieszc si tym, e Dahr stoi na dole, podczas gdy ona si tu wdrapaa. Wykrciam ni szybk semk, kontrujc cuglami, eby si nie potkna przy skrcaniu. Dahr ruszy znowu, ju nie galopem, ale cwaem. Jego czarny ogon pyn za nim, a kopyta uderzay o ziemi z niewiarygodn prdkoci. Pocignam lekko wodze Rakasy, eby j zatrzyma. Wic to bya silna strona destrierw. Mogy ruszy z miejsca i rozpdzi si do prawie stu kilomerw na godzin, niczym dobrze przygotowany sportowy samochd. Zbliajc si, Matthew nie zrobi nic, eby zwolni, ale Dahr osadzi si nagle w miejscu o dwa metry od nas, robic lekko bokami z wysiku. - Co takiego! Nie pozwalasz mi przeskoczy przez pot, a sam urzdzasz takie popisy - zaartowaam zoliwie. - Dahr ma za mao ruchu. Potrzebuje dokadnie czego takiego. - Matthew wyszczerzy zby i poklepa konia po opatce. - Masz ochot na may wycig? Oczywicie damy ci fory na starcie - powiedzia z dwornym ukonem. - Jasne, e tak. Dokd? Matthew wskaza samotne drzewo na grzbiecie wzgrza i popatrzy na mnie, czekajc na pierwsz oznak ruchu.

Wybra cel, ktry mona byo osign, nie wpadajc na nic. By moe Rakasa nie potrafia osadza si tak nagle jak Dahr. Nie byo sposobu, eby zaskoczy czym wampira lub eby moja klacz, mimo jej pynnego ruchu, moga pokona Dahra, biegnc pod gr. Mimo to paaam chci przekonania si, jak dobrze spisze si mj ko. Pochyliam si do przodu i poklepaam Rakas po szyi, opierajc przez chwil brod na jej ciepym ciele z zamknitymi oczami. - Le - zachciam j cicho. Rakasa wyrwaa do przodu tak, jakby dostaa uderzenie w zad. Zdaam si cakowicie na moje instynkty. Uniosam si w siodle, eby uatwi jej dwiganie ciaru, i zawizaam cugle w luny wze. Gdy klacz zacza galopowa rwnym tempem, opuciam si na siodo, ciskajc nogami jej rozgrzane boki. Wysunam stopy z niepotrzebnych strzemion i uczepiam si palcami jej grzywy. Zza moich plecw dochodzi ttent kopyt Dahra. Poczuam si jak w niedawnym nie, w ktrym uciekaam przed gonicymi mnie psami i komi. Zacisnam lew do, tak jakbym co w niej trzymaa, i pochyliam si z zamknitymi oczami na szyi Rakasy. - Le - powtrzyam, ale gos, ktry usyszaam w gowie, nie przypomina ju mojego. Rakasa zareagowaa, jeszcze bardziej przyspieszajc. Czuam, e drzewo jest coraz bliej. Matthew rzuci oksytaskie przeklestwo i Rakasa w ostatniej chwili odbia w lewo, zwolnia do galopu, a potem przesza w trucht. Poczuam pocignicie za jej cugle. Otworzyam z przeraeniem oczy. - Czy ty zawsze jedzisz na nieznajomych koniach z maksymaln prdkoci i z zamknitymi oczami, a do tego puszczasz cugle i wysuwasz nogi ze strzemion? - spyta z lodowat wciekoci Matthew. Widziaem, jak wiosowaa

z zamknitymi oczami, a take jak sza w ten sposb ciek. Zawsze podejrzewaem, e jest w tym jaka magia. Musiaa te sign po ni w czasie jazdy. Bo inaczej ju by nie ya. Wierz mi albo nie wierz, ale myl, e przekazujesz Rakasie myl, a nie rkami i nogami, co ma robi. Zamyliam si, czy to moe by prawda. Matthew burkn co niecierpliwie, a potem przerzuci praw nog wysoko nad bem Dahra, wysuwajc jednoczenie lew stop ze strzemiona, i zelizn si z konia twarz do przodu. - Zsid - rzuci szorstkim tonem, chwytajc lune wodze Rakasy. Postanowiam zeskoczy w tradycyjny sposb, przerzucajc praw nog nad zadem Rakasy. Gdy znalazam si plecami do niego, Matthew wycign rk i cign mnie z konia. Wiedziaam ju, dlaczego wola schodzi twarz do przodu. Zabezpieczao to przed schwytaniem od tyu i zrzuceniem z konia. Odwrci mnie i przycisn do piersi. - Dieu - szepn, wtulajc usta w moje wosy. - Nigdy wicej tego nie rb, prosz. - Powiedziae mi, e nie bdziesz si przejmowa tym, co robi. Dlatego przywioze mnie do Francji - odparam zakopotana jego reakcj. - Przepraszam ci - odpar powanie. - Staram si nie wtrca. Ale trudno przyglda si, jak uywasz magii, ktrej nie rozumiesz... Zwaszcza wtedy, gdy robisz to niewiadomie. Matthew zostawi mnie przy koniach, zwizawszy ich wodze tak, eby na nie nie nastpiy, ale pozostawiy im moliwo skubania rzadkich jesiennych traw. Wrci z mroczn min. - Musz ci co pokaza. - Poprowadzi mnie do drzewa i usiedlimy pod nim. Uoyam nogi ostronie z boku, eby buty nie werny mi si w ydki. Matthew opuci si zwyczajnie na kolana i opar uda na podwinitych stopach.

Sign do kieszeni spodni i wyj kartk, na ktrej wida byo czarne i szare supki na biaym tle. Kartka musiaa by ju kilkakrotnie rozwijana i skadana. Byy to wyniki badania DNA. - Moje? - Twoje. - Kiedy je dostae? - spytaam, bdzc palcami po supkach. - Marcus przynis je do New College. Nie chciaem ci ich pokazywa zaraz po tym, jak przypomniano ci o mierci twoich rodzicw. - Zawaha si. - Czy susznie zrobiem, czekajc tak dugo? Kiwnam gow i odniosam wraenie, e Matthew si odpry. - Co one mwi? - spytaam. - Nie rozumiemy wszystkiego - odpowiedzia powoli. - Ale Marcus i Miriam zidentyfikowali w twoim DNA lady, jakich nie widzielimy nigdy dotd. Lewa strona kartki bya zapisana od gry do dou drobnym, czytelnym pismem Miriam, a po prawej znajdoway si supki, z ktrych cz obwiedziona bya czerwonymi kkami. - To jest genetyczny zapis zdolnoci jasnowidzenia -cign Matthew, wskazujc pierwszy zakrelony supek. Jego palce zaczy powoli przesuwa si w d strony. - To jest od latania w powietrzu. A to pomaga czarownicom odnajdywa zagubione przedmioty. Matthew wymienia jedn po drugiej moce i zdolnoci, a w kocu zakrcio mi si w gowie. - To odnosi si do rozmawiania ze zmarymi, to jest metamorfoza za pomoc magii, to jest telekineza, tutaj mamy zaklcia, tutaj rzucanie przeklestw. Masz take takie talenty, jak czytanie w mylach, telepatia i empatia, jeden obok drugiego.

- Te wyniki nie mog by prawidowe. - Nigdy nie syszaam o czarownicy, ktra miaaby wicej ni jedn albo dwie zdolnoci. Matthew wymieni ich ju tuzin. - Myl, Diano, e wyniki odpowiadaj prawdzie. Te moce mog si nigdy nie ujawni, ale ty odziedziczya genetyczne predyspozycje do ich posiadania. - Odwrci kartk na drug stron, na ktrej take wida byo czerwone kka i drobiazgowe adnotacje Miriam. - Tutaj mamy struktury odnoszce si do ywiow. Prawie u wszystkich czarodziejw i czarownic wystpuje ziemia, a niektrzy maj ziemi i powietrze albo ziemi i wod. Ty masz wszystkie trzy, czego jeszcze nie widzielimy. No i masz take ogie. A ogie jest bardzo, bardzo rzadki. - Matthew wskaza cztery plamy. - O co chodzi z tymi strukturami odnoszcymi si do ywiow? Poczuam nieprzyjemn lekko w stopach i mrowienie w palcach. - Wskazuj one, e masz genetyczne predyspozycje do panowania nad jednym albo wieloma ywioami. Wyjaniaj, jakim sposobem bya w stanie wywoa czarnoksisk wichur. Sdzc po nich, mogaby wywoa czarodziejski ogie, a rwnie i to, co zwie si czarodziejskim potopem. - A co mi daje panowanie nad ziemi? - Moesz przygotowywa magiczne zioa albo wpywa na ich upraw. To takie podstawowe rzeczy. Jeli doczy do tego moc rzucania urokw, przeklestw i zakl albo, tak naprawd, ktrkolwiek z tych zdolnoci, oznacza to, e masz nie tylko potne magiczne umiejtnoci, ale te wrodzony talent czarnoksiski. Moja ciotka bya dobra w rzucaniu urokw. Emily nie miaa tej zdolnoci, ale potrafia lata na krtkich odlegociach i przewidywa przyszo. Na tym polegay klasyczne rnice midzy czarownicami - oddzielay te z nich, ktre mogy uywa mocy czarnoksiskich, jak Sarah, od tych,

ktre wykorzystyway magi. Wszystko sprowadzao si do tego, czy ksztat jakiej mocy nadaway sowa, czy te miao si j po prostu i mona byo si ni posugiwa wedug wasnej woli. Ukryam twarz w doniach. Przeraajca bya ju choby perspektywa przewidywania przyszoci tak, jak to potrafia robi moja matka. Ale panowanie nad ywioami? Rozmawianie ze zmarymi? - Na tej kartce jest duga lista rnych mocy. Jak dotd, widzielimy tylko... ile? Cztery czy pi z nich? - To byo przeraajce. - Podejrzewam, e widzielimy ich wicej. Na przykad to, jak si poruszasz z zamknitymi oczami, jak porozumiewasz si z Rakas, no i te twoje iskrzce palce. Tylko po prostu nie mamy jeszcze dla nich nazwy. - Powiedz mi, e to ju wszystko. Matthew si zawaha. - Niezupenie - mrukn, sigajc po nastpn kartk. - Jeszcze nie zidentyfikowalimy tych ladw. W wikszoci przypadkw musimy powiza dane w postaci DNA z opowieciami o dziaalnoci tej czy innej czarownicy, czasami sprzed wielu stuleci. Porwnanie moe si okaza trudne. - Czy te testy wyjaniaj, dlaczego moje zdolnoci ujawniaj si wanie teraz? - Na to nie potrzebujemy testw. Twoje magiczne talenty zachowuj si tak, jakby si budziy z dugiego snu. Z powodu tej dugiej bezczynnoci stay si niespokojne i teraz chc si ujawni. Tak czy owak, twoje dziedzictwo wyjdzie na wierzch - stwierdzi obojtnie Matthew, a potem zgrabnie zerwa si na nogi i podnis mnie. - Przezibisz si od siedzenia na ziemi, a ja bd mia piekielny problem z wytumaczeniem si przed Marthe, jeli zachorujesz. - Gwizdn na konie, ktre ruszyy w naszym kierunku, korzystajc cigle z nieoczekiwanej okazji posilenia si.

Jedzilimy jeszcze godzin, przemierzajc lasy i pola wok Sept-Tours. Matthew pokaza mi, gdzie mona byo upolowa najwicej dzikich krlikw, oraz miejsce, w ktrym ojciec uczy go strzela z kuszy tak, eby nie wyduba sobie oka. Gdy zawrcilimy w kierunku stajni, moje zmartwienie wynikami testu ustpio przyjemnemu uczuciu zmczenia. - Jutro bd miaa obolae minie - jknam. - Od lat nie jedziam konno. - Sdzc po tym, jak ci dzi poszo, nikt by si tego nie domyli powiedzia Matthew. Wyjechalimy z lasu i wjechalimy w kamienn bram zamku. - Dobrze jedzisz, Diano, ale nie powinna wyjeda sama. Zbyt atwo mona tu zgubi drog. Matthew nie martwi si tym, e mog zabdzi. Martwi si, jak mnie odnale. - Nie bd. Jego dugie palce rozluniy si na cuglach. Zaciska je przez ostatnich pi minut. Ten wampir by przyzwyczajony do wydawania rozkazw, ktre wykonywano natychmiast. Nie mia zwyczaju o nic prosi ani niczego uzgadnia. W tym momencie nie byo te po nim wida jego zwykej pobudliwoci. Podjechawszy Rakas do Dahra, wycignam rk i podniosam do Matthew do ust. Moje gorce wargi zetkny si z jego twardym zimnym ciaem. Zaskoczony wampir otworzy szeroko oczy. Puciam jego rk, cmoknam na Rakas, popdzajc j do przodu, i skierowaam si do stajni.

R OZDZIA 20 Na szczcie Ysabeau nie zjawia si na lunchu. Zjadam i chciaam i prosto do gabinetu wampira, eby rozpocz badanie Aurora Consurgens. Matthew przekona mnie jednak, ebym si najpierw wykpaa. Powiedzia mi, e dziki temu lepiej znios nieuknione zesztywnienie mini. W poowie drogi po schodach musiaam przystan i rozetrze skurcz w nodze. Bya to cena za poranne porywy. Kpiel bya niebiaska - duga, gorca i odprajca. Wcignam na siebie lune czarne spodnie, sweter i par skarpetek, po czym potruchtaam pitro niej, gdzie w kominku buzowa ogie. Wycignam rce w kierunku pomieni i zamigotay na nich pomaraczowe i czerwone odblaski. Na czym mogo polega panowanie nad ogniem? W odpowiedzi poczuam wierzbienie w czubkach palcw i na wszelki wypadek wsunam donie do kieszeni. Matthew spojrza znad biurka. - Manuskrypt ley koo twojego komputera. Czarne okadki przycigay mnie niczym magnes. Usiadam przy stole i otworzyam ksik, trzymajc j ostronie. Kolory byy jeszcze bardziej ywe, ni mi si to wydawao za pierwszym razem. Przez kilka minut przygldaam si krlowej, a potem odwrciam pierwsz kart. Incipit tractatus Aurora Consurgens intitulatus. Sowa byy mi znane. Tu rozpoczyna si rozprawa zatytuowana: Zaranie witu. Wci jednak czuam dreszcz rozkoszy, jaki towarzyszy pierwszemu zetkniciu si z ksik. Wraz z ni przychodzi do mnie wszystko, co dobre. Ona zwana jest Mdroci Poudnia, ktra woa na ulicach do tumw. Czytaam cicho, tumaczc aciski tekst. Byo to

pikne dzieo, pene parafraz cytatw z Pisma witego i innych tekstw. - Masz tu na grze Bibli? - Pomylaam, e w trakcie przedzierania si przez manuskrypt dobrze by byo mie pod rk egzemplarz Pisma. - Mam, ale nie jestem pewien, gdzie ona stoi. Chcesz, ebym si za ni rozejrza? - Matthew unis si lekko na krzele, ale jego wzrok by cigle przyklejony do ekranu monitora. - Nie, znajd j sama. - Podniosam si i przesunam palcami po krawdzi najbliszej pki. Matthew uoy swoje ksiki nie wedug rozmiarw, ale wedug dat ich wydania. Te na pierwszej pce byy tak stare, e trudno mi byo domyli si, co mogy zawiera - by moe zaginione dziea Arystotelesa? Wszystko byo moliwe. Mniej wicej poowa ksiek ustawiona bya grzbietami do rodka, eby zabezpieczy ich kruche krawdzie. Na wielu z nich znajdoway si identyfikacyjne napisy umieszczone na zewntrznej krawdzi blokw. Tu i wdzie wida byo wypisane grubymi czarnymi literami tytuy albo nazwiska autorw. W poowie obwodu komnaty zaczy si pokazywa ksiki ustawione grzbietami na zewntrz. Ich tytuy i nazwiska autorw toczone byy zotymi i srebrnymi literami. Przesuwaam si obok manuskryptw majcych grube i nierwne karty. Na przedniej krawdzi blokw niektrych z nich wida byo mae greckie litery. Wdrowaam dalej, rozgldajc si za du i grub drukowan ksig. Mj wskazujcy palec zanieruchomia naprzeciwko jednej z ksig oprawionej w brzow skr ze zoceniami. - Matthew, powiedz mi, prosz, e Biblia Sacra 1450, to nie jest ksiga, ktrej szukam. - Rzeczywicie, to nie jest to, co miaa na myli - odpowiedzia machinalnie, przebierajc palcami po klawiszach z icie nieludzk prdkoci. Nie zwraca prawie uwagi na to, co robiam, a ju absolutnie adnej na moje sowa.

Pozostawiwszy na miejscu Bibli Gutenberga, ruszyam w dalsz wdrwk wzdu pek, majc nadziej, e nie okae si ona jedyn dostpn wersj Pisma. Mj palec znieruchomia znowu koo ksiki z napisem Willy's Playes". - Czy otrzymywae te ksiki od swoich przyjaci? - Tak, wikszo z nich. - Matthew nawet nie spojrza w moj stron. Podobnie jak drukarstwo niemieckie wczesny okres angielskiego dramatu by tematem, ktrego przedyskutowanie mona byo odoy na pniej. W wikszej czci ksiki byy w doskonaym stanie. Nie byo to specjalnie zaskakujce, jeli wzio si pod uwag ich waciciela. Niektre byy jednak podniszczone. Na przykad leca na dolnej pce cienka, duga ksiga miaa tak zniszczone i poprzecierane rogi, e wida byo wystajce spod skry deski okadek. Byam ciekawa, dlaczego ta wanie ksika staa si ulubion lektur waciciela, tote wycignam j i otworzyam. Bya to Anatomia Wesaliusza z 1543 roku, pierwsza ksiga zawierajca dokadne opisy szczegw budowy ludzkiego ciaa. Podjwszy polowanie na inne pozycje, ktre pozwoliyby mi wnikn w zainteresowania gospodarza, zaczam szuka innych ksiek noszcych lady czstego uywania. Tym razem natrafiam na mniejszy i grubszy tom. Na przedniej krawdzi jej bloku wypisany by atramentem tytu De motu. Bya to rozprawa Williama Harveya o kreniu krwi, a jego wyjanienia, w jaki sposb pompuje j serce, musiay by interesujc lektur dla wampirw po jej pierwszym wydaniu w latach dwudziestych XVII wieku, chocia w tym okresie musieli ju oni mie jakie pojcie o tym, e tak to moe wyglda. Wrd tych podniszczonych ksiek znajdoway si dziea na temat elektrycznoci, mikroskopii i fizjologii. Ale najbardziej zniszczona ksika, na jak natrafiam, znaj-

dowaa si na pkach z wydaniami XIX-wiecznymi. Byo to pierwsze wydanie O powstawaniu gatunkw Darwina. Rzuciwszy spojrzenie w kierunku wampira, wycignam t ksik ukradkiem z pki, niczym sklepowy zodziej. Jej zielona pcienna oprawa, na ktrej znajdowa si drukowany zotymi literami tytu i nazwisko autora, bya postrzpiona. Matthew wpisa swoje nazwisko piknym charakterem pisma na czystej karcie przed stron tytuow. W rodku znajdowa si zoony list. Szanowny Panie, paski list z 15 padziernika dotar w kocu do mnie. Jestem zaenowany tym, e odpowiadam z opnieniem. Przez wiele lat gromadziem wszelkie dostpne mi fakty odnoszce si do rnicowania i powstawania gatunkw. Ciesz si, e aprobuje Pan moje rozumowanie, jako e niebawem moja ksika trafi do rk wydawcy. C. Darwin, 1859 Tych dwch ludzi wymieniao listy zaledwie kilka tygodni przed wydaniem w listopadzie O powstawaniu gatunkw. Strony ksiki pokryte byy wpisanymi owkiem i pi rem uwagami wampira, ktre nie pozostawiy niemal ani centymetra czystego papieru. Trzy rozdziay zawieray nawet wicej uwag ni reszta. Byy to rozdziay powicone instynktom, hybrydyzacji i pokrewiestwom midzy gatunkami. Podobnie jak rozprawa Harveya o kreniu krwi, sidmy rozdzia ksiki, w ktrym Darwin omawia instynkty naturalne, musia by wspania lektur dla wampirw. Coraz bardziej zafascynowany pomysami Darwina Matthew podkrela poszczeglne ustpy i wpisywa uwagi nad i pod linijkami tekstu, a take na marginesach. Moemy wysnu

std wniosek, e instynkty rodzinne byy nabywane, a instynkty naturalne tracone po czci z powodu nabywania nowych przyzwyczaje, a po czci z powodu dziaa czowieka polegajcych na selekcjonowaniu i gromadzeniu przez kolejne pokolenia szczeglnych mentalnych przyzwyczaje i dziaa, ktre pocztkowo wyaniay si z tego, co z powodu naszej ignorancji musielimy okreli mianem przypadku. W swych uwagach Matthew wpisywa pytania o to, jakie instynkty mogy zosta nabyte, i czy w przyrodzie moliwe s przypadki. Na dolnym marginesie znajdowao si jego pytanie: Czy moliwe jest, e zachowalimy pod postaci instynktw to, z czego istoty ludzkie rezygnoway przez przypadek i z powodu nowych przyzwyczaje?" Nie potrzebowaam pyta, kto kry si za owym my". Mia na myli istoty o zdolnociach nadnaturalnych - nie tylko wampiry, ale rwnie czarodziejw, czarownice i demony. W rozdziale powiconym hybrydyzacji uwag Matthew przycigny problemy zwizane z krzyowaniem i bezpodnoci. Pierwsze krzywki midzy formami, ktre s wystarczajco odmienne, eby mona byo uzna je za gatunki i ich hybrydy, pisa Darwin, s najczciej, ale nie we wszystkich przypadkach, bezpodne. Na marginesach obok podkrelonego ustpu wyrysowany by szkic drze wa genealogicznego. Obok jego korzeni i czterech gazi znajdoway si znaki zapytania. Dlaczego chw wsobny nie prowadzi do bezpodnoci lub szalestwa?" - brzmiao pytanie, ktre Matthew wpisa w pie drzewa. U gry strony umieci pytanie: Jeden gatunek czy cztery?" Oraz po francusku: Jak powstay daeos?" Przesunam palcem po tych zapiskach. To bya moja specjalno przedstawianie bazgraniny naukowcw w sposb, ktry byby czytelny dla wszystkich. W ostatnim pytaniu Matthew sign po znany sposb, aby ukry swoje

myli. Pisa jzykiem, ktry by kombinacj francuskiego i aciny, uy te archaicznego skrtu w wyrazie demony", w ktrym rodkowe spgoski zostay zastpione kreskami nad samogoskami. Dziki temu na adnej stronie tej ksiki nie pojawio si sowo demony", uniemoliwiajc blisze wniknicie w jego rozwaania. Jak powstay demony? Matthew zastanawia si nad tym w roku 1859. Sto pidziesit lat pniej cigle szuka odpowiedzi na to pytanie. Gdy Darwin przeszed do omawiania pokrewiestw pomidzy gatunkami, Matthew po prostu nie by w stanie oderwa swego pira od strony i zapeni j tak, e niemal nie mona byo odczyta drukowanego tekstu. Obok ustpu, ktry brzmia: Od samych pocztkw ycia wszystkie istoty organiczne byty coraz mniej podobne do siebie, tak, e mona je zaliczy do grup stojcych poniej wikszych grup, Matthew wpisa wielkimi, czarnymi literami sowo POCZTKI". Ustp znajdujcy si kilka linijek dalej zosta przez niego podkrelony podwjn lini: Istnienie grup miaoby mniejsze znaczenie, gdyby jedna z nich bya przystosowana do zamieszkiwania wycznie na ldzie, a druga w wodzie. Gdyby jedna ywia si misem, a inna materiaem rolinnym, i tak dalej. Ale w przyrodzie sprawa ta wyglda zupenie inaczej: poniewa jest rzecz powszechnie wiadom, e zazwyczaj czonkowie nawet tej samej podgrupy maj rne zwyczaje. Czy Matthew uwaa, e dieta wampirw jest raczej zwyczajem, czy te charakterystyczn cech tego gatunku? Kontynuujc lektur, znalazam nastpn wskazwk: Na koniec wydaje mi si, i rne kategorie zjawisk omwione w tym rozdziale wskazuj wyranie, e niezliczone gatunki, rodzaje i rodziny istot organicznych, ktrymi zaludniony jest wiat, pochodz wszystkie, kady w ramach wasnej klasy czy grupy, od wsplnych rodzicw, i wszystkie zostay

przeksztacone w procesie przechodzenia z pokolenia na pokolenie. Na marginesie stronicy Matthew napisa: Wsplni rodzice", dodajc: To wyjania wszystko. Wampir sdzi zatem, przynajmniej w 1859 roku, e wsplne pochodzenie wyjania wszystko. Uwaa za rzecz moliw, e demony, zwykli ludzie, wampiry i czarodzieje maj wsplnych przodkw. Istniejce midzy nimi znaczne rnice pojawiy si za spraw przechodzenia z pokolenia na pokolenie zwyczajw i selekcji. Gdy bylimy w laboratorium, uchyli si od odpowiedzi, gdy zapytaam, czy naleymy do jednego, czy te do czterech gatunkw, ale nie mg tego zrobi w swojej bibliotece. W tej chwili pochonity by nadal prac przy komputerze. Zamknam manuskrypt Aurora Consurgens, eby zabezpieczy jego kartki przed wiatem, i zarzuciam poszukiwanie nowszego wydania Biblii. Zabraam egzemplarz Darwina do ognia na kominku i zwinam si w kbek na kanapie. Otworzyam ksik, zamierzajc podj prb zrozumienia pogldw wampira na podstawie zapiskw, jakie w niej umieci. Matthew by dla mnie wci tajemnic - by moe jeszcze wiksz tu, w Sept-Tours. Matthew we Francji by inny ni w Anglii. Tam nigdy nie zatapia si tak mocno w swojej pracy. Tutaj jego ramiona nie byy gronie kanciaste, ale rozlunione, a podczas pisania przygryza doln warg nieco duszym ostrym kem. Bya to oznaka skupienia, podobnie jak lekka zmarszczka midzy oczami. W tej chwili zapomnia o mojej obecnoci i fruwa palcami po klawiszach, uderzajc w nie ze znaczn si. Z pewnoci musia zmienia czsto laptopy z powodu ich delikatnych czci z sztucznego tworzywa. Dotar wanie do koca zdania, odchyli si do tyu na krzele i przecign. A potem ziewn. Nigdy dotd nie widziaam, eby ziewa. Czy to ziewnicie, jak te opuszczone ramiona to oznaka odprenia?

W dzie po naszym pierwszym spotkaniu Matthew powiedzia mi, e lubi zna swoje otoczenie. Tutaj zna kady centymetr posiadoci - by w stanie rozpozna zarwno kady zapach, jak i kad kreatur wczc si w pobliu. Poza tym liczyy si te jego relacje z matk i z Marthe. Ta dziwnie dobrana grupka bya jego rodzin, ktra przyja mnie do swego grona ze wzgldu na niego. Wrciam do Darwina. Ale kpiel, ciepy ogie i klekoczce przez cay czas klawisze komputera sprawiy, e zasnam. Obudziam si przykryta kocem, ksika O powstawaniu gatunkw leaa obok na pododze, dokadnie zamknita, ale z kartk znaczc miejsce, w ktrym przerwaam lektur. Zaczerwieniam si. Zostaam przyapana na myszkowaniu. - Dobry wieczr - powiedzia Matthew z kanapy po drugiej stronie kominka. Wsun kartk do ksiki, ktr wanie czyta, i pooy j na kolanach. - Miaaby ochot na kropelk wina? Kropelka wina wydaa mi si bardzo dobrym pomysem. - Tak, z przyjemnoci. Matthew podszed do maego XVIII-wiecznego stolika w pobliu podestu schodw. Staa na nim butelka bez nalepki, a obok niej lea wycignity korek. Napeni dwa kieliszki i poda mi jeden z nich, a potem usiad. Pocignam nosem, przewidujc jego pierwsze pytanie. - Maliny i skay. - Jak na czarownic, jeste naprawd dobra w tych sprawach. - Matthew pochwali mnie skinieniem gowy. - Co pij w tej chwili? - spytaam, biorc yk do ust. -Czy to wino jest stare? Moe rzadkie? Matthew odchyli gow do tyu i si rozemia. - Ani jedno, ani drugie. Prawdopodobnie znalazo si w butelce okoo piciu miesicy temu. To jest miejscowe

wino, z winnic przy drodze. Nic wyjtkowego ani specjalnego. By moe wino nie byo wyjtkowe ani specjalne, ale miao w sobie wieo i smak lasw i ziemi jak powietrze wok Sept-Tours. - Widz, e porzucia szukanie Biblii na rzecz czego bardziej naukowego. Spodoba ci si Darwin? - spyta agodnie, przyjrzawszy mi si przez chwil, jak pocigaam z kieliszka. - Nadal uwaasz, e istoty o zdolnociach ponadnaturalnych i ludzie pochodz od wsplnych rodzicw? Czy to naprawd moliwe, e dziel nas jedynie rasowe rnice? Matthew mrukn co ze zniecierpliwieniem. - Mwiem ci w laboratorium, e nie wiem. - Bye tego pewien w 1859 roku. Uwaae, e picie krwi moe by po prostu dietetycznym zwyczajem, a nie oznak zrnicowania. - Wiesz, ile naukowych odkry dokonano od czasu Darwina? Naukowiec ma prawo zmienia swoje pogldy w miar, jak na wiato dzienne wychodz nowe informacje. - Pocign yk z kieliszka i opar go na kolanie, obracajc nim w rne strony, tak e wiato padajce z kominka zaczo igra w winie. - Poza tym nauka nie potwierdza ju w tak oczywisty sposb ludzkich wyobrae na temat rnic rasowych. Nowsze badania sugeruj, e wikszo poj zwizanych z ras jest niczym wicej jak tylko przestarza metod, za pomoc ktrej ludzie wyjaniali atwe do zaobserwowania rnice midzy nimi a innymi istotami. - Widz, e naprawd pochania ci pytanie o twoje pochodzenie... o pochodzenie nas wszystkich - powiedziaam z namysem. - Mogam to dostrzec na kadej stronie ksiki Darwina. Matthew przyglda si winu. - To jest jedyne pytanie, jakie warto zadawa.

Powiedzia to agodnie, zachowujc jednak surowo widoczn w profilu jego twarzy, w jego ostrych rysach i chmurnym czole. Chciaam zrobi co, co wypogodzioby jego min i sprowokowao do umiechu, ale siedziaam bez ruchu, przygldajc si odblaskom ognia, ktre taczyy na jego biaej skrze i ciemnych wosach. Sign znowu po swoj ksik, ujmujc j dugimi palcami, podczas gdy kieliszek z winem pozosta w jego drugiej doni. Przez chwil wpatrywaam si w ciemniejce wiato ognia. Gdy zegar na stole wybi sidm, Matthew odoy ksik. - Moe zejdziemy do salonu, eby posiedzie z Ysabeau przed kolacj? - Tak - odparam, unoszc lekko ramiona. - Ale chciaabym si najpierw przebra. - Moja garderoba nie moga si rwna z garderob Ysabeau, ale nie chciaam, eby Matthew poczu si kompletnie mn zawstydzony. On sam, jak zawsze, majc na sobie par czarnych wenianych spodni i wiey egzemplarz z niewyczerpanego zapasu swetrw, wyglda tak e w kadej chwili mg si uda na sal konferencyjn lub spacer po Mediolanie. Moje ostatnie kontakty z nim upewniy mnie, e wszystkie jego swetry s kaszmirowe, grube i puszyste. Wrciwszy na gr, wygrzebaam z mojej torby par szarych spodni i niebieski sweterek w szafirowym odcieniu z cienkiej weny ze sztywnym golfowym konierzem i szerokimi rkawami. Wosy uoyy mi si w fale dziki wczeniejszej kpieli i temu, e dokoczyam ich suszenia, przyciskajc je gow na kanapie. Speniwszy minimum warunkw dotyczcych prezencji, wsunam stopy w mokasyny i ruszyam w d po schodach. Matthew wyapa swym czuym suchem odgosy mojego stpania, bo czeka ju na mnie na podecie. Na mj widok bysn oczami, a jego twarz rozjania si w szerokim umiechu.

- Podobasz mi si tak samo w niebieskim i w czarnym. Wygldasz licznie - mrukn, caujc mnie sztywno w oba policzki. Poczuam, e napywa do nich krew, gdy unis moje wosy znad ramion, pozwalajc im opa midzy jego dugimi biaymi palcami. - Pamitaj, nie daj si wyprowadzi Ysabeau z rwnowagi, bez wzgldu na to, co bdzie mwi. - Sprbuj - odparam i zamiaam si krtko, posyajc mu niepewne spojrzenie. Gdy dotarlimy do salonu, Marthe i Ysabeau ju tam byty- Jego matka oboya si gazetami we wszystkich gwnych jzykach europejskich, wrd ktrych bya te jedna po hebrajsku i jedna po arabsku. Natomiast Marthe czytaa kieszonkowe wydanie powieci, ktra miaa niesamowit okadk i opowiadaa o jakim tajemniczym morderstwie. Jej czarne oczy mkny wzdu drukowanych linijek z godn pozazdroszczenia prdkoci. - Dobry wieczr, maman - powita j Matthew, kierujc si do Ysabeau, eby j pocaowa w oba zimne policzki. Kiedy pochyla si nad ni z jednej, a potem z drugiej strony, rozda nozdrza i utkwia gniewne lodowate spojrzenie w moich oczach. Wiedziaam, czym sobie na nie zasuyam. Matthew pachnia tak jak ja. - Chod, dziewczyno - powiedziaa Marthe, klepic lec obok niej poduszk i rzucajc Ysabeau ostrzegawczo spojrzenie. Ysabeau zamkna oczy. Gdy otworzya je po chwili, nie byo ju w nich zoci, a zamiast niej pojawio si co w rodzaju rezygnacji. - Gab es einen anderen Tod - mrukna do syna, gdy Matthew sign po Die Welt" i zacz przeglda z niesmakiem nagwki. - Gdzie? - spytaam.

Znaleziono nastpne wykrwawione ciao. Jeli Ysabeau sdzia, e zwracajc si do niego po niemiecku, wyczy mnie z rozmowy, bya w bdzie. - W Monachium - odpar Matthew, pochylajc si nad dziennikiem. Chryste, czy kto si tym wreszcie zajmie? - Powinnimy ostronie formuowa nasze yczenia, Matthew - poradzia Ysabeau, a potem zmienia nagle temat. - Diano, jak ci si udaa konna jazda? Matthew rzuci matce podejrzliwe spojrzenie znad gazety. - Byo cudownie. Dzikuj za uyczenia mi Rakasy -odparam, siadajc obok Marthe i zmuszajc si do spojrzenia w oczy Ysabeau bez mrugnicia powiek. - Ona jest zbyt uparta, jak na mj gust - odpara Ysabeau, kierujc swoj uwag znowu na syna, ktry tymczasem wsadzi nos z powrotem w gazet. - Fiddat jest duo bardziej posuszny. W miar upywu lat dochodz do wniosku, e jest to godna podziwu zaleta u koni. A take u synw, przeleciao mi przez gow. Marthe umiechna si do mnie zachcajco i podniosa si, eby pomyszkowa przy kredensie. Po chwili przyniosa wielki puchar wina dla Ysabeau i duo mniejszy dla mnie. Wrcia do kredensu i podaa jeszcze jeden kielich wampirowi. Matthew pocign nosem z uznaniem. - Dzikuj, maman - powiedzia, podnoszc z wdzicznoci swj kielich. - Hein, nic takiego - odpara Ysabeau, pocigajc yk wina. - Rzeczywicie. Ale ja bardzo je lubi. Dzikuj za pami. - Matthew smakowa przez chwil aromat wina i dopiero potem przekn pierwszy yk. - Czy wszystkie wampiry s takimi amatorami wina jak ty? - spytaam go, wcigajc nosem ostry zapach trunku. - Popijasz je przez cay czas, a nigdy nie jeste ani troch podchmielony.

Matthew si rozemia. - Wikszo wampirw lubi je duo bardziej ni ja. A co do upijania si, nasza rodzina bya zawsze znana ze swej godnej podziwu wstrzemiliwoci, nieprawda, ma-man? Ysabeau prychna w sposb najbardziej niegodny prawdziwej damy. - Tak, czasami. By moe z szacunku dla wina. - Powinna pani zosta dyplomatk, Ysabeau. Ma pani zawsze pod rk jak zrczn odpowied - powiedziaam. Matthew wybuchn miechem. - Dieu, nigdy nie mylaem, e przyjdzie dzie, w ktrym kto przypisze mojej matce dyplomatyczne talenty. Zwaszcza przy jej citym jzyku. Ysabeau bya zawsze duo lepsza w dyplomacji miecza. Marthe parskna na znak, e zgadza si z jego zdaniem. Ysabeau i ja spojrzaymy na niego z oburzeniem, co zachcio go tylko, eby rykn znowu miechem. Atmosfera przy kolacji bya znacznie cieplejsza ni poprzedniego wieczoru. Matthew zasiad na gwnym miejscu, po jego lewej stronie usiada Ysabeau, a po prawej ja. Marthe wdrowaa bezustannie midzy kuchni, kominkiem i stoem, przysiadajc od czasu do czasu, eby wypi yk wina i wtrci co do rozmowy. Kryy talerze pene najrniejszych potraw - od zupy grzybowej po przepirki i cienkie patki woowiny. Wyraziam gono zdziwienie, e kto, kto nie jada ju gotowanego jedzenia, tak zrcznie je przyprawia. Marthe zaczerwienia si i umiechna, okadajc kuksacami wampira, gdy zacz on opowiada o jej najbardziej spektakularnych kulinarnych porakach. - Pamitasz pasztet z ywym gobiem? - spyta, rechoczc. - Nikt nie wspomnia o tym, e przed upieczeniem

trzymaa te ptaki bez jedzenia przez dwadziecia cztery godziny, bo inaczej rodek zamieniby si w sadzawk dla kaczek. - Marthe nagrodzia go za t historyjk ostrym pac-niciem gow. - Matthew - upomniaa go Ysabeau, ocierajc zy z oczu, gdy przestaa ju zanosi si od miechu - nie powiniene drczy Marthe. W cigu tych wszystkich lat i tobie przydarzya si niejedna katastrofa. - A ja je wszystkie widziaam - owiadczya Marthe, podajc saatk. W cigu ostatniej godziny jej angielski znacznie si poprawi, gdy przechodzia na ten jzyk, stojc przede mn. Odesza do kredensu i wyja waz z orzechami, a potem postawia j midzy Ysabeau a jej synem. -Przypomnij sobie, jak to wpade na pomys, eby apa wod na dachu, i zalae zamek, to raz - powiedziaa, odliczajc na palcach. - Jak zapomniae zebra podatki, to dwa. Bya wiosna, a ty bye znudzony, wic pewnego ranka podniose si z ka i najechae zbrojnie Wochy. Twj ojciec musia na kolanach baga krla o przebaczenie. A potem by Nowy Jork! - wykrzykna triumfujco. Troje wampirw nadal przywoywao wspomnienia. Jednak adne z nich nie wspomniao o przeszoci Ysabeau. Gdy tylko pojawiao si co, co dotykao jej osoby albo ojca lub siostry Matthew, rozmowa zbaczaa z wdzikiem ku innym sprawom. Zauwayam to i zaczam si zastanawia nad powodami tego zjawiska, ale o nic nie pytaam. Byam zadowolona, e wieczr przebiega zgodnie z ich yczeniami i dziwnie podniesiona na duchu, e znowu nale do rodziny - choby nawet bya to rodzina wampirw. Po kolacji wrcilimy do salonu, gdzie pali si wikszy i bardziej okazay ogie ni przedtem. Kominy zamku nagrzeway si z kadym polanem rzuconym do paleniska. Pomienie buchay wikszym arem, dziki czemu w komnacie byo niemal ciepo. Matthew dopilnowa, eby

Ysabeau poczua si przyjemnie, podajc jej nastpny kieliszek wina, a potem zacz si bawi stojcym obok odtwarzaczem stereo. Mnie natomiast Marthe zaparzya herbat i wcisna mi spodek z filiank. - Pij - powiedziaa, spogldajc na mnie uwanie. Take Ysabeau przypatrywaa mi si, gdy zaczam pociga yki pachncego napoju, a potem posaa Marthe dugie spojrzenie. - Bdziesz lepiej spa. - Sama przygotowaa t mieszank? - Herbata miaa smak zi i kwiatw. Nie lubiam napojw zioowych, ale ten by orzewiajcy i lekko gorzkawy. - Tak - odpowiedziaa, odwracajc gow w kierunku wpatrujcej si w ni Ysabeau. - Przyrzdzam j od dawna. Nauczya mnie tego moja matka. Mog nauczy i ciebie. Pokj wypeni si dwikami tanecznej muzyki, ywej i rytmicznej. Matthew odsun nieco krzesa przy kominku, odsaniajc troch miejsca na pododze. - Vles danar ambieu? - zapyta matk, wycigajc obie rce. Ysabeau rozjania si w promiennym umiechu, ktry zamieni ostre, zimne rysy jej twarzy w co nieopisanie piknego. - c- odpara, podajc mu swoje mae donie. Stanli oboje przed ogniem, czekajc na pocztek nastpnej piosenki. Gdy Matthew i jego matka zaczli taczy, w porwnaniu z nimi Astaire i Rogers musieliby wyglda niezdarnie. Ich ciaa zbliay si i oddalay, zataczay oddzielnie koa, a potem pochylay i obracay. Jego najlejsze dotknicie sprawiao, e Ysabeau zaczynaa wirowa, a jej najmniejsze zafalowanie lub zawahanie wywoywao u niego odpowiedni reakq'. Dokadnie w chwili, gdy muzyka dobiega koca, Ysabeau przysiada we wdzicznym dworskim ukonie, a Matthew pochyli si przed ni.

- Co to byo? - zapytaam. - Zaczo si jak tarantella - wyjani Matthew, odprowadzajc matk na miejsce - ale mamon nigdy nie zadowala si jednym tacem. W rodku byy wic elementy vol-ty, a zakoczylimy menuetem, prawda? Ysabeau skina potakujco gow i wycigna rk, eby poklepa go po policzku. - Zawsze bye dobrym tancerzem - powiedziaa z dum. - Ach, ale nie dorwnuj tobie... a z pewnoci ojcu -odpar Matthew, sadowic j na krzele. Oczy Ysabeau pociemniay, a przez jej twarz przelecia cie przejmujcego smutku. Matthew unis jej do do ust i musn j wargami. Ysabeau zdobya si w odpowiedzi na niewyrany umiech. - Teraz twoja kolej - powiedzia Matthew, podchodzc do mnie. - Och, Matthew, nie lubi taczy - zaprotestowaam, unoszc rce w obronnym gecie. - Trudno mi w to uwierzy - odpar, a potem uj lew rk moj praw do i przycign mnie do siebie. - Potrafisz wygina si w nieprawdopodobne pozy, migasz po wodzie w dce wskiej jak pirko i galopujesz na koniu jak wiatr. Taniec powinien by twoj drug natur. Zabrzmia nastpny utwr, przypomina melodie, ktre mogy by popularne w paryskich salach dansingowych w latach dwudziestych. Pokj wypeniy dwiki trbki i bbna. - Matthew, obchod si z ni ostronie - ostrzega go Ysabeau, gdy pocign mnie po maym parkiecie. - Ona si nie rozpadnie, maman. - Matthew rozpocz taniec pomimo moich najlepszych wysikw, eby podstawi mu nog przy kadej okazji. Uj mnie praw rk w pasie i zacz prowadzi delikatnie, narzucajc mi waciwe kroki.

eby go w tym wspomc, zaczam ledzi ruchy moich ng, ale to tylko pogarszao spraw. Zesztywniay mi plecy i Matthew obj mnie mocniej. - Rozlunij si - szepn mi do ucha. - Starasz si prowadzi. Twoja rola polega na tym, eby i za mn. - Nie mog - szepnam w odpowiedzi, ciskajc jego rami, jakby byo koem ratunkowym. Matthew zrobi kolejny obrt. - Moesz, z ca pewnoci. Zamknij oczy, przesta o tym myle, a ja zajm si reszt. Zamknita w jego ramionach, z atwoci zastosowaam si do jego polece. Gdy przestay mnie atakowa ze wszystkich stron wirujce ksztay i barwy pomieszczenia, mogam si odpry i przesta martwi tym, e za chwil si wywrcimy. Stopniowo ruchy naszych cia w mroku stay si przyjemne. Prdko zdoaam skupi si nie na tym, co robiam sama, ale na tym, co jego nogi i rce mi mwiy mi o jego nastpnych ruchach. Przypominao to szybowanie. - Matthew. - W gosie Ysabeau pobrzmiewaa nuta niepokoju. - Le chatoiement. - Wiem - mrukn w odpowiedzi. Minie moich ramion spiy si ze strachu. - Zaufaj mi - powiedzia mi spokojnie do ucha. - Trzymam ci. Westchnam z zadowoleniem, majc nadal mocno zamknite oczy. Wirowalimy razem w dalszym cigu. Matthew uwolni mnie delikatnie, pozwalajc mi odsun si na odlego koniuszkw jego palcw, a potem pocign mnie znowu do siebie. Znieruchomiaam, przyciskajc mocno plecy do jego piersi. Muzyka dobiega koca. - Otwrz oczy - poprosi cicho. Uniosam powoli powieki. Pozostao mi poczucie szybowania. Taniec okaza si przyjemniejszy, ni tego oczekiwaam - przynajmniej z partnerem, ktry taczy przez przeszo tysic lat i nigdy nie nadeptywa partnerce na palce u ng.

Odwrciam gow, eby mu podzikowa, ale jego twarz bya bliej, ni si spodziewaam. - Popatrz w d - powiedzia Matthew. Pochyliam gow i zobaczyam, e palce moich ng wisz kilka centymetrw nad podog. Matthew puci mnie cakowicie. Nie podtrzymywa mnie ju. Unosiam si o wasnych siach. Podtrzymywao mnie powietrze. Wraz z uwiadomieniem sobie tego faktu wrci ciar. Matthew podtrzyma mnie za oba okcie, eby uchroni mnie od rbnicia stopami o podog. Ze swojego miejsca przy kominku Marthe zanucia cichutko jak melodi. Ysabeau odwrcia ostro gow, mruc oczy. Matthew umiechn si do mnie zachcajco, podczas gdy moje myli skupiy si a niezwykym uczuciu, jakie czuam w moich stopach dotykajcych podogi. Czy ta podpora zawsze wydawaa si taka ywa? Miaam wraenie, jakby tysic malekich rk czekao pod podeszwami moich butw, eby mnie chwyci albo popchn w gr. - I co, dobrze si bawia? - spyta Matthew, gdy ucichy ostatnie dwiki melodii Marthe. W jego oczach migotay iskierki. - Tak, dobrze - odpowiedziaam ze miechem, zastanowiwszy si nad odpowiedzi. - Miaem nadziej, e tak bdzie. wiczya to latami. By moe teraz bdziesz dla odmiany jedzi na koniu z otwartymi oczami. - Po czym chwyci mnie w objcia z uszczliwion min, pen nadziei na przyszo. Ysabeau zacza piewa t sam pie, ktr wczeniej nucia Marthe. Ktokolwiek by ujrza, jak wdzicznie jej posta w tacu si porusza,

rzekby zaiste, e w caym wiecie nie ma sobie rwnej, nasza radosna krlowa. Odejdcie, odejdcie, zazdronice, pozwlcie, pozwlcie nam, taczy, taczy razem. - Odejdcie, odejdcie, zazdronice" - powtrzy Matthew, gdy ucichy ostatnie echa gosu jego matki, pozwlcie nam taczy razem". Rozemiaam si znowu. - Bd taczy z tob. Ale dopki si nie dowiem, na czym polega to latanie w powietrzu, nie bd szukaa innych partnerw. - cile mwic, to nie lataa, ale szybowaa - poprawi mnie Matthew. - Szybowanie czy latanie... bez wzgldu na nazw najlepiej byoby unika go przy obcych. - Zgadzam si z tob - przyzna Matthew. Marthe przeniosa si z kanapy na krzeso obok Ysabeau. Matthew i ja siedlimy dalej razem, trzymajc si cigle za rce. - Czy to zdarzyo si jej po raz pierwszy? - spytaa go ze szczerym zaintrygowaniem Ysabeau. - Diana nie korzysta z magii, maman, z wyjtkiem drobiazgw - odpar Matthew. - Ona jest pena mocy, Matthew. W jej yach odzywa si czarnoksiska krew. Mogaby z niej korzysta rwnie w wielkich sprawach. Matthew zmarszczy brwi. - Do niej naley decyzja, czy ma jej uywa, czy nie. - Do tej dziecinady - powiedziaa Ysabeau, odwracajc si do mnie. Czas, eby wydorolaa, Diano, i wzia na siebie odpowiedzialno za to, kim jeste.

Matthew burkn co cicho. - Nie warcz na mnie, Matthew de Clermont! Mwi to, co trzeba powiedzie. - Mwisz jej, co ma robi. To nie twoja sprawa. - Ani twoja, mj synu! - odcia si Ysabeau. - Przepraszam! - Usyszawszy mj ostry gos, oboje, matka i syn, wytrzeszczyli na mnie oczy. - Decyzja, czy i w jaki sposb mam korzysta z moich magicznych talentw, naley do mnie. Ale - zwrciam si do Ysabeau - tego nie mona ju duej ignorowa. Wydaje si, e to si ze mnie wydostaje. Musz si przynajmniej nauczy, jak panowa nad moc, ktr mam w sobie. Ysabeau i Matthew wpatrywali si we mnie bez sowa. W kocu Ysabeau kiwna gow. Matthew poszed za jej przykadem. Siedzielimy przy ogniu, dopki drwa si nie wypaliy. Matthew taczy z Marthe i oboje od czasu do czasu podchwytywali gosem melodi pieni, gdy muzyka przypominaa im jaki inny wieczr, przy innym ogniu. Ja ju nie taczyam, a Matthew nie nalega, eby mnie do tego zachci. W kocu podnis si na nogi. - Zabieram jedyn osob wrd nas, ktra potrzebuje snu, eby pooy j do ka. Wstaam take i wygadziam spodnie na udach. - Dobranoc, Ysabeau. Dobranoc, Marthe. Dzikuj wam za przemi kolacj i zadziwiajco pikny wieczr. Marthe odpowiedziaa mi umiechem. Ysabeau robia co moga, ale skrzywia si tylko z przymusem. Matthew pozwoli mi i przodem. Gdy dotarlimy na gr, pooy delikatnie rk na moim krzyu. - By moe troch jeszcze poczytam - powiedziaam, odwracajc si do niego, gdy znalelimy si w jego gabinecie.

Sta bezporednio za mn, tak blisko, e syszaam saby i nierwny odgos jego oddechu. Uj w obie donie moj twarz. - Jaki urok rzucia na mnie? - spyta, przygldajc mi si badawczo. - To nie tylko sprawka twoich oczu, chocia z ich powodu nie jestem w stanie normalnie myle... ani to, e wydzielasz zapach miodu. - Ukry twarz w mojej szyi, pieszczc palcami jednej rki moje wosy i opuszczajc drug po moich plecach, eby przycign do siebie moje biodra. Moje ciao przylgno do niego, tak jakby chciao si do niego dopasowa. - To twoja odwaga - szepn, dotykajc mnie niemal ustami - i to, e poruszasz si nie mylc, i te lnienia, ktrymi promieniujesz w chwilach skupienia... lub moe unoszenie si w powietrzu. Pochyliam szyj, odsaniajc wicej miejsca na jego dotyk. Matthew powoli odwrci moj twarz ku sobie, przesuwajc kciuk po moich wargach, tak jakby szuka ich ciepa. - Wiesz o tym, e marszczysz usta w czasie snu? Wygldasz wtedy tak, jakby bya niezadowolona ze swoich snw, ale ja wol myle, e tsknisz za pocaunkiem. -Z kadym wypowiadanym sowem wyglda bardziej na Francuza. Majc wiadomo tego, e na dole jest niechtna mi Ysabeau, ktra ma doskonay, waciwy wampirom such, prbowaam oderwa si od niego. Ale robiam to bez przekonania i Matthew przycisn mnie jeszcze mocniej. - Matthew, twoja matka... Nie pozwoli mi dokoczy zdania. Z cichym, penym przekonania westchnieniem przycisn usta do moich warg i pocaowa mnie, agodnie, ale mocno, a poczuam mrowienie ju nie tylko w rkach, ale take w caym ciele. Oddaam mu pocaunek, majc wraenie, e na przemian

szybuj i opadam, a w kocu straciam wyrane poczucie, gdzie koczy si moje ciao i zaczyna jego. Jego usta wdroway po moich policzkach i powiekach. Kiedy musny moje ucho, straciam oddech na chwil. Matthew umiechn si i jeszcze raz przycisn usta do moich warg. - Masz usta czerwone jak maki, a twoje wosy s takie ywe - powiedzia, gdy dokoczy ju caowanie mnie z arem, ktra pozbawi mnie oddechu. - Co masz na myli, mwic o moich wosach? Zupenie nie pojmuj, dlaczego kto, kto ma takie wosy jak ty, miaby by pod ich wraeniem? - zapytaam, chwytajc gar moich wosw, i pocignam za nie. Wosy Ysabeau s takie aksamitne tak jak Marthe. A moje to istne popltanie, znajdziesz w nich wszystkie kolory tczy, a do tego s takie niesforne. - Dlatego tak mi si podobaj - odpar Matthew, uwalniajc agodnie ich kosmyki. - S niedoskonae, dokadnie tak jak ycie. To nie s wosy wampira, byszczce i bez skazy. Podoba mi si w tobie to, e nie jeste wampirem, Diano. - A mnie podoba si to, e ty jeste wampirem. Na chwil w jego oczach zagoci cie, ale ulotni si prdko. - Podoba mi si twoja sia - mruknam, caujc go rwnie arliwie, jak on caowa mnie. - Podoba mi si twoja inteligencja. Czasami nawet i to, e jeste tak apodyktyczny. Ale najbardziej - dodaam, pocierajc delikatnie czubkiem nosa o jego nos - lubi twj zapach. - Naprawd? - Tak. - Zagbiam nos w doku midzy jego obojczykami, ktry, jak si prdko o tym przekonaam, by najbardziej pikantn, najsodsz czci jego ciaa. - Robi si pno. Powinna odpocz - zauway, uwalniajc mnie niechtnie.

- Chod ze mn do ka. Zaskoczony moim zaproszeniem otworzy szeroko oczy. Poczuam, e krew napywa do mojej twarzy. Matthew pooy moj do na swoim sercu. Poczuam jedno potne uderzenie. - Pjd z tob na gr, ale nie zostan. Mamy czas, Diano. Znasz mnie dopiero od kilku tygodni. Nie ma powodu, eby si spieszy. Sowa godne wampira. Zauway cie zawodu na mojej twarzy i przycign mnie do siebie na kolejny dugi pocaunek. - To jest obietnica tego, co przyjdzie - powiedzia, gdy oderwa ju swoje usta od moich. - W odpowiednim czasie. Ten czas ju nadszed. Ale moje wargi byy na zmian chodne i rozpalone, tote przez krtk chwil zastanawiaam si, czy rzeczywicie jestem gotowa tak, jak mylaam. Komnata na grze bya jasno owietlona wiecami i ogrzana ogniem w kominku. Byo dla mnie tajemnic, w jaki sposb Marthe zdoaa si tam dosta, zmieni kilka tuzinw wiec i zapali je tak, eby paliy si jeszcze w porze udawania si na spoczynek. W pokoju nie byo ani jednego gniazdka instalacji elektrycznej, tote byam jej podwjnie wdziczna za te wysiki. Przebierajc si w azience za ledwie przymknitymi drzwiami, suchaam planw, jakie Matthew mia na nastpny dzie. Obejmoway dugi spacer, kolejn dug przejadk konno i prac w gabinecie. Zgodziam si na wszystkie, pod warunkiem e najpierw bdzie praca. Przyciga mnie alchemiczny manuskrypt, a ja bardzo pragnam bliej mu si przyjrze. Wsunam si do szerokiego oa z czterema kolumnami, po czym Matthew otuli mnie pociel i pogasi wiece, ciskajc palcami ich knoty.

- Zapiewaj mi - poprosiam, przygldajc si jego dugi palcom, ktre bez strachu wdroway od jednego pomienia do drugiego. - Star pie... t, ktr lubi Marthe. -Jej grzeszne zamiowanie do miosnych pieni nie przeszo niezauwaone. Przez chwil Matthew chodzi w milczeniu, gaszc wiece i cignc za sob cienie po coraz ciemniejszym pokoju. A potem zacz piewa dwicznym barytonem. Ni muer ni viu ni no guaris, Ni mai no m sent e si 1'ai gran, Quar de s'amor no suy devis, Ni no sai si ja n'aurai ni uan, Qu'en Heys es tota le mercs Que m pot sorzer o decazer. Pie pena bya tsknoty ocierajcej si o smutek. Skoczya si, gdy Matthew stan znowu koo mnie. Zostawi jedn palc si wiec koo ka. - Co znacz jej sowa? - Signam po jego rk. - Nie odczuwam blu w mej chorobie, ani umierajc, ani yjc i wracajc do zdrowia, bo nie zostaa mi odjta jej mio". - Pochyli si i pocaowa mnie w czoo. - Nie wiem, czy kiedykolwiek jej dostpi, albowiem od jej miosierdzia zaley, czy przyjdzie mi rozkwitn, czy te zmarnie". - Kto to napisa? - spytaam, uderzona trafnoci tych sw w ustach wampira. - Mj ojciec napisa t pie dla Ysabeau. Ale do autorstwa przyzna si kto inny - wyjani Matthew, byskajc oczami i umiechajc si promiennie i z zadowoleniem. Schodzc do siebie po schodach, nuci t sam pie pgosem. Leaam samotnie w jego ku i przygldaam si ostatniej poncej wiecy, dopki si nie wypalia.

R OZDZIA 21 Gdy nastpnego ranka wyszam spod prysznica, powita mnie Matthew, ktry trzyma w rkach tac ze niadaniem. - Powiedziaem Marthe, e dzi rano chcesz popracowa - wyjani, podnoszc pokrywk, ktra miaa zapobiec wystygniciu jedzenia. - Rozpieszczacie mnie oboje - odparam, rozwijajc lec na pobliskim krzele serwet. - Nie sdz, eby cokolwiek mogo ci naprawd zagrozi pd tym wzgldem. - Matthew pochyli si i obdarowa mnie dugim pocaunkiem, spogldajc zamglonym wzrokiem. - Dzie dobry. Dobrze spaa? - Bardzo dobrze. - Wziam talerz z jego rk, czerwienic si na wspomnienie propozycji, jak zrobiam mu poprzedniego wieczoru. Poczuam ukucie zawodu, przypominajc sobie jego grzeczn odmow, ale ten jego poranny pocaunek stanowi potwierdzenie, e wyszlimy poza granice przyjani i poruszalimy si w nowym kierunku. Po niadaniu zeszlimy pitro niej, wczylimy komputery i zabralimy si do pracy. Matthew pooy na stole obok manuskryptu egzemplarz najzwyklejszego XIX-wiecznego wydania dawnego angielskiego przekadu Wulgaty. - Dzikuj - zawoaam przez rami, sigajc po ksig. - Znalazem to wydanie na dole. Przypuszczam, e Biblia, ktr mam tutaj, niezbyt ci odpowiada - odpar, szczerzc zby w umiechu. - Wiesz, Matthew, absolutnie odrzucam moliwo powoywania si na Bibli Gutenberga. - Powiedziaam to powaniejszym tonem, ni zamierzaam, upodabniajc si do szkolnej nauczycielki.

- Jeli o mnie chodzi, to znam Bibli na wyrywki. Gdyby miaa jakie pytania, moesz zwrci si z tym do mnie - zaproponowa. - Nie zamierzam wykorzystywa twojej osoby jako ksigi rdowej. - Rb, jak uwaasz - odpar, wzruszajc ramionami i umiechajc si znowu. Majc pod rk komputer, a przed sob alchemiczny manuskrypt, prdko pogryam si w lekturze, analizowaniu i zapisywaniu wnioskw. Oderwaam si od pracy tylko raz, gdy poprosiam Matthew o jaki ciarek, ktrym mogabym przyciska kartki ksiki w czasie, gdy pisaam na klawiaturze komputera. Matthew rozejrza si wok siebie i znalaz brzowy medal z podobizn Ludwika XIV oraz ma drewnian stop, ktra wedug jego sw pochodzia od jakiego niemieckiego anioka. Nie chcia mi odda tych dwch przedmiotw bez gwarancji, e do niego wrc. W kocu usatysfakcjonowao go kilka kolejnych pocaunkw. Manuskrypt Aurora Consurgens by jednym z najpikniejszych tekstw w alchemicznej tradycji, medytacj na temat eskiej postaci Mdroci, a take rozwiniciem idei chemicznego godzenia przeciwnych sobie si przyrody. Tekst, jaki znalazam w tym egzemplarzu, by niemal identyczny z tekstami, do jakich zagldaam w Zurychu, Glasgow i Londynie. Ale ilustracje byy zupenie odmienne. Ich autorka, Bourgot Le Noir, bya prawdziw mistrzyni w swym zawodzie. Wszystkie iluminacje byy dokadne i piknie wykonane. Ale jej talent nie polega tylko na technicznym mistrzostwie. Przedstawienia postaci eskich wykonano ze szczegln wraliwoci. Mdro bya pena siy, ale miaa te w sobie pewn mikko. Na pierwszej iluminacji, na ktrej Mdro osaniaa paszczem uosobienie siedmiu metali, na jej obliczu malowa si wyraz zagorzaej macierzyskiej dumy.

Tak jak zapowiedzia Matthew, w ksice znajdoway si dwie iluminacje, ktrych nie byo w adnym ze znanych egzemplarzy Aurora Consurgens. Obie ilustroway ostatni przypowie powicon chemicznym zalubinom zota i srebra. Pierwsza towarzyszya sowom wypowiedzianym przez esk zasad alchemicznej przemiany. Przedstawiana czsto jako krlowa w bieli z emblematami ksiyca, ktre podkrelay jej zwizek ze srebrem, zostaa przeksztacona przez Bourgot Le Noir w pikn przeraajc kreatur ze srebrnymi wami zamiast wosw i ocienion twarz, niczym ksiyc podczas zamienia. Czytaam cicho tekst towarzyszcy ilustracji, tumaczc acin na angielski: Zwr si do mnie caym sercem. Nie odpychaj mnie dlatego, e jestem ocieniona i zasonita. Zmieni mnie ar sonecznego ognia. Otoczyy mnie morza. Pod moim dziaaniem ziemia ulega zepsuciu. Zapada nad ni noc, gdy osunam si do bagnistej otchani i moja substancja si ukrya. Ksiycowa Krlowa trzymaa w wycignitej doni gwiazd. Woaam do ciebie z gbin wody i bd woa z gbin ziemi do tych, ktrzy koo mnie przechodz, czytaam dalej. Szukaj mnie. Przygldaj mi si. A jeli znajdziesz kogo innego, kto bdzie mi podobny, dam mu porann gwiazd. Szeptaam cichutko kolejne sowa, a ilustracje Bourgot Le Noir oywiay tekst wyrazem oblicza Ksiycowej Krlowej, ktry ukazywa zarwno jej strach przed odrzuceniem, jak i niemia dum. Na nastpnej stronie znajdowaa si druga unikatowa ilustracja, ktra towarzyszya sowom wypowiadanym przez zasad msk, zotego Krla Soce. Woski stany mi dba, gdy zobaczyam przedstawiony przez Bourgot ciki kamienny sarkofag, ktrego pokrywa uchylona bya na tyle, aby mona byo zobaczy lec w rodku zot posta. Oczy krla byy pogodnie przymknite, a na jego twarzy malowaa si nadzieja, tak jakby ni o swoim wy-

bawieniu. Wstan teraz i pjd przez miasto. Bd szuka na jego ulicach na maonk czystej niewiasty - czytaam - o piknym obliczu, jeszcze pikniejszym ciele i najpikniejszych szatach. Ona odsunie kamie z wejcia do mego grobu i da mi skrzyda gobicy, ebym mg wzlecie z ni do nieba i y wiecznie, zaywajc spoczynku. Ustp ten przypomnia mi ampuk z Betanii w postaci malekiej srebrnej trumny azarza. Signam po Bibli. - Ewangelia witego Marka, rozdzia szesnasty, wers trzeci; Psalm Pidziesity Pity i Pita Ksiga Mojeszowa rozdzia trzydziesty drugi, wiersz czterdziesty. - Panujc w pokoju cisz przeci gos wampira, wymieniajc rdowe odniesienia niczym automat z biblijnymi cytatami. - Skd wiedziae, co czytam? - Odwrciam si na krzele, eby lepiej go widzie. - Poruszaa wargami - odpar, wpatrujc si nieustannie w ekran swojego komputera i przebierajc palcami po klawiaturze. Zacisnam usta i wrciam do manuskryptu. Jego autor wykorzysta biblijne ustpy, ktre pasoway do alchemicznej opowieci o mierci i stworzeniu, parafrazujc je i czc. Signam po Bibli. Czarn skr jej oprawy zdobi zoty krzy. Otworzyam j na Ewangelii wedug wite go Marka i przebiegam wzrokiem rozdzia szesnasty. Pod oznaczeniem 16,3" znalazam sowa: / mwiy do siebie: kt nam odwali kamie od drzwi grobu? - Znalaza? - spyta agodnym tonem Matthew. - Tak. - To dobrze. W pokoju ponownie zapada cisza. - Gdzie znajd odniesienie do gwiazdy zarannej? -Czasami moje pogaskie wychowanie naraao mnie na powane zawodowe kopoty. - Objawienie rozdzia drugi, wiersz dwudziesty smy.

- Dzikuj. - Caa przyjemno po mojej stronie. - Od drugiego biurka popyn stumiony miech. Nie zareagowaam i pochyliam gow nad manuskryptem. Po dwch godzinach czytania drobnego, rcznego gotyckiego pisma i szukania odpowiednich biblijnych ustpw byam bardziej ni gotowa do konnej przejadki. W tym momencie Matthew zaproponowa, ebymy zrobili przerw. Obieca, e opowie mi podczas lunchu, jak pozna XVII-wiecznego fizjologa Williama Harveya. Miaa to by dodatkowa premia. - Ale to nie jest specjalnie interesujce - zauway Matthew. - Moe nie dla ciebie. Ale dla historyka nauki? To dla mnie najlepszy sposb, ebym moga pozna bliej czowieka, ktry odkry, e serce jest pomp. Od przyjazdu do Sept-Tours nie widzielimy soca, ale adne z nas tego nie aowao. Wydawao si, e Matthew jest bardziej odprony, a ja byam zaskoczona tym, e przebywanie poza Oksfordem sprawia mi przyjemno. Groby Gillian, zdjcie rodzicw, nawet Peter Knox, wszystko to oddalao si z kad mijajc godzin. Gdy wyszlimy do ogrodu, Matthew opowiada z oywieniem o problemie w swojej pracy, ktry dotyczy brakujcego pasemka czego, co powinno znajdowa si w prbce krwi, ale go nie byo. Aby wyjani bliej, o co chodzi, narysowa w powietrzu chromosom, wskazujc na wadliwy obszar, a ja potakiwaam gow, mimo e sprawa pozostaa dla mnie tajemnicza. Sowa nadal pyny z jego ust, otoczy nawet rk moje ramiona i przycign mnie do siebie. Obeszlimy lini ywopotw. Za bram, przez ktr przejedalimy wczoraj konno, sta ubrany na czarno mczyzna. Opiera si o drzewo kasztanowe z elegancj lamparta na czatach, co wskazywao, e jest wampirem.

Matthew stan przede mn. Mczyzna oderwa si z wdzikiem od chropowatego pnia drzewa i ruszy w naszym kierunku. Na to, e jest wampirem, wskazyway jego blada cera i ogromne ciemne oczy podkrelone przez czarn skrzan kurtk, dinsy i wysokie buty. Zdawa si nie przejmowa tym, e kto mgby odkry jego odmienno. Jego wilcza mina bya jedyn niedoskonaoci w skdind anielskiej twarzy, odznaczajcej si regularnymi rysami i okolonej ciemnymi wosami, ktrych faliste sploty opaday mu nisko na konierz. By niszy i bardziej smuky ni Matthew, ale emanowaa z niego sia. Jego spojrzenie signo lodowatym chodem gboko pod moj skr, aby rozla si tam jak kleks. - Witaj, Domenico. - Matthew powiedzia to spokojnie, cho bardziej podniesionym gosem ni zazwyczaj. - Witam ci. - Wampir posa mu spojrzenie pene nienawici. - Nie widzielimy si od lat. - Obojtny ton Clairmon-ta mg sugerowa, e w nagym pojawieniu si wampira nie byo nic niezwykego. Domenico si zamyli. - Kiedy to byo? W Ferrarze? Obaj walczylimy przeciwko papieowi, cho, jak pamitam, z rnych powodw. Ja prbowaem uratowa Wenecj. Ty starae si ratowa templariuszy. Matthew skin powoli gow, nie odrywajc wzroku od wampira. - Chyba masz suszno. - A potem, mj przyjacielu, wydawao mi si, e znikn. Przeylimy razem tyle modzieczych przygd na morzach i w Ziemi witej. Taki wampir jak ty zawsze mg znale w Wenecji mnstwo rozrywek. Domenico pokrci gow z widocznym smutkiem. Wampir w bramie paacu wyglda na wenecjanina lub na jak grzeszn krzywk

anioa z diabem. - Dlaczego nie wpade, eby mnie odwiedzi w drodze z Francji do ktrego z twoich ulubionych miejsc? - Jeli obraziem ci w ten sposb, Domenico, to z pewnoci zrobiem to zbyt dawno, eby mogo to mie dla nas obecnie jakiekolwiek znaczenie. - By moe, ale jedno nie zmienio si przez te wszystkie lata. Gdy tylko dochodzi do kryzysowej sytuacji, w pobliu jest jaki de Clermont. Domenico odwrci si do mnie i na jego twarzy pojawi si cie podania. - To musi by ta czarownica, o ktrej tyle syszaem. - Diano, wracaj do domu - rzuci ostro Matthew. Wyczuwaam oczywiste zagroenie, ale zawahaam si, nie chcc zostawi go samego. - Id - powtrzy Matthew ostrym jak szpada tonem. Nasz go dojrza co ponad moim ramieniem i si umiechn. Poczuam za plecami lodowaty powiew, a mojego ramienia dotkna zimna i twarda rka. - Domenico - zabrzmia dwiczny gos Ysabeau. -C za nieoczekiwana wizyta. Domenico ukoni si sztywno. - Droga pani, to prawdziwa przyjemno ujrze j w tak dobrym zdrowiu. Co pani powiedziao, e tu jestem? - Wyczuam ci nosem - odpara pogardliwym tonem Ysabeau. Przybye tu, do mojego domu, nieproszony. Co by powiedziaa twoja matka, gdyby si dowiedziaa, e zachowae si w taki sposb? - Gdyby moja matka jeszcze ya, moglibymy zapyta j o to powiedzia z ledwie ukrywan wciekoci Domenico. - Maman, zabierz Dian do domu. - Oczywicie, Matthew. Zostawimy was samych, ebycie mogli porozmawia. - Ysabeau odwrcia si, pocigajc mnie za sob.

- Odejd std prdzej, jeli pozwolicie mi zakomunikowa wam to, z czym zostaem przysany - powiedzia Domenico. - Gdybym musia tu wrci, nie bd ju sam. Moja dzisiejsza wizyta ma charakter kurtuazyjny z uwagi na pani, Ysabeau. - Ona nie ma tej ksiki - rzuci ostrym tonem Matthew. - Matthew, nie przyszedem tu z powodu tej przekltej ksigi czarodziejw. Niech j sobie zatrzymaj. Przysya mnie Kongregacja. Ysabeau zrobia agodny i dugi wydech, tak jakby trzymaa powietrze w pucach od wielu dni. Miaam na czubku jzyka pytanie, ale uciszya mnie ostrzegawczym spojrzeniem. - Dobra robota, Domenico. Jestem zaskoczony, e znalaze czas, eby odwiedzi starego przyjaciela, majc tyle nowych i odpowiedzialnych stanowisk - powiedzia pogardliwym tonem Matthew. - Dlaczego Kongregacja traci czas na skadanie oficjalnych wizyt rodzinie de Clermontw, gdy inne wampiry pozostawiaj wykrwawione trupy w caej Europie i potem znajduj je zwykli ludzie? - Nic nie zabrania wampirom ywi si ludmi... chocia ten brak ostronoci jest godny poaowania. Jak wiesz, mier idzie za wampirami wszdzie, gdzie tylko si pojawiamy. - Domenico zdawa si nie dostrzega brutalnoci takiego postpowania. Jego obojtno i brak wzgldw dla kruchego ycia ciepokrwistych istot przyprawi mnie o dreszcz. - Ale konwencja wyranie zabrania jakichkolwiek zwizkw midzy wampirem i czarownic. Odwrciam si i wytrzeszczyam na niego oczy. - Co pan powiedzia? - Przemwia! - Domenico klasn w donie z udawanym zadowoleniem. Czemu mielibymy nie dopuci tej czarownicy do udziau w naszej rozmowie?

Matthew sign do mnie rk i pocign mnie do przodu. Ysabeau nadal przytrzymywaa moj drug rk. Stanlimy w krtkim, zwartym rzdzie: wampirzyca, czarownica i wampir. - Witaj, Diano Bishop. - Domenico pochyli si w niskim ukonie. - To dla mnie zaszczyt pozna czarownic z tak starego, wybitnego rodu. Tak niewiele dawnych rodzin pozostaje wci z nami. - Mimo e wysawia si w sposb ceremonialny, kade z jego sw brzmiao jak groba. - Kim pan jest? - spytaam. - I dlaczego kopocze si pan tym, z kim spdzam czas? Wenecjanin przyjrza mi si z zainteresowaniem, po czym odrzuci do tyu gow i rykn miechem. - Mwili mi, e jest pani ktliwa jak pani ojciec, ale ja im nie uwierzyem. Poczuam lekkie mrowienie w palcach. Do Ysabeau zaciskaa si coraz mocniej na moim ramieniu. - Czybym rozzoci wasz czarownic? - Domenico utkwi spojrzenie w rce Ysabeau. - Przeka nam to, z czym przyszede, i opu nasz ziemi - poleci obojtnym tonem Matthew. - Nazywam si Domenico Michele. Matthew jest moim znajomym od czasu moich ponownych narodzin, a Ysabeau znam prawie tak samo dugo. Oczywicie, nie znam ani jego, ani jej tak dobrze, jak znaem Louis. Ale nie powinnimy lekkomylnie przywoywa zmarych. Wenecjanin przeegna si pobonie. - Nie powiniene w ogle wspomina mojej siostry. -Wydawao si, e Matthew jest spokojny, ale Ysabeau miaa krwioercz min i pobielae wargi. - Cigle nie udzieli mi pan odpowiedzi na moje pytanie - odezwaam sie, cigajc znowu na siebie uwag Domenica. W oczach wenecjanina bysno szczere uznanie.

- Diano - zwrci si do mnie Matthew, nie mogc pohamowa gronego warknicia, jakie zaczo formowa si w jego gardle. Syszaam go niemal tak samo wyranie jak w sytuacjach, w ktrych Matthew gotw by burkn na mnie. Z pomieszcze kuchennych wysza Marthe z zaniepokojon min. - Widz, e ona jest mielsza ni wikszo kobiet z jej gatunku. Czy to dlatego ryzykujesz wszystko, eby zatrzyma j przy sobie? Bawi ci jej towarzystwo? Czy te zamierzasz ywi si ni dopty, dopki ci si nie znudzi, a potem wyrzucisz j za drzwi, jak to robie z innym cie-pokrwistymi kobietami? Matthew sign domi do trumny azarza, widocznej tylko jako wybrzuszenie pod swetrem na jego piersi. Nie dotyka jej od naszego przyjazdu do Sept-Tours. Bystre oczy Domenica take zauwayy ten gest. Umiechn si mciwie. - Czujesz si winien? Wcieka na Domenica za jego przykry sposb odnoszenia si do Matthew otworzyam usta, eby co powiedzie. - Diano, natychmiast wracaj do domu. - Matthew powiedzia to tonem, ktry sugerowa, e odbdziemy pniej powan, nieprzyjemn rozmow na ten temat. Popchn mnie lekko w kierunku Ysabeau i stan jeszcze bardziej zdecydowanie midzy midzy swoj matk i mn a ponurym wenecjaninem. Marthe podesza bliej, krzyujc rce w stanowczym gecie, ktry w uderzajcy sposb naladowa postaw Matthew. - Ta czarownica nie odejdzie std, dopki nie usyszy, co mam do powiedzenia. Przybyem tu, Diano Bishop, eby ci ostrzec. Wszelkie zwizki midzy czarownicami i wampirami s absolutnie zakazane. Musisz natychmiast opuci ten dom i nie zadawa si wicej z Matthew de Clermontem ani z nikim z jego rodziny. Jeli tego nie zrobisz,

Kongregacja podejmie stosowne kroki, eby zapewni przestrzeganie konwencji. - Nic mi nie wiadomo o waszej Kongregacji, nigdy te nie zobowizywaam si do wypeniania warunkw takiej konwencji odparam cigle rozwcieczona. - Poza tym konwencje nie s obowizkowe, ale dobrowolne. - Czyby bya pani nie tylko historykiem, ale rwnie prawnikiem? Te dzisiejsze kobiety, z ich wietnym wyksztaceniem, s takie fascynujce. Ale nie znaj si na teologii - cign smutnym tonem Domenico - i dlatego wanie nie przyszo nam do gowy, e przede wszystkim warto was ksztaci. Sdzi pani, e ustalajc tre naszych przyrzecze, przyjlimy pogldy tego heretyka Kalwina? Po zaprzysieniu konwencji zwizaa ona wszystkie wampiry, demony i czarodziejw dawnych, obecnych i przyszych. To nie jest droga, ktr mona i albo nie, wedug wasnego upodobania. - Domenico, dostarczye swoje ostrzeenie - powiedzia Matthew tonem mikkim jak jedwab. - To wszystko, co mam do powiedzenia tej czarownicy - odpar wenecjanin. - Ale chciabym jeszcze powiedzie to i owo tobie. - W takim razie Diana wrci do domu. Zabierz j std, maman - rzuci krtko Matthew. Tym razem Ysabeau natychmiast spenia jego danie. Marthe ruszya za nami. - Nie rb tego - sykna do mnie Ysabeau, kiedy odwrciam si, eby spojrze na Matthew. - Skd si tu wzi ten osobnik? - spytaa Marthe, gdy dotarymy bezpiecznie do rodka. - Prawdopodobnie z pieka - odpara Ysabeau. Musna mnie po twarzy czubkami palcw, cofajc je pospiesznie, gdy tylko zetkny si z moimi policzkami rozgrzanymi w gniewie. - Jeste dzielna, dziewczyno, ale twoje zacho-

wanie byo lekkomylne. Nie jeste wampirem. Nie wystawiaj si na ryzyko, kcc si z Domenico czy z ktrym z jego sprzymierzecw. Trzymaj si z dala od nich. Ysabeau nie zostawia mi czasu na odpowied, prowadzc mnie pospiesznie przez kuchni, jadalni i salon do wielkiej sali. W kocu dotarymy do sklepionego wejcia na schody prowadzce na najpotniejsz wie zamku. Na myl o wspinaczce poczuam zesztywnienie w ydkach. - Musimy tam wej - powiedziaa nalegajcym tonem. - Matthew bdzie nas tam szuka wzrokiem. Strach i zo popychay mnie do poowy schodw. Drug ich cz pokonaam wycznie si woli. Unisszy stop z ostatniego schodka, znalazam si na paskim dachu, z ktrego rozciga si rozlegy widok na wszystkie strony. Wia tu lekki wiaterek, ktry rozwia moje zaplecione wosy i rozpdzi otaczajc mnie mgiek. Ysabeau podesza wawym krokiem do supa, ktry wznosi si na kolejne cztery metry ku niebu, i wcigna rozwidlon czarn chorgiew ozdobion srebrnym rysunkiem. Rozwina si ona w przymionym wietle, ukazujc wa trzymajcego w paszczy lnicy ogon. Pobiegam na drug stron, w kierunku blankw. W tym momencie Domenico spojrza w gr. Po kilku chwilach podobna chorgiew ukazaa si na szczycie budynku w miasteczku i ozwa si dwik dzwonu. Z domw, sklepw, barw i biur zaczli powoli wychodzi ludzie i odwraca twarze w stron zamku Sept-Tours, nad ktrym powiewa na wietrze staroytny symbol wiecznoci i odrodzenia. Odwrciam si do Ysabeau, rzucajc jej pytajce spojrzenie. - To jest godo naszej rodziny, a zarazem ostrzeenie dla mieszkacw miasteczka, eby si mieli na bacznoci - wyjania. -Wywieszamy chorgiew tylko wtedy, gdy kto nas odwiedza. Mieszkacy miasteczka s a nadto przyzwyczajeni

do ycia wrd wampirw i, chocia nic im z naszej strony nie grozi, zachowalimy ten zwyczaj na takie okazje jak ta. wiat jest peen wampirw, ktrym nie mona ufa, Diano. Jednym z nich jest Domenico Michele. - Nie musiaa mi tego mwi. Kim on jest, u diaba? - Jednym z najdawniejszych znajomych Matthew - odpara Ysabeau, przypatrujc si swemu synowi - i z tego powodu jest bardzo gronym przeciwnikiem. Skupiam uwag znowu na Matthew, ktry nadal rozmawia z Domenico, zachowujc wyranie okrelony dystans. W pewnej chwili co si zakotowao, zobaczyam rozmazan plam, w ktrej szaro mieszaa si z czerni, i wenecjanin odskoczy w kierunku kasztanowego drzewa, o ktre si opiera, gdy go zobaczylimy. Naszych uszu doszed donony omot. - Dobra robota - mrukna Ysabeau. - Gdzie jest Marthe? - Obejrzaam si przez rami w kierunku schodw. - W sieni. Na wszelki wypadek. - Bystre oczy Ysabeau nadal wpatryway si w jej syna. - Czy Domenico mgy naprawd przyj tu i przegry mi szyj? Ysabeau odwrcia ku mnie swoje czarne byszczce oczy. - To by byo zbyt proste, moja droga. Najpierw zabawiby si tob. On zawsze bawi si swoimi ofiarami. A do tego Domenico lubi publiczno. Przeknam nerwowo lin. - Potrafi sama zapewni sobie bezpieczestwo. - By moe, jeli masz tyle mocy, ile przypisuje ci Matthew. Doszam do wniosku, e czarownice zabezpieczaj si bardzo zrcznie, wkadajc w to niewiele wysiku i odrobin odwagi - powiedziaa Ysabeau. - Co to za Kongregacja, o ktrej wspomina Domenico? - spytaam.

- To rada dziewiciu, po troje z kadego gatunku, czyli demonw, czarodziejw i wampirw. Zostaa powoana w czasie wypraw krzyowych, eby zapobiega demaskowaniu nas przez ludzi. Bylimy nieostroni i zbytnio angaowalimy si w ich polityk i inne szalecze przedsiwzicia - odpara cierpkim tonem Ysabeau. - Ambicja, duma i zachanne kreatury, takie jak Michele, ktre nie s nigdy zadowolone ze swego ycia i zawsze chc wicej, to wszystko doprowadzio nas do zawarcia konwencji. - I zgodzilicie si na okrelone warunki? - Niedorzecznoci byo myle, e przyrzeczenia poczynione przez kreatury w redniowieczu mogy dotyczy Matthew i mnie. Ysabeau skina potakujco gow. Wiatr rozwia kilka kosmykw jej gstych, lejcych si wosw i rozsypa je wok jej twarzy. - Obcujc z innymi, zbytnio rzucalimy si w oczy. Gdy wtrcalimy si do spraw zwykych ludzi, zaczynali odnosi si podejrzliwie do naszej mdroci. Te biedne stworzenia nie s zbyt bystre, ale te nie cakiem gupie. - Mwic o obcowaniu", nie masz na myli jedynie kolacji czy tacw. - adnych kolacji, adnych tacw... ani caowania si i piewania sobie pieni - wyliczaa zjadliwie Ysabeau. -Zakazane byo rwnie to, co nastpuje po tacach i pocaunkach. Przed przystaniem na warunki konwencji bylimy bardzo aroganccy. Byo nas wicej i przyzwyczailimy si do tego, eby bra to, na co mielimy ochot, nie ogldajc si na koszty. - Co jeszcze obejmuje ten ukad? - adnego udziau w yciu politycznym i religijnym. Zbyt wielu ksit i papiey byo istotami, ktre nie naleay do ludzkiego wiata. A gdy ludzie zaczli pisa te swoje kroniki, coraz trudniejsze stao si dla nas przechodzenie

od jednego ycia do nastpnego. - Ysabeau wzdrygna si. - Wampirom trudno znale przyzwoit mier i rozpocz now egzystencj, gdy naokoo wsz ludzie. Rzuciam szybko okiem na Matthew i Domenica, ale oni rozmawiali cigle za murami zamku. - A wic tak to wyglda - powiedziaam, odliczajc na palcach poszczeglne sprawy. - Nie ma zadawania si ze sob kreatur odmiennego rodzaju. Nie ma dla nich karier w yciu politycznym czy religijnym ludzi. Co jeszcze? -Najwyraniej ksenofobia mojej ciotki i jej gwatowne sprzeciwianie si moim studiom prawniczym bray si std, e le rozumiaa ten dawny ukad. - Tak. Jeli jaka kreatura zamie konwencj, Kongregacja stara si dopilnowa, eby porzucia ona ze prowadzenie si i dotrzymaa przysigi. - A jeli konwencj zami dwie istoty? Zapada pena napicia cisza. - O ile mi wiadomo, nigdy dotd do tego nie doszo -odpara w kocu pospnym tonem Ysabeau. - Dlatego bardzo dobrze si stao, e wy dwoje nie dopucilicie si tego. Wczoraj wieczorem wyraziam zwyczajnie ch, eby Matthew pooy si ze mn do ka. Ale on wiedzia, e to nie jest zwyke yczenie. Nie chodzio o to, e nie by pewien mnie czy swoich uczu. Chcia wiedzie, jak daleko moe si posun, zanim do sprawy wtrci si Kongregacja. Odpowied nadesza prdko. Oni absolutnie nie zamierzali dopuci, ebymy posunli si za daleko. Moje chwilowe odprenie prdko ustpio zoci. Gdyby nikt nie poskary si na nas, gdy nawizalimy bliskie relacje, Matthew by moe nie powiedziaby mi nigdy o Kongregacji ani o konwencji. A jego milczenie w tej sprawie wpynoby na moje stosunki zarwno z moj rodzin, jak i z jego. Mogabym pozosta do mierci w przekonaniu, e moja ciotka i Ysabeau to zwyke fanatyczki. A tymcza-

sem one dbay o to, eby zostao dotrzymane przyrzeczenie zoone tak dawno temu. Byo to mniej zrozumiae, ale w jaki sposb bardziej je usprawiedliwiao. - Twj syn powinien zaprzesta ukrywania przede mn rnych spraw. Byam coraz bardziej poirytowana i czuam rosnce mrowienie w czubkach palcw. - A ty powinna mniej przejmowa si Kongregacj, a bardziej tym, co mam zrobi, kiedy znowu go zobacz. Ysabeau prychna. - Nie bdziesz moga wiele zrobi, zanim nie objedzie ci porzdnie za kwestionowanie jego wadzy w obecnoci Domenica. - Nie jestem pod jego wadz. - Moja droga, musisz nauczy si jeszcze wielu rzeczy o wampirach powiedziaa Ysabeau z odcieniem satysfakcji. - A ty musisz dowiedzie si mnstwa rzeczy o mnie. Kongregacja take. Ysabeau otoczya mnie ramieniem, zagbiajc palce w moich ramionach. - Diano, to nie jest zabawa! Matthew chtnie odwrciby si plecami do kreatur, ktre zna od stuleci, eby zaopiekowa si tob i da ci moliwo, eby bya kim tylko chcesz w twoim ulotnym yciu. Bagam ci, nie pozwl mu, eby to zrobi. Jeli bdzie si przy tym upiera, oni go zabij. - Matthew jest panem swojej woli, Ysabeau - odparam chodno. - Nie bd mu mwi, co ma robi. - Nie, ale moesz go odprawi. Moesz mu powiedzie, e odmawiasz amania dla niego regu konwencji... lub e odczuwasz wobec niego wycznie ciekawo. Czarownice s z tego znane. - Ysabeau odsuna mnie energicznie od siebie. - Jeeli go kochasz, bdziesz wiedziaa, co powiedzie. - Ju po wszystkim - zawoaa ze szczytu schodw Marthe.

Podbiegymy obie na skraj wiey. Ze stajni wyskoczy czarny ko z jedcem na grzbiecie, przesadzi pot majdanu, a potem z dudnieniem kopyt znikn w lesie. R OZDZIA 22 Czekaymy we trzy w salonie od chwili, gdy pnym rankiem Matthew odjecha na Baltazarze. Cienie zaczynay si ju wydua i zblia si zmierzch. Ludzka istota byaby ju pywa od dugotrwaego wysiku, jaki by potrzebny do opanowania ogromnego konia w otwartym polu. Jednak poranne wydarzenia przypomniay mi, e Matthew nie jest czowiekiem, ale wampirem, ktry ma wiele sekretw, skomplikowan przeszo i gronych wrogw. Gdzie nad naszymi gowami zamkny si drzwi. - Wrci. Pjdzie teraz do pokoju swojego ojca, jak to robi zawsze wtedy, gdy ma kopoty wyjania Ysabeau. Jego pikna moda matka siedziaa i wpatrywaa si w ogie, a ja splotam donie na udach, odmawiajc skosztowania czegokolwiek z rzeczy, ktre Marthe stawiaa przede mn. Nie jadam nic od niadania, ale nie odczuwaam'godu. Czuam si rozbita, otoczona odamkami mojego ycia, ktre byo dotd tak uporzdkowane. Mj dyplom z Oksfordu, stanowisko w Yale i drobiazgowe opracowywanie i pisanie ksiek przez dugi czas nadaway znaczenie i konstruktywny sens mojemu yciu. Ale adne z tych osigni nie podnosio mnie na duchu w tym dziwnym, nowym wiecie niebezpiecznych wampirw i grocych mi czarownic i czarodziejw. Stanam wobec tych zagroe

nieprzygotowana i jeszcze bardziej bezbronna z powodu zwizku z wampirem i niewidzialnego, niezaprzeczalnego odzywania si krwi czarownicy w moich yach. Wreszcie do salonu wszed Matthew, czysty i w wieym ubraniu. Natychmiast odszuka mnie wzrokiem. Jego chodne spojrzenie zaczy bdzi po mnie, gdy sprawdza, czy nic mi si nie stao. Poczu ulg i jego zacinite usta zagodniay. Bya to jedyna oznaka uspokajajcej zayoci, jak w nim odkryam. Wampir, ktry wszed do salonu, nie mia nic wsplnego z Matthew, ktrego znaam dotychczas. Nie bya to elegancka czarujca istota, ktra wlizna si do mojego ycia z kpicym umiechem i zaproszeniami na niadanie. Nie wyglda jak naukowiec pochonity swoj prac i zaniepokojony pytaniem, skd si wzi na wiecie. Nie byo w nim take ladu po mczynie, ktry jeszcze wczoraj wieczorem bra mnie w ramiona i caowa z tak namitn pasj. Ten Matthew by chodny i obojtny. Subtelne rysy, ktre obserwowaam u niego wczeniej - w zaokrgleniu ust, w delikatnoci doni, w spokoju jego oczu - znikny, ustpujc twardym liniom i zaamaniom. Robi wraenie, e jest starszy od wampira, jakiego zapamitaam. Emanowao z niego zmczenie poczone z ostronym dystansem, odbijajce wszystko, czego dowiadczy w swoim trwajcym ju niemal pitnacie wiekw yciu. Z kominka doszed trzask pkajcego polana. Ujrzaam snop krwistopomaraczowych iskier opadajcych na ruszt paleniska. Najpierw ukazaa mi si tylko rdzawa plama. Potem zamienia si ona w rude pasma, ktre tu i wdzie lniy zotem i srebrem. Pasma przybray konkretny ksztat wosw, wosw Sarah. Chwyciam palcami pasek plecaka, eby go zsun

z ramion, i rzuciam pudeko na drugie niadanie na podog pokoju rodzinnego z takim samym natrtnym haasem, jaki robi mj ojciec, gdy stawia swoj teczk przy drzwiach. - Ju jestem - zawoaam dziecinnym gosem, cienkim i ywym. - S placki? Sarah odwrcia gow z pasmami rudych i pomaraczowych wosw, w ktrych migotay promienie przedwieczornego soca. Ale jej twarz bya zupenie biaa. Biel stumia pozostae barwy, przybraa srebrny odcie i ksztaty rybich usek. Na znajomym muskularnym ciele obcinita bya kolczuga. Matthew. - Zaatwiem to. - Jego biae rce rozerway czarn tunik ze srebrnym krzyem na piersi, rozsuwajc jej poy na ramiona. Rzuci j komu do stp, odwrci si i odszed. Jedno mrugnicie wystarczyo, aby wizja uleciaa i wrciy ciepe barwy salonu w Sept-Tours, ale przeraajca wiadomo tego, co si wydarzyo, pozostaa. Jak w przypadku czarodziejskiej wichury moje ukryte talenty zostay uwolnione bez ostrzeenia. Czy wizje mojej matki ukazyway si jej rwnie nagle i z tak sam jasnoci? Rozejrzaam si po pokoju, ale jedyn istot, ktra zdawaa si zauway co dziwnego, bya Marthe, patrzca na mnie z niepokojem. Matthew podszed do Ysabeau i pocaowa j lekko w oba nieskazitelnie biae policzki. - Tak mi przykro, maman - mrukn. - Hein, on zawsze by wini. To nie twoja wina. - Ysabeau cisna delikatnie do syna. - Ciesz si, e jeste ju w domu. - Odjecha. Dzisiejszej nocy nie mamy si czego obawia - powiedzia przez zacinite usta Matthew, a potem przeczesa palcami wosy.

- Napij si. - Marthe bya zwolenniczk radzenia sobie z kryzysami za pomoc dobrego jedzenia i picia. Podaa mu kieliszek wina i postawia przede mn nastpn filiank herbaty. Pozostaa ona nietknita na stole, rozsiewajc wok oboczki pary. - Dzikuj, Marthe - powiedzia gbokim tonem Matthew. Jednoczenie spojrza mi znowu w oczy, zaraz jednak odwrci powoli wzrok w inn stron, pocigajc yk wina. -Mj telefon - wykrzykn, ruszajc do swojego pokoju. Niedugo potem zszed na d po schodach. - Do ciebie - zwrci si do mnie, podajc mi aparat w taki sposb, e nasze donie nie musiay si zetkn. Wiedziaam, kto dzwoni. - Cze, Sarah. - Dzwoni ju od przeszo omiu godzin. Co tam u was si dzieje, u licha? - Sarah wiedziaa, e wydarzyo si co zego, bo inaczej nie zadzwoniaby do wampira. Spity gos ciotki wywoa obraz jej biaej twarzy z mojej wizji. Malowa si na niej przestrach, a nie tylko smutek. - Nie dzieje si nic zego - odparam, chcc odsun od niej jakiekolwiek obawy. - Jestem z Matthew. - Przebywanie z nim jest gwn przyczyn tych kopotw. - Sarah, w tej chwili nie mog o tym rozmawia. -Chciaam za wszelk cen unikn ktni z ciotk. Sarah zaczerpna powietrza do puc. - Diano, jest par rzeczy, o ktrych powinna wiedzie, zanim zdecydujesz si zwiza swj los z wampirem. - Naprawd? - spytaam coraz bardziej zdenerwowana. - Uwaasz, e to jest dobry moment, eby mi opowiada o konwencji? Nie znasz przypadkiem czarodziejw, ktrzy s obecnie czonkami Kongregacji? Jest par rzeczy, ktre chciaabym im powiedzie. - Paliy mnie palce, a skra pod paznokciami przybieraa odcie jasnego bkitu.

- Odwrcia si plecami do wasnych mocy, Diano. Nie chciaa rozmawia o magii. Konwencja nie miaa adnego znaczenia dla twojego ycia, tak jak Kongregacja. -Wydawao si, e Sarah chce si usprawiedliwi. Rozemiaam si gorzko i to sprawio, e moje palce zaczy pozbywa si sinego zabarwienia. - Moesz to tumaczy, Sarah, jak ci si podoba. Ty i Em powinnycie byy powiedzie mi o tym po zamordowaniu mamy i taty, a nie ogranicza si do aluzji i tajemniczych pprawd. Ale ju na to za pno. Musz porozmawia z Matthew. Zadzwoni do ciebie jutro. Wyczyam telefon i odrzuciam go na otoman koo moich stp, a potem zamknam oczy, czekajc, a ustpi wierzbienie w moich palcach. Czuam, e caa trjka wampirw wpatruje si we mnie. - A wic - zapytaam, zakcajc cisz - czy mamy spodziewa si nowych goci z Kongregacji? - Nie - odpar Matthew, zaciskajc usta. Odpowiedzia mi jednym sowem, ale przynajmniej takim, jakie chciaam usysze. Przez kilka ostatnich dni odpoczam od zmian jego nastroju i niemal zapomniaam, jak one mog by niepokojce. Jego nastpne sowa pozbawiy mnie nadziei, e ostatni wybuch szybko mu minie. - Nie bdzie goci z Kongregacji, poniewa nie zamiemy konwencji. Zostaniemy tu jeszcze kilka dni, a potem wrcimy do Oksfordu. Czy to ci odpowiada, maman? - Oczywicie - odpara natychmiast Ysabeau, po czym westchna z ulg. - Powinnimy zostawi wywieszon chorgiew - podj Matthew rzeczowym tonem. - Miasteczko powinno mie wiadomo, e musi si pilnowa. Ysabeau kiwna gow, a jej syn pocign yk wina. Wytrzeszczyam oczy najpierw na jedno, potem na drugie.

adne z nich nie zareagowao jednak na moje milczce domaganie si wyjanie. - Mino dopiero kilka dni od czasu, jak zabrae mnie z Oksfordu powiedziaam, widzc, e ani Ysabeau, ani Matthew nie podejmuj mojego niemego wyzwania. Matthew spojrza mi surowo w oczy. - Niebawem tam wrcisz - stwierdzi obojtnie. -A tymczasem nie wolno ci spacerowa po okolicy. Ani samotnie jedzi na koniu. - Jego obecny chd by bardziej przeraajcy ni ktrekolwiek ze sw wygoszonych przez Domenica. - Co jeszcze? - Nie bdzie te tacw - odpar Matthew. Szorstko jego gosu pozwalaa si domyla, e do tej kategorii zostao zaliczonych take wiele innych spraw. - Zastosujemy si do regu Kongregacji. Jeli przestaniemy ich denerwowa, zwrc swoj uwag na waniejsze rzeczy. - Rozumiem. Chcesz, ebym udawaa trupa. A czy ty porzucisz swoj prac i przestaniesz si interesowa manuskryptem Ashmole 'a 782? Nie chce mi si w to wierzy. -Podniosam si z miejsca i ruszyam do drzwi. Matthew chwyci mnie ostro za rk. To, e znalaz si tak szybko koo mnie, gwacio wszelkie prawa fizyki. - Usid, Diano. - Jego gos by rwnie szorstki jak dotknicie rki, ale ju sam fakt, e okaza jakie emocje, by dziwnie zachcajcy. - Dlaczego si poddajesz? - szepnam. - eby nie wystawia nas wszystkich na spojrzenia ludzi... i utrzyma ci przy yciu. - Pocign mnie z powrotem do kanapy i popchn na poduszki. - W naszej rodzinie nie ma demokracji, zwaszcza w takim momencie jak ten. Kiedy ka ci co zrobi, musisz wykona to bez wahania ani pyta. Zrozumiaa? - Ton jego gosu wskazywa, e nie ma tu miejsca na adne dyskusje.

- A jeli nie wykonam, to co? - Prowokowaam go rozmylnie, ale jego lodowata powcigliwo przeraaa mnie. Matthew odstawi wino i w krysztaowym szkle kieliszka zamigotao wiato wiec. Miaam wraenie, e upadam, tym razem w kau. Kaua zamienia si w kropl, a kropla w z poyskujc na biaym policzku. Policzki Sarah pokryte byy zami, jej oczy czerwone i opuchnite. Em bya w kuchni. Gdy wesza do pokoju, zobaczyam, e i ona pakaa. Bya zaamana. - Co si z wami dzieje? - spytaam, czujc, e odek podchodzi mi do garda. - Co si stao? Sarah otara oczy palcami, na ktrych zobaczyam plamy od zi i przypraw uywanych przez ni do rzucania urokw. Jej palce zaczy si wydua, plamy si rozmyy. - Co takiego? - spyta Matthew. Mia dziko w oczach, a jego biae palce muskay malek krwaw z na rwnie biaym policzku. - Co si stao? - Czarodzieje. Porwali twojego ojca. - odpara zaamujcym si gosem Ysabeau. Wizja rozpyna si. Rozejrzaam si za Matthew, majc nadziej, e znajd w jego oczach zwyk przycigajc si, ktra rozwieje moje przecigajce si zdezorientowanie. Gdy nasze spojrzenia si spotkay, Matthew podszed i pochyli si nade mn. Ale nie byo w tym nic uspokajajcego, co czyo si zawsze z jego obecnoci. - Prdzej zabij ci wasnymi rkami, zanim dopuszcz, eby kto ci skrzywdzi. - Sowa uwizy mu w gardle. - A ja nie chc ci zabija. Wic prosz, eby robia, co mwi.

- Wic chodzi tylko o to? - spytaam, gdy byam w stanie wykrztusi sowo. - Mamy si podda staroytnemu wsko pojtemu ukadowi zawartemu prawie tysic lat temu. Sprawa zamknita. - Nie musisz znale si pod kontrol Kongregacji. Nie panujesz nad swoj magi i nie rozumiesz swojego zwizku z Ashmole'em 782. Tu, w Sept-Tours, moesz znale oson przed Peterem Knoxem, Diano, ale, jak ci to ju mwiem, nie jeste bezpieczna w otoczeniu wampirw. adna ciepokrwista istota nie jest wolna od tego zagroenia. Nigdy. - Ale ty nie zrobisz mi krzywdy. - Na przekr wydarzeniom z ostatnich kilku dni w tym punkcie miaam absolutn pewno. - Upierasz si przy sentymentalnym wyobraeniu tego, co to znaczy by wampirem, ale ja, pomimo moich najwikszych wysikw, eby si powcign, wci czuj aknienie krwi. Machnam lekcewaco rk. - Wiem, Matthew, e zabijae ludzi. Jeste wampirem i masz za sob cae wieki ycia. Uwaasz, e wyobraaam sobie, eby mg przey, ywic si wycznie zwierztami? Ysabeau przygldaa si uwanie synowi. - wiadomo tego, e zabijaem ludzi, i pojmowanie, co to oznacza, to dwie rne rzeczy, Diano. Nie masz najmniejszego pojcia o tym, do czego jestem zdolny. - Dotkn talizmanu z Betanii i zrobi kilka szybkich niecierpliwych krokw, odsuwajc si ode mnie. - Wiem, kim jeste. - To by nastpny punkt, co do ktrego miaam absolutn instynktown pewno. Zastanawiaam si, skd ona si bierze w sytuacji, gdy przybywao coraz wicej wiadectw na brutalno wampirw, a nawet czarodziejw i czarownic.

- Nie wiesz nic o sobie samej. A trzy tygodnie temu nie wiedziaa nic o moim istnieniu. - Mwic to, Matthew rozglda si niespokojnie, a jego rce dray, podobnie jak moje. Ale to niepokoio mnie mniej ni fakt, e Ysabeau pochylia si na krzele jeszcze bardziej do przodu. Signa po pogrzebacz i wymierzya nim dzikie pchnicie w palce si drwa, a pote m odrzucia go na bok. Metalowy prt zadwicza na kamiennej posadzce, obic jej tward powierzchni, jakby to byo maso. - Co na to wszystko poradzimy. Daj nam troch czasu. - Staraam si mwi cicho i uspokajajco. - Tu nie da si nic wymyli - odpar Matthew, chodzc po komnacie. Masz za duo mocy, ktra nie jest poddana adnej dyscyplinie. To jest jak narkotyk, silnie uzaleniajcy, niebezpieczny narkotyk, ktrego rozpaczliwie podaj inne kreatury. Nie bdziesz bezpieczna, dopki bdziesz miaa koo siebie jakiego czarodzieja albo wampira. Otworzyam usta, eby odpowiedzie, ale miejsce, w ktrym Matthew sta przed chwil, byo puste. Jego lodowate palce dotkny mojego pobrdka, podnoszc mnie na nogi. - Jestem drapienikiem, Diano - powiedzia Matthew uwodzicielskim tonem kochanka. Oszoomi mnie mroczny zapach godzikw. - eby przey, musz polowa i zabija. - Gwatownym ruchem odwrci na bok moj twarz, odsaniajc moj szyj. Jego niespokojne oczy zaczy bdzi po moim gardle. - Matthew, pozwl Dianie usi - wtrcia sie z beztrosk min Ysabeau. Moja wiara w niego pozostaa niezachwiana. Z jakiego powodu chcia mnie tylko przestraszy, ale nie znalazam si w prawdziwym zagroeniu, takim, jak ze strony Domenica. - Ona myli, e mnie zna, maman - mrukn Matthew. - Ale Diana nie ma pojcia jak to jest, kiedy aknienie

ciepej krwi ciska odek tak, e mona od tego oszale. Ona nie wie, jak bardzo pragniemy poczu w naszych yach pulsowanie krwi z innego serca. Ani tego, jak trudno mi sta tu, tak blisko, i nie posmakowa jej. Ysabeau podniosa si na nogi, ale nie zrobia ani kroku. - Matthew, to nie jest pora na udzielanie jej nauk. - Widzisz, nie chodzi o to, e mgbym zabi ci na miejscu - cign Matthew, nie zwracajc uwagi na sowa matki. Jego czarne oczy miay hipnotyzujce dziaanie. -Mgbym ywi si tob powoli, ssc twoj krew tak, eby moga si odtworzy, po to tylko, eby zacz znowu nastpnego dnia. - Odsun palce z mojego podbrdka i otoczy nimi szyj, szukajc kciukiem pulsu na moim gardle, tak jakby chcia znale miejsce, w ktrym mgby zatopi zby w moim ciele. - Skocz z tym - rzuciam ostro. Straszy mnie ju wystarczajco dugo. Matthew puci mnie nagle i osunam si na mikki dywan. W chwili, gdy poczuam wstrzs od upadku, wampir sta ju po drugiej stronie komnaty, odwrcony plecami do mnie i z opuszczon gow. Wlepiam wzrok we wzr na dywanie pod moimi rkami i kolanami. W oczach zawiroway mi kolory, zbyt liczne, eby je rozrni. Byy to licie taczce na tle soca - zielone, brzowe, niebieskie, zote. - To twoja mama i tata - wyjaniaa mi spitym gosem Sarah. - Zostali zamordowani. Ju ich nie ma, kochanie. Podniosam oczy z dywanu na wampira stojcego plecami do mnie. - Nie! - Pokrciam gow.

- O co chodzi, Diano? - Matthew odwrci si do mnie, zatroskanie na jego twarzy usuno z miejsca wszelki lad po tkwicym w nim drapieniku. Moj uwag przykuy znowu wirujce kolory - zielony, brzowy, niebieski, zoty. Byy to licie chwytane przez wir w sadzawce, opadajce na ziemi wok moich doni. Wygity lnicy uk lea obok rozrzuconych strza i na p oprnionego koczanu. Signam po uk i poczuam, e jego napita ciciwa wcina si w moje ciao. - Matthew! - rzucia ostrzegawczym tonem Ysabeau, delikatnie wcigajc nosem powietrze. - Wiem, wyczuwam to take - odpar ponuro. On jest twj, szepn dziwny gos. Me wolno ci wypuci go z rk. - Wiem - mruknam niecierpliwie. - Co wiesz, Diano? - Matthew zrobi krok w moim kierunku. Tu koo mnie stana nagle Marthe. - Zostaw j - sykna. - To dziecko przebywa w innym wiecie. Znalazam si w pustce, midzy straszliwym blem po utracie rodzicw a pewnoci, e niebawem zniknie take Matthew. Bd ostrona, ostrzeg mnie dziwny gos. - Ju na to za pno. - Uniosam rk z podogi i rbnam w uk, amic go na p. - O wiele za pno. - Na co jest za pno? - spyta Matthew. - Zakochaam si w tobie. - To niemoliwe - odpar zimnym tonem. W pokoju panowaa absolutna cisza, sycha byo tylko trzaskanie ognia. - Za wczenie na to.

- Dlaczego wampiry maj taki dziwny stosunek do czasu? - zamyliam si gono, uwiziona cigle w oszoamiajcym przemieszaniu przeszoci i teraniejszoci. Jednak sowa zakochaam si" narzuciy mi uczucie posiadania, przenoszc mnie do tego miejsca i do teraniejszoci. - Czarownice nie maj na zakochanie si caych stuleci. Robimy to szybko. Sarah mwi, e moja matka zakochaa si w moim ojcu w chwili, gdy go ujrzaa. Kocham ci od czasu, jak zrezygnowaam z rbnicia ci wiosem na miejskiej przystani w Oksfordzie. - Usyszaam szum krwi w moich yach. Marthe wydawaa si przestraszona, co mogo wskazywa, e te j syszy. - Niczego nie rozumiesz. - Wygldao na to, e Matthew, podobnie jak uk, mgby rozpa si na dwie poowy. - Rozumiem. Kongregacja bdzie prbowaa mnie powstrzyma, ale oni nie bd mi mwi, kogo mam kocha. - Kiedy pozbawiono mnie rodzicw, byam bezwolnym dzieckiem i robiam to, co kazali mi ludzie. Teraz byam dorosa i zamierzaam walczy o ukochanego. - Pogrki Domenica s niczym w porwnaniu z tym, czego moesz oczekiwa od Petera Knoxa. To, co zdarzyo si dzisiaj, to bya prba zblienia, misja dyplomatyczna. Nie jeste gotowa, Diano, eby si zmierzy z Kongregacj, bez wzgldu na twoje zapatrywania. A jeli si im przeciwstawisz, co wtedy? Wydobywanie na wiato dzienne tych starych animozji moe si wymkn spod kontroli i zwrci na nas uwag ludzi. Mogaby ucierpie na tym twoja rodzina. - Uderzya mnie brutalno jego sw, majcych na celu powstrzymanie mnie i zmuszenie do przemylenia sprawy jeszcze raz. Ale nic, co powiedzia, nie rwnowayo moich uczu wobec niego. - Kocham ci i nie zamierzam z tego rezygnowa. - Byam pewna take tego. - Nie jeste zakochana we mnie.

- Ja decyduj o tym, kogo mam kocha, jak i kiedy. Przesta mi mwi, co mam robi, Matthew. Moje pogldy na wampirw s by moe sentymentalne, ale twoje podejcie do kobiet wymaga powanego przekierunkowania. Zanim zdy mi odpowiedzie, jego telefon zacz podskakiwa na wycieanym stoku. Rzuci oksytaskie przeklestwo, ktre musiao by naprawd mocne, bo nawet Marthe miaa zszokowan min. Sign po aparat i chwyci go, nim zdy on zlecie na podog. - Sucham? - powiedzia, wpatrujc si we mnie. W suchawce odezway si sabe pomruki. Marthe i Ysabeau spojrzay na siebie z niepokojem. - Kiedy? - zagrzmia Matthew. - Czy co zabrali? -Zmarszczyam czoo, syszc jego zagniewany gos. - Dziki Bogu. S jakie uszkodzenia? W czasie naszej nieobecnoci w Oksfordzie wydarzyo si co, co wygldao na wamanie. Miaam nadziej, e nie chodzio o Old Lodge. Rozmwca na drugim kocu linii kontynuowa relacj. Matthew przetar rk oczy. - Co jeszcze? - spyta, podnoszc gos. Przez chwil sucha odpowiedzi, a potem odwrci si, podszed do kominka i pooy praw do pasko na jego obramowaniu. - Wystarczy tej dyplomacji. - Matthew zakl cicho. -Bd tam za par godzin. Moesz po mnie wyjecha? Mielimy wrci do Oksfordu. Podniosam si. - wietnie. Zadzwoni przed wyldowaniem. Aha, Marcus, dowiedz si, kto oprcz Petera Knoxa i Domenica Michele jest czonkiem Kongregacji. Petera Knoxa? Kawaki ukadanki zaczynay wskakiwa na miejsce. Nic dziwnego, e Matthew wrci tak prdko do Oksfordu, kiedy mu powiedziaam, kim jest czarodziej w brzowej marynarce. To wyjaniao te, dlaczego

Matthew tak gorco pragnie odsun mnie teraz od siebie. amalimy konwencj, a zadaniem Knoxa byo pilnowanie, eby jej przestrzegano. Wyczywszy telefon, Matthew sta przez chwil bez sowa, zaciskajc do, tak jakby walczy z wewntrzn potrzeb zmuszenia obramowania kominka do poddania si jego woli. - To by Marcus. Kto prbowa wama si do laboratorium. Musz wrci do Oksfordu. - Odwrci si ze zgaszonym wzrokiem. - Czy wszystko tam w porzdku? - Ysabeau rzucia zaniepokojone spojrzenie w moim kierunku. - Nie przedostali si przez zabezpieczenia. Mimo wszystko musz porozmawia z wadzami uniwersytetu, eby mie pewno, e to si nie powtrzy, bez wzgldu na to, kto to mg by. - Jego sowa nie trzymay si kupy. Jeeli zodziejom si nie udao, dlaczego to go nie uspokoio? I dlaczego dawa znaki gow swojej matce? - Kto to by? - zapytaam ostronie. - Marcus nie jest tego pewien. To byo dziwne, biorc pod uwag jego nieziemsko ostry wch wampira. - To byli ludzie? - Nie. - Znowu wrciy jednosylabowe odpowiedzi. - Pjd po moje rzeczy. - Odwrciam si w kierunku schodw. - Ty nie jedziesz. Zostajesz tutaj. - Syszc to, stanam jak wryta. - Wolaabym by z tob w Oksfordzie - zaoponowaam. - Oksford nie jest w tej chwili bezpieczny. Wrc, jak bdzie. - Powiedziae mi przecie, e powinnimy pojecha tam oboje! Przemyl to, Matthew. Co jest rdem zagroenia?

Manuskrypt i czarownice? Peter Knox i Kongregacja? Czy Domenico Michele i wampiry? - Nie syszaa? Ja jestem zagroony - odpar ostrym tonem Matthew. - Och, syszaam, co powiedziae. Ale co przede mn ukrywasz. Praca historyka polega na wyjanianiu tajemnic - zapewniam go przyciszonym gosem. - A ja jestem w tym bardzo dobra. - Matthew otworzy usta, eby co powiedzie, ale go uprzedziam. - Nie trzeba ju adnych tumacze ani faszywych wyjanie. Jed do Oksfordu. Ja zostan tutaj. - Potrzebujesz czego z gry? - spytaa Ysabeau. - Powiniene zabra paszcz. Ludzie zwrc na ciebie uwag, jeli bdziesz mia na sobie tylko sweter. - Tylko komputer. Mj paszport jest w torbie. - Przynios je. - Pragnc cho przez chwil odetchn od wszystkich de Clermontw, popdziam na gr. Znalazszy si w pokoju wampira, rozejrzaam si po pomieszczeniu, ktre nosio tak wyrane pitno swego waciciela. Moj uwag przycigny srebrzyste powierzchnie zbroi, mrugajce w wietle padajcym od ognia w kominku, a jednoczenie przez gow przeleciao mi byskawicznie mnstwo twarzy, niczym komety przecinajce niebo. Bya wrd nich kobieta o bladej cerze, ogromnych niebieskich oczach i sodkim umiechu, a take inna kobieta, ktrej ostro zarysowany podbrdek i kanciaste ramiona wyraay stanowczo, oraz cierpicy straszliwy bl mczyzna z orlim nosem. Byy te inne twarze, ale rozpoznaam wrd nich tylko Louis de Clermont, ktra uniosa do swojej twarzy ociekajce krwi donie. Wysikiem woli przeciwstawiam si ich przycigajcej sile i twarze rozpyny si w nicoci, byam jednak wstrznita i oszoomiona. Badanie mojego DNA wskazywao, e mam prawdopodobnie zdolno do przeywania wizji.

Ale nic nie ostrzegao mnie o ich pojawianiu si, podobnie jak poprzedniego wieczoru nic nie poprzedzio szybowania w ramionach wampira. Wygldao to tak, jakby kto wycign korek z butelki i moje magiczne uzdolnienia, uwolnione w kocu, ruszyy, eby si ujawni. Gdy tylko zdoaam wycign kabel z gniazdka, wsunam go do torby razem z komputerem. Zgodnie z tym, co powiedzia Matthew, jego paszport znajdowa si w przedniej kieszeni. Gdy wrciam do salonu, Matthew by sam, z kluczykami w rku i w zarzuconej na ramiona zamszowej marynarce. Marthe mruczaa co pod nosem, chodzc po wielkiej sieni. Podaam mu komputer i odsunam si, eby oprze si chci dotknicia go jeszcze raz. Matthew schowa klucze do kieszeni i sign po torb. - Wiem, e to jest trudne. - Jego gos by przyciszony i dziwny. - Ale musisz mi pozwoli, ebym si tym zaj. A ja musz by pewien, e bdziesz w tym czasie bezpieczna. - Jestem bezpieczna przy tobie, gdziekolwiek jestemy. Matthew pokrci gow. - Moje nazwisko powinno byo wystarczy, eby da ci ochron. Ale nie wystarczyo. - Pozostawienie mnie tutaj niczego nie wyjania. Nie rozumiem wszystkiego, co si tu dzi wydarzyo, ale nienawi Domenica wykracza poza moj osob. On chce zniszczy twoj rodzin i wszystko, co ci jest drogie. By moe doszed do wniosku, e to nie jest waciwy moment na dokonanie zemsty. Ale Peter Knox? On chce pooy rk na manuskrypcie Ashmole'a 782 i uwaa, e ja mog mu go dostarczy. Nie pozbdziemy si go tak atwo. - Przeszed mnie dreszcz. - On zawrze ze mn ukad, jeli mu go zaproponuj. - Ukad? A co masz do zaoferowania?

Wampir pogry si w milczeniu. - Matthew? - spytaam nieustpliwie. - Chodzi o ten manuskrypt - odpar stanowczym tonem. - Przestan si nim interesowa... a take tob, jeli on przyrzeknie mi to samo. Ashmole 782 pozostawa nietknity przez sto pidziesit lat. Uzgodnimy, eby nadal pozosta w tym stanie. - Nie uda ci si zawrze ukadu z Knoxem. Nie mona mu ufa. - Byam przeraona. - Poza tym ty masz do dyspozycji do czasu, eby zaczeka na ten manuskrypt. Knox go nie ma. Twoja propozycja nie trafi mu do przekonania. - Knoxa zostaw zwyczajnie mnie - odpar burkliwym tonem Matthew. Rzuciam mu gniewne spojrzenie. - Mam ci zostawi Domenica. Teraz take Knoxa. A jak rol w tym wszystkim pozostawiasz mnie? Powiedziae mi, e nie jestem zestresowan panienk. Wic przesta mnie tak traktowa. - Przypuszczam, e mogem wzi te sprawy na siebie - powiedzia powoli, spogldajc chmurnym wzrokiem - ale ty musisz dowiedzie si jeszcze mnstwa rzeczy o wampirach. - To samo mwi mi twoja matka. Ale by moe i ty powiniene dowiedzie si paru rzeczy o czarownicach. -Odrzuciam kosmyk wosw z oczu i skrzyowaam rce na piersiach. - Jed do Oksfordu. Dowiedz si, co si tam wydarzyo. - Nawet jeli wydarzyo si cokolwiek, o czym mi nie powiesz. - Ale na lito bosk, Matthew, nie ukadaj si z Peterem Knoxem. Zdecyduj o swoich uczuciach do mnie, ale nie z powodu zakazu zawartego w konwencji czy wymaga Kongregacji ani nawet tego, czego si obawiasz ze strony Petera Knoxa i Domenica Michele. Mj ukochany wampir, o twarzy, ktrej mgby mu pozazdroci anio, spojrza na mnie ze smutkiem.

- Znasz moje uczucia do ciebie. Pokrciam gow. - Nie, nie znam. Powiesz mi o nich, jak bdziesz do tego gotowy. Matthew zdawa si zmaga z czym wewntrznie, ale si nie odezwa. Ruszy w milczeniu w kierunku drzwi do sieni. Gdy do nich dotar, spojrza na mnie przecigle, obsypujc mnie patkami niegu i szronu, a potem je przekroczy. Czekaa tam na niego Marthe. Pocaowa j agodnie w oba policzki i powiedzia co szybko po oksytasku. - Compreni, compreni - odpara Marthe, kiwajc gwatownie gow i spogldajc spoza niego na mnie. - Mercs amb tot meu cr - powiedzia spokojnie. - Al rebire. Mfi. - Tafortissi. - Matthew odwrci si do mnie. - Obiecaj mi to samo, e bdziesz ostrona. Suchaj si Ysabeau. Rzekszy to, wyszed bez rzucenia na mnie okiem ani ostatniego uspokajajcego dotknicia. Zagryzam usta i prbowaam przekn zy, ale one i tak popyny. Zrobiam powoli trzy kroki w kierunku schodw wiey straniczej, a potem ruszyam biegiem na gr, nie baczc na zy, ktre cieky mi po twarzy. Marthe rzucia mi wyrozumiae spojrzenie i nie prbowaa mnie zatrzyma. Gdy wyszam na zimne i wilgotne powietrze, chorgiew de Clermontw powiewaa agodnie na wszystkie strony, a chmury nadal zasaniay ksiyc. Otoczy mnie zewszd mrok, a jedyna kreatura, ktra moga go rozproszy, odjedaa wanie, unoszc ze sob wiato. Zerkajc w d z blankw wiey, zobaczyam, e Matthew stoi obok range rovera i rozmawia z Ysabeau. Jego matka zdawaa si czym zszokowana. Chwycia rkaw jego marynarki, tak jakby nie chciaa, eby wsiad do samochodu.

Szybkim ruchem tak, e wyglda jak rozmazana biaa plama, Matthew uwolni rk i rbn pici w dach samochodu. A podskoczyam z wraenia. W mojej obecnoci Matthew nigdy nie uy swojej siy wobec niczego, co byoby wiksze od kasztana albo ostrygi. Wklnicie, jakie jego do pozostawia w metalowym dachu, byo alarmujco gbokie. Matthew zwiesi gow. Ysabeau dotkna lekko jego policzka i posmutniaa twarz jej syna bysna w mrocznym wietle. Wsiad do samochodu i powiedzia jeszcze kilka sw. Ysabeau kiwna gow i spojrzaa przelotnie na wie stranicz. Odstpiam do tyu, majc nadziej, e adne z nich mnie nie dojrzao. Samochd zakrci i jego cikie koa zazgrzytay na wirze, gdy skierowa si ku bramie. wiata range rovera zniky za wzgrzem. Matthew odjecha, a ja osunam si po kamiennej cianie stopu i daam upust zom. Wanie wtedy odkryam, czym jest czarodziejski potop.

WE WRZENIU 2011 KSIGA WSZYSTKICH DUSZ Tom 2 TAJEMNICA DEBORAH HARKNESS

You might also like