You are on page 1of 19

GODZINA MYLI.

Guche cierpicych jki, miech ludzki nieszczery, S hymnem tego wiata a ten hymn pospny, Zbkanmi gosami wiecznie wniebowstpny, Wpada midzy grajce przed Jehow sfery, 5 Jak dwik niesfornj struny. Ziemia ta przeklta Co nas takimi piastunki spiewem w sen koysze. Szczliwy kto si w ciemnych marzeo zamkn cisz, Kto ma sny i o chwilach przenionych pamita.

Trzeba ycie rozamad w dwie wielkie powy 10 Jedn godzin myli trzeba w przeszod wrcid; I przeszod jako obraz ciemniay i powy, Peny pobladych twarzy, ku soocu odwrcid... I cigad okiem swiata obrazu i cienie, Jak lnice rozprynionych mozajek kamienie. 15 Tam pod okiem pamici pomidzy gr szczytem, Pikne, rodzinne miasto, wieami wytryska Z doliny wskim nieba nakrytj bkitem. Czarowne gdy w mgle nocnj wieocem okien byska; Gdy soocu rzdem biae ukazuje domy, 20 Jak pery szmaragdami ogrodw przesnute. Tam zim lec z lodw potoki rozkute,

I z szumem w krte ulic wpadaj zaomy. Tam stoi gra, Bony ochrzczona imieniem, Wiksza nad inne miastu panujca cieniem; 25 Stary pospny zamek, ktry czoem trzyma, Rne przybiera ksztaty chmur amany wirem; I w dzieo strzelnic bkitnych spoglda oczyma, A w nocy jak korona kryta alu kirem, Czsto szczerby wiekowe przesuwa powoli, 30 Na srebrzystj xiyca wschodzcego twarzy. W dolinie mg zawianj, wrd kolumn topoli, Niech blade uczud dziecko o przyszoci marzy, Niechaj mylami z kwiatw zapachem ulata, Niechaj przeczuciem szuka zakrytego wiata; 35 To potm wiele dawnych marzeo stanie przed nim, I ujrzy je zmysami, pozna zblade mary. Karmi si marzeniami jak chlebem powszednim, Dzi chlb ten zgorknia, pioun zosta w gbi czary. Do szkieletu rozebra zesche myli ciao, 40 Odwrci oczy, serce ju myled przestao.

Gdy lampa ganie, kiedy pieo piastunek cicha, Kiedy si mae dziecko z koyski umicha,

Ma sen caego ycia... A gdy tak przemarz, Dzieci na wiat nieznany smutn patrz twarz, 45 I bladem przeraaj czoem od powicia; Smutne pomidzy ludmi bo miay sen ycia.

Wrd Litewskiego grodu, w ciemnj szkolnj sali, Siedziao dwoje dzieci niezmiszani w tumie. Oba we wsp zawodnj wykarmieni dumie, 50 Oba wtj postaci, marmurowo biali. Modszy wiekiem nadzieje mniejsze zapowiada, Pier mu si podnosia cikim odetchnieniem; Wos na czole dzielony na ramiona spada, I po nich czarnym, gstym sypa si piercieniem. 55 Widad e wos ten co dnia rk dziewic gadk Utrefiony, bra blaski dziewiczych warkoczy. Ludzie nieraz: on umrze mwili przed matk: Wtenczas matka patrzaa dugo w dziecka oczy, I przeczya z umichem lecz w smutku godzinie 60 Kiedy na serce matki przeczud spada trwoga, Lkaa si nieszczcia i mylc o synie Nie miaa wyrzec: niech si dzieje wola Boga. Bo w czarnych oczach dziecka pomieo gorczkowy, Przedwczenie zapalony, trawi mode ycie.

65

Wrd ciemnj, szkolnj sali byo drugie dzicie. Wos miao jasny, kolor oczu lazurowy.

Ludzie na nim nadzieje budowali szczytne. Poera xigi, mwi jak rne narody, Do licznych nauk dziennie palce czu gody, 70 Trawi si jego oczy ciemne i bkitne, Jak polne dzwonki zawym krysztaem pokryte, I godzinami myli w nieruchomod wbite, Tonc w otchao marzenia, szy prostmi loty, Za okresy widzenia, za wzroku przedmioty. 75 Gdy patrza w niewidziane oczyma obrazy, Ludzie obdnod w oczach widzieli lecz skazy adnj dostrzedz nie mogli. Moda pamid obu, Ogromna pamid, z myli uwita aocucha, wiadczya o istnoci przedywotnj ducha. 80 A przeczuciami ycie widzieli do grobu. I nic ich nie dziwio, co z lat poszo biegiem, I smutni nad przepaci ycia stali brzegiem Nie odwracajc lica. W ciemnj, szkolnj sali, Smutna poezja duszy daa dwik uroczy. 85 Na ciemnych, mglistych szybach zawieszajc oczy, Wiosn wrd szmeru nauk, myleniem suchali

Szmeru rosncych kwiatw. A w zimowe pory Biegli na bonia biaym pogrzebane niegiem, Tam prdkim po rwninach zadyszani biegiem, 90 Twarze, umalowane zimnmi kolory Obracali na stron skd przyjd miaa wiosna, I pierwszy powiew pili ustami jak ycie. Potm gdy w wiosennego powietrza bkicie, W balsamy si rozlaa czarna lasw sosna, 95 Znudzeni woni kwiatw zmiszan, stokrotn, Wynaleli woo tskn dzik i ulotn; Bya to woo wierzbami opakanj wody, Z cichj fali wstawaa kadego wieczora, Tajemnicze w powietrzu rozlewajc chody. 100 Potm jesieni dzieci wyobrania chora, Wypalona, igraa z tym liciem lasw, Smutna, jak w starcach pamid przeminionych czasw.

Serce kadego rwn miar uczud trzyma, Smutna poezja duszy oba serca ywi; 100 Lecz wraeniami duszy odmiennie szczliwi,

Odmiennie czuli. Dziecko z czarnmi oczyma Modsze wiekiem, natchnieniom dao myl skrzydlat,

I wypadkami myli yo w sidmm niebie. Modszy marzenia stroi czarnoxisk szat, 110 A potm, siln wol, rzuca je przed siebie, I staway i widzia przed sob obrazy, Od ktrych si odama zimniejszym rozumem: Wic przeczu e marzeniom da kiedy wyrazy, e si zapozna myl, z mylnym ludzi tumem. 115 Przed sob mia krain duchw do zdobycia. Jego towarzysz, wikszy nauk i laty, Nigdy od krain myli nie odama ycia; Sprzg razem i powiza dwa niezgodne wiaty. I nieraz go mich ludzi, mich, co czucia guszy, 120 Budzi i rzeczywistod zimna rostrcaa. Jako posgom nieraz braknie w rysach duszy, Posgom jego myli brakowao ciaa. Dusza jak w krysztaowm zamknita przezroczu Patrzaa na wiat dzikim obkaniem oczu, 125 Niezupenoci wraeo amana katusz.

Nieraz te dzieci, myl dwoist i dusz Skadali jedne, pikne caoci obrazy. W dnie wiosenne, przy ciece piaskowj, na kwiatach, Gdzie nad nimi rowe rozkwitay lazy, 130 Gdzie wisznie jak dziewice, w biaych wiosny szatach,

Midzy zarumienione kryy si jabonie; Tam wzajem na ramionach opierajc skronie, Zamieniali sowami uczucia wzajemne. Oni marzeniem xigi rozumieli ciemne 135 Nie rozumiejc myl. Z dziecinnego piasku Na xigach Swedenburga budowali gmachy, Pene gosw anielskich, szaleostwa i blasku, Niebu Tytanowmi groce zamachy.

Przez tworw paostwa snuli myl dwa aocuchy, 140 W wiato zbite u gry, w ciemnod spodem zlane; Tych ogniwa jak szczeble wschodw poamane Wiod w wiato idce albo w ciemnod duchy, I wiat tworw w dwa takie rozamany ruchy

Wiecznie kry. A dusza z iskry urodzona, 145 Rnm yciem przez wieki roskwita i kona Przez dugie wieki, biorc ksztaty rnych tworw. W kwiecie jest dusz woni i treci kolorw, W czowieku myl, wiatem staje w aniele. Raz wstpnym pchnita ruchem, cigle w Boga pynie, 150 W doskonalszm co chwila roskwitajc ciele. Czowiek si siln myl w anioa rozwinie,

Ten anio zachwyceniem w wiato si rozleje, I bdzie czci Boga na ywiow tronie. Lecz mty ziemskie w wiata osiadaj onie; 155 Jak o spadych anioach wite ucz dzieje, Ziemskimi sny cigani grzesz myl dumy. I co dnia, z ona Boga, dusz zagasych tumy, Lec na ziemi jak gwiazd zepchnita lawina. Kada si w ksztaty ziemskie krysztali i cina, 160 I rosncym ciarem w bieg strcona skory, Przechodzi w ludzkie, czuciem zardzawiae twory; I bdzie jadem w gadzie, a trucizn w kwiecie. Patrzc na tumy ludzi na tym ciemnym wiecie, Oni widzieli ktrzy z ona Boga spadli, 165 I po schodzcych szczeblach szli w otchao i bladli.

W duszy dziecinnj, woli czarnoxiska sia, Cigm myleniem, cigm rozwijana snuciem, Niewyjawiona sowy czsto w ludzi bia. Zaczarowanie wol nazwali zaczuciem. 170 Bo nieraz wrd ciemnego tumami kocioa, Ktr z klczcych dziewic natrafiwszy losem, Woali na ni silnie niemym duszy gosem; Wtenczas twarz odwracaa od Paoskiego stoa I pord tumu ludzi, jj wzrok w zadziwieniu,

175 Nieobdnie rzucony na twarz dzieci pada, Jak gdyby na woanie duszy odpowiada, Jak gdyby j po znanm woali imieniu.

Nieraz starszy bkitne topic w ziemi oczy, Mwi: syszysz mj luby jak obecna chwila 180 Pada w przeszod, rzucajc dwik tskny, uroczy, Ona nigdy nie wrci, ona nas nachyla

Smutniejszmi twarzami w przeszod upynion. Szczliwy! twoje myli wietnij w sowach pon, Ni gdy w sercu zamknite moje myli gasn, 185 Sw niecierpi lecz nieraz w godzinie tajemnic Tumnmi sowy w piersiach jak szatany wrzasn, I woaj aebym je wypuci z ciemnic, Abym je wywid na wiat sw otworzy drog. Niech mi wiat da poezj dad mu jj nie mog. 190 W tumie myli mam przepad wiecznie czcz mylami, Przepad ciemn, gbok; napeni j yciem... Jeeli nie wystarczy? biada! cigm gniciem Myl si w martw przeksztaci ciemnoci i zami, Stan si myli grobem lub umr przedwczenie. 195 Suchaj! wschodnie krainy dzi ujrzaem we nie,

Pikne byy, czarowne, nieraz o nich marz. Widz soocem ciemniae Beduinw twarze, Widz lasy palmowe, wiadki dawnych czasw. Myl moja niewstrzymana w te krainy goni, 200 Chciabym jak duch w kwiecistj rostopid si woni, Chciabym jak lid nieznany pad tam, w gbi lasw.

Gdy tak marzy to wisznie i kwiaty ogrodu Bezwonne przed nim rosy, bo myl dalj biega. I wkrtce marzeniami ognistmi wschodu 205 Zamkna go w pomieni kole i oblega. Wic pojecha do wielkij na pnoc stolicy, Gdzie dugo patrza w Koran, zwierciado Kalifw; Albo samotny sucha wiekw tajemnicy, Wymwionj niepewn twarz hieroglifw. 210 Po trzech latach nauki, mia wzid kij pielgrzyma.

Przez te trzy lata dziecko z czarnmi oczyma Poznao miod. Pierwsz i ostatni bya, I najsilniejsza z uczud, uczucia przeya. Widziaem go przy stopach dziewicy anioa, 215 Czarnmi weo oczyma patrzaa i blada, Mylc o dziecka yciu, bo z wielkiego czoa Przyszod mu nieszczliw jak wrka odgada.

Wic odwracaa oczy a wtenczas zy laa. Przed ni dusza dziecicia jako karta biaa,

220 Czernia si na wieki mioci daremn. Ona go chciaa wysad na t ziemi ciemn, Ze wspomnieniami szczcia chciaa zbroid niemi Przeciwko wasnj duszy i czczym chwilom ziemi; Wic kada w niego marzeo i myli tysice, 225 A sowa jj tak byy agodne, tak drce, e we wspomnieniach dziecka zlane, day dwiki Podobne do mioci zeznanj wyrazu. Ona umiaa oczom nadad wzrok rozkazu I nieraz wstrzymad zamach samobjczj rki.

230

On sam od siebie mierci odsun widziado

Dziwnym wynalezieniem cierpicego ycia. On przed sob przyszoci postawi zwierciado, I rzuca w nie obecne chwile i z odbicia Wnosi jaki blask przysze wspomnienia nadadz 235 Obecnym chwilom ycia. Tak myli wadz miech nieraz sysza wspomnieo powtrzony echem, Smutny i poamany przyszoci niepewn, I na weso chwil twarz patrza rzewn;

A nieszczcie przyjmowa p smutnym umiechem 240 Patrzc na nie z przyszoci. By to wzrok wdrowca, Co w drodze ycia wstpi na szczyty grobowca, I stamtd ciga mgliste rysy krajobrazw.

Nieraz z dziewic bory przelatywa ciemne; Gdy pod ich koomi iskry sypay si z gazw, 245 Mwili wzajem myli gbokie, tajemne, Jak do snu koysani marzcy jak we nie. A dziecie bolem uczud zamane przedwczenie, Po takich mowach, ludzi chronio si tumu, I biego w ciemne lasy tam na dzikie wrzosy 250 Kado si blad twarz sosn suchajc szumu; Tam uspionemu myl wiatr rozwiewa wosy, A myli rosy wielkie, ciemne, tajemnicze, Jak gwiazdy ogromnmi pynce obroty. Lub w niebo kad si twarz wtenczas na oblicze 255 Padao wiato lasw promieo sooca zoty, Pocity cieniem lici w marmurowe plamy. A potm w gbiach lasu wicher z szumem wzbity,

Nad gow mu odmyka gaziste bramy, Skd w ciemne myli nieba spaday bkity.

260

Po trzech latach, w drugi modzieniec powrci,

Biegy wschodnich narodw tmaczyd si mow. W otwarte dziecka rce z roskosz si rzuci I rzek odjedam na wschd, w krain palmow A potm umilk nagle. O jake odmienny 265 Od marzcego dziecka poblad jego oczy Obkane jak dawnij, lecz wzrok miay senny, Widad e myl co niegdy ywia, dzi toczy, I wbija go do ziemi Jaka tajemnica Niedocieczona spaa w rysach martwych lica. 270 Mao mwi i tylko raz, wrd dzikich sosen Wykrzykn z obkaniem: Gin marzeo zdrad! Wysyaj mi w kraje bez zim i bez wiosen. Chc mi zabid! a potm umiechn si blado, I reszt zamkn w serca gbokim tajniku. 275 Potm wziwszy uciski matki, druhw, bratnie, Odjecha i w drugiego dziecka imionniku, Zapisa poegnania wyrazy ostatnie. Po dugich latach, gdy wiek si ukrci, Gdy bdziesz myl w zotj przeszoci si stawi, 280 Wspomnij na przyjaciela, ktry ci zostawi,

Jak przeszod znikn, jak przeszod nie wrci.

Wkrtce potm... pamitam... o xiyca wschodzie, Drugie dzicie wrd ciemnj, dbowj ulicy, Siedziao pochylone przy stopach dziewicy. 285 Z drzew opaday licie, i w caym ogrodzie Zaledwo kilka kwiatw szronami srebrzystych; Na niebie ledwo kilka gwiazd zabyso mglistych, Xiyc pyn samotny, las szumia daleki. Tego wieczora dzicie ustami drcemi 290 Anioa snw dziecinnych egnao na wieki; A potm blad twarz upado do ziemi, Jak zabite sowami, dumnym wstydem drce. Bo dziecko miao dum wielkiego czowieka Przeczuciem nakarmion. Wtenczas lat tysice, 295 Wtenczas mu w oczach przyszod stana daleka,

wietna okrzykiem ludzi a z tmi obrazy Obecna chwila czarnym amaa si cieniem, Odrzucon mioci, dum, oburzeniem, Serce jak kryszta w setne poryo si skazy, 300 I tak wiecznie zostao. Wszystkie czucia skarby Ognistj wyobrani rzuci na poarcie, Wyobrania zotmi rozkwitaa farby, I kada si jak tcza na xig biaj karcie;

Lecz nie byo w nij wiary w szczcie ani w Boga. 305 Ludzie w nim mieli druha, w mylach wiat mia wroga. On, w gbi duszy syszc krzyk szczcia daremny, Mci si i gmach budowa niedowiarstwem ciemny. Ta budowa cikimi mylami sklepiona, Staa otworem ludziom lecz, by si w ni dostad, 310 Musieli wprzd, jak wielcy szatani Miltona, Zmniejszad si, i mylami przybrad karw postad.

Tak w rozstania godzinie mody anio zgin... Wznis twarz... ju nad nim modj nie byo dziewicy, Dugo duma... bo xiyc p nieba przepyn, 315 I patrza drug stron dbowj ulicy, Jak lampa w koocu ciemnj klasztornj arkady. Modzieniec zadumany, patrza w xiyc blady, Potem nagle uspion budzc si pamici, Wydoby pismo, ca zamknite pieczci; 320 I przy xiyca wietle czyta nieruchomy, Na nieznajomym licie, podpis nieznajomy, A w gbi listu smutne kryy si nowiny.

Twj przyjaciel wysany w piramid krainy Jako drogman poselstwa, zajecha po drodze 325 Do przyjaci rodzicw domu, trzy dni bawi...

Niewinnj wesooci dugie puci wodze I przy lampie wieczornj powieci nam prawi. Wczoraj mia dalj jechad... Widzielimy rankiem Jak po jesiennym liciu chodzi smutny, cichy... 330 Potm konie pocztowe brzkny przed gankiem, Potm wielkie, strzemienne podano kielichy... egna si za zy dawa wesoe uciski I puharem o nasze puhary uderzy.

Odszed. Wtm ucztujcych strza przerazi bliski, 335 Tumem bieglimy w jego komnat... ju nie y. Przez serce przesza kula, a broo trzyma w doni. Spoczywa na rozdrou wrd lenj ustroni. Xidz grb jego powici, wierzc w zdanie tumu, e samobjstwo byo w modzieocu chorob 340 Obkania, ciemnoty, szau, nierozumu. Ten wypadek dm cay napeni aob.

Oto jest romans ycia, nieskamany w niczem... Zabite godem wraeo jedno z dzieci kona, A drugie z odwrconym na przeszod obliczem 345 Rzucio si w wiat ciemny... powied nieskooczona...

Godzina myli

Sowacki Juliusz 1833

. Osi poematu jest dziecistwo romantyka, pod postaci ktrego naley domyla si autora. Idealizacja dziecka jako istoty czystej, nie zepsutej jeszcze przez wiat, bya charakterystyczn cech romantycznej poezji. Sowacki obdarzy nadto dziecko ukazane w Godzinie myli cechami przyszego artysty, geniusza: chopiec jest wraliwy i uduchowiony, chorowity, wyobcowany, yje w krainie snw, marze i przeczu, bez wiary w szczcie ani w Boga. Wspgra z tym opisem wygld zewntrzny: wta posta, marmurowo biaa karnacja, pomie gorczkowy w oczach i wosy sypice si piercieniem.

Jest w poemacie kanwa pozorw, pozwalajca utosami dziecko z czarnymi oczyma z osob autora. Tak jak on, bohater Godziny myli urodzi si w Krzemiecu, dorasta w Wilnie, pieszczony przez matk i siostry (w biografii autora crki doktora Bcu), przey gorycz zabarwione uniesienie miosne (Sowacki uczucia do Ludwiki niadeckiej) i uniesienia przyjani, zakoczone samobjstwem przyjaciela (w wiecie realnym samobjstwo Ludwika Spitznagla). Czytelnik ma zatem uwierzy, e nawiza intymny kontakt z autorem, i e pozna prawd o jego modoci. Ku stworzeniu takiej iluzji zmierza Sowacki, piszc w zakoczeniu: Oto jest romans ycia, nieskamany w niczem... .

Fakty czerpa rzeczywicie z wasnego ycia, ale wybiera je i stylizowa tak, by tworzyy idealny wzorzec biografii przyszego poety. Godzina myli bya bowiem pierwsz odpowiedzi Sowackiego na III cz Dziadw. Wpisanej w nie stylizowanej autobiografii Mickiewicza Konrada, odwoujcego si do etosu filomatw i patriotyzmu, powiadczonego uwizieniem, ledztwem i zesaniem, Sowacki przeciwstawia oto wizerunek dziecictwa istoty wybranej, napitnowanej geniuszem romantycznego poety.

Mierzonego mniej polsk, a bardziej europejsk miar. Znakomita autokreacja, a zarazem pierwsza poetycka polemika z tym, z kim bdzie spiera si do mierci z Adamem Mickiewiczem.

You might also like