You are on page 1of 79

W YKAD I: 20 S TYCZNIA 1970 1 Mam nadziej, e niektrzy widz pewien zwizek midzy dwoma tematami, o ktrych mwi tytu.

Jeli nie, zwizki takie zostan w kadym razie ukazane w trakcie tych wykadw. Ponadto, z powodu uywania w dzisiejszej filozofii analitycznej narzdzi odwoujcych si do odniesienia i koniecznoci, nasze pogldy w tych sprawach naprawd maj dalekosine konsekwencje dla innych zagadnie filozoficznych, ktre tradycyjnie mona by uzna za odlege, jak argumenty dotyczce zagadnienia stosunku umysu do ciaa czy tak zwanej tezy o identycznoci. Materializm, w tej postaci, czsto dzi zostaje uwikany na bardzo zawie sposoby w rozstrzyganie pytania, co jest konieczne, a co przygodne w przypadku identycznoci wasnoci zostaje uwi kany w rozstrzyganie tego rodzaju pyta. Uzyskanie przeto jasnoci co do tych poj jest rzeczywicie bardzo wane dla filozofw, ktrzy mog chcie pracowa w wielu dziedzinach. By moe powiem co w trakcie tych wykadw o zagadnieniu umys - ciao. Chc rwnie powiedzie w pewnym miejscu (nie wiem, czy zdoam to wprowadzi) o substancjach i rodzajach naturalnych. Sposb, w jaki podchodz do tych spraw, bdzie zupenie rny, pod pewnymi wzgldami, od tego, co dzi ludzie myl (cho ma rwnie pewne miej sca styczne z tym, co niektrzy ludzie myl i pisz dzi, a jeli pomijam nazwiska w takich jak te nieformalnych wykadach, mam nadziej, e bdzie mi to wybaczone). 2 Niektre moje pogldy mog uderza na pierwsze wejrzenie jako jawnie bdne. Oto mj ulubiony przykad (ktrego prawdopodobnie nie zechc broni w tych wykadach przede wszystkim, gdy jeszcze nikogo nie przekona): Twierdzi si powszechnie we wspczesnej filozofii, e s pewne orzeczniki, cho faktycznie puste posiadajce zerowy zakres w zerowy zakres posiadajce tytuem przygodnego faktu, nie za tytuem jakiego rodzaju koniecznoci. Dobrze, tego nie rozwaam; ale przykad, jaki si zwykle podaje, to przykad jednoroca. Oto powiada si, e cho wszyscy
1

W styczniu 1970 r. wygosiem trzy wykady w Princeton University, przedstawione tu w zapisie. Jak pokazuje wyranie styl tego zapisu, wygaszaem je bez pisanego tekstu, a w istocie i bez notatek. Tekst ten jest nieznacznym redakcyjnym opracowanie m dosownego zapisu; gdzieniegdzie dodano fragment dla rozwinicia myli, napisano na nowo zdanie, lecz nie podjto adnej prby, by zmieni nieformalny styl oryginau. Wiele przypisw dodano do oryginau, ale nieliczne zostay pierwotnie wypowiedziane na marginesie w samych wykadach. Mam nadziej, e czytelnik bdzie pamita o tych faktach, czytajc tekst. Wyobraajc sobie, jak si go mwi, z waciwymi przerwami i akcentami, mona niekiedy atwiej tekst rozumie. Zgodziem si z pewnymi zastrzeeniami na opublikowanie wykadw w tej postaci. Przyznany mi czas oraz nieformalny styl wykadu zmuszay do pewnego skondensowania argumentacji, uniemoliwiay omwienie pewnych zarzutw itp. Szczeglnie w uwagach powiconych identycznociowym zdaniom nauki oraz zagadnieniu stosunku umysu do ciaa w partiach kocowych trzeba byo zrezygnowa z dokadnoci. Zupenie pominite zostay niektre z tematw istotnych do penego przedstawienia stanowiska, ktrego si tu broni, w szczeglnoci zagadnienia zda egzystenc jalnych oraz nazw pustych. Ponadto, niefor malno sposobu przedstawienia atwo moe spowodowa uchybienia wymogom jasnoci w pewnych sprawach. Przystaem na wszystkie te braki w imi szybkiego ogoszenia tekstu. Mam nadziej, e moe dana mi bdzie sposob no zrobienia wicej w pniejszej pracy. Powtarzam: mam nadziej, e czytelnik bdzie pamita, i czyta wykady w znacznej mierze nieformalne, nie tylko wtedy, gdy napotyka powtrzenia czy miejsca niefortunne, lecz take wtedy, gdy napotyka oznaki braku szacunku lub miejsca dranice. 2 Majc mono dodania przypisu wspomn, e Rogers Albritton, Charles Chastain, Keith Donnellan i Michael Slote (oprcz filozofw wspomnianych w tekcie, z Hilarym Putnamem w szczeglnoci) niezalenie wyraali pogldy styczne z rozmaitymi stronami tego, co tu mwi. Albritton zwrci moj uwag na zagadnienia koniecznoci i apriorycznoci w odniesieniu do rodzajw naturalnych, stawiajc pytanie, czy moglibymy odkry, e cytryny nie s owocami. (Nie mam pewnoci, e uznab y on wszystkie moje wnioski.) Pamitam rwnie o wpywie dawnych rozmw z Albrittonem i Peterem Geachem o istotnoci pochodzenia czego. Obrona zawarta w tekcie zachowuje jednak wano: uwiadamiam sobie, e lista, jak przynosi ten przypis, jest daleka od zupenoci. Nie usiowaem wymieni wszystkich tych przyjaci i studentw, z ktrymi wiodem pobudzajce i pomocne rozmowy. Thomas Nagel i Gilbert Harman zasuguj na osobne podzikowania za pomoc w redakcyjnym opracowaniu tego zapisu.

stwierdzamy, e nie ma jednorocw, oczywicie mogyby by jednoroce. W pewnych okolicznociach byyby jednoroce. I to jest przykad czego, co, jak sdz, nie ma miejsca. Wedug mnie prawdy nie naleaoby moe przedstawia mwic, i jest konieczne, e nie powinno by jednorocw , lecz mwic po prostu, i nie moemy powiedzie, w jakich okolicznociach miayby by jednoroce. Sdz ponadto, e nawet gdyby archeolodzy czy paleontolodzy odkryli jutro jakie szcztki kopalne wykazujce dowodnie istnienie w przeszoci zwierzt, ktre speniay wszystko, co wiemy o jednorocach z mitu o jednorocu, nie wskazywaoby to, e byy jednoroce. Ot nie wiem, czy bd mia sposobno obrony tego konkretnego pogldu, lecz jest to przykad pogldu zaskakujcego. (Miaem ostatnio w tej instytuc ji seminarium, na ktrym mwiem o tym przez dwa semestry.) Tak wic niektre moje pogldy s nieco zaskakujce. Ale rozpocznijmy od pewnego obszaru, ktry nie jest moe tak zaskakujcy, i wprowadmy metodologi oraz zagadnienia tych wykadw. Pierwszy z p ary tematw to nazywanie. Przez nazw bd tu rozumia nazw wasn, to znaczy nazw osoby, miasta, kraju itd. Dobrze wiadomo, e logicy wspczeni rwnie bardzo interesuj si deskrypcjami okrelonymi, zwrotami o postaci: x takie, e x, takimi jak: czowiek, ktry skorumpowa Hadleyburg. Ot jeli w ogle jeden i tylko jeden czowiek skorumpowa Hadleyburg, czowiek ten jest tym, do czego odnosi si, w sensie logicznym, ta deskrypcja. Terminem nazwa bdziemy si posugiwa tak, by nie obejmowa d eskrypcji okrelonych tego rodzaju, lecz jedynie te rzeczy, ktre w jzyku potocznym nazwaoby si nazwami wasnymi. Jeeli chcemy mie termin wsplny, obejmujcy nazwy i deskrypcje, moemy posuy si terminem wyraenie oznaczajce. Donellan 3 zauway, e w pewnych okolicznociach konkretna osoba mwica moe posuy si deskrypcj okrelon, by odnie si nie do tego, do czego waciwie odnosi si w sensie, jaki wanie okreliem ta deskrypcja, lecz do czego innego, co chce wyrni i o czym sdzi, i jest tym, do czego dana deskrypcja odnosi si waciwie, co za faktycznie nie jest tym. Mona wic powiedzie: Tamten czowiek z szampanem w kieliszku jest szczliwy, cho faktycznie ma on jedynie wod w kieliszku. Ot, cho w jego k ieliszku nie ma szampana, a w pokoju moe by inny czowiek, ktry ma szampana w kieliszku, mwicy zamierza odnie si lub by moe, w pewnym sensie terminu odnosi si, rzeczywicie odnis si do czowieka, o ktrym myla, e ma szampana w
3

Keith Donnellan Reference and Descriptions , Philosophical Review t. 75, 1966, s. 281 - 304. Zob. rwnie Leonard Linsky Reference and Referents , [w]: Caton (wyd.) Philosophy and Ordinary Language , Urbana 1963. Rozrnienie Donnellana wydaje si stosowalne do nazw, a tak e do deskrypcji. Dwaj ludzie spogldaj na kogo z pewnej odlegoci i sdz, e rozpoznaj go jako Jonesa. Co robi Jones? Grabi licie. Jeli w grabicy w oddali licie jest faktycznie Smithem, w pewnym sensie odnosz si oni do Smitha, cho obaj po suguj si nazw Jones jako nazw Jonesa. W tekcie mwi o tym, do czego odnosi si nazwa, majc na myli rzecz nazywan przez t nazw np. Jonesa, nie Smitha nawet gdy o mwicym mona niekiedy susznie powiedzie, e posuguje si nazw, by odn ie si do czego innego. Moe mniej mylce byoby uycie terminu technicznego, takiego jak denotowa zamiast odnosi si. Moje utycie odnosi si jest takie, e spenia schemat: Tym, do czego odnosi si X, jest X. gdzie X mona zastpi przez jak nazw lub deskrypcj. Skonny jestem tytuem prby uzna, w przeciwiestwie do Donnellana, e jego uwagi o odnoszeniu si maj niewiele wsplnego z semantyk czy warunkami prawdziwoci, cho mog by istotne dla teorii czynnoci mowy. Ograniczenia miejsca nie pozwalaj mi wyjani, co przez to rozumiem, a tym bardziej nie pozwalaj na obron tego pogldu, poza krtk uwag. Nazwijmy to, do czego odnosi si nazwa czy deskrypcj w moim sensie, semantycznym odniesieniem; w przypadku nazwy jest to rzec z nazywana, w przypadku deskrypcji rzecz jednoznacznie j speniajca. Mwicy moe wic odnosi si do czego innego ni odniesienie semantyczne, jeli ma odpowiednio faszywe przewiadczenia. Sdz, e to wanie zachodzi w przypadkach nazywania (Smith Jones), a take w Donnellanowym przykadzie z szampanem; te pierwsze nie wymagaj adnej teorii goszcej, e nazwy s dwuznaczne, a ten drugi nie wymaga adnej modyfikacji Russellowskiej teorii deskrypcji.

kieliszk u. Mimo to terminu to, do czego odnosi si deskrypcja, zamierzam uywa tak, by znaczy tyle co przedmiot speniajcy jednoznacznie warunki, jakie wskazuje deskrypcj okrelona. W tym sensie zwyko si go uywa w tradycji logicznej. A wic, gdy mamy deskrypcj o postaci: x takie, e x, i istnieje dokadnie jedno x takie, e x, do tego wanie odnosi si deskrypcja. A jaki jest stosunek midzy nazwami a deskrypcjami? Istnieje dobrze znana doktryna Johna Stuarta Milla, wyoona w jego Systemie logiki, wedug ktrej nazwy maj denotacj, lecz nie konotacj. Posumy si jednym z jego przykadw. Gdy uywamy nazwy Dartmouth do opisu pewnej miejscowoci w Anglii, mona j tak zwa, poniewa ley u ujcia rzeki Dart. Ale gdyby nawet, mwi Mill, Dart (to z naczy rzeka Dart) zmienia swj bieg tak, e Dartmouth nie leaoby ju u jej ujcia, moglibymy w sposb waciwy nazywa to miejsce Darthmouth, cho nazwa ta mogaby sugerowa, i ley ono u ujcia rzeki Dart. Zmieniajc terminologi Milla, powinnimy moe powiedzie, e taka nazwa jak Dartmouth rzeczywicie ma konotacj dla pewnych ludzi, mianowicie, i rzeczywicie konotuje (nie dla mnie nigdy o tym nie mylaem), e jakie miejsce zwane Dartmouth ley u ujcia rzeki Dart. Ale wwczas nie ma ona sensu. W kadym razie okoliczno, e tak nazywane miasto ley u ujcia rzeki Dart, nie jest czci znaczenia nazwy Dartmouth. Kto, kto mwiby, e Dartmouth nie ley u ujcia rzeki Dart, nie przeczyby sobie. Nie powinno si sdzi, e kadego zwrotu o postaci: x takie, e Fx, uywa si zawsze jako deskrypcji raczej ni nazwy. Przypuszczam, e kady sysza o witym Cesarstwie Rzymskim, ktre nie byo ani wite, ani rzymskie, ani nie byo cesarstwem. Dzi mamy Narody Zjednoczone. Wydawaoby si zatem, e skoro mona nazywa tak te rzeczy, cho nie s witymi Rzymskimi Narodami Zjednoczonymi, zwroty te trzeba traktowa nie jako deskrypcje okrelone, lecz jako nazwy. W przypadku niektrych terminw ludzie mog mie wtpliwoci, czy s one nazwami, czy deskrypcjami; na przykad Bg czy opisuje Boga jako jedyny byt boski, czy te jest nazw Boga. Ale przypadki takie nie musz nas martwi. Ot dokonuj tu rozrnienia, ktre z pewnoci przeprowadza si w jzyku. Ale klasyczna tradycja logiki wsp czesnej wystpowaa bardzo mocno przeciw pogldowi Milla. Frege i Russell sdzili a doszli do tych wnioskw, jak si wydaje, niezalenie od siebie e Mill bdzi w zdecydowany sposb: rzeczywicie nazwa wasna, uyta we waciwy sposb, jest po pros tu skrcon czy utajon deskrypcj okrelon. Frege w sposb szczeglny mwi, e taka deskrypcja nadaje sens nazwie. 4 Ot racje przemawiajce przeciw pogldowi Milla, a nie na rzecz alternatywnego pogldu, przyjtego przez Fregego i Russella, s rzeczywi cie bardzo potne. I trudno zrozumie cho mona w pogld traktowa podejrzliwie, poniewa nazwy nie wydaj si by ukrytymi deskrypcjami jak pogld Fregego - Russella, lub jaka
4

cile mwic, Russell oczywicie twierdzi, e nazwy nie skracaj deskrypcji i nie maj adnego sensu, ale nastpnie twierdzi te, e dlatego wanie, i rzeczy, ktre nazywamy nazwami, s skrtami deskrypcji, naprawd nie s to nazwy. Tak wic, poniewa Walter Scott, wedug Russella, jest skrtem deskrypcji, Walter Scott nie jest nazw, a jedynymi nazwami rzeczywicie istniejcymi w jzyku potocznym s bodaj zaimki wskazujce, takie jak to lub tamto, uywane w konkretnej sytuacji, by odnie si do przedmiotu, z ktrym mwicy jest, w Russellowskim sensie tego terminu, bezporednio zaznajomiony. Cho nie chcemy przedstawia rzeczy tak jak czyni to Russell, moemy opisa go jako kogo, kto mwi, e nazwy, jak si je potocznie nazywa, rzeczywicie maj sens. Maj one sens w silny sposb, mianowicie mamy by zdolni do podania takiej deskrypcji okrelonej, by to, do czego odnosi si nazwa, byo, na mocy definicji, przedmiotem speniajcym t deskrypcj. Sam Russell, poniewa usuwa deskrypcje ze swej pierwotnej notacji, wydaje si utrzymywa w artykule On Denoting (zob. polski przekad: Denotowanie [w]: Jerzy Pelc (wyd.), Logika i jzyk, Warszawa, PWN 1967, s. 253275. Przyp. tum.), e pojcie sensu jest zudne. Zdajc spraw z pogldw Russella o dbiegamy od nich w dwojaki sposb. Po pierwsze, ustalamy, e nazwy maj by nazwami w potocznym rozumieniu, nie za Russellowskimi logicznymi nazwami wasnymi; po drugie, traktujemy deskrypcje i ich skrty jako co, co ma sens.

jego stosowna odmiana, moe okaza si nietrafny. Pozwol sobie poda przykady niektrych argumentw, ktre wydaj si rozstrzyga na rzecz pogldu Fregego i Russella. Kady pogld taki jak Milla staje przed podstawowym pytaniem, jak moemy okreli, do czego odnosi si nazwa uyta przez dan osob mwic. Wedug deskrypcjonizmu odpowied jest jasna. Jeli Joe Doakes jest po prostu skrtem zwrotu: czowiek, ktry skorumpowa Hadleyburg, ktokolwiek jako jedyny skorumpowa Hadleyburg, jest tym, do czego odnosi si nazwa Joe Doakes. Ale jeli nie ma takiej treci opisowej przyporzdkowanej nazwie, to jak ludzie uywaj nazw, by odnosi si w ogle do rzeczy? Oczywicie mog by zdolni do wskazania pewnych rzeczy, a wic do okrelenia odniesie pewnych nazw w sposb ostensywny. To wanie gosia Russellowska doktryna bezporedniego zaznajomienia, ktr, jak Russell sdzi, speniaj tak zwane nazwy autentyczne czy wasne. Ale oczywicie nazwy potoczne odnosz si do wszystkich rodzajw ludzi, ktrych, jak Waltera Scotta, adn miar nie moemy wskaza. A nasze odnoszenie si jest tu, jak si wydaje, wyznaczone przez nasz o nich wiedz. Wszystko, co o nich wiemy, okrela to, do czego odnosi si nazwa, jako jedyn rzecz speniajc owe wasnoci. Jeli, na przykad, uywam nazwy Napoleon, a kto pyta: Do kogo si odnosisz?, odpowiem co takiego: Napoleon by cesarzem Francji na pocztku XIX stulecia; zosta pokonany ostatecznie pod Waterloo, podajc jednoznacznie identyfikujc deskrypcj, by okreli to, do czego odnosi si nazwa. Wydaje si zatem, e Frege i Russell prz edstawiaj naturalne wyjanienia, jak zostaje tu okrelone odniesienie; nie wydaje si, by czyni tak Mill. Istniej pomocnicze argumenty, ktre rwnie dostarczaj, cho odwouj si do bardziej szczegowych zagadnie, pobudek do uznania tego pogldu. Je den z nich gosi, e niekiedy moemy ustali, ze dwie nazwy odnog si do tego samego, i wyrazi to w twierdzeniu o identycznoci. Oto, na przykad (domylam si, e jest to wywiechtany przykad), widzimy gwiazd wieczorem i nazywamy j Gwiazd Wieczorn. (Tym wanie nazywamy j wieczorem, czy nie tak? Mam nadziej, e nie jest na odwrt.) Widzimy gwiazd rano i nazywamy J Gwiazd Porann. A nastpnie stwierdzamy, e nie jest to gwiazda, lecz planeta Wenus, a Gwiazda Wieczorna i Poranna s w rzeczywistoci tym samym. Wyraamy to wic mwic: Gwiazda Wieczorna jest Gwiazd Porann. Z pewnoci nie mwimy tu po prostu o przedmiocie, e jest identyczny z sob samym. Jest to co, co odkrylimy. Bardzo naturalne jest powiedzenie, i rzeczywista tre [jest taka, e] gwiazda, ktr widzielimy wieczorem, jest gwiazd, ktr widzielimy rano (lub, dokadniej, i rzecz, ktr widzielimy wieczorem, jest rzecz, ktr widzielimy rano). To samo nadaje rzeczywiste znaczenie takim twierdzeniom o identycznoc i, a analiza w terminach deskrypcji tego dokonuje. Moemy rwnie postawi pytanie, czy nazwa ma w ogle jakie znaczenie, gdy pytamy na przykad, czy Arystoteles w ogle istnia. Naturalna wydaje si tu myl, e nie pytamy, czy ta rzecz (czowiek) istniaa. Gdy ju mielimy rzecz, wiemy, ze istniaa. W rzeczywistoci zapytujemy, czy co odpowiada wasnociom, ktre kojarzymy z nazw w przypadku Arystotelesa, czy jaki filozof grecki stworzy pewne dziea ub przynajmniej stosown ich liczb. Dobrze byoby odpowiedzie na wszystkie z tych argumentw. Nie jestem w peni zdolny do jasnego widzenia drogi, ktra wiodaby mnie przez kade z tego rodzaju pyta, jakie mona postawi. Ponadto jestem prawie pewny, e nie bd mia czasu na rozwaenie wszystkich tych pyta w tych wykadach. Mimo to sdz, e jest

prawie pewne, i pogld Fregego i Russella jest faszywy. 5 Wielu ludzi mwi, e teoria Fregego i Russella jest faszywa, lecz w moim przekonaniu odrzucaj oni jej liter, zachowujc jej ducha, posuguj si mianowicie koncepcj pojcia jako wizki. Ot, co to jest? Oczywiste pytanie wobec Fregego i Russella, pytanie przychodzce od razu na myl, ktre zauway ju sam Frege. Mwi on: Co do sensu prawdziwych imion wasnych jak Arystoteles zdania mog si co prawda rni. Mona np. przyjmowa tu za sens ucze Platona i nauczyciel Aleksandra Wielkiego. Kto tak czyni, ten czy ze zdaniem Arystoteles pochodzi ze Stagiry inny sens ni kto, kto przyjmuje tu za sens: nauczyciel Aleksandra Wielkiego po chodzcy ze Stagiry. Dopki nie zmienia to znaczenia, chwiejnoci takie mona tolerowa. W nauce dedukcyjnej naleaoby ich jednak unika, a w jzyku doskonaym nie powinny wystpowa w ogle. 6 Tak wic, wedug Fregego, istnieje w naszym Jzyku swego rodz aju swoboda czy sabo. Jedni mog nadawa pewien sens nazwie Arystoteles, inni mog jej nadawa inny sens. Ale oczywicie nie tylko to; nawet gdy zapytamy jedn osob mwic: Jak deskrypcj skonny byby zastpi nazw?, moe by mocno zakopotana. Moe ona faktycznie wiedzie wiele rzeczy o nim, ale co do kadej konkretnej rzeczy, jak wie, moe odczuwa wyranie, e wyraa przygodn wasno przedmiotu. Jeli Arystoteles znaczyoby tyle co: czowiek, ktry uczy Aleksandra Wielkiego, powiedzeni e: Arystoteles by nauczycielem Aleksandra Wielkiego, byoby zwyk tautologi. Ale z pewnoci tak nie Jest; wyraa ono fakt, e Arystoteles uczy Aleksandra Wielkiego, co, co moglibymy ujawni jako faszywe. Tak wic bycie nauczycielem Aleksandra Wielkiego nie moe by czci [sensu] nazwy. Najczstszym sposobem wychodzenia z tej trudnoci jest powiedzenie, e okoliczno, i nie moemy zastpi konkretn deskrypcj nazwy, nie jest naprawd saboci jzyka potocznego; to jest cakiem w porzdku. W rzeczywistoci kojarzymy z nazw rodzin deskrypcji. Dobry tego przykad (mgbym to znale) Jest w Dociekaniach filozoficznych , gdzie wprowadza si z wielk moc ide podobiestw rodzinnych. We pod uwag taki oto przykad. Gdy mwimy: Mojesz nie ist nia, to moe to znacz y rne rzeczy. Moe znaczy: wychodzc z Egiptu Izraelici nie mieli jednego wodza... albo: nie byo czowieka, ktry by dokona tego wszystkiego, co Biblia przypisuje Mojeszowi. ... Gdy jednak twierdz co o Mojeszu czy zawsze gotw bd podstawi za wyraz Mojesz jeden z tych opisw? Powiem moe: przez Mojesza rozumiem czowieka, ktry zrobi to, co donosi o Mojeszu Biblia, a przynajmniej wiele z tego. Ile jednak? Czy zdecydowaem, ile musi okaza si faszem, bym zdanie swe uzna za faszywe? Czy wic imi Mojesz ma dla mnie jakie stae i jednoznacznie okrelone uycie we wszelkich moliwych

Gdy mwi o pogldzie Fregego- Russella i jego odmianach, obejmuj jedynie te wersje, ktre podaj teorie odniesienia nazw w terminach rzeczy. W szczeglnoci propozycja Quine'a, eby w notacji kanonicznej tak nazw jak Sokrates zastpi deskrypcj Sokratyzer (przy czym w prowadza si tu predykat Sokratyzuje), a t deskrypcj powinno si usun za pomoc metody Russella, propozycja ta nie zostaa zamierzona jako teoria odniesienia nazw, lecz jako projektowana reforma jzyka, odznaczajca si pewnymi zaletami. Wszystkie ro zwaane tu zagadnienia bd si odnosiy, mutatis mutandis , do owego zreformowanego jzyka. Szczeglnie pytanie: Jak okrela si odniesienie nazwy Sokrates? prowadzi do pytania: Jak okrela si zakres predykatu Sokratyzuje?. Nie sugeruj oczywicie , e Quine twierdzi kiedykolwiek co przeciwnego. 6 Gottlob Frege Sens i znaczenie , [w]: Gottlob Frege Pisma semantyczne , tum. Bogusaw Wolniewicz, Warszawa, PWN 1977, S. 62, przypis *.

przypadkach? 7 Wedug tego pogldu, a jego locus classicus to artyku Searlea o nazwach wasnych, 8 to, do czego odnosi si nazwa, jest okrelone nie prz ez pojedyncz deskrypcj, lecz przez pewn wizk czy rodzin. To, co w pewnym sensie spenia wystarczajco wiele lub wikszo deskryp cji z tej rodziny, jest tym, do czego odnosi si nazwa. Powrc do tego pogldu. Moe on uch odzi, jako analiza jzyka potocznego, za znacznie bardziej zasugujcy na przyjcie ni pogld Fregego i Russella. Moe si wydawa, e zachowuje on wszystkie zalety i usuwa wady tej teorii. Pozwol sobie powiedzie (a wprowadzi nas to w inny, nowy temat, zanim rzeczywicie rozwayem teori nazywania), e s dwa sposoby, na jakie mona rozpatrywa teori pojcia jako wizki czy nawet teori zakadajc poje dyncz deskrypcj. Jeden sposb traktowania jej to powiedzenie, e wizka czy pojedyncza deskrypcja faktycznie nadaj e znaczenie nazwie, a gdy kto mwi: Walter Scott, ma na myli: taki czowiek, e to a to, a to, a to. Ot moe by inny pogld, goszcy, e nawet gdy deskrypcja nie podaje znaczenia nazwy, o krela jej odniesienie, i cho wyraenie Walter Scott nie jest synonimem: taki czowiek, e to a to, a to, a to, czy moe nawet rodziny deskrypcji (jeli co moe by synonimem rodziny), uywa si wanie rodziny lub pojedynczej deskrypcji, by okreli, do kogo odnosimy si, gdy mwimy Walter Scott. Oczywicie, jeli syszc czyje przekonania dotyczce Waltera Scotta stwierdzamy, e faktycznie s znacznie bardziej prawdziwe o Salvadorze Dali, zgodnie z t teori odniesieni em tej nazwy okazuje si Dali, nie Scott. S, jak sdz, autorzy, ktrzy przecz wyranie, nawet bardziej zdecydowanie nib ym to czyni, e nazwy w ogle maj znaczenie, posuguj si jednak tym obrazem, by pokaza, jak dochodzi do okrelenia tego, do czego odnosi si nazwa. Dobrym tego przykadem jest Paul Ziff, ktry powiada bardzo dobitnie, e nazwy w ogle nie maj znaczenia, te w pewnym sensie nie s czci jzyka. A jednak, gdy mwi, jak okrelamy, czym jest odniesienie nazwy, podaje ten obraz. Niestety nie mam z sob odpowiedniego fragmentu, ale tak wanie mwi. 9 Pniej nieco wyraniej ukae si rnica midzy posugiwaniem si t teori jako teori znaczenia, a posugiwaniem si ni jako teori odniesienia. Ale teoria ta traci co ze swej atrakcyjnoci, jeli nie przyznaje si, e podaje znaczenie nazwy, niektre bowiem z rozstrzygni zagadnie, jakie wanie wspomniaem, nie bd suszne lub w kadym razie nie bd wyranie suszne, jeli deskrypcja nie podaje znaczenia nazwy. Dla przykadu, jeli kto mwi, e: Nie istnieje Arystoteles, znaczy: nie ma czowieka postpujcego tak a tak, lub e w przykadzie z Wittgensteina Nie istnia Mojesz, znaczy: aden czowiek nie postpowa tak a tak, mogoby to zalee (i faktycznie, jak sdz, zaley) od traktowania owej teorii jako teorii znaczenia nazwy Mojesz, a nie po prostu jako teorii odniesienia tej nazwy. Dobrze, nie wiem tego. By moe wszystko, co teraz wida, wskazuje, e
7

Ludwig Wittgenstein Dociekania filozoficzne , tum. Bogusaw Wolniewicz, Warszawa, PWN 1972, 79, s. 57-58. 8 John R. Searle Proper Names , Mind, 67, 1958, s. 166 -173. 9 Najobszerniejsze sformuowanie Ziffa wersji teorii odniesienia nazw w terminach wizki deskrypcji przynosi artyku About God, [przedrukowany w]: Philosophical Turnings, Ithaca-London 1966, s. 94-96. Krtsze sformuowanie pojawia si w jego Semantic Analysis, Ithaca 1960, s. 102-105 (szczeglnie s. 103-104). Ten ostatni fragment wskazuje, e nazwy rzeczy, z ktrymi jestemy bezporednio zaznajomieni, trzeba traktowa nieco inaczej (odwoujc si do wskazywania i chrzczenia) ni nazwy historycznych postaci, kiedy to odniesienie zostaje okrelone przez skojarzone z nimi deskrypcje (czy ich wizk). Na s. 93 Semantic Analysis Ziff stwierdza, e zwyka cisa generalizacja(e) dotyczca nazw wasnych jest niemoliwa; mona powiedzie tylko, co jest nazw wasn na og.... Mimo to Ziff wyranie stwierdza, e teoria wizki deskrypcji jest takim rozsdnie przyblionym sformuowaniem, w kadym razie w przypadku postaci historycznych. Co do pogldu Ziffa, e nazwy wasne nie s zazwyczaj sowami jzyka i nie maj zazwyczaj znaczenia, zob. Semantic Analysis, s. 85-89 i 93-94.

jest na odwrt: jeli Mojesz znaczy to samo co: czowiek, ktry postpowa tak a tak, powiedzie, e Mojesz nie istnia, to powiedzie, e nie istnia czowiek, ktry postpowa tak a tak, to znaczy, e adna osoba nie postpowaa tak a tak. Jeli natomiast Mojesz nie jest synonimem adnej deskrypcji, to nawet gdy odniesienie tej nazwy jest w pewnym sensie okrelone prze z de skrypcj, zda zawierajcych t nazw nie mona w oglnoci analizowa zastpujc j przez deskrypcj, cho mog by materialnie rwnowane zdaniom zawierajcym deskrypcj. Trzeba wic bdzie zaniecha analizy wspomnianych wyej jednostkowych zda egzystencjalnych, o ile jaki szczeglny argument, niezaleny od oglnej teorii znaczenia nazw, nie ustali tego; to samo dotyczy te twierdze o identycznoci. W kadym razie sdz, e faszem jest, i wyraenie Mojesz istnieje w ogle to znaczy. Nie b dziemy wic musieli bada, czy mona przedstawi taki szczeglny argument. 10 Zanim wejd nieco dalej w to zagadnienie, chc pomwi o innym rozrnieniu, ktre bdzie wane dla metodologii tych rozmw. Filozofowie mwili (a oczywicie w ostatnich latach toc zyy si powane spory co do sensownoci tych poj) o rozmaitych kategoriach prawdy, ktre nazywano prawdami a priori , prawdami analitycznymi, koniecznymi a niekiedy nawet to, co pewne, wrzuca si do tego worka. Terminw tych czsto uywao si jakby w przewiadczeniu, e pytanie, czy istniej rzeczy odpowiadajce tym pojciom, jest interesujce, ale z powodzeniem moemy traktowa je wszystkie jako oznaczajce t sam rzecz. Ot kady pamita (troch) Kanta, wprowadzajcego rozrnienie midzy apriorycznym a analitycznym. By moe nadal rozrnia si w ten sposb. We wspczesnych dyskusjach bardzo mao ludzi, jeli w ogle s tacy, rozrnia pojcie zda, ktre s a priori , i zda, ktre s konieczne. W kadym razie nie bd tu uywa zamiennie terminw a priori i konieczny. Rozwamy, jakie s tradycyjne opisy takich terminw a priori i konieczny. Po pierwsze, pojcie apriorycznoci jest pojciem epistemologicznym. Przypuszczam, e pochodzcy od Kanta tradycyjny opis przebiega jako t ak: prawdy a priori to te, ktre mona pozna niezalenie od wszelkiego dowiadczenia. Wprowadza to inn trudno, zanim opucimy to pole, poniewa w opisie tego, co a priori , jest inna modalno, mianowicie przyjmuje si, e jest to co, co mona pozna niezalenie od wszelkiego dowiadczenia. Znaczy to, e w pewnym sensie jest rzecz moliw (bez wzgldu, czy faktycznie znamy to, czy nie znamy tego niezalenie od wszelkiego dowiadczenia) pozna to niezalenie od wszelkiego dowiadczenia. A dla kogo jes t to moliwe? Dla Boga? Dla Marsjan? Czy wanie dla ludzi o takich umysach jak nasze? Rozjanienie tego wszystkiego mogoby obejmowa mnstwo swoistych zagadnie, dotyczcych rodzaju moliwoci, jaka tu wchodzi w gr. Moe lepiej bdzie zatem, miast posugiwa si zwrotem prawda a priori , o ile w ogle si go uywa, ograniczy si do pytania, czy konkretna osoba lub kto poznajcy zna co a priori lub sdzi, e to co jest prawdziwe, na podstawie apriorycznego dowodu. Nie bd zbyt daleko wchodzi w zagadnienia, ktre mog wyoni si tu w zwizku z pojciem apriorycznoci. Chc powiedzie, e niektrzy filozofowie zmieniaj niekiedy modalno w tym opisie z moe na musi. Sdz, e jeli co naley do dziedziny poznania apriorycznego, nie sposb, by mon a byo pozna to empirycznie. To jest po prostu bd. Co moe nalee do dziedziny takich zda, ktre mona zna a priori , ale konkretni ludzie mog jednak zna to na podstawie dowiadczenia. Podam naprawd potoczny przykad: kady, kto posugiwa si
10

Ci determinici, ktrzy neguj donioso jednostki w dziejach, z powodzeniem mog wywodzi, e gdyby nigdy nie istnia Mojesz, wyoniby si kto inny, by dokona tego, co on zrobi. Twierdzenia ich nie sposb odrzuci odwoujc si do trafnej teorii filozoficznej znaczenia zdania Mojesz istnieje.

kom puterem wie, e komputer moe poda odpowied na pytanie, czy dana liczba Jest liczb pierwsz. Nikt nie wylicza ani nie dowodzi, e jest to liczba pierwsza, ale komputer poda odpowied: ta liczba jest liczb pierwsz. Jestemy wic przewiadczeni o tym jeli jestemy przewiadczeni, e dana liczba jest liczb pierwsz na podstawie naszej znajomoci praw fizyki, budowy komputera itd. Nie jestemy zatem przewiadczeni o tym na podstawie czysto apriorycznych danych. Jestemy o tym przewiadczeni (jeli w ogle co jest a posteriori ) na podstawie danych a posteriori . Mimo to moe mgby to wiedzie a priori kto, kto dokonaby wymaganych oblicze. Tak wic: moe by poznane a priori , nie znaczy: musi by poznane a priori . Drugim pojciem, o ktrym mowa. Jest pojcie koniecznoci. Niekiedy uywa si go w sensie epistemologicznym, a wwczas moe po prostu znaczy tyle co a priori . A oczywicie niekiedy uywa si go w sensie fizycznym, gdy ludzie rozrniaj midzy koniecznoci fizyczn a logiczn. Ale to, co mnie tu zajmuje, nie jest pojciem epistemologii, lecz metafizyki, w pewnym niepejoratywnym (mam nadziej) sensie. Zapytujemy, czy co mogoby by prawdziwe, lub czy mogoby by faszywe. Dobrze, jeli co jest faszywe, oczywicie nie jest konieczn ie prawdziwe. Jeli jest prawdziwe, czy mogoby by inaczej? Czy to moliwe, e pod tym wzgldem wiat miaby by inny ni taki jaki jest? Jeli odpowied jest przeczca, w fakt dotyczcy wiata jest faktem koniecznym. Jeli odpowied jest twierdzca, w fakt dotyczcy wiata jest faktem przygodnym. Nie ma to w sobie i w swych nastpstwach nic wsplnego z czyjkolwiek wiedz o czym. Jest to z pewnoci teza filozoficzna, a nie sprawa oczywistej rwnowanoci definicyjnej, bd to, e wszystko, co aprioryc zne, jest konieczne, bd to, e wszystko, co konieczne, jest aprioryczne. Oba pojcia mog by niejasne, co moe stanowi inn trudno. Ale w kadym razie dotycz one dwch rnych dziedzin, dwch rnych obszarw, epistemologicznego i metafizycznego. Ro zwamy, powiedzmy, mae twierdzenie Fermata lub przypuszczenie Goldbacha. Przypuszczenie Goldbacha mwi, e liczba parzysta wiksza od 2 musi by sum dwch liczb pierwszych. Jeli jest to prawdziwe, jest przypuszczalnie konieczne, a jeli jest faszywe, jest przypuszczalnie koniecznie faszywe. Przyjmujemy tu klasyczny pogld na matematyk i zakadamy, e w rzeczywistoci matematycznej jest to prawdziwe lub faszywe. Jeli przypuszczenie Goldbacha jest faszywe, istnieje liczba parzysta, n, wiksza ni 2, taka, e dla adnych liczb pierwszych p 1 i p 2 , z ktrych kada jest mniejsza ni n, nie zachodzi rwno: n = p 1 +p 2 . w fakt dotyczcy liczby n, jeli jest prawdziwy, jest weryfikowalny za pomoc bezporedniego liczenia, a wic jest konieczny, jeli koni eczne s wyniki arytmetycznych oblicze. Z drugiej strony, jeli przypuszczenie to jest prawdziwe, kada liczba parzysta wiksza ni 2 jest sum dwch liczb pierwszych. Czy zatem mogoby by tak, e cho faktycznie kada taka liczba parzysta jest sum dwch liczb pierwszych, mogaby istnie taka liczba parzysta, ktra nie byaby sum dwch liczb pierwszych? Co by to znaczyo? Taka liczba byaby jedn z liczb w cigu: 4, 6, 8, 10, ..., a na mocy zaoenia, poniewa uznajemy przypuszczenie Goldbacha za prawdz iwe, o kadej z nich mona pokaza, take za pomoc bezporedniego liczenia, e jest sum dwch liczb pierwszych. Przypuszczenie Goldbacha nie moe by zatem przygodnie prawdziwe czy faszywe; niezalenie, jak warto prawdziwociow posiada, posiada j z koniecznoci. Ale oczywicie moemy powiedzie tylko, e teraz, o ile wiemy, pytanie to moe by rozstrzygnite na kady z dwch sposobw. A wic pod nieobecno matematycznego dowodu, rozstrzygajcego to pytanie, nikt z nas nie ma adnej apriorycznej wiedzy co do niego, idcej w ktrym kierunku. Nie wiemy, czy

przypuszczenie Goldbacha jest prawdziwe, czy faszywe. Teraz wic z pewnoci nie wiemy o nim niczego a priori . Kto moe stwierdzi, e da si w zasadzie wiedzie a priori , czy jest ono prawdziwe . W porzdku, by moe tak. Oczywicie umys nieskoczony, ktry potrafi rozpatrzy wszystkie liczby, moe lub mgby. Ale nie wiem, czy umys skoczony moe lub mgby. By moe nie ma po prostu adnego dowodu matematycznego rozstrzygajcego owo przypuszczenie. W kadym razie mogoby tak by lub mogoby tak nie by. By moe istnieje dowd matematyczny rozstrzygajcy to pytanie; by moe kade pytanie matematyczne jest rozstrzygalne za pomoc intuicyjnego dowodu danej odpowiedzi lub jej negacji. Hilbert ta k sdzi, inni tak nie sdzili, jeszcze inni sdzili, e pytanie jest niezrozumiae, dopki nie zastpi si pojcia dowodu intuicyjnego przez pojcie dowodu formalnego w jednym systemie. Z pewnoci, jak wiemy z twierdzenia Gdla, aden formalny system nie rozstrzyga wszystkich pyta matematycznych. W kadym razie owo pytanie nie jest trywialne, i to wanie jest wane; jeli nawet mwi si, i jest rzecz konieczn, o ile w ogle prawdziw, e kada liczba parzysta jest sum dwch liczb pierwszych, nie wyn ika std, e ktokolwiek wie co o tym a priori . A nawet nie wydaje mi si, by wynikao std bez dalszej argumentacji filozoficznej (jest to interesujca kwestia filozoficzna), e ktokolwiek mgby wiedzie co o tym a priori . Owo mgby, jak mwiem, zaw iera pewn inn modalno. Mamy na myli, e jeli nawet nikt, moe nawet nikt w przyszoci, nie wie lub nie bdzie wiedzia a priori , czy przypuszczenie Goldbacha jest suszne, w zasadzie istnieje sposb, ktrym mona by si posuy, eby a priori odpow iedzie na to pytanie. To twierdzenie nie jest trywialne. A zatem terminy konieczny i aprioryczny, stosowane do zda, nie s oczywistymi synonimami. Moe istnie argumentacja filozoficzna, ktra je czy, moe nawet identyfikuje, ale potrzebna jest arg umentacja, a nie po prostu spostrzeenie, e oba terminy s zamienialne. (Niej bd wywodzi, e faktycznie nawet ich zakresy nie pokrywaj si e istniej konieczne prawdy a posteriori i prawdopodobnie przygodne prawdy a priori .) Sdz, i ludzie z nastpujcych powodw myleli, i te dwie rzeczy musz znaczy to samo: Po pierwsze, jeli nie tylko zdarza si, e co jest prawdziwe w rzeczywistym wiecie, lecz jest rwnie prawdziwe we wszystkich moliwych wiatach, to oczywicie przebiegajc w myli wsz ystkie moliwe wiaty powinnimy kosztem stosownego wysiku by w stanie dostrzec, e dane zdanie jest konieczne, jeli jest konieczne, a wic zna je a priori . Ale w rzeczywistoci w ogle nie jest to tak oczywicie wykonalne. Po drugie, jak przypuszczam, sdzi si, e, na odwrt, jeli co jest znane a priori , musi by konieczne, poniewa zostao poznane bez przygldania si wiatu. Jeli to co zaleaoby od jakiej przygodnej cechy rzeczywistego wiata, jak moglibymy je pozna bez przygldania si? By moe wiat rzeczywisty jest jednym z moliw ych wiatw, w ktrych owo co byoby faszywe. Zaley to od tezy, e nie moe by sposobu poznawania rzeczywistego wiata bez przygldania si mu, sposobu, ktry nie byby sposobem poznawania tej samej rzeczy w kadym moliwym wiecie. Obejmuje to zagadnienia epistemologiczne i dotyczce natury poznania, a w tym sformuowaniu jest oczywicie bardzo mgliste. Ale to rwnie naprawd nie jest trywialne. Waniejsze ni jaki konkretny przykad czego, co rzekomo ma b y konieczne i nieaprioryczne lub aprioryczne i niekonieczne, jest zrozumienie, e te pojcia s rne, e nie jest rzecz trywialn wykazywa opierajc si na tym, i co jest czym, co by moe tylko a posteriori moemy pozna e nie jest to

prawda konieczna. Nie jest to trywialne, e poniewa co jest znane w pewnym sensie a priori , to, co znane, jest prawd konieczn. Innym uywanym w filozofii terminem jest termin analityczny. Nie bdzie to zbyt wane, by zrozumie to jako janiej w tej rozmowie. Popularnymi przykadami zda analitycznych s dzi takie zdania jak: Kawalerowie s nieonaci. Kant (kto wskaza mi to wanie) podaje jako przykad: Zoto jest tym metalem, * co wydaje mi si niezwykym przykadem, poniewa jest czym, co , jak sdz, moe okaza si faszywe. W kadym razie uczymy to po prostu spraw umowy, e zdanie analityczne jest, w pewnym sensie, prawdziwe na mocy swego znaczenia, a prawdziwe jest we wszystkich moliwych wiatach na mocy swego znaczenia. A zatem co, co jest analitycznie prawdziwe, bdzie zarazem konieczne jak te aprioryczne. (Jest to rodzaj ustanowienia.) Inn kategori, jak wspomniaem, bya kategoria pewnoci. Czymkolwiek jest pewno, nie ulega wtpliwoci, e nie wszystko, co konieczne, jest pe wne. Pewno to inne pojcie epistemologiczne. Mona co zna czy przynajmniej by o czym racjonalnie przekonanym a priori , nie bdc tego cakiem pewnym. Czytamy dowd w ksice matematycznej i cho sdzimy, e jest poprawny, by moe popeniamy bd. Czsto robimy bdy tego rodzaju. Dokonujemy obliczenia, moe z bdem. Jest jeszcze jedno zagadnienie, ktre chc wstpnie podj. Niektrzy filozofowie rozrniali esencjalizm, przekonanie o modalnoci de re , i zwyk obron koniecznoci, przekonanie o modalnoci de dicto . Ot niektrzy mwi: Podaj pojcie koniecznoci. 11 Gorsz rzecz, rodzc dodatkowo due trudnoci, jest pytanie, czy moemy powiedzie o jakiej konkretnej rzeczy, e ma konieczne lub przygodne wasnoci, czy moemy nawet dokona rozrnienia midzy koniecznymi a przygodnymi wasnociami. Spjrz, to tylko zdania czy stany rzeczy mog by konieczne lub przygodne! To, czy jaki konkret ma jak wasno w sposb konieczny czy przygodny, zaley od sposobu, w jaki si go opisuje. Wie si to bodaj cile z pogldem, e sposobem, w jaki odnosimy si do konkretnych rzeczy, jest deskrypcja. Jaki jest znany przykad Quinea? Czy liczba 9, jeli j rozwaamy, ma wasno koniecznej nieparzystoci? Czy liczba ta ma by nieparzysta we wszystkich moliwych wiatach? Z pewnoci jest prawd we wszystkich moliwych wiatach powiedzmy, e nie mogoby by inaczej e dziewi jest nieparzyste. Oczywicie dziewi mona by rwnie dobrze rozumie jako liczb planet. Nie jest rzecz konieczn, nie jest prawd we wszystkich moliwych wiatach, e liczba planet jest nieparzysta. Na przykad, jeli byoby osiem planet, liczba planet nie byaby nieparzysta. A wic myli si nastpujco: Czy byo rzecz konieczn, czy przygodn, e Nixon wygra wybory? (Moe si to wydawa przygodne, o ile nie ma si pewnego pogldu, w ktrym mowa o jakich nieuchronnych procesach...) Ale jest to przygodna wasno Nixona tylko wtedy, gdy uwzgldnimy nasze odnoszenie si do niego jako do Nixona (przyjwszy, e Ni x on nie znaczy: czowiek, ktry wygra wybory wtedy a wtedy). Ale jeli oznaczamy Nixona jako czowieka, ktry wygra wybory w 1968 roku, wwczas bdzie oczywicie prawd konieczn, e
*

Zob. Immanuel Kant Prolegomena do wszelkiej przyszej metafizyki, ktra bdzie moga wystpi jako nauka , prze. Benedykt Bornstein, Warszawa, PWN 1960, s. 22. Przyp. tum. 11 Nawiasem mwic, pospolit postaw w filozofii jest sdzenie, e nie powinno si wprowadza pojcia, o ile si go cile nie zdefiniowao (zgodnie z jakim obiegowym rozumieniem cisoci). Tu zajmuj si po prostu pojciem intuicyjnym i bd utrzymywa si na poziomie intuicyjnego pojcia. Sdzimy wic, e pewne rzeczy, cho zachodz faktycznie, mogyby przebiega inaczej. Mgbym nie mie dzi tych wykadw. Jeli jest to suszne, jest rzecz moliw, e nie miabym dzi tych wykadw. Zupenie innym pytaniem jest epistemologiczne pytanie, jak jaka konkretna osoba wie, e miaem dzi te wykady. Przyjmuj w tym przypadku, e wie to a posteriori. Ale kto wie jednak, czy kto nie urodzi si z wrodzonym przekonaniem, e miaem wygosi dzi te wykady? Dobrze, jakkolwiek by byo, zamy, e ludzie wiedz to a posteriori. W kadym razie, jeli zadaje si te dwa pytania, s one rne.

czowiek, ktry wygra wybory w 1968 roku, wygra wybory w 1968 roku. Podobnie, od sposobu opisu przedmiotu, a nie od samego przedmiotu zalety, czy ma on t sam wasno we wszystkich moliwych wiatach. Tak si utrzymuje. Sugeruje si nawet w literaturze, e cho koncepcja koniecznoci moe mie za sob swego rodzaju intuicj (mylimy o pewnych rzeczach, e mogyby przebiega inaczej, o innych rzeczach nie mylimy, e mogyby przebiega inaczej), koncepcja ta [koncepcja rozrnienia midzy wasnociami koniecznymi a przygodnymi] jest po prostu doktryn stworzon przez jakiego kiepskiego filozofa, ktry (przypuszczam) nie uwiadamia sobie, e s rne sposoby odnoszenia si do tej samej rzeczy. Nie wiem, czy jacy filozofowie sobie tego nie uwiadamiali, lecz w kadym razie jest rzecz bardzo dalek od prawdy, e ta idea [e mona sensownie utrzymywa, i jaka wasno jest istotna lub przypadkowa dla przedmiotu, niezalenie od jego opisu] jest koncepcj nie majc adnej treci intuicyjnej, koncepcj nic nie znaczc dla zwykego czowieka. Zamy, e kto mwi wskazujc na Nixona :Oto facet, ktry mgby przegra. Kto inny za powiada: O nie, jeli opisujesz go jako Nixona, to mgby przegra, lecz oczywicie, gdy si go opisuje jako zwycizc, to nie jest prawd, e mgby przegra. Ot, kto jest tu filozofem? Czy czowie k bez intuicji? Wydaje mi si, e oczywicie jest nim ten drugi. Ten drugi czowiek ma teori filozoficzn. Pierwszy czowiek powiedziaby z wielkim przekonaniem: W porzdku, zwycizc wyborw oczywicie mgby by kto inny. Rzeczywisty zwycizca, gdyby przebieg kampanii by inny, mgby by przegranym, a kto inny byby zwycizc, lub w ogle mogoby nie by wyborw. A wic takie terminy jak zwycizca i przegrany nie oznaczaj tych samych przedmiotw we wszystkich moliwych wiatach. Z drugiej strony, termin Nixon jest nazw wanie tego czowieka. Gdy pytamy, czy jest rzecz konieczn, czy przygodn, e Nixon wygra wybory, zadajemy intuicyjne pytanie, czy w jakiej sytuacji przeciwnej faktycznej ten czowiek faktycznie wygraby wybory. Jeli kto sdzi, e pojcie wasnoci koniecznej czy przygodnej (zapomnijmy, e s jakie nietrywialne wasnoci konieczne i rozwamy wanie sensowno tego pojcia) 12 jest pojciem stworzonym przez filozofa, pozbawionym treci intuicyjnej, jest w bdzie. Oczywic ie niektrzy filozofowie sdz, e okoliczno, i co ma tre intuicyjn, bynajmniej nie wiadczy o susznoci tego czego. Co do mnie, sdz, e jest to bardzo mocne wiadectwo na korzy czego. Naprawd nie wiem, w pewnym sensie, jakie mona by mie bardziej rozstrzygajce wiadectwo, ostatecznie biorc, na rzecz czegokolwiek. Ale w kadym razie sdz, e ludzie, ktrzy myl, e pojcie przypadkowej wasnoci jest nieintuicyjne, maj odwrcon intuicj. Dlaczego musz oni tak myle? Wrd wielu motyww, skaniajcych ludzi do takiego mylenia, jest nastpujcy. Uznaje si, e zagadnienie tak zwanych wasnoci istotnych jest rwnowane (a jest ono rwnowane) zagadnieniu identycznoci w poprzek moliwych wiatw. Zamy, e mamy kogo, Nixona, i e jest inny moliwy wiat, w ktrym nie ma nikogo z wszystkimi wasnociami, jakie ma Nixon w rzeczywistym wiecie. Kto spord tych innych ludzi, jeli w ogle kto, jest Nixonem? Na pewno musimy poda tu jakie kryterium identycznoci! Jeli mamy kryterium identycznoci, spogldamy po prostu w inne moliwe wiaty w
12

Przykad, jaki podaem, stwierdza o pewnej wasnoci - o zwycistwie wyborczym - e jest przypadkow wasnoci Nixona, niezalenie od sposobu, w jaki si go opisze. Oczywicie, jeli pojcie wasnoci przypadkowej jest sensowne, p ojcie wasnoci istotnej rwnie musi by sensowne. Nie jest to powiedzenie, e s jakie wasnoci istotne - cho sdz faktycznie, e s. Obiegowy argument podaje w wtpliwo sensowno esencjalizmu i gosi, e od sposobu, w jaki opisuje si przedmiot, zaley, czy dana wasno jest jego przypadkow, czy istotn wasnoci. Nie jest to wic pogld, podtrzymywany przez niektrych idealistw, e wszystkie wasnoci s istotne, a wszystkie relacje wewntrzne.

poszukiwaniu czowieka, ktry jest Nixonem, a pytanie, czy w tym innym moliwym wiecie Nixon ma pewne wasnoci, jest dobrze okrelone. Przyjmuje si te, e jest dobrze okrelone w terminach takich poj, czy jest to prawda we wszystkich moliwych wiatach, czy te s jakie moliwe wiaty, w ktrych Nixon nie wygra wyborw. Ale, powiada si, zagadnienia zwizane z podaniem takich kryteriw identycznoci s bardzo trudne. Niekiedy w przypadku liczb moe si to wydawa atwiejsze (ale nawet tu, jak si utrzymuje, jest to zupenie arbitralne). Mona na przykad powiedzie, a z pewnoci jest to prawda, e jeli pooenie w cigu liczb sprawia, e liczba 9 jest tym, czym jest, to jeli (w innym wi ecie) liczba planet wynosiaby 8, liczba planet byaby inn liczb ni ta, jak jest rzeczywicie. Nie powiedzielibymy wwczas, e t liczb trzeba identyfikowa z nasz liczb 9 w tym wiecie. Czy w przypadku przedmiotw innych typw, powiedzmy ludzi, pr zedmiotw materialnych i rzeczy tego rodzaju kto poda zbir koniecznych i wystarczajcych warunkw identycznoci w poprzek moliwych wiatw? Rzeczywicie, adekwatne konieczne i wystarczajce warunki identycznoci, ktre nie zakadayby tego, co ma by ustanowione, s w kadym razie czym bardzo rzadkim. Matematyka jest prawd mwic jedynym przypadkiem o ktrym rzeczywicie wiem gdzie podaje si je nawet w granicach wiata moliwego. Nie wiem o takich warunkach identycznoci przedmiotw materialnych w czasie lub o warunkach identycznoci ludzi. Kady wie, co to za trudno. Ale zapomnijmy o tym. Jak si wydaje, bardziej naraona na zarzuty jest okoliczno, e zaley to od bdnego sposobu patrzenia na to, czym jest moliwy wiat. Myli si, na grunci e tego obrazu, o moliwym wiecie tak jakby byo to co w rodzaju zagranicy. Patrzy si na spojrzeniem obserwatora. By moe Nixon przenis si do innego kraju, a moe nie, ale dane nam s tylko jakoci. Moemy obserwowa wszystkie jego jakoci, lecz nie obserwujemy, e kto jest Nixonem. Obserwujemy, e co ma czerwone wosy (lub zielone czy te), lecz nie obserwujemy, czy co jest Nixonem. Lepiej byoby wic, gdybymy mieli sposb powiedzenia w terminach wasnoci, kiedy stykamy si z t sam rzecz, ktr widzielimy przedtem; gdybymy mieli sposb powiedzenia, gdy przechodzimy przez jeden z tych moliwych wiatw, kto jest Nixonem. Niektrzy logicy w swym formalnym ujciu logiki modalnej mog wzmacnia ten obraz. Wymienitym przykadem jestem by mo e ja sam. Mimo to, intuicyjnie mwic, nie wydaje mi si, by by to suszny sposb mylenia o moliwych wiatach. Moliwy wiat to nie odlegy kraj, ktry przemierzamy lub ogldamy przez teleskop. Oglnie mwic, inny moliwy wiat jest std bardzo daleko. Nawet gdy podrujemy szybciej ni wiato, nie docieramy do niego. Moliwy wiat jest dany przez opisowe warunki, jakie z nim wiemy. Co mamy na myli, gdy mwimy: W jakim innym moliwym wiecie nie miabym dzi tego wykadu? Wyobraamy sobie po pros tu sytuacj, w ktrej nie postanowibym mie tego wykadu lub postanowibym mie go jakiego innego dnia. Oczywicie nie wyobraamy sobie wszystkiego, co jest prawdziwe lub faszywe, lecz jedynie rzeczy istotne dla wygaszania przeze mnie wykadu, lecz teoretycznie, by dokona caociowego opisu wiata, wszystko musi by rozstrzygnite. Nie moemy sobie naprawd wyobrazi tego, wyjwszy czci; to zatem jest moliwy wiat. Dlaczego czci opisu moliwego wiata nie moe by to, e zawiera Nixona i e w t ym wiecie Nixon nie wygra wyborw? Oczywicie mona pyta, czy taki wiat jest moliwy. (Na pierwszy rzut oka wydawaoby si tu, e jest oczywicie moliwy.) Ale gdy widzimy, e taka sytuacja jest moliwa, uznajemy, e czowiek, ktry mgby przegra wyb ory lub je przegra w tym moliwym wiecie, jest Nixonem, poniewa jest to cz opisu

tego wiata. Moliwe wiaty ustanawia si, nie za odkrywa za pomoc potnych teleskopw. Nie ma powodu, dla ktrego nie moemy ustanowi, e mwic, co mogoby si zdarzy Nixonowi w pewnej sytuacji przeciwnej sytuacji faktycznej, mwimy, co zdarzyoby si jemu. Oczywicie, jeli kto wprowadza wymg, e kady moliwy wiat trzeba opisywa w sposb czysto jakociowy, nie moemy powiedzie: Przypumy, e Nixon przegr a wybory. Musimy powiedzie natomiast co takiego: Przypumy, e czowiek z psem zwanym Checkers, czowiek o wygldzie jakiego wcielenia Davida Fryea, jest w pewnym moliwym wiecie i przegrywa wybory. Ot, czy przypomina on na tyle Nixona, by iden tyfikowa go z Nixonem? Bardzo wyranym i jaskrawym przykadem tego sposobu patrzenia na rzeczy jest Davida Lewisa teoria duplikatu, 13 ale literatura o modalnoci skwantyfikowanej obfituje w tego rodzaju przykady. 14 Dlaczego musimy ustanawia ten wymg? Nie jest to sposb, w jaki zwykle mylimy o sytuacjach przeciwnych faktycznym. Mwimy po prostu: przypumy, e ten czowiek przegra. To jest dane, e wiat moliwy zawiera tego czowieka i e w tym wiecie ten czowiek przegra. Moe tu pojawi si pytani e, czego dotycz intuicje dotyczce moliwoci. Ale jeli mamy tak intuicj dotyczc moliwoci tego (przegranej wyborczej tego czowieka), jest ona intuicj dotyczc moliwoci tego. Tego nie trzeba identyfikowa z moliwoci, e czowiek wygldajcy tak a tak lub podtrzymujcy takie a takie pogldy polityczne, lub jeszcze inaczej opisany jakociowo przegrywa. Moemy wskaza na owego czowieka i spyta, co mogoby mu si przydarzy, gdyby zdarzenia byy inne. Mona by powiedzie: Zamy, e to praw da. Wychodzi to na to samo, poniewa pytanie, czy Nixon mgby mie pewne wasnoci, rne od tych, jakie ma rzeczywicie, jest rwnowane pytaniu, czy kryteria ide ntycznoci w poprzek moliwych wiatw obejmuj to, e Nixon nie ma owych wasnoci. Ale na prawd nie wychodzi to na to samo, poniewa zwyke pojcie kryterium transwiatowej identycznoci wymaga, bymy podali czysto jakociowe konieczne i wystarczajce warunki, pod ktrymi kto jest Nixonem. Jeli nie moemy wyobrazi sobie
13

David K. Lewis Counterpart Theory and Quantified Modal Logic , Journal of Philosophy, t. 65, 1908, s. 113 126. Elegancki artyku Lewisa cierpi rwnie na pewn czysto formaln uomno: na gruncie jego interpretacji skwantyfikowanej modalnoci znane prawo: , upada, jeli dopuszcza si, by zawierao operatory modalne. (Dla przykadu, jest spenialne ale nie jest.) Poniewa formalny model Lewisa wynika do naturalnie z jego pogldw filozoficznych na duplikaty, a niemono uniwersalnego podstawiania za wasnoci modalne jest dziwna intuicyjnie, wydaje mi si, e ta niemono stanowi dodatkowy argument przeciw susznoci jego filozoficznych pogldw. S tam rwnie inne, mniejsze, trudnoci formalne. Nie mog ich tu omawia. cile mwic, pogld Lewisa nie jest pogldem, w ktrym mowa o transwiatowej identyfikacji. Sdzi on raczej, e podobiestwa wystpujce w poprzek moliwych wiatw okrelaj racj bycia duplikatem, ktra nie musi by ani symetryczna, ani przechodnia. Duplikat czego w innym moliwym wiecie nigdy nie jest identyczny z sam rzecz. Jeli wic mwimy: Humphrey mgby wygra wybory (jeliby tylko postpi tak a tak), nie mwimy o czym, co mogoby zdarzy si Humphreyowi, lecz komu innemu, jakiemu duplikatowi. Prawdopodobnie jednak Humphrey nie mgby mniej troszczy si, czy kto inny niezalenie, jak bardzo do niego podobny byby zwycizc w innym moliwym wiecie. Tak wic pogld Lewisa wydaje mi si dziwniejszy nawet ni zwyke pojcia transwiatowej identyfikacji, ktre zastpuje. Ale obu stanowiskom wsplne s wane rozwizania: zaoenie, e inne moliwe wiaty s jakby innymi wymiarami obszerniejszego uniwersum, e mona przedstawi je wycznie za pomoc czysto jakociowych opisw, oraz e, co za tym idzie, relacj identycznoci bd relacj bycia duplikatem trzeba wprowadzi w terminach jakociowego podobiestwa. Wiel u ludzi wskazywao mi, e ojcem teorii duplikatu jest prawdopodobnie Leibniz. Nie chc tu wchodzi w takie kwestie historyczne. Interesujce byoby porwnanie pogldw Lewisa z Wheelera - Everetta interpretacj mechaniki kwantowej. Podejrzewam, e ten pogld na fizyk moe cierpie na trudnoci filozoficzne analogiczne do trudnoci Lewisa teorii duplikatu; z pewnoci jest on bardzo podobny w duchu. 14 Innym klasycznym miejscem wystpowania pogldw, ktre krytykuj, wyoonych bardziej filozoficznie ni w artykule Lewisa, jest artyku Davida Kaplana powicony transwiatowej identyfikacji. Niestety artyku ten nigdy nie zosta ogoszony. Nie przedstawia on obecnego stanowiska Kaplana.

moliwego wiata, w ktrym Nixon nie ma pewnej wasnoci, jest to konieczny warunek, by kto by Nixonem. Lub jest to konieczna wasno Nixona, e on [ma] t wasno. Na przykad, przyjwszy, e Nixon jest faktycznie istot ludzk, wydaje si, e nie moemy pomyle moliwe j sytuacji, przeciwnej sytuacji faktycznej, w ktrej byby on, powiedzmy, nieoywionym przedmiotem; jest to bodaj nawet niemoliwe, by mia nie by is t ot ludzk. Bdzie to zatem fakt konieczny dotyczcy Nixona, e we wszystkich moliwych wiatach, w ktrych w ogle istnieje, jest czowiekiem lub w kadym razie nie jest nieoywionym przedmiotem. Nie ma to nic wsplnego z adnym wymogiem, by istniay czysto jakociowe wystarczajce warunki Nixonowatoci, ktre moemy wymieni. A miayby istnie? By moe jest jaki argument wskazujcy, e miayby, ale moemy rozwaa te pytania dotyczce warunkw koniecznych bez wchodzenia w adne pytania co do warunkw wystarczajcych. A ponadto, gdyby nawet by czysto jakociowy zbir koniecznych i wystarczajcych warunkw bycia Nixonem, pogld, ktrego broni, nie wymaga, bymy znajdowali owe warunki, zanim moemy spyta, czy Nixon mgby wygra wybory, nie wymaga te, bymy przeksztacali owo pytanie, formuujc je w terminach takich warunkw. Moemy po prostu zastanawia si nad Nixonem i zapytywa, co mogoby mu si zdarzy, gdyby rozmaite okolicznoci byy inne. Tak wic te dwa pogldy, te dwa sposoby patrzenia na rze czy wydaj mi si rne. Zauwamy, e to pytanie, czy Nixon mgby nie by istot ludzk, stanowi wyrany przypadek sytuacji, gdy pytanie, jakie zadajemy, nie jest epistemologiczne. Zamy, e rzeczywicie okazaoby si, e Nixon jest automatem. Mogoby s i to zdarzy. Moglibymy potrzebowa dowodw rozstrzygajcych, czy Nixon jest istot ludzk, czy automatem. Ale to jest pytanie co do naszej wiedzy. Pytanie, czy Nixon mgby nie by istot ludzk, przyjwszy, e jest ni, nie jest pytaniem dotyczcym wiedzy, wiedzy a posteriori czy a priori . Jest to pytanie o to, co cho nawet zachodz takie a takie rzeczy mogoby by inaczej. Ten st zbudowany jest z moleku. Czy mgby nie by zbudowany z moleku? Z pewnoci byo to odkrycie naukowe wielkiej wagi, e jest zbudowany z moleku (lub atomw). Ale czy co mogoby by tym wanie przedmiotem, a nie by zbudowane z moleku. Z pewnoci mamy jakie poczucie, e odpowied musi brzmie nie. W kadym razie trudno sobie wyobrazi, w jakich okolicznociach mielibymy ten wanie przedmiot i stwierdzalibymy, e nie jest zbudowany z mol eku. Zupenie innym pytaniem jest pytanie, czy faktycznie jest on zbudowany z moleku w rzeczywistym wiecie, i jak to wiemy. (Pniej zajm si bardziej szczegowo tymi pytaniami dotyczcymi istoty.) Chc wprowadzi w tym miejscu co, czego potrzebuj jako metodologicznego rodka rozwaa nad teori nazw, o ktrej wanie mwi. Potrzebujemy poj identycznoci w poprzek moliwych wiatw, jak to si zwykle i, jak sdz, n ieco mylco nazywa, 15 by wyjani pewne rozrnienie, ktre chc teraz wprowadzi. Jaka jest rnica midzy pytaniem, czy jest rzecz konieczn, e 9 jest wiksze od 7, a pytaniem, czy jest rzecz konieczn, e liczba planet jest wiksza od 7? Dlaczego jedn o pokazuje co wicej, gdy chodzi o istot, ni drugie? Intuicyjna odpowied na
15

Mylco, poniewa wyraenie to sugeruje, e jest jakie szczeglne zagadnienie transwiatowej identyfikacji, e nie moemy zwyczajnie ustanowi, o kim czy o czym mwimy, gdy wyobraamy sobie inny moliwy wiat. Termin moliwy wiat rwnie moe by mylcy; podsuwa on bodaj obraz obcego kraju. Uywaem niekiedy w tekcie wyraenia sytuacja przeciwna faktom; Michael Slote sugerowa, e wyraenie moliwy stan (czy dzieje) wiata mogoby by mniej mylce ni moliwy wiat. Lepiej jednak, by unikn nieporozumienia, nie mwi: W jakim moliwym wiecie Humphrey wygraby, lecz raczej mwi po prostu: Humphrey mgby wygra. Aparat moliwych wiatw okaza si (mam nadziej) bardzo przydatny w skwantyfikowanej logice modalnej, uprawianej rodkami teoriomnogociowej teorii modeli, lecz zrodzi filozoficzne pseudoproblemy i mylce obrazy.

to m ogaby brzmie: Dobrze, spjrz, liczba planet mogaby by inna od tej, jaka jest faktycznie. Ale nie ma adnego sensu powiedzenie, e dziewi mogoby by inne od tego, ja kie jest faktycznie. Posumy si pewnymi terminami w sposb quasi techniczny. Nazwijmy co cisym wyraeniem oznaczajcym, jeli w kadym moliwym wiecie oznacza ono ten sam przedmiot, a niecisym lub przygodnym wyraeniem oznaczajcym, jeli nie jest tak. Oczywicie nie wymagamy, by przedmioty istniay we wszystkich moliwych wiatach. Z pewnoci Nixon mgby przy normalnym przebiegu zdarze nie istnie, jeli jego rodzice nie pobraliby si. Gdy mylimy o wasnoci jako czym istotnym dla przedmiotu. mamy zazwyczaj na myli, e jest to prawda o przedmiocie w kadym przypadku, w ktrym on istniaby. Wyraenie cile oznaczajce przedmiot, ktry istnieje koniecznie, mona nazwa mocno cisym. Jedna z intuicyjnych tez, jakie bd podtrzymywa z tych wykadw, jest teza, e nazwy s cisymi wyraeniami oznaczajcymi. Z pewnoci zdaj si one spenia wspomniany wyej intuicyjny sprawdzian: cho kto inny ni prezydent Stanw Zjednoczonych w 1970 roku mgby by prezydentem Stanw Zjednoczonych w 1970 roku (np. mgby nim by Humphrey), nikt inny ni Nixon nie mgby by Nixonem. Tak samo wyraenie oznaczajce cile oznacza pewien przedmiot, jeli oznacza w przedmiot wszdzie, gdzie on istnieje; jeli ponadto w przedmiot jest przedmiotem istniejcym koniecznie, wyraenie oznaczajce mona nazwa mocno cisym. Na przykad, wyraenie prezydent Stanw Zjednoczonych w 1970 roku oznacza pewnego czowieka, Nixona. Ale kto inny (np. Humphrey) mgby by prezydentem w 1970 roku, a Nixon mgby nim nie by, a zatem to wyraenie oznaczajce nie jest cise. W tych wykadach bd wywodzi, intuicyjnie, e nazwy wasne s cisymi wyraeniami oznaczajcymi, cho bowiem dany czowiek (Nixon) mgby nie by prezydentem, nie jest tak. i mgby nie by Nixonem (jakkolwiek mgby nie by zwany Nixonem). Ci, ktrzy przekonywali, e dla nadania sensu pojciu cisego wyraenia oznaczajcego musimy uprzednio nada sens wyraeniu kryteria transwiatowej identycznoci, odwrcili dokadnie porzdek rzeczy. To dlatego wanie, e moemy odnosi si (cile) do Nixona i ustanowi, e mwimy o tym, co mogoby mu (w pewnych okolicznociach) si zdarzy, identyfikacj e transwiatowe s w takich przypadkach niewtpliwe. 16 Skonno do dania czysto jakociowych opisw syt uacji przeciwnych faktycznym ma wiele rde. Jednym z nich jest bodaj mylenie tego, co epistemologiczne, z tym, co metafizyczne, apriorycznoci i koniecznoci Jeli identyfikuje si konieczno z apriorycznoci i myli si, e przedmioty nazywamy za pomo c jednoznacznie identyfikujcych wasnoci, mona myle, e to wasnociami uywanymi do identyfikacji przedmiotu o ktrych wie si a priori , i mu przysuguj musimy posugiwa si, by go identyfikowa we wszystkich moliwych wiatach, by wykry, ktry przedmiot jest Nixonem. Wobec tego powtarzam: 1) Mwic oglnie, nie wykrywa si rzeczy dotyczcych sytuacji przeciwnej faktycznej, lecz si je ustanawia; moliwe wiaty nie musz by dane czysto jakociowo, tak jakbymy ogldali je przez teleskop. A wkrtce zobaczymy, e wasnoci, jakie przedmiot ma w kadym wiecie przeciwnym faktycznemu, nie maj nic wsplnego z wasnociami uywanymi do identyfikowania go w
16

Oczywicie nie zakadam, e jzyk dla kadego przedmiotu zawiera nazw. Zaimkami wskazujcymi mona posugiwa si jako cisymi wyraeniami oznaczajcymi, a zmiennymi wolnymi mona posugiwa si jako cisymi wyraeniami oznaczajcymi nieokrelone przedmioty. Oczywicie, gdy okrelamy sytuacj przeciwn faktycznej, nie opisujemy caego moliwego wiata, lecz jedynie t jego cz, ktra nas interesuje.

rzeczywistym wiecie. 17 Czy problem transwiatowej identyfikacji ma jaki sens? Czy jes t to po prostu pseudoproblem? Jak mi si wydaje, nastpujce rzeczy mona powiedzie w jego obronie. Cho zdania, e Anglia odpara Niemcy w 1943 r., nie mona bodaj sprowadzi do adnego zdania o indywiduach, mimo to w pewnym sensie nie jest to fakt ponad zbiorem wszystkich faktw dotyczcych osb i ich zachowania w historii. Sens, w jakim fakty dotyczce narodw nie wystpuj ponad faktami dotyczcymi osb, mona wyrazi w spostrzeeniu, e opis wiata wymieniajcy wszystkie fakty dotyczce osb, lecz pomijajcy te, ktre dotycz narodw, moe by zupenym opisem wiata, z ktrego wynikaj fakty dotyczce narodw. Podobnie chyba, fakty dotyczce przedmiotw materialnych nie wystpuj ponad faktami dotyczcymi skadajcych si na czsteczek. Moemy z atem spyta majc opis nieurzeczywistnionej moliwej sytuacji, mwicy o ludziach czy Anglia istnieje nadal w tej sytuacji lub czy pewien nard (opisany, powiedzmy, jako ten, w ktrym yje Jones), istniejcy w tej sytuacji, jest Angli. Podobnie, majc pewne przeciwne faktycznym okolicznoci w dziejach czsteczek stou, S, mona spyta, czy w tej sytuacji S istniaby lub czy pewien pk czsteczek, ktry w tej sytuacji stanowiby st, stanowiby dokadnie ten sam st S. W kadym razie poszukujemy dla p ewnych konkretw kryteriw identycznoci w poprzek moliwych wiatw w terminach kryteriw dotyczcych innych, bardziej podstawowych konkretw. Jeli zdania o narodach (czy plemionach) nie s sprowadzalne do zda o innych, bardziej podstawowych skadnikach, jeli jest jaka otwarta przestrze w ich stosunku do siebie, trudno oczekiwa, e bdziemy mogli poda bezwzgldne kryteria identycznoci. Mimo to w konkretnych przypadkach moemy by zdolni do odpowiedzi, czy dany pk czsteczek stanowiby S, cho w pewnych przypadkach odpowied moe by nieokrelona. Myl, e podobne uwagi stosuj si do zagadnienia identycznoci w czasie; tu rwnie zajmujemy si zazwyczaj okrelonoci, identycznoci konkretu zoonego w terminach konkretw bardziej podstawowych. (Na przykad, czy tym samym przedmiotem jest st, ktrego rozmaite czci zostay wymienione? 18) Takie pojmowanie transwiatowej identyfikacji powanie rni si jednak od zwykego. Po pierwsze, moemy usiowa opisa wiat w terminach moleku, nie ma nic niewaciwego w opisywaniu go w terminach wikszych jestestw: zdanie, e ten st mgby by umieszczony w innym pokoju, jest, samo w sobie i w tym, co pociga, cakowicie waciwe. Nie musimy stosowa opisu w terminach moleku czy nawet wikszych czci stou, cho moemy. O ile nie zakadamy, e jakie konkrety s ostatecznymi, podstawowymi konkretami, aden typ opisu nie musi uchodzi za uprzywilejowany. Moemy pyta bez dalszych subtelnoci, czy Nixon mgby
17 18

Zob. Wykad I, s. 55, 56 (o Nixonie), i Wykad II, s. 75 -79. Jest tu pewna nieost ro. Jeli drzazga czy czsteczka danego stou zostaaby zastpiona przez inn, zadowalaoby nas powiedzenie, e mamy ten sam st. Ale jeli bardzo wiele drzazg byoby innych, wydawaoby si, e mamy inny st. Ta sama trudno moe si oczywicie wyoni w zwizku z identycznoci w czasie. Jeli relacja identycznoci jest nieostra, moe uchodzi za nieprzechodni; wymg rzekomej identycznoci moe prowadzi do jawnej nieidentycznoci. Swego rodzaju pojcie duplikatu (cho bez podprek filozoficznych L ewisa w postaci podobiestwa czy wiatw na ksztat obcego kraju itd.) moe by tu jako przydatne. Mona rzec, e cisa identyczno stosuje si jedynie do konkretw (czsteczek), a relacja bycia duplikatem do konkretw zoonych z tamtych, do stow. Mona zatem owiadczy, e relacja bycia duplikatem jest nieostra i nieprzechodnia. Utopijne jednak wydaje si zaoenie, e w ogle osigniemy poziom ostatecznych, podstawowych kryteriw, gdzie relacje identycznoci nigdy nie s nieostre, a niebezpieczestwo nieprzechodnioci zostaje usunite. Owo niebezpieczestwo zazwyczaj nie powstaje w praktyce, tote potocznie moemy mwi beztrosko o identycznoci po prostu. Logicy nie rozwinli logiki nieostroci.

przegra wybory, i zazwyczaj nie da si adnych dalszych subtelnoci. Po drugie, nie zakada si, e moliwe s konieczne i wystarczajce warunki rozstrzygajce, jakie rodzaje zbiorw czsteczek tworz ten st; o tym fakcie wanie wspominaem. Po trzecie, pojcie, o ktre chodzi, wie si z kryteriami identycznoci konkretw w terminach innych konkretw, a nie jakoci. Mog odnosi si do stou przede mn i pyta, co mogoby si mu zdarzy w pewnych okolicznociach; mog te odnosi si do jego czsteczek. Jeli natomiast wymaga si, bym opisywa kad sytuacj przeciwn faktycznej czysto jakociowo, mog jedynie pyta, czy jaki st o takiej a takiej barwie, i tak dalej, miaby pewne wasnoci; to, czy w st byby tym stoem, stoem S, jest w istocie sporne, poniewa zniko wsze lkie odniesienie do przedmiotw, w przeciwiestwie do odniesienia do jakoci. Czsto mwi si, e jeli sytuacj przeciwn faktycznej opisuje si jako sytuacj, ktra zdarzyaby si Nixonowi, i jeli nie zakada si, e taki opis jest sprowadzalny do opisu czysto jakociowego, to zakada si tajemnicze nagie konkrety, pozbawione wasnoci substraty, lece u podoa jakoci. Tak nie jest. Myl, e Nixon jest republikaninem, a nie tylko, e ley u podoa republikanizmu, niezalenie, co to znaczy; myl rwnie, e mgby by demokrat. To samo dotyczy wszelkich innych wasnoci, Jakie moe posiada Nixon, pomijajc okoliczno, e niektre z tych wasnoci mog by istotne. Neguj wanie to, e konkret jest jedynie wizk jakoci, cokolwiek mogoby to znaczy. Jeli jako jest przedmiotem abstrakcyjnym, wizka jakoci jest przedmiotem jeszcze wyszego stopnia abstrakcji, a nie konkretem. Filozofowie doszli do przeciwnego pogldu przez faszywy dylemat: zapytywali, czy s te przedmioty poza wizk jako ci, czy te przedmiot jest jedynie ow wizk? Nie zachodzi ani jedno, ani drugie; ten st jest drewniany, brzowy, jest w pokoju itd. Ma on te wszystkie wasnoci, a nie jest rzecz bez wasnoci, poza nimi, ale nie powinno si go przez to identyfikowa ze zbiorem czy wizk jego wasnoci ani z podzbiorem jego istotnych wasnoci. Nie pytaj: Jak mog inaczej identyfikowa ten st w innym moliwym wiecie, ni odwoujc si do jego wasnoci? Mam st w rkach, mog na wskaza, a gdy pytam, czy on mgby by w innym pokoju, mwi, na mocy definicji, o nim. Nie musz identyfikowa go dopiero po obejrzeniu go przez teleskop. Gdy mwi o nim, mwi o nim w ten sam sposb jak wtedy, gdy mwi, e nasze rce mogyby by pomalowane na zielono, ustanowiwszy, e mwi o zieleni. Pewne wasnoci przedmiotu mog by istotne dla niego w tym sensie, e nie mogoby mu ich zabrakn. Ale tych wasnoci nie uywa si do identyfikowania przedmiotu w innym moliwym wiecie, taka identyfikacja bowiem nie jest potrzebna. Istotne wasnoci przedmiotu nie musz te by wasnociami uywanymi do identyfikowania go w rzeczywistym wiecie, jeli istotnie identyfikuje si go w rzeczywistym wiecie za pomoc wasnoci (a dotd pozostawiaem t kwesti otwart). A wic pytanie o transwiatow identyfikacj ma pewien sens, jeli stawia je w terminach zapytywania o identyczno przedmiotu poprzez pytania o jego czci skadowe. Ale te czci nie s jakociami, a przedmiot nie przypomina tego danego przedmiotu, o ktry chodzi. Teoretycy czsto mwi, e identyfikujemy przedmioty w poprzek moliwych wiatw jako przedmioty przypominajce w dany przedmiot pod najwaniejszymi wzgldami. Wprost przeciwnie, Nixon, gdyby postanowi dziaa inaczej, mgby unika polityki niczym zarazy, cho prywatnie ywiby radykalne przekonania. Najwaniejsze jest to, e jeli nawet moemy zastpi pytania o przedmiot pytaniami o jego czci, nie musimy tak robi. Moemy odnosi si do przedmiotu i pyta, co mogoby si jemu zdarzy. Nie zaczynamy wic o d

wiatw (o ktrych zakada si jako, e s rzeczywiste, i ktrych jakoci, lecz nie przedmioty, s dla nas postrzegalne), by nastpnie pyta o kryteria transwiatowej identyfikacji; przeciwnie, zaczynamy od przedmiotw, ktre mamy i ktre moemy identyf ikowa w rzeczywistym wiecie. Moemy zatem pyta, czy pewne rzeczy mogyby by prawdziwe o przedmiotach. Powiedziaem wyej, e pogld Fregego - Russella, i nazwy wprowadza si za pomoc deskrypcji, mona traktowa bd jako teori znaczenia nazw (jak si wydaje, Frege i Russell traktowali go w ten sposb), bd tylko jako teori ich odniesienia. By to pokaza, podam przykad nie zawierajcy tego, co zwykle zwie si nazw wasn. Zamy, e ustanawia si, i temperatura 100C to temperatura, przy ktrej woda wrze na powierzchni morza. Nie jest to zupenie cise, poniewa cinienie moe zmienia si na powierzchni morza. Oczywicie, biorc historycznie, cilejsz definicj podano pniej. Ale przyjmijmy, e to bya ta definicja. Innego rodzaju przykadem wystpujcym w literaturze jest powiedzenie, e metr to dugo S, gdy S jest pewnym kijem czy prtem w Paryu. (Zazwyczaj ludzie, ktrzy lubi mwi o tych definicjach, usiuj uczyni z dugoci czego pojcie operacyjne. Ale jest to niewane.) Wittge nstein mwi o tym co bardzo mylcego. Mwi on: O jednej rzeczy nie mona orzec ani e ma 1m dugoci, ani e nie ma, a jest ni wzorzec metra w Paryu. Ale w ten sposb nie przypisujemy mu, rzecz jasna, jakiej osobliwej wasnoci, lecz charakteryzujemy jedynie jego swoist rol w grze mierzenia w metrach. 19 Wydaje si to rzeczywicie bardzo osobliwa wasno jak na to, by mia j jaki prt. Sdz, e Wittgenstein musi by w bdzie. Jeli prt ma, na przykad, dugo 39.37 cala (przyjmuj, e mamy Jaki inny wzorzec cala), dlaczego nie jest on metrowej dugoci? W kadym razie zamy, e jest on w bdzie i e prt ma metr dugoci. Wittgen s teina martwi oczywicie trudno, e prt suy jako wzorzec dugoci, a wic nie moemy przypisywa mu dugo ci. Tak czy inaczej (moe wprawdzie nie tak), czy zdanie: Prt S ma metr dugoci, jest prawd konieczn? Oczywicie jego dugo moe si zmienia w czasie. Moemy ucili definicj ustanawiajc, e 1 metr to dugo S w okrelonej chwili t 0 . Czy jest wwczas prawd konieczn, e prt S ma 1 metr dugoci w chwili t 0 ? Kto myli, e wszystko, co wie a priori , jest konieczne, moe myle: To jest definicja metra. Na mocy definicji prt S ma jeden metr dugoci w chwili t 0 . To jest prawda konieczna. Ale, jak mi si zdaje, nie ma tu adnego powodu, by tak wnioskowa, nie ma go nawet czowiek, ktry posuguje si sformuowan wanie definicj jednego metra. Posuguje si on bowiem t definicj nie, by nada znaczenie temu, co nazywa metr, lecz by ustali odniesienie. (W przypadku takiej abstrakcyjnej rzeczy jak jednostka dugoci pojcie odniesienie moe by niejasne. Przyjmijmy jednak, e dla obecnych celw jest wystarczajco jasne.) Posuguje si ni, by ustali odniesienie. Istnieje pewna dugo, ktr chce on wyznaczy. Wyznacza j za pomoc przygodnej wasnoci, mianowicie tej, e istnieje prt tej dugoci. Kto inny moe wyznaczy to samo odniesienie (za pomoc innej przygodnej wasnoci. Ale w kadym razie, cho posuy si tym, by ustali odniesienie swego wzorca dugoci, metra, mo e jednak powiedzie: Jeli ogrzaoby si ten prt S w chwili t 0 , prt S w chwili t 0 nie miaby metra dugoci. Dlaczego jednak moe on to zrobi? Czciowy powd moe tkwi w czyich pogldach z zakresu filozofii nauki, w co nie chc tu wchodzi. Ale prosta odpowied na to pytanie brzmi nastpujco: Jeli nawet jest to jedyny wzorzec
19

Dociekania filozoficzne , 50, s 40.

dugoci, jakim w kto posuguje si, 20 zachodzi intuicyjna rnica midzy wyraeniem jeden metr, a wyraeniem dugo S w ch wili t 0 . Pierwsze wyraenie jest przeznaczone do cisego oznaczania pewnej dugoci we wszystkich moliwych wiatach, ktra w rzeczywistym wiecie okazuje si by dugoci prta S w chwili t 0 . Natomiast dugo S w chwili t 0 niczego cile nie oznacza . W pewnych przeciwnych faktom sytuacjach prt mgby by duszy, w innych krtszy, jeli poddaoby si go rozmaitym naciskom i napreniom. Moemy wic powiedzie o tym prcie, tak samo jak powiedzielibymy o kadym innym o takiej samej budowie i dugoci, e jeli poddanoby go ogrzewaniu w okrelonej temperaturze, rozszerzyby si do takiej a takiej dugoci. Takie przeciwne faktom zdanie, prawdziwe o innych prtach z identycznymi wasnociami fizycznymi, byoby te prawdziwe o tym prcie. Midzy tym przeciwnym faktom zdaniem a definicj jednego metra jako dugoci S w chwili t 0 nie ma adnego konfliktu, poniewa definicja" rozumiana waciwie nie mwi, e wyraenie jeden metr ma by synonimiczne (nawet gdy mowa o sytuacjach przeciwnych faktycznym) z wyraeniem dugo S w chwili t 0 , lecz mwi raczej, e okrelilimy odniesienie wyraenia jeden metr, ustanawiajc, e jeden metr ma by cisym wyraeniem oznaczajcym dugo, bdc faktycznie dugoci S w chwili t 0 . To wic, e S ma jeden met r dugoci w chwili t 0 , nie czyni ze prawdy koniecznej. Faktycznie, w pewnych okolicznociach, S nie miaoby jednego metra dugoci. Powd w tym, e jedno wyraenie oznaczajce (jeden metr) jest cise, a drugie (dugo S w chwili t 0 ) nie jest cise . Jaki zatem jest status epistemologiczny zdania: Prt S ma jeden metr dugoci w chwili t 0 , dla kogo, kto ustali system metryczny przez odniesienie do prta S? Wydawaoby si, e zna on je a priori . Jeli bowiem posuy si prtem S, by ustali odniesienie terminu jeden metr, w wyniku tego rodzaju definicji (ktra nie jest definicj wprowadzajc skrt lub synonim danego wyraenia) wie automatycznie, bez dalszego badania, e S ma jeden metr dugoci. 21 Z drugiej strony, jeli nawet posuylimy si S jako wzorcem metra, zdanie: S ma metr dugoci, bdzie miao metafizyczny status zdania przygodnego pod warunkiem, e traktujemy jeden metr jako cise wyraenie oznaczajce: S poddane stosownym naciskom i napreniom, ogrzewaniu i ochadzaniu, miaoby dugo inn nawet w chwili t 0 . (Takie zdania jak: Woda wrze w temperaturze 100C na poziomie morza, mog mie podobny status.) Tak wic w tym sensie istniej prawdy przygodne a priori . Ale waniejsza dla naszych celw, ni uznanie tego przykad u za przypadek przygodnego a priori , jest okoliczno, i ilustruje on rozrnienie midzy definicjami, ktre ustalaj odniesienie, a tymi, ktre podaj synonim. W przypadku nazw rwnie mona dokona tego rozrnienia. Zamy, e odniesienie nazwy jest dane przez deskrypcj lub wizk deskrypcji. Jeli nazwa znaczy to samo co ta deskrypcj czy wizka deskrypcji, nie bdzie cisym wyraeniem oznaczajcym. Nie bdzie koniecznie oznacza tego samego przedmiotu we wszystkich moliwych wiatach, poniewa inne przedmioty mogyby mie dane wasnoci w innych moliwych wiatach, o ile (oczywicie) nie zdarzyoby si nam posuy istotnymi wasnociami w danym opisie. Zamy wic, e mwimy: Arystoteles jest najwikszym czowiekiem, jaki prowadzi badania z Pl atonem.
20

Filozofowie nauki mog widzie klucz do rozwizania tego zagadnienia w pogldzie, e jeden metr to pojcie wizkowe. Prosz, by czytelnik przyj hipotetycznie, e podana definicja jest jedynym wzorcem stosowanym do okrelenia systemu metrycznego. Sdz, e zagadnienie to jednak si utrzymuje. 21 Poniewa prawda, ktr zna, jest przygodna, postanawiam nie nazywa jej analityczn, ustanawiajc wymg, e prawdy analityczne maj by zarwno konieczne jak te aprioryczne. Zob. przypis 63.

Jeli posugujemy si tym jako definicj, nazwa Arystoteles ma znaczy: najwikszy czowiek, jaki prowadzi badania z Platonem. Wwczas oczywicie w jakim innym moliwym wiecie w czowiek mgby nie prowadzi bada z Platonem, a jaki inny czowiek byby Arystotelesem. Jeli natomiast posugujemy si deskrypcj jedynie, by ustali to, do czego odnosi si nazwa, w czowiek bdzie tym, do czego odnosi si Arystoteles we wszystkich moliwych wiatach. Jedynym uyciem deskrypcji bdzie wskazywanie, do ktrego czowieka zamierzamy si odnie. Ale wwczas, gdy mwimy niezgodnie z faktami: Zamy, e Arystoteles w ogle nigdy nie zaj si filozofi, nie musimy mie na myli tego: Zamy, e czowiek, ktry prowadzi badania z Platonem i uczy Aleksandra Wielkiego, i napisa to a to itd., w ogle nigdy nie zaj si filozofi co mogoby wyglda na sprzeczno. Musimy jedynie mie na myli: Zamy, e ten czowiek nigdy w ogle nie zaj si filozofi. Dopuszczalne wydaje si zaoenie, e w pewnych przypadkach odniesienie nazwy istotnie ustala si poprzez deskrypcj, w ten sam sposb, w jaki zosta ustalony system metryczny. Gdy mityczny podr ny ujrza po raz pierwszy Gwiazd Wieczorn, z powodzeniem mg ustali, do czego si odnosi, mwic: Bd posugiwa si wyraeniem Gwiazda Wieczorna jako nazw ciaa niebieskiego pojawiajcego si w tym pooeniu na niebie. Ustali wic odniesienie Gwiazdy Wieczornej przez pozorne pooenie owej gwiazdy na niebie. Czy wynika std, i jest czci znaczenia owej nazwy, e Gwiazda Wieczorna ma takie a takie pooenie w danym czasie? Z pewnoci nie wynika: jeli wczeniej w t gwiazd uderzyaby kometa, mogaby ona by widzialna w Innym pooeniu w owym czasie. W takiej przeciwnej faktom sytu acji powiedzielibymy, e Gwiazda Wieczorna nie zajmuje tego pooenia, a nie, e Gwiazda Wieczorna nie jest Gwiazd Wieczorn. Powodem tego jest okoliczno, e Gwiazda Wieczorna cile oznacza pewne ciao niebieskie, a wyraenie ciao w tym pooeniu nie czyni tego inne ciao mogoby by w tym poaeniu lub mogoby tam nie by adnego ciaa, ale adne inne ciao nie mogoby by Gwiazd Wieczorn (cho inne ciao, nie za Gwiazda Wieczorna, mogoby by nazywane Gwiazda Wieczorna). Istotnie, jak pow iedziaem, chc twierdzi, e nazwy s zawsze cisymi wyraeniami oznaczajcymi. Z pewnoci Frege i Russell zdaj si mie rozbudowan teori, wedle ktrej nazwa wasna nie jest cisym wyraeniem oznaczajcym, a jest synonimem deskrypcji, ktra j zastpuje. Ale inna teoria mogaby gosi, e tej deskrypcji uywa si do okrelenia cisego odniesienia. Te dwie ewentualnoci bd miay rne konsekwencje, jeli chodzi o pytania, ktre zadawaem uprzednio. Jeli Mojesz znaczy: czowiek, ktry czyni tak a tak, to jeli nikt nie czyni tak a tak, Mojesz nie istnia; a by moe wyraenie nikt nie czyni tak a tak stanowi nawet analiz wyraenia Mojesz nie istnia. Ale jeli posugujemy si d e skrypcj, by ustali cile odniesienie, jest rzecz jasn, ze to pierwsze wyraenie nie jest tym, co rozumiemy przez Mojesz nie istnia, poniewa moemy spyta jeli mwimy o przypadku przeciwnym faktom, kiedy to rzeczywicie nikt nie czyni tak a tak, na przykad nie wyprowadzi Izraelitw z Egiptu czy wynika std, e w takiej sytuacji Mojesz nie istniaby? Wydaje si, e nie wynika. Z pewnoci bowiem Mojesz mgby postanowi po prostu spdzi swe dni przyjemniej na dworze egipskim. Mgby w ogle nigdy nie zainteresowa si polityk czy religi. a w takim przypadku nikt by moe nie zrobiby adnej z rzeczy, jakie Biblia przypisuje Mojeszowi. Samo w sobie to nie znaczy, e w takim moliwym wiecie Mojesz nie istniaby. A jeli tak, to wyraenie Mojesz istnieje znaczy co innego ni:

spenione s warunki istnienia i jedynoci pewnej deskrypcji, a zatem to ostatnie poza wszystkim nie stanowi analizy jednostkowego zdania egzystencjalnego. Jeli odrzucamy ide, e jest to teoria znaczenia, i przeksztacamy j w sposb, ktry opisaem w teori odniesienia, odrzucamy niektre z zalet owej teorii. Jednostkowe zdania egzystencjalne oraz zdania o identycznoci zachodzcej midzy nazwami wymagaj jakiej innej analizy. Trzeba podda krytyce Fregego za posugiwanie si terminem sens w dwu sensach. Prz yjmuje on bowiem, e sensem wyraenia oznaczajcego jest jego znaczenie, a take przyjmuje, e jest to sposb na okrelenie jego odniesienia. Utosamiajc jedno z drugim przyjmuje, e deskrypcje okrelone podaj jedno i drugie. Ostatecznie odrzuc rwnie to drugie zaoenie, ale nawet gdyby byo suszne, odrzucam pierwsze. Deskrypcj mona posuy si jako synonimem wyraenia oznaczajcego lub mona si ni posuy, by ustali jego odniesienie. Dwa Frege owskie sensy sensu odpowiadaj dwu sensom terminu definicja w potocznym mwieniu. Trzeba je starannie rozrni. 22 Mam nadziej, e jest jaka jasna idea ustalania odniesienia w przeciwiestwie do faktycznego definiowania danego terminu, gdy podaje si inny termin jako jego znaczenie. Naprawd nie mam tyle czasu, by wchodzi szczegowo we wszystko. Myl, e nawet w przypadkach, gdzie nie sposb posuy si pojciem cisoci oznaczania przeciwstawionej jego przygodnoci, by ukaza rnic, o ktr tu chodzi, nawet wtedy co z tego, co nazywamy definicjami, naprawd zmierza do ustalenia odniesienia raczej ni do podania znaczenia wyraenia, do podania synonimu. Podam przykad. Przyjmuje si, e to stosunek obwodu koa do jego rednicy. Ot, jest tu co, o co spierabym si, cho rozporzdzam jedynie w tej sprawie niejasnym poczuciem intuicyjnym. Wydaje mi si, e tej litery greckiej nie uywa si tu jako skrtu wyraenia stosunek obwodu koa do jego rednicy, nie uywa si te jako skrtu wizki alternatywnych definicji liczby , niezalenie, co mo goby to znaczy. Uywa si jej jako nazwy liczby rzeczywistej, ktra w tym przypadku jest z koniecznoci stosunkiem obwodu koa do jego rednicy. Zauwamy, ze zarwno jak te stosunek obwodu koa do jego redni c y s cisymi wyraeniami oznaczajcymi, a wic argumenty podawane w zwizku z owym przypadkiem metrycznym s niestosowalne. (C, jeli kto tego nie widzi lub sdzi,
22

Zwykle interpretuje si teraz Fregego sens jako znaczenie, a to trzeba starannie odrni od tego. co ustala odniesienie. Zobaczymy niej, e dla wikszoci mwicych, o ile nie s tymi, ktrzy nadaj pierwotnie przedmiotowi jego nazw, to, do czego odno si si nazwa, jest okrelone raczej przez przyczynowy acuch komunikacji ni przez deskrypcj. W formalnej semantyce logiki modalnej przyjmuje si zazwyczaj, e sensem terminu t jest (moe czciowa) funkcja przyporzdkowujca kademu moliwemu wiatu H to, do czego odnosi si t w H. W przypadku cisego wyraenia oznaczajcego taka funkcja jest staa. To pojcie sensu wie si z pojciem nadawania znaczenia, a nie z pojciem ustalania odniesienia. Przy tym uyciu terminu sens wyraenie jeden metr ma jako swj sens sta funkcj, cho jego odniesienie ustala wyraenie dugo S, ktre nie ma staej funkcji jako swego sensu. Niektrzy filozofowie myleli, e deskrypcje w jzyku angielskim s dwuznaczne, e niekiedy oznaczaj niecile, w kadym wiecie, przedmiot (jeli w ogle jaki oznaczaj) speniajcy dan deskrypcj, kiedy indziej za cile oznaczaj przedmiot rzeczywicie speniajcy deskrypcj. (Inni, pod wpywem Donellana, mwi, e deskrypcja oznacza niekiedy cile przedmiot, o ktr ym sdzi si lub zakada, e spenia dan deskrypcj.) Wszelkie takie rzekome dwuznacznoci uwaam za wtpliwe. Nie znam adnych wiadczcych o nich wyranych oznak, z ktrymi nie mona by upora si bd za pomoc Russella pojcia zakresu, bd za pomoc rodkw, o ktrych wspomniaem w przypisie 3, na s. 29. Jeli istnieje dwuznaczno, to zaoywszy cisy sens wyraenia dugo S, jeden metr i dugo S oznaczaj t sam rzecz we wszystkich moliwych wiatach i maj ten sam (funkcyjny) sens. W f ormalnej semantyce logiki intensjonalnej przyjmijmy, e uznajemy, i deskrypcja okrelona oznacza, w kadym wiecie, przedmiot speniajcy dan deskrypcj. Istotnie jest rzecz przydatn mie operator przeksztacajcy kad deskrypcj w termin oznaczajcy cile przedmiot, ktry rzeczywicie spenia dan deskrypcj. David Kaplan zgosi taki operator i nazwa go Dthat [De].

e tak nie jest, nie ma to znaczenia.) Powrmy do pytania co do nazw, ktre postawiem. Jak mwiem, istnieje popularna wspczesna namiastka teorii Fregego i Russella, ktr przyjmuj nawet tak zdecydowani krytycy wielu pogldw Fregego i Russella, szczeglnie tego ostatniego, jak Strawson 23. Owa namiastka gosi, e cho nazwa nie jest ustalon deskrypcj, jest ona bd skrtem pewnej wizki deskrypcji, bd jej odniesienie jest jako okrelone przez ow wizk. Pytanie, czy to prawda. Jak mwiem rwnie, s mocniejsze i sabsze wersje tego pogldu. Wersja mocniejsza gosi, e nazwa jest po prostu definiowana, synonimicznie, jak o wizka deskrypcji. Konieczne bdzie zatem nie to, by Mojesz mia jak konkretn wasno w tej wizce, lecz by mia dysjunkcj wasnoci. Nie mogoby by adnej sytuacji przeciwnej faktom, w ktrej nie robiby adnej z owych rzeczy. Myl, e jest rzecz jasn, i jest to zdecydowanie niewiarygodne. Ludzie mwili to a by moe nie zamierzali tego powiedzie, lecz posugiwali si wyraeniem konieczny w jakim innym sensie. W kadym razie, na przykad, w artykule Searlea o nazwach wasnych: Zamy, e by przedstawi t sam spraw inaczej pytamy: Dlaczego w ogle mamy nazwy wasne? Oczywicie, by odnosi si do indywiduw. Tak, lecz deskrypcje mogyby robi to dla nas. Ale jedynie kosztem okrelania kadorazowo warunkw identycznoci, gdy odnosimy si do czego. Zamy, e zgadzamy si na porzucenie nazwy Arystoteles i uywanie, powiedzmy, wyraenia nauczyciel Aleksandra ; jest wwczas prawd konieczn, e czowiek, do ktrego si odnosimy, jest nauczycielem Aleksandra ale jest faktem p rzygodnym, e Arystoteles w ogle zaj si pedagogik (cho wskazuj, e jest faktem koniecznym, i Arystoteles ma sum logiczn, dysjunkcj, wasnoci powszechnie mu przypisywanych). 24 Taka sugestia, jeli wyraenia konieczny uywa si tak jak uywam go w tym wykadzie, musi by jawnie f aszywa. (O ile nie podaje on jakiej bardzo interesujcej istotnej wasnoci przypisywanej powszechnie Arystotelesowi.) Wikszo rzeczy powszechnie przypisywanych Arystotelesowi to rzeczy, ktrych Aryst oteles w ogle mgby nie robi. Sytuacj, w ktrej nie robiby ich, opisywalibymy jako sytuacj, w ktrej Arystoteles ich nie robi. Nie jest to rnica zakresowa, jak zdarza si niekiedy w przypadku deskrypcji, kiedy mona by powiedzie, e czowiek, ktry uczy Aleksandra mgby nie uczy Aleksandra; cho nie mogoby by prawd, e: czowiek, ktry uczy Aleksandra, nie uczy Aleksandra. To jest Russellowska rnica zakresowa. (Nie bd w to wchodzi.) Wydaje mi si jasne, e nie wystpuje to tutaj. Nie tylko prawd jest odnonie do czowieka Arystotelesa, e mgby nie zaj si pedagogik; prawd jest rwnie, e posugujemy si terminem Arystoteles w taki sposb, i mylc o sytuacji przeciwnej faktom, w ktrej Arystoteles nie zaj si adn z dzie dzin i nie doszed do adnego z osigni, ktre mu powszechnie przypisujemy, powiedzielibymy jednak, e bya to sytuacja, w ktrej Arystoteles nie robi tych rzeczy. 25 Oczywicie
23 24

Peter Frederick Strawson Indywidua , tum. Bogdan Chwedeczuk, Warszawa IW Pax 1980, rozdz. 6. John R. Searl Proper Names . 25 Oba fakty - e nauczyciel Aleksandra podlega rnicom zakresowym oraz e nie jest cisym wyraeniem oznaczajcym - uwidoczniaj si, jeli zauway, e nauczyciel Aleksandra mgby nie uczy Aleksandra (i w takich okolicznociach nie byby nauczycielem Alek sandra). Z drugiej strony, nie jest prawd, e Arystoteles mgby nie by Arystotelesem, cho Arystoteles mgby nie nazywa si Arystoteles, tak jak 22 mogoby nie nazywa si cztery. (Niechlujna mowa potoczna, czsto mylca uycie z wymienianiem wyr aenia moe oczywicie wyraa fakt, e kto mgby nazywa si lub nie nazywa si Arystoteles, w powiedzeniu, i mgby by lub nie by Arystotelesem. Syszaem niekiedy, jak przytaczano takie lune sposoby uycia wyrae jako przykady przemawiajce p rzeciw stosowalnoci tej teorii do jzyka potocznego. Potoczne zwroty tego rodzaju stwarzaj moim zdaniem, jak mi si wydaje, rwnie nike trudnoci jak sukces Si Niemoliwego Przeznaczenia stwarza prawu logiki modalnej, e to, co niemoliwe, nie zachod zi.) Ponadto, cho w pewnych okolicznociach Arystoteles nie uczyby Arystotelesa, nie s to okolicznoci, w ktrych nie

s pewne rzeczy, takie jak data, okres, w ktrym y, ktre mona bardziej w yobraa sobie jako konieczne. By moe s to rzeczy, ktre powszechnie mu przypisujemy. Istniej wyjtki. By moe trudno sobie wyobrazi, jak mgby y piset lat pniej ni faktycznie y. Z pewnoci stwarza to przynajmniej trudno. Wemy jednak czowieka, ktry nie ma adnej idei daty. Wielu ludzi ma po prostu jaki mtny obraz wizki jego najgoniejszych osigni. Nie tylko kade z nich z osobna, lecz posiadanie caej dysjunkcji owych wasnoci, jest wanie przygodnym faktem dotyczcym Arystotelesa, a zdanie, e Arystoteles ma t dysjunkcj wasnoci, jest prawd przygodn. Prawd t moemy zna a priori w pewnym sensie, jeli faktycznie ustalilimy odniesienie nazwy Arystoteles jako odniesienie do czowieka, ktry robi jedn z owych rzeczy. Nie bdzie to jednak dla nas prawda konieczna. Tak wic przykad tego rodzaju byby przykadem, w ktrym aprioryczno nie pocigaaby z koniecznoci koniecznoci, jeliby wizkowa teoria nazw bya suszna. Przykad ustalania odniesienia wyraenia jeden metr to bardzo wyrany przykad, w ktrym moemy, poniewa ustalilimy owo odniesienie w ten sposb, w pewnym sensie wiedzie a priori , i dugo tego prta wynosi jeden metr, nie uznajc tego za prawd konieczn. By moe tez o apriorycznoci pocigajcej konieczno mona zmieni. Wypowiada ona, jak si wydaje, pewn Intuicj dotyczc epistemologii, intuicj, ktra mogaby by wana i prawdziwa. W pewien sposb przykad taki jak ten moe uchodzi za trywialny kontrprzykad, w ktrym nie chodzi naprawd o to, co jacy ludzie myl, gdy myl, e jedynie prawdy konieczne mona zna a priori . Ot, jeli teza, e wszystkie prawdy aprioryczne s konieczne, ma by nieczua na tego rodzaju kontrprzykady. trzeba j w jaki sposb zmieni. Niezmieniona prowad zi do nieporozumie dotyczcych natury odniesienia. Co do mnie, nie mam adnego pomysu, jak powinno si j zmieni czy p r zeformuowa, nie wiem te, czy taka zmiana lub przeformuowanie s moliwe. 26 Niech mi wolno bdzie powiedzie, czym jest teoria nazw jako wizek pojciowych. (To naprawd pikna teoria. Jedyna wada, jak, jak myl, ma, jest prawdopodobnie wsplna wszystkim teoriom filozoficznym. Jest ona bdna. Moecie podejrzewa, e przedo inn teori w jej miejsce, lecz ufam, e to nie nastpi, poniewa jestem pewny, e ona rwnie, jeli byaby teori, byaby bdna.) Teori, o ktr chodzi, mona rozbi na szereg tez wraz z pewnymi tezami pomocniczymi, jeli chcemy zobaczy, jak traktuje ona zagadnienie zda egzystencjalnych, zda identycznociowych itd. Jeli bierzemy j w wersji mocniejszej jako teori znaczenia, tez jest wicej. Litera A oznacza mwicego. (1) Kadej nazwie lub wyraeniu oznaczajcemu X odpowiada wizka wasnoci, mianowicie rodzina wasnoci , takich e A jest przekonany, i X.
byby on Arystotelesem. 26 Jeli kto ustala, e metr to dugo prta S w chwili t 0 , w pewnym sensie wie a priori , e dugo prta S w chwili t 0 wynosi jeden metr, cho uywa tego zdania, by wyrazi prawd przygodn. Ale czy ustalajc jedynie system pomiaru pozna przez to jak (przygodn) informacj dotyczc wiata, jaki nowy fakt, ktrego przedtem nie zna? Suszne wydaje si przy znanie, e w pewnym sensie niczego takiego nie pozna, cho Jest bezsprzecznie faktem przygodnym, e S ma jeden metr dugoci. Moe to wic by powd, by tak przeksztaci tez, e wszystko, co aprioryczne, jest konieczne, by uchroni j przed tego typu ko ntrprzykadem. Jak powiedziaem, nie wiem, jak takie przeksztacenie przebiegaoby; nie powinno by takie, by czynio z owej tezy co trywialnego (np. definiujc a priori jako to, o czym wiadomo, e jest konieczne, zamiast prawdziwe, niezalenie od dowiad czenia); a teza odwrotna byaby jednak faszywa. Poniewa nie chc zmierza do takiego przeksztacenia, konsekwentnie bd si posugiwa w tekcie terminem a priori w taki sposb, by zdania, ktrych prawdziwo wynika z definicji ustalajcej odniesien ie, czyni zdaniami apriorycznymi.

Teza ta jest prawdziwa, poniewa moe by po prostu definicj. Ot niektrzy mog myle oczywicie, e nie wszystko, o czym mwicy jest przewiadczony co do X, ma co wsplnego z okrelaniem odniesienia X. Moe ich interesowa tylko pewi en podzbir. Ale moemy uwzgldni to pniej, zmieniajc niektre z pozostaych tez. Tak wic teza ta jest trafna na mocy definicji. Ale wszystkie kolejne tezy s, jak myl, faszywe. (2) A jest przekonany, e jedna z wasnoci lub niektre wasnoci cznie wyznaczaj jednoznacznie pewne indywiduum. Nie mwi to, e owe wasnoci wyznaczaj co jednoznacznie, lecz po prostu, e A jest przekonany, e wyznaczaj. Inn tez jest teza goszca, e A ma racj. (3) Jeli jaki jedyny przedmiot y spenia wikszo lub znaczn wikszo spord wasnoci , y jest tym, do czego si odnosi X. Ot teoria mwi, e tym, do czego si odnosi X, ma by rzecz speniajca, jeli nie wszystkie wasnoci, to wystarczajc ich ilo. Oczywicie A moe si myli c o do pewnych rzeczy dotyczcych X. Wemy jaki rodzaj gosowania. Powstaje teraz pytanie, czy gosowanie to miaoby by demokratyczne, czy ma dopuszcza jakie nierwnoci wrd wasnoci. Jak si wydaje, suszniejszy jest pogld, e powinno by jakie waenie wasnoci, e niektre z nich s waniejsze ni inne. Teoria musi naprawd okreli, jak przebiega to waenie. Jestem przewiadczony, e Strawson, ku mojemu zaskoczeniu, wyranie stwierdza, e powinna rzdzi tu demokracja, a wic najzwyczajniejsze wasnoci maj rwn wag z najbardziej kluczowymi. 27 Na pewno bardziej wiarygodne jest przyjcie, e jest tu jakie waenie. Powiedzmy, e demokracja nie rzdzi koniecznie. Jeli jest jaka wasno zupenie nieistotna dla odniesienia, moemy pozbawi j ca kowicie prawa wyborczego, przypisujc jej wag 0. Wasnoci mona traktowa jako czonkw zrzeszenia; niektre maj wiksze akcje ni inne, a niektre mog nawet mie akcje nie uprawniajce do gosowania. (4) Jeli gosowanie nie wskazuje jakiego jedynego przedmiotu, X nie odnosi si do niczego. (5) Mwicy zna a priori zdanie: Jeli X istnieje, X ma wikszo spord wasnoci . (6) Zdanie: Jeli X istnieje, X ma wikszo spord wasnoci , wyraa prawd konieczn (w narzeczu mwicego). (6) N ie musi by tez teorii, jeli nie sdzi si, e wizka jest czci znaczenia danej nazwy. Moemy myle, e cho okrelamy odniesienie nazwy Arystoteles w ten sposb, e jest to czowiek, ktry ma wikszo spord wasnoci , na pewno moliwe s jednak sytuacje, w ktrych Arystoteles nie miaby wikszoci wasnoci . Jak wskazywaem, s pewne tezy pomocnicze, cho nie chc szczegowo si nimi zajmowa. Podaj one analizy jednostkowych zda egzystencjalnych, takich jak: Mojesz istnieje znaczy tyl e co: wystarczajco wiele wasnoci jest
27

Peter Frederick Strawson dz. cyt., s. 187 n. Strawson rzeczywicie rozwaa przypadek kilku mwicych, zbiera ich wasnoci i podejmuje demokratyczne (przypisujce jednakow wag wasnociom) gosowanie. Domaga si on tylko, by bya wystarczajca ilo, a nie wikszo.

spenionych. Nawet ten, kto nie posuguje si t teori jako teori znaczenia, ma niektre z owych tez. Na przykad dodatkowo do tezy (4) powiedzielibymy, e jest prawd aprioryczn dla mwicego, i jeli nie spenionych jest dostatecznie wiele wasnoci , to X nie istnieje. Tylko wtedy, gdy uznaje si ten pogld jako teori znaczenia raczej ni odniesienia, byoby rwnie prawd konieczn, e jeli nie spenionych jest dostatecznie wiele wasnoci , X nie is tnieje. W kadym razie bdzie to co, co zna si a priori . (Bdzie si to znao a priori co najmniej pod warunkiem, e zna si waciw teori nazw.) Istnieje wwczas rwnie analiza zda o identycznoci, przebiegajca w ten sam sposb. Zachodzi pytanie, c zy co z tego jest prawd? Jeli tezy te s prawdziwe, daj pikny obraz tego, co si tu dzieje. Poprzedzajc rozwaania nad nimi wspomn, e czsto, gdy ludzie okrelaj, jakie wasnoci s istotne, okrelaj je, jak si wydaje, bdnie. Jest to po prostu przypadkowa uomno, cho wie si cile z argumentami przeciw owej teorii, ktre chc teraz przedstawi. Rozwamy przykad z Wittgensteina. Czym s wedug niego wasnoci istotne? Gdy mwimy: Moj esz nie istnia, to moe to znaczy rne rzeczy. Moe znaczy: wychodzc z Egiptu Izraelici nie mieli jednego wodza albo: ich wdz nie mia na imi Mojesz albo: nie byo czowieka, ktry by dokona tego wszystkiego, co Biblia przypisuje Mojeszowi... * Sednem tego wszystkiego jest myl, e wiemy a priori , i jeli opowie biblijna jest materialnie faszywa, Mojesz nie istnia. Wykazywaem ju, e opowie biblijna nie daje koniecznych wasnoci Mojesza, e Mojesz mgby y nie robic adnych z tych rzeczy. Tu pytam, czy wiemy a priori , e jeli Mojesz istnia, robi faktycznie niektre czy wikszo z owych rzeczy. Czy to rzeczywicie jest wizka wasnoci, ktr powinnimy si tu posuy. Z pewnoci jest tu pewne rozrnienie, ktre si zaniedbuje w tego rodzaju uwagach. Opowie biblijna mog aby by zupenie legendarna lub mogaby by materialnie faszywym ujciem rzeczywistej osoby. W tym ostatnim przypadku wydaje mi si, e uczony mgby powiedzie, i przypuszcza, e cho Mojesz istnia, rzeczy, ktre mwi si o nim w Biblii, s materialnie faszywe. Takie rzeczy zdarzaj si wanie w tej dziedzinie wiedzy. Zamy, e kto mwi, i aden prorok nigdy nie zosta poknity przez wielk ryb czy wieloryba. Czy wynika std, na tej podstawie, e Jonasz nie istnia? Nadal, jak si wydaje, zach odzi pytanie, czy opis biblijny jest legendarnym opisem, ktry nie dotyczy adnej osoby, czy te jest opisem legendarnym utworzonym na wzr rzeczywistej osoby. W tym ostatnim przypadku cakiem naturalne jest powiedzenie, e cho Jonasz istnia, nikt nie robi rzeczy powszechnie mu przypisywanych. Wybieram ten przypadek, poniewa biblici twierdzc na og. e Jonasz istnia przyjmuj, e opis nie tylko poknicia Jonasza przez wielk ryb, lecz nawet jego pjcie do Niniwy, by gosi jej upomnienie, i w szystko inne, o czym mwi si w opowieci biblijnej, jest materialnie faszywe. Ale mimo to s racje, by sdzi, e dotyczyo to rzeczywistego proroka. Jeli miabym z sob odpowiedni ksik, mgbym zacz od przytoczenia z niej: Jonasz, syn Amittaja, by rzeczywistym prorokiem, jakkolwiek tak a tak, a tak. S niezalene racje, by myle, e opowie o Jonaszu nie bya czyst legend o wyobraonej postaci, lecz legend dotyczc postaci rzeczywistej. 28
*

Ludwik Wittgenstein Dociekania filozoficzne , 79, s. 57. Kripke przywoa ju to miejsce z Docieka na s. 35. Przyp. tum. 28 Zob. na przykad H. L. Ginsberga The Five Megilloth and Jonah , The Jewish Publication Society of America, 1969, s. 114: Bohater tego opowiadania, prorok Jonasz, syn Amittaja, jest osobistoci historyczn - (ale) ta ksiga nie jest histori, lecz fikcj". Uczeni zgodnie uznaj wszystkie szczegy dotyczce Jonasza, zawarte w owej ksidze, za legendarne i nie oparte nawet na podou faktw wyjwszy samo zdanie, e by prorokiem ydowskim, o ktrym trudno powiedzie, e jednoznacznie kogo identyfikuje.

Przykady te mona by zmieni. By moe jestemy przewiadczeni jedynie, i Biblia opowiada o nim, e tak a tak. Przynosi to nam inn trudno, w jaki sposb bowiem wiemy, do kogo Biblia si odnosi. Pytanie, do kogo my si odnosimy, zostaje przeniesione na pytanie o odniesienie w Biblii. Prowadzi to do war unku, ktry powinnimy wyranie przedstawi. (W) W przypadku kadej zadowalajcej teorii opis musi unika bdnego koa. Wasnoci, ktre uywa si w gosowaniu, same nie mog zawiera pojcia odniesienia w taki sposb, e ostatecznie nie mona go usun. Podam przykad, w ktrym w warunek nieobecnoci bdnego koa jest wyranie pogwacony. Ponisza teoria nazw wasnych pochodzi od Williama Kneale'a, z jego artykuu Modality, De Dieto and De Re . 29 Zawiera ona, jak myl, jawne pogwacenie warunkw nieobecnoci bdnego koa. Potoczne nazwy wasne ludzi nie s, jak przyjmowa John Stuart Mill, znakami pozbawionymi sensu. Podczas gdy powiedzenie czowiekowi, e najgoniejszego filozofa greckiego zwano Sokratesem, moe go o czym informowa, oczywist bahostk jest powiedzenie mu, e Sokratesa zwano Sokratesem. A powodem tego jest po prostu okoliczno, e nie moe on rozumie naszego uycia sowa Sokrates na pocztku owego zdania, o ile nie wie ju, e Sokrates znaczy: Indywiduum zwane Sokratesem . 30 Mamy tu pewn teori odniesienia nazw wasnych. Sokrates znaczy po prostu: Czowiek zwany Sokratesem. Faktycznie oczywicie moe by tak, e Sokratesem moe by zwany wcale nie jeden wanie czowiek, a jedni mog go nazywa Sokratesem, za inni nie. Z pewnoci jest to warunek, ktry w pewnych okolicznociach jest jednoznacznie speniony. By moe tylko jednego czowieka zwaem Sokratesem w pewnej sytuacji. Kneale powiada, e bahostk jest mwi komu, e Sokrates by zwany Sokratesem. W adnym razie nie jest to bahostka. By moe Grecy nie nazywali go Sokratesem. Powiedzmy, e Sokrates zwany jest Sokratesem przez nas w kadym razie przeze mnie. Zamy, e to jest bahostka. (Zaskakujce jest dla mnie, e Kneale posuguje si tu czasem przeszym; to wtpliwe, e Grecy nazywali go rzeczywicie Sokratesem w kadym razie nazwy greckie inaczej wymawiano. W nastpnym wykadzie bd bada trafno owego cytatu.) Kneale argumentuje na rzecz tej teorii. Nazw Sokrates trzeba analizowa jako: indywiduum zwane Sokratesem, jak inaczej bowiem moemy wyjani fakt, e bahostk jest, gdy nam mwi, e Sokratesa zw Sokratesem? W pewnych przypadkach jest to do bahe. W ten sam sposb mona uzyska dobr teori znaczenia kadego wyraenia w danym jzyku i zbudowa sownik. Na przykad,
Nie musia te by zwany Jonaszem przez ydw; dwik J nie istnieje w hebraj skim, a historyczna egzystencja Jonasza nie zaley od tego, czy znamy jego oryginalne imi hebrajskie, czy go nie znamy. Faktem, e my nazywamy go Jonaszem, nie sposb posuy si bez popadania w bdne koo. wiadectwo historycznoci Jonasza stanowi niez alena wzmianka o nim w Drugiej Ksidze Krlewskiej, ale wiadectwo takie mogoby by osigalne pod nieobecno wszelkich innych takich wzmianek np. wiadectwo, e wszystkie legendy ydowskie dotyczyy rzeczywistych osobistoci. Ponadto zdanie, e Ksiga Jonasza to legenda o rzeczywistej osobie, mogoby by prawdziwe, nawet gdyby nic o tym nie wiadczyo. Mona powiedzie: Jonasz z owej ksigi nigdy nie istnia, tak jak mona powiedzie: Hitler nazistowskiej propagandy nigdy nie istnia. Jak pokazuje powysze przytoczenie z Ginsberga, ten sposb mwienia nie musi pokrywa si z pogldem historyka w kwestii, czy Jonasz w ogle istnia. Ginsberg pisze dla laikw, ktrzy, jak zakada, uznaj jego zdanie za zrozumiae. 29 [W]: Ernest Nagel, Patrick Suppes, and Alfred Tarski Logic, Methodology and the Philosophy of Science: Proceedings of the 1960 International Congress , Stanford University Press, 1962, s. 622-633. 30 Tame, s. 629 -630.

cho informacyjne moe by powiedzenie komu, e koni uywa si w wycigach, bahostk jest powiedzie mu, e konie zw si komi. Tylko dlatego zatem moe tak by, e termin ko znaczy tyle co: rzeczy zwane komi. Podobnie z kadym innym wyraeniem, ktrym mona si posuy w danym jzyku. Poniewa bahostk jest, gdy nam mwi, e mdrcw zwie si mdrcami, mdrcy znaczy po prostu tyle co: ludzie zwani mdrcami. Ot oczywicie nie jest to naprawd zbyt dobry argument, nie moe zatem by jedynym wyjanieniem, dlaczego bahostk jest, gdy nam mwi, e Sokratesa sw Sokratesem. Nie wchodmy w to, dlaczego waciwie jest to bahostka. Oczywicie kady, kto zna uycie wyraenia zw, nie wiedzc nawet, co zdanie znaczy, wie, e jeli wyraenie kwarki, co znaczy, to zdanie: Kwarki zw kwarkami, bdzie wyraao prawd. Moe on nie wiedzie, jak prawd to wyraa, poniewa nie wie, czym jest kwark. Ale jego wiedza, e wyraa to jak prawd, niewiele ma wsplnego ze znaczeniem terminu kwarki. Moglibymy wchodzi w to rzeczywicie na bardzo dugo. Z tego rodzaju ustpw wypywaj interesujce zagadnienia. Ale gwnym powodem, dla ktrego zechciaem go tu wprowadzi, jest okoliczno, e j ako teoria odniesienia przedstawia on jawne pogwacenie warunku nieobecnoci bdnego koa. Kto uywa nazwy Sokrates. Jak mamy wiedzie, do kogo si odnosi? Uywajc deskrypcji, ktra podaje sens owej nazwy. Wedug Knealea deskrypcj jest wyraenie: czowiek zwany Sokratesem. A tu (przypuszczalnie dlatego, e jest to rzekomo taka bahostka!) w ogle niczego nam to nie mwi. W tym ujciu w ogle nie jest to, jak si wydaje, adna teoria odniesienia. Zapytujemy: Do kogo odnosi si on za pomoc nazwy Sokrates?. A nastpnie dostajemy odpowied: Ot odnosi si do czowieka, do ktrego si odnosi. Jeli byoby to wszystko, co si tyczy znaczenia nazwy wasnej, adne odniesienie w ogle nie znajdowaoby tu podstawy. Istnieje wic warunek, ktry ma by speniony; w przypadku tej konkretnej teorii jest oczywicie niespeniony. Owego wzoru, w sposb do zaskakujcy, uywa nawet niekiedy Russell, traktujc go jak sens deskryptywny: czowiek zwany Walterem Scottem. Oczywicie, jeli jedyne sensy des kryptywne nazw, o jakich moglibymy myle, maj posta: Czowiek zwany tak a tak, czowiek zwany Walterem Scottem, czowiek zwany Sokratesem, to niezalenie czym jest ta relacja nazywania, rzeczywicie jest tym, co okrela odniesienie, a nie ad n deskrypcj, tak jak: czowiek zwany Sokratesem.

W YKAD II: 22 S TYCZNIA 1970 Ostatni wykad zakoczylimy na wypowiedzi o teorii nazywania, ktr przedstawia zesp tez zapisanych tu na tablicy. (1) Kadej nazwie lub wyraeniu oznaczajcemu X odpowiada wizka wasnoci, mianowicie rodzina takich wasnoci , e A jest przekonany, i X. (2) A jest przekonany, e jedna z wasnoci lub niektre wasnoci cznie wyznaczaj jednoznacznie pewne indywiduum. (3) Jeli jaki jedyny przedmiot y spenia wikszo lub znaczn wikszo spord wasnoci , y jest tym, do czego si odnosi X. (4) Jeli gosowanie nie wskazuje jakiego jedynego przedmiotu, X nie odnosi si do niczego. (5) Mwicy zna a priori zdanie: Jeli X istnieje, X ma wikszo spord wasnoci . (6) Zdanie: Jeli X istnieje, X ma wikszo spord wasnoci , wyraa prawd konieczn (w narzeczu mwicego). (W) W przypadku kadej zadowalajcej teorii opis musi unika bdne go koa. Wasnoci, ktr ych uywa si w gosowaniu, same nie mog zawiera pojcia odniesienia w taki sposb, e ostatecznie nie sposb go usun. (W) nie jest tez, lecz warunkiem, od ktrego zaley spenienie innych tez. Innymi sowy, tezy (1) (6) nie mog by spenione w sposb prowadzcy do bdnego koa, w sposb, ktry nie pozwala na adne niezalene okrelenie odniesienia. Podaem ostatnio przykad raco obcionej bdnym koem prby spenienia tych warunkw bya ni teoria, ktr wymienia William Kneale. Byem nieco zaskoczony sformuowaniem tej teorii czytajc to, co sobie przepisaem, przyjrzaem si jej wic ponownie. Przyjrzaem si jej w ksice, by zobaczy, czy dokadnie j przepisaem. Kneale posuy si czasem przeszym. Powiedzia, e cho nie jest bahostk usysze, e Sokrates by najwikszym filozofem staroytnej Grecji, bahostk jest usysze, e Sokratesa zwano Sokrates em. A zatem, wnioskuje Kneale, nazwa Sokrates musi znaczy po prostu: indywiduum zwane Sokratesem. Russell, jak mwiem, w pewnych miejscach daje podobn analiz. W kadym razie w sformuowaniu posugujcym si czasem przeszym w warunek nie byby obciony bdnym koem, na pewno bowiem kady mgby postanowi uy terminu Sokrates w odniesieniu do kogokolwiek, kogo Grecy zwali Sokratesem. Ale oczywicie w tym sensie w ogle nie jest bahostk usysze, e Sokratesa zwano Sokratesem. Jeli jest to jaki fakt, moe by faszywy. By moe wiemy, e my nazywamy go Sokratesem; nie wskazuje to raczej, e czynili tak Grecy. W rzeczy samej mogli przecie inaczej wymawia t nazw. By moe w przypadku tej konkretnej nazwy transliteracja z greki jes t tak dobra, e naszej jej wersji nie wymawiamy zbyt rnie od Grekw. Ale oglnie biorc, tak nie bdzie. Z pewnoci nie jest bahostk usysze, e Izajasza zwano Izajaszem. W istocie faszem jest, gdy syszymy, e Izajasza zwano Izajaszem; w proro k w ogle nie rozpoznaby tego imienia. A oczywicie Grecy nie nazywali swego kraju czym

takim jak Grecja. Zamy, e poprawimy ow tez tak, by brzmiaa: bahostk jest usysze, e Sokrates jest zwany Sokratesem przez nas czy przynajmniej przeze mn ie, mwicego. W pewnym sensie jest to zupena bahostka. Tak samo bahostk jest usysze, e konie s zwane komi, co nie prowadzi do wniosku, ie sowo ko znaczy po prostu: zwierz zwane koniem. Jako teoria odniesienia nazwy Sokratesa doprowadzi to natychmiast do bdnego koa. Jeli kto okrela siebie jako to, do czego odnosi si nazwa Glunk, i podejmuje nastpujc decyzj: Bd posugiwa si terminem Glunk w odniesieniu do czowieka, ktrego nazywam Glunk do niczego nie dochodzi. Lepiej byoby, gdyby mia jakie niezalene okrelenie tego, do czego odnosi si Glunk. To dobry przykad okrelenia raco obcionego bdnym koem. Takie zdania jak: Sokrates jest zwany Sokratesem, s bardzo interesujce i mona spdzi, cho moe to dziwi, cae godziny na mwieniu o ich analizie. Robiem to niegdy rzeczywicie. Tym razem nie bd jednak tego robi. (Zauwacie jak wysoko mog wznie si fale jzyka. Nawet w najniszych miejscach.) W kadym razie jest to przydatny przykad pogwa cenia warunku braku bdnego koa. Teoria bdzie moe spenia wszystkie z owych zda, ale spenia je tylko dlatego, e w jaki niezaleny sposb mona okreli odniesienie, niezalenie od konkretnego warunku od bycia czowiekiem zwanym Sokratesem. Mwiem ju w ostatnim wykadzie o tezie (6). Tezy (5) i (6) maj skdind swe odwrotnoci. W tezie (5) powiedziaem, e zdanie, i jeli X istnieje, X ma wikszo spord wasnoci , jest a priori prawdziwe dla mwicego. Prawd bdzie rwnie na gruncie tej teorii, e pewne odwrotnoci tego zdania rwnie a priori uchodz dla mwicego za prawdziwe: jeli jaka jedyna rzecz ma wikszo, we waciwie wywaonym sensie, spord wasnoci , rzecz ta jest X-em. Podobnie, pewna odwrotno owego zdania bdzie koniecznie prawdziwa; mianowicie: jeli co ma wikszo, we waciwie wywaonym sensie, spord wasnoci , jest X-em. Rzeczywicie mona powiedzie, e zdanie, i co jest X -em zawsze i tylko wtedy, gdy ono jedynie ma wikszo spord wasnoci , jest zarwno aprioryczne, jak te konieczne. Przyjmuj, e to naprawd wypywa z poprzednich tez (1) (4). A (5) i (6) rzeczywicie mwi po prostu, e dostatecznie refleksyjny mwicy ujmuje t teori nazw wasnych. Zarzuty do tez (5) i (6) nie bd podnosi y, e jacy mwicy nie uwiadamiaj sobie tej teorii, a zatem nie wiedz tych rzeczy. W ostatnim wykadzie mwiem o tezie (6). Wielu filozofw zauwayo, e jeli zczon z dan deskrypcj wizk wasnoci bierzemy w bardzo wskim sensie, tak e jednej tylko wasnoci nadajemy w ogle jak wag powiedzmy, e jedna deskrypcja wyznacza to, do czego odnosi si nazwa (np. Arystoteles by filozofem, ktry uczy Aleksandra Wielkiego) pewne rzeczy, ktre nie s prawdami koniecznymi, bd przypuszczalnie okazyway si prawdami koniecznymi w tym przypadku, na przykad, to, e Arystoteles uczy Aleksandra Wielkiego. Ale, jak powiedzia Searle, to, e Arystoteles w ogle zaj si pedagogik, nie jest prawd konieczn, lecz przygodn. A zatem, wnioskuje Searl e, trzeba odrzuci pierwotny wzorzec pojedynczej deskrypcji i zwrci si ku wizce deskrypcji. By podsumowa pewne rzeczy, ktre wywodziem ostatnio, powiedzmy, e nie jest to poprawna odpowied (czymkolwiek mogaby by) na pytanie o konieczno. Searle b owiem mwi nastpnie: Zamy, e zgadzam si na porzucenie nazwy Arystoteles i uywanie, powiedzmy, wyraenia nauczyciel Aleksandra: jest wwczas prawd konieczn, e czowiek, do ktrego si odnosimy, jest nauczycielem Aleksandra ale jest faktem p rzygodnym, e Arystoteles w ogle zaj si pedagogik, cho wskazuj, e jest

faktem koniecznym, i Arystoteles ma sum logiczn, dysjunkcj, wasnoci powszechnie mu przypisywanych... 31 Tak wanie nie jest. Po prostu nie jest prawd konieczn, w adnym intuicyjnym sensie koniecznoci, e Arystoteles mia wasnoci powszechnie mu przypisywane. Istnieje pewna teoria, popularna bodaj na gruncie pewnych pogldw z filozofii historii, ktra jest moe deterministyczna, a jednak przypisuje zarazem wielk rol w dziejach jednostce. Carlyle wizaby chyba ze znaczeniem imienia wielkiego czowieka jego osignicia. Wedle takiego pogldu, gdy narodzia si pewna jednostka, bdzie koniecznoci, e jest przeznaczona do spenienia rozmaitych wielkich zada, a wic czci samej natury Arystotelesa bdzie to, e mia stworzy idee, ktre wywary wielki wpyw na wiat Zachodu. Niezalenie od moliwych zalet takiego pogldu jako pogldu na dzieje czy na natur wielkich ludzi, nie wydaje si, i miaby by trywialnie prawdziwy na gruncie jakiej teorii nazw wasnych. Wydawaoby si, e jest faktem przygodnym, i Arystoteles w ogle dokona jakiejkolwiek z owych rzeczy powszechnie mu dzi przypisywanych, jakiegokolwiek z owych wielkich osigni, ktre tak bardzo podziwiamy. Musz powiedzie, e jest co w tym poczuciu Searla. Kiedy sysz nazw Hitler, doznaj zwodniczego poczucia od trzewi, e jest swego rodzaju prawd analityczn, i ten czowiek by zy. Ale w rzeczywistoci nie jest tak prawdopodobnie. Hitler mgby spdzi cae swe ycie spokojnie w Linzu. W takim przypadku nie powiedzielibymy, e ten czowiek nie byby Hitlerem, uywamy bowiem nazwy Hitler po prostu jako nazwy tego czowieka, nawet w opisie innych moliwych wiatw. (W poprzedniej rozmowie pojcie to nazywaem cisym wyraeniem oznaczajcym.) Zamy, e postanawiamy wyrni odniesienie nazwy Hitler w ten sposb, i jest to czowiek, ktremu powiodo si zabi wicej ydw ni zdoa to zrobi ktokolwiek inny w dziejach. Jest to sposb, w jaki wyrniamy odniesienie tej nazwy, ale w innej sytuacji przeciwnej faktom, gdy kto inny zasuyby na t niesaw, nie powiedzielibymy, e w tym przypadku w inny czowiek byby Hitlerem. Jeli Hitler nigdy nie doszedby do wadzy, nie miaby wasnoci, ktr, jak przypuszczam, posugujemy si, by ustali odniesienie jego nazwy. Podobnie, jeli nawet definiujemy, czym jest metr, przez odniesienie do wzorcowego prta metrowego, bdzie prawd przygodn, a nie konieczn, e w konkretny prt ma metr dugoci. Jeli zostaby rozcignity, byby duszy ni jeden metr. A jest tak, poniewa posugujemy si terminem jeden metr cile do oznaczenia pewnej dugoci. Jeli nawet ustalamy, jak dugo oznaczamy, odwoujc si do przygodnej wasnoci tej dugoci, tak jak w przypadku nazwy czowieka moemy wyrni tego czowieka, odwoujc si do przygodnej jego wasnoci, uywamy jednak danej nazwy, by oznaczy owego czowieka czy ow dugo we wszystkich moliwych wiatach. Wasno, ktr si posugujemy, nie m usi by uznawana w aden sposb za konieczn czy istotn. W przypadku jarda, jak sdz, wyrniono t wasno pierwotnie w ten sposb, e bya to odlego od koca palca do nosa krla Anglii Henryka I, gdy wycign rami. Jeli jest to dugo jarda, mi mo to nie bdzie prawd konieczn, e odlego midzy kocem jego palca a jego nosem ma wynosi jeden jard. Mgby si przecie zdarzy przypadek prowadzcy do skrcenia jego ramienia; byoby to moliwe. A powodem, dla ktrego nie jest to prawda konieczna , nie jest okoliczno, i mogyby by inne kryteria, w wizkowym pojciu jardowoci. Nawet czowiek, ktry posuguje si cile ramieniem krla Henryka, jako owym wzorcem dugoci, moe powiedzie, przeciwstawiajc si faktom, e jeli pewne rzeczy zdarzyyby si krlowi, dokadna odlego midzy
31

John R. Searle Proper Names , s. 160.

kocem jednego z jego palcw a jego nosem nie wynosiaby dokadnie jednego jarda. Nie musi on posugiwa si wizk, dopki uywa terminu jard, by wyrni pewne ustalone odniesienie jako t dugo we wszystkich moliwych wiatach. Uwagi te pokazuj, jak myl, intuicyjn dziwaczno znacznej czci literatury powiconej transwiato w ej identyfikacji oraz teorii duplikatu. Wielu bowiem teoretykw tego rodzaju w rzeczywistym przewiadczeniu, e moliwy w iat jest nam dany jedynie jakociowo, wywodzi, e Arystotelesa mamy identyfikowa w innych moliwych wiatach, albo e jego duplikaty mamy identyfikowa z tymi rzeczami w innych moliwych wiatach, ktre wykazuj najblisze podobiestwo do Arystotelesa pod wzgldem jego najwaniejszych wasnoci. Lewis, na przykad mwi: Twoje duplikaty... s podobne do ciebie... pod wanymi wz g ldami... bardziej ni inne rzeczy w ich wiatach... zwaywszy wano rozmaitych wzgldw oraz stopnie podobiestwa. 32 Niektrzy mog utosamia wane wasnoci z owymi wasnociami, ktrych uywa si do identyfikacji przedmiotu w rzeczywistym wiecie. Koncepcje te s na pewno niewaciwe. Dla mnie najwaniejsze wasnoci Arystotelesa tkwi w jego dziele filozoficznym, a Hitlera w jego roli mordercy w polityce; obaj, jak mwiem, mogliby wcale nie mie tych wasnoci. Z pewnoci ani nad Arystotelesom, ani nad Hitlerem nie wisiao adne fatum logiczne sprawiajce, e jako nieuchronnie mieli posiada wasnoci, ktre uznajemy za w ane dla nich; ich losy mogy by zupenie rne od rzeczywistych. Wane wasnoci przedmiotu nie musz by istotne, o ile nie posugujemy si wanoci jako synonimem istoty, a przedmiot mgby mie wasnoci cakiem rne od jego najbardziej uderzajcych rzeczywistych wasnoci lub od wasnoci, ktrych uywamy, by go identyfikowa. Wyjaniam pewn rzecz, o ktr rni ludzie mnie zapytywali Gdy mwi, e wyraenie oznaczajce jest cise i oznacza t sam rzecz we wszystkich moliwych wiatach, mam na myli, e uywane w naszym jzyku zastpuje t rzecz, gdy my mwimy o sytuacjach przeciwnych faktom. Nie chodzi mi oczywicie o to, e nie mogoby by sytuacji przeciwnych faktom, w ktrych w innych moliwych wiatach ludzie rzeczywicie mwiliby innym jz ykiem. Nie mwi si, e zdanie: Dwa plus dwa rwna si cztery, jest zdaniem przygodnym, poniewa ludzie mogliby mwi jzykiem, w ktrym: Dwa plus dwa rwna si cztery, znaczy, e siedem jest liczb parzyst. Podobnie, gdy mwimy o sytuacji przeciwnej faktom, mwimy o niej w naszym jzyku, nawet gdy czci opisu tej sytuacji przeciwnej faktom jest to, e mwilibymy w niej po niemiecku. Mwimy: Zamy, e wszyscy mwilibymy po niemiecku, lub: Zamy, e posugiwalibymy si naszym jzykiem w nies tandardowy sposb. Opisujemy zatem moliwy wiat lub sytuacj przeciwn faktom, w ktrych ludzie, wczajc nas samych, mwiliby w pewien sposb, rny od sposobu, w jaki my mwimy. Ale opisujc ten wiat uywamy jednak naszego jzyka z naszymi znaczeniami i z naszymi odniesieniami. W tym sensie mwi o cisym wyraeniu oznaczajcym jako wyraeniu, ktre ma to samo odniesienie we wszystkich moliwych wiatach. Nie zamierzam te zakada, e oznaczona rzecz istnieje we wszystkich moliwych wiatach, a zak adam po prostu, e nazwa odnosi si cile do owej rzeczy. Jeli mwisz: Zamy, e Hitler nigdy si nie narodzi, Hitler odnosi si tu, nadal cile, do czego, co nie istniaoby w opisanej sytuacji przeciwnej faktom. Jeli uznajemy te uwagi, znaczy to, e musimy przekreli tez (6) jako niewaciw. Inne tezy nie maj nic wsplnego z koniecznoci i mog przetrwa. W
32

David K. Lewis dz. cyt. , s. 114-115.

szczeglnoci teza (5) nie ma nic wsplnego z koniecznoci i moe przetrwa. Jeli uywam nazwy Gwiazda Wieczorna w odniesieniu do pewnego ciaa planetarnego, widzianego w pewnym pooeniu na niebie wieczorem, nie bdzie tym samym rzecz konieczn, e Gwiazda Wieczorna jest widziana zawsze wieczorem. Zalety to od rozmaitych faktw przygodnych, zwizanych z obecnoci w danym miejscu w idzcych ludzi i od temu podobnych rzeczy. Tak wic, jeli nawet powiedziabym sobie, e chc uywa wyraenia Gwiazda Wieczorna do nazywania ciaa niebieskiego, jakie widz wieczorem w tamtym pooeniu na niebie, nie bdzie konieczne, by Gwiazda Wieczor na bya widziana zawsze wieczorem. Ale moe to by zdanie aprioryczne w tym sensie, e tak wanie okreliem to, do czego odnosi si owa nazwa. Jeli okreliem, e Gwiazda Wieczorna to rzecz, ktr widziaem wieczorem tam w grze, bd wiedzia, wanie na podstawie dokonanego okrelenia, e jeli w ogle jest jaka Gwia zda Wieczorna, jest to rzecz, ktr widziaem wieczorem. To w kadym razie przetrwao, jeli chodzi o argumenty, ktre dotd podalimy. Co si dzieje z teori, gdy usuwamy tez (6)? Tezy (2), (3) i (4) okazuj si mie rozleg klas kontrprzykadw. Nawet gdy tezy (2) (4) s prawdziwe, teza (5) jest zwyczajnie faszywa; prawdziwo tez (3) i (4) to przypadek empiryczny, ktrego mwicy nie zna raczej a priori . To znaczy, inne zasady ok relaj naprawd odniesienie mwicego, a fakt, e to, do czego si odnosi, pokrywa si z tym, co okrelaj tezy (2) (4), jest przypadkiem, ktrego nie jestemy w stanie zna a priori . Tylko w przypadkach rzadkiej klasy, zazwyczaj w przypadkach pierwsz ych chrztw, wszystkie tezy (2) - (5) s prawdziwe. Jaki obraz znaczenia daj nam te tezy (1) (5)? Oto w obraz. Chc nazwa przedmiot. Myl o jakimi sposobie jednoznacznego opisania go, a nast pnie przechodz, by tak rzec, swego rodzaju ceremoni umysow: Przez Cycerona bd rozumia czowieka, ktry oskary Katylin, i to jest to, czym b dzie odniesienie nazwy Cyceron. Bd uywa nazwy Cyceron do cisego oznaczenia czowieka, ktry (faktycznie) oskary Katylin, mog wic mwi o moliwych wiatach, w ktrych tego nie zrobi. Moje intencje przedstawia jednak, po pierwsze, podanie pewnego warunku, ktry jednoczenie okrela przedmiot, a nastpnie uycie pewnego sowa jako nazwy przedmiotu okrelonego przez w warunek. Ot mog by przypadki, w ktrych faktycznie tak postpujemy. By moe mamy do czynienia z deskrypcj, jeli chcemy rozszerzy w termin i nazwa to deskrypcj, gdy mwimy: bd nazywa to ciao niebieskie tam w grze Gwiazd Wieczorn. 33 To rzeczywicie jest przypadek, gdzie owe tezy s nie tylko prawdziwe, ale naprawd daj nawet trafny obraz sposobu, w jaki okrela si odniesienie. Inny przypadek, jeli chcemy nazywa to nazw, mgby by wtedy, gdy policja w Londynie uywa nazwy Kuba lub Kuba Rozpruwacz w odniesieniu do czowieka, ktry popeni wszystkie lub wikszo tych morderstw. Podaj oni wwczas odniesienie owej
33

Jeszcze lepszym przypadkiem, w ktrym okrelio si odniesienie nazwy przez deskrypcj, w przeciwiestwie do okrelenia przez wskazanie, jest odkrycie planety Neptun. Wysunito hipotez o istnieniu Neptuna jako planety, ktra powodowaa okrelone zakceni a orbit pewnych innych planet. Jeli istotnie Leverrier nada nazw Neptun planecie, zanim w ogle j dostrzeono, to ustali odniesienie tej nazwy za pomoc wspomnianej wanie deskrypcji. W owym czasie nie by w stanie widzie planety nawet przez teles kop. W tej fazie zachodzia aprioryczna rwnowano materialna midzy zdaniem: Istnieje Neptun, a zdaniem: Jaka planeta zakcajca orbity takich a takich planet istnieje w takim a takim pooeniu, a take takie zdania jak: Jeli takie a takie zak cenia s spowodowane przez jak planet, s one powodowane przez Neptuna, miay status prawd apriorycznych. Mimo to nie byy prawdami koniecznymi, poniewa nazwa Neptun zostaa wprowadzona jako nazwa cile oznaczajca pewn planet. Leverrier z powodz eniem mgby by przekonany, e jeli Neptun zostaby wybity ze swego toru milion lat wczeniej, nie powodowaby adnych takich zakce, a nawet e jaki inny obiekt mgby zamiast niego powodowa te zakcenia.

nazwy przez deskrypcj. 34 Ale w wielu przypadkach lub w ich wikszoci owe tezy s, jak myl, faszywe. A wic przyjrzyjmy si im. 35 Teza (1), jak mwi, jest definicj. Teza (2) mwi, e sdzi si, i jedna z wasnoci, o ktrych A jest przekonany, e przysuguj przedmiotowi, lub niektre wasnoci cznie wyznaczaj jednoznacznie pewne indywiduum. To, co wanie powiedziaem, stanowi rodzaj przykadu, jaki ludzie maj na myli: bd uywa terminu Cyceron do oznaczenia czowieka, ktry oskary Katylin (lub, by powiedzie to jednoznacznie, pierwszy oskary go publicznie). Wyznacza to jednoznacznie przedmiot w tym konkretnym odniesieniu. Nawet tacy autor zy jak Ziff w Semantic Analysis , ktrzy nie wierz, e nazwy maj znaczenie w jakimkolwiek sensie, myl, e jest to dobry przykad sposobu, w jaki mona okrela odniesienie. Zobaczmy, czy teza (2) jest prawdziwa. Wydaje si, jako apriorycznie, e to musi by prawdziwe, jeli bowiem nie sdzimy, e wasnoci, jakie mamy na myli, wyznaczaj kogo jednoznacznie powiedzmy, e wszystkie s spenione przez dwch ludzi jak wwczas moemy powiedzie, o ktrym z nich mwimy? Jak si wydaje, nie ma adnych podstaw, by powiedzie, e mwimy o jednym raczej ni o drugim. Zazwyczaj przyjmuje si, e wasnociami, o ktre chodzi, s znane czyny danej osoby. Na przykad Cyceron to czowiek, ktry oskary Katylin. Wedug tego pogldu, gdy przecitna osoba odnosi si do Cycerona, mwi co w rodzaju: czowiek, ktry oskary Katylin, i w ten sposb wyznacza pewnego czowieka jednoznacznie. Okoliczno, e filozofowie tak dugo podtrzymywali t tez, to danina, jak pac swemu wyksztaceniu. Faktycznie wikszo ludzi mylcych o Cyceronie myli po prostu o jakim znanym rzymskim mwcy, nie pretendujc ani do mylenia, e by tylko jeden znany rzymski mwca, ani do mylenia, e trzeba wiedzie co jeszcze o Cyceronie, by dla owej nazwy mie to, do czego si ona odnosi. Wemy Richarda Feynmana, do ktrego wielu z nas moe si odnosi. Jest on czoowym wspczesnym fizykiem teoretycznym. Kady tu (jestem pewien!) mo e poda tre ktrej z teorii Feynmana, tak by odrni go od Gell -Manna. Ale czowiek z ulicy, nie majc tych moliwoci, moe jednak uywa nazwy Feynman. Zapytany, powie: No tak, to Jest fizyk lub kto taki. Moe on nie myle, e wyznacza to kogokolwiek jednoznacznie. Myl jednak, e posuguje si nazw Feynman jako nazw Feynmana. Spjrzmy jednak na niektre przypadki, gdy mamy jak deskrypcj, by wyznaczy kogo jednoznacznie. Powiedzmy, na przykad, i wiemy, e Cyceron by czowiekiem, ktry pierwszy oskary Katylin. No, to jest dobre. To naprawd wyznacza kogo jednoznacznie. Jest tu jednak pewna trudno, poniewa ta deskrypcj zawiera inn nazw, mianowicie nazw Katylina. Musimy by pewni, e speniamy warunki w taki sposb, by - unikn tu uchybienia, o jakim mwi warunek braku bdnego koa. W szczeglnoci nie moemy powiedzie, e Katylina
34

Idc ladami uwag Donnellana o deskrypcja ch okrelonych trzeba doda, e w niektrych przypadkach mona zidentyfikowa przedmiot i ustali odniesienie nazwy posugujc si deskrypcj, ktra moe si okaza faszywa o jej przedmiocie. Oczywistym tego przykadem jest przypadek, gdy odniesienie nazw y Gwiazda Poranna okrela si jako gwiazda [obserwowalna] rano, a potem okazuje si, e nie jest to gwiazda. W takich przypadkach oczywicie nie wie si w adnym sensie a priori , e deskrypcja ustalajca odniesienie dotyczy przedmiotu, cho moe dotycz yby go ostroniejszy jej odpowiednik. Jeli osigalny jest taki ostroniejszy odpowiednik, w odpowiednik rzeczywicie ustala odniesienie w tym sensie, o jaki chodzi w tekcie. 35 Niektre z owych tez sformuowano niedbale, gdy chodzi o takie sprawy wymaga jce starannoci, jak uycie znakw wskazujcych na przytaczanie i pokrewne szczegy. (Na przykad, tezy (5) i (6), w podanym sformuowaniu, zakadaj, e jzykiem mwicego jest jzyk angielski. [Ale tezy te znalazy tu, jak si wydaje, stosowny przekad na jzyk polski, co wskazuje, e mwicy moe mwi w innym jzyku. Uwaga tum.]) Poniewa cel owych tez jest jasny, a s one faszywe w kadym razie, nie troszczyem si o cise ujcie tych rzeczy.

by czowiekiem oskaronym przez Cycerona. Jeli tak robimy, niczego naprawd nie wyznaczymy jednoznacznie, a wyznaczymy po prostu par przedmiotw A i B, tak, e A oskary B. Nie mylimy, e bya to jedyna para, w ktrej w ogle pojawiy si takie oskarenia; trzeba by zatem doda jakie inne warunki, by speni warunek jedynoci. Jeli mwimy, e Einstein by czowiekiem, ktry odkry teori wzgldnoci, z pewnoci wyznacza to kogo jednoznacznie. Mona by pewnym, jak powiedziaem, e kady tu moe przedstawi cise i niezalene sformuowanie tej teorii, a wic jednoznacznie wyznaczy Einsteina, ale wielu ludzi nie ma wystarczajcej wiedzy w tej materii, tote spytani, co to jest teoria wzgldnoci, odpowiedz: jest to teoria Einsteina, dochodzc w ten sposb do najbardziej jawnej postaci bdnego koa. Tak wic teza (2) w prosty sposb nie zostaje speniona, gdy mwimy, e Feynman to znany fizyk, nie przypisujc mu niczego innego. W inny sposb moe nie by speniona w sposb waciwy, nawet gdy jest speniona. Jeli mwimy, e Einstein to czowiek, ktry odkry teori wzgldnoci, wyznacza to kogo jednoznacznie, ale moe to nie wyznacza go w taki sposb, by speniony by warunek braku bdnego koa, poniewa teori wzgldnoci mona z kolei wyznacza jako teori Einsteina. Teza (2) wydaje si faszywa. Zmieniajc warunki i odchodzc od tych, jakie zwykle wi z nazwami filozofowie, mona prbowa ulepszenia teorii. S rne sposoby, o ktrych syszaem; by moe pniej bd je rozwaa. Filozofowie myl zazwyczaj o znanych osigniciach czowieka, ktrego si nazywa. Pewien mj student powiedzia kiedy: No dobrze, Einstein odkry teori wzgldnoci, a odniesienie wyraenia teoria wzgldnoci okrela niezalenie odwoujc si do encyklopedii, ktra podaje szczegy owej teorii. (To wanie nazywa si transcendentaln dedukcj istnienia encyklopedii.) Ale wydaje mi si, e jeli nawet kto sysza o encyklopediach, naprawd nie jest istotne dla jego odniesienia, by mia wied zie, czy dana teoria jest omwiona w szczegach w jakiej encyklopedii. Odniesienie mogoby dziaa, nawet gdyby w ogol nie byo adnych encyklopedii. Przejdmy do tezy (3): Jeli jaki jedyny przedmiot y spenia odpowiednio zwaon wikszo warunkw , y jest dla mwicego tym, do czego odnosi si dana nazwa. Ot, poniewa ju ustalilimy, e teza (2) jest bdna, dlaczego miaaby dziaa ktra z pozostaych tez. Caa teoria zaley od staej monoci okrelenia jednoznacznych warunkw, ktre s spenione. Ale moemy jednak przyjrze si innym tezom. Z t teori wie si taki obraz, e tylko przez podanie swoistych wasnoci mona wiedzie, kim jest kto, a wic wiedzie, co jest odniesieniem twojej nazwy. Ot nie chc wchodzi w kwesti poznawania, kim jest kto. To naprawd bardzo zawia sprawa. Myl, e rzeczywicie wiemy, kim jest Cyceron, jeli moemy odpowiedzie po prostu, e jest znanym rzymskim mwc. Dziwne, ale jeli wiemy, e Einstein odkry teori wzgldnoci i nie wiemy nic o tej teorii , moemy wiedzie zarwno, kim jest Einstein jest mianowicie odkrywc teorii wzgldnoci oraz na gruncie tej wiedzy moemy wiedzie, kto odkry teori wzgldnoci, mianowicie Einstein. Jak si wydaje, jest to race naruszenie swego rodzaju warunku bra ku bdnego koa, ale tak wanie mwimy. Wydawaoby si zatem, e obraz, jaki podsuwa w warunek, musi by zy m obrazem. Zamy, e wikszo spord jest faktycznie speniona przez jaki jedyny przedmiot. Czy przedmiot ten jest koniecznie tym, do czeg o odnosi si dla mwicego A nazwa X? Zamy, e kto mwi, i Gdel jest czowiekiem, ktry dowid niezupenoci arytmetyki, a w kto jest dostatecznie dobrze wyksztacony i moe nawet poda niezaleny opis twierdzenia o niezupenoci. Nie mwi on po

prostu: Ot to jest twierdzenie Gdla, czy co takiego. Rzeczywicie formuuje on pewne twierdzenie, ktre przypisuje Gdlowi jako odkrywcy. Czy zatem jest tak, e jeli wikszo jest speniona przez jedyny przedmiot y , to y jest tym, do czego odnos i si nazwa X dla mwicego A? Wemy prosty przypadek. W przypadku G dla jest to praktycznie jedyna rzecz, jak wielu ludzi syszao o nim e odkry niezupeno arytmetyki. Czy std wynika, e ktokolwiek odkry niezupeno arytmetyki, jest tym, do ko go odnosi si nazwa Gdel? Wyobramy sobie nastpujc jaskrawo fikcyjn sytuacj. (Mam nadziej, e nie ma tu profesora G dla.) Zamy, e Gdel nie by faktycznie autorem owego twierdzenia. Faktycznie dokona tego dziea czowiek o nazwisku Schmidt, ktrego ciao znaleziono przed wieloma laty w Wiedniu w tajemniczych okolicznociach. Jego przyjaciel G del dosta jako w rkopis, ktry pniej przypisywano G dlowi A wic, na gruncie pogldu, ktry rozpatrujemy, gdy zwyky czowiek posuguje si nazw Gdel, w zamyle odnosi si do Schmidta, Schmidt bowiem jest jedyn osob speniajc ten opis czowiek, ktry odkry niezupeno arytmetyki. Oczywicie mona prbowa to zmieni na: czowiek, ktry ogosi odkrycie niezupeno c i arytmetyki. Zmieniajc opowie nieco bardziej mona nawet to sformuowanie uczyni faszywym. W kadym razie, wikszo ludzi mogaby nie wiedzie nawet, czy owa rzecz zostaa ogoszona, czy krya w ustnym przekazie. Zatrzymajmy si przy wyraeniu czowiek, ktry odkr y niezupeno arytmetyki. A wic, poniewa czowiekiem, ktry odkry niezupeno arytmetyki, jest faktycznie Schmidt, gdy mwimy o Gdlu, faktycznie zawsze odnosimy si do Schmidta. Ale wydaje mi si, e si nie odnosimy. Po prostu nie. Jedna z odpow iedzi, jak bd rozwaa pniej, mogaby brzmie trzeba powiedzie raczej: czowiek, ktremu powszechnie przypisuje si odkrycie niezupeno ci arytmetyki, lub co w tym rodzaju. Zobaczmy, co moemy zrobi z tym ostatnim. Ale wielu z was moe si wydawa, e to bardzo dziwny przykad lub e taka sytuacja rzadko wystpuje. To rwnie jest danina spacana filozoficznemu wyksztaceniu. Czsto posugujemy si nazw, opierajc si w znacznej mierze na bdnych informacjach. Przypadek matematyki, ktrym pos uylimy si w fikcyjnym przykadzie, to w istocie dobry przypadek. Co wiemy o Peano? Wielu ludzi w tej sali moe wiedzie o Peano, e by odkrywc pewnych aksjomatw opisujcych cig liczb naturalnych, tak zwanych aksjomatw Peano. Prawdopodobnie niek trzy mog je nawet sformuowa. Mwiono mi, e aksjomaty te odkry pierwszy nie Peano lecz Dedekind. Peano nie by oczywicie czowiekiem nieuczciwym. Mwiono mi, e jego przypisy zawieraj odniesienia spacajc dug wdzicznoci Dedekindowi. Owe przypisy zostay jako zignorowane. Tak wic, na gruncie teorii, ktr rozpatrujemy, termin Peano, tak jak si nim posugujemy, naprawd odnosi si do Dedekinda; teraz, gdy go usyszelicie, widzicie, e cay czas naprawd mwilicie o Dedekindzie. Ale nie mwilicie o nim. Przykady takie mona by mnoy w nieskoczono. Laikom zdarzaj si oczywicie jeszcze gorsze nieporozumienia. W poprzednim przykadzie zakadam, e ludzie identyfikuj Einsteina odwoujc si do jego prac o teorii wzgldnoci. Faktycznie czsto zwykem sysze, e najgoniejszym osigniciem Einsteina byo wynalezienie bomby atomowej. Kiedy wic odnosimy si do Einsteina odnosimy si do wynalazcy bomby atomowej. Ale to nie tak. Kolumb by pierwszym czowiekiem, ktry sobie uwiadomi, e Zi emia jest okrga. By pierwszym Europejczykiem, ktry wyldowa na zachodniej pkuli. Prawdopodobnie adna z tych rzeczy nie jest prawdziwa, a zatem, gdy ludzie uywaj terminu Kolumb, naprawd odnosz si do jakiego Greka, jeli mowa o

kulistoci Ziemi, czy do jakiego bodaj Skandynawa, gdy mowa o odkryciu Ameryki. Ale tego nie robi. Nie wydaje si zatem, e jeli wikszo spord warunkw jest speniona przez jedyny przedmiot y , to y jest tym, do czego odnosi si dana nazwa. Wydaje si, e jest to po prostu fasz. 36 Teza (4): Jeli gosowanie nie wskazuje adnego jedynego przedmiotu, nazwa nie odnosi si do niczego. Przypadek ten rzeczywicie zosta uwzgldniony przedtem zosta uwzgldniony w moich poprzednich przykadach. Po pierwsze, gosowa nie moe nie przynie jedynego przedmiotu, jak w przypadku Cycerona czy Feynmana. Po drugie, zamy, e nie przynosi adnego przedmiotu, e nic nie spenia wikszoci czy nawet istotnej liczby - w. Czy to znaczy, e nazwa nie odnosi si do niczego. Nie, tak samo jak moemy mie faszywe przekonania dotyczce jakiej osoby, ktre mog by faktycznie prawdziwe o kim innym, tak te moemy mie faszywe przekonania, ktre absolutnie o nikim nie s prawdziwe. I one wanie mog stanowi cao naszych przekona. Zamy, by zmieni przykad dotyczcy G dla, e nikt nie odkry niezupenoci arytmetyki dowd moe si urzeczywistni przez losowe rozsypywanie atomw na kawaku papieru a czowiek nazwisk iem G del mia tyle szczcia, e by obecny, gdy nastpowao to nieprawdopodobne zdarzenie. Zamy ponadto, e arytmetyka jest faktycznie zupena. Nie oczekiwaoby si naprawd, e losowe rozsypywanie atomw stworzy poprawny dowd. Subtelny bd, nieznany przez dziesiciolecia, pozosta jednak niezauwaony lub moe faktycznie zosta zauwaony, lecz przyjaciele Gdla... A wic, jeli warunki nie s spenione przez jedyny przedmiot, nazwa moe jednak odnosi si do czego. Przed tygodniem przedstawiem wam przypadek Jonasza. Biblici, jak mwiem, sdz, e Jonasz rzeczywicie istnia, ale nie dlatego, by sdzili, e kto w ogle zosta poknity przez wielk ryb czy nawet, e uda si do Niniwy, by naucza. Te warunki mog nie by prawdziwe o nikim, a jednak nazwa Jonasz rzeczywicie ma odniesienie. W powyszym przypadku wynalezienia bomby przez Einsteina by moe nikt naprawd nie zasuguje na miano wynalazcy tego urzdzenia. Teza 5 mwi, e zdanie: Jeli X istnieje, X ma wikszo spord wasnoci , jest a priori prawdziwe dla A. Zauwamy, e nawet w przypadku, gdy tak si zdarza,
36

Teoria nazywania jako wizki deskrypcji czyniaby z p owiedzenia: Peano odkry aksjomaty teorii liczb, co, co wyraa trywialn prawd, a nie nieporozumienie, i podobnie w przypadku innych nieporozumie dotyczcych historii nauki. Niektrzy spord przyznajcych, e co do takich przypadkw mam racje, wywodz ili, e istniej inne uycia tych samych nazw wasnych, speniajce teori wizkow. Na przykad, utrzymuje si, jeli mwimy: Gdel dowid niezupenoci arytmetyki, odnosimy si oczywicie do Gdla, nie do Schmidta. Ale jeli mwimy: Gdel w tym kroku dowodu odwoa si do metody przektnej, czy nie odnosimy si tu bodaj do kogokolwiek, kto dowid owo twierdzenie? Podobnie, jeli kto pyta: Co Arystoteles (czy Szekspir) mia tu na myli?, czy nie mwi o autorze danego ustpu, kimkolwiek w jest. Pr zez analogi do Donellana uycia deskrypcji mona to nazwa atrybutywnym uyciem nazw wasnych. Jeli tak jest, to zaoywszy opowie, ktrej bohaterami s Gdel - Schmidt, zdanie: Gdel dowid twierdzenie o niezupenoci, jest faszywe, ale: Gdel po suy si w dowodzie metod przektnej, jest (przynajmniej w pewnych kontekstach) prawdziwe, a odniesienie nazwy Gdel jest dwuznaczne. Poniewa pozostaj pewne kontrprzykady, teoria wizki deskrypcji nadal jest, w oglnoci, faszywa, co byo gwnym pogldem w moim tekcie; ale jest stosowalna w przypadkach szerszej klasy, ni sdziem. Myl jednak, e nie trzeba postulowa adnej takiej dwuznacznoci. Jest moe prawd, e niekiedy, gdy kto posuguje si nazw Gdel, chodzi mu gwnie o kogokolwi ek, kto dowid dane twierdzenie, i moe w pewnym sensie do niego si odnosi. Nie myl, by przypadek ten rni si od przypadku Smitha i Jonesa w przypisie 3 na i s. 28, 29. Jeli mylnie bior Jonesa za Smitha, mog odnosi si (w sensie waciwym) do Jonesa, gdy mwi, e Smith grabi licie; mimo to nie posuguj si nazw Smith dwuznacznie, niekiedy jako nazw Smitha, a niekiedy Jonesa, lecz jednoznacznie, jako nazw Smitha. Podobnie, gdy mylnie sdz, e Arystoteles napisa taki a taki ustp, mog chyba niekiedy uywa nazwy Arystoteles odnoszc si do rzeczywistego autora tego ustpu, cho nie ma adnej dwuznacznoci w moim uyciu owej nazwy. W obu przypadkach wycofam moje pierwotne zdania i moje pierwotne uycie nazwy, gdy uwiadomi sobie fakty . Przypomnijmy, e w tych wykadach posuguj si terminem to, do czego odnosi si nazwa, w technicznym sensie rzeczy nazywanej przez nazw (lub jednoznacznie speniajcej deskrypcj) i nie powinno by adnych nieporozumie.

e (3) i (4) s prawdziwe, typowa osoba mwica nie wie raczej a priori , e jak wymaga teoria - s one prawdziwe. Myl, e moje przekonanie co do G dla jest faktyczn ie trafne, a opowie dotyczca Schmidta jest po prostu wymysem, ale przekonanie to nie stanowi przecie wiedzy a priori . Co tu zachodzi? Czy moemy uratowa t teori? 37 Po pierwsze, mona wyprbowywa i zmienia owe deskrypcje nie mylmy o znanych osigniciach danego czowieka, lecz, powiedzmy, o czym innym i prbujmy posuy si tym jako nasz deskrypcj. By moe przez odpowiednie przeksztacenia mona w kocu osign co zupenie innego, 38 ale wikszo prb, jakie si podejmuje, naraona jest n a kontrprzykady czy inne zarzuty. Podam tego przykad. W przypadku G dla mona powiedzie: C, Gdel nie znaczy tyle co: czowiek, ktry dowid niezupenoci arytmetyki. Zwacie, naprawd wiemy tylko tyle, e wikszo ludzi myli, i Gdel dowid niezupenoci arytmetyki, i Gdel jest czowiekiem, ktremu powszechnie przypisuje si niezupeno arytmetyki. Tak wic, gdy okrelam to, do czego odnosi si nazwa Gdel, nie mwi do siebie: przez nazw Gdel bd rozumia: czowiek, ktry dowid niezupenoci arytmetyki, niezalenie, kim jest w czowiek. Co do tego, mogoby si okaza, e jest to Schmidt lub Post. Natomiast bd rozumia: czowiek o ktrym wikszo ludzi myli, e dowid niezupenoci arytmetyki. Czy to jest suszne? Po pierwsze, wydaje mi si, e jest naraone na tego samego typu kontrprzykady, jakie podawaem przedtem, cho mog by one bardziej wyszukane. Zamy, e we wspomnianym wyej przypadku Peano wikszo ludzi (przynajmniej teraz), bez wiedzy mwicego, w peni uwiadamia sobie, i nie naley mu przypisywa aksjomatw teorii liczb. Wikszo ludzi nie uznaje ich za zasug Peano, lecz przypisuje je dzi susznie Dedekindowi. A wic czowiek, ktremu si powszechnie przypisuje t rzecz, bdzie jednak Dedekindem , a nie Peano. Ale mwicy, podtrzymujc dawne przestarzae przekonanie, moe nadal odnosi si do Peano i utrzymywa faszywe przekonanie dotyczce Peano, a nie prawdziwe dotyczce Dedekinda. Ale, po drugie, a to moe jest istotniejsze, takie kryterium na rusza warunek braku bdnego koa. Jak to jest? To prawda, e wikszo z nas myli, e G del dowid niezupenoci arytmetyki. Dlaczego tak jest? Z pewnoci mwimy, i mwimy powanie, e Gdel dowid niezupenoci arytmetyki. Czy std wynika, e jeste my przekonani, e Gdel dowid niezupenoci arytmetyki e przypisujemy
37

Wskazywano mi, e mona by utrzymywa, i nazwa wie si z odniesieniowym uyciem deskrypcji w sensie Donnellana. Na przykad, cho identyfikujemy Gdla jako autora twierdzenia o niezupenoci, mwimy o nim nawet, gdy okazuje si, e nie dowid tego twierdzenia. Tezy (2) (6) m ogyby zatem upada, ale mimo to kada nazwa stanowiaby skrt deskrypcji cho rola deskrypcji w nazywaniu rniaby si radykalnie od tej jak wyobraali sobie Frege i Russell. Jak mwiem wyej, skonny jestem odrzuca Donnellana sformuowanie pojcia odniesieniowej deskrypcji okrelonej. Ale nawet gdy przyjmuje si analiz Donnellana, jest jasne, e obecnej propozycji nie powinno si przyjmowa. Odniesieniow deskrypcj okrelon, tak jak czowiek pijcy szampana, zazwyczaj przecie wycofuje si. gdy mwicy uwiadamia sobie, e nie stosuje si ona do przedmiotu. Gdyby oszustwo Gdla zostao ujawnione, nie nazywaoby si ju Gdla autorem twierdzenia o niezupenoci, ale nadal nazywaoby si go Gdlem. Deskrypcja zatem nie stanowi skrtu nazwy. 38 R obert Nozick zwrci mi uwag, e w pewnym sensie teoria deskrypcji musi by trywialnie prawdziwa, jeli osigalna jest jaka teoria odniesienia nazw, wyraona w terminach niezalenych od pojcia odniesienia. Jeli bowiem taka teoria podaje warunki, pod kt rymi przedmiot jest tym, do czego odnosi si nazwa, to oczywicie spenia on jednoznacznie owe warunki. Poniewa nie zmierzam do podania jakiej teorii usuwajcej pojcie odniesienia w tym sensie, nie uwiadamiam sobie adnego takiego trywialnego spenian ia teorii deskrypcji i wtpi, e co takiego istnieje. (Deskrypcja uywajca pojcia odniesienia nazwy jest atwo osigalna, lecz obarczona bdnym koem, jak widzielimy rozwaajc pogld Knealea.) Jeli jednak jakie takie trywialne spenienie byoby osigalne, argumenty, ktre podaem, pokazuj, e deskrypcja musi by czym zupenie innym ni to, co przyjmuj Frege, Russell, Searle, Strawson i inni rzecznicy teorii deskrypcji.

niezupeno arytmetyki temu czowiekowi? Nie. Musimy odnosi si do G dla, gdy mwimy: G del dowid niezupenoci arytmetyki. Jeli faktycznie zawsze odnosilibymy si do Schmidta, przypisywalibymy odkrycie niezupenoci arytmetyki Schmidtowi, a nie G dlowi jeli posugiwalibymy si dwikiem Gdel jako nazw czowieka, ktrego nazywam Schmidt. Ale faktycznie odnosimy si do Gdla. Jak to robimy? C, nie tak, e mwimy do siebie: Przez Gdla bd rozumia czowieka, ktremu przypisuje si powszechnie odkrycie niezupenoci arytmetyki. Gdybymy tak robili, popadalibymy w bdne koo. Jestemy tu wszyscy w tej sali. W tej instytucji 39 niektrzy ludzie faktycznie spotykali tego czowieka, ale w wielu instytucjach tak nie jest. Wszyscy w tej spoecznoci prbujemy okreli owo odniesienie mwic: Gdel ma by czowiekiem, ktremu przypisuje si powszechnie niezupeno arytmetyki. Nikt z nas nie przystpiby do przypisywania czegokolwiek, o ile nie ma jakiego niezalenego kryterium odniesienia owej nazwy, innego ni czowiek, ktremu przypisuje si powszechnie odkrycie niezupenoci arytmetyki. W przeciwnym razie bdziemy mwi tylko: Przypisujemy to osignicie czowiekowi, ktremu je przypisujemy, nie mwic, kto jest tym czowiekiem, nie podajc adnego niezalenego kryterium odniesienia, co prowadzi do okrelenia obcionego bdn ym koem. Jest to zatem naruszenie warunku, ktry oznaczyem W, i nie moe by stosowane w adnej teorii odniesienia. Oczywicie mona prbowa unikn bdnego koa przez przerzucenie odpowiedzialnoci. Wspomina o tym Strawson, ktry mwi w przypisie po wiconym tym sprawom, e odniesienie, jakie kto ma, moe czerpa z odniesienia kogo drugiego. Trzeba ponadto doda, e opis identyfikujcy, cho nie musi zawiera odniesienia do odniesienia samego mwicego do danego konkretu, moe zawiera odniesienie do odniesienia kogo innego do owego konkretu. Jeli rzekomo identyfikujcy opis naley do tego ostatniego rodzaju, wwczas rzeczywicie pytanie, czy jest to opis naprawd identyfikujcy, sprowadza si do pytania, czy odniesienie, do ktrego si on odnosi samo jest naprawd identyfikujcym odniesieniem. Tak wic, jedno odniesienie moe czerpa sw wiarygodno, jako odniesienie naprawd identyfikujce, od drugiego, to za od jeszcze innego. Ale nie moe to by cofanie si w nieskoczono. 40 Mog zatem powiedzie: Spjrz, przez Gdla bd rozumia czowieka o ktrym Jan myli, e dowid niezupenoci arytmetyki. Jan moe nastpnie przekaza rzecz Piotrowi. Trzeba bardzo uwaa, by nie zaczo si to obraca w kole. Czy jestemy naprawd pewni, e si to nie zdarzy? Gdybymy mogli by pewni, e znamy taki acuch i e wszyscy inni w acuchu stosuj waciwe warunki, a wic nie wykraczaj poza niego, wwczas przypuszczalnie moglibymy cofn si do owego czowieka, odnoszc si do takiego acucha w ten sposb, czerpic odniesienia jedno od drugiego. Ale cho takie acuchy, biorc oglnie, istniej, gdy chodzi o ywego czowieka, nie bdziemy wiedzie, co jest acuchem. Nie bdziemy pewni, jakimi deskrypcjami posuguje si kto inny, nie bdziemy wic p ewni, czy rzecz nie obraca si w kole, lub czy odwoujc si do Jana w ogle cofniemy si do waciwego czowieka. Nie sposb wic posuy si tym z jak wiarygodnoci jako nasz deskrypcj identyfikujc. Moemy nawet nie pamita, od kogo syszelimy o G dlu. Jaki jest prawdziwy obraz tego, co si tu dzieje? By moe naprawd w ogle nie
39 40

W uniwersytecie w Princeton [gdzie Gdel by profesorem od 1941 r. - przyp . tum.]. Peter Frederick Strawson, dz. cyt. , s. 170, przyp. 1

wystpuje tu odniesienie! Poza wszystkim, rzeczywicie nie wiemy, e wasnoci ktrych uywamy do identyfikacji danego czowieka, s waciwe. Nie wiemy, e wyrniaj one jedyny przedmiot. Co wic wanie czyni moje uycie sowa Cyceron jego nazw? Obraz, ktry prowadzi do teorii wizki deskrypcji, jest mniej wicej taki: Jestem odosobniony w jakim pokoju; cala spoeczno innych mwicych, wszyscy inni mog znikn, ja za okrelam odniesienie dla siebie, mwic Przez Gdla bd rozumia czowieka, niezalenie, kim jest, ktry dowid niezupenoci arytmetyki. Ot moemy to zrobi, jeli tego chcemy. Nic naprawd nie moe nam tego zabroni. Moemy obstawa przy tym okreleniu. Gdy tak robimy, to jeli Schmidt odkry niezupeno arytmetyki odnosimy si wanie do niego, gdy mwimy: Gdel zrobi to a to. Ale nie to robi wikszo z nas. Rodzi si, powiedzmy, jakie dziecko; jego rodzice zw je pewnym imieniem. Mwi o nim do swych przyjaci. Spotykaj je inni ludzie. Poprzez rnego rodzaju wypowiedzi nazwa szerzy si od ogniwa do ogniwa, jak w acuchu. Mwicy umieszczony na odlegym kocu tego acucha, ktry sysza, powiedzmy, o Richardzie Feynmanie na rynku lub gdzie indziej, moe odnosi si do Richarda Feynmana, cho nie moe sobie przypomnie, od kogo po raz pierwszy lub od kogo w ogle o nim usysza. Wie, e Feynman jest znanym fizykiem. Pewien cig komunikacyjny, docierajcy ostatecznie do samego czowieka, dociera do mwicego. Odnosi si on wwczas do Feynmana, nawet gdy nie moe go jednoznacznie zidentyfikowa. Nie wie, co to jest diagram Feynmana, co to jest Feynmana teoria parzystoci i anihilacji. Nie tylko to miaby trudnoci z odrnieni em Gell- Manna od Feynmana. Nie musi wic wiedzie tych rzeczy, natomiast ustanowiony zostaje acuch komunikacyjny, sigajcy samego Feynmana, dziki uczestnictwu mwicego w spoecznoci przekazujcej to imi od ogniwa do ogniwa, nie za w wyniku prywatnej ceremonii, jak mwicy odbywa w swym gabinecie: Przez Feynmana bd rozumia czowieka, ktry zrobi to a to, a to, a to. Jak pogld ten rni si od wspomnianej wyej sugestii Strawsona, e dane odniesienie identyfikujce moe czerpa sw wiarygodno od innego? Z pewnoci Strawson mia w przytoczonym fragmencie dobr intuicj; z drugiej strony na pewno ujawnia si tu rnica, przynajmniej co do rozkadu akcentw, w stosunku do obrazu, ktrego broni, skoro Strawson zamyka sw uwag w przypisie. Te kst gwny broni teorii wizki deskrypcji. Wanie dlatego, e Strawson wypowiada sw uwag w kontekcie teorii deskrypcji, jego pogld rni si od mojego pod jednym wanym wzgldem. Strawson wyranie wymaga, by mwicy wiedzia, od kogo czerpie swe odnie sienie, tote mwicy moe powiedzie: Przez Gdla rozumiem czowieka, ktrego Jones nazywa Gdlem. Jeli nie pamita, jak uzyska odniesienie nie moe poda takiego opisu. Obecna teoria nie stawia takiego wymogu. Jak mwiem, z powodzeniem mog nie pamita, od kogo syszaem o Gdlu, a mog myle, lecz myle bdnie, e pamitam, od kogo syszaem to nazwisko. Rozwaania te pokazuj, e broniony tu pogld moe prowadzi do konsekwencji faktycznie odbiegajcych od konsekwencji przypisu Strawsona. Z amy, e mwicy sysza nazw Cyceron od Smitha i innych, ktrzy posuguj si t nazw w odniesieniu do znanego mwcy rzymskiego. Pniej myli jednak, e uzyska t nazw od Jonesa, ktry (bez wiedzy mwicego) posuguje si Cyceronem jako nazw powszechnie znanego szpiega niemieckiego i nigdy nie sysza o adnych mwcach staroytnoci. A wic wedle Strawsonowego wzorca, mwicy musi okreli swe odniesienie postanawiajc: Bd uywa Cycerona w odniesieniu do czowieka, ktrego Jones nazywa tym imieniem, natomiast na gruncie obecnego

pogldu tym, do czego odnosi si owa nazwa, bdzie mwca, mimo faszywego wyraenia mwicego co do rda, z ktrego zaczerpn nazw. Rzecz w tym, e Strawson, usiujc dopasowa pogld mwicy o acuchu komuni kacyjnym do teorii deskrypcji, polega na tym, co mwicy myli o rdle swego odniesienia. Jeli mwicy zapomnia swego rda, opis, jakiego uywa Strawson, jest dla niedostpny; jeli wspomnienie mwicego jest mylne, wzorzec Strawsona moe da bdne wyniki. Na gruncie naszego pogldu wane jest nie to, co mwicy myli o tym, skd wzi odniesienie, lecz wany jest faktyczny acuch komunikacyjny. Myl, e mwiem innym razem, e teorie filozoficzne naraone s na niebezpieczestwo faszywoci, tote nie zmierzaem do przedstawienia alternatywnej teorii. Czy tak wanie postpiem? C, w pewien sposb, ale mj opis by znacznie mniej okrelony ni byby rzeczywisty zbir warunkw koniecznych i wystarczajcych. Nazwa przechodzi niewtpliwie od ogniwa do ogniwa. Ale oczywicie nie kady rodzaj acucha przyczynowego, sigajcego ode mnie do pewnego czowieka, bdzie sprawia, e uzyskuj jakie odniesienie. Moe istnie acuch przyczynowy sigajcy od naszego uycia terminu wity Mikoaj do pewnego historycznego witego, ale dzieci jednak, gdy uywaj tego terminu, prawdopodobnie nie odnosz si tym samym do owego witego. Inne warunki musz wic by spenione, by przeksztaci to w rzeczywicie cis teori odniesienia. Nie wiem, czy mam to robi, poniewa, po pierwsze, jestem jakby zbyt leniwy w tej chwili, a po drugie, zamiast podawa zbir koniecznych i wystarczajcych warunkw, waciwych dla takiego terminu jak odniesienie, chc raczej przedstawi wanie lepszy obraz, ni obraz, jaki przyn osz dotychczasowe pogldy. Czy nie byem bardzo nieuczciwy wobec teorii deskrypcji? Sformuowaem j tu bardzo dokadnie dokadniej chyba ni kiedykolwiek formuowali j jej obrocy. atwo zatem jest j obala. By moe, gdybym prbowa sformuowa moj teori z dostateczn cisoci W postaci szeciu, siedmiu czy omiu tez, rwnie okazaoby si, e kiedy badamy jedn po drugiej te tezy, wszystkie bd faszywe. Mogoby by nawet tak, ale rnica jest nastpujca. Przykady, ktre podaem, pokazuj jak myl, nie to po prostu, e tu jest jaki bd techniczny, a tam jakie nieporozumienie, lecz e cay podawany przez t teori obraz sposobu okrelania odniesienia wydaje mi si bdny od podstaw. Bdem wydaje si myle, e podajemy sobie jakie wasnoci, ktre jako jakociowo wyrniaj jednoznacznie przedmiot i w ten sposb wyznaczaj nasze odniesienie. Usiuj natomiast przedstawi lepszy obraz obraz, ktry mona by tak oczyci, jeli dostarczyoby si wicej szczegw, by poda wicej dokadnych warunkw wystpowania odniesienia. Mona nigdy nie osign zbioru warunkw koniecznych i wystarczajcych. Nie wiem, ale zawsze budzia moj sympati maksyma biskupa Butlera: Wszystko jest, czym jest, a nie czym innym w tym nietrywialnym sensie, e f ilozoficzne analizy jakiego takiego pojcia jak odniesienie, w zupenie innych terminach, nie odwoujcych si od odniesienia, bardzo atwo mog zawodzi. Oczywicie w kadym konkretnym przypadku, gdy podaje si analiz, trzeba przyglda si jej i patrze , czy jest prawdziwa, czy faszywa. Nie mona po prostu przytacza sobie tej maksymy, a potem odwraca kartk. Ale, ostronie, chc przedstawi lepszy obraz nie podajc zbioru koniecznych i wystarczajcych warunkw dotyczcych odniesienia. Warunki takie b yyby bardzo zoone, ale prawda jest taka, e to na mocy naszego zwizku z innymi mwicymi w spoecznoci, sigajcego a do samego tego, do czego odnosi si nazwa, odnosimy si do pewnego czowieka.

Mog by pewne przypadki, w ktrych obraz odwoujcy si do deskrypcji jest prawdziwy, gdy kto naprawd nadaje nazw odchodzc w prywatno swego pokoju i mwic, e tym, do czego odnosi si nazwa, ma by jedyna rzecz z pewnymi wasnociami identyfikujcymi. Kuba Rozpruwacz to moliwy przykad, jaki podaem. Inny to Gwiazda Wieczorna. Ale przypadek, gdy spotykamy kogo i syszymy jego imi, jest innym przypadkiem, ktry mona zmieci w tym opisie. Wyjwszy wiar w teori deskrypcji, w jej wano w innych przypadkach, prawdopodobnie nie mylaoby si, e jest to przypadek podawania sobie deskrypcji, na przykad: Facet, ktrego teraz wanie spotykam. Ale mona to formuowa w tych terminach, jeli si chce i jeli nigdy nie syszao si w inny sposb owej nazwy. Oczywicie, jeli przedstawiaj nam czowieka i mwi: To jest Einstein, syszelimy o nim przedtem, a to moe by bdne i tak dalej. Ale by moe w pewnych przypadkach taki wzorzec dziaa szczeglnie, gdy kto po raz pierwszy nadaje komu czy czemu nazw. Albo wskazuje na gwiazd i mwi: To ma by Alfa Centauri. Moe wic naprawd urzdzi sobie t ceremoni: Przez Alfa Centauri bd rozumia gwiazd po prawej nad nami o takich a takich wsprzdnych. Ale ten obraz na og zawodzi. W oglnoci nasze odniesienie nie zaley wanie od tego, co sami sobie mylimy, lecz od innych ludzi w spoecznoci, od historii docierania do kogo danej nazwy i od tego rodzaju rzeczy. Wanie ledzc tak histori docieramy do odniesienia. Podanie dokadniejszych warunkw to bardzo zoona sprawa. W pewi en sposb wydaj si one jako inne w przypadku bardzo znanego czowieka i kogo, kto nie jest tak znany. Na przykad nauczyciel mwi swej klasie, e Newton jest znany z tego, i by pierwszym czowiekiem sdzcym, e istnieje sia przycigajca rzeczy do ziemi; myl, e o tym wanie mae dzieci myl jako o najwikszym osigniciu Newtona. Nie chc mwi, jakie s zalety takiego osignicia, ale moemy przyj w kadym razie, e mwienie zaledwie, i bya to jedyna tre odkrycia Newtona, daje uczniom fa szywe przewiadczenie dotyczce Newtona, nawet gdy nigdy przedtem o nim nie syszeli. Jeli natomiast 41 nauczyciel posuguje si nazwiskiem George Smith czowiek o tym nazwisku jest faktycznie jego najbliszym ssiadem i mwi, e George Smith pierwszy przeprowadzi kwadratur koa, czy std wynika, e uczniowie maj faszywe przewiadczenie dotyczce ssiada nauczyciela? Nauczyciel nie mwi im, e Smith to jego ssiad, nie wierzy te, e Smith pierwszy przeprowadzi kwadratur koa. Nie usiuje on w szczeglnoci wprowadzi do gw studentw jakiego przewiadczenia co do ssiada. Stara si wpoi przewiadczenie, e istnieje czowiek, ktry dokona kwadratury koa, ale nie przewiadczenie dotyczce jakiego konkretnego czowieka apie po prostu pierw sze nazwisko, jakie mu si nasuwa i przypadkowo posuguje si nazwiskiem swego ssiada. Nie wydaje si jasne w tym przypadku, by uczniowie mieli faszywe przewiadczenie dotyczce owego ssiada, nawet gdy istnieje acuch przyczynowy sigajcy do niego. W kadym razie trzeba by doda wicej udoskonale, by uczyni z tego choby zacztek zbioru warunkw koniecznych i wystarczajcych. W tym sensie nie jest to teoria, lecz co, co ma da lepszy obraz tego, co faktycznie zachodzi. Przyblione sformuowanie teorii moe by nastpujce: Odbywa si pierwszy chrzest. Przedmiot moe zosta tu nazwany przez wskazanie albo odniesienie nazwy moe by ustalone przez deskrypcj. 42 Gdy nazwa przechodzi od ogniwa do
41 42

Istotne skadniki tego przykadu podsun Richard Miller. Dobrym przykadem chrztu, gdzie odniesienie ustalone zostao si za pomoc deskrypcji, byo nazwanie Neptuna, opisane w przypisie 33 na s. 80, 81. Przypadek chrztu przez wskazanie mona chyba rwnie podcign pod pojcie deskrypcji. Tak wic teoria deskrypcji jest stosowalna w pierwszym rzdzie do przypadkw pierwszego chrztu. Deskrypcji uywa si rwnie do ustalania odniesienia w przypadkach

ogniwa, ten, kto j otrzymuje, musi, jak sdz, gdy si jej uczy, postanowi uywa j w odniesieniu do tego samego, co czowiek, od ktrego syszy t nazw. Gdy sysz nazw Napoleon i postanawiam, e bdzie to pikna nazwa dla mojej ulubionej papugi, nie speniam tego warunku. 43 (By moe jaka taka niemono zachowania staego odniesienia wyjania rozbieno midzy obecnymi uyciami nazwy wity Mikoaj a rzekomym uyciem pierwotnym.) Zauwamy, e poprzednie wzmianki nie usuwaj raczej pojcia odniesienia; przeciwnie, uznaj za dane pojcie zamiaru, by posuy si tym samym odniesieniem. Wystpuje tu rwnie odwoanie do pierwszego chrztu, ktry wyjania si w terminach bd ustalaniu odniesienia przez deskrypcj, bd wskazywania (jeli mamy nie podciga wskazywania pod inn kategori). 44 (By moe s inne moliwoci, gdy chodzi o pierwsze chrzty.) Ponadto, przypadek Georgea Smitha nasuwa pewn wtpliwo, czy owe warunki s wystarczajce. Jeli nawet nauczyciel odnosi si do swego ssiada, czy jest oczywiste, e przekaza swe odniesienie uczniom? D laczego ich przewiadczenie miaoby nie dotyczy jakiego innego czowieka, zwanego George'em Smithem? Jeli mwi on, e Newtona uderzyo jabko, jego zadanie przekazania odniesienia jest jako atwiejsze, komunikuje bowiem powszechne nieporozumienie dot yczce Newtona. By powtrzy, moe nie przedstawiem teorii, ale myl, e przedstawiem obraz lepszy od tego, jaki daj teoretycy deskrypcji. Myl, e nastpny temat, jaki bd chcia omwi, to zdania o identycznoci. Czy s konieczne, czy przygodne? Sprawa ta jest jako sporna we wspczesnej filozofii. Po pierwsze, kady zgadza si, e mona posugiwa si deskrypcjami do wypowiadania przygodnych zda identycznociowych. Jeli jest prawd, e czowiek, ktry wynalaz soczewki dwuogniskowe, by pierwsz ym Gwnym Poczmistrzem Stanw Zjednoczonych e ci dwaj byli jednym i tym samym jest to przygodnie prawdziwe. To znaczy mogoby by tak, e jeden czowiek wynalaz soczewki dwuogniskowe, a drugi by pierwszym Gwnym Poczmistrzem Stanw Zjednoczonych. Z pewnoci wic, gdy wypowiadamy zdania identycznociowe
oznaczania podobnych do nazywania z wyjtkiem tego, e terminy, jakie si wprowadza, nie s zazwyczaj zwane nazwami. Paday ju jako przykady terminy jeden metr, sto stopni w skali Celsjusza, a inne przykady zostan podane pniej w t ych wykadach. Dwie rzeczy trzeba podkreli odnonie do przypadku wprowadzania nazwy poprzez deskrypcj w pierwszym chrzcie. Po pierwsze, uyta deskrypcja nie jest synonimem nazwy, jak wprowadza, lecz raczej ustala jej odniesienie. Tu rnimy si od stan dardowych teoretykw deskrypcji. Po drugie, w wikszoci przypadkw pierwszy chrzest dalece odbiega od przypadkw, jakie inspiroway pierwotnie teori deskrypcji. Zazwyczaj ten, kto chrzci, jest jako zaznajomiony z przedmiotem, ktry nazywa, i jest w stan ie nazwa go przez wskazanie. Ot rdo inspiracji teorii deskrypcji tkwi w fakcie, e czsto moemy uywa nazwisk znanych postaci z przeszoci, ktre dawno zmary i ktrych nikt yjcy nie zna bezporednio: a wanie tych przypadkw, wedug naszego po gldu, nie sposb poprawnie wyjani za pomoc teorii deskrypcji. 43 Mog przekaza nazw papugi innym ludziom. Dla kadego z tych ludzi, tak jak dla mnie, bdzie istnia pewien rodzaj zwizku przyczynowego czy historycznego midzy moim uyciem owej nazwy a cesarzem Francji, ale nie bdzie to zwizek wymaganego typu. 44 Gdy sobie uwiadomimy, e deskrypcja uyta do ustalenia odniesienia nazwy nie jest jej synonimem, teori deskrypcji mona traktowa jako teori zakadajc pojcie nazywania czy odniesienia. W ymg, ktry zgosiem, by uyta deskrypcja sama nie zawieraa pojcia odniesienia w sposb obciony bdnym koem, jest czym innym i jest kluczowy, jeli teoria deskrypcji ma mie w ogle jak warto. Powodem jest to, e teoretyk deskrypcji zakada, i kady mwicy uywa w sposb istotny deskrypcji, ktr podaje w czynnoci pierwszego nazywania, do okrelenia swego odniesienia. Oczywicie, jeli wprowadza nazw Cyceron w drodze okrelenia: Mwic Cyceron bd odnosi si do czowieka, ktrego nazy wam Cyceronem, za pomoc tej ceremonii nie okreli w ogle adnego odniesienia. Nie wszyscy teoretycy deskrypcji sdz, e usunli cakiem pojcie odniesienia. Niektrzy uwiadamiali sobie chyba, e potrzebna jest jakie pojcie wskazywania czy pierwot nego odniesienia, by to cofn. [Tak dosownie: to back it up. Chodzi o cofnicie deskrypcji do tego, czego dotyczy. Uwaga tum.] Z pewnoci uwiadamia to sobie Russell.

posugujc si deskrypcjami gdy mwimy: x takie, e x, i x takie, e x, s jednym i tym samym moe to by fakt przygodny? Ale filozofw interesuje rwnie kwestia zda o identycznoci midzy nazwami. Gdy mwimy: Gwiazda Wieczorna to Gwiazda Poranna lub Cyceron to Tullius, czy to, co mwimy jest konieczne, czy przygodne. Ponadto, interesowa ich inny typ zda identycznociowych, pochodzcych z teorii naukowych. Identyfikujemy, na przykad, wiato z promieniowaniem elektromagnetycznym w pewnym przedziale dugoci fal lub ze strumieniem fotonw. Identyfikujemy ciepo z ruchem czsteczek, a dwik z pewnego rodzaju zaburzeniem falowym w powietrzu, i tak dalej. Co si tyczy takich zda, podtrzymuje si zazwyczaj nastpujce tezy. Po pierwsze, s to jawnie przygodne identycznoci: odkrylimy, e wiato to strumie fotonw, lecz oczywicie mgby nie by to strumie fotonw. Ciepo jest faktycznie ruchem czsteczek; odkrylimy to, lecz ciepo mogoby nie by ruchem czsteczek. Po drugie, wielu filozofw czuje si diabelnie szczliwie, e wok s te przykady. Ot, dlaczego? Ci filozofowie, ktrych pogldy wykada si w rozlegej literaturze, podtrzymuj tez dotyczc pewnych poj psychologicznych, zwan tez o identycznoci. Myl, powiedzmy, e bl to po prostu pewien stan materialny mzgu czy ciaa, czy co tam chcemy powiedzmy, pobudzenie wkien C. (Nie ma znaczenia, co.) Niektrzy zarzucaj wwczas: Dobrze, spjrzmy, istnieje bodaj k orelacja midzy blem a tymi stanami ciaa, ale musi to by po prostu korelacja przygodna midzy dwoma rnymi rzeczami, poniewa to, e ta korelacja w ogle zachodzi, stanowio empiryczne odkrycie. Przez bl musimy tedy rozumie co innego ni ten stan ciaa czy mzgu, a zatem musz to by dwie rne rzeczy. A wtedy mwi si: Ach, widzicie przecie, e to bd! Kady wie, e mog istnie przygodne identycznoci. Po pierwsze, jak we wspomnianym przedtem przypadku soczewek dwuogniskowych i Gwnego Pocz mistrza. Po drugie, w przypadku, ktry uchodzi za bliszy obecnemu wzorcowi, identyfikacji teoretycznych, takich jak wiata i strumienia fotonw czy wody i pewnego zwizku wodoru i tlenu. Wszystko to s identycznoci przygodne. Mogyby one by faszywe. N ic dziwnego zatem, e moe by prawd za spraw przygodnego faktu, a nie adnej koniecznoci, e czucie blu czy widzenie czerwieni to po prostu pewne stany ludzkiego ciaa. Takie psychofizyczne identyfikacje mog by faktami przygodnymi, wanie tak jak przygodnymi faktami s inne identycznoci. A oczywicie istniej szeroko rozpowszechnione motywacje ideologiczne, czyli po prostu to, e nie chce si mie takiego nomologicznego pajaca tajemniczych powiza, ktrych nie ujmuj prawa fizyki, takich jedno - jednoznacznych korelacji midzy dwoma rnymi rodzajami rzeczy, stanami materialnymi a rzeczami cakowicie innego rodzaju motywacje prowadzce ludzi do tego, e chc wierzy w te tezy. Przypuszczam, e gwna rzecz, o ktrej bd mwi najpierw, to zdan ia o identycznoci midzy nazwami. Ale twierdz, co nastpuje, jeli chodzi o przypadek oglny. Po pierwsze, e swoicie teoretyczne identyfikacje, takie jak: Ciepo to ruch czsteczek, nie s prawdami przygodnymi, lecz koniecznymi, a nie mam tu oczywicie na myli, e s fizycznie konieczne, lecz e s konieczne w najwyszym stopniu niezalenie, co to znaczy. (Konieczno fizyczna mogaby si okaza koniecznoci w najwyszym stopniu. Tej kwestii nie chc jednak przesdza. Przynajmniej w przypadku teg o rodzaju przykadu moe by tak, e kiedy co jest fizycznie konieczne, zawsze jest konieczne tout court .) Po drugie, e sposb, na jaki owe identycznoci okazuj si prawdami koniecznymi, nie wydaje mi si sposobem, na jaki identycznoci umys - mzg mogyby si okaza koniecznie czy przygodnie prawdziwe. Analogia ta musi wic upa. Trudno powiedzie, co da w jej miejsce.

Trudno zatem powiedzie, jak unikn wniosku, e te dwa s faktycznie rne. Powrmy do bardziej wiatowego przypadku, dotyczcego naz w wasnych. Ju to jest dostatecznie tajemnicze. Trwa co do tego spr midzy Quineem a Ruth Barcan Marcus. 45 Marcus mwi, e identycznoci midzy nazwami s konieczne. Jeli kto sdzi, e Cyceron to Tullius, i rzeczywicie posuguje si wyraeniami Cycer on i Tullius jako nazwami, jest tym samym zobowizany do twierdzenia, e jego przewiadczenie jest prawd konieczn. Posuguje si ona terminem samo opatrzenie. Quine odpowiada w sposb nastpujcy: Pewnego piknego wieczoru moemy opatrzy planet Wenus nazw wasn Gwiazda Wieczorna. T sam planet moemy te, pewnego dnia przed wschodem soca, opatrzy nazw wasn Gwiazda Poranna. Gdy odkrywamy, e dwukrotnie opatrzylimy nazw t sam planet, nasze odkrycie jest empiryczne. A nie jest tak dlatego, e nazwy wasne s deskrypcjami. 46 Po pierwsze, jak mwi Quine, gdy odkrywamy, e opatrzylimy nazw dwukrotnie t sam planet, nasze odkrycie jest empiryczne. W innej ksice, myl, Quine daje inny przykad e mianowicie ta sama gra, widzian a z Nepalu oraz z Tybetu, czy skd w tym rodzaju, z jednej perspektywy zwana jest Mount Everest (syszelicie o tym), a z drugiej ma by rzekomo zwana Gaurisanker. Odkrycie, e Gaurisanker to Everest moe by rzeczywicie odkryciem empirycznym. (Quine mwi, e przykad jest faktycznie faszywy. Zaczerpn go od Erwina Schr dingera. Nie mylcie, e wynalazca mechaniki falowej dawa bdne rzeczy. Z pewnoci mona sobie wyobrazi t sytuacj, ktra ma miejsce, a jest to inny dobry przykad tego rodzaju rzeczy, jakie Quine ma na myli.) Co o tym sdzi? Chciaem znale w tej ksice dobry cytat pochodzcy z drugiej strony, od Marcus, ale miaem kopot ze znalezieniem. Byem na tej dyskusji i pamitam, 47 e bronia pogldu, i jeli rzeczywicie mamy nazwy, dobry sownik powinien mc nam powiedzie, czy maj one to samo odniesienie. Powinno si wic by w stanie, zagldajc do sownika, powiedzie, e Gwiazda Wieczorna i Gwiazda Polarna s tym samym. Ot nie wydaje si to prawdziwe. Wielu ludziom jawi si to jako konsekwencja pogldu, e identycznoci midzy nazwami s konieczne. Odrzuca si zatem zazwyczaj pogld, e zdania o identycznociach midzy nazwami s konieczne. Wniosek Russella by nieco inny. Sdzi on, e pytanie czy dwie nazwy maj to samo odniesienie, nigdy nie powinno by adnym pytaniem empirycznym. Nie jest to spenione dla nazw potocznych, lecz jest spenione, gdy nazywamy nasz dan zmysow lub co w tym rodzaju. Mwimy: Tu, to i tamto (oznaczajc t sam dan zmysow za pomoc obu zaimkw wskazujcych). Moemy wic powiedzie bez empirycznego badania, e nazywamy t sam rzecz dwukrotnie; warunki s spenione. Poniewa nie bdzie si to stosowa do potocznych przypadkw nazywania, nazwy potoczne nie mog by autentycznymi nazwami. Co mamy o tym myle? Po pierwsze, to prawda, e mona uywa nazwy Cyceron w odniesieniu do Cycerona oraz nazwy Tullius rwnie w odniesieniu do Cycerona, nie wiedzc, e Cyceron to Tullius. Wydaje si wic, e niekoniecznie wiemy a priori , i zdanie o identycznoci midzy nazwami jest prawdziwe. Nie wynika std, e w ten sposb wyraone zdanie jest przygodne, jeli jest prawdziwe. Podnosiem to wanie w moim pierwszym wykadzie. Istnieje silne poczucie prowadzce do mylenia, e jeli nie moemy czego wiedzie w drodze apriorycznego rozumowania, owo co musiao by przygodne mogoby si okaza,
45

Ruth Barcan Marcus Modalities and Intensional Lnaguages z komentarzami W. V. Qui nea oraz dyskusj, [w]: Boston Studies in the Philosophy of Science , t. I, Dordrecht (Holandia) 1963, s. 77 116. 46 Tame, s. 101. 47 Tame, s. 115.

e jest inaczej. Myl jednak, e to poczucie jest bdne. Zamy, e odnosimy si dwukrotnie do tego samego ciaa niebieskiego, jako do Gwiazdy Wieczornej oraz jako do Gwiazdy Poronnej. Mwimy: Gwiazda Wieczorna to ta gwiazda tam w grze wieczorem; Gwiazda Poranna to ta gwiazda tam w grze rano. Faktycznie, Gwiazda Wieczorna to Gwiazda Poranna. Czy rzeczywicie istniej okolicznoci, w ktrych Gwiazda W ieczorna mogaby nie by Gwiazd Porann? Zaoywszy, e Gwiazda Wieczorna to Gwiazda Poranna, sprbujmy opisa moliw sytuacj, w ktrej tak by nie byo. Ot jest to atwe. Przychodzi kto i nazywa dwie rne gwiazdy Gwiazd Wieczorn i Gwiazd Poran n. Ale czy s to okolicznoci, w ktrych Gwiazda Wieczorna nie jest Gwiazd Porann lub w ktrych nie byaby Gwiazd Porann? Wydaje mi si, e nie s to takie okolicznoci. Ot oczywicie jestem zobowizany do powiedzenia, e nie s, mwic, e takie t erminy jak Gwiazda Wieczorna i Gwiazda Poranna, gdy uywa si ich nazw, s cisymi wyraeniami oznaczajcymi. W kadym moliwym wiecie odnosz si one do planety Wenus. A zatem rwnie w tym moliwym wiecie planeta Wenus jest planet Wenus i nie ma znaczenia, co w tym moliwym wiecie powiedziaa jaka inna osoba. Jak my mamy opisa t sytuacj? Nie moga ona dwukrotnie wskaza na Wenus i w jednym przypadku nazywa j Gwiazd Wieczorn, a w drugim Gwiazd Porann, jak to my czynimy. Jeli zrobiaby tak, zdanie: Gwiazda Wieczorna jest Gwiazd Porann, rwnie w tej sytuacji byoby prawdziwe. By moe owa osoba za adnym razem nie wskazuje na planet Wenus przynajmniej tym razem nie wskazuje na planet Wenus, gdy wskazuje, powiedzmy, na ciao, k tre nazwaa Gwiazd Porann. W tym przypadku zatem moemy z pewnoci powiedzie, e nazwa Gwiazda Poranna mogaby nie odnosi si do Gwiazdy Porannej. Moemy nawet powiedzie, i mogoby by tak, e w tym wanie pooeniu, w ktrym, p a trzc rano, znajdowalimy Gwiazd Porann, nie ma Gwiazdy Porannej e jest tam co innego i e nawet w pewnych okolicznociach byoby to nazywane Gwiazd Porann. Ale to nadal nie jest przypadek, w ktrym Gwiazda Poranna nie jest Gwiazd Wieczorn. Mgby by moliw y wiat, moliwa sytuacja przeciwna faktom, w ktrej Gwiazda Wieczorna i Gwiazda Poranna nie byyby nazwami rzeczy, ktrych nazwami s faktycznie. Jeli kto okreliby ich odniesienie za pomoc deskrypcji identyfikujcych, mgby nawet posuy si ty mi samymi deskrypcjami identyfikujcymi, ktrych my uywamy. Ale nadal nie jest to przypadek, w ktrym Gwiazda Wieczorna nie byaby Gwiazd Porann. Nie moe by bowiem takiego przypadku przyjwszy, e Gwiazda Wieczorna jest Gwiazd Porann. Ot wydaje si to bardzo dziwne, poniewa biorc z gry - skonni jestemy powiedzie odpowied na pytanie, czy Gwiazda Wieczorna jest Gwiazd Porann moe wypa na jeden lub na drugi sposb. Czy wic rzeczywicie nie istniej dwa moliwe wiaty jeden, w ktrym Gwiazda Wieczorna jest Gwiazd Poranna, i inny, w ktrym Gwiazda Wieczorna nie jest Gwiazda porann zanim odkrywamy, e s one tym samym? Po pierwsze, w pewnym sensie, gdy moe si okaza, e rzeczy maj si tak lub inaczej, jest jasne, i nie zakada to e sposb, na jaki maj si ostatecznie, nie jest konieczny. Na przykad, twierdzenie o czterech barwach mogoby si okaza prawdziwe, a mogoby si okaza faszywe. Mogoby si okaza takie lub takie. Nie znaczy to jednak, e posta, jak przybiera, nie je st czym koniecznym. Oczywicie owo mogoby jest tu tylko czym, co odsya do wiedzy wyraa jedynie nasz obecny stan ignorancji lub niepewnoci. Ale wydaje si, e w przypadku Gwiazda Wieczorna Gwiazda Poranna prawda

jest czym jeszcze mocniejszym. Dane, jakie mam, zanim wiem, e Gwiazda Wieczorna to Gwiazda Poranna, s takie, i widz pewn gwiazd czy ciao niebieskie wieczorem i nazywam je Gwiazda Wieczorna oraz widz rano i nazywam je Gwiazda Poranna. Wiem te rzeczy. Z pewnoci jest jaki m oliwy wiat, w ktrym czowiek widziaby pewn gwiazd w pewnym pooeniu wieczorem i nazywa j Gwiazd Wieczorn oraz widziaby pewn gwiazd rano i nazywa j Gwiazd Porann, oraz wnioskowaby ustalaby za pomoc empirycznego badania e nazywa dwie rne gwiazdy lub dwa rne ciaa niebieskie. W kadym razie jedna z tych gwiazd czy cia niebieskich nie byaby Gwiazd Porann, w przeciwnym razie rzeczy nie mogyby wyglda w ten sposb. Ale to jest prawda. A wic prawd jest, e przyjwszy dane, jakie kto ma uprzednio w stosunku do swych bada empirycznych, mona go umieci w pewnym sensie w dokadnie takiej samej sytuacji, to znaczy w jakociowo identycznej sytuacji poznawczej, i moe on nazywa dwa ciaa niebieskie Gwiazd Wieczorn i Gwiazd Porann, cho nie s identyczne. W tym sensie moemy wic powiedzie, e mogoby si okaza, e jest tak lub inaczej. Nie, e co do tego, i Gwiazda Wieczorna jest Gwiazd Porann, mogoby si okaza, i jest tak lub inaczej. Cho zwaywszy wszystko, co wiemy z gry, Gwiazda Wieczorna nie jest Gwiazd Porann, w pewnym sensie nie mogoby si okaza, e jest jako inaczej. Lecz jeli bylibymy umieszczeni w sytuacji, w ktrej mielibymy, mwic jakociowo, dokadnie te same dane, mogoby si okaza, e Gwiazda Wieczorna nie jest Gwiazd Porann. To znaczy, w wiecie przeciwnym faktycznemu wiatu, w ktrym nie uywaoby si nazw Gwiazda Wieczorna i Gwiazda Poranna w sposb, w jaki my je uywamy, jako nazw tej planety, lecz jako nazw jakich innych przedmiotw, mona by mie jakociowo identyczne dane i wnioskowa, e Gwiazda Wieczorna i Gwiazda Poranna nazywaj dwa rne przedmioty. 48 Ale my, uywajc owych nazw dokadnie tak jak to teraz czynimy, moemy z gry powiedzie, e jeli Gwiazda Wieczorna i Gwiazda Poranna s tym samym, w adnym innym moliwym wiecie nie mog by rne. Uywamy Gwiazdy Wieczornej jako nazwy pewnego ciaa i Gwiazdy Porannej jako nazwy pewnego ciaa. Uywamy ich jako nazw owych cia we wszystkich moliwych wiatach. Jeli faktycznie s one tym samym ciaem, w kadym innym moliwym wiecie musimy ich uywa jako nazwy tego przedmiotu. A wic w kadym innym moliwym wiecie bdzie prawd, e Gwiazda Wieczorna to Gwiazda Poranna. Dwie rzeczy zatem s prawdziwe: po pierwsze, e nie wiemy a priori , i Gwiazda Wieczorna to Gwiazda Poranna, i nie mamy adnej moliwoci, wyjwszy empiryczne badanie, by ustali t odpowied. Po drugie, jest tak dlatego, e moglibymy mie dane jakociowo nieodrnialne od innych, jakie mamy, i okr ela odniesienie obu tych nazw, odwoujc si do pooe obu planet na niebie, cho planety te nie byyby tym samym. Oczywicie jest tylko przygodn prawd (nie jest prawdziwe w kadym innym moliwym wiecie), e gwiazda widziana tam w grze wieczorem jes t gwiazd widzian tam w grze rano, poniewa istniej moliwe wiaty, w ktrych Gwiazda Poranna nie byaby widzialna rano. Ale tej przygodnej prawdy nie powinno si identyfikowa ze zdaniem, e Gwiazda Wieczorna to Gwiazda Poranna. Jedynie wtedy mona by je tak identyfikowa, gdybymy sdzili, e jest prawd konieczn, i Gwiazda Wieczorna jest widzialna tam w grze wieczorem a Gwiazda Poranna jest widzialna tam w grze rano. Ale adne z tych zda nie jest prawd konieczn, nawet gdy w ten wanie sposb wyodrbniamy ow planet. S to przygodne oznaki, za
48

W trzecim wykadzie, gdzie wspomina si rwnie o stosunku tej kwestii do pewnego rodzaju teorii duplikatu, wystpuje bardziej rozwinite jej rozwaanie.

pomoc ktrych identyfikujemy pewn planet i nadajemy jej jak nazw.

W YKAD III: 29 S TYCZNIA 1970 Co, jeli co w ogle, dotd osignlimy? Po pierwsze, przekonywaem, e popularny pogld na to, jak nazwy uzyskuj swe odniesienie, w oglnoci nie znajduje zastosowania. Nie jest w oglnoci tak, e odniesienie nazwy okrelaj jakie jednoznacznie identyfikujce znamiona, jakie swoiste wasnoci speniane przez to, do czego odnosi si nazwa, i znane mwicemu lub wedug jego przewiadczenia dajce si prawdziwie orzeka o tym, do czego odnosi si nazwa. Po pierwsze, wasnoci, o ktrych mwicy jest przewiadczony, nie musz jednoznacznie okrela. Po drugie, nawet w przypadku, gdy tak si dzieje, mog nie by prawdziwe jedynie o tym, do czego faktycznie odnosi si nazwa w uyciu mwicego, lecz o czym innym lub o niczym. Tak jest w przypadku, gdy mwi cy ma bdne przewiadczenia co do jakiej osoby. Nie ma on trafnych przewiadcze co do innej osoby, lecz bdne co do pewnej. W tych przypadkach odniesienie

faktycznie wydaje si okrela fakt, e mwicy jest czonkiem spoecznoci mwicych, ktrzy uywaj danej nazwy. Nazwa przesza do niego od ogniwa do ogniwa za spraw tradycji. Po drugie, jak przekonywaem, jeli nawet w pewnych swoistych przypadkach, szczeglnie w pewnych przypadkach pierwszego chrztu, to, do czego odnosi si nazwa, jest okrelone przez deskrypcj, przez jak jednoznacznie identyfikujc wasno, w wielu przypadkach oznaczania owa wasno nie podaje przecie synonimu, nie podaje czego, czego skrtem jest dana nazwa; ustala ona raczej odniesienie. Ustala odniesienie odwoujc si do jakich przygodnych znamion przedmiotu. Nazwy oznaczajcej w przedmiot uywa si nastpnie w odniesieniu do niego, nawet odnoszc si do sytuacji przeciwnych faktycznym, gdzie przedmiot nie ma danych wasnoci. Przykadem by przypadek metra. Wreszcie, na zakoczenie ostatniej rozmowy mwilimy o zdaniach o identycznoci. Zdania o identycznoci powinny uchodzi za bardzo proste, ale s jako bardzo zagadkowe d l a filozofw. Co do mnie, nie mog by pewny, e rozpltaem wszystkie moliwe nieporozumienia, jakie moe rodzi ta relacja. Niektrzy filozofowie, uznajc j za tak mylc, zmieniali j. Sdzi si na przykad, e jeli mamy dwie nazwy, takie jak Cyceron i Tullius, i mwimy, e Cyceron to Tullius, nie moemy mwi naprawd o przedmiocie, bdcy m zarazem Cyceronem i Tulliusem, e jest z sob identyczny. Na odwrt, jak wspominalimy wyej, zdanie Cyceron to Tullius, moe wyraa empiryczne odkrycie. A wic niektrzy filozofowie, nawet Frege we wczesnej fazie swej twrczoci, uznawali, e identyc zno jest relacj midzy nazwami. Identyczno, mwili, nie jest relacj midzy przedmiotem a nim samym, lecz relacj zachodzc midzy dwoma nazwami, gdy oznaczaj ten sam przedmiot. Wystpuje to nawet w nowszej literaturze. Nie przyniosem z sob tej ks iki, lecz znakomity logik, J. B. Rosser, pisze w Logic for Mathematicians , 49 e mwimy i x = y, wtedy i tylko wtedy, gdy x i y s nazwami tego samego przedmiotu. Zauwaa on, e odpowiednie zdanie o przedmiocie, i wcale nie rni si od siebie, jest oczywicie trywialne, a wic przypuszczalnie nie moe by czym, co mamy na myli. Jest to szczeglnie niezwyky, bo stosowalny bardzo rzadko, wzorzec tego, czym ma by relacja identycznoci. O ile wiem, poza wojujcym ruchem czarnych nacjonalistw nikogo w ogle nie nazywano x. Mwic powanie, x i y w otwartym zdaniu x = y oczywicie nie s w ogle nazwami; s zmiennymi. A mog wystpowa ze znakiem identycznoci jak zmienne zwizane w zdaniu zamknitym. Jeli mwimy: dla kadego x i y, jeeli x = y, to y = x, lub mwimy co takiego w zdaniu tym w ogle nie wystpuje adna nazwa, niczego te nie mwi si o nazwach. Zdanie to byoby prawdziwe, nawet gdyby rasa ludzka nigdy nie istniaa, lub gdyby istniejc nigdy nie wytworzya zjawiska nazw. Jeli kto skania si do tego szczeglnego ujcia identycznoci, zamy, e oddajemy mu jego ujcie. Zamy, e identyczno jest w naszym jzyku relacj midzy nazwami. Wprowadz sztuczn relacj, zwan szmidentycznoci (nie jest to sowo naszego jzyka), co do ktrej ustanawiam teraz, e zachodzi midzy przedmiotem a nim samym. 50 Moe wic teraz wyoni si pytanie, czy Cyceron jest
49 50

New York 1953, zob. rozdzia VII, Equality [Rwno]. Oczywicie ten rodek nie przekona filozofa, ktry chce wykaza, e sztuczny jzyk czy pojcie tego typu, jakie si tu zakada, s niemoliwe. W naszym przypadku niektrzy filozofowie sdzili, e relacja, bdc z istoty czym dwuczonowym, nie moe zachodzi midzy rzecz a ni sam. Stanowisko to jest cakowicie absurdalne. Mona by swym najgorszym wrogiem, najsurowszym krytykiem itp. Niekt re relacje s zwrotne, jak relacja: nie bogatszy ni. Identyczno czy szmidentyczno s jedynie najmniejszymi relacjami zwrotnymi.

szmidentyczny z Tulliusem, a jeli wyonioby si, tego zdania dotyczyyby te same zagadnienia jak te, o ktrych sdzi si, w przypadku pierwotnego zdania o identycznoci, e rodz przewiadczenie, i jest to relacja midzy nazwami. Jeli kto myli o tym powanie, sdz, e dostrzee, i zatem prawdopodobnie jego pierwotne ujcie identycznoci nie byo konieczne, i prawdopodob nie nie byo moliwe, dla rozstrzygnicia zagadnie, ktre w pierwotnym zamyle miao rozstrzyga e wic naley je porzuci, a identyczno trzeba po prostu traktowa jako relacj midzy rzecz a ni sam. rodkiem tego rodzaju mona si posuy w przypadku caego szeregu zagadnie filozoficznych. Doszlimy do wniosku, e zdanie o identycznoci midzy nazwami, jeli jest w ogle prawdziwe, jest koniecznie prawdziwe, cho mona nie zna go a priori . Zamy, e identyfikujemy Gwiazd Wieczorn jako pewn gwiazd widzian wieczorem, a Gwiazd Porann jako pewn gwiazd czy ciao niebieskie widziane rano; mog by zatem moliwe wiaty, w ktrych dokadnie w tych pooeniach wieczorem i rano byyby widziane dwie rne planety. Ale przynajmniej jedna z nich, a by moe obie, nie byaby Gwiazd Wieczorn, a zatem nie byaby to sytuacja, w ktrej Gwiazda Wieczorna nie jest Gwiazd Porann. Mogaby to by sytuacja, w ktrej planeta widziana w tym pooeniu wieczorem nie jest planet widzian w tym pooeniu rano, lecz nie jest to sytuacja, w ktrej Gwiazda Wieczorna nie jest Gwiazd Porann. Mogaby to rwnie by sytuacja, jeli ludzie nadali nazwy Gwiazda Wieczorna i Gwiazda Poranna tym planetom, w ktrej jak planet inn ni Gwiazda Wieczorna nazywano by Gwiazd Wieczorn. Lecz nawet wtedy byaby to sytuacja, w ktrej sama Gwiazda Wieczorna nie jest Gwiazd Porann. 51 Niektre trudnoci trapice ludzi w tych sytuacjach pyn, jak mwiem, z utosamiania lub, jak to formuuj, z mylenia tego, co znamy a priori , z tym, co konieczne. Pewne zdania a zdania identycznociowe stanowi, wedug mnie, wzorzec takich zda jeli w ogle s prawdziwe, musz by koniecznie prawdziwe. Wiemy a priori , dziki analizie filozoficznej, e jeli takie zdanie identycznocio we jest prawdziwe, jest koniecznie prawdziwe. Jedno zastrzeenie: gdy mwi, e zdanie: Gwiazda Wieczorna jest Gwiazd Porann, jest koniecznie prawdziwe, nie przecz oczywicie, e mogyby powsta sytuacje, w ktrych w ogle nie byoby adnej takiej pla nety jak Wenus, a zatem nie byoby ani Gwiazdy Wieczornej, ani Gwiazdy Porannej. W tym przypadku zachodzi pytanie, czy zdanie identycznociowe: Gwiazda Wieczorna to Gwiazda Poranna, byoby prawdziwe, faszywe, czy ani prawdziwe, ani faszywe. 52 A jeli wy bieramy t ostatni ewentualno, czy: Gwiazda Wieczorna = Gwiazda Poranna, jest zdaniem koniecznym, poniewa nigdy nie jest faszywe, czy mamy domaga si, by prawda konieczna bya prawdziwa we wszystkich moliwych wiatach? Pozostawiam te zagadnienia c akowicie poza zakresem moich rozwaa. Jeeli chcemy postpowa nieco bardziej starannie, moemy zastpi zdanie: Gwiazda Wieczorna jest Gwiazd Porann, zdaniem warunkowym: Jeli istnieje Gwiazda Wieczorna, to Gwiazda
Mam nadziej, e gdzie indziej rozwin obszerniej spraw uytecznoci tego rodka, jakim Jest wyobraanie sobie hipotetycznego Jzyka. 51 Przypomnijmy, e opisujemy t sytuacj w naszym jzyku, nie w jzyku, ktrym posugiwaliby si ludzie w tej sytuacji. Musimy zatem uywa terminw Gwiazda Wieczorna i Gwiazda Poranna w tym samym odniesieniu co w faktycznym wiecie. Fakt, e ludzie w tej sytuacji uywaliby lub nie uywaliby owych nazw dla rnych planet, jest bez znaczenia. Podobnie fakt, e mogliby tak czyni posugujc si dokadnie tymi samymi deskrypcjami, ktrych uylimy ustalajc ich odniesienia. 52 Te same trzy mo liwoci wyboru istniej, gdy chodzi o zdanie: Gwiazda Wieczorna to Gwiazda Wieczorna, a odpowied musi by taka sama, jak w przypadku zdania: Gwiazda Wieczorna to Gwiazda Poranna.

Wieczorna jest Gwiazd Porann, uznajc ostronie tylko to ostatnie za zdanie konieczne. Niestety to zdanie warunkowe wika nas w zagadnienie jednostkowych wypowiedzi przypisujcych istnienie, ktrego nie mog tu rozwaa. W szczeglnoci filozofowie odnoszcy si z sympati do teorii de skrypcji jako teorii nazywania czsto przekonuj, e w ogle nie sposb mwi o jakim przedmiocie, i istnieje. Rzekome zdanie o istnieniu jakiego przedmiotu jest w rzeczywistoci tak si utrzymuje zdaniem mwicym, czy pewna deskrypcja lub wasno jest speniona. Jak ju mwiem, nie zgadzam si. W kadym razie, nie mog naprawd wchodzi tu w zagadnienia istnienia. Chc zauway w tym miejscu, e moim zdaniem tylko wtedy mona waciwie ujmowa inne okolicznoci zwizane z modalnoci de re , z posiadaniem przez przedmiot istotnych wasnoci, gdy uwiadamiamy sobie rozrnienie midzy apriorycznoci a koniecznoci. Z powodzeniem istot mona odkry empirycznie. Pewne przykady rzekomych wasnoci istotnych zawiera artyku Timothyego Sprigge. Internalista [to znaczy kto, kto wierzy, e istniej jakie wasnoci istotne] mwi, e krlowa musiaa urodzi si z krwi krlewskiej. [Ma on na myli, e ta osoba musi by z krwi krlewskiej.] Antyesencjalista mwi, e nie byoby sprzecznoci w informacjach z biuletynu stwierdzajcych, i ustalono, e krlowa nie jest faktycznie dzieckiem swych rzekomych rodzicw, lecz zostaa potajemnie adoptowana przez nich, a zatem zdanie, e jest ona z krwi krlewskiej, jest syntetyczne... Chwilowo [antyesencjalista] jes t gr. Przychodzi jednak chwila, gdy jego twierdzenia wydaj si zbyt daleko posunitymi artami. Internalista sugeruje, e nie moemy sobie wyobrazi, i w konkret, ktry nazywamy krlow, ma t wasno, i w adnej fazie swego istnienia nie jest czowiekiem. Jeli antyinternalista przyjmuje to, przyznaje, e jest logicznie niepojmowalne by krlowa miaa mie wasno, powiedzmy, bycia zawsze abdziem, przyznaje wic, e ma ona co najmniej jedn wewntrzn wasno. Jeli natomiast mwi, e to tylko fa kt przygodny, e krlowa ma by w ogle czowiekiem, mwi co, co trudno uzna. Czy rzeczywicie moemy uwaa za wyobraalne, i miaaby nigdy nie by czowiekiem? 53 W adnej fazie swego istnienia oraz zawsze to uzasadnienia, jakie Sprigge wprowadza p rzypuszczalnie, by dopuci takie moliwoci jak ta, e wanie teraz zostaje zmieniona w abdzia przez niedobr czarownic, przypuszczam. (Lub przez dobr czarownic.) W rozwaaniach tych znajduj nieporozumienie polegajce na tym, e w pierwszym przyp adku Sprigge mwi o tym, czy byaby jaka sprzeczno w zaoeniu, e mamy owiadczenie, i krlowa zostaa zrodzona z rodzicw innych ni ci, jakich ma faktycznie. A w tym nie ma adnej sprzecznoci. Podobnie przecie nie ma adnej sprzecznoci w owiadczeniu, e krlowa, ta rzecz, o ktrej mylimy, e jest kobiet, jest faktycznie anioem w ludzkiej postaci lub automatem sprytnie zbudowanym przez rodzin krlewsk, ktra nie chciaa, by sukcesja przesza na tego bkarta, lub czym takim. adne z tych owiadcze nie przedstawia rzeczy, ktrej nie moglibymy ewentualnie odkry, kadej. Jakie pytanie zadajemy, gdy pytamy, czy jest konieczne, co si tyczy tej kobiety, e miaaby by krwi krlewskiej lub by czowiekiem? Krew krlewska to sprawa nieco zoona, poniewa do tego, by byo dla niej konieczne, e jest z krwi krlewskiej, musi by konieczne, e ta konkretna linia rodu osigna swego czasu wadz krlewsk. Ale ten ostatni fakt
53

Timothy Sprigge Internal and Extemal Properties . Mind t. 71, 1962, s. 202 203.

wydaje si przygodny. Przyjmuj zatem, e jest czym przygodnym, e jej kr ew miaaby w ogle by krlewska. Sprbujmy nieco oczyci t kwesti. W rzeczywistoci pytanie powinno brzmie, powiedzmy, czy mogaby krlowa czy sama ta kobieta mogaby by zrodzona z innych rodzicw ni rodzice, od ktrych faktycznie pochodzi? Czy mogaby, powiedzmy, by natomiast crk pana i pani Truman? Nie byoby oczywicie sprzecznoci w owiadczeniu, e (mam nadziej, i wiek nie uniemoliwia tego) jest ona w istocie, cho moe to brzmie fantastycznie, crk pana i pani Truman. Przyjmuj, e mogoby nawet nie by sprzeczno w odkryciu, i - w kadym razie wydaje si bardzo podejrzane, e przy kadym zaoeniu ma ona siostr zwan Magorzat - te dwie Magorzaty s jedn i t sam osob, pojawiajc si i ginc w przebiegy sposb. W kadym razie moemy wyobrazi sobie odkrywanie wszystkich tych rzeczy. Zamy jednak, e takie odkrycie faktycznie nie nastpuje. Zamy, e krlowa rzeczywicie wywodzi si z tych rodzicw. Nie wchodzc tu w nazbyt liczne komplikacje dotyczce tego, czym jest rodzic, zamy, e rodzice to ludzie, ktrych tkanki cielesne s biologicznym rdem spermy i komrek jajowych. Moemy wic pomin takie wyszukane moliwoci jak wprowadzanie spermy ojca czy komrek jajowych matki w inne ciaa, tak e w pewnym sensie inni ludzie mog by rodzicami krlowej. Jeli zdarzyoby si to, w innym sensie jej rodzicami byliby jednak autentyczny krl i krlowa. Lecz gdy jest inaczej ni tak, czy moemy wyobrazi sobie sytuacj, w ktrej zdarzyoby si, e ta wanie kobieta pochod zi od pana i pani Truman? Mogliby oni mie dziecko przypominajce j co do wielu wasnoci. By moe w jakim moliwym wiecie pan i pani Truman mieli nawet dziecko, ktre faktycznie zostao krlow Anglii, a nawet zostao usunite jako dziecko innych rodz icw. Nie byaby to jednak sytuacja, w ktrej ta wanie kobieta, ktr nazywamy Elbiet II, jest dzieckiem pana i pani Truman czyli tak mi si wydaje. Byaby to sytuacja, w ktrej istniaa jaka inna kobieta majca wiele wasnoci przysugujcych faktycznie Elbiecie. Ot zachodzi pytanie, czy w tym moliwym wiecie w ogle urodzia si sama Elbieta. Zamy, e w ogle si nie urodzia. Istniaaby wwczas sytuacja, w ktrej, cho Truman i jego ona mieli dziecko o wielu wasnociach Elbiety, sama Elbieta w ogle nie istniaa. Mona si przekona o tym jedynie przez namys, jak opisywalibymy t sytuacj. (W wielu przypadkach, jak przypuszczam, znaczy to, e nie bdziemy o tym przekonani, w kadym razie nie w danej chwili. Ale jest to co, o czym j a sam jestem przekonany.) Jak osoba pochodzca od innych rodzicw, z cakowicie innej spermy i komrek jajowych mogaby by t wanie kobiet? Mona wyobrazi sobie, majc dan kobiet, e rozmaite rzeczy w jej yciu mogyby si zmieni e staaby si ubog, e jej krew krlewska byaby nieznana itd. Jedno jest dane, a jest to, powiedzmy, dotychczasowa historia wiata, a do pewnej chwili, a od tej chwili odbiega ona znacznie od swego rzeczywistego przebiegu. To wydaje si moliwe. Moliwe jest wic, e cho urodzia si z tych rodzicw nigdy nie zostaa krlow. Cho urodzia si z tych rodzicw, zostaa zamieniona, tak jak bohater Marka Twaina, 54 z inn dziewczynk. Ale jej urodzenie z innych rodzicw jest wanie trudniej sobie wyobrazi. Wydaje mi si, e cokolwiek pochodzi z innego rda, nie jest tym przedmiotem. W przypadku tego stou 55 moemy nie wiedzie, z jakiego kloca drewna ten st pochodzi. Czy ten st mgby by zrobiony z cakowicie innego kloca drewna lub
54 55

W Ksiciu i ebraku . Wskazywaem oczywicie na drewniany st w pokoju.

nawet z wody zmylnie utwardzone j do postaci lodu z wody wzitej z Tamizy? Moglibymy przypuszczalnie odkry, e w przeciwiestwie do tego, co teraz mylimy, ten st jest w istocie zrobiony z lodu z rzeki. Ale zamy, e nie jest tak. A zatem, cho moglibymy sobie wyobrazi zrobieni e stou z innego kloca drewna czy nawet z lodu, stou o wygldzie takim jak ten, i cho moglibymy umieci go w tym samym pooeniu w pokoju, wydaje mi si, e nie jest to wyobraenie sobie tego stou jako zrobionego z drewna lub z lodu, lecz racz ej jest to wyobraenie sobie in nego stou, przypominajcego ten co do wszystkich zewntrznych szczegw, zrobionego z innego kloca drewna czy nawet z lodu. 56,57 To s jedyne przykady wasnoci istotnych. 58 Nie chc dale j s i nad nimi
56

Przykady te podsuwaj nastpujc zasad; Jeli przedmiot materialny pochodzi z jakiej bryy materii, nie mgby pochodzi z jakiej innej materii. Trzeba by moe s formuowa pewne zastrzeenia (na przykad niejasno pojcia bryy materii prowadzi do pewnych trudnoci), ale w duej klasie przypadkw zasada ta poddaje si bodaj czemu w rodzaju dowodu, jeli posuy si zasad koniecznoci identycznoci w przypadku konkretw. Niech B bdzie nazw (cisym wyraeniem oznaczajcym) stou, niech A bdzie nazw tego kawaka drewna, z ktrego st faktycznie pochodzi. Niech C nazywa inny kawaek drewna. Zamy zatem, e B zosta zrobiony z A, tak jak w rzeczywistym wiecie, ale zarazem inny st D zosta rwnoczenie zrobiony z C. (Przyjmujemy, e nie ma adnej relacji midzy A i C, sprawiajcej, e moliwo zrobienia stou z jednego kawaka jest zalena od moliwoci zrobienia stou z drugiego.) Ot w tej sytuacj i B D; std, gdyby nawet D zosta zrobiony sam przez si, a z A nie zostaby zrobiony aden st, D nie byby B. cile mwic, dowd posuguje si koniecznoci odrbnoci, a nie identycznoci. Ale tego samego typu wzgldy, jakimi mona posuy si, by ustali t ostatni, mog by uyte do ustalenia tej poprzedniej. (Zamy, e X Y; jeli X oraz Y, kady z osobna, byyby identyczne z jakim przedmiotem Z w innym moliwym wiecie, to X = Z, Y = Z, a std X = Y.) Inaczej, zasada owa wynika z koniecz noci identycznoci wraz z aksjomatem Brouwerowskim lub, rwnowanie, z symetrii relacji dostpnoci midzy moliwymi wiatami. W kadym razie ta argumentacja stosuje si tylko wtedy, gdy robienie D z C nie wpywa na moliwo robienia B z A i na odwrt. 57 Poza zasad, e pochodzenie przedmiotu jest dla niego istotne, podsuwa si inn zasad, e istotna jest substancja, z ktrej jest zrobiony. S tu pewne komplikacje. Po pierwsze, nie naley myli istoty tego typu, o jak chodzi w pytaniu: Jakie wasnoci p rzedmiot musi zachowa, jeli nie ma przesta istnie, a jakie wasnoci przedmiotu mog si zmieni, gdy przedmiot trwa? co jest pytaniem dotyczcym czasu, ktrego wanie nie naley myli z pytaniem: Jakich (bezczasowych) wasnoci nie mogoby zbywa w wyposaeniu przedmiotu, a jakich wasnoci mogoby mu brakowa, cho nadal (bezczasowo) istnieje?, co dotyczy koniecznoci, a nie czasu, i co nas tu zajmuje. A wic pytanie, czy st mgby si zmieni w ld, jest tu nieistotne. Wane jest pytanie, czy st mgby by pierwotnie zrobiony z czego innego ni drewno. Oczywicie to pytanie wie si z koniecznoci pochodzenia stou z danego kloca drewna oraz z tym, czy take ten kloc jest z istoty drewnem (a nawet drewnem jakiego konkretnego rodzaju). A wic zwyczajnie nie mona wyobrazi sobie stou zrobionego z jakiej substancji innej ni z ta, z ktrej zosta faktycznie zrobiony, nie przebiegajc wstecz caych dziejw wiata, co jest wyczynem grcym myl w grzzawisku. (Podsuwano mi inne moliwoci, wraz z pomysow sugesti Slote'a, by w st nie by pierwotnie drewniany, ale adnej z nich nie uznaj za rzeczywicie przekonujc. Nie mog ich tu rozwaa.) Dokadne rozwaenie zagadnie dotyczcych istotnych wasnoci konkretw jest tu niemoliwe, ale ch c wspomnie o kilku innych sprawach: (1) Zwykle, gdy pytamy intuicyjnie, czy co mogoby si zdarzy jakiemu przedmiotowi, pytamy, czy wiat mgby toczy si tak jak si toczy a do pewnej chwili, lecz od tego momentu odbiegaby od swych dziejw, tak e poczwszy od tej chwili koleje losw przedmiotu byyby inne. By moe t cech naleaoby uwydatni w oglnej zasadzie dotyczcej istoty. Zauwamy, e chwila, w ktrej pojawia si odstpstwo od faktycznej historii, niekiedy moe wystpi, zanim sam przedmiot zosta rzeczywicie stworzony. Na przykad, mgbym zosta znieksztacony, gdyby zapodnione jajo, z ktrego poczem si, zostao w pewien sposb uszkodzone, cho przypuszczalnie nie istniaem jeszcze w owej chwili. (2) Nie sugeruj, e istotne jest j edynie pochodzenie i skad substancjalny. Dla przykadu, jeli z tego samego kloca drewna, z ktrego zrobiono st, zrobiono by w to miejsce waz, st nigdy nie istniaby. Tak wic (biorc z grubsza) bycie stoem wydaje si by istotn wasnoci stou. (3) Tak jak nieostre moe by pytanie, czy przedmiot ma pewn wasno faktycznie (np. yso), tak te nieostre moe by pytanie, czy przedmiot ma pewn wasno istotnie, nawet gdy rozstrzygnite jest pytanie, czy ma t wasno faktycznie. W potocznym m wieniu wydaj si istnie pewne kontrprzykady wzgldem zasady pochodzenia. przekonany, e nie s to autentyczne kontrprzykady, ale ich dokadna analiza jest trudna. Tu nie mog tego rozwaa. 58 Peter Geach broni (w ksice Mental Acts , London 1957, sect ion 16 i gdzie indziej) koncepcji istoty nominalnej, rnej od rozwaanego tu typu istotnej wasnoci. Wedug Geacha, poniewa kady akt wskazywania jest wieloznaczny, chrzczc przedmiot przez wskazywanie go musimy posuy si wasnoci rodzajow, by odwieloznaczni nasze odniesienie i zapewni waciwe kryteria identycznoci w czasie dla przykadu, przypisujc odniesienie nazwie Nixon przez wskazywanie na Nixona musimy powiedzie: Uywam nazwy Nixon jako nazwy tego czowieka, usuwajc w ten spos b skonno naszego suchacza do uznawania, e wskazujemy na nos lub jaki przekrj czasowy [Nixona dodatek tum.]. Wasno rodzajowa

rozwodzi, chc bowiem przej do oglniejszego przypadku, o ktrym wspomniaem w ostatnim wykadzie, do pewnych identycznoci midzy terminami dotyczcymi substancji, a take wasnoci substancji i rodzajw naturalnych. Jak mwiem, filozofw bardzo interesoway zdania wyraajce ident yfikacje teoretyczne; wrd nich, e wiato jest strumieniem fotonw, e woda to H 2 O, e byskawica to wyadowania elektryczne, e zoto to pierwiastek o liczbie atomowej 79. By uzyska jasno co do statusu tych zda, musimy najpierw mie moe jakie wyo braenia statusu takich substancji jak zoto. Co to jest zoto? Nie wiem, czy jest to przykad czego, co szczeglnie interesowao filozofw. Zainteresowanie nim w krgach finansowych maleje z powodu wzrastajcej stabilnoci kursw walut. 59 Mimo to zoto interesuje wielu ludzi. A oto, co Immanuel Kant mwi o zocie. (By on bogatym spekulantem, trzymajcym swe zasoby pod poduszk.) Kant wprowadza rozrnienie midzy sdami analitycznymi a syntetycznymi, i mwi: Wszystkie sdy analityczne opieraj si cakowicie na zasadzie sprzecznoci i s co do swej natury poznaniami a priori , niezalenie od tego, czy pojcia stanowice ich materi s empiryczne, czy te nie. Poniewa bowiem orzeczenie twierdzcego sdu analitycznego jest ju przedtem pomylane w pojciu podmiotu, przeto nie mona go bez sprzecznoci o podmiocie zaprzeczy... Z tego to wanie powodu wszystkie zdania analityczne s sdami a priori , nawet wtedy, gdy ich pojcia s empiryczne, np. Zoto jest tym metalem; aeby to wiedzie, nie potrzeba mi bowiem adnego dalszego dowiadczenia poza moim pojciem zota, ktre zawiera w sobie to, e ciao to jest te i e jest metalem; gdy to wanie stanowio moje pojcie i nie musiaem nic innego zrobi, jak je rozoy, nie ogldajc si za niczym inn ym poza nim. 60 Trzeba byo przyjrze si niemieckiemu tekstowi. To wanie stanowio moje pojcie brzmi jakby Kant mwi tu, e zoto znaczy po prostu tyle co ty metal. Jeli to mwi, jest to szczeglnie dziwne, zamy wic, e tego nie mwi. W kadym razie Kant sdzi, e jest czci tego pojcia, e zoto ma by tym metalem. Myli, e wiemy to a priori i e nie moglibymy ewentualnie odkry, e jest to empirycznie faszywe. Czy Kant ma racj co do tego? Najpierw, tym, co chciabym zrobi, b yoby
jest zatem w pewnym sensie czci znaczenia nazwy; nazwy maj poza wszystkim (czciowy) sens, cho ich sensy mog nie by dostatecznie zupene, by okrela ich odniesienia, tak jak s zupene w teoriach deskrypcji i wizki deskrypcji. Jeli waciwie rozumiem Geacha, jego istot nominaln trzeba rozumie w terminach apriorycznoci, a nie koniecznoci, a wic jest ona ca kiem rna od tego rodzaju istoty, jakiej si tu broni (by moe to czciowo ma on na myli, gdy mwi, e zajmuje si istotami nominalnymi, a nie realnymi). Tak wic Nixon Jest czowiekiem, Dobbin Jest koniem i temu podobne zdania byyby prawdami a priori . Nie musz zajmowa tu stanowiska wobec tego pogldu. Ale wspomn krtko o nastpujcych sprawach: (1) Jeli nawet uywa si wasnoci rodzajowej do odwieloznacznienia ostensywnego odniesienia, z pewnoci nie musi si twierdzi a priori , i przysuguje ona oznaczanemu przedmiotowi. Czy nie mogoby si okaza, e Dobbin naley do innego gatunku ni konie (cho z zewntrz wyglda jak ko), e Gwiazda Wieczorna jest raczej planet ni gwiazd, a gocie Lota, nawet gdy ich nazywa, s raczej anioami ni ludmi? Moe Geach powinien odwoywa si do bardziej ogldnych wasnoci rodzajowych. (2) Pominwszy zarzut zawarty w (1), jest tu niewtpliwie zasadnicza luka midzy przesank a wnioskiem. Mao kiedy mwicy ucz si faktycznie odniesienia danej naz wy za pomoc wskazania, a jeli nawet uzyskuj dan nazw dziki acuchowi komunikacji, cofajcemu si a do wskazania, dlaczego wasno rodzajowa, stosowana rzekomo we wskazaniu, ma by w jakimkolwiek sensie czci sensu nazwy dla mwicych? Nie prze dstawia si tu adnego argumentu. (Skrajny przypadek: ona matematyka podsuchuje ma mruczcego imi Nancy. Zastanawia si, czy Nancy, owa rzecz, do ktrej odnosi si jej m, to kobieta, czy grupa Liego. Dlaczego jej uycie sowa Nancy nie jest przypadkiem nazywania? Jeli nie jest, powodem tego nie jest nieokrelono jej odniesienia.) 59 Wypowiedziaem si moe przedwczenie. Tak wanie mwiono w niektrych rodowiskach finansowych, gdy wygaszaem te wykady, w styczniu 1970 r. 60 Prolegomena ... s. 21- 22 (w wydaniu Akademii Pruskiej s. 267). Moje wraenie dotyczce tego fragmentu nie ulego zmianie w wyniku pniejszego pobienego przyjrzenia si niemieckiemu tekstowi, cho trudno byoby mi pretendowa tu do jakiego rzeczywistego znawstwa.

rozwaenie owej czci o zocie jako metalu. Jest to jednak zoona sprawa, poniewa, przede wszystkim, nie znam zbyt dobrze chemii. Badajc to przed kilkoma dniami po prostu w kilku podrcznikach, znalazem w bardziej fenomenologicznym ujciu metali zdanie, e bardzo trudno powiedzie, co to jest metal. (Mowa tu o kowalnoci, plastycznoci i temu podobnych, ale adne z tych okrele nie stosuje si w peni.) Z drugiej strony co takiego, jak okresowy ukad pierwiastkw daje opis pierwiastkw jako metali w terminach ich wartociowoci. Moe to sprawia, e niektrzy pomyl susznie, e funkcjonuj tu rzeczywicie dwa pojcia metalu, fenomenologiczne i naukowe, zastpujce nastpnie tamto. Odrzucam to, ale poniewa wyjcie to bdzie wielu pociga, a moe by odrzucone dopiero, gdy rozwin moje pogldy, posugiwanie si zdaniem: Zoto jest metalem, jako przykadem sucym wprowadzeniu tych pogldw, nie byoby rzecz stosown. Rozwamy jednak co atwiejszego kwesti toci zota. Czy moglibymy odkry, e faktycznie zoto nie jest te? Zamy, e panowao zudzenie wzrokowe za spraw szczeglnych wasnoci atmosfery w Afryce Poudniowej, w Rosji oraz na pewnych innych obszarach, gdzie jest wiele kopalni zota. Zamy, e panowao zudzenie wzrokowe sprawiajce, e ta substancja wydawaa si ta, lecz faktycznie, z chwil usunicia tych szczeglnych wasnoci atmosfery, zobaczylimy, i jest ona naprawd niebieska. By moe jaki demon skazi widzenie wszystkich, ktrzy wchodz do kopalni zota (oczywicie ich dusze zostay ju skaone), sprawiajc, e s przewiadczeni, i ta substancja jest ta, cho nie jest taka. Czy na tej podstawie pojawioby si w gazetach ogoszenie: Okazao si, e nie ma zota. Zoto nie istnieje. To, co bralimy za zoto, nie jest zotem... Wyobramy sobie teraz wiatowy kryzys finansowy w tych warunkach! Mamy tu niewyobraalne rdo wstrzsu w systemie monetarnym. Wydaje mi si, e nie byoby takiego ogoszenia. Przeciwnie, ogoszono, by, e cho wydawao si, e zoto jest te, faktycznie zoto okazao si nie te, lecz niebieskie. Jak sdz, powodem tego jest okoliczno, e uywamy sowa zoto jako terminu oznaczajcego pewien rodzaj rzeczy. Inni odkryli ten rodzaj rzeczy, a my o tym syszelimy. My zatem, jako cz spoecznoci mwicych, mamy pewien rodzaj zwizku midzy sob a pewnym rodzajem rzeczy. O tym rodzaju rzeczy sdzi si, e ma pewne identyfikujce znamiona. Niektre z owych znamion mog w rzeczywistoci nie przysugiwa zotu. Moemy odkry, e mylilimy si co do nich. Ponadto, moe by substancja majca wszystkie identyfikujce znamiona, jakie powszechnie przypisujemy zotu, uywane przede wszystkim do identyfikowania zota, lecz nie bdca rzecz tego samego rodzaju, nie bdca t sam s ubstancj. Powiedzielibymy o takiej rzeczy, e cho z wygldu ma wszystko to, czym pierwotnie posugiwalimy si do identyfikowania zota, nie jest zotem. Taka rzecz jest, na przykad, jak dobrze wiemy, siarczkiem elaza czy pirytem elaza. To nie jest i nny rodzaj zota. To rzecz zupenie innego rodzaju, ktra dla nie wprowadzonej osoby wyglda tak jak substancja, ktr odkrylimy i nazwalimy zotem. Moemy to powiedzie nie dlatego, e zmienilimy znaczenie terminu zoto i wprowadzilimy jakie inne kryteria odrniajce zoto od pirytw. Wydaje mi si, e tak nie jest. Na odwrt, odkrylimy, e zotu przysuguj pewne wasnoci poza pierwotnymi znamionami identyfikujcymi, za pomoc ktrych identyfikowalimy je. A zatem wasnoci te, charakterystyczne dla zota, a nie przysugujce siarczkom elaza, pokazuj, e piryt elaza me jest faktycznie zotem. Spjrzmy na to w oparciu o inny przykad. Powiada si gdzie tutaj: 61 Mwi: Sowo tygrys ma znaczenie w naszym jzyku... Jeli zatem zostan zapytan y:
61

Paul Ziff Semantic Analysis , Ithaca 1960, s. 184 185.

Co to jest tygrys?, mog odpowiedzie: Tygrys to wielki misoerny, czworonony kotowaty, o brunatnotej maci z czarnymi poprzecznymi pasami i z biaym brzuchem (zaczerpnite z hasa tygrys w Shorter Oxford English Dictionary ). Zamy teraz, e kto mwi: Powiedziae po prostu, co znaczy sowo tygrys w naszym jzyku. A Ziff zapytuje: Czy tak jest?, i susznie mwi: Myl, e nie. A oto jego przykad: Zamy, e na polanie w dungli kto mwi: spjrz, trjnogi tygrys! Czy musi by w bdzie? Zwrot trjnogi tygrys nie zawiera contradictio in adiecto . Lecz jeli tygrys w naszym jzyku znaczy, midzy innymi, tyle co czworong czy czworonony, zwrot trjnogi tygrys moe by jedynie contradictio in adiecto . Tak wic jego przykad pokazuje, e jeli czci pojcia tygrysa jest to, e tygrys ma cztery nogi, nie moe by trjnogiego tygrysa. Jest to tego rodzaju przypadek, jaki wielu filozofw skonnych jest objania jako pojcie wizkowe. Czy jest sprzeczno nawet w zaoeniu, e moglibymy odkry, i tygrysy nigdy nie maj czterech ng? Przypumy, e podrnicy przypisujcy te wasnoci tygrysom ulegali zudzeniom wzrokowym i e zwierzta, jakie widzieli, naleay do gatunku trjnonych. Czy powiedzielibymy wwczas, e okazao si, i w ogle nie ma adnych tygrysw? Sdz, e powiedzielibymy, e mimo zudze wzrokowych zwodzcych podrnikw, tygrysy faktycznie maj trzy nogi. Ponadto, czy to prawda, e cokolwiek spenia deskrypcj ze sownika, jest koniecznie tygrysem? Wydaje mi si, e nie. Zamy, e odkrywamy zwierz, ktre majc wszystkie opisane tu zewntrzne wasnoci tygrysa, ma budow wewntrzn cakowicie rn od budowy tygrysa? Faktycznie zostao tu uyte sowo kotowaty, nie jest to wic zupenie w porzdku. Zamy, e na uytek tego przykadu opuszczamy je. W kadym razie to, e tygrys naley do jakiej konkretnej rodziny biologicznej, byo czym, co odkrylimy. Jeli kotowaty znaczy po prostu tyle, co majcy wygld kota, zamy, e ma on wygld wielkiego kota. Moglibymy znale zwierzta w jakiej czci wiata, cho wygldajce dokadnie tak jak tygrys, jednak takie, e badanie wykryoby, i w ogle nie s ssakami. Powiedzmy, e faktycznie byyby to szczeglnie osobliwie wygldajce gady. Czy n a tej podstawie doszlibymy wwczas do wniosku, e niektre tygrysy s gadami? Nie. Wnioskowalibymy raczej, e zwierzta te, cho maj zewntrzne oznaki, za pomoc ktrych pierwotnie identyfikowalimy tygrysy, nie s faktycznie tygrysami, poniewa nie nale do tego samego gatunku co gatunek, ktry zwalimy gatunkiem tygrysw. Ot nie jest tak, sdz, dlatego, jak powiedzieliby niektrzy, e dawne pojcie tygrysa zostao zastpione przez now definicj naukow. Sdz, e rzecz ma si tak z pojciem tygrysa, zanim zostanie zbadana budowa tygrysw. Cho nawet nie znamy wewntrznej budowy tygrysw, zakadamy i zamy, e mamy racj i tygrysy tworz pewien gatunek lub rodzaj naturalny. Moemy zatem wyobrazi sobie, e byoby stworzenie, majce wprawdzie wszystkie zewntrzne cechy tygrysw, ktre na tyle rnioby si od nich wewntrznie, e powiedzielibymy, i nie jest rzecz tego samego rodzaju. Moemy to sobie wyobrazi nie wiedzc niczego o tej wewntrznej budowie czym jest ta wewntrzna budowa. Moemy z gry powiedzie, e posugujemy si terminem tygrys dla oznaczenia gatunku i e wszystko, co nie naley do tego gatunku, cho nawet wyglda jak tygrys, nie jest faktycznie tygrysem. Tak jak co moe mie wszystkie wasnoci, za pomoc ktrych pie rwotnie identyfikowalimy tygrysy, a jednak nie by tygrysem, tak te moglibymy znale tygrysy nie majce adnych wasnoci, za pomoc ktrych pierwotnie je identyfikowalimy. By moe adne z nich nie s czworonone, adne nie s

brunatnote, adne nie s misoerne i tak dalej; wszystkie te wasnoci okazay si pochodzi ze zudze wzrokowych czy innych bdw, tak jak w przypadku zota. Tak wic termin tygrys, tak jak termin zoto, nie znamionuje pojcia wizkowego, w ktrym speniona musi by wikszo, lecz bodaj nie wszystkie wasnoci stosowane do identyfikacji danego rodzaju. Przeciwnie, posiadanie wikszoci owych wasnoci nie musi by koniecznym warunkiem naleenia do danego rodzaju, nie musi te by warunkiem wystarczajcym. Poniewa odkrylimy, e tygrysy istotnie, tak jak podejrzewalimy, stanowi odrbny rodzaj, zatem co, co nie naley do tego rodzaju, nie jest tygrysem. Oczywicie moemy si myli przyjmujc, e istnieje taki rodzaj. Zakadamy z gry, e prawdopodobnie tworz one rodzaj. Minione dowiadczenie pokazao, e zazwyczaj rzeczy takie jak te, yjce wsplnie, wygldajce podobnie, kojarzce si z sob, tworz jaki rodzaj. Jeli s dwa rodzaje tygrysw, majce co wsplnego z sob, lecz nie tyle co sdzilimy, by moe tworz one szersz rodzin biologiczn. Jeli nic absolutnie nie maj wsplnego z sob, s rzeczywicie dwoma rodzajami tygrysw. Wszystko to zaley od historii oraz od tego, co faktycznie odkrylimy. Filozofem uwiadamiajcym sobie najbardziej, jak sdz, ok olicznoci tego rodzaju (nasze myli dotyczce tych spraw rozwijay si niezalenie) jest Putnam. W artykule pod tytuem It Aint Necessarily So 62 [To nie jest koniecznie tak] powiada o zdaniach dotyczcych gatunkw, e s mniej konieczne (jak ostronie m wi) ni takie zdania jak: Kawalerowie s nieonaci. Podaje on przykad: Koty s zwierztami. Koty mogyby si okaza automatami czy dziwnymi demonami (to nie jego przykad), wprowadzonymi przez czarownika. Zamy, e okazayby si rodzajem demonw. N a gruncie jego pogldu, a sdz, e rwnie na gruncie mojego pogldu, jest si wwczas skonnym powiedzie nie, e okazao si, i nie ma kotw, lecz e koty okazay si nie by zwierztami, jak pierwotnie przyjmowalimy. Pierwotnym pojciem kota jest: ten rodzaj rzeczy, przy czym w rodzaj mona zidentyfikowa odwoujc si do przypadkw wzorcowych. Nie jest to co wyrnionego przez jakociow definicj sownikow. Wniosek Putnama gosi jednak, e takie zdania jak: Koty s zwierztami, s mniej koniec zne ni takie zdania jak: Kawalerowie s nieonaci. Zgadzam si na pewno, e ten argument pokazuje, i nie znamy takich zda a priori , a wic, e nie s one analityczne; 63 czy dany rodzaj jest jakim gatunkiem zwierzt, to sprawa empirycznego badania. By moe ten sens epistemologiczny ma na myli Putnam mwic konieczny. Powstaje
62

Journal of Philosophy, t. 59, nr 22, 1962, s. 658 671. W nastpnej rozprawie o rodzajach naturalnych i wasnociach fizycznych, ktrej nie miaem sposobnoci widzie, gdy to pisaem, Putnam dokona dalszej pracy, majcej (wnosz) wiele punktw stycznych z wyraonym tu pogldem. Jak wspomniaem w tekcie, s pewne rozbienoci midzy podejciem Putnama a moim. Putnam nie opiera swych rozwaa na przeciwstawieniu prawd koniecznych prawdom apri orycznym, do czego ja si odwouj. We wczeniejszej rozprawie The Analytic and the Synthetic , [w]: Minnesota Studies in the Philosophy of Science , t. III, s. 358 397 wydaje si bliszy pod pewnymi wzgldami teorii, wizki pojciowej, sugerujc, na p rzykad, e stosuje si ona do nazw wasnych. Chciabym podkreli raz jeszcze, e moj uwag na ten zesp zagadnie zwrci przykad Rogersa Albrittona, cho Albritton prawdopodobnie nie uznaby teorii, ktre rozwinem w oparciu o ten przykad. 63 Zakadam, e prawda analityczna to prawda zaleca od znacze w cisym sensie, a zatem konieczna, a take aprioryczna. Jeli zdania, ktrych aprioryczn prawdziwo znamy przez ustalenie odniesienia, uchodz za analityczne, to pewne prawdy analityczne s przygo dne; t moliwo wyklucza przyjte tu pojcie analitycznoci. Dwuznaczno pojcia analitycznoci powstaje oczywicie z dwuznacznoci, jakie kryj zwyczajowe sposoby uycia takich terminw jak definicja i sens. W wykadach tych nie usiowaem zajmowa si delikatnymi zagadnieniami dotyczcymi analitycznoci, chc jednak powiedzie, e niektre (cho nie wszystkie) z przypadkw przytaczanych czsto, by zdyskredytowa rozrnienie analityczny syntetyczny, trzeba by ujmowa w terminach powoanego tu poj cia ustalania odniesienia. Zauwamy, e przykad Kanta: Zoto jest tym metalem, nie jest nawet a priori , a konieczno, jak ma, ustala w caoci badanie naukowe; przynajmniej nie jest wic analityczny w jakimkolwiek sensie.

pytanie, czy takie zdania s konieczne w nieepistemologicznym sensie, bronionym w tych wykadach. Tak wic nastpn rzecz do zbadania jest (stosujc pojcie koniecznoci, o ktrym mwiem): Czy takie zdania jak: Koty s zwierztami, lub takie jak: Zoto jest tym metalem, s konieczne? Jak dotd mwiem jedynie, co moglibymy odkry. Powiedziaem, e moglibymy odkry, i w przeciwiestwie do tego, co mylelimy zot o nie jest faktycznie te. Jeli weszlibymy w dalsze szczegy dotyczce pojcia metali, rozpatrujc je na przykad w terminach wartociowoci, z pewnoci stwierdzilibymy, e cho uznaje si zoto za metal, nie jest ono faktycznie metalem. Czy jest to konieczne, czy przygodne, by zoto byo metalem? Nie chc wchodzi w szczegy dotyczce pojcia metalu jak powiedziaem, nie mam wystarczajcej o tym wiedzy. Zoto ma podobno liczb atomow 79. Czy to, e ma t liczb atomow, jest konieczn, czy przygodn wasnoci zota? Z pewnoci moglibymy stwierdzi, e bylimy w bdzie. Caa teoria protonw, liczb atomowych, caa teoria budowy czsteczki i atomu, na ktrej opieraj si takie pogldy to wszystko mogoby okaza si faszywe. Na pewno nie wiemy tego od niepamitnych czasw. W tym sensie wic mogoby si okaza, e zoto nie ma liczby atomowej 79. Przyjwszy, e zoto rzeczywicie ma liczb atomow 79, czy co mogoby by zotem nie majc tej liczby? Zamy, e uczeni zbadali natur zota i stwi erdzili, e czci samej natury tej substancji jest, by tak rzec, to, e ma liczb atomow 79. Zamy, e znajdujemy teraz inny ty metal lub jak inn t rzecz z wszystkimi wasnociami, za pomoc ktrych pierwotnie identyfikowalimy zoto, oraz z wieloma dodatkowymi wasnociami, ktre pniej odkrylimy. Przykadem czego takiego z wieloma pierwotnymi wasnociami s siarczki elaza, piryt elazny. Jak mwiem, nie powiedzielibymy, e ta substancja jest zotem. Mwimy dotychczas o wiecie rzeczywistym. Rozwamy teraz jaki wiat moliwy. Rozwamy sytuacj przeciwn faktom, w ktrej, powiedzmy, piryty czy siarczki elaza faktycznie znajdowayby si w rnych grach w Stanach Zjednoczonych lub na obszarach Afryki Poudniowej i Zwizku Radzieckiego. Zamy, e wszystkie obszary zawierajce teraz faktycznie zoto zawierayby piryty lub jak inn substancj, ktra przejawiaaby zewntrzne wasnoci zota, lecz nie miaaby jego budowy atomowej. 64 Czy powiedzielibymy o tej przeciwnej faktom sytuacji, e zoto nie byoby w niej nawet pierwiastkiem (poniewa piryt nie jest pierwiastkiem)? Wydaje mi si, e tak nie powiedzielibymy. Opisalibymy to natomiast jako sytuacj, w ktrej jaka substancja, na przykad siarczek elaza nie bdca zotem, a posiadaj ca te same wasnoci, za pomoc ktrych powszechnie identyfikujemy zoto, zostaa znaleziona w tych samych grach, ktre faktycznie zawieraj zoto. Ale nie byoby to zoto, byoby to co innego. Nie powiedziaoby si, e byoby to jednak zoto w tym moliwym wiecie, cho zoto nie miaoby wwczas liczby atomowej 79. Byby to jaki inny materia, jaka inna substancja. (Przypomnijmy, to niewane, czy ludzie, w przeciwiestwie do faktw, nazywaliby to zotem. My nie opisywalibymy tego jako zota.) A wic, wydaje mi si, nie byby to przypadek, w ktrym zoto mogoby nie by pierwiastkiem, ani te nie moe by takiego przypadku (pominwszy odsyajcy do wiedzy sens sowa moliwy). Przyjwszy, e zoto jest tym elementem, kada inna substancja, nawet gdy wyglda jak zoto i zostaa znaleziona w tych samych miejscach, w ktrych faktycznie znajdujemy zoto, nie byaby zotem. Byaby jak inn substancj, stanowic podobizn zota. W
64

Istniej jeszcze lepsze pary sobowtrw, na przykad pewne pary pierwiastkw w jednej kolumnie okresowej tablicy pierwiastkw, ktre s nawzajem bardzo do siebie podobne lecz mimo to s rnymi pierwiastkami.

kadej sytuacji przeciwnej faktom, gdy te same obszary geograficzne byyb y wypenione tak substancj, nie byyby wypenione zotem. Byyby czym innym wypenione. Jeli wic to rozwaanie jest suszne, zmierza do pokazania, e takie zdania przedstawiajce odkrycia naukowe co do tego, czym jest ten materia, nie s prawdami prz ygodnymi, lecz prawdami koniecznymi w najcilejszym moliwym sensie. To nie jest po prostu tak, e oto jest prawo nauki, lecz oczywicie moemy wyobrazi sobie wiat, w ktrym nie obowizywaoby. Kady wiat, w ktrym wyobraamy sobie jak substancj nie majc tych wasnoci, jest wiatem, w ktrym wyobraamy sobie substancj nie bdc zotem, pod warunkiem, e te wasnoci stanowi podstaw tego, czym jest dana substancja. W szczeglnoci zatem obecna teoria naukowa jest taka, i czci natury zota, jak j rozumiemy, jest to, i jest pierwiastkiem o liczbie atomowej 79. (W ten sam sposb zatem moemy rwnie bada dalej, jak barwa i wasnoci metaliczne wynikaj z tego, czym, jak ustalilimy jest substancja zota; o ile takie wasnoci wynikaj z atom owej budowy zota, s jego koniecznymi wasnociami, nawet gdy niewtpliwie nie s czci znaczenia terminu zoto i nie s znane z aprioryczn koniecznoci.) Przykad Putnama: Koty s zwierztami, podpada pod kategori tego samego rodzaju. Faktycznie dokonalimy w tym przypadku niezmiernie zaskakujcego odkrycia. Ustalilimy faktycznie, e nic nie przeciwstawia si naszemu przewiadczeniu. Koty s faktycznie zwierztami! Czy prawda ta jest zatem konieczna, czy przygodna? Wydaje mi si, e jest koniecz na. Rozwamy sytuacj przeciwn faktom, w ktrej w miejsce tych stworze, tych zwierzt, mielibymy faktycznie mae demony, ktre zbliywszy si do nas rzucayby zy urok. Czy mielibymy to opisywa jako sytuacj, w ktrej koty s demonami? Wydaje mi si, e demony te nie byyby kotami. Byyby to demony przypominajce koty. Moglibymy odkry, e rzeczywiste koty, ktre mamy, s demonami. Ale skoro odkrylimy, e nie s, jest czci samej ich natury, e opisujc przeciwny faktom wiat, w ktrym byyby wok takie demony, musimy powiedzie, e owe demony nie byyby kotami. Byby to wiat zawierajcy demony, ktre przybieraj mask kotw. Jakkolwiek moemy powiedzie, e koty mogyby si okaza swego rodzaju demonami, przyjwszy, e s faktycznie zwierztami, kada istota wygldajca jak kot, ktra nie jest zwierzciem, w wiecie rzeczywistym czy w przeciwnym faktom, nie jest kotem. To samo dotyczy nawet zwierzt z wygldem kotw, lecz z wewntrzn budow gadw. Gdyby takie istniay, nie byyby kotami, lecz udawanymi kotami. Odnosi si to w pewien sposb rwnie do istoty konkretnego przedmiotu. Teoria molekularna odkrya, powiedzmy, e ten oto przedmiot zoony jest z czsteczek. Na pewno byo to wane odkrycie empiryczne. Byo to co, czego nie wiedzielimy z gry; by moe mogoby to by zoone, zwaywszy wszystko, co wiemy, z jakich eterycznych entelechii. Wyobramy sobie teraz przedmiot, ktry zajmuje to samo pooenie w pokoju i jest eteryczn entelechi. Czy byby to ten wanie przedmiot tu? Mgby wyglda cakowicie jak ten przedmiot, ale wydaje mi si, e w ogle nie mgby by t rzecz. Koleje losw tej rzeczy mogyby by zupenie rne od jej faktycznych dziejw. Mogaby zosta przeniesiona na Kreml. Mogaby ju by porbana na kawaki i nie istnie w tej chwili. Mogyby si jej zdarzy rone rzeczy. Ale cokolwiek wyobrazimy sobie in nego, przeciwstawiajc si faktom, ni to, co si jej faktycznie zdarzyo, tym jednym, czego nie moemy sobie wyobrazi, e zdarza si tej rzeczy, jest to, e ona pr zyjwszy, i skada si z czsteczek miaaby nadal istnie i nie by zoona z czsteczek. Moemy wyobrazi sobie odkrycie, e to

nie skada si z czsteczek. Ale skoro wiemy, e jest to rzecz zoona z czsteczek e to jest sama natura substancji, z ktrej jest zrobiona nie moemy wic, w kadym razie, jeli sposb, w jaki to widz, jest waciwy, wyobrazi sobie, e ta rzecz mogaby okaza si nie zoona z czsteczek. A zatem wedug pogldu, ktrego broni, terminy oznaczajce rodzaje naturalne s znacznie blisze nazwom wasnym ni si zazwyczaj przypuszcza. Dawny termin nazwa wsplna jest wic cakiem stosowny dla orzecznikw oznaczajcych gatunki czy rodzaje naturalne, takie jak krowa czy tygrys. Ale moje rozwaania stosuj si rwnie do pewnych terminw zbiorowych oznaczajcych rodzaje naturalne, tak jak zoto, woda i tym podobne. Interesujce jest porwnanie moich pogldw z pogldami Milla. Mill uznaje zarwno takie orzeczniki jak krowa, deskrypcje okrelone i nazwy wasne za nazwy. O nazwach jednostkowych mwi, e s wspoznaczajce, jeli s deskrypcjami okrelonymi, lecz nie wspoznaczajce, jeli s nazwami wasnymi. Z drugiej strony Mill mwi, e wszystkie nazwy oglne s wspoznaczajce; taki orzecznik jak czowiek de finiuje si jako koniunkcj pewnych wasnoci, ktre stanowi konieczne i wystarczajce warunki czowieczestwa rozumno, ycie zwierzce i pewne cechy fizyczne. 65 Wspczesna tradycja logiczna, reprezentowana przez Fregego i Russella, wydaje si utrzymywa, e Mill myli si co do nazw jednostkowych, lecz mia racj co do nazw oglnych. Najnowsza filozofia stosowaa si do tego postpowania z wyjtkiem tego, e zarw n o w przypadku nazw wasnych jak te terminw oznaczajcych rodzaje naturalne zastpuje czsto pojcie wasnoci definiujcych przez pojcie wizki wasnoci, z ktrych pewne tylko musz by spenione w kadym konkretnym przypadku. Mj pogld natomiast traktuje stanowisko Milla jako mniej lub bardziej suszne, gdy chodzi o nazwy jednostkowe, lecz bdne, gdy chodzi o nazwy oglne. By moe niektre nazwy oglne (gupi, gruby, ty) wyraaj wasnoci. 66 W pewnym wanym sensie takie nazwy oglne jak krowa nie czyni tego, o ile bycie krow nie uchodzi trywialnie za wasno. Z pewn oci krowa, tygrys nie s skrtami koniunkcji wasnoci, ktre, jak sdzi Mill, obraby sownik, by je definiowa. Czy nauka moe empirycznie odkry, e pewne wasnoci s konieczne, gdy chodzi o krowy lub tygrysy to inne pytanie, na ktre odpowiad am twierdzco. Rozwamy, jak si to stosuje do tych odmian zda identycznociowych wyraajcych odkrycia nauki, o ktrych mwiem przedtem powiedzmy, e woda to H 2 O. Z pewnoci przedstawia to odkrycie, e woda to H 2 O. Pierwotnie identyfikowalimy wod przez charakterystyczne dla niej wasnoci dotykowe i wygld, i moe smak (cho smak moe by zazwyczaj uzaleniony od zanieczyszcze). Gdyby bya jaka substancja, nawet faktycznie, majca zupenie inn budow atomow ni woda, lecz pod tymi wzgldami przypominajca wod, czy powiedzielibymy, e niekiedy woda nie jest H 2 O. Nie sdz. Powiedzielibymy raczej, e tak jak jest udawane zoto, jest te udawana woda, substancja majca wprawdzie wasnoci, za pomoc ktrych identyfikowalimy pierwotnie wod, ale
65 66

John Stuart Mill System logiki , tum. Czesaw Znamierowski, Warszawa , PWN 1962, t. 1, s. 50. Nie zmierzam do podania adnych kryteriw tego, co rozumiem przez czyst wasno czy Fregeowsk intencj. Trudno znale niepodwaalne przykady tego, co ma si tu na myli. to niewtpliwie wyraa jawn wasno fizyczn przedmiotu, a zwaywszy na przeprowadzone wyej rozwaania dotyczca zota, mona uzna j za wasno w wymaganym sensie. Fa ktycznie jednak nie jest sama z siebie pozbawiona pewnego elementu odnoszenia si do czego, na gruncie obecnego pogldu bowiem to zostaje wyrniona i cile oznaczona jako zewntrzna fizyczna wasno przedmiotu, ktr doznajemy za pomoc wzrokowego wraenia toci. Pod tym wzgldem przypomina to terminy oznaczajce rodzaje naturalne. Fenomenologiczn jako samego wraenia natomiast mona uznawa za quale w pewnym czystym sensie. Mwi moe do niejasno o tych sprawach, lecz wiksza ciso nie wydaje si tu konieczna.

faktycznie nie bdca wod. A stosuje si to, jak myl, nie tylko do rzeczywistego wiata, lecz, nawet gdy mwimy o sytuacjach przeciwnych faktom. Jeli byaby substancja bdca udawan wod, byaby udawan wod, a nie wod. Z drugiej strony, jeli substancja ta moe przyj inn posta tak jak poliwoda odkryta podobno w Zwizku Radzieckim, o cechach identyfikujcych bardzo rnych od tego, co teraz nazywamy wod jest to pewna posta wody, poniewa jest t sam substancj, nawet gdy nie ma cech zewntrznych, za pomoc ktrych pierwotnie identyfikowalimy wod. Rozwamy zdanie: wiato to strumie fotonw, lub: Ciepo to ruch czsteczek. Odnoszc si do wiata mam oczywicie na myli co, czego troch mamy w tym pokoju. Gdy odnosz si do ciepa, nie odnosz si do jakiego wewntrznego wraenia, jakie kto moe mie, lecz do zewntrznego zjawiska, ktre postrzegamy dziki zmysowi dotyku; wytwarza ono charakterystyczne wraenie, ktre nazywamy wraeniem ciepa. Ciepo jest ruchem czsteczek. Odkryl imy rwnie, e wzrost ciepa towarzyszy przyspieszeniu ruchu czsteczek lub, cile mwic, wzrostowi redniej energii kinetycznej czsteczek. Identyfikuje si wic temperatur z redni energi kinetyczn czsteczek. Nie chc jednak mwi o temperaturze , powstaje bowiem pytanie, jak mam tworzy rzeczywist skal. Mona by j po prostu tworzy w terminach redniej energii kinetycz n ej czsteczek. 67 Ale interesujcym fenomenologicznie odkryciem jest odkrycie, e kiedy jest cieplej, czsteczki poruszaj si szybciej. Odkrylimy rwnie co do wiata, e jest ono strumieniem fotonw, inaczej mwic, jest pewn postaci promieniowania elektromagnetycznego. Pierwotnie identyfikowalimy wiato za pomoc charakterystycznych wewntrznych wrae wzrokowych, jakie mo e w nas wytwarza, sprawiajcych, e jestemy w stanie widzie. Ciepo natomiast identyfikowalimy pierwotnie za pomoc charakterystycznego skutku wystpujcego w pewnych zakoczeniach naszych wkien nerwowych lub w naszym zmyle dotyku. Wyobramy sobie sytuacj, w ktrej istoty ludzkie byyby lepe lub ich oczy nie dziaayby. wiato by ich nie pobudzao. Czy byaby to sytuacja, w ktrej wiato nie istniaoby? Wydaje mi si, e nie byaby to taka sytuacja. Byaby to sytuacja, w ktrej nasze oczy byyby niewraliwe na wiato. Pewne stworzenia mog mie oczy niewraliwe na wiato. Oczywicie wrd nich s niestety niektrzy ludzie; nazywamy ich lepymi. Nawet gdyby wszyscy ludzie mieli straszliwie szcztkowy wzrok i po prostu nie mogliby widzie rzecz y, wiato mogoby by wok, lecz nie byoby w stanie pobudza we waciwy sposb ludzkich oczu. Wydaje mi si zatem, e taka sytuacja, byaby sytuacj, w ktrej istniaoby wiato, lecz ludzie nie mogliby go widzie. Tak wic, cho moemy identyfikowa wiato za pomoc charakterystycznych wrae wzrokowych, jakie w nas wytwarza, jest to, jak si wydaje, dobry przykad ustalania odniesienia. Ustalamy, czym jest wiato, odwoujc si do faktu, e jest tym czym, w wiecie zewntrznym, co pobudza w pewien sposb nasze oczy. Ale mwic o sytuacjach przeciwnych faktom, w ktrych, powiedzmy, ludzie byliby lepi, nie powiedzielibymy, e skoro w takich sytuacjach nic nie mogoby pobudza ich oczu, wiato nie istniaoby. Powiedzielibymy raczej, e byaby to sytuacja, w ktrej wiato rzecz, ktr identyfikujemy jako to, co faktycznie pozwala nam widzie istniaoby, lecz, w wyniku tkwicych w nas wad, nie byoby w stanie pomc nam widzie. Moemy sobie bodaj wyobrazi, e za spraw jakiego cudu fale dwiko we
67

Oczywicie zachodzi pytanie o stosunek tego pojcia temperatury, jakie podaje mechanika statyczna, do tego, jakie podaje, na przykad, termodynamika. W tych rozwaaniach chc pomin te pytania.

umoliwiaj jako pewnym stworzeniom widzenie. Mam na myli, e daj im wraenia wzrokowe dokadnie takie, jakie my mamy, by moe takie samo doznawanie barw. Moemy sobie te wyobrazi, e te same stworzenia s cakowicie niewraliwe na wiato (fotony). Kto wie, jakie mog by subtelne niewyobraalne moliwoci. Czy powiedzielibymy, e w tym moliwym wiecie wanie dwik jest wiatem, e te ruchy falowe w powietrzu byyby wiatem? Wydaje mi si, e przyjwszy nasze pojcie wiata opisywalibymy t sytuacj inaczej. Byaby to sytuacja, w ktrej pewne stworzenia, moe nawet te, ktre zwalibymy ludmi i ktre zamieszkiwayby t planet, byyby wraliwe nie na wiato, lecz na fale dwikowe, byyby wraliwe na nie dokadnie w ten sam sposb, w jaki my jestemy wraliwi na wiato. Jeli jest tak, z chwil odkrycia, czym jest wiato, gdy mwimy o innych moliwych wiatach, mwimy o tym zjawisku w wiecie, a nie posugujemy si sowem wiato jako wyraeniem synonimicznym z: cokolwiek daje nam wra enia wzrokowe cokolwiek pomaga nam widzie; mogoby bowiem by wiato, ktre nie pomagaoby nam widzie, a nawet co innego mogoby pomaga nam widzie. Sposb, w jaki identyfikujemy wiato ustala odniesienie. Podobnie z innymi takimi wyraeniami, z takimi jak ciepo. Ciepo jest tu czym, co zidentyfikowalimy (i ustalilimy odniesienie jego nazwy) przez to, e daje nam pewne wraenie, ktre nazywamy wraeniem ciepa. Nie mamy dla tego wraenia jakiej swoistej nazwy, innej ni wraenie ciepa. To interesujce, e jzyk w ten sposb wyglda. Tymczasem, sdzc z tego, co powiedziaem, mona by przyj, e musi wyglda w inny sposb. W kadym razie, identyfikujemy ciepo i jestemy w stanie doznawa go dziki faktowi, e wytwarza w nas wraenie ci epa. To, e odniesienie pojcia ciepa ustala si w ten sposb, moe tu by tak wane dla samego pojcia, e jeli kto wykrywa ciepo za pomoc jakiego przyrzdu, lecz nie jest w stanie odczuwa go, zechcemy moe powiedzie, e pojcie ciepa nie jest t o samo, cho odniesienie jest to samo. Mimo to, termin ciepo nie znaczy: cokolwiek daje ludziom te wraenia. Po pierwsze bowiem, ludzie mogliby nie by wraliwi na ciepo, a jednak ciepo istniaoby nadal w wiecie zewntrznym. Po drugie, zamy, e jako promienie wietlne, z powodu pewnej rnicy w budowie zakocze ich wkien nerwowych, rzeczywicie dawayby im te wraenia. Wwczas nie ciepo, lecz wiato byoby tym, co daje ludziom wraenia, ktre nazywamy wraeniami ciepa. Czy moemy zatem wyobrazi sobie moliwy wiat, w ktrym ciepo nie jest ruchem czsteczek? Moemy wyobrazi sobie oczywicie odkrycie, e nie jest. Wydaje mi si, e kady przypadek, o ktrym si pomyli, o ktrym myli si, e jest najpierw przypadkiem, w ktrym ciepo - w przeciwiestwie do tego, co faktycznie zachodzi byoby czym innym ni ruch czsteczek, kady taki przypadek byby faktycznie przypadkiem, w ktrym t planet zamieszkiwayby jakie stworzenia o innych ni nasze zakoczeniach wkien nerwowych (a b y moe nawet my, jeli dotyczcy nas fakt, e mamy t konkretn budow ukadu nerwowego, jest faktem przygodnym), oraz w ktrym stworzenia te byyby wraliwe na co innego, powiedzmy na wiato, w taki sposb, e odczuwayby to samo, co my, gdy odczuwamy ciepo. Lecz nie jest to sytuacja, w ktrej, powiedzmy, wiato byoby ciepem, czy nawet, w ktrej strumie fotonw byby ciepem, lecz taka, w ktrej strumie fotonw wytwarzaby charakterystyczne wraenia, ktre my nazywamy wraeniami ciepa. Rzecz si ma podobnie z wieloma innymi takimi identyfikacjami, na przykad, e byskawica to elektryczno. Rozbyski byskawicy to rozbyski elektrycznoci. Byskawica to wyadowanie elektryczne. Moemy oczywicie, jak przypuszczam,

wyobrazi sobie inne sposoby owietlenia nieba noc, ktrym towarzysz rozbyski tego samego rodzaju, a nie ma adnych wyadowa elektrycznych. Tu rwnie skonny jestem powiedzie, e kiedy wyobraamy sobie to, wyobraamy sobie co, co ma wszystkie wzrokowe pozory byskawicy, lecz faktyczni e nie jest byskawic. Mona by powiedzie: wygldao to na byskawic, ale ni nie byo. Przypuszczam, e mogoby si to zdarzy nawet teraz. Kto mgby, posugujc si jakim pomysowym urzdzeniem, wytworzy jakie zjawiska na niebie, ktre zwiodyby l udzi, skaniajc ich do mylenia, e widz byskawic, nawet gdy faktycznie nie byo adnej byskawicy. I nie powiedzielibymy, e to zjawisko, poniewa wyglda jak byskawica, jest faktycznie byskawic. Jest to zjawisko inne ni byskawica, ktre jest zjawiskiem wyadowania elektrycznego, to za nie jest byskawic, lecz czym, co sprawia, e zwodniczo mylimy, i jest byskawic. Co szczeglnego zachodzi w tych przypadkach, w przypadkach, powiedzmy, zdania: Ciepo to ruch czsteczek? Istnieje co, do czego odnosimy si, a co ustalilimy, w ramach wiata rzeczywistego i wszystkich moliwych wiatw, odwoujc si do przygodnej wasnoci tego czego, mianowicie do wasnoci, e jest ono w stanie wytworzy w nas takie a takie wraenia. Powiedzmy, e jest p rzygodn wasnoci ciepa, e wytwarza w ludziach takie a takie wraenia. Poza wszystkim, jest rzecz przygodn, e w ogle mieliby by jacy ludzie na tej planecie. Nie wiemy wic a priori , jakie zjawisko fizyczne, opisane w innych terminach w podstawowych terminach teorii fizycznej jest zjawiskiem wytwarzajcym te wraenia. Tego nie wiemy, a ewentualnie odkrywamy, e tym zjawiskiem jest ruch czsteczek. Jeli odkrylimy to, odkrylimy identyfikacj, ktra nam daje istotn wasno tego zjawiska. Odkrylimy zjawisko, ktre we wszystkich moliwych wiatach bdzie ruchem czsteczek, ktre nie mogoby zawie w tym, e jest ruchem czsteczek, poniewa to jest to, czym jest owo zjawisko. 68 Z drugiej strony, wasno, za pomoc ktrej identyfikowalimy je pi erwotnie, wasno wytwarzania w nas takiego a takiego wraenia, nie jest wasnoci konieczn, lecz przygodn. Samo to zjawisko mogoby istnie, lecz zwaywszy na inn ni faktyczna budow naszego ukadu nerwowego i tak dalej, nie dawaoby si odczuwa ja ko ciepo. Faktycznie, gdy mwi o budowie naszych ukadw nerwowych jako ukadw istot ludzkich, naprawd klucz wok sprawy, o ktrej mwiem wczeniej, poniewa oczywicie czci samej natury istot ludzkich mogoby by to, e maj ukad nerwowy tak zb udowany, i jest wraliwy na ciepo. To zatem rwnie mogoby si okaza konieczne, jeli pokazaoby to odpowiednie badanie. Dla uproszczenia rozwaa pomijam to po prostu. W kadym razie przypuszczam, e nie jest konieczne, e t planet miayby zamieszkiwa stworzenia w ten sposb wraliwe na ciepo. Chc zakoczy pewnymi uwagami dotyczcymi zastosowania dotychczasowych rozwaa do sporu co do tezy o identycznoci umys ciao. Ale zanim to zrobi, chce podsumowa pogldy, ktre rozwinem, i moe doda jakie uwagi. Po pierwsze, moja argumentacja prowadzi porednio do wniosku, e pewne
68

Niektrzy ludzie skonni byli utrzymywa, e cho z pewnoci nie moemy powiedzie, e fale dwikowe byyby ciepem, gdyby odbierane byy za pomoc wraenia, ktre odbieramy, gdy czujemy ciepo, sytuacja jest inna, gdy chodzi o moliwe zjawisko, nieobecne w rzeczywistym wiecie i inn e ni ruch czsteczek. By moe, wskazuje si, mogaby by inna posta ciepa, rna od naszego ciepa, ktra nie byaby ruchem czsteczek; ale adne zjawisko faktyczne inne ni ruch czsteczek, takie jak dwik, nie mogoby uchodzi za ciepo. Podobne twierdzenia wysuwano odnonie do zota i wiata. Cho nie jestem skonny uzna tych pogldw, wnosiyby one stosunkowo nieznaczne zmiany w sam istot obecnych wykadw. Kto skonny do podtrzymywania tych pogldw moe po prostu zastpi terminy wiato , ciepo, bl itd., wystpujce w przykadach, przez nasze wiato, nasze ciepo, nasz bl i temu podobne. Nie bd wic zajmowa tutaj czasu na rozwaanie tych kwestii.

terminy oglne, oznaczajce rodzaje naturalne, s znacznie bardziej, ni si to powszechnie uznaje, pokrewne nazwom wasnym. Wniosek ten na pewno dotyczy rozmaitych nazw gatunkowych, czy to rzeczownikw policzalnych jak kot tygrys, kawaek zota, czy terminw zbiorowych, takich, jak zoto, woda, piryty elaza. Stosuje si to rwnie do pewnych terminw oznaczajcych zjawiska przyrody, takich jak ciepo, wiato, dwik, byskawica, a przypuszczalnie, po naleytym opracowaniu, do odpowiednich przymiotnikw ciepy, gony, czerwony. Mill, jak przypomniaem, twierdzi, e cho niektre nazwy jednostkowe, deskrypcje okrelone, maj zarwno denotacj jak te konotacj, inne, autentyczne nazwy wasne maj denotacj, lecz nie konotacj. Mill utrzymywa dalej, e nazwy oglne, czyli terminy oglne maj konotacj. Takie terminy jak krowa czy czowiek definiuje si za pomoc koniunkcji pewnych wasno ci, ktra wyznacza ich zakres istota ludzka, na przykad, to zwierz rozumne o pewnych wasnociach fizycznych. Sdziwa tradycja definicji przez genus i differentia jest zgodna z tak koncepcj. Jeli Kant przyjmowa, w istocie, e zoto mona by zdefi niowa jako ty metal, do tej definicji z powodzeniem moga go doprowadzi ta tradycja. (Metal to byby genus , ty to differentia . Differentia nie mogaby raczej, bez popadania w bdne koo, zawiera bycia zotym.) Wspczesna tradycja logiczna, ktr reprezentowali Frege i Russell, spieraa si z Millem w kwestii zda jednostkowych, lecz popieraa go w kwestii nazw oglnych. A wic wszystkie terminy, zarwno jednostkowe jak oglne, maj konotacj czy Frege'owski sen s. Teoretycy nowsi id w lad Fregego i Russella, zmieniajc swe pogldy tylko tak, e zastpuj ide sensu jako czego, co przedstawia konkretna koniunkcja wasnoci, ide sensu jako czego, co przedstawia wizka wasnoci, ktrej jedynie wystarczajca cz musi znajdowa zastosowanie. Obecny pogld, odwracajc wprost Fregego i Russella, (mniej lub bardziej) popiera Milla, jeli chodzi o terminy jednostkowe, lecz spiera si z jego pogldem na terminy oglne. Po drugie, pogld obecny stwierdza, zarwno c o do przypadku nazw gatunkowych jak i co do przypadku nazw wasnych, e trzeba mie na uwadze kontrast midzy apriorycznymi, lecz moe przygodnymi wasnociami, jakie niesie z sob termin, ktre przedstawia sposb ustalenia jego odniesienia, a wasnociami analitycznymi (a wic koniecznymi), jakie termin moe nie, ktre przedstawia jego znaczenie. W przypadku gatunkw jak te w przypadku nazw wasnych nie naley traktowa sposobu, w jaki ustalono odniesienie terminu, jako jego synonimu. W przypadku nazw w asnych odniesienie moe by ustalane na rozmaite sposoby. Gdy nastpuje pierwszy chrzest, zazwyczaj ustala si je przez wskazanie lub przez opis. W innych przypadkach odniesienie jest zazwyczaj okrelane za pomoc pewnego acucha, przekazujcego nazw od ogniwa do ogniwa. Te same spostrzeenia dotycz takiego terminu oglnego jak zoto. Jeli wyobrazimy sobie hipotetyczny (wyranie nieco sztuczny) chrzest substancji, musimy sobie wyobrazi, e wskazuje j jaka taka definicja jak: Zoto to substancja, ktrej szczeglnymi przypadkami s tamte przypadki lub, w kadym razie, prawie wszystkie spord nich. Warto odnotowa pewne cechy tego chrztu. Po pierwsze, identyczno zawarta w owej definicji nie wyraa (zupenie) koniecznej prawdy: cho kady z tych p rzypadkw jest wprawdzie istotnie (koniecznie) zoty, 69 zoto mogoby istnie, nawet gdyby owe przypadki nie istniay. Definicja ta wyraa jednak prawd a priori , w tym samym sensie co (i z
69

Zakadajc oczywicie, e one wszystkie s zote; jak mwi niej, niektr e mog by udawanym zotem. Wiemy z gry, a priori , e nie jest tak, i owe przypadki s zazwyczaj udawanym zotem, a wszystkie te przypadki, ktre s faktycznie zote, s oczywicie z istoty zote.

tymi samymi zastrzeeniami co stosowane do): 1 metr = dugo S ustala ona odniesienie. Jestem przewiadczony, e w oglnoci terminy oznaczajce rodzaje naturalne (np. zwierzta, roliny, rodzaje substancji chemicznych) uzyskuj swe odniesienia przez ustalenia przebiegajce w ten sposb; substancj definiuje si jako rodzaj, ktrego szczeglnym przypadkiem jest dana prbka (prawie wszystko, co si na ni skada). Zastrzeenie wyraane przez prawie wszystko dopuszcza, e w prbce mog by obecne jakie przypadki udawanego zota. Jeli pierwotna prbka ma niewielk liczb przypadkw odbiegajcych od wzorca, odrzuci si je jako nie bdce rzeczywistym zotem. Jeli natomiast zaoenie, e w pierwotnej prbce jest jedna jednolita substancja okazuje si bardziej zasadniczo bdne, reakcje mog by rne: niekiedy moemy oznajmi, e istniej dwa rodzaje zota, kiedy indziej moemy poniecha terminu zoto. (Nie przypuszczam, by moliwoci te byy wyczerpujce). A rzekomy nowy rodzaj moe okaza si z innych powodw zwodniczy. Dla przykadu, zamy, e odkryto jakie przypadki (niech ich zbir bdzie P), co do ktrych sdzi si, e nale do nowego rodzaju R. Zamy, e pniej odkryto, e przypadki w P s w istocie jednego rodzaju, ale nale do znanego uprzednio rodzaju S. Bd w obserwacji doprowadzi do faszywego por zdkowego przewiadczenia, e przypadki P posiadaj jak cech C, ktra je wyklucza z rodzaju S. W tym przypadku z pewnoci powiedzielibymy, e rodzaj R nie istnieje mimo faktu, e zosta zdefiniowany przez odniesienie do jednolitej wyjciowej prbki. (Zauwamy, e jeli S nie zosta uprzednio zidentyfikowany, moglibymy z powodzeniem powiedzie, e rodzaj R istnieje, lecz bylimy w bdzie przypuszczajc, e wie si z cech C!) W tej mierze, w jakiej pojcie tego samego rodzaju jest nieostre, pierwotn e pojcie zota jest te nieostre. Ta nieostro nie ma zazwyczaj znaczenia w praktyce. W przypadku postrzegalnych dla zmysw zjawisk przyrody sposb, w jaki wyznacza si odniesienie, jest prosty: Ciepo to, co odczuwamy poprzez wraenie W. Tu znw identyczno ustala odniesienie: jest ona zatem aprioryczna, lecz nie jest konieczna, ciepo mogoby bowiem istnie, cho my nie istnielibymy. Ciepo, tak jak zoto, to cise wyraenie oznaczajce ktrego odniesienie ustala jego definicja. Inne zjawiska przyrody, takie jak elektryczno, identyf i kuje si pierwotnie jako przyczyny pewnych konkretnych skutkw eksperymentalnych. Nie usiuj tu podawa wyczerpujcych opisw, lecz jedynie przykady. Po trzecie, w przypadku rodzajw naturalnych uywamy pewn ych wasnoci o ktrych sdzi si, e s przynajmniej w przyblieniu swoiste dla danego rodzaju i e odnosz si do pierwotnej prbki do umieszczenia nowych przypadkw, pochodzcych spoza pierwotnej prbki, w danym rodzaju. (Terminu wasnoci uywamy tu w szerokim sensie i moe on obejmowa obszerne rodzaje, na przykad zwierzco i kocio w przypadku tygrysw.) Owe wasnoci nie musz przysugiwa a priori danemu rodzajowi; pniejsze badanie empiryczne moe ustali, e pewne wasnoci nie nale do pierwotnej prbki lub e stanowi jej osobliwo, czego nie naley uoglnia na rodzaj jako cao. (A wic to zota moe by spraw zudzenia wzrokowego lub, mwic bardziej wiarygodnie, moe si okaza, e niekiedy zoto jest biae.) Z drugiej str ony, jaki przypadek moe posiada wszystkie wasnoci, ktrymi pierwotnie posuylimy si, a nie mieci si w danym rodzaju. A wic, jak wspomniano wyej, zwierz moe wyglda dokadnie tak jak tygrys, a nie dostawa do bycia tygrysem; odrbne pierwias tki w tej samej kolumnie okresowego ukadu pierwiastkw mog do cile siebie przypomina. Takie odchylenia stanowi wyjtki, lecz, jak w okresowym ukadzie pierwiastkw, rzeczywicie powstaj. (Niekiedy okoliczno, e wyjciowej prbce nie dostaje

wasnoci, ktre z ni wizalimy, moe prowadzi nas do odrzucenia danego gatunku, jak w powyszym przypadku P -R-S. Ale zjawisko to nie jest typowe, nie mwic o tym, e nie jest powszechne; zob. uwagi o toci zota lub o tym, czy koty s zwierztami.) Wszystko, co moemy powiedzie a priori , to tyle, e jest kwesti empiryczn, czy wasnoci zwizane pierwotnie z danym rodzajem stosuj si powszechnie do jego egzemplarzy, czy w ogle si stosuj, oraz czy faktycznie wystarczaj cznie, by co byo egzemplarzem danego rodzaju. (Jest rzecz zdecydowanie nieprawdopodobn, by owo czne wystarczanie byo konieczne, lecz moe by prawdziwe. Faktycznie kade zwierz wygldajc jak tygrys jest, o ile wiem, tygrysem, cho jest [metafizycznie] moliwe, e byyby zw ierzta przypominajce tygrysy, lecz nie bdce tygrysami. Powszechna stosowalno natomiast z powodzeniem moe by czym koniecznym, jeli jest prawdziwa. Zdanie: Koty s zwierztami, musiao okaza si prawd konieczn. W istocie o wielu takich zdaniac h, szczeglnie o tych, ktre podcigaj jeden gatunek pod drugi, wiemy a priori , e jeli w ogle s prawdziwe, s koniecznie prawdziwe.) Po czwarte, badanie naukowe na og odkrywa wasnoci zota znacznie lepsze ni zbir wasnoci pierwotnych. Dla przykadu, okazuje si, e przedmiot materialny jest (czystym) zotem wtedy i tylko wtedy, gdy jedynym zawartym w nim skadnikiem jest skadnik o liczbie atomowej 79. Wyraenie wtedy i tylko wtedy trzeba traktowa tu jako wyraenie cise (konieczne). Mwic oglnie, nauka usiuje, badajc podstawowe wasnoci budowy, znale natur, a wic istot (w sensie filozoficznym) danego rodzaju. Przypadek zjawisk przyrody jest podobny; takie identyfikacje teoretyczne jak: Ciepo to ruch czsteczek, s konieczne, cho nie aprioryczne. Tego typu identyczno wasnoci, jak posuguje si nauka, wydaje si wiza z koniecznoci, a nie z apriorycznoci czy analitycznoci: Dla kadego ciaa x i y, x jest cieplejsze ni y wtedy i tylko wtedy, gdy x ma wysz redni ene rgi kinetyczn ni y. Pokrywanie si zakresw predykatw jest tu konieczne, lecz nie aprioryczne. Natomiast filozoficzne pojcie atrybutu wydaje si wymaga apriorycznego (i analitycznego), a take koniecznego pokrywania si zakresw. Zauwamy, e na gruncie tego pogldu odkrycia naukowe, dotyczce istoty gatunkowej, nie stanowi zmiany znaczenia: moliwo takich odkry jest czci pierwotnego przedsiwzicia. Nie musimy nawet zakada, e okoliczno, i biolog przeczy, e wieloryby s rybami, wskazuje, i jego pojcie rybowatoci jest rne od pojcia laika; on po prostu poprawia pojcie laika odkrywajc, e zdanie: Wieloryby s ssakami, a nie rybami, jest prawd konieczn. W adnym razie nie przyjmowa ani e: Wieloryby s ssakami, ani e: Wieloryby s rybami, to zdania aprioryczne lub analityczne. Po pite, a niezalenie od wspomnianych wanie bada naukowych, pierwotna prbka ulega powikszeniu dziki odkryciu nowych przypadkw. 70 (W przypadku zota ludzie woyli nadzwyczajne wysiki w to zadanie. Ci, ktrzy wtpi w naturaln poznawcz ciekawo Czowieka, powinni rozway ten przypadek. Tylko tacy antynaukowi fundamentalici jak Bryan rzucaj oszczerstwa na ten wysiek.) Co waniejsze, nazwa gatunku moe by przekazywana od ogniwa do ogn iwa, dokadnie tak jak w przypadku nazw wasnych, tote wielu z tych, ktrzy widzieli mao zota lub w ogle go nie widzieli, moe jednak posugiwa si tym terminem. Ich odniesienie okrela przyczynowy (historyczny) acuch, nie za uycie jakich przypad kw. Woyem tu jeszcze mniej wysiku, ni w przypadku nazw wasnych,
70

Oczywicie w caym tym ujciu s rwnie sztucznoci. D la przykadu, trudno bodaj byoby powiedzie, jakie przypadki stanowi pierwotn prbk. Zoto moe by odkryte niezalenie przez rnych ludzi w rnych czasach. Nie wydaje mi si, e jakie takie komplikacje zmieniyby zdecydowanie ten obraz.

by wypowiedzie cis teori. Zazwyczaj, gdy nazwa wasna przechodzi od ogniwa do ogniwa, sposb, w jaki ustala si odniesienie, mao dla nas znaczy. W ogle nie ma znaczenia, e rni mwicy mog ustala odniesienie nazwy na rne sposoby, pod warunkiem, e przydaj jej to samo jako co, do czego si odnosi. W przypadku nazw gatunkw sytuacja prawdopodobnie nie rni si wiele, cho nieco wiksza moe tu by pokusa, by sdzi, e metalurg ma inne pojcie zota ni czowiek, ktry nigdy nie widzia adnego zota. Interesujce jest to, e w przypadku zjawisk odbieranych zmysowo sposb, w jaki ustala si odniesienie, wydaje si dla nas nadzwyczaj wany: wydaje nam si, e czowiek lepy posugujcy si terminem wiato, nawet gdy uywa go jako cisego wyraenia oznaczajcego dokadnie to samo zjawisko, jakie my oznaczamy, traci bardzo wiele, moe wystarczajco wiele, bymy twierdzili, e ma inne pojcie. (Terminu pojcie uywa si tu w sposb nietechniczny!) Fakt, e identyfikujemy wiato w pewien sposb wydaje nam si kluczowy, nawet gdy nie jest konieczny; ta gboka wi moe tworzy zudzenie koniecznoci. Sdz, e to spostrzeenie, wraz z powyszymi uwagami o identycznoci wasnoci, moe by cakiem istotne dla zrozumienia tradycyjnych sporw o pierwotne i wtrne jakoci. 71 Powrmy do kwestii identyfikacji teoretycznej. Identycznoci teoretyczne wedle koncepcji, ktrej broni s na og identycznociami zawierajcymi dwa wyraenia cile oznaczajce, a zatem s przykadami zda koniecznych a posteriori . Ot mimo argumentw, jakie podawaem przedtem na rzecz rozrnienia midzy prawd konieczn a aprioryczn, pojcie prawdy a posteriori koniecznej moe by nieco mylce. Z powodzeniem mona skania si do nastpujcego wywodu: Przyznae, i mogoby si okaza, e ciepo nie jest ruchem czsteczek, a zoto nie jest pierwiastkiem o liczbie atomowej 79. Co do tego, przyznae rwnie, e mogoby si okaza, i Elbieta II nie jest crk Jerzego VI czy nawet e nie jest, jak sdzilimy, poczta z konkretnej spermy i komrki jajowej, a co do tego stou, przyznae, i mogoby si okaza, e jest zrobiony z lodu zrobionego z wody z Tamizy. Wnosz, i mogoby si okaza, e Gwiazda Wieczorna nie jest Gwiazd Porann. Co zatem moesz mie na myli, gdy mwisz, e takie ewentualnoci s niemoliwe? Jeli mogoby si okaza, e Gwiazda Wieczorna nie jest Gwiazd Porann, to Gwiazda Wieczorna mogaby nie by Gwiazd Porann. I podobnie w innych przypadkach: jeli mogoby si okaza, e wiat jest inny, mgby on by inny. Przeczy temu faktowi to przeczy oczywistej zasadzie modalnej, i to, co
71

Szczeglnie wane dla tego sporu jest uwiadomienie sobie, e to nie jest wasnoci dyspozycyjn, cho wie si z jak dyspozycj. Wielu filozofw, pragnc jakiej innej teorii znaczenia terminu ty, skonnych byo traktowa go jako termin wyraajcy w asno dyspozycyjn. Zarazem, jak podejrzewam, wielu drczyo dogbne poczucie, e to jest jawn wasnoci, w rwnej mierze na miejscu tu, jak twardo czy ksztat kulisty. Na gruncie obecnej koncepcji waciwe tego ujcie polega na potwierdzeni u, e odniesienie terminu to ustala deskrypcja: ta (jawna) wasno przedmiotu, ktra powoduje, e w normalnych warunkach, jest on widziany jako ty (tzn. jest doznawany za pomoc pewnych wrae wzrokowych); ty nie znaczy oczywicie: zmier zajcy do wytworzenia takiego a takiego wraenia; jeli mielibymy inn budow ukadu nerwowego, jeli warunki atmosferyczne byyby inne, jeli bylibymy lepi i tak dalej, to te przedmioty nie robiyby niczego takiego. Jeli kto usiuje przeksztaci definicj terminu ty, by brzmiaa: zmierza do wytwarzania takich a takich wrae wzrokowych w warunkach W, to stwierdzi, e okrelenie warunkw W bd odwouje si, w sposb obciony bdnym koem, do toci, bd czyni z rzekomej definicji odkr ycie naukowe raczej ni wypowied o synonimii. Jeli uznajemy pogld mwicy o ustalaniu odniesienia, jest rzecz fizyka zidentyfikowanie wyznaczonej w ten sposb wasnoci za pomoc jakich bardziej fundamentalnych terminw fizykalnych, jakie zechce obr a. Niektrzy filozofowie wywodzili, e w jzyku nie moe by terminw takich jak wraenie czego tego, wraenie ciepa, wraenie blu i temu podobnych, o ile nie poddaj si identyfikacji w terminach zewntrznych zjawisk obserwowalnych, takich ja k ciepo, to, oraz zwizanego z nimi zachowania ludzkiego. Sdz, e sprawa ta jest niezalena od wszelkich pogldw, jakich si broni w tekcie.

wynika z moliwoci, samo musi by moliwe. Nie moesz te unikn tej tr udnoci owiadczajc, e mogoby wchodzce w skad mogoby si okaza, e jest inny to wyraenie odwoujce si tylko do naszej wiedzy, w taki sposb, w jaki: Mae twierdzenie Fermata mogoby si okaza prawdziwe, a mogoby si okaza faszywe, wyraa tylko nasz obecn niewiedz, a: A rytmetyka mogaby si okaza zupena, sygnalizuje nasz poprzedni niewiedz. W tych przypadkach matematycznych moglimy by ignorantami, lecz faktycznie byo niemoliwoci matematyczn, by odpowiedzi okazay si inne ni si okazay. Nie jest tak w twoich ulubionych przypadkach istoty oraz identycznoci zachodzcej midzy dwoma cisymi wyraeniami oznaczajcymi: rzeczywicie jest logicznie moliwe, e miaoby si okaza, i zoto jest zwizkiem, a ten st mgby rze czywicie okaza si zrobiony nie z drewna, nie mwic o danym konkretnym klocu drewna. Nie mogoby by wikszego kontrastu z przypadkami matematycznymi, ktry nie ulegaby zmniejszeniu, jeli nawet, jak sugerujesz, mog by prawdy matematyczne, ktrych nie mona zna a priori . Kady bodaj, kto uchwyci ducha moich dotychczasowych uwag, sam moe poda moj odpowied, ale wane jest tu rozjanienie moich dotychczasowych rozwaa. Autor zarzutu ma racj, gdy wywodzi, e jeli twierdz, i ten st nie mgby by zrobiony z lodu, musz rwnie twierdzi, i nie mogoby si okaza, e jest zrobiony z lodu; mogoby si okaza, e P pociga, e P mogoby zachodzi. Do czego zatem prowadzi intuicja, i mogoby si okaza, i st jest zrobiony z lodu lub z czego innego, i mogoby si nawet okaza, e nie jest utworzony z czsteczek. Myl, e znaczy to po prostu, i mgby by jaki st wygldajcy i dajcy doznania dokadnie takie jak ten i umieszczony w tym wanie pooeniu w pokoju, a faktycznie zrobiony z lodu. Innymi sowy, ja (czy jaka istota wiadoma) mgbym by jakociowo w tej samej sytuacji poznawczej, jaka faktycznie zachodzi, mgbym mie te same dane zmysowe, jakie faktycznie mam, dotyczce jakiego stou zrobionego z lodu. Sytuacja ta jest wic pokrewna tej, jaka inspirowaa teoretykw duplikatu; gdy mwi o takiej moliwoci, e st okazuje si zrobiony z rozmaitych rzeczy, mwi swobodnie. Sam ten st nie mgby mie innego pochodzenia ni to, jakie faktycznie ma, lecz w sytuacji jakociowo identycznej z t pod wzgldem wszystkich danych, jakie znam z gry, ten pokj mgby zawiera st zrobiony z lodu w miejsce tego stou. Do owej sytuacji daje si wic stosowa co w rodzaju teorii duplikatu, ale stosuje si tylko dlatego, e nie interesu je nas, co mogoby by prawdziwe o tym konkretnym stole, lecz co mogoby by lub nie mogoby by prawdziwe o jakim stole, przyjwszy pewne dane. Wanie dlatego, e nie jest prawd, i ten st mgby by zrobiony z lodu z Tamizy, musimy zwrci si tu ku opisom jakociowym i duplikatom. Stosowanie tych poj do autentycznych modalnoci de re jest z obecnego punktu widzenia naduyciem. Ogln odpowied autorowi zarzutu mona sformuowa zatem nastpujco. adna prawda konieczna czy aprioryczna, czy aposterioryczna nie mogaby si okaza inna. Ale w przypadku niektrych prawd koniecznych a posteriori moemy powiedzie, e w stosownych, jakociowo identycznych co do danych sytuacjach, stosowne odnoszce si do danej sytuacji zdanie jakociowe mogoby by faszywe. Swobodne i niedokadne zdanie, e zoto mogoby si okaza zwizkiem, trzeba by zastpi (w przyblieniu) zdaniem, e jest logicznie moliwe, i byby jaki zwizek z wszystkimi wasnociami, o ktrych pierwotnie wiedziano, e dotycz zota. Nied okadne zdanie, i mogoby si okaza, e Gwiazda Wieczorna nie jest Gwiazd Porann, trzeba by zastpi przez prawdziwe przygodne zdanie, wspomniane wczeniej w tych wykadach: dwa odrbne ciaa mogyby zajmowa odpowiednio,

rano i wieczorem dokadnie te same pooenia, jakie faktycznie zajmuje Gwiazda Wieczorna-Gwiazda Poranna-Wenus. 72 Powodem, dla ktrego, mae twierdzenie Fermata daje inne wraenie, jest okoliczno, e nie narzuca si tu adna analogia, wyjwszy skrajnie oglne zdanie, e kiedy nie ma dowodu ani obalenia, (przypuszczenie matematyczne moe by bd prawdziwe, bd faszywe. Nie podaem adnego oglnego wzoru na stosowne i odnoszce si do danej sytuacji przygodne zdanie jakociowe. Poniewa zajmuje nas to, jak mogoby si okaza, e rzeczy maj si inaczej, oglny wzr polega na przeksztaceniu na sposb jakociowy zarwno uprzednich danych jak te samego zdania i utrzymywaniu, e wi si one jedynie przygodnie. W przypadku identycznoci, posugujcych si dwoma cisymi wyraeniami oznaczajcymi, tak jak w powyszym przypadku Gwiazdy Wieczornej- Gwiazdy Porannej, istnieje prostszy wzr, czsto przydatny do osignicia, w kadym razie w przyblieniu, tego samego celu. Niech R1 i R2 bd dwoma cisymi wyraeniami oznaczajcymi, znajdujcymi si po obu stronach znaku identycznoci. R1 = R2 jest zatem zdaniem koniecznym, jeli jest zdaniem prawdziwym. Odniesienia wyrae R1 i R2 mona z powodzeniem ustali odpowiednio za pomoc niecisych wyrae oznaczajcych D1 i D2, ktr e w przypadku Gwiazdy Wieczornej i Gwiazdy Porannej maj posta: ciao niebieskie w takim a takim pooeniu na niebie wieczorem (rano). A wwczas, jakkolwiek R 1 = R2 jest konieczne, D1 = D2 z powodzeniem mone by przygodne, a to wanie czsto prowadzi do bdnego pogldu, i mogoby si okaza, e jest inaczej ni R1 = R2. Przechodz w kocu do cigle zbyt pobienego namysu nad zastosowaniem dotychczasowych rozwiza do tezy o identycznoci. Teoretycy identycznoci zajmowali si kilkoma rnymi typami identyfikacji: osoby z jej ciaem, konkretnego wraenia (lub zdarzenia) czy stanu posiadania wraenia) z konkretnym stanem mzgu (bl Jana o godz. 6 00 to byo pobudzenie jego wkien C w tamtej chwili), oraz typw stanw umysu z odpowiednimi typami stanw fizycznych (bl to pobudzenie wkien C). Kady z tych typw identyfikacji, a take jeszcze inne ich typy wystpujce w literaturze dostarczaj trudnoci analizy, susznie podnoszonych przez kartezjaskich krytykw, a trudnoci tych nie sposb unikn przez odwoanie si po prostu do rzekomego mylenia synonimu z identycznoci. Chciabym wspomnie, e nie ma oczywicie adnej jawnej przeszkody, w kadym razie (mwi ostronie) adnej takiej, ktra nasuwaaby si inteligentnemu mylicielowi przy pierw szym namyle tu przed zaniciem, a uniemoliwiaaby obron jakiej tezy o identycznoci, gdy wtpi si, czy przeczy innym tezom. Na przykad niektrzy filozofowie uznawali identyczno konkretnych wrae z konkretnymi stanami mzgu, przeczc moliwoci identycznoci midzy typami stanw umysu i stanw fizycznych. 73 Zajm si przede wszystkim identycznociami typw, a wic wikszo rozwaa nie bdzie zagraaa owym filozofom; bd jednak wspomina krtko o
72

Niektre twierdzenia, jakie sam wypowiadaem wyej, mog by swobodne i niedokadne w tym sensie. Jeli mwi: Moe okaza si, e zoto nie jest pierwiastkiem, mwi poprawnie; moe jest tu sowem odnoszcym si do wiedzy i wyraa fakt, e dane nie uzasadniaj apriorycznej (kartezjaskiej) pewnoci, e zoto jest pierwiastkiem. Mwi te zupenie popra wnie, gdy mwi, e pierwiastkowo zota zostaa odkryta a posteriori . Gdy mwi: Mogoby okaza si, e zoto nie jest pierwiastkiem, wydaje mi si, e rozumiem to metafizycznie, a moje zdanie poddaje si ulepszeniom wspomnianym w tekcie. 73 Znakomite przykady stanowi Thomas Nagel i Donald Davidson. Ich pogldy s bardzo interesujce i chciabym mc rozway je bardziej szczegowo. Wtpliwe, czy tacy filozofowie chcieliby nazywa si materialistami. Davidson w szczeglnoci opiera powody przyjcia swej wersji teorii identycznoci na rzekomej niemonoci skorelowania wasnoci psychicznych z fizycznymi. Argument wymierzony przeciw identyfikacji znak- znak oraz tekst rzeczywicie stosuj si do tych pogldw.

innych rodzajach identycznoci. Kartezjusz i jeg o zwolennicy przekonywali, e osoba czy umys rni si od jej ciaa, poniewa umys mgby istnie bez ciaa. Z rwnym powodzeniem mgby on wywie ten sam wniosek z przesanki, e ciao mogoby istnie bez umysu. 74 Ot odpowiedzi, ktr uwaam za cakowicie nie do przyjcia, jest odpowied ochoczo uznajca kartezjask przesank, a przeczc kartezjaskiemu wnioskowi. Niech Kartezjusz bdzie nazw, czyli cisym wyraeniem oznaczajcym pewn osob, a C niech bdzie cisym wyraeniem oznaczajcym jej ciao. Jeli wic Kartezjusz byby naprawd identyczny z C, ta rzekoma identyczno, bdc identycznoci zachodzc midzy dwoma cisymi wyraeniami oznaczajcymi, byaby konieczna, a Kartezjusz nie mgby istnie bez C, za C nie mogoby istnie be z Kartezjusza. Przypadek ten w ogle nie jest porwnywalny z przypadkiem rzekomo analogicznym, z identycznoci Pierwszego Gwnego Poczmistrza z wynalazc soczewek dwuogniskowych. To prawda, ta identyczno zachodzi mimo faktu, e mgby istnie Pierwszy Gwny Poczmistrz, nawet gdyby soczewki dwuogniskowe nigdy nie zostay wynalezione. Powodem tego jest okoliczno, e wynalazca soczewek dwuogniskowych nie jest cisym wyraeniem oznaczajcym; wiat, w ktrym nikt nie wynalaz soczewek dwuogniskowych, n ie jest ipso facto wiatem, w ktrym nie istnia Franklin. Rzekoma analogia upada zatem; filozof, ktry chce odrzuci kartezjaski wniosek, musi odrzuci kartezjask przesank, a to ostatnie zadanie nie jest trywialne. Niech A nazywa konkretne wraenie blu, a B odpowiedni stan mzgu, czyli stanu mzgu, jaki niektrzy teoretycy identycznoci chc identyfikowa z A. Wydawaoby si na pierwszy rzut oka, e jest przynajmniej logicznie moliwe, i B istniaoby (mzg Jana mgby by dokadnie w tym stanie w danej chwili), a Jan nie odczuwaby w ogle adnego blu, a wic istniaoby bez obecnoci A. Powtrzmy, e teoretyk identycznoci nie moe ochoczo przyj tej moliwoci i postpowa dalej; spjno oraz zasada koniecznoci identycznoci uywajcych cis e wyraenia oznaczajce nie zezwalaj na adne takie postpowanie. Jeli A i B byyby identyczne, identyczno musiaaby by konieczna. Nie sposb raczej unikn tej trudnoci wywodzc, e cho B nie mogoby istnie bez A, bycie blem jest tylko przygodn wasnoci A, a wic wystpowanie B bez blu nie zakada wystpowania B bez A. Czy moe by bardziej oczywisty przypadek istoty ni fakt, e bycie blem jest konieczn wasnoci kadego blu? Teoretyk identycznoci, ktry chciaby przyswoi sobie t strategi, musi nawet utrzymywa, e bycie wraeniem jest przygodn wasnoci A, na pierwszy rzut oka bowiem wydawaoby si logicznie moliwe, e B mogoby istnie bez adnego wraenia, z ktrym mogoby by wiarygodnie identyfikowane. Rozwamy konkretny bl czy inne wraenia, jakie
74

Oczywicie ciao naprawd istnieje bez umysu i przypuszczalnie bez osoby, gdy s to zwoki. Ju ta okoliczno, jeli j uzna, wskazywaaby, e osoba i jej ciao s czym rnym. (Zob. David Wiggins On Being at the Same Place at the Same Time , Philosophical Review, t. 77, 1968, s. 90 - 95.) P odobnie mona wywodzi, e posg nie jest bry materii, z ktrej jest skomponowany. Ale w tym ostatnim przypadku mona natomiast utrzymywa, e posg nie jest niczym ponad i poza bry materii i tym samym rodkiem mona prbowa posuy si odnonie do stosunku osoby do ciaa. Trudnoci wystpujce w tekcie nie pojawiyby si wwczas w tej samej postaci, lecz pojawiyby si analogiczne trudnoci. Teoria, i osoba jest niczym poza i ponad swym ciaem, tak samo jak posg jest niczym poza i ponad materi, z ktrej jest skomponowany, musiaaby gosi, i (koniecznie) osoba istnieje wtedy i tylko wtedy, gdy jej ciao istnieje i ma pewn dodatkow organizacj fizyczn. Teza taka byaby naraona na trudnoci modalne, podobne do osaczajcych zwyk tez o identycznoci; i to samo dotyczyoby analogii, jakie si podsuwa, ktre zastpuj identyfikacj stanw umysu ze stanami fizycznymi. Dalsze rozwaanie tej sprawy musi by odoone do innej okazji. Innym pogldem, ktrego nie bd rozwaa, cho nie jestem zbyt skonny do uznania go, a nawet nie jestem pewny, czy zosta przedstawiony z naleyt jasnoci, jest pogld na pojcia psychologiczne jako tak zwane pojcia stanw funkcjonalnych.

kiedy mielimy. Czy uznamy w ogle za wiarygodne, e to wanie wraenie mogoby istnie nie bdc wraeniem w taki sposb, w jaki pewien wynalazca (Franklin) mgby istnie nie bdc wynalazc? Wspominam t strategi, poniewa wydaje mi si, i przyjmuje j wielu teoretykw identycznoci. Teoretycy ci, w swym przewiadczeniu, e rzekom identyczno stanu mzgu z odpowiednim stanem umysu trzeba analizowa na wzr przygodnej identycznoci Benjamina Franklina z wynalazc soczewek dw uogniskowych, dochodz do tego, i tak jak przygodna dziaalno Benjamina Franklina uczynia ze wynalazc soczewek dwuogniskowych, tak te jaka przygodna wasno stanu mzgu musi czyni ze bl. Chc oni na og, by wasno ta bya stwierdzalna w jzyku fizykalnym czy przynajmniej przedmiotowo neutralnym, tak by nie mona byo oskara materialist o postulowanie nieredukowalnych niefizykalnych wasnoci. Typowy pogld gosi, e bycie blem, jako wasno stanu fizycznego, trzeba analizowa w terminach roli przyczynowej tego stanu, 75 w terminach swoistych bodcw (np. ukucie szpilk), ktre go wywouj, oraz swoistego zachowania, ktre on wywouje. Nie chc wchodzi w szczegy takich analiz, cho zazwyczaj stwierdzam, e s bdne z konkretnych powodw, poza oglnymi wzgldami modalnymi, ktre tu wykadam. Tu trzeba tylko, bym zauway, i owi teoretycy traktuj przyczynow rol stanu fizycznego jako przygodn wasno tego stanu, a wic przyjmuj, e jego przygodn wasnoci jest to, i w ogle jest stanem umysu, a c dopiero, e jest czym - tak swoistym jak bl. Koncepcja ta, by powtrzy, wydaje mi si oczywicie absurdalna. Prowadzi ona do pogldu, e ten wanie bl, jaki mam teraz, mgby istnie w ogle nie bdc stanem umysu. Nie rozpatrywaem odwrotnego zagadnienia, bliszego oryginalnym rozwaaniom Kartezjusza mianowicie, e tak jak wydaje si, e stan mzgu mgby istnie bez adnego blu, tak te wydaje si, e bl mgby istnie bez odpowiedniego stanu mzgu. Zauwamy, e bycie stanem mzgu jest oczywicie istotn wasnoci B (stanu mzgu). W istocie nawet co wicej jest prawdziwe: nie tylko bycie stanem mzgu, lecz nawet bycie stanem mzgu szczeglnego rodzaju jest istotn wasnoci B. Ukad komrek mzgu, ktrego obecno w danej chwili stanowi obecno B w ow ej chwili, jest istotny dla B, i pod jego nieobecno B nie istniaby. A wic, kto chce twierdzi, e stan mzgu i bl s identyczne, musi wykaza, e bl A nie mgby istnie bez cakiem okrelonego rodzaju ukadu czsteczek. Jeli A = B, to identyczno A z B jest konieczna, a kada istotna wasno jednego musi by istotn wasnoci drugiego. Kto chce podtrzymywa tez o identycznoci, nie moe po prostu uzna intuicji Kartezjusza, e A moe istnie bez B, e B moe istnie bez A, e skorelowana z B obecno czego o wasnociach umysowych jest tylko przygodna dla B, oraz e skorelowana z A obecno jakich swoistych wasnoci fizycznych jest tylko przygodna dla A. Te intuicje trzeba rozproszy, pokazujc, jak s zwodnicze. Zadanie to moe nie by niewykonalne; widzielimy wyej, jak pewne rzeczy, ktre wydaway si przygodne okazyway si, przy bliszym badaniu, konieczne. Ale owo zadanie nie jest oczywicie igraszk dziecic, a niej zobaczymy, jak jest trudne. Ostatni rodzaj identycznoci, o ktrym mwiem, e zasugiwaby na blisz uwag, to identyczno typw, ktrej przykadem jest identyfikacja blu z pobudzeniem wkien C. Utrzymuje si, e identyfikacje te s analogiczne z takimi
75

Na przykad David Armstrong Materialistyczna teoria umysu tum. H. Krahel ska, Warszawa, PWN 1982; zob. przegld dyskusji dokonany przez Thomasa Nagla w Philosophical Review, t. 79 1970, s. 394 403, oraz Davida Lewisa An Argument for the Identity Theory . The Journal of Philosophy, s. 17 25.

naukowymi identyfikacjami typw, jak identyczno ciepa z ruchem czsteczek, wody z tlenkiem wodoru i temu podobne. Rozwamy, dla przykadu, analogi, jaka ma rzekomo zachodzi midzy identyfikacj materialistyczm a identyfikacj ciepa z ruchem czsteczek; obie identyfikacje identyfikuj dwa typy zjawisk. Obiegowy po gld gosi e obie identyfikacje, zarwno ciepa z ruchem czsteczek jak te blu z pobudzeniem wkien C, s przygodne. Widzielimy wyej, e poniewa ciepo i ruch czsteczek to dwa wyraenia cile oznaczajce, identyfikacja zjawisk, jakie nazywaj, jest konieczna. A co z wyraeniami bl i pobudzenie wkien C? Na podstawie poprzedniego rozwaania powinno by jasne, e bl jest cisym wyraeniem oznaczajcym typ czy zjawisko, jakie oznacza: jeli co jest blem, jest nim z istoty, i absurdalne wydaje si zaoenie, e bl mgby by jakim innym zjawiskiem ni to, jakim jest. To samo dotyczy terminu pobudzenie wkien C, pod warunkiem, e wkna C to cise wyraenie oznaczajce, jak chc tu przyjmowa. (Zaoenie to jest cokolwiek ryzykown e, zasadniczo bowiem nic nie wiem o wknach C, wyjwszy to, e mwi si, i ich pobudzenie jest skorelowane z blem. 76 Nie jest to wana sprawa; jeli wyraenie wkna C nie jest cisym wyraeniem oznaczajcym, zastpimy je po prostu takim, ktre jest, lub zamy, e w obecnym kontekcie uywa si go jako cisego wyraenia oznaczajcego.), A wic identyczno blu z pobudzeniem wkien C, jeli zachodzi, musi by konieczna. Jak dotd, analogia midzy identyfikacj ciepa z ruchem czsteczek a identyfik acj blu z pobudzeniem wkien C nie upada; okazaa si jedynie przeciwiestwem tego, co si zazwyczaj sdzi obie identyfikacje, jeli s prawdziwe, musz by konieczne. Znaczy to, e teoretyk identycznoci jest zobowizany do pogldu, e nie mogoby b y pobudzenia wkien C, ktre nie jest blem, ani blu, ktry nie jest pobudzeniem wkien C. Konsekwencje te s z pewnoci zaskakujce i sprzeczne z intuicj, ale nie odprawiajmy zbyt szybko teoretyka identycznoci. A moe mgby on pokaza, i rzekoma moliwo, e bl nie okazuje si pobudzeniem wkien C, lub e istnieje przypadek jednego ze zjawisk nie bdcy przypadkiem drugiego, e moliwo ta jest tego samego rodzaju zudzeniem co zudzenie, i woda mogaby nie by tlenkiem wodoru, a ciepo mogoby nie by ruchem czsteczek? Jeli mgby tak zrobi, obaliby kartezjanist nie przez uznanie, jak si to czyni w konwencjonalnej analizie, jego przesanki i pokazanie bdu jego rozumowania, lecz raczej przez odwrotne postpowanie cho przyznaje si, e rozumowanie kartezjaskie, przyjwszy jego przesank o przygodnoci identyfikacji, prowadzi do jego wniosku, przesank t ukazuje si jako z pozoru wiarygodn, lecz faszyw. Ot nie sdz, by byo prawdopodobne, e teoretykowi identycznoci powiedzi e si takie przedsiwzicie. Chc wykaza, e w kadym razie owego przypadku nie sposb interpretowa jako przypadku analogicznego do identyfikacji naukowej
76

Byem zaskoczony stwierdziwszy, e co najmniej jeden zdolny suchacz potraktowa moje uycie takich terminw jak skorelowany z, odpowiadajcy, jako co, co ju przesdza spr o tez o identycznoci na jej niekorzy. Teza o identycznoci, powiedzia, nie jest tez, e ble i stany m zgu s skorelowane, lecz raczej, e s identyczne. Cae moje rozwaanie zakada wic stanowisko antymaterialisty, ktre zamierzaem dowie. Cho byem zaskoczony syszc zarzut przyznajcy tak mao inteligencji argumentowi, prbowaem unika szczeglnie terminu skorelowany, ktry, jak si wydaje, doprowadzi do powstania tego zarzutu. Mimo to, by unikn nieporozumie, wyjani mj sposb uycia. Przyjwszy, przynajmniej na uytek argumentacji, e okazao si, i odkrycia naukowe nie obalaj od razu mate rializmu, zarwno dualici jak te teoretycy identycznoci zgadzaj si, e istnieje korelacja czy odpowiednio midzy stanami umysu a stanami fizycznymi. Dualici twierdz, e w stosunek korelacji, jest niezwrotny, teoretycy identycznoci twierdz, e jest to po prostu szczeglny przypadek stosunku identycznoci. Mona uywa takich terminw jak korelacja czy odpowiednio, nie przesdzajc, ktra strona ma racj.

zwykego typu, jakiej przykadem jest identyczno ciepa i ruchu czsteczek. Jak strategi posuylimy si wyej, by upora si z rzekom przygodnoci pewnych przypadkw zda koniecznych a posteriori ? Strategia ta polegaa na wykazaniu, e cho samo dane zdanie jest konieczne, kto mgby, mwic jakociowo, by w tej samej sytuacji poznawczej co pi erwotna, a w takiej sytuacji jakociowo analogiczne zdanie mogoby by faszywe. W przypadku identycznoci midzy dwoma cisymi wyraeniami oznaczajcymi mona zbliy si do tej strategii posugujc si prostsz. Rozwamy, jak okrela si odniesienia owych wyrae oznaczajcych; jeli te pokrywaj si tylko przygodnie, ten fakt nadaje pierwotnemu zdaniu pozr jego przygodnoci. W przypadku ciepa i ruchu czsteczek sposb, w jaki dziaaj te dwa wzorce, jest prosty. Gdy kto mwi, niedokadnie, e mogoby si okaza, i ciepo nie jest ruchem czsteczek, w tym, co mwi, prawdziwe jest to, i mona by odczuwa jakie zjawisko w ten sam sposb, w jaki my odczuwamy ciepo, to znaczy odczuwa je dziki temu, e wytwarza wraenie, ktre nazywamy wraeniem ciep a (nazwijmy je W), nawet gdy to zjawisko nie jest ruchem czsteczek, w kto ponadto ma na myli, e t planet mogyby zamieszkiwa stworzenia, ktre nie doznawayby W bdc w obecnoci ruchu czsteczek, cho doznawayby W w obecnoci czego innego. Takie stworzenia znajdowayby si, w pewnym jakociowym sensie, w tej samej sytuacji poznawczej, w jakiej my jestemy, mogyby posuy si cisym wyraeniem do oznaczenia zjawiska, ktre wywouje w nich W (to cise wyraenie oznaczajce mogoby nawet brz mie ciepo), a jednak tym, co wywouje owo wraenie, nie byby ruch czsteczek (a zatem nie ciepo!). A czy mona powiedzie co analogicznego, by rozwia poczucie, e identyczno blu i pobudzenia wkien C, jeli jest odkryciem naukowym, mogaby si okaza czym innym. Nie sdz, e taka analogia jest moliwa. W przypadku rzekomej moliwoci, e ruch czsteczek mgby istnie pod nieobecno ciepa, rzeczywicie moliwe wydaje si to, e istniaby ruch czsteczek bez bycia odczuwanym jako ciepo, to znaczy, mgby istnie bez wytwarzania wraenia W, wraenia ciepa. Czy w przypadku istot waciwie odczuwajcych zachodzi analogiczna moliwo, e miaoby istnie pobudzenie wkien C bez bycia odczuwanym jako bl? Jeli jest to moliwe, pobudzenie wkien C samo moe istnie bez blu, jego istnienie bowiem bez bycia odczuwanym jako bl jest jego istnieniem bez bycia tu w ogle jakiego blu. Sytuacja taka pozostawaaby w jawnej sprzecznoci z rzekom konieczn identycznoci blu i odpowiedniego stanu fiz ycznego, a analogia ta zachodzi w przypadku kadego stanu fizycznego, ktry mona by identyfikowa z odpowiednim stanem umysu. Kopot w tym, e teoretyk identycznoci nie twierdzi, e stan fizyczny jedynie wytwarza stan umysu, a raczej chce on, by te dwa stany byy identyczne, a wic a fortiori , by koniecznie wspwystpoway. W przypadku ruchu czsteczek i ciepa istnieje co, mianowicie wraenie ciepa, co jest porednikiem midzy zewntrznym zjawiskiem a obserwatorem. W przypadku stan umysu -stan fizyc zny aden taki porednik nie jest moliwy, poniewa przyjmuje si tu, e zjawisko fizyczne jest identyczne z samym zjawiskiem wewntrznym. Mona by w tej samej sytuacji poznawczej, w jakiej byoby si, gdyby byo ciepo, nawet pod nieobecno ciepa, doznajc po prostu wraenia ciepa; a nawet w obecnoci ciepa mona mie te same dane, jakie miaoby si pod nieobecno ciepa, po prostu przeywajc brak wraenia W. adna taka moliwo nie istnieje w przypadku blu i innych zjawisk umysu. By w tej samej sytuacji poznawczej, jaka zachodziaby, gdyby si miao bl, to mie bl; by w tej samej sytuacji poznawczej, jaka zachodziaby pod nieobecno blu, to nie mie blu. Nie sposb zatem wyjani

rzekomej przygodnoci zwizku midzy stanem fizycznym a odpo wiednim stanem mzgu, odwoujc si jak w przypadku ciepa, do swego rodzaju jakociowej analogii. Analizowalimy wanie t sytuacj, odwoujc si do pojcia jakociowo identycznej sytuacji poznawczej. Kopot w tym, e pojcie sytuacji poznawczej jakociowo identycznej z tak, w ktrej obserwator mia wraenie W, jest po prostu pojciem sytuacji, w ktrej obserwator mia to wraenie. T sam uwag mona wygosi, odwoujc si do pojcia tego, co wyznacza odniesienie cisego wyraenia oznaczajcego. W przypadku identycznoci ciepa z ruchem czsteczek wan okolicznoci byo to, e cho ciepo to cise wyraenie oznaczajce, odniesienie tego wyraenia okrelone zostao przez przypadkow wasno tego, do czego ono si odnosi, mianowicie przez wasno wytwarzania w nas wraenia W. Jest wic moliwe, e jakie zjawisko zostaoby cile oznaczone w ten sam sposb, co zjawisko ciepa, a jego odniesienie rwnie byoby wyznaczone przez wraenie W, cho zjawisko to nie byoby ciepem, a zatem nie byoby ruchem czsteczek. Bl natomiast nie zostaje wyznaczony przez jedn ze swych przypadkowych wasnoci; jest on raczej wyznaczony przez sam wasno bycia blem, przez jej bezporedni fenomenologiczn jako. Bl wic, w odrnieniu od ciepa, jest nie tylko cile oznaczony przez bl, lecz odniesienie tego wyraenia jest okrelone przez istotn wasno tego, do czego ono si odnosi. Nie mona wic powiedzie, e cho bl jest koniecznie identyczny z pewnym stanem fizycznym, pewne zjawisko moe by wyznaczo ne w ten sam sposb, w jaki wyznaczamy bl, cho nie jest skorelowane z tym stanem fizycznym. Jeli jakie zjawisko jest wyznaczone dokadnie w ten sam sposb, w jaki wyznaczamy bl, zjawisko to jest blem. T sam spraw mona bodaj bardziej oywi bez takiego szczeglnego odwoywania si do technicznego aparatu pojciowego tych wykadw. Zamy, e wyobraamy sobie Boga stwarzajcego wiat; co musiaby On uczyni, by spowodowa zachodzenie identycznoci ciepa i ruchu czsteczek? Wydawaoby si tu, e wszystko, co musia uczyni, to stworzy ciepo, to znaczy sam ruch czsteczek. Jeli czsteczki powietrza na tej ziemi s dostatecznie pobudzone, jeli jest poncy ogie, ziemia bdzie gorca, nawet jeli nie ma obserwatorw, by to widzie. Bg stworzy wiato (a wic stworzy strumienie fo t onw, wedug obecnej teorii naukowej), zanim stworzy ludzkich i zwierzcych obserwatorw, a to samo dotyczy przypuszczalnie ciepa. Dlaczego zatem zdaje si nam, e identyczno ruchu czsteczek z ciepem jest rzeczowym faktem nauki, e samo stworzenie ruchu czsteczek pozostawio jeszcze Boga z dodatkowym zadaniem uczynienia z ruchu czsteczek ciepa? Poczucie to jest istotnie zudne, ale jest rzeczowym zadaniem Bstwa zadanie sprawienia, by ruch czsteczek odczuwano j ako ciepo. By to zrobi, Bg musi stworzy jakie istoty czujce, co zapewnia, e ruch czsteczek stwarza w nich wraenie W. Dopiero, gdy to uczyni, bd istniay istoty, ktre mog dowiedzie si dokadnie w ten sam sposb co my, e zdanie: Ciepo jest ruchem czsteczek, wyraa prawd a posteriori . Co z przypadkiem pobudzenia wkien C? Wydawaoby si, e dla stworzenia tego zjawiska Bg potrzebuje jedynie stworzy istoty z wknami C, podatnymi na pobudzenie fizyczne waciwego rodzaju; jest rzecz ni ewan, czy owe istoty s wiadome, czy nie s wiadome. Wydawaoby si jednak, e by sprawi, i pobudzenie wkien C odpowiada blowi lub jest odczuwane jako bl, Bg musi zrobi co poza samym stworzeniem pobudzenia wkien C; musi sprawi On, by stworz enia odczuway pobudzenie wkien C jako bl, a nie jako askotanie czy ciepo lub by nic nie odczuway, co jawnie miecioby si w granicach Jego

moliwoci. Jeli te rzeczy s faktycznie w granicach jego moliwoci, to relacja midzy blem, jaki Bg stwarza, a pobudzeniem wkien C nie moe by identycznoci. Jeli bowiem tak jest, pobudzenie mogoby istnie bez blu, a poniewa wyraenia bl i pobudzenie wkna C s cise, fakt ten zakada, e relacja midzy tymi dwoma zjawiskami nie jest relacj identycznoci. Bg musia wykona pewn prac, poza samym stworzeniem czowieka, by sprawi, e pewien czowiek jest wynalazc soczewek dwuogniskowych; czowiek mgby istnie z powodzeniem, nie wynajdujc adnej takiej rzeczy. Nie mona tego samego powiedz ie co do blu; jeli to zjawisko w ogle istnieje, nie trzeba wymaga adnej dalszej pracy, by uczyni ze bl. Jednym sowem, odpowiednio midzy stanem mzgu a stanem umysu wydaje si mie pewien jawny skadnik przygodnoci. Widzielimy, e identyczno nie jest relacj, ktra moe przygodnie zachodzi midzy przedmiotami. Jeli zatem teza o identycznoci byaby suszna, w skadnik przygodnoci nie wystpowaby w relacji midzy stanami umysu a stanami fizycznymi Nie moe on wystpowa, jak w przypadku ciepa i ruchu czsteczek, w relacji midzy zjawiskiem (= ciepo = ruch czsteczek) a sposobem, w jaki odczuwa si je lub w jaki ono si jawi (wraenie W), poniewa w przypadku zjawisk umysu nie ma adnego przejawu poza samym zjawiskiem umys u. Podkrelaem tu moliwo, czy rzekom moliwo, stanu fizycznego bez odpowiedniego stanu umysu. Moliwo odwrotna, stan umysu (bl) bez stanu fizycznego (pobudzenie wkien C), rwnie stawia teoretykw identycznoci przed trudnociami, ktrych nie sposb usun odwoujc si do analogii z ciepem i ruchem czsteczek. Rozwaaem krcej podobne trudnoci dotyczce pogldw zrwnujcych ja z ciaem, a konkretne zdarzenia umysu z konkretnymi zdarzeniami fizycznymi, nie rozpatrujc wszake tak szczegowo moliwych kontrposuni, jak w przypadku identycznoci typw. Wystarczy powiedzie, i podejrzewam, e podane wzgldy wskazuj, i teoretyk pragncy identyfikowa rozmaite konkretne zdarzenia umysowe i fizyczne bdzie musia stan wobec trudnoci cakiem podobnych do trudnoci teoretyka identycznoci typw; on rwnie nie bdzie mg odwoa si do rzekomych standardowych analogii. Okoliczno, e nieosigalne s zwyke posunicia i analogie, suce rozstrzygniciu trudnoci teoretyka identycznoci, nie jest oczywicie adnym dowodem, e nieosigalne s adne posunicia. Na pewno nie mog rozpatrywa tu wszystkich moliwoci. Podejrzewam jednak, e obecne rozwaania przemawiaj zdecydowanie przeciw zwykym postaciom materializmu. Materializm, jak s dz, musi twierdzi, e fizykalny opis wiata jest jego zupenym opisem, e wszelkie fakty umysowe s ontologicznie zalene od faktw fizycznych w takim zwykym sensie, e z koniecznoci z nich wynikaj. Nie wydaje mi si, by jakikolwiek teoretyk iden tycznoci przedstawi przekonujcy argument przeciw intuicyjnemu pogldowi, e tak nie jest. 77
77

Wyraziwszy w tekcie te wtpliwoci co do teorii identycznoci, powinienem podkreli dwie rzeczy: po pierwsze, teoretycy identycznoci przedstawili na rzecz swych pogldw argumenty pozytywne, na ktre z pewnoci tu nie odpowiedziaem. Niektre z tych ar gumentw wydaj mi si sabe lub oparte na ideologicznych przesdach, lecz inne, na ktre nie jestem teraz w stanie przekonujco odpowiedzie, uderzaj mnie jako wysoce zniewalajce. Po drugie, odrzucenie tezy o identycznoci nie pociga uznania kartezjaskiego dualizmu. W rzeczywistoci, pogld, ktry wyraziem wyej, e osoba nie mogaby pochodzi z innej spermy i komrki jajowej ni te, z ktrych faktycznie si pocza, wskazuje porednio na odrzucenie kartezjaskiego obrazu. Jeeli mielibymy jasn ide duszy czy umysu jako bytu niezalenego, samoistnego, duchowego, dlaczego musiaaby ona pozostawa w jakim koniecznym zwizku z konkretnymi przedmiotami materialnymi, takimi Jak konkretna sperma czy konkretna komrka jajowa. Przekonany dualista moe myl e,

UZUPENIENIA Uzupenienia te przynosz pewne rozszerzenie pierwotnego tekstu, ktre dodaem bd w odpowiedzi na pytania, bd gwoli rozjanienia czy szkicowego rozszerzenia. (a) Jednoroce, s. 27, 28. W wietle wypowiedzianych w trzecim wykadzie uwag, dotyczcych rodzajw naturalnych, sprbuj poda krtkie wyjanienie dziwnego pogldu na jednoroce, ktrego broniem w tekcie. Byy tam dwie tezy: najpierw teza metafizyczna, e adnej przeciwnej faktom sytuacji nie sposb waciwie opisa jako sytuacji, w ktrej istniayby jednoroce; po drugie, teza epistemologiczna, e archeologiczne odkrycie wskazujce, i istniay zwierzta o wszystkich cechach przypisywanych w odpowiednim micie jednorocom, nie stanowioby ani samo w sobie, ani w swych konsekwencjach dowodu, e istniay jednoroce. Co do tezy metafizycznej, zasadniczo biorc argument wyglda nastpujco. Tak jak tygrysy to gatunek rzeczywisty, jednoroce to gatunek mityczny. Ot tygrysw, jak wywodziem w trzecim wykadzie, nie mona definiowa po prostu w terminach ich wygldu; jest moliwe, e istniaby inny gatunek, majcy wszystkie zewntrzne znamiona tygrysw, lecz inn budow wewntrzn, a zatem nie by by to gatunek tygrysw. Do sdzenia, e jest inaczej, moe nas mylnie prowadzi fakt, e w rzeczywistoci nie istniej adne takie udawane tygrysy, tote w praktyce wygld zewntrzny wystarcza do identyfikacji tego gatunku. Nie ma natomiast rzeczywistego gatunku jednorocw, a co si tyczy rozmaitych gatunkw hipotetycznych, o rnej budowie wewntrznej (niektre gadowate, niektre ssakowate, niektre ziemnowodne), ktre miayby wygldy zewntrzne przysugujce wedug mitu o jednorocu jednorocom, nie sposb powiedzie, ktre z tych rnych gatunkw mitycznych miayby by jednorocami. Jeli przyjmiemy, jak to czyni, e jednoroce z mitu uznawane byy za konkretny gatunek, lecz mit nie dostarcza o ich budowie wewntrznej informacji wystarczajcej do jednoznacznego okrelenia tego gatunku, to nie istnieje aden rzeczywisty czy moliwy gatunek, o ktrym moemy powiedzie, e miaby by gatunkiem jednorocw. atwiej jest wykaza tez epistemologiczn. Jeli znajdziemy opowie opisujc substancj o fizycznym wygldzie zota, nie sposb wnosi na tej podstawie, e mwi ona o zocie; moe ona mwi o pirycie. O jakiej substancji mowa, musimy okreli w taki sposb jak w przypadku nazw wasnych przez historyczne powizanie owej opowieci z pewn substancj. Gdy ledzimy to powizanie, z powodzeniem moe si okaza, e substancja, o ktr chodzi, bya zotem, pirytem lub czym innym. Podobnie, samo odkrycie zwierzt o wasnociach przypisywanych w micie jednorocom wcale nie wskazywaoby, e istniay zwierzta , o ktrych mwi mit. By moe mit zosta w caoci wymylony, a to, e faktycznie istniay zwierzta o tym samym wygldzie stanowi czysto przypadkow zbieno. W tym przypadku nie moemy powiedzie, e rzeczywicie istniay zwierzta z mitu, musimy rwnie ustali historyczne powizanie wskazujce, e mit dotyczy tych zwierzt. Podtrzymuj podobne pogldy - co si tyczy fikcyjnych nazw wasnych. Samo odkrycie, e istotnie by detektyw znany ze wspaniaych wyczynw, takich jak wyczyny Sherlocka Holmesa, n ie wskazywaoby, e pisarstwo Conan Doylea
e moje pogldy dotyczce spermy i komrek jajowych przesdzaj kwesti na niekorzy Kartezjusza. Skonny bybym przekonywa, e jest inaczej; fakt, i trudno sobie wyobrazi moje pochodzenie ze spermy i komrki jajowej innych ni te, z jakich si faktycznie wywodz, wydaje mi si wskazywa, e nie mamy adnego takiego wyranego pojcia duszy czy jani. W kadym razie, jak si wydaje, od czasw Humea krytyki kartezjaskiego pojcia jani koncepcja Kartezjusza staa si wtpliwa. Zagadnienie dusza -cialo uwaam za bardzo rozlege i skrajnie zawie.

dotyczyo tego czowieka; jest teoretycznie moliwe, cho w praktyce fantastycznie nieprawdopodobne, e Doyle pisa czyst fikcj, a podobiestwo do rzeczywistego czowieka jest wycznie przypadkowe. (Pomylmy o charakterystycznym zastrzeeniu: Postaci w tym dziele s fikcyjne, a wszelkie podobiestwo do kogokolwiek ywego czy umarego jest czysto przypadkowe.) Podobnie podtrzymuj metafizyczny pogld, i zaoywszy, e nie ma adnego Sherlocka Holmesa, nie spo sb powiedzie o adnej moliwej osobie, i miaaby by Sherlockiem Holmesem, gdyby istniaa. Kilku rnych moliwych ludzi, a nawet ludzie rzeczywici, tacy jak Darwin czy Kuba Rozpruwacz, mogoby dokona wyczynw Holmesa, ale o adnym z nich nie moemy powiedzie, e miaby by Holmesem, gdyby dokona owych wyczynw. Jeli bowiem tak byoby, ktry z nich miaby nim by? Nie mog ju wic pisa, jak to kiedy czyniem, e: Holmes nie istnieje, lecz istniaby, gdyby byy inne stany rzeczy. (Zob. moje Semantical Considerations on Modal Logic , Acta Philosophica Fennica, t. 16, 1963, s. 83 94; przedrukowane [w]: L. Linsky (wyd.) Reference and Modality , Oxford 1971; s. 65 w przedruku Linskyego.) To przytoczone twierdzenie daje bdne wraenie, e nazwy fikcyjne, takie jak Holmes, nazywaj konkretne moliwe -lecz-nie-rzeczywiste indywiduum. Ale zasadnicza myl, ktr usiowaem wyoy, pozostaje i jest niezalena od wszelkich teorii lingwistycznych dotyczcych statusu nazw w ramach fikcji. Jest to myl, e w innych moliwych wiatach jakie faktycznie istniejce indywidua mog by nieobecne, natomiast nowe indywidua... mog si pojawi ( tame , s. 65), oraz e jeli w otwartej formule A(x) zmiennej wolnej przypiszemy jako warto dane indywiduum, powsta je pytanie, czy (w teoriomodelowym ujciu logiki modalnej) mamy przypisywa owej formule warto prawdziwociow w wiatach, w ktrych dane indywiduum nie istnieje. Uwiadamiam sobie, e tajemnicza skrtowo tych uwag zmniejsza wszelk moc przekonywania, jak mogyby posiada w innych warunkach. Mam nadziej rozwin je gdzie indziej, w nastpnej pracy, rozwaajcej zagadnienia zda egzystencjalnych, nazw pustych i bytw fikcyjnych. (b) Moe na musi, pierwszy akapit na s. 38. Nieopublikowany artyku Barry T. Strouda zwrci moj uwag na fakt, e sam Kant popenia zbliony bd. Kant mwi: Dowiadczenie poucza nas wprawdzie, e co jest takie a takie, nie za, e nie moe by inne. Po pierwsze wic, jeeli mamy twierdzenie, ktre mylimy wraz z jego koniec znoci, to jest to sd a priori ... Konieczno i cisa oglno s przeto niezawodnymi znamionami poznania a priori ( Krytyka czystego rozumu , B 3 4, s. 62 64 w tumaczeniu Romana Ingardena, t. 1, Warszawa, PWN 1957.) Kant wydaje si wic utrzymywa, e jeli wiemy o zdaniu, i jest konieczne, sposb jego poznania nie tylko moe by a priori , lecz musi by a priori . Przeciwnie, mona a posteriori dowiedzie si o prawdzie matematycznej, radzc si maszyny liczcej czy nawet zapytujc matematyka. Kant nie moe te argumentowa, e dowiadczenie moe nam powiedzie, e zdanie matematyczne jest prawdziwe, lecz nie, e jest konieczne, szczegln bowiem cech zda matematycznych (takich jak przypuszczenie Goldbacha) jest to, i wie si ( a priori ), e nie mog by przygodnie prawdziwe; zdanie matematyki, jeli jest prawdziwe, jest konieczne. Wszystkie bronione w tekcie przypadki koniecznoci a posteriori maj szczegln cech, przypisywan zdaniom matematycznym. Analiza filozoficzna mwi nam, e nie mog by przygodnie prawdziwe, a wic wszelka empiryczna wiedza o ich prawdziwoci jest automatycznie empiryczn wiedz, e s konieczne. Opis ten stosuje si szczeglnie do przypadkw zda o identycznoci i zda o

istocie. Moe to dostarczy pewnego klucza do oglnego opisu poznania a posteriori prawd koniecznych. Powinienem zauway, e jeli moliwo poznania prawdy matematycznej przez zwrcenie si o rad do maszyny liczcej byaby jedynym zarzutem przedstawionym Kantowi, miaby on nadal mono twierdzenia: (1) e kada prawda konieczna jest poznawalna a priori lub, sabiej, (2) e kada prawda konieczna, jeli jest w ogle znana, musi by poznawalna a priori . Zarwno (1), jak te (2) zawieraj niejasne pojcie moliwoci poznania a priori , ale o ile rozjania si to pojcie ograniczajc je do standardowego ludzkiego poznania a priori , przemawiam w tekcie przeciw (1), a take przeciw (2). Faktycznie twierdz oczywicie, e zdania, ktre wspczeni filozofowie uznawaliby susznie za empiryczne, mog by konieczne i mog by jako takie znane. Powinienem moe wspomnie, e nie jestem w stanie znale u Kanta opisu prawdy a priori jako prawdy, ktra moe by znana niezalenie od dowiadczenia; o ile mog zrozumie, Kant odwouje si jedynie do poznania a priori konkretnych zda, co nie obejmuje tej szczeglnej modalnoci. (W tekcie nieostronie przypisaem ten pospolity opis prawdy a priori Kantowi.) A oczywicie, gdy Kant uywa wyraenia konieczny w odniesieniu do typu zdania, za a priori w odniesieniu do sposo bu poznania, wcale me moe by winnym, pospolitej wspczenie praktyki traktowania tych dwch terminw jako wzajemnie wymienialnych synonimw. Z pierwszych stron Krytyki czystego rozumu wida wyranie, e uwaa on tez, e poznanie, i co jest konieczne, musi by poznaniem a priori , za wan cho oczywist tez rzeczow. (c) Pewne uwagi, jakie usyszaem, doprowadziy mnie do przypuszczenia, e warunkowi braku bdnego koa mogyby przyda si dalsze rozjanienia. Po pierwsze, moj uwag na s. 70 rozumiano bdnie jako uwag goszc, e taka definicja jak: Jonasz to czowiek, do ktrego Biblia odnosi si za pomoc tej nazwy, narusza w sposb konieczny warunek braku bdnego koa. Nie narusza, pod warunkiem, e teoria deskrypcji moe poda ujcie odniesi enia, jakie mieli autorzy Biblii, niezalenie od naszego wasnego. Gdy rozwaaem Strawsona, otwarcie przyznaem, e mwicy moe posuy si tego rodzaju deskrypcj, ktra przerzuca odpowiedzialno, oraz e postpowanie to nie zawiera bdnego koa po d warunkiem, e deskrypcja innego mwicego nie zawiera ostatecznie odniesie, jakie dokonuje pierwszy mwicy. Mog wic powiedzie: Niech Glumph bdzie nazw rzeczy, ktr Jones nazywa Glumph, pod warunkiem, e Jones nie mwi rwnoczenie: Niech Glumph bdzie nazw rzeczy, ktr Kripke nazywa Glumph. Inny zarzut dotyczy takich niekolistych okrele odniesienia jak: Niech Glumph bdzie czowiekiem, ktrego Jones nazywa Glumph, oraz Niech Gdel bdzie czowiekiem, ktremu znawcy przypisuj twierdzenie o niezupenoci (wypowiedziane przez laika). Oglnie mwic, mwicy nie moe mie pewnoci, od kogo zaczerpn okrelenie swego odniesienia, a o ile wie, znawcy z powodzeniem mog doj do wniosku, e twierdzenia o niepenoci dowid Sch midt, a nie G del, cho mwicy, ktrzy nie znaj si na rzeczy, nadal przypisuj je Gdlowi. A wic takie okrelenia tego, do czego odnosi si wyraenie, z powodzeniem mog da bdny wynik, a o mwicym z pewnoci nie sposb powiedzie, e wie a priori (jak w tezie 5), i tak nie jest. (Zob. moj krytyk Strawsona w tekcie.) Jeli natomiast mwicy usiuje uchyli moliwo takiego bdu, posugujc si wasnym odniesieniem jako wzorcem, jak na przykad w takich okreleniach: Niech Glumph bdzie czowiekiem, ktrego ja (teraz) nazywam Glumph, lub: Niech Gdel bdzie czowiekiem, o ktrym jestem

przewiadczony, e dowid twierdzenia o niezupenoci, to okrelenie odniesienia jest obcione bdnym koem (o ile mwicy nie okreli ju odniesienia w jaki inny sposb, a w tym przypadku to wanie jest warunkiem okrelajcym, nie za to, co sformuowane). Czsto okreleniu odniesienia grozi naraenie si na zarzut bdnego koa jak te podatno na bd, mwicy bowiem moe nie wiedzie, czy ci inni, na ktrych przerzuca odpowiedzialno, nie mog z kolei na niego przerzuca odpowiedzialnoci. Race przypadki podatnoci na krytyk obu rodzajw mona napotka w takich okreleniach jak: Niech Glumph oznacza czowieka, ktrego my wszyscy, w spoecznoci S, nazywamy Glumph, lub: Niech Gdel oznacza czowieka, o ktrym obecnie powszechnie si sdzi w spoecznoci S, e dowid twierdzenia o niezupenoci, jeli zakada si, e okrelenia te s uywane w caej spoecznoci S. Indywidualny mwicy bowiem moe myli si w takim okreleniu, jeli caa spoeczno zostaa powiadomiona o oszustwie G del-Schmidt, a on nie zosta powiadomiony, a jeli nawet moliwo bdu zostaje uchylona, okrelenie bdzie koliste, jeli przyjmuje si, e wszyscy mwicy spoecznoci S czy choby znaczna ich wikszo uywa go, by okreli swe odniesienie. Wszystkie te uwagi s sformuowane w t e kcie, lecz nieporozumienia doprowadziy mnie do przekonania, e ponownie skrtowe ich przedstawienie mogoby przypuszczalnie przynie pewn korzy. Cakiem inny sposb okrelenia odniesienia mgby wyglda nastpujco: Niech Glumph oznacza czowieka zwanego Glumph przez ludzi, od ktrych zaczerpnem t nazw (kimkolwiek s), pod warunkiem, e moje obecne okrelenie tego odniesienia spenia warunki zarysowane w ksice Nazywanie a konieczno oraz wszelkie inne warunki, jakie musz by spenione. Jak mwiem w przypisie 38, takie okrelenie stanowioby trywialne spenienie teorii deskrypcji w terminach obecnego pogldu, o ile tylko obecny pogld nie byby jako pynny i nie zawieraby ju poj cia wasnego odniesienia mwicego (w terminach jego zamiaru uzgodnienia odniesienia z tymi, od ktrych zaczerpn nazw). Jeli nawet obie te trudnoci byyby przezwycione, powstajcy opis nie byby raczej tego typu, jaki, wedle zamysw teoretykw des krypcji, jawi si mwicemu, gdy pada pytanie: Kto to jest Napoleon? w opis jawiby si jedynie tym mwicym ktrzy opanowali zoon teori odniesienia i to oczywicie ta teoria, a nie znajomo deskrypcji przez mwicego, dawaaby prawdziwy obraz spos obu, w jaki zostao okrelone odniesienie. (d) Pierwszy chrzest, s. 97. W przypisie 70 gdzie mowa o terminach odnoszcych si do rodzajw naturalnych, wspominam, e pojcie prbki wyjciowej, do ktrego si tam odwouj, przynosi nadmiernie uproszczony o braz przypadku. Analogicznie, gdy chodzi o nazwy wasne, uwiadamiam sobie oczywicie, e nie zawsze musi by podlegajcy identyfikacji pierwszy chrzest; obraz jest wic nadmiernie uproszczony. Oczywicie sdz rwnie, analogicznie do przypisu 70, e takie komplikacje nie bd radykalnie zmienia obrazu. Ale prawdopodobnie jest tak, e w przypadku nazw wasnych przykady bez podajcego si identyfikacji pierwszego chrztu s rzadsze ni w przypadku gatunkw. (e) wity Mikoaj, s. 94 oraz 197, 198. Gareth Evans pokaza, e podobne przypadki zmiany odniesienia wystpuj, gdy zmiana nie polega na przejciu od bytu rzeczywistego do fikcyjnego, lecz od jednego bytu rzeczywistego do innego bytu tego samego rodzaju. Wedug Evansa Madagaskar by tubylcz nazw cz ci Afryki; Marco Polo bdnie sdzc, e naladuje tubylcze uycie, zastosowa t nazw do wyspy. (Evans posuguje si tym przykadem dla poparcia teorii deskrypcji; ja oczywicie tego nie robi.) Dzi uycie tej nazwy jako nazwy wyspy tak si rozpowszechnio, e przesonio z pewnoci wszelkie historyczne zwizki z

nazw tubylcz. David Lewis wskaza, e to samo mogo si zdarzy, nawet gdyby tubylcy uywali nazwy Madagaskar do oznaczania mitycznej miejscowoci. Tak wic rzeczywiste odniesienie moe zmieni si na inne rzeczywiste odniesienie, odniesienie fikcyjne moe zmieni si na rzeczywiste, a rzeczywiste na fikcyjne. We wszystkich tych przypadkach obecna intencja odnoszenia si do danego bytu (lub odnoszenia si fikcyjnie) przesania pierwotn intencj utrzymania odniesienia w historycznym acuchu przekazu. Sprawa ta wymaga obszernego rozwaenia. Ale to zjawisko z grubsza poddaje si chyba wyjanieniu w terminach spoecznego w znacznym stopniu, co podkreliem w tekcie, charakteru uycia nazw w asnych: uywamy nazw, by porozumiewa si z innymi mwicymi we wsplnym jzyku. w charakter zazwyczaj przesdza, e mwicy zamierza posuy si nazw w ten sam sposb, w jaki zostaa mu przekazana; ale w przypadku Madagaskaru ten spoeczny charakter przesdza, e obecna intencja, by odnosi si do wyspy, przesania odleg wi z tubylczym uyciem. (Prawdopodobnie przypadek Millera, przypadek przeciwstawienia George Smith Newton poddaje si podobnemu wyjanieniu.) Wypowiedzenie tego wszystkiego z jak cisoci niewtpliwie wymaga wikszego aparatu ni ten, jaki tu rozwinem; w szczeglnoci musimy odrni obecn intencj uycia nazwy w odniesieniu do przedmiotu od obecnego przewiadczenia jedynie, e dany przedmiot jest jedynym przedmiotem m ajcym pewn wasno, i musimy wyjani to rozrnienie. Zostawiam to zagadnienie do dalszego opracowania. (f) Powinienem moe wspomnie (rozszerzajc przypis 2 ze s. 27), e broniony tu obraz nazywania jako procesu historycznego jest wyranie bardzo podo bny do pogldw Keitha Donnellana. (Charles Chastain rwnie zgasza podobne sugestie, lecz maj one wiksz przymieszk dawnej teorii deskrypcji.) Badania Davida Kaplana nad Dthat [De], wspomniane w przypisie 22, rozrosy si do postaci logiki wyrae wskazujcych, w ktrej, jak mwi, mona poda formalne ujcie znacznej czci argumentacji tej rozprawy. W istocie znaczna cz tej rozprawy wskazuje na pewien aparat formalny, cho obecne ujcie jest nieformalne. (g) Wykad trzeci wskazuje, e to, co wspczesna filozofia uznaje za konieczno czysto fizyczn, jest w znacznej czci faktycznie konieczne tout court . Pytanie, jak daleko mona tu posun, pozostawiam do dalszego opracowania.

You might also like