You are on page 1of 263

Ballada o Narayamie Opowieci niesamowite z prozy japoskiej

Koizumi Yakumo Izumi Kyoka Akutagawa Rynosuke Nakajima Atsushi Tanizaki Junicliir Kamabata Yasunari Dazai Osamu Ibuse Masuji Fukazaiua Shichiro Endo Shusaku Vosaka Akiyuki Yki Shoji Wybr, przekad, przypisy i noty O autorach Blanka Yonekaiua

Koizumi Yakumo Przygoda kupca Jest w dzielnicy Akasaka w Tokio wzgrze zwane Kiinokunizaka, to znaczy wzgrze prefektury Kii. Pojcia nie mam, czemu tak je nazywaj. Z jednej jego strony znajduje si z dawien dawna gboka i szeroka fosa, na niej grobla zielona przechodzca w ogrd, po drugiej za stronie cignie si bez koca dugi mur otaczajcy rezydencj cesarza, W czasach kiedy nie byo jeszcze latarni ani riksz, o zmierzchu bywao tu gucho i pusto. Spnieni przechodnie, zamiast wspina si samotnie na to wzgrze po zachodzie soca, woleli nadoy nawet kilkaset metrw i pj okrn drog. W tej okolicy bowiem grasowaa mujina. Ostatnim, ktry j widzia, by stary kupiec z dzielnicy Kyobashi, od trzydziestu lat ju nieyjcy, A oto jego opowie; Spieszy kupiec pn por, pnie si na wzgrze Kiinokunizaka. Widzi: kobieta jaka siedzi nad fos skulona i gorzko pacze. Zafrasowa si starzec; jeszcze si do fosy rzuci, pomyla. Chciaby jej dopomc, pocieszy moe, wic si zatrzymuje. . Widzi wytworn, liczn dziewczyn, ze starannie uoonymi wosami. Zblia si i zagaduje: - Panieniko! A nie pacze taik! Powiedz mi, jakie masz zmartwienie. Chtnie ci pomog, jeli zdoam. Poczciwy by stary kupiec i mwi, co mu serce dyktowao. Lecz dziewczyna twarz rkawem szerokim zakrywa i pacze. - Posuchaje - przemawia znw kupiec agodnie - co ci powiem. Nieodpowiednie to miejsce dla ciebie po nocy. No, nie pacz ju, bardzo prosz. Powiedz mi tylko, jak ci pomc. Dziewczyna milczc powstaje, odwrcona cigle twarz rkawem zakrywa i szlocha. Kupiec kadzie jej do na ramieniu. - No, panienko, nie trzeba, no... Wtedy ona odwraca si wreszcie, opuszcza rce, doni lekko po twarzy przesuwa. Kupiec widzi e nie ma ona oczu, ust nie ma, nie ma nosa. - A, a, a! - wrzasn i rzuca si do ucieczki. Pdzi pod gr, biegnie bez pamici. Ciemnoci przed nim, nic nie wida. Boi si spojrze do tyu, a tylko biegnie przed siebie i biegnie. Spostrzega nagle w oddali mae wiateko, nie wiksze ni wiateko wietlika, wic zda tam popiesznie. Zbawcze wiato okazuje si maym lampionem nad straganem sprzedawcy gorcego makaronu. Stoi sobie stragan nad urwiskiem. Wszystko jedno, po takiej straszliwej przygodzie byle jakie wiato i byle jakie towarzystwo dodaje otuchy. Pdzi kupiec i pada z krzykiem prosto pod nogi sprzedawcy.

- Ej, ej! - odzywa si sprzedawca niezbyt zachcajco. - Co si stao?! Napadli pana czy co? - Nie - sapie kupiec. - Tylko... ach! - Tylko co? Wystraszyli? - pyta tamten zimno. - Pewno rozbjnicy? - Nie, adni rozbjnicy... - Dyszy miertelnie przeraony kupiec. - Bya to... kobieta... Ona pokazaa... o, co pokajaa! Nie zdoam powiedzie! - O! - wykrzykuje sprzedawca. - Wic moe pokazaa co takiego? To mwic rk lekko po twarzy przesuwa i pokazuje oblicze gadkie jak jajo. A w tej samej chwili lampion ganie.

Koizumi Yakumo Opowie przy wtrze lutni Dawno temu, lat siedemset 2 gr, w zatoce Dannoura koo Sbimonoseki, stoczono bitw, waln rozpraw midzy dwoma rodami: Heike i Genji. Wtedy to rd Heike zosta doszcztnie rozgromiony, nie usza ywa dusza, ni kobieta, ni dziecko, zgin take may cesarz Antoku. Od tej pory przez kilkaset lat i wybrzee, i morze tamtejsze mci we nawiedzaj upiory. Wspomniaem na innym miejscu, e na play si tam gnied dziwne kraby, krabami Heike zwane; maj one na skorupie wzr przypominajcy jakby zarys ludzkiej twarzy; mwi si, e to duchy rycerzy Heike. I dzi jeszcze na caym wybrzeu mona si nasucha i napatrze dziww. W ciemne noce pojawia si tu nad wod i skacze po fali mnstwo bdnych ogni. wiec bkitno, a rybacy zw je piekielinymi ognikami. Kiedy ucichnie wiatr, sycha zawsze od morza haas, jakby bitewn wrzaw. Dawniej upiory Heike poczynay sobie jeszcze natarczywiej. Okray wracajce nocn por odzie, aby je zatopi, napastoway pywakw cigajc ich na dno. A w Akamagaseki pobudowano wityni Amidy eby je uagodzi. Tu obok, na brzegu, urzdzono cmentarz, gdzie ustawiono pewn liczb nagrobnych kamieni, a na nich wyryto imiona cesarza Antoku, topielcasamobjcy, oraz jego wasali. Odprawiano te co roku naboestwa na intencj zmarych. Od czasu zbudowania wityni i wystawienia nagrobkw upiory Heike straciy nieco na mciwoci, ale mimo to daway czasem zna o sobie. Nie byy - wida jeszcze cakiem zaspokojone. Kilkaset lat temu yl w Akamagaseki lepiec imieniem Hoichi. Syn on z piknej recytacji i mistrzowskiej gry na lutnik Ju jako dziecko uczy si zasad gry na tym instrumencie, tak e kiedy wyrs na modzieca, przeszed nawet swych nauczycieli. Zosta zatem zawodowym muzykiemrecy - tatorem i wtrujc sobie na lutni piewa przede wszystkim Opowie o rodzie Heike ktrej zawdzicza znaczn saw. A ju fragment o bitwie w zatoce Dannoura piewa tak, e, jak mwiono, sam diabe by zapaka! Z pocztku Hoichi by bardzo ubogi, wkrtce jednak trafi na dobrego protektora. Oto bonza ze wityni Amidy upodoba sobie sowa i melodi Opowieci i raz po raz przywoywa Hoichiego, aby sucha jego gry i piewu. Na koniec, zachwycony wirtuozeri modzieca, ofiarowa mu na stae mieszkanie w wityni. Hoichi wdzicznym sercem przyj gocm. Dano mu do uytku pokoik, mia zapewniony nocleg i straw, w zamian za to w kacl}^ wolny wieczr kontentowa bonz gr na lutni. Pewnego letniego wieczoru poproszono bonz do parafii na mody aobne. Uda si do domu, ktry nawiedzio nieszczcie, zabierajc z sob nowicjusza. Hoichi zosta sam. Wieczr by gorcy, wic dla ochody wyszed na przylegajcy do sypialni otwarty

kruganek biegncy wzdu budynku. Rozciga si std widok na tyy wityni, na may ogrdek. Hoichi wiczy zacz na lutni, eby skrci sobie samotne czekanie. Nadesza pnoc, a bonza nie wraca. Ale e duszno byo jeszcze i w pokoju wytrzyma nie sposb, siedzia wci Hoichi na zewntrz. Nareszcie od tylnej furtki day si sysze kroki. Przeszed kto przez ogrd, zbliy si do kruganka i stan na wprost siedzcego. Nie, bo nie by bonza. Niski, srogi gos zawoa lepca po imieniu, ostro i szorstko, jak samuraj giermka. - Hoichi! Kiedy wystraszony muzyk dusz chwil nie odpowiada, woanie zabrzmiao znowu, rozikazujco, gwatownie. - Tutaj! - odpowiedzia z kiem gronemu gosowi Hoichi. - Jestem lepy. Nie wiem, kto mnie woa. - Nie bj si niczego! - odpar nieznajomy, agodzc nieco srogie brzmienie gosu. Zatrzymaem si na postj w pobliu wityni, a przychodz do ciebie z poleceniem. Pan, u ktrego w subie pozoStaj, wysoki dostojnik szlachetnego rodu, zatrzyma si wanie w Akamagaseki wraz z orszakiem ludzi rwnie szlachetnego pochodzenia. Obejrze zamyli miejsce bitwy w zatoce Dannoura i dzi j wanie odwiedzi. Dosza do wie, e niezwykle biegle piewasz przy wtrze lutni opowie o bitwie, i zapragn ci usysze. Nie zwlekajc bierz instrument i spiesz ze mn na dwr, gdzie v/ypoczywaj Ich Szlachetnoci. W owym czasie nieatwo ani bezpiecznie byo odmwi probie samuraja. Woy wic Hoichi sanday, wzii lutni i poszed za nieznajomym. Do tamtego zaikuta w elazo, a przy kadym wielkim kroku brzk sycha - zorientowa si lepiec, e przybyy zbroj ma na sobie, od stp do gw. Zapewne jest rycerzem z przybocznej stray. Ochon ju Hoichi z pierwszego przestrachu i pomyla, e si los przecie do niego umiecha. Przypomnia sobie, e wysannik wyranie mwi o dostojniku szlachetnego rodu, ktry chce wysucha gry lepca, a jest bez wtpienia wybitn osob. Zatrzyma si wreszcie samuraj i Hoichi wyczu, e stoi przed wielk bram, co mu si dziwne wydao. Nie pamita bowiem adnej innej wielkiej bramy, oprcz tej w wityni Amidy. - Otwiera! - krzykn samuraj. Po czym rozleg si szczk r}i^gla i obaj przybyli weszli do rodka. Mitnli pusty ogrd i znw przystanli u wejcia. Wysannik gono zawoa: - Hej, jest tam kto? Hoichiego prowadz! I natychmiast day si sysze szybkie kroki, odgos rozsuwania drzwi, skrzyp okiennic i gwar kohiecych rozmw. Po sposobie mwienia i doborze sw pozna Hoichi, e

to suebne jakiego bardzo wytwornego domu. Nie mia jednak pojcia, dokd go przyprowadzono. Brakowao zreszt czasu na rozmylania. Przeby wic z pomoc sug kilka kamiennych stopni, na najwyszym kazano mu zzu sanday. Dalej donie kobiece prowadziy go bez koca po polerowanych deskach: nie zdy obliczy, ile razy skrca przy naronych supach, mija wielkie nad podziw komnaty wyoone matami, a go wprowadzono do jakiego ogromnego, przestronnego pomieszczenia. Zebrao si tam, jak mu si zdawao, liczne grano dostojnych osb, szeleciy jedwabie niczym licie na drzewach. Posysza Hoichi ciche szmery rozmw, jakby gosy wiciu ludzi, a i sowa, ktre doszy do jego uszu, znamionoway dobrze urodzonych. Kazano mu si rozgoci i podsunito poduszk do Siedzenia. Muzyk pocz nastraja lutni, gdy przemwi do gos staruszki, w ktrej odgad ochmistrzyni. - yczeniem Jego Wysokoci jest, by zagra i zapiewa Opowie o rodzie Heike. Jednake odpiewanie caej Opowieci trwa dobrych kilka wieczorw. Zebra si Hoichi na odwag i zapyta: - Caa Opowie wymaga wiele czasu, od ktrego wic miejsca mam zacz? - piewaj o bitwie pod Dannoura - odpara kobieta - bo te ten fragment najwiksz ao budzi! Wyty gos Hoichi i piewa pocz o tragicznej bitwie morskiej. Z niesychan biegoci doby ze strun instrumentu plusk spieszcych si obdnie wiose i odzi dcych przed siebie, wist strza w powietrzu, krzyki ludzkie i tupoty, szczk kling po hemach i odgosy padania cia w morze. W czasie kadej pauzy sysza Hoichi szmer pochwal. - C to za wyborny muzyk i recytator! I w mciich stronach lepszego nie syszaem! - W cniym kraju bieglejszego si nie znajdzie! Nabra te Hoichi pewnoci siebie, gra i piewa, jeszcze lepiej ni prz edtem, o ile to moliwe. Zalega wok niego cisza coraz wiksza, pena zachwytu. Tylko na koniec, kiedy zacz piewa o losie sabych i piknych kobiet, o smutnym kresie ycia dzieci i niewiast, o Nii - - noaniie, ktra z maym cesarzem w objciach skacze w fale i tonie, cae audytorium wydao okrzyk bolesny, pacz wybuchn i lament, tak szalony i arliwy, e sam piewak si zadziwi i przestraszy zamieszania, wy\TOanego jego gr. Zawodzenia i szlochy wreszcie Limilky i w ponownej ciszy usysza Hoichi po raz drugi gos staruszki:

- Doszy mnie wprawdzie suchy, e jeste mistrzem w grze na lutni i e w recytacji nikt ci dorwna nie moe, ale sdzc z tego, comy dzi wieczr syszeli, nie masz rwnego sobie w caym wieoie. Jego Wysoko jest zadowolony i nie pozostawi ci bez nagrody. Oto jego sowa. Od dzi poczwszy przez sze kolejnych wieczorw yczy sobie gry twojej sucha, a potem zapewne uda si w powrotn drog. Tak wic, przyjd tu jutro o tej samej porze. Ten sam samuraj na spotkanie ci wyjdzie. I jeszcze jedno mam ci przykaza: nie miesz nikomu wspomnie, e Jego Wysoko tu przebywa. Podruje bowiem incognito i zabrania o tym mwi komukolwiek. Moesz teraz wraca do wity,ni. Hoichi gorco podzikowa. Kobiety poprowadziy go do wyjcia, gdzie czeka na niego samuraj i odprowadzi do domu. Przywid go przed tyln furtk i poegna. Cho nasta ju wit, nikt w wityni nie spostrzeg (nieobecnoci lepca. A bonza, ktry wrci bardzo pno, przekonany by, e podopieczny ju si pooy. Wyspa si Hoichi do poudinia. Ni sowem nie \yspomnia odziwnej przygodzie. Kiedy ciemno zapada, koo pnocy, zjawi si samuraj i poprowadzi Hoichiego przed szanowinc grono suchaczy. Znw gra Hoichi i piewa, i osign sukces jak ubiegego wieczoru. Za drugim razem jednak w wityni przypadkiem zauwaono, e go nie ma. Kiedy Hoichi powrci nad ranem, wezwa go bonza i toinem agodnego wyrzutu rzek: - Suchaj, H^oichi! Baem si o ciebie. Nie widzisz, wic niebezpiecznie chodzi samemu o tak pnej porze. Dlaczego tni nie powiedzia, e wychodzisz? Dabym ci przecie sucego do pomocy. No, a gdzie bye? Hoichi zacz si wykrca. - Naprawd bardzo przepraszam. Miaem po prostu co do zaatwienia i o innej godzinie nie znalazem jako czasu. Zrozumia bonza, e Hoichi co ukrywa, ale bardziej si zdziwi, ni rozgniewa. Czu, e dzieje si co zego i niezwykego. Pewnie Hoichiego zy duch jaki zwodzi i oszukuje. Bonza o nic ju nie pyta, tylko nakaza w tajemnicy sugom, eby lepca p ilnowali i gdyby wybiera si gdzie noc, poszli za nim. Nastpnego wieczoru zobaczyli sucy, jak Hoichi wychodzi, zapalili zaraz lampion i ruszyli za nim. Pada deszcz, tak wic nim doszli do cieki, stracili go z oczu. Hoichi musia, v/ida, bardzo si spieszy, co zwaywszy jego lepot, zdao si tym dziwniejsze, bo i droga grzska bya i rozmoka. Szli sudzy ulic i kolejno wstpowali wszdzie, gdzjie by mg wej lepiec, ani jednego domu nie pomijajc. Nikt jednak oniczym nie wiedzia. Zawrciwszy zdziwili si niezmiernie, syszc spord mogi przy wityni Amidy gone dwiki lutni. Wkoo ciemnoci nieprzeniknione i tylko jak zawsze bdne ogniki w

powietrzu. Wbiegli jednak midzy groby. Przywiecajc sobie lampionem odnaleli grajcego. Siedzi oto Hoichi samotnie na deszczu przed grobem cesarza Antoku, uderza w struny lutni i piewa pie o bitwie w zatoce Dannoura. A za nim i wok niego, i na wszystkich grobach byszcz ognie, jakby kto wiece ustawi. adne ludzkie oczy nie widziay chyba dotd tak wielkiej liczby diabelskich ognikw. - Panie Hoichi! - woaj sudzy. - Nie daj si oszuka! Ciebie omamiLi! Ale Hoichi najwyraniej nie syszy. Coraz mocniej uderza w struny, coraz silniejszym gosem piewa ple o bitwie. Przypadli do sudzy i krzycz mu prosto do ucha: - Wracaj, panie Hoichi, natychmiast razem z nami! On jednak odpowiada im karcco: - Jeli w taki sposb przeszkadzacie dostojnemu zgromadzeniu, nie moecie oczekiwa pobaania! Sudzy, cho im nieswojo, wybuchaj miechem. O, niechybnie Hoichi zosta omamiony! Chwytaj go wic, podnosz, si przymuszaj do popiechu i prdko prowadz na powrt do wityni. Niezwocznie, na bonzy zlecenie, przebieraj go w suche ubranie, karmi i poj. Potem kae mu bonza wyjani najdokadmej swoje niezwyke zachowanie. Hoichi diugo zwleka. Na koniec widzc, e dobrego bonz zdziwi I rozgniewa swym postpowaniem, postanawia ju nic nie skrywa I opowiada, jak si rzecz miaa, od pierwszej wizyty samuraja poczwszy. - Ach, biedaku! - mwi bonza. - W jace wielkim niebezpieczestwie si znajdujesz! Szkoda doprawdy, e mi si wczeniej nie zwierzy. Grasz nader wietnie i dlatego popad w takie tarapaty. Ot sdz, e wiesz ju. I nie bye w adnym ludzkim domu, lecz spdzae noce na cmentarzu wrd grobw rodu Heike! Tam ci dzisiaj sudzy odnaleli siedzcego na deszczu przed mogi cesarza Antoku. Wszystko, co bra za prawd, byo omamieniem, a faktem to tylko, e upir przyby po ciebie. I jeli go raz posucha, jeste w jego mocy. Skoro do tego doszo i dalej bdziesz posuszny marom, rozszarpi ci na kawaki. Tak czy inaczej, wczeniej lub pniej ci umierc! Ja, niestety, nie mog dzi z tob pozosta,.znowu mnie poproszono o mody aobne. Lecz nim pjd, wypisz na twoim ciele wersety z sutry, one ci obroni. Zanim soce zaszo, bonza i nowicjusz rozebrali Hoi - cbiego do naga, wzili pdzle i na jego piersi, na plecach i gowie, na twarzy I szyi, a take na rkach, nogach i podeszwach stp, sowem na caym ciele, wypisali wersety z sutry Hannyashingyb Kiedy skoczyli, bonza powiedzia;

- Jak wiec2x)rem wyjd, id zaraz do kruganka i czekaj. Upir na pewno przyjdzie ci zawoa. W adnym wypadku nie wolno ci si rusza ani odezwa. Sied cicho i bez ruchu! Tak jak na medytacjach! Bo jeli si poruszysz albo najlejszy haas spowodujesz, upir rozszarpie ci na sztuki! Nie wolno ci si lka ani wzywa adnej pomocy. Bo te nikt ci pomc nie zdoa. Jeli mnie usuchasz, niebezpieczestwo minie i wszystko dobrze si skoczy. Zapad zmrok, bonza i nowicjusz wyszli. Siad Ho<ichi w kruganku, jak mu przykazano, pooy obok lutni i trwa bez ruchu. Przeczeka tak ile godzin, ani nie zakaszla, ani nawet goniej nie odetchn. I wreszcie, syszy zbliajce si po ciece kroki. Przybyy mija bram, mija ogrd, podchodzi dc kruganka, staje przed Hoicbim. - Hoichi! - woa niskim, srogim gosem. lepiec wstrzymuje oddech, wcale si nie porusza. - Hoichi! - woa gos surowo po raz drugi. I jeszcze raz, gwatowniej. Hoichi siedzi nieruchomo niczym gaz. Gos szepce teraz: - O, nie odpowiada. Niedobrze... Gdzie si podzia? Trzeba by poszuka. Zadudiniy w kruganku cikie kroki, zbliaj si stopniowo, ju s tu. Milkn. Potem na pewien czas - Hoichi czu, jak mu serce bije, a ciao dry - zapada cisza. A tu obok niego rozleg si grony szept: jest tu lutnia, a mistrz? O, tylko dwoje uszu widz! Dlatego nie odpowiada. Choby nawet chcia, to ust nie ma. Nic, nic nie zostao, prcz uszu. Zanios wic te uszy Jego Wysokoci na dowd, e zrobiem, oo mogem. W tym samym momencie poczu Hoichi, jak elazna do szarpie go za uszy. Ach, c to by za bl! Lecz Hoichi gosu nie wyda. Cikie kroki oddalaj si przez ogrd, na ciek, milkn. Czuje lepiec, e po twarzy cieknie mu krew lepka i ciepa, kapie na podog, ale nawet rki nie podnosi. Przed wschodem soca powraca bonza. Zda czym prdzej w stron kruganka. Polizgn si na czym lepkim i krzykn gono, bo widzi przy wietle lampionu, e to krew! Patrzy: siedzi Hoichi bez ruchu, a z ran mu krew pynie strumieniami. - O, biedny! - woa bonza. - C to takiego?! Zranili ci?! Na gos bonzy opuszcza lepca napicie, wybucha nagym paczem. Opowiada gosem przerywanym, ze zami, o nocnym zajciu. - Och, nieszczsny Hoichi! - biada bonza. - A wszystko to przez moj nieuwag! Moje niedopatrzenie! Wszdzie, na caym ciele, wypisaem wersety z sutry, a tylko uszy opuciem!

Zaufaem nowicjuszowi i nie sprawdziem. To przede wszystkim moja wina. Nic na to nie poradzimy, tczcba teraz te rany jak najprdzej wyleczy. Zdobd si na odwag, ju ci upiory wicej gnbi nie bd. Po niedugim czasie z pomoc dobrego lekarza wj^^goiy si rany Hoichiego. Wie o jego tragicznej przygodzie rozesza si szeroko, przynoiszc mu rozgos. Wielu dostojinikw^ przybywao do Akamagaseki, aby wysucha gry lepca. Nie aowano mu te hojnej zapaty, tak e w krtkim czasie sta si zamonym czowiekiem. Tylko od czasu strasznego zdarzenia nadano mu przydomek Hoichi Bezuchy i pod tym to imieniem rosa jego sawa. Koizumi Yakumo Zdrowy rozsdek W dawnych czasach mieszka na grze Atago w pobliu KiotxD uczony bonza. Oddawa si dnie cae medytacjom i studiowa wite ksigi. Switynka, w ktrej mieszka, staa w miejscu zupenie odludnym, z dala od okolicznych wiosek, tak e bez ludzkiej yczliwoci bonza nie zdoaby si utrzyma. Szczciem jednak pomagali mu wierni wieniacy, regularnie co miesic dostarczali ryu i wieych jarzyn. Wrd opiekunw bonzy by pewien myliwy odwiedzajcy czasem te strony w pogoni za zwierzyn. Pewnego razu, gdy myliwy zawita do witynki dwigajc woreczek ryu, witobliwy m powita go tymi sowy: - Posuchaj no nowiny. Dziwna rzecz si tutaj wydarzya od czasu twoich ostatnich odwiedzin. Nie rozumiem wprawdzie, czemu to mnie, niegodnego, spotyka wyrnienie, ale bd co bd, jak wiesz, spdziem wiele lat na modach i medytacjach, wic z tego chyba powodu doczekaem si nagrody, nie wiem. W kadym razie co noc ukazuje si w wityni Budda na soniu siedzcy. To szczera prawda. Zanocuj dzisiaj u mnie, a zobaczysz cud na wasne oczy. - Oglda Boga czcigodnego na wasne oczy, c to za szczcie dla mnie! - odpar myliwy. - Chtnie zostan i zobacz. Zatrzyma si myliwy na nocleg w wityni. Bonza wrci do swoich zaj, a on rozmyla pocz o cudzie, ktry mia oglda, i ogarno go zwtpienie. Im duej myla, tym wicej czu wtpliwoci. w wityni przebywa te chopiec odbywajcy nowicjat, zwrci si wic myliwy do niego. - Mwi bonza - zagadn - e si w wityni Budda ukazuje, czy i ty go widzia? - O tak, sze raz}- widziaem, z czci najwiksz! - odpowiedzia chopiec. Myliwy wierzy chopcu, lecz to, co usysza, powikszyo tylko jego nieufno. Jeli chopiec mg widzie dziwne zjawisko - cokolwiek to b}4o - zobaczy i myliwy.

Niecierpliwie oczekiwa teraz nadejcia oznaczonej godziny. Troch przed pnoc orzek bonza, e nadesza waciwa pora, by rozpocz przygotowania na przyjcie bstwa. Otworzy na ocie drzwi maej witynki, siad zwrcony twarz ku wschodowi. Nowicjusz siad po lewej stronie, a myliwy zaj skromnie miejsce z tyu, za plecami bonzy. Bya noc dwudziestego wrzenia, pospna, wietrzna bardzo i ciemna. Siedzieli tak czas duszy, oczekujc nadejcia bstwa. I oto wreszcie na wschodzie pojawio si biae wiateko, niczym gwiazda. Szybko si przybliao, roso, rozwietlio grskie zbocza. A daa si widzie sylwetka bez skazy - so o szeciu kach jak nieg biay. W nastpnej chwili trzej oczekujcy ujrzeli na jego grzbiecie wietliste bstwo. So stan przed wityni. Wydawa si teraz dziwnie ogromny, niby gra utkana z ksiycowego blasku. Bonza i nowicjusz padli na twarze i rozpoczli arliwe mody. A myliwy uk chwyciwszy wsta nagle, z caej siy ciciw napi i wymierzy w bstwo wietliste. wisna duga strzaa, utkwia gboko w piersi boga. Rozleg si huk grom.u, zgaso blade wiato i zjawisko cae si rozpyno. Nad witynk znw zapada ciemno i tylko poszum wiatru sycha byo. - O, nikczemny! - zawoa ze zami wstydu i rozpaczy bonza. - Pody bezboniku! Ce to uczyni najlepszego? Myliwy ze spokojem przyj wybuch bonzy, nie okaza ni alu, ni gniewu. Zamiast tego agodnie przemwi: - Prosz ci, ojcze, uspokj si. Wysuchaj mnie najpierw. Masz za sob lata wytrwaych medytacji i nabonych modw, moge myle, e nawiedzi ci Budda. Skoro tak, powinien on by widzialny wycznie dla ciebie. Tymczasem i chopiec go widnia! Ja za jestem prostym myliwym, moje zajcie to zabijanie. Niepodobna, >eby pochwala Budda odbieranie 3cia, Dlaczego wic ranie take si ukaza? Wiem, jest on obecny wok mnie, wszdzie. Nie mog jednak go poj, nie mog zobaczy, jak syszaem. Prowadzisz, ojcze, witobliwe ycie. Prav/d by moe, c si sudze boemu cudowne zjawisko objawi. Ale skde mnie, ktr)-, aby y, zabijam? A jednak widzielimy to samo co ty, i ja, i ten tu chopiec. Dlatego, powiem szczerze, ogldae nie bstwo, tylko zia - w, co ci chciaa oszuka, nav/et moe zabi! Zechciej po - zeka spokojnie do rana. Dam ci dowd, e si nie myliem. Owicie bonza i myliwy poszli przeszuka miejsce, gdzie widzieli bstwo. Odkryli nike lady krtvi. Uszli jeszcze kilkaset krokw i w rozpadlinie spostrzegli wielkiego jenota Byi martwy - pad przebity strza myliwego. Tak oto bonza, cio czowiek uczony, lauyo da si oszuka podstpnemu zwierzciu.

A myliwy, niedowiarek i oro - stak, okaza prawdziwy zdrowy rozsdek. Dziki wrodzono mu instynkbfjwi odkry 0szusfcv70 i potrafi mu zaradzi. Egzekucja miaa si odby w ogrodzie rezydencji. Dlatego te bandyt wywleczono do ogrodu. Posadzono go na szerokim spachetku piasku. ciek stanowiy tu uoone z przerwami paskie kamienie, jakie i dzi si spotyka w tradycyjnych j.aposkich ogr odach. Bandyta mia rce zwizane na plecach, oboyli go jeszcze sudzy workami penymi kamykw, eby si ruszy nie mg. Postawili konew wody. Przyszed pan obejrze te przygotowania, uzna je za waciwe, a nie majc nic do powiedzenia milcza. A tu raptem bandyta zacz krzj^cze: - Wielmony panie, to, czegom si dopuci, za co mam by city, nic ze zej woli, jeno z powodu mojej gupoty si stao! Za winy w poprzednim wcieleniu gupim si urodzi, nigdy nie potrafiem unikn omyki. To bezprawie zabi czowieka za to, ze jest gupi! O, nadejdzie odpata za niesprawiedliwo! Jeli tak bezwzgldny i mnie zabijesz, panie. ja ju ci odpac piknym za nadobneI Za czyn taki pewna pomsta ci czeka. Zb za zb, zo za zo pisane! A wiadomo wszystkim, e jak kto w chwili mierci uraz powemie, to duch jego bierze odwet na mordercy swoim. I samuraj wiedzia o tym bardzo dobrze. Odpowiedzia jednak dziwnie spokojnie, niemal ze wspczuciem: - Moesz straszy nas po mierci, ile zechcesz. Ja nie wierz, eby mwi prawd. Czy potrafisz mi dowie, jak ci zetn, e twoja wola pomsty jest silna? - Dowiod z ca pewnoci! - odpar bandyta. - Dobrze! - rzeki samuraj v.7-jmujc z pochwy diugi nuecz. - cinam. Widzisz ten kamie przed sob? Gdy ci giowa spadnie, bieaj do kamienia i chwy go zbami. Jeli twj duch rozzoszczony przyjdzie ci na pomoc, to pomidzy nami zadr niektrzy ze strachu! No jak, poprbujesz gry kamie? - Ugryz na pewno! - krzykn ze zoci bandyta. - Ugryz, u... Bysn miecz, wisn powietrzu. Guchy stukot. Pada ciao do przodu, na worki. Tryskaj z szyi dwie dugie strugi krwi, ciko toczy si gowa po piasku prosto do kamienia. Gowa podskakuje nagle, a jej zby wpijaj si w kamie! I trwa tali z zaciekoci przez chwil, po czym bezsilnie upada na piasek. Wszyscy wasale, ilu ich byo, stoj oniemiali, ze strachem patrz na pana. Pan jakby nigdy nic. Wyciga tylko miecz ku najbliej stojcemu. Ten drewnianym czerpakiem wod na miecz leje, od rkojeci po czubek klingi, i kilkakro starannie bibuk przeciera. Egzekucja skoczona.

Kilka nastpnych miesicy spdzili wasale i sudzy w nieustannym strachu przed duchem. Nikt nie wtpi, e duch zoczycy wrci, by si zemci. W cigej trwodze wci im si zdawao, e syszeli, widzieli co, czego nie byo. Lkali si szmeru wiatru wrd bambusw, uciekali przed kadym cieniem poruszajcym si w ogrodzie. Naradzili si w kocu i prosili pana, aby odprawi caza mody za spok; duszy straconego. - Cakiem to zbyteczne ~ odpar samuraj, kiedy jeden z wasali wystpi z t prob w imieniu caej reszty. - Wiera ja, e ludzi przejmuje groza, gdy nam kto w chwili mierci zemst obiecuje. W tym jednak wypadku nie ma si czego obawia. Spogldaj wasale bagalnie na pana, nikt jednak nie ma odwagi pyta, skd ta pewno. - Ot zupenie to proste - odpowiada samuraj na nieme pytanie. - Rzeczywicic, ostatnia nadzieja, ostatnie pragnienie bandyty - mogoby zo sprowadzi, wic kiedym go prosi o dowd Jald, to po to wanie, aby uwag jego odwrci. Tak wic kiedy umiera, myla tylko o jednym, jednego sobie yczy: wgry si w kamie. yczeniu jego stao si zado i na tym koniec. O adnej innej zemcie ju nie pomyla! Nie martwcie si zatem wicej, bo na tym rzecz caa si koczy. I rzeczywicie - city bandyta adnej zemsty nie przedsiwzi. I nic, zupenie nic si nie zdarzyo.

Koizumi Yakumo Na dnie czarki Bylicie moe kiedy na starej wiey, ktra sterczy - w mrok, wspinalicie si w ciemnoci na sam koniec wysokich schodw, gdzie nic nie ma prcz sieci pajczych? Albo szlicie moe wsk ciek brzegiem urwiska, gdzie w dole si otwiera morze, a za zakrtem spotyka si nagle skay niby zby piy? Z literackiego punktu widzenia warto emocjonalna takich przey polega gwnie na tym, e budz one mocne uczucia. W starym zbiorze japoskich opowieci zachowa si jeden fragment, ktry w podobny sposb pobudza wyobrani. Opowie jest nie dokoczona; nikt ju dzi nie odgadnie dlaczego. Moe twrc ogarno lenistwo czy posprzecza si z wydawc? Albo moe odwoano go nagle od biurka, potem nie wrci wicej lub umar akurat w trakcie pisania? A oto nie dokoczona opowie: Czwartego stycznia w trzecim roku Tenna - z gr dwiecie dwadziecia lat temu wielmoa Nakagawasa Do - nokami, odbywajc zwyczajowe wizyty przy kocu roku, zatrzyma si dla odpoczynku wraz z druyn w herbaciarni. Byo to w dzielnicy Hongo Shirayama w Edo. Jeden z jego wasali - nazywa si Sekinai - poczu przemone pragnienie. Bierze wic wielk czark, napenia j po brzegi herbat, podnosi do ust. Raptem na zotawej, przezroczystej powierzchni pynu widzi odbicie cudzej twarzy. Wzdryga si i rozglda wok, lecz nie dostrzega nikogo. Twarz odbijajca si w herbacie naley do modego samuraja, oo atwo mona pozna po uczesaniu. Dziwne doprawdy, jak wyranie wida oblicze piknego modzieca, o niemal dziewczcym wyrazie agodnoci. Twarz wyglda jak 3wa, ruszaj si oczy i usta. Skonsternowany Sekinai wylewa herbat, uwanie sprawdza naczynie. Zwyka tania czarka, nie ma na niej adnego wzoru ni rysunku. Bierze Sekinai iim i nalewa wieej herbaty. Dziwna twarz ukazuje si znowu, tym razem pogardliwie umiechnita. Teraz Sekinai si nie przestraszy. - Co ty za jeden? - szepce. - Ju si nic dam nabra! I wypi herbat z odbijajcym si w niej obliczem. Niepokoi si odjedajc: - Czybym pokn ducha? Kiedy tego samego dnia wieczorem peni Sekinai wart na dworze Nakagawasy, do komnaty wchodzi bezszelestnie wspaniay mody samuraj. Sadowi si naprzeciw i pozdrawia go lekkim ukonem. - Jestem Shikibu Hcinai - mwi. - Dzi po raz pierwszy mielimy okazj si spotka. Co to, pan sobie mnie nie przypomina?

- Samuraj mia gos niski, lecz donony, Sekinai zdbia. Jake, widzi oto przed sob zjaw z czarki! Twarz si umiecha tak samo jak przedtem, a tylko oczy maj wyraz inny, pogardliwy i wyzywajcy, Nie, nie przypominam sobie - odpowiada Sekinai lodowato, hamujc gniew. - A przede wszystkim, jak si pan tu dosta? Kto pozwoli panu wej do rodka, pytam?! W okresie feudalnym, o ktrym mowa, rezydencji wielmow pilnie strzeono dzie i noc i - jeli nie liczy wypadkw karygodnego niedbalstwa stray - nikt nie mg wej bez pozwolenia i bez eskorty. - Oho, ho! Nie przypomina sobie! - zawoa ironicznie go i podsun si bliej. - Nie przypomina! A przecie zrani mnie pan dzisiaj rano. Sekinai chwyci byskawicznie krtki miecz, ktry mia u pasa, wymierzy ostrze w gardo nieznajomego i pchn. O, nic to nie dao! W tej samej chwili bowiem nieproszony go odskoczy, wstpi w cian i znikn. Nawet ladu po sobie nie zostawi - Jak wiato pomyka wiecy przenika przez papier lampionu, tak i on wtopi si w cian, przeszed przez ni! Zawiadamia Sekinai wartownikw, zdumiewaj si wszyscy i kopocz. Nikt z wasali nie widzia, eby ktokolwiek wchodzi o tcj porze i nikt nie zna imienia Shikibu Hcinai. ISFastpny wieczr Sekinai inial wolny od suby i spdza czas w domu z rodzicami. Pnym wieczorem odwiedzili go jacy uzbrojeni nieznajomi, proszc o chwil rozmowy. Kiedy Sekinai wyszed do przedsionka, ujrza trzech mczyzn. Trzej godni samuraje stali przed samym progiem. Skonili si z szacunkiem. - Jestemy - odezwa! si jeden - wasalami Shikibu Hci - naia, a nazywamy si Matsuoka Bungo, Dobashi Kyuzo i Okamura Heiroku. Nasz pan wczoraj wieczorem ci odwiedzi, ale ty, panie, rzuci si na z mieczem. Odnis tak cik ran, musia si uda na leczenie u wd. Pojecha na kuracj do gorcych rde, wrci szesnastego przyszego miesica. A kiedy wrci, nie omieszka ci sic zrewanowa. Nie suchajc duej chwyta Sekinai miecz, tnie na prawo, na lewo nieproszonych goci. Nieznajomi wybiegli z domu. przeskoczyli ogrodzenie ssiedniego dworu i jak cienie przepadli bez ladu... W tym miejscu urywa si stara opowie. Cig dalszy pozosta zamknity w czaszce czyjej? - a i czaszka przed stu laty w proch si rozsypaa. Mgbym dopowiedzie zakoczenie niniejszej historii, ale czy zadowoli ono mogo czytelnikw? Pozostawiam im zatem do osobistego rozwaenia: co si stanie, gdy kto poknie ducha?

Izumi Kyoka witobliwy bonza z gry Koya Rozdzia I Nie sdziem, by mi si jeszcze kiedy miaa przyda ta mapa sporzdzona przez sztabowcw Pomylawszy jednak o drodze, ktra mnie czekaa, podwinem rkawy podrnego kimona, za grubego i za ciepego, i wydobyem star map w twardej, skadanej oprawie. Szlak z Hida do Siinstiu wiedzie poprzez wielkie gry, ani jednego lasku, gdzie by mona spocz. Na prawo szczyty i na lewo szczyty. Tak blisko, c wierzchokca, zda si, dosigniesz rk - jedna gra przechodzi w drug, szczyt na szczycie, ani ptaka, ani chmur}-. A na caej drodze pod szerokim niebem tylko ja jeden skryty w poudnie pod parasolem przed palcymi ostro promieniami soca, tak jasnego i rozpalonego do biaoci, nad rozoon map - powiedzia wdrowny mnich. Zoy teraz pici na poduszce i opar na nich gow. Ze witobliwym tym bonz poznalimy si w podry z Nagoya do Tsuruga w prefekturze Echizen. Zanim przed niedawnym czasem nie stanlimy w tej gospodzie, nie spostrzegem ani razu, aby dawa folg strudzonemu ciau. Teraz si wreszcie pooya Nie byo w nim cienia wyniosoci. Od miejscowoci Kakegawa na trasie Tokaido jechalimy w jednym wagonie. Mnich siedzia cierpliwie w kciku ze zwieszon gow; niczym nie zwrci mojej uwagi. Na stacji Owari wszyscy pasaerowie, co do jednego, wysiedli, zostalimy w przedziale we dwch. Pocig odchodzi! z dworca Shimbashi rano o dziewitej trzydzieci, do Tsuruga przyjeda wieczorem. Na dworcu w Nagoya - bya akurat pora obiadu - kupiem sobie do jedzenia pudeko sushi,. ry z patkami surowej ryby. Bonza kupi to samo. Po - otwarciu pokrywek zobaczylimy jednak ry skpo posypany suszon ryb z jarzynami. Co takiego! - Och, sama marchew i suszona dynia! - wykrzyknem - rozczarowany. Teraz bonza, ktry powciga dotd swoje rozbawienie, spojrzawszy na mnie, gono zachichota. Byo nas tylko dwu, szybko nawizalimy znajomo. Dowiedziaem si, e jedzie do Echizen, by odwiedzi wityni Eiheiji - cho sam naley do innego zgromadzenia klasztornego - a w Tsuruga zatrzyma si na - nocleg. Ja za jechaem do Wakasa i rwnie byem zmuszony przenocowa w Tsuruga. Postanowilimy odby dalsz podr wsplnie. ivlnich opowiedzia mi, e przynaley do klasztoru znajdujcego si na grze Koya Starszy ode mnie, mg mie lat czterdzieci pisze, przystpny, bardzo poprawny, uprzejmy, o miym obejciu. Nosi sukienne palto, biay flanelowy szalik, weniane rkawice i czapk

podobn do tureckiego fezu, na nogach japoskie skarpety z jednym palcem oraz drewniaki. Na pierwszy rzut oka wyglda raczej na czonka jakiej sekty religijnej czy zgoa czowieka wieckiego. - Gdzie te stajesz, modziecze, na nocleg? - zapyta. Poskaryem si wic na niewygod przygodnych obery i gospd. - Senna, drzemica suca, przypochlebny oberysta; przejd si korytarzem, goni mnie nachalne spojrzenia. A ju najgorsze ze wszystkiego, wrcz nie do zniesienia, e ledwo si skoczy kolacja, gasz wiato, wnosz nocny lampionik i w bladym, nikym wietle: Dobranoc! - jak rozkaz. A mnie si sen nie ima do pnej nocy, co za przykre uczucie! Noce s teraz dugie. Od chwili wyjazdu z Tokio myl ta nie daje mi spokoju! O ile pan nic ma nic przeciwko temu, moe ulokowalibymy si razem...? Przysta z chci; w pielgrzymkach po tej czci kraju, powiedzia, nocuje zawsze w pewnej znajomej gospodzie. - Kiedy bya cna czynna, teraz, od czasu Jak majca wzicie crka gospodarzy opucia dom, szyld zdjto. Jednake bliscy znajomi mog si tam zatrzymywa jak dawniej, a dwoje staruszkw traktuje swoich goci serdecznie, po domowemu, wic o ile pan zechce, tylko e by moe... - przerwa i odstawi pudeko z jedzeniem - do jedzenia bdzie tam tyko marchewka i dynia! Bonza zamia si na cae gardo. By teraz niefrasobliwy, mniej surowy, ni mi si to na pierwszy rzut oka wydawao. Rozdzia II Kiedymy przejedali Gifu, niebo byo jeszcze pogodne, ale potem ukazao si synne niebo pnocy; w okolicy Nagahama i Maibara zachmurzyo si, soce wiecio blado, zrobio si zimno. Od Yanagase zacz pada deszcz. ciemniao si coraz bardziej, za oknem deszcz ze niegiem. - nieg pada! - Ano pada - odrzek krtko mnich. Wcale go to nie obeszo, na niebo nawet nie spojrza. Nie wykaza te wikszego zainteresov/ania, kiedy wskazaem synne Shizugatake ani gdy si unosiem nad piknem jeziora Biwako. Kiwaf tylko gow. W Tsuruga od samego wyjcia z dworca a do miasteczka - c za gupi zwyczaj! - z obu stron osaczaj podrnych i przej im spokojnie nie daj dugie szeregi naganiaczy hotelowych z lampionami i firmowymi parasolami. Jeden przez drugiego haaliwie

wykrzykuje nazw hotelu. Najgorliwsi zrcznie wyuskuj ci z rki bagae i bior jak swego; - Tak jest, dziki, panie, prosz tdy! - Przez tum, ktry mnie omal nie przyprawi o bl gowy albo atak szau, mnich, wbiwszy wzrok w ziemi, przeszed jak piskorz przez oka sicci - spokojnie; nikt go za po nie cign. Ja na szczcie za nim. Doszlimy do miasta. Odetchnem z ulg. Cigle padao, ale ju nie deszcz ze niegiem. Prszy nieek sypki i lekki. Ulice Tsuruga byy puste, wszystko ju pozamykano. Kroczc wrd patkw biaego niegu, mijajc biegnce pod ktem prostym ulice miasta i wielkie skrzyowanie, dotarlimy po przebyciu czterech stai do wspomnianej gospody. By to stary, dostojny - cho si nie odznacza bogatym wystrojem - dom. Wewntrz przepyszne drewniane supy, nowiutkie, twarde mat>. Na dwu kracach olbrzymiego paleniska rozpalono ogie. Wisia nad nim drewniany drg z rzebionym karpiem, ktrego te uski byszczay tak mocno, jakby zrobiono je ze szczerego zota. Na drgu zawieszono przeogromny, wspaniay kocio do gotowania ryu. Waciciel gospody, ysawy, jakby z tonsur, stercza tam, zatknwszy obie donie w baweniane rkawy, i ani rki do ognia nie wycign! Jego ona - sympatyczna w obejciu, mie wraenie sprawiajca staruszka. Kiedy bonza opowiedzia jej o niefortunnym obiedzie, z umiechem zastawia nam cay st przysmakami; drobnymi gotowanymi rybkami, zup 2 soczewicy z kapust morsk i tart rzep, fldr z rusztu. Ze sw staruszki i caego jej zachowania wynikao, e mnicha traktowano tu jak bliskiego znajomego, a i mnie, jako jego towarzysza, przyjto serdecznie. Niezadugo przygotowano na pitrze posania. Izba z niskim puapem przecitym na ukos belk stropow, grub, eby j z ledwoci dwu chopa objo, biegnc przez ca dugo od szczytu do szczytu. Budowla solidna, nie drgnie, gdyby nawet z gry wznoszcej si za domem zesza lawina. Pooyem si od razu i z przyjemnoci, tym bardziej e obok materacw ustawiono piecyk: ceramiczn donic wy penion gorcym popioem. W ten sam sposb przygotowano posanie dla bonzy. On jednake nie skorzysta z piecyka; uo5 si obok na zimnym materacu. Nie rozebra si ani nawet pasa nie rozwiza. Wsun si na posanie, pooy;skulony na brzuchu, narzuci na siebie rkawy nocnego kimona, a okcie pooy na jaku. O, doprawdy inaczej ni pi wszyscy ludzie, bo twarz do poduszki! Na pewien czas zalega cisza, wic, eby nie zasn - bo ja, jak ju mwiem w pocigu, dugo le bezsennie - z modziecz prostot poprosiem go, aby trocti ze mn porozmawia i wspczujc mojej bezsennoci opowiedzia ja - ic ciekaw histori ze

swoich pielgrzymek. Skin na to gow. - Ja rwnie, podobnie jak ty, nie mog zasn od razu, a w ogle nie potrafi spa lec na wznak, zawsze kad si tak jak teraz. A i to nie zasypiam w jednej chwili. C, modziecze, nie myl jednak, e co mnich powie, musi by zaraz nauk, wykadem moralnoci czy kazaniem... Po czym zacz opowiada. Pniej dowiedziaem si, e mj przygodny znajomy by Opatem ze wityni Rikuminji, wielk znakomitoci i wybitnym kaznodziej. Rozdzia III - Zaraz przyjdzie tu na nocleg jeszcze jedna osoba, wdrowny kramarz, handluje przedmiotami z laki i pochodzi jak ty z prefektury Wakasa. Mody czowiek, a charakter krysztaowy - rzek bonza. - Zupenie inny ni tamten modzian sprzedajcy leki, z prefektury Toyama, ktrego spotkaem w wdrwce po prefekturze Hida w herbaciarni u podna gry, jak ci to opowiedziaem na pocztku. Tamten by z gruntu zepsuty. Tego dnia, kiedy miaem przeby grsk przecz, po trzygodzinnej wdrwce od miejsca ostatniego noclegu, bo zdecydowaem przej kilka stai w chodzie poranka, dobiem wczesnym rankiem wanie do owej herbaciarni. Byo pogodnie i ju gorco dawao si we znaki. A e szedem pospieszajc ile si, zaczo mnie pali pragnienie, w gardle zascho. Jak tylko tam dotarem, poprosiem o herbat. Niestety, wody jeszcze nie zagotowano, gdy pora bardzo wczesna, a i cieka grska rzadko uczszczana; miejsce odludne, wokoo kwitncy powj i ani jednego dymu z komina. Przed aw w)stawion na dwr dla odpoczynku przepywa niewielki strumie. Stuliem do, eby nabra wody. Wtem tkna mnie pewna myl. Oto od pewnego czasu szerzy si w tej okolicy straszna choroba. We wsi Tsuji, ktr minem po drodze, cay teren pokryty by ladami wapna! - Siostro! - zawoaem na dziewczyn z herbaciarni. - Ta woda... to pynie ze studni? Kluczyem nieskadnie nie wiedzc, jak zacz. - Nie, panie, z rzeki - mwi ona. Zastanawiajce, myl sobie. - Tam na dole, we wsiach, panuje zaraza. A ta woda skd, czy nie z Tsuji pynie? - Ano z Tsuji - przytakuje niewzruszona. Dobrze, e spytaem. No, posuchaj dalej! W tej samej herbaciarni zatrzyma si przede mn w wdrowny przekupie, o ktrym

wspominaem. Obchodzi okolic sprzedajc driakiew, a wyglda tak: prkowane kimono bez podszewki, tkany pas, za ktry zatkn zegarek, taki, jakie si to podwczas nosio, oczywicie kalesony, pcienne onuce i somiane apcie, na szyi zawieszony prostoktny tumoczek z lekami owinity zielonkawot pacht. Posiada take zoon, natuszczon starannie, papierow peleryn, ktr osania w potrzebie cenny adunek, oraz dwubarwny baweniany parasol. Sowem wyglda na to, czym by: na domokrc. Zadbany i schludny, na pierwszy rzut oka wyglda przyzwoicie. Lecz kiedy przychodzi na nocleg, przebiera si w lekkie obszerne odzienie, popuszcza pasa i drobnymi yczkami cign samogon, drug rk apic dziewk suebn za grube kolana; taki to by junak! - Hej, klecho! - ubliy mi z miejsca przekupie. - Co to tam wygadujesz? Kto nie potrafi znale godziwej kobity, ten zaraz do klasztoru, na mnicha! Ale ycie ci mie, co? Dziw doprawdy! Nie odpowiada... Popatrz, dziewczyno! Tak to jest, jeszcze myli, e przyszo przed nim! Popatrzyli na siebie z dziewczyn i rechocz. Widzisz, byem wtedy mody, gwatownie poczerwieniaem, nic mogc si zdecydowa, czy wypi wod zaczerpnit doni. Puk, puk - kramarz wytrzepuje popi z fajki. - Ej, nie krpuj si, moesz si cay skpa! A jakby ci zaszkodzio, dam lekarstwo. Po to tu jestem! Nie tak, siostro? Ale nie myl sobie, e za darmo. Bogosawiona driakiew, skromnie liczc, trzysta za porcj. Chcesz, to kupuj. Ja tam nie mam jeszcze takich grzechw, ebym zmiowania bonzy potrzebowa. - I do dziewczyny: - Zreszt ty moe posuchasz sobie kazania? Tu kramarz trzepn suc po plecach. W kocu wziem nogi za pas! Przyzna, e niezrczny to temat dla mnicha: niewiecie kolana, plecy!... No, do o tym! Rozdzia IV Gniew mnie ponosi i eby ochon, nierozumnie przyspieszyem tempo marszu. Szedem jak strzeli grsk drog brzegiem pl. Nie uszedem kilkudziesiciu metrw, a tu droga pocza biec stromo pod gr. Z wzniesienia ukazaa si jak na doni wstga cieki wygita ukowato, zupenie jak ziemny szlak usypany ludzk rk. Zrobiem kilka krokw i spostrzegam, e za mn kroczy w przekupie i ju mnie dogania. Mimo to nie zamienibym z nim sowa, gdyby si nawet odezwa, nie miaem chci

wdawa si w rozmowy. Przekupie, przez ktrego spotkaa mnie taka konfuzja, rzuci w moj stron spojrzenie z ukosa, min mnie i wysforowa si naprzd. Przystan chwil na zakrcie i wbi w ziemi czubek parasola, tam gdzie si drka wznosia wyej, na may kopczyk, po czym opadaa w d. Zszed niej i znikn mi z oczu. Wspinaem si za nim.; to si wdrapywaem wybrzuszon ciek, to znowu schodziem, na przemian. Przekupie szed naprzd, ale zatrzymywa si, przystajc rozglda si na boki, jakby co zego zamierza. Chcc, nie chcc, postpowaem za nim i... och, pojem teraz przyczyn jego ostronoci! W tym miejscu droga si rozwidlaa, jedna ze cieek obronita z obu stron wysok traw biega nagle w gr bardzo stromo. Na rozdrou sta samotny cyprys o pniu grubym na kilkanacie okci, ktry by ledwo piciu ludzi objo. cieka okraa drzewo, przy niej za leao, jeden przy drugim, kilka zomw skalnych, gazw jakby wieo odupanych. Ja jednake od pocztku wiedziaem, e co nie jest waciwa droga. Waciw tras bya niewtpliwie ta, ktr szedem dotd, szeroka i stroma. Przejd ni jeszcze z osiem stai i dojd na gr i na przecz. Tak te postanowiem. Przeszedem przez pust drk. A teraz o cyprysie. Rozpociera si na niebie jak tcza nad widnokrgiem nieogarnionych okiem pl. U stp drzewa niczym wielkie wgorze wiy si, unoszc podoe, splecione mnogimi skrtami korzenie. Spomidzy korzeni tryska wartki strumyczek; szukajc sobie ujcia, spywa na ciek, ktr wanie zamierzaem ruszy. Caa zalana bya wod. Dziwne, woda nic tworzya tu kauy, przeciwnie, prd by bystry. Przed sob w pewnej odlegoci widz kp krzakw, do ktrych, na dobre wier stai, woda pynie jak rzeka. Przez wod t przej mona, niczym po mocie, po kamieniach rozmieszczonych na odlego kroku - me ulega wtpliwoci, e je uoya ludzka rka. Nie taka to przeszkoda, eby si rozbiera i brodzi po mokradle, ale jak na gwn drog nazbyt to niewygodne, komie by tdy nie przeszy. Przekupnia te to zmylio; zmieni kierunek marszu i wielkimi krokami wspina si zboczem na prawo, nie tam gdzie trzeba. Widziaem, jak obszed cyprys, a potem wychyn wyej, nad moj gow. Z gry spojrza w moj stron. - Hej! Droga do Matsumoto tutaj! Znowu zrobi dufnie kilka krokw, ale po raz drugi przechyli si przez ska. - Jak si bdziesz grzeba, to ci Echo porwie! Ono i w biay dzie nikogo nie szczdzi - rzuci drwico. Po czym przeszed wyej, skryy go gazy i trawy.

Popatrzyem w gr, widziaem jeszcze przez pewien czas czubek jego parasola coraz bardziej niewidoczny wrd gstych gazi, wreszcie na dobre znikn w gszczu. - Hej, hop! - To wieniak. Przeskakuje beztrosko po umieszczonych w wodzie kamieniach. Biodra owin rnat z rogoy, rk podtrzj^muje chyboczce na ramionach nosida. Rozdzia V Nie musz ci powtarza, e a do tego miejsca nie spotkaem po drodze nikogo, prcz oczywicie tamtego przekupnia. On wskaza mi inn drog, a braem pod uwag, e jako wdrowny handlarz winien si orientowa, wic cho nau nie wierzyem, poczem si waha. Rozoyem wobec tego moj star map, ktr zreszt starannie przestudiowaem, zanim wyruszyem, i wanie sprawdzaem tras. - Chciabym was o co spyta - mwi do chopa. ~ Bardzo prosz - powiada grzecznie gral, widzc mnicha. - Nic znw takiego wanego. Czy ta droga biegnie tdy? Tdy prosto? - Wy, dobrodzieju, do Matsumoto idziecie? Tak, to tdy, c mwi, po ostatnich deszczach droga zmienia si w rzek. - A dugo jeszcze tej wody? - Tyle, ile jej wida. Bdzie do tamtych krzakw. Dalej droga taka jak ta, na szeroko wozu. Tam, gdzie s te krzaki, byi kiedy wielki dwr, siedziba medyka. Bo tu wtedy wie staa. Jak trzydzieci lat temu przysza wielka woda, zostao jedno pustkowie. A i ludzie poginli. Odmw tu, wasza wielebno, modlitw za ich dusze. Wieniak odpowiedzia mi wyczerpujco, dowiedziaem si wicej, ni pytaem. Wiem ju wszystko dokadnie, c, kiedy przekupie zabdzi. - Dokd prowadzi tamta droga? - pytam v\/skazujc ciek. ktr poszed przekupie. - To stara droga, sprzed pidziesiciu lat. Prowadzi te do prowincji Shinshu, cignie si blisko na trzydzieci stai. Nie, tamtdy si nie przejdzie! Raz, w zeszym roku, zabdzi tu ptnik, a szed razem z dziemi. Co za rwetes si zrobi, cho by to obszarpaniec taki, ebrak, no, ale ludzkie ycie drogie! Pogonio za nim trzech policjantw i dwunastu naszych ze wsi poszo. Zebrali si w gromad, ruszyli w gry; ledwo go odnaleli i sprowadzili z powrotem. Niech te dobrodziej nie idzie aby tdy na przeaj, byle sobie drog skrci. Lepiej si pomczy, choby w polu zanocowa, a tamtdy nie i. Tak... Szczliwej drogi! Rozstaem si z wieniakiem i ju postawiem nog na kamieniu w wodzie, gdy

zatrzymaa mnie myl o przekupniu lekw. Na tamtej drodze nie byo pewnie a tak niebezpiecznie, jak syszaem, ale bd co bd nie mogem go zostawi na pastw losu. Zreszt bonza musi by gotowy i na to, eby spdzi noc pod goym niebem; dogoni go i zawrc. A potem poszlibymy razem star drog, c w tym strasznego! O tej porze roku ani wilki nic grasuj, ani duchy gr, rzek i lasw, strachy adne w biay dzie nie chodz, jako to bdzie, pomylaem. Ogldam si za siebie: po u - czynnym wieniaku ani ladu. Dobrze! Z twardym postanowieniem zboczyem na grsk ciek. Nie pchna mnie do tego rycersko ani szlachetny zapa, nic; jak ju mwiem i zdawaem sobie spraw, byem bojaIiwy, nawet wody z rzeki baem si napi w obawie o ycie. Dlaczego wic tam poszedem? Prawd mwic, gdyby to byt kto cakiem mi obcy, z kim si minem po drodze, zostawibym go swemu losowi. Lecz chodzio tu o sprzedawc lekw, ktrego wziem za ordynarnego gbura. Zatem, gdybym go porzuci, nie mgbym oprze si wraeniu, i uczyniem to naumylnie. Bonza opowiada, lec wci na brzuchu z brod opart na rkach. - W takim razie modlitwa w moich ustach niewiele byaby warta. Rozdzia VI No wic suchaj. Obchodz dookoa cyprys, drapi si w gr, gaz po gazie, id midzy drzewami i ciek przez gste trawy, cigle naprzd i naprzd, Przebywam pagrek, na ktry si wspiem, wyrasta przede mn nastpny, dusz chwil krocz wrd rozlegych tak. Wstga drogi opada w d, szersza ni waciwa trasa, ktr szedem dotd. Gra porodku i dwie linie drg, na wschd i zachd, przywodz na myl orszaki wielmow, ktre poday tdy podpierajc si na halabardach. W tej rozlegej perspektywie sprzedawca lekw jest jak ziarnko maku. Ju nic ledz go wzrokiem, zmierzam miarowo przed siebie: mizerny robaczek pod rozarzonym od gorca niebem. Im szerszy widok roztacza si przede mn, tym bardziej niepewnie, nieswojo si czuj. Kiedy postanowiem wdrowa przez prefektur I lida, liczyem na to, e co kilkanacie stai znajd nocleg i misk kaszy, bo na czterdzieci stai powinno by kilka przydronych gospd gdzie mona by si zatrzyma. W marszu byem wytrzymay, nogi mnie nie zawodziy. Szedem i szedem. Teraz z kolei wyrosy po obydwu stronach cieki wysokie ciany skalne wic idc zahaczaem niemal o nie ramionami. Niedugo dotr pewnie do synnej grskiej przeczy Amo cignem mocniej rzemyki sandaw.

Pniej dowiedziaem si, e na tym wzniesieniu grskim znajduje si gwny budynek wityni Rentaiji, pod ktrej fundamentem zieje rozpadlina dajca ujcie wiatrom, w owej jednak chwili nie rozgldaem, si na boki, nie zwaaem nawet na pogod, podajc spiesznie przed siebie. teraz, modziecze, chc ci opowiedzie o dalszej wdrwce: nie do tego, e cieka uciliwa, wprost nie do przebycia, to najgorsze ze wszystkiego byy we. Sunie taki pov7oli, eb ma po jednej stronie drogi, a ogon - gdzie? - jeszcze kryje si w trawie po drugiej stronie. Mwi ci, gdy napotkaem pierwszego, nogi si pode mn ugiy i jak staem, w kapeluszu, z bambusowym kijem w rku, siadem na ziemi. Z natury bowiem nie znosz czy, mwic cilej, okropnie boj si wy. No, ale wtedy szedem na ratunek czowiekowi. W - szu, szu - szmyrgnl ogonem, unis si przybierajc ksztat sierpa, rozejrza i momentalnie znikn w trawie. Stanem wreszcie na nogi, ruszam, lecz po przebyciu kilkuset krokw znowu w. Wygrzewa si rozoony na ciece. Ani ba, ani ogona nie wida, ley. Ach! przeskakuj go z okrzykiem lku, gad ucieka. Trzeci, ktrego napotkaem, ruchy mia powolne i gruboci by niezwykej, o, gdyby mnie olizgy zaatakowa, miabym si z pyszna! Natychmiast przebiega mnie zimny dreszcz, kady wosek na ciele staje mi dba, pokrywam si cay gsi skrk niczym ryba usk, a moja twarz chyba zmienia si w mask wa. Przysaniam rk oczy. Oblewam si ze wstrtu lodowatym i kroplistym potera, a cho nogi si pode mn uginaj, nie mog przecie stan; ze strachem biegn dalej i, wyobra sobie, nowy w na mojej drodze! Tym razem gad jest przecity, to tylko cz wa, od poowy ciaa do ogona, rana lni na bkitno, leci z niej tawa ciecz, cielsko rusza si, drga konwulsyjnie. W popochu rzucam si do ucieczki. Po namyle jednak zawracam: tamtego gada, co go minem po drodze, mam za sob. Nie, za adn cen nie przejd nad nim po raz drugi! Ach, ebym wiedzia, wolabym i prosto do pieka, ale nie tu, za nic! zy mi popyny. Bd pochwalony, Buddo Amido, modliem si. I teraz na samo wspomnienie a mi si zimno robi. Bonza potar doni czoo. Rozdzia VII Nie pora ju, eby zawrci, zbieram wic ca odwag. Le} przede mn, jak

mwiem, tuw wa dugi na kilka okci. Zbaczam w traw, obchodz go z dala, ale wci mi si wydaje, e teraz si natkn na reszt, na brakujc poow gada. Ogarnia mnie trwoga i nogi drtwiej. Potykam si o kamie, padam. Bolenie tuk sobie kolano. Teraz chodzenie sprawia mi trudno, ale c, cz} mam si tu przewrci i zgin z gorca?! Pocieszam sam siebie. Prostuj si, przecigam minie i wdruj w kierunku przeczy. Strasznym lkiem przejmuj mnie gste opary, ktre w upale unosz si nad zarolami, na ciece walaj si pod nogami krge kule, jakby jaja wielkiego ptaka. Id tak co najmniej osiem stai wzgrzem, gdzie si roj wielkie we, skrcam za ogromn skal, przekraczajc korzenie drzew. Droga zdaje mi si zbytnio uciliwa, wic znowu patrz na map. Nic ma mowy o pomyce, a i z tego, co syszaem, wnioskuj, e jest to zaznaczona na mapie stara, nieuczszczana droga. Wcale mu to nie dodaje otuchy; na szacownej starej mapie cienka czerwona linia, kreseczki drobne jak kolce kasztana oznaczaj las. Zreszt ani trudne podejcia, ani we i gsienice, ani jaja ptasie i opary z k nie s tu zaznaczone, wobec czego skadam plan i chowam za pazuch. Z arliw modlitw w sercu staj do marszu. Jeszcze nie zdyem tclm zaczerpn, kiedy niemiosiernie wychyn przede mn Wielki W. Straciem do cna gow, w ten wyda mi si tutejszym Duchem Gr; odrzuciem kij i padem na kolana, wpierajc donie w nagrzan ziemi. - Przebacz i wysuchaj mojego bagania, pozwl mi przej tdy! Pjd ostronie, by ci nie zakci poudniowego snu. Pozbyem si te, jak widzisz, swego kija. Tak oto prosiem gorco z gbi duszy. W odpowiedzi usyszaem szelest. Wiedziaem, e to sunie Wielki W, dugi na trzy okcie, cztery, pi... kilkanacie! Smykn roztrcajc na boki gbokie trawy i znikn jak strzaa po drugiej stronie cieki. Zakoysay si wtedy wszystkie acuchy grskie i pagrki, zadraem, wystaem z klczek, przejo mnie zimno. Spostrzegem, c nadlecia halny. Od tego momentu towarzyszy mi huk wichru zwielokrotniony przez echo. Jakby si w gbi gr otworzya czelu, z ktrej dna wyrwa si orkan, wir powietrzny. I jakby mody moje zostay - wysuchane, we zniky, upa zela. Odzyskaem odwag, stpaem, raniej. Po niedugiej chwili podmuchy wiatru stay si lodowate; spojrzawszy przed siebie pojem, co byo tego przyczyn. Oto rozciga si przede mn wielki br. Nieraz zdarzao mi si sysze opowieci, c na przeczy Amo z jasnego nieba pada deszcz, e s tam bory, ktrych od pradawnych czasw nie tkna siekiera drwala, lecz w drodze, ktr dotychczas przebyem, drzew widziaem tak niewiele. Czybym teraz na

odmian - zamiast wy - mia napotka wielkie wdrujce kraby?! Sanday moje dostay dreszczy. Wkrtce si ciemnia. Rozrniam cyprysy, sosny, obrost - nice, gdzieniegdzie z wysoka pada blady pojedynczy promie soca, owiecajc czarn ziemi. Promienie przenikaj midzy gazie. Miejscami wyglda to piknie: lni czerwono, bkitno wietlny zygzak. Czasem czuj na palcach stopy krople; to woda zebrana w liciach spada z wysokoci na d srebrnym sznureczkiem. Szeleszcz nie znane mi wiecznie zielone drzewa, lec z nich szemrzc licie i sypi mi si na kapelusz lub opadaj za mn, gdy przechodz. Wdroway one z gazi na ga przez dziesitki lat moe i teraz wreszcie dotkn ziemi. Rozdzia VIII Nie musz chyba dodawa, jak si nieswojo czuem. Cokolwiek maodusznie z mojej strony, bo przecie dla pocztkujcego bonzy miejsce jakby wymarzone do modlitwy. W kadym razie byem rzeki, zapomniaem o zmczonych nogach i pomylaem sobie, e przebyem pewnie dwie trzecie drogi. Wtedy z drzewa, z wysokoci kilku okci, co mi spado na kapelusz. Jakby oowiany ciarek czy moe owoc. Kilka razy potrzsnem gow, lecz to co, przyczepione mocno, nic spadao. Wobec tego beztrosko sigam rk. liskie, chodne. Wyglda jak meduza, nie widz gby ani oczu, no ale jakie ywe stworzenie. Ze wstrtem prbuj je odrzuci; ono jednak, przelizgnwszy sic midzy moimi palcami, przysysa si i zawisa na czubku kciuka. Kiedy je odrywam, z palca leci struk krew. Przeraony podnosz zranion do do oczu w zgiciu okcia widz uczepionego drugiego robaka, grubego na trzy palce, dugiego na kilka cali. Lena pijawka. Patrz oszoomiony: na moich oczach robak pcznieje, pewnie dlatego, e pije yw krew. Na matowym, ciemnym i liskim ciele lni brunatne prgi. Podugowaty robak sscy krcw... No, to jest pijawka! Nie sposb si pomyli, tylko e taka wielka, wic z pocztku sic nie poapaem. Na adnym polu, w adnym starym bagnie nie napotka si pijawek tej wielkoci! Gwatownie wymachuj okciem, lecz pijawka trzyma si mocno, nie chce puci, tote przejty wstrtem odrywam j rk; musz silnie pocign, nim z mlaniciem odpada. Szybkim ruchem rzucam j na ziemi i spostrzegam, e setki, tysice pijawek od dawna wida zasiedlio i zajo ca ziemi pod nogami, jak okiem sign, a nowych wci przybywa. Tam, gdzie w lecie nie dociera soce, grunt jest mikki, pijawek rozdepta si nie da. Jednoczenie czuje swdzenie na szyi, tr otwart doni. Rka przelizguje si po

wilgotnawym ciaku. Och, pijawka pod piersi, a w szarfie nastpna! Poblady sprawdzam dalej: na.ramieniu cay sznur. Mimo woli podskakuj, otrzsam si, wybiegam pdem spod wielkiej gazi. W biegu odrywam poszczeglne pijawki, ktre zdyem na sobie odnale. Straszne, straszne! Tamta ga musi by pena pijawek, jak sdz. Odwracam si; nie odrniam poszczeglnych gazi, pokrytych niezliczon mnogoci czarnych stworze, gazi obleczonych w jedn wielk pijawkow skr. Aha, w tym rzecz! Lecz i z prawa, i z lewa, i na gazi przede mn nic ma miejsca, gdzie by ich nie byo! Mimo woli krzycz ze strachu. 1 c! Z gry leci na mnie deszcz pijawek. Chudych, czarnych, prgowanych. Spadaj na moje nagie palce wygldajce z sandaw jedn warstw i drug, ustawiaj si w rzdy, c nie wida spod nich stopy. Pij i pulsuj; ciaa to si im wyduaj, to skracaj. Na ten widok bliski jestem utraty zmysw! Dziwna myl przychodzi mi do gowy. Owe przeraliwe grskie pijawki maj tu swoj siedzib od zamierzchych czasw. Czekaj, a nadejd ludzie. A kiedy wyss wreszcie okrelon porcj litrw krwi, speni si ich yczenie. Miliony pijawek wypluj z siebie krew - wszystk krew ludzi, ktrych kiedykolwiek ssay - i rozpuci si ziemia. Caa wielka gra spynie krwi i botem, przemieni si w nieogarnione bagno. Rwnoczenie wielkie drzewa - w borze, dokd nigdy nie dociera soce - zmieni si, jedno po drugim, w pijawkiolbrzymy. Tak to bdzie, by moe... o, na pewno!... Rozdzia IX Ludzko zginie nie od ognia, ktry spadnie z nieba, nie pknie od niego cienka powoka ziemska, ani nie przez morze ogromne, ktre wszystko zaleje i pochonie w falach. Zacznie si od tego, e w prefekturze Hida drzewa w lasach zmieni si w pijawki. Na koniec w bocie i krwi pywa bd czarne prgowane ciaka - taki wanie bdzie przyszy wiat, ktry zniszczy teraniejszy Te oto myli snuy mi si osupiaemu po gowie. Faktycznie, gdy wszedem w las, nic w nim z pozoru nie wskazywao niebezpieczestwa, a jednak co mnie spotkao! Teraz, kiedy rusz dalej, wszystkie drzewa zaczn si zmienia w pijawki, poczwszy od korzeni. Nic mnie nie uratuje. Takie najwidoczniej moje przeznaczenie. A i natrtne myli o pijawkach - te pewnie prorocze; tak jasno widzi si tylko przed mierci, pomylaem. Skoro tak czy owak mier m! pisana, zrobi choby jeden krok do przodu, nieche zobacz czstk wielkiego bagna krwi i biota, ktrego nie przeczuwa aden miertelnik.

Tak w duchu postanowiwszy, odrzuciem lk i odraz. Gdzie tylko zdoaem rk sign, zdrapywaem z ciaa pijawki, szarpaem, wyrywaem, cigaem. Machajc rkami, tupic nogami - jakby w jakim tacu - rusZ5^em przed siebie. Najpierw miaem, wraenie, e przybyo mi ciaa w dwjnasb, a nieznone swdzenie mocno dao mi si we znaki, potem z kolei ciao jakby sklso, uczuem szczypicy bl. idc dowiadczaem na przemian to jednego, to drugiego. Wreszcie, kiedy ju cakiem z si opadem, wyszedem - umiech losu - z pijawkowego boru jak z tunelu na woln przestrze. Pokoniem si widocznemu daleko w grze wskiemu ksiycowi. Ach, wyszedem pod otwarte niebo i rzuciem si caym ciaem na grsk ciek z jedn myl: na miazg rozgnie robaki! Tarzaem si po ziemi, nie 2Avaajc na wir ani kolce. Podniosem si, zostawiajc na miejscu trupy kilkunastu pijawek; odbiegem dalej, trzsc si jeszcze, i stanem. O, wyszedem na gupca! Naokoo w grach, 2 dala od lasu grocego bagnem krwi, sycha gosy cykad, soce chyli si ku zachodowi, w doliny napywa zmierzch. Co tam, eby mnie tu nawet wilki zjady, skocz przynajmniej szybko. Droga agodnie opada w d; zakadam bambusowy kij na rami - no, klecho! - chwiej si na wszystkie strony, uciekam. Tak byem uradowany, e gdyby nie ukszenia pijawek, swdzenie, bl, askotanie, poczbym tu, na grskiej ciece w prefekturze Hida, na cae gardo wypiewywa sutry, taczc i przytupujc! Przyszedem nawet na tyle do siebie, e zastanawiaem si, czyby nie zuy nieco driakwi, ktr miaem przy sobie, i nie natrze ni bolesnych ranek. Szczypi si, czuj, e yj! No, w porzdku, lecz co si stao z przekupniem? Z tego, co widziaem, jeden wniosek: spoczywa zatopiony na dobre w krwawym bocie. W ciemnym borze zwoki, sama skra. Na dodatek miliony nikczemnych, wstrtnych pijawek wysysaj koci; prno i darmo szuka, przekupie przepadnie bez wieci! Tak rozmylajc schodz po stoku, droga mi si duy. Zszedem na d, sysz szum strumienia. Nagle natykam si na grobl. W dolinie sycha rzek. Ach, myl sobie, co to za rozkosz byaby zanurzy si z gow, obmy w wodzie ciao obolae od uksze! Nie troszcz si o nic, niech nawet mostek si zawali, bdzie, co ma by! Nie zwaam na niebezpieczestwo, jest most, cho si chwiej i balansuj, przechodz bez trudnoci. Po przeciwnej stronie nowe wzgrze, jeszcze raz pod gr, dziki ci, czecze ciao, e mnie tu do - nioso! Rozdzia X

Tak ju jestem zmachany, e mowy nie ma, abym zdoa pokona t wynioso, myl sobie. Raptem dobiega mnie, z kierunku, w ktrym id - iiatia! - rozgone renie konia. Jedziec jaki czy przejedajce fury? Nie tak dawno przecie, bo tego samego ranka, rozstaem si z uczynnym wieniakiem, a teraz mam wraenie, jakbym od lat caych nie widzia czowieka! Jeli s tam konie, napotkam i ludzi. Dodao mi to otuchy, hej, nie poddawa si, jeszcze krok! W szybkim tempie dochodz do grskiej zagrody. Drzwi okna pootwierane, furtka nie nazwiemy jej szumnie bram - te otwarta, wychodz znienacka na zaniedbane tyy domu. Jest tam jaki mczyzna. Wyrastam tu przed nim. wic bagalnym gosem powtarzam jednym cigiem, jakbym woa o pomoc: - Poratujcie mnie, prosz, poratujcie! Dzie dobry. Tamten milczy. Gowa na chwiejnej szyi, przechylona na bok, tak e ucho przytyka niemal do ramienia, infantylny, bezmylny, widruje mnie okrgym okiem - pgwek. Ma na sobie przykrtkie kimono, rkawy ledwie sigaj okci, na tym wykrochmalon narzutk zawizan na piersi na tasiemki, lecz ubir ten go nie chroni. Z przodu sterczy brzuch, wielki jak bben, gadki i lnicy, z wystajcym ppkiem, niczym d}-nia z resztk ogonka! Gupek skrobie si jedn rk po brzuchu, drug wymachuje w powietrzu jak widmo. Nogi bezsilnie wyrzucone przed siebie. Gdyby jego ciaa nie podtrzymyway koci, zoyby si jak przecierado! Ma lat dwadziecia kilka. Unosi grn warg, gba rozdziawiona, malutki nos, wypuke czoo. Wosy obcite na krtko, z przodu jak szczotka, z tyu zakrywaj uszy, stercz na wszystkie strony. Gupi czy moe guchy chopak wyglda tak, jakby mia si zamieni na moich oczach w ropuch. Wystraszyem si, cho na razie nic mi nie zagraa z jego strony, ale c to a dziwado! Prawdziwy odmieniec! - Chciabym si zapyta... - Z koniecznoci prbuj go znowu zagadn, ale porozumie si nic zdoam. Chopak trwa 2 otwartymi szeroko ustami jak poprzednio, porusza tyiko gow, z chrzstem przenoszc j na lewe rami. Ojej, to stworzenie gotowe jeszcze zamiast odpowiedzi chwyci mnie znienacka, wykrci rce, zgnie, zadawi! Cofnem si, lecz zaraz prz}stanem. W tej zapadej okolicy gupek nie mieszika przecie sam jeden! - Hej, jest tam kto? - w)-tyem gos. Z tyw domostwa odpowiedziao mi renie konia. - Kto tam? - rozleg si od komrki kobiecy gos. Dziki ci, Panie! A moe na odmian dostrzeg na biaej kobiecej szyi uski i

wypeznie na mnie zamiatajc ogonem po ziemi? Po raz drugi odskakuj do tyu. - Och, dobrodziej! Staje przede mn niewiasta pikna, filigranowa, agodna, oczystym gosie. - Tak.. Oddycham pen piersi, kaniam si nic nie mwic. Kobieta przysiada na podwinitych nogach, caym ciaem zwraca si ku mnie, oglda mnie, stojcego bezradnie w zapadajcym zmierzchu, od stp do gw. - Dobrodziejowi czego trzeba? Nawet spocz nie prosi, najwidoczniej nie zajmuj sic tu obsug podrnych. Jeli zaraz nie poprosz, strac szans. Przybliam si zamaszycie, grzecznie si kaniam. - Id przez gry do Shinshu. Czy daleko std do jakiej gospody? Rozdzia XI - Bdzie ze trzydzieci stai. - Nie ma tu domu, gdzie bym mg przenocowa? - R, nie ma. - Kobieta patrzy mi w twarz bez zmruenia oka, chodnym wzrokiem. - Cho prawd powiedziawszy, nawet gdyby bya tu o rzut kamieniem dobra gospoda, w ktrej mona by wytchn do rana, to nie potrafibym zrobi dalej ani kroku! Zlitujcie si, kobieto, przepi si choby w komrce albo w stajni - dodaj. Bo wiedziaem, e ko, ktrego renie syszaem, te nalee musi do zagrody, jako e innej nie byo w okolicy. Kobieta zastanowia si chwil, po czym stanowczym ruchem obrcia si na stron. Signa po pcienny worek jakby przelewaa wod, przytrzymujc domi brzegi worka, przesypaa ze ca zawarto do miski, stojcej u kolan. Popatrzya na mnie. - O - powiedziaa - niech dobrodziej zostanie. Mam ryu akurat tyle, e wystarczy. Nasze grskie domy zimne, ale w lecie noc ciepo, le nie bdzie. Rozgocie si! Nie dopowiedziaa jeszcze, kiedy klapnem ciko na przyzbie. - Kobieta podniosa si szybkim ruchem, stana wyprostowana, Ale, dobrodzieju, o jedno musz ci prosi! Na te sowa znw si zaniepokoiem. - Tak, tak, oczywicie... - O, to nic takiego, tylko widzisz, nade wszystko uv,iel - biam sucha opowiada o stolicy. Prosz ci na wszystko, nic nie mw, nawet gdybym najgorcej prosia! Pamitaj

otym, nawet ebym si upieraa, nie odpowiadaj ani sowem. Chobym ci bagaa na kolanach, nie daj si przymusi! - zagadkowo powiedziaa kobieta. C, zwyke przekomarzanie si kobiety z gr, bezgranicznie dalekich, odgrodzonych od wiata bezdennymi przepaciami. Proba nie wydaa mi si specjalnie trudna do spenienia kiwnem gow. - Dobrze, prosz bardzo. Zastosuj si sumiennie do twojej proby. Na to kobieta rzeka poufale, wyzbywsz}^ si nieufnoci: - Skromnie tu u nas, ale wejdcie, dobrodzieju. Rozgocie si, prosz. Przynios wam zaraz misk z wod do umycia ng. - O nie, nie potrzeba. Dajcie mi tylko szmat do wytarcia. I, o ile moecie, jaki wilgotny rcznik. Miaem przygody po drodze. Tak si podle czuj, e skr bym z siebie dar, chtnie przetr plecy. Jeli wam to nie sprawi kopotu... - No chyba, musielicie si porzdnie spoci, taki byi go - rc. Zaraz... v/iadomo, e najwiksz rozkosz dla podrnego jest gorca kpiel w gospodzie. A tu, co mwi o wannie, nawet herbaty jeszcze nie podaam! No, ale w dole u stp wzgrza pynie czyst) strumie, moe pjdzie dobrodziej tam si obmy? - Na te sowa gotw byem lecie jak na skr2}fdach, O tak, chtnie, z wielk przyjemnoci! - Poka dobrodziejowi drog, ja te wanie id do strumienia wypuka ry. Wsuna pod pach misk z ryem, zesza z drewnianego podestu okalajcego domostwo, a widzc moje somiane sanday schylia si i wycigna spod podestu par uywanych drewnianych trepw. Stukna jednym o drugi, otrzepujc je z kurzu, i postawia przede mn. - Prosz woy trepy, a sanday zostawi na razie tutaj. Podzikowaem jej. Skoro masz dobrodziej tu pozosta, taki wida los, emy si zeszli, czuj si, prosz, jak u siebie w domu, Gospodyni bya w jak najlepszym humorze. Rozdzia XII - No to prosz, chodmy - powiedziaa kobieta z misk ryu pod pach. Za wsk szarf kimona wetkna rczniczek. Powstaa. Falujce na wietrze wosy zebraa wze, wpia w nie grzebyk, umocowaa zapink. Jake piknie wygldaa! Pospiesznie zzuem sanday i wsunem trepy. Podniosem si i patrz: stoi gupek, o

ktrym dopiero co opowiadaem, ypie na mnie okiem, tak samo jak przedtem. Jzyk mu si plcze, bekoce; - Sioostro, chod, chod... - Podnosi ospale rk i gadzi si po kosmatym bie. Bonza, dobroodziej... Kobieta unosi pochylon gow, umiecha si, wtedy na policzkach tworz jej si doeczki, i trzykrotnie energicznie potakuje. Czuj lito dla kaleki, wic nie przygldam si otwarcie, lecz zerkajc z boku; spostrzegam, e na niej nie Czyni to adnego wraenia i szykuje si do odejcia jak poprzednio. Chopak pr2yj do wiadomoci odpowied, stoi teraz gnunie skubic ppek. W tym momencie zza krzaka kaliny ukazuje si jaki mczyzna. Dosta si tu pewnie przez furtk na tyach domu. Na nogach somiane apcie, w ustach fajka, u pasa kwadratowy skrzany woreczek ozdobiony figurk, netsuke. Podszed przystan koo nas. - Witajcie, dobrodzieju! Kobieta zwrcia si ku przybyemu: - Jak tam byo, wujku? - Ano wanie, c... gupi i nieuoony, o tym mylisz, co? O, lisem trzeba by, eby go do poytecznej pracy skoni! Moja ju w tym gowa! Dam sobie rad. Za dwa, trzy miesice zdejm ci, panienko, kopot z gowy. Jutro co trzeba.dostan i przynios. - Serdeczne dziki. - Zrobi, co potrafi. A panienka dokd si wybiera? - Do potoku pod grk. - Razem z modym bonz? A nie wpadnijcie czasem do wody! Zaczekam tu, a wrcicie. - Chop ciko siad na drewnianym podecie, a klasno. - Co te mwicie, wujku? - Kobieta umiechna si zerkajc na niego. Odsunem si na bok. - Pjd sam... Przybysz buchn gromkim miechem. - Cha, cha, cha! Idcie prdzej! - Suchajcie, wujku, rzadki to dzie, ebym a dwu goci miaa jak dzisiaj. Cho Jiro adne dla was towarzystwo, posiedcie tu z nim, odpocznijcie i poczekajcie, a wrc. Nie wiadomo, kiedy si znw zobaczymy. - Dobra, dobra - odpar tamten, i z tymi sowy przysun si do chopaka, i kuakiem, jak motem, gruchn go w plecy. Guptak wypi brzuch, wykrzywiajc wargi jak do paczu, zamia si jednak od ucha do ucha. Niemile mnie to dotkno, odwrciem si szybko. A

kobieta wcale si nic przeja. Mczyzna zakrzykn rozdziawiajc gb: A bacz, ebym ci przez ten czas nie skrad twego chopa! - Tylko na to czekam! No, chodmy nareszcie. Czuem na plecach spojrzenie mczyzny. Kobieta wioda - mnie wzdu ciany domu, lecz nie w stron krzaka kaliny jak si spodziewaem. Znalelimy si przy bocznej furtce.. Na lewo zobaczyem stajni. Dobieg moich uszu stukot, jakby klaskanie koskich kopyt po drewnianym klepisku. Zaczynao si ju zmierzcha. - Tdy zejdziemy na d. lisko nie jest, ale cieka bardzo za, prosz uwaa powiedziaa moja towarzyszka.. Rozdzia XIII W miejscu, w ktrym mielimy zej na d, rosa sosna smuka, niesychanie wysoka, cienka i wybujaa, z pniem gadkim, bez jednej gazki a do samej korony. Przeszlimy pod ni. Poprzez koron drzewa przewieca blady ksiyc na nowiu, nie zmieniony, taki sam jak wszdzie. Idca przodem kobieta zgina mi z oczu. Objwszy pie sosny szukaem jej wzrokiem; staa w dole, pode mn. Popatrzya w gr. - Uwaajcie, dobrodzieju, tutaj stromy spadek. A moe nie zdoacie zej w tych trepach, tobym wam daa moje sanday? Zy sam na siebie za opnienie, piesz, nawet gdybym - mia spa na eb na szyj, byle prdzej obmy si po pijawkach. ~ O nie! Co najwyej pjd boso, prosz si nic trapi! Doprawdy, przepraszani panienk za kopot! - E, jaka ja tam panienka!... - Kobieta rozemiaa si dwicznie; miech w tonacji wyszej ni dotychczas. - Syszaem, e tak wanie nazwa pani jej znajomy. Czy jest wic pani matk? - Na jedno wychodzi, w porwnaniu z tob, dobrodzieju starucha ze mnie! O, chodcie szybciej, niele w tych sandatach, tylko trzeba uwaa na kolce, eby si nie poku. Poza tym mokro tu, wilgotno, nieprzyjemnie pewnie? Mwic sza przede mn. Uniosa nagle po kimona, biel rozbysa w ciemnociach jak nieg, gina i ukazywaa si na przemian w rytm jej ruchw. Schodzilimy tak coraz niej, kiedy z zaroli przy ciece wylaza wolno ropucha.

- Brr! - Otrzsam si ze wstrtem. Kobieta, wyrzucajc wysoko pity, biegnie naprzd. - Nie widzisz, e mam gocia? Wpadasz ludziom pod nogi, mylisz tylko o swojej wygodzie! Jedzcie sobie owady, ropuchy, a nam dajcie spokj! Schodcie, panie, spokojnie, droga wolna. Miejsce tu takie guche, e si kade stworzenie do ludzi garnie. Co podobnego, wstyd mi, rozmawiam z nimi jak z przyjacimi! Ropucha znowu si pokazaa, laza powoli roztrcajc traw. Kobieta gibkim ruchem skrcia w bok. - Przejdziemy po tym pniu, bo ziemia mikka, rozsypuje si pod nog. Inaczej si nic da. Lea tam poronity traw bardzo gruby pie powalonego drzewca; wspiem si na, trepy mi si lizgaj. Wielki pie. Kiedy si po nim przejdzie do koca, sycha ju bystry szum strumienia, mniej wicej dziesi krokw^ dalej. Ogldam si za siebie: wysokiej sosny ju nie wida, ksiyc na nowiu wisi nisko, skryty w poowie za wzgrzem, z ktrego zeszlimy. Szczyt owietlony, bliski, jak na wycignicie rki, lecz wysoko niezmierzona. - Tdy, tdy odezwaa si kobieta. Staa w dole. - No, jeszcze troszeczk. Wok lite skay i gazy, korytem skalnym pynie woda. Potok. Z bliska ale szumi tak oguszajco Jak z daleka, kiedy huczy grzmotem kruszc skay, a widok pikny, jakby kto rozsypa sznury pere. Stok nastpnego wzniesienia tworzy przeciwlegy brzeg. Wierzchoek gry pogrony jest w ciemnoci, jednak od poowy do podna, tam gdzie pada wiato ksiyca, dostrzegam gazy wiksze i mniejsze, spiczaste najeone jak muszla limaka lub okrge niczym piki albo zomy kwadratowe, jakby cite mieczem. Gdzie okiem sign skay coraz to zalewane wod, rzekby: mae grki. Rozdzia XIV - Dobrze, e potok akurat dzi przybra, nie trzeba schodzi niej, mona umy si tutaj. Kobieta staa na paskim kamieniu, podkurczajc palce bosych stp biaych Jak nieg. Zamoczya do w wodzie. Brzeg, na ktry zeszlimy, zalewaa woda potoku obficiej ni przeciwlegy; utworzya si tu u stp gry maa osonita zatoczka, ktrej wylot zamyka w paski kamie. Nie wida byo, gdzie si rzeka koczy ani skd wypywa. Po przeciwlegej stronie skalista gra najeona przeplecionymi ze sob zomami ska i kamieniami. W grnym biegu potok toczy z

chlupotem swoje wody dalej i dalej, to przykrywa, to odsania rzeczne gazy - wszystko w srebrzystej ksiycowej powiacie niby w srebrzystej zbroi - gdzie si obrci, potok byska i migocze biel jak rozkoysana wstga. - Jaki pikny strumie! - Tak, woda pynie z wodospadu. Kto wdruje przez nasze gry, syszy ten szum, z kadego miejsca, w ktrym si znajduje, zupenie jakby hucza tajfun. Czycie go nie syszeli, dobrodzieju, idc tutaj? Aha, rzeczywicie! Ten sam szum usyszaem przecie wchodzc do lasu, gdzie mnie opady pijawki. - Mnie si zdawao wtedy, e to wiatr szumi w drzewach... - O nie! Wszyscy si tak myl, to woda! W bok od tamtej drogi, o dziesi stai, jest wielki wodospad. Mwi nawet, e najwikszy w Japonii! A droga bardzo trudna, ledwo jeden na dziesiciu j pokona. Trysn ten wodospad rwne trzydzieci lat temu; bya wielka powd, koryto rzeki przesuno si a tu, w wysokie gry. Woda zabraa wiosk w d o - le, tak samo zniosa i grskie osady. Tam wyej, gdzie teraz pieczara, stao dwadziecia zagrd. Powsta take strumie. Wtedy nanioso tutaj, prosz spojrze, wszystkie te gazy i kamienie! Kobieta zdya ju opuka ry. Wyprostowaa si, spod rozchylonego kimona bysn skrawek krgej piersi. Wski nosek, mae usta, wielkie rozmarzone oczy. Podniosa wzrok na szczyt grski oblany spokojn powiat ksiyca, ktry poow tarczy widoczn zza gry owieca jasno zwaliste skay. - Jeszcze teraz - powiedziaa, przyklkajc i myjc rce - strach mnie ogarnia, jak sobie przypomn. Ale... co ty, dobrodzieju, nic myj si tak wytwornie, co ci z tego przyjdzie! Tylko habit zamoczysz. Rozbicrz e si do naga, polej ci wod! - O nie! - Co za nie! Nue, nue! O, zmoczysz rkawy. Signa nagle zza mych plecw do szarfy - skuliem si kurczowo - i wyuskaa mnie z ubrania, caego. Wychowany byem surowo, nosiem - sukienk duchown, nigdy dotd do naga si nic rozbieraem. C dopiero w obecnoci kobiet! No, jak ten limak pozbawiony skorupy. Ruszy si nie mogem, nawet gos mi odebrao. Wygiem plecy w kabk, skuliem si, cisnem kolana. Kobieta zawiesia delikatnie habit na pobliskiej gazi. - Ubranie powiesimy tutaj. No, nastawcie plecy... i nie rusza si. Za to, e mnie nazwa rak adnie, panienk, starucha si tob zajmie, niedobry... - mwia, przytrzymujc sobie zbami opadajcy rkaw. Rce, jak utoczone, bez skrpowania pooya mi na plecy. Spojrzaa uwaniej.

- Och! - Co si stao? - Cae plecy jedna rana. - Tak, wanie. Z przygod miaem, ciarki mnie przechodz na samo wspomnienie. Rozdzia XV Kobieta patrzya ze zdumieniem. - Oj, to pewnie strasznie byo w losie! Wiedz ju tu wdrowcy, e w grach Hida grasuj pijawki. Laska boska, ecie ycia nie postradali. Potrafi na mier zagry krow konia... Czemu si tak wiercicie, swdzi? - Teraz to ju tylko pobolewa. - No, to nie powinnam trze rcznikiem, bo uszkodz delikatn skr - powiada na to ona, dotykajc mnie ostronie mikk doni. Potem trze mnie caego, polewajc wod ramiona, boki, plecy, poladki. A wcale nie odczuwam przy tym chodu. Niby to upalne lato, lecz na rozum biorc, nie jest ju gorco o tej porze. Dlatego pewnie, e jestem podniecony. Czy to dziki ciepu, ktre bije od mojej towarzyszki, czy dlatego, e woda strumienia mikka, znakomita, przenika mile wszystkie pory. Tak mi dobrze, e trudno wypowiedzie. C to, czy ogarnia mnie senno? Zapadam powoli w drzemk, nie czuj ju adnego blu, umys pogra si W psen, a majc za sob lgnce mi do plecw kobiece ciao czuj si jak wtulony w patki kwiatu. A gospodyni jest zupenie inna ni wikszo mieszkanek grskich osad; wygld, rysy twarzy - sw brakuje - jakich w stolicy ze wiec szuka, a przy tym taka delikatna. W trakcie tego mycia a mi dech zapiera, co staram si dyskretnie zatai. Ju jej teraz podzikuj i gotowe, myl sobie. Ale taki sen mnie morzy, e zwlekam poddajc si myciu. Wdycham przy tym nieuchwytny delikatny zapach - powiew z gr cz}- wo kobiety, wydaje si raczej, e jej oddech. Bonza przerywa na chwil opowiadanie. - Suchaj no, jeste tam bliej, podkr lampk, bo po ciemku ta opowie brzmi dziwacznie, a teraz dopiero, od tego miejsca, zaczn dzia si rzeczy straszne! wiateko byo nike, w mroku niewyrana posta wspartego o poduszk bonzy. Podkrciem zaraz knot, lampa bysna janiej. Bonza umiechn si i cign dalej: - Wic tak oto, nie wiadomo jak i kiedy, bo z pewnoci nie pi, tylko spoczywam

mikko wtulony jakby w kielich kwiatu o ciepej, dziwnej i przecudnej woni, odrtwienie ogarnia mi wszystkie czonki: nogi, biodra, rce, ramiona, szyje, wreszcie gow; klapi na kamie, nogi wpadaj mi do wody. W momencie, kiedy padam, kobieta podtrzymuje mnie oplatajc od tsu silnymi ramionami. Trzymajcie si blisko mnie! Nie czu potu? Bo zawsze mi bardzo gorco. Myj si tu jak teraz, a nic nie pomaga, Cofny si oplatajce mnie ramiona. Nagle uwolniony, stoj wyprostowany jak koek w pocie. - Przepraszam. - Nie szkodzi, nikt nas nie widzi - odpara uprzejmie. Nie wiadomo kiedy zrzucia z siebie ubranie, odkrywajc jedwabiste ciao. Co za zaskoczenie! - Jestem pulchna, a wstyd, dlatego gorco tak mnie mczy! W lecie schodz tu dwa albo i trzy razy na dzie pot Z siebie spuka. Co ja bym pocza bez tego strumienia! I wecie rczniczek - dodaa podajc mi wykrcon szmatk. - Wytrzyjcie nogi. Uprzednio ju wszystko inne zostao wytarte, duo by otym mwi, cha, cha, cha! Rozdzia XVI Trzeba doda, e w ubraniu prezentowaa si niepokanie, a ciao miaa krge, pene, o napitej skrze. - Przed wyjciem byam w stajni, caa przesikam lepkim odorem konia, brr! Zechciejcie chwil poczeka, teraz ja si z kolei wykpi - powiedziaa naturalnie i po prostu. Uniosa rami, zbierajc dugie wosy w wze, mokrym rcznikiem przetara pachy. Wya rcznik i prostujc si polewaa biae jak nieg ciao, jakby wicon wod dokonywaa ablucji. Jej pot spywa pewnie bladym rem w nurty rzeki. - Och, kt to widzia, tak igra sobie beztrosko! Co zrobi, jak mnie rzeka porwie i zniesie w dolin? Co by sobie pomyleli ludzie we wsi? - Myleliby, e przypyn kwiat biaej brzoskwini - powiedziaem niechccy, zanim si zdyem zastanowi. Spojrzelimy po sobie. Ona umiechna si wwczas promiennie, w tym jednym momencie jakby jej dziesi lat ubyo. Potem spucia gow, zawstydzona niczym maa dziewczynka. Odwrciem zaraz oczy, ale utkwi mi w pamici obraz kobiecej postaci osnutej mg, owietlonej ksiycem: odbijaa si przezroczycie jak w lustrze w wielkich i gadkich, lnicych bkitnawo czarnych gazach skrapianych pian na drugim brzegu rzeki. Zaraz potem, cho po ciemku nie widziaem wyranie, od - kt^^em pieczar, na ktr

dotd nie zwrciem uwagi. Z opotem i szelestem skrzyde przelecia nade mn olbrzymi nietoperz. Kobieta odwrcia si niezadowolona i zawoaa: - EJ, nie wolno! Nie widzisz, e mamy gocia? - Co si pani stao? - spytaem. Miaem ju na sobie habit i odzyskaem rezon. - Nie, nic takiego... - odrzeka krtko, niezdecydowanie Jako. I od razu si odwrcia. W tej samej chwili przydreptao piesznie Jakie szare zwie - rztko wielkoci maego pieska i hyc! hycno z grki prosto na ramiona kobiety. Chwycio si z caej siy, zakrywajc sob plecy stojcej w rzece nagiej postaci. - Niech to licho porwie, nie widzisz gocia? - zawoaa z gniewem napadnita. - Za duo sobie pozwalacie - cign a gronie i obrciwszy si rbna w cisncy si jej pod pach lepek zwierzcia. - Pi, pi, pi! - zapiszczao przeraliwie zwierz i wielkim susem, odskoczyo do tyu, dugimi chwytliwymi apkami uczepio si gazi - tam, gdzie przedtem wisia habit - zrobio obrt; z chrobotem i szelestem zaczo si wspina na drzewo. Co takiego, mapa! Szur, szur - sycha. Jak skacze z gazi na ga po wysokim drzewie. Zadrze by trzeba gow, eby wzrokiem obj czubek. Mapa dosiga wiotkich gazek wierzchoka, szur, szur! Ksiyc, tu i wdzie przewitujcy midzy limi, wyjrza pen tarcz zza gry, owietlajc wiotkie gazie - drzewa. Wida, e zgnieway kobiet te zwierzce figle, zajcie nie pierwsze zreszt, bo przecie ropucha, nietoperz, mapa - trzecie z rzdu. Cakiem zepsuo Jej humor, Jak modej matce, ktrej dzieci zbytnio dokuczyy. Doprawdy rozzoszczona bya nie na arty. Ubraa si niechtnie, a ja, o nic nie pytajc, niemiao milczaem. Rozdzia XVII Taka to bya kobieta: w jej agodnoci taia si sia, wygld niefrasobliwy pokrywa pewno siebie, poufaa, ale do pewnych granic, poprawna, a przy tym nic nie potrafio zbi jej 2 pantayku. O, nie wyniknie nic dobrego z jej gniewu; niechby si dobraa do mnie, adnie bym wyglda, jak ta mapa, co zleciaa z drzewa! Nie daem pozna po sobie lku, raz kozie mier! - Pewniecie si przestraszyli? - spytaa, jakby przypomniawszy sobie o mojej obecnoci. Mile si umiechna. - Trudno, nic si na to ni poradzi.

Wrcia jej dawna agodno. Zawizaa szarf. - No, to wracajmy do domu - powiedziaa, biorc pod pach misk z ryem i nasuwajc na stopy sanday. Zaczta wspina si pod gr. - Ostronie, bo tu niebezpiecznie. - E, nie! Znam ju drog. udziem si, e znam ju drog, lecz dopiero teraz, przy wspinaczce, stwierdziem, e wyej jest bardziej stromo, ni mylaem. Dotarlimy do pnia, po ktrym naleao przej. Jak ju mwiem, lea sobie pie w trawie, a kor mia po prostu jak uska, no... niemdrze to z mojej strony, ale pie tej sosny wyda mi si cakiem podobny do wa. Na dobitk sun pod gr jakby skrtami, podobiestwo udzce; w, o, tej mniej wicej gruboci, jak ywy, pawi si w wietle ksiyca. Kobieta troskliwie ubezpiecza mi tyy. - Jak bdziecie i po pniu, nie spogldajcie w do, kotlina gboka, sam rodek, nie daj Bg, eby wam si w gowie zakrcio. Tak. Trzeba si zdecydowa. Podrwiwajc z siebie w duchu wa na pie. Ustawiwszy stopy we wgbieniach, bo s na nim wrby, da si przej nawet w drewnianych trepach na koturnach, byle zachowa przytomno umysu. Ale c, przejty sytuacj nie wytrzymuj; robi krok i chwiej si, mam wraenie, c zaraz si zelizgn, zsun. Wydaj okrzyk i z rozmachu siadam okrakiem na pniu. - Co niesporo to idzie! Nie dacie rady w tych trepach. Wecie moje sanday, lepiej was ponios. A postanowiem sobie wanie, e bd robi wszystko, co mi moja towarzyszka nakae, ze czy dobre, cokolwiek by to byo. Zmieniem trepy na somiane sanday. Wyobra sobie... kobieta wkada drewniane trepy i bierze mnie za rk. Czuj si lekko, bez wysiku posuwam si za ni. W jednej chwili docieramy na gr, do bocznej furtki domostwa, skd sycha gos: - Tak sobie mylaem, e to potrwa, a tu i duszpasterz wraca... we wasnej postaci! - Co ty, wujku! U ciebie kto domu pilnuje? - Ano, czas na mnie. Pno si robi, le wraca po nocy, Moe bymy si tu zakrztnli, wyprowadzili srokatego, i pjd sobie. - Przykro mi, e tak dugo czeka. - E, co tam! Id no, zobacz, twj m cay i zdrw, z kretesem mnie zakasowa, cha, cha, cha!

Mczyzna mieje si nie wiadomo dlaczego i powczc nogami zmierza w stron stajni. Guptak stoi na tym samym miejscu, w tej samej pozie co przedtem. Jak meduza, ktrej soce nie zdoa rozpuci. Rozdzia XVIII Ihaha, ej, up, up - rozlega si pod okapem omot koskich kopyt. Mczyzna wyprowadza konia przez bram. Sterczy w przejciu i woa: - Panienko, to ju pjd! A zgotuj gociowi jakie smakoyki! Kobieta ustawia wanie lamp koo paleniska i schylona rozpalaa ogie; odwrcia gow i opierajc o kolano do, w ktrej trzymaa elazne szczypce, odpara: - Idcie. I bardzo wam dzikuj! - Nie ma za co dzikowa... Wio! - Mczyzna cignie konia na somianym powrozie. Jest to silny srokaty ogier, nie osiodany, z rzadk grzyw. I wyobra sobie, co dalej z tym koniem. Siedziaem dotd spokojnie za plecami gupka, ale, nic nie majc do ro boty wychodz na dwr spod okapu i pytam chopa cigncego za sob zwierz: - Dokd prowadzicie tego konia? - A na targ koski^ koo jeziora w Suwa. T sam drog si wybieram, ktr dobrodziej jutro pjdziesz, Jake to - wtrcia si piesznie kobieta - chciaby moe dobrodziej wsina konia i uciec? - O nie! Nie wypada, eby mnich jedzi konno, a nogom dawa wypoczywa. - Nie taki to zreszt ko, co by posusznie czowieka nosi. Jakecie ocalili ycie, dobrodzieju, siedcie tu sobie spokojnie, razem z panienk. Niech ju si ona zaopiekuje wami dzisiaj wieczr. To ja id, bywajcie! Wita! - krzykn mczyzna. Ale ko nie ruszy. Chrapy mu drgay, uparcie si odwraca i spoglda cigle w nasz stron. - Wio, wio, rusze si, uparte bydl! - Meczyzna szarpie powrozem w prawe i w lewo, lecz ko jakby w ziemi wrs ani drgnie. Mczyzna zoci si, wcieka, wali i tucze zwierz, krci si za nim w kko - ko nie rusza. Wreszcie caym ciarem wpiera si v/ bok konia, pcha. Ten unosi nieco przednie nogi, lecz zaraz znowu wszystkie cztery kopyta wpiera w ziemi. - Panienko, panienko! - wrzeszczy mczyzna. Kobieta nadbiega czym prdzej, yskajc biaymi stopami.

W rk chwycia ostry czubek cienkiej, sadz osmolonej tyczki, a trzymaa w taki sposb, jakby chciaa ukry j przed okiem konia. Mczyzna za wyj zza pasa moc no zuyty brudny rczniczek i starannie otar nim pot z czoa porytego gbokimi bruzdami. Zbliy si na nowo do konia, ktry jak poprzednio ani si poruszy. Uj w obie rce somiane powrso, nogami si zapar, przegi do tyu natajc wszystkie siy. Raptem ko zara wielkim gosem, stan dba, a przednie kopyta zawisy w powietrzu, a niewielki wujcio wywrci si i potoczy po ziemi. up, up, kap! W ksiycowym wietle wzbia si do gry chmura pyu. Gupkowi wydao si to wida mieszne, bo podnis gow i szeroko rozwar gb, odsaniajc wielkie zby, a bezwadnie wiszc rk zakrci nagle w powietrzu jak cepem. - Ile z tym koniem zachodu! - rzucia kobieta i wzuwszy sanday wysza prdko na podwrze. A mczyzna doda: - Od panienki si pomocy nie spodziewaj. Nie o ciebie si rozchodzi, o tamtego jej idzie, o mnicha! Co za konszachty teraz z tob. Konszachty, co podobnego! - Czycie spotkali kogo po drodze, dobrodzieju, idc tutaj? - spytaa kobieta. Rozdzia XIX - Owszem, spotkaem niedaleko wioski Tsuji domokrc handlujcego driakwi, ale widz, em tu doszed przed nim. - Ach, tak! - Kobieta rozemiaa si szeroko, z caej duszy, i spojrzaa na srokatego ogiera; zupenie jakby to, co posyszaa przed chwil, niesychanie j ubawio. Wypade to nieco wulgarnie, lecz nie wygldaa odpychajco. - Wic handlarz nie dotar tutaj? - spytaem. - Nie, nie wiem - odpara z min bardzo zagniewan. Zraona moim pytaniem, zwrcia si ku niewielkiemu mczynie, ktry pod koskimi kopytami otrzepywa z prochu ubranie. - Trudno sobie poradzi - rzeka schylajc si po rozwizan szarf tak gwatownie, jakby chciaa j rozszarpa. Jeden jej koniec wlk si po ziemi. Z szarf w rku zawahaa si chwil. - A, a, a! - zawy guptak matowym gosem, wycign wiotk rk, wzi podan sobie szarf i rozpocierajc szeroko pooy jak cenny skarb na bezsilnych, obojtnych kolanach.

Kobieta poprawia rozchylone na piersi brzegi kimona. Przeszia przez podwrze, zbliya si spokojnie do konia. Oszoomiony patrzyem, jak wspia si na palce i, unisszy rk, kilka razy delikatnie pogaskaa go po grzywie. Stana na wprost wielkich drgajcych koskich nozdrzy, zdawao si, e urosa nagle, jakby si wycigna. Patrzya na zwierz, zaciskajc usta i beznamitnie szeroko rozwierajc oczy. Znikn z jej twarzy wyraz ciepa, troski, przymilnoci; wygldaa teraz jak Bg albo... jak diabe. Wtenczas gra za domem i otaczajce nas z prawa i z lewa wysokie szczyty skoniy ^owy i poopuszczay ostre dzioby, a odmienione niebo i horyzont spyny niej; przygiy do ziemi mczyzn i przyglday si kobiecie stojcej przed pyskiem koskim w wietle ksiyca. Zgstniao powietrze w przyciemnionych grach. Powia ciepy, wilgotny wietrzyk. Kobieta zsuna z ramion obszerne rkawy kimona, okrcia si nimi w pasie, odchylia jego brzegi zakrywajce obfit pier i stana naga do poowy ciaa, bez adnych osonek. Zafalowaa koska skra na karku, na brzuchu, pot spyn strukami, zadray naprone nogi. Ko zatrzs si cay, nozdrzami zary w ziemi, wydmuchn kbek biaej piany, ugi pciny. Kobieta chwycia go przy pysku, drug rk cigna z si ebie ubranie i zakrcia nim lekko, starajc si zarzuci tkanin na gow konia. Wtem wyskakuje skd zajczek, wywija kozioka, niesamowity w mtnym wietle ksiyca, a kobieta wsuwa si midzy przednie nogi ogiera, tak e jej nagie ciao ociera si o sier konia. Cignc za sob kimono, zwinnie przebiega pod brzuchem zwierzcia na drug stron. Mczyzna, nawyky wida do podobnego postpowania, cignie za uzd, a ko rusza wawo i miarowo, klap, kap, klap, po grskiej ciece. Kobieta ubiera si i wraca na przyzb, siga po szarf, ale guptakowi al j odda: trzyma mocno, wyciga rk i odpycha jej pier. Rozzoszczona broni si i mierzy go ostrym wzrokiem. Gupek zrezygnowany spuszcza gow. Caa scena rozgrywa si w nikym, nierealnym prawie wietle lampki i blasku paleniska, gdzie pionie chrust, migocc chwiejnymi jzykami ognia. Kobieta wchodzi do domu. Z bardzo daleka, jakby z drugiej strony ksiyca, dobiega piew mczyzny prowadzcego konia. Rozdzia XX No, teraz czas na kolacj. Na zastawionej tacy miejscowe przysmaki: kiszony imbir, solone, nie znane mi grzyby w soczewicowej zupie z kapust morsk - nie to, co dynia, i marchew! Jedzenie niewyszukane wprawdzie, ale potrawy - nie byle jakie, domowe, a

ponadto dobrze ju zgodniaem.. Bogu dziki, usuga nie do pogardzenia, kobieta stawia tac. na kolanie, wspiera na niej okcie, umiecha si rozradowana. Na przyzbie pozostawiony w samotnoci guptak, ktremu znudzia si wida bezczynno, przysun si ospale, zbliy do kobiety, dwigajc przed sob swj wypuky brzuch, i klapn na skrzyowanych nogach jak kupka piasku. Patrzy jak sroka w ko na moj tac, wskazujc j wycignitym palcem. - U, u, ul... - Co tara znowu? Zjesz potem. To przecie nasz go. Guptak zrobi aosn min, wykrzywi wargi i pokrci gow. - Nie chcesz? No to trudno. Bdziesz jad teraz. Nie gniewajcie si, dobrodzieju. Rzekem na to, odoywszy impulsywnie paeczki: - O, nie krpujcie si mn! Doprawdy, prosz si nie przejmowa. - E, co wy!... A ty mgby zje potem, razem ze mn. Ile z tob kopotu - dodaa agodnie. Zrcznie przygotowaa i ustawia obok drug tack z jedzeniem. Wygldaa przy tym subtelnie jak ofiarna moda ona, gospodyni z dobrego, godnego domu. Guptak podnis wzrok bez wyrazu, wlepi go w tac, potem przewracajc oczami rozejrza si dokoa. - Tamto, tamto, tamto...! Opiekunka popatrzya na uwanie. -A po co? Tamtego to ci nigdy nie zabraknie! - Nie, tamto! - Zakoysa caym ciaem guptak, na pacz mu si zbierao. Kobieta si zakopotaa, a na tego biedaka al byo patrze. - Nie wiem, panienko, o co Idzie, ale uczycie mu zado. A mn si nie kopoczcie, bo mi przykro! - powiedziaem grzecznie. Ona na to raz jeszcze: - No 00, nie starczy ci tego, nie chcesz? Guptak cigle spoglda spode ba aonie i paczliwie. Widzc to ona siga do sfatygowanej, starej szafy, wyciga z niej misk i piesznie stawia na tacce. - Masz tu! - mwi swarliwie, ale jest to pewnie gniew udany, bo zaraz przyobleka twarz w umiech. C to bdzie za dziwna potrawa, ktra wywouje tak konfuzj? Pojawi si przed moimi oczami w gotowany czy brzemienna mapa pieczona na mikko ? Albo co najmniej czerwona aba z rusztu, ktr chopak wepchnie w wielk gb?! Zerkam ostronie: guptak, majc w jednej rce misk z ryem, drug siga po

pomarszczon ze staroci... marynowan rzodkiew! Rzodkiew nawet nie posiekan, rozcit tylko na trzy czci, grub, e ledwo mieci si w doni. Trzyma j za czubek i wcina Kobieta, bardzo zakopotana, rzucia ukradkowe spojrzenie w moj stron; zaczerwienia si raptem jak dziecko - dziwne, czego by si miaa enowa! - zawstydzona podniosa do ust lec na kolanach ciereczk. Naturalnie, tego wanie gupkowi potrzeba, jest przecie tak spasiony i krgy jak marynowana brzowa rzodkiew! W szybkim tempie upora si z jedzeniem, o picie nie prosi, zasapa tylko niespokojnie: - Fu, fu, fu! - Czego chcesz? Ja si nie czuj godna ani troch, podjem sobie pniej. Kobieta po paeczki nie signa. Sprztna teraz tac z jedzeniem. Rozdzia XXI Sicdziaem chwil przygnbiony. - Posuchajcie, musicie by bardzo zmczeni, zaraz wam pr23gotuj spanie. - Pikne dziki, ale nie jestem jeszcze wcale picy. Umyem si w rzece i zmczenie cakiem mnie odeszo. ~ O, bo ten strumie skuteczny na wszystkie choroby! Kiedy utrudz si prac i wyschn na szczap, starczy, ebym si tam z p dnia pokpaa, a zaraz robi si wiea i gadka. Cho niezadugo zima, gry skuje ld, nieg zasypie grk i rzek, w tym jednym miejscu, tam, gdziecie si kpali, woda nigdy nie znika. Ciepa para leci. Postrzelone mapy, czaple ze zamanymi nogami, rne, wiecie, zwierzta schodz si tam kpa, e wprost ciek wydepcz przez grk do rzeki. Wic pewnie ta woda daa taki skutek. To moe bycie posiedzieli ze mn i porozmawiali, tak samotnie si czuj! Wstyd si przyzna doprawdy, tak si zakopaam w tych ustronnych grach, e ju ludzkiej mowy zapominam! Tak mnie to gnbi! Ale gdybycie byli picy, to powiedzcie, nie mam tu co prawda godnej sypialni, za to nie ma te ani jednego komara. We wsi nawet bawi si opowiastk o tym, jak to pewnego razu gral zatrzyma si na nocleg, a gdy mu rozwiesili nad posaniem baldachim z moskitier)% to woa: Drabin dajcie!, bo nie wiedzia, jak si tam dosta. I rankiem nic tu czowieka nie zbudzi: dzwonw znikd nie sycha ani kury nie gdacz, psa nawet nie ma, mona spa spokojnie! No, a ten tutaj te si w tych grach urodzi i wychowa, a cho o wiecie nic nie wie, dobry z niego chopak, z sercem na doni. Kiedy spotka obcego, wie, e mu si szacunek naley, i ukoni si potrafi. Ale jake, ty si jeszcze nie przywita. Ostatni o

sabowity taki, e zleni - wia. O nie, cakiem gupi to on nie jest! Rozumie, oo si do niego mwi. No, uko si dobrodziejowi! Czy zapomnia si kania? - Kobieta spoglda ciepo na gupiego, yczliwie go zachca. Chopak chwiejnie opiera donie na macie i raptownie, jakby mu w rodku pka sprynka, zgina si w ukonie. - Tak jest...! - bka. ciska mi si serce. Odpowiadam mu skinieniem gowy. Schylony w ukonie chopak traci rwnowag, przewala si na bok. Kobieta podtrzymuje go i ratuje od upadku. - O, adnie, doskonale! - chwali. - Robiby wszystko, co mu si kae, ale c, na jego chorob aden lekarz ani woda ze strumienia nie pomoe. Sabo si trzyma na nogach, wdroy go do czego, prna praca. Sami widzicie, ile chopca kosztuje nawet zwyk e powitanie. Kiedy si go czego uczy, to zapamita, niestety, to wymaga wiele trudu i wysiku. Niepotrzebnie si tylko mczy, wic ju daam spokj. Stopniowo zapomina i mwi, i rkami si posugiwa. Za to piewa potrafi, pamita ze dwie, trzy piosenki. No, zapiewaj gociowi! Guptak zerka na sw opiekunk, potem patrzy uwanie oa mnie; krci gow, e ie, wstydzi si obcych. Rozdzia XXII Kobieta jednake pociesza go, namawia i zachca, a guptak przekrzywia gow, wierci palcem w ppku i zaczyna piewa: Na grze Ontakc w ziemi Kiso zimno nawet latem, trza mi si przyodzia, na. nogi skarpety wdzia. - Prawda, e umie? - pyta z przejciem kobieta. Umiecha si szeroko. Nie do wiary! Bo wyobra sobie, zdziwisz si zapewne, tak jak ja wtedy si zdziwiem, gos guptaka nieoczekiwanie okaza si nadzwyczaj silny i dwiczny, o szerokim rejestrze, niebo i ziemi przenikajcy. Interpretacja pieni, modulacja gosu zadziwiajce, zaczerpnicie oddechu we waciwym momencie, a co waniejsze, gos czysty jak kryszta. Trudno wprost uwierzy, e piew ten wyszed z jego garda! Nic, tylko musia mu si osta gos z poprzedniego wcielenia, z ciaa, ktre posiada, nim si narodzi gupkiem, i pobrzmiewa z pozaziemskiej tuby ukrytej w wypitym brzuchu.

Wysuchawszy pieni, znieruchomiaem z rkami na kolanach, nie mogc si zdoby na to, by spojrze na tamtych dwoje. cisno mi si serce i popyny zy. Kobieta odkrya to natychmiast. - Ojej, dobrodzieju, co si stao? Zabrako mi nagle sw, ocigaem si z odpowiedzi. - Nic, nic takiego. Nie pytajcie mnie, prosz, ja te przecie o nic was nie wypytuj odparem zamylony, niczego nie tumaczc. A w rzeczywistoci wstrzsna mn i wzruszya do gbi serdeczno najzupeniej mi obcej kobiety w stosunku do gupiego, ktrej byem wiadkiem, jej dobro i yczliwo. Tej kobiety proszcej si wprost o miowanie, uwodzicielsko pulchnej, ktra - wsunwszy we wosy zote spinki wysadzane klejnotami, przywdziawszy motyle szaty i woywszy na stopy trzewiki zdobne w drogie kamienie mogaby spdza czas u rda na grze Li. Tam wanie, gdzie, jak mwi chiska opowie, zaywa kpieli cesarz Siiancung i jego ukochana. Zapakaem mimo woli. Kobieta z wrodzon bystroci zrozumiaa od razu, jakby czytajc w moich mylach. - O, jacycie wy dobrzy, dobrodzieju! - powiedziaa i po - patrzyla na mnie z takim wyrazem w oczach, e niepodobna go opisa. Opuciem gow, a i ona te skonia swoj. Przygasa wiato lampki, czyby robota guptaka? Smtek rozsnuwa si - po izbie; rozmowa si urywa. Gwny piewak, najwidoczniej znudzony, ziewa gono i tak szeroko, e jeszcze troch, a poknie pomyk wiecy osonitej papierowym abaurem! Guptak poruszy si, unis chwiejnie. - Spa idziem, spa. Na sen ci si zbiera? Spa ju? - spytaa kobieta, lecz nie ruszya si z miejsca. Jak ocknita ze snu, rozejrzaa si dokoa. Ostry blask ksiyca wpada przez rozwarte okna, na zewntrz jasno byo jak v/ poudnie, niebieszczy si jaskrawo krzak kaliny. - Wy take spa pjdziecie? - Tak, z gry przepraszam za kopot. - Zaraz przygotuj wam posa)nie, wypocznijcie sobie. Wszdzie pootwierane, ale tale myl, e latem im wicej przestrzeni, tym lepiej. My idziemy spa do komory, a wy tu zostaniecie; bdzie wam przestronniej. Oho! - Podniosa si nagle, prdziutko zeskoczya na klepisko, a przy tym zbyt gwatownym ruchu rozluni si jej wze czarnych wosw. Pr2ymocowujc go spink, opara si o skrzydo drzwi i wyjrzaa.na zewntrz. - Ojej, przez t ca hec zgubiam gdzie grzebyk! - powiedziaa sama do siebie. Wtedy pewnie kiedy przebiegaa pod koskim brzuchem.

Rozdzia XXIII Przez pewien czas z korytarza na dole dobiegao stpanie, jakby kto szed powoli wielkimi krokami, co w tej ciszy nioso si echem. Nastpnie usyszaem odgos zaatwiania si, potem stuknicie okiennicy i chlupot wody wlewanej czerpakiem do miednicy. - O, o, ile niegu napadao! - dolecia do nas z dou glos waciciela gospody. - Oho, nasz kramarz z Wakasa nie przychodzi, zatrzyma si pewnie gdzie indziej, ni mu si tam moe co miego. - Tak, ale co byo dalej? Prosz opowiada dalej - nalegaem, zniecierpliwiony t dygresj. Nietaktownie upominaem si o cig dalszy. - Noc ju pna - odpar bonza i powrci do opowiadania. - Jak si pewnie domylasz, nie potrafiem mimo zmczenia zasn tak od razu w tym samotnym domu pord dzikich i odludnych gr. Byem przy tym troch wytrcony z rwnowagi, poprzednie odgosy te wybiy mnie ze snu. Oczy si nie zamykaj; patrz w mrok, lecz ze znuenia mci mi si troch w gowie. ycz sobie, aby jak najprdzej nadszed wit. Na pocztek wyczekuj bicia dzwonu teraz powinien uderzy, no, moe jeszcze chwil, tyle czasu ju mino, dziwna sprawa! Wreszcie uwiadamiam sobie trzewo, e w tej grskiej gusz) adnej wity;ni nie maf Smutno mi si robi na duszy. Cichnie chrapanie guptaka, a tu raptem czuj, e na zewntrz co si czai. Sysz jakby stpanie zwierzcia, a kroki nie dochodz z daleka; przecie yj tu w pobliu ropuchy, mapy, myl sobie dla uspokojenia, ale jednak! Mija troch czasu, teraz zwierz, jak mi si zdaje, zmierza prosto do wejcia. Sysz meczenie barana. Gow mam akurat blisko drzwi rozsunitych na ca szeroko, mwic janiej, moje posanie jest tak umieszczone, e pi niemal na dworze. Znowu mija chwila, po czym z prawej strony, spod krzaka kaliny - fur, fur! - opot ptasich skrzyde! Zwierztko jakie, moe polatucha, piszczy i wskakuje na strzech. Potem nadciga co tak blisko, e niemal mi si o piersi ociera, wielkie jak gra i ... ryczy. Krowa! Dalej pieszny i mikki szelest: co jak nogi dwie obute w somiane apcie - czy moe si myl? Odgosy liczne i rnorodne, niecierpliwe dreptania, otoczyy obejcie. Oddechy i sapania dwudziestu, trzydziestu stworze, szelesty skrzyde, szepty. Po prostu jakby za cienk oson drzwi w ksiycow noc zwierciedli si dziwaczny wizerunek zwierzcego pieka: kotuj si strachy wszelkie i zmory. I drzewa gwarnie szeleszcz limi. Przytaiem oddech. Z komory dobieg gos. - Uhm... - I dugie westchnienie. Kobieta jkna. - Dzisiaj mam gocia! - woa. - No,

gocia mam! - rzuca lodowato po raz drugi. I znw znionym gosem: - Gocia mam. Sycha, jak si przewraca na drugi bok, Haasy na zewntrz nie ustay, cay dom trzs si cd nich i koysa! Poczem si modli, odmawiajc sutr. - Zgi, przepadnij, sio nieczysta! Gowa twa niech si rozpadnie na tysic kawakw i grzech miertelny zaciy na tcbie, azali nie usuchasz zaklcia sugi boego, a zo mu wyrzdzisz! Zamar momentalnie szelest lici, wiatr odlecia na poudnie, zalega raptowna cisza. W komorze, gdzie spali gospodarze, uciszyo si rwnie. Rozdzia XXIV Nastpnego dnia koo poudnia przy znajdujcym si bliej wioski wodospadzie spotkaem powracajcego wujlca - mczyzn, ktry prowadzi konia na targ. A rozmylaem wanie nad tym, eby zaniecha pielgrzymki, wrci do zagrody na odludziu i cae swoje ycie przepdzi u boku tej kobiety. Prawd mwic, mylaem o tym przez ca drog do wodospadu. Na szczcie nie byo tu ani wy zagradzajcych przejcie, ani lasu penego pijawek, lecz pielgrzymka wymagajca trudu, potu i wyrzecze wydaa mi si bezsensowna. Jak warto ma mieszkanie w przepysznej, wysokiej pagodzie, strojenie si w fioletowe habity, po to, by ci zwano ywym budd i czczono jak witego, a od ludzkich wyzieww niedobrze si robi? Bo nie wspomniaem ci jeszcze, modziecze, o pewnej drobnostce, ktr przedtem w opowiadaniu pominem. Ot kobieta, uoywszy guptaka do snu, wrcia jeszcze do paleniska i mwi do mnie tak: - Zamiast naraa si na niewygody w wiecie, zostacie przy mnie, nad strumieniem. W lecie tu niegorco, zima agodna. A nie tylko o to idzie, bo co gorsz - i to wanie mogoby mi starczy za usprawiedliwienie - tak jej tutaj trudno i ciko samej, jakby si na ni ze moce zawziy! W odludnej grskiej zagrodzie opiekuje si chorym, z ktrym porozmawia rozumnie nic mona; mijaj kolejne dni, a jej si wydaje, e wprost mowy ludzkiej zapomina, okropno! Rano, kiedym w wietle poranka rusza w drog, gospodyni si alia, e nigdy wicej si nie zobaczymy, ona na tym odludziu zestarzeje si do reszty bez poytku, co za szkoda! - Nic jak tylko w wod strumienia! Jeli spostrzeesz pyncy gdzie z prdem kwiat

biaej brzoskwini, wiedz, e to moje ciao poszarpane, zatopione na dnie rzeki. Ze smutkiem i yczliwoci wyjania, i kierujc si biegiem strumienia, dojd, cho to daleko, do wsi. A kiedy pynca woda zataczy mi przed oczyma i spitrzy si w wodospad, nie mam si ju czego niepokoi; blisko stamtd do ludzkich osiedli. Odprowadziwszy mnie do miejsca, z ktrego nie wida ju chaty, wskazaa palcem kierunek. Nie odwayem si poda jej rki na poegnanie. O, niechbym i ycie straci, byle zosta przy niej! Jedlibymy wsplnie grzybow zup, ja bym ogie roznieca, ona stawiaaby garnek na palenisko, ja bym zbiera orzechy i owoce, ona by je obieraa i uskaa, na podwrzu i w izbie dwiczayby nasze miechy i rozmowy. A wieczorem we dwoje schodzilibymy nad strumie. Ona rozbieraaby si do naga i mya mi plecy owiewajc je swoim oddechem, i bybym nim spowity cay, jakby w kwietnych patkach wydajcych wo przedziwn! Takie oto drcz mnie myli, kiedy si wpatruj w wodospad, Mwi ci, a si zlewam zimnym potem. W gowie mi si mci, minie sabn, ju i chodzi si nie chce. A tu wie blisko, wypada, by si z tego chyba cieszy. C, widz oczyma duszy, e tam jaka starucha pena uszanowania wyskakuje ze skry czstujc mnie ndzn herbat, i odechciewa mi si schodzi do wsi! Klkam na kamieniu, pode mn wodospad. Powiedziano mi potem, e zwie si Wodospadem Dziewicy. W grze sterczy gaz, ogromny i czarny, niczym rekin z otwart paszczk. Pynca bystro rzeka uderza we i dzieli si na dwa toki: woda spada z hukiem tworzc wodospady, Jeden, dwumetrowej szerokoci, z wysokoci dwunastu metrw spywa wawo kaskad bkitnawej bieli, po czym kieruje swe wody w stron wioski. Drugi, szeroki niby rzeka, tutorzy jakby bicze wody. Szemrze, szemrze, pluszcze, bbni po czarnym gazie jak zasona z tysicy pere. Rozdzia XXV Wodospad Dziewicy prbuje wzruszy ska, choby odrobin, eby si poczy z Wodospadem Modzieca, lecz skaa trwa niewzruszona, ani jednej kropli nie daruje, wic uwiziony dosiga dna mki. Wodospad Dziewicy znuony i niky - nawet melodia jego inna, brzmi jak pacz albo skarga aosna - agodny i nieszczliwy! Wodospad Modzieca przeciwnie, kamienie kruszy, ziemi przeorywa, si ma i moc. Widok dwu wodospadw spywajcych ze skay i rozchodzcych si w dwie strony przejmuje mnie do gbi. Pokonane serce Wodospadu Dziewicy - ktry jest doprawdy jak cudowna

pikno drca z paczem u kolan mczyzny - odzywa si we mnie, przeszywajc dreszczem i wprawiajc w dygot ca m istot, cho wygodnie siedz na kamieniu, GD wicej, gdy pomyl, em si wczoraj kpa w tym strumieniu z kobiet z ustronnej zagrody, omamiony w wyobrani dostrzegam w falach Wodospadu Dziewicy jej posta pojawiajc si i znikajc. Mignwszy ukazuje mi si i przepada w wirach, wypywa i znw znika, rozpryskujc si na tysice drobnych kropel niby kwiat sypicy patki. Och, ach! - wyranie jak na jawie yska twarz, rce, piersi, nogi, ona caa! yska i przepada, by za moment zjawi si na nowo. Zniewolony, gotw jestem rzuci si w wodospad, eby wodn dziewic pochwyci objcia! Przemknwszy, patrz na Modzieca: prze wody, bijc miarowo podoe, grzmic rozgonie echem fali. Ach, dlaczeg, skoro taki siacz, nic pieszy jej na pomoc? Dlaczego! Wracaj, mnichu, do zagrody, zamiast gin w wodospadzie! Tym bardziej e ci grzeszne myli opadaj, dlaczego masz si waha! Zobaczy j, gos jej usysze, uoy si obok tych dwojga, o ile im nie przeszkodz, i spa pod jedn kodr; wicej to stokro warte ni potem si zalewa na pielgrzymce i trwa przy mnisim habicie! - postanawiam w myli. Podnosz si z kamienia i w tym momencie czuj, e kto uderza mnie z tyu po plecach. - O, dobrodziej! - sysz. Obracam si zalkniony, bo ju ciemnawo, a ponadto miejsce takie i te moje myli ... O, nie! to nie posaniec z zawiatw, to tylko wujcio! Konia pewnie.sprzeda, odzyska swobod, na ramieniu niesie mae zawinitko, w drugiej rce huta si ryba uwieszona za skrzela na somianym sznurze: karp z pozocista^ usk, wieutki, jak ywy, jeszcze troch, a ogonem planie, dugi na trzy okcie. Patrz na wujcia i milcz, nie mogc si zdoby na rozmow. On uwanie mi si przypatruje. Umiecha si od ucha do ucha, ale niezwyczajnie jako z niemi pych. - C tu porabiacie, dobrodzieju? Czybycie, wy, mnichy odpoczywali w takim gorcu na kamieniu? Ledwie dwadziecia stai od miejsca waszego noclegu? To powinnicie by ju we wsi i dawno si modli przed przydronym witkiem! Nic innego, tylko o naszej panience mylicie i zgryzota was chwycia, no, przyznajcie si! Wujcio oczy ma czerwonej, .Ic dobrze rozrnia czarne od biaego! Oj, eby ty si nie - rni, ojcze, od innych ludzi, to jak ci jej rce dotkny^ jak wod potary, nie byby ju w ludzkiej skrze! Zmieniby si w krow, konia, map, bo ja wiem, w kadym? razie w co, co biega, skacze czy fruwa!... O, niemalomi si zdziwi, kiedy wrci od potoku. Patrz; twarz, rce, nogi, czowiek! Masz siln wol, pewnie ona ci uratowaa. Obejrzae sobie konia, com go zabra? No, a spotkae idc do zagrody przekupnia driakwi z Toyama? A widzisz! Od dawna zmieni si, bezecnik,

w konia! Ko na targu w pieniki, a pieniki, ot, w rybk! Panienka bardzo lubi ryby, przyrzdzi j dzi na kolacj. A co sobie myla, e kim ona jest?! Tu przerwaem opowiadajcemu i wtrciem; - To znaczy...? Rozdzia XXVI - Posuchaj wpierw dalej - bkn bonza i cign: - Oto widzisz, sam los rozstrzygn o tamtym spotkaniu, bo i woda drog zalaa, i ja poszedem boczn ciek w to zaklte miejsce, no i wieniak, ktrego spotkaem po drodze, pokaza mi, gdzie sta dom medyka. Panienka owa to wanie crka medyka. W owym czasie w Hida nie dziao si - nic godnego uwagi, a jedyn osobliwoci bya crka medyka. Przysza tu na wiat prawdziwa pera! Jake si to stao e ona medyka, niewiasta o pulchnych policzkach, paskim nosie, z opuszczonymi brzydko kcikami oczu, o duych rozstawionych szeroko piersiach, jakby wezbranych pokarmem, powia tak pikno, pytano. Takie wanie jak panienka^ mwiono w okolicy, musiay by owe dziewczta, ktre, zgodnie z legend. Bg wybiera na ofiar i dla zaznaczenia swej woli wtyka w strzech domu, gdzie si narodziy, strza z biaymi pirami! Na taldch wanie, do niej podobnych, zatrzymywa si dawnymi czasy wzrok wadcy bawicego na owach i takie zabiera ze sob do paacu! Ojciec natomiast, w medyk, kudaty brodacz, frant kocisty i chepliwy, zna si co nieco na leczeniu oczu - szczeglnie gdy w porze zbioru ryu kos zaprszy oko wywoujc zapalenie, ropienie czy te zaatakowaa je choroba zakana. Lecz w przypadkach chorb wewntrznych by pataachem, a kiedy musia wystpowa jako chirurg, ogranicza si do zalewania rany czy okaleczenia olejkiem toczonym z czarnej kapusty, ktrego uywa si zwykle do usztywniania fryzury. Ale e si toncy brzytwy chwyta, choroba sama z siebie te czasem mija bez ladu; poza tym w caej okolicy innego konowaa, cyrulika, balwierza nie znajdziesz, medyk prosperowa doskonale. Szczeglnie za kiedy dziewczyna majc szesnacie, siedemnacie lat w penym bya rozkwicie. Powiadano, e domu medyka na wiat przyszo BstwoCoLeczyWszelkie - Choroby tote zbiegali si tam wszyscy peni wiary, chorzy i zdrowi! Zaczo si wszystko od tego, e dziewczyna znajc z widzenia niektrych pacjentw zacza z grzecznoci wita si z nimi i pyta o zdrowie: Jak si czujesz? lub Boli ci jeszcze rka?, proste pytania. Przy czym dotyk dziewczcej mikkiej doni mia moc uzdrawiajc; pierwszym, ktrego w ten niespodziewany sposb uleczya, jak rk odj, z reumatyzmu, by jej starszy brat, Jisaku.

O, jak boli! - mwi dziewczyna i gadzi po brzuchu pacjenta, ktremu zaszkodzia za woda pitna, i ju ble ustpuj. Wpierw leczya samych modych chopcw, stopniowo przysza kolej na starszych, a wreszcie i na chore kobiety - wszyscy zdrowieli. Jeli nie zdrowieli, to przynajmniej ble ustpoway. - Do tego stopnia, e kiedy medyk zgodnie ze swym lekarskim kunsztem przecina zardzewiaym noykiem gboki ropie, chory za rycza i wi si z blu, wystarczao, e nadesza crka, obja pacjenta mocno przez plecy i przytrzymaa; kady znosi wtedy dzielnie zabieg, bl si zmniejsza. Przed domem konowaa roso drzewo owocowe i na pewien czas zagniedziy si tam osy; zaoyy sobie wielkie, grone gniazdo. Medyk mia wwczas ucznia i rwnoczenie sug do wszystkiego, chopca w wieku lat dwudziestu kilku imieniem Kumazo. Pomaga przyrzdza leki i podogi my, w polu kartofle kopa i za furmana suy przy bliskich wyjazdach. cign on butelk roztworu solnego rozrobionego z wod destylowan i z cukrem - jeli go wykryj, dostanie bur, bo skpi s - schowa j w szafie na grnej pce midzy gatki i popija sobie po trochu. Ot ten pijus pewnego razu poszed sprzta ogrd i znalaz osie gniazdo. Wrci na przyzb i powiada: - Poka ja panience co ciekawego. Moe jestem natrtny, ale we, ptx 3sz, moj rk i w j do gniazda! Bo pki mnie dotykasz, to cho osa ugryzie, nie zaboli! A gdybym stukn bambusowym kijkiem, rozlec si owady na wszystkie strony, obsid cae ciao, o, mier gwatowna i straszliwa! Przymusi wymigujc si z umiechem dziewczyn, ruszy miao. Grone brzczenie os! Po niedugiej chwili wyj rk z gniazda: siedzi na niej kilka owadw machajc skrzydami. Jedna osa otrzepuje nki, inna gramoli si spomidzy palcw. O, byle panienka rk tkna, ju i kula niegrona - rozesza si fama midzy ludmi, daleko, szeroko! Od tamtego dnia mniej wicej zacza w panience narasta dziwna moc. Tak to byo. C dopiero, kiedy si oddaa temu guptakowi, za ma go wzia i wyniosa si w gry; jej moc si wzmoga, dziw nad dziwy! Lata mijaj i panienka nabiera niczym nie ograniczonej, nadprzyrodzonej mocy. Na to dawniej trzeba byo caego ciaa, na to pniej wystarcza dot yk palca czy stopy, a na ostatek samo przejcie obok. Teraz ledwie pomyli o podrnym na oddalonej drodze i ju go przemienia, w co tylko zapragnie. Tak opowiada mczyzna i doda jeszcze: - Przypominasz sobie, dobrodzieju, w pobliu domu sam widziae map, ropuch, nietoperza, zajca, a i liczne we? Wszystko to ludzie, co si za jej przyczyn zmienili w zwierzta! Poczem sobie po kolei przypomina, jak t nieszczsn kobiet przeladowaa

ropucha, potem mapa wskoczya jej na plecy i przylecia nietoperz. A noc napastoway j rne strachy i potwory; serce we mnie zadrao. Wujcio opowiada dalej: - Guptak, ktrego widzia, to jeden z pacjentw z czasw, kiedy medyk praktykowa. Przyby do jego domu jako dziecko: przynis go na plecach starszy brat ze strzech dugich wosw, a towarzyszy im ojciec, prosty wsiowy czowiek. Przynieli chopca do medyka z powodu przykrego wrzodu, ktry zrobi mu si na nodze. Wynajli izdebk i tam si zatrzymali. Wrzd by bardzo bolesny, przy jego przeciciu grozia znaczna utrata krwi, a e chodzio o dziecko, zdecydowano wykona zabieg po uprzednim odywieniu pacjenta. Dawano maemu do picia po trzy surowe jajka dziennie, smarowano wrzd maci, robiono okady. Przy zmianie opatrunku, jeli zajmowali si tym ojciec, brat lub inne osoby, chopiec paka aonie, bo okad z maci twardnia i musiano go zrywa ranic ciao. Dopiero kiedy panienka zaja si opatrunkiem, znosi go cierpliwie. Medyk nie mg si zabra do zabiegu, widzc, e dziecko z si opada; zwleka z dnia na dzie. Trzeciego dnia ojciec, poczciwina, zostawiwszy starszego syna na kwaterce, przy-:szed do medyka poegna si i baga: - Uratuj, panie, ycie redniego syna! Bi pokony i wycofa si rakiem z izby do przedpokoju, a za prg, cignc za sob nogi obleczone w kalesony Powsta z klczek, woy somiane sanday, jeszcze raz si pokoni do ziemi i odszed do siebie w gry. Zabieg wci odkadano, min tydzie. Z kolei starszy brat, ktry pozosta przy chopcu, zwrci si do medyka z prob, by mg chorego zostawi. On, najstarszy syn tumaczy - musi wraca, nie moe duej siedzie bezczyn - nie, jest akurat pora zbioru ryu, czas najgortszej pracy w;polu, pogoda niepewna, jakby na sot szo, nie daj, Boe, dugotrwaych deszczw, bezcenne ziarno zgnije na pniu,.pomr z godu! - Bd dzielny i nie pacz! - przykaza rzewnie paczcemu dziecku. Zostawi chorego i odszed. Malec zosta sam. W dokumentach chopca okrelono jego wiek na lat sze, cho naprawd liczy sobie jedenacie; czy si tam pomylili, czy specjalnie zarejestrowano go z picioletnim opnieniem, bo istnia przepis o zwalnianiu od poboru wojskowego w wypadku, gdy ojciec dwudziestoletniego syna (czyli w wieku pob orowym) mia ju ukoczone lat szedziesit. Wychowywa si w grskiej zagrodzie, w dzikiej i odludnej okolicy, wic nie potrafi nawet wysowi si tak dobrze jak mieszkacy wsi; by jednake pojtny i posuszny, rozumia, e trzy surowe jajka, ktre codziennie wypija, zmieni si w

krew, ktr utraci przy zabiegu, i cho czasem popaka, trzyma si dzielnie, jak mu starszy brat przykaza. Panienka aowaa go, je mu dawano razem z rodzin medyka; chopiec wiedzia, co przystoi: pochliwie chowa si w kcie, pogryzajc kawa marynowanej rzepy, na pierwsze miejsce si nie pcha. Nadszed wreszcie wieczr poprzedzajcy operacj. Wszyscy posnli. Panienka sza si my na noc i znalaza chopca paczcego cieniutko jak komar; ulitowaa si nad nim i wzia do swego ka. No i operacja. Panienka jak zwyke przy takich okazjach obja chopca i przytrzymywaa go, a dzieciak z godn podziwu wytrzymaoci znosi cicia noa. Kiedy i w czym si medyk pomyli, trudno zgadn, do, e pyncej krwi nie mogli zatamowa! Pacjent coraz to bledszy, jego ycie w niebezpieczestwie. Medyk take zblad, wystraszy si eiie na arty. Miosierdzie boskie sprawio, e pacjent wyy, no, z ledwoci. Po trzech dniach krwotok usta, ale chopiec na zawsze pozosta kalek. Cignie za sob nog i patrzy na ni aonie - jak piszczcy konik polny z wasn urwan apk w pyszczku - doprawdy, przykro patrze! Chodzio tu zreszt i o renom - kiedy chopiec wybucha paczem, medyk zniecierpliwiony marszczy si gronie, a panienka litociwie braa dziecko na rce, ono za czepiao si kurczowo i chowao twarz na jej piersi. Medyk, przez ktrego rce przewino si tylu pacjentw, zmaga si w sobie, krzyowa rce i ciko wzdycha. Po pewnym czasie ojciec przyby, po syna. Pogodzi ^i on z losem, nie roci adnych pretensji. Chopiec jednak za nic nie da si oderwa od panienki. Wobec tego lekarz kaza crce - jako zadouczynienie, a take by pocieszy strapion rodzin - odprowadzi dziecko do domu. Tutaj wanie z nim przysza, do tej zagrody. Wwczas stao tu jeszcze dwadziecia domw. Od przybycia panienki do domu chopca mino kilka dni, pitego dnia lun deszcz. Lao jak z cebra, uparcie i bez przerwy, siedziao si wic w domu, chronic si od deszczu somianymi derkami, cho pod dachem, nie mwic ju o tym, e tu i wdzie strzechy pozrywao, i woao si od domu do domu; Hej, yjecie?!, by si przekona, e s jeszcze ludzie na wiecie! Duyo nam si te osiem dni jak osiemset lat, a dziewitego dnia opnocy przyszed tajfun, wiatr o strasznej sile. W dodatku jestemy nad urwiskiem, ot, w jednym momencie gra biota! Dziwnym trafem troje tylko wyszo z yciem z tego potopu: panienka, guptak i ja, com im wtedy ze wsi towarzyszy. Ta sama ulewa zniszczya dom medyka i wszystkim

mier zadaa. Niemniej miejscowi gadali, e skoro taka pikno jak panienka narodzia si w zapadych grach, musia t by znak niewtpliwy, e si na tym wiecie na zmian zanosi. Nie miaa ju panienka dokd wraca, sama jedna zostaa, i zamieszkaa w grach przy chopcu, jake to dobrodziej widzia. Opiekuje si nim ze wszystkich. si, a mino od tamtej pory trzynacie lat. - Mczyzna dokoczy opowiadania i znowu chepliwie si rozemia. - Suchajc, co ci tutaj opowiadam, mylisz sobie: jak jej ciko! i masz pewnie ochot wrci tam co prdzej, a nazywasz to uczucie litoci, miosierdziem! Ni bardziej faszywego! Pozostaw wszystko tak, jak jest! Od kiedy panienka zostaa on tego gupka, cakiem odwrcia si od wiata, lecz potrafi zrobi wszystko, czego dusza zapragnie! Niech tylko zbliy si do niej mczyzna, zaraz dmuchnie na i w zwierz przemieni! Szczeglnie od tamtej powodzi, kiedy strumie wdar si w gry i niebo zesao przedziwn wod, co przywabia mczyzn. Wiedz, e aden z nich, ani jeden, si nie uratowa. Kady ma swoj porcj kopotw, panienka tako. Tyle e gdy si jej wos rozwichrzy, skra pociemnieje, pier straci jdrno, wychudn rce, nogi, wystarczy, e si obmyje w wodzie strumienia i od razu odzyskuje dawn urod. Niech no tylko zawoa, a ywe rybki do rki jej pyn, niech spojrzy, sypi si z gazi owoce najdojrzalsze. Kiedy rkawami machnie, deszcz pada, jak brwi podniesie, wiatr si zrywa. Panienka z natury jest zalotna, a najbardziej lubi modych chopcw. Musiaa pewnie co ci tam powiedzie, dobrodzieju, ale eby tak rzec ca prawd, wiedz, e jak ci ta kobieta wemie w objcia, do czego by niechybnie doszo, wyronie ci ogon, uszami zastrzyesz, nogi si wydu, w jednej chwili stracisz ludzk posta! Ot, jadby sobie t ryb i popija, rozsiadszy si wygodnie; o, chtnie bym ci tu przywoa przed oczy tego diaba, co by si ukaza! Nie, nie daj si omami! Odejd std czym prdzej! Dziwne, e si w ogle uratowa. Mniejsza o panienk, al mi ciebie. Boskie miosierdzie osonio ci, modziecze. Id teraz szczliwie na pielgrzymk i nie zawracaj! Wujcio znowu klepn mnie po plecach. Z ryb w rku wspina si pocz grsk ciek i ju si nie obejrza. Patrzyem w lad za nim, a sta si maym punkcikiem i znikn za wynios gr. W rozarzone od gorca niebo podniosa si z jej szczytu chmura. Szum wodospadu przycich, da si teraz sysze gromki pogos. Ockna si we minie dusza. Zmwiwszy modlitw, ujem, jak to miaem w zwyczaju, kij swj pielgrzymi i otworzyem parasol. Jednym susem zbiegem z grki na d - nakazywa mi to obowizek. Kiedy dotarem do wsi, w grach rozptaa sic letnia burza. Karp, ktrego wujcio nis panience, dotar zapewne yw\v do zagrody dziki deszczowi, tak lao!

witobliwy bonza z gry Koya zakoczy na tym swoje opowiadanie. Poskpi mi dalszych szczegw. Lecz oczyma wyobrani widziaem, jak bonza nastpnego ranka szykowa si do przebycia zasypanej niegiem przeczy: tsknie obejrza si za siebie, nim si wspina pocz wrd migotliwie sypicego niegu. Widziaem jego sylwetk, spowit w chmury, sunc pod gr, coraz to wyej i wyej.

Nocny pow Opowiadaa rai o tym ona cieli Daikatsu. U majstra Dai - katsu z Ushigome pracowa czasami niejaki Iwaji, chop onaty, z dwojgiem dzieci. Od kobiet, od kieliszka i hazardu nie stroni; rozrywek mu nie brako, najwiksz jednak jego pasj byo owienie ryb. Zna si te na tym wybornie, szczeglnie na owieniu wgorzy, co zreszt dla amatora jest prawdziw sztuk. W cigu jednej nocy potrafi zowi na botach cay ich pk, niczym kb ddownic. Czsto si zdarzao, e Iwaji przynosi i rzuca u wejcia do kuchni cieli mokre kbowisko. - Szefie, jest tu trzysta ogonw! on Iwajiego, kobiet mod jeszcze, gnbio grzeszne postpowanie ma mordowanie ywych stworze. By koniec listopada, zapada duszny wieczr. Zebray si gste chmury, nadlecia ciepy, wilgotny wiatr, niezwyky otej porze roku; przy glinianym piecyku gorco si robio, e nic tylko si rozbiera, i niedobre poty na czowieka biy. Iwaji wrci z roboty do domu dugiego baraku stojcego na tyach terenu wityni Gyoganji - dziwnie czym podniecony: wygldao na to, e gdzie mu si spieszy. Nie poszed nawet, jak to mia w zw3czaju, do ani miejskiej, zjad tylko szybko miseczk zupy ryowej; idzie si spotka ze znajomym, powiedzia. I wyszed. Wiatr tymczasem przybra na sile. Stuka I omota nieszczelnymi drewnianymi drzwiami. Krzyczay ciemne usta klekoccych zasuwanych okien. Wysoko na niebie iskrzyy si gwiazdy. Potem wiatr si przyczai, lecz wci popycha w gr szare chmury, jakby z brudnej waty. Spado kilka kropel deszczu, ktry zaraz usta, i znowu zerwa si wiatr. Noc nadcigaa coraz gbsza i ciemnoci coraz przepastniejsze. ona Iwajiego kilka razy podchodzia do drzwi, przemierzaa wski przesmyk midzy domami, wychodzia przed bram wityni i wygldaa na ulic. Nikt ju nie przechodzi. A Iwaji zawsze przecie wraca na noc, nawet jeli si wybra na ryby. Czekaa, coraz bardziej niespokojna. Dzieci le spay w tej duchocie, budzc si co chwila, zrzucay kodry, popakiway. Matka uspokajaa je i okrywaa, Ca noc nie zmruya oka, a posyszaa nad ranem piejce koguty. Jest te nad czym rozmyla! Iwaji, czowiek towarzyski, spotka si pewnie z kolegami i zabawi gdzie w Shinjuku, ot i wszystko! Iwaji spdza oczywicie wieczry na owieniu ryb, a cho tym razem nie zabra z sob wdki, ona od dawna domylaa si, i - aby unikn Jej narzeka i wyrzutw, e zabija niewinne stworzenia - pozostawia sprzt w ssiedztwie: u fryzjera albo u rikszarza; stamtd

wyrusza zabierajc z sob wdki. Iwaji nie wrci na noc, nie wrci i do poudnia. Nigdy tak nie postpowa; ona przerazia si teraz nie na arty. Niepokj wzbiera jej w piersi jak wodospad, zwizaa mocniej szarf kimona, gna j popiech. Przeczesaa bukszpanowym grzebykiem wosy rozwichrzone po bezsennej nocy i posza szuka ma po ssiadach, od domu majstra Daikatsu poczynajc, potem kolejno do innych. Nigdzie jednak ma nie znalaza, nikt te nie umia nic o nim powiedzie. Chodzia tak wypytujc, a wreszcie pod sam wieczr - w porze kiedy wyjedaj ze swymi wzkami nocni restauratorzy - koo Kagurazaka w Ushigomemitsuke spotkaa znajomego, ktry prowadzi stoisko z gotowanym ryem. Zagadnity o Iwajiego mg co nieco powiedzie. - Iwaji? Zaraz... byo chyba koo pnocy, przyszed sam jeden. Akurat deszcz pokropi, no to Iwaji popatrzy na niebo, eby tylko si nie rozpadao!, rzek i wzi sobie drug porcj na dokadk. Pokropio, przestao pada. Dobry znalk, powiedzia i szybko odszed. Tak, tak, sam, przecie ci mwi, nikogo z kolegw nie widziaem. Zreszt noc bya ponura i niemia. Jak nadszed Iwaji, dzwon w Mejiro w}bija wanie godzin. A dwik jego przyguszony jaki, inny ni przedtem, i wiatr tylko wista: fiu, fiu, fiu! Tak, moja pani! Kobieta, pocieszona troch tym ladem, przypomniawszy sobie o dzieciach i niegotowej wieczerzy, zbiega strom uliczk i piesznie zawrcia ku wityni. U wylotu zauka spotkaa dzieci; stay tam w wietle gwiazd: jej czteroletnia crka i picioletni synek. Matka popatrzya na dziecice twarzyczki, umiechna si. - No jak, tatu wrci? - zapytaa ywo i agodnie. Pytaniem tym pragna sprowokowa odpowied: wrci! O, podstpna! - O, ni wrci! - Nie wrci - dodaa nadsana dziewczynka. Synek pocign matk za rkaw. - Tatusia nie ma, ale za to jest, jak zawsze, wgorz! - Aha. - Taki olbrzymi, mamo! - Chopiec rozoy rczki. - Dobrze, dobrze, przestae pokazywa! Gdzie jest... ten wgorz? - Kobiecie zascho w ustach, serce stano. - W kuchni, w misce. - To kto go przynis, synku? Moe pan ze sklepu? Czy kto? - Nie wiem, kto go przynis. Ley sobie w misce i wierci si. Wic eby nam nie

uciek, dalimy na ni pokrywk. - I jeszcze z wierzchu pooylimy kamie, zupenie jak na grobie! - Ojej, co wy te! - Karccy gos matki zadra. - Id zobaczy! - Tak, id zobaczy! - Dobrze, id. Chodmy razem. - My czekamy na tatusia. Popatrzymy tylko, czy nic wraca! Dzieci chwyciy si za rczki. Kolebic si na boki pobiegy ku bramie wityni. Odwrciy raz jeszcze gwki owietlone mogilnymi latarenkami i zawoay: - Ale nie ruszaj, mamo, wgorza! Moesz tylko pooglda! - Bo jak go dotkniesz, ucieknie! Dzieci pobiegy. Kobieta posza wolno ciemnym zaukiem; miaa wraenie, e sunie w przepa, lodowaty dreszcz przebiega jej po szyi, od wosw ku ramionom. Ktra z mieszkanek baraku wyjrzaa przez rozsunite okno, ale do ony Iwajiego aden dwik nie dociera. Napita, na drcych nogach zmierzaa do domu. Z lewej strony - tam, gdzie znajdowa si kran i zlew, za rozsuwan cian, posyszaa chlupot wody w misce: chlast, chlast, chlast! Zdrtwia rk otworzya drzwi. Cztery segmenty rozsuwanej ciany i dwa proste kwadraty pomieszcze - pokj i kuchnia - rozcigay si pospnie przed ni. Rozejrzaa si w tym przymglonym, wtym wietle, wpadajcym z zewntrz przez zasunite szyby, zacisna wargi. - Jak te dzieci day sobie rad - zdziwia si, ujrzawszy ciko spoczywajcy na misce wielki, owalny kamie, ktrego uzywaa przy kiszeniu; rzuca si w oczy lec tutaj, bardzo czarny i przygniatajcy, a jednoczenie jakby delikatny jaki i bezbronny. onie Iwajiego krew uderzya do gowy, ma doni odsuna ciki kamie; prysna woda. Chlast, chlast! Nie syszaa adnego innego dwiku. Zdja pokrywk: w misce, penej po brzegi wody, wi si wgorz. Jeden tylko samotny wgorz. Sam jeden. Wgorz leniwie zakreli koo, podnis wolno w gr kwadratow gow i spojrza przenikliwie na poblad twarz ony. Tak mi opowiadaa maonka cieli Daikatsu. Akuiagaiua Ryiinosuke Piekie wizerunek niezwyky Rozdzia I

O, nie ma te chyba na caym wiecie drugiego takiego jak wielmoa z Hodkawa w Kioto! Powiadaj nawet, e czcigodnej matce jego ukaza si przed urodzeniem Jego Dostojnoci sam. Daiitokumyoo W kadym razie nie ulega wtpliwoci, e od pocztku by on czowiekiem niezwykym, innym ni reszta ludzi. Tote i uczynki jego wszystkie, co do jednego, zadziwiaj mnie i poraaj sw oryginalnoci. Wystarczy wspomnie o samym dworze w Horikawa, prowadzonym na jake szerok skal czy moe lepiej rzec z wielkim rozmachem, dla mnie, zwykego miertelnika, wrcz nie - bywa)m! Zawieraa si w tym pewna doza determinacji. Moglibymy porwna Jego Dostojno z Cinem czy drugim z kolei cesarzem dynastii Suej lecz zawsze bdzie to tylko poznanie czstkowe; bylibymy jak obmacujcy sonia lepcy, o ktrych wspomina przysowie; kady odmienne wyciga wnioski o wygldzie zwierzcia, a caoci wyobrazi sobie nie potrafi! Podkreli te naley, e denia i postpki Jego Dostojnoci wcale nie miay na celu osobistego tylko wyniesienia, sawy i bogactwa. Przeciwnie, myla on raczej oInnych, o doach i - radujc si v/raz z Niebem - energi sw obraca na cele szlachetne. I choby Jego Dostojno spotka nagle na swej drodze ca procesj duchw wychodzcych z chramu na Drugiej Atci nic by go to nie obeszo! Niechby Jego Dostojno gos podnis karcc bdzcego ducha Minamoto Toru - cesarskcgo ministra lewej rki, tego, co to zbudowa synny paac Kawaranoin, gckie odtworzy wiernie krajobraz z okolic Shiogama i gdzie kry jako dusza pokutujca - duch potnego Toru ulotniby si natychmiast jak niepyszny! Wielmoa z Horikawa cieszy si bowiem w Kioto owego czasu tak wielkim powaaniem i taki mia autorytet, e wszyscy, modzi i starzy, sowa jego przyjmowali z nabonym szacunkiem jak sowa Boga samego, co si na nowo objawi; i nie ma si co dziwi. Powiadaj nawet, e pewnego razu, kiedy Jego Dostojno powrci z paacu wadcy, gdzie oglda by kwiaty liwy, a wyprzone z jego karety woy zraniy przypadkiem przechodzcego obok starca, starzec w zoy rce i dzikowa za zaszczyt, ktry go spotka! Do tego, co ju powiedziaem, dodam jeszcze, e czyny wielmoy z Horikawa szeroko komentowano, przez cae ycie by na ustach wszystkich. Mwiono na przykad, c zaproszony na biesiad przez cesarza ofiarowa mu w darze trzydzieci biaych koni albo e wznoszc most na rzece Shinyodogawa odda na ofiar pod filar mostu wasne ukochane dzieci, e pozwoli mnichowi chiskiemu, wyznawcy metody lekarskiej synnego Kady medyka, przeci sobie wrzd na udzie! O, mona wylicza bez koca. Lecz najstraszniejsza ze strasznych jest opowie o tj-m, jak malowano na parawanie pieko! Wtedy to nawet sam Jego Dostojno, ktrego byle co nie przerazi, do gruntu by

wstrznity. Tym bardziej ja, kt - r5mi peni sub u jego boku - dziw, e dusza ze mnie nie usza! Bo cho suyem Jego Dostojnoci dwadziecia lat, rwnie przeraliwego widowiska dotd nie przeyem.. Nim rozpoczn opowiadanie, musz wspomnie o malarzu Yoshihide, on to bowiem jest twrc malowida na rzeczonym parawanie. Rozdzia II Jeli chodzi o Yoshihide - to dzi jeszcze, sdz, wszyscy znaj i pamitaj jego histori, a podwczas uwaano podobno, e mu aden malarz nie dorwna. Wielk cieszy si saw! W czasic pamitnego wydarzenia mistrz dobiega pidzisitki. Niskiego wzrostu, chudy Jak patyk, zoliwy starzec. Kiedy si stawia u dworu, mia na sobie jedwabne brzoskwiniowe kimono, zwyky ubir codzienny udzi z towarzystwa, a na gowie wysoki biret. Przedstawia si raczej ndznie, cho zarazem wygld jego kaza zapomnie o wieku. Usta mia czerwone i wydatne; sprawiay niemie wraenie, tym bardziej e nadaway mu wygld jakby zwierzcy. Pamitam, e kto mi powiedzia, dlaczego wargi Yoshihide s takie czerwone: oto malujc Ie pdzel! Kto wie! Kto Inny zauway, e postaw swoj przypomina map; przezwano go Mapiarkiem. I jeszcze jedno, co si tyczy Yoshihide: jego pitnastoletnia crka, jedynaczka, suya wwczas na naszym dworze jako modsza pokojowa. Nic a nic do ojca niepodobna, milutka, wczenie stracia matk, z tej moe przyczyny uwaajca bya i taktowna, nad wiek rozwinita, mdra i bystra. Tote upodobaa j sobie nasza pani, a ony innych dostojnikw rwnie j polubiy I traktoway przychylnie. Jako w tyra samym czasie z odlegej prefektury Tamba nadesano w podarku oswojon mapk, a panicz - synek Jego Dostojnoci by akurat w wieku, gdy dzieci najwicej psoc - nazwa j Yoshihide. Dlatego tylko, e mapka bya taka pocieszna. Cay dwr pokada si ze miechu. Niechby si tam mieli na zdrowie, ale dla zabawy poczli zwierztku dokucza: a to, bo wlazo na sosn w ogrodzie, a to, bo pobrudzio maty w pokoju dla suby - i za kadym razem wielki krzyk i zamt, i woanie: - Yoshihide, Yoshihide! A tu pewnego dnia crka Yoshihide, idc dugim krugankiem i niosc list uwizany na gazce wini, ujrzaa sadzc od dwuskrzydowych drzwi map; uciekaa znkana, w popochu, nie majc nawet do siy, by si schroni jak zwykle na wysokim supie, kulaa, cignc za sob apk. Za ni bieg panicz machajc biczykiem. - Stj! Stj, zodziejko mandarynek! - krzycza w lad za map.

Widzc to, crka Yoshihide zawahaa si chwil. Nadbiegajca mapka zapltaa si w rkaw jej kimona, wrzeszczc rozpaczliwie. Dziewczyna poaowaa jej wida, ogarnita przemon litoci. Wic w jednej rce trzymajc gazk, drug rk spowit w rozwiany rkaw fiokowego kimona podniosa stworzonko, obja je i uklka przed paniczem. - Oto mapka - powiedziaa czystym gosem. - Darujcie jej, paniczu. Lecz panicz, ktry nadbieg w wielce wojowniczym nastroju, naburmuszony tupn kilkakro nog. - Dlaczego jej bronisz?! Ukrada mi mandarynk! - Przecie to tylko zwierz... - odpara dziewczyna. Umiechna si sabo i pokonawszy krciutkie wahanie dodaa: - A e na imi jej Yoshiliide, tak si czuj, jakby tu mojego ojca bito. Po prostu musz jej broni... Trafio to do przekonania paniczowi i da za wygran. - O, rozumiem, za ojcem prosisz! To ju niech ci bdzie, daruj! - przysta niechtnie. Odrzuci biczyk i ruszy z powrotem. Rozdzia III Od tego dnia mapa przylgna do crki Yoshihide, Dziewczyna umocowala na licznej szkaratnej wstce otrzymany od swej pani zoty dzwoneczek i ozdobia nim szyj zwierzcia, ktre towarzyszyo jej teraz stale, ani na krok nie odstpujc. Do tego stopnia, e kiedy dziewczyna przezibia si i kilka dni leaa chora, jej podopieczna czuwaa u wezgowia; z zafrasowan min ogryzaa sobie paznokcie. Jednoczenie - doprawdy, dziwni s ludzie! - przestano mapce dokucza. cilej mwic, zaczto j nawet rozpieszcza, W kocu i sam panicz rzuca jej czasami orzechy czy owoce kaki, a pewien samuraj, ktry przez nieuwag trci map nog, popad w nieask. Jego Dostojno, usyszawszy o cym zdarzeniu, wzywa te pocz czasem przed swoje oblicze crk Yoshihide razem z jej pupilk. A gdy dowiedzia si z ust otoczenia przyczyny, dla ktrej dziewczyna opiekuje si zwierzciem, rzek: - Wielce jej si chwali! Dobra crka! I obdarzy dziewcz piknym spodnim kimonem, bielizn, ktra miaa wielk warto, bo j nosiy uprzednio na swym ciele szlachetne dzieci Jego Dostojnoci. Przy wrczaniu po^ darku mapa wprawia pana w dobry humor, naladujc ukon dziewczyny. Podkrelam, i Jego Dostojno okaza ask crce malarza Yoshihide gwnie

dlatego, e znajc powody, dla ktrych zaopiekowaa si map, nagrodzi pragn przywizanie, i mio crki do ojca, a nie, jak to mwi niektrzy, dlatego e dziewczyna wpada mu w oko. Plotki takie kursoway, wcale im si nie dziwmy. Do tego tematu wrc pniej. Na razie raz jeszcze powtarzam, e chodzio tu o nagrodzenie cnoty, bo przecie nie dziewczyny, crki malarza, nic podobnego! Pochwalono j i odesano do zwykych zaj. A e z natur)- bya mdra i zgodna, adna z kobiet na dworze nie okazaa jej zazdroci. Przeciwnie, dziewczyna i jej mapka budziy powszechn yczliwo, zwaszcza crka Jego Dostojnoci nie moga si wprost bez crki malarza obej i nawet do powozu na przejadki braa j ze sob. Do powiedziaem, o crce, powrc teraz do ojca. Chocia mapa staa si ulubienic dworu, gwny bohater - malarz Yoshihide - nadal pozosta znienawidzony, za plecami cigle przezywano go Mapiarkiem. Nie by ubiany rwnie poza dworem. Jego Wielebno biskup z Yokawa wzdraga sic na widok Yoshihide, jakby spotka czarta na swej drodze; po prostu go nic znosi. (Z tej jakoby przyczyny, e malarz uwieczni na ptnie jakowe jego uczynki, lecz jest to gminna potka, nie zasugujca na wiar.) Krtko mwic, Yoshihide mia z opini wszdzie i u wszystkich. Kto by tam kiedy powiedzia o nim dobre sowo! Chyba tylko dwu, trzech najbliszych przyjaci albo mionicy malarstwa, co to cenic jego obrazy, nie znali mistrza osobicie. Yoshihide bowiem przedstawia si ndznie i mia na i domiar zego szereg cech niemiych dla otoczenia.- Jak sobie kto pociele tak, si wypi Rozdzia IV By Yoshihide skpy, bezwzgldny, leniwy i bezwstydny, podliwy, a nade wszystko pyszakowaty. W dodatku prny, bo go okrzyknito najwikszym malarzem w Japonii i Niechby ta jego prno tyczya si samego tylko malarstwa, ale nic, w adnej sprawie nie potrafi przyzna si do bdu, lekceway wszelkie przyjte formy i obyczaje. Jeden z dugoletnich uczniw malarza opowiedzia mi nastpujc histori: kiedy jednego razu w pev/ncj rezydencji duch wieszczy wstpi w szamank i przez jej usta straszliwymi przemwi sowy, Yoshihide, puszczajc je mimo uszu, sign po tusz i pdzel, aby starannie odtworzy wykrzywion grymasem twarz kapanki. Wida std, c istnienie samego Wieszczcego Wielkiego Ducha uwaa za dziecinne brednie! Taki by Yoshihide - kiedy tworzy oblicze najcudniejszej z bogi, Kisshdten malowa na obrazie pospolit gb komediantki z wdrownej trupy, a jego bg ognia wyglda jak

ordynus ze stray porzdkowej! Sowem, pod niejednym wzgldem poczyna sobie malarz zgoa niestosownie. Na zarzuty odpowiada Yoshihide zaczepnie: - C to, namalowany przeze mnie Budda kar mi zele czy co! Na to ju uczniowie jego bardzo si obruszyli, wielu w trosce o wasne zbawienie zrezygnowao z nauki u malarza. Krtko mwic, buta i pycha bez granic! Yoshihide uwaa si za jedynego godnego czowieka na wiecie. Nie trzeba dodawa, jak wysoce si ceni jako malarz. Obrazy jego. zarwno malowane czarnym tuszem, jak barwne litografie znacznie si rniy od dzie innych malarzy, ktrzy w zych - z nim bdc stosunkach zwali go szarlatanem. Nie byy to sdy odosobnione. - Zauwacie prosz - mwili - co si syszy o obrazach wielkich mistrzw pdzla, takich jak Ka - wanari czy Kanaoka^^: oto e kwiaty liwy na drewnianych odrzwiach pachn podczas ksiycowej nocy albo e mona czasami usysze melodi fletw, na ktrych graj kapani z parawanu... Czy nie s to pogoski pene uroku? A o obrazach Yoshihide wspomina si zawsze z odraz. Ot, chociaby obraz Piciu Stref ktry namalowa na bramie wityni Ryugaiji Idcy tamtdy noc syszeli podobno na wasne usz y westchnienia i szlochy niebian, a niektrzy czuli nawet wyranie trupi wo rozkadu! Dalej, otwarcie si opowiada, e kilka on Jego Dostojnoci, te wanie, ktre Yoshihide na rozkaz pana portretowa, w przecigu trzech iat podupado na zdrowiu, jakby im dusze wydarto, i zmaro. Oszczercy dodaj: dzieje si tak dlatego, e na obrazach Yoshihid e panuje rozpusta. Lepszego dowodu nic trzeba! Lecz, jak powiedziaem, Yoshihide nalea do ludzi z gatunku wojujcych z caym wiatem, przeto potki takie podbijay mu tylko bbenka. A mu Jego Dostojno raz przymwi: - Zdaje mi si, e nade wszystko przedkadasz brzydot! Yoshihide za umiechn si na to niemile swoimi czerwonymi, kpicymi z wieku, wargami i odpar bez skrpowania: - Tak jest w istocie. Dla malarzy todziobw pikno ukryte w brzydocie zawsze pozostanie niezrozumiae. Tak mia czelno odpowiedzie, jakby faktycznie by pierwszym artyst w kraju! Uczniowie Yoshihide, o ktrych ju wyej wspomniaem, nadali mu przezwisko Chiraeiju tengu przebrzydego olbrzyma (ktry przyby do nas, jak wiecie, z Pastwa rodka). Trzeba ich przecie zrozumie! Twardy i bezwzgldny Yoshihide jedn mia tylko ludzk sabo.

Rozdzia V Malarz nad miar miowa i szalenie rozpieszcza sw jedyn crk. Ona rwnie odpacaa mu uczuciem, bo jak ju mwiem, bya dobrym, kochajcym dzieckiem. Yoshihide nie da si przecign w tej mioci. Czy dacie wiar, e czowiek, ktry nigdy me ofiarowa nic na witynny datek, nie aowa stara I pienidzy, kiedy szo o stroje, ozdoby do wosw i wszelkie przybrania dla dziewczcia? Yoshihide rozpieszcza jedynaczk, lecz eby pomyla dla niej o przyszoci, wyszukaniu godnego maonka - co to, to nie! Ani mu to w gowic nic postao. Wrcz przeciwnie: tak si boczy na kadego, kto si do crki przybliy, e gotw byby chyba przywoa najemnych zbirw z ulicy i kaza zgadzi miaka w ciemnym zauku. Tote kiedy dziewczyna zostaa na yczenie pana jego pokojow do osobistych posug, ojcu bardzo si to nie podobao. W tym okresie przychodzi na dwr z min jawnie niezadowolon. Jego Dostojno, nie zraony niechci malarza, wielce sobie dziewczyn upodoba; obserwatorzy wysnuli std wniosek, e zay on uciechy z crk mistrza. Jest to oczywiste kamstwo. Mog jednak stwierdzi, i Yoshihide, powodowany egoistyczn mioci, cay czas da zwolnienia crki z obowizku na dworze. Kiedy Yoshihide ukoczy malowany na zlecenie obraz Buddy Monj, dziecicia ucieleniajcego mdro najwysz, i okazao si, e twarzyczka miosiernego bstwa niezmiernie mu si udaa. Jego Dostojno, zadowolony, raczy mu rzec: - Dam ci w nagrod wszystko, czego zapragniesz! Mw miao. I c odpowiada na to zgity czoobitnie Yoshihide? Ma czelno butnie odrzec: - Zwolnij, panie, moj crk z obowizkw na dworze. Rzecz w Horikawa niesychana! Przecie Jego Dostojno, wyznaczajc dziewczynie sub przy swojej osobie, dziaa na jej oczywist korzy! Uradowany dotd pan spochmurnia nagle, dusz chwil w milczeniu wpatrywa si w malarza, wreszcie wyrzuci z siebie gwatownie: Tego nie uczyni! Zaraz te podnis si i wyszed z komnaty. Do zaj takich dochodzio kilkakrotnie. Mylc o tynl^ teraz wyranie sobie przypominam, e wzrok Jego Dostojnoci spoczywajcy na malarzu za kadym razem by coraz sroszy. Dziewczyna za, niespokojna, o bezpieczestwo ojca, czsto w chwilach wolnych od zaj siedziaa pochlipujc w rkaw kimona. Kryy plotki, e si pan zakocha w crce Yoshihide. Szeptano, e poniewa dziewczyna mu nie ulega, namalowa rozkaza na

parawanie pieko i w ten sposb powsta w wizerunek. Nie ma w tym sowa prawdy! Sdzc z moich osobistych obserwacji, Jego Dostojno nie uwolni dziewczyny z obowizku na dworze, bo al mu j byo skazywa na poniewierk u boku niewyrozumiaego ojca chcia, by pdzia ycie wygodne i beztroskie w dworskiej rezydencji. Niewtpliwie bya ona w askach u pana i specjalnie chcia jej dogodzi, lecz twierdzenie, e urzeky go je j - wdziki, mija si z prawd, a dosadniej mwic, jest wierutnym kamstwem. Zostawmy teraz te rozwaania i zajmijmy si dalszym cigiem opowieci. Wrmy jeszcze do okresu, gdy Yoshihide zajty swoimi sprawami zapomnia na pewien czas o crce. Jego Dostojno, nie wiem, czym powodowany, v/czwa go do siebie i kaza mu namalowa na parawanie pieko. Rozdzia VI Na samo wspomnienie parawanu staj mi przed oczyma jak na jawie straszne sceny! Bo te dzieo Yoshihide ju od pierwszej kreski rnio si ogromnie od innych obrazw przedstawiajcych ten temat! A. wic w jednym rogu parawanu artysta umieci malekie postacie dziesiciu wadcw piekie, od gwnego, Emmy poczwszy, reszt powierzchni pokry straszliwymi, poncymi, rozchwianymi jzorami ognia, ognia przeogromnego i palcego, ktry pewnie strawiby nawet Gr Najeon Mieczami Ubiory sdziw wiecznoci jarzyy si czerwono i to od ognia, wszdzie wok plamy pomieniste, a pomidzy nimi wirujce rozproszone dymy - tuszowe czarne plamy - dymy i zote iskry w)peniay rozszala przestrze. Wszystko a - nadto straszne, a na tym nie Iconiec, bo postaci takich grzesznikw - rozrzuconych w tle - nie zobaczysz nigdzie, na adnym innym obrazie! Musz wyjani dlaczego. Ot Yoshihide umieci wrd grzesznikw przerne osoby, kady stan znalaz tu swj wizerunek: najwyszy dostojnik dworski i najndzniejszy ebrak, wszyscy zostali namalowani. Mieszay si tu z sob przepisowe ubiry - paacowych dostojnikw z picioma kimonami dam dworskich, widzieli obok siebie mnisi z racami w doniach i samurajowie w drewnianych sandaach na koturnach, nauk si parajcy, wystrojone cry wielmow i wrbiarze z rytualnymi parametrami w rku. Chobym chcia, nie zdoam wyliczy wszystkiego! Cay ten tum spowity ogniem i dymem, drczony przez oprawcw pieka, czarty o ciaach ludzkich z gowami krw i koni, gnany wichrem podziemi niczym opade licie, w panice i rozsypce biegnie na wszystkie strony. Niewiasta o dugich wosach zapltanych w elazne widy, ktra podkurcza rce i nogi wprawnie] ni pajk, to szamanka; zamaa

zapewne luby. Mczyzna jak nietoperz wiszcy z gow na d, nogami do gry, przebity halabard - to mody gubernator prowincji. S i inni: jeden sieczony elazn dyscyplin, drugi przywalony cikim gazem, tego szarpie dzib nieubaganego ptaka, tamtego poera jadowity w. Rozliczne cierpienia i tortury, a tyle ich, ilu grzesznikw! A ju szczeglnie silne wraenie sprawia zrzucona z niebios wytworna kolasa, spadajca wrd gazi Drzewa Mieczowego, gdzie na elaznych kolcach wisz ludzie przebici jego straszliwymi zbami. Powiew aru uchyli zasony u okna pojazdu ukazujc dam w dworskim stroju pysznie wystrojon: pikno rozpuciwszy w ogie dugie wosy, przechyliwszy bia szyj, cierpi niewymownie! Kobieta, ponca kolasa i woy zaprzone do niej - wszystko w tej scenie tchnie mk piekielnego ognia. Tak jakby wszelkie okropnoci wielkiego parawanowego malowida zerodkoway si w tej jednej jedynej postaci. Kademu, kto na ten obraz spojrza, rozbrzmieway w uszach zgieki pieka. Malowido wspaniae i Tak, straszliwa ta tragedia musiaa si wydarzy - eby Yoshihide namalowa mg swj obraz. Inaczej nawet on nie potrafiby odda tej wielkiej mki. Aeby stworzy arcydzieo, cik przeszed prb; wolaby ycic postrada! Rzec mona, i pieko namalowane przez Yoshihide byo tym samym piekem, ktre pochonie kiedy malarza, najwikszego w Japonii! Popieszyem si nieco, chcc opisa dziwy na parawanie, i zakciem tym porzdek mojej opowieci. Wracam wic do chwili, kiedy Jego Dostojno rozkaza namalowa Yoshihide rzeczony obraz. Rozdzia VII Yoshihide nie pokazywa si na dworze dobre p roku, cay czas pracujc nad malowidem na parawanie. Mistrz bowiem, cho tak rozkochany w swej crce, kiedy zaczyna} malowa, cakiem podobno o niej zapomina ani nie chcia jej widzie, czy to nie dziwne? Jeden z jego uczniw, o ktrym uprzednio wspomniaem, twierdzi, e gdy Yoshihide rozpoczyna prac nad obrazem, zachowywa si jak optany. Rzeczywicie, kryy w owym czasie suchy, jakoby nasz artysta zdoby saw, poniewa si zaprzeda i zaprzysig dusz Siedmiu Bogom Szczcia. Na dowd tego przytaczano to, e jeli po kryjomu zajrze do komnaty, gdzie maluje, zobaczy mona niewyrane cienie lisich demonw: jeden lis po prawej, drugi po lewej; byli tacy, ktrzy - to widzieli. Jaki powd musia by. Fakt faktem, kiedy Yoshihide bra pdzel do rki, zapomina o caym wiecie, dopki

rozpocztej pracy nie ukoczy. Dzie i noc spdza w zamknitym pokoju, rzadko ogldajc soce. A ju kiedy przystpi do malowania parawanu, zrobi si szczeglnie draliwy. Nie, nie chc przez to powiedzie, c zapuszcza zasony u okien i, potajemnie przyrzdziwszy farby, przy wietle lampki przebiera uczniw w rne stroje, powiedzmy, myliwskie czy inne i po kolei szkicowa w skupieniu ich wizerunki. Gdyby tylko to - nic dziwnego, po Yoshihide wszystkiego mona si byo spodziewa - rzecz atwo wybaczalna, nawet gdyby nie chodzio o parawan. Istotnie, pracujc nad obrazem Pi Stref, nie wzdraga si przed widokiem trupw, od ktrego kady normalny czowiek odwrciby piesznie oczy; szkicowa pracowicie i dokadnie rozkadajce si twarze i czonki, nie pomin jednego woska. Na czym wic polegao teraz jego zapamitanie? Nie wsz}>^scy moe rozumiej. Nie zapuszczajc si w dusze wywody, opowiem pokrtce. Oto, czegom si dowiedzia od jednego z uczniw (tego wanie, o ktrym ju wspomniaem). Ucze w sta sobie pewnego dnia spokojnie rozrabiajc farby, kiedy nagle zjawi si mistrz. - Chciabym troch przespa si w poudnie, a cigleze sny mnie mcz - powiedzia. Nic nadzwyczajnego, wic ucze nadal robi swoje, cho grzecznie odpar: - Tak, prosz mistrza? Yoshihide spojrza na ze smutkiem. - Chciabym, eby posiedzia troch przy mnie, kiedy bd spa - poprosi natarczywie. Oho! Ucze zdziwi si troch, e malarz przejmuje si do tego stopnia zymi snami, lecz yczenie atwe do spenienia. - Prosz bardzo! - odpowiedzia. Zatroskany Yoshihide dorzuci z wahaniem: - To chod ze mn do. rodka. A jakby potem kto przyszed, nikogo nie wpuszczaj. Do rodka to znaczy do pomieszczenia, gdzie Yoshihide malowa i do ktrego drzwi cay boy dzie byy zamknite. wiecia tam saba lampka, na rozstawionym parawanie widnia dopiero szkic wykonany przypalonym drewnianym szpikulcem. Weszli. Yoshihide podoy sobie okie pod gow i zasn natychmiast, jak czowiek miertelnie znuony. Nie mino ani p godziny, gdy do ^ uszu siedzcego u wezgowia dobieg dziwny gos. Rozdzia VIII

Na pocztku by to tylko gos, ktry - stopniowo zamieni si w urywane sowa, jakby woa topielec z gow w wodzie -Co... woasz mnie?... Dokd mam i?... Chod do pieka!... w ogie!... Kim, bim jeste!... o, to ty! Rka ucznia zajta przygotowywaniem farb mimo woli znieruchomiaa. Ze strachem popatrzy w twarz mistrza. Poorane bruzdami oblicze Yoshihide byo kredowobiae, zroszone grubymi kroplami potu, wargi mia wyschnite, szczerbate zby wyszczerzone, usta szeroko otwarte. - Wewntrz co si rusza cignc biae nitki - jzyk. Stamtd, spod jzyka, dobywaj si te urywane sowa. - Aha... to ty, tak te mylaem... Co, po mnie przychodzisz?... Chode, w piekle crka czeka!... Ucznia ogarna niesamowita trwoga, wydao mu si, e przez parawan przepyn kbiasty, niewyrany cie. Potrzsa malarzem, pragnc go obudzi. Ale ten cigle mwi przez sen i ani myla si ockn. Chwyci wic stojc obok miseczk z wod do rozrabiania farby i spryska ni twarz picego. - Czekam... wsiadaj do powozu... jed do pieka!... - Ostatnie sowa zmieniy si w jk, ktry cisn gardo. Yoshihide otworzy oczy, jakby go kto szpilk uku, i ranie siad na pocieli. Lecz straszliwe widziado senne jeszcze mcio mu myli, siedzia przez chwil z otwartymi ustami i przeraonym wzrokiem wbitym w przestrze, nim si ockn na dobre. - Starczy ju, moesz odej! - powiedzia ozible. Ucze wyszed bez sowa, by si nie narazi nauczycielowi, a kiedy si znalaz na zewntrz w jasnym wietle dnia, odetchn z ulg, jakby sam si wyrwa nocnym marom. No, temu si jeszcze upieko! W miesic pniej inny ucze zawezwany zosta do komnaty Yoshihide. Malarz siedzia jak zawsze w bladym wietle olejowej lampki, w ustach trzyma pdzel. Obrci si ywo ku wchodzcemu. - Dziki. No, rozbieraj si! Nie po raz pierwszy mistrz kaza zrzuca swemu modelowi szaty, wic modzieniec rozebra si zaraz do naga. Yoshihide skrzywi si nieprzyjemnie. - Mam zamiar narysowa czowieka zwizanego acuchem. Przykro ml ci trudzi, lecz rb teraz, co ci ka - powiedzia chodno, bez cienia wspczucia. Modzieniec, trzeba przyzna, bardziej si nadawa do miecza ni do pdzla, wtedy jednak troch si przestraszy. Dugo jeszcze, gdy to zdarzenie wspomina, dodawa;

- O, mylaem zaprawd, e mistrz zwariowa i chce mnie zabi! Rozdranio wida Yoshihide niewczesne wahanie ucznia. Wydoby skd cienki elazny acuch, obrci nim i przy - skoczywszy wartko do swego modela, w sposb nie znoszcy sprzeciwu wykrci mu rce i zwiza za plecami, okrcajc caego acuchem. Na dobitk, co za przykro!, brutalnie pocignwszy za koce acucha, zacisn wze. Ucze napry ciao i z omotem zwali si na podog. Rozdzia IX Potoczy si modzieniec po pododze jak pusty dzban po winie. Rce, nogi skurczone, tyle e gow mg rusza! Krew w krzepkim ciele cinitym acuchem przestaa swobodnie kry, caa skra poczerwieniaa. Yoshihide ani to obeszo, spacerowa sobie wok ywego toboka i robi kolejne, podobne do siebie szkice, jeden po drugim. Jak dotkliwy bl znosi w tym czasie ucze, nie musz chyba mwi. gdyby nie przypadek, przyszoby mu cierpie znacznie duej. Na szczcie czy na nieszczcie, sam nie wiem, jak to nazwa, po pewnym czasie zza wielkiego dzbana w kcie pokoju wysuno si ciemne pasmo, niby poyskliwa smuga oliwy. Z pocztku powolutku jak kleista guma, pniej wawiej, a lnic i byszczc dotaro do twarzy lecego. Ten wstrzyma oddech, po czym wrzasn: - W, w! Opowiada potem, e krew zamara mu w yach. Nic dziwnego! W by tak blisko, e jeszcze chwila, a jego chodny jzyk dotknby owinitej acuchem szyi nieszcznika. Brutal Yo - shihide te musia si pewnie przestraszy. Czym prdzej odrzuci pdzel, schyli si raptownie i zwinnie uchwyci gada za ogon. W zawis w rce mistrza ebkiem na d. eb unosi w gr, okrca si chybko wok wasnego tuowia, lecz trzymajcej go mocno rki dosign nie zdoa. - Ej, gadzie! Przez ciebie mi si nie udao!... - szepn zowieszczo Yoshihide. Wrzuci wa z powrotem do dzbana, a ucznia, chcc nie chcc, rozwiza z acucha i uwolni. Uwolni i na tym koniec, nie powiedzia mu jednego dobrego sowa! Bardziej zmartwio malarza to, e szkic poszed na marne, nili to, e w uksi mg ucznia. W ten zreszt rwnie suy jako model i Yoshihide trzyma go wanie w tym celu. C, starczy chyba szczegw, ktre przytoczyem, aby poj, na czym polegao szalecze zachowanie Yoshihide. Na koniec przytocz jeszcze jedno wydarzenie, kiedy to

chopiec, trzynasto - czy czternastoletni jego ucze, z powodu nieszczsnego parawanu wystawiony zosta na prawdziwe niebezpieczestwo, mona rzec, zagraajce yciu. A by to chopiec adny, o biaej karnacji, jak dziewczyna. Pewnego wieczoru stawi si ufnie na wezwanie mistrza. Yoshihide siedzia przy lampie, na doni mia okrawki surowego misa karmi ptaka, jakiego rzadko si widuje. Wielkoci kota, z obu stron gowy sterczce niby uszy pira, oczy due, okrge, koloru bursztynu, doprawdy, ptak wygldem swoim przypomina kota. Rozdzia X Yoshihide z natury nie znosi, eby si kto wtrca w jego sprawy, tote nie wspomina uczniom nigdy ani sowem, co trzyma czy przechowuje w swym pokoju. Tak wic ni std, ni zowd spostrzegano na przykad na stole czaszk zbiela na deszczu, srebrn czark lub ustawion na stokach o jednej nodze zastaw z laki inkrustowan zotem, prawdziwe dzieo sztuki! Zalenie od obrazu, jaki w danej chwili malowa. Widywao si rzeczy najmniej spodziewane. Gdzie je w takim razie przechowywa? Nikt nie wiedzia. Szeptano sobie nawet, e pomagaj mu w tym niewidzialni bogowie, ktrym zaprzysig sw dusz. Byo to zagadkowe, nie da si zaprzeczy. Ucze wic, widzc przedziwnego ptaka, pomyla sobie: - Aha! Mistrz bdzie go malowa na parawanie! - i podszed bliej. - Wasza mio mnie wzywa? - zapyta pokornie. Yoshihide, jakby nie sysza pytania., przejecha jzykiem po czerwonej gbie, przytuli podbrdek do ptaka i powiada: - No, co ty na to? Popatrz, jaki oswojony! - A co to jest? Nigdy takiego nie widziaem - odpar ucze, spogldajc z obaw na kociego, uszatego ptaka. Yoshihide zareagowa drwico, jak to mia w zwyczaju; - Co nie widziae? Ech, tak to jest z wami, dziemi stolicy! To sowa uszata, dostaem j kilka dni temu od myliwego z gry Kurama. O, oswojona sowa to wielka rzadko! Ptak skoczy akurat jedzenie, a malarz podnis wolno rk i pogadzi mu pirka na grzbiecie. Sowa wydaa przc - nikliw7 okrzyk, sfruna ze stou i wystawiwszy pazury rzucia si prosto na gow ucznia. Ach, gdyby chopiec w tym momencie nie ochroni si rkawem, nie zasoni twarzy, ptak dotkliwie by go pokaleczy!

Chopiec krzykn, zamacha rkawem i prbowa sow odegna, a ona opotaa nad nim wielkimi skrzydami, kapic dziobem. Ucze, niepomny na nauczyciela, podskakiwa to w gr, to w d, jak popado, biega tam i sam w bezadnej ucieczce po ciasnym pokoju. Straszliwy ptak goni za nim, fruwajc to nisko, to wysoko, a w chwili nieuwagi celowa dziobem w oczy chopca. Przy kadym ruchu jego skrzyda szumiay przeraliwie niczym wodospad, niosc ze sob wo przegniych lici lub niuch smrodliwy, jakby kto si objad mapich owocw; trudno wprost opisa, jaka groza ogarna ciganego! Nike wiato lampki wydao mu si przy tym blad powiat ksiyca, a pokj nauczyciela zowieszcz dolin w dalekich grach - przykre to byo przeycie! Lecz bardziej ni sowa przestraszyo ucznia co innego, a ciarki go przeszy. Mistrz mianowicie rozoy papier, poliza pdzel i J malowa okropn scen, jak to chopca delikatnego niczym dziewczyna goni straszliwy ptak! Na ten widok cigany zatrwoy si wielce i, jak potem mwi, nawet przebiego mu przez myl, e nauczyciel zabi go zamierza dla dobra obrazu. Rozdzia XI Myl ta nic bya zreszt pozbawiona podstaw, bo faktycznie tego wieczoru Yoshihide wezwa swego ucznia po to, by wypuciwszy na tresowanego ptaka, zrobi potrzebne szkice. Kiedy to chopiec zrozumia, z ust mu si wydar bekot. Sam nic wiedzia, co krzykn! Nakry gow rkami i w jednej chwili schroni si w kt u rozsuwanych drzwi; skuli si tam i znieruchomia. Rwnoczenie Yoshihide take co zawoa i powsta z miejsca. opot skrzyde spotnia, sta si jeszcze goniejszy ni dotd, da si sysze omot przewracanych sprztw, odgos dartej materii rani uszy. C to? Ucze odczeka chwil, nim si omieli wyjrze spod ramienia: zobaczy, e w pokoju ciemno, usysza te zaniepokojone gosy innych podopiecznych. Wreszcie ktry z chopcw odezwa si z gbi domu nadszed popiesznie ze wiatem. W blasku kopccej wiecy ujrzano, e stolik, gdzie staa lampa, wywrci si, olej rozla szeroko po pododze; podskakiwaa tam sowa tukc uszkodzonym skrzydem. Yoshihide poow ciaa wychyn zza stou, z niezadowoleniem bkajc kilka niezrozumiaych sw. Tak, nic dziwnego! Z szyi ptaka na skrzydo zwisa czarny w! Okazao si, e chopiec chowajc si w kcie u drzwi przewrci dzban, z ktrego wypez w, tego z kolei zaatakowaa sowa - std cae zamieszanie. Obaj uczniowie spojrzeli po sobie, pogapili si chwil na niecodzienny widok, po

czym, skoniwszy si v/ milczeniu, chykiem wyszli z pokoju. Co si potem stao z sow i wem, nie wiadomo. Wypadki takie nie naleay do rzadkoci. Nie wspomniaem przedtem, wic nadmieni teraz, e kiedy Jego Dostojno wyda rozkaz malowania parawanu, bya akurat jesie. Cay ten okres, a do koca zimy,.spdzili uczniowie Yoshihide naraeni na dziwactwa mistrza, niepewni dnia ni godziny. Zima dobiegaa kresu, kiedy malarz odczu wewntrzny opr - co mu przeszkadzao w tworzeniu; spospnia, mowa jego niepohamowana si staa i gwatowna, a obraz w dwu trzecich gotowy prno czeka na ukoczenie. Zanosio si nawet na to, e Yoshihide zamierza rozpoczte dzieo zniszczy. Nikt nie wiedzia, co w obrazie stawia miao o - pr pdzlowi mistrza, nikt te nie prbowa si dowiedzie. Uczniowie wycieczeni licznymi przejciami, z uczuciem, e siedz w jednej klatce z wilkiem czy tygrysem, unikali nauczyciela,. starajc si trzyma ode moliwie z daleka. Rozdzia XII Tak wic, co si tyczy tego okresu, nic przyda nie mog. Moe jedno tylko; oto nieubagany rodzic, Yoshihide, nie wiedzie dlaczego, zrobi, si paczliwy i roni zy w samotnoci. Pewnego razu jeden z pomocnikw przyszed niespodzianie i znalaz go stojcego bezczynnie w kruganku wychodzcym na ogrd, zapatrzonego w wiosenne niebo, z oczami peinymi ez. Ucze zawstydzi si i wycofa bez sowna nie zauwaony. Zadufany malarz, ktry pracujc nad obrazem Piciu Stref rysowa z natury trupy lece przy drodze, maza si jak dziecko, e mu si dzieo nie udaje! Nie do wiary. Tak wic Yoshihide malujc parawan poczyna sobie jak szaleniec, a jednoczenie crk Jego na dworze ogarna jaka dziwna melancholia; sam nieraz widziaem, e pacze. Skromna, pogodna dotd dziewczyna o jasnej karnacji wyranie si zmienia: wok ocz u pojawiy jej si zmarszczki, rzsy zdaway si ciy powiekom, ca twarz przenika! wyraz smutku. Z pocztku wiele byo na ten temat gadania:: a to, e o ojca si martwi, a to, e si zakochaa - rne snuto domysy, pniej orzeczono: - No c, kto nie posucha rozkazw Jego Dostojnoci, ten pacze! - Wkrtce przestano o niej mwi i cakiem zapomniano. Zdarzy si wtedy wypadek o ktrym opowiem. Pewnej: nocy - dawno po wieczerzy, a do pierwszych kurw daleko - szedem sam jeden krugankiem, kiedy wyskoczya nagle mapka Yoshihide i cign mnie pocza za rkaw. Byo przed - wionie, ksiyc wieci jasno i w jego wietle mapa, obnaywszy biae zby, zawodzia piskliwie. Rozeliem si - w

pierwszej chwili, czciowo z niechci, czciowo dlatego, e zwierz szarpao niemiosiernie moje najnowsze odzienie; ju chciaem mapk wymin i pj dalej. Po krtkim jednak, namyle przypomniaem sobie o samuraju, ktry cign na siebie niezadowolenie panicza, ponadto zachowanie zwierzcia zastanowio mnie. Zdecydowaem si I ruszj4em w stron.^ dokd cigna mnie mapa. Poszlimy krugankiem okalajcym. dom, dotarlimy do miejsca, gdzie w nocnym wietle bielay pod gazi sosny szeroko rozlane wody paacowej;sadzawki. Usyszaem w ktrym z pokojw popdliwy, ktliwy gos, przerywany od czasu do czasu dziwn cisz. A wokoo cisza, mga zacierajca kontur) przedmiotw, czasem tylko ryba plunie ogonem o wod. Kiedy wic posyszaem - gosy, bezwiednie przystanem. A nu jaki awanturnik si; tu zakrad, ju ja mu poka! Wychyliem si przez prg; komnaty. Rozdzia XIII Mapie wydao si wida, e marudz, bo obiega mnie w kko kilka razy, plczc si pod nogami, potem piszczc... jakby j kto dusi, zacza podskakiwa na wysoko mojego ramienia. Przechyliem gow, unikajc ostrych pazurkw, a zwierztko uczepio si rkawa i zjechao po nim na d. Mimo woli zachwiaem si, cofnem i plecami uderzyem mocno o drzwi. Teraz nie byo sensu sta duej bez ruchu... Szybko otworzyem drzwi i ju si szykowaem wkroczy w mrok komnaty, gdy w tej samej chwili wybiegla stamtd inaczej mwic, omal nie zderzya si ze mn, dziewczyna. Doprawdy, a si przestraszyem. Mina mnie i wyskoczya do ogrodu, tam upada na kolana i caa drca, ciko oddychajc, podnosia ku ranie przeraone oczy. Jak si atwo domyli, bya to crka malarza. Tamtej nocy inna mi si wydaa ni zazwyczaj, odmieniona. Wielkie - byszczce oczy, twarzyczka zaczerwieniona, ubranie w nieadzie; zwyka jej dziecico znika bez ladu, powiedziabym nawet, c wion od niej kobiecy czar... Bya to naprawd - jedynaczka Yoshihide, zawsze saba i niemiaa, ustpujca - wszystkim z drogi? Spojrzaem na pikn dziewczyn, oparszy si o drzwi i ruchem warg, bez sw, zapytaem o tego, ktrego spiesznie - oddalajce si kroki dobiegy z ciemnej komnat}: - Kto to? Dziewczyna przygryza wargi i milczco potrzsna gowGboko bya uraona i dotknita. Przysiadem koo niej i szepnem na ucho:

- Kto to by? Dziewczyyna pokrcia gow i nic nie rzeka, tylko na dugich rzsach zawisy jej zy, a wargi zacisny si silniej. Ja do specjalnie domylnych si nie zaliczam, tego, co nie jest jasne jak soce, nie rozumiem. Nie wiedzc wic, jak z ni mwi, staem jeszcze chwil przypatrujc si tylko wsuchany w bicie jej serca. Czuem jednak, e nie wypada dalej si dopytywa. Sam nie wiem, ile czasu - tak mino; zasunem potem na powrt drzwi od komnaty, a widzc, e dziewczyna ochona troch ze wzburzenia, odezwaem si najagodniej, jak potrafiem: - Wracaj teraz do swego pokoju. Niemie wraenie, e zobaczyem rzecz, ktrej nie powinienem by oglda, przyprawio mnie o dreszcz; dziwny wstyd mnie oblecia. Po cichu zawrciem do siebie. Uszedem kilka krokw i czuj, e znw co mnie cignie -Nie umiem tego odtworzy! - I wresrac dodaje z arliwoci; - Zrb mi, panie, t ask i ka podpali jedn jedyn kolas, niechbym to zobaczy! eby tak jeszcze w rodku... Jego Dostojno nasroy si, ale zaraz potem zamia haaliwie. Gosem przerywanym wybuchami miechu obwieci: - Dobrze, zrobi, czego sobie yczysz! Zdaj si na mnie. Kiedym posysza odpowied, nasza mnie - przeczucie jakie? - nierozumna trwoga. Bo te pan pian mia w kcikach ust, a jego oczy miotay byskawice: zupenie jakby mu si udzielio szalestwo Yoshihide! Jego Dostojno, jakby wyczerpa w tych sowach ca sw energi, ju tylko mia si gono. - Ka podpali kolas z pikn dziewczyn w rodku. Ustroi si j w dworskie szaty. Umiera bdzie w mce, w dymie i pomieniach! O, zaiste, na taki pomys mg wpa jeden tylko czowiek, malarz najwikszy na wiecie! Bardzo si chwali, bardzo!... Syszc to Yoshihide poblad, jakby traci oddech, poruszy niemo wargami, po czym zwiotczaym ciaem schyli si w niskim pokonie. - Dziki za ask, Wasza Dostojno! - rzek cichym, ledwie syszalnym gosem. Zmiesza si pewnie, bo sowa pana uwiadomiy mu wasne okruciestwo zawarte w tej probie. Malarz wyda mi si w owej chwili - tylko ten jeden jedyny raz! - godny politowania. Rozdzia XVI

Po kilku dniach pan nasz speni obietnic: wezwawszy Yoshihide, pokaza mu z bliska ponc kolas. Lecz caopalenie odbyo si nie w Horikawa, tylko w rezydencji letniej nazywanej Topniejce niegi, ktr zajmowaa kiedy siostra Jego Dostojnoci. Bya to posiado nie zamieszkana teraz i leca na odludziu, w wielkim zapuszczonym parku. Poniewa Jej Dostojno tutaj zmara, poniektrzy twierdzili, e w bezksiycowe noce sunie dugim krugankiem, stopami nie tykajc ziemi, widmo w przedziwnym jasnoczerwonym ki monie. Nawet za dnia - nic dziwnego w tej guszy! ~ smtne to byo miejsce, a c dopiero po zachodzie soca; szumiay znaczco wody w ogrodowych stawach, niesamowite gosy nocnych biaych czapli budziy groz. Tamta noc te bya ciemna, bez ksiyca, lecz w wietle lamp olejowych widziaem z dala siedzcego pod dachem Jego Dostojno w jasnotej bluzie i wzorzystych fioletowych szarawarach. Spoczywa skrzyowawszy nogi na biaej plecionce ze zotolitym brzegiem. Wok niego siedziao w postawie penej szacunku Icilku - nastu dworzan, o ktrych nic warto by wspomina, gdyby nie to, e pord nich zwrcia moj uwag jedna osoba: rozparty wyniole pewien samuraj, ktry kilka lat temu w czasie walk na pnocy jad zmuszony godem ludzkie miso, po czym zyska pono tak si, e potrafi zdj rogi z ywego jelenia! Zebrani - jako e nocny wiatr rozchwia wiato lamp - to wynurzali si w wietle, to zapadali w ciemno, dziwnie niesamowite sprawiajc wraenie, ni to sen, ni jawa! Poza tym mrok rozpraszaa wystawiona do ogrodu przepyszna cika kolasa, o wygitym ukowato dachu, bez zaprzgu; czarne lakierowane dyszle, odrzucone na ukos, spoczyway na podprce. Kolasa siaa wok blask niby pozocista gwiazda. Patrzcym na te byski, cho bya wiosna, dreszcz przebiega po plecach. Boczne zasony pojazdu, bkitne, obrzeone szlakiem o wyszukanych wypukych wzorach, szczelnie zakryway wntrze. Dokoa krcili si sudzy z poncymi pochodniami w rkach, starajc si usilnie, by dym nie szed w stron zgromadzonych pod dachem. Sam Yoshihide, w zwykym swoim stroju, usadowi si nieco dalej, na wprost miejsc dla pana i dostojnikw; zmacay jaki i ndzny, jakby go przytaczao niebo nad gow. Za nim siedzia kto, kogo przywiz z sob, w takim samym jak on nakryciu gowy zapewne ktry z uczniw. Obaj znajdowali si w mroku, na uboczu, tak e z trudem mi przyszo rozrni kolory ich ubiorw. Rozdzia XVII

Na przygotowaniach czas zeszed do pnocy. Nocna cisza spowia las i stawy, wiatr tylko przelatywa niosc z sob swd sosnowych pochodni. Jego Dostojno zwleka przygldajc si wszystkiemu, wreszcie unis si na siedzeniu i krzykn ostrym gosem: - Yoshihide! Yoshihide co tam odpowiedzia, ale sw nie dosyszaem, zabrzmiao mi to w uszach jak jk. - Speni dzi twoje yczenie, spalimy kolas - oznajmi} pan. Spojrza na siedzcych przy nim; tamci jakby si domylnie umiechnli, a moe mi si zdawao. Yoshihide bojaliwie podnis gow i spojrza na podest, gdzie siedzia nasz pan, lecz si nie odezwa. ~ Przypatrz no si dobrze. Oto kolasa, ktrej zazwyczaj uywam. Znasz j chyba. Mam teraz zamiar podpali j i ukaza ci pieko z caym jego ogniem i arem... - Jego Dostojno przerwa i spojrza rozkazujco na swych dworzan, po czym kontynuowa zbolaym nagle gosem: ~ W rodku siedzi zwizana grzesznica. Ciao si przypiecze, przypal si koci, caa w proch si rozpadnie, taki koniec j czeka! Dla namalowania parawanu widok bezcenny! Przyjrzyje si dokadnie, jak biaa skra skrci si w ogniu, dugie czarne wosy ar rozniesie, iskrami polec w gr! - Jego Dostojno umilk, co mu na myl przyszo, bo ramionami tylko wzruszy w milczeniu. Potem ze miechem doda: Widowisko jedyne po wiek wiekw! Nieche si te przyjrz. wawo, unie zasony! Pokaza Yoshihide dziewczyn! Na ten rozkaz jeden ze sug wysoko unoszc ponc pochodni ruszy ku kolasie i woln rk uchyli zasony. Rozkoysane wiato trzeszczcej pochodni owiecio ciasne wntrze pojazdu: siedziaa tam kobieta skrpowana okrutnie acuchem. O, niepodobna si myli! Dugie czarne wosy spywaj liczn fal na jedwabne rowe kimono piknie haftowane lnic nici, migoc zatknite ukonie we wosy zote ozdoby, lecz bogaty strj kryje nie prawdziw dam, lecz inn osob: filigranowa sylwetka, widoczna z profilu smtna gowa 2 kneblem w ustach, bez wtpienia, crka Yoshihide! Powstrzymaem okrzyk cisncy mi si na usta. Co si dalej dzieje? Siedzcy naprzeciwko mnie samuraj, cisnwszy gorczkowo rkoje miecza, powsta i peen nienawici wzrok wbi w malarza. Yoshihide, siedzcy dotd nieruchomo w dolnych rzdach, zerwa si teraz na wp przytomny, skoczy na rwne nogi, z wycignitymi rkami rzuci si ku kolasie. Niestety, zbyt daleko ode mnie, nie dojrz wyrazu twarzy - przemkno mi przez gow. Blady jak kreda malarz popychany nieznan si bieg

poprzez ciemnoci. Dzi twarz jego stoi przede mn jak ywa! W tym samym momencie na rozkaz Jego Dostojnoci; - Podoy ogie! - sudzy przytknli pochodnie; kolasa w jednej chwili stana w pomieniach. Rozdzia XVIII Zapalia si kolasa w mgnieniu oka. Fioletowe frdzle zdobice zrby wygitego daszku zajy si atwo, buchny spod nich kby biaego dymu, wyrane nawet w mroku nocy. Ogie obj zasony i rkawy stroju, i zote ozdoby na piersi; sypny si iskry jak deszcz, sprawiajc wraenie, e wszystko w jednej sekundzie si rozpada. Trudno wprost opisa groz owej sceny. Ogie licy zawzicie okratowane boki pojazdu pon jaskrawo, jak spade na ziemi soce, jak byskawica. Na ten widok, cho przedtem z trudem powstrzymaem si od krzyku, stanem bez ducha, patrzc tylko z. otwartymi w osupieniu usty, bo i c innego pozostao? A ojciec, Yoshihide? Po dzi dzie pamitam wyraz jego twarzy. Wpierw rzuci si na olep ku kolasie, lecz kiedy buchn ogie, zatrzyma si jak wrty z wycignitymi przed siebie rkami i wpatrzy apczywie w szalejce pomienie, jakby chcia je wchon w siebie. Rozbysa wyranie widoczna, trawiona arem brzydka i pomarszczona wsata mordka. Te rozwarte szeroko oczy, drgajce konwulsyjnie policzki, grymas wykrz ywionych warg zaprawiy serce Yoshihide ca mierteln trwog i czarn rozpacz rysujc si na tym obliczu. Mk takich nie cierpi chyba ani zbrodniarz prowadzony na cicie, ani grzesznik obarczony wszystkimi grzechami stojcy przed sdem ostatecznym! Nawet w samuraj - siacz poblad peen trwogi i ypn okiem na Jego Dostojno. Pan siedzia, usta przygryzszy, przez twarz mu przelatywa umiech szyderczy, oczu ani razu nie oderwa, patrzy. Otym, jak wygldaa dziewczyna w kolasie, nie!, nie starczy mi odwagi, eby opowiedzie. Blado dymem spowitej, uniesionej w gr twarzy, rozburzone, na ca dugo rozwiewane przez pomienie wosy, wspaniao rowego jedwabiu - wszystko w jednym momencie obrcone w ogie, co za okropny widok! Tym bardziej, e si zerwa nocny wicher i sypn w gr snopy pozocistych iskier. Miota si dziewczyna z kneblem w ustach, omal nie zerwie acucha krpujcego jej ciao; stana nam przed oczyma caa mka piekie! Ogarna nas wszystkich, mnie, a i dzielnego samuraja, groza i przeraenie. Znowu poszum - czyby wiatru, oo rozkoysa drzewa parku? - jakby wiew przeszed po lesie: wyleciay chmur czarne drzazgi i zawisy w powietrzu, na ziemi nie padajc i w

gr nie lecc, zawisy jak balon, potem posypay si do wntrza poncej kolasy na ramiona dziewczyny. Przez dym krzyk si przebi, ostry jak dwik dartej materii, dugi i rozpaczliwy nad miar, po nim drugi i trzeci! Towarzyszy mu okrzyk mimowolnie wyrywajcy si ze wszystkich piersi. To krzyczaa mapa, ktr trzymano na dworze, Yoshihide, wczepiona w rami dziewczyny, widoczna na tle dymnej zasony. Sylwetka mapy ukazaa si ledwie na moment. Zaraz zoty - czamy, ognistypy wzbi si w gr, pod niebo; dym zakry dziewczyne i zwierz. Porodku parku zostaa tylko kolasa ponca w przeraliwym huku pomieni - do szcztu. Miast poncej kolasy, rzec by mona, sup ognia; trudno opisa sowami straszliwe ognisko bijce w gwiezdne niebo! Przed ognistym supem stoi skamieniay Yoshihide. Dziw nad dziwy; pobrudone zmarszczkami oblicze malarza, ktry niedawno tak si biedzi, eby odtworzy mki pieka, janieje blaskiem nieopisanym, ekstatycznym zachwytem. C to, stoi wyprostowany, rce skrzyowa na piersi, zapomnia nawet o obecnoci pana! Tak jakby wcale nie dostrzeg mczeskiej mierci swego dziecka, a tylko syci serce pikn barw pomieni i widokiem kobiecej mki. Rzecz dostatecznie dziwna, e w Yoshihide z radosnym uniesieniem patrzy na agoni jedynaczki, lecz bardziej jeszcze zadziwiao emanujce z caej jego postaci grone dostojestwo - by jak lew, krl zwierzt. Nawet przeraone ogniem niezliczone nocne ptaki z krzykiem krce dokoa omijay biret malarza. Oczy nierozumnych stworze dostrzegy wida bijcy ode blask, jakby dziwn aureol. Nawet ptaki, a c mwi o nas, tara obecnych. Czelad draa na caym ciele i z zapartym tchem, z przewrotnym podziwem, jakby bstwo miaa przed oczami, patrzya na Yoshihide. Ogie nad kolas ogarniajcy szerokim pasmem niebo i zapatrzony we ca dusz, wyprony jak struna Yoshihide - jaka wielko w tym i wynioso, i pociecha! Jeden tylko czowiek - Jego Dostojno - zmieniony by i poblady, pian mia na ustach, rce zacinite kurczowo na kolanach okrytych fioletowymi szarawarami; wyglda jak dzikie zwierz, ktre mczy pragnienie. Na wszystkie strony poszy w wiat plotki - nie wiadomo, kto je rozgosi - o kolasie, ktr spali kaza Jego Dostojno w Topniejcych niegach. Rnie te o tym mwiono. Wic po pierwsze zastanawiano si, dlaczego Jego Dostojno skaza na mier crk Yoshihide. Uwaano najczciej, e powodowany zemst, bo nie chciaa mu ulec. Lecz bardziej prawdopodobne, e zamierza da nauczk Yoshihide, unaoczni mu zo dzikiej chci spalenia kolasy, wygrowanych malarskich ambicji, co si nie cofny nawet przed

morderstwem. Syszaem to z jego wasnych ust. Mwiono te wiele o Yoshihide, czowieku o kamiennym sercu, ktry uczestniczy spokojnie w caopaleniu crki po to, eby namalowa parawan! Inni odsdzali go od czci i wiary i przeklinali za to, e wyzby si mioci ojcowskiej i wszelkich ludzkich uczu! Wrd tych ostatnich by rwnie biskup z Yokawa. - Czy wolno ama przykazania, aby osign mistrzostwo w sztuce?! Niechybnie pjdzie do pieka! - powiada czstokro. Po upywie miesica, kiedy obraz by gotw, Yoshihide czoobitnie stawi si na dworze, eby pokaza Jego Dostojnoci parawan. Zasta tam akurat biskupa, ktry rzuciwszy okiem na malowido, zdumia si straszliw moc bijcego w niebo ognia. Dotd czu niech do malarza, ale teraz patrzy na niego przez chwil i niewiele mylc schyli przed nim czoo. - Stworzye arcydzieo - powiedzia. Jak gorzko umiechn si na te sowa pan, pamitam do dzisiaj. Od tego czasu nikt Ju nie mwi le o Yoshihide, przynajmniej na naszym dworze. Kady, kto ujrza parawan - choby potpia malarza - przeniknity do gbi uwidocznionymi na nim mkami piekielnymi wpada w nastrj dziwnie podniosy i uroczysty. Wtedy ju nie byo Yoshihide wrd ywych. Nastpnej nocy po ukoczeniu parawanu zaoy sobie na szyj ptl sznura i powiesi si na belce u sufitu w swoim pokoju. Czowiek, ktry umierci jedyn crk, nie potrafi pewnie y duej. Obecnie spoczywa pochowany przy domu, gdzie mieszka. Niewielki kamie oznacza to miejsce. Kilkadziesit lat minie, wiatry i deszcze zetr napis, mech poronie kamie, i nie bdzie wiadomo ju nawet, kto tam ley.

Nakajima Atsushi W grach przy ksiycu Li Czeng z Lungsl wielce utalentowany erudyta, mimo modego wieku wspi si wysoko u schyku ery Tienpao w hierarchii urzdniczej otrzymujc stanowisko w komandorii Ciangnan. Li Czeng Jednake tak ju mial natur, i nie zadowoli si sw w istocie ze wszech miar podan pozycj urzdnika cesarskiego. Niebawem, podawszy si do dymisji, uda si w strony rodzinne, gdzie prowadzc ycie samotne i unikajc towarzystwa, odda si bez reszty ukadaniu wierszy. Miast zgina kolana przed nieokrzesanym zwierzchnikiem, jak by si godzio podwadnemu, postanowi rozsawi swe imi zostajc poet, sawa Jego imienia oby przetrwaa i sto lat po jego mierci! Laury jednali kazay na si czeka, tymczasem ycie doskwierao coraz bardziej. Ogarna go niecierpliwo i niepokj. Jego wygld zewntrzny stopniowo uleg zmianie: wychud, koci zaznaczyy mu si pod skr i tylko oczy gorzay niesamowitym blaskiem, a wreszcie w niczym ju nie przypomina piknego modzieca o rumianych policzkach, jakim by wwczas, gdy skada cesarski egzamin. Po kilku latach, ratujc si przed ndz, da za wygran: aby nakarmi on i dziecko, uda si na wschd kraju, gdzie mia obj stanowisko w administracji. Oto jakby w poowie zwtpi Ju w swj talent poety. Dawni koledzy, ktrych niegdy genialny Li Czeng ledwie raczy zauwaa, zajmowali teraz wysokie stanowiska, on za sam zmuszony by si im podporzdkowa. C za cios dla ambicji, atwo sobie wyobrazi! Osowiay, przepeniony melancholi, peen by wstydu. I oto pewnej nocy zerwa si z posania, ze zmienion twarz popieszy na d, rzuci I<lka niezrozumiaych sw, pobieg w ciemno i wicej nie wrci. Przeszukano okoliczne gry i doliny, lecz na aden lad nie natrafiono. Nikt nie wiedzia, co si z nim stao. W rok po tym wydarzeniu Jan San, urzdnik cesarski, uda si na rozkaz wadcy na poudnie kraju, do Lingnan. W stosownym miejscu stan Jan San na nocleg. Nastpnego dnia nad ranem, kiedy byo jeszcze ciemno, postanowi ruszy w dalsz drog, cho gospodarz zajazdu zatrzymywa go mwic, e w okolicy grasuje tygrysludojad i nikt std inaczej jak za dnia odej nie zdoa. Pora zbyt wczesna, lepiej poczeka do rana, radzi. Jan San jednake nie zwaajc na jego rady, zebrawszy liczn wit, wyruszy. Jechali lasem przy wietle bledncego ksiyca, kiedy z gszczy posuwistym ruchem wynurzy si dziki tygrys. Przez chwil si zdawao, e rzuci si na Jan Sana, ale raptem zawrci i skr}^ si w zarolach. Zaraz potem spomidzy traw dobieg ludzki gos powtarzajcy szeptem po kilkakro:

- Ach, jake niebezpiecznie byo! Niebezpiecznie! Jan Sanowi gos ten wyda si znajomy. Opanowujc strach impulsywnie zawoa: - Czy ten gos... nie naley do Li Czenga, mego przyjaciela? Jan San bowiem pobiera nauki i skada egzamin wsplnie z Li Czengiem, i dla Li Czenga, ktry unika towarzyszy, by najbliszym przyjacielem. Pewnie dlatego, e jego agodno pasowaa do skrytego usposobienia tamtego. Nie od razu nadesza odpowied z traw. Dao si najpierw sysze ciche pochlipywanie, jakby pacz. Dopiero po duszej chwili odezwa si niski gos: - Tak, to ja. Li Czeng z Lungsi. Jan San pozbywszy si strachu zsiad z konia, zbliy si do chaszczy. Poruszony wspomnieniem wyrazi al z powodu tak dugiego rozstania. Dlaczego to Li Czeng nie wyjdzie na drog, zapyta. Li Czeng odpowiedzia. Teraz nie naley ju do rodzaju ludzkiego, jake si wic moe pokaza przyjacielowi? Gdyby wyszed, wzbudziby niezawodnie strach. t}4ko i odraz. Teraz, gdy tak nieoczekiwanie spotka najbliszego druha, mie wspomnienia sprawiy, e zapomnia o swym wstydzie i zgryzocie. - O, cho przez krtk chwil zechciej nie zrwaa na m traszn posta i porozmawiaj z dawnym swoim towarzyszem Dopiero potem caa historia wydaa si Jan Sanowi dziwna, niezwyka, bo wtedy przyj t zagadk jako rzecz naturaln, adne podejrzenie w gowie mu nie postao. Wydawszy rozkazy zatrzyma wit, sam za przystan w pobliu chaszczy i rozpocz rozmow z niewidzialnym wacicielem gosu. O znajomych, o stoecznych nowinkach, o sobie samym, co porabia - opowiada i sucha odpowiedzi tamtego. Rozmawiali ze sob, szczerze i otwarcie, jak za dawnych lat w modoci. Potem Jan San zapyta, c to si przytrafio przyjacielowi, e go zastaje w takim pooeniu. Gos spomidzy traw opowiedzia jego dzieje. Rok temu wyruszy Li Czeng w podr i zatrzyma si na noc nad brzegiem rzeki. Ockn si ze snu, bo usysza, e kto go woa po imieniu. Skierowa si w stron gosu, wyszed na dwr; co go wzywao bez ustanku z ciemnoci. Pobieg w stron woania. Biegnc tak zapamitale znalaz si na grskiej ciece w lesie. Przy tym sam nie wiedzia, jak si to stao, c biec pocz na rkach! Czu w ciele niczmoon moc, zwinnie przeskakiwa skalne rozpadliny. Niebawem spostrzeg sier na wasnych doniach i okciach. Kiedy si troch rozjanio, przejrza si w wodach rzeki; zobaczy, e si przemieni w

tygrysa. Z pocztku nie dowierza wasnym oczom. Wszystko to zdawao mu si snem. Nieraz przecie miewa sny takie, w ktrych wszystko pojmowa i myla: to sen, to mi si tylko ni! Potem zrozumia, e to rzeczywisto, i oniemia. Przelk si nie na arty. Wic kada rzccz, wszystko moliwe jest w rzeczywistoci. Dlaczego jednak tak si stao, nic wiedzia. Tak, zupenie nic jestemy zdolni tego poj. My, ywe istoty, przyjmujemy bez protestu niewiadome, ktre na nas spada, i yjemy, nie wiedzie po co, oto nasze przeznaczenie! Wtedy Li Czeng zapragn mierci. Nagle tu przed oczami przebieg mu zajc i na ten widok wszelkie lady czowieczestwa w nim natychmiast znikny. Kiedy si ockn ponownie, spostrzeg, e usta ma umazane krwi zwierzcia, a wkoo si walaj resz tl<i sierci. Takie byo pierwsze Jego dowiadczenie Jako tygrysa. Oszczdzi sobie chyba opowiadania, co przeszed potem, w dalszym cigu tygrysiego ycia a do dzisiaj. Lecz zawsze na kilka godzin w cigu doby odzyskuje dawn, czowiecz wiadomo. Umie wtedy posugiwa si ludzk mow, potrafi rozmyla albo deklamowa teksty chiskich mdrcw. Oglda wwczas lady wasnych okrutnych czynw, ktre Jako tygr)S popeni, rozmyla nad swoim losem ~ te chwile s najstraszniejsze, gorzkie i pene grozy. Godziny penej wiadomoci jednake z dnia na dzie s coraz krtsze. Gowi si do tej pory, dlaczego mu si zdarzyo przedzierzgn w tygrysa, ostatnio spostrzeg nagle, e myli inaczej: czemu to byem pierwotnie czowiekiem?... - To straszne! Niedugo natura zwierzcia pochonie bez reszty moj ludzk natur. Tak Jak piach i ziemia pochaniaj lady starych paacowych fundamentw. Zapomn zupenie o swojej przeszoci i grasowa bd jako tygrys. Jeeli ci spotkam na ciece, nie rozpoznam w tobie przyjaciela, rozszarpi na czci, nawet wyrzutw sumienia nie poczuj. Jak to Jest waciwie, czyby i czowiek, i zwierz byli dawniej czym cakiem innym? Z pocztku zachowuj o tym pami, lecz z wolna zapominaj, a na koniec przekonani s, e zawsze byli tylko sob jednym i tym samym. Zreszt wszystko jedno. Jeli o mnie chodzi, bd na pewno szczliwszy, gdy na dobre znikn Jako czowiek. Chocia moja ludzka wiadomo straszliwie si przed tym wzdraga. Ach, doprawdy, straszno mi i smutno, i tak ciko! Bo zapomn, c byem czowiekiem. Nie sposb sobie tego nawet wyobrazi. Nikt tego nie zrozumie. Musiaby si chyba wcieli we mnie. C, zanim to Jednak nastpi, mam jedn prob do ciebie. Powstrzymujc oddech Jan San i cay orszak suchali ze zdumieniem gosu dobiegajcego spomidzy traw. Gios mwi dalej:

- Jedno tylko, w przeszoci chciaem zosta poet. Nie udao mi si, a teraz los nieszczsny przypad mi w udziale. Kilkaset wierszy, ktre kiedy uoyem, wci pozostaje nie znanych. Jeszcze troch i lad po nich zaginie. Teraz jeszcze kilkadziesit z nich umiem wyrecytowa z pamici. Postanowiem ci prosi, by je przez przyja dla mnie zanotowa. Nie, wcale nie dlatego, ebym pragn si zwa poet i Dlatego tylko, e po prostu nic mog i spokojnie na spotkanie mierci, dopki nie przeka potomnym cho czci tych wierszy, niezalenie od ich wartoci, wierszy, co byy sednem mego ycia, co mnie zrujnoway i optay serce. Speniono jego prob: przyniesiono pdzel i zapisano wszystko, co podyktowa. Z gszczy dobiega gos jasny i dwiczny. Spisano tak okoo trzydziestu wierszy, duszych i krtszych. Zawieray one w sobie wszelkie odcienie szlachetnego pikna, pod kadym wzgldem byy wybitne i porywajce, wiadczyy o niezwykym talencie twrc y. Jan San, aczkolwiek podziwia ich pikno, przyj je z mieszanymi uczuciami, zdawa sobie mianowicie spraw, e wiersze napisa mistrz nad mistrze, lecz nie sposb uzna je za pierwszorzdne, bo czego w subtelnej i nie nazwanej materii im brakowao. Li Czeng zakoczy dyktowanie dawnych wierszy, zmieni nagle ton i jakby namiewajc si z samego siebie, powiedzia: - Wstyd si przyzna, ale nawet teraz jeszcze, w te] podej postaci, ni mi si czasem, e widz swj zbir wierszy lecy na stole w domu wytwornego konesera w Czang - - anie A ni, wyobra sobie, rozoywszy si w jaskini! miej si ze mnie, com chcia by poet, a jestem tygrysem! Tu Jan San przypomnia sobie, jak to dawniej miody Li Czeng mia w zwyczaju szydzi z samego siebie i ze smutkiem sucha dalej. - eby byo mieszniej, wyra moe wierszem to, co czuj? Na dowd, e w tygrysie yje jeszcze dawny Li Czeng. Jan San ponov/nie kaza sudze pisa. Oto zanotowany wiersz: Zrzdzenie losu, z szalestwa zwierzc oblokem skr. Nigdzie od moich nieszcz nie znajd ucieczki. Dzi ky mam i pazury adnego si ju nic ulkn wroga. Niegdy razem stalimy w szeregu wybracw. Teraz jam odmieniec w gbi traw przepastnych, Ty w powozie dostojnika pierwszy. Tej nocy w grskiej dolinie, twarz w twarz z ksiycem, Bl z piersi pragn wypiewa, ledwie ryk zwierza si rozlega...

Tymczasem ksiyc poblad i lni zimiiiym blaskiem, opada gsta ranna rosa, a midzy drzewami przelecia chodny wiatr, obwieszczajc nadejcie poranka. Ludzie s tali nieporuszeni, zapominajc o dziwnoci miejsca i wczuwajc si caym sercem w niedol poety. Ten znw przemwi: - Powiedziaem ci, e nie wiem, czemu przemieniem si w tygrysa. Jeli si jednak gbiej zastanowi, nie jest to cakiem cise, bo czciowo si domylam. Kiedy byem czowiekiem, z rozmysem unikaem towarzystwa. Wytykano mi pych i zarozumialstwo. Nikt nie podejrzewa, e przepenia mnie uczucie bliskie wstydu. Przypisywano mi wybitny talent, byem oczywicie ambitny, ale w sposb tchrzliwy i lkliwy. Cho postanowiem zdoby poetyck saw, nie szukaem sobie ani mistrza i nauczyciela, ani nie zawieraem przyjani z innymi poetami, nie pracowaem te nad sob dostatecznie. A rwnoczenie nie naleaem take do ogu. Oto skutki mojej tchrzliwej ambicji i wyniosej niemiaoci. Nie czyniem wysikw, eby si doskonali, z obawy, e a nu mi brak talentu, jednoczenie wierzyem w swoj iskr bo, wic nie umiaem zosta jednym z wielu szarych udzi. Coraz bardziej oddalaem si od wiata, wstydem i cierpieniem karmic i sycc ambicj tchrza. Podobno w kadym czowieku mieszka dzikie zwierz. Jakie? To zaley od indywidualnoci. W moim wypadku wyniosa niemiao to tygrys. Moja skaza. Wyrzdzaem zo onie i dziecku, raniem przyjaci, a wreszcie i moje ciao, jak wszystko inne, przyjo form stosown do zawartoci. Widz teraz jasno, e cakiem zmarnowaem niewielki talent, jaki miaem. ycie jest zbyt dugie, eby je trawi bezczynnie, i zbyt krtkie, aby czego dokona, mawiaem bezmylnie; w istocie rzeczy wynikao to z lenistwa, niechci do wysiku, a take z.ndznej obawy, e mi nie starcza talentu,. A jest wielu takich, co cho mniej warci ode mnie, pracowali ile si i zostawali wybitnymi poetami. Zrozumiaem to w peni dopiero teraz, gdy jestem tygrysem. Na t myl wstyd mi pali serce. ycie ludzkie ju nie dla mnie. Nawet gdybym stworzy teraz arcydzieo, jake je przeka? Poza tym mj umys z dnia na dzie staje si coraz; bardziej zwierzcy. C mam robi! Utraciem swoj przeszo. Jestem w rozpaczy. W takich chwilach wspinam si na ska na szczycie gry i rycz zwrcony w stron pustej doliny, aby podzieli si z kim straszliwym swym smutkiem. Ubiegej nocy tak wanie ryczaem do ksiyca. Po to, by mnie kto poj, zrozumia. I co? Wszelka zwierzyna na dwik mego gosu odczuwa tylko strach, przywarowuje do ziemi. Gry, drzewa, mga i ksiyc - wszystko jest przekonane, e to tylko tygrys miota si i ryczy z gniewu. Mog skaka pod niebiosa, miota si po ziemi, a nikt nie bdzie wiedzia, co czuj. Podobnie gdy byem czowiekiem, nikt si nie domyla mojej wraliwoci. Mam sier mokr nic tylko od

rosy. Rozwidniao si coraz bardziej. Skd spomidzy drzew dobiegy dwiki porannego fletu. - Trzeba si egna. Nadchodzi pora przemiany, wcielenia w tygrysa - oznajmi gos. Lecz nim odejdziesz, mam jeszcze jedn prob. Myl o onie i dziecku. Przebywaj cigle jeszcze w Kuole i dotd nic o moim losie nie wiedz. Powiedz im, prosz, jak wrcisz z poudnia, e od dawna nie yj. Za nic nie zdrad i nie wyjaw, emy si dzisiaj spotkali. Kopotliwa to proba, ale ulituj si nad ich saboci i nie daj im zgin w ndzy, bd ci gboko wdziczny. Gos zamilk, po czym z gszczy da si sysze gony pacz. Jan San te mia zy w oczach i zapewni, e z radoci speni prob przyjaciela. Li Czeng szybko odzyska panowanie nad sob i powiedzia ju spokojnie; - Widzisz, gdybym b)^! czowiekiem, od, tego wanie powinienem zaczai moj prob. Zamiast o rodzinie pomylaem najpierw o swych ndznych wierszach. Oto dlaczego przyszo mi zosta tygrysem! Na koniec doda jeszcze, eby Jan San pod adnym pozorem nie wraca t sam drog, kiedy zda bdzie z po~ wrotem. Bo wtedy, by moe, on - Li Czeng - zatraci ju wiadomo, nie rozpozna w nim przyjaciela i gotw si rzuci na niego. Teraz niech Jan San idzie, a gdy ujdzie ze sto krokw i stanie na tamtym pagrku, niech si obejrzy za siebie. - Wwczas raz jeszcze ci si poka. Nie po to, eby si szczyci odwag. Po to, by ujrzawszy moj straszn posta, porzuci wszelki zamys powrotu w te strony i ponownego spotkania. Jan San skierowa spojrzenie w zarola i serdecznymi sowy poegna przyjaciela. Po czym wsiad na konia. Z gszcza znw dolecia niepowstrzymany szloch. Ruszy wic ogldajc si za siebie i ronic zy. Orszak dotar na szczyt pagrka i wszyscy, jak prosi Li Czeng, obejrzeli si za siebie. Popatrzyli na opuszczon przed chwil len polan. Zobaczyli, jak z chaszczy wyskoczy prnie samotny tygrys i zatrzyma si porodku cieki. Unis pysk w gr ku nikncemu, blademu ksiycowi, rykn kilka razy i z powrotem skry si. w gstych trawach. I wicej si nie pokaza. Yurie Utakawa kilka razy obio si o uszy, e podobno ostatnio w dzielnicy Shinj uku czy Shibuya, w maych kinach Tokio, wywietla si bardzo dziwny film, w ktrym kreuje ona gwn rol. Film ten mia by jakoby nakrcony v/ czasie jej pobytu w Ameryce, gdy naleaa do zespou aktorskiego wytwrni Glob i wystpowaa w rozmaitych rolach. Ci, co obejrzeli film, twierdzili, e na kocu pojawi si znak wytwrni Glob, a w obsadzie

aktorskiej prcz Japoczykw byli take wykonawcy zagraniczni. Film po japosku nosi tytu Zemsta, cho po angielsku nazywa si Szkaradne oblicze. Mwiono, e jest bardzo dugi i melancholijny, doprawdy na wysokim poziomie artystycznym. Spord filmw nakrconych przez Yurie w Ameryce nie by to oczywicie jedyny ani pierwszy, jaki wywietlano w japoskich kinach. Zanim Yurie wrcia do kraju, Japonia kupia od wytwrni Glob kilka filmw, w ktrych midzy innymi i ona braa udzia. Wypadaa do korzystnie w zestawieniu z europejskimi czy amerykaskimi aktorkami: miaa pikn, o obfitych ksztatach figur, odznaczaa si icie zagraniczn kokieteri, a przy tym posiadaa azjatyck wieo i czysto. Od dawna zwracaa na siebie uwag fachowcw i wielbicieli filmu. Wybijajc si wrd aktorek, bya jak na Japonk wyjtkowo energiczna, chtnie braa udzia w ryzykownych przedsiwziciach, a jej ywotno, zwinno i rzutko predestynoway j specjalnie do rl awanturniczych, przysowiowych diabw w spdnicy czy kobietdetek - tyww, sowem, rl, w ktrych trzeba przytomnoci umysu i bystroci. Zwaszcza jeden z filmw z Yurie w roli gwnej, noszcy tytu Crka samuraja i grany w dzielnicy Asakusa, w ktrym bohaterka zgbia tajemnice wojskowe bazy w pewnym kraju, jako szpieg podruje po Eurazji, przedzierzgajc si kolejno w gejsz, dam czy cyrkwk, bardzo si podoba i gra jej wzbudzia duy, cho krtkotrwa y entuzjazm. Brzed rokiem wrcia do kraju po kilkuletnim pobycie za granic, poniewa tokijska wytwrnia filmowa Nitto zgosia ch zaangaowania jej u siebie oferujc olbrzymie, wygrowane honorarium, rzecz bez precedensu. A stao si tak wanie dlatego, e film zdoby uznanie publicznoci. Yurie nie przypominaa sobie jednake, eby kiedykolwiek nakrcia film pod tytuem Zemsta. Znajomych, ktrzy go ogldali, wypytywaa szczegowo o tre i scenografi; niczego takiego nie pamitaa. Na pocztku filmu reyser ukazuje port nad ciepym morzem w poudniowej Japonii moe Nagasaki lub jaki podobny, pikny jak obraz Hiroshige - i uliczk wzdu wybrzea, przy ktrej mieszka kurtyzana imieniem Ayame Daifu, uwaana za najwiksz pikno w miecie. O zmierzchu rozlegaj si, nic wiadomo skd, dwiki fletu i zachwycona kurtyzana wychodzi na werand na pitrze, skd roztacza si wspaniay widok na zatok. Bohaterka, czarujca, cudowna jak prosta dziewczyna, oparta o balustrad sucha muzyki. Grajek to ndzny i niegodny uwagi mody ebrak od dawna kochajcy si w Ayame. Ale i on czuje si mczyzn i ma w yciu jedno jedyne pragnienie: eby kurtyzana zlitowaa si nad nim i podarowaa mu cho jedn noc. Mody ebrak ywi uczucie pilnie skrywane w sercu, wyrzeka na swe ndzoe pooenie, wstydzi si mizernej kondycji, a o zmierzchu grywa na flecie snujc si po zakamaikach portu. Najwiksz przyjemno sprawia mu ukradkowe

spogldanie na twarz Liikochanej. W Ayame oprcz modego ebraka kocha si wielu, ona jednak dla adnego z czstych goci nie ywi prawdziwego uczucia, poniewa przysiga mio biaemu marynarzowi. Przyby on tu z Ameryki na statku handlowym zeszego roku pn wiosn. Ayame wspomina go bez przerwy i niecierpliwie wyglda jesieni, bo wtedy wanie marynarz przyrzek wrci. Kadego wieczoru, suchajc dwikw fletu ebraka, w zamyleniu kieruje wzrok na otwarte morze wspomina. Taka jest tre pierwszej czci filmu. W dalszej czci statek amerykaskiego marynarza przybywa do portu. Zakochany w Ayame Amerykanin postanawia za wszelk cen zabra j z:e sob. Nie posiada jednak ogromnej sumy na wykupienie jej z domu publicznego. Postanawia wic wykra dziewczyn, ukry w adowni statku i wywie po kryjomu. Dla przeprowadzenia tego planu bierze sobie za wsplnika modego ebraka, o ktrym bya mowa wyej. Wtajemnicza go w swj plan, nawizuj przyja. Pewnej nocy kurtyzana wymyka si niepostrzeenie tyln furtk, gdzie czeka ju na ni Amerykanin. Marynarz chowa Ayame do kufra i aduje go na taczk. Taczk wraz z zawartoci powierza ebrakowi, sam za Jakby nigdy nic wraca na statek. ebrak zawozi kufer na pust pla do starej opuszczonej wityni na kracu miasta - witynia ta bywa Jego schronieniem podczas sotnej pory deszczowej - i ukrywa go przy otarzu. Po upywie kilku dni marynarz ma ciemn noc wrd spienionych fal przybi do brzegu koo witynki, gdzie ebrak odda mu kufer, ktry spocznie bez przeszkd w adowni statku. Wygldao na to, e caa intryga da si szczliwie przeprowadzi, i ebrak zgodzi si na plan marynarza, proszc, aby otrzyma mg wynagrodzenie inne, nie tylko w pienidzach. Zwierzy si wwczas ze skrywanego dotd afektu. - Choby mi nawet przyszo odda dla niej ycie, niczego bym nie aowa. Zamiast cierpie i myle o swojej mioci., wolaem ci pomc, poniewa Ayame tak bardzo ci kocha. Chciaem si wam przysuy, ebycie byli razem. To wszystko, co mogem dla niej. zrobi. Lecz Jeeli masz dla mnie ndznego ebraka, cho troch litoci, odstp mi j, prosz cho na ten czas, co bdzie e mn, albo choby tylko na jedn noc! To Jedyne moje pragnienie... - baga marynarza, paczc i bijc przed nim czoem. - A zeszej wiosny, kiedy odpyn, ukryty pod werand pocieszaem j dzie w dzie swoj gr na flecie. Dziwi ci pewnie ta proba z ust mizernego ebraka, ale jeli j spenisz, raz bodaj e na wasnym yciu ju mi przestanie zalee! W najgorszym razie, gdyby si wszystko wydao, wezm ca win na siebie, bd was broni do ostatka. ebrak tumaczy si i prosi w taki sposb, e Amerykanin nie potrafi odmwi jego probie. Kocha swoj dziewczyn, jest ona jednak bd co bd kurtyzan, ktra si zadawaa

z niejednym, tym bardziej wic teraz, gdy chodzi o wynagrodzenie ofiarnoci ebraka, jedna albo i dwie noce chyba si nie licz... Niestety, Ayame Daifu posyszawszy o tym i rzuciwszy na ebraka jedno krtkie spojrzenie przez szpar w okiennicy, wzdrygna si ze wstrtem.. Dumna kurtyzana, o ktrej wzgldy wszyscy si ubiegali szanujc jej kaprysy, uznaa, e nie zniesie, eby taki prostak dotkn mia choby brzegu jej rkawa! Zmwia si z cudzoziemcem, aby ebraka oszuka. A teraz w kadym razie adujmy kufer na taczk! Cudzoziemiec wraca wic na statek, a ebrak przywozi kufer do wityni. Jak najprdzej chce ujrze twarz swojej jedynej; usiuje podnie wieko kufra w ciemnawym wntrzu wityni przed statuetk Buddy. Nie udaje mu si, u zamka wisi mocna kdka. Przypada do kufra i zwracajc si do ukrytej w nim Ayame pomstuje przez noc ca na zdradliw wiaroomno cudzoziemca, gono daje upust swoim alom. - On ciebie przecie nie oszuka naumylnie - pociesza go ze rodka kurtyzana. - Po prostu w zamieszaniu zapomnia da ci klucz. Lecz kiedy wrci i wypuci mnie, speni dan ci obietnic. Mija tak ze dwa dni. A tu nad ranem wpada w popiechu cudzoziemiec. Najpierw gorco przeprasza ebraka, e zapomnia da mu klucz od kufra. - Statek podnosi kotwic i szykuje si do wyjcia w morze, nie ma ju teraz czasu, by speni twoj prob! Wybacz mi i daruj! - mwic to wrcza mu mieszek. ebrak nie chce oczywicie na to przysta, Jeli Ayame odjedzie i wicej jej nie zobacz, nie mam po co y! Postanowiem, e kiedy si speni moje yczenie, skocz do morza i odbior sobie ycie, Okrutniecie mnie oszukali. Skoro ona mnie nie chce, nie myl jej zmusza. Spenijcie przyinajmniej ostatni moj prob, niech mi przez chwil da na siebie spojrze. Nieche mi pozwoli ucaowa choby zlotem haftowany rkaw swego lnicego kimona. ebrak baga i prosi, ale kurtyzana si nie zgadza. - Niech gada, co chce, a ty kufra nie otwieraj. Rozlicz si Z nim szybciej i zabieraj mnie na statek! - woa ze rodka i ponagla cudzoziemca. - al mi ci - tumaczy ebrakowi zakopotany cudzoziemiec - ale sam. syszysz, nie mog si jej sprzeciwia. Poza tym i dzi, niestety, zapomniaem zabra klucza. - Dobrze - odpowiada ebrak - skoro tak, patrz! Skacz z tej skay do morza! Ale wiedzcie, e cho umr, musz j zobaczy, a mj al bdzie wieczny. - Skacz sobie, skacz, jeli chcesz! - woa znw z kufra dziewczyna. W filmie wida tu kufer w przekroju, kamera ukazuje jego wntrze: podniesione brwi i rozgniewan twarz bohaterki.

- Jeli umr, ciga j bdzie nienasycona moja zemsta, a wspomnienie o mojej brzydocie nigdy jej nie opuci. Wtedy prny al, nic ju nie pomoe! - woa ebrak i natychmiast z wysokiej skay przed wityni rzuca si do morza. Cudzoziemiec stoi chwil nieruchomo, potem popiesznie dobywa klucz z kieszeni, otwiera kufer i wypuszcza Ayame. Oboje ciesz si, e fortel si powid. Taka jest tre pierwszej i drugiej czci filmu. W czci trzeciej akcja rozgrywa si na statku oraz w ojczynie marynarza - w Ameryce. W pocztkowych scenach widzimy, jak kufer z Ayame zostaje wrzucony do adowni pomidzy inne bagae. Nastpnie kamera ukazuje wntrze kufra. Dziewczyna siedzi w ciasnym wntrzu skulona, z gow na kolanach, i odywia si przygotowanymi zapasami chleba i wody. Mija kilka dni, na prawym kolanie kurtyzany pojawia si dziwaczny wrzd, ktry coraz bardziej si powiksza. Na tym wielkim i mikkim obrzmieniu tworz si cztery mniejsze. Dziwne, e nie sprawiaj adnego blu, cho Ayame dotyka chorego kolana, opukuje je i uciska. Mikka powierzchnia - moe wskutek cigego ugniatania - w miar upywu czasu twardnieje, cztery mae narole uwydatniaj si coraz wyraniej: rozezna mona jakby rysy twarzy. Dwie grne narole robi si okrge jak kuleczki, rodkowa, duga i wska, wyciga si ku przodowi, dolna pcznieje wzdu jak limak. W kufrze jest ciemno, ale przez szpary zrobione specjalnie dla dopywu powietrza wpada wiato, ktre wydobywa z mroku siedzc w rodku dziewczyn. Nad jej spuchnitym kolanem majaczy jasne koo, niczym ksiycowa tarcza lnica jak kropla wody. Pewnego dnia kurtyzana oglda swoje spuchnite kolano i dostrzega, e dwie okrge narole wygldaj zupenie jak oczy, rodkowa - duga i cienka, przypomina do zudzenia nos, a dolna, rozcignita jak limak - usta. Ayame odkrywa nagle, e opuchlina ma ksztat ludzkiej twarzy. Moe tylko tak mi si wydaje - myli, ale nic, wyranie wida owal twarzy narysowany prostymi kreskami, jak na dziecinnym obrazku. A co gorsze, twarz przypomina fizjonomi modego ebraka. Taki lk i groza ogarny kurtyzan, gdy to podobiestwo spostrzega, e stracia przytomno i zemdlaa. Zemdlonej Ayame gowa opada bezwadnie na chore kolano. Tymczasem oblicze dotd ledwie zarysowane, staje si wyraniejsze, uwypuklaj si coraz bardziej nos, oczy i usta, nabieraj ycia, a wreszcie pojawia si twarz modego ebraka jak ywa, cho pomniejszona; akurat takiej wielkoci, by si moga zmieci na kolanie (kamera piknie to pokazuje). Na twarzy maluje si wyraz pospnego smutku i zawzitoci, jak wtedy gdy mody ebrak rzuci si ze skay - doprawdy niczym maa rzeba wykonana rk mistrza, kryje w

sobie cierpienie, milczenie i upr. Dalszy cig to straszna opowie o tym, jak wrzodowe oblicze dokonuje swojej zemsty. Statek przybywa do Ameryki. Kurtyzana i marynarz osiedlaj si na przedmieciu San Francisco. Dziewczyna ukrywa przed kochankiem tajemnic strasznego kolana. Amerykanin, eby pozosta przy niej, rzuca prac na statku i angauje si jako urzdnik w pewnej firmie. Wkrtce zauwaa on, e Ayame si zmienia: jest ponura i smutna. Zaczyna j obserwowa i pewnego dnia przez przypadek odkrywa zowrog tajemnic. Wtedy postanawia dziewczyn porzuci. Ayame nie chce go puci i dusi go w czasie bjki. (W ciele jej mieszka teraz zy demon, ktry daje siy i odbiera wiadomo.) Ayame stoi znieruchomiaa nad trupem kochanka, spod szlafroka, porwanego na strzpki podczas bjki, wyziera wrzodowe oblicze: obserwuje martwego cudzoziemca i po raz pierwszy oywa. Wykrzywia si okropnie i rozciga wargi w strasznym, szerokim umiechu. Od tego czasu mimika upiornego wrzodu staje si niezmiernie bogata. Wrzd byska oczami, wysuwa jzyk, czasem nawet potrafi paka albo lini si przez wykrzywione wargi. Taka to bya pierwsza zemsta ebraka. Odtd Ayame Daifu stale naraona na niecne zachowanie wrzodu yje w nieustannej trwodze. Po zamordowaniu kochanka natura dziewczyny ulega gwatownej przemianie, Ayame staje si niedocignion, mia uwodzicielk, kobietszatanem, a jej pikno nabiera nieodpartego czaru. Kurtyzana wykorzystuje ca sw kokieteri, flirtuje na prawo i lewo, zwodzi kolejnych mczyzn, rujnujc ich i doprowadzajc do mierci. Czasami czuje skruch i al z powodu swych niecnych postpkw, noc mcz j koszmarne sny. Obiecuje sobie popraw, w czym za kadym razem przeszkadza jej wrzd, wymiewajc skrupuy i zachcajc do zego. Ayame stacza si coraz niej. Przedzierzga si w rne osoby, gra rne role, raz kobiety ulicznej, innym razem komediantki (odtwrczyni bohaterki filmu ma zarwno pikn figur, jak twarz, dobrze jej i w kimonie, i w ubraniu europejskim - kamera te wszystkie zalety umiejtnie podkrela). W miar, jak zmienia si ycie Ayame, akcja filmu przenosi si z San Francisco do Nowego Jorku. Trac tam dla niej gowy wszyscy: arystokraci z rnych krajw, dyplomaci i niezliczeni dentelmeni. Wszyscy gin zamordowani przez ni. Ayame ma teraz wasn will i limuzyn, prowadzi ycie wytworne jako wielka dama, ale w chwilach samotnoci wyrzuty sumienia nie daj jej spokoju. Rwnoczenie Im wicej cierpi, tym bardziej olniewa sw urod. Na koniec poznaje modego hrabiego, w ktrym zakochuje si i za ktrego wychodzi za m. Nie bdzie jednak spdza beztroskich dni u boku maonka, to jej si oczywicie nie uda.

Pewnego wieczora, kiedy moda para wydaje przyjcie dla licznych goci, ukrywana dotd tajemnica wychodzi na jaw. A do tego czasu Ayame bandauje wrzd na kolanie 1 ukrywa pod przylegajc cile poczoch. Tego wieczora jednak, gdy niepomna na nic szaleje w tacu, na nienobia jedwabn poczoch spywa strumyk czerwonej krwi. Ayame tego nie zauwaa, lecz hrabia, ktremu od pocztku zasonite kolano wydawao si podejrzane, podchodzi bliej, by obejrze ran. W tym momencie wrzodowe oblicze przegryza poczoch i pokazuje zebranym dugi jzyk. Z jego oczu i nosa cieknie krew. Twarz wybucha przeraliwym miechem. Ayame ucieka, biegnie na gr do sypialni, gdzie przebija si noem, pada na ko. Umiera popeniwszy samobjstwo, a wrzd na jej kolanie yje i jeszcze si mieje. Taka jest, z grubsza biorc, tre filmu. Kocowe ujcie to zblienie wrzodowego oblicza. Zazwyczaj na pocztku filmu podaje si nazwiska reysera, aktorw i obsad rl, w tym jednak filmie nie podano nazwisk, ani reysera, ani aktorw. W pierwszej czci przedstawiono publicznoci tylko Yurie Utakawa jako Ayame (kolejno w kostiumie kurtyzany i modej ony hrabiego), natomiast o aktorze, ktry kreuje rol modego ebraka, rwnie wan lub nawet waniejsz ni Ayame, nie wspomniano ani sowem, cho dla widzw aktor by nowy i nie znany. Tyle oto dowiedziaa si Yurie od kilku wielbicieli swego talentu, ktrzy film w obejrzeli. Bez wtpienia, skoro wystpuje ona w tym filmie, kiedy musiaa zapewne nakrci poszczeglne sceny, cho takiej opowieci nie znaa. Nic zreszt dziwnego, film to nie teatr, gdzie akcja zachowuje cigo. Nakrcono po prostu pojedyncze sceny, ze rodka czy od koca, jak popadnie. W tym okresie wielu aktorw nie znao treci caego filmu, w ktrym wystpowali. W wytwrni Glob, gdzie zatrudniona bya Yurie, reyser wychodzi z zaoenia, e aktor nie powinien zna uprzednio treci scenariusza. Nie uznawa on uczenia si roli ani prb, aktor porusza si tylko i wycznie wedug jego wskazwek, nie znajc caoci, improwizowa w kadej scenie, na los szczcia, wykonywa to, czego reyser da. Reyser unika w ten sposb omyek i uzyskiwa pen naturalno gry aktorskiej. Taka koncepcja filmu i pracy reysera bya wwczas w A - meryce powszechna. W cigu kilku lat pracy w wytwrni Glob Yurie wystpia w rnych rolach. Nie miaa wtedy pojcia, w ilu i w ja kich filmach tamy te bd uyte. Bya tylko mrwk robocz, malek rubk w wielkiej fascynujcej maszynerii. Graa role kurtyzan i dam, kobietygang - stera i detektywa. Krya si po kufrach i walizkach, nakrcia liczne sceny morderstw, wystpowaa te w roli wielkiej uwodzicielki. Uzbierao si tego tak wiele, e trudno spamita. Nie miaa pojcia, ktre ze

scen wykorzystano w filmie. Przy takim systemie pracy rzecz to cakiem naturalna, a c dopiero w wypadku filmu, gdzie montau i zdj trikowych (twarz ebraka na kolanie) dokona biegy operator. O czym takim Yur.ie w ogle nie syszaa, wic i pamita nie moga. Mimo to Yurie powinna by przypomnie sobie poszczeglne sceny czy pojedyncze ujcia. Tym bardziej e chodzio ofilm dugi i zwracajcy uwag. Czy moliwe, eby nigdy onim nie syszaa, nie wiedziaa nawet o jego istnieniu? Kiedy mieszkaa jeszcze w Ameryce, najwiksz jej przyjemnoci byo ogldanie wszystkich filmw, w ktrych wystpowaa, nawet krtkich i bahych - znaa wszystkie. Po powrocie do Tokio, niezadowolona z rezultatw pracy w wytwrni japoskiej, wzdychaa czsto do dni w San Francisco. Korzystaa z kadej okazji, by oglda na pokazach w miejskich parkach swoje stare filmy nakrcone w Globie. Wydao si jej dziwne, e nie syszaa o istnieniu tego filmu, nie wiadomo kiedy zrealizowanego, a rozpowszechnianego ju w Japonii. Dlaczego wreszcie film uwaany za ciekawy pod wzgldem artystycznym, a dotd nie znany, ukaza si ni std, ni zowd w kinach peryferyjnych? Kiedy i kto zakupi go dla Japonii, kiedy si odbya premiera, gdzie si bka, nim trafi na peryferie? Yurie prbowaa pyta o to kilka osb w swojej wytwrni, ale adna z nich nie potrafia na to odpowiedzie. Postanowia film obejrze, kilkakrotnie u - siowaa trafi na seans na odlegych przedmieciach; niestety, pokazy trway krtko, urzdzano je raz na jednym, raz na drugim kracu miasta, wic cigle jej si to nie udawao. Niepowodzenie powikszyo jeszcze jej zaintrygowanie i ce >kawo. W wytwrni Glob pracowa niejaki Jefferson, zdolny spec od fotomontau i zdj trikowych, ktry mia na swym koncie wiele ciekawych osigni. Yu.de przypuszczaa, e on wanie, nie kto inny, przyoy rki do montau Szkaradnego oblicza - by to czek wesoy i wielki dowcipni, moe chcia jej spata figla - i wykona t precyzyjn nowatorsk prac. Uy te zapewne rnych sposobw, nie tylko poczenia dwu odrbnych tam, jak w ujciach twarzy ebraka. Yurie tym bardziej zapragna cay film obejrze osobicie. Miaa przy tym wtpliwoci co do osoby aktora kreujcego rol ebraka. W Globie byo rwnoczenie z ni trzech aktorw japoskich. Nigdy jednake nie wystpowaa razem z i;adnym z nich przed kamer w porcie podobnym pono do Nagasaki. Kim wic jest ten aktor grajcy ebraka? Im duej Yurie nad tym rozmylaa, tym dziwniej si czua - niemal jak Ayame Daifu przeladowana przez nieznanego japoskiego aktora. Musi przecie by w wytwrni kto orientujcy si w tej sprawie!

Tak rozmylajc, dosza do wniosku, e najlepiej spyta pana H. zatrudnionego w firmie od dawna i zajmujcego - eksponowane stanowisko w biurze. Podlegaa mu caa korespondencja z wytwrniami zagranicznymi, prenumerata pism filmowych w jzyku angielskim, do jego kompetencji naleaa te praca przy tumaczeniu scenariuszy. Pan H. orientowa si dobrze w filmach sprowadzanych z zagranicy, zna daty produkcji, importu i dane o aktorach. Od niego z pewnoci mona si czego dowiedzie. Pewnego dnia Yurie udaa si do biura znajdujcego si obok wytwrni, w dzielnicy Nippori, wdrapaa si na pierwsze pitro i zwrcia si do pana H. - Jeli idzie o ten film - odpowiedzia urzdnik spogldajc yczliwie na Yurie - wiem co nieco... Zamruga oczami wydawa si bardzo zmieszany. Bacznie rozejrza si po pokoju, wsta nawet ze swego miejsca i poszed zamkn drzwi, ktre Yurie zostawia otwarte. Wrci i podj przerwan rozmow. - Wic... pani te nie wiedziaa o tym filmie? Rzeczywicie... zastanawiajce... Dziwny film. Prawd mwic, ja take chciaem pani spyta o ten film, tylko jako nie byo okazji, a przy tym niecodzienna sprawa. Dzi moemy porozmawia, dobrze si skada, bo nikogo akurat nie ma, tylko nieche sobie pani tego, co powiem, nie bierze zbytnio do serca. - O nie, tym bardziej pragn usysze, o co chodzi! - miejc si odpara zdecydowanym tonem Yurie. - Ot... film ten jest wasnoci naszej firmy i na duszy czas zosta wypoyczony kinom peryferyjnym. O ile pamitam, zosta zakupiony na miesic przed powrotem pani z Ameryki. Jednak nie od wytwrni Glob, a od pewnego Francuza w Yokohamie. Ten Francuz kupi go wraz z wielu innymi tamami w Szanghaju. Poprzednio film wywietlano .podobno wielokrotnie w Chinach i innych krajach poudniowej Azji. Klisza bya zniszczona i w zym stanic. Mimo to masza firma v/yoya du sum na ten cel, bo obiecaa pani przej do naszej wytwrni. Uzyskalimy w ten sposb moliwo zapewnienia pani duej popularnoci, jako e od czasiu Crki samura]a niczego nie mielimy, w dodatku wypada tam pani niezwykle korzystnie, a pod wzgldem artystycznym film jest fascynujcy i specyficzny. Lecz v/krtce po zakupieniu Szkaradnego oblicza zaczy kry dziwne plotki. Ot jeli si ten film oglda noc i samotnie, dziej si straszne rzeczy... nawet najodwaniejszy mczyzna nie potrafi obejrze go do koca. Odkryto to przypadkiem, kiedy technik filmowy, ktry wwczas pracowa w tym biurze, w pokoju przy kocu korytarza, sam jeden pn por wywietla tam, eby usun ewentualne usterki. Z pocztku nikt mu nie wierzy, ale znalazo si kilku ciekawych, ci kolejno eksperyment powtrzyli i potwierdzili sowa

technika. Faktycznie, straszne! To upiorny film! W dodatku technik przeraony tym zdarzeniem postrada zmysy i zwolni si z pracy. Pozostali take nie wyszli b ez szwanku; drczyy ich koszmarne sny, zapadali bez przyczyny na nieznane choroby... Prawd mwic, nasz dyrektor by jednym z poszkodowanych. Zapad na dziwn, nieznan gorczk, leczy si przez p roku. Wie pani, jaki dyrektor jest nerwowy i zabobonny, od tej pory nie chcia mie tego filmu pod bokiem. Ledwie si poczu zdrowszy, urzdzi tajn narad, na ktrej zaproponowa wycofanie si ze wsppracy z pani oraz jak najszybsze odsprzedanie filmu innej firmie. Byli jednak tacy, co si z jego zdaniem nie zgodzili argumentujc, e bd co bd firma wyoya na jego zakupienie znaczn sum i tylko straci, jeli dobrowolnie odda tam w rce konkurencji. Inni znowu uwaali, e film jak film, ale jeli chodzi o wspprac z pani, nie ma podstaw do zerwania zawartego kontraktu, zreszt wypacono ju olbrzymi zaliczk. Dyskusja bya burzliwa, a wreszcie uchwalono, co nastpuje: niesamowito filmu ujawnia si tylko wtedy, gdy go oglda noc nie wicej ni jedna osoba, co jest rzecz raczej wyjtkow, nic wic nie przeszkadza wywietlaniu filmu w kinie, gdzie liczba widzw bywa z reguy dua. Jeli dyrektor nie chce go przechowywa, najlepiej wypoyczy film maym kinom na czas duszy, pki nie znajdzie si kupiec, ktry zapaci dostatecznie duo. Umowy z pani rwnie nie anulowano, przeszkoda znikna. Oczywicie, gdyby dziwne pogoski doszy do niepodanych uszu, zmniejszyaby si pani popularno, co mogo si odbi na wartoci filmu jako towaru; wszyscy Zatem zobowizali si dochowa tajemnicy, rwnie przed pracownikami wytwrni. I na tym stano. Dzi nie pozosta w naszej firmie prawie nikt z wczesnych urzdnikw i aktorw, ktrzy znali tajemnic tego filmu. Nic zreszt dziwnego. Na tajnej naradzie pierwotnie podjto decyzj wypoyczenia filmu za godziw sum ktrej z wielkich firm, jednak wtedy wanie midzy pracownikami na eksponowanych stanowiskach stosunki si pogorszyy, dochodzio do utarczek, ostrej rywalizacji, i zamiar nie doszed do skutku. Nie zwlekajc wypoyczono tamy maym kinom, kolejno w Kioto, Osaka i Nagoya. Nie dbano przy tym o adn reklam ani zapowiedzi w gazetach, film, cho niewtpliwie dobry, przeszed nie zauwaony przez fachowcw, bez wikszego rozgosu. Po objechaniu prowincji trafi teraz do Tokio, na przedmiecia. Ja sam syszaem tylko od innych o dziwach, ktre dziay si po nocach, osobicie tego nie sprawdziem. Ogldaem jednake Szkaradne oblicze na pierwszym prbnym pokazie przy udziale pewnej liczby zainteresowanych i dziennikarzy. Zastanowio mnie wtedy jedno: aktor kreujcy rol ebraka. Znaem wszystkich aktorw wystpujcych w tym filmie, od pani poczwszy, ale jego zobaczyem po raz pierwszy. Myl, i orientuj si

niele, wiem dokadnie, kto pracowa w Globie razem z pani. O ile si nie myl, byo tam tylko trzech aktorw japoskich, i tych dobrze pamitam. Prawda? Lecz ebrakiem jest cakiem kto inny. Czy przypomina sobie pani kogo prcz tamtych trzech? O to wanie chciaem zapyta. Pan H. skoczy swoje dugie wyjanienia. Zapado milczenie. - Nie, rzeczywicie byo tylko trzech - odpara Yurie. - Ja raczej przypuszczam, e kto poczy dwa filmy i e tego aktora wcale nie znam. - Mylaem ju o tym - powiedzia pan H. - Tym bardziej e syszaem o tym Jeffersonie z Globu. Musiaaby to jednak by naprawd mistrzowska robota, przy niektrych ujciach w tym filmie wrcz nieprawdopodobna... Gdyby istotnie tak byo, trzeba by przyj, e Jefferson dysponuje nie znanymi nam, tajemniczymi rodkami. Duo uzbierao si w tej sprawie nieporozumie, wic, musz wyzna, wysalimy p roku temu list do Globu z prob o wyjanienia. Przysza odpowied, ktra niczego nie wyjania. Wytwrnia Glob oznajmia, e nie realizowaa filmu Szkaradne oblicze, nakrcia natomiast inny film o nieco podobnej treci. Przypuszcza zatem, e cz odnonej tamy zostaa tu wykorzystana. Wobec tego kto inny musia dokona zmian montaowych i mamy do czynienia z plagiatem. Niemoliwe raczej, by dokonano tego przy realizacji pierwszej wersji w Globie z inicjatywy zatrudnionych tam osb. Caa produkcja podlega kontroli i ewentualnoci takiej by nie moe. Rwnoczenie z pani Yurie w wytwrni zatrudnionych byo trzech aktorw japoskich. Przed jej przyjazdem rwnie pracowali tam Japoczycy, pniej za zaangaowano jeszcze kilka osb, tak e ostatecznie moga si z nimi nie zetkn. Jednoczenie nie da si wykluczy cakowicie przypuszczenia, e tama powstaa w Globie. Co do fotomontau, oiczywicie dokonuje si tu takich czy innych zdj trikowych, lecz stanowi to tajemnic wytwrni, wobec czego nie moemy udzieli szczegowych wyjanie... Wracajc do sprawy, jeli rzeczony film jest plagiatem, firma Glob nie moe przej nad tym, faktem do porzdku. Chce zbada t spraw na miejscu, prosi zatem usilnie o odsprzedanie jej filmu za ustalon cen. Taka mniej wicej bya odpowied amerykaskiej wytwrni. Niczego nie wyjaniaa. Wniosek, ktry wysnuto w Globie - jakoby to kto inny dokona fotomontau - wydawa si najbardziej do przyjcia, A dokona tego mg tylko wielki spec, wikszy pewnie ni Jefferson. Tylko kto zadawaby sobie tylu trudu wycznie w celach zarobkowych? A na dodatek te straszne wraenia podczas nocnych seansw^ Jest w tym chyba jaka sia wysza! Przepraszam, e pytam, ale czy nie przypomina pani sobie kogo w Ameryce, kto mgby ywi do pani uraz? Kogo na przykad zakochanego, a odrzuconego lub oszukanego, bo to

by pewnie co wyjanio... Tak mi si wydaje. To z pewnoci zemsta jakiego mczyzny. ~ Ach, nie! Niech pan posucha. Nie mam nic takiego na sumieniu, z ca pewnoci! I jaki jest waciwie ten aktor, bo mwiono mi, e to twarz strasznie brzydka? - Tak, szkaradna! Trudno powiedzie nawet, czy to Japoczyk, czy ma rysy bardziej poudniowoajatyckie. Cera bardzo ciemna, oczy wyraziste, okrga twarz, obrzmiaa... faktycznie, jak nabrzmiay wrzd. Wiek okoo trzydziestu lat, na kliszy wyglda, jakby mia o dobre dziesi lat wicej od pani. Takiej twarzy zapomnie nie mona. Jeli go pani zna, na pewno sobie przypomni! Tak, takiej twarzy si nie zapomina. Doprawdy dziwne, e nikt o nim nie sysza! Jak on kreowa t rol, c za mistrzowska gra, jakie wietne miny, co za mimika! Kt si z nim moe rwna, chyba jeden Wegener ze Studenta z Pragi i Golema Dziwi mnie, dlaczego aktor charakterystyczny te) miary co on jest zupenie nie znany, zarwno w Japonii, jak W Ameryce! A e go nie potrafimy umiejscowi, jakby by nie z tego wiata, yje tylko w filmie. C o tym sdzi? Zreszt wiadkowie dziwnego eksperymentu take byli przekonani, e to nie jest twarz ywego czowieka. To upir, niemoliwe, eby taki aktor istnia, mwiono, bo inaczej czyby si trafiay takie dziwy? - Ale konkretnie jakie? To wanie chc usysze. Tego jednego, najwaniejszego, dotd mi pan nie wyjani. - Nie chciaem pani niepokoi, ale jak ju powiedziaem tyle, dodam i reszt. Syszaem o tym od technika montaowego, tego, co potem zwariowa. Krtko mwic, rdem strachu w filmie jest wanie twarz owego ebraka. Ot mwi technik, zazwyczaj oglda si filmy, jak na przykad, w parku dzielnicy Asakusa, przy akompaniamencie muzyki z komentarzem, w wesoym, pogodnym nastroju, wrd ludzi^. ten za film, zwaszcza ogldany pn noc w samotnoci w pomieszczeniu, do ktrego nie dochodz adne gosy, wywouje niesamowite wraenie i budzi groz. Nie chodzi tu osceny z zaoenia straszne, ale i o sceny zbiorowe z udziaem statystw s niezwykle plastyczne: traci .si poczucie, to fikcja, przeciwnie, zaczyna si myle, e film jest wanie rzeczywistoci, a widz to tylko cie. Najbardziej przeraa wielkie zblienie wrzodowej twarzy, ktra si mieje, a do krcca korbk projektora mimowolnie zamiera. Twarz ta^ kiedy si mieje, zdaje si straszniejsza, ni kiedy si zoci. Technik powiedzia jeszcze: C tam ja, ale niechby to oglda aktor wystpujcy w tym filmie, dopiero miaby si z pyszna! Czuby wtedy, e on sam, z krwi i koci, jest tam w filmie, a ten na widowni - to cie i zudzenie! Moemy sobie wyobrazi, co przey, kiedy siedzia tu, w Nippori, sam jeden noc przed ekranem! Ju przy pierwszych scenach, kiedy pojawia si ebrak, ogarno go poczucie nie - samowitoci, a si spoci z niedorzecznego strachu. Tama, jest w zym stanie, w kilku miejscach przewietlona,

ale nic to nie szkodzi, jakby wzmaga jeszcze nastrj pospnej melancholii, mieszne, co? Pierwsze cztery rolki mona jeszcze jako wytrzyma, natomiast przy pitej, w finale, kiedy Ayame popenia samobjstwo, kady prawie, kto to oglda w ciszy i bez wiadkw, traci ze strachu przytomno. Jest tam takie ujcie, zblienie prawej pani nogi, od stopy po kolano, na kolanie ta twarz pena napicia, mciwa, nienawistna, cigajca wargi w charakterystycznym grymasie... i niby to si mieje, niby pacze. Prosz sobie wyobrazi, e ten miech ... sycha naprawd! Bardzo cicho, ale niemniej cakiem wyranie! Jeli si patrzy nie do uwanie, mwi technik, albo jeli dochodz inne gosy czy dwiki z zewntrz, atwo ten moment przegapi. Trzeba sucha bardzo pilnie. By moe, na pokazach publicznych miech ten rozlega si take, tylko nikt nie zwrci na to uwagi... Tak. I co pani na to? Sdz, e i dla pani nie jest to zbyt przyjemne. Dodam jeszcze, e postanowilimy wreszcie odsprzeda tam Ameryce. Przed kilkoma dniami wrcia do nas z kolejnego kina i znajduje si teraz w biurze, tu na pce. Dyrektor surowo zabroni wywietla, ale jeli zechce pani przejrze sam tam, prosz bardzo. Czy chce pani pooglda? Gdyby zechciaa pani rzuci okiem na twarz tego aktora, moe rozwizalibymy zagadk. Yurie z oczami byszczcymi ciekawoci skina gow i pan H. sign na pk. Spomidzy piciu paskich puszek z tamami wybra cz pierwsz i pit. Pooy je na stole, zdj pokrywy, rozwin srebrn, byszczc jak stal wstg i unisszy klisz w stron okna, pokaza Yurie. - O, prosz spojrze! To wanie ten ebrak. Potem rozwin drug i wskaza klatk zblienia twarzy na kolanie. - O, widzi pani? Tutaj wrzd. Tak, to jest pewnie klisza kombinowana, z tym si zgadzam. Wic jake, zna pani tego mczyzn? - Nie - odpara Yurie. - Nikogo takiego nie znam. Wiedziaa to zreszt od razu, aktor by jej zupenie nie znany. - Tama wyranie kombinowana, wic ten mczyzna musi si gdzie odnale, nie jest chyba duchem! - Jedno miejsce jednak wcale mi na monta nie wyglda. Prosz popatrze. Ayame stawia opr ebrakowi i zamierza spoliczkowa twarz na kolanie, a ta chwyta zbami rodkowy palec jej prawej doni. Wida, jak bohaterka usiuje si oswobodzi i e j to boli. Nie mona chyba takiej sceny uzyska na drodze fotoamontau! Pan H. wrczy tam Yurie, sam za zapali papierosa i zacz kry po pokoju. Mwi przy tym jakby do siebie: - No i oo si stanie, jeli Glob dostanie w swoje rce ten film? O, oni wszystko

potrafi obrci na swoj korzy. Wyprodukuj zaraz mnstwo kopii, sprzedawa zaczn na prawo i na lewo. Ojej, na pewno si nie myl! 9- Ballada...

Tanizaki Jun Ichiro Krolestvuo w miniaturze Miny wanie dwa ata, od kiedy Kaijima Shckichi rozpocz prac w szkole podstawowej w stolicy prefektury, miecie M.; mia wtedy lat trzydzieci sze. By tokijczykiem czystej wody, urodzonym w dzielnicy Asakusa, w Shodencho; po ojcu, ktry zajmowa si kultur starych Chin, pewnie odziedziczy zamiowanie do nauki - i do czego go to doprowadzio! Zmarnowa ycie. Tak oto sdzi teraz zawiedziony Kaijima. Niechby ju raczej pozosta nikim, niechby si nigdy nie tkn nauki, przecie gdyby poszed do terminu w pierwszym lepszym sklepie i porzdnie popracowa, dzisiaj byby kupcem ca gb. A w kadym razie mgby zapewni dostatek rodzinie i wie ycie ustabilizowane. Jego rodzice nie mieli do pienidzy, eby go posa do gimnazjum, a on zapragn zosta uczonym - by to wielki bd! Kiedy ukoczy szko i ojciec wystara mu si o miejsce chopca na posyki, Kaijima nie zgodzi si na to zajcie i wstpi do Niszej Szkoy Nauczycielskiej w dzielnicy Och a nomizu. Ukoczy j w wieku lat dwudziestu, po czym od razu podj prac w szkole podstawowej w Asakusa. Jego pensja wynosia wwczas, o ile pamita, osiemnacie yenw. Nie chcia jednak spdzi caego ycia jako nauczyciel v/ szkole. Mia zamiar usilnie pracowa, a jednoczenie pogbia wiedz i doksztaca si jako samouk. Studiujc pilnie ulubion histori Azji, Chin, Japonii zostanie kiedy autorytetem, profesorem historii - tak sobie wymarzy. Mia dwadziecia cztery lata, kiedy zmar mu ojciec. Niedugo potem nasz bohater si oeni. Dawne denia, entuzjastyczne plany coraz bardziej wietrzay i blaky. Owadna nim przemona rnio do ony. Oddany dotd wycznie nauce Kaijima nie zwraca uwagi na kobiety, teraz natomiast znajdowa przyjemno w drobiazgach yciowych. Podwiadomie wic pocz myle i planowa jak inni, przecitni ludzie. Pniej rodzi si dziecko, pensja nieco idzie w gr. Wszystkie te okolicznoci powoduj wreszcie, e Kaijima traci dawne ambicje i zupenie zarzuca myl o karierze. Kiedy przychodzi na wiat najstarsza crka, Kaijima zmienia akurat miejsce pracy i przenosi si do szkoy podstawowej w dzielnicy Shitaya. Jego pensja wynosi teraz dwadziecia yenw. W cigu pitnastu lat w myl zalece podejmuje kolejno prac w dzielnicach Nihonbashi i Akasaka. Jego pozycja zawodowa staje si coraz wysza, a miesiczne wynagrodzenie wzrasta, osigajc sum czterdziestu piciu yenw. C z tego, skoro szybciej ni dochody rosn wydatki rodzinne, doprawdy w tempie zastraszajcym; Kaijima z roku na rok staje si coraz uboszy. Po crce na wiat prz}-chodzi syn, po nim dalsze dzieci. Jest ju

ich szecioro. Mija siedemnacie lat pracy w szkole, wanie ma si narodzi kolejne, sidme dziecko. Wic Kaijima decyduje si na przeprowadzk do prefektury G. On, rodowity tokijczyk, ktremu poowa ycia upyna w Tokiio, decyduje si na wyjazd na prowincj! Tak, nie wytrzyma po prostu presji otoczenia w wielkim miecie. Ostatnie jego miejsce pracy w Tokio to szkoa podstawowa w dzielnicy Kojimachi, pooonej na zachd od paacu cesarskiego, przy linii Yamanote. Dziielnica rodzinnych rezydencji, dworkw dostojnikw i luksusowych aparatamentw. Tutejsi uczniowie pochodz z wyszych warstw spoecznych, sowem, same dzieci dobrze urodzone. A pord nich synowie i crki Kaijimy, ktrzy chodz przecie do tej samej szkoy; jak ndznie wygldaj na tle innych. Kaijima cierpi patrzc na to i w kocu nie wytrzymuje presji. On i jego ona gotowi si wyrzec wszystkiego, byle tylko dzieciom na niczym nie zbywao! Potrzeba im sukni, podobnej do tej, jak ma tamta pani, albo wstki, albo butw takich czy innych i jeszcze latem wyjazdu na letnisko. Syszc dania dzieci, nauczyciela ogarnia rozgoryczenie; jako ojciec czuje si bezradny i nic niewart. Na dodatek ma na utrzymaniu swoj star matkwdow. Rzetelny i skrupulatny, przeywa mki i ugina si wreszcie przytoczony ostatecznie cierpieniem. Rozumie, e zawid nadzieje rodziny, czuje si winien. Na koniec porzuca Tokio wraz z jego droyzn i postanawia wie spokojne ycie na prowincji. M., ktre Kaijima wybra, jest rodzinnym miastem jego ony, a przy tym szczliwy to zbiegiem okolicznoci uzyska poparcie i zdoby miejsce wychowawcy. M. lece o sto dwadziecia kilometrw na zachd od Tokio, znane z hodowli jedwabnikw, liczy okoo pidziesiciu tysicy mieszkacw. Ley na kracu rozlegej rwniny Kan - to, tam wanie, gdzie si ona stopniowo zwa, napotkawszy na swej drodze acuch Gr Centralnych. Cae miasteczko, jak okiem sign, otaczaj gaje morwowe. W pogodne dni, kiedy niebo bkitne, z kadego miejsca wida gr H., synn ze swych ciepych rde, i gr A., dostojn i ogromn. Szczyty tych gr strzelaj wysoko w niebo nad rzdami krytych dachwk domw. Miasto przecina kana poczony z rzek, pynie w nim woda chodna i przezroczysta. Z duej ulicy kursuje kolejka do ciepych rde w L, panuje tu gwar i oywienie, jak na prowincj cakiem niele, jest nastrojowa atmosfera. Kaijima wraz ze znkan rodzin przenis si tam w pierwszej poowie maja, wczesnym latem, kiedy gry przed - stav/iay widok najpikniejszy, najbardziej urokliwy. Rodzina, zamieszkujca dotd w ndznym mieszkalnym baraku tokijskiej dzielnicy Kanda przy Sarugakucho, poczua si jak wycignita z piwnicy na wiato pod przezroczysty bkit nieba i przepeniao j teraz uczucie ywioowej radoci. Dzieci wesoe i rozbawione dzie w dzie biegay po trawie w parlcu, gdzie zachoway si resztki starych ruin zamkowych.

Bawiy si w chowanego wrd gstych drzew winiowych przy grobli u rzeki albo pieszyy nad staw, wok ktrego zwieszay si obfite kicie glicynii akurat w penym rozkwicie. Take Kaijima i jego ona, a nawet szedziesicioletnia matka odzyskali nagle swobod i beztrosk, nie tsknili te wcale ani nie aowali Tokio, gdzie wychodzili na iono natury akurat raz do roku - na grb ojca. Szkoa, w ktrej rozpocz prac Kaijima, leaa w pnocnej czci miasta, a z a jej boiskiem rozcigay si wspomniane wyej gaje morwowe. Z okien klasy nauczyciel co dzie mg oglda rozlege pola, a w dali zamglony fioletowy, pofadowany szczyt grski, sylwetk gry A., o ktrej ju wspomnielimy. Czu si na swoich lekcjach swobodny i rozluniony, W pierwszym roku pobytu zosta wychowawc klasy trzeciej. Opiekowa si t sam grup przez kolejne dwa lata w klasie czwartej i pitej. Cho nie byo tu uczniw tak poprawnych pod kadym wzgldem jak w szkole podstawowej F. w dzielnicy Kojimachi, nie brakowao dzieci z bardzo bogatych domw - jako e mamy do czynienia nie z byle jak prowincj, mieci si tu prefektura! - oraz innych, niezbyt bystrych. Byli i niesforni, co to nie poddawali si adnym rygorom dokuczali dotkliwie rodzestwu z Tokio. Dwaj najzdolniejsi w klasie chopcy, z ktrych jeden by! synem miejscowego potentata Suzukiego, wanej persony w banku, a drugi synem dyrektora spki hydraulicznoelektrycznej, walczyli ze sob o palm pierwszestwa. Przywdca caej paczki, Nishimura, najbardziej rozbrykany i nieposuszny, to syn miejscowego zielarza. Natomiast Arta, syn lekarza, chopiec niemiay i rozpieszczony przez oboje rodzicw, ubrany by zawsze najbardziej elegancko najdostatniej ze wszystkich. Kaijima z natury lubi dzieci, a majc za sob dwadziecia lat dowiadczenia w pracy nauczycielskiej, nie robi pomidzy nimi rnicy; interesowa si ich odmiennymi charakterami, ale otacza wszystkie jednakow trosk. Czasem potrafi dobrze skrzycze albo i da porzdnego kuksaca, zna jednak do gbi psychik dziecka i cieszy si dobr opini wrd uczniw, rodzicw i wsppracownikw. Zdarzenie, o ktrym bdzie tu mowa, miao miejsce w drugim roku pobytu Kaijimy w miecie M. W kwietniu, z pocztkiem nowego roku szkolnego, przyby do pitej klasy nowy ucze. Nazywa si Numakura Shokichi. By chopcem smagym, silnie zbudowanym, o krgych, pulchnych ramionach. Mia kwadratow twarz i wielk usian krostami gow. By synem robotnika, ktry niedawno przenis si z Tokio do zakadw wkienniczych w miasteczku M. Z pospolitej twarzy i przybrudzonego ubrania chopca odgadywao si od razu, e nie pochodzi z zamonego domu. Pocztkowo wydawao si Kaijimie, e nowy ucze bdzie niezdolny i nieokrzesany, ale w klasie przekona si, e tak nie jest. Numakura okaza

si nawet do pojtny, nadspodziewanie posuszny, raczej ponury, lecz milczcy i spokojny. Pewnego dnia Kaijima swoim zwyczajem spacerowa po boisku, przygldajc si dzieciom pochonitym bez reszty zabaw. ywi bowiem przekonanie, e wanie na boisku, nie w klasie, ujawniaj si w peni indywidualne moliwoci i naturalne zachowanie. Uwaa wic, e naley dzieci bacznie obserwowa. Spostrzeg, e jego uczniowie podzielili si na dwie grupy i bawi si w wojn. Nic w tym jeszcze nie byo dziwnego, ot, zwyka rzecz, tylko e podzia to jaki bardzo dziwny, wrcz zastanawiajcy. Caa klasa liczy pidziesiciu chopcw, a tu w jednej grupie ze czterdziestu, w drugiej ledwie dziesiciu. Grupie liczniejszej przewodzi Nishimura, syn zielarza; dwaj chopcy, ktrym przypada rola koni, wo go bez ustanku wzdu szeregw, on za rozkazuje swemu wojsku. Na czele mniejszej grupy - widzi zaskoczony nauczyciel - stoi nowy ucze, Numakura Shokichi. On take siedzi na koniu i nie jest ju milczcy jak zazwyczaj, z gniewnym byskiem w oku, podniesionym gosem zachca swoich onierzy, po czym staje na ich czele i rzuca si na przemone siy wroga, w sam rodek! Nie ma jeszcze dziesiciu dni, jak przyszed do nowej szkoy, kiedy zdy sobie zdoby taki posuch? Niezmiernie zainteresowany Kaijima sta, niczego po sobie nie pokazujc, umiecha si niewinnie jak dziecko i niby to ciekawy dalszego przebiegu walki obserwowa. I zobaczy, jak w jednej chwili liczna gromada Nishimury zmuszona zostaa do ucieczki przez ma grupk, ktr prowadzi Numakura. Szeregi Nishimury rozpady si jak licie na wietrze, a jego podkomendni uciekali teraz w wielkim popochu. Mimo e u Numakury zebrali si przewanie sami silni i zrczni chopcy, w przegranej Nishimury w samym sposobie poraki, byo wyranie co nienaturalnego. W dodatku wyglda na to, e wszyscy, jak jeden m, boj si tego Numakury. Bo cho cakiem dobrze daj sobie rad z przeciwnikami, to jak tylko Numakura skieruje si w ich stron, pierzchaj nie podejmujc wcale walki. A i sam wdz Nishimura, ledwie Numakura na popatrzy, od razu kapituluje i oddaje si do niewoli. Nie koniec na. tym - Numakura wcale nie uywa siy, samym swym przejazdem tam i z powrotem wzdu szeregw przeciwnika uniemoliwia obron. Rzuca z konia komendy i poajanki. - No, dobrze. Zabawmy si jeszcze raz. Teraz wystarczy mi siedmiu. Siedmiu, to i tak za duo! Numakura oddaje ze swojej druyny do obozu nieprzyjaciela trzech chopcw. Znowu bawi si w wojn, znowu wygrywa Numakura, ktry raz jeszcze zmniejsza liczebno swego wojska. Za trzecim razem zostawia sobie tylko piciu podwadnych. Mimo to po stoczonej bitwie zwycistwo naley do nich. Od tego dnia nauczyciel Kaijima pocz zwraca baczn uwag na Numakur.

Jednake ten jako ucze niczym si nie wyrnia. Daje sobie dobrze rad i w czytaniu, i w arytmetyce. Rwnie pilnie odrabia wypracowania domowe, Ale przez cay czas siedzi milczcy, z pochmurn min i tylko ruchem ramion wyraa swoje niezadowolenie. Wic Kaijima zrozumie nie moe, co w.nim siedzi. Numakura nie jest jednak uczniem siejcym niepokj w klasie, nie stroi artw z nauczyciela ani nie przoduje w szkolnych figlach. e jest przywdc to pewne, lecz przywdca^ w jakim innym sensie. Pewnego dnia nauczyciel opowiada na lekcji, wychowawczej oNinomiya Sontoku Zazwyczaj prowadzi swoje lekcje z katedry, bardzo skupiony, przemawia gosem cichym i agodnym., a tylko podczas lekcji wychowawczych staje si bardziej wymagajcy. Co gorsza, jest to pierwsza lekcja tego - dnia, ranek pikny, wietliste poranne soce zaglda przez szyby i powietrze pene jest blasku, co wpywa rwnie na nastrj dzieci. - Opowiem wam dzisiaj o mistrzu Sontoku, postarajcie si by cicho i pilnie sucha zacz powanie Kaijima. w klasie zapada zaraz cisza, jak makiem zasia. Nawet niesforny Nishimura, czsto przeszkadzajcy w lekcjach swoj paplanin z ssiadem, dzi uwanie patrzy w twarz nauczyciela szeroko otwartymi mdrymi oczami. Przez pewien czas w klasie panowaa krysztaowa cisza, w ktrej czysto dwicza arliwy gos Kaijimy, dobiegajc a do morwowego gaju za oknami. Pidziesiciu uczniw grzecznie i rwno siedziao w awkach, najlejszy nawet szelest nie zakca ciszy. - Co wic powiedzia wtedy mistrz Ninomiya, w jaki to sposb radzi podnie chylc si ku upadkowi potg rodu Hattoci? Ot rzek jedno tylko sowo: oszczdno! I oto w chwili, kiedy Kaijima osiga w swym kunszcie oratorskim wiksz ni zazwyczaj swobod i precyzj, syszy, ze idealny spokj zosta naruszony: z kta klasy dobiega jego uszu ledwie syszalny szept. Twarz nauczyciela si chmurzy. C to znowu? Wanie teraz, gdy wszyscy suchaj go z tak uwag, dzi cakiem wyjtkowo skupieni, kt mu tam zakca tok lekcji zbdn rozmow?! Mylc tak, pokasuje - specjalnie gono, rzuca okiem w stron kta i podejmuje przerwan opowie. Jeszcze chwila ciszy i ponownie rozlega - si szept: szu, szu, szu. Nauczydela denerwuje ten dwik jak micy bl zba, a dry ze zoci. Za kadym razem, gdy go dobiega gos, obraca si pospiesznie. Jednoczenie gos cichnie i nie sposb pozna, kto to mwi. Kaijimie wydaje si jednak, e to Numakura, bo gos dobiega z prawego kta klasy, wanie z awki, gdzie tamten siedzi. O, gdyby to by kto inny, chociaby zbytnik Nishimura, nauczyciel zareagowaby natychmiast. W stosunku jednak do Numakury czuje skrpowanie, trudno mu jako skarci tego chopca. Jake to powiedzie, niby to dziecko, a jakby nie dziecko, a al, e trzeba mu zwrci uwag, a rwnoczenie sama myl o skarceniu nieposusznego zaczyna si wydawa nietaktem. Po

pierwsze, nie zdy go jeszcze dobrze pozna, poza tym nie zamieni z nim dotd jednego sowa, ktre mogoby wiadczy, e si z sob zyli, nic prcz odpytywania w klasie. Postanowi wic na razie nie zwraca uwagi Numakurze i udawa, e niczego nie dostrzega, moe chor - piec sam wreszcie przestanie gada. Ale nic z tego: szept staje si coraz dononiejszy, Numakura wcale si ju nie krpuje, z ruchu ust wida ju cakiem wyranie, e mwi. Wreszcie nauczyciel nie wytrzymuje i z caej siy uderza w st trzyman w rku linijk. - Kt to tak paple i paple przez cay czas? Numakura! To ty przecie! No, jak tam, co powiesz? - Nie, to nie ja - odpowiada Numakura wcale nie zmieszany i rozglda si wok siebie. Nagle wskazuje palcem Nod, swego ssiada z lewej. - To on. On przez cay czas gada. - O, nie! Widziaem wyranie, e to ty. I nie rozmawiae wcale z Nod. Rozmawialicie sobie z Yamazakim, ktry siedzi po prawej stronie. Dlaczego kamiesz? Kaijima, zwykle opanowany, rozzoci si i zacietrzewi. Bo te Noda, na ktrego Numakura usiuje zwali win, zawsze si zachowuje wyjtkowo grzecznie. Noda, wskazany przez Numakur, wystraszony zamruga gwatownie powiekami, jakby prosi o lito, potem lkliwie popatrzy na tamtego i raptem powzi jak decyzj. Zblad i podnis si z miejsca. - Tak, prosz pana. To nie Numakura, to ja rozmawiaem - odezwa si drcym gosem. Caa klasa popatrzya na jednoczenie z cichym szyderstwem, to Kaijim rozzocio jeszcze bardziej. Nigdy dotd Noda nic wyrywa si z niczym niepotrzebnie. Teraz, kiedy zarozumialec i przywdca klasy zrzuca na niego wasne winy, Noda bez sprzeciwu zgadza si wystpi zamiast niego. Std wniosek, e Numakura naprawd jest zym, nieznonym chopakiem. Trzeba go wypyta, przycisn do muru i da porzdn nauczk, nie wolno puci pazem tego zachowania. - Pytam Numakur, nikogo innego! Caa reszta niech mi siedzi cicho. - Kaijima po raz drugi uderza linijk w blat stou. - Powiedz mi, Numakura, dlaczego kamiesz? Mwi to, poniewa na wasne oczy widziaem, e rozmawia. Powiniene przyzna si do winy i przeprosi. Przecie nie gniewabym si zbytnio, gdyby przeprosi - Zamiast tego okamujesz mnie, a w dodatku zwalasz win na koleg. To najgorsze ze wszystkiego. Przemyl bo sobie i popraw si, bo nic dobrego z ciebie nie wyronie! Numakura ani drgn. Jego ponure, czarne oczy nie zmieniy ani na jot wyrazu, miao podnis wzrok ku nauczycielowi, Buzia chopca nabraa wyrazu upartej, zawzitej

arogancji, jaki cechuje najgorszych zatwardzialcw gotowych na wszystko, ~ Czemu nie odpowiadasz? Nie rozumiesz, co do ciebie mwi? Kaijima odsun rozoony na katedrze podrcznik i energicznym krokiem podszed do awki Numakury. By cakiem zdecydowany da chopcu dobr nauczk, a jeli sowo nie pomoe, poprze je czynem. Trzyma glicyniow rzg za dwa koce, prbujc jej gitkoci. Uczniowie wstrzymali na chwil oddech, donie im spotniay, W klasie zapada teraz cisza inna ni przedtem, jak przed wielk burz. - No co, Numakura, dlaczego nie odpowiadasz? Mwi do ciebie i mwi, a ty si upierasz. - Kiedy trzymana przez nauczyciela rzga znalaza si tu przy twarzy Numakury, chopiec raczy wreszcie odpowiedzie, Wcale si nie upieram - powiedzia niskim, zachrypnitym gosem odwanie i impertynencko. - To Noda rozmawia. Ja nie kami. - Dobrze! Chod tu! - odpar mienic si na twarzy Kaijima, schwyci chopca gwatownie za rami i usiowa zmusi go do wstania. - Chod tu, sta pod katedr i stj, dopki nie pozwol ci odej. Przebacz ci, jeli si przyznasz do winy. A jak dalej bdziesz tak samo uparty/, to nie, nawet eby mia stercze tu do wieczora. Wtedy nagle wstaje znowu Noda, na ktrego Numakura rzuci Jedno krtkie.spojrzenie z ukosa. - Prosz pana, to naprawd nie jego wina. Niech pan mnie postawi do kta zamiast niego. Nie, Nie ma potrzeby ciebie stawia do kta. Z tob porozmawiam, sobie pniej, Kaijima dalej cignie Numakur, kiedy wstaje inny ucze. - Prosz pana! Tym razem jest to psotnik Nishimura. Z jego buzi znika bez ladu waciwa mu dziecinna niesforno, wyglda tak powanie, e a trudno uwierzy, e ma dopiero lat trzynacie. Wyglda jak poddany, ktry idzie odda ycie za swego pana peen nieugitej odwagi i determinacji. - Nie, nie bd kara tych, co nie zawinili. Winien jest Numakura, on te musi ponie kar. A wy wszyscy bdcie cicho, nie wtrca si! - Kaijima jest wcieky. Jeli ton obuz Numakura zastrasza i terroryzuje ca reszt, tym gorzej dla niego! - No szybciej, chode szybciej! Mwi, eby podszed do katedry. Czemu si nie ruszasz? Wtedy wstaje inny ucze: - Jeli pan ukarze Numakur, niech mnie pan postawi z nim razem.

I kt to mwi, sam starosta klasy, prymus Nakamural - Co takiego? - Kaijima osupia ze zdumienia i puci rami Numakury. Piciu czy szeciu chopcw wystpio jeden przez drugiego: - I mnie te! I mnie! - A po nich zaczli si zgasza nastpni, a prawie caa klasa powstajc z miejsc skupia si po prawej i lewej stronie nauczyciela. Z zachowania ich wida, e to nie zabawa, nie zoliwe robienie na przekr, tylko wielkie powicenie, ratowanie Numakury. - Dobrze. Bdziecie wobec tego stali wszyscy. Mao brakowao, a Kaijima z tej wciekoci i zaskoczenia zaczby wrzeszcze bez opamitania. Tak by si pewno zachowa na jego miejscu nauczyciel mody i niedowiadczony. On jednak, stary wyga, nie potrafi si serio zoci na dzieci. Nad gniewem wzio gr bezbrzene zdumienie: jak to dziwn wadz posiada w chopiec, Numakura! - Numakura postpi le, musz go wic ukara. Dlaczego jednak wy si zachowujecie w ten sposb? Nie powinnicie tak postpowa, nie macie racji - powiedzia Kaijima wyranie zmieszany. Chcc nie chcc, puci Numakur i zostawi go w spokoju. Cae zajcie skoczyo si na sownej przyganie, jednake od tego dnia poczwszy Kaijima zacz traktowa Numakur jako ciekawy obiekt do obserwacji. Przecitni uczniowie pitej klasy szkoy podstawowej to zazwyczaj jedenasto - czy dwunastoletnie naiwne dzieci. Jest to wiek nieposuszestwa, dzieci nie suchaj ani rodzicw, ani polece nauczyciela, s niespokojne i rozhukane. Teraz za wszystkie bez wyjtku wpatrzone jak w tcz v/ Numakur suchaj go bez zastrzee. Najlepsi uczniowie, Nakamura czy Suzuki, nawet by^y prowodyr klasowy, Nishimura, wykonuj bez szemrania kady rozkaz nowego ucznia. Nie wiadomo, czy si go tak boj, czy moe podziwiaj. A niech jeszcze tamtemu co grozi, kade z dzieci z wasnej woli spieszy, aby go osoni. A przecie Numakura, cho silny, zrczny i odporny, nie jest w kocu niczym wicej ni ich rwienikiem. Mimo to caa klasa traktuje sowa Numakury z wiksz powag i szacunkiem nili polecenia nauczyciela. Kaijima w swojej dugoletniej pracy w szkole widzia niejedno. Mia ju do czynienia zarwno z chopcami cakiem zdeprawowanymi, jak uparciuchami, przy ktrych rce opaday, ale nigdy dotd nie spotka si z tak sytuacj jak obecnie. W jaki sposb ten chopiec zdoby i utrzyma potrafi podobn popularno? Jak zdoa podporzdkowa sobie bez reszty pidziesiciu uczniw? W kadej szkole byoby to zjawisko niepowszednie. Cho w samym tym fakcie nie byo jeszcze nic zego. Nie mona te uczyni mu zarzutu z powodu tego, e jego wpyw moralny, jego sia i autorytet zawojoway ca klas. Kaijima obawia si tylko jednego: gdyby Numakura okaza si dzieckiem z gruntu zym, jakie si trafiaj

czasem wrd wyrzutkw, potrafiby atwo sprowadzi na manowce kade dziecko dobre i posuszne. Czy nie wykorzysta on swojej pozycji, eby wichrzy i podburza innych, wprowadza ze praktyki i naganne zwyczaje? Gdyby przy wszystkich cechach, jakie posiada, zechcia uy swego wpywu dla zych celw, byby to twardy orzech do zgryzienia. Dobrze si zoyo, e Kintaro, jego wasny syn, chodzi do tej samej klasy i ojciec mg go delikatnie wypyta. Przekona si wtedy, e obawy jego byy bezpodstawne. Kintaro wierci si niespokojnie, nim si zdoby na odpowied. - Nie, tato. Numakura to dobry chopak. - Naprawd? Jeste tego pewny? Mwe prawd, przecie nie bd go karci za to, co ty mi tu powiesz. Jak to byo z t godzin wychowawcz? Numakura zawini, a wskaza na Nod, co? Kintaro powiedzia wtedy ojcu, o co chodzio. Numakura wcale nie mia zamiaru zwala winy na koleg ani mu dokuczy. Bya to tylko specjalnie zaaranowana prba, eby sprawdzi, czy jego poddani, to znaczy caa klasa, s mu wierni i posuszni. W wyniku tej prby Numakura mia okazj si przekona, jak to wszyscy suchaj jego rozkazu i jak skonni s do powice, tak e nawet nauczyciel sta si bezsilny. Ci trzej, ktrzy chcieli wzi na siebie samorzutnie jego win - pierwszy Noda, po nim Nishimura i wreszcie Nakamura jako trzeci - okazali si najwierniejsi i Numakura wskaza ich jako wzr do naladowania, Tyle oto wymiarkowa Kaijima z urywkowych odpowiedzi swego syna. Kintaro nie potrafi jednak wytumaczy, od kiedy co i dlaczego Numakura posiada nad ca klas tak wadz. Ot, po prostu; jest odwany, wielkoduszny i wspaniaomylny, te przymioty uczyniy ze z biegiem czasu przywdc. Gdyby szo wycznie o si fizyczn, to nie byl on pewnie najsilniejszy ze wszystkich. Nishimura potrafiby go moe pokona. Numakura nigdy nie dokucza sabszym cd siebie, jak to si zdarzao niejednokrotnie Nishimurzc. Zreszt jeliby doszo do bitki midzy tymi dwoma, wikszo stanaby po stronie nowego ucznia. Numakura w chwilach krytycznych odznacza si wielk si, cho w zapasach moe by i przegra. Emanowao ze co zgoa innego ni sia: ogromne dostojestwo i majestat, ktre zbijay z ng przeciwnika. Kiedy Numakura zacz chodzi do szkoy, przez pewien czas zwalczali si nawzajem z Nishimur, lecz w kocu Nishimura uzna si za pokonanego. Mao tego, teraz gorliwie spenia wszystkie polecenia swego wodza. Kiedy Numakura przy zabawie zapowiada: - A teraz bd Taiko Hideyo - shim - te sowa miay swoj wag, co swojskiego, tak e nawet ci, ktrzy byli mu z pocztku niechtni, niezauwaalnie poddawali si jego wpywowi. Dotychczasowy prowodyr idasy Nishimura i dwaj najzdolniejsi uczniowie, Nakamura iSuzuki, stali si najwierniejszymi

rycerzami swego pana, Numakury. Teraz zabiegaj o jego wzgldy, gotowi na kade skinienie. Do czasu pojawienia si nowego ucznia Kintaro podziwia! Nakamur i Suzukiego, teraz jednak dostrzeg, e nie ma w nich nic godnego szacunku. Cho obaj uczyli si dobrze i wiadectwa mieli doskonae, przy tamtym wypadali jak niemiae dzieci przy dorosym. Tak, tak si rzeczy miay, dlatego te nikt nie wystpiby przeciw Numakurze. Caa klasa sucha go z wasnej i nieprzymuszonej woli. Czasem si moe zdarzy, e rozkae on co wedle swego widzimisi, ale w wikszoci wypadkw postpuje susznie. Wystarczy mu, e przekona si o swojej wadzy, lecz prawie nigdy jej nie naduywa. Jeli natomiast kto z jego druyny dokucza sabszym albo postpuje niewaciwie, otrzymuje zazwyczaj surow nauczk. Dlatego te taki sabeusz, jak ten pani - czyk Arita, ma moe najwicej powodw do wdzicznoci, tak! Wysuchawszy opowiadania Kintaro, nauczyciel czu si jeszcze bardziej zaintrygowany. Jeli to, co syn mwi, jest prawd, Numakura wyglda na dobrego chopca. Jako prowodyr klasy jest take podany i godny pochway. A ot, syn zwykego robotnika! Moe v/anie tacy jak on wyrastaj na bohaterw.? Podporzdkowanie sobie wszystkich rwienikw przez jednego ucznia moe mie w pewnej mierze wpyw ujemny, z drugiej strony, skoro wszyscy go podziwiaj i suchaj z wasnej woli, niecelowe i nieskuteczne byyby tu interwencje. Wobec tego najlepiej bdzie Numakur chwali. Jeszcze dziecko, a wysoko ceni sobie szlachetno sprawiedliwo, odznacza si niezwyk si charakteru, na dodatek zdoby tak ogromn popularno, e wszy^stkim naley go stawia za przykad. Si t mona dobrze spoytkowa, aby wszysc y na tym skorzystali. Tak postanowiwszy, Kaijima pewnego razu po skoczonych lekcjach przywoa! do siebie Numakur. - Wezwaem ci nie po to, eby ci karci. Przeciwnie, jestem ci wdziczny. Masz w sobie si, ktrej niejeden dorosy mgby pozazdroci. Potrafie sprawi, e caa klasa ci sucha, cho nawet nauczyciel nie umie tego dokaza. Tak, po prostu si wstydz. Poczciwy Kaijima myla tak naprawd. Przecie on sam ze s\v3mii umiejtnociami dydaktycznymi popartymi dwudziestoletnim dowiadczeniem, ze swoim wpywem moralnym ustpi musia przed nieletnim chopcem. I nie tylko on, czy b3? wrd nauczycieli cho jeden, ktry by, jak Numakura, potrafi oddziaa na dzieci, wzi je w karby i u - trzyma w karnoci? Nauczyciele szkolni, wspaniali doroli - wszyscy mogli si schowa przy tym Numakurze! Brak nam, nauczycielom, bogactwa wewntrznego, eby zespoli si z dziemi cakowicie, szczerze, razem z nimi si bawi! Tote wiele jeszcze moemy si od tego chopca nauczy. Nieche dzieci uwaaj swego nauczyciela raczej za interesujcego prz3^jaciela ni surowego przeoonego.

- Chciabym ci wic prosi, eby uy swego wpywu, nagradza posusznych i dobrych, kara tych, ktrym si to naley, tak eby caa klasa zachowywaa si wzorowo, ebycie wszyscy wyroli kiedy na wspaniaych ludzi. Taka jest moja proba do ciebie. Bo nie mgbym pochwala tego, eby prowodyr klasowy mia przewodzi w gupstwach, figlach czy bjkach. Gdyby uy swego wpywu dla dobra klasy, niesychanie by mi dopomg! No jad, Numakura, zgadzasz si? Chopiec sucha niezwyych sw nauczyciela, jakby nie od razu pojmujc, o co chodzi, patrzy na dusz chwil wreszcie zrozumiawszy, co tamten ma na myli, odpowiedzia: - Dobrze, prosz pana. Bdzie, jak pan sobie yczy. Umiechn si przy tym radonie i z triumfem. Kaijima take by zadowolony. Znajomo psychiki dziecka przydaa si w praktyce. Ma si, jakby nie byo, waciwe podejcie! W wypadku dziecka takiego jak Numakura wystarczy jeden faszywy krok, eby nie mc potem doj do adu, on jednak atwo nim pokierowa. Pokaza na co sta dugoletniego pedagoga. Wpad w dobry nastrj. Kiedy na drugi dzie rano przyszed na lekcje, upewni si na nowo, e jego postpowanie z Numakur dao podany rezultat. Duma nauczyciela wzrosa w dwjnasb. Od tego czasu zachowanie klasy, ktrej by wychowawc, nadzwyczajnie si poprawio, w sposb wprost niewiarogodny. Nikt ani drgn, ani jednego sowa nie wyrzek niepotrzebnie. Nie musia teraz strofowa i robi uwag. Uczniowie siedzieli cicho, jak makiem, zasia, nie sycha nawet goniejszego oddechu czy pokasywania. A dziwne. Zerka Kaijima na Numakur: chopiec co pewien czas wydobywa z zanadrza niewielki notesik, rozejrzy si po klasie, a kiedy zobaczy, e kto si poruszy, sidzie nieporzdnie, kreski jakie stawia co notuje. - Aha, to tak! - pomyla Kaijima, nie mogc powstrzyma umiechu. Upyway kolejne dni, a wida, e dyscyplina nadal jest surowo przestrzegana, na twarzach uczniw maluje si napicie i obawa, eby w niczym nie uchybi rygorom. - Jake si wam udaje zachowywa tak wzorowo? Doprawdy, jestecie do tego stopnia grzeczni, e wprawiacie mnie w szczery podziw. Trudno mi wrcz uwierzy wasnym o czom! - zacz raz Kaijima, otwierajc szeroko oczy ze zdumienia. Caa klasa wybuchna jak na komend wesoym miechem. - Jestem z was naprawd dumny. Nauczyciele z caej naszej szkoy dziwi si, e pita klasa jest wprost bez zarzutu. Zawsze spokojna i cicha. Wszyscy stawiaj j za wzr, nawet sam dyrektor chwali. Teraz powinnici si stara, aby byo tak zawsze, ebycie zachowali

dobr opini. Niech to bdzie nie deszczyk majowy, ale prawdziwa ulewa! Rozradowane dzieci po raz drugi wybuchny gonym miechem. Tego samego roku latem u ony Kaijimy, ktra od czasu urodzenia sidmego dziecka czua si tale sabo, e wikszo czasu spdzaa w ku, stwierdzono grulic puc. Przez rok czy dwa po przeprowadzce do miasta M. wiodo im si lepiej, teraz jednake najm odsze dziecko bez ustanku chorowao, ona stracia pokarm, a stara matka, u ktrej si z wiekiem pogorszya chroniczna astma, zrobia si nieznona. Cho i bez tego choroba ony stanowia dostateczny powd, aby ycie jawio si tragiczne, nie do zniesienia. Pod koniec kadego miesica, gdzie na tydzie przed trzydziestym, Kaijim zaczynaa ogarnia melancholia. Przypomina sobie, jak to w Tokio yli biednie, ale za to w zdrowiu i szczciu, tak, lepsze to byo ycie od obecnego. Teraz maj wicej dzieci, a i ceny poszy w gr, nawet pomijajc koszt lekw dla chorej, z miesica na miesic nie jest im wcale lej ni przedtem w Tokio. Wtedy Kaijima by zreszt mody, mg mie nadziej na coraz to lepsze zarobki, teraz nie widzia przed sob w najbliszej przyszoci adnego promyka nadziei. Jak si tylko wyrwie z czym wzdychajcy, strapiony nauczyciel, jego matka od razu zaczyna narzeka: - Tak, przecie przed przeprowadzk z Tokio wrbiarz ostrzega, e to miasto ley w kierunku dla nas niepomylnym. W domu chorob wry. No, mwiam wtedy, eby gdzie indziej jecha, ale ty to nazwa zabobonem czy tam jako i miae si tylko. Widzisz, a teraz si to wszystko sprawdza. ona udaje, e nie syszy, milczy z oczami penymi ez. Pewnego dnia pod koniec czerwca Kaijima mia w szkole konferencj i wrci do domu wieczorem. ona od kilku dni leaa z gorczk. Ledwie przestpi prg, posysza, e jedno z dzieci siedzcych przy matce pochlipuje. Znowu ktre co przeskrobao, pomyla tracc humor. Ostatnio atmosfera w domu tak dziaa na nerwy, e cigle to ona, to babka aj i karc dzieciaki. Te za ze swej strony od rana do nocy przysparzaj rodzicom kopotw, im take brak kieszonkowego daje si we znaki. - Syszysz, e babcia do ciebie mwi, dlaczego,nie odpowiadasz? Cho ci mama nie daa pienidzy, nie ukrade chyba cudzych, co? Kaijima posysza gos ony, przerywany sabym kaszlem. Wzdrygn si. Szybko rozsun drzwi do jej pokoju. Siedzia tam najstarszy syn, Kintaro, nieruchomy i napity, a po obu jego stronach matka i babka. - Dlaczego mama si na ciebie gniewa, Kintaro? Widzisz przecie, e mama jest chora. Niedawno z tob rozmawiaem. Nie martw jej niepotrzebnie. Jeste ju chyba do duy, eby to zrozumie I

Kintaro nie reagujc na sowa ojca, siedzia dalej nieporuszony, ze spuszczon gow, tylko zy kapay mu z oczu na mat. - Ach, nie, od przeszo dwu tygodni widz, e nasz Kin - taro jest jaki dziwny! Mwe prawd, czy zrobi co zego? - powiedziaa zdawionym gosem stara babka, spojrzawszy na Kaijim zwilgotniaymi oczyma. Kaijima dopytawszy si, o co idzie, uzna, e gniew babki mia powan przyczyn. Kintaro, cho nie dosta w tym miesicu ani grosza ponad to, oo byo konieczne na niezbdne szkolne wydatki, stale przynosi jakie drobiazgi albo sodycze. Niedawno prz3miis kilka kolorowych owkw, a na pytanie matki odpowiedzia, e dosta je od kolegi. Na odmian wczoraj wieczorem, kiedy wrci, schowa si w kcie korytarza i co zajada. Babka podkrada si tam ostronie zobaczya, e wnuk chowa pod kurtk ca gr sodkich ciasteczek zawinitych w bambusowe licie. W ogle w ostatnim czasie Kintaro nie naprasza si ju tak jak dawniej o kieszonkowe. No, jakby tak troch pomyle, mona by duej wylicza. Jego zachowanie byo bardzo podejrzane, wic matka z babk postanowiy w odpowiedniej chwili dokadnie go wybada. A oto dzisiaj przynis przepikny wachlarz, wart co najmniej pidziesit senw. I znowu twierdzi, e dosta go od kolegi. Ale kiedy, gdzie i od kogo, nie chce powiedzie. Siedzi ze spuszczon gow, nie odzywa si i adnej jednoznacznej odpowiedzi nie mona z niego wydusi. Po dugim molestowaniu Kintaro przyzna si wreszcie, e nie dosta wachlarza, tylko kupi. Skd jednak wzi pienidze, nie chce powiedzie. Cigle tylko uparcie powtarza, e niczyich pienidzy nie zabra. - Jceli nie ukrad, to skd je masz?! No mwe prdzej, bo poaujesz! - powiedziaa babka w zdenerwowaniu zapomniawszy o wszystkich swoich dolegliwociach, zdecydowana wymierzy zasuon kar. Kaijima w miar suchania a si spoci, mokry by na calym ciele. - Posuchaj, Kintaro. Dlaczego nie mwisz prawdy? Jeli ukrade, przyznaj si do winy. Wiesz, e tatu chtnie kupiby ci ws2ystko, czego zechcesz, jak i wam wszystkim, ale mamy w domu chorob, niestety, nie mog sobie pozwoli na zaspokajanie twoich zachcianek. Moe ci z tym. ciko, trzeba sobie jednak odmwi. Nie przypuszczam, eby by zym dzieckiem, ktre bierze to, co do niego nie nale)^ Lecz czowiek kieruje si czasem impulsem, pewnie i nie ze zej woli, na zasadzie bezwadu moe czasem postpi le. W takim razie przyznaj si, a ten jeden, jedyny raz ci wybacz. Obiecaj, e si to wicej nie powtrzy, i przepro babci. No, Kintaro! Czemu nie odpowiadasz? - Bo tato... ja nie wziem niczyich pienidzy, naprawd... - odezwa si Kintaro i znowu zacz paka.

- Ale przecie mwisz, e i kredki, i ciastka, i ten wachlarz kupie. Skd wic miae pienidze? Jak mam to rozumie? Nie bd pobaliwy bez koca. Jeli si bdziesz upiera,,le si to skoczy! Kintaro rozpaka si na cay gos. Zacz co tumaczy, lecz pacz przeszkadza zrozumie sowa. Wreszcie zacz bezadnie powtarza: - Chocia to pienidze, ale nieprawdziwe. Bo to sztuczne pienidze. Chopiec mwi w kko to samo, jakby si usprawiedliwia. Wyj teraz jeden z faszywych banknotw, cakiem pomity, i otar nim zy. Ojciec wzi banknot i rozpostar na kolanie. Na maym kawaku zwykego papieru by nadruk skadajcy si z kilku znakw: 100 yenw. Kintaro mia jeszcze kilka innych banknotw. Byo tam 5 yenw, 1 yen, a nawet 10 000 yenw; im wiksza suma, tym nadruk i rozmiary karteczek wiksze. Na odwrotnej stronie w rogu widniaa piecz: Numakura. - C to? Wszdzie jest piecztka Numakura. Czy to Numakura produkuje te pienidze? Kaijima zacz si powoli domyla, na czym caa historia polega. Odetchn z ulg, cho nadal by troch niespokojny. Kintaro odpowiedzia twierdzco. Kiwa gow, paczc coraz dononiej. Cay wieczr trwaa indagacja ojca, ktry uspokaja dziecko i wypytywa tak dugo, a si dowiedzia caej prawdy. Przedziwna wadza Numakury doprowadzia oto do nowego niezwykego wydarzenia. Kaijima, ktry tak si szczyci swoim dowiadczeniem pedagogicznym w stosunku do prowodyra klasy, odnis wida sukces tylko poowiczny. Ze skutki rwnie nie day na sic czeka, stao si to, nie wiadomo kiedy. Chwalony i zachcany sowami nauczyciela Numakura by tym bardzo przejty, a jednoczenie zacz sobie pozwala na coraz wicej. Po pierwsze, sporzdzi sobie list cacj klasy, obserwowa co dzie kadego z uczniw i wedug wasnych kryteriw zapisywa im plusy i minusy. Obecno, nieobecno, spnienia, wczeniejsze urywanie si do domu - wszystko notowa jak prawdziwy nauczyciel, a autorytet mia rwnie wielki. Uczniowie musieli si usprawiedliwia z nieobecnoci na lekcji, prcz tego dziaali tajni detektywi sprawdzajcy, czy usprawiedliwienie jest zgodne z prawd. Ci, co si spniali do szkoy, bo gdzie marudzili po drodze, albo ci, ktrzy symulowali chorob, odkryci przez detektyww Numakury nie mogli wykrci si sianem. Rzeczywicie, nauczyciel ostatnio sam zauway, e spnie i nieobecnoci w ogle nie byo. Nawet Hashimoto, ktrego ojciec prowadzi sklep z artykuami gospodarstwa domowego, chopiec przewlekle chory, cho blady i osowiay nie opuszcza codziennych lekcji. Oglnie biorc,

wszyscy naraz zaczli si przykada do nauki. Nauczyciel by zadowolony. Z siedmiu czy omiu uczniw utworzony zosta oddzia detektyww. Nieustannie obserwowali oni leniw, ledzili ich ukradkiem i mocno trzymali w ryzach. Ponadto zostay oczywicie ustanowione surowe kary i w wypadku niewykonania polece wszyscy musieli si im podda bez szem^ranla, nawet prezes klasy, nawet sam Numakura! W miar jak system kar si poszerza i komplikowa coraz bardziej, wzrastaa liczba detektyww. Z kolei prcz detektyww ustanowiono Innych funkcyjnych. Starost klasy wyznaczonego przez nauczyciela cakowicie zignorowano: na jego miejsce wyznaczono pewnego silnego chopca jako inspektora. Stworzono te stanowisko nadzorcy listy obecnoci i nadzorcy boiska. Wyznaczeni zostali rwnie pomocnicy prezydenta Numakury, sdzia i jego zastpca, ordynansi dla wysoko postawionych i tak dalej. Wrd osobistoci najwysz pozycj zajmuje wiceprezydent Nishimura. Ma on dwu ordynansw. Dwaj prymusi, Nakamura i Suzuki, ktrych z pocztku miano w pogardzie jako mao ruchliwych, ciesz si teraz szacunkiem Numakury; zostali doradcami prezydenta. Pniej Numakura ustanowi ordery. Na oowianych medalach, zakupionych w sklepie z zabawkami doradcy umiecili odpowiednie rangi odznacze. Rozdano je midzy zasuonych. Powstao przy tym nowe stanowisko: funkcyjny od medali. Potem pewnego dnia wiceprezydent wysun projekt, eby wybra ministra finansw i rozpocz emisj banknotw. Nowy plan niezwocznie zosta zaaprobowany przez prezydenta. Ministrem finansw zosta Naito, chopiec ze sklepu z wdk I winami Importowanymi. Przez duszy czas Naito zamyka si po lekcjach W pokoju na pitrze, gdzie wraz z dwoma sekretarzami drukowali banknoty od pidziesiciu yenw do stu tysicy. Gotov/e odsyali prezydentowi, ktry przystawia sw piecztk Numakura*, i wtedy dopiero zyskiway wano. Wszyscy uczniowie, cznie z prezydentem, otrzymali pensje zalenie od penionej funkcji. Uposaenie Numakury wynosio pi milionw, wiceprezydenta dwa miIio.ny, minister otrzymywa milion, a ordynansi po dziesi lyslcy. Stopniowo kady z uczniw zebra majtek I pienidze poszy w o - bieg. Zaczto kupowa i sprzedawa p.rzerne rzeczy. Numakura, dysponujcy duymi sumami, kupowa bez enady od swoich poddanych wszystko, czego zapragn. Z kolei dzieci majce drogie, wyszukane zabawki musiay si zgadza, chcc nie chcc, na rekwizycje ze strony wodza. Nakamura, syn dyrektora z zakadw hydraulicznych, sprzeda Numakurze swj miecz masamune pochodzcy z ery Taisho za dwiecie tysicy. Paniczyk Arita byt niedawno w Tokio dosta od ojca wiatrwk, ktr prezydent kaza sobie odstpi za piset tysicy, a tamten bez wahania usucha. Z pocztku te niewielkie targi odbyway si na boisku szkolnym^ ale w miar Jak si handel rozrasta, przeniesiono rynek gdzie indziej: na trawnik

w parku, na k na przedmieciu albo do domu Arity. Zbierano si codziennie po skoczonych lekcjach i handlowano. Po pewnym czasie Numakura ustanowi nowe prawo, mwice, e kady, kto dostaje kieszonkowe od rodzicw, ma obowizek kupi za nie towar i przynie na rynek. Ponadto nie wolno byo kupowa w sklepach nic, prcz niezbdnych przyborw szkolnych, ani uywa innej waluty ni pienidze prezydenta Numakury. Do tej bowiem pory dzieci z bogatych domw cigle wystpoway w roli sprzedawcw, teraz natomiast rzeczy kupione przez innych trafiay z powrotem na rynek i szy w obieg. W ten oto sposb w demokratycznym spoeczestwie Numakury kapita rozdzielony zosta rwno i sprawiedliwie. Dzieci z uboszych rodzin byle posiaday banknoty prezydenta Numakury, nie odczuway ju braku gotwki. Z pocztku chopcy traktowali swj handel Jak zabaw, teraz za szanuj i uznaj sprawiedliwe prawa Numakury - tak sprawy stoj. Tyle wynikao z urywanych wyzna Kintaro, gdy je Kaijima w myli uporzdkowa. Towarw, ktrymi dzieci obracaj na tym swoim rynku. Jest wiele, Kintaro tego wieczora wyliczy od rki co najmniej dwadziecia. Papier, rnego rodzaju zeszyty, albumy, widokwki, filmy fotograficzne, ciastka, pieczone bataty, mleko, lemoniada, rozliczne owoce, tygodniki dla chopcw, bajki, farby, kolorowe owki, zabawki, sanday, wachlarze, portmonetki, noe, wieczne pira... Niczego prawie tam nie brakowao, na rynku prezydenta dzieci znajdoway niemal wszystko, czego chciay. Kintaro, jako syn nauczyciela, by przez prezydenta wyrniany, banknotw mia pod dostatkiem. Przypuszczalnie Numakura wiedzia, jaka Jest sytuacja u nich w domu, i wzi sobie za punkt honoru poratowanie ubogiego kolegi. Kintaro zwykle mia przy sobie okoo miliona, jak minister. Zdy Ju kupi sobie rne rzeczy, nie tylko te kredki czy ciastka, ktre babcia wypatrzya. Numakura mia tylko jedno zmartwienie: obawia si, e naucz}^del si rozgniewa na wie o ich rynku. Wszyscy przyrzekli, e nigdy nie wycign tych banknotw w obecnoci nauczyciela i e bd pilnie strzegli tajemnicy. gry nawet ustalono ze szczegami kar dla zdrajcy. Kintaro pilnowa si bardzo, bo Jest przecie w szczeglnej sytuacji i naraony na podejrzenia. Dzi Jednak skoro go tu nazwano zodziejem, tak si poczu uraony, e nie mg Ju milcze. A gono paka dlatego, e si boi kary Numakury. - Co za niedorajda! Jest te czego rozpacza. Niech ci sprbuje dokuczy, ju Ja si z nim rozprawi. Jestecie doprawdy nieznoni. Na nic twoje sowa, jutro musz powiedzie wam wszystkim do suchu! Nic zdradz przecie, skd to wiem, niekoniecznie od ciebie... Kintaro, nie zwracajc uwagi na sowa ojca, potrzsa tylko gow. - Nie, tak ci si zdaje, nic z tego. Na pewno dzi wieczorem detektywi podsuchuj koo domu - oznajmi i znowu si rozszlocha na cay gos.

Kaijima by tak zdumiony, e przez dusz chwil siedzia jak oniemiay. Nawet jeli wezwie do siebie Jutro Numakur i natrze mu uszu, c to da! Nie wiedzia, z ktrej strony ma si do tej sprawy zabra. Wci jeszcze oszoomiony i zaskoczony nie potrafi zebra myli. Jesie ma si ku kocowi. ona Kaijimy wyczerpana obfitym, krwotokiem ley w ku i dugo jeszcze nie bdzie moga si podnie. Astma starej matki nasila si w miar, jak pogoda si pogarsza I robi si zimno. Powietrze w miecie zawiera za mao wilgoci, moe blisko gr to powoduje, dla zdrowia matki i ony klimat ten jest zabjczy, nieodpo - wiedni. Mieszkanie ma tylko trzy malekie pokoiki; w jednym z nich stara matka i ona le koo siebie na dwu rozoonych materacach, na zmian pokasujc l odpluwajc. Ca domow robot zmuszona Jest przej najstarsza crka, Hatsuko, uczennica gimnazjum. Wstaje, kiedy jeszcze Jest ciemno, rozapala pod pyt, dwu chorym podaje co trzeba do ek, pomaga modszemu rodzestwu. Wyciera na koniec czerwone, spkane rce i idzie do szkoy. W czasie przerwy obiadowej wraca na krtko, eby przygotowa kolacj. Po poudniu pierze i zajmuje si niemowlciem. Ojciec stara si j wyrczy, pomaga przynie wody i posprzta. Nic jest to co prawda w yciu rodziny okres specjalnie zy, wydaje si raczej, e wszystko, co najgorsze, jeszcze przed nimi. Kaijima zaczyna po cichu rozwaa, czy i on nie zarazi si czasem grulic. W takim razie nieche ju choruj wszyscy razem i wszyscy razem umieraj! Tak, zauway ostatnio, e i Kintaro ciko oddycha i poci si we nie. Kaijima, znkany kopotami, sta si nerwowy, zacz si zoci i krzycze na uczniw. Byle co dziaao mu na nerwy, stale by napity, krew uderzaa mu nagle do gowy. A wtedy, czy to w klasie, czy te gdzie indziej, ogarniaa go przemona ch ucieczki wprost przed siebie,.na dwr. Niedawno przyapa jednego z uczniw z banknotem Numakury. - Rozmawiaem z wami, tumaczyem, a wy cigle si tym zabawiacie! - krzykn. W tym momencie poczu szybkie bicie serca, w gowie mu si zakrcio i omal nie upad. Uczniowie za, kiedy raz im si upieko, tak si zachowywali, jakby specjalnie chcieli go doprowadzi do wciekoci. Kintaro, moe z powodu ojca, zosta jakby wyczony z grona kolegw, ostatnio z nikim si nic bawi, wraca po lekcjach prosto do domu. Cay czas spdza bezczynnie w ciasnym i dusznym pomieszczeniu. Jest koniec listopada, niedzielne popoudnie. ona, chuda jak szkielet, od kilku dni gorczkuje. Przy jej boku ley niemowl, kaprysi od poudnia, ale teraz rozwrzeszczao si nage na cae gardo. Od czasu do czasu sycha ciche, sabym gosem powtarzane od niechcenia sowa ony;

- Nie pacz, nie pacz, grzeczne dziecko, grzeczne... pij, pij. Po chwili gos cichnie i tylko nieznony krzyk niemowlcia rozlega si bez przerwy. Kaijimie, ktry siedzi przy stole w przylegym pokoju, wydaje si nagle, e wrzask ten odbija si od cian, rozdziera mu uszy, owija go szczelnie caego od piersi po biodra, od bioder po stopy; nie rusza si ze swego miejsca, stara si wytrzyma. - Pacze, a si wypacze. Trzeba przeczeka. Wszyscy ~ ojciec, matka i babka zapewne myleli tak samo. Dzi rano spostrzegli, e mleko dla niemowlcia, ktrego powinno starczy jeszcze na kilka dni, ju si skoczyo. Jednake trjka dorosych znaa jeszcze inny tragiczny fakt. Pki nie dostan pensji - co nastpi dopiero za trzy dni - nie bdzie w domu dosownie ani grosza. adne z nich nie chciao rzec tego gono, przyczaili si w milczeniu. Hatsuko, jak zwykle w takich razach, prbowaa karmi niemowl wod z cukrem lub rzadkim kleikiem, ale dziecko, nie wiadomo czemu, nie chciao si tym zadowoli. Gaworzyo chwil i znowu si rozpakao, jeszcze goniej, jeszcze przeraliwiej. Kaijima sucha tego paczu i robi si coraz smutniejszy; zapragn znale si gdzie, gdzie ani dobra, ani za nie ma. Skoro dziecko musi paka, nieche si wypacze za wszystkie czasy. Wic powtarza w myli: - Pacz, pacz, jak umiesz najgoniej. - Potem poczu, e nerwy dr w nim jak struny, a cae ciao unosi si w powietrzu. Nie czu ng, jakby y tylko od pasa w gr. Zerwa si od stou, zacz chodzi niecierpliwie po pokoju, tam i z powrotem. - Co tam! Nie ma si czym krpowa, cho I poprzednie rachunki jeszcze nie spacone. Syn gospodarza domu jest przecie moim uczniem. Gospodarzowi powiem: Zapac nastpnym razem, ca sum. Odpowie mi: Prosz bardzo, moe by! Jakeby inaczej. Nie ma si czego wstydzi. Jestem po prostu zbyt niemiay... - powtarza sobie w kko, krc po pokoju. Pod wieczr Kaijima wychodzi; kieruje si w stron sklepu monopolowego prowadzonego przez pana Naito. Kiedy dochodzi tam, jeden z ekspedientw sterczcych bezczynnie przed sklepem grzecznie go pozdrawia. Kaijima na moment przystaje, eby si odkoni. Za kas na pkach zastawionych ciasno butelkami i konserwami dostrzega w gbi kilka pojedynczych puszek z mlekiem w proszku. Jak gdyby nigdy nic nauczyciel rusza przed siebie. Oddala si. Znowu jest w pobliu domu. Sycha, e dziecko cige pacze, zmczony gos pynie ponad miastem pogronym w zmierzchu, dobiega do okolicznych domw. Kaijima wzdryga si i zawraca. Idzie teraz bez celu przed siebie. Od gr, tej chluby miasta, cignie na ulice zimny powiew zapowiadajc nadchodzc zim. Na nasypie biegncym wzdu rzeki siedziao w zapada - jc5>m zmroku kilkoro

dzieci; szeptay co zawzicie midzy sob. - Nie. nie, Naito. Widzicie go, co za spryciarz! Ju s tylko trzy. Sprzedam po sto za jeden, inaczej nie. - Drogo! - Gdzie tam drogo! No nie, Numakura? - Pewnie, chytrus z ciebie, Naito. Jak oii mwi, e nie chce sprzeda inaczej, a t y chcesz kupi, to si nie targuj. Dawaj, ile kae! Posyszawszy gos Numakury, Kaijima przystan i zawrci w tamt stron. - Ej, co wy tam robicie? Dzieci zerway si do ucieczki, ale nauczyciel by zbyt blisko, na ucieczk nie starczyo czasu. Wykry wszystko, trudno. Niech tam powie swoje - taka myl wyranie wypisana bya na twarzy Numakury. - No co, Numakura? Moe i mnie przyjmiecie? Co tara sprzedajecie na wasz}^m rynku? Przydzielcie mi troch banknotw, bdziemy si bawi razem - mwi nauczyciel i cho si umiecha, oczy ma zowrogie i zaczerwienione. Dzieci nigdy go jeszcze takim nie widziay. - Pobawmy si razem! Czego si boicie? Od dzi zostaj poddanym tego tu, Numakury. Niczego si nie bjcie, traktujcie mnie jak swego! - Numakura poruszony cofn si o trzy kroki, lecz zaraz wysun si do przodu, przed nauczyciela, Naprawd, prosz pana? - powiedzia z dum i godnoci cechujc wodza, jakby si zwraca do jednego z kolegw, - Wobec tego podzielimy si funduszami. Prosz, oto milion. I wrczy Kaijimie banknot milionowy. - O, to fajnie! Pan profesor te do nas naley! - zawoa jeden z chopcw, a kilku innych zaczo bi brawo. Wyranie si cieszyli. - Prosz pana, prosz pana! Czego panu trzeba? Sprzedamy wszystko, czego pan sobie yczy! Inne z dzieci naladujc ekspedienta ze sklepu koo przystanku zawoao: - Papierosy, zapaki!... I piwo, miecz, lemoniada! - Hm... wasz pan potrzebuje mleka w proszku, tego pewnie nie macie w swoim sklepie? - Mleko, prosz pana? O, jest w domu, w sklepie. Jutro dostarczymy. Jak dla pana, to wyniesie taniej, tylko tysic! - odezwa si Naito, syn winiarza. - Aha, dobrze, dobrze. Tysic, naprawd niedrogo. Jutro przyjd si z wami pobawi.

A nie zapomnijcie o mleku! - Udao si! - powiedzia sobie Kaijima. - Wykoowa dzieci i kupi mleko, ale ze mnie spryciarz! O, jednak w stosunku do dzieci dobry ze mnie pedagog! W drodze powrotnej z parku Kaijima zdecydowanie wkroczy do sklepu pana Naito i poprosi o puszk mleka. - E, co to chciaem powiedzie... O ile si nie myl, tysic? O, tu s pienidze! ~ wyciga otrzymany przed chwil w parku banknot. Wtem jakby si ockn ze snu, budzi si, rumieniec zalewa mu twarz. Oj, niedobrze! Co mi si pomylio. W por si spostrzegem. Gupstwa plot. Jeszcze mnie tu wezm za wariata. Trzeba si jako ratowa - rozmyla pospiesznie Kaijima i wybucha nagle gonym miechem. Zwraca si do jednego z ekspedientw: - Okreliem ten papierek jako pienidze, ale to nic, artowaem sobie! We go w kadym razie jako zastaw. Trzydziestego przynios, co si naley... to si wymienimy.

Kawabata Yasunari Pie liryczna Smutny to doprawdy zwyczaj przemawia do osoby nieyjcej! Myl jednak, e jeszcze smutniejsze jest zmusza naszych zmarych, by pozostawali w tej samej postaci oo za ycia. Odwiecznym tematem wszelkich lirykw jest wsplnota losw czowieka i roliny. Nie przypominam sobie, ktry z filozofw tak powiedzia, ani nie wiem, jaki by cig dalszy, pamitam tylko to jedno zdanie. Wobec tego, ozy w odniesieniu do rolin chodzi wycznie o rozkwit i zamieranie, czy moe o co wicej, nie wiem. Sdz, e utwr liryczny w takim razie miaby wiele do zawdziczenia opowieciom buddyjskim, i kiedy dzi przemawiam do ciebie - umarego - nie kieruj sw moich do konkretnej osoby. Nie mam na myli ciebie takiego, jakim bye za ycia. Wierz raczej w snut przez siebie bajk, e si oto odrodzi w rowej liwie, ktra tu stoi przede mn obsypana wczesnym kwieciem; owiele mi z tym radoniej! Nie musi to by wcale jaki rzadki i cenny kwiat. Jeli jeste innym, nie znanym mi kwiatem w niewiadomych grach dalekiej Francji, te dobrze; mwiabym z tob, tak jak teraz. Odnosz wraenie, e znalazam si naprawd gdzie daleko, w obcym kraju: nic nie widz, znowu czuj zapach unoszcy si w pokoju. - Ten zapach jest martwy - szepc i wybucham miechem. Nigdy nie uywaam perfum. Czy pamitasz?... Pewnego wieczoru, cztery lata temu, podczas kpieli w wannie, poczuam nagie silny zapach perfum cakiem mi nie 2inanych. Naga wdycham siln wo, wstyd mnie przejmuje do gbi, prawie e trac przytomno. A byo to akurat wtedy, kiedy mnie porzuci i wyjecha w podr polubn, ja za nic o tym nie wiedziaam. Tej pierwszej nocy skropie perfumami panny modej lubne oe. Tego wieczora w ogle o twoim lubie nie wiedziaam, potem dopiero stwierdziam, e stao si to wtedy wanie, dokadnie o tej samej porze. Czyby pomyla w momencie owym o mnie e to ja mogabym by tej nocy pann mod? Tak, zachodnie perfumy maj mocny aromat szerokiego wiata! Odwiedzio mnie dzisiaj kilka starych przyjaciek; graymy w karty noworoczne Lecz nie dopisywa jako nastrj. Moe dlatego, e wszystkie miay ju mw i dzieci, wic co innego w gowie? Czy te e pora witeczna mina i nasze spotkanie przy grze noworocznej zorganizowano cokolwiek za pno? W pokoju robi si duszno od oddechw, nudno... Ojciec pali nam chisk trociczk, eby byo przyjemniej. Nic to nie pomaga; wszystkie zadumane o czym, przygaszone. Ja wierz, e we wspomnieniu jest pikno. Nad pokojem znajduje si cieplarnia, od

cikich oddechw kilku zamylonych kobiet jeszcze kwiaty powidn! Nie mwi tak dlatego, eby miay co zego na sumieniu. Po prostu przeszo w porwnaniu z czasem teraniejszym jest o wiele bardziej zwierzca, krwicie surowa. Takie oto niejasne myli przyszy mi do gowy. Pomylaam o matce. Pewnego razu wanie podczas gry noworocznej uznana zostaam za cudowne dziecko. Miaam wtedy cztery czy pi lat, nie umiaam czyta ani pisa. I oto moja matka nagle, wrd gorczkowego podniecenia grajcych, spojrzaa na mnie powiedziaa: - A ty umiesz gra, Tatsue? Bo zawsze tak grzecznie siedzisz. - Pogaskaa mnie po gowie i dodaa: - Chod no tu i sprbuj, jedn kart na pewno znajdziesz! Na widok maego, bezradnego dziecka cofaj si rce dorosych wycignite ku obrazkom. Wszyscy patrz na mnie. - Ta, mamo? - zapytaam, jakby nigdy.nic, wskazujc kart lec u kolan matld. Obrazek by wikszy ni moja maa rka. - O! - Matka zdziwia si najbardziej ze wszystkich. Cae towarzystwo poczo mnie chwali, a matka powiedziaa: - Och, to przypadek, przecie ona nie potrafi jeszcze czyta! Mimo to cae towarzystwo obrcio gowy w moj stron, gra przestaa by prawdziw gr i nawet recytujcy wiersze zwraca si wprost do mnie: - No, panienko, czytam! - I po kilkakro odczytywa wiersz wolno i wyranie. Ponownie odnalazam stosown kart. Wszystkie wskazane przeze mnie obrazki byy waciwe! A przecie nie rozumiaam wcale sensu wiersza. Rzecz}^- wicie stao si to cakiem przypadkowo. Wycigaam bezwiednie rk do obrazkw i czuam, jak pynie ciepy prd mioci z rki matki gaszczcej mnie po gowie. Zdarzenie to stao si gone wrd naszych znajomych; zrobiam furor. Odtd nieraz popisywaam si swymi umiejtnociami przed znajomymi lub tam, gdzie mnie zapraszano wsplnie z matk. Rwnoczenie zaczam przejawia inne niezwyke cechy cudownego dziecka. Dzi, gdy znam na pami wiersze z kart noworocznych, gra w karty jest dla mnie dorosej trudniejsza ni wwczas, kiedy jako dziecko bezbdnie sigaam po waciwe obrazki; tak, o wiele trudniej mi idzie. Matka, ktra daa mi tyle namacalnych dowodw mioci, jest mi bliska i droga jak silny zapach obcych perfum... A ty - mj kochanek - take opucie mnie dlatego, e za wiele byo midzy nami dowodw mioci. Od dnia, w ktrym u siebie w azience - odlegej od hotelu, gdzie spdzie noc polubn i skropie oe perfumami - poczuam zapach tych perfum, wydawao mi si, e duch mj zatrzasn za sob jakie drzwi. Odkd nie yjesz, nie widziaam ci ani razu, ani

nie syszaam twego gosu. Moje skrzyda anielskie zostay zniszczone. Bo nie chciaam polecie za tob w krain mierci. Cho nie al by mi byo wyrzec si swego losu, gdybym miaa pewno, e si znw odrodz, choby jako polna stokrotka. Poszabym za tob bez wahania! 2Ten zapach jest martwy! - powiedziaam ze miechem. Pewnie dlatego, e zapach chiskiego kadzida kojarzy mi si gwnie z pogrzebami czy z aobnym naboestwem. Przypomniay mi si dwie opowieci o zapachu czytane niedawno. Pierwsza z nich, w sutrze Wimalakirti, mwi o krainie zapachw. Mdrcy siedzc pod przernymi pachncymi drzewami zgbiaj prawdy wiata. 2 jednego zapachu rodzi si jedna prawda, z nastpnego dalsza. literatury popularnonaukowej amator dowiaduje si, e zapach, kolor, dwik, cho odbierane przez czowieka za pomoc rnych organw, wyzwalaj jednak podobne impulsy. Fizycy forsuj pozornie prawdopodobn teoryjk, jakoby natura ducha.miaa by taka sama jak elektrycznoci ccy pola magnetycznego. Bywali kochankowie, co przes5ai sobie listy przez gobia pocztowego. Mczyzna wyruszy w podr. Jake trafi z odlegego miejsca gob do kobiety? Oto si mioci zawartej w licie przyczepionym mu do nki; dziki wizi istniejcej midzy kochankami. Syszaam te o kocie, ktry widzia duchy. Wiele jest wypadkw, kiedy to zwierzta wczeniej ni ludzie przeczuwaj los czowieka. zdaje mi si, e opowiadaam ci kiedy o angielskim wyle, ktry zgin raz memu ojcu podczas polowania. Po omiu dniach wrci do domu, wychudzony, skra i koci. Bo by tak uoony, e nie przyjmowa poywienia od nikogo, prcz swego pana. W jaki sposb trafi z dalekiego Ito do Tokio? Podobnie opowie o zapachach (jak jeden zapach odsania dla kadego inn prawd) nie jest tylko czcz fantazj. W krainie zapachw wo stanowi pokarm dla serc mdrcw, a w krainie duchw Raymonda substancj jest kolor. Podporucznik Raymond Lodge by synem sir Oliviera Lodge W roku tysic dziewiset czternastym wstpi ochotniczo do wojska i odkomenderowany zosta do suby czynnej w poudniowym Lancashire w randze drugiego oficera. Zgin czternastego wrzenia tysic dziewiset pitnastego roku podczas natarcia. Wkrtce da o sobie zna poprzez media; pani Lenard i A. V. Petersa. Zda on dokadne relacje ze wiata duchw. Jego ojciec, doktor Olivier Lodge, zebra je w pokanym tomie. Przez usta pani Lenard przemawia dziewczynka hinduska imieniem Fiida, w Petersa wciela si duch woskiego staruszka, Muinstona. Media mwi prostymi zdaniami, aman angielszczyzn. Raymond przebywa w trzeciej sferze wiata Duchw. Pewnego razu odwiedzi rwnie sfer pit, gdzie ujrza nienobiay alabastrowy paac. Byo tam wiele gorejcych pomykw w rnych kolorach, w jednym miejscu czerwone, dalej bkitne,

porodku pomaraczowe, a subtelnoci ich barw niepodobna odda tymi utartymi wyrazami! Pan Raymond - opowiada Fiida - obserwuje, skd si bior te kolory. Zauwaa szereg wielkich okien o koorowych szybkach. Zebrani w sali zmieniaj miejsca w wietle padajcym przez szyby. Jedni stoj oblani czerwieni, drudzy bkitem. Jeszcze inni wol kolor ty lub pomaraczowy. Po c to lobi?, zdziwi si Raymond. Jeden z obecnych wyjani mu, e kolor czerwony to kolor mioci, bkitny jest kolorem pocieszenia, a pomaraczowy kolorem v/iezy. Kady wybiera sobie to, czego najbardziej pragnie. Informator Raymonda doda ponadto, e barwy te maj o wiele wiksz wag, ni si sdzi w wiecie ywych. Chocia i na ziemi dojdzie z czasem do odkrycia przemonego wpywu barw\ Widz ju, jak si miejesz. A my na ziemi take ozdabiamy takim wiatem sypialnie przeznaczone dla mioci. Psychiatrzy rwnie zwracaj uwag na kolory. Kolejna opowie Raymonda, o zapachach, jest rwnie dziecinna jak jego relacja o kolorach. Zapach zwidych kwiatw ulatuje w niebo i tam znowu w kwiaty si zamienia, identyczne jak przedtem. Kada rzecz w wiecie duchw materia - lizuje si ponownie - z zapachu. Bo kade ziemskie ciaio, umare, zwide, zgnie, ma wasn swoist wo, ktra wiernie odtwarza pierwotny ksztat. Rzeczywicie, inaczej pachnie bambus, inaczej akacja. Inny zapach wydziela stchy len, inny sukno. Z dusz ludzk jest podobnie: nie opuszcza swego ciaa nagle, wzbija si stopniowo w gr dug smug, niczym zapach. I odtwarza ciao, ktre porzucia. Czowiek - - duch zachowuje zatem identyczn posta jak za ycia. Raymond take ma te same oo dawniej rzsy i odciski palcw. Na dodatek zby - dziurawe przedtem, zmartwychwstaj jako zdrowe. lepcy odzyskuj wzrok, a kulawi zdrowe nogi. S tam rwnie konie, ptaki, koty. S murowane domy. Co dziwniejsze, wonie przybye z ziemi odtwarzaj cygara, a nawet whisky z wod sodow. Osoby, ktre utraciy ycie jako dzieci, kontynuuj rozwj w wiecie duchw. Raymond spotka tu swoje zmare w dziecistwie rodzestwo. Tacy jak oni to duchy najpikniejsze: wyroli w innym wiecie i nie bardzo si orientuj w sprawach ziemskich. Doprawdy, godni wspaniaego pira poety, a szczeglnie Liii, dziewczynka z lili w doni przyodziana w najbardziej wietlist szat. W porwnaniu z opisem Dantego albo niebem i piekem myliciela Swedenborga opowie Raymonda jest dziecinn bredni. Moe dlatego wzrusza, jak dziecinna opowiastka, w ktrej starano si zachowa cechy prawdopodobiestwa. Mnie osobicie w tej przydugiej relacji odpowiadaj bardziej partie baniowe. Sir Lodge nie wierzy, rzecz jasna, w opowieci mediw o zawiatach; opowiadajc, jak rozmawia ze zmarym synem, daje po prostu wyraz swej wierze w niemiertelno duszy. Dedykuje w pamitnik rzeszom matek i kochanek,

ktre podczas wielkiej europejskiej wojny utraciy swoich bliskich. adna z wielu relacji, ktre przeczytaam, nie traktowaa tego tematu tak realistycznie jak ksika Lodgea. Ja zatem - rozdzielona z tob przez mier - wybieram sobie z caej tej historii tylko jeden albo dwa szczegy i szukam w nich pocieszenia. A wracajc jeszcze do Dantego i Swedenborga: jake te cudzoziemskie fantazje o wiecie duchw s przyziemnie realistyczne w porwnaniu z buddyjskimi wyobraeniami o wiecie dusz zasiedlonym przez hotoke. Tak, jake realistyczne, ubogie i pospolite! W Azji zreszt take. Konfucjusz zaatwi si z tym krtko: skoro nie znamy wiata ywych, jakebymy mogli pozna wiat duchw! Z tym wiksz wdzicznoci zwracam si ku liryce buddyjskich opowieci ustalajcych relacj pomidzy kolejnymi wcieleniami! Dlaczego wic Fiida, przemawiajca przez usta pani Lenard dziewczynka hinduska, opowiada o radosnym spotkaniu Rajmonda z Jezusem, nie wspominajc ni sowem o Buddzie? Oznajmia, e w dzie Boego Narodzenia Raymond powraca do swego ziemskiego domu na cay dzie. Pomylalam w tym miejscu, jaka wielka musi by samotno duchw, ktrych bliscy sdz, e dusza umiera wraz z ciaem. Przyszo mi na myl, e odkd nie yjesz, ja w adne Zaduszki ani razu nie uczciam twej duszy. Czy ci smutno z tego powodu? Lubi sutr Ullajnbana, w ktrej mowa o czcigodnym Nichirenie W sutrze Senjikyo jest te opowie o tym, jak Dohi z pomoc modlitwy oywi czaszk swego ojca. Albo opowie o Buddzie - e w poprzednim yciu by biaym soniem. Wszystko - od rytualnego uczywa poczynajc, a na zaduszkowych lampionach koczc - uwaam za godne i pikne rozrywki. My, Japoczycy, nie zapominamy ani o ofierze dla duchw samotnych, ktrym nikt wieczki nie stawia, ani o modlitwie za dusze tych, co utonli w rzece a nawet urzdzamy wito Igie Jednake za najszlachetniejsze uczucic uwaam cze dla zmarych, tak jak ywi Ikkyu mistrz zen, ktry pisa: Da na ofiar dynie z Yamashiro i bakaany, wszystko bez reszty w wody rzeki Kamo. C to za wielka uroczysto - dzie ofiary z podw duszom zmarych! Zebrane w tegorocznym plonie ofiarne dynie i ofiarne bakaany wrzucane w wody rzeki Kamo, brzoskwinie wszelkie, churmy i gruszki. Dusze zmarych na ofiar i dusze ywych w ofierze jednocz si, kajaj w alu i wdzicznoci - dziecica szczero, prawdziwa

podnioso! Cze dla zmarych, ktr ywi Ikkyu, bya jednym z nakazw buddyzmu. W ten oto sposb komentuje Shoo wiersz Ikkyu. W sutrze Sinchikuwan za jest mowa o cyklu piciu sfer reinkarnacyjnych tej drogi, ktr musz pozna istoty ywe bezustannie przez wiele milionw lat mrc i odradzajc si na nowo. Wobec tego dowiadcz take ycia jako ojcowie i matki. Kady mczyzna zostanie wic dobrotliwym ojcem, kada kobieta zatroskan matk. Takiego wanie okrelenia tu uyto; matka zatroskana, zasmucona. Z pojciem ojca wie si dobrotliwo, z pojciem matki zatroskanie i smutek. Oba te terminy wystpuj tu w szerszym znaczeniu . W kadym razie w doktrynie buddyjskiej roli matki nadaje si wiksz wag nili roli ojca. Sdz, e dobrze pamitasz mier mojej matki. Ach, jake zaskoczona byam w tamtym momencie, kiedy mnie zapytae: - Mylisz o matce? Deszcz usta i rozpogodzio si nagle. Cay wiat sta si przezroczysty, by pogodny dzie wczesnego lata. Z trawnika w dole pod oknem unis si wiey, ciepy opar. Zblia si wieczr. Siedziaam ci na kolanach patrzc na zachd, gdzie rysowaa si ostro, jak wieo namalowana, wyrana linia pobliskiego lasku. Wydaje mi si, jakby na skraju trawnika wstawaa nocna mga i odbijaa wiato zachodzcego soca, lecz nie, widz - idzie tamtdy moja matka. Zamieszkaam z tob bez zgody rodzicw, wcale si nie krpowaam. Pomylaam wic teraz, e matka naprawd przysza, i chciaam si podnie. A ona - miaa chyba zamiar co powiedzie - wskazaa rk na gardo i raptem znika mi z oczu. Znowu siadam ci caym ciarem na kolana, a ty wtedy mnie pytasz; - O czym mylisz, o matce? - Och, ty te j widziae? Matka bya tu przed chwil. Gdzie, tutaj? Tam, na dole. - Nie, nic nie widziaem. A co si z ni stao? - Umara. Przysza, eby mi o tym powiedzie. Wrciam natychmiast do domu ojca. Zwok matki nie sprowadzono jeszcze do domu, byy w szpitalu. Poniewa zerwaam kontakt z rodzicami, nic o chorobie matki nie wiedziaam, Zmara na raka jzyka. O tym pewnie chciaa m: donie wskazujc na gardo. A ukazaa mi si o tej godzinie, oktrej umara. Nawet dla niej - dla mojej zatroskanej matki - nic ustawiam zaduszkowego otarzyka Ani tym bardziej nie yczyabym sobie, by poprzez usta sintoistycznej szamanki zdawaa mi

relacj z zawiatw. Wolaam wyobrazi sobie, e jedno z modych drzewek w mieszanym lesie jest moj m.at - k, i prowadzi z nim rozmowy. Skoro Budda nakazuje nam wyrwa si 2 krgu wciele, aby osign nirwan to bdzca dusza skazana na nastpny etap krgu godna jest litoci. Mimo to jestem gboko przekonana, e buddyjska doktryna o kolejnych wcieleniach odzwierciedla peniej ni cokolwiek na wiecie barwne czowiecze marzenia; jest to najpikniejsza liryka miosna, jak kiedykolwiek stworzy czowiek. w Indiach z dawien dawna utrzymuje si wiara w sutr Weda: zatem wiara tego typu jest pewnie wytworem czowieka Wschodu. Cho i w mitach greckich spotykamy wtki oludziach przemienionych w kwiaty, a i na Zachodzie - do choby wspomnie wizienie Magorzaty z Fausta ~ jest podobnych opowieci wiele, jak gwiazd na niebie. Jednoczenie zarwno staroytni mdrcy, jak i wspczeni parapsycholodzy w swych badaniach nad wiatem ducha wynosz ponad wszystko dusz ludzk, ignorujc zarazem wiat zwierzcy i rolinny. Przez dugie wieki czowiek nieustannie stara si podkrela rnice dzielce go od wiata przyrody; jak lepiec przeby w tym wzgldzie dug drog. Oto dlatego teraz ta smtna, samotna wdrwka mci si na nim, czynic jego dusz dogbnie samotn. By moe, czowiek zawrci kiedy i przebdzie t sam drog w odwrotnym kierunku... miejesz si pewnie z panteizmu dzikich plemion czy czowieka pierwotnego? A przecie uczeni szukajcy budulca, z ktrego powstaje materia, w wyniku coraz szczegowszych bada dochodz do wniosku, e prardo to prd krcy midzy ywioami. Tak wic zaoeaiie, e kada materia odradza si na tamtym wiecie za pomoc zapachu, jest dla Istoty tez naukowych poetyckim dodatkiem. Jeli za prardo materii I energia s niemiertelne, jake mog przypuci, e jedynie moja dusza - przemieszkawszy p ycia w ciele modej, niezbyt uczonej kobiety, nie osignwszy doskonaoci - zginie bezpowrotnie? W takim wypadku dusza byaby po prostu jednym ze skadnikw energii krcej we wszelkiej materii ziemskiej. Zapewne wiara, e o ile dusza ludzka stanowi siedlisko uczu, to zmara istota zachowa i w zawiatach sw ludzk psychik, jest smutnym zudzeniem. e nie tylko posta, jak czowiek mia za ycia, lecz take mio i nienawi wemie z sob w ycie pozagrobowe. W zawiatach wszelkie zwizki midzyludzkie pozostaj nie zmienione. Rodzice s rodzicami, dzieci dziemi, bracia I siostry rodzestwem. Wiem, e w Europie wiatowi duchw przypisuje si struktur podobn do rzeczywistego spoeczestwa. Smutny to obyczaj najwysz wag przypisywa wycznie yciu czowieka. Osobicie wol si po mierci zamieni V/ skromny kwiat anemonu ni zosta jednym z gromady bladych cieni. Jak pogodnie mona by przey ycie, wiedzc, e si potem bdzie kwiatem...

Ju dawno Pitagoras naucza, e dusze zych ludzi wciel si po mierci w ciaa zwierzt ub ptakw i cierpie bd mczarnie. Chrystus za w trzy dni po mierci, zanim obeschy strumienie krwi po mce na krzyu, zmartwychwsta, a ciao jego znikno. Gdy niewiasty nie wiedziay wobec tego, co pocz, oto stano przed nimi^ dwch ludzi w lnicym odzieniu. Przestraszone, pochyliy twarze ku ziemi, lecz tamci rzekli do nich: Dlaczego szukacie wrd umarych Tego, ktry yje? Nie ma Go tu, zmartwychwsta! Przypomnijcie sobie, jak bdc jeszcze w Galilei, mwi wam, e Syn Czowieczy musi by wydany w rce grzesznikw i ukrzyowany, i e trzeciego dnia zmartwychwstanie. Lnice odzienie, ktre Raymond widzia w raju, jest te ubiorem Jezusa. Nie tylko Jezus, wszystkie duchy odziane s w wiato. Szaty te tworz si same, a cilej mwic, powstay z ich uczynkw, z ycia, jakie wiedli na ziemi. Mowa tu wic o etyce. Podobnie jak w buddyzmie, raj Raymonda dzieli si na sfery: jest ich siedem. W myl reguy duchy kolejno przez nie przechodz. Podobnie naucza buddyzm: poszczeglne fazy s tu nagrod lub kar za morale jednostki. Jastrzb odradza si w ciele czowieka, czowiek przybiera posta motyla bd zostaje zaliczony w poczet witych. Zgodnie z zasad przyczyny i skutku aden czyn nie pozostaje bez rezultatu. To samo pitno nosi najpikniejsza liryka. Stare inskrypcje egipskie zawierajce wskazwki dla zmarych dusz, tak zwane Teksty piramid - liryka najwyszego lotu - s wspaniae w swojej prostocie, a w mitach greckich, penych zdrowej naturalnoci, tczowa szata Iris jest jeszcze bardziej wietlista, opowie o kwiecie anemonu - radoniejsza. Ksiyc i gwiazdy, roliny i zwierzta - wszystko to si traktuje jako wito. A sami bogowie w swoich radociach i smutkach podobni s do ludzi i tacz nago na zielonej trawie pod jasnym niebem. Bogowie, jak w mimowolnej zabawie w chowanego, zamieniaj si w kwiaty. Pikna nimfa lena Helides uciekajc przed podaniem obcego modzieca zamienia si w kwiat polnego astra. Dafne bronic swej cnoty przed lubienym Apollinem przemienia si w drzewo laurowe. Urocz) chopiec Adonis pragnc pocieszy sw kochank Afrodyt odradza si jako sasanka, a zmartwiony mierci licznego Hiacynta Apollo przemienia go w kwiat hiacyntu. C wic dziwnego, jeli wyobra sobie, e jeste drzewkiem liwy stojcym v/ moim pokoju, i zaczn z tob rozmawia? Dziwne, powiedziane jest: lotos w ogniu rodzi si bdzie, a podanie miosne wskae drog ku poznaniu rzeczy. Porzucona przez ciebie zrozumiaam, co czuje serce anemonu. Widzisz, jak si sprawdziy owe sowa. W piknej wrce imieniem Anemone zakocha si kiedy bg wiatru. Doszo to do

uszu jego kochanki, bogini kwiatw, ktra zaponwszy zazdroci, wyrzucia ze swego paacu niewiadom niczego Anemone. Anemone, przepakawszy w wielkim alu kilka nocy z rzdu na ce, doznaa olnienia: skoro tak srogi jest wiat, lepiej mi zosta piknym kwiatem przyjmowa z prostot bogosawiestwo deszczu i ziemi. Lepiej by piknym kwiatem ni nieszczliw bogink. I serce Anemone od tej myli poweselao. Ja take, znkana alem do ciebie za twoj niewierno i nienawici do Ayako, ktra rai ci zabraa, mylaam czsto, o ile atwiej by byo przey ycie jako skromny kwiatek anemonu ni jako nieszczliwa kobieta! zy - to za mieszna rzecz! Tak, rwnie mieszne s sowa, ktre kieruj do ciebie dzi w nocy. A mwi to, o czym marzyli i nili ludzie od setek tysicy lat; bo przyszam na wiat jak symbol liryki - jako ludzka za. Gdy bylimy razem, czsto pakaam przed zaniciem. Teraz, kiedy zostaam sama, pacz, nim si obudz. Cho spaam u twego boku, nic nie mi si nigdy. Gdymy si rozeszli, widywaam ci we nie co noc i pakaam przez sen. Smutne byo poranne przebudzenie. Nawet w wiecie duchw zapach i kolor s osod dla serca, rzccz wic tym bardziej naturalna, e mio do kochanka przynosi kobiecie sodycz. Kiedy bye przy mnie, miaam serce prawdziwie kochajcej, szczliwej kobiety w kadym, momencie: czy to kupujc w domu towarowym zapasowy konierzyk, czy te siekajc kraby kuchennym noem. Od kiedy ci utraciam, nawet kolor kwiatw i piew ptakw stay mi si obojtne. Moja dusza zerwaa wi z otoczeniem, utraciam kontakt ze wiatem. Wicej ni strata kochanka, nkao mnie kompletne stpienie wraliwoci. Czytaam liryczne sutry buddyjskie. Zainspirowana ich treci, rozpoznaam ci we wszystkim, co yje, odnalazam siebie i stopniowo nauczyam si od nowa obdarza uczuciem kad rzecz z osobna. Wiersze za, ktre otworzyy rai oczy na prawd, s by moe smutnym efektem, a nazbyt namacalnej ludzkiej namitnoci. Tak, a tak bardzo ci kochaam. Dzisiaj tak jak dawniej - na pocztku, kiedy nie wyznaam ci jeszcze swej mioci skupiam si woli, sercem i myl biegn ku tobie]akby po niewidzialnej fali; ku tobie, o ktrym nie wiem nawet, gdzie przebywasz, bo nie yjesz. Przecie wtedy, kiedy pojawia mi si zmara matka, sam mnie o ni zapytae, zanim zdyam si odezwa. Wic kiedy dwoje ludzi stopi si w Jedno, tak Jak my, nic Ju nic potrafi ich rozdzieli, a rozstanie nie napenia niepokojem. Kiedy wrciam do domu rodzicw na pogrzeb matki, zabraam ci w sobie. W domu ojca, przed trjskrzydow toaletk, ktr tam pozostaam, po raz pierwszy od rozstania pisaam list do ciebie. Ojciec, zamany mierci matki, wyrazi zgod na nasze

maestwo. Przygotowa mi strj aobny, pewnie na znak pojednania. Teraz wanie robi sobie przed lustrem makija, pierwszy raz od chwili naszego poznania nakadam aob i, jakkolwiek wymizerowana, wygldam naprawd piknie. Wprost chciabym ci pokaza swoje odbicie w lustrze! Znalazam woln chwil i pisz list. Pikna jest czer, ale dla nas dwojga poprosz o kolor weselszy, jaskrawy kolor lubnego kimona. Pragn wrci jak najprdzej, lecz nie zapominaj, e samowolnie opuciam dom, teraz za mam sposobno okazania skruchy, wic zostan tu przez trzydzieci pi dni, do czasu pierwszego naboestwa aobnego. Poza tym masz tam Ayako, popro j, by ci przez ten czas pomoga w gospodarstwie. Mj modszy brat, ktremu uratowaam kiedy ycie, chocia jeszcze may, broni mnie przed natarczywoci krewnych. Doprawdy przemiy! A t toaletk przywioz ze sob, jak wrc. Przemczasz si pewnie przy stypie i innych obowizkach, lecz pamitaj, dbaj o swoje zdrowie. Przychodzi tu do mnie Ayako i pomaga w gospodarstwie. A twoj toaletk t, ktr najbardziej lubia, prezent od przyjaciki ze szkoy misyjnej, Francuzki - zastaa pewnie nie zmienion, z zaschnitym pudrem w szufladzie? Doprawdy, jakbym widzia oczyma duszy odbit w lustrze twoj pikn posta w aobnym stroju. Jak najprdzej chciabym ci ju ubra w lubne kimono, bardziej kolorowe. Mona by ten strj zamwi tutaj, ale mam wraenie, e ojca ucieszy bardziej, jeli to on ci go sprawi. Nieadnie korzysta z cudzej boleci, jednak przypuszczam, e twj ojciec w teraniejszym stanie ducha zgodzi si na nasz lub. A co porabia twj may braciszek, ktremu uratowaa ycie, nasz przyjaciel? Ani mj list nie by odpowiedzi na twj, ani odwrotnie: oba zostay napisane niezalenie od siebie. Pki jeste ze ran, rozmawiae czsto, mog by spokojny, e nic zego mnie nie spotka. Tak wanie odpare, gdy ci opowiadaam, w jaki sposb dziki jasnowidzeniu uratowaam brata od utonicia. Pewnego lata, mieszkajc w wynajtym letniskowym domku nad brzegiem morza, zajta byam praniem przy cembrowanej studni: praam kostiumy kpielowe. Wtem posyszaam krzyk mego brata, zobaczyam wrd fal morskich jego wycignit rk, agiel odzi, zachmurzone niebo i grone bawany. Przeraona rozejrzaam si dokoa - pogoda bya pikna. Mimo to wbiegam pdem do domu krzyczc: - Mamo, brat w niebezpieczestwie! Matka, zmieniwszy si na twyarzy, chwycia mnie za rk i pobiegymy nad morze. Trafiymy akurat na moment, gdy brat wsiada do aglwki. Omioletni braciszek i dwie

moje koleanki szkolne, a sternikiem mia by jeden z uczniw gimnazjum. Nie wiadomo, co by si stao, bo dziewczynki rwnie nie byy zbyt wietnymi pywaczkami. Moja matka wierzya, e posiadam dar jasnowidzenia, dlatego pobiega za mn bez wahania. Kiedy po wydarzeniu z kartami noworocznymi zasynam jako cudowne dziecko, pewien dyrektor szkoy zapragn mnie pozna; odwiedziam go razem z matk. Byo to jeszcze przed rozpoczciem nauki w szkole podstawowej, potrafiam Uczy zaledwie do stu, a cyfr arabskich nie znaam w ogle. Bez trudu przychodzio mi podawanie wynikw dzielenia i mnoenia, dodawania i odejmowania, niczego nie liczyam ani si zastanawiaam; podawaam po prostu gotowy wynik. Podobnie radziam sobie z atwymi pytaniami z historii i geografii. Jednake moje zdolnoci cudownego dziecka przejawiay si tylko w obecnoci matki. - Ta maa ma te dar odnajdywania zguby. Kiedy si co w domu zawieruszy, wystarczy j zapyta - powiedziaa matka do dyrektora, kt.ry z przesadnym zdumieniem klepa si po kolanach. - Tak? - odpar pokazujc matce lec na stole ksik. - Ale nie zgadniesz chyba, panienko, na ktrej stronie j otwieram? Bez namysu odpowiedziaam na pytanie; zgadzao si. Dyrektor wskaza palcem wers I popatrzy na mnie. - No, a co tu napisane? - Krysztaowy raniec, glicynia. nieg pada na kwiaty iIw3^ Pikne dziecko je truskawki. - Co podobnego i Nie do wiary! To dziecko jest jasnowidzem. A jaki jest tytu tej ksiki? Mylaam chwil, nim odpowiedziaam: - Notatnik osobisty Sei Shonagon Cho si pomyliam troch, mwic dziecko je truskawki i nieg pada na kwiaty liwy, podczas gdy w rzeczywistoci tekst brzmi: sypie nieg na kwiat liwy, poziomki je liczne dzieci, do dzi dokadnie pamitam zdumienie dyrektora i dum mamy tamtej chwili. W owym czasie znaam na pami nie tylko tabliczk mnoenia i podobne rzeczy, miaam zwyczaj przepowiada pogod na nastpny dzie, umiaam odgadn pe i liczb szczenit, ktre urodzi domowa suczka, godzin powrotu ojca do domu, imiona goci, ktrzy nas odwiedz, twarz i powierzchowno kolejnej sucej, czasem dat mierci jakiego chorego, dosownie wszystko. Zdolno przepowiadania przyszoci opuszczaa mnie, w

miar jak dorastaam; pozbywajc si dziecicej niefrasobliwoci, utraciam take swj dar. Porzuci mnie anio, ktry zamieszkiwa w sercu dziecka. Gdy dorosam, nawiedza mnie czasem tylko, nagle jak byskawica. A od kiedy poczuam zapach perfum z waszej sypialni twojej i Ayaiko - poama sobie skrzyda, chyba ju otym wspominaam. Nie posiadam ju tej mocy co wtedy, gdy jako moda dziewczyna napisaam tamten niezwyky list oniegu. Pozostao tylko mie sercu wspomnienie. W Tokio spad wielki nieg. U bramy twego domu liczny wilczur w zielonej budzie przywalonej niegiem cignie acuch i dononie szczeka. Na czowieka, ktry uprzta nieg. Jeli tak samo szczeka bdzie na mnie, przyby z daleka, to ani do bramy mnie nie dopuci! Przytroczone na plecach tamtego czowieka niemowl zaczyna paka, biedactwo. Wychodzisz na podwrze, uspokajasz je agodnym gosem. Mylisz: Skd te u tego niewydarzeca takie mie, bystre dziecko? Lecz przybysz nie jest wcale starcem, to ndza sprawia, e wyglda staro. Z pocztku nieg odgarniaa suca. Nadszed wwczas ten biedak o wygldzie ebraka. Kania si pokornie ndzny niezdara, w dodatku z dzieckiem na plecach. - Zlitujcie si nade mn, nigdzie mi nie pozwolili niegu odgarn, a dziecko od rana nie pio mleka! - Co mam zrobi? - Suca przysza do salonu z zapytaniem. Suchae akurat z pyt muzyki Szopena. ciany salonu biae, na cianach naprzeciw siebie wisz: olejny obraz pdzla Koga Harue i zimowy krajobraz z okolicy Kiso - litografia Hiroshige Indyjska makatka cienna z perkalu z rajskim ptakiem. Biae pokrowce na krzesach, przewieca spod nich obicie z seledynowej skry. Po dwu stronach stoj piece, take biae, zdobi je sylwetki kangurw. Na stole ley album otwarty na stronicy z fotografi Isadory Duncan wykonujcej grecki taniec klasyczny. W kcie pokoju wisi pka, gdzie stoj godziki jeszcze od Boego Narodzenia. Dawno min Nowy Rok, a wci ich nie wyrzucasz; dostae je pewnie od piknej kobiety... Firanki w oknie... ojej, nigdy nie widziaam twojego salonu, tak go sobie tylko kresie w wyobrani! Nastpnego dnia czytam w^ gazecie, e w Tokio ciepa soneczna pogoda. Gdzie tam nieg! Ale si umiaam! Nie miaam snu adnego ani nic, pisaam tylko to, co mi przypadkiem przyszo na myl. Kiedy postanowiam odej z domu i zamieszka z tob, w czasie mojej podry pocigiem w Tokio spad ogromny nieg. Nie pamitaam o licie, pki nie weszam do twego salonu. Weszam do rodka, rozejrzaam si i - rzuciam ci si w objcia! Cho do tego

momentu nie obejmowalimy si nigdy, nic midzy nami nie zaszo. O, kochae mnie, gorco kochae - Tak, Tatsue, psi bud przeniosem od razu na tyy domu. Jak tylko przyszed twj list. - I pokj! Urzdzie go identycznie jak w moim Ucie! - O czym ty mwisz? Ten pokj by zawsze taki. Niczego tu nie zmieniaem. - O, naprawd?! - Rozejrzaam si po raz drugi, na nowo zaskoczona. - Dziwne raczej, e ty si dziwisz, Tatsue. Wyobra sobie moje zaskoczenie, kiedy otrzymaem list. Zrozumiaem, jak wielka jest twoja mio. Uwierzyem, e bya przy mnie sercem i dusz, dlatego znasz mj pokj. A jeli bya tu twoja dusza, wiedziaem, e i ty si zjawisz. Dlatego odwayem si napisa do ciebie: Przyjed, choby miaa porzuci rodzicw. Przecie niem ci si, zanim emy si poznali, takie nasze przeznaczenie. Moje serce przemwio wic do ciebie. By to jeden wicej dowd naszej mioci. Nastpnego dnia rano, tak jak w moim licie, przyszed jaki czowiek do uprztania niegu. Kiedy wracae z pracowni na uniwersytecie, codziennie szam ci na spotkanie. Z podmiejskiego przystanku do domu prowadziy dwie drogi: jedna ruchliw uliczk handlow, druga wzdu samotnego lasku. 2awsze spotykalimy si w poowie drogi. I zawsze ostatecznie z dwu ust padao to samo sowo. Nie woana zawsze i wszdzie zjawiaam si przy tobie, kiedy mnie potrzebowae. zostawae czsto na kolacj te wanie potrawy, na ktre ci przysza chtka i o ktrych mylae bdc w pracy. Czy nie nazbyt wiele byo midzy nami dowodw mioci, e potem nie czekao nas nic innego, jak si rozsta? Pewnego razu, odprowadzajc Ayako do drzwi, poczuam, e nie powinna teraz wychodzi. - Zosta jeszcze chwil. W pitnacie minut potem miaa krwotok z nosa. Gdyby si jej przydarzy na drodze, niele by si namczya. Przeczucie to zrodzio si moe dlatego, e podwiadomie wiedziaam o twoim uczuciu do niej. Dlaczego - cho tak bylimy zwizani, e odgadam nawet ni uczucia midzy wami dwojgiem - dlaczego nie przeczuam waszego lubu ani twojej mierci? Dlaczego twj duch nie da mi adnego znaku? Kwitnce gazki oleandru nad bkitem morza, drogo - v/skaz 2 biaego drewna. Id ciek z mczyzn ubranym w jakby lotniczy kombinezon i skrzane rkawiczki. Mczyzna ma gste brwi, a kiedy si umiecha, jeden kcik ust przesuwa mu si w lewo. nio mi si, e idziemy brzegiem morza. Idziemy razem, a moje serce przepenia si mioci.

Zbudziam si, sen si urwa, ale dugo go pamitaam przypuszczajc, e mi wry maestwo z jakim lotnikiem. Zapamitaam take parowiec ze snu pyncy przy brzegu: na jego dziobie wyranie wypisana bya nazwa: Daigo midori - maru! Po kilku latach spotkaam ci w uzdrowisku z ciepym rdem, zupenie jak we nie. Przyjechaam tutaj pewnego poranka ze swoim wujem po raz pierwszy w yciu, ni gdy przedtem nie byam w tej miejscowoci. Kiedy mnie spotkae, na twarzy odmalowa ci si wyraz ulgi, spodobaam ci si od pierwszego wejrzenia. Zapytae o drog do miasta. Zmieszana i zaczerwieniona odwrciam wzrok ku morzu: przepywa tamtdy parowiec, a na jego dziobie z daleka odczyta mogam nazw: Daigo midorimaru! Szam milczc, wstrzsana dreszczem. Poszede za mn. - Pani wraca do miasta? Prosz mi powiedzie, gdzie jest tutaj jaki warsztat samochodowy albo rowerov/y. Przepraszam, e jestem natrtny, ale... widzi pani, podruj na motocyklu. Spotkaem wz, ko si przestraszy warkotu, ponis. eby go omin, zjechaem w bok, uderzyem w ska i motor... szkoda gada! Uszedszy razem ledwie kilkaset metrw, poczulimy do siebie gorc sympati. Powiedziaam nawet co w rodzaju: - Mam wraenie, emy si ju gdzie spotkali. - Mnie si take zdaje, emy si powinni byli spotka wczeniej... Jednym sowem, to samo mam na myli. Potem, ile razy z daleka spostrzegam ci w miasteczku i przywoywaam w mylach, zawsze, za kadym razem, odwracae si w moj stron. Wszystkie miejsca, gdzie szam z tob po raz pierwszy, wydaway mi si jakby ju widziane, wszystko, comy robili, znajome. A jednak pka wi czca nasze serca - tak jak na fortepianowe si skrzypce graj jednak nut, a wtruje im kamerton, tak te zczone byy z sob nasze dusze - nie dae mi zna o swojej mierci. Wic na pewno u mnie lub u ciebie nastpio krtkie spicie w przekaniku. Albo moja sia duchowa potrafica pokonywa czas i przestrze samoistnie zatrzasna drzwi, by ochroni przede mn ciebie i tw pann mod. Przecie i u witego Franciszka z Asyu, I u gboko wierzcych dziewic tryska z boku krew jak z rany zadanej wczni; wszyscy znaj rwnie dobrze opowieci o duchach, ktre modlitw i kltw potrafi zgadzi czowieka. Wiadomo o twojej mierci przeja mnie groz. Stanowczo lepiej by kwiatem, pomylaam. Parapsycholodzy twierdz, e namitne duchy, rycerze jednej chorgwi - duchy w zawiatach i duchy w ciele - walcz o przerzucenie pomostu z jednej strony na drug... Lecz dzisiaj myl sobie, e najpikniej bdzie - w nastpnym wcieleniu miast zosta tw ukochan czy te Aczyt si z tob w wiecie duchw - odrodzi si jako kwiaty liwy

(oleandru?) i eby lub nam da motyl, kapustnik, pyek roznoszcy. Wwczas nie rozmawiaabym z tob zmarym, jak to czyni teraz, wiedziona smutnym nawykiem czowieka. Luty 7 rok Shwa Kawabata Yasunari - Mog poyczy panu rk na jedn noc - powiedziaa dziewczyna. Signa lew rk i odczywszy praw rk od ramienia, zoya mi j na kolanach. Jeszcze tylko wo na ni piercionek, eby wiadomo byo, e to moja wasno. Wycigna ku mnie do. - Brosz mi pomc! Trudno jej byo zdj piercionek, skoro miaa teraz jedn tylko rk, lew. - Czy to piercionek zarczynowy? - spytaem. - Nie, to pamitka po matce. Piercionek by z biaego zota, wysadzany drobnymi diamentami. - Wiem, e wyglda jak piercionek zarczynowy, ale nosz go, nic sobie z tego nie robic - powiedziaa dziewczyna. - Kiedy go zdejmuj i wkadam tu, na palec, to tak jakbym si rozstawaa z matk, smutno mi. - Zsunwszy piercionek z palca dziewczyny, woyem go na serdeczny palec rki spoczywajcej na moich kolanach, Na tym palcu dobrze bdzie? - Tak. - Dziewczyna skina gow. - Ale c za przyjemno miaby pan zabierajc j, gdyby stawy palcw i okcia si nie zginay! Wygldaaby jak sztuczna rka. Zaraz j przygotuj, eby s ruszaa. Wzia ode mnie rk, delikatnie dotkna wargami okcia i poszczeglnych staww. - Teraz bdzie si rusza! Podzikowaem przyjmujc rk z powrotem. - A dzi wieczr... Czy ona potrafi mwi? Zechce ze mn porozmawia? - Rka potrafi robi tylko to, co zwykle robi rka. Jeli zacznie mwi... obawiam si, co bdzie potem, kiedy pan j zwrci. Lecz niech pan prbuje. O ile bdzie dobrze traktowana, potrafi chyba zamieni kilka sw,. - Bd si z ni obchodzi bardzo troskliwie. - Do zobaczenia, - Dziewczyna dotkna lew doni palcw prawej rki, jakby dodawaa jej otuchy, - Przez t jedn noc nalee bdziesz do tego pana, - Podniosa na mnie oczy pene ez, - Kiedy pan wrci do domu - dodaa - moe pan wymieni swoj praw rk na moj, Dziki. Schowawszy praw rk dziewczyny pod peleryn, szedem przez miasto skryte w

gstej poranej mgle. Pomylaem, e nara si na podejrzenia, jeli wsid do kolejki miejskiej lub takswki. Dopiero powstaoby zamieszanie, gdyby rka, odczona teraz od ciaa, przemwia albo zapakaa! W prawej doni ciskaem zaokrglone rami, przycisnwszy rk do piersi. Drug woln doni sprawdzaem od czasu do czasu swj ukryty pod peleryn skarb. Nie dlatego, eby si upewni o posiadaniu rki; lecz eby si cieszy wci od nowa. Dziewczyna odczya rk w takim akurat miejscu, jak tego pragnem. Na jej kocu pozosta wic wyrany wzgrek - tam, gdzie si koczy rka i zaczyna rami, Krgo ramienia spotykana czsto u piknych szczupych cudzoziemek, rzadko u Japonek. Ale rami t cech posiadao. Niewinna wietlista wypuko, przepyszna jak krg wiata, Kiedy dziewczyna utraci niewinno, zganie take urok ramienia; straci ono elastyczn prno. Gadka krgo zapowiada wszelkie inne zalety. Piersi - take niewielkie, mieszczce si w doni, elastycznie mikkie i napite. Kiedy patrz na to gadkie dziewczce rami, przychodzi mi na myl jej chd, ruch bioder, kroki lekkie jak podskoki chudego ptaszka, jak lot motyla z jednego kwiatu na drugi - tak pewnie musi ona stpa. Jak melodia caujca delikatnie koniuszek]zyka. Nastaa wanie pora roku pozwalajca ramieniu dziewczcemu wyoni si spod odzienia, jego skra, chroniona dugo przed powietrzem i wiatem, miaa jeszcze jasny odcie. Ukrywane przez ca wiosn rami byo jak atas i takie - podobne do pczka kwiatu pozostanie, dopki go nie zniszczy upa lata. Tego ranka kupiem sobie i postawiem w wazonie gazki biaej magnolii: jej wielkie biae pki sprawiay podobne wraenie jak dziewczce rami. Sukienka dziewczyny nie miaa rkaww, pod szyj zebrana, Wycita na tyle, e ukazywaa niezbdny fragment ramienia. Im ciemniejszy kolor, tym lepiej podkrela bkitnaw jedwabisto skry. Dziewczyna o takich ramionach ma zwykle wyranie zarysowane opadci; tworz one wraz z ramieniem mikk falist lini. Jeli patrze z boku, wzrok biegnie od ramienia po wznoszcej si w gr wygitej, dugiej szyi, u nasady zaczesanych do gry wosw biao skry raptem niknie, a cie kruczych wosw pada na lnice rami. Dziewczyna odgada pewnie moje myli, bo dajc rai rk, odczya j od ciaa w tym wanie miejscu, ktre uwaaem za najbardziej czarujce. Rka dziewczyny, ukryta pieczoowicie pod peleryn, bya zimna, chodniejsza ni moja do. Do spniaa mi z gorca, a serce taczyo w piersi; oby ta gorczka nie udzielia si dziewczcej rce. Nieche zachowa rwnomiern temperatur dziewczcego ciaa. Poza tym chd niesionej przeze mnie rki przekazywa mi rzewno wacicielki. Bo

bya jak jej piersi - przez nikogo jeszcze nie zaznana. Pord deszczowej nocy gstniaa mga, a e nie miaem nakrycia gowy, wosy rai zwilgotniay. Przechodzc obok apteki, spoza zamknitych drzwi posyszaem radio. Donoszono, e trzy samoloty pasaerskie kr nad lotniskiem i z powodu mgy nie mog zej do ldowania. W tak wilgotn noc - kontynuowao radio - rozregulowuj si zegary. Potem podawao te przestrogi dla mieszkacw. Ot, nie naley nakrca do koca zegarw, bo z powodu niezwykej wilgoci atwo pkaj spryny. Spojrzaem w gr, by si przekona, czy nie dostrzeg wiate krcych samolotw, ale niczego nie zobaczyem. W ogle nie dojrzaem nieba. Lepka wilgo przenikaa do uszu, syszaem niemal plusk, jakby pezy tysice mokrych ddowinic. Stanem przed dredami apteki, chcc posucha dalszych przestrg dla suchaczy. Dowiedziaem si, e wilgotna, burzliwa aura ma zy wp yw na dzikie zwierzta, lwy, tygrysy, pantery, ktre rykiem daj wyraz swemu niezadowoleniu. Nadano dwiki z zoo; odbiy si echem jak zowrogi oskot. Dalej radzono kobietom ciarnym i pesymistom uda si na wczesny spoczynek. Dodawano take, by przy tej pogodzie nie stosowa perfum bezporednio na skr, bo ich wo dugo potem nie da si usun. Ruszyem sprzed apteki, kiedy nadawano gosy dzikich zwierzt, ale gos spikera goni za mn a do wiadomoci operfumach. Odszedem, bo dreszczem mnie przejy te zwierzta, a nie chciaem, by mj lk udzieli si dziiewczeccj rce. Pomylaem sobie, e dziewc2)m.a, cho ani ciarna, ani pesymistka, powinna jednak, jak to zalecano w radio, wczeniej pooy si do ka i wypoczywa, zwaszcza tej nocy, skoro pozostaa z jedn tylko rk. Z caej duszy yczyem jej spokojnego snu. Przycisnem lew rk pod peleryn swj ciar i zamierzaem przej przez jezdni. Rozleg si sygna samochodu. Na moim boku co si poruszyo, skuliem si. To dziewczca rka, przestraszona wida dwikiem klaksonu, zacisna palce. - Nie bj si - powiedziaem. - Auto jest daleko. Tylko przy tej zej widocznoci trbi ju z daleka. Niosem z sob rzecz bezcenn, dlatego przechodzc przez jezdni popatrzyem uwanie na prawo i lewo. Ten klakson pewnie mnie nie dotyczy, cho, rozejrzawszy si, stwierdziem, e nikogo wicej nie ma. Samochd te pozosta niewidoczny, byskay tylko wiata reflektorw. Przymglone i rozproszone, w kolorze bladego fioletu. Dziwny i niezwyky kolor, tote przeszedszy jezdni, zatrzymaem si, aby obejrze nadjedajcy wz. Prowadzia go moda kobieta odziana w karminowy strj. Obrcia si w moj stron i

nieznacznie skina gow. Przez moment pomylaem, e to dziewczyna wraca po swoj rk; odwrciem si gotw do ucieczki. Lecz to przecie niepodobiestwo: jedn rk nie mogaby prowadzi. A moe tamta za kierownic spostrzega, co chowam pod peleryn? Dziki intuicja kobiecej wyczula dziewczc rk? Tak, lepiej bym w drodze do domu nie spotyka adnych kobiet. Tylne wiata wozu rwnie byy bladofioletowe. Samochd ton w gstej mgle, przesuny si przede mn fioletowe smugi i znikny w oddali. - Kobieta za kierownic - wyszeptaem - pdzi przed siebie bez celu, pdzi, byle naprzd, co j gna do przodu i tak pdzc zniknie by moe na zawsze ... A kto siedzia z tyu? W tyle wozu nie ujrzaem nikogo, ogarno mnie wic uczucie niesamowitoci - chyba dlatego e miaem przy sobie rk. W samochodzie pasaerem bya wilgotna mga. I co w tamtej kobiecie barwio mg, owietlan przez ni na fioletowo. Przecie to nie ciao kobiety wydziela fioletowy blask, a wic 00 to takiego? Moda kobieta jadca samotnie w tak noc budzia we mnie smutek. Czyby rwnie wywoany obecnoci rki? Lub moe nieznajoma siaa nieme pozdrowienie tej drugiej, kobiecej rce? W tak noc chyba kr dobre duchy czy anioy Stre kobiet, czuwajce nad ich bezpieczestwem. I tamta kobieta take pdzia przed siebie nie autem, lecz na smugach fioletu. Nie na darmo, bo w przelocie odgada moj tajemnic. Potem, a do bramy wejciowej mego domu, nie spotkaem nikogo. Zatrzymaem si, eby zlustrowa wejcie. Nad moj gow zakooway i znikny wietliki. Zbyt jasne jednak i zbyt wielkie jak na wietliki - z przejciem cofnem si o kilka krokw. Raz jeszcze przeleciay dwa czy trzy wiateka i znw znikny, szybciej ni gdyby je pochona mga. Jakie bdne ognie czy zbkane dusze lec o krok przede mn i czekaj w bramie na mj powrt? Od razu domyliem si, e to tylko my. Chmara drobnych ciem krca wok lampy. Ich owietlone skrzyda byszcz jak samo wiato. Pewnie, e s wiksze od wietlikw, ale jednak malekie, i ostatecznie atwo si pomyli. Omijajc wind, z wielk ostronoci wdrapaem si po wskich schodach na drugie pitro. Praw rk trzymam pod peleryn. Jake sobie poradz z otwarciem dr2:wi lew rk? Ze wzburzenia dr mi palce; tak pewnie dre musi {przestpca. W pokoju wyczuwam jakby cudz obecno. To przecie mj pusty pokj, tak, ale mieszka w nim samotno. I teraz, kiedy wracam nie sam, lecz z dziewczc rk, wydaje si grona.

Otwieram wreszcie drzwi i mwi: - Prosz, wejd pierwsza. Wyjmuj rk spod peleryny. - Rozgo si. To jest mj pokj. Zaraz zapal wiato. - Pan si czego boi? - Rka jakby przemwia. - Tu kto jest? - GD mwisz? Zdaje ci si, e kto tu jest? - Co pachnie. - Pachnie? To pewnie mj zapach. Czy nie stoi tu w szarej ciemnoci mj cie? Przyjrzyj si dobrze. Mj cie, czekajcy, a wrc. - To jaki sodki aromat. - O tak, kwiaty magnolii! - powiedziaem radonie. Jak dobrze, e to nie wo mojej samotnoci, ndznej i grzskiej! I dobrze, e wstawiem tu magnoli, w sam raz na powitanie subtelnego gocia. Oczy przywyky do ciemnoci. Jak kadego wieczora orientuj si po ciemku, co gdzie si znajduje. - Niech pan pozwoli zapali mi wiato - powiedziaa nieoczekiwanie rka. - Bo jestem tu po raz pierwszy - Prosz bardzo. Z przyjemnoci. Po raz pierwszy si zdarza, e zapala lamp kto inny. Podszedem z rk dziewczyny ku drzwiom i trzymaem j w ten sposb, by moga dosign kontaktu. Pi lamp rozbyso jednoczenie: lampa u sufitu, lampki na stole i przy ku, w kuchni i azience. Czyby zawsze byo tu tak jasno? wiata te stanowiy dla oczu niespodziank. Magnolia w szklanym wazonie, ktra rano bya jeszcze w pkach, szeroiko rozpostara patka. I ledwie zdya. rozkwitn, obsypaa blat stou drobnym pyem. Zdziwiem si i obejrzaem nie kwiaty, a prciki, lece na stole. Braem pojedyncze prciki i ogldaem je, a dziewczca rka, ktr pooyem na stole, te wycigna palce i zbieraa je na do. Oddaa mi uzbierane prciki, poszedem wrzuci je do kosza. - C, niewygodnie byo ci po drodze, musisz by zmczona. Odpocznij sobie troch. - Mwic to pooyem rk na ku i sam przysiadem koo niej. Delikatnie j pogaskaem. - adne, podoba mi si! Rka pochwalia pewnie moj kap na ko. Bya bkitna w trjkolorowe kwiaty, by moe nazbyt luksusowa do pokoju kawalerasamotnika. - Tutaj bdziemy spali, prawda? Nie sprawi panu kopotu.

- Doprawdy? - Bd lee obok, spokojnie, jakby nigdy nic. - Dziewczca do uja i ucisna moj rk. Spostrzegem liczne paznokcie, starannie wypielgnowane, polakierowane, w kolorze bladych chiskich godzikw. Dugie, wystajce poza palce. Miay dziwnie pikny ksztat, zupenie jakby nie byy zwykymi ludzkimi paznokciami, szczeglnie w zestawieniu z moimi, krtkimi, szerokimi i twardymi. Czy kobieta zawsze usiuje wybi si ponad przecitno, choby za pomoc czubka palcw? Lub te szuka moe potwierdzenia wasnej kobiecoci? Nie przyszo mi w tym wypadku na myl adne z banalnych skojarze - takich jak porwnanie z tajemniczo lnicym wntrzem muszli czy byszczcymi patkami kwiatu, cho kolorem i ksztatem dziewczce paznokcie przypominay wanie muszl i patki. Patrzc na nie miaem przed oczyma nie co innego, tylko dziewczce paznokcie. Paznokietki przezroczystsze od cienkich, drobnych patkw kwiatu lub od krgej muszelki. Paznokcie te zdaj mi si tragiczne. Dziewczyna co rano i co wieczr szlifuje ze straszn szczeroci pikno kobiecej tragedii. Moja samotno jest grzeszna. Dla dziewczcych paznokci stanowi, by moe, ros tragiczan. Uoyem may paluszek dziewczyny na wskazujcym palcu swojej wolnej rki (druga pozostaa w ucisku dziewczcej doni) i gadzc liski naskrek, podziwiaem dugo i ws - ko palca. Raptem niechccy moja do dotkna skrytego pod dugim paznokciem czubka. Rka zgia si w okciu, zacisna palce. - Co si stao? askocze? - Ta:k, askocze. Wic na koniec moje nieopatrzne sowa zabrzmiay jednoznacznie. Kobieta o tak dugim paznokciu *zawsze ma wraliwy na dotknicie, askotliwy czubek palca. Zdradziem si przed dziewczyn, e dobrze znam kobiety - inne. Powiedziaa mi pewna kobieta - w porwnaniu z dziewczyn, ktra mi zawierzya swoj rkme tylko starsza, lecz i przywyka do mskiego towarzystwa - e czubek palca ocieniony dugim paznokciem jest wraliwy. Poniewa odruchowo dotyka si przedmiotw paznokciem, wic koniec palca delikatnieje, mwia. Zamyliem si nad swoj niespodzian demaskacj. - Zawsze, kiedy przypadkiem dotkn czego czubkiem palca - dodaa dziewczca rka - choby przy gotowaniu, nawet jedzeniu, och, od razu dreszcz mnie ca prz echodzi, jakbym dotkna czego nieczystego. Naprawd, niech mi pan wierzy. Co miaa przy tym na myli? Czy to, e paznokie si zabrudzi, czy te odwrotnie,

jedzenie? Tak samo wic reaguje na dotyk - lk przed zbruka - niem. Kobiece tragiczne podanie czystoci, chronione cieniem dugiego paznokcia, koncentruje si na czubku palca. Czuem przemon ch dotkn czubka palca, uczucie zreszt - naturalne, ale si powstrzymaem. Powstrzymaa mnie moja wieczna samotno. Na ciele tamtej kobiety brakowao ju chyba miejsca czuego na dotyk. A u dziewczyny, ktra zawierzya mi rk, cae ciao jest askotliwie wraliwe. Dlatego askotanie maego paluszka nie wydao mi si rzecz niewaciw, raczej zaszczytem. Jednake dziewczyna nie po to uyczya rai sw rk, ebym si zabawia. Do tego! - Okno - powiedziaem. okno byo zamknite, lecz story nie zasunite. - Czy co tu zaglda? - zapytaa rka. - Co by miao zaglda, chyba czowiek. - I tak mnie nie zauway. A podglda moe tylko pan sam. Osobicie. - Ja, sam siebie? A gdzie jestem? - Daleko std - odpowiedziaa piewnie rka. - Bo czowiek idzie i szuka siebie w oddali. - I dojdzie? - Przecie sam jest daleko - powtrzya rka. Odczuem nagle niezmierzon przestrze lec midzy rk a korpusem, do ktrego naleaa. Czy powrci kiedy rka do swojego ciaa, czy te dotr z ni z powrotem do dziewczyny? Rka jest pena ufnoci. Czy i dziewczyna pi rwnie spokojnie? Moe niepokoi j brak prawej rki albo mcz ze sny? Rozstajc si przecie z rk miaa zy w oczach. Rka jest teraz tu, w moim pokoju, ktrego dziewczyna nie zna. Szyba okienna zamglona, mokra od deszczu. Za oknem stoi gsta, kroplista mga, wypeniajc sob ca przestrze. - Zasoni szyby. - Podszedem do okna; zasony te byy wilgotne. W ciemnej szybie odbicie mojej twarzy. Odbicie duo modsze ni w rzeczywistoci. Zasunem firank, twarz znikna. Raptem przypomnia mi si pewien dzie w pewnym hotelu. W oknie na dziewitym pitrze bawi si dwie dziewczynki, cudzoziemki, w czerwonych sukienkach z powiewnymi rkawami. Ubrane obie jednakowo, moe bliniaczki. Popychaj si nawzajem, uderzaj maymi pistkami o szyb. Matka ich siedzi odwrcona tyem do okna i robi na drutach. Patrzyem na to ze strachem, mogy przecie wypa, zlecie z dziewitego pitra, zabi si! Ale ani dziewczynki, ani ich matka nie przejmoway si tym - masywna szyba zapewniaa

pene bezpieczestwo. Kiedy zacignem stor, rka dziewczca leca na ku powiedziaa: - Co za pikna zasona. Zasona bya taka sama jak kapa na llco. - Mylisz? Spowiaa troch od soca, zniszczya si. Siadem na ku i wziem rk na kolana. - To ty, ty jeste pikna. Nie znam nic pikniejszego! Uoyem rk dziewczyny na swojej, jedn doni trzymaem do, drug ciskaem wzgrek ramienia. Kilkakrotnie powoli zgiem i wyprostowaem rk w okciu. - A c to za figle? - zapytaa rka. Czuem, e si umiecha, Gdzie tam figle! adne figle. Naprawd rka bya umiechnita; umiech bysn i przepyn pod skr jak wiato. Przypomina wiey umiech na dziewczcej twarzy. Pamitam, jak dziewczyna siedziaa kiedy przy stole: wsparta okciami o blat, zoya donie opierajc na nich podbrdek. Nie jest to poza specjalnie elegancka, ale i te sowa: oprze, pooy, zoy - wcale do niej nie pasoway. Bo w tej pozie by szczeglny delikatny wdzik. Krge rami, palce, broda, policzek, ucho, duga szyja tworzyy doskona cao, harmonijn jak utwr muzyczny. Dziewczyna jada i bezwiednie poruszaa palcami trzymajcymi n i widelec. Wkadaa do ust mae kski, gryza i poykaa; to take nie byo jedzenie, lecz melodia. Melodia ust, rki i garda. A jej umiech rozwietla rk, przepywa pod skr. Kiedy zginaem rk, odgadem jej umiech, bo przemkno po niej dziwne drenie, delikatna powiata przepyna przez zwarte, ksztatne, skryte pod jasn skr stawy. Take przedtem, kiedy dotknem czubka palca, zgity nagle okie porazi ranie blaskiem. Nie dla artw wic zginaem i prostowaem rk. Teraz, uoywszy j prosto na kolanach, patrzyem, jak przebiega po niej cie i nieskazitelne wiato. - Mylisz, e to arty? A syszaa, e ona pozwolia mi wymieni moj rk na ciebie? - Syszaam - odpowiada rka. - To powana sprawa. A mi straszno. - Naprawd? - A ty si zgadzasz? - Tak, zgadzam si. Drgnem na te sowa. Tak... zgadzam si... jeszcze... - bo ywo mi przypomniay

sowa innej dziewczyny, tamtej, co mi s(i oddaa. Ale ona nie bya taka pikna jak wacicielka rki. Bya troch dziwna. - Tak - powiedziaa i patrzya na m:iiie szeroko otwartymi oczami. Delikatnie dotknem palcem jej powieki - chciaem, eby zamkna oczy. Wtedy odezwaa si drcym gosem: I zapaka Jezus. Tedy rzekli ydowie: - Oto, jak j miowa! Mylia si mwic j, zamiast go w tej przypowieci 0azarzu, a moe wiedziaa, tylko specjalnie zmienia sowa? Zmieszay mnie jej sowa, nage, tak nie pasujce do czasu i miejsca. Zdawao mi si, e teraz spod zamknitych powiek popyn zy; wstrzymaem oddech. Dziewczyna otwara oczy, usiada, moje rami opado. - Kuje. - Podniosa rk do wosw. Na biaej poduszce drobny lad krwi. Rozgarnem wosy, wyszukaem ramk, przyoyem usta do miejsca, gdzie zebraa si kropla. Dziewczyna wyja spink, ktra j ukua. Powstrzymaa drenie. 1To nic, nie szkodzi. Czsto si zdarza, e byle gupstwo ju krew md leci. Staraem si zrozumie stan ducha kobiety, ktra si oddaje, ale jeszcze go nie pojmowaem. Czym jest to dla niej, czy wie, zdaje sobie spraw? Czemu sama, z wasnej woli tego pragnie? Zrozumiawszy, e samo ciao kobiety dy do celu, jeszcze wtpiem. I cho si postarzaem, wci si dziwi. Jeli powiem, e kada kobieta jest pod tym wzgldem inna, nie skami, ale e wszystkie jednakowe, to te prawda. To wanie jest najdziwniejsze. Zdziwienie wywouje, by moe, tsknota, moda, modsza ni przeyte lata, albo rezygnacja, starsza, o wiele starsza ini wskazuje wiek czowieka. Albo jest to kalectwo serca... Ale cierpienie tamtej dziewczyny nie odnosi si do wszystkich kobiet. Zreszt i dla niej byo tylko przelotn chwil, Prysn srebrny sznur, zalnia zocista krew. Kiedy rka powiedziaa: - Tak - przypomniaa mi tamt dziewczyn. Ale czyby to ich gosy byy podobne, czy te tylko sowa takie same? Bo rka, oddzielona od swego ciaa, bya chyba wolna. Rka, zdana na moj ask i nieask, jest niezalena: nie musi za nic by odpowiedzialna ani wiadoma, ani ywi nie bdzie wyrzutw sumienia - jest wolna. Lecz wydawao mi si, e jeli wymieni swoj praw rk ma rk dziewczyny, choby za jej zgod, zadam jej dotkliwy bl. Wpatruj si w rk spoczywajc na moich kolanach. W zgiciu okcia migoce delikatny wiatocie, jakby napj. Ostronie zginam okie, a kiedy nazbierao si w nim wiata, podnosz do ust. - askoczesz mnie, zbytniku! - powiedziaa rka i chronic si przed ustami oplota mi

szyj. - Tak mi smakowao... ~ Go pan pi? - Aromat blasku. Skry... Mga bya za oknem coraz gstsza. Nawet licie magnolii w wazonie zwilgotniay. Go te mwi w radio? Zamierzaem wczy may odbiornik stojcy na stole, lecz si rozmyliem. Po c sucha radia, skoro mam na szyi dziewczc rk! Zreszt niemal syszaem, co tam mwi. Zapewne to: z powodu mgy wilgotniej licie rolin, mokn skrzyda i nki ptakw, ktre spadaj z drzew, niezdolne do lotu. Pojazdy w pobliu parkw winny zachowa ostrono, eby ich nie rozjecha... Jeli nadleci ciepy wiatr, moliwe, i mga zmieni kolor. Kolorowa mga jest bardzo szkodliwa. Bdzie zmienia barw z ru na fiolet, nie wolno wtedy wychodzi na zewntrz, drzwi naley szczelnie pozamyka. - Zmieni si kolor mgy? Na rowy? - szepnem i uchylajc firank wyjrzaem. Za szyb kbia si cika nieprzejrzysta lepko. Falujca ciemno, inna ni cie nocy, wieje pewnie wiatr. Mga bya bezkresna, a poza ni czaio si co gronego. Przypomniaem sobie, e auto, ktre widziaem w drodze powrotnej do domu, miao fioletowe wiata. Fioletowe reflektory jak wielkie fiokowe oczy bestii suncej do ataku. Wystraszony opuciem zason. - Moe pjdziemy ju spa, pooymy si? Wydawao si, e na caym wiecie nie ma ju nikogo, kto by czuwa. Zdjem rk z szyi, pooyem na stole i przebraem si w now piam. Rka mi si przypatrywaa. Byem zmieszany. Nigdy dotd adna kobieta w moim wasnym pokoju nie widziaa, jak si rozbieram. Razem z rk pooyem si do ka. Delikatnie ciskaem jej palce lece mi na piersi. Rka si nie ruszaa. Dochodzi mnie plusk jakby kropel deszczu. Plusk niky, pewnie to nie deszcz, lecz mga si skrapla. Rka spoczywajca na kocu jej palce w mojej doni rozgrzay si, cho byy duo chodniejsze ni moje ciao. Rka tchna spokojem i bezpieczestwem. - Spisz? - Nie - odpara, Mylaem, e pisz, bo si nie ruszasz. Rozchyliem piam, pooyem sobie palce rki na lewej piersi. Z dreszczem odczuem rnic temperatury. W tak noc jak dzisiejsza, duszn, ale przenikliwie chodn, byo to przyjemne. W pokoju paliy si wszystkie wiata, bo kiedy si kadem, zapomniaem je pogasi. - Prawda! Trzeba jeszcze zgasi wiato. - Wstaem strcajc rk na ko. - Wybacz!

- przeprosiem j. - Zgasisz mi wiato? Ruszyem w stron kontaktu. - Jak zazwyczaj pisz? W ciemnoci czy przy zapalonym wietle? Rka nie odpowiada, cho musi zna przyzwyczajenia dziewczyny, o ktrych ja n ic nie wiem. Przyszy mi teraz na myl inne dziewczta: jedna z nich pi przy lampie, a druga w ciemnoci. Dziewczyna, ktra si rozstaa z praw rk, odpoczywa dzi chyba przy wietl e, Raptem al mi si zrobio gasi, wolabym jeszcze troch poobserwowa rk, ktrej wacicielka na pewno ju pi. Palce doni dotkny kontaktu. W ciemnoci wracam do ka. Rk ukadam obok siebie. Czekam teraz, eby zasna, wic milcz. Rka wsunita pod rami czuje si moe nieswojo, bo po chwili jej palce wspinaj si wyej. Do kadzie mi si pasko na piersi, okie si faktu si zgina. Obejmuje mnie wp. Czuj delikatne, mie uderzenia pulsu. Do ley mi na piersi; rytmowi pulsu odpowiada bicie mojego serca. 2 pocztku puls jest wolniejszy ni serce, wkrtce jednak zaczynaj bi jednoczenie. Nie wiadomo, czy puls si przyspieszy, czy serce zwolnio tempo. Teraz wanie, gdy puls serce bij zgodnym rytmem, nadesza pewnie odpowiednia chwila na zamian rk. Cho moe nie, rka po prostu zasypia. Syszaem zreszt raz z kobiecych ust, e spokojny sen u boku wybranego jest szczciem wikszym ni najwiksze szalestwo zmysw. Nigdy jednaik adna z kobiet nie spaa przy mnie tak ufnie jak rka. Czuj bicie wasnego serca, bo ley na nim pulsujcy przegub doni. Wydaje mi si teraz, e pomidzy jednym a drugim uderzeniem lec w nieskoczon dal - lec i wracam. Sucham uderze: dal za kadym razem niepomiernie si rozszerza. I za kadym razem nic w tej dali ne ma; nico. Nic, do czego bym wraca. Wracam tylko do kol ejnego uderzenia serca. Straszne to uczucie nie budzi jednak we mnie lku. Mimo to sigam do nocnej lampki. Nim zapal lamp, odchylam koc. Rka pi pogrona w bogiej niewiadomoci. Oplata moj pier delikatn powiat. Niczym blade wiato emanujce ze rodka ciaa. Niby ranna zorza maego ciepego soca przed samym wschodem. Zapaliem lamp. Odjem rk od piersi, rozprostowaem j i zoyem swoje donie na jej przeciwlegych kracach: na palcach i wypukym ramieniu. Przedrami zwajce si ku okciowi, krgy okie i zagbienie okcia, drugie zwenie ku nadgarstkowi, grzbiet i wntrze doni. Obracajc delikatnie rk ledz bysk wiata i cienie. Nie wiem nawet, kiedy szepnem do siebie: - Musi by moja. - Nie pamitam, kiedy w tym oszoomieniu odjem od ciaa wasn praw rk, przyjmujc rk dziewczyny. Rozleg si tylko saby okrzyk: - Och! - Ale nie uwiadamiam sobie, kto to krzykn: ja czy rka? Widz po prostu, e moja rka jest odczona, a ja mam ju rk dziewczyny.

Rka dziewczyny (to znaczy teraz ju moja) zadraa i zacisna si w pi. Zginam j i podnosz do ust. - Czy ci boli, cierpisz? - O nie, nie boli... - mwi urywanie rka. W tym momencie czuj w ramieniu dreszcz niczym byskawic. Tirzymam w ustach palce dziewczcej domi. Dotyk palcw na jzyku. Nie ma w dla tej radoci. - Zgadzam si - powiedziaa rka. Dreszcz usta. - Bo ona mi kazaa, ale... Spostrzegam nagle, e cho moje wargi czuj dotyk palcw dziewczyny, nie mam czucia w palcach zamienionej rki (teraz mojej wasnej), nie czuj ust ani ostroci zbw. Wystraszony macham rk, czucia nie ma. Jest ona od ramienia poczwszy ciaem obcym, odizolowanym. - Nie kry krew! - wyszeptaem. - Kry, czy nie? Strach. Siedz na ku. Obok moja porzucona rka. Patrz. J est brzydka. Ale waniejsze teraz, czy bije puls. W dziewczcej rce uderza regularnie, moja jakby stygnie i teje. Rk dziewczyny u mego ramienia chwytam porzucon na ku prawic. Chwyci zdoaem, ale czucia mi brak. - Jest puls? Nie zimna? - pytam dziewczcej rki. - Troch... troch chodniejsza ode mnie. Bo ja jestem gortsza. Jestem gortsza - po raz pierwszy chyba rka odezwaa si w pierwszej osobie, moje ucho od razu wychwycio t zmian. - Naprawd jest puls? - Ojej, pan mi nie wierz}^? - W co mam wierzy? - Przecie sam pan wymieni swoj rk na mnie. - I krew kry? - A zna pan sowa: Niewiasto! Kogo szukasz? - Znam. Niewiasto, czemu paczesz? Kogo szukasz? - Ja czsto szepcz te sowa, kiedy budz si ze snu w rodku nocy. Tym razem ja znaczyo oczywicie urocz wacicielk rki. Zabrzmiay mi te sowa z Biblii jak wieczysty gos, sowa na wieczystym w^ra mwione miejscu. Zapytaem o dziewczyn. - Czy aby pi spokojnie, nie rzuca si we nie? Bo jest noc, kry chmara diabw. Cho i diaby przemokn na wilgoci, dostan kaszlu. - eby pan nie sysza diabelskiego kaszlu! - odpara dziewczca rka i zakrya mi

ucho. Rwnoczenie trzymaa w doni odczon rk. Nie ja wprawiem rk w ruch; kierowao ni serce dziewczyny. Zreszt kt to zgadnie? Rka dziewczyny (to znaczy teraz moja wasna) podsuna mi do ucha porzucon praw rk. Usyszaem wasny puls, poczuem jej ciepo. Rzcczywicie, miaa temperatur nieco nisz od dziewczcej doni. - Ochrona przed diabami - rzeka rka. Jej may paluszek o dugim paznokciu artobliwie poaskota wntrze mego ucha. Uchyliem si. Lew rk (moj prawdziw) pochwyciem przegub prawej doni, dziewczcej, teraz mojej. Przy gwatownym cuchu gowy mign mi przed oczyma may sterczcy paluszek. Cztery palce dziewczyny trzymay odczon rk, tylko may palec odchyla si w bok. Uoone byy w sposb dogodny jedynie dla gitkich paluszkw dziewczcia, niemoliwy dla twardej mskiej doni. May palec pod ktem prostym do grzbietu doni, w sposb cakiem naturalny, bo pozostae cztery tworzyy prostokcik. Prostoktne okienko akurat na wysokoci mego wzroku. Mona by tu uy sowa okulary czy szczelina, jednake dla mnie byo to okienko. Okienko z fiokami na parapecie. Rama okienka ze lnicego biaego paluszka - albo paluszkowa oprawka o - kularw - przysuna si do mojej twarzy. Przymykam jedno oko i zagldam w okienko. - Przezrocza? - pyta rka. - Co pan widzi? - Wasny stary pokj. I pi lamp... - zaczem, lecz zaraz podniesionym gosem zawoaem: - Nie, nieprawda! - Wic co? - Ju nic. - A moe jednak? - Kolory, fioletowy blask. Zamglony. A v/ tym blasku wiruj malekie keczka, zote i czerwone. - Jest pan zmczony. Rka dziewczca odoya lune rami na ko i pogadzia mnie po powiekach. - Moe mae keczka zlay si na kocu w jedno wielkie kolo zbate? A w tym kole co kry, pojawia si i znika? Moe tak, moe nie, nie pamitam. Chyba jako chwilowe zudzenie. Jakie? - Chciaa mi pokaza zudzenie? - Nie, przyszam z nim walczy. - Zudzenie dawnych dni, zachwytu i smutku... Palce dziewczyny nieruchome na powiekach.

Niespodziewanie dla siebie zadaj pytanie: Czy masz wosy tale dugie, e rozpuszczone spadaj na ramiona? iTak. A kiedy si kpie, myj je w ciepej wodzie, potem zwykle dugo pucz zimn, a kady wos zibnie dry z zimna. Przyjemny jest chodny dotyk rozpuszczonych wosw na ramieniu, na szyi, na piersi. Mowa tu oczywicie o piersiach wacicielki rki. Dziewczynie nie tknitej przez nikogo, cieszcej si dotykiem zimnych wosw na nieskalanym ciele, nigdy by to nie przeszo przez usta. Rka, odczona od ciaa, nie odczuwa wstydu ani niemiaoci. Objem lew doni jabko ramienia dziewczyny (to znaczy teraz ju mego) i zdawao mi si, e trzymam w rce jej pier, niewielk i krg. Twardo ramienia nabiera mikkoci piersi. Wntrze maej doni i jej palce dr mi pieszczotliwie, jakby ssc powieki. Pod powiekami w gbi renic czuj ciep wilgo. ~ Krew kry - mwi cicho. - Kry. Teraz nie rozlega si aden okrzyk przeraenia (jak w chwili, kiedy wymieniem nasze rce). aden dreszcz nie przebiega naszych ramieniem. W jakim momencie poczyy si dwa krwiobiegi. Kiedy ustpio poczucie obcoci i znika zapora midzy moim ramieniem i rk dziewczyny, e nawet tego nie zauwayem? Teraz dziewicza krew kry w moim ciele, a przez dziewczce rami pynie moja, nikczemnie mska. czy nie przeszkodzi to rce powrci do ciaa? A jeli ciao nie zechce jej przyj? - Nie, w ten sposb mnie nie zdradzi... - szepcz. - Nic, nic, dobrze... - odpowiada rka. Lecz cho poczya si krew moja i dziewczyny, nie odczuem niczego szczeglnego, a moje ciao i jej rka, nie wiadomo kiedy, przyjy to za fakt dokonany. Po prostu i naturalnie. Ogarno mnie przemone uczucie obezwadniajcej sennoci. Zapadem w sen. Mga wiszca nad miastem zabarwiaa si aa fioletowo, unoszc mnie mikko jakby na kolebicej fali. Spoczywaem w niej otulony lekk zielonkaw pian... Straciem z oczu mj samotny, smutny pokj. Moja lewa rka ley na prawym ramieniu dziewczcia. Nic widz jej, ale czuj zapach. Skd te wzia rka prciki kwiatw, czy nie wyrzuciem ich do kosza? Kwiaty jednodniowe, patki ich jeszcze wiee; dlaczego sypi si same prciki? Samochd modej kobiety, ubranej karminowo, odjecha bezszelestnie, owietliwszy mnie dalekim krgiem wiata. Jakby obojgu nam yczy spokojnego snu. Mj sen by taki wanie, niezbyt gboki, ale bogi i sodki jak nigdy. Zazwyczaj nie mog zasn i dugo si przewracam z boku na bok. Dawno nie zaznaem tak sodkiego snu, niczym dziecko.

Dugi, kruchy paznokie dziewczyny muska mi wntrze doni; zapadam w gboki sen. Ju mnie nie ma. - Ach! - Zrywam si na dwik wasnego gosu. Staczam si z ka. Robi kilka krokw na chwiejnych nogach. Budz si nagle - jaki odraajcy przedmiot trca mnie w bok. Moja prawa rka. Nogi uginaj si pode mn. Stoj. Rzucam szybkie spojrzenie na rk lec na ku. Jedna chwila. Braknie mi oddechu, krew pulsuje w }-ach, drgawki przebiegaj cae ciao. W nastpnym momencie \\yszarpuj z ramienia rk dziewczyny i przyadam swoj. Jak w momencie morderczego szau. Klkam przy ku opierajc pier na jego krawdzi. wieo przywrcon praw rk przyciskam tukce si serce. Powoli si uspokaja. Teraz wzbiera we mnie al, gryzcy i gorzki, al z caej duszy! Podnosz ocz y, Gdzie rka. dziewczyny? - Rka porzucona ley na krawdzi ka. Porzucona w fadach zgniecionego koca, wntrzem doni ku grze. Dugie palce pozostaj nieruchome. Biae wiato w rzadkiej ciemnoci, O, o!... Ogarnity strachem chwytam dziewczc rk. arliwie przyciskam do piersi, J?k najukochasze, biedne dziecko, z ktrego ucieka ycie. Podnosz do ust jej palce, A nu od czubka palca, spod paznokcia wypynie kropla rozkoszy?

Dazai Osamu Rybk by I Na pnocy wyspy Honsiu znajduje si acuch grski zwany Bonju. Na poaci trzystu czy czterystu metrw kilka szczytw - tote na zwyke) mapie ich nie ma. Powiadaj, e dawniej byo na caej tej przestrzeni morze, a Minamoto Yoshitsune pyn tdy ze swoj druyn uciekajc na pnoc, do dalekiej krainy Ezo. I e ich statek zderzy si ze ska. Siad zderzenia pozosta do dzisiaj: porodku acucha na rodkowym szczycie jest wyrwa z czerwon ziemi, prawie sto metrw kwadratowych. Szczyt ten nazywa si yso, bo kiedy patrzy si z wioski, z dou, wyrwa wyglda jak ko w penym galopie. Ale prawd mwic, wierzchoek przypomina raczej starczy profil. yso synie w tej okolicy z piknych widokw. Wie u podna, prawdziwie zapada wioska, liczy pewnie nie wicej ni trzydzieci dachw, ale za wsi pynie rzeka, a w niewielkiej odlegoci z jej biegiem jest wielki, trzydziestometrowy prawie wodospad. Od koca lata do pnej jesieni drzewa pyszni si tu barwnym listowiem, wic o tej porze roku zjedaj ludzie z pobliskiego miasteczka, i gra si oywia. Tego roku pod koniec lata uton w wodospadzie czowiek. Nie, nie skoczy specjalnie, stao si to przypadkiem. By to student, o jasnej cerze, przyby ze stolicy zbiera roliny. Rosn tu rzadkie gatunki paproci i zbieracze rolin czsto te strony odwiedzaj. Wodospad otaczaj trzy wysokie zbocza, a od zachodu otwiera si tylko wskie dojcie: rzeka pynca doem toczy z grzechotem kamyki. Zbocza s wiecznie wilgotne od kropel. Porastaj je, rozsiane tu i wdzie, kpy paproci, wprawiane w nieustanny szelest hukiem wodospadu. Student wdrapa si na urwisko. Pora bya popoudniowa, wczesnojesien.nc soce zocio jeszcze szczyty. Dotar do poowy drogi, kiedy wielki jak gowa kamie, sucy mu za oparcie dla stp, nagle si oderwa i modzieniec, jak zepchmty, zlecia w d. Zatrzymay go na chwil starczce gazie zeschego drzewa, ale zaraz si zaamay. Z wielkim pluskiem polecia w gbi. Kilka osb, ktre si znalazy akurat w pobliu, byo wiadkami wypadku. Najdokadniej jednak widziaa upadek dziewczynka lat pitnastu siedzca na brzegu wodospadu przy kramiku z napojami. Student poszed a na dno kota wodospadu, lecz zaraz wynurzy si znowu do p ciaa, z zamknitymi oczyma i ustami na wp otwartymi. Bkitn koszul mia miejscami rozdart, torb na roliny jeszcze przewieszon przez rami. Wir cign go na dno po raz drugi, ju na dobre. II

Od wiosny do jesieni, o ile pogoda dopisze, nawet z bardzo daleka wida uchodzce z ysonia w niebo smuki dymu. O tej porze roku drewno jest najzdrowsze, w sam raz dobra pora na wypalanie wgla drzewnego, tote wglarze pracowali pen par. Wypaami znajdowao si na grze kilkanacie. Przy wodospadzie staa te jedna, oddalona od innych. Mieszkacem jej by przybysz, czowiek z obcych stron. A dziewczynka z kramu - nazywaa si Suwa - bya jego crk. Tych dwoje przez okrgy rok mieszkao w wglarskiej chacie. Gdy Suwa skoczya lat trzynacie, jej ojciec z okrglakw i somianych mat zbudowa na brzegu wodospadu may kramik. Umieci w nim lemoniad Ramune, sone kruche ciasteczka, lizaki i troch innych sodkoci. Kiedy zbliao si lato i turyci poczynali odwiedza gry, co rano wkada to wszystko do drewnianej skrzynki i nis do kra - miku. Suwa, klapic bosymi stopami, podaa za nim. Ojciec wraca od razu z powrotem do chaty, a ona zostawaa, eby zaj si sprzeda. I jak jej tylko mign w grach choby cie czowieka, zaraz zaczynaa gono nawoywa, zapraszajc do odpoczynku. Tak jak przykaza ojciec. Grzmot wodospadu jednake zagusza jej miy gosik i woanie mao kogo zawrcio. Nawet pidziesiciu senw dziennie nie zebraa. O zmierzchu przychodzi po ni z wglami czarny i usmolony ojciec. - Co sprzedaa? - Nic. Tak to, tak... - mrucza, jakby go to wcale nie obeszo, spoglda w gr na wodospad. Wkadali teraz swj towar do skrzynki 1 wracali do chaty. Powtarzao si to co dnia jeszcze inne, moesz je sobie wyobrazicie, a do pnej jesieni. miao mona zostawi Suw sam w kramiku przy wodospadzie. W grach urodzona, nie ma obawy, e si potknie gdzie o ska czy do gbiny wpadnie. Kiedy jest gorco, rozbiera si i pywa. Pynie cakiem blisko, pod sam wodospad. Jeli zobaczy z wody jakiego klienta, energicznie odgarnia z twarzy mokre, zbrzowiae od soca wosy i znw nawouje. W dnie deszczowe pi sobie w kcie kramiku, przykryta mat. Chroni j przed deszczem gste gazie dbu, ktry ronie opodal. Krtko mwic, a dotd obserswowala Suwa potny wodospad, oczekujc, e kiedy wreszcie zniknie, bo przecie tyle wody leci, musi wic jej zabrakn. Patrzya podejrzliwie na grzmic cian wody, no i dumaa, dlaczego zawsze jest taka sama. Teraz pochony j inne myli. Spostrzega, e to nieprawda, wodospad nigdy nie jest taki sam. I jego szeroko, i wzory, w jakie ukadaj si tryskajce krople, wci s inne, a si w gowi e krci. I dosza do wniosku, e wodospad to nie woda, tylko chmura. Pozna mona ju

chociaby po tym, e jak z gry spada, zaraz si kbi i dymi. Ponadto czy moliwe, eby woda bya taka biaa?! Tego dnia siedzi Suwa bez ruchu, wpatrzona w wodospad. Jest pochmurno i jesienny wiatr por/rzdnie smaga j po policzkach, a poczerwieniay. Przypomniaa sobie, jak to kiedy ojciec wzi j na kolana i dogldajc wypalania drewna, opowiedzia pewn histori. Byo sobie dwu braci drwali, starszy, Santaro, i modszy, Hachir. Pewnego razu poszed Hachiro nad rzek, naowi pstrgw. Wraca z nimi do chaty, brata jeszcze nie ma. C, upiek Hachiro na pocztek jedn rybk i zjad. Tak mu zasmakowaa, e upiek trzeci i czwart, a zjad wszystkie. Poczu Hachiro ogromne pragnienie, strasznie mu si pi chce. Wypi ca studni, biegnie za wie, do rzeki. Pije pije, a tu usk si pokry! Nadbiega Santaro i widzi, e jego brat modszy w wa wielkiego si zmieni i w rzece pywa. - Hachiro! - woa starszy brat. A z rzeki w wielki, zami si zalewajc, odpowiada; - Santaro! Nawouj si nawzajem, z grobli: - Hachiro!, z wody - Santaro!... A nic zrobi nie mog, nie odmieni tego, co si stao. Suwa suchaa opowiadania, lito wielka j ogarna i zapakaa, przyciskajc do ust zasmolone, ojcowskie palce. Teraz budzi si z rozmyla. Trzepocze niespokojnie powiekami. A wodospad szepce: - Hachiro!... Santaro!... Rozgarniajc rdzawe pdy bluszczu nadchodzi ojciec. - Ile sprzedaa? Suwa nie odpowiada, mocno pociera wieccy, mokry od kropel czubek nosa. Ojciec w milczeniu porzdkuje kramik. Wracaj przez bambusowe zarola do wglarskiej chaty, niecae p kilometra grsk ciek. Z dbw i jode sypi si na idcych licie i igy niczym deszcz. - Kram ju zamykamy. - Ojciec przeoy skrzynk z jednej rki do drugiej, zadwiczay lemoniady Ramune. - Jesie, to i po grach ju chodzi nie bd. Kiedy si ciemnia, nie sycha nic, prcz wiatru na szczytach. - Ojcze! - woa z tyu Suwa, - A na co ty yjesz?! Ojciec wzrusza szerokimi ramionami. Kilka razy spoglda na surow twarz crki. - Czy ja wiem... - mruczy. Suwa pogryza li trzciny.

- To ju lepiej sczezn - mwi. Ojciec chce j spoliczkowa. Podnosi rk, ale zaraz j opuszcza. Dobrze widzi, e Suwa rozdraniona jak osa, c, niedugo bdzie pewno kobiet, tym razem jej daruje. - Tak, tak to jest. Bezsensowna odpowied ojca zdaje si Suwie tak gupia strasznie gupia, e wypluwa licie trzciny i wrzeszczy: - Ducny! III Miny Zaduszki, kram zamknity i zblia si pora roku, kt rej Suwa nie znosi. Co kilka dni Ojciec z adunkiem na plecach schodzi teraz do wsi: sprzedaje wgiel drzewny. Mona by kogo naj, tylko e - wtedy trzeba by da z pitnacie, moe nawet dwadziecia senw, a to znaczny wydatek. Schodzi wic do wsi u podna gry. Dziewczynka - zostaje sama. Jeli jest pogoda, a niebo bkitnieje, chodzi Suwa na grzyby. Jeden worek wgla, co go ojciec wypala, kosztuje pi, najwyej sze senw. Nie ma mowy, eby starczyo na ycie, wic kae jej zbiera grzyby i te take niesie do wsi. Za mokre i liskie mae grzybki nameko daj na dole dobr cen. A rosn one zwartymi koloniami wrd paproci, na sprchniaych pniach drzew. Za kadym razem spoglda Suwa na wodospad, jedynego swego przyjaciela, zielonego mchu nazbiera, na wierzch koszyka penego grzybkw rzuci i niesie koszyk do chaty. Gdy ojciec sprzeda dobrze wgiel drzewny czy grzyby, wraca zawsze z oddechem przepojonym sake, a czasem kupi crce papierowy portfelik z lusterkiem albo co innego. Dzi od samego rana hula jesienny - wicher, a si chwieje w chacie somiana zasona. Ojciec o wicie poszed do wsi. Suwa na dzie cay zamkna si w chacie. Rozczesaa wosy, cho nieczsto to robi, przewizaa papierow wzorzyst przepask, prezentem od ojca. WreszcIe rozpalia wielki ogie i czeka. Kilka razy przez szum drzew przebiy si gosy zwierzt. Ciemno si zrobio, Suwa sama siada do kolacji. Polaa ciemny ry zup i zjada. Ciemno zapada zupena, wiatr usta, zimno si zrobio. W taki dziwnie cichy wieczr niechybnie dziwy jakie dziej si w grach. Tengu z dugim nosem rbie drwa, a trzeszczy, za drzwiami chatki skrzypi, jakby kto soczewic puka i grzechota ziarnkami, a z daleka wyranie sycha miech Grskiego Luda. Znuyo Suw czekanie, zasypia przy palenisku okryta somian derk. Zasypia, a tu to chwila odsuwa kto somian mat u wejcia i zaglda. Przyszed Gisfci Lud i ypie do rodka, myli Suwa, ale udaje, e pi. W wietle dogasajcego ognia widzi, jak wpada co biaego, miga w izbie raz i drugi.

- Pierwszy nieg! - cieszy si przez sen. Czuje Suwa ciar ciaa. Boli. Czuje Suwa cuchncy oddech. - Durny! - woa krtko. Nie wiadomo, po co wybiega na zewntrz. Zamie. Wicher uderza j w twarz. Bezmylnie klapie na ziemi. W jednej chwili wosy i ubranie ma cale biae. Podnosi si Suwa iDyszy Idzie naprzd, jakby si nigdy nie miaa zatrzyma. Wicher zmitosi jej ubranie. Idzie Suwa przed siebie. Sycha coraz bliej szum wodospadu. Dziewczynka przyspiesza kroku. Kilka razy ociera rk mokry nos. Wodospad syszy teraz prawie pod stopami. Wychyla si Suwa z rozszalaego na wietrze zimowego zagajnika. I Ojcze! - woa niskim gosem. skacze. IV Suwa ockna si. Dnieje. Dobiega j przytumiony szum wodospadu. Przez cay czas hucza gdzie nad gow. Koysze si do rytmu. Czuje chd przejmujcy j a do koci. - Jestem na dnie wody - pojmuje. Od razu czuje si lepiej, bezpiecznie i lekko. Rozprostowuje nogi, bezszelestnie sunie przed siebie. Stuka nieostronie noskiem w przybrzen skal. Wielki w! Jest teraz wielkim wem, myli. Jak to dobrze, nie musi ju wraca do chaty, myli. I porusza wsami. Wsami - bo naprawd to jest tylko maym karaskiem! Otwiera szeroko pyszczek, rusza wsikami, bo jest maym karasiem, tylko tyle. Pywa kara tam i z powrotem nad kotem wodospadu. Trzepoce petwami, na powierzchni wypywa, zamacha ogonem, na dno nurkuje. To za rakami pogo.ni, to si chowa w przybrzene sitowie, to apie pyszczkiem mech na kamieniu. Bawi si. Wreszcie staje kara nieruchomo. I tylko czasem macha prdziutko petwami. Nad czym si zamyli. Rozmyla chwil, dusz chwil. W kocu rusza energicznie i kieruje si prosto ku wodospadowi, tote wir w mgnieniu oka porywa go niczym listek. Wydarzyo si to w dzielnicy Bentencho Ushigome pewne| nocy, dokadnie: w zeszym roku dwudziestego marca o drugiej nad ranem. Godny byem jak pies, na dodatek w kiepskim humorze i zdaem przed siebie, szukajc jakiej jadodajni. Podnoszc konierz paszcza popatrzyem w gr: zza ogrodzenia samotnej willi wyjrzay ku mnie biae kwiaty liwy. W teje samej chwili, w tej samej dosownie sekundzie, wyoni si z ciemnoci mczyzna. Wychyn chwiejnie zza elektrycznego supa, zagrodzi mi drog, nachyli si ku mnie i krzykn: - Suchaj no, ty tam! Powiedz, czy mam krew na twarzy? Podskoczyem ze strachu. W mtnym wietle latami spostrzegem, e mczyzna mia

na prawym policzku wie ran zadan wyjtkowo silnym ciosem, a pod nosem i koo ust jeszcze dwa zadranicia. Z rozcitych miejsc monotonnie cieka mu krew na konierz, wic si bez ustanku ociera. By jak ja w paszczu i pilniowym kapeluszu. - O, tak! Powane rany. Czy kto pana pobi? - spytaem cofajc si o kilka krokw. Bo z jego zachowania wyczuem, e nie ochon jeszcze ze wzburzenia po niedawnej pijackiej burdzie. A tu raptem mczyzna chwyta mnie za konierz, cignie, omal mi go nie urwie, i nie puszcza. - No, puszczaj pan! - Nie puszcz! Ja chc wnie oskarenie! Bo pobili mnie straacy, czterech czy piciu! Ja skar, a ty bdziesz moim wiadkiem. -Niemoliwe, ja niczego nie widziaem! I czy to przypadkiem nie pan zaczepi tych straakw? - Skde, pijany byem i nic nie pamitam. Do czego to podobne, eby straacy czy tam jacy inni czowieka bili! Bdziesz moim wiadkiem. - Nie, nie bd. Mog najwyej zawiadczy, e pan zosta mocno poturbowany. O, tam jest posterunek. Z dala byszczay wiata posterunku na Ekicho. - Tak prawd mwic - odpar nieznajomy - mieszkam tu blisko, nie chc si tam pokazywa. Bo mgbym mie kopoty w pracy. C, chcc nie chcc, trzeba zrezygnowa. Na koniec jakkolwiek pijany i zaczepny przemwi cakiem rozsdnie. Ale kiedy si zabieraem do odejcia, ponownie chwyci mnie za klapy. - Odchodzisz - spyta - tak szybko? A co ja powiem szefowi, jak wrc do sklepu? Po tych ranach pozna przecie, e si biem. - Racja. Poka pan raz jeszcze te rany. Jaka rada chyba si znajdzie. - No, jak? Mocne stuczenie? Z bliska pokazywa mi swoje skaleczenia, a ja silc si na spokj, jak Ickarz dokonywaem ogldzin. - O tak,.niewskie! - Lew rk wsunem w kiesze paszcza, praw trzymaem pijaka pod brod, obracajc ni. w prawo i w lewo, na d i do gry. - Naturalnie... Gow troch wyej. Co za otry! Ta rana na policzku pewnie zadana kocem kija, a moe czym innym? - Sam nie wiem, pijany byem. - Koo warg rozcite. Zby si nie chwiej? - Nie. - Pomaca jzykiem. - W porzdku.

- To dobrze. Jak pan wrcisz, powiesz szefowi, e pijany jecha tramwajem, sta na stopniu bez trzymania, wiatr ci owiewa... A tu raptem tramwaj skrca, pan lecisz i koziokujesz! Spade, powiesz, prosto na kamienie wykopane z trotuaru. I rozcie sobie policzek. - Aha! Dobra, tak powiem! - Wprawdzie wyglda to troch gorzej, ale moe ci si uda, kto wic. - Puciem brod pijaka i dodaem jeszcze: Pamitaj pan i koniecznie powtarzaj, e by pijany i e spade brod na d. - Tak, tak. Dziki ci. Mdrala z ciebie. Go nad si, zadysza i chwiejc si na nogach splun przed siebie. - No to wszystkiego dobrego! - Chciaem wreszcie odej. Mczyzna dogoni mnie. - Co, idziesz ju? Jakby.nigdy nic? Sdziem, e zamierza mi towarzyszy, ale nie, wycign tylko rk. Jak to bywa zwyczajem pijanych, wymieni chcia ucisk doni. Podaem mu wic rk. Myliem si, bo ten usiuje mi wcisn jakie pienidze! Cofam si, jedna z monet spada, stuka o bruk. Teraz natrt jedn rk przytrzymuje mnie, drug szuka po ziemi, w ciemnoci. Znalaz, oglda w wietle latarni. - O, przepraszam, to miedziaki! Spiesznie chowa drobne do kieszeni, wyciga co innego. Kiedy umiecham si z przymusem i wypatruj chwili, by odtrci jego rk i uciec, wsuwa mi co szybko do kieszeni paszcza. Wyjmuj, patrz: banknot picioyenowy. - Chcesz mi pan da ten banknot? Nie, nie... - Kad pienidze na mikkim rondzie jego kapelusza. Usiuj si wyrwa, ale go trzyma mocno. Chwyta mnie za klapy, zaczyna tarmosi. - Przesta, przesta! Co robisz?! - Bo nie bierzesz, bezczelny! Ej, bo ja si na ciebie poskar, e mnie pobi! Widz, e jest slimy, i ju mnie dusi zaczyna. - Czekaj! - Teraz jestem zmuszony pijaka uspokaja. - Czekaj, bior! - To masz. Bo ja si nie dam obraa, Wezm jutro rano. - Znowu?! Nie mwe tak! - Brutal! Pu, ju bior. Mczyzna podnosi banknot, ktry tymczasem upad, wpycha mi do kieszeni, a

wyglda gronie, e bez kija nie przystp. - Wobec tego - mwi - zrbmy tak: kupi jutro ciastek czy czego innego i przyjd ci odwiedzi. Zobacz si z szefem, powiem, e przyniosem ci ciasteczka, przy okazji mog opowiedzie co trzeba o tramwaju... - Dobra myl! - I napastnik na powrt przybiera poz nieszkodliwego pijaka. - Podaj mi swj adres. Mczyzna patrzy chwil podejrzliwie, wreszcie bekotliwym gosem mwi; - Jestem Murayama Junkichi. Adres: Tsurumakicho numer 37, u pana Ishikawy Zaginam palcami banknot, to na dwoje skadam, to na czworo, i staram si zapamita: u pana Ishikawy, Muraya - ma Junkichi. Numer 37, u pana Ishikawy, Murayama... - Dobra, dobra. Nie zapomnij o ciastkach. Powiesz, e dla kierownika. - Nie zapomn. U pana Ishikawy. Zadowolony Murayama oddala si wreszcie chwiejnym krokiem. Co do mnie, odechciao mi si teraz szuka jadodajni, banknot, ktry wziem, pali mnie i gnbi. Wczesnym rankiem odwiedzi mnie Tawa Yasuo, mj kolega ze studiw. Pracowa teraz na giedzie z ramienia firmy Yamakanai. Akurat wpada mu gotwka i chcia m>nie zaprosi na obiad. Niecierpliwie mnie popdza, tak e si tylko w popiechu umyem i wyszlimy. - Jestem przy forsie, stawiam ci - powiedzia. Poszlimy do cukierni Beniya w dzielnicy Kagurazaka i napchalimy si do syta. Tawa odwiedza mnie zwykle kilka razy na miesic i zawsze opowiada o kombinacjach na giedzie. O mnie za, ktry si imaem przygodnych zaj, na przykad drukarskiej korekty, mawia tak: - Kt to widzia, eby prowadzi takie nieustabilizowane ycic. Nie chodzi tu .nawet o zawd, ale c za skromne wymagania! Startuj w przyszo. Wicej humoru, z humorem! Pewnego razu przynis skd krtkie damskie kimono z czerwon jedwabn podszewk. Obrci je podszewk na wierzch i powiesi na koku, gdzie zazwyczaj stercza kapelusz; o tale, cho troch bdzie tu weselej! - Weselej? Jake mog, tak ni std, ni zowd, by wesoy? - Bo ty si wyczasz ze wiata, alienujesz. Ja tu wprowadz innego ducha. Tylko weselej, z yciem! Nie, nie bardzo mu si udawao mnie rozrusza. Z cukierni wrcilimy do mego pokoju i gadalimy do wieczora. W rezultacie nie

speniem swojej obietnicy i nie odwiedziem Murayamy J unkichiego. A kiedy Tawa czyta wieczorn gazet, ja pisaem list - ekspres do Murayamy. WP Murayama Junkichi Dzi rano niespokojny o twe zdrowie, chciaem ci odwiedzi, niestety, nie mogem. Przyszed mj przyjaciel i musiaem zosta w domu, wobec czego poprzestaj na licie. Bo przecie ostatnio tak gwatownie skacz ceny akcji, wic wanie naradzamy si nad tym obaj z przyjacielem. Daruj, jeli sprawiem ci zawd, A co do wczorajszego wypadku, to zawini konduktor, bez dwu zda! Ty bye cakiem pijany, a on zupenie nie uwaa. Cho powinien by zwrci ci uwag, nim tramwaj wzi zakrt. Tymczasem uie: stae na stopniu, bez adnego oparcia, wiatr ci owiewa... Kiedy tramwaj nagle skrci, spade gow na d, w dodatku nieszczliwie, prosto na pyty chodnikowe, bo akurat prowadzono roboty drogowe. Wic zranie sobie tak bolenie wargi i policzek. Wtedy popiesznie podskoczyem, eby przyj ci z pomoc, zapytaem o adres. C to za numer z tego motorniczego I Moge si zabi, a on nawet nie przyhamowa. Absolutnie potpiam ten niehumanitarny czyn. Najbardziej boj si dla ciebie ropnego zapalenia. Uwaaj wic na siebie. ycz szybkiego powrotu do zdrowia. Wypada ci odwiedzi choby dzi, ale jak powiadam, jestem zajty rnymi sprawami, dyskutuj tu z moim przyjacielem nad problemami giedowymi itd., tak e musz zrezygnowa. Jak tyko znajd troch czasu, niezawodnie ci odwiedz. Nie gniewaj si. Wracaj szybko do zdrowia, czego gorco ci ycz! 21 marca wieczorem. Nie podpisaem si jednak ani nie podaem adresu. Bo szczerze mwic, wszystkie pienidze otrzymane tej nocy rozeszy si: na papierosy, na koperty, na kolacje, na napraw moich drewniakw. Wic gdy mylaem o banknocie picio - yenowym, o ciastkach, ktre obiecaem, czuem si gorzej ni zodziej. Jako may chopiec zwdziem kiedy pieniek sprzed posgu Buddy, eby kupi haczyk na ryby, a przecie nie przejmowaem si tak jak teraz. Mino kilka miesicy. Dwudziestego szstego kadego miesica otrzymywaem pensj, miaem wic troch gotwki. Wybieraem zatem jak najnowszy banknot picioyenowy i wkadaem go do stojaka na pira na rodku stou; tak, e w kadej chwili mogem Murayamie zwrci dug! Uspokajaem si od razu, nie czuem wtedy potrzeby odwiedza tego faceta ani oddawa poyczki. Tylko e nie zdoaem dugo utrzyma tych pienidzy. Bo kadego dziesitego musiaem zapaci dostawcy ryu i innych podstawowych produktw. W ten sposb przez szesnacie dni, a do popoudnia dwudziestego szstego

yem w nieustannym lku, tramwajem nawet jedziem na gap. I wreszcie sigaem po banknot zatknity - w stojaku na pira - banknot, ktry zwrci miaem Murayamie! Rok upyn, a ja cigle odkadaem i wyjmowaem banknot ze stojaka. Pki banknot lea spokoju, wyrzuty sumienia milky. Ale kiedy go wydaem, trzsem si ze strachu, eby si nie spotka z Murayam. A nu mnie chwyci znienacka i zacznie dusi? Czemu zatem, jeli si do tego stopnia zamartwiaem, nie oddaem Murayamie piciu yenw? C, kto pdzi ycie, takie jak ja, wie, e Istniej dugi, ktre si zwraca, i inne, ktrych si nie oddaje. Wynosi mog tyle samo, lecz innej s natury, innej. Tak byo wanie z pienidzmi Murayamy: naleay do tej drugiej kategorii. Lecz z drugiej st rony nie oddane uparcie mi ciyy. Tym bardziej e ten cay Murayama fco taki brutal, ot co, trzeba mie si na baczsnoci. A nu wychynie z ciemnoci, zagrodzi mi drog... Suchaj tfio, ty - tam! Powiedz, czy mam krew na twarzy?..- Widz JU pot na Bentencho, zza potu powiewa gazi biaa liwa. apie mnie Murayama i nie puszcza! W kadej chwili musz mie pienidze przygotowane, w kadej chwili! Tylko e ja teraz nie mam ju tych piciu yenw. O, stoi Murayama Junkichi pod drzewem, chwieje si na nogach, bez wtpienia. I wy^-ciga zakrwawion rk. Albo dusi mnie za gardo. Tak, kiedy w miejskim szalecie na skrzyowani u lidabashi czuem nawet na szyi jego rce! Zdawao mi si take, e widziaem w gazecie wzmiank drobnym drukiem o tym wypadku... Dom Murayamy Junkichiego. Tsurumakicho 37. U pana Ishi kawy. Trafiem od razu. Oto sklep Ishikawy. Mwi mi Murayama, e jest kierownikiem, wic pewnie tutaj. Przekraczajc prg uwiadomiem sobie, e to lombard; dobrze si zoyo. Wic niby przyszedem da w zastaw jesionk i usprawiedliwi si pokrtce, jak w zeszorocznym licie. Potem pozostanie odda tylko te pi yenw. On za ujrzawszy, jak si dzielnie pozbywam okrycia, gupio si zachwyci -.moe mi da i dziesi yenw? A miaem na sobie zeszoroczne palto. - Dzie dobry! - Mwic to rozpinam guziki. - Chciabym da to w zastaw. W sklepie nie byo jednak Murayamy, tylko jaki starszy tgi mczyzna. Trzyma akurat w rce staromodny aparat i fotografowa stojce na stoliku kamelie. Z pogard wzi moje palto, obejrza podszewk, zmierzy dugo, na koniec sprawdzi zakad z tyu, przetarte brzegi mankietw i zaspi si, jakby go te ogldziny zasmuciy. - Pan po raz pierwszy? - Tak. ~ Ile pan by chcia? - Dziesi yemw.

- Dziesi? Nie, tyle nie mog da. - Ale ja na pewno wykupi je z powrotem. ~ Bo to i d, i mankiety przetarte. Zwyczajna konfekcja. Na plecach wyblaky. Tak, baweniany melton niszczy si szybko. Mczyzna w obu uszach nosi wat, dlatego pewnie zaczem go traktowa lekcewaco. - Paszcz jest mj, dopki go nie oddam. Niech si pan tak nie wyraa o moim paszczu! - No dobrze, ale a dziesi? - Jestem przy tym przyjacielem kierownika Murayamy. Dziesi! O, jego dawno tu nie ma! - Nie ma? A gdzie jest? - Gdzie? Skde mam wiedzie? Pewnie, jak to on, znowu co wyprawia niedobrego. I dowiedziaem si z kolei, e Murayama nie wrci do domu od czasu pamitnej nocy, kiedymy si spotkali, i e znikn zabierajc z sob caodzienny utarg. W rezultacie dooyem jeszcze do paszcza zegarek i wziem dziesi yenw. Teraz ju, jakby nie byo, nie boj si Murayamy ani troch! Bo czy nie okaza si o wiele gorszy ode mnie? A mnie si wanie trafio jak lepej kurze ziarno! Poszedem do cukierni Beniya w dzielnicy Kagurazaka i zatelefonowaem do Tawa Yasuo. Nie zastaem go jednak. Gdyby by, powiedziabym, jak to on do mnie zwyk mawia: Wleciao mi co nieco przed kilkoma dniami, ja ci dzi funduj. W kadym razie z humorem, z yciem! Na pocztek wszedem do kawiarni na piterku. Zamwiem kaw i sodk soczewic. Siadem sobie wygodnie i grzejc nogi o stojcy w kcie gazowy piecyk, daleki od myli oMurayamie, przygldaem si wchodzcym I panienkom z obsugi. Jakie si ostatnio zrobiy eleganckie! Nastpnie udaem si do restauracji w pobliu Edogawa - bashi. Nie zauwayem nawet, kiedy zapony latarnie, a mocno upudrowane kelnerki zdyy si upi. Kryy teraz, kada po swojemu, palc zwdzone gociom papierosy i napeniajc kieliszki. Jedna z nich, z tymi zbami, siedziaa brzdkajc na lutni. Wyszedem stamtd dobrze pod gazem, zmieniem loical na inny, podobny. Przecisnem si przez obcy tum na wolne miejsce i piem dalej, rozgldajc si po otoczeniu. Wisiay tu rozklejone na cianach i oszklonych drzwiach cztery mieszne plakaty z reklam piwa. Trzy z nich przedstawiay pikn dziewczyn naturalnej wielkoci z opadajc

na uszy fal wosw. Wszystkie trzy piknoci patrzyy wprost na mnie i umiechay si bez przerwy. Na dodatek kada z nich podawaa mi pienist szklank piwa. Na czwartym plakacie by Pierrot; sta w dziwnej pozie, krzywic si w umiechu. Nie mylcie jednak, e mia si ze mnie pijcego tani trunek, o nie! Tote polubiem go. Co za wesoek z niego! Rozemiaem si na cae gardo. Niewsko miaem w czubie, kiedy si przeniosem w inne miejsce i chwiejnie wtoczyem do rodka. - Im wicej pij, tym jestem trzewiejszy! ~ mruczaem. Potykajc si zajem miejsce i zamwiem kolejk. W barze byo peno i jak zawsze w podobnych okolicznociach najbardziej pijani perorowali nagoniej. Przy tym niewiarygodne, jak si sobie wydawali sympatyczni. Jeste co mieszniejszego? Wwczas byem ju tak pijany, e pomyliem talerz gorcej, zamwionej dopiero co zupy z popielniczk. - Jestem najbardziej pijany w caym Tokio! - zawoaem wychodzc. - Ale im bardziej pijany, tym trzewiejszy!... Na pustej ulicy wszystkie drzwi ju szczelnie pozamykano, a stukot moich drewniakw na niepewnych stopach nis si tak, jakby kto wali w bben. D zimny wiatr. le zrobiem, za szybko pozbyem si paszcza. W teje chwili rozleg si obok gruby gos: - Hej, ty tam! Serce przestao mi bi. To gos sprzed roku! To Murayama Junkichi! Po chwili domyliem si, e to patrol policyjny. Odwracam si. I oto tam, gdzie powinien by sta policjant, c widz: mur wysoki, znad ktrego wyzieraj biae kwiaty liwy, dzielnica Bentencho Ushigome! A przede mn wyrs siup elektryczny i ani drgnie! - Ol... - Podrywam si do biegu. - Hej, ty tam! Stanem. - Powiedz, czy mam krew na twarzy? ~ mwi i otwart doni ocieram policzek. Jestem kierownikiem lombardu. - Dokd pan idzie? - Sysz pytanie. A rwnoczenie znika ml sprzed oczu mur i biae kwiaty liwy, i sup elektryczny... Stoi tam tylko sierant. To on mnie woa. - Gdzie pan idzie? ~ Czy si pan z kim pobi? Raz jeszcze twarz ocieram, lecz krwi nie ma, nie ma nici - Pijany jestem, nie pamitam. - Wracaj pan szybciej do dornu!

Pojmuj wreszcie jasno, e nie jestem Murayam Junkichim. Rozumiem ju, e i pot, i biaa liwa, i ten sup elektryczny, wszystko byo gr wyobrani, przez cay rok podsycanym w sobie zudzeniem. Zwyciskim krokiem, na sabych nogach, apic rwnowag i pokonujc mdoci, ruszam w stron domu, I krzycz: - Im wicej pij, tym jestem trzewiejszy! Co mnie bdziesz straszy, Murajama! Nie boj si ciebie! Wya, poka mi si!

Fukazauja Shichiro Apeniny w wietle ksiyca Powinienem by tam o pierwszej, a teraz dopiero dziesita,. Mieszkacy mojego bloku wyszli wszyscy do pracy i dom jak wymary, dzwio.ni cisz. Ju od p roku wiedziaem, e bd musia tam pj, ale teraz, gdy pomyl, e to ju, za chwil, nie mog sobie miejsca znale. Najlepiej by byo wyj z domu. To niedaleko parku Hibiya. Z mego mieszkania przy dworcu Shibuya jedzie si tam metrem pitnacie minut. Cho umwiony byem z adwokatem Akiyam na miejscu, zmieni chyba plan i pojad wpierw do jego biura. w Shinagawa, a potem razem pojedziemy dalej. Przez szyb wpada poranne soce, lecz jego blade zimowe promienie s jak jzyczki mgy, jak szaro przybrudzonej bielizny. Wyjem z szafki buty i zauwayem raptem, e na samym czubku jednego z nich koysze si dugi wos. Zoyem wargi i dmuchnem, wos spyn na podog. Powieki mi ociay, jakby pod brzemieniem nie jednego, a kilku cikich pukli. Tamte wosy... Tuliem si do jej wosw pocieszaem j, obejmowaem. - Kobiece, nieprzebrane, nieprzeliczone, jedwabiste... - mylaem patrzc niegdy na nie, falujce i poyskliwe. Przygldaem si dugo, mylc, jak s pikne, pene wiata. Tamtego dnia Shizue pakaa. Miaa pikne gste wosy.. Pobralimy si, aby wsplnie zrywa kolejne kartki ze smutnego kalendarza naszych dni. Tam, gdzie zamieszkalimy wkrtce po lubie, trafilimy na ludzi nieuc2ynnych i zoliwych. Na nieszczcie - mylelimy - mieszkamy v/rd ludzi niegodziwych, ale przecie gdzie na wiecie istnie musz ci dobrzy, nawet niekoniecznie dobrzy, przynajmniej tacy, co nas pozostawi w spokoju. Sytuacja taka powtarzaa si wielokrotnie i wielokrotnie zmienialimy lokum. Przy linii Yamanote - mylaem - pokoi do wynajcia na takich samych warunkach jest cae mnstwo. Tym bardziej w Tokio, gdzie nikogo si nie zna i nawet ssiadowi nic trzeba mwi dzie dobry, wydawao si to dziecinnie atwe. Ale a dziwne, gdziekolwiek zamieszkalimy, byo le. A wszystko dlatego, e w nasze ycie wtargn diabe. Pojawia si jak duch, v/tedy gdy szedem do pracy, zawsze w czasie mojej nieobecnoci. Shizue miaa z natury niezwykle agodne usposobienie. Nawet w kontaktach ze ran nigdy nie potrafia da wyranie twierdzcej czy przeczcej odpowiedzi. Czasem niemal mnie to irytowao. Godzina odwiedzin diaba bya cile okrelona. Dobrze komu mwi, e w dzisiejszych czasach nic takiego si nic zdarza. Nawet ja niczego nie podejrzewaem. Nie do

pomylenia w najgorszych snach! Na pocztku mieszkalimy w domu oddalonym o pitnacie minut drogi na pnoc od dworca Higashinakano przy linii Chuo. Spdzalimy tam miodowe miesice i czas powinien nam pyn przyjemnie, ale Shizue czua si jako le. Przyczyn tego zrozumiaem dopiero pniej. Cho nie wybraem ony sam, a wyswatano mnie, znaem j cae p roku i pochlebiaem sobie, e przeniknem j do gbi. Mino chyba z ptora miesica, kiedy pewnego wieczora, wrciwszy z pracy do domu, zastaem Shizue w kuchni. ~ Dobry wieczr! - zawoaem ranie i gono, ale ona nawet si nie odwrcia. Zbliyem si i pooyem jej rk na ramieniu. Shizue wolno si odwrcia i przytulia do mnie. Wosy jej faloway. Spostrzegem, e pacze. Pikne byy te wosy ~ je szcze tera?: czuj ich delikatny dotyk na powiekach. Kobieta jest jak dziecko! Pozostawiona samej sobie pacze! - tyle tylko przebiego mi przez myl. Bo kt mgby przypuci, e to diabe zawini. Mino kilka dni i zaczlimy mwi o przeprowadzce. Shizue zrobia to pierwsza. e podobno ludzie patrz na nas jako zoliwie. Po zastanowieniu ja rwnie to spostrzegem. Wracaem kiedy z biura. Ssiad z domu obok, przechyliwszy si przez pot, nachalnie zajrza mi w twarz. A patrzy tak. jakbym by przestpc albo i czym gorszym. Poniewa takie incydenty si powtarzay, jak tylko Shizue wspomniaa o zmianie mieszkania, z ochot przystaem na jej propozjcj. Czas duy nam si niewypowiedzianie, bo nim wyszukalimy odpowiednie miejsce, upyn cay micsic. Znalelimy domek, do ktrego z dworca Kichijoji jedzie si dwadziecia minut autobusem, niedaleko s pola uprawne, a powietrze doskonae. W ssiedztwie stao tylko par oddzielonych ciekami domw, a nasz znajdowa si^ jeszcze bardziej na uboczu. Lecz i tutaj nie byo nam dane zazna spokojnych dni I tutaj, jak mwia ona, ludzie jej dokuczali. Podjudzane przez dorosych dzieci wrzucay do wntrza domu kamienie, a kiedy Shizue chodzia po zakupy, biegy za ni wymachujc kijami. Posza wic na posterunek. Na posterunku, do ktrego miaa dobry kawa drogi, rozmawiaa cae dwie godziny z policjantem, proszc go o pomoc. Policjant przyrzek zaj si t spraw, ale skoczyo si na obietnicy. Shizue twierdzia, e zoliwoci otoczenia nie ustaway. Przyczyn wszystkiego by diabe. A ja, nie wiedzc o tym, znowu postanowiem si przenie. Zamieszkalimy z kolei w dzielnicy Wakabayashi, ktra miaa poczenia autobusowe z dworcem Shibuya. Nie mino nawet trzy miesice, kiedy ponownie zaczlimy myle

oucieczce stamtd. Nastpnie bya Jiyugaoka, Oimachi, Kamata - w cigu trzech lat dziewi razy zmienialimy miejsce pobytu. Wreszcie, gdy ju sobie mylaem, e nigdzie miejsca dla nas nie ma, dostalimy dziki porednikowi mieszkanie na Minamisuna pod numerem dziewitym, w poudniowej dzielnicy Koto lecej na terenie depresji, blisko morza. Minamisuna numer dziewi! Teren deprcsji: Tutaj udao mi si z pomoc ssiadw poskromi na jaki czas diaba. Jest to dzielnica fabryczna. Bloki mieszkalne otaczaj fabryki. Grupa okoo dwudziestu barakw, gdzie osiady same rodzimy robotnicze, wyglda z daleka jak jeden dugi budynek, cho w rzeczywistoci jeden od drugiego znajduje si w pewnym oddaleniu. - Ludzie tutaj - zapewnia porednik, nie z wyrachowania, z prawdziw sympati - s bardzo serdeczni. Ci z te - renu depresji ani troch nie przypominaj czcigodnych matron przy linii Yamanote. Sam si pan przekona, jeli tu zamieszka. To jedna wielka rodzina. Baraki stanowiy wasno znajdujcych si obok nakadw metalurgicznych i w myl surowego regulaminu mieszkania przeznaczone byy wycznie dla pracownikw. Jednake dziki cudom dokonywanym przez porednika - wiadomo, mysz zawsze potrzebn dziur znajdzie - osignlimy cci. Porednik zaj si te rzekomo wyszukaniem czego dla poprzednich lokatorw, zachcajc, by ustpili nam miejsca. Krtko przed przeprowadzk przyjechaem tutaj i dolne miasto od razu przypado mi do serca. Po pierwsze, z miejsca zaprzyjaniem si z mieszkacami ssiedniego domu, rodzim Sugimurw. Zaraz pierwszego dnia zostaem u nich na kolacji. A trudno uwierzy, c taka przyja jest moliwa po jednym spotkaniu. Rodzina ta liczya siedem osb, w tym dwoje dzieci. Czworo dorosych - wszyscy oprcz matki - pracowao w pobliskiej fabryce. Matka, osoba gadatliwa i poczciwa, musiaa opowiedzie mi wszystko od razu, cho widziaa mnie po raz pierwszy: zacza od historii ewakuacji w czasie wojny, przesza do tematw rodzinnych i nawet pokazaa mi list codziennych wydatkw. Zapewniaa, e ceny towarw s taiskie, mieszka si przyjemnie, i zachcaa do popiechu. Zmuszony byem przyj zaproszenie na kolacj. Sam kraniec Tokio, tereny depresji. Dzielnica Namhokucho numer dziewi. Moe wreszcie ja i Shizue zaczniemy nowe ycie wrd ludzi prostych, z jakimi emy si nigdy dotd nie zetknli. A o istnieniu diaba, ktry nas przeladowa, dowiedziaem si wanie dziki pastwu Sugimura. Sprowadzilimy si zaraz nastpnego wieczora i zaprosilimy ssiadw. Od tego czasu zapanowaa midzy nami przyja wiksza ni w rodzinie: wsplnie korzystalimy z obu mieszka, a i rne drobiazgi, jak naczynia, talerze, mydelniczki czy sanday, wdroway z

domu do domu. Shizue bya pogodna, czciej si miaa, czasami dyskutoway z pani Sugimusa o polityce. A ja wychodzc z biura artowaem: - Czas wraca do Utopii! Mino tak prawie dwa tygodnie; zapamitaem, e przyjechalimy tu trzeciego padziernika, bo szesnastego nadcign tajfun. Mniej wicej od wrzenia zwykle zaczyna si burzliwy okres, a ten rok obfitowa wyjtkowo w tajfuny: cztery bardzo silne i wicej ni dziesi mniejszych. Tajfun szesnastego padziernika by raczej niegrony; cay dzie d silny wiatr, pod wieczr si uciszyo. W cigu nastpnych kilku dni panowaa pikna pogoda - tak wic ta noc przypada pewnie na dwudziestego pierwszego. Po kolacji pani Sugimura i jej dziewitnastoletni syn przyszli do nas na pogawdk; mwilimy o filmach i podobnych rzeczach. Naraz chopiec powiedzia co zaskakujcego. Zabrzmiao to zabobonnie i dranico, szczeglnie dla nas, bo przeszlimy przez tyle pokoi, e temat mieszkamia stanowi ju tabu. Domy pastwa Sugimura i nasz byy idontyczne: kuchnia i przedpokj tej samej wielkoci oraz dwa pokoje, jeden na sze mat, drugi na cztery i p. U nich mieszkaa liczna rodzina i sprztao si rzadko, a nasze mieszkanie, jak to u nowoecw, wygldao o wiele adniej. Tam uywano arwek szedziesicio - i czterdziestowatowych, u nas wszdzie pony setki. Tote za kadym razem przekraczajc prg mwili - Jake w tym domu jasno! Nie przywizywaem do tego wagi. Uwaaem, e u ssiadw, gdzie mieszka tyle osb, jest bardzo wesoo. Shizue i ja uywalimy pokoju o szeciu matach jako sypialni, w drugim, mniejszym, staa tylko szafa na ubrania. Tego wieczoru postanowilimy przyozdobi cian w maym pokoju obrazkiem kota, w czym pomaga nam syn ssiadw. Chwil potem patrzc na olejnego kota czarnobiae atki rzek: - Mamo, spjrz, jak ten kot przypomina Tam. Matka przyjrzaa si kotu. - Rzeczywicie ~ przyznaa. - Oczy ma podobne, chocia tamten nie by taki adny. - Mielicie kota, ktry nazywa si Tama? - spytaem, a chopiec odpowiedzia: Mia takiego dziadek, co tu mieszka, tylko e przed jego mierci kot gdzie znikn. Bezmylnie powtrzyem: - Przed jego mierci... Ten, co tu mieszka przed nami, nie yje? Chopcu zalniy oczy.

- W tym wanie pokoju umar. A jeszcze przedtem zmara tu moda dziewczyna. Kiedy to usyszaem, poczuem si troch nieswojo, nie chciaem ponadto, by dowiedziaa si o tej historii ona. Shizue wysza akurat do drugiego pokoju i nalewaa herbaty ssiadce, ktra pewnie posyszawszy, o czym mowa, odwrcia si i owiadczya: ~ Nie ma o czym mwi. Zmar, bo chorowa, zwyka rzecz. Spojrzaem na Shizue - bya cakiem spokojna. Zbytnio jestem przewraliwiony - pomylaem. Rozmowa si urwaa. Nie podtrzymaem tematu, wic matka i syn zrozumieli, e nie chc o tym mwi. Ale to, co ju powiedziano, byo przyzywaniem diaba. Tej nocy pojawi si znowu - przeraajcy. Poszlimy spa okoo jedenastej. Zwykle zostawiamy ma dwuwatow lampk, tej za nocy pooylimy si w ciemnoci. Dugo nie mogem usn. Dwu poprzednich lokatorw zmaro. Nie yj! W maym pokoju! Jeli Shizue si dowie, jakie to bdzie dla niej przykre. Cho niczego po sobie nie pokazaa. Moe nic nie syszaa? Nie wytrzymaem. - Shizue, czy syszaa o maym pokoju? Odpowiedzi nie byo. Spaa. Co podobnego! Wic jednak nic nie wie. Uspokojony zdrzemnem si. Mino kilka czy kilkanacie chwil. Wpatrzyem si w ciemno. Czuem wyranie, e co mnie musno po twarzy. To na pewno nie sen. Co ywego, wskiego, cienkiego jak wos. Nie wiadomo co. Cho nasze posania znajdoway si jedno obok drugiego, nie mogy to by przecie wosy Shizue. Dzielio nas dobre pl metra. To nie mogy by jej wosy! Patrzyem z nateniem. Siado mi na czole. Mucha. Obok druga. Ogoniem si rk, odleciay, po chwili byy z powrotem. Oganiaem si i oganiaem, dlaczego cige wracay? Pojawia si i trzecia. Nie opuszczay mnie. Zbudzi si we mnie gniew. Muchy zoliwie kryy mi po twarzy. Ja wam poka! Zabij! ~ pomylaem. - Cigle tutaj, jakby nie byo innego miejsca! Jakie dokuczliwe i natrtne! Usiadem i wczyem po omacku lamp. W penym wietle rozejrzaem si za natrtami. Ach, kt to pobrudzi ciany?! Cae w czarne ctki, jakby zachlapane tuszem! Kiedy szlimy spa, byy przecie biae. Znieruchomiaem. Patrz na sufit. Tam te czarno. Cay sufit jak w ziarnkach maku. Otworzyem usta do krzyku. Zobaczyem muchy, tyle, t yle much. Krzyknem przeralwie. - Shizue! - Budz on. Poruszya si.

Podniosa si, lecz siedziaa, zupenie nie reagujc. Dotychczas much tu prawie nie byo. Teraz mamy koniec padziernika. Jak to moliwe? Taka niespodziana napa. Taka chmara! Przecie musi by jaki powd. Wtedy wanie zabyso obok wiato. Wszyscy, zdaje si, wstawali. Wybiegem z domu, rozsunem szklane drzwi, zajrzaem do przedpokoju - tutaj tak samo czarno! - Pomcie mi! - zawoaem. - Straszne muchy! Wysza v/tedy do mnie pani Sugimura i miejc si powiedziaa: No tak, przyleciay. Wanie zakadamy siatki. Mieszkacy tego domu nie byli wcale zaskoczeni, wic po - mylaem, e pewnie musz zna przyczyn tego nalotu. - Skd si wziy muchy? - spytaem. Tym razem na korytarz wyjrza chopiec. - Przylatuj po kadym tajfunie. Zabijanie.nic nie daje. - Za duo ich. Wieszamy moskitiery. Nie rozumiaem, co ma do rzeczy tajfun, ale chopiec zaraz mi wyjani. Na przeciwlegy brzeg zatoki wywo mieci,z caego Tokio. Za kadym razem stosuje si rodki owadobjcze, lecz rozsypuje si je po wierzchu tej gry nieczystoci, - a e przez cay okrgy dzie podjedaj samochody i ciarwki pene mieci, dezynfekcja taka nie skutkuje, larwy owadw yj nadal. W czasie tajfunu wiatr zmiata kurz i py - Z usypiska. Jeli potem dobra pogoda si utrzyma, mieci i muchy, jak chmura, lec razem z wiatrem. Nie ma innego.sposobu, jak tylko spdza dni i noce pod rozpostart mo - skitier. Nadejdzie zimny wiatr i muchy pogin. Albo kierunek wiatru si zmieni i owady odlec gdzie indziej. Pozostaje zatem siedzie i czeka. - Nasi chopcy - powiedzia pan Sugimura - piewaj: -Powierz wichrom sw d, powierz muchy, powierz wichrom Nambokucho! Wy to przeywacie pierwszy raz, wic pewnie si pan przestraszy? Prosz, oto rodek na uspokojenie. - Zamia si i poda mi pack na muchy wymachujc ni w powietrzu. W takiej sytuacji packa nie na wiele si przyda. Ile w ty.m czowieku spokoju i opanowania! - Ca noc pomacham pack, a jutro moe wezm sobie wolne? Zupenie jak ta szaracza u Pearl Buck w Ziemi bogosawionej - powiedziaem uspokojony na tyle, e mogem artowa. Wrciem do siebie. - Wieszamy moskitier - zachcaem ponur Shizue. Moskitier na szczcie mielimy, co prawda niewielk, nadawaa si tylko do maego pokoiku, ale poniewa nie

mgbym tam spa, zdecydowaem umocowa j w duym pokoju. Nie miaem gwodzi ani motka i znw poyczyem je od ssiada. - Gdzie mam wbi gwodzie? - Zastanawiaem si na gos. Wtedy wanie to nastpio. Kto uderzy mnie nagle w gow. I to z tak si, e si zachwiaem. Krzyknem z blu i odwrciem si szybko. W pokoju nie byo nikogo, staa tu tylko Shizue, dwa metry ode mmie, odwrcona plecami. W rku trzymaa pack na muchy. Co mnie tkno. Czy nie dostaem pack? Ale dlaczego miaaby mnie uderzy. Cios zreszt nie mg by wymierzony rk kobiec, odznacza si nawet jak na mczyzn si i brutalnoci niebywa - i ja bym lepiej nie potrafi. I by peen nierozumnej zoci. Obejrzaem si wkoo, przeszed mnie dreszcz. Z gorca rozbolaa mnie gowa. Ostronie, trwoliwie jak zajc, wyszedem na dwr. Rozejrzaem si. Sprawdziem, czy nie ma kogo obcego. Niczego podejrzanego jednak nie dostrzegem. Otworzywszy wic na ocie drzwi do kuchni i korytarza, dokadnie zamknem drwi wejciowe. - Czy to ty mnie uderzya? - Chciaem spyta Shizue. Ale nie miao to sensu; nie moga tego zrobi, bo i skd owa niezwyka sia. Potem wlizgnem si pod moskitier i znowu pooyem. Niechby ju si skoczya ta straszna noc, niechby zawitao, wtedy wszystko wyda si inne. W kadym razie postanowiem czuwa do witu. I za nic nie opowiem Shizue o wypadkach tego wieczora. Oma, taka delikatna i nerwowa, posyszawszy, e napada mnie nie znana, niewidzialna sia, gotowa jeszcze zemdle. Pozostaje tylko czeka dnia. Nie byo mowy o spaniu. Poczuem si nagle bardzo samotny. Wycignem rk w stron upionej Shizue. Tak, nieruchomy, czeka bd rama. Moja do nabieraa ycia. Przy zapalonym wietle widziaem, jak na zewntrz moskitiery kbi si muchy. Porodku tej wstrtnej chmary my dwoje obejmowalimy si jak para rozbitkw na odludnej wyspie. Niespodzianie ogarno mnie podanie. W t smutn noc nadeszo gwatownie i byo tak silne, takiego od dnia lubu ani razu nie zaznaem. Draem, jakbym si znalaz pord lodw w sercu zimy. Drenie przenikao mnie caego. Ciao pragno ju tylko zaspokojenia. Ale w teje chwili jaka dziwna sia podrzucia mnie w gr. Niesamowita noc jeszcze trwa! - podszepn instynkt. Shizue odepchna mnie. Ta brutalno niemal mnie rozgniewaa. Spojrzaem na on: nieruchomym wzrokiem wpatrywaa si w sufit. Oczy, jak w hipnozie, wlepia w jeden punkt. Wziem j za rk. - Co ci jest? - zapytaem.

Shizue z tak min, jakby nie dostrzegaa mojej obecnoci, podniosa si, usiada sztywno na pitach i powiedziaa: - Prosz, zostaw mnie w spokoju. Po czym nisko si ukonia. Zaskoczya mnie uroczysta atmosfera powagi; zawstydziem si z caej duszy. Dziwaczne sowa w ustach mojej ony brzmiay jak nagana. Albo oznaczay odmow wobec moich grzesznych chci. Podanie opucio mnie bez ladu. Prawo serii tej pechowej nocy jeszcze obowizuje. Wstaem, nie czekajc, nim ustpi obfitujca w wypadki ciemno. Rankiem, po niadaniu, wyszedem ogarnity przemonym pragnieniem znalezienia si poza domem. Do biura przyjechaem o ca godzin za wczenie. Zasiadszy za biurkiem bez przerwy rozwaaem wydarzenia minionej nocy. Skoczyem prac, ale do domu mi si nie spieszyo. Im duej rozmylaem, t3m bardziej drani mnie i gniewa chd Shizue. Jak to moliwe, eby w takiej chwili okaza tyle szorstkoci? Jeli mnie nie chciaa, czemu po prostu nie odmwia? Czy i dalej bdzie mnie w ten sposb traktowa? A moe ona zacza, jak mniszka, uwaa podanie za bdn ciek? Wszystko moliwe. Gorzka wiadomo, i nie potrafi jej wybaczy, opanowaa mnie do tego stopnia, e postanowiem zabawi si z pierwsz lepsz, w ktrej z dzielnic rozrywkowych i na noc do domu nie wraca. Kiedy jednak wyszedem na ulic, nogi same poniosy mnie w stron domu; z wolna wracaem do Nambokucho. Mijam dom ssiadw. Rozsuwam oszklone drzwi wejciowe i dziwi mnie troch widok siedzcego w przedpokoju pana Sugimura. Pozdrawiam go, ale on przypatruje mi si w milczeniu, twarz ma skupion. Zerkam do rodka, chcc sprawdzi, co robi Shizue. Sugimura widzc to mwi: - Paska ona zachorowaa. Jest w szpitalu. - Shizue? Tak nagle? Co si stao?! - Wbiegam piesznie do rodka i siadam obok niego. A cho taki jestem zdenerwowany, on nad podziw spokojnie i wolno odpowiada: - Moja ona jest przy niej. Chc dowiedzie si dokadnie, co si stao. W popochu pytam: - Shizue yje, prawda? Czy wpada pod samochd? - Nie, jej yciu nic nie grozi. To nie wypadek samochodowy, o nie. Posyszawszy to, troch si uspokoiem. Zapytaem o szpital, ale Sugimura rzek: 0Bo wic pan, kiedy koo dziesitej zawiadomili nas, e paska ona chora, natychmiast przyszedem. Tylko nie wiem, gdzie pana biuro, nie znam nawet numeru

telefonu, eby da zna. Doprawdy, byem w kopocie. Pan musia wiedzie chorobie ony? Tak powiedzia, a tymczasem ja o niczym nie wiem i chciaem si dowiedzie jak najszybciej. - Nie, nigdy si nie skarya. Na co jest chora? - Chodmy do szpitala. Porozmawiamy po drodze - odpar. Po czym wsta i od razu wyszed. Mwi, e powinienem wiedzie o chorobie Shizue. Czyby bya w ciy? Nic o tym nie wspomniaa, zreszt Sugimura byby mi powiedzia. Zamiast tego idzie przed siebie, przyspiesza i ju prawie biegnie, a cay czas w milczeniu. Musz si bardzo spieszy, by za nim nady. Pytam, gdzie ten szpital, a on na to: - W kadym razie moja ona kazaa pana przyprowadzi. Mwi tylko tyle, a w ktrym szpitalu jest Shizue - nie. Niepokoj si na nowo. Sugimura nie chce ze mn rozmawia. Moe ona nie yje? Lecz przed chwil twierdzi przecie, e nic jej nie grozi, nie, niemoliwe. A on pieszy si coraz bardziej. Idc za nim zamylony, pozostaj o kilka metrw w tyle. I cho pytam, dokd idziemy, nie dostaj odpowiedzi. Przeszlimy most i zeszli strom drog na przystanek autobusowy. - Aha. - Domyliem si. - Pojedziemy autobusem. Nie, Sugimusra przeszed na drug stron ulicy i zmierza na posterunek. Nic nie rozumiejc, wszedem za nim. Policjant, mody czowiek, rozmawia wanie przez telefon, wic Sugimura skin mu gow i sta czekajc na koniec rozmowy. Ja take staem w oczekiwaniu. Policjant rozmawia, kiwa gow potakujc: - Aha, aha... Taki ciki stan? Prosz poczeka. - Tu zwrcisi w stron mego towarzysza. - Czy m przyszed? - Tak, przyszed. - Sugimura wskaza na mnie. Policjant spojrza z wyrzutem. - Jak tak mona? Osob niespena rozumu trzyma w domu... W szpitalu umiecili pask on na oddziale dla ciko chorych. Sowa te dotary do moich uszu i oszoomiy ranie niczym wiato, ktre rozbynie nagle w ciemnociach. Od razu stany mi przed oczyma nasze bezustanne przeprowadzki. Przypomniaem sobie wypadki minionej nocy. Przypadem do Sugiraury. - Shizue jest nienormalna?! - zawoaem, chcc si upewni. Zdumienie zaokrglio mu oczy. - Pan nic nie wiedzia? Osunem si na krzeso, ktre stao obok, i pogryem w mylach. Zrozumiaem

wreszcie, kto uderzy mnie w nocy pack na muchy. Wyszedem z domu i znalazem si w kancelarii prawnika ju przed jedenast. Adwokata Akiyamy jeszcze nie byo. Czekaem w poczekalni, a aplikant - student, ktry tam mieszka i spenia drobne posugi - podajc mi herbat oznajmi: - Sdziem, e bylicie panowie umwieni w sdzie, ale ju telefonowaem. Mecenas zaraz bdzie. Po czym usiad przy mnie. Na godzin pierwsz miaem si stawi z adwokatem Aklyam w gmachu, gdzie si odbyway sdy polubowne, by spotka si z Shizue i zoy piecz i podpis na akcie rozwodowym. Akiyama wkrtce si zjawi. - Jeszcze troch wczenie, ale moemy jecha. W samochodzie spokojnie porozmawiamy. Znalelimy woln takswk, wsiedlimy. Poczuem, e w mecenasie ostatnia moja nadzieja. Odezwaem si: - Shizue koniecznie chce mnie widzie, tymczasem ja, o ile to moliwe, wol unikn spotkania. Czy nie mgby pan wszystkiego przeprowadzi sam? - Nieche pan jej nie odmawia. Przecie teraz jest zupenie zdrowa. Do rozwodu take nie ma adnych zastrzee, chce tylko podzikowa za opiek w czasie choroby. Ona idzie panu na rk, cho jej rodzina zamierza wydbi jak najwiksze odszkodowanie. Sprawy ukadaj si pomylnie. Paska ona zgadza si na wszystko, czego pan sobie yczy. Nieche pan si z ni zobaczy! Akiyama przekonywa mnie i powtarza w kko to samo. Spotkanie z Shizue byoby dla mnie jednak przykre nie tylko dlatego, e czuem si wobec niej winny, nad wszystkim bra gr strach. By moe, nawet wyleczona, w gbi serca chowa do m>nie uraz, a na mj widok stan jej si pogorszy. - Czy to spotkanie nie spowoduje nawrotu choroby? - Nad tym nie ma potrzeby dyskutowa - rozemia si Akiyama. - Kiedy sprawy zaszy tak daleko,.nie pozwolimy ich komplikowa powoywaniem si na chorob. - Sign po lec obok teczk i podnis j w gr. - O, dostalimy zawiadczenie ze szpitala o cakowitym wyleczeniu. Bo w przeciwnym razie te papiery nadaj si tylko do kosza. - I eby mi doda otuchy, poklepa mnie po ramieniu. - Mamy jeszcze czas. Chodmy gdzie na herbat - zaproponowa. - Wysiedlimy w dzielnicy Shimbashi. Bez popiechu zjedlimy obiad. O pierwszej, ponaglany przez mecenasa, znalazem si w takswce. Gmach sdu by niedaleko.

Trzymaem si Akiyamy, ktry wszed na drugie pitro i zatrzyma si przed drzwiami na wprost schodw, Wejd pierwszy. Prosz tu zaczeka - powiedzia. Wskaza palcem na drzwi i zniajc gos doda; - To wanie ten pokj. Odwrci si i wszed do rodka. Zostaem na korytarzu. Wiedziaem - w t}-m pokoju jest Shizue. Wobec tego ostronie uchyliem drzwi i zajrzaem do rodka. Wewntrz, w ogromnej sali, stay rzdem fotele. Uchyliem drzwi jeszcze odrobin - w gbi siedziay dwie kobiety. Przypuszczaem, e jedna z nich to Shizue, ale patrzc z oddali na kobiety odwrcone plecami, nie mogem si zorientowa. Delikatnie zamknem drzwi i starajc si stpa po cichu, podszedem do nastpnych. Przypuszczam, e wygldaem miesznie chcc ujrze Shizue i skradajc si w tym celu jak zodziej. Ale przecie nikt mnie nie widzia, zatem uchyliem drzwi i zajrzaem. Wydao mi si, e w rodku nie ma nikogo. Wic znowu bez szelestu, sunc na palcach, zbliyem si do trzecich drzwi. Std zobaczyem dokadnie obie kobiety siedzce w fotelach - dwe nieznajome. Zerknem w bok w stron wejcia i spostrzegem mego adwokata. Obok niego zobaczyem zajt rozmow Shizue oraz jej siostr i ojca. Naprzeciw tej czwrki rozsiad si sdzia. Krzeso Shizue znajdowao si mniej wicej na wprost drzwi, przy ktrych na pocztku czekaem. Wiedzc, e teraz nie mog mnie zauway, obserwowaem ich ju bez popochu. Shizue miaa na sobie kimono, ktre pamitaem z czasu maestwa. Nie widziaem ony ptora roku, lecz widok jej wcale mnie nie poruszy. Odczuwaem raczej ciekawo. T tak szczup niegdy Shizue znajdowaem oty, o wiele za tust. Prcz tego jej strj, zachowanie, sposb bycia odznaczay si jak surow dostojnoci. Cicha, niemiaa Shizue zmieniona nie do poznania! Cho zapewniano mnie, e j wyleczono, sprawiaa wraenie raczej nienaturalne, a moe takie wanie byo jej prawdziwe oblicze. Przemiana Shizue miaa w sobie co niesamowitego! A w jej sposobie mwienia, przypominajcym przemwienie, pobrzmieway echa dawnych rozmw o polityce, jakie toczya niegdy z pani Sugimura. Przez szpar w uchylonych drzwiach chon ten widok, jakbym ledzi dalekie konstelacje gwiezdne, jakbym patrzy na wyniose acuchy Apenin w wietle ksiyca. W tamtej obcej kobiecie nie ma nic z dawnej mioci i nic nie budzi wspomnie. Patrz wic bez wzruszenia, jak na fotografi zmarej. Raptem drzwi si otwieraj. Sposzony odskakuj pod cian. W szeroko otwartych drzwiach stoi jeden z wybitnych prawnikw, sdzia Oyama. Znam go dobrze, poniewa kilkakrotnie rozmawiaem z nim o mojej sprawie. Oyama, ktry wychodzc z pokoju niespodzianie na mnie si natkn, okaza lekkie zdziwienie. Pospiesznie zamknem drzwi i przytrzymujc klamk, aby ich nikt od wewntrz nie

otworzy, zapytaem: - Czy wszystko w porzdku? Mog ju podpisa akt rozwodu? Na mj gest i pytanie Oyama beztrosko odpowiedzia: - Tak, za chwil decyzja zapadnie. Ja jednak mylaem bez ustanku o tym, eby zaatwi formalnoci, a jednoczenie za wszelk cen unikn spotkania. Korzystam z okazji, by si upewni: - Czy koniecznie musz j widzie? Sdzia przyglda mi si przez chwil, zmierzy spojrzeniem od stp do gw i, jakby powstrzymujc umiech, odpar: - Mam nadziej, e nie. Wie pan, ona nie jest normalna. Raczej jeszcze bardziej... - I wskazujcym palcem zrobi kko na czole. - Ju chociaby jej sposb mwienia jest dziwny. Tak czy owak, mecenas Akiyama dooy wszelkich stara. Odetchnem z ulg. Kaniaem si tylko i powtarzaem: - Bardzo pana prosz, bardzo pana prosz! Oyama odszed, a ja znowu uchyliem drzwi i zajrzaem do rodka. Shizue, dumnie wyprostowana, wci jeszcze rozmawiaa z mecenasem. Staem tam, patrzc bez przerwy, jakbym z lunet w rku ledzi skrawek nieba.

Fukazatua Shichiro Ballada o Narayamie Gra przy grze i jak okiem sign nic tylko gry dokois. W grach prowincji Shinshu na skraju wsi - tamtej wsi - sta dom Orin. Przed domem rwny jak deska pie wielkiego zrbanego wizu suy do odpoczynku dzieciom i przechodniom. Dlatego te ludzie ze wsi nazwali dom Orin Pniakiem. Od chwili, gdy Orin przekroczya jego progi jako panna moda, mino ju cae pidziesit lat. Tutaj o rodzinnej wsi Orin mwi si tamta wie. Obie wioski nie maj adnych nazw, std te mieszkacy obu osiedli zwykli mwi tamta wie. Tamt wie oddzielaa od Orin jedna tylko gra. Orin ma teraz lat szedziesit dziewi, m nie yje od lat dwudziestu, a zeszego roku ona jedynego syna, Tatsu - heia, posza w gry na kasztany i spada w przepa. Bardziej ni opieka nad czworgiem wnukw gnbi Orin sprawa znalezienia drugiej ony dla syna wdowca, Ani w tej bowiem, ani w tamtej wsi nie ma adnej odpowiedniej wdowy. Tego dnia posyszaa Orin to, na co niecierpliwie czekaa. Po pierwsze, pie owego wita - nuci j kto idcy w gry. Po trzykro minie wito gry Narayamy, kasztan drzewem wyronie, kwiaty wyda. Bya to pie Zaduszkowa, ktrej Orin lada dzie si spodziewaa. W tym roku ocigano si jako ze piewaniem, co j ju zaczo niepokoi. Sowa pieni mwiy, e gdy trzy lata min, wszystkim trzy lata przybd, a e we wsi wedle zwyczaju kady, kto koczy siedemdziesitk, szed na Narayam, bya ona take jakby przypomnieniem, i ten czas nadchodzi. Orin nastawia ucha za ulatujcym gosem. Popatrzya ukradkiem w stron Tatsuheia: on take nasuchiwa wycigajc szyj nikncej melodii. Widziaa, jak ypn oczami, a cho i on mia jej towarzyszy w wdrwce na Narayam, po ich bysku poznaa przecie, e trapi si tym, i wzruszenie zalao jej serce. - Dobrego mam syna! Druga z kolei rzecz, na ktr Orin czekaa - z tamtej wsi przyszed posaniec z wieci, e jest ona dla Tatsuheia. Bya w tym samym wieku co om, czterdziestopicioletnia, i ledwie przed trzema dniami ma pochowaa. Byle wiek si.zgadza, niczego wicej nie trzeba. Posaniec przyszed, aby donie o nowej wdowie, a odchodzi ustaliwszy nawet dzie przenosin. Tatsuhei by akurat w grach, a Orin, nie to, eby sama powzia decyzj, suchaa po prostu sw przybyego, i tak, samo przez si, klamka zapada. A jak tylko Tatsuhei wrci, wystarczy go ju tylko o tym powiadomi.

Tak te byo w kadym domu, nie robiono ceregieli z oenkiem. Sami zainteresowani umawiali si pomidzy - sob, adnego wesela si nie wyprawiao. Caa rzecz polegaa na zmianie mieszkania. Rola swatw ograniczaa si do wstpnej rozmowy, w ktrej wiek narzeczonych przesdza ca spraw. Narzeczony czy narzeczona szli w goci, za trzymywali si na - nocleg, potem niepostrzeenie zostawali na stae. Obchodzio si Nowy Rok, obchodzio Zaduszki, ale tyle tylko e nie pracowano, nie byo gdzie i, eby si zabawi. Lepsze jado przyrzdzano wycznie w dniu wita Narayamy, cho i to bez wielkiego szumu. Orin popatrzya za odchodzcym posacem, ktry prz y - iszed jakoby z polecenia krewnych. Wyczuwaa jednak, e musia by z rodziny tamtej kobiety. W trzy dni po pogrzebie przybieg i zaklepa ca spraw, widocznie przyszo wdowy leaa mu na sercu. Samej Orin take bardzo zaleao na czasie, bo w przyszym roku koczy lat siedemdziesit; jest to wiek wdrwki na Narayam. Nie wiedziaa, co arobi, jeli do tego czasu nie znajdzie ony dla Tatsuheia. A tu jak na zawoanie talca dobra wiadomo. Niezadugo z tamtej wsi przyjdzie z ojcem czy z kim innym nowa ona. I Orin odetchna, jakby zrzucia z plecw wielki ciar. Nie mylaa o nowej onie jako o synowej, wiedziaa tylko, e przybdzie w domu jeszcze jedna kobieta. Pomylaa, e najgorsze poza ni. Dzieci byo troje; najstarsze - szesnastoletni Kesakichi, najmodsze, wnuczka, miao dopiero trzy latka. Dotychczas Tatsuhei nie znalaz drugiej ony, potem zrezygnowa z szukania i chodzi osowiay. Widziaa te dobrze Orin i caa wie. Teraz syn znw odyje - pomylaa i sama si oywia. Wieczorem wrci z gr Tatsuhei i usiad na pieku przed domem. Wtedy Orin ze rodka zawoaa dononym gosem: - Syszysz, z tamtej wsi ona ci przyjdzie! Przedwczoraj wdow zostaa. Zaraz przyjdzie, jak si tylko aoba zakocz}-! - uroczycie wykrzykiwaa Orin najwiksz nowin. Tatsuhei si obrci. - Powiadasz? Z,.tamtej wsi? A ile ma at? Orin natychmiast podbiega do niego. - Ma czterdzieci pi jak ty. Na imi jej Tama. - E, tam! Na stare lata do baby nie cignie, cha, cha.. cha! - zamia si Tatsuhei. Tatsuhei jakby si zawstydzi, ale chyba by zadowolony. Orin instynktem staruszki wyczuwaa, e jeszcze co innego zaprzta myli syna, teraz jednak daa si ponie radoci. Na Narayamie Bg mieszka. Kt by o tyra wtpi, wszyscy, co tam poszli, mogli go

oglda. A poniewa Bg przebywa tam naprawd, byo te specjalne wito, obchodzone huczniej ni pozostae. Dla wita Narayamy zapomniano nieomal o wszystkich innych uroczystociach. Przypadajce tu po nim Tace Zaduszkowe zlay si z nim w jedno, przemieszay si pieni obu tych obrzdw. Wedug kalendarza ksiycowego obchodzono Zaduszki od trzynastego do szesnastego lipca, a wito Narayamy obchodzono noc dwunastego. Ucztowano ca noc. Pio si samogon, spoywao do syta wszelkie pody wczesnej jesieni: grskie Icasztany i dzikie winogrona, lene odzie i cisowe orzeszki, a ponadto najcenniejszy ze wszystkiego biay ry. Biay ry, czyli, jak tu mwiono, Czcigodny Biay Ry. Ry sadzony w tym surowym klimacie nike dawa zbiory, a e nie byo prawie kawaka rwnego pola, hodowano raczej kukurydz, grskie kasztany, proso i to stanowio gwne poywienie. Biay ry jado si jedynie przy cikiej chorobie albo w dniu wita Narayamy. Tak oto piewano w jednej z pieni Tacw Zaduszkowych: Ojczulek nasz zachorowa, le si czuje, ley trzy dni i od razu ryu zgotowa. Bya to przestroga przed zbytni rozrzutnoci, Wymiewano gupiego ojczulka, co to ledwie zachorowa, zaraz si zabiera do jedzenia ryu. Pie t przerabiano na sto sposobw, eby komu przygada - ojcu, bratu czy synowi, co si leni. Wtedy piewano: Braciszek mj zachorowa, le si czuje, ley trzy dni i od razu ryu zgotowa. piewano tak dla zabawy, ale i jako ostrzeenie - nieche taki, co si do pracy nie kwapi, nie omieli si da ryu! I przy innych okazjach: kiedy dzieci nie suchay rodzicv/ albo odwayy si im sprzeciwia. Pie wita Narayamy bya tylko jedna - o kwiatach kasztana. Lecz ludzie wymylili i piewali wiele innych ar tobliwych piewek. Dom Orin, na skraju wsi stojcy, by po drodze wszystkim idcym w gry. Do wita Narayamy pozosta ju tylko miesic. W lad za pierwsz zanucon pieni Orin posyszaa nastpne. Szczsny los Otori solnej, kiedy w gry sza, bo akurat biay pada nieg tamtego dnia. Dla mieszkacw wsi i w gry miao dwa znaczenia. I cho sowa te wymawiano identycznie, z takim samym akcentem, kady od razu wiedzia, o co chodzi. Jedno i w gry znaczy pracowa, i po drwa czy wypala wgiel drzewny. Drugie znaczy pj na Narayam. Powszechnie uwaano, e szczliwy ten, kto trafi na dzie nieny. W sklepiku z sol nie ma teraz nikogo imieniem Otori. Otori ya kilka pokole wstecz, a tego dnia, kiedy posza w gry, pada :nieg, szczliwa! Uwieczniono j w pieni.

nieg nie nalea tu do rzeczy niezwykych. Sypa w zimie i pobiela szczyty gr. Z Otori byo inaczej - nieg zacz pada akurat wtedy, kiedy stana ona na szczycie Nara yamy. Co innego wdrowa przy nieycy, prawdziwy pech. W wypadku Otori jednak wszystko odbyo si jak trzeba. W sam raz. Pie mwia wicej: oznaczaa wskazwk, eby nie i latem i jeli tylko mona wybra zim. Tote wszyscy, ktrzy zamierzali i na Narayam, wyczekiwali dni wrcych niegi. Bo jeli leay zaspy, nie mona si przedosta. Droga na dalek gr wioda przez siedem jarw i trzy stawy. Niedobrze jednak, jeeli wyruszyo si przed niegiem i przed niegiem doszo. Pie pomagaa wybra czas wdrwki - krtkie dni, nim zaczo pada. Od duszego czasu Orin szykowaa si duchowo na wdrwk. Trzeba te sake przygotowa, a mata, co jej posuy do siedzenia na grze, od trzech lat czekaa gotowa. Jedn z rzeczy, ktre doprowadzia wreszcie do porzdku, by rwnie pomylny oenek Tatsuheia. Pozostaa ju tylko ostatnia. Kiedy bya pewna, e nikt jej nie widzi, braa krzemie, otwieraa szeroko usta i uderzaa w zby, usiujc je wybi, na grze, na dole, a dwiczao. Bl by dotkliwy, skronie pulsoway. Jeli jednak bdzie cierpliwa, musi to odnie podany skutek. Orin cieszya si na zapas, bolesne uderzenia zaczynay jej sprawia przyjemno. Bo cho Orin si starzaa, jej zby pozostay mocne. W modoci stanowiy jej dum, byy tak mocne, e potrafia gry suszon kukurydz jak gdyby nigdy nic. Teraz, w miar jak lat przybywao, a ani jeden zb nie wypada, pocza si tego wstydzi. Jej syn, Tatsuhei, gubi ju zby, a tu rwne rzdy w ustach staruszki trway jakby na wiadectwo, e nie zlkn si adnego jedzenia i sprostaj kadej strawie. Czy moga by rzecz wstydliwsza w tej wiecznie godnej wiosce? Nieraz ludzie jej mwili: - Nie masz ty pewnie kopotu z jedzeniem. Z takimi z - bami! Pewnie zjesz i szyszki sosnowe, i pierdzcy bb\ wszystkiemu dasz rad. I nie mieli adnych wtpliwoci. Jawnie j wyszydzali Pierdzcym bobem zwano tu gatunek bobu twardego jak kamie, od ktrego dostawao si wiatrw i wzdcia. Jak sobie kto pozwoli, mawiano: - Bobu si naar - a znaczyo to niedobrego, twardego pierdzcego bobu. Normalnie mwiJo si bb twardy lub bb wczesnowiosenny. Orin wiedziaa dobrze, e j wymiewaj, specjalnie uywajc obraliwego okrelenia, cho nigdy nie daa do tego powodu. Przykroci takie spotykay j nieraz. Nie protestowaa, bya przecie w wieku, kiedy idzie si na Narayam, a uparte zby pozostay mode.

Nawet Kesakichi z niej szydzi. - Babka ma trzydzieci trzy zby! - woa. Nawet rodzony wnuk! Orin policzya palcem zby, byo dwadziecia osiem. - Gupi! Mam tylko dwadziecia osiem - prostowaa. - E, pewnie nie potrafisz dalej liczy, wicej bdzie! - odpowiada zoliwiec. I dawa do zrozumienia, e jest trzydzieci i trzy. W zeszym roku Kesakichi piewa na Tacach Zaduszkowych tak piosenk: Usiada moja babka w kciku komory, diabelskie wyszczerzya trzydzieci trzy zby. Wszyscy pokadali si ze miechu. Kesakichi zmieni bowiem najartobliwsz piewk wsi. Siada nasza matka w kciku komory ma wstydliwym miejscu trzydzieci trzy woski rwno uoy - mwia piosenka, obelga dla matek. Kesakichi zmieni woski na zby, zapiewa i zebra huczne oklaski. Rozpowiada przy tym wszystkim, e babka ma trzydzieci trzy zby. Kiedy Orin wysza za m i przeniosa si do tego domu, uznano j za najpikniejsz dziewczyn we wsi. Kiedy zostaa wdow, nie dawaa powodw do plotek jak inne. Wtedy ani przypuszczaa, e zby uczyni j pomiewiskiem. Nim pjdzie na.Narayam, musi si ich pozby, mylaa. Chciaa wyglda na staruszk jak przystao, gdy na plecach Tatsuheia powdruje w gry. I dlatego wanie bierze po kryjomu krzemie i wybija sobie zby. W domu obok mieszka Moneciarz. Na wsi, rzecz jasna, pienidze nie s potrzebnenie ma si do czynienia z bilonem. Po prostu kto z tej rodziny przywiz sobie z podry do prefektury Echigo jedn monet. Z tego powodu nazwany zosta Moneciarzem. Staruszek - ojciec Moneciarza - nazywa si Mata i wanie dobiega siedemdziesitki. Dugie lata by ssiadem Orin i partnerem do rozmw. O ile Orin z dawna obmylia sobie dzie, kiedy odejdzie na Narayam, to Mata, znany we wsi skpiec, aowa nawet tego, oo musiaby wzi ze sob, i adnych przygotowa nie poczyni. Plotkowali ludzie, e wybiera si przed wiosn, a kiedy i lato mino, szeptano, e pjdzie tej zimy, ale moe I zima niepostrzeenie si skoczy... Jedna On odgada, e starzec wcale nie zamierza odej. Nieszczsny gupiec! - mylaa o.nim zawsze. Jeli o ni chodzi, ustalia ju termin: na Nowy Rok, kiedy tylko skoczy lat siedemdziesit. Na tyach chaty Monedarzy sta dom Pod Spalon Sosn. Bya tam wysoka jak ogromna skala sucha sosna, od czasu kiedy uderzy w ni piorun, zwana .spalon sosn. W

ssiednim za domu mieszkali Deszczowi. Na poudniowy wschd od wioski - w kierunku WaiSmoka - wyrasta gra SmokoWowa. Kiedy tylko Deszczowi wyruszali w gry, zaraz lao. Jeden z nich zabi kiedy na tej grze wa odwu gowach i od tego czasu, jak ruszyli si z domu na poudniowywschd, pada deszcz. Wic te ludzie przezwali ich Deszczowymi. Obok nich Znajdowa si uwieczniony w piosence dom Pod Cisowym Drzewem. Pod cisowym drzewem mieszka Gin niecnota, piastowaa synw, wnuki, koysaa szczurki. Kiedy Orin przybya do wsi, starucha imieniem Gin jeszcze ya. Gupia kobieta, niecnota, mwi pie. A szczurki - to prawnuki Gin. We wsi wygodzonej do gnanie to potomstwo liczne jak szczury to wczesne dojrzewanie i podno przez cae trzy pokolenia stay si przedmiotem powszechnego szyderstwa. Obsypywano obelgami Gin, bo urodzia dzieci, wychowaa wnuki i jeszcze prawnuki ogldaa - uwaano, e rodzi samych swawolnikw. Niecnota zmaczyo za kobiet do niczego, rozpustnic. Nadszed lipiec, a z nim niespokojne dni. Uroczysto trwa wprawdzie jeden dzie, lecz e si odbywa raz do roku, wszyscy wpadli ju w witeczny nastrj. Jutro, nareszcie jutro! Tatsuhei cigle mia co do zrobienia. Wszyscy bujali w obokach, Kesakichi wynis si dokd i w niczym nie pomg, wic zwija si sam, jak w ukropie. Przechodzi akurat koo Deszczowych, kiedy usysza, jak stary ojciec piewa piosenk o diabelskich zbach. Orin spod Pniaka w kciku komory diabelskie wyszczerzya trzydzieci trzy zby. Niech cic diabli! - pomyla Tatsuhei. Sysza t piosenk po raz pierwszy. Kesaikichi piewa j zeszego roku, ale usza jako ich uwagi, ani ojciec, ani Orin jej nie znali. Teraz krya po wsi pod tytuem Orin spod Pniaka. Tatsuhei bez namysu wkroczy do domu. Zasta gospodarza w kuchni, zdecydowanie usiad na klepisku. - To jak? Chodcie do nas, przekonacie si sami, ile nasza babka ma zbw! Milczcy zazwyczaj Tatsuhei przemwi ostro i mia przy tym straszny wyraz twarzy. Deszczowy wpad w panik. - Gdzieby, ja przecie nic... Ja piewam tylko to, co twj Kesakichi. Jake moesz tak mwi, doprawdy... Teraz dowiedzia si Tatsuhei, kto wymyli sowa piosenki. Rzeczywicie, sysza, jak Kesakichi dokucza Orin woajc: - Babka ma trzydzieci trzy zby! - Wiedzia ju dlaczego. Dotd Kesakichi nie omieli si piewa tego przy ojcu lub babce. Tatsuhei bez odpowiedzi wypad na dwr. Zapa lece przy drodze polano i ruszy na poszukiwanie syna. Gdzie si wasa?

Kesakichi z kilkoma innymi chopcami sta nad stawem piewajc piosenki. Jeden raz do roku wito na Grze, opaski wmy na gowy, najedzmy si ryu. Tatsuhei nie mg go zobaczy, rozpozna jednak gos syna. Krzykn wywijajc polanem: - Kesakichi! To babcia ma diabelskie zby? Babcia, co ci na ludzi wychowaa?! Wstrtny szczeniaku! Podskoczy i rzuci polano. Kesakichi zrcznie uskoczy, a polano trafio w kamie. Tatsuheia a rami zabolao od tego rzutu. Syn za odbieg dalej i bezczelnie si przyglda. - Gupi! Je nie dostaniesz! - rozzoci si ojciec. We wsi czsto si mwio: je nie dam albo nie miej je. Czasem nie dawano je za kar, czciej uywano tych sw jako przeklestwa. Nadesza pora kolacji. Caa rodzina zebraa si przy stole, wrci Kesakichi i zaj swoje miejsce. Zerkn pospiesznie na ojca. Tatsuhei mia twarz zgaszon, z poprzedniego gniewu ladu nie zostao. Absolutnie nie zdradza chci do mwienia o diabelskich zbach przy Orin. Nie chcia, eby si opiosence dowiedziaa. Pragn tylko, aby si Kesakichi z niczym nie wyrwa. Kesakichi myla co innego. Tak si rzuca z powodu gupiej piosenki, nie wiadomo czego. Tak go zoci? Dobrze. Niech mi tylko dokucz, a popiewam sobie czciej. - Poczu si pewny siebie. Za jednym zamachem urs w si. Kesakichi wiedzia, e ojciec chce si eni, ale stanowczo by temu przeciwny. Zabrali si do posiku. Zupa jarzynowa, u kadego pywa jedna kukurydziana klus ka. Takie to te jedzenie - wicej pili, ni jedli. Orin siedziaa zajta swoimi mylami. Miaa przeczucie, e ona dla Tatsuheia przyjdzie wczeniej; troch to za szybko, ale moe na wito? Dzi nie przysza, chyba jutro? W kadym razie wszystkich trzeba o tym powiadomi. - Z tamtej wsi przyjdzie pewno do was jutro nowa matka - radonie oznajmia wnukom. - Dopiero miesic min, ale im rychej, tym lepiej - zgodzi si Tatsuhei. - Czekajcie no! - podnis raptem rk Kesakichi. I nie baczc na ojca zwrci si do babki. - Nie musi wcale przychodzi z tamtej wsi! - krzykn z gniewem. Z kolei zwrci si do Tatsuheia: - Ja bior sobie on, nie trzeba adnej wdowy! - I do Orin: - Jak ci ciko gotowa, moja ona ci wyrczy, a teraz si nie wtrcaj! Orin si zdumiaa. Dwie paeczki, ktre trzymaa w rku, poleciay z rozmachem w

twarz Kesakiichiego. - Gupi! Nie miej je! - wrzasna. Przyszed jej w sukurs drugi, trzynastoletni wnuczek. - Kesakichi si eni z Matsu, co mieszka koo stawu - obwieci wszystkim gono, chcc brata omieszy. Wiedzia oprzyjani dwojga modych. Kesakichi spojrza srogo i uderzy maego w twarz. - Zamknij si, guptaku! - krzykn. Rwnie jak Orin zdumiony by Tatsuhei. Zaniemwi, nie mogc znale sw. W gowie mu nie postao, eby syn mia si eni. We wsi zawierano maestwa pno, nigdy prawie przed ukoczeniem lat dwudziestu. Na dodatek zuchway protest Kesakichiego cakiem zbi go z tropu. piewano: Nie za pno wcale, gdy stuknie trzydziestka, jedno wicej przyjdzie w dwjnasb ubdzie. Piosenka pouczaa, eby si z maestwem nie pieszy. Ubdzie w dwjnasb znaczyo, e jak jedna gba przybdzie, jedzenia ubywa. Dlatego te ani Orin, ani Tatsuhei nie myleli o onie dla modzieca. Przez wie pynie rzeczka Pytka tworzca w jednym miejscu rozlewisko, stoi tam Dom Koo Stawu. Orin take dobrze znaa t Matsu z Domu Koo Stawu. I cho j z pocztku ponioso godna ubolewania przywara staroci - teraz oklapa. Uwiadomia sobie, e dziewczyna w sam raz do wzicia, no i Kesakichi jest przecie dorosy. Tylko e znienacka tak do niej przemwi, wic zo j wzia. Zaraz potem ja to sobie wyrzuca. Lecz Kesakichi zabra si ju Oid stou i poszed sobie. Nazajutrz wito. Dzieciaki si napchay do syta biaego ryu i gdzie sobie pobiegy. Porodku wsi jest plac, tu bd witowali. Co z tego, e noc dopiero, dzieci sic gromadz ju od rana. Tutaj bd Tace Zaduszkowe. Jakie to zreszt tace, krenie w kole, a w obu rkach yki drewniane, paskie, ktrymi wybija si rytm. Ot i cala parada. Take i Tatsuheia ponioso gdzie.na wie. Orin zostaa sama. Byo poudnie. Na pniaku przed domem z twarz zwrcon ku v/,si siedziaa jaka kobieta. Przy niej na z iemi lea wypchany worek cignity sznurkiem. A ona jakby na kogo czekaa. Od duszego czasu spogldaa w jej stron Orin, czy to przypadkiem nie synowa przysza z tamtej wsi? Ale nie, weszaby chyba do domu. I nie zgada, e to wanie ona. Przecie dzie witeczny, kobieta jaka odpoczywa sobie na pniaku, przysza pewnie tu do kogo w odwiedzimy. Oirin korci jednak wypchany worek - czy tak si w goci idzie? W kocu nie wytrzymaa, wysza

za prg. - Hej, kobieto! A co ty, na wito przysza? - Czy to tu dom Tatsuheiowy? - odrzeka poufale kobieta. - To ty moe Tama z tamtej wsi? - A ja. U nas tak samo wito, tyle e wszyscy namawiali i, wito tu obchodzi. To i jestem. Orin ju j cigna za rkaw. - Tak to, tak? No wchode, wchode prdzej. Zakrtna si wawo wniebowzita, rozstawia stolik, wyniosa witeczne dania. - No, posil si. Skocz teraz po Tatsuheia. Na to Tama: - Bo to wszyscy namawiali, eby lepiej przyj na poczstunek, nili w domu... tom jeszcze przed niadaniem wysza. - Jedze, jedz. Nie krpuj si! - rzeka Orin. Ale czy tamta musi mwi, e kazali jej je tutaj, e przed niadaniem wysza, bo i tak wiadomo, e dostanie zaraz, jak si pokae? Tama za ujc ja opowiada. - Wszyscy namawiali: Id czym prdzej, czym prdzej, bo z babci dobra kobieta. Zajadaa ze smakiem, a Orin przygldaa jej si uradowana. - A wtedy to brat mj starszy tu by. Mwi, e babcia poczciwa, to i sama chciaam prdzej. Orin podsuna si bliej. Nie byy to czcze sowa, zrozumiaa. Synowa szczera jak zoto. - Moga i prdzej, wczoraj ci wypatrywaam. I znw si podsuna. Raptem tknita myl, e z bliska wida bdzie jej mode zby, zakrya usta doni i schylia gow. - Po co siedziaa na pniaku? Byo przyj do domu. Tama rozemiaa si szeroko. - Bo sama przyszam, to jako niesporo. Brat z samego wieczora spi si samogonem i tylko w kko powtarza: Babka jest poczciwa, ide jak najszybciej, spiesz si! I tak w koo. Chwalonej w ten sposb Orin lekko si zrobio, dziw, e si w powietrze nie uniosa. O, lepsza ta synowa od tamtej, lepsza! - pomylaa. I odezwaa si: - Mogam bya wyj po ciebie, gdybym wiedziaa. - Pewno, przyniosabym ci, babko, z powrotem na plecach.

Prawda - zdumiaa si Orin - ta toby mnie przez gry do domu przyniosa. Z tamtej wsi. - al jej byo, e nie pomylaa, aby wyj na spotkaniie. O, jeszcze nie trzeba jej nosi, jeszcze nic nie znaczy dla niej jedna gra! Tak bya wdziczna synowej za jej dobre chci, e mao na kolana nic pada. Przy tym musi j zawiadomi jak najspieszniej o swojej decyzji, e zaraz po Nowym Roku idzie na Narayam. Posacowi z tamtej wsi, temu bratu, rwnie z miejsca to obwiecia. Zerka na synow. Tama wykrcia rk do tyu stuka si w plecy. Jedz powoli - chce powiedzie Orin, ale czy wypada? Moe wyjdzie na skpirado? Milczy, pjdzie lepiej szuka Tatsuheia, niech Tama je spokojnie, bez wiadkw. Rozcierajc plecy Tamy mwi: - Ja zaraz po Nowym Roku id w gry. Rce Orin nieruchomiej. Tama chwil milczy. - A, brat mi wspomina. Nie ma popiechu, kaza powiedzie. - O nie! Im szybciej, tym wiksza zasuga przed BogiemI Orin ma jeszcze co do powiedzenia. Bierze talerz ze rodka stou i stawia przed siedzc. Na talerzu sterta duszonych pstrgw. O nich wanie bdzie mowa. - Wszystkie te pstrgi ja sama zapaam. Suszone pstrgi, krle grskich rzek, s na wsi w wielkiej cenie. - Ty potrafisz, babko, owi ryby? - pyta niedowierzajco Tama. - Wanie, wanie. Tatsuhei i Kesakichi cakiem do niczego. Nikt w caej wsi nie apie wicej ode mnie! - Orin chciaa, nim odejdzie w gry, przekaza Tamie sw wiedz, tajeminic owienia pstrgw. - Z byszczcymi oczyma cigna: - Ja znam miejsce, gdzie orne mieszkaj. Nie mw nikomu. Powiem ci potem. Idziesz noc, wsadzasz tylko rk do dziury i masz! Tylko si nie wygadaj. Nic to wielkiego, moesz bra wszystkie. Jedz do czysta! - Podsuwa talerz Z rybami pod sam nos synowej. - Jedz do woli! - dodaje. - Id szuka Tatsuheia. Orin podnosi si i wychodzi tyln furtk. Otwiera drzwi komrki. Jest tak uradowana pochwaami, e zbiera wreszcie ca moc i odwag. Zamyka oczy i z caej siy wali zbami w kant kamiennej stpy. Czuje drtwy bl, jakby sobie wargi rozbia, a na jzyku sodki, mdy posmak I ciepo. Zdaje jej si, e ma usta pene zbw. Tamujc rk cieknc krew, idzie n.ad rzek puka usta. Dwa zby wybite, wyleciay. Co, tylko dwa? - myli rozczarowana. Ale zaraz widzi, jak si jej powiodo: brak dwu grnych zbw z samego przodu, a w ustach pusto si zrobio. tej porze Kesakichi zmoony ryowym samogonem piewa na placu o trzydziestu trzech zbach. A babka, cho zby wypady, pewnie si zrania; sodkawa krew

pieni si w ustach, leci, wycieka. - Nic le, nic le! - rozkazuje Orin nabierajc w donie wody. Obmywa sic i pucze usta. Chocia krwi jeszcze si jej nie udao zatamowa, znowu ogarnia j rado: brak dwu przednich! Udao si, pewno dlatego, e czsto tuka zby krzemieniem, nie na darmo! Sprawa zakoczona. Kiedy tak pochylona nad rzek nabieraa wody w usta i wypluwaa, krwotok powoli ustawa. Czua tylko lekkie szczypanie, nic wicej. Zapragna teraz pokaza Tamie luk w zbach i zawrcia do izby. Tama cigle jada. Orin zasiada przed ni. 0Jedz do woli! Zaraz zawoam Tatsuheia. dodaa jeszcze: - Moje zby do niczego, bo to wiek, kiedy trza i w gry... - Przygryza przy tym doln warg, wystawiajc na pokaz szczerb: przyjrzyj no si! Wic ju wszystko zaatwione do koca i Orin lekko, e prawie pod sufit nie uleci. Wysza z domu, Idzie na plac szuka Tatsuheia, a naprawd to pokaza ludziom swoj szczerb. Kroczy pena dumy. Na placu Kesakichi wziwszy na si rol wodzireja piewa piosenk o diabelskich zbach. A tu z otwartymi ustami nadchodzi Orin. Z ust znowu pynie jej struka krwi. Orin nie syszy piewu, bo poszukiwanie wnuka jest tu tylko pretekstem w sam por - musi przecie pokaza wszystkim swoje zby! T jedn myl przejta, nie zwraca uwagi na pieni. Zebrani na placu, dzieci i doroli, patrz na usta Orin. I w popochu wielkim rzucaj si do ucieczki. Bo Orin rozgldajc si po wszystkich zagryza doln warg, wysuwa przednie zby, brod do gry wystawia, a e i krew jej cieknie, tote wyglda jak strach! Widzi, e wszyscy przed ni uciekaj, lecz nie wie, o co chodzi. - Che, che, che! - prbuje si zamia. Jej wysiki pozbycia si zbw, odniosy skutek wrcz przeciwny. wito si zakoczyo, a o Orin wci gadaj. Na pocztek zaczto j za plecami nazywa jdz spod Pniaka. W oczach maych dzieci uchodzia za najprawdziwsz diablic. - Jakby si przypia, to nie puci. - Zagryzie na mier. - Ju ja ciebie do Orin zaprowadz! - straszono paczcych makw. By to wietny sposb, pacz ustawa natychmiast. Niech tylko dzieciarnia o zmroku natknie si na staruszk, z wielkim krzykiem ucieka. Orin znaa ju teraz piosenk o zbach, wiedziaa te, e jdz j przezwali. Skoczyo si wito Narayamy i zaraz potem wiatr j gna suche licie. Dni nastay zimne, jak zimowe. Tatsuhei dalej chodzi ospay, cho mia on u swego boku. Nie min miesic od przenosin Tamy, a tu przybya nastpna kobieta. Siada oto

Matsu znad stawu na pieku przed domem, a w porze obiadu wesza i do stou zasiada ze wszystkimi. Jake ona ze smakiem zajadaa, jakby ywcem si znalaza w raju, a w jedzeniu odnalaza bog rado. O, miaa apetyt! Siedziaa milczco obok Kesakichiego i wcinaa. Do kolacji take zasiedli we dwoje. Tym razem Matsu poszturchuje paeczk policzek chopaka, przekomarzaj si. Ani Tatsuhei i Tama, ani babka nie maj nic przeciwko temu. Orin myli jednak w duchu, e wnuk nie jest jeszcze do dorosy, i czuije si zawstydzona. Wieczorem Matsu kadzie si na posaniu Kesakichiego. Wypatrzya Orin ju w poudnie, e z brzuchem tej Matsu co nie w porzdku. Jaki pity miesic, to by byo chyba koo Nowego Roku? A moe jeszcze i w tym roku? Gnbia si t myl sama jedna. Jeli Matsu urodzi dziecko, Orin ujrzy szczurka. Nastpnego ranka zaraz po niadaniu Matsu znw si sadowi na pniaku. Wchodzi do domu tylko na obiad, koczy jedzenie i na pniak wraca. Pod wieczr Tama j wola. - Rozpal no ogie pod kuchni - rozkazuje. Matsu nie potrafi. W jednej chwili caa izba napenia si dymem. Take dziecko, oczadzone, zaczyna paka. Orin i synowa wylatuj na dwr, za nimi wychodzi, pocierajc oczy, sama sprawczyni zamieszania. - W tyku tylko mocna, a w nieceniu ognia za p j trza policzy - szydzi Tama. Orin, opanowujc rozalenie, wraca do izby, zalewa wod palenisko. Roznieca ogie na nowo, w mgnieniu oka, jak trzeba, pali si rwnym pomieniem. Przedtem wyciga z pieca drewno, ktre dziewczyna naoya. - Po co wsadzaa wizowe patyki? Nie wolno tego ka w ogie. Nie darmo mwi, e z takiej podpaki trzy lata si na oczy choruje. Ja tam stara - dodaje ciszej - wszystko mi jedno, ale wy, modzi, c poczniecie z chorymi oczami? - mwi Orin prawie szeptem. - Suchaj - wtrca Tama - jak nie umiesz rozpala, baw przynajmniej dziecko. - I sadowi na plecach Matsu ma, ktra jeszcze, odymiona, popakuje. Matsu bierze wprawdzie dziecko, lecz gwatownie wzrusza ramionami i zaczyna piewa: - Rokkon, rokkon, hej! Orin i Tama patrz z niechci, bo t pie piewa si tylko w specjalnych okolicznociach, kiedy si kogo prowadzi na Narayam, ostatecznie przy piastowaniu dzieci - tylko e takie bawienie nazywaj we wsi guch koysk albo diabelsk kolebk. Rokkon, rokkon, hej! Rokkon, rokkon, hej! atwo by niak, ale nielekko, rami ciy, plecy pacz,

Rokkon, rokkon, hej! - piewa Matsu. Przy kadym hej i rokkon z rozmachem podrzuca ramiona, eby zdusi pacz dziecka, chce go zaguszy, bo piewa na cae gardo. Takie jej koysanie, e maa nie moe buzi otworzy - to nie adne piastowanie, lecz zoliwe szamotanie, rzucanie z prawa do lewa. Tak guch koysk stosuje si w drodze na Narayam: jeli niesiony i nie chce i lamentuje, gdy brak mu wszelkiej przyzwoitoci, wtedy towarzyszcy urzdza mu koysk i piewa t pie. Matsu nie zna sw, wic powtarza tylko wykrzyknik: - Rokkon, rokkon - A naprawd naley dwukrotnie powtrzy refren: Oczy zmysy wszelkie! Oczy zmysy!. Wszystko po to, by oczyci dusz i ciao, wyzby si grzesznych intencji. Dwie s pieni, ktre mona piewa na jedn nut - chocia z pocztku ich melodie si rniy - pie Tacw Zaduszkowych i gucha koyska. Matsu piewa, a dziecko na jej plecach wrzeszczy jak przypiekane, coraz przeraliwiej. Dziewczyna koysze s jeszcze gwatowniej i cignie: Rokkon, rokkon, hej! Rokkon, rokkon, hej! Pacz do woli, fujaro, co dobrego dostanies?:. Uszy z zimna skostniay, nie sysz zgoa. Roickon, rokkon, hej! Pacz do woli oznacza, ile chcesz, choby bez koca, a to, e niezdarzone dziecko dostanie co dobrego, znaczy w tej,guchej koysance szczypanie. Nic mnie nie obchodzi, jak dugo bdziesz paika, uszy mam skostniae i tak iiie usysz - taka to bya piosenka. Orin nigdy jak )xie dugie - a wci miaa do czynienia z dziemi - nie piewaa jeszcze guchej koysanki. Zrozumiaa teraz, e Matsu, ktra ledwie wczoraj do tego domu przysza, jest bez wtpienia kobiet bez serca. I Tama, i Orin byy zgorszone. Dziecko daro si wniebogosy. Tama nie wytrzymaa, podbiega i chwycia je w objcia. Dziki pacz nie ustawa. Tknita przeczuciem odsonia przed Orin tyeczek maej. Widniay tam cztery siniaki jak niebieskie blizny. Obie popatrzyy na siebie oniemiae. Od kiedy zjawia si Matsu, Kesakichi wygrzecznia i przesta Orin dogryza. Jego odzywki miay inny ton. Przy posikach czsto pyta: - Kiedy, babko, idziesz w gry? - Zaraz po Nowym Roku. Odpowiadajc sto razy na to samo pytanie Orin gorzko si umiecha.

- Lepiej szybciej - mamrocze prdko Kesakichi - lepiej szybciej. Za kadym razem Tama go przedrzenia. - Lepiej pniej, lepiej pniej. - I pokada, si ze miechu. Mwi tak samo jak Kesakichi, naladuje jego prdk mow tak uciesznie, e O.rin mieje si z ni razem. W domu przybyy dwie kobiety, ruchliwa Orin mniej miaa roboty i czego jej brakowao, czua si niepotrzebna. Matsu te czasem na co si przydaa. Bywa, e Orin nie wie, czym wolny czas zabi. Ma jednak cel przed sob: pj na Narayam. Dokadnie sobie dzie ten wyobraa. Przezwali mnie jdz, niech tam! O, tego dnia wielka bdzie rnica midzy mn a takim Mat Moneciarzem ~ duma. - Ja to si zachowam jak przy wiecie. A tyle przygotowanego ma na ten czas ryu biaego, grzybw i pstrgw suszonych, e caa rodzina naje si do syta. Nagotowaa te rozcieczonego samogonu, a nikt si nie domyla, e prcz tego ma jeszcze schowane blisko dwadziecia litrw. Dopiero nastpnego dnia, jak mnie tu nie bdzie, znajd wtedy powiedz: o, jak to babka o nas pamitaa. Zadziwi si, A ja bd na Grze siedzie na nowiutkiej macie, w spokoju ducha. - Orin mylaa o tym bezustannie. Przez cay dzie d silny wiatr, nadesza druga wietrzna noc. Nagle o witaniu rozleg si ten dziwny okrzyk: - Ofiara dla Narayamy! Ofiara dla Narayamy! Zawrzaa caa wie okrzykami i bieganin. Posyszaa Orin te woanie, wyskoczya wawo z pocieli, wybiega chybko na dwr. Kij miaa w rce, cho stara. Z boku pokazaa si Tama, dziecko przymocowaa na plecach, machaa grub palic. - Gdzie? - woa babka. Tama si nie odzywa, me ma czasu na rozmowy, z poblad twarz leci dalej. Caa rodzina jest ju na miejscu. Zodziejem okazuje si ojciec Deszczowych. Zapali go, jak si wlizgn Pod Spalon Sosn i prbowa ukra wr grochu. Urzdzili mu tam zaraz workwk. Najgorszy zbrodniarz we wsi to ten, co ywno kradnie. poddany jest karze najciszej, ofierze dla Naarayamy. Z domu winnego zabiera si i rozdziela ca ywno. Kady, kto bra udzia w rozprawie, otrzyma swj przydzia, inni nie. Zwyczaj kae, eby biec jak najprdzej, a niech si bandyta sprzeciwi i odda nie zechce, tuc go i si bra. Trzeba i - dla popiechu i wygody w bijatyce - boso. Takiego, co by si obu, czeka workwika; bi przyszed, a bywa, e jego samego pobili. Wszyscy jak jeden m dobrze maj za - konotowane, jaka to cika zbrodnia - kradzie poywienia.

Ojciec Deszczowych saby, z tego wszystkiego ledwie nogi cignie. Zapano go Pod Sosn, przyniesiono na plac. Caa jego rodzina zasi musi obok. Pacze przeraliwie, co ma innego robi. Teraz si rozpoczyna oczyszczanie domu. Gromada silnych chopw wpada wic do rodka, wyrzuca na zewntrz wszystko, co znajd do jedzenia. Patrz ludzie na znaleziska, a oczy im krglej ze zdumienia. Spod podogi przybywa wci nowych patatw, a si zebraa kupa, dobre p kwintala. Deszczowi na swoim kawaku tyle nie zebrali! eby zebra pataty, trzeba je i sadzi. Jak bulwy na sadzenie do brzucha pjd, to na przcdnwku nie zostaje wiele. Na wiosn w kadym domu ju ich brakuje. Caa wie wie najlepiej, jakie u kogo wykopki, a u Deszczowych ani dziesitej czci tego nie zdoaliby zebra. Podkradali, zodzieje, z cudzych zagonw. Wsi caej! Deszczowych po raz drugi przyapano na kradziey. Uratowali si kiedy - jeszcze za dziadka - wyjanieniem, e ca zim jedli korzenie w grach kopane i tak si przeywili, cho ich podejrzewano, e niezawodnie jedzenie jakie gdzie tam pochowane mie musieli. - We krwi maj zodziejstwo. Wytraci co do jednego, bo przy taki ch spokojnie nie uniesz. Naradza si po cichu gromada. Nastaje nowy dzie, w ktrym nikt rki do roboty nie przykada, wie huczy wzburzona, spokoju nie zazna. I u Orin, jak wszdzie, wszyscy co nieswoi. Siedzi Tatsuhei z podpart brod, nogi przed siebie wysun i rozmyla. - Przeyjemy my t zim, czy nie? Nie tylko o Deszczowego chodzi, i do Tatsuheia bieda niedugo zawita. Wczorajsze zdarzenie stawia mu to wyranie przed oczy. Deszczowych jest dwanacioro, lecz ich te niemao, osiem osb. Duo gb akomych, wic i troski te same co u tamtych. Orin siedzi koo syna. J te trapi myl o zimie. Co roku zim ciko, tylko e tym razem ludzi wicej, a i dzieci podrosy. Ciej bdzie ni zwykle. A najgorsza ju Matsu. - Nie przysza tu ona dla Kesakichiego. Tyle je, e j z domu musieli wypdzi. Orin czuje, e zgada. Matsu, chocia kobieta, pochania ogromne iloci jada. Gowa jej nie boli o to, skd t ywno zdoby. Choby jak wtedy z gotowanym grochem. Je Matsu bez koca i powtarza: - Im wicej zje, tym lepiej obrodzi, tym wicej przybdzie. Zatroskay si Tama i Orin, dola by wolay wicej wody, rozgotowa. - Ej, Matsu, im wicej zjesz, tym wicej przybdzie? To jak nie zjesz wcale, nie bdzie ni ziarnka - przymwi dziewczynie Tatsuliei. Matsu nie rozumie.

- Co, naprawd? - pyta powanie. Na to Tatsuhei: - Daj no jej po pysku, Kesakichi! Wtedy dopiero Matsu przerywa jedzenie. Orin i Tatsuhei myl wic o zimie. Nad tym samym rozmyla Tama. - Tutaj u nas pcha si do brzuchw bez pamici, trzeba by porcjowa i wydziela. Kesakichi z osobliw min oznajmia: - Dzi tom si spracowa! Rzeczywicie, z rana nie brako mu ruchu, dobieg na miejsce najpierwszy z caej rodziny, a e by te w grupie oczyszczania domu, dosta wikszy ni inni przydzia patatw. W izbie rozsiada si rwnie Matsu, wystawia przed siebie wielki brzuch niczym aba. Dzisiaj i ona bya przejta. Przypomniaa sobie Tama robot, przytaszczya z komrki kamienn stp i zacza tuc groch. Groch oskocze, sypie si ta mczka wkoo stpy. Spojrza Kesakichi i zapiewa: Jak masz groch je, to moczony, ojciec lepy niedowidzi, nic zobaczy, hej! Moczony to znaczy, e dobrze trzeba go namoczy. Robi si i praony, ale gryziony na surowo trzeszczy i lepy ojciec zaraz zgadnie, co to. Natomiast moczony, mikki - mwi piosenka - mona je samemu, po kryjomu. Slepy ojciec niekoniecznie ma by lepy, po prostu stary, a starzy le widz. W tajemnicy przed starymi modzi, co s bardziej godni, najedz si do syta. O tym wanie mwi piosenka. W trakcie piewania wchodzi syn Moneciarza. - Straszne ajdactwo! - mwi od progu. Chodzi oczywicie o Deszczowego. Jakie to on straszne ajdactwo popeni! Cigle jeszcze Moneciarz nadziwi si nie moe. - Patrzcie na pataty, jakie mae. Wyranie s podebrane z pola, zanim dorosy. - Dziwne mi byo, em mao wykopa, a tu podkradano! Wicej nii ukradli, ni z podziau dali. Takiego samego zdania jest Tatsuhei. Nie byo domu we wsi, gdzie by nie uwaali, e wicej im podebrano, ni dostali 2 podziau. - Trzeba odpacic - cignie ssiad - tym galganom. Pewna rzecz, e dzisiejszej nocy kra przyjd. Zrobi co jak najprdzej, bo nam spa spokojnie nie dadz! Wybi do - atwo powiedzie - odpar Tatsuhei. - Jest ich dwanacioro.

Do rozmowy wtrca si Kesakichi. Rzuca artem: - Gupstwo. Wykopa wielki d i wszystkich zagrzeba! Tama przestaje mle. - Nie da si - artuje. - Gdzie znale miejsce na tak gromad? - Bez artw! Nikt dzi nie pracuje, wszdzie radz - odpowiada syn Moneciarza rozdraniony i rusza do wyjcia. W tym akurat momencie rozlega si krakanie. - Widzicie, kruki kracz - mwi Orin - bo o takich rzeczach radzicie. Tamten odwraca si, rzuca przez rami: IDzi w nocy si na pogrzeb zanosi. odchodzi. Na pobliskich wzgrzach jest wiejski cmentarz. Gdy umiera kto mody, to przy pochowku, nawet w tej godnej wsi, znajdzie si na grobie ofiarna miseczka tyu. Porcj t kruki wydziobuj w jednej chwili. Pogrzeb - rado dla wron i krukw, wiadomo. A maj te ptaki taki dziwny instynkt, e z gry wiedz, kiedy bdzie pogrzeb, na zapas si ciesz kracz. Wierz ludzie, e te krakania zapowiadaj czyj mier. Poszed syn Moneciarza, a rodzina pozostaa, siedzi milczc. Caa wie podraniona wynika z tego, e od dzisiejszej nocy poczynajc Deszczowi gin bd po jednym bez wieci. Na t myl kady zamyka si w sobie. Nawet zgrzyt poruszanej przez Tam kamiennej stpy brzmi teraz dziwnie niesamowicie. Lecy Tatsuhei podno.si si raptem. - To co, babko, pjdziesz w gry po Nowym Roku? - pyta. Orin syszc pytanie wzdycha z ulg. Od razu te odpowiada: - Moja babka z tamtej wsi w gry posza. I teciowa z tego domu posza. To i mnie trzeba i. Tama zatrzymuje stp. - Nie ma gwatu. Jak si szczurek urodzi, zanios na urwisko, cisn do przepaci. Nie bdziesz, jak w tej piosence, nie bj si. Kesakichi te nie chce by gorszy: - Gupia! Sam wrzuc. Co mi tam! Co mi tam znaczy nic trudnego. do Matsu: - Syszysz, com powiedzia? Sam wrzuc. - Sysz, sysz. A pamitaj, co obieca - odpowiada zagadnita. Wszyscy jak na komend wpatruj si w wielki brzuch Matsu. omoce kamienna stpa Tamy, odgos si niesie jak grzmot daleki. Znowu zapada milczenie. Wic Kesakichi

gono piewa; Wyjrzyj, ojcze, jak tu gsto zesche stoj drzewa, z nosidcm na plecach chrustu trza nazbiera. Kesakichi potrafi teraz zrcznie przerabia sowa pieni. Orin uwaaa, e co zechce, to sobie wymyli i doprawdy wymienicie. Ale tym razem przecie to stara pie, z dawna piewana, zginie przekrcona - frasuje si babka. - Kesakichi! To nic daje! Ma by: gry pon, gsto stoj zesche drzewa - poprawia. - Naprawd? A stary Moneciarz piewa tak. - Gupi. Dawno ju temu by wielki poar, wszyscy w gry uciekli. O tym wanie jest ta pie. No, czy nie tak, Tatsuhei? Orin spoglda w stron syna, ktry ley na wznak, przykry sobie czoo ciereczk, zasoni oczy. Patrzy Orin z ukosa i al jej si robi raptem Tatsuheia. Bo i zim trudno bdzie mu przetrzyma, i i na Narayam cikie przeycie. - Pjdziesz w gry? - tak spyta. Do dzi cay czas tym si gnbi biedak, rozmylajc. Podsuwa si Orin, delikatnie ciga ciereczk. Widzi, e oczy Tatsuheia podejrzanie byszcz, wic te zaraz si usuwa i oddala. Oczy mu si wiec, czy czasem nie pacze? Ot, jaki mikki, prawdziwe nieszczcie... - myli. - Co tam, pki yj, nieche si przypatrz. - Zerka z boku na twarz lecego. Usta stukot stpy. Tama wybiega, myje si nad rzek przed domem. A ju raz sobie przerwaa robot i nad rzek bya. Co takiego! I ona zy leje? Czyste zmartwienie, sami sabeusze... Niechby zechcieli by cho troch twardsi, i Tatsuhei, i Tama. Kesakichi znw zaczyna piewa: Gry pon, gsto stoj zesche drzewa, z nosidem na plecach chrustu trza nazbiera. Tym razem sowa s takie jak trzeba. Piknie i melodyjnie. Stoj zesche drzewa brzmi jak pie pielgrzymia, wzruszajco, a zy wyciska - zupenie jak recytacja naniwabushi - Hej, hej! piknie piewasz! - woa Orin - kiedy Kesakichi cignie jeszcze ...nazbiera! Mijaj trzy dni. Trzeciej nocy o pnej godzinie rozlega si przed domem Orin i ginie w oddali, w strome pobliskich wzgrz, tupot wielu stp. Ju na drugi dzie wiadomo wszystkim, e rodzina Deszczowych znikna ze wsi.

- Wicej o nich ani sowa! - idzie po caej wiosce przy - Icazanie. I utywaj si na ten temat wszelkie rozmowy. Nadszed grudzie i zima zrobia si mrona a strach. Wedug kalendarza ksiycowego najmroniejszy czas w roku. Rozbiegy si dzieci woajc: - niene bamby przyleciay! Syszc to Orin oznajmia mocnym gosem: - Kiedy ja w gry pjd, nieg bdzie pada! To na pewno. A niene bamby to mae biae owady, ktre si pokazuj, zanim nieg spadnie. Nie ma ju wtpliwoci, e Matsu zblia si do rozwizania. Rzuca si wprost w oczy, jakie niezgrabne ma ruchy I jak sapie. Cztery dni przed Nowym Rokiem wczesnym rankiem Orin wywouje Tatsuheiia, ledwie si przebudzi, na dwr. Szepce mu do ucha: - Dzi wieczr zwoam wszystkich, co byli na Grze, id po nich! Tak, Orin postanowia nastpnego dnia uda si na Narayam. Wic zaprasza tych, co chodzili na Gr, by ich poczstowa, jak wypada, samogonem. - Za szybko! Starczy po Nowym Roku! Tatsuhei traci gow na wie, e to ju jutro. - Gupi - odpara Orin. - Co tam, e troch wczeniej. Lepiej ju. Jak I, to zanim si szczurek urodzi. Tatsuhei nie chce na to przysta, wic nie odpowiada. - Szybciej - rozkazuje Orin - wszystkich zwoaj, bo si porozchodz z domw w gry. - O, Orin potrafi takim tonem zmusi go do posuchu. Twardy jej gos leci za odchodzcym synem: - Jak nie zechcesz, to nie. Sama pjd. Tego dnia zebrali si wszyscy zaproszenl. W ostatni wieczr wedle zwyczaju naleao im si po yku alkoholu, wszake obecni s ci tylko, ktrzy byli ju na Grze. W czasie tego rytualnego picia daje si wskazania co do wdrwki. Kadej osobie wygosi wolno jedno pouczenie. Zaproszono wic siedmiu mczyzn i jedn kobiet. Bya ona na Narayamie w zeszym roku, cho to rzadko wielka, by kobieta towarzyszya przy takiej posudze. Zazwyczaj id mczyni, a i rodziny, gdzie ich brak, prosz przewanie o pomoc innych. Pierwszy wrd zebranych zabiera gos ten, kto znalaz si pierwszy na Narayamie. Jemu przypada prawo starszestwa, on jest przewodnikiem i opiekunem caej reszty. Dzi jako pierwsza gos zabiera kobieta. Zw j Niecierpliw Teru. Jest to spokojna osoba po pidziesitce, ale kilka pokole wstecz by w jej rodzinie wielki zonik i std wanie wzio si przezwisko. Stracio ju sens pierwotny I brzmi po prostu jak adres.

Oidn i Tatsuhei, cho we wasnym domu, zajmuj honorowe miejsca. Naprzeciwko zasiadaj przybyli. Przed matk, i synem stoi wiec gsior. Prawie dwadziecia litrw samogonu, ktry przygotowaa Orin specjalnie na t okazj. Niecierpliwa Teru prostuje si i skada ukon dwojgu siedzcym. Gocie pochylaj gowy. - Trudna wdrwka na Gr, lecz trud to szlachetny ~ mwi Teru. Orin i Tatsuheiowi odzywa si nie wolno. Z kolei bierze Teru gsior i przytyka do ust, pociga z - niego porzdny yk, ile zdoa. Podaje gsior dalej, wszyscy kolejno pij. Na koniec gsior wraca przed Teru. Teraz Teru recytuje w stron Orin I Tatsuheia, jakby z ksigi czyMusz by wypenione wszystkie przykazania. Pierwsze w czasie wdrwki rozmawia nie wolno. - Koczy mwi i siga po gsior. Pociga yk i podaje nastpnemu. I Orin, i Tatsuhei, wszyscy zreszt, wiedzieli, e zebrani dawa bd rne wskazwki, syszeli o tym z rozmw, by to przyjty zwyczaj. Teraz jednak, kiedy rzeczywicie - micli ich przed sob, suchali pilnie, bardzo przejci. Kady pije wic swoj kolejk i gsior staje przed nastpnym gociem, ktry recytuje: - Musz by wypenione wszystkie przykazania. Drugie uwaaj. eby nikt ci nie widzia, jak z domu wychodzi bdziesz. Siga po samogon, yka i gsior idzie w ruch. Staje przed trzecim z kolei, ktry wci tak samo recytujc, przemawia: - M.usz by wypenione wszystkie przykazania. Trzecie kiedy z Gcy powracasz, nie ogldaj si za siebie. - Skoczy mwi, wyciga rk, pije, znw podaje dalej. Pouczenia skoczone, czwarty z kolei ma objani drog. - Droga na Narayam jest taJca: trzeba obej doem gr za wsi, doj do nastpnej, obej brzegiem pod ostro - krzewami. Wspi si na trzeci gr, staw tam bdzie. Okry staw trzy razy i od kamiennych stopni wej na czwart gr. Z jej szczytu na wpro^st za dolin wida wit Gr Narayam. Obej przepacie z prawa i kierowa si ku grze po lewej rce. Przejcie nad przepaci dwa i p ni I Bdzie tam jeszcze droga z siedmioma zakolami, co j nazywaj Siedem Jarw. A jak si ona koczy, zaczyna si cieka Narayamy. cieki prawdziwej nie ma, i trzeba wci pod gr i pod gr, pomidzy dbami. Na Grze czeka Bg. Objanienia skoczone, gsior idzie w ruch i na tym koniec. Teraz nikomu ju nie wolno si odzywa. Cztery osoby, ktre mogy gos zabra, zrobiy swoje. Pij teraz w ciszy, przekazujc z rk do rk naczynie. Ten, kto ma dosy, podnosi si po dichu i milczc wychodzi. Ostatnia wraca do domu Niecierpliwa Teru.

Podnosi si i rk daje znak Tatsuhei owi, woa go na zewntrz. - Posuchaj - szepce - jak nie chcesz i na sam Gr, wolno ci zawrci z Siedmiu Jarw. - I cho w pobliu nikogo nie ma, Teru trwoliwie rozglda si w ciemnoci. Dziwn rzecz powiada! - myli Tatsuhei. Jake to, Orin si z takim zapaem szykuje. Nic go nie obchodz gupie rady. - Bo to - dodaje szybko Teru - przykazano powiedzie na osobnoci. Ja tylko mwi, nic wicej. Teru odchodzi. Kiedy dom opustosza, Orin i Tatsuhei ukadaj si do snu. Jednak Orin nie zamierza zasn: nastpnego wieczoru odchodzi przecie na Gr. Noc blednie, koo drugiej nad ranem dobiega do jej uszu pacz jaki. Sycha go coraz bliej, ju pod samym domem. I zaraz, jakby zaguszy miaa ten lament, rozlega si pie - diabelska koysanka. Rokkon, rokkon, hej! Rokkon, rokkon, hej i Niby lekko, lecz nielekko w gry razem i. Ramiona ci, wielkie jest brzemi. Oczy zmysy wsze! Oczy zmysy! Wystawia Orin gow z pocieli, nasuchuje. Gupiec! - ulya sobie w myli. Po chwili sysze si day kroki i zgrzytliwe drapanie paznokci o odrzwia. - C to takiego? Orin wstaa, wysza do sieni, posuchaa, skd ten odgos dochodzi, i otworzya. W jasnym wietle ksiyca widzi, e to Mata; twarz zakry rkami, ley skulony i trzsie si cay. Z ciemnoci nadbiega plaskajc bosymi stopami mczyzna. Jego syn. Trzyma w rkach szorstki sznur, stan, patrzy. - Tatsuhei! - woa Orin. Tatsuhei zjawia si natychmiast, on take nie mg zasn. Wychodzi Tatsuhei prosto na syna Moneciarza. Zobaczy sznur. - Co si stao? - pyta. - Sznur mi przegryz i uciek! - mwi tamten zowrogo mierzc Mat oczyma. - Durny! Zadziwi si Tatsuhei takiej determinacji modego ssiada. Cakiem gupi! - myli Otin, spogldajc z niesmakiem na Mat. Bo jest w jedinej starej pieni: Z caej mocy koysany w diabelskiej koysce, sznur si zerwie, a z nim razem

zerwie si wi krwi. Tu jednak mowa o sznurze, oo sam od szarpania puci, tamten za powiada, e przegryziony - stokro to gorzej ni w pieni. Otin karci Mat i tumaczy mu: - Nie wypada, ssiedzie, tak postpowa, eby syn musia uy sznura. Uszanowa trzeba i Boga na Grze, i syna swego. Nie chcesz chyba zrywa wizi krwi dopki yjesz... Tumaczya mu Orin serdecznie to, co sama uwaaa za waciwe. - Dzi jeszcze go przenocuj - rozstrzygn Tatsuhei. Wzi Mat na barana i odnis do domu. Nastpnej nocy Orin udaje si na Narayam, popdzajc opornego Tatsuheia. Z wieczora opukaa biay ry dla wszystkich na nastpny dzie, raz jeszcze opowiedziaa Tamie dokadnie o pstrgach i grzybach. Wreszcie, kiedy si przekonaa, e wszyscy posnli, wstaa i ostronie rozsuna drzwi. Ulokowaa si na drewnianym nosidle na plecach Tatsuheia. Wiatru tej nocy nie byo, tylko zimno przenikliwe. Chmury kryy niebo, ksiyc si nie pokaza i Tatsuhei ruszy w drog po ciemku, jak lepiec. Kiedy oboje wyszli, Tama wysuna si z posania. Wybiega na pole i z doni wspart o pieniek odprowadzia ich wzrokiem w ciemnociach. Tatsuhei przeszed brzegiem wzgrza za wsi, dotar do ostrokrzeww. Gazie nad gow zawistay jak piszczaki, zupenie jakby do wntrza jakiego domu wszed i szed rodkiem, dokoa panowa zdradliwy mrok. Zna Tatsuhei to miejsce, by tu kiedy. Std jednak zaczynaa si droga, ktr chodzi byo zabronione - wstpowali na ni tylko oi, ktrzy wybierali si na Narayam. Zazwyczaj przed ostrokrzewami skrca w lewo czy w prawo. Teraz jednak ruszy prosto przed siebie. Okry drug i trzeci gr, dotar do stawu. Ciemno pocza rzedn, a kiedy okry staw, przejanio si prawie cak iem.. U trzech kamiennych stopni wyroso przed nim wysokie zbocze. Wspi si na czwart gr. Bya wysoka, a im bliej szczytu, tym wiksza stromizna. Tatsuhei dobrn do szczytu i wytrzeszczy oczy. Przed nim w caej okazaoci staa Narayama. Dzielia go od niej jeszcze jedna przepa, gboka jak piekielna czelu. eby si dosta na Gr, musia zej niej, na ciek na jej grzbiecie. Po prawej rce mia teraz urwisko, po lewej pionow cian skaln. Nad przepaci wznosiy si cztery wysokie szczypty, a rozpadlina jej gboka bya jak czelu piekielna. Dlatego te Tatsuhei stpa ostronie, zwaajc pilnie na to, co ma pod stopami Droga nad przepaci liczy dwa i p ri, powiedziano. Nie myla on o tym; nogi same niosy go na Narayam. Od chwili, gdy ujrza Gr, by ju w mocy Boga, co tam

mieszka, i na rozkaz boy zda przed siebie. Doszed tak do Siedmiu Jarw i kiedy podnis gow, zobaczy Narayam tu przed sob. Min Siedem Jarw. Dalej drogi adnej nie byo, wic pi si pocz pod gr, wci pod gr. Rosy tu same dby. S wic na miejscu, myli Tatsuhei. Teraz za adn cen nie wolno mu si ju odzywa, postanawia. Oriin od samego domu milczy. I w drodze ani razu nie reaguje na prby rozmowy. Pnie si Tatsuhei, a dby cign si bez koca. Dociera wreszcie na szczyt. Mijajc wielk ska zauwaa, e w jej cieniu siedzi jaki czowiek. Wzdryga si i machinalnie przystaje. Skurczone, oparte o ska zwoki. Rce zacinite jak w modlitwie. Stoi Tatsuhei jak wryty. Zza jego plecw Orin daje znaki; Naprzd! Rusza wic dalej. Przy nastpnym, gazie wida biae koci: rozrni mona dwie nogi, lecz czaszka potoczya si dalej i spoczywa odwrotnie ni powinna. ebra, jak u pierwszego trupa, wsparte s na gazie, dwie rce troch dalej wycignite na boki, tak jakby kto dla zabawy poukada koci, wszystkie osobno. Orin wyciga rk: Dalej, naprzd! - pokazuje. Przy kadym kamieniu i gazie bielej koci. Kawaek dalej pod drzewem ley wiey trup. Wyglda, jakby y jeszcze. Idcy wzdryga si po raz drugi, znw si zatrzymuje. Trup poruszy si na jego oczach. Tatsuhei przypatruje si twarzy zmarego - z ca pewnoci jest martwy. A jednak si poruszy - myli. Nogi ma jak kody. A trup rusza si znowu. Na jego piersi siedzi kruk. Tylko e ubranie ciemne, wic Tatsuhei nie zauway zrazu. Tupie mocno nogami w ziemi, ale ptak nie odlatuje. Rusza Tatsuhei dalej. Kruk wzbija si w powietrze. Bezszelestnie rozkada skrzyda i zatacza krgi, nienawistnie spokojny. Spojrza jeszcze Tatsuhei na trupa i widzi drugiego ptaka. Dwa byy - myli. W tej samej chwili spostrzega, e spod spodu wychyla si nastpny ebek. Rozrzuci zmary nogi i ley, a w klatce piersiowej kruki si zagniedziy i jedz sobie! W rodku siedzi moe wicej - myli Tatsuhei. Ogarnia go nienawi i groza. Jest ju prawie na szczycie, lecz idzie cigle pod gr. Wron i krukw cigle przybywa. Za kadym, ruchem czowieka odskakuj i spaceruj dokoa - wydaje si, e caa gra fakije. A stukot ap na zeschym listowiu rozbrzmiewa ja k ludzkie kroki. Duo tu krukw - dziwi si Tatsuhei tej mnogoci. Jako nie uwaa ich za ptaki. S niesamowite: oczy jak u czarnych kotw, powolne i

ociae. Koci te coraz wicej. Tatsuhei natrafia na pust przestrze, same jaowe kamienie. Tutaj a biao od koci, jakby nieg napada, wic Tatsuheiowi, ktry idzie patrzc pod nogi i stara si je wymija, w oczach si mieni. Potyka si i omal nie pada. Bdzie wrd tych koci najmniej paru ludzi, co ich znaem - duma. Nagle rzuca mu si w oczy porzucony drewniany kubek. Osupia Tatsuhei z wraenia. - Nie do wiary! Zdumiewa si coraz bardziej. Jake, wybra si kto tutaj i nawet kubek zabra. Ten, kto by tu przed nim, planowa na zapas. al go zdj, e to jemu do gowy nie przyszo. Na skale siedzi kruk i ypie okrgym jak paciorek okiem. Schyli si Tatsuhei, podnis kamie i cisn. Ptak uciek, a i inne dokoa wzbiy si do lotu. - Jeli uciekaj, znaczy, e ywego nie rozdziobi - westchn z ulg. Pi si coraz wyej, a doszli na zbocze, gdzie koci ju nie byo. Kiedy si tam znaleli, Orin zamachaa nogami. Znaczco klepie rami Tatsuheia. da, eby spuci j z plecw na ziemi. Tatsuhei zdejmuje nosido. Orin ciga mat owinit wok bioder, rozkada j pod ska. Odwizuje od pasa zawinitko, chce je przymocowa u nosida. Tatsuhei wytrzeszcza oczy, ze srog min bierze zawinitko i kadzie na macie. Orin wybiera ze rodka jedn kulk ulepion z biaego ryu, a reszt lokuje jak przedtem. Tym razem Tatsuhei wydziera jej si nosido, jedzenie wraca na mat. Orin staje sztywno na macie. Rcc krzyuje na piersi, okcie stercz jej na boki. Bez ruchu spoglda w d. Z zacinitymi ustami wyglda jak posg. Kimono jej zamiast pasem obi cignite jest sznurem. Tatsuhei bacznie w twarz jej spoglda. I spostrzega naraz, e jest to ju inna twarz, nie taka jak w domu. Widnieje na niej pitno mierci. Orin wyciga rk, ciska do syna. I obraca go w kierunku, skd przyszli. Tatsuheiowi zlanemu perlistym, tustym potem robi si gorco, czupryna mu paruje. Orin mocno ciska rk syna. Mocno popycha go w plecy i Tatsuhei poczyna schodzi. Schodzi, jak przykazanie kae, nic ogldajc si za siebie. Ledwie si na dziesi krokw oddali, unosi w niebo puste nosido, zy lec mu jak groch wielkie. Schodzi na d chwiejnie jak pijany. Potyka si o koci i pada. Trafia rk w twarz trupa, w zszarzae koci z resztkami ciaa. Kiedy usiuje powsta, odkrywa owinity wok cienkiej szyi sznur. Zwiesza gow. - Tyle odwagi nie mam - szepce.

Schodzi coraz niej i jest ju w poowie gry, kiedy zabielio mu si przed oczami. Stan, rozwar szeroko oczy, spojrza. Biay py leci midzy gazie dbw. nieg pada. - Ach! - zakrzykn Tatsuhei. Wpatruje si w biae patki. nieg wiruje coraz gstszy. Orin zawsze powtarzaa, e gdy w gry pjdzie, nieg spadnie - i rzeczywicie tak byo! Ostro zawrci Tatsuhei pod gr. Nie pamita teraz o adnych przykazaniach i przysigach. Chcia obwieci Orin, e nieg pada. Nie obwieci nawet, a powiedzie jej tylko, e nieg pada! Naprawd, pxawdziwy nieg! T jedn rzecz musia jej przekaza, nic wicej. Pi si zakazan drog wawo jak mapa. Nim doszed do skay, gdzie zostawi matk, dookoa si zrobio cakiem biao. Wychyli si zza gazu, eby zobaczy, co ona tam robi. Zama wszystkie zakazy wdrwki na Gr, nie tylko si obejrza, ale nawet zawrci a tutaj. Teraz jeszcze zama chce nakaz milczenia. To tak jakby zbrodni mia popeni. Tylko e Orin zawsze mwia: - nieg bdzie pada - i nieg spad. To wanie musia powiedzie. Tatsuhei ostronie wychyli si zza gazu. Przed nim siedziaa Orin. Somiana mata osaniaa jej gow i plecy, ale wosy, piersi, kolana przysypane byy niegiem. Jak biay lis patrzya w jeden punkt i szeptaa modlitw. - Matko, nieg pada! - wrzasn Tatsuhei. Orin w milczeniu pomachaa rk. - Odejd, odejd! - nakazywaa tym ruchem. - Zimno ci pewnie. Orin par razy przeczco pokrcia gow. Zauway teraz Tatsuhei, e nie ma ju krukw, ni jednego. Spad nieg, to odleciay pewnie do wsi albo w gniazda si zaszyy - pomyla. Dobrze, e nieg pada! Cieplej jest pewnie otulonej niegiem nili na zimnym, grskim wietrze, tak zanie. - Miaa szczcie, matko, nieg pada. - I powtrzy fragment pieni: - ...pada nieg tamtego dnia. Orin przytakna mu skinieniem gowy. Ponaglia go machniciem rki do powrotu. - nieg, doprawdy, nieg pada! - zawoa jeszcze Tatsuhei i puci si ze zbocza jak cigamy zajc. Zbiega czym prdzej z gry by kto nie podpatrzy zamania przyrzecze. By akurat nad Siedmioma Jarami, kiedy tam, gdzie nikogo nie spodziewa: si zasta, spostrzeg syna Moneciarza: opuszcza on wanie z ramion nosido. Siedzia na nim Mata, obwizany sznurem jak zbrodniarz. Przystan Tatsuhei z mimowolnym okrzykiem na ustach. Zrozumia, e tamten w dole chce zepchn Mat do Sicdaniu Jarw. Stercz nad przepaci

cztery szczyty, a jej czelu piekielna nie wiedzie jak gboka - tam to zamierza wrzuci Mat. Zepchnie go na d - przeczuwa. Przypomina sobie, co mu powiedziaa w zeszy wieczr Teru: - Jak nie chcesz, wolno ci zawrci z Siedmiu Jarw. Po raz pierwszy dociera do niego znaczenie tych sw. Wczoraj w nocy Mata uciek, to dzi opltany jest sznurem niczym kokon. Toczy si te jak worek kartofli, nie jak ywa istota. Syn popycha tumok, zrzuci go na d. Mata wystawia jednak spomidzy wizw wolne palce, z caej siy wczepia je w konierz tamtego. A kiedy syn usiuje si uwolni, drug rk chwyta go za rami. Ale ju nogi Maty niebezpiecznie zawisaj nad przepaci. Na patrzcym z gry Tatsuheiu walka ta sprawia wraenie jakiej milczcej zabawy. Syn kopie Mat w brzuch. Ten pada na wznak, gow ku otchani, dwa razy koziokuje jak pika, przewaca si na bok i wreszcie stacza na d ze stromego stoku. Tatsuhei patrzy w przepa: z gbiny wznosi si jak cyklon wielka, kbiasta, ciemna chmura krukw i ulatuje ku grze. - Kruki! Skurczy si Tatsuhei, nieswojo mu na duszy. Wysoko nad gow, z krakaniem wielkim kr kruki. Pewnie - pomyla sobie - s w tym jarze gniazda, a e nieg pada, tam si pochoway. I Mata zlecia prosto na te gniazda. Rozwrzeszczane ptaki powracay kolejno w gb przepaci. - er dla krukw! - zatrzs si Tatsuhei. Ale tamten i tak ju chyba nie yje po upadku. Patrzy teraz Tatsuhei na syna Moneciarza; on te obserwuje ptaki, wida, e mu straszno. Pakuje puste nosido na plecy i ucieka, jakby mu.skrzyda wyrosy. Spogldajc za uciekajcym, ktry zgarbi si i jak wilk leci, Tatsuhei myli: - Tak postpi, jasne teraz, czemu nawet picia nie postawi... nieg pada wielkimi patami. Zanim Tatsuhei dobrn do wsi, dzie si skoczy, mrok zapad. Do domu wrc, a tam dziecko popakuje pewnie Odin - duma. Martwi si, co odpowie, jeli go zapyta: - Kiedy babka wrci? Stan pod bram, nie wchodzi, nasuchuje tylko, co tam w rodku.

A wanie redni syn piewa siostrze piosenk: Czy zostawi babk za wsi na grze, Bo to stamtd i krab znajdzie powrotn drog. Pod nieobecno ojca dzieci rozmawiay o babce. Wiedz ju! Powtarzaj wci t sam pie o krabie: I podpelznie, a nie wpuszcz kraba do rodka. Nie jest on ci pono ptakiem, nie piewa noc. Mwi ta pie o tym, jak w dawnych czasach porzucano starych na grze za wiosk. Jednego razu pewna staruszka przyczogaa si z powrotem. - Peznie, peznie jak krab! - zakrzykna rodzina, drzwi na cztery spusty zamkna i nie otwieraa. A mae dziecko w izbie uwierzyo wtedy, e krab przyszed. Ca noc pakaa staruszka za drzwiami. I powiedziao mae dziecko: - Krab pacze. - Nie - odparli doroli. - Krab nie pacze, krab si noc nie odzywa. To ptak nocny kwili. I w ten sposb mae dziecko oszukali, bo atwowierne byo. Stoi Tatsuhei pod drzwiami, sucha pieni. piewaj, a wic wiedz, e Orin nie wrci. Myl ta przyniosa mu ulg. cign drewniane nosido, otrzepa si ze niegu. Otwiera drzwi, kiedy z komory wysza Matsu: obwizaa wielki brzuch pasiastym obi, pasem, co to jeszcze wczoraj by wasnoci Orin. W izbie siedzia Kesakichi, nogi skrzyowa, na plecy zarzuci watowane kimono, ktre Orin z wieczora starannie zoya. Sta przy nim samogon. Kesakichi sczy wida resztki, bo podpity, z przymglonymi oczami, powtarza wniebowzity: - Ma szczcie... nieg pada... szczliwa babka... ma szczcie. Naprawd, nieg pada. Tatsuhei poszuka wzrokiem Tamy - nie byo jej. Gboko odetchn. Jeli Orin yje jeszcze pod t ska, niechybnie powtarza w myli, niegiem okryta, pie o grubym kimonie. Choby i najzimniej byo, gdy w gry pjd, to kimono moje cieple w domu zostawi... Endo Shusaku Zdarzyo si to w czerwcu dwa lata temu, w mgliste niedzielne popoudnie. Cicho sipi nieustanny drobny deszcz. Zapada zmierzch. Cho bya niedziela, miaem do ukoczenia piln prac. Od rana zasiadem przy biurku. Od czasu do czasu podnosiem wzrok

na okno wychodzce do ogrodu; po szybie spyway wolno krople deszczu. Koo szstej skoczyem wreszcie pisa. Zajrzaem do notatnika i spostrzegem, e na godzin sm umwiony jestem w dzielnicy Yotsuya, w restauracji noszcej nazw Altana Biaego Magnezu. W ten wieczr miao si tam odby mae spotkanie^ ktrego organizatorem by mj wuj. Nic specjalnie wanego. Zbieraa si raz na miesic grupa urzdnikw, lekarzy itp., ktrzy, podobnie jak mj wuj, nie mieli co robi z czasem. Po wsplnej kolacji bd to ogldali jak osobliwo, bd te wywietlali sobie w tajemnicy kiepskie i podniecajce filmy; tafcie sobie kko maniakw. Nie naleaem do ich grona, ale wuj specjalnie prosi mnie o wzicie udziau w zebraniu. Tego wieczora tematem miay by tale zwane straszne opowieci. Zaproszono prelegentw - naocznych wiadkw, ktrzy widzieli duchy lub mieli inne niesamowite dowiadczenia. Przypadkiem tak si zoyo, e ubiegego roku w grudniu przebywaem z koleg, rwnie pisarzem, w miejscowoci Atami i spotkao nas tam co dziwnego, najedlimy si strachu. Cho ani ja, ani on w duchy nie wierzymy, w jednym i tym samym miejscu mielimy podobne dziwne zdarzenie. Mogo si to wyda niezwyke. Ale i tak w istnienie duchw nie wierz. Wydaje mi si raczej, e obaj uleglimy jakiemu zudzeniu, ktre da si racjonalnie wytumaczy. Wu] zadzwoni do mnie i poprosi, ebym o tym opowiedzia na wieczornym zgromadzeniu. Pisaem ju o tym w tygodniku, wic powtarzanie wszystkiego po raz setny wydao mi si naprawd nuce. O wp do dziewitej wziem takswk i pojechaem do Yotsuya. Bezgony deszcz pada bez przerwy. Dugi czas tkwilimy w korku z powodu robt przy linii metra. Pamitam, e stracilimy duo czasu stojc tak w miejscu odlegym nie wicej ni pi minut od restauracji. T Altan Biaego Magnezu, restauracj z kuchni japosk, zaoy niejaki Soan Takahashi, specjalista od ceremonii herbacianej. Restauracja, cho niezbyt uczszczana, miaa te pikny ogrd. Kiedy dziewczyna z obsugi wprowadzia minie do rodka, zebranie ju si zaczo. Zazwyczaj tego rodzaju spotkania odbywaj si koo pnocy, lecz wrd czonkw znajdowali si moe i ludzie zajci. Zaproszeni prelegenci nie zwlekajc przystpili o oznaczonej godzinie do rzeczy. W pomieszczeniu panoway ciemnoci, tylko na stole staa lampa z jadowicie czerwonym abaurem, oczy i nosy opowiadajcych w tym wietle nabieray wyrazu niesamowitoci - dekoracja pewnie pomysu mego wuja. Jakie mi si to wydao bahe i niemdre! - Jeste! - szepn na mj widok wuj siedzcy w pobliu wejcia, na miejscach dla organizatorw. - Pniej ci przedstawi. Prawie wszyscy czonkowie zgromadzenia zaliczali si do mczyzn w starszym

wieku. Siedzieli wok wielkiego stou na matach, wiercili si, palili papierosy i uwanie suchali opowiada goci. Czasu im nie brakuje! - pomylaem zapalajc papierosa. eby te ludzie na stanowiskach bawili si w takie gupstwa! Pod czerwonym abaurem siedzia wanie kierownik pewnej firmy i z przejciem opowiada o tym, co go spotkao. Pi lat temu by w miejscowoci Yamagata i zatrzyma si w hoteliku przy dworcu. Dosta pokj redniej wielkoci, ktry od ssiedniego pomieszczenia dzieliy rozsuwane drzwi. Kiedy si w nocy obudzi, spostrzeg przy wietle ksiyca, e pod oknem siedzi jaka staruszka, pilnie si we wpatrujc. Przyglda si; staruszka wstaje, odchodzi w gb pokoju znika mu z oczu. - Mylaem, e to sen. - Niski mczyzna na samo wspomnienie dry ze strachu i znia gos. - Znw drzemi. Jeszcze raz si budz: babcia znw siedzi przy oknie... Kierownik opowiada z wielkim przejciem, lecz na mnie nie robi to adnego wraenia, nie mwic o uczuciu strachu. Wikszo suchaczy nudzi si pewnie jak ja. Wierc si leniwie obserwujc mwc. Bo te czsto si syszy takie opowieci o pokoju w wiejskim hoteliku, gdzie si ukazuje duch staruszki, ktra tu si wanie powiesia - jednym sowem nic ciekawego. Zdusiem niedopaek w popielniczce i z braku lepszego zajcia poczem obserwowa zebranych. Jeden z obecnych natarczywie mi si przyglda: modzieniec, o twarzy niebrzydkiej, cho chorobliwie bladej, zajmujcy miejsce przy ogrodowym oknie. Siedzia zoywszy przykadnie donie na kolanach. Odwrciem wzrok i zapytaem wuja szeptem: - Kto to, tamten przy oknie? - Pewnie przyprowadzi go kto z czonkw. Pierwszy raz go widz - odpar wuj zdziwiony, potrzsajc gow. Prelegent skoczy! swoje opowiadanie, a miejsce przy stole zaj z kolei zaywny lekarz z Instytutu Chorb Zakanych w dzielnicy Meguro. Lekarz nazwiskiem Abe na wstpie rzek co w tym rodzaju: - Jestem lekarzem, nie psychoanalitykiem, teori snw si nie zajmuj... - Po czym przystpi do relacji wypadku, ktry mu sic zdarzy cztery lata temu. Wedug jednego z pogldw we wspczesnej psychologii sen jest zapowiedzi przyszych zdarze. Abe, przeczytawszy ksik na ten temat, co dzie rano, kiedy si obudzi, zapisywa dla rozrywki, co mu si nio. Pewnej nocy przynio mu si, e jako lekarz siedzi przy ou umierajcej na grulic, cho dziewczyna ta nie jest jego pacjentk. Szpital ze snu by szpitalem, w ktrym pracuje, ale sali chorej nie zna.

Abe siedzia przy dziewczynie i w chwili mierci trzyma j za rk. W pokoju prcz niego nie byo nikogo. W tym momencie si obudzi. - Rano jak zwykle zapisaem, wiele si ne zastanawiajc, sen i dat. W trzy miesice potem mia nocny dyur. W rodku nocy obudzia go pielgniarka mwic, e jedna z pacjentek, przebywajca tu od duszego czasu dziewczyna chora na grulic, poczua si raptem le i dziwnie oddycha. Stan si gwatownie pogorszy, nie byo czasu na wezwanie lekarza, ktry mia j pod swoj opiek. Kiedy Abe wszed do sali, chora leaa z zamknitymi oczami, a z ka zwisaa przeraliwie biaa rka. Lekarz wzi od pielgniarki zastrzyk z kamfor, cho na pierwszy rzut oka pozna, e chorej nie da si uratowa. - Wezwa rodzin! Szybko! - rzuci w stron pielgniarki. Kiedy wybiega do telefonu, wzi rk dziewczyny, pulsu ju nie znalaz. Siedzia z chor sam na sam. - Wtedy przypomniaem sobie nagle swj sen i a mnie ciarki przeszy. Abe puci rk dziewczyny. Szukanie pulsu stao si ju zbdne. Chora nie ya. W tym momencie zwisajca dotd bezwadnie rka dziewczyny si poruszya. Nie by to jednak bezwolny ruch martwego ciaa. Do suna jak ywa, szukajc rki lekarza. Abe wyskoczy gwatownie na korytarz. Zderzy si z powracajc pielgniark. Kiedy oboje weszli znw do sali, zmara leaa bez ruchu, z rkoma zoonymi na piersi. - Chocia jestem lekarzem, a wic racjonalist, doprawdy tamta noc przekracza moje zrozumienie... - Abe podnis gow i w czerwonym wietle lampy siedzia przez chwil bez ruchu, patrzc na blat stou. Opowiadanie to byo moe troch ciekawsze ni poprzednie, lecz te nie wydao mi si zbytnio wstrzsajce, pewnie dlatego e i lekarz nie potrafi dobrze opowiada. Zreszt zawsze budzi si we mnie sceptycyzm i niewiara. Zapaliem nastpnego papierosa i rozejrzaem si po sali. Znowu zobaczyem utkwione we mnie oczy modego czowieka s pod okna. Patrzy jak sroka w ko. Nie byo bo mie, odwrciem si bokiem. Wuj szepn mi do.ucha: - Po nastpnym opowiadaniu twoja kolej. Ja ci przedstawi. Najkrcej jak mogem, opowiedziaem swoje przeycie w Atami i ukoniwszy si obecnym wyszedem z salki. Skoro speniem to, o co wuj prosi, nie miaem zamiaru duej traci czasu w towarzystwie, ktre si zabawiao takimi gupstwami. Czekaa mnie zreszt praca, ktr miaem na nastpny dzie ukoczy. - Ju wracasz? - Wuj z niezadowolon min wyszed za mn na korytarz. - Tak, musz. - Ja te nie byem specjalnie w humorze. Dziewczyna z obsugi przyniosa mi paszcz, wsadziem rce do kieszeni.

Kiedy wyszedem z restauracji, cigle jeszcze pada drobny deszczyk. Nieustanna cicha mawka. Po gwnej ulicy w Yotsuyamitsuke przejeday pojedyncze auta chlapic botem. Doprawdy, straciem wiele cennego czasu, biorc udzia w bezsensownym zebraniu. Tetiaz szybko do domu i do biurka! Przejedajce takswki wszystkie zajte. Jak zawsze kiedy pada, dobrze si trzeba namczy, nim si zapie woln. Z podniesionym konierzem moknc na deszczu ju kilka razy bez skutku podnosiem rk. Obok mnie zatrzymaa si wreszcie jedna, marki Datsuin. Za zapocon szyb wida byo jednak, e w rodku kto siedzi. Wic i ta takswka zajta. Rezygnujc z niej, skierowaem si w stron stacji kolejki miejskiej. Ruszyem przez jezdni. Drzwiczki Datsuna uchyliy si; pasaer wystawi gow. Przecie to ten blady mody czowiek, ktry mi si natarczywie przyglda w Altanie Biaego Magnezu. - Dokd pan jedzie? - Modzieniec mia gos wysoki jak kobieta. Odpowiedziaem, e mieszkam w Seijo, przy linii Odakyu. - Jad do Kitami, jeli pan sobie yczy, moemy jecha razem. Puciem teraz w niepami uraz z powodu niedawnego nieprzystojnego zachowania modego czowieka i gorco mu podzikowaem. Takswka przejechaa przez dwie kolejne dzielnice miasta. Ju gdy wsiadaem do auta, buchna mi w nozdrza niemia wo. Co jakby zapach rdzewiejcej miedzi - krew te pachnie podobnie. Przyszo mi do gowy, e to pewnie benzyna i deszcz na rozgrzanym silniku. Nie wiedziaem, o czym z modym czowiekiem rozmawia, wic odezwaem si na chybi trafi, z lekk ironi; - Ale dziwaczne byo dzisiejsze zebranie! - Nic podobnego, bardzo interesujce... - Widocznie mia zamiar pochwali mj wystp. Poczuem zniechcenie. - Ach nie, mnie wydao si to niemdre. Krople deszczu uderzyy mocniej i od prawego okienka doszed stuk, jakby grzechot drobnych kamykw. Kierowca prowadzi wz w milczeniu. Jechalimy przez dzielnic Jin gugaien. Ile razy mody czowiek si poruszy, zapach surowizny znw mi si dawa we znaki. Lecz e twarz mia niebrzydk, a zachowanie poprawne, ani przez chwil nie przypuszczaem, by ten odr bi od niego. - Pan by tam po raz pierwszy? ~ Tak. - Modzieniec poprawi si na siedzeniu. - Mj znajomy naley do tego koa.

- Ja w kadym razie si nudziem. Wiem ju, jak wyglda wieczr strasznych opowieci! - Sam siebie staraem si usprawiedliwi. - Ten, kto opowiada, boi si na wasny rachunek, a suchacze nie traktuj jego opowieci jaiko prawdy. - Moe. Znowu silniej da si odczu dziwny odr. - Na przykad zdarzenie w hotelu, nudne. Stale si syszy opodobnych. - Ale opowiadanie lekarza zainteresowao mnie - odpar modzieniec przyciszonym gosem, bezosobowym i bezbarwnym. Oczym te tak rozmyla wpatrujc si w jaki punkt przed sob? Zabrako mi tematu do rozmowy. Signem po papierosa. Ledwie zapaliem, modzieniec zwrci si gwatownie w mOj stron i zawoa: - Ach! Przepraszam bardzo, ale ogie... Bo ja nie wytrzymuj zapachu papierosw. Przez dobr chwil siedzielimy milczc, w minorowym nastroju. Zauwayem raptem co osobliwego. Cho moe nic w tym dziwnego nie byo... Ot zwrciem uwag, e palce obu doni, ktre modzian trzyma przykadnie zoone na kolanach, byy dziwnie dugie. Dugie i cienkie, zupenie jak pajcze nogi. Zdziwio mnie te ich gste owosienie. W zgiciach palcw rosy kpki czarnych, dugich woskw. No, moe nie jest to specjalna rzadko, ostatecznie u znerwicowanych mieszkacw miast zdarzaj si takie donie. Duszy czas panowao milczenie. Szofer krci kierownic, wymijajc liczne wozy. Pomylaem leniwie, e niebezpiecznie jecha po deszczu z tak szybkoci. W dodat ku ten modzieniec jaki dziwny. Sam mnie zaprosi do rodka, a teraz ani si odezwie. Nawet zapali nie da. Gos te ma miesznie jednostajny, a wreszcie ten nieznony zapach krwi ... na c on tak patrzy? Blad twarz skierowa przed siebie, rce zoy na kolana. Zainteresowao mnie, co o.n obserwuje. Ot, wpatrywa si w lusterko samochodu! Od dwudziestu minut gapi si w lusterko. Jeszcze raz niezdecydowanie podjem rozmow. - Nie miabym wicej chci uczestniczy w podobnym spotkaniu. - Tutaj. Tutaj to byo. - Prosz? - Nie dosyszaem, co powiedzia; Zwrciem si w jego stron. - Tutaj - powtrzy modzieniec tym samym bezbarwnym, ciszonym gosem. - Dwa miesice temu. Wieczr by taki sam jakdzisiaj, pada deszcz. Takswka zjechaa z gwnej arterii w boczn uliczk prowadzc do Sen,jo. Zaczynaa si tu okolica podmiejska Mu - sashino, gdzie pozostay jeszcze laski, pola i zagrody rolnicze. Na podmiejskiej uliczce nie wida prawie przechodniw.

- Wracaem wanie z dzielnicy Shibuya, a kiedy doje chalimy do tego miejsca, na rodku drogi staa kobieta dajc nam znaki. Kierowca zahamowa. Mody czowiek doda, e kobieta zapukaa w s2yb i grzecznie poproisia, eby j podwie, o ie jad w stron Senjo. Dugo podoibno czekaa, ale ani jedna taikswka nie okazaa si wolna. Kobieta moga mie koo trzydziestki, ubrajna w lnicy kostium i peleryn, w rku czarna torebka. Sdzc Z wygldu, moe kelnerka w jakim barze. - Zabra j pan? - Zaibracm. - Dobrze pan zrobi! A czy bya adna? - Owszem, adma. - Modzieniec mwi dalej bez wyrazu, moinotoinnie, bez przerwy patrzc w lusterko. - Z jednej strony... - Z jednej stroiny? Wsiadszy do wozoi kobieta zoya parasol, opara go odrzwiczki, zdja peleryn. Nie chciaa pewnie, eby przygodny wsppasaer zamoczy soibie ubranie. Tamtego dnia jechali taksw^k macki Renault. wiato wewntrz wozu z oszczdnoci byo przymione. Wszczli rozmow o tym, jak trudno zapa takswk w deszczoiwy dzie. 0Jechalimy wic uliczk w kierunku Senjo, mniej wicej tej samej porze co dzi. Niedugo bdzie zakrt, tam wanie wpadlimy w polizg. Auto wpado nagle w po.lizg na mokrej jezdni, jkliwie zapiszczay hamulce i samochd omal,nie zjecha na pene wody pole ryowe, zatrzymujc si na samym skraju. Kobieta wystraszya si, chwycia modego czowieka za kolano bezwiednie obrcia w jego stron. Ca poow jej twarzy pokryway nabrzmiae czerwonawoczarne wrzody. Ciemne gruzeki kryy gsto powiek i policzek. - Wzdrygnem si. W aucie byo ciemno, zreszt kiedy wsiada, widziaem tylko czysty profil, a tu nagle zobaczyem te czerwone wrzody. Modzieniec kontynuowa opowiie monotonnym gosem. Aha, pomylaem sobie, oto jeszcze jedna ze strasznych opowieci! Pewinie nazbyt ostro pozwoliem sobie skrytykowa zebranie w Altanie Biaego Magnezu i mj towarzysz zde - cyclowa si zaaplikowa mi doz swoich przey, ktre dotd zachowa dla siebie. Rozemiaem si cicho. - C to byo, jakie zapalenie? - O, nie!

- Moe choroba skry? - Nie, to pajik. - Pajk? Twarz modego czowieka po raz pierwszy zmienia swj wyraz. Lekko si umiechn. - nie sysza pan nigdy o pajkutuneliku? - Nie syszaem. - Jest to pajk szarego koloru, o dugich cienkich nogach. Wystpuje w poudniowych Chinach i na Tajwanie, czasem, bardzo rzadko, mona go napotka w grskich wsiach na Kiusiu. - C tu ma pajk do rzeczy? - Ot czasem - podj moinotoiinie modzieniec ze wzrokiem utkwionym w lusterko pajk ten skada jajeczka pod skr czowieka. Noc, kiedy si pi, spada pajk z sufitu jak kropla czarnej wody. Szuka sobie dogodnego miejsca na twarzy albo na rkach, znalazszy, ssie krew. Potem w rank znosi jajeczka. Swdzi to mniej ni ugryzienie pchy. Zabieg prawie nieodczuwalny, delikatny, jak powiedzmy ugryzienie wszy, picy prawie nigdy si nie budzi. Z jajeczek lgn si poczwarki, ktre bytuj i rosn pod skr, czerpic poywienie z krwi. Ta kobieta te z pocztku przypuszczaa, e to choroba skry, i leczya si bez skutku. Wreszcie u dermatologa w klinice uniwersteckiej odkryto, e to pajk. Przeiknem lin i milczaem, czuem wprost fizjologiczny wstrt. Obrzydzenie ogacnia na sam myl, e pod skr roj Sii czarne poczr^^arki, pij krew, rosn. - Naprawd istnieje taki pajk? - Tak. - Modzieniec znowu si lekko umiechn. - Ona mi to pokazaa. W bladym wietle takswki kohieta, jakby chcc usprawiedliwi sw brzydot, nacisna palcem jeden z wrzodw i na skrwawionym paznokciu pokazaa maego ywego pajczka o kilku nkach. - Widziaem na wasne oczy, wyranie widziaem na paznokciu maego ruciliwego pajczika. Takswka suna ciem.nymi ulicami. Wygldaem przez szyb, starajc si pozby.nieprzyjemnego wraenia, jakie mnie ogarno. Niezinony odi* wierci w nosie. Odwrciem si akurat w momencie, kiedy mody czowiek przysun si do mnie tak blisko, e niemal musmi mnie w szyj. - Bardzo pana przepraszam! Samochd si zakoysa. Nieprawda, wcale nie koysao. Po co mu byo to niezrczne kam;stwo, nie miaem

pojcia. Przy tym zblizeniu znw poczuem niemi wo i jaki dziwny wstrt, a ciarki mnie przeszy. Modzieniec popatrzy na mnie ponuro. - Wysiadam tuta:j. - Tutaj? Mia pan przecie jecha do Kitami? - Przypomaiiaem sobie wanie piln spraw, mam tu w pobliu krewnych. Nic zdyem doda,nic wicej, auto stano, mody czowiek wysiad, grzecznie mi si uko.ni i znikn wkrtce w deszczowej mgiece. Gboko odetchnem. Doni otarem pot z twarzy. Dlaczego on skama, e samochd si zakoysa - rozmylaem sennie. - Szanowny panie - odezwa si zza kierownicy szofer. - Prawda, co za nieprzyjemny facet? Ja si patrzyem w lusterko, bo ten tu chcia szanownego pana... -...? - Tak co jakby zamierza ugry w szyj. Jakby chcia si przyssa! - Niech pan rozwieci. Potarem rk szyj zwalczajc mdoci. Teraz, kiedy w wozie byo jasno, staraem si odzyska utracon rwnowag. Przy lepszym owietleniu zobaczyem, jak z miejsca, gdzie przed chwil siedzia nieznajomy, ucieka, przeraony wiatem, pajk. Szary, z dugimi nogami.

Nosaka Akiynki Bluszcz cmentarny na Przeczy Kociotrupa Od strony zalewu wida postrzpiony, rnorodnie uksztatowany przez osiadanie gruntu pas przybrzeny: wybrzee porasta las iglasty, w najmniej oczekiwanych miejscach morze wdziera si w gb ldu dugimi rozpadlinami, ktrych przeduenie stanowi plka pochyymi tarasami pnce si ku grze. Od poudnia kraina ta przedstawia si inaczej: smagana sonym wichrem otwartego morza nie wywoa ckliwych sentymentw podrnego. Przyroda szydzi tu jakby z mrwczego trudu czowieka; na czubku przyldka, omywanego niewielkim wprawdzie, lecz silnym prdem morskim, sterczy otoczony lebami ostry grzbiet grski, stromy, cho o wysokoci ledwie czterystu metrw, a w miejscu, gdzie stromizna styka si z ldem, wznosz si kopce nagrobne. Miejscowi zw ten przyldek Palcami Czarownic - rzeczywicie, ksztatem przypomina zakrzywione kociste palce, w ktrych rozwidleniu ley zatoczka - wznoszce si tarasami na zboczu plika na obrzeach wygldaj jak strupy po zas.chiiitych ranach. Patrzc n,a zalew od strony ldu dostrzec mona wyspy: T a - kashim, Kuroshim, Okishim, Fukushim i wiele, wiele innych malekich wysepek. Fala tu, jak to w zatoce, spokojna, zacisznie, wida dki rybackie i odpoczywajce po trudach otwartego morza statki wiiozce z mrz potudmiowych adunek drewna lauanu. Ot, ^wietna przysta, stworzona przez sam natur. Dlatego pewnie wadczyni co cho kobieta za chopa starczya, obraa t miejsce jako punkt, z ktrego ruszay morskie wyprawy wojenne, tu si te schroniy ongi niedobitki chiskich wojsk, rozgromioine przez lud z Hakaty; pord tarasowatych poletek wysp i ldu do dzi zachoway si kurhany. Szczyt najbardziej stromy - ten, skd owe groby spogldaj na zatok ~ nosii nazw Kociotrupa, w dole, tu pod nim, znajduje si niewielkie jeziorko zwane Stawem Man - cla. Jeziorko mae, ledwie o obwodzie kilometra, podzielone na trzy czci suy jaico zblocmk ir}gacyjny zaopatrujcy w wod pobliskie miasteczko. Na jego brzegu, w miejscu najbardziej dogodnym, rozpito dach pcienny w biaoczerwone pasy. Brzegiem morza bieg/nie szosa czca dawniej tutejsze miasteczko - synne z ceramiki wyrabianej przez Koreaczykw - z gwn siedzib stroimictwa pana Matsuur}^ Dzi przy wicie szosa pusta, nie ma na niej, jak zazwyczaj, ciarwek dowocych drewmo do pobliskiej fabryki sklejki, a. nieliczne auta osobowe zatrz}^muj si u wylotu drogi wiodcej do Stawu Manda. Pasaerowie wysiadaj, id len drk, potem pn si grsk ciek w kieirunku namiotu. - To o ktrej si zacznie? - Mwili, e o pierwszej po poudniu. Wypijem se po jednym, poczekamy.

No, ruszy nowy wodocig. Pan burmistrz musi si cieszy! - Ano pewnie, trudno ju byo! Pod namiotem ustawio.no prosty st i kilka krzese, ale i tak dla tej gromady nie starczy, grupa zapro.szomych goci - podstarzaych mczyzn uroczycie wystrojonych w krawaty - bez krpacji siga po bateri butelek sake na stole, pozierajc czasami ku wyniosemu szczytowi Kociotrupa, gdzie z dziesi metrw po.niej stawu, w dole, widnieje dziura. - Pan burmistrz poszed teraz tam, na t gr. - Nie ma ci o siy, daleka droga jak na niego. - Nim si go doczekamy, popijfem si do cna! Pose okrgowy ledwo si ju trzyma na nogach, a teraz poszed na brzeg stawu, eby si wysiusia. - Uwaajcie, panie! - Ktry z chopw z obaw go podpiera. Staw Manda jest mtny, gsto porosy trzcin, dopiero jak si dobrze przyjrze, wida niewielki bystry prd. Dawniej byy te wody o wiele obfitsze, lecz dwanacie lat tefeiu, kiedy si zawalia na Kociotrupie sztolnia pana Kazury, wody pod - ziem:ne zmieniy kierunek; rdo sczy si dzi ledwie kilkoma ndznymi strukami - nie wystarcza to na potrzeby nowo pobudowanej fabr>:ki i ruchliwego miasteczka. Dzisiaj odbywa si tu uroiczysto, ukoczono bowiem pomylnie prace przy doprowa)dzeniu i skierowaniu do wodocigu nowych wd podziemnych. Wkrtce trysn o.ne z wywierco>nego w skale, otworu, popyn kamiennym chodni:kiem Kociotrupa, potem podziemnym kanaem, aby dotrze na ko.niec do w^ylotu sztolni. Koo sztolni stoi ju reprezentacja pracowmikw inynieryjnych i opasy burmistrz, ktry dotar tu przy wydatnej pomocy sekretarza. U rda zasilajcego Staw Manda - moe si tu nasuu \vyobraenie przeczystego, z pluskiem pyncego nurtu, a tu widok zgoa inny! Cho zrujinowane wejcie starej kopal ni podkowiasto, solidnie obmurowamo ceg, z obu jego stron, po prawej i lewej, na stromym zboczu straszy kolonia stu kilkudziesiciu barakw: nieliczne pod strzech, reszta kryta dachami z cienkich deszczuek, najwyraniej ze skrzynek po jabkach, bd cynkow blach obcion gdzieniegdzie kamieniem dla ochrony przed wiatrem; podsmoowane, eby deszcz nie przecieka - baraki bardziej podobne do psich bud ni ludzkich siedzib. Strzechy s ksztatniejsze, ale w poowie przegnie, karmi si nimi rosnce tam zielska i trawy - wysokie niby telewizyjne anteny; ciany rozpadaj si odsaniajc bambusowe ebra. Warstwy gazet zat}kajce dziury siedz mocno; zna od razu, c domy te nie s ruin, e mieszkacy odeszli std cakiem niedawno. Zostawili po sobie inne jeszcze lady, starczy si dobrze

rozejrze: tu i wdzie walaj si puste puszki, wiadra i kalo:sze, talerze, kaptur somiany upstrzony gsto czerwonym grzybkiem. W tej domo - podobnej osadzie najdz,iwniejsze wraenie sprawia jednak usytuowanie barakw. Pomijam ju to, e oczywicie s na rnej wysokoci, na dodatek za kady z nich sklecony na inn mod, a poniewa teren spadzisty, podparto je od spodu klinami o wysokoci kilku centymetrw, eby uzyska jako tako rwn podog; albo znw ktry barak wspiera si caym ciarem na dachu drugiego, obydwa - jak ludzie rami przy ramieniu - utrzymuj w^splnie rwnowag; gdzie drzwi, gdzie przejcie, wszystko popltane, pokrzywione - doprarwdy, jak owe grskie Palce Czairownicy. Dirzew na zboczu niewiele, a przeoie tu, w gbi gr, mogyby si rozlega glosy lenych ptakw albo szmer strumyka - nic z tego; jest naturalnie rdo, ktre toczy wody do obficie od wejcia do sztolni, pync bezdwicznie, cichym polizgiem, a na brzegu stoi kapliczka w niewielkim kwaidratowym ogrodzeniu. Po prawej stronie, na jednym z kamiennych supkw wyryto napis: Podaje si do publicznej wiadomoci i zawiadcza, i inicjator i zaoyciel niniejszej kopalni pod nazv/ Sztolnia Kazury uzyska w roku trzecim ery Taisho prawo wasnoci oraz zezwolenie Urzdu Miejskiego Nagasaki na eksploatacj z wglowych, ktre to zezwolenie pozostaje w mocy do dnia dzisiejiszegc. Na odwrotnej stronie wyryto nazwisko i imi waciciela: Kazura Sakuzo. - Pewnieicie si zmczyli, panie burmistrzu! - Do burmistrza podszed mczyzna z byszczc oznak poselsk w klapie. - O, i ja niera.2 omal nie wpadem tu w przepa! - A co, bywae pan tu dawniej? - Do dawno, wtedy jak jeszcze wgiel kopali. - I przez pewien czas dobrze im si nawet wiodo. Obaj mczyni raz jeszcze rozejrzeli si wokoo. - O, tyle tej wody, dobrze by byo urzdzi pole kempingowe! - Pomylimy o tym. - Burmistrz przysiad na kamieniu; przygotowywa si do ostatniej czynnoci, strumie zmieni do - tychczaso^^^ bieg i skierowany zostanie do podziemnego kanau przepywowego. - Tak, same kopoty tu byy z tymi Kazurami...! - A teraz gdzie si podziali? - Kto ich wie, gry stoj otworem dla wczgw. Powdrowali pewnie z powrotem, skd przyszli. - Jake tu mogli mieszka, tak ndznie, w takich koszmarnych warunkach. - Co im tam szkodzio, takim pwariatom!

- Moe przejidziemy si troch? Tam za barakiem, na tyach, jest cmentarzyk. C, dzieje Kazury Sakuzo, cho to przeszo, nie s w czasie zbyt odlege. Kazura, byy grnik z kopalni rudy w miejscowoci lyo, zarejestrowa otwarcie kopalni - jak to ^vypisano na kamiemnym supku - po roku 1914, otrzyma zezwolenie na eksploatacj i sam nada na2w Kopalnia Kazury. Na caym terenie rozcigay si pokady wgla bitumicznego, miejscami widoczne nawet na powierzchni. cigny wic tu ze swymi kobietami rne mty, co porzuciy prac przy rudzie w Sasebo czy Chikuho, z jednym tylko motkiem lub tumoczkiem z narzdziami, a zamieszkiway w barakach, w grupach po piciu - sze^ciu, w najwikszych trafiao si od pidziesidiu do szedziesiciu ob. Kazura wyrbjwa po trochu wgiel i sprzedawia miejscowej firmie. By to wgiel bitumiczny, niskogatunkowy, warstwa cienka, W8xunki pracy nieopisanie cikie, wiksze firmy si zoem nie zaimtereso - way, ale w zamian za to wygoda - woda na miejscu. A natrafiono na pokad gruboci ponad pmetrowej. Wtedy Kazura kreowa si na zarzdc barakw i pdzi mg ju ycie bardziej beztroskie ni dotd; los mu doprawdy sprzyja, rozrosy si podziemne chodniki j,ak pajcze nici. A cho okoliczne wody podziemne przewanie powysychay, tam, gdzie usadowia si sztolnia, bio rdo. Wraz z maonk pOStawili sobie najpierw ndzny barak. Sakuzo kopa wgiel, o>na pchaa tac2ki, dobywali podwczas przecitnie po trzy tony, na czym zarabiali jednego yona i dwadziecia senw. Ryu nie jadali - kupowali dwa kilo jagie za jedenacie senw, a za jednego marynowan rzep. Ciuali kady grosz i mieli zamiar we waciwym czasie powrci do lyo. Kiedy jedinak w c2waTtym roku pobytu natrafili na wgiel wysokogatunkowy, ogarnici dz posiadania uzyskali przepisowe zezwolenie na eksploatacj, zebrali grnlkwwczgw i cho gira bya niewielka, stosowa poczli dynamit, pobudowali czone baraki mieszkalne, nadajc im jaki taki wygld. Lecz c to byy za domy! Podogi sklecone z bambusowych prtw powizanych sznurem, na ktrych uoosno maty; niech kto energiczniej stpo, koysay si jak dka. Dzieisi pomieszcze pod jednym dachem miao gr wielk przclotowo, jeli podczas chodu w ktrym z nich palono w glinianej donicy, w jednej chwili dym wypenia cay barak; aeby tego unikn, zamowwano od ciany do ciany metalowe prty i sklecono wasnej roboty sufit, wyklejany gazetami; deszcz przenikn od razu chropawe prymitywne dachy, papier nasik wilgoci i sufity si wybrzuszyy. Na dcugi dzie przesdni grnicy - O, zawalio si! - nic wyszli do pracy. Okna stanowiy odpowiednio prz}xlte drewniane klapy otwierane do gr>. Grnicy i ich omy, i ci z kup dzieciakw, co byo zreszt regu, kadli si na noc na klepiskach, podcielajc sobie szorstkie somiane derki, a o samotnych

mniejsza, nie ma si co rozwodzi. Lecz po upywie kilku lat - w poowie ery Taisho - wieczorami zbieray si ony grnikw we wsplnej kuchni, gotoway z naboestwem zakupiony w sklepiku ry, mowie za odpdzali zmczenie samogonem. Sakuzo, ktr> pracowa kiedy przy rudzie, dba rwnie o bezpieczestwo pracy. Dni pyny spokojnie, podobne do siebie. W owym czasie wszyscy pracowali w jednym pokadzie, ale wyrobiska szuka sobie kady na wasn rk, ony natomiast dostarczay wgiel na powierzchni; za adunek ptonowy liczono dwadziecia sze senw, ale jak w starej piosence: nie chciaby aden malarz malowa grnika z Karatsu, niegdysiejszego kryminalisty, jak cignie wzki z wglem! - bo cho kilkunastostopniow pochyo w tunelu wyoono drewnianymi okrglakami, pchao si ponad trzystukilowy ciar caym ciaem, ramieniem, gow. W chodnikach bardzo niiiskich, gdzie nie mieci si wzek, trzeba si byo posuwa zgitym we dwoje, z no.sidami na piecach, z adunkiem szcsnastokilogramowym vv koszach, podpierao si przy tym krtkimi laskami - dugoci pitnastu centymetrw - zwanymi werblwkami. Mczyni nago, tylko w przepaskach biodrowych, kobiety take owinite wok bioder wskim pasem ptna, ktry po kilku ruchach ukazywa ca golizn. Kiedy mowie zmoeni wdk nie wychodzili do pracy, kobiety same chwytay za kilofy i rbay wgiel. U schyku ery Taisho przy kopalni byy trzy due baraki zbiorowe, gdzie mieszkali samotni, oraz osiem mniejszych, przeznaczonych dla maestw, w sumie przebywao tu zawsze dwustu kilkunastu wczykijw, co si zjawiali na krtko i znikali nie wiedzie kiedy. Pord maych miejscowych firm kopalni Kazury uwaano za przedsibiorstwo na wielk skal. On s.am pod ziemi ju nie zjeda, zaj si teraz administracj barakw. Mia dwoje dzieci: osiemnastoletniego Se - tsuo i szesnastoletni Takao. W wielkich kopalniach w Chikuho, Sasebo i Miike wydobycie wgla od dawna zmechanizowano, wzrosa liczba grnikw etatowych, lecz Kazura wola, zdaje si, unikn rygorw organizacyjnych; napywali do robotnicy sezonowi, kopaczewczdzy jak za dawnych czasw, przewanie samotni mczyni; kiedy dostali pienidze do rki, szli do Karatsu i Matsuury na dziewczyny albo w baraku przy cieple piecyka rnli w karty czy koci: jak si popili, wybuchay bitki, szy w ruch noe, ale Kazura umiejtnie agodzi spicia, do powaniej.szych wykrocze nie dochodzio. Wgiel dobywano niskogatunkowy, rbic tylko lepszy, koksujcy, gorszy zostawiajc, tak e zawaw zdarzyo si niewiele. Woda za to pyna w obfitoci, dokuczay czste przecieki, natomiast gazu, niebezpieczniejszego od wody, ani ladu, wypadki miertelne naleay w kopalni do rzadkoci. W pocztkach ery Showa w miastach nastpi! regres; przybyli robotnicy i

rzemielnicy nie przyzwyczajeni do pracy pod ziemi. Nie mona ich byo od razu zatrudni jako rbaczy, na pocztek pracowali razem z adowaczami, znoszc wgie do nadszybia, wprawiali si do pracy w tunelu. Czogali si oni w gr po pochylni szybu z kanistrami z blachy cynkowej na plecach (kanister mieci szesnacie kilo v/gla); wygldali jak dziwne ptaki, pozycj ciaa mieli bardzo niewygodn, zryway si im cigna w nogach, py wglowy napenia puca i padali w tunelu ywcem przysypani dwigan kopalin. Kiedy ich podnoiszono, nie yli - mier przez uduszenie na skutek krwotoku bya na porzdku dziennym. Wgiel zbryzgany krwi modych robotnikw zgarniano do pude, zwoki pozostawiano na miejscu do wieczora. Po skoczonej pracy - Wychodzimy! - woa jeden z grnikw w kierunku nadsz3bia; wtedy czekajcy na powierzchni zasaniali czarnym pitnem wiszcy w drewnianej ramie nad wejciem do sztolni wizejjunek bstwa - opiekuna grskiej kopalni. Grnicy, we trzech, brali na ramiona zwoki i wynosili na gr choidnikiem szybu. Zwoki zmariych byy zadziwiajco lekkie, moe na skutek rnych chorb - lecz grnicy wierzyli wicie, e to dlatego, poniewa duch opuci ciao. A pochwek by tu w grach jak wito; Sakuzo stawia wszystkim sake, eby odpdzi nieszczcie!, i grnicy - ktrzy na co dzie, cho mieszkali pod jednym dachem, o przeszoci milczeli unikajc zwierze, a pewnego dinia znw w^ymkn si cichcem, nie wiadomo dokd - w oibliczu zmarych towarzyszy folgowali sobie, w zgodzie celebrujc obrzdek pogrzebowy. A obrzdek by nastpujcy: kobiety obmyway zwoki z pyu wglowego w cebrach z gOrc wod, mczyni woali w gb szybu: - Hej, hej tam! - przywoujc w ten sposb dusze nieboszczykw z powrotem do ciaa, bo pozostay, by moe, tam, w chodniku. Gdyby tej czynnoci zaniedbali, dusza zmarego, niezdolna wzbi si w niebiosa, cignaby nieszczcie na ywych. Drewniana beczka suya jako trumna, upychano w niej ciao zginajc odpowiednio dawno skostniae rce i nogi - zwano to uoeniem czonkw. Potem obwizywano ciao grubym powrozem - zwanym rajskim sznurem - aby meboszczyk nie straszy po mierci. Trumn stawiano w mieszkaniu szefa i raczono si sake przez.ca noc. Prcz nagych zgonw modych robotnikw nienawykych do pracy w kopalni zdarzay si przypadki mierci wrd dzieci z powodu choroby. W takim wypadku matka odbywaa styp sama, ojciec, oczywicie, pi i upija s na umr. Zreszt dzieci i tak by zawsze nadmiar; zamiast postara si o po - roniienie, matki pracoway w chodniku do dnia porodu i rodziy pod ziemi, co uwaano nawet za dobr}- znak, poniewa liczba wychodzcych na powierzchni przekraczaa liczb ludzi, ktrzy zeszli do szybu, lecz specjalnie z tego powodu nie witowano. Czsto si zdarzao, e niemowl porzucaino bez opieki w kcie baraku,

przyspieszajc jego mier. Cho po porodzie w kopalni biae mleko tryskajce z piersi matki wsikao w pokady i na pewien czas skrywa je gsty py wglowy, wydobyta na powierzchni kopalina nic zav/-sze bya czarna. Zwoki grzebano na tyach kramu pord rzadkiego gaju, na grobie stawiano prost drewniain tabliczk - deszczuk dug i wsk - i zmary popada zaraz w zapomnienie, a na tabliczce pleniy si natychmiast licie paso}tniczej roliny bez korzema podobnej do bluszczu, ktr grnicy nazywali bluszczem cmentacnym. Kiedy na tabliczce nagrobnej wyrastay delikatne pdy, mwili: - Wida posza dusza do raju! - i spogldali na siebie porozumiewawczo, ci ludzie nic z sob wsplnego nie majcy. Latem bluszcz, wbrew swej ponurej na2Wiie, zakwita delikatnym biaym kwieciem. Takao, crka Kazury (czyli pana Bluszcza), bardzo lubia zowieszcze kwiaty - moe z powodu swego nazwiska? Trudno powiedzie, czy wiedziaa, e rolina ta ronie tylko i wycznie na grobach; w kadym razie, kiedy przychodzia z ojcem w gry, prosia: - Pikne te kwiaty! Tak bym chciaa zasadzi jc sobie w ogrodziie koo domu! - To niemoliwe! - odpowiada ojciec i zawsze karci surowo crk, gdy zrywaa kilka kwiatw. Kolonia, ktra przycupna przy kopalni Kazur., miewaa okresy swoich wzlotw i upadkw - z czasem kada rzecz na wiecie ulega zmianie - jednake wszystko, co si tu wydarzyo przez czterdzieci lat, byo doprawdy niesamowite i dziwne, a to dlatego wanie, e Takao czua dziwny pocig do cmentannego bluszczu czy te do zmarych, w kadym razie jedno z dwojga na pewno. Kazura Sakuzo ustabilizowa si i postawi dom w miasteczku, lecz pracy swej nie zaniecha i rwno ze v/item rusza w gry. Setsuo i Takao chodzili do szkoy, a ona Sakuzo, Tazu, mimo e rce miaa zniszczone i spkane od grniczych taczek, od kiedy m zosta zarzdc kopalni, cho niewielkiej, jedzia przez cay rok do Hakaty, czsto nie wracajc nawet na noc. Tracia czas oddajc si modnej podwczas rozrywce - zaja si paskorzeb w stylu regionalnym Matsuura (cilej mwic, jest to rodzaj paskorzeby upra - wlanej w Kamakurze); dodajmy, e Tazu bya crk wdrownego kuglarza, ktry jedzi z latarni magiczn. Rne gone wypadki krew w yach mroce przedstawione byy na obrazkach. Kuglarz uderzajc w bbenek przywoywa publiczno, wybija r}tm cienkimi bambusowymi paeczkami i opowiada, a za obejrzenie obrazka zbiera po senie - ot, co V/ rodzaju papierowego teatrzyku, cho bardziej okazaego. Wdrowa po okolicznych jarmarkach dwigajc cay <ram z sob, odwiedza te czsto przy wicie kopalni, gdzie pracowa wtedy Sakuzo.

Wdrowny artysta cay rok w rozjazdach na brak opalenizny nie narzeka, no i Tazu crka o licznej twarzyczce - zastpia wkrtce matk i pomaga ja ojcu w pracy. Lubia mskie towarzystwo, w rnych miejscowociach, tu i wdzie, zabawiaa si z chopakami, a jednym z nich by Sakuzo. Zakocha sii bez pamici i baga kuglarza, eby mu odda Tazu za on. Ten jednak nie chcia si zgodzi, by go ulubiona crka, na dodatek przynoszca zyski w interesie, opucia. Sakuzo udao sii przekona Tazu; wbrew woli ojca zabrali swoj cz i uciekli we dwoje. Tazu, cho zwyka wdrowna kuglarka, wielkie miaa wymagania i wcale nie pasow:ala do ma, grnika wdrujcego bez ustanku po rnych kopalniach. Kilkakrotnie chciaa si z nim rozej, miewaa kochankw, lecz za kadym razem Sakuzo pada przed ni na kolana bagajc, by zostaa; zmienia miejsca pracy, a dotarli wreszcie na Przecz Kociotrupa, gdzie po wszystkich perypetiach los si do nich umiechn. - Ile ja si namczyam, ani wypowiedzie! Z dwojgiem dzieci na karku... chyba pamitacie?... Takao kadam do koszyka ptzy wejciu na kopalni, synowi kazaam pilnowa. A cho dziecko pakao, mj mi za nic nie pozwala wyj na gfc, czysta rozpacz! - alia si Tazu pocigajc sake pod nieobecno ma. - Wic tak, teraz musz sobie odbi. Naja Tazu dwie suce, miaa kogo pdza do roboty, a sama moga wreszcie robi, co jej si podobao. Setsuo, ktry si narodzi, gdy rodzicom wiodo si najgorzej, sabowity i cichy, nie mia danych, by zastpi ojca w kopalni, uczszcza do technikum handlowego, zawsze skryty i zamknity w Bohie; Takao przeciwnie: bya jak chopak, jeli tylko czas pozwala, prosia ojca, eby zabiera j w gry, czasami zjedaa nawet pod ziemi, dotykaa doni w wilgotnym tunelu biaej pleni, co jak dziwne kwiaty obrastaa filary chodnika. - Jaka pikna! - Cho na widok tych wielkich naroli wzdrygay si z nagym lkiem przywyke do kopalni gnicaki, a i mczyni ich nie lubili, Takao wcale si nie trwoya. Sakuzo zamierza wyszuka jej ma, w ktrego rce zoy los i honor rodziny, wic i nie proszony zabiera crk z sob w towarzystwie twardych chopw, niech si wdroy! Brat i siostra pomagali rodzicom w pracy przy rbaczach lub jako ubezpie czenie na przodku, riie rozstawali si nawet w nocy, spali spleceni z sob na ziemi, bo te i materace wszystko z powodu ndzy! - nie byy takie jalc trzeba; teraz te wci dzielili pokj; Takao, energiczna za dnia, przed snem stawaa si niespokojna, nie zasna, pki nie obja brata ramieniem; a matka przybieraa nieraz cyniczny wyraz twarzy i mwia bez krpacji: - To nie jestecie maestwem, jak nie przestaniesz, nikt ci za om nie zechce! Setsuo rwnie bardzo by do sistry przywizany. Niemiay, kolegw adnych nie mia, w dodatku do szkoy podstawowej uczszczali oboje z terenu kopalni; kiedy zim

napadao niegu na p metra, przedzierali si nawzajem sobie pomagajc; jak kto zaczepi w szkole Takao, Setsuo rzuca si w pogo za miakiem, wymachujc sprynowym noem, a nauczyciel mawia: - Oho, nieodrodny syn grnika wykolejeca! - Setsuo nie rozumia, co to znaczy, spyta ojca, ten mu wyjani: tak si mwi o zym, niedobrym grniku. Dopytywa si ojciec, o co chodzi, a syn zawzicie milcza. Potem Setsuo nie chodzi nigdy na gr do kopalni, a si zdecydowa wyruszy na usilne proby Takao, eby przynie w tajemnicy kilka pdw cmentarnego bluszczu, ktry siostra chciaa zasadzi w ogrodzie. - Bom nigdy nie widziaa pikniejszych kwiatw, musz je mie, eby nie wiem co! Cigle mi przed oczami stoj! A tak zachwyciy Takao kwiaty bluszczu - J, ktrej nie interesowaa adina ze zwykych. dziewczcych zabaw - e w tajemnicy zwierzya si bratu. - Gdziie te ten bluszcz ronie? - Peno go za dugim barakiem,na cmentarzu. - To czego sobie nie przyniesiesz? - A to si tata gniewaj. - No, czego by te? - Setsuo nie rozumia. Odec zawsze siostr rozpieszcza, wic jest w tym moe jaki przesd, jeli chodzi o bezpieczestwo kopalni; cho wypadkw mao, ale kto przewidzi, co si moe wydarzy pod ziemi - ludzi otoczy nagle pieko - nie wolno byo bra z sob na d ywych kwiatw, opaski na gow i drewnianych sandaw; starczy, e kruk zakracze albo dym z komina rozdzieli si na dwoje, a wielu grnikw do pracy nie wychodzi. Setsuo sysza o tym nieraz, tote zawaha si nieco, niepewdiie zerkn na Takao, lecz przyrzek - przyniesie jej bluszczu, na pewno. Dowiedziawszy si, e bluszcz ronie na grobach, Setsuo jeszcze si waha, ale gdy zobaczy kwiaty, i jemu si spodobay: wiee pdy gsto pokryte biaym kwieciem; wcale nie pasuje do nich nazwa cmentarnego bluszczu. A jest akurat poudnie, na powierzchni ani czowieka. Tabliczki nagrobne - lecz jakie! - w poowie przegnie, zapisane na nich nazwiska zatary wiatry i deszcze, e nawet odczyta trudno. Kiedy Setsuo prbuje zerwa odyg, spostrzega, e spltane pdy z kadego kolanka wypuciy wsy czepne i z caej siy przywary do deszczuki, w dodatku blusacz ronie od tablicziki do tabliczki, sigajc ssiedniego grobu; nieatwo bdzie go zerwa. Setsuo przynosi z kta baraku siekierk do ciosania filarw, przecina odpowiednio pdy, uzyskuje jedn sadzonk wielkoci doni, podobnie postpuje przy nastpnych tabliczkach, a ma bluszcz z trzech grobw; teraz zbiera rolinki, zawija w chust, schodzi z

gr do miasteczka. Jeli rodzice bluszcz znajd, z pewnoci wyrzuc, wic Setsuo sadzi go na tyach domu koo dou kloacznego przy krzewicej si gsto aralii, wbija w ziemi tyczki i opltuje bluszcz; rolina nie ma korzeni, ale jak si j dobrze podleje... - Tobie te bluszcz si spodoba, biraciszku - mwi uradowana Takao. - Tak, cicha rolinka, podobna do ciebie. Ojciec jest akurat w sile wieku, prawd powiedziawszy, mcn^zna pewny siebie, lecz ogldany oczami syna - nieruchawy, siedzcy bezczynnie w kcie pokoju, i teraz - kiedy Setsuo przyrwna siostr do bluszczu - ogarno go chwilowe roztargnienie, bezwad. - Ciesz si, e tak mylisz jak ja! - Takao zawstydzona tuli si do brata. Niestety, rolina od razu prawie widnie; wida nie posuyo jej cicie siekierk czy moe wiodo jej si dobrze wycznie na grobach, co wprawio Takao - jako e ju si czua w posiadaniu upragnionego bluszczu - w ponury nastrj: stracia cakiem apetyt; a si matka, nic wiedzc, o co chodzi, rozzocia: - C to za kaprysy? A, zreszt rb, jak uwaasz! Setsuo miejsca sobie nie mg znale. Zy humor matki mial swoj przyczyn i w tyra, e jej m, Sakuzo, znalaz sobie wanie kochank w Hakacie; twierdzi, e wyjeda w interesach, i czsto nocowa poza domem. - Chopcze, chyba tylko jaki niedowiarek by si na to porvra! Setsuo poszed w gry po raz drugi, poradzi si pewnego poczciwego staruszka ze sortowni, jak przesadzi bluszcz, tamten potrzsn gow. - Te kwiaty ywi si krwi i ciaem, w dolinie nie bd rosy. wiadczy o tym fakt, e po kadym nowym pogrzebie pdy pn si zawsze ku nowej tabliczce. Daj sobie lepiej spokj, ja tam si wcale nie roztkliwiam ani nad umarlaka - rai, ani nad bogami, ale kwiaty, co na ludzkim misie rosn, zy sen sprowadzaj albo i jak kltw cign! Staruszek przekonywa go, lecz Setsuo nie wierzy; ponownie odwiedzi cmentarz, przypatrzy si liciom, no i rzeczywicie: najbujniejsze i naijwiesze byy roliny pnce si po najnowszych grobach. Przy mogiach starych, gdzie brakowao w pobliu wieycli kopcw, wszystkie pdy - tak samo jak te zasadzone pod arali - byy suche i ndzne, podobne do zeschnitych robakw. Groby usypane jak si naley w cigu dziesiciu lat: Crka Shizuko; Syn Katsuo; Tu spoczywa Yo - koo Isao; Yazaki Tome - poow zmarych stanowiy dzieci; Setsuo dokadnie wszystko sobie obejrza, stwierdzi, i faktycznie rolina czerpie soki ywotne z cia zmarych; siostra zrezygnuje niechybnie ze swojej zachcianki, gdy si o tym dowie; a patrzc wkoo zauway rwnoczenie - delikatne biae kwiaty podobne s

do papierowych dekoracji, ktrych w miecie uywa si w czasie pogrzebu. Zimny dreszcz przebiegi ma wzdu krzya. - No, to potrzebne s trupy? - spytaa bez ogrdek Takao wysuchawszy brata, ktry w ogldnych sowach opowiedzia jej o bhiszczu, i zrozumiawszy jego wyjanienia, na chwil posmutniaa, by zaraz weselszym gosem doda: - Czy mama nie zdaje ci si ostatnio jaka dziwna? - O czym ty mwisz? - Wujcio Yoshida stale tu przesiaduje. - To co z tego? Takao zachichotaa: - Stara przecie, a takie rzeczy wyczynia! Yoshida, dostawca drewna snycerskiego, czsto zjawia si ozmierzchu, bez skrpowania przyjmowa zaproszenie na kieliszek, nieraz przesiadywa bardzo dugo; teraz za Takao wspomniaa o nim znienacka, wic Setsuo reaguje gwatownie. - Co ty pleciesz, w gowie ci si pomieszao?! - Karci siostr; ale trzeba przyzna, e matka wyglda modo, jakby nie miaa swoich lat czterdziestu i siedmiu. - Tylem si nacierpiaa, tciaz naley mi si wypoczynek! - Wyjeda take czsto na spektakle przejezdnych trup teatralnych; tylko e i nieobecno ojoi w domu przeciga si coraz bardziej, wic matka nic ma z wyjazdw penej satysfakcji. Jest rodek jesieni, w.nocy Takao budzi brata: - Obud si, braciszku! - Siedzi w piamie przy posianiu. - Jeszcze raz, jeden raz przynie mi bluszczu! - prosi arliwie. - Wiesz, e nie mona, ju ci tumaczyem! - Wiem, wiem. Ale tylko ten jeden raz! - Schyla gow pokornie jak dziecko. Na razie, pokomany cilc seanoci, brat wyraa zgod; niestety, kiedy nastpnego dinia usiuje jeszcze protestowa, sioistra baga go ze zami w oczach, tak wic nie ma innej rady, jak znw ruizy w gry do kopalni, gdzie na cmeintarzyku pomidzy grobami widn ju jesienne trawy i tylko bluszcz cmentarny - on jeden - pyszni si zieleni. Setsuo zrywa trzy roliny i wraca. Takao odmwia, kiedy brat ofiarowa pomoc przy sadzeniu, przycisna gazki do piersi, jakby z nich chciaa zrobi zielnik - suszone licie! - ale nic wicej. W nocy jednak Setsuo spostrzeg, e sistry - nie ma, dziwne przeczucie zadrgao mu w piersi, dziwny lk kaza w.sta i prowadzi do ogrodu - wyszed. W ksiycowym wietle jasno jak w poudnie, zewszd dobiega przenikliwe dzwonienie jesiennych owadw, klony stoj w lioia:ch

czerwonych jak we krwi. Setsuo idzie chwiejnie ku gstwinie aralii, gdzie przycupna Takao i kopie dziur w ziemi. Tak si zapamitaa w robocie, e brat lkajc si przeszkodzi stoi i obserwuje: Takao wyciga spod krzaka zawinitko w gazetowym papierze, rozwija je - a jest to co biaego, okrgego - przyglda si chwil, potem oburcz podnosi. Niemowl - nowo narodzone, bo ma nie odcit jeszcze ppowin. Takao bierze je w silne rce, podnosi, pry nogi wkada ostronie do wykopanej jamy - dziecko, ktre wyglda, jakby miao zaraz wyda pierwszy poporodowy krzyk. Dziewczyna jest w nocnej koszuli, wic wychyny na wierzch goe uda i kolana: jakby rodzia dziecko wprost do jamy lub inaczej: jakby dobj^waa pd z jej ona akuszerka. - Pom! - woa z gbi ziemi. Setsuo nie moe si odezwa. Takao przyglda si dugo dokonanej pracy, przykada palce do nosa, wcha i wyciera w koszul. Potem za pomoc kija zasypuje dziur ziemi. Takao ubija nogami ziemi, wtyka sztorcem kij, kilkaikro okrca wok niego odygi cmentarnego bluszczu, wzdycha z ulg. Raz jeszcze gadzi mionie koronkowe listki. W ksiycowym wietle 2 rozchylonej koszuli wymyka si jedna pier, byszczy odkryte udo. Setsuo patrzy na biel ciaa i widoczn Z profilu twarz sioistry z wikszym napiciem ni na scen widziajn przed chwil. Takao kieruje raptem w2irok na brata wiedziaa moe od pocztku, e tam stoi, albo i nie umiecha si szeroko. - Teraz jest jak trzeba. Bluszcz na pewno zakwitnie. - Zblia si do Setsuo. - Nigdym nie widziaa kwiatw pikniejszych od tych. I mwic to przytula si mu do piersi. - Skde wzia... tamto? - Dostaam z gr. Od ony grnika z baraku, co to dziecko urodzia, a wychowa nie moe. Dowiedziaam si, do niej poszam, no, wczoraj mi daa. Takao kupia niemowl za swoje kieszonkowe, pacc matce dziecka trzy yeny. Takao usyszaa, e w miar jak zblia si pord, kobieta ta, bliska czterdziestki, pocza narzeka: - Prawdziwe skaranie, w tym wieku znowu rodzi, okropno! - I zaraz po urodzeniu dziecko spoczoby niechybnie na cmentarzyku jako nawz dla bluszczu. M lubi hazard, na wsi dodatkowego rda zarobku brakowao, dzieci za mieli wicej ni potrzeba. Skoro nie maj zamiaru chowa, zaproponowaa Takao, moe by oddali na wychowanie, zna dom, gdzie pragn dziecka. I dodaa jeszcze jak dorosa: - Dam ci te troch grosza, eby miaa po porodzie. Tylko pamitaj, nikomu nic nie mw, prosz, eby to zostao w tajemnicy. Kobiecie to jest na rk: bo usun pd to te kosztuje, a tu jeszcze chc dopaci! Ledwie urodzia, daje zna Takao.

- Bogaty ten dom? - pyta. - O tak, bd spokojna! - Doprawdy? To ci szczciarz! No, chowaj si zdrowo... - Dziecko nie chciane, ale teraz, jalc je przyszo odda, kobieta wylewa par ez, docza gorce proby, ciska w garci trzy yeny, a na ostatek karmi niemowl piersi. Takao przewizuje ppowin som, nagie dziecko - tak jak na wiat przyszo - okrca w szmat i niesie do domu, a poiem zwraca si do brata z wiadom prob. - A ty - zabia? - Samo zmaio - odpowiada spokojnie Takao, troch jej jednak nieswojo, coraz mocniej tuli si do brata. Setsuo czuje si tak, jak gdyby sam uczestniczy w zbrodni, obejmuje siostr. Czuje przy sobie pier, ktr przedtem oglda, niespodzianie gorc. Takao, jakby miaa zemdle, zamyka oczy, ciao jej bezwadnieje. Gdyby Setsuo rozluni ucisk, siostra osunaby si na ziemi, Wic stoi nieporuszony, obejmuje j ramieniem ciasno przez plecy i pada w gstwin aralii, obok kopanej niedawno dziury. Wpatruje si w obnaone na nowo uda, a pod koszul Takao jest naga, owietlona jasno ksiycem. Chopiec patrzy: nieruchoma Takao, ustrojona w srebrzyste migotliwe krople jak rdo w kopahii Kazury albo jak kwiaty cmen - tarincgc bluszczu, rozchyla delikatnie uda wabic ku sobie. Setsuo zanurza twarz w rdle. - J.a chc wicej, jeszcze wicej bkiszczu, nie ma pikniejszych kwiatw - mwi Takao przyjmujc w siebie chopca, jakby bredzia w gorczce. - Dobrze, dobrze, przynios ci, ile zechcesz! - Setsuo czuje w sobie rosnce macki cmentarnego bluszczu, ktry re jego calo i pije jego krew, i w jednym momencie zakwita obfitym kwieciem - wyobraenie to przechodzi w rozkosz, ktrej nie ma rwnej. Wsy czepne rolimy wydaj przy odrywaniu mikki odgos - paf! paf! - wnikaj w powierzchni caego ciaa, pij krew; w cienki nerw rolinnej odyki wpywa pulsujca i czerwona; ani si obejrze, kiedy ciao wyschnie, miso odpadnie od koci, pod sfadowan sparoia skr zostanie brzydka postura, a rolina zacznie szuka sobie nowej poywki, porzuci nas. ~ Nie mw, nigdy nie mw, e ju nie chcesz, e porzucasz! - Takao czepia si kurczowo, rkoma i nogami oplata ciao chopca niczym bluszcz Brat i siostra obapiaj si kadej nocy, wyczekuj niecierpliwie zmroku, a i w poudnie kochaj si w rozlegym ogrodzie. Mija Nowy Rok, przychodzi wiosna; przyapujc ich na gorcym uczynku Sakuzo. Sakuzo straci gow dla gejszy z Hakaty, lecz nadzoru kopalni nie zaniedba, no i pewnego razu podczas obchodu powtrzono mu plotk o zdradzie Tazu. Wrzasn! wtedy:

- Co za brednie! - I rozzoci si, a nadzorca flegmatycznie zauway: - Jake, czy to j kto widzia z modym Yoshida na wasne oczy? Jak si zdasz na mnie, ciepn go na dno szybu i spokj. Ale Sakuzo dalej udaje niewiar. iCo tam pleciesz! - zaprzecza, cho kiedy porayli troch, zaraz mu si przypomina, jak to Tazu, kiedy j spotka na Shikcku na pocztku znajomoci, asa bya na mczyzn; podejrzenie przemienia si w pewno, teraz ju mio do ony przygasa, byska myl, e mona si jsj pozby wzi gejsz, gniew jednak - plama na honorze! - tumi inne uczucia. Przede wszystkim musi przyapa Tazu na gorcym uczynku; Sakuzo owiadcza, e jedzie do Hakaty, chowa si w komrce i czeka nocy. Syszy wreszcie szybkie, podejrzane oddechy i wyskakuje; c to, syn i crka. Br.it i siostra! - Co wy tu robicib? - Sakuzo kopie materac. Tamci s nago, oszoomieni, od razu wida, co si dzieje; Sakuzo rozdaje kopniaki. Zwahiona haasem zjawia si Tazu I nie patrzc nawet uderza w krzyk: - Przesta! Czego ich tuczesz?! O, tymi sowami dolewa tylko oliwy do ognia! Sakuzo odwraca si wcieky i mci pici on. - Wszystko przez twoje zdrady! - Co ty! - Lafirynda! - Bije dalej. - Zwariowae czy co?! - Ja zwariowaem? Wszyscy tu sobie dogadzaj, jak bydlta! Wpija si gronym wzrokiem w cigle jeszcze goe dwie postacie. - Widzi Tazu, e gniew Sakuzo musi mie wak przyczyn, A co oni takiego zrobili? - pyta. - Chyba widzisz! Brat z siostr si tamsi! - Gupstwa! Oni si tylko lubi. - To czego s goo? - E, brednie! - Jakie brednie! Safcuzo z roziskrzonym okiem, z tak mim jak kamienne posgi srogich bokw u wrt wityni podchodzi do Takao, brutalnie apie dziewczyn za kostki i mao ich nie amic, rozchyla nogi lecej. - Popatrz no si, po zapachu pozna! O, sama widzisz, e si zabawiali, jaka tam pomyka! - Niczym szaleniec wpatrzy si oblenie w przyrodzenie Takao, zamilk.

- Syszane rzeczy, eby brat z siostr? - Tazu z kolei ze zdumieniem przypatruje si tamtym dwojgu. - Kt wie, czy to rodzestwo! - Saikuzo kuca przy Takao, ktra ley jak trup, tak jak upada, z rozrzuconymi szeroko nogami. - A bo to wiadomo, kto j spodzi albo i tego Setsuo. - Co ty wygadujesz? - Wiem, co mwi! Kada si z kadym, nawet teraz sprowadzasz kochanka. Z jednej matki si rodzili, ale licho wie, kto ojciec. - Co wygadujesz! - Tazu mieni si na twarzy. - A ty sam co robisz! Ledwie zarobi troch, ju lecisz si bawi. Nigdy ci w domu nie ma! Czy nie przez ciebie to wszystko? - Suchaj, ty -! Sprowad, no sprowad swego zalotnika, zobaczymy, co mi powie! Ten achudra! Lyli si oboje najgorszymi sowy, jakie im lina na jzyk przyniosa, wreszcie Salcuzo wypad z domu, a Tazu nalaa sobie sake. - Co za wariacki dom! To ja si std wyniois. Jeden 2 drugim, kupa wariatw! burczaa gniewnie, a nagle zamiaa si gono. - No, ale moe star}- prawd powiedzia! Kto inny mg by ojcem, nie ten ajdak, jedno pewne: ja was urodziam, jakem matka! w Fukuyamie miecie, gdzie s trzy witynie, gono byJo kiedy o fajnej dziewczynie, lat jej osiemnacie, a wiea herbatka dobra jest i z licia, miao dziewcz, miao zalotnikw licznych. Moe chopcw nie lubia, moe brak jej przyrodzenia, gow tylko wci krcia: nie chc ci, nie chc ci, nie chc nikogo! Gow wci krcia, dziecko zmajstrowaa, trzy miesice, cztery rkawem chowaa. Na ostatek pas szeroki, od kimona pas z Iwaty, nie da rady ukry ciy! I tu si zaczyna ta stawna historia: siostra z bratem si kochali w miecie Fukuyamie, a w zawiatach wsplne znaleli mieszkanie, wsplne samobjstwo szumu narobio, w gnj si wszystko obrcio, w ajno - jak ten krowi placek, co wyrs wysoko! Tazu piewaa, wybijajc rytm na baryce po sake. T piosenk wiczya kiedy za dziewczcych czasw w objazdowym teatrzyku, piewaa j nie zwracajc specjalnej uwagi na tre, a teraz jej si to przytrafio, we wasnym domu! Takie przeznaczenie! Tazu ucieka z domu z Yoshid; grupo;wy bez trudu odszuka zbiegego, przynalenego do kopalni grnika, wic zaraz ich zapano. Tazu zwolniono, a Yoshid odesano z powrotem w gr}% sprowadzoino w d do kopalmi i lad po nim zagin. Sakuzo

jednake nie wzi do domu gejszy, bo podsyca w sobie przekonanie, e Takao nie jest jego crk - nie s zatem spokrewnieni. Dziewczyna, ledwie siedemnastoletnia, dziewic inie bya. Udaa mu si jej wiea cera i dorodna posta. - Duej grzechu nie znios! - postanowi i*ka - za rodzestwu spa odtd osobno. Materac Takao pooy obok swego; kiedy pewnej nocy wlizn si pod jej kodr, nie sprzeciwia si. - Kupi ci wszystko, co zechcesz! O, jaka te adna dziewczyna z ciebie wyrosa! No mw, czego by chciaa? - przymila si Sakuzo. W tyra samym czasie Setsuo dosta krwotoku pucnego. Dotd Sakuzo traktowa go dobrze, cho ustpliwy, niemiay syn nie cieszy si jego aprobat, teraz jednak, gdy zacz sypia z crk, a grulica Setsuo poczyniia postpy, zamkn go w komrce. - Nie plcz si po domu! - Bo z jednej strony troch si obawia utraty dziewczyny, z drugiej ka si zarazkw. Suca nie potrafia utrzyma porzdku, zamknite na gucho pokoje zajeday stjhlizn, obszerny dom niszcza coraz bardziej. - Wysuchaj mojej proby, proby twego brata! - mwi pewnego razu wychudy i osabiomy chorob Setsuo do Takao. Siostra trzy razy dziennie przynosi mu posiki, dla ulubianego niegdy brata jest chodna, jakby zatracia caa zdolno wspczucia. - Dugo ju nie poyj, dobrze wiem, to moja ostatnia proba, posuchaj! - woa bagalnie Setsuo z kta zastawionego krzesem, - Takao, ty tak lubila bluszcz, teraz te lubisz? (Takao nic odpowiada.) A on kwitnie, bo pije krew ludzk i ywi si misem, wiesz przecie. Zakop mnie do ziemi albo nie, daj mi klucz, sam wykopi dl, a ty posadzisz potem cmentarny bluszcz! Na pewno zakwitnie, obsypie si drobnymi, miymi, biaymi kwiatkami - mwi arliwie Setsuo. Takao sucha w milczeniu, potem kiwa gow, wraca z kluczem i wrcza go bratu. Setsuo, chudy jak pogrzebacz, otwiera drzwi kluczem, wychodzi, zatacza si, moe w pecnym wietle soca zakrcio mu si w gowie. Bierze patyk i podpiera si niczym lask. - Gdzie najlepiej? Bdzie kwito, gdzie zechcesz. - Chodzi midzy drzewami. - Czy tu bdzie dobrze? Wida z okna, z twojego pokoju. - Przynosi opat, kopie, za kadym zamachem sycha chrapliwy oddech. Takao przykuca obok, patrzy; nareszcie, prawie o zmierzchu, d jest gotw, ma szeroko i gboko dostateczn, eby si w nim zmieci czowiek. - Teraz si tu poo, a ty zasypiesz mnie ziemi. Bluszcz si poywi moim ciaem i piknie zakwitnie. - Setsuo ciga niewie piam i powoli ukada si w dole. Spoglda w gr na przycupnit nad nim siostr: spod spdnicy wida przyrodzenie dziewczyny - jak pierwszej nocy w wietle ksiyca ozdobione wilgotn srebrzyst kropl; Setsuo wpatruje si

szeroko otwartymi oczami, z ust bluzga mu fala krwi, oddech ustaje. Takao zgarnia i zsypuje ziemi, ktra w jednej chwili zakrywa ciao brata, w spitrzony czubek kopczyka wbija kij, odchodzi, jakby nic nie zaszo. Sakuzo znikiniciem syna specjalnie si nie przej. - Tak, c, umrze w ogrodzie, prawdziwa wygoda! - Kadej nocy sypia z Talcao; przez duszy czas poycie ojca i crki pynie spokojnie, adnych plotek nie wzbudzajc. A tu na kontynencie wybucha wojna, grskie kopalnie nabray rozmachu, zastosowano automatyzacj: wrbiarki i acuchy tulejkowe. Dobywano teraz ze wszystkich pokadw, wobec czego mno si wypadki obsunicia stropu, ale nic to. - Jestcmy bojow.mikami na froncie przemysu, Pomyl o wojennym trudzie onierzy, Kwitnce rud:nie wspaniaej Japonii, Twrz pracowit rk zwarte zaplecze frontu, Peny i sohdny urobek wgla sub Ojczynie! Rozwieszone gsto i wszdzie plakaty podziaay, nadsztygara przemianowano na batalionowego, sztygarw na plutomowych, wysiek wyrobniczej pracy podwojono; cho na pocztku ery Showa przestano zatrudnia kobiety, obecnie - jako e mczyni poszli na wojn - zjeda po^czy pod ziemi siedemnasto - i osiemnastoletnie dziewczta w jednym rczniku okrcoinym wok bioder. W roku siedemnastym jli napywa samotni grnicy z nakazami pracy, zjawiali si z jedn walizeczik, kompletnie niewiadomi trudw tutejszej kopalni, i oto zima w barakach: na samo municie pchy czy wszy na policzku trzli si ze stcachu. W chodniku z grnicz lamp w rce, jedyn osfcoij, kamienieli z przeraenia biorc wietliste odbicie na cianie za dusz pokutujc, a bia ple na filarach za upiora. Lecz gdyby si nawet obeszo bez zbytcczjiych emocji, to i tak pracowano w kopalni Kazury bez przerwy na trzy zmiany, dniem i noc, przy czym o bezpieczestwie nie pamitano; pkay ludziom miednice pod zwalonym stropem, wkrcay si rce w koowrot}^ Codziennie jedna, dwie osoby ulegay cikim okaleczeniom. Tych, ktrzy ze strachu przed tunelem prbowali ratowa si ucieczk, okrzyknito zdrajcami narodu. Zwykle apano takiego i prowadzono do pokoju kadrowego, wizano go na pajka, to znaczy z rkami i nogami zczonymi na plecach, i wieszano na sznurze pod sufitem - na skutek utrudnionego oddychania do rana nastpowaa zwykle mier. Przy kocu roku siedemnastego Sakuzo dosta wylewu krwi do mzgu on, sztandarowy szef, z rekrutacj do pracy kopotw nie mia, urobek sprzedawa w caoci, sporw ani zamieszek nie zna, bo porzdku pilnowaa andarmeria. Kapita napywa. W wieku lat szedziesiciu dwu zda wszystko w rce nadzorcy, w kopalni zreszt zjawia si ju rzadko. Po jego mierci Takao zadeklarowaa ch przejcia ojcowskiej kopalni, zmienia

ubir, wkadajc robocze spodnie i grniczy kask ochronny, i przeniosa si do baraku z szecioletni crk Satsuki, dzieckiem Sakuzo. W osiemnastym roku ery Showa nadesano z Pusan robotnikw koreaskich i przeznaczono ich do pracy na stanowiskach najbardziej niebezpiecznych, przy czym, aby zapobiec dezercji, nie mieli oni prawa wychodzenia poza kopalni. Trzymano ich nago w rozwalonej szopie, dostali tylko po jednej somianej derce; marli jak muchy z chorb i w wypadkach. Nadzorca, nie chcc zaprzta sobie nimi gowy, poleci wrzuca trupy w gbokie, nieuywane tunele, lecz Takao za kadym razem urzdzaa pochwek grzebic zwoki na cmentarzysku, w miejscach gdzie najbujniej si rozrasta bluszcz cmentarny. Tego roku w lecie pogorszya si sytuacja na froncie, w braku rk do pracy zesano do kopalni jecw wojennych, Australijczykw, oraz studentw. Dozorcami jecw uczyniono Koreaczykw i posano na przodki zagraajce ydu pracuja^cych i dozorcw; ptzy braku dowiadczenia minoyy si wybuchy pyu wglowego i dynamitu. W wy padku poaru pod ziemi niezwocznie tarasowano i odcinano poncy chodnik, nie baczc na to, czy zostali tam ywi, nikt si te nie przejmowa, jeli zza baiykady wystawao drgajce rami. Zjedano pod ziemi na trzy zmiany, dniem i noc, bez wzgldu na kondycj, za kadym powrotem na powierzchni dwigali jecy martwych wsptowarzyszy przygniecionych zawalonym stropem, zawsze strasznie pokiereszowanych. Grnicy japoscy nie mieli ju teraz czasu na odprawianie dawnych zabobonnych obrzdw, wszystkie zwoki przekazywano Takao. Studenci dostali zajcie na powierzchni, w sortov/ni, przy ciosaniu stempli i jako wozacy: ci mieli przynajnmiej zagwarantowa wyywienie i spokj w miejscu pracy, a rek pniej zostali odwoani. Jeden z nich - nazywa si Yoshio Usuki - wkrad si w szeregi grnikw, eby si wykrci od poboru, co zreszt nie naleao do rzadkoci wrd robotnikw japoskich. Maruderw takich jak Usuki byo wicej: kryminalici, dezerterzy z wojska, dawi czonkowie zabronionej partii komunistycznej. Tutaj o dolcumcnty nikt nie pyta, byle wykonali norm wydobycia. Kopalnia uchodzia za wzorow. Wkrtce na pnocy Kiusiu i w Sasebo nastpiy bombardowania. Kopalnia Kazury w odlegych grach przeya nalot ledwie kilka razy, ale brakowa zaczo ywnoci, wicc w roku dziewitnastym na agodnym zboczu gry zaoono poletka. Uprawiano gwnie bataty, ktrych i tak nie starczao. Koreaczykw i innych jecw karmiono kluskami z rozgotowanego prosa, nawet wrd Japoczykw szerzyy si choroby z niedoywienia. Na jesieni nadzorca dosta cynk, e Koreaczycy co tam pod ziemi zawzicie pichc i paaszuj. Kontrola wykazaa, e byy to owoce cmentarnego bluszczu - kulki wielkoci paznokcia zawierajce skrobiowate pestki jecy tukli je, rozcierali na mczk, gotowali w puszkach po nafcie i tym si ywili.

Japoczycy, znajcy natur cmentarnego biuszczu, nie mogli ze skorzysta, wpadli natomiast na pomys, eby zmniejszy Koreaczykom racje ywnosciowe. Owoce bluszczu musiay by poywne, bo tamci w oczach odzyskiwali siy i kondycj. Tu przed klsk jecy, dowiedziawszy si o niej nie wiadomo skd, podnieli bunt: napadli na magazyny ywnociowe i zabarykadowali si w biurach zarzdu; Japoczycy, majc do czynienia z zamorskimi odmiecami, nie zdobyli si na to, by im pak przemwi do rozumu, bo i zgnbieni byli do cna wieci o bombie rzuconej na Nagasaki i przystpieniu Rosji do wojny. Pitnastego sierpnia przyczyli si do buntu Koreaczycy. Teraz n a odmian uwiziono zarzd zony z Japoczykw, wywieszono niezwocznie flag koreask, a baraki zburzono. Szesnastego sierpnia nadlecia samolot amerykaski: na spadochroinach zrzuci jecom bro, ubrania i buty. Australijczycy, cho wyndzniali, zmienili si w mgnieniu oka w grackich chwatw, latali z pistoletami w garci, a Japoczycy - bez ladu ludzkich uczu - zabrali si do Koreaczykw. Byli oni, jak wiadomo, bezporednimi nadzorcami australijskich jecw, naleaa im si wic odpata. Zabierano ich Icolejno do chodnika, echo wystrzau z pistoletu nioso si jak wybuch dynamitu; tymczasem okazao si, e robiono inaczej; wrzucano do szybu razem po piciuszeciu ludzi (zebrano wszystkich u wejcia sztolni), potem z niesychan brutalnoci ciskano z gry ponc z jednej stromy laseczk dynamitu - dziw doprawdy, e pozostao Australijczynkom jeszcze tak wiele energii! Ze strony japoskiej (z wyjtkiem nielicznych, co prbujc uciec grskim zboczem zostali przychwyceni i rozstrzelani) ofiar w ludziach ni e byo. Powietrze pachniao krwi prochem. Dwa dni trwao mordowanie bez pamici, a trzeciego dinia zwycizcy, wziwszy za przewodnilca nadzorc kopalni, ruszyli czterema ciarwlcami do miasta Hakaty; na pocztku jecy poprzebierali si w wojskowe mundur y, lecz w sierpniowym upale zaraz je zrzucili i zinowu byli nadzy, krv/i obryzgani, jak czerwone diaby; wymachujc pistoletami i strzelajc na chybi trafi jeszcze z platformy, piewali wrzaskliwie na cae gardo. Piosenki te rozbrzmieway dugo w uszach grnikw jak w koszmarze. Teraz odetchnli wreszcie z ulg. - Co zamierzasz? Bo tu ju ani mieszkainia, ani kopalni - zapyta Takao stary nadzorca. - A co bym robia? Bd doglda terenu, zreszt wgiel zawsze potrzebny. Grnicy z nakazami pracy, kopalniani wczdzy, pozostali przy yciu na wp szaleni Koreaczycy zeszli z gr jak lawina, zostali tylko starcy, ktrzy si nie mieli gdzie obrci. Pomagali oni Takao uprzta lece wok pokotem trupy tak zmasakrowane, c nie wiadomo byo, czego si chwyci; adowano je na stare taczki - ktre pamitay pewnie czasy

Tazu - i wieziono na cmentarz. Na zwokach w otwartych ranach zalgy si larwy i poczwarki owadzie; podrygiwanie taczek sprawiao, e z cia wychyny kiszki jak rozsupane sznury, w rozbitych czerepach roiy si grskie mrwki wielkie jak fasola; w gaziach wiergotay ptaki, a oczekujcy na mogiach bluszcz cmentarny by akurat w penym rozkwicie; pod wieczr czuo si w powietrzu jesie - chodny wiatr szeleci limi. Kiedy Takao sza przez bujme listowie znoszc trupy, larwy obsiady jej ubranie, caa bya umazana krwi i zlana potem, nic daa jednak po sobie pozna zmczenia. Satsuki take wcale si nie baa. Po tygodniu ciaa ulegy rozkadowi i zaczy wsika w ziemi, pozostay po nich tylko ciemne placki, nic wicej; na odmian w gbi szybu - tam gdzie leay zwoki rozstrzelanych, w ktrych zagniedziy si larwy - nadszed czas przemiany: z kopalni wyfruny jak wicher miliardy owadw zwabione trupim odorem grobw unosiy sic z wielkim brzczaniem nad ludzkimi szcztkami. Starcy i Takao z crk zjadali skpe zapasy ywnoci, nikt ich nie odwiedza. W padzierniku zjawi si dezerter Yoshio Usuki, przynis wieci z Nagasaki, Sasebo i Hakaty. - Nie godzi si przecie zostawi na asce losu takiej kopalni! Bo teraz opa bdzie bardzo potrzebny. Usuki odwiedzi rodzinne strony; caa jego rodzina zgina podczas nalotu, lecz nie zna byo po nim rozpaczy. - Postanowiem tu pracowa, przyjmijcie mnie! - Sprawia takie wraenie, jakby od razu zamierza zjecha do kopalni. Sowa Usukiego si sprawdziy: po Nowym Roku rzd w planie gospodarczym pooy gwny nacisk na wydobycie wgla i w pierwszej kolejnoci zaopatrzy w sprzt i ywno zaogi i personel kopal; szybko wracaa prosperity, powracali z daleka przesiedlecy i zdemobilizowani, nadcigali ludzie, ktrych miejsca pracy zniszczyy wojenne poary a cho wikszo dowiadczomych grnikw dostaa przeniesienie do innych duych kopal, zewszd, z caego kraju, cigali wczdzy, urobek natychmiast si podwoi. W zamieszaniu i zgieku - wgla niskogatimkowego byo duo - jedni kopali na wasn rk, drudzy wybierali go z had usypanych rkami kobiet, zarabiajc w ten sposb do killiuset yenw dziennie; cen wgla ustalano za ton, nic ogldajc go przedtem na oczy, i naleno zaraz wypacano. Jak za dotkniciem rdki miejsce wczorajszej tragedii przeobrazio si w krain zota. Stary nadzorca i Usuki usiowali zaprowadzi troch adu, ale cigno tyle narodu, e zabrako miejsca w barakach, sklecoino wic budy z desek

i tam umieszczono nowo przybyych. Wyyrudenie wygldao nastpujco; w wielkim kotle gotowano gsty ry, ktry wykadano na mat, potem w takim samym kotle warzono zup z soczewicy; grnicy zbierali si wok niby stado diabw, jedli jak popado, reszt nakadali do obiadowych pudeek i zaraz biegli z nimi prosto do kopalni, a jeszcze kiedy dostali wypat, chwalili sobie spokojn prac w kopalni Kazury! Cho czasami miertelnie przerazi bardziej strachliwych fosfojryzujcy, pokiereszowany czerep obronity bia pleni, W dwudziestym trzecim roku ery Showa oywienie w kopalni osigno szczyt, po dwudziestym szstym zaczo z wolna przygasa, a kiedy zakoczya si wojna w Korei, nastpi wyrany regres. Zamiast poborw otrzymywao si teraz ze sklepiku wynagrodzenie w naturze: ry, past fasolow, soj, sl i olej, ryby, mydo i rczniki - wszystko zostao tu objte, inaczej ni w innych stronach, bo wszdzie wrci ju wolny handel - swego rodzaju reglamentacj. Ten, kto porzuci teraz samowolnie prac, musia si poegna nic tylko z kilkudziesicioma tysicami zalegej pensji, lecz take z emerytur; obarczeni onami i dziemi grnicy gowili si nad swym losem. W takim to trudnym momencie poraz pierwszy w dziejach kopalni Kazury ntastpia powana katastrofa. Najpierw da si odczu wstrzs, potem zakoysaa si ziemia jak przy trzsieniu tektonicznym; kiedy ci, co spali, wyskoczyli z pocieli i wypadli na dwr, zobaczyli u wylotu szbolni chwiejny obok biaej pary; zapada dziwna cisza - kompresory i transportery nic dziaay. Potem zauwayli, c rdo koo sztolni - ta woda ycia, gdzie urzdzomo miejsce do kpieli mieszczce na raz kilkanacie osb, to rdo niewyczerpane - wyscho! Zapobiegliwa zaoga chwycia zaraz kaski ochronne oraz lampy i miaa wanie zej do szybu, gdy nagle da si sysze oskot, jednoczenie wyprysy w powietrze krople i wielk fal chlusna woda na cay teren na wysoko stu dwudziestu metrw nad poziomem morza istna fala sztormowa; sia uderzenia wkrtce osaba, lecz od sztolni popyna woda na wysoko kilkunastu centymetrw, zalewajc w jednej chwili najblisz okolic, zmienia si w mtny potok i spywaa w kotlin. - Co si dzieje? - Bieda! Nieszczcie! - Jak mylisz, skd ta woda? - Przeklestwo, przeklestwo! - Chyba si tam dno stawu zapado... Doprawdy, tak wanie mona byo sdzi patrzc na spustoszenia; z popieszn bezmylnoci zaoono w czasie upojny tarasowate poletka, wprowadzono wic ork (byy te pola ryowe napenione wod); kiedy spod ziemi dobiegi guchy oskot, poletka oprniy

si w mgnieniu oka - ludzie sdzili pocztkowo, e zerwao miedze, ktre pozostay jedinak na swoich miejscach, jak wanny, z ktrych wypado dno. Nic si wobec tego uratowa nie da, zanim woda nie opadnie; wybuch dynamitu musia naruszy podziemne rdo - grnicy uznali to za jedyne moliwe wytumaczenie katastrofy. Potok wyobi drog w zboczu g,ry i ustali swoje koryto, woda w nim zimna, a rce cierpy; rdo trysno wida gdzie z bardzo gboka. Potok wpada do Hatchoga - wy, wszystkie poletka nawadniane przez rzek zala zabjczy lodowaty nurt, wywoujc oglny nieurodzaj ryu. Po trzech dniach woda Icoo sztolni wyniosa trupa - jednego z ludzi, ktrzy pracowali w pobliu w chwili katastrofy. Woda utrzymywaa si na przestrzeni pidziesiciu metrw, od wejcia do sztolni a do szybw, potem powoli zacza opada, spywaa do chodnikw na prawo i lewo, dzielc si na dwie odnogi; najgbsze miejsce znajdowao si w odlegoci stu pidziesiciu metrw od wejcia; skd bio rdo, nie wiadomo, lecz wida, jak woda pyna, i mona byo std wysnu wniosek, i rozprzestrzeniaa si w rnych kierunkach, wszystkie chodniki pewnie zalane. Pompy, niechby nawet pracujce ca moc, nie zdadz si na nic. Trzeba zatem czeka, a woda wyniesie ciaa. Rodzimy poraome nagoci katastrofy zapomniay o normalnej w takich razach rozpaczy; wpatryway si bezmylnie w przezroczysty nurt. Takao nie zwlekajc zaja si pilnie chowaniem zwok, ktre wypyway i ktre - nie tyle pod wpywem wody, ile raczej pod dziaaniem wysokiej temperatury, bo nadcign nagy wy - miay wysadzone na wierzch gaki oczne, z odbytw wychyny im kiszki, z ust trysny puca. - Straszne - szeptali starzy grnicy - powietrze ich rozparo! - Wszyscy bez wyjtku wzili si tym razem do pomocy, transportowali trupy na cmentarz. - Co bdziesz robia? - zapyta Usuki Takao. Tak czy inaczej nie ma dla niej ycia poza kopalni, wic powiedziaa; - Zostan, bd doglda grobw. - I tak musi odda teraz cay swj majtek, ktry jej przekaza swego czasu Sakuzo, na odszkodowania dla rodzin grnikw. Wobec tego Takao wie, e zostaa z pustmi rkami; a z dwustu dziesiciu osb zaogi poowa odesza. - C robi, i kopalnia, jak czowiek, musi umiera, chocia taka wielka!... - Rodziny zaginionych z tp rezygnacj ju si pogodziy z faktem, e nie ujrz nawet zwok swoich bliskich. Pozostali starcy i kaleki, z ktjych i tak na szerokim wiecie nie bdzie poytku, oraz ony ofiar katastrofy stuknite troch i nigdzie indziej nie majce oparcia, poniektre pary maeskie cakiem ju wyzbyte z si, a tutaj majce chocia yk strawy i dach nad gow, i

jeszcze przesiedlecy zza morza, ofiary bomby z Nagasaki, nawet Koreaczycy, bo to: Tucie mnie przygarnli, to ju i zostawcie! - Usuki pozosta rwnie; eby kopa na star mod, starczy kilof lampa - jak wtedy gdy przywdrowali w gry Sakuzo z on. Wyywi si mona. Staruszka, ktrej syna zabraa woda ktra zostaa sama z ma wnuczk, na wasn rk zajw - szy miejsce w baraku, dreptaa w poszukiwaniu wgla. Bo wdowa, matka dziecka, wziwsiiy odszkodowanie 2 rk Takao udaa si proiSto do Teatru Prowincjonalnego w miasteczku; przygadaa sobie wdrowinego artyst, pobya z nim dziesi dni, popia, popiewaa, stawiaa caej groimadzie, wydaa wszystko do cna i gdzie znika. Pocztkowo kobiet zostao wicej ni mczyzn,.a e kobieta sama w kopaiLni nie da sobie rady, zaczy si wdowy u - bicga o samotnych; bez pytania rozlokoway si w barakach, na jednego chopa przypadao po dwie i trzy, spaH, jak popado. Wszystco, co nosio spodnie, byo w cenie: starcy, a i wariaci, bo nienormalnych znalazo si dwu. J eden, byy szeregowiec - nic wiadomo dokadnie, z jakiego to frontu wrci - przez cay rok powtarza cigiem urywki z regulaminu wojskowego, na przykad: Przywdztwo armii naszego kraju z dawien dawna naley do cesarza i temu podobne albo wykrzykiwa raptem wielkim gosem: - Szercgowicc Kaneyama odmaszeruje teraz do latryny! Drugi z kolei poszkodowany na umyle kadego wieczora przebiega jak na skrzydach miedze tarasowatych poletek z tornistrem na plecach i paeczk werblow w rce, wspina si na szczyt wzgrza skrywajcego w swym onie kopalni Kazury, siada tam i cierpliwie rozglda si po okolicy a do zmroku. Staruszek ten, ktry we dnie stpa niepewnie i chwiejnie, kiedy ogarno go szalestwo, wbiega na strome zbocza zwinnie jak zwierz. Wyjwszy te poczynania, obaj chorzy, wprawni rbacze, zachowywali si spokojnie, tote dla kobiet stanowili cenny nabytek. Bya take wariatka pomylona na tle selsualnym: cigle ptaa si pnaga, kada byle gdzie rozkrzyowana na ziemi, krcia biodrami, a e nrkt nie podchodzi, zasypiaa; korzystay z tego grskie mrwki biegajc zaciekle po sekretnym miejscu. Wic pewien staruszek troskliwie zwrci jej uwag: - Co z tob? Oj, popatrz, bo ci tam mrwki do rodka wa. Odwina kobieta spdnic, wystawia, co miaa - faktycznie co si rusza - sprawdza: wewntrz kbek poczwarek. Starzec sysza podobno, jak sie roj. w roku trzydziestym zniszczeniu ulega droga czca kopalnie z szos na brzegu morza; w czasach rozkwitu sztolni kursoway po niej wagonetki i ciarwki, teraz za w kilku miejscach zdoa si przecisn, czepiajc si korzeni zielsk i trawy, ledwie pojedynczy czowiek. Nie dao si ju transportowa wgla na d i przeznaczono go tylko na wasny uytek. Zbierano plony z

grskich poletek, owiomo w sida borsuki i zajce, powikszono liczb kurnikw, a nade wszystko przyday si owoce cmcntarncgo bluszczu. Rozrs si bujnie na cmcntarzu na przestrzeni trzystu metrw, kiedy Latem zakwit, wyglda - jak gra niegu, a jesieni dziki jego owocom wykarmi si moga chyba setka osb: zbierano je, rozkadano pod dachem, i suszono, potem tuczono w kamiemnej stpie i przygotowywano posiln mczk, ktr rozcieczywszy gorc wod mona byo karmi nawet niemowlta. Takao obwoaa si naczelniczk tego osiedla. Usuki jej pomaga. Miaa wtedy lat czterdzieci pi, wygldaia jednak znacznie modziej i wszyscy wiedzieli, e yje z Usukim. Usuki ze swej strony poprosi o rk Satsuki, ale matka ostro odmwia. Satsuki skoczya lat dziewitnacie, podobna bya do Takao - pikno o skrze biaej jak kwiat cmentarnego bluszczu, o niebywaym wprost uroku zaskakujcym w tak modym wieku. Dla niej wanie, dla jej urody Usuki tu pozosta. - Duom ci winna i trudno mi odmawia, ale nic, Satsuki za m nie pjdzie. - Co znaczy, nie pjdzie? No, to zi przystanie do waszej rodziny, tak? - Nie, to te nie... - Uwaasz, e.nie jestem dla niej odpowiedni? - Gupstwa, ani mi to w gowie nie postao! Odpowiedzi niejasne i pozbawione sensu, lecz Takao zdecydowanie odmawiaa. Usuki przesta wic nalega, cho wcale nie zrezygnowa ze swoich zamiarw. Mijaj dni i miesice, ustali si w osiedlu pewien porzdek: jedni orz pola, inni pracuj w kurnikach, staruszki gotuj i pior, starcy kopi wgiel, kady oddzielnie, tyle, eby starczyo na codzienne potrzeby; rodz sic te dzieci. Na pocztku kobiety, chciwe wgla, uganiay si za wprawnymi grnikami, lecz wkrtce stao si to iiiepotrzebne, teraz kopulacja stanowia jedyn przyjemno. Przedtem ony szanoway swoici mw i chroniy, jak mogy, przed wdowami, obecnie liczba kobiet przypadajcych na mczyzn staa si dowolna: wszystko jedno, kto do Icogo nalea. W biay dzie kadli si przy drodze albo piecili w Icurzym ajnie kucnikw; nie wiadomo, czyje to dziecko si poczo; gdy w odpowiednim czasie nastpowa pord, ojciec zawsze pozostawa nieznany. Na wiat przychodziy niemowlta kalekie, pokryte strupami, nieustamiie toczce z ust lin lub o iiowie o poow mniejszej od normalnej czy te z szyj wykrcon na bok albo z zajcz warg. Ani jedno nie byo normalne, zreszt zaraz umieray. Jedmake fakt, e si rodziy, posiada swoj wag, poniewa rozronity bluszcz cmentarny, kiedy zabrako nawozu, krtko mwic trupw, sabiej kwit, a jego licie traciy poysk - bo i c znaczy jeden starzec rocznie? Rolina marniaa i niechybnie uschnie! Kiedy zabraknie

owocw, wszystkich czeka mier godowa! Kobiety rodziy po to, by zabija, wszystkie dziewczta majce ju menstruacj miay obowizek zaj w ci. Kobiety ciarne otaczano szczegln piecz, niczym najdroszy skarb, przebyway w przeznaczonym pomieszczeniu, od pracy je zwalniano. Jeli nasta rok ubogi w dzieci, blady strach pada na staruszki - jedna z nich przeznaczona zostanie na cmentarz. Przeraone czepiay si mczyzn w nadziei, ze uda im si spodzi dziecko; zawiedzione prboway samobjstwa w przepaci. A synowie sdziwych matek widzc, iak szalej, wcigali swe rodzicielki do jam nieczynnych wyrobisk i brali delikatnie i pieszczodiwie; obserwujc czasem rozkosz na starym obliczu, czuli przez chwil obaw i lk: a nu pocznie! Zreszt dziecko i tak przeznaczcoe n.a mier, tym si pocieszali. Ojcowie za nie krpujc si spkowali z crkami - jake naraa wychudzon crk, jej dziewicze ciao, na brutalno obcych samcw! ona kada si obok, mowie obsugiwali jednoczenie matk dziewczyny, to znaczy on, bardzo dobrze, jeli i ona zajdzie! ony ze wszystkich si pomagay mom, starsza siostra,bajrowaa modszego braciszka, starzy brat gwaci siostr. Mieli wszyscy dach nad gow i jedzenie, gorzej z ubraniem: szmaty na szmatach. Pnadzy mczyni i rozczochrane kobiety gzili si dniem i noc, dza, z natury cile zwizana z zaspokojeniem godu, nigdy nie saba. Pord tej gromady ya Takao i jej crka Satsuki. W oglnym rozgardiaszu jeden Usuki pozosta na boku. Do Takao naleao uczestniczenie przy rozwizaniu, ponadto odebranie niemowlcia, ukrcenie mu gwki i uoenie ciaka w cebrzykuurnie; wszyscy obserwowali zgo,n, a cho noworodki rodziy si zazwyczaj znieksztacone i kalekie, niektre dugo jeszcze dary si dononie. Kiedy wreszcie umieray, na twarzach wstrzymujcej oddech gromady pojawia si wyraz ulgi, ruszano za niosc trupka Takao na cmentarzyk i grzebano zwoki na grzdkach cmentarnego bluszczu. Takao nie wychodzia poza osad nigdy - tylko w czasie pogrzebw. Usuki za doglda zbioru owocw bkiszczu, rozdziela wydobyty wgiel, czasami zaglda do domu Takao w poszukiwaniu Satsuki. Dziewczyna siedziaa tam zawsze nieruchooio jak laika, z twarz bez sdzi. Po bo tu wa.nie pozosta. W tych jatkach. Mino siedem lat i oto pewnego dnia po stromym zboczu, na ktrym dawno - nie byo ju ani ladu jakiejkolwiek drogi, wspili si dwaj mczyni: pracownicy urzdu miejskiego z pobliskiego miasteczka; szukali rda bkitnej rzeczki wpadajcej do Hatchogawy, eby skierowa j do stawu irygacyjnego, i przyszli na rozpoznanie. W zrujnowanym osiedlu spostrzegli naj.niespodziewaniej dym z komina - kto tam jest! Nie
WJTEZU,

na spojrzenia Usukiego w

ogle nie reagujc. On jednak nie traci ducha; Takao zmieni przecie kiedy swoj decyzj -

trzeba byo nawet szuka; przydreptaa do nich istota oniecodziennym wygldzie. - O, anim si spodziewa, e w kopalni Kazury s ludzie! - zdziwi si urzdnik. Mody urzdnik spiesznie pi si pod gr: - Atia, staruszka, ebraczka wida. - Co wy tu robicie? idcie do miasteczlca! - zwrci si do niej tonera, jakim si zwylco traktowa ebrakw. - A wycie modzi, panie! - Tak, jaszczem mody. - No, to dajcie mi dziecko, nasienie! - Staruszka chwiejnie podchodzi, dziwacznie si wdziczc, caa w biae i czerwone ctki (czy cierpi na chorob skry?), siwa gowa w poowie ysa, wyglda okropnie. - Dobrze, dobrze, babciu. Znajd ci dobrego ma. Dlatego musisz si przenie do miasteczka, pj do szpitala, dostaniesz tam ko i dobre jedzenie, musisz si leczy tumaczy cierpliwie, opanowujc wstrt. - Moe papierosa sobie wemiesz? - Wyciga ku staruszce papieroisa, raptem dostrzega, e cztery inne staruszki, podobne do pierwszej, wpatruj si we z uwag. Cofn si, omal z grki nie stoczy i zbieg na d. - Osiedle wariatw - powiadomi szefa - naprawd, nic innego! Akurat tego roku mao byo ciarnych i wylknione staruszki ukryway si we dnie poza osiedlem, w trawach. Potem powtrzyy si kilkakrotnie wizyty z miasteczka. Rwnie Usuki spotka si z urzdnikiem, lecz nie mg mu oczywicie wyzna, e podporzdkowali tu swe ycie bluszczowi, a i zasilanie rolin niemowltami nie mogo trwa wiecznie. Usuki przey w tym dziwacznym otoczeniu dziesi lat; aczkolwiek dotd niczemu si nie dziwi, to teraz - gdy porozmawia z owym mczyzn w krawacie - zrozumia, e kiedy trzeba std odej, powinien wic skorzysta z okazji, by raz jeszcze prosi o rk Satsuki, po czym z obydwiema kobietami przenie si do miastecka. Zbudzia si w nim tsknota za rodzinnymi stronami. Nastpnego dnia zdecydowa si wreszcie i o zmierzchu poszed do domu Takao; ze rodka dobiegy go sowa przerywane cikim oddechem, zajrza przeto przez szpar w okiennicy. Wzdirgn si, dojrzawszy splecione z sob dwa biae ciaa. Natajc wzrok ujrza Takao i Satsuki. Oczy przywyky mu do ciemnoci: Satiuki leiala na boku, Takao pochylona nad ni, wargi jej bdziy po ciele dziewczyny. - Bd moim pokarmem, dziecko ywi matk,zywi... To jego powinno!... - szeptaa niskim gosem, a Satsuki poddajc s;i pocaunkom sodko pojkiwaa, to rzucaa si i wyginaa w iiik, to siadaa. - Mczyni s do niczego! A matka zna ci dobrze, Satsuki! No, jak, dobrze ci jest,

prawda?... No, jake, serce ci si rozpywa i ciao, czujesz? Roztopi si ciao i serce, i bdziesz moim pokarmem! No! Potem Takao rzucia si na Satsuki, przykrya j swym ciaem, dziwnie podrygujc. Usuki oniemia i odstpi od okiennicy, bo chocia sysza okobietach spkujcych ze sob, zobaczy to po raz pierwszy, matk i crk, no, a bd moim pokarmem! - c to znaczy? Moe tamta pochania modo dziewczcia? Skra Satsuki staa si ostatnio cakiem przezroczysta i dziewczyna wygldaa stale jak manekin. Czy ca energi yciow zabiera jej matka, jak bluszcz cmentarny, co, eby zakwitn, potrzebuje krwi i ciaa? Satsulid w ten sposb umrze! - pomyla Usuki, jednoczenie wspomnia biae ciao, i ju nic mg sobie miejsca znale wyczekujc, kiedy matka dziewczyny oddali si z domu. Takao za wychodzia tylko wtedy, gdy niosa nowe poywienie dla cmentarinego bluszczu. Jaowo mijay dni, a pod koniec roku zmara jedna ze staruszek. Mczyni zanieli i na cmentarz, zjawia si Takao. Usuki utorowa sobie dro - c, wyszed z tumu i skierowa si do jej domu. - Satsufei, chod! Razem std uciekniemy. Bo jak tu zostaniesz, umrzesz! nawoywa. Ale e dziewczyna si nie pokazaa, wszed do rodka. Zasta j na posaniu; pokruszya si lekko i otworzya oczy. Teraz najwaniejsze, eby Satsuki wyprowadzi i uciec. Zarzuci j sobie na plecy. Nu drodze do miasteczka krcili si jeszcze ludzie. Usuki w popiechu schowa si do jamy wyrobiska na zboczu gry gdzie kadej chwili mg zosta odkryty, wic chwyci kilof i posuy si nim jak omem, by zagrodzi wejcie kamieniami. 2Lamach:n si raz i drugi, kiedy strop zatrzeszcza i oboje znaleli si w ciemnoci. Usuki w pierv/szej chwili si przestraszy, ale stwierdziwszy, e ani jemu, ani Satsu ki nic si nie stao, wyzby si strachu i poczu rado, bo wreszcie znaleli si sami, tylko we dwoje. Obj Satsuki, ktra cay czas staa bezwolme jak kuka. - Niczego si.nie bj, jestem przy tobie! Chora, ale to nic, prdko wyzdrowiejesz. Jak si ciemni, pjdziemy na d, do miasteczka. Usuki mwi bez przerwy, ona wci milczaa. Trzymajc j w objciach, czu, jak chodne ciao Satsuki nabiera nieco ciepa. - Nie masz si czego ba, zdaj si na mnie - doda, lecz zacz nasuchiwa. Przez szczelin, ktr pyno powietrze, dotar z zewntrz gwar i odgosy bieganiny. Takao, spostrzegszy zniknicie Satsuki, wpada w popoch, wybiega pdem z domu i zlustrowaa najpicirw pokj Usukiego - no, nie uciek chyba z gr w dolin! - Nie widzielicie mojej crki? ~ nagabywaa przechodzcych, miaa ochot potrzsn nimi, by odpowiedzieli. - Gdzie si podzia ten przeklty Usuki?

Jeden z zagadnitych mczyzn guchym goisem odpar: - Crk trzeba zapodni. A kiedy Takao odepchna go i chciaa odej, zatrz yma! jTy czego uciekasz? Ju tam twoj crk chopy pieszcz! - Takao zmierzya go lodowatym wzrokiem. - Dobra, debra! Ty te si przydasz! Takao po znikniciu Satsuki utracia ca sw energi i w jednym momencie zamienia si w star bab, tote mczyzna nie rozpozna w.niej naczelniczki i z miejsca powali na ziemi. - Dobra, dobra! Zrobi ci dziecko moim nasieniem! Brutalnie j zgwaci. A ciko wiszce gradowe chmury zeszy niej, poprszyy niegiem; wtedy - czy to z powodu tego niegu, czy te dlatego, e rok by niepomylny i mao ciarnych ~ mczyni jak na komend rzucili si gromadnie.: na kobiety. Byli i tacy, co upatrzywszy sobie t sam bili si okadajc na.wzajem kijami, powodowani bczrozumnym szalestwem napastowali dziewczynki nie majce jeszcze nawet lat dziesiciu, modziecy wskakiwali na babcie trzy wierci do mierci, staruszki za, ktrym nie udao si zdoby partnera, wywijajc kilofami gramoliy si z tyu na lece pary. Oto i mczyni w ciasnym ucisku, i tacy, co si staczaj z grki w d, do sztolni, do potoczku, i nagie kobiety bicgncc po niegu, jest i taki, co tucze po gowach drgiem, kciomysa i bierze ofiary padajce bez zmysw - spltane ze sob stado mczyzn i kobiet tamsi si i dusi nawzajem, trupy rzucajc na ziemi. Chopca przypitego do staruchy napastuje starzec, inny chopiec biega wrd tumu, mczyzn kopie w krocza, kobietom wtyka kij midzy nogi - ten nic zwaa nawet, czy ma przed sob ywych, czy umarych. jeden z wariatw przynosi bry wgla i wdrujc po placu miady gowy nieboszczykom. Ogarno ich szalestwo - o ile groniejsze i wiksze od tego w czasie pogromu jecw! Kotlowainina ustaje w jednym momencie, wszystko zamiera, ludzie le pokotem na ziemi, nic i nikt nawet nie drgnie; porodku trup Takao z twarz odra.ajc, pomarszczon i Liwaian, w jej kroczu tkwi gboko - kto to zrobi? - duga, wska deszczuka nagrobna. Nastpnego ranka Usuki utorowa sobie kilofem wyjcie z jamy. nieg zasypa gr pokrywajc lady.nocnej orgii, lecz dokoa wyrosy niewielkie nie.ne kopczyki, po rozgarniciu niegu wida zwoki. - Twoja mama, Satsuki, nie yje - mwi Usuki ogldajc kolejno twarze zmarych. Satsuki potakuje. - Co zrobimy? Chyba nie chciaaby ona pj na cmentarz na er tuszczy... - dodaje niespokojnie. Wyciga z baraku taczk, wrzuca na ni ciao Takao i wiezie do wylotu sztolni. Obficie pynca woda jest chyba ciepa, bo paruje. Usuki idzie pod prd wspinajc si

ku wejciu. - Niech ci gra przyjmie, pij w spokoju! - Spycha taczk w czarn czelu kopalni; pokryte niegiem zwoki sun na taczce przez ciemnoci, wygldaj teraz tak jak szarobiaa ple na stemplach chodnika albo, rzec mona, przypominaj kwitncy bluszcz uczepiony tabliczki cmentarnej i niesiony wiatrem; taczka niknie w wodzie i ciemnoci. Lekki plusk dobiega uszu, lecz fala nie wynosi zwok z powrotem na powierzchni. Wobec tego Usuki zwozi i zrzuca tu nastpne, a Satsuki stoi i przyglda si, w pewnym momencie pomaga mczynie pcha taczk i na jego: dzikuj! - po raz pierwszy si umiecha promiennie. Dopiero o zmierzchu kocz uprztanie zwok. - No, wezm ci chyba na plecy, bo std do miasta adnej drogi nie znajdziesz. Usuki bierze Satsuki na barana i przywizuje si:nurkieni, potem schodzi krok za krokiem po wieym niegu stromym zboczem w d. Zapada nagy mrok. Schodz coraz niej, a nieg zagradza im drog. I nikt ich wicej nie ujrza. ~ Panie burmistrzu, wszystko gotowe! - mwi sekretarz do powracajcego z przechadzki po cmentarzyku, gdzie tabliczki nagrobne stercz teraz wrd cakiem zmarniaych badyli bluszczu. - Id, id - odpowiada.umiechnity burmistrz. Pochylajc korpulentny tuw przekrca ma dwigni: urzdzenie to skieruje wod do nowego kanau podziemenego; teraz woda zmienia bieg, w mgnieniu oka wzbiera i napywa w nowe koryto wypeniajc je po brzegii, po czym potok wydua si niby limak i zmierza w d, pod ziemi. - Wiwat! Niech yje! - rycz zgromadzeni. - Teraz dalszy pomylny rozwj naszego miasta zapewniony... - bkaj. - Tak, a kopalnia Kazury na nic si ju nie przyda, raz ogie, raz woda... Pozieraj znowu na podikowiast obmurwk sztolni. A niedaleko od nich, na dnie chodnika kopalni, zbliaj si ku sobie i oddalaj unoszome przez wod wyschnite, woskowe zwoki - w warstwie kilkudziesiciu cia - uczepiony na nich swym zwyczajem bluszcz cmentarny chwieje si jak wodna rolina, szuka sobie miejsca, eby znw zakwitn, chyboce na wsze strony niby ywe stworzenie. Zwoki spoczywajce dotd na dnie - teraz kiedy poziom wody nagle si podnosi - zaczynaj podpywa wyej, mikko sun zmieniajc pooenie, uderzaj o siebie, odbijaj, by ponownie zebra si razem. Powoli wypywaj na powierzchni, a na samym wierzchu, na przedzie, unosi si trup Takao.

Yuki Shoji Samotny kruk Chiopiec potrafi wietnie naladowa gos kruka. Tote inne dzieci nie uyway wcale jego imienia - nazyway go Krukiem. May Kruik rzadko si odzywa czy odpowiada. Do szkoy te nie chodzi i z nikim si nie zadawa, towarzyszami jego zabaw byy we, jaszczurki, mrwki i ddownice lub owady. Dzieci czsto zaczepiay go woajc: - Eje, Kruku! Poknij no jaszczurk! Gdyby Kruk chodzi do szkoy, byby ju w czwartej klasie. W przypywie dobrego humoru, uproszony przez dzieci, wyciga z kieszeni swej znoszonej kurtki malek jaszczurk, wpuszcza j sobie prosto do garda i gadko w jednej chwili poyka. - A to dopiero! Naprawd pokn, naprawd! Dzieci wylkniotne i zaciekawiane otaczay go cisym krgiem. Kruk luhi jaszczurki i we, lubi ddiownice, mrwki i wszelkie owady. W jednej z jego kieszeni spao zawsze wygodnie kilka jaszczurek, w innej spoczywa zwinity w piercie szarozielony albo prkowany w. Na proby dzieci Kruk pokazywa biegajc po donii jaszczurk lub owija sobie szyj dugim wem. Zdarzao si to jednak w rzadkich chwUach dobrego humoru, bo najczciej woany nie odzywa si wcale. Odwraca obojtnie twarz o ziemistej cerze i szybko si oddala, jakby uciekajc. - C ty tam tak dugo robisz? - pyta matka. Chopiec siedzi skulony pod oian z dykty, obejmujc rkami kolana sterczce z krtkich zabrudzonych spodenek. - Co robisz? - Matka pyta po raz drugi, jednoczenie przebierajc si, bo idzie wanie do pracy. Pracuje w jadodajni naprzeciwiko dworca. Wychodzi wieczorem, wraca po pnocy. Niekiedy przychodz pijana tak, e odprowadza j mUsi kto z goci, albo nie ma jej a do nastpnego przedpoudnia. Matka jest maa, chuda i kocrsta. Chopiec nie odpowiada, mruczy pod nosem niezrozumiale. - Ty pewinie znowu do szkoy nie chodzisz, bo dzisiaj przyszli z urzdu dzielnicowego i skrzyczeli mnie. A jak niie pjdziesz do szkoy, bdziesz durniem do koca ycia. Co mi tam! Matka koczy si ubiera, przysiada przed lustrem i poprawia makija. W kcikach oczu rysuj si jej wyranie kurze apki, ski ma zniszczoin i szorstk od pudru. May pokoik w domu czynszowym ma ze cztery metry kwadratowe. Stoi tu sfatygowajna toaletka i szafa, nic wicej, na cianie wisz ubramia. Przy pokoju niewielka kuchenka, gdzie zawsze stoi wiadro z namoczonym praniem. Wsplna ubikacja mieci si na

kocu korj^tarza. Chopiec podnosi si niemrawo. Teraz dopiero wida, jaki jest wysoki, wyszy od matki; wyglda na wicej ni na swoje dziesi lat. - Dokd idziesz? - zagaduje matka, smarujc czerwoin poimadk cienkie wargi. Lustro odbija stojc naprzeciw szaf, a na niej grubo pokryt kurzem tabliczk z pomiertnym buddyjskim imieniem zmarego ojca. Syn nie odpowiada. - Dokd? Odpowied brzmi mrukliwie, sw niepodobna zrozumie. - Wracaj, nim bdzie ciemno, i zjedz porzdnie kolacj. Oidgrzej tylko zup, jest gotowa. - Tak - mwi wreszcie Kruk i szybko wychodzi. Na dworze jeszcze jasno. Kruk pakuje obie rce gboko w kieszenie i zmierza w stroin parku, ktr} przylega do szkoy. Niegdy by to prywatny, ogrd; bogaty waciciel ofiarowa go miastu w czasie wojny. Niemal ptora hektara, w rodkowej czci poduny staw, wok ktrego usypano szereg wzniesie, wzdu spacerowych cieek cign si zwarte szpalery drzew, a przy wejciu mieci si plac zabaw: zjedalnie, hutawki i piaskoiwnica. Kruk si wybra do parku, lecz nie na plac zabaw. Zmierza okrn drog przez mostek na stawie. Miin kamieney mostek i wspi si na wzgrze, gdzie gsto rosy wysokie stare drzewa. Szed sobie powoli, spoglda czasem w niebo i nalaidujc gos kruka pokraikiwa. - Kra, kra! - Krakanie przenika przez buj:ne korony drzew, przelatuje nad stawem i dobiega a do piaskowinicy. Chopiec kracze tylko wtedy, gdy jest sam. Widrapa si stromym zboczem na sam gr, na may placyk. Po lewej stronie stoi sintaiistyczna kapliczika, maa i dreiwniana, wznie - sio^na w czasie wojny ku czci poilegyoli onierzy. Ma prze - krzywioiny daszek, cakiem o niej zapomniano, nawet przypadkowy przechodzie nie zatrzyma si przed ni, eby zmwi krtk modlitw. Przytwierdzona na niej tabliczka Niech tcwa wiecznie szczcie onierskie - cakiem ju spowiaa i staa si nieczytelna. Chopiec okry kapliczk i za ni schodzi pocz zboczem w kierunku bujnego mieszanego lasu. Szed w stron stawu, w poowie gry s.tan i przykucn. Tu oibok siebie znajdoway si dwa doy przykryte deskami, gbode i ciem.ne. Kruk w jednym z nich trzyma \ye, w drugim jaszczurki. Mruczc co do siebie wycign dugiego, metrowego wa, potem kilka jaszczurek, ktre wpuci do kieszeni. Nas^tpinie wsta i wspi si z poiwrotem. Niebo

czerwieniao barw zachodu. Zerwa si chodiny wiatr. - Kra, kra! - Szed kraczc. Wok cisza, ktr przerywa tylko krzyk dzierzby. Chopiec kracze. Wije si w ciskany przez niego w rce. Idzie chopiec przed siebie i umiecha si czasem, sam nie wiedzc czemu. Idzie ju do dugo, kiedy spostrzega nadchodzc z przeciwka dziewczynk. Soce zaszo, a dziewczynka jeszcze nie wrcia do domu. Matka ukoczya przygotowania do kolacji i teraz dopiero zauwaa nieobecno crki. Mina szsta. - Gdzie Keiko? - pyta starszego syna, ktry w swoim pokoju skada plastikowy model Cadillaca. - Nie wiem - odpowiada i pochonity swoj prac nawet si nie odwraca. Brat Keiko jest w pierwszej klasie i prawic wcale nie bawi si z siostr. - Przecie posza do parku z Hideko i innymi dziewczynkami, skocz no do Hideko i zobacz, bo pewnie tam siedzi, a to nie wypada. - Niedugo wrci - mwi z ociganiem chopiec, nie przerywajc swego zajcia. Hideko to creczka biuralisty z ssiedztwa, ma sze lat, jest starsza od Keiko o dwa lata. - Poniewa minie nie suchasz, nie kupi ci ju wicej modelu samochodu! - Nie przeszkadzaj. - Szybciej! Jak Keiko wrci, bdzie kolacja. Sprztaj ten samochd. - E, tam! Chopczyik odkada niechtnie zabawk i idzie po siostr. Niebawem wraca. - Nie ma jej. - A Hideko? - O, dawmo przysza! Je kolacj. - To nasza Keiko nie wrcia razem z ni? - Hideko mwi, e nie. Keiko posza sama, a Hideko wracaa do domu razem z t Megumi z poczty. Gdzie wiic si podziewa? - Matka marszczy brwi. Maa Megumi te ma cztery lata, jak Keiko, czsto bawi si razem, W tej chwili wrci z pracy ojciec - pracuje jako urzdnik w dzielnicy Kasumigaseki. Wysucha relacji ony, lecz nie przej si zbytnio. -Id sama i poszukaj jej. Niemiaa to oiia nie jest, siedzi gdzie pewnie u ludzi. - Ale ju jest p do sidmej. - Matka zerka na zegarek ma, odwizuje fartuch i wychodzi. Jeszcze si nic nie dziao, prawdziwe zamieszanie powstao dopiero pniej. Keiko,

powiedziaa Hideko, posza z ni razem do parku, gdzie bj^a ju Megumi i inne dziewczynki. Przez pewien czas bawiy si tam wszystkie w piaskownicy. Potem si przeniosy na zjedaLni i hutawki. Hideko nie wie nawet, kiedy Keiko odesza. A pniej przybiegy jeszcze inine dzieci i bawiy si w grupkach, dopki nie nadesza jechia z matek, eby zabra SWoj pociech do domu. Kolejno wszystkie koleanki odeszy. I wreszcie, jeli nie liczy obcych, nieznajomych dzieci, pozostay tylko Hideko i Megumi. Megumi powiedziaa, e chce wraca, wic Hideko wzia j za rczk i odprowadzia do domu. Matka Keiko wyp); tywaa jeszcze Megumi, ale usyszaa tylko potwierdzenie sw szecioletniej Hideko. Na koniec Megumi dodaa; - Keiko posza w stron stawu. - Matka odwiedzia Jeszcze trzy inne domy, gdzie miaa nadziej zasta crk, ale nadaremnie - nigdzie jej nie byo. - Zawsze chodzi si bawi do parku, nic powinna chyba zabdzi? Zmartwieni rodzice patrzyli po sobie i zastanawiali si, dokde Keiko moga pj. Posta:nowili teraz szuka dziewczynki kade z osobna. - Ja id do parku. - Ojciec nawet si Jeszcze nie przebra. Wyszed Jak sta, tak jak wrci z pracy. Park zalegaa gboka cisza. Plac zabaw, owietlony bkitnawym wiatem latarni, by cakiem pusty. Ojciec podszed a do piaskown/icy, zajrza nawet do pustego szaletu. - Keiko! - zawoia w stron stawu. Staw sta ciemny, nikt nic odpowiedzia. Ojciec postanowi obej cay park. Szed nawoujc. Za kadym razem milky gosy owadw w zarolach, jakby i ome czekay na odpowied. Keiko ma cztery lata. Jest rezolutna i miaa, i garnie sa do ludzi. Woli ojca ni matk, czsto, jeszcze niewprawnie, piewa. Co niedziela chodzi z ojcem do parku; kiedy staj nad stawem, wpatruje si bez koca w stadic czerwonych karpi. Nie wpada przecie do wody! Ojciec uwanie lustruje powierzchni stawu. Nie, crki w parku nie ma. Ojciec wraca do domu, gdzie zastaje on, ktra miaa szul^ dzieclca po ssiadach. Spojrzeli t)dko na swe zaspione twarze i nie mieli potrzeby pyta o rezultat poszuk i - v/a. Dochodzia sma. Rodzice byli coraz bardziej niespokojni. Dokdkolwiek Keiko posza, nawet gdyby zbdzia, powinna si ju odnale. Umiaa przecie poda swoje nazwisko i adres; kady z przypadkowych przechodniw byby j odprowadzi. Zgosili zaginicie dziecka na pobliskim posterunku. - Cztery lata? Nie mona wic przypuszcza, e ucieka z domu - powiedzia policjant z nawyku zawodowego, cho min mia powan. Spyta o okolicznoci zaginicia i natychmiast powiadomi komisariat. Sprav/ przekazano poHcji ledczej. Podinspektor, szef grupy dyurnej, raz jeszcze dla pewnoci wypyta rodzicw o szczegy, nastpnie

zawiadomi wszystkie posterunki w swoim rejonie i komisariaty ssiednich dzielnic. Zawiadomi te wydzia do spraw nieletnich komendy gwinej. Rwnocze:nie dowdca patrolu powiadomiony przez komisariat zabra si sprawnie do rzeczy: do jednego radiowozu posadzi ojca,.do drugiego matk dziewczynki i kry po swoim rejonie, nadajc meldunki przez mikrofon. I wreszcie inna grupa spenetrowaa z latarkami cay obszar parku. Szukano tak bez rezultatu do jedenastej wieczr, po czym poszukiwania przerwano. III Chopiec mia ciemn cer. - Zupenie jak Murzyn - sysza zewszd, ledwie odrs od ziemi.. Jego ojciec, wdrowny golibroda, posiada jako narzdzie pracy jedn jedyn niezastpion brzytw, ktr wozi zfe sob, odwiedzajc prowincjonalne zakady fryzjerskie. Wprawdzie mgby si zahaczy zawierajc umow na stae, bo w powojennvch czasach brakuje fachowcw, nie musiaby wcale wdrowa, on jednak nie potrafi dugo wytrzyma w jednym miejscu; po prostu taka slcaza ciarakteru, to jaisne. Wzi sobie iom dopiero po wojnie, pracowa wtedy w zakadzie fryzjerskim w miecie A.shikaga. Nie znaczy to, e bra lub z bogosawiestwem; po prostu pewnej nocy udek do miasta Sendai, zabierajc ze sob dziewczyn z ssiedzitwa, ktra z nim zasza w ci. Ale ciedy dziewczyna po trzech miesicach poronia, nasz fryzjer bez sowa wyjanienia porzuci i nowe miejsce pracy, i dziewczyn. Mia jeszcze potem kogo w Nagoya i w Shizuoka, a wreszcie znalaz sobie now on w Tokio. Koibieta ta pochodzia z miejscowoci Kofu. Oto przesza matka Kruka. Pracowaa w kaibarecie w dzielnicy Koi - wa. W tyme kabarecie si poznali. Fryzjer po raz czwart}^ wybra om i tym razem trzyma si jiu domu i rodzimy, ale na odmian odechciao mu si jako pracy. Wylegiwa si tylko caymi dniami, sta si mrukliwy, zoci si o lasda drobiazg i wrzeszcza, dochodzio nawet do tuczenia szyb i niszczenia drewnianych przepierze. A wszystko to bez adnej konkretnej przyczyny. Nigdy jedinak nie uderzy ony, a ona sama si temu dziwia. - M z natury jest bardzo agodny - chwalia go przed ssiadkami. Kiedy chopiec u - koczy pi lat, ccjciec si powiesi na sonie na pustej pobliskiej parceli. Nikt nie wiedzia, dlaczego. Chopiec, nim dors do wieku szkoLnego, nie rimi si od innych dzieci; moe by tro.ch nerwowy, ale w zgodzie bawi si z rwienikami. Pami mia dobr, w wieku lat piciu zacz si uczy pisa. Dopiero na krtko przed pjciem do szkoy sta si milczcy i unika pocz zabaw poza domem. Nic nie pomagay usilne namowy ani zachty matki. Na pytanie, dlaczego nie idzie do szkoy, nie odpowiada, jakby roztargniony, z ustami potwartymi, nie wiadomo nawet, sysza, czy nie sysza. - Dziwne dziedco, doprawdy!

Matka nie zwrcia jednak specjalnej uwagi na zmian, jaka w nim zasza. Wyczerpana i zmczona bya prac, zreszt sama take wychowana w ndzy do szkoy prawie nie chodzia. W tym czasie chopiec zacz mrucze sam do siebie niezrozumiae sowa albo bez przyczyny si umiecha. z czego si miejesz? - pytaa z pocztku matka, ale e nigdy nie odpowiada, przyzwyczaia si wkrtce. Chopiec nie robi sam niczego, oo trzeba. Nie my si w ogle, pki go matka nie skrzyczaa. Najczciej przesiadywa teraz przez cay dzie w domu, z nikim te nie ro z mawiia, nawet z matk. By jednak zrcziny; cho nikt go tego nie uczy, umiejtnie rozszczepia noem bambus na cienkie listewki i majstrowa 2 nich malekie klatki na owady. Klateczki stay przez kilka dni, po czym bez sowa rozdawa je dzieciom, ktre si akurat znalazy w pobliu; w klatkach byy czasem krge brzowe wierszcze lub modliszki, innym razem cykady z urwanymi skrzydami albo zgniecione i nieywe waki. Kiedy sii zdarzyo, e matka wysza do pracy i przez cae trzy dni nie wracaa. - Przepraszam ci, chopcze. Wyszam z pracy i brzuch mnie raptem rozbola... rzeka potem z wyrazem zmczenia na twarzy. I pytaa niepewnie, jak sobie radzi z jedzeniem. - Daem sobie rad - odpar chopiec obojtnie. Nie wida byo, eby si martwi nieobecnoci matki, aini si nie cieszy, e wrcia. - Czy ci kto nakarmi? Milczenie. Chopiec pokrci tylko przeczco gow. - Przecie nie miae pienidzy? Wic co robie? Na adne z pyta nie byo odpowiedzi. - Ale nie krade chyba?! - Daem sobie rad - odpowiedzia. Nie stara si opisa matce smaku ab i jaszczurek. Mniej wicej przed rokiem zwabia chopca nieznajoma kobieta; nie wiadomo nawet, co za jedna i skd si tu przypltaa. Miaa koo czterdziestki, a woano na ni Wariatk a - Blegantka, piewaa cienkim gosem stare szlagiery i wczya si po miecie z rozczochran gow, resztkami trwaej ondulacji, wyblakymi kakami gsto ozdobionymi szpilkami, grzebykami i kwiatami polnymi, z twarz bia od pudru. Klapice drewniaki z czerwonymi rzemykami, rozwiane poy brudnego kimo.na i kokieteryjne spojrzenie rzucane w stron kadego przechodnia. Nieraz zatrzymywana bya przez poh!cj i odsyana do domu wariatw. Lecz nie mino wiele czasu i znw jest z powrotem, zoowiu chodzi po miecie

odprowadzana pogardliwym wzrokiem mieszkacw. Tak, ale nie kradnie ani nie podkada ognia. Chocia pogardzana, cieszy si popularnoci Jako komediantka i osobliwo. S i tacy, co specjalinie obdarzaj j kosmetykami, eby mia si potem z okropnego makijau, ze szminki i pudru. Raz j spotka mona w dzieilinicy Asakusa koo wityni Otori, iniiym razem wczy si po Kinshicho. Opowiadano, e zwariowaa, bo rzuci j kochanek czy te m j odumar, rnie. Niskiego wzrostu, ale ostatecznie niebrzydka, zasza w ci nie wiadomo z kim, odesana znowu zostaa do szpitala, gdzie przy okazji przeprowadz/oino sztuczne poronienie. Chopiec spotka j na ciece w lasku na kracach parku. ~ O, ty tutaj? - odezwaa si WariatkaElegantka. Chopiec przystan. Kobieta wipatruje si we zachcajco. - Tak ci chciaam zobaczy! - Bierze go za rk. - Dugo szukaam, naprawd. Bo tak ci chciaam spotka! Niespodzianie policzek kobiety dotyka twarzy chopca - jest ciepy i mikki, ma inny zapach ni u madci, zapach poi. Chopiec nie protestuje. - Goni mnie jaki dziwak. Strach pomyle, co bdzie, jeli zapie. Prdzej, uciekajmy! Kobieta cignie chopca do lasu. - Nareszciemy si zeszli! Teraz wariatka przewraca go w zarola i z caej siy obejmuje. Chopiec odwraca twarz. - Ciko mi! - mwi. - Mnie te! Kobieta nie zwalnia ucisku. Bije od niej kwany odr potu. - Ciko, puszczaj! - Chopiec odpycha piersi kobiety, bujn elastyczn sprysto. Kobieta si miqe. Wstaje i zaczyna rozwizywa pasek kimona. - Zawszc taki sam! - ciga brudne cienkie kimomo, pod nim nie ma nic. Pulchne, goe ciao. - Tirzeba si pieszy, zanim on nas nie ssnajdzie! - mwi. Rozpina pasek i zdejmuje spodnie chopcu, ktry si nie sprzeciwia. Schyla si i jej v/argi chwytaj jego czonek. Chopiec odczuwa gwatowny wstrzs, ale znacznie pniej. Tak e nie wie skutku i przyczyny. apie raptem lecy obok pasek od kimona i owija nim szyj kobiety. - A, a, a!... Kobieta dusi si i dyszy, ale wkrtce przestaje si rusza. Chopiec bezszelestnie si

podnosi. Twarz ma nieprzystpn i zimn. Patrzy w d na kobiet. Pociga nosem. Kruk wrci do domu, jakby nic nie zaszo, i ani pomyla o WariatceElegantce. Matka i syn prowadz czasem, rzadiko, nieskadn rozmow. - Mwi, e wietnie naladujesz kruka. Zakracz ml cho raz, niech posys! - mwi matka. Chopiec railcz}^ - Czemu nie chcesz? - pyta matka. - Bo to nieprawda! - Syszaam przecie od tylu osb. - Kamstwo - odpowiaida chopiec niskim gosem. Zajty jest sporzdzaniem klatki na owady. - Wci tylko robisz klatki, czy to ma by twoje zajcie w przj^szoci? Chopiiec nie odpowiada. - Od kiedy e tak zgupia? - Czy czowiek by kiedy wem? - odzywa si wreszcie syn. - Jake? - pyta matka. - Czowiek to zawsze czowiek i tyle. - Nieprawda, czowiek by wem. Wanie on tak mwi. - Kto? - Nie wiem kto, ale mwi. Czowiekby wem, dlatego jak umiera, znowu si^w wa zmienia, tak mwi. Syszysz przecie.sama! - Co sysz? - No,- gos. -Jaki gos? - Pewnie to jest gos taty. On umar. I sta si wem. - C ty pleciesz za gupstwa! - Ja si boj. Tata wci si zoci. Cigle go przepraszam, ale nie chce mi przebaczy. - Strach doprawdy sucha, przesta! Wci drczysz we i dlatego pewnie snujesz takie historie. Jak si w gar nie wemiesz, to ju sama nie wiem, co mam z tob zrobi! Straszne rzeczy mwisz, brr! Matka gasi w popielniczce niedopaek, naciga kodr na gow. Ale na dworze Ju jasno. Pno si pooya, a niedugo trzeba bdzie wstawa, Z zewntrz dolatuj sowa wypowiadane do mikrofonu: - Tu komenda policji taka to a taka. Pirosimy wszystkich ouwag. Poszukuje si Keiko, crki pana Tokuda Shosahu, zaginionej wczoraj wieczr. Ktokolwiek wiedziaby o

osie zaginionej, pros2X3ny jest o skontaktowanie si... Radiowz oddali si powtarzajc w kko swj apel.- Matka wystawia gow spod kodry i popatrzya na syna. Chopca znudzia pewnie praca nad klatk, bo bezmylnie zagapi si w sufit. - Dokd te ta Keiko posza? - szepna matka i znowu znikna pod kodr. IV Nastpnego dnia podjto znowu poszukiwania. Prowadzcy ledztwo utwierdzali si coraz bardziej w przekonaniu, e najprawdopodobniej chodzi o porwanie. Pooono zatem wikszy nacisk na zbieranie informacji. Na podstawie znanej godziny powrotu do domu dziewczynek, ktre si bawiy z ma Keiko, ustalono por zniknicia dziecka mniej wicej na godzin wp do pitej po poudniu. I pilnie wyszukiwano wiszystkie osoby, ktre o tej porze znajdoway si w okolicy parku. O pierwszej w poudnie pojawi si meldunek, e kto jakoby widzia podejrzanego osobnika przy bramie szkoy podstawowej. Teren szkoy przylega do parku. - Tak, widziaem tego mczyzn wczoraj przed bram gdzie tak koo czwartej. Wysoki i chudy, obie rce trzyma w kieszeniach paszcza. Rzeczywicie, wyglda podejrzanie, cera ziemista, wiek trzydzieci siedem czy trzydzieci osiem lat. Duszy czas chodzi przed bram taim i z powrotem, zaczepia ucziniw wychodzcych ze szkoy, dzieci na pewno go sobie przypomn. Tak jakby na kogo czeka, tylko e na ojca to mi - nie wyglda. Widziaem, jak co najmniej godzin si plta Znik, zamim si ciemnio, nie wiem kiedy - zezna wony szkolny. Mia mae, wpadnite oczka lnice podnieceniem, by stary i nieco przyguchy, ale wawy i wymowny. Znaleziono wicej osb, ktre ten fakt potwierdziy. Jeden chopiec i dwie dziewczynki rozmawiay z nieznajomym. - Zapyta mnie o adres i nazwisko, i o zawd tatusia - twierdzi chopiec. - A mnie o rodzestwo i o kieszonkowe, i jeszcze o inne rzeczy - mwia dziewczynka. Natrafiono w kocu na dziewczynk, z ktr nieznajomy poszed do samego domu, tam przedstawi si matce i zostawi wizytwk. Inspektor policji ledczej, ktry na wszelki wypadek skorzysta z wizytwki i odszuka miejsce pracy nieznajomego, zdenerwowa si tylko - niepotrzebnie czas traci! Nieznajomy okaza si menaderem dziecicego zespou teatralnego i poszukiwa nowych talentw. Nie mia te nic wsplnego ze znikniciem maej Keiko. Gnup ledczych ogarna niecierpliwo i niepokj. Mieli ju wczeniej na swym

koncie nieudane dochodzenia w wypadkach porwania i to w takich, ktre poruszyy opini publiczn i wywoay ostr krytyk. Teraz ledztwo powinno si odbywa niesychanie sprawnie przy jednoczesnym zachowaniu wszelkiej ostronoci. Nie wolno dopuci do mierci porwanego dziecka. Mowa o porwaniu, ale jakie s na to dowody? Porywacza nikt nawet nie widzia, nikt te nie da okupu. - Przeczeszmy park jeszcze raz moliwie najdokadniej - zaproponowa podinspektor, ktry krytycznego dnia pemi dyur. Bo jeli dziewczynka nie zostaa porwana ani nie zab - dzila, to jest tylko jedna moliwo - gwat dokona,ny przez zboczeca. Grupa ledczych ponownie wkroczya do parku, gdzie zapada ju zmierzch. Na placu zabaw byy jeszcze dzieci. - Wracajcie prdzej do domu, bo mama si martwi! - krzykn jeden z policjantw. Dzieci jedsiak bawiy si dalej. - Wraca mi zaraz! - zakrzyczal po raz drugi wysokim, nerwowym gosem. Teraz dopiero dzieci si przelky, podniosy gowy i stany z rkami wysmarowanymi ziemi. Nawet najlejszy wietrzyk nie burzy powierzchni stawu. Gono kumkay aby. Na brzegu ledczy podzielili si na dwie grupy; jedna posza w lewo, druga w prawo. Na ciekach nie byo wida spacerowiczw, inaczej ni w lecie, gdy do pnej nocy kryy liczne pary. Tak, dawno ju mina pora randek i spacerw. - Bo dzisiejsze dzieci to s takie, e nie wiadomo, co im strzeli do gowy - powiedzia jeden z policjantw do swego towarzysza, schodzc ze cieki i zapuszczajc si w las. Moe zapragna nagle wsi na przykad do kolejki miejskiej i uciec z domu. Brawie zaraz potem dao si sysze woanie; : - Hej, znalazem! Woanie rozlego si po przeciwnej stronie od miejsca, gdzie znajdowali si akurat dwaj funkcjonariusze. Pdem wdrapali si z powroitem na ciek i pobiegli w tamtym kierunku. Na skraju parku pleniy si gsto poke zarola. Wamie w pobliu tego miejsca zamordowana zostaa WariatkaElegantka. Dziewczynka leaa na wznak, zaduszona. Jej brzuch rozpatany by na krzy ostrym noem, a usta, jakby.nie wiedziay o bestialskim mordzie, umiechay si lokko. ledczy nadbiegli i zatrzymali si; dug chwile stali osupiali, aden si nie odezwa. Jeden z.nich odwrci si, na lecej obok czerwonej sukience mign mu szary cie.suncej jaszczurki..... Chopiec siedzia na boisku szkolnym. Jedna klasa odbywaa tu wanie lekcj

gimnastyki, druga graa w siatkwk. Cisza. Chopiec przysiad na brzegu klombu w odlegym kcie i z roztargnieniem spoglda na grajcych w pik. Czasami rozlegay si piski, sycha byo oklaski. Chopiec mruy oczy od blasku i patrzy w niebo. Po przejrzystym bkicie sun chmury jak baranki. - O, o, o!... - jczy chopiec, opuszczajc oczy. - Nie popatrzye dokadnie! - mwi gos. Kruk syszy gos ten sam co zawsze. Podobny jakby do gosu zmarego ojca., ale kiedy zjawiaa si posta, to albo z gow wa, albo pyskiem krowy. Dzisiaj jefdnak by tylko sam gos, nic si nic pokazao, taki dzie zego humoru. - Popatrzyem! Dobrze si przyjrzaem - odpowiada Kruk. - Dlaczego mi nie wierzysz? Naprawd, ja nigdy nie kami! - Jakby dobrze patrzy, toby przecie zobaczy. IMylisz si, w brzuchu byy tylko same poskrcane flaki. ani jednego wa! Rozciem, jak si naley, i widziaem. - Pewnie si zlke. I dlatego dobrze nie uwaa, ze strachu. - Wcale si nie baem. Nie jestem tchrzem. Nawet jak dziewczynka zapakaa, te nic a nic. - I tak jeste tchrzem. Bo zawsze uciekasz. - To dlatego, e nie lubi, jak mnie przezywaj. O, nawet w tej chwili: ci, co graj w pik, i tamci, co si gimna - st}kuij, wszyscy mwi o mnie, wymiewaj si. Nie jestem gupi, a oni krzycz: gupi! Goni mnie zawsze i woaj, e jestem dziecko wa, a ja nie jestem podobny do wa. To wanie omi s wami. - Tak. Wszyscy jestemy wami. W brzuchu siedz due we i mae we, cae kbowisko. Ale twj w jest zy. Dlatego nikt ci nie lubi. - Zy? Czemu zy? - Bo twj ojciec mieszka wrd zych wy. - Czy mama to te w? - Oczywicie. - A ojciec? - Jest w Afryce. - W Afryce zmieni si w wa? - Pewnie, pewnie. Skoro ojciec jest w Afryce i tam si zmieni w wa, gos ten nie moe by chyba jego gosem. Nie, to nic ojciec. Na pocztku wszyscy mieli powsta wy, kbili si w brzuchu

kobiety. I dopiero z chwil narodzin, po kolei przybierali posta ludzk. A kiedy czowiek umiera, staje si na powrt wem; wdruje do Afryki albo i do Indii, wazi do brzucha kobiet podobnych do matki. Jak si uzbiera ju duo, kb cay, wtedy rodz si po jedmym znowu ludzie. Rozbrzmiewa dzwonek.na przerw, koniec kolejnej lekcji. Chopiec dzwonka nie sysza. Z prawej kieszeni kurtki wyowi jaszczurk, nie wiksz ni may palec, i pooy sobie na doni. Jaszczurka dopiero oo si urodzia, skrk miaa such i jasn, staa,na czterech krtkich apkach i wodzia dokoa okiem, jakby przestraszona. Nie wiadomo kiedy chopca ze wszystkich stroin otoczyy ciasno dzieci. Jeden z uczniw zerkn na jaszczurk. - adna! - powiedzia. Dziewczynki jednak wzruszajc ramionanii orzeky; - Brr! obrzydliwa! - I piesznie si oddaliy. - Ej, ty tam, Kruku! Gdzie j zapa? - Czy ty moe jesz i takie jaszczurcze niemowlta?! - Poka nam wiksz! - woali chopcy. Kruk nie patrzy na nich. By napity, jakby si z czym zmaga, i ledzi sunc mu po rce jaszczurk. Nie pieszc si powsta, przesadzi potek dzielcy szko od parku poszed sobie. VI W ledztwie sprawa przestaa teraz figurowa jako porwanie zakwalifikowana zostaa jako mord dokonany przez zboczeca. Powoano.nowy skad grupy ledczej, zintensyfikowano poszukiwania wiadkw, zaczto sprawdza wszystkich znanych policji nienormalnych osobnikw w caym rejonie. Nastpnego dnia po znalezieniu macij Keiko w poudnie jeden z funkcjonariuszy zwrd uwag na istotn informacj w kolejnym zeznaniu. Jedna z matek, ona urzdnika, ktra pamitoego popoudnia udaa si po crk do parku, twierdzia, e syszaa gos kruka. Krakanie. Niby nic i mona by taki drobiazg pomin, ale wzia tu gr zawOdowa intuicja. Ot ledczy p,rzypom:nia sobie, e kiedy przed rokiem w tyme parku zamordowano WariatkEleganfck, te ktry ze wiadkw wspomnia, e sysza krakanie. Wwczas jednake ledztwo si toczyo w innej atmosferze, pozb y - io si kopotliwej figury, nie dociekano take, by moe, zbyt gorliwie i w kocu spraw umorzono, nie wyjanion. Teraz jednak ledczemu, gdy usysza t sam co przed rokiem informacj, od razu przyszed do gowy chopiec - Kruk. ledczy by ju sta.ry, bliski emerytury i cho nie zrobi dotd specjalnej kariery, zna swj rejon lepiej i dokadniej ni kto inny. - Jest pani pewna, c syszaa krakanie?

- O, tak! - niespokojnie przytakuje na ponowne pytanie ona urzdnika. - A czy zna pani chopca, mniej wicej dziesiciolatka, ktrego woaj Kruk? - Tak, znam. Niesamowite dziecko, co nosi po kieszeniach we i jaszczurki, prawda? Wanie. Czy moe widziaa go pani tam w parku, kiedy syszaa krakanie? - Nie wiem... - Zeznajca pochylia gow, w oczach jej odbio si przeraenie. ledczy zakoczy przesuchanie i natychmiast popieszy do mieszkania Kruka. W szeregu rozpadajcych si domw wzdu zauka, w ktrym unosi si odr szamba, sta drewniany parterowy dom czynszowy. Od wejcia prowadzi korytarz z rozeschi skrzypic podog. W pokoju bya matka chopca. Siedziaa rozwalona i ani si.ruszya, patrzya tylko sennymi oczami. - Dokd poszedi? - A pan kto? - Jestem z policji. - Jak to, czy mj syn zrobi co zego? - Nie, mam do niego tylko par pyta. - Nie wiom, z czym pan przyszed, ale na nic si to nie zda, nawet gdyby tu by. Bo on prawie nigdy z nikim nie rozmawia. - Dlaczeg to? - Taki ju jest, maomwny. - Ale jak si o co spytam, to mi chyba odpowie. - O nie, trudno i darmo. Bo ojciec ta by dziwny. Ma to po nim. Ostatnio to nawet ze mn nie rozmawia ani si nie bawi z innymi dziemi. - Z nikim si nie bawi? Co robi caymi dniami? - Mruczy sam do siebie, a jak mu si zechce, to majstruje klatki na owady. Matka, naprowadzana umiejtnie pytaniami ledczego, opowiedziaa ze skarg w glosie, jak Kruk spdza dnie. O tym, e unika ludzi, jakby si ba, e lubi czas spdza samotnie, umiecha si bez powodu, gada sam ze sob. Zawsze zimny jest i obojtny, nie przejawia adnej impulsywnoci. Na dodatek gosy jakie syszy i zjawy widzi ... Czy Kruk jest aby.normalny? Bo i ojciec si powiesi z niewiadomej przyczyny, kiedy chopiec mia lat pi. - Dokd wic poszed, gdzie teraz moe by? - pyta zinw ledczy. - Czy ja wiem? Nigdy mi nie mwi, dokd idzie. Ale wieczorem, jak zgodnieje, to wrci. - A moe poszed do parku.

- Moe i tak. Rwienikw swoich nie lubi, wic tylko si wczy sam jeden. - A przedwczoraj by w.parku? - Nim si zebraam, do pracy, gdzie tam wyszed, ale gdzie... Matka mwi to wszystko tonem obojtnym ani te nie przejawia zbytniego zainteresowania. ledczy wyszed od niej i pobieg do parku. Najpierw na miejsce zbrodni. Kruka nie ma. Pyta wic przechodzcych wyrostkw: - Nie spotkalicie Kruka? - Tak, koo kaplicy - odpowiada jeden. - Kiedy? ~ Teraz, przed chwil. - Co tam robi? - Macha na nas wem, ucieklimy. Alemy si pieszyli! - Wyrostek apie oddech po szybkim biegu. Kapliczka jest niedaleko. Na cieynce pod gstym zielonym baldachimem lici panuje mrok, nawet w samo poudnie. A przy wspinaczce na strome kamieniste zbocze rwnie dorosy si zasapie. Chopiec siedzi za kapliczk. Zachodzi go ledczy od tylu. Syszy gone sapanie. Chopiec trzyma w prawej rce jakby powrz, szarozielony, ponad metrowej dugoci, ciska za jeden koniec i tucze nim w paski kamie. w zielony powrz, straszliwie zmaltretowany, skrca si z blu i podryguje lnicym ciaem. Po niedugiej chwili w kona i zwisa bezwadnie jak zielonkawa sprysta lina. Chopiec jednak nie przestaje, tucze dalej. - U, u, u!... - jczy chopiec. - Kruku! - wola ledczy, ale tamten nie syszy. - Kruku! - woa goniej. Chopiec nieruchomieje. Wolno si odwraca, ciemna twarz lni mu od potu. Byszczce oczy patrz wprost na policjanta, a usta wykrzywiaj si w nienormal ym umiechu. Przypisy ^mujina - borsuk. Wg japoskich wierze ludowych niektre zwierzca, jak np. borsuk, lis, jenot, potrafi przybiera rne postacie, aby straszy i zwodzi ludzi. ^Bitwa w zatoce Dannoura (prefektura Yamoguchj) w r. 1185 koczy dugi okres wojen domowych i walki o hegemoni dwu rodw; Heike (rd Taira) oraz Genji (Minamoto). Rd Taira ponosi w tej bitwie ostateczn klsk. Cesarz Antoku (1178-1185), osadzony na tronie przez swego dziadka Tairano Kiyomori, mia w chwili kieski lat siedem. Obecny na

okrcie podczas bitAvy morskiej ginie wraz z babk Niinoam mierci samobjcz, skaczc w morze. A in i cl a - jeden z buddw panteonu mahajanist)czncgo, powoujcy do raju dusze zmarych. ^Lutnia, w oryg. biwa - drewniany czterostrunowy instrument muzyczny. Akompaniament biwy towarzyszy piewnej recytacji, ktrej treci, podobnie jak w eposie rycerskim, byy wane wydarzenia, walki itp. Istnieli zawodowi recytatorzy i muzycy w jednej osobie, a ich kunszt ceniono wysoko. ^Opowie o rodzie Heike {Heikemoiogatarl) - obszerny poemat opiewajcy kiesk rodu Taira w bitwie w zatoce Dannoura. Sutra H ann y a shin gyO - w sanskrycie obejmuje 600 tomw stanowi rozwaania na temat najgbszego sensu buddyzmu i potgi ro - zumu dcego do absolutu. Spisana take w sanskrycie w formie skrconej, ktr przeoono na jzyk chiski. Ten to przekad znany by w Japonii i liczy 262 znaki pisma chiskiego. Budda - jap. fugenbosatsu, sanskr. bodhisattwa. Jenot, jap. tanuki, porwnaj przypis 1. trzeci rok Tenna - rok 1683. imapa sporzdzona przez sztabowcw - poczwszy od r. 1888 w myl nowych rozporzdze mapy, sporzdzane dotd przez wadze cywilne, znalazy si w gestii wadz wojskowych. trasa Tokaido - szlak Edo (dawna nazwa Tokio) Kioto. klasztor na grze Koya - gra w okrgu Yoshino, gdzie znajduj si klasztory buddyjskiej sekty Shingon. Shizugatake - miejsce znane z historycznych walk midzy dwoma rodami. Toyotomi Hideyoshi pokona pod Shizugatake Shibat Katsu w r. 1591. g o s p o d y przydrone - na szlakach pieszych wytyczonych na rozkaz cesarski znajdoway si gospody w odlegoci jednego dnia drogi pieszo. A m o - przecz grska, wysoko 1290 m, prefektura Gifu. S ii a n - c u n g (po Japosku G e n s o) - cesarz chiski, szsty panujcy z dynastii Tang, panowa w latach 712-756. Ulubionym miejscem jego wypoczynku byy gorce rda na grze Li. W oryginale nieco zmieniony urywek z Sutry Lotosu {Saddaharma - pundarikasuira, po jap. Myh Jreng eky lub Hkeky), modlitwa egzorcy - styczna, ustp dwudziesty szsty. Kto po wysuchaniu moich zakl napastowa bdzie sug boego, tego gowa na siedem czci si rozleci, stanie si on jak gazie drzewa arjaka [lac. Ocimum gratisshnum], wemie na siebie grzech ciki jak ojcobjstwo i jak matkobjstwo, niczym ten, kto toczc

olej sezamowy nie oczyszcza go i robakw z niego nie wybiera, byle go wicej byo. I jak ten, kto ludzi oszukuje na wadze. I grzech tak ciki, jak ten, ktry popeni Dcwadatta napastujc Budd. Kto napastowa bdzie mnie, sug boego, wszystkie te grzechy we - iTiie na swoje sumienie i bdzie za nie odpowiada. BstwoCoLeczyWszelkieChoroby w panteonie buddyjskim bguzdrowiciel

Yakushisama. b i w a - drzewo owocowe, Eriobotrya)aponica Lindl. W Jecie Japoczycy z niszych warstw chodz czsto ubrani tylko V/ kalesony. ^^Daiitokumyoo - jedno z wciele Buddy, bstwo opiekucze ziem zachodnich, wymienione w sutrze sanskryckiej Chanawyna sutra. Cin Szyhuangti (259-210 p.n.e.) - pierwszy panujcy z chiskiej dynastii Cin, rozbudov/a Wielki Mur, czynic ze wany obiekt obronny. d r u g i z kolei cesarz (chiskiej) dynastii S u e j - Jangti (589-618), doszed do wadzy dopuciwszy si ojcobjstwa. Za panowania tej dynastii zbudowany zosta wielki kana cesarski czcy Rzelt t z Jangcyciangiem. D r u g a Aleja - Nijo, jedna z ulic wczesnego Kioto. duchowny buddyjski, po jap. so7ji, odpowiednik biskupa.2S bogini Kisshoten (jap.) - w panteonie buddyjskim bstwo kobiece o niezwykej urodzie. 2?Kudara Kawanari - malarz japoski z pocztku okresu Heian (794-1192). 28Kose Kanaoka - malarz japoski z okresu Heian. 2 o b r a 2 Piciu Stref (po jap. gosbusho)i) obrazujcy wdrwk dusz, w myl poj buddyjskich obejmujc pi stref; raj, czyli niebo, czowiek na wiecie, zwierz (jako jedno z wciele duszy), pieko, kraina zgodniaych dusz (odpowiednik czyca). 30Ryugaiji (zwana te Ocadera) - witynia seity Shingon, w o - krgu Takeichi, prefektura Nara. tengu - w Chinach i Japonii legendarne olbrzymy o dugich nosach, zamieszkujce niedostpne gry i majce nad ludmi moc nadprzyrodzon. 31Monju, (C h i g o - M o n j u), sanskr. Manjusri - Budda w postaci chopca, uosobienie mdroci najwyszej. 32Emm a, sanskr. Yama - wadca pieda. 3iGra Najeona Mieczami, jap. Tsurugino yama - gra znajdujca si w smej strefie pieka, buddyjskie. 3= p i kimon - w wyprawie damy okresu Heian znajdowao si wiele cennych

jedwabnych kimon noszonych jedno na drugie. Tu; pi kimon tworzy jeden strj. ^parametr rytualny - przedmiot rytualny kultu sliinto, po jap. mitegura (lub ntisa), kijek drewniany z umocowanymi na nim wstgami papierowymi albo skrawkami materii. Uywany przy modach i egzor - cyzmach. jap, shichifukujin lub ittkutono ogami. 33 m a 1 p i e owoce - owoce, ktre mapy ukrywaj w zaomach skal u b - dziuplach drzewnych, fermentuj, dajc smak zbliony do alco - holu. 39 Lungsi - miejscowo w Chinach, gdzie toczy si akcja opowiadania. 0 e r a Ti e n - p a o - ata 742-755. iCzangan - stolica Chin w czasach dynastii Tang (618-907), dzisiejszy Sian. Hiroshige Utagawa (nazw. Ando, 1797-1858) - japoski malarz specjalizujcy si w drzeworytach. ispaul Wegener (1874-1948) - niemiecki aktor teatralny i filmowy, odtwrca gwnych rl w filmach niemych, m.in. Student z Pragi S. Ryego (1913) i Golem (1914). - I Ninomiya Sontoku (Kinjiro, 1787-1856) - agronom, zajmowa sic ekcnomic rolnictwa, uwaany za symbol wytonej pracy i nauki mimo wszelakich przeszkd i braku rodkw. Do II wojny wiatowej podobizny jego znajdoway si we wszystkich szkoach japoskich. ^^Taiko Hideyoshi (Toyotomi Hideyoshi, 1536-1598) - wybitny wdz, zjcdnoczyciel Japonii. miecz masami) ne - od imienia znanego snycerza japoskiego, Okazaki Masamune, miecze wysokiej jakoci okrela si terminem mnsa - rmme. era Taisho - lata 1911-1926. karty noworoczne - japoska gra noworoczna, skada si z dwu kompletw kart, z ktrych czc zawiera wiersze, cz odpowiadajce ich treci obrazki. Jedna o.soba odczj^uje tekst, a pozostae wyszukuj odpowiadajcy mu obrazek. Wygrywa ten, kto zbierze najwicej obrazkw. jap. Yiihnaky, sanskr. Arya usimalaklri - nirdca ndma T?iaha~ yna sUtra. =5 Olivier Joseph Lodge (1851-1940) - fizyk angielski. Emanuel Swedenborg (1688-1772) - myliciel szwedzki. ^hotoke - dusza zmarego, ktry osign! stan szczliwoci zostajc tzw. budd. Wedug wierze buddyjskich czowiek przechodzi poprzez kolejne reinkarnacje, a kade jego nastpne wcielenie jest kar bd nagrod za postpki za ycia. Ullabna (sanskr.), jap. Uraboneky. Nichiren (1222-1283) - mnich buddyjski, zaoyciel sekty hokke. Zaduszki, jap. Ohon lub TJrabon - wito zmarych odpowiadajce naszym Zaduszkom przypada 15 VII i zwizane s z nim rne zwyczaje. Wspomniano tu o zapalaniu

przed domem maego uczywka, tradycyjnie sporzdzanego z odyki lnu. Wskazuje ono drog duszy nawiedzajcej swj ziemski dom. Drugi zwyczaj co puszczanie na rzek owietlonych lampionw majcych uatwia duszom powrt w zawiatj. W okolicach, gdzie nic ma rzeki, sporzdza si z dyni, bakaanw lub ogrkw mae zwierztka i ustawia je przed bram domu, w nadziei, e zanios one dusz do rzeld, skd bezpiecznie odejdzie. modlitwy za dusze tych, co utonli - mody odprawiane przez szamana nad brzegiem rzeki lub morza. wito Igie - 8 XII, dzie wolny od szycia. IgJy z!:;manc w cigu roku niesie si do chramu sintoistycznego, gdzie szaman odprawia uroczyste naboestwo dzikczynne. Ikkyu (1394-1481) - mistrz sekty zen. F u s e S h o o, daty urodzenia i mierci nieznane - badacz i kc - mentator Ikkyu. jap. Daijo honshoshinchikanky - sutra chiska z VII w. -pi sfer reinkarnacyjnych - por. przypis 29. zaduszkowy otarzyk - may przenony otarzyk ustawiany w domu podczas Zaduszek, umieszcza si na nim owoce, ciastka, napoje itp. jako ofiar dla zmarego. Najwysz nagrod jesc wyzwolenie si z przymusu reinkarnacji i osignicie wiecznej szczliwoci w nirwanie, sanskr. Wda sutra. Ewangelia w. ukasza, 24, 4-7, Biblia Tysiclecia, cytat z sutry buddyjskiej. Sei Shonagon (ok. 960-okj. 1020) - pisarka japoska, autorka dziea Makurano soshi (Notatnik osobisty). Hiroshige Ando (1797-1858) - malarz i drzeworytnik ja - poslci. ^Isadora Duncan (1878-1927) - tancerka amerykaska. 17 rok ery Showa - rok 1932. Minamoto Yoshitsune - brat przyrodni Minamoto Yori - tomo, pierwszego sioguna, twrcy systemu tzw. rzdw obozowych, odznaczy si wielkim mstwem w walkach o wadz midzy dwoma rodami Taira i Minamoto (1180-1185), zakoczonymi bitw w zatoce Dannoura i zwycistwem rodu Minamoto. W cztery lata po zwycistwie Yoritomo pozby si go zmuszajc do samobjstwa wraz z rodzin, tengu - por. przypis 31. recytacja naniwabushi - pie, ballada ludowa o charakterze epickim. r i - jednostka dugoci, 3,92 kra. i Zrywa wi krwi ~ zerwa z danym czonkiem rodu, wykluczy go na zawsze z rodziny. Zwyczaj ten panuje do dzi. obecnie nawet stosuje si wykrelenie z ksig metrykalnych. mowa o cesarzowej Flimiko, legendarnej wadczyni Japonii. Za panowania w Chinach mongolsiciej dynastii Jan (jap. Gen.) dwukrotnie najechano Japoni; w r. 1274 i w r. 1281.

era Taisho - por. przypis 47. e r a Showa - od r. 1926 do koca panowania obecnego cesarza. rok 1942. 82 rok 1943. rok 1944. rok 1948. rok 1951. rok 1955. Noty o autorach (1850-1904) Koizumi Yakumo, prawdziwe nazwisko Lafcadio Heacn. Urodzi si w Grecji z ojca Irlandczyka i matki arabskiej Gre - czynki, wyciowa w Irlandii, ksztaci w Anglii i Francji, cho adnej wyszej uczelni nie ukoczy. W r. 1869 wyjecha do Stanw Zjednoczonych, gdzie zacz pracowa jako dziennikarz. Ju wtedy interesowa si ywo krajami Wschodu. W r. 1890 przyjeda do Japonii. W tym samym roku podejmuje prac w gimmazjum jako nauczyciel jzyka angielskiego w miecie Matsue. Oeni si z Japonk, Kolzumi Setsuko. W r. 1895 przyj obywatelstwo japoskie i przybra nazwisko I Imi Koizumi Yakumo. W latach 1896-1903 wykada na Uniwersytecie Cesarskim w Tokio. Zmar w Tokio. Lafcadio Hearn, pisarz angielski, przez Japoczykw uw^a - any jest za ich pisarza narodowego. Tworzy wykorzystujc motywy japoskie, aczkolwiek pisa po angielsku. Siga do tradycji japoskiej, frapoway go tematy niesamowite i zja - wiska nadprzyrodzone. Waniejisze jego utwory to Some Chinese Ghosts (Chiskie opowieci o upiorach, 1887), Two Years in the French West Indies (Dwa lata we Francuskich Indiach Zachodnich, 1890), Glimpses of Unfamiliar Japan (Rzut oka na nie znan Japoni, 1894), Gleanings in Buddhas Fields (Pokosie na polach Buddy), A Japanese Miscellany (Rozmaitoci japoskie, 1901), Kott (Antyki, 1902), K.aidan (Opowieci niezwyke, 1904) oraz z dziedziny krytyki literackiej: Interpretation of Literature (Interpretacja literatury) i Appreciation of Poetry (Krytyka poezji). 1873-1939 Izumi Kyoka, prawdziwe nazwisko - Izumi Kyto. Urodzi si w miejscowoci Kanazawa nad Morzem Japoskim. W r. 1890 przybywa do Tokio zamierzajc sta si pisarzem. W r. 1891 zostaje uczniem najpopularniejszego podwczas pisarza Ozaki Kyo. W r. 1895 zadebiutowa dwoma nowelami: Yak junsa (Policjant z nocnego patrolu) oraz Ge kashitsu (Sala zabiegowa), o podobnej problematyce - kolizji midzy uczuciem a obowizlcami zawodowymi. Obie zdobyy sobie wielkie uznanie. Talent pisarza zabysn jednak w peni dopiero w nastpnych utworach uznanych za najbardziej dojrzae dziea japoskiej literatury romantycznej. Najgoniejsze utwory to; witobliwy bonza z gry Koya, {Koya hijiri, 1900), Shirasagi (Biaa czapla), Nihonbashi (Most Nihonbashi). Na twrczo Izumi Kyoka wielki

wpyw w}Tvara tradycyjna literatura japoska z okresu Edo oraz teksty teatru No. Dlatego te jzyk jego utworw jest bardzo specyficzny. Izumi Kyoka znalaz kontynuatorw w pniejszych pokoleniach pisarskich. Nakajima Atsushi (1909-1942) Nakajima Atsushi urodzi si w Tokio, jego ojciec by sino - logiem. Kiedy skoczy dwa lata, ojciec rozwid si i oeni ponownie. W wieku lat siedemnastu Nakajima odszed z domu i rozpocz samodzielne ycie. Ukoczy wydzia literatury japoskiej na Uniwersytecie Cesarskim w Tokio w c. 1934. Podj prac jako nauczyciel gimnazjalny i kontynuowa j do r. 1941. Pracujc zajmuje si jednoczenie literatur. Twrczo jego obejmuje zaledwie kilkanacie nowel, powstaych na og w czasie wojny, z ktrych wikszo opublikowano po mierci autora. Po wojnie Nakajima zyska saw jako autor noweli Riryo (jest bo imi generaa chiskiego - bohatera utworu - po japosku), Hikari to kaze to yume (wiato, wiatr i marzenie) oraz Meijinden (Biografia pewnego mistrza) powiconej angielskiemu pisarzowi Robertowi Louisowi Stev&nsonowi. W r. 1942 publikuje W grach przy ksiycu {Sangetsuki). W swojej twrczoci wykorzystuje czsto motywy zaczerpnite ze starej literatury chiskiej, jak w noweli W grach przy ksiycu. Akutagaira Ryunosuke (1892-1927) Akutagawa Ryunosuke to jeden z najwybitniejszych nowelistw w nowoczesnej literaturze japoskiej. Ukocz}^! Uniwersytet Cesarski w Tokio, wydzia anglistyki. W czasie studiw w r. 1914 zaoy kko Literackie i wydawa pismo pn. Shinshich5 (Nowy nurt myli), w ktrym opublikowa pierwsz sw nowel Ronen (Staro). Zyska saw nowel Rashbmon w r. 1915. Najbardziej znane utwory to Rashd - mon, Hana (Nos), Piekiewizerunek niezwyky {]igokuhen), Haguruma (Zbate koo), Aru ahno issh (ycie pewnego idioty) i in. We wczeniejsz}^ch utworach Akutagawy przewaa tematyka historyczna obejmujca czasy od staroytnoci po okres Meiji. Jego twrczo moana podzieli z grubsza na utwory dotyczce okresu Heian, okresu chrzecijastwa, tzn. redniowiecza, kiedy nastpuje przyjcie chrzecijastwa w Japonii, okresu Edo oraz pocztku ery Meiji. Tematy czerpane z historii stanowiy dla pretekst do poruszania ywotnych problemw wspczesnoci. W pniejszym okresie twrczoci Akutagawy przewaa tematyka wspczesna. Zmar mierci samobjcz.

Tanizaki Junichiro (1886-1965) Tanizaki Junichiro - jeden z najwybitniejszych pisarzy japoskich, powieciopisarz, nowelista, dramaturg. Studiowa na Cesarskim Uniwersytecie Tokijskim na wydziale literatury japoskiej, rzuci studia i zaj s prac pisarsk. Zadebiutowa w r. 1910 na amach pisma Shinshicho II opowiadaniem Shisei (Tatua). Potem ogosi dalsze utwory, m.in. Kirin (yrafa, 1910), Akuma (Szatan, 1912), Shonen (Chopiec), Itanshano kanashimi (Smutek heretyka, 1917). Utwory jego od samego pocztku przyjmowano entuzjastycznie i wysoko ceniono. Mniej wicej do r. 1923, kiedy to po wielkim trzsieniu ziemi w Tokio pisarz przenis si do okrgu Kansai, twrczo jego pozostaje w nurcie estetyzmu, satanizmu oraz dandyzmu europejskiego, nosi cechy epigoskiej prozy XIX w. Po przeprowadzce do Kansai Tanizaki zaczyna poszukiwania nowego stylu; pisze powieci z ycia wspczesnego, a w rezultacie poszukiwania nowych wtkw skania si te tu klasyce japoskiej, szuka teraz natchnienia i czerpie obficie z bogatego skarbca sztuki, kultury i rde pisanych japoskiego redniowiecza. Wydaje najpierw kilka powieci z ycia wspczesnego; Chi]in~no at (Mio idioty, 1925), Manji (Buddyjski znak ognia, 1928), Tade ku mushi (Owady, ktre si ywi pokrzywami, 1928- -1929), po nich za - oceniane w jego twrczoci najwyej - utwory majce sw genez w klasyce bliskiej kademu Japoczykowi, budzcej byskawiczne skojarzenia i podany oddwik - dziea wyrafinowane i precyzyjne w konstrukcji, stylu i jzyku: m.in. Yoshinokuzu (Maranta na terenie Yoshi - no) i Mmoku monogata (Opowieci niewidomego, 1931), Ashikari (Cicie trzciny, 1932), Shunkinsho (Opowie o Shunkin, 1933, te dwa opowiadania opublikowano po polsku pt. Dwie opowieci o mioci okrutne), PIW, 1971). Jzyk tych utworw, precyzyjny, przepikny, nostalgiczny klimat starych opowieci japoskich sprawiaj, e Tanizaki zdobywa liczne rzesze wielbicieli swego talentu. Dokonuje te ogromnej pracy przekadajc na jzyk wspczesny klasyczne dzieo starojaposkie z XXI w. Genji monogatari (Opowie o ksiciu Genji Murasaki Siikibu, 1939-1941, w 26 tomach). W czasie wojny zaczyna pisanie powieci zatytuowanej Sasameyuki (Drobny nieg, 1943-1948), objtej zakazem publikacji, w caoci wydanej drukiem dopiero po wojnie (tumaczona take na angielski pt. Makioka sisters); zostaa ona uznana za jedn z najwybitniejszych powieci powojennych. W latach 1949-1950 wydaje now powie Sho - shb Shigemotono haha (Matka generaa Shigemoto). Pod koniec ycia publikuje Kagi (Klucz), utwr ten doczeka si adaptacji filmowej (1956), oraz Dziennik szalonego starca {Futen rdjinno nikki, 1961-1962, PIW, 1972).

Kaujabaia Yasiinari (1899-1972) Kawabata Yasunari urodzi si w Osace. Ukoczy Uniwersytet Cesarski w Tokio, wydzia literatury japoskiej. Ju w czasie studiw zaczyna pisa. W r. 1926 zwraca na siebi e uwag nowel Tancerka z {Izuno odoko, Kontynenty I, 1969). Wraz z kolegami po pirze (m.in. Yokomitsu Riichi) tworzy nurt zwany w literaturze japoskiej neosensua - lizmem. Dziaalnoci sw przeciwstawia si literaturze proletariackiej. Gwne jego utwory to Kraina biiegu (Yitkigu - ni, 1935, PIW, 1964), Glos gry (Jamano oto, 1949, PIW, 1983), Sembazuru (Tysic urawi, 1950), Mizumi (Jezioro, 1954), kpice piknoci {Neyniireru bi]o, 1961, Literatura na wiecie 10, 1976), Rka {Kataude, 1964). W r. 1968 odznaczony zosta nagrod Nobla. Krtko potem popeni samobjstwo. Kawabata jako pisarz neosensualistyczny cay czas interesowa si prbami awangardowymi, jednake u podoa jego twrczoci tkwio wyrose z filozofii wschodniej przekonanie opustce i niestaoci wszelkich rzeczy. Interesowa go problem mierci i przemijania. Kady jego utwr tchn pesymizmem. Sam o sobie powiedzia: W mojej twrczoci nigdy nie byo gwatownych zmian. Po wojnie pogram si coraz gbiej w zadawnionej japoskiej melancholii. Nie ufam po - v/ojennym stosunkom i obyczajom, nie wierz te chyba rzeczywistoci tego wiata. Oddalam si coraz bardziej od realizmu, ktry stanowi podstaw tradycyjnej powieci. Tak byo - chyba od pocztku. Dazai Osamu (1909-1948) Dazai Osamu - prawdziwe nazwisko Tsushima Siiji - nowelista, urodzi si we wsi Kaneki, prefektura Aomori, w rodzinie bogatego waciciela ziemskiego. Jego ojciec by z rozkazu cesarskiego posem do Wyszej Izby parlamentu. Dazai Osamu ju w gimnazjum zaczyna pisa. Studia przerwa. Bra udzia w ruchu proletariackim. Dziaania na rzecz lewacy pod presj policji zarzuci, co pozostawio w jego psychice niezatarty lad. Przystojny i bogaty cieszy si przychylnoci kobiet, czuje si jednak nieszczliwy. Usiuje wraz kochank popeni samobjstwo, dziewczj^na umiera. Dwukrotnie jeszcze prbuje popeni samobjstwo, nie s mu obce narkotyki. Wszystkie te dowiadczenia znajduj odbicie w Jego twrczoci. W r. 1936 wydaje pierwszy zbir nowel Bamien (Pne lata). Najwaniejsze z utworw przedwojennych to: Hashire Meros (Biegnij, Melosie, 1940), Otogizdsbi (Bajki 1945). Dazai Osamu staje si szczeglnie popularny i modny w okresie powojennym. Wydaje wwczas nowele: Villonno tsu - ma (Mj m Villon, 1947), Shay (Zachodzce

soce, 1947), Ningenshikkaku (Utracone czowieczestwo, 1948). W r. 1948 wraz 2 kochank popenia samobjstwo. Ostatni utw^r Good bye, ktry ukazywa si w prasie, pozosta niedokoczony. Ibuse Masuji (1898-) Ibuse Masuji - znany powieciopisarz i nowelista. Studiowai na wydziale literatury Uniwersytetu Waseda, studia przerwa. Ju w tym czasie zaczyna pisa szkice i nowele, aie rozgos przynosi mu dopiero wydana w r. 1929 nowela Sanshouo (Salamandra). Nastpnie publikuje inne utwory nowelistyczne: Yaneno ue no Sawan (Sawan na dachUj, 1929), Kuchisukeno im tanima (Dolina, gdzie mieszka Ku - chisuke, 1929), Tangeshitei (Dworek pana Tange, 1931), Kawa (Rzeka, 1931). W r. 1937 otrzymuje nagrod im. Na - okiego przeznaczon dla literatury rozrywkowej za powie]ohn Manjirohyoryuki (Przygody rybakarozbitka Johna Manjiro). W r. 1949 przyznano mu nagrod literack dziennika Yomiuri za powie Honjitsu kyushin (Dzi s nie przyjmuje). W r. 1966 odznaczony zosta nagrod literack wydawcy Noma za powie Kuroi arne (Czarny deszcz) mwicej o wybuchu bomby atomowej w Hiroshimie. Ibuse Masuji jest take czonkiem Japoskiej Akademii Literacko - - Artystycznej. W r. 1966 otrzymuje Order dla Zasuonych dla Kultury Japoskiej. Ibuse operuje bardzo specyficznym stylem pisarskim, penym humoru, a przepojonym liryzmem: jest to swoisty miech przez zy. Gwnym tematem jego utworw jest ycie szarego czowieka, aczkolwiek siga on czasem do historii, jak w powieci John Man]irohyoryuki. Preferuje form dziennika, tworzy rwnie opierajc s o autentyczne zapiski historyczne. Fukazawa Shichiro to meteor na niebie literatury japoskiej, posta ciekawa i barwna. Nie znany nikomu gitarzysta w r. 1956 bierze udzia w konkursie literackim ogoszonym przez czasopismo Chu5koron i zdobywa Nagrod dla Debiutantw za nowel Ballada o Narayamie (Narayama bu - shik). Nowela okazaa si wielkim wydarzeniem literackim, staa si bestsellerem, tumaczona bya na wiele jzykw obcych. Temat utworu zaczerpnity zosta ze starej legendy japoskiej (podobna legenda znana jest na Wgrzech, gdzie realizowano film wedug utworu japoskiego). Fukazawa jest autorem licznych nowel, m.in. Mitsuno etiudo (Trzy etiudy) obejmujce trzy utwory, z ktrych jeden to Apeniny w wietle ksiyca ^^siikino Apeninsan). Ma take w swoim dorobku pov/ie historyczn Fuefukigawa (Rzeka Fuefuki), ktrej akcja toczy si w redniowiecznej Japonii i mwi o losach szarych ludzi zamieszanych w burz dziejow. Po pewnym czasie Fukazawa porzuci nowelistyk na

rzecz eseistyki, nastpnie zaj si upraw roli pod Tokio i prowadzeniem cukierni. Endo Shusaku (1923-) Endo Shusaku zosta katolikiem w r. 1937. Studiowa ro - manistyk na uniwersytecie Keiu. W czasie studiw zac2 pisa eseje na tematj^ zwizane z religi katolick. W r. 1950 wyjecha na studia do Francji, gdzie przebywa dwa i p roku. Od roku 1955 zacz zajmowa si beletrystyk. W tym samym roku opublikowa nowel Shiroi hito (Biay czowiek), ktra otrzymaa nagrod im. Akutagawy. Pisze powieci, nowele, eseje i felietony. Najwaniejsze jego utwory to: Morze trucizna {Umi to dokuyaku 1957, PAX, 1974), Milczenie {Chimmoku, 1966, PAX, 1971), Szaleniec {Obakasan 1959, PAX, 1976). W r. 1966 odznaczony zosta nagrod im. Ta - nizakiego za powie Milczenie. W r. 1976 otrzyma nagrod im. Wodzimierza Pietrzaka. Gwnym tematem reprezentatywnych dla Endo utworw jest rozpatrywanie w kategoriach religijnych rnic w sposobie mylenia mieszkacw Europy i Japoczykw, a co za tym idzie, poszukiwanie odpowiedzi, do jakiego stopnia katolicyzm moe by zrozumiany przez Japoczykw. Nosaka Akiyuki urodzi si w Kamakurze i wychowywa jako dziecko adoptowane. W czasie wojny na skutek nalotu straci przybran rodzin i spdzi pewien czas w Domu Sierot. Pniej odnajduje wprawdzie swego naturalnego ojca, ale ycie dzieckawczgi zapisze si na trwae w jego pamici i znajdzie wyraz w twrczoci. Nosaka Akiyuki podejmuje studia romanistyczne na Uniwersytecie Waseda, ktre potem zarzuca. Zaczyna pisa teksty piosenek do audycji radiowych. W r. 1963 publikuje pierwszy utwr beletrystyczny Erogotoshitachi (Mistrzowie pornografii). W r. 1966 otrzymuje nagrod Naokiego za nowel Hotaruno baka (Grb wietlikw). Zajmuje si gwnie tematyk wspczesn, ledzi skutki powojennego chaosu w yciu swoich bohaterw. Wiele miejsca powica problemom seksu. Yki Shji urodzi si w Tokio. Chorowa na grulic i wikszo czasu spdza poddajc si leczeniu. Ukoczy Szko Handlow i przez krtki czas pracowa w prokuraturze. W f. 1959 otrzyma pierwsz nagrod w konkursie na utw^r detektywistyczny, zorganizowanym przez pismo Ehery Queens Mystery Magazin, za nowel Kanchsueei (Pywanie podczas zimna). W r. 1964 otrzyma nagrod Stowarzyszenia Japoskich Twrcw Literatury Detektywistycznej za powie Yoru no owaru toki (Kiedy noc si koczy), a w r. 1970 nagrod im. Naokiego za zbir opowiada Guki hatameku moto ni (U podna powiewajcej flagi), ktrych akcja toczy si w armii japoskiej w czasie wojny. Jest dzi jednym z

popularniejszych autorw zarwno utworw detektywistycznych, science fiction, jak powieci i nowel. Spis treci Koizumi Yakumo Przygoda kupca {Mujind) 5 Opowie przy wtrze lutni {Mirninashi Hoichi) 7 Zdrowy rozsdek ijoshikt) 17 Podstp {Hakarigot) 21 Na dnie czarki {Chawanno nakd) 25 Izumi Kyoka witobliwy bonza z gry Koya {Kdya hi]iri) 29 Nocny pow (Yozuri) 83 Akutagawa Rynosuke Piekie wizerunek niezwyky (Jigokuhen) 87 Nakajima Atsushi W grach przy ksiycu (Sangetski) 119 Tanizaki Junichiro Szkaradne oblicze {Jim?nenso) 129 Krlestwo w miniaturze {Chtisana okuk) 147 Kawabata Yasunari Pie liryczna Uojbka) 173 Rka iKataude) 193 Dazai Osamu Rybk by {Gyofukukt) 213 Ibuse Masuji Kwiaty liwy i mroku (Yofuke to ume~no hand) 221 Fukazawa Shichir Apeniny w wietle ksiyca (Tstikino Apeninsari) 233 Ballada o Narayamie {Narayama hushiko) 249 Endo Shsaku Pajk {Kumo) 287 Nosaka Akiyuki Bluszcz cmentarny na Przeczy Kociotrupa {Honogamitoge hotoke kabura) 299 Yki Shoji Samotny kruk {Kodokune karasu) 339 Przypisi^ 358 Noty o autorach 363

You might also like