You are on page 1of 282

Wic zarepetuj bro...

Wacaw Czyewski IM

Spis treci
Mapy.................................................................................................................................................... 248 Fotografie ............................................................................................................................................ 250

* **

W okresie dziecistwa - kt nie wraca do niego myl po latach! - nasuchaem, si niemao opowiada starszych ludzi. W dugie zimowe wieczory sdziwi chopi opowiadali o przeytych wojnach, o podrach po obcych krajach w poszukiwaniu pracy i chleba, o powstaniach, w ktrych walczyli ich ojcowie. Byem zawsze bardzo wdziczny moim Rodzicom za to, e wanie w naszym domu odbyway si spotkania bardziej uwiadomionych i oczytanych chopw, ktrzy w wolnych od pracy chwilach dzielili si swoimi pogldami na tematy gospodarcze, spoeczne i polityczne. Jako dorastajcy chopiec przysuchiwaem si tym pogwarkom, z najwyszym zainteresowaniem chonc kade sowo. Kiedy dzi wracam wspomnieniami do tamtych czasw, nie wiem czemu bardziej zawdzicza t swoist szko ycia - staropolskiej gocinnoci mojej Matki czy zaletom Ojca, uchodzcego w okolicy za wzr obywatela, gospodarza, ma i ojca. A moe po prostu faktowi, e byo u nas zawsze do poczytania troch ksiek i prenumerowanych gazet? Posta nieyjcego ju Ojca wspominam zawsze z ogromn wdzicznoci. Jake cenne okazyway si nieraz Jego rady, jak pomocne - nie zawsze doceniane - nauki i pouczajce przykady z niedawnej i z tej cakiem ju odlegej historii. Pouczajce zwaszcza w trudnych latach okupacji, gdy porzuciwszy dom, dzieliem wraz z innymi partyzanck dol i niedol. Historia magistra vitae est - historia jest nauczycielk ycia - gosi znana i stara jak wiat prawda. Jest nauczycielk ycia zwaszcza wtedy, gdy wiernie przekazuje pokoleniom wydarzenia przeszoci. Z t myl, w poczuciu obowizku wobec naszej modziey, ktra na wasne oczy wojny nie ogldaa, oraz w nadziei, e stan si drobnym choby przyczynkiem do penego obrazu ludowego ruchu oporu na ziemiach polskich w latach wojny - zabieram si do spisywania moich okupacyjnych wspomnie.

Autor

Przed wojn Przyszedem na wiat niedaleko gromady Rzeczyca Ziemiaska, na kolonii Zielonka Grna, 25 kwietnia 1917 roku. Zdarzyo si to dawno, ju przeszo p wieku temu, p wieku bogatego w wydarzenia i zmiany, a nade wszystko czasu bogatego w burzliwy rozwj nauki i techniki, dyktujcej coraz bogatsze i szybsze tempo ycia. Jestem jednym z tych szczliwcw, ktrego krta i trudna droga prowadzia przez rne koleje ycia z zapadej i zacofanej wioski w powiecie kranickim, na terenie poudniowej Lubelszczyzny, do naszej stolicy - Warszawy. Prac rozpoczem wczenie, ju w dwunastym roku ycia, a byem kolejno: robotnikiem rolnym u bogatszych gospodarzy, furmanem, robotnikiem budowlanym, palaczem na statku wilanym, wykonywaem te wiele innych dorywczych prac, ktre do wybuchu wojny podejmowaem samodzielnie i ktre byy rdem mojego utrzymania. W okresie okupacji byem partyzantem. Po wyzwoleniu znalazem si w szeregach Wojska Polskiego, gdzie pozostaj do dnia dzisiejszego. Na swej czterdziestoletniej drodze pracy, ktra prowadzia od wiejskiego parobka do generaa Wojska Polskiego, spotykaem rnych ludzi: od robotnikw, podpisujcych si tylko przysowiowymi krzyykami, do profesorw i wysokich dostojnikw pastwowych. Ojciec mj, wywodzcy si z nadwilaskich chopw, by czowiekiem postpowym, dwa razy wybieranym przez gromad na sotysa, by te czonkiem rady gminnej, nalea do kka rolniczego i innych spoecznych organizacji. W moim domu rodzinnym zawsze mona byo znale troch ksiek i poyczonych gazet. Matka za, bardzo pracowita i zaradna kobieta, zainteresowania swoje ograniczaa do spraw gospodarskich i do wychowywania nas - szeciorga dzieci, wrd ktrych ja zajmowaem drugie z kolei miejsce po najstarszej siostrze, Adeli. Modszy ode mnie brat, Janek, i trzy najmodsze siostry - Gienia, Marysia i Irenka - to dzieci, z ktrymi matka miaa najwicej kopotu, gdy dorastay niemale razem, trzeba byo wic je jednoczenie karmi, ubiera i przygotowywa do ycia. Gospodarstwo nasze skadao si z piciu hektarw kiepskiej ziemi - rozrzuconej na dokadk w szeciu oddzielnych kawakach - i starych walcych si zabudowa, ktre ojciec odziedziczy po dziadku. Rozpoczynajc gospodarowanie ojciec musia wybudowa nowy dom oraz wszystkie budynki gospodarcze. By to ogromny ciar, ktry przez dugie lata ciy na yciu naszej rodziny, koszt budowy bowiem tego wszystkiego rwna si mniej wicej wartoci caego naszego majtku; dyktowao to potrzeb zarobkowania przez nasz ca rodzin, gdzie i jak si tylko dao. Ojciec ratowa si, jak mg. Zna si dobrze na koniach, zacz wic nimi handlowa. Kupowa szkapy mocno zabiedzone, czasem i chore, odywia je i leczy, a pniej sprzedawa z jakim tam zarobkiem. Dziki temu mg spaca dugoletnie poyczki, zacigane na budow gospodarstwa.

Zdarzyo si kiedy, e kupi na targu w Kraniku ciko chorego konia, a sprowadzony lekarz weterynarii, Stefan Czarnecki, orzek, e uratowa go moe tylko specjalne lekarstwo, po ktre trzeba byo natychmiast pobiec do apteki w Zaklikowie. Kada minuta bya cenna. Decydowaa szybko. - Ja pobiegn - wykrzyknem Drog do Zaklikowa troch znaem. Jedziem tam z ojcem kilka razy na jarmarki, ktre odbyway si w kad rod. Czarnecki wypisa na kartce nazw leku i ja w drog. Miaem wtedy ukoczonych dwanacie lat, a pamitam to zdarzenie, jakby to byo wczoraj. Biegem ciekami polnymi, skracajc sobie drog, chciaem jak najszybciej wrci z lekarstwem. al mi byo ojca, a take mczcego si konia, nie mwic o tym, e ko w tamtych czasach by ogromnym majtkiem, ktry moglimy straci. Mimo modego wieku zdawaem sobie doskonale spraw z grocego nam nieszczcia. Gnany wic trosk i przygnbiajcymi mylami siedmiokilometrow drog do Zaklikowa - i z powrotem - przebyem w dwie i p godziny. Czarnecki mia si potem, e naszego siwka nie on, tylko ja uratowaem. Byo w tym duo prawdy. Tak mu si to spodobao, e zawar ze mn umow na stae dostarczanie lekw potrzebnych mu do leczenia domowych zwierzt. Chodziem ze specjaln torb dwa razy w tygodniu do Zaklikowa po opatrunki i lekarstwa, a za kady kurs dostawaem od weterynarza dwa zote. Zarabiaem wic cztery zote tygodniowo. To byo niemao, jeli zway, e mskie buty letnie, redniej jakoci, w owym czasie kosztoway 8-10 z. Dumny byem z tej mojej pierwszej pracy zarobkowej. Nie byem ju tak wielkim ciarem dla ojca pomagaem rodzinie. Kiedy w Zaklikowie zaskoczya mnie wielka ulewa. Z nieba spado na ziemi tyle deszczu, e wszystkie drogi i cieki, ktrymi wypadao mi wraca, znalazy si pod wod. Zastanawiaem si, co robi. Nie chciaem si spni, nie chciaem w czymkolwiek podpa Czarneckiemu. W adnym wyjtku. Postanowiem wic wraca ciek biegnc waem kolejowym, rwnolegle do swojego utartego szlaku. Deszcz przesta pada. Czerwcowe powietrze byo czyste, orzewiajce, przyjemne. Biegem chyo wzdu toru kolejowego wijcego si wrd dojrzewajcych zb. wiadomo, e znw zarobi swoje dwa zote, dodawaa mi si, popdzaa. Chwilami zdawao mi si, e mog wszystko bez wikszego trudu osign w yciu, cho przyszo miaa mnie przekona, e ycie jest znacznie trudniejsze, ni mylaem. Nagle, kiedy dobiegaem do mostku, skd ju tylko kawaek drogi pozosta do Zielonki, oczom ukaza si straszny widok. Na mostku lea martwy czowiek. Poszarpany strzp achw i krwawa masa tam, gdzie miaa by gowa. Stanem sparaliowany widokiem. Po raz pierwszy w yciu widziaem zabitego czowieka. Przez moment nie wiedziaem, co dalej robi. Po chwili przyszo mi do gowy, e to wypadek, e zabi go pocig zdajcy z Lublina do Rozwadowa. Pobiegem czym prdzej do domu. Zawiadomiem ojca, a on - jako sotys - przekaza t wiadomo policji w Trzydniku. Czekalimy z niecierpliwoci. Po kilku godzinach przyjechao furmank dwch policjantw. Zrobili ogldziny, spisali protok. Stwierdzono, e denat jest mczyzn w wieku okoo czterdziestu lat,

nigdzie nie meldowany. Bezrobotny. Czowiek, ktry chcia, lecz nie mg dosta pracy. Jeden z tych wielu, ktrzy nie majc rodkw do ycia wdrowali od wsi do wsi, zatrzymujc si na nocleg u przygodnych chopw, gdzie dostawali troch strawy, kawaek chleba, ktry ratowa im ycie. Widywaem ich czsto. Nazywano ich rajzerami. Mwio si potocznie: no tak, poszed w rajz, albo bieda wygnaa go w rajz. Syszaem ju przedtem, e kiedy taki rajzer zachorowa albo przydarzyo mu si jakie inne nieszczcie, nie widzc ratunku odbiera sobie ycie. Teraz zobaczyem to na wasne oczy. Jeszcze tego samego dnia miejscowy stolarz na polecenie policji zbi prost, z czterech nie heblowanych desek trumn, a raczej skrzynk, do ktrej woono zwoki i bez ceremonii pochowano w rogu cmentarza - miejscu grzebania samobjcw. Wypadkiem tym byem mocno wstrznity. Mimo e ojciec mi tumaczy, nie mogem zrozumie, dlaczego miliony zdrowych i zdolnych ludzi nie mog znale pracy. Dopiero w kilka lat pniej miaem tego osobicie dowiadczy. Caymi miesicami byem bez pracy - bezrobotny, godny obywatel na warszawskim bruku. Tymczasem z kadym dniem i miesicem narastaa bieda w domu i okolicy. Matka, ktra dzi, w latach szedziesitych, kiedy pisz te wspomnienia jeszcze yje i cieszy si dobrym - jak na swoje siedemdziesit osiem lat - zdrowiem, za najwiksze zmartwienie uwaaa wwczas przyodzianie czterech dorastajcych crek. Pamitam, e kade jajko, kawaek masa czy kurczaka niosa na targ do Zaklikowa, by za utargowane grosze kupi okrycie czy buty dla swoich kopotliwych pociech. Mielimy czsto pretensj do matki, e nic poza malank, odciganym mlekiem czy serwatk nie pozostawia dla nas do jedzenia. Matka z zaenowaniem tumaczya nam, e przecie z godu nie umieramy i nie musimy i w rajz, a dorastajce dziewczta trzeba przyodzia, bo jake si przed ludmi maj pokaza panny na wydaniu. Ale wszystkie plany, wszystkie starania amaa narastajca fala ndzy. Coraz wicej rzeczy trzeba byo si wyrzeka. Poczwszy od 1930 roku kryzys gospodarczy wzmg si gwatownie, a bezrobotnych byo coraz wicej. Zamykano wiele zakadw pracy w caym kraju, tych, ktrych waciciele bankrutowali. Drobni rzemielnicy zwijali swoje warsztaty, zwalniali zatrudnionych robotnikw. Bogatsi pozbywali si parobkw i najemnikw. Nie pozostao to - rzecz jasna - bez wpywu na moje losy. Mojemu chlebodawcy, Czarneckiemu, te si pogorszyo, zwolni wic mnie z obowizku dostarczania lekarstw i sam zacz chodzi czy jedzi do Zaklikowa po swoje zaopatrzenie. Tak wic majc zaledwie pitnacie lat staem si ju bezrobotny. W domu, oprcz mnie, by modszy brat, ktry mg pomaga ojcu, byy te cztery siostry, a wic - jak na niewielkie i mocno zaduone gospodarstwo - a za duo rk do pracy, a co najwaniejsze, za duo - jak to wwczas mwiono gb do jedzenia. Coraz wicej gnbia mnie wiadomo, e jestem w domu niepotrzebny, a w tak zwan rajz baem si wybra. Byem przecie jeszcze dzieckiem. Gnany trosk o wasny los zapytaem kiedy rozmawiajcego z moim ojcem wiejskiego majstra ciesielskiego, Pomyka, czy nie wziby mnie na ciesielk. - A ile ty chciaby zarobi? - spyta tamten, mierzc mnie lekcewaco. - Co dacie, to i wezm. Wszystko mi jedno. Aby tylko nie siedzie w domu bezczynnie odpowiedziaem. No i poszedem do ciesielki, ale zapaciem drogo, gdy musiaem przerwa szko podstawow.

Pomykaa okaza si czowiekiem niezwykle pracowitym i niezwykle skpym. Pracowalimy od witu do nocy. W lecie, przy dugim dniu, po szesnacie godzin dziennie. Mj majster by chopem o silnej budowie, mia ponad dwa metry wzrostu, szerokie, pochylone nieco bary i zupenie ma, na byczym karku wspart gow, wyranie nie pasujc do jego niedwiedziej sylwetki. Czowiek ten - analfabeta - poza prac i jedzeniem nie odczuwa adnych innych potrzeb. Zwalnia nas tylko na pieszne spoycie niada, obiadw i kolacji podawanych nam przez tych chopw, u ktrych budowalimy chaupy lub inne gospodarskie zabudowania. Sam jad bardzo szybko, apczywie, a kiedy odkada yk, chwyta z miejsca za siekier, no i nam - cielom i praktykantom - trzeba byo robi to samo. Wrd zatrudnionych piciu cieli i trzech praktykantw ja byem najmodszy i najmniejszy wzrostem. Miaem wic due trudnoci przy ciosaniu bali do sznura. A szczeglnie cika bya dla mnie rczna pia traczna, przy ktrej znacznie szybciej mczyem si ni moi wsplnicy. Pamitam w bl rk powyej okci, ktry nie dawa mi spokoju, gdy ukadaem si do snu w stodole na somie. Moj sytuacj coraz bardziej pogarszay krwotoki. Podczas kadego wikszego wysiku, szczeglnie latem, cieka mi z nosa krew. Musiaem wwczas przerywa prac i ka si na wznak, a majster z wyran dezaprobat pomrukiwa: oho, ju mu znw leci ta jucha. Pewnego razu latem 1933 roku pracowalimy przy budowie domu u jednego z gospodarzy we wsi Wglinek - Jana Jaworka. Wskutek lipcowego ciepa i zmczenia dostaem duego krwotoku. Uoyem si na wznak pod rozoyst lip, krew sczya si z wolna, ale bez przerwy, a ja - sabnc stopniowo - zasnem. Obudzia mnie ona gospodarza, szybko podaa namoczony w zimnej wodzie rcznik i zalecia, bym go sobie przyoy do karku, z tyu gowy. Uczyniem to, ale tego dnia nie mogem ju przystpi do pracy. Leaem osabiony do samego wieczoru w cieniu pod lip, potem powlokem si do domu. Majster przy wypacie potrci mi dwa zote za nie przepracowan dniwk. Nadszed rok 1934. By to rok wyjtkowo ciki dla ludnoci lubelskich wsi. Coraz trudniej byo o prac i coraz wicej byo bezrobotnych i godnych ludzi. Mj majster te dokona redukcji zatrudnionych u siebie pracownikw. Jako sabujcy znalazem si i ja na bruku. Szczcie mnie jednak i tym razem nie opucio. W ssiedniej wiosce - Rzeczycy - powstaa pierwsza w naszej okolicy mleczarnia. Oczywicie prywatna. Waciciel potrzebowa furmana wraz z koniem i wozem do zwoenia mleka z okolicznych wiosek. Za zgod ojca przyjem t prac, tym bardziej e ko w okresie przednwka nie mia nic do roboty. Staem si wic na okres dwch lat zawodowym wozimlekiem. Ta praca bya lekka i nie miaem ju kopotu ani ze zmczeniem, ani z krwotokami. Do codziennych obowizkw, za ktre - obaj: mj kary i ja - otrzymywalimy 80 zotych miesicznie, naleao zabieranie baniek z mlekiem z kilku okolicznych wiosek, przywoenie ich do mleczarni, a po odcigniciu mietany - rozwiezienie baniek z powrotem. Czynno ta wyrobia po pewnym czasie, zarwno u mnie, jak i u konia, pewien automatyzm. Mj kary bez lejcw i bata doskonale wiedzia, gdzie jecha i gdzie przystan. Mogem wic sobie po drodze smacznie drzema. Korzystajc z tego, e mam duo czasu, signem po ksiki. Lubiem czyta. Przeczytaem caego Sienkiewicza i Prusa, duo ksiek Reymonta, Orzeszkowej, Zapolskiej i wielu innych pisarzy. Najwiksze jednak wraenie zrobiy na mnie ksiki eromskiego, a szczeglnie Przedwionie. Miao to duy wpyw na ksztatowanie si moich postpowych pogldw, na dostrzeganie dobra i za w yciu i ludziach. Z wielk wdzicznoci wspominam te kilku postpowych nauczycieli, ktrzy podsuwali mi chtnie ksiki ze szkolnej biblioteki, a w dyskusjach ksztatowali moje polityczne i spoeczne pogldy.

W tym czasie wstpiem do modzieowej organizacji Wici, gdzie poznaem wielu zacnych ludzi, midzy innymi Janka Czarneckiego i Tadeusza Klech. Niezapomniane pozostan te takie nazwiska, jak Keller - nauczyciel - ktry bdc z pochodzenia Niemcem by wielkim polskim patriot. W okresie okupacji, pomimo proponowanych mu przez Niemcw wyszych stanowisk w administracji, broni si przed ich przyjciem, a kiedy rozwina si walka, przez swoj on Polk ostrzega nas wiele razy przed aresztowaniami, wymierzonymi przeciwko naszym ludziom. Udostpnia nam rwnie swoje legalne radio. Albo Stanisaw Maj, dugoletni kierownik szkoy w Rzeczycy, chopski syn i wielki przyjaciel modziey wiejskiej, w szczeglnoci za moda nauczycielka, urocza Marysia Mazgajwna. Ta niezwykle skromna i dzielna kobieta, mimo swojego modego wieku i nie najlepszego zdrowia, duo czasu powicaa wiejskiej modziey. Na krtko przed swoj przedwczesn mierci zostaa on jednego z najwybitniejszych, postpowych organizatorw walk wyzwoleczych na Lubelszczynie, Aleksandra Szymaskiego. Ludzi tych, tak samo jak swoich rodzicw, wspominam z najwiksz czci i szacunkiem. Tak wic - jak ju wspomniaem - dziki temu, e zaczem wozi mleko, zmieni si mj pogld na wiat. C, kiedy po dwch latach mleczarnia w Rzeczycy zbankrutowaa. Znowu straciem prac. Nadchodzi rok 1935. Mimo trwajcego kryzysu gospodarczego, by on dla mnie rokiem przeomowym, W cigu tego wanie lata natura umiechna si do mnie. Wyrosem i zmniaem. Nareszcie dorwnywaem rwienikom i kolegom. Pamitam swoj rado, kiedy ubrania i buty szybko okazay si na mnie za mae. Koledzy przestali na mnie mwi may Wacek, co traktowaem niemal jak obelg. Nic bowiem bardziej dla modego chopaka nie jest upokarzajce ni wiadomo fizycznej saboci wobec swoich kolegw i rwienikw. Z wielkim zapaem i entuzjazmem chwytaem si teraz kadej pracy, przy ktrej mogem wyprbowa swoj si. Dorwnujc najlepszym kosiarzom w okresie niw i przy innych polnych robotach poczuem si pewniejszy siebie i ju bez kompleksw, jakie wystpuj zawsze u sabszych ludzi. Mogem zabiera gos na rwni z innymi kolegami w sprawach nawet kontrowersyjnych. Jesieni tego samego roku podjem wielk decyzj. Najbliszy mj kolega i przyjaciel starszy ode mnie o trzy lata, Janek Czarnecki, wprowadzi mnie w szeregi KPP. Od tego te czasu zajem si czytaniem nielegalnej bibuy KPP-owskiej, a take jej tajnym przechowywaniem w rnych zakamarkach naszych zabudowa. Dziao si to - rzecz jasna - za wiedz ojca, przed ktrym nie musiaem mie adnych tajemnic. Pamitam pierwsze tajne zebranie. Odbywao si w niewielkim lasku, tzw. choinkach, niedaleko stacji kolejowej w Rzeczycy. W zebraniu tym uczestniczyem po raz pierwszy jako faktyczny czonek KPP. Poznaem tam czonkw naszej komrki partyjnej i przedstawicieli komitetu powiatowego KPP, midzy innymi tow. Michaa Wjtowicza, pniejszego sekretarza lubelskiego obwodowego komitetu PPR. Tymczasem cikie ycie toczyo si dalej. Wzrastao bezrobocie na wsi. Odbijao si to szczeglnie na modziey, ktra ani nie moga si uczy, ani znale zajcia. Najbardziej przedsibiorczy ludzie: murarze, stolarze i ciele wyjedali latem na sezonowe roboty budowlane do wikszych miast. Najchtniej do Warszawy. Chocia i tam nieatwo byo o prac, to jednak rni prywatni przedsibiorcy chtnie zatrudniali przyjezdnych z prowincji robotnikw, ktrzy chwytali si kadej pracy za nisze wynagrodzenie ni robotnicy miejscy zorganizowani w swoich zwizkach. Konkurencja ta bya nieraz powodem nieporozumie midzy robotnikami miejskimi i przyjezdnymi ze wsi.

W 1935 roku, starsza ode mnie o dwa lata siostra, Adela, wysza za m za murarza. Mody jej maonek ju od kilku lat jedzi na takie wanie sezonowe roboty do Warszawy, mia wic w tym wzgldzie bogate dowiadczenie. Zaistniaa wic i dla mnie moliwo wyjazdu razem ze szwagrem na roboty. Pomimo rnych trudnoci wiosn 1936 roku postanowiem wybra si do tej ziemi obiecanej. Poniewa pocigiem bilet do Warszawy kosztowa trzynacie i p zotego, co na wczesne czasy byo bardzo duo, statkiem wilanym za tylko pi zotych, przeto wybralimy si drog wodn. Nie miaem adnej walizki ani wikszej torby, poyczyem wic sobie od ssiada, ktry niedawno wrci z wojska, drewniany, wasnej roboty kuferek. Matka przygotowaa mi na drog dwie pary czystej bielizny, lniany rcznik, duy kilkukilogramowy bochenek razowego chleba, kilkanacie gotowanych jaj, troch sera i kawaek soniny. Do najbliszej przystani rzecznego statku - w Annopolu - byo osiemnacie kilometrw. Ojciec odwiz nas - zicia i mnie - furmank i yczc jak najlepszych zarobkw poegna ze wzruszeniem. Weszlimy na statek o historycznej nazwie: Krakus. Podr do Warszawy trwaa dwie doby. Poniewa by to pocztek maja i pikna pogoda, siedziaem na pokadzie i z zachwytem, po raz pierwszy w yciu, wpatrywaem si w przepikne nadwilaskie krajobrazy. Trzeciego dnia podry, wczesnym rankiem, nasz Krakus zbliy si do Warszawy. Ujrzaem z daleka kontury wielkiego miasta. Wyaniay si z mtnych mgie. Staem na pokadzie i wpatrywaem si z podziwem w rosnce w miar zbliania si strzeliste wiee warszawskich kociow, grujcy nad miastem najwyszy wwczas drapacz chmur w Warszawie (przy placu Napoleona), widziaem potne przsa mostw: Poniatowskiego i Kierbedzia, spinajce obie czci przecitego Wis miasta, zbliay si z wolna, rosy, a potem Krakus wpyn pod ich elazne rusztowania. Warszawa, ktr znaem tylko z lekcji geografii, z ksiek i gazet, zrobia na mnie wielkie i mie wraenie. Niepodobna wprawdzie do tej dzisiejszej, ale i wwczas bya przecie jednym z najpikniejszych miast w Europie. Nie mylaem wtedy, e miasto to, do ktrego wybraem si na sezonowy zarobek, gdzie przeszedem rne trudne koleje, stanie si moim staym domem. Gdy wysiadem na brzeg, byem wci urzeczony. Niosc swj niewygodny, kanciasty kuferek szedem potulnie za szwagrem ulicami Wybrzea Kociuszkowskiego, rozgldaem si na wszystkie strony, gapiem si apczywie, a on, zwracajc mi uwag na przejciach ulicznych, objania po drodze nazwy ulic i wskazywa domy, w ktrych mieciy si rne instytucje i urzdy. Zatrzymalimy si na kwaterze u murarza Dwornikiewicza, znajomego szwagra. Tam w jednym pokoju - oprcz gospodarza, jego ony i dorosego syna - mieszkao nas trzech przyjezdnych lokatorw. Ja i szwagier spalimy na jednym ku. Szwagier za kilka dni dosta prac, ale ja, mimo usilnych poszukiwa, przez pierwsze trzy tygodnie adnego zajcia nie mogem znale. Byy to przecie lata kryzysu i bezrobocia, ktre nie ominy i Warszawy. Najbardziej martwi mnie fakt, e byem dla szwagra zbdnym obcieniem, musia mnie przecie ywi, utrzymywa za pienidze, ktre potrzebne mu byy na utrzymanie wasnego domu. Nie chciaem by darmozjadem. Postanowiem chwyci si jakiejkolwiek pracy, bye zarobi na swoje wyywienie. Przy pomocy dozorcy domu, ktremu pomagaem sprzta podwrko, udao mi si dosta prac na statku wilanym o nazwie Mazurek. Pracowaem tam jako pomocnik palacza. Dosypywaem wgiel do pieca w maszynowni. Pierwszy mj rejs - z Warszawy do Tczewa - odby si z pocztkiem czerwca, wanie wtedy, kiedy rozpoczy si wyjtkowe w tym roku upay; w maszynowni temperatura dochodzia do trzydziestu

stopni. I cho byem ju do silny fizycznie i dosypywanie wgla do kota nie sprawiao mi adnych trudnoci, to jednak daa zna o sobie moja dawna sabo - znowu wrciy krwotoki z nosa. Mj szef, stary i poczciwy, opalony na brz palacz, znajcy Wis jak wasn kiesze, mimo wyrozumiaoci doradza mi: No c, za mikki jeste; nie nadajesz si, mj kochany, na marynarza. Po powrocie do Warszawy poszukaj sobie innej, lejszej pracy! Po pierwszym omiodniowym kursie statkiem musiaem odej. al mi byo tej pracy podwjnie: mogem zarobi tam na siebie i obserwowa pikne nadwilaskie tereny dolnego biegu Wisy. Nie traciem jednak nadziei. Kiedy wieczorem, po caodziennym tuaczym i bezskutecznym poszukiwaniu pracy, gdy mj kochany szwagier doradza mi, ebym moe wrci do domu, przypomnielimy sobie, e w Warszawie ju od wielu lat mieszka moja kuzynka, Bronka Pietrzykwna, i pracuje tutaj jako pomoc domowa. Szwagier przypomnia sobie nawet jej adres. Pracowaa na Powzkach, przy ulicy Burakowskiej 24. Rankiem nastpnego dnia poszedem pod wskazany adres z nadziej, e moe t drog, przez wykorzystanie jej znajomoci w Warszawie, uda mi si gdzie zahaczy w pracy, chociaby na krtko. Kuzynka, do ktrej trafiem bez wikszych trudnoci, w midzyczasie wysza za m i mieszkaa wraz z mem w malekim pokoiku pod tym samym numerem Cika praca, ktr wykonywaa od wielu lat, wyrobia w niej wielk wyrozumiao i uczynno, a przede wszystkim poczucie cudzej krzywdy, tote natychmiast zareagowaa na moj trudn sytuacj. Przede wszystkim zaproponowaa, bym zamieszka u niej do czasu znalezienia pracy. Obiecaa rwnie wykorzysta swoje i ma znajomoci, by mnie gdzie zatrudni. Szczliwy z takiego obrotu sprawy tego samego jeszcze dnia przeprowadziem si ze swoim nieodcznym kuferkiem na now kwater. Poczuem si tu bardziej swojsko. Zawsze to bya kuzynka. Ale pracy jak nie byo, tak nie byo - pomimo intensywnych poszukiwa i pomocy ze strony moich opiekunw. Znowu mino kilka tygodni. Aby nie by zupenie bezuyteczny, chtnie pomagaem mowi kuzynki w jego pracy. Pracowa w urzdzie skarbowym w charakterze agenta, wyrczaem go wic w dorczaniu nakazw patniczych. Wybieraem - rzecz jasna - te dzielnice i ulice, ktre najlepiej znaem. Pomagaem rwnie kuzynce. Robiem rne zakupy; czsto chodziem na Kercelak przy ulicy Okopowej. Wci rozgldaem si za prac. Ktrego dnia, wracajc do domu po dorczeniu kilkudziesiciu nakazw patniczych, przechodziem obok skadu materiaw budowlanych w zauku przy ulicy Dzikiej, zobaczyem tu pracujcych ludzi przy wyadowywaniu palonego wapna. Przystanem. Przygldaem si chwil, a jeden z pracujcych - jak si pniej okazao, co w rodzaju brygadzisty - widzc moje zainteresowanie t prac, zapyta: - No co, podoba ci si taka praca? Odpowiedziaem, e jestem bezrobotny i poszukuj jakiejkolwiek pracy. - To przyjd pan tu jutro. Na sidm godzin. Pogadamy! Nastpnego dnia ju przed sidm rano byem na miejscu. Przyszed punktualnie o godzinie sidmej. Porozdziela robotnikw, po czym zwrci si do mnie: - No to co, gotowy pan? Krzep pan masz? Skinem gow. - No to bierz pan opat i chod pan za mn - powiedzia.

Po drodze do bocznicy przedstawi si. Rajewski si nazywa. Powiedzia mi te, e rozumie, co to znaczy by bezrobotnym i e pragnie mi pomc. Zaznaczy te, e przyjmuje mnie tymczasowo do wyadowywania wapna, a dalej to ju wszystko bdzie zalee ode mnie - zobaczymy - doda i umiechn si dwuznacznie. Szczliwy, e nareszcie zaczn na siebie zarabia, zabraem si do pracy z wielkim entuzjazmem. Do godziny dwunastej rozadowaem jeden wagon. Inni, jak si pniej dowiedziaem, robili to w cigu caego dnia. W czasie przerwy obiadowej Rajewski zajrza do mnie. Pokiwa gow z uznaniem. - Trzymaj si, bracie, tak dalej, a bdzie wszystko dobrze! - powiedzia. Byem bardzo zadowolony. Jeszcze z wikszym zapaem zabraem si do roboty. Do godziny szesnastej trzydzieci rozadowaem drugi wagon. Fajrantu nikt nie ogasza, a ja chciaem si wykaza jako dobry robotnik, pracowaem wic duej, ni naleao. Wracaem tego dnia do domu, pomimo zmczenia, bardzo szczliwy, e nareszcie mam prac, e mog pozosta w Warszawie, e jestem samodzielny. Za nic nie chciaem wraca w rodzinne strony z pustymi rkami. Sama myl o tym przeraaa mnie. Odgrywaa tu du rol ambicja. Nie chciaem narazi si na docinki kolegw i ssiadw. Za wszelk cen chciaem im zaimponowa, e jednak sobie poradziem. W najblisz sobot dostaem pierwsz wypat. Okazao si, e zarabiam cztery zote dziennie. Po wypacie podszed do mnie jeden z bliskich kolegw Rajewskiego, nasz wsppracownik, i szepn mi na ucho: - Panie Wacu, zadbaj pan o szefa, jak pragn Boga! On jeden przecie poda panu rk. Nie bd pan frajer! Wiedziaem, e trzeba szefowi postawi, ale nie wiedziaem ile. Zastanawiaem si chwil. Wtedy mj doradca spojrza mi w oczy, klepn mnie po ramieniu i rzek: - Nie wiesz pan ile, co? Ja panu powiem! Na dobry pocztek jedn dniwk kady nowy kumpel daje! Szef wicej nie bierze, on rozumie kadego w cikiej sytuacji i nikomu krzywdy nie zrobi! To porzdny, byczy chop! Z alem odliczyem cztery zote i wsunem mu w ap z prob, by dorczy szefowi. - Bd pan spokojny, panie Wacu! - odpowiedzia i pokaza zby w umiechu. - Ja ju reszt zaatwi. Szef bdzie z pana zadowolony. Moesz pan liczy i na mnie. Wiedziaem, e z pana rwny chopak, bd z pana ludzie! Mimo to wracaem do domu zadowolony. Cieszyem si, e chocia czciowo bd mg wynagrodzi swojej kuzynce macierzysk wprost opiek, jakiej udzielia mi w tym trudnym dla mnie okresie. Nie mogem, oczywicie, przewidzie wwczas tego, co miao si zdarzy. Pod koniec drugiego tygodnia pracy, ktr wykonywaem z najwikszym zapaem i dokadnoci, zdarzy mi si przykry wypadek. Wyrzucanie z krytego wagonu suchego, nie zlasowanego wapna, dodajmy: przy czerwcowym upale, jest prac wyjtkowo niewdziczn i bardzo niebezpieczn dla zdrowia. Gsty py wapienny osiada na spoconym ciele i lasujc si w zetkniciu z potem bolenie piecze, powoduje pkanie skry, przy czym wci nowe porcje dostaj si do otwartych ran, co powoduje i tak ju piekielny bl. Wdychanie za go razem z powietrzem powoduje po jakim czasie tpe oszoomienie, co takiego jakby czowiek wypi wiksz ilo spirytusu. I wanie w takich warunkach, pod koniec drugiego tygodnia, dostaem znowu silnego krwotoku z garda i nosa. Przez

duszy czas nie mogem go zatamowa. Nie chcc si z tym ujawni przed pracownikami, w obawie, e utrac prac, nie wychodziem z wagonu. Pooyem si na wznak na wapnie. Po kilkunastu minutach ulyo mi. Krew sczya mi si ju tylko z nosa. Wytarem przeto nos chusteczk, zatkaem dziurki kawakami papieru i pod pozorem napicia si wody pobiegem do pobliskiej studni, gdzie obmyem si dokadnie i zlaem do pasa zimn wod. Jako pomogo. Pniej - w domu - kuzynka doradzia mi, ebym w czasie pracy usta zawizywa chusteczk. Troch mi to pomagao, cho trudniej byo wtedy oddycha, a e praca bya cika - szybciej si mczyem. W kocu wszystko si wydao. Krwotoki zdarzay si coraz czciej, co nie uszo uwagi moich chlebodawcw. Poniewa za nie byem ubezpieczony, a pracowaem w warunkach niezgodnych z odpowiednimi przepisami w sprawie bezpieczestwa pracy, pracodawca, tak na wszelki wypadek, chcc unikn ewentualnej odpowiedzialnoci, gdyby mi si co stao, postanowi mnie zwolni. Tak wic znowu zostaem bez pracy, a wkrtce i bez pienidzy. Znowu przerzuciem si na niesienie pomocy kuzynce w jej pracach domowych. Wreszcie udao mi si dosta prac na budowie. Firma Rainberg przystpia do budowy dwch wielkich kamienic przy ulicy Wilczej rg Emilii Plater. Cao przedsiwzicia finansowa bogaty kupiec z Krakowa - Chorowicz. Od pierwszych dni przypada mi cika praca, do ktrej nawet dowiadczeni w budownictwie robociarze niechtnie si garnli. Domy wznoszone byy na konstrukcji elbetonowej, a mnie przydzielono prac przy betonach. Praca ta polegaa na podawaniu cementu do wielkiej betoniarki elektrycznej, ktra - z jednogodzinn przerw na obiad - pracowaa od sidmej rano do szesnastej. Byo nas trzech adowaczy. Co pi minut trzeba byo wsypa wielk porcj piasku, wiru i cementu do obrotowego bbna, mieszajcego beton. Kady z nas podawa swj materia. Dwch moich kolegw, starszych ode mnie, podawao piasek i wir, ja za podawaem cement. Ich praca bya o tyle lejsza, e mogli posugiwa si opatami. Sypali materia do taczek, podwozili do kosza i wywracajc taczk oprniali jej zawarto. Ja natomiast musiaem w rkach donosi - i to ze znacznej odlegoci - pidziesiciokilogramowe worki z cementem, by je wysypa do kosza. Dziennie przypadao na mnie okoo trzystu workw. Praca ta, jakkolwiek bardzo cika jak na dziewitnastoletniego chopca, bya jednak duo znoniejsza ni rozadowywanie wapna z krytych wagonw. I chocia zmczenie dawao si nieraz mocno we znaki, to jednak w obawie, e znowu utrac prac, zaciskaem zby, staraem si, jak tylko mogem, aby ze swych obowizkw wywiza si jak najlepiej. Przy betoniarce zarabiaem siedemdziesit groszy na godzin. Chodziy suchy, e nasz przedsibiorca, pan Rainberg, okrada nas. Wedug umowy zbiorowej naleao nam si bowiem osiemdziesit pi groszy, w obawie jednak, eby nie zosta znw bez pracy, nie pisnem sowa. Kuzynka spodziewaa si dziecka. Wiedziaem, e trudno bdzie pomieci si nam w tym maym pokoiku. Zaczem rozglda si za now kwater. Udao si. Zamieszkaem u dozorcy, Antoniego Paki, przy ulicy Tamka 37. Miaem std blisko do pracy, mogem wic zaoszczdzi na tramwajach. Nowa kwatera okazaa si dla mnie bardzo korzystna. Starszy ju wiekiem, praktyczny w yciu Antoni problem swoich obowizkw, jakie przypaday mu z funkcji dozorcy, rozwizywa bardzo pomysowo. Sam zajmowa dwupokojowe mieszkanie, a do dyurki, ktr dysponowa, przyj czterech sublokatorw. Bya to raczej komrka ni pokj. Sufit stanowiy skone schody, pieca w ogle nie byo, a miejsca tyle, eby cztery ka si ciasno pomieciy. Spord sublokatorw ja byem najmodszy. Pozostali trzej to: praktykant-hydraulik, Ole, o dwa lata starszy ode mnie, praktykant-

elektromonter, Maniu, w tym samym mniej wicej wieku co ja, i dwudziestoszecioletni czeladnik piekarski, Bolcio - najstarszy z nas wiekiem. Czteropitrowa kamienica, w ktrej dozorowa Antoni, miaa cztery drewniane klatki schodowe, oglne klozety na kadym pitrze i kwadratowe podwrko (asfaltowane) w rodku. Nasz praktyczny gospodarz, Antoni, okaza si dla nas wielkim dobroczyc, gdy za kwater nie pobiera od nas adnej zapaty pieninej, zamiast tego przydziela kademu z nas po jednej klatce schodowej do sprztania i po jednej czwartej czci podwrka. Nie musz dodawa, e byo to nam, ubogim robotnikom, na rk. Tak wic oprcz pracy na budowie przypada mi w udziale jeszcze praca dozorcy. Przynajmniej czciowo. Na szczcie czwrka nasza okazaa si bardzo dobrym kolektywem. Okres wsplnego mieszkania, gospodarowania i pracy z trjk moich kolegw by dla mnie prawdziw szko ycia w kolektywie. W obawie o utrat, chocia bardzo prymitywnego, ale bd co bd bezpatnego mieszkania, zobowizania nasze wobec Antoniego staralimy si wykonywa jak najgorliwiej. Klatk schodow kady z nas musia dokadnie zamie i zmy wod, co najmniej raz w tygodniu. Podwrko natomiast trzeba byo zamiata codziennie. Z pocztku zaznaczylimy kred cztery czci tak, e kady zamiata swoj wiartk, pniej jednak praktyka wykazaa, e lepiej byo kademu z nas raz na cztery dni zamie cae podwrko. I tak byo ju do koca naszej wsplnej udrki. W ten sposb nasz dozorca, opasy, ponad stukilogramowy Antoni, by cakowicie zwolniony od dziennych obowizkw, mg si spokojnie wysypia, by noc zgarnia swoj dol od zapnionych lokatorw. Sprawy administracyjne zaatwiaa duo modsza od niego druga jego ona. Antoni budzi si przewanie po poudniu, zjada obfity, zakrapiany gbszym obiad, pniej, po krtkiej przerwie, zjada kolacj, a o jedenastej zero zero zgodnie z zarzdzeniem wadz miejskich zamyka bram, aby potem czuwa nasuchujc niecierpliwie dzwonka. Nic mu chyba nie sprawiao wikszej przyjemnoci jak czste otwieranie bramy, oczywicie z powodu inkasowania wolnej datki od tych, ktrzy si raczyli spni. Przy otwarciu bramy kania si nisko - rzecz jasna - i umiecha dobrodusznie ca swoj czerwon twarz, na ktrej krlowa gruby jak kartofel nos. Umeblowanie naszego pokoiku stanowiy cztery stare zardzewiae, elazne ka, ktre Antoni skompletowa z wyrzuconych na podwrkowe mietnisko mebli zuytych przez lokatorw. Poza tym mielimy wsplny maleki stolik; nic wicej tu si nie miecio. Osobiste rzeczy przechowywalimy w walizkach wsunitych pod ka. Moje skromne gospodarstwo miecio si z powodzeniem w wojskowym kuferku, jaki dostaem od swego ssiada przed wyruszeniem w wiat. Paszcze i ubrania wieszalimy zwyczajnie na gwodziach. Po kilku tygodniach zylimy si tak, e stanowilimy prawdziw komun rodzinn. Wszystko zaatwialimy wsplnym wysikiem, a kolejno, co czwarty dzie, kady z nas mia gospodarski dyur w naszej izdebce. Do dyurnego naleao: budzenie wszystkich o godzinie pitej rano, gotowanie na stojcym w kcie pod schodami elaznym piecyku zwanym koz mleka lub kawy zboowej. Do jego obowizkw naleao rwnie prasowanie spodni i koszul, co szczeglnie solidnie musia wykonywa w soboty i dni przedwiteczne. Latem kpalimy si czsto w Wile za mostem Poniatowskiego lub nieco dalej w kierunku Siekierek, by uj uwagi policji wodnej, ktra nas przeladowaa. Kiedy, pamitam, podczas jednej z naszych takich kpieli przepywa obok statek spacerowy Bajka. Wykorzystywalimy to zwykle w tym celu, aby si troch pohuta na rozbujanej fali. Tak si jako zoyo, e znajdowaem si najbliej przepywajcego statku i miaem najwiksze szanse w tej zabawie. Pochonity cakowicie przyjemnoci nie zauwayem nadjedajcych motorwk wodniakw w biaych policyjnych

mundurach. W momencie, kiedy usyszaem nawoywanie ktrego z moich kolegw: uciekaj, Wacek, bo gliny, poczuem cikie uderzenie paki gumowej w kark. Nie straciem jednak przytomnoci umysu, daem nura i po chwili byem ju na ldzie. Zapaem swoje achy i... w nogi. Na karku, niestety, nosiem przez duszy czas bolc prg, bo trzeba przyzna, e co jak co, ale przedwojenna policja miaa wielk wpraw w biciu pakami. Dzi, kiedy patrz na dobrze odywion i wychowan w higienicznych warunkach modzie, mam przed oczyma tamte czasy, przypomina mi si nasza komuna, moje trudne ycie w malekiej izdebce u dozorcy pod schodami, moje zabawy, gd i cika praca. I kiedy dzi obserwujc przerastajcych mnie wzrostem moich synw patrz na ich wspaniay rozwj fizyczny i umysowy, przeywam czsto mieszane uczucia. Cieszy mnie to, e wyrastaj na piknych, zdrowych i dobrze zbudowanych mczyzn, ale jednoczenie mam wtpliwoci, czy brak owego hartu, jaki ja osignem na swojej drodze ycia, nie wpynie ujemnie na ksztatowanie ich charakteru i samodzielnoci potrzebnej modemu czowiekowi. Nie wierz w to, co twierdz rozkochane do przesady w swoich dzieciach matki, e cika praca fizyczna w modym wieku le wpywa na ich rozwj fizyczny i umysowy. Bardzo cika, nieraz ponad moje siy, praca w modocianych wanie latach, pomimo czstego niedoywienia, nie wpyna ujemnie na mj rozwj fizyczny i umysowy. Przeciwnie, pozostaa mi na cae ycie wielk szko hartu ducha i ciaa, jakiej, niestety, jake czsto brak naszej modziey w dzisiejszych czasach. Nasze niadanie skadao si z kubka mleka lub zbowki, najczciej bez cukru, i wiartki suchego chleba. Na obiad kupowaem sobie dziesi deko salcesonu i wiartk razowego chleba. Dopiero po pracy, i to tylko w niektre dni, zachodzilimy do wielkiego naszego dobroczycy na Tamce rg Kopernika - tu, gdzie teraz stoi wieowiec dziennikarski (bya tam jadodajnia w tzw. doku) - i tam zjadalimy prawdziwy obiad. U szefa - jak go nazywalimy - pacio si za obiad z drugim daniem osiemdziesit groszy, ale za to zupy mona byo dosta, ile kto chcia. A sama zupa, bez drugiego dania, kosztowaa tylko dwadziecia groszy, przy czym mona byo dosta jej do syta. Oczywicie korzystalimy prawie zawsze tylko z pierwszego dania. Szef by dla nas w najciszych czasach prawdziw desk ratunku. W najtrudniejszych okresach bezrobocia ratowalimy si i w ten sposb, e kupowalimy w pobliskiej wdliniarni przy ulicy Kopernika odpadkow wdlin, czyli tzw. okrawki. Tu wypada podkreli, e przed wojn szanujcy si sklepikarz sprzedawa wdlin czyst, bez sznurkw, skrek czy plomb, resztki sprzedawano biednym. Mona wic byo nam - chudym najemnikom - za par groszy kupi wier czy p kilograma takich okrawkw. Tak si jako zoyo, e po owe okrawki chodziem na zmian z koleg Marianem. Mielimy szczcie. Za lad sprzedawaa moda panienka, Lodzia, ktra pochodzia gdzie z Garwoliskiego, a z ktr udao si nam nawiza koleeskie stosunki. Kiedy przychodzilimy po okrawki, miaa ju przygotowany pakuneczek, a w pakunku, pamitam, duo dobrej wdliny. Rycho uoyy si midzy nami a pann odzi tak bliskie stosunki, e na zmian umawialimy si na spacery, a czasem fundowalimy jej kino. W cikich dniach ratoway nas te tzw. koniarze, czyli ledzie czerwone, po osiem groszy sztuka. Byy do due i bardzo sone. Kupowao si do nich poduny bochenek razowego chleba, dzielio si wszystko na rwne czci i w ten sposb mielimy zapewnione niadanie, obiad i kolacj. Mwic o ywieniu, trzeba rwnie podkreli, e nasz kolega, Bolcio Piekarz, ktry pracowa w prywatnej piekarni, kupowa czsto czerstwy nie sprzedany chleb. Taki chleb mona byo kupi taniej, czasem za

par groszy. Czsto, pamitam, udawao mu si kupi smaczn plecion chak, ktra z mlekiem bya prawdziw uczt. Ratowalimy si, jak tylko byo mona. Budowa, gdzie pracowaem, szybko si rozwijaa. Stu kilkudziesiciu ludzi rnych budowlanych specjalnoci pracowao szybko i wszystkie prace, a zwaszcza betony, wyrastay od samych piwnic coraz wyej - przybierajc stopniowo kontury wielkich, piciopitrowych domw. Wraz ze wznoszeniem si murw narastao niezadowolenie. Ju na pocztku wrzenia wrd robotnikw syszao si narzekanie na okradanie nas przez firm, ktra nie dopacaa od 10 do 25 groszy na godzin. Mwio si coraz goniej o strajku i moliwej w zwizku z tym redukcji czci bardziej uwiadomionych robotnikw. Firma w obawie przed rozruchami zamierzaa wczeniej usun mcicieli i unikn kopotw, jakie mogy wynikn w konsekwencji strajku. Ktrego dnia przyby na budow inspektor pracy, przystojny, w rednim wieku mczyzna; o ile dobrze pamitam, nazywa si Dzikowski. W obecnoci kierownictwa robt nakaza przerwanie pracy, po czym na placu budowy urzdzi wiec. Sam przemawia. Przekonywajco mwi o potrzebie solidarnoci wrd robotnikw, o obronie praw zawartych w umowach zbiorowych, ktrych nie dotrzymywaa nasza firma. Byem zachwycony jego przemwieniem. Chocia syszaem przedtem rne przemwienia politykw, dziaaczy, jacy przyjedali do mojej rodzinnej Rzeczycy, na przykad posa Balunia z KPP, posa Dziducha z chopskiej organizacji i innych, na ktrych wystpienia wiecowe chodziem z ojcem, to jednak tak bojowego i porywajcego przemwienia suchaem po raz pierwszy. Po wystpieniu inspektora zabrao gos kilku naszych towarzyszy pracujcych na budowie, ktrzy - jak si pniej okazao - byli organizatorami wystpie i walki robotnikw wrd naszej budowlanej zaogi. Po wiecu przystpilimy znowu do normalnej pracy. Nastpnego dnia na drzwiach kantoru, w ktrym miecio si biuro kierownictwa budowy, ujrzelimy ogoszenie o redukcji zaogi oraz list osb do zwolnienia - z dwutygodniowym okresem wypowiedzenia. Byli to ci wszyscy, ktrych firma uznaa za sprawcw wiecu. Zaoga nie daa za wygran. Po szczegowym i uwanym przeczytaniu ogoszenia organizatorzy ruchu protestacyjnego wrd naszej zaogi wysali delegacj do inspektora pracy, ktry przyby na budow jeszcze tego samego dnia. Po krtkiej rozmowie z kierownictwem budowy, ktre nie zgodzio si na cofnicie zapowiedzianej redukcji, zorganizowano narad wrd zaogi i ogoszono strajk okupacyjny. Tak wic po przerwie obiadowej nie zabrzmia ju - jak codziennie - gong wzywajcy do rozpoczcia pracy. Nie wrcilimy na swoje robocze stanowiska, przed kantorem kierownictwa firmy natomiast odby si drugi wiec. I tak jak dnia poprzedniego, zarwno inspektor pracy, jak i inni towarzysze znowu przemawiali pomiennie, zagrzewajc nas do solidarnoci wobec strajku, do protestu przeciw zapowiedzianej redukcji. Na wiecu tym zosta wybrany komitet strajkowy. Nie opucilimy budowy na noc. Wieczorem na terenie budowlanym rozbysy ogniska, wok ktrych siedzielimy solidarnie, rozprawiajc gniewnie o ostatnich wydarzeniach. Tymczasem na ulicach Wilczej i Emilii Plater, za ogrodzeniem budowy, pojawiy si patrole policyjne. Otoczyy teren budowy kordonem i kontroloway wszystkich wchodzcych i wychodzcych ludzi. Trwalimy na swoich posterunkach. Na zarzdzenie komitetu strajkowego zorganizowano skadk pienin. Oddalimy do dyspozycji trjki gospodarczej wszystkie pienidze, jakie mielimy ze sob; kupowano za nie chleb i inne produkty ywnociowe. Codziennie o godzinie szstej rano i dwunastej w poudnie wychodzio dwch spord zaogi po zakupy. I mnie przypada ta funkcja kilka razy.

Komitet strajkowy przestrzega ustalonej zasady, by nikt bez zezwolenia komitetu nie opuszcza terenu budowy. Nie byo te ani jednego wypadku zamania tej zasady. Mimo rozpoczynajcych si ju wrzeniowych chodw, spalimy na goej ziemi lub wieo odlanych stropach betonowych, przykrywajc si jedynie papierowymi workami po cemencie. Ze wzgldu na dokuczliwe zimno najczciej siedzielimy przy ogniskach, gdzie bez przerwy czuwali dyurni. Policja na teren budowy nie wchodzia. Po dwch dniach strajku na znak solidarnoci z nasz zaog zastrajkowali na jedn godzin robotnicy budowlani na wszystkich budowach w Warszawie. To jeszcze bardziej utwierdzio nas w przekonaniu o susznoci walki. Bylimy dumni z naszej postawy. Trzeciego lub czwartego dnia zauwayem, siedzc przy ognisku i pilnujc gotujcej si kawy, jak kilku cieli z popiechem grzebie w stosie workw po cemencie. Okazao si, e szukaj caego worka. - O co chodzi? - zapytaem. - Po co wam jest potrzebny cay worek? - Chod z nami, to i dowiesz si po co, a przy tym zdrowo si pomiejesz! - odpowiedzia jeden z nich. Zaciekawiony poszedem za nimi. Przystanli za wysok szycht zoonej cegy. Ukryci, czekali na kogo. Okazao si, e na teren budowy przyszed kierownik robt ciesielskich, niejaki Soowiejczyk, jeden z najbardziej znienawidzonych przez robotnikw ciesielskich ludzi. Zwano go psem Rainberga. Byo jasne, e Soowiejczyk to amistrajk, e zosta przysany przez firm, aby namawia do przerwania strajku. Po nieudanej prbie zamania solidarnoci strajkowej Soowiejczyk musia opuci teren. Aby za wydosta si na ulic, musia przej obok zoonej na kup cegy. Wtedy to wyskoczyli z ukrycia robotnicy z workiem, przytrzymali amistrajka, a worek nacignli mu szybko na gow. Zaadowali go do taczki i na oczach wszystkich, przy akompaniamencie gwizdw i wymyla, wywieli ten ywy pakunek za bram i tam - na rodku ulicy Wilczej - wyrzucili. Soowiejczyk szamota si dugo w worku, nie mg sobie z nim poradzi, nie mg si te podnie z ziemi i niewiele brakowao, aby go przejecha nadjedajcy samochd. Dopiero bdcy w pobliu policjant przyszed mu z pomoc. Soowiejczyk z nie ukrywan wciekoci otrzepywa swj elegancki garnitur, gdy wokoo rozlegy si gwizdy, miechy i przeklestwa pod jego adresem. Wicej si na budowie nie pokaza. W nastpnych dniach inspektor pracy przyjeda jeszcze kilka razy do nas i zawsze wygasza pomienne przemwienia. Nawoywa do wytrwania, tumaczy, e tylko solidarno i nieustpliwo w kontynuowaniu okupacyjnego strajku moe zmusi firm do uznania naszych postulatw. Dopiero w drugim tygodniu strajku przyszo zwycistwo. Dugotrwae pertraktacje inspektora i naszych przywdcw z przedstawicielami firmy zamay opr wyzyskiwaczy. Firma, widzc zdecydowan postaw naszej zaogi oraz w obawie, by nie ponie wikszych strat z uwagi na przeduajcy si strajk, ustpia i zgodzia si wypaci nam wyrwnanie do miesicznych zarobkw za okres kilku miesicy, a po kilku dniach zgodzia si i na drugie nasze danie - wypacia wszystkim strajkujcym pene dniwki za wszystkie dni strajku. Zostao rwnie anulowane zarzdzenie o redukcji. Tak wic po jedenastu dniach strajku, wygodniali i brudni, opucilimy teren budowy, by w dniu nastpnym przystpi do normalnej pracy. Dla mnie, modego robociarza, bya to jeszcze jedna trudna prba w yciu, ktra, zarwno w pracy konspiracyjnej, jak i w pniejszej mojej dziaalnoci, duo mi daa. Na trzeci dzie po zwyciskim zakoczeniu strajku otrzymalimy pen zapat naszych zalegoci. Pamitam, e firma wypacia mi wtedy 170 zotych. Bya to dla mnie podwjna rado. Dumny byem

z tego, e jako mody czonek KZMP uczestniczyem w zwyciskim strajku. Niewtpliwie dodawao mi to powagi w oczach moich towarzyszy, a szczeglnie starszego ode mnie rodaka, Aleksandra Szymaskiego, ktry pracowa rwnie w Warszawie - no i cieszyy mnie pienidze, ktrych zawsze byo mi brak. Poczucie zwycistwa i niezalenoci, obok wiosennego uczucia mioci u modego czowieka, jest chyba najwikszym rdem entuzjazmu yciowego, bez ktrego czowiek nie moe niczego osign. Pamitam, jak pewnej niedzieli opowiadaem o naszym zwycistwie Aleksandrowi Szymaskiemu, i jak on po wysuchaniu mnie z zadowoleniem powiedzia: - Dobrze, e jeste takim entuzjast. Entuzjazm i silna wola to najpikniejsze cechy modego czowieka, chodzi tylko o to - cign - eby byy one w dobrym kierunku i racjonalnie zuyte, a do tego potrzeba, mj kochany, rozsdku, dojrzaoci i mdroci politycznej. Krtko mwic, chc ci doradzi, eby si zacz uczy. Szkoda, eby pozosta tylko robotnikiem. Aleksander Szymaski by dojrzaym komunist. Pracowa w Warszawie w charakterze pracownika umysowego, cho - prawd mwic - najczciej by bezrobotny, gdy policja granatowa cigle przeladowaa go za jego dziaalno. Nam, przybyszom ze wsi, zawsze suy dobr rad, opiekowa si nami po ojcowsku. Wsppracowa cile z Wadysawem Kowalskim, powojennym marszakiem Sejmu. Bardzo si przyjanili. Kiedy, pamitam, wziem udzia w pochodzie pierwszomajowym. Zebralimy si na placu Muranowskim i rozpoczlimy marsz w kierunku placu Pisudskiego, obecnego placu Zwycistwa. Byo gorco, zdjem wic marynark i niosem j na ramieniu, a rkawy koszuli miaem pozawijane. Szlimy zupenie spokojnie, wiedzc, e policja granatowa czuwa. Niektre grupy szturmowe na koniach. Policjanci stali rozstawieni w bramach. Szlimy od ulicy Wierzbowej (koo banku) przez plac Teatralny do Krakowskiego Przedmiecia, w okolicy Hotelu Europejskiego. Akurat odbywaa si uroczysta zmiana warty. Duo ludzi zebrao si, by popatrze na t uroczysto. Na dokadk z Hotelu Europejskiego wyszed popularny piewak - Kiepura, a wok niego zgromadzio si mnstwo ludzi. Skandowali: Kie-pu-ra! Kie-pu-ra! Bili brawo, prosili o autografy. To wszystko razem stworzyo wraenie jakiego tumultu, rozrby ulicznej. Policja ten wanie moment wykorzystaa. Kiedy nasz pochd zbliy si do miejsca, gdzie Kiepura rozdawa autografy, wyskoczyli na koniach z bram, zaszarowali na nasze szeregi. Bili szablami na pasko. Poszy w ruch paki gumowe. Dostaem pa po rce. Bl sparaliowa mi cae rami, uskoczyem w bezpieczne miejsce... Aleksander Szymaski sam nie oberwa, umia si ju lepiej zachowywa ode mnie w takich sytuacjach. Rozproszono nas wprawdzie, ale nie rozbito. Kontakty z Szymaskim utrzymywaem bardzo cise. Bywaem u niego czsto. Mieszka przy ulicy Wilczej 19 u pani Kamili Glewiskiej. Pani Glewiska pomagaa dziaaczom lewicowym; w jej mieszkaniu by punkt kontaktowy komunistw. Byem coraz bardziej zwizany z tym ruchem. Szymaski wykorzystywa mnie do przenoszenia tajnych dokumentw, broszur, bibuy, do powiadamiania o zebraniu itd. Mocno zwizaem si te z rodzin Glewiskich. Jej syn, Stanisaw, bardzo przystojny mczyzna, by obiecujcym architektem; zgin w obronie Warszawy, we wrzeniu 1939 roku. Aleksander Szymaski - z zawodu dziennikarz - wsplnie z Kowalskim i innymi dziaaczami wydawa w rnych okresach pisma lewicowe, midzy innymi pismo pt. Siejba. Pismo to byo adresowane do chopw; wychodzio przez par tygodni, po czym zostao zabronione, jako pismo siejce zamt

wrd chopw. Wtedy Szymaski rozpoczyna od nowa. Zmienia tytu pisma, robi starania, eby uruchomi dziaalno wydawnicz, by znowu natrafi na przeszkody ze strony defy - granatowej policji i cenzury. I znowu areszt czy wizienie, a potem znowu ta sama dziaalno polityczna i propagandowa. Szymaski by ode mnie starszy o cae pitnacie lat. Suchaem si go jak wasnego ojca. By dla mnie wzorem i autorytetem. Poniewa zachca mnie do nauki, postanowiem pewnego wieczora uczyni zado jego namowom. Rozpoczem mudne starania. Ale dopiero w 1938 roku udao mi si wstpi na wieczorowe kursy. Bya to szkoa dla pracujcych, a przygotowywaa majstrw budowlanych. Nauka rozpoczynaa si o godzinie 16.00 i trwaa 5-6 godzin dziennie. Trzeba byo wic bardzo si spieszy, by po skoczonej pracy w cigu godziny porzdnie si umy, oczyci i prosto z budowy zdy na lekcje. Na spoycie obiadu nie byo czasu, najczciej wic zjadaem kawa chleba w drodze. Poczenie pracy z nauk stworzyo mi ciki i wyczerpujcy reim dnia. Budziem si przed pit, w cigu niespena godziny wykonywaem swoje porzdkowe obowizki, ktrymi obdarzy nas dozorca Antoni. O godzinie szstej zjadaem skromne niadanie, by przed sidm zdy na budow. Do domu wracaem okoo jedenastej wieczorem, a jeszcze trzeba byo odrobi lekcje; tak wic na sen pozostawao ju niewiele czasu. Nie mogem rwnie wskutek braku czasu wyj z moimi wsplokatorami bodaj na may spacer - jak dawniej powczy si po Wybrzeu Kociuszkowskim. Nie wychodziem prawie nigdzie. Kada niedziela czy wito byy dla mnie jedynymi dniami, kiedy mogem nadrobi zalegoci. Tak wic czuem si wci niewyspany, ale poczucie samodzielnoci i mj wrodzony entuzjazm do pracy dodaway mi si i zdawao mi si, e wszystko w yciu jest osigalne. I chocia byway chwile saboci - chwile, kiedy zazdrociem kolegom ze szkoy, tym, ktrzy uczc si nie pracowali i na wszystko mieli wicej czasu, ktrzy mieli dokadniej i czyciej wykonane rysunki techniczne - moich rk nie mogem domy zimn wod - to jednak nigdy nie narzekaem na swj los. Byem dumny, e sam, o wasnych siach toruj sobie drog w yciu. Nie rozumiaem nigdy i dzi nie rozumiem melancholijnych modziecw, ktrzy jeszcze nie zdyli dojrze, a ju staj si psychicznymi starcami, wci narzekajcymi na sw niedol i na swj, trudny los. ycie to najpikniejszy dar natury, nawet wwczas, gdy jest cikie, trzeba go tylko oceni, mdrze wykorzysta i umie si cieszy z pokonywania trudnoci. Nadesza jesie. Koczy si sezon budowlany. Wraz z nastaniem chodw zamieray prace na budowach. Prywatne przedsibiorstwa i niska technika budowlana tamtych czasw nie mogy zabezpieczy zatrudnienia przez cay rok. Firmy budowlane poza bogat firm Rainberga, ktra dysponowaa betoniark, nie miay adnych maszyn ani dwigw, a wszelkie roboty trzeba byo wykona si wasnych mini. Tak wic byli zawodowi kolarze, ktrzy nosili na plecach tak zwane kozy, a na nich ceg, byli wapniarze, ktrzy nosili wapno, no i wielu innych robotnikw bardziej lub mniej wykwalifikowanych. Ludzie pracowali jak pocigowe zwierzta, a na staro pozostawao im przewanie w spadku kalectwo. Nadchodzi sezon budowlanego bezrobocia. Robotnicy budowlani podliczali swoje sezonowe zarobki i przygotowywali si do przetrwania wraz ze swoimi rodzinami nadchodzcej zimy. Przyjezdni z prowincji zwijali manatki i nie tracc pienidzy szybko opuszczali Warszaw. Dla budowniczych nastpowa okres odpoczynku, a raczej bezrobocia, co czyo si zawsze z wielkimi trudnociami materialnymi utrzymania rodziny i przetrwania do wiosny. Murarze, ciele, betoniarze i inni fachowcy zbierali si te ju nie tylko jak zawsze w niedziel, ale i w dni powszednie, na placu Kopernika i palc papierosy rozprawiali godzinami na tematy, gdzie jeszcze mona zapa jak robot i w jaki sposb jeszcze co zarobi.

Zdarzyo si, e czasem kto prywatnie, bez wzgldu na por roku, musia przeprowadzi jaki nie przewidziany remont czy te reperacj. W takich wypadkach zainteresowany przychodzi na plac Kopernika, gdzie wybiera sobie w zalenoci od potrzeb odpowiedniego majstra. Na pocztku grudnia jeden z moich znajomych starszych murarzy, Jan Flisowski, zapa - jak si to wtedy mwio tak partanin na ulicy Chmielnej, w mieszkaniu lekarza, ktry na miesic wraz z on wyjeda za granic. Trzeba tu byo przeprowadzi kompletny remont mieszkania. Flisowski by znanym fachowcem - by zarwno dobrym malarzem, jak i murarzem, zna si rwnie na sztukatorstwie i potrafi wykona kad prac w budownictwie mieszkaniowym. Ten pracowity czowiek nigdy prawie nie chodzi bez pracy. Mia zote rce, ale niestety sab wol do wdki i kobiet. Znajomo z nim si opacaa, mona byo przy nim czsto nie tylko zarobi, ale i nauczy si dobrej roboty. Tym razem Flisowski szukajc kogo do pomocy zaproponowa mi wspln robot z czterdziestoprocentowym wynagrodzeniem od caoci zarobkw, co oczywicie przyjem z wielkim entuzjazmem. Byo to w tym czasie dla mnie nie lada szczciem. Zabralimy si energicznie do pracy i po dwch tygodniach szwagier naszego nieobecnego gospodarza, adwokat, ktrego lekarz upowani do przyjcia wyremontowanego mieszkania, po obejrzeniu wykonanej pracy wypaci nam 240 zotych dodajc - jak to byo wwczas w zwyczaju - na butelk i papierosy. By zimny, grudniowy dugi wieczr, kiedy opuszczalimy zadowoleni swoje miejsce ostatniego zarobku. Wiedziaem, e teraz Flisowski nie wrci prosto do domu na Tamk i tak si te stao. Kiedy tylko znalelimy si na ulicy, Flisowski zwrci si do mnie: No i co, panie Wacu, zarobio si niele, nie wypada wraca tak na sucho, wstpmy gdzie na jednego. Chocia al mi byo kadego grosza, nie mogem mu jednak odmwi. Zaleao mi bardzo na znajomoci z nim, a i solidarno, jaka istniaa wrd budowlanych, rwnie na to nie pozwalaa. Robotnicy, ktrzy stronili od solidarnego wypicia sobie czego, szczeglnie po wypacie, byli le widziani przez kolegw. Nie mona byo wic si naraa zwaszcza takiemu majstrowi jak Flisowski. Nie wszystkie dni tamtych czasw dzi, po przeszo trzydziestu latach, pamita si dobrze. Ten jednak wieczr si wydarze, jakie przydarzyy mi si po raz pierwszy w yciu, wry mi si mocniej w pami i do dzi go pamitam, jakbym to przey wczoraj. Flisowski, kiedy mia pienidze, mia rwnie gest. Nie szuka jakiej taszej knajpy i zaprowadzi mnie do redniego rzdu restauracji w pobliu Domu Braci Jabkowskich, ktrej nazwa, niestety, uleciaa mi z pamici. Pamitam natomiast, e bez trudu znalelimy wolny stolik i e Flisowski zamawiajc popularnego schaboszczaka poprosi o p litra. Na moj uwag, e to za duo i e ja pi nie mog, popatrzy na mnie co najmniej z takim zdziwieniem, jakie zrobiby chyba straak gaszcy grony poar, kiedy kto chciaby mu wyrwa z rk ganic. Skapitulowaem wic i usiedlimy. Kiedy ja z wilczym apetytem zabraem si do jedzenia, porcja Flisowskiego po kilku kieliszkach staa prawie nie tknita. Czowiek ten, kiedy rozsmakowa si w alkoholu, nie bra niczego do ust na zaksk, nie chcia - jak mwi - psu sobie przyjemnego smaku w ustach. Pno w nocy udao mi si przy pomocy kelnera wycign Flisowskiego z restauracji; trzymajc go mocno pod rk poprowadziem Chmieln w stron Nowego wiatu. Mj majster tak jak by dobrym rzemielnikiem w pracy, tak by rwnie gorliwym rozrabiaczem po wdce. Objawia si u niego wtedy nadmierny patriotyzm do Warszawy i wszystkiego, co spotka na ulicy. Zatrzymywa si przy mijajcych nas przechodniach i woa: kochani, ja was tak kocham! Zaczepiani usuwali si nam grzecznie z chodnika i tak krok za krokiem z trudem kontynuowalimy

swj marsz. Kopoty zaczy si dopiero w poowie drogi - midzy Brack a Nowym wiatem - kiedy przechodzilimy obok bramy, w ktrej stay dwie mode boginki urzdujce na Chmielnej. Flisowski, jak tylko dostrzeg umiechajce si do nas dwa anioki, natychmiast przystan, rozoy rce i wykrzykn swoje: kochane, ja was tak kocham. Zdawaem sobie spraw z tego, co si wici, lecz w pobliu, niestety, nie byo policjanta, a moje prby odcignicia rozochoconego Jana okazay si tyle nieskuteczne, co naiwne. Moja pewno siebie, silnego i modego czowieka, rwnie szybko prysa. I wtedy po raz pierwszy miaem si przekona, ile to agresywnej siy i wywiczonych sportowych chwytw posiadaj te anioki. Zanim si o tym przekonaem, Flisowski by ju w ich rkach, a przy mnie znalaza si trzecia - moda, wysoka brunetka - ktra prbowaa si mn zaopiekowa. Bya chyba zbyt pewna swego sukcesu, gdy z pocztku nie przejawiaa w stosunku do mnie takiej agresywnoci jak jej koleanki, ale kiedy zorientowaa si, e j lekcewa i odchodz, gono gwizdna i w ssiedniej bramie zobaczyem jeszcze dwie boginie, ktre wyranie szy mi na spotkanie. Zrozumiaem, e tu nie mona by pewnym siebie i po prostu trzeba ucieka. Stuknem po murarsku w podbrdek czepiajc si mnie brunetk i egnany dosadnymi wyzwiskami zwiaem zatrzymujc si dopiero na mojej poczciwej Tamce, gdzie nie spotykao si tego rodzaju towarzystwa. Kiedy opowiedziaem w domu kolegom o swoich przeyciach, byem zdziwiony lekcewacym podejciem do tej sprawy. Jako starsi ode mnie warszawiacy traktowali to jako normalne zjawisko i wida byo, e podobne przygody mieli ju za sob. Z mojej troski o starego Jana zwyczajnie si nabijali, twierdzc, e staremu, poza obrobieniem, nic si nie stanie, a i tobie - mwili - dla lepszej znajomoci ycia te by si co takiego przydao. mieli si ze mnie, e jestem dziwak. Mnie natomiast przeladowa jaki uraz poczony ze strachem spowodowanym chyba histori mojego rodaka z ssiedniej wioski ychowa. Nazywa si Adam Stpie, by synem biednych rolnikw. Przystojny i zdolny krawiec z braku pracy na wsi wyjecha na kilka lat przede mn do Warszawy. Szybko zrobi w swoim zawodzie karier i by chlub nie tylko rodziny, ale caej naszej rodzinnej okolicy. Kiedy elegancko ubrany przyjeda w odwiedziny w swoje rodzinne strony, wszyscy si nim zachwycali i wryli mu wietn karier. T obiecujc przyszo przekrelia pikna warszawianka Gienia, w ktrej Ada zakocha si bez pamici. Gienia bya adnie zbudowan brunetk, miaa bujne, krucze wosy i nieskazitelnie bia cer. Smuka, wysoka, pasowaa do blisko dwumetrowego wzrostu Adasia. Lubia nocne ycie, bya typow kawiarnian r. Nieszczliwy Adasiek by na kadym kroku o ni zazdrosny, a ona czua si w swoim ywiole i swoich niepospolitych wdzikw nie ograniczaa tylko do jego osoby. Znajomi i przyjaciele Adama przestrzegali go, eby by z Gieni ostrony. Ale ona okazaa si silniejsza - pocigna go za sob w nocn Warszaw i na wycigi, gdzie straci wszystkie swoje oszczdnoci. Zacz poycza, gdzie tylko mg, aby tylko dogodzi swej ukochanej rozbawionej Gieni. Wreszcie popad w jak nieuleczaln chorob i zmar w ndzy, a Gienia szybko znalaza pocieszyciela i bawia si dalej. Tragedia mojego rodaka chyba zbyt mocno wrya mi si w pami i to - wydaje mi si - byo powodem mojego nieufnego stosunku do warszawskich dziewczt. Po prostu zdawao mi si, e kada warszawianka to Gienia. W nocy nie mogem dugo zasn, al mi byo starego Flisowskiego i robiem sobie wyrzuty, e musiaem go w takim towarzystwie zostawi i nie mogem mu pomc. Pracowalimy przecie przez dwa tygodnie razem i da mi zarobi.

Nastpnego dnia rano pobiegem go odwiedzi; mieszka jako sublokator. Kiedy wszedem, spa. Przywitaem si z jego gospodyni - Jagieow, ktra mi opowiedziaa, e wrci nad ranem sponiewierany, ledwie ywy. Kiedy wciem wiszc na krzele jego marynark, aby si przekona, czy ma chocia w niej portfel i dokumenty, okazao si, e wszystkie kieszenie byy wywrcone i nic w nich nie byo. Postanowilimy z Jagieow, e nie bdziemy go budzi, niech si wypi. Po poudniu, kiedy siedziaem nad skryptem, przyszed do mnie w zmitym i poplamionym swoim jedynym, jakie mia, ubraniu. Wyglda, jakby si nic nie stao, nie sprawia wraenia nieszczliwego. Kiedy pytaem go, zdziwiony jego zachowaniem, dlaczego tak atwo da si w to wcign, opowiada rai o tej przygodzie, jak o czym bardzo normalnym. Mwi, e te smarkule to fajne dziewuszki, tylko e mogyby by troch delikatniejsze i nie zabiera wszystkiego razem z dokumentami i nie pozostawia czowieka bez grosza. - A tak to widzisz pan, panie Wacu - mwi - nie tylko, e mnie tak urzdziy, e co najmniej przez tydzie jestem do niczego niezdolny, to jeszcze i na papierosa nie mam. Poycz pan, panie Wacu, dych - prosi - bo nogi wycign. Daem mu dziesi zotych. Nigdy ju pniej nie spotkalimy si.

Wrzesie Mj wrzesie nie wyrnia si niczym szczeglnym, cho by - jak dla kadego, komu dane byo go przey - tak bardzo odmienny od wszystkich, ktre miny i ktre miay pniej nadej. Byo lato 1939 roku. Wyjtkowe. Pamitne tysicem drobnych i wielkich wydarze. Spdzaem je - jak to ju wspominaem - na budowie domu w Warszawie przy ulicy Grochowskiej, rg Witoliskiej. Kiedy po latach przejedam tamtdy i widz budynek, ktry ocala, dostrzegam na nowo odleg ju, przedwrzeniow rzeczywisto tak ostro, jakby to byo wczoraj. Ludzie nie mogli uskara si na nud; ycie obfitowao w coraz to nowe wydarzenia polityczne i nawet najbardziej dni sensacyjnych wieci mieli ich tym razem pod dostatkiem. Propaganda przedwrzeniow w zawrotnym tempie budowaa potg armii polskiej, zapewniajc jednoczenie spoeczestwo o saboci wroga. Pomagay jej w tym bardzo skutecznie nie tylko prasa i radio. Si przedwrzeniowej Polski i sabo Niemcw przedstawiano take na scenach, w humorystycznych kupletach i wierszach. Pewnej niedzieli na wolnym placu przy Wile, w miejscu, gdzie obecnie znajduje si Stadion Dziesiciolecia, pokazano publicznoci kolawego kara ze swastyk na plecach, przedstawiajcego Hitlera, ktry wdar si na podwrko polskiego szlachcicawielkoducha. Szlachcic - pamitam, e artysta grajcy jego rol mia na sobie mundur oficera - siln rk chwyci kara za konierz, by niezwykle dynamicznym i niezwykle efektownym kopniakiem wyrzuci go ze swego podwrka. Bezczelny intruz, upadajc, skrzecza przeraliwie ku uciesze zgromadzonego tumu. Od czerwca zaczto coraz czciej powoywa pod bro rezerwistw. Wzmagao to nastroje niepewnoci i wyczekiwania. Atmosfera stawaa si coraz bardziej nerwowa, zwaszcza e nikt z mczyzn nie wiedzia, kiedy przyjdzie kolej na niego. W domu, gdzie mieszkalimy, niemal codziennie brakowao kogo z ssiadw. Mwi nam o tym dozorca, Aleksander Bogdaski. Coraz mniej ludzi przychodzio te do pracy na budowie. Wreszcie ktrego dnia, kiedy zjawio si zaledwie

paru robotnikw, waciciel budowanego domu zrobi wypat i wstrzyma roboty. To samo nastpio na wszystkich niemal stoecznych budowach, z wyjtkiem wojskowych. Na ulicy i w tramwajach widziao si coraz wicej zapakanych kobiet. W domu rozpaczaa nasza gospodyni, ktrej ma take powoano do wojska. Poniewa w Warszawie po wstrzymaniu robt budowlanych nie miaem waciwie co robi, a z drugiej strony pachniao ju coraz bardziej wojn, postanowiem na wszelki wypadek zobaczy si jeszcze z rodzin. Zwinwszy zatem manatki, ktrych na szczcie nie miaem wiele, wsiadem do pocigu i wrciem do swojej rodzinnej wioski - Zielonki w powiecie kranickim. Tu te, wbrew moim przewidywaniom, nie byo spokojnie. Przeciwnie - panowaa jeszcze wiksza panika. Wiejskim zwyczajem wyolbrzymiano wszystkie wiadomoci zwizane z zagraajc wojn i mobilizacj. Do kadego pocigu odchodzcego z pobliskiej stacji kolejowej w Rzeczycy cigny wiksze i mniejsze grupki ludzi. ony odprowadzay mw, dziewczyny swych narzeczonych, egnajc ich ze zami w oczach. Odjedajcy nadrabiali min, wielu z nich zreszt - jak zwykle w takich wypadkach - dodaway animuszu wychylone na odjezdnym kieliszki. Siadali do jednego wagonu, a kiedy pocig rusza, zrywaa si dziarska pie, guszc ostatnie sowa najbliszych. Z kadym dniem ubywao mczyzn we wsi. Opuszczone przez mw kobiety popakiway i pomau same zabieray si do roboty w polu i w domu. Starsze racowe zbieray jajka dla ksidza, ktry mia odprawia jakie skuteczne mody i odwrci niebezpieczestwo wojny, zapewniajc tym samym szybki powrt wszystkich chopw najpniej do zimy. Mimo tych nadziei psychoza wojenna narastaa. Ludzie chodzili jak bdni, adna praca im nie sza. Tylko nocami tu i wdzie po zagrodach syszao si oywion krztanin. Kady robi sobie na wszelki wypadek jak kryjwk. Zakopywali ludzie zboe i miso, chowali odzie i inne rzeczy, ktre przedstawiay jak wiksz warto. Stan niepewnoci nie mia trwa dugo. Ju w kilka dni po moim przyjedzie na wie Warszawa nadaa komunikat radiowy. Ten, ktrego tak bardzo si wszyscy obawiali... Wtedy wanie spotkaem si z Aleksandrem Szymaskim, ktry podobnie jak ja pracowa w Warszawie i w ostatnim niemal momencie przed pierwszymi nalotami zdy wrci do swojej rodzinnej wioski, Rzeczycy. Aleksander Szymaski - jakkolwiek od wielu ju lat przebywa w Warszawie - znany by wszystkim ludziom, szczeglnie modziey, nie tylko w okolicznych wioskach, ale take w caym powiecie kranickim, a nawet w ssiednich powiatach poudniowej Lubelszczyzny. By starym dziaaczem Komunistycznej Partii Polski. Pochodzi z rodziny chopskiej z Rzeczycy Ziemiaskiej. Wyksztacenie rednie zdoby w powiatowym Kraniku gdzie zetkn si po raz pierwszy z ruchem robotniczym i z KPP, do ktrej wtedy wanie, jako licealista, wstpi. Nic dziwnego, e po ukoczeniu szkoy redniej mody czowiek, tak mao obiecujco zapowiadajcy si dla wadzy sanacyjnej, nie mg dosta si na studia i - co gorsza - nie mg znale adnej pracy. Wytrwao jednak, z jak przedsibiorczy, ambitny i dny wiedzy chopak dy do wytknitego celu, daa w kocu pozytywne rezultaty. Po kilku latach tuaczki i bezskutecznych zabiegw udao mu si wreszcie w Warszawie dosta na studia i z najwikszym trudem, drog licznych wyrzecze, ukoczy je. Zosta dziennikarzem.

Przez cay ten okres pracowa aktywnie jako dziaacz KPP, za co kilkakrotnie by aresztowany. Wie o jego przyjedzie, w momencie gdy oczekiwano wielkich wydarze, ucieszya nas wszystkich. Aleksander Szymaski by w naszych stronach przywdc i autorytetem nie tylko dla kapepowcw, ale dla caego miejscowego spoeczestwa, szczeglnie za dla modych. Jego dowcip, stare chopskie powiedzonka, ktrymi sypa jak z rkawa, potrafiy kadego rozrusza, rozweseli, zaciekawi i - co bardziej istotne - wcign w krg jego zainteresowa. Przyjazdy Szymaskiego do rodzinnej wioski byy mi niespodziank i prawdziwym witem dla chopakw. Schodzili si wtedy gromadnie na rzeczyckim boniu, a on dzieli si z nimi najnowszymi wieciami z szerokiego wiata, uczy rewolucyjnych i ludowych piosenek, o ktre najwicej zawsze go modzie prosia. Kiedy wmieszany w gromad kolegw suchaem jego wywodw, wydawao mi si nieraz, e nikt tak dokadnie jak on nie zna historii, a w szczeglnoci dziejw ruchu chopskiego i robotniczego, e nikt nie mgby si pochwali tyloma, co on, wiadomociami z rnych dziedzin. Zna kilka jzykw. Nazywalimy go chodzc encyklopedi. Nic dziwnego, e skoro tylko dotara do mnie wie o powrocie Olka, tego samego jeszcze dnia wpadem do niego. I tak nie byem pierwszy. Tadek Klecha i Janek Czarnecki zdyli przyj wczeniej. C, starzy kapepowcy. Obaj w tym szczeglnym momencie mieli pewno tysice nurtujcych ich problemw, tak jak ja - dwudziestoletni zapaleniec. Szymaski przywita si ze mn ciepo, po przyjacielsku, jak zawsze, min mia jednak zatroskan i powan. Wrzeniowe soce prayo bezlitonie; usiedlimy w ogrodzie pod drzewem. - C - powiedzia mj rozmwca po wstpnej wymianie zda - lekko nam dotychczas nie byo, ale bdzie jeszcze gorzej. Ty, Wacu, szykuj si do wojska... Trzeba bdzie wojowa, i to dobrze wojowa, aby co z tego wszystkiego obroni. - Jak broni, skoro nie daj do tego okazji? - spytaem. - Wojna rozpoczta, a rozejrzyj si wokoo, ilu modych chopw jeszcze nie zmobilizowanych siedzi w chaupach. Czy to ci nie dziwi? - Mam nadziej, e nas jeszcze powoaj. - A jeeli nie powoaj? Szymaski w zamyleniu przechadza si w cieniu drzewa, doni pocierajc nerwowo brod. - A jeeli nie powoaj - powtrzy moje pytanie - to wtedy pomylimy... Po powrocie do domu zaczem si szykowa do wojska. Matka przygotowaa mi bielizn, o kadej porze dnia i nocy oczekiwaem powoania. Cigle jeszcze nie mogem zrozumie, jak to si dzieje, e z jednej strony byy ju wieci o powanych niepowodzeniach na froncie, a z drugiej - a tylu zdrowych i zdolnych do noszenia broni mczyzn pozostawao nadal w domu. Po kilku dniach daremnego wyczekiwania zaczy si w okolicy pojawia wdrujce grupy onierzy, czsto pomieszanych z cywilami, maszerujce to w jedn, to w drug stron drogami LublinRozwadw. Wtedy nie znaem si jeszcze na wojsku. Wydawao mi si, e kady ruch onierzy jest kierowany przez dowdztwo, celowy i potrzebny. Dlatego, jeli mnie w tym wszystkim cokolwiek dziwio, to chyba tylko fakt, e cz onierzy bya bez broni.

Pewnego wieczoru, w pierwszych dniach wrzenia, przyszed do ojca z ssiedniej wioski, z ychowa, wiejski szewc-yd. Pamitam, e nazywa si Karper, ale nikt w okolicy nie mwi o nim inaczej, tylko Mosiek z ychowa. Lubili go wszyscy za serdeczno i przyjacielskie rady, ktrych nie szczdzi nikomu. Zna si po trochu na wszystkim i w niejednej biedzie spieszy ludziom z pomoc. Surowe starozakonne zasady, jakie wyznawa, czsto daway ludziom powd do artw. Karper jednak zdawa si nie zwraca na nie najmniejszej uwagi. Pamitam, jak pniej, w jaki czas po wkroczeniu Niemcw, w okresie gdy stosowane przez okupanta represje kieroway si gwnie przeciwko ydom, Mosiek wzbrania si rozpaczliwie przed ciciem brody, cho mu ssiedzi doradzali to w szczerej trosce, by nie wpad w rce hitlerowcw. Wzbrania si, jak dugo to byo moliwe ukrywa nieszczsn brod pod opask, a gdy wreszcie - postawiony przed koniecznoci - musia skapitulowa, zacz zachowywa si jak czowiek obciony brzemieniem cikiego grzechu. Mosiek przyjani si z ojcem od dawna. Wtedy, w pierwszych dniach wrzenia 1939 roku, usiedli w ogrodzie i wdali si w przyjazn pogawdk. Nie proszony przysiadem si do nich w pewnym momencie, ciekaw nowinek, ktrych Karper mia zawsze niemao. Tym razem jednak sam niewiele wiedzia. By markotny jaki i nie trzymay si go artobliwe powiedzonka, jak zawsze przedtem, gdy bywa u nas. - No, Jakubie - pyta ojca - co wy na to wszystko? Bo mnie si wydaje, e z tego nic dobrego nie wyjdzie. Po kolacji ojciec by niespokojny, wraca co chwila do rozmowy z Mokiem, podkrela, e on wie, co mwi, bo to niegupi czowiek (Karper w caej okolicy mia tak opini). By moe ta wanie rozmowa wpyna bezporednio na podjt przez ojca decyzj, aby przygotowa na wszelki wypadek kryjwk. Po kolacji ojciec zawoa mnie i w tajemnicy przed ca rodzin w cigu jednej nocy zrobilimy w ogrdku do dobry schowek, ktry tak bardzo si potem przyda w czasie okupacji. Nastpnego dnia rano zajechaa na nasze podwrko trzema konnymi wozami grupa kilkunastu granatowych policjantw, samych podoficerw. Z rozmowy z nimi dowiedziaem si, e jest to cay posterunek z jakiej gminy z wojewdztwa kieleckiego. Wszyscy byli z broni. Wygldao na to, e nie uciekaj, lecz jad z okrelonym zadaniem. Gdzie okoo godziny jedenastej po raz pierwszy nadleciao kilka niemieckich samolotw i ostrzelao maszerujcy przez nasz wiosk oddzia wojska i ludno cywiln. Kilka osb odnioso rany. W grupie policjantw, odpoczywajcych w naszej zagrodzie, powsta popoch. Popiesznie opucili wiosk, udajc si w stron Lublina. Pozostawione przez nich karabiny zabrali pniej jacy onierze maszerujcy bez broni. Od tego dnia wdrwka wojskowych i cywilw, dotychczas bezadna, zacza przybiera coraz bardziej okrelony kierunek: na Lublin. Samoloty niemieckie bombardoway kolumny wojsk i lini kolejow Lublin-Rozwadw, wzniecay poary i ostrzeliway nawet ludno cywiln pracujc na polach. Pamitam jak podczas kolejnego nalotu, kiedy zdawao si, e pieko rozwaro si pod kopu rozsonecznionego nieba, jaka kobieta z niemowlciem na rku biega na przeaj, polem, by dopa pierwszych zabudowa wioski. Nie zdya. Celna seria leccego na niewielkiej wysokoci samolotu i... ciao matki osuno si na ziemi. Skoczya si jej miertelna trwoga o malestwo.

Ktrego dnia radio podao, e Niemcy wprawdzie przeszli granic i wdarli si w gb Polski, ale sytuacja nie jest grona, bo wojska francuskie wkroczyy ju na terytorium wroga i podaj w lad za armi niemieck na wschd, aby wsplnie z Polakami wzi j w dwa ognie. Rozesza si rwnie pogoska, e wojska angielskie wyldoway we Francji z zadaniem udzielenia pomocy Polsce. Niestety, nasze radio suchawkowe zaczo coraz sabiej odbiera, a wreszcie zupenie ucicho. Drog przez wiosk posuway si nieprzerwanie kolumny wozw konnych, jechay rowery, motocykle, szli piechurzy - wszystko to cigno na Lublin. Sycha ju byo huk artylerii, samoloty niemieckie dokuczay coraz bardziej. Nie byo dnia bez poarw. Linia kolejowa ulega kompletnemu zniszczeniu. Pocigi stay unieruchomione wrd pl, wystawione na wcieke ataki z powietrza. Wioska zapchana bya przybyszami. Ewakuowano ju cae instytucje, zakady i urzdy, przewanie z wojewdztwa kieleckiego, warszawskiego i poznaskiego. Ludzie uciekajcy na wschd opowiadali, e Niemcy na zajtych przez nich terenach zabieraj wszystk modzie i wywo do Niemiec, a opornych rozstrzeliwuj. Szerzya si coraz wiksza panika, coraz wicej ludzi z naszej wioski przyczao si do uciekajcych i cigno na wschd. Przez cay ten czas spotykaem si czsto z Szymaskim i innymi miejscowymi kapepowcami. Doszlimy do zgodnego wniosku, e w sytuacji, jaka zaistniaa, jedynym rozsdnym dla nas wyjciem jest ucieczka za Bug. Gdzie przecie musi wreszcie nastpi stabilizacja frontu. Mielimy nadziej, e otrzymamy bro, e bdziemy mogli walczy. Stamtd ju zreszt bliej Zwizku Radzieckiego. Moe jako uda si - jeli to bdzie konieczne - przej na tamt stron? Zebrao si nas okoo dziesiciu, w tym czterech kapepowcw: Aleksander Szymaski, Tadeusz Klecha, Jan Czarnecki i ja. Wyruszylimy o wicie. Koo poudnia w okolicy Turobina dopady nas samoloty niemieckie. Przez duszy czas ostrzeliway nie koczce si korowody uciekinierw. Posypay si bomby, powsta nieopisany zamt. Na drodze leeli zabici i ranni. Wala si porzucony sprzt. Pod wieczr dotarlimy do wioski Chaniw w powiecie krasnostawskim i tam przespalimy u jakiego chopa w stercie somy. Tylko Szymaski, ktry przypomnia sobie, e ma w tej wiosce znajomego, poszed go odwiedzi. Rano nie wrci o umwionej porze. Czas nagli. Czekalimy na niego troch daremnie. Ruszylimy dalej sami, w nadziei, e nas dopdzi. Tras marszu sam przecie ustala; wiedzia, ktrdy pjdziemy. Tego dnia kilku naszych towarzyszy zrezygnowao z dalszej wdrwki i postanowio wraca do domu. Z Szymaskim nie spotkalimy si ju. Jak si pniej okazao, nie chcia go wypuci kolega serdeczny przyjaciel, z ktrym przebywa razem w wizieniu w Janowie. Rozumielimy - wsplnie przeyte chwile niedoli wi czasem ludzi najsilniejszymi wizami. Udali si pniej na wschd z inn grup. Tego samego dnia przechodzilimy przez ponce jeszcze Piaski Luterskie. Droga usana trupami. W dopalajcych si budynkach zwglone szcztki ofiar. Jki rannych, ktrymi nie ma si kto zaj. Ostra wo spalenizny i gryzcy dym. Oczy zawi, ciko oddycha. Poarw byo coraz wicej. Lotnictwo niemieckie wisiao dosownie nad gowami ludzi wydu szlakw ewakuacyjnych. Ogromne wyrwy w szosie, leje po bombach, w ktre co chwila wpaday sposzone konie, wywracajc wozy z dobytkiem - wszystko to byo dopenieniem straszliwego obrazu wojny. Wszelka komunikacja i czno zostay ju cakowicie sparaliowane.

Na kolejny nocleg zatrzymalimy si w jednej z wiosek powiatu wodawskiego. Gospodarz, czowiek gocinny i rozmowny, przynis nam do stodoy jakie derki i kurtki do przykrycia. Chocia bowiem tamte wrzeniowe dni miay przej do historii jako wyjtkowo pogodne i ciepe, nocami chd dokucza ju solidnie. Skoczywszy zwyk wieczorn krztanin w obejciu, gospodarz przysiad si do nas i po chwili potoczya si rozmowa. Zrobi na nas wraenie dowiadczonego, statecznego czowieka. - Jak mylicie, co z tego wyniknie? - pytalimy. - A czeg innego mona si tutaj spodziewa - odpowiedzia pytaniem na pytanie - jeli nie najgorszego? Przecie oni ju wiej. - Kto to: oni? - Kt by? To dygnitarze. A choby i u nas... Wczoraj w nocy przyjechali panowie oficerowie, zostawili u sotysa bro i cay rynsztunek. Kazali zakopa, a sami przebrali si w cywilne achy i tylemy ich widzieli. Nad ranem znikli gdzie jak kamfora. Powiadaj, e i rzd si gdzie zapodzia. Niedobrze! Przez otwarte wierze je patrzyem na rozgwiedone niebo. Tak chciao si zapomnie o rzeczywistoci! Zapach siana pod gow odurza, blisko gdzie koncertoway aby. Poza tym wielka cisza, nie zakcona, jak za dnia, odgosami wojny. Ale serce szarpa al, nad ktrym dominowao uczucie zemsty. A ponad alem i pragnieniem odwetu - uczucie upokorzenia i wstydu. Za zawiedzion wiar, za gupi propagand z serii silni, zwarci, gotowi, za zdrad tych, ktrzy przewodzili. I chocia jasnym promieniem bya nadzieja walki, nic nie zmienio faktu, e oto i ja, i moi towarzysze, ludzie modzi, zdolni do noszenia broni i dni czynu - cho niejednemu ju smakowa gorzko na tej ziemi wizienny chleb - staniemy si prawdopodobnie wkrtce uchodcami z wasnej bezbronnej ojczyzny. Przyszo jednak nie miaa potwierdzi tego ostatniego przypuszczenia.

Rankiem nastpnego dnia udalimy si w dalsz wdrwk, chcc jak najszybciej dotrze za Bug, ktry dla wszystkich uciekinierw by jak wyimaginowan granic, poza ktr nie signie ju niebezpieczestwo niemieckie. Jake si mylilimy! Kiedy po dugim marszu znalelimy si wreszcie po drugiej stronie rzeki, we wsi Zabue, okazao si, e Niemcy wyprzedzili nas o ca dob! Dzie przed nami w tej wanie wiosce czogi niemieckie rozbiy jaki wikszy oddzia wojska polskiego i szybko poszy na wschd. Na placu boju ogldalimy zabitych onierzy, martwe konie, porozbijane dziaa i tabory. Przygnbiajcy widok. O bitwie, jaka si tu wywizaa, opowiada nam chop, u ktrego si zatrzymalimy. Jego ojciec, staruszek w wieku stu dziesiciu lat, ktry bra udzia w ostatnim polskim powstaniu, paka podobno jak dziecko, kiedy w swojej wiosce zobaczy Niemcw. Biay jak gobek, krzta si teraz zadziwiajco rzeko po podwrku, wyglda co chwila na drog, jakby si czego obawia. - Tak, dzieci - powiedzia rozalony - ciko bdzie staremu umiera w niewoli. Pamitam, byo; to, widzi si, w szedziesitym trzecim... I popyny wspomnienia o wyzwoleczej walce, o krwi oddanej ojczynie i zawiedzionych nadziejach.

- Dugo oczekiwalimy tej wolnoci - zakoczy. - A tak jej mao byo... Posta rozalonego starca utkwia mi w pamici tak mocno, e dzi, prawie czterdzieci lat od tamtych wydarze, pamitam go takim, jaki zosta wwczas porodku podwrka, gdy odchodzilimy: zafrasowany i bezradny. Czy doczeka wolnoci? Nie widzielimy ju celu w dalsze wdrwce na wschd. Postanowilimy wraca. Poniewa jednak Tadeusz Klecha przypomnia sobie, e z tych wanie stron pochodzi jeden z jego kolegw, kapepowiec nazwiskiem Kruk, z ktrym razem byli wizieni za dziaalno polityczn, chcielimy go przy okazji odwiedzi. Miejscowa modzie poinformowaa nas, e Kruk mieszka w Opalinie, odlegym od Zabua o siedem kilometrw, i e dopiero przed paru dniami - uwolniony na skutek dziaa wojennych z wizienia - powrci do domu. Przyjemnie byo sucha, jak ciepo tamtejsi ludzie wyraali si o kapepowcach, szczeglnie tych, ktrzy za swoje przekonania i dziaalno odsiadywali wyroki w sanacyjnych wizieniach. Znano ich dobrze w promieniu wielu kilometrw. Piaszczyst drog do Opalina przeskoczylimy w rekordowym tempie. Niestety, Kruka nie byo. Jak poinformowaa nas jego siostra, po powrocie i dwudniowym odpoczynku uszed on z domu w obawie przed Niemcami i ukraisk reakcj, ktra ju wtedy zacza podnosi gow. Pozostao nas tylko trzech: Tadeusz Klecha, Jan Czarnecki i ja. Bylimy cakowicie zdezorientowani, zmczeni i godni. Po nieudanym wypadzie do Opalina nie mielimy ju adnego wyboru. Naleao wraca. Ale atwiej byo podajc tak decyzj, ni j wykona. Wszystkimi drogami cigny nie koczcym si sznurem czogi, dziaa, samochody. Dugimi kolumnami maszerowao wojsko. Niestety - nie polskie. Szlimy na przeaj, przez pola, miedzami. Najlepiej byo wdrowa noc, ale trzeba byo dobrze zna teren, eby nie wyj na patrole niemieckie. W nocy hitlerowcy przy lada podejrzeniu owietlali teren rakietami i strzelali jak optani. Mimo tych trudnoci po paru dniach bylimy na powrt w domu, gdzie na szczcie okazao si, e Niemcy - przynajmniej na razie - nie stosuj adnych form terroru wobec miejscowej ludnoci. Po kilku dniach spotkaem si znowu z Aleksandrem Szymaskim, ktry po podobnych do naszych przygodach rwnie wrci do domu.

Znowu Warszawa Rok 1940 by rokiem ciszy po burzy. Hitlerowscy nadludzie, niezupenie jeszcze zaaklimatyzowani na obcej ziemi, zajci podbojem coraz to nowych terytoriw - na zachodzie, pnocy i poudniu -nie zdyli jeszcze wypracowa sobie tych wszystkich form terroru, ktrymi wsawili si w okresie pniejszym. Polacy natomiast, otrzsnwszy si z apatii spowodowanej klsk, trwali czujni, wyczekujcy, jeszcze w masie swej bierni, ale ju tu i wdzie rozmylajcy nad moliwociami dziaania. Tak byo i w naszej okolicy, wyrniajcej si od dawna aktywnoci polityczn. Byli czonkowie KPP i postpowa modzie w okolicy przeywali te same nastroje, jakie ogarniay wwczas cae

spoeczestwo. Jakkolwiek by to czas niemal cakowitej biernoci, nie trzeba, byo szczeglnej przenikliwoci, eby wyczu, e stan taki nie potrwa dugo. Caa nasza dziaalno ograniczaa si do indywidualnych lub grupowych spotka, podczas ktrych toczono dyskusje na temat aktualnej sytuacji, przekazywano sobie zdobyte najrniejszymi drogami nie zawsze wiarygodne informacje, czytano pras... Ludmi najbardziej zorientowanymi, we wszelkiego rodzaju nowinkach byli zawsze szmuglerzy wocy artykuy ywnociowe do dalekiej stolicy. Naleaa do nich jedna z moich kuzynek. Kierowany chci wieci ze wiata i zapoznania si z dziaalnoci ruchu oporu w Warszawie, zwrciem si do niej kiedy z propozycj, by wzia mnie ze sob na handel. Wyrazia zgod. Obadowani rbank, pojechalimy. Bya to moja pierwsza okupacyjna podr. Pocig wypeniali gwnie szmuglerzy obadowani towarem - wiejskie kobiety o czerstwym wygldzie i anemiczne paniusie z miasteczek, blade wymizerowane. Pamitam rozpacz jednej z nich, gdy do przedziau wpad andarm i z rkaww wiszcego paszcza wyjmowa bryki masa. Zdziwiony byem t pomysowoci rodakw. W Dblinie, ktry szmuglerzy nazwali Goocinem, jak zwykle zatrzymano pocig na duszy postj, aby da andarmom mono przeprowadzenia dokadnej rewizji i ograbienia szmuglerw. Kuzynce tym razem te zabrali walizk z rbank, skazujc mnie tym samym na przymusowe wysuchiwanie jej paczu, zorzecze i przeklestw do koca podry. Tego dnia dobrnlimy do Warszawy. Na starej kwaterze trudno mi byo dowiedzie si czegokolwiek, Mj dawny gospodarz, dozorca Bogdaski, dosta si do niewoli niemieckiej. Jego ona, obarczona dziemi, ya w cikich warunkach i jedyn jej trosk byo zaopatrzenie si w ywno. Chcc nawiza kontakty i zdoby moliwie najwicej informacji, udaem si nazajutrz po przyjedzie na ulic Wilcz 19, do mieszkania Kamili Glewiskiej, Jak ju wczeniej wspomniaem, mieszkanie Glewiskiej byo miejscem spotka znanych dziaaczy. Odwiedza je midzy innymi pniejszy marszaek Sejmu Wadysaw Kowalski. Nic wic dziwnego, e na Wilcz szedem pewny, i zdobd tam informacje, po ktre specjalnie przecie przyjechaem. I tym razem jednak miaem pecha. Glewiska opakiwaa syna, studenta Politechniki, ktry jako oficer rezerwy zgin w obronie Warszawy. Strat jedynego dziecka przeywaa tak bolenie, e z trudnoci j poznaem. Przyja mnie jak zawsze - gocinnie i serdecznie. Wiedziaem jednak, e wizyta moja nie przyniosa jej ulgi. Przeciwnie, spowodowaa now fal blu. Widocznie podobiestwo moje do jej syna, o czym mnie czsto przedtem zapewniaa, tak mocno j teraz poruszyo. Przez jaki czas nie mogem z ni rozmawia. Zaczynaem ju aowa, e przyszedem. Przygotowaa mi niadanie. Nie umiaem znale adnych sw. Czy mona pociesza matk po stracie jedynego dziecka? Opuciem mieszkanie tak szybko, jak tylko byo moliwe. Szedem Marszakowsk zamylony. W pewnej chwili kto trci mnie w rami. - Jak si masz, Wacek? Co porabiasz? Przede mn sta .znajomy murarz, z ktrym przed wojn przez pewien czas pracowalimy. Pamitaem, e nalea do KPP. Nazywa si Pado. Sta teraz przede mn mizerny, w drewniakach

i ndznym ubraniu. Przywitaem go uradowany, obiecujc sobie wiele po tym przypadkowym spotkaniu. - Co nieszczeglnie wygldacie, towarzyszu - pokiwaem gow. - Jak wszyscy. Wojna, bracie, z prac krucho. W chaupie baba, czworo dzieciakw. Woaj je, a skd im nastarczysz? Struj ostatnio nocami przy mynie we Wochach. Tyle e si czasem uda t gar mki przywlec do chaupy, eby sobie cho zacierek zgotowali. Psia dola! Et, gada nie warto... Wbrew jednak temu ostatniemu owiadczeniu, mj znajomy rozgada si w najlepsze, a cho wida byo, e sam jeszcze nie bardzo jest zorientowany w sprawach, o ktre mi najbardziej chodzio - jedno zdawao si wynika z jego sw niezbicie: w Warszawie musiaa dziaa ju jaka konspiracyjna organizacja wojskowa. Przypuszczenie takie potwierdzao do dziwne zachowanie syna waciciela myna z Woch. Ten mody czowiek, oficer rezerwy, nigdzie nie pracowa i - jak Pado zdoa zaobserwowa - cigle gdzie jedzi, a i u niego w domu czsto odbyway si zebrania jakich mczyzn, przewanie przyjezdnych.

Przed wieczorem wsiadem do tramwaju jadcego w stron Mokotowa. Ze zdziwieniem zauwayem, e wagon przedzielony jest w rodku metalowym drkiem na dwie czci i wyj z niego mona tylko t sam drog, ktr si weszo. W przedniej czci wozu, niemal cakowicie pustej, siedziao wygodnie dwch andarmw. Nad drzwiami dostrzegem tabliczk: Nur fr Deutsche. Tylna cz wagonu, przeznaczona dla Polakw, bya tak natoczona, e nie miaem dosownie gdzie ng postawi. Jedziemy Alejami Ujazdowskimi. Stoj w oknie wpatrzony w znajome azienki, miejsce tak niedawnych jeszcze spacerw. Teraz wida tu przechadzajcych si Niemcw. Wzrok mj pad na miejsce, w ktrym niegdy sta pomnik. Zosta po nim tylko rozwalony na wp cok. - A co si stao z Chopinem? - pytam stojcego obok mnie jakiego starszego pana. - Tak nam szybko sawa znika, e nie mamy ju pomnika - wyrecytowa zamiast odpowiedzi jakie powiedzonko, z ktrych zawsze syna Warszawa. Wysiadem przy placu Unii Lubelskiej. Zapada zmrok i okna wystawowe zabysy tu i wdzie pierwszym wiatem. Wolno, rozgldajc si ciekawie dokoa, szedem Puawsk i Rakowieck. Rozmylaem, gdzie by tu zanocowa. Przyszed mi na myl mj dawny szef, u ktrego pracowaem przed wojn, inynier Czy. Mieszka przy ulicy Racawickiej, na tak zwianym Rakowcu. Bya to pikna dzielnica willowa, pena ogrodw, zamieszkana w wikszoci przez ludzi dobrze przed wojn sytuowanych, wrd ktrych niemao byo starszych oficerw i generaw. Pamitaem nawet dokadnie numer, pod ktrym mieszka inynier: 112a. Skierowaem tam swoje kroki. Kiedy znalazem si ju w pobliu domu, w ktrym spodziewaem si znale gocin i nocleg, spotkaem niespodziewanie znan mi sprzed wojny on pukownika, pani Zofi Hilewsk. Pracowaem kiedy przy budowie ich domu, rwnie na Racawickiej. Czsto nas wwczas odwiedzaa, zabawiaa rozmow, obdarowywaa drobnymi upominkami. Poznalimy si teraz od razu. Wracaa wanie ze rdmiecia, jak dawniej elegancka, pena szyku i gracji. Bya obadowana paczkami. Wszystko to odbijao jako od wygldu wczesnej Warszawy.

Przystana i zacza ze mn oywion rozmow, wypytujc ciekawie o wszystko. - A jak si ma pan pukownik? - spytaem - Powrci szczliwie z wojny? - Niestety - odrzeka - mj m nie yje. Umar w Rumunii, zaraz po internowaniu polskich jednostek, z ktrymi przeszed granic. - I pani sama tak sobie radzi? Teraz w Warszawie nieatwo... - Ano, c zrobi? Mieszkam z crk, jako si yje. Troch handluj, czy pan te? Chtnie bym pomoga, pojechaa z panem na wie. Niech pan do mnie wstpi - mwia szybko i o wszystkim naraz, jak zwykle. - Dzikuj - odrzekem zadowolony z zaproszenia. - Tu niedaleko mieszka inynier Czy, a ja wanie do niego. Moe jutro... egnamy si i po chwili pukam do drzwi inyniera. Mj chlebodawca przyj mnie yczliwie, a nawet przyjanie. W trudnej sytuacji, jaka wytworzya si w Warszawie, zaleao mu bardzo na nawizaniu kontaktw z Lubelszczyzn, gdzie najtaniej mona byo zaopatrzy si w ywno. Oboje z on przeywali wwczas aob po mierci swojej crki jedynaczki, przepiknej dziewczynki, ktr znaem z czasw, gdy pracowaem u Czya. Moe przez to wydali mi si bardziej bliscy i serdeczni ni kiedykolwiek. Sami zaproponowali, bym zosta na nocleg. Przy okazji nie omieszkaem opowiedzie o spotkaniu z pani Hilewsk i o tym, e zaprosia mnie na nastpny dzie. Sposb, w jaki zareagowaa na to pani Czyowa, by co najmniej nieoczekiwany. - A niech pana Bg broni przed t kobiet! - zawoaa z przestrachem w oczach. Nim zdoaem poprosi o wyjanienie, inynierowa jednym tchem zdya mi opowiedzie, e u Hilewskiej mieszka pukownik lotnictwa niemieckiego, z ktrym cz j prawdopodobnie do zaye stosunki. Poza tym byo ju publiczn tajemnic, e pracuje na rzecz Niemcw. adnie bym si urzdzi - pomylaem. Chocia informacja pani Czyowej wydaa mi si czym wrcz nieprawdopodobnym, na wszelki wypadek wolaem wierzy, ni chodzi sprawdza. - Konkretnych dowodw na to nie mam - uzupeni inynier - ale wiem, e jaka podziemna organizacja przysaa jej ju ostrzeenie. Z dalszej rozmowy z inynierem dowiedziaem si, e ostrzeenie przyszo najprawdopodobniej od Zwizku Walki Zbrojnej, istniejcej ju w tym czasie organizacji, na ktrej czele stali byli oficerowie. Fakt ten natychmiast skojarzy mi si z tym, co usyszaem od Padoa o wacicielu myna we Wochach i o jego synu. Przy poegnaniu umwilimy si z inynierem, e bdziemy pozostawa w staym kontakcie. Obiecaem przysya mu z Lubelszczyzny paczki ze sonin. Poniewa miaem do niego zaufanie, prosiem go o skontaktowanie mnie z kim z organizacji. Niestety, nie mg tego od razu uczyni, ale obieca zbada sytuacj i zrobi to przy najbliszej okazji.

Wiadomoci, jakie w rezultacie przywiozem z Warszawy, byy wicej ni skromne. Mimo to postanowilimy utrzymywa za wszelk cen kontakt ze stolic. Wiedzielimy ju przynajmniej, e podziemna organizacja niepodlegociowa istnieje, cho zupenie nie znany by nam jej program. - Nie pal ty si tak do tej organizacji - prbowa studzi mj zapa Szymaski. - Co mi ona wyglda mocno podejrzanie. Rozpatrzy si wpierw trzeba, ostronie, bez popiechu, program pozna... Opinie byy podzielone. Miejscowy nauczyciel, Dziwisiski, od dawna sympatyzujcy z naszym ruchem, by zdania, e w konkretnej okupacyjnej sytuacji dobra jest kada organizacja niepodlegociowa, ktra chce podj walk z Niemcami. Przyznawaem mu racj, nie przeczuwajc, jak potocz si wypadki w niedalekiej ju przyszoci. Co do jednego zgadzalimy si wszyscy: e trzeba za wszelk cen zbiera i przechowywa bro. Przystpiono te do tej akcji bezzwocznie. Znalimy pewne miejsca, w ktrych w 1939 roku porzucay bro grupy onierzy polskich przygotowujcych si do kapitulacji. Wiedzielimy rwnie, e niektrzy chopi przechowywali u siebie bro lub znali miejsca, gdzie bya zakopana.

Na bezdrou Gdzie w grudniu 1940 roku zjawi si u mnie Stefan Czarnecki, majcy w okolicy opini dobrego lekarza weterynarii i spokojnego, uczciwego czowieka. Czarneckiego czyy dobre stosunki z policj, z ksidzem i wszelkiego rodzaju wadz. Najwikszym jednak mirem cieszy si wrd chopw, ktrym czsto leczy inwentarz domowy. Zapada wczesny grudniowy zmierzch. Okna domw zabysy ju tu i wdzie mdym wiatem naftowych lamp. Ludzie siedzieli w chaupach, maych jakich, opatulonych wielkimi czapami niegu. Wywoany przez Czarneckiego z izby, szedem z nim drog midzy opotkami. Czuem, e ma jak spraw, o ktrej zrczniej mu mwi w cztery oczy, i e temu zawdziczam nie planowan wieczorn przechadzk. Czarnecki zna mnie z przedwojennej jeszcze dziaalnoci konspiracyjnej. Wiedzia, e nasza grupa, z Szymaskim na czele, wywieraa duy wpyw na okoliczn modzie. Nie od razu jednak przystpi do rzeczy. Przez jaki czas rozwodzi si nad losem nieszczliwej ojczyzny, mwi o okruciestwie najedcw. - Czy wiesz - zapyta w pewnym momencie - e zblia si ju godzina wyzwolenia? Byem zaskoczony sowami swego rozmwcy. Zacz wic malowa przede mn obraz rodzcej si i z dnia na dzie potniejcej siy wyzwoleczej, skupiajcej w swych szeregach - wedug jego zapewnie - najbardziej wartociowy element spoeczestwa, jego najlepszych obywateli, patriotw, cieszcych si powszechnie duym autorytetem. - Jake si nazywa ta organizacja? zapytaem z ciekawoci. Czyby to by w Zwizek Walki Zbrojnej, o ktrym mwi mi inynier z Warszawy? - pomylaem. - Widzisz - odrzek z pewnym wahaniem - to nie takie proste. Wzgldy konspiracyjne nie pozwalaj wyjawia nazwy organizacji ani posugiwa si ni. Najwaniejsze, by chcia wraz z innymi wstpi w jej szeregi i pracowa jak inni dobrzy Polacy.

Chciaem, bardzo chciaem pracowa jak inni dobrzy Polacy. Przecie po to tylko jedziem do Warszawy. Czy trzeba mnie byo namawia? Nie mogem jednak dziaa na lepo. - A dowdztwo organizacji, jej program? - spytaem. - To chyba nie powinno by tajemnic dla kandydatw... - Program? Mj rozmwca nie mg ukry zakopotania. - Bdzie jeszcze do czasu myle i mwi o programie - powiedzia. - A e organizacja ma charakter wojskowy, to jasn rzecz jest, e na jej czele musz sta ludzie wojskowi. Z Sikorskim... - doda konspiracyjnie. Z dalszego toku rozmowy dowiedziaem si, e dowdztwo nowo powstaej organizacji przywizuje wielk wag zwaszcza do werbowania modziey i ludzi majcych jakikolwiek wpyw na spoeczestwo. Zapytaem, jaka jest forma przyjcia do organizacji i na czym polegaaby moja praca, gdybym zdecydowa si do niej wstpi. Czarnecki jak gdyby tylko na to czeka. Wyrecytowa mi natychmiast z pamici, jak wyuczony wiersz, tekst przysigi, jak ze wzgldw konspiracyjnych trzeba byo zoy pisemnie na... bibuce od papierosw. Pamitam, e zaczyna si od sw: Przysigam Panu Bogu i skrwawionej ziemi polskiej... Zadaniem moim byoby na razie - jak informowa Czarnecki - wprowadzanie do organizacji wskazanych mi ludzi i utrzymywanie ich w staej gotowoci do wykonania pewnych zada nakazanych przez dowdztwo. Za duo byo niejasnoci i zbyt wiele tajemnic we wszystkich wywodach Czarneckiego, by decydowa si na jego propozycj. Powiedziaem mu o tym otwarcie, owiadczajc jednoczenie, e gdyby mg mi dorczy program organizacji, ktr reprezentowa, chtnie bym si z nim zapozna. Zgodzi si, obiecujc m prob speni przy nadarzajcej si okazji.

Aleksandra Szymaskiego - wbrew przypuszczeniom - nie zdziwia ta niecodzienna wizyta Czarneckiego ani uczyniona mi propozycja. Kiedy zrelacjonowaem mu przebieg owej wieczornej rozmowy, okazao si, e nie tylko wiedzia o istnieniu organizacji, ale zdy pozna ju najoglniej jej program i cele. Wicej - zna nawet nazwiska ludzi, ktrzy ju do niej wstpili. Od niego to dowiedziaem si, e chodzi tu rzeczywicie o Zwizek Walki Zbrojnej i e organizacji tej w pocztkowym okresie udao si zwerbowa w swoje szeregi wielu ludzi, szczeglnie podoficerw i szeregowych rezerwy na wsi. Na naszym terenie do ZWZ wcignito midzy innymi dwch braci Skrzypkw ze wsi ysakw. Byli to wanie podoficerowie z wojska, synowie maorolnego chopa, ktrzy w szeregach ZWZ znaleli si przypadkowo, nie wykazawszy w odpowiednim momencie dostatecznej czujnoci i krytycyzmu. Zwerbowa ich byy zawodowy starszy wachmistrz 24 puku uanw z Kranika, Skibiski, ktremu udao si rwnie wprowadzi modego Chromika ze wsi Stawki, zamordowanego pniej przez swoich mocodawcw za kontakty z nami. - Czy mylisz, e im naprawd na nas zaley? - spyta Szymaski. - Sdz po prostu, e tak bdzie bezpieczniej. Uj nas organizacyjnie, wcign do swego grona to dla nich czysty interes. Na to tylko czekaj. - Nie rozumiem. Jeeli mi na kim nie zaley, to po co miabym zabiega o jego towarzystwo? spytaem, nie mogc przenikn swoj dwudziestoletni mentalnoci tego, co dla dowiadczonego Olka byo oczywiste. Co mi si w jego argumentacji nie zgadzao.

Olek mia w sobie wiele z pedagoga. Teraz te popatrzy na mnie jak nauczyciel na ucznia amicego sobie gow nad zadaniem przerastajcym jego moliwoci. Umiechn si z wyrozumiaoci. - Zawsze mylaem, e bd z ciebie ludzie, jak ci koza nie zje - zaartowa swoim zwyczajem, klepn mnie przyjacielsko po ramieniu i powaniejc wyjani: - Zwizek Walki Zbrojnej pragnie pozbawi nas wpywu na chopw, gwnie za na modzie. Obawia si, by nie powstaa organizacja, ktra by skupiaa w swych szeregach elementy lewicowe - robotnikw i chopw. Dlatego z dwojga zego woli nas mie u siebie. Podczas nastpnych spotka z Olkiem, w ktrych uczestniczyli take inni kapepowcy, m. in. Jan Czarnecki i Tadeusz Szymaski, uzgodnilimy, e zadanie nasze na najbliszy okres polega na tym, by jak najwiksz liczb osb, zwaszcza spord modziey, uchroni przed wciganiem do Zwizku Walki Zbrojnej. Mimo wielu nie sprecyzowanych jeszcze myli wszyscy podzielalimy przekonanie Olka: prdzej czy pniej musi powsta nasza organizacja. Trzeba zachowa dla niej jak najwicej zdrowego elementu, zmobilizowa wszystkie siy i rodki. Z Czarneckim Szymaski poleci mi utrzymywa kontakt i stara si zdoby od niego jak najwicej informacji, a w miar moliwoci przekonywa o niesusznoci sprawy, ktr reprezentuje.

W pogoni za broni Przez cay ten okres trwaa u nas intensywna akcja poszukiwania broni. Okazao si, e mimo strasznych represji, do kary mierci wcznie, i mimo nierzadkich ju aktw terroru w stosunku do osb podejrzanych o posiadanie broni wielu chopw pieczoowicie j przechowywao w najskrytszych zakamarkach i w najwikszej tajemnicy nawet przed najbliszymi, eby zmniejszy do minimum niebezpieczestwo wpadki. Zdarzao si jednak i tak, e o przechowywanej broni wiedziao kilka osb z rodziny chopskiej, a mimo to tajemnica zostaa zachowana. Ludzie, przez nikogo nie pouczani, sami potrafili przestrzega zasady konspiracji. Jedna tylko rodzina Skrzypkw z ysakowa po rozbitkach armii polskiej w 1939 roku zebraa w lasach lipskich i przechowaa tyle broni, e w 1942 roku uzbroia ni cay dwudziestoosobowy oddzia, wyposaajc go w trzy erkaemy i dwanacie karabinw z kilkoma tysicami amunicji. Podobne zasugi pooyy rodziny: Paleniw ze wsi Lipa i Powasiw ze wsi Parama koo Zaklikowa, z ktrych kada przechowywaa po kilkanacie karabinw i po kilka pistoletw z wiksz iloci amunicji. Najstaranniej potrafili przechowywa bro ludzie obeznani z ni, a wic ci, ktrzy odbyli sub wojskow, bd zajmowali si mylistwem - gajowi i kusownicy mieszkajcy w okolicach lenych. Pomysowo w przechowywaniu broni bya niekiedy wprost zdumiewajca. Kiedy w rozmowie z naszym sympatykiem Wadysawem Rkasem1, osiemnastoletnim chopcem ze wsi Potok, dowiedziaem si, e przechowuje on kilka pistoletw, ktre porzucili polscy oficerowie w jego wiosce w 1939 roku. Gdy zaciekawiony wyraziem ch obejrzenia posiadanych przez niego skarbw i sprawdzenia, w jakim znajduj si stanie, mody Rkas poprowadzi mnie w stron znajdujcego si w odlegoci okoo kilometra od jego domu cmentarza.
1

Wadysaw Rkas zgin pniej, w 1944 roku, w walce z Niemcami jako zastpca dowdcy oddziau Chopskiej Stray, dowodzonego przez Lip - Juliana Kaczmarczyka.

Kiedy bylimy ju niedaleko celu, kaza mi si skry i czeka, a sam poszed dalej. Leaem na miedzy wpatrzony w niebo. Przez chwil zdawao mi si, e nie ma wojny, jest cisza, spokj, jak kiedy, jak dawniej. Wiatr przechyla kosy dojrzewajcego yta, palio soce. Wadek wrci niebawem. Mia ze sob jednego walterka owinitego w nasycone oliw szmaty. - Dlaczego nie wzie mnie z sob? - spytaem z wyrzutem. Wsta, rozejrza si badawczo dokoa, po czym uspokojony siad znowu na miedzy. - Nie mona - powiedzia gosem ciszonym prawie do szeptu. - Ludzie si krc, suba kocielna, ksidz. Obcy rzuca si wszystkim w oczy. Obserwowaliby nas, domylali si... Rozumiaem. Teraz cmentarze byy miejscem szczeglnie czsto odwiedzanym. mier zebraa swoje niwo we wrzeniu i potem... Nie nalegaem duej. Upewniwszy si jednak, e w tej wanie chwili nie ma powodw do obaw, Wadek pocign mnie w gb cmentarza. Jakie byo moje zdziwienie, gdy zaprowadzi mnie do rodzinnego grobu miejscowych dziedzicw i odsuwajc trumn w jednej z krypt, wyj kilka dobrze zabezpieczonych i zakonserwowanych pistoletw. - A gdzie amunicja? Umiechn si tajemniczo. - Nad dworskim stawem. W dziupli. W ziemi tego zakopa nie wolno ani przechowywa w wilgoci, boby si zmarnowao. A db jest solidny. Nawet si nikt nie domyla, co tam jest w rodku. Zdumiony byem pomysowoci tego chopaka, ktrego nikt przecie nie poucza. Nie dziwi si, e w pniejszym okresie wyrs na jednego z najlepszych dowdcw i pooy niemae zasugi w walce z okupantem. Bro przechowywano w naszym rejonie nie tylko po wsiach. Miasta te nie pozostaway w tyle. Pewnego razu, wybrawszy si w jakich sprawach do Kranika, szepnem jednemu z naszych zaufanych ludzi o zapotrzebowaniu na bro i o koniecznoci gromadzenia jej. Ten popatrzy na mnie i powiedzia: - Jeeli chcecie, to jeszcze dzi mog was uzbroi w dobry pistolet. I rzeczywicie wieczorem w umwionym miejscu wrczy mi piknego visa i kilkadziesit sztuk amunicji. Do domu wracaem uzbrojony. Vis bardzo si przyda. W jaki czas potem daem go w prezencie narzekajcemu na brak osobistej broni Grzegorzowi Korczyskiemu. Przez duszy czas, pamitam, spotykaem Grzegorza uzbrojonego w ten wanie pistolet.

Pierwsze jaskki Myl powoania do ycia w powiecie kranickim demokratycznej i antyfaszystowskiej organizacji zrodzia si bardzo wczenie, bo ju w roku 1940. Nie byo to dzieem przypadku. Na terenie, gdzie dziaali tacy wybitni przywdcy ruchu lewicowego, jak Aleksander Szymaski czy Micha Wjtowicz,

tradycje ruchu rewolucyjnego byy bardzo silne. Nic wic dziwnego, e tutaj wanie w lipcu 1941 roku powstaje Robotniczo-Chopska Organizacja Bojowa (RChOB). Jedna z pierwszych, a zarazem najbardziej dojrzaa ideologicznie organizacja antyfaszystowska staa si pniej fundamentem, na ktrym wyrastaa w tych stronach Polska Partia Robotnicza. Fakt, e powstanie RChOB zbiego si niemal z napaci Niemcw na Zwizek Radziecki, wywar niemay wpyw na rozwj i dziaalno tej organizacji. Wrd mieszkacw Lubelszczyzny nastpio oywienie polityczne. Podnieceni wydarzeniami na froncie wschodnim, przejawia zaczli po raz pierwszy w takim stopniu wol czynu, zwaszcza e odmaszerowanie na wschd skoncentrowanych dotd na Lubelszczynie silnych jednostek niemieckich stwarzao do tego czynu dogodne warunki. Ludziom nie brako ochoty do walki, chcieli pomci na wrogu wszystkie doznane krzywdy. Pocztkowo dziaalno konspiracyjna, jak w kranickim Spoem rozwijali pracujcy tam Micha Wjtowicz i Stanisaw Szot, napotykaa nie lada trudnoci. Otoczenie (pracownicy Spoem w Kraniku) znajdowao si pod wpywami obozu londyskiego, czytao prawicow pras (endecki Szczerbiec Chrobrego, Szaniec, gazetki ZWZ i in.) oraz ulegao rozwijanej na szerok skal antykomunistycznej i antyradzieckiej propagandzie. Niemay wpyw na zmian sytuacji wywaro przybycie z Rzeczycy sekretarza rady powiatowej Spoem, Aleksandra Szymaskiego. W kontaktach z otoczeniem zawsze szczery i sympatyczny, tutaj, w Kraniku, rwnie zyska szybko powszechne zaufanie i szacunek. W Spoem growa nad innymi pracownikami jak stwierdzaj rni znajcy go w tamtym okresie ludzie - wiedz, wyrobieniem spoecznym i dowiadczeniem. Nic dziwnego, e w toku dyskusji z oponentami dyskusje takie odbyway si czsto w ustronnym domku Kozikowskiego na Podlasiu (przedmiecie Kranika) - zyska sobie Ali wielu zwolennikw. W miar jak wzrasta autorytet Szymaskiego, skupiaa si wok niego coraz liczniejsza grupa ludzi - Wjtowicz, Szot, Stanisaw Bieniek, Ciuba, proboszcz parafii ks. Buczek, Wciso, Jan Pytel i inni. W takich okolicznociach i w tej atmosferze po kilku kolejnych naradach powoano do ycia RChOB. Ali wykorzystywa swoje kontakty w gminach Trzydnik, Potok, Brzozwka i innych (zwaszcza wrd byych wiciarzy i ludowcw), a Stanisaw Szot - w gminach Annopol i Kosin, co pozwolio pozyska dla organizacji spor liczb czonkw, gwnie z takich wsi jak Grabwka, Ludmiwka, wieciechw, Opoka i in. Szczegln jednak aktywnoci w terenie wykaza si w tym okresie Micha Wjtowicz. Podstawowym celem, jaki stawiaa przed sob nowo powstaa organizacja, byo: zmobilizowanie robotnikw, chopw i inteligencji pracujcej do walki z okupantem o niepodlego Polski oraz denie do przeksztacenia przyszej Polski w pastwo demokratyczne (program RChOB mwi o parcelacji majtkw obszarniczych i rozdaniu ziemi chopom, o upastwowieniu przemysu i upowszechnieniu owiaty). Przywdcy RChOB, pokonujc przy tym niemao trudnoci, wydali odezw nawoujc spoeczestwo do walki z hitleryzmem oraz nielegaln gazet, ktra - ze wzgldu na szczupo funduszw i rodkw technicznych - wychodzia raz na miesic w bardzo niewielkim nakadzie. Tymczasowy komitet organizacyjny, ustanowiony na jednym z zebra, dokona podziau funkcji: Micha Wjtowicz - Zygmunt zosta sekretarzem organizacji, Aleksander Szymaski - Ali redaktorem odpowiedzialnym za wydawanie prasy, natomiast Stanisawowi Szotowi (pseudonim Kot) powierzono kolporta prasy oraz funkcj skarbnika. Na wszystkich tych aktywistach spoczywa ponadto nieatwy obowizek werbowania nowych czonkw.

Na konferencji RChOB2, ktra odbya si 28 sierpnia 1941 roku w Kraniku w domu Stefanii Biegajowej3, Ali wygosi programowy referat o celach i zadaniach organizacji. Drugi referat, dotyczcy spraw organizacyjnych, wygosi sekretarz RChOB, Micha Wjtowicz - Zygmunt. Po dyskusji przystpiono do organizowania trzyosobowych komitetw gminnych (sekretarz, skarbnik, technik) oraz do organizowania k majcych specjalne zadania jak: masowy werbunek do organizacji, zbieranie i czyszczenie broni, pomoc jecom radzieckim i uatwianie im ucieczki z obozw niemieckich. Po blisko procznej dziaalnoci RChOB zorganizowana bya w dziewiciu komitetach gminnych i czterdziestu szeciu koach partyjnych. Komitety gminne powstay w nastpujcych gminach: Annopol, z siedzib w Grabwce (skad komitetu: Jan Wzitak - Murzyn, Micha Iskra, Cyran ze wsi wieciechw); Dzierzkowice, z siedzib w Ludmiwce (Wyganowska i inni); Kosin, z siedzib w Opoce Duej (Jan Pytel, Franciszek Duda, Jzef Dbniewski); Trzydnik (Wacaw Czyewski - Im, Tadeusz Szymaski - Lis, Jan Czarnecki i in.); Zakrzwek (Studziski, Frc, Walerianowicz); Janw (Czesaw Kulpa i inni); Brzozwka (sekretarz Jzef Szurma z Karpiwki); Urzdw (sekretarz Jan Grochalski - Sok); Jarocin (Anna Pelc - Rena i inni). eby przystpi do walki z okupantem, naleao przedtem zdoby bro i amunicj. Mimo terroru stosowanego przez okupanta wobec osb podejrzanych o posiadanie broni, na Lubelszczynie kwit w tym czasie handel tym nielegalnym i - na wypadek wsypy - bardzo niebezpiecznym towarem (cena karabinu wynosia do 1000 z, cena pistoletu - do 3000 z). Robotniczo-Chopska Organizacja Bojowa - znacznie biedniejsza ni organizacje prolondyskie, ktre zdobyy w tym czasie drog skupu wiele broni - nie dysponowaa wystarczajcymi rodkami finansowymi. Poniewa dobrowolne skadki nie mogy zaspokoi stale rosncych potrzeb organizacji, postanowiono sign do kas okupanta i jego rodkami finansowa zwrcon przeciw niemu walk. Pracowaem wtedy jako magazynier - wspomina Stanisaw Szot. - Magazyn ten mieci si na parterze, a na pitrze w tym samym budynku znajdoway si magazyny ze zboem pochodzcym z kontyngentw od ludnoci. Magazyn, w ktrym pracowaem, uatwia podejcie do magazynw niemieckich. Wszedem w kontakt z dwoma robotnikami, ktrzy tam pracowali, dorobilimy do magazynu klucze i zabralimy w krtkim czasie okoo 250 ton zboa. Zboe rurami z pitra spuszczane byo do magazynw, w ktrych pracowaem, tam zsypywane w worki i nastpnie sprzedawane na wolnym rynku po cenie taszej dla ludnoci polskiej. Za sprzedane zboe otrzymalimy pl miliona

Obecni na zebraniu: Aleksander Szymaski Ali, Micha Wjtowicz - Zygmunt (z Zakrzwka), Stanisaw Szot - Kot (z Kranika), Jan Wzitak - Murzyn (z gminy Annopol), Wyganowska (z gminy Dzierzkowice), Jan Pytel - Leon (z gminy Kosin), Cyran (z gminy Annopol), Kupiec (z gminy Trzydnik), zamordowany przez NSZ w 1944 r., oraz Jan Grochalski - Sok (z Grabwki). 3 Zamordowana przez hitlerowcw w 1943 roku.

zotych, ktre poszy na cele organizacyjne. Organizacja, majc ju czciowo podstawy finansowe, ruszya z rozmachem. Wkrtce nawizane zostay kontakty w powiatach puawskim i lubelskim, a take w Lublinie. W cigu procznego istnienia, do grudnia 1941 roku, RChOB wzrosa liczebnie do okoo tysica czonkw. Wanym odcinkiem dziaalnoci Robotniczo-Chopskiej Organizacji Bojowej bya opieka nad jecami radzieckimi, zbiegymi z licznych na Lubelszczynie obozw jenieckich. Obozy takie znajdoway si m. in. w Dblinie, Suchoebrach, Chemie, Zamociu. Jesie i zima 1941/1942 - gdy Rzesza Niemiecka znajdowaa si u szczytu powodzenia, a Hitler mia nadziej na szybkie i zwyciskie zakoczenie wojny na froncie wschodnim - byy dla jecw okresem szczeglnie cikim. Wielu z nich zgino wskutek godu i zych warunkw, tysice zmaro na tyfus. Komendanci obozw zabronili ludnoci cywilnej dostarczania jecom wojennym ywnoci. Czsto zdarzay si wypadki, e gdy jecy radzieccy nie mogli maszerowa z powodu godu i wyczerpania, rozstrzeliwano ich na oczach przeraonej ludnoci cywilnej, ciaa pozostawiajc nie pogrzebane. W wielu obozach nie byo w ogle jakiegokolwiek budynku, w ktrym jecy mogliby si schroni przd zimnem i jesiennymi szarugami. Leeli pod goym niebem podczas deszczu i niegu. Nie dano im nawet opat, aby wykopali sobie jakiekolwiek jamy. Jecy radzieccy pozbawieni zestali wszelkich praw przysugujcych im zgodnie z postanowieniami Konwencji Genewskiej. Za rzecz normaln uznali hitlerowcy strzelanie do jecw z bahego nawet powodu. W samym tylko Zamociu, gdzie znajdoway si trzy obozy jenieckie, objte wspln nazw Stalag 325, liczba straconych jecw oceniana jest na 28 tysicy. W obozie zaoonym w poowie roku 1941 na terenie nieczynnej fabryki obok wsi Poniatowa w powiecie puawskim jecw traktowano szczeglnie okrutnie. Na porzdku dziennym byo okadanie kijami, kucie bagnetami i rozstrzeliwanie niezdolnych do pracy na skutek godu i chorb. miertelno w tym obozie bya tak wielka, e - jak twierdz sotysi, ktrzy wyznaczali podwody do wywoenia trupw - liczba zmarych w niektre dni sigaa kilkuset. To nieludzkie obchodzenie si z jecami, masowe represje i likwidacje przyspieszay ucieczki z obozw. Wielu jecw zgino przy podjtej prbie wydarcia si za druty, czci jednak udao si zbiec. Nie znajc terenu, bkali si po lasach; zamierzali przedrze si na wschd, do swoich. Wielu nie miao w ogle si, by dokdkolwiek i na wasnych nogach. Jedynym ratunkiem dla nich bya pomoc, jakiej zazwyczaj udzielaa im ludno poudniowej Lubelszczyzny. Zdajc sobie doskonale spraw z niebezpieczestwa, na jakie si naraa, udzielaa jednak uciekinierom noclegw, dawaa im ubranie i wyywienie, najczciej ukrywajc ich w kryjwkach, ktrych w tym czasie nie brak byo w adnej wsi. W niesieniu pomocy jecom radzieckim szczeglne zasugi pooyli czonkowie RChOB, m. in. Micha Iskra z Grabwrki, Walenty Kupiec z Rzeczycy Ksiej, rodzina Szymaskich z Trzydnika, Stanisaw Siewierski, Wyganowska z Ludmiwki i inni. Ukrywanie jecw radzieckich nie byo w tym czasie atwe. Dla zachcenia mtw spoecznych i zdrajcw okupant wywiesi specjalne plakaty, w ktrych za wskazanie miejsca pobytu zbiegych z niewoli jecw radzieckich obiecywa 10 tysicy zotych nagrody. Wielu ukrywanych przez spoeczestwo Lubelszczyzny ludzi radzieckich zasilio pniej kadry dowdcze Gwardii Ludowej, wspln walk z wrogiem spacajc dug wdzicznoci. Takie imiona jak: Kazik, Kola, Rysiek, Miszka, Fiodor czy Szymon, po dzie dzisiejszy pamita i szanuje ludno tamtych stron.

Gdzie na pocztku stycznia 1942 roku dosza do nas wie o powstaniu politycznej organizacji lewicowej pod nazw Polska Partia Robotnicza z kierownictwem centralnym w Warszawie. Wiadomo ta wywoaa wrd nas zrozumiay entuzjazm. Niektrzy chcieli od razu jecha do

Warszawy. Dopiero Aleksander Szymaski, najbardziej z ras wszystkich dowiadczony, ostudzi troch nasze gowy, nakazujc jak najwiksz ostrono i cierpliwo. Zadanie zdobycia dokadniejszych informacji w tej sprawie i nawizania kontaktu z t parti wzi na siebie. Tumaczy nam, e sama wiadomo to jeszcze za mao, e nazwy take czasami wprowadzaj w bd. Trzeba zatem zacz tumaczy Ali - od dokadnego zbadania sytuacji. Po kilku dniach Szymaski pojecha do Warszawy i dotar do kilku ludzi z szeregw Polskiej Partii Robotniczej. Nie wiem, jaki by przebieg tych spotka, pamitam tylko, e ku naszemu niezadowoleniu powrci ze stolicy niezdecydowany, bez dokadniejszego rozeznania w sytuacji. Brak wasnej partii, ktra by w skali oglnokrajowej przeja funkcj organizowania i przewodzenia w walce z okupantem, stawia nas w niewygodnej sytuacji, tym bardziej e podziemie sanacyjne dysponowao ju wasnymi organizacjami, ktre do sprycie dziaay i intensywnie rozbudowyway swoj siatk. Fakt, e mieli w swym gronie wielu ludzi wojskowych, szczeglnie byych zawodowych oficerw i podoficerw, dodawa im pewnej powagi wrd spoeczestwa. Dysponowali ponadto niezym uzbrojeniem. My jednak mielimy wiksze oparcie wrd chopw na wsi, robotnikw w miastach i majtkach oraz nie pracujcej w tym czasie w aparacie niemieckim inteligencji. Modzie wiejska w olbrzymiej wikszoci ciya do nas. W Szkole Spdzielczej w Zakrzwku, na przykad, na sto dwadziecia osb uczcych si okoo siedemdziesit procent to byli nasi ludzie, z ktrych wielu w pniejszym okresie znalazo si w naszej organizacji i w oddziaach partyzanckich. Ze szkoy w Zakrzwku, ktrej dyrektorem by znany na Lubelszczynie stary dziaacz ludowy Pawe Chadaj, wyszli tacy wybitni przedstawiciele naszego ruchu jak Micha Wjtowicz - Zygmunt, Stanisaw Szot - Kot, Jan Pytel Leon, Pawe Niewinny - Chrzestny i Bolesaw Kowalski - Cie, z ni zwizani byli Aleksander Szymaski - Ali, Anna Gadzalanka i inni. W tej sytuacji potrzeba wasnej partii o odpowiedniej ideologii stawaa si spraw palc. Podziemie pozostajce pod wpywami delegatury rzdu londyskiego dysponowao ju w tym czasie do regularnie wychodzc pras. Pewnego dnia w jednym z numerw biuletynu O Woln i Niepodleg Polsk zauwaylimy wciek nagonk na Polsk Parti Robotnicz. Trudno byo doprawdy o lepsz reklam dla nowo utworzonej organizacji. Atak podziemnej prasy sanacyjnej by dla nas a nadto przekonywajcym argumentem, e i partia, i jej kierownictwo s nam bliskie i odpowiadaj nam. Po przeczytaniu tego artykuu Szymaski pojecha powtrnie do Warszawy. Tym razem udao mu si ju nawiza kontakt z przywdcami PPR, pozna dokadniej program i zadania, jakie przed sob partia stawiaa. Zebrao si nas potem kilku w mieszkaniu Szymaskich. Mwi Olek. O powoaniu do ycia partii w styczniu 1942 roku, o jej pierwszym sekretarzu, Marcelim Nowotko, i o Trybunie Wolnoci organie KC PPR, ktrego pierwszy numer ukaza si 1 lutego 1942 roku. W wielkim skupieniu suchali zebrani sw Szymaskiego o nawizaniu do tradycji polskiego rewolucyjnego ruchu robotniczego i walk narodowowyzwoleczych, do tradycji walk Za wolno Wasz i nasz. Suchali o rzuconym przez parti wezwaniu do prowadzenia z okupantem bezwzgldnej walki, ktra jest jedyn drog mogc uchroni nard przed cakowitym wyniszczeniem. O Polsce sprawiedliwoci spoecznej majcej powsta w oparciu o sojusz ze Zwizkiem Radzieckim.

W uroczyst cisz paday sowa pierwszej odezwy PPR z dnia 15 stycznia 1942 roku:

Rodacy! Bracia! W naszych rkach spoczywaj losy narodu. Kady z nas na swoim posterunku winien by onierzem walki o wyzwolenie i speni do ostatka swj obowizek patrioty. Naley wszelkimi sposobami dezorganizowa bazy i si zbrojn, naszego wroga na jego tyach, udaremnia przewz hitlerowskich wojsk, sprztu wojennego, niszczy mosty, wykoleja pocigi, podpala cysterny i skady wojskowe okupanta, sabotowa wszelkimi sposobami produkcj broni i amunicji oraz wszystkiego, co ma suy zaopatrzeniu armii hitlerowskiej... ... Popierajcie ze wszystkich si zbrojne wystpienia przeciwko armii faszystowskich zaborcw. Twrzcie oddziay partyzantki. Niech drugi front powstanie na tyach hitlerowskich.

- A teraz, towarzysze - rzek Aleksander Szymaski, skoczywszy czytanie tekstu odezwy - dla odmiany co innego. Dobrze wiedzie, z kim si ma do czynienia. Oto, jak powita wojn radzieckoniemieck Biuletyn Informacyjny z dnia 26 czerwca 1941 roku. - Rozoy przed sob zdobyty gdzie egzemplarz pisma i czyta: Panu Bogu chwaa i dzikczynienie... rce jednego z naszych wrogw ra wroga drugiego, a obaj zwycizca i zwyciony - spyn obficie krwi, wyniszcz si i wyczerpi. W innym miejscu tego samego Biuletynu mona byo przeczyta: Polskie czynniki miarodajne w kraju wyranie okreliy, e Polakw obowizuje na terenie okupacji wroga w stosunku do obu najedcw neutralno. Stwierdzamy z caym naciskiem, e ktokolwiek z Polakw odway si dobrowolnie pomaga ktrejkolwiek ze stron, uznany bdzie za zdrajc. - Czy macie jeszcze wtpliwoci, do jakiej organizacji chciano was werbowa? - spyta Olek. Wiedziaem, e ma na myli przede wszystkim mnie i moje pocztkowe zainteresowanie propozycj Stefana Czarneckiego po owym pamitnym wieczorze. Wyczytaem to w jego wzroku. Dlatego cieszyem si, e nie ulegem namowom, a w jaki czas pniej triumfowaem, gdy pod wpywem rozmw ze mn Czarnecki przekona si o niesusznoci swego postpowania i sam wystpi z ZWZ.

Niedugo po przedstawionych wyej wypadkach przyjecha do nas przedstawiciel Komitetu Centralnego PPR, towarzysz Dbrowski - Wujek, ktry zorganizowa pierwszy Komitet Obwodowy PPR na Lubelszczynie. W skad komitetu weszli m. in. towarzysze: Aleksander Szymaski - Ali, Micha Wjtowicz - Zygmunt i Stanisaw Szot - Kot. Sekretarzem zosta Wjtowicz. Pierwszym zadaniem Komitetu Obwodowego PPR na Lubelszczynie byo zorganizowanie komitetw powiatowych, miejskich i gminnych. Do pracy tej towarzysze z Komitetu Obwodowego zabrali si z caym zapaem i w niedugim czasie zaczy powstawa komitety w powiatach: lubartowskim, puawskim, kranickim, wocawskim i w innych. Powsta rwnie Komitet Miejski PPR w Lublinie. Mnie osobicie przypada rola zorganizowania komitetu gminnego w gminie Trzydnik, ktrego zostaem sekretarzem. Organizacja komitetw powiatowych przebiegaa bardzo nierwnomiernie. Na przykad w powiecie krasnostawskim komitet powiatowy PPR powsta dopiero w 1943 roku, a w powiecie bigorajskim - w 1944 roku. Podobnie przedstawiaa si sytuacja w wielu gminach.

Powstanie Komitetu Obwodowego PPR w Lublinie i wielu komitetw powiatowych oraz gminnych niezwykle oywio nasz prac. Szymaski, odpowiedzialny w Komitecie Obwodowym za dzia prasy i publikacji PPR, zorganizowa przy naszej pomocy do szybko wydawanie odezw i oklnikw, ktre sam redagowa. Pojawienie si miejscowej prasy uatwio nam bardzo prac, ktra od tego czasu sza coraz sprawniej. Szymaski, majc wyksztacenie dziennikarskie, a przy tym znajc dobrze wie i chopw, potrafi pisa dla nich wanie po chopsku - prosto i przekonywajco. Umia rwnie demaskowa podziemie sanacyjne, omiesza i pitnowa urzdnikw wysugujcych si hitlerowcom i pomagajcych im w ciganiu kontyngentw. Obok szybkiego wzrostu i rozwoju organizacji praca w sensie wojskowym rozwijaa si jednak bardzo powoli i cigle jeszcze na olep. Odczuwao si w tej dziedzinie przede wszystkim brak fachowego kierownictwa. Taki stan rzeczy by bardzo niekorzystny i stwarza niebezpieczestwo obcych wpyww. Nawet wtedy, kiedy istniay ju na naszym terenie pierwsze komrki PPR, notowano prby wywierania wpywu na dziaaczy lewicowych lub wrcz podporzdkowania ich sobie poprzez werbowanie do ugrupowa zbrojnych pozostajcych pod wpywami delegatury rzdu londyskiego. We wsi Lipa, z inicjatywy i przy czynnym wspudziale Alego, komitet gromadzki PPR powsta ju w kwietniu 1942 roku. Do tego wanie komitetu, tu po rozpoczciu przez niego dziaalnoci, przyby pewnego dnia Jan Powa z Paramy, przyprowadzajc ze sob nie znanego w tych stronach czowieka - podobno pukownika - ktry nalea do jakiej organizacji podziemnej i przeprowadza werbunek do oddziaw partyzanckich. Obaj przybysze - i Powa, i Pukownik - zadali od miejscowego aktywu partyjnego, by zorganizowa zebranie zaufanych ludzi. Zebranie takie odbyo si w pobliskim lesie. Przyszo wielu aktywistw, m. in. Antoni, Micha i Wadysaw Paleniowie, Jzef Sk, Julian Tur i Jzef Irzycki. Przemawia Pukownik. Apelowa do zebranych, by wstpili do reprezentowanej przez niego podziemnej organizacji, ktra nie ma charakteru politycznego, lecz jest organizacj czysto wojskow, stawiajc sobie za cel obron kraju. Na pytania, jakie mu pniej zadawano, Pukownik wyjani, e wystpuje w imieniu ugrupowania pod nazw Zwizek Walki Zbrojnej i e zwizkiem tym kieruje nie jaka organizacja polityczna, lecz bezporednio rzd w Londynie, ktry zapewnia partyzantom daleko idc pomoc. Po odejciu Pukownika i Powasia miejscowy aktyw partyjny odby narad. Ludzie nie chcieli siedzie bezczynnie. Pragnli na zaostrzajcy si z kadym dniem terror hitlerowski odpowiedzie walk. Nie mieli wasnych oddziaw zbrojnych. Czy mogli wiza si ze Zwizkiem Walki Zbrojnej? Sprawa nie bya mimo wszystko taka prosta, jakby si dzi, po latach, mogo wydawa. Debatowano wic nad ni dugo. - Nie zawracajmy sobie tym gowy - powiedzia w pewnym momencie Antoni Pale, przysuchujcy si dotychczas wypowiedziom innych towarzyszy. - Nie do nam byo rzdw pukownikowskich do czasw wojny? A partyzantk, jak bdziemy chcieli, moemy stworzy i sami, bez pukownika. Ta zdecydowana wypowied przesdzia spraw. Postanowiono nie wiza si z ZWZ, Janowi Powasiowi poleci rwnie zerwa z nim wszelkie kontakty, a dla pewnoci, czy decyzja taka jest suszna - zasign rady Aleksandra Szymaskiego.

Wadysaw Pale, ktremu polecono, by zawiadomi Jana Powasia o decyzji zebranych, uda si do jego domu. Tam dowiedzia si, e Powa zdy ju przekaza Pukownikowi cz broni, jak we wrzeniu 1939 roku zebra i przechowywa u siebie. Ali poinformowany o zajciu, jakie miao miejsce we wsiach Lipa i Parama, pochwali komitet gromadzki w Lipie za jego suszne stanowisko, zabroni nawizywania jakichkolwiek kontaktw z oficerami, a Janowi Powasiowi, ktrego wezwa w tej sprawie do siebie, udzieli nagany.

Niedugo ju moglimy si przekona, jak dalece powstanie Polskiej Partii Robotniczej zmienio sytuacj w okupowanym kraju. Partia, wnoszc nowe oywcze idee, w najbardziej odpowiednim momencie porwaa nard do walki. Program PPR, reprezentujc dojrza wizj ustroju przyszej Polski, powodowa radykalizacj innych ugrupowa w kraju lub te, niestety, wywoywa, jak wspomniaem, gwatown reakcj skrajnej prawicy, ktrej kierownictwo nawet za cen lekcewaenia interesw narodowych, w zalepieniu wobec oczywistych faktw, nie chciao si pogodzi z istnieniem naszej partii. Wydaje mi si, e w pierwszym okresie, kiedy dopiero rozpoczlimy prac polityczn, najwicej zwolennikw zdobylimy dziki hasu bezkompromisowej walki z okupantem, rzuconym przez PPR. Realizujc konsekwentnie na co dzie to wezwanie, dawalimy wyraz przywizaniu do ziemi ojczystej, a zarazem rozadowywalimy niepokj spoeczestwa, e zbyt dugo jestemy bezradni wobec okupanta, czulimy, e dobrze przerwa ten stan, aby si zbytnio nie utrwali. Pamitam, ile radoci i nadziei daway pniej echa kadej akcji, kadej potyczki. Jak nam pomagano, zwracajc si jednoczenie o pomoc, o zapewnienie bezpieczestwa wioskom. Musielimy te, co prawda, nauczy si szybko odrnia przyjaci od wrogw, ale to te bya jedna z wczesnych koniecznoci. W sumie ju na pocztku zrozumielimy, e sprawa jest wygrana, bo odpowiedzialna decyzja PPR o podjciu zdecydowanej, czynnej walki zbrojnej z okupantem trafia na dobry grunt, wrd ludzi, ktrym bliska bya sprawa wolnoci. Tak wic mimo niesprzyjajcych okolicznoci - rozproszenia dziaaczy lewicy, represji okupanta i w kocu wrogoci rodzimych przeciwnikw PPR - znajdowalimy zwolennikw, zawdziczajc to radykalnemu programowi spoecznemu i narodowowyzwoleczemu. I tylko walczc, moglimy torpedowa denia okupanta do biologicznej zagady i moralnej degradacji narodu, skupiajc jednoczenie wszystkich, dla ktrych idee PPR byy zrozumiae. Nas, byych dziaaczy KPP, bardzo satysfakcjonowao, e partia przyszo narodu zwizaa z wolnoci, z najszlachetniejszymi tradycjami narodu. Cieszylimy si, e celem jej de byli ci, ktrzy najbardziej tego potrzebowali - szerokie warstwy spoeczestwa, ktrym naleao zapewni prac i chleb.

Jastrzb Bya wiosna 1942 roku. Na terenie Lubelszczyzny istniay ju w tym czasie niewielkie grupy wypadowe. Nie byy one jednak ujte w jaki jednolity system organizacyjny i nie speniay na og powaniejszej roli bojowej. Na naszym terenie wyrnia si jedynie sw wyjtkow aktywnoci oddzia Antoniego Palenia - Jastrzbia, o ktrym gono byo wwczas w caej okolicy. Na pocztku maja Antoni Pale - Jastrzb postanowi przystpi do dziaania. Po rozmowie z Alim i uzyskaniu

jego aprobaty dobra sobie grupk zaufanych ludzi z zamiarem podjcia akcji zbrojnej. Pocztkowo grupka ta bya liczebnie bardzo skromna; poza Jastrzbiem w jej skad wchodzio zaledwie piciu ludzi: Jan Pale - Sok, Jzef Irzycki - Czarny, Jzef Sk - Gruby, Julian Tur - Sowik oraz Micha Pale - Dzik. Nie by to jeszcze oddzia partyzancki w caym tego sowa znaczeniu. Szstka ta stanowia jakby grup wypadow, ktrej pocztkowa dziaalno - gboko zakonspirowana - ograniczaa si po prostu do zbirek w lesie, czyszczenia broni zdobytej w 1939 roku i zapoznawania si z jej dziaaniem. Byy to oczywicie niezbdne kroki przygotowawcze, obliczone na ryche ju, bezporednie starcie z wrogiem. Po kilku dniach oddzia zasilony zosta jeszcze dwoma ludmi. Wstpili do niego: Jan Powa - Luby z Paramy i jego syn Edward Powa - Lutek. Pocztkowo partyzanci po dziennych zajciach w lesie wracali na noc do swych domw. Stan ten mia ulec zmianie dopiero po wypadkach, jakie niespodziewanie nastpiy w czerwcu 1942 roku. 22 czerwca, na skutek denuncjacji jakiego szpicla, gestapo aresztowao Jana Powasia - Lubego. Zaniepokoio nas to powanie, zwaszcza e powodem aresztowania bya przynaleno do organizacji konspiracyjnej i posiadanie broni. W jzyku Niemcw nazywao si to krtko: bandytyzm. Powasiowi grozia najsurowsza kara - mier, a przedtem tortury obliczone na wydobycie zezna. Czy koledzy z grupy Jastrzbia mogli mie pewno, e Luby nie zaamie si pod wpywem blu i nie zdradzi ich nazwisk? Odwiedziem w tym dniu Alego. By niespokojny o ludzi i o siebie. Mwi co o koniecznoci ucieczki z domu i zaszycia si w lasach lipskich. Z kopotu wybawi wszystkich, a przede wszystkim skazanego na niechybn mier Powasia, dowdca grupy, Antoni Pale - Jastrzb. Stwierdziwszy, e Luby tymczasowo - prawdopodobnie do nastpnego dnia - osadzony zosta w areszcie gminnym w Zaklikowie, postanowi wydoby go stamtd. Miaa to by pierwsza partyzancka akcja na tym terenie. Wieczorem udao si do Zaklikowa trzech ludzi: Antoni Pale, jego brat Wadysaw i Jzef Sk. Pierwszy z nich uzbrojony by w pistolet i dwa granaty, dwaj pozostali mieli karabiny, ktre starannie przechowywali w jakiej lenej kryjwce. Uczestnicy akcji zdawali sobie spraw ze szczupoci swych si i uzbrojenia, wczeniejsze rozeznanie w sytuacji pozwolio im jednak liczy na sukces. Jak si bowiem okazao-, zamknitych w areszcie ludzi pilnowa noc zwykle jeden stranik. Najwaniejsze, aby w czasie akcji nie zosta zaalarmowany miejscowy posterunek granatowej policji. Plan akcji ustalono po drodze. Dwaj jej uczestnicy zostali przy szosie: Wadysaw Pale od strony toru kolejowego, Jzef Sk od strony posterunku policji. W przypadku zbrojnego oporu i tak niewiele mogliby zdziaa sw kiepsk broni. Chodzio o to, by - jeli zajdzie taka konieczno - strzaami zdezorientowali przeciwnika, tak aby odnis on przekonanie, e ma do czynienia z liczn grup partyzantw. Na szczcie obeszo si bez tego.

Jastrzb, czowiek imponujcy wszystkim odwag, poszed sam. Po chwili nocn cisz rozdar brzk wybijanej szyby. To Jastrzb, ktremu stranik nie chcia otworzy, dostawa si przez okno do budynku aresztu gminnego. Wszystko dokonao si byskawicznie. Areszt zosta otwarty, a winiowie wypuszczeni na wolno. Nie wszyscy z nich chcieli jednak skorzysta z okazji. Niektrzy, zastraszeni, przeraeni represjami, ktre mog potem nastpi, wcisnli si w kt i trzeba ich byo dosownie wypdza. Pniej, na umwionym miejscu spotkania w lesie, Luby nie wiedzia, jak dzikowa za to ocalenie od niechybnej mierci. Odtd las mia si sta jego domem. miaa akcja, przeprowadzona zaledwie przez trzech ludzi, urosa w wieciach, ktre kryy pniej po okolicy, do niebywaych rozmiarw. Byli nawet tacy, ktrzy klli si na wszystkie witoci, e na wasne oczy widzieli, jak drog od Janowa przyjechao do wsi dwadziecia wozw wypenionych partyzantami. Zdania byy najzupeniej sprzeczne. Jedni widzieli stu partyzantw na koniach, inni oddzia pieszy. Sam str nocny, niejaki Gonclik, bardziej skrupulatny w rachunkach, opowiada na drugi dzie Wadysawowi Paleniowi, ktry poszed do Zaklikowa na zwiady, e u niego by co prawda tylko jeden oficer w mundurze wojskowym, ale za oknem to byo ich z pidziesiciu. Tak stugbna plotka, mocno przekrcajc i wyolbrzymiajc fakty, sprawia, e akcja zaklikowska odbia si gonym echem po bliszej i dalszej okolicy. Hitlerowcy nie wiedzieli, komu wierzy, co jeszcze bardziej potgowao ich wcieko, Ktrejkolwiek jednak z licznych wersji daliby wiar, jedna prawda pozostawaa nie zmieniona: odtd musieli zachowywa rodki ostronoci i wszelkie operacje w terenie przeprowadza wycznie grupowo. Niezgodne byy take opinie co do liczby aresztantw uwolnionych owej pamitnej nocy. Niektrzy utrzymywali - wersj t powtarzay pniej nawet niektre rda pisane4 - e byo ich dwustu. Naprawd Jastrzb uwolni wwczas osiemnastu Polakw aresztowanych bd za niewywizywanie si z obowizkw kontyngentowych, bd za inne drobne wystpienia antyniemieckie. Paru podejrzanych o posiadanie broni czekay wyroki mierci. Wkrtce po rozbiciu aresztu zostaa zaalarmowana caa granatowa policja i andarmeria. Na szczcie mogli szuka ju tylko wiatru w polu. I trjka partyzantw, i uwolnieni aresztanci zaszyli si gboko w lasach lipskich. Od tej chwili oddzia Jastrzbia sta si lotnym oddziaem partyzanckim. Jego dowdca, zachcony niespodziewanymi rezultatami pierwszej akcji, postanowi akcj zbrojn rozwin na szersz skal. Oddzia zacz si rozrasta. Przychodzili do niego ludzie z okolicznych miejscowoci, pojawili si take pierwsi czerwonoarmici, zbiegli z obozw jenieckich: Kola Leszczenko oraz Rysiek (nazwiska nie pamitam). Pierwszy z nich zgin w 1944 roku pod Zamociem w dywizji Kowpaka, drugi przey wojn i wrci potem do Zwizku Radzieckiego. Przy tak powikszonym stanie liczebnym oddziau i wobec faktu, e napywali do niego coraz to nowi kandydaci, zagadnieniem pierwszej wagi stao si uzbrojenie, ktrego oddzia mia, niestety, niewiele. Na domiar zego nie bardzo wiedziano, gdzie mona si w bro zaopatrzy. Trudnoci te w znacznej mierze wynikay std, e wczeniej ni ludowa partyzantka, organizowana przez PPR, powstay rne ugrupowania zbrojne, pozostajce pod wpywami delegatury rzdu londyskiego, ktre zatroszczyy si o to, by zgromadzi w swych rkach ile si tylko da broni pozostaej tu i wdzie z 1939 roku.

Maria Zieleczyk: Pitnastolecie powstania Gwardii Ludowej. Polityka, nr 26, z sierpnia 1957 roku.

Naleao delikatnie przeprowadzi wrd ludnoci wywiad, kto jeszcze posiada bro. Zarzdzone w tej sprawie przez Jastrzbia rozpoznanie przynioso rewelacyjn informacj: Jan Moskal w Rzeczycy Dugiej mia gdzie ukryte dwa erkaemy, amunicj i granaty. Wiadomo ta zostaa przyjta z ogromn radoci. Chopcy nie mogli si doczeka wieczora. Z zapadniciem zmierzchu szeciu ludzi udao si na polecenie Jastrzbia furmank do Rzeczycy Dugiej po Moskala. Przywieziony do miejsca postoju oddziau chop nie przyzna si do posiadania broni. Kl si na ca rodzin i na wszystkie witoci, e mwi prawd. Rozmawiali z nim po kolei i Gruby, i Sok, i Sowik, nie pomogy te indagacje samego Jastrzbia ani proby, by da oddziaowi przynajmniej jeden z posiadanych erkaemw. Zaci si. adnego erkaemu nie ma, nawet nie wie, co to takiego, wic skd wemie? Zdenerwowany tym uporem Jastrzb wrcza chopu opat i kae kopa d. - To dla ciebie mogia - oznajmia. - Zostaniesz rozstrzelany i pochowany w tym dole, jeli nie dasz przynajmniej jednego erkaemu. Mwi stanowczo, wygldao tak, jakby rzeczywicie zamierza speni sw grob. Moskal przystpuje do kopania i pacze, rkawem zy ociera, robota nie idzie mu sprawnie. - Panie - mwi nagle podnoszc gow znad opaty - to pucie mnie do chaupy, to wam ju i przynios wieczorem ten przeklty erkaem. - Dobrze - zgadza si Jastrzb - ale zapamitaj sobie: jeli nie zjawisz si tu do czwartej po poudniu, sam wydajesz wyrok mierci na siebie i swoj rodzin. lad nie zostanie po twojej chaupie. Niewiele czasu upyno, a Moskal zjawi si w oddziale z erkaemem. Chop by wystraszony. Wida duo go kosztoway i ostatnie przejcia z oddziaem Jastrzbia, i niebezpieczna podr w dzie z broni. Kiedy jednak Jastrzb da mu za przyniesion bro wasny zegarek i tysic zotych, chop rozchmurzy si. Oglda zegarek ze wszystkich stron, oczy byszczay mu zadowoleniem. - Panie - zwrci si do ofiarodawcy. - A to ja bym moe i drugi... I jeszcze inny mam, to te moe by go... - Jzyk mu si plta, nie mg uwierzy w t nag odmian. Nazajutrz przynis nie tylko obiecane dwie sztuki, ale chtnie udziela informacji, kto we wsi przechowuje dotychczas u siebie bro. Pniej Jan Moskal stale wsppracowa z oddziaami Gwardii i Armii Ludowej. Zdobyt przez oddzia Jastrzbia bro rozdzielono wrd partyzantw, cz z niej - gwnie w czerwcu i w lipcu - przekazano zbiegym z niewoli onierzom radzieckim, ktrzy nastpnie przekradali si grupkami na wschd. Walka oddziau Jastrzbia z okupantem przybieraa coraz bardziej zorganizowany charakter, coraz wikszy te miaa zasig. Baz wypadow oddziau byy lasy lipskie.

Na pocztku sierpnia Jastrzb wraz z dziesicioma swoimi ludmi rozbroi trzech granatowych policjantw w Kosinie, a w drodze powrotnej dokona akcji na mleczarni w Zdziechowicach, ktra wyrabiaa maso i sery dla Niemcw. Z duego zapasu gotowych produktw sporo zabrano dla oddziau, duo te wzia miejscowa ludno. Urzdzenia mleczarskie zniszczono. Od jakiego czasu okoliczni rolnicy narzekali na policj z Radomyla za zbyt sualcz postaw wobec Niemcw i zanadto rygorystyczne egzekwowanie naoonych kontyngentw. Wiadomo te byo powszechnie, e na skutek doniesie granatowej policji z Radomyla wielu mczyzn zostao aresztowanych, a niektrzy - wywiezieni nawet do obozu. Jastrzb nie zastanawia si dugo. W tydzie po akcji w Kosinie rozbi ze swymi ludmi posterunek w Radomylu. Policjanci uciekli w popochu. Partyzanci zdobyli dwa karabiny. Mieli o czym gada ludzie w Zielonce, w Rzeczycy, w Lipie i innych wsiach. Cho by to czas niw i kady utrudzony wraca z pola, zawsze jednak znalaza si o zmierzchu chwilka na wsplne ssiedzkie pogwarki o najwaniejszych wydarzeniach chwili. Schodzili si jak zawsze ssiedzi w domu moich rodzicw - Stefan Czarnecki, Jan Rawka, Walery Sawek, Micha Nitkiewicz, miejscowy szewc Franciszek Szlodurski i inni. Ciekawi byli wszelkich nowinek ze wiata, zwaszcza z frontw walki z hitleryzmem - z tego odlegego jeszcze, wschodniego, i cakiem bliskiego naszego podziemnego frontu. Wszyscy w wiosce wiedzieli o mojej konspiracyjnej dziaalnoci, orientowali si te, e w zwizku z tym mj ojciec naley do ludzi najbardziej zorientowanych w aktualnych wydarzeniach. Siedzieli zwykle przed domem i gwarzyli, niekiedy do pnej nocy, a ich musiaa nieraz matka strofowa i do spania pdzi, bo nazajutrz od witu czekaa wszystkich znw cika praca w polu. Uczestniczyo w tych pogwarkach take moje rodzestwo Gienia, Irena, Marysia, modszy brat Janek, ktry wkrtce ju mia zosta onierzem oddziau partyzanckiego Byskawicy, czsto przysiadaa si take po wieczornych obrzdkach Adela, ktra najwicej ze wszystkich sistr zajmowaa si gospodarstwem i bya praw rk matki. Cieszyli si ludzie syszc, e policja i andarmi niemieccy w caym powiecie kranickim zmuszeni zostali do tego, by wzmc czujno, e przestali chodzi w pojedynk, a mniejsze posterunki z wiosek cigaj pospiesznie do wikszych miast. Cieszyli si te partyzanci - dziki temu bowiem mieli wiksz swobod poruszania si. Miejscem kolejnej akcji oddziau Jastrzbia, ju w pierwszych dniach wrzenia, bya wie Pysznica. Szeciu partyzantw wraz z dowdc udao si tam furmank. Wz i konia zostawili pod lasem, a sami poszli do wsi pieszo. Bya godzina dwudziesta. Na posterunku policji pusto. Kto z mieszkacw wsi poinformowa przybyszw, e w budynku gminnym odbywa si wanie zebranie w sprawie obowizkowych dostaw kontyngentowych i e w zebraniu tym uczestnicz miejscowi policjanci. Partyzanci podeszli pod urzd gminny, znajdujcy si zreszt tu przy posterunku. Piciu z nich obstawio budynek dokoa, a dwaj pozostali - Kola Leszczenko i Jastrzb - weszli do rodka. Widok ich wywoa wrd obecnych zrozumiae przeraenie, zwaszcza e polski mundur wojskowy Jastrzbia nie pozostawia adnych wtpliwoci co do charakteru niespodziewanej wizyty. - Nie obawiajcie si - powiedzia Jastrzb - nic. si wam zego nie stanie. Niech tylko policjanci postawi swoje kije w jednym kcie. Policjanci posusznie odstawili bro do kta. Tylko jeden z nich, volksdeutsch, nie usucha wezwania Jastrzbia i prbowa szczcia w ucieczce. Wypad na podwrko. Zobaczy partyzanta z obstawy.

Strzeli. Stojcy z drugiej strony kolega zaatakowanego, byy czerwonoarmista Mikoaj, wypali do volksdeutscha, kadc go trupem na miejscu. Jastrzb, spaliwszy papiery gminne, zabra stojce w kcie karabiny i szykowa si do odejcia. Komendant posterunku przerazi si. - Panowie, nie rbcie tego, zostawcie - baga. - Przecie Niemcy wszystkich nas teraz aresztuj, emy pozwolili sobie zabra bro. - Przydaoby si wam to. Poznalibycie przynajmniej los ludzi, ktrym sami pomagacie dosta si do obozw. - Przecie to tylko ten... - wskaza rk lecego na ziemi volksdeutscha. - My Polacy... - Skoro jestecie Polakami i chcecie suy ojczynie, nie wysugujcie si hitlerowcom. W lesie miejsca dosy. I roboty niemao...

Tu po akcji w Pysznicy miaa miejsce pierwsza kolejwka. Wykolejony zosta pocig osobowy w odlegoci dwch kilometrw od Zaklikowa. Wykonujcy to zadanie partyzanci: Kola, Sok, Mikoaj, Gruby i Czarny pod dowdztwem Jastrzbia, nie dysponujc jeszcze odpowiednimi materiaami wybuchowymi, rozkrcili po prostu szyny. Akcja powioda si. Nie wszystko jednak w oddziale przebiegao pomylnie. Zdarzay si wypadki szpiclowania na rzecz Niemcw. Czynw takich dopuszczali si przewanie przedstawiciele rodzimej reakcji. Ktrego dnia grupa partyzantw pod dowdztwem Jana Powasia - Lubego, ktra jechaa wozem konnym z lasw lipskich do Potoka po zapas ywnoci, zostaa przypadkowo zauwaona przez dziedzica Kieczewskiego z ysakowa. Dziedzic natychmiast powiadomi o tym za porednictwem specjalnego goca andarmeri w Zaklikowie. Powracajc grup partyzantw oczekiwaa w ysakowie przygotowana przez Niemcw puapka. Zaskoczenie byo cakowite. Niemcw byo okoo pidziesiciu. W gwatownej strzelaninie, jaka si wywizaa, zabito dwch partyzantw. Jednym z nich by Micha Pale - Dzik, drugim - partyzant radziecki. Wreszcie udao si wycofa. Sam Luby zosta raniony w rk. Po stronie niemieckiej trzech andarmw odnioso rany. Jeden z nich tego samego dnia zmar w Zaklikowie. Wiadomo o mierci brata obudzia w Antonim Paleniu - Jastrzbiu pragnienie odwetu. Poniewa jednak dziedzic Kieczewski w obawie przed zemst uciek i adne poszukiwania nie day rezultatu (zabrano mu tylko konie i bydo), caa zo Jastrzbia zwrcia si przeciwko Niemcom. Wkrtce po pogrzebie obydwu zabitych partyzantw zorganizowa on drug kolejwk w rejonie Zaklikowa. Tym razem wykolejony zosta pocig tzw. urlopowy. Pitnastu hitlerowcw zostao zabitych, dwudziestu odnioso rany. Inne grupy wypadowe w tym pierwszym okresie dziaalnoci konspiracyjnej nie mogy si pochwali takimi efektownymi akcjami jak te, ktre rozsawiy oddzia Jastrzbia. Rozbicie kilkudziesiciu mleczarni, spalenie dokumentacji kontyngentowej w kilkunastu gminach, wypuszczenie tu i wdzie ludzi z aresztw czy wreszcie ukaranie chost kilkudziesiciu sugusw hitlerowskich - oto cay dorobek niewielkich grup wypadowych na Lubelszczynie w okresie do sierpnia 1942 roku. Powaniejszych akcji bojowych na tym terenie wwczas nie byo. Wpyno na to due rozdrobnienie

i brak wsplnego, fachowego dowdztwa, ktre by kierowao dziaalnoci poszczeglnych, nielicznych zreszt i niewielkich liczebnie grup. Grupy te nie zawsze miay skrystalizowane oblicze. Niektre dopuszczay si nawet naduy w stosunku do rodzin chopskich. Wiadomo przecie, e przy przyjmowaniu do naszych oddziaw i grup nie stosowano jakich cisych kryteriw, ktre by wykluczay moment przypadkowoci. Takie sprawy, jak czyj wiatopogld, przekonania polityczne czy nawet oblicze moralne w tym pierwszym okresie ywioowego, samorzutnego powstawania grup o charakterze wojskowym - nie zawsze byy brane w rachub. Nic wic dziwnego, e nie moglimy si ustrzec midzy innymi przed ludmi, ktrzy szukali jedynie zysku dla siebie. Mielimy z nimi do czsto niemao kopotw. W pniejszym jednak okresie dla wielu takich ludzi GL, a pniej AL stay si prawdziw szko. Wykorzystujc ich odwag i bohaterstwo, Gwardia Ludowa wychowywaa ich jednoczenie na dobrych obywateli i patriotw. W gromadnym yciu partyzanckim nie bez znaczenia by przykad innych kolegw. W rezultacie wielu z tych ludzi, co do ktrych mona byo mie pocztkowo niejakie zastrzeenia, znalazo si potem na waciwej drodze. Niektrzy pokoczyli pniej rne szkoy i poszli do pracy na powanych stanowiskach. Tak byo na naszym terenie m. in. ze synn grup Liska. Grupa ta powstaa ywioowo i skadaa si poza zdecydowanymi mtami spoecznymi - z ludzi, ktrzy dostali si do niej bd przypadkowo, na skutek dezorientacji, bd dlatego, e z rnych wzgldw zmuszeni byli szuka schronienia przed Niemcami. Lisek by czowiekiem pozbawionym wszelkich skrupuw, a zadania swoje pojmowa w sposb jaskrawo sprzeczny z zaoeniami naszej organizacji. Kierowany dz posiadania, przy uyciu siy i broni (ludzie Liska byli do przedsibiorczy, aby kady z nich zdoby potrzebne mu uzbrojenie) rabowa czsto mienie chopskie, demoralizujc coraz bardziej swoich podwadnych, czsto ludzi, ktrzy w jego grupie po prostu ukrywali si przed wywiezieniem na przymusowe roboty do Rzeszy. Wiedzielimy, e do oddziau Liska nale gwnie ludzie modzi, peni bojowoci i sprytu. Gdyby udao si nawiza z nimi kontakt i pozyska ich dla naszych celw, korzy z tego byaby niemaa. Dlatego wanie Tadeusz Szymaski - Lis zosta upowaniony, aby z ramienia naszej organizacji peni nad oddziaem Liska rol wychowawcz i opiekucz. Praca Szymaskiego zacza powoli dawa rezultaty. Uwidocznio si to zwaszcza po likwidacji Liska (w wyniku duszych tar zosta on zabity przez jednego ze swych podwadnych, wystpujcego pod pseudonimem Serce). Cz ludzi z oddziau udao si wwczas wcign do pracy w GL. Stali si oni pniej wartociowymi onierzami, ktrzy sprawie walki z okupantem oddali niemae usugi. Tak wic organizacja nasza speniaa rol nie tylko gwnego organizatora, kierownika walki zbrojnej z najedc w cikich dla narodu czasach, ale dla wielu modych ludzi bya rwnie wielk szko patriotyzmu i obywatelskiego wychowania. Zapobiegaa zalecanej przez organizacje reakcyjne biernoci, z ktrej korzysta mg tylko wrg. Wiadomo o organizowaniu przez Polsk Parti Robotnicz Gwardii Ludowej jako siy zbrojnej do walki z okupantem wywoaa zrozumia rado wrd dziaaczy lewicowych naszego terenu. Nie tylko wrd nich zreszt. Rzucone przez parti haso walki zbrojnej z hitlerowcami podnioso niezwykle autorytet i budzio zaufanie spoeczestwa do PPR. Ludziom otwieray si stopniowo oczy. Wkrtce mieli si przekona do reszty, po czyjej stronie ley prawda. Wiedzielimy, e powoanie do ycia Gwardii Ludowej pozwoli uj w formy wojskowe wszystkie nasze grupy wypadowe i stworzy z nich regularne oddziay, ktre ze swych lenych baz bd prowadzi walk podjazdow z hitlerowcami, z granatow policj i ze wszystkimi, ktrzy wysugiwali si wadzom okupacyjnym. Cieszya nas zwaszcza myl, e dysponujc wasn organizacj bojow, bdziemy mogli oddziaywa na chopskich synw i wcign ich do swojej pracy. Wielu z nich suyo kiedy w wojsku, niektrzy mieli stopnie podoficerskie. Wiedzielimy, e cz wstpia do

sanacyjnego Zwizku Walki Zbrojnej tylko dlatego, e nie byo w tym czasie u nas zorganizowanej przez lewic organizacji bojowej. Powstajca Gwardia Ludowa bya te ratunkiem dla ludzi ciganych przez wroga, zmuszonych do ukrywania si zarwno przed nim, jak te przed pozostajcymi na jego usugach konfidentami. Do oddziaw naszych przychodzia rwnie ta cz modziey, ktrej bezustannie zagraao wywiezienie na przymusowe roboty w gb Rzeszy. Przy tych wszystkich jednak momentach sprzyjajcych organizowaniu regularnych oddziaw GL zarysowaa si przed nami jedna - zdawaoby si nie do pokonania - trudno: do uzbrojenia wikszych oddziaw mielimy za mao broni i amunicji. Wikszo uzbrojenia, przechowywanego od czasu dziaa wojennych we wrzeniu 1939 roku, znalaza si, mimo naszych zabiegw, ju wczeniej w rku ZWZ. Zdawalimy sobie poza tym spraw, e przy kompletnym braku materiaw wybuchowych nieatwo bdzie realizowa postawione przez parti zadanie wysadzania pocigw, niszczenia mostw i urzdze technicznych nieprzyjaciela. Przy tym wszystkim Gwardia Ludowa nie miaa prawie zupenie kadry specjalistw wojskowych na wyszym szczeblu dowodzenia. Brak nam byo czowieka, ktry stanby na czele i pokierowa walk zbrojn. Dotkliwie odczuwano rwnie brak redniej kadry dowdczej. Przytaczajca wikszo oficerw i podoficerw znalaza si w szeregach obozu londyskiego. Naleao sobie stworzy wasn kadr dowdcz. Zdawalimy sobie dobrze spraw z tych pocztkowych trudnoci, dyskutowalimy o nich na zebraniach partyjnych i w rozmowach midzy sob. W tym szczeglnie trudnym, pocztkowym okresie wielkie dowiadczenie bojowe wnieli, zasilajc kadr dowdcw Gwardii Ludowej, byli uczestnicy walk w Hiszpanii, onierze polscy z Brygady im. Jarosawa Dbrowskiego. Pierwsza ich grupa przybya w poowie 1942 roku z poudniowej Francji na podstawie dokumentw wykonanych przez tzw. paszportwk polskiej sekcji Francuskiej Partii Komunistycznej. Dokumenty te byy wzorowane na oryginalnych dokumentach niemieckich, wydawanych przez hitlerowskie wadze okupacyjne tym Francuzom, ktrzy zgosili si ochotniczo do pracy na terenie Rzeszy i krajw okupowanych. Pracownicy ci mieli mono korzysta co roku z dwutygodniowego urlopu, ktry zwykle spdzali we Francji. Ten stosunkowo duy ruch Francuzw przez teren Rzeszy stanowi okoliczno sprzyjajc przerzutowi do kraju byych onierzy brygad midzynarodowych, ktrzy do polskiego ruchu podziemnego okresu okupacji wnieli - poza zdobytym dowiadczeniem ducha bojowego, wiele entuzjazmu i serca. Na naszym terenie naleeli do nich m. in. Grzegorz Korczyski, Edward Kubat i Jan Sawiski. W dziaalnoci Gwardii Ludowej powanie pomagali zbiegli z niewoli niemieckiej oficerowie radzieccy, ktrzy penili funkcje dowdcw oddziaw partyzanckich. Niekiedy trafiali oni do szeregw AK, rycho jednak przechodzili do GL, widzc w niej organizacj bardziej odpowiadajc ich przekonaniom ideowym i potrzebie czynnej walki. Wie lubelska bya dla uciekajcych z niewoli ludzi radzieckich prawdziw desk ratunku. Tereny Lubelszczyzny, jak wiadomo, w okresie przed pierwsz wojn wiatow znajdoway si w zaborze carskim, starsi ludzie znali wic niele jzyk rosyjski i potrafili zrozumie uciekajcych z niewoli jecw. Nie znam wypadku, eby radziecki onierz czy oficer, ktry w nocy zapuka ostronie do okna wiejskiej chaty, nie zosta w niej przyjty jak przyjaciel, nakarmiony i skierowany do naszej organizacji. Gdy by chory lub wycieczony obozowymi warunkami u Niemcw, chop

najczciej zatrzymywa go i ukrywa u siebie w domu, udzielajc mu wszelkiej moliwej pomocy, a nastpnie szuka drg doprowadzenia go do naszych ludzi. Byway wypadki, e o ukrywajcym si na strychu lub w oborze jecu wiedziaa caa rodzina, przynosia mii jedzenie i informowaa o ruchach Niemcw. Radzieccy uciekinierzy z obozw jenieckich tak si nieraz zywali z rodzinami chopskimi, ktre udzielay im pomocy, e pniej jeszcze, bdc ju w oddziale, odwiedzali je czsto. Nierzadko prosili o urlop dla podtrzymania wizw raz zadzierzgnitej przyjani. Chopi w tym okresie mieli rwnie niemao do zawdziczenia partyzantom. Samorzutnie powstajce placwki bojowe, ktre szybko usamodzielniay si i rozpoczynay na swoim terenie walk z okupantem, stanowiy dla nich oparcie i niejednokrotnie udzielay im w rnorakiej formie pomocy. Tak byo np. we wsi Studzianki (powiat kranicki), gdzie w sierpniu 1942 roku powstaje placwka Gwardii Ludowej, liczca w pocztkowym okresie okoo dwudziestu sabo uzbrojonych gwardzistw. Pierwszym dowdc grupy by Kazimierz Studziski - Wilga, a jego nastpc Bolesaw Marcinkowski - Mi. Zastpc dowdcy by Andrzej Kozyra - Jdru. Jesieni na placwk przyjecha ze sztabu okrgu Stanisaw Szot - Kot i odebra przysig od nowo przyjtych gwardzistw. Jednoczenie udzieli on miejscowemu aktywowi pomocy w rozwizaniu wielu problemw dotyczcych aktualnych zada partia i Gwardii Ludowej. Kiedy gwardzistom Janowi ciborkowi i Eugeniuszowi Kurnikowi udao si zdoby maszyn do pisania, powstao biuro placwki, ktre przystpio do wydawania -odezw i rozkazw oraz do produkowania faszywych zawiadcze kontyngentowych, ktrymi chopi legitymowali si w pocztkowym okresie przed wadzami okupacyjnymi. Zawiadczenia te potwierdzay wywizanie si z obowizkowych dostaw kontyngentowych i wywoay do znaczne zachwianie w realizacji zaplanowanych przez administracj niemieck dostaw. Takich lewych zawiadcze wydawalimy w terenie duo. Biuro prowadzio rwnie wasn ewidencj. Poszczeglne placwki utrzymyway stay kontakt z dowdztwem GL i komitetem powiatowym PPR, otrzymyway stamtd wytyczne i skaday miesiczne sprawozdania ze swej dziaalnoci. Czsto do poszczeglnych placwek i garnizonw dojedali z powiatu lub z okrgu dziaacze polityczni i wojskowi przeprowadzajcy, jak Szot w Studziankach, szkolenie i pogadanki z miejscowym aktywem.

Spotkanie Coraz mniej byo czasu na gospodarskie zajcia. Tak niedawna jeszcze bierno i apatyczne wyczekiwanie ustpiy teraz miejsca wawej, gorczkowej krztaninie. Kady niemal dzie znaczy si nowymi wydarzeniami, ktre przykuway uwag, a niekiedy tak pochaniay, e nie byo czasu pomyle o czymkolwiek innym. Nie wszystkie kroki, jakie wwczas podejmowalimy, byy do koca przemylane. Nie wszystkie nawet rozsdne. Dwudziestoletnia fantazja pchaa niekiedy do czynw nierozwanych, co nierzadko pocigao za sob niepotrzebne ofiary. Dopiero z biegiem czasu, w toku walki, w trudzie partyzanckich dni i nocy, przychodzio niezbdne w konspiracyjnej pracy dowiadczenie. Wtedy, w roku 1942, bywao i tak, e - majc na uwadze najpilniejsze haso chwili: gromadzenie jak najwikszej iloci rodkw do walki z Niemcami - ryzykowao si czasem yciem dla zdobycia chociaby paru sztuk amunicji.

Tak byo i wwczas... Kiedy w pierwszych dniach czerwca dowiedziaem si, e w Kraniku mona zdoby pewn ilo amunicji karabinowej, bez chwili namysu wskoczyem na rower i pojechaem. Informacja okazaa si prawdziwa. U jednego z naszych sympatykw znajdowao si kilkadziesit sztuk starej, pochodzcej chyba jeszcze z pierwszej wojny wiatowej, amunicji do francuskiego karabinu typu lebel. Poczuem si zawiedziony. Ze zrezygnowan min ogldaem stare naboje, nie bardzo wiedzc, co z nimi zrobi. Nagle przypomniaem sobie, e przecie w zdobytym przez nas zbiorze znajduj si ze trzy lebelki - antyczne eksponaty, dugoci okoo dwch metrw. Nie zastanawiajc si wiele, zabraem zdobyty skarb i ruszyem z powrotem dobrze mi znan drog wrd pl, wiodc z Kranika do Rzeczycy. Jechaem tak pewnie, jakbym zapomnia o niebezpiecznym bagau przytroczonym do kierownicy. Byo wczesne popoudnie. Zjedam szybko z gry drog kranick koo cmentarza w Rzeczycy, mijam koci i skrcam w kierunku spdzielni, w ktrej mieci si gwny punkt spotka naszej organizacji. Nagle z przeraeniem spostrzegam, e znajduj si w samym rodku do licznej grupy andarmw. Kilku stoi przy spdzielni. Na prawo ode mnie, na placu kocielnym, jeden rozmawia z miejscowym organist, Dudkiem. Dwaj inni id mi naprzeciw. Tych musz wymin. Czy si tylko uda? Widz, e si mn ju zainteresowali. Jestem pewien, e zatrzymaj i zrewiduj, tak jak wszystkich modych mczyzn. Strach zjey mi wosy. Ile najrozmaitszych myli przebiega mi w jednej sekundzie przez gow! Gdyby nie niebezpieczny baga, mgbym mie nadziej, e wszystko zakoczy si tylko wywiezieniem na przymusowe roboty do Niemiec. A tak? Na domiar zego w kieszeni miaem pistolet, tzw. szstk belgijsk, z trzema niepewnymi nabojami. Zdawaem sobie doskonale spraw z tego, e uzbrojenie moje jest zbyt sabe, abym si mg w tej sytuacji broni, zupenie wystarczy jednak, aby mnie zdemaskowa, a andarmw naprowadzi na lad naszej organizacji. Trzeba byo co zrobi. Natychmiast. Za uamek sekundy moe by za pno. Nie wiem, jak to si stao, e nagle skrciem w prawo, zeskoczyem z roweru i prowadzc go, podszedem do rozmawiajcego z andarmem organisty. Dzikujc za wypoyczenie roweru zapytaem, gdzie mam go teraz postawi. Dudek z moim rowerem nie mia oczywicie nic wsplnego, natychmiast si jednak domyli, o co chodzi, i nie okaza najmniejszego zdziwienia. By to inteligentny czowiek, dobry kolega Alego, z ktrym chyba nawet razem kiedy chodzili do szkoy. Mnie rwnie zna dobrze. Wiedzia o naszej konspiracyjnej dziaalnoci. Wskaza mi teraz stojc kilka krokw dalej organistwk i tam w sieni kaza postawi rower. Odchodziem ju, kiedy andarm, wskazujc na przywizany do kierownicy pakunek, zapyta: - Was ist das? - Sl - odpowiedziaem po polsku, silc si na zachowanie zimnej krwi.

- Was ist das sl, h? - zwrci si do Dudka znajcego jzyk niemiecki. Ten nie tylko wyjani hitlerowcowi, co znaczy sl, ale poinformowa go rwnie o kopotach zwizanych ze zdobyciem tego artykuu pierwszej potrzeby. Z dalszych sw organisty wynikao, i skorzysta on z okazji, e jechaem do miasta, i prosi mnie o kupienie kilku kilogramw soli. Jednoczenie zacz mi dzikowa za wywiadczon przysug. Widzc to Niemiec uspokoi si i pozwoli mi odej. - Gut, gut - syszaem za plecami, odchodzc w stron organistwki. W jej drzwiach ukazaa si akurat crka Dudka, Jadwiga. Postawiem rower w sieni i poprosiem o szklank wody. - Co panu jest, panie Wacku? - spytaa speniajc m prob. Nie wiem, jak wtedy wygldaem. Chyba rzeczywicie inaczej ni zwykle. Nie byo jednak czasu na dyskusj. Poprosiem Dudkwn, eby jak najszybciej zabraa i ukrya gdzie dobrze pakunek z sol. Spojrzaa na mnie pytajco, a kiedy jej powtrzyem, e trzeba si spieszy, zrozumiaa, o co chodzi. W chwil pniej wzia niebezpieczny pakunek do koszyka i wyniosa gdzie na podwrko. andarmi tymczasem nie zdradzali zamiaru odejcia. Staem samotnie w sieni. Nagle zdaem sobie w peni spraw z sytuacji, w jakiej postawiem Dudka, i z niebezpieczestwa, ktre przeze mnie zawiso nad ca jego rodzin. Wtedy, pamitam, zaczem si .naprawd ba. Postanowiem jak najszybciej opuci organistwk. Kiedy Jadwiga wrcia, poprosiem j, aby wysza jeszcze raz i rozejrzaa si, czy za ogrodem, w wwozie, ktry prowadzi w pole, nie ma Niemcw. Bya to jedyna moliwo opuszczenia domu organisty. Po chwili wyszedem przez ogrd. Byem teraz bez marynarki. Wraz z czapk zostawiem j w sieni. Za to wziem z podwrka grabie na rami i silc si na spokojny, gospodarski krok, poszedem wwozem, a potem przez pola, w stron Trzydnika. Na pograniczu p Rzeczycy i Trzydnika ronie niewielka kpa sosnowego lasu. W miejscowym jzyku - jako e wszystko ma swoj nazw - mwi si o mej: choinki. Usiadem w choinkach, eby odpocz i przyj do siebie po ostatnich przygodach. Nie opodal spostrzegem grabicego koniczyn chopa. Poznaem go. By to znany w Rzeczycy wsaty Wojciech Kosikowski, dobry przyjaciel mojego ojca. Bywa on nieraz w naszym domu. Podszedem do niego teraz i pozdrowiem wiejskim zwyczajem. - Co sycha, Wojciechu? - zapytaem. - A ty tu czego? Za tymi granatowymi hyclami ci tskno? - przystan, podpar si grabiami i patrzy karcco. - O, ju co to, Wojciechu, to cakiem nie. A wy co tak zaraz radzi bycie mnie std wyposzy? - Wyposzy jak wyposzy, ale to ci powiem, e nic tu po tobie, jak nie zamiarujesz wasnej skry Szwabom sprzeda za darmo. Ot, na ten przykad wczoraj, byo ich tu kilku na rowerach i czego szukali. I onegdaj. Widziaem ich tu ju kilka razy. Raz sami, a drugi raz z Niemcami jed i wsz. A ty co? Chowasz si pewnie przed nimi? Chcesz odpocz, to id i po si gdzie na miedzy, tam wskaza rk w stron Zielonki. - Tam najlepiej. Wypisz si do wieczora, nikt cii nie bdzie przeszkadza, bo tamtdy nawet pies z kulaw nog nie chodzi.

Zamieniem jeszcze kilka sw ze starym Wojciechem i nie mwic mu nic o swoich przygodach, poszedem za jego rad. Chopi na wsi najczciej w takich sprawach maj racj. A pola swoje znaj tak jak nikt inny, ze wszystkimi ich tajemnicami. Druga poowa czerwca jest w rejonach bezlenych najlepsz por roku dla partyzantw. Wysokie na chopa any zb za lada podmuchem koysz si jak bezkresne obszary wd. Ptaki polne, zajce, a nawet - gdy zajdzie, jak to byo w latach okupacji, potrzeba - ludzie maj si gdzie skry i czuj si bezpiecznie. Z rozkosz i w poczuciu cakowitego bezpieczestwa wycignem si na miedzy. Nie wiem, czy melodyjny gos maej pasterki, wypiewujcej z caej siy Zachode soneczko, skoro masz zachodzi, czy pokrzykiwanie przepirki w zbou mnie zbudziy. Kiedy usiadem rozespany na miedzy, syszaem i jedno, i drugie. Byem tak godny, e mylaem tylko o tym, aby jak najszybciej opuci to pustkowie. Soce chylio si ku zachodowi, z pl od koszenia koniczyny wracali utrudzeni chopi, pasterze z pokrzykiwaniem spdzali do domu krowy. W tak chwil mona by sdzi, e nic si waciwie nie zmienio. e jest jak pi czy dziesi lat temu. Jak byo zawsze. Niestety, trzeba byo powrci do rzeczywistoci. Zbierajc powoli myli, zastanawiaem si, gdzie by tu najbliej zdoby co do zjedzenia. Do domu zachodziem ju wtedy rzadko. andarmeria i granatowi kilkakrotnie odwiedzali mojego ojca i dopytywali si o mnie. Najbliej, jakie dwa kilometry, byo do Zagrza, widocznego jak na doni z miejsca, w ktrym odpoczywaem. Z tej odlegoci mona byo nawet odrni wyranie zabudowania Walentego Tompolskiego, naszego sympatyka, u ktrego czsto w ostatnich czasach ukrywa si Ali. Tompolski ze swoj on Stanisawy, nieletnim synem i ojcem staruszkiem byli dla mieszkacw Zagrza wzorem gospodarnoci i rodzinnego wspycia. Zagrze leao wrd pl, co czynio z niego dogodn baz zarwno dla miejscowej naszej organizacji, jak i przejedajcych oddziaw lub mniejszych grup partyzanckich. Na podwrku Tompolskich powitaa mnie - jak zawsze gocinnie i serdecznie - gospodyni. Niosa pene wiadro wieo udojonego mleka, zapraszaa do izby. - Walek u pszcz, w ogrodzie - odpowiedziaa, gdy zapytaem j o ma. Stary Tompolski krzta si po podwrku. - Ale mamy tu jeszcze jednego gocia - rozgadaa si gospodyni. - Jest Ole Szymaski. Siedzi w stodole i co tam pisze, jak to on. Zaraz go zawoam na kolacj, to zjecie razem, tylko mleka uwarz i kartofle si dogotuj. Wszedem za ni do kuchni. Gd narasta we mnie, stawa si coraz bardziej dokuczliwy. Zaproszenie do stou przyszo w sam por. Tompolska zakrztna si wawo przy garnkach, nie przestajc przy tym mwi. - Walek moe przyniesie wieego miodu, prosto z ula. Bo to lato rok zapowiada si miodny jak rzadko. Ju drugi raz podbieramy - informowaa mnie z zadowoleniem. Przygldajc si mwicej, rozmylaem, skd si to bierze, e w tej prostej kobiecie tyle jest powicenia i dobroci, jakie pobudki sprawiaj, e z tak wytrwaoci matkuje ludziom konspiracji, okazuje im tyle opieki i troski. Cieszyo mnie, e zdaje si by szczliw matk, on i gospodyni.

Na gony okrzyk od progu odwrcilimy si jak na komend. To Ali wszed do izby i swoim zwyczajem zacz artowa. - No tak, teraz bdzie o czym z Walentym pogada - zamia si. - Nawet nie prbujcie mnie kaptowa. Com niechccy usysza, a i zobaczy przez szpar w stodole, to ano powiem chopu jak na witej spowiedzi. - Spojrza na nas szelmowsko, ale zaraz potem spowania i przyjrzawszy mi si bliej zapyta: - A ciebie co, biesy jakie goniy czy co gorsze? Chopie, to wygldasz wypisz wymaluj jak strach na wrble! Rzeczywicie. Byem nie tylko bez marynarki i w wygniecionej koszuli. Miaem umorusan twarz, a w zmierzwionych wosach peno trawy i rnego miecia. - Stasia, a to daje mu bodaj jakiego zgrzeba, niech si doprowadzi do porzdku, bo jak go tak Walek zastanie, dalibg gotw nie wiadomo co pomyle i jeszcze mu baty spuci - dworowa dalej Ali, znany z tego, e tylko czeka na takie jak ta okazja, eby sobie poartowa i pomia si. Gospodyni, podajc mi mydo i rcznik, przepraszaa, e wczeniej tego nie zrobia. Wyszedem na podwrko, wycignem urawiem wiaderko wody z niegbokiej studni, wlaem do podanej miednicy i szybko zmieniem si nie do poznania. Przy kolacji opowiedziaem Alemu o przygodach ostatniego dnia. Wysucha mnie ze spokojem, jak zawsze, i powiedzia: - Widzisz, miae dzisiaj szczcie. A jak si ma szczcie, to do powodzenia potrzebny ju jest tylko przysowiowy ut rozumu. Ale pamitaj, e my dopiero zaczynamy i na szczcie nie mona nigdy liczy. Za kad pomyk, za kady brak rozwagi bdziemy nieraz paci cikimi ofiarami. Jake czsto przychodzio mi pniej wraca myl do wypowiedzianej wwczas przestrogi, gdy w miar jak rozwija si nasz ruch -partyzancki, rzeczywicie - przy wszystkich odnoszonych sukcesach - trzeba byo nierzadko ponosi dotkliwe straty.

W oddziale Grzegorza Byo to w lipcu 1942 roku, na krtko przed objciem przeze mnie funkcji sekretarza powiatowego w powiecie -kranickim. Jako sekretarz, Komitetu Gminnego PPR w Trzydniku otrzymaem z Komitetu Obwodowego wiadomo, e na tereny poudniowej Lubelszczyzny zostaje skierowany przez Komitet Centralny czowiek, ktrego zadanie bdzie polegao na ujciu wszystkich dziaajcych dotychczas lewicowych grup partyzanckich w formy bardziej wojskowe i zorganizowaniu wikszych regularnych oddziaw majcych rozpocz czynn i sta walk z niemieckimi oddziaami pacyfikacyjnymi i z administracj niemieck. Czowiek ten mia przyjecha do powiatu kranickiego i zgosi si do mnie z hasem: Jestem Robert z Warszawy. W dniu 17 sierpnia 1942 roku do domu mojego ojca we wsi Zielonka przyszo dwch modych ludzi i zaczo si dopytywa o mnie. Przebywaem ju wtedy przewanie poza domem.. Zaangaowany byem powanie w pracy konspiracyjnej, a Niemcy ludzi takich specjalnie gorliwie poszukiwali. Kiedy modsza siostra, Irka, ktra zwykle lubia wiedzie, gdzie kogo szuka, przybiega do mnie z wieci o przybyciu dwch nieznajomych, zatrwoyem si nie na arty. Kto to mg by? Zgodnie

z informacj przekazan z Lublina mogem si spodziewa jednego czowieka, a nie dwch. Moe to przebrani po cywilnemu Niemcy lub ich agenci? Zawahaem si przez moment. W tych niespokojnych czasach wszystko mogo si zdarzy. Zdecydowaem si jednak pj. Miaem przy sobie tylko wtpliwej jakoci pistolet, tzw. szstk. Po podwrzu krzta si ojciec. By niespokojny. W jego oczach widziaem nieufno i lk. Nieznajomi siedzieli w izbie, zajci rozmow. - Jestem Robert z Warszawy - powiedzia jeden z nich ciskajc mi do na przywitanie. By szczupy i drobny. Jego wzrok, ruchy, sposb mwienia zdradzay niezwyk ruchliwo i energi. By to Grzegorz Korczyski - Grzegorz, byy dbrowszczak z Hiszpanii, ktry przyby na nasz teren, aby przy naszej pomocy zorganizowa wikszy regularny oddzia GL i dowodzi nim, a nastpnie obj dowdztwo nad nowo powstaymi oddziaami partyzanckimi na Lubelszczynie. Drugim z przybyszw by Edward Kubat (pseudonimy Kubu i Hiszpan). Przybyym spieszyo si. Jeszcze tego samego dnia skontaktowaem ich z Aleksandrem Szymaskim Alim. Grzegorz nie od razu poszed do lasu. Ostronie dobiera ludzi, chcia mie oddzia, z ktrym, gdy zajdzie potrzeba, mona prowadzi walk na mier i ycie. Dugo rozmawia z kadym kandydatem na onierza GL, bada jego psychik, odwag, orientacj i przebiego, a take kondycj fizyczn. By zdania, e skoro broni mamy niewiele, to trzeba j da w zdrowe, silne i pewne rce. Grzegorz przy naszej pomocy - Zygmunta, Alego, Kota, Lisa i mojej - usiowa jak najszybciej rozezna si w sytuacji politycznej w terenie i ponawizywa za naszym porednictwem kontakty z dziaaczami demokratycznych organizacji podziemnych. Ustalono, e rejonem dziaania jego pierwszego regularnego oddziau bd powiaty: janowski, bigorajski oraz czciowo puawski, zamojski i krasnostawski. Swoje akcje bojowe rozpocz Grzegorz od poskromienia grupy szeciu zwykych bandytw yjcych z rozboju i grabiey, podwaajcych wrd miejscowej ludnoci dobre imi polskiego partyzanta. Czyn ten od razu zjedna oddziaowi sympati mieszkacw okolicznych wiosek, bezbronnych dotychczas wobec bandytw. Ochotnikw do nowo tworzonych oddziaw byo zwykle duo wicej ni broni, jak dysponowalimy. Z koniecznoci wic zdarzao si i tak, e musielimy odmawia probom wielu spord ludzi wykazujcych zapa do walki i trzyma ich w rezerwie do czasu zdobycia broni. Byli i tacy, ktrzy przychodzili z wasn broni. Pierwszy regularny oddzia, skadajcy si z kilkunastu ludzi z Grzegorzem na czele, wyruszy do lasu Gizwki koo Kranika jeszcze pod koniec sierpnia 1942 roku. Uzbrojony w karabiny i kilka pistoletw, by jeszcze nie zahartowany i nieostrzelany w walkach. Z Grzegorzem umwilimy si, e bdziemy utrzymywa stay kontakt. Co kilka dni miaem odwiedza oddzia w lesie, dozbraja go i informowa o ruchach andarmerii niemieckiej w terenie. Przez dwa tygodnie oddzia nie dokonywa adnych powaniejszych akcji. Grzegorz szkoli swoich onierzy, przygotowujc ich do walki z wikszymi grupami andarmerii niemieckiej, ktra w tym czasie trzymaa cay teren w postrachu, zwaszcza e pamitna akcja zaklikowska Jastrzbia

i nastpne miae wypady jego grupy, dokonywane w czasie i miejscach, w ktrych najmniej si tego spodziewano, spowodoway z pocztku tylko zaostrzony terror. Hitlerowcy poczuli si mniej pewnie na podbitej ziemi. Czujc, e w kadej chwili moe ich spotka zapata za czyny, jakich dopuszczali si wobec ludnoci polskiej, zaczli dziaa bardziej ostronie i w terenie poruszali si odtd wycznie grupowo. wiadomo tego cieszya nas i zagrzewaa do czynu. eby zwikszy si uderzeniow i mc przystpi do przeprowadzenia powaniejszych akcji zbrojnych, postanowilimy poczy oddzia Jastrzbia z oddziaem Grzegorza i utworzy w ten sposb regularny, wikszy i dobrze uzbrojony oddzia pod dowdztwem Grzegorza. W tym celu wraz z moim wsppracownikiem Bolesawem Nitkiewiczem udaem si w lasy lipskie i sprowadziem oddzia Jastrzbia do Gizwki. Pamitam, jaka rado towarzyszya spotkaniu obydwu oddziaw. Oddzia Jastrzbia nie tylko sam by dobrze uzbrojony, ale mia sporo broni zapasowej, szczeglnie granatw, co pozwolio usun braki w uzbrojeniu oddziau Grzegorza i przyj kilku nowych ludzi. W ten sposb powsta pierwszy regularny i do dobrze uzbrojony oddzia Gwardii Ludowej im. Tadeusza Kociuszki pod dowdztwem Grzegorza Korczyskiego - Grzegorza. Struktura organizacyjna Gwardii Ludowej w tym czasie bya jeszcze do luna i mao skrystalizowana. Pn jesieni 1942 roku na poudniowej Lubelszczynie byo kilka niewielkich oddziaw regularnych, majcych sta baz w lasach, oraz kilkadziesit grup wypadowych. Grupa wypadowa od oddziau regularnego rnia si tym, e nalecy do niej ludzie przebywali w swoich wioskach i tylko dla dokonania jakiej akcji zbierali si o okrelonej porze, najczciej pnym wieczorem, w miejscu wyznaczonym przez swego dowdc. Przeprowadzali akcj sami lub wsplnie z oddziaem regularnym, a rano powracali do swoich wiosek i ukrywali starannie bro, przewanie we wasnych zabudowaniach. Jeeli akcja wymagaa duszego czasu, grupa zatrzymywaa si na kilka dni sama lub razem z oddziaem w lesie. Oddzia by ju sta jednostk bojow na wzr wojskowy i w okresie, o ktrym mowa, dzieli si na plutony i druyny. Liczebno zarwno oddziau, jak plutonu czy druyny nie bya staa. Podobnie nie ustalona bya liczba plutonw w oddziale. Dowdztwo oddziau skadao si przewanie z trzech ludzi: dowdcy, jego zastpcy i szefa wywiadu. Dochodzi do nich jeszcze najczciej jeden czowiek zajmujcy si sprawami gospodarczymi, do ktrego obowizkw naleao m. in. organizowanie wyywienia dla oddziau i troska o jego uzbrojenie. Plutonem i druyn dowodzi z zasady jeden czowiek. Grup wypadow natomiast dowodzi komendant, ktry najczciej wyznacza sobie zastpc. W dniu 14 wrzenia Grzegorz podzieli swj oddzia na dwie grupy i kadej z nich wyda rozkaz bojowy, Miay one zaatakowa stacje kolejowe w Rzeczycy i w Szastarce, zniszczy urzdzenia stacyjne, zabra kas, zdoby na stray kolejowej bro i amunicj, a w przypadku gdyby na ktrej z tych stacji znajdowa si pocig - zaatakowa go i zrewidowa wagon pocztowy. Obydwie akcje zakoczyy si pomylnie. Na stacji Szastarka zniszczono urzdzenia i rozbrojono policjanta zdobywajc w ten sposb jeden kbk. W Rzeczycy gwardzici zatrzymali pocig pospieszny ostrzeliwujc go w ciemnociach. Wrd niemieckich pasaerw nastpi popoch. Oficerowie i onierze niemieccy, nie zdajc sobie sprawy, e zaatakowani zostali zaledwie przez

dziewicioosobow grup partyzanck, nie podjli walki i czmychnli w pobliskie krzaki. Partyzanci zdobyli dwa karabiny i mundury wojskowe. Przerwa w ruchu pocigw trwaa okoo czterech godzin. Udane akcje w Rzeczycy i Szastarce wywoay entuzjazm w oddziale i napeniy gwardzistw poczuciem wasnej siy. Wyolbrzymione przez samych Niemcw w ich meldunkach nabray one wielkiego rozgosu w okolicy i rozsawiy imi oddziau im. Tadeusza Kociuszki. Zaczo zgasza si do niego coraz wicej ochotnikw. Pod koniec wrzenia 1942 roku oddzia osign liczb okoo szedziesiciu ludzi, ktrzy przechodzili w lesie intensywne szkolenie pod kierownictwem swojego dowdcy. Duszy pobyt oddziau Grzegorza w lasach Gizwki, Odlegej od powiatowego Kranika zaledwie o kilka kilometrw, powanie zaniepokoi Niemcw Kraniku. Tote postanowili oni przy uyciu powaniejszych si uderzy na Gizwk i dokona likwidacji oddziau. Plan cakowitego zaskoczenia nie powid si jednak. O zamiarach Niemcw w por ostrzegli nas nasi ludzie z Kranika. Jeszcze tego samego dnia, nie zwlekajc ani chwili, udaem si rowerem do Gizwki, aby o grocym niebezpieczestwie powiadomi Grzegorza. Krtka narada koczy si decyzj: tej samej nocy oddzia przeniesie si do lasw lipskich, na poudniowy wschd od Zaklikowa. - Ale nie zrobimy tego cichaczem, za gadko by im poszo - mwi Grzegorz. - Na stacji w Rzeczycy stoi niemiecki transport kolejowy. Musimy im zoy po drodze wizyt. Bdzie to dobry pocztek. Plan Grzegorza przewidywa tylko w ramach przemarszu akcj na stacj kolejow w Rzeczycy. Nikt z nas nie przypuszcza, e tej samej nocy nieostrzelany jeszcze oddzia dokona a czterech rnych akcji. Najblisze godziny miay nas przekona, e w partyzanckiej praktyce jest duo wicej niespodzianek ni na froncie. Lasy Gizwki to pooony na falistym i pagrkowatym terenie niewielki, ale pikny masyw leny, o mieszanym drzewostanie i bujnym podszyciu. Pnocny cypel tych lasw przecina w odlegoci piciu kilometrw od Kranika szosa biegnca z Kranika do Janowa. Wschodni cypel lasw Gizwki siga linii kolejowej Rozwadw-Lublin, jednej z gwnych arterii czcych front wschodni z Trzeci Rzesz. Od poudnia mona byo do lasw doj dolin rzeki Karasiwki, wzdu ktrej cigny si gste zabudowania starej wioski, Rzeczycy Ksiej. Usytuowanie lasw Gizwki stwarzao wic dobre warunki dla naszego oddziau partyzanckiego, zarwno dla ukrycia si, jak i prowadzenia walki z transportem wroga. Pnym wieczorem 16 wrzenia opuszczamy Gizwk. Grzegorz podzieli oddzia na dwie grupy. Jedna, pod dowdztwem Jastrzbia, o p godziny wczeniej odchodzi na stacj kolejow z zadaniem zniszczenia stojcego tam ju od kilku dni na bocznicy wojskowego transportu z silnikami samolotowymi i samochodowymi. Po wykonaniu tego zadania ma ona doczy do reszty naszego oddziau w drodze, koo wiatraka w Rzeczycy Ziemiaskiej. Kilka chopskich furmanek, wycielonych som, po ktre Grzegorz posa jeszcze za dnia do Rzeczycy Ksiej dwch partyzantw, zajeda do naszego partyzanckiego obozu, gdzie po odejciu grupy Jastrzbia panuje ruch i gorczkowa krztanina.

Gwardzici pakuj swj osobisty rynsztunek, sprawdzaj bro i amunicj. Zgodnie z rozkazem wygaszaj ogniska, aby po odejciu oddziau nie wybuch poar w lesie, ktry jest przecie naszym domem. Wrcimy tu nie raz jeszcze. Chopi pomagaj partyzantom adowa na wozy sprzt gospodarczy oddziau i zapasy ywnoci. Znaj ten obz dobrze, przychodzili tu czsto z ywnoci dla partyzantw, z informacjami. Teraz chtnie su nam swoimi podwodami, pytaj, kiedy tu wrcimy. Ze stacji dobiega odgos strzaw. - To nasi - zauwaa Grzegorz. - Ju zaczli. Po chwili wyjedamy. Pierwsze strzay ze stacji byy dla nas umwionym sygnaem do wymarszu. Powoli, noga za nog, cign nas konie po lenej drodze. Skrzypienie k w wieczornej, lenej ciszy roznosi echo po lesie. Wkrtce wozy wytaczaj si na odkryty teren. Obaj z Grzegorzem jedziemy przez wie na drugiej od przodu furmance. Za nami cignie kilka innych wozw. - Ciekawe, jak te oni sobie tam daj rad - zastanawia si Grzegorz. W momencie kiedy chciaem mu co na to odpowiedzie, aby podtrzyma zaczt rozmow, nad stacj kolejow w Rzeczycy wystrzeli w gr wysoki sup ognia i rozdar ciemnoci ogromnym ognistym jzykiem, od ktrego una sza bardzo daleko, owietlajc czciowo nawet wie, przez ktr jechalimy. - A wic udao si, podpalili - mwi zadowolony Grzegorz. Pierwszy wz, jadcy przed nami, zatrzyma si i caa kolumna, dojedajc do niego, stana. Przez chwil patrzylimy na un razem z wiozcymi nas chopami, dla ktrych poar by zazwyczaj nieszczciem przyjmowanym jak dopust boy za popenione grzechy. Tym razem jednak nasi gospodarze nie wykazywali ani wikszego strachu, ani jakiego szczeglnego zdenerwowania. Nic dziwnego - zagrody ich s daleko od ognia, stacja kolejowa stoi odosobniona, wrd pl, a to, co si tam na niej teraz pali, nie jest przecie nasze, lecz niemieckie. - Dobrze im, psubratom - mwi co chwila midzy sob z zadowoleniem nasi furmani. una nad stacj to przygasa, to znowu si rozjania. Wiemy co to znaczy - wagony ze sprztem kolejno zapalaj si jeden od drugiego. We wsi odczuwa si poruszenie, psy - jak zwykle w czasie poaru - zaczynaj wy i szczeka, ludzie wychodz z domw i komentuj midzy sob wydarzenie, kady na swj sposb. Wszdzie sycha podawan z ust do ust wiadomo: stacja si pali! - A my co mamy dalej robi? - pyta nasz wonica. Grzegorz ockn si z zadumy i patrzc cigle w stron poaru, odpowiada chopu spokojnie: - Ano c, jedziemy dalej swoj drog. Tamci swoje, a my swoje, zgodnie z planem. Furmani szarpnli lejcami, w grze wisny baty i kolumna znowu ruszya. W pobliu myna Gadkowskich, ktrego waciciel chtnie zaopatrywa nas w mk, droga, ktr jedziemy przecina szos biegnc z Kranika na Janw. Drogi rozchodz si std w cztery strony wiata. Nasza wiedzie teraz na Potok i Modliborzyce, przebiegajc nie opodal palcej si stacji.

Mijamy myn, jeszcze kilka gospodarskich zabudowa i wioska si koczy. Dalej droga biegnie wrd pl. Na prawo, tu za mynem, przylega do niej niewielkie wzgrze. Po lewej stronie, nieco dalej, ju na polu, stoi wrd rzadkich jaowcw stary wiatrak. Piaszczysta polska droga, ktr jedziemy obok wzgrza, tumi odgosy posuwajcej si kolumny, lecz zarazem utrudnia szybk jazd. Wyjedamy na pagrek obok zagrody Leona Dudka, naszego garnizonowego lekarza, brata organisty. W tym momencie zza zakrtu olepia nas silne wiato reflektorw samochodowych. To andarmeria z Kranika, zaalarmowana poarem na stacji zdya ju przyjecha osobowym samochodem i nie majc rozeznania w sytuacji, zaskoczona i przeraona rozmachem akcji, postanowia nie zblia si do poncego ju od duszego czasu transportu i powrci szybko do Kranika. Konie przy pierwszym wozie stany dba, wszystkie inne wozy jak na komend rwnie si zatrzymay. Zeskakujemy z furmanek. Jestemy zaskoczeni. Ludzie nie wiedz, co robi i jak si zachowa. Tylko dowdca - jakby i na t ewentualno by przygotowany - nie tracc rwnowagi z zimn krwi wydaje rozkaz: - Chopcy, za mn! Cofamy si za wzgrze i obchodzimy je od strony rzeki. Biegn obok Grzegorza. Zatrzymujemy si przed drog po przeciwnej stronie wzgrza, od strony Zielonki. Z odlegoci kilkudziesiciu metrw widzimy wracajcych od naszej pierwszej furmanki dwch andarmw, ktrzy podchodz do stojcego w pobliu samochodu i wsiadaj do niego. - Ognia! - komenderuje nieoczekiwanie Grzegorz i sam oddaje pierwszy strza. Strzelamy wszyscy. Wida wyskakujcych z wozu andarmw, inni nie zdyli do jeszcze wsi. - Przerwa ogie! - pada kolejna komenda dowdcy. Podbiegamy do opuszczonego wozu, wycigamy z niego pozostawione przez Niemcw cztery karabiny, dwie teczki, apteczk oraz trzy oficerskie i dwa podoficerskie paszcze. - Reszt podpali! - rozkazuje Grzegorz. Po chwili teren zostaje owietlony blaskiem palcego si samochodu. Patrzymy teraz na dwa poary: ten bliszy, tu u naszych stp, i drugi, duy - w oddali, na stacji kolejowej. Ale na przygldanie si wynikom naszej pierwszej wikszej akcji nie byo czasu, bo znw pada komenda: - Chopcy! Do wozw, ruszamy dalej! Nasze podwody stay tak, jak je zostawilimy. Tylko chopi w czasie strzelaniny pokadli si na ziemi, a teraz, zawoani przez nas, podnosz si i otrzepuj z piachu. - No i co? Bardzo ecie si przestraszyli? - pyta ich Grzegorz. - E, my o siebie to ta ni, tylko o konie, panie, chodzio, bo to przecie atwo moga kula trafi, a o drugiego konia tera trudno. - Nie strzelalimy przecie w waszym kierunku. A jak tam spotkania z Niemcami? O co pytali? - artuje dalej Grzegorz, zadowolony z obrotu sprawy,

- Trudno, panie, ich wyrozumie, co ta gono wargotali po swojemu, ale kto ich ta wi, o czym oni... Pokazywali na furmanki, towa im tumaczyli, e do poaru jedziewa, e to niby u nas na wsi taki zwyczaj, e jak si pali, to kady, co ma konia, zaprzga i jedzie do ognia, aby tam co pomc. A oni nic ino po swojemu gut, gut powargotali i poli. Wsiadamy na furmanki i ruszamy dalej. Docieramy do wiatraka - umwionego miejsca spotkania z grup powracajc po dokonaniu akcji na stacj kolejow. S wszyscy, zdrowi i zadowoleni. Jastrzb melduje Grzegorzowi o wykonaniu akcji. Zaskoczona ochrona transportu, pozostawiajc bro, ucieka w pole. Nikt partyzantom nie przeszkadza w dokonaniu dziea zniszczenia. Duy transport, zoony z trzydziestu omiu zaadowanych rnymi maszynami i silnikami wagonw, cay spon. Jeszcze teraz wida byo dopalajce si resztki. Grupa Jastrzbia zdobya osiem karabinw, amunicj, kilka granatw i paszcze, ktrych Niemcy nie zdyli zabra. Przerwa w ruchu kolejowym trwaa prawie dwie doby. - Dzikuj wam, chopcy - mwi umiechnity Grzegorz. - Tylko co za humanitarnie rozpoczynamy t wojn - dodaje. - Przecie ani jeden Szwab nie zosta zabity. Trzeba nam bdzie w przyszoci celniej strzela i tak zaskakiwa wroga, eby nie mia ju adnej moliwoci ucieczki. Ale i za to jestem wam wdziczny. Zdobylimy przecie sporo broni, bdziemy mogli przyj do naszego oddziau nowych ludzi i powikszy go, a to dla nas jest w tej chwili najwaniejsze. Oddziaowi odjedajcemu w kierunku na Potok jeszcze przez jaki czas owietla drog blask dopalajcych si wagonw. Po drodze ludzie Grzegorza atakuj posterunek policji granatowej w Potoku. Nieatwo im poszo posterunek okaza si wyjtkowo trudny do zdobycia. O may figiel odstpiliby bez jakiegokolwiek sukcesu, gdyby nie fakt, e podczas wymiany strzaw zabity zosta komendant posterunku, niejaki Malinowski, znany ze swego wyjtkowo wrogiego stosunku do Polakw i nieludzkiego obchodzenia si z nimi. Nic dziwnego, e mier Malinowskiego wywoaa ogromn rado wrd miejscowego spoeczestwa. Po akcji na posterunek policji w Potoku ludzie Grzegorza podpalili duy magazyn ze zboem cignitym w ramach dostaw kontyngentowych, a przeznaczonym dla walczcej na wschodzie armii niemieckiej. Taki by pocztek szlaku bojowego synnego oddziau im. Tadeusza Kociuszki na Lubelszczynie w 1942 roku. Te pierwsze zbrojne wystpienia przeciwko okupantowi pobudziy do czynu i natchny nadziej wszystkich, ktrzy - przygnieceni terrorem - zwtpili ju we wasne siy. Zaniepokojeni pierwszymi wystpieniami partyzantw hitlerowcy zaczli zwiksza swoje garnizony i wzmacnia posterunki. Cztery akcje, dokonane w pamitn noc z 16 na 17 wrzenia 1942 roku, wyolbrzymione potem przez samych Niemcw, ktrzy w meldunkach o napadzie na Rzeczyc mnoyli przez dziesi rzeczywist liczb jego uczestnikw, nabray w caej okolicy wielkiego rozgosu i zapocztkoway legend, jaka pniej sza za oddziaem wszdzie jak nieodczna towarzyszka. Po przejciu oddziau w lasy lipskie rozpoczto intensywne szkolenie. Oddzia stale wzrasta. Nie byo ju niemal dnia, eby nie zgaszali si nowi kandydaci. Przychodzili okoliczni chopi i inteligenci, robotnicy z pobliskich miasteczek i zbiegli z getta ydzi. Przychodzili uciekinierzy z obozw mierci oraz Rosjanie, ktrym udao si wyrwa z hitlerowskich obozw jenieckich lub zbiec z robt. Dla tych

wszystkich ludzi nasze lene ostpy stay si drugim domem. Znaleli w nim szczerych przyjaci i jedyne miejsce, w ktrym mogli odzyska poczucie wzgldnego bezpieczestwa. Utrzymywaem wwczas z dowdc oddziau im. Tadeusza Kociuszki stay kontakt. Oprcz wasnego zwiadu Grzegorz chcia bowiem otrzymywa systematyczne meldunki od dalekiego wywiadu. Poza mn informacje o zachowaniu si nieprzyjaciela, jego ruchach i zamiarach przekazywali do bazy w lasach lipskich Tadeusz Szymaski - Lis z Trzydnika i Stanisaw Szot - Kot z Kranika. Baza oddziau znajdowaa si w pobliu wsi Dbowiec i Kochany. W koronie dbu, na szczycie wysokiego wzgrza, znajdowao si bocianie gniazdo - stay punkt obserwacyjny, z ktrego bezustannie przepatrywano okolic. Obserwatorzy dostawali si tam po specjalnie w tym celu zawieszonej drabince. Pod dbem mieci si sztab, a sam oddzia rozoony by dokoa, u stp wzgrza. W bazie znajdowaa si kuchnia poowa i magazyny. Planowano rwnie wybudowanie bunkrw ziemnych, majcych zastpi gwardzistom mieszkania. Rozpoczto ju nawet w tym celu zwzk materiaw. W odlegoci kilkuset metrw od wzgrza urzdzono partyzancki poligon. Pod kierunkiem kilku wyszkolonych podoficerw odbyway si tu codziennie wiczenia wojskowe. Systematycznie - od godziny smej do trzynastej i od pitnastej do osiemnastej. W wielkim masywie lenym, ktry rozpoczyna si od rozwidlenia Wisy i Sanu, a koczy w rejonie Puszczy Solskiej, oddzia by wzgldnie bezpieczny, zwaszcza e akcji skierowanych przeciwko okupantowi nie przeprowadzano w pobliu rejonu biwakowania. By moe dlatego wanie nikomu w tym pocztkowym okresie nie przyszo jako do gowy, e zgrupowanie tak znacznych si partyzanckich w jednym miejscu moe grozi powanym niebezpieczestwem i e naley cigle zmienia miejsce postoju i tak manewrowa w terenie, aby myli nieprzyjacielowi lady, utrudnia pocig i wiksze obawy. Byy to cigle jeszcze pocztki ruchu partyzanckiego. Dowiadczenie miao przyj z czasem, w toku walki. Nie sposb byo od razu, od pocztku, nie popenia adnych bdw. Nie znaczy to, by lekcewaono w oddziale rodki bezpieczestwa. Przeciwnie. Sam Grzegorz doskonale zorganizowa zwiad, a penicy funkcj jego zastpcy Edward Kubat - Kubu, rwnie dbrowszczak, razem z Korczyskim przybyy do kraju i wraz z nim skierowany do pracy na terenie Lubelszczyzny - dzielnie pomaga dowdcy w skrupulatnym badaniu napywajcych do oddziau nowych kandydatw. Chodzio zwaszcza o uniknicie wrogiej dywersji. Wiadomo byo bowiem, e hitlerowcy, nie majc innych sposobw zlikwidowania gronego dla siebie ruchu partyzanckiego, uciekali si do chytrych sztuczek - kierowali do naszych oddziaw agentw gestapo, ktrzy potem naprowadzali ich na waciwy trop, przyczyniajc si w ten sposb do zadania ruchowi partyzanckiemu bardzo dotkliwych nieraz strat. Wobec takich wypadkw kady kandydat, zamierzajcy wstpi do oddziau Grzegorza, by poddawany rnym prbom i wszechstronnie badany. Szczegln czujno wykaza tu Kubu, ktry w akcj werbunkow wkada cae serce, urastajc w oddziale do roli szefa bezpieczestwa. Z bazy oddziau wysyano patrole na zwiad oraz drobne oddziaki, ktrych celem byo bd zdobycie zaprowiantowania, bd przeprowadzenie jakiej mniejszej akcji zbrojnej. Ktrej sonecznej niedzieli, na przykad, dwudziestu andarmw udao si na pow ryb. A e stawy znajdoway si na terenie lasw lipskich, wzili ze sob bro, ba - nawet erkaem! Jak si jednak okazao, niewiele im to pomogo. Nieliczna grupka udzi z oddziau Grzegorza, natknwszy si zreszt na hitlerowcw zupenie przypadkowo, spada na nich znienacka, w momencie gdy jedni zaywali kpieli, a inni, wystawiwszy brzuchy do soca, leeli z zamknitymi oczami. Nie mieli czasu

na obron. Gwardzici otworzyli ogie z zardzewiaych karabinw i dwch automatw. Trzech andarmw zostao zabitych, inni odnieli rany. Oddzia Grzegorza poprawi przy tym stan swego uzbrojenia, zdobywajc na wrogu dwa karabiny, amunicj, granaty i mundury. Akcje zbrojne przeciwko okupantowi i tym wszystkim, ktrzy pozostawali na jego usugach, coraz bardziej przybieray na sile. Jak ten wzrost przedstawia si od strony liczb, wwczas jeszcze nie wiedzielimy. Mia nas o tym poinformowa dopiero po wojnie zachowany pamitnik gubernatora Franka, z ktrego dowiadujemy si, e - wedug danych dostarczonych przez dowdc policji bezpieczestwa - liczba napadw w dystrykcie lubelskim przedstawiaa si w roku 1942 nastpujco: stycze - 96 napadw, luty - 61, marzec - 120, kwiecie - 300, maj - 78, czerwiec - 1140, lipiec i sierpie - po 1400, wrzesie - 1600 i do grudnia - 17005. W tym samym dokumencie sami hitlerowcy wyranie okrelili, jak zmienia si charakter owych napadw. Dawniej miao si zasadniczo do czynienia ze zwykymi napadami bandyckimi, gwnie na gospodarstwa chopskie, obecnie dziaa jaka organizacja polityczna, napada na urzdy i kasy gminne, ale nie tylko po pienidze, lecz i w celu niszczenia aparatu administracyjnego, telefonw, maszyn do pisania, dokumentw podatkowych, kartotek itp. W mleczarniach nie tylko kradnie si maso, lecz i niszczy maszyny. Naley si obawia gwatownego wzrostu agitacji komunistycznej6. Oczywicie nie wszystkie napady miay wyrane to polityczne, nie wszystkich te dokonay rozwijajce z kadym dniem sw dziaalno oddziay Gwardii Ludowej. Niemniej jednak miao mona powiedzie, e najwicej kopotu przysporzyy okupantowi odwane akcje bojowe gwardzistw. Dostrzega to okupant ze wzrastajc obaw. Meldunki przesyane do wadz nadrzdnych z dystryktu lubelskiego donosiy: Podczas napadu na pewien majtek bandyci zrabowali tylko mienie waciciela majtku, nie wzili natomiast adnych pienidzy przeznaczonych na wypat dla robotnikw tego majtku. Takich przykadw mona przytoczy wicej7. W pierwszej poowie 1942 roku okupant, chcc zapobiec rozwojowi ruchu oporu, wzmg terror. Nie dao to jednak adnych rezultatw. Wprost przeciwnie, akcje partyzanckie przybray na sile. Najwiksz konsternacj wrd hitlerowcw wywoay pierwsze akty sabotaowe na kolei. Mogoby to wprost miertelnie odbi si - czytamy dzi w Dzienniku sowa generalnego gubernatora, wypowiedziane na naradzie w dniu 13 lipca 1942 roku8 - na naszej armii, ktra gdzie daleko na wschodzie zdana jest na zaopatrzenie z tego kraju. Okazao si, e przez jeden jedyny akt sabotau na kolei nastpio kilkugodzinne opnienie transportu wojennego. Rzeczywicie, teren Lubelszczyzny mia dla okupanta szczeglne znaczenie. I dlatego, e yzna ziemia lubelska penia, zgodnie z planami przywdcw Trzeciej Rzeszy, rol spichlerza, i dlatego, e tdy biegy gwne linie kolejowe, ktre czyy walczce na froncie wschodnim armie z ich zapleczem. Z tego zapewne powodu w lipcu 1942 roku dystrykt lubelski odwiedzi sam Himmler, w nastpstwie czego przystpiono do patrolowania caego terenu i przeczesywania go siami batalionw policyjnych, posikw wojskowych i lotnictwa ze szkoy lotniczej w Dblinie. Akcja trwaa z przerwami do wrzenia i miaa na celu likwidacj oddziaw partyzanckich.

5 6

Patrz Dziennik Hansa Franka, t. 33, posiedzenie z dnia 29 maja 1943 roku. Patrz Dziennik Hansa Franka, t. 21, posiedzenie z dnia 7 grudnia 1942 roku. 7 Patrz Dziennik Hansa Franka, t. 20, posiedzenie z dnia 4 sierpnia 1942 roku. 8 Patrz Dziennik Hansa Franka, t. 20, posiedzenie z dnia 13 lipca 1942 roku.

W dniu 24 wrzenia, kiedy oddzia Grzegorza wiczy na partyzanckim poligonie w pobliu wsi Kochany i Dbowiec, drogi lene i przesieki zaroiy si nagle od zielonych i czarnych mundurw SS. Nieprzyjaciel szed w sile kilkuset ludzi uzbrojonych w bro automatyczn. Nasz oddzia, jakkolwiek w ostatnim okresie znacznie powikszony, nie liczy wicej ni osiemdziesiciu gwardzistw. Jego dowdztwo natychmiast zorientowao si w sytuacji, oceniajc j trzewo i trafnie: zbyt wielka jest dysproporcja si, aby czeka na zblienie si nieprzyjaciela i przyj otwart bitw. Nie byo czasu do stracenia. Postanowiono wprowadzi hitlerowcw w bd i zaatakowa ich z zasadzki. Niemcy na podstawie poprzednich akcji naszego oddziau ustalili rejon jego pobytu w widach Wisy i Sanu, a po lini Domostawa-Radomyl. Tam te postanowili go zaskoczy i zlikwidowa. Dziaali chytrze. Ich zwiad, przebrany - dla upodobnienia go do partyzantw - w najrozmaitsze ubrania, zdoa dokadnie ustali miejsce pobytu naszego oddziau. Grzegorz jako dowdca mia zda tu swj pierwszy, trudny egzamin. Podzieli oddzia na trzy grupy, ktre kryjc si w zasadzce ktem w ty, tworzyy w rejonie wsi Szwedy co w rodzaju worka, do ktrego wesza nie spodziewajca si niczego wiksza cz Niemcw. Kiedy hitlerowcy dochodzili do wierzchoka grupy, zostali zaatakowani jednoczenie z trzech stron. Zaskoczenie byo cakowite. Cofajc si w popochu, stawiali ju tylko nie zorganizowany opr. Dwugodzinna walka zakoczya si cakowitym zwycistwem naszego oddziau. Tym wikszym, e w pierwszej chwili nikomu si nie nio, eby sprawa moga przybra taki obrt. Po stronie wroga byo kilku zabitych i kilkunastu rannych, spord naszych jeden zosta zabity i jeden - Loka Koszelow - ciko ranny. Najwiksz jednak niespodziank dla naszego oddziau bya ucieczka przy tej okazji dwunastu czerwonoarmistw, ktrzy, wzici do niewoli, musieli pod presj ze strony wroga przywdzia niemieckie mundury. Ludzie ci, wykorzystujc nadarzajc si teraz okazj, uciekli z penym uzbrojeniem z pomocniczej suby niemieckiej do lasu. Obawiajc si konsekwencji za sub u Niemcw dwunastka ta nie wstpia do oddziau im. Kociuszki, lecz pomaszerowaa do Puszczy Solskiej, nawizujc tam kontakt z dzik podwczas grup Miszki Tatara. Mimo to zdawalimy sobie spraw, e dla potniejcego na Lubelszczynie z kadym dniem ruchu wyzwoleczego stanowi oni niezwykle cenny nabytek. Miay to potwierdzi ju najblisze potyczki z wrogiem. W wyniku bitwy w rejonie wsi Szwedy zdobyto take bro i amunicj. Niemcy po tej pierwszej porace nie odstpili od zamiaru likwidacji oddziau Grzegorza. Otrzsnwszy si z zaskoczenia i uporzdkowawszy swoje siy, postanowili nie opuszcza lasu i ciga partyzantw w dalszym cigu. Pitnastego padziernika o wicie ponowili atak. Sytuacja oddziau Grzegorza bya cika. Najwicej kopotu sprawiali ranni, ktrych trzeba byo z trudem, przedzierajc si przez krzaki i bagna, przenosi z miejsca na miejsce bez monoci udzielenia im pomocy i opieki lekarskiej. Tam dopiero, w konkretnej sytuacji, w zacitej walce z wrogiem, oddzia odczu, jak bardzo brakowao mu wykwalifikowanego lekarza. Nie pomylano jako o tym. Zreszt... kady szed przecie zwycia, a nie gin. Tylko rzeczywisto okazaa si bardziej surowa. Najcisze rany odnis dowdca pierwszego plutonu, Jan Powa - Luby, ktry od pamitnego momentu, gdy Jastrzb oswobodzi go z zaklikowskiego aresztu, sta si jednym z najdzielniejszych partyzantw GL w oddziale im. T. Kociuszki.

Rozkaz przetransportowania i ukrycia Lubego w bezpiecznym miejscu otrzyma szef zwiadu oddziau Kubu. Rankiem 16 padziernika oddzia zosta powtrnie ze wszystkich stron otoczony. Hitlerowski piercie zacz si coraz bardziej zacienia. Grzegorz, zorientowawszy si w sytuacji, postanowi za wszelk cen wyj z okrenia. Po godzinnej walce zdoano dokona wyomu w tyralierze Niemcw. W rezultacie oddzia wydosta si z kota bez powaniejszych strat. Po kilku zabitych hitlerowcach zdobyto bro. W tym wanie czasie, odwizszy Lubego w bezpieczne miejsce i zapewniwszy mu opiek lekarsk, wraca do oddziau Kubu. Znany z nieprzecitnej odwagi, szed miao, nie zwaajc na rozlegajc si po lesie strzelanin. Patrol niemiecki, ktrego nie spostrzeg w por, zaatakowa go znienacka. Pady strzay. Ciko ranny w obie nogi Kubu broni si, nie dopuszczajc do siebie andarmw. Ostatnim nabojem odebra sobie ycie. Tak zgin pierwszy z naszych bohaterskich dbrowszczakw. Koledzy z oddziau pochowali go, wraz z kilkoma innymi gwardzistami, ktrzy w tym dniu padli, na miejscu mierci, przy skrzyowaniu lenych drg w pobliu Bani i Malica. 17 padziernika udao si oddziaowi oderwa od cigajcych go grup andarmw i zmyli kierunek pocigu. Gwardzici zaszyli si w gbokich lasach, w kierunku na Bigoraj. Wtedy wanie zapada decyzja podzielenia oddziau Grzegorza na mniejsze grupy. Wpyno na to wiele czynnikw. Za podziaem przemawia zwaszcza fakt, e tak liczne zgrupowanie gwardzistw cigao na siebie du uwag Niemcw. Ponadto ugrupowania prawicowe, gwnie NSZ, rwnie nie zasypiay gruszek w popiele, prowadzc przeciwko nam coraz szersz kampani, dekonspirujc nasze oddziay i dziaaczy, czsto wskazujc ich nawet Niemcom. Dalsze operowanie w terenie tak duym oddziaem byoby powanym bdem taktycznym. W otwartej walce z wrogiem mielimy zawsze nike szanse. Przyjcie takiej walki rwnaoby si skazaniu na niechybn mier osiemdziesiciu modych przewanie ludzi, dla ktrych zaczynao si dopiero ycie. Zdawa sobie z tego spraw i Grzegorz, i inni dziaacze konspiracyjni naszego terenu. - Nic nowego si nie wymyli - powiedzia mi kiedy Ali. - Istota walki partyzanckiej polega na tym, aby walczy maymi grupami, spada na nieprzyjaciela tam, gdzie si tego najmniej spodziewa, zadawa mu najbardziej dotkliwe straty i natychmiast przenosi si w inne miejsce, by zmw go nka, dezorientowa, utrzymywa w cigym lku. Inn z przyczyn, ktre zadecydoway o podziale oddziau Grzegorza, byy trudnoci w zaopatrzeniu go w ywno. Podzielenie oddziau na mniejsze grupki zdezorientowaoby cigajce go w dalszym cigu jednostki andarmerii, a to byoby wwczas najbardziej istotne. Zgodnie z podjt decyzj -dwa plutony zostay skierowane na teren powiatu bigorajskiego, reszta za, wraz z Grzegorzem, udaa si w okolice Annopola w celu zorganizowania nowych oddziaw partyzanckich.

W kilka dni po podziale oddziau Grzegorza dowiedzielimy si, e Niemcy postanowili przeprowadzi likwidacj obozu w Janiszowie koo Annopol nad Wis. Obz ten zorganizowany zosta przez gestapo, ktre do kilkunastu drewnianych barakw spdzio z okolicznych miasteczek modych, silnych, zdolnych do pracy ydw. Komendant obozu obiecywa swoim podopiecznym, e byle tylko solidnie pracowali, a na pewno w prowadzonym przez niego obozie przeyj spokojnie wojn. Z pocztku wydawao si, e obietnice te zostan spenione, gdy jedyny powaniejszy powd do narzekania stanowia ciasnota (w barakach obliczonych na 450 osb zgromadzono a 1000 winiw!). Gdzie od poowy wrzenia sytuacja ulega cakowitej zmianie. Zgromadzonym w Janiszowie ydom odebrano wasn odzie i obuwie, a ubrano ich w drelichy i drewniaki. Godzonych i wyndzniaych pdzono do cikich prac melioracyjnych. Na skutek strasznych warunkw w obozie zaczy szerzy si choroby, m. in. wybucha tam epidemia tyfusu. Z winiami obchodzono si nieludzko:. Komendant i jego pomocnicy po prostu rozstrzeliwali ludzi chorych, niezdolnych do pracy. O mrocych krew w yach scenach mordw opowiadali okoliczni mieszkacy i nieliczni uciekinierzy z obozu. Niemcy rozpoczli akcj wyniszczajc i zaplanowali zbiorow likwidacj zgromadzonych w obozie ydw, ktrych byo w tym czasie - wedug uzyskanych przez nas informacji - okoo szeciuset. Trzeba byo si spieszy, aby zapobiec zaplanowanej zbrodni. Oddzia Grzegorza znajdowa si wwczas w Ludmiwce, odlegej od Janiszowa o okoo czterdzieci kilometrw. Miejscowi dziaacze lewicowi, m. in. Jan Pytel - Leon, a take dwaj ydzi, ktrzy uciekli z Janiszowa, by nawiza kontakt z partyzantk i prosi o pomoc dla maltretowanych w obozie ludzi, zwrcili si do Grzegorza z propozycj dokonania akcji na obz w Janiszowie. Korczyski wyrazi zgod, by jednak zdania, e naley przeprowadzi uprzednio dokadniejszy wywiad. Zadania tego podj si Pytel. Uda si do Janiszowa i w cigu dwch dni ustali, e zaoga obozu skada si zaledwie z czterech gestapowcw i komendanta, ktrym by modszy lejtnant Peter Ignor. Zaoga uzbrojona bya w jeden erkaem, karabiny i granaty. W nocy warty trzymali - naley ze wstydem przyzna - uzbrojeni w karabiny ydowscy policjanci i wysugujcy si Niemcom Polacy. Obz otoczony by podwjnymi zasiekami z drutu kolczastego i sabo owietlony lampami elektrycznymi. Staa linia telefoniczna czya obz z miejscowym posterunkiem policji granatowej oraz z andarmeri niemieck w Kraniku. Z gry wiadomo byo, e akcj naley zacz od przecicia linii telefonicznych, aby zapewni sobie bezpieczestwo, a niemieckiej zaodze obozu uniemoliwi szybkie uzyskanie odsieczy. Po powrocie Pytla do Ludmiwki opracowano plan rozbicia obozu i uwolnienia maltretowanych tam ludzi. Do akcji wybrano trzydziestu gwardzistw. Zapoznani z planem dziaania, odbyli oni w pobliskim lesie przeszkolenie, a nastpnie, w nocy z 6 na 7 listopada, uzbrojeni w karabiny i granaty, wyruszyli pieszo pod dowdztwem Grzegorza do Janiszowa. Rol przewodnika peni znajcy dobrze teren Jan Pytel. Zdajc sobie doskonale spraw z cicej na nim odpowiedzialnoci i pragnc bezpiecznie przeprowadzi oddzia na miejsce akcji, wid go lasami i bezdroami. Mimo do szybkiego marszu nie zdoano jednak pod oson nocy osign lasu pooonego w odlegoci okoo dwch kilometrw od obozu. Sytuacja bya bardzo nieprzyjemna. Gwardzici znaleli si w terenie zupenie odkrytym, w kadej chwili mogli zosta zauwaeni przez Niemcw. Na szczcie Pytel przypomnia sobie znajdujce si w pobliu kamienioomy i poprowadzi tam oddzia. W obszernej grocie kamienioomu gwardzici zatrzymali si na tymczasowy postj. Dla bezpieczestwa wystawiono warty. Niecierpliwie wyczekiwano zmierzchu.

W deszczow, botnist noc ludzie Grzegorza maszeruj w kierunku Janiszowa. Oddzia zachowuje zgodnie z poleceniem dowdcy - cakowite milczenie. Przejci powag chwili, partyzanci nie myl nawet o tym, e bluzy lepi si do ciaa. Gupstwo przezibienie! Teraz najwaniejsze, eby szybko. I eby ostronie. A to nie zawsze mona pogodzi. Ju s blisko. Czajc si, podchodz do gwnej bramy obozu. Nie spodziewajc si niczego posterunki hitlerowskie s zupenie zaskoczone. Rozbrojenie ich nastpuje byskawicznie. Skrpowani sznurami le sobie spokojnie, podczas gdy oddzia otacza budynek komendantury. Sam komendant obozu, Peter Ignor, zostaje wzity ywcem. Uwolnieni winiowie zabieraj szybko odzie i poywienie z magazynw obozowych. Otrzymuj instrukcj, dokd maj si uda. Czas najwyszy! Pilnujcy powizanych wartownikw ludzie melduj, e od strony Zaklikowa i Kranika jad samochody. Wiadomo - to ci na likwidacj. Na szczcie nie zdyli. Strzay, ktre powtrzyo echo w okolicznych lasach, oznaczay li tylko niesawny koniec gorliwych pomocnikw Petera Ignora. Sam komendant obozu, raniony kilkakrotnie bagnetem, kiedy prbowa stawi opr, zmar nastpnego dnia. Akcja zakoczya si penym sukcesem. Przy okazji oddzia rozbi kas obozow, w ktrej znajdowao si p miliona zotych, duo zrabowanej ydom biuterii i zota oraz radioodbiornik. Osobicie w akcji janiszowskiej nie uczestniczyem. Jako sekretarz Komitetu Powiatowego PPR w Kraniku przebywaem w Krasnostawskiem, zajty pilnym wwczas zadaniem organizowania komitetw gminnych. O zamierzonym odbiciu winiw wiedziaem ju wczeniej, a po dokonaniu akcji otrzymaem dokadne relacje z jej przebiegu. Udana akcja w Janiszowie bya dla Niemcw nowym zaskoczeniem. Wiedzielimy, e rozwcieczeni doznan porak zaostrz terror i uczyni wszystko, eby nasz oddzia osaczy i zlikwidowa. Daremnie jednak szukaliby go w okolicy Janiszowa. Oddzia Grzegorza poszed ju w lasy Gizwki, a ludzie kierujcy na tym terenie organizacj PPR i oddziaami Gwardii Ludowej zmienili swoje dotychczasowe miejsce pobytu.

W Potoku Jesie 1942 roku. Okupant, realizujc swj plan przeksztacenia yznych obszarw Lubelszczyzny w zasobny spichlerz dla walczcej na wschodzie armii, stale podwysza nakadane na chopw kontyngenty zboa, kartofli, misa i mleka. Odda trzeba, ile daj, co do kilograma, choby potem samemu przyszo kamienie gry i zami popija, jak labiedziy kobiety we wsi. Chopom - i tak niepewnym dnia ani godziny - tylko terminowe wywizanie si z obowizkowych dostaw gwarantowao jaki taki spokj i odsuwao, przynajmniej chwilowo, niebezpieczestwo zetknicia si oko w oko z hitlerowcami. Nic wic dziwnego, e zasobna zazwyczaj lubelska wie teraz, mimo wczesnej pory poniwnej, zaczyna odczuwa niedostatek, a do wielu chopskich chat zaglda ju gd. - Co bdzie wiosn? - pytaj jedni drugich zatroskani ludzie. - Co bdzie, jeli Niemcy, jak w ubiegym roku, zadaj na przednwku dodatkowych kontyngentw?

W nieatwej, niekiedy wrcz niebezpiecznej sytuacji znaleli si w tym czasie take ludzie, ktrzy zdawaoby si - jako bezrolni z odstaw kontyngentw nie mogli mie nic wsplnego. Wobec stale zwikszanych zada urzd gminny we wsi Potok Wielki, nie nadajc z robot, przymusowo, pod ostrymi rygorami, wcign na czas ferii wakacyjnych do prac kontyngentowych og nauczycielstwa z terenu gminy. Ludzie ci, zyci z wsi i dzielcy z ni pospou wszystkie niedole, nie pozwolili zamieni si w biernych pomocnikw gorliwego aparatu administracji niemieckiej. - Co to ma znaczy? Ja was nauczy rozum! Ju ja wam nalej inteligencja i bystro na wasze zakute by polskie! Nach Reich kamienie upa! Do lagrw! Tam wy zgni przy robota! - pieni si aman polszczyzn z wciekoci samowadca gminy, wjt Thielmann, gdy w pedantycznie sporzdzonych i przejrzystych dotychczas wykazach ewidencyjnych wacicieli gospodarstw zamiast uzupenie wedug jego wskazwek powstawa stopniowo nieopisany baagan. Nauczycielstwo nie spenio pokadanych w nim nadziei. Rozwcieczony wjt wyrzuca z siebie setki przeklestw niemieckich i polskich, miota grubiaskie zorzeczenia, groc zbiorowymi aresztowaniami za wyrzdzone szkody, przykada przekltym, parszywym sabotaystom pistolet do piersi, gdy przy sprawdzeniu ostatecznej wagi dziennych zsypw ziarna wychodzio na jaw, e - nie wiadomo jakim sposobem braki id w cae tony. Spontaniczne byy te odruchy postawionego w przymusowej sytuacji nauczycielstwa. Chocia jednak wypyway z uwiadomionej woli oporu przeciw zorganizowanej grabiey i z najlepszych intencji, cho szy w parze z powanym ryzykiem - adnych wikszych ani trwaych rezultatw da nie mogy. Nieudanych pomocnikw przed kocem wakacji zwolniono z zaj, a po wsi zaczynay ju na dobre kry wieci o przygotowywanych przez pracownikw gminnych dodatkowych listach wyciskanego przemoc haraczu. Bezradno chopw i beznadziejno ich sytuacji pogarsza jeszcze fakt, e niemal w kadej wiosce Niemcy aresztowali ju po kilku gospodarzy za nieterminowe wywizanie si z dostaw. Niektrzy z nich przebywaj jeszcze w aresztach gminnych, innych zdono ju odtransportowa do wizienia powiatowego, skd powrt jest trudniejszy, czsto wrcz niemoliwy. Dodatkow plag, ktra dawaa si wwczas szczeglnie mocno we znaki, byy przymusowe zsyki do prac w Rzeszy. Miejsce walczcych na froncie hitlerowskich onierzy musiaa zaj niewolnicza armia robotnikw, cignitych z rnych okupowanych krajw Europy, gwnie z Polski. Std stale wyrastajce zapotrzebowanie na modych ludzi. Arbeitsamty wyznaczaj coraz to nowe kontyngenty ludzkie. Terror wzmaga si z kadym dniem. Ludzi ogarnia potgujcy si niemal z godziny na godzin nastrj rezygnacji i przygnbienia. - Jak zaspokoi ich apetyty, kiedy i rk silnych do pracy coraz mniej? - zapytuj jedni. - Tak ju wida by musi - powiadaj drudzy. - Bo kt nam moe pomc? Sytuacja wydawaa si rzeczywicie beznadziejna] Nasza organizacja jest jeszcze moda. Jedyny regularny oddzia Grzegorza po ostatnich akcjach bojowych - pod Szwedami, ysakowem i w Janiszowie - dla zmylenia nieprzyjaciela zaszy si gboko w lasach lipskich. Wykluczone, by mona go byo uy do jakiejkolwiek akcji w cigu najbliszych dni. Sytuacja jest jednak zbyt powana. Trzeba co robi, aby nie dopuci do zaamania si spoeczestwa. Wiedzielimy, e kada udana akcja przeciw Niemcom powitana zastanie westchnieniem ulgi i nowym byskiem nadziei, e trzeba ponadto zapobiec w miar moliwoci wywoeniu ludzi z aresztw gminnych do wizie, skd - jak wiadomo - otwarta jest droga tylko w jednym kierunku: do obozu koncentracyjnego.

W samym tylko areszcie gminnym w Potoku Wielkim przebywa okoo dwudziestu chopw, zakadnikw z okolicznych wiosek. W tej samej wsi, pod opiek posterunku granatowej policji, mieszka niemiecki komisarz do cigania kontyngentw, niejaki Majkowski. Wiadomo ponadto, e w gminie potockiej sporzdzono ju nowe listy na dodatkowe kontyngenty, ktre maj by w najbliszym czasie naoone na chopw. Zastanawiamy si z Alim, co robi. - Wiesz co - mwi Ali - jeeli teraz nie pokrzyujemy Niemcom szykw i nie damy chopom jakiej choby najmniejszej nadziei, to w nas po prostu nie uwierz. Trzeba koniecznie co zrobi. - Jak? - pytam. - Grzegorz daleko. Sdzisz, e zwojujemy co tymi siami, jakie mamy do dyspozycji? - Przy dobrych chciach kady z nas wiele moe, jeli potrafi wykorzysta sytuacj. A ludzie konspiracji chyba powinni zna t sztuk. Jastrzb w Zaklikowie te przecie dziaa niemal w pojedynk... Przyznaj Alemu racj. - Dobrze by byo - mwi - wypuci chopw choby z jednego aresztu. - Albo przynajmniej zniszczy nowe listy kontyngentowe, a przy tym nastraszy troch niemieckich nadgorliwcw. Zawsze by to na pewien przynajmniej czas wstrzymao ciganie kontyngentw. A i to co znaczy. Dobra myl i atwa do wypowiedzenia, trudniej j jednak zrealizowa. - Kto ma przeprowadzi i czym? - pytam, nie bardzo widzc moliwoci natychmiastowego dziaania. - A moe ty sprbujesz - mwi Ali. - Przecie dowdcy maj wyrasta spord nas, nikt ich nam w prezencie nie przyle. - Ano sprbuj - odpowiedziaem jako bez zastanowienia. Wkrtce po tej rozmowie - byo to na pocztku listopada - zebraa si wieczorem wrd pl, na pograniczu Rzeczycy i Zielonki, niewielka grupa modych ludzi - nie majcych niemal adnego dowiadczenia w wykonywaniu jakichkolwiek akcji bojowych, w dodatku bardzo sabo uzbrojonych. Paru tylko ma bro, reszta przysza na miejsce zbirki z siekierami, jeden z kilofem, inny po prostu z elaznym drkiem, byle tylko co mie w rku na wszelki wypadek. S wrd nich Bolesaw Nitkiewicz i Feliks Michalczyk - obaj synowie biedniejszych we wsi chopw. Jest Bolek - Jankiel Frajtag z Rzeczycy, syn ydowskiego sklepikarza, ktremu Niemcy wymordowali prawie ca rodzin i ktry z pozosta przy yciu matk znajduje si pod ochron naszej organizacji. Jest jeszcze kilku innych chopakw - wszystko synowie chopw z Rzeczycy i Zielonki. Jesienny wiatr pdzi cikie chmury. Czasem wyjrzy spoza nich ksiyc, rozjaniajc na chwil mroki nocy. Wtedy wida wyranie uwane, przejte twarze chopcw, ktrzy z drgiem w rku maj oto zamiar rzuci wyzwanie tysicletniej i niezwycionej. Krtka narada koczy si decyzj: jako synowie chopw idziemy pomci krzywd swoich ojcw i rodzin. Od Potoka dzieli nas zaledwie cztery kilometry. W poowie drogi trzeba przej niewielki las. Zatrzymujemy si tam na chwil, by ustali prosty plan dziaania. Poniewa grupa jest maa, musimy dziaa caoci. Na pierwszy plan pjdzie areszt.

Maszerujemy z zachowaniem wszystkich rodkw ostronoci. Zbliywszy si do Potoka, wysyam dwch ludzi uzbrojonych w jeden granat i karabin, z zadaniem wyposzenia z pobliskiego posterunku granatowych policjantw. Wiedzielimy, e uciekn, my rwnie nie chcielimy z nimi walczy. Poszli. Czekamy w napiciu. Nagle cisz przerywa wybuch granatu. Jedynego, jaki mielimy. To Bolek - Jankiel Frajtag nie wytrzyma i rzuci go pod drzwiami posterunku granatowych. Mokos - pomylaem - nie rozumie, e szkoda nam kadego zmarnowanego naboju, a co dopiero takiego skarbu jak granat. Ale za to z policj bdziemy mieli ju spokj. wiata na posterunku pogasy, granatowi jakby zapadli si w ziemi. Z reszt grupy podchodz do aresztu. Jest zamknity. Dozorca, zorientowawszy si po wybuchu, e co jest nie w porzdku, przeraony czmychn gdzie z kluczami. Trzeba go szuka. Akcja przedua si. Na szczcie z pomoc przychodz miejscowi ludzie. Przyprowadzaj drcego ze strachu dozorc. Kluczy jednak nie ma, mwi, e gdzie si mu zapodziay. Wida, e krci, boi si. Chcc nie chcc musimy sign po bardziej przekonywajce argumenty. Pomogo. Klucze znalazy si byskawicznie. Otwieramy drzwi aresztu gminnego. Wchodzimy do rodka. Nieznony fetor omal nie zwala z ng. W ciasnej, malekiej celi gniedzi si chyba dwudziestu ludzi. Dosownie jeden na drugim. S cakowicie zaskoczeni i przestraszeni. Niektrzy poznaj nas. Orientuj si, e jestemy z GL. W oczach byszczy im rado. Nie wiedz, jak nam dzikowa. - Teraz nie pora - mwi. - Uciekajcie std czym prdzej, pki nie podnios alarmu. Wychodz z pocztku niemiao i ostronie, wida nie bardzo jeszcze wierz w to, co si dzieje. Nie opodal kocioa zatrzymuj si. - A wy co? Na Niemcw bdziecie czeka? - pytam zdumiony. Milcz. Pochrzkujc przestpuj z nogi na nog. - A moe by tak z wami teraz - mwi wreszcie ktry, skrobic si z zafrasowaniem w gow. - Bo to przecie do chaupy ju czowiekowi nijak... Stoj markotni, niezdecydowani. Czuj wlepione w siebie spojrzenia. Wida, e chwilow rado po opuszczeniu aresztu zamia znowu jaka troska i niepokj. - Pjdziemy do chaupy, panie, to tam wiele nie nasiedzimy - wtrca drugi. - Zabior znowu, a wtedy to ju chyba bdzie i koniec... Przejty rol dowdcy i pochonity bez reszty sam akcj, nie pomylaem jako o jej nastpstwach. Dopiero teraz zdaj sobie w peni spraw z caej grozy pooenia, w jakim znaleli si uwolnieni przez nas ludzie. Dotychczas oskarano ich tylko o niewywizanie si z dostaw kontyngentowych, teraz sprawa byaby gardowa. Aresztowani na nowo - a hitlerowcy z pewnoci doo wszelkich stara, aby nastpio to jak najszybciej - traktowani by byli jak niebezpieczni bandyci wsppracujcy z partyzantk. Rozumiaem ich rozterk. Byem zy na siebie, e planujc akcj nie przemylaem wszystkiego dokadnie. Przez dusz chwil biem si z mylami nie wiedzc, co ludziom radzi. Przypomnia mi si Jan Powa - Luby. Uwolniony niedawno z aresztu gminnego w Zaklikowie, nie majc moliwoci

powrotu do domu, poszed prosto do lasu i zasili mao jeszcze wwczas liczebny oddzia swojego wybawcy - Jastrzbia. Ju wiedziaem. - Jak uwaacie - zwrciem si do zbitej trwonie gromadki - czy lepiej by partyzantem i z broni w rku walczy przeciwko okupantowi - czy te lepiej siedzie i czeka bezczynnie, a przyjd Szwaby, wycign z chaupy i jak bezbronne barany powlok na rze? Oywili si. Zaczli mwi jeden przez drugiego: - A jake, panie, my by chcieli do partyzantw... - A nasze rodziny? - Ale przecie nie mamy broni... - Kto bdzie nami dowodzi? Postanowiem modych wysa od razu do oddziau Grzegorza, starszych wczy do grup wypadowych. Nakazuj im jak najszybciej odwiedzi rodziny i nad ranem poegna je. Tych, ktrzy id do Grzegorza, ma odprowadzi nastpnej nocy Bolek - Frajtag. Zbirka nazajutrz wieczorem na cmentarzu. Reszta bdzie si ukrywa w ssiednich wioskach pod nasz opiek. - Uzbraja was bdziemy stopniowo - mwi im. - O bro nieatwo. Trzeba j zdobywa na wrogu. Odchodz raniej. Patrz za nimi i uwiadamiam sobie nagle, e teraz ju przecie ponosimy za tych ludzi w jaki sposb odpowiedzialno. Z zamylenia wyrywa mnie gos Bolka Nitkiewicza. - Teraz mamy w planie gmin - przypomina. Idziemy. Okna i drzwi urzdu, starannie pozamykane, ustpuj pod uderzeniami chopskich siekier. Wchodzimy. W rodku idealny porzdek. Dodatkowe listy kontyngentowe le w szafie, dla kadej wioski w osobnej teczce. Przegldamy ewidencj ludzi, ziemi oraz spis byda. S rwnie nie wypenione kennkarty, niewielka skrzyneczka kasowa, dwie maszyny do pisania oraz powielacz. Wszystkie papiery chopcy wynosz i podpalaj na podwrku - szkoda przecie budynku. Kas, maszyny do pisania i rne piecztki zabieramy ze sob. Bardzo miay si pniej przyda do wystawiania chopom zawiadcze o oddaniu kontyngentu. Jzyki ognia trawiy dokumenty, na podstawie ktrych okupant mia planowo i legalnie okrada nasze rodziny. Stos przygasa powoli. Co chwila jednak bucha na nowo jasnym pomieniem - owietlajc zaczerwienione, podniecone twarze chopw. S dokadni, przeszukuj wszystkie zakamarki; w szufladach biurek i w szafach nie zostawiaj ani jednej kartki. Wszystko zmienia si przed budynkiem w kupk rozarzonego popiou. - Tylko kartofle piec - zauway kto.

Ogniska z pieczonymi kartoflami na jesiennych polach. Szczenice dobre lata... Zamylam si na chwil. Jest mi jako rzewnie i tskno. Tylko przez uamek minuty. Nie czas na zadum. U najbliszego ssiada bierzemy konn podwod, adujemy maszyny do pisania, powielacz i drog okrn, eby zmyli lady, odjedamy w kierunku lasu. Po drodze skadamy jeszcze tylko wizyt panu komisarzowi Majkowskiemu, temu od kontyngentw. Drzwi otwiera nam gospodarz domu, u ktrego Majkowski odnajmuje pokj. - Gdzie komisarz? - pytamy. Chop jest najwyraniej zaskoczony nocn wizyt. - Ale panowie, pan komisarz teraz nie przyjmuje - mwi zmieszany; widok karabinw do reszty odbiera mu odwag, dry ze strachu, zaczyna si jka. - Nie bjcie si, gospodarzu - uspokaja Bolek. - Wskacie nam tylko drzwi do niego. Umwilimy si z nim przecie, powinien na nas czeka. Gospodarz, coraz bardziej wystraszony, nie stawia oporu. Owietlamy latarkami wskazane drzwi i wchodzimy bez pukania. Jest. pi sobie w najlepsze na kanapie. Rozgldam si po pokoju. Typowa kawalerka, urzdzona z miejska i dostatnio. Wok unosi si zapach koloskiej wody. Toaleta zastawiona flaszeczkami, soikami kremw, setk przernych drobiazgw. Bolek owietla latark gow picego, ten jednak nie zamierza bynajmniej rezygnowa ze smacznego snu. - Jak, chopcy, budzimy go, czy zaczekamy do rana, a si wypi? - zaartowaem. - Wstae, ty, sukinsynu - zawoa jakby w odpowiedzi Bolek, zrywajc ze picego kodr. Wyrwany ze snu i nie rozbudzony jeszcze cakiem Majkowski mruczy pod nosem jakie przeklestwa. Otrzewia go na dobre dopiero kolba karabinu. W przeraeniu otwiera szeroko oczy, coraz szerzej. Nagle poj. Poderwa si jak zajc sposzony we nie. Na prno. Ze wszystkich stron osaczaj go wrogie sylwetki. - Ale panowie, ja przecie tyle dobrego... - Dla Niemcw, ajdaku, nie dla nas robie dobrze - krzyczy Bolek, poprawiajc mu kolb karabinu. Studz zapa bojowy naszego towarzysza. Wystarczy - myl - jeli go tym razem solidnie nastraszymy. Powinno pomc. - Jak wam nie wstyd pomaga wrogowi w ograbianiu wasnego narodu? - zwracam si do Majkowskiego. Radz zapamita sobie: nard polski potrafi rozprawi si ze wszystkimi zdrajcami. To ostatnie ostrzeenie. Nastpnym argumentem moe by tylko kula w eb! Komisarz klczy w bielinie na pododze. - Panowie, ju wicej nie bd - skomli jak zbity pies. Z trudem odcigam od niego Bolka. Po wyjciu robi mi wymwki, e jestem za mikki dla takiego drania.

W lesie zwalniamy podwod z gospodarzem. Chopu nakazujemy milczenie, pouczajc go przy tym, co ma mwi Niemcom, gdyby by przez nich badany. Ukrywszy w lesie cenn zdobycz, wracamy w poczuciu dobrze spenionego obowizku. Chopcy s zachwyceni swoim pierwszym sukcesem. Nie maj czasu myle o zmczeniu, gotowi s pj choby natychmiast na now akcj. Kto w tym radosnym nastroju zanuci, reszta podchwycia i powdrowaa z nami przez pola nasza gwardyjska pie:

Wic zarepetuj bro I w serce wroga mierz. Dudni nasz krok, milionw krok, Brzmi partyzancki piew. Gdy padniesz w polu hen, Drzewa zaszumi w takt, Jak to szczliwie i jak to prosto Za woln Polsk umiera tak. Wic, Gwardio, naprzd marsz! wiat ponie wok nas I zadry wrg, i zginie wrg Z rki ludowych mas!

Odwrcony porzdek Na szczliwy pomys w rozwizaniu jakiego trudnego problemu nic chyba nie potrafi czowieka naprowadzi lepiej ni twarda konieczno. A trudnych problemw mielimy w owym czasie bardzo wiele. Jednym z nich - obok cigle niedostatecznego wyposaenia w bro - by w naszej wojskowej organizacji chroniczny brak zawodowej i dobrze przygotowanej kadry. O ile na niszym szczeblu z naszych modych nieraz gwardzistw szybko wyrastali w walce dowdcy plutonw, kompanii, a nawet samodzielnych oddziaw, o tyle na wyszym szczeblu dowodzenia - szczeglnie w sztabach brygad, okrgw i obwodw - problemu tego w dostatecznym stopniu nie udao nam si nigdy rozwiza. Sprawa ta absorbowaa wszystkich. Nic dziwnego wic, e tak wielk wag przykadaem do informacji, jak zdobyem w styczniu 1943 roku podczas postoju wraz z grup Przepirki, w Karpiwce. Nasi ludzie poinformowali mnie wwczas, e u jednego z gospodarzy teje wioski, niejakiego Antoniego Czuliskiego, w 1939 roku rozbroio si kilku oficerw polskich, pozostawiajc bro, ktr Czuliski - wedug wszelkiego prawdopodobiestwa - przechowuje gdzie w ukryciu. Z informacji wynikao rwnie, e u gospodarza tego przebywa jaki inteligentny osobnik, prawdopodobnie jeden ze wspomnianych oficerw. Moje ywe zainteresowanie t spraw byo zatem w peni uzasadnione. Postanowilimy wycign z niej dla siebie moliwie najwiksz korzy.

Jest noc. Podchodzimy cichaczem pod chaup Czuliskiego i jak najostroniej pukamy w okno. Nie chcemy go przestraszy. Zaley nam, by nie zrazi go i wytworzy podczas spotkania atmosfer sprzyjajc realizacji naszych zamierze. Pocztkowo na pukanie nasze nikt nie odpowiada. Dopiero po duszej chwili w izbie nastpuje poruszenie i jaki zaspany gos pyta przez okno: - Kto tam? - Polscy partyzanci - odpowiadamy. - Otwrzcie, Czuliski, mamy do was spraw. W chaupie zapala si wiato. Gospodarz, w narzuconej burce i w starych chodakach, mruczc pod nosem co, co nie zdradzao bynajmniej specjalnego ukontentowania, otwiera nam drzwi i cofa si szybko do izby. - Pocie si, Czuliski, z powrotem do ka - zwracam si do chopa, chcc ju na wystpie usposobi go do nas moliwie najlepiej. - Zimno tu u was. Chcemy z wami troch duej porozmawia. Moglibycie si jeszcze przezibi... Czuliski, aczkolwiek niechtnie i niezbyt pewnie, poszed jednak za moj rad - zdj burk, zrzuci chodaki i wlaz pod pierzyn. Patrzy na nas podejrzliwie i z ciekawoci, w oczekiwaniu, co dalej nastpi. Siadajc na krawdzi ka, na ktrym lea Czuliski, zastanawiaem si, jakich by tu sw uy, aby jak najszybciej trafi do jego serca. Jakkolwiek mielimy na tym terenie, zwaszcza w Karpiwce, bardzo licznych przyjaci, zdarzali si i tacy, ktrzy cigle jeszcze nie wykazywali penego zrozumienia dla potrzeb naszej organizacji. Znaem chopsk psychik, wiedziaem, e jak si chop raz zatnie, nie pomog ju adne argumenty sowne, a innych za wszelk cen chcielimy unikn. - Czy wiecie, Czuliski, co my za jedni? - zaczem. - Nie, skde - mrukn nieufnie. - A czy syszelicie co o partyzantach ludowych, o gwardzistach? Czuliski wzruszy ramionami, nie kwapi si do szczerej rozmowy. Przysunem si do niego bliej i spojrzaem mu w oczy. - Widzicie - rzekem - chcemy z wami szczerze porozmawia, a wy jako tak nieufnie... Udajecie, ecie nie syszeli nic o partyzantach. Przeciek w Karpiwce zna ich kade dziecko, w waszym domu te chyba niejeden raz byli. Ale nie o tym, Czuliski, chc z wami mwi. Umilkem na chwil. Gospodarz patrzy na pozr obojtnie, wida byo jednak, e rad by dowiedzie si wreszcie, jaki jest cel tej niespodziewanej nocnej wizyty. - My wiemy dobrze - podjem po chwili - e u was w 1939 roku zostawio bro kilku oficerw i e wy t bro przechowujecie. Nie przychodzilibymy tutaj, ale, widzicie, jest nam ona teraz bardzo potrzebna. Chcemy, abycie nam j oddali sami, dobrowolnie. - W imi Ojca i Syna! - Czuliski przeegna si z dobrze udanym zdziwieniem. - A to to mnie, panowie, musiaa faszywie oskary jaka swoocz! Jak Bg na niebie nigdy czego takiego nie widziaem i o adnej broni nie wiem.

Usiad na ku, drapic si po skudaconej gowie. Wida byo, e jest mocno wystraszony i postanowi nie przyzna si do posiadania broni. - No c - przerwaem przeduajce si milczenie. - My tak atwo nie mamy zwyczaju rezygnowa. Nie pjdziemy std, dopki nam broni nie wydacie lub dopki jej sami nie znajdziemy. A ty zwrciem si do Przepirki, dowdcy grupy - zawoaj chopakw do chaupy, niech nie marzn na dworze. Po chwili do izby weszo kilku gwardzistw z karabinami, reszta pozostaa na dworze. Chop siedzia na ku mocno zafrasowany. Wiedziaem, e zabiem mu w gow porzdnego klina. Czekaem, jak si dalej zachowa. - Panowie, prawd mwi, jak na spowiedzi, e o nijakiej broni nic nie wiem. Da nie dam, bo i skd? - mwi przysigajc kolejno na on, dzieci i wszystkich witych, e mwi prawd. Gwatowny potok jego sw zosta znienacka przerwany skrzypniciem drzwi. W drzwiach wiodcych do maego przybocznego alkierza sta, w bielinie tylko, wysoki i szczupy, mody czowiek. By w moim mniej wicej wieku. Mia wygld mocno wyronitego wiejskiego dryblasa, tylko twarz o delikatnych rysach i spojrzenie nie pasoway jako do caej sylwetki i zdradzay niemiejscowe pochodzenie. By to lokator Czuliskiego. Patrzylimy z zainteresowaniem, ciekawi, co te ma nam do powiedzenia. On tymczasem nie wyglda na zaskoczonego. W postawie jego uderza absolutny spokj. - Trzeba odda tym panom bro, Antoni - powiedzia spojrzawszy na Czuliskiego. Gospodarz jakby za dotkniciem czarodziejskiej rdki zerwa si natychmiast z ka. - To dobrze, panie Heku, to dobrze, pan przecie najlepiej wie - mwi ubierajc si szybko. Mody czowiek o sympatycznym wygldzie budzi teraz we mnie zainteresowanie nie mniejsze ni sprawa broni. A poniewa sam zaproponowa mi rozmow, wyprawiem Przepirk i innych wraz z Czuliskim do skrytki po bro, sam natomiast pozostaem z nieznajomym w mieszkaniu, ciekawy, czego sobie ode mnie moe yczy. - Nieche si pan troch ubierze - odezwaem si, wchodzc za nim do maego alkierza, w ktrym mieszka. Lokum to sprawiao raczej wraenie maej komrki ni pokoju. Do pomieszczenia mieszkalnego upodobniao je tylko mae, dajce niewiele wiata okienko oraz stare drewniane ko. Nieznajomy, ubierajc si, przyglda mi si rwnie badawczo. Nastpnie wydoby owinite w szmat jakie dokumenty i podajc mi je oznajmi, e jest zawodowym oficerem z poznaskiego 57 puku piechoty w stopniu porucznika i e nazywa si Jan Wyderkowski. U Czuliskiego ukrywa si po prostu przed Niemcami pod przybranym nazwiskiem Henryk Kozyra. eby pobyt jego tutaj by czym usprawiedliwiony - oficjalnie wiadomo, e Czuliski ma parobka. Parobek ten zreszt rzeczywicie duo pomaga mu w gospodarskich zajciach. Przejrzawszy dokumenty, zwrciem je swemu nowemu znajomemu. - Co ma pan zamiar dalej robi? - spytaem. Odpowied bya zgoa nieoczekiwana.

- Wiem, kim panowie jestecie - powiedzia. - Chc pj z wami do lasu, aby peni dalej swj onierski obowizek wobec ojczyzny. Gotw jestem zrobi to natychmiast i jeeli pan pozwoli, to zaraz przygotuj si do drogi. Nie spodziewaem si takiego obrotu sprawy. Nie byem te przygotowany na udzielenie mu decydujcej odpowiedzi. Jedno z dwojga - pomylaem sobie - albo jaki wytrawny konfident niemiecki, nasany specjalnie przez hitlerowcw na Karpiwk, o ktrej musieli ju przecie co nieco wiedzie, albo rzeczywicie jaki porzdny czowiek, patriota, ktry szczerze pragnie przyj do nas, widzc w tym jedyn realn moliwo walki z okupantem. Za duo w tym czasie byo jednak wtpliwoci, aby od razu i bez zastrzee uwierzy w t drug ewentualno. By to na naszym terenie bodaje pierwszy znany mi wypadek, eby do naszych szeregw ochotniczo zgosi si zawodowy oficer. Dlatego mimo caej sympatii, jak od pierwszej chwili wzbudzi we mnie nowy znajomy, musiaem nakaza sobie ostrono. - Niestety - rzekem wic. - Mimo caej wdzicznoci za przysug, jak nam pan wywiadczy, przekonujc swego gospodarza o koniecznoci oddania nam broni, nie bd tak od razu mg panu da pozytywnej odpowiedzi. Nie znaczy to bynajmniej, e ma pan zamknit do nas drog, trzeba tylko troch poczeka. Organizacja nasza na pewno bdzie w stanie przyj kadego dobrego Polaka, ktry zechce walczy z wrogiem. Rozmwca mj mia min wyranie zawiedzion. - Prosz si nie niecierpliwi - prbowaem go pocieszy. - To nie potrwa dugo. Musimy mie jednak pewno, e decyzja pana nie zrodzia si pod wpywem chwili, lecz jest przemylana, dojrzaa, e wstpuje pan w nasze szeregi znajc dobrze program organizacji i jej cele. W tym momencie dane mi byo przey drugie podczas tej rozmowy mie zaskoczenie. Okazao si bowiem, e Wyderkowski orientowa si w naszym programie, zna nawet niektrych miejscowych dziaaczy. Mona byo to jednak przyj - wci jeszcze staraem si zachowa maksymaln ostrono - zarwno za dobr, jak i za z monet. Wiedzielimy, e hitlerowcy, chcc nas zlikwidowa, bardzo dokadnie badali nasze zasady organizacyjne, a w celu rozpracowania naszych terenowych organizacji uciekali si nieraz do, bardzo chytrych, wyrafinowanych sztuczek. Rozmow nasz przerwao pojawienie si w izbie gospodarza z Przepirk. Przynieli oni trzy krtkie pistolety z amunicj. Zbieralimy si do odejcia. Wyderkowski patrzy na mnie pytajco. Nie, nie mogem oferty jego przyj od razu, cho - przyznaj - miaem moment wahania. Podzikowaem mu wic tylko za pomoc okazan nam w przeamaniu oporu Czuliskiego i za gotowo pjcia z nami, przyrzekajc jednoczenie, e bd o nim pamita. Nastpnie, zostawiwszy naszego ochotnika u dotychczasowego gospodarza, poszlimy wraz z grup Przepirki nasz partyzanck drog, zgodnie z poprzednim planem. Bylimy - rzecz w owym czasie niebagatelna - bogatsi w uzbrojenie. Stwarzao to moliwoci przyjcia do oddziaw nowych ochotnikw. O obietnicy danej Wyderkowskiemu nie zapomniaem. Wkrtce potem w sztabie okrgu zoyem dokadn relacj ze spotkania z nim. Mwiem o udzielonej nam przez niego pomocy w zdobyciu broni i o ofercie, ktra wydaa mi si szczera. Koledzy z okrgu mieli jednak zbyt wiele przykadw innej postawy zawodowych oficerw wobec naszej organizacji.

- Nie spiesz ty si tak z zabraniem tego twojego ochotnika do oddziau - mwili z rezerw. - I uwaaj, eby on ciebie przypadkiem nie zabra, i to w sposb, ktry moe ci najmniej odpowiada. Musz przyzna, e opinie te w znacznym stopniu ostudziy moje dobre chci w stosunku do Wyderkowskiego. Mijay tygodnie, a ja - pomny przestrogi kolegw - poleciem naszym ludziom z Karpiwki uwaa troch na lokatora Czuliskiego. W kwietniu komendant okrgu, Tadeusz Szymaski - Lis, zatrzyma si w marszu z niewielkim oddziaem na odpoczynek w Karpiwce. Trzeba byo zzibnitych ludzi nakarmi gorc straw, zmieni mocno ju brudn i zawszon bielizn, poreperowa niektrym partyzantom opadajce z ng buty, a przede wszystkim - da ludziom chwil wytchnienia. Kiedy Wyderkowski dowiedzia si o postoju oddziau we wsi, nie pytajc nikogo o pozwolenie wzi swj onierski plecak, ktry mu pozosta w spadku po 1939 roku, i zameldowa si u Lisa, owiadczajc krtko, e jako onierz nie moe siedzie bezczynnie wtedy, kiedy za bro chwytaj nawet ludzie nie umiejcy ni wprawnie wada. Lis wiedzia ju o Wyderkowskim z mojego opowiadania. Waha si jeszcze troch, ale tym razem nie na wiele to si zdao. Wyderkowski upar si. Oznajmi, e nigdzie ju z oddziau nie pjdzie. Przystawa na wszystkie warunki. Niech si nim opiekuj, jak chc, niech, jak chc, pilnuj, byle tylko zabrali ze sob. Dziwne s ycia koleje. Ochotnik Wyderkowski, ktry przyj pseudonim Grab, zosta przydzielony jako amunicyjny do pomocy jednemu z partyzantw i obok dwumetrowej dugoci starego francuskiego lebela, stanowicego jego pierwsze uzbrojenie, nosi zapasowe kasety z amunicj do erkaemu. Prawa wojny stwarzaj niekiedy i takie sytuacje, odwracaj porzdek rzeczy. Zawodowy oficer 57 puku piechoty, porucznik Jan Wyderkowski, zostaje amunicyjnym prostego szeregowca Gwardii Ludowej, ktry staje si na jaki czas jego przeoonym. Wyderkowski waciwie jednak zrozumia nasze intencje. Sw gboko patriotyczn i pen powicenia postaw szybko przekona nas o szczeroci swoich poczyna. Jako oficer znajcy si na organizacji i wyszkoleniu wojska, do szybko awansuje, dochodzc wreszcie - w stopniu majora - do stanowiska szefa sztabu okrgu, a potem obwodu. Widzc jego zapa do walki, gotowo do wykonywania kadego zadania, a nade wszystko jego wiedz wojskow, szybko nabralimy do niego zaufania i w jaki czas pniej przyjlimy go nawet do szeregw Polskiej Partii Robotniczej. Po wyzwoleniu Lubelszczyzny w 1944 roku wstpi Jan Wyderkowski w stopniu podpukownika w szeregi odrodzonego Wojska Polskiego, by dalej walczy i bra udzia w ostatecznym rozgromieniu wroga.

Ocaleni W dniu 9 padziernika 1942 roku szef sztabu oddziau GL im. Tadeusza Kociuszki powiadomiony zosta, e Niemcy zamierzaj rozstrzela ludzi osadzonych w wizieniu kranickim. Sprawy nie mona byo zbagatelizowa, zwaszcza e ostatnie obawy w lasach lipskich i apanki dokonywane w okolicznych wsiach sprawiy, e budynek wizienia w Kraniku bynajmniej nie wieci pustkami. W oddziale Grzegorza nie zastanawiano si dugo - postanowiono odbi uwizionych. Pozostawao tylko zasadnicze pytanie - jak? Kranik by stosunkowo duym garnizonem niemieckim, stacjonowao w nim czterystu pidziesiciu andarmw. Jeli przy tym uwzgldni do liczn zaog policyjn, odlegego o par kilometrw Budzynia i inne pomniejsze posterunki najbliszych miejscowoci, siy

nieprzyjaciela sigay tu szeciuset osb, i to - dodajmy - osb dobrze uzbrojonych, wyposaonych w bro maszynow i granatniki. Oddzia GL im. Tadeusza Kociuszki liczy przed akcj... trzydziestu piciu gwardzistw9. Jego cae wyposaenie - oprcz karabinw - stanowi... jeden granat zaczepny. Niejeden w tej sytuacji uwaa planowan akcj za pomys wrcz szalony. Nawet ludziom, do ktrych naleaa w tej sprawie decyzja, rwnie rzecz nie wydawaa si prosta. Wiedzieli jednak, co robi. Zdawali sobie spraw, e wobec tak znacznej dysproporcji si naley uciec si do jakiego chytrego sposobu. Dowdca oddziau GL, Grzegorz Korczyski, szybko wpad na szczliwy pomys, ba - postanowi nawet upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu. Jeden ze swych plutonw zaplanowa wysa do Trzydnika. Gwardzici zniszcz tam urzd gminy i poczt, zdemoluj i rozpdz posterunek policji, a zarazem - to byo najwaniejsze - poderw na nogi siy niemieckie stacjonujce iv pobliskim Kraniku. W chwili gdy gwne siy z Kranika, zaalarmowane akcj w Trzydniku, udadz si na obaw, Grzegorz z pozosta czci swojego oddziau dokona tego, co byo w tym wypadku najistotniejsze - wypuci na wolno winiw - a sam budynek wizienny spali. Wszystko przebiegao zgodnie z planem. Pnym wieczorem wyznaczeni ludzie z oddziau Grzegorza zniszczyli gmin i poczt w Trzydniku, wymierzajc przy okazji sprawiedliwo sotysowi, ktry wsppracowa z Niemcami i znany by z bezwzgldnego stosunku do miejscowej ludnoci. Zaalarmowani tym napadem hitlerowcy znaczn si udali si na miejsce akcji partyzanckiej. Wtedy wanie na przedmiecie Kranika, od strony k, gdzie znajdowao si wizienie, wkroczya reszta oddziau Grzegorza. Niemcy kwaterowali na szczcie w innej stronie miasta. Jedna sekcja zaja stanowiska na gwnej ulicy z zadaniem powstrzymania, gdyby zasza potrzeba, nieprzyjaciela. Trzech gwardzistw pooyo si w bocznej ulicy, aby - w razie koniecznoci prowadzi ogie z flanki. Gwna sia oddziau, ubezpieczana przez posuwajcych si w odlegoci okoo dwustu metrw od niej gwardzistw, uderzya pod dowdztwem Grzegorza na wizienie. Byo ich wszystkich w grupie uderzeniowej trzynastu. Stranicy wizienni, zwietrzywszy, co si wici, uciekli. Nie ulegao wtpliwoci, e natychmiast zaalarmuj dowdztwo niemieckie w drugim kocu miasta. Naleao dziaa szybko i zdecydowanie. Niestety, z klucznikiem - jedynym czowiekiem z personelu wiziennego, ktremu nie udao si umkn - sprawa bya nieatwa. Gra na zwok, krci, tumaczy si, e kluczy nie ma, e mu zabrano. adne sowa do niego nie trafiay, a e do stracenia nie byo ju ani chwili, trzeba byo sign po inne argumenty. W rezultacie wystraszony klucznik da klucz od bramy. W tym samym momencie na ulicach miasta rozlegy si pierwsze strzay. To gwardzici usiowali powstrzyma zdajcych w t stron Niemcw. Pozostay dosownie sekundy, za chwil mogo si okaza, e jest za pno. Winiowie, orientujc si w sytuacji, krzyczeli z niecierpliwoci i nerwowego napicia. Wreszcie brama zostaa otwarta, ale cele zamknite. I znw przeprawa z klucznikiem. Syszc walk w miecie, na nowo krci, gra na zwok. Dopiero poturbowany solidnie przez ktrego z gwardzistw odda klucze. Z zewntrz napywa meldunek, e walka na ulicach przybiera na sile, jest ju zabity, s ranni. Napr Niemcw powstrzymuje ju tylko omiu gwardzistw. Sycha wybuchy granatw i serie kaemw. Do walki wczaj si gwardzici zajmujcy dotychczas pozycje w bocznej ulicy. A dziw, e to mimo wszystko trwa tak dugo, przecie jest ich tylko garstka.

Oddzia - zgodnie z wymogami taktyki partyzanckiej - uleg niedawno podziaowi; pozostaa jego cz przebywaa wwczas w rejonie lasw bigorajskich.

Ludzie z otwartych cel wychodz na wp ywi. Chwiej si na nogach, s nieludzko skatowani. Ostatnie drzwi, do ktrych nie byo klucza, gwardzici wywayli si. Wychodz ostatni winiowie. Oddzia wycofuje si na szos, tu jednak napotyka przeszkod - na szosie stoj samochody, ktre przywiozy posiki dla Niemcw. Partyzanci ostrzeliwujc si skrcaj w bok. Osaczeni, znajduj jednak drog ratunku. Jest ni cieka wiodca w las. Tam Niemcy ju nie wejd. Akcja udaa si. Stracono wprawdzie dwch gwardzistw (w trakcie wycofywania si umar jeden z rannych), ocalono jednak ycie czterdziestu piciu uwizionym ludziom. Wkrtce do oddziau doczy pluton, ktry wykona zadanie w Trzydniku. Przynis on ze sob take cenn zdobycz powielacz, kennkarty i piecztki gminne. Trudno opisa rado, jak tak szczliwie zakoczona akcja wywoaa wrd gwardzistw. Bya ona zarazem dobr lekcj partyzanckiej taktyki, ktra wykluwaa si na Lubelszczynie i w przyszoci miaa si okaza bardzo skuteczn form walki ze znacznie przewaajcymi siami okupanta. Akcja na wizienie w Kraniku stanowia przykad udanego manewru dwoma oddziaami jednoczenie przeciwko znacznym siom nieprzyjaciela. Plan Grzegorza powid si cakowicie. Wrg atwiej, niby mona byo sdzi, da si wywie w pole i zosta zupenie zdezorientowany tak co do si, jak i kierunku gwnego uderzenia gwardzistw.

Wrogowie Akcje dokonywane przez Gwardi Ludow w czasie, kiedy inne ugrupowania konspiracyjne zwaszcza NSZ i ZWZ - wykazyway niemal zupen bierno, odbiy si gonym echem w terenie, wzmacniajc ogromnie autorytet naszej organizacji. Umoliwio to jej szybki wzrost i rozwj, gwnie w tych powiatach, gdzie znane byy akcje bojowe GL. Powiaty: kranicki, puawski, wodawski i lubartowski pokryway si coraz gstsz siatk komitetw PPR, ju nie tylko powiatowych, ale take gminnych i gromadzkich. Tereny te stay si kolebk ruchu partyzanckiego na Lubelszczynie. Tutaj wanie powsta pniej synny okrg GL nr 5, ktry do koca okupacji by podstawow baz bojow caej Lubelszczyzny. Pomimo wielkiej ostronoci, jak staralimy si zachowa po ostatnich akcjach, nie udao si nam unikn strat. Aresztowany zosta cay komitet miejski w Lublinie, zoony z kilku najlepszych naszych aktywistw. Midzy innymi aresztowani zostali: dowdca okrgu lubelskiego GL, Pawe Dbek, oraz dowdca GL na powiat lubelski, tow. Stanisaw Stec. Ludzie ci, mimo okropnych tortur, jakim zostali poddani na Zamku w Lublinie, nie zdradzili naszych tajemnic organizacyjnych. Wicej - Pawe Dbek, po przeniesieniu go na Majdanek, zdoa nawiza kontakt z organizacj, prowadzc jednoczenie prac organizacyjn wrd winiw i przygotowujc wraz z nimi ucieczk. Poprzez Ryszarda Postowicza - Murzyna i Bolesawa Drwala - ukasza Pawe Dbek przedstawi szczegowy plan rozbicia obozu przy wspudziale wszystkich organizacji konspiracyjnych. Plan powsta w krgu dziaaczy Zwizku Orze, zaoonego na terenie obozu, w ktrym oprcz Pawa Dbka najaktywniejsi byli: Kazimierz Maliski i Mieczysaw Osiski. miay projekt opanowania obozu przy pomocy z zewntrz nie doszed do skutku, gdy partyzanci walczyli wwczas z, wielkimi siami niemieckimi w czasie zakrojonych na wielk skal akcji pacyfikacyjnych. W tej sytuacji dziaacze

Zwizku Orze, majc moliwoci kontaktowania si z winiami na innych polach obozu na Majdanku i w jego filii przy ulicy Lipowej, przygotowali plany ucieczek zespoowych. W jednej z nich 18 marca 1944 roku wraz z dwoma wsptowarzyszami zbieg rwnie Pawe Dbek, wczajc si ponownie w nurt pracy konspiracyjnej na Lubelszczynie. Niekiedy zdarzao si, e kopoty przychodziy ze strony zupenie nieprzewidzianej. Okupant i pozostajcy na jego usugach konfidenci, ludzie z NSZ i innych wrogich nam ugrupowa - to byo zrozumiae. Bywao jednak, e cios zadawali take ci, ktrzy zwizani byli w jaki sposb z naszymi szeregami. Ot, choby gona sprawa Grochalskiego - Sokoa. Sokoa poznaem osobicie w 1942 roku. By wwczas nie tylko czonkiem partii, ale sekretarzem Komitetu Powiatowego PPR w powiecie kranickim. Cieszy si penym zaufaniem naszych komrek w terenie i nikomu na myl by nie przyszo, e niedugo potem przyjdzie na nim wykona wyrok mierci... onierzom GL! Nieporozumienia pomidzy Sokoem i instancjami partyjnymi zaczy si latem, a w stadium krytyczne weszy jesieni 1942 roku. Jako sekretarz PPR w powiecie, po podporzdkowaniu sobie wszystkich organizacji terenowych, przesta on uznawa organizacj partyjn na szczeblu okrgu. Uwaa, e komitet okrgowy nie powinien si miesza do spraw partyjnych w jego powiecie. Dy rwnie do wycznego podporzdkowania sobie wszystkich istniejcych ju grup wypadowych i pierwszego regularnego oddziau Gwardii Ludowej, utworzonego w tym czasie w powiecie kranickim przez komitet okrgowy. W okresie jesienno-zimowym Sok usiowa skierowa dziaalno tego oddziau i grup wypadowych nie tyle na walk z okupantem, ile na akcje zaopatrzeniowe, ktre najczciej nie miay nic wsplnego z programem partii. W wielu wypadkach byy one wrcz szkodliwe i podryway niepotrzebnie autorytet naszej organizacji wrd miejscowego spoeczestwa. Rzecz bya tym bardziej istotna, e tu i wdzie pojawiay si wwczas zwyke bandy rabunkowe, podszywajce si w swym niesawnym procederze pod szyld Gwardii Ludowej. Sok, zamiast zjednoczy wszystkie siy do walki z tym niezwykle szkodliwym zjawiskiem, sam okaza si czowiekiem chciwym na korzyci materialne, choby stanowiy one rezultat zwykego rozboju. Wzywany kilkakrotnie do komitetu okrgowego w celu wytumaczenia si ze swego postpowania, odmwi jakichkolwiek wyjanie i unika spotkania z czonkami komitetu okrgowego. W zimie, wkrtce po udanej akcji na obz w Janiszowie, kiedy oddzia, podporzdkowany ju od jakiego czasu Grzegorzowi, stacjonowa w rejonie Grabwki, Sok dopuci si czynu, ktry do reszty okry hab jego imi. Stao si to pod nieobecno Grzegorza. Kierowany chci zdobycia kosztownoci, zabranych z obozu w Janiszowie podczas pamitnej akcji odbijania skazanych na mier winiw, dokona podstpem, przy pomocy swoich kolegw, potwornego morderstwa na kilku bardzo wartociowych ludziach z dowdztwa. Zamordowani zostali Luby i jego syn Lutek oraz Stefan Zygmunt Stargowski, czonek sztabu okrgu. Nastpnie Sok ogosi wyrok mierci na samego Grzegorza i przygotowywa si do wykonania tego wyroku. Sprawa Sokoa narastaa stopniowo. Okrgowa organizacja partyjna wykrya jego odstpstwo od programu ju we wczesnym stadium i usiowaa zapobiec mu za pomoc rnych rodkw: od apelw i upomnie a do udzielenia Sokoowi nagany i ostatecznego ostrzeenia. Jednak Sok na adne apele, upomnienia i ostrzeenia nie reagowa i zajmowa coraz bardziej wrog postaw wobec naszej organizacji, czego konsekwencj sta si wreszcie mord dokonany na aktywistach PPR i GL.

W tej sytuacji, wyczerpawszy wszystkie inne moliwoci i majc na wzgldzie z jednej strony zabezpieczenie si przed ewentualnymi nastpnymi aktami terrorystycznymi, a z drugiej - ch ratowania powanie nadszarpnitego przez dziaalno Sokoa autorytetu PPR i GL, okrgowa organizacja partyjna na konferencji w Karpiwce, przy wspudziale czonkw obwodu, zmuszona bya powzi ostateczn decyzj: uwolnienia w powiecie kranickim szeregw PPR i Gwardii Ludowej od Sokoa i jego kompanw. Do zrealizowania decyzji komitetu okrgowego partii upowaniona zostaa specjalnie wydzielona grupa. Wkrtce potem jej dowdca zameldowa o wykonaniu zadania. Sprawiedliwoci stao si zado. A nam ciko byo myle o tej nikomu niepotrzebnej, daninie krwi zoonej w najciszym dla narodu okresie, gdy mier i tak zbieraa co dnia wyjtkowo obfite niwo. Innym nieszczciem, ktre nas nieustannie trapio i utrudniao nasz dziaalno, byo ssiedztwo NSZ, ktre miay swoj baz na Lubelszczynie, wanie w powiecie kranickim. W pobliu Rzeczycy - wioski burzliwych umysw, najbardziej rewolucyjnej wsi caej poudniowej Lubelszczyzny nie tylko w okresie okupacji, ale rwnie przed wojn - rozciga si wzdu maej rzeczki Karasiwki stara szlachecka wie ychw. A dziw, e niewielka dolina Karasiwki przez dugie lata krya w sobie tyle kontrastw, sprzecznych ideologii i walki klasowej. Midzy ychowem a Rzeczyc, ley jak szeroka miedza oddzielajca pask niw od chopskich pl, maa kolonia Zielonka. A e Zielonka jest moj rodzinn wiosk, wychowywaem si i dojrzewaem na pograniczu owych sprzecznoci, w samym centrum walki klasowej. Dlatego pewnie janiej zdawaem sobie spraw z waciwych przyczyn i rde walk bratobjczych, ktre miay miejsce na Lubelszczynie i ktre tak fatalnie zaciyy na ruchu wyzwoleczym w okresie okupacji na tych terenach. W przeciwiestwie do Rzeczycy - wsi przewanie biednych i redniorolnych chopw - ychw, z wyjtkiem kilku postpowych gospodarzy, by starym gniazdem ziemiaskim. Potomkowie dawnej szlachty zagrodowej troskliwie pielgnowali swj szlachecki obyczaj, hodowali swojej szlacheckiej tradycji i cho to mogo wydawa si mieszne, przestrzegali swoich szlacheckich odrbnoci. Ludzi z ychowa, z wyjtkiem kilku naszych sympatykw, od dawna cechowaa gboka nienawi do wszystkiego, co nieszlacheckie. A ju zwaszcza do Rzeczycy, nie majcej nic wsplnego ze szlacheck przeszoci i w dodatku takiej czerwonej, jak j w ychowie nazywano. ychw by przed wojn twierdz POW, do ktrej daremnie usiowaa dotrze dziaajca w Rzeczycy od roku 1932 KPP. Wszelkie prby w tej mierze koczyy si fiaskiem. Pamitam pewien znamienny wypadek z roku 1934. Byo to pierwszego maja. Ludno Rzeczycy, chcc uczci robotnicze wito, wystpia z pochodem. Uroczysto bya zaplanowana w ten sposb, e pochd mia przecign z transparentami przez wszystkie wioski ssiadujce z Rzeczyc i pod wieczr wrci do swojej wsi. Wszdzie yczliwie witano uczestnikw pochodu. Ludzie doczali do niego i szli dalej coraz wiksz gromad. Tylko w ychowie posypay si kamienie niemal ze wszystkich zabudowa i ogrodw. Pamitam dobrze, e braa w tym czynny udzia modzie ychowska w moim wieku. Z nich to pniej wyroli mordercy spod Borowa, ktrzy dopucili si masowej zbrodni na gwardzistach z oddziau GL im. J. Kiliskiego.

Z Rzeczycy wielu ludzi, midzy innymi pniejszy przywdca ruchu rewolucyjnego na tym terenie, Aleksander Szymaski - Ali, siedziao w wizieniu za dziaalno polityczn. W ychowie wyrastali pniejsi organizatorzy walk bratobjczych: Wacaw Piotrowski - Cichy, Rzeczyski - Tolek i inni. Przypomina mi si inny jeszcze wypadek, ktrego omal nie przypaciem yciem. Byo to w roku 1942. Wracaem wanie rowerem z zebrania naszej komrki partyjnej we wsi Motyczak. Kiedy przejedaem przez ychw, koo domu Piotrowskich, wyskoczy jeden z eneszetowcw, ktrzy mieli tam swoje zebranie. Uratowa mnie tylko czysty przypadek. W chwili gdy eneszetowiec z pistoletem w rku bieg w moim kierunku, nadjechali akurat furmank trzej granatowi policjanci, ktrym droga wypada przez ychw. Widzc czowieka z broni, skoczyli do niego, a ja, wykorzystawszy ten moment, szybko si oddaliem. Potem dopiero dotara do mnie wiadomo, e eneszetowcy za moj dziaalno wydali na mnie wyrok mierci i wtedy wanie, korzystajc z tego, e sam wpadem im w rce, wyrok ten zamierzali wykona. Podobnie przedstawiaa si sprawa i w innych miejscowociach - nie tylko zreszt na Lubelszczynie, lecz w caym okupowanym kraju. Tyle e nie zawsze linia podziau bya tak wyrana i nie zawsze biega, jak tu, pomidzy wsiami. Czciej przebiegaa krt lini przez t sam wie, oddzielajc od siebie dwa wiaty - ten, ktrego symbolem bya Rzeczyca, i ten, ktry mia swoich pobratymcw w ychowrie.

Zygmunt O ile rok 1942 by dla naszej organizacji okresem przygotowania kadry dziaaczy terenowych i zakadania siatki organizacyjnej oraz - niewielk zrazu - prb si w walce z okupantem, o tyle w roku 1943 PPR, utworzywszy ju regularne oddziay Gwardii Ludowej, przystpia do generalnego szturmu na najbardziej czue punkty nieprzyjaciela, pragnc nie tylko hasami bezkompromisowej walki z okupantem, ale przede wszystkim czynem dowie, po czyjej stronie w toczcej si dyskusji rnych ugrupowa ley suszno. Nasz aktyw partyjny rozwija wtedy szczeglnie intensywn dziaalno. Niektrzy aktywici wykazywali jednak, jak si pniej okazao, zbyt daleko posunit odwag i lekcewaenie wroga. Trzeba byo za to czasem niepotrzebnie paci yciem, przy czym organizacja ponosia nieraz dotkliwe straty. 6 kwietnia 1943 roku komendant naszego obwodu, Micha Wjtowicz - Zygmunt, wraca wraz z Janem Pytlem - Leonem z odprawy naszej organizacji, ktra odbya si w Lubartowie. Droga pocigiem wioda przez Lublin. Leon, nie zatrzymujc si, pojecha dalej do Kranika, Zygmunt natomiast wysiad w Lublinie, gdzie mia si spotka z towarzyszami w celu omwienia wanych spraw organizacyjnych. Gestapo lubelskie dobrze ju wiedziao o naszej organizacji, zdyo zebra przeciwko niej sporo dowodw. Dysponowao wieloma naszymi odezwami kierowanymi do robotnikw, chopw i inteligencji pracujcej, miao dokadne meldunki o jesiennych i zimowych akcjach, jakie przeprowadzi Grzegorz i inne nasze oddziay. Nieobcy by hitlerowcom program Polskiej Partii Robotniczej. Nic wic dziwnego, e uruchomiono wszystkie dostpne siy i rodki dla zniszczenia naszej organizacji, gwnie przez likwidacj czoowych jej dziaaczy. Niemcy poczynali chytrze.

Postanowili wykorzysta do tego celu najbardziej ciemne elementy pochodzenia polskiego, ktre z rnych pobudek, najczciej dla korzyci materialnych, szy z nimi na wspprac. Zygmunt oczekiwa na stacji pocigu, kiedy zosta wskazany przez jednego z takich prowokatorw, niejakiego biczaka, agentom gestapo. Przy wejciu na peron usiowali go oni zatrzyma. Na hitlerowskie Hnde hoch Wjtowicz odpowiada uderzeniem gestapowca w twarz i prbuje ucieczki. W biegu wydobywa pistolet, ktry jednak w tym najmniej odpowiednim momencie zacina si. Zygmunt biegnie dalej, jeszcze nie wszystko stracone. Niestety, tym razem przeladowa go pech. Na ulicy 1 Maja dyurny policjant, widzc ciganego przez gestapowcw czowieka, kadzie go seri z automatu. Przywieziony do jednego ze szpitali w Lublinie, mimo bardzo cikiego stanu, Zygmunt poddany zostaje przesuchaniom. Wkrtce jednak umiera nie zdradziwszy adnej z naszych organizacyjnych tajemnic. Pochowanie Michaa Wjtowicza - Zygmunta na cmentarzu przy ulicy Unickiej pod przybranym nazwiskiem Karasiski, ktrym posugiwa si ostatnio ze wzgldw konspiracyjnych, wiadczyo o tym, e nie zosta on jednak przez gestapo rozpoznany. mier Zygmunta bya jednym z pierwszych dotkliwych ciosw zadanych na naszym terenie przez okupanta partii i Gwardii Ludowej. W naszych szeregach zabrako jednego z najaktywniejszych dziaaczy, ktry peni kolejno funkcje pierwszego sekretarza PPR, a nastpnie dowdcy obwodu GL. To pierwsze uderzenie hitlerowskie byo tym boleniejsze, e zgin czowiek o wielkim dowiadczeniu partyjnym, cieszcy si na terenie Lubelszczyzny niezwykym autorytetem. Znalimy go jako dziaacza okrgowego Komunistycznej Partii Polski. Wiedzielimy, e pniej bra udzia - jako podoficer 24 puku uanw - w kampanii wrzeniowej. Po kapitulacji wraz ze swym pukiem dosta si na Wgry, gdzie zosta internowany. Wiosn 1940 roku ucieka z obozu, by nastpnie, przeszedszy pieszo cae Wgry, przekroczy granic jugosowiask. Nieatwa std wioda droga do szeregw walczcego podziemia w kraju. 1 maja 1940 roku Wjtowicz bierze udzia w manifestacji robotniczej w Zagrzebiu i na skutek tego wystpienia zostaje aresztowany. Wkrtce udaje mu si zbiec z wizienia. W Triecie jednak zostaje znw zapany i osadzony w wizieniu. Tym razem oskarono go o szpiegostwo i oddano w rce gestapo. W czasie transportu do Generalnej Guberni, ju na terenach polskich, Wjtowiczowi ponownie udaje si zbiec. Po wielu przygodach wraca w swoje rodzinne strony i jako jeden z pierwszych przystpuje do organizowania na tym terenie lewicowego ruchu oporu, ktrego pocztkiem bya Robotniczo-Chopska Organizacja Bojowa. Zygmunt by wzorem dziaacza partyjnego i onierza Gwardii Ludowej. Kochalimy go wszyscy za jego postaw, pracowito i rady, ktrych nam nigdy nie szczdzi. Peen energii i pogody ducha, by niezwykle ruchliwy i w terenie zjawia si zawsze tam, gdzie nasza moda jeszcze organizacja najbardziej potrzebowaa pomocy i rady dowiadczonego dziaacza. mier Zygmunta przypada na okres ju bardzo szerokiego udziau PPR w ruchu wyzwoleczym. Zdawalimy sobie spraw, e pomimo straty jednego z czoowych dziaaczy nie wolno nam nawet w najmniejszym stopniu dopuci do zahamowania naszej pracy organizacyjnej i osabienia walki z wrogiem, z takim zapaem zapocztkowanej w naszym obwodzie pod kierownictwem Zygmunta. Wkrtce te Komitet Centralny, doceniajc znaczenie naszego obwodu w walce z okupantem, przyszed nam z pomoc, przysyajc na komendanta obwodu Mieczysawa Moczara - Mietka, pod ktrego dowdztwem Lubelszczyzna odpowiedziaa na terror okupanta wzmoon prac organizacyjn i nowymi uderzeniami w najbardziej czue miejsca wroga.

W jednym szeregu Nadchodzi maj. Jan Sawiski, wczesny sekretarz obwodowy PPR, pierwszy wysun projekt, aby jak goniejsz akcj uczci robotnicze wito. Wybr pad na ruchliwy szlak kolejowy Lublin-Rozwadw, ktrym codziennie cigny na front pocigi z wojskiem, amunicj i materiaami pdnymi. Akcja miaa tym razem na celu nie tylko sukces dywersyjny, ale rwnie propagandowy. Miaa wykaza, e chopi lubelscy wiernie czcz robotnicze wito, uczestniczc w jedynej w swoim rodzaju demonstracji pierwszomajowej. Do akcji zostay uyte: jeden z oddziaw regularnych przebywajcy w tym czasie w lasach marynopolskich w pobliu Kranika, ktrym na okres akcji dowodzi Tadeusz Szymaski - Lis, grupa wypadowa z Rzeczycy pod dowdztwem Stanisawa Zbka - Topoli oraz grupa wypadowa z Trzydnika pod dowdztwem Franciszka Serafina - Gobia. Kiedy w ostatnim dniu kwietnia pnym wieczorem oddzia Lisa i grupy wypadowe przybyy na umwione miejsce we wsi Kolonia Rzeczyca, okazao si, e jest ich znacznie wicej, ni przypuszczano. Okoo pidziesiciu chopw z siekierami, kosami i piami zgosio si ochotniczo do udziau w akcji. Wszystkich nas ogarn radosny nastrj. Ta pidziesitka nie uzbrojonych ludzi bya najwikszym naszym sukcesem, najpikniejszym owocem naszej pracy i walki, dowodem, e coraz wicej ludzi odnajdywao stopniowo waciwe dla siebie miejsce. Gruby Jan - tak nazywalimy Sawiskiego - wygosi do zebranych pikne przemwienie. Pamitam, jak mwi o historii walk wolnociowych polskich chopw i robotnikw, o wojnie wyzwoleczej w Hiszpanii, w ktrej sam bra udzia, i o tym, e ju niedugo wsplnym wysikiem narodw sowiaskich przepdzimy okupanta z naszego kraju. Zwyka partyzancka zbirka przed akcj przerodzia si w prawdziwy wiec. Zgromadzeni chopi chciwie owili kade sowo mwcy. Musiaem go przynagla, eby skoczy. Wiosenne noce s krtkie, oddzia mia do przebycia pieszo okoo omiu kilometrw. Pocig przejeda o okrelonej godzinie i - rzecz jasna - nie bdzie na nas czeka. Sawiski zakoczy swoje przemwienie okrzykiem: Niech yje Polska Ludowa. Odpowiedziao mu trzykrotne gromkie: Niech yje, powtrzone echem w pobliskim lesie. Pamitam tamten wieczr wyjtkowo dobrze, przeprowadzona wwczas akcja naleaa bowiem do pierwszych, w ktrych dane mi byo peni rol dowdcy. Przez Rzeczyc Ksi szlimy demonstracyjnym marszem. Ludzie z opotkw egnali nas ciepym sowem, niczym maszerujcych na front onierzy. Jak w prawdziwym pochodzie pierwszomajowym piewalimy:

Bj to bdzie ostatni, Krwawy skoczy si trud, Gdy zwizek nasz bratni, Ogarnie ludzki rd.

Sowa Midzynarodwki niosy si z nami przez wie, melodia pyna polami i gina gdzie w okolicznych lasach. Przez las Gizwka dochodzimy do toru kolejowego w pobliu przystanku Dbrowica, pooonego midzy Rzeczyc a Szastark. Dwch gwardzistw wysyam na przystanek, aby zmusili kolejarza do zatrzymania pocigu pod sygnaem od strony Zaklikowa. Ludzi z broni rozmieszczam na polu, wzdu toru, w odlegoci kilkudziesiciu metrw od miejsca, gdzie ma by zatrzymany pocig. Chopi z piami i siekierami id cina supy telegraficzne i niszczy przewody na wyznaczonym odcinku od strony Kranika. Czekamy w napiciu, peni radosnego podniecenia. Kada chwila duy si w nieskoczono. Rozpalony policzek przywiera do kolby karabinu, palce muskaj pieszczotliwie zimn stal zamka. Czy aby na pewno nadejdzie? Zaczynamy si niecierpliwi. Wreszcie jest. Obwieszcza go z daleka cikie sapanie parowozu. Ludzie si troch denerwuj. Nic dziwnego. S przewanie modzi, pierwszy raz w akcji. Uspokajam ich. Pocig jest coraz bliej. Obserwujemy semafor, czy si przypadkiem nie otworzy. Ale nie - zamknity. Pocig staje i gwide. Gwizd ten jest jakby sygnaem do otwarcia ognia. Wszystkie lufy, wymierzone w pocig, zion ogniem. Nastpuje duga i przyjemna dla ucha partyzanta strzelanina. Okazuje si, e transport jest dobrze ubezpieczony przez dwie grupy Niemcw, z ktrych jedna znajduje si przy parowozie, a druga na kocu pocigu. Kryjc si za wagonami, otwieraj do nas ogie. Dla obezwadnienia wroga wysyam ludzi z dwoma erkaemami. Maj zaj Niemcw od tyu i silnym ogniem zmusi ich do rezygnacji z dalszej obrony. Krzycz, aby do cystern z benzyn strzela pociskami zapalajcymi. Zdobylimy je na Niemcach w poprzednich akcjach. Bardzo si nam teraz przydaj. Po chwili kilka cystern staje w pomieniach. Wielkie pochodnie owietlaj teren zaciekych zmaga. Nasz erkaem, niestety, zacina si i milknie. Hitlerowcy z koca pocigu, ostrzeliwujc si, biegn rowem do przodu. Obie grupy Niemcw najwyraniej chc si poczy. Pdz w kierunku parowozu. Nasi ludzie nacieraj na Niemcw. S ju blisko nich. Wtem przybiega do mnie jeden z chopw z siekier i krzyczy, e od Kranika zblia si jaki pocig. Rozumiem: pewnie ratowniczy, z andarmeri. Co za sukinsyn ich zaalarmowa? Moe odgos strzaw? Ogldam si: rzeczywicie, s ju niedaleko. W chaosie walki nie dostrzegbym pewnie grocego niebezpieczestwa, gdyby mnie nie ostrzeono. Chopi z siekierami, ci od supw, wycofuj si do lasu. Czas najwyszy. W tym momencie pada obok mnie ciko ranny komendant grupy wypadowej z Rzeczycy, Stanisaw Zbk - Topola. Milknie nasz drugi erkaem. Daj sygna do odwrotu. Zabieramy rannego Topol i wykorzystujc nierwnoci terenu, cofamy si do lasu. Teraz ju z obu pocigw Niemcy strzelaj za nami. Na szczcie bezskutecznie. Nie boimy si pocigu. Las jest naszym bezpiecznym schronieniem. Zwaszcza noc, kiedy Niemcy nie wejd do niego za adne skarby. Ranny Topola co chwila mdleje. Zdejmujemy z niego marynark i koszul. Okazuje si, e ma przestrzelone lewe puco. Zakadamy prowizoryczny opatrunek i niesiemy go do najbliszej wioski.

Stamtd poyczon od chopa furmank przewozimy Topol do bezpiecznej kryjwki. Jeszcze tej samej nocy jeden z gwardzistw, Stanisaw Siewierski - Stryj, zostaje wysany do Kranika celem sprowadzenia lekarza. Wsta pogodny ranek pierwszomajowy. Utrudzeni ludzie odpoczywali po akcji. Gdzie tam po okolicznych wsiach powtarzano ju sobie pewnie wie o pierwszomajowym czynie gwardzistw. Nie mogem zasn. Stan zdrowia Topoli psu smak odniesionego sukcesu. al mi byo chopaka. Zylimy si, kiedy chodzilimy razem do szkoy powszechnej w Rzeczycy. Koo godziny dziesitej wrci Stryj. Przywiz ze sob lekarza-kobiet, nazwiskiem Aleksandrowicz. Wiedziaem, e m jej, adwokat, nalea do ZWZ. - Pani doktor - zwracam si do przybyej po skoczonej wizycie - prosz mi powiedzie szczerze: bdzie y? Patrzyem w jej oczy badawczo. Sowa s czasem po to, eby pociesza, wzrok mwi prawd mylaem. - Widzi pan, trudno przesdza spraw i powiedzie co konkretnego - odpowiedziaa z ostronoci waciw uczniom Eskulapa. - Stan chorego jest ciki, nie ma co ukrywa. Nie trzeba jednak traci nadziei. Zrobi, co tylko bdzie mona. Zostawia recept, udziela dokadnych wskazwek, jak z rannym postpowa, i zabiera si do odejcia. Prosz, aby przez jaki czas zostaa przy chorym. Jest jednak stanowcza: nie moe, ma wiele innych obowizkw, czekaj na ni pacjenci, obiecuje jednak stawi si na kade wezwanie. Musiaem si zgodzi, cho przyznaj, ywiem pewne obawy. Jak si pniej okazao - najzupeniej niesuszne. Doktor Aleksandrowiczowa nie tylko przez duszy czas potem na kad prob odwiedzaa rannego i opiekowaa si nim a do cakowitego wyleczenia, ale nie chciaa przyj od nas adnej zapaty za trud, ktrego niemao przecie woya, mim Topola, cakowicie wyleczony, mg myle o nastpnej akcji. Wida wyej nad rnice przekona stawiaa swoje posannictwo lekarza. A moe i jej imponoway nasze miae, z coraz wikszym rozmachem prowadzone akcje? Zapytaem j kiedy, jakie pobudki sprawiaj, e gdy trzeba, rzuca wszystko i jedzie do chorego gwardzisty, naraajc si nie tylko na niewygodn podr chopskim wozem, ale i na powane niebezpieczestwo. - Czy trzeba pyta? - odpowiedziaa. - To mj zawodowy obowizek. Winnam pomc kademu, a ju zwaszcza tym wszystkim, ktrzy walcz z wrogiem. Posta patriotycznej lekarki naley do najjaniejszych moich wspomnie z cikich dni okupacji. Tego rodzaju przykady solidarnoci i pomocy ze strony spoeczestwa zawsze radoway nas najbardziej. W wyniku akcji pierwszomajowej przerwa w ruchu na linii kolejowej Lublin-Rozwadw trwaa pitnacie godzin. Cakowitemu zniszczeniu ulegy urzdzenia sygnalizacyjne na przystanku Dbrowica. Uszkodzono parowz i spalono kilka cystern z benzyn. Chopi, ktrzy poszli na akcj ochotniczo, zniszczyli dwa kilometry linii telefonicznej. Wrd Niemcw byli zabici i ranni. Niemay by rwnie sukces propagandowy. Chopi, biorcy wraz z nami udzia w akcji, dugo j wspominali midzy sob. Pniej nie tylko pomagali nam w organizowaniu transportu czy zdobyciu niezbdnych informacji, ale - gdy zasza potrzeba - nie wahali si uczestniczy w nowych akcjach,

podczas ktrych zachowywali si jak starzy praktycy. Taktyki walki partyzanckiej trzeba si byo uczy. Dotyczyo to take tych licznych przecie w naszych szeregach starszych chopw, ktrzy brali udzia jeszcze w pierwszej wojnie wiatowej i modszych, ktrzy w wikszoci przeszli przed wojn przeszkolenie wojskowe. Powoli wytworzya si taka sytuacja, e chopi w naszych wioskach znali niemal wszystkich gwardzistw tak z nazwisk, jak i z pseudonimw. Udzielali nam wszelkiej pomocy, byli prawdziwym i mocnym zapleczem, bez ktrego nie moglibymy prowadzi tak skutecznej walki ani rozwija naszej organizacji. Nasz Gruby Jan, dowiadczony dziaacz, w wolnych chwilach zawsze poucza nas, e walk z okupantem mona i naley prowadzi nie tylko z karabinem w rku, ale wszystkimi dostpnymi rodkami i sposobami. Dobry wywiad, rozsdne wykorzystanie elementarnych zasad partyzanckiej taktyki, mdra propaganda, a zwaszcza zjednywanie dla sprawy walki coraz szerszych krgw spoeczestwa byy - jak zapewnia - gwnymi elementami gwarantujcymi sukcesy w pro wad zon ej walce. Sawiskiego cechowa jaki szczeglny dar mwienia. Nieraz, gdy nadarzya si okazja, godzinami toczyy si pogwarki. Wspominajc okres swojej pracy konspiracyjnej w Komunistycznej Partii Polski i w midzynarodowych brygadach walczcych w latach trzydziestych o wolno Hiszpanii, przytacza wiele pouczajcych przykadw, ktre my z kolei staralimy si praktycznie stosowa w naszej konspiracyjnej dziaalnoci. Gruby Jan oprcz nieprzecitnego daru przekonywania ludzi o susznoci sprawy, ktr i sam reprezentowa, mia (rwnie due poczucie humoru. Swoimi oryginalnymi dowcipami, beztrosk i zaraliw wesooci potrafi kadego w najtrudniejszej nawet sytuacji wprawi w dobry nastrj. Czsto byway chwile, gdy tsknio si do jego mdrych rad, przestrg czy choby artobliwych, umilajcych czas dykteryjek. Mia w sobie co, co zjednywao mu powszechn sympati, budzio szacunek. Kady, kto raz zetkn si z Grubym Janem, chtnie zblia si do niego i zaprzyjania. W kadym oddziale byo niemal wito, gdy zawita tam Sawiski. Sam widok jego wysokiej, tgiej postaci i dwik rubasznego miechu stwarzay jaki familijny nastrj, zwikszajc zarazem poczucie bezpieczestwa. On za t popularno zawsze potrafi wykorzysta na rzecz naszej organizacji. Jako przeoony i starszy kolega by dla nas wzorem pracowitoci, mstwa i powicenia dla sprawy.

Powinienem tu, przy okazji omawiania sposobu uczczenia 1 Maja, zwrci uwag na istotn, myl, spraw zgodnoci ideologii PPR z praktyk obowizujc na co dzie rwnie w oddziaach Gwardii Ludowej. Ile to razy syszaem, sam mwiem, my wszyscy moglimy to odebra, z jakim wyczuleniem traktowane byy patriotyczne i postpowe tradycje. Kady z nowo powstaych oddziaw nosi imi wielkiego Polaka, bojownika o wolno narodow i spoeczn. Jak gboko musiao tkwi w ludziach poczucie wizi z tym co najrdzenniej postpowe i wartociowe, skoro czsto samorzutnie przyjmowali te nazwy dla oddziaw. I tak rosy w si pierwsze grupy bojowe imienia Tadeusza Kociuszki, Jzefa Bema, Jarosawa Dbrowskiego, Bartosza Gowackiego, Jana Kiliskiego, Adama Mickiewicza, Emilii Plater, Ludwika Waryskiego i inne. Pamitam rwnie, e wszystkie waniejsze rocznice byy specjalnie podkrelane w rozkazach, dokumentach i prasie. W tamtych dniach tego rodzaju idee nabieray niesychanie istotnego znaczenia dla nas wszystkich. Nie trzeba wielkiej wyobrani, aby odczu autentyczno sw odezwy Kociuszki do narodu polskiego: Pierwszy krok do zrzucenia niewoli jest odway si by wolnym; pierwszy krok do zwycistwa pozna si na wasnej sile. Sowa te znalazy si w krtko ukazujcym

si pimie Polskiej Partii Robotniczej Trybuna Ziemi Lubelskiej. Celowo zreszt zwrciem uwag na to zdanie, wybrane z dziesitkw innych, zbienych w wymowie, gdy chc przypomnie, e wspredaktorem Trybuny bya Irena Tomasiakwna, dzielna dziewczyna, pochodzca ze znanej rodziny przedwojennych dziaaczy lewicowych w Lubartowskiem. Irena i jej siostra Ewa uczyniy pierwszy krok do zrzucenia niewoli, przypacajc go yciem w kazamatach gestapo. Posta Ireny wywoaa nastpne skojarzenie, moe do odlege, ale wybiegajc we wspomnieniach w przyszo zdoam moe wykaza konsekwencj i cigo idei, ktre nam wwczas przywiecay. Ot dla uczczenia rocznicy powstania kociuszkowskiego 11 marca 1944 roku wydany zosta rozkaz nr 11 Dowdztwa Gwnego Armii Ludowej. Sdz, e warto przytoczy fragmenty tego rozkazu, aby uwiadomi dzi, po upywie ponad 30 lat, warto spucizny historycznej10.

onierze! 24 marca 1794 roku nard polski chwyci za bro, by walczy o niepodlego Ojczyzny. 17 kwietnia Insurekcja wyzwala Warszaw. Tadeusz Kociuszko, obrany Naczelnikiem Si Zbrojnych Narodu, rozumia, e zwycistwo osignie si tylko przez Zjednoczenie w walce caego spoeczestwa. Gwn si widzia wtedy susznie w wyzwolonym z paszczyzny chopie polskim. Dlatego te zarzdza, e osoba wszelkiego wocianina jest wolna i buduje armi z ludu. Ta armia, zdrowa moralnie dziki swej ywotnoci, bohaterstwu i powiceniu, potrafia kosami zdobywa armaty. Nie byo jednak dane bohaterom spod Racawic i Szczekocin wywalczy niepodlegoci. Targowicka magnateria i zgnia szlachta wolay odda kraj w niewol, ni dopuci do wyzwolenia chopw. Dla magnaterii i szlachty 18 wieku stay na pierwszym miejscu przywileje stanowe. Dla obrony tych przywilejw sprzeday wolno Polski. Podobnie i dzi skorumpowana reakcja polska w panicznym strachu przed reformami spoecznymi, w lepym egoizmie ciasnych interesw klasowych gotowa jest i rami w rami z krwawym okupantem hitlerowskim... Wrd zbrojnych zmaga o wyzwolenie toczyy si dalsze dzieje Polski. Kociuszko sta si symbolem walki o demokracj i wolno, a gdy po 150 latach kraj znowu stoi w ogniu wojny wyzwoleczej, imi Naczelnika znowu odyo. Zabyso ofiar krwi gwardzistw z oddziau Kociuszki na Lubelszczynie i onierzy Polskiego Korpusu im. Kociuszki, walczcych rami w rami z Armi Czerwon. Sowa i czyny Kociuszki z 1794 roku s dzi drogowskazem w walce narodu polskiego. On wtedy przede wszystkim wzywa do zjednoczenia si: Nigdy by Polakom bro ich nieprzyjaci straszn nie bya, gdyby sami pomidzy sob zgodni, znali sw si, caej tej siy uy umieli. On to woa do onierzy i oficerw, ktrym dowdcy zdrajcy nakazali bierno: Nie mniemajcie, abycie winni posuszestwa tej zwierzchnoci, pod ktr jestecie... Narodowi i Ojczynie tylko Wasz wierno winnicie... onierze Polscy! Ojczyzna Was woa o obron. Woa Was jzykiem obozw, paczem sierot i wdw, unami poncych wsi i miast. Do broni! czcie swe siy w szeregach Armii Ludowej! onierze Armii Ludowej! Tak jak onierze kociuszkowscy walczyli o wolno Ojczyzny i wyzwolenie chopa polskiego z paszczyzny, tak dzisiaj Wy, onierze Armii Ludowej, walczycie o Woln i Niepodleg Polsk Demokratyczn.

10

Dowdztwo Gwne GL i AL, Zbir dokumentw z lat 1942- 1944, Warszawa 1967.

Dlatego te oddajc cze pamici bohaterw Insurekcji - Kociuszki, Bartosza, chopw spod Racawic, szewca Kiliskiego i ludu Warszawy - Dowdztwo Gwne Armii Ludowej rozkazuje: 1) wzmc akcj bojow przeciwko okupantowi, 2) wysadza pocigi i transporty kolejowe, 3) niszczy obiekty wojskowe i gospodarcze, 4) sabotowa prac w warsztatach i fabrykach, 5) przeprowadza wiece, zgromadzenia i wystpienia, 6) skada wiece na grobach polegych w walce o wolno Ojczyzny. Niech w dniu sto pidziesitej rocznicy powstania kociuszkowskiego zagrzmi ziemia polska oskotem wywalanych pocigw, hukiem demolowanych obiektw okupanta! Cze bohaterom powstania kociuszkowskiego. Niech yje Polska Wolna i Niepodlega! Niech yje Krajowa Rada Narodowa Niech yje Armia Ludowa! mier niemieckim okupantom! Dowdztwo Gwne Armii Ludowej Witold [Franciszek Jwiak] Szef Sztabu Gwnego

Rola [Micha ymierski] Naczelny Dowdca AL

Nie potrafi powiedzie, dlaczego wanie w tym rozdziale, ktry rozpoczem przypomnieniem ywioowego udziau chopw w pierwszomajowej akcji, chciaem ukaza w wielkim skrcie ca istot, wydaje mi si, zwycistwa PPR, zwycistwa lewicy. Dziki ideom, ktre oywiay czyny, mielimy w jednym szeregu ludzi zaangaowanych, a robotnik i chop polski, czujc si wsptwrcami historii, brali udzia w walce bliskiej im, bo toczonej w ich interesie.

Z odsiecz Ciki by rok 1943 dla ludzi konspiracji na ziemi lubelskiej. Aby zlikwidowa ruch partyzancki i bez przeszkd kontynuowa akcj wysiedlecz i germanizacyjn na Zamojszczynie, wadze okupacyjne skoncentroway na tym terenie znaczne siy, cigajc - w celu rozprawienia si z polskimi bandytami - oddziay policyjne a z Jugosawii, Francji i innych krajw okupowanej Europy. Pacyfikowano dziesitki miast i wsi, przeciw bezbronnej ludnoci rzucono samoloty i czogi. Przed partyzantami Gwardii Ludowej stano nieatwe zadanie - przerzucajc si moliwie najszybciej z miejsca na miejsce urzdza zasadzki i doprowadzi do potyczek, aby utrzyma w ten sposb Niemcw na wsiach w cigym lku, udaremni im prby zachowania swojej administracji w terenie i przywrcenia porzdku, tak niezbdnego do przeprowadzenia akcji niwnej i rabunku ziarna, na ktre czekay walczce na wschodzie hitlerowskie armie. Oywiona dziaalno GL i wielka operatywno jej oddziaw - przy wspudziale innych ugrupowa konspiracyjnych - doprowadziy do tego, e nawet w okresie wielkiego nasilenia akcji pacyfikacyjnej istniay tereny dla Niemcw waciwie niedostpne. Tak byo m. in. w Jzefowie, skd w wyniku akcji partyzanckiej Niemcy zupenie si wynieli i gdzie nie dziaaa ani poczta, ani urzd gminny, ani stacja kolejowa. Pragnc wydrze ten teren z rk partyzantw i przywrci na nim swoj administracj, hitlerowcy postanowili usadowi si najpierw w maych miasteczkach. Akcj na Jzefw rozpoczli od

bombardowania nie tylko samego miasta, ale te ssiedniej wsi Sochy i okolicznych lasw. Kiedy samoloty odleciay, na podbj bezbronnej i w znacznym stopniu wyludnionej mieciny podjechay samochodami z Zamocia oddziay SS i andarmeria w sile okoo piciuset ludzi. Dla Jzefowa nastpi istny sdny dzie. Jak opowiadali mieszkacy miasteczka, ktrzy rozbiegli si w popochu po okolicy, rozwcieczeni hitlerowcy strzelali do kadego, kogo dopadli, nie oszczdzajc dzieci ani starcw. Dowdztwo grupy operacyjnej pod osobistym kierownictwem Grzegorza, pragnc uchroni ludno miasteczka przed represjami, ktre j czekay, postanowio ponownie opanowa Jzefw, dziaajc wsplnie z oddziaem BCh, a nawet ZWZ, co byo ju zupenie wyjtkowe nie tylko ze wzgldu na coraz bardziej niekorzystnie ukadajce si stosunki midzy tym ugrupowaniem a PPR - GL, lecz rwnie z uwagi na bierno, jak jednostkom ZWZ nakazywaa ich wadza zwierzchnia. Wobec niewiarygodnych zbrodni, jakich dopuszczali si hitlerowcy na Zamojszczynie, ZWZ nie mg pozosta jednak zupenie obojtny, jeli nie chcia straci do reszty popularnoci i narazi si na ostrzejsz ni dotd krytyk spoeczestwa. Ju w przeddzie - wspomina tamte wydarzenia Grzegorz - zarzdziem ostre pogotowie w oddziaach. Po przybyciu Niemcw postanowilimy od razu uderzy na miasto, eby ocali ludzi przed masakr, a Niemcom nie pozwoli si zagospodarowa. W akcji na Jzefw udzia wziy: oddzia GL im. Kotowskiego, oddzia BCh Groma i placwka ZWZ z Jzefowa, liczca cznie z ochotnikami szedziesiciu ludzi (wszyscy dobrze uzbrojeni). Drugi oddzia GL pozosta w odlegoci moe omiu kilometrw od miasteczka, w lesie koo Czarnej Rzeki, przy drodze. Mia on za zadanie ubezpieczy partyzantw biorcych udzia w akcji przed nieprzyjacielem, gdyby ten zjawi si od pnocy. Jednoczenie Grom rozesa do wszystkich okolicznych placwek BCh i ZWZ gocw z rozkazem natychmiastowego stawienia si w celu uczestniczenia w akcji. W odpowiedzi na to wezwanie przybya wkrtce placwka BCh z ukowej. Zgosia si rwnie stacjonujca w pobliskim lesie grupa partyzantw ydowskich. Grom ze swymi ludmi zaj pozycje na wzniesieniu po obu stronach szosy Jzefw-ukowa. Miszka Tatar, dowodzcy wwczas oddziaem im. Kotowskiego, rozoy si ze swymi gwardzistami od strony Pardyswki, pozostali - od pnocy, gdzie znajdowaa si kolumna samochodw. Nieprzyjaciel, uzbrojony w bro maszynow i ppanc. - wspomina Grzegorz Korczyski - zajmuje miasto. Na wiey kocioa ustawili cekaem. Pole ostrzau mieli doskonae. Amunicji jak zwykle za wiele. Niepokoiem si o oddzia Kotowskiego, ale nie mwiem nic. 95 ludzi, 20 erkaemw, granaty, karabiny, a w duszach dynamit. Przeciwko 500 usadowionym w miecie. Jestemy w lesie pod samym Jzefowem. Godzina szsta wieczr. Gdy zajmujemy miejsce do natarcia, Niemcy wanie otwieraj ogie za uciekajc ludnoci. Gnaj j w kierunku lasu. Wysunli si jakie 200 m W pole, miao, pewni, e wykurzyli ju nas bombami. Jest ich z 70. Daj wic dowdcy oddziau im. Kotowskiego rozkaz, aby ich zdmuchn. Las wychodzi tu na pole dugim, wskim jzykiem. Oddzia im. Kotowskiego zachodzi tym laskiem prawie na tyy npla i ze 100 m bije z 20 erkaemw. Skotowali si, kwik, wiej na boki, w kartofliska. Ale z 20 ju nie wstaje. W pocigu za nieprzyjacielem Miszka Tatar zapdzi si ze swymi ludmi na odkryty teren, gdzie przydusi ich do ziemi ogie cekaemw z wiey kocioa. Dalej posuwaj si do przodu pojedynczo skokami, w tyralierze. Atak wspiera swym ogniem oddzia ZWZ. W odlegoci moe stu metrw od pierwszych zabudowa miasteczka ginie Miszka Tatar i jego amunicyjny. Padaj ranni. Hitlerowcy maj na skraju miasteczka doskonae stanowiska ogniowe. Ra

atakujcych ogniem z trzech cekaemw. Ogie ten nie zdoa jednak zatrzyma gwardzistw. Atakujcy dopadaj zabudowa. Gwardzici rzucaj granaty. Niemcw ogarnia panika. S zupenie zdezorientowani w sytuacji, nie znaj si przeciwnika. Cekaemy na wiey kocioa milkn, wrg w popochu wycofuje si z miasteczka. Zapada zmierzch, gdy z Rawy Ruskiej i z Zamocia nadeszy posiki niemieckie. Wysypawszy si z wagonw, hitlerowcy rozwinli si do natarcia. Niewiele ju jednak mogli zdziaa. Na ich gsty ogie gwardzici odpowiedzieli tym samym. Walczyli zaciekle. Na szczcie nie trwao to dugo. Z pomoc przysza noc. Kiedy zrobio si zupenie ciemno, nastaa cisza. Odgosy walki umilky, a hitlerowcy odjechali pocigami tam, skd przybyli. Jzefw by polski. Jego mieszkacy entuzjastycznie witali swych wyzwolicieli. Rado z odniesionego zwycistwa mciy jednak poniesione straty. Mielimy dwunastu rannych. Wrd czterech polegych znajdowa si bohaterski Miszka Tatar. Pochowano go z nalenymi honorami na miejscowym cmentarzu. Jzefw pozostawa w rkach partyzantw jeszcze przez tydzie, do 21 czerwca. Stracono go na powrt dopiero podczas wielkiej akcji pacyfikacyjnej, w ktrej udzia brao okoo 32 tysicy Niemcw.

Kainowa zbrodnia W pierwszych dniach sierpnia 1943 roku zorganizowalimy nowy oddzia Gwardii Ludowej im. J. Kiliskiego. Staralimy si skupi w nim najlepszych onierzy, wybranych z innych oddziaw. Szo nie tylko o to, e mia on by, w zamierzeniu dowdztwa, niejako przykadowym, reprezentacyjnym oddziaem w walce z okupantem. Stawiano przed nim take inne zadanie, do ktrego przywizywalimy wwczas ogromn wag. Brak wyszkolonej kadry dowdcw by, jak wiadomo, nasz sta bolczk. W obliczu nowych wydarze jednak i zataczajcej coraz szersze krgi walki wyzwoleczej, musielimy problem ten jako rozwiza. I to chyba bya gwna myl, jaka przywiecaa dowdztwu okrgowemu przy powoywaniu do ycia oddziau GL im. J. Kiliskiego. W oddziale tym miano szkoli kadry dowdcze. Na dowdc nowo sformowanej grupy bojowej wyznaczono Stefana Skrzypka - Sowika (brata Grzybowskiego). By on synem chopa z Kolonii ysakw i w pierwszym okresie okupacji trafi w szeregi ZWZ, z ktrych - szybko zrozumiawszy swj bd - wkrtce si wycofa, stajc si pniej jednym z czoowych aktywistw PPR i GL na naszym terenie. Nie przypadkiem dowdztwo oddziau im. Kiliskiego powierzono wanie Sowikowi. Jako czowiek oglnie lubiany, nieprzecitnie zdolny, a przy tym znajcy si na onierskim fachu i sztuce dowodzenia (by podoficerem w wojsku sanacyjnym) mia on przekazywa swoje dowiadczenie onierzom, szkoli kadr podoficersk dla powstajcych oddziaw partyzanckich. Pamitam, jak 8 sierpnia 1943 roku nowo zorganizowany oddzia zebralimy po raz pierwszy w komplecie w lasach marynopolskich w powiecie kranickim. Patrzyem na dwudziestu omiu modych chopskich synw stojcych w szeregu. Przemawiaem do nich. Szli wypenia nieatwe przecie zadania, potrzebne im byo ciepe sowo, zagrzewajce do czynu, ukazujce sens podjtego wysiku. Widziaem wpatrzone w siebie modziecze twarze, z ktrych biy zdecydowanie i wola walki.

Tego samego jeszcze wieczora oddzia mia wymaszerowa do lasu pooonego o kilkanacie kilometrw na zachd, w pobliu wioski Borw. Termin ten podyktowany by koniecznoci odebrania w najblisz noc w tamtym wanie rejonie pierwszego zrzutu broni. Wytyczne i koordynaty do przyjcia zrzutu dowdca oddziau im. J. Kiliskiego, Sowik, otrzyma osobicie od dowdcy Obwodu II, Mieczysawa Moczara - Mietka. Zapowiedziany zrzut nie nastpi. Z niewyjanionych przyczyn samolot nie przylecia. Wraz z oddziaem na pierwsze kilka tygodni mia pj kapitan Wacaw Dobosz - Sp ze sztabu okrgu i ja. Chodzio o to, aby lepiej wprowadzi go w samodzielne ycie i wdroy w wykonywanie trudnych zada. W ostatniej niemal chwili nastpia jednak zmiana. Przed wieczorem bowiem, kiedy zbieralimy si ju do wymarszu, przyjecha na rowerze ze sztabu okrgu goniec z poleceniem od Alego, abym natychmiast wraca do sztabu. Jak si pniej okazao, chodzio o mj udzia w konferencji okrgowej zwizanej z przyjazdem na nasz teren z Warszawy Jana Sawiskiego - Tyfusa, ktrego my zwyklimy nazywa Grubym Janem. Bya ju pna noc, kiedy po zakoczonej konferencji rozeszlimy si po chopskich stodoach na spoczynek. Nastpnego dnia rano - byo moe gdzie okoo godziny dziesitej - przyszed do mnie komendant okrgu. Tadeusz Szymaski - Lis, z wieci, ktra staa si pniej gona w caym okupowanym kraju, budzc groz i oburzenie. Tak ciko byo uwierzy... Zwaszcza w tych pierwszych chwilach, gdy miao si jeszcze przed oczami szczere spojrzenia, pene modzieczego zapau twarze chopcw. Trudno byo po prostu zgodzi si z tym, eby wanie wtedy, gdy -nard polski przeywa najbardziej koszmarne chwile, a kady dzie znaczy si nowymi tysicami niewinnych ofiar, pochonitych przez piece krematoryjne obozw mierci, kiedy toczyy si jake zacite wobec nierwnych si zmagania z wrogiem, a w naszym podziemnym froncie kade mode rami, zdolne do noszenia broni, byo niezwykle cennym nabytkiem, eby wanie wwczas dokonaa si ta zbrodnia. Trudno byo uwierzy, e to nie kto inny, ale wanie Polacy, te przecie zorganizowani i uzbrojeni po to, podobno, aby walczy z wrogiem, dopucili si bratobjczej zbrodni na oddziale im. J. Kiliskiego. I to tylko dlatego, e ci modzi ludzie mieli inne przekonania polityczne i nie chcieli sta biernie z broni u nogi, jak zalecao dowdztwo Narodowych Si Zbrojnych i innych ugrupowa dziaajcych w kraju z ramienia rzdu londyskiego, lecz rwali si do czynu. Niestety, nastpne wiadomoci, ktre do nas dotary, potwierdziy tragiczn wie o czynie, jakiego dopucili si pod Borowem dobrze znani na terenie powiatu kranickiego przywdcy NSZ - Zb, Znicz i Cichy. Jak wynika z dokadnych relacji bezporednich wiadkw mordu, eneszetowcy najpierw pod pozorem uzgodnienia szczegw wsplnej akcji zaprosili gwardzistw z oddziau im. J. Kiliskiego do swojego obozu, poczstowali nawet swoim partyzanckim posikiem, a nastpnie w podstpny sposb rozbroili ich. Rozebranych do naga rozstrzeliwali potem kolejno nad przygotowanym zawczasu doem, ktry sta si zbiorow mogi. Oprcz dwudziestu szeciu gwardzistw zamordowano take czterech chopw ze wsi Borw, ktrzy przyszli do naszego oddziau, by przypatrze si partyzantom i - w czym mona - pomc. Zgin take czonek dowdztwa okrgu Sp oraz oficer polityczny, byy uczestnik wojny domowej w Hiszpanii, Stanis - Guchowski z Warszawy.

Spa i Guchowskiego pozbawiono ycia metod icie katowsk, cinajc im toporem gowy na pniaku. Sam dowdca oddziau im. J. Kiliskiego, Stefan Skrzypek - Sowik, nie od razu zosta pozbawiony ycia. Zabrano go ywego i pniej dopiero zamordowano gdzie na terenie Kielecczyzny. Prawdopodobnie chcieli przedtem wydoby z niego zeznania, zdoby jakie wiadomoci dotyczce rozwoju naszej organizacji. A moe tylko w bardziej wyrafinowany sposb zemci si za to, e wraz ze swym bratem, Wadysawem, wystpi z ZWZ, przechodzc w szeregi Gwardii Ludowej? Organizatorzy mordu pod Borowem usiowali zatrze wszelkie lady. Tylko dlatego zapewne we wsplnej z partyzantami mogile znaleli si czterej niewinni i przypadkowo w oddziale znajdujcy si chopi, eby nie pozostali adni wiadkowie kainowej zbrodni. Przeliczono si jednak. Kiedy dokonywano egzekucji, trzem gwardzistom, rozebranym ju, udao si zbiec spod kul rodzimych mordercw. W gstwinie lenej zmylili nastpnie pocig i szczliwie dotarli do sympatyzujcych z nami chopw we wsi Marynopole, ktrzy udzielili im pierwszej pomocy i ukrywajc przed eneszetowskim pocigiem, pomogli dotrze do nas. Wie o zbrodni borowskiej rozesza si po kraju lotem byskawicy i wstrzsna spoeczestwem. Miarka przebraa si w sposb tak oczywisty, e haniebny mord pod Borowem potpiy w swojej prasie niemal wszystkie organizacje podziemne w kraju. Odegnao si od tej sprawy dowdztwo AK, zarwno w Londynie, jak i w Warszawie, owiadczajc, e nie ma z ni nic wsplnego. Sowa potpienia czytalimy w rozkazie Dowdztwa Gwnego Gwardii Ludowej z dnia 10 wrzenia, 1943 roku:

onierze! Walczc Polsk wstrzsna wie o potwornym, zdradziecko dokonanym morderstwie 9 sierpnia 1943 roku w lesie wsi Borw koo Kranika, w woj. lubelskim. Oddzia Gwardii Ludowej im. J. Kiliskiego zosta w sposb perfidny i podstpny wymordowany przez jedn z band, ktre reakcja - obszarnicy, kapitalici, wyzyskiwacze - tworzy specjalnie do walki z polskim ruchem wyzwoleczym. Mord w lesie borowskim okrywa hab po wieczne czasy jej sprawcw - reakcj polsk. Za zadanie postawia ona sobie nie walk z zaborc, a z narodem polskim, z jego partyzanck Armi Ludow. Dziaalno ta, nikczemna, podstpna i zbrodnicza, nie zamie walki narodu. Przypiesza ona tylko cakowit klsk i zagad reakcyjnej kliki bratobjcw. onierze! Chwycilicie z woli wasnej za bro, by Ojczynie zerwa kajdany okrutnego niemieckiego ucisku. Cel macie jeden, wsplny dla caego narodu - wywalczenie Polski Wolnej i Niepodlegej. Jedyny wrg - niemiecki okupant - zagradza nam drog ku wolnoci. Druzgocc jego potg, kroczymy ku zwycistwu! Gwardia Ludowa i polski ruch wyzwoleczy nie pozwoli si rzuci do bratobjczej walki. Tylko zaborca i pokumani z nim wrogowie narodu mieliby z tego korzy. Na prowokacyjne napaci

hitlerowskich agentw i zdrajcw odpowiemy zwikszeniem w oddziaach czujnoci, dyscypliny i karnoci. Odpowiemy jeszcze potniejsz walk z zaborc. BRO SW NADAL TYLKO PRZECIWKO NIEMCOM KIEROWA BDZIEMY! onierze! Z nami cay nard polski. Widzi on w swej Armii Ludowej jedyn si, ktra go broni i wywalczy mu wolno. Nard polski ze zgroz i oburzeniem potpia kainowe morderstwa reakcji. Potrafi on ustrzec swych onierzy przed zdradzieckimi ciosami w plecy, potrafi wyrzuci nikczemnych mordercw i podegaczy precz poza spoeczestwo polskie. Wasze zadanie - to dalsza nieustanna walka z niemieckim zaborc. CZE BOHATEROM POLEGLYM ZA OJCZYZN! DOWDZTWO GWNE GWARDII LUDOWEJ 10 wrzenia 1943 r. M. p.

Dugo potem modzie Lubelszczyzny piewaa uoon przez Alego piosenk o wymordowaniu naszych gwardzistw pod Borowem, zaczynajc si od sw: Dziewczyno, dziewczyno, ce zapakana? Dzi w lesie, gdzie dokonana zostaa zbrodnia, oglda mona zbiorow mogi naszych gwardzistw i czterech borowskich chopw. Ze skadek spoeczestwa lubelskiego wyniesiony, zosta pomnik, na ktrym wyryto nazwiska pomordowanych.

Wizyta w Karpiowce Karpiwka, jedna z wiosek, ktre dla rozwoju ludowego ruchu wyzwoleczego w latach ostatniej wojny pooyy najwiksze zasugi, ley zaledwie par kilometrw na pnocny wschd od Kranika. Caa wie jest jak jedna wielka rodzina - ludzie wiedz wszystko o sobie, nikt nikogo nie podejrzewa, nikt te nikogo si nie obawia. Kiedy w trudne dni wypado nam nieraz korzysta z gocinnoci Karpiwki, wszyscy jej mieszkacy otwierali nam swoje drzwi jednakowo serdecznie. Bywao - zwaszcza gdy do wsi zawdrowaa wiksza grupa partyzancka lub cay oddzia - e ludzie miejscowi sami dzielili pomidzy sob partyzantw i zabierali ich w gocin, aby u siebie w domu nakarmi, ogrza, a nierzadko jeszcze i na drog woy co chopakowi do partyzanckiej torby. Dbay o to zwaszcza kobiety i dziewczta. Przechodzc w sierpniu 1943 roku z Krasnostawskiego na teren powiatu kranickiego, wdrowaem naszym utartym szlakiem wiodcym przez Karpiwk. Wie pnocnym swoim skrajem przylega do lasu. Tamtdy, od strony Turobina, mona byo do niej najwygodniej i zupenie niepostrzeenie doj.

Dotarszy do Karpiwki przed poudniem zastaem j prawie zupenie wyludnion. Wikszo mieszkacw nie powrcia jeszcze z pola od zaj niwnych. Tylko dzieciaki tu i wdzie pdziy ju z pastwiska do zagrd bydo na przerw obiadow. Od dzieci mona byo si tutaj wszystkiego dowiedzie. Miay natury nieco moe wcibskie, czasami lubiy, jak zwykle dzieciaki, za duo wiedzie, nie byo to jednak kopotliwe, przeciwnie - czsto nawet uatwiao nam ycie. Dzieci bowiem byy zwykle naszymi niezawodnymi informatorami. Znay nas dobrze. Bywalimy czsto w ich domach. Chopcy z ciekawoci ogldali wtedy nasz bro. Znali nawet nasze pseudonimy. Przewanie kady z nich mia wrd partyzantw swojego bohatera. Nic dziwnego wic, e niekiedy toczyli midzy sob zacite spory o to, ktry z tych bohaterw jest bardziej odwany i waleczny. Kady na swj sposb chcia si jako przysuy partyzantom, by mc si potem pochwali przed rwienikami. Od tych to wanie najmodszych naszych sprzymierzecw dowiedziaem si, e Niemcy nie pokazywali si we wsi ju od kilku dni, e w nocy przyszed do domu odwiedzi on i nieletniego syna Leon Plichta - Wrona, ktry by dowdc kompanii w brygadzie Grzybowskiego, e obecnie w domu go nie ma, gdy pi u ssiada w stodole, i e Jzef Szurma, nasz dowdca placwki, jest rwnie u jednego z gospodarzy na drugim kocu wioski. Jak zwykle gocinna i wesoa ona starego Jzefa Gryty, ktrego syn nalea do miejscowej grupy wypadowej, powitaa mnie przed domem. Przepraszaa, e nie moe poda rki na przywitanie. Miaa j zanurzon po okie w duym cebrzyku, w ktrym mieszaa karm dla wi. - A skde to o tak wczesnej porze Bg gocia prowadzi? Dawno ja pana nie widziaam, ju mylaam, e si co niedobrego stao, a tu, patrzcie no ludzie, ni grzmiao, ni byskao... Chyba nam Burek zdechnie - artowaa Grytowa. - A to si dopiero stary ucieszy. I chopak zaraz tu bdzie, wspomina nieraz pana, ma do pana sabo - trajkotaa w dalszym cigu. Chwilk tu pan zaczeka, tylko prosiakom zanios i troch si ochajtn. - Ruszya szybko, najpierw do obory, a potem do domu. Przebiegajc obok mnie, poprawiaa w biegu rozsypane wosy. Narzekaa przy tym na brak czasu w okresie niw. Po chwili staa ju w drzwiach swojej starej, lecz pobielonej czysto chaupy, zupenie nie ta sama uczesana, z koralami na szyi, w nowym fartuchu... Strj ten chyba kada wiejska kobieta ma zawsze na wszelki wypadek przygotowany i kiedy trafi si jaki go, metamorfoza dokonuje si byskawicznie. - Prosz do izby - zapraszaa, ju teraz, w uporzdkowanym stroju, mielej i jako dostojniej. Odpocznie pan, a ja zakrztn si koo obiadu, bo to ju i pora. chopy si zaraz poschodz, bd je woa. A moe pan si mleka napije? Gospodyni z zadziwiajc szybkoci przechodzia od jednego tematu do drugiego. Nim zdyem w jakikolwiek sposb zareagowa na uczynion mi propozycj, nie tylko zjawi si przede mn na stole gliniany garnek z zsiadym mlekiem, ale jakim byskawicznym ruchem napeniony zosta duy kubek. Gospodyni tymczasem mwia ju zupenie o czym innym i co innego robia. Nie przestajc ani chwil rozmawia, krcia si przez cay czas zadziwiajco ywo wok kuchni, spogldajc przy tym czsto przez okno na podwrze. Odnosiem wraenie, e wszystko robi naraz. Bya to jedna z tych wiejskich gospody, o ktrych zwyko si na wsi mawia, e im robota pali si w rkach. - Ano ju i mj stary, chwali Boga, przyjecha z pola - mwia dalej. - Jak to dobrze, e pan trafi na obiad. Chciaem co powiedzie, podejmowaem nawet energiczne prby, niestety - bez widocznego rezultatu. Trudno byo wpa w ten potok sw i przerwa go choby na chwil. Udao mi si to

dopiero wwczas, gdy zobaczyem, e Grytowa przygotowuje na obiad mj ulubiony przysmak - kluski z serem i suszon mit. Wtedy ju trudno byo si powstrzyma przed gonym wyraeniem swego zachwytu. Stary Gryta, siadajc do obiadu, przeegna si starym zwyczajem i zacz si posila z jakim namaszczeniem, majestatycznie, zabawnie poruszajc przy tym wsami. Jego syn, Mietek, zjad pospiesznie, jakby wyczuwa, e w zwizku z moim przybyciem bdzie mia co do zrobienia. Zwykle tak bywao, e kiedy do wsi przybywa kto z organizatorw, miejscowi czonkowie PPR i GL zawsze dostawali jakie nowe zadanie. Z czasem weszo to w zwyczaj, ludzie si do tego przyzwyczaili. I teraz mody Gryta po skoczonym obiedzie spoglda na mnie wyczekujco, ciekawy, co tym razem bdzie mia do zrobienia. - Niewiele, Mieciu, na dzisiaj - mwi mu. - Odszukaj mi tylko Szurm i Wron. S tu gdzie we wsi, chc si z nimi jak najszybciej zobaczy. Chopak, zdrowy i wyronity, jakby na to tylko czeka, skoczy do drzwi. Stary Gryta, koczc obiad, wyciera powoli, starannie wsy, Grytowa krztaa si ju gdzie w obejciu. Do izby wszed najpierw mieszkajcy w pobliskim ssiedztwie Wrona, a po kilku minutach Szurma, rwnie ssiad Grytw. Szurma, komendant miejscowej grupy wypadowej, przywitawszy si, zoy - zgodnie z przyjtym w takich wypadkach zwyczajem - krtkie sprawozdanie z dziaalnoci swojej grupy wypadowej za ostatni okres. Ze sprawozdania tego dowiedziaem si, e do grupy wypadowej przyjto kilkunastu nowych ludzi z Karpiwki i okolicznych wiosek, e kilku z nich poszo ju na stae do lasu i s w kompanii swojego krajana - Wrony, e w Sulowie rozbrojono wczcych si po wsi dwch Niemcw, zdobywajc w ten sposb dwa karabiny. Szurma narzeka przy tym na dajcy si ustawicznie odczuwa brak broni, co uniemoliwiao przyjcie wszystkich zgaszajcych si do naszych szeregw ochotnikw. - A moe by tak tych siedmiu, co tu codziennie na rowerach jed z Kranika do stacji kolejowej w Szastarce i do Sulowa... - wtrca si do rozmowy Mietek. - licznoci bro! Jeden lekki karabin maszynowy, reszta same empi. I rowery by si przyday... - Przemyliwaem i ja ju nad tym - mwi komendant grupy wypadowej. - Trzeba bdzie co zrobi. Rozpanoszyli si ci gwniarze. Wszystko to mode, z nowego poboru. W Szastarce codziennie ograbiaj pasaerw w zatrzymanych pocigach. W Sulowie kilka dni temu zabili chopa. Tylko widzicie, towarzyszu, baem si troch tak na wasn rk, chciaem to z kim uzgodni... Rozmawiajc o tym i planujc zasadzk na hitlerowcw, nie spodziewalimy si z Wron, e jeszcze tego samego dnia obaj bdziemy mieli mono zapozna si bliej z sidemk modych hitlerowskich bohaterw. By to ostatni dzie urlopu Wrony, a poniewa i mnie droga wypadaa przez Gizwk do lasw lipskich, postanowilimy pj razem. We dwch zawsze raniej ni samemu. Nie czekajc wieczora, z krtk tylko broni, opuszczamy Karpiwk, kierujc si przez pola w stron Gizwki. W pobliu niewielkiego lasu, przylegajcego do toru kolejowego, trzeba byo jednak przej drog biegnc z Kranika do Sulowa.

Prowadzi Wrona. Tutejszy by. Zna dobrze kad miedz. A ja znaem jego. Z odwagi i pomysowoci. Spokojnie wic zdaem si na swego przewodnika i szedem rozmylajc o tym i owym, popuszczajc wodze swojej dwudziestoparoletniej fantazji. Ludzie, utrudzeni prac w polu, siedzieli na miedzach, spoywajc ciko zapracowane podwieczorki. Z dala dobiegaa piosenka modych dziewczt i pogwizdywanie parobkw. Na ziemi spywa po upalnym dniu orzewiajcy chd. Nie byo jednak czasu na zachwyty. Droga, ktr mielimy przej, biegnie na pewnym odcinku wwozem. Kto, kto jak my zblia si do niej poln drog od Karpiwki, pod ktem prostym, zupenie nie widzi, co si na niej dzieje. Nie przeczuwajc nic zego, wychodzimy spokojnie na drog i dopiero tu okazuje si, e w odlegoci zaledwie stu metrw od nas jedzie na rowerach w naszym kierunku od strony Sulowa caa doborowa sidemka. Byo ju za pno, aby si niepostrzeenie wycofa. Hitlerowcy ju nas zobaczyli i nacisnli mocniej na peday. Nie byo innego wyjcia. Trzeba byo przeskoczy drog i ucieka w kierunku wwozu prowadzcego do Sodkowa. - Halt! Halt! - syszymy gone okrzyki Niemcw. Wpadamy w zboe. Biegniemy w oddaleniu od siebie, schyleni, aby zmniejszy cel i prawdopodobiestwo trafienia. Hitlerowcy porzucili rowery na drodze i pucili si w pocig, siejc za nami dugimi seriami ze swych automatw. Jak na zo droga wypada teraz przez ubin, ktry kryje nas zaledwie do kolan. Wok wiszcz gsto kule, cinajc wierzchoki ubinu. Jeszcze pidziesit metrw... Jeszcze trzydzieci... Dwadziecia... Wreszcie wpadamy do gbokiego, gsto zaronitego wwozu i znikamy hitlerowcom z oczu. Szybko, przez Sodkw, kierujemy si do Gizwki, gdzie Niemcy, mimo swojej przewagi liczebnej, nie odwa si pj. Wreszcie Gizwka. Moemy si tu czu jak u siebie w domu i odpocz. Ogldamy si nawzajem. Teraz dopiero ze zdziwieniem widz, e Wrona ma postrzpione spodnie, a mnie hitlerowskie kule poszarpay lewy bok u marynarki powyej pasa. Jednoczenie spostrzegam brak swojego zegarka. - Gupstwo spodnie! Sprawisz sobie drugie - mwi, prbujc artowa. - Mogo by znacznie gorzej. I tak mielimy szczcie. A swoj drog okazuje si, e nigdzie nie mona by za bardzo pewnym, nawet na podwrku tak bojowego gospodarza jak Wrona. Wrona speszy si, e tak niefortunnie wypada droga przez jego rodzinne tereny, gdzie czu si jak gospodarz i gdzie chcia mi zaimponowa znajomoci terenu, przewodzc w drodze do Gizwki. Mia min wyranie zafrasowan. - No co, Wrona, teraz nie bdziecie ju chyba mie adnych skrupuw co do tej bohaterskiej sidemki, ktrej o may wos nie udao si z nas zrobi pasztetu? Tylko pospieszcie si, mog ich std zabra, nigdy nic nie wiadomo, szkoda byoby takiej broni...

- Postaram si, towarzyszu sekretarzu - mwi Wrona, zaciskajc zby. - Ale pozwlcie, e o wykonaniu tego zadania osobicie wam zamelduj. W tydzie pniej Wrona rzeczywicie meldowa nam w dowdztwie brygady Grzybowskiego, e siedmiu hitlerowcom nie dopisao szczcie tak, jak dopisao nam przy zetkniciu z nimi przed kilku dniami. Zasadzka, zorganizowana przez niego w lasku przy torze kolejowym, cakowicie si udaa. aden z hitlerowcw nie umkn. Wszyscy zostali na miejscu. - A to dla was, towarzyszu. Zdobyczny - powiedzia, podajc mi pikny walterek. - I zegarek, zamiast tego, ktry wtedy stracilicie. Wrona promienia. - Teraz ju na tej drodze nie bd nikogo straszyli - mwi. - A i szmuglerzy na kolei bd mie wikszy spokj. Nie myli si. Na miejsce zlikwidowanej przez Wron sidemki hitlerowcw Niemcy nie przysali ju innej grupy. By to okres, kiedy front wschodni pochania wiele ofiar i da coraz to nowych danin. Radowalimy si, e w okupowanym kraju - jakkolwiek w nieporwnanie mniejszym stopniu wypenialimy jednak te same zadania, ktre na froncie wykonywali onierze radzieccy i nasi rodacy z dywizji kociuszkowskiej. Partyzanckie oddziay uwalniay od wroga coraz wicej drg, coraz czciej transporty niemieckie nie trafiay do miejsca przeznaczenia na froncie wschodnim.

Z zapomnienia Wypadki z wrzenia 1939 roku i kres sanacyjnej administracji polskiej postawiy przed winiami politycznymi - dotyczyo to zwaszcza ludzi, ktrzy zaczynali dopiero odsiadywa wieloletnie wyroki wielk szans. Mogli, wyamawszy nie strzeone wizienne bramy, znale si na powrt po ich lepszej stronie. W warunkach rozpoczynajcej si okupacji poczucie wolnoci wydawa si mogo wprawdzie czym bardzo problematycznym, ile jednak znaczya nawet taka wolno, wiedz dobrze ci wszyscy, ktrzy na Zamku w Lublinie czy w innych miejscach kani przeszli pieko karcerw i wszystkie wymylne metody wymuszania zezna. W ostatnim zwaszcza okresie przed wojn, gdzie od roku 1936, administracja wizienna z polecenia wadz wyszych robia wszystko, aby zada ostateczny cios ruchowi lewicowemu. Stosowano najbrutalniejsze rodki terroru i prowokacji. Bicie winiw, pozbawianie ich na cae tygodnie siennikw i kocw, nalewanie wody do cel karcerw, twarde oa wszystko to stao si zjawiskiem powszechnym. Winiw politycznych prawie cakowicie pozbawiono prawa utrzymywania korespondencji z rodzinami i widze, ograniczono paczki ywnociowe, zmniejszono do pitnastu zaledwie minut czas codziennego spaceru, skonfiskowano materiay pimienne i ksiki. Przytoczone tu niektre tylko fakty nie mog nawet w maym stopniu odda atmosfery okruciestwa, w jakiej nastpowao dawienie komuny wiziennej. Nic dziwnego, e nawet okupacyjna rzeczywisto moga oznacza w yciu ciko dowiadczonych przez los ludzi powan ulg. Dla nikogo nie byo jednak tajemnic, e hitlerowski okupant, po umocnieniu si w naszym kraju i zorganizowaniu swojej administracji, zastosuje terror wobec wszystkich patriotycznych elementw, zwaszcza za wobec dziaaczy lewicowych, zarwno tych, ktrzy do czasu wojny cieszyli si wolnoci, jak i tych, ktrzy we wrzeniu opucili mury wizienne. Nie ulegao najmniejszej

wtpliwoci, e akcja represyjna zwrcona zostanie przede wszystkim przeciwko komunistom i ich sympatykom, ktrych likwidacja stanowia dla Niemcw jeden z gwnych celw. W tych warunkach w najwikszym niebezpieczestwie znaleli si znani wadzy sanacyjnej ze swej dziaalnoci i z procesw ludzie, ktrych akta sdowe i raporty dotyczce nielegalnej pracy znajdoway si w pozostawionych przez def archiwach, przejtych prawie w caoci przez Niemcw. Nie byo czasu do namysu. Naleao wykorzysta moment, dopki istniaa jeszcze pewna dezorientacja nowych wadz okupacyjnych, i szybko zatrze za sob lady. Najwiksze szanse dawaa moliwo przedostania si za Bug, na tereny Zwizku Radzieckiego. Tam wanie skrya si znaczna cz znanych przed wojn przywdcw komunistycznych. Znalaz si wrd nich take Antoni Nizio jeden z czoowych dziaaczy lewicowych Lubelszczyzny, ktrego posta dziwnym zbiegiem okolicznoci nie zostaa dotychczas zbliona czytelnikowi literatury wojenno-pamitnikarskiej. Tym chtniej wic powicam mu nieco uwagi na kartkach swoich wspomnie. Kilkumorgowe gospodarstwo na piaszczystej ziemi koo Janowa Lubelskiego nie mogo zapewni licznej rodzinie Niziow niezbdnego do egzystencji minimum. Dorabiano wic sobie w rny sposb, chwytajc si nawet najciszych i najmniej od strony finansowej efektownych zaj, wszystko to razem jednak nie tylko nie zdoao zaspokoi stale rosncych potrzeb powikszajcej si rodziny, ale nie mogo usun nawet podstawowych brakw w poywieniu i odziey. Ojciec, muzykant-samouk, grywa na weselach, chrzcinach i innych uroczystociach rodzinnych. Starszy brat, Stanisaw, pracowa w lesie. Zarobki byy jednak tak skromne, e nigdy nie rwnowayy brakw i na przednwku trzeba byo nieraz przymiera godem. Z jedenaciorga rodzestwa szecioro zmaro w wieku do lat szeciu, w pozostaej pitce w trudnych warunkach wychowywa si may Anto. Urodzi si w roku 1913. Jako chopiec nieprzecitnie zdolny od najmodszych lat zdradza wielkie zamiowanie do nauki. Kiedy po ukoczeniu szkoy powszechnej w Janowie rodzice oznajmili mu, e z braku pienidzy nie bdzie mg si dalej uczy, chopiec przeywa wielki dramat. Przejty do gbi, zaszy si na strychu szopy i caa rodzina musiaa go dugo szuka, zanim go wreszcie znalaza, ukrytego w somie i zapakanego. Po wypadku tym matka Antosia rada nierada udaa si z prob do dyrektora gimnazjum w Janowie. Nie liczya na jak finansow ulg. Samo dostanie si do gimnazjum, nawet przy penej opacie, stanowio nie lada problem. Na szczcie dyrektor - czowiek doskonale zorientowany w korzyciach i przywilejach, jakie w rzeczywistoci midzywojennej dawaa matura, a przy tym znajcy dobrze Antosia jako najlepszego ucznia w szkole powszechnej - nie tylko nie stawia przeszkd, ale owiadczy wrcz, e trzeba zrobi wszystko, aby chopiec mg si dalej uczy, i obieca pomoc w przyjciu go do gimnazjum. Sowa dotrzyma. Od tej pory w yciu Niziow nastpi okres szczeglnie ciki. Starszy brat, Stanisaw i modsza siostra, Wikcia, pracujc ciko po kilkanacie godzin dziennie przy wywzce drzewa z lasu, z trudem zarabiali na opacenie szkoy Antosia w Janowie Lubelskim. Nie byo innego wyjcia. rednie i starsze pokolenie pamita dobrze czasy sanacyjnej Polski, w ktrej dla umoliwienia nauki jednemu musiaa z wielkim samozaparciem i cakowitym wyrzeczeniem pracowa caa liczna rodzina chopska, ktra w dodatku przy tym zbiorowym wysiku moga zapewni uczcemu si tylko niezbdne minimum. Tak wanie byo u Niziow, dla ktrych jedyn zapat za cik prac przez kilka lat bya nadzieja, e kiedy Anto ukoczy szko i zdobdzie stanowisko, nie zapomni i wycignie ich z biedy. W ten sposb, dziki wielkiemu wysikowi najbliszych i wrodzonym zdolnociom wasnym, Antoniemu Nizioowi udao si ukoczy w roku 1931 z wyrnieniem liceum oglnoksztacce w Janowie Lubelskim. By moe, e te wanie licealne lata, w czasie ktrych mody Anto, uczc si,

dojrzewa i obserwowa spoeczn niesprawiedliwo i upokorzenie swojej chopskiej rodziny, zadecydoway o jego dalszej drodze yciowej. W roku 1932 Antoni Nizio jest ju czonkiem Komunistycznej Partii Polski i wkrtce wchodzi w skad powiatowej trjki. Pracuje intensywnie nad rozwojem partii i uwiadomieniem modziey wiejskiej, zorganizowanej w szeregach Wici. Jego yciowe marzenia nie zostay jednak jeszcze w peni zrealizowane. Mody, peen ambicji czowiek pragnie nadal si ksztaci. Tym razem przychodzi mu z pomoc partia, ktra uatwia mu wstpienie na wydzia inynierii Politechniki Warszawskiej. Na uczelni Nizio od razu nawizuje kontakt z grup zorganizowanej w yciu akademickiej modziey postpowej, wrd ktrej znajduj si midzy innymi tacy ludzie, jak Jerzy Albrecht, Sergiusz Minorski i Wadysaw Kuszyk. Kiedy w roku 1934 odbywa si w Janowie Lubelskim, na skutek prowokacji niejakiego Kowalika, gajowego z Majdanu Obleskiego, proces tamtejszych dziaaczy komunistycznych, Antoni Nizio jest wrd oskaronych. Za sw dziaalno zostaje skazany na sze lat wizienia. Kar odbywa pocztkowo w Janowie, a nastpnie w Radomiu i w Sieradzu. W wizieniu nie marnuje rwnie czasu. Pogbia sw wasn wiedz i z polecenia komuny wiziennej prowadzi intensywne doksztacanie towarzyszy niedoli. A e przypada to na okres wzmoonej represji w stosunku do winiw politycznych, naraa si przy tym niemao wiziennej administracji. W roku 1938, korzystajc z czciowej amnestii, Antoni Nizio wychodzi na wolno i przystpuje natychmiast do kontynuowania przerwanych studiw i dziaalnoci politycznej. Trwa to jednak bardzo niedugo. Wybuch wojny i niespodziewanie szybki upadek pastwowoci polskiej zmuszaj go do opuszczenia centralnej Polski, gdzie znany jest ze swej rewolucyjnej dziaalnoci. Razem z wielu innymi polskimi komunistami Nizio udaje si na tereny wczone do Zwizku Radzieckiego. W Biaymstoku, a pniej we Lwowie, zbiera si niemale cae akademickie ycie z Warszawy. Pomimo trudnego wojennego okresu razem z Jerzym Albrechtem, Popielem, brami Janem i Sergiuszem Minorskimi Nizio doksztaca si i rozwija bardzo aktywn dziaalno polityczn. Jest jednym z organizatorw zwizku byych winiw politycznych. W 1940 roku bierze udzia w wyborach do zgromadzenia narodowego i wsppracuje z organizacj komsomolsk we Lwowie, z ktr po rozpoczciu przez Niemcw agresji na Zwizek Radziecki ewakuuje si dalej na wschd. By to okres, kiedy znajdujce si u szczytu swej potgi armie hitlerowskie zwycisko pary na wschd, zdajc si zagraa niemal caemu wiatu. W dyskusjach politycznych nierzadko syszao si opini, e cakowite zwycistwo Niemcw nad Zwizkiem Radzieckim jest tylko kwesti czasu, a zadecyduj o nim ju najblisze miesice czy nawet tygodnie. Krzyoway si teorie, przewidywania, domysy... Wrd oglnej dezorientacji i zaskoczenia, wywoanego doznawanymi porakami - tylko komunici i inni trzewiejsi dziaacze lewicowi nie stracili gowy i zdecydowanie przeciwstawiali si nastrojom panikarstwa i rezygnacji. W okupowanej Polsce, w wyniku konspiracyjnej dziaalnoci komunistw, ktrzy pozostali w kraju, stopniowo przygotowywano ju grunt pod utworzenie Polskiej Partii Robotniczej. Organizowano ruch oporu take i w innych pastwach. Wiadomoci, jakie w skpych co prawda wymiarach, docieray do Nizioa zza granicy, potwierdzay istotn wwczas prawd: na zapleczu wroga wyrasta drugi, podziemny, front, ktry w toczcej si walce mg i powinien odegra donios rol. W Jugosawii do walki przeciwko okupantowi coraz mielej wystpowali partyzanci kierowani przez jugosowiaskich komunistw z Jzefem Broz Tito na czele. We Francji, rwnie pod przewodnictwem komunistw, zacz narasta ruch oporu, w ktrym niemay udzia brali znajdujcy si tam emigranci polscy. Coraz

wiksze te obszary zajtego przez Niemcw zachodniego terytorium Zwizku Radzieckiego pokryway si gstniejc sieci oddziaw partyzanckich. Komunici, cieszc si poparciem postpowych, patriotycznych elementw, prowadzili w zajtych przez Niemcw krajach nieprzejednan walk. Przebywajcy wwczas na terenie Zwizku Radzieckiego Nizio doskonale zdawa sobie spraw z potrzeby mobilizacji postpowych si politycznych w okupowanej Polsce. Kiedy wic nadarzya si okazja, skwapliwie skorzysta z pomocy radzieckich towarzyszy, decydujc si na powrt do kraju. Pewnej sierpniowej nocy 1941 roku samolot przewozi go daleko poza lini frontu, na tereny polskie, i zrzuca na spadochronie. Ile trzeba byo odwagi i powicenia, aby po bardzo krtkim przeszkoleniu, a waciwie tylko po zapoznaniu si ze spadochronem i samolotem, zdecydowa si na tak niebezpieczn przepraw! Jakie myli mogy przebiega przez gow Nizioa, kiedy w ciemnych przestworzach spadochron opada powoli, sprowadzajc go na ojczyst ziemi, na ktrej panem by teraz hitlerowski okupant! Skd mg wiedzie, na kogo natknie si po wyldowaniu? Uzbrojony w krtk bro, z wielkim napiciem wpatrywa si w miejsce ldowania, usiujc przenikn wzrokiem m nocy. Kiedy dotkn nogami ziemi - byo to, na szczcie w lesie w pobliu Wizownej - szybko odpi spadochron i starannie zakopa go w ziemi, aby zatrze wszelkie lady swego przybycia. Nie znajc stosunkw, jakie wytworzyy si w okupowanym kraju od chwili, gdy go opuci, zaopatrzony w legitymacj nie na swoje nazwisko, z zachowaniem wszystkich rodkw ostronoci dociera do Warszawy do najbliszej mu osoby - Zofii Jaworskiej. Natychmiast te nawizuje kontakt z obecnymi ju w stolicy Jerzym Albrechtem, Frankiem Zubrzyckim i innymi towarzyszami. Zorientowany zostaje przez nich w sytuacji i szybko dochodzi do wniosku, e terenem jego pracy konspiracyjnej nie moe by Warszawa. Za bardzo jest tu znany ze swej rewolucyjnej dziaalnoci. Zbyt wielu ma znajcych go przeciwnikw politycznych. Z tych samych wzgldw nie chce rwnie wraca na Lubelszczyzn, odmawiajc sobie nawet odwiedzenia ukochanej matki i najbliszej rodziny, ktrej powiceniu tak wiele zawdzicza. Wie zreszt, e wyzwoleczy ruch niepodlegociowy, kierowany przez pozostaych w kraju towarzyszy, rozwija si tam ju do dobrze. Uwag jego przycigaj teraz gwnie lsk i Maopolska, z siedzib gubernatora Franka i jego rzdu - Krakowem. Tam jest przecie gwne gniazdo wroga. Tam mona w najedc uderzy najcelniej i najskuteczniej. Z waciw sobie odwag i powiceniem wybiera ten najbardziej niebezpieczny odcinek w naszej konspiracyjnej pracy. Wkrtce te przenosi si do Krakowa i wykorzystujc stare kontakty, z ca energi przystpuje do zamierzonej dziaalnoci, obejmujc ni Krakw i orodki przemysowe lska. Intensywna musiaa by ta dziaalno, skoro wywiad Franka ju po kilku miesicach pobytu Nizioa w tych stronach zorientowa si, e w pobliu siedziby generalnego gubernatora dziaa jaka zorganizowana antyhitlerowska sia. Niemieccy agenci rozpoczynaj polowania i obawy, nastpuj aresztowania. W jednym z lokali konspiracyjnych zostaje zaskoczony w nocy przez hitlerowcw take Nizio. W chwili aresztowania nie zdoa zniszczy obciajcych go materiaw konspiracyjnych. Blisko rok przebywa Nizio w wizieniu na Montelupich w Krakowie. Pomimo znalezionych przy nim rzeczowych dowodw antyhitlerowskiej dziaalnoci, w czasie dugich i wymylnych tortur zachowa si, jak przystao na komunist. Nie zdradzi ani jednego nazwiska, nikt ze znanych mu towarzyszy nie zosta przez niego naraony na niebezpieczestwo ze strony hitlerowcw. Po przeszo rocznym ledztwie, gdy zawiody wszystkie stosowane przez gestapo rodkw represji, na polecenie gubernatora Franka przewieziono Nizioa do Berlina. Jeszcze przez kilka miesicy hitlerowcy wiedzc, e maj w rkach jednego z waniejszych polskich komunistw - bd prbowali za wszelk cen wydoby z niego informacje dotyczce polskiego ruchu wyzwoleczego w Generalnej Guberni

i nazwiska czoowych przywdcw tego ruchu. Jednak dzielnego lubelskiego komunisty nawet w obliczu mierci nie zdoay zama berliskie kazamaty i najokrutniejsze tortury. Hitlerowcy niczego si od niego nie dowiedzieli. Nie zdradzi ani jednego nazwiska. Z rozkazu samego Hitlera 21 lipca 1943 roku Antoni Nizio zosta skazany na mier przez cicie toporem. W ostatni noc przed mierci pisze do ukochanej matki i rodziny krtki list, w ktrym egna si z yciem i z najbliszymi. Tak si zoyo, e list ten ocala wraz z niemieckimi aktami wiziennymi Nizioa. Oto jego tre:

Droga Matko! Dzi umieram, odchodz od ycia. Widzicie, prdzej anieli Wy. Cikie ycie moje byo, mao miaem soca, natomiast duo cierpienia. Tak widocznie musiao by, na to nic nie poradz. Taki mj los. Droga Matko, yj jak najduej. Jest ju po drugiej, o sidmej moja mier, jeszcze niecae pi godzin - koniec mojej mki. Stao si, tak widocznie musiao by. Kochana Matko, masz jeszcze Wikt, Franka, Stacha. Wojna zabraa Jank, zabiera i mnie. Bd zdrowa, yj jak najduej, aby bya szczliwa w ostatnie lata. Chciaem dla Ciebie, dla moich drogich szczcia - c, nie powiodo si. Koniec mego ycia. Droga Matko, prosiem Zosi, eby si Tob opiekowaa. Mam jeszcze par godzin ycia. Myl o Ojcu. Nie mog pisa wicej - ycie jest takie, e nie mona wicej y. Przeladoway mnie wizienia od pocztku. Sze lat wizienia, najgorszy ten rok i p roku ostatnie, stale miaem gd. Droga Matko, Franku, Stachu i Wikciu, moi drodzy, odchodz od Was, nawet was widzie nie mog. Jeszcze cztery godziny ycia mi zostao. Bdcie szczliwi, yjcie jak najduej, bdcie szczliwi. Wojna niedugo si skoczy. Bdziecie pracowali i yli, cieszyli si i martwili, a przyjdzie po kolei i na Was czas, i kady pjdzie moim ladem. Pozdrowienia dla ssiadw, krewnych. egnajcie. Antek

Kiedy wracamy myl do okrutnych czasw wojny, przypominaj si nam ludzie i wydarzenia, pami przywodzi na nowo jake bliskie niekiedy postacie kolegw i przyjaci, z ktrymi zczyo nas wsplne ycie, praca, walka, a ktrym, jak nam, nie dane byo doczeka szczliwych czasw. Mnie w takich chwilach staje przed oczyma wanie Antek. Mody, peen energii i ycia, bezkompromisowy w walce z faszyzmem, gotowy do wypenienia kadego, najtrudniejszego nawet zadania, jakie kiedykolwiek stawiaa przed nim partia. Antek, ktremu rodzice, gospodarujcy na lichej, piaszczystej ziemi w Biaej Ordynackiej, nie mogli zapewni szczliwego dziecistwa i beztroskiej modoci. Antek, ktry w najwikszym trudzie zdobywa wiedz, ktry wiedzia, e za wszystkie krzywdy ludzi uciemionych w przedwojennej Polsce win ponosi niesprawiedliwy ustrj, a nie ziemia ojczysta i nard, ktre on swoim modym sercem tak gboko ukocha. Jako onierz rodzcej si wyzwoleczej Armii Ludowej odda ycie w walce o spoeczne i polityczne wyzwolenie ojczystej ziemi i o nowy, sprawiedliwy ustrj. Jeli ycie dzisiaj w Biaej Ordynackiej toczy si tak zupenie odmiennym trybem, niemaa w tym zasuga Antoniego Nizioa i innych podobnych jemu arliwych bojownikw narodowej sprawy, ktrzy sami wprawdzie przegrali, ale ktrych wysiek by pomostem w szczliw przyszo narodu.

Poszukiwania Rozpalajca si coraz bardziej walka zbrojna na Lubelszczynie poudniowej zmusia Dowdztwo Gwne GL ju w 1942 roku do utworzenia Obwodu II, o specjalnej, odpowiadajcej potrzebom walki, strukturze organizacyjnej. Chodzio tu przede wszystkim o zagadnienia czysto wojskowe, wynikajce z koniecznoci udzielenia pomocy zbrojnej ludnoci Zamojszczyzny i z potrzeby propagandy bojowej, ktra ju wtedy odgrywaa wielk rol nie tylko w stosunku do ludnoci, ale nawet w odniesieniu do organizacji kierowanych przez rzd londyski. By to z jednej strony okres stale wzrastajcego terroru i pacyfikacji, przeprowadzanych coraz bardziej masowo przez rozwcieczonych klsk stalingradzk hitlerowcw, z drugiej - okres narastajcego entuzjazmu i wiary w szybkie wyzwolenie narodu polskiego. Do walki z szalejcym terrorem i pacyfikacjami na Zamojszczynie utworzona zostaa - zgodnie z decyzj KC PPR i Dowdztwa GL - grupa operacyjna im. T. Kociuszki pod dowdztwem Grzegorza Korczyskiego. Zastpc Grzegorza do spraw politycznych (komisarzem) by rwnie dbrowszczak, czowiek o bogatym dowiadczeniu, Jzef Spiro - Jzef. W skad grupy operacyjnej wchodziy nastpujce oddziay: 1) oddzia kadrowy im. T. Kociuszki (dowdca Andrzej Flis, zastpca dowdcy - Mikoaj Greczkin); 2) oddzia im. J. Dbrowskiego (dowdca Antoni Pale - Jastrzb, zastpca - Zabootnikow); 3) oddzia im. M. Szczorsa (dowdca; Wasilij Woodin, zastpca - Anatol Jakowlew); 4) oddzia im. Kotowskiego (dowdca Umer Achmoy Adamanow - Miszka Tatar, zastpca Wasilij Poucew); 5) oddzia im. Berka Joselewicza (dowdca Edward Forst); 6) oddzia ochrony grupy operacyjnej (dowdca Jan Choina, pniejszy szef sztabu grupy operacyjnej): 7) oddzia pod dowdztwem Ciecowa. Rozwj walki i wzrastajca masowo organizacji na Lubelszczynie zmusiy Komitet Centralny PPR i Dowdztwo Gwne GL do podporzdkowania Obwodu Komitetowi PPR w Lublinie i dowdztwu Obwodu II GL kilku powiatw z ssiednich wojewdztw. Byy to powiaty: Nisko i Tarnobrzeg z wojewdztwa rzeszowskiego oraz Siedlce, Wgrw i Sokow z wojewdztwa warszawskiego. W ten sposb rozszerzono moliwoci dziaania Gwardii Ludowej na Lubelszczynie, ktra w tym okresie bya przodujcym wojewdztwem, jeli chodzi o ruch wyzwoleczy i wzrost GL. Nowo utworzonemu dowdztwu Obwodu II GL, ktrego pierwszym komendantem zosta Micha Wjtowicz - Zygmunt, a po jego mierci Mieczysaw Moczar - Mietek, po rozszerzeniu jego granic dziaania podlegao osiemnacie powiatw. Oglna liczba czonkw GL, uzbrojonych lub czciowo uzbrojonych, ktrzy byli zdolni do wykonywania akcji bojowych, wynosia wiosn 1943 roku okoo 2000. Byli to ludzie ujci ju w ramy organizacji wojskowych. Kady z nich wiedzia, do jakiej grupy, plutonu czy oddziau naley, i zna dobrze swoich dowdcw. Gwardzici byli ju objci szkoleniem i instruowani w walce z okupantem. Wikszo tych ludzi wchodzia w skad regularnych oddziaw lenych, reszta stanowia garnizonowe grupy wypadowe.

W skad Obwodu II GL wchodziy dwa okrgi: okrg lubelski (powiaty: janowski, puawski, krasnostawski, bigorajski, tomaszowski, zamojski, hrubieszowski, wodawski, lubartowski, chemski, lubelski, niaski i tarnobrzeski) oraz okrg siedlecki (powiaty: siedlecki, wgrowski, sokoowski, bialskopodlaski i radzyski). Na czele kadego okrgu sprawujc kierownictwo polityczne, sta komitet okrgowy PPR w skadzie trzech osb: sekretarz, technik i skarbnik. Struktura ta przejta zostaa po dawnej KPP. Kierownictwo wojskowe okrgu naleao do dowdztwa w skadzie: dowdca okrgu, szef sztabu, kierownik zaopatrzenia, szef wywiadu i jeden lub dwch adiutantw. Taka struktura organizacyjna bya podyktowana potrzeb wczesnej chwili, koniecznoci sprystego kierowania walk, jak rwnie staym wzrostem szeregw GL. Stan organizacyjno-mobilizacyjny Obwodu II GL charakteryzuje rozkaz jego dowdztwa z dnia 18 lutego 1943 roku, w ktrym czytamy m. in.:

Do Komend Okrgowych Obwodu W myl rozkazu Komendy Gwnej Gwardii Ludowej Komendzie II Okrgu rozkazuje si: 1. Objcie kierownictwa tak oddziaw polowych, jak i garnizonowych w swoim okrgu. 2. Praca Komendy Okrgowej. Dowdztwo okrgowe, znajc swe siy, winno kierowa nimi w sensie jak najwikszego wykorzystania ich moliwoci. Przy rozmieszczeniu si winno uwzgldni rozmieszczenie ich przy wanych szlakach komunikacyjnych i telegraficznych z nakazem uwielokrotnienia roboty dywersyjnej na tyche szlakach. 3. Praca w garnizonie. Wzmocni prac w garnizonach, powikszajc j, przeszkalajc partyzantw we wszystkich oddziaach i garnizonach, przeprowadza alarmy i wiczenia, wzmocni dyscyplin. Powiza prac garnizonu z prac grup bojowych. Kada druyna garnizonu winna przynajmniej raz na tydzie przeprowadza robot bojow. Przeprowadza spis garnizonw wedug specjalnoci. 4. Mobilizacja i koncentracja. Wyznaczy punkty mobilizacyjne i koncentracyjne naszych sil. 5. Obrona ludnoci cywilnej. Wobec grozy pooenia, niszczenia ywych si narodu i jego mienia przez cofajce si siy wroga nakazuje si wyszukanie miejsc dla pomieszczenia i obrony ludnoci cywilnej. KOMENDA OBWODU Kap[itan] Gwardii Lud[owej] Kazik Kap[itan] Gwardii Lud[owej] Kirpiczny

Usprawnienie organizacji i dziaania byo jednym z najwaniejszych problemw, ktremu na zebraniach i konferencjach powicano w tym czasie szczeglnie wiele uwagi. Podejmowano prby wprowadzenia rnych form i metod organizacyjnych w celu podniesienia poziomu i prnoci organizacyjnej. Jedn z nich bya prba podziau okrgu lubelskiego na cztery rejony organizacyjne. Rejon pierwszy mia obejmowa powiaty: janowski, puawski, krasnostawski, rejon drugi - powiaty: bigorajski, tomaszowski, zamojski i hrubieszowski, rejon trzeci - powiaty: wodawski, lubartowski i chemski oraz rejon czwarty - powiat i miasto Lublin. Bya to prba, ktra nie

zdaa egzaminu. Podobnych prb, przewanie udanych, podejmowano wicej. Byy one zasug niewielkiej grupy ludzi, ktrym dobre imi GL i skuteczne dziaanie leao na sercu. Naleeli do nich przede wszystkim: Micha Wjtowicz - Zygmunt, Kazimierz Sidor - Kruk, Jan Sawiski - Gruby Jan i inni. Odprawy komendantw okrgw na szczeblu obwodu oraz komendantw powiatw na szczeblu okrgu odbyway si bardzo nieregularnie i nie czciej ni raz na kilka tygodni. Obok wysikw zmierzajcych do usprawnienia organizacyjnego kadziono coraz wikszy nacisk na szkolenie, ktre byo drugim z kolei problemem wielkiej wagi. W tym celu latem 1943 roku dowdztwo GL na naszym terenie wydao specjalne polecenie, aby wyszukiwa ludzi, ktrzy mogliby peni funkcje instruktorw wojskowych i szkoli regularne szeregi GL w ich bazach lenych. Chodzio tu przewanie o podoficerw nadterminowych i suby czynnej, ktrych duo siedziao po wsiach, oraz o nielicznych byych modszych oficerw zawodowych pochodzcych z rodzin chopskich. Sprawy te byy regulowane ju od pocztku 1943 roku specjalnie wydawanymi rozkazami. Pierwszy taki rozkaz ukaza si w marcu 1943 roku:

ROZKAZ NR 1 Do powiatowych Dowdztw GL i Komitetw Pow. PPR Wkroczylimy w okres walk przeomowych. Poniewa Dow. Pow. nie doceniay dotychczas naleycie powagi chwili, co pocigno za sob bardzo powane niedocignicia organizacyjno-bojowe, Komenda Okrgowa wydaje niniejszy rozkaz, ktry bez wzgldu na trudnoci rnego rodzaju bezzwocznie musi by zrealizowany. I. Umasowienie i uporzdkowanie GL 1. Z k zdecydowanych sympatykw zmontowa sekcje, druyny i plutony GL i w raportach nie podawa iloci czonkw, tylko ilo sekcji, druyn czy plutonw. 2. Udziesiciokrotni ilo sekcji przez zakrojon na szerok skal akcj propagandow. 3. Kada sekcja co najmniej raz w tygodniu musi przerobi jedno z nastpujcych wicze: a) wsplne czytanie Gwardzisty i pogadanka polityczna; b) nauka o broni i jej uyciu; c) wiczenia bojowe walk partyzanckich; d) alarm w penym oporzdzeniu i inne zajcia. 4. Przeprowadzi ankiet wrd gwardzistw wedug ich specjalnoci wojskowych. II. Praca bojowa 1. Wszystkie sekcje bez wzgldu na stan uzbrojenia w kadym tygodniu przeprowadz jedn z niej wymienionych akcji bojowych i sekcyjni czy druynowi zamelduj w raporcie o wykonaniu w okrelonym terminie: a) rozkrcenie szyn kolejowych lub podkop; b) wywrotki zaoy lub kliny; c) podkad kolejowy w poprzek szyny.

2. Zrzynanie supw telefonicznych na torach kolejowych, szosach i drogach, wycinanie drutw, tuczenie izolatorw, krtkie spicia itp. [...] Demolowa stacje i urzdzenia kolejowe, aparaty telefoniczne, posterunki i oczyszcza tereny od szpiclw i innych wrogw ludu. 3. Akcje propagandowa. Grupy czciowo uzbrojone wykorzystuj kade zgromadzenie ludnoci w wioskach i gminach, organizujc wiece propagandowe, popularyzujc GL celem pokonywania oporu w pracy bojowej. Montowa narodowe komitety walki i samoobrony. III. Rozszerzy struktur dowdztw powiatowych w terminie dziesiciodniowym 1. Wydzia wyszkolenia. Przygotowa do szkoy gwardzistw, ktrzy si ju odznaczyli w pracy org.[anizacyjno]-bojowej, oraz lokale do szkolenia i jeli s specjalici wojskowi, zaangaowa ich w charakterze instruktorw. 2. Wydzia sanitarny. 3. Wydzia mobilizacyjno-operacyjny. Zorganizowa punkty mobilizacyjne i w terminie dziesiciodniowym postawi oddzia partyzancki chociaby w sile jednej druyny, gdzie odsya wszystkich ochotnikw. IV. Struktura i praca dowdztw powiatowych Aby sprosta powyszym zadaniom, naley wzmocni dowdztwa powiatowe przez postawienie nastpujcych wydziaw: 1) operacyjny, 2) gospodarczy, 3) informacyjny, 4) mobilizacyjny, 5) wyszkoleniowy, 6) sanitarny. V. Wywiad Zarzdza si: 1) Sporzdzi szkice orientacyjne pow.[iatu]. Pilnie ledzi ruchy andarmerii i policji i o wszystkich zmianach meldowa. Dokadnie pozna przeciwnika wewntrznego, tj. wszystkie reakcyjne ugrupowania polityczne i wojskowe, ich si [...] ich stosunek do okupanta, do ZSRR i do nas. VI. Rozkazy i raporty Za zlekcewaenie i niewykonywanie rozkazw dowdztw pociga si bdzie do odpowiedzialnoci. Dow. Pow. w dzie ustalony kadego tygodnia sporzdza bd raporty na podstawie rozkazu nr 3 G. Dowdztwa GL. Raporty bd pobierane przez kuriera. Za wykonanie niniejszego rozkazu w podanym terminie odpowiedzialno ponosz Dow. Pow. GL i Komitet PPR. DOWDZTWO OKRGOWE11 Marzec 1943 r.

Na czele powiatu stao dowdztwo powiatowe GL w skadzie: komendant powiatowy GL, szef sztabu, kierownicy: operacyjny, mobilizacyjny i sanitarny, oraz kierownicy informacji, wyszkolenia i zaopatrzenia. Odpowiedzialno za cao pracy GL w powiecie ponosi komendant powiatowy.
11

CA KC PZPR, Dz. III. B. II/2, nr 1.

Kierownicy wydziaw gospodarczego i mobilizacyjnego dziaali w terenie. Kierownik wyszkoleniowy prowadzi wyszkolenie bojowe w powiecie. Kierownik operacyjny dowodzi najczciej oddziaem partyzanckim i by zobowizany uczestniczy w odprawach dowdztwa. Szef sztabu kierowa dziaalnoci wszystkich wydziaw. Komendant, pozostajcy w bezporednim kontakcie z szefem sztabu, zobowizany by orientowa si w stanie organizacyjnym i wzrocie Gwardii Ludowej w powiecie oraz naleycie kierowa prac operacyjn. Czonkowie dowdztwa powiatowego dzielili midzy sob powiat na kilka gmin. Mieli w ten sposb mono wgldu w prac poszczeglnych dowdztw gminnych. Organizacja dowdztw gminnych bya w zasadzie taka sama jak powiatowych, z tym, e dowdztwa gminne nie rozbudowyway sztabu w postaci wydziaw. Dowdztwa gminne odbyway raz w tygodniu zebranie, na ktrym zazwyczaj obecny by czonek dowdztwa powiatowego. Czsto na szczeblu powiatu i gminy dowdztwa nazywane byy powiatowymi lub gminnymi komendami GL. Rozwj sytuacji na terenie Lubelszczyzny w 1943 roku potwierdzi suszno zaoe kierownictwa GL - szerokiej rozbudowy organizacyjnej Obwodu II i przygotowania warunkw do rozwinicia w wikszej ni dotychczas skali walki zbrojnej. Nastpuje gwatowny rzeczywisty i potencjalny wzrost si GL. Wyraa si on nie tylko w tym, e Gwardia Ludowa obejmowaa zasigiem swoich wpyww nie tknite dotychczas tereny, ale take w rozwoju struktury organizacyjnej. Szybki wzrost szeregw GL na Lubelszczynie wyraa si wwczas gwnie w powstawaniu nowych placwek i garnizonw, oddziaw partyzanckich oraz w masowym napywie ochotnikw, pragncych znale si w ich szeregach. Wyraa si take we wzrocie na tym terenie roli i wpyww Gwardii Ludowej, w umasowieniu i rozszerzaniu zakresu dziaalnoci bojowej oddziaw, w yczliwoci coraz szerszych krgw spoeczestwa, ktre - obserwujc postaw rnych ugrupowa - angaowao si uczuciowo po stronie tych, ktrzy za swj pierwszy i najwaniejszy cel postawili bezwzgldn walk o wolno narodu. W wyniku napywu ochotnikw do grup wypadowych w garnizonach stan liczebny gwardzistw z grup wypadowych w obwodzie - jak podaje raport nr 17 dowdztwa obwodu z maja 1943 r. - wzrs do 568. Tak np. w powiecie lubartowskim liczba gwardzistw w grupach wypadowych wzrosa do 90, a w powiecie wodawskim - do 150. Powstaway jednoczenie nowe grupy. W przodujcym powiecie kranickim liczba grup wypadowych wzrosa w maju do 170. W garnizonach GL gmin Annopol i Dzierzkowice (powiat janowski) po odejciu z tych terenw w lutym oddziau im. T. Kociuszki powstay grupy uderzeniowe. W porozumieniu z dowdztwem obwodowym z grup tych przesyano przeszkolonych ochotnikw do formujcych si w tym czasie w lasach lipskich pod dowdztwem Grzybowskiego (Wadysawa Skrzypka) i Bogdana (Aleksandra Szymaskiego) oddziaw partyzanckich. Grupy wypadowe w garnizonach i placwkach, mimo swej duej liczebnoci, nie przejawiay na og wikszej dziaalnoci bojowej. Dowdztwo obwodu, charakteryzujc sytuacj w terenie, w raporcie nr 14 z poowy maja m. in. stwierdzio, e gwn przyczyn takiego stanu rzeczy jest niemal kompletny brak broni w grupach wypadowych i niedostateczna jej ilo w regularnych oddziaach partyzanckich. Si bojow przy zetkniciu z Niemcami niezwykle osabia take brak broni maszynowej i niedostateczne wyposaenie partyzantw w amunicj. W powiatach wodawskim, chemskim i zamojskim - jak stwierdza wspomniany raport - sytuacja wytworzya si taka, e mona byoby i na masowe powstanie, gdyby nie brak broni. Jest spraw oczywist, e gdyby nawet posiadano odpowiednie siy i rodki, powstanie w owych trzech powiatach - w wczesnej konkretnej sytuacji

politycznej i wojskowej - nie miaoby adnych szans powodzenia, niemniej jednak raport jest bardzo wymowny jako dokument patriotycznej postawy spoeczestwa Lubelszczyzny. Wiosn 1943 roku znacznie wzrosa liczba oddziaw partyzanckich i ich stan. O ile w lutym i marcu dziaao sze staych oddziaw polowych (im. Kociuszki, im. Dbrowskiego, im. Mickiewicza, im. Emilii Plater, im. Bema, im. Narutowicza), to do maja liczba oddziaw wzrosa do dziesiciu. Grupoway one wwczas ponad 360 gwardzistw. W skad GL w Obwodzie II weszy nowe oddziay im. Szczorsa, Miszki Tatara, im. Kotowskiego, im. Czapajewa, im. Waryskiego. Aktywna dziaalno Gwardii Ludowej, wyraajca si w staym wzrocie bojowych i udanych najczciej akcji, w wielu wypadkach zachcaa do walki take chopw spoza naszej organizacji. Byy wypadki - choby podczas akcji pierwszomajowej w 1943 roku, ktr osobicie dowodziem - e chopi, nie majc broni, z siekierami i kosami szli pomaga partyzantom. Ludzie nie zorganizowani czsto pomagali nam, jak mogli, w wykonywaniu rnych akcji bojowych i dywersyjnych. Byli naszymi najlepszymi sprzymierzecami w terenie. Kiedy, jesieni 1943 roku, dziesi samolotw radzieckich Douglas zrzucio w rejonie lasw lipskich wiele zasobnikw z broni i amunicj na spadochronach. Piloci - na skutek zych warunkw zrzutu - rozrzucili zasobniki w promieniu kilkunastu kilometrw. Niektre spady poza obrbem lasu na chopskie pola. Mimo to nic nam nie zgino. Chopi byli tak z nami zyci i zorientowani w sytuacji, e wszystkie zasobniki, ktre znaleli rano na swoich polach, sami przywieli na wasnych wozach do oddziaw w lesie. Przy ich pomocy do godziny jedenastej nastpnego dnia udao si nam zebra wszystkie zasobniki. W nagrod za to otrzymali spadochrony, z ktrych wiejskie kobiety szyy bielizn dla siebie i dla partyzantw. Nasi pomocnicy radowali si na widok nowiutkiej broni, do ktrej a si oczy miay, zacierali rce z zadowolenia, gdy w gazetach - ktre zwykle otrzymywalimy ze Zwizku Radzieckiego wraz ze zrzutem broni - czytalimy o sukcesach na froncie wschodnim i rozwoju naszej 1 Dywizji im. Tadeusza Kociuszki. Suchali i sami czytali ze zami wzruszenia w oczach. Takie dowody solidarnoci w coraz szerszych krgach spoeczestwa i poparcia udzielanego susznej sprawie zawsze nas najbardziej cieszyy.

Pod Stawkami Mijay partyzanckie dni. Niespokojne i pracowite, wypenione bez reszty ryzykiem i trudem walki, czasem osodzone zwycistwem, to znowu pene aoby po stracie kogo bliskiego. Surowa okupacyjna rzeczywisto nie pobaaa nikomu. Ludzie yli w nerwowym napiciu, z dnia na dzie, nie wiedzc, co przyniesie jutro. W miar jak rosy niepowodzenia na wschodzie, okupant coraz bardziej grabi wie polsk, stosujc z ca bezwzgldnoci nieludzki terror. Nasuchiwalimy wieci z dalekiego jeszcze wwczas frontu, ufni w suszno sprawy, o ktr w szeregach gwardyjskich od wielu ju miesicy toczylimy walk. Walka ta wtedy, w roku 1943, przybieraa charakter coraz bardziej zorganizowany. Gwardia Ludowa dysponowaa ju dobrym, sprawnie dziaajcym wywiadem, ktry w pracy swej potrafi we waciwy sposb wykorzysta yczliwo i poparcie, z jakimi dziaalno nasza spotykaa si w szerokich krgach spoeczestwa. Mona bez przesady stwierdzi, e wszdzie, gdzie istniao jakiekolwiek ycie w terenie, mielimy ju w tym czasie zaufanych ludzi, ktrzy sprawie naszej - jake nierwnej i nieatwej - walki z wrogiem oddawali rnorodne i nieocenione usugi. Liczya si kada pomoc - i ta bardziej czsta, okazywana przez og spoeczestwa, a wyraajca si w nakarmieniu

godnego gwardzisty, ukryciu go czy upraniu partyzanckiej koszuli, i ta znacznie rzadsza, a niezwykle wana, polegajca na dostarczaniu nam niezbdnych informacji o wrogu czy choby ostrzeeniu przed grocym z jego strony niebezpieczestwem. Czasem spotykalimy si z wypadkami nader osobliwymi, bywao bowiem i tak, e na usugach naszych pozostawali rodowici Niemcy. Jeden z takich faktw mia miejsce w Rzeczycy Ziemiaskiej. Owym nietypowym Niemcem okaza si Rudolf Keller, nauczyciel, ktry jeszcze przed wojn uczy mnie w rzeczyckiej szkole matematyki i piewu. Pniej, w czasie okupacji, zajmowa do wysokie stanowisko w administracji niemieckiej. Zgodnie z ludowym porzekadem Wiedz ssiedzi, jak kto siedzi Keller - dugoletni mieszkaniec naszych okolic - wiedzia wiele o ludziach, zna ich dobrze z przekona politycznych. Nie stanowia dla niego tajemnicy dziaalno Alego i innych aktywistw ludowego ruchu oporu w okolicznych wsiach. Mimo to nie tylko, e nigdy nie zdarzyo si nic takiego, co mogoby wskazywa na jego wrog w stosunku do nas postaw, ale prawie przez cay czas naszej okupacyjnej dziaalnoci korzystalimy z informacji, jakich nam w tajemnicy udziela. Czsto moglimy sucha nawet radia, ktre za jego wiedz udostpniaa nam Kellerowa. Wiadomoci uzyskiwane od Kellera w wielu wypadkach chroniy naszych ludzi przed wpadk i umoliwiay wprowadzenie w bd hitlerowcw. W partyzanckiej taktyce wywiad ma o wiele wiksze znaczenie ni w dziaaniach frontowych regularnych wojsk. Partyzancki dowdca rzadko kiedy moe liczy na przewag si. Najwaniejszym czynnikiem, decydujcym o powodzeniu dziaania jego oddziau, bdzie zawsze zaskoczenie, a to bez sprawnie dziaajcego, wszechstronnego wywiadu - jest wrcz niemoliwe. Aby zapewni sukces planowanej akcji, partyzancki dowdca musia przede wszystkim dokadnie pozna cel ataku i teren, na ktrym zamierzano akcji dokona, a potem dopiero zabiera si do przygotowywania ludzi i niezbdnych rodkw. Gdzie w poowie sierpnia przyjecha do mnie nasz wywiadowca z Lublina, niejaki Jurowski, ktry wraz ze swymi towarzyszami - Ryszardem Postowiczem (pseudonim Murzyn), Jzefem Radajewskim i innymi pracownikami wza kolejowego w Lublinie - oddawa naszej organizacji nieocenione usugi. To dziki ich zabiegom znalimy wystarczajco dobrze rozkad jazdy rnego rodzaju pocigw, co pozwalao nam z niewielkimi pomykami planowa akcje na wybrane transporty niemieckie, zdajce na wschd. Jurowski powiadomi mnie, e zgodnie z informacjami, jakie w tej sprawie udao mu si zdoby, w najbliszych dniach lini kolejow Lublin-Rozwadw ma przejeda pospieszny pocig osobowy, wiozcy niemieckich oficerw z frontu wschodniego na urlop do Rzeszy. Oczywicie, nie moglimy w tym czasie yczy sobie lepszej okazji do wykonania jeszcze jednego dotkliwego uderzenia w najbardziej czue miejsce wroga. Dlatego z przekazanej informacji postanowilimy skorzysta. W tym celu tego samego jeszcze dnia spotkaem si z Grzybowskim, ktry znajdowa si ze swym oddziaem w lasach lipskich. Zapada wstpna decyzja: pocig zostanie wykolejony w pobliu Zaklikowa. Zadanie przygotowania samej akcji i jej realizacj wzi na siebie Grzybowski, mnie natomiast przypad obowizek dokadnego ustalenia daty i godziny przejazdu pocigu na odcinku Kranik-Zaklikw i dostarczenia tej wiadomoci na czas Grzybowskiemu. Aby moliwie najlepiej wywiza si ze swego zadania, omwiem z Jurowskim spraw w najdrobniejszych szczegach. Mia pilnie ledzi ruch kolejowy i w por powiadomi mnie o wyjciu interesujcego nas pocigu z Lublina. Sposb przekazania informacji: telefonicznie, umwionym szyfrem do zawiadowcy stacji kolejowej w Rzeczycy, Rabie ja, skd z kolei natychmiast

miano j przekaza do spdzielni w Rzeczycy Ziemiaskiej, gdzie pod opiek naszej nieocenionej Kumy oczekiwa mia - w dzie z rowerem, w nocy z koniem - specjalny cznik z zadaniem jak najszybszego dorczenia otrzymanej informacji Grzybowskiemu. Ju nastpnego dnia Grzybowski powiadomi mnie o swojej gotowoci do wykonania akcji. Okreli dokadnie jej miejsce - w pobliu wioski Stawki. Prosi tylko, aby informacja z Lublina nie przysza za pno. Trudno byo przewidzie, jak potocz si wypadki. Zadanie Jurowskiego nie byo wcale atwe. W zwizku z dajcym si ostatnio zaobserwowa nasileniem akcji partyzanckich, skierowanych na szlaki komunikacyjne wroga, Niemcy starali si utrzyma w tajemnicy dokadny termin przejazdu pocigu. Do wiadomoci kolejarzy podali dat o jedn dob wczeniejsz. Na szczcie nasi lubelscy kolejarze zdobyli ju niejakie dowiadczenie w rozszyfrowywaniu rnych niemieckich kombinacji kolejowych. Mimo to uprzedzili nas oni, e pocigu trzeba bdzie - by moe - pilnowa przez par dni. Przygotowania do akcji zostay zakoczone. Oczekiwano tylko sygnau od Jurowskiego o wyjciu pocigu z Lublina w kierunku na Rozwadw. Zagubiona wrd lasw i pl wioska Stawki, w pobliu ktrej Grzybowski zaplanowa realizacj naszego zamysu, ley mniej wicej na czwartym kilometrze na pnoc od Zaklikowa. Biorc pod uwag, e z Lublina do Stawek jest okoo dziewidziesiciu kilometrw, doszlimy do wniosku, e pocig pospieszny, zatrzymujcy si po drodze tylko w Kraniku, odcinek ten pokona mniej wicej w ptorej godziny. Grzybowski, podcignwszy ze swym oddziaem do rejonu zaplanowanej akcji, trwa w penym napicia oczekiwaniu. Ja, niestety, biorc udzia w dotychczasowych przygotowaniach, nie mogem osobicie uczestniczy we wszystkich zwizanych z akcj emocjach. Obowizki moje w tym czasie zmuszay mnie do opuszczenia powiatu kranickiego. Sprawdziem raz jeszcze przygotowany przeze mnie system alarmowy i yczc kolegom powodzenia, odjechaem. Jak poinformowano mnie potem, pospieszny pocig urlopowy wyjecha z Lublina 19 sierpnia o godzinie 23.00. W pitnacie minut pniej zawiadowca stacji w Rzeczycy wiadomo o tym mg ju przekaza oczekujcemu u Kumy cznikowi, ktry piciokilometrow odlego z Rzeczycy do Stawek przeskoczy na koniu galopem w kilkanacie minut. W ten sposb o godzinie 23.35 Grzybowski mia ju dokadne dane. Do nadejcia pocigu pozostawaa najwyej jedna godzina. Zadanie nie byo atwe. Przed Grzybowskim, jako dowdc akcji, pitrzyy si w toku jej przygotowywania trudnoci, typowe zreszt w tamtym okresie dla caej naszej ludowej partyzantki. Jedn z zasadniczych rnic midzy dziaaniami oddziaw partyzanckich a walk frontow wojsk regularnych jest, jak wiadomo, to e jednostki partyzanckie, w przeciwiestwie do regularnych, nie maj staego zaopatrzenia w bro, amunicj, ywno, umundurowanie itp. Partyzancki dowdca poza sam walk, prowadzon w bardzo zmiennych i trudnych warunkach, musi duo czasu i wysiku powici problemom staego dozbrajania i zaopatrywania swojego oddziau we wszystko, co potrzebne do jego ycia i walki. Najczciej nie ma on kwatermistrza jednostki wyszego szczebla, w skad ktrej wchodzi jego oddzia, i nie moe si do niego zwrci z konkretnym zapotrzebowaniem. Taktyka partyzancka midzy innymi polega na tym, e kady oddzia jest samodzieln jednostk, zarwno pod wzgldem dziaania bojowego, jak i zaopatrzenia. W zwizku z tym decyzja dowdcy oddziau partyzanckiego co do wyboru miejsca i sposobu przeprowadzenia

jakiej akcji zaley w duo wikszym stopniu ni w wojskach regularnych od stanu uzbrojenia i wyposaenia. W wikszoci wypadkw partyzancki dowdca nie moe liczy na ssiadw, ktrych z reguy nie ma. Musi zawsze polega na wasnych siach i pamita o ubezpieczeniu si ze wszystkich stron. Oddzia Grzybowskiego nie dysponowa w tym czasie materiaem wybuchowym. Dlatego planujc akcj, od pocztku zdawalimy sobie spraw, e trzeba j bdzie przeprowadzi w jaki inny sposb. Grzybowski musia wic dokona wyboru nie tylko miejsca, ale i sposobu, zapewniajcego skuteczn realizacj postawionego zadania. Wybr zreszt by prosty - skoro brako podstawowych w takich wypadkach materiaw wybuchowych, trzeba byo w inny sposb spowodowa wykolejenie pocigu. Postanowiono rozkrci szyny i usun ich cz. Wymijajc od zachodu samotn, zagubion wrd pl niewielk wiosk Stawki, tor kolejowy biegnie po niewielkim nasypie i bierze zakrt w prawo. To wanie miejsce najbardziej odpowiadao zamiarom Grzybowskiego. Noc bya widna, ksiycowa, nie zakcona - zdawao si - najlejszym nawet szmerem. Ludzie Grzybowskiego w milczeniu i ostronie, jak duchy, zbliali si do wyznaczonych stanowisk, z ktrych - zgodnie z planem dowdcy - mieli zaatakowa przejedajcych hitlerowcw. Jako pierwsza posuwaa si grupa ubezpieczeniowa. W pobliu toru miaa si ona podzieli na dwie mniejsze grupy. Uzbrojone w bro maszynow, miay one zaj stanowiska w odlegoci dwustu metrw od miejsca planowanej akcji, jedna od strony Zaklikowa, druga od strony Rzeczycy. Nastpna grupa, wyposaona w niezbdne narzdzia, miaa za zadanie - ju po zajciu stanowisk przez grup ubezpieczeniow szybko rozkrci na zczach szyny i odcign koniec jednej z nich na bok. Wykonawszy swoje zadanie, partyzanci z tej grupy mieli doczy do pozostaej, trzeciej czci oddziau, przed ktr stao najwaniejsze zadanie - zaatakowanie pocigu po jego wykolejeniu si. Okoo godziny 24.00 ludzie Grzybowskiego znaleli si wraz ze swym dowdc na stanowiskach. Do pewnego czasu wszystko przebiegao zgodnie z planem. Dopiero gdy przystpiono do rozkrcania szyn, nastpia rzecz zgoa nieoczekiwana - od strony Lublina nadjeda pocig towarowy, ktry na polecenie Niemcw zosta wypuszczony ze stacji w Rzeczycy. W ten sposb mieli oni zwyczaj sprawdza tory kolejowe przed wszystkimi waniejszymi transportami. Nie stanowio to dla nikogo tajemnicy, a mimo to - jak mi potem opowiada Grzybowski - wrd partyzantw nastpio zamieszanie. Zdenerwowani ludzie - przejci swoim zadaniem i ju niemal pewni sukcesu - sdzili, e wszystko przepado. Ukryci za dobrze maskujcymi wierkami, rosncymi po jednej stronie wzdu toru, trwaj w napiciu. Wszyscy myl o jednym: przejdzie czy te rozluzowane ju czciowo zcza szyn ustpi do reszty i pocig wykolei si? Oznaczaoby to zupene pokrzyowanie planw, pocig urlopowy bowiem zostaby przez Niemcw zatrzymany przed dojciem do Stawek. Wszystkie oczy wpatruj si w jedn stron. Widoczny w ksiycowej powiacie parowz ronie. Jeszcze dwiecie metrw... jeszcze sto... jeszcze pidziesit... Przeszed! Z posapywaniem i sykiem pary min poluzowane zcza szyn, cignc za sob kilka wagonw. S puste, powinny si przetoczy bez trudu. Kiedy przeszed ostatni wagon, wszyscy odetchnli z ulg. A wic najgorsze nie nastpio. Partyzanci wyskoczyli z ukrycia wracajc do przerwanej czynnoci. Za kilkanacie minut pocig towarowy bdzie w Zaklikowie. Niemcy w Kraniku odbior stamtd meldunek, ktry upewni ich, e na tym odcinku nie ma zagroenia, po czym - uspokojeni - wypuszcz pocig urlopowy z Kranika na Zaklikw. Nie wolno traci ani jednej chwili. Pozostao jeszcze najwyej dwadziecia minut.

Grzybowski wzmacnia grup rozkrcajc szyny, byleby prdzej, byle zdy na czas. Po kilkunastu minutach wytonej pracy zcza cakowicie puszczaj. Si kilkudziesiciu ludzi bez trudu udaje si odcign jeden koniec szyny na bok i za pomoc przygotowanych wczeniej kokw umocowa j tak, aby nie powrcia na swoje poprzednie miejsce. Kiedy z daleka da si sysze gwizd lokomotywy rozpdzonego pocigu, mijajcego wanie Rzeczyc, gwardzici byli ju na swoich stanowiskach, gotowi do ataku. Nie byo tym razem adnej wtpliwoci zblia si pocig, na ktry oczekiwali. Opowiada mi pniej Grzybowski, e partyzanci denerwowali si troch, musia ich uspokaja i przestrzega, aby przypadkiem ktry - bardziej krewki - nie wystrzeli za wczenie, przed wykolejeniem pocigu, kto wie bowiem, czy nie popsuby caej roboty. W cisz nocn wdziera si coraz goniejsze sapanie lokomotywy i coraz bliszy stukot rozpdzonych k. Niejednemu serce wali motem, dr rce, ciskajce karabin. Grzybowski stara si opanowa to zdenerwowanie, ciszonym gosem nakazuje spokj. Ogie mog otworzy dopiero wtedy, gdy on sam da sygna seri z erkaemu. Poza tym wszystko jak ustalono - kada pitka gwardzistw ostrzeliwuje inny wagon. Pocig zblia si z maksymaln chyba prdkoci, w zawrotnym tempie poera ostatnie setki metrw, dzielce go od miejsca, w ktrym dopeni si ma straszliwy los ludzi i martwej maszyny. Rosn lepia lokomotywy, z komina strzela w gr pomieniejcy dym. Jeszcze krtka chwila i powietrzem wstrzsa oguszajcy oskot pitrzcych si wagonw. Z wywrconego parowozu buchaj snopy iskier. Wypadszy z szyn, stoczy si po nasypie i zary przodem gboko w ziemi. Przednie wagony, cignite w rw, tworzyy istne rumowisko, tylne wyskoczyy z szyn i porozczay si. W caym pocigu zgaso wiato. Z wagonw dobiegay jki rannych. Teraz dopiero Grzybowski oddaje dug seri ze swego erkaemu. W tym samym momencie rozpoczyna si gwatowna strzelanina. Przemwiy wszystkie naraz partyzanckie lufy. onierzy Grzybowskiego nie trzeba uczy, jak strzela, by skutek by jak najlepszy. Wiadomo, e nie wybici w momencie katastrofy Niemcy le . plackiem na podogach wagonw. Zaskoczenie musiao by cakowite, bo mina dusza chwila, zanim z tylnych wagonw, ktre w momencie wykolejenia pocigu najmniej ucierpiay, pady pierwsze pojedyncze strzay. To cz hitlerowcw, widzc tragiczn sytuacj, rozpaczliwie prbuje ostrzeliwa si z broni krtkiej i znanych nam fujarek. Po strzaach wida jednak, e jest ich niewielu. Grzybowski skierowuje w t stron ogie dwch erkaemw i po chwili niemieckie strzay zupenie milkn. Teraz nastpuje szturm na pocig. Chopcy podrywaj si i biegn do wagonw. Niestety, nie wszystkie drzwi dao si otworzy; niektre w momencie zderzenia tak si pozacinay, e pod adn si nie chciay ustpi. W rezultacie tylko z, czci wagonw zabrano troch krtkiej broni i trzeba byo si co prdzej wycofywa. Od strony Zaklikowa bowiem specjalnym pocigiem ratowniczym zdaa ju hitlerowcom na pomoc andarmeria. Z czterokilometrowej odlegoci Niemcy w Zaklikowie musieli sysze strzelanin, od razu te zorientowali si, e to wanie ich urlopowy pocig zosta zaatakowany. Grzybowski daje znak do odwrotu. Po kilku minutach oddzia, zabierajc jednego rannego, wycofuje si w kierunku Gizwki. Od chopw ze Stawek dowiedzielimy si pniej, e nastpnego dnia o wicie przyjechaa z Lublina specjalna komisja, zoona z wyszych oficerw i urzdnikw niemieckich, ktra na miejscu bardzo dokadnie badaa skutki naszej akcji. Rne docieray pniej do nas wiadomoci, rne wymieniano liczby zabitych. Wedug relacji miejscowych chopw, ktrzy na wasne oczy widzieli, jak z wagonw

wycigano zwoki, zabitych mogo by okoo czterystu. Zaadowane do krytych wagonw towarowych ciaa odwieziono nastpnie do Krakowa. Jakkolwiek trudno byo nam dokadnie ustali liczb zabitych pod Stawkami hitlerowcw, to w kadym razie z atwoci mona sobie wyobrazi skutki naszego ognia, prowadzonego przez okoo dwadziecia minut z szeciu erkaemw, dziesiciu pistoletw maszynowych i pidziesiciu karabinw. W warunkach frontowej walki do zniszczenia takiej liczby oficerw przeciwnika trzeba byoby co najmniej kilku uderze zwizkw taktycznych, ktre - przy nieuniknionych, rzecz jasna, wasnych stratach - pozwoliyby na osignicie takiego sukcesu. Sami Niemcy po kilku dniach przyznawali si w Kurierze do kilkudziesiciu zabitych oficerw, wrd ktrych mia zgin rwnie tak przynajmniej podawa wwczas Kurier - genera lotnictwa Jeschonek. W naszym oddziale mielimy tylko jednego rannego. By to bojowy partyzant Klejman - Szymek. Jego rana okazaa si groniejsza ni przypuszczano. W drodze, podczas wycofywania si oddziau z miejsca akcji, ranny -zmar. aowali go bardzo koledzy, cho z drugiej strony gwoli sprawiedliwoci przyznawali, e sam sobie winien. By za odwany, strzela nie z ukrycia, lecz w pozycji stojcej, niczym nie osonity, dobrze widziany przez Niemcw. Na uwagi Grzybowskiego nie reagowa, dalej demonstrujc swoj odwag, za ktr tak drogo przyszo mu zapaci. Pogrzeb Szymka, ktry odby si w nocy z 24 na 25 sierpnia 1943 roku na cmentarzu parafialnym w Rzeczycy Ziemiaskiej, mia uroczysty charakter. Koledzy poegnali odchodzcego od nich na zawsze jeszcze jednego towarzysza walki honorow salw. Przygotowujc akcj na pocig urlopowy, bralimy od pocztku pod uwag grob ewentualnej zemsty hitlerowcw na mieszkacach Stawek. Byo to w ich zwyczaju. Aby odsun od okolicznej ludnoci niebezpieczestwo, Grzybowski przygotowa kilkanacie kartek, na ktrych w krtkich sowach odrcznym pismem oznajmia wadzom okupacyjnym, e mieszkacy wioski Stawki z przeprowadzon przez nas akcj nie maj nic wsplnego i nie brali w niej adnego udziau. Gdyby spotkaa ich jaka niezasuona kara ze strony wadz niemieckich, to on, dowdca oddziau partyzanckiego, solennie obiecuje Niemcom w najbliszym czasie wykona kilka innych podobnych akcji. Z ciekawoci te obserwowalimy przez kilka nastpnych dni zachowanie si okupanta. Wszystko zdawao si wskazywa, e przestroga Grzybowskiego poskutkowaa. Hitlerowcy o dziwo - zaniechali jakichkolwiek akcji represyjnych. Fakt ten przekona wszystkich, ktrzy wtpili w celowo naszej walki, o susznoci hase Polskiej Partii Robotniczej, wzywajcych spoeczestwo do czynnego przeciwstawiania si okupantowi. Goszona przez nas potrzeba czynu zbrojnego stawaa si coraz bardziej zrozumiaa i uzasadniona. Nie mogli si z tym nie liczy take nasi przeciwnicy polityczni, goszcy oklepane hasa stania z broni u nogi. Szkoda tylko, e nawet po tym nie mogli si zdoby na rozpoczcie zdecydowanej walki z okupantem, a ich dobrze uzbrojone, regularne oddziay partyzanckie w dalszym cigu bezczynnie wasay si po lasach, nikomu nie przynoszc poytku.

Kolejarze Fakt, e uwaga oddziaw partyzanckich w ich poczynaniach, zmierzajcych do zahamowania dalszego pochodu armii hitlerowskich, zwrcona bya gwnie na transport nieprzyjaciela, zadecydowa o tym, e w caej naszej konspiracyjnej dziaalnoci kolejarze odgrywali niezwykle donios rol. Kto, kto bezporednio zaangaowany by w spraw walki, dla kogo tzw. kolejwki -

akcje majce na celu wykolejenie zdajcego na front pocigu wypenionego ywnoci lub broni stay si w latach wojny chlebem powszednim orientuje si doskonale, ile znaczya wykradziona Niemcom krciutka informacja dotyczca dokadnego terminu przejazdu pocigu i charakteru zaadunku. Decydowaa ona zazwyczaj w poowie o powodzeniu zamierzonej akcji. Std waga przykadana do najdrobniejszej choby usugi, wiadczonej nam przez kolejarzy wza lubelskiego, i wysiki, zmierzajce do pozyskania jak najwikszej liczby zatrudnionych na kolei ludzi dla sprawy naszej konspiracyjnej, antyniemieckiej dziaalnoci. Jakkolwiek gwn inspiratork wysiku, wkadanego przez sub kolejow w spraw walki z okupantem, bya Polska Partia Robotnicza, pierwsze przejawy zorganizowanych poczyna kolejarzy wyprzedziy w czasie jej powstanie. Ju bowiem w padzierniku 1941 roku w oddalonym od rdmiecia punkcie Lublina, przy ulicy Zemborzyckiej, w domu kolejarza Leona Lisa, doszo z inicjatywy Pawa Dbka i Bogdana Parczyskiego do pierwszego zebrania grupy zaufanych kolejarzy. Przewodniczcy zebrania, Bogdan Parczyski, omwi cel spotkania i zadania, jakie oczekuj zebranych. Po zaprzysieniu czonkw zawizujcej si komrki konspiracyjnej dokonano wyborw. Kierownikiem grupy zosta Ryszard Postowicz - Murzyn, jego zastpc Jzef Radajewski - Warta, a czonkami: Stefan Kasperski - Synek, Leon Lis - Leonek, Stanisaw Swatek - Stach, Eugeniusz Niezabitowski, Jan Niezabitowski i Jzef Barcza. Celem, jaki sobie na pocztku stawiano, byo gromadzenie materiaw wybuchowych, broni i amunicji oraz dokonywanie akcji sabotaowych na terenie kolei i miasta. Nie byo to zadanie proste. Cae uzbrojenie, jakie udao si zdoby czonkom grupy, skadao si z zachowanych od wrzenia 1939 roku szeciu pistoletw, trzech krtkich karabinw kawaleryjskich, pitnastu granatw i niewielkiej iloci amunicji. Stopniowo grupa powikszaa si i pod koniec 1941 roku liczya ju okoo czterdziestu czonkw. Drugie z kolei zebranie, 25 listopada 1941 roku, odbyo si w tym samym miejscu i w takim samym skadzie jak poprzednio, bez udziau czonkw nowo zwerbowanych. Ryszard Postowicz - Murzyn, poinformowawszy zebranych o nawizaniu kontaktu z wadzami na terenie Warszawy i z czoowymi przywdcami ruchu lewicowego w powiecie kranickim, postawi przed nimi zadanie tworzenia tzw. trjek dywersyjno-sabotaowych na kolei i w zakadach produkcyjnych miasta. Do nastpnego zebrania miao doj dopiero w kilka miesicy pniej. W oparciu o uzyskane od Murzyna wytyczne kady z uczestnikw listopadowego spotkania utworzy trjki dywersyjno-sabotaowe, ktre dziaay cile wedug udzielanych im instrukcji. Wkrtce doszo do tego, e w kadej ze sub - mechanicznej, przewozowej, drogowej, w subie zabezpieczenia i w innych - znajdowali si zaufani ludzie, na ktrych mona byo w zupenoci polega. Byli wrd nich tacy dziaacze, jak Wadysaw Pogorzelski, Jzef Szubartowski, Czesaw Marzec, Czesaw Bienida, Stanisaw Oszast, Tadeusz Oszast, Stanisaw ozowski, Jurowski, Borowski, Stachowicz, Baranowski, Ciesielski, Pietrzak, Gb, Mazurek, Drewniak i wielu innych. Gwne wysiki zmierzay do tego, by poszczeglne odcinki kolejowe obsadza stopniowo zaufanymi, wcignitymi do konspiracji ludmi. Udawao si to znakomicie. Wszystko robiono z zachowaniem tak wielkich rodkw ostronoci, e cieszcy si nie bez powodu dobr opini niemiecki wywiad nie zdoa wpa na aden trop.

W tym czasie powstaa ju Polska Partia Robotnicza i kontakty, jakie z lubelskimi kolejarzami utrzymywaem zarwno ja, jak Stanisaw Szot - Kot i Jan Pytel - Leon, suyy nie tylko ubojowieniu caej grupy, ale take nadaniu ich dziaalnoci waciwego kierunku politycznego. Na zebraniu w dniu 27 czerwca 1942 roku po raz pierwszy dokonano podsumowania osigni w akcji sabotaowo-dywersyjnej i w zdobywaniu broni. Murzyn powiadomi zebranych o powstaniu komitetu miejskiego PPR, ktrego sam by przedstawicielem, i zgosi wszystkich zebranych na czonkw partii. Poinformowa ich nastpnie o powoaniu do ycia Gwardii Ludowej, ktrej dowdztwu podporzdkowana zostaa m. in. konspiracyjna grupa kolejarzy lubelskich. Jej zadania w tym czasie ulegy znacznemu rozszerzeniu. Miaa dostarcza danych o siach i rozmieszczeniu garnizonw okupanta, o ruchu pocigw, zwaszcza zdajcych na front wschodni transportw wojskowych, a ponadto dokonywa w dalszym cigu aktw sabotau i dywersji, wyapywa konfidentw itp. Uzyskiwane informacje miay by za porednictwem Ryszarda Postowicza Murzyna przekazywane do Rzeczycy mnie lub Stanisawowi Szotowi. Z t chwil grupa pod kierunkiem Murzyna pracowaa nie tylko dla potrzeb organizacji lubelskiej, ale te dla dowdztwa okrgu i obwodu. Rozpoczyna si okres coraz bardziej intensywnej pracy. Oprcz swego najwaniejszego zadania zdobywania informacji dla lenych oddziaw GL - kolejarze dokonywali bardzo wielu akcji sabotaowych na kolei i w miecie. wiadome uszkadzanie parowozw i wagonw, wspudzia w podpalaniu i wykolejaniu pocigw, niszczenie wiezionego na wschd niemieckiego sprztu bojowego - oto gwne odcinki ich dziaalnoci. Nie sposb wymieni tu wszystkich osigni, jakie zapisaa na swym koncie organizacja lubelska, dlatego ogranicz si tylko do przypomnienia niektrych: W nocy z 17 na 18 kwietnia 1943 r., na linii Lublin- ukw wysadzono pocig towarowy (czciowo z amunicj). Dziesi wagonw zostao rozbitych, adunek eksplodowa. Zgino szeciu Niemcw. W maju 1943 r. pocigiem popiesznym (Nur fr Deutsche) przewieziono z Lublina do Krakowa radiostacj. Dnia 10 czerwca 1943 r. spowodowano wypadek na stacji Dblin (puszczenie pocigu na pocig). Zniszczeniu ulegy dwa parowozy i siedemnacie wagonw. Przerwa w ruchu trwaa siedem godzin. W tym samym dniu grupa dywersyjno-sabotaowa w zdajcych na front wschodni pocigach z paliwem i amunicj umieszcza miny magnetyczne, a inne miny, tzw. abki, na najbardziej uczszczanych przez niemieckie samochody drogach. Dnia 18 czerwca 1943 r. nastpuje zabranie z Izby Skarbowej w Lublinie pokanej sumy na cele organizacji. Dnia 18 sierpnia 1943 r. wysadzono pocig na linii Lublin-Rozwadw. Ostrzelano i rozbrojono wart niemieck, zdobywajc bro i amunicj. Przerwa w ruchu - osiem godzin. Dnia 7 wrzenia 1943 r. wysadzono pocig towarowy z ywnoci i rodkami sanitarnymi na linii Lublin-ukw. Zdobyto pewn ilo ywnoci i materiaw sanitarnych. Przerwa w ruchu - okoo szesnastu godzin. Dnia 7 grudnia 1943 r. na stacji kolejowej Motycz (linia Lublin-Dblin) urzdzono zasadzk na Niemcw przeprowadzajcych apank. Zabito oficera, raniono omiu apaczy. Dnia 2 lutego 1944 r. midzy Lublinem a Zemborzycami, przy budowie stacji towarowej Wrotkw, rozbrojono dziesiciu Niemcw z ochrony kolei i dwch Niemcw z organizacji Todta.

Dnia 30 marca 1944 r. w domu konfidentki Rudczakowej przy ulicy Konopnickiej zlikwidowano szczeglnie gronego gestapowca, zastpc szefa lubelskiego wizienia. Dnia 17 marca 1944 r. doprowadzono do ucieczki z obozu na Majdanku Pawa Dbka, Mikoaja Cabana i innych towarzyszy. Caoci akcji, przeprowadzonej po nawizaniu kontaktu z podziemn organizacj pod nazw Orze, dziaajc na terenie Majdanka, dowodzi Ryszard Postowicz Murzyn. Przez cay czas, a do 22 lipca 1944 roku, rozbrajano poruszajcych si indywidualnie po terenie miasta Niemcw. Zdobyto w ten sposb wiele karabinw, automatw, pistoletw i amunicji. A do momentu wyzwolenia oddzia zabezpiecza radiostacj pracujc dla sztabu Armii Radzieckiej, prowadzc jednoczenie wywiad o ruchach wojsk niemieckich, transportach broni, amunicji, benzyny. Od lipca 1941 r. do koca roku 1942 przy rampie pod cukrowni podstawiano skady pocigw sanitarnych z rannymi onierzami niemieckimi wracajcymi z frontu wschodniego. Zdarzao si wwczas, e gdy wszyscy Niemcy zajci byli przenoszeniem rannych do karetek sanitarnych, Stefan Kasperski, Leon Lis, Jzef Szubartowski, Jurowski i inni czonkowie grupy wynosili z wagonw leki, bro, zreszt wszystko, co si dao. Z uwagi na due niebezpieczestwo bro i materiay wybuchowe przechowywano przez jaki czas najczciej w tzw. tendrze parowozu. Dopiero przy wyciganiu skadu i dokonywaniu przetokw w kierunku Wrotkowa, przed mostem elaznym lub za mostem zrzucano niebezpieczny adunek oczekujcym tam kolegom. W ten sposb w cigu ptora roku zdobyto szedziesit pistoletw, dwadziecia pi karabinw rcznych, okoo dwustu granatw, tysice sztuk amunicji, setki sztuk banday i narzdzi chirurgicznych. W dniu 12 lipca 1943 roku na stacji towarowej w Lublinie Stefan Kasperski - Synek zabra z wagonu dwie skrzynki trotylu, wrzucajc go nastpnie do pustego krytego wagonu, ktry mia by skierowany do Kranika. Pomagali mu w tym Szubartowski, Radajewski i Luszawski. Wagon z zaadowanym trotylem i z Ryszardem Postowiczem - Murzynem zamknito, zadrutowano i doczepiono do parowozu majcego odej do Kranika. Trotyl zosta wyadowany przed semaforem wjazdowym do stacji Kranik przez Postowicza, Pietrzaka i Swatka. Pozostali oczekiwali na cenny adunek w lesie. Od czerwca 1941 r. do lipca 1944 r. do parowozowni w Lublinie kierowano na postj parowozy z obsug niemieck i mieszan, ktra zwykle udawaa si po podry na spoczynek. W czasie nieobecnoci druyn Stefan Kasperski z Pietrzakiem, Radajewskim, Pogorzelskim i Bienid dokrcali ruby panwi wizarowych, wycigali knoty z panwi blokowych, odkrcali spodki manicze, luzowali kliny blokowe, dolewali kwasu solnego do panewek i manic, odkrcali zawory, sypali opiki do panwi wizarowych, korbowych, uszkadzali przewody powietrzne i kurki kocowe, wykonywali szereg innych jeszcze, sobie tylko znanych czynnoci, ktre miay jeden gwny cel: spowodowa, aby uszkodzone W ten sposb parowozy nie doprowadziy skadw z amunicj i innym materiaem wojennym na front wschodni. Wymienianie w drodze uszkodzonych parowozw na sprawne powanie niekiedy opniao dostaw. W ten sposb kolejarze lubelscy przyczyniali si walnie do tego, by wrg, ktry pokn nard, nie zdoa go strawi. Pen powicenia sub, naraajc si czsto na powane niebezpieczestwo, wnosili swj cenny wkad w oglnonarodow spraw walki o niepodleg ojczyzn.

Wielkie kopoty wadcw Frankonii

W miesicach letnich 1943 roku wystpujce coraz to w nowym punkcie ogniska walki na Lubelszczynie przerodziy si w masowy ruch zbrojny. Do akcji zapocztkowanej przez GL wcigay si powoli oddziay BCh i - czciowo - take AK. Inicjatyw wykazywali zwaszcza szeregowi czonkowie tych organizacji. W niedostpnych dla hitlerowcw wielkich masywach lenych, ktrych nie brak w tych stronach kraju, zwaszcza w lasach lipskich i parczewskich, powstaway cae rejony opanowane przez partyzantw. Wzmagajcy si w wojewdztwie ruch oporu, ktrego adne zarzdzenia, represje i ekspedycje karne nie byy w stanie zlikwidowa, sta si przyczyn niemaych kopotw hitlerowskiego okupanta. Niemcy na Lubelszczynie nie panowali ju tak wszechwadnie jak w innych regionach podbitego kraju. Czuli si tu, jakby stpali po podminowanym gruncie. Na kadym kroku dawa o sobie zna niewidoczny, grony przeciwnik. W kadej chwili mg spa znienacka, dokona dziea zemsty i rwnie byskawicznie znikn. Hitlerowcy z rozrzuconych po miasteczkach jednostek coraz bardziej lkliwie spogldali na lasy, w ktrych czaia si mier. Ju w kocu maja 1943 roku, gdy Hans Frank udawa si do Lublina na specjalnie zwoane posiedzenie robocze rzdu Generalnej Guberni, policja bezpieczestwa uprzedzia go, e nie jest w stanie zagwarantowa mu bezpieczestwa w tej podry. Na tym samym posiedzeniu rzdu - wiadomoci o tym docieray do nas ju wtedy, a w peni dostpne stay si w materiaach rdowych po wojnie starosta powiatu puawskiego, Brandt, analizujc w referacie pt. Bezpieczestwo w dystrykcie lubelskim sytuacj, jaka panowaa w wojewdztwie lubelskim wiosn 1943 roku, wskazywa, e stan niebezpieczestwa w Generalnej Guberni zacz si gwatownie wzmaga z chwil, gdy staa si znana sytuacja na froncie wschodnim po zimowej kontrofensywie radzieckiej z 1941/42 roku. Referat podkrela rol zbiegych jecw radzieckich w akcji formowania oddziaw partyzanckich. Starosta Brandt przytoczy w swym referacie szereg przykadw wzrastajcej siy partyzantw. W samym tylko powiecie puawskim i w jednym tylko miesicu maju - mwi - napadnito na 11 urzdw gminnych i przewanie zniszczono je. W powiecie lubelskim zniszczono okoo 50% urzdw gminnych, podobnie ma si sprawa w powiatach: Kranik, Krasnystaw, Biaa Podlaska i innych. Podczas takich napadw zabijano niejednokrotnie burmistrzw, sotysw, konfidentw, pracownikw arbeitsamtw, rejestratorw byda, napadano na sotysw... Starosta Brandt wskaza, e w czasie takich napadw niszczono papiery urzdowe. Odbijao si to ujemnie - wedug jego opinii - przede wszystkim na wpywach z podatkw i ciganiu obowizkowych kontyngentw, co z kolei bardzo utrudniao dostawy aprowizacyjne dla Wehrmachtu, urzdnikw i cywilnej ludnoci niemieckiej. Na skutek akcji partyzanckich wadze okupacyjne byy bezsilne w ciganiu kontyngentw. Wywz drzewa z lasu, ktre w wikszoci szo na potrzeby armii, rwnie uleg zmniejszeniu. Niszczenie mleczarni, wybijanie trzody chlewnej, oporna dostawa produktw powodoway trudnoci nie do pokonania w warunkach, gdy - jak mwi Brandt - samo tylko starostwo powiatu puawskiego miao dostarczy rodkw ywnociowych dla 20 000 onierzy Wehrmachtu i 2000 Niemcw w Rzeszy. W referacie jako najwaniejsze grupy polityczne wymieniono parti robotnicz, tzn. PPR, oraz chopsk, czyli Stronnictwo Ludowe. Naley przyj - stwierdza Brandt - e w przewaajcej czci wojewdztwa niemal poowa ludnoci chopskiej naley wicej lub mniej aktywnie do polskiej partii chopskiej wzgldnie robotniczej. Na tyme posiedzeniu starosta powiatu lubelskiego, Zigenmeyer, owiadczy, e grupy partyzanckie podchodz do samego Lublina, czego dowodem jest midzy innymi fakt, e zniszczyy one urzd gminny w Jastkowie, w odlegoci zaledwie omiu kilometrw od miasta. Biorcy udzia w posiedzeniu dowdca SS i policji w Lublinie, Globocnik, wskazywa, e walka z oddziaami partyzanckimi jest niesychanie trudna ze wzgldu na dobry stan ich przygotowania do

akcji bojowych. W zwizku z tym udao si tylko czciowo je rozbi i wyapa niektrych partyzantw. Mwi o duych stratach, jakie w walkach z partyzantami ponosz oddziay niemieckie. Komendant policji i bezpieczestwa w dystrykcie lubelskim, Mhle, w oparciu o meldunki policji bezpieczestwa zapozna zebranych z danymi statystycznymi obrazujcymi wzrost ruchu oporu w wojewdztwie. I tak, o ile w styczniu 1942 roku zanotowano 96 napadw, przy czym liczba ich do grudnia tego samego roku wzrosa do 1700, to w kwietniu 1943 roku liczba napadw wynosia ju 2320. W uzupenieniu materiaw z roboczego posiedzenia rzdu GG z 29 maja 1943 roku w Lublinie warto doda, e ju w nastpnym miesicu, w czerwcu, akcja antykontyngentowa przestaa by sporadyczna, a przybraa formy systematyczne i planowe. W tym czasie partyzanci zniszczyli mleczarnie kontyngentowe w miejscowociach: Opole, Rybitwy, Wandalin, Gbokie, Dzierzkowice, Gra itd., i zdewastowali wiele urzdw (Krasnystaw, kiewka, Turobin, Wysokie, Leszkowice, ucka, Taro, Biaa podlaska i in.). Powoli i systematycznie - czytamy w Trybunie Wolnoci z 15 lipca - partyzantka wypiera okupanta ze wsi polskiej. Znaczenie tej akcji jest ogromne. Utrata panowania nad wsi jest w znacznej mierze utrat panowania nad krajem i - co ma najwaniejsze znaczenie - nad jego podami rolnymi. W dniu 8 czerwca wadze niemieckie opublikoway w Nowym Kurierze Lubelskim odezw Do ludnoci polskiej, pen oszczerstw pod adresem Polskiej Partii Robotniczej i Gwardii Ludowej. Odezwa ta porusza take spraw wysiedlania z Zamojszczyzny. Wadze niemieckie - gosi ona - usioway przeprowadzi te wyjtkowe i jednorazowe zarzdzenia w sposb jak najbardziej ludzki i humanitarny. Wadze te miay przy tym pene zrozumienie dla cikiego pooenia polskiej ludnoci wiejskiej i w ostatnim zwaszcza czasie okazay jej duo pomocy... Odezwa grozi, e za kadego zabitego Niemca zostanie rozstrzelana odpowiednio wiksza liczba Polakw... Wadze niemieckie - czytamy - nie chc stosowa tego rodzaju metod w stosunku do polskiej ludnoci i dlatego ostrzegaj raz jeszcze. Z tekstu tego wynika, jak bardzo popularne w 1943 roku byy na Lubelszczynie PPR i GL. Odezwa wiadczy przy tym o lku hitlerowcw przed walczcymi oddziaami. Wymowne jest porwnanie tonu odezwy z dawnymi plakatami. Wynika z niego wyranie, jak dalece ruch partyzancki w Lubelskiem udaremnia i krzyowa plany okupanta, ktry po raz pierwszy prosi o spokj. W miar przesuwania si linii frontu na zachd walki partyzanckie na wschodnich terenach Generalnej Guberni przeksztacay si w faktyczn wojn. Trudno byo niekiedy rozgraniczy, gdzie si koczy partyzantka, a zaczyna powstanie. W rozkazie Dowdztwa Gwnego GL z 1 lipca 1943 roku czytamy:

Sytuacja na Lubelszczynie i w Radomskiem przypomina w znacznym stopniu sytuacj kraju objtego powstaniem. Cigych napadw na posterunki andarmerii i wojska, niszczenia transportu, podpalania wsi kolonistw niemieckich, zabijania agentw hitlerowskich, napadw na gminy i urzdy kontyngentowe nie s w stanie opanowa nawet ekspedycje karne wyposaone w bro pancern i samoloty.

Dochodzi do bitew z duymi oddziaami hitlerowskiego wojska. W rezultacie na znacznych obszarach zanika wadza okupanta, gdy Niemcy wycofuj swe oddziay do orodkw miejskich. Ludzie przestaj oddawa kontyngenty i paci podatki, skutecznie unikaj apanek na przymusowe roboty. Jedynymi panami na caych duych obszarach staj si oddziay polskie. Tego jeszcze nie byo. To ju nie zwyke akcje partyzanckie, to niemal powstanie. Ludno zdawaa sobie spraw, e sytuacja ta bya wynikiem zwycistwa idei czynu zbrojnego, do ktrego haso rzucia Gwardia Ludowa. Wiedziano te na og, e tylko brak dostatecznej iloci broni i wykwalifikowanych kadr dowdcw wojskowych nie pozwoli przerodzi si coraz bardziej masowym akcjom partyzanckim w powstanie. Dnia 13 lipca 1943 roku prezydent dziau gwnego wyywienia i rolnictwa w rzdzie GG, Naumann, zawiadomi Franka o rozpoczciu w poudniowej czci dystryktu lubelskiego - w powiatach bigorajskim, zamojskim oraz czciowo w hrubieszowskim i kranickim - ponownej wielkiej akcji przesiedleczej. Z powiatu bigorajskiego np. zabrano 25 000 ludzi, ktrzy po segregacji wysani byli na przymusowe roboty do Rzeszy. Caa akcja miaa by ukoczona w cigu jednego tygodnia. Pogarszajca si sytuacja armii hitlerowskiej na froncie wschodnim wpyna jednak na zmian polityki generalnego gubernatora Franka, ktry chcia za wszelk cen utrzyma spokj w kraju, a rozpraw z narodem polskim przesun na okres powojenny. Masowy opr ludnoci przed wysiedleniami oraz szkodliwy wpyw tej akcji na gospodark skoniy Franka do zajcia krytycznego stanowiska wobec nowej akcji wysiedleczej. Nie trzeba byo by wcale dobrym politykiem, eby odkry inn jeszcze, najistotniejsz przyczyn tego protestu, ktry przyszed ze strony najmniej spodziewanej: wadcy Frankonii - jak artobliwie nazywano Generaln Guberni - nie umiechao si powstanie w jego krlestwie. W przemwieniu wygoszonym 2 sierpnia 1943 roku Frank stwierdzi: ... Jest szalestwem, jeli kosi si w tym kraju kosami. Ja mwi: jeeli kosi, to nie gowy, lecz tylko pola. Co po zwycistwie stanie si z tym narodem, jest obecnie obojtne, lecz to, co si dzieje obecnie, jest wane. Jest przeto jasne, e czysto terrorystyczne metody, sdownictwo oparte na zasadzie odpowiedzialnoci zbiorowej to bd, ktry jest po prostu ciosem wymierzonym przeciwko zwycistwu. Jeeli bowiem w tym kraju wybuchnie powstanie, wwczas nie bdziemy mogli powiedzie, jak niektry mwca mocny w gbie mwi: niemiecki czowiek - wadca (Herrenmensch) i z tym sobie poradzi. Tu garstka Niemcw stoi naprzeciw masy... Sprawy wygldaj inaczej w praktyce ni w teorii. My wszyscy wiemy, e kraj ten stanie si kiedy niemiecki, e nie bdziemy tu tolerowali Polaczkw. Ale na to przyjdzie czas po zwyciskim zakoczeniu wojny. Jest rzecz niemoliw chcie przeprowadzi teraz osiedlenia i doprowadzi przez to kraj do powstania.12

Reorganizacja W zwizku z szybkim rozwojem organizacji PPR w terenie, wzrostem grup i oddziaw GL oraz intensyfikacj ich walki latem 1943 roku na czoo wysuno si w wojewdztwie lubelskim zagadnienie usprawnienia pracy kierownictwa przez silniejsze powizanie z doami. W celu omwienia nowych zada, wynikajcych z odmiennej sytuacji, zwoano w lipcu narad kierownictwa obwodu PPR i Gwardii Ludowej z udziaem przedstawiciela Komitetu Centralnego, Hilarego

12

Pamitnik Hansa Franka, przemwienie z sierpnia 1943 r.

Chechowskiego (Dugi Janek). W naradzie brali udzia: Mieczysaw Moczar - Mietek, Jan Sawiski - Tyfus, Stanisaw Szot - Kot, Kazimierz Sidor - Kazik (Kruk), Tadeusz Szymaski - Lis i inni. Omwiona zostaa aktualna sytuacja polityczna i wynikajce z niej zadania bojowe dla Gwardii Ludowej. Rozlego obszaru podporzdkowanego organizacyjnie obwodowi przysparzaa nielicznemu gronu ludzi z komitetu i dowdztwu obwodu znacznych trudnoci w kierowaniu poprzez szczebel tylko dwch okrgw - rozwijajc si prac partyjn i dziaalnoci wojskow w terenie. Zgodnie z wytycznymi otrzymanymi z Warszawy postanowiono dokona reorganizacji obwodu. W celu usprawnienia kierownictwa partyjnego i wojskowego, jak rwnie uaktywnienia w terenie dziaalnoci organizacji PPR i Gwardii Ludowej zostay zorganizowane - w oparciu o wytyczne z KC PPR i Dowdztwa Gwnego GL - trzy okrgi w Obwodzie II (lubelskim), a w nich komitety okrgowe PPR i dowdztwa okrgowe GL. Obwd Lubelski PPR i GL, nie zwikszajc si terytorialnie, zosta podzielony na trzy okrgi: Okrg nr 4 (pnocny) obejmowa powiaty: Wodawa, Lubartw, Radzy, cz powiatu puawskiego oraz miasto Lublin; Okrg nr 5 (poudniowy) obejmowa powiaty: Kranik, Lublin, Chem, Krasnystaw, Zamo, Hrubieszw, Bigoraj, Tomaszw i cz powiatu puawskiego; Okrg nr 6 (siedlecki) obejmowa powiaty: Siedlce, ukw, Wgrw, Sokow i cz powiatu Biaa Podlaska. Okrg ten jedynie przez krtki czas wchodzi w skad Obwodu II (lubelskiego). Pniej zosta wczony do Obwodu I (warszawskiego). Prac partyjn w Obwodzie II kierowa Komitet Obwodowy PPR, ktrego sekretarzem by Jan Sawiski - Tyfus, dowdztwo Obwodu II miao nastpujcy skad: Mieczysaw Moczar - Mietek (dowdca obwodu), Jan Wyderkowski - Grab (szef sztabu). Pniej dokooptowani zostali: Fiodor Albrecht (prawdziwe nazwisko Fiodor Kowalow), Jan Hood - Kirpiczny oraz Stanisaw Szot - Kot jako kierownik pracy polityczno-wychowawczej w obwodzie. Dowdztwo Obwodu II GL podlegao organizacyjnie Dowdztwu Gwnemu GL. Kierownictwo polityczne nad dowdztwem obwodu sprawowa komitet obwodowy PPR, a nad dowdztwem okrgowym komitet okrgowy PPR, podlegajcy komitetowi obwodowemu. Komitety okrgowe partii skaday si w zasadzie z trzech osb: sekretarza, technika i skarbnika. Komitet Okrgowy PPR nr 5 mia w tym czasie nastpujcy skad: Wacaw Czyewski - Im (sekretarz), Aleksander Szymaski - Ali (technik), Jan Pytel - Leon (skarbnik) i Jan Wach - Mewa (czonek). Sekretarzem komitetu okrgowego nr 4 by Kazimierz Tkaczyk - Twardy (zamordowany przez hitlerowcw w 1944 r.). Kierownictwo wojskowe w kadym okrgu sprawoway dowdztwa okrgowe GL, podlege bezporednio dowdztwu obwodowemu. Dowdztwa okrgowe GL wystpoway zasadniczo w skadzie: komendant okrgu, szef sztabu, kierownik operacyjny, kierownik zaopatrzenia, wywiadowca i jeden lub dwch adiutantw. Pniej, na podstawie instrukcji Dowdztwa Gwnego GL z listopada 1943 r. O organizacji Gwardii Ludowej, dowdztwa okrgowe kompletowane byy w skadzie: dowdca okrgu, jego zastpca (szef sztabu), oficer informacyjny, oficer zaopatrzenia i broni, oficer szkoleniowy, oficer propagandy, oficer mobilizacyjny, oficer sanitarny. Dowdc okrgu GL nr 4 by Kazimierz Sidor - Kazik, okrgu nr 5 - Tadeusz Szymaski - Lis, okrgu nr 6 (Siedlce) - Andrzej.

Siedziby poszczeglnych komitetw i dowdztw mieciy si w miejscach gwarantujcych najwiksze bezpieczestwo. Siedziba okrgu nr 4 miecia si na terenie powiatu wodawskiego, w Rudce, Jedlance i innych wsiach pooonych w pobliu lasw parczewskich. Siedziba okrgu nr 5 znajdowaa si w Rzeczycy i Trzydniku. Przy okrgowych komitetach PPR i dowdztwach GL tworzone byy orodki tzw. techniki okrgowej. Wobec stae rosncego zapotrzebowania na pras i niedostatecznej jej iloci dostarczanej centralnie z Warszawy powitaa konieczno prowadzenia wasnego wydawnictwa. Byo to zasadnicze zajcie techniki okrgowej. W okrgu nr 4 technika miecia si we wsi Rudka w powiecie wodawskim. Jedynym sprztem redakcji bya pocztkowo maszyna do pisania i powielacz. Pierwszym redaktorem miejscowych wydawnictw by Gustaw Alef-Bolkowiak. W okrgu nr 5 technik zlokalizowano w Rzeczycy. Wyposaenie jej, znacznie lepsze, ju na pocztku skadao si z piciu maszyn do pisania i kilku powielaczy zabranych z niemieckich urzdw. Pocztkowo jedynym czowiekiem, ktry si na tym sprzcie zna, umia si nim fachowo posugiwa i potrafi zarazem sprawnie przygotowywa do druku wszelkie materiay prasowe, by Aleksander Szymaski - Ali. Pod jego fachowym kierunkiem (Ali skoczy, jak ju wspominaem, wydzia dziennikarski) szkolili si w tej trudnej i odpowiedzialnej pracy ludzie z miejscowych organizacji; on te potrafi wciga do wsppracy publicystycznopropagandowej postpowych dziaaczy spord nauczycielstwa, tu i wdzie prowadzcych ju na wasn rk podziemne prace owiatowe: Ann Gadzalank - Halin ze wsi Wola Gazowska (powiat lubelski), Franciszka Ojaka - Krzemienia i Adel Gadzisk - Mart z Potoka Wielkiego (powiat kranicki). Dobr ludzi nie by jedyn trudnoci. Problem rwnie zasadniczej wagi stanowio zdobywanie papieru, tam maszynowych, matryc, farby drukarskiej. Rzecz jasna przydziay tych koniecznych materiaw wyznaczalimy sobie sami, realizujc ich odbir rnymi sposobami w wielu urzdach, biurach i magazynach niemieckich. Ambicj nasz, nie tylko nieodzown potrzeb, stao si, aby ciko zdobyte maszyny i powielacze nie stay bezczynnie. Niema rol w tych zespoowych staraniach odegrali nasi cznicy-zaopatrzeniowcy, choby tak odwana i sprytna Marysia Szynkowska - Elwira, ktra nigdy nie powracaa ze swych ryzykownych podry z prnymi rkoma, czy wiele innych osb, ktrych nie sposb byoby tu wymieni. Coraz bardziej dorastajcy do swoich zada miejscowy pomocniczy zesp redakcyjny skada si ju niebawem z siedmiu osb. Redaktorem wszelkich publikacji by, oczywicie, Ali (dlatego te wydawnictwa std wychodzce byy pod kadym wzgldem na odpowiednim poziomie). Kierownikiem technicznym by mody, zdolny Edward Szymaski - Krakus. Zgin on w 1944 roku w lasach lipskich w potyczce z Niemcami. Wydawnictwa techniki okrgowej w 1943 roku ograniczay si do odezw, ulotek, ogosze i broszur propagandowych. Najwikszy nakad wydawnictwa nie przekracza cznie 5000 egzemplarzy miesicznie. To niewiele, ale zarazem bardzo duo. Niejednokrotnie moglimy si o tym przekona. Wydawane z rnych okazji pisma podawane z rk do rk kryy wrd ludzi wywoujc zamierzone nastroje. Mona miao powiedzie, e nie byo takiej rodziny, do ktrej w jaki sposb nie trafiaby cho jedna z naszych nielegalnych odezw i ulotek.

W lasach parczewskich ycie nabierao tempa. Wypadki nastpoway jeden po drugim. Kady niemal dzie znaczy si jakim nowym czynem, przynosi nowe meldunki z podziemnego frontu. Przed kierownictwem partyjnym i dowdztwem GL wyrastao coraz wicej problemw, spraw palcych, ktre domagay si bezzwocznego rozstrzygnicia. W zwizku z tym na pocztku wrzenia musielimy wyjecha na

obwodow konferencj partyjn, ktra miaa si odby w lasach parczewskich i w ktrej - z uwagi na wano omawianych spraw - zapowiedzieli swj udzia przedstawiciele wadz centralnych z Warszawy. Na wyznaczone miejsce trzeba byo si uda bezzwocznie po otrzymaniu wezwania. Sprawa bya pilna, tym bardziej e kierownictwo obwodu i kilka oddziaw ubezpieczajcych ju si tam zgromadziy, czekajc na reszt aktywu z terenu. Aby przypieszy marsz, wyruszamy we dwch, wraz z komendantem okrgu Lisem, bez jakiejkolwiek ochrony, tylko z krtk broni. Czekaa nas za to od przeoonych na miejscu, w lasach parczewskich, zasuona bura, sposb podrowania bowiem, jaki wybralimy, poczony by z niemaym ryzykiem i w kadej chwili moglimy by naraeni na powane niebezpieczestwo. Do przebycia byo okoo osiemdziesiciu kilometrw. Niemao, jeli si zway, e jedyny rodek lokomocji, na ktrym mona byo polega, stanowiy wasne nogi. Wykorzystujc nasz organizacyjn siatk w terenie, idziemy czciowo noc, a czciowo dniem, w zalenoci od lokalnych warunkw na rnych odcinkach naszej trasy. Droga wiedzie zrazu przez dobrze nam znane lasy Gizwki. Pokonujemy je za dnia, a wieczorem zatrzymujemy si na odpoczynek w Karpiwce. Tu nasi ludzie orientuj nas co do dalszej podry. Idziemy dalej. Jak dotychczas - szczliwie. Czciowo - tam gdzie to jest moliwe - udaje nam si nawet podrowa furmank. Tylko w okolicy Minkowic, na wschd od Lublina, robi si troch ciasno i gorco. W godzinach przedpoudniowych musimy tam przej przez tory kolejowe. Nieatwa to sprawa. Wiadomo, e s one tutaj, w pobliu Lublina, szczeglnie pilnie strzeone. Najwiksze szanse przejcia s w rejonie dworca kolejowego. Krci si tu zwykle duo ludzi, co daje moliwo wmieszania si w tum i zmylenia czujnoci andarmw. Tam te kierujemy swoje kroki. Na razie Niemcw nie wida. Ale kiedy jestemy ju na dworcu, nagle zatrzymuje si pocig osobowy i na naszych oczach, jednoczenie z kilku wagonw, wyskakuj andarmi i rozbiegaj si w rnych kierunkach. Spogldamy na siebie. Rozumiemy si z Lisem bez sw. Wiemy, o co chodzi: andarmi przeprowadzaj na kogo obaw. Tym gorzej dla nas. W takich wypadkach s szczeglnie podejrzliwi, zatrzymuj i rewiduj kadego napotkanego na ulicy czowieka, a my przecie z broni... Umys, jak zwykle w podobnych sytuacjach, zaczyna intensywniej dziaa. - Co robi? - pyta Lis trzymajc rk w kieszeni. - Do Stasi idziemy - odpowiadam. - Do jakiej znowu Stasi? - wykrzykn niemal gniewnie. - artowa ci si zachciao? Te sobie wybra por,.. Daleko mi jednak byo do artw. Sytuacja stawaa si coraz groniejsza. Szczciem przysza mi na myl owa Stasia. Wytumaczyem Lisowi, e mam na myli nasz krajank, Michalczykwn, ktra wywdrowawszy ze wsi pracuje w Minkowicach u inyniera Golemana jako gosposia. Chodzilimy ze Stasi razem do szkoy. Jej brat by onierzem Gwardii Ludowej z oddziau Byskawicy. Znalimy si dobrze. - Gdzie mieszka inynier Goleman? - zapytaem przechodzc obok kobiet. Kiedy ostatni raz widziaem si ze Stasi, mwia mi, e chlebodawca jej mieszka gdzie w pobliu stacji kolejowej, dokadnie jednak adresu nie znaem. Jakiekolwiek zapiski, a ju zwaszcza notowanie adresw, byy wtedy przecie mocno nie w modzie.

- A to pan przecie stoi przed domem pana Golemana - zapytana spojrzaa na mnie ze zdziwieniem. To ten w ogrdku - dodaa wskazujc stojcy nie opodal dom. Nie pamitam, czy ktry z nas zdy podzikowa za t zbawienn informacj, bo zanim kobieta skoczya mwi, bylimy ju na ganku, stukajc i dzwonic energicznie do drzwi. Bya najwysza pora, eby si ukry. Stasia pojawia si w drzwiach niemal natychmiast i obrzucia nas zdziwionym spojrzeniem. - W imi Ojca... A wy tu skd? Nie bye czasu na dyskusje. Nie czekajc na zaproszenie, szybko wchodzimy do rodka, zamykamy za sob drzwi i dopiero teraz informujemy Stasi, o co idzie. Fakt posiadania przy sobie broni, oczywicie, przemilczamy. Kobiety nie wytrzymuj czasem nerwowo, lepiej nie ryzykowa. W domu inyniera Golemana, na szczcie, oprcz Stasi nie zastalimy nikogo. - Pracuj oboje w Lublinie - informuje nas Stasia, krztajc si ywo przy kuchni. Parzy herbat, pragnie najwidoczniej ugoci swojakw. Wygldam ostronie spoza firanki i widz, jak na ulicy andarmi zatrzymuj i zabieraj gdzie na dworzec wszystkich napotkanych ludzi. Po chwili ulica pustoszeje. Jej mieszkacy kryj si w domach, zamykajc starannie drzwi i okna, przechodnie umykaj, gdzie si uda. Nasza gospodyni informuje nas, e Niemcy czsto tu wpadaj. Czasem w poszukiwaniu kogo, a czasem po prostu tylko dla obrabowania szmuglerw na miejscowej stacji kolejowej. Odjedaj potem obadowani zdobycz i zadowoleni. Stasia jest gocinna, nie chce nas wypuci bez obiadu, co nam z kolei w naszej sytuacji zupenie odpowiada. Bez trudu wic dajemy si zatrzyma. Jake kapryne jest to partyzanckie ycie! - pomylaem. - Przed chwil bye w nie lada opaach, zagldae mierci w oczy, a teraz siedzisz oto przy stole w towarzystwie sympatycznej, modej dziewczyny, jedzc smaczny obiad, ktry specjalnie dla ciebie naprdce przyrzdzia. Zupenie jak w gocinie za dobrych czasw. A co znw przydarzy si za godzin - nie wiadomo. Zblia si pora powrotu gospodarzy. Nie chcemy, by nas zastali w swoim domu. Nie znalimy ich. A nu by robili Stasi jakie wymwki, e pod ich nieobecno przyjmuje obcych? Dziewczyna i tak dla nas duo zrobia, a teraz - cho jej odradzamy - ubiera si twierdzc, e musi nas odprowadzi i wskaza waciw drog, bymy nie pobdzili i nie wpadli przypadkiem w apy Niemcom. Na nic nasze sprzeciwy. Jest ju ubrana. Wkada nam jeszcze do kieszeni jakie zawinitko na drog i wychodzimy. Dokoa spokj. andarmw ju nie ma. Stasia wyprowadza nas a za rogatki. egnani przez ni, odchodzimy w stron lasu. Wczesnym wieczorem, o zachodzie soca, docieramy szczliwie do Rudki, rodzinnej wioski Kazimierza Sidora - Kruka, jednego z pierwszych organizatorw grup i oddziaw GL. W rodzinnym domu Kazika zastajemy tylko dwie jego siostry - Marysi i Jzi. Tu dopiero moemy spokojnie odpocz pod ochron naszych ludzi. We wsi jest silna grupa wypadowa, a w pobliskim lesie bazuj regularne nasze oddziay. Niemcy zagldaj tu rzadko i wycznie wtedy, gdy ze wzgldu na swoj liczebno mog si czu bezpiecznie.

U Sidorw - chocia jestemy tu pierwszy raz - czujemy si jak u siebie w domu. Wsplna walka w trudnej okupacyjnej sytuacji zbliaa ludzi. Zadzierzgaa wrd nich wizy wyjtkowo trwae. Wystarczyo nieraz przy pierwszym spotkaniu zamieni kilka sw, aby upewni si, e s to nasi ludzie, a ju przechodzio si na ty i dalsza rozmowa toczya si w bardzo szczery i przyjacielski sposb. Ta partyzancka solidarno uatwiaa nam powanie wspycie i wypenianie naszych trudnych zada. Pnym wieczorem spotykamy si z naszym kierownictwem obwodowym. S tutaj: Mieczysaw Moczar - Mietek, Jan Sawiski - Tyfus, Grzegorz Korczyski - Grzegorz, Jan Wyderkowski Grab, Stanisaw Szot - Kot oraz inni dziaacze i dowdcy. Jest rwnie Sidor, ktrego tutaj dopiero poznajemy. Uderzaa w nim prostota i bezporednio. - A to co? - zapyta Sidor witajc si ze mn i wskazujc okrcon brudnym bandaem szyj. - Nic takiego - odpowiadam - zwyke czyraki. Polubiy co mnie od kilku tygodni. - Ale czowieku! Takie bomby nosi na szyi i czeka cierpliwie, a ci przestan lubi? Marysia, daj no jodyn i czysty banda. I Kazik z pewnoci siebie, jakby by co najmniej dowiadczonym felczerem, przystpuje do zabiegu. Zdejmuje banda, przemywa szyj jakim pynem, jodynuje i zakada nowy opatrunek. - Jutro - powiada - nasz oddziaowy lekarz zrobi reszt. Okazao si pniej, e nasz nowy znajomy, Kazik, po ukoczeniu liceum by kandydatem na lekarza i tylko wojna przeszkodzia w realizacji jego yciowych planw. Opatrunek, jaki mi zrobi, spowodowa, e po raz pierwszy od kilku ju nocy mogem spa spokojnie. Cztery czyraki wielkoci mniej wicej kurzego jajka dokuczay mi ju od duszego czasu. W warunkach lenego ycia byo to szczeglnie uciliwe. Dao si we znaki zwaszcza podczas podry, jak odbylimy z Lisem. C, nie mnie jednego napastoway czyraki. Wynikajce z warunkw choroby i zagraajce cigle epidemie - to cay odrbny rozdzia naszego partyzanckiego ycia. Pobyt nasz w lasach parczewskich przeduy si do kilku dni, w czasie ktrych kierownictwo partyjne obwodu wraz z dowdztwem zgrupowania zaatwiao rne biece sprawy. Najwaniejszym jednak dla nas momentem byo otrzymanie zrzutu broni ze Zwizku Radzieckiego. smego wrzenia przed wieczorem, na rozlegych kach wrd lasw, rozstawiamy si - zgodnie z planem przyjcia zrzutu - tak aby aden spadochron wyrzucony z samolotu nie uszed naszej uwagi. Grupy ubezpieczeniowe zostay rozstawione w promieniu kilku kilometrw, szczeglnie na kierunkach Lubartw i Parczew, skd najczciej hitlerowcy atakowali naszych partyzantw w lasach parczewskich. Po raz pierwszy w yciu miaem tej nocy na wasne oczy zobaczy, jak wyglda odbir zrzutu na spadochronach. Czy aby tylko zapowiedziany samolot na pewno przyleci! Pytanie to nurtowao nie tylko mnie. Ksiyc wczesnym wieczorem wypyn na niebo i jak olbrzymia lampa wisia nad lasem, rozwietlajc mroki nocy. Wszystko wok wygldao dziwnie baniowo, teatralnie. Po lesie nis si przyciszony gwar gorcych dysput, tu i wdzie syszao si sprzeczk, kto podniesionym gosem domaga si nawet zakadu - a wszystko wok najwaniejszego nurtujcego wszystkich pytania: przyleci czy nie przyleci?

Malkontentom byo w takich wypadkach atwiej o argumenty. Nazywali kolegw naiwniakami, przytaczajc przykady niejednego ju daremnego wyczekiwania na upragniony samolot. Twierdzili, e i tym razem rozejdziemy si nad ranem z niczym, a organizatorzy zrzutu znowu bd nam mwi o obiektywnych przeszkodach. Dopki jednak na wschodzie nie zawita jutrzenka - i ich, malkontentw, w gruncie rzeczy nie opuci niky promyk nadziei, cho si z nim kryj starannie. Instrukcja dotyczca odbioru zrzutu, jak przywioza z Warszawy nasza czniczka Ewa, nakazywaa zapalenie dziewiciu maych ognisk w ksztacie litery M i czekanie przy nich na przylot samolotu. Z chwil pojawienia si maszyny nad ogniskami naleao natychmiast podpali przygotowane obok maych ognisk wielkie stosy atwopalnego chrustu. Dla pilota mia to by umwiony znak, potwierdzajcy, e samolot trafi do celu. Postpiono zgodnie z instrukcj. Chopcy trwali w oczekiwaniu przy niewielkich ogniskach. Przejci powag chwili, przygotowali nawet przy kadym stosie po butelce nafty, aby na wszelki wypadek w odpowiedniej chwili mona byo szybko roznieci duy ogie. Wyazili ze skry, byle tylko - skoro ju przyleci - z naszej winy nie wyniko jakie nieporozumienie, ktre by mogo przeszkodzi w odbiorze zrzutu. Sprawa broni bya wtedy dla kadego z nas spraw ycia lub mierci. Rzecz nabieraa specjalnej wagi z tego wzgldu, e wielu z nas po raz pierwszy miao si naocznie, namacalnie przekona o pomocy bratniego kraju radzieckiego, z ktrego mielimy wanie otrzyma now bro - symbol przyjani dwu narodw, zrodzonej w walce ze wsplnym wrogiem. Rozmawiano ciszonym gosem, nasuchujc co chwila, czy nie ozwie si daleki warkot silnika. Mina pnoc. Samolot wedug zapowiedzi mia by mniej wicej okoo godziny drugiej. Nigdy chyba tak czsto nie spogldalimy na zegarki jak wtedy. Ostatnie dwie godziny wydaway nam si dugie jak cae doby. Pomimo pnej pory nikt nie zmruy oka. Tyle byo dotd rozmw, tyle marze i planw w zwizku ze spodziewanym otrzymaniem nowej broni radzieckiej! - Syszycie? - wykrzykn nagle radonie Franek Woliski. Jak na komend zapad absolutny spokj. Franek mia najbardziej z nas wszystkich wyostrzony such, chyba si nie myli. Z zapartym tchem wsuchiwalimy si w len gusz. Po chwili zmcona ona zostaa od wschodu dalekim odgosem, cichym zrazu jak brzczenie komara. Brzczenie to potgowao si, to znowu cicho i dopiero po duszej chwili mona byo dokadniej rozpozna jake wwczas miy odgos pracy silnikw radzieckiego Douglasa. Najlepiej rozpoznawali go onierze radzieccy. Coraz bliej, coraz goniej, a wreszcie na wysokoci kilkuset metrw ukaza si nad nami duy dwusilnikowy Douglas. - Hura! - krzyczeli uradowani chopcy. Wystrzelio wysoko w gr dziewi ognistych jzykw. Pilot natychmiast zorientowa si, e jest u celu. Samolot zrobi nad lasem szerok rund i zawajc koowanie coraz bardziej zblia si do naszych ognisk. W pewnym momencie zauwaylimy, jak kolejno - jeden po drugim - oderwao si od samolotu i w rnych miejscach zakwito biel sze parasoli. Opaday powoli na ziemi. Samolot, przelatujc nad ogniskami, wczy na zmian kilka razy reflektory, poegna nas i nabierajc odpowiedniej wysokoci odlecia na wschd.

Rozbieglimy si wszyscy w rnych kierunkach do opadajcych i dobrze widocznych biaych parasoli. Najbliej nas wyldowa pierwszy wyrzucony spadochron. Kiedy dobieglimy do niego, ze zdziwieniem ujrzelimy stojcego ju na ziemi mczyzn z broni gotow do strzau. Krtka wymiana hase i serdeczne powitanie spadochroniarza. Z tego, co mwi amanym rosyjskim jzykiem, zrozumielimy, e na drugim spadochronie lduje kobieta, na pozostaych za - zasobniki z broni i amunicj. Nasz go z chmur, by niespokojny o swoj towarzyszk. Czsto wymienia jej imi - Rita. Chcia jak najszybciej odszuka j i zobaczy. Aby uspokoi skoczka, rozpoczlimy poszukiwania we wszystkich kierunkach. - Rita! Rita! - rozlegao si co chwila po lesie. Niestety, przez kilka godzin poszukiwa, utrudnionych na skutek panujcych w lesie ciemnoci (ksiyc zaszed za chmury), Rita milczaa jak zaklta. Zaczlimy si powanie niepokoi. Niesiony wiatrem spadochron, mg przecie opa gdzie na drzewo i nieszczliwie zaplta si w koronie. Jego pasaerka moga spa w jak len wyrw, poama nogi lub rce, straci przytomno, a nawet zabi si uderzajc gow gdzie o pie lub kamie. Przychodziy nam najgorsze myli do gowy, wszyscy byli podenerwowani. Dopiero o wicie, gdy - uformowani w tyralier - moglimy dokadniej przeszuka las, w pewnym momencie usyszelimy z daleka ciche i niewyrane woanie. Znajdujcy si najbliej onierze skoczyli w tamtym kierunku. Ich uradowane okrzyki, ktrymi w chwil pniej rozbrzmia las, mwiy same za siebie. Rita wisiaa na drzewie. Spadochron opadajc zaczepi o koron wysokiej, starej sosny. Do ziemi byo chyba stamtd ju nie kilka, lecz kilkanacie metrw. Chopcy skoczyli na drzewo ze zrcznoci wiewirek i sprowadzili Rit na ziemi. Bya bardzo wyczerpana i zdenerwowana. Nic dziwnego. Skd moga mie pewno, e j w ogle znajdziemy? e na tym pustkowiu przyjdzie jakikolwiek ratunek z ktrejkolwiek strony? Umiera z godu - rzecz straszna. By skazanym na mier godow w pozycji wiszcej - midzy niebem i ziemi - to ju tortury stanowczo zbyt wymylne. Na sam myl cierpa skra dzielnej spadochroniarki. Mimo kilku godzin strachu i wielkiego zmczenia umiechaa si teraz do swoich wybawcw. Podczas gdy jedni zdejmowali Rit z sosny, inni rozpalili natychmiast ognisko. Kiedy Rita stana na ziemi i powoli przychodzia do siebie, nasi chopcy czstowali j ju gorc kaw. Wkrtce znalaza si i butelka bimbru. Oglna wesoo spotgowaa si jeszcze, gdy nasz go wycign z kieszeni pask blaszan manierk z moskowsk. Wypilimy wszyscy za zdrowie odnalezionej zguby. Z rozmowy z naszymi gomi dowiedzielimy si, e maj oni przez Polsk wyjecha do ojczystego kraju, aby tak samo jak my organizowa u siebie podziemn armi do walki ze wsplnym faszystowskim wrogiem - hitleryzmem. Jak si teraz, po latach, okazao, zrzuconym wwczas spadochroniarzem by Theodor Winter Karol, niemiecki komunista, zi Wilhelma Piecka, ktry wraz z Rit mia by przerzucony do Berlina. Dzi dziki informacjom rodziny Theodora Wintera dowiedziaem si, e wtedy, w 1943 roku, hitlerowcy wpadli na jego trop. Najpierw osadzili go w obozie koncentracyjnym, po czym ustaliwszy tosamo - rozstrzelali. Zgina rwnie towarzyszca mu Rita. Dzi wiem, e bya niemieck komunistk i nazywaa si Katja Niederkirchner. Chodny wrzeniowy poranek zastaje nas przy ognisku. Oprcz naszych goci i nas, Polakw, s tu Rosjanie, Biaorusini, Ukraicy, Gruzini - wielka internacjonalistyczna partyzancka rodzina walczcego podziemia, zjednoczona wsplnymi ideaami i celami walki wyzwoleczej. Wanie tutaj, dziki

naszym gociom zapewne, niejeden z nas uwiadamia sobie nagle jasno jak nigdy dotd, e takich partyzanckich ognisk na terenach Polski i innych okupowanych przez Niemcw krajw jest coraz wicej. e coraz czciej radzieccy lotnicy dokonuj bohaterskich nocnych lotw na gbokie tyy wroga, niosc ludnoci podbitych krajw nadziej, a tym, ktrzy - jak my - bez wzgldu na konsekwencje podjli bezkompromisow walk z barbarzyskim okupantem, niezbdn do tej walki bro. e na tyach ronie podziemny leny front, ktry hitlerowcom na terenach okupowanych coraz bardziej daje si we znaki, zwaszcza na liniach kolejowych i drogach, gdzie transport wroga, tak bardzo potrzebny hitlerowcom na froncie wschodnim, wylatuje codziennie w powietrze. Pomimo bezsennej nocy nikt nie czu si zmczony, ani godny. Teraz dla naszych chopcw nastpuje najradoniejsza chwila - rozpakowanie zasobnikw z broni i jej rozdzia. Dwanacie nowych automatw, zwanych pepeszami, z du iloci amunicji, granaty i materiay wybuchowe stay si powodem oglnej radoci. Wkrtce miay by wyprbowane na wrogu. Po poudniu odbya si konferencja powicona zagadnieniom partyjnym. Jako sekretarz powiatowy referowaem spraw rozwoju dziaalnoci Polskiej Partii Robotniczej w powiecie kranickim, ktry w tym okresie mia najwikszy na Lubelszczynie dorobek zarwno pod wzgldem wzrostu, jak i aktywnej pracy szeregw partyjnych. Najtrudniejszym dla nas problemem - co podkrelaem w swoim sprawozdaniu - by w dalszym cigu dotkliwy brak odpowiednich kadr, szczeglnie na stanowiskach kierowniczych. Nic nie pomogy moje argumenty, e w zwizku z tym nie mog oderwa si od powiatu kranickiego. Wysunita przez Jana Sawiskiego - Tyfusa propozycja powoania mnie na stanowisko sekretarza okrgu, poparta przez Mieczysawa Moczara, zostaa zaaprobowana przez reszt towarzyszy. Tak wic chcc nie chcc musiaem przyj stanowisko sekretarza okrgowego PPR na poudniowej Lubelszczynie. W skad tego okrgu wchodziy powiaty: kranicki, puawski, krasnostawski, bigorajski, zamojski, hrubieszowski, tomaszowski i lubelski. Siedzc pod drzewem, zastanawiaem si z niepokojem, czy podoam nowym, zwikszonym obowizkom. Towarzysze z obwodu i z Warszawy obiecywali pomc. By to ostatni dzie naszego pobytu w lasach parczewskich. Towarzysz Moczar w swoim podsumowujcym przemwieniu podkrela, e za dugo ju przebywamy tak znacznym zgrupowaniem w jednym miejscu. Niemcy mogli si o tym dowiedzie, a ze wiadomo - nie pi. Poniewa w dodatku wszystkie sprawy, ktre nas tu sprowadziy, zostay zaatwione, radzi powrci kademu na swj posterunek, w dalszym cigu wzmacnia podziemny front i prowadzi nieubagan walk z okupantem a do zwycistwa. Wieczorem, egnani przez kierownictwo zgrupowania i kolegw z terenu, odjedamy na poudnie.

Zasadzka Z lasw parczewskich powracamy ju wiksz grup. Oprcz Lisa i mnie jest z nami Bolesaw Kowalski - Cie, ktry w wyniku przeprowadzonej na konferencji reorganizacji zosta przerzucony z lasw parczewskich na poudniow Lubelszczyzn. Pochodzi z Zakrzwka. Jako osiemnastolatek wstpi do GL i by czonkiem grupy wypadowej w swej rodzinnej wiosce. Sytuacja tam bya trudna, wie podzielona, gdy synowie bogaczy naleeli do NSZ. Przewodzi im granatowy policjant Leon Cybulski - Znicz majcy niejednego dziaacza lewicy na sumieniu. W przyszoci eneszetowcy z uporem bd czyha na ycie Cienia.

Bolesaw Kowalski, po powrocie z nami na poudniow Lubelszczyzn, by przez jaki czas w oddziale Przepirki, jako jego zastpca, ale wkrtce si usamodzielni, stajc na czele bardzo ruchliwego i bojowego oddziau. Jest rwnie Jzef Maysz - Marek, sekretarz PPR z powiatu zamojskiego, powracajcy na swoje tereny, i jeszcze jeden towarzysz z tego powiatu. Na najbliszy odcinek drogi nasz nowy znajomy, Kazik, poczuwajcy si do obowizkw gospodarza, funduje nam furmank, ktra przez noc ma nas odwie do granicy powiatu lubelskiego. - Dalej za was ju nie odpowiadam - egnajc si z nami mwi Kazik. - Musicie sobie radzi sami. Przyjemna jest podr furmank w pogodn wrzeniow noc. Panujca wok kompletna cisza i nocny spokj natury udzielaj si w takich chwilach czowiekowi. Gdybymy jeszcze mieli pewno, e nie spotkaj nas po drodze adne niespodzianki, podr tak mona by byo traktowa jak przyjemn wycieczk i odpoczynek. Mode i dobrze utrzymane konie parskajc biegn po wiejskiej, piaszczystej drodze. Furman jest w dobrym humorze. Strzela co chwila z fantazj z bata. Czstujemy go papierosami, toczy si przyjemna pogawdka. Zbliamy si do wioski Rozkopaczew, pooonej po prawej stronie drogi wiodcej z Parczewa. Po lewej rozciga si bonie, rzadko poronite kpami karowatej krzewiny. Gdzie w pobliu, od strony poudniowej, znajduje si majtek miejscowego dziedzica. Wjedamy do Rozkopaczewa. Psy jak zwykle zaczynaj zaciekle ujada. Konie zwolniy biegu. Jest ju po pnocy. W adnej z chat nie wida wiata. - Gdzie tu w pobliu Kazik ze swoj grup mia niedawno niewsk przepraw z andarmeri informuje nas Cie. - Natrzaskali Szwabw, broni zagarnli... - A nasi wszyscy wyszli cao? - pyta kto ciekawie. Zapytany nie zdy odpowiedzie. Przeszkodzia niespodziewana seria z karabinu maszynowego. Zasadzka! Szybko zeskakujemy z wozu i kryjemy si w przydronym rowie. Jeden ko, trafiony, upad, drugi wystraszy si i cign wz do rowu. Po strzaach orientujemy si w sile ognia niewidocznego przeciwnika: jeden karabin maszynowy i kilkanacie zwykych. Ogie prowadzony jest spoza budynkw. Strzay padaj gsto. Na szczcie kule gwid ponad nami, leymy w rowie do bezpiecznie. W pobliu mnie s Lis i Cie. Zastanawiamy si, jak wybrn z sytuacji. Nieznani napastnicy cay czas trzymaj nas pod ogniem. Prbujemy si ostrzeliwa. Moja nowa pepeszka z ostatniego zrzutu jak na zo zacia si. - To smar konserwacyjny, niezupenie usunity, powoduje zacicia - informuje mnie Cie. - Zrb kilka ruchw zamkiem i znowu sprbuj. Popiesz si, moe by gorco... Cie i Marek strzelaj ze swych pistoletw. - Tylko nie w budynki, pozabijacie ludzi! - krzycz na nich, szarpic si ze swym pistoletem. Gupia sytuacja! Midzy obu strzelajcymi do siebie stronami, wzdu drogi, rzd gsto ustawionych drewnianych chat, a w nich wybite ze snu liczne chopskie rodziny. Wiadomo, e pocisk nie tylko z pepeszki, ale z kadego karabinu, a nawet z maego pistoletu, przechodzi przez drewniane ciany wiejskiej chaupy jak przez sito. - Nabijemy ludzi! Co za drastwo robi zasadzk we wsi! - zyma si Lis.

Na drog tu przede mn wychyla si kilku atakujcych nas ludzi z karabinami w rkach. Strzelam do nich ze swego niezawodnego visa. Cofaj si. Widz, e to jacy cywile. A wic nie Niemcy. Prbuj jeszcze raz swojej pepeszki. Nareszcie przemwia! Odetchnem swobodniej. - Zachod z lewej! - krzycz do Cienia, poczuwszy si w jednej sekundzie o ile pewniej. - Wykurzymy ich z zabudowa na pole. Chc si bawi w wojn, to tam, nie pod chaupami. Wyskakujemy z rowu rwnoczenie. Strzelamy dugimi seriami w luki midzy domami, wchodzimy w rejon zabudowa. We wsi zrobio si teraz istne pieko. Wszystko, co yo, zaczo wrzeszcze wniebogosy. Szczekanie wystraszonych psw, gdakanie kur i przeraone okrzyki przebudzonych ludzi mieszaj si z jazgotliw, gwatown strzelanin. Po ogrodach wida biegncych ludzi. To nasi przeciwnicy wycofuj si wzdu wsi do pobliskiego lasu. Cie zdoa dopa jednego z nich. Widzi, e to nie-Niemiec. Nie strzela do niego, wytrca mu tylko z rki pistolet i wziwszy go po prostu za konierz, prowadzi do mnie. Wszyscy pozostali uciekli. Nie cigamy ich. Na wywrconym w rowie wozie mamy przecie trzy zapasowe skrzynki amunicji do nowych pistoletw, ktre wieziemy dla oddziau Grzybowskiego do lasw lipskich. To waniejsze. O przeciwniku dowiemy si i tak bliszych szczegw od wzitego jeca. Wracamy do wozu. Drugi ko jest take ranny, nie moemy ju korzysta z furmanki. Nasz wonica pacze z alu po stracie koni, prosi, eby mu jako pomc. Nie ma czasu na szukanie innej podwody. Do lasu jest okoo piciu kilometrw. Zabieramy amunicj ze sob. Bardzo si teraz przydaje nasz jeniec. - Bierz i nie, ty psisynu! - popychajc go krzyczy Cie. - Z Niemcami nie potrafisz wojowa, tylko do Polakw z ukrycia podstpnie strzelasz i jeszcze niewinnych ludzi we wsi naraasz, ajdaku! - Ja, panie, mam kup dzieci, ja nie winien. Tylko taki by rozkaz naszego komendanta. Mwi nam przecie, e my na wroga... - jeniec pada na kolana proszc, eby mu ycie darowa. - Nie wygupiaj si, ty ciemna maso! - My wojujemy wycznie z hitlerowcami, a dla takich durniw jak ty mamy lito. Nie czas na gadanie. Zabieraj si. Chop w dalszym cigu klcza ze zoonymi bagalnie rkami. - Ty si tu do mnie nie mdl, bo ci to i tak nic nie pomoe. Wstawaj natychmiast, bierz baga na plecy i ciesz si, e masz okazj przynajmniej troch odrobi swoj gupot. Obadowani bagaem jak juczne muy po forsownym marszu docieramy nad ranem do lasu. - Co mi si widzi, e trzeba bdzie przesiedzie tu cay dzie - mwi Lis gosem, w ktrym nie wyczuwao si zachwytu. Rzeczywicie, tak ma grupk i z takim bagaem nie moemy ryzykowa dalszej podry. Byoby to naraenie naszej drogocennej zdobyczy. Zaszywamy si w niedostpnym zaktku lasu i rozpalamy ognisko. Teraz dopiero mona swobodnie porozmawia z jecem. Chop boi si, mwi, e jest godny. Marek czstuje go jakimi zapasami ze swojej onierskiej torby. Po chwili jeniec uspokaja si troch i - widzc, e nie jestemy wcale tak groni, za jakich nas najwidoczniej uwaa - zaczyna mwi.

Pochodzi z okolic Rozkopaczewa. Jest robotnikiem u tamtejszego dziedzica i nazywa si Jan Libera. Panowie oficerowie, ktrzy przebywaj w paacu dziedzica, zorganizowali oddzia partyzancki z robotnikw folwarcznych i czciowo z ludzi spoza folwarku. - Ja tam, panie, nie wiem - mwi - ja niepimienny, ale jak panowie oficerowie mwi, to chyba dobrze, bo oni zawsze lepiej wszystko wiedz. - A jakie zadanie przed waszym oddziaem partyzanckim stawiaj wasi panowie? - pyta Lis. Libera spojrza na niego nieufnie jako spod opadajcych na czoo zmierzwionych wosw, ktre wida dawno ju nie miay nic wsplnego z noycami ani grzebieniem. - Nie, panie, co to, to chyba nie - zacz bka nie wiedzc co. Swoj olbrzymi do zanurzy w zmierzwionych wosach, pocz drapa si pracowicie w gow. - Wszystko ano powiem, jak ksidzu, ale co si tyczy tego zadania... E! Panowie tak sobie tylko dworuj z czowieka - powiedzia w kocu skonfundowany, a ujrzawszy nasze szczerze rozbawione miny zamilk uraony. Wida byo, e nie bardzo wie, o co chodzi. - No, co po prostu ka wam jako partyzantom robi wasi panowie oficerowie? - sformuowa janiej pytanie Cie. - Czy ka wam wojowa z Niemcami i dlaczego strzelalicie w nocy do nas? - pyta w dalszym cigu, czstujc chopa dobrymi papierosami, zdobytymi w ostatniej akcji, jak przeprowadzi oddzia Przepirki na jaki niemiecki transport. Libera obraca podanego mu papierosa w swoich grubych, spracowanych palcach, zapali, zacign si i mielej ju mwi dalej: - A jak, panie, z Niemcami nam wojowa, kiedy oni czsto przyjedaj w gocie do naszych panw? A jake, do paacu przyjedaj, gadaj tam dugo, pij, tacuj. Nieraz si tam usuguje, to i zobaczy czowiek co nieco. Bywa, jak se fest popij w nocy, to wart jeszcze przy paacu ka nam trzyma, eby im kto nie przeszkodzi, bo to teraz - powiadaj - czasy niebezpieczne i rozmaite bandy grasuj, co za partyzantw si nieraz maj. A nasz komendant nakazuje, e najwaniejsze to pilnowa dworu przed zodziejami. Tak jako gada, e to narodowe dobro, e trzeba strzec jego wszelkimi siami - A dlaczego strzelalicie do nas? - powtrzy pytanie Lis. Libera spuci oczy i patrzy w ziemi. Jego skudacona gowa i mocno zaronita twarz przypominaa mi teraz ciko pracujcego buraka z jakiego rosyjskiego obrazu. Wida byo, e czu si winny wobec nas, a chopska prostota nie pozwala mu na jakie wykrtne kamstwo. - Nie bjcie si, Libera, mwi prawdy - wtrca Marek. - My wiemy, e wy sami na pewno nie strzelalibycie do nas, tylko zrobilicie to na rozkaz swoich panw. My do was nie mamy pretensji za to, e jestecie niewiadomi i suchacie ich. Chcemy, ebycie nam tylko powiedzieli, co wam mwili, kiedy kazali do nas strzela. Libera poruszy si niespokojnie, podnis oczy do gry, popatrzy na nas i zacz z obaw: - A co, panie, bdzie, jak powiem? Bo to, panie, biednemu chopu zawsze na ze si wszystko obraca. Za to, e sucham naszego komendanta, to wy mnie, panowie, teraz sdzi bdziecie, a jak si nasi panowie dowiedz, e tu co gadaem, to chobym i wrci do chaupy, to mi ju i tak na marny koniec przyjdzie. Dziedzic z roboty ze dwora wygoni. Niejednemu ju tak zrobili. Tak byo zawsze i tak ju chyba zostanie.

Opuci gow i milcza w dalszym cigu. - A moe bycie tak do nas, Libera, wstpili, do naszej partyzantki? My nie pilnujemy paskich majtkw i nie strzelamy do Polakw, tylko walczymy z hitlerowcami, bijemy ich za to, e nam zabrali ojczyzn i narzucili nam niewol, okupuj nasz cay kraj, morduj ludzi, rabuj, niszcz i pal. Czy wy, Libera, tego wszystkiego nie widzicie? - stara mu si wytumaczy, tym razem jak najprociej, Lis. - A jakeby nie, panie, kto by tam tego nie widzia. Niby nawet po cichu z fornalami, midzy sob, to i tak gadamy, ale panowie mwi inaczej, a oni przecie rzdz i zawsze co chc, to zrobi. A ksidz pleban, co czsto przyjeda do naszego pana., powiada, e ta caa wojna i wszystkie nieszczcia to kara boa na grzesznych ludzi i e to wszystko przez tych jakich tam komunistw, co w Boga nie wierz i cigle ludzi baamuc. - I na tych to komunistw zorganizowa wasz komendant zasadzk dzisiejszej nocy i kaza wam do nich strzela, co, Libera? Tak wam mwili? - Tak mwili, panie, tak - ogldajc si bojaliwie dookoa potakuje Libera i coraz mielej przyglda si naszym nowym, byszczcym oksyd radzieckim pistoletom. - No to przypatrzcie si teraz, Libera, dobrze tym komunistom. - To my - mwi Marek. - Przyjrzyjcie si i zastanwcie, czy dobrze zrobilicie, dajc si namwi panom do walki przeciwko Polakom, ktrzy tak samo jak wy s uczciwymi Polakami, przewanie ze wsi, i ktrzy walcz tylko z okupantem. My nie walczymy z adnymi partyzantami polskimi. Chcemy z nimi nawet wsppracowa w walce przeciwko wsplnemu wrogowi. Nie bawimy si te w obron majtkw paskich, gdzie, jak sami mwicie, dziedzice goszcz si i bawi z hitlerowcami. Mamy waniejsze zadania - bi Niemcw i do tego wanie potrzebni nam s dzielni ludzie i dobrzy patrioci. - Ja bym, tam, panie, od razu przecie z wami poszed, ale c, kiedy dzieciska i baba u dziedzica? On, co chce, to z nimi zrobi. A ja przecie na nich wszystkich robi musz. A teraz co ze mn bdzie? przypomnia sobie wida nagle swoje przestpstwo wobec nas i patrzy bagalnie na wszystkich. - Nic nie bdzie, co ma by? Pomoecie nam troch nie nasz ciki adunek, a potem wrcicie do swojego pana, jeeli ju tak wiernie chcecie mu suy. Tylko bro, z ktrej chcielicie nas zabija, pozostanie u nas. My j lepiej wykorzystamy, bdziemy strzela z niej nie do Polakw, lecz do hitlerowcw - tumaczy mu dalej Marek. Libera znw pad na kolana i starym chopskim zwyczajem usiowa podj Marka pod nogi. Jkajc si bekota jakie podzikowania. Marek podnis go. - Ot, widzicie - powiedzia - dlatego wam i bieda, ecie si nic innego nie nauczyli od dziedzicw poza biciem pokonw i pokornym zginaniu karkw. Trzeba wszystkim ludziom, ktrzy pracuj na panw, nie na kolana pada, lecz mocno stan na nogach i kark mie twardy. A z t broni z ktrej ka wam panowie do nas strzela, do lasu i i bi faszystw. Jeeli nie wiecie, jak to si robi, przyjdcie do nas, my wam pokaemy. Po szczliwym dotarciu do lasw lipskich Libera zosta zgodnie z obietnic zwolniony. Wrci do swego pana, ale ju nie suy mu tak lepo i wiernie jak przedtem. Pniej dowiedzielimy si nawet, e jaka grupa robotnikw folwarcznych zgosia si z broni do jednego z naszych oddziaw w lasach parczewskich. Wkrtce te ukaza si rozkaz Dowdztwa Gwnego Gwardii Ludowej nakazujcy wprawdzie naszym wszystkim oddziaom i grupom wypadowym zaopatrywanie si w ywno, umundurowanie, buty i bielizn tylko na oddziaach niemieckich, ale w przypadku, gdyby to zawiodo, take w majtkach obszarniczych.

Wielka zdobycz Walki stoczone przez oddzia Grzegorza i inne grupy partyzanckie odbiy si gonym echem na pnocy Lubelszczyzny. W lasach parczewskich rozpocz aktywn dziaalno liczcy okoo pidziesiciu gwardzistw oddzia GL im. Bema pod dowdztwem starszego lejtnanta Fiodora Fiedi. Skada si on i z Polakw, i ze sporej liczby zbiegych z niewoli jecw radzieckich. Wieci o dokonanych przez Fiedi akcjach docieray do nas prawie natychmiast budzc ogromn rado. Z dnia na dzie coraz bardziej zdawalimy sobie spraw z siy, jak reprezentuj ju nasze lene szeregi. Liczba napadw na posterunki niemieckie, na rodki transportu i osoby wysugujce si Niemcom w szybkim tempie wzrastaa. Coraz wicej wykolejano pocigw, niszczono mosty i urzdzenia komunikacyjne, zrywano sie przewodow wysokiego napicia. W grudniu 1942 roku oddzia GL im. Bema przy udziale innych niewielkich grup opanowa w nocy miasto Ostrw Lubelski. Po rozbrojeniu granatowej policji zdobyto now bro, ukarano mierci kolaborantw, spalono na rynku wszystkie dokumenty kontyngentowe i wypuszczono z aresztu okolicznych chopw, uwizionych za zabicie winiaka lub niewywizywanie si z obowizkowych dostaw dla Niemcw. Po dokonaniu tego oddzia wycofa si bez strat. Wzrastajca stale liczba akcji drogowych i kolejowych zmusia przy kocu 1942 roku okupanta do wydania nowych zarzdze. Odtd wyznaczeni przez sotysa ludzie mieli bezustannie pilnowa torw kolejowych. Jak nietrudno byo przewidzie, nie dao to spodziewanych rezultatw. Wikszo wyznaczonych do ochrony torw ludzi czynnie wsppracowaa z partyzantami, inni w przypadku kolejnej akcji naszych oddziaw zachowywali cakowit bierno, czym w rezultacie take nam pomagali. Dlatego w pniejszym okresie Niemcy dla ochrony kolei sprowadzali wasne regularne oddziay. By to dla gwardzistw tylko powd do zadowolenia. Mieli wreszcie niezawodny sposb na zdobywanie broni. Nic dziwnego, e hitlerowcy niechtnie penili t niebezpieczn sub. Zdarzyo si kiedy, e i ja, wsplnie z gwardzist Janem Czarneckim - Jerzym, zdobyem w ten sposb bro i amunicj. Byo to wczesn jesieni 1943 roku. Gdzie pod koniec wrzenia lub na pocztku padziernika trudno po latach odtworzy dokadn dat - zaszed wypadek, ktry wrd licznych wikszych i mniejszych wydarze, jakich nie szczdzia nikomu okupacyjna rzeczywisto, szczeglnie mocno utkwi mi w pamici. Stao si tak zapewne dlatego, e nastpi zupenie niespodziewanie, rni si od wszystkich dotychczasowych sw niezwykoci i by nie byle jak prb nerww. Zaczo si od informacji, jak przekaza nam wczesny sekretarz PPR na powiat kranicki, Jan Czarnecki - Jerzy. Z relacji jego wynikao, e kilkuosobowa grupa Ukraicw, ktra majc za zadanie ochron torw kolejowych, od jakiego czasu kwaterowaa na stacji kolejowej w Rzeczycy, nie sprzyja bynajmniej swoim chlebodawcom i przy nadarzajcej si okazji rada by zrezygnowa ze suby, do ktrej zostaa zaangaowana wbrew wasnej woli. Tak przynajmniej zapewnia Czarneckiego zawiadowca stacji w Rzeczycy, Rabiej, ktry od duszego ju czasu utrzymywa z Ukraicami

kontakty, rozmawiajc z nimi m. in. na temat ewentualnego pjcia do oddziaw partyzanckich, o czym sami chtnie jakoby napomykali. Suchajc Czarneckiego, zapaliem si do dziaania. W mylach widziaem ju wspania bro, w ktr Niemcy wyposaali zwykle swoje grupy ochrony kolei, a ktra tak bardzo by si przydaa naszemu oddziaowi. Okazja bya zbyt kuszca, aby z niej nie skorzysta. Z drugiej jednak strony zdobyte w dotychczasowej pracy konspiracyjnej dowiadczenie nakazywao wielk ostrono, zwaszcza e zdarzay si wypadki przenikania w nasze szeregi nasyanych dywersantw i hitlerowskich agentw, ktrzy udawali, e uciekli od Niemcw, a w gruncie rzeczy czekali tylko na okazj, by naprowadzi na nasz lad wiksze grupy hitlerowcw, ktre by w dogodnej dla siebie sytuacji mogy zaatakowa i zniszczy nasze oddziay. Byo nas tylko dwch. Wszyscy inni - zarwno z dowdztwa okrgu, jak i obwodu - znajdowali si akurat na innym terenie, w lasach janowskich i bigorajskich, odlegych od Rzeczycy o kilkadziesit kilometrw, gdzie w zwizku z zaplanowan waniejsz akcj bojow odbywaa si koncentracja naszych oddziaw. Nie mielimy si kogo poradzi. Nie byo te na miejscu adnej grupy wypadowej, ktr ewentualnie moglibymy zaangaowa do pomocy. A czas nagli. O tym, e Niemcy w obawie, aby uyci przez nich do ochrony torw Ukraicy nie nawizywali kontaktw z partyzantk, przerzucali ich w krtkich odstpach czasu z jednego odcinka na inny, wiedzielimy. Informacja natomiast, jak nazajutrz po mojej rozmowie z Czarneckim przekaza nam zawiadowca stacji, bya wrcz zaskakujca i wymagaa natychmiastowej decyzji. Okazao si bowiem, e interesujca nas grupa Ukraicw nastpnej nocy po raz ostatni bdzie peni sub w Rzeczycy, po czym przechodzi na inny, nie znany jej teren. W tej sytuacji jedno tylko wyjcie uznalimy z Czarneckim za suszne: dokona zdjcia grupy ukraiskiej liczcej, wedug informacji uzyskanej od zawiadowcy, omiu ludzi, bez czyjejkolwiek pomocy. Jak czsto jednak atwiej o decyzj ni o jej wykonanie! Niemao te naamalimy sobie gowy, nim powsta moliwy do przyjcia plan dziaania. Naleao uciec si do jakiego fortelu, dziaa ostronie i chytrze, aby na wszelki wypadek zabezpieczy sobie moliwo ewentualnego wycofania si bez szwanku. Nasz plan wyglda nastpujco: O okrelonej porze wieczorem przystpimy do dziaania. Z jednej strony ja z Czarneckim, z drugiej zawiadowca. Czarnecki uda si wzdu toru kolejowego, bez broni, w kierunku stacji w Rzeczycy Ziemiaskiej. Bdzie si zachowywa jak kto, komu bardzo pieszno do pocigu, majcego niedugo odej do Lublina. W tym samym czasie zawiadowca wraz z Ukraicami bdzie szed torem kolejowym jemu naprzeciw, od stacji, w kierunku Zaklikowa. Spotkanie nastpi w pobliu semafora. Zdajcy do pocigu Czarnecki bdzie wyglda, oczywicie, jak zupenie przypadkowy przechodzie i adnemu z Ukraicw przez myl nie przejdzie, e jest on w jakikolwiek sposb zwizany ze spraw ich przejcia do partyzantki. Zawiadowca przywita si z Czarneckim i zapyta, czy nie widzia przypadkiem krccych si przy torze jakich podejrzanych osobnikw. Ponarzeka sobie przy tym na awanturnikw, ktrzy rozkrcaj szyny i wykolejaj pocigi, powodujc tak wiele ofiar i zakcenia w ruchu pocigw i przysparzajc w ten sposb subie kolejowej wiele kopotw. Czarnecki odpowie, e na pewno nie moe twierdzi, ale zdaje mu si, e tak. Widzia bowiem moe

dwudziestu, a moe wicej ludzi maszerujcych od strony Potoka w kierunku wwozu rzeczyckiego. Doda przy tym, e jakkolwiek nie jest cakiem pewien, i byli to partyzanci, wszystko zdawao si na to wskazywa, bo bro u niektrych widzia. Jeli chc si czego bardziej konkretnego dowiedzie, niech id za nimi w stron Rzeczycy. Nieznani ludzie powinni si znajdowa gdzie w pobliu wwozu. Ma tam nawet znajomego chopa, mieszkajcego tu przy wwozie, ten na pewno widzia ich maszerujcych i chyba mgby co konkretnego powiedzie. Od wyniku tej rozmowy uzalenilimy nasze dalsze postpowanie. Gdyby Ukraicy chcieli rzeczywicie przej na stron partyzantw, to - logicznie rozumujc - powinni zaproponowa Czarneckiemu, aby poszed do wsi, przeprowadzi rozpoznanie i umoliwi im skontaktowanie si z partyzantami. Gdyby natomiast okazao si, e maj inne zamiary, wwczas Czarnecki przeprosi ich i bdzie si spieszy do pocigu. W tym czasie ja, uzbrojony w swoj pepeszk i granaty, miaem zaj dogodne stanowisko pod poln grusz, mniej wicej w poowie drogi midzy miejscem spotkania Czarneckiego z Ukraicami a wwozem prowadzcym do wsi. Stanowisko moje umylnie byo dobrane tak, e gdyby Ukraicy chcieli pj we wskazanym kierunku, musieliby wyj na mnie. W przypadku, gdyby do tego samego celu wybrali inn drog, miabym rwnie dobre pole obserwacji i moliwoci dalszego manewru, w zalenoci od ich zachowania si. Zapad zmierzch. Sza pogodna, ciepa jeszcze - mimo jesiennej pory - noc. ubiny pachniay jesiennym kwieciem, wieo zaorane cierniska wydaway przyjemny dla rolnika zapach urodzajnej gleby. W zapadajcych ciemnociach przedzieralimy si z Czarneckim wwozem w stron toru kolejowego, aby zrealizowa nasz plan. Zatrzymalimy si przy gruszy. Std miaa rozpocz si nasza akcja, tu miaa si rwnie zakoczy. Rozejrzaem si wokoo, chcc na wszelki wypadek zorientowa si dokadniej, jakie moliwoci obserwacji daje mi wybrane stanowisko. Odbezpieczyem automat kadc go ostronie obok siebie, sprawdziem granaty i usiadem na miedzy, opierajc si plecami o grusz. Czarnecki ruszy w drog. Wiedziaem, e mam jeszcze okoo p godziny czasu, zanim pojawi si z powrotem (jeli oczywicie spotkani Ukraicy rzeczywicie wyl go do wsi dla nawizania kontaktu z partyzantami). Bdzie przechodzi tu obok gruszy. Tu mielimy si spotka i uzgodni dalszy plan dziaania. Siedziaem wpatrzony w stron, skd niezadugo miao przyj rozwizanie. Cisza a podzwaniaa w uszach. Myli biegy przez gow istnym kbowiskiem. Zaczem odczuwa niepokj. Czy suszna bya nasza decyzja? Czy dobry plan dziaania? A co bdzie, gdy Ukraicy aresztuj Czarneckiego i zabior ze sob? Przecie to bd co bd sekretarz powiatowy. Za dua byaby strata dla organizacji i zbyt powana odpowiedzialno za powzicie takiej decyzji. Czekaem i w miar jak upyway minuty, denerwowaem si coraz bardziej. W pewnej chwili zauwayem idcego w moj stron czowieka. Odruchowo wycignem rk po automat, wpatrujc si badawczo w nadchodzcego. Niski wzrost i charakterystyczny chd upewniy mnie jednak, e to Czarnecki. Wymienilimy - bardziej dla formy ni z rzeczywistej potrzeby - umwione hasa i po chwili zdawa mi krtk relacj.

- Zaatwione - powiedzia podnieconym gosem. - Id ich tu przyprowadzi. - Zrobi gest, jakby natychmiast chcia odchodzi, by zrealizowa swj plan. - Poczekaj! - rzekem. - Co taki w gorcej wodzie kpany? Swoim popiechem moesz tylko wszystko popsu. - Jak popsu? - nie rozumia. - Przecie obiecaem zaraz wrci! - Tak, tylko w swym zapdzie zapominasz, e opanowanie i trzewe mylenie to w naszej robocie poowa sukcesu. Wczuj si, chopie, w ich sytuacj. Nie wiesz, na co byliby naraeni, gdyby o ich zamiarze Niemcy dowiedzieli si do wczenie, aby go udaremni? - No, ale co to ma do rzeczy? - A choby to, e s bardziej ni kiedykolwiek czujni i podejrzliwi. Wrcisz do nich za tyle czasu, ile potrzeba na dojcie do wsi, odszukanie twego wyimaginowanego oddziau i powrt. Policz, no, ile zajoby ci to minut. - Chyba godzin - odpowiedzia, zastanowiwszy si chwil. - No widzisz. Zwaywszy zatem, e od momentu rozstania z nimi upyno nie wicej ni pitnacie minut i przypuszczalnie tyle samo czasu zabierze ci droga powrotna, nietrudno chyba obliczy, e wyruszy std moesz dopiero za jakie p godziny. Ten nieskomplikowany wywd matematyczny przekona na szczcie koleg. Cho w dalszym cigu przejawia oznaki zniecierpliwienia, chcc najwidoczniej jak najszybciej mie wszystko poza sob, usiad obok mnie i gosem ciszonym do szeptu zda dokadn relacj z przebiegu rozmowy z Ukraicami. Wszystko odbyo si tak, jak przewidywalimy i wskazywao, e Ukraicy maj szczere zamiary. Wiele entuzjazmu z powodu ucieczki od Niemcw i rychego ju wstpienia w szeregi partyzantki wykazywao zwaszcza dwch spord nich, w tym jeden podoficer. Patrz na fosforyzowane wskazwki zegarka: pozostao dziesi minut. Zdylimy jeszcze uzgodni par szczegw i za chwil Czarnecki odchodzi. Ma im powiedzie, e rzeczywicie spotka partyzantw we wsi, gdzie szykuj sobie kolacj. e dobrze uzbrojony oddzia liczy chyba ze trzydziestu ludzi, wrd ktrych s take Rosjanie. e wreszcie ich dowdca - jaki starszy wiekiem oficer z wsami i brod, mwicy z rosyjskim akcentem - wyrazi zgod na przyjcie Ukraicw do oddziau, pod warunkiem jednak, e przyjd z broni, a przy spotkaniu bd si zachowywa cile wedug jego ycze. - Tylko pamitaj - przestrzegem koleg na odchodnym - gdyby przy naszym spotkaniu zaszo co nieprzewidzianego, natychmiast odskakuj w bok, eby ci przypadkiem nie zahaczyo co z mojej pepeszki. atwowierny - pomylaem widzc, jak Czarnecki, pewny siebie, odchodzi szybkim krokiem, i jeszcze raz zaczem sprawdza swoje uzbrojenie. Rozwaywszy na wszelki wypadek moliwo wycofania si do wwozu, odszedem kawaek od gruszy i pooyem si w zaronitej traw brudzie. Wysoka w tym miejscu miedza bya dobr ochron, a zarazem stanowia niez podprk dla mojego automatu. Znw upyway minuty wyczekiwania. Nocn cisz przerywao dalekie ujadanie psw w Rzeczycy i posapywanie parowozu na stacji kolejowej.

Spogldaem czsto na mj wieccy w ciemnoci zegarek. Czas si duy, byem niespokojny o Czarneckiego. Wreszcie dostrzegem ich. Szli gsiego. Dobrze zrobiem - przyszo mi na myl - e przeniosem swoje stanowisko spod gruszy tutaj. Rzeczywicie - mogem ich teraz dobrze obserwowa wszystkich, ba, nawet policzy. Gdybym pozosta pod grusz i patrzy na nich z przodu, widziabym tylko jednego, co mogoby mnie przecie w tej sytuacji powanie wprowadzi w bd. Id drog rwnoleg do miedzy, za ktr le, przebiegajc nie dalej ni trzydzieci metrw od wybranego przeze mnie stanowiska. Zbliajc si, rosn i coraz wyraniej rysuj na tle nie bardzo ciemnej nocy. Omiu. Czarnecki na przodzie. Jeszcze dwadziecia krokw... dziesi... pi... Ju na wysokoci mojego stanowiska! - Stj!!! - krzycz z caej siy i zwracajc si do swego wyimaginowanego oddziau, rozkazuj: Chopcy, nie strzela! Ukraicy stanli jak wryci, najwidoczniej nie przygotowani na to spotkanie w poowie drogi. - To partyzanci - dobiegaj mnie skierowane do nich sowa Czarneckiego. - Oni zawsze tacy ostroni. Ubezpieczaj si. - Odrzuci od siebie bro i podnie rce do gry - wydaj kolejne polecenie. Wykonuj je natychmiast, jak na komend. Czarnecki pozbiera bro i przynis j do mnie. - Id, zrewiduj ich kolejno - powiedziaem. - Dokadnie obmacaj, za cholewy zajrzyj, do czapek... Operacja ta trwaa chyba dziesi minut. Wtedy dopiero pozwoliem im opuci rce, ale w dalszym cigu nie mogli rusza si z miejsca. Teraz zamienilimy si z Czarneckim rolami. On zaj moje stanowisko, a ja poszedem do Ukraicw. Poinformowaem ich krtko, kim jestemy i jaki cel przywieca naszej walce. Dowiedzieli si te ode mnie, e zostaem wysany przez dowdc oddziau partyzanckiego znajdujcego si w pobliu i e zadaniem moim jest uatwi im zerwanie wsppracy z hitlerowcami i wstpienie do lenych oddziaw, w ktrych wszyscy ludzie, niezalenie od przynalenoci narodowej, maj mono walczy z niemieckim faszyzmem. - Czas najwyszy - koczyem - abycie si tam jak najszybciej znaleli i odrabiali swoje bdy. A teraz moecie usi na miedzy i zapali. Obejrzaem zdobyt bro: jeden erkaem, sze karabinw i jeden nowiuteki vis naszej radomskiej produkcji. Byo rwnie kilka granatw niemieckich, tzw. tuczkw, i amunicja. adna zdobycz - pomylaem. - Mona by tym od biedy uzbroi niewielki oddzia. - Id do furmanki - zwrciem si do Czarneckiego - a ja tu sobie jeszcze z nimi pogadam przez ten czas.

Zszed ze stanowiska, odda mi pepeszk i poszed. Dwch chopw z Rzeczycy czekao ju z konnymi podwodami w wwozie. Podjechali, zanim nasi gocie zdyli wypali papierosa. Czarnecki zdobyt bro poukada na jednym wozie, sobie wybra karabin, mnie da visa, Ukraicw bez broni - usadzi na wymoszczonej som drugiej furmance i ruszylimy. Edward Oszczdowski, rolnik z Rzeczycy Ziemiaskiej, ktry by wacicielem podwody wiozcej Ukraicw, wiedzia ju, e mamy jecha w lasy lipskie, gdzie najprawdopodobniej mona byo znale jaki oddzia z naszego zgrupowania. Zna on dobrze drog. W naszych bazach bywa czstym gociem i nieraz ju korzystalimy z jego usug. Jazda z nim miaa i t dobr stron, e nie potrzebowalimy ju przewodnika. Nikt tak jak Oszczdowski nie potrafi wyczu, ktrdy naley jecha, aby unikn niebezpieczestwa natknicia si na Niemcw. Tote spokojnie moglimy z Czarneckim jecha drugim wozem wraz ze zdobyt broni. Do lasw lipskich - naszej gwnej bazy - jest z Rzeczycy kilkanacie kilometrw. Swoim pnocnym skrajem sigaj one do wsi ysakw w pobliu Zaklikowa, gdzie stacjonowa wwczas garnizon niemiecki. Przejedamy jeszcze tylko przez t wie i ju moemy si czu jak u siebie w domu. Szczeglnie w nocy las jest naszym wyprbowanym sprzymierzecem. Niemcy nigdy nie zagldali tu chtnie, a ostatnio do unikania lasw maj wicej ni kiedykolwiek powodw. Zagldaj do nich tylko wtedy, gdy musz, a i to wycznie wikszymi siami. Przypadek zrzdzi, e jeszcze tej samej nocy natknlimy si na oddzia zwiadowczy Bogdana z brygady Grzybowskiego. Wedug informacji uzyskanej od Bogdana nazajutrz mia w te strony przyby sam Grzybowski z czci swojego oddziau. Nastpnego dnia rzeczywicie spotkalimy si z kpt. Grzybowskim. By bardzo zadowolony z prezentu, jaki mu przywielimy do lasu. Ukraicy zostali na wszelki wypadek przydzieleni do kilku rnych oddziaw. Pniejsze walki z okupantem wykazay, e mieli oni szczere chci odrobienia swoich bdw.

W obozie 15 padziernika 1943 roku znw znalelimy si w lasach lipskich. Tutaj, gdzie nie sigaa wadza okupanta, czulimy si zawsze lepiej. Nie tylko my zreszt. Uciekali do tych lasw take chopi, cigani za nieterminowe wywizywanie si z obowizkowych dostaw kontyngentowych, i modzie, ktra w obawie przed apankami na przymusowe roboty zmuszona bya opuci rodzinny dom. I jedni, i drudzy wiedzieli, e znajd tu ochron ze strony onierzy GL. Wielu z nich wstpowao do naszych oddziaw i nie wracao ju do domw. Zaleao to oczywicie, od naszych moliwoci wyposaenia ich w niezbdn bro do walki z okupantem. Bya zota, tradycyjna polska jesie. W nasonecznionym powietrzu pyny dugie nitki babiego lata. Odpoczywalimy w gbokiej ciszy poudnia, nie zakconej najlejszym powiewem wiatru. Dla partyzantw jesie ma szczeglnie wiele uroku. Nie tylko dlatego, e chodzi si po pachncym, grubym dywanie opadajcych lici i igliwia, a wzrok mona do woli syci urzekajcymi barwami lasw. Jest jesie take - w warunkach partyzanckich fakt ten nabiera o ile wikszego znaczenia ni

kiedykolwiek - okresem obfitoci. Jeli bowiem nawet zawiod inne sposoby zdobywania poywienia, pozostaj skarby, ktrych las nie szczdzi nikomu - lene owoce, orzechy, a zwaszcza grzyby, ktre jake czsto stanowiy gwny partyzancki posiek. Trzeba si tylko na nich zna tak, jak potrafi to leni ludzie. W obozie partyzanckim panuje dobry nastrj. Jest tu z czci swoich ludzi dowdca brygady kpt. Grzybowski i kpt. Jastrzb, jest por. Lis i oficer polityczny, Jan Pytel - Leon i Stanisaw Bieniek - Szela. Z modszych s dowdcy plutonw: Byskawica i Cie ze swymi plutonami. Znajduje si tu rwnie niewielki polsko-radziecki oddzia pod dowdztwem oficera radzieckiego, Kazika. cznie z taborem i kilkoma partyzantami, ktrzy zostali ranni podczas ostatnich potyczek z andarmeri, znajdowao si w tym czasie w obozie okoo stu pidziesiciu ludzi. Nowe pepeszki - marzenie wszystkich partyzantw - przywiezione przez nas z ostatniego zrzutu, jaki odebralimy w lasach parczewskich, chodziy z rk do rk, byy przedmiotem wielkiego zainteresowania i podziwu. Tu, w lasach lipskich, oczekiwalimy kolejnego zrzutu. W miar jak zblia si zapowiedziany moment, wrd gwardzistw wyczuwao si coraz wiksze podniecenie i napicie. Przyleci czy nie przyleci? - czytao si niemal we wszystkich oczach. Zdarzao si bowiem nieraz, e towarzysze radzieccy z przyczyn wcale od siebie niezalenych nie mogli dotrzyma zapowiedzianego nam przez radio terminu zrzutu. Wtedy partyzanci, daremnie wyczekujcy nocami na wyznaczonych miejscach, odchodzili o wicie przygnbieni, wiadomo trudnoci frontowe. Zwizek Radziecki musia przede wszystkim rozprawia si na froncie z gwnymi siami armii hitlerowskiej i nie zawsze mg zadouczyni naszym yczeniom. W gr wchodziy tu rwnie nie zawsze sprzyjajce warunki atmosferyczne. Wiedzielimy o tym dobrze, tumaczyli nam to nieraz znajdujcy si w naszych oddziaach radzieccy oficerowie. Nieatwo jednak dao si to wytumaczy modym zapalecom, gotowym na wszystko, byleby dosta bro do rki. Czsto nawet spotykalimy si z ich strony z zarzutami pod adresem organizatorw zrzutu oraz z twierdzeniem, e nie przyleci, bo widocznie le byo co zaatwione. Trzeba byo nieraz wykaza bardzo duo cierpliwoci, aby wytumaczy malkontentom wszystkie trudnoci zwizane z przerzutem broni na tyy frontu. Trudno si byo zreszt gniewa za to na chopcw. Wiadomo, czym w warunkach okupacji bya dla kadego partyzanta bro. Stanowia przecie w jego pojciu najwysz warto. Nieraz, bywao, za pistolet lub granat partyzant oddawa wszystko, co mia, choby to bya nawet para koni z wozem. Bylimy wic cierpliwi i spokojnie oczekiwalimy na zapowiedziany przed kilku dniami zrzut, ktry mia wanie nastpi w nocy z 20 na 21 lub z 21 na 22 padziernika. Sposb przyjmowania zrzutw by zawsze podawany szyfrem. Porozumienie w tej sprawie znakomicie uatwiay radiostacje, ktrymi dysponowalimy ju od duszego czasu. Mimo to nietrudno byo o pomyki. Najczciej rejon do zrzutu zasobnikw z broni oznaczalimy lotnikom ogniskami, co w nocy - jak twierdzili sami lotnicy - byo najlepszym sposobem, uatwiajcym im orientacj. Z 20 na 21 padziernika wieczorem na wielkiej polanie w pobliu Wilczowa przygotowujemy cztery stosy suchego chrustu, rozoone tak, aby - widziane z gry - wyznaczay kwadrat o boku mniej wicej p kilometra. Przy kadym stosie czuwa wyznaczona grupa partyzantw ze smolnymi szczapami, aby na dany przez kpt. Grzybowskiego sygna (wystrzelenie rakiety ze rodka polany) natychmiast stosy podpali

i utrzymywa wysoki pomie a do odwoania, tzn. do zakoczenia zrzutu, ktre zawsze sygnalizowali nam lotnicy z gry wiatami samolotu. Mimo panujcej pogody padziernikowej noce byy chodne, a dla kogo nocujcego bez lepszego przykrycia pod goym niebem - wrcz dokuczliwe. Siedzimy porodku polany. Czekamy. Przejmujcy chd nie pozwala ani spa na zmian, ani siedzie spokojnie. Kady si jako porusza. Przeduajce si godziny zabijamy gawd. Wszyscy jednak pilnie nasuchuj, czy nie odezwie si gdzie w oddali znajomy szum motorw radzieckiego Douglasa, bo z takich wanie samolotw najczciej dokonywano zrzutw. Najgorsze, e tym razem nie wolno pali ogniska - tak zostao umwione. Powoli, jak jesienna mga nad lasami, wlok si nocne godziny. Nastaje wit i znw schodzimy ze stanowisk markotni. - Czy ty, Im, aby tu czego nie poplta z t dat? - zwraca si do mnie Grzybowski. - Jake mogem poplta - tumacz - skoro zapowied zrzutu otrzymalimy i przez Warszaw, i za porednictwem naszej lenej radiostacji? Wszystko si zgadza. - Jutro na pewno przylec, nie martwcie si - pociesza Lis. Dla rozgrzewki szybko zmierzamy do obozu. - Co bycie tak teraz zjedli? - rzuca z umiechem Grzybowski. - Moe szyneczki albo jajecznicy z kiebask? A moe jakiej innej wdzonki? - Pytasz, jakby rzeczywicie dysponowa nie tylko suto zastawionym stoem, ale i on penic honory pani domu - odcina si Leon, zy, e mu w takim godnym momencie przypomina jakie przysmaki. - ony to ja tu dla was nie mam, ale ze stoem tak cakiem le nie jest - odpowiada tajemniczo dowdca brygady i po chwili dodaje: - Nie wiecie to, e nasi chopcy zupenie przypadkowo natknli si wczoraj na Szwabw wiozcych na furmankach bekony zabrane chopom w Potoku? - No i co? I co? - zapyta kto prdko. - Ano c by - odpowiada Grzybowski. - Rbank gubernatorowi Frankowi zrobili z jego bohaterw, a bekony zabrali. Cz zostawili chopom w Potoku, a reszt przywieli do lasu. Wanie zamierzaem was ugoci wieym boczkiem, ale Leon si obraa... - Ale czowieku, przecie te twoje bekony to chyba jeszcze u ciebie po lesie si pas, a nam tu teraz je si chce - dodaje ktry tonem czowieka bardzo wygodniaego. - No no, ju wy si nie martwcie, a tak kiepski gospodarz to znowu ze mnie nie jest. Dochodzimy do ogniska. Wartownik okrzykiem: Stj! Kto idzie? zatrzymuje nas, po czym wpuszcza na teren obozu. Tu dopiero okazuje si, e nasz dowdca wcale nie artowa. Kilku partyzantw pod dowdztwem kucharza Felka krzta si wok ognisk. Na wspartych na rosochach drgach wisz nad ogniskiem wiaderka. Z luboci wchaniamy zapach wieego boczku i krupniku. Humory poprawiaj si jak za dotkniciem czarodziejskiej rdki.

Siadamy przy ognisku, zdejmujemy przemoczone nocn ros buty, a niemia wo mokrych i zapoconych onuc miesza si z echccym nozdrza, smakowitym zapachem wdzonego boczku. Takie ju jest ycie partyzanta. Od podgrzanych butw i onuc rozchodzi si przyjemne ciepo po caym ciele. Idziemy do pobliskiego strumyka dokona rannej toalety. - Kto ma mydo? - Masz rcznik? aden z nich nigdy nie mia kompletu. W najlepszym wypadku jedno mydo i rcznik obsugiway kilku partyzantw. Chocia jest chodno, spukujemy si do pasa w przezroczystej rdlanej wodzie lenego strumyka. Jastrzb wytrzasn skd nawet maszynk do golenia oraz kawaek lusterka i zaczyna si skroba, klnc na zimn wod i tp yletk. - Ty nawet w lesie chcesz si wszystkim podoba - mwi mu Grzybowski. - Pucujesz si, jakby na zapowiedzi jecha dawa. Prawda, Jastrzb by przystojniakiem, jak zwyklimy o nim mwi, i zawsze, nawet z pewn pedanteri, dba o swj wygld. Na rozesanej w pobliu ogniska plandece siedzimy z podwinitymi nogami jak muzumanie na pustyni. Na kolanach kady trzyma partyzancki kocioek. Krupnik z boczkiem smakuje jak nigdy. Popijamy kaw. Grzybowski opowiada o spotkaniu z oddziaem NOW Ojca Jana, wczonym pniej do AK. - Cholera jasna! - gono zakl Jastrzb, odrzucajc daleko w krzaki ywicwk z nie dopit kaw. Rozumiem, e nie macie cukru, ale eby kaw podawa w takim nie wymytym wistwie, to ju jest bezczelno! Okazao si, e mody kucharz Felek uzupeni braki w partyzanckim serwisie, zdejmujc kilka ywicwek z sosen, i poda nam w nich kaw. Jastrzb tymczasem nadal si zoci. Wida byo, e pedanteria, o ktr go wszyscy pomawiali, nie ograniczaa si tylko do szczegw wasnego wygldu. - Baagan u ciebie w obozie, Wadek, (a nie porzdek! - wymawia Grzybowskiemu, ktry zawstydzony troch i zdenerwowany przywoa do siebie Felka. - Co ty, fujaro, sobie mylisz, kaw nam ywic sodzisz, nie chce ci si nawet ywicwki wymy? wrzasn. - Myo si, panie komendancie, myo, ale zawsze tam na dnie troch zostao, bo jest twarda jak kamie, ale to przecie nie trucizna. Ja tam swojej ywicwki nigdy nie myj, ani po piciu, ani po goleniu i jeszcze si nie otruem ani mi te od ywicy las na brzuchu nie wyrs... Gromki miech zgromadzonej wok wiary przerwa wywody Felka. Trudno byo doprawdy si na niego gniewa, zwaszcza e argumentacja, jak na swoj obron przytoczy, miaa - jak si to mwi rce i nogi. Po niadaniu Grzybowski zarzdza: ludzie, ktrzy wrcili z rnych zada, maj wypoczywa, reszta - poza wart i ubezpieczeniem - wychodzi na szkolenie. Kadziemy si w szaasie dowdcy. O jedenastej maj nas obudzi. Na t wanie godzin zaplanowane jest zebranie czonkw dowdztwa okrgu z udziaem sekretarza PPR. Dowdca brygady ma przedstawi nam swoje trudnoci organizacyjne i zaopatrzeniowe.

Jake niepodobne byo to zebranie do wszystkich innych - i tych zapamitanych sprzed wojny, i tych, w ktrych tak wiele razy uczestniczyo si ju pniej, w wyzwolonej ojczynie. Wygldao raczej na zwyk pogawdk kilkunastu ludzi, ktrzy przypadkowo si zebrali i rozmawiaj na tematy codziennego ycia. Siedzimy na pniakach, na ziemi - gdzie kto moe - i dyskutujemy nad sprawami naszego trudnego partyzanckiego ycia i zadaniami, jakie przed nami stoj. Wypowiedzi s szczere i proste. Nikt si nie sili na krasomwstwo. Nie ma te grup opozycyjnych, s tylko rnice zda, nad ktrymi dyskutujemy, co pomaga nam w rozwizywaniu trudnych problemw. Po zebraniu idziemy na obiad i znowu jemy krupnik. W partyzanckim yciu jadospis by prosty: jado si zawsze z jednego worka a do dna, a jak si skoczyo, to znw jado si to, co byo pod rk. Posiki prawie zawsze skaday si z jednego dania, po ktrym zwykle nastpowaa kawa, oczywicie zboowa - raz z cukrem, raz bez cukru - jak si zdarzyo. Nie miao to wikszego znaczenia. Czasami brakowao wszystkiego. Wtedy Felek mia swj dobry dzie. Odpoczywa, podczas gdy inni niecierpliwie czekali nocy, ktra bya partyzanckim dniem pracy. Wtedy mona byo nie tylko najskuteczniej prowadzi walk z wrogiem, ale i zdobywa - u Niemcw lub na folwarkach niezbdne do ycia artykuy ywnociowe. Po obiedzie Grzybowski pokazuje nam na pobliskiej duej polanie szkolenie partyzantw. Dowdcom druyn i plutonw udziela wskazwek, robi uwagi. Wida od razu, e jest fachowcem w dziedzinie wyszkolenia wojskowego. Nic dziwnego - w wojsku by podoficerem nadterminowym i pracowa jako instruktor. Tu w lesie, jego mundur kapitana robi wraenie. Zapada wieczr. Nastpuje lena cisza nocna, w czasie ktrej krzyk ony czy puchacza sycha bardzo daleko, a wytrawni leni ludzie potrafi nawet, przykadajc ucho do ziemi, rozpozna na wiele kilometrw odgosy jadcych furmanek czy ttent kopyt koskich. Na kolacj znw jemy krupnik. Nic si nie zmienio. Tylko ywicwki, z ktrych pijemy kaw, s ju teraz lepiej wymyte i nie zalatuj tak ywic. Wida niemao musia si nad nimi napracowa nasz nieoceniony Felek.

Osaczeni Noc spdzamy znowu na miejscu oczekiwanego zrzutu. Jest zupenie taka sama jak poprzednia. I jak tamta zmarnowana. Upragniony samolot nie zakci nocnej ciszy, natomiast do obozu zaczy napywa niepokojce wieci. Ze wszystkich stron nasz zwiad i grupy operacyjne w pobliu lasw lipskich donosz o pojawieniu si wikszych oddziaw andarmerii i wojska niemieckiego, ktre zdaj w naszym kierunku. Z kierunku Ulanowa najwyraniej dobiegaj odgosy bitwy. Wybuchy granatw, serie broni maszynowej i pojedyncze strzay sycha coraz czciej. Wiemy, co to znaczy. W tamtym wanie rejonie znajduj si nasze oddziay Spa i Bogdana, ktre jeszcze nie powrciy do bazy. Na pewno ktry z nich natkn si na Niemcw. Wybuchw coraz wicej. Potgowane echem rozchodz si po lesie jak dugi, przecigy grzmot.

- Co mi si nie bardzo podoba. Jak na walk jednego oddziau z Niemcami, stanowczo za duo huku krcc si niespokojnie, mwi Grzybowski. W chwil potem zarzdza alarm, wzmacnia ubezpieczenia i wysya dodatkowe rozpoznanie z nakazem natychmiastowego meldowania o wszystkim, co zaobserwuj. Partyzanci wygaszaj ogniska, porzdkuj bro i aduj wszystko na wozy, umieszczajc na nich take rannych. Nikt nie myli ju o niadaniu. Dowdztwo i czonkowie sztabu okrgu zbieraj si na narad. - Jakie jest wasze zdanie? Co radzicie w tej sytuacji? - zapytuje zebranych dowdca brygady i nie czekajc na odpowied mwi: - Niewesoo. Niemcom najprawdopodobniej udao si w jaki sposb nas zlokalizowa i zebra wiksze siy. Na pewno zamierzaj zlikwidowa nas tu, w naszej bazie. Umilk na chwil. Milczeli i inni, zaskoczeni wieci, ktra spada nagle, jak grom z jasnego nieba. - Najgorsze jest to - podj znowu Grzybowski - e mamy ze sob szeciu rannych, ktrych nie bardzo jest gdzie ukry. Pozostawi ich tak na pastw wroga przecie nie mona... Tymczasem napywaj nowe wiadomoci. Wysani zwiadowcy donosz, e ze wszystkich stron nadcigaj w nasz stron liczne grupy Niemcw w czarnych i zielonych mundurach. Wiadomo, co to znaczy. Pozbierali wszystko, co mogli, aby si z nami rozprawi. Wrd dowdztwa panuje zdenerwowanie. Jedni radz, aby jak najszybciej wycofa si gbiej w lasy, w kierunku na Kochany, inni proponuj przyjcie bitwy na miejscu i obron a do ostatka. Kto nawet zaproponowa, aby rozproszy si na mae grupki i - wykorzystujc lene gstwiny - przedziera si, kady na wasn rk, bez podjcia walki. Dzi, po trzydziestu kilku latach, kiedy wspominam tamten moment, z przyjemnoci stwierdzam, e nasz dowdca brygady stan wtedy na wysokoci zadania i nie tracc czasu odrzuci bdne koncepcje zarwno walki obronnej na miejscu, jak i rozpraszania oddziau na grupy i rezygnacji z walki. Jako czowiek wojskowy zdawa on sobie dobrze spraw z tego, e tylko koncentracja caej siy ognia naszych oddziaw w jakim jednym, wygodnym i korzystnym miejscu moe przerwa piercie okrenia i otworzy nam drog wyjcia z niego. Zapada wic decyzja przebicia si w kierunku na Kochany. Grzybowski energicznie wydaje rozkazy. Kae rozdzieli wszystkie zapasy amunicji, rannych ukry w gstym, niedostpnym zagajniku i pozostawi ich do nocy pod opiek naszych sanitariuszek, susznie wychodzc z zaoenia, e przyjmujc walk z Niemcami, uniemoliwi im si tym samym dokadne przeszukiwanie zagajnikw. Tabory poleca zostawi na miejscu. Bro maszynow grupuje na skrzydach. Sam uzbrojony jest w now pepeszk, przywiezion przez nas z lasw parczewskich z ostatniego zrzutu. Jake mi teraz al, e rozdzielajc bro oddaem swoj now pepeszk z ostatniego zrzutu i zostaem tylko przy krtkiej broni i dwch granatach. Trudno - nie przewidziaem takiej sytuacji. Miaem przecie natychmiast po odebraniu zrzutu opuci lasy lipskie i uda si do powiatu krasnostawskiego w celach organizacyjnych. Ze wzgldu na bezpieczestwo i konieczno podtrzymania ducha wrd partyzantw postanawiamy, e dowdztwo nie moe si trzyma razem w jednym miejscu. Rozchodzimy si wic po oddziaach, utrzymujc czno z dowdc przy pomocy gocw.

Ze wszystkich stron sycha coraz wyraniej komendy, nawoywania i rozmowy w jzyku niemieckim. Nasi obserwatorzy potwierdzaj zblianie si nieprzyjaciela. Aby si naocznie przekona o liczebnoci wroga, wysuwam si do przodu z bratem Grzybowskiego Hrabi. Ostronie wychodzimy na skraj lasu od strony niewielkiej lenej wioski Janiki i widzimy, jak jedna grupa niemiecka okra wiosk, a druga, wiksza, kieruje si w nasz stron. Wycofujemy si szybko i informujemy o tym Grzybowskiego, ktry pospiesznie ju teraz podejmuje ostateczn decyzj, ustalajc sposb ataku i przerwania okrenia na kierunku Kochany. Teraz wszyscy si ju z tym zgadzamy, uwaajc, e jest to jedyne wyjcie z cikiej sytuacji. Kocz si dyskusje i rozwaania. Sycha tylko rozkazy Grzybowskiego i wskazwki udzielane dowdcom oddziaw, jak maj si ugrupowa i dziaa w czasie walki. Na prawym skrzydle naciera polsko-radziecki oddzia Kazika, na lewym - oddzia Bolesawa Kowalskiego - Cienia, w rodku - oddzia Byskawicy, w ktrym znajduje si ze sw druyn may, siedemnastoletni Rysiek Powa - May Rysiek. Tutaj pozostaje te sam dowdca brygady. Na lewo od niego widz synnego z odwagi kapitana Jastrzbia. Na prawym skrzydle oddziau Byskawicy jestem wraz z jego dowdc. Pomagam mu w przygotowaniu dyskw do erkaemu, z ktrym, mimo braku wszystkich palcw u prawej rki, Byskawica nigdy si nie rozstawa i bardzo celnie z niego strzela. Zgodnie z rozkazem dowdcy brygady oddziay rozwijaj si po lenej przesiece, tzw. dukcie. Std na dany sygna rusz tyralier na przeaj, w kierunku maej, liczcej zaledwie kilka gospodarstw wioski Kochany. Dowdcy oddziaw przyciszonym gosem nakazuj wyrwnanie tyraliery i zachowanie odpowiednich odstpw. Nie moe przecie by luk w czasie natarcia. Przedzieramy si przez gstwin moliwie najciszej, z broni gotow do strzau. Podchodzimy pod niewielkie, rwnolege do naszej tyraliery, dugie wzgrze. Ubezpieczenie rozpoznania, posuwajc si przed nami, jest ju na wzgrzu i daje znaki, e moemy i dalej. Pokonujemy wzniesienie. Na szczycie, wzdu jego fady, koczy si las. Przed nami rozciga si teraz duga polana, rwnolega do wzgrza, szerokoci okoo dwustu metrw. Grzybowski daje znak, aby si zatrzyma. Wzdu tyraliery biegnie podawany z ust do ust rozkaz: zaj stanowiska na skraju lasu, dobrze si zamaskowa, przygotowa bro do strzau, ogie otwiera na rozkaz, strzela celnie i wycznie do celw dobrze widocznych. Le za gstym rozoystym jaowcem. Z przeciwnej strony poprzez polan, dobiegaj nas ju do wyrane odgosy - to Niemcy posuwaj si w nasz stron. Jestemy dobrze zamaskowani i zupenie niewidoczni na skraju lasu. Po naszej stronie panuje martwa cisza. Tylko gdzie nad nami, w grze, kry niemiecki samolot. Na lewo ode mnie Grzybowski z Jastrzbiem przez lornety wpatruj si w ciemn cian lasu po przeciwnej stronie polany. Sycha ju wyranie trzask amanych gazi i szczk broni nadchodzcego wroga. Po chwili od lasu po przeciwlegej stronie polany odrywa si tyraliera. Zielone hemy, znienawidzone mundury s coraz bliej. Niemcy z haasem zbliaj si do nas. Wida ich na polanie jak na doni.

Widz, e Jastrzb klczc podnosi do oczu swj pistolet maszynowy i oczekuje tylko pierwszej serii, ktra ma by dla wszystkich umwionym sygnaem do otwarcia ognia. Ale jednoczenie spostrzegam, jak Grzybowski ostronie kadzie rk na pistolecie Jastrzbia i ruchem gowy nakazuje mu spokj. Wiem, co mu chce przez to powiedzie: jeszcze za wczenie, trzeba ich podpuci bliej, aby skutek naszego ognia i zaskoczenie byy jak najwiksze. Upywa jeszcze kilkanacie dugich sekund i wtedy dopiero rozlega si pierwsza seria, ktra ju nie cichnie, lecz zamienia si w dugi, wcieky ogie. Wybuchaj granaty. Po chwili, poprzez oboki dymu, obserwujemy, jak linia nieprzyjaciela zaczyna si ama. Cz niemieckich onierzy - raona naszym ogniem - pada. S ju zabici i ranni. Reszta w popochu zaczyna si cofa. Pierwszy wyskakuje Jastrzb, za nim Grzybowski. Pozostaym nie trzeba ju adnej komendy. Z okrzykiem hura nasza tyraliera pdzi do przodu, dopada Niemcw na polanie. Nie zatrzymujemy si. Tylko niektrzy przystaj na chwil, aby zabra od zabitych i rannych Niemcw bro. Rozgldam si i ja za czym; jestem przecie waciwie prawie nie uzbrojony, odkd pozbyem si nieopatrznie swojej pepeszki. Szczcie dopisao. Spostrzegam przed sob rannego podoficera. Jest jeszcze przytomny. Patrzy na mnie przeraonym i bagalnym wzrokiem, w ktrym nie ma ju nic z hitlerowskiego bohatera. Zabieram mu pistolet maszynowy, tzw. empi, ale zostawiam go ywego. Ju jest niegrony. A poza tym... niech wie, dra, z jakimi walczy bandytami. Mam ju nareszcie bro. Teraz czuj si znacznie pewniej. Biegn za swoimi, ktrzy zniknli mi w lesie z oczu. Tylko odgosy walki naprowadzaj na waciwy kierunek. Lene echo zawsze w takich momentach ustokrotnia huk strzaw, potgujc i tak niemay tumult. Wydaje si teraz, e wszystkie gazie naraz ami si na drzewach i sypi czowiekowi na gow. Nareszcie dopdzam swoich. Widz Byskawic klczcego z erkaemem za grubym pniem sosny. On rwnie mnie zauway i wykrzykuje co, czego w zgieku nie mogem dosysze, wskazuje rk na pobliskie wrzosy. Zatrzymuj si i w jednej chwili zaczynam wszystko pojmowa. W kpie wrzosw ley trzech Niemcw. Strzelaj do nas. Ich zielone mundury idealnie pomagaj w maskowaniu, trudno odrni lecych od lenego podszycia, Byskawica nie strzela, mocuje si z zaciciem swojego erkaemu. Podczoguj si bliej do kpy wrzosu i rzucam jeden ze swoich dwch granatw. Nastpuje wybuch i nad kp wrzosu unosi si obok bladoniebieskiego dymu. W tym samym momencie jak spod ziemi wyrasta przy mnie Jastrzb z pistoletem maszynowym w rku, puszcza kilka serii po kpie wrzosu i wcale si nie kryjc, podbiega do niej, oddaje jeszcze jeden strza na miejscu i schyla si po niemieck bro. Podbiegam do niego i martwych ju hitlerowcw. Niemal same strzpy. Niemiy widok. - Za bardzo ich naszpikowae, nie oszczdzasz amunicji - wypominam Jastrzbiowi. - A ty granatw - odwzajemnia mi si. - Widziaem przecie, jak rzucie, zupenie niepotrzebnie, bo ja i tak bym ich wszystkich zaatwi - dodaje z umiechem, a ja wiem, e mwi prawd.

Zabieram jednemu z zabitych karabin i rozgldam si, czy w pobliu jest kto z naszych bez broni. Szkoda mi jej zostawi, tak pracowicie zdobywao si dotychczas kad sztuk. Chocia trudno jest wojowa z dwoma karabinami naraz, zrzucam w kocu swj letni paszcz i zabieram jeden karabin ze sob. Jastrzb taszczy zdobyty erkaem, karabin trzeciego Niemca prawie si wpycham w rce jakiemu partyzantowi i nakazuj, aby go nie porzuci. Podbiegamy z Jastrzbiem do Byskawicy i pomagamy mu usun zacicie jego erkaemu. Po chwili znw jestemy w biegu, za nasz tyralier, ktra na skutek walki z Niemcami, powanie si ju porwaa. Ci, ktrzy si zatrzymali, aby pokona opr nieprzyjaciela, pozostali nieco w tyle. Inni poszli do przodu, w pogoni za uciekajcym wrogiem. Spoceni i zmczeni, obadowani broni i amunicj, przedzieramy si przez gsty zagajnik, aby jak najszybciej dopdzi wasn tyralier. Ze swoim dobrym uzbrojeniem moemy tam by teraz bardzo potrzebni. Serie karabinw maszynowych, pojedyncze strzay i wybuchy granatw nie ustaj ani na chwil. Nad nami kry ten sam samolot. Na razie nie bierze udziau w walce, prowadzi tylko obserwacj. Zziajani doganiamy naszych tu pod Kochanami. Przyjemnie jest patrze, jak jad uciekajcym Niemcom na karkach. Wrd partyzantw panuje wielki entuzjazm. Wszyscy w szybkim tempie pr naprzd. Wydaje si, e nie ma takiej siy, ktra by nas moga zatrzyma. Tyraliera znw si uporzdkowuje i wyrwnuje, ale z oddziaem Kazika na prawym skrzydle nie ma cznoci, skrci za bardzo na poudnie. Zbliam si do Grzybowskiego i informuj go o tym. Wysyamy cznika do Lisa, ktry razem z Szel poszed z ramienia dowdztwa z oddziaem Kazika. Ma nawiza czno i przekaza polecenie dowdcy, aby kierowali si z oddziaem na poudniowy skraj Kochan. Wychodzimy na obszern, zaoran polan, tu przed Kochanami. Tu za ni, po prawej stronie, stoi kilkanacie zabudowa. Na wprost - ciemna ciana wysokiego boru. Na lewo - kilka zalanych wod staww. Jestemy ju porodku polany. Dowdcy plutonw, korzystajc z tego, e mog obj wzrokiem wszystkich swoich ludzi, wydaj komendy, poprawiaj rwnanie i czno okciow w tyralierze. Grzybowski tymczasem, krzyczc gono, popdza wszystkich do przodu. Wydawao mi si wtedy, e on jeden najlepiej zdaje sobie spraw z niebezpieczestwa zagraajcego nam na tej wanie polanie. Bylimy widoczni jak na doni, podczas gdy Niemcy, ktrym wczeniej udao si od nas oderwa, mieli mono zajcia wygodnych stanowisk na przeciwnym skraju lasu, od strony Kochan. Ale panuje cisza. Czyby wrg a tak zapdzi si w ucieczce, e przegapi t wyjtkow okazj do odwetu? Dopadamy wreszcie przeciwlegej ciany lasu. Odetchnem. Wic jednak najgorsze nie nastpio. Przez chwil wydaje nam si, e las znowu przyjmuje nas pod swoj oson, aby uniemoliwi Niemcom dokadn obserwacj i zdezorientowa ich co do naszych ruchw i siy. Przeskakujemy gboki rw melioracyjny. Wpadamy w gste, wysokie podszycie lene, tzw. stare wrzosowiska, i... niespodziewanie dostajemy si pod silny ogie niemieckich karabinw

maszynowych, rozstawionych, jak si okazao, naprdce w wysokopiennym lesie, w miejscu umoliwiajcym dobr obserwacj naszych ludzi. Caej grozy tego pieka, w jakie si znienacka dostalimy, nie zdoaj wyrazi adne sowa. Padaj zabici Jan Synder - Wilk i Ry od Byskawicy. Ciko ranny w obie nogi Szpak wzywa pomocy. - Jastrzb zabity!!! - czyj rozdzierajcy krzyk wzbija si ponad ogln wrzaw walki. Biegn w tym kierunku. Koo siebie widz Byskawic z erkaemem. Przed nami, strzelajc, wycofuj si Niemcy. Byskawica sieje za nimi z erkaemu. Podbiegamy do lecego na wznak Jastrzbia. Jest nieprzytomny. Byskawica zajmuje szybko stanowisko i ubezpiecza mnie od strony Niemcw. Schylam si nad ciko rannym Jastrzbiem. Ma przestrzelony na wylot brzuch i mocno krwawi. Wida wychodzce z rozerwanego otworu wntrznoci. Nie trzeba by lekarzem, by widzie, e stan rannego jest bardzo ciki, e to waciwie koniec. W tym momencie podbiega do mnie wysany do Lisa cznik i melduje, e cznoci z oddziaem Kazika nawiza nie moe, gdy prawe skrzydo, za Kochanami, obchodz ju Niemcy i wychodz na nasze tyy. O zabraniu Jastrzbia w tym stanie rzeczy nie moe by mowy. We dwch z cznikiem ukrywamy go w gbokim jarze, przykrywajc gaziami, a nastpnie wycofujemy si - nie zapominajc o niezbdnym w takim wypadku ostrzeliwaniu wroga - na lewe skrzydo, gdzie znajduje si Grzybowski. Tu zabici s Stefan z Piotrawina i opian z Aleksandrwki. Jest Szpak, ciko ranny w nog, ze strzaskanym kolanem, jest ranny w szyj Gajowy i Kubek z przestrzelon rk. Podawana z ust do ust wiadomo, e Jastrzb zabity, poderwaa kilku partyzantw, dla ktrych by on niemal boyszczem. Jak na komend, w jednym momencie, wyskakuje od strony Kochan May Rysiek z automatem w rku, z przeciwnej za strony wida spieszcych mu na pomoc Byskawic i Jdrusia, obu z erkaemami. Ju wpadaj na stanowiska Niemcw, zaskoczonych t niezwyk brawur. W mgnieniu oka wybijaj picioosobow obsug dwch karabinw maszynowych. Ogie niemiecki na nasze prawe skrzydo staje si jednak coraz silniejszy. Niemcy od tej strony atakuj, podchodz ju pod Kochany. Nasi ludzie w tym najbardziej krytycznym momencie melduj o braku amunicji. Grzybowski chwil si zastanawia i kae poda po linii, e zmieniamy kierunek i przebijamy si na lewym skrzydle, w oglnym kierunku na Stojeszyn, gdzie zostay zniszczone niemieckie stanowiska karabinw maszynowych. - Innego wyjcia nie ma - dodaje patrzc na mnie, jakby szuka akceptacji dla swojej decyzji. Pomagam mu teraz w dowodzeniu. Jest godzina 14.00. Jeszcze raz wysyam drog okrn cznika z zadaniem dotarcia do oddziau Kazika, nawizania z nim kontaktu i przekazania mu decyzji dowdcy. Ciepy, pogodny dzie zda si nie mie dzi koca w takich wypadkach tylko noc jest dla partyzantw sprzymierzecem i ratunkiem. Chopcy zdaj sobie z tego dobrze spraw, tote tu i wdzie daj si sysze wzdychania:

- eby tak ju noc, toby jako poszo... Rzeczywicie, w dzie hitlerowcy mieli nad nami du przewag. Pomau i z trudem udaje si nam zmieni kierunek natarcia. Zgodnie z decyzj Grzybowskiego skrcamy w lewo. Teraz atakujcych Niemcw mamy prawie na plecach. Ubezpieczajc si z prawa i od tyu, przedzieramy si przez stawy i mokrada. Ludzie brodz po pas w wodzie, unoszc bro wysoko, by nie zamoka. Niemcy w dalszym cigu strzelaj gsto. Na szczcie kryj nas do pewnego stopnia wysokie zarola tataraku i sitowia. Niektrzy z naszych ludzi padaj niemal ze zmczenia, pij brudn wod. Ranny Szpak krzyczy z blu, baga, eby go dobi. al nam chopca serdecznie, przykro patrze na jego cierpienia. Tylemy ju razem przeszli, tyle nas wsplnych partyzanckich spraw czyo. Zmieniamy ludzi nioscych rannego i powoli posuwamy si do przodu. Chwilami - tam, gdzie nad poziom wody nie wyrastaj adne zarola - jestemy bardzo dobrze widoczni i ludzie z koniecznoci musz si cakowicie zanurzy w wodzie. Zachodzce soce wisi teraz jak lampa nad gowami Niemcw i doskonale owietla nas z tyu. - Psiama, nie odpowiada mi rola pimowca! - zakl ktry potknwszy si o wystajcy korze. - Nie biduj! Do wszystkiego mona si przyzwyczai - artowa drugi. Kto si rozemia i rozadowa troch atmosfer nerwowego napicia. Idziemy dalej. Nikt - dopki nie zemdleje i nie opadnie cakowicie z si - nie pozostaje w tyle. Teraz kierujemy si na Potoczek. Niemcy nie wchodz za nami do wody, nie odpowiada im padziernikowa kpiel. Tylko kul nam w dalszym cigu nie auj. Na szczcie odlego z kad chwil si zwiksza, a strzay wroga staj si coraz mniej celne. Wreszcie okoo godziny szesnastej wychodzimy z moczarw na grobl. Tu moemy ju nawet przez moment odpocz. W pobliu nie wyczuwa si Niemcw. Strzay zza staww, z odlegoci okoo ptora kilometra, s ju dla nas prawie zupenie niegrone. Ludzie wychodz powoli na grobl, ociekajcy wod, ociali, prawie nie reaguj na pociski, ktre tu i wdzie dochodz jeszcze zza wody. Grzybowski zbiera wszystkich, eby na gorco oceni rozmiary poniesionych strat. Z dowdcw oddziaw jest Cie i Byskawica, s dowdcy plutonw: Kubek (raniony w rk) i Jdru, jest May Rysiek i inni. Niestety, nie wszyscy. - Duo nas brakuje - mwi zafrasowany dowdca brygady - i Jastrzb... Na dwik tego nazwiska wszyscy opucili gowy. Antoni Pale - Jastrzb by ulubiecem partyzantw. Poza odwag, ktrej od czasu pamitnej akcji zaklikowskiej z czerwca 1942 roku tak liczne na kadym kroku skada dowody, cechowao go wiele innych zalet. By wyjtkowo towarzyski i koleeski. Imponowa nam wszystkim i wtedy, gdy piknie piewa, i wtedy, kiedy wprawnie jak rzadko kto strzela do wyznaczonego celu. Wprawia w podziw swym dowiadczeniem i dokadn znajomoci wszystkich tajnikw ycia lenego. Nie darmo nazywano go wilkiem lenym.

Nie wszyscy z obecnych byli wiadkami tego, co spotkao Jastrzbia. Zajci walk, nie wiedzieli nawet, e zosta trafiony. Teraz zaczli si dopytywa, gdzie zostawiono Jastrzbia i dlaczego nie zabrano go tak jak Kruka czy innych rannych kolegw. Rzeczywicie, sam nie miaem stuprocentowej pewnoci, e Jastrzb zmar, jakkolwiek stan, w jakim zmuszeni bylimy go zostawi, nie rokowa najmniejszych nawet nadziei. Pomimo zmczenia, ktre wszystkim dawao si porzdnie we znaki, wielu kolegw zgosio gotowo pjcia po Jastrzbia i zabrania go bez wzgldu na jego stan i niebezpieczestwo, na jakie trzeba by si byo przy tym miaym przedsiwziciu narazi. Grzybowski jednak nie pozwoli. - Po co gubi ludzi bez potrzeby? - mwi. - Jastrzbiowi i tak ju nic nie pomoe, chociaby go stamtd i zabra, a kto pjdzie teraz po niego, wlezie w sam paszcz wilka. Nastpnie, zaciskajc zby, dowdca brygady tumaczy partyzantom, e nie moe ryzykowa zbyt pochopnie yciem naszych ludzi, zwaszcza teraz, kiedy kady onierz jest potrzebny bardziej ni kiedykolwiek i stanowi dla nas wielk warto. Soce siga ju niemal horyzontu, ale jest jeszcze zbyt widno, aby ryzykowa przebijanie si przez niemieckie linie. Od kroku takiego powstrzymuje nas brak amunicji, zmczenie i gd. Ludzie od wczoraj nic nie jedli. Poza tym mamy przecie rannych, ktrych nie mona naraa na nowe niebezpieczestwo. - Do wieczora ju niedaleko - pocieszaj si chopcy. - Tylko si ciemni, to sobie jako poradzimy. Na razie dowdca zarzdza zebranie caoci w pobliskim zagajniku, kae wygodniej uoy na mchu rannych i dokadniej opatrzy im rany. Byskawica wystawia ubezpieczenie na drogach i dogodnych do nas podejciach, a May Rysiek otrzymuje rozkaz przeprowadzenia rozpoznania w najbliszych rejonach lasu. Wreszcie przychodzi upragniony zmrok, nasz sprzymierzeniec w cikich chwilach. Strzelanina staje si rzadsza i tylko rozlegajce si po lesie od czasu do czasu echo wystrzau sygnalizuje nam, e Niemcy bynajmniej nie maj zamiaru opuszcza na noc lasu i strzelaj na chybi trafi dla dodania sobie animuszu. Coraz bardziej zaczynamy odczuwa gd i zmczenie. Zdejmujemy buty, wylewamy z nich wod. Z grubsza porzdkujemy odzie. U dou jest mokra od wody, u gry - od potu. Ogniska, niestety, pali nie wolno. A w perspektywie - zimna padziernikowa noc. S pierwsze wiadomoci z rozpoznania. W pobliu nie stwierdzono obecnoci wroga, tylko dalej od nas z rnych stron sycha rozmowy i nawoywania Niemcw oraz strzay. Siedzimy z Grzybowskim zmordowani, zastanawiajc si nad planem dalszego dziaania. Najwaniejsz rzecz byo udzieli pomocy rannym i ukry ich w bezpiecznym miejscu, a nastpnie wyprowadzi nasze oddziay z okrenia i zmyliwszy kierunek marszu oderwa si jak najdalej od Niemcw. Nagle wzgldn cisz wieczoru rozdziera gwatowna strzelanina. - To gdzie niedaleko, w pobliu widrw - mwi Grzybowski. - Wyglda na to, e natkny si na siebie jakie dwa oddziay - zauwaa Byskawica, jak gdyby fakt ten mg budzi czyjekolwiek wtpliwoci. Wszyscy zrywamy si i chwytamy za bro, dowdca jednak nakazuje spokj, wysya tylko w stron widrw dodatkowo zwiadowcw.

Po chwili w rejonie strzelaniny wylatuj w niebo rnokolorowe rakiety, rozjaniajc panujce ju wok ciemnoci. To Niemcy, nasi przecie nie mieli rakiet. Ciekawe tylko, ktry z naszych oddziaw moe tam teraz walczy? Nasze prawe skrzydo odeszo przecie wyranie na poudnie od Kochan i teraz powinno si znajdowa gdzie w rejonie kolejki wskotorowej, a rakiety wida przecie z kierunku Zaklikowa - zastanawiamy si. Wytworzya si bardzo niejasna sytuacja. Bylimy zupenie zdezorientowani. Jak si jednak pniej okazao, jeszcze bardziej ni my zdezorientowani byli Niemcy. Strzelanina zostaa bowiem spowodowana spotkaniem si po ciemku w lesie dwch niemieckich grup; z braku orientacji otworzyy one do siebie ogie, w wyniku ktrego byli zabici i ranni. W ciemnoci wsuchujemy si w strzelanin i dalekie, ledwie syszalne odgosy walki. Wreszcie strzelanina sabnie i nastpuje wzgldna cisza. Najbliej od nas znajduje si ysakw, rodzinna wioska dowdcy brygady, Grzybowskiego. Dawno ju wraz ze swymi brami - Konstantym, Stefanem i Bronisawem - opuci j i nie zaglda tam. Niemcy z pobliskich posterunkw w Zaklikowie i Lipie przyzwyczaili si ju do tego, e ich tam nigdy nie ma i zaprzestali poszukiwa. Taktyka partyzancka nakazuje zawsze dziaa tak, by przechytrzy wroga i pomyli mu szyki, zrobi co, czego si najmniej spodziewa. Znajomo psychiki przeciwnika nieraz oddawaa nam w okresie okupacji cenne usugi. Zdawa sobie z tego dobrze spraw dowdca. - Jestem pewien - powiedzia teraz jakby do siebie - e Niemcy wszdzie mog si nas w tej chwili spodziewa, tylko nie w ysakowie. Tam pjdziemy. I zdobyte ju dowiadczenie partyzanckie, i zaufanie, jakim darzylimy wszyscy Grzybowskiego, wykluczyy jakkolwiek wtpliwo w suszno podjtej decyzji. Miaa ona jeszcze jeden niewtpliwy plus, o ktrym wtedy wprawdzie nie mwilimy, ale ktry w tamtej konkretnej sytuacji mia dla nas olbrzymie znaczenie: mieszkacy ysakowa zawsze okazywali nam wiele serca, w razie potrzeby spieszc nam z opiek i pomoc. Teraz pomocy tej potrzebowalimy bardziej ni kiedykolwiek. Bylimy zmczeni, mokrzy i nieprawdopodobnie godni. W cisz padaj sowa rozkazu dowdcy: rannych wzi na nosze, nie pozwoli im krzycze i posuwa si z nimi w rodku oddziau. Wymarsz za p godziny. Pospiesznie przygotowujemy si do drogi. Chopcy zbieraj od kolegw pasy, wyszukuj grube kije i przygotowuj nosze. Inni sprawdzaj bro. Wszdzie trwa cicha krztanina. Ranni, uspokojeni chwilowym bezruchem, a teraz znw poruszeni, zaczynaj jcze z blu. Trudno ich uciszy. - Trzeba jak najszybciej sprowadzi im lekarza - mwi Grzybowskiemu. - Ale chyba nie tutaj? Przedtem umiecimy ich w jakim spokojnym miejscu - poprawia mnie i nagle, przykadajc palec do ust i nasuchujc, pyta: - Syszae? Kto idzie. Chyba od strony Malica. Taki such i dar rozpoznawania dalekich odgosw lenych maj tylko ludzie wychowani w lasach. Nasuchujemy. Po chwili, chocia bardzo sabo, rzeczywicie sysz guche dudnienie maszerujcych krokw kilku lub kilkunastu ludzi. Byskawica bez rozkazu sprawdza swj erkaem i z kilkoma ludmi wysuwa si do przodu, w kierunku, skd dobiegaj odgosy maszerujcych. - Tylko si nie gorczkuj - upomina go Grzybowski - i nie strzelaj za wczenie. Jestem pewny, e to nie wrg. Chocia... licho nie pi.

Podzielam zdanie Grzybowskiego. Niemcy, jeeli nawet decyduj si zosta na noc w lesie, to tylko okopani w miejscu, gdzie ich zaskakuje zmrok. W cigu ju dwu niemal lat partyzantki ani razu nie stwierdzilimy, eby zapuszczali si noc w lene ostpy. Jeeli si nawet poruszali, to tylko z zachowaniem wszelkich rodkw ostronoci, z odpowiednim ubezpieczeniem i tylko po drogach. - Stj! Kto idzie? - dobiego nas w pewnej chwili z kierunku, w ktrym uda si Byskawica. To on, poznajemy go po gosie. Sycha jeszcze jakie pytania i odpowiedzi. - Zaraz zagadka si wyjani - mwi Grzybowski. Po chwili trzask amanego podszycia oznajmia nam zbliajcych si ludzi. - Swoi, swoi - ostrzega z daleka Byskawica, za ktrym kolejno jak duchy wyaniaj si z ciemnoci Lis, Szela i kilku innych partyzantw z prawego skrzyda. Niewiele jednak moglimy si od nich dowiedzie o caym oddziale Kazika. Nie potrafili nam powiedzie, gdzie i w jakim stanie oddzia ten moe si teraz znajdowa. Z relacji przybyszw wynikao tylko, e przebijajc si na poudnie, stoczy on zacit bitw w rejonie kolejki wskotorowej i najprawdopodobniej - mimo wielu poniesionych ofiar - zdoa wyrwa si z okrenia. Czy jednak zdoa na pewno? Lis, Szela i ich koledzy zostali odcici od oddziau i unikajc w tak niewielkim skadzie osobowym spotkania z wrogiem, trafili do nas. Zdobyczna bro, ktr ze sob przynieli, wiadczya o tym, e i u nich byo gorco. - No, a teraz przygotowa si, za chwil ruszamy - odpowiada dowdca brygady. Ranni, poruszeni, pokrzykuj z blu. Nioscy kad im na ustach swoje czapki i uciszaj ich. Posuwamy si do przodu na przeaj, przez gste zagajniki. Tylko nioscy rannych czsto si zmieniaj i hamuj ruch. Z grup Byskawicy id na czele, od tyu ubezpiecza Cie ze swymi ludmi. May Rysiek ze swym plutonem wyszed ju chwil przedtem, aby rozpozna dogodne przejcie przez szos ZaklikwModliborzyce w rejonie kolonii ysakw. Dochodzimy do szosy Zaklikw-Janw. W gstwinie spotykamy Maego Ryka z kilkoma ludmi. Przeprowadzili ju rozpoznanie i czekaj na nas, wiedzc, e tdy bdziemy maszerowa. - Cisza w pobliu - melduje Rysiek przyciszonym gosem. - Tylko od strony Zaklikowa na Janw przeleciao kilka samochodw. Moglimy nawet do nich strzela, mielimy dogodn pozycj, ale nie chciaem robi haasu. - Susznie - pochwali Grzybowski. Co wicej? - W majtku u Przanowskiego stoi jaka grupa. Jest tam nawet samochd sanitarny. Wyglda na to, e to ich punkt opatrunkowy. Przechodzimy jak najciszej przez szos i dolin rybnych staww, czc Potoczek z ysakowem, ostronie zbliamy si do wsi. Pierwsi napotkani ludzie informuj nas, e Niemcy byli tu tylko rano i spieszc si pojechali do lasw, a po poudniu ju przywozili tylko rannych na furmankach do majtku w Potoczku. Chopi z ysakowa, acz nie od razu, rozpoznali w naszym dowdcy swego rodaka. Jest ich coraz wicej. Wychodz z domw kobiety i dzieci. Wynosz nam chleb i mleko, czstuj. Wygodniali rzucamy si na jedzenie. Jemy stojc, sytuacja inaczej nie pozwala.

Na prob Grzybowskiego wyjeda kilka konnych podwd, na ktre adujemy przede wszystkim naszych rannych. Pod ochron niewielkiej, lecz dobrze uzbrojonej grupy, z Byskawic na czele, odsyamy ich pod opiek naszej dobrze ju wwczas funkcjonujcej suby zdrowia i organizacji partyjnej w rejonie Trzydnika. Uwolnieni od rannych, nie tracc ani chwili czasu, maszerujemy szybko polami na przeaj, w kierunku lasw gocieradowskich. Musimy tam dobi przed witem, nie zauwaeni. Trzeba zatrze za sob wszelkie lady i jak najszybciej przekona Niemcw o bezcelowoci ich dalszego dziaania w naszej lenej bazie. Nastpnego dnia, kiedy nas ju nie byo w lasach lipskich, okazao si, e Niemcy nie mieli ochoty do dalszego poszukiwania naszych oddziaw. Z meldunkw, jakie otrzymalimy pniej od naszych ludzi ze suby lenej, wynikao, e po bitwie Niemcy zabrali na samochody i wywieli do Lublina okoo czterdziestu swoich zabitych i kilkudziesiciu rannych. Z zemsty pucili z dymem Janiki i zastrzelili czternacie osb, ktrych zwoki spalili nastpnie w jednej ze stod. Natomiast trzydziestu czterech polegych Ukraicw, ktrych zwykle brali do walki z nami, pozostawili w lesie, niektrych nawet z broni. Chcc nie chcc musielimy sami, wsplnie z len sub, po paru dniach wyprawi im pogrzeb. Rozkadajce si trupy zatruway bowiem czyste lene powietrze, uniemoliwiajc pobyt w tym rejonie i - co w naszych prymitywnych warunkach ycia nabierao specjalnej wagi - zagraajc epidemi. Taki by fina wielkiej i zupenie niespodziewanej przeprawy z Niemcami w lasach lipskich. Pozostaje jeszcze do wyjanienia sprawa Jastrzbia. Wtedy, gdy utrudzeni docieralimy w spokojniejszy rejon na zasuony odpoczynek, wszyscy uwaali go ju za nieyjcego. Sdziem tak zwaszcza ja. Patrzyem przecie na niego w chwili, kiedy - jak mi si zdawao - by ju na granicy ycia i mierci. Czy mogem przez uamek sekundy przypuszcza, e dane mi bdzie jeszcze pniej rozmawia z Jastrzbiem? A jednak... Ukryty w gbokim jarze, lea Jastrzb na lenej podcice. Puste jelita - jak twierdzi pniej lekarz - wpyny na zmniejszenie upywu krwi. Pod wpywem chodnego powietrza nocy rannemu wracaa powoli przytomno. Las szumi jak zawsze. I jak zawsze na pogodnym niebie wiec gwiazdy. Lec na wznak, Jastrzb widzi je doskonale. Nic si nie zmienio, tylko jego ciao nie jest tak mocne jak zwykle. Maca si po brzuchu, czuje w rkach skrzep krew i wntrznoci, ktre wyszy na wierzch. Zdaje sobie spraw, e jest ciko ranny. Wpycha wntrznoci do rodka, zapina mundur. Nasuchuje. Ale wok wielka, przeraajca cisza. Z najwyszym wysikiem wyczoguje si z jaru. Tak. To niedaleko Kochan. Wie dobrze. Jake? Urodzi si tu przecie i wychowa w tych lasach. Silna natura walczy ze mierci. Metr po metrze ranny czoga si w stron wsi. Chwilami mdleje i przez jaki czas ley nieruchomo. Potem znw wraca przytomno i znw z ogromnym wysikiem czoga si dalej. Czuje, e ten wysiek powoduje dalszy upyw krwi, e wntrznoci znw wychodz na wierzch. Usiuje czoga si na boku. Tak lepiej. Znw mdleje, a po chwili oprzytomniawszy, postanawia si dobi. Niestety, jego vis, ktry pozosta przy pasie, jest przestrzelony i nie nadaje si do uytku. Odpina go i zostawia, aby sobie uly. Przejmujcy bl nie pozwala lee spokojnie. Ostatkiem si czoga si dalej. Nad ranem jest ju niedaleko zabudowa. Mieszkaniec Kochan, niejaki Krakowski, czowiek ju leciwy, ktry przez cay wczorajszy dzie kry si przed Niemcami gdzie w norze, a teraz, pod oson ciemnoci, wyszed, aby zorientowa si

w sytuacji, zdziwiony syszy dobiegajce go czyje jki. Ostronie zblia si do Jastrzbia, rozpoznaje go i cignie do chaupy. Okrywa pierzyn i udziela pierwszej pomocy, a sam w obawie przed Niemcami przed witem ucieka znw do swojej kryjwki. Nastpnej nocy nie ma ju w lesie Niemcw. Na miejsce boju wraca pierwszy Aleksander Szymaski Bogdan, brat Lisa, ze swym oddziaem. Zabiera on Jastrzbia na podwod konn, oddajc go pod opiek zbiegej z obozu modej dziewczynie radzieckiej, sanitariuszce Wali, ktra udziela Jastrzbiowi pierwszej fachowej pomocy. Oczyszcza spirytusem ran, do ust wlewa jaki napj i nie opuszcza go w czasie jego podry do wsi Zagrze. Niestety, znajdujcy si tam nasz okrgowy szef suby zdrowia doktor Micha Tempczyn - Znachor by ju bezradny. Jak owiadczy, nawet w warunkach szpitalnych nie byoby nadziei na uratowanie Jastrzbia. Jego jelita i odek byy w wielu miejscach przestrzelone. Tylko wyjtkowo silny organizm i pusty odek przeduyy rannemu ycie. Jastrzb by nawet przytomny. Mwi do nas. Od niego samego dowiedzielimy si o drodze, jak z najwyszym wysikiem przeby z jaru do zagrody Krakowskiego. Oddzia Bogdana zaopiekowa si rwnie rannymi pozostawionymi przez nas w zagajniku. Decyzja Grzybowskiego okazaa si suszna. Pod opiek naszych modych sanitariuszek, ktre z naraeniem wasnego ycia bohatersko czuway nad nimi przez cay czas, ranni ci przetrwali i wrcili do zdrowia. Po trzech dniach walki Jastrzbia ze mierci wycieczony organizm, zaatakowany oglnym zakaeniem, osab. Wkrtce Jastrzb utraci przytomno, a w kilka godzin pniej nastpia mier. Tak zgin jeden z najdzielniejszych partyzantw Lubelszczyzny. egnajc go salw honorow w nocy na cmentarzu w Rzeczycy Ziemiaskiej, przysigalimy pomci stokrotnie jego strat. Staem nad rozkopan mogi i patrzyem, jak uciszony na zawsze ley ten, ktrego nazywano orem lasw lipskich. Tak trudno byo pogodzi si z jego odejciem. Od pocztku by przecie z nami. Jego inicjatywa, dowiadczenie, bohaterstwo towarzyszyy nam dotd nieodcznie. I jego przyja. By w lenych szeregach od pocztku. On je waciwie pierwszy organizowa. Ju w 1940 roku opuszcza swoj rodzinn ubog chaup, gromadzi bro, przekonuje najbliszych kolegw i krewnych o koniecznoci walki, a pniej, gdy udaje mu si stworzy oddzia partyzancki, rzuca rkawic potnemu przeciwnikowi, podejmuje nierwn, bezkompromisow walk na mier i ycie. Zwyczajny, prosty czowiek, ale wielki Polak i patriota, nie mg spokojnie patrze, jak wrg panoszy si bezkarnie na ziemi, ktr on ukocha od dziecka, i w lasach, w ktrych on zna kady niemal krzew. Niestety, w tych wanie lasach, gdzie przeprowadza swoje pierwsze brawurowe akcje przeciwko wrogowi i powoli wyrasta na bohatera, dosiga go miercionona seria. Przysigi zoonej nad grobem Jastrzbia dotrzymalimy. Odtd coraz wicej niemieckich transportw kolejowych na Lubelszczynie ulegao zniszczeniu. Coraz czciej te okupant musia za nasz spraw skrela z listy yjcych tych spord swoich bohaterw, ktrzy kierowani byli do walki przeciwko ruchowi partyzanckiemu bd tylko przejedali przez teren Lubelszczyzny w drodze na front czy z frontu. Coraz czciej pony urzdy i magazyny niemieckie. Jastrzbiw byo coraz wicej. Walka rozpalaa si.

Echa Zamojszczyzny Pierwszy rok walki prowadzonej przez Gwardi Ludow w znacznym stopniu przeama w spoeczestwie lubelskim te wszystkie opory, ktre byy wynikiem systematycznej akcji propagandowej, jak na szerok skal rozwinli przeciwko nam ludzie obozu londyskiego. Gwardia Ludowa sowom przeciwstawiaa czyny i praktycznie dowioda, e jedyn suszn postaw jest walka zbrojna przeciwko okupantowi. Spoeczestwu imponowao to, e hitlerowcy musieli si coraz bardziej z nami liczy, e nabierali coraz wicej respektu dla niewidocznego przeciwnika, zaczajonego w lenych ostpach, ktry nie wiadomo gdzie i kiedy mg spa i zada nowe straty. Rozmach, jaki przybieraa walka, stawia jednak przed parti coraz to nowe trudnoci. Do tego, by walczy i odnosi w walce sukcesy, potrzebni byli ludzie - nie tylko dobrzy i odwani onierze, ale rwnie dobrzy dowdcy i organizatorzy, a takich wanie czsto brakowao i to bya najwiksza w tym okresie trudno. Nieatwa to bowiem rzecz w okupowanym kraju umiejtnie i racjonalnie wykorzysta siy, jakimi Gwardia Ludowa dysponowaa, i ochrania je przed wyniszczeniem. W tym mniej wicej okresie na nowo rozeszy si wieci, e Niemcy przystpili do masowego wysiedlania ludzi z Zamojszczyzny, a na ich miejsce osadz swoich rodakw sprowadzonych z Ukrainy, a nawet z krajw bakaskich - Grecji i Jugosawii. Celem, jaki przywieca hitlerowcom w tych poczynaniach, bya ch utworzenia wzdu granicy radzieckiej szerokiego pasa zamieszkaego przez ludno niemieck. Byoby to korzystne dla Niemcw choby z tego wzgldu, e osiedleni tu, zorganizowani na wzr wojskowy i wyposaeni w bro Volksdeutsche mieli pomaga hitlerowskim siom policyjnym i wojskowym w utrzymaniu bezpieczestwa na zapleczu walczcej na wschodzie armii niemieckiej. Byoby to bardzo istotne i dlatego Lubelskie, a zwaszcza jego najyniejsze tereny, Zamojszczyzna, obejmujca powiaty: zamojski, bigorajski, tomaszowski i hrubieszowski, stay si w planach germanizacyjnych przedmiotem ywego zainteresowania, o czym wymownie wiadczy choby fakt, e pastwowe kierownictwo Rzeszy spraw germanizacji tych terenw powierzyo SS, a bezporednio odpowiedzialnym za cao akcji zosta Brigadefhrer und Generalmajor der Polizei Odilo Globocnik, ktry otrzyma penomocnictwo w zakresie akcji wysiedleczej i nasiedleczej oraz w dziedzinie regulacji problemw narodowociowych. Fakt, e zada tych nie powierzono niemieckiej administracji w Generalnej Guberni, doprowadzi do rnicy zda pomidzy gubernatorem Hansem Frankiem a Odilo Globocnikiem, rnicy wynikajcej zreszt li tylko z prostego wyliczenia, e poczynania Globocnika doprowadz do zamtu w gospodarce i uniemoliwi rzdowi Franka wywizanie si ze swych obowizkw wobec Rzeszy. Szukajc w swych planach germanizacyjnych oparcia w terenie, hitlerowcy zwrcili uwag na wsie nasiedlone przed kilkudziesiciu laty ludmi pochodzenia niemieckiego i rozwinli ca akcj zmierzajc do przywrcenia narodowi niemieckiemu potomkw dawnych kolonistw. Do wsi takich w powiecie zamojskim naleay: Sitaniec, Huszczka Dua, Huszczka Maa, Brody Due i inne, zwaszcza w gminie Ruskie Piaski. Rozwinita propaganda, poparta obietnicami natury materialnej, dawaa w wielu wypadkach podane przez Niemcw rezultaty, powikszajc szeregi volksdeutschw. Akcja wysiedlecza przygotowana zostaa bardzo skrupulatnie i miaa by przeprowadzona tak, by nie spowodowaa powstania ludnoci. W tym celu Niemcy, znajc przywizanie polskiego chopa do ziemi, postanowili wykorzysta moment zaskoczenia.

Ludno szeciu wsi, w liczbie 2098 osb, wysiedlona w dniu 6 listopada 1941 roku, do ostatniej chwili o niczym nie wiedziaa. Rozkaz opuszczenia gospodarstw spad jak przysowiowy grom z jasnego nieba. W wielu chaupach nie zdy jeszcze wygasn ogie pod kominem, gdy zjawili si nowi waciciele - Volksdeutsche z Besarabii. Oprcz nich w rnych wsiach Zamojszczyzny mieli osiedli si Niemcy z Boni, a nawet z Danii i Holandii - ogem 60 tysicy osb. Do sierpnia 1943 roku okupant wysiedli 297 gromad zamieszkaych przez okoo 110 tysicy ludzi. Jedni spord wysiedlonych zasilili niewolnicz armi pracy w Rzeszy, inni znaleli mier w piecach krematoryjnych Majdanka, Owicimia i innych miejsc strace. Najtragiczniejszy by los specjalnie oddzielonych od rodzicw dzieci, czsto jeszcze niemowlt. O barbarzyskim obchodzeniu si z nimi kryy niewiarygodne wieci. Byy, niestety, prawdziwe: wiele dzieci, zabranych rodzicom, wywieziono do Niemiec z zamiarem zgermanizowania ich, wiele zagazowano w miejscach strace. Wczoraj rozesza si w miecie pogoska - pisze pod dat 8 listopada 1941 roku w swym Dzienniku z lat okupacji13 mieszkaniec Szczebrzeszyna, dr Zygmunt Klukowski - e ubiegej nocy wysiedlono mieszkacw osady Skierbieszw i kilku ssiednich wsi powiatu zamojskiego. Nic pewnego nie wiedzielimy, lecz ludzi ogarn niepokj. Dzi stao si wiadome, e to jest prawda i e dzisiejszej nocy wysiedlono gospodarzy - Polakw z Sitaca, Biaobrzegw i innych wsi w pobliu Zamocia. Po poudniu chopi w Niedzieliskach, pooonych o 7 km od Szczebrzeszyna, otrzymali zawiadomienie, e nie wolno im ruszy si z miejsca i e maj by gotowi do ewentualnego wysiedlenia. Wszystkie te wiadomoci wywoay w miasteczku formalny popoch, ludzie zbierali si na ulicach i tylko o tym mwili. Wiele osb na gwat zaczo si pakowa, eby mie wszystko gotowe na wypadek nagego wysiedlenia w nocy. [...] Nastrj fatalny, tym bardziej e na dworze zimno, pada ni to deszcz, ni to nieg i wiatr rwie na wszystkie strony. A wysiedlaj zawsze w nocy i na spakowanie rzeczy daj mao czasu. Przed paru dniami wyjechaa ze Szczebrzeszyna caa policja niemiecka oraz tzw. granatowcy, w penym rynsztunku. Dokd? - nie wiemy. Niektrzy sdz, e na front, do wojska, a moe do roboty przy wysiedlaniu, W tym samym Dzienniku... pod dat 12 listopada 1941 roku, czytamy: Mwi, e chopi z zagroonych wsi zacili si, zaczli wszystko niszczy, zabija ywy inwentarz, polewa naft kartofle i zboe itp., eby tylko nic nie zostawi Niemcom, i porzucili swoje rodzinne zagrody. Niektrzy sdz, e taka postawa chopw moe i bya przyczyn chwilowego wstrzymania dalszego wysiedlania. W innym miejscu (2 czerwca 1943 roku): Straszne rzeczy dziay si wczoraj w Sochach. Najpierw otoczono wie, po czym wybijano ludzi i podpalano zabudowania. Nastpnie nadleciay samoloty i obrzuciy bombami palc si wie. Zgino bez maa dwustu ludzi. Dzi jeszcze trupy le nie pogrzebane. Opowiada mi o tym m. in. ordynat Zamoyski, ktry widzia te trupy na wasne oczy. W rozmowie z ordynatem zapytaem go, czy czsto jedzi samochodem do Bigoraja i czy by ju kiedy ostrzelany. Dotychczas nie mia jeszcze adnej przygody, a urzdzi si do sprytnie: sam prowadzi samochd, szofer za w wysunitej przez okno rce trzyma niewielk biao-czerwon chorgiewk. .

13

Zygmunt Klukowski, Dziennik z lat okupacji, Lubelska Spdzielnia Wydawnicza, Lublin 1958.

W dniu 3 lipca 1943 roku dr Klukowski, skrupulatnie notujcy codziennie wszystkie swoje okupacyjne spostrzeenia, pisze: ... przez miasto wci przejedaj due ciarwki z wysiedlonymi, przewanie kobietami i dziemi. Wioz ich do Zamocia. Z rnych stron dochodz do nas wiadomoci o wysiedlaniu caych wsi lub poszczeglnych rodzin, np. w Bigoraju i Tarnogrodzie, albo te o masowym zabieraniu mczyzn. Baraki w Zwierzycu s przepenione. Ludzie opowiadaj okropne rzeczy o tym, co si tam dzieje. W Zamociu podobno jest znacznie gorzej, bo zwo tam wysiedlonych z jeszcze dalszych okolic. Sytuacja oglna u nas nad wyraz cika. Bardzo duo wsi albo wysiedlono, albo cakiem ogoocono z mczyzn: jednych zabrano, drudzy poszli do lasu. Nie ma roboczych mskich rk, a tu trzeba ki kosi, a tylko patrze zaczn si niwa. Cae gospodarstwa w tych wsiach przeszy w rce kobiet lub w ogle zostay opuszczone. Niestety nie wida koca tej potwornej akcji oczyszczania Lubelszczyzny. Gestapowcy szalej, cay dzie przelatuj w szybkim pdzie przez miasto w rnych kierunkach, w otwartych samochodach z karabinami maszynowymi w rku. Ju dawno nie widziaem tak powszechnego zdenerwowania jak obecnie. Ludzie si trzs i nie mog zapanowa nad sob. Staram si nie poddawa oglnemu nastrojowi. [...] Ludzie gin tysicami, kraj niszczy si doszcztnie. Chwilami zdaje si, e przetrzymanie tego wszystkiego jest ponad nasze siy. A jednak pomimo wszystko nie opuszcza mnie niczym nie zachwiana pewno, e wytrwamy, bo nard nasz w caoci jest twardy, a chop nieugity. Te na gorco robione zapiski lekarza, jednego z wielu biernych wiadkw rozgrywajcej si tragedii ludzkiej, nie oddaj, oczywicie, caej grozy pooenia, w jakim znalaza si w tamtych cikich dniach ludno Zamojszczyzny. Wyjtkowo barbarzyskie postpowanie okupanta na Zamojszczynie budzio w spoeczestwie polskim pragnienie odwetu i w znacznym stopniu przyczynio si do nasilenia na tych terenach walk wyzwoleczych. W grudniu 1942 roku Dowdztwo Gwne Gwardii Ludowej w odezwie wydanej do ludnoci przedstawio mia taktyk walk na Zamojszczynie, ktra rnia si w sposb zasadniczy od taktyki innych ugrupowa konspiracyjnych. Odezwa gosia:

Nieszczsna ludno stawia niejednokrotnie rozpaczliwy opr, podpala chaty, niszczy dobytek, byy wypadki zlikwidowania eskorty i ucieczki z pocigu. Bohaterskie te przejawy samoobrony nie powstrzymuj oprawcy. Kaci hitlerowscy zlikwidowali ydw, a teraz na dobre w caym kraju rozpoczli t sam metod likwidowanie Polakw. Jak przeciwdziaa tej akcji? Jedyn form obrony jest zaatakowanie nieprzyjaciela i zdezorganizowanie ycia oraz administracji na zagroonych terenach. Zniszczenie cznoci, komunikacji, urzdu, tpienie bezlitosne okupantw - oto jedyny sposb przerwania potwornej akcji wyniszczania Polakw. Uderzenia musz pada celnie i planowo. Do walki musi stan cay nard w sposb zorganizowany. Jest w Polsce duo broni, ktra rdzewieje ukryta - trzymana u nogi. Dzi jest najwyszy czas, ostatnia chwila, by doby jej dla obrony siebie i najbliszych... Wrg cofnie si tylko przed si. Pamitamy przecie, jak wycofa si tchrzliwie w Warszawie i Radomiu, gdy w same lepia pady mu wizki granatw. Czas nagli - ratujmy braci!

Prowadzona pod pretekstem zwalczania band akcja wysiedlecza rozszerzya si w czerwcu i lipcu 1943 roku na inne tereny. W powiecie bigorajskim np. zdono ju wysiedli 89 wsi, w tomaszowskim - 44, w zamojskim - 29, w hrubieszowskim - 8. Teraz przysza kolej na powiaty janowski i lubartowski, gdzie na razie zaplanowana akcja wysiedlecza miaa obj jednak tylko mczyzn w wieku od czternastu do pidziesiciu lat. Do wysiedlenia nie doszo na skutek dziaania GL i ucieczki ludzi do lasu. W dalszym cigu wikszo ludzi - szczeglnie kobiety i dzieci - wywoono do obozw koncentracyjnych, a zdolnych do pracy mczyzn, przewanie w sile wieku, kierowano na roboty do Niemiec. Porzucenie gospodarstw przez chopw - znanych przecie z tradycyjnego przywizania do ziemi i ucieczki z caymi rodzinami na tereny nie objte wysiedlaniem i pacyfikacj przybieray coraz bardziej masowy charakter. Mczyni, zwaszcza modzi, uciekali do lasu. Potwierdzenie tego znajdujemy midzy innymi w pimie, jakie w dniu 24 lutego 1943 roku przesa do pana ministra Rzeszy i generalnego gubernatora dr. Franka wielkorzdca dystryktu lubelskiego w Generalnym Gubernatorstwie, Zrner. Wieniacy wraz z rodzinami i czci dobytku uciekali dniem i noc, wykorzystujc wasne zaprzgi konne, zabierajc wraz z sob bydo. Uciekaj przewanie bocznymi drogami i staraj si przede wszystkim dosta pod ochron bandyckich oddziaw albo do ssiadujcych powiatw, gdzie ukrywaj si u krewnych lub znajomych. Poniewa ta masowa ucieczka odbywaa si bezplanowo, dlatego te wyludnio si wiele wsi w powiecie zamojskim i hrubieszowskim, w ktrych ju i ostatki zostay rozgrabione. Sytuacja, jaka si wytworzya, nie sprzyjaa okupantowi. Ernst Zrner przytacza w swym pimie wiele argumentw, gwnie natury gospodarczej, majcych wykaza wadzy zwierzchniej, e wysiedlanie jest, z gospodarczego punktu widzenia, bardzo szkodliwe, utrudnia bowiem normaln prac niemieckiej administracji, udaremniajc wykonanie wanych zobowiza dla frontu. W ten sposb Zrner dostarcza w swym pimie gubernatorowi Frankowi wanych argumentw w jego sporze z Himmlerem. Od czasu przesiedlania - pisze Zrner - wrzenie wzroso nie tylko w okrgu, ale przerzucio si te na inne czci kraju. Zauway te mona wzrost poczyna band lenych, przewanie w powiatach: bigorajskim, kranickim, puawskim i zamojskim[...] Nawet w najbardziej oddalonych od miejsca przesiedle powiatach panuje wrd ludnoci wiejskiej przekonanie, i nie naley dalej pracowa na roli oraz prowadzi warsztatw, poniewa prdzej czy pniej zostan wysiedleni. Wobec powyszego uprawa oraz dostawa ziemiopodw coraz bardziej si obnia. Rolnicy zabijaj trzod i wyprzedaj bydo, przygotowujc si do ucieczki. W poudniowej czci powiatu chemskiego w obecnej chwili jest ponad 100 opuszczonych gospodarstw, mimo e dotychczas w tym powiecie nikogo nie przesiedlono. Rozprzestrzeniane wiadomoci o przesiedleniu powikszaj zaniepokojenie ludnoci w powiatach zupenie wysiedleniem nie objtych. Jakie byy ekonomiczne skutki takiego stanu rzeczy, okazao si wkrtce w caej peni. Nic dziwnego, e wielkorzdca niemiecki, zdajcy sobie doskonale spraw z tego, e - zgodnie z intencjami rzdu Rzeszy - okrg lubelski ma stanowi bezpieczne zaplecze walczcej na wschodzie armii i by spichlerzem zaopatrujcym nie tylko wojsko, ale i ludno cywiln Rzeszy, uderza teraz w dzwon na alarm, utrzymujc, e w obecnym stadium wojny totalnej jest niemoliwoci zapewni spenienie tych dwu tak powanych zada, ktre obecnie s tak mocno zagroone.

Rzesza potrzebuje kad ton rodkw ywnociowych, by zapewni wyywienie obywatelom. Tylko sam okrg lubelski dostarczy 700 000 ton zboa i kartofli z tegorocznych zbiorw. Jeeli przesiedlenie bdzie przeprowadzane nadal - konkluduje Zrner w pimie do Franka - to wedug oceny naszych wsppracownikw musimy liczy si z tym, e dostawy zboa znacznie si obni i w ostatecznym wyniku otrzymamy 100 000 ton chleba mniej. W takim stanie rzeczy usilnie prosz o nakaz zaprzestania przesiedle oraz podanie tego nakazu do oglnej wiadomoci. Zbiegajcy do lasu chopi chcieli pomci wszystkie krzywdy, jakich doznali od Niemcw. Opanowani dz dziaania, szukali schronienia przede wszystkim w oddziaach Gwardii Ludowej. Wiele ju bowiem nasuchali si o ich sawnych czynach, o akcjach, ktre spotykay si z uznaniem coraz szerszych krgw spoeczestwa. Z drugiej strony widzieli bierno, jak wobec wszystkich aktw terroru wykazyway organizacje powstae z inicjatywy rzdu londyskiego. Wiedzieli, skd ta bierno wypywa. Znali krzewione przez reakcj hasa stania z broni u nogi. Orientacja chopw, szczeglnie biedniejszych, bya ju wtedy skierowana w nasz stron. Na pozycjach zdecydowanie wrogich nam pozostawali tylko bogacze wiejscy i obszarnicy. Bya ich, na szczcie, mniejszo. Ten stan rzeczy z jednej strony pozwala na rozwj i umacnianie organizacji, z drugiej - sprawia nam niemao kopotu. Sytuacja wymagaa tworzenia wikszej liczby oddziaw i umiejtnego kierowania nimi. Brako nam jednak broni i amunicji, ywnoci i odziey dla ludzi. Nie wystarczay ju nasze hasa nawoujce nard polski do walki z okupantem. Trzeba byo stwarza ludziom warunki do tej walki, tego od nas oczekiwano. Rozumielimy to dobrze. Rozmach organizacji i intensywne walki prowadzone na Lubelszczynie wymagay wzmocnienia kierownictwa partyjnego i wojskowego. W zwizku z tym KC PPR przysya na nasze tereny byego dbrowszczaka Jana Sawiskiego (pseudonim Gruby Jan) oraz Hilarego Chechowskiego (pseudonim Dugi Janek). Sawiski zostaje sekretarzem PPR Obwodu II. Rozpoczyna si intensywna praca polityczna. Rozpoczy si masowe akcje bojowe. Na Lubelszczynie - pisa wwczas Gwardzista - ludno stawia zdecydowany opr, podpala budynki, zabija bydo, kryje si w lasach. Tam tworzy oddziay partyzanckie i atakuje andarmeri. Lud Polski nie pozwala si biernie zarzyna. Lubelszczyzna walczy i woa o pomoc.

Wracajc wielokrotnie do sprawy Zamojszczyzny, chciabym w sposb moliwie peny przekaza zoono spraw okupacyjnej rzeczywistoci i jednoczenie zaley mi na podkreleniu roli tego regionu w mobilizacji wiadomoci narodowej. Tragedia Zamojszczyzny staa si te sprawdzianem susznoci stanowisk reprezentowanych przez poszczeglne ugrupowania ruchu oporu. W ksice tej duo miejsca powiciem PPR, GL i AL, a wic sprawom mi bliskim. Na marginesie niejako zostawiaem ogromny nurt problemw dla nas, Polakw, i wtedy, i pniej niezmiernie istotnych. Mam tu na myli przede wszystkim polityk obozu londyskiego. Dotkna ona czonkw partii i jej zwolennikw brutalnie i bezporednio; dotkna nie tylko nas, ale w gruncie rzeczy cay nard. Jednym z najbardziej symptomatycznych i brzemiennych w skutki posuni obozu londyskiego byo wyprowadzenie armii polskiej do Iranu.

W tym czasie kada wiadomo o zmaganiach z hitleryzmem i udziale w nich onierza polskiego napawaa nas w kraju nadziej i wiar w sens naszej konspiracyjnej dziaalnoci, dodajc otuchy i si do walki. Rozumieli te znaczenie tego problemu politycy radzieccy. Jeden z wybitnych dowdcw, gen. armii Siergiej Matwiejewicz Sztiemienko w swoich wspomnieniach14 chyba bardzo celnie odda istot rzeczy, piszc: ...pojawienie si na [tak bliskim!] froncie polskich jednostek wojskowych miaoby ogromny efekt polityczny - przede wszystkim odbioby si szerokim echem wrd spoeczestwa polskiego, ktre akno kadej wiadomoci o odradzaniu si Wojska Polskiego. Mogo to przyczyni si do bardziej intensywnego rozwijania walki partyzanckiej i dziaalnoci konspiracyjnej w kraju. Tak, faktycznie sytuacja w kraju wygldaaby cakiem inaczej pod kadym wzgldem. Jednak polityka obozu londyskiego zarwno midzynarodowa, jak i w kraju zmierzaa do jednego nie walczy, realizujc tendencje wyraone w teorii dwch wrogw. A tymczasem w kraju latem 1942 roku okupant przystpi do konsekwentnego wykonywania swych ludobjczych planw. Sdz, e nie z naiwnoci, ale zaciek wrogoci kierowali si politycy obozu londyskiego, szerzc pogld, e to PPR i GL, walczc, wywouj terror okupanta. Twrcy tych koncepcji jakby nie rozumieli istoty faszyzmu, dcego do unicestwienia narodw, wykorzystujcego fakt, e nie s one zjednoczone w walce z nim. Eskalacja terroru miaa midzy innymi uatwi okupantowi przeprowadzenie szeroko zakrojonej, jak ju wspomniaem, akcji wysiedlania ludnoci Zamojszczyzny, rozpocztej w listopadzie 1941 roku. Stolic okrgu nasiedleczego mia si sta Zamo, odtd na cze Himmlera, patronujcego tym zamierzeniom, zwany Himmlerstadt. O akcji zdecydowa ostatecznie 12 listopada 1942 roku wanie Himmler na kilkanacie dni przed rozpoczciem wysiedle 27 listopada 1942 roku. Wysiedlenia i towarzyszce im zbrodnie wywoay natychmiastow reakcj partii ju wczeniej wystpujcej kilkakrotnie z inicjatywy zjednoczenia si w walce ze wzmagajcym si terrorem okupanta. Kiedy wiadomo byo, e na porozumienie w podziemiu nie naley liczy, kierownictwo PPR i GL zdecydowao o zbrojnym wystpieniu w obronie Zamojszczyzny. Po cytowanej ju odezwie w grudniu 1942 roku wydany zosta rozkaz wymarszu15:

Gwardzici! Na Lubelszczynie wrg rozpocz masowe niszczenie narodu polskiego. Nie z wasnej winy pozbawieni dowdztwa, broni i zaopatrzenia chopi stawiaj rozpaczliwy opr. Lokalne oddziay Gwardii Ludowej walcz z nimi rami w rami, nadajc walce charakter zorganizowany i planowy. Z nowej prby rozbicia i zamania narodu polskiego musimy wyj zwycisko. Nie dopucimy do wydarcia nam ziemi ojczystej. Wrg jest ju osabiony. Zdecydowana odprawa, dana hitlerowskim oprawcom i nasanym kolonistom, zniweczy jego zbjeckie zamiary. Gwne dowdztwo Gwardii Ludowej wysao i nadal wysya na pomoc szereg oddziaw Gwardii Ludowej.
14 15

Siergiej M. Sztiemienko, Jeszcze raz o Sztabie Generalnym, Warszawa 1976, s. 59. Dowdztwo Gwne GL i AL. Zbir dokumentw z lat 1942- -1944, MON, Warszawa 1967, s. 21.

Gwardzici oddziaw walczcych na Lubelszczynie! Nie szczdcie si ni ycia! Zadaniem Waszym jest wygranie walki przez wcignicie do niej wszystkich Polakw zdolnych do noszenia broni.

W momencie rozpoczcia wysiedle na pocztku grudnia na Zamojszczynie walczya cz oddziau im. T. Kociuszki, pod dowdztwem lejtnanta Iwana Ciecowa, oraz wchodzcy pniej w skad grupy operacyjnej im. T. Kociuszki oddzia im. Szczorsa, pod dowdztwem Wasyla Woodina, ktry wsplnie z BCh 30 grudnia 1942 roku wzi udzia w bitwie pod Wojd. Obserwujce z niepokojem rozwj sytuacji kierownictwo PPR i dowdztwo GL uznay, e na Zamojszczynie bdzie dziaa grupa operacyjna im. T. Kociuszki; miano j zorganizowa na miejscu pod dowdztwem Grzegorza Korczyskiego. Na Zamojszczynie nie mielimy zbyt wielu komrek PPR ani grup wypadowych GL. Naleao wic liczy si z powanymi trudnociami, spotgowanymi wielkim nasyceniem terenu jednostkami pacyfikacyjnymi, walk w warunkach wzmoonego terroru, kiedy normalne ycie w wielu wioskach przestawao istnie. Do tego trzeba doliczy brak broni i ludzi przygotowanych do walki z wyszkolonym i majcym przewag liczebn nieprzyjacielem. Po podjciu wspomnianej decyzji przekazanie odpowiedniego rozkazu Grzegorzowi i koordynacj prac przygotowawczych powierzono Pawowi Dbkowi, ktrego aresztowanie w dniu 18 stycznia 1943 roku i osadzenie w obozie na Majdanku przerwao rozpoczte dziaania. Naleao zacz od nowa, a czas nagli. Wysani na Zamojszczyzn ludzie partii nawizali pozrywane w oglnym zamcie kontakty, stawiajc na osoby absolutnie pewne, ale w praktyce okazao si to bardzo trudne, gdy wielu dziaaczy zmienio miejsce pobytu lub ukrywao si. Rozeznanie na Zamojszczynie prowadzi midzy innymi Jan Sawiski, ktry w pierwszym okresie mia przy oddziale pozosta, aby pomc przy organizowaniu grupy operacyjnej. Na pocztku lutego na Lubelszczyzn przyby z polecenia Dowdztwa Gwnego GL Jzef Spiro, oficer polityczny grupy operacyjnej, a majcy take wyjecha na Zamojszczyzn Wojciech Jurek - Wabiej, czonek dowdztwa okrgu GL, znajdowa si na miejscu. Po koncentracji w rejonie Kochan, gdzie miaa dotrze cz oddziau Ciecowa, 17 lutego 1943 roku partyzanci wyruszyli, docierajc 18 lutego w rejon Soli koo Bigoraja. Od tej pory, wykonujc rozkaz Dowdztwa Gwnego GL, nowo utworzona grupa operacyjna, walczca tu od poowy lutego do poowy sierpnia 1943 roku, zapisaa pikn kart w obronie Zamojszczyzny, przyczyniajc si w znacznym stopniu do storpedowania zamysw wroga, zmuszonego w czasie trwania wiosennej ofensywy partyzanckiej do zaniechania wysiedle. Sytuacja na Zamojszczynie spowodowaa rwnie podjcie odpowiednich decyzji przez dowdztwa BCh i AK. Komenda Gwna BCh w grudniu 1942 i kwietniu 1943 roku przysaa kilku oficerw, aby kierowali dziaaniami BCh, ktre zostay dozbrojone broni z magazynowanych rezerw. Natomiast gen. Rowecki - Grot rozkazem z dnia 24 grudnia 1942 roku zezwoli na podjcie na Zamojszczynie ograniczonych akcji sabotaowych i odwetowych, rozszerzajc t zgod w marcu 1943 roku na rwnie ograniczone dziaania typu partyzanckiego. W maju za przysano na Zamojszczyzn oddzia, zwany kompani warszawsk, dowodzony przez kpt. Tadeusza SztumberkRychtera.

Dziaania grupy operacyjnej w omawianym czasie byy bardzo rnorodne, od akcji dywersyjnych poczwszy, na cikich walkach podczas obaw koczc. Wszystkie wspomniane przeze mnie oddziay grupy, dowodzone przez Umer Achmo Adamanowa - Miszk Tatara, Jana Choin, Iwana Ciecowa, Forsta, Andrzeja Flisa, Antoniego Palenia i Wasyla Woodina, stanowic w szczytowym okresie powan si uderzeniow (okoo 600 ludzi), dobrze speniy swoje zadania i walczc zagrzeway do walki. Mieszkacy Zamojszczyzny sami tak udrczeni, jak prawie wszdzie, dbali o ich jedzenie, i o bielizn, i o sen rannych, i o pochowanie zabitych. Dziaajc z zaskoczenia, gwardzici pojawiali si tam, gdzie wrg najmniej si ich spodziewa w pobliu miejscowoci, w ktrych czu si dotd bezpiecznie. Byli wic i w Puszczy Solskiej, i pod Bigorajem, Jzefowem, Zwierzycem, Klemensowem i Krasnobrodem. Ledwie wymknwszy si obawie, ju szli na pomoc maltretowanej ludnoci w pobliskiej wiosce. Brawura i odwaga kociuszkowcw, jak mwiono, staa si tematem niejednej opowieci, ktrych chyba najczstszym bohaterem pozosta Miszka Tatar, ktry poleg 1 czerwca 1943 roku w walce z Niemcami w Jzefowie. Wiosn skoncentrowane ataki oddziaw GL objy szlaki komunikacyjne, drogowe i kolejowe. Paraliujc transport i czno, oddziay GL utrudniay take akcj wysiedlecz. Upodobawszy sobie bardzo silnie strzeon lini kolejow Lublin-Lww, na odcinku Zwierzyniec- Beec, przechodzc przez Puszcz Solsk, partyzanci GL doprowadzili do tego, e ta arteria, wiodca na wschd, bya nieczynna przez wiele dziesitkw godzin. Trudno te obliczy straty niemieckie w ludziach i sprzcie. Wobec fiaska pierwotnych zaoe na skutek zbrojnego oporu okupant przystpi w czasie od 15 czerwca do 15 lipca 1943 roku siami okoo 30 000 ludzi do realizowania nowego, szczeglnie okrutnego przedsiwzicia wysiedleczo-pacyfikacyjnego pod nazw Wehrwolf. W cigu jednego tylko miesica wysiedlono 171 wsi, zapeniajc ich mieszkacami przejciowe obozy w Zamociu, Zwierzycu, Budzyniu i obz zagady na Majdanku. Oddziay grupy operacyjnej im. T. Kociuszki nie zaprzestay walki w czasie trwania akcji Wehrwolf, prowadzc przede wszystkim dywersj na linii kolejowej Rejowiec-Rawa Ruska, na odcinku SusiecMaziy. Szczeglnie dumni byli gwardzici, ilekro udao si) im zaatakowa pocigi z wojskami pacyfikacyjnymi lub unieszkodliwi wroga w efektownej zasadzce. Opisane dziaania na Zamojszczynie nie zahamoway walki w caym okrgu. Oddziay GL rozrastay si, zdobywajc hart bojowy. W tym czasie cieszyy si saw oddziay Ora, Przepirki, z ktrych pniej powstay nastpne: Cienia i Bogdana. Walk toczyy rwnie grupy wypadowa GL. Mona wic powiedzie, e praca polityczna partii daa wwczas efekty pozwalajce jej ju w nastpnym roku skupi siy ludowo-demokratyczne i utworzy Krajow Rad Narodow. W uroczystej deklaracji GL, zgaszajcej akces do KRN, znalazy si sowa, ktre odczytywane w oddziaach sprawiay nam szczegln satysfakcj: Wrd dugich koszmarnych miesicy niewoli oddziay nasze wyrbuj drog ku wolnoci. Spiesz tam, gdzie ogie najgortszy. W zimie ubiegego roku forsownymi marszami zdaj na tereny pacyfikacji [...] onierze polscy nie szczdzili i nie szczdz ycia dla Ojczyzny. W bojach dojrzewaj kadry dowdcw i starych wiarusw, partyzantw, uksztatowaa si sylwetka gwardzisty-onierza z krwi i ciaa, znajcego trud walki - wiernego bojownika o Polsk Demokratyczn. Pionierski trud onierzy Gwardii Ludowej zdobywa w Polsce wrd narodw wiata miejsce, jakie osign mona tylko przez walk16.

16

Dowdztwo Gwne GL i AL, Zbir dokumentw z lat 1942- -1944, MON, Warszawa, 1967, s. 179.

Partyzanckie drogi i bezdroa Pn jesieni 1943 roku stanem przed koniecznoci kolejnej wyprawy w teren. Tym razem celem mojej podry miay by powiaty: chemski, zamojski i krasnostawski, gdzie ruch nasz rozwin si stosunkowo pno i gdzie istniay w zwizku z tym pewne kopotliwe sprawy natury organizacyjnej, wymagajce obecnoci przedstawiciela wadz okrgowych. Na decyzj osobistego odwiedzenia wspomnianych powiatw zoyo si wiele czynnikw - i waga problemw, jakie trzeba byo na miejscu rozstrzygn, i fakt, e jako sekretarz komitetu okrgowego z powiatami tymi utrzymywaem dotychczas najluniejszy kontakt, nie do dokadnie orientujc si we wszystkich zoonych niekiedy sprawach, bdcych nastpstwem - jak zwyko si to okrela specyfiki terenu, i wreszcie czynnik wprawdzie nie najwaniejszy, cho w tym wypadku decydujcy e przy najlepszych nawet chciach nie byo si po prostu kim wyrczy. Uzbrojony w visa i jeden obronny granat, z teczk pen naszej konspiracyjnej prasy ruszyem w drog. Wdrowaem przewanie polnymi ciekami, omijajc starannie trakty i wiksze wioski, gdzie zawsze grozio niebezpieczestwo nadziania si na Niemcw bd granatowych. Do przebycia miaem wiele kilometrw i wiele wiosek na trasie swojej marszruty. Byo do czasu na przemylenie wielu spraw; nic tak nie skania czowieka do snucia rnych refleksji jak samotna piesza wdrwka. Bya ona zarazem okazj do poczynienia wielu bezporednich obserwacji, ktrych nie zdoayby zastpi adne ustne ani pisemne relacje. Pitno czteroletniej okupacji hitlerowskiej wida ju byo i tutaj - tak jak we wszystkich miastach i wsiach Generalnej Guberni - na kadym kroku, w kadym zakamarku ludzkiego ycia. Pomimo pnej, padziernikowej pory, na polach krztali si jeszcze tu i wdzie ludziska przy spnionych jesiennych pracach. Wychudy ko zmczonym krokiem z trudem cign pug, za ktrym chop o zapadych policzkach, w drewniakach na nogach i lichej kurtce, uszytej zapewne ze starego koca, powczc nogami doorywa ostatnich zagonw kartofliska, by zdy, nim mrz chwyci. Za nim pochylona dziewczyna-podlotek, rwnie w drewniakach, przewizana lich chucin, zzibnitymi rkami zbieraa do kosza zagubione jeszcze gdzieniegdzie nadgnie resztki kartofli. Dzisiaj, po latach, zabrzmi to moe jak paradoks, zwaszcza dla modych, ktrzy wojn znaj tylko z opowiada bd z ksiek, wtedy jednak te wanie zebrane jesieni ndzne resztki kartofli ratoway nieraz rodzin chopsk od godowej mierci. Znane porzekado: Szewc bez butw chodzi pasowao wwczas - niestety - jak ula do innych profesji, znajdujc swoje smutne potwierdzenie take w sytuacji chopa. Dobre kartofle trzeba byo wszystkie odda na kontyngent. Okupant dysponowa skutecznymi rodkami represji i dostatecznie rozbudowan sieci wasnej administracji, by zapewni walczcej na wchodzie swojej niezwycionej armii, ktra w tym czasie coraz czciej ju otrzymywaa tgie lanie, stay dopyw artykuw ywnociowych. Nic dziwnego, e bez entuzjazmu wychodzili chopi na ojcowskie zagony. Ze strachu wicej ni z upodobania i gospodarskiej zapobiegliwoci zabierali si do roboty, zorzeczc przy tym przekltym Prusakom i zbierajc z pola wszystko, co tylko nadawao si do spoycia i mogo odsun od nich widmo godu. Zbierali resztki cukrowych burakw, by nastpnie przerobi je na syrop sucy do sodzenia zboowej kawy lub ndznej imitacji herbaty, stanowicej wywar z rnego ziela. Pomysowo ludzka rnymi chadzaa drogami. Chopi zbierali nawet kartoflane licie i rne inne

zioa, przygotowujc z nich w sobie tylko wiadomy sposb tyto na papierosy, ktrych brak naogowym palaczom dotkliwie dawa si we znaki. Zaspokojenie godu i zapewnienie sobie jakich takich warunkw przetrwania stao si w tym okresie dla wielu Polakw problemem numer jeden. Zdarzao si przecie i tak, e zupa z brukwi bya niedocigym marzeniem, ludzie jedli na przednwku z godu nawet pokrzywy i inne chwasty. Przeklinali przy tym los i najedcw, narzekali na niesprawiedliwo, zarzucali - oczywicie wierzcy samemu Bogu obojtno na ludzkie cierpienia i twardy los. Zamylony nad tymi sprawami dochodziem wydeptan miedz do wsi Baraki. Soce zaszo ju dawno i w miar jak gstnia zapadajcy zmrok, tu i wdzie pobyskiway anemiczne wiateka naftowych lamp. Wie zaludniaa si powracajcymi z pola i oywiaa wiatami. W zagrodach przystpowano do zwykych wieczornych obrzdkw. Wiadomo - trzeba powracajce z pl bydo pozapdza i winie nakarmi, potem krowy wydoi i podciki rzuci... Choby rodzina bya nie wiem jak liczna, kady ma o tej porze co robi i dopiero pniej kobiety mog pomyle o przygotowaniu w dugie jesienne wieczory skubania pir, przdzenia lnu bd jakiego innego zajcia - rodzina chopska, oszczdzajc naft, kada si do snu zazwyczaj wczenie, razem z kurami. W Barakach mieszka stary dziaacz ludowy, Jurecki, ktrego drzwi otwarte byy zawsze gocinnie dla gwardzistw. U niego to wanie postanowiem zanocowa. Jaki wyrostek, zapytany przeze mnie o drog, wskaza trzymanym kijem stojc opodal chat, janiejc wie bia cian na tle wieczornego mroku. - To tam - powiedzia. - Tylko niech pan ostronie, u Jureckiego najlepsze psy we wsi. O, syszy pan? One tak zawsze, jak obcego poczuj. Na swoich nie szczekaj. Niech pan wemie kij, bo czym si pan opdzi? - Mj przygodny rozmwca wtyka mi do rki patyk, nie przestajc ani na chwil mwi. - S takie zajade, e jak si nie ma nic w rkach, to trudno si przed nimi obroni, niejednemu ju portki podary. Jak pan chce, to mog pana do Jureckiego zaprowadzi. - I nie czekajc na odpowied, ruszy przodem. - A pan z daleka? Znajomy Jureckiego, czy moe kuzyn? - wypytywa wcibski, to idc obok mnie, to znowu wybiegajc do przodu. Gdy tylko przesta mwi, natychmiast zaczyna pogwizdywa. Czuem, jak wpatruje si we mnie ciekawie, na ile pozwalay panujce ju wok ciemnoci. Nie dziwiem si, Wyobraaem sobie nawet, jaki chopak bdzie dumny, e to wanie on pierwszy rozmawia z podrnym - jak zwykle przybysza na wsi okrelano - ktry pyta o Jureckiego. Wiedziaem, e jeszcze tego samego wieczora wszyscy wioskowi koledzy mojego cicerone bd wiedzie o jego przypadkowym spotkaniu i wywiadczonej przysudze. W obejciu Jureckiego powitao mnie gone ujadanie kundla, ktry odprowadzi mnie do samych drzwi. Dopiero gone a podzies gospodyni, ktra ukazaa si w sieni, uspokoio go nieco. Pozosta na podwrku wraz z moim przewodnikiem. Jurecka spostrzegszy nieznajomego, odpowiedziaa dobry wieczr troch niemiao i powcigliwie, zaraz jednak - jak nakazuj zasady gocinnoci - poprosia mnie do izby i ostronie zacza wypytywa, jakiego to gocia i z czym Bg sprowadza. - Prosz, niech pan siada i odpocznie chwilk. M zakada koniom, crka krowy doi. Zaraz skocz... wieego mleka si napijemy. Pan z dalekiej drogi? Pewnie godny... - pytaa zatroskana, krztajc si przy kuchni, jak wszystkie wiejskie kobiety prosta i szczera.

Jurecki, syszc z podwrka ujadanie psw, domyli si gocia, zakrztn si wic przy koniach i za chwil by ju w mieszkaniu. Pierwsze nasze zetknicie wypado nieco chodno. Gospodarz przywita mnie z pewn rezerw i nie od razu szczerze zacz ze mn rozmawia. Nic dziwnego - spotkalimy si po raz pierwszy. Trzeba byo cierpliwie przeamywa chopsk niepewno i nieufno, ktre zreszt uwaalimy raczej za cechy podane, obowizujce naszych dziaaczy konspiracyjnych. Jurecki bd co bd by jednym z nich. Kiedy w toku rozmowy powoaem si jednak na Alego, Zygmunta i Kota - ludzi dobrze Jureckiemu znanych - niepewno zacza stopniowo ustpowa, a kiedy w dodatku wycignem z teczki nasz podziemn pras, ktrej Jurecki by zapamitaym czytelnikiem i kolporterem, lody zostay do reszty przeamane. Chop sta si natychmiast bardziej rozmowny i przyjacielski. Potoczya si dyskusja na tematy, ktre mnie najbardziej wwczas interesoway. W wypowiadanych przez niego opiniach znalazem potwierdzenie znanych mi ju skdind faktw - e na terenie powiatu krasnostawskiego organizacja nasza bya, w stosunku do innych powiatw, opniona, e silniej rozwina si tu organizacja AK, silniejsze byy rwnie Bataliony Chopskie, z ktrymi na og atwo nam byo w tym czasie znale wsplny jzyk. Stwarzao to w perspektywie due moliwoci dla naszej pracy na tym terenie. Zajty rozmow, nie zauwayem nawet, jak Jurecka nakrya st lnianym obrusem i postawia dymice jeszcze par wieo ugotowane kartofle z zsiadym mlekiem. Typowa chopska kolacja. Kartofle z mlekiem lub - gdy nie byo mleka - z barszczem byy niemale jedynym poywieniem na kolacj. Po spoyciu posiku, dugo jeszcze dyskutowalimy z Jureckim nad moliwociami rozwoju naszej organizacji i aktywnej walki zbrojnej z okupantem na terenach powiatu krasnostawskiego. W swym gbokim patriotyzmie i chopskiej prostocie czowiek ten nie mg zrozumie polityki wyszych przywdcw AK, ktrzy dysponujc du iloci broni i dobrze przygotowanymi do walki z ludmi marnotrawili te siy w biernym wyczekiwaniu. Gospodyni wniosa do izby pk somy, rozoya go na pododze, daa czyst pacht, poduszk i co do przykrycia. Tak na wsiach zwykle ukadao si do snu podrnych. Widzc te przygotowania, poczuem si uszczliwiony. Zmczenie wywoane caodzienn wdrwk dawao o sobie zna, a nigdy i nigdzie nie wysypiaem si lepiej jak wanie na somie. Obojtnie gdzie - w chaupie, stodole czy gdzie na strychu. Na drugi dzie rano gospodarz wyda mi si jaki dziwnie zmczony i niewyspany. Przyczyn tego wyjawia mi dopiero przy niadaniu jego ona. Okazao si, e podczas gdy ja twardo spaem, on prawie ca noc sta na warcie w rejonie swoich zabudowa, w obawie przed najazdem na wie Niemcw lub NSZ-owcw, co si nierzadko przecie wtedy zdarzao. Od pewnego czasu weszo w zwyczaj, e kiedy do wsi zachodzi na nocleg ktry z naszych dziaaczy, miejscowy aktyw zawsze go ubezpiecza. Jurecki zrobi to sam. Po niadaniu, zorientowany przez gocinnych gospodarzy w terenie i zaopatrzony w kawaek chleba na drog, opuszczaem Baraki udajc si w kierunku na abno. Najkrtsza i najbezpieczniejsza droga wioda - zdaniem Jureckiego - przez Tarnawk, Dragany i Stasin, a nastpnie wzdu kolejki wskotorowej, ktr Niemcy wykorzystywali przy zwzce burakw cukrowych i kartofli do punktw zsypu na stacjach kolejowych. Tam te skierowaem swoje kroki. Kiedy pokrzepiony i wypoczty znalazem si znw sam wrd pl, ogarn mnie zupenie inny wiat. Trudno czasem, kiedy si jest urodzonym na wsi i ma niewiele ponad dwadziecia lat, nie zapomnie,

zwaszcza w takiej scenerii, o sprawach dnia dzisiejszego. Choby byy one nie wiem jak wane, pod urokiem naszych pl ustpuj powoli marzeniom modego, zdrowego czowieka. W takich chwilach mona zapomnie o dziurawych butach i przemoczonych nogach, nie odczuwa si godu i zmczenia, a nawet swdzenia wierzbu, ktry nie opuszcza nas niemal przez cay okres okupacyjnej walki. Wszelkie troski i obawy ustpuj rozmylaniom, chwilom penym romantyzmu. Modziecze zmysy chon uroki natury. Wyczulone do ostatecznych granic, zdolne s odczu kade najmniejsze zjawisko otaczajcego wiata, z ktrym los czowieka w jaki niepojty sposb stapia si w jedn, harmonijn cao. Rozmylania, jakie ogarny mnie na samotnej polnej ciece, nie miay na pewno nic wsplnego ani z trudn rzeczywistoci okupacyjn, ani z zadaniem, jakie wykonywaem. Myl bdzia gdzie wok Trzydnika - wioski, w ktrej mieszkaa moja dziewczyna. Cho faktycznie ycie w kadej chwili wisiao na wosku, nikt nie myla jako o rozstaniu ze wiatem. Snulimy, modzi, plany na przysze dobre ycie. Tak si zapamitaem w marzeniach, e nie spostrzegem nawet, jak dochodzc do skrzyowania kolejki z szos, znalazem si znienacka oko w oko z niemieckim onierzem, stojcym na warcie przy duych magazynach zboowych po drugiej strome szosy czcej Krasnystaw z Turobinem. Dzielia nas odlego nie wiksza ni sto metrw. W jednym momencie doznaem takiego uczucia, jakbym rozgrzany na gorcej play skoczy nagle do lodowatej wody. W uamku sekundy prysn gdzie czar romantycznych marze i powrcia surowa, jake grona zarazem rzeczywisto. Byem przecie z broni i nielegaln pras. W gowie zakotowao si od byskawicznych myli. Co robi? Jak si zachowa w przypadku prby zatrzymania? Poczuem, jak z ca si zagra we mnie znw partyzancki instynkt tropionego zwierza, ktrego przeciwnikowi udao si naprowadzi na puapk. Dowiadczenie mnie ju nauczyo, e w takich wypadkach nie wolno si waha ani zwleka z decyzj. Postanowiem, nie zwalniajc kroku i zachowujc si jak normalny przechodzie, wyj prosto na hitlerowca, ba - dla zmylenia jego czujnoci zapyta go nawet o drog do abna, a gdyby sprbowa wylegitymowa mnie lub zatrzyma - strzeli mu w piersi ze swojego visa, ktry ju w kieszeni odbezpieczyem. W przypadku tej najmniej odpowiadajcej mi ewentualnoci postanowiem po oddaniu strzau prbowa ucieczki w kierunku widocznego z dala, na pnocnym horyzoncie lasu. Cay ten plan dziaania zrodzi si dosownie w jednej sekundzie. Nie byo czasu na obmylanie szczegw. Zbliajc si do Niemca, bacznie obserwowaem ktem oka jego zachowanie si, on za, stojc obok baraku, odwzajemnia mi si tym samym, tyle e nie ktem oka, lecz zwrcony ca twarz w moj stron. Wiedziaem, e nie wolno mi si zdradzi najmniejszym ruchem, e trzeba do Niemca doj bez wzbudzenia jakiegokolwiek podejrzenia. W przeciwnym wypadku gotw mnie zatrzyma na odlego i wygarn seri ze swego empi - maszynowego pistoletu, ktry trzyma przewieszony swobodnie przez piersi. Mimo wszystko odlego midzy nami bya jeszcze taka, e z moj krtk broni miaem niewielkie szanse. W pewnym momencie, gdy najwyej kilkanacie krokw dzielio mnie ju od szosy, a stojcy tu za ni hitlerowiec w dalszym cigu uporczywie gapi si na mnie, od strony Turobina nadjechaa chopska furmanka, na ktrej oprcz wonicy siedziay trzy wiejskie kobiety z jakimi koszami i tobokami. Niemiec natychmiast ca swoj uwag zwrci w tamt stron. Wyszed na szos i podnisszy w gr rk gonym halt zatrzyma jadcych. Wiedziaem, e teraz zacznie rewidowa babskie koszyki i ca furmank w poszukiwaniu masa, jajek i innych artykuw, na ktre

hitlerowcy przy kadej okazji polowali. Nie omyliem si. Wykorzystujc ten cudowny zbieg okolicznoci, po dojciu do szosy skrciem w lewo, w stron, gdzie - zgodnie z informacjami Jureckiego - wioda droga do abna. Nie ogldajc si i nie przyspieszajc kroku, oddaliem si powoli od Niemca, ktry tymczasem pldrowa chopsk furmank, pokrzykujc przy tym ostro i cigajc na ziemi jakie zawinitka. Kiedy wreszcie minem zakrt, za ktrym znik mi z oczu znienawidzony mundur, odetchnem z ulg. Zdaem sobie spraw, e ostatnie kilkadziesit krokw kosztowao mnie znacznie wicej ni cay dwudziestokilometrowy odcinek drogi, jaki zdyem przeby od wyruszenia z Barakw. Byo ju dobrze ciemno, kiedy wchodziem w opotki abna - duej wsi, ze wszystkimi starymi tradycjami polskiego chopstwa. Rozoona przy trakcie, poyskujca z rzadka tylko w ciemnociach nikym wiatem lamp, sprawiaa wraenie jakiego wielkiego obozowiska. Przebiegajca przez wie szosa sprowadzaa tu czsto hitlerowcw. Zatrzymywali si przy lada okazji, myszkujc po chaupach. Ludzie woleli wic nie wabi ich widokiem wiata w oknach. Przy caym jednak uznaniu dla przezornoci ludzkiej, klem j z cicha pod nosem. Miejscowym mieszkacom chodzenie w ciemnociach znanymi ciekami, zdeptanymi ju tysice razy, nie sprawia adnej trudnoci. Znajc na pami wszystkie drzewa, poty i budynki, z przyzwyczajenia wiedz nawet, ile mniej wicej jest krokw od jednego zakrtu cieki do drugiego. Poznaj kadego psa po szczekaniu, a wyostrzony zmys czowieka poruszajcego si czsto po ciemku pozwala im wyczu i omin na drodze kad przeszkod. W gorszej sytuacji znajduje si przybysz, ktry - jak ja - pojawi si we wsi po raz pierwszy. Nie znaem przedtem abna i dlatego z najwikszym trudem udao mi si odnale gospodarstwo naszego tutejszego dziaacza, Stanisawa Lisika, ktry w naszej organizacyjnej nomenklaturze nosi pseudonim Chwedko. W domu nie zastaem, niestety, nikogo, cho drzwi byy otwarte. Nie wiedziaem zrazu, jak si zachowa. Aby unikn nieporozumienia, jakie mogoby zaistnie na widok nieznajomego w momencie powrotu ktrego z domownikw, wolaem przezornie opuci mieszkanie. Nigdy nic nie wiadomo. Zmczony caodziennym marszem, godny i podenerwowany niedawnym spotkaniem z hitlerowcem, pragnem za wszelk cen unikn ju tego dnia jakichkolwiek dalszych przygd, jak najszybciej co zje i odpocz. Aby nie wzbudzi podejrze, postanowiem odej na jaki czas od zagrody Chwedki i wrci tu nieco pniej, gdy kto z gospodarzy powrci ju do domu. Wyszedem wic na drog i - chcc zdoby jakie takie rozeznanie w miejscowoci, do ktrej zawiody mnie partyzanckie cieki - poszedem przez wie, przygldajc si w ciemnociach abieskim gospodarstwom. Musiaem przy tym dobrze wywija kijem, aby opdzi si przed miejscowymi kundlami, ktre ujadajc wciekle rzucay mi si do ng. Przyszed mi wwczas na myl chopak z Barakw i jego wywd o psim wyczuleniu i zawzitoci na obcych. Rzeczywicie, harmider, jakiego narobiy, gdy przechodziem, mgby - jak zwyko si mawia - nieboszczyka na nogi postawi. W wypadkach pojawienia si hitlerowcw i apanek, jakie ostatnio coraz czciej urzdzali oni po wsiach, szczekanie to niejednemu chopu pomagao ukry si w por i unikn aresztowania. Kiedy po pgodzinnej przechadzce wrciem do domu Lisika, zastaem ju krztajc si po izbie gospodyni. Nie wychodzia nigdzie z obejcia, tylko, zajta wieczornymi obrzdkami, zostawia, jak zwykle, drzwi otwarte. Wkrtce wrci do domu sam gospodarz. Byem tak zmczony caodziennym marszem z przygodami, e poprosiem go o przygotowanie mi jakiegokolwiek miejsca na nocleg. Wiedziaem, e u Lisika nie mog pozosta na noc, bo on sam zmuszony by trzyma si z dala od swego domu i nie nocujc w nim, przychodzi tylko na posiki, najczciej o zmroku. W takich warunkach yli wszyscy nasi miejscowi dziaacze. W rezultacie na nocleg zaprowadzony zostaem do jednego z biedniejszych gospodarzy, ktrego zagroda staa nieco dalej od szosy. W jednoizbowej chopskiej chaupie byo wyjtkowo czysto. Jaki

bogi spokj na czowieka spywa, kiedy po dugim marszu zgodniay usidzie na drewnianej awie i wycigajc zmczone nogi, daje im odpoczynek. Po chwili daj jednak o sobie zna wszystkie dolegliwoci - wynik naszej okupacyjnej poniewierki. Najbardziej dokuczliwy by wierzb, ktry wanie w mieszkaniu, kiedy czowiek si rozgrzewa, najdotkliwiej dawa o sobie zna. U mnie wtedy on si rozwija. Rce i cae ciao swdziay tak, e chwilami trudno byo wytrzyma. Wypiem garnuszek mleka, proszc nastpnie o nocleg gdzie w stodole na strychu. Gospodarze ani sysze o tym nie chcieli, by go nie spa w izbie. Musiaem uy wszystkich moliwych argumentw, aby ich przekona, e maj niepotrzebne skrupuy. Bogiem a prawd niechtnie opuszczaem ciep izb, wiedziaem jednak, e w tym niezamonym, ale schludnym domu wierzbu nie ma i nie chciaem go gospodarzom zostawi w prezencie. adna mi zapata za gocinno! Poza tym w chodzie mniej swdziao i lepiej mona byo si wyspa. W nocy oprcz wierzbu mczyy mnie - jak zwykle po niebezpiecznych przygodach - okropne sny. Tote bez wikszego alu rozstaem si z posaniem. Rozpoczyna si nowy dzie, ktry nie wiadomo, jakie nis ze sob niespodzianki. Dalszym celem mojej wdrwki bya Puszcza Boniecka i pobliskie tereny, na ktrych koncentrowa si nasz kierowniczy aktyw z powiatw: krasnostawskiego, zamojskiego i chemskiego. W lasach bonieckich mia swoj baz rwnie liczcy kilkudziesiciu ludzi polsko-radziecki oddzia Gwardii Ludowej, ktry, wedug wiadomoci, jakie docieray do nas z tych terenw, niezbyt aktywnie wykorzystywa swoje siy w walce z okupantem. Zadaniem, jakie stao przede mn, byo: uporzdkowa nieco na tych terenach nasze sprawy organizacyjne, da nowe wytyczne kierowniczemu aktywowi oraz pobudzi do czynu dziaajcy tu nasz jedyny wikszy regularny oddzia Gwardii Ludowej. O wicie nastpnego dnia opuszczalimy razem z Chwedk abno. Pogoda si nieco poprawia, wszystko zdawao si jednak wskazywa, e s to ju resztki i tak krtkiej w tym roku naszej zotej jesieni. Soce, coraz bardziej anemiczne, wdrowao nisko nad ziemi. Drzewa stay ogoocone, wiatr zawiewa raz po raz kbowiskiem pokych lici. Prowadzi Chwedko. Zna dobrze te tereny. Do Puszczy Bonieckiej - gwnego celu mojej wyprawy - pozostao pidziesit kilometrw. Samemu, kiedy si nie zna dobrze terenu, niebezpiecznie byo si porusza bez ochrony i przewodnika. Ja miaem dodatkowy jeszcze powd do radoci - we dwch raniej si jako wdruje ni samemu. Ustalilimy, e Krasnystaw ominiemy od poudnia i na nocleg zatrzymamy si we wsi Maochwiej, oddalonej o okoo pi kilometrw w kierunku poudniowo-wschodnim od Krasnegostawu i lecej mniej wicej w poowie drogi, jak mielimy do przebycia. W Maochwieju mieszka czonek naszej organizacji, Edward Szymaski. By to mody licealista, inteligentny czowiek i aktywny gwardzista. Po drodze napotykalimy kilka razy mae grupy wszcych w terenie Niemcw, ale Chwedko dziki dobrej znajomoci tych stron, zawsze jako w por zdoa ich zauway i wymin, schodzc do przydronych lasw, ktre nieraz byy zbawiennym schronieniem na trasie naszego marszu. Okoo poudnia udao nam si szczliwie przeprawi przez Wieprz i pod wieczr bez wikszych przeszkd dobilimy do Maochwieja. W domu Szymaskich zostalimy przyjci nadzwyczaj gocinnie i z wielk serdecznoci. Tote od razu poczulimy si jak u siebie. Rodzina Szymaskich skadaa si z matki (ojciec ju nie y), syna imieniem Edward oraz dwch crek - starszej, sympatycznej Marysi i jej modszej siostry, piknej blondynki Jzi.

Szymascy posiadali bardzo mao ziemi, mimo to wsplnym wysikiem (starsza siostra bya krawcow) pragnli da jedynakowi wyksztacenie. Wojna przerwaa jednak te marzenia i mody Edward, nie mogc si uczy, przebywa na wsi. Jeszcze przed 1939 rokiem zwizany z ide postpu, zosta pniej czonkiem Polskiej Partii Robotniczej, stajc si na swoim terenie jednym z jej najaktywniejszych dziaaczy. Dziewczta - mimo wysiku, jaki podjem, aby ukry swoj nieco enujc tajemnic - natychmiast wykryy mj wierzb. Zaskoczy mnie przy tym ich taktowny, rozsdny stosunek do tej sprawy. - Nie ma co ukrywa ani si czego wstydzi - owiadczya starsza Marysia. - Wojna, a jeszcze wy, partyzanci... Obiecay mi przy tym postara si nazajutrz o ma przeciwwierzbow. Rozmawialimy jeszcze o tym i owym, podczas gdy Edward wyszed z domu do kolegw z miejscowej grupy wypadowej, aby zorganizowa ubezpieczenie naszego noclegu u Szymaskich. Jednoczenie nasz miejscowy wywiad zosta postawiony w stan gotowoci, aby uchroni nas przed niespodziewan wizyt Niemcw we wsi. U Szymaskich, w atmosferze niemale rodzinnej serdecznoci, poczuem si naprawd jak w domu. A e w dodatku przebyte kilometry weszy mi ju solidnie w koci, postanowiem skorzysta z zaproszenia gospodarzy, pozosta nieco duej i lepiej wypocz, zwaszcza e zamierzeniu temu sprzyjaa dostarczona przez miejscowy wywiad informacja, e prawie wszyscy Niemcy opucili pobliski Krasnystaw, udajc si prawdopodobnie na jak akcj. Ani nam wwczas przez myl nie przeszo, e to wanie Puszcza Boniecka bya celem ich wyprawy. Dowiedzie si o tym mielimy ju wkrtce. Tymczasem jednak odpoczywalimy bezpiecznie ca dob. Edward, zapoznany z celem naszej wdrwki, zwrci si z prob, aby pozwoli mu na przyczenie si do nas. Propozycja zostaa przyjta bez wahania - zyskiwalimy przecie w ten sposb dobrego, znajcego teren przewodnika. Poleciem mu tylko przed wymarszem w rejon puszczy ustali dokadnie tras i sprawdzi stan jej bezpieczestwa. Dzie, ktry pozosta nam do wymarszu, wypeniy cakiem osobiste sprawy. Trzeba byo doprowadzi si do porzdku - po raz pierwszy od kilku dni umy dokadniej, ogoli i wreszcie skorzysta z recepty Marysi, za ktrej rad wysmarowaem si cay jak ohydn maci o nieprzyjemnym siarczanym zapachu. Trzeba byo rwnie wysuszy buty i zmieni bielizn na wie, ktr mi dziewczta przygotoway. Moj star i brudn, ze wierzbem, obiecywaa Marysia zawin w paczk i wysa hitlerowcom do Krasnegostawu. Oczywicie artowaa, cho w przeciwiestwie do swej uroczej siostry - dziewczyny nad wyraz wesoej - bya zazwyczaj powana. Jzia - ywa jak skra, pena temperamentu, umiejca nawet w tamtych ponurych dniach cieszy si urokami ycia - i dla zabicia czasu, i przy pracy nucia pene romantyzmu partyzanckie piosenki. Jej piknego gosu mona byo sucha caymi godzinami. Matka Szymaskich - cicha, pracowita i spokojna - naleaa do tych wiejskich gospody, ktrych drzwi byy zawsze jednakowo gocinnie otwarte dla kadego. Sielanka dobiegaa jednak koca. Trzeba byo zostawi towarzystwo sympatycznych dziewczt. Nakazywa to i obowizek, i wzgldy bezpieczestwa. Duszy pobyt w domu Szymaskich nie mg uj uwagi bliszych i dalszych ssiadw. A licho - wiadomo - nie pi. Tego by tylko brakowao, eby w zamian za okazan trosk cign Niemcw na gow gospodarzom i sobie samemu. Poniewa rozpoznanie donioso nam tymczasem, e celem wyjazdu hitlerowcw z Krasnegostawu byy wanie lasy bonieckie i ich okolice, postanowilimy dalsz drog w ten rejon odby noc. Aby

zabezpieczy nas przed przykrymi niespodziankami, Szymaski jeszcze za dnia wysa na tras marszu miejscowych zwiadowcw. Pomimo niebezpieczestwa, jakie zagraao nam w zwizku z niemieck obaw w rejonie Boczy, nie moglimy duej siedzie bezczynnie u Szymaskich. Postanowiem jak najszybciej poczy si z naszymi ludmi. Obawiaem si, by pacyfikacja i ewentualne aresztowania nie osabiy do reszty i tak stosunkowo sabego na tych terenach naszego aktywu. Wypoczci i odwieeni wyruszamy wczesnym wieczorem. - A wracajcie mi szybko i cao! - woa za nami od progu matka Szymaskiego. Dziewczta rwnie prosz, aby przy nastpnej okazji nie omija ich chaty. Przyjmujemy zaproszenie, obiecujemy wstpi w drodze powrotnej. Ciemna, bezksiycowa noc bya tym razem naszym sprzymierzecem. Szlimy jak trzy cienie, niewiele do siebie mwic. Edward na czele. Zaimponowa nam bezbdn znajomoci wszystkich drg i caej okolicy. Orientowa si nawet, w ktrych wioskach maj wiksze lub mniejsze wpywy nasi przeciwnicy polityczni. Za kadym razem, ilekro pokonywalimy odcinek zagroony, mwi nam o tym. - Mijamy Surhw. Duy park. W gbi hrabiowski paac pod ochron Niemcw. Jednoczenie gniazdo Narodowych Si Zbrojnych. - Brzeziny. Tu mamy sporo swoich ludzi. - Kraniczyn. - Bocza. Wszystko to dobra Potockich. Hitlerowcom dobrze si tu powodzi. To ich staa melina. Std dokonuj wypadw na wioski podejrzane o wspprac z nami. Za rad Szymaskiego zatrzymalimy si w Zalesiu, o par kilometrw na poudnie od Boczy. Wie otoczona od wschodu, pnocy i zachodu lasami - bya jak wymarzona na tymczasow kwater. W przypadku grocego niebezpieczestwa atwo byo si std wycofa i znikn w lenym gszczu. Musielimy si zatrzyma i zdoby rozeznanie w aktualnej sytuacji. Nie wiadomo, jakie zmiany przyniosy ostatnie godziny. atwo byo popeni nieostrono, za ktr gorzko pniej trzeba by zapaci. I w Zalesiu, i w ssiednich wioskach, otoczonych lasami Potockiego, znajdowaa si wiksza cz naszych dziaaczy z trzech stykajcych si w tym rejonie powiatw - krasnostawskiego, chemskiego i zamojskiego. Cz z nich zostaa ju powiadomiona przez Szymaskiego o naszym przybyciu. Kiedy wic znalelimy si w Zalesiu, byli tu ju zebrani trzej powiatowi sekretarze PPR: Marek - Jzef Maysz (powiat krasnostawski), Aleksy Pilipczuk - Leon (powiat zamojski), Konstanty Krasowski Wujek (powiat chemski), a take stary dziaacz KPP, Szewczuk, oraz inni. Z informacji, jakimi dysponowali, wynikao, e Niemcy zbieraj swoje siy i koncentruj si w Boczy, najprawdopodobniej z zamiarem okrenia i likwidacji przebywajcego w lesie naszego oddziau. Napywajce wiadomoci zdaway si potwierdza, e wzgldny spokj, jaki tu zastalimy, by tylko chwilow cisz przed burz. Zgodni byli co do tego wszyscy zebrani dziaacze. - Tylko patrze, jak zaczn - mwili. - Tak si tu zaczaili jak kot na myszy. - Nie s z naszych tacy frajerzy, eby im sami w apy leli. Mimo tej ostatniej uwagi powodw do optymizmu raczej nie byo. Wszystko wskazywao na to, e nastpnego dnia moe si rozpocz obawa nie tylko w lasach, ale i w przylegych do nich wioskach.

Niemcy nie mogli przecie nie wiedzie, e stanowi one baz dla naszego ruchu wyzwoleczego na tych terenach. Niewykluczone, e nastpi w zwizku z tym masowe egzekucje i aresztowania. Niejedna chaupa lub wie caa pjdzie z dymem. Byy i inne jeszcze powody do niepokoju. Z bardziej szczegowych rozmw z naszymi towarzyszami dowiedzielimy si e, jedn z przyczyn sabej dziaalnoci bojowej naszego oddziau byo celowe rozpijanie go przez ludzi zarzdzajcych majtkiem Potockiego i gorzelni w Boczy. Chtnie zaopatrywali oni nasz oddzia w kad ilo spirytusu, ba - nawet w ywno, byleby tylko siedzia on spokojnie w lesie i jak najmniej dawa o sobie zna swoj aktywn, bojow dziaalnoci. Wyszy te na jaw pewne antagonizmy, do jakich doszo tu midzy niektrymi dziaaczami naszego ruchu. Powoli zaczy si wic wyjania wszystkie przyczyny i rda naszej stosunkowo sabej i opnionej dziaalnoci na tych terenach. Zrozumiaem, e mj przyjazd tutaj by bardzo potrzebny. Dane, jakie zawioz do okrgu, pozwol podj niezbdne kroki w celu uzdrowienia istniejcej sytuacji. W czasie obiadu przyby cznik, wysany przez Marka na zwiady, i zameldowa nam, e widzia jak do Boczy przyjechao od strony Chema kilki ciarowych samochodw z Niemcami w zielonych i czarnych mundurach. Potwierdzao to nasze domysy, e do generalnej rozprawy z partyzantk tego terenu hitlerowcy rzuc swoje siy najpniej w dniu jutrzejszym. Nie byo chwili do stracenia. Bezzwocznie te zwoalimy zebranie, na ktre jutro mogo by za pno. Marek na wszystkich drogach prowadzcych do Zalesia wystawi posterunki obserwacyjne, a w kierunku Boczy wysa dodatkowy patrol z zadaniem bacznej obserwacji ruchw niemieckiego wojska. Na zebraniu wysuchalimy kolejno wszystkich zabierajcych gos. W wystpieniach tych wyczuwao si, e jest tu jeszcze wiele niejasnoci, zarwno co do sposobw i metod realizacji naszego programu politycznego, jak i taktyki dziaania oddziaw oraz grup wypadowych Gwardii Ludowej. Niektrzy starzy kapepowcy, ktrzy nie wiem dlaczego nazywali si tu podpolnymi, nie bardzo rozumieli potrzeb tworzenia szerokiej platformy politycznej, umoliwiajcej wczenie si rnych ugrupowa politycznych i organizacji bojowych do czynnej walki z okupantem. Starali si oni cile trzyma starych kapepowskich metod pracy konspiracyjnej, jak gdyby nie rozumieli, e w odmiennej sytuacji, jaka zaistniaa w warunkach okupacji, metody te nie zdaj ju egzaminu. Wnikliwa dyskusja pozwolia nam wycign istotne wnioski i podj decyzje wymagajce natychmiastowej realizacji. Midzy innymi - aby zapobiec dalszej demoralizacji w tutejszym oddziale postanowilimy jak najszybciej zabra go z tych terenw w lasy janowskie, gdzie dyscyplina wrd naszych oddziaw nie budzia wikszych zastrzee. W zamian za to uznalimy za stosowne przysa tu jaki inny oddzia, ktry by bardziej operatywn dziaalnoci wytworzy atmosfer zdecydowanej walki z okupantem. Naszym zdaniem wpyno by to w zasadniczy sposb na uzdrowienie miejscowej sytuacji. Rwnoczenie celem wzmocnienia organizacji i zaktywizowania naszego kierownictwa dokooptowalimy kilku nowych towarzyszy do komitetu powiatowego w Krasnymstawie. Wnioskiem oglnym, jaki nasuwa si w wyniku dokadnej analizy sytuacji w ruchu oporu na terenie powiatw chemskiego, zamojskiego i krasnostawskiego, bya potrzeba utrzymywania czstych

i bardziej oywionych kontaktw z kierownictwem okrgu. Dotychczas z ramienia okrgu tereny te odwiedzali niekiedy tylko Szot i Bieniek. Ostatni punkt zebrania powicony by sprawie najbardziej aktualnej - niebezpiecznej sytuacji, jaka wytworzya si w rejonie Boczy w zwizku z koncentracj wikszych si niemieckich i planowan pacyfikacj. Po duszej naradzie i zebraniu ostatnich wieczornych informacji od zwiadowcw podjlimy jednomylnie decyzj: pod oson ciemnoci udamy si, wraz ze wszystkimi czonkami naszej organizacji, jeszcze tej samej nocy do lasu, gdzie doczymy do oddziau. Nie wszyscy byli, co prawda, dostatecznie uzbrojeni, podjta decyzja jednak stanowia - naszym zdaniem - jedyn moliwo uniknicia wikszych strat wrd naszego aktywu. Rozwaania nad samym sposobem i taktyk dziaania w lesie odoylimy na potem. Wyboru dokona si, w zalenoci od sytuacji, po poczeniu z oddziaem. Oddziaem tym dowodzi wwczas radziecki podoficer Grisza, jego zastpc by Polak Szczerbaty. Tak wic ju drug z kolei noc mielimy spdzi bez snu. Nasi zwiadowcy, obserwujc poszczeglne grupy Niemcw, donosili zgodnie o ruchach zmotoryzowanych jednostek niemieckich w kierunku lasw bonieckich. Wszystko si potwierdzao. Nie byo ju najmniejszych wtpliwoci co do tego, e nad ranem hitlerowcy dokonaj okrenia caego kompleksu lenego, cznie z przylegajc do nasz kwater w Zalesiu. Czas wymarszu zosta przyspieszony, obawialimy si bowiem ewentualnie odcicia drogi do lasu, co pokrzyowaoby zupenie nasze plany. Caoci naszej grupy dowodzi najlepiej orientujcy si w terenie Marek. Ostronie, jeden za drugim, maszerujemy po ciemku. Pogodna, ale bezksiycowa noc na razie kryje zarwno nas, jak i Niemcw. Ich bliska obecno jest zupenie oczywista. Zdradza j szum silnikw samochodowych, zakcajcych nocn gusz ze wszystkich stron naraz. Wchodzimy do lasu. Cho Marek zaleca przyspieszenie kroku, wzgldy bezpieczestwa nakazuj zachowa maksymaln ostrono, nie pozwalajc na widoczne zwikszenie tempa marszu. Od oddziau dzieli nas jeszcze par kilometrw. Niewykluczone, e Niemcy, nie dysponujc iloci si wystarczajc do okrenia caego masywu lenego, skoncentruj ca uwag na jednej jego czci, tej, ktra - wedug uzyskanych przez nich informacji - jest rejonem rozmieszczenia oddziau partyzanckiego. Powoli nocna ciemno szarzeje i ustpuje. Budzi si dzie. Padziernikowa mga rozsnuwa si stopniowo, ukazujc sylwetki strzelistych sosen i nisze, rozoyste jakie i kolawe dby oraz graby. Cudnie wygldaj o wicie pagrkowate lasy Puszczy Bonieckiej ze swym mieszanym drzewostanem. Kade drzewo, kady krzak wyaniajcy si z gstych oparw lenej mgy, okryty rzsist ros, wyglda jak przygotowane na wystaw misterne arcydzieo. Kiedy czowiek stanie w takiej chwili obserwujc to zjawisko, co zdaje si powstrzymywa go od zrobienia najmniejszego nawet ruchu, nie chciaby potrceniem gazki czy trawy w czymkolwiek naruszy tego urzekajcego wiata pikna i spokoju. Nie czas jednak na marzycielstwo i romantyczne zachwyty. Surowa rzeczywisto przenika do wiadomoci stumionym gosem silnikw, zaprzta myli, szarpie niepokojem. Brniemy na przeaj

poprzez wrzosy, lene trawy i wysokie na p chopa paprocie. Wszyscy wygldamy tak, jakbymy, nie rozbierajc si, forsowali w brd jak przeszkod wodn. Wreszcie po godzinie forsownego marszu dotarlimy do zacisznej lenej kotliny, ktra od duszego ju czasu stanowia partyzanck baz. W pierwszej chwili zdumiay nas panujce w oddziale spokj i beztroska. Czyby naprawd nie zdawali sobie jeszcze sprawy z grocego im niebezpieczestwa? Dowdca przygotowywa wprawdzie oddzia do wymarszu, fakt ten nie pozostawa jednak w bezporednim zwizku ze zmian sytuacji, jaka nastpia na tym obszarze w cigu ostatnich godzin. Wiele do yczenia pozostawiaa te gotowo bojowa oddziau. Informacje o rozpijaniu gwardzistw przez ludzi Potockiego cakowicie si - niestety - potwierdziy. Moglimy to zaobserwowa teraz na wasne oczy. Niektrzy partyzanci mieli cae baki wypenione hojnie spirytusem z gorzelni Potockiego i prbowali nawet nas czstowa na powitanie. Kierowani zapewne szczerymi odruchami gocinnoci nie reagowali na nasze wykrty, nalewajc do jakich kubeczkw porcje, po ktrych nie przyzwyczajonemu do picia nowicjuszowi nogi z pewnoci odmwiyby posuszestwa. Dopiero kilka mocniejszych sw z naszej strony pomogo dowdztwu oddziau zda sobie spraw z powagi chwili i zagraajcego nam wszystkim niebezpieczestwa. Wdka moga w tej sytuacji uatwi zadanie tylko hitlerowcom. Nie byo czasu nawet na niadanie. Naleao jak najszybciej przenie oddzia w inny rejon lasu, mylc w ten sposb szyki Niemcom, ktrzy - rozporzdzajc zapewne szczegowymi danymi, dotyczcymi dyslokacji oddziau - musieli by pewni sukcesu. Dowdztwo nad caoci obejmuje Marek. Grisza i Szczerbaty otrzymuj natychmiast rozkaz uformowania oddziau do wymarszu. Kierunek: Kukawka. Postanowiono przej do wikszego masywu lenego, dajcego wicej moliwoci manewrowania i kluczenia oddziaem. Gdyby zamiar ten si powid, wrg miaby o wiele bardziej skomplikowane zadanie. Nie tylko z uwagi na trudnoci prowadzenia walki w duych obszarach lenych. Wymagaoby to uycia znacznie wikszych si zarwno do okrenia, jak i przeczesywania lasu w poszukiwaniu partyzantw. Ciszy sprzt i tabory, jakimi dysponowa oddzia, pozostawiamy na miejscu. Wszyscy podzieleni zostali na dwa rzuty. Pierwszy - z Grisz i Szczerbatym - wyposaony w trzy rczne karabiny maszynowe, idzie przodem, drugi - ze mn i z Markiem - w pewnej odlegoci za nim. Szczliwie przekraczamy pokryt wieymi ladami samochodw botnist drog, czc Bocz z Wysokiem, i znw wchodzimy do lasu. Po kilkunastu minutach w przodzie padaj pierwsze strzay. Jak si pniej okazao, Niemcy zauwayli nasz czoowy patrol, przekraczajcy len przesiek, i otworzyli do niego ogie. Naprowadzio ich to na nasze lady. Zanim pierwszy rzut zdy przekroczy przesiek, hitlerowcy ustawili od strony pnocnej ciki karabin maszynowy, ktry natychmiast wczy si do walki, siejc ogniem po pustym, nie zadrzewionym pasie. Tu przed nami pad zabity jeden mody partyzant, dwch innych odnioso rany. Prba przekroczenia przesieki przez reszt oddziau byaby czystym szalestwem, pocignaby tylko za sob dalsze ofiary. Nasz drugi rzut zosta zatem odcity od pozostaej czci oddziau. Sytuacj pogarsza jeszcze fakt, e znajdujcy si z nami ludzie mieli na og sabe uzbrojenie, a my, z kierownictwa, bylimy tylko z broni krtk.

Nie wiadomo byo, jak zachowaj si Niemcy - czy gwn uwag zwrc na pierwszy rzut i pjd za nim, czy te - w przekonaniu, e wikszo naszych si udao im si odcign i zamkn na niewielkim obszarze w okreniu - spadn na gowy nam. W tym drugim wypadku sytuacja nasza byaby niemale beznadziejna. Niemiecki karabin maszynowy, szczekajc urywanymi seriami, bez przerwy prowadzi po przesiece ogie tak zajady, e sypao si dosownie z pobliskich drzew. Nie byo rady, naleao co prdzej cofn si i odskoczy z zasigu niemieckiego pola ognia i obserwacji. Zaczynao si robi gorco. Wszystko wskazywao na to, e le wyjdziemy na podziale oddziau. Za sabe mielimy siy, aby prbowa przebi si przez okrenie. Tego nie mona dokona bez broni maszynowej, a ta w caoci pozostaa przy pierwszym rzucie. Na domiar zego nie mielimy rwnie granatw i za duo ludzi uzbrojonych byo jedynie w krtk bro. W takich wypadkach partyzancka taktyka nakazuje rozproszy si na mae paroosobowe grupki i - kluczeniem po lesie w rnych kierunkach, wymykajc si z zasigu dziaania nieprzyjaciela - doczeka nocy, pod ktrej oson szanse wyrwania si z okrenia s ju cakiem realne. Nie byo wyboru. Naleao - jak zwykle w trudnych sytuacjach zdecydowa si na mniejsze zo. Odstpujc do tyu, w marszu dokonujemy podziau i ustalamy haso porozumiewawcze na wypadek natknicia si na siebie w nocy. W chwil pniej kada grupka odchodzi w innym kierunku. Ze mn pozostaje tylko Marek i Aleksy Pilipczuk, reszta miejscowych dziaaczy przycza si do kilku innych grup. Brniemy w jakie knieje, wysoko zaronite bujn leszczyn. Poszycie tu gste. Trzeba i jeden obok drugiego, aby si nie pogubi. atwo te straci zupenie orientacj. Caa nadzieja w Marku. On zna najlepiej teren. W pewnej chwili, uwanie nasuchujc, stajemy. Trzeba si zastanowi nad pooeniem. Strzaw sycha coraz wicej. Ze wszystkich stron. Nietrudno jednak zauway, e najbliej i najczciej padaj od poudnia. Z tej strony zatem idzie niebezpieczestwo. Dobiegaj nas ju gardowe krzyki Niemcw. Rozumiemy je dobrze. Hitlerowcy tyralier przeczesuj las. Zawsze i wszdzie haaliwi, tym razem nie szczdz garde z cakiem oczywistego powodu - pragn doda sobie odwagi w tym strasznym lesie, gdzie w kadej chwili, za kadym krzakiem, czai si moe mier. Nigdy nie wchodzili w gstwin. Z partyzantami woleli si nie spotyka. Gonymi komendami i nawoywaniem uprzedzali ich wic o swoim nadejciu, strzelajc przy tym przed siebie, na lepo, optaczo. Rwetes, jakiego narobili, trudno z czymkolwiek porwnywa. Caa ta przedziwna, krzykliwa kapela napieraa na nas szerok aw. - Co robimy? - zapytuje Leon. - ywcem im si wzi nie dam - oznajmia gosem nienaturalnie spokojnym Marek. - Ostatni nabj zachowam dla siebie. Jakby na potwierdzenie swych sw przelicza amunicj. My z Leonem odruchowo robimy to samo. Ja mam oprcz swego visa jeden polski granat obronny. Wyjmuj go z kieszeni i dla wygodniejszego chwytu zaczepiam yk za pasek spodni. W chwilach szczeglnego napicia przychodz czowiekowi czsto do gowy przeyte poprzednio podobne sytuacje. Moe dlatego, e myli i samozachowawczy instynkt intensywniej wtedy pracuj. Tak i mnie przypomniay si w tej dramatycznej chwili rady, jakich udziela nam kiedy w lasach janowskich Grzegorz. W wypadku koniecznoci rozproszenia si oddziau na mae grupki - poucza trzeba stosowa wszechstronn obserwacj i wykorzysta moment zaskoczenia z ukrycia. Polega to na tym, e grupa trzech lub czterech ludzi, znalazszy si w jak najbardziej gstym i niewidocznym podszyciu, zajmuje stanowiska do siebie plecami, przy czym kady prowadzi obserwacj w innym

kierunku, z broni gotow do zaatakowania wroga z najbliszej odlegoci. Dawao to nieraz moliwo cakowitego zaskoczenia nacierajcego przeciwnika i stwarzao warunki do przebicia si pod oson lenej gstwiny na tyy nacierajcej tyraliery, co rwnao si ju w zasadzie wyjciu z okrenia. Myli tej chwytamy si jak ostatniej deski ratunku. Zaszyci w gszczu, plecami do siebie, trwamy w pogotowiu, zasuchani w odgosy tyraliery, nadcigajcej jednoczenie od poudnia, wschodu i zachodu. Twarz zwrcony na poudnie, po prawej mam Leona, po lewej - Marka. Czekamy. Trzask amanych stopami gazi i karabinowa palba. Wci nie ustajca wrzawa. I serce podchodzce do garda. Nie sposb stumi w sobie do reszty zwyczajny ludzki lk. Gdzie w przewicie gazi miga na chwil zowroga posta. Na szczcie hitlerowcy nie wykazuj nadmiernej gorliwoci, bardziej niedostpne miejsca wol omija. Ostrzeliwuj je tylko krtkimi seriami dla sprawdzenia, czy kto si tam kryje. Przylgnlimy do ziemi niewidoczni nawet z odlegoci kilku metrw. Teraz idzie tylko o to, eby Niemcy nie poczstowali nas seri. Najgorsze, gdyby ktry z nas zosta ranny. Nie wytrzymawszy blu, mgby krzykn, a wtedy wszystko przepado. Oznaczaoby to dla nas niechybn mier, dla bandytw wiadomo - Niemcy nie znali litoci. Nasta punkt kulminacyjny. Takie momenty dramatycznego napicia najczciej s bardzo krtkie, a gdy min bez katastrofy, czowiek pozostaje z takim uczuciem, jak gdyby run pod szubienic z ptl na szyi, przed ostatecznym zaciniciem si jej, kiedy niespodziewanie pka lina i w jaki niepojty sposb przeduya ycie swej ofierze. Niemcy nie odkryli naszej kryjwki, ich serie z pistoletw maszynowych, kierowane w nasz stron, poszy nieco wyej, nad naszymi gowami. Posypay si na nas tylko cite gazki i licie. Z zapartym tchem siedzielimy jeszcze jaki czas, nasuchujc, jak oddalaa si tyraliera. Zdawao mi si, e jestem wronity w ten las, e byo tak zawsze i e tak by musi. W poczciwy las, ktremu tak wiele wszyscy zawdziczalimy. Las - nasz dom i przyjaciel. Powoli strzay oddalay si i cichy. Umilky krzyki hitlerowskich odakw. Kiedy poruszylimy si wreszcie, stajc na cierpnitych nogach, na wiecie znowu szarzao. Podalimy sobie bez sowa rce i ostronie wyszlimy z kryjwki. Dokd teraz? - pytanie to kademu z nas nasuno si jednoczenie. - Idziemy na Majdan-Zalesie - proponuje Marek. Myl wydaa nam si suszna. Od tej wioski bowiem zacza si obawa, a Niemcy - jak zdylimy si zorientowa - po kadej pacyfikacji mieli zwyczaj cigania obstawy zaczynajc od strony, skd ruszya tyraliera. Otpiay zupenie, jakbym wraca z pogrzebu, wlokem si za Markiem t sam drog, ktr ju raz tego dnia przebylimy, wyruszywszy wraz z oddziaem o wicie z partyzanckiego obozowiska. W lesie robio si coraz ciemniej, padziernikowy chd dokucza. Rwnoczenie stopniowo powracaa wiadomo wszystkiego, co si wydarzyo. Marek zatrzyma si na chwil, uprzedzajc nas, e dochodzimy wanie do starego obozowiska oddziau i trzeba zachowa wielk ostrono, bo Niemcy mogli tu urzdzi zasadzk lub zaminowa teren, co ostatnio zwykli robi w miejscach czsto odwiedzanych przez partyzantw. Chwil nasuchujemy. Jest zupena cisza. Nie wyczuwa si w pobliu ludzi, pozosta tu po nich tylko zapach spalenizny i dym stojcy w powietrzu. Czyby si jeszcze palio?

Pojedynczo, ostronie, z broni gotow do strzau dochodzimy do opustoszaego obozowiska. Nieprzyjemny widok zgliszcz i dopalajcych si jeszcze wozw taborowych. Niemcy zniszczyli wszystko, co zastali, tylko konie zabrali ywe ze sob. Uwanie obchodzimy i sprawdzamy cay pobliski rejon - nigdzie nie wida trupw. A zatem nie zastali tu nikogo. Ca zo wyadowali na skromnym partyzanckim dobytku. Pnym wieczorem we wsi Majdan-Zalesie mielimy ju pierwsze wieci o wynikach przeprowadzonej przez hitlerowcw w rejonie lasw bonieckich akcji pacyfikacyjnej. Straty partyzanckie nadspodziewanie okazay si zupenie minimalne. Oprcz gwardzisty, ktrego mierci bylimy wiadkami na lenej przesiece, zginli jeszcze dwaj inni z grupy, ktra po podziale naszego drugiego rzutu na kilkuosobowe grupy natkna si niespodziewanie na patrol niemiecki. Byo rwnie kilku rannych i paru, o ktrych brak byo jakiejkolwiek wiadomoci. Z dalszych doniesie wynikao, e pierwszemu rzutowi udao si oderwa od gwnych si niemieckich i zaszy w wikszych lasach, na pnocny wschd od Boczy. Fakt ten potwierdza przypuszczenie, e Niemcy uznali nasz odcity drugi rzut za gwne zgrupowanie si partyzanckich i przeciw niemu skierowali cae swe uderzenie. Wygldalimy chyba nietgo, bo stary ju wiekiem gospodarz, u ktrego zatrzymalimy si, popatrzy na nas i pokiwa gow. Potem opuci izb, a po chwili zjawi si znowu z bochenkiem czerstwego razowego chleba i kawakiem pokej soniny. Byem tak godny, e z trudem mogem si powstrzyma i cierpliwie odczeka, a staruszek wielkim jak kosa noem pokroi chleb na grube kromki, pokadzie plastry soniny i poda nam drcymi ze staroci rkami. Z wilczym apetytem poykalimy pajdy chleba. Maomwny staruszek, z nie ogolon ju od duszego czasu brod, wygldajc jak ryowa szczotka, siedzia naprzeciw i przygldajc si nam z zaciekawieniem gderliwie popdza stojc przy kuchni on, eby prdzej podaa nam co do picia. Silne zmczenie, jak zwykle po zaspokojeniu godu (wielokrotnie w latach partyzantki fakt ten na sobie stwierdzaem), spotgowao si. Nie miaem ju si, aby cokolwiek robi czy nawet myle, bolaa mnie gowa, nogi byy jak przyprawione, chwilami w ogle ich nie czuem. Po dwch nie przespanych nocach i trudzie ostatniego dnia nalea nam si zasuony odpoczynek. Postanowiem natychmiast pooy si spa. Gdziekolwiek i jakkolwiek, aby spa. Marek zaprowadzi mnie na swoj melin, gdzie na wp rozebrani zaszylimy si w sianie na strychu jakiej obory. Twardy musiaem mie sen, skoro nie syszaem kilkugodzinnej burzy z piorunami i ulew, jaka przesza tej nocy nad wsi. Kiedy obudziwszy si nazajutrz, okoo godziny dziewitej, zeszlimy na d, kady z nas wyglda jak wyposzony z barogu dzik. Pospny, chmurny dzie po nocnej burzy nie nastraja dobrze, zwaszcza w zestawieniu z wypadkami dnia wczorajszego, pod ktrych wraeniem cigle jeszcze pozostawalimy. Na botnistych terenach krasnostawskich pojawiy si jeszcze wiksze kaue, drogi stay si bardziej rozmike, a wilgotne, zimne powietrze oraz nisko nad ziemi sunce, cikie, bure chmury byy dopenieniem ponurej, przygnbiajcej atmosfery. Krtki, jesienny dzie nie pozwala na dusz porann toalet i niadanie. Trzeba byo szybko doprowadzi si do porzdku, poegna powiat krasnostawski i przej na inne tereny.

Nowe kopoty Sza zima. Surowa, bezlitosna zwaszcza dla lenych oddziaw. Listopadowy wicher pojkiwa w bezlistnych gaziach drzew, soce - skryte za oowian zason chmur - z rzadka tylko rozwietlao swym anemicznym blaskiem posmutniay wiat. Lena zwierzyna przygotowywaa si do przetrwania. Zapobiegliwe wiewirki krztay si wawo, gromadzc w dziuplach znalezione jeszcze tu i wdzie laskowe orzeszki. Przygotowywali si take partyzanci. 22 listopada 1943 roku dowdztwo Obwodu II GL wydao rozkaz do dowdztwa 3 i 4 batalionu w sprawie zada bojowych w zmienionych, zimowych warunkach:

DOWDZTWO OBW. GL. Do dowdztwa batalionu nr 3 i nr 4 W zwizku ze zbliajc si Armi Sowieck i walczc u jej boku Dywizj Polsk im. Tadeusza Kociuszki, a co za tym idzie - koniecznoci pozostania w lesie zbrojnych oddziaw GL Obwodowe Dowdztwo GL wydaje Rozkaz do podlegych mu batalionw, by natychmiast przystpiy do: 1) budowy schronw na nowych stanowiskach ley zimowych, 2) zmagazynowania ywnoci - misa, tuszczw, mki, kartofli na wypadek powikszenia si niemieckich garnizonw wojskowych we wsiach wok lasu i koniecznoci przeycia wasnymi zapasami kilku dni, 3) stanowiska, ktre wybiera si do budowy schronw i magazynowania ywnoci, podaje si trzy, a mianowicie: las lipski, gdzie naley w 3 punktach wybudowa schrony odlege od siebie okoo 5 kilometrw (oddzielnie dla kadego batalionu), Gizwka i lasy gocieradowskie - po jednym punkcie (w kadym schrony). Potrzebne piecyki do ogrzewania mona zabra z barakw niemieckich midzy wsi Wymysowem a Dbrow koo Annopola. Beczki na miso i tuszcz - pobra z dworw. O magazynach ywnociowych moe wiedzie tylko kilku ludzi. Budow schronw zajm si wyznaczeni ludzie pod kierownictwem technika z batalionu nr 4, ktry budowa na froncie podobne schrony-bunkry. Termin wykonania niniejszego rozkazu okrela si do dn. 5 XII 1943 r. Za wykonanie tego rozkazu czyni si odpowiedzialnymi dowdc i komisarzy politycznych obydwu batalionw. ZA OB. DOWDZTWO GL Kot [Stanisaw Szot] Im [Wacaw Czyewski] [nastpny podpis nieczytelny]

Pomimo jednak tych zabiegw i caego, niemaego ju przecie dowiadczenia, jakie zdobylimy w czasie z gr dwch lat twardego partyzanckiego ycia, zima 1943/1944 roku daa si nam solidnie

we znaki. Powody do narzekania miay zwaszcza nasze oddziay lene, nie przygotowane naleycie mimo usilnych w tym kierunku stara - do znoszenia zimowych zamieci i mrozw. Na kwaterach u chopw oprcz rannych partyzantw, ktrym nie dopisao szczcie podczas ostatnich potyczek z hitlerowcami, mielimy coraz wicej chorych. Surowe zimowe warunki byy przyczyn przede wszystkim licznych przezibie. Ludzie zapadali zreszt na rne choroby. Nasza suba zdrowia, ktra nigdy przecie nie bya rozwinita w stopniu wystarczajcym, teraz miaa pene rce roboty i nie moga podoa zwikszonym obowizkom, zwaszcza wobec faktu rozmieszczenia chorych w rnych, odlegych nieraz od siebie punktach okrgu. Trzeba byo pomaga jej. Robilimy to w rny sposb, sprowadzajc nieraz dodatkowo lekarzy i lekarstwa z Kranika i okolicznych orodkw zdrowia. Nasi sympatycy, ktrych nie zabrako take w rodowisku medycznym, okazali si teraz niezwykle przydatni. Z jednakow wci yczliwoci niosa nam sw pomoc doktor Aleksandrowiczowa. Aptekarz Stanisaw Czerwiski w Kraniku ze swoj on Mari robili co mogli, aby zaspokoi wszystkie nasze potrzeby. Pomoc ich bya niezwykle cenna, wkrtce jednak i ich apteka zacza si wyczerpywa i wieci pustkami. Coraz czciej zachodzia potrzeba wyjazdw Czerwiskiego do Lublina celem uzupenienia brakw i zaspokojenia naszych potrzeb. Dziaalno oddziaw partyzanckich ulega w okresie zimowym znacznemu zahamowaniu. Utrudnione poruszanie si w terenie, kopoty z zaopatrzeniem, zwaszcza w ciep odzie i artykuy ywnociowe, powanie wpyny na zmniejszenie ich operatywnoci. Mimo tych wszystkich przeszkd by to okres szybkiego rozwoju Armii Ludowej i rad narodowych. Po utworzeniu Krajowej Rady Narodowej Polska Partia Robotnicza wychodzia szerokim frontem ze swym konstruktywnym programem, stwarzajc wszystkim organizacjom politycznym i ugrupowaniom wojskowym moliwo wczenia si do walki z okupantem o niepodlego kraju i wyzwolenie spoeczne. Przed naszymi dziaaczami staway nowe, coraz trudniejsze zadania, wymagajce zwikszonego wysiku fizycznego i umysowego. Choroby dziesitkujce nasze szeregi w tym szczeglnym okresie, kiedy trzeba byo zmobilizowa wszystkie siy do realizacji postawionych przez KRN, KC PPR i DG GL zada, stay si naszym wrogiem numer jeden. Nie omijay one take ludzi z aktywu, ktrzy - chorzy lub przemczeni nadmiern prac - na jaki czas musieli si rozsta z dziaalnoci organizacyjn, by odby niezbdn kuracj i odpocz. W lutym 1944 roku zachorowa Grzybowski. Zaczo si od przezibienia, pniej przyszo kilka do duych wrzodw na szyi i gowie. Chory musia lee i leczy si. Denerwowao go to bardzo, e nie moe by razem ze swymi onierzami, i kiedy tylko stan jego zdrowia poprawi si nieco, jak najszybciej chcia wraca do lasu. Na skutek sprzeciwu lekarza musielimy powstrzymywa go od tego nierozwanego kroku, udawao nam si to jednak tylko do pewnego czasu. Kiedy bowiem Grzybowski poczu si troch pewniej, po prostu zdezerterowa z miejsca, w ktrym poddawano go kuracji, i zanim zdylimy si zorientowa, by ju w lesie w swojej brygadzie. Tylko na opatrunki musia stamtd od czasu do czasu z koniecznoci przyjeda do garnizonu w Rzeczycy. Z braku lekarza czsto robi mu je nasz nieoceniony felczer, Leon Dudek, brat organisty. W pierwszej poowie marca Grzybowski, nkany nie zagojonymi wrzodami, przyby do Rzeczycy w towarzystwie Byskawicy z kilkuosobow grup swojej ochrony. Dudek dokona kolejnego opatrunku i gorco zaleca powtrzy go najdalej za dwa dni.

Chory musia si widocznie nieszczeglnie czu, bo usucha tego zalecenia, a e nie opacio mu si jecha do oddziau, by zaraz znw tu wraca, zatrzyma si u jednego z czonkw miejscowej grupy wypadowej, Bolesawa Bartnika. Na drugi dzie rozmawiaem z Grzybowskim. W mojej obecnoci Dudek zrobi mu drugi opatrunek. Podczas kolacji, ktr nas gocinnie poczstowa, zaleca Grzybowskiemu pozostanie choby jeszcze przez par dni na kwaterze, w cieplejszych warunkach. Chory zgodzi si na to. Kiedy jednak pnym wieczorem wracalimy obaj od Dudka, napomyka ju, e szkoda tak cakiem bezczynnie siedzie, e mona by choby gdzie niedaleko wyskoczy z niewielk grup w towarzystwie Byskawicy i zrobi jaki kawaek roboty. Czynna natura buntowaa si przeciwko biernoci. Wiedziaem, e mwic o wyskoczeniu ma na myli niedaleki od Rzeczycy Potok, gdzie wedug uzyskanych informacji od kilku dni kwaterowa eneszetowski oddzia Cichego i terroryzowa naszych ludzi. - Zobaczysz - mwi mi Grzybowski - jak tam pojad, to nie tylko ich porzdnie nastrasz, ale jeszcze dogadam si z nimi i cz ich ludzi przecign na nasz stron. Znam ja wielu z nich dobrze, wiem, jak z nimi gada. e Grzybowski zna wielu z nich dobrze - wiedziaem. Dla nikogo nie byo tajemnic, e z ZWZ droga wioda nie tylko, jak w przypadku Grzybowskiego - do GL, lecz take - i to, niestety, czciej - do szeregw NSZ. Wiedzielimy te, e eneszetowcy mieli szczeglnie do Grzybowskiego wiele pretensji o to, e opuci szeregi ZWZ, by przej do Gwardii Ludowej. Dugo tumaczyem Grzybowskiemu, e nie powinien jecha do Potoka, dugo wyjaniaem mu niebezpieczestwo i przykre nastpstwa, jakie mog z tego wynikn, zanim przyrzek mi, e rezygnuje z zamiaru i do Potoka nie pojedzie. Wtedy dopiero poegnalimy si i kady poszed na swoj melin, on do Bartnika, ja - do moich starych znajomych, Kwaniakw. Szedem spa z poczuciem dobrze spenionego obowizku, zadowolony, e udao mi si odwie Grzybowskiego od tak niebezpiecznej wyprawy. Wszystko wskazywao bowiem na to, e z NSZ nie ma ju adnych moliwoci jakiegokolwiek dogadania si, jak to nazywa Grzybowski, i e po kontaktach z nimi nic dobrego nie naley si spodziewa. Czy kadc si owego wieczora spa w swojej kryjwce w oborze mogem przypuszcza, e najgorsze nastpi tak szybko? Nastpnego dnia w godzinach rannych przybieg na moj kwater, do Romana Kwaniaka, Jan Czarnecki - Jerzy, sekretarz powiatowy, z wiadomoci, e... Grzybowski nie yje. Nie dotrzyma danego mi sowa, zlekceway zalecenie Dudka i z niewielk grup Byskawicy pojecha w nocy do Potoka. Trafi tam akurat na moment, gdy eneszetowcy dokonywali aktw terroru na naszych ludziach. Grzybowski wystpi, oczywicie, w obronie krzywdzonych. Wywizaa si strzelanina, w wyniku ktrej zosta on trafiony przez jednego z eneszetowcw w brzuch. Kula karabinowa przeszya go na wylot. Grzybowski upad, ale nie od razu straci przytomno. Nakaza jeszcze swoim chopakom, eby woyli go na sanie i zawieli do Rzeczycy. Byskawica ze swoj nieliczn grupk, ostrzeliwujc si, zdoa si oderwa od atakujcych eneszetowcw i wykona ostatnie polecenie swego dowdcy. Niewiele to jednak pomogo samemu Grzybowskiemu. W drodze szybko straci przytomno, do Rzeczycy dowieziono go ju martwego. Jake ciko byo nam si pogodzi z tym niepotrzebnym odejciem! Niedawno przeywalimy mier Jastrzbia. Te nas to wszystkich wiele kosztowao. Ale tamten zgin w walce, z rk hitlerowskich...

Znalimy wszyscy olbrzymie zasugi, jakie pooy Grzybowski dla rozwoju ludowego ruchu oporu na Lubelszczynie, jego wielkie powicenie dla susznej sprawy, o ktr walczy, i odwag, ktr zawsze tak imponowa innym, zwaszcza modym partyzantom. Cenilimy go tym wicej, e dla nikogo nie byo tajemnic, jak drog przeszed, zanim trafi do naszych szeregw. mier Grzybowskiego bya dla mnie jednym z najbardziej cikich okupacyjnych przey. Ten mody jeszcze chopski syn, w roku 1939 uczestnik kampanii wrzeniowej w stopniu podoficera, czonek ZWZ, ktry nastpnie - gdy przysza ideologiczna i polityczna dojrzao - zosta jednym z najdzielniejszych dowdcw Gwardii Ludowej na naszym terenie, a potem dowdc brygady Armii Ludowej, pad z rk nieniemieckich. ycie jego przecia polska kula, skierowana polsk rk przez tych ludzi, do ktrych jecha przecie - jak sam mwi - dogadywa si w sprawie wsplnej walki z wrogiem. Mia zamiar ich uwiadamia, ufa im i wierzy po polsku, po chopsku, jak gdyby nie zna jeszcze dobrze tajnikw i rozmiarw zdradzieckiej polityki NSZ wobec wasnej ojczyzny i wasnego narodu. Trudno byo wytumaczy ten kolejny mord mojemu gospodarzowi, Kwaniakowi. Zna on osobicie Grzybowskiego. Mia zy w oczach, kiedy dowiedzia si o zamordowaniu go przez rodzimych faszystw. Niestety, surowa rzeczywisto, narzucona nam przez przedstawicieli reakcji, stawaa si faktem coraz bardziej oczywistym. Przybyo nam jeszcze jedno gorzkie dowiadczenie i jeszcze jedna nauczka, e do zdrajcw nie mona i uzbrojonym tylko w argumenty i dobr wol. O tej smutnej prawdzie mielimy si przekonywa, niestety, jeszcze przez cae lata po wyzwoleniu. mier Grzybowskiego w okresie burzliwego rozwoju Armii Ludowej, kiedy kady dowdca tej co on miary stanowi dla nas wielk warto, bya olbrzymi, niepowetowan strat, stworzya powan luk w kadrze dowdczej naszego okrgu. Mielimy jednak za sob ju dwuletni okres pracy konspiracyjnej i walki. Codzienna rzeczywisto uczya trudnej sztuki przezwyciania najwikszych przeciwnoci losu. Nauczylimy si ju, e i takie ciosy trzeba nieraz przey i robi dalej swoje. Grzybowski nie by pierwszy, wielu ju kolegw i towarzyszy zgino bd to z rk Niemcw, bd to rodzimych faszystw. Wkrtce, aby pooy kres lub przynajmniej ograniczy do minimum straty, jakie ponosilimy na skutek zdradzieckich atakw na naszych ludzi ze strony NSZ, dowdca obwodu, Mieczysaw Moczar Mietek, wyda specjalny rozkaz kategorycznie zakazujcy poruszania si po terenie samym dowdcom i dziaaczom, bez odpowiedniej ochrony.

Rozkaz d-cy Obw. do wszystkich jednostek bojowych AL o wzmoeniu czujnoci wobec oddziaw reakcyjnych DOWDZTWO OBW. AL. ROZKAZ NR 16 Czas wielki opamita si naszym d-com, e aden z nich nie ma prawa jedzi po terenie bez ochrony specjalnej. Zarzdzam: 13 IV 1944 r.

Wszyscy dowdcy AL natychmiast zlikwiduj swe miejsca pobytu, ktre miay charakter indywidualny i z tego powodu istniay moliwoci likwidowania ich przez zbirw reakcyjnych. Kierowanie jednostkami AL winno odbywa si przez poszczeglnych d-cw. 1. D-ca kompanii, baonu, brygady winien mie jednostk sw zawsze pod swymi rozkazami i przydziela prac wojskow tam, gdzie zachodzi potrzeba. 2. Mie specjalny oddzia szturmowy, bez ktrego nie wolno d-cy porusza si w terenie. D-cy poszczeglnych jednostek AL poo duy nacisk w celu mobilizacji kadr ju czciowo przez walk zahartowanych w garnizonach AL i powiksz w miesicu kwietniu o 20% swe jednostki. D-cy OK robi przygotowania do powaniejszych mobilizacji w terenie i utworz nowe jednostki AL. KOMENDANT OBW. AL Mietek [Mieczysaw Moczar] mjr Otrzymuj: D-cy brygad, OK baonw, kompanii, plutonw17

Zanim ten rozkaz do nas dotar, stracilimy sawnego na poudniowej Lubelszczynie partyzanta Byskawic. Sawnego, bo legenda lubi bohaterw wyrastajcych ponad szar przecitno, takich jakimi byli Grzybowski i Byskawica. Porucznik Feliks Kozyra - partyzancki pseudonim Byskawica wyjtkowo pasowa do niego pochodzi ze wsi Polichna, z ssiedniej gminy. Jako chopak, tak zwane ywe srebro, musia wszystkiego dotkn, wszdzie wej. To wszdobylstwo, ta ciekawo, skoczyy si kalectwem, gdy majstrujc ze starszym bratem przy sieczkarni straci prawie ca do. Sylwetka Felka nie byaby pena, gdyby nie wspomnie o jego wielkiej pasji. Ten zdolny, inteligentny chopak namitnie pochania ksiki, szczeglnie podrnicze, przygodowe, co zreszt pniej w lenym yciu nieraz mu si przydao. Byo dla mnie zrozumiae, e wanie on nie chcia sta na uboczu, kiedy rozpocza si walka. Pamitam, zgosi si do partyzantw majc niewiele ponad siedemnacie lat. Organizujc akurat grup wypadow GL i komrk partyjn w jego rodzinnej wiosce, Polichnie, zmuszony byem mu odmwi przyjcia do oddziau, wykorzystawszy zreszt, jako pretekst, brak broni. Patrzyem wtedy na niego i mylaem, e taki mody... i w dodatku ta niesprawna rka. Wydaje mi si, e dowiadczony dziaacz z tej wioski, Micha Bieniek, nie podziela moich oporw. Felek nie wytrzyma dugo; przy najbliszej okazji, kiedy przez Polichn przechodzia nasza grupa partyzancka, zgosi si, ale ju ze zdobyt gdzie broni. Nie byo mowy, eby od swego zamysu odstpi. I tak niepostrzeenie zacz stawa si bohaterem legendy. Ju podczas pierwszej potyczki z Niemcami Felek spisa si znakomicie, chocia wszyscy z niepokojem, a potem ju tylko z niedowierzaniem patrzyli, jak sobie poradzi ze strzelaniem. A radzi sobie wietnie, strzelajc zarwno zdrow lew rk, jak i przy pomocy jedynego palca prawej doni. Odkd pamitam, chodzi zawsze z erkaemem. To bya jedna z najcharakterystyczniejszych jego cech. Czujny, odwany do podziwu, wyrnia si w kadej walce. Zdarzyo si kiedy, a byo to, zdaje si, po jakiej akcji kolejowej na linii Rozwadw-Lublin, e grupa dywersyjna, w ktrej znajdowa si take Felek, zostaa przez Niemcw okrona w niewielkim lesie koo Kranika, Partyzantw byo wtedy
17

Ruch oporu na Lubelszczynie, Lubelska Spdzielnia Wydawnicza, tom I, Lublin 1960, s. 195-196.

tylko dwudziestu. Wytresowane psy, dopadajc ich podczas prb wyjcia z okrenia, zamykay piercie niemieckiej obawy. W pewnym momencie tej beznadziejnej szarpaniny Felek wyszed na czoo. Niemcy akurat ostrzeliwali ich z dalszej odlegoci, ale psy byy tu-tu. Wtedy Felek krzykn: Rzucajcie czapki!. O dziwo! Psy zatrzymay si przy czapkach, a partyzantom udao si dobiec do nastpnego lasu i oderwa od nieprzyjaciela. Tak wic uratowali si midzy innymi dlatego, e Felek trafi kiedy w jakiej ksice na wzmiank, e nawet najmdrzejszy pies zatrzyma si, gdy mu si co rzuci pod nogi. Ta historia miaa miejsce wwczas, kiedy Kozyra dawa si dopiero pozna. Obserwowalimy jego spryt i odwag zarwno w czasie akcji dywersyjnych, jak i w potyczkach, i pod Gizwk, i pod Kochanami, i w rodzinnej Polichnie. Wkrtce Felek zosta dowdc druyny, a nastpnie plutonu w oddziale Wadysawa Skrzypka. Po upywie niespena roku by ju dowdc samodzielnego oddziau specjalnego. Kiedy Krajowa Rada Narodowa na wniosek Naczelnego Dowdcy Armii Ludowej gen. Roli - Michaa ymierskiego uznaa Krzy Grunwaldu za najwysze polskie odznaczenie bojowe II wojny wiatowej, jako pierwsi z dniem 1 stycznia 1944 roku otrzymali go partyzanci Lubelszczyzny, a wrd nich i ci najmodsi: kapitan Jastrzb, pomiertnie, porucznik Byskawica i plutonowy Rysiek, szesnastoletni Ryszard Powa. Kade z nazwisk wymienionych w rozkazie, przyznajcym wwczas Krzy Grunwaldu, to oddzielna historia, to symbol odwagi i woli walki. Ci modzi, niekiedy kilkunastoletni ludzie zadziwiali swoj dojrzaoci i nawet dzi po tylu latach odczuwam specjalny rodzaj dumy, e to z synw chopskich, na naszej ziemi, w trudnych warunkach wyrastali tacy oficerowi jak na przykad Byskawica. Przegldajc niedawno pamitki z tamtych lat po raz ktry natrafiem na jedno, dzi ju historyczne zdjcie, zawsze wywoujce wiele refleksji. Na oryginalnej fotografii zobaczy mona stojcych od lewej strony: Tadeusza Szymaskiego, Wadysawa Skrzypka, Feliksa Kozyr, a w gbi Zbigniewa Pietrzyka. Zdjcie robiono w lutym, a w niespena miesic pniej dwaj ludzie, tu widoczni, ju nie yli. Zreszt i rodzin Tadeusza Szymaskiego - Lisa, dotkno w tym czasie nieszczcie, gdy 20 marca zgin zabity skrytobjczo przez eneszetowcw Stefan Szymaski - Kruk. A potem ju co kilka dni musielimy rozstawa si ze wsptowarzyszami lub ludmi, w ktrych mielimy oparcie. Uwiadomiem sobie obecnie, e ycie nie szczdzio nam w owym czasie wrae, a al, e byy one tak tragiczne dla tych, ktrzy ginli, dla ich rodzin i dla nas, ich wsptowarzyszy. Ju nastpnego dnia po mierci Grzybowskiego z rk NSZ zginli czterej yczliwi nam chopi z Potoka. Robilimy wic wszystko, aby nieszczciom zapobiec. W drugiej dekadzie marca podjlimy starania o doprowadzenie do skutku spotkania dowdztw Armii Krajowej i Armii Ludowej na naszym terenie w celu ustalenia krokw zmierzajcych do ukrcenia zbrodniczych poczyna NSZ. Do konferencji doszo 25 marca 1944 roku. Ju wtedy przedstawiciele AK stwierdzili, e wydali NSZ rozkaz opuszczenia terenw powiatu kranickiego. Obiecujc nawet czynne wystpienia w przypadku nierespektowania swoich rozkazw, komenda AK niby do wyranie odcinaa si od Znicza, Zba, Cichego i innych, chocia, jak wiadomo, w wyniku umowy scaleniowej cz NSZ znalaza si w szeregach AK. Pamitam, e wykorzystywalimy wszystkie moliwe szanse, eby nie dopuci do rozlewu krwi. Nie mielimy jednak zbyt duych zudze co do efektw wspomnianej konferencji. Przypuszczenia nasze okazay si trafne, ale smutna to bya racja, gdy, jak ju wspomniaem, bilans zbrodni nie zosta zamknity. Ju po mierci Grzybowskiego 14 kwietnia zostalimy zaalarmowani wiadomoci

o pastwieniu si oprawcw z NSZ nad naszymi rannymi oraz mieszkacami wsi Wglinek i Wola Trzydnicka. Na odsiecz na czele niewielkiej grupy ludzi - inne oddziay byy w do odlegym terenie pojecha por. Byskawica. Banda NSZ Cichego, przynajmniej dziewiciokrotnie silniejsza, urzdzia na skraju Wglinka zasadzk. Gwardzici zaciekle walczc wycofywali si w stron Woli Trzydnickiej. Dwukrotnie ranny w czasie walki Byskawica wpad w rce bandytw. Rozpoznany przez eneszetowcw staje si ofiar ich bestialstwa. Zmasakrowane zwoki Byskawicy i piciu innych partyzantw przywieziono do Rzeczycy, gdzie wieczorem na drugi dzie odby si pogrzeb zamordowanych. Rozpacz bya tak powszechna i wstrzsajca, e pogrzeb ten zapamitam na zawsze. Jeszcze dzi odczuwam, z jakim trudem przyszo mi wydobywa sowa poegnania, przemawiajc nad zwokami wsptowarzyszy. Na domiar alu pamitalimy, e tak niedawno Byskawica utraci brata, kilkunastoletniego zaledwie Bronka, zabitego przez tych samych ludzi. Te wszystkie przypadki zbrodni spotykay si z oglnym potpieniem. Specjalnie wyczulona na te sprawy konspiracyjna Wojewdzka Rada Narodowa ostro wystpowaa przeciw przejawom walk bratobjczych, a nasza prasa wstrzsajcymi sowami ukazywaa sytuacj, nawoujc do skierowania wszystkich si do walki z okupantem. Po serii aktw terroru ze strony NSZ w tygodniku informacyjnym Komitetu Okrgowego Polskiej Partii Robotniczej Ostatnie Wiadomoci, redagowanym m. in. przez Alego i Pol, w numerze 5 z dnia 30 kwietnia opublikowalimy artyku: Czym s Narodowe Siy Zbrojne, ukazujcy nie po raz pierwszy antynarodow dziaalno tej organizacji. Natomiast w onierzu Lubelszczyzny, organie sztabu Obwodu II Armii Ludowej, umiecilimy jeden z wielu artykuw powiconych Byskawicy pt. mier Sokoa Lubelszczyzny w czci chyba oddajcy mir, jakim cieszy si ten dzielny partyzant. Pozwol sobie w skrcie przytoczy fragmenty tego pomiertnego wspomnienia, bo jakie sowa wierniej mog teraz przekaza to, co wtedy przeylimy: Byskawica! Ile uczu i wrae poruszao serca chopskie na Lubelszczynie, gdy syszeli to sowo Byskawica, lub ujrzeli mi posta tego modzieca o ciemnych ywych oczach, energicznej twarzy miaego oficera, ktrego pier zdobi ju Krzy Grunwaldu, otrzymany za bojowe zasugi w walce z Niemcami [...] Kochaa go wie, z zachwytem patrzyli na i jego oddzia Polacy. By pierwszym w boju z Niemcami, nie zna co to strach lub trwoga, w bj szed jak do taca, na czele oddziau, z umiechem i pieni na ustach. Dla Niemcw postrachem by, wpada jak wicher na wroga, a za przykadem takiego dowdcy oddzia zwyciskie stacza boje [...] Nie mogli go zabi Niemcy, wie kada strzega swego ulubieca-bohatera... Nie dosigy go kule niemieckie, tej straszliwej zbrodni dokonali Polacy, ktrzy jeszcze po mierci zncali si nad nim, rozbijajc czaszk, wybijali mzg, szarpali, miadyli pier jego na strzpy [...] Zbrodni tej NIGDY NIE ZAPOMNI Nard Polski katom z NSZ: Zbowi, Cichemu, Zniczowi i innym. Dzi, w trzydzieci kilka lat po tamtych tragicznych wydarzeniach, mona oglda mogiy Grzybowskiego i Kozyry na cmentarzu w Rzeczycy Ziemiaskiej, gdzie pochowani zostali obok innych polegych partyzantw. Modzie szkolna troskliwie opiekuje si nimi, uczc si na przykadzie czynw Grzybowskiego i Byskawicy patriotyzmu. Jeszcze chyba w tym samym tygodniu, kiedy zgin Byskawica, oddziaowi, ktrym dowodzi, nadalimy jego imi. Dowdztwo nad nim przej wychowanek Kozyry, jego zastpca, por. Zbigniew Pietrzyk - Zbyszek z Linika, ktremu eneszetowcy rwnie zamordowali brata, Antoniego Pietrzyka - Tolka. Odziedziczywszy oddzia, Zbyszek odziedziczy take synny erkaem Byskawicy. Nie pozwolilimy mu jednak zabra kapitaskiego paszcza uaskiego. Na spraw t zwrci uwag Ali, ktry uwiadomi nam dramatyczn prawidowo faktw zwizanych z owym paszczem. Nie wiem, skd on si wzi, ale najpierw chodzi w nim Jastrzb. W bitwie pod Kochanami mia go na sobie, gdy okrywaem nim rannego, w naprdce przygotowanej kryjwce. Po mierci Jastrzbia wacicielem

paszcza sta si Grzybowski, a pniej przej go Byskawica, majcy paszcz przy sobie w dniu mierci, gdy przywieziono go na wozie razem ze zwokami. Tak wic erkaem Zbyszek dosta, ale paszcza nie dalimy. Nawet nie wiem, co si z nim stao... Spadkobierca Byskawicy, Zbyszek Pietrzyk, czowiek silnej konstytucji fizycznej, odwany, z talentem, szybko potwierdzi suszno decyzji o mianowaniu go dowdc oddziau, ktry nadal syn z bojowoci, a jego partyzanci, walczc pniej w szeregach Wojska Polskiego, dzielnie stawali w obronie ojczyzny. Niektrzy ofiarowali jej swoje ycie, jak na przykad ich dowdca Zbigniew Pietrzyk, ktry zgin na Pradze, wyzwalajc Warszaw.

Czas wielkich zmian Rok 1944 sta si symbolem, w ktrym zawara si istota najnowszej historii Polski. Nadejcie wielkiej wagi wydarze zwiastowa ju rok 1943, kiedy nastpio przesilenie w losach wojny. W potnych operacjach wojskowych Armia Radziecka jesieni 1943 roku wyzwolia lewobrzen Ukrain i rozpoczwszy wyzwalanie Biaorusi i dalszej czci Ukrainy przeja inicjatyw strategiczn, wpywajc decydujco na zwyciskie zakoczenie II wojny wiatowej. Zmieni si rwnie ukad alianckich si zbrojnych na tyle, e po kapitulacji wojsk niemiecko-woskich w Afryce Pnocnej wojska pastw sprzymierzonych rozpoczy w lipcu operacj desantow we Woszech, ktre po upadku faszystowskiego reimu Mussoliniego wypowiedziay Niemcom wojn. Mimo rozbienoci w negocjacjach podczas midzynarodowych konferencji w Moskwie (19-30 padziernika 1943 roku) i w Teheranie (28 listopada - 1 grudnia 1943 roku) udao si ustali zasady wspdziaania trzech mocarstw koalicji antyhitlerowskiej. Echa tych wydarze docieray do spoeczestwa polskiego w rnej formie i nawietleniu, ale najwaniejsze byo to, e podjte zostay wzmoone wysiki na rzecz przyspieszenia batalii o zwycistwo. Na partyzanckim froncie walka toczya si nadal. Coraz intensywniejsza, gdy coraz bliej znajdowa si wrg wypierany przez Armi Radzieck. Obok niej w jesiennym przeciwnatarciu wzia udzia 1 Dywizja Piechoty im. T. Kociuszki. Powtrnie organizowane w ZSRR, tym razem z inicjatywy Zwizku Patriotw Polskich, wojsko polskie zaznaczyo swoj obecno bardzo mocno, koczc swe boje szturmem Berlina. Walka na bezporednim zapleczu frontu dyktowaa nam konkretne posunicia taktyczne, zsynchronizowane z operacjami strategicznymi, rozgrywajcymi si na rozlegym obszarze dziaa wojennych. Tylko wtedy nasze wysiki tu, na Lubelszczynie, nabieray nowego sensu. Liczyo si kade przedsiwzicie dezorganizujce gospodark wroga, a najbardziej wane stawao si paraliowanie dofrontowego ruchu wojsk i zaopatrzenia. Dylimy zwaszcza do tego, aby wrg otrzymywa jak najmniej potrzebnego mu sprztu, materiaw, ywnoci. cignite ze wsi kontyngenty - niszczylimy. Atakujc obiekty gospodarcze, mleczarnie, skady paliw i drzewa, tartaki, urzdy gminne i pocztowe zadawalimy cios gospodarce wojennej okupanta. Myl, e niejeden schron, ziemiank, umocnienie czy wiele kilometrw podkadw kolejowych wrg traci dziki partyzantom.

Na wezwanie partii staralimy si ogarn swoj prac rnorodne dziedziny ycia w okupowanym kraju. Prowadzc nieprzerwanie walk zbrojn, musielimy pamita jednoczenie o yciu i bezpieczestwie nie tylko ludnoci miejscowej, ale take o licznych rodzinach, wysiedlonych z dzkiego, Poznaskiego i Bydgoskiego, ktre znalazy si w szczeglnie trudnej sytuacji. Pomagalimy im jak tylko moglimy, dzielc zdobyte na wrogu trofea rwno i sprawiedliwie. Dumni z szybkiego rozwoju szeregw PPR i GL nie sdzilimy, e spotkamy si a z tak gwatown reakcj obozu londyskiego zmierzajcego do zaostrzenia walki politycznej. Tak si zoyo, e do poowy roku 1943 w obozie londyskim nastpiy powane zmiany personalne, bardziej ni dotd niekorzystnie wpywajce na moliwo konsolidacji w walce z okupantem. Po mierci generaa Wadysawa Sikorskiego na czele rzdu na emigracji stan w lipcu 1943 roku prawicowy dziaacz, ludowiec, Stanisaw Mikoajczyk. To taktyczne posunicie na pewno wpyno na czciow neutralizacj nastrojw mas chopskich. Istotny wpyw na caoksztat sytuacji miaa take zmiana na stanowisku naczelnego wodza. Pisudczyk, opozycjonista wobec rzdu Sikorskiego, szczeglnie po zawarciu ukadu z ZSRR, genera Kazimierz Sosnkowski obj wyczone teraz z gestii premiera stanowisko naczelnego dowdcy si zbrojnych w kraju. Po aresztowaniu generaa Stefana Roweckiego Sosnkowski mianowa dowdc AK Tadeusza Komorowskiego - Bora, zwizanego z endecj. Tak wic do poowy 1943 roku na prawicy gos decydujcy mia drugi garnitur politykw, ktrzy, uzgodniwszy stanowiska na paszczynie wrogoci wobec ZSRR, PPR, GL, ZPP czy tworzonego w ZSRR wojska polskiego, zwalczali nie tylko komunizm, ale wszystko, co wizao si z ide postpu. Zbierajc siy do walki z lewic obz londyski dy do scalenia podlegych sobie organizacji wojskowych, a trzonem si zbrojnych w kraju miaa by Armia Krajowa. Zawarszy umow z SL, AK podporzdkowaa sobie BCh. Br zacz forsowa nastpnie spraw wczenia NSZ do AK, aprobujc w ten sposb ich skrajnie terrorystyczne tendencje, zwaszcza wobec PPR i GL. O tych sprawach wiedzielimy i my, i bechowcy. Moe inaczej je wyraalimy, ale wiedzielimy. Przypomn, e gdzie do poowy 1943 roku zakoczone zostao scalanie AK z NOW, wywodzc si z tego samego pnia co NSZ - ze Stronnictwa Narodowego. Odkd przedstawiciele NOW weszli w skad komend AK sytuacja zdecydowanie pogorszya si, gdy ani NSZ, ani NOW w walce z lewic nie przebieray w rodkach. Tak wic i my mielimy perypetie z oddziaem NOW Ojca Jana, ktry mia baz w rejonie Krzeszowa i zosta podporzdkowany AK. Dla przykadu podam, e rwnie w powiecie lubartowskim zanotowalimy drastyczne przykady zaostrzenia si wystpie przeciw lewicy po wczeniu NOW do AK. Ale najostrzejszym wyrazem wzmagajcej si walki z lewic byo wspomniane ju wymordowanie pod Borowem oddziau GL, dowodzonego przez Stefana Skrzypka Sowika. Oczywicie, nie naley sdzi, e nastpia wwczas, w poowie 1943 roku, cakowita konsolidacja obozu londyskiego. Tak nie byo. Istniay siy przeciwdziaajce zamierzeniom prawicy, nawet w kierownictwach ugrupowa obozu londyskiego. I to nie tylko w radykalnym skrzydle, ale take w centrum wachlarza rzdowego. Najwaniejszy by jednak bunt szeregowych ludowcw, wrogo nastawionych zwaszcza do sanacji, szukajcych modelu Polski innej ni przedwrzeniowa, odegnujcych si od niej, chccych pastwa demokratycznego. Na znalezieniu wasnych drg zaleao rwnie czci pepesowcw; niektrzy od pocztku powstania PPR wsppracowali z nami. Te siy odrodkowe, powstae w wyniku radykalizacji pogldw spoeczestwa, sprawiy, e kiedy PPR jesieni 1943 roku wystpia z inicjatyw utworzenia Krajowej Rady Narodowej w obozie londyskim nie byo ju lewicowych socjalistw i ludowcw.

W takiej sytuacji w noc sylwestrow z 31 grudnia 1943 na 1 stycznia 1944 roku odbyo si pierwsze plenarne posiedzenie Krajowej Rady Narodowej, ktrej przewodniczcym zosta Bolesaw Bierut. W uroczystej deklaracji GL zgosia wwczas akces do KRN. Okazao si, e osignicia bojowe zbrojnej siy PPR stanowi cenny wkad w tworzenie ludowo-demokratycznego frontu. We wspomnianej deklaracji, odczytanej zreszt w komrkach partyjnych i oddziaach bojowych, znalazy si wane sowa:

Dowdztwo Gwne Gwardii Ludowej owiadcza uroczycie: W obliczu przeomowych chwil w dziejach wiata, wiadomi odpowiedzialnoci za losy narodu, ktra ciy na kadym Polaku, zgaszamy przystpienie organizacji wojskowej, Gwardia Ludowa, do Krajowej Rady Narodowej, aby pod jej kierownictwem nadal walczy o wolno i niepodlego Polski. Witamy powstanie Krajowej Rady Narodowej jako jedynej demokratycznej przedstawicielki narodu, ktra jednoczy wszystkie jego siy i jest dla walczcych onierzy wyrazem cisego powizania narodu z jego walczcymi z okupantem siami zbrojnymi. Organizacja nasza powstaa do walki z zaborc i walce zawdzicza sw si18.

Deklaracja KRN, oparta na zaoeniach programowych PPR, nie bya dla nas obca, wymagaa jednak wzmoonej pracy nad skupieniem w ludowo-demokratycznym froncie dziaaczy postpowych i oddawaniem wadzy, reprezentowanej przez konspiracyjne rady narodowe, w dobre rce. Na wspomnianym plenarnym posiedzeniu Krajowej Rady Narodowej gen. Micha ymierski - Rola, dotychczasowy doradca wojskowy Sztabu Gwnego GL, mianowany wwczas Naczelnym Dowdc Armii Ludowej, przedstawi z upowanienia Polskiej Partii Robotniczej zadania i organizacj AL. Szefem Sztabu Gwnego AL zosta genera Franciszek Jwiak - Witold, byy kapepowiec, wsptwrca PPR, GL, dotychczasowy szef Sztabu Gwnego Gwardii Ludowej. Armi Ludow tworzylimy w oparciu o wszystkie organizacje reprezentowane w KRN. Jej celem byo kontynuowanie walki z okupantem do zwycistwa i batalia o now Polsk - demokratyczn i sprawiedliw. Dowdztwo Gwne AL ze szczegln trosk traktowao spraw tworzenia korpusu oficerskiego w nowej armii. Zakadano, e bramy szk oficerskich powinny by szeroko otwarte dla tych, ktrzy wyrniaj si w walce o now Polsk, dla synw robotnikw i chopw. Sprawa tworzenia rad narodowych i Armii Ludowej znajdowaa si cay czas w centrum zainteresowa partii. Na kadym posiedzeniu KC PPR, towarzysz Witold skada informacje, dotyczce zreszt nie tylko AL i dziaa partyzanckich w kraju, ale i oglnej sytuacji na frontach. Przystpujc do reorganizacji, dziaalimy w oparciu o wydan przez dowdztwo instrukcj pt. Organizacja Armii Ludowej oraz Regulamin wewntrzny Armii Ludowej. Otrzymalimy te podstawowe dokumenty wraz z pierwszym, zreszt tajnym, rozkazem Dowdztwa Gwnego Armii Ludowej z 15 stycznia 1944 roku:

1. Z dniem dzisiejszym objem obowizki Naczelnego Dowdcy Armii Ludowej. 2. Obowizki Szefa Sztabu Gwnego Armii Ludowej obj ob. Witold [Franciszek Jwiak],
18

Dowdztwo Gwne GL i AL, Zbir dokumentw z lat 1942- 1944, MON, Warszawa 1967, s. 179.

3. Rwnoczenie z niniejszym rozkazem przesya si, jedynie do uytku subowego dowdztw obwodw, brygad, okrgw i batalionw: a) Organizacj Armii Ludowej, b) Regulamin organizacyjny Armii Ludowej zatwierdzone przez Dowdztwo Gwne AL. Wszystkie dowdztwa winny wprowadza natychmiast w ycie i stosowa zasady organizacyjne, zawarte w Organizacji i Regulaminie organizacyjnym AL. Wszystkie dowdztwa dopilnuj, aby oba te egzemplarze byy tak przechowywane, by w razie przeniesienia dowdcy na inne stanowisko subowe lub padnicia na posterunku w walce z okupantem samego dowdcy, nastpca jego mg dokadnie zapozna si z Organizacj i Regulaminem organizacyjnym AL. 4. Przesya si Regulamin wewntrzny AL, ktry w najbliszym czasie bdzie wydrukowany i rozesany w wikszych ilociach. Dowdztwa dopilnuj, by kada sekcja AL miaa do swojej dyspozycji co najmniej 1 egzemplarz Regulaminu wewntrznego AL. Kade dowdztwo, a przede wszystkim oficerowie propagandy przeprowadz specjalne pogadanki celem wyjanienia kadego rozdziau Regulaminu wewntrznego. Kady onierz AL winien zna Regulamin wewntrzny, gdy na nim opiera si bdzie rozrost, sia moralna i potga wojskowa Armii Ludowej. NACZELNY DOWDCA AL Rola [Micha ymierski]

W myl wspomnianych dokumentw stalimy si Obwodem II AL, zoonym z trzech okrgw: lubelskiego (4), janowskiego (5), siedleckiego (6). Tak byo na pocztku, bowiem pniej okrg siedlecki od nas odczono. Czonkowie kierownictwa obwodowego PPR i AL, ze wzgldu na bezpieczestwo, nie mogli by skupieni. Zajmowali si wic powierzonymi im sprawami na wyznaczonych terenach. Poniewa okrg 5 (janowski) obejmowa bardzo rozlegy teren, efektywna dziaalno w warunkach konspiracyjnych bya w nim znacznie utrudniona. Dlatego w marcu 1944 roku wyodrbniono podokrg 1, obejmujcy powiaty: chemski, hrubieszowski, wschodni cz krasnostawskiego, tomaszowski i zamojski. Podokrg podlega kierownictwa PPR i AL w okrgu 5, a sekretarzem by w nim Konstanty Krasowski - Wujo, natomiast dowdc AL Jzef Maysz - Marek. Na terenie podokrgu i jego pograniczu, w zachodniej czci powiatu krasnostawskiego, mielimy w 1944 roku kilka oddziaw: Bronisawa Bazyla - Ksidza, Jana Baejczyka - Pilota, Gustawa Krla - Cygana, Edwarda Opaki - Edmunda, Konstantego Mastalerza - Starego. Ten stan uzupeniay aktywne i do silne garnizony AL. Te wszystkie zmiany organizacyjne uatwiy znacznie prac, nadajc jej kierunek i umoliwiajc koordynacj poczyna. Rwnie opracowane przez Dowdztwo Gwne zasady organizacji AL wprowadzano w ycie, ale nie wszystkie zalecenia udao si do koca zrealizowa. Nie mielimy midzy innymi zorganizowanych jednostek eskich AL, tworzonych na wzr innych oddziaw, a majcych zajmowa si sub sanitarn, kuriersk, cznoci, zaopatrzenia itd. Oczywicie te obowizki powierzano kobietom, ale organizacyjnie nie udao si dopi sprawy. Niejako na marginesie chc podkreli, e mimo rnych trudnoci poziom militarny si zbrojnych lewicy wzrs. Jakkolwiek nie obowizywa w nich cenzus oficerski, to kadra, zdobywajc szlify w walce, staa na

wysokim poziomie. Niema rang nadawao jej zdobyte w bojach dowiadczenie, bohaterstwo i, nade wszystko, umiowanie ojczyzny. Ogromn wag przywizywalimy do tworzenia dobrego klimatu dla pracy konspiracyjnych rad narodowych, a przede wszystkim dla wspdziaania w nich przedstawicieli PPR, AL, SL, GL, BCh, RPPS, dziaaczy spdzielczoci, nauczycielstwa i tych wszystkich, ktrzy chcieli wsplnie walczy z okupantem i tworzy podwaliny Polski Ludowej. Kiedy na rozkaz Dowdztwa Gwnego AL zaczlimy reorganizowa oddziay polow, tworzc brygady, dowdztwo Obwodu II, na czele ktrego sta wwczas Mieczysaw Moczar - Mietek, przystpio do pracy nad powoaniem na poudniowej Lubelszczynie 1 Brygady AL im. Ziemi Lubelskiej. Brygada moga powsta, gdy warunkiem jej utworzenia byo istnienie co najmniej trzech oddziaw polowych. Dowdc brygady rozkazem z 4 lutego 1944 roku mianowano kpt. Wadysawa Skrzypka - Grzybowskiego, a szefem sztabu Andrzeja Flisa - Maksyma. Pocztkowo brygada skadaa si z trzech oddziaw, zwanych wwczas batalionami, a od czerwca 1944 roku kompaniami. Od marca trzon nowo utworzonej jednostki AL stanowiy bataliony pod dowdztwem: Ignacego Borkowskiego - Wicka, Edwarda Gronczewskiego - Przepirki, Bolesawa Kowalskiego - Cienia, Feliksa Kozyry - Byskawicy, Aleksandra Szymaskiego - Bogdana i oddzia im. Karola Lemiszewskiego pod dowdztwem Siemiona Czikowani - Kazika Gruzina. Kady z batalionw mia przydzielony teren operacyjny i podlega dowdztwu brygady, ta z kolei dowdztwu Obwodu II. Dowdztwu okrgowemu podlegay oddziay istniejce poza brygad i garnizony AL. Na czele interesujcych nas okrgw stali wwczas: por. Franciszek Woliski Franek (okrg 4) i por. Tadeusz Szymaski - Lis (okrg 5). Na pocztku, w lutym, brygada miaa okoo 200 ludzi, ale z miesica na miesic jej stan wzrasta, aby w kocowym okresie, w lipcu, liczy ponad 1000 partyzantw. Po mierci Grzybowskiego brygad krtko dowodzi Andrzej Flis - Maksym. Ranny w walce z Niemcami w poowie maja, we wsi Momoty, zostaje wysany na leczenie do ZSRR, a dowdztwo przejmuje wtedy Ignacy Borkowski -.Wicek. W czasie intensywnej rozbudowy AL na paszczynie KRN do 1 Brygady im. Ziemi Lubelskiej wszed bechowski oddzia im. Bartosza Gowackiego, wsppracujcy jeszcze z GL. Terenem operacyjnym batalionu, ktrym dowodzi Pawe Niewinny - Bartosz, by powiat lubelski. W skad 1 Brygady wszed take oddzia Stray Chopskiej pod dowdztwem Juliana Kaczmarczyka - Lipy, szefa sztabu brygady od maja 1944 roku, operujcy na pograniczu Rzeszowskiego i Lubelskiego, w rejonie Jarocina. Oba te oddziay, jak rwnie caa brygada, zostay dozbrojone ze zrzutw, co w bardzo powanym stopniu wpyno na wzrost i bojowo szeregw AL. W czerwcu i lipcu trzeba byo tworzy nowe oddziay, dowodzone przez dowiadczonych jeszcze w bojach GL partyzantw: Ludwika Paszkowskiego - Lutka, Ryszarda Powasia - Maego Ryka, Krzysztofa Mroza - Krzyka, Henryka Szymaskiego - Heka Lubelaka, Czesawa Olszewskiego - Zajca, Jana Owczarza - Marynarza. Rwnolegle z wysikami zmierzajcymi do podnoszenia poziomu bojowego dowdcy wszystkich szczebli mieli obowizek bra udzia w przedsiwziciach zwizanych z tworzeniem rad narodowych. Utrzymywaniu powstaych dawniej i okrzepych we wsplnym dziaaniu wizi towarzyszyy dorywcze, pod wpywem nagej potrzeby prowadzone akcje, spotkania, w czasie ktrych dochodzio czsto do wzajemnego zrozumienia, do tworzenia sprzyjajcego klimatu. Obserwowaem, jak czsto ludzie, ktrych do niedawna jeszcze niewiele czyo, zaczli jako serdeczniej troszczy si o sprawy ich

jednoczce. Zabiegali o rzeczy, ktre uznali za godne przeprowadzenia. Najczciej wyrazem tych porozumie byy akcje zbrojne, uzgadniane wsplnie w myl uroczystych deklaracji czy te normalnych roboczych umw. W miar rozrastania si jednostek AL rnymi sposobami dylimy do budowania gbszego poczucia wsplnoty wrd onierzy. Wspomniaem ju o roli, jak odegray tradycje wolnociowe, narodowe i kultywowanie ideaw, osigni mas robotniczych i chopskich w ich walce o wyzwolenie narodowe i spoeczne. Wyrazem pogbiajcej si identyfikacji onierzy AL z ich jednostkami byy nie tylko sztandary, odznaki, piosenki, ale te wyniki zbirek pienidzy przeznaczonych na rady narodowe czy AL. Czsto rezultaty tych akcji przekraczay wszelkie oczekiwania, wiadczce o ofiarnoci spoeczestwa i zrozumieniu celw, o ktre walczylimy. Szczeglnie energicznie wczya si do prac polityczno-propagandowych Wojewdzka Rada Narodowa, skupiajca wok siebie oddanych dziaaczy, ktrzy wykonali ogromn robot polityczn i organizatorsk. Aby odda tylko cz nalenego im szacunku, trzeba wymieni choby: Ludwika Czuga, Ann Gadzalank, Adel Gadzisk, Bronisaw Czarnot, Pawa Dbka, Bolesawa Pawowskiego, Mariana Czerwiskiego, Bolesawa Kwiatka, Szymona Bonata, Franciszka Ojaka. Chc zwrci jeszcze uwag na do znaczcy fakt. Ot oddziaywanie konspiracyjnych rad narodowych i AL byo wzajemne, a wsppraca bardzo cisa. Taka atmosfera sprzyjaa utrzymaniu wysokiego poziomu politycznego i moralnego, nie mwic ju o powiceniu i bojowoci. I tu znw istotna rzecz, ktra cigle powraca w tych moich refleksjach - sprawa wszechstronnego bezpieczestwa ludnoci, nadal, moe jeszcze wnikliwiej, brana pod uwag po powstaniu rad narodowych. Dc do moliwie cakowitego, cho skrtowego z koniecznoci przedstawienia zmian, ktre nastpiy w pocztkach 1944 roku, powinienem podkreli, e rwnie w pnocnej Lubelszczynie przystpiono do tworzenia duej jednostki partyzanckiej na gruncie istniejcego tam baonu im. Jana Hooda. Pragnbym tu wspomnie, e Hood - Kirpiczny, kapepowiec, by wsporganizatorem PPR i oddziaw Gwardii Ludowej. Ju w 1941 roku na terenie powiatu wodawskiego zorganizowa oddzia partyzancki im. A. Mickiewicza, ktry w 1942 roku odda do dyspozycji PPR i GL. Czynny dziaacz partyjny i wojskowy, wchodzi w skad wadz obwodu. Po jego mierci (poleg w walce z Niemcami 6 stycznia 1944 roku w rejonie Ostrowa Lubelskiego, a baon otrzyma jego imi) dowdc oddziau zosta Aleksander Skotnicki - Zemsta, a potem Zbigniew Stpka - Mara, ktry przeszed do AL z AK w 1944 roku wraz ze swoim oddziaem. W maju, na rozkaz dowdcy Obwodu II, Mieczysawa Moczara, przystpiono do organizacji brygady, ktra nie zostaa sformowana, gdy w trakcie zmiany terenu operacyjnego, midzy innymi i dla batalionu im. Hooda, po bitwie pod Rblowem oddzia rozdzieli si. Przed wymarszem z lasw parczewskich liczy okoo 600 ludzi w 5 kompaniach. Zadanie utworzenia brygady otrzyma ponownie tu przed wyzwoleniem Zbigniew Stpka - Mara. Mimo e koncepcja sformowania brygady nie zostaa zrealizowana, to lasy parczewskie, majce oddziay poow w sile okoo 1000 ludzi stanowiy wraz z garnizonami AL i BCh bardzo prny orodek partyzancki i, co wane, opowiadajcy si po stronie lewicy. Niemcy w wielokrotnych obawach dyli za wszelk cen do zniszczenia tej silnej bazy partyzanckiej. Do wspomnianych wielkich jednostek AL doczya na wiosn 1944 roku dziaajca dotd na terenach zabuaskich brygada im. W. Wasilewskiej. W jej skad wchodziy dwa oddziay: im. T. Kociuszki i J. Dbrowskiego, liczce w sumie okoo 400 ludzi. Brygada ta, ktr dowodzi kpt. Stanisaw Szelest, wsplnie z wymienionymi wielkimi jednostkami AL, dziaaa na terenie Lubelszczyzny w myl wytycznych Dowdztwa Gwnego Armii Ludowej. Tak wic od pocztku 1944 roku zadania nasze byy skrystalizowane i mimo braku broni moglimy, jako dowdztwo Obwodu II, uzna, e robota idzie naprzd. Na pierwszym posiedzeniu KRN, jak

wiadomo, wystpiono z apelem do aliantw o pomoc w dostawach broni. Pki co, radzilimy sobie, jak dotd, wykorzystujc niezawodny sposb dozbrojenia - na wrogu. Cae szczcie, e zarwno oddziay AL, jak i garnizony, nauczone dowiadczeniem, umiay oszczdza amunicj i bro. Dobrze, e jako moglimy wszystkie te wzgldy tak pogodzi, aby efekty walki byy oczywiste. W czasie wiosennej partyzanckiej ofensywy 1944 roku udao si doprowadzi do prawie cakowitego krachu gospodarki wojennej w dystrykcie lubelskim i powanych trudnoci militarnych. O powadze sytuacji wynikej z utworzenia na zapleczu frontu rozlegego teatru dziaa partyzantw radzieckich i polskich - rozcigajcego si, oglnie mwic, od zachodniej Ukrainy do Wisy - wiadcz wypowiedzi przedstawicieli wadz hitlerowskich, zmuszonych do podjcia w najbliszym czasie wakich decyzji, zmierzajcych do zdawienia ruchu partyzanckiego.

Zrby nowego Jednym z najwaniejszych zada, jakie stany przed nami u progu 1944 roku, byo powoanie do ycia terenowych rad narodowych, w ktrych skad mieli wchodzi przedstawiciele wszystkich ugrupowa politycznych i organizacji stojcych na gruncie reform demokratycznych i czynnej walki z okupantem. Dla naszego aktywu nieatwe to byo zadanie, wymagajce innych umiejtnoci ni caa dotychczasowa dziaalno konspiracyjna okresu okupacji. Trzeba byo zdawa teraz nie lada egzamin ze sztuki tworzenia zrbw przyszej Polski Ludowej. Przystpujc do organizowania terenowych rad narodowych, trzeba byo wykaza wiele rozsdku, znajomoci rzeczy i - co rwnie wane - taktu szczeglnie w rozmowach z tymi kandydatami do rad, ktrzy rekrutowali si spoza krgu PPR - AL, z rnych innych ugrupowa politycznych i spoecznych. Potrzebn tu bya rwnie dobra znajomo zarwno programw poszczeglnych organizacji, jak i samych ludzi, ktrzy kandydowali do terenowych rad narodowych. Ali problemowi rad narodowych przypisywa szczegln wag, podkrelajc przy wielu rnych okazjach, e od ludzi zajmujcych si ich organizacj wymaga si odpowiedniego przygotowania, zwaszcza wikszego dowiadczenia w pracy spoeczno-politycznej. Ten postulat Alego przyjto jako zasad w realizacji nowych zada. Tote do rad narodowych mieli wchodzi ludzie o wysokim wyrobieniu spoecznym i politycznym, znani w swoich rodowiskach organizacyjnych i szanowani wrd spoeczestwa. Na temat powoania podziemnego przedstawicielstwa wadzy ludowej na Lubelszczynie Ali odby szereg narad z przedstawicielami komitetu obwodowego PPR i obwodowego dowdztwa AL. W wyniku tych narad w poowie lutego 1944 roku w Rudce Kijaskiej na pograniczu lasw parczewskich doszo do spotkania grupy aktywu PPR, SL-ROCh, AL i BCh, Zwizku Nauczycielstwa Polskiego, Zwizku Zawodowego Pracownikw Umysowych oraz dziaaczy spdzielczych. W teje Rudce Kijaskiej w dniu 18 lutego w mieszkaniu Ignacego Kasperczuka odbyo si kolejne zebranie, ktrego uczestnicy zwracali uwag na potrzeb skoordynowanego, wsplnego wysiku w walce z okupantem oraz na konieczno tworzenia frontu narodowego w celu zjednania moliwie najwikszej liczby ludzi dla sprawy rozgromienia faszyzmu niemieckiego i przeprowadzenia w oparciu o wspprac ze Zwizkiem Radzieckim - penych reform spoecznych po wyzwoleniu kraju. Na zebraniu tym powoano do ycia pierwszy zalek konspiracyjnej wojewdzkiej rady narodowej. W jej skad weszli nastpujcy dziaacze: Anna Gadzalanka - Halina (SL - ROCh), Zygmunt Goawski Leon (BCh), Ludwik Czugaa - Rwny (Zwizek Nauczycielstwa Polskiego), Bolesaw Kwiatek -

Lech (PPR), Kazimierz Sidor - Kazik (GL), Bronisawa Czarnota - Sawa (spdzielczo), Bolesaw Pawowski - Profesor, Marian Czerwiski - Marian oraz Wacaw Bonat - Szymon. Prezydium rady ukonstytuowao si nastpujco: Kazimierz Sidor - Kazik (przewodniczcy wojewdzkiej rady narodowej), Bronisawa Czarnota - Sawa (sekretarz), Anna Gadzalanka Halina (kierownik wydziau prasowego), Zygmunt Goawski - Leon (zastpca przewodniczcego) i Ludwik Czugaa - Rwny. Na posiedzeniu zosta opracowany rwnie plan pracy wojewdzkiej rady narodowej, w ktrym pooono wielki nacisk zwaszcza na piln potrzeb organizowania powiatowych, miejskich i gminnych rad narodowych oraz wydania odezwy wojewdzkiej rady narodowej. Powoano rwnie do ycia wydzia prasowy, ktry mia przystpi do wydawania organu prasowego wojewdzkiej rady narodowej. Jego kierownik, Anna Gadzalanka - Halina, bya bardzo aktywn dziaaczk ruchu ludowego na Lubelszczynie, jedn z pierwszych inicjatorek cisej wsppracy Stronnictwa Ludowego z Polsk Parti Robotnicz i wsplnej walki Batalionw Chopskich z Gwardi Ludow. Oprcz wyej wymienionych osb do konspiracyjnej wojewdzkiej rady narodowej dokooptowano Jana Sawiskiego - Tyfusa, znanego dziaacza politycznego i rewolucjonist z wojny hiszpaskiej, Pawa Dbka - byego winia Majdanka, Pawa Biernata - radykalnego chopa z powiatu lubelskiego, Franciszka Ojaka - Krzemienia, znanego w powiatach bigorajskim i kranickim lewicowego dziaacza Zwizku Nauczycielstwa Polskiego, Adel Gadzisk - Mart, nauczycielk z Potoka, dziaaczk spoeczn i utalentowan publicystk, autork wielu artykuw, zamieszczonych w naszej konspiracyjnej prasie, oraz Wadysawa Zdunka. Na pierwszym posiedzeniu konspiracyjnej wojewdzkiej rady narodowej uchwalono deklaracj nastpujcej treci:

Zbroczona krwi Narodu Polskiego i zdeptana przez zbrodniczego okupanta hitlerowskiego Ziemia Lubelska z radoci wita powstanie Krajowej Rady Narodowej i inicjatyw tworzenia takiche rad terenowych, zoonych z przedstawicieli organizacji demokratycznych. Zebrani na plenarnym posiedzeniu Wojewdzkiej Rady Narodowej przedstawiciele Stronnictwa Ludowego, Batalionw Chopskich, Zwizku Nauczycielstwa Polskiego, Zwizku Pracownikw Umysowych, Spdzielczoci, Polskiej Partii Robotniczej, Gwardii Ludowej, Zwizkw Zawodowych - postanawiaj wszystkie swe siy wyty w celu zjednoczenia spoeczestwa polskiego Lubelszczyzny do walki z barbarzyskim najedc niemieckim. Przedstawiciele wymienionych organizacji wzywaj wszystkie warstwy i ugrupowania spoeczne i polityczne do podjcia wsplnej walki, a do ostatecznego zwycistwa. Czonkowie Wojewdzkiej Rady Narodowej Ziemi Lubelskiej potpiaj haniebn akcj wszczynania walk bratobjczych, inspirowanych przez reakcj i niektre czynniki wsteczne z Armii Krajowej. Czonkowie Wojewdzkiej Rady Narodowej uwaaj za suszny stosunek do zagadnie polityki zagranicznej i spoecznej podjtej i prowadzonej przez Krajow Rad Narodow. Wojewdzka Rada Narodowa ze wzgldu na wyjtkow sytuacj Lubelszczyzny apeluje do Krajowej Rady Narodowej o zwrcenie si do pastw sprzymierzonych o pomoc w broni, co uatwi nam prowadzenie skutecznej walki z okupantem. Wojewdzka Rada Narodowa podkrela, e dla przyszej Polski nie ma innej drogi rozwojowej poza drog demokracji.

Zebrani na plenarnym posiedzeniu Wojewdzkiej Rady Narodowej postanawiaj dooy wszelkich stara, nie aujc trudu i szczerych wysikw, by zorganizowa wszystkie siy Narodu do wyzwolenia Wolnej, Suwerennej, Niepodlegej Polski Ludowej. Wojewdzka Rada Narodowa

Wydawana przez wojewdzk rad narodow prasa zacza wychodzi do czsto. Niemaa to zasuga Aleksandra Szymaskiego - Alego, ktry powici jej wiele czasu i ca swoj wiedz fachow. Uwaano go te za najwyszy w tej dziedzinie autorytet. Do niego zwracali si wszyscy piszcy z prob o rad i akceptacj tego, co zamierzali napisa. Ali poucza ich, udziela praktycznych wskazwek. Pamitam rady, jakie dawa mniej obeznanym ze sztuk pisania kolegom eby przemawiali do spoeczestwa najbardziej zrozumiaym i bliskim mu jzykiem, posugujc si najprostszymi i najbardziej przekonywajcymi argumentami, ktre trafiayby do kadego chopa. Ale ulotki, komunikaty i apele zaczy z biegiem czasu wydawa si zbyt sabym orem w walce o ogln i powszechn mobilizacj spoeczestwa do coraz janiej wytyczanych przez nasze centralne wadze zada. Pierwszym wsppracownikiem Alego na wiksz skal staa si niebawem Anna Gadzalanka Halina, ktra jako znana wielu ludziom dziaaczka Stronnictwa Ludowego i kierownik wydziau prasowego wojewdzkiej rady narodowej, w maju zainicjowaa utworzenie pisma ludowego pn. Wola Ludu, ktre nastpnie sama redagowaa u siebie w Woli Gazowskiej i ktre drukowano w Rzeczycy. Pismo zapoznawao spoeczestwo z problematyk ruchw wyzwoleczych mas chopskich, podejmujc jednoczenie ostr, bezkompromisow walk z reakcj w szeregach Stronnictwa Ludowego. Odwane, pene pasji demaskatorskiej artykuy wychodziy w wikszoci spod pira Haliny. Niektre powstaway przy wspudziale innych dziaaczy ludowych. W tym czasie praca kipiaa ludziom w rkach. Pod koniec maja, gdy zapasy papieru i materiaw drukarskich na to pozwalay, podjto uchwa o powoaniu do ycia osobnego organu prasowego podziemnej wojewdzkiej rady narodowej pn. Rada Narodowa. Redakcj tego pisma, ktre miao nawietla w sposb peniejszy ogln problematyk ruchu wyzwoleczego, obj Ali. Ju w toku pracy nad pierwszym numerem okazao si jednak, e zbyt wielki nawa innych, bardzo rnorodnych, trudnych, a przy tym coraz pilniejszych obowizkw nie pozwala mu dysponowa czasem w stopniu wystarczajcym do systematycznego poprowadzenia duych numerw Rady Narodowej. - Co z tym fantem robi? - zastanawia si gono zafrasowany Ali. - Mam, czowieku, dwie rce - zwrci si do Krzemienia - a pisa trzeba by ju teraz nimi rwnoczenie na czterech maszynach. A inna robota? Stosy cae! - Masz przede wszystkim, i od tego trzeba zacz, niezawodn dotychczas gow na karku i ze sze kieszeni solidnie wypchanych notatkami i materiaami, masz te doskonae rozeznanie co do moliwoci ludzkich. Rozkrcie robot na wielk skal, to fakt, posad teraz do maszyn innych ludzi radzi Krzemie. - Bagatela - rozemia si Ali. - Siedz wanie rzdkiem i czekaj... Wiesz chyba - przeszed znw na powaniejszy ton - e Halina sama siebie zrobia na szaro, nosa jej nie wida spoza stert odezw i artykuw do Woli Ludu. Szymek Krakowski wsik z kretesem w swego onierza Lubelszczyzny

i na nic innego nie sposb go ju namawia. A inni? Zrozum, przecie wszystko, co oprcz nich cho troch umie pisa, dawno ju tucze bez opamitania w klawisze. Gdy ktrego dnia, okoo poowy czerwca, pojawia si w Zagrzu, w chacie Tompolskiego, Marta przyprowadzona tu przez Krzemienia - postawiono przed ni na powitanie talerz piknych, dojrzaych czereni. Zanim zdya zje ich garstk, pasowana zostaa przez Alego na redaktora Rady Narodowej. Nominacj t zakoczy Ali sowami: - Obowizkw bdziecie mieli sporo i nie bd one atwe, ten organ prasowy musi ukazywa si regularnie... - Czy bierzecie pod uwag, e ja mog nie sprosta tej odpowiedzialnej pracy? - pyta rzeczowo skrupulatna Marta. - Bierzemy pod uwag przede wszystkim to, e powinnicie i musicie sprosta tej odpowiedzialnej pracy - usyszaa w odpowiedzi. - Widzicie, koleanko, chciabym bardzo, by okazao si, e nie na prno czekaem na was z takim utsknieniem - rozadowa Ali niepewno i zakopotanie Marty arcikami. Na pociech upewni j, e jedna dobra maszyna do pisania oddana zostanie natychmiast do jej wycznej dyspozycji i e uzgadnia rne sprawy, zwizane z powoaniem do ycia organu wojewdzkiej rady narodowej, bdzie moga, kiedy tylko zechce, zarwno z nim, jak i z Krzemieniem. W rezultacie nowo kreowana redaktorka zabraa si do pracy. Pocztkowo byy to zajcia przygotowawcze, jak choby skrcony kurs pisania na maszynie dla potrzeb redakcyjnych, ale ju od drugiej poowy czerwca czterostronicowe numery Rady Narodowej ukazyway si systematycznie w kilkudniowych odstpach. Poczwszy od drugiego numeru, Marta redagowaa to pismo sama, uzgadniajc tylko tematyk kolejnych numerw z Alim, a z Krzemieniem - ujcie poszczeglnych problemw. Wszystkie artykuy wychodziy spod jej pira. Szczeglnie rozchwytywany by - o ile dobrze pamitam - numer trzeci, ktry - zredagowany pod ktem przeciwstawienia si pisanej i mwionej propagandzie agentur rzdu londyskiego - przekazywa wiele najwieszych wiadomoci o dziaaniu emigracji polskiej i Armii Polskiej w ZSRR oraz podawa czciowe przedruki z wydawanej w ZSRR gazety polskiej Zwyciymy - z numeru czerwcowego, powiconego w caoci specjalnie rodakom w walczcym kraju. W przedruku tym, obok prozy Wandy Wasilewskiej, znalaz si fragment przemwienia wczesnego generaa Armii Polskiej, Aleksandra Zawadzkiego, mobilizujcy wszystkich Polakw do walki o ostateczne zwycistwo i niepodleg ojczyzn. Przygotowany do druku pity numer naszej Rady Narodowej ju si nie ukaza - maszynopis zagin midzy 24 a 27 lipca w straszliwym chaosie cikich walk frontowych, w ktrych na terenie lasw gocieradowskich, wraz z oddziaami partyzanckimi, brali czynny udzia czonkowie wojewdzkiej rady narodowej - Marta i Krzemie W ten sposb nasza prasa, wychodzca pod kierownictwem Alego ju od 1942 roku, po powstaniu rad narodowych wesza w okres swego najwikszego rozwoju. Odgrywaa te z kadym dniem coraz wiksz rol w naszej dziaalnoci spoecznej i politycznej, bya mocnym orem w walce z organizacjami reakcyjnymi i ludmi wysugujcymi si hitlerowcom. Wydane specjalne odezwy do robotnikw, chopw i inteligencji pracujcej zjednyway nam coraz wicej sympatykw i sprzymierzecw w naszej pracy i walce z wrogiem.

W naszej okrgowej redakcji w 1944 roku pracowao ju okoo dziesiciu ludzi. Tak powikszona liczebnie i lepiej wyposaona technicznie nadaa ona teraz za biegiem wydarze, bya w stanie nie tylko odpowiedzie na kade nowe pocignicie okupanta wobec ludnoci polskiej, ale take w por ostrzec spoeczestwo o nowych podstpnych zamiarach wroga i pouczy je, jak si ma w okrelonej, konkretnej sytuacji zachowa. Bez przesady mona powiedzie, e nasza prasa bya - obok starych myliwskich fuzji i nowoczesnych, nieocenionych pepesz - drug bardzo skuteczn broni w walce z wrogiem, a sama redakcja pod kierownictwem Alego stanowia dla wielu ludzi w niej pracujcych dobr szko przygotowujc do samodzielnej pracy. Nauczyli si oni redagowa i wydawa rne pisma o powanej tematyce dotyczcej naszej dziaalnoci i walki z wrogiem, a pniej - budowy nowego ustroju w wyzwolonym kraju. W maju 1944 roku lubelski komitet PPR wyda komunikat nr 3 dotyczcy zada stojcych przed parti w nowej sytuacji, jaka zaistniaa w miesicach wiosennych:

Do wszystkich sekretarzy i organizacji PPR O. K. Lubelskiego nr 5 W zwizku z przyblianiem si do naszego Okrgu regularnych oddziaw Armii Czerwonej i Armii Polskiej niedaleki jest moment wyzwolenia naszej Ojczyzny. Wobec tego przed czonkami naszej partii stoj specjalne, historycznej wagi zadania - aby t chwil przypieszy przez przygotowanie powstania zbrojnego, rozbrajanie i przepdzanie okupanta, ratowanie narodu od zagady i palenia mienia chopskiego, przez zorganizowan samoobron ludnoci. Przed nami ley rwnie wielki cel objcia wadzy wsplnie z innymi ugrupowaniami politycznymi uznajcymi Krajow Rad Narodow, jak: Stronnictwo Ludowe, Bataliony Chopskie, RPPS i inne. Aby to osign, naley ju dzi przystpi do realizacji nastpujcych zada: 1. Rozbudowa parti w kadej gminie i w kadej gromadzie, na folwarkach i fabrykach, uaktywni jej czonkw. 2. Organizacje PPR w kadym powiecie i w kadej gminie musz niezwocznie przystpi do budowania Rad Narodowych. Naley stara si, aby do R. N. weszli przedstawiciele innych organizacji politycznych i bezpartyjni uczciwi demokraci, ktrzy zgadzaj si wsppracowa z nami na platformie Manifestu Krajowej Rady Narodowej, oraz grupy inteligencji zawodowej, ktre zajmuj czynn postaw w walce z okupantem. Dy do tego, aby w R. N. skupi najlepszych, najdzielniejszych i najbardziej oddanych sprawie niepodlegoci kraju obywateli. Unika ludzi, ktrzy nie umiej przestrzega zasad konspiracji. Organizatorzy, ktrzy ze wzgldu na zbytni gorliwo w stosunku do wasnej partii, chcieliby wyeliminowa przedstawicieli innych kierunkw, dziaaliby na szkod Rad Narodowych. Bo tylko R. N. oparte na szerokiej podstawie demokratycznej mog zyska szacunek i autorytet w spoeczestwie. Tylko takie R. N. bd zdolne wypeni sw rol. Rady Narodowe nie s i nie bd organami wadzy politycznej. Co najwyej stan si one czasowymi organami samorzdu terytorialnego, do chwili powoania organw samorzdowych z wyboru. 3. Jeeli w momencie przyjcia Armii Czerwonej okae si, e gdzie brak R. N., naley natychmiast przystpi do jej zorganizowania w danej gminie. 4. W miejscowociach, gdzie bd sprzyjay warunki, jak: panika w obozie wroga, ucieczka Niemcw i ich pomocnikw, blisko frontu, istnienie organizacji wojskowej, jak: AL lub GL naley rozbraja okupanta, nie dopuci do wywoenia bogactw i ludnoci, organizowa powstanie zbrojne. Powstanie rozpoczynamy zdobywaniem i zajmowaniem przez oddziay

wojskowe i powstacze waniejszych obiektw i punktw w danej miejscowoci, jak: stacje kolejowe, poczty, telegrafy, posterunki policji, koszary, urzdy, drogi waniejsze itp. W miastach powstanie zbrojne zaczynamy od strajku powszechnego. 5. Na wsiach, gdzie s folwarki, organizowa ju komitety folwarczne, ktre zajm si konfiskat inwentarza i ziemi paskiej i podziaem tyche pomidzy bezrolnych i maorolnych przy pomocy R. N. 6. Nowe wadze polskie natychmiast po przepdzeniu okupanta zawiadamiaj o swym istnieniu i opieraj si na siach zbrojnych AL. Organizuj milicj ludow, ktrej zacztkiem bdzie obecna Stra (Chopska) Ludowa. Zadaniem Milicji Ludowej bdzie: pilnowanie adu i porzdku publicznego, ochrona dobra, likwidacja spekulacji i anarchii. 7. Aresztowanie przestpcw i zdrajcw narodu - sugusw niemieckich, organizatorw walk bratobjczych, mordercw dziaaczy postpowych. 8. Organizowanie Sdw Ludowych. 9. Organizowanie sprawnej komunikacji: kolejowej, rzecznej i drogowej. 10. Uruchomienie fabryk i urzdw uytecznoci publicznej. 11. Zatrudnienie bezrobotnych. 12. Uruchomienie normalnej pracy szk, dajcych powszechne i bezpatne nauczanie. 13. Rwne prawa dla wszystkich obywateli zamieszkaych na ziemi naszej, 14. Organizowanie opieki spoecznej nad inwalidami, sierotami i innymi ofiarami wojny. 15. Obowizkowe wykonywanie wszelkich zarzdze i ustaw Krajowej Rady Narodowej lub wyonionego przez KRN Rzdu Tymczasowego. 16. Spichrze i magazyny zostawione przez Niemcw s wasnoci ludow. Przejmuj je oddziay aprowizacji ludnoci. Wszelkie rozkradanie tego dobra bdzie surowo karane. Peperowcy s odpowiedzialni, aby w tym wanym momencie, gdy decyduj si losy ludu, losy przyszej Polski, klika reakcyjna nie wzia gry, aby w nowej Polsce chop, robotnik i inteligent pracujcy byli rzeczywistymi gospodarzami i organizatorami nowego ycia. Towarzysze! Wobec tak wielkich zada, stojcych przed kadym czonkiem partii, naley wyty wszystkie siy dla wypenienia swych obowizkw wobec narodu i ojczyzny. W tym celu naley natychmiast przystpi do rozbudowy organizacji partyjnej. Zwoa natychmiast posiedzenie plenarne Komitetu Powiatowego (Gminnego) dla odczytania niniejszego komunikatu i realizacji zada stojcych przed parti. Odpowiedzialno za niewykonanie nakazw wadz ponios ci towarzysze, ktrzy opieszaoci doprowadz do usadowienia si na terenie powiatu wrogw demokracji polskiej reakcji. Jestemy przekonani, e towarzysze stojcy na stray interesw ludu zrobi wszystko, by jako onierze na odcinku politycznym - wykona w 100% naoone na nich zadania. LUBELSKI OKRGOWY KOMITET POLSKIEJ PARTII ROBOTNICZEJ Maj 1944 rok.

Komunikat ten trafi do rk wszystkich dziaaczy w okrgu. Nietrudno sobie wyobrazi donios rol, jak speni on w owym przeomowym momencie, kiedy wayy si losy przyszej Polski. Gdy patrz dzisiaj na zachowan z tamtych dni wielkiej prby pok kartk Komunikatu, jake namacalnie czuj tamt rzeczywisto sprzed trzydziestu kilku lat. By nam ten wistek papieru podrcznikiem, nauczycielem, doradc i najwyszym nakazem. Organizacja partyjna naszego okrgu, podobnie jak na terenie caej Lubelszczyzny, a nawet caego okupowanego kraju, przystpia do wcielania w czyn

naoonych przez wadze zwierzchnie zada. Byo to w naszym przypadku o tyle uatwione, e istniay ju i dziaay czciowo powiatowe rady narodowe, a take liczne rady gminne. Rady narodowe powstaway wszdzie mniej wicej w jednakowych okolicznociach i w podobny sposb. Powiatowa rada narodowa dla powiatu kranickiego powoana zostaa jednak do ycia cakiem inaczej. Fakt ten - nietypowy, ale przez to oryginalny i interesujcy - warto przypomnie. Pnym wieczorem, mniej wicej w poowie kwietnia 1944 roku, na plebanii w Rzeczycy Ziemiaskiej zebraa si do liczna grupa ludzi. Przyszli tu pojedynczo, ostronie, aby nie zwraca na siebie uwagi. Proboszcz, ksidz Niedwiedzki, czowiek ju w podeszym wieku, cieszy si u caego miejscowego spoeczestwa ogromnym mirem. Nawet ci, ktrzy nie odczuwali potrzeby odwiedzania kocioa, darzyli ksidza Niedwiedzkiego sympati i zaufaniem jako dobrego Polaka-patriot. Zna on dobrze starych miejscowych kapepowcw, z ktrymi lubi czsto rozmawia na rne tematy, nie wyczajc politycznych, dzieli si z nimi swoimi spostrzeeniami, przekazywa zasyszane wieci, ktre jemu niejednokrotnie atwiej byo zdoby, a ktre dla nas miay czasem niemae znaczenie. Kiedy na przykad Jan Czarnecki - Jerzy przekaza mi informacj, e andarmeria z Kranika ma zamiar aresztowa kilku naszych sympatykw, podejrzanych o udzielanie nam pomocy i o przechowywanie ydw. Na pytanie, skd ma takie wiadomoci, Czarnecki odpowiedzia, e przekaza mu je ksidz Niedwiedzki, ktry specjalnie w tym celu spotka si z nim. Wykorzystawszy w por zdobyt w ten sposb informacj, organizacja zapobiega majcemu si dokona nieszczciu. Nic dziwnego, e obecno ksidza Niedwiedzkiego w Rzeczycy zaczlimy coraz bardziej uwaa za szczliwy zbieg okolicznoci. Ksidz Niedwiedzki w trudnym dla nas okresie zmaga z okupantem pasowa jako do naszej komunistycznej Rzeczycy. Czsto zdarzao si, e na plebani zachodzili nawet ci, ktrzy nigdy nie bywali w kociele. Dlatego w w pamitny wieczr kwietniowy, nawet gdyby kto widzia skrcajcych na plebani pojedynczo ludzi, nie doszukiwaby si w tym niczego nienormalnego, nie poczuby si ani zaskoczony, ani zdziwiony. Wszystko jako pasowao do powszedniego dnia jego pracy: i to, e przyszed miejscowy nauczyciel Lucjan Dziwisiski, ktry z ksidzem ju od duszego czasu si przyjani (co zupenie nie przeszkadzao mu do cile wsppracowa z nami), i to, e przybyo dwch miejscowych chopw, rwnie z Rzeczycy - znany dziaacz ludowy Walenty Czarnecki oraz Babicz, niegdy kapepowiec, a obecnie czonek Polskiej Partii Robotniczej. Nie byo rwnie dla nikogo zaskoczeniem przybycie Stanisawa Czerwiskiego, naszego aptekarza z Kranika, ktry od duszego ju czasu wsppracowa z nami, zaopatrujc nas bardzo gorliwie w potrzebne lekarstwa i opatrunki. Ksidz proboszcz - jako e i w jego plebanii panowa staropolski zwyczaj czym chata bogata poczstowa przybyych skromn kolacj. Podawszy do stou, gosposia z polecenia ksidza pozamykaa dokadnie wszystkie drzwi plebanii i stana w oknie. Miaa obserwowa drog prowadzc od kranickiego traktu i natychmiast zasygnalizowa, gdyby zauwaya jakich zbliajcych si o tej porze nieproszonych goci. Parobek ksidza Niedwiedzkiego, ktry rwnie otrzyma od swego gospodarza jakie specjalne polecenie czuwania przez okres pobytu goci, trzyma wart na zewntrz budynku. Grupa ludzi, siedzcych na plebanii u ksidza Niedwiedzkiego przy kolacyjnym stole, reprezentowaa prawie wszystkie rodowiska spoeczne. A poniewa znali si oni osobicie nie od dzi i na zebranie przybyli w okrelonym i znanym sobie celu, nie trzeba tu byo ani wygasza adnych referatw, ani przekonywa si nawzajem w toku arliwych dyskusji. Wzajemne zaufanie, gboki patriotyzm i ludzka uczciwo nakazyway wszystkim jednakowo myle. Tote cae to, tak doniose przecie zebranie, trwao zadziwiajco krtko. Jego uczestnicy rozmawiali zwyczajnie, przy stole, o potrzebie

powoania do ycia konspiracyjnej powiatowej rady narodowej. Byli ju dawno przekonani i zgodni midzy sob, e w radzie tej winny by reprezentowane wszystkie organizacje i ugrupowania polityczne, stojce na gruncie bezkompromisowej walki z wrogiem, wsppracy ze Zwizkiem Radzieckim oraz przeprowadzania w kraju spoecznych reform i budowy - po wyzwoleniu - ustroju socjalistycznego. Ksidz Niedwiedzki odczyta tekst przysigi przysanej przez wojewdzk rad narodow, odebra od wszystkich obecnych na zebraniu lubowanie na wierno ojczynie i narodowi polskiemu, poda kademu z uczestnikw zebrania rk i w ten sposb powstaa konspiracyjna powiatowa rada narodowa w powiecie kranickim. Rada, ktra ju wkrtce stan miaa do realizacji doniosych, lecz jake z pocztku nieatwych zada wsptworzenia Nowego. Jednymi z pierwszych rad najniszego szczebla byy powstajce mniej wicej w tym samym czasie gminne rady narodowe w Trzydniku i Potoku. Tak wic wiosn roku 1944 praca nad tworzeniem rad narodowych postpowaa ju naprzd pen par, przykuwajc uwag coraz szerszych warstw spoeczestwa. Wojewdzka Rada Narodowa w Lublinie mimo braku staej siedziby (co zreszt podyktowane byo wzgldami konspiracyjnymi) pracowaa jednak systematycznie. W odstpach kilku tygodni odbyway si jej kolejne protokoowane posiedzenia. Druga sesja miaa miejsce w osadzie Ostrw Lubelski (powiat lubartowski), w domu Zygmunta Goawskiego - Leona (w tym czasie zmieni on pseudonim na Niwa), i odbya si pod jego przewodnictwem, poniewa przewodniczcy Kazimierz Sidor, zwizany akcjami bojowymi AL, przekaza mu swoje funkcje. Trzecie posiedzenie - w maju - miao miejsce rwnie w domu Niwy i pod jego przewodnictwem. Na posiedzeniach tych omawiano kolejno aktualn sytuacj, kontrolowano i ustalano wytyczne do dalszej pracy. Protokoowaa Bronisawa Czarnota - Sawa. adne z posiedze wojewdzkiej rady narodowej nie mogo odby si przy penym skadzie wczesnego stanu czonkw - albo za pno dochodziy wiadomoci o terminie i miejscu sesji, albo za trudno byo si przebi przez obsadzone Niemcami tereny wojewdztwa. Jednak rada rozrastaa si wszed do niej bezporednio po udanej ucieczce z Majdanka Pawe Dbek - Pawe, ktremu rada przekazaa funkcje zastpcy przewodniczcego, weszli take inni dziaacze ruchu wyzwoleczego Szymon Bonat, Pawe Biernat i Wadysaw Zdunek. Kolejne czwarte posiedzenie miao si odby w pierwszych dniach lipca w Woli Gazowskiej (powiat lubelski), w domu Anny Gadzalanki - Haliny. Wszystkich zainteresowanych powiadomia o tym sama Halina, ktra specjalnie w tym celu przybya take do Rzeczycy. Ze sw jej wynikao, e na sesji - z uwagi na wane sprawy organizacyjne - spodziewana jest obecno przedstawiciela Krajowej Rady Narodowej z Warszawy. Podrowanie nie byo w tym czasie bezpieczne. Dlatego nasi delegaci z poudniowej Lubelszczyzny Adela Gadziska - Marta oraz Franciszek Ojak - Krzemie - udali si z Rzeczycy do Woli Gazowskiej pod ochron oddziau zbrojnego, dowodzonego przez Aleksandra Bisa - Korsarza. Dla zorientowania czytelnika, jak odbyway si takie przeprawy, warto poda tu par szczegw. Wedug planowanych i ustalonych przed wyjazdem zaoe oddzia Korsarza wraz z radnymi, wyruszywszy z Rzeczycy na furmankach pnym popoudniem, powinien by przed noc przej pieszo tory kolejowe przecinajce jego tras. Przed zapadniciem zmroku Niemcy wtedy ju zacigali stale wzmocnion, podwjn ochron torw. Po przebyciu polnej drogi oddzia mia przeci krtkim skosem bardzo uczszczan wtedy przez Niemcw szos wiodc na Kranik, pobdziwszy jednak

w polu, wyjecha na szos kranick wczeniej, ni naleao. Nie byo rady, kilka furmanek ze zbrojnymi w karabiny ludmi musiao przejecha w promieniach zachodzcego soca ptorakilometrowy odcinek ruchliwej szosy. Dosownie sekundy pozwoliy unikn miertelnego niebezpieczestwa. W chwili gdy kawalkada wozw skrcia we waciw drog, na szosie rozleg si ryk kilku silnikw niemieckich samochodw. Korsarz, syszc z daleka potniejcy warkot, zatrzyma wozy pod oson drzew, nie opodal szosy. Zaczajeni partyzanci wietnie widzieli sznury wypenionych Niemcami samochodw. Na szczcie hitlerowcy nie dostrzegli nic podejrzanego i pomknli dalej. Emocje, jakie wyniky z pomylenia drogi, nie na tym si jednak koczyy. W rezultacie bowiem tory kolejowe trzeba byo przekroczy ju noc, tu pod bokiem czujnych wartownikw niemieckich. Dalsza droga rwnie nie bya wolna od niebezpieczestw. By pny wieczr, gdy zmuszeni okolicznociami zatrzymali si we wsi Sulw. Krzemie, jako przedstawiciel wojewdzkiej rady narodowej, wygosi w miejscowym Domu Ludowym, wypenionym - mimo mocno spnionej pory - po brzegi cib ludzk, porywajce przemwienie. Wzywajc zgromadzon ludno do oporu i samoobrony, wskazywa, jakimi drogami potoczy si niedugo historia narodu, przekonywa o pilnej potrzebie organizowania terenowych rad narodowych, jako jedynych organw prawomocnej wadzy ludowej. Z ramienia oddziaw AL przemawia wtedy mjr Chrzestny. Rankiem nasi delegaci znaleli si w chacie rodzicw Haliny, Gadzaw, gdzie zastali ju przybyych wczeniej innych delegatw. Nasz oddzia poszed na odpoczynek, a do ochrony zebrania wyznaczony zosta kpt. Jan Skrzypek - Kotwica ze swoim oddziaem. Obradom czwartej sesji, rozpocztej rano, przewodniczy Pawe Dbek - Pawe. Delegat z Warszawy wprawdzie nie przyby, ale Pawe mia dyrektywy co do wyboru delegatw podziemnej wojewdzkiej rady narodowej do podziemnej Krajowej Rady Narodowej. Po omwieniu aktualnych spraw i zoeniu sprawozda z pracy organizacyjnej i akcji prasowej, podjto uchwa o koniecznoci szukania drg porozumienia z dowdcami oddziaw AK, w celu znalezienia wyjcia z matni walk bratobjczych. W myl dyrektyw i zgodnie ze statutem dokonano wyboru osb, ktre z ramienia lubelskiej WRN zostay delegowane do Krajowej Rady Narodowej. Byli to: Pawe - dziaacz ludowy i przedstawiciel inteligencji pracujcej z PPR, Krzemie - dziaacz ludowy i robotniczy z PPR, a jednoczenie przedstawiciel Zwizku Nauczycielstwa Polskiego, oraz Halina - dziaaczka ludowa i przedstawicielka mas chopskich z SL. Obrady zamknito wieczorem i po niedugim odpoczynku, jeszcze tej samej nocy, delegaci wybrali si wraz z oddziaem w drog powrotn. Powrt trwa duej. Spotkawszy po drodze oddzia mjr. Jan Wyderkowskiego - Graba, przyczyli si do niego i wraz z Grabem, wcielajc bez zwoki w ycie uchwa WRN, zorganizowali spotkanie z przedstawicielami AK, ktrym przewodniczy May. Do spotkania doszo we wsi Studzianki. Po kilkugodzinnej wsplnej naradzie, jaka odbya si w obszernej izbie, przy starym mynie, doszo do podpisania dwustronnie obowizujcej umowy o zaprzestaniu walk bratobjczych i wzajemnym wspomaganiu si w walce z okupantem. Tekst umowy redagowaa Marta wsplnie z Krzemieniem. Oni te jako czonkowie wojewdzkiej rady narodowej podpisali j razem z majorem Grabem i kilkoma jeszcze innymi reprezentantami oddziaw Armii Ludowej. Podobnie oywia si z wiosn 1944 roku praca i na innych terenach wojewdztwa. Z zachowanych do dzisiaj egzemplarzy Rady Narodowej, w czci przeznaczonej na komunikaty, wyczyta mona, w ktrych miejscowociach powstaway w tym czasie terenowe rady narodowe, m. in. w kwietniu

1944 r. we wsi Krasne powoana zostaa do ycia konspiracyjna powiatowa rada narodowa powiatu zamojskiego. Jej pierwszym przewodniczcym zosta Stanisaw Dudek, penicy rwnoczenie funkcj pierwszego sekretarza komitetu powiatowego PPR. Na zastpc przewodniczcego wybrano Edwarda Dubla, a na sekretarza Jzefa Tronta. W skad prezydium rady weszli: Jan Szaata, Henryk Sidor, Jan Gorzkowski, Katarzyna Nizio i inni. Pomimo caego terroru, jaki stosowa okupant, mimo akcji wysiedleczej, pacyfikacji zamojskich wsi i buty, z jak odnosili si do Polakw nasiedlecy, tu obok tzw. niemieckich wsi powstaa wadza ucinionych, wadza tych, ktrzy po przepdzeniu okupanta stan mieli do realizacji doniosych, lecz jake z pocztku nieatwych zada wsptworzenia Nowego. Wielu radom, przygotowujcym si do dziaalnoci w podziemiu, dane byo rozpocz prac z duym rozmachem ju w wolnej, niepodlegej Polsce. Lubelscy czonkowie konspiracyjnych rad narodowych rnych szczebli - od gminnych a do KRN przez wiele lat po wyzwoleniu penili - a niektrzy peni po dzie dzisiejszy - swoje nieatwe obowizki, ugruntowujc to, co stanowi owoc ich jake trudnej walki i zbiorowego wysiku spoeczestwa. Dugoletni wojewoda lubelski i przewodniczcy Prezydium Wojewdzkiej Rady Narodowej w Lublinie, przewodniczcy Wojewdzkiego Komitetu Frontu Jednoci Narodu, prezes Zarzdu Wojewdzkiego Zwizku Bojownikw o Wolno i Demokracj pose Pawe Dbek, odznaczony Orderem Budowniczego Polski Ludowej, jest tym samym Pawem, ktry ponad trzydzieci lat temu w Woli Gazowskiej przewodniczy posiedzeniu WRN i delegowany zosta z jej ramienia do Krajowej Rady Narodowej.

W krgu dowdztwa gwnego Armii Ludowej W tamtych czasach czsto niewiele o sobie wiedzielimy. Tak byo po prostu lepiej. Lecz jak w yciu nieraz bywa, docieray do nas jakie oderwane wieci, zasyszane opinie, ktre pniej zaczy ukada si w logiczn cao. Teraz natomiast przywouj rne skojarzenia, potgujce niedosyt i zmuszajce do przypomnienia wielu spraw nie dopowiedzianych, ale godnych utrwalenia. Jeszcze w 1943 roku towarzysze przyjedajcy z Warszawy mwili, e w Sztabie Gwnym GL, jako doradca wojskowy, pracuje genera. Nikt nie mg powiedzie, o kogo chodzi, ale naleao si domyla, e musi to by czowiek o lewicowych pogldach. Potem jeszcze syszao si, e zajmowa on w hierarchii wojskowej wysok pozycj do momentu ostrego konfliktu z Pisudskim i sanacj po przewrocie majowym. W efekcie genera wyjecha do Francji, skd powrci, uwaajc, e w obliczu wybuchu wojny jego miejsce jest w kraju. Zgosi si do obrony Warszawy, a potem zacz nawizywa kontakty konspiracyjne, zwaszcza z radykalnymi ludowcami. Wreszcie, majc moliwo obserwacji rozwoju ruchu podziemnego w Polsce, uzna, e nadszed czas decydujcego wyboru. Poprzez gwardzist, Alfreda Matysewicza, w maju 1943 roku genera nawiza kontakt z oficerem Sztabu Gwnego GL, mjr. Jzefem Maeckim (Sk, Witek). Maecki by poprzednio dowdc Obwodu Radomsko-Kieleckiego GL, nastpnie dowdc Wydziau III w Sztabie Gwnym GL, pod koniec lipca 1944 roku peni obowizki szefa Sztabu Gwnego AL, a w czasie powstania warszawskiego dowodzi oddziaami AL w rdmieciu. Ot w pierwszej rozmowie z Skiem genera, nie ukrywajc nazwiska, jasno i zdecydowanie okreli swoje stanowisko, stwierdzajc, e, jako Polak i onierz, chce stan po stronie PPR i GL. Uwaa, e wybray one drog najwaciwsz, drog nieustpliwej walki z okupantem.

Akces generaa, czowieka zwizanego jeszcze przed I wojn z ruchem niepodlegociowym, majcego olbrzymie dowiadczenie wojskowe i postpowe pogldy, by faktem doniosym. W tym czasie PPR i GL borykay si nadal z kopotami kadrowymi, tote gdy Sk zoy szefowi Sztabu Gwnego AL pk. Franciszkowi Jwiakowi odpowiedni meldunek, w ktrym przekaza take yczenie generaa chccego spotka si z kierownictwem politycznym i wojskowym, bardzo szybko doszo do porozumienia. W rozmowach, oprcz generaa, brali udzia: sekretarz KC PPR Pawe Finder, szef Sztabu Gwnego GL, pk Franciszek Jwiak, oraz mjr Jzef Maecki. W efekcie genera ymierski rozpocz prac w Sztabie Gwnym, a wkrtce kierownictwo PPR, doceniajc jego wiedz specjalistyczn, powierzyo mu funkcj doradcy wojskowego GL. Wwczas genera, majcy pseudonim Jzef, powica si bez reszty pracy nad rozbudow i tworzeniem oddziaw GL. Sytuacja wymagaa ujcia dziaa partyzanckich w zorganizowane formy, pozwalajce najefektywniej wyzyska zdolno bojow GL. Dlatego przygotowano w tym czasie, przy bezporednim udziale generaa, ju czonka PPR, wiele dokumentw, rozkazw czy instrukcji, dotyczcych rnorodnych form akcji bojowych, wykonywanych przez partyzantw. Pisaem ju o zaostrzeniu si walki politycznej, inspirowanej przez obz londyski i skierowanej przeciw komunistom i lewicy, ktra, konsolidujc si, przystpia w owym czasie do tworzenia narodowego frontu demokratycznego. W takim wanie przeomowym okresie wczy si genera ymierski. Biorc udzia w inicjowanych przez PPR przedsiwziciach i wiedzc, jak bardzo skomplikowana jest sytuacja polityczna, zdawa sobie spraw z ogromnej odpowiedzialnoci, spoczywajcej na kierownictwie politycznym i wojskowym. Z jednym celem strategicznym partii nie byo problemw - ze spraw walki z okupantem. Ale ju stosunek do innych ugrupowa w podziemiu wymaga wielkiej rozwagi i konsekwencji, gdy nader atwo mona byo da si sprowokowa wtedy, gdy ludzie lewicy ginli setkami, ale nie w walce z okupantem. Terror ze strony reakcji wywoywa w naszych szeregach oburzenie, a nawet dania odwetu. Z wysikiem przychodzio nam wyjania, e nie wolno podda si prowokacjom ze strony NSZ czy Antyku, ale naley walczy z okupantem, cile wykonujc rozkazy Dowdztwa Gwnego GL. Jednym z przykadw reakcji GL na poczynania ugrupowa prolondyskich jest odezwa z 1 wrzenia 1943 roku:

POLACY - ROCZNICA! 4 lata temu niemiecki zaborca napad zdradziecko na Polsk. Stokrotn przewag przeama bohaterski opr narodu polskiego. Sanacyjno-ozonowy rzd i naczelne dowdztwo okamyway kraj twierdzeniem, e jestemy: Silni - zwarci - gotowi. Nie dopuszczono do kierowania obron przedstawicielstwa narodu. W dniach decydujcych rozstrzygni na polu walki rzd i dowdztwo tchrzliwie zbiegy. Oko w oko z zaborc i groz niewoli pozosta nard polski [...] Wszyscy za bro - do walki o Woln i Niepodleg Polsk! Haba sanacyjnej reakcji i samozwaczym wadzom polskim, ktre w obliczu masowych morderstw, apanek, pacyfikacji nakazuj ulego wobec zaborcy. Haba zdrajcom, co skrwawili rce krwi bratni i nie przestaj nawoywa do mordowania i wydawania Niemcom polskich partyzantw po bohatersku walczcych o wyzwolenie Ojczyzny! mier niemieckim zaborcom!

Niech yje jedno narodu polskiego! DOWODZTWO GWNE GWARDII LUDOWEJ

Partia i GL ten okres rozjtrzenia politycznego, gwatu i prowokacji przetrway z godnoci, ale jak istotne to byy sprawy wiadczy fakt, e w czasie rozmw przedstawicieli KRN i ZPP w Moskwie szczeglnie duo uwagi powicono analizie wczesnych wydarze w kraju i wysikom kierownictwa szczebla centralnego i obwodowego, zmierzajcych do przerwania bratobjczych walk. Jednoczenie ze wspomnianymi dwoma kierunkami dziaania prowadzono prace przygotowawcze do utworzenia AL, kontynuatorki GL. Nie przerywajc walki, naleao dokona w GL zmian, ktre przy zachowaniu zasady konspiracji zbliyyby jej struktur do armii regularnej, stanowicej si zbrojn majcej powsta Krajowej Rady Narodowej. W koncepcji PPR Armia Ludowa, podporzdkowana KRN, miaa by jej odpowiednikiem w sferze militarnej, rwnie jak ona skupiajc na zasadach dobrowolnoci ugrupowania chcce walczy z okupantem. AL realizowaa wic zaoenia programowe PPR, opierajc si na dotychczasowych dowiadczeniach GL. Prace organizacyjne w paszczynie wojskowej powierzono generaowi Michaowi ymierskiemu Roli. Te dalekosine zamysy wymagay specjalnych zabiegw. Oczywicie trudno je byo w warunkach konspiracyjnych zaatwia odpowiednimi zarzdzeniami czy rozkazami, poniewa w realizacji wytyczonych celw najwaniejsz rol odgrywaa wiadomo polityczna. Poniewa w owym okresie w Sztabie Gwnym GL panowaa atmosfera wytonej pracy, wic genera ymierski wszed od razu w wielkie problemy. Znajomo wszystkich sukcesw i trudnoci, jakie spotykay lewic, dc do zbudowania paszczyzny jednoci narodowej, staa si jeszcze jednym dowiadczeniem, ktre w przyszoci miao si niejednokrotnie przyda. W toku walki politycznej krystalizoway si te obce idee, dziki czemu moliwe byo unikanie w praktyce tendencji niezgodnych z lini partii. Siy zbrojne poszczeglnych ugrupowa stay si wic paszczyzn, na ktrej uwidoczniay si ich zaoenia programowe. Gwardia Ludowa, w przeciwiestwie do ugrupowa zwizanych z rzdem londyskim, powstaa w oparciu o nowe, rewolucyjne zasady. Ludzie, oywieni tymi samymi ideami - walki o niepodlego i o prawa dla caego narodu, a nie tylko dla jednej jego klasy - wstpujc do GL, stawali si wyrazicielami rewolucyjnego programu PPR. Majc bardzo rnorodne dowiadczenia, gwardzici nie stanowili monolitu pod wzgldem umiejtnoci bojowych czy spojrzenia na spraw taktyki walki. Po prostu szukali rozwiza prowadzcych bezporednio do celu, ponoszc niekiedy nieproporcjonalne do rezultatw ofiary. Aby nie rozprasza si i nie marnowa potencjalnych moliwoci, tkwicych w penych powicenia szeregach Gwardii Ludowej, naleao wytyczy cele operacyjne, ukierunkowa dziaania zbrojne, podnoszc jednoczenie poziom wyszkolenia bojowego i wzmagajc intensywno walki. Dyskusje kierownictwa nad wieloma sprawami byy bardzo oywione i wszechstronne. Przykadem niech bd tu sprawy, poprzez ktre budowano nowe wizi wyraajc jednoczenie programowe zaoenia PPR, a wic kwestie symboliki, hymnu, umundurowania, dystynkcji, odznacze itp. Dzi te problemy s oczywiste i nie ma potrzeby wyjania psychologicznego znaczenia symboli czy tradycji w funkcjonowaniu armii. Wwczas miay one dodatkowe znaczenie, gdy jednoczyy ludzi o bardzo rnorodnych dowiadczeniach. Obok komunistw, uczestnikw Rewolucji Padziernikowej, dziaaczy niepodlegociowych sprzed I wojny, uczestnikw Brygad Midzynarodowych w Hiszpanii, czonkw organizacji modzieowych, robotniczych i chopskich, socjalistw w oddziaach GL znaleli si

kilkunastoletni chopcy, chccy, po prostu, walczy. Marszaek Micha Rola-ymierski wspomina, e w poowie 1943 roku wok tych spraw toczya si oywiona dyskusja. Konsolidacja szeregw lewicy, naraonej na ataki reakcji, obja i ten odcinek frontu. Do tej pory w GL najczciej uywano emblematu w postaci trjkcika z inicjaem GL, wzorowanego na odznace noszonej przez ochotnikw w Hiszpanii. Oprcz tego istniay rne inne symbole, np. elementem graficznym byo zachodzce soce, skrzyowana z karabinem kosa czy sierp i mot, umieszczane z reguy na czerwonym tle. W dyskusjach powstawaa koncepcja oglnych dla GL symboli, majcych wyraa ideay, o jakie toczy si walka, i wzmacnia jedno onierskich szeregw. Dono w ten sposb do wyraenia proletariackiego, ludowego charakteru GL w odrnieniu, od najoglniej mwic, tradycji buruazyjnych. Wikszo towarzyszy, ten pogld podziela rwnie genera ymierski, opowiadaa si za projektem goda oglnego: ora biaego bez korony, ktry mia symbolizowa dwa nurty walki toczonej przez GL i - poniewa dyskusja odbywaa si take w kontekcie przygotowa do tworzenia AL - inne ugrupowania ludowo-demokratyczne. W niedawnej rozmowie marszaek ymierski stwierdzi, e zabierajc wwczas gos zwrci uwag, i w tradycji nowoytnych walk o niepodlego i postp w XIX i pocztkach XX wieku orze bez korony symbolizowa ideay rewolucyjno-demokratyczne. Oczywicie w szeregach GL przyjlimy znak ora piastowskiego bez korony. Zdawalimy sobie spraw, e znowu w ten sposb mog powsta przesanki do walki politycznej. Reakcja uwaaa bowiem, e tylko ona ma monopol na polsko i patriotyzm, i nie moga cierpie jakiejkolwiek prby wkraczania w sfer zarezerwowanych dla siebie praw reprezentowania narodu. Z problemem emblematw i symboli wie si rwnie sprawa stopni oficerskich, ktra w ostatnim roku istnienia GL niejednokrotnie powracaa na posiedzenia Sztabu Gwnego, gdzie jej rzecznikiem by genera Rola, ktry uwaa, i dowdcom oddziaw naley nadawa stopnie oficerskie z racji wykonywania przez nich funkcji dowdczych. Podobnie rzecz si miaa z Krzyem Grunwaldu. Jeszcze w maju 1943 roku szef Sztabu Gwnego GL, Franciszek Jwiak, wystpi z projektem ustanowienia orderu za zasugi bojowe, co spotkao si z ywym zainteresowaniem. Myl, e ze wzgldu na charakterystyczny przebieg dyskusji i sam proces ustanawiania tego orderu warto na ten temat wicej powiedzie. Nikt samej potrzeby nie kwestionowa. Idea zyskaa poparcie Komitetu Centralnego PPR, w Sztabie Gwnym rwnie wniosek zaakceptowano. Genera ymierski, ktry ju wwczas zajmowa si pracami przygotowawczymi zmierzajcymi do utworzenia AL, uwaa, e w ten sposb przybdzie jeszcze jeden bodziec, powodujcy rozwj siy zbrojnej lewicy. Order mia wyraa now myl spoeczn i polityczn i midzy innymi dlatego nie zaaprobowano adnego z istniejcych odznacze. Ale sprawa komplikowaa si, gdy brakowao wadzy ustawodawczej, przez ktr to nowe odznaczenie musiao by zatwierdzone. Postanowiono jednak order wprowadzi, gdy rozwj partyzanckiego frontu tego wymaga, a pniej stara si o jego akceptacj, co nastpio w lutym 1944 roku. Pierwsze odznaczenia zostay przyznane z dniem 1 stycznia 1944 roku19. Ten nurt dziaalnoci Sztabu Gwnego GL dotyczy raczej przeobrae wewntrznych i w odniesieniu do nich odgrywa bardzo wan rol. Rozwj przyszej Armii Ludowej musia opiera si na solidnych podstawach, przede wszystkim w zakresie zaopatrzenia materiaowego. Na jednym z jesiennych zebra Sztabu Gwnego genera ymierski zaproponowa, aby Komitet Centralny PPR zwrci si do
19

W odpowiednim dokumencie czytamy m. in.: Dowdztwo Gwne GL ustanawia Krzy Grunwaldu, by nim polskich onierzy na wieczn chwa odznacza.

partii i rzdu radzieckiego w sprawie uzbrojenia. Referentem problemu na posiedzeniu KC PPR mia by, jak zwykle, tow. Witold, a w niedalekiej przyszoci spraw t zaja si rwnie Krajowa Rada Narodowa. Powoany komitet organizacyjny KRN, w skad ktrego wchodzi genera ymierski, majcy na pierwszym posiedzeniu referowa sprawy dotyczce Armii Ludowej, przeprowadzi dziesitki konsultacji i rozmw politycznych. W poowie grudnia opublikowano Manifest demokratycznych organizacji spoecznych, politycznych i wojskowych w Polsce, podpisany przez 14 grup i organizacji, deklarujcych przystpienie do KRN. W ten sposb zamknite zostay prace przygotowawcze zmierzajce do cakowitej realizacji programu PPR, wyraonego midzy innymi w deklaracji O co walczymy, opublikowanej w listopadzie 1943 roku. W sylwestrowy wieczr 1943 roku, jak zwykle po godzinie policyjnej, opustoszay ulice. Ludzie w domach z nadziej yczyli sobie rychego zakoczenia wojny, wspominajc bliskich, ktrzy zginli lub zostali przez okupanta skazani na gehenn obozw. Rozprawiajc o frontach, mwili najczciej o tym jedynym w Europie - o froncie wschodnim, na ktrym Niemcy, wedug komunikatw dowdztwa Wehrmachtu, cofali si w planowych odwrotach. O tym pierwszym historycznym posiedzeniu ju wspominaem, ale do problematyki KRN i AL musz cigle powraca ze wzgldu na istot przemian, jakie wwczas zachodziy, rzutujc na historyczny proces tworzenia podwalin Polski Ludowej. Tak wic 31 grudnia 1943 roku o godzinie osiemnastej trzydzieci przy ulicy Twardej 22 w Warszawie w mieszkaniu nr 14 Bolesaw Bierut - Janowski otworzy pierwsze posiedzenie KRN, na ktrym zebrao si 19 przedstawicieli, inicjatorw powstania KRN. Nie wszyscy byli na zebraniu obecni, gdy nie pozwalay na to wzgldy bezpieczestwa. Najpierw reprezentanci poszczeglnych ugrupowa i organizacji zoyli uroczyste deklaracje. Potem o godzinie 23 Janowski odczytywa tekst lubowania, powtarzany cicho przez zebranych: Ja, czonek KRN, syn Narodu Polskiego, cierpicego barbarzysk niewol niemieck, lubuj uroczycie powici cakowicie swoje zdolnoci rzetelnej pracy [...], zgodnie z sumieniem pracowa nad kierowaniem losami narodu w walce o Woln, Niepodleg, Demokratyczn Polsk... Po przerwie w obradach, majcych 14 punktw porzdku, po pnocy gos zabra genera ymierski Lipski, jak wiele osb z tego grona ze wzgldu na niebezpieczestwo dekonspiracji wystpujcy pod nowym pseudonimem. Przygotowany przez niego na wniosek PPR i komitetu organizacyjnego KRN referat przedstawia wojskowo-organizacyjn koncepcj Armii Ludowej. Wczeniej KC PPR podj uchwa zakadajc absolutn autonomi organizacji wojskowych, wchodzcych w skad AL. Samodzielne formacje wojskowe miay koncentrowa swoj dziaalno operacyjn pod wsplnym kierownictwem wojskowym (dla przykadu jedynie podam tu oddzia Stray Chopskiej pod dowdztwem por. Juliana Kaczmarczyka, wchodzcy w skad 1 Brygady AL im. Ziemi Lubelskiej). We wspomnianym referacie genera ymierski pooy wic wielki nacisk na goszone przez PPR haso jednoczenia wysikw w walce o niepodlego. Haso, ktre nabierao coraz wikszego znaczenia wraz z rozwojem wydarze na froncie wschodnim, kiedy nard polski mg szybciej odzyska niepodlego w oparciu o wspprac i pomoc rzdu radzieckiego i Armii Radzieckiej, u boku ktrej walczyy oddziay Odrodzonego Wojska Polskiego. Dlatego te w swoim wystpieniu genera Lipski potpi bierno organizacji wojskowych podlegych rzdowi londyskiemu, uwaajc, e nie ma rzeczy pierwszej od walki o wyzwolenie narodu. PPR, KRN i AL, stojce na stanowisku wczenia do si zbrojnych lewicy jak najwikszej liczby formacji wojskowych, aby nie hamowa rozwoju ruchu partyzanckiego, wiedziay, e naley zmobilizowa wszystkie wysiki, chcc stworzy armi wiadom celw, o ktre walczy. wiadomo, e celem tym jest zwycistwo ideau Polski demokratycznej, w ktrej faktycznym gospodarzem bdzie robotnik,

chop i inteligent pracujcy, miaa by motorem czynw, wyzwalajcym bohaterstwo i ofiarno. Natomiast zadaniem kierownictwa politycznego i dowdztwa AL byo t walk zorganizowa i poprowadzi do zwycistwa. Dowdztwo Naczelne AL, zgodnie z zaoeniami okrelonymi w programowym wystpieniu generaa Michaa ymierskiego na pierwszym posiedzeniu KRN, miao planowa i organizowa dziaania zbrojne w kraju, koordynujc je przede wszystkim z operacjami dowdztwa wojsk radzieckich. Obok nieustannej walki zbrojnej z okupantem zadaniem AL byo przygotowanie kadry do przeprowadzenia w przyszoci wsplnie z 1 Armi Wojska Polskiego oglnej mobilizacji i zorganizowania administracji na terenach wyzwolonych. W skad Dowdztwa Gwnego AL wchodzi przedstawiciel KRN, ktrej AL bya podporzdkowana zgodnie z postulatem programowym, aby nie dopuci do przewagi czynnika wojskowego nad politycznym kierownictwem narodu. W myl tej zasady w gestii Dowdztwa Gwnego AL pozostay decyzje w sprawach personalnych do stopnia pukownika wcznie, natomiast stopnie generalskie nadawaa KRN. Wspominaem ju o zniesieniu cenzusu oficerskiego, co wyraao tendencj demokratyzowania AL, i tak bardzo cile zwizanej ze spoeczestwem. Podporzdkowana Krajowej Radzie Narodowej Armia Ludowa nie moga by uyta do celw niezgodnych z interesem narodu, do prowadzenia polityki agresji czy prb wyczenia jej spod kontroli parlamentu w celu zaspokojenia osobistych ambicji. W ten sposb w strategii PPR, KRN i AL zerwano z niechlubnymi tradycjami z okresu midzywojennego. Na wspomnianym posiedzeniu, po szerokiej dyskusji w sprawach polityczno-prawnych, organizacyjnych i ideowo-politycznych KRN uchwalia midzy innymi dwa dekrety: O powstaniu i organizacji Armii Ludowej i O organizacji Dowdztwa Gwnego Armii Ludowej. Na wniosek KC PPR generaa Michaa Rol-ymierskiego mianowano Naczelnym Dowdc AL, a szefem Sztabu Gwnego zosta pk Franciszek Jwiak - Witold, dotychczasowy szef Sztabu Gwnego GL. Rozpocza si teraz wytona praca nad realizowaniem nowej koncepcji ruchu partyzanckiego. Dotychczasowe wzory walki partyzanckiej nie zdaway egzaminu w warunkach II wojny. Naleao wic przede wszystkim uregulowa ruch partyzancki przez nadanie mu kierunku operacyjnego w powizaniu z frontem wschodnim. Operacje zaczepne Armii Radzieckiej przeprowadzane byy czsto we wspdziaaniu z ruchem partyzanckim, ktremu w kocowej fazie stawiano coraz wiksze zadania. Ju w poprzednich latach dowiadczenia wojenne wykazay, e we wraliwej strefie tyw operacyjnych wroga mona prowadzi bardzo skuteczne dziaania przy pomocy rajdw kawalerii lub innych wojsk szybkich czy lotnictwa i desantw. Do najskuteczniejszych operacji na tyach naleaa jednak konsekwentna, wszechstronna i intensywna walka partyzancka, paraliujca moliwo manewru i wica siy nieprzyjaciela. Myl, e jednym z dowodw mog by tu dziaania wielkich zgrupowa partyzanckich na Ukrainie i Biaorusi czy od wiosny 1944 roku na Lubelszczynie, gdzie np. jednym z inicjatorw operacji Sturmwind byo dowdztwo grupy armii Pnocna Ukraina, najbardziej odczuwajce partyzanckie uderzenia na tyach. Tak powane zadania bojowe mogy wykonywa skoncentrowane siy, wyszkolone w walce, podlegajce jednolitemu dowdztwu wyznaczajcemu teren operacyjny. Z t myl na rozkaz Naczelnego Dowdcy AL przystpiono do tworzenia brygad, ktre w pniejszym okresie po poczeniu z 1 Armi WP miay wej w skad regularnego wojska. Warto zwrci uwag, e genera ymierski, ju jako Naczelny Dowdca Wojska Polskiego, w lipcu 1944 roku wczy brygady partyzanckie operujce na zachd od Wisy do Wojska Polskiego, aby w ramach walki partyzanckiej realizoway cele operacyjne regularnej armii.

Ale zanim to nastpio, jeszcze w styczniu 1944 roku w organie KRN pt. Rada Narodowa ukaza si komunikat o powoaniu nowej reprezentacji narodu - KRN i jej siy zbrojnej - AL. Wiadomo ta odbia si szerokim echem w caym ruchu konspiracyjnym, gdy prasa lewicy, podkrelajc wielkie znaczenie tych faktw, z satysfakcj przyja zadania wynikajce z powstania frontu ludowo-demokratycznego. Na razie na czoowym miejscu wrd celw stawianych przed lewic bya walka o wolno, ale pniej, ju w warunkach niepodlegoci, miaa nastpi pena realizacja programu reform spoecznych. Tymczasem orodki dyspozycyjne obozu londyskiego, wiadome, e powstanie nowej politycznej reprezentacji, tworzcej ogniwa wadzy ludowej, stanowi wielkie zagroenie dla ich interesw, przypuciy generalny szturm, rozptujc kampani antyradzieck, walczc konsekwentnie przeciw lewicy i przygotowujc nowe strategiczne przedsiwzicia, jak np. plan Burza. Krajowa Rada Narodowa w marcu 1945 roku wystpia z wezwaniem do narodu polskiego, potpiajc szczeglnie kampani antyradzieck jako sprzeczn z interesami Polski, ktrej wyzwolenie i rozwj, jak podkrelano, moe nastpi tylko w oparciu o trwa przyja z ZSRR. Wzywajc wszystkich do walki, KRN szczeglnie gorco apelowaa do onierzy BCh i AK, aby odeszli od wstecznej polityki emigracyjnych k londyskich i wszystkie siy powicili walce o niepodlego. W zaostrzajcej si sytuacji naleao zwraca uwag na zachowanie maksymalnej ostronoci. Kierownictwa polityczne i wojskowe, PPR, KRN i AL, czyy oywione kontakty i cisa wsppraca. Kada waniejsza decyzja, wsplnie konsultowana, bya czsto omawiana poza normalnymi posiedzeniami. Zorganizowanie i utrzymanie waciwych kontaktw stawao si jednym z najwaniejszych elementw wiedzy konspiracyjnej. Biorc systematyczny udzia w posiedzeniach KC PPR, pk Franciszek Jwiak - Witold informowa o sprawach Armii Ludowej i sytuacji na frontach. Natomiast w KRN tego rodzaju sprawozdania skada co tydzie Naczelny Dowdca AL, genera Micha ymierski. Oceny te miay niesychanie istotne znaczenie, gdy w oparciu o nie podejmowano wane decyzje polityczne, ktre, oparte o ze prognozy, mogyby wyrzdzi ogromne szkody. O miejscu wspomnianej problematyki przekona si mona analizujc choby sprawozdanie z posiedze KRN. Dla przykadu podam porzdek dzienny z dziewitego posiedzenia w dniu 29 lutego 1944 roku: 1. 2. 3. 4. 5. 6. Przegld procesu organizowania si rad narodowych; Nasilanie akcji walk bratobjczych; Sprawy Armii Ludowej; Przemwienie Churchilla w sprawie stosunkw polsko-radzieckich; Sprawozdanie z pracy k (KRN); Rne.

W punkcie 3: Przyjto do wiadomoci rozkaz Dowdztwa Gwnego Armii Ludowej nr 5, w sprawie akcji konsolidacyjnej dziaalnoci czynnych w walce z okupantem formacji wojskowych, wsppracy w tworzeniu rad narodowych i wysikw w kierunku dozbrojenia Armii Ludowej. Na posiedzeniu pitnastym w dniu 29 kwietnia 1944 roku w interesujcym nas punkcie drugim czytamy: Przedstawiciel Dowdztwa Gwnego AL poinformowa Prezydium KRN o sytuacji na frontach i walkach wewntrz kraju. Przyjto do wiadomoci rozkaz nr 18, wydany do onierzy w zwizku z rocznic 3 maja...

W sprawozdaniu szesnastym z posiedzenia w dniu 10 maja 1944 roku w punkcie 2 znajduje si ocena: wczenie NSZ do AK, propagowanie walk bratobjczych przez reakcj i zblianie si chwili wkroczenia Armii Czerwonej na tereny polskie wzmogo niezadowolenie i pogbio rnic zda wrd onierzy, a nawet niektrych dowdcw AK w stosunku do swego kierownictwa. W zwizku z tym Prezydium postanowio wyda specjaln odezw KRN do onierzy i oficerw Armii Krajowej... Tak wic KRN sprawowaa zwierzchnictwo polityczne nad AL, zajmujc stanowisko w zasadniczych sprawach. Pod koniec marca 1944 roku na posiedzeniu KRN genera Rola poinformowa zebranych o organizowaniu przez Komend Gwn AK w porozumieniu z rzdem emigracyjnym powstania zbrojnego w Warszawie. Informacje te uzyska wywiad AL okrgu 3 - Warszawa Prawa Podmiejska. Kierownictwa PPR, KRN i AL natychmiast wycigny suszny wniosek, e rol zasadnicz odgrywaj tu przesanki polityczne, majce na celu przygotowanie gruntu do uchwycenia wadzy przez obz londyski. Genera ymierski, referujc wwczas spraw na posiedzeniu KRN, uzasadnia dlaczego plan wywoania przez Komend Gwn AK i delegatur rzdu londyskiego powstania w Warszawie jest wielkim bdem politycznym i wojskowym. Stwierdzi, e w warunkach wspczesnej wojny walka w tak duym miecie, w izolacji doprowadzi do katastrofy. Doda te, e jeeli dowdztwu AK zaley na mocnym zaznaczeniu swej obecnoci wrd walczcego podziemia, to moe wyprowadzi oddziay do lasw poza Warszaw, gdzie walka toczy si od dawna. Hitlerowcy budowali wwczas elbetonowe umocnienia obronne na prawym brzegu Wisy na linii: Otwock - Mldz - Zancin - Wizowna - Miosna - Rembertw - Zielonka - Struga - Nieport, przygotowane dla potrzeb wojsk pancernych. Przedpola na wschd od Pragi i caa dzielnica miay speni rol przyczka mostowego. Siln obron przygotowali Niemcy rwnie na linii Wisy. Tote w kwietniu 1944 roku Naczelny Dowdca AL, analizujc na posiedzeniu KRN sytuacj na froncie wschodnim, uzasadnia, e Armia Radziecka bdzie musiaa zatrzyma si na Wile, jako wikszej przeszkodzie wodnej, od trzech do czterech miesicy, aby zrobi tzw. przerw operacyjn. W tym czasie powinno nastpi uzupenienie Armii Radzieckiej w ludzi i sprzt. Bliej frontu musz by podcignite lotniska polowe, szpitale, magazyny ywnoci, amunicji i materiaw pdnych. Biorc za punkt wyjcia prawidowe wyniki analizy sytuacji politycznej i militarnej, Dowdztwo Gwne AL konkretyzowao cele operacyjne, dc do rozszczepienia si niemieckich na froncie wschodnim. Oprcz zmian w strukturze organizacyjnej podlegych sobie si zbrojnych du uwag przywizywano do upowszechnienia taktyki walki partyzanckiej, przysyajc instrukcje dla oficerw, podoficerw i szeregowych onierzy. Dawano take wytyczne dotyczce sposobw prowadzenia poszczeglnych rodzajw akcji bojowych, jak sabota, walka w miecie czy uycie materiaw wybuchowych. Spraw, na ktr rwnie zwracaem uwag, byo inspirowanie przez Dowdztwo Gwne AL pracy politycznej w oddziaach i wrd ludnoci. Gwny ciar dziaalnoci wychowawczej spoczywa na komrkach partyjnych, dowdcach i specjalnie powoanych przez Dowdztwo Gwne AL pracownikach aparatu propagandowego, ale nikt od tych zada nie mg czu si zwolniony. Dbao o poziom wiadomoci wynikaa z samej idei powoania AL jako siy czynnie angaujcej si w realizacj zada stawianych przez PPR i KRN. Armia Ludowa odrzucia zasad apolitycznoci, lansowan przez pozornie apolityczne buruazyjne siy wojskowe, bronice rkami onierzy, pochodzcych z robotnikw, chopw, rzemielnikw i inteligencji, interesw klas posiadajcych, za wszelk cen chccych utrzyma armi pod swoim wpywem. Wszystkie prace koncepcyjne, nie tylko o charakterze operacyjnym, wykonywao Dowdztwo Gwne AL ze Sztabem Gwnym, w skad ktrego wchodziy oddziay: operacyjny, informacyjny, zaopatrzenia i broni, propagandy i bezpieczestwa. Oddziay dzieliy si na wydziay, a w miar potrzeb

powoywano dowdcw poszczeglnych broni i szefw sub. Aby zwikszy efektywno pracy w warunkach konspiracyjnych, utworzono sztab cisy bdcy organem doradczym Naczelnego Dowdcy. W jego skad wchodzio Dowdztwo Gwne i szefowie oddziaw. Dowdztwa i sztaby obwodowe rniy si tym, e zamiast przedstawiciela KRN wystpowa w nich oficer operacyjny. Nie byo w nich rwnie oddziaw, tylko odpowiedni oficerowie wykonujcy wyznaczone zadania. Poniewa wczeniej powiciem duo uwagi strukturze jednostek polowych AL, podkrel teraz jedynie, e wewntrzn organizacj nie odbiegay one od grup garnizonowych AL. Wspln cech wszystkich ogniw si zbrojnych byo, oprcz walki, zadanie budowania konspiracyjnych komrek wadzy ludowej i wspomniana ju wczeniej praca propagandowa. W ten sposb Armia Ludowa reprezentowaa wspzaleno midzy strategi polityczn PPR i lewicy a militarn rol si zbrojnych, czc polityczn i wojskow paszczyzn dziaania.

Jak ju wspomniaem, kierownictwa wszystkich szczebli zalecay ogromn rozwag i ostrono dziaania. Sprawom bezpieczestwa powicono jedno z posiedze KRN, kwestie te omawiano take na zebraniach rad narodowych w terenie. Tote kiedy na ktrym z kolejnych posiedze Prezydium KRN genera Rola zgosi bezprecedensowy w warunkach konspiracji wniosek udania si na inspekcj jednostek AL na Lubelszczynie, zapanowaa konsternacja. Pisaem ju, jak my odbieralimy wizyt Naczelnego Dowdcy, wic teraz chciabym przedstawi te wydarzenia niejako z punktu widzenia naszego wczesnego gocia. Podczas wspomnianego posiedzenia po chwilowym milczeniu wywizaa si burzliwa dyskusja. Argumenty wysuwane przez generaa Rol, pragncego osobicie zapozna si z sytuacj w oddziaach i nawiza bezporednie kontakty, krzyoway si z kontrargumentami. Generalnie podnoszono spraw wielkiego ryzyka. W warunkach okupacji i konspiracji do tej pory nie byo przypadku inspekcji caych jednostek polowych w jednym rejonie. W kocu doceniono warto samej idei i po skonsultowaniu z KC PPR Naczelny Dowdca otrzyma zgod KRN na wyjazd w lasy parczewskie. Niecodzienna podr rozpocza si od podpunktu konspiracyjnego przy ul. Chodnej, gdzie Naczelny Dowdca uda si z szefem Sztabu Gwnego AL, pk. Witoldem. Spotkali si tam z czniczk KC PPR, towarzyszk Janin Kalinowsk, ktra miaa towarzyszy generaowi do sztabu Obwodu II, gdzie gocia oczekiwa powiadomiony ju ppk Mieczysaw Moczar. Poczeni teraz wzem pokrewiestwa, towarzyszka Jasia i genera, jako siostrzenica i wujek, udali si nazajutrz w podr kolej do ukowa. Dotarli tam, gdy byo ju ciemno. Na maej stacyjce bardzo czsto urzdowao gestapo, tote czekaniu na poczenie towarzyszya ciga czujno. Nad ranem stoczonym i zmczonym pasaerom podano do wiadomoci, e pocig osobowy do Lublina ma kilkugodzinne opnienie. Genera postanowi szuka jakiej okazji. Razem z siostrzenic przepytywali kolejarzy, ktrzy wskazali im starszego wiekiem maszynist. Z pocztku nie chcia on nawet sysze o podwiezieniu ich w parowozie do Grdka. W kocu jednak, obaskawiony nagrod, kaza wsiada do wglarki, uprzedzajc, e w pocigu jedzie niemieckie wojsko. W towarzystwie milczcego niemieckiego wartownika przez Radzy Podlaski, Milanw i Parczew dojechali do Grdka, aby stamtd pieszo, przez Tymienic, doj do nie istniejcej, spalonej doszcztnie podczas pacyfikacji wsi Jamy, pooonej koo Ostrowa Lubelskiego. Potem ju prowadzeni przez przewodnika, onierza AL, dotarli do sztabu Obwodu II. Ciekawi wszystkiego partyzanci wypytywali, jak wyglda konspiracja w Warszawie i jaka jest sytuacja w ogle. Nie wiedzc dokadnie, kim jest ich go, delegat, jak mwiono, byli potem bardzo zaskoczeni, dowiedziawszy si, e to prawdziwy genera.

Tak si zoyo, e przyjazd generaa ymierskiego w lasy parczewskie zbieg si ze witem 1 Maja, ktre obchodzono tu szczeglnie uroczycie. Zebrao si wielu goci, wrd ktrych byli partyzanci radzieccy, przedstawiciele BCh i AK, rodziny partyzantw, mieszkacy okolicznych wiosek. Po przegldzie oddziaw akademi zagai kpt. Gustaw Alef-Bolkowiak, oficer propagandy w 1 batalionie im. J. Hooda. Potem przemwienia wygosili: Zygmunt Goawski - Niwa, penicy obowizki przewodniczcego WRN pod nieobecno Kazimierza Sidora, ktry uda si z delegacj KRN do Moskwy, oraz dowdca Obwodu II, ppk Mieczysaw Moczar, gorco apelujcy do ludnoci, aby nadal udzielaa walczcym partyzantom daleko idcej pomocy. Nastpnie zebrani entuzjastycznie przyjli depesz odczytan przez kpt. Aleksandra Skotnickiego - Zemst. Naczelne Dowdztwo Armii Radzieckiej pozdrawiao w niej partyzantw walczcych o niepodlego Polski. W tym samym dniu, gdy jeszcze trway uroczystoci, genera Rola razem z ppk. Mietkiem wyjecha do bardzo adnie pooonej wrd lasw nad jeziorami wsi Zamyniec na spotkanie z pk. Iwanem Banowem - Czornym, dowdc radzieckiego oddziau. W czasie rozmowy okazao si, e Banow zna nazwisko Naczelnego Dowdcy. Wysuchawszy informacji na temat dziaalnoci partyzantw na Lubelszczynie, genera zapozna Banowa z sytuacj polityczn w Polsce, proponujc ucilenie wspdziaania z Armi Ludow. Poruszony zosta take temat braku broni, ograniczajcy moliwo walki. Banow jeszcze tego samego dnia przekaza dwa karabiny maszynowe z zapasem amunicji, obiecujc w najbliszym czasie rozpoczcie odpowiednich stara drog radiow. Genera omwi jeszcze spraw rozmieszczenia waniejszych obiektw Wehrmachtu i wielkoci si niemieckich w Warszawie. Nastpnego dnia Naczelny Dowdca wraz z dowdc Obwodu II rewizytowali pk. Banowa w miejscu jego postoju we wsi Drozdwka, istnej maej fortecy z rozbudowanymi stanowiskami cikich karabinw maszynowych, rusznic przeciwpancernych itd. Nadjedajcych przywitaa warta honorowa, hymn polski i Midzynarodwka, odegrane przez harmonist or. Wszyscy byli wzruszeni - i gocie, i mieszkacy wioski, i sami partyzanci radzieccy, bo i niespodzianka do codziennych nie naleaa. A kiedy ora odegra polskiego marsza generalskiego, wielkie zdumienie ogarno wszystkich. Serdeczne przyjcie zakoczyo si podarowaniem ppk. Mietkowi dwch rusznic przeciwpancernych, kilku pistoletw i karabinw maszynowych. Potem znowu uroczycie obchodzono dzie 3 maja - znowu wsplnie z przybyymi partyzantami radzieckimi i mieszkacami Bjek, Rudki, Biaki i Jedlanki. Najpierw odczytany zosta rozkaz okolicznociowy Dowdztwa Gwnego AL, w ktrym omwiono sytuacj polityczno-wojskow i wytyczono zadania bojowe, organizacyjne i propagandowe na najbliszy okres. Potem przemawia Naczelny Dowdca AL. W trakcie uroczystoci porucznicy Mikoaj Meluch - Kolka i Stanisaw Gaju Stasiek wyszli z oddziaami na akcj bojow w rejon Lasek. W dniu 4 maja odbya si odprawa wszystkich dowdcw oddziaw partyzanckich z lasw parczewskich. Wzio w niej udzia okoo 20 oficerw polskich i radzieckich, wrd ktrych midzy innymi byli: pk Iwan Banow, kpt. Wodzimierz Czepiga, mjr Anatol Kowalenko - Bieow. Postanowiono wwczas podj kroki zmierzajce do wyznaczenia rejonw operacyjnych, aby partyzanci polscy i radzieccy nie dublowali akcji bojowych, tracc niepotrzebnie czas, materiay wybuchowe i sprzt. W zwizku z planowanym wymarszem oddziaw do lasw janowskich w nocy z 5 na 6 maja, podczas narady pod przewodnictwem generaa, ustalono sposb wyjcia z lasw parczewskich. Rozstanie z dowdc nastpio w lasach kozowieckich, skd genera przy pomocy miejscowych bechowcw wyjecha komi do najbliszej stacji kolejowej. Dotarszy szczliwie do Warszawy

genera ymierski zoy sprawozdanie, a Prezydium KRN wysoko ocenio wyniki jego inspekcji, uznajc, e wyjazd ten bdzie doniosy w skutkach zarwno dla KRN, jak i AL. W dniu 5 czerwca 1944 roku radiotelegrafistka Jadwiga, obsugujca jedn z piciu czynnych wwczas radiostacji KC PPR i Sztabu Gwnego AL w Zalesiu koo Warszawy, odebraa wiadomo o koniecznoci jak najszybszego wyjazdu generaa Roli do Moskwy. Razem z pierwsz delegacj KRN mia on prowadzi rozmowy w sprawie uzbrojenia i pomocy wojskowej ZSRR w kontekcie przygotowywanego poczenia AL z 1 Armi w Wojsko Polskie. Ju nastpnego dnia, tj. 6 czerwca, genera zosta powiadomiony przez sekretarza KC PPR o decyzji partii i KRN w sprawie wyjazdu. W skad tzw. drugiej delegacji, pod kierownictwem generaa Roli, wchodzili Jan Czechowski i Stanisaw Kotek-Agroszewski. W dniach 8 i 9 czerwca Bolesaw Bierut i Wadysaw Gomuka prowadzili z Naczelnym Dowdc rozmowy zwizane z wyjazdem. Potem genera Rola z generaem Franciszkiem Jwiakiem, obejmujcym na czas nieobecnoci generaa ymierskiego obowizki Naczelnego Dowdcy, przystpili do opracowania planu podry. Wyjechali 10 czerwca rano, zaopatrzeni w listy do czonkw pierwszej delegacji, penomocnictwa i inne dokumenty, z Dworca Wschodniego na Lubelszczyzn. Delegacji towarzyszya, jak poprzednio, Janina Kalinowska, ale potem miaa jej przyby do pomocy czniczka Kazimiera Skrzypkowa Ciotka (zgina 22 czerwca z dwiema creczkami pod Greckiem Kocielnym). Okazao si, e los zdezorganizowa cakowicie wszystkie przygotowania. W Lublinie trzeba byo czeka na poczenie do Kranika kolej w kierunku Rozwadowa. Kiedy ju noc znaleli si w lesie za Kranikiem nastpia nieprzewidziana przerwa w podry. Przejedajcy tdy nieco wczeniej pocig zosta ostrzelany przez partyzantw, lokomotywa wyrzucona na nasyp, a tor uszkodzony. Wszystko wskazywao, e przerwa w ruchu potrwa kilka godzin. Padszy ofiar wasnych rozkazw, genera postanowi na piechot dotrze do Rzeczycy. Wkrtce zreszt mia si spotka ze sprawc zakcenia w podry, z Cieniem, ktrego oddzia znajdowa si poza piercieniem niemieckiego okrenia wok lasw w operacji Sturmwind I i wykonywa swoj partyzanck robot. Rankiem genera wraz z czniczk dotar do sklepu w Rzeczycy Ziemiaskiej i przez Bronisaw Momotow - Kum zosta skontaktowany ze mn. Pisz dalej o pierwszej serdecznej gocinie, udzielonej nam tego dnia przez rodzin Jana Szymaskiego w Trzydniku. Wspomn wic tylko, e nikt z obecnych wwczas nie przeczuwa, i na naszych gospodarzy spadnie wkrtce okrutny cios. Nieobecny tego dnia syn Szymaskiego, Aleksander, dowdca kompanii sztabowej w 1 Brygadzie AL im. Ziemi Lubelskiej, zgin wkrtce 22 czerwca pod Greckiem Kocielnym. Tak si zoyo, e genera, przyjechawszy w czasie rozpoczcia operacji Sturmwind, ledzi bacznie razem z nami wydarzenia w lasach lipskich i janowskich. Wiadomoci, przekazywane do penicego obowizki dowdcy Obwodu II AL, mjr. Jana Wyderkowskiego - Graba, oraz dowdcy okrgu 5 AL, por. Tadeusza Szymaskiego - Lisa, genera analizowa skrupulatnie. Nasza brygada, po cikiej walce pod Greckiem Kocielnym w czasie drugiej fazy operacji Sturmwind w Puszczy Solskiej przebia si przez okrenie i w cigych starciach przesuwaa si w kierunku lasw lipskich. Po powrocie oddziaw genera odbiera raporty, rozmawia z partyzantami o stoczonych bojach. Ustalone wwczas straty sigay liczby 105 zabitych, 24 zaginionych, 107 rannych. Potem genera Rola przeprowadza przegldy oddziaw, bra udzia w naradach i odprawach, kompletujc materiay potrzebne do rozmw w Moskwie. Delegacja zapoznawaa si take z aktualn sytuacj w poudniowej Lubelszczynie oraz z przebiegiem prac nad tworzeniem rad narodowych,

rozwojem oddziaw polowych i garnizonowych, biorc udzia w naradach aktywu, posiedzeniach konspiracyjnej WRN. Moment odlotu delegacji z rejonu wsi Agatwka opisaem w innej partii ksiki. Potem byy dwie godziny spokojnego, poza krtkim ostrzaem przeciwlotniczym na linii frontu, lotu do Kijowa, skd po dwch godzinach przerwy samolot wystartowa w dalsz drog do Moskwy. Potem czas tak zawrotnie pomkn naprzd, e wkrtce znowu, ju w wyzwolonym Lublinie, meldowaem si u generaa Michaa ymierskiego, jako Naczelnego Dowdcy Wojska Polskiego.

W ogniu bitew W ostatnim roku okupacji nawet zima, zdaje si, bya askawsza. Nie przerywajc walki, zawsze w tych miesicach troch tamszonej, w trakcie reorganizacji wysyalimy oddziay w ich rejony operacyjne. Dodam, e ju od stycznia, a wic w czasie, kiedy Niemcy nie mogli si tego spodziewa, ruch oporu zosta powanie wzmocniony. Rozkaz przejcia za Bug otrzymao w tym czasie wiele jednostek partyzantw radzieckich, a niektre z nich ju od stycznia forsoway rzek i, budowan wzdu niej tzw. lini wyapywania band, przedostajc si w gb Lubelszczyzny. Niezalenie od tego jeszcze pn jesieni czterdziestego trzeciego roku, po nawizaniu kontaktu z generaem Aleksym Fiodorowem - Czernihowskim, wiedzielimy, e starania dowdztwa Obwodu II GL w sprawie wsppracy z partyzantami radzieckimi spotkay si z bardzo przychylnym przyjciem. Mielimy otrzyma specjalistw, pomoc w uzbrojeniu, a przede wszystkim miny tak bardzo nam potrzebne. Nasze siy spodziewalimy si te wzmocni dziaajc dotd na Woyniu Brygad im. W. Wasilewskiej pod dowdztwem kpt. Stanisawa Szelesta, ktra miaa by podporzdkowana AL. Na przeomie roku sztab Obwodu II AL goci u siebie delegacj od generaa Fiodorowa, ktra miaa zorientowa si dokadniej w naszych potrzebach i moliwociach. Sytuacja okupanta zdecydowanie pogorszya si wwczas, kiedy z 8 na 9 lutego 1944 roku, po przejciu 2 stycznia rodkowej linii frontu, na tereny polskie wkroczya 1 Ukraiska Dywizja Partyzancka im. Sydora Kowpaka; nawiasem mwic, 25 lutego zreorganizowana w rejonie Kosobud na Zamojszczynie. Znana Niemcom od dawna, szczeglnie po synnym rajdzie na zagbie naftowe, zwanym karpackim, 1 UDP przeprowadzia na terenie Lubelszczyzny wiele efektownych dziaa zbrojnych, ktre s wspominane do dzi. Rozporzdzajc potn si okoo 1500 ludzi, wietnie uzbrojona i wyszkolona, zmusia okupanta do wydzielania specjalnych si, ciganych do walki z ni z innych terenw. Trudno powiedzie o wszystkich akcjach, poniewa rnego rodzaju potyczek mona naliczy okoo 100. Oprcz tego kowpakowcy wysadzili kilka mostw, przeprowadzili kilkanacie akcji kolejowych, rozbili posterunki w Tarnogrodzie, Ulanowie, Krasnobrodzie, Krzeszowie. Ale chyba najbardziej efektowny by ostrza artyleryjski z dzia 45 i 76 mm Stalowej Woli, w wyniku ktrego zdezorganizowana zostaa praca huty oraz unieruchomione elektrownia i wiea cinie. Podczas ponadmiesicznego rajdu 1 UDP, a pniej rwnie inne oddziay radzieckie, wniosa nowe elementy do taktyki walki partyzanckiej na Lubelszczynie, razem z partyzantami polskimi przyczyniajc si do bardzo powanego zagroenia bezpieczestwa okupanta. Dowdztwo Obwodu II poprzez Warszaw lub kontakty bezporednie wiedziao o napywajcych oddziaach radzieckich i wykonujc polecenie Dowdztwa Gwnego AL, nawizywao z nimi czno, pomagao im, udostpniajc dane o siach niemieckich, miejscach postoju, ruchach wojsk itd.

Sytuacja z zaopatrzeniem w bro zdecydowanie zmienia si od kwietnia, dziki staraniom PPR, KRN i ZPP. Otrzymywalimy wwczas nie tylko zrzuty z ZSRR, ale rwnie pomoc specjalistw, ktrzy szkolili naszych partyzantw. Robili to rwnie samorzutnie dowdcy oddziaw radzieckich, np. kpt. Wodzimierz Czepiga, ktry suy tego rodzaju pomoc batalionom 1 Brygady AL im. Ziemi Lubelskiej. W tym czasie otrzymywalimy konieczne do szkolenia materiay instrukcyjne dla oficerw operacyjnych, sztabowych, sub zaopatrzeniowych, sanitarnych, jednostek kobiecych. Dowdztwo Gwne i dowdztwa obwodowe kady rwnie silny nacisk na poziom pracy propagandowej, nierozerwalnie zwizanej z zadaniami bojowymi. Trzeba byo walczy, prowadzc jednoczenie prac z ludmi. Aby to robi dobrze, musielimy mie ofiarnych dziaaczy. Na szczcie mielimy ich... lubianych, mdrych i oddanych. Wiele razy wspominaem ju o Janie Sawiskim, czowieku yczliwym ludziom, ktry bardzo duo zrobi dla partii. W niedugi czas po powrocie z Zamojszczyzny, gdzie pomaga w organizowaniu grupy operacyjnej im. T. Kociuszki, w poowie roku 1943 zosta sekretarzem Obwodu II PPR. Tkwic do koca w pracy politycznej, poleg 3 marca 1944 roku w Kaznowie wraz z Bolesawem Kwiatkiem - Lechem, sekretarzem PPR w okrgu 4, oraz Jzefem Ozonem - Kubusiem, szefem sztabu okrgu 4 AL, kiedy wszyscy udawali si na posiedzenie konspiracyjnej WRN. Obowizki sekretarza Obwodu II PPR przej w marcu Kazimierz Wyrwas Micha i peni je do 14 czerwca 1944 roku; poleg w czasie akcji Sturmwind. Bardzo naturaln kolej rzeczy stao si powierzenie kierownictwa partyjnego Aleksandrowi Szymaskiemu - Alemu, od dawna zaangaowanemu bez reszty w prac polityczn i majcemu ogromny autorytet. I on rwnie odda ycie za spraw, ktrej suy. Uzmysowiem sobie po raz ktry, e zbyt wielu znaczcych dziaaczy partii nie doczekao wolnoci. Ciosy zadawane lewicy byy wic celne, ale na szczcie ofiarni mogli zastpi ofiarnych i w tym rwnie tkwia sia PPR. Kiedy wracam myl do tamtych dni, zastanawiam si, skd si braa ta ciga gotowo do walki, w trudzie i o godzie. Znaem wielu dziaaczy, ktrzy nie tylko mieli doskonale opanowane partyzanckie rzemioso, ale i umieli pracowa z ludmi. Spotykaem ich na swej drodze od pocztku, odkd poczya nas sprawa, ktr chcielimy doprowadzi do koca. Jednym z nich by na przykad Stanisaw Szot - Kot, organizator PPR, oddziaw bojowych, czonek kierownictw partyjnych obwodowego i okrgowego, a rwnoczenie oficer owiatowy Obwodu II AL. Kade przedsiwzicie propagandowe zaczynao si wic i koczyo na jednej najwaniejszej sprawie - sprawie walki. Aby walczy i zwyciy, musielimy umie walczy, gdy, inaczej oddalalibymy si od celu. Dlatego wanie dowdztwo AL zwracao ogromn uwag na polityczne aspekty partyzanckich dziaa zbrojnych, na propagowanie postpowych de KRN, ktrej podlegaa AL. Chciabym przytoczy fragment jednego z dokumentw i rozkazw Dowdztwa Gwnego AL w sprawie organizowania dziaalnoci propagandowej. Jest to rozkaz nr 10 z 8 marca 1944 roku:

1) Rozpowszechnienie hase zbrojnej walki z okupantem o Woln i Niezawis Polsk Demokratyczn w najszerszych masach narodu jest niezbdnym warunkiem zwycistwa. Pena wiadomo u onierzy AL celw i zada narodu w obecnej sytuacji politycznowojskowej stwarza silniejsz ponad wszystko warto wewntrzn naszych oddziaw. Nieustanna oszczercza kampania zarwno okupanta, jak i reakcji przeciwko walczcemu narodowi polskiemu, jego przedstawicielstwu - Krajowej Radzie Narodowej i jego sile zbrojnej - Armii Ludowej, nakazuje demaskowanie kamstw wrogw i zdrajcw, umocnienie prawdy i susznoci naszej sprawy. Na tym odcinku walki broni nasz jest propaganda. Praca propagandowa jest dla zwycistwa rwnie wana jak akcja bojowa.

Wszyscy dowdcy musz zrozumie, e dobrze postawiona propaganda wzmacnia i podnosi warto bojow i moraln podlegych oddziaw.

Wykonujc ten rozkaz, powoywalimy oficerw do spraw propagandowych w oddziaach polowych i garnizonach AL, penicych jednoczenie funkcje zastpcw dowdcy. Dziaacze ci, podnoszc poziom wszechstronnego wyszkolenia, przyczyniali si jednoczenie do przyblienia i zrozumienia celw, jakie mielimy przed sob. A przed ofensyw wiosenno-letni wojsk radzieckich liczy si kady czyn na tyach skierowany przeciw okupantowi. Armia Radziecka na pocztku roku zajmowaa pozycje na linii Rwno - uck - Wodzimierz, aby wiosn wyj w rodkowej linii frontu na Kowel - Brody. Wsplnym wysikiem tu, na Lubelszczynie, dylimy wic, aby okupant traci kontrol nad obszarem odgrywajcym donios rol strategiczn. Przez Generaln Guberni przechodzio dostaw na front, z tego znaczna cz przez Lubelszczyzn. Naleao wic utrzymywa w staym zagroeniu linie kolejowe na Raw Rusk, Brze i Wodzimierz Woyski oraz odcinki szos nie tylko w tych kierunkach. Systematycznie te, zgodnie z wytycznymi Dowdztwa Gwnego AL, prowadzilimy akcje dywersyjne na linii Dblin - Puawy, Hrubieszw Chem - Wodawa, Rozwadw - Lublin - Lubartw - Parczew, Lublin - Chem. 1 Brygada miaa na przykad obj swym dziaaniem lasy lipskie, janowskie i czciowo Puszcz Solsk, atakujc linie kolejowe Rozwadw - Kranik oraz szosy Zaklikw - Kranik, Nisko - Domostawa - Janw Lubelski, Frampol - Janw Lubelski, Kranik - Ostrowiec. Majc wiksze dowiadczenie i wicej potrzebnych materiaw, nie poprzestawalimy na wysadzeniu pocigu, ale uniemoliwialimy take prac ekip ratowniczych, co powodowao zablokowanie linii na duszy czas. Rwnie wysadzajc mosty czy minujc drogi, nkalimy okupanta, zamykajc mu dostp do wsi i lasw. Zdaje si, e w poowie marca w odlegy teren operacyjny odszed batalion Przepirki z 1 Brygady AL im. Ziemi Lubelskiej, ktry jednoczenie mia na polecenie dowdcy Obwodu II nawiza kontakt z oddziaami radzieckimi, przybywajcymi zza Bugu. Partyzanci radzieccy przeprawiali si zazwyczaj w rejonie Dohobrodw, Sobiboru czy Dubienki, rzadko nadchodzili z niezbyt popularnego kierunku od Rawy Ruskiej, udajc si nastpnie na pnoc, do lasw parczewskich, lub na poudnie - do lasw lipskich, janowskich i Puszczy Solskiej. Batalion Przepirki razem z garnizonami AL i oddziaami polowymi podokrgu 1 mia prowadzi akcje dywersyjne, ze szczeglnym uwzgldnieniem linii kolejowych Zawada - Hrubieszw, Zawada - Krasnystaw - Rejowiec - Chem oraz szos Zamo Krasnystaw - Chem. W pocztkach kwietnia, wsplnie z oddziaami mjr. Nikoaja Fiodorowa, kpt. Wasilenki, kpt. Nadielina i por. Sankowa, Przepirka, toczy walki z Niemcami, a potem po oddzieleniu si Fiodorowa, ktry poleg koo Wojsawic 17 kwietnia, w cigych potyczkach przeszed z oddziaami radzieckimi w lasy janowskie. Dodam, e podczas dziaa batalionw w odlegym terenie wioski, niestety, naraone byy na terror ze strony NSZ, jak to miao miejsce wanie w marcu, kiedy zginli Grzybowski i Byskawica. Myl, e bardzo wane w tym czasie byo rwnoczesne wytyczenie zada dla Obwodu III i okrgu 3 Warszawa Prawa Podmiejska, dziki czemu Niemcy musieli rozprasza swe siy, a wzmoona walka na duym obszarze spowodowaa powane zagroenie dla okupanta w czasie partyzanckiej wiosny 1944 roku. Ze wzgldu na konieczno zachowania bezpieczestwa dowdztwo Obwodu II AL byo rozdzielone. Dowdca, ppk Mieczysaw Moczar - Mietek, mia swoj siedzib w lasach parczewskich, gdzie dziaay zgrupowania polskich i radzieckich partyzantw.

Oddziay w lasach parczewskich od pocztku stanowiy wane ogniwo w walce z okupantem. Pierwsze zalki konspiracji wizay si tutaj z inicjatywami dziaaczy lewicowych, wywodzcych si z komunistw i radykalnych ludowcw, ktrzy skupili si w Bojowej Organizacji Ludowej, tworzcej pierwsze grupy dywersyjne. Potem doczyli zbiegli jecy radzieccy, ktrym miejscowa ludno udzielaa pomocy i schronienia z naraeniem ycia. I tak na przykad pniejszego dowdc oddziau GL, Fiodora (Fiodor Kowalow), uratowali ofiarni chopi ziemi wodawskiej, pomagajcy mu i w chorobie, i w zorganizowaniu grupy bojowej. Tej wanie grupie - dajcej si pniej dobrze we znaki hitlerowcom - miejscowa ludno zawsze suya czym moga: kwater, ywnoci, opierunkiem, broni i rzeteln informacj o wrogu. Tam te - na ziemi wodawskiej - doszo do spotkania Fiodora ze znanym komunist Janem Hoodem - Kirpicznym. Poczywszy si utworzyli oni oddzia partyzancki, przy czym dowdc zosta Fiodor, a jego zastpc Kirpiczny. W okolicach Biaej Podlaskiej oraz w Chemie, Wodawie, Siedlcach i Suchoebrach Niemcy zorganizowali obozy dla jecw radzieckich. Wielu jecw uciekao z nich. Potem przy aktywnej pomocy okolicznych mieszkacw organizowali oni na tamtych terenach ruch zbrojny. Szczegln pomoc nieli im polscy komunici i radykalni ludowcy, ktrzy od samego pocztku stanli na gruncie walki zbrojnej z okupantem. Podobny by te pocztek grupy bojowej Jakowa Nikoajewa - Czuwasza, ktra pniej wesza w skad oddziau Fiodora oraz Michaia Pietrosjana. Szczeglnie aktywna bya prekursorska dziaalno Bojowej Organizacji Ludowej (BOL), zaoonej z inicjatywy braci Sidorw, Kazimierza i Bolesawa, braci Duklewskich, Jzefa Szymanka, Bolesawa Kwiatka, Stanisawa Glinki, Stanisawa Gajusia, Kazimierza Tkaczyka i innych. W czerwcu 1942 roku oddziay z lasw parczewskich, zorganizowane w oparciu o BOL, po nawizaniu przez Kazimierza Sidora kontaktu z przedstawicielami PPR, weszy w skad GL, tworzc oddzia im. gen. Jzefa Bema. Na wiosn 1943 roku nazw t zmieniono na oddzia GL im. Adama Mickiewicza. Zapisa on pikn kart w historii walk partyzanckich na Lubelszczynie. Majc dobrze zorganizowany wywiad na kolei i operatywn grup minersk, w ktrej w pniejszym okresie wyrni si m. in. Bolesaw Drabik, onierz GL i AL z Tymienicy, oddzia skutecznie atakowa zwaszcza linie kolejowe na trasie Lublin - ukw, Dblin - ukw. Do bardzo gonych akcji tego oddziau zaliczy naley atak na Ostrw Lubelski w grudniu 1942 roku, kiedy zniszczony zosta urzd gminny, poczta i posterunek granatowej policji. Niejednokrotnie udawao si te temu oddziaowi szczliwie wychodzi z walk, z obaw organizowanych przez ekspedycje karne andarmerii i policji. W kwietniu 1943 roku podczas operacji Ostersegen oddzia o mao nie zosta rozbity. Dopiero pod wsi Jamy udao si partyzantom wyj z okrenia. Jednak zgina wtedy bohaterska druyna Jana Bardela, zoona przewanie z byych czonkw BOL. Od maja 1943 roku dowdca Obwodu II GL ppk Mieczysaw Moczar - Mietek std, z lasw parczewskich, kierowa dziaaniami GL na terenie caej Lubelszczyzny. Fiodor obj wwczas funkcj szefa sztabu Obwodu, ktr peni do stycznia 1944 roku, do momentu przejcia na stae za Bug. W 1944 roku 1 baon AL, po mierci swego dowdcy, Kirpicznego, polegego w walce z Niemcami 6 stycznia 1944 roku, otrzyma imi Jana Hooda. Razem z Kirpicznym zginli wwczas wracajcy z konferencji w Berejowie Jzef Szymanek - Pochro, dowdca okrgu 4 AL, Kazimierz Tkaczyk, sekretarz PPR okrgu 4. Wczeniej, w listopadzie 1943 roku, wraz z jedenastoma gwardzistami, zamordowany zosta w Piekach Kkolewskich przez grup akowcw Jan Dadun - Janusz, dowdca nowo tworzonego 6 batalionu GL. W miar moliwoci i Fiodor, i Kirpiczny, wykorzystujc swoje kontakty ze zgrupowaniami partyzanckimi na Ukrainie, starali si o pomoc dla oddziaw GL.

Wyprawiony za Bug Fiodor powrci wanie na Lubelszczyzn w grudniu 1943 roku razem z delegacj od gen. Fiodorowa, przywoc wane ustalenia dotyczce wspdziaania. Wczeniej, we wrzeniu 1943 roku, dowdztwo Obwodu wyprawio za Bug kilku swoich przedstawicieli, ktrzy mieli zapozna si z dziaaniami tamtejszych partyzantw i podj starania o bro. Wyjecha wwczas jeden ze wspzaoycieli BOL i PPR, Czesaw Gaju, dowdca zwiadu w batalionie im. Hooda. Niejako po ssiedzku, bardziej na zachd, w pasie midzy Tymienic i Wieprzem, powsta w kwietniu 1942 roku, zorganizowany przez Franciszka Woliskiego, Jana Wjtowicza, Leona Marzt i innych, pniejszy oddzia im. Czapajewa pod dowdztwem Nikoaja Koosowa. W sierpniu zosta on wcielony do GL po spotkaniu z dowdc lubelskiego okrgu GL Pawem Dbkiem. Terenem dziaania tego ruchliwego i aktywnego oddziau bya pnocna cz Lubartowskiego oraz pogranicze Puawskiego, Radzyskiego i ukowskiego. Oddzia ten wiosn 1943 roku podzielono i odtd znaczna jego cz pozostawaa pod dowdztwem Franciszka Woliskiego, a podczas jego trzymiesicznego leczenia po zranieniu, od maja 1943 roku zastpi go Jan Wjtowicz - Maciek. Na pocztku 1944 roku Frankowi powierzono komendantur 4 okrgu AL, a wwczas Jan Wjtowicz, Leon Marzta i Jan Biaek penili dowdcze funkcje w batalionie AL im. J. Hooda. Dla penoci obrazu dodam, e pnocna Lubelszczyzna leaa na granicy wpyww oddziau GL im. J. Kiliskiego (ukw, Radzy, Garwolin, Puawy), powstaego w drugiej poowie 1942 roku w ukowskiem pod dowdztwem Serafima Aleksiejewa - Serafima, ktry po przyjciu Banowa Czornego przyczy si do niego. Kiedy od stycznia 1945 roku na teren pnocnej Lubelszczyzny zaczy napywa polskie i radzieckie oddziay zza Bugu, siy partyzanckie powanie si zwikszyy, mimo e cz oddziaw nie zatrzymywaa si tu na stae. Tak w oglnym zarysie wygldaa sytuacja na pnocy Lubelszczyzny przed wydarzeniami majowymi, kiedy doszo do serii bojw z powanymi siami niemieckimi, dcymi od lutego do zmniejszenia stanu zagroenia w dystrykcie lubelskim. Na posiedzeniu u gubernatora Franka cigle zwracano uwag nie tylko na sytuacj aktualn, ale te na moliwo szturmu partyzanckiego, towarzyszcego wydarzeniom na froncie. Niemcy obawiali si utraty kontroli nad terenem stanowicym bezporednie zaplecze frontu, jak to miao miejsce na Ukrainie w 1943 roku, gdzie partyzanci radzieccy i polscy doprowadzili ich do utraty panowania nad sytuacj. Ale ju w poowie marca, mimo przeciwdziaa okupanta, sytuacja, szczeglnie aprowizacyjna, bya tak niekorzystna, e Niemcy zaczli obawia si cakowitego ustania dowozu zboa, cukru czy drzewa z dystryktu lubelskiego. Ataki na linie komunikacyjne, obiekty gospodarcze i bierny opr ludnoci daway dobre rezultaty. Stwierdzajc cakowite zagroenie linii Warszawa-Lublin-Lww oraz Warszawa-Brze, wadze GG postanowiy podj kroki zmierzajce do ratowania sytuacji. Wzmocniwszy grupy osonowe na zagroonych odcinkach kolei i drg oraz zwikszywszy liczb ludzi w konwojach, podjto decyzj o wznowieniu dziaania tzw. systemu punktw oparcia, zlikwidowanego przez Wehrmacht w kocu 1943 roku, przeznaczajc do tego celu okoo 2500 onierzy. Dc do poprawy dowozu na front, okupant stara si energicznie o zakoczenie budowy szybkiej linii rokadowej Makinia -Lublin-Stryj, na ktrej prace utkny rwnie ze wzgldu na niebezpieczestwo. A maj, kiedy rozptaa si prawdziwa partyzancka zawierucha, dopiero si zblia. Na razie mobilizacja si policyjnych i andarmerii do walki z partyzantami nie dawaa adnych rezultatw, tote Frank z zadowoleniem zakomunikowa o wydzieleniu dodatkowych si wojskowych, skierowanych na Lubelszczyzn. Wtedy przygotowano projekt kolejnej operacji przeciwpartyzanckiej, nazwanej kryptonimem Burza majowa. Zanim atak nastpi, do lasw parczewskich w kocu kwietnia przyjecha na inspekcj Dowdca Naczelny AL, genera Micha ymierski - Rola. Dowdca Obwodu II AL, ppk Mieczysaw Moczar -

Mietek, na adiutanta generaa podczas jego pobytu na inspekcji wyznaczy ppor. Stanisawa Glink (Adam Wrzos). W yciu modego onierza AL byo to wielkie wydarzenie i dlatego sdz, e dobrze bdzie, gdy dzi pk Stanisaw Glinka sam opowie o swoich wczesnych przeyciach: Po przybyciu generaa do wsi Bjki koo Ostrowa Lubelskiego, gdzie wwczas kwaterowa sztab obwodu - dowdca, ppk Mietek, wezwa mnie, rozkazujc: Bdziesz adiutantem generaa. Kiedy zameldowaem si u generaa, ten przyjrza mi si uwanie i powiedzia: Doskonale! Bdcie blisko mnie i czekajcie rozkazu! Spraw bezpieczestwa generaa zajmowao si cae nasze dowdztwo i wszyscy chopcy z batalionu. Do mnie naleao tylko zaopatrzenie si codziennie w haso i odzew, eby zapewni Naczelnemu Dowdcy swobodne poruszanie si po partyzanckim terenie. Czasem udzielaem te niezbdnych informacji czy wyjanie. Bardzo polubiem generaa. Wszyscy go lubilimy za bezporedni i serdeczny stosunek, za dzielenie partyzanckich trudw na rwni z nami wszystkimi, za doskona i przykadn dla nas znajomo onierskiego rzemiosa. Wielu wiedziao lub syszao o tym, co znaczy genera w przedwrzeniowej armii - jak mia wadz, jak by niedostpny dla prostych onierzy, jak wany w hierarchii wojskowej. I nagle genera znalaz si wrd nas. W tych pieskich warunkach - twardych, prymitywnych i niebezpiecznych. Genera - w jasnoszarym prochowcu z pistoletem na pasie - jad t sam straw co my i spa pod tymi samymi koronami drzew. Towarzyszyem generaowi i podczas inspekcji oddziaw, i podczas narad czy odpraw, a take podczas pierwszomajowych uroczystoci, ktre zorganizowalimy (z czci oficjaln i artystyczn!) na Bjkach. Byem z generaem na partyzanckich biwakach i w czasie nocnych marszw. Ale najgbiej utrwaliy mi si w pamici gorce chwile przygotowa do partyzanckiej obrony, gdy 6 maja 1944 roku zaatakowali nas hitlerowcy. Z samego rana nadeszy meldunki, e szos z kierunku Lubartowa zbliaj si niemieckie samochody pancerne. Zarzdzono alarm bojowy dla wszystkich partyzanckich oddziaw na naszym terenie. Wysano dwie kompanie celem przygotowania zasadzki. A na poudniowym skraju lasw parczewskich przystpiono do organizowania partyzanckiej obrony. Genera osobicie nadzorowa owe przygotowania. I wtedy to, w atmosferze bitewnego podniecenia, miaem najwicej roboty. Byem bowiem cznikiem midzy generaem a poszczeglnymi odcinkami obrony. Ale tym razem do spotkania - niestety - nie doszo. Mwi niestety, bo tak, po prawdzie, troch byo mi al - tyle ganiania, nadziei, e damy hitlerowcom upnia, a oni nie przyszli. Wpadli w t nasz zasadzk i... po wszystkim. Wycofali si. Jeszcze tego dnia wieczorem, to jest 6 maja, ruszylimy w drog. Genera 8 maja wyjecha z lasw kozowieckich do Warszawy. My za rozpoczlimy dugi partyzancki rajd, podczas ktrego czekay nas potyczki i boje z wrogiem. Na tej drodze stoczylimy te jedn z najkrwawszych bitew - bj pod Rblowem... Podczas inspekcji generaa postanowiono, e naley kontynuowa rozpoczt przez ppk. Moczara reorganizacj i przystpi do sformowania, w oparciu o batalion im. Hooda, brygady AL, ktrej dowdc mia by kpt. A. Skotnicki - Zemsta. W jej skad miay wej take inne oddziay z pnocnej Lubelszczyzny. Podjto wwczas take decyzj o przemarszu si partyzanckich do poudniowej Lubelszczyzny.

Niemcy przyspieszyli koncentracj si, obawiajc si decydujcego uderzenia ze strony partyzantw. Dlatego w rejon ich bazy zaczy napywa jednostki policji, andarmerii i Wehrmachtu. Od rana 6 maja zwiad donosi do sztabu informacje o ruchach nieprzyjaciela w rejonie Kaznowa, Kolechowic i Ostrowa. Kiedy ppk Mietek rozkaza zaatakowa Niemcw z zasadzki, partyzanci rwali si do pjcia na t akcj, chcc jednoczenie zaprztn czym gow, aby nie poddawa si nastrojowi poegna z ludmi i miejscami bliskimi od lat. Tego dnia, kiedy kompania por. Jana Wjtowicza - Maka i pluton Ludwika Borowskiego - Ludwika, wsparte pododdziaem por. Mikoaja Melucha - Kolki, zaatakoway Niemcw w zasadzce koo Ostrowa, do star doszo rwnie z partyzantami od Leona Kasmana - Janowskiego, ktrego oddzia wyszed wieczorem, 6 maja, ze wsi Rudki do lasw janowskich przez Orzechw Stary, Wol Wereszczysk, Zawadwk. Rwnie Brygada AL im. W. Wasilewskiej, stacjonujca we wsi Orzechw, wymaszerowaa tego wieczoru na poudnie Lubelszczyzny. W lasach parczewskich po wyjciu zgrupowania AL, pozostay oddziay radzieckie ze zgrupowania generaa Siemiona Baranowskiego, ppk. Banowa, oddzia Anatola Kowalenki - Bieowa od ppk. Prokopiuka oraz 4 kompania z baonu im. Hooda, dowodzona przez por. Chyla Grynszpana - Chyla. Kiedy wieczorem aelowcy ruszyli, na czele sza kompania porucznika Stanisawa Gajusia - Stacha. Za ni kolejno poszy: pluton sztabowy por. Jzefa Gruszczyka - Jzka, kompania por. Jana Biaka Biaego, onierze z garnizonu BCh, kompania por. Jana Litki - Janka, por. Jana Wjtowicza Maka z plutonem gospodarczym i druyn sanitarn, onierze plutonu AK por. Zbigniewa Stpki Mary, ranionego pniej lekko pod Amelinem. Kolumn zamykao ubezpieczenie tylne. W marszu egnali stolic partyzanck pnocnej Lubelszczyzny, miasto Ostrw, od roku wyzwolone spod wadzy okupanta. Potem minli Kolechowice, Brzostwk, Wol Semick, przeszli most na Wieprzu, wysadzajc go za sob, przeskoczyli szos Lubartw - Lublin, w odlegoci zaledwie trzech kilometrw od Lubartowa, aby o pierwszym brzasku dotrze do Trzcica. I wreszcie znaleli si w lasach kozowieckich, gdzie czeka ich dwudniowy postj. Musieli si zorientowa, co bdzie dalej. Nie kryli swego odejcia z lasw, bo z dowiadczenia wiedzieli, jak okupant przeprowadza dziaania przeciw partyzantom. Chcieli uchroni ludno przed pacyfikacj. A koo Wandzina i Majdanu Kozowieckiego czuli si dobrze, otoczeni yczliwoci mieszkacw. Niemcy tymczasem przeszukiwali wioski w rejonie poprzednich baz: Mociska, Olchwk i Kropiwki, gdzie starli si z ktrym z oddziaw radzieckich, Turno, Hol, Zamoodycze, Sosnowic, Rudk, Jedlank, Biak, no i... Ostrw. Ale do lasu nie wchodzili, wiedzc ju chyba o wyjciu partyzantw, ktrzy opuciwszy lasy kozowieckie zrobili postj w Dbrwce. Zwiad pracowa przez cay czas, docierajc pod Kamionk nad Wieprz, do placwek BCh, robi wszystko, aby ich nieprzyjaciel nie zaskoczy. Nastpnego dnia pod wieczr znowu ruszyli. Tym razem mieli przeskoczy tylko dziewi kilometrw, do Amelina, wsi otoczonej lasami kryjamskim, garbowskim i bagnami. Szlakiem tym szli nie tylko oni, ale gdzie obok take Brygada im. W. Wasilewskiej, oddzia Janowskiego, bataliony ze zgrupowania kpt. Czepigi, pod dowdztwem kpt. Wasyla Koleniczenki Wasi. Tote kiedy podczas postoju w Amelinie, wybucha strzelanina w Dbrwce, opuszczonej poprzedniego dnia, nie wiadomo byo, kto si tam bije. Szybko zorganizowana przez ppk. Mietka odsiecz przydaa si i nieprzyjaciel musia si wycofa. Pod wieczr nadcigali do Amelina walczcy w Dbrwce pod dowdztwem ppk. Mietka partyzanci z odsieczy i radzieccy ze zgrupowania Czepigi, ktry z czci oddziau znajdowa si ju w lasach janowskich. Tego dnia wieczorem przyby rwnie na krtko oddzia AL z okrgu Warszawa Prawa Podmiejska z Leopoldowa pod dowdztwem por.

Zdzisawa Lisowskiego - miaego. Kiedy nazajutrz Niemcy zaatakowali, polscy i radzieccy partyzanci walczyli ju razem. Przygotowali obron na wschodnim skraju lasu kryjamskiego, majc za sob bagna. Linia partyzancka biega ukiem, rozcigajc si na dugoci siedmiu kilometrw. Stanowisko dowodzenia, druyn sanitarn i odwd - dwa plutony - umieszczono w odlegoci trzech kilometrw od pierwszych linii w lesie garbowskim. Walka rozpocza si pod dobrym znakiem, bo zaraz na pocztku udao si zniszczy pancerny samochd niemiecki. Niemcy nie kwapili si do ataku, oczekujc, by moe, na posiki. W tej sytuacji ppk Mietek okoo pierwszej zdecydowa uderzy z pnocnego cypla lasu kryjamskiego manewrem okrajcym na oddalon o p kilometra wie Samoklski, aby zamkn Niemcw w rejonie Syr. Dwiema setkami ludzi, wyznaczonych do wykonania zadania, dowodzi kpt. Zemsta. Nie udao si obej Samoklsk, z ktrych Niemcy uciekli do Syr. Pnym wieczorem, po przerwaniu ognia, partyzanci odeszli z rejonu Amelina. Kiedy partyzanci szykowali si ju do marszu, nadlecia samolot, ale nie rozpoznawczy, zwany suchym bokiem, tylko bombowiec, szperajcy reflektorami po lesie. Trzeba byo spieszy si, aby uciec jak najdalej. Jednak za Wol Przybysawsk zaczy si piaski. Ca noc parli naprzd w piachu, a wczesnym rankiem, zmczeni nieludzko, przeszedszy szos warszawsk w rejonie Markuszowa, wkroczyli do Klementowic, skd przeczekujc dzie, mogli obserwowa niecodzienny ruch na szosie Puawy - Kurw. Wiedzieli, e Niemcy szykuj si do decydujcego natarcia. Noc znowu byli w drodze, z trudem pokonujc rozmok w deszczu wapienn glin, krzewy na pagrkach i w jarach. Gdzie niedaleko Wwolnicy zatrzymali si na troch, aby napoi konie i odetchn nieco, po czym znowu ruszyli, teraz wzdu rzeczki, w stron Zawady i Rblowa. Do Rblowa, cichej wsi, lecej wrd wwozw i jarw, nadeszli od strony myna w Zawadzie. Zajli 5 czci wsi: Rblw-Folwark, Rblw-Star Wie, Rblw-Koloni, Rblw-Grabwk, Rblw-yse Gry i lasek koo nich. Czepigowcy stanli w Rblowie-Grabwce. Prcz posterunkw wszyscy starali si jako odpocz pki wczenie, bo potem nie wiadomo, co bdzie. Koo dziewitej, po krtkiej penetracji terenu przez suche boki, nadleciay bombowce, sztukasy. Najpierw zbombardowany zosta folwark, gdzie kwaterowa sztab. Ludziom - poza telegrafist Wadkiem - udao si cao wyj z niebezpieczestwa. W czasie nalotu zacz pon RblwGrabwka. Na rozkaz pukownika Mietka wszystkie oddziay przeniosy si na mizernie zalesiony pagr. Rozpoznawszy teren, przygotowali si do obrony, zajmujc moliwie najdogodniejsze pozycje wrd wwozw, jarw i zapadlin. Okazao si, e najtrudniejsza do obrony i, oczywicie, najdogodniejsza do ataku jest pnocna cz pagrka, u ktrego stp, w dole, znajdowa si myn w Zawadzie, dalej Bartomiejowice, a jeszcze bardziej w prawo szosa Naczw-Puawy. Z tej strony wic naleao si spodziewa pierwszego uderzenia. I dlatego gwne linie partyzanckiej obrony okrnej znajdoway si na pnocnym wschodzie, obsadzone kompaniami por. Litki, Gajusia i Biaka, plutonem bechowcw z Ostrowa i plutonem AK Mary. W odwodzie znalaza si kompania Maka, majca wesprze gwny odcinek obrony od strony wschodniej. Zbocza od strony poudniowej i zachodniej obsadzili czepigowcy. Wszyscy wiedzieli, e musz dotrwa do zmroku, bronic si w bardzo trudnych warunkach, by noc sprbowa oderwa si od nieprzyjaciela. Na poudniu nadal pona Grabwka, wic stamtd nie naleao spodziewa si Niemcw. Rwnie zachodnia cz, do urwista, nie nadawaa si za bardzo do ataku.

Przed gwnymi liniami obrony na pnocno-wschodnim stoku pagrka specjalnie wydzielone grupy osonowe miay osabia i rozprasza uderzenia nieprzyjaciela. Koo poudnia znw nadleciay bombowce. Po pgodzinnym bombardowaniu zaczo si przygotowanie artyleryjskie. Pgodzinny ostrza z siedemdziesitekpitek i modzierzy jako przetrzymali i zaraz nadeszo natarcie, skd si spodziewali - z pnocnego wschodu. Dopuciwszy nieprzyjaciela na blisk odlego, pierwszy atak partyzanci odparli. Na tyach gwnej linii obrony, gdzie gbokim jarem, biegncym od podna pagrka, dostao si okoo pidziesiciu hitlerowcw z 5 dywizji SS Wiking, doszo do walki wrcz. Wyparci przez kontratakujce pododdziay por. Kolki natknli si na odwd por. Maka. Jar i skraj lasu pokryy niemieckie trupy. Po pierwszym ataku byo ich kilkadziesit. Zgino te siedmiu partyzantw. Pukownik Mietek przesun obron na poudniowy wschd, kiedy znw nadleciay suche boki, rozpoznajc poudniowe zbocze. Stamtd wiec miao nadej nastpne natarcie, poprzedzone ogniem artyleryjskim. Po rozpoznawczym ataku od pnocnego zachodu, natychmiast rozpocz si szturm na poudniowy stok. Zatrzymali go w zacitej walce czepigowcy wsparci grupami aelowcw. A potem ju trwa atak za atakiem, run na partyzanckie pozycje i od strony Grabwki, Stanisawki i od wschodu. Przybywao rannych i zabitych, a dzie si nie koczy, nawet cisza przed ostrzaem artylerii i nastpnym natarciem wydawaa si nie mie koca. Przed ktrym z kolei atakiem, tu po ustaniu ognia artyleryjskiego, prawie o zachodzie soca, partyzantom udao si strci suchego boka, ktry eksplodowa za laskiem. O dziesitej wieczorem, po czternastu godzinach zmaga, stali wreszcie w deszczu na poudniowym skraju lasu, czekajc na rozkaz do uderzenia. Musieli si przebija, chcc wyj z okrenia. Na polu bitwy zostawili okoo pidziesiciu zabitych, a ze sob na kilku ocalaych wozach i noszach zabierali kilkudziesiciu rannych. Straty Niemcw byy co najmniej kilka razy wysze. W kocu por. Kolka na czele stuosobowej grupy uderzeniowej wyruszy naprzd. Czekajca potem ponad p godziny kolumna, zdezorientowana, nie wiedzc, co si stao z ludmi Kolki, ruszya w kocu w niczym nie zakconej ciszy poprzez wdoy i jary. Niemcy odezwali si na krtko, sypnli gradem pociskw i umilkli, a oni pdzili, chcc oderwa si od nieprzyjaciela i zwolnili dopiero po godzinie, kiedy ju zaczo szarze. Nadal nie byo kapitana Zemsty i por. Kolki, ktrzy wyszli z okrenia z pierwsz grup. Okazao si pniej, e przebiwszy si, wracali do lasw parczewskich. Po naradzie zasadnicz kolumn podzielono. Jedna grupa aelowcw pod dowdztwem obwodu ruszya do lasw janowskich, reszta, majca rannych, pod dowdztwem por. Gustawa AlefaBolkowiaka, znajcego doskonale teren, udaa si w nadwilaski rejon powiatu puawskiego. Czepigowcy za poszli w kierunku Henina. Tak zakoczya si jedna z najwikszych bitew, jakie stoczyy oddziay AL z przewaajcymi i doborowymi jednostkami nieprzyjaciela. Cakowitym fiaskiem zakoczyy si dziaania w ramach tej akcji w poudniowej Lubelszczynie, prowadzone w dniach od 10 do 13 maja w rejonie: Annopola, Kranika, Zaklikowa i Janowa. Skierowano tu jeden batalion 4 puku SS-policji, zmotoryzowany batalion andarmerii, dwie kompanie Wehrmachtu, wsparte dziaaniami pocigu pancernego, na odcinku Kranik-Lipa, i samolotami. W cigu czterech dni nie udao si Niemcom wykry oddziaw partyzanckich i osabi ich si. Okupant przeliczy si sdzc, e w wyniku Burzy majowej zmniejszy si intensywno partyzanckich wystpie. Partyzanci walczyli nadal, nie przerywajc dziaa na czas operacji, a tu po

jej zakoczeniu z wikszym rozmachem przystpili do kontrakcji. Wydaje si, e sytuacja bya na tyle powana, i Niemcy zaczli obawia si bezporedniego zagroenia tyw Grupy Armii Pnocna Ukraina. W kadym razie rezultaty operacji Burza majowa nie uspokoiy Niemcw, gdy od drugiej poowy maja zaczyna si krystalizowa projekt drugiej potnej akcji przeciwpartyzanckiej, skierowanej na bazy poudniowej Lubelszczyzny, zwaszcza na kompleksy lasw lipskich, janowskich i Puszczy Solskiej. O randze przedsiwzicia wiadczy fakt, e sprawa bya skoordynowana na najwyszych szczeblach - od Sztabu Generalnego poczwszy na dowdcach zainteresowanych rodzajw wojsk niemieckich skoczywszy. Inicjatorem akcji byo dowdztwo Okrgu Wojskowego GG, ktre wsppracowao z dowdztwem Grupy Armii Pnocna Ukraina przy ustalaniu zarysw planu operacji, okrelonej kryptonimem Sturmwind (Wicher). Dowdztwo Okrgu Wojskowego Generalnej Guberni zamierzao rozpocz dziaania w dniu 1 czerwca. Bardzo intensywne zabiegi o pozyskanie odpowiednich si doprowadziy do skupienia okoo 30 000 ludzi. Do akcji skierowano dwie rezerwowe dywizje (154 i 174), ktrych uycie wymagao specjalnej zgody Naczelnego Dowdztwa Wojsk Ldowych Wehrmachtu. 154 dywizja, ktr dowodzi genera Altrichter, skadaa si z dwch pukw grenadierw, dywizjonu artylerii, batalionu saperw i oddanego do dyspozycji na czas operacji batalionu ochrony transportu. Natomiast w skad 174 dywizji wchodziy dwa puki grenadierw oraz skierowane tu na czas operacji: batalion 4 puku SS, siedem kompanii Wehrmachtu i Ostlegionw. Oprcz tych dwch dywizji rezerwowych, przeznaczonych zreszt do przygotowania obrony na Wile i Sanie, udzia w operacji wzia 213 dywizja ochrony, dowodzona przez generaa Goeschena, ktremu podporzdkowano puk szkolny Grupy Armii Pnocna Ukraina, zgrupowanie kawalerii kamuckiej mjr. Dolla (cztery dywizjony, batalion marszowy, zmotoryzowany batalion andarmerii); z macierzystej dywizji znalazy si tu batalion ochrony i dywizjon kozakw. Do wymienionych si doliczy naley puk strzelcw z Wehrmachtu, dwa bataliony ochrony z Wehrmachtu, pododdziay rozpoznawcze, transportowe, cznoci, zaopatrzenia, sanitarne itd. W akcji miay by uyte take samoloty rozpoznawcze i bombowe. Operacj dowodzi bezporednio genera Haenicke, dowdca Okrgu Wojskowego GG, ktry utworzy tzw. Kwater Gwn, w skad ktrej wszed specjalny sztab z generaem Borkiem na czele. Siedziba Kwatery Gwnej od godziny czternastej 9 czerwca znajdowaa si w Sandomierzu, gdy tego dnia mia zosta zamknity piercie okrenia: od pnocy na linii Zaklikw-Janw -Frampol, od wschodu wzdu szosy Frampol-Bigoraj, od poudnia wzdu rzek ada-Tanew-San i od zachodu wzdu toru kolejowego od Sanu do Zaklikowa. Pocztek natarcia, po zerodkowaniu dywizji 10 czerwca, wyznaczono na godzin 8 rano 11 czerwca, a zakoczenie operacji przewidziano na dzie 13 czerwca. Plan operacji - dopracowany w najdrobniejszych szczegach i omwiony wielokrotnie na naradach wiadczy o tym, jak wielk wag przywizywali Niemcy do jej sprawnej i skutecznej realizacji. Prawie kada sytuacja zostaa przeanalizowana, a wytyczne do walki, doczone do rozkazu generaa Borka, szefa sztabu Okrgu Wojskowego GG, okrelay zasady walki z uwzgldnieniem jej specyfiki. Poniewa Niemcy dyli do cakowitego zniszczenia si partyzanckich i baz w poudniowej Lubelszczynie, wic dziaania operacyjne stanowiy tylko cz planu unicestwienia oporu w tym rejonie GG. Przygotowany zosta rwnie szczegowo, projekt bezwzgldnej i okrutnej pacyfikacji wiosek w obrbie okronych kompleksw lenych. Ludno bez adnej litoci miaa by kierowana do obozw przejciowych, a potem ewakuowana caymi rodzinami po segregacji przeprowadzonej przez policj sprawujc nadzr nad obozem. Przy kadej dywizji utworzono obozy (Rozwadw,

Janw, Bigoraj), gdzie zmaltretowana ludno w potwornych warunkach oczekiwaa na dalszy etap gehenny. Pierwsze uderzenie skierowane zostao na lasy lipskie i janowskie, tworzce ogromny masyw leny, cigncy si od Sanu prawie po Zamo i Tomaszw. Wspominaem ju niejednokrotnie, e od dawna wszystkie oddziay upodobay sobie ten teren, bo by i dogodny, i roboty partyzanckiej byo na nim bardzo duo. Tdy przechodziy linie kolejowe, ktre nas szczeglnie interesoway: Lublin Rozwadw-Przemyl, Rejowiec-Rawa Ruska-Lww oraz szosy Janw-Nisko i Frampol-BigorajTarnogrd. Wykonujc akcje, odbierajc zrzuty, szkolc oddziay 1 Brygady AL, wspdziaajc z oddziaami radzieckimi, docenialimy wszystkie walory tej bazy, ale i znalimy jej sabe strony, ktrych take nie brakowao. Tereny bezludne utrudniay zaopatrzenie, wilgo dawaa si porzdnie we znaki, a potem, kiedy Niemcy lepiej rozpoznali teren, najgorsze byy samoloty patrolowe, latajce przez cay dzie i szczeglnie niebezpieczne na bardziej odkrytej przestrzeni, gdzie w ogle nie mona si byo ruszy. Mimo to lasy lipskie i janowskie byy pene oddziaw polskich i radzieckich. Tak byo rwnie w momencie rozpoczcia przez Niemcw operacji Sturmwind. Znajdoway si tu zasadnicze siy 1 Brygady AL im. Ziemi Lubelskiej pod dowdztwem kpt. Ignacego Borkowskiego - Wicka: 2 kompania polowa pod dowdztwem Jana Fijoa - Rysia, 3 kompania Stray Chopskiej, dowodzona przez ppor. Juliana Kaczmarczyka - Lip, 5 kompania szturmowa, pod dowdztwem Edwarda Gronczewskiego Przepirki, 9 kompania sztabowa por. Aleksandra Szymaskiego - Bogdana. Z przebywajcych w bazie dziaaczy PPR utworzono niewielki oddziaek pod dowdztwem Aleksandra Bisa - Korsarza. Znajdujca si tu te grupa bechowcw zorganizowaa si pod dowdztwem Szuma. Byli tu take obecni dowdcy brygady kpt. Ignacy Borkowski i jego zastpca do spraw politycznych por. Wacaw Rzga - Stefan oraz sekretarz Obwodu II PPR Kazimierz Wyrwas. Natomiast dowdca Obwodu II AL ppk Mieczysaw Moczar przy kocu maja wyjecha do Warszawy, gdy mia obj dowdztwo Obwodu III AL. Brygada im. W. Wasilewskiej w poowie maja przesza na poudnie z lasw parczewskich. Dowodzi ni, jak wspomniaem, kpt. Stanisaw Szelest, a jego zastpc by Wiktor Kremieniecki. Z 1 batalionu im. T. Kociuszki, pod dowdztwem ppor. Aleksandra Fudaleja, bya tylko kompania Wadysawa Dytkowskiego. Natomiast 2 batalion im. H. Dbrowskiego (dowdca Stanisaw Matys) mia peny skad dwch kompanii pod dowdztwem Wadysawa Romanowskiego i Piotra Sobczyka. Oddzia cznikowy AL, dowodzony przez por. A. Pajd, dotarszy do lasw lipskich w poowie maja, mia tu peny skad trzech plutonw. W momencie rozpoczcia operacji w lasach znajdoway si rwnie trzy plutony oddziau AK-NOW pod dowdztwem Bolesawa Usowa - Konara, ktremu podporzdkowa si trzydziestoosobowy oddzia AK, dowodzony przez Mieczysawa Potyraskiego - Poraja. Wrd oddziaw radzieckich, operujcych od pocztku roku na Lubelszczynie, przed rozpoczciem akcji Sturmwind w kompleksie lasw lipskich i janowskich znalazy si: przybya wiosn brygada pod dowdztwem N. Prokopiuka z trzema kompaniami Michaia Pietrowa, Aleksandra awrowa, Wadimira Zinowiewa oraz plutonami zwiadu, ochrony i gospodarczym. Brygada podlegaa bezporednio Naczelnemu Dowdztwu Armii Radzieckiej. Po koncentracji w rejonie Ostrowa Lubelskiego przez okoo dwa tygodnie brygada prowadzia tam dziaalno dywersyjn, a potem w kocu maja dotara do lasw janowskich. Zgrupowanie A. Newskiego, pod dowdztwem mjr. Wiktora Karasiowa, sforsowawszy Bug w nocy z 4 na 5 kwietnia, stoczyo wiele bojw, midzy innymi w lasach bonieckich, a 5 maja dotaro do lasw

janowskich. Zgrupowanie wsppracowao cile z partyzantami polskimi, przeprowadzajc wsplnie wiele udanych akcji. W momencie ataku Niemcw w skad zgrupowania wchodziy oddziay lejtnanta Borysa Salimonowa, Marka apuszkina, pododdzia zwiadowczy Stanisawa Wroskiego i minerzy Obodowskiego. W poowie kwietnia przez Bug przeprawio si zgrupowanie im. N. Chruszczowa, pod dowdztwem kpt. Wodzimierza Czepigi, ktry, nawizawszy cisy kontakt z dowdztwem Obwodu II w rejonie lasw parczewskich, pozostawi tam cz zgrupowania, biorc, jak wspomniaem, udzia w bitwie pod Rblowem. Sam Czepiga wczeniej odmaszerowa na poudnie do baz w lasach lipskich i janowskich i tu prowadzi bardzo rnorodn i aktywn dziaalno bojow, m. in. rozpoznajc przygotowania niemieckie do obrony nad rodkow Wis i Sanem, realizowane przez wymienione ju dywizje rezerwowe (154 i 174). W czasie akcji Sturmwind w zgrupowaniu znajdoway si kompanie Pasikunowa, Sulima i Doroszewa, pluton zwiadu i sztabowy. Rwnie wiosn, w poowie marca, wkroczy na ziemie polskie radziecki oddzia rajdowy im. S. Budionnego, pod dowdztwem st. lejtnanta Iwana Jakowlewa. W maju dotar on do lasw janowskich, majc w swoim skadzie dwie kompanie oraz pododdziay zwiadu i gospodarczy. Wspomniane ju wczeniej rajdowe oddziay rozpoznawczo-dywersyjne st. lejtnanta Piotra Wasilenki, ze zgrupowania ppk. Antona Briskiego i Aleksandra Filuka, rwnie nalece do wymienionego zgrupowania, poczone zostay z oddziaem ppk. Walentyna Pielicha - Galickiego, walczc pod jego dowdztwem. Walentyn Pielich kierowa Centrum Operacyjnym Wywiadu i Dywersji w lasach lipskich i janowskich, prowadzc wywiad o siach niemieckich dla Sztabu Generalnego Armii Radzieckiej. Wsppracujc cile z AL, Galicki organizowa m. in. grupy dywersyjne, przerzucane za Wis, zaopatrywa w sprzt radiotelegrafistw, a na pocztku lipca zorganizowa odlot drugiej delegacji KRN do Moskwy, w skad ktrej wchodzili genera Micha ymierski, Stanisaw KotekAgroszewski i Jan Czechowski. Z wikszych jednostek radzieckich naley wymieni jeszcze oddzia im. Suworowa pod dowdztwem st. lejtnanta Sergiusza Sankowa, ktry przyby na Lubelszczyzn w kocu marca i po cikich bojach dotar w kwietniu do lasw lipskich i janowskich razem z walczcymi rwnie w czasie operacji Sturmwind oddziaami im. S. Kirowa (dowodzi nimi kpt. Michai Nadielin), kpt. Piotra Wasilenki (wszed w skad oddziau zbiorczego W. Pielicha) oraz por. E. Gronczewskiego - Przepirki, ktry nawiasem mwic, w ostatnim momencie przed zamkniciem okrenia w operacji Sturmwind powrci do bazy. W poowie kwietnia na teren Lubelszczyzny, najpierw do lasw parczewskich, przyby rajdowy oddzia radziecki im. J. Stalina, dowodzony przez Polaka, kpt. Mikoaja Kunickiego - Much, podlegajcy Ukraiskiemu Sztabowi Ruchu Partyzanckiego. Skada si z trzech kompanii oraz plutonw zwiadu i sztabowego, a dotar w rejon lasw lipskich i janowskich w momencie rozpoczcia dziaa niemieckich. Ogem siy partyzantw liczyy okoo 3000 ludzi, w tym ponad 1000 - oddziay polskie, i okoo 2000 radzieckie. Wszystkie miay na og dobre uzbrojenie, odpowiedni ilo broni maszynowej i dowiadczenie zdobyte w walkach partyzanckich - oraz w zasadzie utrzymyway codzienn czno z Ukraiskim Sztabem Ruchu Partyzanckiego i Polskim Sztabem Partyzanckim, ale zmierzy si miay z dziesiciokrotnie silniejszym nieprzyjacielem, ktremu przywieca jeden cel - zniszczy za wszelk cen ruch oporu na tyach frontu. Wane, e partyzanci nie byli zaskoczeni, gdy wiadomoci o planowanej operacji zaczy napywa do dowdztw ju w trzeciej dekadzie maja i to z wielu rde.

Do czasu, kiedy Niemcy podcignli swe siy do skraju lasw lipskich i janowskich, tj. do 9 czerwca, w wyniku porozumienia dowdztw oddziaw partyzanckich od 7 czerwca prowadzono intensywne rozpoznanie, aby potem podj ostateczn decyzj w sprawie zasad cilejszego wspdziaania. Oddziay zostay postawione w stan pogotowia bojowego, a zwiad penetrowa tereny nad Tanwi, wzdu linii kolejowej Rozwadw-Zaklikw, w rejonie wsi Flisy. Wydzielone z 1 Brygady AL im. Ziemi Lubelskiej grupy osonowe znajdoway si w rejonie Janik, Lipy i wsi Bania. Na marginesie dodam, e 6 czerwca partyzanci z kompanii Bogdana na odcinku kolejowym Lipa-Zaklikw wysadzili pocig, a tu przed i w czasie koncentracji Niemcw na zewntrz piercienia na odcinkach Kranik-Szastarka, Rzeczyca-Szastarka, na linii kolejowej Lublin-Rozwadw kilka akcji przeprowadzi Cie. Natomiast grupy ubezpieczeniowe oddziaw Czepigi i Galickiego znajdoway si w rejonie wsi widry, Kochany, Lipowiec, Madeje, Szwedy. W lasach zapanowa ogromny ruch. Minowano drogi, zwracajc szczegln uwag na szos JanwNisko i maskujc starannie adunki, robiono zasieki, zaopatrywano si w zapasy ywnoci, forsujc niekiedy niemieckie pozycje. Przegrupowano w kierunku zachodnim oddziay Kunickiego, Jakowlewa, Sankowa, Nadielina i Konara. Oddziay Kunickiego i Jakowlewa przeszy w rejon wsi Momoty Dolne, a pozostae w poblie ka, dziki czemu siy partyzanckie zostay zgrupowane. Jak wspomniaem, Dowdztwo Okrgu Wojskowego GG, okreliwszy cile zadania, nie przewidywao jakichkolwiek zakce w realizacji zamierze, planujc rozpoczcie ataku na 11 czerwca o godzinie smej, a zakoczenie 13 czerwca. Po zajciu podstawy wyjciowej przez 154 i 174 dywizj, tyraliery, przeczesujc las, miay przesuwa si z zachodu i pnocnego zachodu w gb, w kierunku wschodnim, i niszczy oddziay partyzanckie. To samo zadanie wyznaczono 213 dywizji, idcej z rejonu Bigoraja w kierunku pnocnego zachodu. Natomiast grupy zaporowe, umocniwszy si na rubieach, blokoway je w rejonie rzeczki Bukowej i Gilwki oraz drogi Janw-Bigoraj, nie pozwalajc partyzantom na wyjcie z okrenia. Zgodnie z planem operacji 11 czerwca rano niemieckie grupy bojowe ruszyy ostronie z linii Jastkowice-Lipa i Zaklikw-Potoczek tyralierami, gdzieniegdzie przecierajc drogi samochodami pancernymi lub, po prostu, furmankami chopskimi, majcymi chroni przed nadzianiem si na miny. Partyzanci, zetknwszy si z nieprzyjacielem, nie wdajc si w powaniejsze walki, mieli wycofywa si w gb lasw. Z rana drobne starcia nastpiy w rejonie wsi Rzeczyca Okrga, Lipa, Bania, winka. Natomiast w godzinach popoudniowych do walki z kawaleri Dolla z grupy zaporowej doszo midzy rzekami Tanwi, Sanem i Bukow, na pnocny zachd od Jarocina, gdzie zaatakowani zostali partyzanci z grupy wywiadowczej ppk. Zajczenki i kompanii AL Stray Chopskiej z 1 Brygady AL, pod dowdztwem por. Juliana Kaczmarczyka - Lipy. Siedemnastu partyzantw Lipy walczyo przeciwko dywizjonowi kawalerii kamuckiej, w pierwszym natarciu wypierajc wroga z lasu. Kiedy nieprzyjaciel otrzyma posiki, sytuacja aelowcw staa si bardzo cika. W nierwnej walce zgin por. Julian Kaczmarczyk - Lipa, pochodzcy z Bielin, komendant powiatowy BCh i dowdca oddziau, ktry w 1944 roku wszed do AL. Poleg rwnie jego zastpca ppor. Wadysaw Rkas Sp, pochodzcy z Potoka, najpierw partyzant GL w oddziaach Ora i Byskawicy, oraz 11 partyzantw. Pozostaym udao si wycofa w kierunku wsi Nalepy. Inne oddziay grupy zaporowej ze 154 dywizji i kawalerii Dolla podeszy nad rzeczk Bukow, gdzie brodw broniy grupy osonowe Czepigi i Galickiego we wsi Madeje i Szwedy, a most osania oddzia Karasiowa. Nieprzyjacielowi nie udao si tu wyprze partyzantw. Rwnie na linii KiszkiMomoty Grne oddziay Kunickiego i Jakowlewa nie utraciy pozycji. Tego dnia Niemcy powanie zmniejszyli piercie okrenia ze 170 do 130 km, korzystajc z tego, e partyzanci unikali star. Sytuacja wykrystalizowaa si na tyle, e dowdztwa oddziaw podjy

decyzj o przejciu w rejon Porytowego Wzgrza, do lasw janowskich. cignwszy grupy osonowe, oddziay koncentroway si na pnoc od ka Garncarskiego, aby pniej wieczorem wyj przez ek Ordynacki na Szklarni. W rejonie Szklarni usadowiy si: 1 Brygada AL, zgrupowanie Czepigi i oddzia Galickiego. Oddziay Prokopiuka, zgrupowanie Karasiowa, Brygada im. W. Wasilewskiej, oddziay Janowskiego i Konara rozlokoway si w rejonie Porytowego Wzgrza, a w rejonie Momot Dolnych - oddziay Kunickiego, Nadielina, Jakowlewa i Sankowa. Oddziay, pozostajce cay czas w gotowoci bojowej, szykoway si do obrony przez cay nastpny dzie, gdy 12 czerwca do walki doszo tylko w rejonie Momot Dolnych, gdzie oddzia Kunickiego pospieszy na pomoc ludnoci gnbionej przez Kamukw. W cigu tego dnia Niemcy ustalili rejon pobytu oddziaw i 13 czerwca zaczli zacienia piercie okrenia, zmierzajc do cakowitej likwidacji si partyzanckich. 154 i 174 dywizje, dziaajc na linii drg Domostawa-Janw i Janw-Flisy, miay osign Branew, a 213 dywizja, umocniwszy si na linii rzek Rakowa i Bukowa, zamykaa drog wyjcia. Rano 13 czerwca wojska niemieckie koncentroway si w lasach koo Szklarni i Flis, gdzie podcignito artyleri i czogi, oraz w rejonie rzeczki Bukowej. W zwizku z tym cz zgrupowania Czepigi, kompanie Przepirki, Bogdana, Filuka oraz druyna Czerwiakowa (razem 400 ludzi) obsadziy pozycje obronne w rejonie Szklarni. Odwd tworzya druga cz zgrupowania Czepigi i oddzia Galickiego. Zadaniem tej grupy byo zatrzymanie Niemcw i uniemoliwienie im dalszego marszu na wschd. Druga grupa (oddziay Kunickiego i Jakowlewa) zaja linie obronne w odlegoci 3,5 km przed Szklarni i miaa broni dostpu w ten rejon, kontrolujc jednoczenie drog Krzeszw-Janw. Tak jak pod Rblowem, tak i tutaj okoo godziny 12 nastpi nalot samolotw, po ktrym Szklarnia stana w ogniu. Natarcie niemieckie ruszyo dwoma tyralierami z lasu na zachd od Szklarni w kierunku drogi, bronionej przez partyzantw. Kiedy tyraliera niemiecka znalaza si w odlegoci 100-150 metrw od stanowisk partyzantw, dowdcy wydali rozkaz otwarcia ognia, ktry niemal przygwodzi Niemcw do ziemi. Kontratakujcy partyzanci zmusili wroga do wycofania si, mimo zmasowanego ognia cikich karabinw maszynowych, modzierzy oraz wprowadzenia do walki samochodw pancernych. Dwukrotnie ponawiane przez hitlerowcw prby zamania partyzanckiej obrony na odcinku rodkowym (kompanie Bogdana i Przepirki, lewe skrzydo ugrupowania Czepigi) nie powiody si. W czasie walki zgino okoo 20 partyzantw, midzy innymi Grigorij Kozyr od Czepigi, dowdca plutonu, ktry wzi do niewoli kilku onierzy i oficera, od ktrego wanie uzyskano wane informacje. W niedugim czasie okazao si, jak cennym trofeum, poza broni, byy mapy i dokumenty zdobyte podczas zniszczenia samochodu pancernego przez patrol kompanii Przepirki, w skadzie: Bogdan Ozibo - uk, dowdca, Stanisaw Klimek - Sosna, Edward Krl Koc, Bolesaw Jakubczak - Konierz, Lucjan Rywka - Lutek. W tym samym czasie, kiedy toczy si bj pod Szklarni, nastpiy prby przeamania obrony na odcinku zajmowanym przez oddziay Kunickiego i Jakowlewa. Natarcie podjy tu dwa bataliony 154 dywizji z pododdziaami kawalerii Dolla, ktre z Momot Grnych wyszy na Szklarni i zostay zatrzymane w rejonie Wzgrza Branewskiego i wzgrza 207. Oba rejony, Szklarni i Wzgrz, partyzanci opucili i dopiero wtedy, wieczorem, oddziay niemieckie stany na linii Momoty Grne - Szklarnia. Tak wic oddziaom partyzanckim udao si tu zablokowa drog Krzeszw-Janw, nie dopuci Niemcw w rejon Flisy-Szklarnia, oraz przej, majc niewielkie straty, w rejon Porytowego Wzgrza. W ten sposb ta faza operacji Sturmwind nie przyniosa Niemcom spodziewanych sukcesw. Oddziay partyzanckie z pnocno-zachodniej czci kompleksu lasw lipskich i janowskich nie zostay zlikwidowane.

Nastpnego dnia doszo do najwikszej bitwy oddziaw partyzanckich z Niemcami na ziemiach polskich. Chciabym zwrci uwag, e bj ten nastpi w wyniku przemylanej decyzji dowdcw oddziaw partyzanckich. Za przyjciem walki byli prawie wszyscy dowdcy, z wyjtkiem ppk. Galickiego, kpt. Czepigi i kpt. Wasilenki, ktrzy uwaali, e naley przebija si z okrenia jeszcze tej nocy. Inni dowdcy opowiedzieli si za przyjciem walki w strefie Porytowego Wzgrza, gdzie mona byo wykorzysta do obrony dogodny teren, oraz za wyjciem z okrenia nastpnej nocy - i to caoci si, aby nie narazi pojedynczych oddziaw na rozbicie. Sdzono take, e zwizanie w walce si nieprzyjaciela zmniejszy terror w stosunku do ludnoci. Nowo wybrane dowdztwo - ppk N. Prokopiuk i mjr W. Karasiow - nad ranem zapoznao dowdcw ze zdobytym niemieckim rozkazem, wprowadzajc do planu obrony bardzo istotne szczegy, dotyczce wyzyskania przygotowanego przez wroga systemu sygnalizacji. Kolejno ze wschodu na zachd stanowiska na linii obrony okrnej na prawym brzegu Branwi zajy: pododdziay Salimonowa i Wroskiego (od Karasiowa), Brygada im. W. Wasilewskiej, rozdzielona oddziaem AL, pod dowdztwem A. Pajdy, przed nim bya grupa partyzantw Bielakowa, za nim cz kompanii Dytkowskiego, kompania Sobczyka, grupa minerw, kompania Komorowskiego. Dalej znajdowaa si 1 Brygada AL z kolejno rozmieszczonymi kompaniami: Bogdana, Rysia, grupa Franciszka Bielaka - Dobrego, ktry po bitwie w rejonie Jarocina stan na czele 3 kompanii por. Lipy, dwa plutony od Przepirki. Kolejny odcinek zaj oddzia Jakowlewa, wzmocniony plutonem Bagrymowa od Kunickiego. Natomiast na lewym brzegu Branwi kolejno z zachodu na wschd rozmieszczono: oddziay Sankowa, Nadielina, kompani Pasikunowa, Sulima i Doroszewa od Czepigi, oddzia Galickiego, Prokopiuka kompania Pietrowa, pluton kompanii awrowa oraz oddzia apuszkina (od Karasiowa). Oprcz odwodu oglnego - oddziay Prokopiuka (cz) i Konara - umieszczonego na lewym brzegu Branwi i stanowicego jednoczenie drug lini obrony, kady oddzia, zalenie od wielkoci, mia swoje odwody w sile jednego do dwch plutonw. We wszystkich znajdowao si okoo 900 ludzi. Szpital by jeden, a cz sanitariuszek pozostawiono przy oddziaach. Niemcy pocztek natarcia wyznaczyli na godzin pit rano, a ostateczne tym razem zlikwidowanie si partyzanckich przewidzieli na godzin dwudziest, cznie z przekazaniem meldunkw, przy czym bezporednia walka miaa trwa do szesnastej. Partyzanci, nie wiedzc o tych ostatnich rozkazach generaa Haenicke, ale znajc potg, z ktr mieli si znowu zmierzy, czynili ostatnie przygotowania. Dowdcy i ich zastpcy do spraw politycznych, lustrujc linie obrony, zagrzewali partyzantw do walki. Udao si przygotowa posiek, na stanowiska dostarczano dodatkow amunicj. Przez cay czas trwaa gotowo bojowa. Po gwatownym ostrzale z dzia i modzierzy piechota niemiecka ruszya do natarcia, zasypujc gradem kul stanowiska partyzantw i gwny atak przypuszczajc na linie obrony na prawym brzegu Branwi. Huk dzia, wybuchy bomb i pociskw, gruchot kul dum-dum, oskot walcych si drzew tworzy oguszajcy rytm bitwy. Ju w pocztkowym okresie walki partyzanci na niektrych odcinkach musieli ugi si pod impetem natarcia i si ognia. Na prawe skrzydo odcinka 1 Brygady AL, gdzie szturm by najsilniejszy, dowdztwo od razu wprowadzio odwd, dowodzony przez Adama Skr - Adasia, ktry uratowa si podczas mordu oddziau im. Kiliskiego przez NSZ pod Borowem. Dziki temu kompania Bogdana utrzymaa pozycje. Sytuacja krytyczna nastpia rwnie na lewym skrzydle, gdzie w luk w obronie swj odwd pchn Jakowlew, stojcy na styku z 1 Brygad AL. Na tym odcinku zlikwidowano wic zagroenie, nie dopuszczajc Niemcw na tyy. Znacznie groniej przedstawiaa si

sytuacja od strony wsi Flisy, gdzie Niemcy wdarli si na tyy Brygady im. W. Wasilewskiej przez luk powsta w wyniku wycofania si oddziau Janowskiego z linii obrony. Signito wic po odwd oglny, kierujc kompani awrowa na prawy brzeg Branwi. Nieprzyjaciel wprowadza wci nowe siy, nie ustpujc przed partyzantami. Rozgorzaa zacita walka wrcz. W kocu udao si odwodowi razem z partyzantami Brygady im. Wasilewskiej, gdzie zamieszanie zostao ju opanowane, utrzyma pozycje. Obie strony poniosy tu due straty. Tylko kompania awrowa miaa 10 zabitych. Kompanie Dytkowskiego, Sobczyka i Komorowskiego nie przepuciy wroga, walczc z nim rwnoczenie na tyach. Zginli wwczas: dowdca kompanii Wadysaw Dytkowski, dowdca plutonu Jan Mrz, sanitariuszka Janina Kozieradzka, Gierach i Wacaw Wojdan. Niemcy zmienili kierunek natarcia i dwiema tyralierami uderzyli na odcinki bronione przez grupy Kunickiego i Jakowlewa, ktre zajmoway dogodne pozycje na szczycie wzgrza. Nieprzyjaciel ogniem z odlegoci kilkudziesiciu metrw zosta tu odrzucony. Prawie rwnoczenie zaatakowani zostali na lewym brzegu Branwi partyzanci Czepigi i przez godzin odpierali wroga, prbujcego pod oson silnego ognia zbliy si do ich pozycji. Czepigowcom udao si uderzenie powstrzyma i zada nieprzyjacielowi due straty. Walka toczya si take na odcinkach Prokopiuka i Karasiowa, gdzie nieprzyjaciel wprowadzi czog, ktry pozosta jednak na skraju lasu. Tu rwnie trzeba byo sign po odwody, aby do godziny dziewitej odeprze trzykrotne ataki. Wwczas te bezskutecznie nacierajcy ze wszystkich kierunkw nieprzyjaciel uderzy na oddziay Sankowa i Nadielina, wczeniej dwukrotnie odpierajce ataki na stykach z Kunickim i Czepig. Po kolejnym ataku na pozycje 1 Brygady AL jej dowdztwo postanowio przystpi do kontrataku, prowadzonego przez por. Przepirk i kpr. Januszka (Franciszek Ziba - zgin pod Greckiem Kocielnym w drugiej fazie operacji Sturmwind jako dowdca kompanii sztabowej po mierci Aleksandra Szymaskiego w tym samym dniu). Niemcy zaczli si cofa. W trakcie udanego kontrataku zginli: sekretarz Komitetu Obwodowego PPR, Kazimierz Wyrwas - Micha, Edward Szymaski - Krakus, czonek kierownictwa PPR w okrgu 5, wspredaktor Woli Ludu. Zgin rwnie Stanisaw Szymula - Dziadek, dowdca plutonu z kompanii sztabowej Bogdana. Niemcy nacierajc bez przerwy rzucali do walki bombowce, ktre jednak szybko wycofano z powodu maej odlegoci midzy walczcymi i cakowitej dezorientacji lotnikw, zmylonych przy pomocy ich wasnego systemu sygnalizacji, wykorzystanego przez partyzantw. Udao si jednak Niemcom podpali las, tak e na niektrych odcinkach partyzanci, walczc gasili jednoczenie ogie. Upalny dzie i ciki bj wyczerpyway siy. Kiedy Niemcom, po rzuceniu nowych si, udao si zdoby pozycje w rejonie gajwki, sytuacja zacza si pogarsza. Odwodem wzmocniono zagroon lini od strony wsi Flisy, gdzie na szczcie w otwartym polu, wrd zb, trudno byo wrogowi rozwin si do ataku. Po nalocie nieprzyjaciel znowu uderzy na oddzia Nadielina i prawe skrzydo Czepigi, ktry w krytycznej sytuacji, kiedy obrona na styku zostaa przeamana, rzuci do walki odwd w sile 80 ludzi. Niemcy zostali wyparci. Okoo godziny trzynastej obrona zacza si zaamywa. Doszo do wielu dramatycznych momentw, gdy wrg wszystkimi siami dy do zajcia wanych dla obrony pozycji na szczycie wzgrza, zaminowanego, z dobrze przygotowanymi stanowiskami ogniowymi, oraz mostu na Branwi, stanowicego drog cznoci midzy oddziaami partyzanckimi na obu brzegach rzeki Branwi. W pewnym momencie musia cofn si Jakowlew, potem zostaa odrzucona kompania Rysia, co pocigno za sob konieczno przesunicia caej 1 Brygady im. Ziemi Lubelskiej i Brygady im. W. Wasilewskiej. Wrg pod oson dymn, powsta z zapalonych krzakw, wdar si na najbardziej na zachd wysunite pozycje Kunickiego. Pijani Niemcy docierali ju gdzieniegdzie na grzbiet wzgrza.

Palce si krzaki, duszcy dym, rozgrzana bro w doniach, upa, brak wody, zalegajce trupy i atak za atakiem - wszystko to tworzyo wprost piekieln atmosfer. Rozgrzana do granic wytrzymaoci bro - odmawiaa posuszestwa. Wielkiej otuchy i si dodao partyzantom zdobycie dwch dzia i kilku modzierzy z podcignitej spod Flis artylerii nieprzyjaciela. Ten miay wypad by dzieem kompanii Michaia Pietrowa, ktry wwczas poleg, puciwszy si w pogo za uciekajcymi Niemcami. Wczeniej, w czasie ktrego z atakw na przedpolu oddziau Przepirki, poleg jaki oficer niemiecki, ktry w raportwce mia mapy z naniesionymi midzy innymi stanowiskami ogniowymi nieprzyjaciela. Zdobyte dziaa i modzierze, przetransportowane na pozycje partyzantw, zostay od razu uyte, a ich ogie skorygowano wedug danych naniesionych na mapie. Z dokumentw niemieckich, ktre w czasie bitwy trafiy do partyzantw, wynikao, e do godziny szesnastej walka powinna si zakoczy, ale nic tego nie zapowiadao. A ludzie opadali z si coraz bardziej. W ostatnim decydujcym uderzeniu, kiedy nieprzyjacielowi udao si zaj pozycj na zachodnim pamie wzgrza, walczyli ju wszyscy - obsuga taborw, kucharze, cznicy i chopi, uciekinierzy z pacyfikowanych wsi. Kady pomaga jak mg, zajmujc si rannymi, donoszc amunicj czy walczc z ogromnym powiceniem. Kiedy bj troch ucich, take dowdztwo mogo skupi wysiki, aby przygotowa plan wyjcia z okrenia, przy czym znowu nieocenione okazay si mapy i dokumenty zdobyte w walce. Zapada wieczr. Strzelanina ucicha prawie zupenie. I wtedy na odcinku Sankowa i Nadielina Niemcy przystpili do szturmu, obejmujc nim rwnie bdce na styku prawe skrzydo Czepigi. Rwnoczenie zaatakowany zosta odcinek Prokopiuka, gdzie Niemcy, odrzuceni pod wpywem kontrataku pod dowdztwem st. lejtnanta Gorowicza, porzucili pozycje, ktre zajli partyzanci, wysuwajc si okoo 300 metrw przed lini obrony. Udao si nieprzyjacielowi natomiast wedrze klinem midzy oddziay Nadielina i Sankowa, gdzie zostay wysane ostatnie ju pododdziay odwodu oglnego. Ruszyy one w dwch grupach bojowych. Jedn z nich, zoon z oddziau Konara i plutonw Czerwienki oraz Zajczenki, poprowadzi Ilja Galiguzow. Drug, w skadzie dwch plutonw, dowodzi Bykow. Zagroony odcinek, wsparty rwnie odwodem Czepigi, zosta przez partyzantw utrzymany. Niemcy uderze ju nie ponowili, ostrzeliwujc z rzadka pozycje obrony, ktrej nie udao im si w cigu dnia przeama wielokrotnie ponawianymi atakami ze wszystkich kierunkw, mimo tak wielkiej przewagi w ludziach i sprzcie. Podczas bitwy zgino ponad 100 partyzantw, 22 zagino, okoo 100 zostao rannych. Trudno wyliczy straty Niemcw. Wiadomo jednak, e tylko skierowane tu trzy dywizje miay okoo 400 zabitych i ponad 1000 rannych, ktrych przywoono midzy innymi do szpitala w Janowie Lubelskim. Genera Haenicke znowu przesun termin zniszczenia si partyzanckich na 15 czerwca. Tego dnia z rana rozpocz si szturm na opuszczone przez gwne siy partyzanckie pozycje na Porytowym Wzgrzu. Po przygotowaniu artyleryjskim natarcie odpieray przez jaki czas pozostae tu jeszcze oddziay kpt. Wodzimierza Czepigi oraz kpt. Piotra Wasilenki, ktrych siy liczyy okoo 100 ludzi. Obaj dowdcy nie wyszli z okrenia, ginc 15 czerwca nad Branwi. Poprzedniego dnia podczas wieczornej narady w dowdztwie, ju po odparciu ostatniego ataku, zwyciya koncepcja wyjcia caoci si w kierunku poudniowym, do Puszczy Solskiej, a upada propozycja powrotu w lasy lipskie. Nawiasem mwic, jeszcze w czasie bitwy na poudnie wysano zwiadowcw Prokopiuka i Karasiowa, ktrzy dotarli do rejonu wsi Szewce.

O godzinie dwudziestej drugiej trzydzieci zaczto ciga oddziay ze stanowisk na Porytowym Wzgrzu, a po pnocy kolumna w deszczu i ciemnociach wysza w kierunku wsi Ujcie, staczajc tylko krtk potyczk we wsi Kiszki. Dotarszy do rzeczki Bukowej partyzanci przeprawili si przez ni. Rano zarzdzono postj we wsiach Szeliga, Byczek, Ciosmy i Huta Krzeszowska. Nie wdajc si w szczegowy opis bitwy i ocen jej znaczenia, chc powiedzie, e ta faza operacji Sturmwind dziki inicjatywom partyzanckim miaa przebieg zupenie rny od przewidywanego przez Niemcw20. Znakomite wyjcie z okrenia byo godnym ukoronowaniem najwikszej bitwy stoczonej przez partyzantw w Polsce, w ogle nalecej do najpowaniejszych tego rodzaju bojw w II wojnie wiatowej.

Delegacja Sza wiosna 1944 roku. Sczerniae po roztopach zagony pokrywaa soczysta ziele zb, ki zakwity kaczecem. W promieniach kwietniowego soca budzi si z zimowego letargu wiat. Radoniejszy ni kiedykolwiek, peen nadziei. Ze wschodu nadcigay pomylne wieci. Wadcy wiata nie tylko zostali zatrzymam w swym zwyciskim pochodzie, ale dostaj upnia, co si zowie. Hitlerowskie dywizje z kadym ju niemal dniem cofaj si coraz bardziej na zachd pod zwyciskim uderzeniem ofensywy radzieckiej. Ze wzgldw taktycznych, planowo, na z gry upatrzone pozycje - jak gosiy oficjalne komunikaty. Kadego dnia szy na zachd dugie pocigi z rannymi. Coraz bardziej nika w hitlerowskich nadludziach niedawno tak powszechna buta. Wyduyy im si miny. Mielimy pen satysfakcj. Za lata krwawego terroru. Za Majdanek. Za dymy Owicimia, o ktrym ze zgroz przekazywano sobie niewiarygodne wprost wieci. Za trudne do uwierzenia bestialstwo wobec podbitego narodu. Nie zmniejszyo si ono zreszt po klskach na wschodzie. Przeciwnie. Terror narasta z kadym dniem. Czyby na nas chcieli wywrze ca zo? - mylelimy. - A moe w ten sposb oddaj nam to, czego im na froncie nasza kociuszkowska dywizja nie szczdzia? Wiedzielimy ju o polskiej formacji utworzonej nad dalek Ok. Jakiekolwiek jednak byyby pobudki, ktrymi kierowa si okupant w swym terrorze, my wiedzielimy jedno: nadszed czas dziaania. Zdecydowanego bardziej ni kiedykolwiek. Dla wasnej samoobrony i dla frontu, na ktrego bezporednim zapleczu mielimy si ju wkrtce znale. Oddziay cigny w las. Szli starzy, zahartowani w walkach gwardzici i - coraz liczniej - zupeni nowicjusze. Wszyscy, ktrzy pragnli osobicie bra udzia w walkach z okupantem, zdawali sobie spraw, e najskuteczniej i najlepiej mona to uczyni w szeregach AL. Rozpocz si intensywny rozwj naszej organizacji bojowej, ktra docieraa ju teraz niemal do kadej wioski w terenie. Dla naszych terenowych dziaaczy nastpi okres wzmoonej pracy. Znalelimy si w cakiem nowych warunkach, zupenie niepodobnych do tych sprzed roku czy dwch lat, kiedy to trzeba byo nam nieraz bardzo ostronie wyszukiwa ludzi do naszej organizacji. Teraz ludzie szukali nas sami.
20

Czytelnika zainteresowanego tematem zaciekawi na pewno dalszy przebieg operacji Sturmwind, rozpocztej 16 czerwca w Puszczy Solskiej, gdzie w dramatycznych walkach partyzanci obronili si przed zniszczeniem. Dlatego proponuj zapoznanie si, midzy innymi, ze szczegowym opracowaniem W. Tuszyskiego, Lasy lipskie, janowskie i Puszcza Solska, wyd. II, Warszawa 1975.

Mielimy pene rce roboty. Staway przed nami - jak wiadomo - nowe i trudne problemy: organizowanie wielkich jednostek regularnych do brygad wcznie, umiejtne wczenie w skad Armii Ludowej jednostek Batalionw Chopskich, Armii Krajowej, Stray Chopskiej i innych organizacji bojowych, ktre sympatyzoway z nami i deklaroway gotowo przyczenia si do nas. Wanym problemem byo rwnie uzbrojenie i kierowanie walk na szersz skal oraz wiele innych powanych zada, wynikajcych z intensywnego rozwoju zarwno Polskiej Partii Robotniczej, jak i Armii Ludowej. Poniewa Lubelszczyzna bya terenem najbardziej zaawansowanym w walce z okupantem, odwiedzali j czsto przedstawiciele wadz centralnych z Warszawy, zarwno partyjnych, jak i wojskowych. Wczesn wiosn przybya tu - z czonkiem Sztabu Gwnego Armii Ludowej, Marianem Spychalskim Markiem na czele - delegacja, ktra nastpnie lasami parczewskimi przeprowadzona zostaa za Bug. W maju zostalimy powiadomieni, e na nasze tereny ma przyjecha Naczelny Dowdca Armii Ludowej, genera Rola. Wiedzielimy o nim, e jest to jeden z dawnych polskich generaw, ale nikt z nas go nie zna i nie widzia. Ciekawo bya tym wiksza, e stanowilimy przecie bd co bd organizacj wojskow, a o generaach nie mielimy adnego pojcia. Naszego Naczelnego Dowdc wyobraalimy sobie do osobliwie, w kadym razie nie tak, jak wygldali przecitni dziaacze, ktrych znalimy dotychczas. Z poufnych wiadomoci wynikao, e przyjedzie on w towarzystwie kilku innych przedstawicieli kierownictwa pocigiem do stacji kolejowej Rzeczyca, a nastpnie pieszo przybdzie do spdzielni w Rzeczycy Ziemiaskiej i przedstawi si jej kierowniczce jako kupiec z Warszawy, ktry w sprawach handlowych chce spotka si z Imem. Kierowniczk spdzielni bya ona naszego starego kapepowca, Bronisawa Momot - Kuma. Miaa ona po zgoszeniu si goci przeprowadzi ich do ssiedniego pokoju i powiadomi mnie o ich przybyciu przez Stasi, ktrej brat, Henryk, zna miejsce mojego pobytu. Przy spotkaniu ze mn genera Rola mia powiedzie, e chce kupi wiksz ilo mki dla Warszawy, na co ja wini enem odpowiedzie, e jest to moliwe, tylko trzeba bdzie troch poczeka. Byo to ustalone z gry haso rozpoznawcze. Niespodziewanie tak si zoyo, e wizyta goci z Warszawy wypada w okresie - z mojego punktu widzenia - bardzo niedogodnym. Po prostu zachorowaem. Ludzie maj czsto jakie swoje choroby, ktre ich stale nawiedzaj. Mnie upodobaa sobie angina. Od najmodszych lat przechodz j co najmniej dwa - trzy razy do roku. Przed wojn i jeszcze w okresie okupacji niewiele sobie z tego robiem. Ot, po prostu pobolao w gardle i jako po kilku dniach samo przechodzio. Z powodu takich chorb na wsi, o ile dobrze pamitam, nikt nigdy nie kad si do ka. e owo bolenie w gardle nazywa si angin i e trzeba na to bra proszki, uwiadomi mnie dopiero po wojnie pukowy lekarz przy jakiej anginowej okazji. Wtedy w pierwszych dniach czerwca 1944 roku, moja angina bya szczeglnie dokuczliwa. Odczuwaem ostry bl garda i gowy. Nie mogem bezbolenie przeyka. Straciem apetyt. Nie chciao mi si z nikim rozmawia, byem zy i opryskliwy. Przebywaem wwczas na melinie u Romana Kwaniaka. Kwaniakowa niepokoia si o mnie. - Ot, bieda. Jakie chorbsko chopakowi doskwiera, e ju i al patrze - mwia do ma; braa si do parzenia jakich ziek, ktre wedug jej zapewnie na wszystko miay by pomocne. - Eee, daaby mu, matka, spokj - odpowiada Kwaniak. - Nie widzisz to? Chandra chopaka ino taka tucze i tyla.

Tego wanie dnia, gdzie koo poudnia, przyjecha do mnie na rowerze brat Stasi, Heniek Zbk, i przywiz od Kumy wiadomo o przyjedzie z Warszawy piciu powanych panw, ktrzy chc si koniecznie ze mn widzie i czekaj na mnie w spdzielni. Tego mi jeszcze brakowao - pomylaem. C, wszystko byo przecie zgodne z planem i zapowiedzi. Naleao i. Tylko jak? A poza tym skd pewno, e to wanie oni, a nie hitlerowscy szpicle czy prowokatorzy? Mielimy ju kilka gorzkich dowiadcze. By Borw, bya wsypa caego komitetu w Lublinie czy chociaby napad hitlerowcw na dowdztwo okrgu, z ktrego na dziewi osb wyszed cao tylko jeden czowiek. Wszystko na skutek zdrady i podstpu. A tu jeszcze ta chandra, jak j okreli Kwaniak. Z drugiej za strony, jeeli przybysze s rzeczywicie delegacj z Warszawy, nie wypadao ich trzyma dugo w spdzielni, zwaszcza e znajdowaa si ona przy trakcie, w pobliu stacji kolejowej, i do czsto bya odwiedzana take przez Niemcw. Nie bardzo wiedziaem, co robi. Prawd mwic, ogarn mnie niepokj. Nie wierz, e s ludzie cakowicie pozbawieni lku. Wiele rzeczy w latach okupacji robio si, bo tak kaza obowizek. Ile to jednak czasem kosztowao nerww - pozostanie na zawsze tajemnic ludzi, ktrym dane byo wwczas y i walczy. Wtedy take zadecydowao poczucie obowizku. Przemogem si. Trzeba byo dziaa moliwie najszybciej. Przy pomocy Heka i Kwaniaka udao mi si cign z miejscowej grupy wypadowej dwch gwardzistw, dobrze ju zaprawionych w walkach. eby sprawy nie przewleka, postanowiem, e plan dziaania i sposb ubezpieczenia ustalimy po drodze do spdzielni. Mielimy do przebycia okoo dwch kilometrw. Uzbrojenie nasze skadao si z pistoletw, mielimy rwnie po dwa granaty. W drodze przyjmujemy prosty plan dziaania: w pobliu spdzielni wymin obu swoich towarzyszy i sam wejd do rodka, nastpnie oni obaj podejd pod budynek; jeden z nich stanie przy wejciu frontowym, drugi od podwrka. Na wypadek strzau lub krzyku, wewntrz, obaj z broni gotow do strzau wejd do rodka z przeciwnych stron. Postanowilimy rwnie, e ze spdzielni nikogo nie wypucimy a do wyjanienia sprawy. Nie pamitam ju, co mylaem przekraczajc prg sklepu, przypominam sobie natomiast doskonale, e w jednej chwili cakowicie zapomniaem o swojej chandrze. W sklepie byo kilka osb, Kuma krztaa si za lad. Sprytna bya. Obojtnie odpowiedziaa na moje dzie dobry i dopiero po chwili przypomniawszy sobie, e jej m ma do mnie jaki interes, otworzya drzwi do ssiedniego pokoju. Wszedem z rkami w kieszeniach. W jednej trzymaem odbezpieczonego visa, w drugiej granat z kkiem od zawleczki na palcu. Piciu dobrze ubranych mczyzn, nie bardzo wygldajcych na naszych ludzi, siedziao za stoem nad herbat i jajecznic. Wida byo ju gocinno gospodyni. Korzystalimy i my z niej zawsze, ilekro odwiedzalimy nasz Kum. Stanem porodku pokoju z rkami w kieszeniach i przez krtk chwil obserwowaem jedzcych. Wtedy jeden z nich powsta i energicznym krokiem podszedszy do mnie zapyla: - Czy towarzysz Im? Na chwil zamarem z przeraenia. Rozmowa nasza miaa mie inny pocztek. Obecni wpatrywali si we mnie ciekawie, badawczo. Syszaem gone bicie wasnego serca. Rka w kieszeni obmacywaa obienia granatu. Co robi? ywcem si wzi nie dam - pomylaem i zdeterminowany odrzekem:

- Tak, jestem Im. - Przyjechalimy w celu zakupienia wikszej iloci mki dla Warszawy - powiedzia ten, ktry zada mi pierwsze pytanie. Odetchnem. Swobodnie ju, bez nerwowego napicia odpowiedziaem, tak jak byo umwione, e owszem, jest to moliwe, ale nie tak prdko, e trzeba nieco poczeka, a dla omwienia transakcji naley jak najszybciej przej gdzie w bezpieczne miejsce. Dopiero po tej wymianie zda przywitalimy si, co uczyniem jeszcze, na wszelki wypadek, z jedn rk w kieszeni. Mj rozmwca zapyta mnie nastpnie, czy musimy ju wychodzi, czy te mog spokojnie skoczy niadanie. Interesowao go te, dokd mamy si uda. Powiedzia, e s bardzo godni i zmczeni. Wydao mi si to troch nieprzekonywajce. Czyby kilkugodzinna podr z Warszawy moga ich a tak bardzo zmczy i wygodzi? Jechali przecie cakiem legalnie, na lewych dokumentach. Nie wiedziaem wtedy nic o przygodach, jakie spotkay ich z powodu dziaalnoci jednego z naszych oddziaw. Poprosiem, aby moliwie szybko skoczyli niadanie i udali si ze mn. W dalszym cigu staem na rodku pokoju i obserwowaem ich. Mj dotychczasowy rozmwca, koczc niadanie, spojrza na mnie par razy i umiechn si przyjanie. Zauway, jak mi pniej powiedzia, e byem niepewny i zdenerwowany. Pozostali mczyni nie brali udziau w rozmowie. Koczyli niadanie. Wida byo, e s podnieceni. Wyszlimy pniej wszyscy tylnymi drzwiami na drog biegnc wwozem w kierunku wsi Kozi Rynek. Tak dziwn nazw miaa rodzinna wie naszej Kumy. Przy wyjciu puciem ich wszystkich przodem. Szedem ostatni. Obaj moi ludzie z ubezpieczenia podali za nami z rkami w kieszeniach w odlegoci kilkunastu metrw. Kiedy w takim ugrupowaniu znalelimy si za wiosk, na polnej drodze pord zb, mczyzna, z ktrym rozmawiaem przedtem, a ktry teraz szed tu przede mn, zatrzyma si w pewnym momencie. Popatrzy na idcych w tyle ludzi z ubezpieczenia i powiedzia: - Jestem genera Rola. Bardzo mi si podoba wasza ostrono. I poklepa mnie przyjanie po ramieniu. Zatrzyma nastpnie idcych przodem towarzyszy i kolejno przedstawi mi ich. Byli to: Jan Czechowski, Stanisaw Kotek-Agroszewski (obaj pniejsi ministrowie w Polskim Komitecie Wyzwolenia Narodowego) i doktor Litwin z synem w moim mniej wicej wieku. Dopiero w tym momencie skoczyo si wzajemne obserwowanie i potoczya si szczera rozmowa. Z tej rozmowy dowiedziaem si midzy innymi o nieprzewidzianych przygodach, na jakie naraeni byli nasi gocie w drodze z Warszawy. Stao si to - jak si pniej okazao - na skutek akcji przeprowadzonej przez jeden z naszych oddziaw na krtko przed przybyciem pocigu z naszymi gomi. W wyniku tej akcji tor kolejowy zosta zerwany, a parowz i kilka wyrzuconych z szyn wagonw towarowych, zatarasowawszy drog, spowodoway przerw w komunikacji. Wszystko to stao si nad ranem, kiedy pocig osobowy, wiozcy naszych goci, opuci ju Kranik i suba kolejowa, chocia otrzymaa meldunek o wypadku, nie bya ju w stanie go zatrzyma. Na szczcie kolejarze z rozbitego pocigu, zorientowawszy si w sytuacji, zdoali zatrzyma nadjedajcy z naszymi gomi pocig osobowy na kilkaset metrw przed miejscem wypadku, zapobiegajc w ten sposb zbiorowej masakrze. Pocig stan wrd gstego lasu, na szstym

kilometrze na poudnie od Kranika. Pasaerowie wysiedli i zorientowali si, e maj do wyboru dwie moliwoci: albo zrezygnowa z dalszej podry kolej, albo czeka na usunicie skutkw akcji i kontynuowa dalej podr. Oczywicie, druga z wymienionych moliwoci moga si wiza z koniecznoci dugiego oczekiwania, dlatego wszyscy pasaerowie, ktrzy znajdowali si w pobliu celu podry i jechali bez wikszego bagau, udali si pieszo wzdu toru kolejowego do najbliszej stacji - Rzeczycy. Reakcje wrd pasaerw pocigu osobowego, wywoane nie planowan przygod, byy rozmaite. Jedni przeklinali partyzantw, inni - bardziej wida dojrzali w swych sdach i mylcy nie tylko o wasnej wygodzie - wyraali najwysze uznanie dla partyzantw i zadowolenie, e maj oni szlachetny zwyczaj wysadzania tylko pocigw towarowych, oszczdzajc w ten sposb niewinnych podrnych. Wszyscy jednak - i ci zadowoleni, i ci malkontenci - z koniecznoci korzystali z kilkukilometrowego spaceru wrd oroszonych jeszcze zb w pikny czerwcowy poranek. Dobrze przyj t przygod genera Rola, ktry decydujc si na przebycie reszty drogi do Rzeczycy Ziemiaskiej mia - jak mnie zapewnia - mono zachwyca si piknem naszych lubelskich pl o wschodzie czerwcowego soca i usysze po drodze od pasaerw wiele ciekawych komentarzy o sytuacji politycznej zwizanej z nasz dziaalnoci. Pozostali nasi gocie, nie czujc si zbyt pewnie, postanowili wykorzysta do koca wykupione w Warszawie bilety. Nie opuszczali wic wagonw, czekajc na naprawienie toru kolejowego. W ten sposb nasz Naczelny Dowdca razem z czniczk Janin Kalinowsk, ktra znaa ju dobrze nasze meliny z poprzednich przyjazdw, znalaz si w Rzeczycy Ziemiaskiej o par godzin wczeniej od swoich towarzyszy podry. Dowiadczona czniczka, Bojec - jak j wszyscy popularnie zwali - wiedziaa, e nie moe swojego podopiecznego od razu prowadzi na miejsce spotkania, do spdzielni przy ruchliwym trakcie. Zaprowadzia go wic przedtem do Stanisawa Stachniaka, czonka grupy wypadowej, mieszkajcego przy drodze wiodcej od stacji kolejowej do spdzielni. W ten sposb sama moga rozejrze si dokadnie po okolicy i sprowadzi reszt goci, majcych przyby do stacji Rzeczyca z pewnym opnieniem. Tak dzielna Jasia - Bojec przy pomocy Stachniaka wykonaa po kilku godzinach swoje zadanie, doprowadzajc delegacj na umwione miejsce spotkania. Polnymi drogami idziemy do Trzydnika. Uroczy czas. Najpikniejszy w roku. Na urodzajnej glebie lubelskiej faluj bujne any zb. Za niespena miesic koba. W tym przedniwnym okresie rolnicy wychodz zazwyczaj w pole ocenia owoc swoich wysikw. Patrz na naszych goci. Jak wszyscy mieszkacy miast raduj si wspaniaym widokiem. S w dobrym nastroju. Kotek-Agroszewski, stary dziaacz ludowy i znawca ycia wsi, mwi co o planowej gospodarce w rolnictwie i hodowli krw wysokomlecznych. Genera Rola przez cay czas zadaje mi rne pytania. Sprawia wraenie czowieka, ktrego wszystko interesuje. Byem zadowolony i troch dumny, gdy wyrazi sw wol, abym towarzyszy mu przez cay czas jego pobytu na naszym terenie. Dochodzimy do Trzydnika i jak zwykle, kiedy chcielimy jakiego gocia godnie przyj, kierujemy kroki do naszego dziadka, Jana Szymaskiego. Rodzina Szymaskich naleaa do najbardziej postpowych i najbardziej zasuonych rodzin w naszym wyzwoleczym ruchu na Lubelszczynie. Wszyscy jej czonkowie w jaki sposb zaangaowani byli w spraw walki z okupantem. Jeden z synw Jana Szymaskiego, Aleksander - Bogdan, by dowdc oddziau AL, drugi - Tadeusz, pseudonim Lis, peni funkcj okrgowego komendanta AL, trzeci - Stefan, zgin jesieni 1943 roku. Nawet dwaj najmodsi, Roman i Krzysztof, penili rol gocw i cznikw. Z trzech crek najstarsza, Leokadia, z ktr chodziem razem do szkoy, zmara na

pocztku wojny. Dwie pozostae, Hania i Zosia, wykazyway wiele troski o to, by niczego nie brakowao chopcom z lasu. W zalenoci od potrzeby byy czniczkami, sanitariuszkami lub - jak teraz - gosposiami serdecznymi i gocinnymi, jak kae staropolski obyczaj. Oprcz Aleksandra i Tadeusza wszystkich zastajemy w domu. Stary Szymaski, typowy lubelski chop z otwartym sercem i zawsze otwart dla kadego, kto tamtdy przechodzi, gocinn swoj chat, powita nas, jak zwykle, na ganku swoim serdecznym umiechem, i zaprosi do mieszkania. Zakrztn si wawo przy gociach. Usadzi wszystkich, gdzie si dao, crki popdza co chwila, eby popieszyy z przygotowaniem posiku dla goci. Dziadek przyglda si przybyszom. Tyle naraz nieznanych twarzy. Ciekawi go, co to za okazja, ale jest dyskretny, o nic nie pyta. Domyla si tylko, e sprawa musi by wana. Potrzebny by nam Ali i Lis. Za chwil zjawia si z rowerem najmodszy Krzysio - ciekawski, sprytny i dowcipny chopak. Chc mu wytumaczy, gdzie ma szuka Alego i Lisa. Nie musz. Sam lubi wiedzie to i owo. Ruchliwy jak skra, wskoczy na rower i wydeptan wsk miedz popdzi jak strzaa. Zza wysokiego yta przez krtk chwil wida byo jego gow z rozwianymi wosami. Tak jedzi na rowerach miedzami, nawet w nocy, potrafi tylko chopaki na wsi. Obejcie Szymaskich byo dobrze zagospodarowane. Starannie utrzymany sad wok domu sta otworem dla przybyszw jak sama gocinna chata. Nie brakowao tam nigdy dobrych owocw, truskawek, malin, a w jesieni wyborowych jabek i gruszek. W oczekiwaniu na Alego i Lisa wychodzimy do ogrodu. wiat zalany jest potokami soca. Drzewa czerwone od dojrzewajcych wczesnych czereni. Dziadek Szymaski zachca do skosztowania. Zosia wybiega z gbi ogrodu z koszyczkiem truskawek. Przyjemnie o tej porze posiedzie w sadzie, cieszy wzrok tyloma naraz urokami, widzie unoszce si za byle podmuchem wiatru lekkie mgy pyu z kwitncego yta. Nasi gocie wdaj si z dziadkiem w szczer, serdeczn pogawdk. A ja uwiadamiam sobie nagle, e to ju pi lat niemal od momentu, gdy w przeddzie wojny odwiedziem Alego i te tak w ogrodzie rozmawialimy o przyszoci, ktra stawaa wtedy przed nami jak wielka, grona niewiadoma. Z zadumy wyrwao mnie pojawienie si Krzysia. Wypad niespodziewanie zza yta, zeskoczy z roweru i zziajany troch, ale wesoy, zameldowa o wykonaniu zadania. Rzeczywicie po chwili t sam miedz podjechali na rowerach Ali i Lis. Po scenie powitania dziadek Szymaski zaprasza do stou. Posiek niewyszukany jak wszdzie podczas wojny - kartofle i zsiade mleko, ale porodku stou stoi butelka kontyngentwki. Znalaza si take jaka zakska. - A to co? - pyta genera Rola, wskazujc butelk. - Takie ju u nas zwyczaje - odpowiada dziadek. - Sami prawie nie pijemy, ale jak si trafia go, to jake, przecie nie wypada na sucho... Rzeczywicie w rodzinie Szymaskich wdka nie cieszya si powodzeniem, ale butelka jej zawsze staa w szafie. Nie miaa ona rwnie powodzenia wrd dziaaczy naszej organizacji. Dziadek nieraz artowa, e jak, nie przyjd chopaki z lasu, to tych wszystkich goci mona jedn butelk cay rok przyjmowa. Przy tym obiedzie jednak nasza antypatia do alkoholu ustpia chci uroczystego przyjcia goci, wobec ktrych czulimy si bd co bd gospodarzami. Nawet taki zagorzay wrg alkoholu jak Ali pierwszy wznis toast za zdrowie goci. Drugi toast - za zwyciskie zakoczenie wojny i spotkanie w wolnej Polsce - wznis genera Rola, po czym - wobec faktu, e toastw jednak nie wznosi si zsiadym mlekiem, lecz wdk - zaproponowa, by z dalszych w tym dniu zrezygnowa.

Odlot Od kilku ju dni Naczelny Dowdca przebywa z nami w lesie. Kady jego dzie jest bardzo pracowity. Wypeniaj go przegldy oddziaw, odprawy z dowdcami, narady, konferencje i rozliczne inne zajcia. Genera lubi czsto siedzie wraz z nami przy ognisku, wysuchiwa sprawozda i meldunkw. Rzuca przy tym wiele dodatkowych pyta, da szczegowych wyjanie. Chtnie te w wolniejszych chwilach wdaje si z onierzami w zwyke, przyjacielskie pogwarki, czasem o ich prywatnych, najbardziej osobistych sprawach. Kiedy si siedzi na mikkiej lenej cice i czuje dobiegajce od ogniska ciepo, ogarnia jakie bogie rozleniwienie, ludzie staj si sobie blisi, bardziej skorzy do zwierze. A tematw w urozmaiconym yciu partyzanta nigdy nie brako. Kwaterowalimy w domu waciciela myna, stojcego wrd lasw nie opodal Zaklikowa. Oprcz generaa i pozostaych czonkw delegacji s tu: Ali, Szot (czonek dowdztwa obwodu), Wacawa Marek - Pola (sekretarz okrgu), Franciszek Ojak - Krzemie (czonek konspiracyjnej wojewdzkiej rady narodowej), Adela Gadziska - Marta (czonek konspiracyjnej wojewdzkiej rady narodowej), Jan Wyderkowski - Grab (szef sztabu obwodu), Tadeusz Szymaski - Lis (dowdca okrgu), Jan Wzitak - Murzyn (czonek komitetu okrgowego PPR) i inni dziaacze na szczeblu okrgu i obwodu. W pobliu nas stoi brygada Wicka i oddzia Cienia. Korzystajc z piknej sonecznej pogody, partyzanci dokonuj niezbdnych w ich surowym, prymitywnym yciu zabiegw higienicznych. Wzdu brzegw staww rybnych, otaczajcych wok myn, onierze rozbieraj si do kpieli. Mocno zawszon bielizn wynosz w gb lasu. - Co to ma znaczy? - dziwi si Pola, nasz sekretarz okrgowy. - Co oni z t bielizn wydziwiaj? Zamiast upra i wysuszy szybko na socu, wynosz j gdzie w krzaki. - Zaraz si dowiesz - odrzekem i przywoaem jednego z najbliej stojcych partyzantw. - Zapytaj go, on ci najlepiej wytumaczy tajemnice partyzanckiej toalety. - Powiedzcie, kolego - wypytuje Pola stojcego przed nami chopca o dziecinnej jeszcze twarzy dlaczego wy tak robicie, zamiast korzysta ze soca i pra bielizn w wodzie, to j wynosicie gdzie brudn do lasu. Przecie innej nie macie na zmian... - Kiedy takie pranie nie pomaga, prosz pani. Wszy si kpieli nie boj. Mamy na nie lepszy sposb, a przy tym i mrwkom robimy uczt, e hej! Pola, ktra z bliska zetkna si z partyzanckim yciem po raz pierwszy i nie zdya jeszcze przenikn wszystkich jego tajemnic, spoglda podejrzliwie to na chopca, to na mnie, nie bardzo wiedzc, o co idzie. - Nie artujcie sobie ze mnie! - mwi zniecierpliwiona. - Co to wszystko ma znaczy? O jakiej uczcie mwicie i co ma ona wsplnego z wasz brudn bielizn? - A to pani nie wie, e jak si zaniesie zawszon koszul do mrowiska, to za p godziny mrwki zrobi w niej taki porzdek, e adne pranie tak nie pomoe? Rzeczywicie, by to nasz wyprbowany i niezawodny sposb, ktry dawa znakomite wyniki. Pracowite mrwki wybieray nie tylko wszystkie wszy, ale oczyszczay take odzie dokadnie z gnid. Wystarczyo, eby koszula jeden raz przesika mrwczym kwasem, a ju mona j byo nosi do zdarcia i choby bya nie wiem jak brudna, adne robactwo jej si nie trzymao.

- My tak gacie i cae ubranie nieraz do mrowisk nosimy - opowiada dalej chopak. - A tamtej jesieni miaem taki dugi kouch. Ciepo byo pod nim spa, inni mi go zazdrocili, ale wszy to w nim byo tyle, e si cay rusza, jak lea na ziemi. Jak ja go zakopa kiedy w takim duym kopcu z mrwkami na cay dzie, to mrwki go tak wyczyciy ze wszystkiego plugastwa, e teraz sobie pi pod nim jak ten hrabia... - No, a co potem robicie z tymi mrwkami, ktre przy okazji rozgoszcz si w waszym ubraniu? Co zrobilicie z waszym kouchem? - dopytywaa si w dalszym cigu Pola. - O, to ju jest cakiem proste. Wystarczy pooy bielizn czy ubranie koo ognia, a mrwki wnet same si wynios. Trzeba tylko uwaa, eby si nie spalio. - Mody onierz zakoczy swoje wyjanienia i zapyta, czy moe odej. A my udalimy si na odpraw zwoan przez Naczelnego Dowdc. Odpraw zagai Ali. Po nim zabierali kolejno gos prawie wszyscy. Mwili o swojej pracy, o trudnociach, jakie w niej napotykaj, i o osigniciach. Genera sucha wszystkich z uwag, zadawa dodatkowe pytania, a na zakoczenie sam zabra gos. Da ocen sytuacji wojskowej na frontach i ocen sytuacji politycznej w kraju, podkreli znaczenie Krajowej Rady Narodowej i omwi zadania Armii Ludowej na najbliszy okres. Troch nas pochwali, gdzie trzeba - skrytykowa, wszystkim jednak udzieli rad i fachowych wskazwek, zwaszcza w zakresie organizacji oddziaw i ich szkolenia, do ktrego przywizywa wielk wag, oraz przeprowadzania akcji bojowych na kolejowe transporty niemieckie. - Nie wyobraacie sobie nawet, moi kochani - powiedzia w zakoczeniu - jakie znaczenie ma obecnie wysadzenie pocigu z amunicj, ktra nie dotrze przez to na front, czy zerwanie linii kolejowej i spowodowanie najkrtszej chociaby przerwy w komunikacji i transporcie wroga. Nie zdajecie sobie sprawy, jak bardzo pomaga nasza walka partyzancka bratniej Armii Radzieckiej i naszym kociuszkowcom. Po zebraniu genera Rola zatrzyma nas kilku i owiadczy, e jego pobyt na naszych terenach dobiega ju koca i e bdzie musia wkrtce razem z towarzyszami, z ktrymi przyby na Lubelszczyzn, opuci kraj i wyjecha do Zwizku Radzieckiego. Patrzylimy na niego zdziwieni. Do gowy cisno si wiele pyta. Jake to tak: wyjecha? W jaki sposb zamierza genera przekroczy lini dalekiego jeszcze frontu i jak przeby znaczn przecie przestrze w tak niebezpiecznych warunkach? Genera jakby zna nurtujce nas pytania. Zanim zdylimy o cokolwiek zapyta, sam zacz nas wtajemnicza w niektre szczegy. Jak si okazao, zgodnie z porozumieniem naszych wadz centralnych z rzdem radzieckim, za kilka dni mia przyby w nocy radziecki samolot, aby zabra generaa Rol i towarzyszcych mu innych czonkw delegacji do Moskwy. Dokadnego terminu odlotu genera sam jeszcze nie zna. Mia on by dodatkowo podany przez radiostacj. - My do tego czasu - mwi genera - musimy wybra odpowiednie ldowisko dla samolotu. Sam sposb ldowania bdzie podany jeszcze dodatkowo razem z dokadn dat. Na obiad nasi kucharze przygotowali kartofle z zsiadym mlekiem, ktre znalazo si u gocinnego mynarza. Poprawiy si wszystkim humory. Po obiedzie siedzimy ca gromad, gwarzc o tym i owym. W pewnej chwili miy poobiedni nastrj przerywa nam przyniesiona przez cznika wiadomo, e oddzia Przepirki zosta zaatakowany na pograniczu powiatw kranickiego i puawskiego przez jaki wikszy oddzia NSZ Zba i wzywa pomocy.

Spojrzelimy wszyscy na generaa. On tu przecie wrd nas by najstarszy i do niego naleaa decyzja. Spodziewalimy si, e natychmiast podejmie decyzj, bezzwocznie wyda odpowiedni rozkaz. On tymczasem najpierw zapyta nas o zdanie, potem si chwil zastanowi i dopiero wtedy powiedzia: - Tak, macie racj, niech natychmiast Cie zbierze swoich ludzi. Jego grupa jest niewielka, ale, jak syszaem, bardzo operatywna i bojowa. Tylko przed wyjazdem niech osobicie zamelduje si tu jeszcze u mnie. Wkrtce Cie, z przewieszonym przez piersi niemieckim pistoletem maszynowym empi, zjawi si przed generaem. Przed mynem stao kilka gotowych do odjazdu furmanek z ludmi Cienia. Byli to wszyscy znani z odwagi onierze, ktrzy niejedn ju potyczk mieli za sob. Genera w krtkich sowach wyda Cieniowi konkretny rozkaz i omwi zadanie: naley si spieszy, lecz zachowa przy tym jak najwiksz ostrono w podejciu do miejsca postoju oddziau Przepirki, by nie da si zaskoczy ani wprowadzi w zasadzk, unika walki bratobjczej, strzela tylko w obronie wasnej lub te w obronie oddziau Przepirki. - Czy zrozumielicie, poruczniku Cie? Cie nie suy przed wojn w wojsku, nie umia jeszcze wtedy odpowiedzie naszemu Naczelnemu Dowdcy tak, jakby to zrobi w dwa lata pniej, kiedy to w 1946 roku wraz ze mn na kursie dowdcw puku w Rembertowie recytowa nieraz na pami rne rozkazy bojowe na wzgrzach: 105,6 lub 102,8. Ale rozkaz generaa wykona i w kilka godzin pniej zameldowa przez goca, e jest ju ze swoj grup na miejscu postoju oddziau Przepirki i e wiadomo o niebezpieczestwie, w jakim mia si znale Przepirka ze swym oddziaem, okazaa si zwykym nieporozumieniem. Wieczorem, po kolacji, egnamy si z gocinnym mynarzem. Droga wiedzie teraz w rejon lasw borowskich. Wraz z brygad Wicka zatrzymujemy si w Szczeckich Doach. Zgodnie z przeprowadzonym uprzednio przy pomocy mapy rozpoznaniem tu mamy dokona wyboru miejsca ldowania dla samolotu. Utworzono specjaln grup oficerw z Szotem na czele, ktra w cigu dwch dni miaa dokona wyboru i przedstawi generaowi propozycj. Jest ju po pnocy. Mamy za sob ciki dzie. To dobrze, e moemy wreszcie uda si na zasuony odpoczynek. Kad si razem z generaem na mikkim mchu, pod wsplnym kocem. yczy sobie tego od samego pocztku swojego pobytu u nas w lesie. Prawd mwic, nie byem zbyt uszczliwiony tymi noclegami. Przeszkadza zaszczepiony przez rodzicw szacunek dla starszych i szczeglny respekt, ktry odczuwalimy dla naszego Naczelnego Dowdcy. Krpowao mnie to do tego stopnia, e kadc si pod jednym kocem obok generaa nie bardzo wiedziaem, jak waciwie mam si zachowa, aby nie popeni jakiego nietaktu. Najbardziej, prawd mwic, baem si o to, eby ode mnie do generaa co nie przelazo. Co prawda i ja zrobiem niedawno uczt mrwkom, ale cakowitej pewnoci nigdy w takich sprawach mie nie mona. Na wszelki wic wypadek staraem si zachowa choby minimalny odstp. Genera jednak, ktry lubi sypia na boku, wymawia mi, e si za bardzo odsuwam i marzn mu plecy. Nie, wsplne oe z generaem to stanowczo nie to, co z moim modszym bratem, Jankiem, w dobrych latach powszechniaka, kiedy to rokrocznie do samego Boego Narodzenia spalimy obaj na strychu naszej murowanej obory. Cay strych zapchany by sianem i som, a my w gbokiej jamie wysypialimy si jak dwa borsuki. Matka, przychodzc rano do obory doi krowy, czsto nie moga nas si dobudzi. Nie pomagao ani stukanie grabiami w sufit, ani woanie, choby nie wiem jak gone. Kcilimy si zwykle midzy sob, kto pierwszy ma wychodzi z naszej jamy. Nic dziwnego, e teraz, lec z otwartymi oczami obok generaa, mylaem tsknie o

tamtych dawnych, dobrych czasach, ktre jake byy sielskie, beztroskie i dalekie od naszych okupacyjnych niewygd. Nastpnego dnia dotara do nas szyfrwka z dokadn dat przybycia samolotu. Moskwa daa jednoczenie precyzyjnego okrelenia miejsca ldowania samolotu i przygotowania delegacji do podry. Przed odlotem trzeba byo zrobi jeszcze jedn odpraw z aktywem partyjnym i wojskowym. Genera Rola omawia z dowdztwem okrgu i obwodu zadania bojowe dla poszczeglnych oddziaw partyzanckich. Nakazuje, aby w walce z wrogiem stosowa stale - w celu uniknicia wikszych strat w ludziach - taktyk partyzanck, to jest nieprzyjaciela zaskakiwa, niepokoi, gnbi, niszczy transport, a nie przyjmowa wikszych bitew. Po wyzwoleniu wyrosn przed nami liczne zadania. Do ich realizacji bd potrzebni ludzie. Zwaszcza zahartowani w trudach, dowiadczeni i zdolni do powice dziaacze ruchu oporu. Przypomina nam dyrektywy Krajowej Rady Narodowej - bymy na terenach, gdzie zastanie nas wyzwolenie, najpierw zorganizowali wadz ludow, a potem dopiero nawizali kontakt z wadzami centralnymi, ktre wedug wszelkiego prawdopodobiestwa w pierwszym okresie po wyzwoleniu bd si znajdowa w Lublinie. Gos zabierali take towarzysze Kotek-Agroszewrski i Czechowski, zapoznajc nas bliej z zadaniami, jakie bd stay przed radami narodowymi, kiedy przepdzimy z tych terenw okupanta. W sprawie organizacji i pracy rad narodowych mielimy ju dokadne instrukcje. Wiele konspiracyjnych rad narodowych dziaao ju w tym czasie i na naszym terenie. Trzeba je byo tylko po wyzwoleniu ujawni i rozwin ich dziaalno. Nasi gocie przygotowuj si gorczkowo do odjazdu. My, partyzanci, zdawalimy sobie spraw, e misja generaa Roli ma dla naszego ruchu partyzanckiego ogromne znaczenie. ylimy nadziej, e nastpi zwikszenie zrzutw broni, ktrej cige jeszcze mielimy za mao i na ktr czekao tysice ochotnikw pragncych powikszy szeregi podziemnego frontu. Szef suby zdrowia, Znachor, liczy, e otrzyma drog zrzutw rne lekarstwa, a Pola, sekretarz okrgowy PPR, zwraca si do generaa Roli, aby przy okazji zrzutu broni nie zapomnie take o zwikszonej dawce polskich ksiek i gazet wydawanych w ZSRR przez Zwizek Patriotw Polskich. Wreszcie nadchodzi dzie odjazdu. Wszyscy jestemy podnieceni tym niebywaym i tak wanym dla nas wydarzeniem. W gowie nie chciao si pomieci, e na okupowanej ziemi zobaczymy ldowanie najprawdziwszego w wiecie radzieckiego samolotu. Miejsce do ldowania wybrane zostao w pobliu wioski Szczecyn, okoo omiu kilometrw na wschd od Wisy. Bya to rozlega paszczyzna k, na ktrej samolot mg w nocy bezpiecznie dokona ldowania i startu. Przygotowano ju wszystko, co zgodnie z szyfrwk naleao przygotowa. Zabezpieczono ldowanie, rozpalono ogniska rozmieszczone w ksztacie wielkiego prostokta. Ludzie z brygady Wicka na wszelki wypadek ulokowali si w pobliskim lesie. Delegacja z walizkami i teczkami czekaa ju gotowa do odlotu. Samolot mia przyby najpniej do godziny 24.00. Siedzimy na skraju lasu, tu przy ldowisku, rozmawiajc dla zabicia czasu na rne tematy. Chopcy przejci s powag chwili. Pilnie nasuchuj, czy samolot nie leci. Kiedy mija pnoc, zaczynamy si coraz bardziej denerwowa. Czas odmierza nieubaganie minuty. Im wicej ich po godzinie dwudziestej czwartej, tym bardziej staje si wtpliwe, czy samolot w ogle przyleci. W niecierpliwym wyczekiwaniu zaczynamy wylicza wszystkie trudnoci i przeszkody, z jakimi pilot mg si spotka po drodze. Mogy go przecie zestrzeli niemieckie baterie przeciwlotnicze lub

myliwskie samoloty. Moga gdzie na trasie lotu nie dopisa pogoda. Niewykluczone wreszcie, e pilot, majcy do przebycia tak dug przecie tras nad nie znanym sobie terenem, mg zabdzi w nocnych ciemnociach. Nagle niespodziewanie, gdzie okoo godziny pierwszej po pnocy, kiedy stracilimy ju niemal resztki nadziei, da si sysze, cichy zrazu odgos, leccego samolotu. Zaczto zgadywa: radziecki czy niemiecki? Suchalimy z uwag i potgujcego si powoli szumu silnikw, i partyzanckich zgadywanek. W pewnym momencie przybieg do nas radziecki radiooperator Kola wykrzykujc uradowanym, podnieconym gosem: - Towariszczi, eto nawierno nasza maszyna. Ana siejczas budiet zdies. Na dany znak buchny w gr wysokie supy ognia. Nie mielimy ju wtpliwoci. Samolot jest ju nad nami. Nagle - c to? Wszystko przebiegao przecie zgodnie z instrukcj, a maszyna, ku naszemu najwyszemu zdziwieniu, nie robi znanej nam z poprzednich zrzutw rundy. Po prostu przelatuje ze wschodu na zachd. Warkot jej silnikw sabnie powoli, a wreszcie zupenie ginie w mrocznej dali. Wrd partyzantw zapanoway znw rozczarowanie i konsternacja. Szczciem nie na dugo. Jak nam pniej pilot wyjani, polecia nad Wis, bardzo dobrze widoczn w nocy z gry, aby si upewni, czy rzeczywicie znajduje si u celu. Po duszej wic chwili znw posyszelimy warkot silnikw, tym razem od zachodu. Bardzo wyranie. Coraz bliej i goniej. Jest ju nad nami. Samolot sygnalizuje wiatami, robi rund. Pilot, zniajc lot, kouje nad ldowiskiem parokrotnie. Strzelec pokadowy wystrzeliwuje kilka biaych rakiet i samolot z zapalonymi reflektorami lduje na rwninie ki. Z okrzykiem hura biegn do niego uszczliwieni chopcy. Po chwili silniki cichn, drzwiczki samolotu otwieraj si i wychodzi zaoga. Serdecznym powitaniom nie ma koca. Zasypujemy przybyszw dziesitkami najrozmaitszych pyta. Kady chciaby si czego dowiedzie od bohaterskich lotnikw, ale dowdca trzyosobowej zaogi odpowiada krtko tylko na najwaniejsze pytania. - Wremieni niet, towariszczi - mwi spogldajc na swj wieccy zegarek. - Bystrej, bystrej - zachca delegacj do wsiadania, a nam tumaczy, e przed witem przecie musz przelecie nad frontem. W drodze do nas Niemcy solidnie ich ostrzeliwali... Nadchodzi chwila poegnania. Wymieniamy ucisk doni, yczc sobie wzajemnie wiele dobrego i rychego spotkania w wolnej ju Polsce. Czy wszyscy si zobaczymy? Ilu z nas jeszcze zabraknie - pomylaem przelotnie, patrzc po twarzach obecnych. Nie wiedziaem wwczas, podobnie jak nie wiedzia nikt spord nas, e ju najblisze tygodnie dadz na to pytanie odpowied. Zaoga i pasaerowie s ju w samolocie. Zatrzaskuj si drzwi, pilot wychyla si i krzyczy na nas, aby odej na odpowiedni odlego od miga. Zapuszcza silniki i nocn cisz wypenia niesamowity ryk spotgowany lenym echem. Stoimy wok samolotu, w niewielkiej od niego odlegoci. Tylko z przodu, na kierunku startu, droga jest wolna. Czekamy, ale maszyna pomimo coraz goniejszej pracy silnikw nie rusza z miejsca. Wida, jak pilot robi, co moe, aby wprawi j w ruch, ale wszystkie prby spezaj na niczym. Kadub

samolotu a si trzsie, wiatr wyrywa spod migie traw i zdziera nam czapki z gw, a maszyna w dalszym cigu stoi jak zaklta, nie mogc ruszy z miejsca. Po chwili silniki znw cichn, drzwiczki samolotu otwieraj si i wychodzi sama zaoga, pasaerowie pozostaj w kabinie. Piloci badaj przyczyn uwizienia maszyny. Okazuje si, e - bagatelka! - koa podwozia prawie cakowicie ugrzzy w mokrej ce. To kilkugodzinny obfity deszcz, jaki spad w ostatnim dniu tu przed wieczorem, rozmoczy k, czynic j niezdatn do ldowania i startu tak cikiej maszyny. Zaoga jest stropiona, ale wida, e dzielni, modzi piloci nie trac nadziei. Badaj teren, zastanawiaj si, szukaj wyjcia z kopotliwej sytuacji. Pytaj nas, czy gdzie w pobliu nie ma wikszej iloci desek. Nasi partyzanci natychmiast dostaj zadanie, aby w jak najkrtszym czasie zebra moliwie najwicej desek w Szczecynie, zaadowa furmanki i przywie do samolotu. Wioska ley w odlegoci jednego kilometra i caa operacja trwa blisko trzy kwadranse, nim na niefortunnej ce zjawiaj si furmanki z deskami. Ukadamy kilkudziesiciometrowy drewniany pomost. Nastpnie piloci pouczaj nas, jak pomc maszynie, aby j wypchn na pomost, z ktrego by moga nabra rozpdu i wystartowa. Podkadamy pod koa deski. Piloci wchodz z powrotem do maszyny. Znw zaczynaj pracowa silniki i kiedy pilot dodaje gazu - dziesitki silnych modych rk na okrzyk hura dwigno maszyn i przetoczyo j na pomost. Pilot ju jej nie zatrzymywa, tylko silniki jeszcze goniej zagray, maszyna potoczya si szybciej, potem zobaczylimy, jak oderwaa si od ziemi. Nagle... Wszystko stao si w chwili, kiedy bylimy ju zupenie pewni szczliwego startu naszych goci i zadowoleni obserwowalimy wiata oddalajcego si samolotu. Przecie to nie zudzenie! Zamarlimy w bezruchu. Wyranie byo sycha, jak samolot przy cianie lasu z wysokoci kilkudziesiciu metrw spad na ziemi. Sycha byo wyranie trzask upadajcej maszyny! Nikt z nas nie wydoby z siebie adnego sowa. Patrzylimy po sobie w niemym przeraeniu, nie pojmujc, co si mogo sta. Mina dobra chwila, nim ktokolwiek ruszy si z miejsca. Biegniemy z zapartym tchem do lecej na ziemi maszyny. Drzwi kabiny s otwarte. Ze rodka dobiegaj jki. Trwa tam jaka krztanina. To genera Rola razem ze starszym pilotem - nie odnieli oni przy upadku powaniejszych obrae - udzielaj pierwszej pomocy pozostaym rannym pasaerom. Okazao si, e Kotek-Agroszewski ma zamany obojczyk, Jan Czechowski mocno zwichnit w kolanie nog, doktor Litwin z synem zostali powanie potuczeni. Lekkie rany odnieli rwnie modszy pilot i strzelec pokadowy. Genera, widzc wrd nas zamieszanie i konsternacj, pierwszy zapanowa nad sytuacj. Zacz natychmiast wydawa odpowiednie rozkazy i polecenia. Potuczonych kaza wynie z kabiny i uoy na trawie, a lekarzowi okrgowemu - przygotowa si do zrobienia im opatrunku. Podczas gdy lekarz z sanitariuszem dokonywa niezbdnych zabiegw, genera nie tracc chwili czasu wydawa dalsze zarzdzenia: przygotowa furmanki dla rannych i po zabiegu uoy ich na wozach. Starszemu pilotowi poleci, aby obejrza dokadnie maszyn i zastanowi si, co z ni zrobi. Do witu pozostaa zaledwie godzina. Trzeba byo co prdzej std uchodzi. Nie mielimy najmniejszej wtpliwoci, e Niemcy stacjonujcy w odlegym o niespena pi kilometrw Gocieradowie wiedz o ldujcym tu samolocie i z ciekawoci przyjd tu o wicie.

- Nie mamy do stracenia ani chwili czasu - przynagla genera. Ranni le ju na furmankach. Pilot melduje generaowi, e maszyna ma zamane migo i oberwane podwozie i e absolutnie nie daje si w tych warunkach do naprawy. O uratowaniu jej nie mogo by mowy. Aby samolot radziecki nie dosta si do rk Niemcw, pilot proponuje go spali. W ten sposb zatrze si po sobie lady i odwrci uwag hitlerowcw od pocigu za nasz grup, z ktr przecie do rana nie uda nam si zbyt daleko odskoczy. Genera bez wahania aprobuje t propozycj, a mnie nakazuje zaopiekowa si rannymi i umieci ich, do czasu wyzdrowienia, w jakim bezpiecznym miejscu. Takie byo moje rozstanie z generaem. On wraz z innymi uda si do lasw lipskich, ja - eby wykona rozkaz - pozostaem jeszcze chwil na miejscu. Obaj z lekarzem okrgowym Znachorem na trzech furmankach odwozimy rannych w kierunku Trzydnika. Odjazdowi naszemu towarzyszy olbrzymia una od palcego si samolotu, ktra owietla nam najbliszy odcinek drogi. Po raz pierwszy w yciu widziaem wtedy z bliska palcy si na ziemi samolot. C - nie udao si, los jest czasem nieubagany. Jake trudna jest droga do zwycistwa, jak drogo trzeba czasem za nie paci! Popdzamy konie, chcemy zdy przed witem do Zagrza - wioski zagubionej wrd pl, z dala od traktu, gdzie pod opiek naszej suby zdrowia mamy zamiar leczy naszych goci. Ze znacznej ju odlegoci ogldamy si na nasze niefortunne lotnisko. una cigle jeszcze rozwietla rzedniejce ju mroki. Smutny to by dla nas obraz, tyle trudu poszo na marne... Droga nasza prowadzi koo gminy w Trzydniku, przy ktrej znajdowa si strzeony areszt. Z dowiadczenia wiemy, e o tej porze, nad ranem, nic zego nas tu nie spotka, na wszelki jednak wypadek adujemy nasze pistolety i trzymamy je odbezpieczone w pogotowiu. Koo wilczej jamy rzeczywicie przejedamy spokojnie. Dyurny policjant granatowy wyjrza przez okno i spostrzegszy nas, szybko zamkn je z powrotem, udajc, e nic nie zauway. Kiedy genera Rola z brygad dotar do lasw lipskich, soce stao ju wysoko na niebie. Przy pomocy radiostacji, jak wwczas dysponowalimy, udao mu si drog radiow nawiza kontakt z Moskw i przekaza informacje o nieudanym odlocie. W kilka dni pniej dowiedzielimy si, e po delegacj ma przyby drugi samolot, naley tylko ustali termin. W zwizku z tym wanie przyby do mnie od generaa cznik z zapytaniem, w jakim terminie ranni czonkowie delegacji bd mogli kontynuowa sw podr do Moskwy. Mimo wszystkich zabiegw i wysikw naszego szefa suby zdrowia, kuracja przecigna si prawie do dwch tygodni. W tym okresie przy fachowej pomocy pilotw ze spalonego samolotu udao si nam wyszuka odpowiednie ldowisko w pobliu wsi Wilczw, odlegej o kilka kilometrw od Zaklikowa. Na obszernym, pokrytym zboem paskowyu trzeba byo jednak przeprowadzi niezbdne prace przygotowawcze, aby samolot tym razem mg ju szczliwie nie tylko wyldowa, ale - co najwaniejsze - aby mia zapewnione moliwoci pewnego startu. Zwaowano wic rosnce tam zboe, wyrwnano bruzdy i miedze. Troskliwie uprawiana i spulchniona przez chopw rola zostaa w tym miejscu ubita jak klepisko. Czekalimy znowu na przybycie samolotu, z ktrym wizao si tyle naszych nadziei. Zdawalimy sobie doskonale spraw z odpowiedzialnoci za pierwszy nieudany odlot naszej delegacji, rozumielimy, czym bya strata bojowego samolotu, tak bardzo wwczas przecie potrzebnego na froncie. Tym razem wic przygotowania do odlotu delegacji odbyway si ze zdwojon precyzj i dokadnoci. Wykonanie takich zada na tyach wroga wymagao nie tylko wielkiej odwagi i ryzyka, ale rwnie umiejtnoci przewidywania i zdrowego rozsdku. Zwaszcza e partyzant w odrnieniu

od regularnego onierza, zaopatrywanego we wszystko i kierowanego zawsze przez dowdc, zdany jest najczciej na wasny rozum i wasny wysiek. Sam sobie jest najczciej dowdc, kwatermistrzem i wychowawc, sam wykonuje wasne decyzje, jake czsto sam decyduje o sposobie walki i wykonaniu zadania. Zdawalimy sobie z tego wszystkiego dobrze spraw. Wiedzielimy, e kady okupacyjny dzie jest dla nas trudnym egzaminem z naszych partyzanckich umiejtnoci. Egzamin ten trwa cigle, nieprzerwanie. Nawet wwczas, gdy obaj ze Znachorem odwiedzalimy czsto naszych podopiecznych. Kuracja niepokojco przeduaa si i nie od razu moglimy przewidzie termin jej zakoczenia. Wreszcie ktrego dnia - chocia Kotek-Agroszewrski musia jeszcze rk trzyma w gipsie i na temblaku, a Czechowski z trudem chodzi o kuli - owiadczyli nam, e w takim stanie mog ju odby dalsz podr samolotem. Duej nie mona byo czeka. Front pod uderzeniami radzieckich armii coraz szybciej przesuwa si bliej ziem polskich. Trzeba byo przygotowywa si do objcia na wyzwolonych terenach wadzy, ktra tak wiele przecie miaa do zrobienia. Nie zwlekajc wic ani chwili duej, tego samego jeszcze wieczora odwielimy - pod odpowiedni ochron - naszych kuracjuszy. Nastpnej nocy przylecia samolot. Tym razem zgodnie z zapowiedzi, punktualnie. Wszystko odbyo si bez niespodzianek i samolot zabrawszy ca delegacj na pokad odlecia do Moskwy. Tylko przy przelocie nad frontem - jak mi pniej opowiada genera Rola - delegacja nasza musiaa przej nie lada prb nerww. Niemieckie baterie przeciwlotnicze uchwyciy samolot w wiata reflektorw i zaczy silnie ostrzeliwa. Pilot nie mia innego wyjcia - znurkowa na penym gazie i przelecia na minimalnej wysokoci tu nad niemieckimi pozycjami. Tylko w ten sposb mona byo uratowa maszyn i dotrze wraz z pasaerami szczliwie do celu. Wojna nabieraa coraz szybszego tempa, front wschodni szybko zblia si do naszych granic. Wszystko potoczyo si znacznie szybciej, ni przypuszczalimy przed odlotem delegacji.

Ostatnia noc W drugiej poowie lipca 1944 roku przez miasteczka i wsie Lubelszczyzny zaczy przeciga cofajce si wojska niemieckie. Wyprzedzili je cywile. Od duszego ju czasu cigny na zachd furmanki wypenione rozmaitym dobytkiem domowym Niemcw: pociel, toboami z ubraniem, sprztem gospodarskim. Odjedali peni strachu, w obawie, e nie zd uciec, e mog zosta ze wszystkich stron otoczeni i odcici. Wrd osadnikw i volksdeutschw nastpio zamieszanie i panika. Panika ogarna zwaszcza volksdeutschw. Nie wiedzieli, co robi - zosta na miejscu czy jecha ze swymi mocodawcami. Lecz dokd i po co jecha? Gdzie si zatrzyma? Z czego y? Niestety, za pno przyszo opamitanie. Polakw ogarno zgodne uczucie ogromnej radoci. Nareszcie doczekalimy chwili, kiedy butni do niedawna hitlerowcy musz od nas ucieka. Moemy do woli syci si ich klsk. To uczucie gruje nad wszystkim innym, spycha wszystko inne na plan dalszy, cho do penego triumfu jeszcze wiele brakuje. Nasza dziaalno organizacyjna i bojowa napotykaa w tym okresie coraz wiksze trudnoci. We wszystkich niemal wsiach kwaterowali Niemcy. Peno ich byo na kadej szosie i kadej, bocznej nawet, drodze, a take w okolicznych lasach. Uniemoliwiao to wiksz koncentracj naszych si, utrudniao czno midzy oddziaami i garnizonami. Wzgldy bezpieczestwa nakazyway

zaostrzenie konspiracji, ktra ostatnio nie bya zbyt rygorystycznie przestrzegana. Mielimy ju przecie cae rejony, w ktrych Niemcy nie odwayli si pokaza i gdzie niemal zupenie jawnie prowadzilimy nasz dziaalno. Teraz, gdy linia frontu szybko zacza si zblia ku Wile i gdy wszdzie na naszych terenach a si roio od Niemcw, wszystko ulego nagej zmianie. Jakiekolwiek ruchy oddziaw partyzanckich stay si bardzo ryzykowne. By moe bezpieczniej i praktyczniej byoby wwczas zaszy si gboko w lasach lipskich, przez ktre wycofujce si jednostki wroga nie mogy si przedziera, i spokojnie odczeka, a linia frontu przesunie si dalej na zachd. Uniknlibymy w ten sposb zapewne wielu dodatkowych strat. Myl taka moga si wydawa komu moe kuszca, zwaszcza e nadejcie wojsk radzieckich byo ju teraz kwesti dni. Czy jednak moglimy pozosta w takiej chwili bierni? Czy entuzjazm naszych ludzi, od przeszo dwch lat rozpalany z dnia na dzie walk, mona byo teraz, w chwili najwikszego triumfu nad wrogiem, zgasi zarzdzeniem, rozkazem biernego wyczekiwania, tak bardzo nie pasujcym do caej naszej dotychczasowej taktyki? Wiedzielimy, e rozkaz taki nie trafiby do przekonania naszym onierzom, zahartowanym ju w walkach, penym zapau, gotowym do dalszych ofiar dla susznej sprawy, ktr reprezentowali. Niezrozumiay byby on rwnie dla miejscowego spoeczestwa. Zapada wic decyzja, by nadchodzc wolno powita po partyzancku, z broni w rku. Dodatkowym argumentem, ktry zaway na tej decyzji, by fakt, e oto nadszed najlepszy moment do prowadzenia rozpoznania jednostek niemieckich wycofujcych si na now lini obrony na Wile. Zdawalimy sobie w peni spraw z wagi takiego rozpoznania. Dla kadego byo oczywiste, e wiadomoci, jakie nasz wywiad uzyskiwa w ten sposb i przekazywa sztabom nacierajcych jednostek Armii Radzieckiej, byy niezwykle cennym materiaem w planowaniu nowych uderze, decydujcych o szybkim i cakowitym wyzwoleniu ziem polskich spod okupacji hitlerowskiej. Poczucie onierskiego obowizku w chwili, kiedy wojska radzieckie wraz z naszymi kociuszkowcami w zwyciskim marszu na zachd gromiy armi hitlerowsk, nie pozwalao nam biernie oczekiwa na wyzwolenie. W takiej sytuacji znalazem si z grup towarzyszy w lasach rozpocierajcych si midzy Kranikiem, Annopolem i Zaklikowem. Przedtem jeszcze we wsi Zagrze, u naszego wyprbowanego sympatyka Tompolskiego, odbya si odprawa, w ktrej udzia wzili midzy innymi: Ali, Grab, Pola, Kot, Krzemie, Marta, Poleszuk, Lis i ja. Mielimy ze sob rwnie dwie czynne radiostacje, obsugiwane przez radzieckich radzistw z Karolem Janikowskim na czele. Dziwna to bya odprawa. Trwaa nie duej ni godzin. Nie byo ju czasu na dyskusj. Krtkiej wymianie zda towarzyszy huk dzia. Front zblia si z kad chwil coraz bardziej. Nie ustawa ani na moment warkot radzieckich i niemieckich samolotw. Dochodzio midzy nimi czsto do walk powietrznych, ktre z ziemi mona byo doskonale obserwowa. Stanisaw Szot - Kot wyrazi powtpiewanie, czy w zaistniaej sytuacji warto zabiera ze sob tabor z caoci sprztu. Jego zdaniem naleao zostawi gdzie na wsi wszystko, co stanowio niepotrzebny balast utrudniajcy walk, zwaszcza e z czci brygady Ignacego Borkowskiego - Wicka zamierzalimy przej przez front. Zdania co do tego byy podzielone. Jedni - jak si pniej okazao, susznie - wyraali, podobnie jak Kot, przekonanie, e w takich sytuacjach naley zapewni ludziom jak najwiksz swobod, nie obciajc ich zbytnio niepotrzebnymi w walce taborami i sprztem gospodarczym. Inni uwaali - i ci rwnie mieli racj - e tabory mog si przyda, zwaszcza przy przewoeniu rannych. Argument ten wyda si nam przekonywajcy. W kocu decyzj w tej sprawie

zgodnie postanowiono zostawi samemu dowdcy brygady, Wickowi. Na nim spoczywa obowizek dowodzenia brygad, niech wic sam podejmie decyzj. Co postanowi, to bdzie. Na tym dyskusja zostaa zakoczona. Siy nasze byy niewielkie. Skaday si na nie pojedyncze grupy 1 Brygady AL im. Ziemi Lubelskiej, dowodzone przez dowdc teje brygady, Ignacego Borkowskiego - Wicka. Trzon tych si stanowi oddzia Przepirki, do tego dochodzia niewielka grupa dziaaczy partyjnych z okrgu i obwodu. W sumie byo nas okoo dwustu ludzi i troch taborw. Poczynalimy sobie od pocztku do odwanie. Podzieleni na kilka grup, przesuwalimy si niepostrzeenie midzy niemieckimi oddziaami, przechodzc z jednego masywu lenego do drugiego. Czasem z cakiem bliskiej odlegoci obserwowalimy toczce si przez las niemieckie czogi, coraz to nowe kolumny samochodw i artylerii. Nikt nie mg mie wtpliwoci - to by ju tylko odwrt niezwycionej armii. Wszystko na eb na szyj gnao gdzie na zachd, ku Wile. Coraz bliej sycha byo grzmot radzieckich dzia. Wtedy wanie poniosa nas partyzancka fantazja. W przekonaniu, e mamy do czynienia z przeciwnikiem rozbitym, zdemoralizowanym i tak wystraszonym, e nie bdzie ju w stanie stawi adnego oporu, zaczlimy atakowa napotkane po drodze mniejsze pododdziay. Zbliajca si chwila wyzwolenia wywoaa u naszych onierzy taki entuzjazm, e niektrzy w pobliu nas ni std, ni zowd zaczli nawet piewa. - Czycie powariowali - karci ktry z dowdcw. - Wesoo im! Gotowi jeszcze nieszczcie na kark cign! Poczekaj jeden z drugim, niedugo bdziesz mg wrzeszcze, ile wlezie! Oni jednak nie czekali. Modzi, z zawadiackimi minami, piewali dalej. Tym razem Midzynarodwk. Poirytowany dowdca umilk, umiechn si nawet wyrozumiale pod nosem, a potem - o dziwo! - sam zacz nuci pgosem:

Bj to bdzie ostatni, krwawy skoczy si trud...

Pomimo niebezpieczestwa zagraajcego nam ze wszystkich stron wyczuwao si wrd ludzi wielk potrzeb czynu. Rwali si sami do walki. Dowdca brygady chcc nie chcc musia zezwoli niewielkim grupom na kilka wypadw przeciw odosobnionym mniejszym kolumnom niemieckim. Kolumny te, nie przewidujc zupenie podobnych niespodzianek w tak gsto naszpikowanym wojskiem terenie, atwo daway si zaskoczy. Kilka wypadw powiodo si. Szczeglnie pomylny by ostatni. Przechodzilimy akurat z jednego masywu lenego do drugiego, gdy na drodze pojawia si kolumna niemieckich samochodw. Zatrzymalimy j ogniem karabinw maszynowych i granatami. By to, jak si okazao, sztab niemieckiego puku. Po krtkiej, zacitej walce pozostay na miejscu trupy hitlerowskich onierzy i trzech oficerw, a take kilka spalonych samochodw.

Gdyby kto przypatrzy si wtedy bliej tym naszym moe zbyt brawurowym wypadom, dostrzegby pewien interesujcy i wymowny szczeg: w starciu z kolumn niemieckich samochodw wielk odwag i mstwem wyrnili si dwaj ludzie w mundurach hitlerowskiej armii. Niedawno suyli jeszcze w Wehrmachcie, teraz byli w polskiej partyzantce. Jeden z nich nazywa si Jzef Breitfuss i by, podobnie jak i drugi, Austriakiem. W cywilu robotnik, w Wehrmachcie minier brygady przeciwlotniczej, przeszed w czasie akcji pacyfikacyjnej na nasz stron i odtd nalea do najdzielniejszych ludzi w swoim oddziale. Nienawidzi hitlerowcw i walczy z nimi z wielk zacitoci. Chodzi przy tym w dalszym cigu w dawnym mundurze, co nieraz bardzo mylio wroga. Teraz te w pierwszym szeregu atakujcych by w swoim mundurze feldgrau. Przeciwko niemu gwnie zwrcili swoj wcieko hitlerowcy. Atak na sztab hitlerowskiego puku powid si nadspodziewanie. Zdobylimy sporo broni i amunicji i - co najwaniejsze - sztandar pukowy oraz wiele sztabowych dokumentw. A gdy nasi chopcy kolbami karabinw rozbili jedn ze skrzy, posypay si z niej hitlerowskie ordery. Nastpi moment jakiego ogromnego upojenia. Wdeptane w piach i igliwie hitlerowskie odznaczenia bojowe! Hitlerowski sztandar pukowy powiewajcy w naszych rkach! Zdawao si nam w tym momencie, e caa niemiecka buta ley oto u naszych stp. Niebezpieczna to chwila, kiedy w wyniku niewielkiego i atwo odniesionego zwycistwa przestaje si widzie wok siebie wielkie zagroenie. Tak byo tym razem. Zdawao si, e nasi ludzie po drobnych sukcesach zapomnieli o rzeczywistoci, jaka nas otaczaa. Gdyby nie trzewy rozsdek starych dowdcw i dziaaczy partyjnych, partyzancka fantazja poniosaby z pewnoci naszych modych onierzy jeszcze dalej, a rezultat mgby by bardzo smutny. I tak zreszt znalelimy si w nie lada opaach. Kiedy upojeni atwo odniesionym zwycistwem ruszylimy dalej na pnoc, w lasy gocieradowskie, i zatrzymalimy si w pewnym miejscu dla dokadniejszego zorientowania si w sytuacji, przed nami wyrosy niespodziewanie rozwinite do walki gste tyraliery hitlerowskiej piechoty. Jednostka, ktrej pododdziay zaatakowalimy, nie stracia jeszcze bynajmniej - jak si teraz moglimy przekona - swojej zdolnoci bojowej. Kiedy dowdztwo jej zorientowao si, e na lenych drogach dziaaj jakie grupy partyzanckie, natychmiast przystpio do przeciwdziaania. Co najmniej dwa puki hitlerowskiej piechoty rzucone zostay do przeczesywania lasu. Sytuacja, jaka si wytworzya, bya dla nas bardzo niebezpieczna. Mielimy zbyt mae siy, aby walczy z tak przewag frontowego wojska niemieckiego. Trudno byo te liczy na jaki duszy i skuteczny opr z naszej strony. Nasz aktyw partyjny i dziaacze konspiracyjnych rad narodowych, zgrupowani razem, naraeni byli na zbyt wielkie niebezpieczestwo, i to w przededniu wyzwolenia tych terenw, na ktrych, zgodnie z naszym programem, mielimy tu po wyzwoleniu przystpi do odbudowy wadzy ludowej i wcielania w czyn podstawowych reform spoecznych. Nie byo czasu na zastanawianie si, naleao jak najszybciej przyj jaki plan dziaania. Po krtkiej wymianie zda i tym razem decyzj pozostawiono dowdcy brygady. Jego bogate dowiadczenie, wyniesione czciowo z hiszpaskiej wojny domowej, ktrej by uczestnikiem, dodawao wszystkim otuchy i wiary w szczliwy i zwyciski koniec naszych tarapatw. Krtki rozkaz dowdcy brygady nakazywa wszystkim dziaaczom politycznym, a szczeglnie kobietom oraz rannym wraz z taborami i sprztem przesun si w las na pnoc. Nas natomiast, otrzaskanych ju z lenymi walkami, wraz z czci swojej brygady, rozwin szybko w gbokim rowie, biegncym rwnolegle do niemieckiego natarcia, z zadaniem zatrzymania na jaki czas nacierajcej piechoty

niemieckiej, a nastpnie oderwania si od niej i zmylenia kierunku naszego odejcia. Cay plan by obliczony na cofanie si przed nieprzyjacielem metod kluczenia w lesie i wprowadzania go w bd przez organizowanie zasadzek w rnych punktach i zadawania strat. W ten sposb zamierzalimy doczeka nocy i pod oson ciemnoci przej lini frontu. Ju w pierwszym starciu okazao si, e mamy do czynienia z przeciwnikiem zaprawionym w bojach i bardzo zdecydowanym. Nie bez wasnych strat te udao nam si przedrze w gb lasu, ale tu sytuacja staa si od razu bardzo trudna. Niemcw mielimy i za sob, i na skrzydach. Nieatwo byo przy tym zorientowa si, ktre grupy bior udzia w pocigu za nami, a ktre po prostu znajduj si w marszu. Dokoa warczay samochody, czogi, motocykle. Jednoczenie hitlerowska piechota systematycznie, metr po metrze, przeczesywaa las. Nietrudno byo rozszyfrowa niemieckie plany. Spychano nas w kierunku, gdzie koczy si las, a zaczynao si pole. Gdyby hitlerowcom udao si nas wypchn z lasu, cay oddzia czekaaby zagada. Dowodzenie caoci naszej grupy stao si bardzo utrudnione. Mia racj Kot, wysuwajc na ostatniej odprawie u Tompolskiego propozycj pozostawienia taboru. Teraz, w warunkach, jakie si wytworzyy, byby on tylko przysowiow kul u nogi. Sytuacj do pewnego stopnia ratowao due dowiadczenie, jakie zdobyli nasi ludzie w walkach lenych, i chyba wanie to umiejtne zachowanie si wwczas kadego z nas rekompensowao jako wielk przewag si hitlerowskich nad nami. Nietrudno byo zrozumie, e w warunkach, w jakich si znalelimy, kady z nas odpowiada sam za siebie i trzeba si tu kierowa wycznie wasnym partyzanckim instynktem. Nie byo to zreszt dla nikogo nowoci, podobne sytuacje przeywalimy ju nieraz w swojej partyzanckiej karierze. Kluczc po bezdroach, wymykalimy si jako z tej matni. Wreszcie zapadlimy w najwikszym gszczu. Niebo nad nami byo jeszcze jasne, ale tu, w gbi lasu, zapada ju mrok. Chyba nigdy z takim utsknieniem nie oczekiwalimy nocy. Znueni marszami i cigym przedzieraniem si przez bezdroa, walilimy si wprost z ng. Dokuczao pragnienie. Ludzie kadli si, gdzie popado, i natychmiast zasypiali. Ci, ktrzy musieli czuwa, z niepokojem wsuchiwali si w odgosy nadchodzcej nocy. Ze wszystkich stron sycha byo na lenych drogach ruch niemieckich wojsk. Gdzie niedaleko warczay samochody i czogi. Sycha byo terkotanie motocykli. Skrzypiay wozy taborw. I ta przeklta wiadomo, e nasz oddziaek moe by w kadej chwili starty na miazg! Nie, nie udaa nam si ta ostatnia partyzancka wyprawa. A zaczo si wszystko przecie bardzo pomylnie. Upyna moe godzina, moe dwie... Poderwaa nas na rwne nogi gsta strzelanina. Niemcy! Decyzja moga by ju tylko jedna: podzieli si na mae grupki i niech kada prbuje szczcia na wasn rk. A nu uda si ktrej pod oson nocy wydrze z tego przekltego lasu? W pewnej chwili zauwaylimy, e cz naszych ludzi zawieruszya si gdzie w chaosie walki. Nie wiedzielimy, gdzie s i co si z nimi dzieje. Brakowao midzy innymi Alego. Uwaalimy jednak, e jako dowiadczony, stary konspirator i partyzant wczeniej ni my zrozumia potrzeb rozproszenia si na niewielkie grupy. A moe, znalazszy si w jakiej trudnej sytuacji, nie mia po prostu innego wyboru i odczy si z kilkoma lub kilkunastoma towarzyszami, kierujc si gdzie w znane sobie bezpieczniejsze miejsce?

Tylko Pol przeladowao jakie ze przeczucie. Siedziaa zmczona na pniaku i ze smutkiem w piknych oczach powtarzaa swoje denerwujce: Nie mamy ju Alego. Dopiero kilka mocniejszych sw ktrego z towarzyszy pomogo jej otrzsn si i powrci do gronej rzeczywistoci. Utworzyo si kilka grup. Ja znalazem si w jednej grupie ze Znachorem i Lisem. Inn grup wzi pod swoj komend Grab. Jeszcze inn - Wicek. W naszej byo moe trzydziestu ludzi. Ruszylimy skrajem w stron wioski Budki. Znajdowa si tam dobrze nam znany, dugi wwz, ktry zaczyna si w lesie i wybiega do daleko w pole. Mielimy nadziej, e moe tamtdy uda si nam wymkn z lasu. Kiedy jednak dotarlimy do wwozu i wyszlimy z gstwiny drzew, powitay nas serie z karabinw maszynowych. I tu byli Niemcy. Trzeba byo co szybciej wraca w gb lasu. Tylko tam, w gstwinie, okreni partyzanci mieli jakie szanse manewrowania i wymykania si nieprzyjacielowi spod jego uderze. Zataczajc duy luk, podchodzimy w innym miejscu na skraj lasu, tym razem na kierunku wioski Dbrowa. Kluczc i gubic si po drodze, znalelimy wreszcie jak luk. Udao nam si wyj w pole. Jak cienie posuwalimy si teraz poln drog, pragnc odskoczy moliwie najdalej od lasu. Z tyu dobiegay nas coraz to dalsze odgosy strzelaniny. To prboway przebija si inne nasze grupy... Maszerowalimy ju moe jakie p godziny, gdy nagle z niedalekiej odlegoci dobieg nas brzk oporzdzenia i gosy rozmawiajcych. Noc bya na tyle jasna, e jak na doni dostrzeglimy maszerujcy w przeciwnym kierunku, drog rwnoleg do naszej, spory oddzia Niemcw. Pamitam, e na ten widok serce podeszo mi a pod gardo. Kry si? Na to byo ju za pno. Ucieka? Bylimy potwornie zmczeni i wyczerpani caodziennym kluczeniem po lasach. Ucieczka nie dawaa nam zreszt adnych szans. Niemcy ju nas zauwayli. Byli tak blisko, e widzielimy, jak pokazuj nas sobie rkami. Kierowani jakim rozpaczliwym wysikiem i chyba instynktem, nie zwolnilimy tempa marszu. Odruchowo kady z nas tylko odbezpieczy bro. - Hej, wy tam! - dobiego nas nagle z kolumny niemieckiej po polsku. - Kim jestecie i gdzie idziecie? - Idziemy do domu. Zostawcie nas w spokoju - odkrzykn ktry z naszych. - A duo was? - zapyta znowu tamten. - Wystarczy - pada odpowied. W kolumnie niemieckiej zara zbiorowy miech. Widocznie ten, ktry mwi po polsku, przetumaczy nasz odpowied. Nietrudno sobie wyobrazi nasze zdumienie, gdy stwierdzilimy, e Niemcy, nie przerywajc marszu, zostawiaj nas w spokoju i id dalej. Wkrtce byli ju daleko za nami. Z szybkiego tempa, w jakim maszerowa w oddzia, wywnioskowalimy, e bardzo im si spieszyo i nie mieli po prostu czasu wdawa si w potyczk. A moe brakowao ju ochoty? Cicho jak cienie przesuwamy si na przeaj przez pola. Duszna noc potguje zmczenie. Chwilami czuje si jakie otpienie i zobojtnienie na wszystko, co si wok dzieje. Tylko pole, ktrym idziemy,

zryte lejami po bombach i pociskach artyleryjskich, przypomina, e trzeba by czujnym i w kadej chwili gotowym na jakie ewentualne zaskoczenie. Co pewien czas sycha, jak kto stknie i zaklnie po cichu, wpadajc do niewidocznego leja lub opuszczonego okopu. Niedaleko Dbrowy przystanlimy, aby si jako pozbiera. I wtedy niespodziewanie okazao si, e jest nas tylko dziesiciu. Reszta pogubia si w ciemnociach. Gorzki by smak poraki poniesionej w ostatniej partyzanckiej walce... Mylilimy si sdzc, e to ju koniec wszystkich przey zwizanych z t lipcow noc. Nastawa wit. Naleao pomyle o tym, gdzie si ukry. Znaem w Dbrowie gospodarza, ktry mgby nam udzieli schronienia. C z tego, skoro wszystkie wsie byy pene w tym czasie Niemcw. Zaleglimy wic w kartoflach, obserwujc ciemniejce w dali zabudowania. Niewiele nam to jednak dao. Trzeba byo podczoga si bliej. W polu stay wyrwnanym rzdem mendle zboa. Bylimy tak zmczeni, e nie zwrcio naszej uwagi nawet to, e mendle stoj nie na rysku, lecz w kartoflach. Dla nas stanowiy one w tej chwili po prostu dogodn oson, za ktr mona si skry i niepostrzeenie skrada do wsi. Gdy jednak podczogalimy si bliej, w pobliskiej kopie snopkw - ku naszemu najwyszemu zdumieniu i zrozumiaemu przeraeniu - zachrzcio co metalicznego i natychmiast potem gruchna krtka seria z kaemu. Przywarlimy znowu do ziemi. To nie byy mendle. To byy... czogi. Cay dugi, nie koczcy si rzd wrogich czogw. A zatem przewidywania nasze sprawdziy si. I w tej wsi byli Niemcy. Niebo ju jednak szarzao. Nie mielimy chwili do stracenia. Cofnicie si nic by nam chyba nie pomogo. Poczogalimy si wic nieco w bok i wypatrzylimy dogodne miejsce, w ktrym udao nam si opuci niebezpieczny teren. Potem, omijajc Dbrow, dobieglimy wreszcie do zabudowa kolonii Trzydnik. Bya to wioska po komasacji, jej zabudowania leay daleko jedno od drugiego. Mieszka tu jeden z naszych towarzyszy z AL. Nazywa si Stefan Jarzyna. Jak jednak dowiedzie si, czy nie ma u niego Niemcw? Podkradem si pod okno i ostronie zapukaem cztery razy. To by umwiony sygna. Nikt nie otwiera. Zapukaem goniej drugi raz - rwnie bez widocznego efektu. Nagle, obejrzawszy si, ujrzaem wycelowan w moj stron luf pepeszy. - Ruki w wierch! - posyszaem w tym momencie. W pierwszej chwili mylaem, e to radzieccy partyzanci. Teraz dopiero spostrzegem, e z komina chaupy unosi si dym. Przyszo mi do gowy, e Jarzyna jednak do nieostronie podejmuje partyzantw w momencie, gdy we wsi s Niemcy, a na pobliskim polu stoi kupa hitlerowskich czogw. - Wy tu tak spokojnie, a we wsi Niemcy - zaczem nie zwracajc uwagi na wycelowane lufy. - adni z was wartownicy. Wrd wartownikw nastpio poruszenie. Wywoali kogo z izby. To nie byli partyzanci. To byli... radzieccy onierze.

I czogi, ktre obchodzilimy skrycie, z naraeniem ycia, te byy radzieckie. Okazao si, e nic o tym nie wiedzc, przeszlimy lini frontu. Kwaterujcy w chaupie Stefana Jarzyny radzieccy onierze obudzili kapitana, dowdc pododdziau. Ten wysucha naszych relacji i obieca zawie nas rano do sztabu dywizji. Tymczasem ugoci nas i zorganizowa jakie spanie. Bylimy ju tak zmczeni, e zasypialimy stojc. Odpoczynek by krtki. Zaraz rano otrzymaem od kapitana willysa i pojechalimy do Rzeczycy Ksiej, gdzie kwaterowa sztab nacierajcej radzieckiej dywizji. Powiedziaem, kim jestemy, zrelacjonowaem ostatnie wydarzenia w lasach gocieradowskich i przekazaem radzieckim towarzyszom niemieckie dokumenty sztabowe, zdobyte we wczorajszej potyczce. Byy wrd nich rwnie mapy, nad ktrymi od razu pochylili si z ciekawoci sztabowcy. Zdobycz okazaa si cenna i radzieccy oficerowie bardzo si z niej cieszyli. Cz dokumentw dotyczya bowiem planw niemieckiej obrony na Wile, a na mapach byy naszkicowane fragmenty obrony, ktr mia zaj w puk. Podane byy take ssiednie jednostki. Z otrzymanych dokumentw wynikao, e hitlerowcy postanowili utrzyma na wschodnim brzegu rzeki przyczek. W sztabie dywizji dowiedziaem si, e w cigu godzin rannych front przesun si dalej na poudnie i zachd i e Niemcy wycofali si ju cakowicie z lasw gocieradowskich. Na moj prob udzielono mi pomocy w odszukaniu rannych i zaginionych towarzyszy. Pojechalimy samochodem. Zabralimy ciaa polegych. Byo ich sporo. Odnalelimy rwnie kilku ciko rannych, wrd ktrych znajdowa si Stanisaw Szot - Kot. Solidnie postrzelany, zaszy si w jakich gszczach i tam doczeka dnia. Razem z innymi odesalimy go natychmiast do szpitala. Odnaleziono rwnie ciao Poli. Zgina przeszyta niemieckimi pociskami w walce na samym skraju lasu. Jej mier bya dla nas cikim przeyciem. Nie wszystkim polegym jednak moglimy urzdzi wsplny partyzancki pogrzeb w Rzeczycy. Niektrzy padli w zbou za lasem, inni w gstych zarolach. Ich ciaa dugo jeszcze potem znajdowali miejscowi chopi. Do wolnoci zabrako im dosownie kilku godzin ycia. Dopiero po paru dniach w lesie Klementowizna odnalezione zostao ciao Alego i Mieczysawa Drga z Rzeczycy. Obaj zostali zabici prawdopodobnie w przeddzie naszego przejcia przez front. Okolicznoci, w jakich polegli, do dzi nie zostay wyjanione. Nie mielimy si, by radowa si wyzwoleniem tak, jak to sobie kady wczeniej wyobraa. Zbyt drogo nas ono kosztowao, zbyt wielkie niwo zebraa mier w ostatni partyzanck noc. Zginli przecie starzy dowiadczeni dziaacze naszego ruchu. Czy trzeba mwi, czym bya dla nas i jak gboko wstrzsna wszystkimi mier Alego? Teraz, po wyzwoleniu, kiedy trzeba byo budowa wadz i kiedy stawao przed nami tyle nowych, wanych zada - jak bardzo przydaoby si bogate dowiadczenie i jego, i innych polegych towarzyszy. Dla nas, ktrym dane byo wyj cao z zawieruchy wojennej, zaczyna si nowy etap pracy i walki.

Koniec i pocztek Zgodnie z otrzyman wczeniej od naszych wadz centralnych dyrektyw, zalecajc, aby po wyzwoleniu Lubelszczyzny jako zadanie najpilniejsze potraktowa powoanie do ycia organw wadzy ludowej na terenach, gdzie zastanie nas wyzwolenie, ju nastpnego dnia udalimy si do powiatowego Kranika. Na trzech drabiniastych wozach, wymoszczonych obficie som, ruszamy o wicie z Rzeczycy. Znowu z tej samej Rzeczycy, z ktrej tyle razy udawalimy si na partyzanckie akcje i ktrej mieszkacy przeszli tak wiele burzliwych wydarze, zanim nastpi ich pierwszy dzie wolnoci. Z Rzeczycy nazwanej przez naszych przeciwnikw politycznych Moskw, ze wsi, z ktrej wzi pocztek cay nasz lewicowy ruch wyzwoleczy na terenach poudniowej Lubelszczyzny. Siedzc na wozie obok Znachora, rozmylaem, jak to si stao, e wanie Rzeczyca, a nie inna wie, odegraa w konspiracyjnej walce z okupantem tak donios rol. Zagadnem o to Znachora. Znacznie starszy ode mnie, znany z inteligencji i bystrego umysu, atwiej ni inni wyrabia sobie sdy o ludziach i rzeczach. Predestynoway go do tego i studia wysze, ktre skoczy, i bogate dowiadczenie yciowe. Prowadzilimy z nim czsto szerokie dyskusje na rozmaite tematy, zwaszcza w lesie, kiedy w przerwach midzy poszczeglnymi akcjami mona byo powici na to wicej czasu. Teraz rwnie chciaem si podzieli z nim swoimi mylami i usysze jego zdanie. Znachor - rwny chop, jak go zwyklimy okrela, znany ze swych skonnoci do gawdziarstwa rad podj temat. - Widzisz - powiedzia - cudw na wiecie nie spotkasz, wszystko ma swoj przyczyn. Pytasz, dlaczego Rzeczyca. A c w tym dziwnego? Sam przecie mwie mi kiedy, jak to wanie wasza Rzeczyca zorganizowaa w trzydziestym pitym roku pierwszy w tych stronach pochd majowy, ktry odbi si gonym echem na tym terenie. Mielimy po prostu dobrych dziaaczy, oddanych sprawie, i to zadecydowao. Nie kada wie - kontynuowa - moe si pochwali Alim Szymaskim, cho w adnej nie brakuje ludzi oddanych i dzielnych. Nie przecz, e dziaalno Alego wybiegaa daleko poza obrb rodzinnej wsi, przyznasz chyba jednak, e idee jego najsilniej promienioway wanie na mieszkacw Rzeczycy. To chyba zadecydowao, e u was najwczeniej powstaa i rozwina sw oywion dziaalno Komunistyczna Partia Polski. Dalej ju chyba wszystko jasne. Nic dziwnego, e kiedy w czterdziestym drugim roku zaistniay warunki do stworzenia nowej, wyzwoleczej organizacji bojowej, jak bya Gwardia Ludowa, Rzeczyca bya ideologicznie najlepiej przygotowana do podjcia inicjatywy i penienia w rozpoczynajcej si wwczas walce kierowniczej roli. Sam fakt powoania pierwszej konspiracyjnej Powiatowej Rady Narodowej na Lubelszczynie wanie w Rzeczycy rwnie chyba nie by dzieem przypadku... Suchaem prostej i przekonywajcej argumentacji Znachora, w ktrej wszystko skadao si w przejrzyst - logiczn cao. Myl wybiegaa ju do Kranika, dokd jechalimy organizowa wadz ludow. Oprcz mnie i Znachora jechali z nami nauczyciel, Lucjan Dziwisiski, i Walenty Czarnecki wybrani podczas pamitnego zebrania na plebanii u ksidza Niedwiedzkiego w kwietniu 1944 roku, czonkowie rady narodowej na powiat kranicki, ktra wanie w dniu dzisiejszym ma wyj z konspiracji i ogosi si powiatow wadz. Jako si zbrojn mielimy ze sob okoo trzydziestu partyzantw pod dowdztwem porucznika Ronina. Wiedzielimy, e chocia Niemcw ju nie ma, zadanie nasze nie bdzie atwe ani proste. Z informacji, jakie do nas dochodziy po przejciu przez front, wynikao, e kiedy mymy si jeszcze bili z Niemcami w lasach gocieradowskich, w wyzwolonym ju Kraniku wadz obejmowaa Armia Krajowa. adn miar nie chcielimy dopuci do starcia zbrojnego z akowcami, kto jednak mg wwczas przewidzie, jak si naprawd wszystko potoczy...

Jest pikny lipcowy dzie. Po obfitym deszczu, jaki spad w nocy, tu i wdzie stoj kaue na rozmikej drodze. Okoo godziny jedenastej wjedamy do Kranika. Dziwny obraz, nie ogldany nigdy przedtem ani potem. Rado swobodnie poruszajcych si po raz pierwszy od piciu lat ludzi miesza si z przygnbiajcym widokiem pozamykanych na wszystkie spusty drzwi i okien wikszoci domw, nieczynne sklepy, pozamykane urzdy... Tylko gsto krcce si po miecie patrole onierzy Armii Krajowej z biao-czerwonymi opaskami na lewym rkawie wiadczyy o tym, e jest tu ju jaki gospodarz. Zatrzymano nas nawet na rogatkach, prbowano legitymowa, pytajc comy za jedni i po co przybywamy. Spokojna i zdecydowana postawa naszych partyzantw odebraa jednak akowcom ochot do dalszego interesowania si nami. Przewidujc wczeniej ewentualne przeszkody, na jakie w momencie przejmowania wadzy moemy by naraeni ze strony AK, zakazalimy surowo naszym onierzom uywania broni i doprowadzania do jakichkolwiek incydentw z onierzami Armii Krajowej. Zdawalimy sobie spraw z tego, e sam fakt wyzwolenia Lubelszczyzny przez Armi Radzieck i nasze Wojsko Polskie oraz obecno wojsk wyzwoleczych na naszych terenach bd wystarczajcym argumentem w pertraktacjach z przedstawicielami Armii Krajowej w czasie obejmowania przez nasz Powiatow Rad Narodow wadzy w Kraniku. Kiedy zatrzymalimy si na rynku, wok naszych wozw zgromadzi si tum dorosych i dzieci. Ogldali nas ludzie ze wszystkich stron, ciekawi, co te dalej bdziemy robi. Dowdca naszej grupy otrzyma rozkaz ubezpieczenia si na wszelki wypadek i trzymania swoich ludzi w penej gotowoci do wykonania jakiego ewentualnego zadania. Razem z Dziwisiskim i Znachorem, w towarzystwie kilku uzbrojonych ludzi, idziemy najpierw do radzieckiego wojennego komendanta miasta. By nim starszy lejtnant Iwanow, docent z jakiej wyszej uczelni w Moskwie. Zmobilizowany na czas wojny jako oficer rezerwy, w niczym nie przypomina typowego zawodowego oficera. Nie musielimy czeka. Iwanow przyj nas zaraz i wda si z nami w dusz, przyjacielsk pogawdk. Usyszawszy, jaki jest cel naszej wizyty, bez duszego zastanowienia powiedzia: - No charaszo, nada wam pastroit wasze prawitielstwo. Nasze dieo bit faszystow i aswabadit wasze ziemle, a pariadok u was eto wasze dieo. Paasta, dieajtie, my budiem pomagat. Od niego te dowiedzielimy si, e AK, poza zorganizowaniem posterunku policji w Kraniku, adnej innej wadzy, jak dotd, w miecie nie ustanowia, wyczekujc na ostateczne wyjanienie sytuacji. Nietrudno sobie wyobrazi, jak bardzo nam to uatwio zadanie. Pozostaa teraz tylko sprawa dogadania si z powiatowym komendantem AK, porucznikiem Piotrem Irackim, ktry przed wojn peni funkcj powiatowego komendanta Strzelca w Tomaszowie Lubelskim i wiadomo byo, e nieatwo zrezygnuje z zadania, jakie na terenie powiatu kranickiego powierzya mu jego gra. Do czasu naszego przyjazdu Iracki prbowa ju reprezentowa na tym terenie wadz polsk. Po spotkaniu z nim okazao si, e sprawa jest trudniejsza, ni przypuszczalimy. Pierwsze rozmowy nie day prawie adnego rezultatu. Porucznik Iracki nie precyzowa jasno swego stanowiska, zasania si rozkazami przeoonych, utrzymujc, e sam, bez ich wiedzy, nie moe prowadzi z nami adnych pertraktacji ani podejmowa jakichkolwiek decyzji. Odnosilimy, prawd mwic, wraenie, e nie

bardzo chce z nami rozmawia. Do rozmw tych zmusi Irackiego dopiero rozwj najbliszych wydarze. Zapowiedzielimy wielki wiec mieszkacw miasta, rozwieszajc na murach domw odbit w wielu egzemplarzach na maszynie odezw Powiatowej Rady Narodowej. Akowcy prbowali zorganizowa bojkot wiecu, zamiar ich jednak najwidoczniej spali na panewce, nastpnego bowiem dnia na rynku zebray si o okrelonej godzinie tumy ludnoci Kranika i pobliskich okolic. Jako pierwszy przemawia polski oficer, porucznik Wydra, przybyy z Lublina na moj telefoniczn prob. Polski mundur oficerski i rogatywka z orzekiem, widziane tu po raz pierwszy od 1939 roku, zrobiy na zebranych ogromne wraenie. Zbiego si cae miasto. Porucznik mwi o dalekiej drodze, jak przebyy walczce u boku Armii Radzieckiej oddziay Wojska Polskiego, o bohaterstwie polskich onierzy, ktrzy pod dowdztwem generaa Berlinga wraz z onierzami radzieckimi, gromic hitlerowcw, wyzwalaj coraz wiksze poacie ziemi ojczystej, mszczc krzywdy narodu polskiego na drodze swego zwyciskiego marszu, ktry w niedugim czasie doprowadzi do cakowitego wyzwolenia kraju i ostatecznego zwycistwa nad niemieckim faszyzmem w Berlinie. Po wystpieniu porucznika Wydry zabraem gos ja, przedstawiajc zgromadzonej na wiecu ludnoci powsta w Rzeczycy nasz Powiatow Rad Narodow, ktra obejmuje wanie wadz w powiecie kranickim, i apelujc jednoczenie do spoeczestwa o uznanie i cise przestrzeganie jej pierwszych zarzdze, co jest konieczne ze wzgldu na sytuacj wojenn i powag chwili. Pamitam entuzjastyczne przyjcie, z jakim spotkay si nasze wystpienia, i owacj, zgotowan przedstawicielom nowej wadzy. Pamitam nasze gorce przemwienia, w ktrych mwilimy o Polsce, ktra si rodzi, i o tym, co oznacza bdzie wadza ludowa. Nagle, o dziwo, ustpiy lody. Tego samego jeszcze dnia otworzyy si okiennice sklepw, ycie zaczo powraca stopniowo do normy. Zaroiy si ulice tumem ludzi - godnych moe i ndznie ubranych, ale penych entuzjazmu i najlepszych nadziei, z radoci przeywajcych swj pierwszy dzie wolnoci. Tak wanie bardzo zwyczajnie opowiedzia si Kranik za wadz ludow. Iracki, widzc taki obrt sprawy, aczkolwiek niechtnie, zmuszony by rozpocz z nami pertraktacje, w wyniku ktrych cz jego ludzi wesza w skad Komendy Powiatowej Milicji Obywatelskiej w Kraniku. Natomiast on sam, nie chcc wsppracowa z nami, ustpi i - jak si pniej okazao ukrywszy przedtem wiksz cz broni, opuci Kranik. Zdawalimy sobie dobrze spraw z tego, e nie wszystkim podoba si taka wadza, gdzie obok nauczyciela Dziwisiskiego zasiada chop z Rzeczycy Ziemiaskiej, Walenty Czarnecki, a obok aptekarza Stanisawa Czerwiskiego we wadzach miejskich znaleli si nasi starzy gwardzici. Niektrzy inaczej wyobraali sobie porzdek w wyzwolonej Polsce. C, Polska bya tutaj, na miejscu, a Londyn - daleko. Po kilku dniach meldowaem si w Lublinie Naczelnemu Dowdcy Wojska Polskiego, generaowi Roli - ymierskiemu. Gdy wraz z szefem okrgowej suby zdrowia Znachorem, w partyzanckim jeszcze ubraniu i z cikim visem wiszcym u pasa, omijajc biuro przepustek, znalelimy si przed budynkiem Sztabu Gwnego, zatrzymaa nas andarmeria ubrana w tradycyjne polskie mundury kanarkw. Musielimy wyglda obaj co najmniej podejrzanie, ale nie brak nam byo pewnoci siebie.

Kilku energicznych modych onierzy andarmerii w tych czapkach i ze sznurami na ramionach obskoczyo nas niespodziewanie z broni gotow do strzau, dajc od nas legitymacji. - Oto nasze legitymacje - odpowiedzielimy wycigajc nasze visy. - Legitymujemy si nimi przeszo dwa lata. - Rce do gry! - wykrzykn kapral znajdujcy si wrd tych sympatycznych, lecz bezkompromisowych chopcw. - Nie jestemy przyzwyczajeni do tego i nie zawracajcie nam gowy, zameldujcie nas lepiej generaowi Roli - odpowiada spokojnie Znachor, zupenie tak jakby nie sysza polecenia kaprala. Kopotliw dla obydwu stron dyskusj przerywa zbliajcy si do nas sierant andarmerii, Hauer. Starszy nieco wiekiem od swoich kolegw, popatrzy na nas z bliska, pokrci gow z nieukontentowaniem i nakazujc swoim onierzom, aby nas dobrze pilnowali, sam oddali si i znikn w drzwiach budynku. Po duszej chwili wyszed w towarzystwie przystojnego, modego kapitana. Jak si pniej dowiedziaem, by to Szersze, adiutant Naczelnego Dowdcy. - To wy, panowie, do Naczelnego Dowdcy? - zapyta zdziwiony, zwracajc si do nas. - Tak, my, towarzyszu kapitanie - odpowiedziaem spokojnie. - A c wy za spraw moecie mie do Naczelnego Dowdcy? - pyta w dalszym cigu z ironicznym umiechem przystojny kapitan. - Zreszt nie ma o czym mwi, dla takich interesantw dowdca nie ma czasu. Wybijcie to sobie lepiej z gowy. A za nielegalne wejcie na teren sztabu bdziecie odpowiada. Co to za porzdek, sierancie Hauer?! - zakoczy ostro energiczny kapitan. Sierant Hauer sta przed kapitanem wyprony, z rkami na szwach spodni. Tak samo zachowywali si pozostali onierze z andarmerii. Patrzyem z zadowoleniem na tych adnie wygldajcych chopcw. I wtedy wanie poczuem, e wojsko zaczyna mi si podoba. Tylko, e sytuacja, w jakiej zrodzi si we mnie ten sentyment do munduru, bya dla nas wybitnie niekorzystna. Zaczem na wszelki wypadek wyjania kapitanowi, co my za jedni. Do generaa Roli przychodzimy z jego rozkazu. Rozkaz ten otrzymalimy w lesie, kiedy genera by z nami. Po tych wyjanieniach kapitan - jakkolwiek wida byo, e nie opuszczaj go nadal wtpliwoci pozostawi sieranta Hauera z nami, a sam energicznym krokiem wszed do siedziby sztabu. Po jakim czasie znw si pojawi. Naczelny Dowdca Wojska Polskiego, pomimo nawau pracy w tym okresie, znalaz czas na przyjcie takich jak my interesantw. Nielegalne wejcie na teren sztabu i zachowanie si nasze wobec andarmerii byo z naszej strony nietaktem, to zrozumielimy. Wszystko jednak puszczono nam w niepami, gdy kapitan Szersze zobaczy scen powitania z generaem. Kiedy zaprowadzi nas do adiutantury i zameldowa Naczelnemu Dowdcy, ten ku zdziwieniu wszystkich wyszed sam na spotkanie i takich - brudnych i nie ogolonych - serdecznie uciska. Natychmiast te kaza zatroszczy si dla nas o niadanie i kwater. A potem, przy lampce wina, powiedzia mi niby artem: - Partyzantka, mj kochany, si skoczya. Od jutra mundur i do pracy w wojsku, kapitanie. - Jestem tylko porucznikiem - sprostowaem. - A poza tym, jeli ju do wojska, to chyba najpierw do szkoy oficerskiej...

- Od jutra jestecie kapitanem, a na szko zgadzam si - odpowiedzia Naczelny Dowdca. W kilka dni potem leciaem samolotem do Riazania, do oficerskiej szkoy Wojska Polskiego. Wiozem ze sob - obok zapau do nauki - baga okupacyjnych przey i gar wspomnie z ostatnich chwil. W uszach dwiczay jeszcze sowa serdecznych poegna z towarzyszami partyzanckiej walki, ktrych droga - w mundurach odrodzonego wojska - wioda teraz na Berlin, i ostatni akcent z gwarnej w owych dniach ulicy lubelskiej - nasz hymn gwardyjski, piewany dziarsko przez jadcych na zachd onierzy: ...wic zarepetuj bro, i w serce wroga mierz...

Mapy

Szkic sytuacyjny bitwy pod Kochanami

Bitwa nad Branwi w lasach Janowskich 14 VI 1944 r. (opr. Wg W. Tuszyskiego)

Fotografie

Wydanie V poprawione i uzupenione WYDAWNICTWO LUBELSKIE Okadk, obwolut i stron tytuow projektowa KRZYSZTOF ROLLA Redaktor MIECZYSAW ZAPA Redaktor techniczny ZBIGNIEW MAREK Korekta KRYSTYNA AUGUSTYNEK ELBIETA LIPNIEWSKA Ksika zatwierdzona przez Ministerstwo O-wiaty pismem z dnia 9 I 1965 r. Nr P4-3283/64 do bibliotek szk podstawowych kl. VII, licew oglnoksztaccych, zakadw ksztacenia nauczycieli, szk przysposobienia rolniczego, zasadniczych szk zawodowych i technikw. WYDAWNICTWO LUBELSKIE LUBLIN 1976 Wydanie V. Nakad 15 000+270 egz. Ark. wyd. 24,5. Ark. druk. 31,25 + 2 ark. ze zdjciami. Papier ilustracyjny kl. III, 80 g, 82X104 cm. Oddano do skadania 13 lipca 1976 roku. Druk ukoczono w grudniu 1976 r. Cena z 60.Druk: Rzeszowskie Zakady Graficzne, Rzeszw, ul. Marchlewskiego 19 Z7 Zam. 2326/76

You might also like