You are on page 1of 129

Ursula K.

Le Guin
CZARNOKSINIK Z ARCHIPELAGU Pierwsza cz tetralogii Ziemiomorze

Opowie o naukach pobieranych przez modzieca z wymylonej krainy u mdrcw, ktrzy posiedli kunszt czarnoksiski. Zarazem jest to opowie realistyczna o ksztatowaniu si osobowoci, o dorastaniu wrd przeciwiestw, o tym, jak zapalczywa lekkomylno przeradza si w dojrzao. Jest to, wreszcie, przypowie o tym, jak - nie czujc upadlajcego strachu pogodzi si z myl o mierci.

Tylko w milczeniu sowo, tylko w ciemnoci wiato, tylko w umieraniu ycie: na pustym niebie jasny jest lot sokoa.

Pie o stworzeniu Ea

Rozdzia pierwszy
Wojownicy we mgle

Wyspa Gont, samotna gra wznoszca swj wierzchoek o mil ponad poziom umczonego przez sztormy Morza Pnocno-Wschodniego, jest krain sawn z czarnoksinikw. Z miast ukrytych w jej wysokich dolinach i z portw usadowionych w ciemnych, wskich zatokach wyszed ju niejeden Gontyjczyk, aby suy wadcom Archipelagu w ich stolicach jako czarnoksinik lub mag albo te eby w poszukiwaniu przygd wdrowa ze swoimi czarami od wyspy do wyspy po caym wiatomorzu. Powiadaj niektrzy, e najwikszym z nich - a z pewnoci najwikszym podrnikiem - by czowiek zwany Krogulcem, ktry w dniach szczytu swej potgi sta si zarazem Wadc Smokw i Arcymagiem. O yciu jego opowiadaj Czyny Geda i liczne pieni, ale nasza opowie dotyczy czasw, kiedy nie narodzia si jeszcze jego sawa, a pieni nie zostay uoone. Urodzi si w odludnej wiosce zwanej Dziesi Olch, tkwicej wysoko na zboczu gry, tam gdzie zaczyna si Dolina Pnocna. Poniej wioski spadaj ku morzu skonymi tarasami pastwiska i grunty orne Doliny, za inne miasteczka le na krtych brzegach Rzeki Ar; ponad wiosk wznosz si ju tylko jeden za drugim poronite lasem grzbiety grskie a do ska i niegw na wyniosych szczytach. Imi, ktre nosi jako dziecko, Duny, nadaa mu matka; to imi i ycie byo wszystkim, co moga mu ofiarowa, zmara bowiem, zanim ukoczy rok. Ojciec, wiejski kowal brzownik, by ponurym milczkiem, a poniewa z szeciu braci Dunyego, znacznie od niego starszych, jeden po drugim wyprowadza si z domu, aby uprawia ziemi, eglowa po morzu lub pracowa jako kowal w innych miasteczkach Doliny Pnocnej, nie byo nikogo, kto by mg wychowa dziecko w atmosferze czuoci. Duny rs dziko jak wybujae ziele - wysoki, zapalczywy chopak, krzykliwy, hardy i peen gniewu. Wraz z gromadk innych wiejskich dzieci pasa kozy na spadzistych kach ponad rzecznymi rdami; a gdy by ju wystarczajco silny, aby porusza miechami kowalskimi, ojciec zatrudni go jako pomocnika w kuni, pacc mu szczodrze szturchacami i chost. Niewiele byo poytku z Dunyego. Przebywa zawsze z dala od domu; zapuszcza si w gb lasu, pywa w rozlewiskach Rzeki Ar, bystro toczcej swoje zimne wody jak wszystkie gontyjskie rzeki, albo wspina si po lebach i urwiskach ku szczytom ponad lasem, skd mg widzie morze, rozlegy pnocny ocean, na ktrym poza Perregalem nie byo ju wysp. W wiosce mieszkaa siostra jego zmarej matki. Troszczya si niegdy o jego niemowlce potrzeby, ale musiaa si zaj swoimi sprawami i odkd umia sam o siebie zadba, nie powicaa mu wicej uwagi. Ktrego dnia jednak, gdy chopiec mia siedem lat i, przez nikogo nie uczony, nic jeszcze nie wiedzia o umiejtnociach i mocach, jakie istniej w wiecie,

zdarzyo mu si usysze, jak ciotka wykrzykuje jakie sowa w stron kozy, ktra wskoczya na strzech chaty i nie chciaa zej; zeskoczya jednak, gdy ciotka przywoaa j pewnym wierszykiem. Pasc nazajutrz dugowose kozy na kach Wysokiego Zbocza, Duny wykrzykn w ich stron zasyszane sowa, cho nie zna ich zastosowania ani znaczenia i nie wiedzia nawet, co to za wyrazy:

Noth hierth malk man, hiolk han merth han!

Wykrzycza wierszyk na cae gardo i kozy zbliyy si do niego. Podbiegy bardzo prdko, wszystkie naraz, cakiem bezgonie. Spoglday na niego z gbi ciemnych szczelin porodku swoich tych oczu. Duny zamia si i znw powtrzy gono wierszyk, ten wierszyk, ktry da mu wadz nad stadem. Kozy podeszy bliej, toczc si i przepychajc wok niego. Nagle poczu lk przed ich grubymi, prgowanymi rogami, przed ich dziwnymi oczami i dziwnym milczeniem. Usiowa wyrwa si spomidzy nich i uciec. Kozy spieszyy wraz z nim, wci gsto zbite dookoa, a wreszcie zbiegli w ten sposb na eb na szyj do wioski - kozy pdziy stoczone, jak gdyby obwizywa je ciasno jaki sznur, a chopiec porodku nich z wrzaskiem zalewa si zami. Wieniacy wybiegli z domw, obrzucajc przeklestwami kozy i miejc si z chopca. Wraz z nimi nadesza jego ciotka, ktra si nie miaa. Powiedziaa kozom jakie sowo i zwierzta zaczy becze, rozchodzi si i skuba traw, uwolnione spod dziaania uroku. - Chod ze mn - powiedziaa ciotka do Dunyego. Zabraa go do chaty, w ktrej mieszkaa samotnie. Zwykle nie pozwalaa do niej wchodzi adnemu dziecku i dzieci bay si tego miejsca. Chata bya niska i mroczna, pozbawiona okien, pena woni zi, ktre suszyy si, zawieszone u poprzecznej erdzi dachu - mita, czosnek, smagliczka i tymianek, krwawnik i tatarak, krlewnik, czarcie kopytko, wrotycz i licie laurowe. Ciotka usiada ze skrzyowanymi nogami przy palenisku i patrzc z ukosa na chopca przez pltanin swoich czarnych wosw spytaa go, co powiedzia kozom i czy wie, czym jest ten wierszyk. Gdy przekonaa si, e Duny nic nie wie, a jednak umia rzuci urok na kozy, aby zbliyy si i szy za nim, zrozumiaa, e chopiec ma zapewne w sobie zadatki na czarnoksinika. Jako siostrzeniec, Duny by dla niej niczym, ale teraz spogldaa na niego innym okiem. Pochwalia go i powiedziaa, e mogaby nauczy go wierszykw, ktre bardziej mu si

spodobaj, na przykad sw, ktre zmuszaj limaka, eby wyjrza ze skorupki, albo imienia, ktrym mona przywoa krcego po niebie sokoa. - Tak, naucz mnie tego imienia! - zawoa Duny, wolny ju od przeraenia, w ktre wpdziy go kozy, i dumny, e ciotka pochwalia jego zdolnoci. Czarownica odpara: - Ale jeli naucz ci tego sowa, nie powtrzysz go nigdy innym dzieciom. - Przyrzekam. Jego chtna niewiedza rozbawia j. - Dobrze, zgoda. Ale nie pozwol ci zama przyrzeczenia. Twj jzyk pozostanie niemy, dopki sama nie zechc go rozwiza, i nawet wtedy, mimo e bdziesz mg mwi, nie bdziesz zdolny do wypowiedzenia sowa, ktrego ci naucz, w obecnoci kogo postronnego. Musimy strzec tajemnic naszego rzemiosa. - Dobrze - zgodzi si chopiec; w istocie nie mia wcale ochoty zdradza tajemnicy swoim towarzyszom zabaw, chcia bowiem wiedzie i robi to, czego oni nie znali i nie potrafili. Siedzia bez ruchu, podczas gdy ciotka zwizaa z tyu swoje potargane wosy, cigna rzemie przepasujcy sukni i znw usiada ze skrzyowanymi nogami, ciskajc na palenisko garcie lici, pki cielcy si dym nie napeni mrocznego wntrza chaty. Zacza piewa. Jej gos co chwila opada lub wznosi si, jak gdyby poprzez ni piewa czyj cudzy gos; piew trwa a do momentu, gdy chopiec nie wiedzia ju, czy jeszcze czuwa, czy ju pi, a przez cay ten czas stary czarny pies czarownicy, ktry nigdy nie szczeka, siedzia przy nim z oczami zaczerwienionymi od dymu. Potem czarownica przemwia do Dunyego jzykiem, ktrego nie rozumia, i kazaa mu powtarza za ni jakie wierszyki i sowa, dopki na chopca nie spyn urok, ktry go zmusi do milczenia. - Przemw! - rozkazaa, aby sprawdzi, czy czary dziaaj. Duny nie mg mwi, ale rozemia si. Jego sia przestraszya troch ciotk, bo przecie rzucia na swj urok tak mocno, jak tylko potrafia; usiowaa nie tylko zyska wadz nad jego mow i milczeniem, ale jednoczenie zaczarowa go, aby jej suy w magicznym rzemiole. A jednak nawet pod dziaaniem uroku mia si. Czarownica nie powiedziaa nic. Spryskaa ogie czyst wod, a dym si rozwia, i napoia chopca wod, a gdy powietrze byo czyste i Duny mg znowu mwi, nauczya go prawdziwego sokolego imienia, na ktrego dwik sok musi si zjawi. By to pierwszy krok Dunyego na drodze, ktr mia kroczy cae ycie, na drodze magii - na drodze, ktra doprowadzia go w kocu a na mroczne Wybrzea Krlestwa mierci, dokd zapdzi si w pogoni za cieniem padajcym na ld i morze. Lecz przy tych pierwszych krokach droga zdawaa si szerokim, jasnym gocicem.

Gdy przekona si, e dzikie sokoy spadaj ku niemu z wyyn wiatru, kiedy przywouje je po imieniu, i z szumem skrzyde siadaj na jego przegubie niczym myliwskie ptaki ksicia, zapragn pozna wicej takich imion; przyszed wic do ciotki uprosi j, aby go nauczya imienia krogulca i ryboowa, i ora. Aby posi te obdarzone wadz sowa, robi wszystko, czego czarownica zadaa, i chon wszystko, czego go uczya, cho nie wszystko byo przyjemnie wiedzie albo robi. Na wyspie Gont istnieje porzekado: Saby jak babskie czary, i jest te drugie porzekado: Zoliwy jak babskie czary. Czarownica z Dziesiciu Olch nie uprawiaa waciwie czarnej magii ani nie wtykaa nigdy nosa w wysz sztuk wykorzystywania Starych Mocy; ale bdc ciemn kobiet pord ciemnego ludu, czsto uywaa swoich umiejtnoci do celw nierozsdnych i dwuznacznych. Nie wiedziaa nic o Rwnowadze i o Ukadzie, ktry zna i ktremu suy prawdziwy czarnoksinik, i ktry pozwala mu uy zakl tylko w wypadku rzeczywistej potrzeby. Znaa zaklcia na kad okoliczno i wiecznie rzucaa uroki. Znaczn cz jej wiedzy stanowiy zwyczajne gupstwa i oszukastwa, nie umiaa te odrni prawdziwych zakl od faszywych. Znaa wiele kltw i zapewne atwiej jej przychodzio wywoywanie chorb ni ich leczenie. Potrafia warzy lubczyk jak adna wiejska czarownica, ale zdarzao jej si te sporzdza inne, groniejsze odwary, wywoujce u mczyzn zazdro i nienawi. Takie praktyki ukrywaa jednak przed swoim modym terminatorem i w miar swych moliwoci uczya go uczciwego rzemiosa. Z pocztku ca przyjemno pync ze sztuk magicznych widzia Duny po dziecinnemu we wadzy, jak dziki nim posiada nad ptactwem i zwierzyn, i w wiedzy, jak zdoby na ich temat. W istocie ta przyjemno pozostaa mu na cae ycie. Widzc go czsto na grskich pastwiskach z drapienym ptakiem krcym dookoa, inne dzieci nazyway go Krogulcem, i tak zdoby sobie imi, ktre zachowa w pniejszym yciu jako swoje imi uytkowe, podczas gdy jego prawdziwego imienia nikt nie zna. Poniewa czarownica opowiadaa mu wci o sawie, bogactwach i wielkiej wadzy nad ludmi, jak moe zyska czarownik, Duny zabra si do zgbiania bardziej uytecznej wiedzy. Radzi sobie z tym wcale niele. Czarownica chwalia go, a dzieci ze wsi zaczynay si go ba, on za sam by pewny, e ju wkrtce stanie si kim wikszym ni inni ludzie. Brn wic dalej wraz z czarownic od sowa do sowa i od zaklcia do zaklcia, a wreszcie, ukoczywszy dwanacie lat, posiad wielk cz jej wiedzy, nie tak duej, ale wystarczajcej jak na czarownic z maej wioski i wicej ni wystarczajcej jak na dwunastoletniego chopca. Ciotka przekazaa mu wszystkie swoje wiadomoci o zielarstwie i znachorstwie oraz wszystko, co wiedziaa o sztuce znajdowania, zwizywania, naprawiania, otwierania i odsaniania. piewaa mu wszystkie, jakie znaa, opowieci bardw i pieni o wielkich czynach, nauczya te Dunyego wszystkich sw Prawdziwej Mowy, ktre wpoi jej niegdy dawny nauczyciel-czarownik. A od zaklinaczy pogody i wdrownych kuglarzy, ktrzy podrowali po miasteczkach Doliny Pnocnej i Wschodniego Lasu, Duny nauczy si rozmaitych sztuczek i artw - zakl wywoujcych zudzenia. Wanie jednym z takich bahych zakl po raz pierwszy wyprbowa wielk moc, ktra w nim tkwia.

W owych czasach Cesarstwo Kargad byo silne. Kargad to cztery wielkie wyspy lece

pomidzy Rubieami Pnocnymi a Wschodnimi: Karego-At, Atuan, Hur-at-Hur i Atnini. Jzyk, ktrym tam mwi, nie przypomina adnego z jzykw uywanych na Archipelagu albo na innych Rubieach; mieszkacy wysp to barbarzycy o biaej skrze i tych wosach, dzicy, rozmiowani w widoku krwi i swdzie poncych miast. Poprzedniego roku urzdzili inwazj na Torykle i na siln wysp Torheven, napadajc na nie potnymi flotyllami okrtw o czerwonych aglach. Wieci o tym doszy na pnoc do wyspy Gont, ale wadcy Gontu, zajci korsarstwem, nie powicali wiele uwagi niedolom innych krain. Potem ulega Kargom wyspa Spevy: zostaa spldrowana i spustoszona, a jej mieszkacy dostali si do niewoli, tak e a do dzi jest jedn ruin. Ogarnici dz podboju, Kargowie popynli z kolei ku wyspie Gont: przybyli ca armi, na trzydziestu wielkich, dugich okrtach, do Portu Wschodniego. Przedarli si przez to miasto, zdobyli je i spalili; pozostawiwszy okrty pod stra u ujcia Rzeki Ar, ruszyli w gr Doliny, niszczc i pldrujc wszystko, rnc bydo i ludzi. W trakcie pochodu podzielili si na bandy i kada z tych band grabia wedle swego wyboru. Uciekinierzy ostrzegali wyej pooone wioski. Wkrtce mieszkacy Dziesiciu Olch ujrzeli, jak dym zaciemnia niebo na wschodzie, i tej nocy ci, ktrzy wspili si na Wysokie Zbocze, spogldali w d na Dolin ca we mgle i czerwonych prgach pomieni, na jej dojrzae do niw pola wydane na pastw ognia, na spalone sady z owocami piekcymi si na poncych gaziach, na tlce si ruiny stod i zagrd. Niektrzy wieniacy uciekli w gr wwozw i skryli si w lesie, inni gotowali si do walki o ycie, jeszcze inni potrafili tylko sta w pobliu i lamentowa. Czarownica naleaa do tych, ktrzy uciekli; ukrya si samotnie w jaskini na Urwisku Kapperding, a wylot jaskini zamkna szczelnie przy pomocy zakl. Ojciec Dunyego, kowal brzownik, by wrd tych, ktrzy pozostali, nie umiaby bowiem porzuci swej kuni i paleniska do wytapiania, przy ktrym trudzi si od pidziesiciu lat. Ca t noc mozoli si, wykuwajc ze swego zapasu gotowego metalu groty wczni; inni pracowali wraz z nim, przywizujc groty do trzonkw motyk i grabi, nie byo bowiem czasu, aby sporzdzi oprawki i osadzi w nich drzewca jak naley. W wiosce nie byo broni oprcz ukw myliwskich i krtkich noy, jako e grale z Gontu nie maj wojowniczego usposobienia; i nie wojownicy s ich tytuem do sawy, ale zodzieje kz, korsarze oraz czarnoksinicy. Wraz ze wschodem soca pojawia si gsta biaa mga, jak to czsto bywa w jesienne poranki w grnych partiach wyspy. Wieniacy stali pomidzy chatami i domkami rozrzuconymi z rzadka wzdu dugiej ulicy wioski Dziesiciu Olch; czekali z ukami myliwskimi i wieo wykutymi wczniami, nie wiedzc, czy Kargowie s daleko, czy ju bardzo blisko - wszyscy milczcy, wszyscy wpatrzeni w mg, ktra ukrywaa przed ich oczami ksztaty, odlegoci i niebezpieczestwa. Wrd nich by Duny. Trudzi si ca noc przy miechach kowalskich, cignc i pchajc dwa dugie rkawy z kolej skry, ktre podsycay pomie podmuchami powietrza. Ramiona mia teraz tak obolae i drce od tej pracy, e nie mg utrzyma wczni, ktr sobie wybra. Nie mia pojcia, czy bdzie w stanie walczy albo przynie jakikolwiek poytek sobie lub wieniakom. Drczya go myl, e zginie nadziany na kargijsk pik, mimo e jest dopiero chopcem; e wkroczy w krain ciemnoci, nie poznawszy nawet wasnego imienia, prawdziwego imienia mczyzny. Spojrza na swe chude ramiona, mokre od rosy, i poczu gniew na wasn sabo - zna przecie swoj si. Byaby w nim moc, gdyby wiedzia, jak jej uy; sprbowa odnale pord znanych sobie czarw jaki fortel, ktry mgby da jemu i jego towarzyszom przewag albo chocia szans. Ale sama tylko potrzeba to za mao, aby da ujcie

mocy: potrzebna jest wiedza. Mga przerzedzaa si ju pod arem soca, ktre wiecio, niczym nie przysonite pod puapem jasnego nieba. Gdy lotne opary podzieliy si na wielkie smugi i dymne wstgi, wieniacy dostrzegli zgraj wojownikw wstpujc na zbocze gry. Napastnicy mieli na sobie brzowe hemy i nagolenniki oraz napierniki z grubej skry, nieli tarcze z drewna i brzu; ich uzbrojenie stanowiy miecze i dugie kargijskie piki. Maszerujc wzdu krtego urwistego brzegu Rzeki Ar, przybliali si pobrzkujcym rozcignitym rzdem przyozdobionym piropuszami; byli ju na tyle blisko, e mona byo dostrzec ich biae twarze i usysze sowa, ktrymi pokrzykiwali jeden do drugiego w swojej niezrozumiaej mowie. Caa ta zgraja, cz hordy najedcw, liczya okoo stu ludzi, co nie jest wiele; ale w wiosce byo wszystkiego osiemnastu mczyzn i chopcw. W tej chwili potrzeba przywoaa na pomoc wiedz: Duny, widzc, e zasona mgy zwisajca w poprzek cieki, ktr maszeruj Kargowie, rozwiewa si i rzednie, przypomnia sobie zaklcie mogce mu pomc. Stary zaklinacz pogody z Doliny, starajc si pozyska sobie chopca na ucznia, nauczy go niegdy kilku czarw. Jedna z tych sztuczek zwaa si tkaniem mgy: byo to zaklcie, ktre gromadzi przez jaki czas opary w jednym miejscu; przy jego pomocy kto wprawny w iluzji moe nada mgle ksztat jasnych, widomych widziade, ktre trwaj chwil i znikaj. Chopiec nie mia w tym wprawy, ale jego zamiar polega na czym innym, i Duny mia w sobie do mocy, aby uy zaklcia do wasnych celw. Szybko i na cay gos wymwi nazwy ulic i opotkw wioski, po czym wypowiedzia zaklcie tkajce mg, wplatajc w nie sowa zaklcia sucego do ukrycia si; na kocu wykrzykn sowo, ktre wprawiao czar w dziaanie. Gdy to czyni, ojciec podbieg do z tyu i uderzy go silnie w skro, powalajc na ziemi. - Cicho bd, gupcze! Przesta mle jzykiem i schowaj si gdzie, jeli nie potrafisz walczy! Duny upad mu do stp. Mg ju sysze Kargw na kocu wioski, tam gdzie stoi wielki cis rosncy koo garbarni. Ich gosy byy wyrane, podobnie jak szczkanie i skrzypienie ich skrzanego oporzdzenia i broni, ale nie mona byo ich dojrze. Mga zwara si i zgstniaa nad wiosk, nadajc wiatu szar barw, zacierajc wszystko, a w kocu ledwie mona byo dostrzec przed sob wasne rce. - Ukryem nas wszystkich - powiedzia Duny, markotny, gdy bolaa go gowa po uderzeniu otrzymanym od ojca, a rzucenie podwjnego zaklcia wyczerpao jego siy. - Utrzymam t mg tak dugo, jak bd mg. Zgromad wszystkich i poprowad ich na Wysokie Zbocze. Kowal wytrzeszczy oczy na syna, ktry sta jak widmo w tej niesamowitej, ociekajcej wilgoci mgle. Dopiero po chwili zrozumia, o co chodzi Dunyemu, lecz kiedy wreszcie poj, pobieg natychmiast bezszelestnie - zna w wiosce kady pot i zakrt - aby odnale pozostaych i powiedzie im, co maj robi. W tym momencie w szarej mgle zakwita plama czerwieni: to Kargowie podpalili strzech domu. Wci jeszcze nie weszli do wioski, lecz czekali u jej niej pooonego kraca, a mga si podniesie, obnaajc ich up i zdobycz.

Garbarz, ktrego dom wanie podpalono, posa paru chopakw, ktrzy krcili si tu pod nosem Kargw urgajc im, wrzeszczc i znw znikajc jak dym rozpywajcy si w dymie. Tymczasem starsi mczyni, peznc za potami i przebiegajc od domu do domu, podeszli blisko z drugiej strony i spucili grad strza i wczni na wojownikw, ktrzy stali zbici w jedn gromad. Jeden z Kargw upad, wijc si pod ciosem wczni, ktra, wci jeszcze ciepa od kucia, przesza na wylot przez jego ciao. Innych trafiay strzay; wszyscy Kargowie wpadli we wcieko. Rzucili si do ataku, aby powali sabych napastnikw, ale wokoo bya tylko pena gosw mga. cigali te gosy, dgajc mg przed sob swoimi wielkimi, upierzonymi, zbroczonymi krwi pikami. Ryczc przemierzyli ca dugo ulicy; nie wiedzieli nawet, e przebiegli przez ca wie, jako e puste chaty i domy wyaniay si i znikay znowu w wijcych si pasmach szarej mgy. Wieniacy pdzili w rozsypce; wikszo z nich, znajc teren, odbiega daleko naprzd, ale niektrzy, chopcy lub starcy, uciekali za wolno. Natykajc si na nich Kargowie wbijali w nich piki albo rbali mieczami, wydajc przy tym swj przenikliwy okrzyk wojenny zoony z imion Biaych Braci Boga z Atuanu: - Wuluah! Atwah! Niektrzy ze zgrai wrogw zatrzymali si, gdy poczuli, e ziemia pod nogami staa si nierwna, ale pozostali wci pdzili naprzd, szukajc widmowej wioski, cigajc niewyrane, chwiejne ksztaty, ktre tu przed nimi umykay z ich zasigu. Caa mga bya jakby yw istot, pen tych pierzchajcych postaci, ktre wymykay si, migay i znikay ze wszystkich stron naraz. Cz Kargw pognaa w lad za widmami prosto na Wysokie Zbocze, ku krawdzi urwiska nad rdami Aru; cigane przez nich ksztaty wymkny si i rozpyny w rzedncym tumanie, cigajcy za runli z wrzaskiem poprzez mg i nagy blask soca sto stp pionowo w d, prosto w pytkie rozlewiska pomidzy gazami. Ci natomiast, ktrzy biegli za nimi i nie spadli, stali na krawdzi urwiska nasuchujc. Trwoga napenia teraz serca Kargw: zaczli szuka w niesamowitej mgle ju nie wieniakw, lecz siebie nawzajem. Zgromadzili si na stoku, widma i upiorne postacie wci jednak byy wok nich, inne za ksztaty podbiegay od tyu, dgajc ich wczni lub noem i znowu znikajc. Kargowie, wszyscy naraz, rzucili si pdem w d zbocza, potykajc si, bez sowa, pki nie wyrwali si z szarej lepej mgy i nie ujrzeli rzeki oraz paroww poniej wioski, odsonitych i jasnych w porannym wietle. Wtedy zatrzymali si, zebrali w gromad i obejrzeli za siebie. ciana pynnej, falujcej szaroci zalegaa nietknita w poprzek cieki, skrywajc wszystko, co leao za ni. Paru maruderw wypado jeszcze stamtd, wyrywajc si naprzd i potykajc, dugie piki podrygiway im na ramionach. aden Karg nie obejrza si wicej ni ten jeden raz. Wszyscy popieszyli w d, jak najdalej od zaczarowanego miejsca. W dalszej drodze w d Doliny Pnocnej kargijscy wojownicy zaznali walki a nadto. Miasteczka Lasu Wschodniego, od Ovarku a do wybrzea, zebray swoich mczyzn i wysay ich przeciw najedcom wyspy Gont. Hordy, jedna po drugiej, zstpoway ze wzgrz i w cigu tego samego dnia oraz nazajutrz Kargowie, nkani przez Gontyjczykw, zostali zepchnici na plae przy Porcie Wschodnim, gdzie znaleli swoje okrty spalone; walczyli wic, majc morze za plecami, a wszyscy polegli, a piaski wok ujcia Aru byy brunatne od krwi a do najbliszego przypywu. Ale owego ranka w wiosce Dziesi Olch i ponad ni na Wysokim Zboczu wilgotna szara mga

wisiaa jeszcze jaki czas, po czym nagle rozwiaa si, rozpyna i ulotnia. Ten i w wieniak podnis si w wietrznej jasnoci poranku i rozglda ze zdumieniem. Tu lea martwy Karg o tych wosach, dugich, rozpuszczonych i skrwawionych; wdzie wiejski garbarz, ktry poleg w bitwie krlewsk mierci. W dole wioski podpalony dom wci jeszcze pon. Wieniacy pobiegli gasi ogie, albowiem ich bitwa bya wygrana. Na ulicy, pod wielkim cisem, znaleli Dunyego, syna kowala; chopiec sta o wasnych siach i nie odnis ran, ale by niemy i oszoomiony jak od oguszenia. Wiedzieli dobrze, co zdziaa; zaprowadzili go do domu jego ojca i poszli wywoa z jaskini czarownic, aby uzdrowia chopca, ktry uratowa ich ycie i majtek - jeli nie liczy czterech ludzi zabitych przez Kargw i jednego spalonego domu. Chopcu nie zadano adnej rany broni, nie mg jednak mwi ani je, ani spa, zdawao si, e nie syszy, co si do niego mwi, ani nie widzi tych, ktrzy go odwiedzaj. Nie byo w tych stronach czarnoksinika, ktry potrafiby uleczy jego dolegliwo. Ciotka Dunyego powiedziaa: Naduy swojej mocy, ale nie znaa sztuk, ktre mogyby mu pomc. Kiedy tak lea pospny i niemy, historia chopca, ktry utka mg i kbowiskiem widm odstraszy kargijskich wojownikw, opowiadana bya w caej Dolinie Pnocnej i we Wschodnim Lesie, a take wysoko w grach i po drugiej stronie gr, nawet w Wielkim Porcie wyspy Gont. Zdarzyo si wiec, e na pity dzie po rzezi u ujcia Aru zjawi si w wiosce Dziesi Olch nieznajomy czowiek ani stary, ani mody, ktry przyby okryty paszczem i z go gow, niosc lekko wielk dbow lask dugoci rwnej jego wzrostowi. Nie szed w gr rzeki Ar jak wikszo ludzi, lecz w d, z lasw rosncych na wyszym zboczu gry. Wiejskie gospodynie rozpoznay w nim od razu czarnoksinika i kiedy oznajmi im, e jest uzdrowicielem, zaprowadziy go wprost do domu kowala. Nieznajomy kaza wyj wszystkim z wyjtkiem ojca i ciotki chopaka, po czym schyli si nad posaniem, na ktrym lea wpatrzony w ciemno Duny, i zrobi tylko tyle, e pooy mu do na czole i dotkn raz jego ust. Duny usiad powoli i rozejrza si. Po maej chwili przemwi, a sia i gd zaczy we powraca. Dano mu troch pi i je; pooy si znowu, wci obserwujc nieznajomego ciemnymi, zdziwionymi oczyma. Kowal zwrci si do nieznajomego: - Nie jeste zwykym czowiekiem. - Ten chopiec te nim nie bdzie - odpar przybysz. - Opowie o tym, co uczyni z mg, dosza do Re Albi, gdzie mieszkam. Przybyem tu aby nada mu imi, jeli to prawda, co mwi, e nie odby jeszcze dotd swojego Przejcia w wiek mski. Czarownica szepna do kowala: - Bracie, to z pewnoci musi by mag z Re Albi, Ogion Milczcy, ten sam, co to powstrzyma trzsienie ziemi... - Panie - rzek kowal, ktry nie da si zastraszy wielkim imieniem - mj syn skoczy

trzynacie lat w przyszym miesicu, ale chcielimy urzdzi obrzd jego Przejcia dopiero zim, w czasie wita Powrotu Soca. - Niech otrzyma imi jak najwczeniej - odpowiedzia mag - albowiem potrzebuje imienia. Mam teraz inne sprawy, ale wrc tutaj w dzie, ktry wybierzesz. Jeli uznasz to za suszne, zabior go z sob, kiedy potem std odejd. A jeli okae si zdolny, zatrzymam go jako ucznia albo dopilnuj, aby go ksztacono stosownie do jego uzdolnie. Bo niebezpieczn jest rzecz utrzymywa w ciemnoci umys kogo zrodzonego do czarw. Ogion mwi bardzo agodnie, ale stanowczo, i nawet uparty kowal musia przysta na wszystko, co mag powiedzia. W dniu, w ktrym chopiec ukoczy trzynacie lat, gdy trwa wczesny przepych jesieni, a na drzewach peno jeszcze byo jaskrawych lici, Ogion powrci do wioski z wdrwek po grze Gont i odby si obrzd Przejcia. Czarownica odebraa chopcu imi Duny, imi, ktre nadaa mu matka jako niemowlciu. Bez imienia, nagi wchodzi w zimne rda Aru, tryskajce pord gazw, pod wysokimi urwiskami. Gdy wstpi w wod, chmury przesoniy twarz soca: wielkie cienie spyny i zmieszay si na powierzchni rozlewiska wok niego. Chopiec przeszed do odlegego brzegu; dra z zimna, lecz kroczy powoli, wyprostowany, tak jak naleao, poprzez lodowat, bystr wod. Gdy dobrn do brzegu, czekajcy na Ogion wycign rk i ciskajc rami chopca szepn mu jego prawdziwe imi: Ged. Tak wic nada mu imi kto, kto zna si dobrze na uyciu czarodziejskiej mocy. Uczta witeczna trwaa w najlepsze i wszyscy wieniacy weselili si jedzc obficie, pijc piwo i suchajc barda z Doliny piewajcego Czyny Wadcw Smokw, kiedy mag odezwa si do Geda spokojnym gosem: - Chod, chopcze. Poegnaj swych braci i odejd, niech biesiaduj. Ged przynis to, co mia zabra ze sob, a co skadao si z wykutego dla przez ojca dobrego noa z brzu, ze skrzanego paszcza, ktry skroia na jego miar wdowa po garbarzu, i z olchowej laski, ktra zaczarowaa dla niego ciotka; to byo wszystko, co posiada, oprcz koszuli i spodni. Poegna wieniakw, jedynych ludzi, ktrych zna w caym wiecie, i raz jeszcze rozejrza si po wiosce rozproszonej i stoczonej pod urwiskami, nad rdami rzeki. Potem wraz ze swym nowym Mistrzem ruszy w drog poprzez lasy porastajce strome zbocza grzystej wyspy, poprzez licie i cienie jasnej jesieni.

Rozdzia drugi
Cie

Ged sdzi najpierw, e jako ucze wielkiego maga dostpi od razu wtajemniczenia i od razu osignie biego w czarodziejskiej mocy. Myla, e bdzie rozumie jzyk zwierzt i mow lici w lesie, e swoim sowem bdzie porusza wiatry i nauczy si przeistacza siebie w kady ksztat, w jaki zapragnie; e by moe obaj z Mistrzem pobiegn obok siebie pod postaci jeleni lub pofrun do Re Albi ponad gr na orlich skrzydach. Ale wcale tak nie byo. Wdrowali najpierw w d Doliny, a potem coraz bardziej na poudnie i zachd naokoo gry, szukajc noclegu w maych wioskach albo spdzajc noc na bezludziu jak ubodzy najemni czarownicy, wdrowni rzemielnicy albo ebracy. Nie wkroczyli w adn tajemnicz dziedzin. Nic si nie zdarzyo. Dbowa laska maga, ktr Ged oglda po raz pierwszy z pen entuzjazmu trwog, bya tylko grub lask do podpierania si w marszu. Miny trzy dni i cztery dni, a wci jeszcze Ogion nie wypowiedzia ani jednego zaklcia w obecnoci Geda, ani te nie nauczy go niczego, o imionach, runach lub czarach. Mimo e bardzo maomwny, Ogion by tak agodny i spokojny, e Ged wkrtce przesta si go lka, a dzie czy dwa pniej omieli si ju na tyle, e spyta swego Mistrza: - Kiedy zacznie si moja nauka, panie? - Ju si zacza - odpowiedzia Ogion. Zapado milczenie, jak gdyby Ged stara si powstrzyma co, co musia powiedzie. Wreszcie powiedzia to: - Ale ja si jeszcze niczego nie nauczyem! - Bo nie zdae sobie jeszcze sprawy, czego ucz - odpar mag, stpajc dalej miarowym, dugonogim krokiem po drodze, ktra wioda przez wysok przecz midzy Ovark i Wiss. Jak wikszo Gontyjczykw, mia skr niad, miedzianobrzow o ciemnym odcieniu; by siwowosy, szczupy i ylasty jak chart, niestrudzony. Odzywa si rzadko, jad mao, spa jeszcze mniej. Wzrok i such mia bardzo wyostrzone, a na jego twarzy czsto pojawia si wyraz zasuchania. Ged nie odpowiedzia mu. Nie zawsze jest atwo odpowiedzie magowi. - Chcesz czyni czary - powiedzia Ogion po chwili, kroczc naprzd. - Zbyt wiele wody czerpae z owej studni. Czekaj. Dojrzao to cierpliwo. Biego to cierpliwo dziewiciokrotna. Co to za ziele przy ciece? - Somianka.

- A tamto? - Nie wiem. - Czworolistek, tak to nazywaj. Ogion przystan, stawiajc ju przy rolince okuty miedzi koniec swej laski; Ged przyjrza si wic chwastowi z bliska, oderwa od niego uschnity strczek i wreszcie, poniewa Ogion nie powiedzia nic wicej, zapyta: - Jaki jest z niego poytek, Mistrzu? - aden, o ile wiem. Ged trzyma przez chwil strczek, gdy szli dalej, potem odrzuci go na bok. - Gdy poznasz czworolistek we wszystkich porach roku, jego korze, li i kwiat, gdy poznasz go po wygldzie, zapachu i nasieniu, wtedy bdziesz mg nauczy si jego prawdziwego imienia, bo bdziesz zna jego istot: a to wicej ni poytek. Ostatecznie, jaki jest poytek z ciebie? Albo ze mnie? Czy Gra Gont jest uyteczna? Alba Morze Otwarte? - Ogion maszerowa dalej chyba z p mili, po czym odezwa si wreszcie: - Aby sysze, naley milcze. Chopiec nachmurzy si. Nie podobao mu si, e zmuszano go, aby czu si jak gupiec. Zatai jednak uraz i zniecierpliwienie; stara si by posuszny, tak aby Ogion zgodzi si w kocu nauczy go czego. Albowiem Ged akn nauki, pragn posi moc. Co prawda zaczynao mu si wydawa, e nauczyby si wicej towarzyszc jakiemu zbieraczowi zi czy wiejskiemu czarownikowi, i gdy okrajc gr szli na zachd w odludne lasy za Wiss, zastanawia si coraz bardziej, na czym polega potga i magia tego wielkiego maga Ogiona. Gdy bowiem padao, Ogion nie prbowa nawet odegna ulewy zaklciem znanym kademu zaklinaczowi pogody. W kraju takim jak Gont czy Enlady, gdzie gsto od czarownikw, mona nieraz widzie chmur deszczow bdzc wolno z miejsca na miejsce w rnych kierunkach, przetaczan przez jedno zaklcie ku nastpnemu, a wreszcie zostanie wypchnita nad morze, gdzie moe si spokojnie wypada. Natomiast Ogion pozwala deszczowi pada tam, gdzie pada. Znajdowa grub jod i ukada si pod ni. Ged przykuca wrd ociekajcych wod krzakw, mokry i markotny, zadajc sobie pytanie, co za poytek z posiadania mocy, jeli jest si zbyt mdrym, aby z niej korzysta; aowa, e nie poszed terminowa do owego starego zaklinacza pogody z Doliny, u ktrego przynajmniej mona byoby spa w suchym odzieniu. Nie wypowiada na gos adnej ze swych myli. Nie mwi ani sowa. Jego Mistrz umiecha si i wrd deszczu zapada w sen. Gdy zblia si Powrt Soca i pierwsze obfite niegi zaczynay pada na wyynach wyspy Gont, przybyli do Re Albi, miejsca zamieszkania Ogiona. Re Albi to miasteczko na wysokim skalistym grzbiecie Overfell, a nazwa jego oznacza Sokole Gniazdo. Mona z niego ujrze daleko w dole gbok przysta i wiee Portu Gont oraz statki wpywajce i wypywajce ze pomidzy Zbrojnymi Urwiskami, stanowicymi wejcie do zatoki; a daleko na zachodzie daj si dostrzec ponad morzem bkitne wzgrza wyspy Oranea, najdalej wysunitej na wschd spord Skrytych Wysp.

Dom maga, cho obszerny i zbudowany z tgich bali, majcy wewntrz nie palenisko, lecz kominek i dymnik, przypomina raczej chaty z wioski Dziesi Olch: stanowi cay jedn izb, z dobudowan z jednej strony komrk dla kz. W zachodniej cianie izby bya jakby alkowa, w ktrej sypia Ged. Nad jego legowiskiem znajdowao si okno z widokiem na morze, ale najczciej okiennice musiay by zamknite dla ochrony przed silnymi wichrami, ktre dy przez ca zim z zachodu i pnocy. W mrocznym cieple tego domu Ged spdzi zim, syszc na dworze szum deszczu i wiatru albo cisz padajcego niegu oraz uczc si pisania i czytania Szeciuset Runw Hardyckich. Rad by bardzo, e zgbia t wiedz, albowiem bez niej samo tylko zwyczajne uczenie si na pami czarw i zakl nie pozwala nikomu osign prawdziwej biegoci w czarnoksistwie. Hardyckie narzecze Archipelagu nie ma wprawdzie w sobie wicej magicznej mocy ni jakikolwiek inny jzyk ludzki, ale swymi korzeniami siga Dawnej Mowy, owego jzyka, w ktrym rzeczy nazywa si ich prawdziwymi imionami; a droga wiodca do zrozumienia tej mowy zaczyna si od runw, ktre zapisano, gdy wyspy wiata wynurzyy si po raz pierwszy z morza. Nie zdarzay si jednak adne cuda ani czary. Przez ca zim nie byo niczego poza odwracaniem cikich stronic Ksigi Runw, poza deszczem i niegiem; a Ogion wchodzi do izby, wracajc z wczgi po lodowatych lasach albo od dogldania kz, tupa, aby otrzsn nieg z butw, i siada w milczeniu przy ogniu. I dugie, zasuchane milczenie maga napeniao izb, napeniao myli Geda, a zdawao si czasami, e zapomnia, jak brzmi sowa; i gdy Ogion odzywa si wreszcie, byo tak, jak gdyby wanie w tym momencie i po raz pierwszy wynalaz mow. Mimo to sowa, ktre wymawia, nie dotyczyy wielkich spraw, a obracay si jedynie wok prostych rzeczy, chleba i wody, pogody i snu. Gdy nadesza rycha i pena wiata wiosna, Ogion czsto wysya Geda na zbieranie zi na kach ponad Re Albi i pozwala mu zajmowa si tym, jak dugo mia ochot; Ged mg swobodnie spdza cay dzie na wdrowaniu brzegiem wezbranych od deszczu potokw, poprzez las, po wilgotnych zielonych polach, skpanych w socu. Za kadym razem szed z radoci i zostawa na dworze do pnego wieczora; lecz nie zapomina cakiem i o zioach. Wypatrywa ich, gdy wspina si, wczy, brn przez potoki i zagbia si w gszcze, i nigdy nie powraca z pustymi rkami. Kiedy trafi na k pomidzy dwoma strumieniami, gdzie rs gsto kwiat zwany biaym witkiem, a poniewa kwiecie to jest rzadkie i cenione przez znachorw, powrci tam nastpnego dnia. Na ce by ju kto inny, dziewczyna, ktr zna z widzenia jako crk starego wadcy Re Albi. Nie odezwaby si do niej, ale dziewczyna podesza do i pozdrowia go mio: - Znam ciebie, jeste Krogulec, ucze naszego maga. Opowiedz mi o czarach, dobrze? Patrza w d na biae kwiaty, ktre muskay jej bia spdnic, i z pocztku, oniemielony i pochmurny, ledwie odpowiada. Ona mwia jednak dalej, w otwarty, beztroski i kapryny sposb, ktry po trochu pozwoli mu pozby si skrpowania. Bya wysok dziewczyn mniej wicej w jego wieku, bardzo blad, o skrze niemal biaej; jej matka, jak mwiono w wiosce, pochodzia z Osskil czy z innej obcej krainy. Wosy dziewczyny, dugie i proste, spaday jak czarny wodospad. Ged uwaa, e jest bardzo brzydka, ale czu pragnienie podobania si jej, zyskania jej podziwu, i pragnienie to narastao w nim w trakcie rozmowy. Dziewczyna skonia

go, aby opowiedzia ca histori swoich sztuczek z mg, ktra pokonaa kargijskich wojownikw, i suchaa go jak gdyby pena zdumienia i podziwu, ale nie pochwalia ani sowem a zaraz potem skierowaa rozmow na inne tory, pytajc: - Czy potrafisz przywoywa do siebie ptaki i zwierzta? - Potrafi - odpowiedzia Ged. Wiedzia, e w urwisku nad k kryje si gniazdo sokoa, i przywoa ptaka po imieniu. Sok przyfrun, ale nie chcia usi na przegubie Geda, zapewne sposzony obecnoci dziewczyny. Skwirzy i bi powietrze szerokimi prgowanymi skrzydami, po czym wzbi si w gr w podmuchach wiatru. - Jak si nazywa ten rodzaj czarw, ktry kae przyfrun sokoowi? - Zaklcie Przywoania. - A czy potrafisz te przywoa do siebie duchy zmarych? Pomyla, e tym pytaniem dziewczyna natrzsa si z niego, poniewa sok nie by w caej peni posuszny jego wezwaniom. Nie zamierza pozwoli jej na drwiny. - Mgbym, gdybym zechcia - odpar spokojnym gosem. - Czy przywoanie ducha nie jest bardzo trudne, bardzo niebezpieczne? - Trudne, owszem. Niebezpieczne? - wzruszy ramionami. Tym razem by prawie pewien, e w jej oczach jest podziw. - A czy umiesz rzuca uroki miosne? - Do tego nie trzeba wielkiej biegoci. - To prawda - zgodzia si - kada wiejska czarownica to umie. A czy potrafisz czyni czary Przemiany? Czy umiesz odmieni sw wasn posta, jak to podobno czyni czarnoksinicy? Znowu nie by cakiem pewien, czy dziewczyna nie naigrawa si ze tym pytaniem, odpowiedzia wic ponownie: - Mgbym to zrobi, gdybym zechcia. Zacza go usilnie prosi, aby przeistoczy si w cokolwiek zechce - w jastrzbia, w byka, w ogie, w drzewo. Zby j kilkoma tajemniczymi sowami, jakich uywa jego Mistrz, ale nie umia odmwi stanowczo, kiedy zacza si do przymila; zreszt nie wiedzia, czy sam wierzy w swoje przechwaki, czy te nie. Poegna si z ni mwic, e mag, jego Mistrz, czeka na niego w domu, nazajutrz za nie powrci na k. Ale dzie pniej przyszed znowu mwic

sobie, e powinien narwa wicej kwiatw, pki jeszcze kwitn. Dziewczyna bya na ce; wsplnie brnli na bosaka przez podmok traw, rwc cikie kwiaty biaego witka. wiecio wiosenne soce i dziewczyna rozmawiaa z Gedem wesoo jak pierwsza lepsza moda pasterka z jego rodzinnej wsi. Pytaa go znw o czary i suchaa z rozszerzonymi oczyma wszystkiego, co opowiada, tak e ponownie zacz si przechwala. Wtedy spytaa go, czy nie uczyniby czaru Przemiany, a gdy prbowa j zby, spojrzaa na niego, odgarniajc z twarzy czarne wosy, i powiedziaa: - Boisz si to zrobi? - Nie, nie boj si. Umiechna si z odrobin lekcewaenia i rzucia: - Jeste chyba za mody. Tego ju nie mg cierpie. Nie powiedzia wiele, ale postanowi, e pokae jej, co jest wart. Powiedzia dziewczynie, aby przysza jutro znowu na k, jeli ma ochot, w ten sposb poegna si z ni i wrci do domu, w ktrym jego Mistrza jeszcze nie byo. Ged podszed wprost do pki i zdj z niej dwie Ksigi Wiedzy, ktrych Ogion nigdy jeszcze nie otworzy w jego obecnoci. Poszukiwa zaklcia Samoprzemienienia, ale poniewa czytanie runw szo mu jeszcze wolno i mao z tego rozumia, nie mg znale tego, czego szuka. Ksigi te byy bardzo stare. Ogion odziedziczy je po swoim Mistrzu Helecie Proroku, a Heleth po swoim Mistrzu Magu z Perregalu, i tak dalej wstecz a do mitycznych czasw. Pismo byo drobne i osobliwe; midzy jego wierszami peno byo dopiskw poczynionych przez liczne rce, ktre teraz wszystkie byy prochem. Mimo to Ged rozumia gdzieniegdzie co z tego, co usiowa czyta, i majc wci w pamici pytania i szyderstwa dziewczyny, zatrzyma si na stronicy, ktra zawieraa zaklcie przywoujce duchy zmarych. Gdy czyta, odcyfrowujc jeden po drugim runy i znaki, opanowywaa go trwoga. Utkwi oczy w stronicy i nie by w stanie ich podnie, dopki nie przeczyta caego zaklcia do koca. Potem podnoszc gow ujrza, e w domu jest ciemno. Czyta przed chwil bez adnego wiata, w ciemnoci. Teraz za nie mg odczyta runw, gdy spuci wzrok na ksig. Trwoga wci w nim rosa; nie mg wsta z krzesa, jak gdyby strach go spta. Byo mu zimno. Ogldajc si przez rami dostrzeg, e obok zamknitych drzwi co si kuli, jaka bezksztatna brya cienia ciemniejszego ni ciemno. Zdawao mu si, e cie siga w jego stron, e szepcze, e szeptem co do niego woa; nie mg jednak zrozumie sw. Nagle drzwi rozwary si na ocie. Pojawi si w nich czowiek otoczony jaskrawym biaym wiatem, wielka jasna posta, ktra przemwia gono, gwatownie i niespodziewanie. Ciemno i szept ustay i rozwiay si. Trwoga opucia Geda, ale wci jeszcze by miertelnie wylkniony, bowiem to mag Ogion sta w drzwiach otoczony jasnoci, a dbowa laska w jego doni pona biaym blaskiem.

Nie mwic ani sowa, mag przeszed obok Geda, zapali lamp i odoy ksigi na pk. Potem obrci si do chopca i rzek: - Nie wolno ci nigdy uywa tego zaklcia, chyba eby ci grozia utrata mocy i ycia. Czy to dla tego zaklcia otware ksigi? - Nie, Mistrzu - wymamrota chopak i peen wstydu opowiedzia Ogionowi, czego i z jakiej przyczyny poszukiwa. - Czy nie pamitasz, co ci mwiem - e matka tej dziewczyny, maonka wadcy, jest czarodziejk? W istocie, Ogion kiedy to powiedzia, ale Ged nie zwrci wtedy na to uwagi, cho od obecnej chwili wiedzia ju, e Ogion nigdy nie mwi mu niczego, jeli nie ma po temu istotnego powodu. - Sama dziewczyna jest ju na wp czarownic. By moe, to matka przysaa j, aby z tob porozmawiaa. By moe to ona otwara ksig na stronicy, ktr czytae. Moce, ktrym ona suy, nie s tymi, ktrym su ja; nie znam jej zamiarw, ale wiem, e nie yczy mi dobrze. Ged, posuchaj mnie teraz. Czy nigdy nie pomylae, e tak jak cie musi otacza wiato, tak samo niebezpieczestwo musi otacza czarodziejsk moc? Te czary to nie gra, w ktr si bawimy dla przyjemnoci albo wasnej chway. Pomyl o tym: o tym, e kade sowo, kade dziaanie naszej sztuki wypowiadamy i wprawiamy w ruch na korzy albo dobra, albo za. Zanim przemwisz albo uczynisz cokolwiek, musisz zna cen, jak trzeba zapaci! Zdjty wstydem, Ged zakrzykn: - Jake mam zna sprawy, skoro mnie niczego nie uczysz? Od czasu gdy yj przy tobie, niczego nie zrobiem, nie zobaczyem... - Teraz co zobaczye - odpar mag. - Przy drzwiach, w ciemnoci, wtedy gdy wszedem. Ged milcza. Ogion uklk, uoy drwa w kominku i roznieci ogie, gdy w domu byo zimno. Potem, wci klczc, rzek swym spokojnym gosem: - Ged, mj mody sokole, nikt ci nie zmusza, aby przebywa ze mn lub mi suy. Nie ty przyszede do mnie, lecz ja do ciebie. Jeste bardzo mody jak na taki wybr, ale nie mog go uczyni za ciebie. Jeli sobie yczysz, wyl ci na wysp Roke, gdzie nauczaj wszystkich wysokich kunsztw. Nauczysz si kadego kunsztu, jakiego si podejmiesz, gdy twoja moc jest wielka. Wiksza nawet, mam nadziej, ni twoja pycha. Zatrzymaem ci tu przy sobie, posiadam bowiem to, czego tobie brakuje, ale nie bd ci zatrzymywa wbrew twej woli. Wybieraj wic teraz midzy Re Albi a Roke. Ged sta bez sowa, serce tuko mu si w piersi. Zdy ju przecie pokocha Ogiona, tego

wyzbytego gniewu czowieka, ktry uzdrowi go dotkniciem; kocha go i a do tej pory nie wiedzia o tym. Spojrza na dbow lask opart w kcie przy kominku, przypominajc sobie jej blask, ktry wyposzy z mroku zego ducha, i zatskni za tym, aby pozosta z Ogionem, aby i wraz z nim przez lasy w dugiej i dalekiej wdrwce, uczc si sztuki milczenia. Jednake odzyway si w nim inne pragnienia, ktre nie daway si uciszy: dza sawy, ch czynu. Ogion rysowa przed nim dug drog ku czarodziejskiemu mistrzostwu, powolny marsz bocznymi ciekami, podczas gdy on mg poeglowa z morskim wiatrem wprost na Morze Najgbsze, na Wysp Mdrcw, gdzie powietrze rozwietlaj czary i gdzie Arcymag przechadza si pord cudw. - Mistrzu - powiedzia - popyn na Roke. Tak wic w par dni pniej, w soneczny wiosenny poranek, Ogion schodzi wraz z nim spadzist drog wiodc z Overfell do odlegego o pitnacie mil Wielkiego Portu Gont. Tam, przy bramie strzeonej z obu stron przez rzebione smoki, stranicy z miasta Gont na widok maga przyklkli z obnaonymi mieczami w doniach i pozdrowili go. Znali Ogiona i oddawali mu cze na rozkaz ksicia oraz z wasnej woli, gdy dziesi lat wstecz Ogion uratowa miasto przed trzsieniem ziemi, ktre mogo obali w gruzy wiee nalece do zamonych mieszkacw i zasypa lawin kana pomidzy Zbrojnymi Urwiskami. Ogion przemwi wtedy do Gry Gont, uciszajc j, i umierzy dygoczce przepacie Overfell, tak jak uspokaja si przeraone zwierz. Ged sysza niegdy opowieci o tym zdarzeniu i wspomina je teraz, widzc z podziwem, jak uzbrojeni stranicy klkaj przed jego agodnym Mistrzem. Podnis wzrok prawie ze strachem na tego czowieka, ktry powstrzyma trzsienie ziemi ale twarz Ogiona bya agodna jak zawsze. Zeszli na nadbrzee, gdzie Zarzdca Portu zjawi si popiesznie na przywitanie Ogiona i zapyta, czym moe im suy. Mag wyjani mu, w czym rzecz, za Zarzdca od razu wymieni majcy wyruszy na Morze Najgbsze statek, na ktrego pokadzie Ged mg wypyn jako pasaer. - Lub te wezm go jako wywoywacza wiatru - doda - jeli posiada t umiejtno. Nie maj na pokadzie zaklinacza pogody. - Chopak ma troch wprawy, jeeli chodzi o mg, ale nie zna si na wiatrach morskich odpowiedzia mag, kadc lekko do na ramieniu Geda. - Nie prbuj adnych sztuczek z morzem i morskimi wiatrami, Krogulcze; jeste jeszcze szczurem ldowym. Jak nazywa si ten okrt, Zarzdco? - Cie, pynie z Andradw do miasta Hort z adunkiem futer i wyrobw z koci soniowej. To dobry statek, Mistrzu Ogionie. Twarz maga pociemniaa na dwik nazwy statku, ale rzek: - Niech tak bdzie. Oddaj to pismo Przeoonemu Szkoy na wyspie Roke, Krogulcze. Pomylnych wiatrw. egnaj! To byo ich cae rozstanie. Mag odwrci si i, kroczc w gr ulicy, odszed z nadbrzea. Ged sta samotnie i spoglda za odchodzcym Mistrzem.

- Chod ze mn, chopcze - odezwa si Zarzdca Portu i poprowadzi go przez opadajce ku morzu nadbrzee do mola, przy ktrym Cie przysposabia si do rejsu. Mogoby wydawa si dziwne, e na wyspie szerokoci pidziesiciu mil, w wiosce u stp urwisk wiecznie wpatrzonych w morze, dziecko moe dorosn do wieku mskiego nie stanwszy nigdy w odzi i ani razu nie zanurzywszy palca w sonej wodzie - ale tak bywa. Rolnik, pasterz kz czy byda, myliwy albo rzemielnik - mieszkaniec ldu patrzy na ocean jak na sony, rozkoysany obszar, ktry nie ma z nim w ogle nic wsplnego. Wioska oddalona od jego wsi o dwa dni marszu jest obcym krajem, za wyspa odlega o dzie eglugi od jego wyspy to ju tylko legenda, mgliste wzgrza widoczne za wod, nie stay ld, po ktrym on sam stpa. Tak te i dla Geda, ktry nigdy dotd nie zszed z wyyn grskich, Port Gont by miejscem gronym i cudownym - wielkie domy i wiee z ciosanego kamienia, nadbrzee, na ktre skaday si mola, doki, baseny i miejsca do cumowania, przysta, gdzie p setki odzi i galer koysao si przy brzegu, leao na nim do gry dnem do naprawy albo stao zakotwiczone na redzie ze zwinitymi aglami i zamknitymi otworami na wiosa, eglarze pokrzykujcy w dziwnych narzeczach, objuczeni robotnicy portowi spieszcy pomidzy barykami, skrzyniami, zwojami lin i uoonymi w kozy wiosami, brodaci kupcy w podbitych futrem szatach, rozmawiajcy pgosem i stpajcy ostronie po liskich nadbrzenych kamieniach, rybacy wyadowujcy swj pow, bednarze wyklepujcy obrcze i walcy motami szkutnicy, i piewajcy sprzedawcy maw, i wydzierajcy si szyprowie, a poza tym wszystkim cicha, janiejca zatoka. Majc oczy, uszy i myli pene oszoomienia, Ged zmierza w lad za Zarzdc Portu do obszernego doku, gdzie przycumowany by Cie; Zarzdca zaprowadzi go do kapitana statku. Nie mwic wiele, kapitan zgodzi si zabra Geda jako pasaera na wysp Roke, jako e prosi o to sam mag. Zarzdca Portu zostawi wic chopca u niego. Kapitan Cienia by mczyzn duym i grubym, odzianym w czerwony paszcz oblamowany futrem z pellawi, taki jakie nosz kupcy z Wysp Andradzkich. Nie spojrza ani razu na Geda, ale zapyta go wadczym gosem: - Czy potrafisz zaklina pogod, chopcze? - Potrafi. - A wywoywa wiatr? Musia si przyzna, e nie umie, po czym kapitan przykaza mu, eby znalaz sobie jakie miejsce na uboczu i nie rusza si stamtd. Wiolarze wchodzili wanie na pokad, gdy statek mia wypyn na red przed zapadniciem zmierzchu i poeglowa z odpywem, gdy zacznie si wit. adnego miejsca na uboczu nie byo, ale Ged wspi si jak umia na obwizany linami, przymocowany do pokadu i przykryty skrami adunek na rufie statku i przylgnwszy do niego, przyglda si wszystkiemu, co dziao si naokoo. Na pokad wskakiwali wiolarze, silni mczyni o potnych ramionach, podczas gdy robotnicy portowi napeniali dok oskotem przetaczanych baryek z wod, ktre ustawiali pod awami wiolarzy. Ksztatny statek osiada nisko, objuczony ciarem; jednoczenie, gotw do drogi, koysa si lekko na chlupoczcych przybrzenych falach. Potem sternik zaj miejsce

na rufie, po prawej stronie stewy, czekajc na kapitana, ktry sta na desce wpuszczonej w spojenie stpki z dziobnic wyrzebion na ksztat Starego Wa Andradzkiego. Kapitan potnym rykiem wydawa rozkazy; Cie zosta odcumowany i wypyn daleko z dokw, holowany z mozoem przez dwie odzie wiosowe. Wtedy ryk szypra oznajmi: Otworzy luki! - i wysuny si ze stukotem wielkie wiosa, po pitnacie z kadej burty. Wiolarze pochylali swoje mocne plecy do taktu, wybijanego na bbnie przez chopaka, ktry siedzia na grze obok kapitana. Statek sun teraz lekko jak mewa wiosujca skrzydami, a szum i harmider miasta ustay nage gdzie z tyu. Wpynli w cisz wd zatoki, a ponad nimi wznosi si wysoki wierzchoek Gry, jak gdyby wiszcy ponad morzem. W pytkiej zatoczce po zawietrznej stronie poudniowego Zbrojnego Urwiska zarzucili kotwic i stali tam przez noc. Z siedemdziesiciu czonkw zaogi statku niektrzy byli, tak jak Ged, bardzo modzi, cho wszyscy odbyli ju swoje Przejcie w wiek mski. Chopcy ci przywoali Geda, aby podzieli si z nim jadem i napojem; odnosili si do przyjanie, cho szorstko i z mnstwem artw i kpinek. Przezwali go oczywicie Kozim Pastuchem, bo pochodzi z Gontu, ale nie pozwalali sobie na wicej. Ged by wysoki i silny jak pitnastolatek oraz rwnie skory do rewanowania si dobrym sowem, jak drwin; przyj si wic wrd nich i ju tej pierwszej nocy zacz y jak kady z nich, uczc si ich pracy. Odpowiadao to oficerom statku, na pokadzie nie byo bowiem miejsca dla bezczynnych pasaerw. Miejsca ledwie starczao dla zaogi i nie byo zupenie wygd na tej pozbawionej ozdb galerze, zapchanej ludmi, sprztem i adunkiem; lecz c znaczyy wygody dla Geda? Lea tej nocy midzy obwizanymi powrozem zwojami skr z pnocnych wysp, przyglda si wiosennym gwiazdom ponad wodami portu i tym wiatekom miasta za ruf; zasn i obudzi si znowu, peen zachwytu. Przed witem zacz si odpyw. Podnieli kotwic i wypynli, wiosujc lekko pomidzy Zbrojnymi Urwiskami. Gdy wschd soca zarumieni Gr Gont za nimi, podnieli wielki agiel i pomknli po Morzu Gontyjskim w kierunku poudniowo-zachodnim. Przepynli z lekkim wiatrem pomidzy wyspami Barnisk i Torheven i na drugi dzie w zasigu ich wzroku ukaza si Havnor, Wielka Wyspa, serce Archipelagu. Przez trzy dni widzieli na horyzoncie zielone wzgrza Havnoru, posuwajc si wzdu jego wschodniego wybrzea, ale nie przybijajc do brzegu. Wiele lat miao jeszcze upyn, zanim Ged postawi stop na tym ldzie i zanim ujrza biae wiee Wielkiego Portu Havnoru, wznoszce si w samym rodku wiata. Stanli na jedn noc w Ujciu Kember, pnocnym porcie wyspy Way, nastpnej nocy zarzucili kotwic koo miasteczka u wejcia do Zatoki Felkway, nazajutrz za minli pnocny przyldek wyspy O i wpynli do Cieniny Ebavnor. Tam zwinli agiel i powiosowali, majc stale ld z obu bokw, a w zasigu gosu widzc wci inne statki, wielkie i mae, nalece do bogatych kupcw i drobnych handlarzy, niektre pynce z Zewntrznych Rubiey z egzotycznym adunkiem po trwajcym cae lata rejsie, i inne, ktre przeskakiway jak wrble z wyspy na wysp Morza Najgbszego. Wypywajc z zatoczonej cieniny i skrcajc na poudnie, zostawili za ruf Havnor i poeglowali pomidzy dwiema piknymi wyspami, Ark i Ilien, upstrzonymi wieami i tarasami miast, a potem zaczli, poprzez deszcz i coraz silniejszy wiatr, przebija si Morzem Najgbszym w stron wyspy Roke. W nocy, gdy wiatr pochodnia i nasta sztorm, spucili zarwno agiel, jak i maszt i nazajutrz przez cay dzie wiosowali. Dugi statek lea pewnie na falach i dzielnie sun przed siebie, ale

sternik przy dugim wiole sterowym na rufie wpatrywa si w deszcz siekcy morze i nie widzia nic prcz deszczu. Pynli na poudniowy zachd za wskazwk kompasu, wiedzc, w jakim kierunku pyn, ale nie wiedzc, przez jakie wody. Ged sysza, jak ludzie mwi o mieliznach na pnoc od Roke i Skaach Borylskich na wschodzie; inni utrzymywali, e statek mg przez ten czas znacznie zboczy z kursu i zbdzi na puste wody na poudnie od wyspy Kamery. Wiatr wci si nasila, rozrywajc grzbiety wielkich fal w lotne strzpy piany, a oni niezmiennie wiosowali z wiatrem na poudniowy zachd. Czas pracy jednej zmiany przy wiosach zosta skrcony, bo robota bya bardzo cika; modszych chopakw posadzono po dwu przy jednym wiole i Ged wykonywa swoj cz pracy wraz z innymi, tak jak to czyni, odkd opucili Gont. Kiedy nie pracowali przy wiosach, wylewali czerpakami wod, bowiem bawany zaamyway si caym ciarem na statku. Tak posuwali si z trudem pord fal, ktre wiatr pdzi jak dymice gry, podczas gdy ostry, zimny deszcz siek plecy wiolarzy, a oskot bbna nis si przez szum sztormu jak bicie serca. Jeden z mczyzn podszed, aby zmieni Geda przy wiole, i posa go do kapitana na dzib. Woda deszczowa ciekaa z oblamowania paszcza kapitana, ale on mimo to sta, przysadzisty jak beczka wina, na swoim kawaku pokadu; spogldajc z gry na Geda, spyta: - Czy potrafisz umierzy ten wiatr, chopcze? - Nie, panie. - Czy znasz si na sztukach z elazem? Chcia w ten sposb spyta, czy Ged mgby zmusi ig kompasu, aby wskazywaa im drog ku Roke, czynic tak, e magnes kierowaby si nie ku pnocy, ale wedle ich potrzeby. Ta umiejtno jest tajemnic Mistrzw Morskich, wic Ged znw musia odpowiedzie przeczco. - W takim razie - rykn kapitan przez wiatr i deszcz - musisz znale jaki statek, ktry ci zabierze na Roke z miasta Hort. Roke jest teraz pewnie na zachd od nas i tylko czary mogyby nas tam zaprowadzi poprzez to morze. Musimy trzyma kurs na poudnie. Gedowi nie spodobao si to, sysza ju bowiem opowieci eglarzy o miecie Hort jako o miejscu penym bezprawia i za; chwytano tam czsto ludzi i sprzedawano jako niewolnikw na Poudniowe Rubiee. Powrciwszy do pracy przy wiole, cign je z caych si wraz ze swym towarzyszem, krzepkim chopakiem z Andradw, sysza wybijajcy rytm bben i widzia zawieszon na rufie latarni, jak hutaa si i mrugaa, gdy wiatr szarpa j na wszystkie strony, udrczon plamk wiata w chostanym przez deszcz zmierzchu. Spoglda wci na zachd, tak czsto, jak mu na to pozwala ciki rytm cignicia wiosa. I gdy statek podnis si na wzbierajcej wysoko fali, Ged ujrza przez chwil nad ciemn, dymic wod wiato midzy chmurami, jak gdyby ostatni bysk zachodzcego soca; ale byo to jasne wiato, nie czerwone. Jego ssiad przy wiole tego nie dostrzeg, ale Ged zawoa na cay gos, e widzi wiato. Sternik wypatrywa go teraz przy kadym spitrzeniu si wielkich fal i dostrzeg wiato, w chwili gdy Ged ujrza je znowu, ale odkrzykn, e to tylko zachodzce soce. Wtedy Ged zawoa jednego z chopakw, ktry czerpa i wylewa wod, aby zaj na chwil jego miejsce na awie, a sam znw pobrn naprzd zatarasowanym przejciem midzy awami i, chwytajc za

rzebiony dzib, aby nie zosta zmytym za burt, wykrzykn do szypra: - Kapitanie! To wiato na zachodzie to wyspa Roke! - Nie widziaem adnego wiata - rykn szyper, ale wanie gdy to mwi, Ged wyrzuci przed siebie rami wskazujcym ruchem i wszyscy ujrzeli wiato migoczce jasno na zachodzie ponad falujcym pdem i tumultem morza. Nie przez wzgld na swego pasaera, ale aby uratowa statek przed niebezpieczestwem sztormu, kapitan wykrzykn natychmiast do sternika, aby bra kurs, na zachd, w stron wiata. Rzek jednak do Geda: - Chopcze, gadasz niczym Mistrz Morski, ale powiadam ci, jeli wskazujesz nam w tej niepogodzie z drog, wyrzuc ci za burt, aby sam pyn na Roke! Zamiast ucieka przed sztormem, musieli teraz wiosowa w poprzek kierunku wiatru; byo to trudne: fale, bijc w trawersujcy statek, spychay go wci na poudnie z nowo obranego kursu, rzucay statkiem i napeniay go wod, tote czerpa trzeba byo bez ustanku, a wiolarze musieli uwaa, eby przy bocznym koysaniu statku pocignicia wiosami nie wynurzay ich z wody i w ten sposb nie rzucay ich midzy awy. Pod burzowymi chmurami byo prawie ciemno, ale od czasu do czasu dostrzegali na zachodzie wiato, do wyrane, aby bra na nie kurs, i tak borykali si dalej. Nareszcie wiatr osab troch i wiato przed nimi rozroso si wszerz. Wiosowali wci, gdy, jakby przechodzc przez zason, pomidzy jednym a drugim pocigniciem wiose, przepynli ze strefy sztormu w czyste powietrze, gdzie powiata po zachodzie soca jarzya si na niebie i morzu. Ponad zwieczonymi pian falami ujrzeli w niezbyt wielkiej odlegoci wysokie, okrge i zielone wzgrze, a pod nim miasto, rozoone na brzegu zatoczki, w ktrej stay na kotwicy odzie, wszystkie nieporuszone. Sternik, wsparty o swoje dugie wioso, pokrci gow i zawoa: - Kapitanie! Czy to prawdziwy ld, czy sztuczka czarownika? - Trzymaj kurs, tpa pao! Wiosowa, wy miczaki, synowie niewolnikw! To Zatoka Thwil i Pagrek Roke, kady dure by je pozna! Wiosowa! I tak przy biciu bbna powiosowali, znueni, w gb zatoki. Byo tam tak cicho, e mogli sysze gosy ludzi w miecie i dwik dzwonu, a tylko gdzie hen, daleko, wist i huk sztormu. Ciemne chmury wisiay na pnocy, na wschodzie, na poudniu, wok caej wyspy, oddalone o mil od jej brzegw. Ale nad Roke jedna po drugiej wschodziy gwiazdy na jasnym i spokojnym niebie.

Rozdzia trzeci
Szkoa Czarnoksinikw

Ged spa tej nocy na pokadzie Cienia; wczesnym rankiem rozsta si ze swymi pierwszymi w yciu towarzyszami eglugi, a oni yczyli mu powodzenia, woajc wesoo w lad za nim, gdy szed w gr portu. Miasteczko Thwil nie jest due, jego wysokie domy tocz si ponad kilkoma spadzistymi, wskimi uliczkami. Gedowi jednak wydawao si ono wielkim miastem; nie wiedzc, dokd pj, zapyta pierwszego napotkanego mieszkaca Thwil, gdzie mona znale Przeoonego Szkoy na wyspie Roke. Czowiek popatrzy na przez chwil z ukosa i odpar. Mdrzy nie musz pyta, gupiec pyta na prno - po czyni ruszy dalej ulic. Ged poszed pod gr, a wreszcie znalaz si na placu obramowanym z trzech stron przez domy o spadzistych upkowych dachach, a z czwartej przez cian wielkiego budynku, ktrego nieliczne i mae okna znajdoway si wyej ni szczyty kominw na domach: robio to wraenie fortecy lub zamku zbudowanego z potnych szarych blokw kamiennych. Na placu u stp budynku rozstawione byy targowe stragany, wok ktrych krcio si troch ludzi. Ged zada swoje pytanie starej kobiecie z koszem penym maw, a ona odpara: Nie zawsze mona znale Przeoonego tam, gdzie jest, ale czasem znajduje si go tam, gdzie go nie ma - i dalej zachwalaa krzykiem swoje mae. W wielkim budynku, tu przy jednym z wgw, widniay skromne drewniane drzwiczki. Ged podszed do nich i gono zastuka. Starcowi, ktry otworzy drzwi, powiedzia: - Mam list od maga Ogiona z Gontu do Przeoonego Szkoy na tej wyspie. Chc znale Przeoonego, ale nie mam ju zamiaru sucha zagadek i kpin! - To wanie jest Szkoa - odpar starzec agodnie. - Jestem odwiernym. Wejd, jeli potrafisz. Ged zrobi krok naprzd. Wydawao mu si, e przeszed przez prg; jednake sta wci na chodniku na dworze, tam gdzie przedtem. Raz jeszcze uczyni krok naprzd i raz jeszcze pozosta przed drzwiami. Odwierny, stojc wewntrz, przyglda mu si agodnymi oczyma. Ged by nie tyle zmieszany, co wcieky, bo wygldao to na dalsze naigrawanie si z niego. Gosem i gestem uczyni zaklcie Otwierania, ktrego kiedy, dawno temu, nauczya go ciotka; z caego jej zasobu urokw ten by najcenniejszy i Ged wykona go teraz jak naley. Lecz bya to sztuczka wiejskiej czarownicy i moc, ktra ogarniaa to wejcie, pozostaa nieporuszona. Kiedy zaklcie zawiodo, Ged sta dug chwil na chodniku. Wreszcie spojrza na starca, ktry czeka w rodku. - Nie mog wej - powiedzia niechtnie - chyba, e mi pomoesz.

Odwierny odpowiedzia: - Wymw swoje imi. Ged znw sta przez chwil bez ruchu; albowiem mczyzna nigdy nie wymawia gono swego imienia, dopki nie wchodzi w gr co wicej ni zagroenie jego ycia. - Jestem Ged - powiedzia gono. Potem, robic krok naprzd, wszed w otwarte drzwi. Zdawao mu si tylko, e cho wiato mia za sob, cie podajc za nim, kad si z tyu. Zobaczy te, gdy si obejrza, e odrzwia, przez ktre wszed, nie byy ze zwykego drewna, jak przedtem myla, ale z koci soniowej pozbawionej spoin czy stykw; wyrzezano je, jak si pniej dowiedzia, z zba Wielkiego Smoka. Drzwi, ktre starzec za nim zamkn, byy z polerowanego rogu, przez ktry mtnie przewiecao wiato dzienne, a na ich wewntrznej paszczynie wyrzebione byo Tysiclistne Drzewo. - Witaj w tym domu, chopcze - rzek odwierny i, nie mwic nic wicej, poprowadzi go przez przedsionki i korytarze na otwarty dziedziniec daleko w gbi budynku. Dziedziniec by po czci wyoony kamieniem, lecz nie mia dachu; na trawniku pod modymi drzewkami szemraa w socu fontanna. Tutaj Ged czeka samotnie przez jaki czas. Sta bez ruchu i serce bio mu mocno, zdawao mu si bowiem, e czuje dziaajce niewidocznie wok niego istoty i moce, i wiedzia, e dom ten zbudowano nie tylko z kamienia, ale i z magii mocniejszej ni kamie. Sta w najskrytszym pomieszczeniu Domu Mdrcw i pomieszczenie to otwierao si ku niebu. Wtedy nagle zda sobie spraw, e jaki ubrany na biao czowiek obserwuje go przez spadajc wod fontanny. Gdy ich oczy si spotkay, jaki ptak zapiewa gono w gaziach drzewa. W tym momencie Ged zrozumia piew ptaka, jzyk wody spadajcej do zbiornika fontanny, ksztat chmury, pocztek i koniec wiatru poruszajcego limi: wydao mu si, e on sam jest sowem wypowiedzianym przez blask soca. Potem w moment min; i Ged, i wiat byli tacy sami jak przedtem albo prawie tacy sami. Postpi naprzd, aby uklkn przed Arcymagiem i wrczy mu list napisany przez Ogiona. Arcymag Nemmerle, Przeoony z Roke, by stary, starszy - powiadano - ni jakikolwiek yjcy wtedy czowiek. Jego gos dra jak gos ptaka, gdy odezwa si, witajc yczliwie Geda. Wosy, broda i szata Arcymaga byy biae; sprawia wraenie, jak gdyby powolne dziaanie lat wypukao ze ca ciemno i ciar, tak i sta si biay i lekki jak unoszone przez morze drewno, ktre sto lat koysao si na falach. - Mam stare oczy, nie mog przeczyta, co pisze twj Mistrz - powiedzia drcym gosem. Przeczytaj mi ten list, chopcze. Ged odcyfrowa wic i przeczyta na gos pismo, ktre zoone byo z runw hardyckich i oznajmiao tylko tyle: Nemmerle, Panie mj! Posyam ci kogo, kto bdzie najwikszym z czarownikw gontyjskich, jeli wist wiatru mwi prawd. List by podpisany przez Ogiona, ale

nie jego prawdziwym imieniem, ktrego Ged nigdy dotd nie pozna, lecz runem Ogiona, Zamknitymi Ustami. - Przysa ci tutaj ten, kto utrzymuje w ryzach trzsienia ziemi, bd przeto podwjnie pozdrowiony. Mody Ogion by bliski memu sercu, gdy przyby tu z wyspy Gont. Opowiedz mi teraz o morzach i o dziwach twej podry, chopcze. - Nie najgorsza podr, panie, jeli nie liczy wczorajszego sztormu. - Jaki statek przywiz ci tutaj? - Cie, wiozcy towary z Andradw. - Czyja wola ci tu przysaa? - Moja wasna. Arcymag spojrza na Geda i odwrci wzrok; zacz mwi jzykiem niezrozumiaym dla Geda, mamroczc tak, jak czyni to bardzo stary czowiek, ktrego rozum bka si pord lat i wysp. Mimo to w jego mamrotaniu daway si rozrni sowa mwice o tym samym, o czym piewa ptak i o czym mwia spadajca woda. Arcymag nie wypowiada adnego zaklcia, a jednak bya w jego gosie moc, ktra tak bardzo poruszya dusz Geda, e chopiec czu si oszoomiony i przez moment zdawao mu si, i widzi siebie stojcego w dziwnym rozlegym pustkowiu; samego pord cieni. A jednak przez cay czas znajdowa si na rozsonecznionym dziedzicu i sysza plusk fontanny. Wielki czarny ptak, kruk z Osskil, podszed do nich, drepczc po kamiennym tarasie i po trawie. Zbliy si do rbka szaty Arcymaga i sta tam, cay czarny, z dziobem jak sztylet i agatowymi oczyma wpatrzonymi z ukosa w Geda. Dziobn trzy razy w bia lask, ktr podpiera si Nemmerle, i stary czarnoksinik przerwa swoje mamrotanie i umiechn si. - Pobiegaj sobie i pobaw si, chopcze - powiedzia wreszcie jak do maego dziecka. Ged przyklk znw przed nim na jedno kolano. Gdy si podnis, Arcymag ju znik. Tylko kruk sta nadal, przygldajc si Gedowi, z dziobem wycignitym, jakby chcia dziobn lask, ktra znika. Wtem kruk przemwi; odezwa si mow, ktra wedle przypuszcze Geda moga by jzykiem Osskil. -Terrenon ussbuk ! - wykraka. -Terrenon ussbuk orek ! - I odmaszerowa wyniole, tak jak przyby. Ged odwrci si, aby opuci dziedziniec; zastanawia si, dokd powinien pj. Pod arkad natkn si na wysokiego modzieca, ktry pozdrowi go bardzo grzecznie chylc gow: - Jestem Jasper, syn Enwita z Ksistwa Eolg na wyspie Havnor. Jestem dzi na twe usugi; mam

ci pokaza cay Wielki Dom i odpowiedzie, na ile potrafi, na twe pytania. Jak mam ci zwa, mj panie? Gedowi, wieniakowi z gr, ktry nigdy przedtem nie przebywa wrd synw bogatych kupcw i panw wielkiego rodu, wydawao si, e ten chopak kpi z niego swoimi usugami, swoim mj panie, swoimi ukonami i szuraniem nogami. Odpar krtko: - Nazywaj mnie Krogulcem. Tamten odczeka chwil, jak gdyby spodziewajc si jakiej ukadniejszej odpowiedzi; nie otrzymawszy adnej, wyprostowa si troch i odchyli. By dwa lub trzy lata starszy od Geda, bardzo wysoki; nosi si i porusza ze sztywn gracj, przybierajc (jak sdzi Ged) pozy tancerza. Mia na sobie szary paszcz z odrzuconym w ty konierzem. Pierwszym pomieszczeniem, do ktrego zaprowadzi Geda, bya garderoba, gdzie jako ucze Szkoy, Ged mg znale dla siebie podobny paszcz na swoj miar, a take wszelk inn odzie, jakiej by potrzebowa. Wdzia wybrany przez siebie ciemnoszary paszcz, a Jasper powiedzia: - Teraz jeste jednym z nas. Jasper mia zwyczaj przy mwieniu ledwie widocznie si umiecha, w sposb, ktry sprawia, e Ged doszukiwa si w jego uprzejmych sowach ukrytej drwiny. - Czy to szaty czyni z nas magw? - odpar ponuro. - Nie - odpowiedzia starszy chopak. - Cho syszaem, e dobre wychowanie czyni z nas ludzi. Dokd teraz? - Dokd zechcesz. Nie znam tego domu. Jasper powid go korytarzami Wielkiego Domu, pokazujc mu otwarte podwrce i kryte dachem sale, Komnat Pek, gdzie przechowywano ksigi wiedzy i tomy runw, wielk Sal Kominkow, w ktrej caa Szkoa gromadzia si w dni witeczne, i wreszcie na grze, w wieach i na poddaszach, mae cele, gdzie spali uczniowie i mistrzowie. Cela Geda znajdowaa si w Wiey Poudniowej; miaa okno wygldajce w d, na spadajce ku morzu strome dachy miasteczka Thwil. Podobnie jak inne sypialnie, cela bya pozbawiona mebli, jeli nie liczy siennika w kcie. - yjemy tu bardzo skromnie - powiedzia Jasper. - Ale spodziewam si, e nie bdzie ci to przeszkadza. - Jestem do tego przyzwyczajony. - I zaraz, prbujc dorwna temu uprzejmemu i wyniosemu modziecowi, Ged doda: - Ty chyba nie by przyzwyczajony, kiedy zjawie si tu po raz pierwszy. Jasper spojrza na niego, a jego spojrzenie mwio bez sw: C ty w ogle moesz wiedzie o tym, do czego ja, syn Wadcy Ksistwa Eolg na wyspie Havnor, jestem czy te nie jestem przyzwyczajony? To co Jasper rzek na gos, brzmiao po prostu:

- Chod dalej tdy. Gdy byli na pitrze, zabrzmia gong, zeszli wic na d, aby spoy poudniowy posiek przy Dugim Stole w refektarzu, wraz z setk lub wicej chopcw i modziecw. Kady obsugiwa si sam, artujc z kucharzami przez wychodzce na refektarz okienka kuchni, adujc na swj talerz jedzenie z wielkich mis parujcych na parapetach, siadajc, gdzie si komu podobao, przy Dugim Stole. - Mwi si - powiedzia Gedowi Jasper - e choby nie wiem ilu siado przy tym stole, pozostaje zawsze dosy miejsca. Z pewnoci byo tu do miejsca zarwno dla licznych haaliwych, gadajcych i jedzcych obficie grup chopcw, jak i dla starszych, ubranych w srebrne paszcze spite srebrn klamr pod szyj, ktrzy siedzieli spokojnie, parami lub pojedynczo, z powanymi, zadumanymi twarzami, jak gdyby mieli wiele do przemylenia. Jasper i Ged usiedli wraz z krpym chopakiem imieniem Vetch, ktry po przedstawieniu si nie powiedzia nic wicej, a tylko z zapaem pakowa sobie jedzenie do ust. Mia akcent ze Wschodnich Rubiey i by ciemnoskry, nie czerwonobrzowy, jak Ged i Jasper oraz wikszo mieszkacw Archipelagu, lecz ciemnobrzowy. By to prosty chopak i jego obyczajom brakowao ogady. Posarka troch na obiad, kiedy skoczy je, ale potem zwracajc si do Geda rzek: - Przynajmniej nie jest to zudzenie jak tyle rzeczy tutaj naokoo: trzyma si to eber. Ged nie wiedzia, co Vetch mia na myli, ale poczu do niego niejak sympati i rad by, kiedy po posiku Vetch zosta z nimi. Zeszli do miasta, aby Ged mg si w nim zorientowa. Uliczki Thwil byy wprawdzie nieliczne i krtkie, ale krciy si i wiy dziwacznie pomidzy domami o wysokich dachach, tote atwo byo zgubi drog. Byo to dziwne miasto i dziwni byli te jego mieszkacy, rybacy, robotnicy i rzemielnicy niczym si nie wyrniajcy, ale tak przyzwyczajeni do czarw, ktre s na porzdku dziennym na Wyspie Mdrcw, e sami zdawali si na wp czarownikami. Rozmawiali (jak si ju Ged wczeniej przekona) zagadkami i aden z nich nie mrugnby okiem, gdyby ujrza chopca przemieniajcego si w ryb albo dom wzlatujcy w powietrze, ale wiedzc, e to tylko figiel uczniaka, dalej ataby buty albo sieka baranin nieporuszony. Mijajc Tylne Drzwi i idc przez ogrody dookoa Wielkiego Domu, trzej chopcy przeszli nastpnie po drewnianym mocie ponad czystym nurtem Thwilburn i maszerowali dalej na pnoc pomidzy lasami i pastwiskami. cieka wia si i pia w gr. Mijali dbrowy, w ktrych mimo caej jasnoci soca leay gste cienie. By jeden zagajnik, niezbyt daleko po lewej stronie, ktrego Ged ani razu nie mg ujrze cakiem wyranie. cieka nigdy do tego gaju nie dochodzia, cho wci zdawao si, e zaraz do zaprowadzi. Ged nie potrafi nawet rozpozna gatunku drzew. Vetch widzc, jak Ged si wpatruje, powiedzia agodnie: - To Wewntrzny Gaj. Nie moemy do siego wej... na razie... Na gorcych, skpanych w socu pastwiskach kwity te kwiaty.

- Iskiernik - powiedzia Jasper. - Ronie tam, gdzie wiatr rzuci popioy poncego Ilien, gdy Erreth-Akbe obroni Skryte Wyspy przed Ognistym Wadc. - Dmuchn w wyschnit koron kwiatu i oderwane nasiona wzbiy si z wiatrem, szybujc w socu jak ogniste iskry. cieka powioda ich w gr, okrajc podne wielkiego zielonego wzgrza, krgego i pozbawionego drzew, wzgrza, ktre Ged widzia ze statku, gdy wpywali na zaklte wody wyspy Roke. Na zboczu Jasper przystan. - W domu na Havnor syszaem wiele o gontyjskiej sztuce czarnoksiskiej i zawsze j chwalono, tote czekaem dugi czas, aby zobaczy, na czym polega. Teraz mamy tu Gontyjczyka i stoimy na stokach Pagrka Roke, ktrego korzenie zagbiaj si a do rodka ziemi. Wszystkie czary maj tu szczegln moc. Uczy dla nas jak sztuczk, Krogulcze. Poka nam swj styl. Ged, zmieszany i zaskoczony, milcza. - Pniej Jasper - rzek prosto Vetch. - Daj mu na razie spokj. - Posiada albo umiejtnoci, albo moc, inaczej odwierny nie wpuciby go. Czemu nie miaby nam tego pokaza, rwnie dobrze teraz jak pniej? Prawda, Krogulcze? - Posiadam i umiejtno, i moc - powiedzia Ged. - Poka mi, o jakich rzeczach mwisz. - O zudzeniach oczywicie - o sztuczkach, grze pozorw. Na przykad o tym! Wskazujc palcem, Jasper wymwi par dziwnych sw i tam gdzie wskazywa, na zboczu wzgrza, pocieka pomidzy zielonymi trawami niteczka wody; po chwili urosa i ju tryskao rdo, a woda zacza spywa ze wzgrza wartkim strumieniem. Ged zanurzy rk w nurt i poczu wilgo, napi si wody i poczu jej chd. Mimo to jednak woda nie gasia pragnienia: bya tylko zudzeniem. Jasper za pomoc innego sowa zatrzyma wod i w socu zafalowaa sucha trawa. - Teraz ty, Vetch - powiedzia ze swoim chodnym umiechem. Vetch podrapa si w gow i spojrza pospnie, ale wzi w do grudk ziemi i zacz piewa nad ni niemelodyjnie, urabiajc j swymi ciemnymi palcami, ksztatujc j, ugniatajc, wygadzajc; i nagle grudka staa si maym stworzeniem, jakby trzmielem czy wochat much, ktra uleciaa z bzykiem nad Pagrek Roke i znika. Ged sta zapatrzony i zbity z tropu. C on zna oprcz pospolitych wiejskich guse, zakl przywoujcych kozy, leczcych brodawki, przesuwajcych ciary albo naprawiajcych garnki? - Ja nie robi adnych sztuczek w tym rodzaju - rzek. Bya to wystarczajca odpowied dla Vetcha, ktry chcia ju przystpi do dalszej zabawy, ale Jasper zapyta:

- Dlaczego nie? - Czary to nie zabawa. My, Gontyjczycy, nie czynimy ich dla przyjemnoci ani dla pochway odpar Ged hardo. - Po co zatem je czynicie? - dopytywa si Jasper. - Dla pienidzy? - Nie!... - Ale nie umia wymyli jakiej innej odpowiedzi, ktra ukryaby jego niewiedz i ocalia dum. Jasper zamia si, nie tracc humoru, i ruszy dalej, prowadzc ich wok Pagrka Roke. I Ged poszed za nim, markotny i z uraz w sercu, wiedzc, e zachowa si jak gupiec, i winic za to Jaspera. Tej nocy, gdy lea owinity w paszcz na sienniku w swojej zimnej, nie owietlonej kamiennej celi, w zupenej ciszy Wielkiego Domu na Roke, osobliwo tego miejsca i myl o wszystkich zaklciach i czarach, ktre tu czyniono, pocza stopniowo opanowywa go i nka. Otaczaa go ciemno, wypenia go lk. Pragn by gdziekolwiek, byle nie na Roke. Ale do drzwi celi podszed Vetch z ma niebieskaw kul bdnego ognika, ktra unosia si nad jego gow i owietlaa mu drog, i spyta, czy moe wej i chwil porozmawia. Wypytywa Geda o wysp Gont, a potem mwi z czuoci o swoich rodzinnych wyspach na Wschodnich Rubieach, opowiadajc, jak dym z wiejskich palenisk snuje si wieczorem ponad spokojnym morzem, pomidzy wysepkami o zabawnych nazwach: Korp, Kopp i Holp, Venway i Vemish, Iffish, Koppish i Sneg. Kiedy szkicowa palcem zarysy tych ldw na kamieniach posadzki, aby pokaza Gedowi ich pooenie, linie, ktre rysowa, wieciy blado przez chwil, jakby nakrelone srebrnym prcikiem, po czym gasy. Vetch przebywa w szkole trzy lata i wkrtce mia by pasowany na czarownika: wykonywaniu pomniejszych sztuk magicznych powica niewiele wicej uwagi, ni ptak powica lataniu. Posiad przy tym jeszcze wiksz, nie wyuczon umiejtno: bya ni sztuka dobroci. Tej nocy, odtd ju na zawsze, ofiarowa Gedowi swoj przyja, niezawodn i szczer przyja, ktrej Ged nie mg si oprze i ktr musia odwzajemni. A jednak Vetch by tak samo przyjazny wobec Jaspera, ktry omieszy Geda owego pierwszego dnia na Pagrku Roke. Ged nie zapomnia o tym, podobnie chyba jak Jasper, ktry zawsze zwraca si do niego uprzejmym tonem i z drwicym umiechem. Ambicja Geda nie cierpiaa lekcewaenia i nie zadowalaa si byle czym. Poprzysig, e udowodni Jasperowi i caej reszcie chopakw, pomidzy ktrymi Jasper by kim w rodzaju przywdcy, jak wielka jest naprawd jego moc - ktrego dnia. Albowiem aden z nich, mimo wszystkich ich sprytnych sztuczek, nie ocali wsi za pomoc czarw. O adnym z nich nie napisa Ogion, e bdzie najwikszym czarownikiem gontyjskim. Tak podsycajc swoj dum, skoncentrowa ca si woli na pracy, ktr mu wyznaczono, na lekcjach, na kunsztach, opowieciach i umiejtnociach, ktrych nauczali przyodziani w szare paszcze mistrzowie z Roke, zwani Dziewicioma Mistrzami. Przez cz kadego dnia uczy si u Mistrza Pieni, gdzie poznawa Czyny Bohaterw i Pieni Mdroci, poczynajc od najstarszej ze wszystkich pieni, Stworzenie Ea. Potem wraz z

tuzinem innych chopakw wiczy u Mistrza Wiatrw sztuki zwizane z wiatrem i pogod. Wiosn i wczesnym latem spdzali cae dnie w Zatoce Roke na pokadzie lekkich jednomasztowcw, wiczc sterowanie za pomoc sowa, umierzanie fal, zaklinanie wiatru naturalnego i wywoywanie magicznego. S to umiejtnoci bardzo zawie; Ged nieraz obrywa po gowie rozhutan rej, gdy d, w ktrej si znajdowa, stawaa dba w wietrze nagle dmuchajcym wstecz lub gdy zderzaa si z inn odzi, cho miaa na eglowanie ca zatok, albo te gdy wszyscy trzej chopcy w jego aglwce znajdowali si nieoczekiwanie po szyj w wodzie, poniewa na d spadaa ogromna, niechccy wywoana fala. Byy te inne dni, spokojniejsze wyprawy na ldzie, z Mistrzem Zi, ktry opowiada im o waciwociach wszystkiego, co ronie; a Mistrz Sztuk naucza sztuczek magicznych, kuglarstwa i pomniejszych sztuk Przemieniania. We wszystkich tych dziedzinach nauki Ged okazywa swoj pojtno; po miesicu przeciga ju chopakw, ktrzy przebywali w szkole o rok duej. Szczeglnie sztuczki iluzyjne przychodziy mu tak atwo, e zdawao si, i urodzi si ju z ich znajomoci i teraz musia je sobie tylko przypomnie. Mistrz Sztuk by agodnym i niefrasobliwym starcem, znajdujcym nieskoczon uciech w dowcipie i piknie kunsztw, ktrych uczy; Ged wkrtce nie czu ju przed nim lku, ale zapytywa go o to czy tamto zaklcie, a Mistrz zawsze umiecha si i pokazywa, czego sobie Ged yczy. Pewnego dnia jednak, mylc stale o tym, aby wreszcie zawstydzi Jaspera, Ged zwrci si do Mistrza, gdy przebywali na Podwrcu Pozorw: - Panie, wszystkie te czary s prawie takie same; znajc jeden, zna si wszystkie. I gdy tylko dziaanie uroku ustaje, zudzenie znika. Jeli za teraz zrobi z kamyka diament - i zrobi to przy pomocy zaklcia i szybkiego ruchu nadgarstka - co mam uczyni, aby zmusi ten diament do pozostania diamentem? W jaki sposb mona unieruchomi czar Przemiany i doprowadzi go do koca? Mistrz Sztuk spojrza na klejnot byszczcy na doni Geda, jasny jak zdobycz wyniesiona ze smoczego skarbca. Stary Mistrz mrukn jedno sowo:Tolk - i na doni lea znw kamyk, nie drogi kamie, ale chropawy, szary okruch skay. Mistrz wzi go i pooy na swojej doni. - To jest skaa;tolk w Prawdziwej Mowie - powiedzia, podnoszc na Geda agodne oczy. Okruch kamienia, z ktrego skada si wyspa Roke, maleki odamek suchego ldu, na ktrym yj ludzie. Jest samym sob. Jest czci wiata. Dziki Zudnej Przemianie moesz sprawi, aby wyglda jak diament - albo kwiat, albo mucha, albo oko, albo pomie... - Kamie byskawicznie zmienia postacie, gdy Mistrz je wymienia, a wreszcie powrci do postaci kamienia. - Ale to tylko pozory. Zudzenie mami zmysy patrzcego; kae mu widzie, sysze i czu, e rzecz si zmienia. Nie zmienia jednak samej rzeczy. Aby zmieni t ska w diament, musisz zmieni jej prawdziwe imi. A uczyni to, mj synu, nawet wobec tak maego uamka wiata, oznacza zmieni wiat. To da si zrobi. Tak jest, to si da zrobi. Jest to sztuka Mistrza Przemian i nauczysz si jej, gdy bdziesz gotw do jej poznania. Ale nie wolno ci zmienia ani jednej rzeczy, ani jednego kamyka, ani jednego ziarnka piasku, dopki nie bdziesz wiedzia, jakie dobro i zo wywoa ten czyn. wiat jest w Rwnowadze. Czarodziejska moc Przemieniania i Przywoywania moe zakci rwnowag wiata. Niebezpieczna to moc. Najbardziej ryzykowna. Musi by poprzedzona wiedz i suy potrzebie. Zapali wiec znaczy rzuci cie... - Spojrza znw na kamyk. - A poza tym skaa jest niez rzecz, wiesz? - rzek mniej uroczystym tonem. - Gdyby wyspy wiatomorza byy cae z diamentu, wiedlibymy na nich

ciki ywot. Ciesz si zudzeniami, chopcze, i pozwl, aby skay byy skaami. - Umiechn si, lecz Ged odszed niezadowolony. Gdy prbuje si wydoby z maga jego tajemnice, on mwi zawsze, tak jak Ogion, o Rwnowadze, o niebezpieczestwie, o mroku. Ale czarnoksinik, taki ktry wyszed ju poza te dziecinne sztuczki ze zudzeniami i posiad prawdziwy kunszt Przywoywania i Przemieniania, jest z pewnoci do potny, aby czyni, co mu si podoba, nadawa wiatu rwnowag, jaka jemu zdaje si najlepsza, i przegania ciemno swoim wasnym wiatem. Na korytarzu spotka Jaspera; odkd talenty Geda zaczto chwali w caej Szkole, Jasper zwraca si do w sposb, ktry zdawa si przyjazny, ale w istocie by kpicy. - Wygldasz na przygnbionego, Krogulcze - powiedzia tym razem. - Czyby nie udaway ci si twoje kuglarskie czary? Prbujc jak zawsze dorwna Jasperowi, Ged odpowiedzia na pytanie, ignorujc jego ironiczny ton. - Mam ju do kuglarstwa - rzek - do tych sztuczek ze zudzeniami, zdatnych jedynie do zabawiania gnunych wadcw w ich zamkach i ksistwach. Jedyna prawdziwa magia, jakiej mnie dotd nauczono na Roke, to wytwarzanie bdnych ognikw i troch zaklinania pogody. Reszta to zwyke gupstwa. - Nawet gupstwo jest niebezpieczne - zauway Jasper - w rkach gupca. Na te sowa Ged szarpn si, jakby go spoliczkowano, i zrobi krok w kierunku Jaspera, ale starszy chopak umiechn si, jak gdyby nie zamierza by nikogo obrazi, skin gow na swj sztywny, peen gracji sposb i ruszy dalej. Stojc z wciekoci w sercu i spogldajc w lad za Jasperem, Ged przysiga sobie, e przecignie swego rywala, i to nie w jakim zwyczajnym wspzawodnictwie na zudzenia, ale w prbie mocy. Sprawdzi siebie samego i upokorzy Jaspera. Nie pozwoli, aby tamten sta spogldajc na z gry, peen gracji, lekcewaenia i nienawici. Nie przestawa rozmyla o przyczynach, dla ktrych Jasper mg go nienawidzi. Wiedzia tylko, dlaczego sam nienawidzi Jaspera. Inni uczniowie rycho si przekonali, e rzadko kiedy mog dorwna Gedowi, zarwno we wspzawodnictwie dla zabawy, jak i w powanej rywalizacji, i powiadali o nim, jedni tonem pochway, inni niechtnie: To urodzony czarnoksinik, nigdy nie da si pobi. Jeden tylko Jasper ani go nie chwali, ani nie unika, lecz po prostu spoglda na z gry, z lekkim umieszkiem. I dlatego wanie Jasper by jego jedynym rywalem, ktrego naleao zawstydzi. Ged nie widzia albo nie chcia widzie, e w tej rywalizacji, przy ktrej trwa i ktr podsyca jako skadnik swej wasnej ambicji, byo co z niebezpieczestwa, z ciemnoci, przed ktr agodnie go ostrzega Mistrz Sztuk. Kiedy nie powodowaa nim czysta wcieko, Ged wiedzia doskonale, e na razie nie jest jeszcze godnym przeciwnikiem Jaspera ani ktregokolwiek ze starszych chopcw, tote

pracowa wytrwale i kontynuowa zwyk nauk. Pod koniec lata praca stracia nieco na intensywnoci, byo zatem wicej czasu na rozrywki: regaty poruszanych czarami odzi w porcie, pokazy zudze na podwrcach Wielkiego Domu, a w dugie wieczory, w zagajnikach, zapamitae zabawy w chowanego, gdzie ci, co si chowali, i ten, co szuka, byli w rwnej mierze niewidzialni i tylko gosy kryy ze miechem i nawoywaniami pord drzew, w uliczce, w pogoni za szybkimi, ledwie widocznymi bdnymi ognikami. Potem, gdy nadesza jesie, uczniowie zabrali si na nowo do swych zada, wiczc dalsze sztuki magiczne. Tak wic pierwsze miesice Geda na Roke miny szybko, pene gwatownych namitnoci i nadprzyrodzonych zdarze. W zimie byo inaczej. Ged zosta wysany wraz z siedmioma innymi chopcami na najdalej wysunity na pnoc przyldek wyspy Roke, gdzie staa Wiea Osobna. Mieszka tutaj samotnie Mistrz Imion, ktrego nazywano imieniem nie posiadajcym znaczenia w adnym jzyku: Kurremkarmerruk. W promieniu caych mil od Wiey nie byo adnej zagrody ani domu mieszkalnego. Gronie wznosia si Wiea ponad pnocnymi urwiskami, szare byy chmury nad zimowym morzem, nieskoczone spisy, szeregi i cigi imion, ktrych musiao si uczy omiu uczniw Mistrza. Pomidzy nimi w wysokiej komnacie Wiey siedzia na wysokim zydlu Kurremkarmerruk, spisujc listy imion, ktrych trzeba si byo nauczy, zanim atrament zblaknie o pnocy, pozostawiajc znw czysty pergamin. Byo zimno, panoway pmrok i wieczna cisza, jeli nie liczy skrzypienia Mistrzowego pira i wzdychania - zapewne jednego z uczniw, ktry musia przed pnoc wyuczy si imion kadego przyldka, cypla, zatoki, cieniny, przystani, kanau, portu, mielizny, rafy i skay na wybrzeach Lossow, maej wysepki na Morzu Pelnijskim. Gdyby ucze si skary, Mistrz mgby nic nie powiedzie, ale wyduy list, albo mgby rzec: Kto chce by Mistrzem Morskim, musi zna prawdziwe imi kadej kropli wody w morzu. Ged wzdycha czasami, ale si nie skary. Widzia, e w tym nudnym i niezgbionym przedmiocie, polegajcym na uczeniu si prawdziwych imion kadego miejsca, rzeczy i stworzenia, moc, ktrej pragn, ley jak klejnot na dnie wyschnitej studni. Albowiem magia zawiera si w tym wanie, w prawdziwym nazywaniu rzeczy. Tak powiedzia im Kurremkarmerruk pierwszej nocy, ktr spdzili w Wiey; nigdy tego nie powtrzy, ale Ged nie zapomnia jego sw. - Wielu magw o wielkiej mocy - powiedzia wtedy mistrz - spdzio cae ycie na odkrywaniu imienia jednej tylko rzeczy - jednego tylko zgubionego albo ukrytego imienia. A wci jeszcze spisy nie s zakoczone. I nie bd a do koca wiata. Posuchajcie, a zrozumiecie, dlaczego. W tym wiecie pod socem, i w tym innym wiecie, ktry nie ma soca, jest wiele rzeczy, co nie maj nic wsplnego z ludmi i ludzk mow, i s moce przekraczajce nasz moc. Ale magia, prawdziwa magia, jest dzieem tylko tych istot, ktre mwi hardyckim narzeczem wiatomorza albo te Dawn Mow, z ktrej to narzecze wyroso. Dawna Mowa to jzyk, ktrym mwi smoki, jzyk, ktrym mwi Segoy, ten, co stworzy wyspy wiata, jzyk naszych ballad i pieni, zakl, czarw i wezwa. Jego sowa spoczywaj, ukryte i zmienione, pomidzy naszymi hardyckimi sowami. Nazywamy pian fal sukien: to sowo utworzone jest z dwu sw Dawnej Mowy,suk , piropusz, iinien , morze. Piropusz morza - to piana. Ale nie mona zaczarowa piany nazywajc jsukien ; trzeba uy jej prawdziwego imienia w Dawnej Mowie, ktre brzmibessa . Kada czarownica zna par sw w Dawnej

Mowie, a mag zna ich wiele. Ale jest ich o wiele wicej, niektre zaginy w cigu wiekw, inne ukryy si, inne znw znane s tylko smokom i Dawnym Mocom Ziemi, a jeszcze innych nie zna adne stworzenie yjce; i aden czowiek nie mgby nauczy si ich wszystkich. Albowiem ten jzyk nie ma koca. A to dlaczego. Nazwa morza brzmiinien - zgoda. Ale to, co nazywamy Morzem Najgbszym, ma rwnie swoje wasne imi w Dawnej Mowie. Jako e adna rzecz nie moe mie dwu prawdziwych imion,inien moe znaczy tylko cae morze z wyjtkiem Morza Najgbszego. I oczywicie nie znaczy to nawet tyle, jest bowiem bez liku mrz i zatok, i cienin, ktre nosz swoje wasne imiona. Tote gdyby jaki Mag-Mistrz Morski by na tyle szalony, aby usiowa wzburzy lub uciszy czarami cay ocean, jego zaklcie musi zawiera nie tylko w wyrazinien , ale imi kadego obszaru, kadego skrawka, kadej odrobiny morza na przestrzeni caego Archipelagu i caych Zewntrznych Rubiey, i jeszcze dalej, a do miejsca, w ktrym imiona maj swj kres. W ten sposb to, co daje nam moc czynienia czarw, ustanawia zarazem granice tej mocy. Mag moe panowa tylko nad tym, co jest w jego pobliu, co potrafi nazwa dokadnie i cakowicie. I tak jest dobrze. Gdyby tak nie byo, nikczemno kogo potnego albo szalestwo mdrca ju dawno temu mogyby usiowa zmieni to, czego zmieni si nie da, i Rwnowaga zostaaby zachwiana. Wytrcone z rwnowagi morze zalaoby wyspy, na ktrych w cigym zagroeniu mieszkamy, i w wiecznej ciszy zaginyby gosy i wszystkie imiona. Ged rozmyla dugo nad tymi sowami i zapady one gboko w jego wiadomo. Mimo to powaga zadania nie bya w stanie w cigu dugiego roku w Wiey uczyni pracy mniej cik i osch; pod koniec za owego roku Kurremkarmerruk powiedzia mu: - Zrobie dobry pocztek. - Ale nic poza tym. Czarnoksinicy mwi prawd i prawd byo, e caa biego w dziedzinie Imion, ktr Ged z takim mozoem zdobywa w cigu roku, bya tylko pocztkiem tego, czego bdzie musia uczy si dalej przez cae ycie. Zosta zwolniony z Wiey Osobnej wczeniej ni ci, ktrzy przybyli wraz z nim, uczy si bowiem szybciej od nich; ale bya to jedyna pochwaa, jak otrzyma. Szed przez wysp na poudnie, sam wrd wczesnej zimy, pustymi drogami omijajcymi miasta. Gdy zapada noc, zaczo pada. Nie wypowiedzia zaklcia, ktre by odpdzio od niego deszcz, pogoda na Roke bya bowiem w rkach Mistrza Wiatrw i nie wolno si byo do niej wtrca. Schroni si pod wielkim drzewem pendiku i lec tam, zawinity w paszcz, myla o swoim dawnym mistrzu Ogionie, ktry zapewne wci jeszcze odbywa swe jesienne wdrwki po szczytach Gontu, nocujc na dworze i majc bezlistne gazie za dach, a padajcy deszcz za ciany domu. To sprawio, e Ged si umiechn, zda sobie bowiem spraw, e myl o Ogionie jest dla niego zawsze otuch. Zasn ze spokojnym sercem, w zimnej ciemnoci penej szeptu wody. O wicie budzc si podnis gow; deszcz ustal; Ged ujrza schowane w fadach paszcza skulone, pice zwierztko, ktre wpezo tam w poszukiwaniu ciepa. Zdumia si na jego widok, gdy byo to rzadkie i osobliwe zwierz otak. Stworzenia te spotyka si jedynie na czterech poudniowych wyspach Archipelagu; na Roke, Ensmer, Pody i Wathort. S mae i gadkie, z szerokimi pyszczkami, z futrem ciemnobrzowym lub ctkowanym i wielkimi jasnymi oczami. Ich zby s ostre, a usposobienie dzikie, tote otakw nie oswaja si i nie pieci. Niezdolne s woa, krzycze ani wydawa z siebie gosu. Ged

pogaska zwierztko, a ono obudzio si i ziewno, ukazujc brzowy jzyczek i biae zby, ale nie zdradzajc przestrachu. - Otak - powiedzia Ged, a potem, majc w pamici tysic imion zwierzcych, ktrych uczy si w Wiey, nazwa otaka jego prawdziwym imieniem w Dawnej Mowie: - Hoeg! Chcesz pj ze mn? Otak usadowi si na jego rozwartej doni i zacz my swoje futerko. Ged umieci go na ramieniu w fadach kaptura i otak odbywa tam podr. Niekiedy w cigu dnia zeskakiwa i umyka do lasu, ale zawsze powraca do Geda, raz nawet ze zapan len mysz. Ged zamia si i kaza mu zje mysz, sam bowiem poci: tej nocy wypadao wito Powrotu Soca. Nareszcie min w wilgotnym zmierzchu Pagrek Roke i ujrza jasne bdne ogniki, igrajce w deszczu nad dachami Wielkiego Domu; wszed w jego progi i zosta przywitany przez swoich Mistrzw i kolegw w owietlonej ogniem sali. Dla Geda, ktry nie mia domu, dokd mgby kiedykolwiek wrci, byo to wanie jak powrt do domu. Rad by, e widzi tak wiele znajomych twarzy, a najbardziej rad, e widzi Vetcha, zbliajcego si na przywitanie z szerokim umiechem na ciemnym obliczu. Tskni przez ten rok za przyjacielem bardziej, ni przypuszcza. Vetch tej jesieni zosta pasowany na czarownika i nie by ju uczniem, ale nie wytworzyo to pomidzy nimi przegrody. Rozgadali si natychmiast i Gedowi zdawao si, e powiedzia Vetchowi w cigu tej pierwszej godziny wicej, ni wypowiedzia by przez cay dugi rok w Wiey Osobnej. Otak wci siedzia na jego ramieniu, usadowiony w fadzie kaptura, gdy zasiedli do obiadu przy dugich stoach, ustawionych z racji wita w Sali Kominkowej. Vetch podziwia stworzonko i raz podnis nawet rk, aby je pogaska, ale otak kapn na niego ostrymi zbami. Vetch zamia si: - Powiadaj, Krogulcze, e czowiek darzony wzgldami przez dzikie zwierzta jest tym, do ktrego Dawne Moce kamieni i rde przemawia bd ludzkim gosem. - Podobno gontyjscy czarnoksinicy czsto yj w zayoci ze zwierztami - odezwa si Jasper, ktry siedzia po drugiej stronie Vetcha. - Nasz Mistrz Nemmerle ma kruka, a pieni opowiadaj, e Czerwony Mag z Ark wodzi za sob odyca na zotym acuchu. Lecz nie syszaem nigdy, aby czarnoksinik trzyma w kapturze szczura! Wszyscy rozemiali si na to i Ged zamia si wraz z nimi. Bya to wesoa noc i radowa si, e przebywa tutaj, w cieple i uciesze, obchodzc wito wsplnie z kolegami. Ale ten art rozdrani go - jak wszystko, co mwi do Jasper. Tego wieczoru gociem Szkoy by Wadca wyspy O, czarownik o wielkiej sawie. By niegdy uczniem Arcymaga i powraca czasami do Roke na wito Zimowe albo na Dugi Taniec w lecie. Bya z nim jego maonka, smuka i moda, promieniejca jak nowy pieniek, o czarnych wosach przyozdobionych opalami. Rzadko si zdarzao, aby jaka kobieta zasiadaa w salach Wielkiego Domu, tote niektrzy ze starych Mistrzw spogldali na ni z ukosa, nieprzychylnie.

Za to modzi wlepiali w ni oczy z zachwytem. - Dla takiej - powiedzia Vetch Gedowi - potrafibym czyni czary, jakim nic nie dorwna... Westchn i zamia si. - To tylko kobieta - sprzeciwi si Ged. - Ksiniczka Elfarran bya tylko kobiet - rzek Vetch - a z jej powodu spustoszono cay Enlad, poleg Mag-Bohater z Havnoru i wyspa Solea pogrya si w morzu. - Stare banie - odpowiedzia Ged. Ale od tej chwili on rwnie zacz przyglda si Pani z O, zastanawiajc si, czy istotnie ma przed sob tak zabjcz pikno, o jakiej opowiadaj stare banie. Mistrz Pieni odpiewa Czyny Modego Krla i wszyscy razem zapiewali Zimow Kold. Potem, gdy nastpia maa pauza przed powstaniem od stow, Jasper podnis si, podszed do stojcego najbliej kominka stou, przy ktrym siedzieli Arcymag, gocie i Mistrzowie, i przemwi do Pani z O. Jasper nie by ju chopcem, lecz modym mczyzn, wysokim i urodziwym, w paszczu spitym pod szyj srebrem; i on bowiem zosta tego roku pasowany na czarownika, czego znakiem bya wanie srebrna klamra. Pani umiechna si na to, co powiedzia, i opale bysny promiennie w jej czarnych wosach. Potem, gdy Mistrzowie skinli gowami na znak yczliwego przyzwolenia, Jasper uczyni dla niej iluzyjn sztuk magiczn. Biae drzewo, ktre stworzy, wystrzelio z kamiennej posadzki. Jego konary dotykay wysokiego belkowania dachu sali, a na kadej gazce kadego konara lnio zote jabko, kade jak soce byo to bowiem Drzewo Roku. Pord gazi przelecia nagle ptak, cay biay, z ogonem jak wieo spady nieg, a zote jabka znikajc przemieniy si w nasiona, kade jak krysztaowa kropla. Nasiona opady z drzewa z szelestem deszczu, wydajc jednoczenie sodki aromat, za drzewo koyszc si pucio licie z rowego ognia i biae kwiaty podobne do gwiazd. Wtedy zudzenie rozwiao si. Pani z O wydaa okrzyk zachwytu i skonia sw promienn gow przed modym czarownikiem na znak uznania dla jego kunsztu. - Jed z nami, zamieszkaj z nami w O-tokne; czy on nie moe pojecha, mj panie? - zapytaa dziecinnie swego surowego ma. Ale Jasper rzek tylko: - Kiedy ju wyucz si sztuk godnych tych oto moich Mistrzw i godnych twej pochway, pani, wwczas chtnie przybd i zawsze z ochot bd ci suy. W ten sposb spodoba si wszystkim, z wyjtkiem Geda. Ged przyczy si do pochwa gosem, ale nie sercem. Umiabym to zrobi lepiej, powiedzia sam do siebie w gorzkiej zawici; i wszystko to przymio ju w jego oczach ca dotychczasow rado wieczoru.

Rozdzia czwarty
Uwolniony cie

Tej wiosny Ged niewiele widywa zarwno Vetcha, jak i Jaspera, jako czarownicy bowiem uczyli si oni teraz u Mistrza Wzorw w tajemniczych gszczach Wewntrznego Gaju, gdzie uczniowie nie mieli wstpu. Ged pozosta w Wielkim Domu, pracujc pod kierunkiem Mistrzw nad wszelkimi sztukami praktykowanymi przez czarownikw, tych ktrzy dokonuj sztuk magicznych, ale nie nosz lasek: nad wywoywaniem wiatru, zaklinaniem pogody, znajdowaniem przedmiotw i magi zwizywania, a take nad kunsztem magicznego kowalstwa i ciesielstwa, opowiadania legend i bani, leczenia i zielarstwa. Noc, sam w celi sucej mu za sypialni, przy maej kuli bdnego ognika, poncej nad ksig zamiast lampy czy wiecy, Ged uczy si Dodatkowych Runw i Runw z Ea, ktrych uywa si w Wielkich Zaklciach. Wszystkie te umiejtnoci przychodziy mu atwo i wrd uczniw niosa si fama, jakoby ten czy w Mistrz powiedzia, i chopak z Gontu jest najbystrzejszym uczniem, jaki kiedykolwiek przebywa na Roke; urastay legendy na temat otaka, o ktrym mwiono, e jest zamaskowanym duchem wszeptujcym wiedz do ucha Geda; powiadano nawet, e kruk Arcymaga pozdrowi Geda w dniu jego przybycia jako przyszego Arcymaga. Niezalenie od tego, czy wierzyli w takie historie czy te nie i czy lubili bd nie lubili Geda, jego koledzy w wikszoci podziwiali go i chtnie go suchali - wtedy gdy opanowywa go niecodzienny nastrj podniecenia i Ged przycza si do nich, aby przewodzi ich zabawom podczas coraz duszych wiosennych wieczorw. Przewanie jednak istniay dla tylko praca, ambicja i opanowanie i na og trzyma si na osobnoci. Pord wszystkich kolegw nie mia - w czasie nieobecnoci Vetcha przyjaciela i nigdy nie czu, e chciaby go mie. Mia lat pitnacie, by wic bardzo mody jak na nauk ktrego z Wyszych Kunsztw czarnoksinikw lub magw, tych ktrzy nosz lask; ale tak prdko uczy si wszelkich sztuk iluzyjnych, e Mistrz Przemian, sam czowiek mody, wkrtce zacz naucza go w odosobnieniu od innych i opowiada mu o prawdziwych Zaklciach Nadawania Ksztatu. Wyjania Gedowi, w jaki sposb rzecz, ktra ma by naprawd przeobraona w inn, musi zosta przemianowana na tak dugo, jak dugo trwa dziaanie czarw, i opowiada, jak oddziauje to na imiona i istotne waciwoci przedmiotw, ktre znajduj si w pobliu przeistoczonej rzeczy. Mwi o zwizanych z przemianami niebezpieczestwach - wtedy przede wszystkim, kiedy czarownik przeistacza swoj wasn posta i w ten sposb naraa si na to, e zostanie usidlony przez wasne zaklcie. Stopniowo zachcony tym, e chopiec rozumie wszystko niezawodnie, mody Mistrz zacz nie tylko opowiada mu o tych tajemnicach. Nauczy go pierwszego, a potem nastpnego z Wielkich Zakl Przemiany i da mu do przestudiowania Ksig Nadawania Ksztatu. Uczyni to bez wiedzy Arcymaga i postpi nieroztropnie, cho dziaa w dobrej wierze. Ged pracowa obecnie take pod kierunkiem Mistrza Przywoa, ten Mistrz jednak by czowiekiem surowym, postarzaym i zahartowanym przez gbi i pospno sztuki czarodziejskiej, ktrej naucza. Nie zajmowa si zudzeniami, lecz wycznie prawdziw magi, przywoywaniem takich energii, jak wiato, gorco, sia przycigajca magnesu i te siy, ktre

ludzie odbieraj jako ciar, ksztat, barw, dwik; przywoywa prawdziwe moce, czerpane z niezmiernych, bezdennych zasobw energii wszechwiata, ktrych adne ludzkie zaklcia lub spoytkowania nie byyby w stanie wyczerpa ani wytrci z rwnowagi. Uywane przez zaklinaczy pogody lub mistrzw morskich wezwania wiatru i wody byy to umiejtnoci, ktre uczniowie ju znali, ale dopiero Mistrz Przywoa wskaza im, dlaczego prawdziwy czarownik uywa takich zakl tylko w potrzebie: jako e przywoa takie siy ziemskie oznacza zmieni wiat, ktrego cz one stanowi. - Deszcz na Roke moe by posuch w Osskil - powiada Mistrz - a cisza morska na Wschodnich Rubieach moe by burz i zniszczeniem na Zachodzie, jeli si nie wie, co si czyni. Co do wzywania prawdziwych rzeczy i yjcych ludzi, wskrzeszania duchw zmarych i zwracania si do wiata Niewidzialnego, a wic tych zakl, ktre s szczytem sztuki Przywoywania i mocy wyobraania - o tym Mistrz ledwo im wspomnia. Raz czy dwa Ged prbowa skoni go, aby powiedzia co nieco o tego rodzaju tajemnicach, ale Mistrz milcza, spogldajc na przecigle i srogo, pki Ged nie poczu si nieswojo i nie zamilk. Czasami w istocie byo mu nieswojo, kiedy czyni nawet te pomniejsze czary, jakich go uczy Mistrz Przywoa. Byy pewne runy na niektrych stronicach Ksigi Wiedzy, ktre zdaway mu si znajome, cho nie pamita, w jakiej ksidze mg je widzie wczeniej. Byy pewne zdania, ktre trzeba wypowiada w zaklciach Przywoywania, a ktrych wypowiada nie lubi. Nasuway mu na mgnienie oka myl o cieniach w mrocznej izbie, o zamknitych drzwiach, o cieniach prbujcych go dosign z kta obok drzwi. Popiesznie odsuwa na bok takie myli czy wspomnienia i dalej robi swoje. Te chwile grozy i ciemnoci, mwi sobie, byy jedynie cieniami jego niewiedzy. Im wicej si uczy, tym mniej bdzie musia si ba, a w kocu, majc jako czarnoksinik pen wadz, nie bdzie musia lka si niczego w wiecie, zupenie niczego. Gdy nasta drugi miesic tego lata, caa Szkoa zgromadzia si znw w Wielkim Domu, aby wici Noc Ksiyca i Dugi Taniec - ktre to wita tego roku zbiegy si w jedno, trwajce dwie noce, co nie zdarza si czciej ni raz na pidziesit dwa lata. Ca pierwsz noc, najkrtsz w roku noc peni ksiycowej, gray wrd pl piszczaki, wskie uliczki Thwil pene byy bbnw i pochodni, a dwik piewu nis si ponad owietlonymi przez ksiyc wodami Zatoki Roke. Gdy nazajutrz wzeszo soce, Kantorzy z Roke zaczli piewa dugie Czyny Erreth-Akbego, opowie o tym, jak zbudowano biae wiee Havnoru i jak Erreth-Akbe podrowa ze Starej Wyspy Ea poprzez cay Archipelag wraz z Rubieami, a w kocu na najdalszej Zachodniej Rubiey, na skraju Morza Otwartego, spotka smoka imieniem Orm; i koci bohatera le w potrzaskanej zbroi midzy komi smoka na brzegu odludnego Selidoru, ale jego miecz umieszczony na szczycie najwyszej wiey Havnoru wci ponie czerwono, gdy soce zachodzi ponad Morzem Najgbszym. Gdy piew si skoczy, rozpocz si Dugi Taniec. Mieszczanie, Mistrzowie, uczniowie i chopi, wszyscy razem, mczyni wraz z kobietami, ruszyli taczc w ciepym zmierzchu i w tumanach kurzu wszystkimi drogami wyspy w d ku plaom, w rytmie bbnw i przy zawodzeniu fujarek i piszczaek. W wietle ksiyca, ktry zeszej nocy by w peni, dotarli taczc a do samego morza i muzyka zgina w szumie przyboju. Gdy rozjanio si na wschodzie, wrcili idc pod gr plaami i drogami; bbny zamilky i tylko piszczaki gray cicho i przenikliwie. Tak dziao si tej nocy na kadej wyspie

Archipelagu: ten sam taniec, ta sama muzyka wizay ze sob ldy rozdzielone przez morze. Gdy Dugi Taniec si skoczy, wikszo ludzi przespaa cay dzie i wszyscy zeszli si znw wieczorem, aby je i pi. Gromadka modziey, uczniw i czarownikw, wyniosa sw wieczerz z refektarza, aby urzdzi wasn uczt na dziedzicu Wielkiego Domu; byli tam Vetch, Jasper i Ged oraz szeciu czy siedmiu innych, a take paru modzikw zwolnionych na krtko z Wiey Osobnej, bowiem to wito wywabio z niej nawet Kurremkarmerruka. Wszyscy jedli, miali si i z czystej swawoli wyprawiali sztuczki, ktre mogyby zadziwi krlewski dwr. Jeden z chopcw owietli podwrzec setk gwiazd utworzonych z bdnych ognikw, barwnych jak drogie kamienie: ich rozkoysana sie przesuwaa si powoli pomidzy biesiadnikami a prawdziwymi gwiazdami; paru chopcw grao kulami z zielonego pomienia i krglami, ktre podrygiway i odskakiway, gdy kula si zbliaa; Vetch, jedzc pieczone kurcz, siedzia cay ten czas ze skrzyowanymi nogami, zawieszony ponad kolegami w powietrzu. Jeden z modszych chopcw usiowa cign go na ziemi, ale Vetch unis si tylko troch wyej, poza jego zasig, i umiechajc si spokojnie siedzia nad ich gowami. Od czasu do czasu odrzuca na bok ko kurczcia, ktra zmieniaa si w sow i lataa pohukujc w sieci gwiezdnych wiate. Ged strzela do sw strzaami utworzonymi z okruchw chleba i strca ptaki, a gdy dotykay ziemi, leay ju na niej tylko koci i okruchy - cae zudzenie rozwiewao si. Ged prbowa te zasi obok Vetcha w powietrzu, nie majc jednak klucza do zaklcia, musia trzepota ramionami, aby utrzyma si w grze, i wszyscy miali si z jego wzlotw, trzepota i nagych upadkw. Wygupia si dalej, aby wzbudzi miech, i mia si razem z nimi, bowiem po tych dwu nocach taca, wiata ksiycowego, muzyki i magii by w nastroju szalonym i nieokieznanym, gotw na przyjcie wszystkiego, cokolwiek si stanie. Nareszcie zeskoczy lekko na ziemi obok Jaspera, a Jasper, ktry nigdy nie mia si gono, odsun si ze sowami: - Krogulec, ktry nie umie lata... - A czy Jasper nie oznacza jaspis? - odci si Ged, szczerzc zby. - O, klejnocie pord czarownikw, o, drogocenny kamieniu z Havnoru, zabynij dla nas! Chopak, ktry wprawi w ruch wiata ponad nimi, zmusi jedno z nich, aby spyno w d i plsajc rzucao blaski wok gowy Jaspera. Nie cakiem tak opanowany jak zwykle, marszczc si gniewnie, Jasper zmit i zgasi wiato jednym ruchem rki. - Mam ju do tych chopcw z ich haaliwoci i pustot - rzek. - Wchodzisz w wiek redni, bracie - rzuci z gry Vetch. - Jeli cisza i ponuro s przedmiotem twoich pragnie - wtrci si jeden z modszych chopcw - zawsze moesz wrci do Wiey. Ged zwrci si do niego: - Zatem c jest przedmiotem twoich pragnie, Jasper?

- Pragn towarzystwa ludzi mnie rwnych - odpar Jasper. - Chod, Vetch. Zostaw uczniakw z ich zabawkami. Ged obrci si, aby stan twarz w twarz z Jasperem. - C takiego maj czarownicy, czego brakuje uczniom? - zapyta. Jego gos by spokojny, ale wszyscy pozostali chopcy nagle ucichli, bowiem zarwno w tonie gosu Geda, jak i w tonie Jaspera ich wzajemna niech pobrzmiewaa teraz jasno i wyranie jak stal wysuwajca si z pochwy. - Moc - odpowiedzia Jasper. - Dorwnam twej mocy we wszystkim, cokolwiek uczynisz. - Rzucasz mi wyzwanie? - Rzucam ci wyzwanie. Vetch opad ju przedtem na ziemi, a teraz wkroczy pomidzy nich ze stanowczym wyrazem twarzy. - Pojedynki na czary s nam wzbronione i dobrze o tym wiecie. Koniec z tym! I Ged, i Jasper stali w milczeniu, bo prawd byo e znali prawo Roke, i wiedzieli take, e Vetchem powoduje mio, a ich obydwu popycha nienawi. Mimo to ich gniew zosta tylko okieznany, ale nie ochd. Zaraz te Jasper odsuwajc si troch na bok, jak gdyby chcia by syszany tylko przez Vetcha, odezwa si ze swym chodnym umiechem: - Byoby chyba lepiej, gdyby ponownie przypomnia swemu przyjacielowi pastuchowi o prawie, ktre go chroni. Wyglda na nadsanego. Zastanawiam si, czy on naprawd myla, e przyjm jego wyzwanie? Jegomo, ktrego czu kozami, uczniak, ktry nie zna nawet Pierwszej Przemiany? - Jasper - powiedzia Ged - c ty wiesz o tym, co ja znam? Na mgnienie, nie wymawiajc adnego syszalnego sowa, Ged znikn sprzed ich oczu, a na jego miejscu zawis w powietrzu wielki sok otwierajcy swj haczykowaty dzib, jakby chcia zaskwirzy; trwao to jedno mgnienie, po czym Ged znw sta w migoczcym wietle pochodni, z mrocznym spojrzeniem utkwionym w Jaspera. Jasper cofn si by o krok, zdumiony, ale teraz wzruszy ramionami i wyrzek jedno sowo: - Zudzenie. Inni zaszemrali. Vetch powiedzia:

- To nie byo zudzenie. To bya prawdziwa przemiana. Do ju, Jasper, posuchaj... - Do, aby udowodni, e za plecami Mistrza zapuci urawia w Ksig Nadawania Ksztatu: co z tego? Dalej, kozi pastuchu. Podoba mi si ta puapka, ktr sam na siebie zastawiasz. Im bardziej usiujesz dowie sobie, e jeste mi rwny, tym bardziej okazujesz si tym, czym jeste w istocie. Na te sowa Vetch odwrci ci od Jaspera i powiedzia bardzo agodnie do Geda: - Krogulcze, bd mczyzn i daj temu spokj, chod ze mn... Ged spojrza na przyjaciela i umiechn si, ale rzek tylko: - Potrzymaj mi przez chwilk Hoega, dobrze? Woy w donie Vetcha maego otaka, ktry jak zwykle siedzia by na jego ramieniu. Otak nie pozwala nigdy dotyka si nikomu oprcz Geda, ale teraz poszed do Vetcha i, wspiwszy si po jego rce, skuli mu si na ramieniu, wielkie jasne oczy kierujc wci na swego pana. - No - zwrci si Ged do Jaspera, spokojnie jak poprzednio - co uczynisz, aby mi dowie swojej wyszoci? - Nie musz nic czyni, pastuchu. Mimo to uczyni. Dam ci szans - dogodn sposobno. Zawi zera ci jak robak jabko. Wypumy tego robaka. Chepie si niegdy przy Pagrku Roke, e gontyjscy czarnoksinicy nie bawi si w sztuczki. Chod teraz na Pagrek Roke i poka nam, co takiego robi w zamian. A potem, by moe, ja ci poka troszk czarw. - Tak, chtnie to zobacz - odpowiedzia Ged. Modsi chopcy, przyzwyczajeni do jego gniewu wybuchajcego przy najmniejszym cieniu lekcewaenia albo zniewagi, wpatrywali si we, zdumieni jego obecnym opanowaniem. Vetch spoglda na Geda nie ze zdumieniem, lecz z rosnc trwog. Sprbowa znowu wmiesza si w spr, ale Jasper rzek: - Ty, Vetch, nie wtrcaj si. Co uczynisz z szans, jak ci daem, pastuchu? Pokaesz nam jakie zudzenie, kulisty piorun, zaklcie, ktre leczy kozy z parchw? - Co chciaby, ebym uczyni, Jasper? Starszy chopak wzruszy ramionami. - Jeli o mnie chodzi, moesz przywoa ducha zmarego! - Zrobi to. - Nie zrobisz. - Jasper spoglda wprost na niego; wcieko nagle przebia si przez jego

pogard. - Nie zrobisz. Nie potrafisz. Przechwalasz si i przechwalasz... - Kln si, e to zrobi! Wszyscy stali przez chwil cakiem bez ruchu. Wyrywajc si Vetchowi, ktry stara si go powstrzyma ze wszystkich si, Ged wyszed wielkimi krokami z dziedzica, nie ogldajc si za siebie. Plsajce nad gowami bdne ogniki wygasy, opadajc w d. Jasper sekund si waha, potem pody za Gedem. A reszta ruszya bezadn gromad z tyu w milczeniu, z ciekawoci i przestrachem.

Pagrek Roke wznosi swe ciemne zbocza w mrok letniej nocy, czekajcej na wschd ksiyca. Obecno tego wzgrza, na ktrym dokonano tylu cudw, ciya chopcom jak wiszce w powietrzu brzemi. Gdy zbliali si do stoku wzgrza, myleli o tym, jak gboko, gbiej od dna morskiego tkwi jego korzenie, sigajce w d a do odwiecznych, niewidzialnych, tajemnych ogni w jdrze wiata. Zatrzymali si na zboczu wschodnim. Gwiazdy wisiay nad czarn traw, ktra porastaa widniejcy wyej wierzchoek wzgrza. Nie byo wiatru. Ged wspi si par krokw w gr zbocza, oddalajc si od pozostaych, po czym odwracajc si, powiedzia czystym gosem: - Jasper! Czyjego ducha mam przywoa? - Woaj, kogo chcesz. Nikt ci nie wysucha. - Gos Jaspera zadra troch, zapewne od gniewu. Ged odpowiedzia agodnie i drwico: - Boisz si? Nie sucha nawet odpowiedzi Jaspera, jeli ten cokolwiek odpowiedzia. Nie obchodzi go ju Jasper. Teraz, gdy stali na Pagrku Roke, nienawi i wcieko zniky, zastpia je cakowita pewno. Nie musia nikomu zazdroci. Wiedzia, e tej nocy, na tym ciemnym zaczarowanym obszarze jego moc jest wielka jak nigdy dotd; wypeniaa go tak, e a zadra od poczucia siy ledwie utrzymywanej w ryzach. Wiedzia teraz, e Jasper ustpuje mu znacznie, e zosta przysany przez los zapewne tylko po to, aby go tu dzisiaj sprowadzi - nie rywal, lecz zwyky suga przeznaczenia Geda. Pod stopami czu korzenie wzgrza zagbiajce si w mrok, a nad gow widzia suche, dalekie ognie gwiazd. Porodku - wszystko czekao na jego wadz, jego rozkazy. Sta w rodku wiata. - Nie bj si - powiedzia z umiechem. - Przywoam ducha kobiety. Kobiety nie musisz si lka. Przywoam Elfarran, pikn pani z Czynw Enladzkich. - Zmara przed tysicem lat, jej koci le w gbi Morza Ea, a zreszt taka kobieta moe nigdy nie istniaa.

- Czyby lata i odlego znaczyy cokolwiek dla zmarych? - Czyby Pieni kamay? - zapyta Ged z t sam uprzejm drwin, a potem mwic: - Obserwujcie powietrze midzy moimi domi - odwrci si od reszty chopcw i stan bez ruchu. Szerokim powolnym gestem rozpostar ramiona, gestem przywitania, ktry rozpoczyna inwokacj. Zacz mwi. Czyta niegdy runy Zaklcia Przywoania w ksidze Ogiona, przeszo dwa lata temu, i od owego czasu ani razu ich nie widzia. Wtedy czyta je w ciemnoci. W ciemnoci, ktra teraz go otaczaa, byo tak, jak gdyby czyta je na nowo na stronicy otwartej przed nim wrd nocy. Ale teraz rozumia, co czyta, wymawiajc na gos sowo po sowie, i widzia oznaczenia, wskazujce, jak naley tworzy zaklcie dwikiem gosu oraz poruszeniami ciaa i rk. Inni chopcy stali zapatrzeni, bez sowa i bez ruchu, drc tylko z lekka; wielkie byo bowiem to zaklcie, ktre zaczynao swoje dziaanie. Gos Geda brzmia wci agodnie, ale zmieni si, mia w sobie gboki zapiew, a sowa, ktre wymawia, nie byy chopcom znane. Nagle Ged zamilk. Znienacka podnis si wiatr i zaszumia w trawie. Ged opad na kolana i zawoa wielkim gosem. Potem upad przed siebie, jakby chcia wzi ziemi w objcie rozpostartych ramion, a gdy podnis si trzyma w napronych doniach i ramionach co ciemnego, co tak cikiego, e dygota z wysiku, stajc na nogi. Gorcy wiatr zawodzi w czarnych, falujcych trawach na wzgrzu. Jeli nawet wieciy gwiazdy, nikt ich teraz nie widzia. Sowa zaklcia sykiem i mamrotaniem wydobyway si z ust Geda, a wreszcie Ged wykrzykn gono i wyranie: - Elfarran! Znowu wykrzykn to imi: - Elfarran! I po raz trzeci: - Elfarran! Bezksztatna brya mroku, ktr by podwign, oderwaa si od niego. Odczya si i pomidzy jego rozwartymi ramionami zajaniao blade wrzeciono wiata, mglisty owal, sigajcy od ziemi na wysoko jego uniesionych rk. W wietlistym owalu przez chwil porusza si jaki ksztat, ludzka posta: smuka kobieta spogldajca w ty przez rami. Jej twarz bya pikna, pena smutku i trwogi. Duch jania w tym miejscu tylko przez chwil. Potem tawy owal pomidzy ramionami Geda zabysn silniej. Rozszerzy si i rozprzestrzeni jak rozdarcie w ciemnoci ziemi i nieba, rozprucie w tkaninie wiata. Poprzez nie buchna straszliwa jasno. A poprzez jasn, nieksztatn wyrw wygramolio si co jak gruda czarnego cienia, szybka i ohydna, i to co skoczyo wprost w twarz Geda. Cofnwszy si chwiejnie pod ciarem owej rzeczy, Ged wyda z siebie krtki, chrapliwy krzyk. May otak patrzcy z ramienia Vetcha, zwierz pozbawione gosu, wyda take gony krzyk i skoczy jak gdyby do natarcia. Ged upad szamoczc si i wykrcajc, podczas gdy ponad nim rozszerzao si i rozcigao jasne rozprucie w ciemnoci wiata. Chopcy, ktrzy si przygldali, uciekli, za Jasper zgi si ku

ziemi, osaniajc oczy przed straszliwym wiatem. Jedynie Vetch wybieg naprzd ku przyjacielowi. Tote tylko on widzia bry cienia, ktra wpia si w Geda, rwc jego ciao. Byo to jakby czarne zwierz, wielkoci maego dziecka, cho zdawao si e puchnie, to znw si kurczy; nie miao gowy ani twarzy, jedynie cztery apy z pazurami, ktrymi wpijao si w Geda i szarpao go. Vetch zaszlocha ze zgrozy, mimo to jednak wycign rce, chcc odcign ow rzecz od Geda. Zanim jej wszake dotkn, co go unieruchomio; straci zdolno poruszania si. Nieznona jasno przygasaa i stopniowo krawdzie rozdartego wiata zrosy si z powrotem. Opodal przemawia jaki gos tonem agodnym jak szmer drzewa albo tryskanie rda. Gwiazdy zabysy na nowo, a trawy na zboczu pobielio wiato wschodzcego wanie ksiyca. Noc zostaa uzdrowiona. wiato i ciemno trway w przywrconej i staej rwnowadze. Zwierz-cie znikn. Ged lea na wznak jak dugi, z ramionami rozrzuconymi, jak gdyby zachowujcymi jeszcze szeroki gest przywitania i inwokacji. Jego twarz pociemniaa od krwi, a na koszuli widniay wielkie czarne plamy. May otak skuli si przy jego barku, drc. A ponad Gedem sta starzec, ktrego paszcz jania blado we wschodzcym ksiycu: Arcymag Nemmerle. Koniec laski Nemmerlego unis si srebrnym byskiem nad piersi Geda. Dotkn delikatnie okolicy jego serca, potem jego warg, podczas gdy Nemmerle co szepta. Ged drgn, a jego wargi rozchyliy si, apic oddech. Wtedy stary Arcymag podnis lask, postawi j na ziemi i wspar si na niej ciko ze schylon gow, jak gdyby ledwie starczao mu si, aby usta. Vetch poczu, e moe si swobodnie porusza. Rozgldajc si wok, dostrzeg, e byli tu ju inni, Mistrz Przywoa i Mistrz Przemian. Akt wielkiego czarnoksistwa nie moe nie obudzi takich ludzi; mieli oni sposoby, aby zjawi si bardzo szybko, gdy wzywaa ich potrzeba, cho aden nie by tak szybki jak Arcymag. Posano teraz po pomoc i cz z tych, ktrzy si zjawili, odprowadzia Arcymaga, za inni, wrd nich Vetch, zanieli Geda do komnat Mistrza Zi. Ca noc Mistrz Przywoa pozosta na Pagrku Roke, czuwajc na stray. Nic si nie poruszao na zboczu wzgrza, tam gdzie materia wiata rozdara si na ocie. aden cie nie przypez poprzez wiato ksiycowe, szukajc rozdarcia, przez ktre mgby wgramoli si z powrotem w swoje krlestwo. Cie uciek by przed Nemmerlem i przed potnymi cianami czarw, ktre otaczaj i chroni wysp Roke, ale teraz przebywa w wiecie. I gdzie w wiecie si ukry. Gdyby Ged umar tej nocy, cie mgby prbowa odnale wejcie, ktre przedtem otworzy, i wstpi za Gedem w krlestwo mierci, wlizn si z powrotem w owo miejsce, z ktrego przyby; wanie dlatego Mistrz Przywoa czeka na Pagrku Roke. Ale Ged y. Pooono go do ka w izbie uzdrowie i Mistrz Zi zaopiekowa si ranami, ktre Ged mia na twarzy, szyi i ramieniu. Byy to gbokie, poszarpane i zoliwe rany. Pynca z nich czarna krew nie dawaa si zatamowa, tryskajc nawet mimo dziaania czarw i owinitych w pajczyn lici perriotu, ktre przykadano na rany. Ged, niewidomy i niemy, lea w gorczce jak patyk w tlcym si ogniu i nie byo zaklcia, ktre mogoby ochodzi to, co go spalao. Nie opodal, na otwartym podwrcu, gdzie tryskaa fontanna, lea Arcymag, rwnie nieruchomy, lecz zimny, bardzo zimny: tylko jego oczy yy, obserwujc spadanie owietlonej ksiycem wody i poruszanie si owietlonych ksiycem lici. Ci, ktrzy byli z nim, nie

wypowiadali zakl i nie czynili uzdrawiajcych czarw. Od czasu do czasu mwili co spokojnie midzy sob, po czym zwracali wzrok na Mistrza: lea bez ruchu, a ksiyc bieli jego orli nos, wysokie czoo i siwe wosy, nadajc im barw koci. Aby opanowa rozptane czary i odpdzi cie od Geda, Nemmerle zuy ca swoj moc, a wraz z ni odesza take jego sia cielesna. Lea w agonii. Ale mier wielkiego maga, ktry w swym yciu wiele razy przechadza si po wyschych, spadzistych wzgrzach krlestwa mierci, jest osobliw rzecz: umierajcy bowiem, znajcy ju drog, odchodzi nie po omacku, lecz pewnie. Gdy Nemmerle spoglda w gr poprzez licie drzewa, ci, co go otaczali, nie wiedzieli, czy patrzy na letnie gwiazdy blednce w wietle brzasku, czy te na tamte inne gwiazdy, ktre nigdy nie gasn nad wzgrzami nie znajcymi witu. Kruk z Osskil, ktry by jego ulubiecem przez trzydzieci lat, znik. Nikt nie widzia, dokd odlecia. - Kruk leci przed nim - rzek Mistrz Wzorw, gdy czuwali przy Arcymagu. Dzie nasta ciepy i jasny. W Wielkim Domu i na uliczkach Thwil panowaa cisza. Nikt nie podnosi gosu, pki koo poudnia nie odezway si gonym, ostrym tonem elazne dzwony na Wiey pieww. Nazajutrz Dziewiciu Mistrzw z Roke zebrao si w miejscu ukrytym gdzie pod ciemnymi drzewami Wewntrznego Gaju. Nawet tam ustawili naokoo siebie dziewi cian ciszy, tote aden czowiek ani adna moc nie mogy przemwi do nich ani ich usysze, gdy wybierali spord magw caego wiatomorza tego, ktry mia by nowym Arcymagiem. Wybr pad na Genshera z wyspy Way. Natychmiast wysano przez Morze Najgbsze na wysp Way statek, aby przywiz Arcymaga na Roke. Mistrz Wiatrw stan na rufie i zbudzi magiczny wiatr, ktry d w agiel; statek szybko wypyn z portu i znikn w oddali. O wydarzeniach tych Ged nic nie wiedzia. Przez cztery tygodnie tego gorcego lata lea lepy, guchy i niemy, cho czasami jcza i krzycza jak zwierz. Nareszcie, gdy cierpliwe umiejtnoci Mistrza Zi wywary na swoje uzdrawiajce dziaanie, rany Geda zaczy si zasklepia i opucia go gorczka. Po trochu zacz sprawia wraenie, e znw syszy, cho nigdy si nie odzywa. Pewnego pogodnego jesiennego dnia Mistrz Zi otworzy okiennice izby, w ktrej lea Ged. Od czasu ciemnoci tamtej nocy na Pagrku Roke zna tylko ciemno. Teraz ujrza wiato dzienne i blask soca. Schowa w doniach pokryt bliznami twarz i zapaka. Kiedy jednak nadesza zima, Ged potrafi mwi tylko zajkujc si i Mistrz Zi wci trzyma go w izbie uzdrowie, prbujc stopniowo przywrci si jego ciau i umysowi. Bya wczesna wiosna, kiedy wreszcie Mistrz go wypuci, poleciwszy mu, aby najpierw zoy hod Arcymagowi Gensherowi. Poprzednio bowiem Ged nie by w stanie przyczy si do reszty Szkoy w spenieniu tej powinnoci, kiedy Gensher przyby na Roke. adnemu z kolegw Geda nie pozwalano odwiedzi go w miesicach choroby i teraz, gdy przechodzi mimo, niektrzy z nich zapytywali si wzajemnie: Kto to taki? Dawniej by zwinny, gibki i mocny. Teraz, zamany przez cierpienie, szed niepewnie i nie podnosi twarzy, ktrej lewa strona bya biaa od blizn. Unika znajomych i nieznajomych, kierujc si prosto na Podwrzec Fontanny. Tam, w miejscu gdzie on sam niegdy oczekiwa Nemmerlego, teraz

oczekiwa go Gensher. Jak poprzedni Arcymag, tak i nowy by odziany w biay paszcz; ale, jak wikszo ludzi z Way i ze Wschodnich Rubiey, Gensher by ciemnoskry i ciemne byo jego spojrzenie spod gstych brwi. Ged uklk, zoy mu hod i przysig posuszestwo. Gensher milcza przez chwil. - Wiem, co uczynie - powiedzia wreszcie - ale nie wiem, kim jeste. Nie mog przyj twojego hodu. Ged powsta i wspar si doni o pie rosncego koo fontanny drzewka, aby utrzyma rwnowag. Wci jeszcze znajdowanie sw przychodzio mu z trudem. - Czy mam opuci Roke, mj panie? - Czy chcesz opuci Roke? - Nie. - A czego chcesz? - Zosta. Uczy si. Przemc... zo... - Sam Nemmerle nie umia tego zrobi. Nie, nie pozwol ci odej z Roke. Nic ci nie chroni oprcz mocy tutejszych Mistrzw i wzniesionych wok tej wyspy obwarowa, ktre nie dopuszczaj zych istot. Gdyby teraz odjecha - to co, co spucie z uwizi, znalazoby ci natychmiast, weszoby w ciebie i wzioby ci w posiadanie. Byby z ciebie nie czowiek, lecz gebbeth, kukieka speniajca wol tego zego cienia, ktry podwigne w wiato dnia. Musisz tu zosta, pki nie nabdziesz dosy siy i mdroci, aby mc samemu si przed nim broni - jeli bdziesz kiedy do tego zmuszony. Nawet teraz to co czeka na ciebie. Niechybnie czeka. Czy widziae to od czasu tamtej nocy? - W snach, mj panie. - Po chwili Ged cign dalej, mwic z blem i wstydem: - Mistrzu Gensherze, nie wiem, co to byo - to co, co wydostao si z czarw i wpio we mnie... - Ja rwnie nie wiem. To nie ma imienia. Masz w sobie wielk wrodzon moc i uye tej mocy niewaciwie: rzucie zaklcie, nad ktrym nie panowae, nie wiedzc, jak to zaklcie wpywa na rwnowag wiata i mroku, ycia i mierci, dobra i za. A do tego postpku przywiody ci pycha i nienawi. Czy mona si dziwi, e skutek by opakany? Wywoae ducha z ciaa zmarej, ale wraz z tym duchem zjawia si jedna z Mocy Przeciw-ycia. Przybya wezwana stamtd, gdzie nie ma imion. Bdc zem, czyni zo za twoim porednictwem. Wadza, ktra pozwolia ci j przywoa, daje jej wadz nad tob: jestecie powizani. Jest to cie twojej buty, cie twojej niewiedzy, ktry rzucasz. Czy cie ma imi? Ged sta chory i zmizerniay. Wreszcie odezwa si:

- Byoby lepiej, gdybym wtedy umar. - Kim jeste, aby to orzeka, ty, za ktrego Nemmerle odda ycie? Jeste tu bezpieczny. Bdziesz tu mieszka i dalej si ksztaci. Mwiono mi, e bye zdolny. Dalej wic, zabierz si do pracy. Wykonuj j jak naley. To wszystko, co moesz zrobi. Na tym Gensher zakoczy i nagle znikn, jak to jest w zwyczaju magw. Fontanna podskakiwaa w socu; Ged przyglda si jej przez chwil i sucha jej gosu mylc o Nemmerlem. Niegdy na tym dziedzicu poczu si sowem wymwionym przez wiato soneczne. Teraz przemwia take ciemno: wymwia sowo, ktrego nie mona byo cofn. Ged opuci dziedziniec, zmierzajc do swej dawnej izby w Wiey Poudniowej: izb t trzymano dla niego pust. Pozosta tam w samotnoci. Gdy gong obwieci kolacj, Ged poszed na d, ale niemal nie odzywa si do innych chopcw przy Dugim Stole i nie podnosi ku nim twarzy, nawet ku tym, ktrzy pozdrawiali go najogldniej. Tote po paru dniach wszyscy zostawili go w spokoju. Samotno bya tym, czego pragn, lka si bowiem za, ktre mgby spowodowa uczynkiem lub sowem, nie zdajc sobie z tego sprawy. W Szkole nie byo ani Vetcha, ani Jaspera i Ged nie pyta o nich. Chopcy, ktrym poprzednio przewodzi i nad ktrymi growa, teraz wszyscy go wyprzedzili, z przyczyny miesicy, ktre utraci; tej wiosny i lata uczy si wic z chopcami modszymi od siebie. Nie byszcza te wrd nich, bowiem sowa kadego zaklcia, nawet najprostszej sztuki iluzyjnej, wychodziy z jego ust z wahaniem, a jego rce nie byy pewne w swoim kunszcie. Na jesieni mia uda si raz jeszcze do Wiey Osobnej na nauk u Mistrza Imion. Obowizek ten, ktrego niegdy si obawia, teraz odpowiada mu, gdy tym, czego szuka, bya cisza - a take duga nauka, przy ktrej nie czyni si zakl i podczas ktrej ta moc, o ktrej wiedzia, e wci w nim jest, nie musi by ani razu przywoana do dziaania. W nocy poprzedzajcej jego przeprowadzk do Wiey odwiedzi go w jego izbie czowiek ubrany w brzowy paszcz podrny i trzymajcy dbow lask okut elazem. Ged podnis si na widok laski czarnoksinika. - Krogulcze... Na dwik gosu Ged podnis oczy: to Vetch sta przed nim, krpy i kwadratowy jak zawsze; jego ciemna, szczera twarz staa si starsza, ale umiech nie zmieni si. Na ramieniu Vetcha kulio si zwierztko o ctkowanym futerku i jasnych oczach. - Zosta u mnie, gdy bye chory, i teraz przykro mi si z nim rozstawa. A jeszcze bardziej przykro rozstawa si z tob, Krogulcze. Ale jad do domu. Dalej, Hoeg! Id do swojego prawdziwego pana! - Vetch poklepa otaka i posadzi na pododze. Zwierztko ruszyo przed siebie, usiado na sienniku Geda i zaczo my swoje futerko suchym brzowym jzykiem podobnym do listka. Vetch zamia si, ale Ged nie potrafi si umiechn. Schyli si, gaszczc otaka, aby ukry twarz. - Mylaem, e nie przyjdziesz do mnie, Vetch - powiedzia.

Nie mia zamiaru robi mu wymwek, ale Vetch odpar: - Nie mogem. Mistrz Zi zabroni mi; a od zimy przebywaem z nim zamknity w Gaju. Nie byem wolny, pki nie zdobyem swojej laski. Posuchaj: gdy te bdziesz wolny, przyjed na Wschodnie Rubiee. Bd na ciebie czeka. W tamtejszych miasteczkach wesoo si yje, a czarnoksinicy s mile widziani. - Wolny... - mrukn Ged i wzruszy odrobin ramionami, prbujc si umiechn. Vetch patrzy na niego, nie cakiem tak jak zwykle: z nie mniejsz mioci, ale zapewne z wiksz czarnoksisk wiedz. Powiedzia mikko: - Nie pozostaniesz na zawsze na Roke. - C... miaem nadziej, e bd mg pj na nauk do Mistrza w Wiey, aby zosta jednym z tych, ktrzy szukaj w ksigach i gwiazdach zgubionych imion, i w ten sposb... w ten sposb nie czyni przynajmniej nic zego, jeli ju nic dobrego nie mog... - Zapewne - powiedzia Vetch. - Nie jestem jasnowidzem, ale widz przed tob nie komnaty i ksigi, lecz dalekie morza, ognie smokw, wiee miast i wszystko to, co widzi sok, gdy leci wysoko i daleko. - A za mn - co widzisz za mn? - spyta Ged i mwic powsta, tak e bdny ognik, ktry pon porodku nad ich gowami, rzuci jego cie w ty, na cian i podog. Ged zwrci twarz w bok i rzek, zajkujc si: - Ale opowiedz mi, dokd ty si udasz, co ty bdziesz robi. - Pojad do domu odwiedzi braci i siostr, o ktrej ci nieraz mwiem. Zostawiem j jako mae dziecko, a wkrtce bdzie obchodzia swoje wito Nadania Imienia - dziwnie jest o tym pomyle! A potem znajd sobie zajcie jako czarnoksinik gdzie wrd maych wysp. Och, zostabym duej i pogada z tob, ale nie mog, mj statek wyrusza w rejs dzi wieczorem i przypyw ju si zacz. Krogulcze, jeli kiedykolwiek twoja droga powiedzie na wschd, odwied mnie. A jeli bdziesz mnie kiedykolwiek potrzebowa, sprowad mnie, wezwij mnie moim imieniem: Estarriol. Na te sowa Ged podnis swoj pokryt bliznami twarz; ich spojrzenia spotkay si. - Estarriol - powiedzia - mam na imi Ged. Potem w milczeniu poegnali si ze sob; Vetch odwrci si i zszed do kamiennej sieni, po czym opuci Roke. Ged sta przez chwil bez ruchu, jak kto, kto dowiedzia si wielkich nowin i musi rozszerzy sw dusz, aby je przyj. Wspaniaym darem byo to, co ofiarowa mu Vetch: znajomo jego prawdziwego imienia. Prawdziwego imienia mczyzny nie zna nikt oprcz niego samego i tego, kto mu je nada.

Mczyzna moe si w ostatecznoci zdecydowa, aby zdradzi je swemu bratu, onie czy przyjacielowi, jednake nawet ci nieliczni nie uyj nigdy owego imienia tam, gdzie moe je usysze kto trzeci. W obecnoci innych ludzi bd, tak jak inni, nazywa mczyzn jego imieniem uytkowym, jego przydomkiem - takim imieniem, jak Krogulec, Vetch, co oznacza wyka, albo Ogion, co oznacza szyszka jodowa. Jeli za proci ludzie ukrywaj swoje prawdziwe imi przed wszystkimi oprcz tych paru, ktrych kochaj i ktrym ufaj bezgranicznie, tym bardziej musz tak czyni ludzie zajmujcy si czarnoksistwem - bardziej niebezpieczni i bardziej naraeni na niebezpieczestwo. Kto zna imi czowieka, ten ma w swojej mocy jego ycie. I wanie Gedowi, ktry utraci wiar w siebie, Vetch ofiarowa ten dar, na ktry sta tylko przyjaciela - dowd niezachwianego, nie dajcego si zachwia zaufania. Ged usiad na sienniku i pozwoli zgasn kuli bdnego ognia, od ktrej, gdy znikaa, dolecia saby zapach bagiennego gazu. Pogaska otaka, ktry przecign si rozkosznie i uoy do snu na jego kolanach, jak gdyby nigdy nie sypia gdzie indziej. W Wielkim Domu panowaa cisza. Ged zda sobie spraw, e jest to przeddzie rocznicy jego wasnego Przejcia, dnia, w ktrym Ogion nada mu imi. Od owego dnia miny cztery lata. Ged wspomnia chd grskiego rda, przez ktre brodzi nagi i pozbawiony imienia. Pogry si w rozmylaniach o innych lnicych rozlewiskach Rzeki Ar, gdzie zwykle pywa; o wiosce Dziesiciu Olch pod wielkimi, porastajcymi zbocze gry lasami; o cieniach poranku padajcych w poprzek zakurzonej wiejskiej ulicy, o ogniu podrywajcym si pod podmuchem miechw na kowalskim palenisku w zimowe popoudnie, o ciemnej i wonnej chacie czarownicy, gdzie powietrze byo cikie od dymu i kbicych si zakl. Nie myla o tych rzeczach ju od dawna. Powrciy do teraz, w nocy, w ktrej koczy siedemnacie lat. Wszystkie lata i miejsca, w ktrych spdzi swoje krtkie, rozbite na czci ycie, znalazy si w zasigu umysu i na powrt utworzyy cao. Nareszcie, po tym dugim, gorzkim, zmarnowanym okresie wiedzia raz jeszcze, kim jest i gdzie si znajduje. Ale dokd ma si uda w nadchodzcych latach - tego nie potrafi dostrzec; i ba si ujrze. Nazajutrz rano wyruszy w drog przez wysp, niosc jak zwykle na ramieniu otaka. Tym razem dotarcie piechot do Wiey Osobnej zajo mu trzy, nie dwa dni: by miertelnie znuony, gdy w zasigu jego wzroku znalaza si Wiea, wznoszca si ponad prychajce, syczce wody pnocnego przyldka. Wewntrz Wiey byo ciemno, tak jak pamita, i chodno, tak jak pamita, a Kurremkarmerruk siedzia na wysokim zydlu, spisujc listy imion. Rzuci okiem na Geda i rzek bez przywitania, jak gdyby chopak nigdy si nie oddala: - Id do ka; kto zmczony, ten gupi. Jutro moesz otworzy Ksigi Przedsiwzi Stwrcw i wyuczy si zawartych w niej imion. Pod koniec zimy Ged powrci do Wielkiego Domu. By ju wtedy pasowany na czarownika i Arcymag Gensher tym razem przyj jego hod. Odtd Ged zgbia wysze sztuki i czary, porzucajc sztuki iluzyjne na rzecz dzie prawdziwej magii i uczc si tego, co musia wiedzie, aby zasuy na sw lask czarnoksinika. Trudno, jak sprawiao mu poprzednio wymawianie zakl, znika po paru miesicach, a w jego rce powrcia zrczno; mimo to nie spieszy si do nauki tak jak dawniej: strach udzieli mu ostrej i dugotrwaej lekcji. Jego czary nie wywoyway zreszt adnych gronych mocy ani konfliktw, nawet gdy wymawia Wielkie Zaklcia Stwarzania i Nadawania Ksztatu, ktre s najbardziej ryzykowne. Nieraz Ged zadawa

sobie pytanie, czy przypadkiem uwolniony przeze wwczas cie nie osab tymczasem albo jakim sposobem nie umkn ze wiata, nie nawiedza go bowiem ju wicej w snach. Ale w gbi serca wiedzia, e taka nadzieja jest nierozumna. Od Mistrzw i ze starodawnych ksig wiedzy Ged uczy si, czego mg, o istotach takich jak w cie, ktry wtenczas uwolni; niewiele jednak mona si byo o tym nauczy. O adnym takim stworzeniu nie pisao si ani nie mwio wprost. W najlepszym razie trafiay si tu i wdzie w starych ksigach wzmianki o rzeczach, ktre mogy przypomina owego zwierza cie. Nie by to duch czowieka i nie byo to co stworzonego przez Dawne Moce Ziemi, a mimo to sprawiao wraenie, e ma z tym wszystkim jakie powizanie. W Rzeczy o Smokach, ktr Ged przeczyta bardzo dokadnie, znajdowaa si opowie o staroytnym Wadcy Smokw, ktry dosta si pod wadanie jednej z Dawnych Mocy - mwicego kamienia, spoczywajcego w dalekim pnocnym kraju. Na rozkaz Kamienia, gosia ksiga, przemwi, aby wywoa ducha z krlestwa zmarych, lecz jego czarnoksistwo wypaczone zostao przez wol Kamienia i wraz z duchem zjawia si rzecz nie przywoana, ktra wywabia Wadc z jego powoki i w niej chodzia po wiecie ludzi zabijajc. Ksiga nie mwia jednak, czym bya ta rzecz, ani te nie zdradzaa zakoczenia opowieci. Mistrzowie za nie wiedzieli, skd mg przyby taki cie: z Przeciw-ycia, powiedzia Arcymag; ze zej strony wiata, rzek Mistrz Przemian, a Mistrz Przywoa powiedzia: Nie wiem. Mistrz Przywoa przychodzi dawniej czsto, aby posiedzie przy Gedzie w czasie jego choroby. By srogi i powany jak zawsze, ale Ged czu teraz jego wspczucie i kocha go bardzo. - Nie wiem. Wiem o tej rzeczy tylko to: e przywoa j moga jedynie wielka moc, i to by moe tylko jedna moc - tylko jeden gos - twj gos. Ale co to z kolei znaczy, nie wiem. Ty to odkryjesz. Musisz to odkry albo umrze, gorzej ni umrze... - Mistrz mwi cicho i jego oczy byy pospne, gdy spoglda na Geda. - Mylae, bdc chopcem, e mag to kto, kto potrafi uczyni wszystko. Tak i ja niegdy mylaem. Tak mylelimy wszyscy. A prawda jest taka, e im bardziej ronie prawdziwa moc czowieka, im bardziej poszerza si jego wiedza, tym bardziej zwa si droga, ktr moe on kroczy; a wreszcie niczego ju nie wybiera, lecz czyni tylko i wycznie to, co musi czyni... Gdy Ged ukoczy osiemnacie lat, Arcymag wysa go na nauk do Mistrza Wzorw. O tym, co jest przedmiotem nauki w Wewntrznym Gaju, nie mwi si wiele poza jego obrbem. Podobno nie czyni si tam wcale czarw, a mimo to miejsce to samo w sobie jest zaczarowane. Czasami drzewa Gaju s widoczne, czasami za nie s i nie zawsze znajduj si w tym samym miejscu i w tej samej czci wyspy Roke. Podobno ju same drzewa Gaju maj w sobie mdro czarnoksisk. Podobno Mistrz Wzorw uczy si swej najwyszej magii tam, wewntrz Gaju; gdy tylko drzewa obumr, jego wiedza czarnoksiska obumrze rwnie, a wwczas wody podnios si i zatopi wyspy wiatomorza, ktre Segoy wydwign z gbin w przedmitycznych czasach, zatopi wszystkie ldy, na ktrych yj ludzie i smoki. Ale wszystko to tylko pogoska; a od czarnoksinikw nie mona si o tym niczego dowiedzie. Upyway miesice, a wreszcie pewnego wiosennego dnia Ged powrci do Wielkiego Domu,

nie majc pojcia, czego ode teraz zadaj. Przy drzwiach, ktre wychodz na ciek wiodc przez pola do Pagrka Roke, natkn si na starca oczekujcego u wejcia. Z pocztku Ged nie pozna go, ale po namyle przypomnia go sobie jako tego, ktry wpuci go do Szkoy w dniu przybycia, pi lat temu. Starzec umiechn si, pozdrawiajc go po imieniu, i zapyta: - Czy wiesz, kim jestem? Ged myla wanie przed chwil o tym, e zawsze mwio si Dziewiciu Mistrzw z Roke, a on zna tylko omiu: Mistrza Wiatrw, Sztuki, Zi, Pieni, Przemian, Przywoa, Imion, Wzorw. Zdawao si, e to o Arcymagu mwi si jako o dziewitym. A przecie gdy wybierano nowego Arcymaga, w sprawie jego wyboru zebrao si Dziewiciu Mistrzw. - Myl, e jeste Mistrzem Odwiernym - powiedzia Ged. - Owszem. Ged, zdobye prawo wejcia do Roke, wymawiajc swoje imi. Teraz moesz zdoby prawo odejcia std, wymawiajc moje. - Tak rzek starzec, umiechajc si, i czeka. Ged sta bez sowa. Zna oczywicie tysic sposobw, sztuk i rodkw dowiadywania si imion rzeczy i ludzi; umiejtno taka wchodzia w skad tego wszystkiego, czego uczy si na Roke, bez niej bowiem magia na niewiele by si przydaa. Ale odkry imi maga i Mistrza - to bya inna sprawa. Imi maga jest ukryte lepiej ni led w morzu, lepiej strzeone ni jaskinia smoka. Zaklcie podpatrujce natknie si na silniejsze zaklcie, misterne fortele zawiod, dociekania bd okrnie udaremnione, a przemoc zostanie zwrcona zgubnie przeciw samej sobie. - Wskie s drzwi, ktre otwierasz, Mistrzu - powiedzia wreszcie Ged. - Musz chyba usi tu wrd pl i poci, pki nie schudn na tyle, aby si przelizn. - Jak dugo zechcesz - odpar Odwierny umiechajc si. Tak wic Ged oddali si troch i usiad pod olch na brzegu Thwilburn; wypuci otaka, ktry zbieg nad wod, aby igra w strumieniu i przetrzsa botniste brzegi w poszukiwaniu krabw. Soce zniao si, pne i jasne, wiosna bowiem bya w peni. wiata latar i bdnych ognikw zajaniay w oknach Wielkiego Domu, a u stp wzgrza uliczki miasta Thwil napeniy si mrokiem. Nad dachami pohukiway sowy i nietoperze przelatyway w zmierzchu ponad strumieniem, a Ged wci siedzia, rozmylajc nad tym, jak mgby - przemoc, podstpem albo czarami - pozna imi Odwiernego. Im wicej duma, tym mniej by w stanie dostrzec pord wszystkich sztuk czarodziejskich, jakich si wyuczy przez te pi lat na Roke, t jedn, ktra pozwoliaby wydrze tak tajemnic takiemu magowi. Pooy si w polu i zasn pod gwiazdami, wraz z otakiem, ktry umoci si w jego kieszeni. Gdy soce wstao, podszed, wci z pustym odkiem, do drzwi Domu i zapuka. Odwierny otworzy. - Mistrzu - rzek Ged - nie potrafi wydoby z ciebie twego imienia si, nie bdc dostatecznie silnym, i nie potrafi wydoby go podstpem, nie bdc dostatecznie mdrym. Tote wystarczy

mi, e zostan tutaj, aby si uczy lub suy, cokolwiek sobie yczysz: chyba e przypadkiem odpowiesz mi na jedno pytanie. - Zapytaj. - Jakie jest twoje imi? Odwierny umiechn si i wymwi swoje imi; i Ged powtarzajc je, wkroczy po raz ostatni w progi Domu. Kiedy ze na powrt wyszed, mia na sobie ciki ciemnobkitny paszcz, podarunek od mieszkacw Low Torning, dokd si udawa, gdy potrzebowano tam czarnoksinika. Nis take lask rwn swemu wzrostowi, wyrzezan z drzewa cisowego i okut brzem. Odwierny yczy mu szczliwej drogi, otwierajc przed nim tylne drzwi Wielkiego Domu, drzwi z rogu i koci soniowej, i Ged zszed uliczkami Thwil do statku, ktry czeka na na jasnych porannych falach.

Rozdzia pity
Smok z Wyspy Pendor

Na zachd od Roke, pomidzy dwoma wielkimi ldami Hosk i Ensmer, ley stoczona gromada Dziewidziesiciu Wysp. Najblisza Roke jest wyspa Serd, a najdalsza to Seppish, ktra znajduje si ju niemal na Morzu Pelnijskim; czy jest ich w sumie dziewidziesit - to pytanie nigdy nie rozstrzygnite, poniewa jeli liczy tylko wyspy majce rda sodkiej wody, mona ich naliczy siedemdziesit, jeli natomiast bra pod uwag kad ska, mona si doliczy stu i wicej; a w dodatku przypywy zmieniayby wynik. Kanay pomidzy wysepkami s wskie, tote umiarkowane przypywy i odpywy Morza Najgbszego, napotykajc tu cienienia i przegrody, wznosz si wysoko i opadaj nisko; wskutek tego w miejscu, gdzie podczas przypywu mogy by trzy wyspy, w czasie odpywu bywa jedna. Mimo zreszt wszystkich niebezpieczestw zwizanych z przypywami, kade dziecko umiejce chodzi potrafi tu wiosowa i ma swoj dk; gospodynie przepywaj odziami przez kana, aby wypi z ssiadk filiank ziek; domokrcy zachwalaj swoje towary w rytm uderze wiosami. Wszystkie tutejsze drogi to sona woda, ktr przegradzaj jedynie sieci, rozcignite od domu do domu w poprzek cienin dla poowu rybek zwanych turbikami - wytwarzany z nich olej jest bogactwem Dziewidziesiciu Wysp. Jest na nich par mostw, nie ma za ani jednego wikszego miasta. Na kadej wysepce tocz si zagrody i domy rybakw; dziesi do dwunastu wysepek tworzy wspln gmin. Jedn z takich gmin by Low Torning, obszar wysunity najdalej na zachd, otwierajcy si nie na Morze Najgbsze, ale na zewntrz, ku pustemu oceanowi, temu odludnemu skrajowi, Archipelagu, gdzie znajduje si ju tylko Pendor, wyspa spustoszona przez smoki, a poza nim rozcigaj si niegocinne wody Zachodnich Rubiey. Dom dla nowego czarnoksinika by ju przygotowany. Sta na wzgrzu pord zielonych pl jczmienia, osonity od zachodniego wiatru przez pendikowy zagajnik, ktrego drzewa tony wanie w czerwonych kwiatach. Od drzwi roztacza si widok na inne strzechy, zagajniki i ogrody, na inne wyspy pene strzech, gajw i ogrodw oraz na wijce si pomidzy nimi niezliczone, byszczce kanay morskie. Dom by skromny, pozbawiony okien, z glinian podog, a mimo to lepszy ni ten, w ktrym Ged si urodzi. Naczelnicy wysp z gminy Low Torning, czujc lk wobec czarnoksinika z Roke, prosili, aby im wybaczy ubstwo domostwa. Brak nam kamienia do budowy, powiedzia jeden z nich. Nikt z nas nie jest bogaty, cho nikt nie goduje, dorzuci drugi, a trzeci: Bdzie tu przynajmniej sucho, panie, bo ja sam dogldaem krycia strzech. W oczach Geda dom by nie gorszy od paacu. Podzikowa szczerze naczelnikom wysp, tak e caa ich osiemnastka powrcia, kady w swojej odzi wiosowej, na rodzinne wyspy, aby oznajmi rybakom i gospodyniom, e nowy czarnoksinik to dziwny, pospny modzieniec, ktry mwi mao, ale grzecznie i bez wyniosoci. Zapewne, niewiele byo powodw do wyniosoci na tej pierwszej posadzie maga, jak Ged obj. Czarnoksinicy ksztaceni na Roke udawali si zwykle do miast lub zamkw, aby suy wielkim wadcom, ktrzy gocili ich w wielkich domach. Ci rybacy z Low Torning normaln kolej rzeczy mieliby u siebie co najwyej czarownic albo prostego gularza, ktry rzucaby urok na sieci, piewa nad nowymi odziami oraz leczy ludzkie i zwierzce dolegliwoci. Ale w

ostatnich latach Stary Smok z wyspy Pendor mia mode - i podobno dziesi smokw miao teraz legowisko w ruinie wie Wadcw Morskich z Pendoru, wloko pokryte usk brzuchy w gr i w d po marmurowych schodach i przez rozwalone bramy zamku. Potrzebujc poywienia na tej martwej wyspie, smoki wyleciay z niej ktrego roku, gdy podrosy i zacz im doskwiera gd. Widziano ju cztery smoki lecce nad poudniowo-zachodnimi wybrzeami wyspy Hosk: nie siaday na ziemi, ale wypatryway stajen, owczarni i osiedli ludzkich. Gd smoka budzi si powoli, lecz nasyci go trudno. Tote naczelnicy wysp z gminy Low Torning posali na Roke prob o czarnoksinika, ktry ochroniby ich lud przed tym, co zagraao mu spoza zachodniego horyzontu - i Arcymag osdzi, e ich obawa jest cakiem uzasadniona. - Nie ma tam wygd - mwi Arcymag Gedowi tego dnia, kiedy pasowa go na czarnoksinika nie ma sawy, nie ma bogactwa, zapewne nie ma te niebezpieczestw. Pojedziesz? - Pojad - odpar Ged, nie tylko z posuszestwa. Od owej nocy na Pagrku Roke pragn unikn popisywania si i sawy tak usilnie, jak usilnie przedtem do nich dy. Teraz ju bezustannie powtpiewa w sw si i lka si wystawia na prb sw moc. Z drugiej strony, wieci o smokach zaciekawiy go ogromnie. Na wyspie Gont nie byo smokw od wielu setek lat, podobnie te aden smok nie przelatywa w zasig wchu, wzroku albo zaklcia mieszkacw Roke, tote i tam s one tylko tematem legend i pieni, czym opiewanym, ale nie widzianym. W Szkole Ged nauczy si o smokach wszystkiego, czego mg, lecz co innego czyta o smokach, a co innego je spotka. Dogodna sposobno otwieraa si przed nim jasno, wic i ze szczer ochot odpowiedzia: - Pojad. Arcymag Gensher skin wwczas gow, ale z mrocznym wyrazem twarzy. - Powiedz mi - odezwa si wreszcie - czy lkasz si opuci Roke? Czy te pragniesz std odej? - I jedno, i drugie, Mistrzu. Gensher znw skin gow. - Nie wiem, czy postpuj susznie wyprawiajc ci std, gdzie jeste bezpieczny - powiedzia bardzo cicho. - Nie umiem ujrze twojej drogi. Kryje si caa w ciemnoci. Na Pnocy za istnieje jaka moc, co, co mogoby ci zniszczy, ale co to jest i gdzie si znajduje - czy na twojej przeszej, czy przyszej drodze - nie potrafi powiedzie, wszystko okryte jest cieniem. Gdy przybyli tu ludzie z Low Torning, pomylaem zaraz o tobie, bo gmina ta wydaa mi si bezpieczn i na uboczu pooon okolic, gdzie mgby mie czas na nabranie si. Nie wiem jednak, czy jakiekolwiek miejsce jest dla ciebie bezpieczne, ani te dokd prowadzi twoja droga. Nie chciabym wyprawia ci w gb mroku... Dom pod kwitncymi drzewami wyda si jednak z pocztku Gedowi miejscem wystarczajco jasnym. Modzieniec mieszka w nim, przyglda si czsto niebu na zachodzie i nastawia swoje ucho czarnoksinika na szum uskowatych skrzyde. Ale aden smok si nie zjawia. Ged owi na nadbrzeu ryby i pielgnowa grzdki w ogrodzie. Cae dnie spdza na rozwaaniu stronicy,

linijki albo sowa w Ksigach Wiedzy, ktre przywiz z Roke, na przesiadywania na dworze, w letnim powietrzu pod drzewami pendikowymi; otak spa wtedy obok niego albo wyprawia si na owienie myszy w gszczu traw i stokrotek. Ponadto Ged suy ludziom z Low Torning jako uzdrowiciel i zaklinacz pogody, ilekro go o to poprosili. Nie przychodzio mu do gowy, e czarnoksinik miaby prawo czu si upokorzony wykonywaniem tak prostych sztuk: bawi si przecie niegdy jako dziecko gusami pord ludu uboszego ni ten. Ludzie z Low Torning rzadko go zreszt o co prosili, obawiajc si go, po czci dlatego, e by czarnoksinikiem z Wyspy Mdrcw, po czci z racji jego milczenia i pokrytej bliznami twarzy. Cho by tak mody, byo w nim co, co sprawiao, e w jego towarzystwie czuli si nieswojo. Mimo to Ged znalaz przyjaciela - budowniczego odzi, ktry mieszka na najbliszej od wschodu wyspie. Nazywa si Pechvarry. Spotkali si po raz pierwszy na jego nadbrzeu, gdzie Ged przystan, aby przyjrze si, jak Pechvarry stawia maszt na maej aglwce. Ciela, szczerzc zby, podnis oczy na czarnoksinika i powiedzia: - Cay miesic trwaa ta robota; dopiero teraz zbliam si do koca. Myl sobie, e ty umiaby to zrobi w jednej chwili za pomoc sowa, co, panie? - Mgbym - rzek Ged - ale zatonaby najpewniej w nastpnej chwili, gdybym nie podtrzymywa zakl. Lecz jeli chcesz... - urwa. - Tak, panie? - To taka sobie zabawna sztuczka. Tej odzi niczego nie brakuje. Ale jeli chcesz, mgbym rzuci zaklcie zwizujce, ktre chronioby j przed uszkodzeniem, albo zaklcie znajdujce, ktre pomagaoby jej wrci z morza do domu. Mwi z wahaniem, nie chcc urazi rzemielnika, ale twarz Pechvarryego rozpromienia si. - To dka dla mojego syna, panie, i jeli zechciaby tak j zaczarowa, byby to dowd wielkiej dobroci i yczliwoci. - I wspi si na nadbrzee, aby od razu ucisn do Geda i podzikowa mu. Po tym wydarzeniu czsto pracowali razem; Ged docza swoj sztuk czarodziejsk do pracy rcznej Pechvarryego przy budowie lub reperowaniu odzi, w zamian za uczy si od rzemielnika, jak d jest skonstruowana, a take, jak ni sterowa bez pomocy magii; ta bowiem umiejtno zwykego eglowania bya na Roke czym w rodzaju uwiconego tabu. Czsto Ged i Pechvarry oraz jego synek Ioeth wypywali na kanay i laguny, eglujc i wiosujc na tej czy innej odzi, pki Ged nie sta si niezym eglarzem, a przyja pomidzy nim a Pechvarrym nie okrzepa ostatecznie. Pewnego razu, pn jesieni, syn budowniczego odzi zachorowa. Matka sprowadzia z wyspy Tesk czarownic, ktra bya dobr znachork, i przez par dni zdawao si, e wszystko jest w porzdku. Potem, wrd burzliwej nocy, zjawi si Pechvarry, walc w drzwi Geda i bagajc go, aby przyszed uratowa dziecko. Ged popdzi wraz z nim do odzi i powiosowali popiesznie, pync przez ciemno i deszcz do domu rzemielnika. Tam Ged ujrza lece na wyrku dziecko, przykucnit przy nim w milczeniu matk oraz czarownic, ktra kadzia dymem z korzenia

corly i piewaa Pie Nagiask, co byo najlepszym ze znanych jej rodkw leczniczych. Wyszeptaa jednak do Geda: - Czarnoksiniku, ta gorczka to chyba ra i dziecko pewnie umrze na ni tej nocy. Gdy Ged uklk i pooy donie na dziecku, pomyla to samo i cofn si na moment. W kocowych miesicach jego wasnej dugiej choroby Mistrz Zi przekaza mu wiele z wiedzy uzdrowicielskiej, a pierwsze i ostatnie przykazanie tej wiedzy brzmiao: Uzdrawiaj ran i lecz chorob, ale umierajcemu duchowi pozwl odej. Matka dostrzega jego ruch i zrozumiaa jego znaczenie; zapakaa gono z rozpaczy. Pechvarry schyli si nad ni, mwic: - Nasz czarnoksinik Krogulec uratuje go, ono. Nie trzeba paka! On jest teraz z nami. Potrafi to zrobi. Syszc matczyny lament i widzc ufno, jak w nim pokada Pechvarry, Ged poczu, e nie moe ich zawie. Zwtpi w swoje wasne rozeznanie i pomyla, e moe daoby si uratowa dziecko, gdyby mona byo obniy gorczk. Powiedzia: - Zrobi, co bd mg, Pechvarry. Przystpi do kpania chopca w zimnej deszczwce, ktr, wieo spad, przynieli ze dworu, i zacz wypowiada jedno z zakl powstrzymujcych gorczk. Zaklcie nie podziaao jeszcze i nie dobiego do koca, gdy nagle Ged zda sobie spraw, e dziecko umiera w jego ramionach. Przywoujc ca swoj moc naraz i nie mylc o sobie samym, wysa swego ducha w pogo za duchem dziecka, aby sprowadzi go z powrotem do domu. Wykrzykn imi dziecka: - Ioeth! Czujc, e jaka nika odpowied dotara do jego wewntrznego suchu, puci si w dalsz pogo i zawoa raz jeszcze. Wtedy ujrza chopczyka zbiegajcego szybko, daleko przed nim, po ciemnej pochyoci, po zboczu jakiego ogromnego wzgrza. aden dwik nie mci ciszy. Gwiazdy nad wzgrzem byy takimi, jakich oczy Geda nigdy dotd nie oglday. Mimo to zna nazwy konstelacji: Snop, Drzwi, Ten Co Si Obraca, Drzewo. Byy to te gwiazdy, ktre nigdy nie zachodz, ktre nigdy nie bledn przy nadejciu dnia. W pogoni za umierajcym dzieckiem Ged zapdzi si za daleko. Wiedzc to zda sobie spraw, e pozosta sam na ciemnym zboczu wzgrza. Zawrci z drogi byo trudno, bardzo trudno. Zawrci powoli. Powoli postawi przed sob jedn stop, aby wspi si z powrotem na wzgrze, potem drug. Szed krok za krokiem, przymuszajc si do kadego stpnicia. I kady krok by trudniejszy ni poprzedni. Gwiazdy nie drgny. Ponad suchym spadzistym obszarem ani razu nie powia wiatr. W caym niezmierzonym krlestwie mroku tylko Ged porusza si, powoli wspinajc pod gr. Dotar do szczytu wzgrza i ujrza tam niski kamienny mur. Ale za murem, naprzeciwko niego, by cie.

Cie nie mia postaci czowieka ani zwierzcia. By bezksztatny, ledwie widoczny, lecz szepta co do Geda, cho w tym szepcie nie byo sw, i siga w jego stron. I cie sta po stronie ycia, a Ged po stronie mierci. Musia albo zej ze wzgrza w pustynne krainy i bezwietlne miasta zmarych, albo powrci ku yciu przekraczajc mur, za ktrym ten bezksztatny zy stwr czeka na niego. Magiczna laska tkwia w doni Geda; podnis j wysoko. Wraz z tym poruszeniem napyna we sia. Gdy zbiera si do skoku przez niski kamienny mur wprost na cie, laska nagle zapona biaym wiatem, ktre w tej ciemnej przestrzeni janiao olepiajco. Skoczy; poczu, e pada, i przesta widzie. Tymczasem Pechvarry, jego ona oraz czarownica widzieli, co nastpuje: mody czarnoksinik urwa w poowie zaklcia i przez chwil trzyma dziecko bez ruchu. Potem agodnie zoy maego Ioetha na sienniku, podnis si i stan bez sowa, z lask w doni. Naraz podnis wysoko lask; ta zapona biaym ogniem, jak gdyby trzyma w garci byskawic, i wszystkie sprzty w chacie wyoniy si na moment z pmroku, dziwne i jaskrawe w tym krtkotrwaym wietle. Gdy z oczu patrzcych ustpio olnienie, ujrzeli, e modzieniec ley skulony, twarz do glinianej podogi, obok siennika, na ktrym leao martwe dziecko. Pechvarryemu wydawao si, e czarnoksinik te nie yje. ona rzemielnika pakaa, on sam za mia w gowie zupeny zamt. Czarownica posiadaa jednak troch zasyszanej wiedzy dotyczcej magii i sposobw postpowania prawdziwych czarnoksinikw; widziaa przy tym, e Ged, cho ley zimny i bez ycia, nie sprawia wraenia czowieka martwego, lecz raczej kogo chorego czy bdcego w stanie odrtwienia. Zaniesiono go do domu i pozostawiono przy nim staruch, aby miaa na baczenie i dostrzega, czy zasn, aby si obudzi, czy te zasn na zawsze. May otak ukrywa si wci w krokwiach domu od chwili, gdy weszli nieznajomi ludzie. Pozosta tam nadal, podczas gdy deszcz bi o ciany, a ogie przygasa; noc wloka si powoli, tote starucha zdrzemna si wreszcie przy kominku. Wtedy otak spezn z gry i zbliy si do Geda, ktry lea wycignity sztywno i nieruchomo na ku. Otak zacz liza jego donie i przeguby, dugo i cierpliwie, swoim suchym, brzowym jak li jzyczkiem. Przycupnity przy gowie Geda, liza jego skro, pokryty bliznami policzek i delikatnie muska jzykiem jego zamknite oczy. Pod tym mikkim dotkniciem Ged bardzo powoli zacz si budzi. Ockn si, nie wiedzc, gdzie by przedtem ani gdzie jest teraz, ani te czym jest blade, szare wiato wok niego - wiato, ktre byo spywajcym na wiat porannym brzaskiem. Wwczas otak zwin si jak zwyke w kbek przy ramieniu Geda i uoy do snu. Pniej, kiedy Ged wraca myl do owej nocy, wiedzia, e gdyby nikt go nie dotkn wtedy, gdy lea tak bez ducha, gdyby nikt w aden sposb nie przywoa go z powrotem - byby zapewne zgubiony na zawsze. Bya to tylko niema, instynktowna mdro zwierzcia, ktre lie swojego zranionego towarzysza, aby doda mu otuchy, a jednak w tej mdroci Ged widzia co pokrewnego swej wasnej mocy, co, co sigao tak gboko, jak czarnoksistwo. Od owego czasu wierzy, e czowiek mdry to taki, ktry nigdy nie stroni od innych ywych stworze, niezalenie od tego, czy posiadaj mow, czy te nie; i pniej dugo stara si nauczy tego, czego mona si nauczy w milczeniu z oczu zwierzt, z lotu ptakw, z wielkich powolnych

porusze drzew. Po raz pierwszy udao mu si przeby bez szwanku tam i z powrotem t drog, ktr tylko czarnoksinik moe przeby z otwartymi oczyma i ktrej nawet najwikszy mag nie moe przeby bez ryzyka. Ale droga powrotna przywioda go do alu i trwogi. al dotyczy jego przyjaciela Pechvarryego, trwoga jego samego. Nie wiedzia, dlaczego Arcymag lka si wyprawi go w wiat i co zaciemniao mroczn chmur nawet przewidywania maga co do jego przyszoci. Oczekiwaa bowiem Geda wanie ciemno, ta rzecz bez nazwy, istota nie naleca do wiata, ten cie przez niego uwolniony czy stworzony. Przy murze granicznym, ktry w duchu oddziela mier od ycia, cie przez te dugie lata czeka na Geda. Znalaz go tam nareszcie. Teraz bdzie na jego tropie, bdzie usiowa zbliy si do niego, przej w siebie jego si, wyssa ze ycie i oblec si w jego ciao. Wkrtce potem Ged mia sen: przynio mu si stworzenie podobne do niedwiadka, bez gowy i bez twarzy. Zdawao mu si, e kryo wok domu, obmacujc ciany w poszukiwaniu drzwi. Nie przynio mu si dotd nic takiego od czasu uleczenia ran, ktre stwr niegdy mu zada. Gdy Ged si obudzi, by saby i czu zimno, a blizny na jego twarzy i ramieniu cigny si i bolay. Odtd zacz si zy czas. Gdy Ged widzia w snach cie albo gdy choby tylko o nim pomyla, czu zawsze to samo zimne przeraenie: rozum i moc odpyway ze, pozostawiajc go bezmylnym i zagubionym. Wcieka si na swoje tchrzostwo, ale to nic nie pomagao. Poszukiwa jakiej obrony, lecz adnej nie mg znale: ten stwr nie mia ciaa, nie by istot yw, nie by duchem, nie mia imienia, nie posiada innego istnienia prcz tego, ktre sam Ged mu nada - by straszliw moc poza prawami sonecznego wiata. Ged wiedzia o tym stworzeniu tylko to, e co przyciga je ku niemu i e bdzie prbowao spenia sw wol poprzez niego, jako e jest jego tworem. Ale w jakiej postaci moe nadej, skoro nie ma jak na razie wasnego realnego ksztatu, i w jaki sposb nadejdzie, i kiedy nadejdzie - tego Ged nie wiedzia. Wznis wszelkie moliwe czarodziejskie zapory wok swego domu i wok wyspy, na ktrej mieszka. Takie ciany czarw musz by wci odnawiane, wkrtce wic Ged spostrzeg, e gdyby roztrwoni ca swoj si na te umocnienia, mieszkacy wysp nie mieliby ze adnego poytku. Co mgby uczyni pomidzy dwoma wrogami, gdyby smok przyby z wyspy Pendor? Znw mia sen, ale tym razem nio mu si, e cie jest wewntrz domu, obok drzwi, i e siga ku niemu poprzez mrok, szepczc sowa, ktrych Ged nie rozumia. Obudzi si przeraony i posia przez powietrze bdny ognik, ktry pty owietla swym pomieniem kady kt domku, pki Ged nie przekona si, e cienia nigdzie nie ma. Potem uoy na wglach w kominku wiee drwa i siedzia w blasku ognia; duma tak dugo, syszc, jak jesienny wiatr szeleci som strzechy i zawodzi w wielkich, ogooconych z lici koronach drzew. Dawny gniew obudzi si w sercu Geda. Nie mg cierpie tego bezradnego czekania, tego siedzenia w puapce na maej wyspie i mamrotania bezuytecznych zakl, ktre miay go odgrodzi i ochroni. Jednake nie umia po prostu wymkn si z potrzasku: uczyni tak znaczyoby zawie zaufanie mieszkacw wysp i zostawi ich bezbronnych na pastw zagraajcego smoka. Pozostawaa tylko jedna droga. Nazajutrz rano Ged zszed w tum rybakw na gwnej przystani Low Torning i znalazszy tam starost gminy powiedzia do:

- Musz std odej. Jestem w niebezpieczestwie i naraam was na niebezpieczestwo. Musz sobie pj. Dlatego te prosz ci o pozwolenie na wyjazd i zniszczenie smokw na wyspie Pendor, tak abym zakoczy zadanie, jakiego si dla was podjem, i mg odej bez przeszkd. Jeli za mi si nie uda, to nie udaoby mi si rwnie, gdyby smoki tu si zjawiy, lepiej wic wiedzie to teraz ni pniej. Starosta gapi si na z otwart gb. - Krogulcze, panie mj - odezwa si - tam jest dziewi smokw! - Osiem z nich to podobno mode. - Ale stary... - Powiadam ci, musz std odej. Prosz ci o pozwolenie, abym mg, jeli potrafi, uwolni was przedtem od groby smokw. - Jak sobie yczysz, panie - przysta starosta ponuro. Wszyscy, ktrzy suchali tej rozmowy, uwaali, e mody czarnoksinik pozwala sobie na szalestwo albo akt wariackiej odwagi, tote z markotnymi minami spogldali na odjazd Geda, nie spodziewajc si ju wieci o nim. Niektrzy napomykali, e Ged ma zamiar po prostu popyn z powrotem przez Hosk na Morze Najgbsze, pozostawiajc ich wasnemu losowi; inni, wrd nich Pechvarry, utrzymywali, e oszala i e szuka mierci. W cigu ycia czterech pokole wszystkie statki bray kurs omijajcy z daleka wybrzea wyspy Pendor. Nie przyby na ni nigdy aden mag, aby stoczy bj ze smokiem, wyspa leaa bowiem na nie uczszczanym szlaku morskim, a jej wadcy byli piratami, owcami niewolnikw, sprawcami wojen, znienawidzonymi przez ca ludno poudniowo-zachodnich obszarw wiatomorza. Z tej przyczyny nikt nie prbowa pomci wadcy Pendoru, odkd smok napad nagle z zachodu na niego i na jego ludzi, gdy siedzieli w wiey przy uczcie, odkd zala ich pomieniami buchajcymi z paszczy i wpdzi do morza ca wrzeszczc ludno miasta. Nie pomszczony, Pendor zosta wydany na pastw smoka, wraz ze wszystkimi komi zmarych, z wieami i z kosztownociami, ktre zrabowano dawno nieyjcym ksitom z wybrzey wysp Paln i Hosk. Wszystko to Ged dobrze wiedzia, i nie tylko to, odkd bowiem przyby do Low Torning, stale mia w pamici i przemyliwa wszystko, czego si dotd uczy o smokach. Gdy prowadzi swoj ma d na zachd - nie wiosujc tym razem ani nie uywajc marynarskich umiejtnoci, ktrych go nauczy Pechvarry, lecz eglujc czarodziejsko z magicznym wiatrem dmcym w agiel i zaklciem rzuconym na dzib i stpk, aby utrzyma d w kursie - wypatrywa martwej wyspy wznoszcej si ponad lini morskiego horyzontu. Chcia pyn szybko, dlatego te uy magicznego wiatru, gdy bardziej obawia si tego, co byo za nim, ni tego, co przed nim. Lecz gdy dzie upyn, niecierpliwo Geda przeistoczya si z trwogi w jak radosn zawzito. Nareszcie szuka tego niebezpieczestwa z wasnej woli; im bardziej si do niego zblia, tym pewniejszy by, e tym razem, w tej godzinie, by moe przedmiertnej, nareszcie jest wolny.

Cie nie odway si pody za nim w paszcz smoka. Fale, biae na wierzchokach, suny po szarym morzu, szare chmury niosy si nad gow w pnocnym wietrze. Ged pyn na zachd z szybkim magicznym wiatrem w aglu i wkrtce w zasigu jego wzroku znalazy si skay Pendoru, wymare ulice miasta i wypalone, chylce si ku upadkowi wiee. U wejcia do portu, w pytkiej pokrgej zatoce, Ged umierzy wywoany zaklciem wiatr i powstrzyma pync dk, tak e leaa, koyszc si na falach. Wtedy przywoa smoka: - Uzurpatorze z Pendoru, chod broni swojego skarbu! Jego gos przepad w szumie przybrzenych fal, bijcych w wybrzea barwy popiou; ale smoki maj dobry such. Ju po chwili jeden z nich, jakby olbrzymi czarny nietoperz o cienkich skrzydach i kolczastym grzbiecie, wyfrun z jakich pozbawionych dachu miejskich ruin i zataczajc koa w pnocnym wietrze nadlecia w kierunku Geda. Serce Geda uroso na widok stwora, ktry by takim mitem dla jego ludu; modzieniec zamia si i krzykn: - Wracaj i powiedz Staremu, eby tu si zjawi, ty latajcy robaczku! By to bowiem jeden z modych smokw, zrodzonych tutaj przed laty przez samic z Rubiey Zachodnich, ktra zoya swoje wielkie skrzaste jaja - jak podobno lubi to robi samice smocze - w jakiej sonecznej, zburzonej komnacie wiey i odleciaa, pozostawiajc Starego Smoka z Pendoru, aby strzeg modych, gdy ju wypezn z pknitych bon jak zowieszcze jaszczurki. Mody, smok nic nie odpowiedzia. Nie by zbyt wielki jak na swj gatunek; mg mie dugo czterdziestowiosowego statku i by chudy jak robak mimo wielkiej rozpitoci swych czarnych, boniastych skrzyde. Nie osign jeszcze dostatecznego wzrostu ani gosu, brak mu te byo smoczej chytroci. Pomkn wprost na Geda stojcego w chybotliwej dce i, rozwierajc swoje dugie, zbate szczki, spad z nieba lotem strzay; tote Gedowi wystarczyo jednym sprytnym zaklciem unieruchomi i usztywni jego skrzyda i czonki, i sprawi w ten sposb, e gruchn w morze obok jak spadajcy kamie. I szare morze zamkno si nad smokiem. Dwa smoki podobne do pierwszego wzleciay z podstawy najwyszej wiey. Tak jak pierwszy, zbliyy si szybkim lotem wprost ku Gedowi, lecz mimo to zowi obydwa, strci je i utopi; a nie podnis jeszcze nawet swojej czarnoksiskiej laski. Nie mino wiele czasu, gdy nadleciay ku niemu z wyspy trzy nastpne. Jeden z nich by znacznie wikszy i jego paszczka rzygaa kbicym si ogniem. Dwa smoki pofruny ku Gedowi, plaskajc skrzydami, ale trzeci, ten wikszy, zbliy si kolistym lotem z tyu, bardzo chyo, aby spali wroga wraz z odzi swym ognistym oddechem. adne zaklcie unieruchamiajce nie ogarnoby wszystkich trzech, gdy dwa nadleciay z pnocy, a jeden z poudnia. W mgnieniu oka, gdy to zrozumia, Ged uczyni czar Przemiany i pomidzy jednym a drugim oddechem wzlecia z odzi pod postaci smoka. Rozpocierajc szerokie skrzyda i wycigajc przed siebie szpony, star si z dwoma smokami i spopieli je ogniem, a potem zwrci si ku trzeciemu, wikszemu ni on sam i te uzbrojonemu w ogie. W wietrze wiejcym nad szarymi falami miotali si w gwatownych skrtach, kapali

zbami, spadali nagle i rzucali si na siebie, a powietrze wok nich zamci dym, czerwono przewietlony arem ich ognistych paszcz. Ged wzlecia nagle w gr, a smok, ktry pozosta niej, rzuci si za nim w pogo. W poowie lotu smok-Ged unis skrzyda, zawis w powietrzu i rzuci si jak jastrzb z wycignitymi w d szponami, zwalajc si na przeciwnika i uderzajc w jego szyj i bok. Czarne skrzyda zatrzepotay w popochu i czarna smocza krew zacza kapa wielkimi kroplami w morze. Smok z wyspy Pendor wyrwa si przeladowcy i pofrun niskim i niezdarnym lotem ku wyspie, gdzie ukry si, wpezajc w jak studni czy jam w miejskich ruinach. Natychmiast Ged przybra sw zwyk posta i powrci do odzi, byo bowiem niezmiernym ryzykiem pozostawanie pod postaci smoka duej, ni tego wymagaa potrzeba. Jego rce byy czarne od parzcej smoczej krwi; gow mia osmalon ogniem, ale w tej chwili nie miao to znaczenia. Poczeka tylko, a mg na nowo zaczerpn tchu, po czym zawoa: - Widziaem sze, zabiem pi, mwiono mi o dziewiciu: wyacie, robaki! Przez dug chwil na wyspie nie poruszyo si adne stworzenie ani nie odezwa aden gos; tylko fale biy z hukiem o brzeg. Potem Ged uwiadomi sobie, e najwysza wiea z wolna zmienia swj ksztat, wybrzuszajc si z jednej strony, jakby wyrastao jej rami. Poczu obaw przed smocz magi, bowiem stare smoki wadaj wielk moc i przebiegoci w czarach podobnych i niepodobnych do czarw ludzkich; po chwili jednak zrozumia, e nie bya to sztuczka smoka, lecz zudzenie jego wasnych oczu. To, co wzi za cz wiey, byo ramieniem smoka z Pendoru, gdy rozprostowywa on swoje cielsko i powoli dwiga si w gr. Gdy smok by ju na nogach, jego pokryty uskami eb, uwieczony kolcami i ze zwisajcym potrjnym jzorem, wyrs ponad zburzon wie, a szponiaste przednie apy potwora wspary si na lecych niej gruzach miasta. uski smoka byy szaroczarne; odbijay wiato dzienne jak rozupany kamie. Smok by chudy jak ogar i wielki jak pagrek. Ged wpatrywa si we, przejty groz. Nie byo takiej pieni ani opowieci, ktra mogaby przygotowa umys na ten widok. Ged omal nie zapatrzy si w oczy smoka i nie zosta usidlony; czowiek bowiem nie moe spoglda w smocze renice. Umkn wzrokiem przed lepkim, zielonym spojrzeniem, ktre go obserwowao, i wystawi przed siebie lask wygldajc w tej chwili jak drzazga, jak cienka gazka. - Omiu miaem synw, may czarnoksiniku - odezwa si potny oschy gos smoka. - Piciu zgino, jeden umiera: wystarczy. Zabijajc ich nie zdobdziesz mojego skarbu. - Nie chc twojego skarbu. ty dym wydoby si z sykiem z nozdrzy potwora: by to smoczy miech. - Nie chciaby zej na brzeg i obejrze go, may czarnoksiniku? Jest wart obejrzenia. - Nie, smoku. Smoki s spokrewnione z wiatrem i ogniem, niechtnie za walcz ponad morzem. W tym krya

si jak na razie przewaga Geda, ktrej nie chcia straci; ale pas wody morskiej pomidzy nim a wielkimi szarymi szponami nie wydawa si ju teraz dostateczn ochron. Trudno byo ustrzec si spojrzenia w gb zielonych, bacznych oczu. - Bardzo mody z ciebie czarnoksinik - rzek smok. - Nie wiedziaem, e s ludzie, ktrzy swoj moc osigaj w tak modym wieku. - Mwi, tak jak i Ged, Dawn Mow, bo ona wanie jest do tej pory jzykiem smokw. Cho uywanie Dawnej Mowy zmusza czowieka do mwienia prawdy - smokw to nie dotyczy. Jest to ich wasny jzyk, tote mog w nim kama, naginajc prawdziwe sowa do faszywych celw, chwytajc niebacznego suchacza w labirynt sw-luster, z ktrych kade odbija prawd, ale donikd nie prowadzi. Ostrzegano przed tym czsto Geda i gdy smok przemwi, czarnoksinik sucha go nieufnie, gotw do powtpiewania we wszystko. Ale sowa zdaway si proste i jasne: - Czy po to przybye tutaj, aby prosi mnie o pomoc, may czarnoksiniku? - Nie, smoku. - A jednak mgbym ci pomc. Bdziesz potrzebowa wkrtce pomocy w walce przeciwko temu, co ciga ci w ciemnoci. Ged sta oniemiay. - Czym jest to, co ci ciga? Powiedz mi jego imi. - Gdybym mg to nazwa... - Ged zawaha si. ty dym zakbi si nad dugim bem smoka, wydobywajc si z nozdrzy, z dwu okrgych ognistych jam. - Gdyby mg to nazwa, mgby to zapewne ujarzmi, may czarnoksiniku. Moe bd umia zdradzi ci jego imi, kiedy ujrz to z bliska. A to si zbliy, jeli zaczekasz u brzegw mojej wyspy. To si zjawi wszdzie tam, dokd ty przybdziesz. Jeli nie chcesz, aby to si zbliyo, musisz przed nim ucieka, ucieka, bez przerwy ucieka. I mimo wszystko bdzie to szo w lad za tob. Czy chciaby zna jego imi? Ged znw sta w milczeniu. Nie umia odgadn, skd smok dowiedzia si o uwolnionym przeze cieniu, ani te skd moe zna imi cienia. Arcymag powiedzia kiedy, e cie nie ma imienia. Lecz smoki maj swoj wasn mdro i stanowi ras starsz nili czowiek. Niewielu ludzi potrafi si domyli, co smok wie i skd si tego dowiedzia; ci nieliczni - to Wadcy Smokw. Dla Geda tylko jedno byo pewne: cho smok mg rzeczywicie mwi prawd, cho byby w samej rzeczy zdolny wyjawi istot i imi owego cienia i w ten sposb da Gedowi wadz nad nim - nawet wwczas, nawet jeli mwi prawd, czyni to wycznie dla swych wasnych celw. - Bardzo rzadko si zdarza - powiedzia wreszcie modzieniec - aby smoki chciay wywiadcza ludziom przysugi.

- Ale jest rzecz bardzo zwyczajn - odpar smok - e koty bawi si myszami, zanim je zabij. - Ja jednak nie przybyem tu, aby si bawi, czy te by czyj zabawk. Przybyem, aby dobi z tob targu. Szpic smoczego ogona, ostry jak miecz, ale piciokrotnie od miecza duszy, wygi si ukowato ku grze jak ogon skorpiona ponad pokrytym usk niczym kolczug grzbietem smoka, wznoszc si wyej nili wiea. Smok przemwi oschle: - Ja nie dobijam z nikim targu. Ja bior. Co takiego moesz mi zaofiarowa, czego nie potrafibym odebra ci, kiedy tylko zechc? - Bezpieczestwo. Twoje bezpieczestwo. Przysignij, e nigdy nie polecisz na wschd od Pendoru, a ja przysign, e pozostawi ci bez szwanku. Zgrzytliwy odgos wydoby si z gardzieli smoka, jak odlegy oskot kamiennej lawiny spadajcej pord gr. Ogie taczy po jego rozszczepionym na troje jzyku. Smok unis si wyej, wyaniajc si spoza ruin. - Ofiarujesz mi bezpieczestwo! Grozisz mi! Czym? - Twoim imieniem, Yevaud. Gos Geda zadra przy wymawianiu tego imienia, lecz wypowiedzia je wyranie i gono. Na jego dwik Stary Smok zamar w bezruchu. Mina chwila, potem nastpna; wreszcie Ged, stojc w swojej maej jak upina, rozkoysanej odzi, umiechn si. Zaryzykowa swym yciem, stawiajc je na przypuszczenie zaczerpnite ze starych historii o smoczej wiedzy, jakich uczy si na Roke, przypuszczenie, e smok z Pendoru jest tym samym, ktry ograbi zachodni Osskil w czasach Elfarran i Morreda, a potem zosta stamtd przepdzony przez znajcego si na imionach czarnoksinika nazwiskiem Elt. Przypuszczenie to okazao si trafne. - Nasze siy s rwne, Yevaud. Ty masz swoj moc: ja znam twoje imi. Zawrzesz ze mn ukad? Smok wci jeszcze nie odpowiada. Przez wiele lat wylegiwa si na wyspie, gdzie napierniki i szmaragdy walay si rozsypane w pyle pord cegie i koci; przyglda si swojej czarnej, jaszczurczej dziatwie, igrajcej midzy zmurszaymi domami i wyprbowujcej skrzyda w lotach z urwisk; sypia dugo w socu i nie budzi go nigdy gos ani agiel. Zestarza si. Trudno byo teraz si ruszy, stawi czoo temu niedorosemu magowi, temu wtemu przeciwnikowi, ktrego laska wywoywaa grymas pogardy na paszczy starego smoka Yevauda. - Moesz wybra dziewi drogich kamieni z mojego skarbu - odezwa si wreszcie gosem syczcym i skomlcym w dugiej paszczce. - Dziewi najlepszych: wybieraj. Potem odejd!

- Nie chc twoich klejnotw, Yevaud. - Gdzie si podziaa ludzka chciwo? W dawnych czasach na Pnocy ludzie kochali byszczce kamienie... Wiem, czego chcesz, czarnoksiniku. Ja take mog ofiarowa ci bezpieczestwo, bo wiem, co moe ci ocali. Znam to jedno, co moe ci ocali. Okropno idzie twoim ladem. Zdradz ci jej imi. Serce Geda zabio mocniej; zacisn w doni lask, stojc rwnie nieruchomo jak smok. Przez chwil walczy z nag, wstrzsajc nim nadziej. To nie o swoje wasne ycie si targowa. Mg mie nad smokiem jedn, i tylko jedn przewag. Odsun nadziej i uczyni to, co uczyni musia. - Nie tego dam, Yevaud. Gdy wymawia imi smoka, byo to, jakby trzyma olbrzymiego potwora na delikatnej, cienkiej smyczy, zaciskajc j na jego gardzieli. Mg wyczu odwieczn zoliwo i znajomo ludzi w spojrzeniu smoka, ktre na nim spoczywao, mg widzie stalowe szpony, kady dugoci ludzkiego przedramienia, tward jak kamie skr, niszczcy ogie, ktry czai si w smoczej gardzieli; a jednak wci si zaciskaa. Ged znw przemwi: - Yevaud! Przysignij na swoje imi, e ty ani twoi synowie nie zjawicie si na Archipelagu. Pomienie buchny nagle jasno i gono ze smoczej paszczy i smok odezwa si: - Przysigam na swoje imi! Cisza zapada na wyspie i Yevaud spuci swj wielki eb. Gdy podnis go znowu i spojrza, czarnoksinika ju nie byo, a agiel jego odzi jawi si bia plamk ponad falami na wschodzie, plamk sterujc ku yznym i obsypanym klejnotami wyspom wewntrznych mrz. Wtedy Stary Smok z Pendoru dwign si w ataku wciekoci, burzc wie skrtem wijcego si cielska i bijc skrzydami, ktre sigay na ca szeroko zrujnowanego miasta, Lecz by zwizany przysig - wic nie polecia, ani wtedy, ani kiedykolwiek pniej w kierunku Archipelagu.

Rozdzia szsty
cigany

Gdy tylko wyspa Pendor za jego plecami pogrya si za lini horyzontu, Ged, spogldajc na wschd, poczu, e w jego serce znowu wpeza lk przed cieniem; trudno byo odwrci si od jaskrawej grozy smoka ku owej bezksztatnej okropnoci, nie pozostawiajcej adnej nadziei. Ged pozwoli ucichn magicznemu wiatrowi i eglowa dalej z wiatrem naturalnym, teraz bowiem nie pragn szybkoci. Nie mia nawet wyranego planu tego, co powinien uczyni. Musia ucieka, jak to powiedzia smok; ale dokd? Na Roke - pomyla - tam miaby przynajmniej ochron, a u mdrcw mg znale dobr rad. Najpierw wszake musia uda si raz jeszcze do Low Torning i opowiedzie wszystko naczelnikom wysp. Kiedy rozesza si wie, e po piciu dniach Ged powrci, naczelnicy wraz z poow ludnoci gminy przypynli i przybiegli, aby zebra si wok niego, wlepia we oczy i sucha go. Opowiedzia im swoj histori, po czym jeden z ludzi zabra gos: - Ale kto widzia ten cud umiercenia smokw i udaremnienia ich zamiarw? A jeli on... - Cicho bd! - rzek szorstko starosta gminy, wiedzia, jak wikszo suchaczy, e czarnoksinik moe mwi prawd okrnymi drogami i moe zatrzymywa j dla siebie ale jeli ju co mwi, to rzecz przedstawia si wanie tak, jak mwi. Na tym bowiem polega jego sztuka. Tote wszyscy, peni podziwu, zaczli zdawa sobie spraw, e zdjto z nich brzemi strachu, i wtedy poczli si weseli. Stoczyli si wok swego modego czarnoksinika i poprosili go o powtrzenie opowieci. Przybyli nastpni mieszkacy wysp i znw prosili o to samo. Gdy zapad zmrok, Ged nie musia ju powtarza tej historii. Mieszkacy potrafili uczyni to lepiej ni on. Wiejscy bardowie przystosowali ju opowie do starej melodii i piewali Pie o Krogulcu. Ogniska pony na znak radoci nie tylko na wyspach Low Torning, ale i w dalszych gminach na poudniu i na wschodzie. Rybacy wykrzykiwali wie z odzi do odzi i tak przedostawaa si ona z wyspy na wysp: - Zo zostao zaegnane, smoki nigdy nie przylec z Pendoru! Ta noc, ta jedna noc, bya radosna dla Geda. aden cie nie mg si do przybliy poprzez jasno dzikczynnych ogni poncych na kadym pagrku i play, poprzez krgi rozemianych tancerzy, ktre otaczay Geda, piewajc na jego cze i wymachujc pochodniami w wietrznej jesiennej nocy, tak e snopy jasnych iskier wzlatyway na mgnienie z wiatrem. Nazajutrz Ged spotka si z Pechvarrym, ktry zwrci si do: - Nie wiedziaem, e jeste tak potny, panie. By w tym zdaniu lk, poniewa Pechvarry odway si niegdy zawrze z Gedem przyja, ale by te i wyrzut. Ged nie uratowa dziecka, cho umierci smoki. Po tej rozmowie Ged na nowo

odczu niepokj i niecierpliwo, ktre zagnay go przedtem na Pendor, a teraz wypdzay z Low Torning. Nastpnego dnia, cho mieszkacy zatrzymaliby go z ochot na reszt jego ycia, aby go sawi i chepi si nim, opuci dom na wzgrzu, nie majc adnego bagau prcz ksig, laski i otaka siedzcego mu na ramieniu. Ged odpyn odzi wiosow z paroma modymi rybakami z Low Torning, ktrzy ubiegali si o zaszczyt zostania jego zaog. Przez cay czas, gdy wiosowali pomidzy statkami stoczonymi w wiodcych na wschd kanaach Dziewidziesiciu Wysp, pod wychylajcymi si ponad wod oknami i balkonami domw, wzdu nabrzey wyspy Nesh, ddystych pastwisk wyspy Dromgan, cuchncych poletek naftowych wyspy Geath - przez cay ten czas sowo o bohaterskim czynie Geda wyprzedzao samego czarnoksinika. Ludzie pogwizdywali Pie o Krogulcu, gdy przepywa obok, wspzawodniczyli w ubieganiu si o przenocowanie go i wysuchanie opowieci modzieca o smokach. Kiedy wreszcie przyby na wysp Serd, Ged poprosi kapitana o przewiezienie go na Roke, a ten skoni si odpowiadajc: - To dla mnie zaszczyt, panie, i honor dla mojego statku! Tak wic Ged pozostawi Dziewidziesit Wysp za swymi plecami; ale zaledwie statek wypyn z Wewntrznego Portu wyspy Serd i podnis agle, zad silny, przeciwny wiatr ze wschodu. Byo to dziwne zjawisko, gdy zimowe niebo janiao, a pogoda zdawaa si tego ranka adna i ustalona. Od wyspy Roke dzielio Serd tylko trzydzieci mil, eglowali wic dalej i mimo e wiatr wci si wzmaga, nie przerywali eglugi. Niewielki statek mia - podobnie jak wikszo statkw handlowych z Morza Najgbszego - wysoki sztaksel, ktrym mona tak manewrowa, aby zapa przeciwny wiatr, kapitan za by eglarzem zrcznym i dumnym ze swych umiejtnoci. Tote posuwali si w kierunku wschodnim, halsujc to na pnoc, to na poudnie. Chmury i deszcz nadcigny z wiatrem, ktry zmienia kierunek w dzikich porywach, tak e istniao powane niebezpieczestwo, i statek stanie dba. - Krogulcze, panie mj - odezwa si kapitan do modzieca, ktrego usadowi obok siebie na honorowym miejscu na rufie; nieatwo byo co prawda zachowa godno w tym wichrze i deszczu, ktry moczy ich tak, e ich ciaa w nasiknitych wod paszczach stay si dokuczliwie liskie. - Krogulcze, czy mgby rzec jakie sowo temu wichrowi? - Jak daleko jeszcze do Roke? - Wicej ni poowa drogi. Ale przez ca ostatni godzin nie posunlimy si naprzd, panie. Ged mwi do wiatru, ktry straci nieco na sile i jaki czas pyno im si nienajgorzej. Potem jednak nage, ogromne podmuchy wiony ze wistem z poudnia; zderzenie z nimi odepchno ich z powrotem na zachd. Chmury na niebie rway si i kbiy; kapitan, rykn z wciekoci: - Ten durny wicher dmie we wszystkich kierunkach naraz! Tylko magiczny wiatr, panie, pomoe nam przebi si przez t pogod. Ged spospnia, ale statkowi wraz z zaog grozio przecie niebezpieczestwo z jego powodu;

wzbudzi wic magiczny wiatr, ktry zad w agiel. Natychmiast statek zacz pru fale wprost ku wschodowi, a kapitan znowu si rozpogodzi. Stopniowo jednak, cho Ged podtrzymywa zaklcie, magiczny wiatr przycicha, stawa si coraz wtlejszy, a wreszcie zdawao si przez chwil, e statek znieruchomia na falach, z aglem obwisym mimo nawanicy deszczu i wichru. W tym momencie rozhutany bom z oguszajcym trzaskiem zatoczy pkole; statek poda agiel na wiatr i jak sposzony kot da susa na pnoc. Ged zapa si mocno belki pokadowej, bo statek lea nieomal na burcie, i wykrzykn: - Zawracaj na Serd, kapitanie! Kapitan zakl i odkrzykn, e tego nie zrobi: - Czarnoksinik na pokadzie i ja, najlepszy eglarz floty handlowej, i ten statek, najzgrabniejszy, na jakim pywaem - i mamy zawrci? W tej samej chwili statek znw si okrci, niemal tak, jakby jego kil dosta si w wir wodny; kapitan take chwyci si tylnej stewy, aby utrzyma si na pokadzie, a Ged zwrci si do: - Zostaw mnie na wyspie Serd i py, dokd zechcesz. To nie przeciw twojemu statkowi wieje ten wiatr, lecz przeciw mnie. - Przeciw tobie, czarnoksiniku z Roke? - Czy nigdy nie syszae o wietrze z Roke, kapitanie? - No tak, ten wiatr nie dopuszcza zych mocy na Wysp Mdrcw, ale co to ma wsplnego z tob, Pogromc Smokw? - To sprawa midzy mn a moim cieniem - odpar Ged krtko, jak przystao czarnoksinikowi; i nie powiedzia nic wicej, gdy wracali przez morze na wysp Serd, chyo, z silnym wiatrem i pod przejaniajcym si niebem. W sercu czu ciar i lk, gdy szed w stron miasta z nabrzey wyspy Serd. Dni ku zimie byy coraz krtsze; zmierzch zapad wczenie. O zmierzchu niepokj Geda zawsze wzrasta, tote zakrt kadej uliczki wydawa mu si teraz grony, musia uzbroi si w mstwo, aby nie oglda si stale przez rami na to, co mogo poda za nim. Uda si do Domu Morskiego wyspy Serd, gdzie podrni i kupcy spoywali razem dobre jado dostarczane przez okolicznych mieszkacw i gdzie mogli spa w podunej sali o belkowanym puapie; taka jest gocinno dobrze prosperujcych wysp Morza Najgbszego. Ged odoy z obiadu kawaek misa i pniej przy kominku wywabi pieszczotliwie otaka z fadu swego kaptura, w ktrym zwierztko kulio si przez cay w dzie; prbowa skoni otaka do jedzenia, gaszczc go i szepczc do: - Hoeg, Hoeg, mj may, mj cichutki... - Ale zwierztko nie chciao je i wpezo w kiesze, ukrywajc si w niej. Po zachowaniu si otaka, po swojej wasnej pospnej niepewnoci, po

samym wygldzie ciemnoci zalegajcej w ktach wielkiej izby Ged pozna, e cie by niedaleko. Nikt w tym domu nie zna Geda; byli tu podrni z innych wysp, ktrzy nie syszeli jeszcze Pieni o Krogulcu. Nikt si do niego nie odzywa. Ged wybra sobie wreszcie siennik i pooy si, ale ca noc lea z otwartymi oczyma w tej sali pod belkowanym puapem, otoczony snem obcych ludzi. Ca noc prbowa wybra sw drog, przemyle, dokd powinien si uda, co czyni; ale kady wybr, kady zamiar tamowao przeczucie zguby. Na kadej drodze, ktr Ged mg si uda, czyha cie. Tylko wyspa Roke bya ode wolna; i wanie na Roke nie mg popyn - zabraniay mu tego potne, uczynione w dawnych czasach czary, ktre zapewniay bezpieczestwo zagroonej wyspie. To, e podnis si przeciw niemu wiatr z Roke, byo dowodem, e stwr cigajcy Geda musi by teraz bardzo blisko. w bezcielesny stwr, lepy na blask soca, by istot ze sfery pozbawionej wiata, przestrzeni i czasu. Musia i po omacku za Gedem poprzez dni i morza wiata owietlonego socem, a widzialny ksztat mg przybiera tylko we nie i w mroku. Nie mia jak dotd adnej substancji ani formy istnienia, ktra mogaby pojawi si w wietle dziennym; tak wanie opiewaj to Czyny Hodea: wit stwarza wszelk ziemi i morze, z cienia wywouje ksztat, zapdza sen w mroczne krlestwo. Ale gdyby cie dogoni wreszcie Geda, mgby wyssa ze jego moc, zabra mu nawet ciar, ciepo i ycie jego ciaa oraz wol, ktra nim rzdzi. Oto bya zguba, ktr Ged widzia przed sob czyhajc na kadej drodze. I wiedzia, e moe by pchnity ku tej zgubie podstpem; albowiem cie, urastajcy w si, ilekro si do Geda zblia, mia zapewne w tej chwili do owej siy, aby uy zych mocy lub zych ludzi do wasnych celw - ukazujc Gedowi faszywe znaki albo przemawiajc czyim gosem. Mimo caej wiedzy Geda - w jednym z ludzi, ktrzy spali owej nocy w tym czy tamtym kcie izby Domu Morskiego, czai si mroczny stwr, co znalaz w ciemnej duszy oparcie i czeka tam, obserwujc Geda i erujc, ju teraz, na jego saboci, jego niepewnoci, jego trwodze. To byo nie do wytrzymania. Musia zaufa trafowi i ucieka tam, gdzie go traf poniesie. Przy pierwszym zimnym bysku witu Ged wsta i popieszy pod bledncymi gwiazdami na nabrzea wyspy, zdecydowany wsi na pierwszy odpywajcy z Serd statek, ktry go przyjmie. Jaka galera adowaa wanie tran; miaa odpyn o wschodzie soca w kierunku Wielkiego Portu na wyspie Havnor. Ged poprosi kapitana, aby go tam zabra. Laska czarnoksinika jest przepustk i zapat na wikszoci statkw. Wzito go chtnie na pokad i w niespena godzin statek ruszy w rejs. Nastrj Geda poprawi si, gdy tylko po raz pierwszy podniesiono czterdzieci dugich wiose, a utrzymujce rytm wiosowania bicie w bben brzmiao w jego uszach jak dziarska muzyka. Mimo to jednak nie wiedzia, co bdzie robi na wyspie Havnor i dokd z niej odpynie. Kierunek na pnoc by rwnie dobry, jak wszystkie inne. Ged sam pochodzi z Pnocy; by moe udaoby mu si znale jaki statek, ktry zabraby go z Havnoru na wysp Gont, i Ged mgby wtedy ujrze znowu Ogiona. Lub mgby te znale statek pyncy daleko w kierunku Rubiey, tak daleko, e cie zgubiby go i zaprzesta pocigu. Oprcz tego rodzaju mglistych pomysw Ged nie mia w gowie adnego okrelonego zamiaru i nie widzia sposobu postpowania, ktrego naleaoby si trzyma. Pozostawao tylko ucieka... Czterdzieci wiose przenioso statek sto pidziesit mil dalej po zimowym morzu, zanim

jeszcze nasta zmierzch koczcy drugi dzie podry z Serd. Zawinli do portu Orrimy na wschodnim wybrzeu wielkiej wyspy Hosk, gdy galery handlowe Morza Najgbszego trzymaj si blisko brzegw i staj na noc w portach, gdy tylko si da. Ged zszed na ld, byo bowiem jeszcze jasno, i pogrony w zadumie wczy si bez celu po spadzistych uliczkach portowego miasta. Orrimy to stare miasteczko, zbudowane solidnie z kamienia i cegy, otoczone murami dla obrony przed bezprawiem wadcw z gbi wyspy Hosk; skady w dokach przypominaj fortece, a domy kupcw maj wiee i obwarowania. Mimo to Gedowi bkajcemu si po ulicach te masywne siedziby zdaway si li tylko zasonami, za ktrymi zalega pusty mrok; a mijajcy go, pochonici swymi sprawami ludzie wydawali si nie rzeczywistymi ludmi, lecz bezgonymi ludzkimi cieniami. Gdy soce zaszo, zszed z powrotem na nadbrzea i nawet tam, w rozlegym czerwonym blasku i wietrze koczcego si dnia, morze i ld zdaway si, podobnie jak sam Ged, przygase i milczce. - Dokd droga prowadzi, czarnoksiniku? Tak zawoa do niego nagle kto z tyu. Odwracajc si, Ged ujrza mczyzn w szarym stroju, dziercego lask z cikiego drewna; nie bya to laska czarnoksinika. Twarz nieznajomego osania przed czerwonym wiatem kaptur, ale Ged poczu, e niewidoczne oczy spotykaj si z jego oczami. Wzdrygajc si i cofajc nieco, wznis sw wasn cisow lask pomidzy sob a nieznajomym. Mczyzna zapyta agodnie: - Czego si lkasz? - Tego, co idzie za mn. - Tak? Ale ja nie jestem twoim cieniem. Ged sta w milczeniu. Wiedzia, e w samej rzeczy ten czowiek, kimkolwiek by, nie by tym, czego Ged si lka; nie by ani cieniem, ani upiorem, ani te stworzeniem zwanym gebbeth. Pord jaowej ciszy i zmroku, ktry zstpi na wiat, nieznajomy wyrnia si nawet gosem i pewn materialnoci. Odrzuci teraz kaptur. Mia dziwn, pokryt bliznami ys gow i pobrudon twarz. Cho podeszy wiek nie dawa zna o sobie w brzmieniu jego gosu, wyglda na czowieka starego. - Nie znam ci - powiedzia mczyzna w szarym odzieniu - a jednak sdz, e by moe spotykamy si nieprzypadkowo. Syszaem niegdy opowie o modziecu z bliznami na twarzy, ktry wdrujc poprzez ciemno posiad wielk wadz, rwn krlewskiej. Nie wiem, czy to opowie o tobie. Ale powiem ci jedno: udaj si na Dwr Terrenon, jeli potrzeba ci miecza do walki z cieniami. Laska z cisowego drewna nie posuy ci w tej potrzebie. Nadzieja walczya w mylach Geda z nieufnoci, gdy tego sucha. Czowiek o czarnoksiskich zdolnociach wczenie si uczy, e w gruncie rzeczy niewiele z jego spotka ma przypadkowy charakter, niezalenie od tego, czy prowadz do dobrego, czy do zego.

- W jakiej krainie jest w Dwr Terrenon? - Na wyspie Osskil. Na dwik tej nazwy Ged ujrza przez moment, dziki kaprysowi pamici, czarnego kruka na zielonej trawie, ktry spoglda na w gr, z ukosa, okiem jak wygadzony kamyk, i mwi; ale sw Ged nie pamita. - Nazwa tej krainy ma w sobie co mrocznego - rzek, spogldajc wci na szaro odzianego mczyzn i prbujc oceni, co to za czowiek. Byo co w jego sposobie bycia, co dawao do zrozumienia, e jest to czarownik, nawet czarnoksinik; i mimo e tak miao zwraca si do Geda, bya w nim jaka dziwaczna pokora, wyglda niemal na kogo chorego, albo te winia czy niewolnika. - Jeste z Roke - odpowiedzia Gedowi. - Czarnoksinicy z Roke nadaj mroczne imiona czarom innym ni ich wasne. - Kim ty jeste? - Podrnym; porednikiem kupca z wyspy Osskil; mam tu interesy - odpar czowiek w szarym odzieniu. Gdy Ged nie zapyta o nic wicej, mczyzna spokojnie yczy mu dobrej nocy i odszed w gr wskiej, pocitej stopniami uliczki ponad nadbrzeem. Ged odwrci si niezdecydowany, czy wzi pod uwag ten znak, czy te nie, i spojrza na pnoc. Czerwona powiata szybko spezaa ze wzgrz i z wietrznego morza. Nadchodzi szary zmierzch, a tu za nim noc. Zdecydowawszy si nagle, Ged ruszy popiesznie nadbrzeem w stron rybaka, ktry skada wanie sieci w swej paskodennej odzi, i zawoa do: - Czy znacie jaki statek w tym porcie, ktry by pyn na pnoc - na wysp Semel albo na Enlady? - Ten tam dugi statek jest z Osskil, moliwe, e zatrzyma si na Enladach. Wci tak samo popiesznie Ged poszed dalej, do wielkiego statku, ktry wskaza mu rybak; by to dugi statek o szedziesiciu wiosach, wysmuky jak w, z wysokim, wygitym dziobem, rzebionym i inkrustowanym krkami muszel loto, z malowanymi na czerwono pokrywami na otwory wiosowe; runy Sifl nakrelone byy na kadej z nich czarn farb. Statek wyglda na grony i szybki, by gotowy do rejsu i z ca zaog na pokadzie. Ged odszuka kapitana i poprosi go o zabranie na wysp Osskil. - Masz czym zapaci? - Znam si troch na wiatrach.

- Ja sam jestem zaklinaczem pogody. Nic nie masz? adnych pienidzy? W Low Torning naczelnicy wysp zapacili Gedowi, jak mogli najlepiej, kawakami koci soniowej uywanymi przez handlarzy na Archipelagu; wzi tylko dziesi kawakw, cho chcieli da mu wicej. Ged zaproponowa je teraz Osskilczykowi, ale ten potrzsn gow. - My nie uywamy tych liczmanw. Jeli nie masz czym zapaci, nie mam dla ciebie miejsca na pokadzie. - Czy nie potrzeba ci rk do pracy? Wiosowaem kiedy na galerze. - Owszem, brakuje mi dwu ludzi. Znajd sobie zatem aw - powiedzia kapitan i nie zwraca wicej uwagi na Geda. I tak, zoywszy swoj lask i worek z ksigami pod wiolarsk aw, Ged sta si na dziesi przykrych dni zimowych wiolarzem na statku z Pnocy. Wypynli z Orrimy o wicie; tego dnia Ged myla, e nie bdzie w stanie wytrwa przy pracy. Jego lewe rami byo nieco uomne na skutek zastarzaych ran barku, cae za jego wiosowanie po kanaach Low Torning nie zaprawio go do nieubaganego, nieprzerwanego cignicia dugiego wiosa galery w takt uderze bbna. Jedna zmiana przy wiosach trwaa dwie do trzech godzin, potem za na awach siedziaa druga grupa wiolarzy, ale wydawao si, e odpoczynek trwa akurat tyle, aby wszystkie minie Geda zdyy zesztywnie, po czym znw trzeba byo wraca do wiose. A drugi dzie pracy by jeszcze gorszy; po nim jednak Ged uodporni si na moz i radzi sobie wcale dobrze. Wrd zaogi nie byo takiego koleestwa, jakie Ged zasta na pokadzie Cienia, gdy po raz pierwszy pyn na Roke. Czonkowie zag statkw andradzkich i gontyjskich s wsplnikami handlowymi, pracuj razem dla wsplnego zysku; natomiast handlarze z Osskil uywaj niewolnikw lub wynajmuj ludzi do wiosowania, pacc im drobnymi zotymi monetami. Zoto jest w wielkiej cenie na wyspie Osskil. Ale nie jest tam ono rdem braterstwa, podobnie jak wrd smokw, ktre take wysoko ceni zoto. Poniewa poowa obecnej zaogi skadaa si z niewolnikw zmuszanych do pracy, oficerowie statku byli waciwie ich nadzorcami, i to surowymi. Ich bicze nie ldoway nigdy na plecach wiolarza, ktry pracowa dla zapaty albo w zamian za przejazd; trudno wszake o wzajemn yczliwo wrd zaogi, z ktrej jedni s chostani, a inni nie. Towarzysze Geda niewiele si odzywali do siebie nawzajem, a jeszcze mniej do niego. Byli to przewanie ludzie z wyspy Osskil, mwicy nie hardyckim jzykiem Archipelagu, ale swoim wasnym narzeczem - srodzy mczyni o bladej cerze, czarnych obwisych wsach i prostych wosach.Klub , czerwony - takim imieniem przezwali Geda. Cho wiedzieli, e jest czarnoksinikiem, nie okazywali mu wzgldw, lecz raczej co w rodzaju powciganej niechci. On sam te nie mia nastroju do nawizywania przyjani. Nawet na swej awie, ogarnity przemonym rytmem wiosowania, jeden spord szedziesiciu wiolarzy na statku mkncym po pustych, szarych wodach, Ged czu si wydany na up, bezbronny. Gdy zawijali o zmroku do obcych portw i gdy otula si paszczem chcc spa, mimo zmczenia ni, budzi si i ni znowu; mia ze sny, ktrych nie potrafi sobie przypomnie po przebudzeniu, cho odnosi wraenie, e dotyczyy statku i ludzi ze statku; tote nie ufa nikomu z nich. Wszyscy wolni Osskilczycy nosili u bioder dugie noe; pewnego dnia, gdy caa zmiana

spoywaa wsplnie poudniowy posiek, jeden z tych ludzi spyta Geda: - Jeste niewolnikiem albo krzywoprzysizc, Kelub? - Ani jednym, ani drugim. - To czemu nie masz noa? Boisz si walczy? - pyta drwico w czowiek imieniem Skiorh. - Nie. - Twj piesek walczy za ciebie? - Otak - odezwa si inny, ktry si przysuchiwa. - To nie pies, tylko otak - i powiedzia w jzyku osskilskim co, co sprawio, e Skiorh spojrza spode ba i odszed. W chwili gdy si odwraca, Ged dostrzeg jak zmian na jego twarzy, jakie zamazanie i przesunicie rysw; jak gdyby na moment co go zmienio, posuyo si nim, wygldajc z ukosa poprzez oczy na Geda. Ale ju po chwili Ged ujrza Skiorha obrconego do twarz; wyglda jak zwykle, tote modzieniec powiedzia sobie, e to, co widzia przedtem, byo jego wasnym strachem, jego wasn trwog odbit w cudzych oczach. Jednake w nocy, gdy stali w porcie Esen, Gedowi przynio si co i we nie tym pojawi si Skiorh. Odtd Ged unika tego czowieka, jak tylko mg, i zdawao si te, e Skiorh trzyma si ode z dala; nie zamienili ju z sob ani sowa. Onieone szczyty Havnoru zniky za nimi na poudniu, zamazane mgami wczesnej zimy. Wiosowali dalej, mijajc wylot Morza Ea, w ktrym dawno temu utopia si Elfarren, a potem przepynli obok Enladw. Stali dwa dni w porcie Berila, Miecie Koci Soniowej, bielejcym ponad zatok w zachodniej czci legendarnej wyspy Enlad. We wszystkich portach, do ktrych zawijali, zaoga musiaa pozostawa na pokadzie statku i nie schodzia na ld. Potem, gdy wstao czerwone soce, wypynli na Morze Osskilskie, w pnocno-wschodnie wiatry, ktre dm bez przeszkd z pozbawionego wysp przestworu Rubiey Pnocnych. Przez to nieprzyjemne morze przewieli bezpiecznie swj adunek, na drugi dzie po wypyniciu z Berili docierajc do portu Neshum, gwnego orodka handlowego Wschodniego Osskilu. Ged ujrza niskie wybrzee smagane przez sotny wiatr, szare miasteczko przycupnite za dugimi kamiennymi falochronami tworzcymi przysta, a za miastem bezdrzewne wzgrza pod zamionym przez nieg niebem. Daleko odpynli od sonecznego Morza Najgbszego. Robotnicy portowi z Cechu Morskiego portu Neshum weszli na pokad, aby wyadowa towar zoto, srebro, klejnoty, cienkie jedwabie i gobeliny z Poudnia, wszystkie owe drogocenne wyroby, ktre wadcy wyspy Osskil gromadzili w skarbcach - i wolnych czonkw zaogi odprawiono. Ged zatrzyma jednego z nich, aby zapyta o drog; a do tej chwili podejrzliwo, jak ywi wobec nich wszystkich, nie pozwalaa mu wyjawia, dokd zmierza, ale teraz, sam w obcym kraju i zmuszony i pieszo, musia poprosi o wskazwk. Zapytany czowiek szed dalej niecierpliwie, odpowiadajc, e nie wie, ale Skiorh, ktry podsucha pytanie, odezwa si: - Dwr Terrenon? Na Wrzosowiskach Keksemt. Id t sam drog. Skiorh nie by towarzyszem, ktrego Ged byby sobie wybra, ale nie znajc ani jzyka, ani

drogi, nie mia wielkiego wyboru. Zreszt - pomyla - nie miao to wielkiego znaczenia; przybycie tutaj nie byo wynikiem jego wasnej decyzji. Ged by kierowany, i obecnie co kierowao nim w dalszym cigu. Nacign kaptur na gow, wzi swoj lask i worek i ruszy za Osskilczykiem ulicami miasteczka, a potem pod gr, stokami zanieonych wzgrz. May otak nie chcia siedzie na jego ramieniu, ale ukry si w kieszeni tuniki z baraniej skry, ktr Ged nosi pod paszczem: zawsze to robi w zimn pogod. Wzgrza rozcigny si niegocinnie, faliste wrzosowiska, sigajce tak daleko, jak siga wzrok. Szli w milczeniu; cisza zimy spoczywaa na caej okolicy. - Jak daleko jeszcze? - zapyta Ged, gdy uszli ju kilka mil; nigdzie wokoo nie widzia ani ladu wioski czy zagrody i pomyla wanie o tym, e nie maj ywnoci. Skiorh odwrci na chwil gow, nacigajc kaptur, i odpar: - Niedaleko. Bya to szpetna twarz, blada, z gruba ciosana i okrutna, ale Ged nie lka si adnego czowieka, cho mg si lka, tam gdzie jego przewodnikiem by taki czowiek. Skin gow i poszli dalej. Droga, ktr szli, bya tylko rys na bezmiarze pokrytym cienk warstw niegu i bezlistnymi krzakami. Od czasu do czasu inne cieki krzyoway si z t drog albo z niej odgaziay. Teraz, gdy dym z kominw Neshum skry si za wzgrzami w zmierzchajcym popoudniu, nic ju nie wskazywao szlaku, ktrym mieli i albo ktry przeszli. Tylko wiatr d niezmiennie ze wschodu. I gdy maszerowali ju kilka godzin, Gedowi wydao si, e daleko na wzgrzach w kierunku pnocno-zachodnim, w ktrym wioda ich droga, widzi na tle nieba malek kreseczk bielejc jak zb. Ale wiato krtkiego dnia szarzao i gdy droga znw si podniosa, Ged nie mg dostrzec wyraniej ni poprzednio tej rzeczy, wiey, drzewa czy cokolwiek to byo. - Czy idziemy tam? - zapyta, wskazujc na t rzecz. Skiorh nie odpowiedzia, lecz stpa ciko dalej, zakutany w swj pospolity paszcz ze spiczastym osskilskim kapturem o futrzanym podbiciu. Ged w dalszym cigu kroczy obok. Zaszli ju daleko; czu senno na skutek miarowego kroku, jakim maszerowali, i dugotrwaego znuenia w cigu trudnych dni i nocy spdzonych na statku. Zaczo mu si wydawa, e szed tak zawsze i bdzie szed wiecznie obok tej milczcej istoty, poprzez milczc, pograjc si w ciemnoci krain. Jego czujno i uwaga ulegy przytpieniu. Kroczy jak w dugim, dugim nie, w ktrym poda si donikd. Otak poruszy si w kieszeni Geda, a nieznaczna, nieuchwytna trwoga rwnie zbudzia si i poruszya w sercu modzieca. Zmusi si, aby przemwi: - Coraz ciemniej i nieg pada. Jak daleko jeszcze, Skiorh? Po chwili milczenia jego towarzysz odpowiedzia, nie odwracajc si: - Niedaleko. Jego gos brzmia jednak nie jak gos czowieka, lecz tak, jakby to zwierz prbowa przemwi,

chrapliwie i gardowo. Ged zatrzyma si. Wszdzie naokoo w pnym, zmierzchajcym wietle cigny si wzgrza. Rzadki nieg wirowa z lekka opadajc. - Skiorh! - powiedzia Ged; tamten przystan i odwrci si. Pod spiczastym kapturem nie byo twarzy. Zanim Ged zdy wymwi swoje zaklcie lub przywoa moc, gebbeth odezwa si swym chrapliwym gosem: - Ged! W tym momencie modzieniec nie by w stanie dokona adnego przeistoczenia; zosta unieruchomiony w swej prawdziwej naturze, musia zatem stawi czoo gebbethowi bezbronny. Nie mg te wezwa pomocy w tym obcym kraju, gdzie nic nie byo mu znane i nikt nie przybyby na jego wezwanie. Ged sta w pojedynk, nie odgrodzony od swego przeciwnika niczym prcz cisowej laski w prawej rce. Stwr, ktry pochon umys Skiorha i wzi w posiadanie jego ciao, zmusi je, aby postpio krok w stron Geda; ramiona wysuny si ku niemu po omacku. Wcieko i trwoga ogarny czarnoksinika; zamachn si i ze wistem uderzy lask w kaptur skrywajcy w cie w miejscu twarzy. Kaptur i paszcz pod tym zajadym ciosem osuny si niemal do samej ziemi, jak gdyby nic w nich nie byo prcz wiatru, a potem, skrcajc si i trzepoczc, podniosy si znowu. Ciao gebbetha, odsczone z rzeczywistej substancji, jest czym niby powoka lub opar w ksztacie czowieka, nierealnym ciaem odziewajcym cie, ktry jest realny. Szarpic si i falujc jakby w podmuchach wiatru, cie rozpostar ramiona i postpi ku Gedowi, prbujc dosta go w swe rce, tak jak niegdy pochwyci go na Pagrku Roke; i gdyby to uczyni, byby odrzuci powok Skiorha i wszed w Geda, pochaniajc go od wewntrz, biorc go w posiadanie - to wanie byo pragnieniem cienia. Ged uderzy we znowu cik, dymic lask, odpierajc go tym ciosem, ale cie powrci; Ged uderzy raz jeszcze, a potem rzuci lask, ktra pona i tlia si, parzc jego do. Cofn si, potem nagle odwrci i zacz ucieka. Bieg, a gebbeth pdzi rwnie szybko tu za nim, nie mogc go wyprzedzi, ale te nie zostajc w tyle. Ged nie obejrza si ani razu. Bieg, wci przez t niezmierzon pnocn krain, gdzie nie mona byo znale kryjwki. Gebbeth raz jeszcze zawoa na po imieniu ochrypym, wiszczcym gosem, lecz cho poprzednio pozbawi go w ten sposb jego czarnoksiskiej mocy, nie mg zawadn jego cielesn i zmusi go do zatrzymania si. Ged bieg. Noc gstniaa wok cigajcego i ciganego, a cienka warstwa niegu zawiaa ciek, ktrej Ged nie mg ju dojrze. Czu w oczach omot ttna, oddech pali mu gardo; waciwie ju nie bieg, ale potykajc si i saniajc brn naprzd: a jednak niezmordowany przeladowca najwyraniej nie by w stanie go schwyta, cho postpowa wci tu za nim. Cie zacz szepta i mrucze co do niego, nawoywa go! Ged wiedzia, e przez cae jego ycie ten szept tkwi w jego uszach, tu przed progiem syszalnoci, teraz jednak mg go sysze wyranie i musia podda si, musia ulec, musia si zatrzyma. Mimo to mozoli si dalej, z wysikiem wspinajc si po dugim, skrytym w ciemnoci zboczu. Zdao mu si nagle, e gdzie przed nim

wida wiato i e przed sob, gdzie w grze, syszy gos woajcy: - Chod! Chod! Usiowa odpowiedzie, ale zabrako mu gosu. Blade wiato stao si wyraniejsze, janiao teraz z bramy, ktra otwieraa si tu przed Gedem; nie mg dojrze murw, ale widzia bram. Na jej widok zawaha si, gebbeth za pochwyci jego paszcz, manipulujc przy bokach Geda i usiujc zapa go z tyu. Ostatkiem si Ged rzuci si w to blado janiejce wejcie. Sprbowa odwrci si, aby zamkn bram za sob i nie wpuci gebbetha, ale nie mg utrzyma si na nogach. Sania si, szukajc rkami jakiej podpory. wiata migay i krciy mu si przed oczami. Poczu, e pada, i poczu si schwytany w chwili, gdy upad; ale jego wiadomo w kracowym wyczerpaniu zelizna si w mrok.

Rozdzia sidmy
Lot sokoa

Ged obudzi si i przez dugi czas lea wiadom tylko tego, e przyjemnie byo si obudzi - nie oczekiwa bowiem, e obudzi si znowu - i bardzo przyjemnie widzie wiato, obfite, zwyczajne wiato dnia otaczajce go zewszd. Mia uczucie, jak gdyby pywa w tym wietle albo by niesiony w odzi przez prd po bardzo spokojnych wodach, wreszcie zda sobie spraw, e ley w ku, ale nie w takim, w jakich dotd sypia. Byo to oe spoczywajce na ramie, ktr podtrzymyway cztery smuke rzebione nogi; materace byy wielkimi jedwabnymi worami puchu - to dlatego Gedowi zdawao si, e pywa - a nad tym wszystkim zwisa purpurowy baldachim dla osony przed przecigami. Zasona po obu bokach bya podwizana i rozsunita, tote Ged mia widok na komnat o kamiennych cianach i kamiennej posadzce. Przez trzy wysokie okna widzia goe, brunatne wrzosowisko, z atami niegu tu i wdzie, owietlone agodnym zimowym socem. Komnata musiaa znajdowa si wysoko nad ziemi, gdy rozpociera si z niej rozlegy widok na okolic. Kodra z wypchanego puchem atasu zelizgna si na stron gdy Ged usiad; zobaczy, e jest odziany po wielkopasku w tunik z jedwabiu i materii tkanej ze srebrnych nici. Na krzele obok oa leay, czekajc na niego, wysokie buty z mikkiej skry i paszcz oblamowany futrem pellawi. Ged siedzia przez chwil spokojny i otpiay jak kto pod dziaaniem uroku, potem za powsta, sigajc po lask. Ale laski nie byo. Jego prawa rka, cho natarta maci i obwizana, miaa poparzenia na doni i palcach. Ged poczu teraz bl od oparze i obolao caego ciaa. Sta znw przez chwil bez ruchu. Potem szepn, niegono i z niewielk nadziej: - Hoeg... Hoeg... - Albowiem wierne, waleczne stworzonko te znikno, ta maa, milczca dusza, ktra niegdy wyprowadzia go z powrotem z krlestwa mierci. Czy otak by wci przy nim tej nocy w czasie ucieczki? Czy byo to ostatniej nocy, czy wiele nocy temu? Ged nie wiedzia. W jego mylach wszystko byo mgliste i niezrozumiae - gebbeth, ponca laska, bieg, szept, brama. Nic z tego nie przypominao mu si teraz wyranie. Nic w tej chwili nie byo jasne. Wyszepta imi swojego zwierztka raz jeszcze, lecz nie majc nadziei na odpowied, i zy wezbray w jego oczach. Gdzie z oddali donis si dwik dzwoneczka. Drugi dzwoneczek zabrzmia miym dwikiem tu zza cian komnaty. Za Gedem, po drugiej stronie pokoju, otwary si drzwi i wesza jaka kobieta. - Witaj, Krogulcze - powiedziaa z umiechem. Bya moda i wysoka, odziana w biae i srebrne szaty; srebrna siateczka wieczya wosy, ktre opaday prosto w d jak czarny wodospad.

Ged skoni si sztywno. - Nie pamitasz mnie chyba. - Ciebie, pani? Nigdy przedtem nie widzia piknej kobiety, ubranej stosownie do swej urody, poza jednym w yciu wypadkiem: poza ow Pani z O, ktra przybya u boku swego wadcy na wysp Roke w wito Powrotu Soca. Tamta bya jak wiotki, jasny pomie wiecy, ta natomiast kobieta, ktr widzia teraz, bya jak biay ksiyc w nowiu. - Przypuszczaam, e nie bdziesz pamita - powiedziaa z umiechem. - Ale cho tak atwo zapominasz, witam ci tu jak starego przyjaciela. - Co to za dom? - spyta Ged, wci sztywny, wymawiajc z trudem sowa. Czu, e trudno mu jest mwi do niej i trudno odwrci od niej wzrok. W ksicych szatach, ktre mia na sobie, czu si nieswojo, kamienie, na ktrych sta, byy obce, nawet samo powietrze, ktrym oddycha, byo odmienne; nie by sob, nie by tym, kim by przedtem. - Ta warownia to Dwr Terrenon. Mj pan, imieniem Benderesk, jest wadc udzielnym tej krainy od pnocnego skraju Wrzosowisk Keksemt a do Gr Os i stranikiem drogocennego kamienia zwanego Terrenon. Co do mnie, tu na wyspie Osskil zw mnie Serret, Srebro w ich jzyku. A ty, jak wiem, nosisz niekiedy imi Krogulca i pasowano ci na czarnoksinika na Wyspie Mdrcw. Ged spuci wzrok na sw poparzon do i powiedzia po chwili: - Nie wiem, kim jestem. Posiadaem moc - niegdy. Teraz chyba j utraciem. - Nie! Nie stracie jej; odzyskasz j dziesikro wiksz. Jeste tu bezpieczny przed tym, co ci tu przygnao, przyjacielu. T wie otaczaj potne mury, i to nie tylko kamienne. Tutaj moesz odpocz nabierajc na nowo si. Tutaj moesz te znale odmienn si i lask, ktra nie spali si na popi w twoich rkach. Za droga moe w kocu prowadzi do dobrego celu. Chod teraz ze mn, poka ci nasz posiado. Mwia tak sodko, e Ged ledwie sysza sowa, pobudzany raczej przez sam obietnic zawart w jej gosie. Poszed za Serret. Jego komnata znajdowaa si istotnie wysoko na wiey, ktra jak ostry zb wyrastaa z wierzchoka wzgrza. Ged zszed za Serret krtymi schodami z marmuru; szli przez wspaniae komnaty i sale, mijali wysokie okna wygldajce na pnoc, zachd, poudnie, wschd, ponad niskimi brunatnymi wzgrzami, ktre cigny si, pozbawione domostw i drzew, niezmienne, a do skraju zimowego nieba zalanego socem. Jedynie daleko na pnocy odcinay si ostro od bkitnego ta niewielkie biae szczyty, a w kierunku poudniowym mona byo si domyli lnienia morza. Sudzy otwierali drzwi przed Gedem i pani, po czym odsuwali si na bok; byli to wszystko

bladzi Osskilczycy o srogim wygldzie. Serret miaa jasn cer, ale w przeciwiestwie do suby mwia dobrze po hardycku, nawet, jak si zdawao Gedowi, z gontyjskim akcentem. Pniej, tego samego dnia, zaprowadzia go przed oblicze swego maonka Bendereska, Wadcy Terrenonu. Trzykrotnie od niej starszy, biay i chudy jak ko, o chmurnych oczach, wadca Benderesk pozdrowi Geda z surow, chodn uprzejmoci, proszc go, aby zosta w gocinie tak dugo, jak zechce. Potem nie mia do powiedzenia wiele wicej; nie zapyta Geda o nic, co by dotyczyo jego podry lub wroga, przed ktrym tutaj uciek; podobnie i Serret nie zadaa ani jednego pytania na ten temat. Jeli nawet byo to dziwne, stanowio tylko cz dziwnoci, jaka cechowaa to miejsce i jego, Geda, w nim obecno. Umys czarnoksinika wci chyba nie by cakiem jasny. Ged nie potrafi widzie rzeczy zwyczajnie. Znalaz si w tej warownej wiey przypadkiem, a jednak w przypadku bya jaka celowo; albo te dosta si tu celowo, a mimo to caa celowo objawia si jedynie dziki przypadkowi. Wybra si by w drog na Pnoc; nieznajomy w Orrimy poradzi mu szuka tu pomocy; czeka na niego osskilski statek; za przewodnika posuy Skiorh. Jak wiele z tego byo dzieem cienia, ktry Geda ciga? A moe nic tu nie byo dzieem cienia; moe obaj, Ged i jego przeladowca, zostali tu przycignici przez jak inn moc, moe Ged szed za t przynt, a cie szed za nim i zawadn Skiorhem, czynic ze swoj bro, kiedy nadesza waciwa chwila? Musiao tak by, bowiem z pewnoci cie, jak powiedziaa Serret, nie mia dostpu do Dworu Terrenon. Ged nie czu adnej oznaki ani groby jego przyczajonej obecnoci, odkd obudzi si w tej wiey. Ale co w takim razie przywiodo go tutaj? Nie byo to bowiem miejsce, do ktrego trafia si przez przypadek; Ged zaczyna to rozumie mimo caej ospaoci swych myli. aden inny przybysz nie podchodzi do tych bram. Wiea staa na pustkowiu, odosobniona, zwrcona tyem ku drodze prowadzcej do Neshum, ktre byo najbliej pooonym miastem. Nikt nie przybywa do warowni, nikt jej nie opuszcza. Jej okna spoglday z gry na pustkowie. Z owych okien wyglda Ged, gdy spdza samotnie dzie po dniu w swojej komnacie u szczytu wiey, otpiay, przybity i zzibnity. W wiey byo wci zimno mimo wielu dywanw, gobelinowych obi, bogatych okry futrzanych i szerokich marmurowych kominkw. Byo to zimno przenikajce do koci, do szpiku, zimno, ktrego nie mona si byo pozby. A i w sercu Geda zagniedzi si zimny wstyd i nie dawa si usun, gdy modzieniec myla wci o tym, jak zmierzy si ze swym wrogiem, ponis porak i uciek. W jego mylach zbierali si wszyscy Mistrzowie z Roke, z chmurnym Arcymagiem Gensherem porodku, byli te z nimi Nemmerle i Ogion, i nawet czarownica, ktra nauczya Geda pierwszego zaklcia: wszyscy wpatrywali si w niego, a on wiedzia, e zawid ich zaufanie. Usprawiedliwia si, mwic: Gdybym wtedy nie uciek, cie wziby mnie w posiadanie; mia ju ca si Skiorha i cz mojej, nie mogem go wic pokona: cie zna moje imi. Musiaem ucieka. Gebbeth czarnoksinik byby straszn si wywoujc zo i zniszczenie. Musiaem ucieka. Ale nikt z tych, ktrzy suchali w jego mylach, nie odpowiada. Ged Wpatrywa si w nieg, rzadki i nieustanny, padajcy nad widoczn z okna pust okolic, i czu, jak ronie w nim ospae zimno, a zdawao mu si, e poza czym w rodzaju znuenia nie pozostao w nim adne uczucie. Tak przey wiele dni, w poczuciu wasnego nieszczcia unikajc ludzi. Kiedy wreszcie wyszed ze swej komnaty i zjawi si na dole, by milczcy i skrpowany. Pikno Pani Zamku przyprawiaa go o zmieszanie, a w tym bogatym, zadbanym, uporzdkowanym, dziwnym dworze czu si z krwi i koci wiejskim pastuchem.

Zostawiano go w spokoju, kiedy chcia by sam, a kiedy nie mg ju znie rozmyla i wpatrywania si w padajcy nieg, Serret spotykaa si z nim czsto w jednej z pkolistych sal, obwieszonej gobelinami i owietlonej ogniem z kominka, na niszym pitrze wiey, i tam rozmawiali. Nie byo wesooci w Pani Zamku; nigdy nie miaa si, cho czsto si umiechaa; a jednak umiaa sprawi niemale jednym umiechem, e Ged pozbywa si skrpowania. W jej towarzystwie zaczyna zapomina o swej sztywnoci i swoje habie. Niebawem zaczli spotyka si codziennie, aby dugo, spokojnie i leniwie rozmawia przy kominku albo pod oknem ktrej z wysokich komnat wiey, z dala od suek, ktre zawsze dotrzymyway Serret towarzystwa. Stary wadca przebywa na og w swych wasnych komnatach, wychodzc z nich tylko rano; spacerowa wtedy tam i z powrotem po zanieonych wewntrznych podwrcach warownego zamku, jak stary czarownik, ktry spdzi ca noc na przygotowywaniu urokw. Gdy wraz z Gedem i Serret jad wieczerz, siedzia w milczeniu, ogarniajc czasem sw mod on zimnym, zawistnym spojrzeniem. Wtedy Ged wspczu jej. Bya jak zamknita w klatce biaa ania, jak biay ptak o podcitych skrzydach, jak srebrny piercie na palcu starca. Bya jedn z kosztownoci w skarbcu Bendereska. Gdy Pan Zamku ich opuszcza, Ged zostawa z ni, prbujc doda Serret otuchy w jej osamotnieniu, podobnie jak ona dodawaa otuchy jemu. - Co to za drogi kamie, od ktrego pochodzi nazwa waszego zamku? - spyta jej, gdy siedzieli rozmawiajc nad oprnionymi zotymi talerzami i pucharami w przepacistej, owietlonej blaskiem wiec sali jadalnej. - Nie syszae o nim? To co bardzo sawnego. - Nie syszaem. Wiem tylko, e wadcy z Osskil posiadaj sawne skarby. - Ach, ten klejnot przymiewa je wszystkie. Chod, chcesz go zobaczy? Umiechna si, z min kpic i mia, jak gdyby lekko przestraszona tym, co robi, i wysza wraz z modziecem z sali; poprowadzia go przez wskie korytarze w podstawie wiey, a potem schodami w podziemie, do zamknitych drzwi, ktrych Ged nie widzia nigdy przedtem. Drzwi te otworzya srebrnym kluczem, podnoszc przy tym oczy na Geda z tym samym umiechem, jakby omielaa go, aby szed z ni dalej. Za tymi drzwiami by krtki korytarzyk i nastpne drzwi, ktre otworzya zotym kluczem, a za nimi kolejne, trzecie drzwi, ktre otworzya jednym z Wielkich Sw - zakl rozwizujcych. Za tymi ostatnimi drzwiami blask wiecy ukaza im mae pomieszczenie podobne do wiziennego lochu: posadzka, ciany, sufit cae byy z nieociosanego kamienia, bez sprztw, nagie. - Widzisz go? - spytaa Serret. Gdy Ged rozglda si po pomieszczeniu, jego oko czarnoksinika dostrzego jeden kamie spord tych, ktre tworzyy posadzk. By chropawy i wilgotny jak pozostae - ciki, nieksztatny brukowiec; a jednak Ged poczu jego moc, jak gdyby kamie przemwi do na gos. Zaparo mu dech i przez chwil ogarny go mdoci. To by kamie wgielny wiey. To byo centrum - i byo w nim zimno, przejmujco zimno; nic nie byoby w stanie ogrza tego maego pomieszczenia. Bya to rzecz niezmiernie stara: stary i straszliwy duch tkwi uwiziony w

tej bryle kamienia. Ged nie odpowiedzia Serret twierdzco ani przeczco, lecz sta bez ruchu; po chwili Serret, rzucajc na szybkie, ciekawe spojrzenie, wskazaa na kamie. - Oto Terrenon. Czy ci dziwi, e trzymamy tak drogocenny kamie schowany pod kluczem w naszym najgbszym skarbcu? Ged wci nie odpowiada: sta niemy i przezorny. Byo cakiem moliwe, e poddawaa go prbie; pomyla jednak, e Serret nie ma pojcia o waciwociach kamienia, jeli mwi o nim tak lekko. Nie wiedziaa o kamieniu dostatecznie wiele, aby si go lka. - Opowiedz mi o jego mocach - powiedzia wreszcie. - Terrenon powsta, zanim jeszcze Segoy wydwign wyspy wiata z Morza Otwartego. Powsta wtedy, kiedy powstawa sam wiat, i przetrwa a do koca wiata. Czas nic dla niego nie znaczy. Jeli pooysz na nim do i zadasz mu pytanie, on odpowie zalenie od mocy, ktra tkwi w tobie. Ma gos, jeli umie si go sucha. Bdzie mwi o rzeczach, ktre byy, s i bd. Zapowiedzia twoje przybycie na dugo przedtem, zanim zjawie si w tej krainie. Czy zadasz mu teraz jakie pytanie? - Nie. - Odpowie ci. - Nie ma takiego pytania, ktre chciabym mu zada. - Mgby ci powiedzie - rzeka Serret swym agodnym gosem - jak masz pokona swojego wroga. Ged sta bez sowa. - Czyby lka si kamienia? - zapytaa, jakby z niedowierzaniem, a on odpowiedzia: - Tak. W nieubaganym zimnie i ciszy lochu otoczonego kolejnymi cianami czarw i cianami z kamienia, w wietle jednej wiecy, ktr trzymaa w doni, Serret obrzucia Geda spojrzeniem iskrzcych si oczu. - Krogulcze - powiedziaa - ty si nie boisz. - Ale nie bd rozmawia z tym duchem - odpar Ged i patrzc jej wprost w twarz, mwi powanie i miao: - Ten duch, pani, jest zamknity w kamieniu, za kamie otaczaj zaklcia wice, zaklcia olepiajce, czary zamykajce i ochronne, a wreszcie potrjne Warowni mury stojce na pustkowiu - nie dlatego, e kamie jest drogocenny, ale e moe zdziaa wiele za. Nie wiem, co ci powiedziano o tym kamieniu, gdy tu przybya. Ale ty, tak moda i tak szlachetnego serca, nie

powinna nigdy dotyka tej rzeczy ani nawet na ni patrze. To nie przyniesie ci nic dobrego. - Dotykaam go ju. Mwiam do niego i syszaam jego mow. On nie czyni mi krzywdy. Odwrcia si; wyszli przez drzwi i korytarze, pki w wietle pochodni na szerokich schodach wiey Serret nie zdmuchna wiecy. Nie mwic wiele, rozstali si. Tej nocy Ged spa mao. To nie myl o cieniu nie dawaa mu zasn; przeciwnie, myl t wypar nieomal z jego umysu powracajcy wci obraz kamienia, na ktrym spoczywaa wiea, i wizja twarzy Serret, zwrconej ku niemu i okrywajcej si w blasku wiecy to jasnoci, to cieniem. Wci na nowo Ged czu na sobie jej wzrok i usiowa rozstrzygn, jakie byo spojrzenie Serret, gdy odmwi dotknicia kamienia - pogardliwe czy uraone. Gdy wreszcie uoy si do snu, jedwabna pociel oa bya zimna jak ld i raz po raz budziy go mroczne myli o kamieniu i o oczach Serret. Nazajutrz znalaz j w pkolistej sali z szarego marmuru, owietlonej wanie przez zachodzce soce; tutaj Serret czsto spdzaa popoudnia z dworkami przy grach lub przy krosnach. Zwrci si do niej: - Pani, obraziem ci. auj tego. - Nie - zaprzeczya w zadumie i powtrzya: - Nie... - Odprawia towarzyszce jej suki i gdy zostali sami, odwrcia si ku Gedowi. - Mj gociu, mj przyjacielu - powiedziaa - wzrok masz bardzo bystry, lecz chyba nie dostrzegasz wszystkiego, co naley. Na wyspie Gont, na wyspie Roke ucz wysokich kunsztw czarnoksiskich. Nie ucz jednak wszystkich kunsztw. Tu jest Osskil, Kraina Krukw; to nie kraina hardycka: magowie ani ni nie rzdz, ani nie maj o niej wielkiego pojcia. Zdarzaj si tu sprawy, z ktrymi nie mieli do czynienia uczeni Mistrzowie z Poudnia, i istniej tu rzeczy nie wymienione w spisach Mistrzw Imion. Czego czowiek, nie zna, tego si lka. Lecz ty nie masz czego si lka tu, na Dworze Terrenon. Kto sabszy istotnie mgby si lka. Nie ty. Ty przyszede na wiat z moc zdoln zapanowa nad tym, co tkwi w zamknitym na cztery spusty lochu. To pewne. Wanie dlatego jeste tu teraz. - Nie rozumiem... - Oto dlaczego mj pan Benderesk nie by z tob cakowicie szczery. Ja bd szczera. Chod, usid tu przy mnie. Usiad obok niej w gbokiej, wycieanej poduszkami niszy okiennej. Gasncy blask soca pada poziomo przez okno, zalewajc ich jasnoci, w ktrej nie byo ciepa; na wrzosowiskach w dole lea, pograjc si ju w cieniu, nie stopniay nieg, ktry spad ostatniej nocy przymiony biay caun przykrywajcy ziemi. Serret mwia teraz bardzo cicho: - Benderesk to wadca i spadkobierca Terrenonu, ale nie umie zrobi z niego uytku, nie potrafi go zmusi, aby w peni suy jego woli. Ja te nie potrafi, ani sama, ani wsplnie z nim. adne z nas dwojga nie posiada jednoczenie i umiejtnoci, i mocy. Ty masz jedno i drugie.

- Skd to wiesz? - Od samego kamienia! Mwiam ci, e przepowiedzia twoje przybycie. On, kamie, zna swojego pana. Czeka na twoje przyjcie. Zanim jeszcze si urodzie, on czeka ju na ciebie, na kogo, kto umie nim wada. A ten, kto potrafi zmusi Terrenon, aby odpowiada na jego pytania i spenia jego yczenia, posiada wadz nad swym wasnym przeznaczeniem: si, ktr zmiady kadego wroga, czy to miertelnego, czy z tamtego wiata: posiada dar jasnowidzenia, wiedz, bogactwo, wadz i ma na swoje rozkazy sztuk czarnoksisk, ktra mogaby upokorzy samego Arcymaga! Cokolwiek z tego zechcesz wybra, wiele lub mao - moesz mie za darmo. Raz jeszcze podniosa ku niemu swoje dziwne oczy i jej spojrzenie wpio si we tak, e zadra, jakby przeniknity zimnem. Mimo to by w jej twarzy lk, jak gdyby szukaa jego pomocy, ale bya zbyt dumna, aby o ni prosi. Ged by oszoomiony. Serret, mwic, pooya do na jego rce: jej dotknicie byo lekkie, do wydawaa si wska i biaa na ciemnej, mocnej doni Geda. Powiedzia tonem usprawiedliwienia: - Serret! Nie posiadam takiej mocy, jak sdzisz - to, co miaem niegdy, zmarnowaem. Nie mog ci pomc, na nic ci si nie przydam. Ale wiem jedno: Stare Moce ziemi nie s przeznaczone do ludzkiego uytku. Nie zostay nigdy oddane w nasze rce; w naszych rkach mog czyni tylko zniszczenie. Ze rodki wiod do zego celu. Nic mnie tu nie przycigno, natomiast zostaem przygnany i sia, ktra mnie gnaa, dziaa na moj zgub. Nie mog ci pomc. - Ten, kto trwoni swoj moc, jest nieraz peen wielekro wikszej mocy - powiedziaa umiechajc si, jak gdyby jego lki i skrupuy wydaway jej si dziecinne. - Wiem moe wicej od ciebie o tym, co ci tu przywiodo. Czy na ulicach Orrimy nie zwraca si do ciebie pewien czowiek? To by posaniec, suga Terrenonu. On sam by niegdy czarnoksinikiem, ale odrzuci lask, aby suy potdze wikszej ni moc jakiegokolwiek maga. A ty przybye na Osskil i na wrzosowiskach prbowae walczy z cieniem swoj drewnian lask; ju prawie nie bylimy w stanie ci uratowa, gdy ten stwr, co ci ciga, jest przebieglejszy, ni sdzilimy, i zdy ci ju odebra wiele siy... Tylko cie moe zwalczy cie. Tylko ciemno moe pokona mrok. Posuchaj, Krogulcze! Czego zatem potrzebujesz, aby pokona w cie, ktry czeka na ciebie za tymi murami? - Potrzebuj czego, czego nie mog zna. Jego imienia. - Terrenon, ktry zna wszystkie narodziny i zgony, wszystkie istnienia przed i po mierci, a take to, co nie narodzone i niemiertelne, ktry zna wiat jasnoci i wiat mroku, powie ci to imi. - A cena? - Nie trzeba nic paci. Powiadam ci, e bdzie ci posuszny, bdzie ci suy jak niewolnik. Wstrznity i udrczony, Ged nie odpowiada. Serret trzymaa teraz jego do w swoich, spogldajc mu w twarz. Soce zapado w mgy, ktre szarzay na horyzoncie, i powietrze

rwnie zszarzao, ale twarz Serret janiaa aprobat i triumfem, w miar jak przypatrywaa si Gedowi, dostrzegajc sabnc w nim wol. Szepna cicho: - Bdziesz potniejszy ni wszyscy ludzie, bdziesz krlem pord nich. Bdziesz panowa, a ja bd panowaa z tob... Nagle Ged powsta i postpujc krok naprzd, stan w miejscu, skd mg widzie, tu za wyciciem dugiej ciany komnaty, obok drzwi, Wadc Terrenonu, ktry sta przysuchujc si i umiechajc z lekka. Oczy Geda przejrzay; jego umys take. Popatrzy z gry na Serret. - Pokona mrok moe wiato - powiedzia zajkujc si - tylko wiato. Gdy to mwi, zrozumia - tak jasno, jakby jego sowa byy ukazujcym mu to wiatem - jak w samej rzeczy zosta tu przycignity, zwabiony, jak wykorzystywali jego lk, aby wie go dalej, i jak, majc go ju tutaj, zatrzymaliby go na zawsze. Ocalili go przed cieniem, istotnie, poniewa nie chcieli odda go cieniowi w posiadanie, zanim Ged nie stanie si niewolnikiem kamienia. Z chwil gdy moc kamienia zawadnaby wol Geda, wpuciliby cie w obrb murw, bowiem gebbeth jest lepszym niewolnikiem ni czowiek. Gdyby raz dotkn kamienia albo do przemwi, byby ostatecznie zgubiony. Jednake, podobnie jak cie nie cakiem by w stanie docign go i nim zawadn, tak i kamie nie by w stanie go wykorzysta - do koca. Ged prawie ju ustpi, ale nie cakiem. Nie zgodzi si na to. Bardzo trudno jest zu pojma dusz, ktra si na to nie zgadza. Sta teraz pomidzy dwojgiem tych, ktrzy ustpili, ktrzy si zgodzili, i spoglda to na jedno z nich, to na drugie, gdy Benderesk podszed bliej. - Mwiem ci - rzek suchym gosem do swojej ony Wadca Terrenonu - e on wylinie si z twoich rk, Serret. Sprytne bazny z tych waszych gontyjskich czarownikw. A i ty zbania si, kobieto z Gontu, zamierzajc oszuka i jego, i mnie, zamierzajc rzdzi nami obydwoma przy pomocy swej piknoci i wykorzysta Terrenon do swych wasnych celw. Ale ja jestem Wadc Kamienia, ja, i oto co czyni wiaroomnej onie:Ekavroe ai oelwantar... Byo to zaklcie Przemiany; dugie rce Bendereska podniosy si, aby przeobrazi skulon kobiet w co szkaradnego, w wini, psa albo linic si wiedm. Ged postpi naprzd i zmusi do opuszczenia uniesione rce wadcy uderzeniem swoich wasnych rk, wypowiadajc przy tym tylko jedno krtkie sowo. I cho nie mia laski, cho sta na obcym terenie, na zym terenie, w krlestwie mocy ciemnoci - jego wola wzia jednak gr. Benderesk sta nieruchomo, z pospnymi i niewidzcymi oczyma utkwionymi nienawistnie w Serret. - Chod - powiedziaa Serret drcym gosem - Krogulcze, chod prdko, zanim on bdzie w stanie przywoa Sugi Kamienia. Jakby odbrzmiewajc echem, poprzez wie, przez kamienie posadzki i cian dobieg szept suchy drcy pomruk, jak gdyby sama ziemia miaa przemwi.

Serret chwycia do Geda i popdzia razem przez korytarze i sale, a potem zbiegli dugimi krconymi schodami. Wyszli na podwrzec, gdzie ostatnie srebrzyste wiato dnia unosio si jeszcze ponad zabrudzonym, zdeptanym niegiem. Trzej sudzy zamkowi zastpili im drog z ponurym, badawczym wejrzeniem, jak gdyby podejrzewali jak intryg tych dwojga przeciw swemu panu. - Robi si ciemno, pani - rzek jeden, a drugi doda: - Nie moesz, pani, teraz wyjeda. - Precz z mojej drogi, plugastwo! - krzykna Serret i przemwia w syczcym jzyku osskilskim.. Mczyni odskoczyli od niej i wijc si, przypadli do ziemi; jeden z nich zawy w gos. - Musimy wyj przez bram, nie ma innego wyjcia na zewntrz. Czy moesz dostrzec bram? Czy moesz j znale, Krogulcze? Szarpaa go za rk, jednak Ged waha si. - Jaki urok rzucia na tych ludzi? - Nalaam w szpik ich koci gorcego oowiu; umr od tego. Prdzej, mwi ci, on wypuci Sugi Kamienia, a ja sama nie mog znale bramy - jest zamaskowana potnymi czarami. Szybko! Ged nie wiedzia, o co chodzi Serret, on sam bowiem mg widzie zaczarowan bram tak wyranie, jak kamienne sklepione wyjcie z podwrca, poprzez ktre j oglda. Poprowadzi Serret przez to wyjcie, potem po nie tknitym stop niegu zewntrznego dziedzica i wreszcie, wymawiajc zaklcie Otwarcia, przeprowadzi j przez bram w magicznym murze. W chwili gdy wydostali si sklepionym wyjciem ze srebrzystego pmroku Dworu Terrenon, Serret zmienia si. Nie bya mniej pikna w pospnym wietle wrzosowisk, ale jej urod skazi wygld zawzitej czarownicy; i Ged pozna j nareszcie - crk wadcy z Re Albi, crk czarodziejki z Osskil, t, ktra naigrawaa si ze na zielonych kach ponad domem Ogiona, dawno temu, i wysaa go, aby przeczyta zaklcie wyzwalajce cie. Nie zaprzta sobie tym jednak myli, rozglda si bowiem teraz naokoo, ze wszystkimi zmysami w pogotowiu, szukajc owego wroga-cienia, ktry mia czeka na niego gdzie poza obrbem magicznych murw. To mg by wci jeszcze gebbeth przyodziany w zwoki Skiorha albo te w cie mg si ukrywa w gstniejcej ciemnoci czekajc, a dopadnie Geda i stopi sw bezksztatno z jego ywym ciaem. Ged wyczuwa blisko cienia, lecz go nie widzia. Wpatrujc si, dostrzeg jednak o kilka krokw od bramy co maego i ciemnego, na wp zagrzebanego w niegu. Nachyli si, a potem delikatnie podnis to w obu doniach. By to otak; jego gadkie, krtkowose futerko byo cae zlepione krwi, a drobne ciako leao lekkie, sztywne i zimne w rkach Geda. - Zmie sw posta! Zmie posta, to one! - krzykna przeraliwie Serret, chwytajc go za rami i wskazujc na wie, ktra sterczaa za nimi w zmierzchu jak smuky, biay zb. Z

wskich niby szczeliny okien przy podstawie wiey wypezay ciemne stwory; trzepotay dugimi skrzydami, powoli machay nimi i zatoczywszy krg nad murami nadlatyway w stron Geda i Serret, ktrzy stali bezbronni na zboczu wzgrza. Rzcy szept, ktry syszeli przedtem wewntrz zamku, przybra na sile, przeszed w drganie i pojkiwanie ziemi pod ich stopami. Gniew wytrysn w sercu Geda, gorca furia nienawici do wszystkich tych okrutnych, trupich stworw, ktre wci oszukiway go, chwytay w puapki, docigay. - Zmie posta! - krzykna do Serret i sama, jednym tchem wypowiadajc zaklcie, pomniejszya si i przeobrazia w szar mew, po czym pofruna. Ale Ged pochyli si i zerwa dbo dzikiej trawy, ktre sterczao wyschnite i kruche ze niegu w miejscu, gdzie lea martwy otak. Podnis to dbo i gdy przemwi do niego gono w Prawdziwej Mowie, wyduyo si i zgrubiao; gdy skoczy mwi, trzyma w doni wielk lask - lask czarnoksinika. Tym razem nie zapona czerwono-jadowitym ogniem na caej swej dugoci, gdy czarne, trzepoczce si stwory z Dworu Terrenon rzuciy si na Geda, a on bi je lask po skrzydach; rozjarzya si jedynie biaym ogniem magicznym, ktry nie parzy, lecz tylko przepdza mrok. Stwory natary ponownie: niezdarne bestie, wywodzce si z epok, kiedy nie byo jeszcze ptakw, smokw ani ludzi, od dawna ju zapomniane przez wiato dzienne, lecz na powrt przywoane przez odwieczn, zoliw, nieskonn do zapominania moc kamienia. Stwory nkay Geda, rzucajc si na z gry. Czu wok siebie ich szpony machajce jak kosy i mdli go trupi odr. Zawzicie parowa ciosy i sam uderza, odpierajc stwory gorejc lask, ktr uczyni ze swego gniewu i ze dba dzikiej trawy. I nagle wszystkie one wzbiy si w gr jak kruki odstraszone od padliny, zatoczyy koo i, trzepoczc w milczeniu skrzydami, pomkny w kierunku, w ktrym odleciaa przeistoczona w mew Serret. Ruchy ich olbrzymich skrzyde wydaway si powolne, ale stwory leciay szybko; kade uderzenie skrzyde popychao je daleko przez powietrze. adna mewa nie wytrzymaaby dugo ucieczki przed tym potnym pdem. Szybko, jak to kiedy uczyni na Roke, Ged przybra posta wielkiego sokoa: nie krogulca, ktrym go nazwano, ale Sokoa Pielgrzyma latajcego jak strzaa, jak myl. Pofrun na prgowanych, ostrych, mocnych skrzydach, cigajc swych przeladowcw. ciemnio si, a pomidzy chmurami wieciy coraz janiejsze gwiazdy. Ged dostrzeg przed sob czarne, strzpiaste stado mknce w d, ku jednemu punktowi ponad ziemi. Dalej za t czarn chmar leao morze, blado rozjanione ostatnim szarym byskiem dnia. Ged rzuci si prostym i chyym sokolim lotem w stron sucych kamieniowi stworw, a one rozprysy si, gdy wpad pomidzy nie, jak krople wody rozpryskuj si od rzuconego kamyka. Schwytay jednak ju przedtem sw ofiar. Krew bya na dziobie jednego ze stworw, a biae pierze przylgno do szponw innego, i adna mewa nie szybowaa przed nimi ponad bladym morzem. Stwory znw zamierzay zaatakowa Geda, zbliajc si szybko i niezdarnie, z wycignitymi, rozdziawionymi dziobami z elaza. Ged zatoczy ponad nimi koo, wyda z siebie wyzywajcy i wcieky krzyk sokoa, a potem pomkn w poprzek niskich pla wyspy Osskil, ponad amicymi si o brzeg falami, nad pene morze. Stwory suce kamieniowi kooway przez chwil kraczc, po czym jeden za drugim, bijc ociale skrzydami, zaczy wraca ponad wrzosowiskami w gb ldu. Stare Moce nie mog

przeprawia si przez morze, kada z nich jest bowiem przywizana do jakiej wyspy, do okrelonego miejsca, jaskini, kamienia czy tryskajcego rda. Czarne zjawy poszyboway z powrotem do warownej wiey, gdzie Benderesk, Wadca Terrenonu, moe paka widzc ich powrt, a moe si mia. Ale Ged lecia dalej na skrzydach sokoa i szalony jak sok; lecia jak nie spadajca nigdy strzaa, jak nie dajca si zapomnie myl, ponad Morzem Osskilskim na wschd, w zimowy wicher i w noc.

Ogion Milczcy pno powrci do Re Albi ze swych jesiennych wdrwek. Z upywem lat sta si jeszcze wikszym ni dotd milczkiem i samotnikiem. Nowy Wadca Gontu z miasta lecego w dole nigdy nie wydosta z Ogiona ani sowa, cho wspi si a do samego Sokolego Gniazda, szukajc pomocy maga w pewnej pirackiej wyprawie na Andrady. Ogion, ktry przemawia do pajkw tkajcych sieci i ktrego widywano, jak uprzejmie pozdrawia drzewa, nie odezwa si ani sowem do Wadcy Wyspy, ktry odszed rozgoryczony. Zapewne i w sercu Ogiona tkwia jaka gorycz czy niepokj, spdzi bowiem cae lato i jesie sam na szczycie gry i dopiero teraz, gdy zblia si Powrt Soca, zjawi si znowu w swoim domostwie. Nazajutrz rano po powrocie mag wsta pno i chcc wypi kubek naparu z zi, wyszed, aby przynie wody ze rda, z ktrego sczya si struka po zboczu wzgrza o par krokw od domu. Krawdzie maej sadzawki utworzonej przez bijce rdo byy zamarznite, a uschnity mech midzy skaami poznaczyy kwiaty mrozu. By ju jasny dzie, ale soce jeszcze przez godzin nie miao owietla potnej grani grskiej: cay zachodni Gont, od pla morskich a do szczytu, by bezsoneczny, cichy i wyranie widoczny w zimowym poranku. Gdy mag sta przy rdle, spogldajc w dal ponad obniajcymi si poaciami ldu, ponad portem i szarym morskim przestworzem - zatrzepotay nad nim skrzyda. Spojrza w gr i unis nieco jedno rami. Wielki sok zniy si z gonym trzepotem skrzyde i usiad na przegubie Ogiona. Wczepi si we jak ptak przyuczony do polowa, nie mia jednak na sobie adnej zerwanej linki, adnej obrczki ani dzwonka. Szpony wbiy si mocno w przegub Ogiona, prgowane skrzyda dray; okrge, zote oko byo zmtniae i dzikie. - Przynosisz wieci czy sam jeste wieci? - spyta agodnie sokoa Ogion. - Chod ze mn... Gdy mwi, sok spoglda na niego. Ogion milcza przez chwil. - Zdaje si, e nadaem ci kiedy imi - powiedzia, a potem pomaszerowa w kierunku domu i wszed do, wci niosc ptaka na przegubie. Postawi sokoa przy kominku, w cieple ognia, i podsun mu wod. Ptak nie chcia pi. Wtedy Ogion zacz czyni zaklcie, bardzo cicho, tkajc pajczyn magii bardziej domi ni sowami. Gdy zaklcie zostao w caoci utkane, powiedzia cicho: - Ged - nie patrzc na stojcego przy kominku sokoa. Czeka jaki czas, potem obrci si, powsta i podszed do modzieca, ktry sta przed ogniem drcy i ze zmtniaymi oczyma. Ged by ubrany w bogaty cudzoziemski strj z futra, jedwabiu i srebra, ale szaty byy podarte i sztywne od morskiej soli, a on sam sta wycieczony i zgarbiony; wosy spyway wok jego pokrytej bliznami twarzy. Ogion zdj zabrudzony paszcz ksicy z ramion Geda, zaprowadzi go do alkowy, gdzie jego ucze niegdy sypia, i zmusi modzieca, aby si tam pooy na sienniku; zamrucza jeszcze usypiajce zaklcie i odszed. Nie odezwa si ani sowem wiedzc, e Ged nie wada teraz

ludzk mow. Jako chopiec Ogion myla, jak wszyscy chopcy, e bardzo przyjemn igraszk byoby przybieranie za pomoc sztuki magicznej dowolnego ksztatu, postaci czowieka czy zwierzcia, drzewa lub chmury, i bawienie si w ten sposb w tysic rnych istnie. Lecz jako czarnoksinik pozna te cen tej igraszki, cen, jak jest ryzyko utraty wasnego ja, przegrania prawdziwego istnienia. Im duej czowiek pozostaje w cudzej postaci, tym wiksze jest ryzyko. Kady ucze czarownika uczy si opowieci o czarnoksiniku Bordgerze z wyspy Way, ktry znajdowa przyjemno w przybieraniu postaci niedwiedzia i czyni to coraz czciej, pki niedwied nie urs w nim, a czowiek nie zanik; Bordger sta si niedwiedziem, zabi w lasach swego wasnego synka, po czym schwytano go i umiercono. Nikt te nie wie, jak wiele delfinw plsajcych w wodach Morza Najgbszego byo niegdy ludmi, mdrymi ludmi, ktrzy zapomnieli swej mdroci i swojego imienia, radujc si wiecznie niespokojnym morzem. Ged przybra posta sokoa, nkany rozpacz i wciekoci; gdy odlatywa z wyspy Osskil, mia w gowie tylko jedn myl: nie da si docign zarwno kamieniowi, jak cieniowi, uciec z zimnej zdradliwej krainy, powrci do domu. Gniew i dziko sokoa byy jak jego wasna dziko i gniew: uczucia te stay si jego wasnymi, a jego wola lotu staa si wol sokoa. Tak wic przelecia nad wysp Enlad, zniajc lot, aby napi si z samotnego lenego jeziorka, ale potem natychmiast znw zerwa si do lotu, gnany lkiem przed cigajcym go cieniem. Tak te przelecia nad wielkim szlakiem morskim zwanym Paszcz Enladu i lecia dalej i dalej na poudniowy wschd, majc po prawej majaczce daleko wzgrza wyspy Oranea, po lewej jeszcze sabiej widoczne wzgrza wyspy Andrad, a przed sob jedynie morze - pki wreszcie w dali przed nim nie wyrosa z fal jedna zastyga fala, wznoszca si coraz wyej: biay szczyt Gont. Przez wszystkie soneczne dni i mroczne noce tego wielkiego lotu Ged unosi si na sokolich skrzydach, spoglda sokolimi oczyma i, zapominajc swoje wasne myli, zna w kocu tylko to, co zna sok: gd, wiatr, szlak, ktrym leci. Przylecia do waciwej przystani. Niewielu byo ludzi na Roke, a tylko jeden na wyspie Gont, ktry mg przywrci mu posta ludzk. Ged by oszoomiony i milczcy, gdy si obudzi. Ogion nie odzywa si do niego, lecz karmi go misem i poi wod, pozwala mu siedzie zgarbionemu przy ogniu, ponuremu jak wielki, zmczony, pospny sok. Z nadejciem nocy Ged zasn. Trzeciego dnia z rana podszed do kominka, przy ktrym siedzia zapatrzony w pomienie mag, i odezwa si: - Mistrzu... - Witaj, chopcze - powiedzia Ogion. - Wrciem do ciebie tak samo, jak ci opuciem: jako gupiec - powiedzia modzieniec gosem szorstkim i ochrypym. Mag umiechn si z lekka, da znak Gedowi, aby usiad po drugiej stronie kominka, a sam zabra si do parzenia zi dla nich obu. Pada nieg, pierwszy nieg, ktry tej zimy pojawi si na niszych zboczach gry, Gont. Okna

Ogiona byy szczelnie zamknite okiennicami, ale mogli sysze mikkie spadanie mokrego niegu na dach i gbok cisz niegu wszdzie wok domu. Dugi czas siedzieli przy ogniu i Ged opowiada swemu dawnemu Mistrzowi o latach, ktre miny, odkd odpyn z wyspy Gont na pokadzie statku o nazwie Cie. Ogion nie zadawa pyta i gdy Ged skoczy, mag milcza jeszcze dugo, cichy, zadumany. Potem podnis si, postawi na stole chleb, ser i wino i spoyli razem posiek. Gdy skoczyli i uprztnli izb, Ogion przemwi. - Dotkliwe s twoje blizny, chopcze - rzek. - Brak mi siy do walki przeciw temu stworowi - odpowiedzia Ged. Ogion potrzsn gow, ale przez jaki czas milcza. Nareszcie powiedzia: - Dziwne. Miae do siy, aby pokona zaklciem czarownika na jego wasnym terenie, tam, na wyspie Osskil. Miae do siy, aby oprze si pokusom i odparowa natarcie sug Starej Mocy Ziemskiej. A na wyspie Pendor miae do siy, aby stawi czoa smokowi. - Na Osskil miaem szczcie, nie si - zaprzeczy Ged i zadra znowu, gdy wspomnia koszmarne, trupie zimno Dworu Terrenon. - Co za do smoka, znaem jego imi. Ten zy stwr, ten cie, ktry mnie ciga, nie ma imienia. - Wszystkie rzeczy maj imiona - rzek Ogion z tak pewnoci, e Ged nie mia powtrzy tego, co mwi mu Arcymag Gensher: e ze siy jak ta, ktr wyzwoli, s bezimienne. Smok z Pendoru w samej rzeczy proponowa, e zdradzi mu imi cienia, ale Ged nie ufa zbytnio rzetelnoci tej propozycji, ani te nie wierzy obietnicy Serret, e kamie powie mu to, co Ged pragnie wiedzie. - Jeli cie ma imi - powiedzia w kocu - nie sdz, aby si zatrzyma i zdradzi mi je... - Nie - odpar Ogion. - Ty te nie zatrzymae si i nie zdradzie mu swojego imienia. A jednak cie je zna. Na osskilskich wrzosowiskach zawoa ci po imieniu, wymwi imi, ktre ci nadaem. To dziwne, dziwne... Pogry si znw w rozmylaniach. Wreszcie Ged odezwa si: - Przybyem tu po rad, nie po schronienie, Mistrzu. Nie chciabym sprowadza tego cienia na ciebie, lecz on wkrtce tu si zjawi, jeli zostan. Niegdy przegnae go wanie z tej izby... - Nie; to byo tylko jego przeczucie, cie cienia. Teraz nie potrafibym go odegna. Tylko ty mgby to zrobi. - Ale ja jestem na razie bezsilny. Czy jest gdzie miejsce, gdzie... - jego gos zamar, zanim zada pytanie. - Nie ma bezpiecznego miejsca - powiedzia agodnie Ogion. - Nie przeistaczaj si ponownie, Ged. Cie usiuje zniszczy twoj prawdziw istot. Omal tego nie uczyni, gdy wpdzi ci w istot sokoa. Nie, nie wiem, dokd powiniene si uda. Jednake wiem co o tym, co

powiniene zrobi. Trudno mi mwi ci o tym. W milczeniu Geda byo danie prawdy, wic Ogion powiedzia w kocu: - Musisz zawrci. - Zawrci? - Jeli bdziesz szed przed siebie, jeli nie przerwiesz ucieczki - dokdkolwiek uciekniesz, wszdzie napotkasz niebezpieczestwo i zo, ono bowiem ci popycha, ono wybiera dla ciebie drog. To ty musisz wybiera. To ty musisz poszuka tego, co ciebie szuka. Musisz ciga to, co ciebie ciga. Ged nic nie powiedzia. - Nadaem ci imi u rde Rzeki Ar - mwi mag - nad strumieniem, ktry spywa z gr do morza. Czowiek moe pozna cel, do ktrego zmierza - ale nie potrafi go pozna, jeli nie odwrci si, jeli nie powrci do swego pocztku i nie zawrze tego pocztku w swoim istnieniu. Jeli nie chce by patykiem porwanym przez wir i pochonitym przez prd, musi by samym owym prdem, caym, od rda a do pogrenia si w morze. Wrcie na wysp Gont, wrcie do mnie, Ged. Teraz zawr ju zupenie z drogi, szukaj samego rda i tego, co ley przed rdem. Tam spoczywa twoja nadzieja na odzyskanie siy. - Tam, Mistrzu? - odezwa si Ged z trwog w gosie. - Gdzie? Ogion nie odpowiedzia. - Jeli zawrc - rzek Ged, gdy upyno kilka chwil - jeli, jak mwie, zaczn ciga cigajcego, pocig zapewne nie potrwa dugo. On tylko tego pragnie, by spotka si ze mn twarz w twarz. Dwa razy tak uczyni i dwa razy mnie pokona. - Do trzech razy sztuka - powiedzia Ogion. Ged chodzi po izbie tam i z powrotem, od kominka do drzwi, od drzwi do kominka. - A jeli pokona mnie cakowicie - rzek, spierajc si moe z Ogionem, a moe z sob samym wtedy odbierze mi wiedz i moc i bdzie czyni z nich uytek. Teraz zagraa tylko mnie. Lecz jeli wejdzie we mnie i wemie mnie w posiadanie, bdzie czyni poprzez mnie wiele zego. - To prawda. Jeli ci pokona. - Lecz jeli bd ucieka, znw mnie z pewnoci znajdzie... A ucieczka pochona ju ca moj si. - Ged chodzi jeszcze przez chwil, potem nagle odwrci si i klkajc przed magiem powiedzia: - Przebywaem wrd wielkich czarnoksinikw i byem na Wyspie Mdrcw, ale moim prawdziwym Mistrzem jeste ty, Ogionie. - Mwi tonem penym mioci i radosnym mimo przygnbienia.

- Zgoda - rzek Ogion. - Teraz ju to wiesz. Lepiej pno ni wcale. Ale to ty bdziesz moim Mistrzem, w kocu. - Podnis si, podsyci ogie, a buchn mocnym pomieniem, zawiesi nad nim kocioek do gotowania, a potem, wcigajc na siebie kouch, rzek: - Musz dogldn kz. Popilnuj mi kocioka, chopcze. Gdy wszed z powrotem, cay oprszony niegiem, otrzsajc tupniciem nieg z butw z kolej skry, nis dugi, nie obrobiony drg z cisowego drewna. Przez cae to krtkie popoudnie i potem znowu po wieczerzy siedzia przy wietle lampy, obrabiajc drg noem, kamieniem do polerowania i zaklciami. Wielokrotnie przesuwa donie wzdu drewna, jakby szukajc skazy. Pracujc czsto podpiewywa cicho. Ged, wci zmczony, sucha, a gdy nasza go senno, poczu si jak dziecko w chacie czarownicy z wioski Dziesi Olch, w rozwietlonym przez ogie mroku nienej nocy, w powietrzu cikim od dymu i zapachu zi, myli Geda unosiy si na falach marze, gdy sucha dugiego i cichego piewu o czarach i o czynach bohaterw, ktrzy walczyli z ciemnymi mocami i zwyciali lub przegrywali na odlegych wyspach, w dawnych czasach. - Masz - powiedzia Ogion i wrczy mu wykoczon lask. - Arcymag da ci lask z drewna cisowego; dobry to by wybr, wic trzymaem si go i ja. Chciaem zrobi z tego drga uk, ale tak jest lepiej. Dobranoc, mj synu. Gdy Ged, nie mogc znale sw podziki, odszed do swej alkowy, Ogion spojrza w lad za nim i rzek, zbyt cicho, aby Ged mg usysze: - Szczliwego lotu, mj mody sokole! O chodnym wicie, gdy Ogion si zbudzi, Geda ju nie byo. Pozostawi tylko, jak to robi czarnoksinicy, wiadomo nagryzmolon na kamieniu paleniska srebrzystymi runami, ktre gasy w momencie, gdy Ogion je czyta: Mistrzu, wyruszam w pocig.

Rozdzia smy
Pocig

W zimowym mroku, przed wschodem soca, Ged wyruszy drog wiodc w d z Re Albi; nim nastao poudnie, przyby do Portu Gont. Ogion da mu porzdne gontyjskie pludry, koszul i kaftan ze skry i ptna, majce zastpi strojny osskilski przyodziewek, ale Ged zatrzyma na t zimow wdrwk swj wielkopaski paszcz oblamowany futrem pellawi. Okryty nim, nie majc w rkach nic prcz ciemnej laski rwnej jego wzrostowi, podszed do miejskiej bramy; onierze przechadzajcy si tam na tle jej rzebionych smokw nie musieli spoglda dwa razy, aby rozpozna w nim czarnoksinika. Odsunli swoje wcznie na bok i pozwolili mu wej bez zastrzee, a potem spogldali w lad za nim, gdy dalej schodzi wiodc w d ulic. Na nadbrzeach i w Domu Cechu Morskiego Ged zapytywa o statki wypywajce na pnoc lub zachd, do wysp Enlad, Andrad lub Oranea. Wszyscy odpowiadali mu, e aden statek nie wyruszy z Portu Gont teraz, tak blisko wita Powrotu Soca, a w Cechu Morskim powiedziano Gedowi, e nawet odzie rybackie nie pywaj pomidzy Zbrojnymi Urwiskami w czasie niepewnej pogody. W jadodajni Cechu Morskiego zaproszono Geda na obiad; czarnoksinik rzadko kiedy musi prosi o posiek. Siedzia przez chwil z robotnikami portowymi, cielami okrtowymi i zaklinaczami pogody, znajdujc przyjemno w suchaniu ich powolnej, czsto przerywanej milczeniem pogawdki, ich pomrukujcej mowy gontyjskiej. Byo w nim wielkie pragnienie, aby pozosta tu, na wyspie Gont, i zrzekajc si wszelkich czarodziejskich sztuk i ryzykownych przedsiwzi, zapominajc o wszelkich mocach i okropnociach, y w spokoju jak kady czowiek na znanej, bliskiej ziemi rodzinnego kraju. Takie byo jego pragnienie: ale jego wola bya inna. Nie pozosta dugo w Cechu Morskim ani w miecie, gdy ju si dowiedzia, e aden statek nie wypynie z portu. Wyruszy na piechot brzegiem zatoki, a dotar do pierwszej z maych wiosek lecych na pnoc od miasta Gont; tam pyta wrd rybakw, pki nie znalaz jednego, ktry mia do sprzedania d. Rybak by starcem o ponurym wygldzie. Jego d, duga na dwanacie stp i zbita z nakadajcych si jedna na drug desek, bya tak spaczona i wykrzywiona, e ledwo nadawaa si do eglugi; mimo to rybak da za ni wysokiej ceny: zaklcia, ktre na rok zapewnioby bezpieczestwo na morzu jego wasnej odzi, jemu samemu i jego synowi. Gontyjscy rybacy bowiem nie lkaj si niczego, nawet czarnoksinikw; lkaj si tylko morza. To zaklcie zapewniajce bezpieczestwo na morzu, zaklcie, do ktrego przywizuje si wielk wag w pnocnej czci Archipelagu, nigdy nie uchronio czowieka przed wichur lub sztormow fal, ale, rzucone przez kogo, kto zna okoliczne wody, szlaki odzi i umiejtnoci eglarza, roztacza jednak wok rybaka aur jakiego codziennego bezpieczestwa. Ged uczyni czar dobrze i uczciwie, pracujc nad nim ca noc i nastpny dzie, nie zaniedbujc niczego, staranny i cierpliwy, cho przez cay ten czas jego umys by napity lkiem: mylami bdzi po ciemnych ciekach, usiujc wyobrazi sobie, w jaki sposb tym razem pojawi si przed nim

cie oraz kiedy i gdzie to si stanie. Kiedy zaklcie zostao ukoczone i wypowiedziane w caoci, Ged by bardzo znuony. Spa tej nocy w chacie rybaka, w hamaku splecionym ze sznurw z wielorybich jelit; wsta o wicie, zalatujc suszonym ledziem, i zszed do zatoczki nad Urwiskiem Cutnorth, gdzie przycumowana bya jego nowa d. Brnc po dnie, wypchn j na spokojne morze; woda natychmiast zacza przesika po trochu do wntrza odzi. Wstpiwszy w ni lekko jak kot, Ged zacz naprawia wypaczone deski i przegnie szpunty, uywajc zarwno narzdzi, jak i piewnych zakl, podobnie jak to nieraz czyni wraz z Pechvarrym w Low Torning. Mieszkacy wioski zgromadzili si w milczeniu, nie za blisko, obserwujc szybkie rce Geda i suchajc jego cichego gosu. Rwnie i t robot wykonywa solidnie i cierpliwie, pki nie zostaa ukoczona i pki d nie bya uszczelniona i zdatna do uytku. Potem wzi lask, ktr zrobi dla Ogion, ustawi j jako maszt, umocni zaklciami i w poprzek przytwierdzi tg drewnian rej. Utka te z wiatru zwisajcy z tej rei agiel, kwadratowy i biay jak niegi na wznoszcym si ponad zatok Wierzchoku Gont. W tym momencie przygldajce si kobiety westchny z zazdroci. Stojc przy maszcie Ged wzbudzi lekki magiczny wiatr. d popyna po wodzie, kierujc si przez wielk zatok w stron Zbrojnych Urwisk. Gdy przygldajcy si w milczeniu rybacy ujrzeli t dziuraw d wiosow, jak sunie pod aglem, szybka i zgrabna niczym mewa zrywajca si do lotu, wtedy podnieli radosn wrzaw, umiechajc si szeroko i tupic w zimnym wietrze na play; a Ged, ogldajc si na chwil, ujrza, jak dodaj mu otuchy tymi wiwatami pod ciemnym, szczerbatym masywem Urwiska Cutnorth, ponad ktrym wznosiy si ku chmurom niene poacie Gry. Przepyn przez zatok i wydosta si pomidzy Zbrojnymi Urwiskami na Morze Gontyjskie; tutaj obra kurs na pnocny zachd, aby min od pnocy wysp Oranea, powracajc szlakiem, ktrym niegdy przyby. Nie mia w tym adnego zamysu czy planu dziaania; chcia tylko powtrzy uprzedni szlak. Cie, ktry sun caymi dniami poprzez wicher w lad za jego sokolim lotem z Osskil, mg bdzi, ale mg te dy prost drog; tego nie dao si odgadn. Lecz jeli nie wycofa si znowu cakowicie w krlestwo snu, nie powinien przeoczy Geda zbliajcego si otwarcie, po otwartym morzu, na jego spotkanie. Ged pragn spotka cie, na morzu, jeli ju musia go spotka. Nie by pewien, dlaczego tak jest, ale przeraaa go myl o ponownym spotkaniu z cieniem na suchym ldzie. Z morza podnosz si burze i potwory, ale nie ze moce: zo pochodzi z ziemi. W tej za mrocznej krainie, do ktrej Ged niegdy si uda, nie ma morza, nie toczy tam swoich wd adna rzeka ani nie tryska rdo. Krlestwo mierci jest suche. Cho wanie morze byo dla Geda niebezpieczne przy czstej o tej porze roku burzliwej pogodzie, jednak to niebezpieczestwo, ta zmienno i niestao wydaway mu si ochron i dogodn szans. I gdy napotka cie u ostatecznego kresu swej szalonej wyprawy - myla - moe przynajmniej bdzie mg pochwyci stwora w tym samym momencie, w ktrym on go pochwyci, i wcign go ciarem swego ciaa i ciarem swej wasnej mierci w mrok gbin morskich, skd, trzymany w ten sposb, cie nie bdzie mg ju si podnie. Wtedy przynajmniej mier Geda pooyaby kres zu, ktre za ycia rozpta. eglowa przez wzburzone, przewalajce si morze, ponad ktrym nawise chmury pdziy jak olbrzymie aobne welony. Nie wzbudza teraz magicznego wiatru, lecz posugiwa si wiatrem naturalnym, ktry d, przenikliwy, z pnocnego zachodu; a poniewa Ged szeptanym co chwila sowem nie pozwala si rozwija materii utkanego zaklciem agla, agiel sam si ustawia i

obraca, aby zapa wiatr. Gdyby Ged nie by uy tej sztuki magicznej, nie mgby utrzyma wywrotnej dki w takim kursie, na tak wzburzonym morzu. Pyn wci, i wci rozglda si bacznie na wszystkie strony. ona rybaka daa mu dwa bochenki chleba i dzban wody, po kilku wic godzinach, gdy w zasigu wzroku Geda znalaza si Skaa Kameber, jedyna wysepka pomidzy Gontem a Orane, modzieniec posili si i napi, mylc z wdzicznoci o milczcej gontyjskiej kobiecie, ktra zaopatrzya go w ywno. eglowa dalej, mijajc majaczcy w przelocie ld; od tej chwili wzi kurs bardziej na zachd, pync w nikej, wilgotnej mawce, ktra ponad ldem zmieniaa si zapewne w lekki nieg. Nie byo sycha zupenie nic oprcz poskrzypywania odzi i lekkiego plaskania fal o jej dzib. Ani razu nie przemkna obok adna inna d albo ptak. Nic si nie poruszyo oprcz wiecznie ruchliwej wody i suncych chmur, chmur, ktre pamita mglicie, jak opyway go zewszd, gdy pod postaci sokoa lecia na wschd tym samym szlakiem, ktrym teraz pyn na zachd; wtedy spoglda w d na szare morze, teraz za podnosi wzrok w szare niebo. Nic nie pojawiao si przed nim, gdy spoglda przed siebie. Powsta, zzibnity; znuyo go to wpatrywanie si i przebijanie wzrokiem szkaradnej pustki. - Chode - mrukn - dalej, cieniu, na co czekasz? - Nie byo odpowiedzi, nie byo adnego ciemniejszego poruszenia pord ciemnych mgie i fal. A jednak wiedzia teraz z coraz wiksz pewnoci, e stwr jest niedaleko, e poda lepo jego zimnym ladem. I znienacka wykrzykn gono: - Jestem tutaj, ja, Ged Krogulec, i wzywam mj cie! d zaskrzypiaa, zacmokay fale, wiatr zawista w biaym aglu. Mijay chwile. Ged wci czeka, z jedn rk na cisowym maszcie odzi, ze wzrokiem utkwionym w lodowat mawk, ktra poszarpanymi kreskami zacinaa morze od pnocy. Mijay chwile. Wreszcie, w oddali, w deszczu ponad wod Ged ujrza zbliajcy si cie. Cie porzuci ju ciao osskilskiego wiolarza Skiorha i nie jako gebbeth ciga Geda przez wiatry i po morzu. Nie by te przyodziany w ow posta zwierza, w ktrej Ged widzia go na Pagrku Roke, a pniej widywa w snach. A jednak cie mia i teraz jaki ksztat, nawet w wietle dziennym. W gonitwie za Gedem i w walce z nim na wrzosowiskach wyssa z niego moc i wchon j w siebie; i moliwe byo, e Ged przez przywoanie cienia, na gos i w wietle dnia, nada mu albo wymusi na nim jak form i wygld. Z pewnoci cie zdradza teraz niejakie podobiestwo do czowieka, cho nie rzuca cienia, sam bdc cieniem. Tak wanie nadszed po morzu, idc od Paszczy Enlad w stron wyspy Gont: niewyrany, niezdarny stwr, kroczcy niepewnie po falach, wyaniajcy si z wiatru; a zimny deszcz siek przeze na wskro. Poniewa cie by na wp olepiony wiatem dziennym i poniewa zosta przez Geda przywoany, Ged ujrza go wczeniej, ni cie ujrza jego. Ged rozpoznawa cie, podobnie jak on rozpoznawa Geda, spord wszystkich istot, wszystkich cieni. W straszliwym osamotnieniu zimowego morza Ged sta i widzia stwora, ktrego si lka. Wiatr zdawa si podmuchami odsuwa go od odzi, a fale biegy pod nim, udzc oko Geda, a jednak cie zdawa si by coraz bliej niego. Ged nie mg okreli, czy cie porusza si, czy te nie. Teraz ju cie go widzia. Cho w mylach Geda nie byo nic prcz przeraenia i lku przed

dotkniciem cienia, przed zimnym czarnym blem, ktry wysysa ycie - jednak modzieniec czeka nieporuszony. Potem znienacka odzywajc si na gos przywoa silny, nagy wiatr magiczny, ktry zad w biay agiel, i d skoczya przez szare fale prosto ku chylcemu si i unoszcemu na wietrze stworowi. Zachwiawszy si, cie w cakowitej ciszy odwrci si i pierzchn. Mkn pod wiatr, ku pnocy. Pod wiatr mkna za nim d Geda: umiejtno maga walczya z chyoci cienia, a deszczowe porywy wiatru przeciwstawiay si im obu. Modzieniec krzykn na swoj d, na agiel i wiatr, i fale - jak owca krzykiem pogania ogary, gdy przed nimi pdzi wyranie widoczny wilk - i w swj utkany zaklciami agiel posa wiatr, ktry rozdarby kady agiel z ptna: pognao to jego d po morzu jak zdmuchnit pian, coraz bliej ku uciekajcemu stworowi. W tym momencie cie obrci si, zataczajc pkole, i nagle, jak gdyby bardziej rozchwiany i niewyrany, mniej podobny do czowieka, a bardziej do zwykego dymu niesionego przez wiatr skrci w przeciwnym kierunku i pomkn z porywistym wiatrem, kierujc si jakby ku wyspie Gont. Rk i zaklciem Ged zawrci d, ktra, koyszc si, wyskoczya jak delfin z wody przy tym szybkim zwrocie. Rzuci si w pogo szybciej ni poprzednio, ale cie stawa si w jego oczach coraz bardziej mglisty. Deszcz zmieszany ze niegiem i gradem siek dokuczliwie plecy i lewy policzek Geda, ktry nie by w stanie widzie nic przed sob dalej ni na sto krokw. Niebawem, gdy sztorm przybra na sile, cie znikn z zasigu wzroku. Mimo to Ged by pewien jego szlaku, jak gdyby szed za pozostawionym na niegu tropem zwierzcia, a nie za uciekajcym ponad wod widmem. Cho wiatr mu teraz sprzyja, Ged nadal utrzymywa w aglu wiszczcy wiatr magiczny i paty piany leciay spod tpego dziobu odzi, gdy w pdzie plaskaa o powierzchni wody. Przez dugi czas cigany i cigajcy pdzili wci z t sam niesamowit chyoci; wkrtce zapad zmierzch. Ged wiedzia, e przy wielkiej szybkoci, z jak mkn w cigu minionych godzin, powinien by teraz na poudnie od wyspy Gont i zapewne kieruje si obok niej w stron Spevy lub Torheven; albo nawet mijajc te wyspy wypywa na otwarte Rubiee. Nie potrafi tego okreli. Byo mu wszystko jedno. ciga, goni, a to, co go trwoyo, uciekao przed nim. Naraz przez krtk chwil dostrzeg cie w niewielkiej odlegoci od siebie. Naturalny wiatr osab, a zacinajcy w sztormie nieg z deszczem ustpi miejsca lodowatej, strzpiastej, gstniejcej mgle. Poprzez t mg Ged ujrza w przelocie cie, pierzchajcy jakby w prawo od kierunku pogoni. Ged przemwi do wiatru i agla, obrci rumpel i rzuci si w pocig, cho znowu by to pocig po omacku; mga gstniaa szybko, kipic i rwc si w strzpy przy zetkniciu z magicznym wiatrem, zwierajc si wok odzi jednostajn bladoci przymiewajc wiato i przytpiajc wzrok. W momencie kiedy Ged wypowiedzia pierwsze sowo zaklcia rozjaniajcego, ujrza cie znowu: by wci na prawo od kursu odzi, ale bardzo blisko, i posuwa si powoli. Mga wiaa przez pozbawion twarzy, niewyranie majaczc gow stwora, mia on jednak ksztat ludzki, tyle e jego zarys deformowa si i zmienia na podobiestwo cienia rzucanego przez czowieka. Ged obrci d raz jeszcze, mylc, e zagna swego wroga na mielizn; w tej sekundzie cie znik, a na mielinie osiada d Geda, uderzajc

o podwodne skay, ktre ulotna mga ukrya przed jego wzrokiem. Ged omal nie zosta wyrzucony za burt, ale chwyci si zrobionego z laski masztu, zanim uderzya nastpna fala przyboju. Bya to wielka fala, ktra wyrzucia z wody w gr ma d i cisna ni o ska, tak jak czowiek podnosi i rozgniata o ziemi skorupk limaka. Mocna i zaczarowana bya laska, ktr wyrzebi Ogion. Nie zamaa si i, lekka jak sucha koda, utrzymywaa si na powierzchni fal. ciskajc j wci, Ged zosta porwany wstecz przez cofajce si od przybrzenych ska fale, a znalaz si w gbokiej wodzie, ocalony a do nastpnego przyboju przed pogruchotaniem si o skay. Olepiony morsk sol, dawic si, usiowa trzyma gow nad powierzchni i przemc ogromn sil morza, ktra go cigna. Troch w bok od ska bya piaszczysta plaa; dostrzeg j przelotnie par razy, gdy stara si pyn przed wezbraniem nastpnego przyboju. Wspomagany przez moc zawart w lasce prbowa ze wszystkich si przebi si przez fale w tej play. Nie mg si do niej zbliy. Przypywajce i cofajce si bawany miotay nim jak achmanem tam i z powrotem, a ciepo jego ciaa szybko odpyno w chd morskiej gbiny, co osabiao go tak, e wkrtce nie by ju w stanie porusza ramionami. Straci z oczu zarwno skay, jak i pla i nie mia pojcia, w ktr stron si zwraca. By tylko zamt wd wok niego, pod nim, nad nim, olepiajcy, dawicy, zatapiajcy. Fala wzbierajca pod postrzpion mg porwaa go, przeturlaa par razy i wyrzucia na piasek jak bezwadny kawa drewna. Lea na piasku. Wci jeszcze ciska obiema domi cisow lask. Pomniejsze fale podsuway si ku niemu, prbujc na nowo cign go z piasku swym powrotnym prdem; mga rozrywaa si nad nim i zwieraa, a pniej zacz go siec deszcz zmieszany ze niegiem. Po upywie dugiego czasu Ged poruszy si. Podnis si na czworaki i zacz powoli pezn w gr play, aby oddali si od krawdzi wody. Bya teraz czarna noc, ale Ged szepn lasce zaklcie i przylgn do niej may bdny ognik. Prowadzony jego wiatem, Ged z mozoem, krok po kroku, wlk si pod gr w kierunku wydm. By tak potuczony, rozbity i zmarznity, e to czoganie si przez mokry piasek w ciemnoci penej wistu i oskotu morza byo najtrudniejsz rzecz, jakiej w yciu musia dokona. Raz czy dwa zdawao mu si, e potny szum morza i wiatru cich cakiem, e mokry piasek staje si sypki pod jego domi, i poczu nieruchome spojrzenie nieznanych gwiazd na swoich plecach; nie podnis jednak gowy i pez dalej, a po chwili posysza swj wasny, chwytajcy powietrze oddech i poczu dokuczliwy wiatr siekcy deszczem w jego twarz. Ruch przywrci wreszcie ciau Geda troch ciepa i gdy ju wpez midzy wydmy, gdzie porywy deszczowego wiatru docieray z mniejsz si, zdoa stan na nogi. Zaklciem wywoa z laski silniejsze wiato, gdy wok panowaa cakowita czer, a potem, wsparty na lasce, szed dalej, potykajc si i przystajc, jakie p mili w gb ldu. Wtedy na wzniesieniu wydmy usysza morze, znw goniejsze, nie za sob, lecz przed sob: wydmy znw opaday ku innemu brzegowi. Nie na wyspie si znajdowa, lecz na zwykej rafie, na garstce piasku porodku oceanu. By zbyt wyczerpany, aby rozpacza ale wyda z siebie jakby szloch i oszoomiony, wsparty na lasce, sta w miejscu przez dugi czas. Potem, zacisnwszy zby, obrci si w lewo, tak aby mie przynajmniej wiatr z tyu, i powczc nogami zacz schodzi z wysokiej wydmy, wypatrujc w

oblodzonej, uginajcej si trawie morskiej jakiego zagbienia, gdzie mgby znale cho troch osony. Gdy podnis lask, aby widzie, co ma przed sob, dostrzeg niky odblask u najdalszego skraju krgu bkitnego wiata: bya to ciana ze zmoczonego deszczem drewna. ciana naleaa do chaty czy szopy, maej i chwiejcej si, jakby zbudowao j dziecko. Ged zastuka lask do niskich drzwi. Nikt nie otworzy. Ged rozwar je pchniciem i wszed; aby wej, musia si niemal zgi wp. We wntrzu chaty nie mg si wyprostowa. Na palenisku czerwieniy si wgle i w ich przymionym blasku Ged ujrza mczyzn o biaych dugich wosach, ktry kuli si w przeraeniu pod przeciwleg cian, oraz jeszcze kogo - nie mg odrni, czy to mczyzna, czy kobieta - wyzierajcego z lecej na pododze sterty gaganw czy skr. - Nie zrobi wam nic zego - wyszepta Ged. Nie odezwali si. Spoglda to na jedno, to na drugie. Ich oczy byy lepe z przeraenia. Gdy Ged pooy lask na ziemi, tamten pod kup szmat schowa si pod ni ze skomleniem. Ged zdj paszcz, ciki od wody i lodu, rozebra si do naga i skuli nad paleniskiem. - Dajcie mi co, w co mgbym si owin - powiedzia. Mia chrypk i ledwie mg mwi z powodu szczkania zbami i uporczywych dreszczy, ktre nim trzsy. Jeli go nawet syszeli, adne z dwojga starych nie odpowiedziao. Ged wycign rk i wzi jaki achman ze sucej za posanie sterty - przed laty bya to zapewne kola skra, a teraz - gagan cay w strzpach i czarnych, tustych plamach. Ten pod stert szmat jkn ze strachu, ale Ged nie zwaa na to. Wytar si do sucha, a potem wyszepta: - Czy macie drewno? Dorzu troch do ognia, starcze. Przyszedem do was w potrzebie, nie chc wam zrobi nic zego. Starzec nie poruszy si, wpatrzony we w trwonym osupieniu. - Rozumiesz mnie? Nie mwisz po hardycku? - Ged przerwa na chwil, po czym spyta: Kargad? Na to sowo starzec znienacka skin gow, raz tylko, jak smutna stara kukieka poruszana sznurkami. Lecz poniewa byo to jedyne znane Gedowi sowo kargijskie, na tym skoczya si ich rozmowa. Ged znalaz pod cian uoone w stos drwa, sam dorzuci do ognia, a potem gestami poprosi o wod, gdy przedtem mdlio go od poknitej wody morskiej, a teraz usycha z pragnienia. Kulc si ze strachu, starzec wskaza na wielk skorup zawierajc wod i pchn w stron ognia drug skorup, w ktrej byy paski wdzonej ryby. Siedzc ze skrzyowanymi nogami tu przy ogniu, Ged napi si i zjad troch, a gdy siy i przytomno zaczy we pomau wraca, zada sobie pytanie, gdzie si znajduje. Nawet z pomoc wiatru magicznego nie mg by dopyn a do Wysp Kargadzkich. Ta wysepka musiaa lee na Rubieach, na wschd od Gontu, ale wci jeszcze na zachd od wyspy Karego-At. Wydawao si dziwne, e ludzie yj na tak maym i opuszczonym skrawku ldu, na zwykej awicy piasku; by moe byli rozbitkami; ale Ged by zbyt znuony, aby w tej chwili ama sobie nad nimi gow.

W dalszym cigu trzyma przy ognisku swj paszcz. Srebrzyste futro z pellawi scho szybko i gdy tylko weniany wierzch sta si ciepy, cho jeszcze nie suchy, Ged owin si w paszcz i wycign przy palenisku. - Idcie spa, biedacy - rzek do swych milczcych gospodarzy, zoy gow na piaskowym klepisku i zasn. Spdzi na bezimiennej wyspie trzy doby, gdy pierwszego ranka, kiedy si obudzi, mia obolae wszystkie minie, gorczkowa i by chory. Cay ten dzie i noc przelea w chacie przy ogniu jak koda wyrzucona przez morze. Nastpnego dnia obudzi si wci jeszcze zesztywniay i obolay, ale czu si ju lepiej. Woy ponownie swoje sztywne od soli odzienie, nie byo bowiem dosy wody, aby je wypra, i wyszedszy na dwr w szary, wietrzny poranek, obejrza sobie miejsce, do ktrego cie podstpnie go zwabi. Bya to skalista awica piaskowa, majca mil w najszerszym miejscu i nieco ponad mil duga, obramowana ze wszystkich stron rafami i skaami. Brak na niej byo drzew czy krzakw oraz wszelkich rolin poza pochylon traw morsk. Chata staa we wgbieniu wydm, a starzec i starucha mieszkali w niej sami pord zupenego pustkowia otwartego morza. Bya zbudowana, czy raczej sklecona, z wyrzuconych przez fale grubych desek i konarw drzew. Woda pochodzia z maej sonawej studzienki obok chaty; poywienie stanowiy ryby i miczaki, wiee albo suszone, oraz wodorosty porastajce skay. Postrzpione skry w chacie, niewielki zapas kocianych igie i haczykw na ryby oraz cigna suce do rozpalania ognia i jako linki do owienia ryb nie pochodziy z kz, jak zrazu pomyla Ged, ale z ctkowanych fok; istotnie byo to jedno z tych miejsc, do ktrych udaj si foki, aby w lecie da podrosn swoim modym. Nikt inny jednak do takich miejsc nie przybywa. Oboje starzy bali si Geda, nie dlatego, e brali go za ducha, ani e by czarnoksinikiem, ale tylko dlatego, e by czowiekiem. Zapomnieli ju, e prcz nich istniej na wiecie inni ludzie. Ponury lk starca nie mala ani na chwil. Gdy zdawao mu si, e Ged zblia si na tyle blisko, aby mg go dotkn, odbiega, kutykajc i zerkajc za siebie oczyma, ktre patrzay wilkiem spod gstwy brudnych siwych wosw. Starucha z pocztku skomlia i chowaa si pod stert szmat za kadym poruszeniem Geda, gdy jednak lea w ciemnej chacie, drzemic w gorczce, widzia j, jak siedzi w kucki i wpatruje si we z dziwnym, otpiaym, tsknym wyrazem twarzy; po chwili za przyniosa mu wody do picia. Gdy usiad, aby wzi od niej skorup, przerazia si i upucia j, rozlewajc ca wod, a potem pakaa i ocieraa oczy swymi biaawoszarymi, dugimi wosami. Teraz przygldaa si Gedowi, gdy pracowa w dole na play: z wyrzuconego przez fale drewna i zniesionych na brzeg desek ze swojej odzi formowa now d, posugujc si nie wygadzonym kamiennym toporem starca i zaklciem zwizujcym. Nie bya to ani naprawa, ani budowanie odzi, nie mia bowiem dostatecznej iloci odpowiedniego drewna i to, czego byo brak, musia uzupenia czyst magi. Jednake stara kobieta przygldaa si nie tyle jego czarodziejskiej pracy, ile jemu samemu, wci z tym samym tsknym wyrazem twarzy. Po jakim czasie odesza i niebawem powrcia z podarunkiem: garci maw, ktre zebraa na skaach. Gdy mu je wrczya, Ged zjad mae, surowe i wilgotne od wody morskiej, i podzikowa starej. Jakby omielona, posza do chaty i wrcia znowu trzymajc co w doniach zawinitko zawizane w gaganek. Bojaliwie, wpatrujc si stale w jego twarz, rozwina je i

podniosa, aby mg obejrze. Bya to sukienka maego dziecka, uszyta z jedwabnego brokatu, sztywna od drobnych pere, poplamiona sol morsk, poka od upywu lat. Pery na staniczku wyszyte byy we wzr znany Gedowi: w ksztat podwjnej strzay Boskich Braci z Cesarstwa Kargad, uwieczonej krlewsk koron. Stara kobieta, pokryta zmarszczkami, brudna, odziana w licho uszyty worek z foczej skry, wskazaa na jedwabn sukieneczk i na siebie i umiechna si - sodkim, bezmylnym umiechem niemowlcia. Z jakiego schowka wszytego w spdniczk sukienki wyja drobny przedmiot i podsuna go Gedowi. By to kawaek ciemnego metalu, zapewne odamek pknitej ozdoby, powka zamanego piercienia. Ged spojrza na ten przedmiot, ale starucha wskazaa gestem, eby go wzi, i nie bya zadowolona, dopki tego nie zrobi; wtedy skina gow i umiechna si znowu: zrobia mu prezent. Ale sukienk zawina troskliwie w przetuszczon ochronn szmat i powloka si z powrotem do chaty, aby ukry w niej swoje cacko. Ged woy zamany piercie do kieszeni swojej tuniki niemal tak samo troskliwie, jego serce byo bowiem pene litoci. Domyla si teraz, e tych dwoje mogo by dziemi ktrego z krlewskich domw Cesarstwa Kargad; jaki tyran lub uzurpator, ktry ba si przela krew krlewsk, zesa ich, aby jako rozbitkowie yli lub umarli na tej nie naniesionej na mapy wysepce, daleko od brzegw Karego-At. On mg by wtedy chopcem omio- albo dziesicioletnim, ona - tuciutkim niemowlciem, malek ksiniczk w sukience z jedwabiu i pere; i tak yli samotnie przez czterdzieci, pidziesit lat na skale pord oceanu - ksi i ksiniczka Pustkowia. Lecz przypuszczenia tego Ged nie mg na razie potwierdzi, sprawdzi je dopiero wtedy, gdy wiele lat pniej poszukiwanie Piercienia Erreth-Akbego zawiodo go na Wyspy Kargadzkie i do Grobowcw Atuanu. Trzeci noc, ktr Ged spdza na wyspie, rozjani spokojny, blady brzask. By to dzie Powrotu Soca, najkrtszy dzie roku. Maa d Geda, zbudowana z drewna i magii, z obrzynkw desek i z zakl, bya gotowa. Prbowa powiedzie starym, e zabierze ich na dowoln wysp, Gont, Spevy czy Torykle; mgby ich nawet wysadzi na odludnym brzegu Karego-At, gdyby tego dali, cho wody kargijskie nie byy na tyle bezpieczne, aby mg na nie zapuszcza si mieszkaniec Archipelagu. Starzy nie chcieli jednak opuci swojej jaowej wyspy. Kobieta zdaa si nie rozumie, co Ged chce powiedzie swymi gestami i agodnymi sowami; starzec zrozumia i odmwi. Caa jego pami o innych ldach i innych ludziach bya wyniesionym z dziecistwa koszmarem penym krwi, olbrzymw i wrzasku. Ged mg dostrzec to w twarzy starca gdy ten nie przestawa potrzsa przeczco gow. Tak wic tego rana Ged napeni wod ze studzienki bukak z foczej skry i - jako e nie mg podzikowa starym za ogie i poywienie, ani te nie mia prezentu, ktrym chcia si odwdziczy kobiecie - uczyni, co mg: rzuci urok na to sone i zawodne rdo. Woda trysna poprzez piasek tak sodka i czysta, jak ktre z grskich rde na wyynach wyspy Gont, i podobnie jak one pocieka nigdy nie wysychajcym strumieniem. Z tej to przyczyny w spache piasku i ska znajduje si obecnie na mapach i ma swoj nazw: eglarze nazywaj go Wysp rdlanej Wody. Ale chaty ju nie ma, a sztormy wielu zim nie pozostawiy ani ladu po tych dwojgu, ktrzy dokonali tu swego ywota i umarli samotnie.

Oboje pozostali ukryci w chacie, jakby bali si przyglda, gdy Ged odpywa sw odzi z piaszczystego poudniowego kraca wyspy. Pozwoli, aby naturalny wiatr, wiejcy rwnomiernie z pnocy, napeni jego agiel z wyczarowanego zaklciem ptna, po czym pomkn naprzd po morzu. Obecna morska pogo Geda bya czym osobliwym, gdy wiedzia dobrze, e jest cigajcym, ktry nie wie ani tego, czym jest cigana przeze rzecz, ani tego, gdzie jej szuka na obszarze caego wiatomorza. Musia j ciga za pomoc domysu, przeczucia, trafu, tak samo jak ona jego niegdy cigaa. Byli nawzajem lepi na swoje istnienia: Geda tak samo wywodziy w pole nieuchwytne cienie, jak cie bywa zbijany z tropu przez wiato dzienne i przedmioty materialne. Jedn tylko mia Ged pewno: e by teraz rzeczywicie cigajcym, a nie ciganym. Podstpnie zwabiony przez cie na skay, Ged by przecie zdany na jego ask i nieask przez cay ten czas, gdy lea pywy na brzegu, a potem bdzi w ciemnoci i burzy po wydmach; a jednak cie nie czeka na t sposobno. Wywid go w pole i natychmiast uciek, nie odwaajc si teraz z nim zmierzy. Po tym Ged pozna, e Ogion mia racj: cie nie mg wyssa ze jego mocy, dopki Ged zwraca si przeciw niemu. Musia wic nadal przeciw niemu si zwraca, nadal go ciga, chocia lady cienia na tych rozlegych morzach ju ostygy i Ged nie mia si czym kierowa prcz pomylnego trafu - naturalnego wiatru wiejcego na poudnie oraz mglistego domysu czy wraenia, e poudnie albo wschd s waciwymi kierunkami pogoni. Przed nastaniem nocy ujrza w oddali po lewej rce dugi, ledwie widoczny zarys brzegu wielkiego ldu, ktry z pewnoci by wysp Karego-At. Ged znalaz si w samym centrum szlakw morskich owego barbarzyskiego biaego ludu. Z bacznie naton uwag wypatrywa jakiego kargijskiego statku czy galery; eglujc przez purpur wieczoru wspomnia tamten poranek ze swoich chopicych czasw w wiosce Dziesi Olch - wojownikw z piropuszami, ogie, mg. I mylc o tym dniu poj naraz, z niepokojem w sercu, e cie wywid go w pole jego wasnym fortelem, rozsnuwajc wok niego na morzu ow mg, jakby wysnut z wasnej przeszoci Geda, czynic go lepym na niebezpieczestwo i prowadzc go, okpionego, prosto w mier. Nadal trzyma kurs na poudniowy wschd; ld znikn z jego oczu, gdy noc spyna na wschodni skraj wiata. Zagbienia fal napeniay si ju mrokiem, podczas gdy grzebienie byszczay jeszcze jasnoczerwonym odblaskiem zachodu. Ged zapiewa gono Kold Zimow i te pieni z Czynw Modego Krla, ktre pamita - pieni te bowiem piewa si w dniu wita Powrotu Soca. Gos modzieca by czysty, ale gin w ogromnej ciszy morza. Wkrtce nastaa ciemno i zjawiy si zimowe gwiazdy. Przez ca t najdusz noc w roku Ged czuwa, patrzc na gwiazdy wschodzce po lewej rce, przesuwajce si kolicie nad gow i tonce w dalekich czarnych wodach po prawej, gdy tymczasem przecigy wiatr zimowy nis go nieprzerwanie na poudnie po niewidocznym morzu. Mg spa tylko po par chwil od czasu do czasu, budzc si gwatownie za kadym razem. d, w ktrej pyn, nie bya w rzeczywistoci odzi, lecz czym zoonym co najmniej w poowie z czarw i magii, w pozostaej za czci ze zwykych desek i wyrzuconego przez morze drewna; gdyby pozwoli rozluni si zaklciom ksztatujcym i zaklciu zwizujcemu to wszystko, d niezadugo straciaby rwnowag, rozsypaa si i odpyna w rne strony, unoszc si na falach w postaci wizki szcztkw. Take agiel, utkany z magii i powietrza, nie

przetrwaby dugo na wietrze, gdyby Ged zasn, lecz sam staby si podmuchem wiatru. Zaklcia Geda byy skuteczne i silne, ale kiedy takie zaklcia dotycz niewielkiej rzeczy, moc, ktra utrzymuje je w dziaaniu, musi by co chwila odnawiana: tote Ged nie spa tej nocy. Mknby atwiej i szybciej jako sok lub delfin, ale Ogion doradzi mu, aby nie zmienia swej postaci, a Ged wiedzia, ile jest warta rada Ogiona. Tak wic pyn na poudnie pod suncymi na zachd gwiazdami i duga noc mijaa powoli, pki wreszcie pierwszy dzie nowego roku nie rozjani morza naokoo. Wkrtce po wschodzie soca Ged ujrza przed sob ld, lecz nie posuwa si wiele w jego stron. Wiatr naturalny przycich wraz ze witem. Ged wzbudzi lekki wiatr magiczny, ktry zad w agiel i popchn d w kierunku ldu. Na jego widok znw ogarna go trwoga, omdlewajcy strach, ktry namawia do zawrcenia i ucieczki. I Ged popyn za tym lkiem, jak owca idzie za ladami, za szerokimi, niezgrabnymi, pazurzastymi tropami niedwiedzia, mogcymi w kadej chwili wypa na myliwego z gszczy. Teraz bowiem Ged by blisko - i wiedzia to. Dziwacznie wyglda ten ld, w miar podpywania wynurzajcy si coraz bardziej ponad morze. To co z dala wydawao si jedn pionow cian grsk, rozszczepio si na kilka dugich, stromych grzbietw, by moe oddzielnych wysp, pomidzy ktrymi na wskich cieninach czy kanaach rozcigao si morze. W swoim czasie Ged lcza w Wiey Mistrza Imion na Roke nad wieloma mapami mrz i ldw, ale mapy te obejmoway przewanie Archipelag i morza wewntrzne. Teraz wypyn na Wschodnie Rubiee i nie wiedzia, co to moe by za wyspa. Nie by zreszt w stanie wiele o tym myle. To strach lea przed nim, to strach czyha, ukrywajc si lub czekajc na niego wrd stokw grskich i lasw wyspy; i wprost ku niemu Ged sterowa. Ciemne, zwieczone lasem urwiska zamajaczyy mrocznie, wznoszc si wysoko nad odzi, a py wodny z fal rozbijajcych si o skaliste cyple spryska jej agiel; tymczasem magiczny wiatr nis Geda pomidzy dwoma wielkimi przyldkami do cieniny, w gb fiordu, ktry wcina si przed nim gboko w wysp, nie szerszy ni dugo dwu galer. Wtoczone w cienin morze byo niespokojne i burzyo si przy urwistych brzegach. Nie byo na nich pla: urwiska opaday pionowo w wod ciemniejsz zimnym odbiciem ich wyniosoci. Byo bezwietrznie i bardzo cicho. Cie zwabi ju Geda podstpem na wrzosowiska osskilskie, a potem podstpnie skierowa go we mgle na skay; czyby teraz mia to by trzeci podstp? Czy cie zosta tu przez Geda zagnany, czy te sam wcign go tu jak w puapk? Ged nie wiedzia. Czu tylko udrk strachu i pewno, e musi pyn naprzd i uczyni to, co sobie postawi jako cel: musi dopa zo, ciga swj strach a do jego rda. Sterowa bardzo czujnie, rozgldajc si bacznie wokoo oraz mierzc wzrokiem urwiska u gry i u dou po obu stronach. wiato nowego dnia pozostawi za sob na otwartym morzu. Tutaj wszystko tono w mroku. Otwierajcy si pomidzy cyplami wylot cieniny wydawa si odleg, jasn bram, gdy Ged zerka do tyu. Coraz wyej wznosiy si nad jego gow urwiska, gdy zblia si do podstawy gry, z ktrej wyrastay, a drka wodna stawaa si coraz wsza. Ged zapuci wzrok w ciemniejc przed nim rozpadlin, a potem podnis oczy na lewo i prawo, na wielkie, podziurawione grotami, usypane okrglakami zbocza, na ktrych rosy przycupnite drzewa z korzeniami do poowy w powietrzu.. Nic si nie poruszao. Ged dopyn ju do koca fiordu, do wysokiej, ostrej, pofadowanej bryy skalnej, o

ktr pluskay sabo, zwone do szerokoci maej zatoczki, ostatnie fale morskie. Zwalone gazy, sprchniae pnie i korzenie wykrzywionych drzew pozostawiay dla sterowania jedynie ciasne przejcie. Puapka: mroczna puapka u podstawy milczcej gry i on, Ged, znalaz si w tej puapce. Nic nie poruszao si przed nim ani ponad nim. Wok panowaa grobowa cisza. Dalej ju nie mg pyn. Zawrci d, obracajc j starannie wkoo zaklciem i naprdce skleconym wiosem, aby nie natkna si na podwodne skay lub nie zapltaa w wystajce korzenie i gazie; nareszcie d zwrcia si znowu dziobem ku wyjciu i Ged mia ju wzbudzi wiatr, aby wrci drog, ktr przyby, gdy nagle sowa zaklcia zamary na jego ustach, a serce w nim zlodowaciao. Obejrza si przez rami. W odzi za nim sta cie. Gdyby Ged straci cho chwil, sam byby stracony; by jednak przygotowany na to i zrobi gwatowny ruch, aby uchwyci i przytrzyma stwora, ktry chwia si i dra w zasigu rki. Nie moga ju teraz posuy Gedowi adna sztuka czarnoksiska, lecz jedynie jego wasne ciao, samo jego ycie cierajce si ze swym przeciwiestwem. Nie wymwi ani sowa, lecz rzuci si do ataku; d zanurzya si i zakoysaa od jego nagego obrotu i wypadu. Bl przebieg ku barkom Geda, wnikn w jego pier, odbierajc mu oddech, wypenio go lodowate zimno i przesta widzie; mimo to w jego rkach, ktre pochwyciy cie, nie byo nic - ciemno, powietrze. Ged potkn si i zapa za maszt przed sob, aby nie upa; przeszywajce, wiato powrcio do jego oczu. Ujrza, e cie, wzdrygajc si, cofa si ode i kurczy, a potem na moment rozdyma potnie, urastajc ponad niego i ponad agiel. Potem, jak czarny dym w porywach wiatru, cie szarpn si i umkn, bezksztatny, po wodzie, w stron jasnej bramy midzy urwiskami. Ged osun si na kolana. Maa, poatana zaklciami d zanurzya si ponownie i koyszc si znieruchomiaa, unoszona na niespokojnych falach. Ged skuli si w niej, zdrtwiay, bezmylny, apic z trudem oddech, pki nareszcie zimna woda tryskajca spod doni nie ostrzega go, e musi zadba o sw d, bowiem zwizujce j zaklcia coraz bardziej saby. Powsta, trzymajc si laski, ktra tworzya maszt, i na nowo, najlepiej jak potrafi, utka zaklcie zwizujce. By zzibnity i znuony; rce i ramiona bolay go okrutnie, nie byo w nim ani krzty mocy. Mia ochot pozosta w tym ciemnym zaktku, w ktrym morze spotykao si z gr, i spa, spa, na nie znajcej spoczynku, rozkoysanej wodzie. Nie potrafi okreli, czy to znuenie byo urokiem rzuconym na przez cie w momencie ucieczki, czy pochodzio z przenikliwego zimna, jakie odczu przy jego dotkniciu, czy te brao si ze zwykego godu, wyczerpania i potrzeby snu; przemg jednak znuenie, zmuszajc si do wzbudzenia lekkiego wiatru magicznego, ktry, dmc w agiel, ponis d ciemnym szlakiem wodnym, szlakiem ucieczki cienia. Wszelkie przeraenie zniko. Wszelka rado znika. To ju nie bya pogo. Nie by teraz ani ciganym, ani cigajcym. Po raz trzeci spotkali si i dotknli: Ged z wasnej woli zwrci si ku cieniowi, usiujc przytrzyma go ywymi rkami. Nie przytrzyma cienia, ale wyku midzy sob a nim wi, ogniwo bez sabego punktu. Teraz nie byo ju potrzeby docign stwora ani go tropi; jego ucieczka te na nic mu si zda nie moga. aden z nich nie mg uciec. Gdy

dojd ju do czasu i miejsca swego ostatniego spotkania - spotkaj si. Ale a do czasu owego spotkania i wszdzie poza miejscem, w ktrym ono nastpi, Ged nie znajdzie odpoczynku ani spokoju, w dzie czy w nocy, na ziemi czy na morzu. Wiedzia teraz - i trudna to bya wiedza - e jego zadanie nie polegao nigdy na tym, aby przekreli to, co uczyni, lecz na tym, aby skoczy, co zacz. Wypyn spomidzy ciemnych urwisk: na morzu roztacza si jasny poranek, a z pnocy d sprzyjajcy wiatr. Ged wypi wod, jaka mu jeszcze pozostaa w bukaku z foczej skry, i posterowa naokoo najbardziej na wschd wysunitego cypla, pki nie wpyn w obszern cienin, ktra dzielia cypel od drugiej wyspy lecej na zachd. Wtedy rozpozna okolic, przypominajc sobie mapy morskie Wschodnich Rubiey. To byy Donie, para samotnych wysp, ktre wysuwaj swoje grzyste palce na pnoc w stron Wysp Kargadzkich. Ged popyn dalej dwoma wyspami i gdy popoudnie pociemniao od nacigajcych z pnocy burzowych chmur, przybi do poudniowego brzegu zachodniej wyspy. Widzia, e, ponad pla jest tam maa wioska, ze strumieniem spywajcym kaskad ku morzu; nie troszczy si wiele o przyjcie, jakiego dozna byle tylko mg znale we wsi wod, ciepo ognia i sen. Wieniacy okazali si bojaliwymi prostakami, lkajcymi si laski czarnoksinika; nieufni wobec obcej twarzy, byli jednak gocinni dla kogo, kto zjawi si sam, a przypyn morzem i tu przed burz. Nakarmili Geda obficie misem i napoili, dodali mu otuchy ogniem na kominku i ludzkimi gosami, ktre mwiy jego wasnym hardyckim narzeczem, wreszcie, co najlepsze, dali mu gorcej wody, aby mg obmy z siebie chd i sl morza, i wskazali ko, w ktrym mg si przespa.

Rozdzia dziewity
Iffish

Ged spdzi trzy dni w tej wiosce na Zachodniej Doni, nabierajc si i przygotowujc do drogi d - d zbudowan ju nie z zakl i morskich odpadw, lecz z tgiego drewna dobrze zbitego kokami i uszczelnionego, z grubym masztem i wasnym aglem, tak aby Ged mg atwo eglowa i spa w niej w razie potrzeby. Jak wikszo odzi z Pnocy i z Rubiey, bya zbita na nakadk, z deskami zachodzcymi jedna na drug i mocno docinitymi, co dawao jej wytrzymao na wzburzonym morzu; kada cz odzi bya solidna i starannie wykonana. Ged wzmocni jej deski, wplatajc pomidzy nie zaklcia, spodziewa si bowiem, e odbdzie na niej dug podr. d bya zbudowana do przewozu dwu lub trzech osb i starzec, ktry by jej wacicielem, mwi, e wraz ze swymi brami pywa na niej przez wzburzone morza i w sotn pogod, a d stawiaa wszystkiemu dzielnie czoo. W przeciwiestwie do przebiegego gontyjskiego rybaka starzec, peen lku i podziwu dla czarnoksistwa Geda, by gotw nawet podarowa mu d. Ged zapaci mu jednak za ni w sposb, w jaki to czyni czarownicy: uzdrawiajc mu oczy z zamy, ktra stopniowo odbieraa mu wzrok. Wtedy uradowany starzec powiedzia mu: - Nazwalimy t d Czajka, ale ty nazwij j Bystre Oko i namaluj oczy z obu stron dziobu, a moja wdziczno bdzie ci suy, wyzierajc z tego lepego drewna i chronic ci przed skaami i rafami, albowiem zapomniaem ju, ile jest na wiecie wiata, pki ty mi go nie zwrcie. Nie tylko tymi pracami zajmowa si Ged w czasie swego pobytu w owej wiosce pod poronitymi lasem zboczami Doni, gdy ju odzyska swoj moc. Tutejsi ludzie byli tacy sami jak ci, ktrych zna jako chopiec w Dolinie Pnocnej wyspy Gont, cho jeszcze ubosi ni tamci. Z nimi czu si swojsko, tak jak nigdy by si nie czu na dworach bogaczy, i odgadywa ich potrzeby, nie muszc o nic pyta. Rzuca wic uroki uzdrawiajce i ochronne na uomne lub sabowite dzieci i zaklcia wzrostu na nalece do wieniakw mierne stadka kz i owiec; umieszcza runy Simn na wrzecionach i krosnach, na wiosach odzi oraz na narzdziach z brzu i kamienia, ktre mu przynoszono, tak aby mogy wykonywa dobrze swoj prac; a na krokwiach chat wypisywa runy Pirr, ktre chroni dom i jego mieszkacw od ognia, wiatru i obdu. Gdy jego d Bystre Oko bya gotowa i dobrze zaopatrzona w sodk wod i suszon ryb, pozosta w wiosce jeszcze dzie, aby nauczy miejscowego modego pieniarza Czynw Morreda i Pieni z Havnoru. Do brzegw Doni bardzo rzadko przybija jaki statek z Archipelagu: pieni uoone przed stu laty byy dla tych wieniakw nowoci, aknli wic suchania opowieci o bohaterach. Gdyby Ged by wolny od swego brzemienia, pozostaby tu chtnie tydzie lub miesic, aby piewa im to, co zna, i aby wspaniae pieni poznano na nowej wyspie. Ale wolny nie by i nazajutrz rano odpyn w drog, kierujc si wprost na poudnie po rozlegych wodach Rubiey. Gdy wanie na poudnie oddali si by cie. Ged nie musia rzuca zaklcia odnajdujcego, aby to wiedzie: wiedzia to z tak pewnoci, jakby wiza go z

cieniem cienki, rozwijajcy si sznur, niezalenie od tego ile mil, mrz i ldw mogo lee midzy nimi. Tote peen pewnoci, bez popiechu i bez nadziei poda szlakiem, ktrym musia poda, a zimowy wiatr nis go na poudnie. Ca dob eglowa Ged po odludnym morzu, a na drugi dzie przybi do maej wysepki, ktra, jak mu powiedziano, nazywaa si Vemish. Ludzie w maym porcie spogldali na Geda krzywo; wkrtce nadszed popiesznie ich czarownik. Spojrza surowo na Geda, potem skoni si i rzek gosem jednoczenie napuszonym i przypochlebnym: - Czarnoksiniku, panie mj! Wybacz moj zuchwao i uczy nam zaszczyt, przyjmujc od nas wszystko, cokolwiek przyda ci si w podry - jado, napitek, ptno aglowe, liny - moja crka niesie wanie do twej odzi par wieo upieczonych kur - sdz wszake, e byoby roztropnie, gdyby ruszy std dalej w swoj drog tak prdko, jak ci to bdzie dogodne. Ludzie s przeraeni. Niedawno bowiem, przedwczoraj, widziano tu kogo, kto szed pieszo przez nasz skromn wysepk z pnocy na poudnie, a nie widziano adnej odzi, ktra by przybya z nim na pokadzie, ani te adnej odzi, ktra by z nim odpyna; nie dostrzeono rwnie, aby ten kto rzuca cie. Ci, ktrzy go widzieli, powiadaj mi, e zdradza pewne podobiestwo do ciebie, panie. Na te sowa Ged z kolei skoni gow, odwrci si i poszed z powrotem na przysta wyspy Vemish, skd wypyn, nie ogldajc si za siebie. Nie byo warto straszy mieszkacw wyspy albo czyni sobie wroga z ich czarownika. Wola raczej spa znowu na morzu i zastanowi si nad nowin, ktr mu przekaza czarownik; gdy daa mu ona wiele do mylenia. Skoczy si dzie i mina noc; zimny deszcz szemra ponad morzem przez wszystkie godziny mroku i szarego witania. agodny wiatr pnocny wci nis Bystre Oko naprzd. Po poudniu deszcz usta, a mga si rozwiaa i co jaki czas byskao soce; wreszcie pod koniec dnia Ged ujrza po prawej w poprzek swego kursu niskie, bkitne wzgrza wielkiej wyspy, opromienione tym bdnym, zimowym wiatem sonecznym. Dym z kominw snu si sino nad upkowymi dachami maych miasteczek tkwicych pomidzy wzgrzami: przyjemny widok z niezmiernej jednostajnoci morza. Za flotyll odzi rybackich Ged wpyn do ich portu; idc pod gr ulicami miasteczka w zotym zimowym wieczorze, znalaz ober pod nazw Harrekki, gdzie rozpalony ogie, piwo i pieczone baranie eberka rozgrzay mu ciao i dusz. Przy stoach obery siedziao paru innych podrnych, kupcw ze Wschodnich Rubiey, obecni byli jednak w wikszoci mieszkacami miasteczka, przybyymi tu dla dobrego piwa, nowin i rozmowy. Nie byli to nieokrzesani, niemiali ludzie, jak rybacy z Doni, ale prawdziwi mieszczanie, stateczni i rani. Z pewnoci poznali, e Ged jest czarnoksinikiem, ale nie pado na ten temat ani sowo - poza tym, e oberysta, czowiek rozmowny, napomkn, i to miasto, Ismay, ma szczcie posiada na spk z innymi miasteczkami wyspy nieoceniony skarb w postaci utalentowanego czarnoksinika ksztaconego w Szkole na Roke, ktry otrzyma sw lask od samego Arcymaga i ktry, cho akurat teraz nie ma go w miecie, mieszka w swym domu rodzinnym wanie w miecie Ismay, nie ywicym, jak z tego wynika, potrzeby goszczenia nikogo innego, kto praktykuje wysokie kunszty. - Jak to mwi, dwie laski w jednym miecie musz si wda w bjk, prawda, panie? -

zapyta oberysta, umiechnity i pogodny. W ten sposb Ged zosta powiadomiony, e jako najemny czarnoksinik, pragncy si utrzyma z czarw, nie jest tu podany. Tak wic odprawiono go ju bez osonek z Vemish i uprzejmie z Ismay - i dziwi si temu, co mu niegdy mwiono o yczliwym sposobie przyjmowania na Wschodnich Rubieach. Ta wyspa nazywaa si Iffish; tutaj urodzi si jego przyjaciel Vetch. Nie wydawaa si tak gocinnym miejscem, jak to Vetch twierdzi. A jednak naokoo siebie Ged widzia w istocie do yczliwe twarze. Rzecz bya w tym, e ludzie owi czuli instynktownie to, co - jak wiedzia - byo prawd: i jest od nich oddzielony, odcity, i niesie w sobie zgubny los i dy za mrocznym stworem. By jak zimny wiatr wioncy przez owietlon ogniem izb, jak czarny ptak przygnany burz z obcych ldw. Im wczeniej ruszy w dalsz drog, zabierajc ze sob swoje ze przeznaczenie, tym lepiej dla tych ludzi. - Poszukuj kogo - powiedzia oberycie. - Pozostan tu tylko na noc lub dwie. - Mwi pospnym tonem. Oberysta, rzuciwszy okiem na wielk cisow lask w kcie, nie powiedzia ju ani sowa, ale napeni kufel Geda brzowym piwem, a piana, przelaa si przez brzeg. Ged wiedzia, e powinien spdzi w Ismay tylko t jedn noc. Nie by mile widziany ani tu, ani gdzie indziej. Musia uda si tam, dokd wioda jego droga. Ale zbrzydo mu ju zimne, puste morze i cisza, w ktrej nie odzywa si do aden gos. Powiedzia sobie, e spdzi jeden dzie w Ismay i nazajutrz odpynie. Zasn pno; gdy si zbudzi, pada lekki nieg i Ged wasa si bezczynnie po zaukach i bocznych drogach miasteczka, obserwujc ludzi, ktrzy krztali si przy swoich zajciach. Przyglda si otulonym w futrzane peleryny dzieciom, lepicym bawany i zamki ze niegu; sucha plotek opowiadanych z otwartych drzwi poprzez szeroko ulicy, oglda przy pracy kowala brzownika z maym pomocnikiem, rumianym i spoconym, poruszajcym dugie miechy u paleniska do wytapiania; przez okna, o zmierzchu krtkiego dnia przewietlone od wewntrz przymionym czerwonawym zotem, widzia kobiety przy krosnach, odwracajce si na chwile, aby powiedzie co albo umiechn si do dziecka lub ma w cieple domowego wntrza. Ged widzia to wszystko z zewntrz, odosobniony i sam; serce ciyo mu bardzo, cho nie chcia przyzna si przed sob samym, e mu smutno. Gdy zapada noc, wci jeszcze kontynuowa sw wdrwk ulicami, nie kwapic si z powrotem do obery. Usysza mczyzn i dziewczyn rozmawiajcych ze sob wesoo, gdy mijajc go schodzili ulic w stron miejskiego placu, i nagle odwrci si: zna gos tego mczyzny. Pobieg za nimi i dogoni par; zbliy si do nich z boku w pnym zmierzchu rozwietlonym tylko odlegymi odblaskami latarni. Dziewczyna cofna si, ale mczyzna wytrzeszczy na oczy, po czym podrzuci gwatownie lask, ktr nis, trzymajc j pomidzy sob a Gedem jak zapor majc odwrci grob albo dziaanie za. To ju byo nieco wicej, ni Ged mg znie. Jego gos zadra lekko, gdy powiedzia: - Mylaem, e mnie poznasz, Vetch. Nawet po tych sowach Vetch waha si przez chwil.

- Ale poznaj ci - powiedzia, opuci lask, ucisn do Geda i wzi go w objcia - poznaj! Witaj, przyjacielu, witaj! W jake przykry sposb ci powitaem, jak gdyby by zbliajcym si z tyu duchem - a tak czekaem na twoje przybycie, tak ci szukaem... - Wic to ty jeste czarnoksinikiem, ktrym si przechwalaj w Ismay? Nie wiedziaem... - Och, tak, jestem ich czarnoksinikiem; ale posuchaj, pozwl mi powiedzie, dlaczego ci nie poznaem, bracie. Moe zbyt usilnie ci szukaem. Trzy dni temu - czy bye trzy dni temu tu, na wyspie Iffish? - Przypynem wczoraj. - Trzy dni temu na ulicy w Quor, wiosce lecej tam wyej, w grach, ujrzaem ciebie. To znaczy, ujrzaem twj wizerunek czy te co, co ciebie naladowao, albo moe po prostu czowieka, ktry jest do ciebie podobny. Szed przede mn wychodzc z miasteczka i znikn za zakrtem drogi wanie w chwili, gdy go ujrzaem. Zawoaem i nie otrzymaem odpowiedzi, poszedem za nim. i nikogo nie znalazem; nie byo adnych ladw, ale ziemia bya zmarznita. Byo to podejrzane, tote teraz, widzc, e wyaniasz si z ciemnoci w taki sposb, mylaem, e to znowu jakie przywidzenie. Przepraszam ci, Ged. - Wymwi prawdziwe imi Geda cicho, tak aby nie usyszaa tego dziewczyna, ktra staa wyczekujc w pewnym oddaleniu za nim. Ged take odezwa si pgosem, aby uy prawdziwego imienia przyjaciela: - Nie szkodzi, Estarriol. Ale to jestem ja i rad jestem, e ci widz... Vetch usysza zapewne co wicej ni zwyk rado w jego gosie. Wci jeszcze nie puszczajc ramienia Geda, powiedzia w Prawdziwej Mowie: - W strapieniu i z gbi mroku przybywasz, Ged, a jednak raduje mnie twoje przybycie. - Potem mwi dalej po hardycku, ze swoim akcentem z Rubiey: - Dalej, chod z nami, idziemy do domu, czas byby wej do rodka z tych ciemnoci!... Oto moja siostra, najmodsza z nas, adniejsza - jak widzisz - ode mnie, ale o wiele mniej rozgarnita: ma na imi Yarrow. Yarrow, oto Krogulec, najlepszy z nas i mj przyjaciel. - Witaj, panie czarnoksiniku - pozdrowia go dziewczyna, skromnie chylc gow i zakrywajc oczy domi dla okazania szacunku, jak to czyni kobiety na Wschodnich Rubieach; jej oczy, gdy ich nie zakrywaa, byy jasne, niemiae i zaciekawione. Moga mie lat czternacie; bya ciemna jak jej brat, ale bardzo szczupa i wysmuka. W jej rkaw wczepia si skrzydlaty i szponiasty smok, nie duszy od jej doni. Ruszyli razem w d mrocznej ulicy, a Ged zauway, gdy szli: - Na wyspie Gont twierdzi si, e tamtejsze kobiety s odwane, ale nie widziaem tam nigdy, aby panna nosia smoka jako bransoletk. Sowa te sprawiy, e Yarrow zamiaa si i odpara bez namysu:

- To tylko harrekki, czy nie macie takich na wyspie Gont? - Po czym zawstydzia si na chwil i zakrya oczy. - Nie mamy, podobnie jak smokw. A to stworzenie nie jest smokiem? - Owszem, maym, ktry yje na gaziach dbu, je psy, robaki i jaja wrbli - nie wyrasta nigdy wikszy ni ten. Och, panie, brat opowiada mi czsto o twoim ulubionym zwierztku, o tym dzikim otaku - czy masz go jeszcze? - Nie. Ju nie. Vetch obrci si ku niemu, jakby chcc zada pytanie, ale powcign jzyk i nie zapyta o nic a do chwili, gdy znacznie pniej siedzieli sami przy kamiennym palenisku w jego domu. Chocia Vetch by najwaniejszym czarnoksinikiem na caej wyspie Iffish, osiedli si w Ismay, maym miasteczku, w ktrym si urodzi, i mieszka tu ze swym najmodszym bratem i siostr. Jego ojciec by w swoim czasie do zamonym kupcem morskim; dom by przestronny i wsparty na mocnych belkach, z mnstwem domowego dobytku w postaci glinianych naczy, cienkich tkanin oraz naczy z brzu i mosidzu na rzebionych pkach i skrzyniach. W jednym kcie gwnej komnaty staa wielka harfa taonijska, w innym za - warsztat Yarrow do tkania gobelinw, z wysok ram krosien inkrustowan koci soniow. Tutaj Vetch, wbrew wszelkim swym prostym i spokojnym obyczajom, by zarazem potnym czarnoksinikiem i panem w swym wasnym domu. Byo tu dwoje suby, leciwych jak sam dom, i pogodny chopak, brat Vetcha, i Yarrow, zwinna i milczca jak maa rybka; dziewczyna podaa dwom przyjacioom wieczerz i jada z nimi suchajc ich rozmowy, a potem wylizna si do swej wasnej izby. Wszystko tutaj byo na swoim miejscu, spokojne i pewne; tote Ged, rozgldajc si po owietlonej ogniem komnacie, powiedzia: - Oto jak powinno si y - i westchn. - C, to tylko jeden z dobrych sposobw - powiedzia Vetch. - S i inne. Teraz, bracie, opowiedz mi, jeli moesz, co si z tob dziao od czasu, gdy ostatni raz rozmawialimy, dwa lata temu. I opowiedz mi o swojej obecnej podry, bo dobrze widz, e tym razem nie zostaniesz z nami dugo. Ged opowiedzia mu, a gdy skoczy, Vetch siedzia przez duszy czas zadumany. Potem powiedzia: - Pojad z tob, Ged. - Nie. - A jednak pojad. - Nie, Estarriol. To nie twoje zadanie i nie twoje nieszczcie. Rozpoczem t z podr sam i skocz j sam, nie chc, aby kto inny od tego ucierpia - a ju zwaszcza ty, ty, ktry prbowae powstrzyma przed zym postpkiem moj rk na samym pocztku, Estarriol...

- Duma zawsze bya pani twojej duszy - rzek jego przyjaciel umiechajc si, jak gdyby rozmawiali o sprawie niewiele ich obu dotyczcej. - Ale pomyl: to ty prowadzisz poszukiwanie, z pewnoci; lecz jeli poszukiwanie skoczy si niepowodzeniem, czy nie powinien by przy tobie kto inny, kto mgby zanie ostrzeenie na Archipelag? Cie staby si wtedy przecie straszn potg. A jeli pokonasz tego stwora, czy nie powinien by przy tobie kto jeszcze, kto opowie o tym na Archipelagu, tak aby w czyn mg by znany i opiewany? Wiem, e mog ci si na nic nie przyda; mimo to myl, e powinienem pojecha z tob. Tak ubagany, Ged nie potrafi odmwi przyjacielowi, ale powiedzia: - Nie powinienem by pozostawa tu dzisiaj. Wiedziaem o tym, a jednak pozostaem. - Czarnoksinicy nie spotykaj si przypadkiem, bracie - rzek Vetch. - A poza tym, jak sam powiedziae, byem przy tobie na pocztku twej podry. Wypada, abym szed za tob a do jej koca. - Dorzuci drew do ognia i siedzieli przez chwil wpatrzeni w pomienie. - Jest kto, o kim nie syszaem od tamtej nocy na Pagrku Roke i o kogo nie odwayem si spyta nikogo w Szkole: mam na myli Jaspera. - Nigdy nie zdoby laski. Opuci Roke tego samego lata i popyn na wysp O, aby by czarownikiem na dworze wadcy w O-Tokne. Nic poza tym o nim nie wiem. Znowu milczeli, wpatrujc si w ogie i rozkoszujc - jako e noc bya przejmujco zimna ciepem, ktre bio w ich twarze, gdy siedzieli na szerokim obmurowaniu paleniska, ze stopami niemal w wglach. Ged odezwa si wreszcie cichym gosem: - Jest co, czego si lkam, Estarriol. Bd si tego lka bardziej, jeli bdziesz mi towarzyszy w podry. Tam, na Doniach, w samym kocu lepego fiordu rzuciem si na cie, by w zasigu moich rk, i pochwyciem go - prbowaem go pochwyci. I nie byo nic, co daoby si wzi w rce. Nie mogem go pokona. Uciek, podyem za nim. Ale moe to si zdarzy jeszcze kilka razy. Nie mam nad tym stworem wadzy. Moe nie by ani mierci, ani triumfu u kresu mojego poszukiwania; niczego, co mona by opiewa; adnego koca. Moe by tak, e bd musia spdzi ycie na gonitwie z morza na morze i z ldu na ld w nieskoczonej, bezowocnej prbie si, w wiecznym poszukiwaniu cienia. - Niech si to odwrci! - rzek Vetch, wykrcajc lew rk gestem, ktry odwraca zy los, o jakim bya mowa. Wbrew caej pospnoci swych myli Ged umiechn si z lekka na ten widok, gdy jest to raczej zaklcie dziecka ni czarnoksinika; Vetch mia w sobie zawsze co z naiwnego wieniaka. Ale by zarazem take bystry, przenikliwy, zdolny do trafienia w sedno sprawy. Mwi teraz: - To ponura myl i ufam, e faszywa. Jest chyba raczej tak, e jeli widziao si pocztek

czego, mona zobaczy i koniec. Dowiesz si w jaki sposb, jaka jest natura cienia, jego istota, czym on jest - i w ten sposb pochwycisz go, pojmiesz i pokonasz. Chocia trudne to pytanie: czym on jest... Jest co, co mnie trapi, nie pojmuj tego. Zdaje si, e cie przybiera teraz twoj posta albo przynajmniej upodobni si jako do ciebie: takim widziano go na wyspie Vemish i takim ja go widziaem tu, na Iffish. Jak to moliwe i dlaczego; i czemu cie nigdy tak nie uczyni na Archipelagu? - Jak to mwi: Na Rubieach zmieniaj si reguy. - Tak, to trafne przysowie, zapewniam ci. S dobre zaklcia, ktrych uczyem si na Roke, a ktre tu trac moc albo dziaaj cakiem na opak; i s te zaklcia tutaj stosowane, ktrych nigdy nie poznaem na Roke. Kada kraina ma swoje wasne moce i im dalej odpywa si od Ldw rodkowych, tym mniej mona odgadn, co to za moce i jak wadaj. Ale nie sdz, aby tylko to sprawio, e cie tak si zmieni. - Ja te nie sdz. Myl, e gdy przestaem przed nim ucieka i zwrciem si przeciw niemu, ten atak mojej woli narzuci mu posta i ksztat, cho zarazem ten sam czyn przeszkodzi mu w odebraniu mi mojej siy. Wszystkie moje postpki maj w nim swoje echo; jest moim tworem. - Na wyspie Osskil cie nazwa ci po imieniu i dziki temu powstrzyma wszelkie czary, ktrych moge przeciw niemu uy. Dlaczego nie postpi tak samo na Doniach? - Nie wiem. By moe tylko z mojej saboci cie czerpie si, ktra pozwala mu mwi. Mwi niemal moimi wasnymi ustami: bo skd zna moje imi? Skd zna moje imi? amaem sobie nad tym gow na wszystkich morzach, odkd opuciem Gont, i nie potrafi znale odpowiedzi. By moe cie, gdy trwa w swoim ksztacie czy bezksztacie, nie umie wcale mwi, a mwi tylko poyczonymi ustami, jako gebbeth. Nie wiem. - Musisz si zatem strzec, aby nie spotka go po raz drugi pod postaci gebbetha. - Myl - odpar Ged wycigajc rce ku arzcym si wglom, jakby poczu wewntrzny zib myl, e w takiej postaci go nie spotkam. Jest teraz ze mn zwizany, tak jak ja z nim. Nie moe si ode mnie tak dalece uwolni, aby zawadn jakim innym czowiekiem, aby wyssa ze wol i istnienie, jak to uczyni ze Skiorhem. Moe wzi w posiadanie mnie. Jeli tylko osabn znowu i sprbuj uciec przed nim, zerwa wi, cie wemie mnie w posiadanie. A jednak kiedy trzymaem go ze wszystkich si, sta si czczym oparem i uciek mi... I tak zrobi znowu, a mimo to nie moe naprawd uciec, gdy ja mog go zawsze odnale. Jestem zwizany z tym ohydnym, okrutnym stworem i bd zwizany pty, pki nie poznam sowa, ktre go ujarzmia: jego imienia. Jego przyjaciel, pogrony w mylach, zapyta: - Czy w krlestwach mroku istniej imiona? - Arcymag Gensher mwi, e nie. Mj mistrz Ogion mwi co innego. - Nieskoczone s spory magw - zacytowa Vetch, z umiechem nieco zaspionym.

- Ta, ktra suya Starej Mocy na wyspie Osskil, przysigaa; e kamie zdradzi mi imi cienia, ale na to zbytnio nie licz. Natomiast by jeszcze smok, ktry, chcc si mnie pozby, proponowa, abym wzi je sobie w zamian za jego imi; w sprawach, o ktre spieraj si magowie, moe wanie smoki s mdre. - Mdre, lecz nieyczliwe. Ale jaki znowu smok? Nie mwie mi, e od czasu naszego ostatniego spotkania rozmawiae ze smokami. Wiedli rozmow dugo w noc i cho wci powracali do nkajcego ich pytania o to, co oczekiwao Geda, przyjemno z przebywania razem przytumia wszystko inne; ich wzajemna mio bya bowiem silna i niezachwiana, nie naruszona przez los ani upyw czasu. Rankiem Ged obudzi si pod dachem przyjaciela i, jeszcze senny, poczu si tak dobrze, jakby znajdowa si w jakim miejscu cakowicie chronionym przed zem i niebezpieczestwem. Pniej, w cigu dnia, odrobina tego sennego spokoju wci tkwia w jego mylach i przyj j, nie jako dobry znak, ale jako dar. Wydawao mu si prawdopodobnie, e opuszczajc ten dom, porzuci ostatni przysta, jak dane mu byo pozna - i dlatego chcia rozkoszowa si tym krtkim snem, dopki trwa. Majc do zaatwienia rne sprawy przed odpyniciem z Iffish, Vetch wybra si do innych wiosek wyspy wraz z chopakiem, ktry suy mu jako czarownik-ucze. Ged pozosta z Yarrow i jej bratem imieniem Murre, ktry by w wieku porednim midzy ni a Vetchem. Nie wydawa si nikim wicej jak tylko chopcem, nie mia bowiem w sobie daru - czy te dopustu - magicznej mocy; nie wypyn dotd ani razu poza wyspy Iffish, Tok i Holp, a jego ycie byo atwe i niezamcone. Ged obserwowa go z podziwem i niejak zazdroci, on za dokadnie tak samo spoglda na Geda; kademu z nich wydawao si bardzo dziwne, e ten drugi, tak odmienny, jednak jest w jego wieku, ma dziewitnacie lat. Ged nie mg poj, jak kto, kto przey dziewitnacie lat, moe by tak beztroski. Podziwiajc urodziw, pogodn twarz Murrego czu, e sam jest wychudy i przykry dla oka - i nie domyla si wcale, e Murre zazdroci mu nawet blizn, ktre pobrudziy jego twarz, e uwaa je za lad smoczych pazurw, za prawdziwe runy i za oznak bohatera. Dwaj modziecy wskutek tego odnosili si do siebie z pewnym oniemieleniem, lecz co do Yarrow, pozbya si ona wkrtce swego lku przed Gedem: bya przecie w swoim domu i bya pani tego domu. Ged odnosi si do niej z wielk delikatnoci, a Yarrow zadawaa mu liczne pytania, bo Vetch, jak mwia, nigdy jej niczego nie opowiada. Przez cae te dwa dni bya zajta wypiekaniem suchych podpomykw z pszennej mki, ktre mieli zabra w podr, pakowaniem suszonej ryby, misa i innego prowiantu dla zaopatrzenia odzi, pki Ged nie poprosi, eby przestaa; nie zamierza przecie pyn prosto na Selidor bez postoju. - Gdzie ley Selidor? - Bardzo daleko stad, na Zachodnich Rubieach, gdzie smoki s tak pospolite jak myszy. - Najlepiej wic zosta na Wschodzie, nasze smoki s tak mae jak myszy. Prosz, oto nasze miso; czy jeste pewien, e wystarczy? Wiesz co, nie rozumiem: ty i mj brat jestecie obaj potnymi czarnoksinikami, machacie rk i mruczycie co, i rzecz jest zrobiona. Wic dlaczego chce si wam je? Kiedy zblia si pora wieczerzy na morzu, czemu nie powiedzie:

Pasztet! - a wtedy zjawia si pasztet i jecie go? - No c, moglibymy tak zrobi. Ale, jak to si mwi, nie mamy wielkiej ochoty ywi si sowami. Pasztet! jest ostatecznie tylko sowem... Moemy je uczyni pachncym i smakowitym, i nawet syccym, ale pozostaje sowem. Oszukuje odek i godnemu nie dodaje si. - Zreszt czarnoksinicy to nie kucharze - odezwa si Murre, ktry siedzia naprzeciw Geda po drugiej stronie kuchennego paleniska, rzebic z gadkiego drewna wieczko szkatuki; by z zawodu snycerzem, cho niezbyt zapalonym. - Ani te kucharze nic s czarnoksinikami, niestety - powiedziaa Yarrow, ktra uklka, aby zobaczy, czy ostatnia partia podpomykw piekca si na cegach paleniska ju brzowieje. Ale ja wci nie rozumiem, Krogulcze. Widziaam, jak mj brat, a nawet jego ucze, zapalali wiato w ciemnoci wymawiajc tylko jedno sowo: i wiato wieci, jest jasne, nie jest sowem, ale wiatem, ktre mona widzie na swojej drodze! - Owszem - potwierdzi Ged. - wiato to moc. Wielka moc, dziki ktrej istniejemy, ale ktra istnieje poza naszymi potrzebami, sama dla siebie. wiato soca i gwiazd to czas, a czas to wiato. W wietle soca, w cigu dni i lat, trwa ycie. W ciemnoci ycie moe przywoa wiato, nazywajc je po imieniu. Ale na og, kiedy widzisz czarnoksinika nazywajcego albo wzywajcego jak rzecz, jaki przedmiot, ktry ma si zjawi, to nie jest to samo: czarnoksinik nie przywouje mocy wikszej ni on sam i to, co si zjawia, jest tylko zudzeniem. Przywoa rzecz, ktrej w danym miejscu wcale nie ma, zawoa na ni wymawiajc jej prawdziwe imi to wielka sztuka, ktrej nie mona naduywa. W kadym razie nie dla zaspokojenia pospolitego godu. Yarrow, twj may smok ukrad podpomyk. Yarrow, wpatrzona w mwicego Geda, tak si zasuchaa, e nie zauwaya, jak harrekki zsun si ze swego ciepego miejsca na drku do zawieszania kocioka nad paleniskiem i porwa podpomyk wikszy ni on sam. Wzia na kolana mae, pokryte uskami stworzenie i karmia je okruchami i drobinami ciasta, rozwaajc to, co Ged jej powiedzia. - Tak wic nie przywoaby prawdziwego pasztetu, eby nie zniszczy tego, o czym zawsze mwi mj brat - zapomniaam, jak to si nazywa... - Rwnowagi - odpowiedzia Ged rzeczowo, bowiem Yarrow bya bardzo powana. - Tak. Ale kiedy rozbie si o skay, odpyne stamtd w odzi utworzonej gwnie z zakl, a d nie przepuszczaa wody. Czy to byo zudzenie? - No c, po czci byo to zudzenie; czuj si nieswojo, kiedy przez wielkie dziury w odzi widz morze, zaataem j wic, eby to jako wygldao. Ale wytrzymao odzi nie braa si ze zudzenia ani z przywoania, lecz wytworzona bya sztuk innego rodzaju, zaklciem zwizujcym. Drewno zostao powizane w jedn cao, w jedn niepodzieln rzecz - w d. Czyme jest d, jeli nie rzecz, ktra nie przepuszcza wody? - Nieraz ju wylewaem wod z takich, ktre przepuszczaj - odezwa si Murre.

- Owszem, moja te przeciekaa, jeli nie pilnowaem ustawicznie zaklcia - Ged wychyli si z kta, w ktrym siedzia, i wzi z cegie podpomyk, podrzucajc go w rkach. - Ja te ukradem podpomyk. - I poparzye sobie palce. A gdy bdziesz godowa na wodnym pustkowiu pomidzy dalekimi wyspami, pomylisz o tym podpomyku i powiesz sobie: Ach gdybym go wtedy nie ukrad, mgbym teraz go zje, niestety!... Ja zjem podpomyk mojego brata, eby mg godowa razem z tob... - W ten sposb rwnowaga zostaa zachowana - zauway Ged, podczas gdy Yarrow wzia i zacza chrupa gorcy, na wp upieczony podpomyk; sowa te sprawiy, e pocza chichota i krztusi si. Lecz po chwili, znw powaniejc, powiedziaa: - Chciaabym mc naprawd zrozumie to, co mi opowiadasz. Jestem za gupia. - Siostrzyczko - odpar Ged - to ja nie mam wprawy w wyjanianiu. Gdybymy mieli wicej czasu. - Bdziemy mieli wicej czasu - owiadczya Yarrow. - Gdy mj brat wrci do domu, wrcisz razem z nim, przynajmniej na jaki czas, dobrze? - Jeli bd mg - odpowiedzia agodnie. Na chwil zapado milczenie; po czym Yarrow, patrzc, jak harrekki wspina si z powrotem na swoje miejsce na drku, spytaa: - Powiedz mi tylko tyle, jeli to nie tajemnica: jakie s jeszcze wielkie moce oprcz wiata? - To nie tajemnica. Wszelka moc jest chyba tym samym u rda i u kresu. Lata i odlegoci, gwiazdy i wiece, woda, wiatr i czary, zrczno rk ludzkich i mdro korzeni drzewa: wszystko to powstaje razem. Moje imi i twoje, i prawdziwe imi soca, rda albo nie narodzonego dziecka - wszystkie s sylabami - wielkiego sowa, ktre wypowiadane jest bardzo powoli blaskiem gwiazd. Nie ma innej mocy. Innego imienia. Wstrzymujc swj n na rzebionym drewnie, Murre spyta: - A mier? Dziewczyna suchaa, pochylajc lnic, czarn gow. - Aby sowo mogo by wymwione - odpowiedzia powoli Ged - potrzebne jest milczenie. Przedtem i potem. - Nagle podnis si mwic: - Nie mam prawa mwi o tym wszystkim. Sowo, ktre ja miaem powiedzie, powiedziaem le. Lepiej, abym milcza; nie odezw si ju. By moe nie ma prawdziwej mocy prcz ciemnoci. - I wyszed z ciepej, ogrzanej kominkiem kuchni, narzucajc na siebie paszcz i oddalajc si samotnie w chodny deszcz zimowy, sipicy na ulicach.

- Ciy na nim kltwa - powiedzia Murre, patrzc w lad za Gedem z domieszk trwogi. - Myl, e ta jego podr doprowadzi go do mierci - odezwaa si dziewczyna - a on lka si tego, ale wyruszy. - Podniosa gow, jakby przez czerwone pomienie paleniska wpatrywaa si w szlak odzi, ktra przybya samotnie przez zimowe morza i wypywaa dalej w pusty ocean. Potem jej oczy napeniy si na moment zami, ale nic nie powiedziaa. Vetch powrci nazajutrz i poegna si z dostojnikami z Ismay, ktrzy nader niechtnie pozwolili mu wypyn na morze w peni zimy, w pogoni na mier i ycie, ktra nawet nie bya jego wasn spraw; lecz chocia mogli robi mu wymwki, nie byli w stanie w aden sposb go zatrzyma. Coraz bardziej znuony gderaniem starcw, Vetch owiadczy: - Jestem wasz z pochodzenia, z przyzwyczajenia i przez obowizki, jakich si wzgldem was podjem. Jestem waszym czarnoksinikiem. Ale pora, abycie sobie przypomnieli, e cho jestem sug, to nie waszym. Gdy bd ju mg powrci, powrc; do tego czasu egnajcie. O brzasku, gdy szare wiato trysno z morza na wschodzie, dwaj modziecy wypynli Bystrym Okiem z portu Ismay, stawiajc na pnocny wiatr brunatny agiel z mocnego ptna. Na przystani staa Yarrow i patrzya za nimi: tak stoj na wszystkich brzegach caego wiatomorza ony i siostry eglarzy, patrzc w lad za mczyznami wypywajcymi w morze, i nie machaj ani nie nawouj gono, lecz w szarych lub brzowych paszczach z kapturami stoj nieruchomo na brzegu, ktry widziany, z odzi coraz bardziej maleje, gdy tymczasem poa wody porodku rozszerza si coraz bardziej.

Rozdzia dziesity
Morze Otwarte

Port znikn ju z zasigu wzroku i wymalowane na odzi oczy, omywane falami, spoglday naprzd na coraz szersze i coraz bardziej odludne morze. Przez dwie doby towarzysze podry przeprawili si z Iffish na wysp Soders, przebywajc sto mil burzliwych wd i przeciwnych wiatrw. Zatrzymali si w porcie jedynie na krtko: na tyle, aby uzupeni zapas wody w bukaku i kupi nasmoowane ptno aglowe, ktre by ochronio cho cz ekwipunku w pozbawionej pokadu odzi przed wod morsk i deszczem. Nie przewidzieli tego wczeniej, zazwyczaj bowiem czarnoksinik zapewnia sobie takie mae udogodnienia za pomoc czarw - tych najmniejszych i najzwyklejszych, gdy doprawdy nie trzeba szczeglnej magii, aby zmieni wod morsk w sodk i w ten sposb oszczdzi sobie trudu woenia jej zapasu. Ale Ged sprawia wraenie, e zupenie nie ma ochoty posuy si swoim kunsztem albo pozwoli Vetchowi, aby posuy si swoim. Powiedzia tylko: Lepiej nie, a jego przyjaciel nie pyta o nic ani si nie spiera. Gdy bowiem wiatr po raz pierwszy wyd agiel, ogarno ich przykre przeczucie zego, zimne jak w zimowy wiatr. Port, przysta, spokj, bezpieczestwo, wszystko to zostao za nimi. Odwrcili si od tego. Podali teraz szlakiem, na ktrym wszystkie przypadki byy niebezpieczne i aden czyn nie by pozbawiony znaczenia. W trakcie tej podry, w ktr si udali, wypowiedzenie najmniejszego zaklcia mogo zmieni bieg losu i naruszy rwnowag mocy i przeznaczenia; pynli bowiem teraz w samo centrum tej rwnowagi, w miejsce, gdzie styka si wiato i ciemno. Ci, ktrzy s w takiej podry, nie mwi ani sowa nierozwanie. Wypywajc znw z portu i eglujc wok brzegw wyspy Soders, ktrej biae poacie niegu niky we mgle na wzgrzach, Ged skierowa ponownie d na poudnie: wpynli teraz na wody, gdzie nie pojawiaj si nigdy wielkie statki handlowe z Archipelagu, na najdalsze peryferie Rubiey. Vetch nie zada ani jednego pytania na temat kursu wiedzc, e Ged nie wybiera go, lecz popyn tak, jak musia popyn. Gdy wyspa Soders zmalaa i zblada za ich plecami, gdy fale syczay i plaskay pod dziobem, a wielka szara rwnina wodna otoczya ich ze wszystkich stron a po skraj horyzontu, Ged zapyta: - Jakie ldy le na tym kursie? - Na poudnie od Soders nie powinno by w ogle adnych ldw. Na poudniowy wschd pynie si bardzo dugo i znajduje niewiele: Pelimer, Kornay, Gosk i Astowell, nazywany take Ostatnim Ldem. Za nimi - Morze Otwarte. - A na poudniowy zachd? - Rolomeny, jedna z wysp naszych Wschodnich Rubiey, i kilka maych wysepek wok niej; potem nic, pki si nie wypynie na Poudniowe Rubiee: tam s wyspy Rood i Toom, a take Wyspa Ucha, na ktr ludzie nie pyn.

- My moemy - powiedzia Ged kwano. - Wolabym nie - rzek Vetch - to podobno nieprzyjemne miejsce, pene koci i zych znakw. eglarze powiadaj, e z wd koo Wyspy Ucha i Far Sorr widoczne s gwiazdy, ktrych nie mona ujrze nigdzie indziej i ktrym nigdy nie nadano imion. - Owszem, na statku, ktry przywiz mnie po raz pierwszy na Roke, by pewien eglarz, ktry o tym mwi. Opowiada te historie o mieszkacach Tratw daleko na Poudniowych Rubieach, ktrzy nie czciej ni raz do roku przybijaj do ldu, aby naci wielkich kd na swoje tratwy, a przez reszt roku, caymi dniami i miesicami, niewidoczni z ldu, daj si nie prdom oceanu. Chciabym zobaczy te osiedla na tratwach. - Ja nie - rzek Vetch, szczerzc zby w umiechu. - Ja wol ld i mieszkacw ldu; morze niech pi w swoich brzegach, a ja w moim ku... - Gdybym tak mg ujrze wszystkie miasta Archipelagu - powiedzia Ged, ktry trzyma si liny aglowej i spoglda bacznie na rozcigajce si przed nimi szare pustkowia. - Havnor w samym rodku wiata, Ea, gdzie narodziy si mity, i Shelieth, Miasto Wodotryskw na wyspie Way: wszystkie miasta i wszystkie wielkie ldy. A take i mae ldy, dziwne wyspy Zewntrznych Rubiey. Poeglowa wprost na Archipelag Smocze Stado, daleko na zachodzie. Albo popyn na pnoc, w kry lodowe, a do samego Ldu Hogen. Niektrzy mwi, e to ld wikszy ni cay Archipelag, a inni, e to tylko poczone lodem rafy i skay. Nikt tego nie wie. Chciabym zobaczy wieloryby w pnocnych morzach... Ale nie mog. Musz pyn tam, dokd wiedzie mj szlak, i odwrci si plecami do jasnych brzegw. Zbyt mi si pieszyo, a teraz nie mam ju czasu. Przehandlowaem cae wiato soneczne, wszystkie miasta i odlege ldy za gar mocy, za cie, za ciemno. - I tak Ged, podobnie jak by to uczyni prawdziwy mag, przetworzy swoj trwog i al w pie, w krtki, na wp piewany lament, nie tylko dla niego samego przeznaczony; a jego przyjaciel w odpowiedzi powtrzy sowa bohatera Czynw Erreth-Akbego: - O, gdybym mg raz jeszcze ujrze jasne domowe ognisko wiata, biae wiee Havnoru... Tak eglowali dalej wsk drog pord szerokich wodnych pustkowi. Wszystko, co tego dnia widzieli, to bya awica srebrnych rybek zwanych pannies, pynca na poudnie; ani razu natomiast nie wyskoczy z wody delfin, ani te szarego powietrza nie przeci lot mewy, ptaka murre albo rybowki. Gdy na wschodzie ciemnio si, a zachd poczerwienia, Vetch wycign jado, podzieli je midzy Geda i siebie i rzek: - Mamy i piwo w naszych zapasach. Pij zdrowie tej, ktra nie zapomniaa zaadowa do odzi baryki dla spragnionych i zzibnitych mczyzn: zdrowie mojej siostry Yarrow. Sprawio to, e Ged porzuci niewesoe myli, przesta wpatrywa si przed siebie w morze, i wznis zdrowie Yarrow chyba z jeszcze wikszym przekonaniem ni Vetch. Wspomnienie dziewczyny pozwolio Gedowi odczu na nowo jej mdr i dziecinn sodycz. Nie przypominaa nikogo ze znanych mu osb. (Czy zna w ogle dotd jak mod dziewczyn. Ale o tym wcale nie pomyla).

- Ona jest jak maa rybka, jak potka, ktra pywa w czystym strumieniu - powiedzia bezbronna, ale nie mona jej zapa. Syszc to Vetch spojrza mu prosto w oczy z umiechem. - Urodzony mag z ciebie - rzek. - Jej prawdziwe imi brzmi Kest. W Dawnej Mowiekest , jak Ged dobrze wiedzia, oznacza potk: i mile pogaskao to jego serce. Po chwili powiedzia jednak ciszonym gosem: - Nie powiniene by chyba zdradza mi jej imienia. Ale Vetch, ktry nie uczyni tego lekkomylnie, odpar: - Jej imi jest u ciebie bezpieczne, tak jak i moje. A poza tym znae je ju, zanim ci je zdradziem... Czerwie na zachodzie pogrya si w popioach, a szaro popiou w czerni. Cae morze i niebo byy zupenie ciemne. Ged wycign si do snu na dnie odzi, zawinity w swj paszcz z weny i futra. Vetch, trzymajc si liny aglowej, piewa cicho urywek z Czynw Enladzkich, ten, ktry opowiada, jak mag Morred Biay opuci Havnor w swoim dugim statku bez wiose i jak przybywszy na wysp Solea, ujrza w wiosennych sadach Elfarran. Ged usn, zanim pie dosza do smutnego koca ich mioci, do mierci Morreda, zburzenia Enladu, do pochonicia sadw wyspy Solea przez olbrzymie i zajade fale morskie. Przed pnoc obudzi si i czuwa znowu, podczas gdy Vetch spa. Maa d suna spiesznie po lekko wzburzonym morzu, pierzchajc przed silnym wiatrem, ktry d na olep przez nocny mrok, napotykajc opr w jej aglu. Ale rozerway si ju chmury zasaniajce niebo i, zanim nasta wit, cienki ksiyc la sabe wiato na morze, janiejc pomidzy brunatnymi na brzegach obokami. - Ksiyca ubywa, niedugo bdzie nw - zamrucza Vetch, obudzony o brzasku, gdy na chwil usta zimny wiatr. Ged podnis oczy na biay sierp ponad bledncymi na wschodzie wodami, ale nic nie powiedzia. Pierwszy nw ksiyca, ktry nastpuje po wicie Powrotu Soca, nosi nazw Odogw i jest przeciwnym biegunem letnich wit Ksiyca i Dugiego Taca. Jest to czas niefortunny dla podrnikw i dla chorych; podczas Odogw nie nadaje si dzieciom ich prawdziwego imienia, nie piewa si o czynach, nie ostrzy mieczy ani narzdzi, nie skada przysig. Jest to ciemny biegun roku: wszystko, co si w tym czasie robi, jest zrobione le. W trzy dni po odpyniciu z Soders przybyli, kierujc si za ptactwem morskim i przybrzenymi wodorostami, do Pelimer, maej wyspy wznoszcej si wysokim garbem ponad powierzchni burzliwego, szarego morza. Mieszkacy wyspy mwili po hardycku, lecz na swoj wasn mod, dziwn nawet dla uszu Vetcha. Modziecy zeszli na brzeg, aby nabra sodkiej wody i odpocz od morza, z pocztku przyjto ich dobrze, z podziwem i oywieniem. W gwnym miecie wyspy przebywa czarownik, ale by on obkany. Chcia rozmawia wycznie o wielkim wu, ktry podgryza podwaliny Pelimeru, tak e wkrtce wyspa bdzie musiaa popyn z prdem jak d, ktrej przecito cum, i zelizn si poza krawd wiata. Z pocztku czarownik przywita uprzejmie modych czarnoksinikw, ale mwic o wu, zacz

patrze z ukosa na Geda; a potem pocz im zorzeczy na ulicy, woajc, e s szpiegami i sugami Morskiego Wa. Mieszkacy Pelimeru spogldali na nich od tej chwili ponuro, jako e tamten, cho obkany, by jednak ich czarownikiem. Tote Ged i Vetch nie zatrzymali si dugo na wyspie, lecz przed zmrokiem znw wyruszyli w drog, pync wci na poudniowy-wschd. W cigu tych dni i nocy eglugi Ged ani razu nie wspomnia o cieniu, ani te nie mwi wprost o swoim poszukiwaniu; Vetch za tylko raz - gdy tak pynli tym samym kursem, coraz dalej przed siebie i coraz dalej od znajomych ldw wiatomorza - zada co w rodzaju pytania mwic: - Jeste pewien? Ged odpowiedzia na to tylko: - Czy elazo jest pewne, gdzie ley magnes? Vetch skin gow i pynli dalej; aden z nich nie rzek nic wicej. Od czasu do czasu rozmawiali jednak o sztukach i fortelach, ktrymi posugiwali si dawni magowie, aby odkrywa tajemne imiona zgubnych mocy i istot: o tym, jak Nereger z wyspy Paln pozna imi Czarnego Maga podsuchawszy rozmow smokw i jak Morred ujrza imi swego wroga wypisane spadajcymi kroplami deszczu w kurzu pola bitwy na Rwninach Enladzkich. Mwili o zaklciach znajdujcych, o inwokacjach i o owych Pytaniach Majcych Sw Odpowied, ktre potrafi zadawa jedynie Mistrz Wzorw z Roke. Lecz czsto Ged koczy rozmow mruczc sowa, ktre dawno temu, jesieni, powiedzia mu Ogion na zboczach Gry Gont: Aby sysze, naley milcze... Po czym zapada w milczenie i duma caymi godzinami, wci wpatrujc si w morze przed dziobem odzi. Czasami zdawao si Vetchowi, e jego przyjaciel poprzez fale, poprzez odlegoci, poprzez szare dni majce dopiero nadej widzi t rzecz, za ktr pyn, i ciemny kres ich podry. Przepynli w zej pogodzie pomidzy wyspami Kornay i Gosk, nie widzc adnej z nich we mgle i deszczu i o tym, e je minli, dowiadujc si dopiero nazajutrz, kiedy przed sob ujrzeli sterczce spiczaste urwiska wyspy, ponad ktrymi ogromnymi chmarami kooway mewy; ich piskliw wrzaw mona byo usysze ju z daleka na morzu. Vetch powiedzia: - To mi wyglda na Astowell. Ostatni Ld. Na wschd i na poudnie od niego mapy s puste. - Jednake ci, co tu mieszkaj, mog co wiedzie o dalszych ldach - sprzeciwi si Ged. - Dlaczego mwisz w ten sposb? - spyta Vetch, gdy Ged mwi niespokojnie; a jego odpowied na pytanie te bya wahajca si i dziwna. - Nie tam - powiedzia, wpatrujc si w widniejc przed nim wysp i poza ni, i poprzez ni. Nie tam. Nie na morzu. Nie na morzu, lecz na suchym ldzie: na jakim ldzie? Przed rdami otwartego morza, poza pocztkami, za bramami dziennego wiata... Potem zamilk, a kiedy znw si odezwa, mwi zwyczajnym gosem, jakby uwolni si od uroku czy przywidzenia i niezbyt jasno je pamita.

Port Astowell, ujcie rzeczki pomidzy skalistymi wzniesieniami, lea na pnocnym wybrzeu wyspy, a wszystkie chaty osiedla zwracay si ku pnocy i zachodowi; byo to, jak gdyby wyspa obracaa sw twarz, cho z tak daleka, wci w stron wiatomorza, w stron ludzkoci. Podniecenie i przeraenie towarzyszyo zjawieniu si przybyszw o tej porze roku, kiedy adna d nie odwaaa si wpyn na morza wok Astowell. Wszystkie kobiety pozostay w lepiankach i gdy nieznajomi zbliali si od strony play, wyglday zza drzwi, chowajc dzieci za spdnicami i wycofujc si trwoliwie w ciemno chaup. Mczyni, chuderlawi osobnicy w podszytych wiatrem achach, zebrali si uroczystym krgiem wok Vetcha i Geda, a kady dziery kamienny topr albo n z muszli. Gdy jednak min ich lk, przyjli przybyszw bardzo gocinnie, a ich pytaniom nie byo koca. Rzadko zawija do nich jaki statek, nawet z Soders czy Rolomeny, jako e nie mieli nic do wymiany za brz albo wytworne wyroby; nie mieli nawet drewna. Jako odzie suyy im czna uplecione z trzciny i dzielnym eglarzem by ten, kto w takim statku zapuszcza si choby do wysp Gosk lub Kornay. Tutaj, na skraju wszelkich map, mieszkali cakiem sami. Nie mieli czarownicy ani czarownika i najwyraniej nie zdawali sobie sprawy, czym s laski modych czarnoksinikw: podziwiali je wycznie dla drogocennego materiau, z jakiego byy wykonane - drewna. Ich przywdca czy te Naczelnik Wyspy by bardzo stary i on jeden z caego ludu widzia ju w swoim yciu czowieka pochodzcego z Archipelagu. Ged by wic dla mieszkacw wyspy kim niezwykym; mczyni przyprowadzali swoich maych synkw, aby przyjrzeli si czowiekowi z Archipelagu i mogli go pamita, gdy ju bd starzy. Mieszkacy Astowell nigdy nie syszeli o wyspie Gont, jedynie o Havnorze i Ea, tote wzili Geda za wadc Havnoru. Stara si jak mg najlepiej odpowiada na ich pytania o biae miasto, ktrego nigdy nie widzia. W miar jak wieczr upywa, Ged stawa si jednak niespokojny; wreszcie zwrci si do mczyzn z wioski, kiedy siedzieli stoczeni wok paleniska w szaasie, w dymicym cieple koziego ajna i wizek jaowca, ktre byy caym ich opaem: - Co ley na wschd od waszego ldu? Milczeli, jedni umiechnici, inni ponurzy. Stary Naczelnik Wyspy odpowiedzia: - Morze. - A za nim nie ma ldu? - Tu jest Ostatni Ld. Za nim nie ma ldu. Nie ma nic prcz wody a do kraca wiata. - To s mdrzy ludzie, ojcze - rzek jaki modszy mczyzna - eglarze, podrnicy. Moe wiedz co o ldzie, o ktrym my nie wiemy. - Nie ma adnego ldu na wschd od tej wyspy - rzek starzec, spojrza przecigle na Geda i nie odezwa si ju do niego. Dwaj towarzysze podry spali tej nocy w zadymionym cieple szaasu. Przed witem Ged zbudzi przyjaciela, szepczc: - Estarriol, obud si. Nie moemy tu zosta, musimy odej.

- Czemu tak wczenie? - spyta zaspany Vetch. - Nie wczenie - pno. cigaem go zbyt powoli. Znalaz sposb, aby mi umkn, i przez to skaza mnie na zgub. Nie wolno, aby mi umkn: musz go ciga, choby zawdrowa nie wiem jak daleko. Jeli go zgubi, sam jestem zgubiony. - Dokd si za nim udamy? - Na wschd. Chod. Napeniem ju wod bukaki. Tak wic opuci szaas, zanim zbudzi si ktokolwiek w wiosce, jeli nie liczy niemowlcia, ktre zapakao w ciemnoci ktrej z chat i ucicho znowu. Przy nikym wietle gwiazd znaleli drog prowadzc w d do ujcia rzeczki, odcumowali Bystre Oko od kopca kamieni, do ktrego d bya mocno uwizana, i wypchnli j na czarn wod. I tak pierwszego dnia Odogw, przed wschodem soca, wypynli z Astowell w kierunku wschodnim, na Morze Otwarte. Tego dnia mieli adn pogod. Wiatr naturalny wia z pnocnego wschodu, zimny i porywisty, Ged wzbudzi jednak wiatr magiczny: by to pierwszy akt magii, ktry wykona od chwili odpynicia z Doni. Pynli bardzo szybko wprost na wschd. d wzdrygaa si, uderzana w pdzie przez wielkie, dymice, owietlone socem fale, ale pyna dzielnie, jak obieca jej budowniczy, poddajc si magicznemu wiatrowi tak dokadnie, jak ktry z zaczarowanych statkw z wyspy Roke. Ged tego ranka w ogle si nie odzywa, ponawia tylko czasem moc zaklcia wywoujcego wiatr albo podtrzymywa zaczarowan si tkwic w aglu; Vetch dokoczy wic snu na rufie odzi, cho spa niespokojnie. W poudnie zjedli posiek. Ged wydzieli poywienie oszczdnie i bya w tym wyrana zapowied czego zego, ale obaj uli swoj ma porcj podpomyka i solonej ryby i aden nie powiedzia ani sowa. Cae popoudnie trzymali stale kurs na wschd, nie zmieniajc kierunku, ani nie zmniejszajc szybkoci. Raz jeden Ged przerwa milczenie pytaniem: - Czy podzielasz zdanie tych, co sdz, e wiat za Zewntrznymi Rubieami to tylko morze bez ldw, czy te tych, ktrzy wyobraaj sobie, e po drugiej stronie wiata s inne archipelagi albo olbrzymie nie odkryte ziemie? - Jak dotd - odpar Vetch - podzielam zdanie tych, ktrzy uwaaj, e wiat ma tylko jedn stron, i e ten, kto pynie za daleko, wypadnie poza jego krawd. Ged nie umiechn si; nie byo w nim ju ani ladu wesooci. - Kto wie, co moe tam napotka czowiek? Nie my, ktrzy trzymamy si stale naszych ldw i wybrzey. - Niektrzy usiowali si dowiedzie i nie wrcili. Nie przyby te do nas nigdy aden statek z

ldw, ktrych nie znamy. Ged nic nie odpowiedzia. Cay ten dzie i ca noc pynli, pdzeni potnym magicznym wiatrem po wielkich bawanach oceanu na wschd. Ged czuwa na stray od zmierzchu a do witu; w ciemnoci wzmacniaa si jeszcze bardziej ta sia, ktra go cigna czy te pchaa. Wpatrywa si wci przed siebie, cho w bezksiycowej nocy nie mg dostrzec nic wicej ni malowane oczy po obu stronach lepego dziobu odzi. O brzasku ciemna twarz Geda poszarzaa ze znuenia; by tak zdrtwiay z zimna, e ledwie mg wycign si do odpoczynku. Wyszepta: - Podtrzymuj wiatr magiczny z zachodu, Estarriol - a potem zasn. Soce nie wzeszo i wkrtce deszcz idcy z pnocnego wschodu zacz siec o dzib odzi. Nie by to sztorm, tylko przecige, zimne wiatry i deszcze zimy. Niebawem wszystko w otwartej odzi byo przemoczone, mimo kupionego niedawno przykrycia z aglowego ptna; Vetch czu si, jakby sam te by przemoknity do szpiku koci; picy Ged mia dreszcze. Litujc si nad przyjacielem, a zapewne i nad sob, Vetch sprbowa zmieni nieco kierunek tego gwatownego i nieustannego wiatru, ktry przynis im deszcz. Lecz cho zgodnie z wol Geda mg utrzymywa silny i stay wiatr magiczny, jednak jego zaklinanie pogody tutaj, tak daleko od ldu, miao niewielk moc i wiatr Morza Otwartego nie sucha gosu Vetcha. A przy tym ogarna Vetcha niejaka obawa, gdy zacz si zastanawia, jak wiele mocy czarnoksiskiej pozostanie jemu i Gedowi, jeli bd tak pyn i pyn, oddalajc si od ldw, na ktrych sdzono y ludziom. Ged czuwa znowu tej nocy i przez cay czas trzyma d na wschodnim kursie. Gdy nasta dzie, wiatr naturalny osab nieco i od czasu do czasu wiecio kapryne soce; wielkie bawany wznosiy si jednak tak wysoko, e Bystre Oko musiao odchyla si i wspina na nie jak na wzgrza, zawisa na wierzchoku i pogra si nagle, a potem znw wspina na nastpn fal i znw na nastpn, bez koca. Wieczorem tego dnia Vetch przerwa dugie milczenie. - Przyjacielu - powiedzia - mwie jaki czas temu, jakoby byo pewne, e wreszcie przybijemy do jakiego ldu. Nie chc podawa twojego przeczucia w wtpliwo, ale moga to by puapka, podstp uczyniony przez tego, kogo cigasz, aby zwabi ci w gb oceanu dalej, ni moe dopyn czowiek. Nasza moc bowiem moe odmieni si i osabn na obcych morzach. Cie za nie nuy si, nie cierpi godu, nie moe uton. Siedzieli obok siebie na poprzecznej awce w odzi, a mimo to Ged spojrza teraz na niego jakby z dalekiej odlegoci, poprzez szerok przepa. Jego oczy byy udrczone i zwleka z odpowiedzi. Nareszcie powiedzia: - Estarriol, zbliamy si.

Syszc jego sowa przyjaciel pozna, e s prawdziwe. Poczu lk. Pooy jednak do na ramieniu Geda i rzek tylko: - A wic c, dobrze; to dobrze. Tej nocy Ged znowu czuwa, nie mg zasn w ciemnoci. Nie spa te, gdy nasta trzeci dzie. Mknli wci po morzu z t bezustann, lekk, straszliw chyoci i Vetch zdumiewa si moc Geda, ktra bya w stanie caymi godzinami utrzymywa tak silny wiatr magiczny: utrzymywa go tutaj, na Morzu Otwartym, gdzie Vetch czu, e jego wasna moc cakiem zagubia si i osaba. Pynli, wci pynli, a zdawao si Vetchowi, e to, co mwi Ged, stanie si prawd, e pyn istotnie poza rda morza i za bramy wiata dziennego na wschodzie. Ged tkwi na przedzie odzi, patrzc jak zawsze przed siebie. Teraz jednak nie wpatrywa si w ocean, w kadym razie nie w ocean, ktry widzia Vetch, w bezmiar falujcej wody sigajcy a do obrzea nieba. W oczach Geda bya ciemna wizja, ktra nakadaa si i zasaniaa szare morze i szare niebo: ciemno ta stawaa si coraz wiksza, a zasona gstniaa. Nic z tego nie byo widoczne dla Vetcha, chyba e patrzy w twarz przyjaciela; wtedy i on widzia przez chwil ciemno. Pynli, wci pynli. I byo tak, jak gdyby - cho ten sam wiatr popycha ich obu w tej samej odzi - Vetch pyn na wschd przez zwyke morze, Ged za tymczasem dy samotnie w sfer, gdzie nie ma wschodu ani zachodu, nie ma wschodzcego i zachodzcego soca ani gwiazd. Nagle Ged na dziobie powsta i przemwi gono. Magiczny wiatr usta. Bystre Oko przestao posuwa si naprzd; wznosio si i opadao na ogromnych falach jak drewniany wir. Cho wiatr naturalny wia wci tak samb mocno, dmc teraz prosto z pnocy, brunatny agiel zwis luno, bez najlejszego poruszenia. d zawisa na falach, koysana ich wielkim, powolnym koysaniem, ale nie pync w adnym kierunku. Ged rozkaza: - Zwi agiel - i Vetch uczyni to popiesznie, podczas gdy jego przyjaciel odwiza wiosa, umieci je w dulkach i z pochylonymi plecami zabra si do wiosowania. Widzc tylko fale, wznoszce si i opadajce a do linii widnokrgu, Vetch nie mg poj, dlaczego posuguj si teraz wiosami; poczeka jednak i niebawem uwiadomi sobie, e wiatr naturalny sabnie, a bawany malej. Wspinajcy si i pograjcy ruch odzi coraz bardziej mala, a wreszcie zdawao si, e d, pchana mocnymi uderzeniami wiose Geda, pynie naprzd po wodzie nieomal nieruchomej, jak w otoczonej ldem zatoce. I cho Vetch nie mg widzie tego, co widzia Ged, kiedy pomidzy uderzeniami wiose oglda si co jaki czas przez rami na co, co leao na szlaku odzi - cho Vetch nie mg widzie ciemnych zboczy pod nieruchomymi gwiazdami, jednak zaczyna dostrzega swym okiem czarnoksinika ciemno, ktra wzbieraa we wklsociach fal naokoo odzi, i widzia, jak bawany zniaj si i trac rozpd, dawione przez piasek. Jeli byo to wyczarowane zudzenie, sia jego dziaania bya niewiarygodna: sprawi, aby Morze Otwarte wydawao si ldem! Usiujc zdoby si na rozsdek i odwag, Vetch wypowiedzia Zaklcie Ujawniajce, pomidzy jednym a drugim wolno sylabizowanym sowem oczekujc jakiej zmiany albo drgnicia tego zudzenia, ktre tak przedziwnie wysuszyo i spycio otcha oceanu. Nic takiego jednak nie nastpio. By moe zaklcie, cho powinno

oddziaywa tylko na widzenie Vetcha, a nie na magi dziaajc wok nich, nie miao tu adnej mocy. Albo moe wcale nie byo zudzenia i dotarli rzeczywicie do kraca wiata. Ged, niewzruszony, wiosowa coraz wolniej, ogldajc si przez rami, wynajdujc drog wrd kanaw czy te raf i mielizn, ktre jedynie on mg dostrzec. d wzdrygna si, szurajc stpk o dno. Pod t stpk leay niezmierzone gbie oceanu - a jednak osiedli na staym ldzie. Ged podcign wiosa, ktre zastukotay w dulkach: haas ten by straszliwy, nie syszao si bowiem adnego innego dwiku. Wszystkie odgosy wody, wiatru, drewna, agla zniky, zginy w olbrzymiej, przepacistej ciszy, ktra moga pozosta na zawsze nie zakcona. d spoczywaa bez ruchu. Nie dobiegao najmniejsze tchnienie wiatru. Morze przeobrazio si w piasek, ciemny i nietknity. Nic nawet nie drgno w ciemnym niebie ani na suchym nierzeczywistym ldzie, ktry rozciga si w gstniejc ciemno wok odzi tak daleko, jak siga wzrok. Ged podnis si, wzi lask i lekko przekroczy burt odzi. Vetch sdzi, e ujrzy, jak Ged pada i tonie w morzu, w morzu, ktre z pewnoci byo tam, za t such, ciemn zason zakrywajc wod, niebo i wiato. Lecz morza ju nie byo. Ged odszed od odzi. Ciemny piasek ukazywa lady stp, tam gdzie Ged przeszed, i skrzypia lekko pod jego krokami. Laska Geda zacza lni, nie bdnym wiatem, lecz czystym biaym arem, ktry wkrtce sta si tak jasny, e zaczerwieni jego palce w miejscach, gdzie ciskay jarzce si drewno. Ged kroczy naprzd, oddalajc si od odzi, ale nie idc w adnym kierunku. Tu nie byo kierunkw, nie byo pnocy, poudnia, wschodu czy zachodu - tylko zblianie si i oddalanie. Zapatrzonemu Vetchowi wiato, ktre nis Ged, wydawao si podobne do wielkiej, powolnej gwiazdy suncej przez ciemno. A ciemno wok niej gstniaa, czerniaa, cigaa si. Widzia to take Ged, patrzcy wci przed siebie poprzez krg wiata. A po chwili na ledwie widocznym, najodleglejszym skraju tego krgu dostrzeg cie, ktry zblia si ku niemu po piasku. Zrazu cie by bezksztatny, ale gdy nadcign bliej, przybiera wygld czowieka. Wydawa si podchodzcym w stron Geda szarym i ponurym starcem; ale wanie w chwili, gdy Ged rozpozna w tej postaci swego ojca, kowala, ujrza, e nie jest to starzec, lecz czowiek mody. By to Jasper: wyniosa, przystojna, moda twarz Jaspera, szary paszcz spity srebrn klamr, sztywny krok. Peen nienawici by wzrok, ktry utkwi w Gedzie poprzez dzielcy ich pmrok. Ged nie zatrzyma si, ale zwolni kroku i idc naprzd podnis sw lask nieco wyej. Laska rozjarzya si i w jej wietle wygld Jaspera opad z postaci, ktra nadchodzia coraz bliej: staa si ona Pechvarrym. Lecz Pechvarry mia twarz nabrzmia i blad jak twarz topielca i wyciga dziwnie rk gestem jak gdyby przywoujcym. Ged wci si nie zatrzymywa: szed naprzd, cho pomidzy nimi pozostao teraz ju tylko par krokw. Wtedy to, co byo naprzeciw niego, przeobrazio si cakowicie: rozcigno si z obu stron, jakby rozwierajc ogromne cienkie skrzyda, zwino, uroso i skurczyo znowu. Ged dostrzeg na moment w sylwetce stwora bia twarz Skiorha, pniej par zaspionych, patrzcych surowo oczu, a potem nagle strwoon twarz, ktrej nie zna, twarz czowieka lub potwora, z wykrzywionymi wargami i z oczami, ktre byy jak jamy wgbiajce si w czarn prni.

W tym momencie Ged podnis lask wysoko w gr, a ona rozjarzya si olepiajco, ponc tak biaym i potnym wiatem, e zniewolio ono i poskromio nawet t odwieczn ciemno. W blasku tym wszelki ludzki ksztat spez ze stwora, ktry zblia si ku Gedowi. Stwr cign si, skurczy i sczernia, peznc dalej po piasku czterema krtkimi szponiastymi apami. Ale posuwa si wci naprzd, podnoszc ku Gedowi lepy, nieksztatny pysk bez warg, uszu i oczu. Gdy ostatecznie zbliyli si do siebie, stwr sta si zupenie czarny w biaym magicznym promieniowaniu poncym wok niego i dwignwszy si, stan wyprostowany. Czowiek i cie spotkali si w milczeniu twarz w twarz i zatrzymali si. Gono i wyranie, naruszajc odwieczn cisz, Ged wymwi imi cienia i w tej samej chwili cie przemwi bez warg i bez jzyka, wypowiadajc to samo sowo: - Ged. - I dwa gosy byy jednym gosem. Ged wycign przed siebie rce, upuszczajc lask, i obj swj cie, swoje czarne ja, ktre jednoczenie signo ku niemu. wiato i ciemno zetkny si i poczyy, stajc si jednoci. Ale Vetchowi, ktry ze zgroz przyglda si z daleka poprzez ciemniejcy ponad piaskiem zmrok, zdawao si, e Ged zosta pokonany; widzia bowiem, jak jasny blask niknie i ganie. Ogarna go wcieko i rozpacz: wyskoczy na piasek, aby wspomc przyjaciela albo wraz z nim umrze, i popdzi w stron tego malekiego promyka, ktry gas w pustym zmroku suchego obszaru. Lecz gdy bieg, piasek zapad si pod jego stopami i Vetch zacz szamota si z nim jak w bagnie, wyrywa si ze jak z zalewajcej go cikiej fali: a wreszcie w oguszajcym szumie, w olniewajcym blasku dnia, w przenikliwym chodzie zimy i w gorzkim smaku soli wiat zosta mu przywrcony i Vetch pogry si w nagym, prawdziwym, ywym morzu. W pobliu na szarych falach koysaa si d, pusta. Vetch nie mg dojrze na wodzie nic poza tym; walce si na niego wierzchoki fal zaleway mu oczy i olepiay go. Nie bdc dobrym pywakiem, przedar si jak mg do odzi i wcign przez burt do rodka. Kaszlc i starajc si obetrze wod, ktra spywaa strumieniami z jego wosw, rozejrza si rozpaczliwie wokoo, nie wiedzc, w ktr stron ma teraz patrze. W kocu dostrzeg wrd fal co ciemnego, oddzielonego od siebie znaczn przestrzeni tego, co przed chwil byo piaskiem, a teraz wzburzon wod. Rzuci si do wiose i z caej siy powiosowa ku przyjacielowi; chwytajc Geda za ramiona podtrzyma go i wcign przez burt do odzi. Ged by oszoomiony i jego oczy spoglday w przestrze, jakby nic nie widziay, ale nie byo na nim wida adnej rany. Blask jego laski z czarnego cisowego drewna zgas cakiem; Ged ciska j w prawej doni i nie da jej sobie odebra. Nie mwi ani sowa. Wyczerpany, przemoczony i trzscy si, lea pod masztem zwinity w kbek, nie spogldajc ani razu na Vetcha, ktry podnis agiel i obrci d, aby zapa pnocno-wschodni wiatr. Ged nie widzia nic z tego, co byo naokoo, dopki na wprost przed dziobem pyncej odzi, na niebie, ktre pociemniao po zachodzie soca, w wyrwie jasnobkitnego wiata pomidzy dugimi chmurami nie zajania ksiyc na nowiu: piercie z koci soniowej, obrczka z rogu, odbite wiato soca po drugiej stronie oceanu mroku. Ged unis twarz i wpatrzy si w ten odlegy pksiyc janiejcy na zachodzie. Wpatrywa si dugo, a potem podnis si i wyprostowa, trzymajc w obu doniach lask, jak

wojownik trzyma dugi miecz. Rozejrza si wok, spogldajc na niebo, na morze, na brzowy wydty agiel nad gow, na twarz przyjaciela. - Estarriol - powiedzia - spjrz, ju po wszystkim. Skoczone. - Zamia si. - Rana uleczona powiedzia - jestem zdrw, jestem wolny. - Potem pochyli si i ukry twarz w doniach, paczc jak may chopiec A do tej chwili Vetch obserwowa go z penym napicia lkiem, nie by bowiem pewien, co zdarzyo si tam, w ciemnej krainie. Nie wiedzia, czy to Ged jest z nim w odzi: jego do przez cae godziny gotowa bya chwyci za kotwic, wybi dziur w deskach i raczej zatopi d tu, na penym morzu, ni zawie z powrotem do portw wiatomorza owego zego stwora, ktry, jak Vetch si obawia, mg przybra wygld i posta Geda. Teraz, gdy widzia przyjaciela i sysza jego sowa, wtpliwoci zniky. I Vetch zaczyna rozumie prawd: Ged ani nie zosta pokonany, ani nie zwyciy, lecz nazywajc cie swej mierci swoim wasnym imieniem, uczyni siebie caoci: czowiekiem; kim, kto znajc swojo cae, prawdziwe ja, nie moe zosta wykorzystany ani zawadnity przez adn inn moc poza samym sob, i kto przeywa dziki temu swoje ycie w imi ycia, a nigdy w subie zniszczenia, cierpienia, nienawici lub ciemnoci. W Stworzeniu Ea, bdcym najstarsz pieni, powiedziane jest: Tylko w milczeniu sowo, tylko w ciemnoci wiato, tylko w umieraniu ycie: na pustym niebie jasny jest lot sokoa. T pie Vetch piewa teraz na gos, sterujc na zachd i pync z chodnym wiatrem zimowej nocy, ktry d im w plecy z bezmiaru Morza Otwartego. Pynli osiem dni i jeszcze osiem, zanim ujrzeli na horyzoncie ld. Wiele razy musieli napenia swj bukak morsk wod, zmienian czarami w wod sodk; owili ryby, ale nawet gdy przywoywali na pomoc czary rybackie, apali bardzo niewiele, gdy ryby Morza Otwartego nie znaj swoich imion i nie zwaaj na czary. Gdy nie zostao im ju nic do jedzenia poza paroma paskami wdzonego misa, Ged przypomnia sobie, co powiedziaa Yarrow, kiedy ukrad z paleniska podpomyk - e bdzie aowa swej kradziey, gdy zgodnieje na morzu; ale mimo e by tak godny, wspomnienie to sprawio mu przyjemno. Albowiem Yarrow powiedziaa rwnie, e on, wraz z jej bratem, powrci do domu. Magiczny wiatr nis ich poprzednio na wschd przez zaledwie trzy dni, teraz jednake powrt na zachd zaj im szesnacie dni eglugi. Nikt dotd nie powrci z tak dalekiej wyprawy na Morze Otwarte, jak modzi czarnoksinicy Estarriol i Ged podjli w dni Odogw zimowych w otwartej rybackiej odzi. Nie napotkali wikszych sztormw i sterowali prawie bez zmian, kierujc si kompasem oraz gwiazd Tolbegren; biorc kurs nieco na pnoc od swojego poprzedniego szlaku. Wskutek tego nie powrcili na wysp Astowell, ale wymijajc Far Toly i Sneg, tak e pozostay poza widnokrgiem, po raz pierwszy ujrzeli ld opodal najbardziej wysunitego na poudnie przyldka wyspy Koppish. Ponad falami zobaczyli kamienne urwiska, wznoszce si jak wielka twierdza. Ptactwo morskie kwilio, koujc nad przybojem, a w wietrze snu si bkitny dym z wioskowych kominkw. Z tego miejsca podr do Iffish nie trwaa dugo. Wpynli do portu Ismay w cichy, ciemny wieczr; wkrtce zacz pada nieg. Przycumowali d Bystre Oko, ktra zaniosa ich do wybrzey krlestwa mierci i z powrotem, a potem poszli pod gr wskimi uliczkami do domu czarnoksinika. Ich serca byy bardzo lekkie, gdy weszli w wiato i ciepo ognia poncego pod tym dachem, a Yarrow wybiega im na spotkanie, paczc z radoci.

Jeli nawet Estarriol z wyspy Iffish dotrzyma obietnicy i uoy pie o owym pierwszym wielkim czynie Geda, to pie ta zagina. Istnieje opowiadana na Wschodnich Rubieach legenda o odzi, ktra osiada na suchym ldzie, cho znajdowaa si nad otchani oceanu i cae dnie drogi dzieliy j od najbliszych wybrzey. Na wyspie Iffish mwi si, e to Estarriol pyn t odzi, lecz na wyspie Tok powiadaj, e byli to dwaj rybacy zagnani przez sztorm daleko na Morze Otwarte; a znw na wyspie Holp legenda opowiada o rybaku holpijskim i gosi, e nie umia on ruszy swej odzi z niewidzialnych piaskw, na ktrych osiada, i do dzi jeszcze po nich si bka. Tak wic z Pieni o Cieniu pozostao tylko par urywkw bani, niesionych przez dugie lata od wyspy do wyspy jak drewno unoszce si na falach. Natomiast w Czynach Geda nie ma ani sowa o tej wyprawie, o spotkaniu Geda z cieniem - o tym wszystkim, co si wydarzyo, zanim jeszcze Ged przepyn bez szwanku przez Smocze Stado, zanim odnis Piercie Erreth-Akbego z Grobowcw Atuanu na Havnor i zanim w kocu zjawi si raz jeszcze na Roke jako Arcymag wszystkich wysp wiata.

Posowie

Pytam o Obcego, o istot rn od Ciebie. Istota ta moe si od Ciebie rni pci albo rocznym dochodem lub sposobem bycia, mwienia i ubierania si, wreszcie kolorem skry bd iloci ng i gw. Innymi sowy, istnieje Obcy seksualny, Obcy socjalny, kulturowy i na koniec rasowy. A co z socjalnym Obcym w SF? Co tam, w terminach marksizmu, z proletariatem? Gdzie on jest w SF? Gdzie s tam ndzarze, ktrzy pracuj ciko i id do ka godni? Czy to s kiedykolwiek w SF osoby? Nie. Zjawiaj si jako wielkie anonimowe masy, uciekajce ze slumsw chicagowskich przed luzowatymi monstrami albo gince od radiacji skaenia, albo jako armie bez twarzy, prowadzone w bj przez generaw i mw stanu. W fantastyce miecza i magii zachowuj si jak figury na szkolnym przedstawieniu Czekoladowego Ksicia. Zdarza si midzy nimi dziewcz o bujnych ksztatach, emablowane przez oficera Gwnej Kwatery Ziemskiej, albo w zaodze rakiety jest zacny stary kucharz, ze szkockim lub szwedzkim akcentem, reprezentujcy Mdro Prostych Ludzi. Bo ludzie nie s w SF ludmi. S masami istniejcymi po to, by wielcy mieli kim rzdzi. Ze spoecznego punktu widzenia lwia cz SF jest paska i wsteczna nie do wiary. Wszystkie te imperia galaktyczne, idce wprost od Imperium Brytyjskiego z 1880. Wszystkie te planety rozdzielone 80 trylionami mil! - ukazane jako pastwa wojowniczych nacjonalistw lub jako kolonie podlegajce eksploatacji albo protektoratowi yczliwego imperium Ziemi, pod ktrym winny zmierza w stron samorozwoju, wszdzie - Trud Biaego Czowieka raz jeszcze. (...) Jedyn przemian spoeczn ukazan w SF jest ruch ku autorytaryzmowi, zdominowanie ciemnych mas przez elit wadzy, ukazywane czasem jako ostrzeenie, ale czciej z satysfakcj. Socjalizm nigdy nie podlega rozwaeniu jako alternatywa, a demokracja ulega zapomnieniu. Bogactwo stanowi cel z zaoenia suszny, utosamiony z osobista zasug. Amerykaska SF akceptuje trwa hierarchi wyszych i niszych, z agresywnymi, bogatymi, ambitnymi samcami, na szczycie, potem otwiera si wielka luka, a dalej, na dnie, s biedni, ciemni, anonimowi - wraz z kobietami. Jeli mog tak rzec, obraz caociowy jest dziwacznie nieamerykaski. Jest to doskonay patriarchat pawianw, z samcem Alfa na szczycie, ktrego obmrukuj z respektem samce podwadne. (...) Nadszed, sdz, czas, by twrcy SF - oraz ich czytelnicy! - przestali roi o powrocie Wieku Krlowej Wiktorii i zaczli myle o przyszoci.

Powyszych sw nie napisa ani ortodoksyjny krytyk marksistowski, ani ten zoliwiec, ten paszkwilant Stanisaw Lem, odpacajcy amerykaskim kolegom za honorowe czonkostwo Science Fiction Writers of America - kalumniowaniem ich twrczoci (por. Forum SFWA z 1975 roku). Napisaa te sowa autorka niniejszej ksiki, Ursula Le Guin, w zwizym wystpieniu, zamieszczonym w powiconym jej dzieom kwartalniku Science Fiction Studies w 1975 roku (wydawc SFS jest uniwersytet w Indianie). Nie ma ona dzi w Stanach nikogo rwnego sobie na polu fantastyki, z wyjtkiem bodaj Ph. Dicka, ktrego Ubik zapocztkowa nasz - Wydawnictwa Literackiego i moj - seri ksiek. Rnica pomidzy Le Guin a Dickiem w zasadzie rwna si rnicy midzy statystycznie uoglnion umysowoci kobiec i msk. Dick darzy nas gwatowniejszymi niespodziankami wyobrani, wzbija si niekiedy wyej, ale

miewa te gbsze upadki. Natomiast pisarstwo Ursuli Le Guin objawiao we wszystkich fazach rozwoju wikszy umiar, dyscyplin, ad, powcigliwo, rzekbym - rozumn i ciep gospodarno. Najwikszy rozgos przyniosa jej powie wydana przed trzema laty, Wydziedziczeni. Jest to ambitna prba wymodelowania pod szkem fantastycznej izolacji najbardziej palcych dylematw politycznych naszego wieku. Zestawia w niej, jako modele rozmylnie wyodrbnione, bo osadzone na okrajcych si (niczym Ziemia z Ksiycem) planetach - dwie antagonistyczne formacje, kapitalizm i anarchizm. Spoeczno kapitalistyczna pozbya si swych radykaw, posyajc, a waciwie - zsyajc ich na glob mniejszy, ubogi, niemal pustynny, i w takich warunkach rozrasta si kolektywistyczna bezpastwowo, w ktrej nieatwo y, ale te ciar egzystencji po rwni rozkada si w niej na wszystkich. Podtytu powieci brzmi: Dwuznaczna utopia. Jako nie jest anarchia Le Guin rajem. Bohater powieci to genialny fizyk, ktry w ubogiej spoecznoci nie moe rozwin w peni swych uzdolnie. Rzecz nie tylko w ubstwie zreszt. Urras i Anarres, pastwa-planety, nie znaj si nawzajem. Wrogo wzgldem dawnej ojczyzny przetrwaa bowiem jej opuszczenie - anarchici zamknli si na wszelkie stamtd wpywy, przez co take wiedz ustpuje nowa spoeczno - starej. Bohater udaje si wic tam, gdzie czekaj go wietniejsze umysy i laboratoria. Og poczytuje mu ten krok za zdrad - do rakiety odprowadzaj go ciskane przez tum kamienie. Wydziedziczeni to nie zamierzona bodaj trawestacja motywu faustowskiego, to Faust w typowej dla sytuacji wyboru, tym razem - take politycznego. Ten Faust paktuje z diabem, korzysta z jego darw, aby poprzez nie dostrzec wreszcie mechanizm przemocy, ktra go mierzi. Dokonawszy swego, postanawia wrci - ale nie w postaci skruszonego marnotrawnego syna. Powie otwiera si scen jego odlotu, a zamyka chwil przed ldowaniem, pen niewiadomoci i ryzyka, bo powita go chyba - pogardliwa nienawi. W tym epicko zakrojonym utworze niejedno mona kwestionowa. Najpierw reprezentatywno ustrojowych modeli. Obroca kapitalizmu powie, e Le Guin uatwia sobie dyskredytacyjne zadanie, ukazujc zamiast modelu optymalnego, jak jaki szwedzki - zlepek polityczny, umiejscawialny gdzie pomidzy Stanami Zjednoczonymi, Ameryk Poudniow i bodaj Persj czy Grecj. Ale i rzecznik socjalizmu nie bdzie w peni rad modelowi utopii, gdy trwao i spolegliwo jej egalitaryzmu wniesiona jest w spoeczestwo jakby z zewntrz. A to, poniewa strom hierarchizacj spoeczn, poniewa zrnicowanie uczestnictwa w dostatku udaremniaj fizyczne warunki planety. To ich nacisk, skazujc ca spoeczno na heroiczny wysiek, a nieraz na frontow wrcz postaw, tym wanie cinieniem spaszcza zbiorowo, wtrca j w sytuacj zblion do komunizmu wojennego, z t istotn rnic, e walczy trzeba z klskami naturalnymi, a nie z wrogim najazdem. A wic rygor egalitaryzmu jest w pierwszej przyczynie zzewntrzpochodny. Ustanawia w rygor - fizyka planetarna, a nie tylko dobrowolno spoecznej umowy. Powie stara si pomniejszy znaczenie tego musu jako spoecznego spoiwa, bo cho moc w niej pryncypialnych rozmw, nie tykaj one kwestii, jak wiodoby si takiemu spoeczestwu w mniej spartaskim otoczeniu. Lecz przecie skoro ma by ukazana anarchia, czyli spoeczno wasnowolnie powcigliwa w korzystaniu z nieograniczonych swobd, nie naley zastpowa ryzw politycznych - fizycznymi. To nie sztuka by Spartaninem, gdy nie mona nim nie by.

Podkrelmy przecie, e alternatywa ukazana przez Le Guin nie sprowadza si do przeciwstawienia rwnoci w niedostatku - uciechom z wyzysku. Nie wszystko jest w dosycie skaone zem i nie wszystko, co idzie z egalitaryzmu, zasuguje na aprobat. Zupeny egalitaryzm nie jest zupen sprawiedliwoci, bo likwiduje odchylenia od redniej spoecznej tak ujemne, jak dodatnie. Tym samym faworyzuje przecitno. Dowodem bohater: nie moe zdoby tyle rozwojowej swobody, ile wymaga jego duchowa wyjtkowo. Co prawda wanie ta jego wyjtkowo stanowi najsabszy, najmniej przekonywajcy element powieci. Ujawnimy t sabo, zestawiajc Wydziedziczonych z Czarnoksinikiem z Archipelagu. Czarnoksinik pochodzi z duo wczeniejszego okresu pisarstwa Ursuli Le Guin. Krytyka zapomniaa o nim prawie, uznawszy Wydziedziczonych za najwybitniejszy dotd utwr autorki. Jak sdz, niesusznie. Sd krytyki idzie po czci std, e niewtpliwa jest aktualno polityczna Wydziedziczonych, a po czci bodaj i std, e fantastyka baniowa w rodzaju Czarnoksinika uchodzi za podgatunek mniej powany, bardziej rozrywkowy od fantastyki naukowej. To rozgraniczenie: fantasy i science fiction, mam za systematyczny bd krytyki amerykaskiej, ktremu ulega na og te europejska. Podug Amerykanw, jeli kto lata w utworze na dywanie, chodzi o fantastyk baniow, a jeli na stoku antygrawitacyjnym, znajdujemy si w fantastyce naukowej. Z zastosowania analogicznie pytkich kryteriw wynikaoby w zoologii, e nietoperze s cilej spokrewnione z turkawkami ni z myszami, bo myszy nie lataj. Ani nietoperz, nawet przybrany w cudze pirka, nie jest ptakiem, ani ba, przetkana naukopochodnymi terminami, nie jest fantazj naukow. Ciar gatunkowy dziea nie zaley od naukowoci pojawiajcych si w nim nazw, lecz od uytku, jakie utwr z nich robi. W posowiu do Opowieci niesamowitych Grabiskiego wspomniaem o subach, jakie fantastyka niesamowita mogaby peni pozarozrywkowo. Czarnoksinik z Archipelagu jest znakomitym przykadem takich wanie sub. Jest to opowie o naukach, pobieranych przez modzieca z wymylonej krainy u fikcyjnych mdrcw wadajcych fantastycznym kunsztem czarnoksiskim. Zarazem jest to opowie realistyczna - o ksztatowaniu si osobowoci, o dorastaniu wrd przeciwiestw, o tym, jak zapalczywa lekkomylno staje si dojrzaoci. Jest to wreszcie figuralna przypowie o tym, jak mona dorosn do sprostania wasnej mierci, nie popadajc ani w ndzny strach, ani w gupi but. Narracja toczy si czysto i spokojnie, w kameralnym ciszeniu. Zachowaa swoje brzmienie w przekadzie, za ktry naley si wdziczno Stanisawowi Baraczakowi, bo nie uroni ani krzty poetyckoci Czarnoksinika. Sugestywny jest w nim nastrj przymglonego Archipelagu wrd burzliwych wd Pnocy, a wrcz znakomita - naturalno przej od skromnego mozou eglarzy i rybakw do pojawie zawiatowego ywiou. ywio ten nie jest tylko tradycyjnym sztafaem bani, stanowi bowiem przebran w niesamowity strj, alegorycznie potraktowan potg odpowiadajc rzeczywistym potgom, jakie czowiek wyzwala w Naturze. Czary okazuj si rwnie uomne, wtpliwe i obusieczne, jak naukowe odkrycia. Przypomn zbawcz przemian modego Geda w ptaka, ktra wyzwala go wprawdzie z opresji, ale sama staje si dla nowym zagroeniem. To to wrcz modelowa sytuacja ludzkiego poznania, bo i nauka, obdarzajc nas nowymi swobodami, jednoczenie wprowadza nas w nowe zagroenia. Tym wanie obojnaczym stosunkiem do wyzwalanych mocy zdobywa Czarnoksinik doskonalsz jednolito i wiksz wiarygodno od Wydziedziczonych. Polityczna problematyka przymiewa w Wydziedziczonych osob i dzieo bohatera. Jego odkrycie, podane przez monych, upodabnia si do magicznego skarbu ukrytego w jego umyle.

Czybym chcia owiadczy, e ba Ursuli Le Guin jest bardziej realistyczna od jej naukowej fantazji? Tak, to wanie chc powiedzie. Zdarzaj si w literaturze takie paradoksy jak ten - e roli penionej przez czary w jednej ksice mona przypisa wicej realizmu anieli roli odkrycia naukowego - w innej. Ale paradoks jest pozorny. Rzecz w tym, e utwr konstytuuje wiat, rzdzcy si wasnymi prawami, jako suwerenn cao, i o tym, czy utwr jest wierny rzeczywistoci, decyduje owa cao a nie jej fragmenty, na przykad - nazwy brane ze sownika nauki. Tote nie sowniki mog porcza prawdonono rzeczy wystpujcych w tekcie, lecz tylko wiat utworu. On jeden moe by porczycielem problemowej autentycznoci takich rzeczy. Zachodzce stosunki odda moe taki przykad. Gdy budujemy most, jego konstrukcja caociowa jest waniejsza od wygldu jego czci. Jeli most jest stalowy, mog sobie jego uki by wymodelowane na ksztat smoczych ogonw. W niczym nie naruszy to jego udwigu, a moe nawet ta oryginalno konstrukcji technicznej, wykonanej z elementw o egzotycznym ksztacie, nada mu dodatkowy walor. Jeli natomiast most jest rzetelnie stalowy, lecz jedno przso ma z papieru doskonale imitujcego wygldem stal, nie bdzie wiele wart. Co z tego, e wszystkie inne przsa s mocne, jeli po tym nie mona przej. W niniejszej powieci czarnoksistwo stanowi przewodni motyw duchowego ycia bohatera. Czarnoksistwo to, w ukazanej postaci, nie jest wymierne na nic innego. Gdyby czary, jakich uczy si Ged, byy niezawodne i wszechmocne, powie runaby od razu. Rwnie marny byby efekt, gdyby tych czarw mg si modzieniec nauczy lekko, niczym tabliczki mnoenia, bez wszelkich kosztw wasnych. Natomiast epokowe odkrycie, z jakim nosi si uczony bohater Wydziedziczonych, stanowi wymienny pretekst majcy uzasadni jego postpki. Chodzi o now teori czasu, ale mgby j zastpi kady inny rodzaj teorii czy hipotezy, a take jaki wynalazek techniczny, sam bohater wreszcie mgby by nie uczonym, lecz na przykad artyst. To te w niczym nie zmienioby utworu, poniewa idzie w nim o konfrontacj dwch systemw politycznych, a bohater peni w tym procesie rol obiektywu, przez ktry patrzymy. To jest gwna bodaj sabo Wydziedziczonych. Genialny uczony mgby oczywicie optowa na rzecz rewolucji, ale nie przestaby wszak od tego by genialnym uczonym, zachowaby wiadomo swego dziea, ktre nie moe tym samym by zewntrznym niejako, przypadkowym, wymiennym dodatkiem do jego osoby i do jego losu. Znakomita koncepcja, z jak Le Guin przystpia do pisania Wydziedziczonych, stworzya szans nowej wersji Fausta, lecz szansa ta nie zicia si, poniewa kandydat na Fausta schodzi do roli obserwatora najpierw, a potem sympatyka - politycznej opozycji w kapitalizmie. Tak jak on, mgby si zaangaowa w polityczna walk kady czowiek. Poniewa jednak nie kady, jako byle kto, mg przekroczy bariery dzielce skcone wiaty, bohater musia by indywidualnoci niezwyk. Autorka zdecydowaa si uczyni tym czowiekiem - genialnego uczonego. Lecz taki wybr zobowizuje. A poniewa wielko uczonego jest pochodn wielkoci jego dokona w ich treci i w spoecznych konsekwencjach, nie mona wypeni tak otwartego zadania ptorastronicowymi oglnikami. Wanie przez to magiczne praktyki i zaklcia w Czarnoksiniku okazuj si - przez ich nierozerwalny zrost z caoci utworu, przez ich naczelne miejsce w yciu bohatera, a te przez ich dwuznaczno, zawodno i uomno - blisze prawdy ludzkiego dziaania, czyli bardziej

realistyczne anieli wspaniae odkrycie naukowe bohatera Wydziedziczonych. Wzio si to, myl, std, e Ursula Le Guin, crka synnego antropologa amerykaskiego Kroebera, czua si w sferze obyczajowej egzotyki, folkloru, rytuaw inicjacyjnych i praktyk magicznych - bardziej swojsko ni na terenie nauki i jej twrcw. Na koniec uwaga osobista. ywi dla Czarnoksinika szczeglny sentyment. Jest to jedyna pozycja amerykaskiej fantasy, ktra wzbudzia mj szacunek. Zarazem pocieszya mnie po lekturze (znanej i u nas) powieci Tolkiena Wadca Piercieni. To gone dzieo pozostawio mnie obojtnym, a nawet znudzonym. Tote gdyby nie Czarnoksinik z Archipelagu, uznabym si - wobec wspczesnej fantastyki bajeczno-magicznej - za lepego, wobec kolorw. Ursula Le Guin pomoga mi swoj powieci odzyska wiar zarwno w ywotno fantastyki amerykaskiej, jak i w moj wraliwo na jej - rzadkie niestety - uroki. Marzec 1976 Stanisaw Lem

You might also like