You are on page 1of 37

Prolog

Bóg wszystko stworzył za pomocą słów życia będących dla ludzi Światłem.
Pojawił się człowiek wysłany przez Boga o imieniu Jan, by świadczyć o Świetle, dzięki któremu wszyscy
będą mogli uwierzyć.
Było to prawdziwe Światło olśniewające każdego człowieka. Przyszło na świat, który choć dzięki Niemu
zaistniał - nie poznał Go. Przyszło do swej własności, lecz prawie nikt Go nie przyjął. Tym, którzy wbrew
wszystkim Je przyjęli dało moc stania się dziećmi Bożymi, dzięki wierze w Jego imię. Byli to ludzie powołani
do życia, nie z żądzy ciała, czy woli męża, tylko z Boga.
Słowa stały się ciałem, by przebywać wśród nas. Widzieliśmy chwałę należną synowi pełnemu wdzięku i
prawdy otrzymanej od Ojca.
Jan świadczył o Nim głośno wołając:
– Jest nim Ten, o którym mówię: choć przyjdzie po mnie, jest większy ode mnie, bo istniał już przede mną.
Z Jego wdzięczności czerpiemy wszyscy. Prawo zostało nam dane przez Mojżesza, a wdzięczność i prawdę
otrzymujemy od Będącego z nami. Boga nikt nigdy nie widział, wyłącznie On - Jego jedyny Syn, który nam
Go objawił.
Świadectwo Jana Chrzciciela o Mesjaszu Będącym z nami

Żydzi z Jerozolimy wysłali do Jana kapłanów i Lewitów, by się od niego dowiedzieli czy jest mesjaszem.
Gdy dotarli do Betanii, na drugą stronę Jordanu, gdzie Jan chrzcił, zapytali go:
– Kim ty jesteś?
Jan oświadczył im, wyznając prawdę:
– Nie jestem mesjaszem.
– Czy wobec tego jesteś Eliaszem?
– Nie, nie jestem – odrzekł Jan.
– W takim razie prorokiem? – Dociekali.
– Nie – odpowiedział Jan.
– Powiedz nam kim jesteś, byśmy mogli dać odpowiedź tym, którzy nas wysłali. Co powiesz sam o sobie?
– Jan im odpowiedział:
– Jestem głosem wołającego na pustyni:
– Prostujcie drogę Bogu – jak powiedział prorok Izajasz.
A oni, jako że byli faryzeuszami, zapytali:
– Dlaczego więc chrzcisz skoro nie jesteś mesjaszem, Eliaszem, ani prorokiem?
– Ja chrzczę wodą – odpowiedział Jan, – a wśród was jest ktoś kogo nie znacie. On przyjdzie po mnie, a
ja nie jestem godzien Mu nawet rzemyka w sandale rozwiązać.
Nazajutrz, widząc zmierzającego ku niemu Będącego z nami, zawołał:
– Oto baranek boży, który gładzi grzechy świata! Tak o Nim powiedziałem: po mnie przyjdzie ktoś, kto jest
większy ode mnie, bo istniał już przede mną. Nie znałem Go, lecz po to przyszedłem chrzcić wodą, by został
objawiony Izraelowi.
Jan zaświadczył o Będącym z nami opowiadając:
– Widziałem ducha, który zstąpił z nieba jak gołębica, by na Nim spocząć. Choć Go przedtem nie znałem,
to Ten, który mnie posłał bym chrzcił wodą, powiedział do mnie:
– Gdy ujrzysz jak duch napełni człowieka, którego ochrzcisz rozpoznasz w Nim swego następcę, który
będzie chrzcił mym duchem.
– Tak więc zobaczywszy to świadczę: On jest Synem Bożym.
Świadectwo uczniów

Nazajutrz, gdy Jan stojąc ze swymi dwoma uczniami ujrzał przechodzącego Będącego z nami, powiedział:
– Oto Baranek Boży. – Usłyszawszy to uczniowie Jana zaczęli podążać za Nim. Gdy Będący z nami się
odwrócił, widząc to zapytał:
– Czego szukacie?
– Rabbi (co znaczy Mistrzu), gdzie mieszkasz?
– Chodźcie, to zobaczycie – zaproponował. Poszli więc z Nim. Było około godziny dziesiątej. Tego dnia
pozostali u Niego.
Jednym z tych uczniów był Andrzej, który później widząc się ze swym bratem Szymonem rzekł do niego:
– Znaleźliśmy Mesjasza (co znaczy Chrystusa) – i zaprowadził go do Będącego z nami. Mistrz
spojrzawszy na niego, powiedział:
– Ty jesteś Szymon, syn Jana. Nazwę cię Skała (po grecku Kefas, a Piotr z łacińskiego Petrus).
Gdy następnego dnia Będący z nami udał się do Galilei, w drodze spotkał Filipa.
– Chodź ze mną – poprosił go. Filip też pochodził z Betsaidy, tak jak Andrzej i Skała, i gdy wkrótce potem
zobaczył się z Natanaelem, rzekł do niego:
– Znaleźliśmy człowieka, o którym napisał w Prawie Mojżesz i prorocy - Będącego z nami, syna Józefa z
Nazaretu.
– Czy z Nazaretu może być coś dobrego? – zapytał Natanael.
– Chodź, to zobaczysz – odparł Filip.
Gdy Będący z nami ujrzał Natanaela zmierzającego ku niemu, powiedział:
– Oto prawdziwy Izraelita, w którym nie ma podstępu.
– Skąd mnie znasz? – zapytał Natanael.
– Widziałem cię pod drzewem figowym, zanim Filip cię zawołał – odpowiedział mu Będący z nami.
– Rabbi! Ty jesteś Synem Bożym, królem Izraela! – odpowiedział Natanael.
– Czy dlatego uwierzyłeś, bo ci powiedziałem, że cię widziałem pod drzewem figowym? Zobaczysz
większe dzieła niż to.
Od tej pory już na pewno będziecie widzieć otwarte niebo i anioły boże wstępujące i zstępujące na Syna
człowieczego – zakończył Będący z nami.
Cud w Kanie Galilejskiej

Trzeciego dnia w Kanie Galilejskiej odbywało się wesele. Była tam matka Będącego z nami. Jego też
zaproszono wraz z uczniami. Gdy zabrakło wina, Maria zwróciła się do syna:
– Nie mają już wina.
– Czy to moja, lub twoja sprawa niewiasto? Jeszcze nie nadszedł mój czas – odpowiedział. Mimo to Maria
poleciła służącym:
– Zróbcie, co wam powie.
Stało tam sześć kamiennych stągwi na wodę do mycia, według żydowskiego obrzędu, mieszczących po
dwie do trzech miar.
– Napełnijcie je – polecił sługom Będący z nami. Gdy skończyli, kontynuował:
– Zaczerpnijcie i zanieście gospodarzowi.
Gdy wykonali polecenie, ten skosztował, przywołał oblubieńca i rzekł:
– Wszyscy najpierw podają lepsze wino, a gdy goście sobie już podpiją - gorsze, a ty najlepsze wino
zachowałeś aż do tej pory!
To był pierwszy cud, którego dokonał Będący z nami - w Kanie Galilejskiej. Ujawnił tym swą moc, dzięki
czemu Jego uczniowie uwierzyli w Niego. Potem wraz ze swą matką, braćmi i uczniami poszedł do
Kafarnaum, by tam pozostać przez kilka dni.
Wypędzenie kupców z synagogi

Gdy zbliżała się żydowska pascha, Będący z nami udał się do Jerozolimy. Zastawszy w synagodze
kupców sprzedających woły, owce i gołębie, oraz lichwiarzy wydających weksle, splótł bicz z postronków i
wypędził ich wraz z dobytkiem, a lichwiarzom rozsypał pieniądze i powywracał stoły. Do gołębiarzy zaś
powiedział:
– Zabierzcie to stąd! Nie róbcie targowiska z domu modlitwy mojego Ojca!
Wtedy uczniowie przypomnieli sobie słowa psalmu: "Pożera mnie gorliwość o Twój dom". Żydzi natomiast
zapytali:
– Czy pokażesz nam jakiś znak na dowód, że miałeś prawo w ten sposób postąpić?
– Zburzcie tę świątynię, a ja w trzy dni zbuduję wam prawdziwą – odpowiedział.
– Czterdzieści sześć lat ją budowano – oburzyli się i zdumieli, – a ty chcesz to zrobić w trzy dni!? – Lecz
On miał na myśli świątynię swego ciała. Gdy później zmartwychwstał, uczniowie przypomnieli sobie o tym i
uwierzyli proroctwom i Jemu.
Podczas tego pobytu w Jerozolimie, w czasie paschy, wiele osób uwierzyło w Jego imię widząc cuda,
których dokonywał. Lecz On sam nie ufał nikomu z powodu ludzkiej niedoskonałości. Od nikogo nie
potrzebował świadectwa o człowieku, bo sam wiedział co się w nim kryje.
Rozmowa z Nikodemem

Pewien faryzeusz, dostojnik żydowski o imieniu Nikodem nawiedził nocą Będącego z nami.
– Mistrzu, wiemy że przyszedłeś od Boga jako nauczyciel, bo nikt inny nie mógłby czynić takich cudów jak
Ty, jeśliby nie był z nim Bóg.
– Naprawdę Królestwo Boże będzie mógł ujrzeć tylko ktoś, kto się narodzi ponownie – odpowiedział
Będący z nami.
– W jaki sposób człowiek może narodzić się ponownie, będąc już starym? Czyż może powtórnie znaleźć
się w łonie swej matki? – Zapytał Nikodem.
– Naprawdę do Królestwa Bożego może wejść tylko ktoś, kto narodzi się z ducha, bo co się narodziło z
ciała jest ciałem, a duchem - to co z ducha. Nie dziw się więc, iż ci powiedziałem, że musicie się narodzić
ponownie.
Duch jest podobny do wiatru wiejącego tu, czy tam, którego szum możesz jedynie usłyszeć, lecz nie wiesz
skąd przybywa i dokąd zmierza. Tak jest z każdym, kto się narodził z ducha.
– W jaki sposób można to osiągnąć? – Z zainteresowaniem zapytał Nikodem.
– Jesteś nauczycielem w Izraelu i tego nie wiesz? – kontynuował Będący z nami. – Gdy mówimy prawdę,
którą znamy, bo byliśmy świadkami tego co widzieliśmy - wy nie chcecie tego przyjąć. Jeśli więc nie
wierzycie, gdy wam mówię o sprawach ludzkich, to w jaki sposób będziecie mogli uwierzyć, gdy będę wam
mówił o bożych?
Nikt jeszcze nie złączył się z Bogiem, z wyjątkiem syna człowieczego, który od Niego pochodzi - Jego
syna.
Podobnie jak Mojżesz umieścił na pustyni węża na podwyższeniu - syn boży musi być na najważniejszym
miejscu, by każdy kto w niego wierzy nie zginął, tylko żył wiecznie.
Bo Bóg tak pokochał ludzi, że oddał im swego jedynego syna, by każdy kto w niego wierzy mógł żyć
wiecznie.
I nie po to Bóg dał go ludziom, by ich osądził, lecz by ich uwolnił od śmierci.
Kto w niego wierzy, nie będzie sądzony, a kto nie - już jest osądzony z powodu braku wiary w imię
jedynego syna bożego.
A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność, bo ich uczynki
były złe. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła, dlatego nie zbliża się do niego,
aby nie potępiono jego uczynków. Lecz kto postępuje zgodnie z prawdą - dąży do jasności, by było widać, że
to co zrobił, było zgodne z wolą Boga.
Ponowne świadectwo Jana Chrzciciela o Będącym z nami

Potem Będący z nami poszedł ze swymi uczniami do Judei. Jan w tym czasie chrzcił w Ainon koło Salim,
bo była tam woda, a ludzie schodzili się by przyjąć chrzest. Miało to miejsce jeszcze przed jego uwięzieniem.
Doszło wtedy do sporu o oczyszczenie duszy. Pewien Żyd zwrócił się do Jana:
– Mistrzu, Teraz ludzie chodzą chrzcić się do uczniów człowieka, o którym dałeś świadectwo po tamtej
stronie Jordanu.
– Jeśli człowiek otrzymuje coś dobrego, to tylko od Boga – odpowiedział Jan. – Są świadkowie, którzy
słyszeli moje słowa o tym, że nie jestem mesjaszem, lecz zostałem wysłany przed nim.
Kto jest ze swą ukochaną, ten jest jej ukochanym, a jego przyjaciel cieszy się nawet na dźwięk jego głosu.
Takiej właśnie niezmiernej radości doznaję w całej pełni. On ma wzrastać, a ja mam stawać się mniejszym.
Kto przychodzi od ludzi, należy do nich i mówi to co oni, a kto przychodzi od Boga - jest ponad wszystkimi,
świadczy o tym co wie, lecz mało kto Mu wierzy. Kto jednak uwierzył - potwierdził prawdomówność Boga.
Bo człowiek wysłany przez Boga otrzymuje Jego ducha, by uczyć Jego mądrości.
Ojciec kochając Syna dał Mu wszystko. Kto Jemu wierzy - może żyć wiecznie, a kto nie - umrze, gdyż ciąży
na nim gniew boży.
Rozmowa Będącego z nami z Samarytanką

Gdy Będący z nami się dowiedział, iż faryzeusze wiedzą, że on ma więcej uczniów, którzy chrzczą niż Jan,
opuścił Judeę by wrócić do Galilei. Idąc przez Samarię zatrzymał się w mieście Sychar w pobliżu ziemi, którą
niegdyś Jakub dał swemu synowi Józefowi. Była tam studnia nazywana imieniem Jakuba. Zmęczony
wędrówką Będący z nami usiadł przy niej. Około południa, gdy pewna Samarytanka przyszła po wodę,
poprosił ją:
– Daj mi pić – uczniowie bowiem wcześniej poszli do miasta, by nakupić żywności.
– Jakże ty będąc Żydem prosisz mnie o wodę? – zdziwiła się, bo Żydzi nie zadają się z Samarytanami.
– Gdybyś znała dar boży i człowieka, który cię prosi, sama byś go poprosiła, a on by ci dał "wodę życia".
– Panie, nie masz nawet czym zaczerpnąć – a studnia była głęboka – skądże więc weźmiesz tę "wodę
życia"? Czyżbyś był większy od naszego przodka Jakuba, który wykopał tę studnię dla nas i sam z niej
korzystał, wraz ze swym potomstwem i trzodą? – Będący z nami jej odpowiedział:
– Kto pije zwykłą wodę, znów będzie spragniony, lecz kto "napije się wody", którą ja mu dam, już zawsze
będzie nasycony i sam stanie się źródłem, żywym i wiecznym. – Kobieta na to:
– Panie, daj mi tej wody, bym już nigdy nie pragnęła i nie przychodziła czerpać ze studni.
– Idź po swego męża i przyjdź z nim tu.
– Nie mam męża.
– Dobrze odpowiedziałaś, bo miałaś pięciu mężów, a mężczyzna, z którym jesteś teraz nie jest twoim
mężem. Powiedziałaś prawdę.
– Panie, widzę, że jesteś prorokiem. Powiedz więc czemu nasi przodkowie oddawali cześć Bogu na
górze, a wy twierdzicie, że miejscem czci jest Jerozolima?
– Wierz mi niewiasto, że zbliża się czas, w którym nie będziecie czcili Ojca ani na górze, ani w
Jerozolimie. Wy czcicie to, czego nie znacie, my - to co znamy, bo zbawienie pochodzi od Żydów.
Zbliża się czas, a nawet już nastał, w którym prawdziwi czciciele będą czcić Ojca prawdą, w swej duszy -
bo Ojciec tego od nich oczekuje. Bóg jest duchem, należy więc czcić Go w duchu, mówiąc prawdę.
– Wiem, że przyjdzie mesjasz i wszystko nam objawi – przyznała.
– Jest nim ten, który z tobą rozmawia – odrzekł.
W tej chwili zjawili się uczniowie i zdziwili się, że Mistrz rozmawiał z kobietą. Żaden z nich jednak nie
zapytał o czym. Ona zaś zostawiwszy swój dzban pobiegła do miasta, by zawołać mieszkańców:
– Chodźcie, zobaczycie człowieka, który mi powiedział o wszystkim co zrobiłam. Czy to nie mesjasz? –
udali się więc z nią. Tymczasem uczniowie prosili Go:
– Mistrzu, jedz – Będący z nami uświadomił im:
– Ja mam pokarm, o którym wy nie wiecie.
– Czy ktoś przyniósł Mu jedzenie? – pytali, jeden drugiego.
– Moim pokarmem jest pełnić wolę Tego, który mnie posłał, bym dopełnił Jego dzieła. Czy nie mówicie:
"jeszcze cztery miesiące, a będą żniwa?" Teraz ja wam mówię: rozejrzyjcie się wokół i zobaczcie, że już pora
na żniwa. Żniwiarz otrzymuje już zapłatę i zbiera plon do życia wiecznego, by cieszyć się wspólnie z Siewcą.
Tak jak w przysłowiu: "jeden sieje, inny zbiera," ja wysłałem was żąć to nad czym się nie trudziliście, robili to
inni, a wy korzystacie z owoców ich pracy.
Wielu Samarytan z tego miasta uwierzyło w Niego, dzięki świadectwu kobiety. Gdy poprosili Go by u nich
pozostał, zgodził się na dwa dni. Dzięki temu więcej z nich uwierzyło, słuchając Jego nauki.
– Wierzymy już, nie dzięki twemu opowiadaniu – zwracali się do kobiety – lecz sami słyszeliśmy, że On
naprawdę jest zbawicielem.
Stamtąd Będący z nami udał się do Galilei wiedząc, że prorok nie jest uznawany w swej ojczyźnie.
Uzdrowienie syna dworzanina królewskiego

Gdy Będący z nami przybył do Galilei został dobrze przyjęty przez mieszkańców swej ojczystej krainy,
którzy również byli w Jerozolimie podczas paschy i widzieli co tam zrobił.
Gdy znów przebywał w Kanie Galilejskiej, gdzie przedtem przemienił wodę w wino, pewien dworzanin z
Kafarnaum usłyszawszy, że Będący z nami wrócił z Judei, udał się do Niego i poprosił:
– Chodź ze mną do mego domu i uzdrów mojego umierającego syna.
– Jeśli nie widzicie znaków i cudów, nie wierzycie – odpowiedział Mistrz.
– Panie, chodźmy zanim moje dziecko umrze – nalegał.
– Idź, twój syn żyje – znów odpowiedział mu Mistrz, a on uwierzył i poszedł sam. Po drodze spotkał swych
służących, którzy wyszli mu naprzeciw. Z radością oznajmili:
– Twój chłopiec żyje! – Gdy ich zapytał, kiedy mu się polepszyło, odpowiedzieli:
– Wczoraj o siódmej nie miał już gorączki.
Wtedy okazało się, że o tej porze rozmawiał z Będącym z nami. Dzięki temu uwierzył, a wraz z nim jego
domownicy. To był drugi cud, którego dokonał Będący z nami po powrocie z Judei.
Uzdrowienie paralityka

Z okazji kolejnej kultowej uroczystości żydowskiej, Będący z nami ponownie udał się do Jerozolimy. Tam,
przy owczej bramie znajdowała się sadzawka, którą okalał krużganek z pięcioma kolumnami. Leżało w nim
mnóstwo chorych: niewidomych, chromych i sparaliżowanych. Znajdował się wśród nich pewien człowiek,
chory od trzydziestu ośmiu lat. Będący z nami widząc, że długo choruje, zapytał go:
– Chcesz być zdrowy?
– Panie, nie ma mnie kto wrzucić do sadzawki, gdy woda się poruszy, a zanim sam zdołam się dowlec,
ktoś inny mnie uprzedza – na to Będący z nami rozkazał mu:
– Wstań, weź swoje legowisko i chodź! – Człowiek ten od razu ozdrowiał i wziąwszy swój barłóg, zaczął
chodzić. Widząc to Żydzi zaczęli mu zwracać uwagę:
– Dziś jest szabat, nie wolno ci tego nosić.
– Pozwolił mi człowiek, który mnie uzdrowił – odpowiedział.
– Któż to? – zapytali, lecz on nie wiedział. Będący z nami niepostrzeżenie stamtąd odszedł. Potem, gdy
go spotkał w synagodze, rzekł do niego:
– Teraz jesteś zdrowy. Już nigdy nie grzesz, by ci się nie stało coś gorszego.
Jednak uzdrowiony napotkawszy Żydów, wyjawił im:
– Będący z nami mnie uzdrowił.
Odtąd Żydzi prześladowali Go za to co uczynił w szabat.
– Mój Ojciec działa przez cały czas, ja też działam – odpowiedział na ich zarzut. Po tych słowach Żydzi
tym bardziej usiłowali Go zabić, bo nie dość, że nie przestrzegał szabatu, to jeszcze Boga nazywał swoim
Ojcem, a siebie stawiał na równi z Nim.
Zależność Syna od Ojca

Wtedy Będący z nami tak się do nich zwrócił:


– Powiem wam jaka jest prawda: syn nie mógłby nic zrobić sam z siebie, gdyby nie widział w jaki sposób
to robi Ojciec. Bo Ojciec kochając go, pokazuje mu jak wszystko robić. Będzie go wtajemniczał w coraz
większe dzieła, byście się dziwili.
I tak jak Ojciec wskrzesza zmarłych - syn ożywia tych, których chce.
Ojciec nikogo nie osądza, bo przekazał tę moc synowi, by wszyscy go czcili w ten sam sposób, w jaki
czczą Jego. Nie czcząc syna, nie czcicie Ojca, który go wysłał do was.
Kto naprawdę słucha tego co mówię i wierzy Temu, który mnie posłał może żyć wiecznie nie będąc
sądzonym, bo przestał umierać, a zaczął żyć.
Zbliża się czas, a nawet już nastał, gdy umarli ożyją, słysząc głos syna bożego. Bo Ojciec mając życie sam
z siebie, dał je swemu synowi, by je miał tak jak On. Dał mu też, jako synowi człowieczemu, władzę
sądzenia. Nie dziwcie się temu, bo zbliża się czas, w którym wszyscy umarli usłyszą jego głos. Wtedy ci,
którzy dobrze postępowali wyjdą, by powstać do życia, a źle postępujący - na sąd.
Ja nie mogę nic robić źle. Osądzam sprawiedliwie ludzi w swym duchu, według tego co słyszę - bo nie
robię tego według swojej woli, lecz Tego, który mnie posłał.
Jeśli bym świadczył sam o sobie, nie byłoby to wiarygodne. Jest ktoś inny, kto o mnie świadczy i wiem, że
jego świadectwo jest wiarygodne. Wasi posłańcy usłyszeli od Jana prawdę.
Ja nie zważam na świadectwo człowieka, lecz mówię to, żebyście się wyzwolili. On był jak światło, z
którego się cieszyliście, a ja mam świadectwo przewyższające jego.
O tym, że to Ojciec mnie wysłał świadczą dzieła, które wykonuję, powierzone mi przez Niego. Sam Ojciec
dał o mnie świadectwo, wysyłając mnie.
Wy nie słyszeliście Jego głosu, ani Go nie widzieliście. Nie pamiętacie Jego słów, bo nie wierzycie temu,
którego posłał. Badacie pisma, bo myślicie że zapewnią wam życie wieczne, a one świadczą o mnie. Mimo
tego nie chcecie przyjść do mnie po życie.
Ja nie przyjmuję pochwał od ludzi, a was przejrzałem, że nie macie w sobie miłości bożej.
Przyszedłem w imieniu mojego Ojca, a wy mnie nie przyjmujecie, lecz jeśliby ktoś inny przyszedł we
własnym imieniu - jego przyjęlibyście.
W jaki sposób moglibyście uwierzyć, skoro chwalicie siebie nawzajem, a nie chcecie, by was chwalił Bóg?
Nie myślcie, że ja będę was oskarżał przed Ojcem. Oskarża was Mojżesz, w którym pokładacie nadzieję.
Gdybyście jemu wierzyli, wierzylibyście też mnie, bo napisał o mnie. A jeśli nie wierzycie jego pismu, w jaki
sposób moglibyście uwierzyć moim słowom?
Cud rozmnożenia pożywienia

Potem Będący z nami poszedł na drugi brzeg jeziora Tyberiadzkiego, a za nim mnóstwo ludzi, którzy
widzieli cuda, których przedtem dokonał na chorych. Gdy wszedł na wzgórze, usiadł tam wraz z uczniami.
Zbliżała się kolejna żydowska pascha. Uniósł wzrok i ujrzał mnóstwo ludzi zmierzających do Niego.
– Skąd weźmiemy chleba, by ich nakarmić? – zapytał Filipa, wiedząc co ma robić.
– Dwieście denarów nie wystarczy na chleb dla wszystkich, bo każdy dostałby zaledwie odrobinę –
odpowiedział Filip.
– Jest tu chłopiec, który ma pięć chlebów jęczmiennych i dwie ryby, lecz cóż to jest na tak wielu? – dodał
Andrzej - brat Szymona Skały.
– Polećcie wszystkim, by usiedli – powiedział Będący z nami.
Miejsce to było obficie porośnięte trawą. Gdy około pięć tysięcy mężczyzn zajęło swoje miejsca, wziął
chleby i okazując wdzięczność rozdał uczniom, a oni wszystkim siedzącym na trawie. Podobnie zrobił z
rybami - wszystkim dając tyle, ile chcieli. Gdy się nasycili, powiedział do swych uczniów:
– Pozbierajcie resztki, by się nie zmarnowały.
Okazało się, że ich ilość znacznie przewyższa to, z czego pozostały.
– On naprawdę jest prorokiem, który miał przyjść na świat – stwierdzili ludzie i zaczęli podążać ku Niemu.
A On zobaczywszy, że chcą Go schwytać, by ogłosić królem uciekł na pobliskie wzgórze.
Przejście Będącego z nami po powierzchni jeziora

Gdy nastał wieczór uczniowie Będącego z nami zeszli nad jezioro, wsiedli do łodzi i odpłynęli na drugi
brzeg, do Kafarnaum. Gdy przebyli około dwadzieścia pięć, do trzydziestu stadiów zrobiło się ciemno, a
jezioro wzburzyło się pod wpływem silnego wiatru. Zlękli się ujrzawszy kroczącego po wodzie Mistrza
zmierzającego do łodzi.
– To ja jestem, nie bójcie się – uspokoił ich. Chcieli Go wziąć do łodzi, lecz ta od razu znalazła sie przy
brzegu.
Będący z nami pokarmem życia

Nazajutrz ludzie, którzy pozostali po drugiej stronie jeziora spostrzegli, że przy brzegu nie ma łodzi, którą
poprzedniego dnia odpłynęli uczniowie Będącego z nami. Gdy od strony Tyberiady przypłynęły inne łodzie,
wszyscy zorientowawszy się, że Go nie ma, wsiedli do nich, by w poszukiwaniu Cudotwórcy przeprawić się
do Kafarnaum. Gdy Go tam odnaleźli, zapytali:
– Mistrzu, kiedy tu przybyłeś?
– Naprawdę szukaliście mnie nie z powodu cudów, które widzieliście, lecz że się najedliście. Nie
zabiegajcie o nietrwały pokarm, lecz o pokarm życia wiecznego, który da wam człowiek wyznaczony przez
Boga Ojca.
– Co mamy robić, by wykonywać dzieła boże? – zapytali.
– Wierzcie temu, którego do was wysłał.
– Jaki dasz nam znak, żebyśmy uwierzyli? Czego dokonasz? Nasi przodkowie jedli mannę na pustyni, co
zapisano: "pokarm z nieba dał im do jedzenia".
– Naprawdę to nie Mojżesz dał wam "pokarm z nieba", tylko mój Ojciec daje wam prawdziwy pokarm. Bo
pokarm boży to duch dający życie, pochodzący od Boga.
– Panie, zawsze nas nim karm!
– Ja jestem pokarmem życia; kto do mnie przychodzi, wierząc mi, nigdy nie będzie głodny ani spragniony.
Lecz wy nie wierzycie, chociaż mnie widzieliście. Otrzymuję wszystko, co mi daje Ojciec i zachowuję to.
Przyszedłem od Niego, nie po to, by wypełniać swoją wolę, lecz Jego; bym nic nie stracił z tego co mi dał,
lecz wskrzesił to w ostatnim dniu. Wolą mojego Ojca jest, by każdy kto widzi syna i w niego wierzy mógł żyć
wiecznie. Lecz jeśli mimo to umrze, ja go wskrzeszę w ostatnim dniu – na to Żydzi zaczęli pomiędzy sobą
szeptać przeciw Niemu:
– Powiedział: "ja jestem waszym pokarmem". Czy to nie Będący z nami, syn Józefa? Znamy jego
rodziców, dlaczego więc mówi: "przyszedłem od Boga"?
– Nie szepczcie pomiędzy sobą! Nikt nie może przyjść do mnie, jeśli go nie pociągnie Ojciec, który mnie
wysłał, a ja go wskrzeszę w ostatnim dniu. Prorocy napisali: "wszyscy będą moimi uczniami". Dobrzy
uczniowie Ojca przychodzą do mnie. Nie znaczy to, że ktokolwiek widział Ojca, oprócz tego, który od Niego
pochodzi. Kto naprawdę we mnie wierzy, może żyć wiecznie. Ja jestem pokarmem życia. Wasi przodkowie
jedli mannę na pustyni i poumierali. A tu jest pokarm pochodzący od Boga, by nikt kto go spożywa nie umarł.
Ja jestem żywym pokarmem od Boga. Jeśli ktoś będzie spożywał ten pokarm, będzie żył wiecznie. Tym
pokarmem jest moje ciało, które oddam za wasze życie.
Po tych słowach Żydzi zaczęli się sprzeczać pomiędzy sobą:
– W jaki sposób on nam może dać swoje ciało do jedzenia?
– Jeśli naprawdę nie będziecie jedli ciała syna człowieczego i nie będziecie pili jego krwi - nie będziecie
mieli w sobie życia. Kto je moje ciało i pije moją krew - żyje wiecznie, lub wskrzeszę go w ostatnim dniu. Bo
moje ciało jest prawdziwym pokarmem, a moja krew prawdziwym napojem. Kto je moje ciało i pije moją krew
- mieszka we mnie, a ja w nim. Tak jak Ojciec żyjąc, wysławszy mnie do was, spowodował, że ja żyję dzięki
Niemu - tak każdy, kto mnie spożywa będzie żył dzięki mnie. To jest pokarm od Boga - nie ten, który jedli
przodkowie i poumierali. Kto będzie jadł ten pokarm, będzie żył wiecznie – powiedział Będący z nami w
synagodze w Kafarnaum.
– Twarda to mowa – wielu uczniów skomentowało Jego słowa.
– To was gorszy? – zapytał. – Co dopiero, gdy zobaczycie syna człowieczego wstępującego tam, skąd
pochodzi. Duch ożywia, ciało - nie. Słowa, które usłyszeliście są duchem i życiem. Lecz są wśród was tacy,
którzy nie wierzą. – Będący z nami wiedział od początku, którzy z nich nie wierzą i kto Go zdradzi. – Dlatego
powiedziałem wam, że nikt nie może przyjść do mnie, jeśli nie przyjął tego od Ojca.
Po tych słowach wielu uczniów od Niego odeszło.
– Czy wy też chcecie odejść? – zapytał pozostałych dwunastu.
– Panie, do kogo pójdziemy? Ty znasz słowa życia wiecznego – odpowiedział Szymon Skała. –
Uwierzyliśmy Ci i przekonaliśmy się, że Ty jesteś mesjaszem, synem żywego Boga.
– Czy nie wybrałem was dwunastu? Lecz jeden z was jest mym przeciwnikiem – powiedział Będący z
nami o Judaszu - synu Szymona z Kariotu, który miał Go zdradzić.
Bracia Będącego z nami

Potem Będący z nami chodził po Galilei nie mogąc przekraczać granicy z Judeą, gdzie Żydzi zamierzali
Go zabić. Zbliżała się uroczystość namiotów.
– Idź do Judei, żeby twoi uczniowie mogli zobaczyć twoje dzieła. Przecież jeśli ktoś chce być znany nie
działa skrycie. Daj się poznać światu skoro robisz takie rzeczy – powiedzieli Mu Jego bracia, nie wierząc w
Niego.
– Jeszcze nie jestem gotów, lecz wy zawsze jesteście gotowi. Świat was nie może nienawidzić, tylko
mnie, bo świadczę o jego złych uczynkach. Idźcie na te obchody. Ja jeszcze nie pójdę, bo mój czas nie
nadszedł – odrzekł.
Wystąpienie Będącego z nami w synagodze jerozolimskiej

A gdy Jego bracia już poszli, wtedy On też udał się tam, lecz jakby po kryjomu.
– Gdzie on jest? – dziwili się Żydzi, poszukując Go podczas uroczystości. Wyrażano o Nim wiele
sprzecznych opinii:
– Jest dobry – mówili jedni. Inni zaprzeczali:
– Przeciwnie - zwodzi ludzi. – Nikt jednak nie mówił o Nim jawnie z obawy przed Żydami.
Gdy minął półmetek uroczystości, Będący z nami przyszedł nauczać do synagogi.
– Skąd on zna pisma skoro się nie uczył? – zdumiewali się Żydzi.
– To czego nauczam nie pochodzi ode mnie, lecz od Tego, który mnie posłał. Jeśli ktoś chce pełnić Jego
wolę - pozna czy ta nauka pochodzi od Boga, czy to ja mówię sam z siebie. Kto mówi we własnym imieniu -
chce, by go chwalono, lecz kto chce, by go chwalił Ten, który go posłał - jest szczery, bo nie ma w nim
nieprawości. Czy to nie Mojżesz dał wam prawo - by nikt z was go nie przestrzegał? Bo czemuż to
chcieliście mnie zabić?
– Diabła masz! Kto chce cię zabić!? – zaprotestowali Żydzi.
– Dokonałem jednego dzieła – kontynuował Mistrz – a wszyscy jesteście zdziwieni. Przecież Mojżesz
uprawomocnił obrzezanie, które odtąd wykonujecie w szabat. Jeżeli więc człowiek jest obrzezywany w
szabat, zgodnie z prawem nadanym przez Mojżesza, to dlaczego się oburzacie, że w szabat uzdrowiłem
całego człowieka? Nie osądzajcie po pozorach, tylko sprawiedliwie.
– Czy to nie ten, którego chcą zabić? – pytali niektórzy mieszkańcy Jerozolimy. – Jawnie tu przemawia i
nic mu nie mówią. Czyżby rzeczywiście przełożeni doszli do przekonania, że to mesjasz? Ale przecież my
wiemy, skąd on pochodzi, a gdy przyjdzie mesjasz, nikt nie będzie wiedział, skąd jest. Na to Będący z nami
podniósł głos:
– I znacie mnie, i wiecie skąd jestem - jednak nie przyszedłem sam od siebie, lecz godzien wiary jest Ten,
który mnie posłał, a którego wy nie znacie. Ja Go znam, bo od Niego jestem, skoro mnie posłał.
Licznie zamierzano Go wtedy pochwycić, lecz nikt tego nie zrobił, gdyż jeszcze nie nadszedł na to czas.
Również wielu uwierzyło w Niego:
– Czy gdy przyjdzie mesjasz, uczyni więcej cudów niż on? – pytali. Faryzeusze słysząc to, wraz z
arcykapłanami wysłali służących, by Go schwytali.
– Już niedługo będę z wami, bo odejdę do Tego, który mnie posłał. Będziecie mnie szukać, lecz nie
znajdziecie, bo nie będziecie mogli przyjść tam, gdzie będę – zakończył Mistrz.
– Dokąd on zamierza pójść, że nie będziemy mogli go znaleźć? Czyżby miał zamiar udać się do Żydów
zamieszkałych w Grecji, by tam nauczać? Cóż te słowa znaczą? – pytali.
Będący z nami wodą życia

W ostatnim, kulminacyjnym dniu uroczystości, Będący z nami stojąc wśród zgromadzonych odezwał się
donośnym głosem:
– Jeśli ktoś jest spragniony niech podejdzie do mnie, by się napić. A z wnętrz tych, którzy we mnie wierzą
popłyną rzeki wody życia – powiedział o duchu, który napełni wszystkich, którzy w Niego uwierzyli, gdy Go
uwielbią.
– To naprawdę jest prorok – padało spontanicznie wśród zebranych.
– To mesjasz – komentowali inni, a jeszcze inni zaprzeczali:
– Czy mesjasz ma pochodzić z Galilei? Czy nie napisano, że będzie potomkiem Dawida i również
przyjdzie na świat w Betlejem?
Wśród zgromadzonych powstał rozłam. Słudzy mieli Go pochwycić, lecz nie mogli się zdecydować.
– Dlaczego go nie przyprowadziliście? – Zapytali ich arcykapłani i faryzeusze.
– Jeszcze żaden człowiek tak nie przemawiał jak on – odpowiedzieli.
– Czy i wy daliście się zwieść? Czy ktoś z przełożonych lub faryzeuszy uwierzył w niego? A ten motłoch
nie znający prawa jest przeklęty!
– Czyż według prawa sądzi się człowieka bez przesłuchania go i zbadania co zrobił? – Zapytał Nikodem.
– Czy i ty jesteś z Galilei? Przewertuj pisma i dowiedz się, że mesjasz nie ma pochodzić z Galilei.
Będący z nami nawraca cudzołożnicę

Będący z nami poszedł na górę Oliwną. Następnego dnia wczesnym rankiem przyszedł do synagogi. Gdy
wszyscy już zgromadzili się wokół Niego, usiadł i zaczął nauczać. W pewnym momencie znawcy prawa i
faryzeusze przyprowadzili do Niego pochwyconą na cudzołóstwie kobietę i zapytali:
– Nauczycielu, tę kobietę dopiero co przyłapano na cudzołóstwie. Mojżesz w prawie nakazał nam takie
kamienować, a Ty co na to powiesz? – Mówiąc to zastawiali na Niego zasadzkę, by móc Go oskarżyć. Lecz
Mistrz pochyliwszy się zaczął pisać palcem po ziemi. A że nie przestawali Go pytać, podniósł się i tak im
odpowiedział:
– Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem. – I znów schyliwszy się pisał po
ziemi. Usłyszawszy to zaczęli wychodzić, jeden po drugim, począwszy od starszyzny, aż do ostatniego.
Pozostał tylko Mistrz i kobieta stojąca pośrodku. Podniósłszy się, nie widząc żadnego z jej oskarżycieli,
zapytał:
– Niewiasto, gdzie oni są? Nikt cię nie potępił? – A ona mu odpowiedziała:
– Nikt, Panie! – Mistrz jej odrzekł:
– Ja też cię nie potępiam. Idź i nie grzesz więcej.
Będący z nami - światłem świata

– Ja jestem światłem świata – nauczał Będący z nami – kto chodzi ze mną, nie pozostanie w
ciemnościach, lecz będzie świecił blaskiem życia.
– Sam świadczysz o sobie, wobec tego twoje świadectwo nie jest wiarygodne – zarzucili Mu faryzeusze.
– Nawet jeśli jest tak jak mówicie, to moje świadectwo jest wiarygodne, bo wiem skąd przybyłem i dokąd
zmierzam, a wy tego nie wiecie; bo osądzacie według ludzkich zasad, a ja nikogo nie osądzam. A jeśli nawet
- to sprawiedliwie; bo nie jestem sam, lecz ze swym Ojcem. Przecież w waszym prawie macie zapis:
"świadectwo dwóch ludzi jest wiarygodne". Ja świadczę o sobie wraz z moim Ojcem.
– Gdzie jest twój ojciec? – zapytali.
– Nie znacie mnie, ani mojego Ojca. Gdybyście znali mnie, znalibyście też Jego.
Było to przy skarbcu w synagodze. I tym razem nie schwytano Będącego z nami, bo nie nadszedł jeszcze
na to czas.
Będący z nami zapowiada swe wywyższenie

– Ja odejdę – mówił Będący z nami – a wy będziecie mnie szukać, lecz nie znajdziecie, bo przedtem
pomrzecie w swych grzechach. Nie będziecie mogli pójść za mną.
– Czyżby chciał się zabić? – spekulowali Żydzi.
– Wy pochodzicie z nędzy waszego świata, a ja ze świetności królestwa bożego. Powiedziałem wam, że
pomrzecie w swych grzechach, jeśli nie uwierzycie, że to ja jestem.
– Kimże ty jesteś? – zapytali.
– Na próżno do was mówię. Wiele mógłbym powiedzieć, osądzając was, lecz najważniejsze jest to, co
usłyszałem od Tego, który mnie posłał - bo tylko On jest wiarygodny.
Oni jednak nie zrozumieli, że im mówił o Ojcu.
– Gdy wywyższycie syna człowieczego, poznacie że to ja jestem i nic nie robię sam z siebie, tylko mówię
to, czego mnie nauczył Ojciec. A Ten, który mnie posłał, jest ze mną, nie zostawił mnie samego - bo ja
zawsze robię to, co podoba się Jemu.
Gdy to mówił, wielu w Niego uwierzyło.
Spór Będącego z nami z Żydami

Będący z nami zwrócił się do Żydów, którzy w Niego uwierzyli:


– Jeśli będziecie postępować według mojego nauczania, naprawdę zostaniecie moimi uczniami. Poznacie
prawdę, która was wyzwoli.
– Jesteśmy potomstwem Abrahama i nigdy nie byliśmy u nikogo w niewoli. Jakże więc możesz mówić, że
zostaniemy wyzwoleni? – zdziwili się.
– Powiem wam prawdę – odpowiedział Będący z nami. – Każdy, kto grzeszy jest niewolnikiem grzechu.
Bo niewolnik nie mieszka na stałe w domu swego pana, jedynie syn w domu swojego Ojca. Jeśli więc syn
was wyzwoli, będziecie naprawdę wolni. Wiem, że jesteście potomstwem Abrahama; a mimo to chcecie
mnie zabić, bo nie pojmujecie mojego nauczania. Mówię to, co widziałem u Ojca. Podobnie każdy z was też
postępuje według nauki waszych ojców.
– Mamy jednego ojca - Abrahama – sprzeciwili się.
– Jeśli jesteście dziećmi Abrahama, naśladujcie Jego postępowanie. A wy chcecie mnie zabić; człowieka,
który powiedział wam prawdę usłyszaną od Boga. Abraham w ten sposób nie postępował. Wy naśladujecie
uczynki waszego ojca – zarzucił im Mistrz, mając na myśli ducha Jemu przeciwnego.
– Nas nie poczęto w wyniku nierządu, lecz mamy jednego Ojca - Boga – odpowiedzieli Żydzi.
– Gdyby waszym ojcem był Bóg, kochalibyście mnie; bo ja tu od Niego przyszedłem, to On mnie posłał -
nie przyszedłem sam od siebie. Dlaczego nie możecie pojąć mojego nauczania? Bo nie potraficie słuchać
tego co mówię. Waszym ojcem jest diabeł i chcecie spełniać to, czego pożąda. Od początku był zabójcą i nie
trwał w prawdzie, bo jej w nim nie było. Mówiąc sam od siebie kłamie, bo jest kłamcą i ojcem kłamców. A mi
nie wierzycie, dlatego, że mówię prawdę. Kto z was może mi dowieść, że grzeszę? Jeśli więc mówię
prawdę, dlaczego mi nie wierzycie? Kto pochodzi od Boga, słucha Go; wy nie słuchacie, bo nie jesteście od
Niego.
– Czyż nie mamy racji, że jesteś Samarytaninem i masz diabła? – skwitowali Żydzi.
– Ja nie mam diabła – odpowiedział Mistrz – bo czczę mojego Ojca. A wy mnie znieważacie. Nie chcę, by
mnie chwalono, jak pewni sędziowie, którzy tego oczekują. Powiem wam jak jest naprawdę: jeśli ktoś
zapamięta to czego uczę, nigdy nie umrze.
– Teraz już jesteśmy pewni, że masz diabła! – wykrzykiwali Żydzi. – Abraham umarł, prorocy też, a ty
mówisz, że jeśli ktoś zapamięta to czego uczysz, nigdy nie umrze?! Czy ty jesteś większy od naszego ojca
Abrahama, który umarł? Prorocy też poumierali. Za kogo ty się uważasz?
– Jeśli bym chwalił sam siebie - moja chwała byłaby niczym. Mnie uwielbia mój Ojciec, o którym mówicie,
że jest waszym Bogiem. Nie poznaliście Go, a ja Go znam. Gdybym powiedział, że Go nie znam; byłbym
kłamcą, podobnym do was. Ale ja Go znam i pamiętam Jego naukę. Gdy żył wasz przodek Abraham, cieszył
się, że będzie świadkiem moich działań, gdy przyjdę do was. Był świadkiem, będąc u Boga i cieszył się wraz
z Nim.
– Nie masz jeszcze pięćdziesięciu lat, a widziałeś Abrahama?
– Powiem wam jaka jest prawda: ja jestem przed Abrahamem.
Żydzi chwycili za kamienie, by Go obrzucić, lecz On ukrył się, po czym wyszedł z synagogi.
Będący z nami uzdrawia człowieka ślepego od urodzenia

Będący z nami przechodząc obok człowieka ślepego od urodzenia, zwrócił na niego uwagę. Uczniowie
zauważywszy to zapytali:
– Mistrzu, z powodu czyich grzechów ten człowiek urodził się ślepy; jego, czy jego rodziców?
– Nie ma znaczenia, czy ze swojej winy, czy z winy rodziców jest ślepy. Ważne jest, że dzięki jego
ułomności Bóg ujawni swe działanie. Musimy wykonywać Jego dzieła, póki jest dzień; bo gdy nastanie noc,
już nikt nie będzie mógł działać. Świecę wam dopóki jestem na świecie. – Powiedziawszy to splunął na
ziemię, zmieszał błoto ze śliną i nakładając je na oczy ślepca, polecił mu:
– Idź do sadzawki i zmyj błoto z oczu – a on umywszy oczy, wrócił widząc.
– Czy to nie ślepy żebrak? – pytali jego sąsiedzi w niedoli, z którymi przesiadywał.
– To on – twierdzili jedni. Inni zaprzeczali:
– Nie... ale jest do niego podobny – on zaś rozwiał ich wątpliwości:
– To ja.
– W jaki sposób zacząłeś widzieć? – pytali go zdumieni.
– Pewien człowiek, którego nazywają Będącym z nami, zrobił błoto, którym posmarował moje oczy i wysłał
mnie do sadzawki, bym je umył. Gdy to zrobiłem - zacząłem widzieć.
– Gdzie on jest? – zainteresowali się.
– Nie wiem – odpowiedział bezradnie. – Odprowadzili go więc do faryzeuszy. Tego dnia był szabat.
Faryzeusze zapytali go:
– W jaki sposób odzyskałeś wzrok?
– Zacząłem widzieć, gdy zmyłem błoto, które mi nałożył na moje oczy – odpowiedział.
– Ten człowiek nie jest od Boga, bo nie przestrzega szabatu – stwierdzili niektórzy faryzeusze.
– Takich cudów nie mógłby dokonać człowiek grzeszny – zaprzeczyli inni, czym spowodowali rozdźwięk w
swym gronie.
– Co o nim sądzisz, skoro ci przywrócił wzrok? – zapytali uzdrowionego.
– To prorok – odpowiedział. Żydzi jednak nie wierząc, że był przedtem ślepy, przywołali jego rodziców.
– Czy to wasz syn, o którym twierdzicie, że się urodził ślepy? – zapytali ich. – W jaki sposób odzyskał
wzrok?
– Wiemy, że to nasz syn i że się urodził ślepy. Lecz w jaki sposób odzyskał wzrok, kto go uzdrowił - nie
wiemy. Jest dorosły; zapytajcie go, niech sam powie – odpowiedzieli jego rodzice w obawie przed Żydami,
którzy wcześniej postanowili o wyłączeniu z synagogi każdego, kto wyzna, że Będący z nami jest
mesjaszem.
– Jest dorosły, zapytajcie go – obstawali przy swoim. Żydzi ponownie przywołali uzdrowionego człowieka i
nakazali mu:
– Oddaj chwałę Bogu, bo my wiemy, że ten człowiek jest grzesznikiem.
– Nie wiem, czy jest grzesznikiem, czy nie. Wiem jedno: byłem ślepy, a teraz widzę – odpowiedział
uzdrowiony.
– Co ci zrobił? – usiłowali dociec – w jaki sposób ci przywrócił wzrok?
– Już wam powiedziałem. Nie słyszeliście? Czego jeszcze chcecie się dowiedzieć? Czy chcecie zostać
jego uczniami?
– Ty jesteś jego uczniem – złorzeczyli mu – my jesteśmy uczniami Mojżesza; wiemy, że Bóg z nim
rozmawiał. A skąd on pochodzi, nie wiemy.
– To dziwne, że nie wiecie skąd On jest, a przecież przywrócił mi wzrok. Wiemy, że Bóg nie działa z
grzesznikami, tylko z pełniącymi Jego wolę. Od początku świata nie słyszano, żeby ktoś przywrócił wzrok
ślepemu od urodzenia. Gdyby nie był od Boga nie mógłby zrobić nic takiego.
– Urodziłeś się grzesznikiem i chcesz nas uczyć? – oburzyli się i wyrzucili go.
Gdy Będący z nami dowiedział się o tym, spotkawszy go zapytał:
– Czy wierzysz w syna człowieczego?
– A kto to jest panie, bym mógł w niego wierzyć?
– Już go widziałeś – odpowiedział – jest nim ten, który z tobą rozmawia.
– Wierzę, panie! – wykrzyknął, skłoniwszy się przed Nim.
– Przyszedłem na ten świat na sąd, by niewidomi przejrzeli, a widzący stali się ślepymi.
– Czy my też jesteśmy ślepi? – zapytali słyszący to faryzeusze.
– Gdybyście byli ślepi; nie mielibyście grzechu, a że twierdzicie: "widzimy" - pozostajecie grzeszni –
odpowiedział.
Będący z nami pasterzem

Będący z nami przytoczył analogię:


– Opowiem wam jak jest naprawdę: Kto nie wchodzi do owczarni przez bramę, tylko się do niej włamuje -
jest złodziejem i rozbójnikiem. A kto wchodzi przez bramę - jest pasterzem owiec. Wpuszcza go odźwierny, a
owce słuchają jego głosu; woła je po imieniu i wyprowadza. Gdy wszystkie wypuści, prowadzi je, a one idą
za nim, bo znają jego głos. Za obcym nie chodzą, bo nie znają jego głosu i uciekają przed nim.
Gdy skończył, musiał im wyjaśnić, bo nie zrozumieli Jego opowieści.
– Ja jestem bramą dla owiec. Wszyscy, którzy przede mną przyszli to złodzieje i rozbójnicy, dlatego owce
ich nie słuchały.
Ja jestem bramą, więc jeśli ktoś przeze mnie wejdzie - będzie zbawiony. Wyjdzie i znajdzie pastwisko.
Złodziej przychodzi po to, by kraść, zabijać i niszczyć. Ja przyszedłem, by owce żyły w obfitości. Ja jestem
dobrym pasterzem, który oddaje za owce swoje życie. Najemnik porzuca je, gdy są w niebezpieczeństwie,
bo nie będąc pasterzem, ani właścicielem owiec, ucieka zobaczywszy zbliżającego się do stada drapieżcę,
który rozproszywszy je, porywa jedną z nich. Najemnikowi nie zależy na owcach. Ja jestem dobrym
pasterzem, bo znam moje owce, a one znają mnie.
Tak samo ja znam Ojca - jak On mnie i oddaję moje życie za owce.
Mam też inne, które nie są z tej owczarni. Je też muszę przyprowadzić. One też będą słuchać mojego
głosu. Będzie jedna owczarnia i jeden pasterz.
Ojciec kocha mnie za to, że oddaję swoje życie, by potem je otrzymać z powrotem. Nikt mi go nie odbiera,
oddaję je z własnej woli. Mam moc je ofiarować by po wszystkim znów je przyjąć. Takie zlecenie otrzymałem
od mojego Ojca.
Żydów znów podzieliło to, co powiedział Będący z nami:
– Ma diabła i szaleje – komentowało wielu z nich.
– Człowiek opętany nie mówi w ten sposób. Czy diabeł może przywracać wzrok ślepcom? – wątpili inni.
Jedność Będącego z nami z Ojcem

Podczas przypadającej zimą uroczystości odświeżenia domu modlitwy w Jerozolimie, Będący z nami
przechadzał się po krużganku Salomona. W pewnej chwili otoczyli Go Żydzi, by zadać Mu pytanie:
– Jak długo będziesz trzymał nasze dusze w niepewności? Jeśli jesteś mesjaszem, powiedz nam
otwarcie.
– Powiedziałem wam, to nie uwierzyliście; a o mnie świadczą czyny, które wykonuję w imieniu mojego
Ojca. Ale wy nie wierzycie, bo nie należycie do moich owiec. Ja je znam, a one słuchają mojego głosu i
chodzą za mną. Ja im daję życie wieczne, dzięki czemu nigdy nie zginą i nikt mi ich nie odbierze. To co mi
dał mój Ojciec jest ponad wszystkim, dlatego nikt nie może mi tego odebrać. Ja i Ojciec jesteśmy jednością –
odpowiedział im Będący z nami. Na co Żydzi znów Go chcieli obrzucić kamieniami.
– Pokazałem wam wielkie dzieła, dzięki mocy Ojca. Za które z nich chcecie rzucać we mnie kamieniami?
– Nie chcemy cię ukamienować za cudy, tylko za bluźnierstwo - że będąc człowiekiem, uważasz siebie za
Boga.
– Czy w waszym prawie nie napisano: "ja powiedziałem: jesteście bogami"? Nazwano bogami tych, do
których skierowano słowa boże, a wy nie pomijając prawa nazywacie mnie - poświęconego i wysłanego na
świat - bluźniercą? za to, że nazywam siebie synem bożym? Jeśli nie wykonuję dzieł mojego Ojca - nie
wierzcie mi. Lecz jeśli je wykonuję, to choćbyście mi nie wierzyli; wierzcie moim dziełom, byście się
dowiedzieli, że Ojciec jest we mnie, a ja w Nim.
Znowu chcieli Go schwytać, lecz On się im wymsknął.
Wskrzeszenie Łazarza

Będący z nami znów poszedł na drugą stronę Jordanu; gdzie kiedyś chrzcił Jan, by pozostać tam przez
pewien czas.
– Jan wprawdzie nie uczynił żadnego cudu, ale wszystko, co o Tobie powiedział było prawdą – wyrażali
swój pogląd licznie przychodzący do Niego ludzie, po czym w Niego uwierzyli.
Wcześniej zachorował pewien człowiek z Betanii o imieniu Łazarz, który mieszkał tam ze swymi siostrami;
Marią i Martą.
– Panie, człowiek, którego kochasz jest chory – oznajmił przybyły od sióstr posłaniec.
– Ta choroba nie skończy się śmiercią – stwierdził Mistrz – lecz przyczyni się do tego, że będziecie
chwalić Boga i wielbić syna bożego.
Będący z nami kochał Martę i jej rodzeństwo. Mimo to dowiedziawszy się o chorobie Łazarza, pozostał tam
jeszcze kilka dni, po czym zwrócił się do uczniów:
– Udajmy się z powrotem do Judei.
– Dopiero co Żydzi próbowali Cię zabić, a Ty znowu chcesz tam iść? – zaniepokoili się uczniowie.
– Czy dzień nie trwa dwanaście godzin? Jeśli ktoś chodzi za dnia; nie potknie się, bo widzi światło tego
świata, lecz jeśli ktoś chodzi w nocy - potknie się, bo nie ma w sobie światła.
Pouczywszy ich, oznajmił im co zamierza:
– Zasnął nasz przyjaciel, Łazarz. Idę by go zbudzić ze snu.
– Panie, jeśli zasnął, wyzdrowieje – ucieszyli się uczniowie. Jednak Będący z nami w ten sposób
powiedział o jego śmierci, nie o zwykłym śnie, jak mniemali. Musiał więc powiedzieć im po ludzku:
– Łazarz umarł. Cieszę się, że mnie tam nie było, ze względu na was, bo uwierzycie dzięki temu, co się
stanie. Chodźmy do niego.
– Chodźmy by umrzeć razem z nim – opacznie zrozumiał propozycję Mistrza Tomasz Bliźniak.
Gdy Będący z nami dotarł na miejsce, Łazarz już od czterech dni leżał w grobie, a z odległej o około
piętnaście stadiów Jerozolimy przybyło do Marty i Marii wielu Żydów, by je pocieszyć po stracie brata. Gdy
Marta usłyszała, że Będący z nami do nich idzie, wybiegła Mu na spotkanie.
– Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł, ale teraz wiem, że o cokolwiek poprosisz Boga - da Ci to.
– Twój brat zmartwychwstanie – odpowiedział.
– Wiem, że zmartwychwstanie z wszystkimi w ostatnim dniu.
– Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem; kto we mnie wierzy będzie żył, nawet jeśli by przedtem umarł. A
każdy, kto żyje i wierzy we mnie; nie umrze na wieki. Czy ty w to wierzysz?
– Tak panie, uwierzyłam, że jesteś mesjaszem, synem Boga, który przyszedł na świat – odpowiedziała
Marta i poszła zawołać Marię: – chodź, przyszedł nauczyciel.
Maria śpiesznie poszła do Niego; w miejsce, gdzie spotkał Martę. Żydzi którzy byli u sióstr, widząc że nagle
wyszła, poszli za nią, myśląc że zapragnęła płakać przy grobie. Maria ujrzawszy Będącego z nami, padła Mu
do nóg mówiąc:
– Panie, gdybyś tu był mój brat by nie umarł. – Będący z nami widząc ją płaczącą wraz z Żydami, którzy z
nią przyszli; wzruszył się i rozrzewnił w duchu.
– Gdzie go położyliście? – zapytał.
– Panie, chodź to zobaczysz – odpowiedziała, a On zapłakał.
– Zobaczcie, jak go kochał – współczuli Mu Żydzi, a niektórzy dziwili się:
– Nie mógł sprawić, by nie umarł, skoro potrafi przywrócić wzrok ślepemu od urodzenia? – Będący z nami
bardziej się rozrzewnił i poszedł do grobu. Była to pieczara zastawiona głazem.
– Odsuńcie głaz – polecił.
– Panie, już cuchnie, bo od czterech dni jest w grobie – zakłopotała się Marta.
– Czy ci nie powiedziałem, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę bożą? – napomniał ją. Odsunięto głaz, a
Będący z nami wzniósłszy oczy w górę, powiedział: – Ojcze, dziękuję Ci, że mnie wysłuchałeś – i zniżywszy
głos do szeptu, dokończył: – ja wiem, że zawsze mnie wysłuchujesz, lecz powiedziałem tak ze względu na
ludzi stojących wokół, by uwierzyli, że Ty mnie posłałeś. – Następnie zawołał donośnym głosem: – Łazarzu
wyjdź! – Wskrzeszony od razu wyszedł, mając ręce i nogi powiązane opaskami, a twarz owiniętą chustą. –
Rozwiążcie Go i pozwólcie mu odejść – nakazał Mistrz.
Wielu Żydów, którzy byli u Marii i widzieli czego dokonał Będący z nami, uwierzyło w Niego, a część z nich
poszła do faryzeuszy, by im powiedzieć, czego dokonał.
Namaszczenie Będącego z nami

Gdy do paschy pozostawało jeszcze sześć dni, Będący z nami przyszedł do Betanii, gdzie mieszkał
wskrzeszony przez Niego Łazarz. Wyprawiono na Jego cześć wieczerzę, na której Łazarz był obecny. Marta
usługiwała, a Maria wziąwszy funt cennego olejku nardowego, namaściła nogi Będącemu z nami i wytarła je
swymi włosami. Dom wypełnił charakterystyczny zapach.
– Dlaczego nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ubogim? – zapytał Judasz, ale nie
dlatego, że się troszczył o ubogich - bynajmniej - będąc złodziejem, regularnie podkradał z sakiewki.
– Daj jej spokój – skarcił go Będący z nami – Maria zachowała ten olejek na dzień mojego pogrzebu.
Biednych zawsze będziecie mieć u siebie, a mnie nie.
Do domu rodzeństwa przyszło wielu Żydów, gdyż dowiedzieli się o obecności tam Będącego z nami, ale
zjawili się nie tylko ze względu na Niego, lecz by zobaczyć Łazarza, którego wskrzesił.
Tymczasem arcykapłani naradzali się, by zabić także Łazarza, gdyż wielu Żydów z jego powodu odeszło,
uwierzywszy Będącemu z nami.
Uroczysty wjazd Będącego z nami do Jerozolimy

Gdy nazajutrz bardzo licznie przybyli na uroczystości ludzie dowiedzieli się, że Będący z nami idzie do
Jerozolimy, wzięli gałązki palmowe i wyszli Mu na spotkanie, wykrzykując:
– Hosanna! błogosławiony, który przychodzi w imieniu pańskim, król Izraela!
Tymczasem On, znalazłszy osiołka, dosiadł go, by wypełnić proroctwo: "nie bój się, córko syjońska! oto
przybywa twój król, siedząc na źrebięciu oślicy". Uczniowie nie skojarzyli tego od razu, lecz przypomnieli
sobie o tym dopiero wtedy, gdy Będący z nami został uwielbiony. Świadczyli o Nim zgromadzeni, którzy
widzieli jak wskrzesił Łazarza, dlatego dowiedziawszy się o tym, licznie wyszli Mu na przeciw.
– Widzicie, że nic nie wskóracie, bo wszyscy poszli za nim – kłopotali się faryzeusze, widząc co się dzieje.
Wśród przybyłych na obchody byli nieliczni Grecy, którzy podeszli do Filipa, prosząc go:
– Panie, chcemy zobaczyć Będącego z nami. – Filip zwrócił się do Andrzeja, by powiedzieć o tym
Mistrzowi.
– Nadeszła pora uwielbienia syna człowieczego – odpowiedział. – Powiem wam jak jest naprawdę: Jeśli
ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, pozostanie pojedynczym ziarnem, lecz jeśli obumrze, wyda
obfity plon. Kto kocha swą niedoskonałość - umrze, lecz kto ją znienawidzi - będzie żył wiecznie.
Ktokolwiek chce mi służyć, niech mnie naśladuje, bo gdzie ja jestem, tam będzie też mój sługa. A mój
Ojciec nagrodzi każdego, kto mi służy.
Czy teraz, gdy się boję, mam powiedzieć: Ojcze zwolnij mnie z tego obowiązku? Przecież po to
przyszedłem.
Ojcze, uwielbij swoje imię! – Wtem część zgromadzonych usłyszała głos:
– Zawsze uwielbiam. – Inni pomyśleli, że zagrzmiało, a niektórzy stwierdzili:
– Anioł do Niego przemówił.
– Ten głos rozległ się nie ze względu na mnie, lecz ze względu na was – wyjaśnił im Będący z nami.
– Teraz odbywa się sąd nad grzesznikami, by usunąć ich władcę, a syn człowieczy będzie wywyższony,
by przyciągnąć wszystkich do siebie – powiedział, by zaznaczyć jaką śmiercią umrze.
– Wiemy z prawa, że mesjasz nigdy nie przestanie istnieć, dlaczego więc mówisz, że syn człowieczy
będzie wywyższony? Któż to jest?
– Jeszcze na małą chwilę światło jest wśród was. Chodźcie, póki jeszcze je macie, by was nie ogarnęły
ciemności, bo kto porusza się w ciemnościach, nie może zobaczyć dokąd zmierza. Dopóki macie światło,
wierzcie mu, byście się stali synami światła.
Powiedziawszy to odszedł i ukrył się przed nimi. I choć dokonał tylu cudów, nie wierzyli w Niego. W ten
sposób spełniły się słowa proroka Izajasza, który wiele wieków przedtem zobaczył w wizji przyszłą chwałę
Będącego z nami:
– Panie, któż uwierzył w to, co usłyszeliśmy? Komu zostało objawione Twoje imię?
– Diabeł ich zaślepił i znieczulił, żeby nie widzieli, nie poznali i nie nawrócili się, bym mógł ich uzdrowić.
Mimo to nawet wielu członków rady uwierzyło w Niego, ale z obawy przed faryzeuszami nie wyznawali
tego, by ich nie wykluczono z synagogi, bo bardziej cenili chwałę ludzką niż bożą.
Będący z nami zawołał donośnym głosem:
– Kto wierzy we mnie, nie wierzy we mnie, lecz w Tego, który mnie posłał. Kto mnie widzi, nie widzi mnie,
lecz Tego, który mnie posłał. Przyszedłem na ten świat jak światło, żeby nikt kto we mnie wierzy, nie
pozostawał w ciemności.
Jeśli ktoś usłyszał moją naukę, lecz jej nie zapamiętał, nie potępię go, bo nie przyszedłem, by potępiać
ludzi, lecz by ich zbawić.
Kto mną gardzi i nie przyjmuje moich słów, ma swego sędziego: słowa, które głosiłem, będą go sądzić w
ostatnim dniu, bo ja nie mówiłem sam z siebie, tylko Ojciec, który mnie posłał nakazał mi co mam mówić.
Wiem, że Jego nakaz daje życie wieczne. Mówię więc tak, jak mi powiedział Ojciec.
Ostatnia wieczerza

Zbliżała się ostatnia pascha Będącego z nami. Wiedząc, że czas Jego przejścia ze świata ludzi do Ojca jest
już bardzo bliski, okazał swym uczniom miłość.
Podczas wieczerzy, gdy zły duch zapanował nad Judaszem z Kariotu by Go wydał, Będący z nami znając
swoje pochodzenie i wiedząc, że Ojciec Mu ufa, zaczął się przygotowywać do powrotu do Niego.
Wstał od stołu, zdjął swe szaty, wziął prześcieradło i przepasał się nim. Napełnił wodą naczynie i zaczął
myć uczniom nogi i wycierać je prześcieradłem. Gdy zbliżył się do Szymona Skały, ten nie chciał do tego
dopuścić:
– Panie, Ty chcesz myć mi nogi?
– Teraz nie rozumiesz tego co robię. Potem zrozumiesz – odpowiedział Będący z nami.
– Nie, nigdy mi nie będziesz mył nóg! – zaprotestował Skała.
– Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał ze mną udziału.
– Panie, umyj mi nie tylko nogi, ale też ręce i głowę – zmienił decyzję Skała.
– Wy jesteście czyści, lecz nie wszyscy – zaznaczył Będący z nami, wiedząc kto go wyda. – Wystarczy, że
umyję wam tylko nogi – odpowiedział. Gdy skończył; ubrał się, wrócił na swoje miejsce przy stole i zapytał
ich:
– Czy wiecie co znaczy to co wam zrobiłem? Nazywacie mnie nauczycielem i panem i dobrze mówicie, bo
nim jestem. Jeśli więc ja, pan i nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wy powinniście to robić sobie nawzajem,
bo po to dałem wam przykład, byście robili sobie nawzajem to, co ja zrobiłem wam.
Powiem wam prawdę: Sługa nie jest większy od swego pana ani wysłannik od tego, który go wysłał.
Wiedząc o tym będziecie błogosławieni, gdy będziecie według tego postępować.
Nie mówię o was wszystkich. Ja wiem, kogo wybrałem, ale żeby się wypełniło pismo: "ten, który spożywał
mój chleb, podniósł przeciw mnie swą piętę", mówię wam o tym już teraz, byście gdy się to stanie uwierzyli,
że ja jestem.
Powiem wam jak jest naprawdę: kto przyjmuje tego, którego posyłam, przyjmuje mnie. A kto przyjmuje
mnie, przyjmuje tego, który mnie posłał.
Po tych słowach Będący z nami posmutniał i oświadczył:
– Naprawdę, jeden z was mnie zdradzi.
Uczniowie spojrzeli po sobie, nieświadomi o kim mówi.
Przy swym mistrzu siedział, opierając głowę o jego pierś, najbardziej ukochany przez Niego uczeń. Skała
skinął na niego, by zapytał kogo Będący z nami ma na myśli. On znów oparłszy głowę o pierś Nauczyciela,
zapytał:
– Panie, kto to?
– To ten, dla którego umoczę ten kawałek i mu podam.
I umoczywszy kawałek chleba podał go Judaszowi, w którego wszedł wtedy szatan. Będący z nami zwrócił
się do niego:
– Zrób teraz co masz zrobić.
Nikt z obecnych przy stole nie zrozumiał dlaczego mu to powiedział. A że Judasz był skarbnikiem, pozostali
uczniowie myśleli, że Będący z nami wysłał go, żeby nakupił co trzeba na uroczystość, lub dał coś ubogim.
Judasz wziąwszy kęs, natychmiast wyszedł. Była noc.
– Odtąd syn człowieczy i Bóg w nim są uwielbiani. A skoro uwielbia się Boga w nim, to niebawem Bóg
uwielbi go w sobie.
Moje dzieci: już niedługo będę z wami. Będziecie mnie szukać, lecz jak powiedziałem Żydom; nie możecie
pójść tam, dokąd idę.
Daję wam nowe przykazanie: kochajcie się nawzajem, tak jak ja kocham was. Po tym że się kochacie
wszyscy poznają że jesteście moimi uczniami.
– Panie, dokąd idziesz? – zapytał Szymon Skała.
– Tam, dokąd ty teraz nie możesz razem ze mną, lecz potem pójdziesz.
– Panie, dlaczego już teraz nie mogę iść z Tobą? Swoje życie oddam za Ciebie.
– Swoje życie oddasz za Mnie? Powiem ci, jak będzie naprawdę: trzy razy się mnie wyprzesz, zanim kur
zapieje.
Ostatnia rozmowa Będącego z nami z uczniami

– Niech was nie paraliżuje strach. Wierzycie w Boga, wierzcie też we mnie. W domu mojego Ojca jest
dużo mieszkań. Powiedziałbym wam, gdyby tak nie było. Idę przygotować dla was miejsce. Potem przyjdę
powtórnie i wezmę was do siebie, byście byli tam, gdzie ja jestem. Wiecie dokąd idę i znacie drogę.
– Panie, nie wiemy dokąd idziesz, jak więc możemy znać drogę? – zapytał Tomasz.
– Ja jestem prawdziwą drogą do życia. Nikt nie może przyjść do Ojca inaczej jak tylko przeze mnie.
Gdybyście mnie znali, znalibyście też mojego Ojca. Teraz już Go znacie, bo Go widzieliście.
– Panie, pokaż nam Ojca, a to nam już wystarczy.
– Tak długo jestem z wami i nie poznałeś mnie? Filipie! Kto mnie widzi, widzi też Ojca. Jak możesz mówić:
pokaż nam Ojca? Czy nie wierzysz, że ja jestem w Ojcu, a Ojciec we mnie? To, co do was mówię, nie
pochodzi ode mnie, tylko od Ojca, który mieszka we mnie i wykonuje swoje dzieła. Wierzcie mi, że jestem w
Ojcu, a Ojciec we mnie. Jeśli nie - to uwierzcie mi znając dzieła, które wykonuję.
Powiem wam jaka jest prawda: kto wierzy we mnie też dokona takich dzieł jak ja, a nawet większych, bo ja
odchodzę do Ojca.
Jeśli poprosicie Go o coś w moim imieniu, ja to spełnię, byście uwielbiali Ojca będącego w synu.
Jeśli mnie kochacie, przestrzegajcie moich przykazań, a ja poproszę Ojca, by dał wam pocieszyciela, który
zawsze będzie z wam; ducha prawdy, którego ludzie nie mogą przyjąć, bo go nie widzą i dlatego nie znają.
Wy go znacie, bo przebywa wśród was i w was będzie. Nie osierocę was, bo do was wrócę. Już niedługo, a
nikt mnie nie zobaczy oprócz was. Skoro ja żyję, to i wy będziecie żyć.
Gdy przyjdzie czas, przekonacie się, że ja jestem w moim Ojcu, a wy we mnie i ja w was.
Kto pamięta moje przykazania i przestrzega ich, ten mnie kocha. A kto mnie kocha, tego kocha mój Ojciec.
Ja go też będę kochał i pokażę mu siebie.
– Panie, co się to stało, że masz się objawić tylko nam, a nie wszystkim? – zapytał Juda.
– Jeśli ktoś kochając mnie będzie przestrzegał moich przykazań, mój Ojciec mu okaże miłość,
przychodząc ze mną do niego.
Kto mnie nie kocha, ten nie pamięta moich słów; a słowa, które słyszycie, nie są moje, tylko Ojca, który
mnie do was wysłał. Powiedziałem wam to dopóki jeszcze przebywam wśród was. A pocieszyciel - duch
święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, nauczy was wszystkiego i przypomni wam o tym co
powiedziałem.
Zostawiam was w spokoju, dając wam mój spokój - nie tak jak ludzie - tylko ja.
Nie bójcie się. Słyszeliście, jak wam powiedziałem: odchodzę, by potem do was wrócić. Gdybyście mnie
kochali, cieszylibyście się, że idę do Ojca, bo On jest większy ode mnie.
Powiedziałem wam o tym teraz, zanim się to stanie, byście uwierzyli, gdy się już dokona.
Zaraz przestanę z wami rozmawiać, bo nadchodzi władca tego świata, któremu nic do mnie. A żeby
zobaczyli, że kochając Ojca, wykonuję to, co mi zlecił; wstańcie, chodźmy stąd.
Przykazanie dane uczniom przez Będącego z nami

Ja jestem prawdziwym krzewem winogronowym, a mój Ojciec jest ogrodnikiem. Każdą gałązkę we mnie
nie rodzącą owoców usuwa, a płodne oczyszcza, by rodziły obficiej.
Wy już jesteście oczyszczeni dzięki nauce, którą wam przekazałem. Wzrastajcie we mnie, a ja będę w was.
Ja jestem krzewem, wy - latoroślami. Kto wyrasta ze mnie, wydaje obfity owoc, bo ja jestem w nim. Beze
mnie nie mógłby nic zrobić. Jeśli ktoś się ode mnie odłączy - uschnie i zostanie usunięty, podobnie jak suche
gałązki, które się zbiera do spalenia.
Jeśli będziecie ze mną złączeni, a moje słowa pozostaną w was żywe i poprosicie o co chcecie, to wasza
prośba zostanie spełniona.
Jeśli będziecie owocnie pracować jako moi uczniowie, sprawicie, że dzięki wam mój Ojciec będzie
uwielbiany.
Kocham Was tak jak Ojciec mnie. Pozostańcie w mojej miłości. Jeśli będziecie przestrzegać mojego
przykazania, pozostaniecie w mojej miłości, tak jak ja przestrzegając przykazań mojego Ojca pozostaję w
Jego miłości.
Powiedziałem to wam, by się podzielić z wami swoją radością, byście byli szczęśliwi.
Oto moje przykazanie: kochajcie się wzajemnie, tak jak ja kocham was. Nikt nie ma większej miłości od
kogoś, kto za przyjaciół oddaje swoje życie.
Jesteście moimi przyjaciółmi, jeśli postępujecie według mojego przykazania. Już nie nazywam was
sługami, bo sługa nie wie, co robi jego pan. Nazwałem was przyjaciółmi, bo przekazałem wam wszystko co
usłyszałem od mojego Ojca. To nie wy wybraliście mnie, tylko ja was, przeznaczając was na nauczycieli,
wydających trwałe owoce i otrzymujących od Ojca wszystko o cokolwiek Go poprosicie w moim imieniu.
Powiedziałem wam o tym byście się nawzajem kochali. Jeśli was nienawidzą, wiedzcie że mnie
znienawidzili przed wami. Gdybyście od nich pochodzili, kochaliby was, bo uważaliby was za swoich. A że
nie wywodzicie się spośród nich, bo ja was im odebrałem - dlatego was nienawidzą.
Pamiętacie jak wam powiedziałem, że sługa nie jest większy od swego pana? Jeśli mnie prześladowali, to
was też będą prześladować. Jeśli moje słowa zapamiętali, to wasze też będą pamiętać. To wszystko będą
wam robić z powodu mego imienia, bo nie znają Tego, który mnie posłał.
Gdybym nie przyszedł i nie powiedział im wszystkiego, byliby niewinni. Teraz jednak nie mają nic na
usprawiedliwienie swego grzechu.
Kto mnie nienawidzi, nienawidzi też mojego Ojca. Gdybym nie dokonał wśród nich dzieł, których nie
dokonał nikt inny, nie mieliby grzechu, lecz teraz gdy je zobaczyli, znienawidzili mnie, a tym samym mojego
Ojca. Stało się tak, by się wypełniły słowa zapisane w ich prawie: "Znienawidzili mnie bez powodu".
O mnie będzie świadczył duch prawdy pochodzący od Ojca, gdy przyjdzie do was jako pocieszyciel,
którego ja wyślę do was, gdy będę już u Ojca. A wy będziecie o mnie świadczyć, bo byliście ze mną od
początku.
Pożegnanie Będącego z nami ze swymi uczniami

Powiedziałem wam o tym, byście nie zwątpili, gdy będą was usuwać z synagog, a nawet zabijać, bo zbliża
się czas, w którym będą to robić myśląc, że spełniają wolę Boga. Będą tak postępować, gdyż nie poznali
Ojca ani mnie.
Powiedziałem wam o tym, byście sobie o tym przypomnieli, gdy to zacznie się dziać. Nie mówiłem wam o
tym wcześniej, bo byłem z wami. Teraz odchodzę do Tego, który mnie posłał.
Nikt z was mnie nie zapytał, dokąd idę - zasmuciliście się - a ja wam powiedziałem prawdę. To, że
odchodzę jest dla was lepsze, niż gdybym został, bo jeśli nie odejdę, nie przyjdzie do was pocieszyciel, lecz
gdy odejdę, wyślę go do was.
Gdy przyjdzie, ukaże światu jego grzechy, sprawiedliwość i sąd. Grzechy - z powodu braku wiary we mnie,
sprawiedliwość - bo odchodzę do Ojca i więcej mnie nie zobaczycie, a sąd - bo władca tego świata już został
osądzony.
Miałbym wam jeszcze wiele do powiedzenia, lecz wy na razie nie moglibyście tego pojąć. Duch prawdy
przyjdzie, by doprowadzić was do niej, nie mówiąc od siebie. Powie wszystko, co usłyszy i oznajmi wam o
tym, co będzie miało się wydarzyć. Dzięki niemu będę uwielbiany, bo dowiecie się tego, czego wam nie
powiedziałem.
Ja mam wiedzę Ojca, dlatego powiedziałem, że oznajmi wam to co ja wiem. Już wkrótce nie będziecie
mogli się ze mną widzieć, lecz zaraz potem, gdy będę szedł do Ojca, znów mnie ujrzycie.
– Co znaczy wkrótce? – dziwili się pomiędzy sobą niektórzy z uczniów. Będący z nami zobaczywszy, że
chcą go o to zapytać, odpowiedział:
– Powiem wam jak będzie naprawdę: Będziecie płakać i narzekać, podczas gdy świat będzie się cieszył.
Będziecie zasmuceni, lecz wasz smutek przejdzie w radość.
Gdy kobieta ma rodzić, martwi się, że zaczęły się bóle. Jednak urodziwszy dzieciątko, nie pamięta już o
smutku, z radości nowo narodzonym człowiekiem.
I choć teraz jesteście smutni, znów was zobaczę pełnych radości, której nikt nie zdoła wam odebrać.
Wtedy już o nic nie będziecie mnie pytać i naprawdę otrzymacie wszystko o co poprosicie Ojca w moim
imieniu. Dotychczas nie prosiliście w ten sposób o nic. Proście, a otrzymacie, by wasza radość była pełna.
Mówiłem wam o tym przez porównania. Lecz nadchodzi dzień, w którym otwarcie oznajmię wam o moim
Ojcu. Jeśli tego dnia będziecie prosić Ojca o coś w moim imieniu, ja już nie będę pomiędzy Wami
pośredniczył, dlatego że Ojciec tym bardziej was kocha za to, że pokochaliście mnie i uwierzyliście, że
pochodzę od Niego.
Wyszedłem od Ojca by przyjść na świat, a teraz świat opuszczę i udam się z powrotem do Ojca.
– Teraz mówisz jawnie, nie stosując podobieństw – stwierdzili uczniowie. Teraz wiemy, że wszystko wiesz i
nie potrzebujesz, by Cię ktoś pytał. Dlatego wierzymy, że pochodzisz od Boga.
– Teraz wierzycie? – zapytał Mistrz. Zbliża się czas, a nawet już nadszedł, gdy się rozpierzchniecie do
swoich bliskich, a mnie zostawcie samego. Lecz ja nie jestem sam, bo ze mną jest mój Ojciec.
Powiedziałem wam to, byście dzięki mnie zachowali spokój. Będzie wam trudno, ale ufajcie mi, ja
zwyciężyłem świat.
Modlitwa Będącego z nami

Gdy Będący z nami to powiedział, uniósł oczy ku niebu.


– Ojcze, nadszedł czas byś uwielbił syna, a on Ciebie, by otrzymaną od Ciebie władzą nad każdym
człowiekiem dał życie wieczne wszystkim, których mu powierzyłeś. Możliwe dzięki poznaniu Ciebie -
jedynego, prawdziwego Boga i tego, którego posłałeś - mesjasza będącego z nimi.
Ja Ci przysporzyłem chwały na ziemi, dokończywszy sprawę, którą mi zleciłeś. Dlatego teraz Ojcze
doznam Twego uwielbienia, którym mnie darzyłeś, zanim stworzyłeś świat.
Ujawniłem Twoje imię ludziom, którzy należeli do Ciebie, zanim przekazałeś ich mi, by mogli zapamiętać
Twoje słowa. Teraz wiedzą, bo to co wiem od Ciebie przekazałem im, by przyjąwszy to, przekonali się, że
pochodzę od Ciebie i dzięki temu uwierzyli, że mnie posłałeś.
Ja nie proszę o świat, tylko o nich, bo należeli do Ciebie, zanim mi ich dałeś. A skoro wszystko, co masz
jest moje, a co moje - Twoje, więc uwielbiają mnie.
Już opuszczam świat, bo idę do Ciebie, lecz oni jeszcze zostaną.
Ojcze święty, opiekuj się nimi, skoro dałeś mi ich w swym imieniu, by byli jednością, tak jak my. Będąc z
nimi na świecie opiekowałem się nimi. Strzegłem ich, by żaden z nich nie zginął, oprócz syna zagłady, by się
spełniło proroctwo.
Teraz idąc do Ciebie mówię to, będąc jeszcze na świecie, by mieli w sobie moją radość w całej pełni.
Ja im przekazałem Twoje słowa, a świat ich znienawidził, bo nie pochodzą z niego, tak samo jak ja.
Nie proszę, byś ich zabrał ze świata, lecz byś ich chronił przed złem, bo tak jak ja, nie pochodzą ze świata.
Uświęć ich prawdą, którą są Twoje słowa.
Wysyłam ich w świat, tak jak Ty mnie.
Poświęcam siebie za nich, by ich uświęcić prawdą.
Proszę nie tylko o nich, lecz także o tych, którzy dzięki ich słowom uwierzą we mnie, by wszyscy stali się
jednością, tak jak Ty Ojcze we mnie, a ja w Tobie. Żeby oni też byli jednością w nas, by świat uwierzył, że Ty
mnie posłałeś.
Dałem im chwałę, którą dostałem od Ciebie, by ich zjednoczyła, tak jak nas. Ja w nich, a Ty we mnie, żeby
byli doskonałą jednością, by świat zobaczył, że Ty mnie posłałeś i kochasz ich tak jak mnie.
Ojcze, chcę by ci, których mi dałeś byli ze mną, tam gdzie ja jestem, by zobaczyli moją chwałę, otrzymaną
od Ciebie, gdyż kochałeś mnie jeszcze przed założeniem świata.
Sprawiedliwy Ojcze! świat Ciebie nie poznał, tylko ja. A oni poznali, że Ty mnie posłałeś.
Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, by miłość, którą mnie obdarzasz, była w nich wraz ze mną.
Uwięzienie i sąd nad Będącym z nami

Powiedziawszy to, Będący z nami poszedł wraz ze swymi uczniami do ogrodu położonego za potokiem
Cedron. Miejsce to znał także Judasz, który Go wydał, bo Będący z nami często się tam spotykał ze swymi
uczniami. Przyszedł więc tam z oddziałem wojska i służącymi arcykapłanów i faryzeuszy, wyposażonymi w
latarnie, pochodnie i broń.
– Kogo szukacie? – zapytał Będący z nami, wyszedłszy im naprzeciw, wiedząc o wszystkim, co Go czeka.
– Będącego z nami, z Nazaretu – odpowiedzieli.
– To ja jestem – odpowiedział Będący z nami.
Wśród nich znajdował się również Judasz, który Go zdradził. Na te słowa wszyscy się cofnęli i upadli na
ziemię. Zapytał więc ponownie:
– Kogo szukacie?
– Będącego z nami, z Nazaretu.
– Powiedziałem wam, że ja nim jestem; jeśli więc mnie szukacie, im pozwólcie odejść.
Stało się tak, by się wypełniły Jego słowa: "nie utraciłem żadnego z tych, których mi dałeś". W tym
momencie Szymon Skała chwycił za swój miecz i uderzył sługę arcykapłana, odcinając mu prawe ucho.
Sługa ten miał na imię Malchus.
– Schowaj miecz do pochwy – Mistrz powstrzymał Skałę – czy nie mam pić z kielicha, który mi dał Ojciec?
W tym momencie oddział wojska z dowódcą i służący żydowscy obłapili Będącego z nami i związawszy Go
zaprowadzili do Annasza - teścia Kajfasza, pełniącego w tamtym roku urząd arcykapłana, który wcześniej
poradził Żydom:
– Dobrze, by jeden człowiek zginął za naród.
Za Będącym z nami szedł Szymon Skała z innym uczniem, który był znany arcykapłanowi, dzięki czemu
mógł wejść z Mistrzem na dziedziniec jego pałacu, zostawiwszy Skałę na zewnątrz, przed bramą. Gdy
przekonał odźwierną, wszedł wraz z nim.
– Czy i ty nie jesteś jednym z uczniów tego człowieka? – zapytała Skałę.
– Nie jestem – odrzekł. Stali tam słudzy i strażnicy, grzejąc się przy ognisku, z powodu chłodu, jaki
wówczas panował. Skała do nich dołączył. Tymczasem Arcykapłan zaczął wypytywać Będącego z nami o
Jego uczniów i o naukę.
– Ja jawnie mówiłem do świata, zawsze uczyłem w synagodze i w świątyni, gdzie się zewsząd schodzą
Żydzi i nic nie mówiłem skrycie. Dlaczego pytasz mnie? Zapytaj tych, którzy słuchali tego co mówiłem, oni
wiedzą co do nich powiedziałem. – Gdy Będący z nami to powiedział, jeden ze służących stojących obok
uderzył Go w twarz.
– Tak odpowiadasz arcykapłanowi?
– Jeśli coś źle powiedziałem - powiedz co, a jeśli dobrze - za co mnie uderzyłeś? odpowiedział Mistrz.
Potem Annasz odesłał Go związanego do arcykapłana Kajfasza. A grzejącego się na zewnątrz przy ogniu
Szymona Skałę ktoś zapytał:
– Czy ty nie jesteś jednym z jego uczniów?
– Nie jestem – wyparł się Skała.
– Czy to nie ciebie widziałem z nim w ogrodzie? – zapytał jeden ze sług arcykapłana, krewny tego,
któremu Skała odciął ucho.
– Lecz Skała znów zaprzeczył i znowu zapiał kogut.
Rano od Kajfasza zaprowadzono Będącego z nami do pretorium. Żydzi tam nie weszli, by się nie skalać
przed posiłkiem paschalnym. Piłat wyszedł więc do nich na zewnątrz i zapytał:
– O co oskarżacie tego człowieka?
– Gdyby nie był złoczyńcą, nie przyprowadzilibyśmy go do ciebie – odpowiedzieli.
– Zabierzcie go z powrotem i osądźcie według waszego prawa.
– Nam nie wolno nikogo zabijać – odpowiedzieli Żydzi. W ten sposób miały się spełnić słowa Będącego z
nami, gdy mówił o tym, jaką śmiercią miał umrzeć. Potem Piłat znów wszedł do pretorium, wezwał Będącego
z nami i zapytał Go:
– Czy Ty jesteś królem żydowskim?
– Mówisz to sam z siebie, czy inni ci o mnie powiedzieli?
– Czy ja jestem Żydem? – odpowiedział Piłat – twój naród i twoi arcykapłani wydali mi ciebie. Czym
zawiniłeś?
– Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby było z tego świata, moi słudzy walczyliby o to, żebym nie
został wydany Żydom. Lecz jeszcze teraz królestwo moje nie jest stąd.
– Jesteś więc królem?
– Ty to powiedziałeś. Ja się po to urodziłem na tym świecie, by dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto
mówi prawdę, słucha mojego głosu.
– Cóż jest prawdą? – zapytał retorycznie Piłat i wyszedł do Żydów. – Ja nie znajduję w nim żadnej winy.
Macie zwyczaj, by na paschę zwalniać wam jednego więźnia. Czy chcecie, żebym wam uwolnił króla
żydowskiego? Wtedy znowu zawołali:
– Nie jego, lecz Barabasza – a Barabasz był zabójcą.
Skazanie i ukrzyżowanie Będącego z nami

Wtedy Piłat rozkazał zabrać Będącego z nami, by Go ubiczować. A żołnierze uplótłszy koronę z cierni,
włożyli Mu ją na głowę, okryli Go purpurowym płaszczem i podchodzili do Niego wołając:
– Witaj, królu żydowski! – I policzkowali Go. Potem Piłat znów wyszedł na zewnątrz, by oznajmić
zgromadzonym:
– Wyprowadziłem go do was, byście zobaczyli, że nie stwierdzam, u niego żadnej winy. – Będący z nami
wyszedł w koronie cierniowej i purpurowym płaszczu.
– Oto człowiek – wskazał na Niego Piłat. Lecz gdy Go ujrzeli arcykapłani i ich słudzy, zawołali:
– ukrzyżuj! ukrzyżuj! – A Piłat odpowiedział:
– Weźcie go sobie i ukrzyżujcie sami, bo ja nie widzę w nim winy.
– Mamy prawo, zgodnie z którym musi umrzeć, bo podaje się za syna bożego – odpowiedzieli Żydzi.
Usłyszawszy to Piłat jeszcze bardziej się wystraszył, wszedł znów do pretorium i zapytał Będącego z nami:
– Skąd ty jesteś? – Lecz Mistrz mu nie odpowiedział.
– Nie odzywasz się do mnie? Czy nie wiesz, że mam władzę cię ukrzyżować albo uwolnić?
– Nie miałbyś żadnej władzy nade mną, gdyby ci jej nie dano z góry. Dlatego ten, kto mnie tobie wydał, ma
większy grzech – odpowiedział Będący z nami. Odtąd Piłat usiłował Go uwolnić, lecz Żydzi wołali:
– Jeśli go uwolnisz, nie będziesz przyjacielem Cezara, bo kto się czyni królem, sprzeciwia się Cezarowi.
Piłat usłyszawszy te słowa, wyprowadził Będącego z nami z pretorium i zasiadł na podwyższeniu na miejscu
zwanym po grecku lithostrotos, a po hebrajsku gabbata.
– Oto wasz król – ogłosił Żydom. Był dzień przygotowania paschy, około godziny szóstej.
– Zgładź, zgładź, ukrzyżuj go! – Wołano tłumnie.
– Mam ukrzyżować waszego króla? – Zapytał Piłat.
– Poza Cezarem nie mamy króla – odpowiedzieli arcykapłani.
Wówczas wydał Go im na ukrzyżowanie, po czym Go wyprowadzono. Będący z nami dźwigał swój krzyż
aż na miejsce trupich czaszek, po hebrajsku zwanym golgotą. Tam Go ukrzyżowano pomiędzy dwoma
innymi, z lewej i z prawej strony. Piłat sporządził nad krzyżem napis w języku hebrajskim, łacińskim i
greckim: "Będący z nami Nazarejczyk, król żydowski". Czytało go wielu Żydów, ponieważ to miejsce
znajdowało się w pobliżu miasta.
– Nie pisz król żydowski, tylko że on tak powiedział – usiłowali wymóc na Piłacie arcykapłani.
– Co napisałem, to napisałem – odparł Piłat.
Żołnierze ukrzyżowawszy Będącego z nami, zabrali Jego szaty i podzielili na cztery części, dla każdego po
jednej, oraz tunikę, która nie była szyta, lecz od góry do dołu cała tkana.
– Nie rozdzierajmy jej, tylko rzućmy losy do kogo będzie należeć – postanowili, by się spełniły słowa
proroka:
– Rozdzielili pomiędzy siebie moją szatę, a o odzienie rzucili losy. – Nieświadomie postąpili według tego.
Pod krzyżem Będącego z nami stała Jego matka z siostrą, Maria - żona Kleofasa i Maria Magdalena.
– Niewiasto, oto twój syn – powiedział Będący z nami ujrzawszy swoją matkę i stojącego przy niej
ukochanego ucznia. Po czym zwrócił się do niego:
– Oto twoja matka. – Od tej pory Maria zamieszkała u niego.
– Mam pragnienie – wydobył z siebie Będący z nami, wiedząc że w ten sposób wypełni ostatnie
proroctwo. Stało tam naczynie wypełnione skwaśniałym winem. Nałożono więc na łodygę hizopu nasączoną
nim gąbkę i podano Mu do ust.
– Dokonało się – wyszeptał Będący z nami i opuściwszy głowę, skonał.
Żydzi poprosili Piłata, żeby połamano skazańcom nogi i zdjęto ich z krzyży, żeby nie szpecili widoku w
szabat, kiedy to wypadała wielka uroczystość.
Gdy żołnierze przyszli wykonać rozkaz, podszedłszy do Będącego z nami, nie połamali Mu nóg,
stwierdziwszy, że już nie żyje. Lecz jeden z nich przebił włócznią bok Jego ciała, a z otworu natychmiast
wypłynęła krew i woda.
Zaświadczył o tym ten, który to widział, wiedząc że mówi prawdę, dlatego jego świadectwo jest prawdziwe,
a wy dzięki temu możecie uwierzyć. Stało się tak, by się spełniło to, co Bóg powiedział Mojżeszowi i
Aaronowi:
– Jego kości zostawicie nienaruszone. – Prorok Zachariasz natomiast napisał:
– Będą patrzeć na Tego, którego przebili.
– Pozwól mi zabrać Jego ciało – poprosił Piłata Józef z Arymatei, który był uczniem Będącego z nami, lecz
ukrywającym się, z obawy przed Żydami.
– Weź – odpowiedział Piłat, po czym zdjęto Go z krzyża.
Przyszedł też poznany wcześniej, podczas nocnej rozmowy z Mistrzem Nikodem, przyniósłszy około stu
funtów mieszaniny mirry i aloesu.
Zabrano więc ciało Będącego z nami, by zgodnie z żydowskim obyczajem chowania zmarłych owinąć je w
płótna nasycone wonnościami.
W miejscu, gdzie Go ukrzyżowano, znajdował się ogród z nowym, jeszcze nie wykorzystanym grobowcem,
w którym, ze względu na brak czasu z powodu żydowskiego dnia przygotowania do szabatu, złożono ciało
Będącego z nami.
Zmartwychwstanie Będącego z nami

Pierwszego dnia po szabacie, wczesnym rankiem, gdy jeszcze było ciemno, przyszła do grobu Maria
Magdalena i zobaczyła odsunięty kamień. Pobiegła więc do Szymona Skały i ucznia kochanego przez
Będącego z nami.
– Zabrali Pana z grobu i nie wiadomo gdzie Go położyli – oznajmiła im z przejęciem, a oni wybiegłszy nie
dotarli tam razem, bo drugi uczeń wyprzedziwszy Skałę przybył do grobu przed nim.
Pochyliwszy się, zobaczył leżące płótna, lecz nie wszedł do środka. Gdy dotarł Szymon Skała, wszedłszy
do grobowca ujrzał to samo. Dostrzegł też zwiniętą w innym miejscu chustę, którą Będący z nami miał
owiniętą głowę. Wtedy wszedł też drugi uczeń i zobaczywszy to uwierzył.
Nie rozumieli jaszcze proroctwa, że Mistrz miał zmartwychwstać. Uczniowie wrócili do domu, a Maria
zostawszy płakała, stojąc przed grobowcem. Gdy się pochyliła, żeby zajrzeć do wnętrza, ujrzała dwa anioły
w bieli, siedzące w miejscu głowy i nóg.
– Niewiasto, dlaczego płaczesz? – zapytały.
– Zabrali mego Pana i nie wiem, gdzie go położyli – odrzekła i odwróciwszy się ujrzała stojącego
Będącego z nami, lecz Go nie rozpoznała, a On zapytał:
– Niewiasto, dlaczego płaczesz? Kogo szukasz? – a ona sądząc, że to ogrodnik, odpowiedziała:
– Panie, jeśli Go stąd wyniosłeś, to powiedz mi gdzie Go położyłeś, a ja Go zabiorę. Na to Będący z nami
odezwał się do niej:
– Mario! – a ona obróciwszy się powiedziała do Niego po hebrajsku:
– Rabbuni – co znaczy: nauczycielu.
– Nie dotykaj mnie, bo jeszcze nie wstąpiłem do Ojca. Idź do braci moich i powiedz im, że wstępuję do
Boga - Ojca mojego i waszego.
– Widziałam Pana – wróciwszy oznajmiła uczniom Maria Magdalena i powtórzyła im to, o co ją poprosił
Będący z nami.
Gdy tego samego dnia wieczorem przyszedł do uczniów zgromadzonych z obawy przed Żydami w
zamkniętym pomieszczeniu, stanąwszy pośrodku zwrócił się do nich:
– Pokój wam – i pokazał im ręce i bok. Uczniowie rozradowali się na Jego widok. Wtedy rzekł do nich po
raz drugi:
– Pokój wam. Tak jak Ojciec posłał mnie, tak ja posyłam was. – Powiedziawszy to tchnął w nich swego
ducha, po czym polecił:
– Przyjmijcie ducha świętego. Ci, których oczyścicie z grzechów, będą oczyszczeni, a których nie -
pozostaną nieczyści.
Gdy potem do uczniów dołączył Tomasz Bliźniak, pozostali mu oznajmili:
– Widzieliśmy Pana – ale on im odpowiedział:
– Jeśli nie zobaczę na jego rękach śladów gwoździ i nie włożę tam palca, a do jego boku ręki - nie
uwierzę.
Osiem dni później, gdy wszyscy uczniowie byli w komplecie, Będący z nami znów przyszedł pomimo
zamkniętych drzwi i tak jak przedtem, stanąwszy pośrodku, powiedział:
– Pokój wam. – Potem zwrócił sie do Tomasza:
– Zobacz moje ręce i włóż w nie swój palec. A teraz rękę w bok. I nie bądź bez wiary, lecz wierz.
– Panie mój i Boże! – Odpowiedział Tomasz.
– Uwierzyłeś, bo mnie zobaczyłeś? Błogosławieni, którzy uwierzyli nie widząc.
Będący z nami uczynił wiele cudów w obecności swoich uczniów, które nie są tu zapisane. A to opisano,
byście wierzyli, że On jest mesjaszem, synem bożym i byście wierząc mogli żyć dzięki Jego imieniu.

You might also like