You are on page 1of 271

Milena Wjtowicz

Zaatwiaczka
Fabryka Sw
2007
Copyright by Milena Wjtowicz, Lublin 2007
Copyright by Fabryka Sw sp. z o.o., Lublin 2007
Wydanie I
ISBN 978-83-60505-35-9
Wydanie elektroniczne:
lille, 2009
SO NA SZCZCIE
Wampir sta na werandzie tu przy cianie, tak aby cie domu skrywa go przed
zabjczym blaskiem soca. Zaledwie kilka centymetrw od jego stp podoga bya rozgrzana
i ciepa - tylko niecay krok dzieli go od zagady. Melancholijnie wycign z paczki
papierosa i zapali go. A raczej prbowa zapali, w czym skutecznie przeszkodzi mu
strumie wody, ktr znienacka wylano krwiopijcy na gow.
Spokojnie schowa przemoczonego papierosa do przemoczonej paczki, a paczk wsadzi
do kieszeni przemoczonej czarnej koszuli. Potem otar z twarzy wod, a z bkitnych oczu
odgarn czarne przemoczone wosy. Wreszcie spojrza na zaatwiaczk.
Umiechna si z zakopotaniem.
- Ona nie chciaa - zasugerowaa niepewnie, przytulajc si do nogi sonia. Zwierzak, a
waciwie zwierzaczka, bo bya to sonica, nietaktownie prychna resztk wody z
miniaturowego stawu. Kiedy tak staa sobie za domem, zajmowaa rwno poow ogrdka
wampira Phillipa.
Wampir nigdy nie by fanem ogrodnictwa, wic prno byo szuka u niego rabatek z
kwiatami. Cay ogrd porastaa trawa, a wysokie poty odgradzay go od wcibskich spojrze
ssiadw. Podobn rol miaa spenia krata z bluszczem zawieszona nad tyln czci
dziaki. Ju nie speniaa, bo trzeba j byo zdj. So si pod ni nie mieci. Po licznej
fontanience nie zostao nawet ladu, a gustowny stawik, w ktrym tak licznie odbija si
nocami ksiyc, aktualnie by pusty. Na dnie wanie dogoryway krwistoczerwone rybki.
- Przypomnij mi, Magosiu - powiedzia agodnie Phillip, strzepujc z ramion wod i kilka
wodorostw - dlaczego nie trzymasz tego u siebie.
- W akademiku? Nie ma miejsca!
- Pani Willoughby zostawia ci, o ile si nie myl, dom - wampir dalej mwi tym samym,
wrcz chorobliwie agodnym i wyrozumiaym tonem.
- Wynajam go Kasandrze - przypomniaa dziewczyna. - Za duy dla mnie. Wol
akademik.
Tak naprawd to dom pani Willoughby j przeraa, przynajmniej na pocztku. Za duo w
nim byo... wszystkiego. Staruszka miaa nawet wypchanego krokodyla. A poza tym
zaatwiaczka dostawaa dreszczy na myl, e miaaby tak jak pani Willoughby spdza dnie w
penym bibelotw saloniku przy starowieckim telefonie i odbywa kolejne rozmowy, niczym
mistrzyni marionetek sterujc zaatwianiem ze swojego tronu. O nie, plan Magorzaty by
prosty: zaatwianie - tak; izolacja od wiata - nie, dzikuj. Co jej strzelio do gowy, eby
podpisa ten kontrakt? Owszem, praca zaatwiaczki wydawaa si bardziej atrakcyjna od
cateringu, ale przecie to bya Wielka Brytania, ziemia obiecana polskich pracownikw! Na
pewno znalazaby co innego.
Odziedziczya te po staruszce dom, ale nie miaa zamiaru dziedziczy stylu ycia. W tym
ostatnim Phillip j w peni popiera. Wypomina jej tylko, e coraz mniej wagi przywizuje do
wygldu. W takich chwilach Magosia uprzejmie pukaa si palcem w czoo: niech sam sobie
dba o wygld, esteta jeden. Ona z kadym dniem kontraktu miaa coraz mniej czasu. Jedynym
plusem byo, e w jej nowym zawodzie wygld naprawd nie mia znaczenia. Ludzie i
nieludzie, z ktrymi przyszo jej si styka, cenili przede wszystkim fachowo. A w
zaatwianiu wszelkich spraw Magorzata okazaa si nadzwyczaj dobra. Wiadomo, Polka
potrafi!
- Moesz wprowadzi aneks do umowy najmu - zauway delikatnie wampir.
Zaatwiaczka westchna.
- No niby tak, ale Kasandra ma kota. Lila si go boi, prawda? - Poklepaa zwierza po
trbie.
Phillip przerwa wyymanie mankietw koszuli i spojrza na niszczycielsk besti z
nagym zainteresowaniem. Sonica odpowiedziaa mu niechtnym ypniciem lewego oka. Z
tym czowiekiem przy budynku byo co nie tak, od razu si zorientowaa. W kocu miaa
swj rozum, i to cakiem spory.
- Sonie powinny si chyba ba myszy - stwierdzi z nagan wampir. Tak przynajmniej
wynikao z kreskwek, ktre kiedy zdarzyo mu si oglda. Za jego dziecicych czasw nie
byo telewizji i jak mu si wydawao, ludzie byli jacy agodniejsi. Jeli tylko, rzecz jasna, nie
gonili go akurat z pochodniami i osikowymi kokami.
- Ale ten si boi kotw, co ja na to poradz. - Magosia wzruszya ramionami. So
skorzysta z okazji i sprbowa wepchn dziewczynie trb do kieszeni ogrodniczek.
- Zaatw jej psychoanalityka - zasugerowa Phillip, obserwujc, jak zaatwiaczka
uprzejmie, ale stanowczo odpycha wcibski nos.
- Bardzo mieszne.
- A w ogle to na jak dugo masz zamiar to tu zostawi?
- Nie wiem. Zleceniodawca mi nawali. - Poklepaa sonia na poegnanie po trbie i
doczya do wampira na zacienionej werandzie. - Jaki smarkacz, spietra si przed matk.
- Zaatwia jakiemu dzieciakowi sonia? - Phillip parskn zmysowym miechem.
Jak kady wampir, nie potrafi mia si inaczej jak zmysowo. To byo jak cecha
gatunkowa, automatyczny seksapil. Dziewczyna czasem aowaa, e nie moe go poczu.
Inne kobiety oglday si za Phillipem z zachwytem i z wywieszonymi jzykami. Potem
wracay do swoich domw i niy o nim w nocy, a Magosia nic. Na zaatwiaczy urok
wampirw nie dziaa. W jej oczach Phillip by owszem, przystojny, ale nic poza tym.
adnych trzsie ziemi.
- Nie ma ju innych rzeczy na tym wiecie, ktrymi powinna si zaj? - zapyta.
- Nie wybieram sobie zlece - przypomniaa Magosia. - I nie mog nikomu odmwi.
To by, musiaa przyzna, najgorszy aspekt tej pracy. Kady, kto wypowiedzia formuk,
stawa si automatycznie zleceniodawc. I wszystko jedno, czego chcia, ona musiaa mu to
dostarczy. A niejaki Chris, lat czternacie, chcia sonia. Skd dzieciak dowiedzia si o
zaatwiaczach, kto powiedzia mu, gdzie jej szuka, i kto zdradzi formuk, Magorzata nie
miaa pojcia. Ale uwaaa, e ktokolwiek by to by, zasugiwa na to, by teraz tego sonia
pilnowa. Albo przynajmniej szuka dla niego nowego domu.
Na tak myl z piersi Magosi wyrwao si cikie westchnienie. Nie tak atwo byo
znale dobre, due rce, takie, ktre pomieciyby zwierzaka.
- Jak dugo to tu bdzie siedziao? - zainteresowa si Phillip, jakby odgadujc jej myli.
Mia wampirzy stosunek do intruzw: jeli ju takiego nie da si unikn, to niech to bdzie
moda kobieta z odsonit szyj. So, mimo e wedug zaatwiaczki by pci eskiej, nijak
do tej kategorii nie pasowa. Przede wszystkim mia wyrane braki w kwestii szyi. A dugi
nos to nie to samo. Gryzienie kogo w szyj byo przynajmniej podbudowane erotycznie, ale
gryzienie w nos?... Uchowaj, Draculo!
- Znajd kogo... co... niedugo - stwierdzia Magorzata beznadziejnym tonem.
- Oddaj do zoo - zaproponowa Phillip. W zasadzie nie korzysta z ogrdka i byo mu
obojtne, co w nim stoi, ale so mg wzbudzi niezdrowe emocje ssiadw. Zwaszcza tej
staruszki, ktra mieszkaa obok, nosia tweedowy kapelusik i regularnie pieka ciasteczka,
ktrymi usiowaa czstowa przystojnego wampira. Dawno ju by jej przegryz gardo,
gdyby nie bya stara i go nie odrzucao.
A nawet jeli ssiadka nie bdzie mu wtykaa nosa do ogrdka, to so sam w sobie
stanowi problem. By gony, ruchliwy, musia je i, niestety, nieunikniony by czas, kiedy
bdzie musia take wydala. Zdecydowanie naleao si go pozby, zanim ten nieunikniony
czas nadejdzie.
- Nie mog, pki oficjalnie nie zatwierdz zrealizowania zlecenia. Wtpi, eby dzieciak
go wzi, wcale zreszt nie musi. Chcia sonia, dosta sonia. Jak tylko mu o tym powiem,
przestaje mnie obowizywa regulamin. Wtedy zaatwi jej transport do rezerwatu w Afryce.
- To jest so indyjski - zauway Phillip.
Zaatwiaczka przyjrzaa si podejrzliwie najpierw zwierzciu, potem wampirowi. Nagle
si umiechna. W jej oczach zapaliy si wesoe iskierki i Phillip prawie, ale to prawie by w
stanie uwierzy, e ma przed sob dziewczyn, ktra zaledwie ptora roku wczeniej zostaa
Miss Studentw. Ale tylko prawie... Niewiele zostao z tamtej licznotki. Ju nie miaa czasu
na fryzjera, makija i zakupy. Wczeniej nosia spdnice i szpilki (co w pagrkowatym Exeter
wymagao duego samozaparcia), a teraz ogrodniczki i trampki. Jedno tylko si nie zmienio -
wci twierdzia, e skoczy studia, i to ju za rok.
- No widzisz, nie jest tak le. Troch si na zwierztkach znasz. Popilnujesz jej, a ja
zaatwi spraw z tym dzieciakiem, co chcia sonia. I musz pj na zajcia!
- To nie wyrzucili ci jeszcze ze studiw?
- Nie - stwierdzia z satysfakcj Magorzata. Z kieszeni ogrodniczek wycigna spink.
Woln rk zebraa swoje wosy koloru oberyny i upia je w wyjtkowo niedbay kok.
Wygldem i tak ju od dawna si nie przejmowaa, chodzio tylko o to, eby nie byo jej
gorco w kark. - Moja magisterka wci jest aktualna.
Phillip umiechn si lekko. Czasami dziewczyna bya wrcz sodko naiwna. A szkoda,
e nie mg jej ugry. Gdyby cho sprbowa, miaby na gowie komando ptrolli z
ubezpieczalni i wciekych prawnikw Korporacji. Korporacja dbaa o swoich pracownikw.
Tylko i wycznie po to, aby nikt nie wykrci si z dziesicioletniego kontraktu takim
drobiazgiem jak zawa serca, nerwica, parali albo niezwykle ostatnio popularne wrzody
odka.
- Upierasz si, e zaatwianie to moe by praca na p etatu. Szkoda, e pani Willoughby
przed mierci nie odbya z tob powanej rozmowy uwiadamiajcej.
- O pszczkach i kwiatkach? - Magosia uniosa pytajco brwi. - Nie byo potrzeby,
mama mi o tym opowiadaa. A poza tym pani Willoughby bya przemi staruszk, ktra
znalaza ciekawy sposb na spdzenie emerytury. Ja nie jestem na emeryturze i nie powic
caego mojego czasu zaatwianiu!
- Popieram. Ale pani Willoughby wcale nie bya przemi staruszk. Bya wcibsk
harpi, ktra czerpaa sadystyczn przyjemno z babrania si w cudzym yciu i zawsze
zadawaa wyjtkowo krpujce pytania.
- Lubie j - zauwaya Magorzata. Przez ostatnie kilka miesicy cakiem dobrze
poznaa wampira. Moe nawet si z nim zaprzyjania? Tego nie bya pewna.
- Szczerze auj, e nie dane mi byo jej spotka, kiedy bya modsza - westchn Phillip.
Sympati do poprzedniej zaatwiaczki i jej nastpczyni uwaa za swoj lekk i moe
odrobin wstydliw sabo. Ale z drugiej strony ze wszystkich ludzi z brany, z ktrymi mia
do czynienia, one byy najsympatyczniejsze. No i urozmaicay jego egzystencj, jakby dbajc,
eby po tych kilkuset latach ycia po mierci przypadkiem nie zacz si nudzi. Celowaa w
tym zwaszcza Magosia, czego najwieszym dowodem bya stojca w ogrdku sonica.
- Ma na imi Lilianna - rzucia jeszcze zaatwiaczka, pomachaa rk na poegnanie i ju
jej nie byo.
W ogrdku zosta tylko przemoczony wampir i przygldajce mu si podejrzliwie
zwierz. A, i pani Brown spod numeru dziesitego wygldaa przez okno z takim
zaangaowaniem, e zrzucia z parapetu doniczk. Ku szczeremu rozbawieniu Phillipa, kiedy
prbowaa zapa spadajcy kwiatek, sama te wypada przez okno.
Nasuchujc dochodzcych z jej ogrdka jkw i wrzaskw, wampir umiechn si
melancholijnie. Jego dugie ycie byo pasmem wanie takich maych przyjemnoci.
***
Magosia jak zwykle wpada do sali wykadowej ostatnia. Jeszcze na korytarzu
rozmawiaa przez komrk, zaatwiajc jedno z ostatnich zlece. Z reguy miewaa ich kilka
jednoczenie. Na pocztku byo ciko, w gowie jej szumiao od cigych popiskiwa albo
melodyjki telefonu, no i od cigego gadania z ludmi, nieludmi, zwierztami i sekretarkami
automatycznymi z caego wiata. Potem wszystko zaczo si... w pewnym sensie ukada.
Tyle e nie by to sens pozytywny. Po prostu pewne rzeczy wypaday z jej ycia jedna po
drugiej. Wieczorne wyjcia do pubu, kino, lunch ze znajomymi... Potem odeszy w niebyt
zakupy, pitnacie porannych minut, ktre zwykle powicaa na makija, i wreszcie sen. Z
tym nie byo atwo, przynajmniej dopki nie zaatwia sobie lekw antysennych. Nie
wspomniaa o tym wampirowi, chocia on pewnie tylko pokiwaby gow i powiedzia co o
tym, e zaatwianie to nie praca na p etatu.
Ostatnio Magorzata bya coraz bardziej skonna przyzna mu racj, ale przecie nie
gono. Gono podkrelaa tylko pozytywne aspekty swojej pracy. Bya praktycznie
wszechmocna, robia ciekawe rzeczy i poznawaa interesujcych ludzi, niekiedy martwych,
tak jak Phillip. A wszystko dlatego, e kilka miesicy temu bya mia dla pewnej angielskiej
staruszki. Nie miaa pojcia, e pani Willoughby j zapamita i do tego zapisze jej w spadku
dom pod malutkim waruneczkiem: e dziewczyna, ktra przecie i tak potrzebowaa pracy,
przejmie jej licencj na zaatwianie. Podpisujc dokumenty i w oszoomieniu pytajc
notariusza, o co chodzi z tym kontraktem i t prac, czua si jak Kopciuszek, ktry spotka
wrk. C, teraz ju nawet wygldaa jak Kopciuszek, a wrka chichotaa zza grobu.
Wykad by by moe nawet ciekawy, ale nim Magosia wyrobia sobie zdanie na ten
temat, telefon w jej kieszeni zawibrowa. Przyszed SMS. Rzecz jasna, byo to zlecenie:
zalat f mi wygranom najlepiej milion albo $
Nie do, e ten zleceniodawca by na bakier z ortografi, to jeszcze nie potrafi si
zdecydowa. Tego Magorzata nie lubia.
Zignorowaa wykadowc opowiadajcego o zarzdzaniu organizacjami pozarzdowymi i
zaja si pisaniem SMS-a:
1 czy 2 miliony? Musze wiedzie dokadnie
Tak jak przypuszczaa, na odpowied przyszo jej troch poczeka. Zaatwiaczka
naprawd uwaaa, e ludzie powinni najpierw zdecydowa, czego chc, a dopiero potem
zawraca jej gow. Ale tu przed kocem zaj jej telefon znowu zawibrowa:
5. 000. 000
Apetyt, jak wida, rzeczywicie ronie w miar jedzenia.
***
Co zrobi, eby zaatwi komu pi milionw funtw wygranej na loterii?
Po pierwsze, trzeba wybra gr, w ktrej gwn wygran bdzie pi milionw funtw.
Po drugie, trzeba si upewni, e wybrany los zgarnie t wygran.
Po trzecie, trzeba dostarczy wygrany los zleceniodawcy.
W zasadzie buka z masem.
Ze zdobyciem tych pienidzy nie byoby problemu, Korporacja miaa praktycznie
nieograniczone fundusze. Niektrych to dziwio, w kocu zaatwiacze nie mogli pobiera
opat za swoje usugi. Inni, a ci byli w mniejszoci, wiedzieli, e zaatwianie jest bezpatne
tylko teoretycznie. I wiedzieli, jak wysoka w praktyce jest cena...
Magosia bardzo lubia tych innych, gwnie dlatego, e z reguy nie korzystali z jej
usug. Oczywicie byy wyjtki, choby Phillip. Twierdzi, e przez kilkaset lat wysysa z
ycia po yciu co tylko si dao, nie martwic si o ewentualne koszta, i nie zamierza tego
zmienia. Jasne, chyba wiedzia, co robi! W kocu mia kilka setek lat na karku, due
dowiadczenie pozayciowe, no i jeszcze by wampirem, pi ludzk krew, uwodzi
nieszczsne studentki w okolicznych pubach i klubach, ale to jako nie przeszkadzao
zaatwiaczce widzie w nim dobrego kumpla. Wic si czasem o niego martwia.
O ile tylko miaa czas. W tej chwili nie miaa. Musiaa rozstrzygn pozornie bah
kwesti, jak postara si, eby gwn wygran na loterii byo pi milionw funtw,
najlepiej nie wzbudzajc przy tym podejrze. Gdyby wzbudzia podejrzenia, jak nic miaaby
na karku kolejne zlecenie, co w stylu: zalat f rzeby skarbowka siem od mnie
odczepila. A Magosia cigle odczuwaa lekkie wyrzuty sumienia, gdy przychodzio do
usuwania niewygodnych wiadkw czy wcibskich urzdnikw pastwowych. Moe i trafiay
si wrd nich istne wrzody i pijawki, ale eby od razu zabija...
W tym momencie wcieka pacna si w gow, bo przypomniaa sobie, e miaa komu
zaatwi niedrogiego patnego zabjc...
Po wykadzie Magorzata wrcia do akademika. Wymagao to, jak zreszt pokonanie
dowolnego odcinka w Exeter, zejcia z jednej grki i wejcia na drug. Na tej drugiej grce
stay wanie akademiki - czteropitrowe pudeka podzielone na kilkunastoosobowe
mieszkania. Na szczcie pokoje byy pojedyncze. Inaczej jak nic zaatwiaczka musiaaby si
wyprowadzi. Nie wyobraaa sobie mieszkania i wykonywania swojej pracy z kim na
karku.
Zaraz po wejciu do swojego pokoju wczya komputer i sprawdzia poczt. Miaa
namiary na trzech zawodowych zabjcw, ktrzy odpowiadali wymaganiom jej
zleceniodawcy. Wystarczyo tylko klikn przelij dalej i kolejne zlecenie z gowy. Zostay
tylko dwa: wygrana na loterii i so.
Pi milionw jako gwna nagroda nie rozwizywao sprawy. Pozostae wygrane
musiayby by kompatybilne. Magosia usiada i zamylia si.
Miaa dwa wyjcia: albo podrasowa jaki konkurs, zwikszy wygrane drugiego stopnia
i nagrod gwn, albo doprowadzi do kumulacji w jakiej loterii.
To pierwsze wizao si z przekupieniem organizatorw, to drugie oznaczao usunicie
kilku wygranych losw. Poniewa ewentualne koszty nie byy istotne, jedynym czynnikiem,
ktry Magorzata braa pod uwag, by czas. Jej czas.
apwki zawsze zajmoway go duo. Wymagay pracochonnych podchodw, kuszenia, a
przekupywany czsto w ostatniej chwili tchrzy i trzeba byo korumpowa kogo innego.
Cho z drugiej strony wtedy niemoliwe mogo sta si moliwe w cigu godzin. Kumulacja
wygranych potrwaaby nawet ze dwa tygodnie, ale udzia zaatwiaczki ograniczyby si do
wykonania kilku telefonw i posurfowania po Sieci. A potem mogaby si zaj soniem.
Ogrdki angielskich domw zdecydowanie nie byy przystosowane do przechowywania
takich zwierzt.
Magosia zalogowaa si na stronie ze wiatow baz danych. Internet zdecydowanie
uatwia ludziom z brany ycie. Tylko czarodzieje uparcie negowali jego uyteczno,
obstajc przy tradycyjnych, bardziej spektakularnych metodach. Ale przecie wszyscy
wiedzieli, e z czarodziejami jest jak w tym starym dowcipie: Ilu czarodziejw potrzeba do
wkrcenia arwki? Jednego. A czy ten czarodziej wkrci arwk? Nie, zrobi to jego ego.
Przecie nikt nie moe oczekiwa, e ego mistrza magii bdzie siedziao w ciemnociach,
gdzie nikt nie moe go podziwia.
Najczstszym tematem dowcipw opowiadanych przez ludzi z brany byli wanie
czarodzieje, chocia jeli kto Magorzat pytaby o zdanie, wre niewiele im ustpowali.
Wyszukiwarka pozwolia zaatwiaczce znale loteri, w ktrej gwna nagroda w cigu
dwch tygodni moga urosn do piciu milionw. Oczywicie pod warunkiem, e w tym
czasie nikt nie wygra.
To oznaczao, e Magosia musiaa namierzy przyszych zwycizcw i wyeliminowa
ich z gry... nie dosownie, rzecz jasna. Podobno istnieli zaatwiacze, ktrzy preferowali takie
ostateczne rozwizania. Nic dziwnego. W tej profesji czowiek nabiera niechci do innych
ludzi. Ale Magorzata jeszcze nie yczya nikomu le, poza wasnymi zleceniodawcami
oczywicie. Miaa tylko zamiar upewni si, e nie bdzie adnych zwycizcw a do chwili,
kiedy kumulacja signie piciu milionw i zdobdzie j jej klient.
I wanie dlatego potrzebny by jej wr.
Co prawda aden z nich nie przewidzi wygrywajcych numerw na loterii. Jedni
twierdzili, e s urodzonymi humanistami i od cyfr boli ich gowa, inni - bardziej wycwanieni
- e zabrania im tego kodeks etyczny. Ale zaawiaczce etyka wrw absolutnie nie
przeszkadzaa, przynajmniej nie przy tym zleceniu. Nie obchodziy jej wygrywajce liczby.
Obchodzili j ludzie, ktrzy mieli je wybra.
Sprawa bya o tyle prosta, e Magorzacie nie potrzeba byo wrby na temat konkretnej
osoby, ale loterii. W przeciwnym razie musiaaby zdobywa osobiste przedmioty i pewnie
jeszcze osobicie je wrowi dostarcza (jasnowidze preferowali osobisty kontakt, bekotali
co o aurze i wibracjach; zdaniem zaatwiaczki to bya taka sama bzdura jak izolowanie si
czarodziejw od posplstwa, pozerstwo i PR, ot co!). Wobec tego wesza na stron
internetow stowarzyszenia wrw i w bazie danych znalaza specjalist od prognozowania
zdarze o wielkim adunku emocjonalnym, jak si okrela.
Rzeczywicie, jak tylko mu powiedziaa, e zlecenie na wrb ma przyj telefonicznie,
zaprezentowa wielki adunek emocjonalny. Kaliber tego adunku jeszcze wzrs, gdy
Magosia dodaa, e nie zamierza ruszy tyka ani adnej innej czci ciaa do Cardiff, aby
asystowa przy prognozowaniu razem za swoj aur i wibracjami. Troch si uspokoi,
dopiero kiedy podaa mu adres, na ktry ma przesa rachunek.
- Priorytet, jak zwykle - dodaa. Kady inny klient, ktry miaby si domaga
pierwszestwa, i to przy tak lekcewaco zoonym zleceniu, zostaby odesany z kwitkiem i
dodatkow porcj bluzgw. Ale za zaatwiaczk stay pienidze Korporacji. I dlatego
usyszaa tylko osche:
- Oczywicie.
Teraz nazwiska osb, ktre miay wygra na loterii, i adresy miejsc, gdzie kupi swoje
losy, powinny dotrze do Magorzaty w cigu kilku godzin. A przez te kilka godzin moga
wreszcie zaj si soniem i tym nieodpowiedzialnym smarkaczem Chrisem, ktry zamwi
zwierz.
Nie byo szans na dopadnicie chopaka przez telefon ani za pomoc e-maila
(zapobiegliwa rodzicielka najwidoczniej bardzo powanie traktowaa szlabany). Magorzata
zadzwonia wic po takswk i kazaa jecha pod szko Chrisa. Tam stana sobie przy
kamiennym murku. Czua si troch jak przestpca, zboczeniec czy podgldacz. Kilka
miesicy w tej pracy, a jeszcze nie zobojtniaa na wiat do reszty.
Na szczcie. Na razie.
Chrisa widziaa wczeniej tylko raz i kiedy wreszcie dzieciaki wyszy ze szkoy, ciko
go byo rozpozna. Otoczony kamiennym murkiem dziedziniec zapeni si gromad
zamundurkowanych nastolatkw. Wychodzili na ulic grupkami, po niektrych przyjechali
rodzice. Na stojc przy przystanku autobusowym Magosi nikt nie zwraca uwagi.
Poza jednym chopakiem. Wyranie speszony nawet zatrzyma si na chwil. Gdyby tego
nie zrobi, pewnie by go nie rozpoznaa. A tak sam si zdemaskowa.
Zaatwiaczka przesza przez ulic, nawet nie patrzc, czy co jedzie. W Anglii samochody
miay irytujcy zwyczaj nadjedania z niewaciwej strony, do tego Magorzata nigdy nie
moga zapamita, ktra strona jest t niewaciw. Zawsze miaa wraenie, e patrzy tam,
gdzie nie powinna, wic przestaa si w ogle rozglda. Korporacja bardzo nie lubia traci
pracownikw przed upywem ich dziesicioletniego kontraktu i stosowaa w takich
wypadkach polityk zerowej tolerancji. Tak wic zaatwiaczka podejrzewaa, e nawet jak j
co przejedzie, i to ze skutkiem miertelnym, to j wskrzesz jeszcze tego samego dnia. A
przynajmniej zaczn j wskrzesza tego samego dnia. Przywracanie martwych do ycia byo
czynnoci w zasadzie prost, cho odrobin czasochonn. Magosia dobrze o tym wiedziaa,
bo miaa kiedy zlecenie na tak usug.
Chris rozejrza si wok jakby w poszukiwaniu drogi ucieczki. Zaatwiaczka miaa
nadziej, e chopak zdaje sobie spraw, e przed ni nie ucieknie. Moga go znale
wszdzie. Gdyby nie byo naprawd innej moliwoci, pozostawao zadzwoni po ludzi z
Klanu. Ci nie bawiliby si w podchody, zwyczajnie porwaliby dzieciaka spod szkoy i
wywieli do jakiego opuszczonego magazynu nad rzek.
Ale na razie Magosia postanowia by mia.
Chopak zdecydowa si chyba mnie stawi czoo rzeczywistoci, bo stan przy bramie
szkoy i rzuci zaatwiaczce niechtne spojrzenie spod jasnej szopy wosw.
Niech sobie rzuca. Magorzaty to nie obchodzio.
- Twoje zlecenie zostao zaatwione - powiedziaa. To te bya obowizkowa formuka.
Jej wypowiedzenie automatycznie odhaczao kolejny punkt na jej licie jako zrealizowane.
- A gdzie so? - zapyta buntowniczo Chris.
Zaatwiaczka wycigna z kieszeni czyst kartk i nabazgraa na niej adres Phillipa.
- Masz. So czeka na ciebie.
Wiedziaa, e wampir nie tknie chopaka, a troch szkoda. Nie yczya smarkaczowi
dobrze, chocia z drugiej strony, gdyby zosta wampirem, musiaaby si z nim jeszcze dugo
uera. Moe to i lepiej, e Chris nie by sodk dzieweczk i Phillip na pewno bdzie trzyma
swoje zby z daleka od jego szyi.
Chopak nie kwapi si, aby wzi kartk. Spoglda na ni troch z zaskoczeniem, a
troch ze strachem. Co innego zamwi sobie dla draki sonia, co innego usysze, e
zwierzak jest gotowy do odbioru.
Obserwujcej go Magosi przyszo do gowy, e on pewnie wcale si nie spodziewa, e
tego sonia rzeczywicie dostanie. Zaoy si z kumplami albo sam wpad na zwariowany
sposb udowodnienia sobie czy im czego.
- Kiedy odbir? - zapytaa.
Tak jak tego oczekiwaa, Chris zblad. Pewnie myla teraz o matce, ktra zrobia mu
szlaban, i o jej reakcji, gdy kopotliwy synalek stanie w drzwiach ze soniem... A, chwila!
So nie zmieciby si w drzwiach. Zaatwiaczka miaa teraz zamiar wycign stwierdzenie,
e smarkacz nie bierze zwierzaka, i zaj si odstawieniem Lilianny do domu, wszystko
jedno, czy to bya Afryka czy Indie. Na pewno na kadym kontynencie maj jakie rezerwaty.
Znalezienie ich i zaatwienie transportu dla sonia to pestka.
- Eee...
- Suchaj, zamwie sonia, a ja zaatwiam. Wic bierz zwierzaka, bo ja mam na gowie
inne zlecenia!
Chris zblad jeszcze bardziej. Wyglda gorzej ni ofiara wyjtkowo godnego wampira.
Ale nie ze strachu przed zaatwiaczk - wcale jej nie sucha. Patrzy ponad ramieniem
dziewczyny na kogo innego.
- Zamwie sonia?! - rykn kto Magorzacie nad uchem. - Niech tylko twoja matka o
tym usyszy! Skd wzie na to pienidze?!
Zaatwiaczka, liczc w duchu, e nie nastpio u niej trwae uszkodzenie suchu,
odwrcia si. Za jej plecami sta ysiejcy facet w rednim wieku o wyjtkowo czerwonej
twarzy. Przypomina kolorem truskawk, a do tego jeszcze zgrzyta zbami i zaciska pici.
Musia mie bardzo dobre cinienie krwi i jeszcze lepszy poziom cholesterolu, bo inaczej jak
nic zszedby z miejsca na zawa.
- Tato, to nie tak - jkn Chris.
Ojciec go nie sucha, tylko zwrci ca swoj wcieko ku Magosi.
- A tobie co strzelio do gowy? Kobieto, on ma czternacie lat! Kto przy zdrowych
zmysach zaatwia takiemu dzieciakowi sonia?!
Dziewczyn ncio jak diabli, eby po prostu zwia przed tatusiem furiatem. Gdyby
prbowa j zatrzyma, wezwaaby grup z ubezpieczalni, a sama popiesznie by si zmya.
Ale na miejscu zatrzymao j poczucie odpowiedzialnoci za Liliann. Sonica nie moga
spdzi reszty ycia w ogrdku Phillipa. Naleao co z ni zrobi. Gdyby Magosia teraz
zwiaa, Chris pewnie dostaby kolejny szlaban, a ona, eby si z nim skontaktowa, musiaaby
wezwa Klan. Ju widziaa te nagwki w gazetach: Tajemniczy napastnicy porywaj
chopca. Nie, lepiej byo zosta. Zwaszcza e Chris wanie zaczyna ojcu wszystko
tumaczy. Cakiem rozsdnie zacz od zapewnienia go, e sprowadzenie sobie sonia nic a
nic nie kosztuje. To bya tylko cz prawdy, ale zaatwiaczka nie miaa zamiaru go
poprawia. Chciaa tylko zaatwi spraw do koca.
***
Magorzata zdya ju zapomnie, jak skomplikowanymi rozmwcami bywaj rodzice.
Kiedy wreszcie do ojca Chrisa wszystko dotaro i zaatwiaczka wreszcie moga sobie pj,
czua gbok rado, e ona jest ju dorosa, samodzielna, ma prac (moe i koszmarn, ale
co tam), a jej rodzice s jakie tysic piset kilometrw na wschd od Exeter i nie musi im
si z niczego tumaczy. Dobry nastrj mciy jej odrobin dwa nowe zlecenia: Chris
stanowczo stwierdzi, e nie chce sonia, i podpuszczony przez Magosi zleci jej
dostarczenie Lilianny do rezerwatu. Niestety, nagle poczu si wany i wspaniaomylny i
askawym tonem doda:
- Tylko do takiego najlepszego, wiesz. Widziaem tydzie temu program na National
Geographic o takim supermiejscu. Zawie go tam.
Wtedy zaatwiaczka zgrzytna zbami po raz pierwszy. Jasne, e nie zawiozaby Lilianny
byle gdzie, ale dobrych rezerwatw byo mnstwo. Czy nie wystarczyby ktrykolwiek z
nich, ju bez zbdnych komplikacji? A jakby tego wszystkiego byo mao, ojciec Chrisa te
zoy zlecenie. Pokusa bya zbyt wielka, eby mg si oprze. Tak wic cho Magosia
rozwizaa czciowo problem sonia, to dostaa nieplanowan prac. Jakby bez tego za
czsto si nudzia!
W akademiku ju czeka na ni e-mail od wra. Wyjtkowo oschy i oficjalny nawet jak
na korespondencj subow. Tylko nazwiska i adresy miejsc, w ktrych kupili losy.
Dopasowanie adresw zamieszkania do nazwisk zajo zaatwiaczce dwadziecia minut.
Internet by naprawd prawdziwym bogosawiestwem w jej zawodzie. Zastanowiaby si
moe, jak jej biedni poprzednicy radzili sobie w erze przedkomputerowej, ale nie miaa na to
czasu. Musiaa dopilnowa, eby nastpia kumulacja wygranych do magicznej sumy piciu
milionw.
Kiedy lista bya ju gotowa, Magorzata signa po telefon. Zatrzymanie jedenaciorga
ludzi na chwil przedtem, zanim kupi los, to byo zadanie w sam raz dla Klanu...
Magosia czsto lubia powtarza, e to ona jest od brudnej roboty. Owszem, cz jej
zlece miecia si w tej kategorii. Ale nawet brudne sprawy dzieliy si na takie do odprania i
brudzce na amen. Obowizkiem zaatwiaczy byo zaatwi wszystko, ale nikt nie wymaga
od nich, eby przy okazji nurzali si w bagnie. Zadaniem Klanu byo zrobi wszystko,
zwaszcza jeli oznaczao to zaenie na dno zbiornika z botem. Kto w kocu musia to robi
i tym kim byli ludzie z Klanu. Trafiali tam chyba tylko ci, ktrzy stracili ju wszystko,
cznie z nadziej, i nie mieli przed sob innej drogi. Przynajmniej tak gosia obiegowa
opinia. Caej prawdy nie zna nikt. Ludzie z Klanu byli tajemniczy i nierozmowni. No i
skuteczni, a o to przecie chodzio.
- To ja - powiedziaa Magosia, kiedy telefonistka w londyskim Domu Klanu odebraa
telefon.
Nie byo sensu przedstawia si imieniem i nazwiskiem, w tym kraju i tak nikt nie by w
stanie ich poprawnie wymwi. Ale w dyspozytorni znali jej numer i wiedzieli, kim jest:
zaatwiaczk z Exeter. Wiedzieli, gdzie wysa rachunek. Ci z lokalnej, devoskiej Rodziny
znali j nawet osobicie. Dla pozostaych bya tylko numerem telefonu.
- Za chwil wyl wam e-mail ze szczegami dotyczcymi zadania. Rachunek do
wysania na zwyky adres, patno tak jak zwykle. - Zaczekaa na potwierdzenie i rozczya
si.
Klan, podobnie jak wre, preferowa kontakt osobisty, cho telefon do dyspozytorni te
traktowali jako miy gest. A zapowiedzenie e-maila czy faksu uznawali za wyraz szacunku.
Jedyny, na jaki mogli liczy. Ludzi z Klanu nie szanowano ani nie powaano w brany.
Oczywicie nikt im nie robi afrontw wprost poza czarodziejami, ale czego innego mona si
byo po nich spodziewa! W kocu Klan by zbyt uyteczny i docenia drobne gesty. Nie
oczekiwa, e jego Wielk Szamank wszyscy nagle zaczn zaprasza na przyjcia.
Wystarczao, e Szamanki si troch bano, a do ludzi z Klanu dzwoniono zawsze w razie
potrzeby.
Magosia wysaa e-maila. Kumulacja miaa nastpi dopiero za ptora tygodnia. To
wystarczao, eby rozwiza problem sonia... i rugby.
Tego wanie chcia ojciec Chrisa, zagorzay i oddany kibic Czerwonych Kucykw. Jego
klub w najblisz sobot mia gra mecz ze swoimi odwiecznymi rywalami, ktrzy byli
oszustami, szalbierzami, narkomanami, sugami diaba i prawdopodobnie te masonami.
Zdaniem ojca Chrisa, tylko i wycznie dlatego jego ukochanej druynie nie udao si z nimi
wygra ani razu w cigu ostatnich dziesiciu lat. Kucyki, eby w kocu przeama z pass,
niewtpliwie potrzeboway pomocy samego Boga, a w ostatecznoci zaatwiaczki. Wrogw
naleao troch osabi, a reszt zostawi w mocnych rkach zawodnikw w czerwonych
strojach.
Kontuzjowanie wszystkich graczy nie byo proste, cho oczywicie wykonalne. Drobne
utrudnienie polegao na tym, e mieli dozna tych urazw podczas gry. To wykluczao na
przykad wypadki samochodowe w drodze na boisko, deszcz meteorw spadajcych na
stadion i uderzajcych z chirurgiczn precyzj czy nag epidemi grypy. Kontuzje miay
spowodowa przegran, ale nie doprowadzi do przerwania gry. Czerwone Kucyki musiay
odnie druzgocce i na oko w peni zasuone zwycistwo.
Od dnia, kiedy Magorzata podpisaa ten nieszczsny kontrakt, nauczya si bardzo
szybko wymyla plany. I co waniejsze, dowiedziaa si, e w jej przypadku ograniczenia
praktycznie nie istniej.
Po dwch minutach znowu signa po telefon. Wiedziaa ju, jak moe kontuzjowa
zawodnikw. Musiaa tylko znale odpowiedni osob do pomocy. Zadzwonia do Bena.
Ben Watson by miejscowym czarodziejem, ale poza tym waciwie nie mia wad, jeli
nie liczy nadmiernie rozwinitego patriotyzmu lokalnego. Objawiao si to midzy innymi
czynnym uczestnictwem we wszystkich inicjatywach lokalnych: od pikiet w obronie
zabytkw przez konkurs wypieku ciast a po aukcj winek morskich. Fakt, e jego
umiejtnoci kuchenne ograniczay si do zagotowania wody, a do winek morskich mia uraz
z dziecistwa (jedna pogryza mu kiedy nadmuchiwan pik plaow), wcale Benowi w tej
dziaalnoci nie przeszkadza. By chyba jedynym czarodziejem na wiecie, w stosunku do
ktrego wszystkie dowcipy okazay si by przesadne, a stereotypowe wyobraenie o
przedstawicielu jego zawodu cakiem nieprawdziwe. C, bez wyjtkw nie stworzono by
regu.
- Cze - powiedziaa Magosia, gdy tylko usyszaa w suchawce jego przyjemny,
powany gos. - Mam pytanie: takie voodoo z laleczkami to jest moliwe?
- Jest - odpar Ben. Nie dziwiy go zaskakujce pytania dziewczyny, w kocu wiedzia,
jak ma prac. Wszystko rozumia. To bya wanie jedna z tych cech, ktra go rnia od
kolegw po fachu.
- Mgby? - spytaa zaatwiaczka. Nie byo sensu pyta, czy potrafi. Ben potrafi chyba
wszystko. By jednym z najpotniejszych czarodziejw na wiecie. I guzik go to obchodzio.
- Mgby do soboty?
- Zlecenie lokalne? - w gosie Bena zabrzmiaa nieufna nutka.
- Nie.
Mecz mia si rozegra poza granicami Devonu. Gdyby zlecenie Magosi dotyczyo
krzywdzenia kogo w okolicy, czarodziej na pewno by wkroczy. Kocha t ziemi bardziej
ni cokolwiek i kogokolwiek innego i za swj przywilej uwaa jej ochron. By chyba
najporzdniejsz osob, jak zaatwiaczka znaa. I prawie nie skada zlece. Nie tylko
dlatego, e wiedzia, czym to grozi. On nie musia korzysta z niczyjej pomocy, sam by
wystarczajco potny, eby zdoby wszystko, czego potrzebowa. Albo niekiedy to, czego
potrzebowaa Magorzata.
- Musz mie co osobistego nalecego do tej osoby - oznajmi.
Zaatwiaczka w duchu odetchna z ulg. Czarodzieje byli chyba jedynymi, ktrzy nie
bali si zadrze z Korporacj. Wic gdyby Ben powiedzia nie, to znaczyoby to
definitywne nie. Zwaszcza e on mia zasady.
- Nie do tej osoby. Do tych osb - powiedziaa szybko dziewczyna.
- Ile ci tych laleczek potrzeba?
Magosia zamilka na chwil.
- A ile osb liczy druyna rugbistw?
Wiedziaa oczywicie, e w pik non gra jedenastu zawodnikw, a w siatkwk
szeciu... Co do koszykwki nie bya pewna, ale wydawao jej si, e kada druyna liczy
pi sztuk. Ale rugby? Kto w to gra? Poza Anglikami, Walijczykami, Irlandczykami,
Nowozelandczykami, Francuzami i diabli wiedz kim jeszcze? Polacy rzadko, a ju na pewno
nie w telewizji, wic zaatwiaczka czua si w peni usprawiedliwiona w swojej niewiedzy.
Mimo to cierpliwie przeczekaa trzydzieci sekund milczcej dezaprobaty czarodzieja. Ben
kocha rugby, tak samo jak kocha piasek na play w Exmouth, czarne abdzie z Dawlish i
zielone pastwiska wok Exeter. Rugby byo elementem lokalnego folkloru.
- Pitnastu - powiedzia. - Potrzebuj czego osobistego od kadego z nich.
- Bdzie na jutro rano - obiecaa Magosia. - A zdysz z laleczkami na sobot?
- Wpadnij w pitek wieczorem - westchn.
Voodoo nie byo proste, nie kiedy chciao si je zrobi porzdnie. Do tego nie naleao do
ulubionych rodzajw magii Bena. Byo zbyt... dwuznaczne. Czarodziej lubi proste, czarno-
biae kombinacje. Wedug niego wiat powinien dzieli si na dobro i zo, a zadaniem tych
biaych byo chroni szarych ludkw tkwicych porodku. Wic chroni ich jak tylko mg.
Nie mia ambicji ocalenia caego wiata, wystarczyo mu, e zadba o Devon i Kornwali. To
niby nic w porwnaniu z caym globem i szecioma miliardami ludzi, ale Ben i tak by
zawsze zajty. Praca w kilkunastu stowarzyszeniach zrzeszajcych czonkw spoecznoci
lokalnych, no i jeszcze magia... Wiedzia jednak dobrze, e to mae piwo w porwnaniu z
yciem zaatwiaczki. Mia wraenie, e nastpczyni pani Willoughby jeszcze nie do koca
zrozumiaa, e zaatwianie to nie lekka zabawa, tylko potwr niszczcy ycie. Niedugo to do
niej dotrze, tego by pewien.
***
Jakby mao byo Magorzacie zaj, pod drzwi jej pokoju kto wsun bia kopert
rozmiaru A4. Zaatwiaczka nawet nie rzucaa si, eby wybiec na korytarz i sprawdzi, kim
jest tajemniczy dorczyciel. Te koperty si po prostu pojawiay. Kolejny obowizek na jej
gowie, ot co. Ciekawe, czy gdyby go nie wypenia, nastpioby co strasznego, moe koniec
wiata...
Otworzya kopert. W rodku jak zwykle by obrazek wymalowany farbami na kartonie.
Szare to, a na nim bez adu i skadu, bez adnej myli przewodniej natchniona artystka
wymalowaa straszliwie tandetne czterolistne koniczynki przetykane obymi pikami do
rugby. Uwag zwraca kwiatek w doniczce ozdobionej rysunkiem trupiej czaszki. Chaosu
twrczego dopeniay szka powikszajce i ciemne, niewyrane plamy. Kiedy Magosia
patrzya na obrazek, ten znika. Po minucie nie byo ju po nim ani ladu, a wtedy
zaatwiaczka signa pod ko. Wanie na takie okazje trzymaa tam pdzle i farby. Wzia
wielk puszk szarej i jeszcze kilka innych, mniejszych. Tym razem wzr by do
skomplikowany, miesza jej si w gowie niczym parada z okazji dnia witego Patryka
skrzyowana ze snem szalonego rugbisty i tanim kryminaem.
Zerkna za okno. Musiaa si popieszy. Soce ju zachodzio, a j czekay
poszukiwania.
Zabraa puszki z farbami, cztery pdzle w rnych rozmiarach i popiesznie wysza z
akademika. Zesza ze swojego pierwszego pitra na parter. Tam zatrzymaa si. Poszukiwania
nigdy nie byy atwe, no bo jak jednoczenie pamita ze szczegami obrazek i szuka
waciwej drogi! Nigdy nie byo wiadomo, gdzie tego konia tym razem zanioso. Pozostawao
tylko i przed siebie, zdajc si na instynkt.
Magosia musiaa przyzna, e ostatnio ten jej instynkt prowadzi j coraz lepiej. To miao
co wsplnego z wdraaniem si w prac. Trzeba byo tylko wsucha si w swj wewntrzny
gos.
Schodzc w d ze wzgrza, na ktrym stay akademiki, zaatwiaczka mina kilkunastu
studentw. O tej porze teren uniwersytetu by spokojniejszy ni zwykle, zajcia ju si
skoczyy, a nocne ycie z definicji miao miejsce w nocy. Tymczasem dopiero zmierzchao.
Budynki uczelni wydaway si opuszczone. Magorzata nawet do nich nie podchodzia.
Jej wewntrzny gos wci mwi co o koniczynie. Koniczyna na pewno nie rosa na
parkingu, na chodnikach czy w bibliotece. Koniczyna rosa na kach.
Przyczyn, dla ktrych pomidzy terenem uniwersytetu a centrum miasta rozcigaa si
ka poronita bujn traw i zielskiem, nigdy nie udao si Magosi poj. Ale ka tam bya.
I mao tego, kiedy szo si ulic oddzielajc t stref dzikiej zieleni od elegancko
przystrzyonych trawnikw, nozdrza atakowaa wo naturalnego nawozu, jakim ozdabiay
k pasce si na niej krowy. Pastwisko oddziela od ulicy drewniany pot, na szczcie
niezbyt trudny do pokonania nawet dla kogo obarczonego farbami.
A pokonanie potu byo absolutnie konieczne, bo wanie na ce, nieopodal pascych si
krw, sta gipsowy ko.
By naturalnej wielkoci, mia lekko uniesion przedni nog, jakby przymierza si do
biegu. Pomalowano go na niebiesko z dodatkiem wyjtkowo kiczowatych tych soneczek.
Krowom jego towarzystwo nie przeszkadzao. Skubay flegmatycznie traw, niewzruszone i
obojtne tak na obecno konika, jak te na Magosi, ktra wanie odstawia na ziemi
puszki z farbami i pdzle. Schylona przecisna si pomidzy dwiema poprzecznymi
erdziami potu. Kiedy ju bya na ce, signa po swoje pakunki.
Musiaa si pieszy, soce ju prawie zachodzio, a j czekao troch pracy. Obok krw
przesza na palcach, na wypadek gdyby jednak doszy do wniosku, e maj co przeciwko
niej. Nie miay, wic szybko i bezpiecznie dotara do gipsowego konia.
Postawia puszki na trawie. W sprawnym otwieraniu wieczek miaa dowiadczenie, wic
ju po minucie krowy, gdyby miay ochot, mogyby obserwowa, jak zaatwiaczka
energicznymi machniciami najwikszego pdzla przemalowuje konia na szaro. Ale krw to
nie obchodzio.
Zamalowanie caej figury zajo jej jakie siedem minut. Byo to kwesti wprawy - kiedy
robia to pierwszy raz, mczya si ponad p godziny. Farba na szczcie scha
byskawicznie, nie sama z siebie, ale ze wzgldu na dodatek specjalnego utwardzacza, ktry
Magosia zaatwia sobie w fabryce chemicznej. Jeszcze tylko tego brakowao, eby przed
naniesieniem kolejnych warstw musiaa czeka, a farba wyschnie.
Signa po mniejsze pdzelki i zaja si wzorem. Miaa coraz mniej czasu, zbliaa si
noc, ale przy szczegach nie wolno si pieszy. Musiay by staranne.
Wykaczaa ostatnie koniczynki na koskim pysku, kiedy wrd krw zapanowao
drobne poruszenie. Waciwie nie takie drobne, bo krowy nie marnoway czasu na
odchudzanie, skoro i tak miay zosta woowin, wic kiedy nagle zaczy oddala si
zrywnym truchtem, niemal zrobiy mae trzsienie ziemi.
Magosia postawia ostatni kresk i zadowolona z wykonanej pracy opucia pdzel.
Dopiero wtedy si odwrcia.
ka zajmowaa zbocze jednego z typowych dla Exeter wzniesie i schodzia agodnie w
d, tworzc zielon dolink. T dolink wanie nadchodzili wampir i sonica.
Cho jeszcze nie byo cakiem ciemno, soce ju zaszo, wic Phillip mg bez obaw
spacerowa po miecie. I spacerowa niczym dumny waciciel z ukochanym psiakiem. Tylko
e psiak by troch duy.
Zaatwiaczka zostawia na trawie puszki z farbami i pdzle i wolnym krokiem wysza im
na spotkanie. Wolnym nie dlatego, e tak si zwykle pisze w ksikach, ale dlatego, e nagle
zrobio jej si troch sabo na myl, co by byo, gdyby Phillipa i Liliann zobaczy na
przykad policjant... Jak nic wpadliby w kopoty. Wycignaby ich z nich, rzecz jasna, i to
jeszcze przed witem... KONIECZNIE przed witem, ale ile by j to nerww kosztowao! A poza
tym i tak ju miaa na t noc zaplanowan mas roboty.
Zauwayli j. Wampir pomacha rk, sonica przypieszya kroku.
- Co wy tu robicie? - zapytaa oszoomiona Magosia, odruchowo gadzc nadstawian jej
przez Liliann trb.
- Wyszlimy sobie na spacerek - oznajmi pogodnie Phillip, unoszc lekko gow i biorc
gboki wdech. - wiee powietrze, ziele, gwiazdy na niebie... czysta przyjemno! -
Umiechn si, odsaniajc pikne, biae zby. Jeli kto nie wiedzia, na co patrze, widzia
tylko wspaniay umiech. Za to ludzie (i nieludzie) z brany od razu zwracali uwag na
odrobin zbyt ostre ky. Zaatwiaczce zajo kilka tygodni, zanim nauczya si dostrzega
takie drobne sygnay, ale teraz jemu podobnych rozpoznawaa na pierwszy rzut oka. Wampiry
j zreszt te, chocia nie miaa pojcia po czym. Jak rozpozna zaatwiacza? Po
zaniedbanym wygldzie? Po wiecznie trzymanej przy uchu komrce?
- A jeli was kto zobaczy?
Phillip machn lekcewaco doni.
- Bez obaw. Dla studentw jeszcze za wczenie, poza tym zawsze mog tego kogo
zahipnotyzowa.
- A jeli to bdzie facet? - nie ustpowaa Magorzata.
Wampir westchn ciko.
- Na facetw te mog w razie potrzeby rzuci urok. Nawet mgbym ich pogry, ale
zdecydowanie wol kobiety. adniejsze szyje, poza tym jest z nimi o wiele wicej zabawy ni
zwykle z jedzeniem.
Teraz to zaatwiaczka westchna. Ciko. W takich chwilach w naprawd nieprzyjemny
sposb docieraa do niej caa prawda o Phillipie. To, e jeszcze bardziej ni kady facet by...
wampirem. Zwaszcza jeli chodzi o upodobanie do damskich szyjek i pulsujcych na nich
ttniczek.
I jak zwykle natychmiast odepchna od siebie t prawd najdalej jak to moliwe. Stracia
ju i tak zbyt wielu przyjaci. Pono ebracy nie maj wyboru, to samo tyczyo si te
zaatwiaczy. Jej tryb ycia i fakt, e o swojej pracy moga rozmawia waciwie tylko z
ludmi z brany, sprawi, e oddalia si od wszystkich z... z tamtego ycia. Kiedy po raz
setny usyszeli, e nie ma czasu wyj z nimi do pubu, na zakupy, pojecha nad morze, nawet
porozmawia, przestali dzwoni. Ona te nie dzwonia, bo nie miaa kiedy.
I w pewnej chwili zrozumiaa, e ma do wyboru ludzi z brany albo samotno.
Mimo upywu kilku miesicy wci czua si nowa i obca. Po pierwsze dlatego, e bya
Polk, a Anglia, cho w zasadzie nie a tak od Polski odlega, kwalifikowaa si ju jako
obca ziemia. Po drugie, bo jej sta pracy w porwnaniu z dowiadczeniem innych ludzi z
brany by niczym.
Ale sprawy powoli zaczy i do przodu. Magosia okazaa si zaskakujco dobra w
swoim nowym fachu, a inni zawodowcy potrafili doceni profesjonalizm. Zyskaa koleanki i
kolegw, no ale jeszcze nie przyjaci.
A z Phillipem byo tak... atwo. Dowcipkowa na temat jej pracy, mia wyjtkowo
nonszalancki stosunek do wiata i nie spoglda na zegarek, kiedy wpadaa do niego o
najdziwniejszych porach, jeli akurat bya w pobliu i miaa woln krtk chwil.
By te zabjczo przystojny, czarujcy i posiada wrcz zwierzcy magnetyzm, ale o tym
Magorzata wiedziaa tylko w teorii. Jako zaatwiaczka bya zabezpieczona przed dziaaniem
takich si mogcych zniewoli jej umys.
- Nie denerwuj si - powiedzia mikko, zauwaywszy, e jest zmartwiona. Tyle e
przypisa jej zaniepokojenie swojemu spacerowi ze sonic. - Naprawd musielimy wyj.
Nie wiem, czy si orientujesz, ale sonie, tak jak pieski, maj swoje potrzeby fizjologiczne.
- Serio? - Zaatwiaczka uniosa brwi w udawanym zdziwieniu. - A tego mnie w szkole nie
uczyli.
- Bo w twoim zimnym kraju sonie nie chodz po ulicach - wyjani jej ojcowskim tonem
wampir. - A w cudownej sonecznej Anglii... voila!
Jakby dla zaakcentowania jego sw Lilianna uniosa trb i zamachaa ni, jakby
wiwatujc na cze dziewczyny niewidzialnym kapeluszem. Magosia po prostu musiaa si
rozemia. Ostatnio niewiele miaa powodw do miechu. Z reguy bya zbyt zmczona, eby
wysili si i choby ruszy miniami twarzy. W cigu ostatnich trzech miesicy... miaa si
tylko wtedy, kiedy Phillip j rozbawi.
- A poza tym - doda - wok mojego domu jest peno policji. Ssiadka spod dziesitego
wypada z okna i, niestety, skonaa w ogrdku. Rodzina j dopiero co znalaza. Tragiczne! -
westchn teatralnie, nawet nie prbujc ukry satysfakcji.
Od koniecznoci zastanawiania si, jak dugo ssiadka konaa w tym swoim ogrdku i czy
przypadkiem Phillip nie spdzi popoudnia, wsuchujc si w jej jki, wybawio zaatwiaczk
renie rumaka.
Zapada ciemno, stoczone na drugim kocu pastwiska krowy byy ju tylko czarnymi,
zafrasowanymi ksztatami, ale gipsowego konia dalej trudno byo nie zauway. Zdawa si
emitowa wasny wewntrzny blask, zupenie jakby by radioaktywny. Cho nie by -
Magosia zaatwia sobie kiedy licznik Geigera i sprawdzia, tak dla wasnego spokoju. Teraz
stan dba, roztrcajc przy okazji stojce przy nim puszki z farb, zara ponownie, a potem
ruszy galopem w stron uniwersytetu. Zdawao si, e przelecia nad potem, i po chwili
sycha byo ju tylko coraz to odleglejszy ttent kopyt.
- Cholera, znowu zostaam bez farb - westchna zirytowana Magorzata. Nauczona
dowiadczeniem staraa si zawsze trzyma w akademiku peen zestaw kolorw. Zlecenia na
malowanie konia zawsze przychodziy znienacka, nie znaa dnia ani godziny. A ona musiaa
by gotowa nawet na takie bzdury.
- Sharon znowu gdzie wybya - stwierdzi Phillip.
Magosia tylko skina gow. To byo oczywiste, malowanie konia spadao na ni tylko
wtedy, kiedy druidk gdzie wynioso. Oczywicie nie moga liczy na to, e Sharon uprzedzi
j dzie wczeniej o planowanej podry. Znikaa sobie, a do zaatwiaczki przychodzio
zlecenie do natychmiastowej realizacji. Niby nic takiego, tylko ten przeklty ko sta
nieruchomo jedynie w dzie i do tego zawsze w innym miejscu - tam gdzie zasta go
poprzedni wit. Raz Magorzacie zdarzyo si jecha za nim a pod Bath.
- Zawsze mnie zastanawia, dlaczego ona nie moe si po prostu przerzuci na jaki
newsletter - mrukn wampir.
- Jest tradycjonalistk.
- To na sup ogoszeniowy. Pamflet. Co normalnego i dosownego. Co tym razem
wymylia?
- To soniowoszare. Na nim czterolistna koniczyna, piki do rugby, kwiatek w doniczce z
wymalowan czaszk, szka powikszajce i jeszcze co jakby czarne cienie - wyliczya
zaatwiaczka. Kiedy tylko skoczya malowa, obrazek wyparowa z jej gowy. I cae
szczcie.
- Soniowoszary to na pewno aluzja do nas - stwierdzi Phillip.
- Koniczyna i piki s moje - przyznaa Magosia. - Mam nowe zlecenia. Nie wiem, co z
reszt.
- Kwiatkiem si nie przejmuj, to wiadomo dla mnie. Chyba jeszcze dzi spotkam tego
szaleca - skrzywi si wampir. Ko kry nocami po miecie sobie tylko znanymi szlakami.
Ale zawsze odnajdywa tych, ktrych dotyczyy obrazkowe listy druidki.
- Uwaaj, eby nie sposzy Lilianny - zatroszczya si zaatwiaczka.
- A propos Lilianny wanie! - Phillip poufale poklepa sonic po ebrach. - Jest
niewtpliwie cudowna, ale rozmwia si moe z tym smarkaczem?
- Nie chce jej. Ale zleci mi wysanie jej do rezerwatu, tyle e do konkretnego.
- Ile to potrwa? - zainteresowa si wampir. Dobrze wiedzia, e konkretny rezerwat
oznacza wicej kopotw z zaatwianiem miejsca, transportu i tym podobnych.
- Postaram si to zrobi jak najszybciej - obiecaa Magorzata. - Zaraz zaczn to
zaatwia. - Wycigna z kieszeni telefon. - A tak na marginesie, masz telewizor?
- Oczywicie, e nie! - Phillip by wyranie zdegustowany. - Po co mi to pudo? eby
oglda kobiety, w ktrych wicej jest botoksu ni sodkiej krwi, i facetw, ktrzy w
porwnaniu ze mn s niczym, a robi za idoli milionw kobiet?
- Zaatwi ci telewizor. Przyjd w sobot, mam zlecenie, ktre ci si na pewno spodoba -
dodaa Magosia, zanim wampir zdy zaprotestowa.
- Tylko plazmowy - rzuci kaprynie, kiedy klepaa Liliann po trbie na poegnanie.
***
Droga powrotna do akademika upyna zaatwiaczce na rozmowie z dyspozytorni
Domu Klanu. Tym razem nie bawia si w e-maile i faksy, po prostu zadzwonia i wyjania,
o co jej chodzi. Potrzebowaa po jednym osobistym przedmiocie od kadego z graczy pewnej
druyny rugby. Jej zleceniodawca nic nie wspomina o rezerwowych, wic nimi si nie
przejmowaa. Pitnacie laleczek voodoo to chyba naprawd byo do, by wygra jeden
mecz. Kradzie musiaa nastpi jeszcze tej nocy, a najpniej z samego rana. To dawao
Benowi ptora dnia na odprawienie niezbdnych obrzdw, a Magorzacie czas na zajcie si
znalezieniem rezerwatu dla Lilianny.
***
Poranne gazety donosiy o serii zuchwaych, bezczelnych i absolutnie szokujcych
kradziey w domach zawodnikw jednej z druyn rugby. Zginy midzy innymi szczoteczka
do zbw, brudne skarpetki i pilnik do paznokci. Policja podejrzewaa grup szalonych
fanw, a tabloidy zamieszczay zdjcia zdruzgotanych graczy, ktrzy zapewniali, e mimo tej
straszliwej straty zamierzaj definitely zagra w sobotnim meczu i ofcourse go wygra. Ktra
z gazet dotara nawet do trenera Czerwonych Kucykw, ktry stanowczo zaprzeczy, jakoby
on i jego druyna mieli cokolwiek wsplnego z kradzie, i z niesmakiem odrzuci sugesti,
jakoby miaa to by prba rozstrojenia przeciwnika.
Magosia nie czytaa gazet. Dostaa za to e-maila z Domu Klanu z potwierdzeniem
wykonania zlecenia i adnotacj, e zamwione przedmioty dostarczono pod wskazany adres.
Odbir pokwitowa niejaki Ben Watson.
To oznaczao, e zaatwiaczka moga chwilowo nie zawraca sobie gowy rugby. Sprawa
loterii z wygran rzdu piciu milionw te chwilowo bya poza jej wpywem: ludzie z Klanu
zgodnie z instrukcjami uniemoliwiali wywronym zwycizcom wytypowanie numerkw.
Na trzeciej stronie lokalnej gazety, ktrej Magorzata nie czytywaa, bya wzmianka o
tajemniczym napadzie na starszego pana. Nieznani napastnicy przetrzymali go w nieznanym
miejscu a do godziny losowania, a potem po prostu wypucili, w dodatku zacerowawszy mu
rozdarty w czasie szamotaniny paszcz. Jaki pismak pyta w dramatycznym komentarzu, co
rzd ma zamiar z tym zrobi. Rzd jak na razie nie wypowiedzia si ani w sprawie staruszka,
ani jego paszcza.
Pozostajca w bogiej ignorancji medialnej Magosia zajmowaa si tymczasem spraw
rezerwatu. Udao jej si ustali, jaki park narodowy pokazano w telewizji mniej wicej
tydzie temu. Waciwie to byo ich kilka, a ona wybraa tylko jeden. Oczywicie Chris mg
mie na myli zupenie inny program i zupenie inny rezerwat, ale zaatwiaczka nie
zamierzaa si z nim konsultowa. Powiedzia tydzie temu? Powiedzia. Zlecenie zostao
zoone i basta. Magorzata wybraa po prostu ten park narodowy, ktry jej zdaniem
najbardziej nadawa si dla Lilianny. Teraz musiaa tylko zaatwi tam dla niej miejsce i w
miar szybki i wygodny transport. Plus, rzecz jasna, pozwolenia, potwierdzenia, wiadectwa i
mas makulatury niezbdnej, by przewie sonia przez p globu. Buka z masem.
Na zjadaniu tej buki zszed jej cay czwartek i wikszo pitku. O sidmej wieczorem
miaa ju zarezerwowane miejsce na statku, ktry odpywa w sobot, zapewnienie, e kurier
dostarczy wszystkie potrzebne dokumenty godzin wczeniej, a pracownicy rezerwatu
powitaj Liliann z otwartymi ramionami.
Magosia przecigna si i ziewna, bardziej z przyzwyczajenia ni prawdziwej
potrzeby. Poza spraw sonia miaa aktualnie do zaatwiania jedynie loteri i mecz rugby. W
pierwszym przypadku musiaa na razie tylko nadzorowa poczynania Klanu. Zostao jeszcze
dwch zwycizcw do unieszkodliwienia. Potem wystarczyo drobne faszerstwo i wysanie
kuriera ze zwyciskim losem do zleceniodawcy. I zaatwione.
Po laleczki posza do Bena pieszo. Moga zamwi takswk, ale po co? Miaa chwil
czasu, dlaczego by nie wykorzysta go na spacer? Czarodziej mieszka tylko o p godziny
drogi od akademikw. Co prawda nie bya to droga bogata w krajobrazy i pikne widoki,
tylko kilka uliczek obficie obsadzonych prawie identycznymi domkami, ale Magorzacie to
nie przeszkadzao. Angielska architektura miaa w sobie co uspokajajcego i relaksujcego.
Akurat tych dwch elementw w yciu zaatwiaczki brakowao.
***
Nadchodzc Magosi Ben zauway przez okno. Bya jeszcze kawaek od jego domu,
ale wszdzie rozpoznaby t sylwetk. Lekko przygarbiona dziewczyna w ogrodniczkach i
trampkach. I z wosami koloru oberyny, cho nikt poza czarodziejem nie zauwayby tego z
odlegoci piciuset stp.
Od miesicy wygldaa tak samo. O ile Ben si orientowa, kupia sobie kilka par
identycznych ogrodniczek z wielkimi kieszeniami, kilka par trampek i kilka bluz z kapturem.
Chyba nawet nie miaa pojcia, e wybraa sobie mundurek.
Zaatwiacze nie nosili uniformw, nie w cisym znaczeniu tego sowa. Nie byo adnych
przepisw regulujcych, jak maj si ubiera. Ale po pewnym czasie prawie wszyscy
koczyli w czym lunym, wygodnym i z duymi kieszeniami. Czasem mylono ich z
lokalnymi fanami hip-hopu, cho spodnie tych ostatnich byy nisko obcignite ze wzgldu na
powszechnie panujc mod, a nie z powodu notesw i komrek zalegajcych w kieszeniach.
Tylko pani Willoughby bya okazem jedynym w swoim rodzaju. Czarodziej umiechn
si na wspomnienie drobnej damy w eleganckim kostiumiku i nieodcznych szpilkach, ktra
spdzaa dnie w salonie swojego domu w towarzystwie kilku telefonw i kurierw
przychodzcych tak czsto, e nie byo sensu zamyka drzwi. Pani marionetek pocigajca za
sznurki - tak mu si zawsze kojarzya. Dwa kontrakty, dwadziecia lat zaatwiania, a ona
uwielbiaa to robi do ostatniej chwili. Ben wci nie mg pozby si uczucia zaskoczenia,
jakiego dozna na wie, e pani Willoughby umara. Nie doszoby do tego, gdyby podpisaa
trzeci kontrakt. Zawsze sdzi, e ona tak wanie zrobi.
Zgotowaa wszystkim niespodziank, nie tylko umierajc, ale i zapisujc swoj licencj w
spadku licznej, energicznej Polce. Moe sdzia, e wywiadcza tym dziewczynie przysug?
Magosia bya ju przy niskim murku oddzielajcym ogrdek czarodzieja od ulicy. Ben
poszed otworzy jej drzwi.
Pamita, jak wygldaa pierwszego dnia kontraktu... To on skada jej pierwsze zlecenie.
Dziewczyna bya jeszcze cigle zdezorientowana i nie wiedziaa, o co tak waciwie z tym
wszystkim chodzi. Prawie nic nie wiedziaa.
Znalaz j wtedy w pubie tu przy biurze notariusza, u ktrego pani Willoughby spisaa
testament. Siedziaa w kcie nad nietknitym piwem i bezradnie przerzucaa papiery, ktrymi
zasypa j prawnik. Regulamin, kontrakt, kilka spitych spinaczem kartek z niezbdnymi
informacjami i to najwaniejsze: ogromny notatnik pani Willoughby peen adresw, numerw
telefonw - wszystkiego, co zaatwiaczce byo niezbdne do pracy.
Tego dnia Magosia nie wygldaa na zawodowca. Miaa starannie uczesane wosy,
delikatny, ale wykonany wprawn rk makija i row sukienk. Kiedy powiedziaa mu,
e zostaa raz Miss Studentek. Przywoa wtedy w pamici obraz tamtej dziewczyny z pubu...
Tak, ona moga by miss. O dziwo, kiedy tylko zacz z ni rozmawia, przekona si, e
moga te zosta dobrym fachowcem. Bya bystra, inteligentna i bezporednia. Umiaa myle
elastycznie, umiaa planowa, cho musiaa jeszcze si nauczy, e w jej nowej pracy nie ma
adnych granic obiektywnych ani si wyszych.
Otworzy drzwi, zanim jeszcze nacisna dzwonek, i wpuci j do rodka. Kiedy go
mijaa, umiechajc si blado na przywitanie, zauway, e ma podkrone oczy... w kadym
razie bardziej podkrone ni zwykle. Zatrzymaa si w korytarzu, pod obrazkami z
widoczkami Devonu, wyranie dajc zna, e to bdzie krtka wizyta. Nie zamierzaa
wchodzi dalej.
Magosia zauwaya, jak czarodziej na ni patrzy. Te same co zawsze spokojne, czujne
oczy... i maa kometa niepokoju, ktra przemkna tak daleko, e waciwie mogoby jej
wcale nie by. Tak dugo, jak mieszkaa i pracowaa w Exeter, bya - jakkolwiek by to
zabrzmiao - w polu troski Bena.
Nie oznaczao to bynajmniej, e czarodziej powtarza jej, e si przemcza, e nie
dosypia, e powinna o siebie zadba, tak jak to robi Phillip. Chocia w przypadku Phillipa to
wszystko przypominao raczej zaczepki ni prawdziw trosk. Ben by zupenie inny, cho z
drugiej strony martwi si nie Magosi jako Magosi, ale jako zaatwiaczk jego ukochanego
Exeter.
- Masz dla mnie laleczki? - zapytaa.
Skin gow. Na stoliku przy schodach prowadzcych na pitro stao ju przygotowane
zamknite pudeko. Magosia wzia je, nawet nie zagldajc do rodka. Moga by pewna, e
czarodziej idealnie wywiza si z umowy.
- Wiesz, gdzie wysa rachunek.
- Dodaem zabezpieczenie - uprzedzi j Ben. - W pudeku s szpilki. Tylko one
uaktywni urok, ale dokadnie w czasie gry. Nie wczeniej. Dganie laleczek czymkolwiek
innym nie wywoa adnego efektu. Urok wypali si po meczu.
- Nie ufasz mi? - Zaatwiaczka prawie si obrazia. Prawie, bo obraza bya elementem
relacji osobistych. A j i czarodzieja czyy tylko stosunki subowe.
Ben pokrci gow.
- Voodoo to niebezpieczna sprawa, zwaszcza takie uroki jak ten. Musiaem mie
pewno, e nikt nie naduyje zaklcia. Co, by byo, gdyby kto wykrad ci laleczki? Sama
nie mogaby ich zniszczy, nie bez zabijania ludzi. Musiaaby odnie mi je z powrotem, a
sama wiesz najlepiej, e mogaby nie mie czasu tego zrobi przez najbliszy miesic.
Magorzata musiaa uzna jego argumenty. Mia racj, jak zwykle. I jeszcze uatwia jej
ycie. Nie musiaa si martwi, co bdzie dalej z laleczkami, zreszt i wczeniej si tym nie
martwia. Nie zawracaa sobie gowy tym, co powinna z nimi zrobi po meczu.
Prawdopodobnie wetknaby pudeko w kt szafy albo pod ko obok puszek z farbami. I
natychmiast by o nim zapomniaa. O zleceniach nie warto byo pamita. Wszystko, co byo
wane, czyli setki tysicy adresw, miaa w specjalnym notesie.
- Dobry pomys. Dzikuj.
W jednej rce trzymaa pudeko, a drug otworzya sobie drzwi, nie czekajc, a
czarodziej to zrobi.
- Dasz sobie rad? - zapyta.
Odwrcia si. Ben sta w drzwiach rosy niczym wiking, prawie cakiem przysaniajc
sob korytarz.
- To tylko zlecenie - powiedziaa uspokajajco. - To krzywdzenie ludzi - wypomnia,
patrzc jej prosto w oczy. - Za kadym razem gdy wbijesz szpilk w lalk, zobaczysz, jak kto
cierpi. Przez ciebie.
- Przez mojego zleceniodawc - skorygowaa natychmiast. Zaatwiacze nie ponosz
odpowiedzialnoci za skutki wykonywanych zlece. Tak stao w regulaminie. A regulamin
by najwaniejszy.
- Dasz rad? - powtrzy.
- Zaatwiam sobie pomoc - wyjania krtko. Nie miaa zamiaru mwi, czyja to bya
pomoc, ale czarodziej i tak si domyli. Jednak spokojnie zamkn za ni drzwi. Nie trzasn
nimi, nie zakl, nie zrobi nic.
Ale Magosia dobrze wiedziaa, e absolutnie nie pochwala udziau Phillipa. Ben nie
pochwala niczego, co dotyczyo wampira. W jego osobistej wizji wiata Phillip sta po tej
zej, czarnej stronie, ktra zagraaa ziemi czarodzieja. A zadaniem czarodzieja, niczym
rycerza okrgego stou, bya ochrona tej ziemi przed smokami, niszczeniem zieleni,
przestpczoci nieletnich, spalinami i wampirami.
Jednak musia tolerowa Phillipa, pki ten nie dy do otwartej konfrontacji i nie robi
nic, eby sprowokowa Bena. To chwilami doprowadzao czarodzieja do szau. Gdyby tylko
mia powd...
Ale nie mia. Nie mia adnego powodu.
Po wyjciu z domu Bena Magosia skrcia w prawo, w stron uniwersytetu. Jeszcze
zanim czarodziej zamkn za ni drzwi, wycigna z kieszeni komrk. Miaa zamiar
zadzwoni do Phillipa, sprawdzi, jak si ma Lilianna. Przez ostatnie kilka dni wampir robi
za sonioniak, bez przerwy narzekajc i wyliczajc zaatwiaczce, ile przysug bdzie mu za
to winna. To ostentacyjne mczennictwo nie przeszkadzao mu chadza wieczorami z
Liliann na dugie spacery i ukradkiem podkarmia j jabkami. Na wiadomo, e za
dwadziecia cztery godziny pozbdzie si szarego ciaru, zareagowa ze znacznym
entuzjazmem. Po chwili doda, e marzy o powrocie do dawnego stylu ycia, a poza tym nie
ma ju wicej ssiadek skonnych wypa z okna na widok sonia w ogrdku.
To, e kto j ledzi, Magorzata zauwaya kilka minut po wyjciu od czarodzieja, kiedy
ju wybraa na komrce numer Phillipa. W jej gowie zacza miga czerwona lampka, taki
szsty zmys, ktry rozwin si u niej po podpisaniu kontraktu. Na samym pocztku nawet
najlejsze uczucie zaniepokojenia sprawiao, e wzywaa grup z ubezpieczalni. Dopiero z
czasem nauczya si, e od poczucia zagroenia do rzeczywistego zagroenia jest mniej
wicej jak z Dublina do Lublina - niby nie koniec wiata, ale na piechot doj raczej trudno.
A wezwanie pomocy wymagao tylko jednej myli, uamka sekundy i komando ptrolli zaraz
zjawiao si na miejscu. Dlatego Magosia spokojnie odczekaa, a wampir zakoczy swoje
wywody, upewnia si jeszcze, e telewizor dotar, i zapowiedziaa, e wpadnie koo
poudnia. Wyczya telefon. A potem po prostu si odwrcia.
Chodnikiem po drugiej stronie ulicy szed mczyzna pod pidziesitk, ktry zapewne
nigdy nie sysza o zdrowym odywianiu. A przynajmniej nie o takim odywianiu, ktre
oznaczaoby pozbycie si opasego brzucha i alkoholowej opuchlizny z twarzy. Z jakiego
powodu uzna, e ledzi zaatwiaczk naley w garniturze. To by chyba najgorszy moliwy
wybr, i nie tylko dlatego, e rzuca si w oczy. Biaa koszula i krawat podkrelay brzydot
jego twarzy, podwjny podbrdek, worki pod oczami i abie usta.
Nie spodziewa si najwidoczniej, e obiekt jego inwigilacji odwrci si nagle na picie i
spojrzy mu prosto w oczy, bo zamar w p kroku z otwartymi ustami. Teraz ju zupenie
przypomina ropuch.
Magorzata te staa nieruchomo i czekaa, co jej przeladowca zrobi. Ropuch szybko si
opanowa i wolnym krokiem ruszy dalej, zupenie jakby nic si nie stao. Skrci w pierwsz
boczn uliczk.
Zaatwiaczka wci staa w miejscu, obrcia si tylko lekko, eby ani przez chwil nie
mie go za plecami. Dopiero gdy znikn za zakrtem, signa po telefon.
- Kto za mn szed od twojego domu - powiedziaa, gdy tylko Ben odebra. - Facet w
rednim wieku, taki ropuchowaty...
- Nie przejmuj si nim - wpad jej w sowo czarodziej. - To policjant.
- Masz policj na karku? - zdziwia si zaatwiaczka. Tego si po Benie nie spodziewaa.
On by kompletnie antyprzestpczy. - Co zrobie?
- Nic... Troch za bardzo si interesowaem niektrymi sprawami, a policjanci nie s
gupi. Zauwayli, e w miecie dzieje si co nie do koca wyjanialnego.
- Od tego jest Klan - podsuna Magorzata. W miecie miao miejsce wiele rzeczy,
ktrych nie nio si filozofom, a tym bardziej policjantom. Jeli naleao usun lady, jedna
rozmowa z Klanem rozwizywaa problem. To bya jedna z pierwszych rzeczy, jakich
nauczya j nowa praca. Zawsze dobrze mie pod rk kogo, kto wszystko posprzta.
- Klan nie rozwie wszystkiego... - Moga sobie wyobrazi, jak Ben si w tej chwili
umiecha, w ten swj lekko smutny, lekko tajemniczy sposb. - Ten policjant dalej za tob
idzie?
- Zawrci.
- Nie przejmuj si nim - powtrzy uspokajajco. - To ciebie nie dotyczy. Zajmij si
zleceniami.
- Jak chcesz.
Rzeczywicie, zajmowanie si sprawami, ktre jej nie dotyczyy, uwaaa za strat czasu.
Ale z czci ludzi, ktrych poznaa w pracy, czyy j stosunki zahaczajce o przyja. Na
tej licie by oczywicie Phillip. I Ben.
- Znasz mj numer - powiedziaa mu na koniec. Jakkolwiek sucho to brzmiao, znaczyo:
Martwi si o ciebie.
Czarodziej nie odpowiedzia, tylko si rozczy. Magosia schowaa telefon do kieszeni i
wrcia do akademika. Ju nikt za ni nie szed.
***
Tak jak zaatwiaczka podejrzewaa, Phillip by zachwycony sobotni rozrywk. Mecz
sam w sobie niewiele go obchodzi, tak jak i inne wampiry gardzi ludzkim sportem. Istotnie,
w porwnaniu z przepuszczaniem fortun podczas wycigw nietoperzy przy peni Ksiyca
bya to mao subtelna rozrywka. Ale gra poczona z dokonywaniem rytuaw voodoo na
graczach, w dodatku wasnorcznie? To wprawio go w szampaski humor. Wrczy nawet
Magosi kubeek popcornu. Sam co prawda nie tyka kukurydzy pod adn postaci, ale jak
stwierdzi - widzia w reklamach telewizyjnych, jak powinno wyglda wsplne ogldanie
meczu. Posiadaczem telewizora by dopiero od dwudziestu czterech godzin, jednak ju zdy
zaczerpn z tej krynicy wiedzy.
Rezydujca w ogrdku Lilianna dostaa torb (a raczej koryto) przysmakw cile
wegetariaskich. Wampir z rozpdu jej te usiowa da popcorn, ale zaatwiaczka go
powstrzymaa.
Poprzedzona niezliczon iloci reklam transmisja wreszcie si rozpocza... oczywicie
od wyliczania sponsorw. Magosia, poganiana przez entuzjastycznie nastawionego do caego
planu Phillipa, ju wczeniej wyja z pudeka wszystkie laleczki i uoya je jedn obok
drugiej na niskim stoliku do kawy. Sama, ciskajc swj popcorn, usiada na obitej bia skr
kanapie. Wampir mia do minimalistyczne pogldy na dekoracj wntrz, wszystko w jego
domu byo biae albo czarne. Wyjtek zrobi tylko dla kilku mebli z dbowego drewna, ktre
okrela jako klimatyczne.
Jednak kanapa nie bya ani klimatyczna, ani nawet wygodna - sama skra i metal. Zreszt
w tej chwili Magosi chyba nigdzie nie byoby wygodnie. Zacza rozumie, czemu Ben pyta
j, czy da rad. I dlaczego nie powiedziaa mu wtedy po prostu: Tak, dam rad.
Po wszystkich telewizyjnych rytuaach wreszcie przysza pora na gr. Ju po chwili
gromada wielkich facetw rzucia si w pogo za owaln pik i za tym nieszcznikiem,
ktry akurat mia j w rkach. Zaatwiaczka signa po lec na stole figurk, ktra miaa na
szmacianych plecach wymalowany ten sam numer co gracz trzymajcy pik. Trzy specjalne
szpilki przygotowane przez czarodzieja leay w rwnym rzdzie obok.
Magorzata, nie odrywajc wzroku od ekranu, ukua lalk. Rugbista na boisku nagle
upuci pik i nie wiedzie czemu chwyci si za poladki.
- W nogi, teraz po nogach. Bd si fajnie przewraca! - pouczy j zachwycony Phillip.
Zagarn dla siebie wikszo laleczek i teraz chwyta je po kolei, i wbija w nie szpile,
zanoszc si diabolicznym chichotem.
By tak pochonity katowaniem rugbistw, e nawet nie zauway, kiedy Magosia
podrzucia mu swoje laleczki. Wbijajc szpile w szmaciane ciaka, czua si paskudnie. Ale
nic nie moga poradzi, to byo zlecenie, a wic sprawa poza jej odpowiedzialnoci. Minie
kilka dni i w nawale obowizkw zaatwiaczka zapomni o nieszczsnych sportowcach. Z
drugiej strony dobija j fakt, e wanie nawalia. Gdyby nie wampir, nie byaby w stanie
wykona zlecenia. A zlecenia musiay zosta wykonane bez wzgldu na wszystko.
Kiedy mecz skoczy si druzgoccym zwycistwem Kucykw, Phillip z min dziecka,
ktremu kazali i ju spa, odoy na st laleczki i szpile. Dopiero wtedy zauway, e
Magorzata nie braa udziau w zabawie. Siedziaa na swoim kocu kanapy z kolanem
podcignitym pod brod i bardziej ni zwykle blad twarz.
- Nie przejmuj si, wszyscy yj - pocieszy j niefrasobliwie, szturchajc na poegnanie
figurk z numerem 2. Wampir polubi j najbardziej, bo niezwykle go rozbawio, e
komentator nazywa tego zawodnika mynarzem. Ale rugbista, przy kolegach mikrus: marne
metr osiemdziesit, ani nie sykn z blu, ani nie zapa si za adn cz ciaa. - Koniec
zabawy - westchn z alem Phillip. - Ten witoszek musia, rzecz jasna, zaoy
zabezpieczenia. Nie ufa ci?
- Chyba wiedzia, e przyjd z tym do ciebie. - Zaatwiaczka spodziewaa si, e jej gos
bdzie dra, a tymczasem brzmia wrcz obraliwie normalnie. - Sama nie daabym rady.
- Bywa! - Jej towarzysz dalej prezentowa pene rozlunienie i beztrosk. - Nikt nie jest
ideaem. Nie gry si ju tym, faceci s cali i zdrowi, poza ujm na honorze, rzecz jasna. -
Zachichota. A poniewa by wampirem, nawet jego chichotanie brzmiao erotycznie. Tyle e
na Magosi nie robio to wraenia. Bya odporna a do przesady.
- Nie o to chodzi... w kadym razie nie tylko o to - wyznaa. - Gdyby nie ty, nie
wykonaabym zlecenia.
Phillip milcza przez chwil.
- Powiao powag - stwierdzi wreszcie, w widoczny sposb niezadowolony, e kto
niszczy jego radosny nastrj. - Nie przejmuj si - doda ju mikko. - Nauczysz si. Tylko nie
przesadzaj, bo jeszcze staniesz si podobna do mnie.
- Ty prezentujesz, o dziwo, ludzkie uczucia - wytkna mu Magorzata, wdziczna, e
wampir znw sprowadzi rozmow na bezpieczniejsze tory. Tak naprawd nie chciaa myle
o tym, co by si stao, gdyby nie wykonaa zlecenia. - W tej chwili na przykad wydajesz si
wyjtkowo empatyczny. - Zudzenie! - Phillip zerwa si z kanapy. - Udoskonaliem moje
zdolnoci kamstwa i oszustwa, eby skania sodkie dzieweczki do wypakiwania si na
moim ramieniu. Tak sodko przy tym nadstawiaj szyjki! - Umiechn si szatasko.
- Nie lubisz sodkich dzieweczek - zauwaya zaatwiaczka. Te wstaa z kanapy i teraz
zbieraa laleczki do pudeka.
Kilka razy zdarzyo jej si spotka wampira na miecie, jak wraca z pubu do domu za
kadym razem z inn zdobycz. adna nie bya sodka. Seksowna, wyzywajca i
obowizkowo wydekoltowana, ale sodka? Nigdy!
- Niekiedy nabieram na nie apetytu. To tak jak z kuchni tradycyjn: w zasadzie si jej nie
lubi, ale czasem czowieka nachodzi.
Magosia nie moga stumi chichotu, jaki wywoao u niej skojarzenie dziewczt Phillipa
z bigosem.
- A teraz do ju tych rozwaa kulinarno-psychoanalitycznych - zarzdzi wampir. -
Skoro o dziewcztach mowa, kiedy przyjedzie ciarwka po moj urocz lokatork?
Zaatwiaczka spojrzaa na zegarek.
- Za p godziny.
- wietnie. Akurat zd si przebra. - Wampir ruszy w stron schodw prowadzcych
na pitro.
- Jedziesz z ni? - wydusia z siebie zaskoczona Magosia. Tego si po nim nie
spodziewaa.
- Jedziemy - poprawi j stojcy ju na stopniach Phillip. - Co by nie miaa jeszcze do
zaatwienia, twj telefon na pewno apie sie te na autostradzie. Nie moemy puci jej
samej. Poczuaby si rozczarowana. Poszed na pitro, zostawiajc na dole zszokowan
Magosi, ktra a usiada z tego wszystkiego na kanapie. Co mu odbio? Co si stao z tym
wampirem, ktrego znaa? Potrwao chwil, zanim udao jej si zebra i stan na wasnych
nogach. Lekko chwiejnym krokiem podesza do drzwi prowadzcych do ogrodu. Lilianna ju
tam czekaa przy dwch schodkach prowadzcych na zadaszon werand.
- Co ty mu zrobia? - zapytaa j zaatwiaczka, klepic szare cielsko. - Nie wiedziaam,
e sonie umiej rzuca uroki.
***
Podr do Londynu trwaa cztery godziny. Magosia wyldowaa w szoferce, podczas gdy
Phillip upar si jecha z Liliann w skrzyni na pace. Wyjani zaatwiaczce, e musi, bo tylko
tam nie dosignie go soce.
Magosia natychmiast zrobia sobie z kabiny kierowcy co midzy budk telefoniczn a
biurem. Ani na chwil nie odrywaa komrki od ucha. Normalnego czowieka po takim
maratonie gadania bolaaby gowa, ale ona miaa ju w tym wpraw. Na pocztku martwia
si troch, e jej tabletki na migren, superskuteczne, cho niedopuszczone do uytku ze
wzgldu na jakie dziaania uboczne, zostay w akademiku. Ale gowa jako jej nie bolaa.
Cztery godziny to wystarczajco duo czasu na zorganizowanie faszerstwa i przekrtu.
Unieszkodliwianie niedoszych zwycizcw loterii szo ludziom z Klanu wietnie i pula
wygranej lada dzie miaa sign piciu milionw. Pozostawa tylko drobiazg:
zleceniodawca musia dosta zwyciski los.
Tu zaczynay si drobne trudnoci. Wre odmawiali przewidywania wygranych
numerw. Oczywicie Magosia moga postara si i dotrze do wyroczni, ale ich byo na
wiecie nawet mniej ni zaatwiaczy. Do tego wszystkie mwiy w strasznie zawoalowany
sposb. Na proste pytanie o wygrywajce liczby Magorzata dostaaby pewnie odpowied
zawierajc wicej amigwek i zagadek ni proroctwa Nostradamusa. Zaatwiaczka nie
czua potrzeby wcielania si w supermana od kryptologii i symboli, wic posza po
najmniejszej linii oporu.
Najpierw wygrane numerki, potem losowanie.
Wygrywajcy los by ju gotowy: na faszerzach, z ktrymi wsppracowaa Korporacja,
mona byo polega. SMS-em Magosia dostaa zestaw liczb i wikszo drogi do Londynu
upyna jej na dyrygowaniu przez telefon odpowiednimi ludmi. Ci mieli stan na gowie,
by w najblisz sobot w losowaniu pady wanie te numerki.
Niestety, to oznaczao, e zaatwiaczka bdzie jednak musiaa zmarnowa czas na
wrczenie jednej jedynej apwki. Klan, ktremu zlecia wpynicie na przebieg losowania i
przemycenie do waciwego miejsca kilku zdolnych technikw-wynalazcw, nie mg
zaatwi wszystkiego. Ona moga.
Cae szczcie, e ju i tak bya w drodze do Londynu. Nie moga powstrzyma maego
umieszku... Spotkanie w nocy na mocie nad Tamiz! Jak w najbardziej szmatawej powieci
szpiegowskiej. Gdyby wczeniej wiedziaa, co j czeka, poyczyaby od Phillipa dugi,
ciemny paszcz. Ubranie byoby na ni za due, ale za to pasowaoby do konwencji. I gdyby
jeszcze w Londynie bya ta synna mga...
Obrazek, jaki powsta w jej gowie: zdenerwowany apwkobiorca, ona sama w za duym
paszczu, pusty most i jeszcze ta mga... sprawi, e Magorzata zachichotaa pod nosem. W
takich chwilach uwaaa, e ma najwspanialsz prac na wiecie.
***
Londyn zrobi jej przyjemno i okry si szczelnie mg, ktra zachwyciaby Kub
Rozpruwacza. Przeprowadzanie Lilianny z ciarwki na statek przypominao wic tajn
akcj szpiegowsk.
Na szczcie opiekunowie, ktrzy mieli ze sonic pyn do Indii, byli fachowcami i caa
operacja przebiega bez zakce. Magosia i Phillip stali na nabrzeu w charakterze widzw,
patrzc po raz ostatni na szare cielsko.
Po kilku minutach doczy do nich kurier.
- Pani Br...z...eee...?
- Brzeska - dopowiedziaa mu zaatwiaczka, eby si nie mczy. - Tak, to ja.
Odebraa kopert i pokwitowaa odbir. Kurier skin im gow na poegnanie i fachowo
znik we mgle.
Magorzata wytrzsna zawarto przesyki na wycignit do. Ze rodka wypad los.
Maa karteczka w czerwonym kolorze. Obok pl z cyferkami nadrukowany by so z
podniesion do gry trb i zatknit zawadiacko za ucho czterolistn koniczynk. Tak na
szczcie.
- Podobny do Lilianny - skwitowa wampir, zagldajc zaatwiaczce przez rami. - Co to?
- Los warty pi milionw funtw. Wygra w losowaniu w przyszy weekend.
- Niele. Czemu ja ci nie skadam takich zlece?
- Bo jeste upiornie bogaty - przypomniaa mu Magosia. Wampirom, nawet tym
najbardziej rozrzutnym, niele szo chomikowanie fortun. W kocu miay na to cae lata.
- A, rzeczywicie! - Phillip wydawa si lekko rozczarowany. Wygrana na loterii nigdy
mu si nie zdarzya. A jakie by to byo ekscytujce co wygra!
Liliann ju umieszczono w przeznaczonym dla niej pomieszczeniu. Ze statku dobieg
odgos jej trbienia, a moe tylko odlegej syreny okrtowej.
Zaatwiaczce zrobio si smutno. Sonica co prawda bya kopotliwa, ale te sympatyczna
i taka... solidna. Zupenie inna ni wszystko wok Magorzaty.
- Bd za ni tskni - postanowi wampir, wzdychajc teatralnie. - A ty?
Magosia tylko pokrcia gow. Nie moga tskni. Nie miaa czasu. Tak wanie!
Bardzo, bardzo dobry powd...
- To tylko kolejne zlecenie - mrukna. Nie wiedziaa, czy przekonaa jego, ale siebie na
pewno. Znowu miaa suche oczy.
- Wpadasz w rutyn. Jeszcze troch i dopadnie ci cakowita znieczulica - zauway
Phillip. Moe zaatwiaczce tylko si wydawao, ale w jego gosie sycha byo al. A nawet
wspczucie. Tyle razy jej powtarza, e marnuje si w tej pracy, moe mwi powanie?
Wzruszya ramionami. To nie miao znaczenia. Lilianna te ju nie miaa znaczenia.
Jedyne, co byo wane, to kolejne zlecenie. Przed chwil poczua w kieszeni wibracje
telefonu. Moga si zaoy, e znw kto czego od niej chcia.
- Wracam do pracy. - Odwrcia si plecami do nabrzea. Miaa godzin na dotarcie do
mostu, na ktrym bdzie czeka jej apwkobiorca. Wystarczajco duo czasu, by dojecha
takswk do centrum i moe nawet uci sobie krtki spacerek nad zamglon Tamiz. To
dopiero byoby klimatyczne! - Idziesz?
Wampir pokrci gow. Wci nie odrywa spojrzenia od statku, od mgy, ktra go
oplataa, i od nocnego nieba, ktre przesaniaa mleczna kotara. Ten widok co mu
przypomina.
- Zajrz do tutejszych pubw, kto wie, moe maj tu pikne dziewczyny?
- Nie licz, e bd ci yczy udanego polowania - rzucia na poegnanie Magosia.
- Nie licz - odpowiedzia. A kiedy ju bya na tyle daleko, e nie moga go usysze,
doda: - Jeli kiedy to zrobisz, to ju nie bdziesz ty.
ODBICIA
Do pnocy zostao jeszcze czterdzieci jeden minut. Magosia zapatrzya si na lnice
cyferki na tarczy jednego z omiu zegarw, ktre wisiay na cianie. Ten jeden wskazywa
czas w Exeter, pozostae miay jej przypomina, ktra jest godzina w innych wanych
miejscach. Na biurku obok pudeka po pizzy i dwch butelek z wod staa na wp
oprniona fiolka z pigukami. Lekarstwo byo jednym z rewelacyjnych, niedopuszczonych
do uytku, straszcych skutkami ubocznymi specyfikw, za ktre kada armia czy wywiad
dayby swoim generaom obie rce uci. Magosia miaa tego ca pk. Tylko dziki
proszkom wytrzymywaa ju dziewit dob bez snu.
Jedenasta dwadziecia jeden. Koniec osiemdziesiciosekundowej przerwy.
Jedenasta dwadziecia dwa i zlecenie numer sto siedemdziesit cztery...
Cho zaatwiaczka pracowaa ju obojtnie jak automat, przy tym zadaniu skrzywia si
lekko. Kolacja z jakim piosenkarzem... Ale ci ludzie mieli pomysy... Dla takich gupot
ryzykowali zoenie zlecenia! Magosia odgarna z twarzy pasemko wosw koloru oberyny
i wyprostowaa si. Siedziaa na ku po turecku, na skrzyowanych nogach uoya notes.
Uniosa do nad jego okadk i rozczapierzya palce. Przez chwil nic si nie dziao, po czym
nagle kartki zaczy si przewraca jakby poderwane podmuchem niewyczuwalnego wiatru.
Z wycignitej doni zaatwiaczki emanowa blask rozwietlajcy may pokoik niepewnym,
lkliwym blaskiem, ktry budzi tylko zagubione cienie przytulone do ceglanych,
nieotynkowanych cian. To wszystko trwao zaledwie kilka sekund wystarczajcych, eby
notatnik otworzy si na waciwej stronie, odsaniajc wetknit midzy kartki wizytwk.
Nie zdya wybra numeru. Przeszkodzio jej pukanie w okno. Dotd nikt nie dobija si
do jej pokoju w rodku nocy, i to od zewntrz. Normalny czowiek pewnie by si przestraszy,
ale zaatwiaczka miaa wykupione bardzo dobre ubezpieczenie od napaci i coraz
precyzyjniejsze podejrzenia, kim jest nocny go.
Wetkna wizytwk midzy pierwsze strony notesu i nacigna na niego dwie gumki
recepturki - jedyne zabezpieczenie, ktre jeszcze utrzymywao ten stos papierw w caoci.
Odoya zeszyt na szafk nocn i podesza do okna. W angielskich akademikach nie byo
firanek, tylko grube zasony w nieciekawe wzorki. Magosia rozsuna je i uchylia szerzej
okno, eby Phillip mg wlizgn si do rodka.
- Szybciej, nie rb sensacji! - ponaglia go. Przed pnoc studenci nie byli jeszcze na tyle
pijani, eby wzi unoszcego si w powietrzu mczyzn za objaw delirium. - Moge wej
drzwiami - wypomniaa delikatniej, zasuwajc z powrotem zasony.
Wczeniej zerkna na akademik stojcy po drugiej stronie trawnika, eby sprawdzi, czy
przypadkiem kto nie wyglda wanie przez okno i czy teraz szczka nie wisi mu ze
zdziwienia a do parapetu. Na szczcie okna na wszystkich czterech pitrach, cho
owietlone, byy szczelnie zasonite. Nie trzeba bdzie dzwoni do hurtownika specyfikw
modyfikujcych pami krtkoterminow!
- Wchodzi drzwiami? Strata czasu! - Nocny go machn niecierpliwie rk. Wydawa
si zdenerwowany i rozkojarzony. Magorzata nigdy nie widziaa go w takim stanie, cho
znali si ju prawie p roku.
Phillip by kim w rodzaju nieoficjalnego przywdcy wampirw z Devonu. I mia
ekscentryczne zwyczaje, nawet jak na wampira. Upiera si mieszka na powierzchni, lubi
wiato (cho oczywicie przefiltrowane, bo ze zdrowiem nie ma artw) i regularnie
odwiedza kluby i puby w miecie, wyuskujc z tumu co adniejsze studentki, ktre
nastpnego dnia wracay do domu z dwiema dziurkami w szyi oraz mglistym wspomnieniem
kogo niesamowitego. Po kilku tygodniach anemia im przechodzia i yy sobie dalej, nic
czasem nocami o czyim elektryzujcym spojrzeniu. Phillip, co akurat nie byo zaskakujce, o
nich nie ni. Przede wszystkim dlatego, e wampiry nie maj marze sennych. Poza tym,
nawet gdyby ju zdarzyo mu si jakim cudem natury dozna nocnej wizji, byaby to wizja
kogo wanego, a nie jakich modocianych idiotek. Nie zamienia ich w wampirzyce tylko
dlatego, e na myl o spdzeniu wiecznoci w ich towarzystwie a mu drgay nerwy w
zbach. Nie zabija ich te, bo to z kolei byoby kopotliwe. A konkretniej, Ben by si
przyczepi. Phillip nie przepada za tym miejscowym czarodziejem, ale nie mia ochoty na
otwart wojn. Wystarczyy mu te krtkie wypady midzy ludzi i oszaamianie gupich gsi
swoj niesamowitoci.
A trzeba mu byo przyzna, e rzeczywicie by niesamowity. Przede wszystkim bardzo
przystojny, wysoki, obdarzony idealnymi proporcjami ciaa i par bkitnych oczu, ktrych
spojrzenia nie sposb byo zapomnie. Wystarczyo doda do tego magnetyzm i urok
wampira, a wszystko czyo si w idea kadej kobiety.
Na Magosi czar Phillipa nie dziaa. Korporacja zabezpieczaa swych pracownikw
przed ewentualn interwencj w ich woln wol. Tylko dlatego, gdy spotkali si po raz
pierwszy, zaatwiaczka ocenia wampira jako zabjczo przystojnego, a potem zaja si ju
tylko jego zleceniem.
Byo to dwa tygodnie po tym, jak Magorzata odebraa licencj. Wampir potrzebowa
kolejnej szyby filtrujcej soce - postanowi dobudowa sobie okno wykuszowe. Nawet si
nie zdziwi, e star, poczciw pani Willoughby zastpia studentka z Polski. Wrcz
przeciwnie, najwyraniej ucieszya go odmiana. Z Magosi mona byo normalnie
poartowa, jeli tylko miaa chwil czasu. Z reguy nie miaa, ale Phillip nie traci nadziei, e
kiedy zdoa j skoni do zrobienia si na bstwo i pjcia z nim do pubu. Ale tymczasem
chodzi po pubach sam. Co najwyej w towarzystwie butelki czerwonego wina, jak ta, z ktrej
wanie pocign duy yk. Zaatwiaczka popatrzya na niego podejrzliwie. Jak zawsze by
ubrany z nonszalanck elegancj. Image obojtnego dandysa psu tylko trunek, ktry Phillip
apczywie pi z absolutnym brakiem poszanowania zacnego rocznika. Sowem: pi jak menel.
- Co jest nie tak? - zapytaa dziewczyna.
- Zaatwisz mi co - stwierdzi.
- Lepiej wywiadcz ci przysug - rzucia popiesznie Magorzata.
Oboje wiedzieli, e usugi zaatwiaczy byy tylko teoretycznie bezpatne. I mieli
wiadomo, jak wielka jest cena w praktyce. A rachunek Phillipa by ju i tak solidnie
obciony, w kocu jak kady krwiopijca nie lubi sobie niczego odmawia.
- Nie. - Wampir pokrci gow. - Gdyby to bya przysuga, mogaby odmwi. - Sign
do kieszeni paszcza i wydoby stamtd owinit w chusteczk szklank. Na brzegu byy
lady szminki. - Masz tu odciski palcw i ust. Chc wiedzie, kim ona jest, gdzie j znale i
jak j zdoby!
Ostatnie sowa zdziwiy zaatwiaczk. Czar Phillipa dziaa na wszystkie kobiety, a jeli
nawet ktra bya wyjtkowo odporna, to mg j z atwoci zahipnotyzowa.
- Jak to? Nie chciaa ci? - sowa wyszy same z ust Magosi, zanim zdya ugry si w
jzyk.
- Nie! - Wampir zacisn do na szyjce butelki tak mocno, e szko zaczo pka. -
adnej reakcji! Obojtno!
- Moe bya z brany? - podsuna zaatwiaczka, prbujc go jako pocieszy. - Nie
sdz. - Phillip postawi szklank na biurku. Ostronie, jakby zaraz mia doda: Zabezpiecz
dowd rzeczowy. Ale powiedzia co innego: - Raczej nie z brany i na pewno nie z
Korporacji. Wy nie macie czasu na to, eby adnie wyglda i wczy si po klubach. Poza
tym nie rozpoznaem jej ani ona mnie.
Magosia pokiwaa gow. Wiedziaa, o czym mwi. Ludzie z brany nie mieli
najmniejszych problemw z wzajemn identyfikacj. Ona po otrzymaniu licencji bardzo
szybko nauczya si interpretowa najdrobniejsze sygnay. Mino kolejne kilka tygodni,
zanim wskazwki zaczy w mig zmienia si w prawidowe wnioski, ale teraz wystarczaa
jej sekunda, eby rozpozna wampira, czytacza marze, maga czy kogo z Klanu. Oczywicie
istniay metody, eby pozosta anonimowym, ale stosowanie ich byo powszechnie uznawane
za nietakt. Poza tym strasznie trudno byo zdoby rodki do takiego kamuflau. Magorzata
wiedziaa o tym najlepiej, bo wanie miaa zlecenie na taki zestaw.
Phillip oprni butelk i postawi j na biurku obok szklanki.
- Znajd j - powiedzia, a w jego gosie sycha byo gd i niecierpliwo. - Jak
najszybciej.
Zaatwiaczka przypadkiem napotkaa jego spojrzenie i nie po raz pierwszy uwiadomia
sobie, e wampir to nie czowiek, ale bestia. atwo o tym zapomnie przy caej tej otoczce
ucywilizowania. Ale teraz po pozorach nie byo ani ladu, a w oczach Phillipa czaio si
optacze pragnienie.
Waciwie jego reakcja bya w pewnym stopniu zrozumiaa. Pierwsza kobieta, ktrej nie
udao mu si zdoby. Pierwsza, ktra opara si jego czarowi... Pierwsza w cigu setek lat...
No, oczywicie bya jeszcze Magosia, ale to inna sprawa, odporno subowa, dlatego jego
wampirza mska duma moga to jako przekn. Ale tamta kobieta bya zwyczajna...
Chocia pewnie nie w oczach Phillipa. Dla niego nie bya pikna, cudowna, czarujca.
Wampir powoli zacz sobie zdawa spraw, e ogarnia go obsesja. A przecie, na ca krew
tego wiata, to on powinien by obsesj!
Poczu, e musi si natychmiast napi. Tylko e adna krew nie bya teraz w stanie ukoi
jego pragnienia... adna poza krwi tej jednej kobiety. Pozostawao tylko wino, marna
namiastka oferujca rwnie marne i krtkotrwae pocieszenie.
Phillip potrzsn wciekle gow, jakby chcia z niej wyrzuci wspomnienie obojtnych
oczu, obojtnych ust, obojtnej, chodnej twarzy.
- Postaram si j odnale - obiecaa zaatwiaczka. - Najszybciej jak tylko si da.
- Nie - warkn wampir. Nie mia czasu na czekanie. - Szybciej.
Odwrci si i wyskoczy przez uchylone okno bez poegnania. Magosi to specjalnie nie
obeszo. Zasuna za nim zasony, pozostawion na stole butelk wrzucia do kosza.
Nie zdarzyo jej si widzie Phillipa w takim stanie. By teraz idealnym materiaem na
psychopatycznego przeladowc. Gdyby Magosia miaa wicej czasu, zaczaby wspczu
jego biednej wybrance. Ale wolaa wspczu sobie, bo wanie przybyo jej jeszcze jedno
zlecenie. Jakby roboty byo za mao. Wycigna z szuflady puder. Nie uywaa go od czasu,
kiedy ostatni raz robia sobie makija. Teraz mia okazj znowu si przyda. Delikatnie
oprszya nim szklank, nakleia tam klejc, eby zdj odciski palcw. Z drugiej szuflady
wyja aparat cyfrowy i zrobia kilka zdj. W cigu kilku minut przesaa je do kilkunastu
znajomych agentw wywiadu i jeszcze do kilku prywatnych i oficjalnie cakiem niewinnych
instytucji. Jej e-mail, tak jak wszystkie e-maile z serwera Korporacji, mia oznaczenie
absolutnego priorytetu, co oznaczao, e do rana powinna mie wyniki. Wtedy dowie si,
dlaczego dziewczyna bya odporna na urok wampira. Pozostawao jeszcze tylko pobra
prbk DNA. W tym te zaatwiaczka miaa wpraw. Trzymaa nawet pod kiem komplet
probwek z zatyczkami i zestaw tekturowych pudeek. Kiedy ju przesyka zaadresowana do
jednego z wikszych laboratoriw genetycznych w USA bya gotowa, Magosia zadzwonia
po kuriera. Miaa kart staego klienta w firmie przewozowej i moga by pewna, e nawet w
sobot o jedenastej pidziesit dwie w nocy kogo przyl.
Ale zanim kurier dotrze na kampus...
Zaatwiaczka popiesznie odsuna na bok krzeso, na szaroniebieskiej wykadzinie
wyrysowaa row kred okrg i ozdobia go nader niestarannie przerysowanymi z kartki
symbolami. Nie zostao jej wiele czasu, a pewne wymagania musiaa speni, przynajmniej
wtedy, kiedy sprawy byy zaatwiane oficjalnie. Gdy ju skoczya malowido, pozostao
tylko zapali wieczki. W zasadzie powinny to by gromnice albo co w tym rodzaju, ale
Magosia wolaa fioletowe zapachowe. Zreszt bya prawie pewna, e jej go te takie
preferowa.
Jeszcze tylko zdja szar torb z opartego o szaf lustra i ustawia zwierciado w krgu.
Byo podune, wystarczajco wysokie, eby zaatwiaczka moga si w nim caa przejrze. A
o to chodzio.
Cyferki na zegarku pokazay 0.00.
Magosia popiesznie wcisna play na podczonym do gonikw iPodzie. Pokj
natychmiast wypeni ochrypy gos recytujcy inkantacj. Zaatwiaczka nigdy nie trudzia
si, aby robi to osobicie. W kocu od czego bya nowoczesna technika i 4 GB pamici.
Wystarczajco duo, aby pomieci niezbdne zaklcia, uroki i cay ten cham, jaki magowie
wkuwali po nocach, by potem si nim pyszni przed maluczkimi. Taki wanie jak
czterdziestozwrotkowe Przyzwanie ze szczeglnym akcentowaniem na pit sylab kadego
wersu i osiemnast kadej strofy.
Zaatwiaczka przestpia granice krgu. Stana przed lustrem, zmierzya wzrokiem swoje
odbicie. Potem powoli pooya donie na szkle, tak jakby sigaa w gb, a kiedy iPod
skoczy odtwarza plik, pomoga swojemu odbiciu wej do pokoju.
Przy biurku stay teraz dwie Magosie, obie w ogrodniczkach, obie w rozcignitych
swetrach, obie w trampkach. Miay identycznie rozczochrane wosy koloru oberyny, blade
twarze i podkrone oczy. Tylko e jedna z nich przyjrzaa si drugiej sobie z niesmakiem.
- Moga si chocia umalowa - powiedziaa z wyrzutem. - Naoy co adnego...
Prawdziwa zaatwiaczka wzruszya ramionami. Spodziewaa si tych wyrzutw, ale co moga
poradzi?
- Nie miaam czasu.
Tak naprawd to planowaa uy chocia tuszu do rzs i szminki, ale przez zlecenie
Phillipa ju nie zdya. Wiedziaa, jak wany jest wygld dla wszystkich mieszkacw
wiata Luster. Gdyby tylko miaa tak moliwo, na pewno sprbowaaby co ze sob
zrobi.
Ba, patrzc na krzywic si lustrzank, dosza do wniosku, e istotnie musi co ze sob
zrobi. Te cienie pod jej oczami na pewno jeszcze wczoraj nie byy a tak sine! Ani cera taka
blada. I jeszcze odrosty... No, przynajmniej na to moga co poradzi, farba do wosw staa
na pce w szafce.
Jej sobowtr, spogldajc na ni, musia doj do podobnych wnioskw. Tyle e nie
wiedzia, gdzie jest farba do wosw, bo westchn rozdzierajco.
- Rozumiem, e jeste zapracowana - powiedzia - ale straszna z ciebie egoistka. Chwila
by ci zbawia? O, i pryszcz ci wyskoczy! - dodao odbicie ju znacznie radoniej.
- No to tobie te - odcia si zaatwiaczka. Wiedziaa, e chocia jej aparycja bya rwnie
przemczona jak ona sama, to i tak wyglda lepiej ni pucuowaty grubasek na zdjciu, ktre
podsuna lustrzance.
- Nieeee... Ja nie chc tak wyglda!
- Nie masz wyboru - przypomniaa jej Magosia. - Oficjalne zlecenie. Facet potrzebuje
by w dwch miejscach naraz.
Takich zleceniodawcw jak ten byo peno. Komu nie wydawaoby si kuszce
posiadanie sobowtra, ktry mgby zastpi orygina w rnych mao interesujcych
sytuacjach. Lub te, jak to pewnie byo w tym przypadku, zapewni pierwowzorowi alibi.
- Mylisz, e ma romans? - zainteresowao si odbicie. Zaatwiaczka ju si zdya
przyzwyczai do obsesyjnej fascynacji mieszkacw wiata Luster yciem innych ludzi.
Sami nie mieli wasnych y, przynajmniej nie w ludzkim znaczeniu tego sowa. Do tego
wiata wkraczay, tylko przyjmujc wygld i ycie kogo innego, i nigdy nie zostaway dugo.
Taki los.
Z tej perspektywy nawet praca Magorzaty bya godna zazdroci. W kocu za dziewi lat
i sze miesicy kontrakt si skoczy i dziewczyna bdzie moga zacz wszystko od nowa.
Odbicia nie miay adnych konkretnych planw na przyszo. Miay tylko negatyw tego, co
odbio si w zwierciadach. Tylko iluzj rzeczywistoci, do ktrej niekiedy pozwalano im
wej.
- Moim zdaniem raczej planuje morderstwo - stwierdzia obojtnie zaatwiaczka. C,
wikszo jej zleceniodawcw miaa mroczne cele i jeszcze mroczniejsze intencje.
Magorzaty moralna strona jej pracy nie interesowaa. Nie moga odmwi wykonania
adnego zlecenia i nie moga zosta pocignita do odpowiedzialnoci za ich skutki. Miaa
tylko zaatwia wszystko, czego od niej zadano. adna praca nie suya lepiej stpieniu
sumienia.
Grubasek, ktry zoy zlecenie na sobowtra, by zdecydowanie za nerwowy jak na
kogo, kto chce zyska kilka godzin przy boku kochanki czy unikn nudnych obowizkw.
Cokolwiek zalgo si pod jego ysiejc czaszk, z pewnoci byo opisane w kodeksie
karnym. Ale skoro Magosi to nie obchodzio, jej odbiciu tym bardziej powinno by wszystko
jedno.
Zaatwiaczka signa do jednej z szuflad biurka i wycigna t teczk.
- W rodku masz bilet do Londynu - powiedziaa. - Jutro o pitej po poudniu spotkasz si
ze zleceniodawc jako ja. Adres i mapa s w teczce. Autobus odjeda za dwie godziny, na
miejscu bdziesz po szstej. Zdysz jeszcze pochodzi po sklepach, w portfelu jest moja
karta kredytowa.
Syszc o karcie kredytowej, lustrzanka a podskoczya z radoci.
- Zakupy, zakupy!!! - wykrzykna. Natychmiast otworzya teczk i wycigna ze rodka
may rowy portfelik, a z niego kart. Ucaowaa ze szczcia kawaek plastiku.
Magosi ta reakcja nie zdziwia. Nie pierwszy raz miaa do czynienia z odbiciami.
Magosia wyja portfelik z doni swojego sobowtra, otworzya boczn kieszonk i
pokazaa drugiej sobie okrge dwustronne lustereczko.
- Wiesz, jak si tym posugiwa. Tylko adnych nieautoryzowanych zmian - rzucia
ostrzegawczo. - Mam za duo na gowie, nawet wicej ni zazwyczaj, i jeli co zbroisz, nie
zamierzam ci kry.
Lustrzanka pokiwaa energicznie gow na znak, e rozumie. Dobrze wiedziaa, e jeli
przyapano by j na czym nielegalnym, oznaczaoby to due, due kopoty. Moe nawet
zakaz przechodzenia i odbijania. Skoro zaatwiaczka ostrzegaa, e nie bdzie moga pomc,
to naleao jej sowa bra powanie. I tak zrobia dla swojego odbicia wicej ni ktrykolwiek
z jej kolegw po fachu. Wic sobowtr by jej wdziczny, cho zdawa sobie spraw, e po tej
stronie lustra nie ma nic za darmo. Magosia bya mia nie z dobrego serca, tylko zdawaa
sobie spraw, e do zaatwiania przydaj si znajomi i przyjaciele, wic miy umiech moe
by wart tysice funtw. No ale bya mia i mniejsza o powody.
Ich rozmow przerwa anemiczny dzwonek do drzwi na pitro. Akustyka w akademiku,
agodnie mwic, nawalaa. Na kocu korytarza, tam gdzie znajdowa si pokj Magosi,
atwiej byo podsucha, o czym szepcz pitro wyej, ni zorientowa si, e kto chce
wej. O tej porze mogli to by oczywicie jacy studenci szukajcy pitra, na ktrym
odbywa si impreza, ale zaatwiaczka spodziewaa si raczej kuriera. Popiesznie chwycia
tekturowe pudeko i otworzya drzwi.
W nocy, zwaszcza kiedy w pobliu nie byo nikogo, korytarz sprawia do upiorne
wraenie. Nieotynkowane ciany z szarych cegie, chodny blask wietlwek, a na jednym z
kocw tego tunelu jedno jedyne okno, za ktrym rozpocieraa si noc. Na Magosi ten
nastrj nie dziaa. Od duchw i upiorw, jakie ewentualnie mogyby si tu gniedzi, miaa
wykupione ubezpieczenie. Zreszt jej karmiona kiepskimi filmami wyobrania podpowiadaa,
e akademik to raczej teren owiecki mordercy z pi mechaniczn uganiajcego si za
biuciastymi studentkami. Z tym e na jej pitrze spotkaby gwnie studentw pci mskiej,
charakteryzujcych si midzy innymi brakiem biustu. Kady rozsdny morderca zabraby
swoj pi i poszed dwa pitra wyej, gdzie mieszkao osiem dziewczyn. - Id ju! -
zaatwiaczka pogonia lustrzank. - I pamitaj, immunitet dziaa tylko do poniedziaku do
dziewitej rano. Postaraj si nie sta wtedy w miejscu publicznym. Policja si czepia, jak
kogo nagle wessie witryna sklepowa.
Jej odbicie pokiwao gow. Kiedy immunitet dobiegnie koca, kady kawaek szka,
kaua, okno sklepu, szyba autobusu, wszystko mogo sta si wrotami do wiata Luster. A
raczej odkurzaczem...
Magosia szybko posza do drzwi wejciowych, zanim zrobi to kto inny. Ale
niepotrzebnie si pieszya, o tej porze inni mieszkacy jej pitra byli pewnie w klubach albo
pubach. W kocu sobota to sobota.
Na klatce schodowej, tak jak zaatwiaczka si spodziewaa, sta kurier. Bez zbdnego
strzpienia jzyka wrczya mu paczk i zoya podpis na zleceniu. Facet bywa pod tym
adresem co najmniej cztery razy w tygodniu, wic nie byo czego wyjania.
- O, siostra znowu do pani przyjechaa - umiechn si kurier, gdy lustrzanka przemkna
obok nich.
- Wanie wyjeda - mrukna Magorzata, chowajc do kieszeni pokwitowanie. - Do
widzenia.
Ju miaa wrci do pokoju, ale jeszcze przechylia si przez porcz.
- Zamwi ci takswk? - zawoaa do swojego odbicia, ktre zdyo ju zbiec na parter.
- Nie! Przejd si.
- Tylko si nie spnij na autobus! - krzykna za ni zaatwiaczka, ale lustrzanka ju
wysza.
Kurier zabra paczk i te popiesznie zbieg po schodach, liczc najwidoczniej, e uda
mu si dogoni siostr i przej z ni chocia te pidziesit metrw do parkingu.
Niewykluczone, e planowa subtelny podryw, chocia te czasy, kiedy Magosia zostaa Miss
Studentek, to ju bya dla niej era paleozoiczna. Nieszczsne p roku w nowym zawodzie
spowodowao, e zaatwiaczka zacza kicha na wygld, swj i czyjkolwiek inny.
A moe kurier chcia tylko zada kilka wcibskich pyta? W kocu rzadko si zdarzao,
eby kto z akademikw korzysta z usug firmy przewozowej tak czsto, e mia ju potrjn
zot kart staego klienta. Wic dla kurierw studentka w ogrodniczkach przeistoczya si
niemal w urban legend.
Nie udao mu si jej dogoni. Zobaczy jeszcze tylko, jak siostra dziewczyny idzie
wesoym krokiem wzdu budynku. Potem skrcia w lewo, w stron centrum miasta, i tyle j
widzia. Rozpyna si w ciemnoci. Tymczasem druga, identycznie ubrana dziewczyna, o
wosach ufarbowanych na dokadnie ten sam odcie oberyny, odwrcia si i wrcia do
pokoju. W jej ruchach nie byo ani ladu radosnej energii.
***
0 smej rano zadzwoni budzik, bynajmniej nie po to, eby obudzi zaatwiaczk.
Dzwonek tylko przypomina, e czas wzi kolejn dawk lekw pobudzajcych. Bez nich za
godzin, gra dwie zwaliaby si jak koda i zacza odsypia dziesi ostatnich
nieprzespanych nocy. Albo moe zaczaby mie halucynacje? Cokolwiek by si stao,
Magosia nie zamierzaa tego dowiadcza. Nie przerywajc rozmowy telefonicznej, podesza
do biurka i ze zgromadzonego na pkach zbioru fiolek wyowia kilka potrzebnych. W sumie
dawao to osiem tabletek: trzy czerwone, jedn t, dwie zielone i dwie biae. Pokna
wszystkie po kolei, popijajc wod.
Kolejny dzwonek dobieg z gonikw komputera. Ten dla odmiany oznajmia przyjcie
kolejnego e-maila.
Zaatwiaczka otworzya wiadomo. Dostaa j z jednej z tych miych tajnych instytucji
zajmujcych si gromadzeniem danych o obywatelach. Tre e-maila bya wyjtkowo
zwiza: Zidentyfikowano obiekt, dane w zaczniku, rachunek zostanie przesany do tego
patnika co zwykle. adnego podpisu, adnych pozdrowie.
Magosia otworzya zacznik i ledwie rzucajc okiem na dane, wcisna print. Z
drukarki prawie bezszelestnie wypaday kolejne kartki, a ona koczya rozmow. Kiedy si
rozczya, skrelia kolejn pozycj z listy. Po dziesitej przepracowanej nocy zostay jej ju
tylko cztery zlecenia do wykonania. No i dopilnowanie tych szeciu w trakcie realizacji.
Ostatnie kilka dni byo naprawd koszmarne, chyba najgorsze, odkd zacza prac.
Zaatwiaczka dosza do wniosku, e jeli jeszcze kiedy to si powtrzy, bdzie musiaa... si
z tym pogodzi. Kontrakt opiewa na dziesi lat i by nierozwizywalny w adnych
okolicznociach.
Na kartkach, ktre wycigna z drukarki, widniao zdjcie dziewczyny, jej dane ze
szkoy, z uniwersytetu, z pracy. Nawet rozmiar buta i lista kek zainteresowa, na ktre
uczszczaa, majc dziesi lat. Masa bzdur, ktrych Magorzata nie miaa zamiaru czyta, a
ktre uszczliwi Phillipa. A przynajmniej bd kolejnym krokiem na drodze, ktra zdaniem
wampira miaa prowadzi do jego szczcia.
Obok drukarki leaa biaa teczka. Zawieraa kilkanacie arkuszy z teoretycznie
supertajnymi danymi. Ich posiadanie podpadao pod szpiegostwo przemysowe i z tuzin
innych wymylnych paragrafw. Zleceniodawca, ktry je zamwi, mia czeka na
zaatwiaczk o dziesitej na High Street.
Zaatwianie spraw poza akademikiem byo elazn zasad, ktrej przestrzegaa,
przynajmniej w odniesieniu do obcych zleceniodawcw. Oznaczao to strat kilkunastu
dodatkowych minut potrzebnych, by dotrze na miejsce spotkania, ale za to dawao Magosi
zudzenie prywatnoci. A oprcz tego umoliwiao jej wyrwanie si z akademika na kilka
chwil, popatrzenie choby przez okno takswki na zwyky wiat. Konieczno wyjcia bya
wietn wymwk, eby wzi prysznic i zje kubeek lodw czekoladowo-bananowych.
***
Punktualnie o dziesitej na rogu High i Gandy Street Magorzata przekazaa bia teczk
ponuremu mczynie w ciemnych okularach i ciemnym garniturze, ktry chyba naoglda
si za duo filmw szpiegowskich. A raczej - sprostowaa w mylach zaatwiaczka - jego
pracodawca naoglda si za duo filmw. Chocia nie takie rzeczy ju widziaa w cigu
szeciu miesicy pracy. Ten przynajmniej nie upiera si przy spotkaniu o pnocy na
cmentarzu albo na rozstajach drg. Zaatwiaczka od kilku dni nie miaa okazji zje
czegokolwiek normalnego i teraz miaa zamiar to nadrobi. Cheeseburger by na tyle blisko
normalnego posiku, e wystarcza. Moga te zamwi col i frytki na wynos, by pochon
to wszystko po drodze do gabinetu czytacza marze. To jednak oznaczao, e bdzie musiaa
albo je szybko, albo i powoli, bo czytacz Rashid nie tolerowa mieciowego arcia.
Bya to zaledwie jedna pozycja z listy wielu rzeczy, ktrych nie tolerowa. Istniaa te druga
lista, Lista Rzeczy, Za Ktrymi Rashid Nie Przepada. Gdzie na jej czele znajdowao si
czytanie marze ludzi bez ich zgody. Mia jednak podpisany kontrakt z Korporacj i
niezalenie od wasnych zapatrywa etycznych musia czasami nagi Kodeks. Kady chcia
mie w kocu dobre ukady z zaatwiaczami.
Po namyle Magosia postanowia zrezygnowa z frytek i zamwia zamiast tego ciastko.
Ale wszystkie spodziewane przyjemnoci nagle odpyny w dal, a prostota okazaa si
niebywale skomplikowana. Bo zaatwiaczka nagle zobaczya Bena.
Ben Watson by najmodszym mistrzem magii w Anglii, moe nawet w caej Europie, a
moe i na wiecie. Kto taki mg doj do rzeczy wielkich, zrewolucjonizowa magi,
ruszy z posad bry wiata, a przynajmniej sprawi, eby ludzie przestali opowiada arty
typu przychodzi mag do lekarza.... Jednak Ben zaraz po uzyskaniu mistrzostwa wrci do
domu, do Exeter, gdzie zaj si prac na rzecz spoecznoci lokalnej i dziaalnoci w
niezliczonej iloci kek i stowarzysze przyjaci czego. W tym wypadku co
obejmowao wszystkie moliwe sprawy w promieniu stu pidziesiciu mil. Oprcz tego by
chyba jedynym czarodziejem na wiecie, o ktrym i czytacze marze, i zaatwiacze, a nawet
czonkowie Klanu mogli powiedzie, e jest fachowcem, bez zwyczajnego w takich
okolicznociach parsknicia miechem i krzyowania palcw. Nawet Phillip, cho niechtnie,
przyznawa, e Watson zna si na rzeczy.
Ale to nie talent Bena sprawi, e Magorzata wyrzucia do kosza ciastko i col i
wygrzebaa z kieszeni komrk, eby zadzwoni po takswk. Na to najwikszy wpyw miaa
kobieta, ktra razem z nim wchodzia do pubu na niadanie: jasnowosa, zielonooka, o
piknie wyrzebionych kociach policzkowych. W wieku dziesiciu lat zacza chodzi na
kko rzebiarskie. Marzya, eby zosta piosenkark, nurkowa z delfinami albo polubi
ksicia Williama i zosta krlow Anglii. Zamiast tego studiowaa politologi, a po zrobieniu
licencjatu zacza prac w administracji publicznej Devonu. W wolnych chwilach nadal
rzebia, najczciej ptaki. Na imi miaa Joanna i cae jej ycie byo opisane na kilku
kartkach, ktre w tej chwili miy si w jednej z kieszeni ogrodniczek Magosi.
Ze sposobu, w jaki tych dwoje rozmawiao, jak artowao, atwo byo wysnu wniosek, e
Ben Watson by najwyraniej w bardzo bliskich stosunkach z kobiet, ktra staa si obsesj
Phillipa. Z kobiet, ktrej ycie miao sta si zabawk w rkach wampira, jak tylko
zaatwiaczka wykona zlecenie.
To wykluczao udzia Rashida w caej sprawie. On i Ben byli przyjacimi - na tyle, na ile
pozwala zawodowy ukad. Czytacz na pewno nie zechciaby przyoy rki do niczego, co
mogoby w jaki sposb uderzy w czarodzieja. Mg te zna t kobiet.
Zanim podjechaa takswka, Magosia zdya doje cheeseburgera. Wsiadajc do
samochodu, przekna ostatni ks.
- Rg Pennsylvania i Hillsborough - rzucia.
Przez ca drog nie wykonaa ani jednego telefonu. Zajta bya wymylaniem sposobu,
jak osuszy to bagno, w ktre zmienio si jej zlecenie. Kiedy wysiadaa z takswki, ju
prawie wiedziaa, co zrobi.
Dom na rogu Pennsylvania Road i Hillsborough Avenue by duy, przynajmniej na tle
szeregowych domkw, z ktrymi ssiadowa. Mia wykuszowe okna i wieyczki akurat w
takiej iloci, eby zaspokoi wymagania kogo, kto wykuszowe okna i wieyczki uwielbia,
ale nie wpada przy tym w przesad. Drewniane ramy okien pomalowano na ciemnozielono,
a grne szyby wiele lat temu zastpiono witraami. Re, ktre na nich przedstawiono, byty
pikniejsze od tych porastajcych lekko zaniedbany ogrd. Na pocie oddzielajcym posesj
od ulicy siedzia pikny biao-rudy kot. Wida po nim byo trosk waciciela - mia
wypielgnowane futro i zielon obrk. Pasowa do tego miejsca.
Zaatwiaczka bez ceregieli otworzya sobie furtk, podesza do drzwi i zacza naciska
dzwonek raz za razem. O dziesitej rano w niedziel Kasandra z pewnoci jeszcze spaa
snem kamiennym i nieustpliwym, wic trzeba byo si przyoy, aby j z niego wyrwa. Po
smym dzwonku przez uchylone okno na pitrze dobieg jaki rumor, wic Magorzata
przycisna jeszcze dwa razy przycisk, tak dla pewnoci, potem cofna si o kilka krokw,
eby byo j wida z okna. W przeciwnym razie Kasandra mogaby, zamiast zej i po prostu
otworzy drzwi, zacz przebiera si w czarn koronkow nocn koszul, strj niewtpliwie
bardziej odpowiedni dla Wielkiej Kasandry, Znawczyni Sekretw Tamtego wiata, Ktrej
Wzrok Przenika Mgy Przyszoci. Poniewa w przypadku Magosi nie byo po co si
wysila na PR, otworzya jej drzwi zwyczajna Kas we flanelowej piamie w misie i z
wosami zwizanymi na czubku gowy bia frotk.
- Jest rano - jkna, trc oczy i przy okazji odgarniajc z twarzy rudy loczek.
- Musisz mi kogo przeczyta - oznajmia Magosia, mijajc wrk i wchodzc do domu.
- Teraz.
Kasandra natychmiast oprzytomniaa. Rzucia niespokojne spojrzenie na ulic i zamkna
drzwi, prawie przytrzaskujc ogon kota, ktry zdecydowa si wej do rodka.
- Oszalaa? - wysyczaa nerwowym szeptem. - Straciam licencj, wiesz, co mi zrobi,
jak kogo przeczytam?!
- Wiem. - Zaatwiaczka machna doni, bagatelizujc tym gestem proces, niebotycznie
wysok grzywn, wizienie o zaostrzonym rygorze i obowizkow reedukacj. - Nikt si nie
dowie, mam swoje dojcia.
- Nie. - Kasandra zdecydowanie potrzsna rudymi lokami. - Mam kar w zawieszeniu,
jeszcze mi j odwiesz.
- Nie odwiesz - stwierdzia stanowczo Magorzata. - Mao tego, zaatwi ci skrcenie
okresu kary. Ile ci jeszcze zostao? Trzydzieci cztery lata? Na pewno uda mi si to
zmniejszy przynajmniej o poow. Wrka zmarszczya nos, wyranie si nad czym
gboko zastanawiajc.
- Skrcenie kary i miesiczny czynsz - zaproponowaa zaatwiaczka.
- Roczny czynsz - rzucia natychmiast Kas. Jak na kogo z zawodu metafizycznego miaa
gow do interesw i staa wyjtkowo mocno na ziemi, zwaszcza jeli chodzio o pienidze.
Jej pienidze.
- Zgoda - westchna Magosia. - Ale TERAZ.
- Tylko si ubior. - Wrka pognaa na gr.
Do towarzystwa zaatwiaczce zosta jedynie kot, wyranie rozczarowany tym, e go nie
zwraca na niego uwagi. Przywyk do zachwytw przechodniw, zreszt byo czym si
zachwyca. Ale Magorzata nawet go nie pogaskaa. Posza do kuchni i nalaa sobie szklank
soku. Bez skrupuw poczstowaa si te herbatnikami z puszki. Kot ruszy za ni, gotw
ostatecznie nawet si poasi, ale to by nic nie dao. Zaatwiaczka ju miaa w doni komrk i
prowadzia jak strasznie wan rozmow, tumaczc komu, e musi co zrobi, i to
koniecznie, ale to koniecznie zaraz.
Po pitnastu minutach rozleg si dzwonek do drzwi.
- To do mnie! - wrzasna Magorzata w stron schodw i posza otworzy.
Kot skorzysta z okazji, eby wymkn si na zewntrz, z satysfakcj odnotowujc przy
okazji peen podziwu okrzyk kuriera. Tak si powinno traktowa pikne stworzenia, a nie z
obojtnoci jak niektrzy. Jednak zaatwiaczka nawet nie zerkna w stron pupila Kasandry,
podpisaa tylko formularz, odebraa przesyk i zamkna drzwi.
- Jestem gotowa - oznajmia wrka, schodzc po schodach. Po flanelowej piamie nie
byo ju ladu, zastpia j powczysta zielona suknia doskonale pasujca do rudych wosw
Kasandry. Zote wisiorki i bransolety ozdobione okultystycznymi wzorami lekko dzwoniy
przy kadym jej kroku. Wrka bya skonna przyzna, e srebro jest w zasadzie bardziej
odpowiednie na biuteri dla osoby parajcej si sztuk tajemn, ale jakkolwiek by patrze,
do rudych wosw i zielonych oczu bardziej jej pasowao zoto. Chrzani okultyzm, tu
chodzio o wygld! Kas zarzucia sobie jeszcze na ramiona turkusowy szal haftowany lnic
nitk i zakrcia si przed lustrem. Chciaa te co zrobi z wosami, ale lepiej byo nie
wystawia cierpliwoci zaatwiaczki na prb. Zreszt niestarannie upity kok wyglda
niemal tak dobrze jak kok bardzo starannie upity w ten sposb, eby wyglda na
niestarannie upity.
- Zamw takswk - polecia jej Magorzata, a sama znalaza w swojej komrce numer
Bena. - To ja - powiedziaa, kiedy tylko si odezwa. - Mam twoj przesyk... Bd w
centrum, wolaabym ci j odda i mie kolejne zlecenie z gowy... wiesz, ile mam teraz do
roboty... Prosz... Za dwadziecia minut w Guildhall Shopping Centre. Przy schodach. -
Rozczya si.
- Nie mwia, e Watson ma z tym co wsplnego - wytkna Kasandra, ktra cay czas
staa zaatwiaczce za plecami i bezczelnie podsuchiwaa. W zasadzie nie miaa nic przeciwko
czarodziejowi. Po prostu wolaa nie wchodzi mu w drog. W jej opinii by chorobliwym
legalist, ekowirem i nachalnie wierzy w moliwo zgodnego i pokojowego wspycia
midzy ludmi. Kasandra natomiast zwyka lekko nagina zasady (w kocu nie dostaa tego
wyroku w zawieszeniu za nic), marzya o futrze z szynszyli, a na konfliktach midzyludzkich
zarabiaa nieze pienidze. I, niestety, miaa te pen wiadomo, e z nich dwojga to
Watson jest potniejszy. O wiele potniejszy.
- Nie bdzie go tam - odpowiedziaa spokojnie Magosia. - Sama syszaa, bdzie na
mnie czeka w Guildhall. W tym czasie ty wejdziesz do pubu, eby j przeczyta. -
Wycigna z kieszeni pomit kartk i pokazaa wrce zdjcie. - Tylko pod ktem
idealnego faceta, idealnej randki i tym podobnych. Potem zgrasz mi marzenia na pyt i
zaatwione.
- Miejmy nadziej - stwierdzia Kasandra. - Takswka ju podjechaa.
***
Kas wysiada z takswki przed pubem. Przez okno wida byo jasnowos kobiet.
Siedziaa przy stoliku sama, Ben musia ju wyj, pewnie poprosi j, eby zaczekaa.
Zaatwiaczka miaa nadziej, e tak bdzie.
Poprosia kierowc, aby wysadzi j na tyach centrum handlowego. Wchodzc, mina
stojcego na chodniku gipsowego konia. Pomalowany by na rowo i dodatkowo upstrzony
czerwonymi serduszkami. Sdzia, e na oczach te bdzie mia namalowane serduszka albo
chocia sodkie bkitne lepia z dugimi rzsami, ale nie. Oczy mia neonowo zielone. A w
samym rodku renic kto starannie naszkicowa dwie trupie czaszki. A przecie Halloween
ju dawno mino.
Magorzata nie miaa czasu przyglda mu si duej, musiaa znale Bena. Nie byo to
trudne, zobaczya go ju z daleka. Wyrnia si na tle tumu: wysoki, jasnowosy, brodaty
niczym wiking. Patrzy na boki wyranie zniecierpliwiony. Magosia przypieszya kroku.
- Ju jestem, przepraszam, e tak si uparam, eby ci to koniecznie teraz odda, ale nie
masz pojcia, ile mam na gowie, bo od dziesiciu dni nie spaam, a zlece mi wcale nie
ubywa, powariowali ci ludzie, jad na lekach od zeszego pitku, jak tak dalej pjdzie, to
zanim kontrakt mi si skoczy, nie bd miaa wtroby albo nerek, albo jednego i drugiego,
nie wiem, czy moje ubezpieczenie to obejmuje, bd musiaa zadzwoni do Korporacji, a
wiesz, jacy oni s, jeli ju, to dostan odpowied za pitnacie lat albo i pniej, w sumie
trudno ich wini... - musiaa przerwa dla zaczerpnicia oddechu, co Ben natychmiast
wykorzysta.
- Suchaj, wspczuj ci. Postaram si niczego ci nie zleca w najbliszym czasie.
Niestety, teraz naprawd musz ju lecie.
- Kolejne zebranie jakiego stowarzyszenia mionikw czego? - spytaa domylnie
zaatwiaczka. - Do ilu ju jeste zapisany? Stu? Jeli nawet w niedziel rano masz zebrania, to
kiedy ty znajdujesz czas na magi?
- Nie mam zebrania! - Czarodziej zaczyna si ju coraz bardziej niecierpliwi.
- A niech mnie! - wykrzykna Magorzata. - Masz dziewczyn! Mio wiedzie, e kto
ma czas na ycie towarzyskie! - Nie musiaa nawet wysila si na gorycz w gosie, sama jej
wysza.
- Tak... Nie... Nie mam! - zdecydowa si wreszcie Ben. Caa ta rozmowa wyranie go
irytowaa. Ale po pierwsze, nie by z natury porywczy, wic krzyczenie na kogo, eby si, do
diaba, wreszcie odczepi, nie wchodzio w gr, zwaszcza w miejscu publicznym. A po
drugie, stara si by wyrozumiay. Dobrze wiedzia, jak prac ma Magosia, i mg si
domyla, jak wpywa na ni kilka nieprzespanych nocy i nadmiar lekw. - Nie mam teraz
czasu na rozmow, kto na mnie czeka.
- Kobieta - dopowiedziaa natychmiast zaatwiaczka.
- Tak... - Zbiera si ju do odejcia.
- Jest dla ciebie wana? To randka? Masz nadziej, e bdziecie razem? - zapytaa z
godn ciekawoci Magosia.
Ben rzuci jej pochmurne spojrzenie. Waciwie nie pochmurne, ale gromice.
- Nie! Nie mam czasu na... Po prostu nie mam czasu! - uci zdecydowanie rozmow. - I
musz ju i. Zacznij sobie oglda East Endersw albo co... Poyj sobie ich yciem.
Tysice ludzi tak robi.
- Tysice ludzi maj czas na opery mydlane... - rzucia zaatwiaczka w stron jego
plecw. Ona nie miaa czasu na seriale. Byy waniejsze rzeczy, ktrymi powinna si zaj.
Dlatego wanie musiaa zapyta.
***
Kasandra dostarczya pyt po godzinie. Zaatwiaczka wydrukowaa jeszcze raz akta
kobiety, doczya do nich CD i wszystko razem wsadzia do teczki. Zamwiony kurier
dostarczy j do Phillipa. Zlecenie zostao zaatwione.
***
Trzecia w nocy stanowia, przynajmniej w opinii Magorzaty, upiorn por, kiedy
wszyscy uczciwi obywatele spali, a po wiecie ptay si tylko pode i zapewne take
zboczone kreatury. Ona nie musiaa si ich obawia, miaa wykupione ubezpieczenie.
Ptajcych si po nocy zaatwiaczy te trudno byo uzna za uczciwych obywateli.
Zleceniodawca, z ktrym spotkaa si przed dwudziestoma minutami, te by chyba
mionikiem filmw szpiegowskich. Albo ksiek, co zreszt na jedno wychodzio.
Wyznaczy spotkanie w nocy nad rzek. Magosi byo waciwie wszystko jedno, i tak
ostatnio nie sypiaa, o drugiej nad ranem nie miaa z reguy problemw z takswk, bo puby
zamykano okoo pnocy (to znaczy zaczynano wtedy uprzejmie wyprasza klientw).
Zreszt krtko potem miaa umwione nastpne spotkanie, tym razem na dworcu
autobusowym. Lustrzanka wracaa z Londynu.
Tak naprawd to nie musiaa ju przyjeda, moga tam zosta, a przed dziewit
znale sobie ustronny kcik z lustrem czy kawakiem szka i po prostu wrci do swojego
wymiaru. Ale si upara. Twierdzia, e przecie musi zostawi Magorzacie zakupy, ktre
zrobia. No i kupia jej prezent... A poza tym...
Magosia przestaa sucha ju przy pierwszym wanym powodzie. Lustrzanka bya
wyjtkowo wygadana i jeli chciaa, potrafia w swoim odbitym rozumku znale
uzasadnienie dla wszystkiego. Zaatwiaczce to waciwie nie przeszkadzao. Nawet lubia
lustrzank, poza tym co jej szkodzio zrobi odbiciu przyjemno? W kocu obie miay
paskudne zawody, trzeba byo w takiej sytuacji trzyma si razem.
Nocno-poranna wycieczka na dworzec autobusowy nie bya dla Magosi problemem. Nie
musiaa nawet robi przerwy w zaatwianiu. Do pracy potrzebowaa waciwie tylko swojego
telefonu komrkowego, cuda techniki wyposaonego w cze bezprzewodowe, GPS, faks,
minikamer, laser, magnes, emiter fal cieplnych i mas innych ulepsze. Wszystkie opisano
dokadnie w instrukcji opiecztowanej TOP SECRET, ktrej Magorzata nie miaa nigdy czasu
przeczyta. Instrukcja leaa w szufladzie razem z innymi, opatrzonymi ostrzeeniami
podobnej treci, tyle e w rnych jzykach.
Kiedy sza na dworzec, min j biegncy ko. Wci by rowy, a czerwone serduszka
podrygiway wraz z ruchami jego mini. Neonowozielone oczy wieciy w ciemnoci,
tworzc upiorn opraw dla trupich czaszek, ktre mia w renicach. Na widok zaatwiaczki
zara, ale nie zatrzyma si. Pogalopowa dalej, przypominajc w wietle ulicznych latarni
zowrog halucynacj.
Magosia nie miaa czasu nawet si za nim obejrze, bo dostrzega znajom sylwetk.
Kto jeszcze szed w stron dworca sprystym, pewnym siebie krokiem. Nie kto. Phillip!
Zaatwiaczka przypieszya. Wampiry zwykle trzymay si z dala od autobusw. Miay
do tradycyjne pogldy na transport. Statek, powz albo ostatecznie samochd osobowy,
najlepiej typu limuzyna, ale autobus, kolej, samolot, cay transport publiczny? Nie! To nie
byo dla nich. Skoro Phillip szed na dworzec, to musiao go tam przycign co wanego.
Normalnie Magorzata nie zawracaaby sobie tym gowy, ale istniao co takiego jak
dobro ogu, a przynajmniej dobro spoecznoci, ktrej zaatwiaczka z racji wykonywanego
zawodu te bya czci. To dobro mogo zosta mocno naruszone, gdyby najpotniejszy
czarodziej i najbardziej wpywowy wampir poszli, w przenoni albo dosownie, na noe. Jeli
w okolicy miao zacz si dzia le, lepiej byo o tym wiedzie wczeniej. Zwaszcza jeli
jedno ze zlece dotyczyo utrzymania spokoju w miecie.
I wanie dlatego Magosia posza za Phillipem - w takiej odlegoci, eby jej nie
zauway. Nie musiaa si ba, e straci go z oczu. Jej wspaniaa komrka miaa te
miniradar, ktry reagowa na ruch, a o tej porze nawet bezdomni spali. Jedynymi godnymi
uwagi punktami na wywietlaczu bya ona i wampir. No i jeszcze ko, ale on oddala si
coraz bardziej, a wreszcie znik z radaru.
Tak jak si spodziewaa, wampir zmierza na dworzec autobusowy. Min niski budynek,
w ktrym mieciy si, kasy i sklepy, i zszed schodami w d, w stron przystankw. Kiedy
zaatwiaczka podesza bliej stao si jasne dlaczego. Na aweczce w przeszklonej poczekalni
siedziaa dziewczyna, ktre; marzenia poprzedniego dnia przeczytaa Kas. Ta sama, ktra z
racji pracy w administracji publicznej miaa zapewnione ubezpieczenie. Oczywicie nie
zdawaa sobie sprawy, e z inicjatywy Bena ju dwa lata wczeniej ubezpieczenie
pracownikw pastwowych zostao wzbogacone o dodatkow opcj. I pewnie nawet
urzdnik, ktry podpisa stosowne zarzdzenie, nie wiedzia, co ta opcja zawiera. A zawieraa
midzy innymi ochron przed urokami. Wszystkimi. W kocu na tych rzeczach czarodziej si
zna. A do tego mia obsesj na punkcie niezawisoci i niezalenoci funkcjonariuszy
publicznych.
Magosia bya, prawd mwic, pod wraeniem, kiedy w niedziel po poudniu
przeczytaa e-maila z Urzdu Ochrony Rzeczywistoci. Miaa tam dojcia i wykorzystaa je,
eby sprawdzi, dlaczego czar wampira nie zadziaa. Zaatwienie takiego zabezpieczenia
musiao by niesamowicie trudne i z ca pewnoci Ben nie zrobi tego sam. Zaatwiaczka
podejrzewaa, e przyoya do tego rk witej pamici pani Willoughby.
Ale teraz nic nie byo w stanie ochroni dziewczyny. Nie przed przystojnym, czarujcym
mczyzn, ktry zna wszystkie jej sny i marzenia. Waciwie to wiadomo, dlaczego
kobieta bya niewraliwa na jego urok, powinna uspokoi wampira. W kocu skoro Joanna
bya zwyczajnie oboona antyurokiem, to nie ma mowy o ujmie na honorze krwiopijcy i jego
mskiej atrakcyjnoci. Ale widocznie Phillip za bardzo pogry si w tej swojej obsesji, eby
tak po prostu zrezygnowa. Wampiry byway wrcz szaleczo introwertyczne i
introspektywne. Magosia dobrze o tym wiedziaa, bo ju kilka razy musiaa zaatwia
Phillipowi i kilku jego pobratymcom psychoanalityka.
Dalszy cig wypadkw by atwy do przewidzenia: wampir szybko si znudzi swoj
krtkotrwa fascynacj i przestanie udawa ksicia z bajki. Moe wczeniej zmieni j w
wampirzyc, moe tylko skosztuje jej krwi. Na pewno za to zamie wybrance serce. A
konkretniej: jej serce zostanie zamane, kiedy uwiadomi sobie, e zrezygnowaa z Bena dla
iluzji, i to zbatej. Co do tego, e czarodziej nie by Joannie obojtny, Magorzata nie miaa
wtpliwoci. Widziaa ich razem, to wystarczyo. Jak wszystko, co pikne, to te si musiao
skoczy. Ale czy takie sprawy powinny obchodzi zaatwiaczk?
- O, jeste! - rozleg si tu nad uchem Magosi jej wasny gos. - Cudownie byo!
Poszam do Madame Tussauds i byam na zakupach, i na przyjciu te byam, ale jako ten
gruby facet, to si nie liczy, chocia szampan by super...
Magosia odwrcia si w stron lustrzanki. Jej odbicie nie wygldao ju jak ona... w
kadym razie nie wygldao tak, jak Magorzacie zdarzyo si kiedykolwiek wyglda, nawet
wtedy, gdy zostaa Miss Studentek. Jej siostra wykorzystaa wolny czas, eby o siebie
zadba, ale zrobia to w stylu omiolatki, ktra nagle dorwaa si do upragnionych maminych
kosmetykw i ciuchw. Efekt by, agodnie mwic, wyrazisty. Makija zbyt mocny,
sukienka zbyt krzykliwa, a cao przypominaa tandetne disco z lat osiemdziesitych. Cho
diabli wiedz, moe to teraz ostatni krzyk mody? Zaatwiaczka nie bya na bieco. Zreszt to
wszystko nic wobec wyrazu szczcia, jaki malowa si na twarzy drugiej Magosi, i
ekscytacji, z jak tamta ciskaa kilkanacie toreb z zakupami, swj wielki skarb.
- Kupiam sobie sukienk i buty, i spodnie, i bluzk - cigna lustrzanka. - I apaszk.
Tobie te kupiam, t! I jeszcze znalazam superbluz i paszcz... Zostawi to wszystko u
ciebie, dobrze? Na nastpny raz. Moesz je nosi, jak mnie nie bdzie - dodaa szczodrze,
doskonale wiedzc, e Magorzata nie skorzysta ze wspaniaomylnej oferty. aden z nowych
strojw nie mia kieszeni wystarczajco duych, eby pomieciy ogromny notes z adresami,
podstawowe narzdzie pracy zaatwiaczki. - I jeszcze byam u fryzjera i u kosmetyczki, a w
ogle to miaa racj, alibi chcia, morderca jeden, ale na przyjciu byo fajnie, tylko szkoda,
e nie mogam zaoy sukienki, bo wiesz, on by strasznie brzydki, a i jako taki brzydki
facet to waciwie adna frajda, ale...
Nie zdya doda adnego ale, bo Magosia gwatownie zatkaa jej usta doni i
pocigna sobowtra pod cian najbliszego budynku. Lustrzanka wytrzeszczya oczy
zaskoczona takim zachowaniem zaatwiaczki. Magorzata bya chyba jedn z najbardziej
flegmatycznych osb, jakie zdarzyo jej si spotka... Przynajmniej tak sdzia a do tej
chwili.
Zaatwiaczka nie puszczaa lustrzanki, ale poza tym nie zwracaa na ni uwagi. Bya zbyt
zajta spogldaniem na ulic. Kto szybkim krokiem zblia si do dworca - i, niestety, by to
kto znajomy.
Magorzata bez namysu pocigna swoje odbicie za rg budynku, z powrotem w stron
dworca. Rzucia jedno szybkie, niespokojne spojrzenie na poczekalni. Jasnowosa
dziewczyna rozmawiaa z Phillipem. Nawet z tej odlegoci wida byo, e si mieje.
- Musisz co jeszcze dla mnie zrobi - powiedziaa zaatwiaczka popiesznie do swojego
sobowtra. - Nieoficjalnie. Dopilnuj, eby ci nie nakryli, i zaatwi ci za to, co chcesz,
nawet weekend na Hawajach albo odbicie jakiej znanej aktorki na par dni... - Dobrze
wiedziaa, czym skusi mieszkank wiata Luster. Ta, chocia baa si konsekwencji
naginania regu, to jednak bardzo, bardzo chciaa cho przez jeden dzie by kim sawnym...
Albo pojecha na Hawaje, koniecznie zabierajc ze sob nowe ciuchy.
- Ale nikt si nie dowie? - upewnia si jeszcze ostronie.
Magorzata pokrcia gow.
- Suchaj mnie uwanie - powiedziaa. - W poczekalni siedzi dziewczyna, jasne wosy,
rozmawia z wampirem...
- No, fajny! - przytakna lustrzanka, zerkajc we wskazanym kierunku.
- Dasz rad j std odbi?
- Nie bardzo. Z bliska bdzie wida...
- On nie moe zobaczy ci z bliska! - zaprotestowaa gwatownie zaatwiaczka. - To
czarodziej, zorientuje si!
- Czarodziej? - wyranie zmartwio si jej odbicie. - A mwia, e wampir...
- Tamta rozmawia z wampirem. Ty masz uda j przed czarodziejem.
- Przed czarodziejem? - Lustrzanka prawie popukaa si w gow. - Daj spokj, eby
oszuka czarodzieja, to wystarczy peruka!
- Nie tego. - Magosia wystawia na chwil gow
zza winkla. Ben by ju cakiem blisko. - To zawodowiec. Wiem, wiem - pokiwaa gow,
widzc min swojego odbicia. Fraza czarodziej zawodowiec zajmowaa trzeci pozycj na
licie stu najlepszych dowcipw o czarodziejach, i to ju od czterdziestu szeciu lat. - Dziwne,
ale prawdziwe. Na co czekasz?! - pogonia j. - Odbijaj, szybko!
Druga Magorzata posusznie signa po mae dwustronne lusterko, ktre sobotniej nocy
dostaa od zaatwiaczki. Skierowaa je w stron poczekalni i siedzcej tam kobiety. Potem
obrcia je do siebie. Najpierw zacza si zmienia na twarzy, potem przysza kolej na
ramiona, plecy, piersi... Po chwili koo Magosi staa kopia obsesji Phillipa. Niedokadna
kopia. Prawdziwa Magorzata do si napatrzya na zdjcia, eby zauway rnice. Ben te
by je na pewno dostrzeg, bo cho to facet, jednak czarodziej. Ale z bliska albo w dobrym
wietle. A przecie bya jeszcze noc.
- Musisz go std odcign. - Magorzata zabraa swojej towarzyszce torby z zakupami i
lusterko. - Jak najdalej od dworca. Wybiegnij std, zatrzymaj si, eby ci zauway, i biegnij
dalej. Autobus zaraz podjedzie, oni wsid i odjad. A czarodzieja nie moe tu wtedy by,
rozumiesz? Nie moe ich zobaczy. Niech pobiegnie za tob, ale pilnuj, eby ci z bliska nie
obejrza. Jak bdzie za blisko, to znajd jaki kawaek szka i przechod!
Sobowtrowi wyrwa si jk zawodu.
- Ale jeszcze nie ma dziewitej!
- Trudno. Pomyl o Hawajach. Tylko prosz, nie prbuj si przed nim chowa. To
naprawd zawodowiec, znajdzie ci! Jak bdzie blisko, przechod - przypomniaa z
naciskiem.
- No dobrze - zgodzia si lustrzanka, wci lekko nadsana z powodu straty tych kilku
godzin.
Posusznie wybiega zza budynku i przystana na chwil na wprost Bena. Musia
dostrzec w niej swoj Joann, bo te si zatrzyma. Wtedy ona pobiega dalej przed siebie.
Czarodziej zawoa j po imieniu, ale nawet nie zareagowaa. Wobec tego pobieg za ni,
oddalajc si od dworca.
Magosia obserwowaa to wszystko przytulona do ciany. Kiedy kroki Bena ucichy w
oddali, odwrcia si. Autobus ju odjeda, po Phillipie i dziewczynie nie byo ladu.
Odjechali, a moe odeszli, rezygnujc z podry. Cokolwiek by zrobili, zrobili to razem.
Zaatwiaczka nie lubia si wtrca w czyje prywatne sprawy, zwaszcza w prywatne
sprawy tych, ktrych znaa. Ale tym razem naprawd nie miaa wyjcia. Otwarty konflikt
midzy Benem i wampirem mg zagrozi dobru ogu. A, niestety, ochron tego dobra kto
Magorzacie zleci. Jak zawsze caa parszywa robota spadaa na ni.
***
Sobota, zdaniem zaatwiaczki, bya najgorszym dniem tygodnia. Przede wszystkim
dlatego, e wtedy puby, kluby i ulice wypeniali ludzie, ktrzy mieli czas na zabaw. Ona te
kiedy miaa... Cay dzie spdzia przy telefonie i komputerze, przeprowadzajc mczce
rozmowy i wysyajc kolejne e-maile. Ale dziki temu ju prawie wszystko zaatwia. Dwa
ostatnie zlecenia i tak musiay poczeka do jutra, Magorzata wiele moga, ale niektre rzeczy
musiay po prostu potrwa. Bya jedenasta, a ona taszczya przez centrum Exeter kilka
metalowych puszek, zestaw pdzli i wycity z kartonu szablon ze zamanym sercem. Wanie
zaatwia ostatnie zlecenie na ten dzie. I teraz miaa waciwie reszt nocy dla siebie.
Pozostawao tylko zdecydowa, czy woli i do pubu popatrze na ludzi, ktrzy maj czas na
znajomych, czy te moe lepiej nareszcie pj spa do akademika.
Z yciem towarzyskim i tak moga si poegna na najblisze dziewi i p roku, a kilka
godzin snu...
- Tak mylaem, e to ty - usyszaa nagle tu obok znajomy gos.
Zatrzymaa si. Na chodniku, przed chwil jeszcze pustym, sta wysoki mczyzna z
ogolon gow. Ubrany by w czarny kombinezon i wojskowe buty, w doni trzyma
kominiark. Na imi mia Dominik i by dowdc komanda ptrolli z ubezpieczalni. Kiedy
tylko kto z wykupion polis znalaz si w niebezpieczestwie, grupa specjalna przybywaa,
eby usun zagroenie. Tak wanie Magosia go poznaa. A tydzie pniej musiaa
zostawi Dominika przed wejciem do kina, bo przyszo kolejne zlecenie.
- Praca? - zapytaa, zerkajc na kominiark. Komanda nie wzywano do byle czego,
musiao si co sta.
- Ten wasz czarodziej - wyjani ptroll. - Tak midzy nami, to nawet normalny facet,
chocia taki zawd sobie wybra... - Pokrci kpico gow. - Ale problemy ma jak kady
czarodziej. Jaka wampirzyca mu si naprzykrzaa. Staa gociowi pod drzwiami i
wrzeszczaa, e bya gupia i naiwna, e to bya straszliwa pomyka i eby jej wybaczy.
Strasznie zdesperowana. Cay czas powtarzaa, e kto j oszuka, a jej tak naprawd zaley
tylko na tym czarodzieju. Mao go to ruszyo, bo dostalimy wezwanie, eby mu j
natychmiast zabra z wycieraczki. On chyba bardzo nie lubi wampirw... Troch mi jej
szkoda. Nawet nieza dziewczyna i nie robia kopotw. Sama sobie posza, tylko strasznie
pakaa, e on jej nie chce.
- Blondynka? wieo zwampiryzowana? - upewnia si zaatwiaczka. wieo upieczone
wampiry zawsze byo atwo pozna. Mijao kilka tygodni, zanim przyzwyczaiy si, e maj
nie wychodzi na soce, e trzeba zawsze nosi chusteczki nawilajce, aby wytrze sobie
krew z kcikw ust, i w przypadku kobiet, e musz zmieni kosmetyki, podkad przede
wszystkim. Nawet najjaniejszy, cielisty fluid czy puder wyglday fatalnie na trupio bladej
cerze.
- To ona - przytakn Dominik. - Znasz j?
Magosia pokrcia gow.
- Nie.
Obsesja. Obsesje si kocz i nic nie zostaje. A moe wrcz przeciwnie, skoczyy si
zudzenia, ktre zaoferowa jej wampir? Przyczyna nie miaa znaczenia. Ale konsekwencje
mogy by... problematyczne - pomylaa smutno.
Komandos przechyli gow, spogldajc na puszki i pdzle, ktre trzymaa w doni.
- A ty masz nowe zlecenie?
- Ju zaatwione. - Wyrzucia farby do najbliszego kosza na miecie. Z puszki z
czerwon odpada przykrywka, a zawarto oblaa niedopaki i gazety. Te kolory ju jej si
nie przydadz... Rano bdzie musiaa zadzwoni do hurtowni. W niedziel co prawda
nieczynne, ale Magosia miaa swoje dojcia. Potrzebowaa nowych farb. Niebieski,
fioletowy, szary... Co smtnego, w barwach deszczowego nieba. - To moe gdzie
pjdziemy? - zaproponowa, umiechajc si, Dominik. Ten umiech naprawd zmienia jego
twarz: z ptrolla komandosa w miego faceta.
- Nie jeste na subie?
- Chopaki bd mnie kry. Ale jakby si co dziao, to si zmyj, trudno. Nie obrazisz
si? - Spojrza na ni pytajco.
- Chyba artujesz! - Magosia po prostu musiaa si rozemia. Ona miaa si o co
takiego obrazi... Ona?!
A EBY YLI DUGO
Niebo wygldao tak, jakby chciao sta si szare, ale byo zbyt leniwe, aby przybra
jakkolwiek jednoznaczn barw. W rezultacie tylko przyblako i uznao, e to wystarczy.
Chodniki jeszcze nie wyschy po ostatnim deszczu, a wskazwka barometru spadaa w d,
dostarczajc ludziom wyjanienia, dlaczego nic im si nie chce.
Magorzaty, rzecz jasna, nie dotyczyo tak przyziemne wytumaczenie. Nie moga by
senna, niezalenie od cinienia, pory dnia czy prozaicznego braku waciwej iloci snu, bo
skutecznie uniemoliwiay jej to farmaceutyki, ktrymi si faszerowaa. Nie moga by
zniechcona i leniwa - brakowao jej na to czasu. Za to bya godna.
Bardzo atwo moga co na to poradzi - na biurku obok laptopa leao otwarte kartonowe
pudeko, ktre posaniec przynis p godziny wczeniej. Pizza zdya ju wystygn. Dla
zaatwiaczki nie stanowio to problemu, zjadaby j nawet na surowo, ale wczeniej musiaa
skoczy bardzo wyczerpujc rozmow telefoniczn. Trudno gada z upartym biurokrat,
przeuwajc jednoczenie pizz, wszystko jedno: gorc, ledwo ciep czy zupenie zimn.
Patrzc tsknie na ser zasychajcy wok pepperoni, Magosia dosza do wniosku, e
ycie byoby o wiele prostsze, gdyby ludzie wiedzieli, jak naley si odnosi do pracownikw
Korporacji. Ale nie wszyscy wiedzieli, wic zdzieraa sobie gardo, przekonujc jakiego
nadtego idiot, dlaczego ma ruszy tyek i natychmiast wysa kilka plikw zawierajcych
tajne dane. Idiota twardo da jakich autoryzacji, wic Magorzata w kocu si poddaa.
Autoryzacje moga zaatwi pniej, a od rozmowy z biurokrat bardziej interesowaa j
pizza.
Ze wszystkich rzeczy na wiecie tylko jedna stanowia prawdziwy problem: wypltanie
si z tego przekltego kontraktu, ktry ostatnio coraz bardziej uprzykrza jej ycie. Byo tylko
jedno ale: zaatwiaczka sama nie wiedziaa do koca, czy nienawidzi swojej pracy. Pewnie,
trudno o bardziej mczc i czasochonn robot, ktra trwa dwadziecia cztery godziny na
dob i zmusza do przyjcia kadego zlecenia, ktre speniao wymogi formalne. Ale
zaatwianie byo te ciekawe, czasami zabawne, przede wszystkim inne ni zwyczajna posada
i dawao moliwo poznawania ciekawych ludzi. Wanie, interesujcych ludzi... pludzi
waciwie... Musiaa zadzwoni do Dominika. Ale najpierw postanowia nadrobi zalegoci
ywieniowe.
Zdya zje poow pizzy, kiedy pod oknem rozlego si przeraliwe miauczenie.
Magosia odoya nadgryziony kawaek do pudeka i wyjrzaa na zewntrz. Na trawniku pod
akademikiem siedziaa znana jej ju od kilku miesicy kotka w kolorze kawy z mlekiem.
Zwierzak mia zadarty eb i spoglda z nadziej na uchylone okna pokojw. Kiedy zauway
zaatwiaczk, miauczenie przybrao na sile.
- Ju, ju...- mrukna Magorzata.
Zesza na parter i otworzya drzwi wejciowe. Kotka ju przed nimi czekaa. Natychmiast
wlizgna si na klatk schodow i nie czekajc na zaatwiaczk, pobiega schodami na gr,
pod drzwi prowadzce na pitro Magosi. Tam cierpliwe czekaa, a dziewczyna j dogoni i
wpuci do rodka. Ktokolwiek projektowa akademiki, nie wzi pod uwag koniecznoci
zainstalowania klapki dla kota. To z kolei oznaczao, e zwierzak musia by traktowany jak
krlowa angielska, a Magorzata robia za lokaja zmuszonego do wstukiwania kodu i
przekrcania klucza pod czujnym spojrzeniem migdaowych oczu. Kiedy wreszcie droga na
pitro staa otworem, kotka spokojnie posza do kuchni, znw zatrzymujc si przed
drzwiami, ktre zaatwiaczka musiaa przed ni otworzy. Powolne ruchy ogona wadczego
futrzaka mwiy: Karma. Szybciej! No, teraz miseczka!. C, zwierzak umia tylko
przepowiada czyj mier - umiejtno do interesujca, ale bezuyteczna, gdy szo o
otwieranie puszek.
- Dawno ci nie byo - zauwaya Magorzata, stawiajc przed kotk misk z arciem.
Cho nie znaa si na ywieniu zwierzt, uznaa, e najodpowiedniejsza bdzie karma z opcj
byszczca sier. Co w sam raz dla przedstawicielki sfeminizowanego zawodu... Banshee
byy bowiem chyba jedyn organizacj odporn na zasady rwnouprawnienia oraz
poprawnoci politycznej i twardo obstaway przeciw przyjmowaniu mczyzn. Z drugiej
strony byy wyjtkowo tolerancyjne, jeli chodzi o ras i gatunek ich pracownic. Wszystko
jedno, kto czy co dla nich pracowao, byle byo pci eskiej.
Zaatwiaczka przygldaa si, jak kocica je. Ta j ignorowaa, bo dla kotw ludzie to po
prostu otwieracze do puszek z karm, jasny dowd na to, jakie zwierztka Stwrca lubi
najbardziej. W dodatku kotka nie yczya sobie przyty i potrzebowaa kogo, kto pilnowaby
jej diety. Ten obowizek, jak i wiele innych, spada na Magorzat. To ona bya tu od brudnej
roboty. Chocia to ostatnie miao si ju niedugo zmieni. W umyle Magosi,
przyzwyczajonym do rozwizywania najdziwniejszych problemw, zaczyna si delikatnie
rysowa plan. Kocica wylizaa misk, po czym podesza do drzwi. Na zaatwiaczk nie
zwracaa uwagi. Zamiast niej mg rwnie dobrze znajdowa si tu szympans, byle tylko
umia posugiwa si klamkami i potrafi wypuci kota na zewntrz.
Magosia odprowadzia kotk a na placyk przed akademikiem i ju miaa wraca do
zimnej pizzy, kiedy kto dotd stojcy w cieniu ciany nagle postpi krok do przodu.
- Zapewne to pani jest w stanie zaatwi mi to, czego potrzebuj? - odezwa si. Gos mia
niski, starannie modulowany i wrcz poprawnie beznamitny. Jeszcze zanim Magorzata si
odwrcia, wiedziaa, e ma do czynienia moe nawet z arystokrat.
Nie ruszyo jej to specjalnie. Widywaa ju dziwniejszych zleceniodawcw. Nie lubia u
siebie znieczulicy zawodowej, ale ta weraa si w Magosi jak smar w rce mechanikw
samochodowych. Na pocztku zaatwianie byo takie zabawne, czua si prawie jak bogini,
ale pniej... zmienia si w bogini moe i wszechmocn, ale za to mocno zaniedban. e te
Dominik mimo wszystko chcia si z ni umawia... Moe wpada mu w rce jej fotka z
czasw, gdy bya Miss Studentek, a moe mia zy gust? To akurat nie miao teraz znaczenia,
bo i tak nie miaa kiedy si z nim spotyka.
To si musi skoczy - postanowia. Niech sobie chrzani o nierozerwalnoci
kontraktu, Magorzata miaa zamiar sprawdzi empirycznie, jak to z tym jest. Moga zaatwi
wszystko, wic chyba te przedterminowe zwolnienie.
- Zapewne to pani jest miejscow pracownic Korporacji? - powtrzy niezraony jej
milczeniem mczyzna.
- Zapewne ja - odpara, a w duchu postanowia, e jak tylko zaatwi to zlecenie, zajmie si
wypltywaniem z kontraktu.
Ju dawno stracia zdrowy lk przed ludmi wyaniajcymi si skd nagle czy
zagadujcymi j w nocy w ciemnych zaukach. Tak miaa prac, kontakty ze
zleceniodawcami to w kocu podstawa. Poza tym w odwodzie cay czas czekao komando
ptrolli z ubezpieczalni. Moe z Dominikiem, jeli to akurat bya jego zmiana... Nie znalaza
nawet chwili, aby do niego zadzwoni i przeprosi, e zostawia go w zesz sobot w
restauracji. Zreszt pewnie rozumia... Kelner, gupek jeden, zoy zlecenie i Magosia
musiaa pdzi je zaatwia. A zdya ju zamwi kaczk w sosie pomaraczowym...
To przypomniao dziewczynie, e na pitrze czeka na ni pyszna zimna pizza. Na drodze
do zaspokojenia godu sta tylko potencjalny zleceniodawca. By ubrany w garnitur
przekraczajcy pewnie warto wszystkich stojcych na parkingu minimorrisw. Za jego
twarz, a zwaszcza spojrzenie nosio cechy tej mimowolnej, odruchowej arogancji kogo, kto
zawsze sta wyej od wikszoci. Poza t drobn wad zaatwiaczka uznaa go za cakiem
przystojnego faceta w kategorii po trzydziestce.
- Co mam zaatwi? - zapytaa, prbujc wyzerowa umys, aby pragnienie
zleceniodawcy zaskoczyo j cho odrobin. To wanie na pocztku byo fascynujce w
nowej pracy: niektre yczenia tak nie przystaway do ludzi, e Magosia musiaa podnosi z
podogi wasn opadnit szczk. Ale ostatnio coraz rzadziej odczuwaa zdziwienie i
zaciekawienie.
- Ten kot strasznie miaucza. - Mczyzna uczyni brod lekki ruch w stron, w ktr
odesza banshee.
- Bya godna - skwitowaa zaatwiaczka. Nie miaa zamiaru gawdzi o zwierztkach,
chciaa dosta zlecenie i i doje pizz.
- Oboje wiemy, e takie jak ona nie krzycz bez powodu - stwierdzi spokojnie
hipotetyczny arystokrata.
Jeli myla, e zaskoczy Magosi swoj znajomoci realiw ycia, to si zawid.
Odkd zacza prac, ju nic jej nie zaskakiwao.
- Krzyk banshee zawsze oznacza mier - cign zleceniodawca. - W tym wypadku moj.
Chyba nie jest niczym dziwnym, e chc, aby zaatwia mi pani dalsze, dusze ycie. I w
zaistniaych okolicznociach prosz zaatwi to jak najszybciej. Potem prosz zadzwoni. -
Wrczy zaatwiaczce wizytwk, skoni lekko gow i odszed. Magorzata wycigna z
kieszeni ogrodniczek wypchany notes i nie zdejmujc trzymajcych go w jednym kawaku
gumek recepturek, wsuna wizytwk midzy strony. Wczeniej rzucia okiem na kartonik i
nazwisko mczyzny wydao jej si znajome. Gdzie je ostatnio widziaa, ale to akurat teraz
nie miao znaczenia. Jak wizytwka bdzie potrzebna, to si sama znajdzie. Tak samo jak
wszystkie inne adresy, ktre miaa w swoim notatniku. Wsadzia go z powrotem do kieszeni i
najpierw powoli, a potem coraz szybciej ruszya w stron, w ktr oddalia si kotka.
- Bansh!
***
- Jak skoni banshee do mwienia? - zapytaa zdyszana zaatwiaczka, gdy tylko Ben
Watson otworzy drzwi.
- Nijak - odpowiedzia czarodziej. - Koty nie mwi.
- Ja pytam powanie - obruszya si Magorzata. Bieganie nie byo jej ulubionym
sportem, zwaszcza e nie sypiaa, jadaa nieregularnie i ya na farmaceutykach. Dziwne, e
przebieka po miecie jej nie zabia.
- A ja ci powanie odpowiadam. - Ben cofn si o krok, wpuszczajc j do domu.
Widzc stan dziewczyny, lekko si obawia, e zaraz mu padnie na progu,
niewykluczone, e trupem. Bya zdyszana, miaa czerwon twarz i jeszcze na dodatek kulaa
na lew nog. - Znajd banshee, ktra jest czowiekiem, i z ni sobie porozmawiaj - doda,
kiedy zapaa oddech. - Nasza Bansh najwyej ci miauknie.
- Nie mnie. Zleceniodawcy - odburkna zaatwiaczka, wchodzc do pokoju. - I w tym
cay problem. - Rozejrzaa si, szukajc miejsca, gdzie mogaby usi.
W domu czarodzieja o wolne przestrzenie byo rwnie trudno co o tani parcel w
londyskim City. Nie chodzio o to, e panowa tam baagan - wrcz przeciwnie, Ben nalea
wrcz do fanatykw porzdku. Tymczasem wiele rzeczy usiowao ten porzdek zakci.
W mieszkaniach wikszoci czarodziejw mona si byo potkn o magiczne ksigi,
amulety, artefakty, wypchane zwierzta, przedpotopowe konserwy z palcami demonw...
Czyli o to wszystko, co w mniemaniu wacicieli kolekcji krzyczao: Jestem wielkim
magiem, pokocie si, ndzne padalce!. A w mniemaniu reszty wiata mwio: Tu mieszka
kolejny z tej ferajny oszoomw. A tak przy okazji, wiesz, dlaczego czarodziej musi zawsze
kupowa dwa bilety do kina? Bo jego ego nie bdzie przez cay seans czekao za drzwiami!.
Czarodziej z Exeter, dziwne, ale prawdziwe, oszoomem nie by. Midzy innymi z tego
powodu w jego domu prno byo szuka czegokolwiek, co miao za zadanie tylko magicznie
wyglda. Artefakty, wypchane kruki i palce demonw nie wchodziy w gr. Mimo to
Watson nie by wolny od dziwactw, a konkretniej, od jednego dziwactwa: chorobliwego
wrcz patriotyzmu lokalnego. W jego domu pitrzyy si stosy starannie poukadanych ulotek
na temat wanych pomnikw przyrody, utrzymywania czystoci w miecie czy historii
okolicy. Dodatkowo w rwnych rzdkach leay plakaty zapraszajce na kolejne spotkanie
jednego z kilkunastu, czy moe nawet kilkudziesiciu stowarzysze przyjaci czegotam, do
ktrych Ben nalea. Na pkach stay ksiki o dziejach, faunie i florze Devonu, a obok nich
poradniki typu Jak by dobrym ssiadem czy Dlaczego kocham moj spoeczno
lokaln. Magosia jako zdoaa przecisn si obok tych dowodw mioci i dotrze do
fotela.
- Goniam j przez p miasta - poskarya si siadajc. - Wstrtna skunksica, nawet nie
zwolnia.
- Zwieszczya komu mier? - spyta domylnie Ben.
- No. A on chce sobie jeszcze poy i ja mam to zaatwi - westchna Magorzata. - Ale
eby to zrobi, musz wiedzie, jak on umrze! Mam mu zaatwi ubezpieczenie od napadu,
tarcz od zderze z samochodami czy lekarstwo na ptasi gryp? Na tym cholernym wiecie
jest z milion sposobw, eby straci ycie. Jeli mam zapobiec wszystkim, to si w dziesi
lat kontraktu nie wyrobi! Nie wspominajc o tym, e nie mam dziesiciu lat. Skoro Bansh
ju mu miauczaa, to umrze niedugo. Chyba sobie zaatwi jakiego kociego hycla.
- No co ty? - Czarodziej umiechn si pobaliwie. Czasami, ale tylko czasami,
Magosia bywaa zabawna. Ale zwykle przede wszystkim przemczona. Zawsze taka
zawalona prac i nie moga odrzuci adnego zlecenia... adnego. Odepchn od siebie
nieprzyjemne skojarzenia. Przeszo nie miaa ju znaczenia. Liczya si teraniejszo.
- Banshee takimi prymitywnymi metodami nie zapiesz - powiedzia. - Nie skorzystam z
bardziej zaawansowanych metod. - Zaatwiaczka wbia spojrzenie w szarozielony dywan. -
Nie chc sobie z niej robi wroga.
Czeka j przecie skomplikowany proces wypltywania si z umowy, przy ktrym na
pewno zyska wystarczajco wielu nieprzyjaci. Nie potrzebowaa dodatkowych.
Czarodziej opar si o szaf z ksikami. W zamyleniu pogadzi jasn brod.
- W takim razie masz cztery moliwoci. Moesz dalej ugania si za Bansh i mie
nadziej, e j zapiesz i co z niej wycigniesz. Moesz znale inn banshee, najlepiej
czowieka, i z ni pogada, przekupi, w kadym razie dowiedzie si od niej co i jak.
Moesz i do wra. No i oczywicie zawsze moesz pogada ze mierci.
- Ostatnia opcja odpada - stwierdzia Magosia, wstajc z fotela. - Tutejszy mierciak za
mn nie przepada.
- Zostay jeszcze trzy - pocieszy j Ben.
***
Kocica siedziaa na murku dokadnie naprzeciw domu czarodzieja. Pozornie wygrzewaa
si na socu, tyle e soce wci chowao si za chmurami, a przymruone oczy Bansh
spoglday na drzwi Bena. W kocu si otwary i wysza zaatwiaczka.
- Odczep si - powiedziaa, kiedy kotka wstaa, przecigna si i podreptaa chwil pa
murku, jakby dajc znak, e mog kontynuowa gonitw. - Do jutra bd wiedziaa co i jak, i
to bez twojej aski.
Bansh naturalnie nic nie odpowiedziaa.
***
Magorzata bya zdecydowana zabezpieczy spraw na wszystkich frontach. Na ekranie
laptopa miaa otwart list czonkw stowarzyszenia wrw. Jeden mieszka w Dawlish,
jakie dwadziecia minut pocigiem od Exeter. Blisko. Ze zlokalizowaniem drugiej banshee, i
to koniecznie czowieka, nie byo ju tak atwo. Przede wszystkim przepowiadaczki mierci
byy wyjtkowo niechtne biurokracji. Wolay uwaa si za co w rodzaju nieformalnego,
lunego stowarzyszenia, bez statutu, bez administracji, nawet bez corocznych zjazdw. Nie
miay te oficjalnej siedziby, adresu, telefonw subowych, nawet strony internetowej czy e-
maila. Jedynym moliwym sposobem poszukiwa bya reakcja acuchowa. A to oznaczao
obdzwonienie dziewidziesiciu dziewiciu zaatwiaczy i zaatwiaczek i spytanie ich
wszystkich, czy nie maj namiarw na jak banshee, koniecznie czowieka i najlepiej
rezydujc w Anglii, a przynajmniej w Europie. Gdyby to nie pomogo, pozostawaoby
obdzwonienie z tym pytaniem wszystkich swoich kontaktw, a e miaa ich w swoim notesie
okoo miliona, mogo to troch potrwa.
Przeklte banshee! Gdyby to od Magorzaty zaleao, zaatwiaby im w ramach pracy
spoecznej biuro i sekretark.
***
Przez noc zaatwiaczka zdya sprawdzi par tropw. Kto twierdzi, e kilka banshee
pracuje dla rnych kanaw telewizyjnych. Podobno chtnie je tam zatrudniaj, bo maj
niesamowite wyczucie i zawsze pierwsze pojawiaj si na miejscu tragedii. W zwizku z tym
Magosia bya w trakcie zaatwiania sobie listy najskuteczniejszych reporterek rnych
programw informacyjnych. Co zrobi pniej, jeszcze nie wiedziaa, ale rozwaaa
obdzwonienie wszystkich po kolei z pytaniem: Czy jest pani banshee? A jeli tak, to
przyjedzie pani do Exeter?.
Rano Magorzata wsiada w pocig do Dawlish i pojechaa na umwione wczeniej
spotkanie z wrem. Z ustaleniem z nim terminu konsultacji te nie poszo atwo, chocia nie
byo a tylu kopotw co z ludzk banshee. Facet nie chcia rozmawia z zaatwiaczk.
Twierdzi, e ma zwolnienie dla podratowania zdrowia. Przekonaa go dopiero obietnica, e
Korporacja zapaci mu jak za nadgodziny. O ile Magosia orientowaa si w stawkach
wrw, to oznaczao piciocyfrowy rachunek za pitnacie minut rozmowy.
W pocigu nie tracia czasu, tylko zaatwiaa autoryzacj niezbdn do tego, eby idiota-
biurokrata wysa jej w kocu tajne dane. adne zlecenie nie habi, no i nawet szpiegostwo
przemysowe kosztowao mniej nerww ni znalezienie odpowiedniej banshee.
Dawlish byo maym miasteczkiem skupionym wok wcinajcego si w ld kanau.
Wr mieszka tu obok stacji kolejowej. Zaatwiaczka musiaa tylko przej kilkanacie
metrw wzdu wybrzea. Cay czas miaa telefon przy uchu, ale skorzystaa z okazji, eby
obejrze sobie ocean i czerwone klify. Bya ju tu kiedy z powodu zlecenia. Wtedy zdya
nawet zje lody i nakarmi mewy wafelkiem. To znaczy planowaa nakarmi czarne
abdzie, ale mewy miay wiksz si przebicia.
Kiedy dotara pod waciwy adres, przerwaa rozmow. Udao jej si zaatwi
autoryzacj, wystarczyo tylko jeszcze zadzwoni do upartego biurokraty, ktry ju nie bdzie
mia jak wykrci si od wysania jej danych. I zaatwione. Zosta tylko wr... i moe wizyta
w cukierni.
Dom pod adresem, ktry zdobya, by tak jak inne liczny, kolorowy i wrcz ywcem
wyjty z powieci o Herkulesie Poirot. Na parterze mieci si sklepik z pamitkami, mas
kiczowatych figurek i obrazkw dumnie wystawionych na widok przechodniw. Magosia
wesza do sieni z boku budynku, a potem schodami na pitro. Wybr takiego skromnego
lokalu, do tego w maym nadmorskim miasteczku, by do zaskakujcy jak na wra. Tacy
jak on zwykle pokazywali si przy gowach pastw, bywali w towarzystwie, mieszkali w
najbardziej snobistycznych dzielnicach. Gdy jednak zaatwiaczka zobaczya jasnowidza,
stwierdzia, e nie bardzo przystawa do reszty bractwa, skadajcego si gwnie z
wymanikiurowanych bywalcw licznych bankietw. Na oko mia dwadziecia kilka lat, by
szczupy i blady, nie nosi jedwabnej koszuli ani zotej biuterii. Przydugie wosy prawie
skryway due oczy, przez co wr wyglda na wiecznie zadziwionego. atwo byo
zrozumie, dlaczego jest na urlopie zdrowotnym. Sprawia wraenie, jakby zaraz mia
zemdle czy zapa na suchoty. Albo moe po prostu namyli si i wmaszerowa pod
autobus. Przypomina natchnionego poet, ale Magosia ju dawno nauczya si, na wasnym
przykadzie zreszt, e wygld nie ma u zawodowca znaczenia. - Potrzebuj informacji -
powiedziaa bez wstpw, wchodzc do skromnego mieszkanka.
Nie miaa czasu na uprzejmoci, zreszt biorc pod uwag, ile wr sobie liczy za chwil
rozmowy, znoszenie humorw klientw powinno by wliczone w cen. Zaatwiaczka, nie
czekajc na zaproszenie, usiada na kremowej sofie. Jasnowidz, wci chyba
niezdecydowany, czy mdle, czy nie, przysun sobie krzeso i zaj miejsce naprzeciw niej.
Jak dotd nie odezwa si ani sowem, co troch Magosi zaczynao irytowa. Nie
przyjechaa tu przecie po to, eby z nim rozmawia czy podziwia tapet w ryczki, ktr
wyoone byy ciany. Z kalendarza wycigna wizytwk zleceniodawcy. Trzymajc j
ostronie, za sam rg, podaa wrowi.
- Ten facet niedugo umrze. Musz wiedzie kiedy, gdzie, jak. Wszystko, co moe si
przyda do powstrzymania tego przykrego zdarzenia.
Jasnowidz popatrzy na ni tymi swoimi ogromnymi oczami, a si dziwnie poczua. Na
szczcie przenis wzrok na wizytwk. Przez dusz chwil wlepia w ni spojrzenie,
wreszcie wycign rce i wzi kartonik ostronie, samymi czubkami palcw.
Zaatwiaczka obserwowaa to, nie dajc po sobie pozna zniecierpliwienia. Jasnowidzenie
musiao potrwa, o ile si orientowaa. Miaa tylko nadziej, e wr jej tu nie zemdleje. A
przynajmniej e nie zemdleje, zanim nie wyjawi przyszoci jej zleceniodawcy.
Siedzia z wizytwk w doniach jakie dziesi minut, wpatrujc si w ni tak
intensywnie, e a mu te bkitne oczy zaczy zawi. Wreszcie odsun od siebie rce.
Magosia zrozumiaa, e oddaje jej kartonik i wzia go z jego chudych palcw.
- I co? - zapytaa po kilku minutach, bo mczyzna jako nie kwapi si, eby zacz
mwi.
Wr popatrzy na Magorzat tak, e gdyby nie miaa wykupionego ubezpieczenia, to
moe by si nawet przestraszya.
- On nie umrze - powiedzia wreszcie. Gos mia cichy i lekko wiszczcy. - Na pewno
nie w najbliszym czasie. Pomylia si.
Zaatwiaczka spojrzaa na niego z niedowierzaniem. Ona moga si pomyli. Ale nie
banshee. Banshee nie myliy si nigdy.
- Sprawd jeszcze raz - polecia.
Jasnowidz wzi od niej wizytwk i kilkakrotnie obrci j w palcach. Przeczyta
nazwisko, stanowisko, numer telefonu. Wzruszy ramionami, pokrci gow.
- Nie zanosi si na mier - powtrzy.
Ta odpowied nie zadowolia Magorzaty. Odchylia si, skrzyowaa ramiona i rzucia
mczynie spojrzenie spode ba. Dobrze wiedziaa, e nie ma predyspozycji do straszenia
ludzi, i mocno tego teraz aowaa. Wr by zdecydowanie za mao wsppracujcy. A miaa
tylko wykona to ostatnie zlecenie i zacz obmyla plan zerwania kontraktu! Dlaczego
sprawy musiay si komplikowa?
- Banshee mu wya - rzucia, jakby wyzywajc wra.
Ponownie wzruszy ramionami. Do tego ruchu wydawa si by po prostu stworzony. -
Moe wya komu, kto sta obok - podsun, najwyraniej prbujc pomc. Ale byo po nim
wida, e chciaby, aby zaatwiaczka ju sobie posza. Od pocztku nie mia ochoty na jej
wizyt i da si przekona tylko wietnymi warunkami finansowymi. A teraz zrobi to, czego
od niego oczekiwaa, i chcia znowu zosta sam.
Magosia pokrcia gow. Oprcz Bansh i zleceniodawcy pod akademikiem bya tylko
ona. A o siebie nie musiaa si martwi, na czas kontraktu miaa wykupione ubezpieczenie
pracownicze od wszystkiego. Korporacja nie lubia traci pracownikw. Nawet pani
Willoughby, mimo e blisko stuletnia, umara ze staroci dopiero dzie po zakoczeniu
kontraktu.
Wstaa i wycigna z kieszeni kartonik, ktry wyglda, jakby wycito go ze starego
tekturowego puda. Na wizytwce nie byo adnego nazwiska czy loga firmy. Tylko adres, a
waciwie numer skrytki pocztowej. Ta skrytka pocztowa to byo wszystko, co ludzie, nawet
ci z brany, powinni wiedzie o siedzibie Korporacji.
- Rachunek wylij na ten adres.
Zabraa wrowi wizytwk zleceniodawcy i posza zapa najbliszy pocig do Exeter.
Na lody nie miaa ju ochoty.
***
Zaraz po wyjciu z dworca w Exeter Magorzata natkna si na Bansh. Kotka siedziaa
na chodniku i patrzya na ni swoimi jasnozielonymi oczami. Zaatwiaczka odpowiedziaa jej
zirytowanym spojrzeniem. Gupi zwierzak, mogaby si metr dalej i moe kto by j
przejecha. Chocia brytyjscy kierowcy w przeciwiestwie do polskich mieli zwyczaj unika
pieszych, w tym take zwierztek. Moe troszczyli si o karoserie swoich samochodw?
- Czy ty jeste pewna, e on umrze? - zapytaa natarczywie Magorzata.
Bansh przez chwil machaa ogonem, jakby rozwaaa ten koncept, po czym zadara eb
do gry i rozdara si jak tylko koty potrafi.
- Dobra, dobra! Dotaro - rzucia jej na poegnanie zaatwiaczka, zatykajc uszy i
oddalajc si popiesznie. Jakby j kto przydyba przy tak rozpaczliwie miauczcym
sierciuchu, to jak nic oskaryby Magosi o zncanie si nad zwierztami. Ju ludzie
zaczynali si oglda.
***
Bya prawie pod akademikiem, kiedy zapiszczaa jej komrka. SMS zawiera nazwisko i
numer telefonu. Kto wreszcie zlokalizowa ludzk banshee. Magosia zatrzymaa si
wpatrzona w wywietlacz.
Po chwili namysu szybkim krokiem ruszya do swojego pokoju. Bansh zwieszczya jej
zleceniodawcy mier. Wr twierdzi, e nic takiego si nie stanie. Zaatwiaczka lubia,
kiedy sprawy szy prosto, atwo, bez komplikacji. I aby tak si stao, postanowia zasign
trzeciej opinii.
***
cignicie drugiej banshee do Exeter byo najatwiejsz czci caej operacji.
Wystarczyo tylko zadzwoni. Kady wiedzia, e Korporacja dobrze pacia konsultantom,
wic Magosia nie musiaa si nawet specjalnie wysila. Banshee wydbia tylko jeszcze
zwrot kosztw dojazdu i zapowiedziaa, e bdzie nastpnego dnia koo poudnia.
Zaatwiaczka umwia si z ni na spotkanie pod katedr, bo w hotelu naprzeciwko
mieszka zleceniodawca. Magosia wolaa, eby banshee obejrzaa go dyskretnie i moliwie z
oddali. Lepiej byo mu nie mwi, e istniej pewne wtpliwoci co do jego rychej mierci.
Wiadomo typu: Zasza pomyka, jeszcze troch poyjesz, z pewnoci by faceta
ucieszya, ale do obowizkw Magorzaty nie naleao uszczliwianie ludzi. Ona miaa tylko
zaatwia zlecenia.
Na trawniku wok siadao coraz wicej studentw chccych zje swj lunch na
wieym powietrzu. Oblepili murki, traw, kto opar si plecami o gipsowego konia, caego
czarnego i wymalowanego w gustowne kociotrupki. Postawienie tu takiej figury ludzie
musieli uwaa za wietny art, nawet robili sobie przy niej zdjcia.
Nadchodzc banshee Magosia rozpoznaa ju z daleka. Nie dlatego, e kobieta
wyrniaa si z tumu - przecitna czterdziestolatka w beowym kostiumie z row apaszk
na szyi. Po prostu mao kto, idc ulic, znienacka wrzeszcza ludziom w twarz.
Z tego wanie powodu ludzkie banshee byy kopotliwe towarzysko. Niekiedy nawet
zamykano je za zakcanie porzdku publicznego.
Zaatwiaczka rozejrzaa si dyskretnie po placu. Policji na razie chyba nikt nie wezwa.
Wycignicie kobiety z aresztu nie stanowio wprawdzie problemu, ale po co byo
wprowadza dodatkowe komplikacje. Ju i tak nie najprostsze zlecenie cigle napotykao
nieprzewidziane trudnoci.
Banshee te nie miaa kopotu z rozpoznaniem zaatwiaczki. Kim innym moga by
dziewczyna w ogrodniczkach, z niestarannie zwizanymi wosami, nieustannie rozmawiajca
przez telefon?
Kiedy kobieta w beu bya ju blisko, Magosia zakoczya rozmow. Jej zlecenie na
szpiegostwo przemysowe zostao wreszcie zaatwione, teraz moga si zaj ju tylko
ratowaniem ycia kolejnego zleceniodawcy.
Przesuna si odrobin i gestem wskazaa banshee miejsce obok siebie na kamiennym
murku.
- Pora lunchu, facet zaraz powinien wyj - powiedziaa. Przewidujco zaatwia sobie
wczeniej rozkad dnia tego arystokraty.
Nie czekay dugo. Zleceniodawca wyszed z hotelu kwadrans po pierwszej. Nie zauway
ich. Magosia ju miaa szturchn banshee i wskaza jej obiekt, ale zobaczya, e kobieta
otwiera usta do krzyku. Zaatwiaczka byskawicznie wycigna z kieszeni may pojemniczek
ze sprayem i psikna jej na jzyk.
Nieszczsna przepowiadaczka mierci zakrztusia si, rozkaszlaa, ale nie pomogo - nie
bya w stanie wydoby z siebie gosu.
- Sorry - rzucia Magorzata, spogldajc za odchodzcym zleceniodawc. - Ale to ma by
dyskretna obserwacja. Napijesz si kawy i znowu bdziesz moga mwi. I opowiesz mi, co
si z nim stanie.
***
Dlaczego akurat kawa dziaa jako antidotum na spray pozbawiajcy gosu, Magosia nie
wiedziaa. Szczerze mwic, nawet jej to nie obchodzio. Interesowao j za to, co banshee
ma do powiedzenia na temat mierci zleceniodawcy. Siedziaa naprzeciw niej w kawiarni i
czekaa, a kobieta odzyska gos.
Ta dopia swoj kaw i odchrzkna kilka razy na prb.
- Lepiej? - zapytaa zaatwiaczka.
- Lepiej. - Banshee wci bya lekko zachrypnita, ale moga mwi, z tym e nie za
gono. - Ciekawy wynalazek.
- Tajny - skwitowaa Magorzata. Miaa ca kolekcj takich tajnych, poytecznych
wynalazkw zaatwianych wedle aktualnych potrzeb. Przelotnie pomylaa, e za tym
aspektem swojej pracy bdzie chyba troch tskni. Fajnie mie w szafie w akademiku
rzeczy, o jakich nie ni nawet dostawca Jamesa Bonda. - Co z moim zleceniodawc? Bo to,
e umrze, jest jasne. Pytanie tylko: kiedy, gdzie i jak.
Banshee w zamyleniu popatrzya na dno swojej filianki. Wygldao to, jakby
zamierzaa czyta z fusw, cho przecie nie potrzebowaa adnego sprztu. Ona po prostu
wiedziaa.
- Za kilka dni... chyba.
- Chyba? - Magosia spojrzaa na ni podejrzliwie.
- To wszystko jest bardzo niejasne. - Banshee dalej ogldaa filiank i nie dostrzega
morderczo znkanego spojrzenia zaatwiaczki. - Umrze na pewno, za kilka dni, ale wszystkie
detale... s bardzo rozmyte... Potrzebuj wicej czasu - powiedziaa zdecydowanie, wstajc od
stolika. - Pochodz za nim, zobacz, czego jeszcze uda mi si dowiedzie. Zadzwoni, jak co
si wyjani. - Wysza z kawiarni, zanim Magosia zdya otworzy usta.
To zlecenie coraz bardziej wkurzao zaatwiaczk. Poczeka, a zleceniodawca zginie, i
wskrzesi go pniej byoby prawdopodobnie atwiej. Co tam prawdopodobnie, na pewno
byoby atwiej. Miaa ju zlecenia na wskrzeszenia, co takiego mogaby zaatwi w
pitnacie minut, ewentualnie troch duej, w zalenoci od stanu zwok, plus okoo osiem
godzin na dostaw niezbdnego sprztu. Ale nie, jej zadaniem byo zapobiec mierci
zleceniodawcy. I cho efekt ten sam, musiaa zaatwi to dokadnie tak!
A druga banshee, zamiast rozwiza spraw, zacza j dodatkowo komplikowa.
Dziewczyna nie kupowaa jako tego gadania, e na niektre sprawy potrzeba czasu.
Zaatwiaczka nie miaa go prawie nigdy. I dobrze wiedziaa, e jeli tylko czowiek si
odpowiednio mocno postara, to ten czas wcale nie jest potrzebny. Nie miaa zamiaru czeka,
miaa za duo wasnych spraw na gowie: odzyska wolno i y dugo i szczliwie bez
regulaminu wiszcego nad jej gow niczym miecz Damoklesa. Ale eby tak si stao,
najpierw musiaa sprawi, eby jej zleceniodawca te y dugo i szczliwie i eby Bansh
przestaa mu co noc miaucze pod oknem. Przynajmniej przez najblisze czterdzieci lat.
Kiedy tylko banshee znika jej z pola widzenia, zaatwiaczka wycigna z kieszeni
telefon. Mogli si z miejscowym Panem mierci nie lubi, ale oboje byli zawodowcami. I
czas by najwyszy, eby ze sob pogadali jak fachowiec z fachowcem.
***
O czwartej po poudniu centrum handlowe byo pene ludzi. Moe nie a tak pene jak w
czasie przerwy na lunch, ale i tak dojcie do baru ze wieymi sokami wymagao kluczenia
pomidzy dziemi, dorosymi i emerytami.
To mierciak zaproponowa to miejsce i Magosia bya zdania, e nie mg wybra lepiej.
Nie udao jej si zje lodw w Dawlish, ale teraz miaa szans na wypicie sodkiego koktajlu
z owocw i jogurtu. Wpatrywaa si wanie w tablic z menu, kiedy mierciak stan obok.
By chudy, redniego wzrostu i, co wyjtkowo mao zaskakujce, ubiera si na czarno.
Czarne spodnie, czarny sweter, czarne glany i czarny paszcz. Czarne byy te oprawki
okrgych okularw. Tylko wosy mia w kolorze jasny blond.
Kompania mierci dziaaa na zasadzie franchisingu. Kady region mia wasnego
mrocznego kosiarza. Zaatwiaczka ju na samym pocztku swojej pracy zwrcia uwag na
dziwn prawidowo: w Anglii stanowisko mierci piastowali prawie wycznie mczyni,
za to w Polsce symboliczn kos wrczano tylko pci piknej. Oczywicie rozmowy
kwalifikacyjne w kraju Piastw najlepiej przechodziy blade kandydatki, a na Wyspach
anemiczni kandydaci, ale wymogw dotyczcych wygldu nigdy w ofertach pracy nie
zamieszczano - to byoby niezgodne z prawem. Kiedy Magorzata z ciekawoci zapytaa o
ten dziwny podzia Bena. Jego odpowied bya rwnie prosta, co zadziwiajca: gramatyka.
Dla Anglikw mier bya mczyzn, czyli mierciakiem, dla Polakw kobiet. Kompania w
ramach respektowania rnic etnicznych staraa si tego podziau trzyma.
Z tego powodu wanie po Exeter kry Pan mier, a imi jego brzmiao Gareth.
- Dobra robota - stwierdzi na przywitanie. - Dla mnie duy sok marchewkowy.
Magosia zoya zamwienie: sok dla mierciaka i koktajl bananowy dla siebie.
- Co miao znaczy dobra robota? - zapytaa, kiedy pracownik baru wpycha jedn po
drugiej dwadziecia marchewek do maszyny wyciskajcej.
- Wykoczya faceta - wyjani pogodnie Gareth.
- Jak to wykoczyam? - skrzywia si zaatwiaczka. Nie lubia gupich artw, zwaszcza
z jej osoby. - Przecie mam zlecenie na uratowanie mu ycia! On jeszcze yje, prawda? -
zaniepokoia si. Tylko tego brakowao, aby umar, w czasie kiedy bdzie mu zaatwiaa
dusze ycie. Straszne byyby kopoty, no chyba eby mu zaatwia przywrcenie do ycia,
ale nieoficjalne zlecenie tego formatu strasznie ciko byoby ukry przed Korporacj.
- yje, yje - uspokoi j mierciak. - Do jutra.
- Cholera jasna! Do jutra?! - Magosia prawie upucia swj koktajl. Tego si nie
spodziewaa. Ale przynajmniej wreszcie kto by konkretny i rzeczowy, a nie wciska jej
bzdury o tym, e zleceniodawca przeyje albo i nie przeyje. Dlaczego od razu nie posza do
Wszechwiedzcego Faceta Z Kos? A, prawda! Nie lubili si.
- Tak, jutro koo poudnia - spokojnie potwierdzi Pan mier. - Gdzie?
- Na Oxford Road albo gdzie w pobliu.
- Jak?
- N, urok, wcieka bestia... Mordercy jeszcze nie zdecydowali - wyjani Gareth - a ja
nie jestem jasnowidzem.
Istotnie, nie by nim. Jeli kto mia odej z tego wiata, mierciak dowiadywa si o tym
dopiero w momencie, kiedy lekarze uzgodnili diagnoz czy zabjca dopracowa swj plan.
Nie wczeniej.
- Udusz tego przekltego wra - obiecaa zaatwiaczka. Najpierw upewni si, e
zleceniodawca jest cay, zdrowy i ma perspektywy, a potem wsidzie w pierwszy pocig do
Dawlish. Wczeniej jeszcze zadzwoni i zapyta Dominika, czy jego zesp przyjmuje prywatne
zlecenia. - Kto ma go zabi?
- Wr wanie - zachichota Gareth. - I ta banshee spoza miasta.
Magorzata udawia si swoim koktajlem. Przez chwil nie moga zapa tchu, potem
zacza straszliwie kaszle. mierciak czeka spokojnie, a jej przejdzie, sczc swj sok
marchewkowy.
- No co? - Wzruszy ramionami, kiedy zaatwiaczka rzucia mu pene pretensji spojrzenie
zazawionych oczu. - Wiedziabym, gdyby miaa od tego umrze.
- Wr i druga banshee? - upewnia si, kiedy ju moga mwi.
- Tak. Ty ich do niego doprowadzia.
- Ale... dlaczego? - Magorzata nie bya w stanie wymyli, po co wr i banshee mieliby
zamordowa zupenie im obcego czowieka tylko dlatego, e skontaktowaa si z nimi w jego
sprawie. mierciak oczywicie wiedzia. Kady kolejny detal ukadanki pod tytuem
Morderstwo dociera do niego, gdy tylko morderca o tym pomyla.
- Wr go zna. Twj zleceniodawca troch mu podrujnowa karier. Wr pracowa dla
jego konkurencji, ale twj zleceniodawca wynaj kontrwra. W ten sposb wykiwa t
drug firm. Naszego wra zwolnili, dziewczyna go rzucia... Takie tam, jak w telenoweli.
Dlatego teraz robi za pustelnika. Kiedy posza do niego w sprawie zleceniodawcy, nie do,
e przypomniaa facetowi o jego koszmarze, to jeszcze, wrc, zobaczy siebie, jak
wymierza sprawiedliwo. Trudno si spodziewa, eby ci powiedzia: Tak, on umrze, i to z
mojej rki.
Magosia zakla bardzo brzydko, ale po polsku, wic nikt ze stojcych obok ludzi nie
zrozumia. Zlecenie nie tylko jej si skomplikowao, ale jeszcze zawizao na supeek. A w
dodatku chwila, w ktrej signie po swoj wolno, bya coraz dalsza.
- A ta banshee? - zapytaa z niechci. Sama bab do miasta sprowadzia. To jak
wyhodowa sobie mij na wasnym onie!
Gareth pocign soku przez rurk.
- Ma chorob zawodow.
- e co? - Zaatwiaczka nigdy nie interesowaa si specjalnie medycyn pracy, chyba e w
gr wchodzio jej ubezpieczenie albo miaa zlecenie z tego zakresu.
- Banshee czasem odbija - wytumaczy mierciak, caym sob dajc do zrozumienia, e
wanie przystosowuje swoje ogromne obszary wiedzy do jej ndznego poziomu. Magorzacie
jego nastawienie wisiao, chciaa tylko wycign z Garetha, dlaczego wszyscy chc zabi jej
zleceniodawc. A waciwie wystarczyoby jej, gdyby wiedziaa, jak ma ich powstrzyma.
- Tak to ju jest - cign - jak si co chwila wieszczy komu mier. To do aspoeczne,
rozumiesz. Prociej mwic, banshee lubi, eby ich proroctwa si speniay. Niektre
bardziej ni inne. Jak zawieszcz komu mier, a ten kto jakim cudem nie umrze, robi si
strasznie chore. Wic staraj si jak mog, eby do takiego cudownego ocalenia nie doszo...
- Chwileczk - przerwaa mu Magorzata. Prbowaa uoy sobie sowa mierciaka w
jak logiczn cao, w co, co pozwolioby jej si skupi na sposobach zapobieenia
nieszczciu. - Wr zobaczy siebie zabijajcego z zemsty mojego zleceniodawc, wic nic
mi o tym nie powiedzia, za to jutro pojawi si na Oxford Road i sprbuje go zabi?
Gareth pokiwa gow.
- A ta przyjezdna banshee chce, eby zleceniodawca umar zgodnie z przepowiedni,
wic ukrya to przede mn, ebym nie moga zatrzyma wra?
- Moe do tego podej troch bardziej dosadnie - skorygowa z filozoficznym
umiechem mierciak. - Jeli nawet uda ci si zatrzyma wra, to banshee i tak zrobi
wszystko, eby ofiara zgina.
- Sama go zabije?
- Moliwe, moliwe. Ju tak bywao. Do zobaczenia jutro na Oxford Road - rzuci jej na
poegnanie. Odszed, sczc sok marchewkowy. Zaatwiaczka zostaa sama ze swoim
rozrastajcym si zleceniem, ale te z nadziej, e w kocu uda jej si problem rozwiza.
Przynajmniej wiedziaa, kto stanowi zagroenie. Teraz naleao to zagroenie po prostu
zneutralizowa. I to w cigu najbliszych dwudziestu godzin.
***
Po powrocie do akademika wesza do Sieci i poczya si z baz danych stowarzyszenia
wrw. Kontrwrw byo w niej tylko kilku, w kocu to mczca dziedzina, dostpna tylko
najbardziej utalentowanym. Czytanie przyszoci to waciwie cakiem prosta sprawa. Ale
ukrywanie jej przed oczami kolegw po fachu albo podsuwanie im faszywych obrazw ju
wymagao mistrzostwa.
Magosia nie bya specjalnie wybredna. Zadzwonia do pierwszego z listy i wynaja go
od zaraz, pacc podwjn stawk. Kiedy ju bya pewna, e wr z Dawlish nie bdzie w
stanie przewidzie jej kolejnych poczyna, moga zastanowi si, jak uratowa
zleceniodawc. A w jej zawodzie czowiek uczy si myle szybko.
Spojrzaa na trzymany w doni telefon. Na wywietlaczu miga numer, ktry prawie
bezwiednie przed chwil wybraa. Przez moment wpatrywaa si w ekranik, jakby nie do
koca rozumiejc, co si dzieje, ale nagle j olnio. Umiechna si. Plan by gotw,
zleceniodawca zostanie uratowany. Wybraa polecenie zadzwo. W suchawce usyszaa
znajomy gos. - To ja - powiedziaa. - Przepraszam za tamt sobot, wiesz, jak mam prac.
Teraz waciwie dzwoni subowo...
***
Wr szed chodnikiem tu przy cianie pubu, jakby chcia w ni wsikn. By blady, ale
to w jego przypadku nie byo niczym niecodziennym. Podobnie jak lunatyczny wyraz twarzy.
Od codziennoci odrobin odstawa tylko pistolet, ktry ciska w doni. Oczywicie
jasnowidz nie by na tyle gupi, eby paradowa z broni na wierzchu. Schowa j do kieszeni
kurtki. Ze spuszczon gow szed w stron Oxford Road.
Nie musia patrze przed siebie. W swojej wizji widzia siebie idcego t ulic i
zabijajcego czowieka, ktry by sprawc jego upokorze. Tak musiao by. Wiedzia, e
postpuje susznie, e nie zawaha si i strzeli. Nie wiedzia tylko, co bdzie potem, tego wizja
nie precyzowaa. Ale czy to wane? Wane, e potem bdzie lepiej. Wszystko si jako uoy.
By ju bardzo blisko. Ale kiedy skrci we waciw ulic, prawie si z kim zderzy.
Wymamrota jakie przeprosiny i chcia min przechodnia, ale nie pozwolono mu na to. Kto
zapa go za jedno rami, kto za drugie. Wr podnis gow i zobaczy dwch ogromnych
mczyzn z gatunku tych, co to spdzaj bardzo duo czasu na siowni, a w przerwach
wychodz sobie na dwr pobi kogo na mier.
Ci dwaj, ktrzy trzymali go jak w imadle, na szczcie nie wygldali, jakby mieli zabiera
si do bicia. Nie umiechali si zoliwie, nie krzywili, po prostu patrzyli na niego, chyba
sprawdzajc, czy nie sprbuje jakich sztuczek. Na to nie mieli co liczy, wr by wrem,
nie Jackie Chanem.
Trzeci miniak stan tu przed nim. Jasnowidz poczu si, jakby go otoczyy gry i
zasoniy mu na zawsze soce. Wszyscy trzej napastnicy byli wysocy, mieli wosy
ostrzyone prawie do skry i nieruchome, niemal kamienne twarze. Ten, ktry sta na wprost
wra, sign w jego stron, ale nie po to, eby go uderzy, ale eby wycign mu z
kieszeni bro. Unis pistolet na wysoko oczu niedoszego mordercy.
nie musia nawet go unosi, eby zrobi na kim wraenie. - Zrozumiano?
Jasnowidz wlepi w niego przeraone spojrzenie, potem zerkn na dwch mczyzn,
ktrzy trzymali go za ramiona. Wszyscy byli, co tu duo mwi, straszni. Nie do, e wielcy
i uminieni, ogoleni prawie na yso, to jeszcze czu w nich jaki kamienny chd. Jakby nie
byli ludmi.
Nagle do niego dotaro. Oni byli z brany. Teraz dostrzega drobne wskazwki
nierozpoznawalne dla kogo, kto nie wiedzia, w czym rzecz.
Gorczkowo przeszukiwa wasn pami. Niespecjalnie sucha na obowizkowym
szkoleniu z zasad wspycia spoecznego. Zreszt wre najczciej mieli do czynienia ze
zwykymi ludmi. A zwykli ludzie zwykle im nie grozili. Ci waciwie te nie wygaszali
adnych konkretnych grb. Nie musieli. Sami w sobie ju byli wystarczajcym
ostrzeeniem. Dlatego jasnowidz grzecznie wysucha krtkiego pouczenia o tym, dlaczego
ma nigdy, ale to nigdy nikogo nie mordowa. Za pouczeniem nie nastpia wprawdzie seria
uwag na temat co ci zrobimy, jak nie posuchasz, ale wr by inteligentnym czowiekiem i
sam sobie t cz dopowiedzia.
Najbardziej si zdziwi, kiedy napastnicy po prostu go wypucili. To znaczy niezupenie
wypucili, ale nie pobili go i pozwolili mu odej, chocia jeden z nich wci trzyma jego
rami w elaznym ucisku. Nalega, e odprowadzi wra do stacji kolejowej.
Dwaj pozostali mczyni gdzie znikli. Ulica bya prawie pusta, jeli nie liczy
zwyczajnych, nieszkodliwych przechodniw. I banshee.
Obserwowaa cae zajcie z bezpiecznego schronienia w czyim ogrdku. Elegancka
czterdziestolatka kucajca za cudzym ywopotem raczej nie naley do codziennych
widokw, ale na szczcie nikt jej nie zauway. Kiedy miniacy zniknli jej z oczu, wysza
na chodnik i otrzepaa kostium. C, wygldao na to, e bdzie musiaa zaj si pewnymi
sprawami osobicie.
Z kieszeni akietu wycigna rkawiczki. Wkadajc je, mylaa o tym, e ycie byoby o
wiele prostsze, gdyby ludzie umierali wtedy, kiedy powinni. Ale nie, oni byli gupi i uparci.
Przyprawiali j o bl gowy. Waciwie to ju czua, e nadchodzi koszmarna migrena.
Musiaa si popieszy, usun problem, zanim bl bdzie nie do zniesienia.
Wygadzia zmarszczki na rkawiczkach. Na filmach mordercy z reguy mieli czarne,
skrzane, ale ona wolaa lateksowe. I te, i te zostawiay lady, ktre dobry ekspert
kryminalistyczny mg zauway, tym jednak banshee si nie martwia. Miaa znajomoci w
brany, ludzi, ktrzy mogli dopilnowa, eby pewne zagadki pozostay nierozwizane.
W torebce czekaa ju przygotowana strzykawka. N czy pistolet nadaway si dla
mordercw, a ona bya po prostu narzdziem przeznaczenia. Zabijanie nie sprawiao jej
przyjemnoci, raczej j irytowao. W kocu musiaa naprawia cudze niedocignicia,
kadego by to wkurzyo.
Ofiara... nie, nie jej ofiara, tylko ofiara tego gupca, ktry da si zapa... Ofiara miaa
lada chwila doj na miejsce swojej mierci. Banshee wsuna do do torebki i wymacaa
futera, w ktrym trzymaa strzykawk. Nie chciaa si przecie przypadkiem uku.
Bya tak skoncentrowana na wypatrywaniu nadchodzcego mczyzny, e nage,
delikatne klepnicie w rami zupenie j zaskoczyo. Banshee odwrcia si, otwierajc usta,
aby zapyta, o co, do diaba, chodzi, kiedy poczua znajomy zapach sprayu odbierajcego
gos. Zacisna wargi, ale byo ju za pno.
Podniosa gow, eby spojrze na napastnikw, ktrzy dopucili si tej podoci. Byo
ich dwch, to oni wczeniej zatrzymali niedoszego morderc. Jeden sta przed ni, drugi
zaszed j od tyu. Banshee signa po strzykawk... Wiedziaa, e jej si nie uda - gdyby
ktrykolwiek z nich mia zgin, zawieszczyaby to - ale mimo wszystko sprbowaa. Taki
zwyky ludzki odruch, ch obrony. Ten, ktry sta przed ni, wyrwa jej torebk, zanim
zdya wycign strzykawk z futerau. Ten z tyu chwyci j za ramiona. Jego ucisk by
jak imado, kobieta nie moga nawet si ruszy, podczas gdy pierwszy ptroll zakleja jej usta
tam, tak dla pewnoci.
W zasadzie banshee widziay tylko nadchodzc pewn mier i wtedy zaczynay j
wieszczy, ale zdarzay si wypadki, e to ich uparte, zoliwe wieszczenie przycigao
zagad. Magosia bardzo wyranie powiedziaa, e nie yczy sobie adnego
nadprogramowego ryzyka ani dodatkowych komplikacji. Patrzya przy tym Dominikowi
prosto w oczy, a on jej tylko przytakiwa. Te by zdania, e naley unika komplikacji.
Komplikacje byy czasochonne, a on mia nadziej, e jak ju zaatwiaczka upora si ze
zleceniem, to uda im si wyskoczy chocia na godzin na wczesny lunch.
***
Magosia staa po drugiej stronie ulicy, oparta o pot otaczajcy parking. Na ogrodniczki
nacigna bluz, a na twarz kaptur. Mimo to mierciak nie mia kopotw z identyfikacj.
Pozna j po trampkach.
- Niele - oceni, spogldajc na dwa ptrolle odholowujce zszokowan banshee do
stojcej nieopodal karetki. - Dokd j zabieraj?
- Na leczenie. Sam mwie, ma chorob zawodow.
Pokiwa gow z uznaniem. Trzeba byo zaatwiaczce przyzna, e naprawd znaa si na
planowaniu.
- Skd wzia tak brygad? - zapyta. - To ptrolle z ubezpieczalni. Nie wiedziaem, e
robi prywatne zlecenia.
- Mam dojcia - wyjania Magorzata. - Prywatne. Jeden z ptrolli wsiad z banshee do
karetki. Kiedy samochd odjecha, drugi ruszy w stron zaatwiaczki, patrzc przy tym
podejrzliwie na jej rozmwc. mierciak by troch nieyciowy, ale nie gupi.
- Spotykacie si? - zapyta.
- Tak... Nie... Niezupenie - zdecydowaa si wreszcie Magosia. - Sam wiesz, jakie jest
ycie.
- Nie wiem - stwierdzi Gareth.
Zaatwiaczka spojrzaa na niego z ukosa, ale nic nie powiedziaa, bo Dominik by ju przy
nich.
- Fajnie z tob pracowa. - Umiechn si.
Odpowiedziaa mu umiechem, przeprowadzajc jednoczenie w mylach popieszne
kalkulacje. Miaa w tej chwili jeszcze trzy zlecenia, ale mogy poczeka z godzin... albo
dwie. I tak zarywaa kad noc z powodu pracy, wic waciwie nic nie stao na przeszkodzie,
eby zrobi sobie teraz ma przerw... Taki przedsmak wolnoci, ktra j czeka, jak ju
znajdzie sposb na rozwizanie kontraktu.
Stojcy obok mierciak chrzkn znaczco. Magosia przypomniaa sobie o dobrych
manierach.
- To jest Dominik - przedstawia ptrolla. - A to Gareth, miejscowy... Chwileczk! -
urwaa nagle. Zmarszczya brwi i ze wieo rozkwitymi podejrzeniami spojrzaa na Pana
mier. - Co ty tu jeszcze robisz?
Odpowied uwiadomia sobie dokadnie w chwili, gdy skoczya mwi. Odwrcia si
gwatownie w stron Oxford Road. Jej zleceniodawca przechodzi wanie przez ulic. Na
skraju chodnika siedziaa Bansh i miauczaa przeraliwie, cho mona si byo tego domyla
tylko po ruchach jej pyszczka. Dwiki zagusza klakson ciarwki, ktra wanie z pen
prdkoci nadjedaa ulic. Zleceniodawca nie mia szans.
- Cholera jasna! - wyrwao si Magosi, gdy spojrzaa na to, co zostao z przystojnego
mczyzny o arystokratycznych manierach. - Bd miaa kontrol. Jak nic audyt mi zrobi! A
ty? - Odwrcia si gwatownie w stron mierci. - Przecie ty, do diaba, musiae wiedzie!
Gareth przezornie odsun si o krok, ale nie wygldao na to, eby zaatwiaczka
planowaa uy przeciw niemu przemocy.
- Wiedziaem - przyzna.
- Nie powiedziae mi!
- Bansh zaleao, eby faceta szlag trafi. - mierciak umiechn si i bysn zza
okularkw bkitnymi oczami. A potem odszed, jasnowosy chudzielec w czarnym paszczu,
ciemna plamka na tle spoeczestwa.
- Cholera. Mwiam, e on mnie nie lubi - warkna Magosia. - A ty? Co ty do niego
miaa? - zapytaa kotk, ktra podesza bliej i przysiada przy pocie, obserwujc z niejak
satysfakcj tumek zbierajcy si wok miejsca wypadku. - Masz chorob zawodow. Musisz
i do weterynarza.
- Nie uda nam si wyskoczy na ten lunch - stwierdzi rozczarowany Dominik. Niestety,
zaatwiaczka nie miaa teraz gowy, aby si ucieszy, e jemu w zasadzie te troch zaley.
- Bd miaa kontrol - powiedziaa. - Lada chwila zwali mi si na gow audyt. Czego,
do jasnej cholery, tak ci zaleao? - spytaa ponownie Bansh, ktra nawet nie raczya
odwrci w jej stron gowy. Gupia kocica wanie utrudnia Magorzacie ycie, jakby nie
do byo w nim ju komplikacji. Z kontrol na gowie zaatwiaczka miaa szans straci
resztki prywatnoci. A prba wypltania si z kontraktu... O tym moga na razie zapomnie,
moe nawet na dugie na razie.
Do ciaa przez tumek gapiw przecisn si policjant. Kto musia sprawdzi dokumenty
ofiary, bo ludzie zaczli sobie podawa nazwisko. Do Magosi nagle dotaro, gdzie je
wczeniej syszaa. Zanim zdya ubra swoj myl w sowa, odezwa si Dominik:
- Czy to nie by ten facet od laboratoriw i eksperymentw na zwierztach?
Zaatwiaczka pokiwaa gow. Nawet jej si co na ten temat obio o uszy, chocia w
zasadzie z braku czasu nie ogldaa telewizji ani nie czytaa gazet. Eksperymenty na
zwierztach... Znowu spojrzaa na Bansh. Z nagan.
- Nastpnym razem - wycedzia - po prostu z zlecenie!!!
Kotka tylko przecigna si i odesza, lekko machajc wyprostowanym ogonem.
Magosia i Dominik zostali sami, jeli nie liczy trupa, tumu ludzi, nadjedajcej karetki,
radiowozu i jakby mao byo tego wszystkiego, dzwonicej komrki zaatwiaczki.
Magorzata wycigna telefon z kieszeni i spojrzaa na wywietlacz. Korporacja.
- No i mam kontrol - stwierdzia ponuro i z rezygnacj. - Zadzwoni. Kiedy - rzucia
ptrollowi na poegnanie.
Odesza popiesznie, jak zwykle ze suchawk przy uchu.
SERCE
Krawdzie biurka zaczynay si powoli rozmywa, jakby byy wieo namalowane
farbami, na ktre wanie kto wyla wod. Magorzata podniosa do na wysoko twarzy.
Jej palce byy przezroczyste i traciy ksztat. To co oznaczao, ale nie moga sobie
przypomnie co. Miaa wraenie, e jej mzg przestaje pracowa, zupenie jakby te si
rozmywa.
Do tego zacza mie halucynacje. Wydawao jej si, e brzowa plama, ktra
prawdopodobnie kiedy bya drzwiami, otwiera si. Za ni powinna by jasnoszara plama -
ciana korytarza, ale zamiast niej pojawi si czarny ksztat. Nie tylko si pojawi, ale jeszcze
posuwistym ruchem wpyn do pokoju.
I co mwi. Magosia nie bya w stanie rozrni sw, ale docieray do niej dwiki.
Bardziej przypominay echo ni sowa.
Dlaczego wszystko byo takie rozmazane?
Czarny ksztat zbliy si do siedzcej na ku dziewczyny. Dalej co mwi, chyba. Do
Magorzaty nic nie docierao. Dlaczego? Przecie jeszcze kilka minut wczeniej wszystko
byo w porzdku, siedziaa nad kolejnym zleceniem, strasznie absorbujcym... Zapomniaa.
- Fioletowa fiolka z tabletkami - wyrzucia z siebie, liczc na to, e jest jeszcze w stanie
mwi wyranie.
Swoje sowa te syszaa jak przez kby waty, ale miaa nadziej, e jej go, kimkolwiek
by by, zrozumia. Na szczcie si nie mylia. Czarny ksztat zmieni pooenie, a po chwili
poczua, e kadzie jej co na doni. Natychmiast odkrcia zatyczk i wycigna z fiolki trzy
tabletki. Pokna jedn po drugiej. Zaatwiaczk ncio jeszcze, eby wzi czwart, ale to
mogoby by za duo. Magosia nie wiedziaa, jak dugo jeszcze przyjdzie jej y na
lekarstwach antysennych. Lepiej byo nie zwiksza dawki.
Kilka minut potrwao, zanim w uszach przestaa czu wat, a sprzty, na ktre patrzya,
przestay si rozmywa. Magorzata wci nie moga uwierzy, e zapomniaa wzi lekw.
Bez nich jak nic spdziaby co najmniej tydzie, pic non stop. Kiedy planowaa je wreszcie
odstawi, ale jeszcze nie teraz. Teraz nie miaa na to czasu, zwaszcza e dopiero
poprzedniego dnia pozbya si wreszcie kontroli.
- Dzikuj - powiedziaa.
Rozmazane krawdzie powoli zaczy si wyostrza, kolorowa mga rzeda i ksztaty
sprztw stojcych w pokoju nabieray konturw. Biurko, krzeso, ko, szafa, pki... a, i
niespodziewany go.
eby mu si przyjrze, zaatwiaczka musiaaby wsta z ka albo tylko zadrze gow,
ale za to porzdnie. Zrobia to drugie, jej organizm wci jeszcze by spragniony snu, lepiej
byo go teraz nie nadwera bez potrzeby.
Facet mia prawie dwa metry wzrostu i konsekwentnie preferowa czer, zaczynajc od
butw, przez spodnie, sweter, a po czarne oczy. Wosy mia ciemnobrzowe, za to twarz i
donie, jakby dla urozmaicenia, strasznie blade. Magorzata przez chwil nawet rozwaaa
moliwo, e ma przed sob wampira, ale wampiry byy zdecydowanie bardziej stylowe.
Mczyzna stojcy przy jej ku nie mia stylu, mia tylko czer, zapadnite policzki i
zmarszczki wok ust, jakby przez cae ycie cigle krzywi si z niezadowoleniem.
- Te leki zniszcz ci organizm - stwierdzi obojtnie, biorc z rk dziewczyny fiolk i
czytajc drobne znaczki na etykiecie. Magosia nigdy nie patrzya na napisy na
opakowaniach. Na ulotki z zaleceniami, ostrzeeniami i skutkami ubocznymi te nie. Po co
miaa si niepotrzebnie denerwowa?
- Za par lat zaatwi sobie przeszczep waniejszych organw - wzruszya ramionami.
Po wyrazie twarzy mczyzny nie sposb byo stwierdzi, czy potraktowa jej sowa
powanie, czy jako art.
- Magorzata Brzeska, zaatwiaczka? - upewni si. Nawet niele sobie poradzi z
wymow jej imienia i nazwiska, tutejsi mieli z tym z reguy problem. Magosia ju si
przyzwyczaia, e przy zaatwianiu jakichkolwiek formalnoci lepiej od razu samej
przeliterowa: Bi-er-zet-i-es-key-ej.
- Aha - pokiwaa gow. - A za to, e bye tak miy, eby poda mi leki, i jeszcze
zatroszczye si o mj organizm, dam ci dobr rad: nie skadaj zlecenia. Znajd inny
sposb, ktry nie ma ukrytych opat.
Nie powinna tego mwi. W zasadzie regulamin tego nie zabrania, ale gdyby ta przeklta
kontrola wrcia i na przykad podsuchiwaa pod drzwiami, Magorzata miaaby przewalone
na reszt kontraktu. Nie spuciliby z niej oka - koniec z marzeniami o znalezieniu sposobu na
wczeniejsze zakoczenie umowy.
Na twarzy mczyzny pojawi si lekki sarkastyczny umieszek.
- Doceniam to ostrzeenie, ale nie ma innego sposobu. Szczerze mwic, wtpi, czy
nawet ty bdziesz w stanie mi to zaatwi.
Magosia pozwolia sobie na wytrzeszczenie na niego oczu. Zaatwiacze mogli zaatwi
wszystko. Naprawd WSZYSTKO. To byo pierwsze, co przyszo jej do gowy. A po drugie,
jeli bdzie pierwsz zaatwiaczk w historii Korporacji, ktra w cigu trzech tygodni nie
zrealizowaa dwch zlece, to jak nic przyl jej drug kontrol. A moe nawet trzeci.
- W takim razie sucham.
Punkt pierwszy regulaminu brzmia: Zaatwiaczka nie moe odmwi przyjcia
zlecenia. A aden z nielicznych paragrafw nie wspomina o zleceniach niemoliwych do
wykonania. Niektre mogy by co najwyej... problematyczne.
- Zaatw mi moje serce. Z powrotem - wyrzuci z siebie mczyzna. Sprawia wraenie
czowieka wyjtkowo oschego, dla ktrego mwienie o wasnych, prywatnych sprawach jest
mk. A to zlecenie najwyraniej dotyczyo spraw osobistych. Magorzata zadara mocniej
gow, eby mu si lepiej przyjrze.
- Mona janiej?
Zaatw mi moje serce. Z powrotem. To mogo znaczy wszystko: kobieta mu je zabraa,
komu je przeszczepili albo moe przegra je w karty. Magosia ju dawno nauczya si, e
niemoliwe nie istnieje, a y mona nie tylko bez serca, ale i bez innych istotnych,
wydawaoby si, organw.
Jej zleceniodawca spojrza na ni chodno.
- Nie obowizuje ci dyskrecja, prawda?
Zaatwiaczka bya pod wraeniem. Mao kto zna regulamin. Wikszo potrafia tylko
wypowiedzie formuk, co, niestety, wystarczao do zoenia zlecenia.
- Nie. Ale przecie i tak bd musiaa si dowiedzie - wytkna. - I dowiem si, bo nie
ma informacji, ktrej nie byabym w stanie zdoby. A bd o wiele pozytywniej nastawiona
do kogo, kto zamiast dokada mi dodatkowych trudnoci do mojej ju i tak parszywej pracy,
powie zwyczajnie, o co chodzi. Moe nawet bd dyskretna. Jak ci si to nie podoba, napisz
skarg do Korporacji. Najwyej mi przyl nastpn kontrol.
Na twarzy mczyzny znw pojawi si ten sam sarkastyczny, absolutnie pozbawiony
radoci umieszek.
- Dugo jeste w brany?
- Dziesi miesicy.
Nie miaa pojcia, co go to obchodzio. W przypadku zaatwiaczy dowiadczenie
waciwie nie miao znaczenia: w cigu pierwszych kilku tygodni albo czowiek apa, o co
chodzi, albo byskawicznie koczy jako wrak. Magosia, mimo e zaniedbana, zmczona i
pochaniajca koskie dawki rnych nielegalnych farmaceutykw, wrakiem nie bya.
Jeszcze - dodaa wisielczo w mylach. Jeszcze nie. A zostao grubo ponad dziewi lat
kontraktu...
- Jaki problem? - zapytaa, bo jej zleceniodawca milcza. Istnieli ludzie, ktrzy potrafili
samym milczeniem sprawi, e inni czuli si z nimi le, i on, niestety, by jednym z nich.
Cisza coraz bardziej Magorzacie przeszkadzaa.
- Zastanawiam si, czy jeste odpowiedni osob - powiedzia wreszcie.
- Na to ju troch za pno - zauwaya trzewo zaatwiaczka. - Szczerze auj, e nie
zadae sobie tego pytania przed moimi drzwiami, ale teraz zlecenie zostao ju zoone.
Niezalenie od tego, co mwiam, wolaabym jednak nie mie drugiej kontroli. Jeszcze smrd
si cignie po tej pierwszej.
Znowu skrzywi usta w pseudoumiechu. Zaczyna Magosi lekko irytowa. Co prawda
teraz irytowao j wszystko. A najbardziej, e gdy pierwszy raz trafi jej si zleceniodawca,
ktry najwyraniej zna reguy gry i ktremu nic nie musiaa wyjania, to on mia jakie
wtpliwoci. Kretyn! A jakby tego byo mao, za kadym razem, kiedy wykrzywia usta,
zaatwiaczka miaa wraenie, e poowa konwersacji rozgrywa si bez jej udziau.
Jakby mao byo tej irytacji, Magorzat zabolaa duma. Nie przypuszczaa, e co takiego
ma. Wydawaa si sobie zawsze zbyt zmczona na to, by jeszcze pielgnowa mio wasn.
- Dlaczego mam by nieodpowiednia? - zapytaa moe odrobin zbyt zaczepnie. Wrd
zaatwiaczy nie byo lepszych i gorszych, nikt nie przyznawa tytuu Zaatwiacza Roku, by
moe dlatego, e nikt z Korporacji nie mia czasu na bankiety. Liczya si tylko skuteczno.
Magorzata nie bya do koca pewna, co dziao si z tymi, ktrzy sobie nie radzili. Nie
syszaa o nikim, kto zawaliby dwa zlecenia pod rzd. A przecie zaatwiacze byli tylko
ludmi. Musieli zdarza si wrd nich i tacy, ktrzy popeniali za duo bdw. Tymczasem
na temat tych nieudacznikw branowa opinia publiczna milczaa. Kto mniej dowiadczony
mgby doj do wniosku, e wanie w tym tkwi haczyk: raczej trudno usysze o kim, kto
znika bez wieci, wic ci, ktrzy zawiedli... Ale nie, Magosia za dobrze znaa Korporacj, by
uwierzy takim plotkom. Nikt nie pozbywa si zaatwiaczy przed upywem kontraktu.
Chocia naprawd chciaa si dowiedzie, jaka bya oficjalna polityka firmy w takich
przypadkach. - Dlaczego mam by nieodpowiednia? - powtrzya, bo zleceniodawca nie
raczy odpowiedzie. Za to przysun sobie krzeso i usiad naprzeciw niej, wic chyba si
tych swoich wtpliwoci pozby.
Magorzata miaa teraz okazj lepiej mu si przyjrze bez zadzierania gowy. Uderzyo j,
jak bardzo jest blady... chyba nawet bardziej ni ona i jej znajomy wampir Phillip. Facet
wyglda, jakby nie spa co najmniej tak dugo jak zaatwiaczka, ale nie mia tabletek
antysennych. Po obu stronach duego, prostego nosa wida byo ogromne cienie pod oczami.
A same oczy...
Magosia nie cofna si tylko dlatego, e jej ju nic nie dziwio. Sama siebie zacza
podejrzewa o znieczulic - Phillip j ostrzega: tak to si skoczy. I chyba wanie dosza do
tego punktu. Oczy nieznajomego nie byy ciemne, jak pocztkowo zdawao si zaatwiaczce.
Ich nie byo, cho nie do koca. Tam, gdzie powinny by tczwki i renice, zdaway si
rozpoczyna tunele prowadzce w pustk, Chocia gdyby Magorzata miaa zgadywa,
obstawiaaby, e na ich kocu znajduje si pieko. Moe niejedno.
Jej zleceniodawca musia by przyzwyczajony do dziwnych reakcji na swj wygld, bo
obserwowa dziewczyn, jakby czekajc, co powie. Magosia nie powiedziaa nic, tylko
spojrzaa mu prosto w te straszne oczy. Pytajco.
Pieka piekami, ale tu i teraz dziao si jej zwyczajne, wypenione prac ycie.
- Nie wiesz, co to oznacza, prawda? - zapyta prawie agodnie.
Zaatwiaczka uniosa brwi. Nie wiedziaa, o jakie to chodzi.
- Moje oczy to skutek uboczny - wyjani z westchnieniem.
- Czego?
- Utraty serca.
Magorzata signa po pkaty notes spity dwiema gumkami recepturkami i dugopis.
Spomidzy sfatygowanych okadek wydobya czyst, cho lekko pomit kartk z nierwno
oddartym brzegiem. Co jej mwio, e zapowiada si na dug rozmow. Jej zleceniodawca
nie wyglda na takiego, co chtnie mwi o sobie, wic moga miao zaoy, e
wydobywanie z siebie tej caej, moe nawet krtkiej historii zajmie mu troch czasu. Poza
tym wolaa zrobi notatki, tabletki antysenne mogy jeszcze nie w peni zacz dziaa.
Wolaa si zabezpieczy. Podoya sobie pod kartk swj notes, eby mie tward
podkadk, i spojrzaa wyczekujco na tajemniczego mczyzn. Tak jak przewidywaa, nie
byo mu atwo zmusi si do mwienia. Mino kilka minut, zanim wreszcie otworzy usta.
Magosia czekaa cierpliwie, powtarzajc sobie w duchu, e ma by dla niego mia... a
przynajmniej ma nie by niemia.
Mczyzna wreszcie si przeama.
- Byem czarodziejem - zacz.
- Gratulacje - mrukna zaatwiaczka. Nie moga si powstrzyma. - Przynajmniej z
jednego bagna wyszede.
Rzuci jej ostre, karcce spojrzenie, wic si zamkna. Bya rozalona na wiat, ale
wyadowywa zo na zleceniodawcy, zwaszcza takim, ktry zna regulamin, nie naleao
do dobrych pomysw.
- Wanie z powodu takich... powszechnie panujcych przesdw... postanowiem sta si
kim wicej.
- Pozbye si serca, eby ci ju dowcipy o czarodziejach nie bolay? - spytaa uprzejmie
Magosia. Zarobia przez to kolejne kose spojrzenie, tym razem niezasuone. Nie miaa
zamiaru si z niego nabija, chciaa tylko nieco przypieszy rozmow.
- Postanowiem sign po wielk moc - skorygowa, nie spuszczajc z niej swoich
strasznych, pustych oczu. - Ale potga nie przychodzi atwo i nie bez pewnych kosztw. Ten,
kto chce si sta wszechpotny, musi by gotw wyrzec si kilku rzeczy, choby
czowieczestwa.
- Zaczyna si od serca - dopowiedziaa Magorzata. Co takiego kiedy obio jej si o
uszy. Najpierw serce, bo w nim zawieray si uczucia. Potem sumienie... Nie pamitaa, co
trzeba byo pniej wycina, ale potga, prawdziwa potga, naprawd wiele kosztowaa.
- W moim przypadku skoczyo si na sercu. - Zleceniodawca nie patrzy ju na
zaatwiaczk, tylko na cian za jej plecami, jakby wanie tam przewijay si teraz jego
bolesne wspomnienia. - Nie posunem si dalej, bo... Niewane dlaczego. - Otrzsn si i
znw spojrza na Magorzat twardo i niemal nienawistnie, jakby ostrzegajc, eby nie
ryzykowaa zadawania pyta.
Zaatwiaczka i tak nie zamierzaa tego robi. Swoje wasne uczucia upchna gboko,
obiecujc sobie, e kiedy do nich wrci. Na razie znw miaa na gowie swoj prac i tylko
to si liczyo.
Jak zwykle.
- Czyli mam zaatwi ci z powrotem serce - podsumowaa urzdowym tonem. Jeli
chodzio o jej osobiste zdanie, to ca t histori mona byo streci w paru sowach, a te
wszystkie nieyczliwe spojrzenia, skrzywienia ust i zaciskanie dugich, bladych palcw byy
absolutnie niepotrzebne. Ale c, wida nawet byli czarodzieje nie pozbywaj si cakiem
skonnoci do bufonady i PR.
Jednak przez wytworzon przez zleceniodawc atmosfer i koszmar kilku ostatnich dni
Magosia poczua, e bez tabletek uspokajajcych si nie obejdzie. Miaa je, rzecz jasna, na
podordziu, a konkretniej, na pce nad biurkiem, tam gdzie stay jej zapasy
superskutecznych, cho niedopuszczonych do produkcji i dystrybucji lekarstw.
Wystarczyo tylko sign na pk albo nawet poprosi tego niedoszego pana wiata,
eby je poda. Ale jako nie moga si przemc, eby zay lekarstva przy nim.
- Realizacja zlecenia moe troch potrwa - oznajmia, starajc si przybra swj
najbardziej profesjonalny ton. - Zadzwoni, jak wszystko zostanie zaatwione.
Nie by to zbyt uprzejmy sposb na zakoczenie ramowy, ale te jej sowa nie zabrzmiay
zbyt chamsko. I la szczcie podziaay.
Czowiek bez serca podnis si z krzesa i wyszed bez adnego poegnalnego gestu czy
sowa. Zaatwiaczka odczekaa, pki jego kroki nie umilky w korytarza. Ale nawet wtedy
jeszcze si nie ruszya. Dopiero kiedy przez uchylone okno usyszaa, e kto idzie
chodnikiem wzdu akademika, odetchna z ulg. Sama nie wiedziaa do koca, co byo
takiego w zleceniodawcy, e czua si w jego obecnoci tak niepewnie. Uznaa, e to musiao
mie co wsplnego z jego brakujcym sercem.
Wstaa z ka. Odoya notes i niezapisan kartk na biurko. Moliwo wypuszczenia
ich wreszcie spomidzy zacinitych palcw bya ulg nieporwnywaln z niczym. Niestety,
niemal od razu donie Magosi zaczy si trz. Nie byo jej atwo sign po stojce na
pce tabletki. Tych uspokajajcych staraa si nie uywa zbyt czsto, trzymaa je wanie na
takie okazje jak ta. Ciko byo wydoby pastylki z fiolki, ale po kilku nerwowych minutach
wreszcie si udao. Zaya dwie, a po krtkiej chwili wahania jeszcze trzeci. C, dopki
pracowaa da Korporacji, uzalenienie jej nie grozio. A e wypltane si z kontraktu stao
pod coraz wikszym znakiem zapytania, Magorzacie ju nawet nie zaleao. Na niczym.
Zacza rozpoznawa u siebie pierwsze objawy depresji i znieczulicy. Nie podnioso jej to na
duchu, ale na razie nie sigaa po czwart tabletk. Postanowia poczeka. Dzie si jeszcze
nie skoczy, a przed ni falowa ocean niezaatwionych jeszcze spraw, z ktrych kada
moga j do reszty zdoowa. Nie, czwart tabletk lepiej byo zachowa na popoudnie.
Moe z powodu lekw, a moe dziki temu, e jej wytwarzajcy atmosfer
zleceniodawca wreszcie sobie poszed, Magosia ju po kilkunastu minutach poczua si
lepiej. Przynajmniej na tyle lepiej, na ile to byo w jej sytuacji moliwe.
aowaa, e w miecie nie ma Phillipa. On by co wymyli, by j rozbawi,
rozpogodzi. Ale wampir by daleko, sama nie wiedziaa gdzie. Nie widziaa go od czasu
historii z t jego obsesj na punkcie Joanny, przyjaciki Bena, jednego z najpotniejszych
czarodziejw... Joanna, zaamana, rozalona i ju przemieniona przez wampira, wrcia do
Exeter po tygodniu tylko po to, eby baga maga o przebaczenie i przekona si, co on myli
o wszystkich krwiopijcach bez adnych wyjtkw, nawet dla niej.
Wszystko, co si stao, nie byo waciwie win Magorzaty. Regulamin zwalnia
zaatwiaczy z odpowiedzialnoci za konsekwencje wykonywanych zlece. A mimo to...
Widziaa si z Benem ju kilka razy, wszystko byo tak jak dawniej. Czarodziej musia si
domyla, e Magosia odegraa w wydarzeniach pewn rol, ale nigdy o tym nie wspomnia.
Cay Ben. Szanowa zobowizania zawodowe innych. Pewnie nawet nie mia do zaatwiaczki
adnych pretensji, przynajmniej nigdy nie da jej nic odczu. A ona zwyczajnie baa si
zapyta. Za kadym razem, kiedy si z nim widziaa, czy to w celach subowych, czy na
jednym z tych niby-nie-subowych-ale-z-pewnoci-nie-przyjacielskich spotka
ludzi z brany, planowaa, e w kocu moe niby przypadkiem, niby mimochodem poruszy
ten temat.
Zawsze tchrzya, kiedy tylko Ben odwraca gow w jej stron i spoglda na ni
pytajco tymi swoimi spokojnymi bkitnymi oczami, czekajc, co Magosia powie.
Zawsze wtedy mwia co zupenie innego, ni zamierzaa, odgarniajc przy tym za ucho
wosy koloru oberyny. Prbowaa nad tym panowa, ale ten gest zdradza, e jest
zdenerwowana.
Teraz znowu to robia. Jedn rk przekrcaa klucz w drzwiach swojego pokoju, a drug
odsuwaa z twarzy te przeklte kosmyki. Czasami dochodzia do wniosku, e prociej byoby
po prostu si ostrzyc, na yso najlepiej albo na zapak, jak Sharon. Ale obcicie wosw
oznaczaoby, e wanie pozwolia pracy wpyn na kolejny aspekt swojego ycia i wygldu.
I wanie dlatego wosy Magosi zawsze byy dugie i zawsze ufarbowane na ten sam
kolor. Dla zasady.
Zaatwiaczka spojrzaa na zegarek. Dochodzia jedenasta. W zasadzie nie byo jeszcze
pno, z ssiednich akademikw wychodzili studenci, niektrzy dopiero teraz wyruszali na
podbj okolicznych pubw. Magorzata wymina wesoe grupki. Ona nie wybieraa si ani
do centrum miasta, ani na kampus. Kiedy tylko dosza do ulicy, skrcia w lewo, w stron
wzgrz obsadzonych domkami jednorodzinnymi. Przyszo jej do gowy, e moe powinna
uprzedzi czarodzieja o swojej wizycie. W kocu bya ju, teoretycznie, pna noc.
Nie zwalniajc kroku, wygrzebaa z kieszeni komrk. Wybraa numer.
- To ja - powiedziaa, gdy tylko po drugiej stronie suchawki usyszaa gos Bena. Na
szczcie nie by zaspany. - Mog wpa na p godziny? Potrzebuj porady zawodowej.
- Czekam - stwierdzi po prostu i zakoczy poczenie.
Od swojego zleceniodawcy Magosia dowiedziaa si tylko, e usun sobie serce. To za
mao, potrzebowaa wicej informacji. Ale wyciganie ich od tego maomwnego, ponurego
mczyzny, ktry na domiar zego wzbudza w niej dziwny niepokj, byoby koszmarem.
Lepiej i atwiej odwiedzi Bena. Czarodziej w przeciwiestwie do swoich kolegw po fachu
mia gow na karku, a jego wiedza wykraczaa daleko poza poradnik Jaki styl podkreli
twoje wspaniae ego? Wskazwki dla pocztkujcych adeptw.
Jeli ktokolwiek w okolicy wiedzia, o co chodzi z tym usuwaniem istotnych organw, to
wanie on.
***
Byo ju wp do dwunastej, kiedy zaatwiaczka zatrzymaa si przed dobrze jej znan
furtk. Domek Bena prawie nie odrnia si od innych przy tej ulicy, moe tylko ogrdek
mia bardziej zadbany, okna idealnie wyszorowane, a tabliczka z napisem Three Trees a
lnia. Tylko w oknie czarodzieja palio si wiato. Ulica bya kompletnie wyludniona,
Magosia nie syszaa nawet silnikw samochodw przejedajcych w oddali. A mimo to nie
moga oprze si wraeniu, e kto j obserwuje. To byo denerwujce uczucie i w
normalnych okolicznociach zapewne zaczaby si rozglda wokoo, moe troch nerwowo.
Ale tabletki uspokajajce zrobiy swoje. Nie miaa si czym przejmowa. Tylko kompletny
szaleniec zaatakowaby kogo z Korporacji. A jeli nawet, to tak jak wszyscy zaatwiacze
miaa wykupione najlepsze ubezpieczenie. Komando ptrolli zawsze czekao gotowe pojawi
si na miejscu i zoi kademu potencjalnemu napastnikowi skr.
Magorzata nie zawracaa sobie wicej gowy tym dziwnym uczuciem, pchna furtk i
wesza do przydomowego ogrdka. Ben otworzy jej drzwi sekund po tym, jak przycisna
dzwonek. Kiedy wchodzia, wyjrza ponad jej ramieniem na ulic.
- Dalej ci ten gliniarz siedzi na karku? - zainteresowaa si uprzejmie zaatwiaczka.
- Co?... A, tak, czasami. Troch jest namolny. - Czarodziej, wci ze wzrokiem
utkwionym w ciemnej ulicy, powoli zamkn drzwi.
Magosia zatrzymaa si w holu. Dom Bena byby idealn sceneri do kolejnego odcinka
programu BBC o klasycznych angielskich wntrzach. Panna Marple Agathy Christie czuaby
si u niego jak u siebie. Oczywicie najpierw z wszelkich paskich powierzchni musiayby
znikn ulotki, broszury, foldery i inne znaki tego, jak bardzo czarodziej kocha okolic i w ile
lokalnych inicjatyw jest zaangaowany. - Przepraszam, e zawracam ci gow w rodku nocy,
ale potrzebuj pilnie informacji - zacza zaatwiaczka. - Mam przeczucie, e to nie jest
sprawa na telefon.
Ben spojrza na ni pytajco spod swoich jasnych, krzaczastych brwi.
- Chodzi o usuwanie serca dla potgi - wyjania.
Czarodziej odwrci si i starannie przekrci zamek w drzwiach. Potem wymin
Magorzat i wszed do pokoju.
- Masz racj - powiedzia. - To nie jest sprawa na telefon.
Nie czekajc na zaproszenie, dziewczyna podya za nim. Pokj by jak zwykle
wypeniony materiaami dotyczcymi jakiej najnowszej akcji spoecznej. Magosia ostronie
przecisna si miedzy nimi, usiujc niczego nie zrzuci. Bezpieczne Exeter - przeczytaa
mimochodem haso kampanii. C, ona chtnie podarowaaby swoje bezpieczestwo miastu,
gdyby ono mogo da jej w zamian wolno od Korporacji.
Ben, majcy o wiele wiksz wpraw w poruszaniu si po swoim zagraconym domu, by
ju przy oknie i zdejmowa stosy broszurek z dwch foteli. Jeden z nich podsun
Magorzacie.
- Masz zlecenie na zaatwienie komu wielkiej potgi? - zapyta, siadajc naprzeciw.
- Raczej na odwrt. Mj zleceniodawca usun sobie serce i teraz chce je z powrotem.
Czarodziej wyranie si odpry. Wida siganie po wielk moc okupione tak cen
musiao by czym strasznym i niepokojcym. A gdyby kto zoy Magorzacie takie
zlecenie, musiaaby je wykona. Niezalenie od konsekwencji, ktrych najwyraniej Ben
bardzo si obawia.
- Chyba usuwanie sobie serca nie jest czym, co robi porzdni ludzie - westchna
zaatwiaczka.
- Po pierwsze, to jest nielegalne - wyjani czarodziej. - Oficjalnie nikt nie chce mie z
takim procederem nic wsplnego, tym bardziej z tymi, ktrzy go cho czciowo przeszli. To
ju nie s ludzie, nie wedug naszych definicji. I na pewno nie czarodzieje, nie czarownice.
Kady trzyma si od nich z daleka.
- To wyjania, czemu zaley mu na odzyskaniu serca - mrukna Magosia.
- Owszem - zgodzi si Ben. - To jak odzyskanie ycia.
- Ale chyba niewiele mi to daje, prawda? W kocu mam odzyska jego serce, a nie
wnika, czemu to zrobi.
- To oznacza, e trudno ci bdzie to serce odzyska. Nikt si oficjalnie nie przyzna, e wie
cokolwiek o tym procederze albo e zna ludzi, ktrzy si tym paraj.
Magorzata machna lekcewaco doni, prawie przy tym strcajc stos ulotek, ktry
lea na stoliku obok jej fotela.
- To akurat najmniejszy problem - powiedziaa. - eby ty wiedzia, ile ja rzeczy
zaatwiam nieoficjalnie i wrcz nielegalnie. Zdaje si, e mam smykak do kombinowania,
zapewne odziedziczon po babci, weterance socjalistycznego kolejkowania - dodaa
refleksyjnie. - Powiedz mi tylko tak w zarysie, kto usuwa serca. Jacy czarodzieje degeneraci?
- Skd! - obruszy si Ben. Wiedzia, jakie opinie kr o jego kolegach po fachu, ale
absolutnie ich nie podziela. Pod tym wzgldem by chyba lekko lepawy, tak przynajmniej
zawsze uwaali zaatwiaczka i czytacz marze Rashid. - Do usunicia serca trzeba specjalisty.
Chirurga. Kogo, kto zna si na anatomii i do tego ma odpowiednie przygotowanie magiczne.
Nie jest atwo usun serce, nie zabijajc przy tym pacjenta.
- W takim razie musz znale tych chirurgw - stwierdzia Magorzata. - I dowiedzie
si, co robi z wycitymi organami. Mam nadziej, e maj pojemn zamraark. I e s w
jakim spisie branowym. Chocia skoro mwisz, e dziaaj nielegalnie, to pewnie s niele
zakamuflowani. Bd musiaa wynaj detektywa, jak nic.
- To nie bdzie potrzebne - uspokoi j beznamitnie Ben, tak jakby rozmawiali o
fachowcach od ogrodnictwa czy innej spokojnej i legalnej pracy. - Mam ich adres.
Zaatwiaczka, ktra wanie wstawaa z fotela, zatrzymaa si w p ruchu.
- To co, co daj czarodziejom pierwszego dnia pracy? Taki zestaw na wszelki wypadek?
Lusterko, ksika Jak kocha siebie i swoje ego, oprawiona w ramki lista dziesiciu
powodw, dla ktrych czarodziej jest lepszy od reszty ludzkoci, a na wypadek, gdyby to nie
podziaao, numer telefonu do zakadu usuwajcego serca? - zaartowaa. Stary dowcip sam
si pcha na usta, chocia normalnie nie pozwoliaby sobie na opowiadanie takich kawaw w
obecnoci Bena. Gupie tabletki uspokajajce. Trzeba byo wzi tylko dwie.
Czarodziej spojrza na ni z niezmienionym wyrazem twarzy. Trudno byo odgadn, o
czym myli, ale chyba zorientowa si, e Magosia nie jest do koca sob. - Jaki czas temu
uznaem, e mog mi si przyda namiary na kogo o... okrelonych kwalifikacjach.
Chwil potrwao, zanim do zaatwiaczki dotaro, co znacz te sowa. Rowa mgieka,
ktr otoczyy j tabletki uspokajajce, zacza si gwatownie rozwiewa, ustpujc miejsca
ciemnoci.
- Planowae to zrobi? - zapytaa zszokowana Magorzata. Usiada z powrotem na fotelu.
Nie byaby w stanie sta, jej nogi zrobiy si mikkie jak z waty.
- Mylaem o tym - skorygowa agodnie Ben. - To nie to samo.
Magosia nagle straszliwie poblada. Zawsze bya niezdrowo anemiczna, do tego miaa
cienie pod oczami, ale w tej chwili bardziej ni zwykle przypominaa upiora z marnego
horroru.
- To przeze mnie, prawda? - waciwie nawet nie pytaa, stwierdzaa tylko przeraajcy
fakt. - Przez to cholerne zlecenie Phillipa? Przez Joann? Przez to, e ci nie powiedziaam?
Zwaszcza to ostatnie ciyo jej niczym kamie myski. Kiedy ju naprawd miaa
wszystkiego do, kiedy bya zmczona i marzya o tym, eby wreszcie rzuci t prac w
choler i odespa wszystkie zarwane noce, czasem przychodziy wyrzuty sumienia. Nie byo
ich wiele, zaatwiaczka ju dawno nauczya si oddziela prac od sumienia, nawet jeli
kompletnie polega na polu oddzielania pracy od ycia prywatnego. W takich wanie
chwilach powracao pytanie, czy dobrze zrobia, odcigajc czarodzieja od dworca
autobusowego w pewn poniedziakow noc. - Nie. To nie przez ciebie. - Ben nie patrzy na
ni, tylko wyglda przez okno. Byszczcy w wietle latarni bluszcz oplata kamienny murek.
- Pierwszego dnia twojego kontraktu zleciem ci dbanie o utrzymanie spokoju w miecie.
Magosia skina gow. Ze swojego miejsca nie widziaa twarzy czarodzieja, tylko jego
plecy, jak zawsze wyprostowane. Z wygldu przypomina jej wikinga, dzielnego i
niezomnego.
- Pamitam. Nie zdawaam sobie wtedy sprawy, jakie to paskudne zlecenie.
- Wiem - powiedzia po prostu. I po chwili doda: - Uznaj je za zrealizowane.
Kto normalny rzuciby mu si pewnie na szyj, ale zaatwiaczka zdenerwowaa si
jeszcze bardziej. I to czym? Zrealizowaniem kopotliwego zlecenia, tym, e miaa je z
gowy?!
- Nie moesz - wyrzucia z siebie.
Koniec kadego innego zadania przyjaby z ulg, ale nie tego. Kiedy czarodziej
pierwszego dnia jej kontraktu nakaza jej dba o spokj w miecie, nie rozumiaa jeszcze, co
to oznacza. Przez pierwsze trzy tygodnie wydawao jej si, e ma zapobiega wszystkim
przestpstwom, pijackim wygupom studentw, nawet zbyt gwatownym burzom. Dopiero z
czasem do niej dotaro, e z wikszoci potencjalnych zagroe Ben doskonale radzi sobie
sam, a pozostae... c, pozostae byy po prostu elementami porzdku naturalnego. Magosia
musiaa czuwa tylko nad jedn spraw, ktrej czarodziej nie do koca kontrolowa: jej
zadaniem byo pilnowa, eby on i Phillip nie za czsto wchodzili sobie w drog. Wampir i
Ben mogli si nie lubi, ale gdyby dwch najpotniejszych rezydentw zaczo si nie lubi
za bardzo, cae Exeter i jeszcze tereny w promieniu trzydziestu mil zmieniyby si w pole
bitwy.
A teraz czarodziej oznajmia jej, e ju nie musi si przejmowa tym zleceniem, bo
zostao zrealizowane. To zupenie tak, jakby wanie poinformowa zaatwiaczk, e
skorzysta z pierwszego lepszego pretekstu, by wypowiedzie znienawidzonym wampirom, a
zwaszcza Phillipowi, wojn totaln. Jedno byo pewne - koniec czasw spokoju.
- To przeze mnie - powtrzya tpo. Czua si, jakby kto j waln wielkim motem w
gow. - Przez to, e podaam Phillipowi Joann na tacy.
- Zapytaa - przypomnia jej Ben. Mwi tak spokojnie, jakby rozmawiali o pogodzie, a
nie o zamanych sercach i rozwianych zudzeniach. - Gdybym wtedy udzieli ci innej
odpowiedzi, moe sprawy potoczyyby si inaczej. Chc, aby wiedziaa: doceniam to, e
zapytaa. I rozumiem, dlaczego postpia tak, a nie inaczej. To naleao do twoich
obowizkw. Wykonaa je bez zarzutu.
- Ale uznajesz zlecenie za zrealizowane - wypomniaa guchym gosem Magosia.
- To byo nie fair obcia ci tym wszystkim - powiedzia spokojnie czarodziej. I to go
zdradzio.
- Jestemy zawodowcami. Kolegami, nie przyjacimi - przypomniaa mu Magorzata,
nagle kamiennie spokojna. Ju wiedziaa, na czym stoi, ju wiedziaa, o co chodzi w tej
rozmowie. - Nie liczy si, czy co jest fair. Tu nie chodzi o mnie. Ben milcza. Wci sta
przy oknie, wci nieruchomy. Zaatwiaczka w mylach policzya do dziesiciu. Potem do
dwudziestu. A on nadal nic nie mwi.
- Wyobra sobie przez chwil, e jednak jestemy przyjacimi - zaproponowaa
wreszcie. - I powiedz mi, o co tak naprawd chodzi.
adnej odpowiedzi.
- Jeli nie chcesz rozmawia ze mn, zaatwi ci psychoanalityka - zasugerowaa w
desperacji Magosia.
Czarodziej odwrci lekko gow. Z jego gstej brody wyjrza lekki umiech.
- Moe to nie byby taki zy pomys - powiedzia mikko.
Teraz to zaatwiaczka milczaa. Cae trzydzieci sekund. Potem zacza szpera po
kieszeniach w poszukiwaniu telefonu i notesu.
- Gdzie tu miaam numer - mruczaa pod nosem. Przy okazji niechccy znw potrcia
stos ulotek na stoliku. Tym razem ju skutecznie. - A niech to! - Uklka, eby je pozbiera.
Czarodziej oderwa si od kontemplowania ciemnoci za oknem i poszed do rozsypanych
papierw. Opad na kolana obok Magosi i pomg jej ukada broszurki w rwne stosy.
- Joanna wrcia.
Zaatwiaczka podniosa gwatownie gow znad ju uoonej kupki. Miaa racj. Od
pocztku chodzio o Joann.
- Wiem, tydzie po tym, jak wyjechaa.
- Nie. - Ben by wyranie zaskoczony, e Magorzata o tym wie. Chyba spodziewa si, e
szczegy powrotu wampirzycy zna tylko on i komando ptrolli, ktre wezwa, by usuno
przemienion Joann sprzed jego drzwi. - Wrcia teraz. Niedawno. Jeszcze raz. Co noc stoi
po drugiej stronie ulicy. Ju nawet przestaa baga o wybaczenie. Tylko tam stoi. Co noc.
Magosia przeniosa wzrok z rozsypanych ulotek na mrok za oknem. Przypomniaa sobie,
e kiedy wchodzia do ogrdka, wydawao jej si, e kto j obserwuje.
- Teraz te? - spytaa.
Ben powoli skin gow.
Dziewczyna nerwowo odgarna wosy z twarzy. Gupie kosmyki nie chciay siedzie za
uchem. Tak naprawd to nie miaa si czego ba, ptrolle z ubezpieczalni byy naprawd
morderczo skuteczne i szybkie, a poza tym to przecie nie ona, tylko czarodziej by nkany
przez wampirzyc. Ale zaatwiaczce przyszo do gowy, jak oszalaa z mioci Joanna moe
zinterpretowa nocne odwiedziny innej kobiety w domu jej ukochanego. Albo, co chyba byo
jeszcze gorsze, moga dowiedzie si, co Magosia miaa wsplnego z uwiedzeniem jej przez
Phillipa. W takiej sytuacji nawet trzy tabletki uspokajajce to za mao.
- Moesz wezwa grup z ubezpieczalni - poradzia zaatwiaczka Benowi. - Odstraszaj
tak jak poprzednio.
- Skd o tym wiesz?
- Znam jednego z nich - przyznaa si dziewczyna. - Prywatnie.
Czarodziej odoy ostatnie ulotki na st. Wydawa si ywo zainteresowany sowami
Magorzaty. Chocia moe po prostu potrzebowa zaj swj umys czym, co pozwolioby
mu zapomnie o Joannie. - I jak wam si ukada? - zapyta Ben.
- Wcale - odpara szczerze Magosia. - Ja nigdy nie mam czasu. A on... Sama nie wiem,
czemu jeszcze sobie mnie nie odpuci.
- Moe mu zaley...
Zaatwiaczka bya zdziwiona. Nie spodziewaa si takiej rozmowy, nie z nim. Nigdy
wczeniej nie zahaczali nawet o tematy zwizane z yciem prywatnym.
- Nawet jeli, i tak nic z tego nie wyjdzie. Czeka mnie jeszcze dziewi lat kontraktu. Nikt
przy zdrowych zmysach nie bdzie tyle czeka. Lepiej od razu da sobie z nim spokj,
zamiast udzi siebie i jego, ale... fajnie pomyle, e jest w moim yciu co poza
zaatwianiem.
Wcale nie musiaa mu o tym opowiada. O Dominiku nie wiedzia nawet Phillip, a jeli
jednak wiedzia, to udawa, e nie wie. Ptroll i te wszystkie nieudane randki byy prywatn
spraw Magosi, a mimo to postanowia powiedzie o nich czarodziejowi. Ona, chocia nie
powinna, wiedziaa o jego uczuciach i o Joannie prawie wszystko, wic czua, e w ramach
zadouczynienia jest winna czarodziejowi swoj histori. Jeli tylko chcia j zna.
Ale chyba nie chcia, bo tylko zamylony poprawia broszurki, eby rwno leay.
- To jak, zadzwoni do niego? - Zaatwiaczka wyja komrk. - Wemie swoj grup i
usun std Joann w mgnieniu oka.
- Co? - Ben podnis gow gwatownie wyrwany ze swoich myli. - Nie, to nie bdzie
potrzebne. Nie mam powodu, eby na ni nasya bojwk ptrolli. Kilka tygodni wczeniej
nie mia takich skrupuw. Co si zmienio, cho Magosia nie wiedziaa jeszcze co.
- Wybaczye jej
?
.
- Nie miaem jej czego wybacza. Nie zrobia nic zego. Tylko... nie jest ju sob. Jest
wampirem. A to nie jej wina, tylko Phillipa.
Zaatwiaczka rozsdnie pozostawia to bez komentarza. Zreszt co miaa powiedzie? Z
faktami nie byo si co kci. Gdyby nie obsesja Phillipa... I, sigajc dalej w przeszo,
gdyby Ben nie rozszerzy ubezpieczenia urzdnikw pastwowych o odporno na czar
wampirw... I gdyby nie obsesja czarodzieja na punkcie bezpieczestwa, niezawisoci i
uczciwoci, ktra pchna go do tych dziaa...
Gdyby te wszystkie okolicznoci nie naoyy si na siebie, wiat byby lepszym
miejscem, a Magorzata nie musiaaby si martwi o przyszo.
Wstaa z podogi.
- Musz wraca do pracy - powiedziaa oficjalnym tonem. - Dasz mi namiary na tych
chirurgw?
Ben sign po jedn z broszurek i starannie wykaligrafowa na niej adres i telefon.
Magosia nie skomentowaa faktu, e zna je ju na pami.
***
O pierwszej w nocy uliczki Exeter byy kompletnie opuszczone. ycie ttnio tylko wok
High Street, gdzie mieciy si wszystkie popularniejsze puby, i na kampusie. Dzielnice
maych, ksztatnych, typowo angielskich domkw przypominay miasteczka duchw. W
adnym oknie nie palio si wiato, nikt poza Magorzat nie szed chodnikiem. Nawet aden
samochd nie przejecha.
Zaatwiaczka usiowaa sobie przypomnie, czy ogldaa jaki horror dziejcy si wanie
w takiej dzielnicy. Nic jej nie przychodzio na myl. Wikszo znanych jej filmw grozy
dziaa si na amerykaskiej prowincji, by moe wanie dlatego, e na pozr wygldaa ona
bardzo niewinnie. Angielskie dzielnice domkw jednorodzinnych reyserzy horrorw
wyranie sobie odpucili, a niesusznie.
W nocy, kiedy wok panowaa martwa cisza, a okna byy ciemne, wrd tych maych,
podobnych do siebie domkw robio si naprawd strasznie. Zwaszcza jak si miao
wiadomo, e mrok skrywa rozalon wampirzyc.
Magosia nie bya specjalnie lkliwa, ale atmosfera na ni podziaaa. Tu ciemno, tam
pustka, gdzie niedaleko Joanna. Mao brakowao, a zaatwiaczka wezwaaby komando z
ubezpieczalni tylko po to, eby kto j odprowadzi do akademika. Dominik na pewno nie
miaby nic przeciwko.
Kiedy gdzie niedaleko rozlegy si czyje kroki, Magorzata prawie podskoczya. Ale
zaraz przypomniaa sobie, e przecie wampiry poruszaj si bezszelestnie, wic to na pewno
nie Joanna. Podobno gdzie w okolicy widziano wilkoaka, ale to bya tylko plotka, ktr
usyszaa ostatnio od Kasandry. Inaczej Ben ju dawno by si z besti rozprawi. Nie
tolerowa zagroe na swoim terenie, midzy innymi dlatego wampiry byy mu tak sol w
oku. Nic nie mg z nimi zrobi, nie mia moliwoci, by je powstrzyma przed polowaniem.
Byy z brany i miay swoje prawa, swoich prawnikw, nawet swj kodeks. Czarodziej robi,
co mg, eby je zniechci do Devonu, ale nie zawsze mu si to udawao. Najlepszym
przykadem by Phillip, ktry uwaa konflikt z Benem za cudowne urozmaicenie nudnych
dni.
Wszelkie obawy Magorzaty znikny, gdy w wietle latarni zobaczya sylwetk
zbliajcej si osoby. Jej nie sposb byo z nikim pomyli, a ju na pewno nie z wilkoakiem
czy wampirzyc.
Nadchodzca kobieta bya bardzo wysoka i bardzo szczupa. Przypominaa chodzc
trzcin, a to wraenie potgowa jeszcze jej strj: luna koszula z ptna i duga, powczysta
spdnica, ktre zawsze zdaway si lekko drga na wietrze, nawet jeli nie wia choby
najlejszy zefirek. Ubranie wisiao na swojej wacicielce niemal jak na strachu na wrble,
poza tym byo zdecydowanie za lekkie jak na letni, ale nie najcieplejsz noc.
Kiedy podesza bliej, wiato latarni pado na jej twarz i Magosia zobaczya rysy jak z
posgu - wszystko byo idealne: oczy, brwi, nos, usta. Wosy miaa ostrzyone niemal do
skry, co jednak wcale nie czynio z niej chopczycy, tylko podkrelao doskonay ksztat
gowy i uszu.
Kobiecie towarzyszy pies pasterski, ktry na widok zaatwiaczki zamerda ogonem.
Zdarzao si, e kiedy Sharon gdzie znikaa, jej towarzysz przychodzi pod akademik
Magosi i czeka na posiek. Na wypadek takich odwiedzin dziewczyna zawsze miaa pod
rk torb psiej karmy... Biorc pod uwag, ile rzeczy musiaa mie na wszelki wypadek pod
rk, dziwne byo, e w ogle miecia si jeszcze w swoim pokoiku.
Pies, cho niewtpliwie nie by suk, z nieznanych Magosi przyczyn nosi imi
Janeeyere. Dlaczego akurat takie, nikt nie by w stanie dociec, a pytanie o to Sharon nie miao
sensu. I tak by nie odpowiedziaa, a jeli nawet, to tak pltanin sw, e trzeba by lat i
instrukcji obsugi, eby odgadn ich sens.
Phillip zawsze twierdzi, e druidka jest niespena rozumu. Ben uwaa, e Sharon ma
dostp do spraw, o ktrych inni miertelnicy mog tylko marzy. Niewtpliwie wiedziaa
wicej od wszystkich ludzi z brany. Kryy plotki, e wie wszystko, zna przeszo i
przyszo, o takim drobiazgu jak teraniejszo nie wspominajc.
Jednak Magosia nie miaa adnej swojej teorii na ten temat. Jeli spotykaa Sharon,
staraa si by mia. A kiedy przychodzio jej przemalowa w zastpstwie druidki konia albo
nakarmi psa, nie narzekaa. Nie gono.
Sharon podesza do zaatwiaczki, ani odrobin nie zmieniajc przy tym wyrazu twarzy,
nie zwolnia ani nie przypieszya kroku. Zupenie jakby spodziewaa si, e zastanie
Magorzat w tym miejscu i o tej porze i ju od rana odmierzaa swoje kroki tak, by teraz
zatrzyma si tu przed ni.
- Nadchodzi zo - powiedziaa uroczycie swoim piknym, dwicznym gosem.
- Mylisz? - Zaatwiaczka zmarszczya brwi. - Mnie si wydaje, e nadchodz po prostu
kopoty. Wielkie kopoty.
Nie wiedziaa, co wyniknie z problemw uczuciowych Bena. Na razie by spokj... Na
razie Phillipa nie byo w miecie. Gdyby udao si go jako skoni, eby nie wraca...
Magosi by go brakowao, ale dla wsplnego dobra... Tylko e - co sobie wanie
uwiadomia - dbanie o to dobro nie byo ju jej obowizkiem.
- To bdzie zo - powtrzya Sharon. - Zobaczysz.
Odesza, nie ogldajc si za siebie. Nawet gdyby Magosia j zawoaa, druidka nie
zwolniaby kroku. Taka ju bya. Janeeyere pobieg za ni.
Ju po chwili zaatwiaczka zostaa sama na ciemnej, cichej ulicy.
- Zobacz - mrukna pod nosem. - Tego si wanie boj, e zobacz.
***
Kiedy tylko Magorzata wrcia do akademika, zalogowaa si na stronie Korporacji. Na
swoim koncie miaa ju zarejestrowane nowe zlecenie, to na odzyskanie serca. Otworzya
okienko z danymi zleceniodawcy. Alan... To imi zupenie, ale to zupenie do niego
pasowao. Alanowie powinni mie dugie blond loki, romantyczny wyraz twarzy i jeszcze
jaki instrument muzyczny, najlepiej lir, mandolin albo jakie inne bardowskie badziewie.
Podniosa wzrok znad monitora. Na pce, tu na krawdzi, staa fiolka z tabletkami
uspokajajcymi. Na wierzchu, na przykrywce, leaa jedna pastylka, ta zostawiona na pniej.
Magorzata signa po ni. Przez chwil wahaa si: zay lekarstwo czy wyrzuci do kosza.
Wreszcie po prostu odkrcia fiolk i dorzucia piguk do pozostaych. Na pniej.
Wydrukowaa sobie dane swojego zlecenia. Zoya kartk i wsuna midzy kartki notesu
razem z broszurk, na ktrej Ben zapisa jej namiary na chirurga.
Z lekarzem musiaa porozmawia osobicie, co do tego nie miaa wtpliwoci. Do
nielegalnej praktyki nie dzwoni si z uprzejm prob o informacje na temat jednego z
pacjentw, a konkretniej, wycitego mu nielegalnie organu. Zreszt do legalnej w sumie te.
Magosia musiaa gabinet odwiedzi osobicie, i to najlepiej z zaskoczenia. Nie
umiechao jej si to, zwaszcza kiedy zaatwiaczce przyszo do gowy, e moe przeszkodzi
chirurgom podczas operacji. Brrr! Magorzata dostawaa rozstroju nerwowego na myl, e na
wita trzeba szlachtowa karpie, a co dopiero mwi o szlachtowaniu czowieka, nawet pod
znieczuleniem.
Pozostawao mie nadziej, e w chwili jej wizyty akurat nikt nie bdzie usuwa serca.
Signa po telefon. Zaatwienie sobie samolotu, ktry poleci do Niemiec i z powrotem,
zajo jej pitnacie minut. Co prawda z Exeter samoloty latay w dziwne miejsca, na
przykad do Transylwanii na One Day Dracula Trip, czy jak si ta atrakcja nazywaa, ale
taki drobiazg jak wyczarterowanie maszyny nie by dla niej problemem. Miaa wpraw, a
Korporacja pienidze.
***
O sidmej rano zaatwiaczka siedziaa na tylnym siedzeniu czarnego pancernego
samochodu z rodzaju tych, jakimi wozi si gowy pastw, wrednych tajemniczych milionerw
lub w ostatecznoci gwiazdy filmowe. Magosia nie kwalifikowaa si do adnej z tych trzech
kategorii, ale pracowaa w Korporacji. A Korporacja wzbudzaa respekt, cho nie taki, aby
kierowca z limuzyn sam czeka na pasaerk. Nie, to Magorzata musiaa sobie zaatwi.
Szofer w ciemnych okularach wiz j do maego niemieckiego miasteczka, w ktrego
nazwie tak uroczo pobrzmieway a dwa umlauty. Nad zielonymi wzgrzami wzeszo ju
soce, owietlajc rwne drogi, zadbane pobocza i mae, kolorowe domki skupione w
schludne, klimatyczne miasteczka. Okazjonalnie na horyzoncie przemyka zarys jakiego
zameczku.
Magosia ku wasnemu zdumieniu akurat nie musiaa nigdzie dzwoni. Moga oprze
gow o oparcie siedzenia i spoglda za okno na agodnie monotonne ki. Jednak bezruch i
kojce widoki nie wpyway relaksujco na zaatwiaczk. Podejrzewaa, e nawet gdyby
zaya p fiolki swoich tabletek uspokajajcych, to te by nie pomogo. Zupenie jakby
wszystko sprzysigo si przeciw niej. Poza tym w gbi serca Magorzaty zalega dziwny,
mczcy niepokj. Moe nawet strach. I nie chcia odej.
Kierowca zjecha z autostrady i zaatwiaczka moga obejrze sobie miasteczko, w ktrym
rezydowali ludzie usuwajcy serca. Nielegalne gabinety lekarskie powinny by zatchymi
norami w podych dzielnicach. Przynajmniej tak si zawsze Magosi wydawao. Tymczasem
si mylia.
Dzielnica nie bya wcale taka poda, ot, przecitne przedmiecia. Gabinet mieci si w
jednym z zadbanych, kolorowych domkw na samym skraju miasteczka. Z zewntrz nic nie
zdradzao, e to wanie tu dokonuje si nielegalnych operacji. Ba, w ogrdku rosy nawet
wyjtkowo zadbane re.
Kierowca zgodnie ze wskazwkami pasaerki zaparkowa w pewnym oddaleniu od
domku, ale tak, eby Magorzata moga widzie drzwi. Zaatwiaczka wycigna z kieszeni
notes i lekko odgia okadk. Nie musiaa grzeba w zebranych tam papierach, broszurka od
Bena sama wleciaa jej do rki. Dziewczyna zadzwonia pod zapisany przez czarodzieja
numer.
Dopiero po sidmym sygnale kto odebra.
- Halo? - powiedzia zaspany mski gos.
- Jestem z Korporacji - oznajmia Magosia. - Bd u pana za pi minut. Musz panu
zada kilka pyta. - I zakoczya poczenie.
Nie troszczya si o to, czy jej dopiero co obudzony rozmwca w ogle wie, czym jest
Korporacja. Jeli wiedzia, tym lepiej. Jeli nie, to przynajmniej sama nazwa brzmiaa na tyle
tajemniczo, eby wzbudzi jego niepokj. A kto, kto para si nielegalnym zajciem, musi
mie wiele rnych powodw do niepokoju. W takiej sytuacji wiadomo, e tak naprawd
chodzi tylko o kilka odpowiedzi, bdzie dla lekarza wielk ulg. No i zacht do rozmowy.
Na to wanie liczya Magorzata.
Tym bardziej nie miaa zamiaru czeka tych piciu minut. Wsuna telefon do kieszeni i
wysiada z samochodu. Wolnym krokiem podesza do domku chirurga, wymina pikne
czerwone re i zadzwonia do drzwi.
Nikt nie otworzy, cho w domu na pewno kto by. Syszaa jakie szemranie i szuranie,
jakby po drugiej stronie drzwi odbywaa si cicha konferencja. Zaatwiaczka zadzwonia
jeszcze raz, tym razem przytrzymaa przycisk cae trzydzieci sekund.
Ludzie w domu musieli zrozumie, e trzymanie jej w nieskoczono pod drzwiami nic
im nie pomoe. Magorzata nie miaa zamiaru da si zniechci. Gdyby nie chcieli jej
wpuci, zawsze moga zadzwoni po Klan. Gdzie w pobliu na pewno bya Rodzina. Klan
by wszdzie.
Ju miaa siga po komrk, kiedy drzwi odrobin si uchyliy. Na tyle, e w szparze
dojrzaa twarz modego, jasnowosego mczyzny, ktry wyrzuci z siebie kilka szybkich,
nerwowych sw. Na ile Magosia si orientowaa, mwi co o pomyce i o tym, e nie
wypada nachodzi ludzi o tej porze. Zaatwiaczka szczerze poaowaa, e w liceum nie
przykadaa si pilniej do lekcji jzykw. Teraz nie bya w stanie odpowiedzie.
Sama bya sobie winna. Po pierwsze, moga si w liceum uczy, a nie imprezowa. Po
drugie, moga przewidzie, e w Niemczech ludzie mwi po niemiecku. No i przyzwyczaia
si do wszechobecnego angielskiego tak bardzo, a prawie zapomniaa o istnieniu innych
jzykw obcych. Pewnie, czasem musiaa korzysta z pomocy tumacza, ale tym razem
zaoya, e skoro namiary dostaa od Bena, to chirurg bdzie mwi po angielsku.
Nic z tych rzeczy. Ten czowiek pewnie nawet nie zrozumia, co powiedziaa przez
telefon. Element zaskoczenia szlag trafi. Duy bd.
Jedn rk sigaa ju do kieszeni, eby znale telefon i zadzwoni po tumacza, kiedy
szarpnite nagle drzwi otworzyy si szerzej. Mody czowiek by tym tak samo zaskoczony
jak ona. W domu by jeszcze kto: pulchny staruszek redniego wzrostu, w bluzie i spodniach
chirurga. Nawet mia na przyodziewku kilka czerwonobrunatnych plam. Teraz, kiedy drzwi
si otwary, Magosia moga zobaczy, e i jasnowosy mczyzna jest tak ubrany.
No tak. Jeden lekarz to przecie za mao, eby przeprowadzi operacj. Waciwie to
jeszcze powinna si gdzie krci pielgniarka.
Starszy chirurg w porwnaniu ze swoim asystentem wydawa si oceanem spokoju.
Wizyta gocia o tak wczesnej porze ani troch nie wytrcia go z rwnowagi.
- Spokojnie - powiedzia po angielsku, kadc swojemu koledze do na ramieniu. - Nie
ma si czym denerwowa. Pani jest z Korporacji, prawda?
Magorzata skina gow. Poczua ulg, e tumacz nie bdzie potrzebny.
- No wanie! - ucieszy si staruszek. - Od dawna wsppracuj z Korporacj i miem
twierdzi, e jak dotd obie strony byy z tej wsppracy nad wyraz zadowolone.
To miao sens. Magosia moga sobie wyobrazi, e zaatwiacze czsto korzystali z usug
lekarza, ktry bez zbdnych pyta wykona nawet najbardziej niewaciwy etycznie zabieg.
Tym lepiej. To oznaczao, e chirurdzy bd skonni do pomocy.
Modszy lekarz cigle wydawa si nie do koca przekonany, ale wpuci Magorzat do
rodka. Kiedy wesza, wystawi gow na zewntrz, obrzuci okolic nieufnym spojrzeniem,
po czym zamkn drzwi na wszystkie zasuwy, dokadnie na trzy.
- Musi pani wybaczy mojemu koledze - cign tymczasem drugi chirurg. - Od niedawna
jest w brany, wczeniej operowa tylko w zwykym szpitalu. Ale c, latka lec, a mj
poprzedni asystent mia drobny wypadek, wic potrzebowaem nowego. Troch potrwa,
zanim si wdroy, ale za to ma zote rce.
Magosia umiechna si uprzejmie. Staruszek najwyraniej by z gatunku tych, ktrzy
uwielbiaj mwi. Gdyby co odpowiedziaa, rozmowa mogaby si jeszcze przecign.
Lepiej byo milcze i czeka, a wreszcie do niego dotrze, e zaatwiaczka nie przysza tu na
pogawdk.
- Ach, ale do rzeczy! - zreflektowa si wreszcie lekarz. Zdy ju wyjani Magorzacie,
jaki to straszny problem znale w dzisiejszych czasach odpowiedniego asystenta i jakie
staruszek mia szczcie, e w pobliskiej klinice zatrudniono tego oto utalentowanego
modego czowieka. - Nie lubimy tu podawa nazwisk. Moi pacjenci znaj mnie jako doktora
Franza, a to... moe mie pani problemy z wymow... jest doktor Grzegorz.
- Magorzata - powiedziaa zaatwiaczka po polsku. - Nie bd miaa problemw.
Grzegorz by najwyraniej zaskoczony, no i chyba emigracja nauczya go, e Polak
Polakowi wilkiem. Patrzy na dziewczyn coraz podejrzliwiej.
- Naprawd chodzi mi tylko o kilka pyta - zapewnia go. - Potrzebuj informacji do
realizacji kolejnego zlecenia.
Doktor Franz pokiwa gow.
- Tak, tak. Przejdmy do rzeczy. Na dole - uczyni gest w stron drzwi prowadzcych
najwyraniej do piwnicy - czeka na nas pacjent. Dopiero co skoczylimy operacj.
Pacjentem opiekuje si teraz siostra Helga, ale niedugo bdziemy musieli do niego zajrze.
Sala operacyjna w piwnicy... C, trudno byo oczekiwa, eby urzdzili j w salonie.
- Usuwacie serca? - zacza Magosia.
Stojcy obok niej Grzegorz nagle wyranie si zainteresowa. Nie umkno to uwagi
staruszka, ktry wyjani z lekkim umiechem:
- Mj mody kolega wiele sysza o takich operacjach. Ale nie mia jeszcze okazji przy
adnej asystowa. To rzadki zabieg, trudny i pocigajcy za sob straszliwe konsekwencje dla
pacjenta. Niewielu si na to decyduje.
Nic dziwnego - pomylaa zaatwiaczka. Widziaa przecie Alana, spogldaa w jego
oczy. ycie bez serca... Czy potga naprawd bya tego warta?
Czy cokolwiek byo tego warte? Ben nie poda wikszej mocy, ni posiada, a mimo to
rozwaa poddanie si zabiegowi. eby mc spojrze na Joann stojc noc w noc naprzeciw
jego domu i nie czu nic. eby wreszcie odnale spokj.
- Co robicie z usunitymi sercami? Wyrzucacie je?
- Nie, skd! - Doktor Franz zamacha nerwowo rkoma, prawie zrzucajc przy tym
stojce na komodzie wazoniki. - To by bya zbrodnia! Nigdy w yciu!
Chwil potrwao, zanim si uspokoi. Jeszcze kilka minut oddycha szybciej ni zwykle, a
twarz mia w lekko rowym odcieniu. Dopiero kiedy ju doszed do siebie i dostrzeg
niezrozumienie na twarzy Magorzaty, popieszy z wyjanieniem:
- Wycite serce to potny artefakt. Nosi w sobie lad potgi swojego poprzedniego
waciciela i czstki mocy, ktrej zdobycie ma by okupione jego utrat. Wielu czarodziei,
tych, co paraj si nielegaln magi, wiele by dao za takie serca. Ale my jestemy uczciwi.
Klienci przychodz do nas pozby si organw, a nie zyska wielkie kopoty.
- Przechowujecie je?
- Nie - pokrci gow chirurg. - To by byo zbyt niebezpieczne. Kto mgby si wama
i je zdoby. Usunite serce naley zniszczy. Nie robimy tego osobicie, nie mamy
warunkw. Zlecamy to Klanowi.
Magosia powstrzymaa westchnienie. No adnie! Klan by wyjtkowo skuteczny, jeli
chodzi o usuwanie zwok, niewygodnych dowodw, wiadkw, wic zapewne te serc. Do
tego ludzie z Klanu byli wzorami dyskrecji. Wydarcie z nich informacji o jakiejkolwiek
wykonanej pracy byo niemoliwe nawet dla Korporacji.
Ale Magorzata musiaa wszystko sprawdzi.
- Mam jeszcze jedn prob - powiedziaa. - Jeli zadzwoni do was kto z Domu Klanu,
potwierdcie, e udzielilicie mi zgody na zdobycie informacji o sercu jednego z waszych
pacjentw.
- Ktrego? - zapyta natychmiast zaciekawiony Grzegorz. Przysuchiwa si caej
rozmowie w milczeniu, chonc kade sowo. Rzeczywicie od niedawna musia by w
brany i niewtpliwie podobaa mu si taka odmiana po monotonnej i mczcej pracy
zwykego lekarza. Jego koledzy dalej bd usuwa wyrostki, podczas gdy on pozna sztuk
usuwania serca, i to tak, e pacjent zostanie przy yciu.
- Nie mog powiedzie - ucia Magosia. Nie miaa obowizku ukrywa danych
zleceniodawcy, ale Alanowi zaleao. Nie robia tego oczywicie dlatego, eby mu zrobi
przyjemno. Bya dyskretna, bo znajcy regulamin zleceniodawca mg jej jeszcze narobi
kopotw. Tylko dlatego.
- Potwierdzimy - zapewni j doktor Franz, zanim mody lekarz zdy otworzy usta. -
Naprawd chcesz i do Klanu i pyta o serca? Wiesz, e oni nie lubi mwi.
Zaatwiaczka wzruszya ramionami. Jakby miaa jaki wybr!
- Taka praca - mrukna.
Modszy lekarz najwyraniej chcia zapyta j o t prac, ale Magorzata nie miaa
zamiaru mu na to pozwoli. pieszya si, a poza tym nie chciaa ryzykowa, e jej rodak
zoy zlecenie. Niewtpliwie po jej wyjciu staruszek wyjani wszystko asystentowi, oby
razem z tym, co byo zawsze wypisane na dole strony drobnym druczkiem. A jeli wtedy
Grzegorz zechce zoy zlecenie... C, to ona miaa ich numer telefonu, nie oni jej.
Ju staa przy drzwiach, kiedy tkna j jeszcze jedna myl.
- Odsyacie kade serce osobno?
- Oczywicie - powiedzia doktor Franz, odsuwajc zasuwy, eby moga wyj. - Od razu
po usuniciu. Czowiek z Klanu zawsze na nie czeka ju podczas operacji. Nie moemy
ryzykowa, e wpadnie w niepowoane rce.
- Dziki za informacje - rzucia na poegnanie.
Za jej plecami dwaj lekarze konferowali szeptem. Byo oczywiste, e Grzegorz zadaje
wanie swojemu mentorowi mas trudnych pyta.
***
Klan dzieli si na cztery Domy, ktrymi kieroway Wielkie Szamanki tyle tajemnicze,
co wzbudzajce strach. Zwaywszy na hierarchiczn struktur organizacji, kto musia sta
ponad nimi, ale kto to by, nie wiedzieli chyba nawet najbardziej dowiadczeni wre.
Czy moe raczej: nie omielali si dowiedzie. Kto chciaby spotka uosobienie
wszystkich lkw?
Magosia nie miaa zamiaru tego robi. Ale podejrzewaa, e bez spotkania z Wielk
Szamank si nie obejdzie.
adnych telefonw ani e-maili. Klan docenia, gdy go szanowano. T spraw te naleao
zaatwi osobicie.
Jeszcze z Heathrow, zanim takswka zawioza j pod londyski Dom Klanu, zaatwiaczka
zadzwonia do zleceniodawcy. Jego numer telefonu, tak jak nazwisko i adres, byy zawarte w
opisie zlecenia.
Magosi zawsze mieszyli ludzie, ktrzy upierali si spotyka z ni po cmentarzach, w
opuszczonych fabrykach, na rozstajach drg i koniecznie o pnocy albo o trzeciej nad ranem.
Mogli si maskowa jak chcieli, i tak z chwil wypowiedzenia formuki trafiali do bazy
danych.
Wsiadajc do takswki, miaa ju przy uchu telefon. Zleceniodawca odebra po trzecim
sygnale. Nie obudzia go chyba, ale gos i tak mia nieprzyjemny. Zupenie jakby chcia
zachci rozmwc, by ten jak najszybciej rozczy si i skoczy z mostu.
Zaatwiaczka musiaa jednak zada wane pytanie. No i rzuca si z mostu te nie
zamierzaa, a nawet gdyby, nic by to nie dao. Korporacja w mgnieniu oka wycignaby
Magosi z Tamizy, wykurowaa z hipotermii, w razie potrzeby wskrzesia i w cigu trzech
dni odesaa z powrotem do pracy, eby wypenia kontrakt do koca.
Jak dobrze byo mie wiadomo, e pracodawca o ni tak dba...
- To ja, Magorzata. Zaatwiaczka - dodaa natychmiast. Po co przedstawiaa si
imieniem? Przecie nigdy tego nie robia. - Potrzebuj jednej informacji - kontynuowaa,
majc nadziej, e Alan jej sucha. Nie odezwa si ani sowem, nie syszaa nawet jego
oddechu. - Kiedy kazae usun sobie serce?
- Cztery lata temu - jego gos w suchawce brzmia tak lodowato, e a dziwne, jakim
cudem komrka Magosi od tego nie zamarza.
- A dokadniej?
- Szesnastego listopada. Godzin te mam ci poda? - teraz zrobi si sarkastyczny.
- Nie, to wystarczy. Dzikuj.
Rozczya si.
Miewaa rnych zleceniodawcw, ale aden nie by tak... odstrczajcy. Czy moe
raczej: aden nie budzi w niej takiego niepokoju i pragnienia, by ukry si przed nim
najlepiej za jakimi grubymi, solidnymi drzwiami zamknitymi na klucz, ktry tylko ona
bdzie miaa.
Waciwie to rozsdniej byoby uciec na koniec wiata czy gdzie w jego okolice. Tam
te na pewno byy jakie drzwi. Moe nawet takie, do ktrych zrobiono tylko jeden klucz.
***
Klan mg uchodzi w brany za instytucj niemal z marginesu, ale z pewnoci sam nie
podtrzymywa tego wizerunku, przynajmniej jeli chodzi o wybr siedziby. Londyski Dom
mieci si w jednej z imponujcych kamienic w samym centrum miasta, tu nad Tamiz,
mniej wicej w poowie drogi midzy Tower a Millenium Bridge.
Niezalenie od pory roku na trasach spacerowych wzdu rzeki zawsze peno byo ludzi.
Nie tylko turystw, ale te mieszkacw, a w porze lunchu dodatkowo biznesmenw
zachodzcych do klimatycznych restauracji, ktre toczyy si tu zupenie jak przechodnie.
Biorc pod uwag, e praca Klanu wymagaa czsto spokoju i dyskrecji, lokalizacja bya
beznadziejna. Ale od czego s dwikoszczelne ciany i okna, dodatkowe wejcia, ukryte
przejcia cignce si kilometrami pod miastem i strae? W wielonarodowym tumie
spacerujcym nad Tamiz zawsze krcili si ludzie z Klanu. Niekiedy byo ich nawet wicej
ni przypadkowych przechodniw. Pilnowali, eby nikt niepowoany nie zbliy si zanadto.
Dbanie o dyskrecj w takim miejscu byo zadaniem karkoomnym i prawdopodobnie
kompletnie nieopacalnym. Ale nie o opacalno tu chodzio.
Dom Klanu mieci si w najbardziej prestiowym miejscu, tam gdzie swoje biura
otwieray najwiksze firmy. Chyba tylko filia w City niosa ze sob wysz pozycj, ale tam
dbanie o tajemnic byoby o wiele trudniejsze, jeli w ogle moliwe. W City znajdoway si
tylko biura, ludzie pracowali od dziewitej do pitej, podczas gdy nad Tamiz zawsze,
niezalenie od pory dnia i godzin pracy, mona byo liczy na wikszy lub mniejszy tum. A
w tumie atwo si rozpyn.
Klan nie mg liczy na szacunek w brany, moe dlatego swoj siedzib zmieni w
miejsce wzbudzajce respekt wrd tych, ktrzy nie wiedzieli, co tam si mieci. Idealne
proporcje, dopracowane szczegy, poczynajc od mosinej klamki przy drzwiach, a
koczc na rzebie stojcej przed wejciem. Gdyby Magosia miaa zgadywa, obstawiaaby,
e w budynku mieci si jaki szacowny bank albo firma obracajca miliardami dolarw. Przy
drzwiach sta nawet portier, z profesjonalnie obojtnym wyrazem twarzy gotw wpuci
kadego, kto omieli si przej przez wspaniae drzwi.
Oczywicie nikt si nie omiela. Zwykli przechodnie nie mieli po co, a ci z brany,
odprowadzani czujnymi spojrzeniami krccych si wok stranikw, omijali go szerokim
ukiem.
Magosia nie moga tego zrobi. Czua na sobie wzrok ludzi z Klanu, kiedy zamiast
przej obojtnie obok Domu, skrcia i skierowaa si prosto w stron drzwi.
Z kadym jej krokiem tum wok zaatwiaczki zmienia skad, jak powiedziaby
alchemik. Coraz mniej byo zwykych przechodniw, coraz wicej tych noszcych stygmaty.
Dla ludzi z brany twarze tych z Klanu zdaway si arzy wewntrznym, lekko
przymglonym wiatem.
W oczach Magorzaty przechodnie wok zmieniali si stopniowo w un otaczajc j
coraz cianiej niczym klatka. Ale nie zatrzymali jej, czego troch si obawiaa. Portier z
daleka wyglda profesjonalnie, ale zwyczajnie. Z bliska by wrcz przeraajcy. Jego twarz
nosia tyle stygmatw, e Magosia nie moga nawet rozrni, gdzie koczy si nos, a
zaczynaj usta. Spogldanie na niego przypominao wpatrywanie si w arzce si wgle a
do momentu, kiedy znw buchn z nich pomienie, niemal olepiajc patrzcego.
Zaatwiaczka staraa si nie da po sobie pozna, e si coraz bardziej boi. Jak dugo
postpowaa zgodnie z niepisanymi zasadami, bya bezpieczna. Ale i tak, mijajc zgitego w
ukonie portiera i przechodzc przez otworzone przez niego drzwi, czua si, jakby
zstpowaa do pieka. Zupenie jak Orfeusz. Trzymaj si zasad, nie ogldaj si, a wszystko
bdzie dobrze. Tyle e Orfeusza na dno Hadesu sprowadzia mio, a j obowizek.
A poza tym Hades z ca pewnoci nie umywa si do holu na parterze Domu Klanu.
Pomieszczenie byo ogromne, zajmowao chyba cay poziom. Przez drzwi z
przydymionego szka nie przedostawa si gwar ulicy, nie byo te adnego innego rda
dwiku. Tylko niesamowita cisza.
Podog wyoono szarym kamieniem. Magosia pogratulowaa sobie w duchu, e ju
dawno zamienia obcasy na trampki. Jej szpilki jak nic stukayby przy kadym kroku, burzc
t niemal wit cisz. To dopiero dawaoby zowrogi efekt!
W samym centrum holu znajdowa si sup. Ciemna obudowa skrywaa szyb dwch wind.
Przynajmniej Magorzata zaoya, e byy to windy. Nie dostrzega jednak adnego guzika ze
strzak ani ekraniku wywietlajcego numer pitra. Tylko dwie pary lnicych rozsuwanych
drzwi.
Tu obok wind za szarym, wrcz klinicznie czystym kontuarem siedziaa recepcjonistka.
Ubrana bya w czarny akiet i bia bluzk, na szyi miaa szar apaszk. Niewielki stygmat na
jej twarzy jania na tyle lekko, e przy odrobinie wysiku mona byo dostrzec pierwotne
rysy twarzy.
Do kieszeni akietu miaa przypit srebrn plakietk identyfikacyjn. Bez imienia czy
nazwiska.
Zaatwiaczka podesza do kontuaru. Kiedy bya ju blisko, na twarzy recepcjonistki
pojawi si profesjonalny, plastikowy umiech z gatunku tych, ktre obejmuj wargi, ale nie
sigaj oczu. Chocia tego ostatniego nie dao si stwierdzi: stygmat przesania oczy
kobiety tak jak u kadego z Klanu.
- Witamy w Domu. - Gos miaa dwiczny, ale absolutnie pozbawiony intonacji. - W
czym mog pomc?
- Jestem z Korporacji - powiedziaa Magosia. - Chciaabym rozmawia z Wielk
Szamank. Prosz zapyta, czy zechce mnie przyj.
Recepcjonistka skina gow, ale nie uczynia najmniejszego ruchu. Zaatwiaczka
czekaa cierpliwie. Po mniej wicej piciu minutach drzwi jednej z wind rozsuny si.
- Matka Meza czeka - oznajmia kobieta za kontuarem.
Magorzata wesza do windy. No i stao si, ruszya do pieka. Tyle e winda, zamiast ze
znaczn prdkoci zacz spada w d, ruszya w gr powoli i delikatnie. Nikt przecie
jeszcze nie udowodni, e pieko jest pod ziemi.
***
Winda bya denerwujco powolna. A moe tylko miaa do pokonania bardzo dug drog?
Tego zaatwiaczka nie moga stwierdzi, bo nie miaa nawet na czym zaczepi spojrzenia. Na
gadkich metalowych cianach nie byo nic: ani przyciskw z numerami piter, ani ekraniku,
ani guzika alarmu, nawet maej plamki brudu. Magosia dotd nie cierpiaa na klaustrofobi,
ale teraz czua, e atak jest blisko.
Nagle winda agodnie wyhamowaa. Metalowe drzwi rozsuny si bezszelestnie,
ukazujc pomieszczenie, ktre podobnie jak hol byo ogromne, ale przynajmniej nie
przypominao ju rozmiarami hangaru.
Zaatwiaczka wysza z windy i nie zwalniajc kroku, rozejrzaa si. ciany i sufit miay
kolor niegu, podog wyoono wykadzin tak jasn i czyst, e a strach byo po niej
chodzi. Za to wszystkie meble kontrastoway gbok czerni. Czarne byy te gabloty
zawieszone na cianach, a porozwieszan w nich zabytkow bro najwidoczniej dobierano
pod wzgldem koloru, a nie wartoci antyku. Jasny dowd na to, e po wntrzu szala jaki
projektant, pewnie z tych z wyszej pki.
Czarne byo rwnie biurko ustawione tyem do okna, podobnie jak dwa fotele przed nim.
Ogromne obrotowe krzeso, na ktrym siedziaa Wielka Szamanka, obito skr te czarnej
barwy. Matka Meza moga mie rwnie dobrze trzydzieci, jak i czterdzieci lat. Jej twarz
przypominaa mask: jasna cera, intensywnie wytuszowane rzsy, oczy podkrelone
eyelinerem tak mocno, e czarne linie przebijay si przez stygmat, i czerwone usta. Ciemne,
krtkie wosy gadko zaczesaa w stylu lat dwudziestych. Ubrana bya w czarny garnitur.
Przez niesamowicie dugie nogi i ramiona przywodzia na myl czarnego pajka.
Na jej lewym policzku, tu przy nosie, lni stygmat cigncy si w gr po skroni a do
linii wosw, zakrywajc przy okazji cae lewe oko i wiksz cz prawego. Druga kreska
schodzia w d po szczce, szyi, wzdu obojczyka, by znikn pod garniturem. Lekki blask
sczcy si spod lewego mankietu zdradza, e stygmat obejmowa te rami.
- Zaatwiaczka? - zapytaa uprzejmie Wielka Szamanka. Miaa gboki gos, a kad
gosk wymawiaa ze starann, wyuczon intonacj beznamitnego lektora.
- Matka Meza? - odpara Magosia. To bya tylko uprzejma formalno, obie dobrze
wiedziay, kogo maj przed sob.
Meza lekkim, pynnym gestem wskazaa zaatwiaczce jeden z foteli. Magosia usiada.
- Sucham?
adnych uwag o tym, e rzadko kto osobicie zaglda do Domu, adnej bezsensownej
pogawdki. Ludzie z Klanu zawsze byli bolenie rzeczowi, co akurat Magosia cenia. Te nie
miaa czasu na rytuay towarzyskie.
- Potrzebuj informacji. Cztery lata temu szesnastego padziernika z Niemiec wysano
wam do zniszczenia serce. Musz dosta oficjalne potwierdzenie, e serce zostao
nieodwoalnie zniszczone, lub jeli tak si nie stao, informacj o losach organu - wyrzucia z
siebie zaatwiaczka. Obmylaa ten komunikat przez ca drog powrotn do Anglii.
Twarz Wielkiej Szamanki nawet nie drgna.
- Obowizuje nas tajemnica - powiedziaa Meza.
- Wiem - stwierdzia spokojnie Magorzata. - Mam zgod osb, ktre przekazay wam
serce do zniszczenia. Moecie j potwierdzi.
Wielka Szamanka lekko skina gow. Byo oczywiste, e j potwierdz. Magosia
wolaa nie myle, co by si z ni stao, gdyby doktor Franz, dajmy na to, zmieni zdanie.
- Zgoda naszego klienta nie wystarczy. - Meza opara okcie na biurku. - W
przeciwiestwie do Korporacji my musimy by dyskretni. Nie amiemy naszych regu, nawet
jeli nasi klienci tego wymagaj.
- Zlecenie, jakie mi zoy mj klient, zmusza mnie do uzyskania tej informacji.
Po przywdczyni Domu trudno byo pozna, czy zrozumiaa wiadomo ukryt za tymi
sowami. Magosia uprzejmie staraa si j poinformowa, e jeli nie uzyska tego, czego
potrzebuje, po dobroci, bdzie musiaa wzi to si, cho doprawdy nie miaa pojcia, jak to
zrobi. Wiedziaa tylko, e musi dosta oficjalne potwierdzenie, czy serce zostao zniszczone.
Bez tego nie moga oficjalnie uzna zlecenia za niewykonalne.
- Kim jest ten klient? - pado byskawiczne pytanie.
- Wacicielem serca - odpowiedziaa krtko Magorzata. Mezie to wystarczyo. Splota
donie na wysokoci ust, jakby gboko medytowaa, ale na jej twarzy nie drgn ani jeden
misie.
- Zaczekasz tu - zadecydowaa po chwili Wielka Szamanka. - Ty musisz zdoby
informacj, my musimy jej strzec. adna ze stron nie chce konfliktu. Pomwi z Matk
Matek.
Wstaa zza biurka i opucia pokj. Magosia nawet nie omielia si odwrci, eby
spojrze, czy Meza wchodzi do windy. W kocu jak tylko Orfeusz si odwrci, to wszystko
spapra. Lepiej byo nie ryzykowa.
Kiedy tak zaatwiaczka suchaa krokw odchodzcej Wielkiej Szamanki, przyszo jej do
gowy, e wanie staa si jedn z nielicznych osb, ktre wiedz, kto stoi na czele Klanu.
Matka Matek... Nie byo to wcale zaskakujce.
***
Na powrt Mezy przyszo Magosi czeka dwie i p godziny. Przez cay ten czas
siedziaa na swoim fotelu, zmieniajc tylko pozycj, eby jej nogi nie zdrtwiay. Jedynie
gowy staraa si nie odwraca. Bya prawie, ale to prawie pewna, e pod cian przy windach
stoi kto z Klanu.
Prawie cakiem pewna.
Na szczcie za biurkiem Wielkiej Szamanki znajdowao si ogromne okno dajce
wietny widok na przeciwlegy brzeg Tamizy. A konkretniej, na czubki kamienic na tym
przeciwlegym brzegu. Zaatwiaczka policzya wszystkie widoczne cegy, okna, belki, nawet
przelatujce ptaki. W swojej supernowoczesnej komrce miaa kilka gier, ale nie omielia si
w takim miejscu nawet pomyle o rozrywkach. Dzwoni do kogokolwiek i zaatwia
zalegych zlece te si nie omielia. Tylko siedziaa.
Po raz pierwszy od kilku miesicy nie robia kompletnie nic.
Kiedy z tyu dao si sysze czyje kroki wytumione przez mikk wykadzin,
Magosia nawet nie drgna. Troch si baa, czy Wielka Szamanka nie dojdzie do wniosku,
e moe lepiej zaatwiaczk wyeliminowa wraz z jej kopotliwym zleceniem, ale zaraz
stumia obawy. Klan nie pchaby si w otwarty konflikt z Korporacj.
Zanim Meza wymina j i usiada z powrotem za swoim biurkiem, Magorzata zdya
si jeszcze zastanowi, czy komando z ubezpieczalni jest przygotowane rwnie na szybk
teleportacj do Domu Klanu. W zasadzie powinni si przy niej pojawia, zawsze gdy bya w
niebezpieczestwie albo czua si zagroona... A wchodzc do Domu, tak si czua.
Postanowia po powrocie do akademika sprawdzi warunki swojego ubezpieczenia. Ot
tak, na wszelki wypadek, gdyby jeszcze kiedy przyszo jej bawi si w Orfeusza i zej, a
raczej wjecha wind do pieka.
Z twarzy Wielkiej Szamanki nie dao si nic wyczyta. Tak samo z jej gestw.
- Rozmawiaam z Matk Matek. Uzyskasz oficjalne potwierdzenie, ale tylko i wycznie
do wiadomoci Korporacji.
Magosia skina gow. Miaa nadziej, e zleceniodawca nie bdzie zbyt uparty ani zbyt
wcibski. Nie moga mu powiedzie, skd wie, e serce zostao zniszczone, a baa si, e j
przejrzy, jeli tylko zechce. Waciwie nawet si nie baa, bya pewna.
Matka Meza zrobia krtk przerw, po czym kontynuowaa, tym razem oficjalnym
tonem, jakby cytowaa formuk:
- Serce zostao zniszczone w dniu, w ktrym je dostarczono.
- Cakowicie? - upewnia si zaatwiaczka. Przyszo jej do gowy, e gdyby, dajmy na to,
zostay jakie popioy, powinna je zebra na szufelk i dostarczy Alanowi. Moe nawet
daoby si z nich ulepi nowe serce...
- Tak. Niszczenie serc to skomplikowany proces - wyjania Meza. - Organ musi zosta
cakowicie unicestwiony, nie moe po nim pozosta aden lad. Ani w sensie przestrzennym,
ani w adnym innym. Czowiek, ktrego serce zniszczono, nie tylko jest go pozbawiony. Z
jego wspomnie wymazane zostaj wszelkie emocje powizane z sercem. Jest tak, jakby go
nigdy nie mia.
- Nie ma adnego sposobu na odzyskanie organu? Moe gdyby udao mi si zdoby
maszyn czasu i wzi od was serce tu przed zniszczeniem... Tylko gono myl - dodaa
szybko Magorzata, widzc, jak twardniej rysy Wielkiej Szamanki. Po raz pierwszy okazaa
jakie emocje. Szkoda tylko, e od razu negatywne. Zreszt gniew zaraz znik, ustpujc
miejsca piknej masce.
- Nie mog ci tego zabroni. Ale wiedz, e tym samym podpiszesz na siebie wyrok
absolutnej mierci. Klan zawsze wykonuje zadania zlecone mu przez klientw. Nie obchodzi
nas, czy w przyszoci zmieni zdanie. Liczy si teraniejszo. - Mam w regulaminie zapis,
e nie mog da si zabi przy zaatwianiu - stwierdzia ponuro Magosia. - Czyli nie ma
szans na odzyskanie serca? Mj zleceniodawca nie bdzie zadowolony. - Westchna. Nie
moga sobie wyobrazi wkurzonego Alana. Emocje... jakiekolwiek emocje, nawet te
pochodzce z gruczow, nie z serca, jako do niego nie pasoway. Ale moga sobie
wyobrazi, jak marszczy gniewnie brwi, robi si wyjtkowo sarkastyczny, a potem pisze stos
skarg do Korporacji, ktra reaguje przysaniem do Magorzaty miliona kontroli.
- Sam jest sobie winien - gos Mezy by twardy i bezlitosny. - Ponosi konsekwencje
swoich wyborw. Jeli nie umie stawi im czoa, jest tchrzem i sabeuszem. Nie zasuguje na
drug szans. Nikt nie zasuguje.
Zaatwiaczka dyplomatycznie milczaa. Dobrze wiedziaa, jak fanatyczni w swoich
pogldach s ludzie z Klanu. Ben twierdzi zawsze, e wierz w to wszystko dla swojego
wasnego dobra. Te przekonania, cho bezwzgldne i okrutne, pozwalay im zrozumie,
dlaczego stoczyli si a na samo dno i dlaczego powinni by z tego dumni.
Phillip za to zawsze uwaa ich za band nieco denerwujcych, ale uytecznych
sekciarzy. Czasem dorzuca jaki niemieszny dowcip o praniu mzgw bez wirowania.
- Dzikuj za pomoc. - Magosia wstaa z fotela. Po dwch i p godzinie siedzenia nie
bya pewna, czy jej nogi przypadkiem nie zapomniay, do czego su, ale na szczcie
dziaay prawie bez zarzutu. Byy tylko troch zesztywniae.
- To nie precedens - ostrzega j na poegnanie Wielka Szamanka. - Tylko wyjtek.
***
Magosi pozostawao tylko spotka si ze zleceniodawc i poinformowa go, e jego
zlecenie jest niemoliwe do zrealizowania. W takich sytuacjach, wyjtkowo rzadkich,
Korporacja wypacaa odszkodowanie. Nie byle jakie, bo miliardowe. Alan mia si sta
bardzo bogatym czowiekiem, ale Magorzata jako wtpia, czy pienidze zrekompensuj mu
brak serca.
Przelotnie, ale tylko przelotnie, zastanowia si, dlaczego zapragn je odzyska. Motywy
zleceniodawcw nie byy w kocu jej spraw, a ciekawo ju dawno ustpia miejsca
obojtnoci. Jednak ten przypadek by inny ni wszystkie.
Do Alana zadzwonia zaraz po wyjciu z Domu Klanu. Umwia si z nim na dziewit
wieczorem na High Street. Sama nie wiedziaa dlaczego, przecie moga przekaza mu
wszystko przez telefon. Ale co kazao jej zaj si tym osobicie. Pewnie strach -
zdecydowaa po namyle. Strach o to, e rozwcieczony byy czarodziej narobi jej kopotw.
Kilka minut przed dziewit czekaa ju na miejscu. Wieczr by chodny, wic na
ogrodniczki narzucia bordow bluz. Usiada na jednej z metalowych awek.
Jej zleceniodawca zjawi si punktualnie. Ju z daleka go rozpoznaa i nie moga oprze
si wraeniu, e byby z niego o wiele lepszy Pan mier ni z Garetha. Alan growa
wzrostem nad wikszoci ludzkoci, do tego by szczupy. Ubiera si na czarno, a zdjciem
jego twarzy mona by straszy mae dzieci. Nie dlatego, e bya brzydka. Jeli chodzi o
urod, bya waciwie przecitna. Ale rysy zastygy w wyrazie wiecznej zoliwoci. I pustki.
Ta pustka wyzieraa z jego oczu, upodobniajc go do ywego upiora.
Magorzata wstaa i wysza mu naprzeciw. Spotkali si na wysokoci lustrzanego obelisku
z wypisanymi zagadkami.
- Zlecenie jest niemoliwe do zrealizowania - powiedziaa na przywitanie. - Twoje serce
zostao zniszczone. Utylizacja odpadw. Nic po nim nie zostao. W aden sposb nie da si
go odzyska. - Sama nie wiedziaa, dlaczego stara si to wszystko powiedzie jak najszybciej.
Moe eby mie go jak najszybciej z gowy? Niepokj, ktry czua, kiedy zjawi si w jej
pokoju w akademiku, powrci. - W takich sytuacjach Korporacja wypaca odszkodowanie,
znaj numer twojego konta. Przelew nastpi w cigu dwudziestu czterech godzin.
Dopiero kiedy skoczya mwi, odwaya si zadrze gow i sprbowa wyczyta z
jego twarzy jak reakcj. Sama nie wiedziaa, na co liczya, czy moe raczej czego si baa.
Alan spoglda gdzie w przestrze prawie obojtnie. Na stojc obok zaatwiaczk chyba
wcale nie zwraca uwagi, rwnie dobrze mogoby jej w ogle nie by. Pomylaa, e to
idealna chwila, aby odej i nie widzie wicej tego dziwnego czowieka. Wystarczyo go
wymin, pj w d ulicy i skrci przy pierwszej moliwoci. Znikn mu z oczu.
Tak wanie miaa zamiar zrobi. Ale zanim odesza, spojrzaa jeszcze raz w gr, na
zastyg twarz i ciemne oczy. Z dou nie byo wida przeraajcej pustki, jak w sobie miay.
- Miae racj - dodaa nagle pod wpywem jakiego przekltego impulsu. - Nie byam
odpowiedni osob.
Wydawao si, e jej sowa przeamay jaki urok, ktry trzyma Alana w miejscu.
Gwatownie opuci gow, a jego nieludzkie oczy napotkay spojrzenie Magosi.
Moe powinna uciec z krzykiem, ale dotaro do niej, e wcale si go nie boi. Niepokoi j,
no i nic przyjemnego mwi komu: Twoje serce przepado, ale to wszystko. On nie by
straszny.
- Nic straconego - stwierdzi sarkastycznie. - Jeszcze moesz okaza si odpowiednia.
Zaatw mi serce. Nie moje. Po prostu serce. Zrozumiaa?
Skina gow. Alan odwrci wzrok i odszed szybkim krokiem pogrony w swoich
ponurych rozmylaniach. Zaatwiaczka staa w miejscu, spogldajc za nim a do chwili,
kiedy cakiem znik jej z oczu. Wtedy signa po komrk, eby zadzwoni po takswk.
Nie zdya jeszcze wybra numeru, kiedy gdzie w pobliu rozleg si ttent kopyt.
Gipsowy ko musia kry gdzie w pobliu. Sdzc z szybkoci uderze, galopowa.
Magosia na wszelki wypadek zrezygnowaa chwilowo z takswki. Jeli tym razem ktra z
wiadomoci wymalowanych na szalonym rumaku bya skierowana do niej, chciaa jej si
dobrze przyjrze.
Powoli ruszya w stron, z ktrej dobiegay dwiki. Nie usza nawet kilku krokw, kiedy
ttent przybliy si, a po chwili zza zakrtu wypad ko.
Na jej widok zatrzyma si, a potem jeszcze stan dba, z dum pokazujc zdobice go
rysunki.
Magorzata staa nieruchomo, chonc kady szczeg. Na boku zwierzcia wymalowany
by do kiczowaty pejzayk, ka i bkitne niebo. Tyle e na niebie widziaa nadcigajce
ciemne chmury, przez kontrast ze sodycz ciekajc z obrazka wrcz zowrogie. ka te
nie bya do koca idealna. Gwatownie koczya si przepaci w ktr skakay czy moe
spaday mae czarne figurki. Inne ludziki czekay w kolejce na ce niczym jakie
ucywilizowane lemingi.
- Wszyscy spadamy w otcha - mrukna zaatwiaczka. - Sharon, powiedz mi co, czego
nie wiem.
Jakby na komend ko zataczy na tylnych nogach obracajc si wok wasnej osi, tak
e Magosia moga sobie obejrze jego drugi bok. Tam ju nie byo kiczowatych pejzaykw.
Przez chwil dziewczyna miaa wraenie, e patrzy na plakat reklamujcy jaki horror,
tak to na pierwszy rzut oka wygldao. Drugi bok konia by czarny, a na samym rodku
widniaa twarz z otwartymi ustami, wyszczerzonymi dugimi kami i szczupe donie
zaopatrzone w wielkie szpony. Wygldao to, jakby jaka straszliwa osoba dotd ukryta we
wntrzu gipsowego zwierzcia wanie przebijaa si na wolno wcieka i dyszca zemst.
Twarz, wosy, donie, wszystko byo wrcz przeraajco realistyczne.
Zaatwiaczka od razu rozpoznaa Joann.
Ko zara triumfalnie i pogalopowa dalej, mijajc nielicznych studentw, ktrzy ju o
tej wczesnej porze wyruszyli do pubw. Jedna czy dwie osoby obejrzay si za nim, ale
zauwaywszy brak reakcji innych ludzi, uznay, e to musi by halucynacja.
Magosia zorientowaa si, e wci ciska w doni komrk. Schowaa j do kieszeni.
Zmienia plany. Nie potrzebowaa takswki, jeszcze nie miaa zamiaru wraca do akademika.
Soce ju zaszo, ale wci byo za jasno. Przemienione ju jaki czas temu, ale nadal
niedowiadczone wampiry miay to do siebie, e nie wychodziy ze swoich nor, pki na
zewntrz nie rozlaa si ciemno absolutna. Profilaktycznie. Trzeba byo setek lat, eby
nabray takiej arogancji, jak prezentowa na przykad Phillip, spacerujc po miecie tu po
zachodzie soca i tu przed witem.
Na cakowity zmrok postanowia poczeka w pubie nad kuflem piwa. Ale kiedy wesza
do lokalu, zobaczya, e tam powoli rozkrca si wieczr latynoski, a nad barem wisi lista
adekwatnych do okazji drinkw. Magosia umiechna si pod nosem i zamwia tequil
sunrise.
W pewien przewrotny sposb pasowao to do sytuacji.
Z racji wczesnej pory byy jeszcze wolne miejsca siedzce. Zaatwiaczka zaja jedno z
nich i sczc powoli swojego drinka, zacza obmyla plan.
Podstawowym problemem by brak dokadnych danych. Wzory na koniu mogy, cho nie
musiay dotyczy jej osobicie. Byy po prostu informacjami, ktre zdaniem druidki w jaki
sposb powinny Magorzat zainteresowa.
Phillip mia racj, Sharon mogaby wreszcie zapozna si z nowoczesn technik i zacz
wysya newsletter. W kocu wszyscy w brany mieli e-maile, natomiast mao kto mia ch i
czas bawi si w zagadki.
Magosia zaoya, e domniemany atak wampirzycy dotyczy jednak jej. Diabli wiedz co
si Joannie uwidziao, czy miaa zamiar si na ni rzuci z zazdroci czy z zemsty, to nie byo
wane. Wampirzyca ju dawno musiaa straci rozsdek, przynajmniej w kwestiach
dotyczcych Bena. Naprawd kochaa go caym sercem... ktre przestao ju bi.
W tej sytuacji zaatwiaczka postpiaby najrozsdniej, wzywajc komando z
ubezpieczani, eby mie eskort. Widok rosych ptrolli powinien krwiopijczyni
zniechci.
Ale Magosia dopia swojego drinka i upewniwszy si, e ju si ciemnia, ruszya do
akademika na piechot. I to okrn, odludn drog: ciek wzdu dolinki z pastwiskiem i
krowami. W zasadzie by to skrt, ale eby doj do tego skrtu, Magorzata musiaa wpierw
nadoy drogi, oddalajc si od zabudowa uniwersytetu i kampusu.
Sama nie wiedziaa, skd w niej nagle ta szalecza odwaga. Moe dlatego, e dopiero co
wjechaa wind do pieka i zuya cay zapas strachu? Nie, to nie bya prawda. Wci troch
si baa. Ale mimo to zaciskaa wargi i sza dalej, zbliajc si coraz bardziej do ciemnej
cieki ze szpalerem zaroli po kadej stronie.
Moe dlatego, e wci czua si winna wobec Bena i bardzo chciaa jako t swoj win
zmaza? Nie bya pewna, czy usunicie Joanny to najlepszy pomys, ale co innego moga
zrobi? Czarodziej nienawidzi wampirw, teraz chyba bardziej ni kiedykolwiek.
Jedyne, co Magosia moga zrobi, to upewni si, e wygldajc przez okno na ulic,
Ben bdzie widzia tylko i wycznie ciemno. Nic wicej.
Moe te odwagi dodawaa jej wiadomo, e komando z ubezpieczalni przybdzie, gdy
tylko poczuje si zagroona. Wystarczy uamek sekundy, by ptrolle dotary na miejsce
akcji. Nikt nie mia z nimi szans.
I na tym wanie Magorzata opieraa swj plan.
cieka bya kompletnie pusta. W cigu dnia korzystali z niej gwnie rowerzyci, piesi
czciej wybierali drog przez zabudowania, nie ulegajc urokom natury.
Po obu stronach chodnika rosy gste krzaki, latarnie daway dokadnie tyle wiata, ile
byo trzeba, by owietli ciek, a wszystko, co znajdowao si poza ni, pozostawi w
kompletnej ciemnoci. Krzaki przerzedzay si tylko w miejscach, gdzie od gwnej drogi
odchodziy boczne alejki. Wtedy wida byo ciemne poty i tyy domw.
Magosia sza powoli, nawet bardzo powoli. Wok byo denerwujco cicho, brakowao
jej dwiku, na ktrym mogaby si skupi, ktrego mogaby si przestraszy. Nie wiedziaa,
czy Joanna jest w pobliu, i nie miaa jak tego sprawdzi. Wampiry poruszay si
bezszelestnie, nie byo co liczy na such gazk, ktra w strategicznym momencie pknie
pod czyj stop.
Kampus by ju blisko, przynajmniej tak si zaatwiaczce wydawao. Przez te drzewa i
krzaki tworzce zielone szpalery przy ciece nic nie widziaa.
Ale na razie nikt jej nie zaatakowa. Sama nie wiedziaa, czy to dobrze, czy le.
Wampirzyca bya... kolejn kopotliw spraw, ktr naleao zaatwi, i to jak najszybciej.
Ze wzgldu na Bena.
Kiedy pchnita gwatownie Magorzata padaa na chodnik, zdya pomyle z nut
wyjtkowo wisielczego humoru, e krwiopijczyni waciwie wywiadcza jej przysug.
Wanie wchodzi w ycie plan, w ktrego powstaniu miaa swj udzia tequila sunrise.
Zaatwiaczka nie zdya si przestraszy, nie zdya nawet spojrze wampirzycy w
twarz i sprawdzi, czy rzeczywicie wyszczerza zby tak jak na malunku druidki. Ledwo
zostaa zaatakowana, ju na ciece pojawili si jej obrocy.
Ubezpieczalnia z waciw sobie chytroci opatentowaa technik teleportacyjn,
oficjalnie po to, eby cywile nie blokowali komandosom kanaw pod - czy moe
nadprzestrzennych. Nieoficjalnie w brany krya opinia, e ubezpieczyciel jest po prostu
parszywym monopolist.
Magosia przychylaa si raczej do opinii nieoficjalnej, chocia w zasadzie to byo jej
wszystko jedno. Wane, e komando ptrolli docierao na miejsce uamek sekundy po
wezwaniu.
Czyje mocne rce chwyciy dziewczyn i podniosy z ziemi. Kiedy spojrzaa w gr,
rozpoznaa swojego wybawc.
Dominik... no tak. Prawie zawsze, kiedy miaa kopoty, trafiaa na jego zmian.
Szczcie, pech albo przeznaczenie. A moe nic z powyszych.
Na jego twardej, niemal kamiennej twarzy pojawio si zatroskanie.
- Wszystko w porzdku? Zrania si. - Uj jej donie i odwrci wewntrzn stron do
gry. W wietle latarni wida byo zdart skr i troch krwi. Bl w kolanie podpowiedzia
Magorzacie, e pewnie tam te ma zadrapania. Spojrzaa w d. No tak, nogawka ju
nasikaa krwi.
Ptroll te to zauway.
- Mamy apteczk na wyposaeniu - oznajmi. - A jakby co, zabior ci do szpitala.
- Apteczka wystarczy. - Chwilowo zapomniaa o wasnych obraeniach, bardziej
zajmowaa j Joanna.
Wampirzyc przytrzymywao dwch komandosw. Szarpaa si, ale z dwoma ptrollami
naraz nawet kto z jej si nie mg sobie da rady. Trzeci przymierza si wanie do
zaoenia Joannie czego na ksztat kagaca. Urzdzenie wygldao koszmarnie, ale Magosia
nie zamierzaa wspczujco wykrzykn czego w stylu: Czy to naprawd konieczne?!.
Jasne, e to byo konieczne. W kocu zby wampirzycy prawdopodobnie dayby rad
przegry nawet skr Dominika i jego podwadnych.
Mimo e ptrolle miay naprawd tward skr.
Po raz pierwszy Magosia moga przyjrze si Joannie w jej nowej, nieumarej postaci.
Kiedy j ostatnio widziaa, kobieta opuszczaa Exeter w towarzystwie Phillipa. Na pierwszy
rzut oka niewiele si zmienia. W przeciwiestwie do wikszoci wampirw, preferujcych
stylowe, do charakterystyczne stroje, wci ubieraa si jak... zwyka dziewczyna.
Spdnica, bluzka, sanday. Trzeba te byo uwanego oka, aby dostrzec, e jej naturalna
karnacja to efekt samoopalacza wspomaganego przez staranny makija. Nawet niektrzy
mniej dowiadczeni ludzie z brany mogliby w pierwszej chwili pomyli wampirzyc z kim
ywym. Jedyne, czego nie daa rady ukry, to odrobin za dugie ky i czerwonawy blask w
oczach - znak, e zwszya krew zaatwiaczki.
Dominik wycign skd apteczk i zaj si dezynfekowaniem zadrapa na doniach
Magorzaty. Robi to sprawnie i delikatnie. Jeszcze nim Joanna zrozumiaa, e jest bez szans,
i przestaa si wreszcie szarpa, jej niedosza ofiara miaa ju obandaowane rce.
Ptroll popatrzy wok siebie.
- Nie ma tu adnej awki - powiedzia z trosk. - Sidziesz na chodniku? Musz obejrze
twoje kolano.
Zaatwiaczka wygldaa, jakby dopiero teraz go zobaczya. Spojrzaa na swoje donie
niczym kto, kto wanie obudzi si z narkozy i ze zdumieniem oglda opatrunki. Bya
pochonita tylko obserwowaniem wampirzycy.
- To j zwinlimy par miesicy temu spod domu czarodzieja, prawda? - upewni si
Dominik. Nie pamitaby moe tej akcji, gdyby nie to, e potem poszli z Magosi do pubu.
Dziewczyna pokiwaa gow. Pozwolia si posadzi na chodniku i nie protestowaa,
kiedy podwija jej nogawk, eby obejrze kolano. Kiedy dezynfekowa ran, posaa mu
lekki umiech. Ptroll te si umiechn.
Od kilku miesicy mia ukad z central - jeli tylko by na subie, przydzielali mu kade
wezwanie z okolic Exeter. Zawsze to szansa, e natknie si przy okazji na zaatwiaczk albo
e wezwanie bdzie pochodzio od niej. W kocu tak rzadko mia okazj widywa Magosi
przez t jej koszmarn prac. W tym tempie mg mie nadziej, e w cigu dwch lat uda im
si umwi moe na cztery randki, z ktrych nie bdzie musiaa pdzi co zaatwi.
Ju dawno doszed do wniosku, e nic nie szkodzi. Poczeka. Nawet jeszcze dziewi lat.
Dla ptrolli czas nie mia a takiego znaczenia.
Magorzata znowu patrzya na wampirzyc, ktra przestaa ju cakiem walczy i tylko
spogldaa na dziewczyn czerwonymi, szalonymi oczami.
- O co w tym wszystkim chodzi?! - wrzasna nagle, jakby do niej dotaro, e to ostatnia
szansa, aby zdoby jakiekolwiek odpowiedzi. - Kim ty jeste?! Kim ty jeste dla niego?!
Kaganiec nie mg powstrzyma wampirzycy od histerycznych krzykw. Zrobi to
dopiero rodek uspokajajcy, ktry wstrzyknli jej w szyj. Momentalnie zamilka i
zwiotczaa. Gdyby komandosi nie trzymali Joanny, upadaby na ziemi. Potrwao z minut,
zanim zamkna oczy. Spojrzenie jej zmtniao, ale nie odrywaa go od Magosi.
- Kim ty dla niego jeste?... - ledwo wyszeptaa wampirzyca.
- Nikim - mrukna zaatwiaczka, chocia Joanna nie moga jej ju usysze.
Dziewczyna wstaa podtrzymywana przez Dominika. Kiedy stana na wasnych nogach,
od razu poczua si lepiej. Atak, cho spodziewany, lekko ni wstrzsn. Chocia moe
bardziej szokujcy by widok wampirzycy tak desperacko starajcej si wyglda jak zwyka
kobieta.
Nie byo w tym nic dziwnego, Ben w kocu nie znosi wampirw.
- Co z ni? - tu nad uchem Magorzaty rozleg si gos Dominika.
- Ja decyduj? - zdziwia si zaatwiaczka.
- W zasadzie tak. Korporacja na pewno wystpi z oskareniem swoj drog, ale moesz
wtrci swoje. Oskary j o zamiar przegryzienia garda albo o prb wpynicia na twoj
wol... Czego ona waciwie od ciebie chciaa? To jest ta sama, ktr kaza nam usun spod
swojego domu tutejszy czarodziej, ten, jak mu tam, Wilson?
- Watson - poprawia go Magosia. Na pierwsze pytanie nie odpowiedziaa, zajta bya
planowaniem. Na szczcie miaa wpraw w podejmowaniu szybkich decyzji.
- Moesz przy okazji odstawiania jej przed trybuna zoy wniosek w moim imieniu? Ja
nie mam czasu i osobicie, sdziowie zrozumiej. - To byo oczywiste, kady z brany
rozumia sytuacj zaatwiaczy. Moe poza czarodziejami, ale oni, zamiast sta w kolejce po
swj zasb empatii, stanli jeszcze raz w tej z napisem ego. W kocu to te byo na E, wic
bilans si zgadza.
- Jasne.
Magosia wiedziaa, e ptroll si zgodzi. Miaa lekkie wyrzuty sumienia, e go
wykorzystuje. Co innego, gdyby si naprawd spotykali, wtedy miaaby pene prawo prosi,
eby co dla niej zrobi. A oni tylko umawiali si na randki, z ktrych dziewczyna zwykle
musiaa wychodzi, zanim jeszcze si zaczy.
Jednak Dominika jako to nie zniechcao.
- Powiedz im - zacza - e wnioskuj o wydanie jej zakazu zbliania si do mnie na
odlego blisz ni kilometr. I tak dla cakowitego bezpieczestwa o zakaz przebywania w
miecie, w ktrym mieszkam i pracuj.
Magorzata nie miaa wtpliwoci, e sd si zgodzi. Za atak na zaatwiacza lub prb
wpynicia na jego wol groziy naprawd powane kary. Prawnicy Korporacji na pewno nie
potraktuj Joanny agodnie i wobec ich da wniosek Magosi bdzie wyglda jak motylek
przy krokodylu.
Tym nie miaa zamiaru si przejmowa. Najwaniejsze byo, e problem napastujcej
Bena wampirzycy zosta rozwizany, chocia zlecenie na utrzymanie spokoju w Exeter ju
nie obowizywao Magosi.
Ale i tak czua si winna. Czy tak to wanie musiao wyglda? Po jednej stronie
znieczulica, po drugiej wyrzuty sumienia, a ona porodku zmuszona dokona wyboru, ktry
wpynie na kolejne dziewi lat jej ycia?
Nie po raz pierwszy zaatwiaczce zawitao w gowie, e potrzebuje odpoczynku.
Wakacji, przerwy, czegokolwiek. Koniecznie.
Zadara gow, aby spojrze na Dominika. Wcale jej nie zdziwio, e chyba przez cay
czas patrzy na ni.
- Kiedy masz wolne? - zapytaa.
- Od pitku. Cay weekend. - Umiechn si szeroko.
Magorzata zacza szybko ukada nowy plan. Pitek... Cztery dni powinny wystarczy,
eby upora si z wikszoci zlece, oby i z tym dotyczcym serca. Zreszt choby miaa
stan na gowie, znajdzie kilka wolnych godzin.
- Jakie plany na wieczr?
Ptroll umiechn si jeszcze szerzej, o ile to byo moliwe. Magosi po raz kolejny
zadziwio, jak kto, kto w zasadzie jest w poowie z kamienia, moe mie tyle ciepa w
oczach.
- Kino - powiedzia szybko, jakby ba si, e dziewczyna zaraz mu ucieknie co zaatwi.
- Jakie yczenia co do filmu?
- adnych... Chocia - zawahaa si - jaki film akcji albo co takiego, dobrze? adnych
horrorw, romansw ani nic gbokiego.
- Jasne! - Dominik wyglda na ucieszonego jej yczeniem. Ju si nastawia na
powicenie i gotw by wytrwa na jakiej komedii romantycznej, a tymczasem taka mia
niespodzianka! Susznie uzna, e na ni warto czeka. - Odprowadzi ci do akademika?
Moe jeszcze jakie wampiry si tu czaj.
Zaatwiaczka pokrcia gow.
- Nie, dziki. Nikt mnie ju nie napadnie, poza tym kampus jest blisko. Musz lecie i
zaj si prac, bo nie wyrobi si przed pitkiem. - Rzucia mu jeszcze umiech na
poegnanie i odesza. Na paczc cicho Joann nawet nie spojrzaa. Po co dokada sobie
kolejny wyrzut sumienia?
***
Wok akademikw byo gwarno i gono. Magosia nie zdziwia si, e drzwi na swoje
pitro zastaa otwarte. Mglicie przypomniaa sobie kartk, ktr wsplokatorzy wsunli jej
jaki tydzie temu pod drzwi. No tak, robi imprez i miaa zaprosi, kogo chce.
Powiedzieliby jej to osobicie, ale Magorzat trudniej byo zapa ni Kub Rozpruwacza.
Dwiki dochodzce z kuchni wiadczyy, e pierwsi gocie ju przyszli. Dziewczyna
nawet nie zajrzaa, co si tam dzieje. Nie miaa czasu na zabaw, musiaa wreszcie zaatwi
spraw serca. Moe w Anglii bya ju noc, ale w takich Stanach Zjednoczonych na przykad
nie. W Ameryce Poudniowej te nie. I na pewno nie w Azji.
Posza prosto do swojego pokoju i zamkna za sob drzwi na klucz. Kuchnia bya na
przeciwlegym kocu pitra, wic Magosi nie przeszkadzay adne dwiki. Usiada na
ku, skrzyowaa nogi, a na nich pooya wycignity z kieszeni wypchany notes. W
sprawie serca moga waciwie poradzi si Bena, ale jako nie miaa ochoty go teraz widzie
ani z nim rozmawia.
Zanim wzia si za zaatwianie, signa po stojc na pce fiolk z pigukami
uspokajajcymi. Jeli nie trzymaa ich na takie sytuacje jak ta, to chyba rwnie dobrze
mogaby si ich pozby. Tym razem wzia tylko jedn. Tyle powinno wystarczy, eby bya
w stanie pracowa.
Zdja dwie gumki recepturki utrzymujce w caoci jej notatnik. Nacigna je na
nadgarstek, eby si nie zgubiy. Potem uniosa do nad notesem. Rozczapierzya palce i
skoncentrowaa si. Serce... Potrzebni jej byli eksperci od serca. Od transplantacji... I jeszcze
kto, kto zna si na artefaktach, zwaszcza tych organicznych.
Po kilku sekundach notes zajania delikatnym blaskiem. Kartki zaczy si przewraca,
a w kocu spomidzy stron wyleciaa pomita wizytwka i jeszcze may kartonik z
wypisanym odrcznie numerem telefonu. Uniosy si w gr, w stron doni zaatwiaczki.
Schwycia je w powietrzu i spojrzaa na otwarty notatnik. Jeden numer arzy si jeszcze
rowym blaskiem. Od niego miaa zamiar zacz.
Trzy numery... Wystarczy. Na pocztek. Czekaa j pracowita noc.
***
Ostatni gocie, o ile Magosia zorientowaa si z gosw za oknem, opucili jej pitro
okoo czwartej rano. O tej porze zaatwiaczka wiedziaa ju, e zwyka transplantacja serca
absolutnie nie rozwie sprawy. Alan potrzebowa nie organu w fizycznym znaczeniu tego
sowa, ale artefaktu nioscego w sobie wszystkie te moce, ktre ludzkie wyobraenia
przypisay sercu.
Serce innego czowieka nie rozwizaoby sprawy: uczucia i emocje umaryby razem z
jego poprzednim wacicielem. Potrzebowaa serca Alana, ktre ju od czterech lat nie
istniao.
Kolejne dwie godziny i pi rozmw telefonicznych zajo Magorzacie ustalenie, e
waciwie to nic nie stoi na przeszkodzie, eby artefakt sklonowa. Gdyby wyhodowa
mczynie serce od nowa, miaoby ono w sobie to wszystko, co na wasne yczenie utraci.
Dopiero koo smej rano zaatwiaczce udao si znale specjalist, ktry potrafiby to
zrobi. Ku jej uldze naukowiec miesza genetyk z magi do tego stopnia, e jak j zapewni,
zalek organu bdzie gotowy ju w trzy dni po dostarczeniu mu materiau genetycznego.
Potem trzeba go bdzie tylko wszczepi i czeka, a dojrzeje, przejmujc stopniowo funkcje
swojego poprzednika.
Ale eby stworzy takie serce, potrzebny by materia genetyczny, jakikolwiek fragment
tkanki. Krew si nie nadawaa. Magosi przemkno przez gow, czy jej zleceniodawca nie
boi si igie, ostrzy, lekarza w ogle. Wyobrazia sobie jego zimn twarz krzywic si na
widok strzykawki czy skalpela. Ten obraz wywoa umiech na jej twarzy.
W ogle czua si jako inaczej. Lepiej. Czy naprawd wszystko, czego potrzebowaa,
eby wiat nie by taki szary, to perspektywa pitkowego wyjcia z Dominikiem?
Bya w tak dobrym humorze, e w jej gowie zalg si zuchway pomys. A gdyby
pojechaa na kilka dni, moe nawet na tydzie do domu? Nie bya w Polsce od roku, przez
prac nie miaa nawet czasu wrci na wita. Istniaa szansa, e rodzina ju jej to wybaczya,
w kocu byo ju prawie lato. Mieli do czasu, eby poutyskiwa na jej karygodne
zachowanie i zaj si innymi sprawami.
Byoby cudownie cho przez kilka dni by w domu i poudawa, e jest si jeszcze sob.
Magorzata przez chwil zupenie nie mylaa o zaatwianiu, ale zaraz przywoaa si do
porzdku. Najpierw zlecenia, potem kino, a pniej, jak si da, powrt do Polski. Choby na
krtko.
Telefon do Alana miaa zapisany w pamici telefonu - tak byo atwiej, nie musiaa za
kadym razem siga do notesu. Dzwonic, odruchowo zerkna na zawieszone na cianie
zegary. Ten podpisany Exeter wskazywa, e zblia si dziewita.
Nie eby to miao jakiekolwiek znaczenie. Gdyby bya trzecia rano, Magosia i tak by
zadzwonia. Ju dawno dosza do wniosku, e skoro ona nie sypia, to jej rozmwcy te nie
musz.
- Znalazam sposb - oznajmia bez wstpw, gdy tylko usyszaa w telefonie gos
zleceniodawcy. - Sklonuj ci serce. Troch magii i bdzie jak nowe. Tylko mnie nie pytaj o
szczegy, do moich obowizkw nie naley rozumienie, jak to si robi. Potrzebna bdzie
prbka twojego DNA. Mam dojcia w miejscowej przychodni, pobior ci prbk tkanki...
- Kto bdzie mi to pobiera? - zadane ostro i precyzyjnie pytanie wdaro si w potok sw
zaatwiaczki.
- Chyba lekarz - odpowiedziaa. Tak przypuszczaa. Skd moga wiedzie?
- A potem?
- Zapakuje si prbk w ma lodwk, a kurier zabierze j do specjalisty, ktry zrobi ci
nowe serce.
- Gdzie jest ten specjalista?
- Nie mog powiedzie - postawia si Magorzata. Nie obowizywaa jej dyskrecja, jeli
chodzi o tosamo i yczenia zleceniodawcw, ale sama wiedziaa najlepiej, e jeli chodzi o
podwykonawcw, to opacao si trzyma gb na kdk. Z wielu powodw.
Po drugiej stronie przez chwil panowao milczenie. Cikie, niepokojce.
- Daleko? - zapyta wreszcie Alan.
- Na drugiej pkuli.
Mczyzna znowu zamilk. Tym razem na krtko, niestety.
- Masz zamiar wysa prbk mojej tkanki na drugi koniec wiata przez zwykego
kuriera? - ju nie mwi, prawie sycza. Musia by niele rozwcieczony. Zaatwiaczka,
moe dlatego, e tego dnia wiat by jaki pikniejszy i wszystko wydawao si proste i do
rozwizania, w lot zrozumiaa, o co chodzi. Skoro serce to artefakt... diabli wiedz, moe i
kady inny kawaek ciaa te.
Przynajmniej dla czarodziejw. W kocu Alan by kiedy czarodziejem, a kady
czarodziej bardziej od siebie kocha tylko samego siebie, niewane, czy caego czy w
kawakach.
- Dobrze - poddaa si bez walki. Po co sobie komplikowa ycie niepotrzebn ktni. -
Zaatwi ubezpieczenie adunku i ochron z prawem do teleportacji. Daj mi tylko troch
czasu. Wszystko zaatwi. - Tak byo najprociej. W kocu naprawd wszystko dao si
zaatwi prdzej czy pniej. - Daj mi godzin.
Zapisa sobie jeszcze adres praktyki lekarskiej, do ktrej mia si zgosi, i Magorzata
zakoczya poczenie. Byo jej wszystko jedno, kto pobierze prbk ciaa zleceniodawcy -
jaki profesor, felczer, pielgniarka czy nawet weterynarz. Jej gwn trosk byo teraz, kto
zawiezie cenny adunek do maga-genetyka.
Musiaa zadzwoni do ubezpieczalni.
***
Do przychodni Magosia dotara pi minut przed umwion godzin. Waciwie to
wszystko mogo si oby bez jej udziau, ale dosza do wniosku, e lepiej nie ryzykowa. To
byo bardzo kopotliwe zlecenie i bardzo skomplikowany zleceniodawca. Wolaa trzyma
rk na pulsie.
A poza tym miaa lekk, leciutk nadziej, e konwojentem przysanym z ubezpieczalni
bdzie kto znajomy. A nawet wicej, e bdzie to Dominik.
Zaatwiaczka usiada sobie w poczekalni. Jeli jej zleceniodawca rzeczywicie zawsze jest
taki upiornie punktualny, to powinien pojawi si za cztery minuty i dwadziecia sekund.
Tego, e konwojent bdzie na czas, moga by pewna. Ubezpieczalnia dotrzymywaa
warunkw umw z wrcz chorobliw precyzj.
Zaatwienie ochrony dla prbki zajo Magorzacie dziesi minut. Zanim zamwia
takswk i pojechaa do przychodni, zdya jeszcze uprzedzi specjalist od klonowania
serc-artefaktw, e w cigu godziny zjawi si u niego konwojent z adunkiem, i dowiedzie
si, e takie mae, dopiero rosnce serce bdzie musia wszczepi pacjentowi kto, kto zna si
na rzeczy. A o takich ludzi nieatwo.
Magosia nie musiaa nawet szuka takiego specjalisty. Z takswki zadzwonia do maego
niemieckiego miasteczka, do domku z ogrodem penym r.
Grzegorzowi nie udao si jak dotd asystowa przy rzadkiej operacji usuwania serca. Nic
te nie wskazywao na to, eby niebawem jego utajone marzenie miao si zici. Ale wanie
dosta szans zobaczenia na wasne oczy czego prawie niemoliwego.
Alan by upiornie punktualny. Co do sekundy. Tak samo jak Dominik.
Obaj jeden po drugim weszli do poczekalni, obrzucajc si do podejrzliwymi
spojrzeniami. Byli z brany, to oczywiste, e rozpoznali si od razu. Teraz w sposb moliwie
dyskretny usiowali doj, czy obaj s tu w tym samym celu.
Problem zosta rozwizany, gdy zobaczyli zaatwiaczk. Wstaa na ich widok.
- Wszystko jest ju gotowe - powiedziaa, nie kierujc tych sw do adnego z nich. Nie
przedstawia ich te sobie, bo po co. To nie byo spotkanie towarzyskie.
Lekarka ju czekaa przy drzwiach do gabinetu zabiegowego. Upewniwszy si, kto jest
pacjentem, wskazaa Alanowi miejsce.
Dominik stan pod drzwiami w profesjonalnej pozie, strzelajc czujnymi spojrzeniami to
na lekark, to na okno, to na ciany pokoju, to na stojc przy szafce z lekami Magorzat.
Zaatwiaczka miaa spuszczon gow, wosy zasaniay jej twarz. Nie mona byo
odgadn, na co patrzy, cho wygldao, jakby wzrok miaa wbity w podog, w czyst
zielonkaw posadzk.
Ale tak naprawd patrzya na ig, ktr lekarka wbijaa zleceniodawcy Magosi w rami,
podajc mu rodek znieczulajcy. Na to, jak dezynfekowaa przedrami i nakadaa na nie
chust z szerokim prostoktnym otworem porodku. A potem na krew, ktra pojawia si, gdy
skalpel prowadzony pewn doni naci blad skr.
Krew bya czarna. Prawie.
Dziewczyna odwrcia gow lekko w bok, eby ju tego nie widzie. Ciemna, prawie
czarna ciecz. Bardziej smoa ni pyn ustrojowy.
Nie ledzia ju wzrokiem lekarki sprawnie wycinajcej may fragment tkanki, ale
szukajc innego punktu zaczepienia, natrafia na co, czego si nie spodziewaa. Na oczy
Alana, puste, przeraajce.
Patrzy na ni przez cay czas a do chwili, kiedy ranka zostaa zaatana kilkoma szwami.
Potem lekarka zaoya opatrunek.
- Gotowe. - Magosia nawet nie zauwaya, kiedy lekarka umiecia kawaek tkanki w
maej, zgrabnej lodweczce. Przemkno jej przez gow, e moe powinna bya baczniej
uwaa, eby nikt nie podmieni tak cennego fragmentu ciaa zleceniodawcy, ale Dominik
zrobi to najwyraniej za ni. Od momentu zakoczenia zabiegu nie spuszcza oka z lekarki.
Kobiet to najwyraniej peszyo. Nic dziwnego, biorc pod uwag, e ptroll mia prawie
dwa metry wzrostu i bicepsy wiksze od Conana Barbarzycy.
Teraz sta tu za lekark gotw do przejcia przesyki. Wci siedzcy na krzele
zabiegowym Alan odwija rkaw koszuli.
Magorzata zabraa lekarce lodwk i wrczya j Dominikowi.
- Wiesz gdzie? - upewnia si. To byy pierwsze sowa, jakie wypowiedziaa bezporednio
do ktrego z mczyzn.
- Jasne - rzuci z umiechem ptroll. - Potwierdzenie dostawy dostaniesz za jakie
kilkanacie minut. Do zobaczenia w pitek! - Mrugn do niej wesoo i wyszed z gabinetu.
Nie mg si teleportowa z przychodni, musia znale odrobin spokojniejsze miejsce.
- Do zobaczenia. - Zaatwiaczka poczua, e sama te si umiecha. Tak niewiele byo
trzeba...
- Romans biurowy w branowym wydaniu? - rozleg si za ni zimny, ironiczny gos.
- Nie twoja sprawa! - Nawet si nie odwrcia, pchna tylko drzwi. Wysza na korytarz i
nie patrzc za siebie, sprbowaa je zamkn. Napotkay opr.
To jej kopotliwy zleceniodawca wyszed za ni. Nie zamierza odpuci, wida drczenie
innych sprawiao mu perwersyjn przyjemno. Magorzata przelotnie zastanowia si, czy to
przez brak serca, czy te zawsze by takim dupkiem.
- Jak go poznaa?
Dziewczyna poczua si jak na przesuchaniu. Ze wszystkich moliwych wkurzajcych
zleceniodawcw akurat ten musia jej zadawa krpujce pytania! Akurat ten zoy jej
strasznie skomplikowane zlecenie. Akurat ten w jaki sposb j niepokoi. I akurat ten zna
regulamin i nie mia serca. Lepiej mu byo za bardzo nie podpada.
- W pracy - odpowiedziaa krtko. Poniewa najwyraniej nie byo to wystarczajco
wyczerpujce wyjanienie, cigna dalej: - W nocy, w Londynie, na Millenium Bridge.
Miaam spotkanie, ktre nie poszo tak, jak powinno. Musiaam wezwa ubezpieczenie.
- I naprawd sdzisz, e cokolwiek z tego wyjdzie? - w gosie zleceniodawcy byo tyle
sarkazmu i drwiny, e wystarczyoby ich do zatopienia caego miasta.
- Nie, nie sdz - odburkna Magosia. Tego byo troch, jak na ni, za duo. Nie do,
e facet utrudnia jej ycie zawodowe, to jeszcze nabija si z tej resztki ycia prywatnego,
ktra jej zostaa. - W ogle nic nie sdz, bo nie mam na to czasu. Mam tylko to, co mam, i
musi mi to wystarczy. Zadzwoni, kiedy serce bdzie gotowe.
Odwrcia si i odesza szybkim krokiem.
Specjalnie wybraa boczne wyjcie, eby nie musie ani chwili duej przebywa w
towarzystwie wkurzajcego dryblasa. I zaraz za drzwiami natkna si na gipsowego konia.
Sta na trawniku niczym zapomniany element jakiego happeningu.
Sharon zdya go przemalowa, Magosia od razu to zauwaya. Nie byo ju na nim
twarzy Joanny, nie byo ki. Bya za to przepa, wiksza i gbsza. Mae figurki nie stay ju
w kolejce, eby si w ni rzuci. Wszystkie spaday.
Zaatwiaczka przypieszya kroku. Podesza do figury, grzebic jednoczenie w kieszeni.
Przystana przy koniu i wycigna z kieszeni marker. Z nosem prawie przy gipsowym boku
przyjrzaa si wszystkim ludzikom wyranie, a znalaza tego, ktry najbardziej przypomina
j sam. Dorysowaa uczepion do tej postaci lin sigajc wysoko, a do krawdzi
przepaci.
Magorzata zwyczajnie nie miaa zamiaru rzuca si w otcha. I ju.
***
- Jak jest z tymi organicznymi artefaktami? - zapytaa zaatwiaczka Bena.
Przysza do niego jak zwykle o skandalicznie pnej porze, wczeniej nie daa rady. By
czwartek, a ona chciaa zaatwi jak najwicej przed pitkowym wieczorem. Wtedy musiaa,
po prostu musiaa mie wolne.
To wanie bya ta lina, ktra moga wydosta j z otchani.
- Z artefaktami? Jest rnie - powiedzia czarodziej. - Kry wiele opinii i chyba adne
dwie nie s zgodne. Dalej masz kopot z tym sercem?
- Prawie zaatwione - zbagatelizowaa Magosia. - A co poza sercem te moe by takie
wane?
- Na przykad co?
- Cokolwiek. Wtroba, ucho, kawaek skry...
Ben przyjrza jej si uwanie. Umia sucha niewypowiedzianych sw.
- To zaley. Od intencji osoby, ktrej je... hmmm... wycito. Od intencji wycinajcego.
Od tego, jaki z nich zostanie zrobiony uytek. Ale podobno krew czowieka bez serca jest
bardzo wartociowa.
Magorzata podniosa gow.
- Dlaczego?
- Dziedzina magii, ktra wykorzystuje takie substancje, jest poza obszarem moich
zainteresowa - powiedzia ostro.
Zaatwiaczka te umiaa czyta midzy wierszami. Mia na myli nielegaln czarn
magi.
- Rozumiem.
- To jak, masz kopoty z tym zleceniem?
- Nie - pokrcia gow. - To tak przy okazji. Byam ciekawa. Nie po to przyszam.
Spojrza na ni pytajco. Siedzieli jak zwykle w jego zagraconym salonie pomidzy
ulotkami, albumami z krajobrazami, ksikami o spoeczestwie obywatelskim. Wszystkim
tym, wok czego obraca si wiat Bena.
Magosia nabraa powietrza.
- Wyjedam - powiedziaa. - Nie wiem, na jak dugo. Pomylaam, e powinnam ci
uprzedzi. Lubisz wiedzie, co si dzieje w okolicy.
- Praca? - Unis brwi lekko zaniepokojony. W Exeter zawsze bya zaatwiaczka. No, w
kadym razie od kilkudziesiciu lat, od czasu gdy osiada tu pani Willoughby. Najpierw ona,
potem Magorzata. adna z nich nie wyjedaa inaczej ni z przymusu, z powodu zlece.
aden z tych wyjazdw nie by na tyle istotny, eby go o nim informowa.
Przypomnia sobie kontrol z Korporacji, ktra ledwie kilka dni temu daa Magosi
spokj.
- Masz kopoty?
- Nie, po prostu potrzebuj wakacji - stwierdzia. - Jad do domu. Ju. Teraz. Niedugo.
Pjd na spacer z psem, zaatwi sobie turnus w sanatorium, wizyt u fryzjera. Przypomn
sobie, co to znaczy y. Nie zdziw si, jeli ktrego dnia mnie nie bdzie. Potrzebuj
przerwy, odpoczynku. W razie czego znasz mj numer telefonu. Ale lepiej nie dzwo. -
Zaatwiaczka wstaa, szykujc si do wyjcia.
- Nie bd - obieca czarodziej. Te wsta gotw odprowadzi j do drzwi. Moe nawet do
furtki. Wiedzia, e to moe by poegnanie na dugo. To Magorzata miaa wypisane w
oczach. - A ten facet z ubezpieczalni?... - zapyta ostronie. - Nie uoyo wam si?
Zaatwiaczka bya wyranie zdziwiona, e Ben poruszy ten temat. Ostatnio co wszyscy
chcieli wiedzie, co u niej sycha. Prywatnie.
- Wrcz przeciwnie - powiedziaa. Przynajmniej czarodziej nie by Alanem. Pyta z
yczliwoci i troski, bez adnych zoliwych komentarzy. - Wszystko ukada si cakiem
niele. Ale i tak nic z tego nie bdzie - zaskoczya tym stwierdzeniem nie tylko Bena, ale i
siebie. - Ja to wiem, ty to wiesz... wszyscy to wiedz. Nie mam szans. Nie przez najblisze
dziewi lat. Potem pewnie te ju nie. A mimo to sprbuj. Nie jestem lemingiem, sprbuj
omin przepa. Moe mi si uda.
- Widziaa konia - domyli si czarodziej.
Magosia skina gow.
- Wic wiesz, e jest ju za pno.
Z umiechem pokrcia gow.
- Lina - wyjania, otwierajc drzwi wyjciowe. - Wszystko, czego potrzebujemy i ty, i ja,
to dugi kawaek liny.
Ben wyszed za ni do ogrdka. Zdawa si kontemplowa jej sowa, ale tylko przez
chwil. Potem co odwrcio jego uwag. Zapatrzy si na ulic owietlon tylko przez
latarnie.
- Co jest? - zapytaa Magorzata.
Czarodziej powoli, jakby z wahaniem, oderwa wzrok od ciemnoci obejmujcej jego
dom, ulic, cae miasto.
- Nie ma jej - powiedzia po prostu. Mrok by pusty, czu to.
- To chyba dobrze, prawda? - zauwaya zaatwiaczka. Od razu wiedziaa, o kim on
mwi. I wcale jej nie dziwio, e wampirzycy nie ma przed jego domem. Gdyby tylko
sprbowaa przekroczy granice administracyjne Exeter, cignaby na siebie w pierwszej
kolejnoci wonych z trybunau, a w drugiej kar wizienia za zamanie postanowie sdu.
Ben spojrza na Magorzat, jakby widzia j po raz pierwszy. Wydawa si przez jedn
chwil dziwnie kruchy i bezradny.
- Nie wiem - stwierdzi.
Magosia zatrzymaa si przy furtce. Wygldaa, jakby toczya ze sob wewntrzn
walk. Ciko byo stwierdzi, wygraa j czy przegraa.
- Moe jednak zadzwo - powiedziaa z wahaniem - jak ju bdziesz wiedzia.
***
Do pitkowego wieczoru zaatwiaczce udao si upora ze wszystkim. Prawie wszystkim,
zlecenie na przywrcenie serca wci byo niezrealizowane, ale na dobrej drodze.
Po raz pierwszy od jakich dziesiciu miesicy miaa wieczr tylko dla siebie.
A waciwie nie tylko dla siebie.
Co prawda zabrako czasu, eby si przebra, ale to nie stanowio problemu. Dominik
nigdy nie widzia jej w niczym innym ni w ogrodniczkach, wic nie byo si czym
przejmowa.
Ale mimo to zdmuchna warstw kurzu z kosmetyczki i wycigna byszczyk.
W kocu to randka.
Tak jak si umwili, ptroll czeka przed kinem. Mode dziewczyny obrzucay go
penymi ciekawoci, ale te kuszcymi spojrzeniami. Kto taki jak on atwo wpada pci
piknej w oko, i to na dugo. By wysoki, przystojny, wysportowany i wyglda prawie jak
czowiek. I w tym wypadku prawie nie robio adnej rnicy.
Kiedy Magosia wysiadaa z takswki, na twarzy Dominika pojawi si szeroki umiech.
Zawsze si umiecha, kiedy j widzia. Zupenie jakby jego minie twarzy miay w sobie
fotokomrk reagujc na ni i tylko na ni.
Magorzata zauwaya, e odpowiedzenie mu umiechem przychodzi jej zaskakujco
atwo. Fotokomrka dziaaa w obie strony.
Nie zdya jeszcze cakiem wydosta si z takswki, kiedy zadzwoni jej telefon. Na
dwik dzwonka i ona, i ptroll zesztywnieli. Oboje dobrze wiedzieli, co to oznacza.
Zaatwiaczka ju si nie umiechaa. Spojrzaa na Dominika przepraszajco i doni daa
znak takswkarzowi, eby jeszcze nie odjeda. Najpierw musiaa sprawdzi, kto i po co
dzwoni.
Kiedy tylko spojrzaa na wywietlacz, wyraz jej twarzy gwatownie si zmieni. Jeszcze
zanim podniosa gow, a jej wargi uoyy si w ciche przepraszam, ptroll wiedzia, e z
kina nic nie wyjdzie.
Trudno. Zacisn donie w pici, ale powtrzy sobie, e trudno. Mia jeszcze dziewi
lat, eby prbowa. Dziewi lat to szmat czasu.
Magosia cofna si do takswki. Telefon odebraa, siedzc ju w rodku. Suchajc
swojego rozmwcy, spogldaa ponad ramieniem Dominika na gipsow rzeb stojc przed
kinem. Jeszcze byo jasno, wic ko si nie rusza. Dziki temu atwiej byo dziewczynie
obejrze to, co na nim wymalowaa druidka. Serce. I jeszcze jedno serce w rodku tego
wikszego. I kolejne. Coraz mniejsze serca w sercu nieskoczon ilo razy. A to najwiksze,
mieszczce w sobie wszystkie inne, oplecione czym, co wygldao jak lina okrtowa.
Sowa, ktre dobiegy Magorzat ze suchawki, wcale jej nie zaskoczyy.
Serce byo gotowe.
Musiaa wykona kilka telefonw. Po pierwsze, uprzedzi lekarzy w Niemczech. Serce
mogo do nich dotrze w kadej chwili wraz z ochraniajcym je ptrollem z ubezpieczalni.
Nie by to Dominik, ale kto z innego oddziau.
Po drugie, powiedzie Alanowi, e za kilka godzin bdzie mia nowe serce.
To wszystko zdya zrobi, zanim takswkarz zawiz j na lotnisko. Samolot, ktry
zgodnie z zaleceniami od kilku dni czeka w gotowoci, by wanie przygotowywany do
startu.
Zaatwiaczka opara si o cian hangaru i czekaa.
Nie udao jej si. Nie omina przepaci. Nie miaa szans. Ale kiedy tak spogldaa na
pyt lotniska, przyszo jej do gowy, e chyba za atwo si poddaa.
Wida nie bya a tak silna i zdecydowana, jak sdzia. A moe... sama nie wiedziaa, jaki
mg by inny powd.
Niemal jednoczenie obsuga naziemna zakoczya przygotowania i jedyny pasaer dotar
na lotnisko. Magosia obserwowaa, jak wsiada do samolotu. Kiedy wchodzi po schodkach
na pokad, rzuci jedno spojrzenie w jej stron. Dziewczyna staa do daleko od maszyny, ale
Alan j zauway, w jaki dziwny sposb bya tego pewna.
Czekaa przy hangarze, pki samolot nie wystartowa. Ledwo maszyna wzleciaa w ju
ciemne niebo, na pasie startowym co si pojawio. Ko. Cay zielony, pokryty drobnym
wzorkiem. Dopiero kiedy przygalopowa, Magorzata dostrzega, co to by za rysunek.
Zielony grzbiet oplataa starannie wymalowana gruba lina. Spomidzy jej splotw wystaway
mae czarne serduszka.
Magosia signa po telefon.
Potrzebowaa wakacji. Bardziej ni kiedykolwiek.
***
Zaatwienie sobie biletu na najbliszy samolot odlatujcy do Polski nie byo problemem.
Podobnie jak dopilnowanie, eby samolot po drodze, nieplanowo, wyldowa w Niemczech.
Nie na dugo, tylko na kilka minut. To wystarczyo, eby jedna pasaerka wysiada.
Zorganizowanie midzyldowania zajo Magorzacie p godziny. Sama nie bya do
koca pewna, co j napado, eby nagle zaraz po starcie wycign komrk.
Musiaa si schowa w toalecie, bo stewardesy przemierzay pokad, sprawdzajc, czy
pasaerowie respektuj zakaz uywania telefonw. Magosia go nie respektowaa, ale jako
udao jej si nie doprowadzi przy tym do rozbicia samolotu.
Ale do ldowania awaryjnego owszem.
Nie musiaa martwi si o baga, bo adnego nie miaa. Na Heathrow przyjechaa prosto
z lotniska w Exeter. Bez walizek, bez obcie. Tylko komrka i notes. Plus maa
skrzyneczka pena lekw, tak na wszelki wypadek.
Kiedy zaatwiaczka wychodzia z samolotu, odprowadzana zdziwionymi spojrzeniami
innych pasaerw i zaogi, przyszo jej do gowy, e moe powinna si jednak postara o jaki
baga. W kocu w Polsce czekaa rodzina... naleao zachowa pozory i przywie pamitki.
Idc po pycie lotniska do czekajcego na ni samochodu, wybraa numer Klanu.
Walizka z pamitkami. Bana. Zaatwienie jej nie byo problemem.
***
Kiedy Alan otworzy oczy, zobaczy dziwn biao-fioletow chmurk. Dopiero kiedy
kilka razy zamruga, chmurka zmienia si w blad twarz zaatwiaczki otoczon wosami
koloru oberyny.
Nie bya tym, co spodziewa si zobaczy, kiedy narkoza przestanie dziaa. Bya
niespodziank. Siedziaa na krzele przy jego ku i patrzya w cian.
- Ju po wszystkim - powiedziaa, kiedy tylko zauwaya, e si obudzi. - Masz nowe
serce.
- Co tu robisz?
Magosia wzruszya ramionami. To akurat sama chciaaby wiedzie.
- Musiaam si upewni, e zlecenie zostanie zrealizowane. - Tak, to byo zadowalajce
wyjanienie. Bardzo prawdopodobne. Sama postanowia w nie uwierzy. - Zostao, bez
adnych komplikacji. Masz nowe serce, chocia potrwa kilka lat, zanim uronie do
normalnych rozmiarw.
Alan zamkn na chwil oczy, jakby wsuchiwa si w siebie, szukajc bicia serca,
ktrego nie sysza od czterech lat.
- Nic nie czuj. - Jego gos wydawa si bardziej martwy i chodny ni zazwyczaj. - Nic
si nie zmienio.
- Zmienio si - poprawia go Magorzata. - Syszae, co powiedziaam: potrwa, zanim
twoje serce si rozwinie. Nawet kilka lat. Ale wierz mi, masz je.
- Skd moesz wiedzie? - parskn. Mocno wtpi, e dziewczyna przez ca operacj
patrzya lekarzom na rce. Na to, e szalony genetyk da im serce, a nie na przykad drug
wtrob, mieli tylko jego sowo. Ludziom nie mona byo ufa...
- Wiem - powiedziaa spokojnie zaatwiaczka. - Twoje oczy. S brzowe.
Signa do kieszeni. Kiedy poprzedniego dnia wychodzia na spotkanie z Dominikiem,
zabraa ze swojej od dawna nieuywanej kosmetyczki dwie rzeczy: rowy byszczyk i mae
kieszonkowe lusterko.
Lusterko miao ksztat serduszka.
Podaa je swojemu ju byemu zleceniodawcy.
- Sam zobacz - zaproponowaa, wstajc. - Moesz je zatrzyma. - Poruszya lusterkiem.
Dopiero teraz dotaro do niej, jak zabrzmiay jej sowa. Umiechna si. Niechccy wyszed
jej cakiem zabawny art.
Alan, chocia moe to byo tylko wraenie, te si umiechn.
- Do zobaczenia - powiedzia, kiedy dziewczyna staa ju w drzwiach. - Nigdy nie
lubiem mwi egnaj - doda jakby na usprawiedliwienie.
Magosia kiwna gow na znak, e rozumie.
- Do zobaczenia. Na kocu wiata albo gdzie w jego okolicy.
Wysza.
ZAATWIACZKA
Na fotelu siedziaa zaamana zaatwiaczka. Czsto bywaa nie w humorze, ale tym razem
miaa min leminga, ktry pobieg rzuci si w przepa, do morza, i odkry, e na miejscu
planowanego skoku wybudowano wygodny most i autostrad i jedyne, co moe zrobi, to da
si przejecha. Niby skutek ten sam, ale co nie gra. Znad zwinitych w pici doni, na wp
ukrywajcych jej twarz, wyglday niebieskie oczy pene desperacji i beznadziei.
- Mogaby si tak nie gapi? - zaproponowa desperacko czarodziej. Czu si jak
brzytwa, ktr prbuje zapa toncy.
Zaatwiaczka nachmurzya si jeszcze bardziej, dla odmiany skrzyowaa rce w
okolicach odka i skoncentrowaa spojrzenie na wyczonym telewizorze. Waciwie to
byo jeszcze gorsze.
- Magosiu... - powiedzia bagalnie czarodziej. Czu na sobie presj psychiczn, ktrej nie
znosi. Ju wystarczajco trudne byo godzenie pracy ze studiami. Chodzenie na wykady,
wieczorne piwo z kolegami z roku, a do tego jeszcze otwarta praktyka czarodziejska i
konieczno zaliczania kolejnych punktw troch mu ciyy. Ratowania wiata nigdzie w
jego zapchanym rozkadzie zaj nie dao si upchn, ale jak odmwi komu, kto pierwszy
raz waln ci opatk w piaskownicy?
Dopiero w liceum ich drogi si rozeszy, ale kiedy kilka lat pniej Magosia zostaa Miss
Studentek, Jacek z dum chwali si kumplom z roku znajomoci z ni. Potem podobno
wyjechaa na stypendium zagraniczne. I jak si wanie przekona, znalaza sobie tam bardzo
ciekaw prac...
A teraz wrcia, jak przypuszcza, na wakacje do rodzinnego miasta. I od razu wpada w
kopoty. Bo czy inaczej teraz krzywiaby si tak dramatycznie do telewizora?
- Nie jcz mi tu - rzucia ponuro - tylko powiedz, co robi.
Czarodziej podrapa si w gow. By jeszcze mody, obficie zapuszczona broda a la
mody Obi-Wan nie dodawaa mu specjalnie powagi. Mia jednak talent i, co istotniejsze,
chodzi z Magosi do podstawwki. Wprawdzie wtedy bya mi, grzeczn i dobrze uczc
si dziewczynk, a teraz rozczochran, zaniedban i nieszczliw mod kobiet w
ogrodniczkach z wiecznie powypychanymi kieszeniami, jednak pewnych rzeczy si nie
zapomina.
Wzi gboki oddech i postanowi zacz od podstaw. To dawao mu szans wyrobienia
sobie zdania, co si tak waciwie stao. Na razie by pewien tylko dwch rzeczy: po
pierwsze, ze wiatem nie jest najlepiej. Po drugie...
- Daa mu maszyn czasu? - zapyta, silc si na ton powany i profesjonalny. Wyszo
mu troch zbyt grobowo.
Zaatwiaczka zacza kiwa gow - najpierw energicznie, a potem coraz smtniej.
- Jak ci znalaz?
Wzruszya ramionami.
- Moe po prostu opowiedz mi wszystko od pocztku - zasugerowa desperacko Jacek,
liczc, e to mu da przynajmniej czas do namysu. Nie zna si na maszynach czasu,
waciwie to od fizyki bolaa go gowa. Lubi magi i marketing.
Z Magosi a promieniowaa fatalistyczna pewno, e to i tak nic nie pomoe, ale
zacza opowiada.
***
Zaczo si dzie po tym, jak wrcia do domu na wakacje. Waciwie to w zawodzie
zaatwiaczki co takiego jak urlop nie istniao, ale ten drobiazg jej chwilowo nie obchodzi.
Ostatnio nadmiar koszmarnych obowizkw po prostu j przers. W Anglii teoretycznie nic
jej nie trzymao, jakim cudem udao jej si zaliczy rok i na uniwerku miaa wolne do
padziernika. Wic kiedy ycie zrobio si naprawd pode i brutalne, po prostu zaatwia
sobie bilet na najbliszy samolot do Polski. W kocu nie ma jak w domu.
Miaa ju za sob pierwsz reakcj rodziny poczon z zaamywaniem rk i pytaniami,
co ona z siebie zrobia... Rok wczeniej Lublin opucia liczna dziewczyna, a wrcio
zaniedbane, zmczone i blade nie-wiadomo-co. Przekonanie prababci, e narkotyki nie
miay z tym wszystkim nic wsplnego, zajo Magosi cae popoudnie, zwaszcza e musiaa
troch nacign prawd. Gdyby nie farmaceutyki, ju dawno by wysiada psychicznie i
fizycznie. Ale pobyt w domu powinien to wszystko zmieni. Ogrodniczki i trampki leay
schowane na dnie szafy, a na nastpne kilka dni miaa zamwione wizyty u najlepszego
fryzjera, u kosmetyczki oraz zarezerwowany turnus w sanatorium w Naczowie. No i chciaa
jeszcze zrobi wiksze zakupy.
Wszystkie te pikne plany trafi szlag pnym wieczorem, kiedy wysza na spacer z psem.
Troch si potykaa na chodniku, bo zdya odwykn od obcasw, ale oglnie bya
szczliwa. Po raz pierwszy od dawna miaa czas dla siebie, moga si wystroi, uczesa i
zacz przypomina osob, ktr jeszcze niedawno bya.
Kiedy w krzakach co zaszelecio, a jamnik zacz warcze zowrogo, Magorzata
niespecjalnie si przestraszya. Na zboczecw, zodziei i tym podobnych miaa rozpylacz z
inteligentnym gazem paraliujcym, ktry nigdy nie wszed do produkcji i zalega od lat w
jednym z magazynw sub specjalnych. Poza tym, jak kada zaatwiaczka, bya objta
ubezpieczeniem od wypadkw nagych, co oznaczao, e gdyby jaki idiota j zaatakowa,
natychmiast zajaby si nim grupa interwencyjna z ubezpieczalni, a to byy rose ptrolle,
wietnie czce staroytne dalekowschodnie sztuki walki z nowoczesnym kijem
bejsbolowym. Z jednym z nich nawet kiedy umwia si do kina, ale nic z tego nie wyszo:
jak zwykle zamiast na randk musiaa pdzi co zaatwi.
Ale tego dnia bya w wyjtkowo dobrym humorze, wic wycigna z kieszeni gaz i
wstrzsna pojemniczkiem. Postanowia biednego przestpc spacyfikowa bez uycia
przemocy, niech i on ma co z ycia.
Kiedy ukrywajcy si w krzakach mczyzna wreszcie wylaz na ulic, co prawda
wycelowaa w niego rozpylacz, ale si zawahaa. Takiej ofiary losu nie widziaa ju od
dawna. Facet by wysoki, mia z metr osiemdziesit wzrostu, do tego tak chudy, e
przypomina szczap. Z cienkiej szyi wyrastaa gowa pokryta przydugimi, tustymi i
ulizanymi wosami. P twarzy zasaniay okulary z grubymi szkami, fasonu, ktry by
modny ze dwadziecia lat temu i nigdy do mody ju nie powrci. Indywiduum miao bia
koszul wsadzon w jasnoniebieskie dinsy, w rku siatk z materiau, z gatunku tych
ulubionych przez moherowe babcie.
Magorzata dosza do wniosku, e nieznajomy zodziejem na pewno nie jest, za to
zboczecem - czemu nie. Nastrj yczliwoci do wiata kaza jej przytrzyma mocniej na
smyczy wyrywajcego si jamnika i da popapracowi szans.
- Zmykaj, bo ci psem poszczuj.
Zboczeniec nie wyglda na chtnego do zmykania, gapi si na ni, a jego przeraajco
wielkie okulary powikszay mu oczy do rozmiarw patrzaek muchy siedzcej pod
mikroskopem.
- Nie to nie - potrzsna wymownie rozpylaczem.
Facet nerwowo przestpi z nogi na nog.
- Potrzebuj... - zacz gosem o do jkliwym brzmieniu i poprawi si natychmiast jak
dziecko w szkole, ktre z nerww zapomniao roli wyuczonej na przedstawienie dla
rodzicw: - Zaatw mi... co.
Dziewczyna natychmiast opucia pojemnik z gazem, cho miaa ochot roztrzaska mu
go na gowie. Przyjechaa do domu na wakacje odpocz od swojej przekltej pracy. Miaa
takie wspaniae plany: trzy tygodnie tylko i wycznie dla siebie, eby wreszcie przypomniaa
sobie, co oznacza termin ycie prywatne. Ale nie. Wszystko sypno si w gruzy. Punkt
pierwszy regulaminu: Zaatwiaczka nie moe odmwi przyjcia zlecenia, ktrego
zleceniodawca uy oficjalnej formuy. Westchna wic tylko ciko i wzia na rce
szarpicego si jamnika. W regulaminie nie byo nic o psach gryzcych zleceniodawcw, ale
obawiaa si, e spoycie kawaka takiego dziwaka mogoby pupilowi zaszkodzi.
- Co konkretnie mam zaatwi? - zapytaa.
Niezdecydowanych nie lubia najbardziej. Zaatwiaczka to nie sprzedawca, nawet jej na
zleceniach nie zaley. Nie do niej naley namawianie do korzystania z usug. Jeli ju kto
chce, eby mu co zaatwi, to niech wie, czego chce! Niezdecydowani powinni najpierw i
do czytacza marze, a potem dopiero zawraca jej gow. Cho oczywicie czytacze liczyli
sobie od zlecenia, a dziaalno zaatwiaczy bya finansowana z budetu, dla zleceniodawcw
teoretycznie bezpatna. Wic do Magosi pcha si kady, kto wiedzia, gdzie jej szuka. A
ona musiaa zaatwia sprawy dla kadego, cho zdecydowanie wolaa, gdy przychodzili tacy,
co wiedzieli, czego im potrzeba: niechby to bya teczka z tajnych archiww KGB albo
artefakt ukryty gdzie u rde Amazonki, byleby mwili konkretnie.
Ten na pewno nie wiedzia, czego waciwie chce - wida to byo po wzmoonym
wysiku mylowym, ktry odmalowa si na nieciekawej fizjonomii. Ale przepado:
wypowiedzia formuk, a formuka rzecz wita.
- Przedmiot, kontakt czy informacja? - zapytaa.
Chudzielec wytrzeszczy oczy. A dziwne, e wystajce gay nie strciy mu okularw z
nosa. Dziewczyna zakla w duchu. Miaa do czynienia z kim, kto nawet nie czyta
regulaminu pracy zaatwiaczy. Pewnie dosta namiary na ni od kogo, kto dosta je od kogo,
a ten od jeszcze kogo innego. Najbardziej doujce byo to, e ci ktosie znali nawet adres jej
rodzicw. To oznaczao, e praca dopadnie j wszdzie, prawdopodobnie nawet na bezludnej
wyspie.
Niby moga takiego nic niewiedzcego koka wykiwa, namota mu w gowie i mie
znowu wolne, ale regulamin by bezlitosny.
- Zaatwiam trzy rodzaje spraw - powiedziaa monotonnie, bo nudzio j ju samo
wyklepywanie tych samych wyjanie po raz kilkusetny. - Przedmioty. Kontakty do
usugodawcw, ktrzy mog wykona konkretn usug. Informacje na konkretny temat.
Czego ty chcesz?
Zastanawia si nawet do szybko. Oczy za grubymi szkami mrugay jak u szaleca.
Magorzata zaczaby mie ze przeczucia, gdyby nie to, e ju dawno odechciao jej si
cokolwiek przeczuwa. Zaatwiaczki nie obowizyway normy ani, co waniejsze,
wspodpowiedzialno. Kto chcia namiary na zawodowego zabjc - dostawa je. Kto
chcia zniszczy komu ycie - dostawa weksel in blanco z zamaszystym podpisem ofiary.
Niektrzy twierdzili, e wanie dlatego zaatwiaczy jest tak mao. Bo inaczej byliby zbyt
niebezpieczni. Magorzata miaa na ten temat inne zdanie. Uwaaa, e nikt normalny nie
zgodziby si wykonywa takiego zawodu, gdyby wiedzia, co to naprawd oznacza. Kady
zdrowy na umyle uciekby raczej na Ksiyc. A jeli ju nieszczliwym zbiegiem
okolicznoci podpisa kontrakt, rzuciby to wszystko zaraz po jego wyganiciu. Chyba e
przez te dziesi lat ju kompletnie zapomnia, jak to jest mie wasne ycie.
- No? - pomaglia. Jamnik Barbados wi si na jej rkach niczym wgorz, usiujc
dosign szpiczastym pyskiem zleceniodawcy.
Chudzielec skoczy si namyla.
- Zaatw mi przedmiot - powiedzia.
Zaatwiaczka w mylach strzelia sobie w eb. Chocia nie, strzelia jemu w eb. To
byoby o wiele przyjemniejsze.
- Jaki? - zapytaa kamiennie spokojnym gosem. Facet by wyranie zdezorientowany.
Poprawi okulary na nosie.
- Mogaby mi moe doradzi?
Pistolet w mylach Magorzaty zamieni si w armat.
- Ja nie jestem od doradzania. Ja zaatwiam. Albo mwisz, czego chcesz, albo... - Nie
moga go tak po prostu spawi, w kocu ju zoy zlecenie. - ...zaatwi ci namiar na
najbliszego czytacza marze, ale uprzedzam, e oni licz sobie podwjnie: od godziny i od
kadego sprecyzowanego marzenia.
- Nie, nie, nie! - Zleceniodawca zamacha rkami niczym miniwiatrak. Siatka, ktr wci
trzyma w doni, prawie walna dziewczyn w gow. - Ja wiem, o czym marz. Potrzebuj...
przedmiotu, ktry pomoe mi zrealizowa marzenia. - Popatrzy na ni wyczekujco.
Zaatwiaczce koczya si ju cierpliwo.
- Ja nie czytam marze - powiedziaa z naciskiem. Bya zdania, e regulaminem
zaatwiaczy naleaoby wyplakatowa przystanki. Chocia z drugiej strony wtedy wicej osb
wiedziaoby o ich istnieniu, a to oznaczaoby wicej, o wiele wicej zlece. No chyba e
zaczliby czyta may druczek, ktrym zapisano informacje o teoretycznie bezpatnych
usugach na rzecz spoeczestwa. - Ja zaatwiam konkretne rzeczy. Jeli nie nazwiesz tego,
czego chcesz, nie bd moga zrealizowa zlecenia.
Pokiwa gow, wic chyba do niego dotaro, co powiedziaa.
- Potrzebuj czego, co pozwoli mi si zmieni - zacz.
- Chirurg plastyczny? - podsuna Magorzata. Byo to lekkim nagiciem zasad, ale robio
si coraz chodniej, a ona nie wzia swetra. Do tego Barbados cay czas si wierci.
Dziwak potrzsn gow.
- Zmieni wewntrznie...
- Psychoanalityk?
- ...zmieni czas, ktry spdziem w szkole... - cign, patrzc gdzie ponad jej gow w
ciemno nocy.
- Dyplom wyszej uczelni?
- ...kontakty z kolegami z podwrka...
- Wejciwka na zjazd z okazji dziesiciolecia matury w jakim renomowanym liceum? -
Zaatwiaczka bya ju w desperacji. Jamnik wierci si coraz bardziej. Prawdopodobnie
poczu nag potrzeb fizjologiczn. Najlepiej byoby go postawi na trawie, eby mg sobie
uly, ale dziwak wyranie rozprasza Barbadosa, a zaznaczanie swojej obecnoci na
osiedlowej zieleni to czynno wymagajca skupienia.
- ...i z rodzicami...
- Adopcja wstecz?
- ...zmieni wszystko, co byo. Cae moje ycie.
Pupil zacz popiskiwa na rkach dziewczyny.
- Wehiku czasu? - rzucia nieuwanie Magorzata, marzc w duchu, eby facet wreszcie
sobie poszed.
- Tak! - Prawie podskoczy. - Tak, tak, tego mi wanie potrzeba! - Wymachiwa
gorczkowo rkami, a take siatk. - Zaatw mi wehiku czasu!
- Dobra - zgodzia si popiesznie zaatwiaczka, a jemu a szczka opada ze zdumienia.
Co innego chcie, co innego dowiedzie si, e to moliwe. - Jutro.
- Jutro? - powtrzy osupiay.
- Jutro, tutaj o tej samej porze - rzucia przez rami, odchodzc. Jeli uda jej si wyrobi
w jeden dzie, to wprawdzie wizyt u fryzjera szlag trafi, ale zdy do kosmetyczki i na
turnus do sanatorium.
Kilka metrw dalej postawia Barbadosa na trawie i mogli wrci do przerwanego
spaceru. Dziwny typ dalej sta tam, gdzie go zostawia, nie musiaa si nawet odwraca, eby
to wiedzie. Jeli chce, to niech sobie stoi a do nastpnego wieczoru. Ona ma na gowie
jamnika, no i wehiku czasu.
Kiedy pies askawie wrci do domu, Magorzata bez sowa podesza do swojej szafy i
wyszperaa schowane pracowicie ogrodniczki. Z jednej z wypchanych kieszeni wycigna
nieduy, ale gruby koonotatnik wypchany do granic moliwoci dodatkowymi karteczkami,
wizytwkami i mapkami naszkicowanymi na papierowych serwetkach. Notes w caoci
utrzymyway tylko dwie gumki recepturki: jedna czerwona i jedna niebieska. Zaatwiaczka
zdja je, a wtedy stosik papierw wysypa si na wolno. Zacza je zbiera i upycha z
powrotem. Na kartkach zeszyciku i na tych luno wetknitych byo okoo miliona, czy moe
nawet dwch milionw adresw do rnych ludzi i instytucji - od zakadu kowalstwa
artystycznego pod Lublinem po rezydenta CIA w Kolumbii. Od elektrowni atomowej po
Okrgow Komisj Egzaminacyjn. Od kolekcjonera skuwek do dugopisw po zdobywc
Nagrody Nobla. Od zamawiaczki pogody z rosyjskiej wsi po alchemika z tytuem profesora
trzech uniwersytetw. I dodatkowo, starannie wypisane na kocu notesu, namiary na
dziewidziesiciu dziewiciu pozostaych zaatwiaczy.
Bya ich w sumie tylko setka, co, jak obliczya sobie Magorzata dla osobistej satysfakcji,
dawao szedziesit milionw ludzi na jednego zaatwiacza. Nawet przy zaoeniu, e tylko
co dwudziesty, a moe nawet co pidziesity czowiek wiedzia o ich istnieniu - stanowczo
za duo.
Te wszystkie proste dziaania matematyczne przeprowadzia miesic po otrzymaniu
licencji, kiedy jeszcze nie miaa do pracy i kiedy dopiero zaczynaa zaniedbywa swj
image modej, piknej i inteligentnej.
Teraz, ju nawet nie tracc czasu na utyskiwanie na swj los, przebraa si w strj
roboczy, narzucajc na bluzk jeszcze sweter, bo robio si chodno. Wysza na balkon, eby
nie budzi ukochanej rodziny, ktra ju zdya uoy si do snu. Zaatwiaczka nie miaa na
to czasu, zreszt ju od kilku miesicy. Przed tragicznymi skutkami niedosypiania chroni j
nowy, rewolucyjny lek, ktrego nie opatentowano i nie wdroono do produkcji, bo twrc
zadga noem kuchennym m jego kochanki, subowo szef komisji zatwierdzajcej
farmaceutyki do masowej produkcji. Magorzata na samym pocztku pracy zaatwia sobie
regularne dostawy specyfiku z maej nielegalnej fabryczki w Ameryce Poudniowej i do dzi
uwaaa, e bya to jedna z najmdrzejszych rzeczy, jakie zrobia w yciu.
Z kieszeni wycigna subow komrk, na ktrej widok James Bond zjadby wasne
buty z zazdroci. Wybraa numer.
Zaatwianie, cho otoczone nimbem magii i tajemniczoci, w niczym nie przypominao
widowiskowych zakl typu stoliczku, nakryj si. W praktyce oznaczao kilkanacie godzin
najzwyklejszego dzwonienia i kart staego klienta w firmie kurierskiej.
Najtrudniej byo si dowiedzie, jakie czci bd potrzebne. Potem pozostao tylko je
zlokalizowa i zleci kurierowi dostarczenie ich do osoby bdcej w stanie wszystko
poskada.
Nastpnego dnia punktualnie o jedenastej wieczorem Magorzata wycigna zaspanego
Barbadosa na spacer. Przed klatk czeka ju na ni kurier z pudekiem. Zaatwiaczka uciszya
szczekajcego psa, odebraa przesyk, na podsunitym papierku zoya podpis i przystawia
subow piecztk. Kiedy kurier odjecha, a jamnik wreszcie przesta szczeka, otworzya
pudeko.
W rodku znajdowa si granatowy futera i kilka kartek spitych spinaczem. Magorzata
wyrzucia pudeko do kosza na mieci i dopiero wtedy obejrzaa wyjt z niego zawarto. W
futerale byo co, co wygldao na zegarek elektroniczny. Na kartkach kto wydrukowa
polsk instrukcj i cho tumaczeniu przydaaby si jeszcze solidna korekta, zaatwiaczka
uznaa, e z grubsza wiadomo, o co chodzi. Obejrzaa wszystko uwanie, upewniajc si, e
nie pozosta nawet lad wskazujcy na to, skd pochodzi zaatwiony przedmiot. Instrukcj
zmia i wepchna do kieszeni ogrodniczek. Regulamin nic nie wspomina o zostawianiu
zleceniodawcy instrukcji, a Magosia wierzya, e utrudniajc rnym wirom korzystanie ze
sprztu, jaki im zaatwia, czyni wiat lepszym miejscem. I przy okazji udowadnia sobie i
wszystkim ewentualnie zainteresowanym, e jeszcze nie poddaa si znieczulicy, nie do
koca.
Upewniwszy si, e papier nie wystaje z kieszeni, pocigna psa w stron krzaczkw,
obok ktrych majaczy ju chudy cie byskajcy okularami odbijajcymi wiato latarni.
Barbados zacz warcze, wic przywizaa smycz do drzewka i dalej posza sama.
Dziwak ju czeka ze swoj siateczk w rku. Gapi si na zaatwiaczk, potem przenis
wzrok na futera, ktry wycigaa w jego stron.
- Bierz - ponaglia, bo wygldao na to, e mg tak spdzi wieczno z tymi
wytrzeszczonymi oczyma.
Gdy wzi wreszcie przedmiot, Magorzacie od razu zrobio si lej na duszy.
- No to zaatwione - oznajmia, odwracajc si i odchodzc popiesznie do szczekajcego
jamnika, zanim dziwakowi minie stupor i przyjdzie mu do gowy zapyta, jak w ogle
dziaaj wehikuy czasu. Obowizkiem zaatwiaczki nie byo jednak tumaczenie, a tylko
zaatwianie. Nie miaa te zamiaru czyta zabranej instrukcji. W szafie w akademiku miaa
schowane stare pudeko po kozakach, due i pakowne, a w nim pomite papiery pene
wskazwek typu: Jak obsugiwa Windows 4000 i wyj z tego z yciem. Kiedy w pudle
zaczynao brakowa miejsca, korzystaa z grilla znajomego, eby makulatur spali. Tak na
wszelki wypadek, eby instrukcje nie wpady w niepowoane rce, a moe te dla wasnej
zoliwej satysfakcji. Zadaniem zaatwiaczy nie byo uatwianie ludziom ycia, przynajmniej
w regulaminie nic o tym nie napisano.
***
- A mimo to uy machiny? - zapyta wyranie zatroskany Jacek. Siedzia naprzeciw
zaatwiaczki i z nerww wyrywa sobie wosy z gowy i bokobrodw.
Magosia pokiwaa gow.
- Moe nie by takim gbem, na jakiego wyglda - stwierdzia szlachetnie. - W kadym
razie szybko j rozgryz. Nawet nie zdyam pojecha do Naczowa, a od wczoraj mam
zamwione miejsce w sanatorium. Teraz naprawia swoje ycie, a przynajmniej tak mu si
wydaje. - Wycigna z kieszeni dwa pliki zszytych razem kartek. - Tak wygldao jego
ycie... - pooya jeden stosik na stole przed sob - ...a tak wyglda teraz. - Drugi plik kartek
by w wyranie lepszym stanie, do tego za kadym razem, gdy si na niego spojrzao, zdawa
si wyglda inaczej. - Nie wychodzi mu - powiedziaa, rozprostowujc domi papier. - A
poniewa cigle nie jest tak, jak by chcia, cofa si znowu. Zdy ju podbi oko wasnemu
ojcu, wepchn pod samochd wychowawc i miertelnie wystraszy koleg z podwrka.
- Majstrowanie przy osnowie czasu i przestrzeni jest do niebezpieczne - zauway
delikatnie czarodziej. - prawd mwic, jest zakazane. Waciwie to powinienem na ciebie
donie do Urzdu Ochrony Rzeczywistoci. - By absolutnie pewien, e powinien. Ale
przecie nie mg tego zrobi koleance z podstawwki, ktrej tyle razy rzuca pik w gow
na wuefie.
Magorzata wzruszya ramionami, tym jednym gestem kwitujc wszystko, co si dzieje na
wiecie.
- Punkt sidmy regulaminu: Zaatwiaczka nie ponosi odpowiedzialnoci za uytek, jaki
zleceniodawca zrobi z: a) przedmiotu, b) adresu usugodawcy, c) informacji otrzymanych od
zaatwiaczki, pod warunkiem e zostay zachowane przepisy okrelone w punktach 2 do 6 -
wyrecytowaa.
- Jakie to przepisy?
- Przeczytaj sobie sam - zaproponowaa wyranie zniechcona Magosia. - Mam do
zleceniodawcw, ktrym musz tumaczy, co mog im zaatwi, a czego nie. Powiem ci tyle:
to zlecenie wykonaam w zgodzie ze wszystkimi przepisami.
- Dobrze, wrmy do konsekwencji grzebania w czasie - powiedzia Jacek, ktry
zdecydowanie wola roztrzsa kwestie przepisw, regulaminw i innych bzdur, ni
zamartwia si, co z tego wszystkiego wyniknie. Czas by o wiele bardziej zawiy ni prawa
popytu i poday, o prostych zaklciach nie wspominajc.
- S tragiczne. - Zaatwiaczka zrobia grobow min.
- W teorii tak. - Czarodziej wsta i podszed do okna. Rozsun firanki. - Ale jak na razie
wiat ma si chyba dobrze.
- Tylko na razie - uwiadomia go dziewczyna. - Istnienie wehikuu czasu jest
teoretycznie niemoliwe. Nagina czasoprzestrze w jaki dziwny sposb. W kocu wszystko
eksploduje. Ju w tej chwili rzeczywisto zaczyna si rozmywa.
- Skd wiesz? - Jacek gorczkowo zacz przetrzsa szafki w poszukiwaniu czego, co
pozwoli mu zbada stan osnowy rzeczywistoci. Jeliby nic nie znalaz, zadowoliby si
puszk piwa. Albo lepiej dwiema.
- Jeden z moich staych zleceniodawcw dzwoni wczoraj. Chcia, eby mu zaatwi
namiary na jak agencj nieruchomoci majc w ofercie dziaki w innym wymiarze. I
jeszcze telefon do firmy transportowej, ktra moe go tam przeprowadzi.
- I co? - Czarodziej wytrzeszczy na ni oczy. W teorii magii byo co o innych
wymiarach, a mianowicie zalecenie, eby zostawi te bzdury pisarzom SF, a samemu
zajmowa si powanymi sprawami.
- A co ma by? Czekam na telefon od porednika, ktry wsppracowa z porednikiem,
ktry... i tak dalej. Nie jest atwo znale tak agencj.
- Ale znajdziesz j?
- Jasne, przecie to moja praca. Chocia wcale mi si nie chce - przyznaa szczerze. - No i
niezalenie od tego, czyj znajd czy nie, koniec bdzie niewesoy. Wic pomylaam, e
trzeba co z tym zrobi.
- I trafia do mnie! - Jacek niby nie napuszy si z dumy, przynajmniej nie byo tego po
nim wida.
- Aha - zgodzia si zaatwiaczka. - Zaatwiam sobie list wszystkich niekonserwatywnie
mylcych czarodziejw, ktrzy jeszcze si do reszty nie zapltali w magii teoretycznej, do
tego w miar aktywnych na polu praktycznym i mieszkajcych moliwie blisko moich
rodzicw. Nie miaam nastroju na dalsze wycieczki. A e znalazam znajome nazwisko, to
pomylaam, e zawsze lepiej i do kumpla.
- Mogaby jeszcze zgosi to przeoonym - zasugerowa Jacek, czujc, e koniecznie
musi si z kim podzieli t odpowiedzialnoci za przyszo wiata. - Macie chyba jakie
procedury awaryjne?
- Nie mamy. Po co nam to zreszt, w regulaminie nie ma nic o naszej ewentualnej
odpowiedzialnoci. Zreszt nawet jeli, to i tak by nic nie dao. Mj szef nienawidzi wiata.
Nie mam pretensji - dodaa wspaniaomylnie - po pidziesiciu latach w tym zawodzie to
normalne. Jeli mu powiem, e wszystko szlag trafi, to zacznie kwicze z radoci.
- Czyli... - zajkn si czarodziej.
- Jeste jedyn nadziej wiata - dokoczya bezlitonie Magosia.
Jacek przekn lin, majc nadziej, e nie robi tego zbyt gono. Praktykowa do
kameraln magi, a jego niekonserwatywno polegaa waciwie na czarowaniu podczas
porannych powrotw do domu z jakiej wesoej imprezy, kiedy humor dopisywa. W takich
chwilach sprawdzenie, czy fiat 126p zmieci si na latajcym dywanie, albo wystrzelenie z
palcw inteligentnych fajerwerkw wskazujcych waciw drog z pubw na lubelskiej
starwce na miasteczko akademickie wydawao si wietnym pomysem. Konieczno
radzenia sobie z wikszym problemem odrobin go przerosa, cho oczywicie nie przyznaby
si do tego przed Magosi, ale jednoczenie wpdzia w pewien rodzaj dumy. Oto on, sam
jeden, mia ratowa wiat!
- Zaatw mi drug machin czasu - powiedzia zdecydowanie, wysuwajc podbrdek w
sposb podejrzany w filmach akcji. - Bd si cofa w czasie, eby naprawi to, co tamten
zepsu.
- I tak do koca ycia? - zainteresowaa si ponuro dziewczyna.
- Nie, nie do koca... eee... - Jacek zauway podstawow wad swojego planu. - Cofn
si raz, eby go unieszkodliwi! - Pobieg do kuchni i wrci z noem. Duym, robicym
wraenie, ale, niestety, troch tpym. - Z... zabij go, zanim wemie od ciebie machin.
- Nie uda ci si - powiedziaa spokojnie zaatwiaczka.
- Jak nie?! - wykrzykn oburzony czarodziej. Mia wraenie, e kto tu podwaa jego
machowato, i to w tak krytycznej chwili. - Mylisz, e nie bd w stanie zabi czowieka,
eby ratowa wiat?
Magorzata znowu wzruszya ramionami.
- To akurat nie ma tu nic do rzeczy - wyjania. - Nie uda ci si go zabi, bo paradoks
pradziadka nie istnieje. Nie moesz cofn si w czasie, eby zabi wasnego pradziadka -
wyjania, poniewa Jacek nie wyglda na kogo, kto rozumie, co si do niego w tej chwili
mwi. - Gdyby to zrobi i zabi staruszka, zanim spodzi twojego dziadka, nie mgby si
urodzi i co za tym idzie, nie mgby si cofn w czasie, eby zabi pradziadka, wic
jednak by si urodzi i tak dalej. Ale do tego nie dojdzie.
- Nie? - Czarodziej ju mia podrapa si noem w gow, ale w ostatniej chwili
zrozumia, e to nie najlepszy pomys. Zamiast tego odoy bro na st i zacz drapa si
rk.
- Nie - potwierdzia z moc zaatwiaczka. - Prawa fizyki zapi ci za rk w
decydujcym momencie i staruszek ujdzie z yciem. Tak samo byoby z tym facetem:
przecie gdyby on si nie cofn w czasie i nie napsu, ty by nie mg si cofn, eby
posprzta... Poza tym twoje cofanie si w czasie byoby tak samo szkodliwe jak jego.
- Aha - Jacek postanowi udawa, e rozumie. - Skd wiesz? - zainteresowa si. Nie
przypomina sobie, eby w szkole Magosia bya dobra z przedmiotw cisych.
- Gadaam z jednym noblist. Wyjani mi wszystko.
- Czyli fizyka jest przeciw nam - wywnioskowa czarodziej.
- Wiem - powiedziaa z naciskiem zaatwiaczka. - Dlatego przyszam do ciebie. Potrzeba
tu magii.
- Tak, magii - zgodzi si lekko nieprzytomnie Jacek. - A co z noblist?
- Kupuje dom w innym wymiarze. - W kieszeni ogrodniczek co zabrzczao. Magosia
wyja telefon i odczytaa SMS-a. - O, wanie, mam dla niego katalog z agencji
nieruchomoci! - Wstaa z fotela. - To jak, wymylisz co?
- Ja... Tak, jasne - zapewni czarodziej.
- Zadzwo do mnie. - Wygrzebaa z kieszeni wizytownik, a z niego wizytwk. Nie byo
na niej nic poza numerem telefonu. - Subowa - wyjania. - Musz odebra przesyk i
jeszcze znale firm od przeprowadzek. Cze! - Wysza, zamykajc za sob cicho drzwi.
Przez okno Jacek widzia, jak na ulicy dziewczyna odbiera przesyk od kuriera, sprawdza
zawarto, a potem przepakowuje do innej koperty i oddaje chopakowi. Pniej odesza, cay
czas rozmawiajc przez telefon.
***
Siedzc pn noc na balkonie, Magorzata smtnie przypomniaa sobie, e waciwie to
od czterech dni powinna by w sanatorium dla podreperowania zdrowia, ktre jakim cudem
jeszcze dziaao... Moe dlatego, e bya moda, a praca zaatwiaczki na samym pocztku
nawet j bawia. Przez jakie dwa miesice... Potem zacza j irytowa, pniej mczy,
wreszcie przyszed prawdziwy kryzys, a teraz... C, mona powiedzie, e dziewczyna
pogodzia si z losem. Kontraktu nie mona zerwa, musi zosta wypeniony. W siedzibie
Korporacji peno byo plakatw z hasami o elitarnoci - w kocu bya ich tylko setka. Setka
frajerw, jak dodawaa w duchu Magosia. Liczcych lata, miesice, dni do upynicia
kontraktu i majcych faszyw nadziej, e potem jeszcze czeka na nich jakie ycie.
Siedziaaby na balkonie jeszcze dugo w towarzystwie Barbadosa, ktry uoy si do snu
z bem opartym na jej stopie, gdyby nie zadzwoni telefon. Wycigna go niechtnie z
kieszeni. Dopiero co uporaa si wreszcie ze zleceniem fizyka noblisty. Pocieszajce byo to,
e gdyby kto nastpny chcia si przenie do innego wymiaru, miaa pod rk adres firmy
od przeprowadzek i agencj nieruchomoci. Zreszt na wypadek, gdyby wiat jednak ocala,
wcignli j tam na swoj list subskrypcyjn. Ludzie z dziau marketingu doskonale
wiedzieli, e kluczem do sukcesu jest wysyanie najnowszych katalogw do waciwych osb,
a kto mg by bardziej waciwy ni zaatwiaczka? Zwaszcza e wszystkie rachunki szy do
Korporacji, a ta zawsze pacia w terminie.
Nie by to jednak kolejny zleceniodawca, ale Jacek. Jego gos a kipia od podniecenia.
- Znalazem!! Znalazem magiczny sposb!!! Magosia musiaa odsun komrk od
ucha, bo czarodziej prawie wrzeszcza.
- I co?
W telefonie zaszeleciy przewracane strony jakiego staroytnego dziea.
- Syszaa o chodzcych-po-czasie? - zapyta.
Zaatwiaczka zastanowia si. Syszaa w swoim yciu
wiele dziwnych nazw i imion, wikszo z nich miaa zanotowane wraz z numerami
telefonw albo chocia z adresem mailowym, ale chodzcy-po-czasie jako nie obili jej si
ani o uszy, ani o notes.
- To jaka sekta?
- Nie... niezupenie. - Czarodziej sam nie by cakiem pewien, ale nie mia zamiaru si do
tego przyznawa. W kocu robi za eksperta. - To pewien szczeglny rodzaj ludzi
posiadajcych dar: mog wej i wyj z czarnej dziury.
- Z czarnej dziury nie mona wyj - stwierdzia Magosia.
- Z punktu widzenia fizyki nie. Ale my mwimy o magii! - gos Jacka a wibrowa od
poczucia triumfu.
Czarodziej zawsze wiedzia, e w gruncie rzeczy fizyka i chemia nie s nikomu do
szczcia potrzebne. - Ci ludzie to potrafi. A co wicej, mog dziki temu przenosi si w
czasie! Z kadego miejsca wystarczy im zrobi jeden krok, by znale si na skraju czarnej
dziury. A tam, na horyzoncie zdarze, czas pynie wolniej, prawie stoi. Jeli kto moe
dowolnie przekracza t granic, moe te wkroczy z powrotem w dowolny czas! Kto taki
moe wykiwa prawa fizyki i rozwiza nasz problem!
- Trzeba byo tak od razu mwi - ucieszya si zaatwiaczka.
- Jest tylko jedna trudno - entuzjazm Jacka troch opad. - Takich ludzi jest bardzo
niewielu i trudno ich znale. A nam potrzebny jest jeszcze kto, kto w razie koniecznoci
posunie si do drastycznych rozwiza... Jeste w stanie znale kogo takiego?
W suchawce usysza prychnicie, chocia moe by to miech.
- Moesz uwaa to za zaatwione - powiedziaa Magosia i rozczya si.
Jacek odoy suchawk i popatrzy na stos ksiek, gazet i papirusw, ktry zaciea
st, podog, a nawet klawiatur komputera. Nawet jak na studenckie standardy by to
niesamowity baagan... Naleaoby troch posprzta, zadzwoni do kolegw i skserowa od
nich notatki z wykadw z ostatnich dwch dni, a nade wszystko nadrobi braki snu.
Czarodziej chcia zobaczy, jak to si wszystko skoczy, i wola nie ryzykowa, e w
najciekawszym momencie padnie na nos z niewyspania. A chwilowo mia troch wolnego
czasu. Szukanie chodzcych-po-czasie musiao potrwa.
***
Tymczasem zaatwiaczka sprawdzia, czy telefon ma naadowane baterie. Stwierdziwszy,
e wytrzyma jeszcze kilka godzin rozmw, odoya go na stojak z kwiatkami, tu otok
doniczki.
Barbados cigle spa, wic wycignicie z innej kieszeni notesu z adresami tak, eby nie
obudzi psa, byo niez gimnastyk. Kiedy si wreszcie udao, Magorzata zdja gumki
przytrzymujce wypchane okadki. Natychmiast zaczy si wysypywa lune kartki, ale
zapaa je, zanim dotkny podogi, i upchna z powrotem midzy strony.
Kiedy syszaa o teorii mwicej, e midzy dwiema dowolnymi osobami na Ziemi
znajduje si osiem ogniw: wystarczy zapyta swoich znajomych, oni zapytaj swoich
znajomych, a dziewita nagabnita osoba bdzie t, do ktrej chcielimy dotrze.
Zawsze uwaaa, e czowiek, ktry to wymyli, by pesymist. Jej wystarcza jeden,
gra dwa telefony, jeli wiedziaa, kogo konkretnie, z imienia i nazwiska, szuka. Problem w
tym, e czsto nie wiedziaa.
Pooya notes na kolanach.
Istniay pewniejsze metody ni informacja telefoniczna czy wyszukiwarka internetowa.
Uniosa do kilka centymetrw nad notesem, rozczapierzya palce.
Chodzcy-po-czasie...
Kartki zaczy si przewraca, ale adna, nawet ta najbardziej niedbale woona, nie
wypada. Wiroway pod jej doni, by wreszcie zatrzyma si na waciwej stronie.
Magorzata signa po telefon i wystukaa jeden z zapisanych drobnym maczkiem
numerw. Osiem osb...? Zwykle wystarczay trzy.
Chodzcy-po-czasie...
Czas was odnale.
***
Dzwonek do drzwi zmusi Jacka do otworzenia oczu i nacignicia poduszki na gow.
Nie pomogo. Ju mia rzuci jakie zaklcie, ale przyszo mu do gowy, e moe ktry z
kolegw, wracajc rankiem do akademika, postanowi wpa po drodze. W zwizku z tym
zwlk si z ka i poszed otworzy drzwi.
W progu staa Magosia. Jak zwykle rozczochrana, w ogrodniczkach, z rkoma w
przepastnych kieszeniach.
- Popiesz si - ponaglia go. - Mamy mao czasu.
- Na co? - Jacek ziewn przeraliwie. Gdzie w gbi umysu co mu mwio, e
przydayby si jeszcze ze dwie godziny snu. Albo mocna kawa.
- Chcesz spotka chodzcego-po-czasie?
Czarodziej oprzytomnia natychmiast. Sen i kawa wywietrzay mu z gowy.
- Znalaza ktrego? Tak szybko?
Prychna drwico:
- To moja praca. Znajduj wszystkich i wszystko. Idziesz? - Odwrcia si w stron
windy. - Mamy spotkanie za pitnacie minut.
- Chwila! - Jacka wmioto z powrotem do mieszkania, ubra si w popiechu, wychodzc,
chwyci jeszcze lecy w kuchni kawaek wczorajszego cebularza. Drzwi zamyka trzscymi
si rkami.
- Dobrze si czujesz? - zapytaa zaatwiaczka, kiedy zjedali wind.
Czarodziej gorczkowo obmacywa swoje kieszenie.
- Nie wziem aparatu! Ani nic do pisania!
- Po co ci to? - Winda zatrzymaa si na parterze, Magosia pchna drzwi i wysiada.
- To niesamowite wydarzenie! Chodzcy-po-czasie s bardzo tajemniczy, mao kto mia
okazj si z nimi spotka. Mojego mistrza zatka, jak mu o tym opowiem.
- Nie opowiesz - uwiadomia mu zaatwiaczka. - Jeli wszystko dobrze pjdzie, nigdy nie
dostan zlecenia na machin czasu, nie przyjd do ciebie po rad i to wszystko si w ogle nie
zdarzy. Prawa fizyki tak nie dziaaj, ale magia owszem.
- Nie bd niczego pamita? - zmartwi si Jacek. - I ty te nie?
Magosia pokiwaa gow.
- Nie rusza ci to specjalnie - zauway kliwie.
- A co to pomoe, jeli bd si martwia? Nawet tego zmartwienia nie bd pamitaa.
Fajnie ci byo znowu zobaczy - dodaa ze smtnym umiechem. - Szkoda, e to si nie
zdarzy.
- I nawzajem. - Ucisnli sobie donie.
Wkrtce stali ju przy kpie krzakw, w ktrej kilka dni temu ukrywa si zleceniodawca.
Jacek spojrza wokoo.
- Jako go nie wida.
Zaatwiaczka wycigna z kieszeni notes. Za jedn z gumek recepturek zatknita bya
ta samoprzylepna karteczka.
- Na imi ma Dawid - powiedziaa. - Mam jego numer telefonu, jak si zaraz nie pojawi,
to zadzwoni. - Przykleia papierek z powrotem do okadki notesu, a ten schowaa do
kieszeni.
- Ju jestem - oznajmi kto za nimi. Odwrcili si natychmiast.
Na ulicy, przed chwil cakiem pustej, sta do wysoki mczyzna w czarnej kurtce,
zdecydowanie za ciepej na lipcowy poranek. Mia niestarannie przystrzyone wosy i dziwn,
jakby kamienn twarz. Wyglda na kogo, kto nigdy w yciu si nie umiechn. Wydawa
si odstawa od krajobrazu, choby dlatego, e wiecio soce, a dzieci pokrzykiway na
placu zabaw. By raczej kim stworzonym po to, by wczy si nocami po zamglonych
ulicach.
- Chodzcy-po-czasie? - zapytaa Magosia. Mao j obchodzio, jak ludzie wygldaj i
jakie sprawiaj wraenie. Kto, kto w cigu kilku miesicy zmieni si z Miss Studentek w
zaniedban, nieuczesan i wiecznie niedospan dziewczyn, najlepiej wiedzia, jak mao
znaczy wygld.
- Zaatwiaczka? - odpowiedzia pytaniem ten w czarnej kurtce.
Skina gow. Stojcy obok Jacek przyglda si nieznajomemu podejrzliwie.
Spodziewa si... Sam nie wiedzia, kogo si spodziewa.
Magorzata nie zawracaa sobie gowy zbdnymi formalnociami, od razu odwrcia si w
stron krzakw.
- Zeszy wtorek, par minut po dwudziestej trzeciej. Facet sta tam - wskazaa na zarola.
- A ja szam z psem od strony tamtych blokw. Zoy zlecenie. Nie moe tego zrobi.
- Da si to zaatwi? - wtrci Jacek. Oczekiwa jakiej ceremonii, czego... Przede
wszystkim oczekiwa, e nie bdzie tylko statyst.
Chodzcy-po-czasie i zaatwiaczka jednoczenie odwrcili gowy i spojrzeli na niego jak
na dziecko wtrcajce si do rozmowy dorosych.
- Czarodziej, co? - mrukn Dawid. Miaby na twarzy zoliwy umieszek, gdyby
kiedykolwiek si umiecha.
Jacek bkn co uraony. Nie przywyk, by traktowano go protekcjonalnie. W
towarzystwie czarodziej to by go! A oni... Oni patrzyli na niego jak na kogo, kto tylko si
bawi w piaskownicy, podczas gdy inni buduj piramidy.
- Zaraz bdzie po sprawie - zapewni go chodzcy-po-czasie.
- Wiesz, gdzie wysa rachunek? - spytaa dla pewnoci Magorzata.
Skrzywi si lekko.
- Wolabym to zrobi w ramach przyjacielskiej przysugi.
- Jak wolisz. - Zaatwiaczka wycigna notes, wygrzebaa te dugopis. Na tej
karteczce z jego imieniem i numerem telefonu dopisaa: Jestem winna 1 przysug, potem
wepchna papierek midzy strony notatnika i starannie spia go obiema gumkami. -
Zaatwione.
- W takim razie... do zobaczenia. - Skin im gow na poegnanie i odszed.
- Tak po prostu?! - zawoa oburzony Jacek, spogldajc na oddalajc si posta. -
Denerwujcy typ! I traktowa mnie jak... jak jakiego amatora.
- No wiesz... Rne rzeczy mwi si o czarodziejach midzy... - urwaa Magosia.
- Midzy kim? - Jacek spojrza na ni gronie.
Dziewczyna westchna.
- Midzy profesjonalistami - dokoczya.
Czarodziej zacisn wargi, a mu zbielay.
- Jakie rzeczy? - raczej warcza, ni mwi.
Zaatwiaczka patrzya w inn stron, udajc, e w ogle nie wie, o co chodzi.
- No powiedz - poprosi Jacek. - W imi dawnych czasw. Przecie jeli si uda, i tak nie
bd pamita.
Zastanowia si. Waciwie to mia racj, wic mu powiedziaa. Wszystko. cznie z
dziesicioma najlepszymi dowcipami o czarodziejach.
***
Wtorkowy wieczr by troch zbyt chodny jak na lato. Stojcy w krzakach chudzielec w
okularach, ze szmacian siatk w rku dosta gsiej skrki. Mimo to tkwi tam dalej niczym
niegustowny supek, wpatrujc si w owietlone bloki na drugim kocu ulicy. Od ich strony
nadchodzia powoli dziewczyna z jamnikiem na smyczy. Jej obcasy stukay po chodniku, a
ona sama draa lekko z zimna. Nie przyszo jej do gowy, eby na krtki spacer wzi
sweter. Kiedy padao na ni wiato ulicznych latarni, wida byo starannie upite wosy. Sza
sprystym krokiem, umiechaa si sama do siebie, a moe do psa.
Chudzielec zacisn mocno donie. Jeli to, czego si dowiedzia, byo prawd, to wanie
ona! Musia tylko pamita o formuce. Formuka bya najwaniejsza.
Ju chcia zrobi krok naprzd, kiedy kto wyoni si z ciemnoci tu za nim. Czyje
rami opasao mu szyj, pocigno go w ty. Zanim zdy choby krzykn, wiat wok
niego rozmy si, a on sam znikn w czeluci, gdzie i tak nie byo sycha krzykw.
Chodzcy-po-czasie puci go i spokojnie patrzy, jak chude ciao z siatk w rku zapada
si w czarn dziur. Co prawda w wim tempie, ale to spadanie z pewnoci byo
nieodwracalne. Niewielu ludzi umiao zatrzyma si na horyzoncie zdarze, przed sob majc
powoln, martw, ale nienasycon w swym apetycie gwiazd, a za plecami wszechwiat
pdzcy szybciej ni karuzela.
Ciao niedoszego podrnika w czasie zaczo si wydua niczym nitka spaghetti. By
martwy od chwili, gdy wstpi wraz z Dawidem na horyzont zdarze, wic to i tak nie miao
znaczenia.
Chodzcy-po-czasie odwrci si do reszty wszechwiata, szukajc chwili, w ktr warto
by powrci.
***
Zmiana przysza niczym podmuch wiatru. Magia nieubaganie przenikaa wszystko, kpic
sobie z praw fizyki. Ostatnie pi dni rozmyo si zastpione przez now rzeczywisto.
Drzewa rosnce wzdu ulicy wyglday tak samo, ale nie byo na niej ani Jacka, ani Magosi.
On wanie odsypia nocn imprez, ona sza na spacer w najdalszy zaktek naczowskiego
parku. Ogrodniczki leay w szafie w domu jej rodzicw, razem z trampkami. Udao jej si
zdy do fryzjera i do kosmetyczki. Tylko notes schowany w kieszeni torebki by odrobin
bardziej wypchany. Zawiera w sobie kilka nowych numerw telefonw, t samoprzylepn
karteczk i potwierdzenie subskrypcji katalogu agencji nieruchomoci z innego wymiaru.
Pewnych rzeczy nie by w stanie zmieni nawet czas.
Magorzata nagle przystana. Za drzewem koo potu czai si kto, sdzc po gracji
ruchw, nie pierwszej i nie drugiej modoci. Gdzie w gowie dziewczyny bysna par razy
lampka ostrzegawcza. Oczywicie, mg by to tylko zboczeniec, ale nie miaa zamiaru
ryzykowa.
Wystarczyo szepn: Ratunku, aktywujc alarm, i pojawia si grupa interwencyjna z
ubezpieczalni, cztery ptrolle w kominiarkach i z bejsbolami. Niedoszy zboczeniec rzuci si
do ucieczki w podskokach, ktre zadziwiyby jego rehabilitanta, a trzech ochroniarzy
popdzio za nim. Czwarty zdj kominiark i podszed do zaatwiaczki.
- Cze - przywita si. - Dawno ci nie widziaem. Co sycha?
- W porzdku - odpowiedziaa z umiechem. Ostatnim razem musiaa go zostawi przed
wejciem do kina, przedostatnim - w przytulnej knajpce, kiedy oboje ju zdyli zoy
zamwienie.
- To jak, umwimy si gdzie? - zaproponowa.
Magosia z alem potrzsna gow. Niby miaa urlop, ale zawsze byo co do
zaatwienia. Przez cay okres kontraktu. To tak, jakby mie dyur dwadziecia cztery godziny
na dob, siedem dni w tygodniu, przez dziesi lat.
- Nie mog - westchna. - Pracuj.
- Szkoda - zmartwi si wyranie. - Taka z ciebie fajna dziewczyna... Zmarnuje ci ta
praca.
Zaatwiaczce trudno byo nie przyzna mu racji. Swoim skromnym zdaniem, ju dawno
si zmarnowaa. A kontrakt obowizywa jeszcze przez dziewi lat, miesic i trzy dni.
KROK ZA KROKIEM
Przedpoudniami puby byy z reguy jeszcze pustawe. Magosi to odpowiadao, zwaszcza
jeli pustawy by akurat lokal, w ktrym mieli wielkie skrzane kanapy. Beztrosko rozwalia
si na jednej i przegryzajc chipsy, czekaa na pozostaych. Tym razem wyjtkowo to ona
dotara na miejsce pierwsza, zazwyczaj Ben i Rashid musieli na ni czeka. Zaatwiacz, o ile
w ogle si pojawi, zwykle ostatni przychodzi i pierwszy odchodzi z telefonem przy uchu i
milionem spraw na wczoraj. Czarodziej i czytacz marze zwykle niedugo cieszyli si
towarzystwem Magorzaty, ale tym razem byo inaczej. Od rana zdya wykona kilka
telefonw i teraz pozostawao jej tylko czeka, a zamwienia zostan zrealizowane.
Bezczynne czekanie byo najprzyjemniejsz czci pracy zaatwiaczki.
Wanie na przyjemnociach musiaa si skupia, teraz o tym wiedziaa. Szkoda, e
prawie rok zajo dziewczynie uporanie si z upiorem, jakim by jej zawd.
Dwanacie miesicy potrwao, zanim dosza w zaatwianiu do takiej wprawy, e poczua
si jak mistrzyni marionetek. I dopiero teraz zrozumiaa: jeli w odpowiedniej kolejnoci
pocignie za sznurki, uda jej si odzyska kawaeczek ycia, ktre zniko pod nawaem pracy.
Tylko kawaeczek - niby niewiele, ale zawsze zwycistwo. Jedna paskudna kontrola i
jeden straszliwy kryzys to byo za mao, eby zaatwiaczka zrezygnowaa ze swojego
wielkiego planu.
Planu wypltania si z kontraktu przed jego upywem.
Niestety, wci nie miaa pomysu, jak to zrobi, ale bya pewna, e w kocu co
wymyli. Jej praca polegaa na zdobywaniu niemoliwego, jeli tylko tego wanie wymaga
zleceniodawca. Wic zerwanie kontraktu te z pewnoci da si jako zaatwi. Jedyne, co
musiaa odkry, to jak.
To bya jej lina, po ktrej moga wydosta si z przepaci.
Kilka ostatnich tygodni spdzia w domu, w Polsce. Trudno byo nazwa ten czas
urlopem, bo trafio jej si kilka zlece, ale pomidzy nimi znalaza do czasu na odpoczynek
i zebranie si. Na to, eby wytrzyma jeszcze kilka lat kontraktu (miaa nadziej, e mniej ni
dziewi), na to, eby wrci do wasnego ycia, zapchanego czym innym ni prac.
Pewnych rzeczy jednak si nie spodziewaa. Na przykad tego, e Dominik bdzie na ni
czeka z kwiatami na lotnisku. Sta tu za bramk gotw chyba pa na kolana. Nie pad.
Wrczy jej tylko czerwone re i zapewni, e ta jej praca, e cigy brak czasu to dla niego
nic. e dziewi lat to te nic, moe nawet co kilka miesicy uda im si pj na ca randk.
Zaraz potem znik, proszc j wczeniej, aby si nad tym zastanawiaa. Aby z gry nie
zakadaa, e nic z tego nie wyjdzie tylko dlatego, e zawsze brak jej dla niego czasu.
Wychodzc z lotniska z narczem kwiatw, Magosia czua si jak heroina z jakiego
burzliwego romansu. Czy moe raczej kiepskiej komedii romantycznej, bo w prawdziwych
romansach powinny wystpowa konie, burzliwe noce i inne spektakularne efekty. W
przypadku komedii wystarczyo pospolite lotnisko.
Magorzata miaa wraenie, e zawodzi w nowej roli. Nie pobiega za Dominikiem
(byoby to zreszt raczej trudne, bo poszed do mskiej toalety i stamtd si teleportowa), nie
wybucha paczem ani ze szczcia, ani z rozpaczy. W ogle nie zrobia nic poza tym, e
pooya bukiet na szczycie wyadowanego bagaami wzka i spokojnie, tak jak planowaa,
posza na dworzec autobusowy.
Nie byo adnych motylkw w odku, adnych drga serca, nagej saboci w kolanach.
Nie dowiadczya adnej z tak szumnie opisywanych dolegliwoci towarzyszcych tkliwym
uczuciom. Tkliwych uczu te nie moga w sobie znale.
Co nie oznaczao, e nie miaa zamiaru si z nim umwi. Wrcz przeciwnie.
Na razie jeszcze tego nie zrobia. W cigu pierwszych czterech dni w Exeter zdya
odkurzy swj pokj w akademiku, dosta dwa nowe zlecenia powiadomi o powrocie
wszystkich, ktrzy powinni wiedzie.
Jednak w tym ostatnim Sharon zdya j uprzedzi. Gipsowy ko z cakiem udan
podobizn Magosi galopowa po okolicy ju ktr noc. Tak powiedzia jej Ben, kiedy
zadzwonia do niego, eby umwi si na spotkanie w pubie.
- Niele wygldasz - zdziwi si Rashid, siadajc naprzeciw Magorzaty na jednym z
obitych skr foteli. Dziewczyna wci bya blada, cho ju nie w tak niezdrowy sposb. I
znikny cienie pod oczami, ktre widywa tak czsto, e niemal uzna je za stay element
twarzy zaatwiaczki.
- Dziki. Sypiam - wyjania. - Na razie godzin, dwie dziennie, ale sypiam.
Czytacz marze nie odpowiedzia, strzepn tylko pyek z rkawa. Kiedy tak siedzia
naprzeciw dziewczyny, sprawia wraenie jej totalnego przeciwiestwa. Wyglda, jakby
przed chwil opuci salon londyskiego krawca. Nienagannie skrojony garnitur, sposb, w
jaki siga po swoj filiank herbaty obficie doprawionej mlekiem, wszystko sugerowao w
nim prawdziwego angielskiego dentelmena, poza rysami twarzy i kolorem skry
odziedziczonymi po przodkach z dalekich Indii.
Magosia, cho na oko bardziej wypoczta i mniej zmarnowana ni zazwyczaj, nie
porzucia swojego tradycyjnego imageu. Miaa na sobie ogrodniczki z wielkimi kieszeniami,
bluz i trampki. Rashid przypomnia sobie, e Ben wspomina kiedy co o uniformie, ktry
zaatwiaczka sama sobie wybraa, by moe nawet o tym nie wiedzc. Chyba mia racj.
Na myl o czarodzieju czytacz spojrza na zegarek. Ben si spnia. Nie byo to
normalne, od spniania si bya w tym towarzystwie Magorzata. Co kilka tygodni wybierali
si razem na niezobowizujcy branowy lunch, eby wymieni niewinne ploteczki i przy
okazji ustali, czy jest zachowana rwnowaga i czy wszdzie panuje wzgldny spokj.
Zaatwiaczka nigdy nie przychodzia na czas.
Branowy lunch nie by zreszt najlepszym okreleniem, bo dotyczy tylko ich trojga. Na
tych spotkaniach nie bywa Phillip, bo umieszczenie go w jednym pomieszczeniu z Benem,
zwaszcza ostatnio, oznaczaoby natychmiastowy koniec spokoju i pocztek kopotw. Nie
pojawiaa si te Kasandra, ktra wci miaa na karku wyrok w zawieszeniu i przynajmniej
teoretycznie nie powinna mie z bran nic wsplnego. Zwaszcza Rashid podkrela, e
wrenie z kart, szklanej bani i tym podobnych jest po prostu szarlatastwem. Ale jego
niech do rudowosej, zreszt wzajemna, sigaa jeszcze czasw, kiedy oboje byli zaciekle
konkurujcymi ze sob czytaczami marze. Nie przychodzi te mierciak, ale nie z tak
niskich pobudek jak nie najlepsze stosunki z zaatwiaczk. Po prostu nie widzia sensu takich
zebra. A Sharon... C, druidka chadzaa swoimi drogami, a te rzadko prowadziy tam, gdzie
inni mogli jej oczekiwa.
Bansh czasem zagldaa, z aski, jak to kotka, zamawiali wtedy dla niej mietank bez
kawy.
Ale najczciej byo tylko ich troje: zaatwiaczka, czytacz marze i czarodziej. Zwaszcza
czarodziej, bo gdyby nie on, do tych spotka by w ogle nie dochodzio. To Benowi zaleao
na atmosferze koleeskiej wsppracy i penego zrozumienia. Magosia i Rashid ulegali jego
namowom, ale nie iluzjom. Wsppraca mia rzecz, ale eby zaraz pena?...
Czarodziej bywa niepoprawnym idealist.
- Phillip wrci? - zapytaa nagle Magorzata. Od kilku miesicy nie miaa wieci od
wampira. Biorc pod uwag, jakiego zamieszania narobi tu przed swoim wyjazdem, nie
byaby zdziwiona, gdyby nie chcia wraca do Exeter.
Czytacz marze zacz si wierci na swoim miejscu, jakby nagle odkry, e usiad na
kopcu termitw. Rashid nie lubi, gdy rozmowa schodzia na ycie prywatne. Takie tematy
burzyy kruchy ukad: Jestemy wicej ni kolegami, ale si nie wtrcamy. Nie za bardzo w
kadym razie.
Mimo tej niepisanej zasady jasne byo, e czytacz i czarodziej s prawie przyjacimi.
Znali si ju dugo, mieli ze sob wicej wsplnego, ni ktrykolwiek z nich byby skonny
przyzna i ni ktokolwiek inny mgby zauway. Z Magosi sprawa wygldaa inaczej.
Bya w miecie dopiero od roku i cho uczestniczya w tych nieformalnych spotkaniach,
wci bya w pewnym stopniu obca.
Przynajmniej dla Rashida. Wiedzia, e Magorzata i Phillip dogadywali si a za dobrze.
Do jego wyjazdu w kadym razie.
- Nie, nie wrci - odpar ostronie czytacz. - Nie ma go ju prawie p roku. Chyba nie
troszczy si o swoj pozycj w okolicy.
Zalatwiaczka wytrzsna z torebki ostatni chrupk.
- Wtpi - stwierdzia. - Wampiry maj dobr pami.
Dyskusja o tym, czy Phillip mimo swojej przeduajcej si nieobecnoci nadal jest
nieformalnym przywdc miejscowych krwiopijcw, bya w zasadzie bezpiecznym tematem.
Nie dotyczya osobicie ani Magosi, ani Rashida. Oczywicie pki nie zahaczyli
przypadkiem w rozmowie o przyczyn wyjazdu wampira.
To im nie grozio. Zdyli wymieni zaledwie kilka uwag na temat ziomkw Phillipa,
kiedy czytacz marze nagle przerwa w p sowa. Ze swego miejsca mia widok na ulic
prowadzc do centrum i wanie dostrzeg nadchodzcego ni czarodzieja.
- Patrz, ma nowego ucznia. - Rashid wychyli si w stron okna.
Magorzata oderwaa wzrok od swojej paczki chrupek. Zjada ju wszystkie i teraz bawia
si, skadajc opakowanie w przerne ksztaty. Czytacz marze mia racj, do pubu Czarny
Ko zblia si Ben Watson w towarzystwie jakiego modzika.
- Wyrafinowany elegant - stwierdzi z odcieniem pogardy Rashid, poprawiajc rkawy
swojego nienagannie skrojonego garnituru.
Zaatwiaczka pokiwaa gow. Nic doda, nic uj. Mody mag mia krtkie, ufarbowane
na platynowy blond wosy silnie kontrastujce z ciemnymi brwiami i oczami. Ubrany by na
czarno, ale nie w stylu matriksowym - mia dinsy, podkoszulek i skrzan kurtk.
- By moe obserwujemy powstawanie nowego trendu - doda czytacz, lustrujc
wzrokiem garderob nowego. - Gwiezdne Wojny i Matrix wida ju si przeyy,
ciekawe, na co przyjdzie pora teraz.
- Buffy postrach wampirw - skojarzyo si zaatwiaczce. By w tym serialu taki
wampir, wyglda zupenie jak nowy praktykant Bena. Jak mu tam byo...
- A propos - przypomniao si Rashidowi - syszaa dowcip o najwikszym strachu
kadego maga?
Magorzata pokrcia gow. Czytacz nie zdy jednak nawet otworzy ust, kiedy Ben ze
swoim uczniem weszli do rodka.
- Pniej ci opowiem - rzuci Rashid.
Dowcipy o czarodziejach miay wielkie powodzenie wrd ludzi z brany. Zawsze byy
mieszne i zrozumiae dla wszystkich poza samymi czarodziejami. Ale mimo to nie wypadao
ich opowiada w towarzystwie magw, nawet tak zdrowych na umyle jak Ben Watson.
Ben Watson by najmodszym mistrzem wiedzy tajemnej na Wyspach, moe nawet w
caej Europie. Oprcz niewtpliwego talentu mia te zdrowe podejcie do wiata i czarw,
przez co zupenie nie nadawa si na obiekt artw. Nie tylko Magorzata i Rashid uwaali, e
w odrnieniu od swych oszoomowatych kolegw po fachu jest prawdziwym zawodowcem.
To bya powszechna opinia i mistrz mia z reguy na gowie kilku adeptw, ktrzy pod jego
okiem chcieli doskonali swj kunszt. Wikszo z nich krtko po rozpoczciu studiowania
magii przekonywaa si, e wcale nie wygrali losu na loterii - magowie byli najbardziej
wymiewan i pogardzan ze wszystkich profesji. Tylko oni sami wierzyli w swoj wielko.
Przygnbieni uczniowie szybko dowiadywali si, e jest jednak w okolicy pewien czowiek, o
ktrym mimo jego zawodu inni mwi z uznaniem. I pielgrzymowali ze wszystkich zaktkw
Brytanii w nadziei, e Ben zrobi co, co zdejmie z nich kltw bycia czarodziejem. Szybko
si wykruszali, bo nie mogli znie najwikszej pasji mistrza - patriotyzmu lokalnego.
Cotygodniowe zebrania Towarzystwa Przyjaci Devonu, Devoskiego Towarzystwa
Historycznego, Koa Mionikw Ziemi Devoskiej, Stowarzyszenia Mieszkacw Exeter i
Klubu Bezpieczne Exeter zniechciyby kadego ambitnego maga, zwaszcza jeli
przyjecha z Londynu, eby na tej prowincji pobiera nauki.
Poza tym, jeli chodzio o uczniw Bena, to dowcipy o czarodziejach zawsze zdaway si
pasowa. Przysowie mwio prawd: wyjtki rzeczywicie tylko potwierdzay regu.
Mistrz magii zaraz po wejciu do pubu skrci w stron stolika, przy ktrym siedzieli
Rashid i Magosia. Nie musia si rozglda za nimi, nie musia te uywa magii, eby bez
patrzenia wiedzie, gdzie ich znale. Zawsze kiedy spotykali si w Czarnym Koniu,
wybierali ten stolik. Ze wzgldu na kanap, ktr uwielbiaa zaatwiaczka.
Mody pody za swoim nauczycielem, ale wida byo po nim, e perspektywa spotkania
go nie zachwyca. Tak jak wikszo czarodziejw, zwyk przebywa gwnie w towarzystwie
sobie podobnych, nie bratajc si z posplstwem.
- Cze - rzuci Ben, zajmujc miejsce obok czytacza.
Ucze maga mia do wyboru albo si na tym kawaku kanapy, na ktrym nie leaa
Magosia, albo przysun sobie krzeso. Wybra t drug opcj.
- To jest Sebastian - przedstawi czarodziej swojego towarzysza. - Przyjecha z Londynu
na praktyk.
Magorzata i Rashid na uamek sekundy skrzyowali spojrzenia. Oboje dobrze wiedzieli,
co myle o przyjezdnych uczniach Bena. I oboje, cho starannie to ukrywali nawet przed
sob nawzajem, liczyli, e Sebastian bdzie darmow rozrywk. W kocu skoro w
dzisiejszych czasach nie ma ju gupkw wioskowych, a jeli nawet, to mia si z nich nie
wypada, tylko nowy czarodziej mg przynie do Exeter troch radoci.
Ben nie zwrci uwagi na t wymian spojrze. Sebastian wrcz przeciwnie. Przymruy
oczy, zmarszczy brwi, zacisn usta. Na jego przystojnej twarzy pojawio si okruciestwo,
wczeniej starannie ukryte pod mask obojtnoci.
- To jest Rashid, czytacz marze, a to Magorzata, zaatwiaczka - przedstawi ich mistrz
magii. Ju po chwili caa trjka exeterskich fachowcw bya pogrona w rozmowie. A
Sebastian siedzia jak koek.
- Jak byo w domu? - zapyta Ben.
- Pracowicie - odpara zaatwiaczka. - Ale miaam troch wolnego czasu.
- Znalaza swoj lin?
Czytacz zmarszczy brwi jak zawsze, kiedy czego nie rozumia. Za to Magosia
umiechna si gorzko na wspomnienie swojej ostatniej rozmowy z czarodziejem. Oboje byli
wtedy moe nie zaamani, ale przytoczeni tym, co wiat mia im do zaoferowania.
- Chyba tak. Ale nie tam, gdzie si spodziewaam.
To nie Dominik by jej ratunkiem. Wczeniej mylaa, e z jego pomoc moe si
wydosta z dna przepaci, ale zrozumiaa pomyk.
Tak atwo byo zostawi go przed kinem i wrci do pracy... Przecie gdyby by jej
ostatni desk ratunku, nie poddaaby si. Zostaaby. Zaatwiaby wszystko przez telefon
sprzed kina. Najwyej przepadby jej pocztek filmu, ale ptroll na pewno szybko by go
streci. Ale ona po prostu wsiada do takswki i zaja si prac.
- A ty znalaze lin? - zapytaa czarodzieja.
Ben tylko pokrci gow. Czy wiedzia ju, dlaczego Joanna przestaa wystawa nocami
przed jego domem? Czy gdyby wiedzia, zmienioby to w jakikolwiek sposb jego stosunek
do Magorzaty?
Nie. Wiedziaa, e nie. Dla Bena zobowizania zawodowe te byy waniejsze od
prywatnych. Jeli kto czuby si niepewnie, to raczej zaatwiaczka. Tylko ona wiedziaa, jak
naprawd zakoczya si caa ta sprawa z Joann i kto wbi przysowiowy ostatni gwd do
wampirzej trumny.
Rashid odchrzkn i zacz wypytywa Sebastiana, jak mu si podoba miasto. Mody
czarodziej by raczej powcigliwy w zachwytach, co z kolei wywoao przewidywaln
reakcj Bena. Zacz wychwala Exeter i Devon pod niebiosa, okazjonalnie dodajc do
opisw historii, przyrody i moliwoci spdzania czasu wolnego jak uwag na temat
aktywnoci ludzi z brany w tym rejonie.
Zaatwiaczka suchaa ich jednym uchem. Przemkno jej przez myl, e wieczorem
powinna zadzwoni do czytacza i zaproponowa mu zakad, jak dugo wielkomiejski ucze
Bena wytrzyma na prowincji. Osobicie bya zdania, e gra dwa tygodnie.
Nie! - poprawia si w mylach, obserwujc le ukrywany grymas zniecierpliwienia na
twarzy Sebastiana. - Tydzie. Maksymalnie tydzie.
Dwaj mczyni nie zwrcili uwagi na zachowanie modzika, ktry zreszt zaraz
przywoa na twarz wyraz uprzejmego zainteresowania. Maskowa si, co do tego nie byo
wtpliwoci. wiadomo, e dugo tu nie zabawi, pocieszya zaatwiaczk. I tak sytuacja w
miecie ostatnio bya niezdrowa, a na pewno nie zmieni si na lepsze, jeli Phillip powrci.
Nie potrzeba tu byo kogo takiego jak nieszczery, nieznony czarodziej, ktry pewnie jak
wszyscy adepci magii pragn mocy i potgi, a poniewczasie zorientowa si, e cieka,
ktr poda, jest pena krowich plackw.
Z kieszeni ogrodniczek Magosi rozleg si motyw przewodni Upiora w operze.
Natychmiast wstaa z kanapy i wycigna komrk.
Wychodzc z pubu, pomachaa jeszcze na poegnanie czarodziejom i czytaczowi. Ben i
Rashid nawet nie przerwali rozmowy, ju dawno si przyzwyczaili do tego, e praca
zaatwiaczki wyjtkowo nie sprzyja kontaktom towarzyskim. Sebastian za to odprowadzi j
spojrzeniem tak intensywnym, e niemal czua, jak jego wzrok wypala jej dziur w plecach.
Nieprzyjemny facet. Czemu kto tak sympatyczny i dobry jak Ben zgodzi si przyj na
nauk kogo takiego? Mistrz magii nie by lepy, pewnie od razu zorientowa si, z jakiego
rodzaju czowiekiem ma do czynienia.
I zapewne uzna, e komu takiemu jak Sebastian potrzeba przewodnika, ktry wskae
mu waciw drog, pomoe unikn puapki zostania magiem z dowcipw. Tym kim mia
by, rzecz jasna, Ben.
Zaatwiaczka umiechna si pod nosem. Dobrze mie wiadomo, e na tym wiecie
kto jeszcze wierzy w ludzi.
***
Telefon oznacza kolejne zlecenie, ktre wymagao od Magosi wysania kilku e-maili,
moe ostatecznie paru rozmw. Tak czy inaczej, musiaa pj do akademika. W drodze
powrotnej wstpia do czsto odwiedzanego przez studentw sklepu caodobowego. Niestety,
ku rozpaczy zarwno przyjezdnych, jak i angielskich akw alkohol sprzedawano tam tylko
do jedenastej wieczorem, tak jak w wikszoci innych sklepw i lokali.
Zaatwiaczka signa na pk po chleb i stana w krtkiej kolejce do kasy. Klasyczne
pieczywo angielskie nie nadawao si do spoycia przez nikogo posiadajcego zmys smaku,
ale zaatwiaczka nie miaa zamiaru go je. Miaa zamiar karmi ptactwo wodne.
Za akademikami by niewielki staw i rzeczka, oba tumnie zasiedlone przez znaczn ilo
fauny latajcej. Magosia z caej tej chmary rozrniaa tylko dzikie kaczki i co, co zapewne
byo dzik gsi.
Karmienie ptakw byo czynnoci uspokajajc, normaln, a nawet radosn. Oprcz tego
terapeutyczn, a przynajmniej Magorzata miaa tak nadziej. Zdawaa sobie spraw, e pki
nie znajdzie sposobu, by wyplta si z kontraktu, musi przede wszystkim dba o wasne
zdrowie psychiczne. Kruszenie biaych kromek chleba miao by tym, co uleczy jej
przemczone, stargane nerwy. I byo.
Kiedy skoczya jej si karma, usiada na aweczce przy stawie i wycigna telefon oraz
swj notes. Moe nie miaa czasu na beztroskie wygrzewanie si na socu, ale przecie nie
musiaa wszystkiego zaatwia ze swojego pokoju.
Nie bya kretem, potrzebowaa soca... ktre to wanie przesoni jej czyj cie
Podniosa gow i spojrzaa na twarz - ta byaby nawet przystojna, gdyby nie lekki grymas
okruciestwa, co w zmarszczeniu brwi, skrzywieniu ust. Jakby matka natura postanowia
uczyni rysy modego mczyzny znakiem ostrzegawczym dla innych. Teraz, z dala od Bena,
Sebastian nawet nie stara si wyglda na miego i uprzejmego.
- A wic jeste zaatwiaczk - stwierdzi, patrzc na ni z gry.
- Jestem. - Magosia miaa ochot wrci do pracy, ale obecno czarodzieja praktykanta
jej przeszkadzaa. To byo gupie, moga zaatwia przy Benie, przy Phillipie, przy Rashidzie,
Kasandrze, ludziach z Klanu. A ten rozprasza j na tyle, e nie byaby w stanie uoy doni
w odpowiedniej pozycji.
Maa ostrzegawcza lampka, szsty zmys, ktry mieli wszyscy ludzie z brany, pona
czerwonym wiatem. Moe Magorzata powinna si go ba, ale ju od dawna nie miaa czasu
na strach.
I miaa bardzo dobre ubezpieczenie.
Poza tym wiedziaa, e li ludzie nie morduj zaatwiaczy. Nie, li ludzie skadali
zaatwiaczom naprawd ze zlecenia.
Ale to, czego zada Sebastian, byo naprawd szokujce.
- Chc si sta najpotniejszym czowiekiem na ziemi - oznajmi. I zanim dziewczyna
zdya otworzy usta, doda: - Zaatw mi to. Natychmiast.
Magorzata na jedn sekund zamara. Dotara do niej groza i potworno tego, co mody
czarodziej chcia zrobi. Widziaa skutki usunicia serca, widziaa Alana i nie moga
zapomnie jego pustych czarnych oczu... Nie - poprawia si w mylach - jego oczy ju nie
byy czarne i puste. Byy brzowe. Wykonaa zlecenie, przywrcia mu serce. Teraz wykona
kolejne zlecenie, pozbawiajc Sebastiana serca, tak jak chcia.
Ogarn j dziwny, lodowaty spokj. To przecie jej praca. Zlecenie jak kade inne.
- Najpierw musisz da sobie usun serce. - To jego, nie j zdziwio, jak beznamitnie i
profesjonalnie brzmia gos zaatwiaczki. - Potem sumienie. Co do dalszych wymogw, bd
musiaa zebra wicej informacji. To moe potrwa.
Donie czarodzieja jakby podwiadomie zacisny si w pici.
- Nie, to nie moe potrwa - przerwa jej agresywnym tonem. - Dwa pierwsze kroki,
wiesz, na czym polegaj?
- Wiem, jak ma przebiega usuwanie serca, a raczej wiem, gdzie znale ludzi, ktrzy
potrafi to zrobi we waciwy sposb. Wiem, e trzeba te usun sumienie, ale nie jestem
pewna jak. Jeli chodzi o reszt, to nie wiem, ani co, ani jak trzeba zrobi.
- Wystarczy to, co wiesz. Zaatw mi usunicie serca, natychmiast.
Magosia signa po telefon. Zamwia takswk.
- Chod. - Wstaa z awki - Zaatwi zaraz samolot do Niemiec. Musisz tam polecie.
- Po co? - obruszy si.
- Bo nie ma szans na to, eby chirurdzy i sala operacyjna przyjechali do ciebie.
Czarodzieje... wszyscy jestecie tacy sami...
Nie wiedziaa, dlaczego stara si zdenerwowa Sebastiana. Moe chciaa go
podwiadomie ukara za zawd, jaki sprawi Benowi. Zaatwiaczka dobrze wiedziaa, e
mistrz uzna czyny swojego ucznia za swoj osobist porak. Niewane, e Sebastian by pod
jego opiek tylko kilka dni.
Gupi mody czarodziej! Nie mgby przypomina czowieka, od ktrego chcia si
uczy? Musia by taki jak wszyscy inni? Nie, nie taki sam - uznaa po chwili Magorzata. -
Gorszy. Tamci czarodzieje, cho nadci, aroganccy i nieznoni, nie sigali po potg, ktra
nie bya ludziom przeznaczona. Znali granic, ktrej nie wolno przekracza.
I trzymali si z dala od czyjej prywatnej przestrzeni, cho raczej nie z szacunku dla
innych, ale by nie brata si z posplstwem. Tymczasem Sebastian szed do takswki krok w
krok za Magosi. Jak cie, tyle e jeszcze bliej. Dziewczyna miaa ochot niby to
przypadkiem wystawi do tyu okie i niechccy szturchn go pod ebra. Z reguy nie
lubia swoich zleceniodawcw, to byo zreszt w jej fachu normalne, ale modego czarodzieja
nie lubia wyjtkowo.
Po pierwsze dlatego, e zoy jej trudne i mczce zlecenie, po drugie, bo swoim
postpowaniem rani Bena i zmusza j, eby braa w tym udzia. I po trzecie, nie byo to
pierwsze zlecenie, ktrym zaatwiaczka sprawi bl mistrzowi magii.
Ignorujc natrtn obecno Sebastiana, zaja si zaatwianiem mu samolotu. Mody
czarodziej musia jak najszybciej polecie do Niemiec.
W chwili gdy wsiadali do takswki, dalszy transport by ju zapewniony. Na exeterskim
lotnisku obsuga zacza przygotowywa ma maszyn do startu. Magorzata musiaa jeszcze
tylko zadzwoni do doktora Franza i uprzedzi go, e za kilka godzin bdzie mia pacjenta.
Starego chirurga nie byo, ale telefon odebra Grzegorz. Wiadomo o tym, e dane mu
bdzie wreszcie asystowa przy zabiegu usuwania serca, przyj wyjtkowo entuzjastycznie.
Widzia ju wszczepianie organicznego artefaktu, teraz zobaczy usunicie - dla modego
lekarza z brany musiao to by jak Wielki Szlem dla tenisisty.
Przynajmniej jeden czowiek bdzie dzi szczliwy - pomylaa zaatwiaczka,
rozczajc si.
- Wszystko zaatwione - powiedziaa do siedzcego obok czarodzieja, ktry przez cay
czas, odkd zoy zlecenie, nie spuszcza jej z oka. To oczywiste, musia si obawia, e
Magosia ostrzee Bena o tym, co zamierza jego krnbrny ucze. I jak najbardziej zamierzaa
to zrobi. Nie obowizywaa jej dyskrecja.
Ale dopiero kiedy samolot wystartuje. Zlecenie musiao zosta zrealizowane, a starszy
czarodziej z pewnoci staraby si Sebastianowi przeszkodzi.
- Na lotnisku bdzie czeka na ciebie samochd - cigna. - Zawiezie ci do lekarzy
wyspecjalizowanych w takich zabiegach. Usun ci serce.
- A potem? - spyta niecierpliwie Sebastian.
- Zlecenie na usunicie serca zostanie zrealizowane.
- Zoyem inne zlecenie - przypomnia - Masz ze mnie zrobi najpotniejszego
czowieka na ziemi. Kiedy nie bd ju mia serca, co jeszcze bd musia zrobi?
- Straci sumienie - odpowiedziaa natychmiast Magorzata. - Ale nie wiem, jak to zrobi.
Takswka zatrzymaa si na parkingu przy lotnisku.
- Dowiedz si. Zaatw mi informacje, jak straci sumienie - rzuci czarodziej, wysiadajc.
- I zaatw, ebym je mia, jak tylko skocz operacj.
Magosia wbrew sobie musiaa przyzna, e by chyba najinteligentniejszym z jej
zleceniodawcw. Zaatwiacze nie mieli limitu czasowego na realizacj zada. Ale Sebastian
sprytnie zawar ten wymg w swoim zleceniu.
Cae szczcie, e inni na to nie wpadli.
Zapacia takswkarzowi, poprosia, eby na ni zaczeka kilka minut, i te wysiada.
Stojcy na chodniku mody czarodziej wyglda niczym uosobienie niecierpliwoci. Nie tupa
co prawda nerwowo, nie obgryza paznokci ani nie robi niczego tak prozaicznego i
ludzkiego, ale gdyby emocje wieciy, przypominaby gwiazd supernow.
pieszyo mu si, eby utraci czowieczestwo. Idiota!
- Obsuga ci zaprowadzi - powiedziaa, spogldajc na Sebastiana.
Po raz pierwszy przyjrzaa si dokadnie jego oczom. Byy czarne, tak ciemne, e
tczwka i renica niemal tworzyy jedno.
Nie bdzie rnicy... - uznaa w mylach zaatwiaczka. - Kolor zostanie ten sam, tylko
dojdzie ta straszliwa pustka, zimna, nieskoczona.
Magosia wci pamitaa oczy Alana. Ba, nie tylko je pamitaa... Przeladoway j w
snach, ale uznaa, e tak wida musi by. Co za co. Dwie godziny snu w zamian za
koszmary, krople potu na czole i wizje bladej twarzy czowieka bez serca. Zaatwiaczka wci
nie moga zdecydowa, czy taki ukad by opacalny.
- Musz wraca do pracy - powiedziaa, odsuwajc si o krok.
Sebastian najwyraniej nie by tym zachwycony, ale nie mg jej zatrzyma. Przecie sam
zoy jej zlecenie, ktre musiaa wykona. To, e przy okazji poinformuje jego mistrza o
caej sprawie, byo cen, ktr musia zapaci.
Nie pierwsz i nie ostatni.
Magorzata nie zostaa popatrze na start samolotu. Takswka ju na ni czekaa, czekaa
te praca. Przede wszystkim musiaa ustali, ile ma czasu. Telefon do chirurgw w
Niemczech zaatwi spraw. Biorc pod uwag jeszcze czas podry z Exeter do Niemiec,
miaa minimum dziesi godzin, eby ustali, jak si traci sumienie. Nie byo to duo jak na
nielegalne dziaania. Wyciganie informacji mogo potrwa.
A kiedy ju zaatwi to zlecenie, bdzie musiaa zadzwoni do Bena i powiedzie mu, jak
fatalnie postpi jego nowy ucze.
Jednak najpierw praca, potem uprzejmoci.
***
Nie byo atwo. Dziesi godzin to duo czasu, gdyby chodzio o jakiekolwiek inne
zlecenie, nawet najtrudniejsze i najbardziej nieprawdopodobne. Ale to trudno byo nazwa
nawet nielegalnym. Nielegalnie jest ukra portfel albo ogooci bank, ale sign po potg,
ktra nie jest ludziom przeznaczona - to byo co gorszego ni przestpstwo. 0 takich czynach
kryy plotki powtarzane z lkiem, zawsze przyciszonym gosem i nigdy publicznie. Na taki
temat nikt z brany nie omieliby si artowa. Ani rozmawia, zwaszcza z pracownikami
Korporacji. Kady przecie wiedzia, po co im takie informacje. I nikt nie chcia by tym,
kogo obwoaj winnym, jeli zaatwiacze zaatwi komu tak potg.
O tym, gdzie mona usun serce, Magosia dowiedziaa si ad Bena jeszcze przed
wyjazdem do Polski. Normalnie czarodziej trzyma si jak najdalej od nielegalnych praktyk
magicznych, ale ten jeden adres zdoby, na wypadek gdyby kiedy musia da sobie usun
ten organ. Nie dlatego, eby zdoby potg, ale poniewa nie mg poradzi sobie z
uczuciami, ktre si w jego sercu kbiy.
Zaatwiaczka niby miaa notes peen adresw, numerw telefonw, e-maili. Wrd
milionw osb, instytucji i organizacji musia by kto, kto przynajmniej zna kogo, kto zna
kogo... Cay wiat by jedn wielk sieci wzajemnych kontaktw i powiza. eby zdoby
potrzebn wiedz, trzeba si byo tylko postara. eby znale kogo skonnego zama
absolutne tabu, trzeba byo tylko postara si bardziej. A zostao ju zaledwie dziewi i p
godziny.
***
Na czterdzieci minut przed upywem terminu wreszcie udao jej si zdoby potrzebn
informacj. Faks wyplu kartk, kopi jakiego staroytnego tekstu z nabazgranym odrcznie
komentarzem. Wedug niego, eby utraci sumienie, naleao zabi kogo absolutnie
niewinnego.
Takie proste i takie trudne.
Sebastian najpierw musia utraci serce - co w sumie byo ju zaatwione - a potem
znale ofiar nieskalan... niczym. Magosia szczerze wtpia, czy tacy ludzie w ogle
istniej. Tym lepiej. Spenienie drugiego warunku nie bdzie takie proste.
Zerkna na zegar. Miaa jeszcze co najmniej p godziny. Franz i Grzegorz zapewnili j,
e operacja potrwa raczej duej ni krcej. Rytualne usuwanie serca to nie by byle zabieg.
Magorzata wybraa numer Bena. Przyszed czas na trudn rozmow.
- To ja - powiedziaa, gdy tylko odebra. - Twj ucze zoy mi zlecenie.
Czarodziej milcza wyczekujco. Po jej tonie pozna, e nie spodoba mu si to, co zaraz
usyszy.
- Chce zosta najpotniejszym czowiekiem na ziemi - cigna zaatwiaczka. - Mam mu
zaatwi informacje, jak to zrobi.
Ben wci si nie odzywa, ale Magosia moga sobie wyobrazi, o czym on teraz myli.
Czarodzieje z reguy byli ludmi ambitnymi, dnymi wadzy i poklasku. To, e byli te
obiektem kpin caej brany, nie uatwiao im ycia. Ale przy wszystkich swoich wadach znali
si na swoim fachu i wiedzieli, czym grozi siganie po potg. Sebastian rwnie musia
wiedzie, w co si pakuje.
- Mia jakie wtpliwoci? - spyta Ben, cho w jego gosie sycha byo, e nie wierzy w
tak opcj.
- Nie. Wydawa si zdeterminowany i zniecierpliwiony.
To rozwiao wszelk nadziej czarodzieja, e uda mu si przemwi uczniowi do rozumu.
Sebastian ju najwidoczniej podj decyzj, a zdajc sobie spraw z okropnoci procesu,
chcia go mie jak najszybciej za sob. Cakiem rozsdnie. Pewnie wszystko sobie wczeniej
przemyla i adne argumenty Bena nic by nie zmieniy.
Mody najwidoczniej nie sucha, kiedy mistrz opowiada mu o tym, jak satysfakcj daje
pilnowanie Exeter, chronienie miasta i okolic. A moe sucha, ale nic nie zrozumia. Ben od
pierwszego dnia wiedzia, e jego nowy ucze jest troch zbyt ambitny, troch zbyt
zdeterminowany i troch zbyt spostrzegawczy - na tyle, by nie zamkn si w bezpiecznej
bace ignorancji, jak to robia wikszo czarodziejw. On dobrze rozumia, e samo
wykonywanie tego zawodu nie jest powodem do dumy.
Ben zdawa sobie spraw, e jego sowa nic nie zmieni. Ale przecie nie mg nic nie
zrobi. Gorczkowo myla nad rozwizaniem.
- Strasznie duo w nim gniewu - mwia tymczasem zaatwiaczka. - I sprytu. Tak zoy
zlecenie, e musiaam...
- Tu przed swoim wyjazdem miaa zlecenie na odzyskanie serca - przerwa jej
niecierpliwie czarodziej. - Znajd tego czowieka. Niech porozmawia z Sebastianem.
Chopaka mona jeszcze uratowa...
Kto, kto sam straci serce, by wiarygodny. Tak, to by dobry pomys, tylko
poniewczasie.
- Nie mona - przerwaa Benowi Magosia. - Ju mu usuwaj serce. Moe nawet ju
usunli. Ju za pno. Nie dae mi dokoczy: zada natychmiastowej realizacji zlecenia i
jeszcze zawar klauzul czasow na uzyskanie informacji co do kolejnego kroku. Za
kilkanacie minut powinno by po wszystkim, a wtedy on zadzwoni dowiedzie si, jak
straci sumienie. Jest bardzo uparty i inteligentny.
To nie bya caa prawda, jej samej zaleao, eby zlecenie zostao wykonane. Nie chciaa
mie kolejnej adnotacji w aktach, baa si, e znowu przyl jej kontrol. A przecie serce
mona byo odzyska. Jasne, troch to trwao, ale zabieg by odwracalny.
Podejrzewaa, e Ben zdaje sobie spraw z jej ukrytych motyww, ale ani sowem si z
tym nie zdradzi. Znw milcza przez chwil, wymylajc nowy plan. Wreszcie zacz mwi
powoli i z wahaniem:
- Ten czowiek, ktrego serce odzyskaa... on nie zrobi nic wicej, prawda? Chcia
potgi, ale nie zrobi kolejnych krokw. Usun sobie serce, ale nie utraci sumienia.
- Tak - przywiadczya Magorzata. Ju samo wspomnienie Alana wywoywao w niej
dziwny niepokj. Domylaa si, do czego czarodziej zmierza, i miaa nadziej, e si
pomylia. Wszystko, tylko nie to.
- Co go powstrzymao... gdybymy wiedzieli co, gdyby pogada z Se...
- Nie!... Prosz - w jej gosie byo co, co sprawio, e Ben przerwa w p sowa. Nigdy
wczeniej zaatwiaczka nie podchodzia do spraw subowych osobicie. A w tym wypadku
samo wspomnienie o jednym ze zlece wywoao u niej... strach? Czarodziej nie potrafi
nazwa emocji, ktra przebijaa z jej sw. Jedno byo pewne: Magosia nie chciaa, eby jej
poprzedni zleceniodawca zosta w jakikolwiek sposb wmieszany w t spraw. Moe po
prostu nie chciaa go widzie.
Ben mg zoy zlecenie i zmusi dziewczyn, eby podaa mu adres Alana albo chocia
numer telefonu, ale nie zrobi tego. Gdy jego ukochana kobieta staa si wampirem, jedn z
istot znienawidzonych przez czarodzieja, i w nim co si zmienio. Dostrzeg niestao, a
moe tylko ludzk sabo - tego jeszcze nie wiedzia. Ale ta historia uwiadomia mu, e od
innych nie mona wymaga takiego oddania pracy i obowizkom, jakie zawsze uwaa za
swoj najwaniejsz powinno. Ludzie byli tylko ludmi, czasami po prostu nie dawali rady.
- Drugim krokiem jest usunicie sumienia? - zapyta zdecydowany wicej nie wspomina
o czowieku, ktry chcia odzyska swoje serce.
- Tak - Magorzata odpowiedziaa szybko, nawet nie prbujc ukry ulgi.
- Jak?
- Trzeba zabi kogo absolutnie niewinnego.
- Sebastian jeszcze o tym nie wie?
- Nie. Ale zadzwoni lada chwila.
- Musimy si spotka - zadecydowa czarodziej. - W Czarnym Koniu. Jak najszybciej.
Zawiadomi Rashida.
Zaatwiaczka rozczya si i schowaa telefon do kieszeni. Do pubu miaa dziesi minut
drogi piechot, najbliej z nich trojga. I co wane, moga zabra swoj prac ze sob.
***
Widziaa ju wyranie szyld z wymalowanym karym ogierem, kiedy komrka
zawibrowaa. Jeden rzut oka na wywietlacz pozwoli Magosi stwierdzi, e dzwoni do niej
z domku chirurgw.
- Operacja zakoczya si sukcesem - w suchawce usyszaa gos doktora Franza. -
Pacjent yczy sobie z pani rozmawia.
Byo ju po wszystkim. A przez jedn sekund zaatwiaczka miaa nadziej, e moe
lekarze dzwoni, bo pacjent nie przey. Jak bardzo uprocioby to wszystko... Niestety,
postp medycyny mia te swoje wady...
- Zlecenie zostao wykonane - wypowiedziaa formuk, gdy tylko usyszaa w suchawce
oddech Sebastiana. - Oba, jeli chodzi o ciso.
- Jak usun sumienie? - zapyta. Magorzata czekaa na chd, sarkazm, na to, e jego
gos wzbudzi w niej niepokj, tak jak to miao miejsce w przypadku Alana. Ale mody
czarodziej mwi zupenie tak samo jak kilkanacie godzin wczeniej. Nic si nie zmienio.
- Trzeba zabi kogo absolutnie niewinnego - wyjania, zwalniajc krok. Bya ju prawie
przy pubie.
Sebastian nie traci czasu na rozwaania. Niemal natychmiast zoy kolejne zlecenie.
- Zaatw mi list wszystkich niewinnych osb w Exeter. Chc zna imiona, nazwiska,
adresy. Zaatw, eby bya gotowa w chwili, kiedy mj samolot wylduje.
Jego niecierpliwo i zdeterminowanie byy przeraajce. Ale nic poza tym. Pustka nie
odbijaa si echem w kadym sowie, nie wiao z nich chodem i rozpacz.
Dopiero chowajc telefon do kieszeni, Magosia zdaa sobie spraw, e przez cay czas
czekaa na chwil, kiedy powrci ten straszny niepokj, jaki wywoyway w niej rozmowy z
Alanem, jego obecno, sama myl o nim.
Tymczasem nic si nie stao.
Wesza do pubu. Rashida ani Bena jeszcze nie byo, wic zamwia sok, usiada na swojej
ulubionej kanapie i zaja si prac. Miaa dwie godziny na zdobycie listy dla Sebastiana i
wanie odkrya, e jest co gorszego od zaatwiania: zaatwianie na czas.
Kwadrans pniej doczyli do niej czarodziej i czytacz marze. Niecierpliwie czekali, a
Magorzata skoczy rozmow.
- Sebastian bdzie mordowa - powiedziaa, gdy tylko wyczya telefon. - Mam mu
zaatwi list absolutnie niewinnych osb przebywajcych w okolicy.
- Niech to! - mrukn Rashid. Ceni sobie spokj i porzdek. Zwaszcza spokj.
- Zawar w zleceniu klauzul czasow? - upewni si Ben.
Magosia skina gow.
- Ile mamy czasu?
- Mniej wicej dwie godziny. Chce dosta list, jak tylko wrci.
- Po prostu wymienicie - skrzywi si czytacz marze. - Twj nowy ucze przebija
wszystkich poprzednich. O ile sobie przypominam, rne gupstwa robili, jeden nawet
prbowa namwi Phillipa, eby go ugryz, ale nikt dotd nie odstawia maniakalnego
mordercy.
- On nie jest maniakalnym morderc - poprawi czarodziej Rashida. - Na razie. Kiedy
straci sumienie... Nic nie bdzie go hamowao. adna moralno czy skrupuy. Trzeba go
powstrzyma.
- Jak? - parskn czytacz.
- Potrzebna nam kopia jego listy. Zapobiegniemy morderstwu, ktre pozbawi go
sumienia.
Zaatwiaczka skina gow na znak, e rozumie.
- Mamy robi za ochroniarzy? - Czytacz marze popuka si w czoo. - Jest nas troje, a
miasto ma setki tysicy mieszkacw! Nie liczc studentw.
- Studenci z definicji nie kwalifikuj si do grupy absolutnie niewinnych - wtrcia
Magorzata znad swojej komrki. Czas jej ucieka, nie moga przerwa zaatwiania. Tyle e
zamiast dzwoni, pisaa SMS-y.
- A kto si zalicza? - parskn zirytowany Rashid. Gboko w sobie czu, e cho
powstrzymanie szaleca jest obowizkiem kadego uczciwego czowieka, to on nie powinien
si do tego miesza. Czarodziej jeszcze posiada jakie kwalifikacje, ale Rashid i Magosia?
Jedno umiao tylko odczytywa pragnienia ludzi, drugie je urzeczywistnia.
- Gwnie dzieci - odpar Ben. - Waciwie tylko te najmodsze.
- Tylko?
- Trudno jest dorosn i zachowa niewinno - wyjani czarodziej. - Moemy zaoy,
e celem Sebastiana bdzie oddzia pooniczy w ktrym ze szpitali. Kiedy lista bdzie
gotowa, musimy si spotka i opracowa taktyk. Siedzenie Sebastiana odpada, zauway.
Musimy skupi si na ochronie potencjalnych ofiar.
- No to na co czekamy? - Rashid odwrci si do Magorzaty. - Zrb list i przynie j tu,
to... zaczniemy myle - zakoczy sarkastycznie. Nie wierzy w powodzenie planu
czarodzieja.
- Nie tutaj - skorygowa Ben. - Potrzebne nam bezpieczne miejsce. Jego potga wzrosa,
bdzie mg obserwowa, podsuchiwa. Nie jest gupi, musi si liczy z tym, e Magosia
mnie uprzedzia. Moe nawet zamiast skupia si na samoobronie, zechce wybada, co
planujemy. Potrzebne nam miejsce, o ktrym nie wie i do ktrego nie dostanie si tak atwo.
- Mylisz? - powtpiewa czytacz marze. - To czarodziej. Czarodzieje s zbyt aroganccy,
by sdzi, e ktokolwiek jest w stanie ich powstrzyma. Bez urazy - doda.
- Mj dom odpada - cign Ben. - Sebastian go zna. Nie moemy si spotyka w
miejscach publicznych, za atwo byoby nas wyledzi. Potrzebne nam ciche, bezpieczne
miejsce, o ktrym Sebastian nie wie. Ale zdyem ju oprowadzi go po miecie. -
Zmarszczy brwi.
- Dom pani Willoughby - wtrcia nagle Magorzata. - Pokazae mu go?
Czarodziej pokrci gow.
- Nie. To ju nie jest dom zaatwiaczki, a Kasandra... Uznaem, e lepiej nie wyjania
mu, jak si ma sprawa z Kasandr. To zbyt... skomplikowane. - Jego ton sugerowa wyranie,
e wrka, jej przestpstwo, wyrok i aktualny status s dla niego sprawami, ktre nie powinny
nikogo interesowa. To bya wstydliwa plama na lokalnej historii, a Ben nie lubi takich plam.
Utrudniay mu kochanie tego miejsca.
Rashid parskn pogardliwie.
- Nie z Kasandr, tylko z Kate - poprawi. Nie uznawa pseudonimu artystycznego, jaki
wybraa sobie jego bya konkurentka. Sam chlubi si tym, e jego hinduskie imi byo w stu
procentach autentyczne. - Zrozumiae, kto by chcia si chwali przestpczyni.
- Kasandra nadal naley do brany - wytkna Magosia. - Jak skoczy si jej wyrok,
bdzie moga znowu czyta. A dom zachowa wszystkie zabezpieczenia, jakie zaoya pani
Willoughby.
- Kas si zgodzi? - zapyta powanie czarodziej. Wiedzia, e wrka nie darzy innych
ludzi z brany sympati. Nic dziwnego, biorc pod uwag przeszo.
Tego zaatwiaczka nie bya pewna. Ale te nie stanowio to problemu.
- To mj dom - przypomniaa. - Jeli Kasandra bdzie miaa pretensje, zredukuj jej
czynsz albo co takiego.
Rashid skrzywi si z niechci. Nie znosi wrki, i to z wzajemnoci.
- To byoby najlepsze wyjcie - orzek Ben. - Pani Willoughby zadbaa o odpowiednie
zabezpieczenia. Nawet jeli Sebastian postanowi nas poszuka, nawet jeli nas znajdzie,
potrwa, zanim uda mu si dosta do domu. To da nam potrzebny czas.
- Mylisz, e bdzie prbowa nas szuka? - wci nie dowierza czytacz marze. - Po co?
- Nie jest gupi, zdaje sobie spraw, e bd przeciwny temu, co robi. e sprbuj go
powstrzyma.
- Jest czarodziejem - przypomnia ponownie Rashid. - Bez urazy, Ben, ale oni wszyscy
poza tob to banda aroganckich gupkw. Sebastian moe sdzi, e sprbujesz go
powstrzyma, ale nie uwierzy, e naprawd byby to w stanie zrobi. On ma siebie za ppek
wiata, najpotniejszego czowieka na ziemi. Nie boi si nikogo, nawet ciebie. Nie bdzie
nas szuka.
- Racja - popara czytacza marze Magosia. - Sebastian jest typowym czarodziejem. To,
co postanowi zrobi, tylko to potwierdza. Nie przyjdzie mu do gowy, eby potraktowa nas
powanie. Przeceniasz go.
- By moe - zgodzi si Ben. - Ale co, jeli wy go nie doceniacie?
Magorzata i Rashid wymienili spojrzenia.
- Chodmy. - Zaatwiaczka wstaa. - Czas ucieka. Przekonam Kas, eby was wpucia, a
potem pjd wydrukowa list.
***
Pierwszym odruchem Kasandry byo zatrzanicie im drzwi przed nosem. Osoby, ktre
stay w zapuszczonym ogrdku, byy ostatnimi, ktre yczya sobie tam zobaczy. No, moe
poza zaatwiaczk, do niej akurat nic nie miaa, ale co tej dziewczynie przyszo do gowy,
eby przyprowadza wanie ich! Gdyby tylko miaa kusz, zaczaby odpiera oblenie z
wykuszowych okien i wieyczek, ktrymi naszpikowany by dom witej pamici pani
Willoughby.
- Daj spokj! - zawoaa Magosia, walc do drzwi. - Przecie mam swoje klucze.
Rudowosa wrka niechtnie otworzya. W jej zielonych oczach byszczaa wcieko,
moe nawet nienawi.
- Co oni tu robi?
- Wszystko ci zaraz wyjani - obiecaa zaatwiaczka. W tym momencie zadzwonia jej
komrka. - A raczej oni ci wyjani...
Odesza od drzwi i przy furtce odebraa telefon. Rozmowa trwaa kilkanacie sekund, a
kiedy Magorzata odwrcia si, drzwi znowu byy zamknite, a przed nimi tkwili
zmartwiony Ben i zoliwie usatysfakcjonowany Rashid.
Magosia westchna. Miaa niewiele czasu, a zapowiadao si, e bdzie go miaa jeszcze
mniej. Ponownie wcisna dzwonek.
- Kas! - krzykna. - Otwrz. To NAPRAWD WANE.
Drzwi uchyliy si, ale tylko odrobin. Na tyle, e w szparze wida byo jedno oko
rozzoszczonej Kasandry. Nie patrzya na czarodzieja ani czytacza marze, ale na Magorzat.
Nic dziwnego, z caej trjki tylko z zaatwiaczk utrzymywaa kontakty.
- Nie przyprowadziabym ich tutaj, gdyby to nie byo naprawd wane - powiedziaa
szczerze Magosia. - Ale musisz wpuci ich do rodka. Nie musisz z nimi rozmawia,
przebywa w jednym pokoju. Tylko pozwl im wej.
Wrka nie wygldaa na przekonan, ale uchylia szerzej drzwi.
- Chc usysze jakie wyjanienia - zadaa z godnoci.
- Ben ci wszystko opowie - obiecaa Magorzata. - Ja musz lecie, wrc za jak
godzin.
Popiesznie ruszya w stron akademikw. Miaa std ledwie dziesi minut na piechot
do kampusu. Waciwie nic nie stao na przeszkodzie, eby Magosia, zamiast zagraca swj
may studencki pokj, wreszcie przeprowadzia si do domu pani Willoughby. Tyle e nie
chciaa.
Akademik dawa jej zudne poczucie, e ma co poza prac. Przeprowadzka do domu
poprzedniczki oznaczaaby poddanie si dyktaturze zaatwiania. A Magorzata nie zamierzaa
tego robi, na pewno nie teraz, kiedy wreszcie osigna kruch rwnowag.
***
Lista osb absolutnie niewinnych zajmowaa jedenacie kartek. Zaatwiaczka
wydrukowaa kilka egzemplarzy. Jeden z nich woya do koperty, na ktr ju czeka kurier
gotw jecha na lotnisko. Samolot Sebastiana mia wyldowa za kilkanacie minut.
Pozostae kopie Magosia wepchna do kieszeni ogrodniczek. Kiedy wychodzia z
akademika, wymina studentw wracajcych z pubw. Pochonita zleceniem nie zauwaya
nawet, e byo ju grubo po pnocy.
Czas i tak nie mia znaczenia. W domu Kasandry na pewno paliy si wszystkie wiata.
Wrka moga nie znosi Rashida, moga mie wyrok na karku, ale miaa te dobre serce. Na
pewno nie pozostaa bierna, kiedy Ben wyjani jej, co planuje jego ucze.
Lada chwila mia wyldowa samolot wiozcy Sebastiana. Zaatwiaczka podejrzewaa, e
jeli tylko czarodziej bdzie mia do siy, od razu przystpi do realizacji nastpnego
warunku. Tej nocy prawdopodobnie kto umrze, chyba e uda si temu zapobiec.
Dojcie do domu pani Willoughby zajo jej krcej ni zwykle. Moliwe, e biega, cho
tego nie zauwaya. Kot wrki, przyzwyczajony do atencji i podziwu, parskn z pretensj,
gdy prawie go zadeptaa na ciece.
Kto poruszajcy si z takim popiechem jak Magorzata powinien pchn drzwi
wejciowe i wpa jak burza do domu. Jednak zaatwiaczka zwolnia gwatownie i wcisna
przycisk dzwonka. Kas, popdzana przez Bena i Rashida, pewnie ju aktywowaa wszystkie
alarmy i zabezpieczenia, a tych byo niemao. Pani Willoughby moe i sprawiaa wraenie
przemiej, sodkiej plotkarki, ale pod t warstw lukru ukrywaa elazn wol i jezioro
cynizmu. Czy moe nawet ocean - stwierdzia Magosia. Kiedy odziedziczya dom, dostaa
schemat systemu alarmowego. By tak skomplikowany, a rozbolaa j gowa i szybko dosza
do wniosku, e nie musi wiedzie, skd co si wzio i jak dziaa. Wystarczyo jej wiedzie,
jak wczy i wyczy alarm. T podstawow wiedz przekazaa Kasandrze, kiedy
wynajmowaa jej dom.
Potrwao kilka minut, zanim rudowosa wrka uporaa si z zabezpieczeniami i wreszcie
uchylia drzwi. Nie uszo uwagi Magorzaty, e zdya si ju przebra w swoje robocze
ubranie, czyli powczyst spdnic, lekk bluzk i pokany zestaw pseudookultystycznej
biuterii. Zupenie jakby podkrelaa, e chocia uycza im chwilowo swojego lokum, robi to
na wasnych warunkach. I chocia przez najblisze kilkadziesit lat nie bdzie si oficjalnie
zaliczaa do brany, to nad tym nie rozpacza.
- Dogadalicie si? - zapytaa z wahaniem zaatwiaczka.
Kasandra tylko prychna, buntowniczo zdmuchujc z twarzy kosmyk rudych wosw.
- Nie. My si nigdy nie dogadamy. Ale potrafi przekn dum i wsppracowa. W
przeciwiestwie do niektrych.
A wic tak to miao wyglda: Kas i Rashid bd na wycigi udowadnia sobie, ktre z
nich jest szlachetniejsze i bardziej skonne do zapomnienia o dawnych urazach. Chwilowego
zapomnienia, tego Magosia bya pewna. Niekiedy nienawi wrastaa w czowieka tak
gboko, e stawaa si jego nieodczn czci.
Poza tym pewnych krzywd si po prostu nie zapomina. Nigdy.
- Masz list? - Z kuchni wyjrza Ben. Atmosfera upiornie uprzejmej wrogoci, jak
generowali midzy sob wrka i czytacz marze, zdawaa si nie robi na nim adnego
wraenia. Zaatwiaczki to nie zdziwio. Dla czarodzieja liczyo si przede wszystkim dobro
okolicy. Branowe niesnaski nie interesoway go, nie teraz, kiedy mia o wiele powaniejsze
zmartwienia.
Magorzata wesza za nim do kuchni, ktra jak wikszo pomieszcze prawie si nie
zmienia od czasw pani Willoughby. Kasandra nie odcisna na domu swego
okultystycznego pitna, tylko jeden z pokoi na parterze zmienia w salon wrb, zawieszajc
grube zasony i palc tam regularnie orientalne kadzida. Twierdzia, e klienci tego wanie
oczekuj.
Kuchnia opara si wrbiarskiej metamorfozie i zachowaa przyjemny domowy klimat.
Drewniany st, krzesa i szafki pomalowane byy na zielono, w doniczkach na oknie rosy
zioa, rwnie zapuszczone i zaniedbane jak ogrdek. Kasandra nie nadawaa si do uprawy
czegokolwiek, niewane, czy r czy szczypiorku.
Magosia wycigna z kieszeni plik kartek. Ben szybko przebieg po nich wzrokiem.
- Wikszo jest na oddziaach pooniczych - powiedzia z wyran ulg. - Dzwoniem
ju do ubezpieczalni, zajm si ich ochron.
- A reszta? - Wrka zajrzaa mu przez rami.
- Ubezpieczalnia nie jest w stanie zorganizowa tylu punktw alarmowych, nie w tak
krtkim czasie. Bdziemy musieli znale ich osobicie i zaoy zabezpieczenia.
Telefon zaatwiaczki zadzwoni. Nawet nie musiaa patrze na wywietlacz, wiedziaa
kto. Sdzc z wyrazu twarzy Bena, on te wiedzia.
- Zlecenie zostao wykonane - powiedziaa, nie czekajc, a Sebastian si odezwie.
- Jedno tak - odpar. W jego gosie sycha byo triumf, chor dum, satysfakcj. Ani
ladu chodu, pustki, zimnej niechci. Wci nie by to gos Alana. - Zaatw mi informacje,
jaki bdzie trzeci krok do mojej potgi. I przeka mojemu mistrzowi, e teraz jest mi o wiele
atwiej. - Rozemia si. - Zamiast sta co noc i spoglda na pust, ciemn ulic, te
powinien to zrobi.
Magosia zakoczya poczenie.
- Wie, e ci powiedziaam. I chce wiedzie, jaki bdzie kolejny warunek.
- Wic naprawd planuje morderstwo... - Kasandra zblada. Dotd chyba uwaaa ca
spraw za przykad branowej histerii. Wyrwaa czarodziejowi jedn z kopii listy. - Tych
nazwisk jest za duo!!! Musi by jaki sposb, eby stwierdzi, kto to bdzie! Przecie to
brana! Moe jaki wr...
- Za mao czasu - stwierdzi Ben. - Poza tym ludzie bez serca nie mieszcz si w
kalkulacjach wrw. To jeden z... przywilejw.
- A banshee? Albo mierciak?
- Tak samo. Sebastian jest poza ich polem postrzegania, bo on nie jest ju w peni
czowiekiem. Na tym to polega: jednym z filarw cakowitej potgi jest wyrwanie si z
okoww czowieczestwa.
- Poza tym Bansh i Gareth to dwoje sukinkotw - dodaa gorzko Magorzata. Nie moga
im zapomnie, e to przez nich spada jej kiedy na kark kontrola z Korporacji. - Na nich i tak
nie ma co liczy. A wy musicie si popieszy. Sebastian jest ju w miecie, pewnie od razu
zajmie si realizacj drugiego kroku. Sprawia wraenie, jakby chcia mie to wszystko jak
najszybciej za sob.
- Nic dziwnego - wtrci si z niesmakiem Rashid. - W kocu to potworno...
- Nie, nie dlatego. On si nie brzydzi tego, co robi. Po prostu nie moe si doczeka...
rezultatw.
Czytacz marze zacisn usta w cienk lini.
- Idziemy - zarzdzi Ben. - Zawar klauzul czasow? - zapyta zaatwiaczki.
Pokrcia gow. Sebastian musia by upojony swoim pierwszym sukcesem. Zapomnia.
Zrobi si nieostrony. Bardzo dobrze.
- Jak najszybciej dowiedz si, jaki jest trzeci krok - poleci czarodziej. - Na wszelki
wypadek... Musimy wiedzie, czego si spodziewa.
***
Za oknami domu pani Willoughby mrok zaczyna szarze. Jak zawsze ulic co chwila
kto przechodzi. Pennsylvania bya gwn tras z kampusu do centrum, wic cigle peno
byo na niej studentw. Magorzata prawie nie zwracaa na to uwagi pochonita rozmow
telefoniczn. Dopiero kot Kasandry, przepikna ruda bestia, skoni j do oderwania si od
pracy.
Siedzia na zewntrz na parapecie i miaucza rozkazujco. Chcia, eby go wpuci.
Zaatwiaczka nie ruszya si z krzesa. eby futrzak mg wej do domu, musiaa nie
tylko otworzy okno, ale te wyczy na chwil alarm.
Baa si to zrobi. Wiedziaa, e nawet kto bez serca musiaby by idiot, eby porywa
si na pracownic Korporacji, ale czarodzieje z ich arogancj, beztrosk pewnoci siebie w
wikszoci byli idiotami. Poza tym Sebastian wcale nie musia chcie jej skrzywdzi.
Wystarczyoby mu, e odizolowaby Magorzat od innych ludzi z brany. Uniemoliwi jej
ostrzeenie Bena.
Wczeniej co takiego nie przyszoby mu do gowy, ale teraz wszystko si zmienio.
Teraz nie mia ju serca. By innym czowiekiem... O ile jeszcze w ogle by czowiekiem.
Ilekro o tym mylaa, czua chd i niepokj. I za kadym razem stawaa jej przed
oczami twarz Alana. Nie wiedziaa dlaczego. Przecie Alan j niepokoi, bardzo niepokoi,
ale nie przeraa. Nie rozumiaa tego, ale tak byo.
Alan by... pusty. Nie mia serca, nie mia w sobie nic. Tylko chd i pustk. Sebastian nie
by taki sam. W nim bya ambicja, bezwzgldno, pragnienie wadzy. Tego wanie
zaatwiaczka si baa.
Uruchomia ju swoje wszystkie kontakty, teraz musiaa kilka minut poczeka, a jej
ludzie uruchomi swoich ludzi... i tak dalej, a wreszcie kto zadzwoni do Magosi i poda jej
nazwisko, numer telefonu, adres... cokolwiek.
Kot dalej miaucza. Zaatwiaczka odwrcia wzrok od okna. Nie chciaa zostawia
zwierzaka na dworze, ale za nic nie wyczyaby teraz zabezpiecze. wit za oknem by
straszniejszy od atramentowej ciemnoci.
eby jako zapeni sobie czas i przesta myle o kocie, signa po kopi listy, ktra
leaa na stole. Pozostae egzemplarze zabrali Ben, Kasandra i Rashid. Jeden zosta w domu
nie wiadomo po co.
Moe eby zaatwiaczka moga si czym zaj. Przerzucaa strony, spogldajc na
nazwiska, adresy, daty urodzenia. Wikszo to byy dzieci... Absolutnej niewinnoci nie da
si osign, mona tylko j straci.
Nagle jedna z pozycji na licie przycigna jej wzrok.
Nazwisko: Nieznane. Imi: Sharon. Wiek: Brak danych. Adres: Brak danych.
Magosia na olep signa rk. Musiaa si o co oprze, o cian, st, cokolwiek. Jej
nogi nie byy w stanie jej utrzyma. I jeszcze w gowie zaatwiaczki zakrcio si tak
strasznie, tak mocno, e nie wiedziaa, czy zaraz upadnie, czy moe zwymiotuje. W gardle
miaa co, co uniemoliwiao jej skadne mwienie.
Ale musiaa, musiaa zadzwoni.
Oderwaa do od ciany. Nogi natychmiast odmwiy jej posuszestwa. Magorzata
upada na kolana.
Wszystkie oddziay noworodkowe byy obsadzone przez ptrolle z ubezpieczalni. Tak
samo przedszkola. Ben i Rashid upewniali si, czy inne dzieci te byy bezpieczne. Biegali po
miecie niczym spanikowane mrwki... A Magorzata miaa ju absolutn pewno e robi
to niepotrzebnie. Sebastian nie zabije adnego z dzieci.
Dzieci to... tylko dzieci. Zabicie ktrego z nich byoby strasznym, okrutnym
morderstwem, ale zabicie druidki... To byby mord, o ktrym by nie zapomniano.
Co w sam raz dla dumnego, aroganckiego czarodzieja.
Wycignicie telefonu pierwszy raz wydawao si Magorzacie ponadludzkim wysikiem,
ale nawet w poowie nie byo tak trudne jak wybranie numeru. Potem przyszo najgorsze:
musiaa wydoby z siebie gos, zoy dwiki w wyrane sowa, przekaza zrozumia
wiadomo.
- Sharon - powiedziaa ochryple, kiedy tylko kto, nie wiedziaa, czy Ben, czy Rashid,
wreszcie odebra. - On zabije Sharon.
Ten kto po drugiej stronie rozczy si niemal natychmiast. Magosia syszaa jeszcze,
jak powtarza imi druidki.
Ale to przecie nie miao znaczenia. Magorzata wiedziaa, e nie zd. Po prostu bya
tego pewna.
Musieliby najpierw odnale Sharon, a potem jeszcze j skoni, eby udaa si w
bezpieczne miejsce. Poza tym Sebastian mia nad nimi przewag: zaatwiaczka bya pewna,
e gdy pierwszy raz przeglda list, od razu upatrzy sobie druidk na ofiar.
Moliwe, e ona ju bya martwa.
Kilka minut zabrao Magosi dobrnicie na kolanach do drzwi. Wyczya zabezpieczenia,
odsuna zasuw i wpucia kota do rodka.
A potem uaktywnia alarm, opara si plecami o cian i siedziaa tak, czekajc, a z
nieudanych poszukiwa wrc Ben, Kasandra i Rashid.
***
- Ani ladu - powiedzia czarodziej. - Ani jej, ani konia, ani psa.
Ben sta w kuchni Kasandry i spoglda przez okno na ogrdek, jakby tam mg znale
wszystkie odpowiedzi.
- To jeszcze nic nie znaczy - siedzcy przy stole Rashid prbowa podej do sprawy
racjonalnie. - Jej zazwyczaj nigdzie nie ma. Pojawia si, kiedy chce. Sharon nie jest byle kim.
Nie daaby si tak po prostu zabi.
Magosia nie braa udziau w rozmowie. Po pierwsze, bya pewna, absolutnie pewna, e
druidka nie yje. A poza tym miaa na gowie zlecenie Sebastiana. Siedziaa na sofie w
salonie i przeprowadzaa jedn rozmow za drug.
Od pracy oderwa j dopiero dwik dzwonka do drzwi. Zdziwiona Kasandra posza do
holu. Nie spodziewaa si nikogo. Magorzata odsuna firank i wyjrzaa przez okno.
To, e spodziewaa si zobaczy na ciece Sebastiana, triumfujcego, napawajcego si
swoj przemian i ich bezradnoci, Magosia uwiadomia sobie dopiero, kiedy przestaa
wstrzymywa oddech. Z ulg stwierdzia, e to na szczcie nie by on. Przed drzwiami sta
mody mczyzna w okularach. Dugie jasne wosy mia spite w kucyk. Jak kady mierciak
ubrany by na czarno.
Zaatwiaczka wysza z salonu do holu, gdzie Kasandra w asycie Bena i Rashida ju
otwieraa drzwi. Te musieli zobaczy, kto za nimi sta, inaczej nie byliby a tak bladzi.
- Pomylaem, e was uprzedz - powiedzia bez wstpw Gareth, gdy tylko wrka
zdja zabezpieczenia i odsuna zasuw. - W kocu lubisz wiedzie, co si dzieje w okolicy -
doda pod adresem Bena.
Nie mieli ju adnych zudze. Jeli Gareth zosta zaangaowany, to znaczyo, e byo ju
za pno. Sharon nie ya, Sebastian zrobi kolejny krok na drodze do potgi.
Kasandra wygldaa, jakby odebrao jej mow. Rashid oddycha gboko, tylko Ben jak
zwykle by spokojny i rzeczowy.
Magosia opara si ramieniem o cian. Wiedziaa ju kilka godzin temu. Wiedziaa i ju.
Nie pakaa, nie krzyczaa. Miaa wraenie, e kto wsadzi j do pudeka wypenionego
mikk, wyguszajc wszystko wat, przez ktr przebio si tylko pytanie czarodzieja:
- Gdzie?
Jakby to, e zobacz miejsce mierci Sharon, mogo cokolwiek zmieni.
***
Trupa kobiety znaleziono na terenie uniwersytetu, z dala od budynkw, na zacienionej
ciece biegncej wzdu rzeczki. Na ciao natkna si para spacerujca tam regularnie z
psem.
Ofiara bya moda, pikna nawet po mierci. Miaa jasne wosy cite na zapak i
klasyczne rysy twarzy, jakby stworzya je do genialnego rzebiarza, a nie natura.
Zgina od jednego precyzyjnego ciosu noem w plecy. Krwi byo mao, wic kiedy tak
leaa z bezradnie rozrzuconymi ramionami, lekko uchylonymi ustami i otwartymi oczami,
wygldaa na niepokojco yw. Nawet te oczy byy za mao martwe, za jasne.
Ofiary nie udao si zidentyfikowa. Nie miaa przy sobie adnych dokumentw, w ogle
nic osobistego: adnej torebki, biuterii. Na ubraniach nie byo metek. Odciski palcw te na
nic si nie przyday.
Miejsce zbrodni oddzielono tam, a tam, gdzie leay zwoki, postawiono biay namiot
ochraniajcy lady przed warunkami atmosferycznymi, a zamordowan przed wzrokiem
gapiw.
Tych ostatnich zreszt nie byo zbyt wielu. Tylko kilku zaciekawionych studentw prawa
i podenerwowanych pracownikw uniwersytetu. Zwoki na terenie uczelni nie wryy
dobrze na kolejny rok budetowy.
Prowadzcy ledztwo detektyw rozejrza si z niesmakiem. Nic. adnych ladw,
adnych tropw. Nawet trawa wok zwok nie bya podeptana. Technicy obiecywali
wprawdzie, e co znajd, ale on wiedzia swoje. Tej sprawy po prostu nie da si rozwiza i
ju.
Detektyw by niezadowolony, gboko niezadowolony. Na jego nalanej, abiej twarzy
odbijay si te emocje, potgujc jeszcze jego brzydot. Wyglda jak ogromna karykatura
wszystkich ropuch tego wiata.
Aparycja bya w jego wypadku mylca. Za maymi oczkami, podwjnym podbrdkiem i
pokanym brzuchem tkwi bystry umys, ktry ju dawno zauway, e niektre sprawy s
zupenie inne, ni si wydaj. Niewytumaczalne wedug powszechnie przyjtych standardw.
Ropuch mia swoje podejrzenia co do wiata: wietrzy w nim jeden wielki kant.
To morderstwo byo tylko jednym z przykadw. Niezidentyfikowana ofiara,
niezostawiajcy adnych ladw sprawca. W prawdziwym wiecie nie istniay zbrodnie
doskonae, wczeniej czy pniej prawda wychodzia na jaw. A tu... tu nie byo adnego
punktu zaczepienia, i - tego policjant by pewien - nie bdzie go, choby technicy szukali
przez tydzie. A ciao pewnie zniknie z kostnicy, jak to si ju par razy zdarzao. Podobnie
przepadn akta sprawy.
Ropucha niepomiernie to irytowao.
Mia swoje podejrzenia co do przyczyn tych zdarze. Mia swoich podejrzanych. Nie mia
dowodw, a jego przypuszczenia nie nadaway si do przedstawienia komukolwiek. Gdyby
poszed z nimi do swoich zwierzchnikw, byby na wczeniejszej emeryturze.
To te go irytowao.
Z tej irytacji wycign z kieszeni batonika i zacz go przeuwa. Jedzenie na miejscu
zbrodni, niekiedy w obecnoci zmasakrowanych zwok, byo ju prawie jego znakiem
firmowym. Czu na sobie lekko przeraone, troch zniesmaczone spojrzenia kolegw.
Niektrzy wci nie mogli si jeszcze przyzwyczai, e sodycze pomagaj mu myle.
Detektyw nie zwraca na nich uwagi. Po pierwsze dlatego, e mao go obchodzili inni i
ich opinia. By zgorzkniaym samotnikiem i yczy sobie takim pozosta.
Po drugie, zajty by obserwowaniem nielicznych gapiw. Szuka wrd nich kogo...
czego, co pasowaoby do jego irytujcych teorii.
Bingo!
Na tyle daleko, eby policja si nie czepiaa, ale na tyle blisko, aby co widzie, stay
cztery osoby: dwie kobiety i dwch mczyzn. Cienie rzucane przez drzewa przesaniay ich
twarze, ale z samych sylwetek dawao si wiele wyczyta. To nie byli zwykli ciekawscy.
Jeden z mczyzn, ubrany w garnitur, sta sztywno wyprostowany, nieruchomy jak posg,
wydawao si, e nawet nie oddycha. Jego towarzysz podtrzymywa szczup dziewczyn w
ogrodniczkach, ktra sprawiaa wraenie, jakby nie bya w stanie usta na wasnych nogach.
Druga kobieta, rudowosa i obwieszona lnic biuteri, miaa donie zoone przy twarzy w
gecie bezbrzenego zdumienia i bezradnoci.
Nie ulegao wtpliwoci, e ta zbrodnia bya dla nich czym osobistym.
Policjant obserwowa ich ukradkiem przez kilkanacie minut. Jednego z mczyzn zna,
niestety. Ben Watson, wcibski i tajemniczy dupek ze skonnoci do wtykania nosa w nie
swoje sprawy. Ta dziewczyna, ktr podtrzymywa... Jak ona miaa na imi? Jako
dziwacznie, zreszt to nie miao znaczenia. Czsto widywano j w towarzystwie Watsona... i
innych miejscowych podejrzanych szumowin. Maa nie umiaa si trzyma z dala od
kopotw.
Ale jej przynajmniej nikt nie zamordowa, na razie. Ta kobieta leca przy rzeczce miaa
mniej szczcia. Albo, patrzc na to z innej perspektywy, miaa mas szczcia. Jeden cios
noem prosto w serce. Szybka mier. adnych ladw walki, pobicia, gwatu. Mogo by
gorzej.
Skoczy batonik i schowa papierek do kieszeni. Nie wypadao mieci. Ludzie patrzyli.
Wyda jeszcze kilka dyspozycji swoim ludziom, a wreszcie powoli, spokojnym krokiem
ruszy w stron podejrzanej czwrki. Nie bawi si w adne zakosy, wybra najprostsz drog
przez traw. Dla kadego byo jasne, dokd zmierza.
Pierwszy zmy si facet w garniturze, zaraz za nim ruda. Ostatni odszed Watson,
podtrzymujc dziewczyn w ogrodniczkach.
Ropuch umiechn si pod nosem. Tak, dokadnie tak, jak oczekiwa. Odwrci si na
picie i ruszy w zupenie przeciwn stron, ku akademikom. Po grobli z kamieni przeszed
strumyk i ju za chwil by przy tylnym wejciu do jednego z budynkw. Przystan, starajc
si wyrwna oddech. Ju nie te lata, nie ta kondycja.
Dwie pary drzwi prowadzcych na klatk schodow - i te wychodzce na trawnik przed
akademikami, i te tylne, za ktrymi wska cieka zbiegaa nad staw - znajdoway si
dokadnie naprzeciw siebie. Byy te czciowo przeszklone. Przez dwie szyby detektyw mia
wietny widok na dziewczyn w ogrodniczkach, ktra powczc nogami, wracaa do siebie.
Tak przypuszcza, e tu si pojawi. Kiedy podesza bliej, zauway, e jest bledsza ni
zwykle i bardziej przygarbiona. Morderstwo musiao ni niele wstrzsn. Kiedy otwieraa
drzwi, nawet nie podniosa gowy. Musia j zawoa, eby w ogle zauwaya jego obecno.
Na dwik gosu policjanta wreszcie spojrzaa na co innego ni chodnik lub podoga.
Ani o jot nie zmieni si wyraz jej twarzy, kiedy otwieraa tylne drzwi i wychodzia na
ciek za akademikiem.
- Tabletki na mdoci mi si kocz - szepn konspiracyjnie ropuch, zadzierajc gow,
eby sprawdzi, czy jaka wcibska persona nie wyglda przez okno. - Zaatw mi nastpn
parti.
Tabletki umoliwiay mu spoywanie z apetytem kanapek nawet na miejscu
najstraszliwszych zbrodni. Bez nich jego image twardego sukinsyna runby niechybnie. A
tego detektyw by nie znis. Nie mia rodziny, nie mia przyjaci poza innymi policjantami,
y swoj prac. I cieszy si z opini, jak mieli o nim inni.
- Bd jutro - powiedziaa apatycznie Magorzata.
O tym, czym zajmuje si moda Polka, policjant dowiedzia si przypadkiem. To bya
jedyna korzy, jak wynis z nieoficjalnej obserwacji Watsona. Dziewczyna miaa
parszyw prac, musia to przyzna. Ale sama sobie bya winna. Wpakowaa si w to
wszystko i ponosia konsekwencje, przy okazji potwierdzajc przypuszczenia ropucha, e
Watson i jego towarzystwo to podejrzane typki. Detektyw czasem marzy, e przyskrzyni ich
wszystkich, a z tej maej zrobi wiadka koronnego.
Tymczasem korzysta z jej usug bez waha i wyrzutw sumienia. Byby gupcem, gdyby
nie skorzysta.
- A ten trup? - zapyta nonszalancko. Wiedzia, e nawet jeli co mu powie, to ta
informacja nie bdzie si nadawaa do umieszczenia w raporcie. Ale to nie byo wane. On
chcia po prostu wiedzie, co si dzieje w jego miecie.
Dziewczyna prawie podskoczya na samo wspomnienie o morderstwie. Przypominaa w
tej chwili sposzon ani, przeraon i bezradn. Ale zaraz odzyskaa panowanie nad sob,
jeli tak mona byo nazwa jej zwyczajny, apatyczny i obojtny wyraz twarzy.
- To sprawa branowa - wyjania krtko. - Niech si pan nie miesza. Zadzwoni, kiedy
zlecenie zostanie zrealizowane - dodaa jeszcze, zanim wrcia na klatk schodow i wesza
na swoje pierwsze pitro.
Sprawa branowa... Ropuch przekl w duchu. Instynkt dobrze mu podpowiada. Tej
zagadki nawet nie ma co prbowa wyjani. Ci branowcy mordowali si w jego miecie,
jakby naleao do nich.
Bardzo, bardzo go to irytowao.
***
Atmosfera w domu pani Willoughby bya do tego stopnia grobowa, e nawet Kasandra i
Rashid przestali patrze na siebie spode ba. Nie zdarzyo im si to jeszcze nigdy, a
przynajmniej w cigu ostatniego roku.
Tylko kot wrki by cakowicie obojtny na wydarzenia i da uwagi i pieszczot. Nie
obchodziy go krachy giedowe, tajemnicze morderstwa ani kryzysy polityczne. By kotem i
mia swoje prawa, na psi urok! Dlatego nie spodobao mu si, gdy Magosia po prostu go
wymina.
Wszed za ni do domu i teraz kry pomidzy swoj pani a jej gomi, posykujc
gniewnie.
- Co jest nastpne w kolejnoci? - zapyta Ben, kiedy tylko zaatwiaczka usiada przy
kuchennym stole. Kuchnia pani Willoughby zmienia si w co w rodzaju bazy operacyjnej,
chyba najdziwniejszej, jak mona byo sobie wyobrazi. Rzadko kiedy szpiedzy czy agenci
siadaj przy ogromnym stole, popijaj herbat z malowanych w kwiatki filianek i podjadaj
biszkopty.
Magorzata podniosa gow. W akademiku odebraa kilka e-maili w tej sprawie, po
drodze do Kasandry wykonaa jeszcze par telefonw. Do niej te kilka osb dzwonio, cho
na szczcie nie Sebastian.
Nie wiedziaa jeszcze, jaki jest ostatni krok, ale bya coraz bliej prawdy. Bardzo
strasznej prawdy, jak to sobie uwiadomia, mylc o Sharon. Ten cay proces nie powinien
by nazywany zdobywaniem potgi, ale tworzeniem potwora.
- Nie udao mi si jeszcze ustali na sto procent, ale chyba strach.
- Strach? - zdziwi si Rashid. - Czemu akurat strach? Serce mieci w sobie najwaniejsze
uczucia, sumienie wyznacza granice moralnoci, ale strach? Kto, kto staje si coraz
potniejszy, i tak nie ma powodw si ba.
- Wrcz przeciwnie - powiedziaa Magosia bardziej pododze ni czytaczowi. - Strach
blokuje potg. Powstrzymuje od popeniania zbrodni, pozbawia ufnoci we wasne siy. Poza
tym prawdziwy potwr ma powody, eby si ba samego siebie.
- To ostatnie, co czyni czowieka czowiekiem - uzupeni Ben. - Jeli to zrobi...
- Wci nie mam potwierdzenia, e chodzi wanie o strach. A nawet jeli je uzyskam, to
nie wiem, jak dugo potrwa, zanim ustal, jak go usun. Z sercem byo atwo, plotki o jego
usuwaniu syszeli wszyscy. Z sumieniem poszo trudniej, a teraz... niemoliwe nie istnieje, ale
istnieje niewyobraalnie trudne.
- Co oznacza, e zdobdziesz t informacj - ucili czarodziej.
- Tak. Zdobd.
- A wtedy... - wtrcia si nagle Kasandra. - Co si z nim stanie?
- Bdzie najpotniejszym czowiekiem na ziemi - wyjani cicho Ben. - Nikt nie zdoa go
powstrzyma.
Potga zdobyta w ten sposb zawsze bya za. A Sebastian... on ju wczeniej nie by
najlepszym z ludzi. Zbyt ambitny, zbyt arogancki, zbyt porywczy. Peen alu o to, e
czarodziej to w rzeczywistoci najbardziej wymiewany zawd wiata. W jego rkach potga
oznaczaa zagad.
Ben wsta. Pozostaa trjka natychmiast odwrcia gowy w jego stron.
- Ustal, czy to rzeczywicie o strach chodzi - poleci Magosi. - Ale nie przekazuj mu tej
informacji, pki ci nie powiem. I pod adnym pozorem nie wychod z domu. Wy te - doda
pod adresem Kasandry i Rashida.
A potem bez adnych dalszych wyjanie zostawi ich i wyszed.
Sebastian by jego uczniem. Exeter byo jego miastem. On mia problem i on go musia
rozwiza. Za wszelk cen. To by jego obowizek.
***
Dzie duy si niemiosiernie. Magorzata po raz pierwszy cieszya si, e ma
absorbujc i czasochonn prac. Musiaa tylko przesta myle o tym, e zlecenie, ktre
wanie realizuje, pozwoli Sebastianowi osign nieskoczon potg.
Nieatwo byo o tym zapomnie, zwaszcza kiedy Kasandra odrywaa si od pasjansa i
podchodzia do okna, rzucajc przeraone spojrzenie na ulic.
Rashid nie omieszka jej od razu wytkn, e robi zbdne przedstawienie. Przecie i tak
nie wiedziaa, jak Sebastian wyglda, wic nawet gdyby go zobaczya, nie wiedziaaby, e to
on. Wrka natychmiast si nastroszya, wypominajc, e moe ma wyrok w zawieszeniu, ale
jeszcze nie tak dawno praktykowaa i NIE ZAPOMNIAA, jak rozpozna ludzi z brany. To by
tylko pocztek dugiej ktni, podczas ktrej Kasandra i czytacz marze wytykali sobie
nawzajem wszystkie wzajemne urazy, i te dawne, i te wczeniejsze. A byo ich naprawd
wiele.
W zoci prawie nie zwracali uwagi na Magosi, ktra siedziaa na sofie z telefonem przy
uchu i non stop z kim rozmawiaa. Naprawd miaa duo do zaatwienia.
W tym salonie w otoczeniu setek bibelotw, ktre zostay po poprzedniej wacicielce,
czua si, jakby prawie bya pani Willoughby. Staruszka zwyka tu spdza cae dnie przy
herbatce, biszkopcikach i zaatwianiu, przesuwajc wzrokiem po kiczowatych figurkach,
dzbanuszkach, obrazkach. Pokj najbardziej ze wszystkiego przypomina graciarni
wypenion przedmiotami sodkimi jak tona cukru. Obicia sofy i foteli, tapety na cianach,
nawet zasony byy w kwiatki. Kasandra nic tu nie zmienia poza eksmisj wypchanego
krokodyla. Zostay po nim tylko dwa haki wbite w sufit.
***
Zanim Ben Watson zdoby wszystko, co byo mu potrzebne do wykonania planu, zapada
noc. P dnia spdzi na zdobywaniu niezbdnych informacji, drugie p na przygotowywaniu
magicznych przedmiotw. W cigu kilku godzin osign to, co innym mogo zaj nawet
lata.
Nie na darmo niektrzy uwaali go za jednego z najzdolniejszych i najpotniejszych
yjcych czarodziejw. Ben by zdolny i potny. Zamiast, jak to wikszo czarodziejw,
budowa wasn chwa, ca swoj moc powica na ochron sabszych. Tak jak i teraz.
Idc ciemnymi uliczkami w stron domu pani Willoughby, rozglda si czujnie. Byo
mao prawdopodobne, eby Sebastian sprbowa go zaatakowa... Rashid mia racj,
czarodzieje byli niewyobraalnie aroganccy. Sebastianowi pewnie nawet nie przyszo do
gowy, e kto byby w stanie go powstrzyma.
Bardzo si myli. Ben mia ze sob dwa pakunki: w jednym by dugi i cienki pokrowiec,
a w drugim maleka, wyoona od rodka gbk skrzyneczka. Zawieray w sobie dwa
przedmioty, ktre mogy pokona Sebastiana teraz, pki jeszcze nie byo za pno, pki nie
zrobi ostatniego kroku.
Oczywicie tym, kto musia powstrzyma szalonego adepta magii, by Ben. Nawet nie
przyszo mu do gowy scedowa tego obowizku na ludzi z Klanu czy kogokolwiek innego.
Jego miasto, jego ucze, jego obowizek.
Czarodziej by ju na Pennsylvania Road, kiedy poczu, e kto go obserwuje. Nie
Sebastian, aura bya inna. I nie Joanna... Jej ju od dawna nie byo nigdzie w pobliu. Ben
skoncentrowa si mocniej.
Tak, wanie jego mg si tu spodziewa. W kocu popeniono zbrodni...
W bocznej uliczce nieopodal domu pani Willoughby sta zaparkowany samochd. Nie
rzuca si w oczy, tak samo jak jego kierowca, ale czarodziej ju od dawna przywyk do
obecnoci upartego policjanta. Ten sam zmys, ktry informowa go, e w pobliu jest kto z
brany, ostrzega go te przed ropuchem.
Cho ostrzega nie byo waciwym sowem. Mistrz magii nie mia powodu ba si
detektywa. By on uciliwy, nic poza tym. Policjanta naleao si pozby, zanim stanie mu
si krzywda.
Ben spokojnie doszed do domu pani Willoughby. Nie byo sensu ukrywa przed
ropuchem, dokd idzie, detektyw i tak nie mia szans odkry prawdy. Mg tylko chodzi w
kko po wasnych ladach.
Czarodziej niekiedy troch mu wspczu. Przecie obaj chcieli robi dokadnie to samo:
chroni swoje miasto. Ben by w tym po prostu o wiele lepszy.
- Masz due lustro? - zapyta Kasandr, gdy tylko otworzya mu drzwi.
- Mam - odpara zaskoczona.
Mag zerkn na stojcy w holu zegar. Dochodzia jedenasta. Do pnocy byo jeszcze
troch czasu.
- Przygotujesz wszystko? - spyta stojc w drzwiach do kuchni Magosi.
Zaatwiaczka zauwaya spojrzenie, jakie rzuci na tarcz zegara.
- Nie pamitam inkantacji - przyznaa. - Mam j w akademiku nagran na iPoda.
Magiczne zaklcia w formie MPtrjek... Ben z trudem powstrzyma umiech. Branowa
opinia publiczna miaa chyba racj, czarodzieje byli niereformowalnie zacofani. Po co
wkuwa zaklcia nocami, jeli wystarczy zainwestowa w odtwarzacz?
- Nie szkodzi - powiedzia mag. - Znam wszystko na pami.
Do zebranej w holu grupki doczy Rashid, domagajc si wyjanie. To, e ich nie
otrzyma, nie poprawio mu humoru. Zaatwiaczka znika na pitrze prowadzona przez
Kasandr do pokoju, w ktrym stao najwiksze lustro, a Ben upar si, e musi
pomedytowa. Czytaczowi marze zosta do towarzystwa tylko kot wrki, ktrego, tak jak i
jego wacicielki, nie znosi.
***
Podczas wzywania lustrzanki w pokoju moga znajdowa si tylko jedna osoba, eby nie
wprowadza chaosu w liczbie odbi. Magosia czekaa za drzwiami razem z Kasandr i
Rashidem, ktrzy uparli si przynajmniej widzie, co si dzieje, skoro nie dane im byo
wiedzie. Wszyscy troje toczyli si w dugim, ciasnym korytarzyku oparci o wyklejane
liliow tapet ciany i spogldali na swoje zegarki. Czas duy si niemiosiernie.
Pi minut po tym, jak zegar wybi pnoc, z pokoju wyszo dwch Benw.
- Ktry z was?... - Kas rozejrzaa si bezradnie. Obaj mczyni wygldali identycznie,
poczwszy od jasnych wosw i bkitnych oczu, a skoczywszy na kadej jednej zmarszczce
na brzowych spodniach.
Zaatwiaczka nie miaa takich problemw. Jeden z czarodziejw mrugn do niej
figlarnie. To musiaa by lustrzanka.
- Po co ci sobowtr? - zapyta czytacz marze.
- Przed domem czatuje policjant - wyjani czarodziej stojcy po lewej. - Moje odbicie go
std odcignie. Nie chciabym, eby zobaczy za duo albo eby co mu si stao.
- A co z Sebastianem? - zaniepokoia si wrka. - Czy on nie wemie... tego... jego za
ciebie? Nie skrzywdzi go?
- Czarodzieje nie nabieraj si na magi lustrzanek - powiedziaa Magorzata, machajc
na poegnanie odbiciu, ktre najwidoczniej otrzymao ju od Bena szczegowe instrukcje i
teraz schodzio na d.
- A co z Sebastianem? - Rashid wrci do sedna sprawy.
- Myl, e dam sobie z nim rad - zapewni spokojnie czarodziej.
- Jak? - czytacz marze i wrka zadali to pytanie jednoczenie. Tylko Magosia milczaa.
Nie wiedziaa dokadnie, jak mona powstrzyma modego czarodzieja. Ale podczas
caodziennego zaatwiania informacji o ostatnim etapie zdobywania potgi natkna si na
pewne wskazwki. Miaa swoje podejrzenia i uznaa, e rozsdniej byoby ich nie ujawnia.
- Pniej wam wyjani - obieca Ben. - Teraz musz porozmawia z Magorzat. Sam -
doda.
Kasandra i Rashid wygldali na lekko uraonych, ale nie protestowali, gdy czarodziej
zaprowadzi zaatwiaczk do salonu i zamkn drzwi. Wskaza jej miejsce na sofie, a sam
usiad na fotelu. Przez chwil nic nie mwi, spoglda tylko w stron okna. Magosia
domylia si, e czeka, a lustrzanka odcignie policjanta.
Po kilku minutach Ben odwrci wzrok od owietlonej latarniami ulicy.
- Musisz wywabi Sebastiana - wyjani. - Sprawi, eby by w okrelonym miejscu o
okrelonym czasie. Przy jego mocy to niemoliwe, ebym go sam znalaz. Musisz mi pomc.
- Jak? - Zaatwiaczka poczua si bezradna. Nie miaa pojcia, co moe nakama
modemu... a waciwie tak potnemu czarodziejowi. Jednak wygldao na to, e Ben ju
sobie wszystko przemyla.
- Zadzwo do niego - powiedzia. - Powiedz, e masz informacj, ktrej potrzebuje, i
umw si z nim na spotkanie, najlepiej nad rzek. O tej porze powinno tam by ju pusto.
- Informacj mog mu przekaza przez telefon - zauwaya przytomnie Magosia. - Po co
miaabym si z nim spotyka? Bdzie wiedzia, e to podstp.
- Masz racj. - Mistrz magii zmarszczy brwi. Zastanawia si przez chwil. - Powiedz, e
masz co dla niego. Co, co pozwoli mu zrobi trzeci krok.
- Zorientuje si, e kami - zaprotestowaa zaatwiaczka. - To potny czarodziej,
nieatwo takiego nabra.
- Pomog ci. Nie zorientuje si. - Ben wycign do. Magorzata z wahaniem podaa mu
swoj. Poczua lekkie mrowienie w czubkach palcw, tam gdzie pyna magia.
Drug rk signa po telefon. Wybraa numer.
- To ja - odezwaa si szybko, nie dajc Sebastianowi doj do sowa. - Zaatwiaczka.
Wykonaam zlecenie i... mam dla ciebie co jeszcze. Co, co umoliwi ci zrobienie ostatniego
kroku.
W suchawce usyszaa jakby parsknicie miechem.
- Jaki jest ostatni krok? - zapyta.
- Trzeba pozby si strachu - odpara natychmiast Magosia. - To zakoczy przemian.
Musisz pozby si strachu, a potem spojrze w lustro. - cisna mocniej do Bena. - Gdy
spojrzysz na swoje odbicie, na swoje nowe odbicie, zyskasz ca potg.
- A dlaczego TY chcesz mi pomc? - w jego gosie sycha byo ironi.
- Zostao mi jeszcze dziewi lat kontraktu... Wolaabym je spdzi spokojnie, nie
naraajc si potnym ludziom. Nie jestem gupia, wiem, skd wieje wiatr. Wol mie
przyjaci po waciwiej stronie.
- Rozsdny argument - przyzna Sebastian.
- Spotkajmy si za p godziny nad rzek. Przy zabytkowych dziaach - zaproponowaa
szybko.
- Zgoda. Ale pamitaj, maa, przeraona dziewczynko, ja nigdy nie bd twoim
przyjacielem.
Magosia wyczya telefon. Przez ca rozmow patrzya Benowi w oczy i ciskaa jego
do bardzo, bardzo mocno.
- Zaatwione - powiedziaa, umiechajc si sabo.
- Dzikuj. - Czarodziej wsta z fotela i sign po swoje pakunki. - Dopilnuj, eby adne
z nich za mn nie szo. - Wskaza brod drzwi kuchni, z ktrych dobiegay odgosy kolejnej
ktni Kasandry i Rashida.
***
Ani wrka, ani czytacz marze nie przyjli dobrze informacji, e Ben wyszed zmierzy
si z Sebastianem i nie raczy adnemu z nich nic powiedzie. Jeszcze bardziej rozzocio
ich, e Magorzacie nie przyszo do gowy dokadnie go wypyta, zanim znikn. A ju do
furii doprowadzi ich fakt, e adne z nich, legalnie czy nielegalnie, nie mogo przeczyta
myli zaatwiaczki. Pracownicy Korporacji byli odporni na takie inwazje, a uycie
jakiejkolwiek formy przymusu, psychicznego czy fizycznego, wizaoby si ze cigniciem
komanda z ubezpieczalni. Na to adne z nich nie miao ochoty, zwaszcza Kasandra, ktra
cho bardziej elastyczna w podejciu do prawa, miaa na karku wyrok i za adne skarby
wiata nie chciaa drugiego procesu.
Oboje popukali si tylko w czoo i przestali rozmawia z Magosi. Kryli od drzwi
wyjciowych do kuchni niczym dwa spogldajce na siebie nienawistnie spy.
Czarodziej wyszed krtko po pnocy, a mniej wicej dwie godziny pniej rozleg si
dzwonek do drzwi. Rashid, ktry by akurat najbliej, pobieg otworzy. Podekscytowana
Kasandra prawie siedziaa mu na plecach. Magorzata odepchna kota, ktremu kilkanacie
minut wczeniej udao si wreszcie skupi na sobie jej uwag, i wysza do holu.
W drzwiach stan Ben. Nie byo po nim wida adnych ladw walki z potnym
przeciwnikiem. Wyglda dokadnie tak samo jak kilka godzin wczeniej.
Rashid spojrza na przyjaciela podejrzliwie. Co mu si nie zgadzao. Spotka takiego
wroga jak Sebastian i wrci ot tak, bez choby naddartego rkawa czy plamy na swetrze?!
Za jego plecami wrka zakrya sobie doni usta, aby stumi krzyk.
- Masz krew na rkach - powiedziaa przeraona Kasandra, spogldajc na czarodzieja,
jakby proszc, eby zaprzeczy.
- Oszalaa? - zruga j Rashid. - On nie ma nic na rkach! Patrz! - Wskaza donie Bena.
Tak jak i jego ubranie byy czyste. A mimo to Kas przesuwaa wzrokiem od stp czarodzieja
a do czubka jego gowy, jakby cay by unurzany we krwi.
- Jestem wrk - sykna do czytacza marze. - WIEM, CO WIDZ.
Czarodziej nadal tylko sta w drzwiach i milcza, jakby czekajc na nieuchronne.
- Zabie go - stwierdzia Kasandra. W jej gosie sycha byo mieszanin zadziwienia,
moe nawet podziwu, ale te lk. Oto Ben, ktrego wszyscy znali, znik. Zastpi go kto
inny. Kto, kto mia krew na rkach. Morderca.
- Nie byo innego wyjcia - zabrzmiao to tak, jakby prbowa desperacko jako si
usprawiedliwi, ale jednoczenie zdawa sobie spraw, e adnego usprawiedliwienia nie ma.
- Zrobiem, co byo konieczne. Powstrzymaem go.
Wrka oderwaa wzrok od doni czarodzieja, swetra, spodni, na ktrych szukaa
niewidocznych dla innych ladw zbrodni.
- A kto powstrzyma teraz ciebie? - zapytaa mikko. - Teraz, kiedy przekroczye granic?
Kto ochroni miasto przed tob?
Odwrcia si i odesza w gb domu, zostawiajc Bena za spuszczon gow.
- Nie suchaj jej - w gosie Rashida byo sycha ca niech, jak odczuwa do
Kasandry. - Co ona moe wiedzie o magicznych pojedynkach?! Zabie go... i dobrze.
Okolica jest bezpieczna, ty wygrae w honorowej walce.
Czytacz marze wbija wzrok w tandetny obrazek uoony z suszonych kwiatw, jakby
jeszcze nie by gotowy, by spojrze Benowi w twarz. A szkoda, bo zobaczyby, jak bardzo
czarodziej chce wyjani Rashidowi jego pomyk - i jak ciko mu byo do tego si zmusi.
- To nie bya honorowa walka - powiedziaa powoli Magosia. Szukajc informacji o
trzecim kroku, przy okazji dowiedziaa si wiele o potdze, jej nosicielach i ich sabych
punktach. - Kogo, kto zrobi ju dwa kroki na tej drodze, nie da si pokona w uczciwej
walce. Kogo takiego mona zabi tylko z zaskoczenia, ciosem... a raczej strzaem w plecy.
Rashid jej nie uwierzy, to byo jasne. Ben by najbardziej honorowym, porzdnym
czowiekiem, jakiego zdarzyo mu si spotka. By ostoj dobra, ostatni osob, ktra
zrobiaby co niewaciwego. Niemale wzorem, ideaem: oddany swojej misji, niestrudzony
bohater. Kto taki nie zachodzi ludzi od tyu, eby ich zamordowa. Ale zanim czytacz
marze zdy zakrzycze zaatwiaczk, odezwa si czarodziej:
- Dmuchawka i krysztaowe strzaki.
- Krysztaowe... - powtrzy Rashid. Wydawa si lekko otpiay.
- Kryszta jest czysty, niewinny, perfekcyjny - wyjani Ben. - Jest przeciwiestwem
czowieka bez serca, bez sumienia. Tylko ostrze wykonane z idealnego krysztau mogo zabi
Sebastiana. Nieatwo byo je zdoby.
- Zaatwiabym ci takie w godzin. Wystarczyo zadzwoni - wtrcia Magorzata. Ona w
przeciwiestwie do czarodzieja i czytacza marze nie okazywaa adnych emocji. Nie
dlatego, e pozostaa obojtna na to wszystko, co si stao, ale poniewa BEZPIECZNIEJ byo
pozosta obojtn. Ju i tak za bardzo przejmowaa si mierci Sharon.
- Nie chciaem, eby czua si wspodpowiedzialna - odpar czarodziej.
- Dziki za trosk, ale ja i tak nie jestem za nic odpowiedzialna. Mam to zapisane w
kontrakcie. Czasem tylko o tym zapominam.
Wiedziaa, jak bardzo Ben jej zazdroci w tej chwili. Tego, e dziewczyna nie nosi na
ramionach tego ciaru, ktry jego bdzie ju zawsze przygniata. Odrzuci swj honor w
imi... w imi honoru wanie i w swoim wasnym mniemaniu zrwna si w ten sposb z
Sebastianem. N wbity w plecy druidki, strzaka trafiajca niczego si niespodziewajcego
modego adepta - czym jedno rnio si od drugiego?
Koniecznoci.
- Rozumiesz - bardziej zapyta, ni stwierdzi, czarodziej. Cho nie chodzio mu wcale o
zrozumienie, ale o przebaczenie. Tyle e tego nikt nie mg mu udzieli.
- Rozumiem - przywiadczya Magosia. To byo wyjtkowo nie fair wymaga od niej
zrozumienia i prawie akceptacji morderstwa. Ale do kogo mia si z tym zwrci, jak nie do
zaatwiaczki? Ona najlepiej wiedziaa, e czasem po prostu trzeba co zrobi i ju. Z t
rnic, e z niej regulamin Korporacji zdejmowa odpowiedzialno za konsekwencje.
Rashid odchrzkn. Przesta ju liczy kwiatki na tapecie, patrzy teraz na nich, jakby
nic, ale to nic si nie stao. wietnie udawa. W kocu by prawdziwym angielskim
dentelmenem.
- Zostawmy to na razie, dobrze? - zaproponowa. - Zrobie, co byo trzeba, i na tym
poprzestamy. O reszcie najlepiej zapomnie. Wszyscy potrzebujemy odpoczynku.
Powinnimy wrci do domw i si przespa.
Magorzata i Ben w milczeniu skinli gowami. Pod jednym wzgldem czytacz marze
mia racj - potrzebowali snu.
***
Ostatnie pocignicie pdzla. Zaatwiaczka odetchna z ulg. Szara koperta, jak to
zdecydowanie zbyt czsto bywao, zostaa wsunita pod jej drzwi niemal w ostatniej chwili,
ledwie godzin przed zachodem soca. A do tego ko sta kawaek od akademika, pod
miejskim wizieniem. Na dojcie do niego Magorzata zmarnowaa pitnacie minut i niele
si przy tym zdyszaa. Jakby tego byo mao, wzr wymaga precyzji.
Dziewczyna odsuna si o krok, eby podziwia swoje dzieo. Pltanina czerwonych linii
na czarnym tle. Labirynt.
Nie prbowaa powstrzyma skrzywienia ust. Ostatnio wiadomoci staway si coraz
bardziej enigmatyczne. mier Sharon musiaa wywrze na nie jaki wpyw.
Magosia pozamykaa puszki z farbami, schowaa pdzle. Nawet nie drgna, kiedy za jej
plecami rozleg si ttent kopyt. Malowany ko gdzie pogalopowa, a ona nawet si za nim
nie obejrzaa. Zebraa swoje rzeczy i ruszya z powrotem do akademika. Miaa jeszcze dwie
godziny do spotkania z Dominikiem. Umwili si w jednym z pubw blisko kampusu na
jedno niezobowizujce piwo. Zaatwiaczka bya ciekawa, czy tym razem zdy oprni
cho p kufla, zanim praca j dopadnie.
Moe tak, moe nie. To nie miao znaczenia. Wane, e prbowaa.
Sza pogrona we wasnych mylach, pki prawie si z kim nie zderzya. Podniosa
gow, rzucajc jednoczenie przeprosiny. Zamylony mczyzna, na ktrego wpada, zrobi
to samo.
To by Ben.
Umiechna si do niego uprzejmie jednoczenie na powitanie i poegnanie. On te si
umiechn blado i z wysikiem. Magosia ju miaa pj w swoj stron, gdy nagle poczua,
e musi mu zada jedno jedyne pytanie.
- Czy... - urwaa. Moe lepiej byo nie pyta.
- ...gdyby daa mi namiary na tego czowieka, ktry odzyska serce, byoby inaczej? -
dokoczy za ni Ben. - Czy on mgby mi pomc powstrzyma Sebastiana przed
podaniem t ciek? Nie wiem.
Zaatwiaczka pokiwaa gow.
- A czy... - teraz to Ben si zawaha, ale cign dalej: - Czy gdyby teraz, wiedzc, co si
stao, moga cofn czas i poda mi jego imi, adres, numer telefonu, cokolwiek, zrobiaby
to?
Magorzata nie odpowiedziaa od razu. Zastanawiaa si kilka minut, wreszcie
powiedziaa cicho, ale pewnie:
- Nie.
Czarodziej skin gow, dajc znak, e przyjmuje jej odpowied do wiadomoci, i ruszy
w swoj stron. Zaatwiaczce nie pozostawao nic innego, jak te sobie pj. Nie miaa
zamiaru z puszkami farb w doniach stercze na rodku chodnika cae ycie, rozwaajc
wasne sowa. W ogle nie zamierzaa ich rozwaa.
Sza przed siebie, ale ju nie wbijaa spojrzenia w chodnik. Nie planowaa si z nikim
wicej zderza. Miaa nadziej, e droga do akademika upynie jej spokojnie i w samotnoci.
Oczywicie zdya przej najwyej dwa skrzyowania, kiedy nagle z ciemnoci wyoni
si ludzki ksztat. I to ksztat wyjtkowo atrakcyjny.
Tylko jedna osoba nosia czer z tak nonszalanck wytwornoci. Tylko jedna osoba
miaa oczy, w ktrych chciao si uton, i usta wrcz nakazujce, by ich dotkn.
Tak si skadao, e ta sama osoba chowaa za tymi zmysowymi wargami par ostrych
kw i posiadaa niesamowity magnetyzm, ktry na Magorzat kompletnie nie dziaa. C,
to by po prostu jeden ze skutkw ubocznych jej pracy.
- Wrciem - oznajmi pogodnie Phillip. - Nie cieszysz si?
Zaatwiaczka patrzya na niego w milczeniu. Nic si nie zmieni. By przystojny,
uwodzicielski, zawsze lekko ironiczny. W kciku ksztatnych ust zabkaa si kropelka krwi,
jedyne wiadectwo jego prawdziwej tosamoci.
Magosia signa do kieszeni po chusteczk. Podesza o krok bliej i otara mu usta.
Wampira nie byo w miecie od kilku miesicy, a teraz nagle wrci - niewiadomy tego, jak
wiele si stao i e sam by przyczyn wielu z tych wydarze.
- Wszystko si zmienio - powiedziaa smutno zaatwiaczka. - Wszystko.
A potem odesza w stron kampusu przygarbiona, ze spuszczon gow. Nie obejrzaa si
ani razu, chocia on za ni patrzy. Jeszcze dugo czua na plecach jego wzrok, nawet gdy
skrcia w Pennsylvania Road, gdzie nie mg ju jej widzie. Wampir przenika oczami
ciemno, ale nie ciany budynkw.
Da sobie spokj. Nie szed za ni. To dobrze. Zaatwiaczka chciaa by sama. Ludzie
chyba niewiadomie spenili jej yczenie, bo ulica bya pusta. adnych studentw
wracajcych z pubu. adnych takswek. Nikogo.
Prawie nikogo. Tam, gdzie tunelem pod ulic przebiegay tory, kto sta. Kto, kogo
Magorzata dobrze znaa.
Nie przypieszya kroku, wrcz przeciwnie, zwolnia.
Przy murku, spogldajc w d, na szyny, staa Sharon. Jak zwykle miaa na sobie lekkie i
zwiewne szaty, jak zwykle wosy miaa ostrzyone prawie do skry. Jak zawsze bya
perfekcyjnie pikna.
I martwa.
Janeeyere siedzia obok niej, wcale nie wzruszony tym, e jego towarzyszka ju nie yje.
A przecie zwierzta powinny zauwaa takie rzeczy.
Bansh na pewno zauwaya. Od mierci Sharon zdawaa si zawsze krci w pobliu
druidki. Jakby nagle znalaza swoje miejsce.
Kiedy Magosia bya ju bardzo blisko, Sharon odwrcia si. Nic si nie zmienia, tylko
jej oczy... Zwierciada duszy, jak mwi niektrzy.
Oczy druidki byy bez wtpienia martwe.
Zaatwiaczka znowu powinna czu si winna. Miaa powody, jeszcze powaniejsze ni
ostatnio. Tym razem konsekwencj jej zlecenia bya mier Sharon. Ale kontrakt zmazywa
winy. Jakkolwiek brutalnie by to zabrzmiao, Magorzata miaa zamiar si tego trzyma.
- No i masz swoje zo - powiedziaa Magosia nieco bardziej zoliwie, ni zamierzaa.
- Jeszcze nie - rzeka melodyjnie druidka. - Ono jeszcze nie nadeszo. Ale jest coraz
bliej.
ZAPISANE
Kady z brany wiedzia, e horoskopy i wrby publikowane w gazetach i stawiane
przez domorosych wrw byy nic niewarte. A nieuwiadomieni ludzie, wierzc w ten
pseudometafizyczny bekot, utrudniali sobie i innym ycie. Jedna z ofiar tej naiwnoci,
jasnowosa kobieta palca papierosa za papierosem, staa teraz przed zaatwiaczk, kipic
oburzeniem, wciekoci i rozczarowaniem. - Poszed do wrki! - wykrzykiwaa nerwowo.
- Powiedziaa mu, e nie mamy szans! - cigna, krcc si w miejscu. Wida po niej byo,
e dla ukojenia nerww najchtniej podjaby marsz w t i z powrotem. Tylko trudno byoby
skada zlecenie z odlegoci kilku metrw. Kaczki krcce si wok stawu spojrzay na
kobiet z dezaprobat. Nie to, e obawiay si skutkw biernego palenia, ale ta nerwowa
blondynka nie miaa ze sob nic, czym mogaby je nakarmi.
- A on ze mn zerwa! Na dobre!
Magorzata pokiwaa gow. Wiedziaa ju, e ta cakiem atrakcyjna trzydziestolatka,
aktualnie bardzo nieszczliwa, miaa na imi Steph. A przyczyn jej przygnbienia bya
pewna niebranowa wrka w rednim wieku, zestaw kart tarota i naiwno narzeczonego.
Tydzie wczeniej mczyzna odwiedzi niejak madame Josephine, ktra modulowanym
gosem poradzia, eby unika jasnowosych kobiet i przez kilka najbliszych lat skupi si na
karierze, a nie na zwizkach.
Narzeczonemu Stephanie te sowa zapady gboko w pami. Rozwaa je przez ca
noc, a z samego rana zerwa ze swoj dziewczyn i zacz bra nadgodziny.
Kobieta nie przyja dobrze wiadomoci o nagym zerwaniu. Waciwie to przyja j
bardzo le, urzdzia okropn scen, ktra tylko upewnia mczyzn, e wrka miaa
absolutn racj. Od jasnowosych kobiet naleao si trzyma z daleka.
Madame Josephine zapomniaa mu jednak wspomnie, e jasnowose kobiety, a
przynajmniej ta jedna, s wyjtkowo stae w uczuciach, uparte i zdeterminowane. Stephanie
nie poddaa si rozpaczy, ale zacza aktywnie poszukiwa sposobu, aby co zrobi ze swoim
byym narzeczonym. Istotnie, okaza si naiwnym i niewartym jej gupkiem, ale kochaa go
najbardziej na wiecie. Dotarcie do zaatwiaczki zajo Stephanie sze dni, w cigu ktrych
zdya wypali dwiecie szesnacie papierosw. Wczeniej ograniczaa si do p paczki
dziennie.
- Zaatw, eby wrci - zadaa od Magorzaty. - eby usysza inn przepowiedni, tak,
ktra mu powie, e bdziemy y dugo i szczliwie.
Zaatwiaczka skina gow i wstaa z awki.
- Zadzwoni, jak zlecenie zostanie zrealizowane - powiedziaa, wsadzajc rce do
kieszeni ogrodniczek.
Zostawia zdenerwowan Steph w towarzystwie kaczek i wrcia do akademika. Na
schodach spotkaa jednego ze swoich wsplokatorw, ktry rozpoznawszy natychmiast
przygarbion sylwetk w bluzie i workowatych spodniach, rzuci jej szybkie: How are you?
i nie czekajc na regulaminow i nieszczer odpowied, popdzi dalej.
Mieszkacy pitra Magosi ju dawno zrezygnowali z prb nawizania z ni rozmw. Ta
dziwna Polka i tak nigdy nie miaa czasu zamieni z kimkolwiek wicej ni trzy sowa.
Zwykle po trzydziestu sekundach dzwonia jej komrka i dziewczyna musiaa gdzie lecie.
Kto wyrazi kiedy przypuszczenie, e moe dorabia sobie jako rozchwytywana call-girl, ale
koledzy wymieli go, bo ogrodniczki i trampki nie pasoway do tego zawodu. Cho po tym,
jak nagle wyjechaa, troch si zmienio. Wrcia jakby spokojniejsza, bardziej
skoncentrowana.
Nikomu nie przyszo do gowy, e pod spokojem kryje si ocean problemw. Magorzata
usiowaa znale sposb na wypltanie si z kontraktu. Kad woln chwil powicaa na
studiowanie swojej umowy i przepisw Korporacji. Z kadym przeczytanym paragrafem
coraz wyraniej zdawaa sobie spraw, e nie ma tam adnej luki.
Ale mimo to szukaa dalej. Potrzebowaa jakiego hobby albo przynajmniej nadziei, e
tym, co j czeka, nie bdzie dziewi lat zaatwiania.
No i by jeszcze Dominik. Zawsze cieszy si na jej widok i cierpliwie znosi kolejne
randki przerywane telefonami. Twierdzi, e jej praca nie stanowi problemu, on moe czeka
do koca kontraktu, zanim wreszcie uda im si pj razem do kina i obejrze wsplnie
wicej ni p filmu.
Teraz naleao zatroszczy si o to, eby chwilowo byy narzeczony Steph doszed do
podobnych wnioskw. Magosia zamkna si w swoim pokoju i usiada na ku z notesem
na skrzyowanych nogach. Musiaa wymyli plan.
W zasadzie widziaa tylko dwie moliwoci. Po pierwsze, moga zatrudni drug wrk,
eby wygosia konkurencyjne proroctwo. Niestety, facet mg nie uwierzy. Niewykluczone,
e trzeba by mu byo lekko zmodyfikowa pami, osabi wspomnienie madame Josephine.
Magorzata nie lubia si babra w modyfikacjach wspomnie, zwaszcza tych ju nie cakiem
wieych. Prawie nigdy nie obywao si przy tym bez neurologa.
Istniaa te druga opcja: w jaki sposb cofn czas i zmusi madame Josephine do
zmodyfikowania przepowiedni albo po prostu podstawi inn wrk w jej miejsce. Z tym
ostatnim nie byoby problemu, Kasandra wietnie si nadawaa, a solidny przelew z konta
Korporacji na pewno by j przekona do waciwego zinterpretowania tego, co mwi karty.
Ale podr w czasie...
Podczas gdy zaatwiaczka gboko rozmylaa, jej donie spoczyway na notesie z
adresami. Gumki recepturki zdja ju wczeniej, pozwalajc upchnitym midzy okadkami
lunym kartkom lekko si spomidzy nich wysun. Jeden z papierkw wypad cakiem i
przylgn do palca Magorzaty. To bya maa ta karteczka samoprzylepna. Dziewczyna
oderwaa j i z lekkim zaskoczeniem spojrzaa na notatk zapisan jej wasnym charakterem
pisma.
Na samej grze widniao imi Dawid i chyba profesja: chodzcy-po-czasie. Nie
przypominaa sobie spotkania z nikim takim. Jeszcze bardziej zdumia j nabazgrany na dole
dopisek: Jestem winna 1 przysug. Na pewno sama to napisaa, ale kiedy? Nie
przypominaa sobie niczego takiego.
Poczua ciekawo. Co te takiego mg dla niej zrobi ten chodzcy-po-czasie, e miaa
u niego dug? I czy naprawd by w stanie chodzi po czasie, na przykad wstecz o siedem
dni? Coraz bardziej zaintrygowana postanowia, e zaatwi zlecenie Stephanie w ten drugi
sposb.
eby to zrobi, musiaa przede wszystkim sprawdzi, czy ten Dawid naprawd umia
podrowa w czasie. Signa po swoj komrk i wybraa numer.
- Chodzcy-po-czasie? - zapytaa, gdy usyszaa po drugiej stronie gbokie: Halo?.
- Zaatwiaczka? - odpowiedzia jej rozmwca.
- Znamy si?
- Nie, nie w tym czasie.
- Ale jestem ci winna przysug. Za co?
- Za uratowanie wiata. Chcesz zna szczegy?
Magorzata zastanowia si szybko. Czy chciaa wiedzie? Nie do miaa problemw bez
wiadomoci, e z jakiego powodu bya powizana z potencjaln zagad?
- Nie - zdecydowaa si. - Chc wiedzie, czy naprawd potrafisz chodzi po czasie?
Jeste w stanie cofn si o tydzie?
- Bez najmniejszego problemu.
- Nie spowoduje to adnych zawirowa? - upewnia si na wszelki wypadek zaatwiaczka.
Temat podry w czasie budzi w niej dziwny niepokj. - Wiesz, paradoksu pradziadka albo
czego takiego...
Dawid rozemia si. Dziwnie to brzmiao, jakby sztucznie. Jak miech kogo, kto
nauczy si mia, obserwujc, w jaki sposb robi to inni.
- Mwisz zupenie tak, jakby wiedziaa, w jakich okolicznociach ostatnio si
spotkalimy. A jeli chodzi o twoje pytanie, odpowied brzmi: nie. Mnie nie obowizuj
prawa fizyki. Mog si dowolnie cofa albo wybiega naprzd. Nie spowoduje to adnych
problemw w czasoprzestrzeni. W przeciwiestwie do tradycyjnych wehikuw czasu. -
Znowu si zamia.
...Jakby wiedziaa, w jakich okolicznociach ostatnio si spotkalimy - powtrzya w
mylach Magosia. Ten go albo cierpia na permanentne deja vu, albo wraz z nim
podrowaa ju w czasie, w innym czasie i pewnie dlatego nic nie pamita.
- A moesz kogo ze sob zabra? - Sama myl o tym, e znowu co zrobi i zaraz o tym
zapomni, wyprowadzaa j z rwnowagi.
- A masz skafander astronauty?
- Co? - Zaatwiaczk lekko zatkao. Co mieli astronauci do podry w czasie? Przecie
powiedzia, e on podruje inaczej ni wehikuy czasu... Skafander naleao nosi w rakiecie
- tym wanie si przemieszcza?
- Inaczej nie przeyjesz kroku w przestrze kosmiczn - wyjani. - Przemieszczam si w
czasie dziki temu, e wystarczy mi zrobi jeden krok, eby znale si na horyzoncie
zdarze.
- To ma co wsplnego z przestrzeni kosmiczn? - Magosi co si zaczo kojarzy.
Kiedy chyba o tym czytaa... nie, widziaa jaki serial science fiction.
- Horyzont zdarze znajduje si na skraju czarnej dziury. W przestrzeni kosmicznej -
powiedzia z naciskiem.
- Czarna dziura wszystko wsysa - przerwaa mu zaatwiaczka. To wiedziaa na pewno. Z
telewizji, rzecz jasna. Kady szanujcy si serial science fiction mia przynajmniej jeden
odcinek o czarnej dziurze. A poniewa kiedy, przy okazji mczcej j dwa tygodnie grypy,
zaatwiaczce zdarzyo si spdzi dziesi dni przed telewizorem w towarzystwie
brazylijskich telenowel, teleturniejw na licencji i powtrek Star Treka, w sprawie czarnych
dziur moga uchodzi za eksperta. W sprawie mskich imion dwuczonowych zaczynajcych
si od Juan te.
- Nie mnie. Ani nikogo, kogo trzymam - uspokoi j Dawid. - Masz ochot na podr w
kosmos?
- MAM OCHOT wyplta si z tego przekltego kontraktu, a na razie MUSZ zrealizowa
zlecenie, ktre wymaga cofnicia si w czasie o tydzie - oznajmia. - I chyba najlepiej
bdzie, jeli zabierzesz mnie ze sob. I moe jeszcze kogo.
- Zapowiada si caa wycieczka - zaartowa. - Kiedy bdziesz miaa skafandry, zadzwo.
Znajd dla ciebie woln chwil. - Rozczy si, zanim Magosia zdya cokolwiek
odpowiedzie.
Dziwny facet. Sprawia wraenie, jakby mia si w gbi ducha z artw zrozumiaych
tylko dla siebie. Moe tak wanie byo? I najwyraniej zna zaatwiaczk. aowaa, e nie
wie skd. To nie byo a takie wane, ale poczuaby si lepiej. Niestety, jej dobre
samopoczucie nie byo najwaniejsz spraw na wiecie. Waniejsze byo zlecenie Stephanie.
A dziki chodzcemu-po-czasie Magorzata moga je stosunkowo szybko zrealizowa.
Musiaa tylko zdoby dwa skafandry kosmiczne i nakoni Kasandr do wsppracy. Obie
rzeczy powinny by banalnie proste. Z wrk najlepiej byo porozmawia osobicie, a
spraw skafandrw powinien zaatwi jeden e-mail do wanej szychy w NASA. Magosia
zaja si pisaniem wiadomoci, a brod jednoczenie podtrzymywaa suchawk telefonu.
Musiaa si upewni, e Kas jest w domu.
- Hallo?
Bya. Nie musiaa si nawet przedstawia. Nikt inny nie wymawia banalnego hallo w
sposb, ktry mia oznajmia rozmwcy: Ja znam tajemnice tego wiata i pozawiata te.
- Wpadn za dziesi minut - oznajmia Magorzata. - Mam spraw do omwienia.
Dokoczya e-maila i wysza z akademika, starannie zamykajc za sob drzwi do swojego
pokoju. Pod metalow plakietk z numerkiem widniaa przyczepiona pinesk kartka z
komunikatem: Prosz nie sprzta. Uniwersyteckie sprztaczki, gdyby kiedykolwiek
zajrzay do rodka, byyby mocno zadziwione. Kady zreszt byby zadziwiony. Pokj
Magosi nie przypomina miejsca zamieszkania studentki, tylko kwater gwn jakiego
tajnego stowarzyszenia z gatunku tych, ktre walcz ze zymi rzdami ukrywajcymi przed
szarym ludem straszn prawd o wszystko jedno czym. Z t rnic, e w przeciwiestwie do
czonkw takich stowarzysze zaatwiaczka bya w stanie w cigu kilku dni odkry kady
najbardziej skrywany rzdowy sekret. Jeli tylko wymagao tego zlecenie.
Na korkowej tablicy wiszcej nad biurkiem i na wszystkich cianach miaa
poprzyczepiane setki mniejszych i wikszych kartek. adnych zdj, same wydruki:
regulamin Korporacji, lista spraw do zrobienia, kodeksy honorowe poszczeglnych grup
branowych... Masa rzeczy, ktra wprawiaby w osupienie kadego niewiadomego prawdy
czowieka.
Magorzata nie moga takiego osupienia ryzykowa, wic do jej pokoju nikt nie mia
wstpu. Sowo nikt byo w tym wypadku na tyle elastyczne, eby pomieci Phillipa,
lustrzank, przynajmniej dwoje ludzi z Klanu i ostatnio Dominika.
Wci nie udao im si pj na porzdn randk. Tyle e to ju nie miao nic wsplnego
z prac Magorzaty. Gdyby chciaa, przepracowaaby dwa, trzy dni jak szalona i z ca
pewnoci wygospodarowaaby jeden wolny wieczr na dwa tygodnie. Skoro tego nie zrobia,
to chyba znaczyo, e nie chciaa?
Chyba nie chciaa. Uczciwiej byoby mu o tym powiedzie, ale na to zaatwiaczka nie
moga si zdoby. Potrzebowaa Dominika, a waciwie nie jego, tylko wiadomoci, e ma
jakie nawet ndzne, ale prywatne ycie. e jest co poza jej prac.
Dojcie do domu pani Willoughby, ktry od prawie roku wynajmowaa Kasandra, zajo
Magorzacie pi minut. Na ulicy penej szeregowych, wyjtych z jednej formy rezydencji
dom poprzedniej zaatwiaczki zdecydowanie si wyrnia. Peno na nim byo wszystkiego:
mia dwie wieyczki, kilka wykuszowych okien, par witray w ryczki, a take cakiem
pokanych rozmiarw ogrd, aktualnie mocno zaniedbany. Wrka nie miaa skonnoci do
ogrodnictwa, prawd mwic, notorycznie zapominaa podlewa rolinki. A one i tak uparcie
rosy, korzystajc z dobrodziejstwa angielskiego klimatu i czstych deszczy.
Po mierci pani Willoughby dom odziedziczya Magosia. Formalnie budynek nalea do
niej i gdyby tylko chciaa, mogaby wej do rodka, nie kopoczc si o takie drobiazgi jak
zamki i klucze. Ale odkd dom wynajmowaa Kasandra, zaatwiaczka zawsze dzwonia do
drzwi. Tak wypadao.
Wrka musiaa czeka gdzie blisko wejcia, bo otworzya natychmiast. Rzucia jedno
szybkie spojrzenie za rami Magorzaty, jakby sprawdzajc, kogo tym razem dziewczyna
przyprowadzia. Ostatnio byli to czytacz marze Rashid i czarodziej Ben, a krok za nimi
poday wielkie kopoty.
Jednak zaatwiaczka przysza sama.
- Nie denerwuj si - powiedziaa. - Tym razem to tylko praca.
Kasandra skina gow i przesuna si, wpuszczajc Magorzat do rodka. Rudy kot,
ktrego trzymaa w ramionach, nawet nie stara si przymila do gocia. Dobrze zna
zaatwiaczk i wiedzia, e od niej nie ma co oczekiwa zachwytw nad jego urod i drapania
po karku. Gupia dziewczyna bya absolutnie nieczua na prawdziwe pikno, a na co takiego
nawet najlepszy weterynarz nic nie poradzi.
Nawet bez adnego gestu ze strony wrki Magosia wiedziaa, e ma i do kuchni. W
tym domu kuchnia bya jedynym miejscem, gdzie dao si rozmawia, wszdzie indziej
straszliwe bibeloty pani Willoughby przycigay uwag z tak moc, e czowiek traci wtek
i mia ochot ucieka w jakie normalne miejsce, do fast foodu chociaby.
Co jaki czas Kasandra powtarzaa bez przekonania, e kiedy co z tym wystrojem
wntrz zrobi, ale na sowach poprzestawaa. Przerobia tylko jeden pokj na parterze na salon
wrb, a co do reszty, to zazwyczaj twierdzia, e dom pani Willoughby nadawaby si na
muzeum ezoteryczne. Biorc pod uwag, e w holu staa kolekcja szklanych kul (niektre
miay w rodku plastikowe rybki albo kwiaty), a na cianach toalety wymalowano map
nieba, miaa chyba racj.
Zaatwiaczki wystrj wntrz nie obchodzi, tak jak i sam dom. Nie zamierzaa tu
mieszka. Nigdy.
- Suchaj, Kas... - Magorzata nie miaa czasu na subtelnoci, preferowaa podejcie
bezporednie. Usiada na najbliszym krzele i od razu przesza do rzeczy: - Za ile wygosisz
komu kamliw wrb?
Kasandra spojrzaa na ni, mruc zielone oczy. Bardziej ni kiedykolwiek przypominaa
rudowos elfi czarodziejk, zwaszcza jeli wzi pod uwag jej strj: dug brzow sukni
ze zotymi lamwkami. Dobrze wiedziaa, e image to co najmniej poowa sukcesu w
biznesie. Bardziej ezoterycznie od niej mg wyglda tylko kto, komu z uszu leciaa
ektoplazma, a z nosa wyaziy duchy.
- Co rozumiesz przez kamliw wrb? - zapytaa, sadowic si wygodnie naprzeciw
Magosi. Ruda gowa wrki wbrew pozorom wietnie nadawaa si do interesw. Dlatego
nie zamierzaa si w nic pakowa przed ustaleniem warunkw kontraktu.
- Spojrzysz dla kogo w karty, ale nie powiesz mu tego, co w nich wyczytasz, tylko to, co
ja ci powiem. Postarasz si, aby wszystko zabrzmiao jak wiarygodna przepowiednia.
Krgosup moralny Kasandry zawsze by gitki. Fakt, e miaa wyrok w zawieszeniu i jej
powrt do legalnego czytania marze sta pod znakiem zapytania, tylko doda mu
elastycznoci.
- Zlecenie z Korporacji? - upewnia si jeszcze.
- Owszem.
- W takim razie zgoda, ale drogo ci to wyniesie. - Wrka umiechna si z satysfakcj.
Tylko kilka kamstw za duo kasy - to lubia.
- Dodaj do tego jeszcze jak rekompensat za podr w czasie - zasugerowaa jej
zaatwiaczka.
- Co? - Kasandra prawie spada z krzesa. Jako odzyskaa rwnowag, ale jej kot
wyldowa na pododze. Nie spodobao mu si to.
- Syszaa. - Magosia signa do kieszeni. Jej telefon dzwoni. - Musimy si cofn o
tydzie w czasie, wygosisz tam te kamstewka, a potem wrcimy.
Wrka wydusia z siebie tylko jedno sowo:
- Jak?
Magorzaty to pytanie nie zdziwio. Ludzie z brany byli przyzwyczajeni do rnych
nieprawdopodobnych rzeczy, ale koncept podry w czasie brzmia zbyt... naukowo jak na
ich gust.
- To ju mj problem - poinformowaa wrk zaatwiaczka, kiedy skoczya rozmawia
przez komrk. - Jutro dostarcz tu wielk paczk. Pokwituj odbir i daj im duy napiwek.
Dolicz go pniej do rachunku za zlecenie. Jak wszystko dobrze pjdzie, jutro zrobimy sobie
ma wycieczk.
Wysza, zostawiajc oszoomion Kasandr na asce jej kota. Futrzak oburzony tym, e
zosta zignorowany i zrzucony na podog, wanie przy pomocy pazurkw domaga si
powicania mu wikszej uwagi.
***
- Skd wiedziaa, e przesyka ju dotara? - zapytaa zdziwiona wrka, otwierajc
Magosi drzwi. Od poprzedniego dnia zaatwiaczka si nie odzywaa, a teraz stana na progu
domu pani Willoughby w pi minut po tym, jak odjecha samochd firmy kurierskiej.
- Tracking - poinformowaa j uprzejmie Magorzata, wchodzc do rodka. - Miaam
paczk przez cay czas na oku. Poza tym kurier zadzwoni do mnie, jak tylko j dostarczyli.
Pokrywa zajmujcej cay hol skrzyni bya ju czciowo otwarta. Sdzc z rumiecw na
policzkach, Kasandra musiaa si troch namczy, aby zaspokoi swoj ciekawo.
Oczywicie kto inny poczekaby z tym na Magosi, w kocu to bya jej przesyka, ale
wrka nie naleaa do tych innych. Rashid zawsze powtarza z satysfakcj, e rude s
faszywe. Zaatwiaczka miaa na ten temat inne zdanie, bo przypadkiem wiedziaa, e kolor
wosw Kas jest rwnie prawdziwy jak jej imi. Wrka naprawd nazywaa si Kate i bya
mysi blondynk.
- Co tam jest? - Kasandra dojrzaa wprawdzie fragmenty zawartoci skrzyni, ale nie bya
w stanie ich zidentyfikowa.
- Skafandry kosmiczne. - Magorzata zapaa za lecy na stoliku motek i zaja si
wyciganiem reszty gwodzi z wieka.
- Po co...
- Dla nas - przerwaa wrce zaatwiaczka. - Podr w czasie pociga za sob pewne
wymogi. Pom mi z t skrzyni, chodzcy-po-czasie bdzie tu za godzin.
- Kto...?
Magosia zostawia pudo i wyprostowaa si.
- Kas, naprawd chcesz si pcha w fizyk kwantow, z ktr on zreszt podobno nie ma
nic wsplnego? Jest facet, ktry chodzi po czasie. Niewane jak, niewane dlaczego, wane,
e potrafi i dziki niemu zrealizuj zlecenie. No i dziki tobie, rzecz jasna.
- Dziki moim kamstwom?
Zaatwiaczka signa do kieszeni ogrodniczek. Wycigna pomite zdjcie. Podaa je
Kasandrze.
- To narzeczony Stephanie. Osiem dni temu odwiedzi jak madame Josephine, a ta
wywrya mu kilka rzeczy, ktrych nie powinien by usysze. Masz mu powiedzie, e
jasnowose kobiety s dla niego najlepsze, a ta, z ktr jest zarczony, jest smym cudem
wiata i bd sobie yli dugo i szczliwie. Kropka. Proste, prawda?
- Byoby proste - stkna Kasandra, spychajc ze skrzyni pokryw. - Gdyby nie
dochodzia do tego podr w czasie. Co to za trumny? - zapytaa z wyranym
zdegustowaniem.
Magorzata zajrzaa do skrzyni. Fakt, jej zawarto przypominaa dwie trumny w
futurystycznym stylu. Moe nawet nie trumny, ale komory hibernacyjne.
- Futeray - poprawia z naciskiem. - To s futeray. Nie sdzisz chyba, e skafandry
kosmiczne mona ot tak wrzuci do pudeka i przesa poczt?
- Raczej nie. - Wrka pochylia si i zbliya swj piegowaty nosek do kosmicznych
sarkofagw. - Jeste pewna, e tym skafandrom jazda nie zaszkodzia? Nie podziurawiy si
albo co?
- Jakby co, wskrzesz ci - obiecaa nonszalancko Magorzata. - Korporacja nie moe
sobie pozwoli na to, eby zatrudnieni podwykonawcy umierali. Nikt nie chciaby z nami
wtedy pracowa - staraa si, eby jej ton brzmia lekko, ale w gbi duszy kla wrk jak
tylko si dao. Czy ona musiaa wspomina o takiej moliwoci? Nie moga zatrzyma swoich
obaw dla siebie, zamiast dodatkowo infekowa nimi zaatwiaczk?
Teraz i Magosia poczua si troch nieswojo. Podr w czasie - to samo ju brzmiao
troch niebezpiecznie, a jeli wzi pod uwag przystanek na horyzoncie zdarze...
Ale nic zego nie mogo si sta. W tej rzeczywistoci czy w jakiej innej chodzcy-po-
czasie ju raz co dla niej zrobi. I wiat dalej istnia, Magorzata bya ywa, a soce wiecio
na niebie. A poza tym Korporacja traktowaa mier niemal jak dezercj i wskrzeszaa
pracownikw, zanim ktokolwiek zdyby doj do koca ciemnego tunelu i znale
mityczne wiateko na jego kocu.
- Wskrzesisz... To jest akurat jasne. - Kasandra nie czua si chyba uspokojona
zapewnieniami zaatwiaczki, bo wanie otwieraa zamki jednej ze skrzy, chcc
najwidoczniej osobicie sprawdzi, czy skafander jest cay. - Ale par dni temu ogldaam
Obcego 4 i tam bya taka strasznie okropna scena, jak przez ma dziurk prnia wsysa
kosmit. Siuuup i tyle. Nie chc tak skoczy, to by bolao jak cholera!
- Nie bdzie adnego siuuup - oznajmia twardo zaatwiaczka, starajc si przekona
zarwno wrk, jak i siebie. Te widziaa czwart cz Obcego. - A skafandry s na
pewno cae. Przecie nie znalazam ich na bazarze ani nie kupiam przez Internet! One s z
NASA, autentyczne! Atestowane i takie tam.
Kasandra wci nie wygldaa na przekonan. Zajrzaa Magorzacie przez rami.
Skafander by lnicy, ostentacyjnie nowy i na oko koszmarnie niewygodny. Jednak wydawa
si szczelny.
Miaa nadziej, e nie tylko si wydawa. Nie miaa ochoty zrobi siuuup.
***
- Czuj si jak niegowy bawanek - poinformowaa zaatwiaczk wrka, obijajc si o
ciany pokryte tapet w ryczki.
- Uwaaj - sykna ostrzegawczo Magosia - bo przebijesz skafander.
- Spokojnie. - Zajta mizdrzeniem si do lustra Kasandra chwilowo zapomniaa o swoich
obawach i Obcym 4. Bardziej j denerwowao, e lustro byo wskie, a ona, odkd zaoya
skafander, szeroka.
Z ubraniem Kas Magorzata miaa problem za problemem. Najpierw musiaa j
przekona, eby na jedno popoudnie zrezygnowaa z powczystych spdnic i znalaza swoje
stare dinsy. Dinsy, bo samo sowo dres byoby w tym domu obelg. Wrka nigdy nie
ubieraa si po to, aby jej byo wygodnie. W ogle nie braa pod uwag, e w jakiejkolwiek
sytuacji ma jej by wygodnie. Ubieraa si, eby zrobi odpowiednie wraenie.
- Jak si dopniemy? - zapytaa Kasandra.
Pomagajc sobie nawzajem, jako day rad zaoy skafandry, ale rkawice i hemy to
bya grubsza sprawa. Jak trafnie zauwaya wrka, obie przypominay bawanki, zarwno ze
wzgldu na wygld, jak i zrczno ruchw.
- Dawid nam pomoe - stwierdzia z nadziej zaatwiaczka. Chodzcy-po-czasie mia
szans by rozwizaniem wikszoci trapicych j problemw. Ale nie wszystkich.
Rano, zanim przysza do wrki, umwia si na kaw z Benem. Czarodzieja zdziwi jej
telefon i zaproszenie, ale nie odmwi. Od sprawy z Sebastianem nie widywali si zbyt
czsto. Nawet branowe spotkania trjki fachowcw zostay chwilowo zawieszone. Zupenie
jakby wszyscy musieli ochon.
Czekajc na Bena, Magosia zamwia dwie kawy i siada z nimi przy jednym z
drewnianych stow naprzeciw biblioteki. Jeszcze nie wszyscy studenci wrcili z wakacji,
wic zwykle zatoczony plac wieci pustkami. Oprcz zaatwiaczki byo tylko kilku
zaczytanych doktorantw, wykorzystujcych lato na spokojne buszowanie w bibliotece, i
jaka para trzymajca si za rce i miejca ze swoich wasnych artw.
Kiedy czarodziej wreszcie przyszed, Magorzata nie czekaa nawet, a upije pierwszy yk
kawy. Popiesznie i najjaniej jak umiaa, wyjania Benowi, kim s chodzcy-po-czasie. P
nocy zbieraa informacje i w porwnaniu z reszt brany moga ju uchodzi za eksperta w tej
dziedzinie.
- Masz szans. Moesz powstrzyma Sebastiana - zakoczya.
- Nie. - Ben pokrci gow, umiechajc si smutno. - Podr w czasie i ingerencja
zawsze pocigaj za sob konsekwencje, niewane, kto to robi. Spjrz na nich. - Wskaza na
rozemian par trzymajc si za rce. - Poznali si wczoraj. Nie jestem wrk jak
Kasandra, ale widz mio. Promieniuje z nich. Kto wie, moe spdz ze sob reszt ycia
szczliwi, razem. Jeli zmieni przeszo, nawet tylko te ostatnie tygodnie, oni mog si
nigdy nie spotka. Oni... albo inni. Nie mam prawa odbiera innym szczcia tylko dlatego,
e ciy mi moje sumienie. Nie mog bra na siebie odpowiedzialnoci za zmian ich ycia,
by moe na gorsze.
Zaatwiaczka spucia gow. Spogldaa na drewniany st. Dlaczego ycie byo takie...
niedopasowane? Zbyt brutalne dla ludzi takich jak czarodziej? Nieodpowiednie dla tych,
ktrzy byli po prostu dobrzy?
- Nie zmienie si - szepna. - Nic a nic. Niewane, co zrobie, wci jeste taki sam.
Szkoda. - Podniosa gow. - Gdyby si zmieni, byoby ci atwiej.
- Naprawd mylisz, e to, co atwe, jest najlepsze? - zapyta Ben, unoszc do gry jasne
brwi.
- Cigle usiuj wierzy, e tak. Ale wszystko mi si komplikuje - mrukna z
niezadowoleniem Magosia, wstajc od stou. Tej nocy znw nia o pustych czarnych oczach.
To bya komplikacja, ktr zaczynaa ju uwaa za codzienno.
Co wicej, powoli zaczynao do niej dociera, e gdyby te sny przestay j nawiedza,
byoby... gorzej. Doszo do tego, e do szczcia koniecznie potrzebowaa koszmarw. Po
prostu wietnie!
- Kiedy on przyjdzie? - z zamylenia wyrwao Magorzat pytanie Kasandry. - I kto mu
otworzy drzwi? adna z nas nie zmieci si w sieni.
- To nie bdzie problemem - usyszay tu za sob mski gos.
Odwrciy si obie tak szybko, jak na to pozwalay skafandry. W drzwiach kuchni sta
mody mczyzna. Mia niestarannie przystrzyone wosy i twarz jak wykut z kamienia.
Takie twarze mieli w filmach psychopatyczni mordercy.
- Chodzcy-po-czasie? - upewnia si Magosia. Miaa nadziej, e to jednak nie jest
psychopatyczny morderca, chocia w razie czego komando z ubezpieczalni pozbyoby si go
w minut.
- Zaatwiaczka? - Dziwny grymas, ktry wykrzywi jego twarz, musia by powitalnym
umiechem.
Magorzata uwanie zmierzya go spojrzeniem. Waciwie to nawet nie musiaa pyta,
skd wiedziaa, e to on. Widocznie jej podwiadomo miaa odrbne pogldy na to, co
dziewczynie si zdarzyo, a co nie. W jaki sposb pamitaa Dawida, a raczej pamitaa, e
go zna.
Stojca obok niej Kasandra nie moga oderwa wzroku od obcego mczyzny, cho nie
dlatego, e zachwycia j jego uroda. Gapia si z otwartymi ustami niczym teatralna lalka,
ktrej animator zapomnia zamkn szczk.
- Czy ty wiesz... - wydusia z siebie wreszcie. - Czy ty wiesz, jak ty masz aur?
- Wiem - uci krtko chodzcy-po-czasie. Jakakolwiek by jego aura bya, wola
najwidoczniej zachowa informacje o niej dla siebie. Zanim oszoomionej Kas przyszy do
gowy kolejne mdre pytania, zareagowaa Magosia.
- Tym razem to nie bdzie przysuga - stwierdzia. - Tylko zlecenie dla Korporacji.
Podesza do stou kuchennego, gdzie lea jej notes. Spomidzy okadek wycigna trzy
kartki papieru i kilka zdj. Fotografie podaa Dawidowi.
- Dom madame Josephine od zewntrz i od rodka. Dowiedziaam si, e wy, chodzcy,
musicie wiedzie, jak wyglda miejsce, do ktrego trzeba si cofn.
Dawid kiwn gow. Pochyli si nad zdjciami i oglda je w takim skupieniu, jakby
chcia przebi je na wylot spojrzeniem.
Zaatwiaczka w milczeniu odczekaa, a skoczy, gestem nakazujc Kasandrze, eby te
nic nie mwia, zwaszcza na temat aury mczyzny. Wrka nie wygldaa na zachwycon,
ale nie prbowaa si sprzecza. Tylko wytrzeszczaa swoje zielone oczy w wyjtkowo mao
wdziczny sposb. Aura Dawida musiaa by rzeczywicie niezwyka, skoro Kas a
zapominaa o podtrzymywaniu swojego imageu.
Kiedy tylko chodzcy-po-czasie oderwa si wreszcie od zdj, Magorzata podsuna mu
jedn z kartek.
- Dokadny czas. - Miaa co do minuty wyliczone, kiedy narzeczony Stephanie wszed do
madame Josephine i kiedy od niej wyszed. - Zakadam, e ty nie potrzebujesz skafandra?
Pokrci gow.
- I twoje ubranie, a take wszystko, co masz w kieszeniach, nie jest naraone na adne...
skutki uboczne podry? To dobrze. Gaz obezwadniajcy - wyjania zaatwiaczka, podajc
mu may pojemnik. - Nie chc ryzykowa, e podr jako na niego wpynie. Lepiej bdzie,
jak schowasz go do kieszeni.
- Po co nam gaz? - zdziwia si Kasandra.
- Naszym celem jest dom madame Josephine. Nie sdz, eby bya ona skonna poczeka
grzecznie w kuchni, podczas gdy ty bdziesz j udawaa przed klientem - powiedziaa lekko
zgryliwie Magosia.
- A niech mnie... Wszystko masz przemylane - w gosie wrki sycha byo podziw. Ju
dugo znaa zaatwiaczk, par razy miaa okazj dla niej pracowa, ale nigdy nie znaa caego
planu i nigdy nie postrzegaa Magorzaty jako kogo, kto metodycznie rozwaa realizacj
kadego zlecenia. Zawsze sdzia, e ona po prostu wszystko... zaatwia. I ju.
- Taka praca - stwierdzia krtko Magosia. - I jeszcze jedna sprawa - rozprostowaa dwie
ostatnie kartki - rachunki. Moe si zdarzy, e po naszym powrocie zapomn... obie
zapomnimy. Wpiszcie kwoty i numery kont.
Oboje zrobili to bez zbdnej zwoki, nawet wrka jako nie narzekaa, e w skafandrze
ciko jej pochyli si nad stoem. Kiedy dwie najwaniejsze rubryki, kwota i numer konta,
zostay wypenione, Magorzata starannie zoya kartki na cztery i opatrzya dopiskiem do
zrealizowania. Po krtkim namyle dodaa jeszcze notatk: Na wypadek, gdybym nie
pamitaa: to za podr w czasie. Detale s zbdne. Potem wsadzia rachunki do swojego
notesu. Bya pewna, e jego zawartoci nie jest w stanie naruszy nawet zmiana czasu.
Udowodnia to ta karteczka z numerem telefonu Dawida.
Notesu nie byo jak wsadzi pod skafander, projektant tego ubioru nie wzi pod uwag,
e kto moe potrzebowa pliku kartek gruboci Biblii. Zaatwiaczka rozwizaa ten problem
przy pomocy zawieszonej na szyi torebeczki typu obciach kadego szanujcego si turysty.
Torebeczka bya ta i paskudnie odcinaa si od delikatnego srebra skafandra. Dziewczynie
to nie przeszkadzao. Wtpia, eby jaki latajcy spodek zbdzi w okolice czarnej dziury
tylko po to, eby pasaerowie mogli krzywi si na jej strj.
- Moemy rusza - oznajmia. Gos jej nawet nie dra, na szczcie.
Dawid bez sowa pomg jej i Kasandrze dopasowa ostatnie elementy kombinezonw.
W skrzyni bya instrukcja, z ktrej wczeniej obie korzystay, ale chodzcy-po-czasie nawet
na ni nie spojrza. Wiedzia, co naley robi.
Kiedy ju skafandry byy kompletne i szczelne, ustawi dwie kobiety obok siebie. Sam
stan za nimi, ujmujc kad z nich za okie. A potem zrobi krok w ty, pocigajc je ze
sob. Po kilkunastu sekundach popchn je lekko, dajc zna, e maj zrobi krok do przodu.
I byo ju po wszystkim.
- Czyja widziaam kawaek kosmosu? - zapytaa podekscytowana Kasandra, zdejmujc
przy pomocy Dawida hem. - Ty te widziaa? - Spojrzaa na Magosi.
- Nie - ta nie podzielaa podniecenia wrki. Czua, e chodzcy-po-czasie pomaga jej
rozluni kombinezon, ale wci zaciskaa powieki. Na wszelki wypadek. - Miaam
zamknite oczy. Przez cay czas.
- Ju moesz je otworzy - zasugerowa Dawid, puszczajc jej okie.
Zaatwiaczka z pewnym wahaniem posuchaa. Z ulg stwierdzia, e wok nie byo
niczego, co przypominaoby przestrze kosmiczn. Bya za to kuchenka, par garnkw, st -
sowem, typowa kuchnia, cho zdecydowanie mniej przytulna od tej w domu pani
Willoughby.
- auj - z wrki niemal kipia entuzjazm. - To byo niesamowite!
- Przeyj, nie ogldajc gwiazd - stwierdzia sucho Magorzata. - I nie krzycz tak! -
Nagle uwiadomia sobie, gdzie s. - Zwabisz tu madame Josephine.
Jakby na potwierdzenie jej sw zza kuchennych drzwi dobiegy czyje kroki. Chodzcy-
po-czasie zareagowa najszybciej, stajc tu przy framudze i sigajc po gaz, ktry daa mu
zaatwiaczka. Pooy palec na ustach i nakaza Kas i Magosi cisz.
Madame Josephine gustowaa w kwiecistych garsonkach i szalach tkanych zot nitk.
Miaa okoo pidziesitki, farbowane na platynowy blond wosy i zero instynktu
samozachowawczego. Zamiast zadzwoni od razu na policj, bezmylnie podya do kuchni,
skd dochodziy tajemnicze gosy. Bardzo si zdziwia, widzc dwie mode kobiety w
srebrnych skafandrach. Nie zdya zapyta, czy przybyy z Alfa Centurii, by przynie
ludzkoci przesanie pokoju, bo nagle drog zastpi jej cakiem zwyczajnie ubrany
mczyzna. A potem wszystko si rozpyno.
- Brak wyczucia klienta - skomentowaa Kasandra, pochylajc si nad nieprzytomn
madame Josephine. - Wrki tak si nie nosz. - Opara donie na swych srebrnych
nogawkach i spojrzaa na garsonk kobiety, jakby to by wyjtkowo obrzydliwy robal z obcej
planety. - Nie musz si chyba do niej upodabnia? - zapytaa z niepokojem.
- Nie, owi sobie tylko gow jej szalem - zasugerowaa Magorzata. - To powinno
wystarczy. No i cignij skafander.
- Jasne. - Kasandra nie bez pomocy Dawida pozbya si kombinezonu. Potem zgodnie z
zaleceniem zaatwiaczki ukrya swoje rude wosy pod szalem madame Josephine.
Dokonawszy tego zabiegu maskowania, wystawia nos z kuchni i ruszya na zwiedzanie
domku.
- Nie ma nawet pokoju do wrb! - przez otwarte drzwi dolecia jej zdegustowany okrzyk.
- Karty rozkada na stoliku w salonie!
- Nie wybrzydzaj, tylko si przygotuj. - Magosia spojrzaa na kiczowaty zegar w
ryczki. - Za dwie minuty przyjdzie klient.
- Nie ma strachu. - Wrka wsadzia gow do kuchni - Jestem profesjonalistk. Tylko
siedcie cicho - napomniaa jeszcze, zamykajc drzwi.
Nie musiaa im tego dwa razy powtarza. Chodzcy-po-czasie sta oparty o szafki tu
obok nieprzytomnej madame Josephine. W doni wci trzyma gaz gotw unieszkodliwi
kobiet, gdyby si ockna. Magorzata obejrzaa sobie uwanie stojce w kuchni krzesa i
zdecydowaa si na nich nie siada. Skafander powanie utrudnia jej ruchy, wic stana
sobie nieruchomo obok stou, na ktrym leay ich hemy i rkawice. Kombinezon Kasandry
zosta ostronie zoony na pododze obok gospodyni i wyglda prawie jak drugie bezwadne
ciao, tyle e pozbawione gowy.
Dzwonek do drzwi sprawi, e zaatwiaczka zesztywniaa. Przez zamknite drzwi
syszaa, jak wrka wpuszcza narzeczonego Stephanie. Dobiegay j jego niemiae
wyjanienia i niemal matczyne, pene zrozumienia odpowiedzi Kasandry, ktra dobrze graa
swoj rol. Po chwili gosy ucichy, co oznaczao, e wrka i jej klient s w salonie. Lada
chwila miao rozpocz si czytanie przyszoci zapisanej w zuytej talii kart madame
Josephine.
Magosia kilkoma ostronymi krokami zbliya si do kuchennych drzwi. Chciaa mie
pewno, e narzeczony Stephanie usyszy dokadnie to, co powinien. I sdzc z
dobiegajcych sw Kasandry, usysza.
Dwadziecia minut pniej zgrzytny drzwi wyjciowe, a zadowolona z siebie wrka
doczya do zaatwiaczki chodzcego-po-czasie.
- Buka z masem - oznajmia. - Powiedziaam wszystko, tak jak chciaa, prawie si
rozpaka ze szczcia, e ju spotka kobiet swojego ycia.
- wietnie - ucieszya si Magorzata. Zlecenie zostao zrealizowane, mona byo wraca
do waciwego czasu. Stephanie pewnie mocno si zdziwi, gdy dostanie wynagrodzenie za
co, czego nie pamita. - Wkadaj skafander i wynosimy si std, madame Josephine zaraz si
ocknie.
Owszem, ockna si w sam czas, eby zobaczy, jak mczyzna w czarnej kurtce bierze
dwie postaci w skafandrach za rce i razem robi krok w ty, ale zamiast wpa plecami na
st, znikaj.
Nie ulegao wtpliwoci, e madame Josephine wanie doczya do dumnego grona
ludzi, ktrzy dowiadczyli bliskich spotka z obc cywilizacj. aowaa tylko, e nic nie
pamita, ale przecie jej przypadek nie mg przebiega inaczej ni te, ktrymi chepili si jej
znajomi z kursw osigania mitycznej jednoci z wszechwiatem: Thaddeus J. Tickelby i
Amanda Snow. Teraz, kiedy na nastpnym dorocznym przyzywaniu energii kosmicznej
zaczn rozprawia o tym, jak to zostali porwani i wykorzystani seksualnie, madame Josephine
te bdzie miaa co do powiedzenia.
Nawet bardzo due co, tylko najpierw koniecznie bdzie musiaa wspomc si kilkoma
ksikami o uprowadzeniach i maych szarych ludzikach. Jej wasna pami okazaa si
okrutnie zawodna.
***
- Co masz zamiar z tym zrobi? - zainteresowaa si Kasandra, spogldajc na porzucone
w drzwiach salonu skafandry. Pokj zosta przez pani Willoughby zapeniony wszelkim
moliwym badziewiem, figurkami, obrazkami, stoliczkami, serwetami, ale dwa kombinezony
astronautw odstaway od tej kiczowatej eklektycznoci.
- Wyrzuci - stwierdzia Magorzata. W swoim pokoju w akademiku nie miaa miejsca na
dwa skafandry kosmiczne. Ba, nie miaa miejsca nawet na jeden.
- No wiesz co...! - wrk zatkao. - Ale to s skafandry kosmiczne! Prawdziwe!
Zaatwiaczka wzruszya ramionami. I co z tego? Miaa ju do czynienia z dziwniejszymi
rzeczami. Magiczne artefakty, okulary z rentgenem w szkach, skaner termiczny do
namierzania demonw - wszystko to byo w pewnym stopniu imponujce, ale to byy tylko
rzeczy. Nic, czego nie daoby si zastpi, skopiowa albo zaatwi drugi raz, o ile oczywicie
zaszaby taka potrzeba.
- We je, jeli chcesz. W tym domu jest ju tyle gratw, e dwa wicej nie zrobi rnicy.
Chocia nie wiem, jak one si maj do twojego wystroju wntrz a la salon wrb.
- A propos wrb...
Obie odwrciy si w stron mwicego. Same nie wiedziay dlaczego, ale zgodnie
zaoyy, e po dostarczeniu ich z powrotem do waciwego czasu Dawid po prostu zniknie.
Tymczasem sta pod cian, wygldajc wyjtkowo nie na miejscu na tle tapety w ryczki.
- Tak z czystej ciekawoci - zapyta. - Czy oni bd yli dugo i szczliwie?
Magosi nie przyszoby do gowy zapyta o co takiego. Jakie to miao znaczenie? Steph
dostaa, co chciaa, zlecenie zostao zrealizowane. Ale zaatwiaczka odwrcia si z
zainteresowaniem do Kasandry, czekajc na odpowied. Co jej szkodzio si dowiedzie, tak
z ludzkiej ciekawoci? Cokolwiek by si stao, i tak nie bya za to odpowiedzialna.
- Oni? Gdzie tam! Z kart wynikao, e maj minimalne szanse. - Wrka pokrcia
energicznie gow, wprawiajc w drganie swoje rude loki. - Za dwa lata si znienawidz i
zaczn zmienia nawzajem swoje ycie w pieko.
Pieszczotliwie pogadzia lec na szafce tali. W tym domu peno byo kart, leay w
kadym pokoju. Kasandra kolekcjonowaa je z t sam namitnoci, z jak pani Willoughby
zbieraa te wszystkie kiczowate ohydki. Wrka miaa po temu swoje powody: kochaa karty
i miaa wraenie, e one kochaj j. Kto by pomyla, e kiedy straci licencj czytaczki
marze, wrenie zapewni jej godziwy standard ycia. Na tyle godziwy, e Rashid zawsze na
ni krzywo spoglda. Uwaa, e przestpczyni taka jak Kas powinna aowa i cierpie, a
nie cakiem dobrze sobie radzi. W jednym mia racj: aowaa, ale nigdy w yciu nie
przyznaaby si do tego przed nim.
- Naprawd? - Magosia spojrzaa z zainteresowaniem na karty. Wygldao na to, e
madame Jospehine jednak miaa racj... Ale Stephanie wiedziaa swoje. Miaa prawo uczy
si na bdach, przed ktrych popenieniem los najwidoczniej chcia j uchroni.
Zaatwiaczka nigdy specjalnie nie interesowaa si przepowiedniami ani zawodem
Kasandry. Korzystaa z usug wrki tylko wtedy, kiedy wymagao tego od niej zlecenie. Ale
teraz bya ciekawa. Zanim zacza prac w brany, nie wierzya nawet w prognozy pogody. A
ledwie zaja si zaatwianiem, szybko j uwiadomiono, e uznanym sposobem
przewidywania przyszoci z dziewidziesiciodziewicioprocentowym prawdopodobie-
stwem jest wizyta u jasnowidza. Wrenie z kart byo lekko pogardzan metod, a
uprawiajcy j mieli swoje miejsce ju niemal poza bran. To by zawd w sam raz dla
banitki takiej jak Kas.
A jednak okazao si, e karty byy co warte, i to nawet w doniach takiej amatorki jak
madame Josephine. Kasandra z caym swoim branowym dowiadczeniem musiaa by w
tym o niebo lepsza.
I nie przepuszczaa adnej okazji, eby si popisa.
- Potasuj. - Podaa Magorzacie tali. Zaatwiaczka zrobia, jak wrka kazaa. Co jej
szkodzio...
Kas z triumfalnym umiechem zabraa jej karty. Wesza do kuchni i zacza ukada je na
stole w znany sobie wzr. Po piciu minutach zmarszczya brwi nad ukadem.
- Jeszcze raz - zarzdzia, zgarniajc kaba ze stou. - Nie skoncentrowaa si.
Kolejne przetasowanie nie przynioso oczekiwanych rezultatw. Kiedy i za trzecim razem
co poszo nie tak, Kasandra zerwaa si z krzesa i pobiega po inne karty. Jak si okazao,
oprcz tarota miaa kilkanacie innych zestaww. Wszystkie wetkna Magosi. Zaatwiaczka
posusznie tasowaa jedn tali po drugiej i podawaa je wrce, ktra z kad chwil coraz
bardziej tracia rezon.
- Do kitu - oznajmia wreszcie, z frustracj wpatrujc si w pokj, ktry cay, od stou po
podog, usany by kartami. - Tego si nie da zinterpretowa.
- Czego? - zapytaa coraz bardziej zaintrygowana Magorzata. Zdawaa sobie spraw, e
a do zakoczenia kontraktu jej przyszo determinuje nie los, ale Korporacja. Co o tym
syszaa... Zaatwiacze nie mieli co liczy na pomoc wrek. Pki trwa kontrakt, ich
przyszo bya lekko... sfiksowana. Pod ktem pracy, rzecz jasna. A mimo to Kasandra co
wyczytaa w kartach.
- Z kadej talii wychodzi ci ten sam motyw, kompletnie pokrcony. Gdybym koniecznie,
ale to koniecznie musiaa co odczyta, powiedziaabym, e widz tu dwa elementy.
- Jakie? - Moe i przyszo Magorzaty bya chwilowo nieinterpretowalna, ale co jej
szkodzio sprawdzi? Moga przecie usysze co miego, co, co umili jej kolejne lata pracy
i wci bezowocne wysiki majce wyplta j z kontraktu.
Kasandra pochylia si nad kartami, marszczc w skupieniu blady nos. Wida byo po
niej, jak bardzo jest niezadowolona. Kiedy jej kot omieli si wej do kuchni i podepta
kilka kart, ofukna go wciekle.
- Serce albo jego brak, trudno to jednoznacznie okreli, i koniec czego wielkiego, moe
wiata - oznajmia wreszcie. Po tonie jej gosu mona byo pozna, e te nieinterpretowalne
zjawiska napeniaj j niechci. Karty miay kocha wrk, a nie psu jej ten may pokaz.
- Brakujce serce i koniec wiata. Ciekawy ukad - zauway Dawid. Sta w drzwiach i z
naukowym zainteresowaniem spoglda na setki kart lecych wok niego.
Zaatwiaczka milczaa. Patrzya na wszystkie te papierowe obrazki, ktre podobno znay
jej teraniejszo i przeszo, i zastanawiaa si, dlaczego nie jest jej ani zimno, ani gorco.
Dlaczego nie czuje lku, obawy, zniechcenia. Czemu nie pojawia si niedowierzanie,
zaprzeczenie ani zaskoczenie.
Dlaczego to wszystko jest takie naturalne.
Poczua zmieszanie, ale nie z powodu tego, co wanie powiedziaa jej wrka.
Niepewno wywoywa w niej jej wasny spokj, z jakim to przyjmowaa. To, e w gbi
duszy uwaaa to wszystko za waciwe.
Musiaa zwariowa.
Z westchnieniem oderwaa wzrok od kart i podniosa gow. Niemal natychmiast
napotkaa spojrzenie chodzcego-po-czasie. Patrzy na ni tak, jakby... Nagle sobie to
uwiadomia, on WIEDZIA. Nie musiaa si nawet zastanawia, jak to byo moliwe, przecie
Dawid mg swobodnie podrowa po czasie i przestrzeni. Niewykluczone, e zna
wszystkie tajemnice wiata, a na pewno zna tajemnic Magorzaty.
- Nie mam pojcia, co to moe oznacza - podrapaa si w gow zrezygnowana
Kasandra. Trudno, musiaa przyzna si do poraki. Dobrze przynajmniej, e Rashida przy
tym nie byo, bo jego umieszku by nie zniosa. Nie musiaa si te martwi, e Magosia
powtrzy czytaczowi marze, co zaszo. Zaatwiaczka umiaa by dyskretna.
- Po prostu czeka mnie wielka mio. - Magorzata nonszalancko wzruszya ramionami.
Ironia i sarkazm wydaway si bezpiecznym wyjciem z sytuacji. - Super. Przynajmniej
wiem, e po zakoczeniu kontraktu co jeszcze mnie w yciu czeka.
- To nie mio, tylko serce - upieraa si wrka. Moe nie wiedziaa, co zrobi z tym, co
wyczytaa, ale z pewnoci wiedziaa, co byo zapisane w kartach.
- Jedno i to samo - uwiadomia j Magosia. - Jak nie wierzysz, przeczytaj sobie w
sowniku symboli popkultury. Musz lecie - stwierdzia nagle, zerkajc na zegarek. - Dziki
za pomoc i do zobaczenia.
Zostawia Kasandr nad kartami i spokojnym krokiem ruszya do drzwi wyjciowych.
Dawid, przez cay czas milczcy, poszed za ni.
- Kamczucha - szepn, kiedy byli ju w ogrdku i gdy by pewien, e wrka ich ju nie
usyszy.
Zaatwiaczka rzucia mu kose spojrzenie. Nie miaa teraz ochoty z nikim rozmawia. Nie
o tym, co wrka wyczytaa w kartach.
- Co ty moesz wiedzie...
Chodzcy-po-czasie tylko si umiechn w ten sam dziwny, nienaturalny sposb.
- Nie przyszo ci do gowy, e masz jedyn by moe szans wyplta si z kontraktu? -
powiedzia konwersacyjnym tonem. - Mog si bez problemu cofn o rok, powstrzyma ci
przed podpisaniem kontraktu albo nawet przed wycigniciem pieska pani Willoughby ze
stawu. Pomyl, gdyby tego nie zrobia, nie zostaaby jej spadkobierczyni.
- Co ty by z tego mia? - zapytaa natychmiast Magorzata. - Gdybym nie zostaa
zaatwiaczk, nie mogabym odda ci tej jednej przysugi, ktr ju ci jestem winna, a ktry
to dug niewtpliwie przetrwaby zawirowania czasowe. Nie mogabym te da ci nic w
zamian za zmian mojego ycia.
Dawid wyd lekko wargi.
- Moe... jestem w nastroju do robienia dobrych uczynkw?
Magosia zatrzymaa si. Spojrzaa na chodzcego-po-czasie. Szybko i gwatownie
rozwaya jego sowa.
- Moesz sprawi, e nigdy nie zostan zaatwiaczk - bardziej stwierdzia, ni zapytaa. -
To wszystko nigdy si nie zdarzy.
Skin gow.
- Nic si nie zdarzy, prawda? Nigdy nie poznam... - urwaa. Ben nie zoy jej pierwszego
zlecenia. Phillip nie bdzie jej rozmiesza w chodne zimowe wieczory. Nie bdzie Joanny
ani Sebastiana. Nie bdzie adnych zlece. Komando ptrolli z Dominikiem na czele nie
uratuje jej przed kopotliwym klientem. Nie bdzie musiaa wchodzi do Domu Klanu, eby
odzyska usunite serce. Nigdy nie spotka...
- Bdzie tak, jakby ostatni rok nie istnia - potwierdzi Dawid. - Przeyjesz go od nowa.
Zaatwiaczka umiechna si smutno. Przez jedn chwil czua si wolna, widziaa
szans wypltania si z kontraktu. Ale potem uwiadomia sobie, e nie chce, nie moe tego
zrobi. Nie w taki sposb.
- Nie. S rzeczy, ktrych nie mog straci.
- Ludzie, nie rzeczy - poprawi j chodzcy. By wrcz irytujco drobiazgowy w ubieraniu
jej ycia w sowa.
- Skd wiesz? - zainteresowaa si Magorzata. Spotkaa tego czowieka pierwszy... no,
waciwie drugi raz w yciu, a rozmawiaa z nim jak z psychoanalitykiem, i to takim, ktremu
od dziesiciu lat leaa na kozetce i ktry zna j lepiej od niej samej.
- Bywam tu, tam, w przeszoci, przyszoci. Wiem, e rzeczy si nie licz. Licz si
ludzie. - W jego sowach pobrzmiewa dziwny smutek ukryty gboko pod zimn skorup, ale
Magosia nie zwrcia na to uwagi. Zbyt bya pochonita myl, ktra nagle pojawia si w
jej gowie.
- Znasz... moj przyszo?
Potwierdzi.
Zaatwiaczka odruchowo uniosa do, eby odsun niesforny kosmyk wosw z szyi.
Zawsze tak robia, kiedy si denerwowaa. A teraz bya bardzo zdenerwowana. Czua si,
jakby staa przed wyroczni delfick, maa i niewana wobec niezmierzonej wiedzy. Mylaa
tylko o tym, czy odway si zada oczywiste pytanie.
- Jaka bdzie? - wyrzucia z siebie.
- Taka, jak j stworzysz - stwierdzi spokojnie chodzcy-po-czasie. - Wierz mi, nic nie
jest przesdzone. Ani to, co bdzie, ani to, co byo.
- wietnie - prychna gorzko Magorzata. Przez kilka sekund miaa nadziej, e usyszy
obietnic lepszego ycia, ktre czeka na ni po zakoczeniu albo po wypltaniu si z
kontraktu. Wtedy miaaby ju nie nadziej, ale pewno. A za to wiele by daa. - Wic na tym
wiecie nie ma nic pewnego?
- Co jest - powiedzia Dawid.
Magosia spojrzaa na niego pytajco.
- Ludzkie serca - wyjani, spuszczajc gow, by napotka jej spojrzenie. - O ile
oczywicie kto je ma.
Umiechn si i nagle cofn o krok. I ju go nie byo. Przynajmniej w tym miejscu i
czasie.
PRECEDENS TWARDOWSKIEGO
Zaatwiaczka dosza do wniosku, e przeladuj j faceci w czerni. Najpierw Alan,
czowiek, ktry wyrzek si swojego serca i desperacko pragn je odzyska. Potem Sebastian,
ktry z kolei chcia si swojego serca pozby. Nie wspominajc o Phillipie, ktry dla odmiany
mia wszystkie kilkusetletnie organy na miejscu i wola, eby tam zostay.
Wszyscy oni ubierali si na czarno. Tak jak mczyzna, ktry teraz sta przed Magorzat.
Jego czer bya jednak ekstremalna. Facet nie ograniczy si tylko do czarnych spodni,
koszuli i butw. Mia czarne wosy, pomalowane na czarno usta i paznokcie, czarny eyeliner
na oczach i tatuae wykonane czarnym tuszem. Uwag Magosi zwrciy zwaszcza trzy
szstki na wierzchu doni. To z pewnoci nie by kto, kto pomaga staruszkom przechodzi
przez ulice.
W Spragnionym Wielbdzie najczciej zbierao si towarzystwo harleyowcw i
mionikw metalu, ale rzadko widywao si tu kogo a tak otwarcie satanistycznego.
Ani zaatwiaczce, ani innym klientom to ekstremum nie przeszkadzao, ale Magorzata
zacza si lekko martwi, kiedy facet w czerni podszed do jej stolika.
Siedziaa sama pod oknem w towarzystwie kufla piwa i teoretycznie czekaa na
Dominika. Dobrze wiedziaa, e ptroll skoczy swoj zmian dopiero za godzin i nie ma
szans, by si wczeniej wyrwa. Ale zanim przyjdzie, moga popracowa. Zaatwianie miao
to do siebie, e mona je byo wykonywa wszdzie. Wystarcza telefon i notes, okazyjnie
komputer podczony do Internetu. Komputer by zreszt osobistym kaprysem Magosi.
Odbiera i wysya e-maile moga ze swojego telefonu, ale nie lubia tego robi. Klawiatura
bya obrzydliwie maa.
Gdy wiecio soce, zaatwiaczka siadywaa na awce w parku, w towarzystwie kaczek,
albo sza nad rzek. Kiedy pada deszcz, zostawa jej tylko akademik albo puby.
W cigu dnia nie byy ani za gone, ani zbyt zatoczone. Magorzacie to bardzo
pasowao. Nie przychodzia tam w kocu dla towarzystwa, tylko dla zmiany otoczenia.
Zaatwianie nad kuflem piwa byo jakby mniej mczce.
Tym razem zrobia wyjtek i posza do pubu pnym popoudniem, kiedy powoli
zaczynali si tam zbiera ludzie. Zrobia tak ze wzgldu na spotkanie z Dominikiem. Przed
przyjciem ptrolla musiaa si jeszcze upora z jednym zleceniem i tym bardziej nie chciaa.
ani nie potrzebowaa towarzystwa. Do tego jakikolwiek facet wpraszajcy si do jej stolika
byby wyjtkowo niewygodnym dodatkiem, biorc pod uwag, e za mniej wicej
pidziesit sze minut mia si pojawi Dominik zadowolony, e maj kolejn randk.
Magosia, poczynajc od dnia wyjazdu do Polski, nie bya ju co do tych kolejnych
spotka taka przekonana. Prawd mwic, ostatnio zacza by pewna, e przeciganie
sprawy z ptrollem jest duym, duym bdem. Kilka razy zastanawiaa si, jak by
zareagowa na wie, e karty nie wr im wsplnej przyszoci, niewane, jak
entuzjastycznie on byby do tej wizji nastawiony. Jeli kiedykolwiek miaaby mu o tym
powiedzie, to miaa nadziej, e nie usyszy pytania, z kim to karty wr JEJ przyszo.
Wymylenie jakiego wiarygodnego kamstwa byo chyba jedynym moliwym
rozwizaniem. To naprawd aosny sposb zrywania znajomoci - bo przecie nie mona
nazwa zwizkiem sytuacji, kiedy nie udao im si dokoczy ani jednej randki. I by jeszcze
jeden problem: Magorzata wcale nie chciaa niczego zrywa. Karty kartami, przyszo
przyszoci, ale aktualnie jednym z nielicznych pewnych elementw w jej yciu by wanie
Dominik, ktry twardo obstawa przy tym, e nie przeszkadza mu jej koszmarny zawd i
kolejne przerwane prac randki.
Zazwyczaj nikt zaatwiaczki nie zaczepia. Moe i ptora roku wczeniej Magosia bya
Miss Studentek, ale teraz zmienia si w blad, niestarannie uczesan dziewczyn w
ogrodniczkach, bez ladu makijau na twarzy. Moe powinna chocia uy pudru, przecie
miaa w perspektywie randk, ale Dominikowi byo chyba wszystko jedno.
Marzenie kadej kobiety: znale mczyzn, ktrego bdzie zachwyca w kadym stroju
i w kadej chwili, w yciu Magorzaty stao si faktem. Jednak faktem ranicym jej dum.
Mgby si cho troch przej, a nie by tak cholernie tolerancyjny - pomylaa i to j
zastanowio jeszcze bardziej.
Jeszcze miesic temu nie miaa takich myli.
Nie zdya jednak zabrn dalej w podobne rozwaania, bo w prawdopodobny satanista
zatrzyma si przy jej stoliku. Zaatwiaczka podniosa gow, starajc si przybra wyjtkowo
kwany i niezadowolony wyraz twarzy. Niech facet spada...
Nie spad.
Zrobi za to min, za ktr powinni go od razu zamkn w psychiatryku albo zatrudni w
teatrze mimw. Kto by pomyla, e ludzka twarz jest a tak elastyczna.
- Chc podpisa cyrograf - rzuci, byskajc gniewnie biakami oczu. Cakiem sprawnie
mu to wychodzio, musia dugo wiczy przed lustrem.
- To nie u mnie - uwiadomia mu Magosia. - W tym celu musisz dogada si z diabem.
- Doprawdy wiele rzeczy mona byo o jej wygldzie powiedzie, ale kozich kopytek, ogona i
rogw nie posiadaa.
- Z demonem ciemnoci - poprawi j w czowiek interesu, krzywic si w sposb
cignity z teledyskw darkmetalowych.
- Zy adres. - Pochylia si z powrotem nad swoim notesem. To jasne, e ten
monokolorystyczny osobnik chcia zoy zlecenie. Jednak nie wypowiedzia formuki.
Takich niedoszych zleceniodawcw Magorzata uwielbiaa.
Fakt, e facet nie umia zoy zlecenia, by dla niej rdem ogromnej satysfakcji. Pki
nie ubra swojego dania we waciwe sowa, nie miaa obowizku nic robi. Ba, moga
spokojnie udawa, e nie ma absolutnie pojcia, o co mu chodzi.
Zbity z tropu satanista zacz si lekko wierci. By pewien, e rozmawia z zaatwiaczk,
ktra raz-dwa speni jego yczenie, a nie z dziewczyn, ktra by moe zaraz wezwie policj i
oskary go o nkanie.
Jego ukrytego pod czarn czupryn mzgu nie nawiedzia adna odkrywcza myl, wic w
kocu sobie poszed.
Magosia spucia gow i zaja si swoim notesem. Przez jakie pi minut miaa
spokj. Potem znw kto podszed do jej stolika. Magorzata nawet nie drgna, syszc
charakterystyczne odkaszlnicie. Dosza do wniosku, e jeli zignoruje natrta, to on sobie
pjdzie w choler albo jeszcze dalej.
Nic z tych rzeczy.
Ju nie odkasywanie, ale powtarzajcy si kilka razy charkot utrudnia jej koncentracj.
W takich warunkach nie moga pracowa. Gwatownie podniosa gow, gotowa spawi
intruza w najbardziej brutalnych sowach.
Facet w czerni nie by teraz sam. Towarzyszya mu panienka, te w czerni. Poza tym, e
bya ewidentnie innej pci, rnia si od swojego kolegi tylko mniej widocznymi tatuaami,
za to makijau miaa wicej. To ona odkaszliwaa.
- Zaatw nam - zacza z emfaz, kiedy zorientowaa si, e Magosia wreszcie zwrcia
na nich uwag - moliwo podpisania cyrografu z demonem ciemnoci.
Magorzata mentalnie przekla wszystkich ludzi w czerni, bieli i w innych kolorach. Ju
si cieszya, e cudem uniknie zlecenia, a tu taki pech. Smak wolnoci i smak zwycistwa nad
tym kretynem handlujcym wasn dusz wyparowa.
Zaatwiaczka spojrzaa wilkiem na mroczn par.
- Zadzwoni, jak znajd demona - rzucia z niechci i wrcia do pracy. Nici z wieczoru
z Dominikiem... A co jeszcze bardziej wkurzajce, bya tak blisko wymigania si od zlecenia,
odniesienia maego prywatnego zwycistwa nad Korporacj. Zawsze to co, skoro na
wymarzone wielkie zwycistwo jeszcze musiaa dugo czeka.
Satanici dalej czekali diabli wiedz na co. Co prawda bez odchrzkiwania, ale i tak ich
obecno nie bya Magosi na rk. Miaa par telefonw do wykonania, w tym jeden
prywatny. Nie yczya sobie publicznoci, nawet jeli wiedziaa, e rozmowa z Dominikiem
bdzie krtka, kulturalna i bezosobowa. Ona powie mu, e musi pracowa, on jej, e szkoda,
ale trudno, spotkaj si przy nastpnej okazji. I koniec.
Niewiele jak na dwoje ludzi (czowieka i pczowieka, konkretniej), ktrzy spotykaj si
od kilku miesicy.
- Czego? - zapytaa nieyczliwie, spogldajc na czarn dwjk.
- To... wszystko? - zapytaa niepewnie dziewczyna.
- A czego bycie jeszcze chcieli? Zlecenie przyjte, zadzwoni, jak je zrealizuj. A teraz
chciaabym wrci do pracy. Nie tylko wy macie jakie sprawy do zaatwienia.
Nie musiaa umiecha si do zleceniodawcw - to by jeden z plusw jej koszmarnej
pracy. Moga si krzywi i wspina na wyyny nieuprzejmoci, bo regulamin nic nie
wspomina o standardach obsugi klienta.
Natychmiast przypomniaa sobie zleceniodawc, dla ktrego bya uprzejma, ba, nawet
mia, bo uznaa, e w jego wypadku chamstwo moe j zbyt wiele kosztowa. A moe wcale
nie chodzio o to, e uraony mgby jej narobi kopotw? Od jakiego czasu nie bya ju
tego taka pewna. Co noc podczas tej swojej ndznej dwugodzinnej drzemki spogldaa w
puste ciemne oczy i w pieka, jakie si za nimi kryy. Co noc bagaa, eby wynis si z jej
myli, z jej snw. Nie chciaa go tam.
Ale to, czego chciaa, najwyraniej si nie liczyo.
Dwoje kandydatw na potpiecw stao nadal przy jej stoliku, tyle e caa pewno
siebie z nich uleciaa, nawet z dziewczyny, ktra zdawaa si by mzgiem operacji.
Magorzata nie miaa pojcia, jak zdaniem tej pary powinno wyglda spotkanie z
zaatwiaczk, ale cieszya si, e sprawia im zawd.
Mimo to kontynuowanie pracy w pubie byo ju raczej niemoliwe. Nie z dwoma
hebanowymi posgami przed nosem.
Krzywic si ostentacyjnie, Magosia zamkna notes i schowaa go do kieszeni. Dopia
piwo i ju bya gotowa do wyjcia. Kiedy mijaa satanistw, odwrcili si za zaatwiaczk jak
uczepieni do niej na sznurku.
- A numer telefonu? - zapytaa dziewczyna w czerni. Jej gos zabrzmia niemal aonie,
proszco. Przypominaa mae dziecko, ktre wci ma gasnc nadziej, e dostanie
wymarzon zabawk.
- Jaki numer telefonu?
- Nasz - odpowiedziaa prawie bezradnie. Niczym nieszczsny Kopciuszek, ktry wci
nie moe uwierzy, e ksi z bajki postanowi go spawi z powodu kogo bardziej
interesujcego. - Przecie masz zadzwoni...
- Nie musicie mi dawa waszego numeru telefonu - oznajmia z wyszoci Magorzata,
rzucajc spojrzenie, ktre powinno ich wprawi w kompleks niszoci rozmiaru Rowu
Mariaskiego. - Pracuj dla Korporacji, a Korporacja wie wszystko.
To byo kamstwo, cho nie takie znowu okropne. Korporacja nie wiedziaa co prawda
wszystkiego, ale dysponowaa rodkami, ktre pozwalay jej si wszystkiego dowiedzie.
Magosia nie miaa czasu ani zamiaru tumaczy nikomu tej subtelnej rnicy.
Miaa telefon do wykonania.
Tak jak przypuszczaa, Dominik wykaza pene zrozumienie. Prawdziwy idea.
***
W cigu roku swojej pracy dla Korporacji Magorzata zaatwiaa wiele skomplikowanych
zlece, ale w kontakt z siami nieczystymi jeszcze nie wchodzia. Nie miaa pojcia, od czego
zacz. Co jej mwio, e potrzebna bdzie kreda, pentagram, moe nawet ziemia z
cmentarza. Do tego biaa koza i czarny kogut - albo moe na odwrt. Tyle dobrego, e
zaatwiaczka nie musiaa si martwi o inkantacj czy zaklcie, jakie naleao powiedzie.
Wystarczyo odpali branowy program P2P i cign MPtrjk.
Najpierw naleao ustali, jak mona sprowadzi demona do tego wiata. Podczas gdy
wyszukiwarka wywietlaa jej list inkantacji do cignicia, Magosia przytrzymaa komrk
brod i wybraa numer Bena Watsona.
- Cze, to ja - powiedziaa. Jaka cz jej chciaa zapyta: Jak si czujesz?, Co
sycha?, Czy wszystko w porzdku?, ale zaatwiaczka zdusia to pragnienie. To bya
rozmowa subowa. Tylko i wycznie. - Kto w brany zajmuje si przyzywaniem demonw,
si ciemnoci, takich tam?
- Nikt porzdny - odpar czarodziej. Nie zaskoczyo go ani to, e od razu przesza do
rzeczy, ani to, o co pytaa. Zdy si ju przyzwyczai. - aden szanujcy si czarodziej nie
przyoy do czego takiego rki.
- Dziki. - Magosia natychmiast si rozczya. Porzdnych, szanujcych si
czarodziejw byo strasznie mao, zaatwiaczka rozumiaa to o wiele lepiej ni Ben. On mia
zudzenia co do swoich kolegw po fachu. Ona wiedziaa, e dowcipy takie jak: Czy
czarodziej byby skonny sprzeda dusz diabu? Tylko jeli diabe zapewniby duszy
cotygodniow konsultacj u piekielnego stylisty, zawieray w sobie nie tylko ziarno, ale cae
pole prawdy.
Musiaa znale jakiego czarodzieja o wtpliwej reputacji, zapewne przy okazji zamieni
z nim par sw i szybko odskoczy, zanim ego maga j zmiady.
Szkoda, e nie byo jakiego sposobu mniej uszkadzajcego jej dobre samopoczucie.
Nagle co przyszo zaatwiaczce do gowy. Wampiry to przecie bestie, demony, dzieci
ciemnoci, czy jak je tam zwa. Powinny mie jakie kontakty wrd si nieczystych. Warto
byo przynajmniej sprbowa. Wybraa numer Phillipa.
- Skupujesz dusze? - zapytaa, gdy tylko odebra. Udao jej si go zaskoczy.
- Co?
- Dusze. No wiesz, cyrograf podpisany wasn krwi, takie sprawy.
- Jedyna krew, z jak chc mie do czynienia, to ta sczca si z yy na szyi piknej
kobiety - oznajmi stanowczo. - A skoro ju o jedzeniu mowa... przeszkodzia.
- Przepraszam. - Magorzata ze wszystkich si staraa si wypchn ze swojej wyobrani
obraz, jaki w niej zobaczya. Phillip by w kocu wampirem, wic doprawdy atwo byo sobie
wyobrazi, co za posiek mu wanie przerwaa.
Lubia Phillipa, ale miaa te wiadomo, e jej sympatia jest wyjtkowym przykadem
hipokryzji - dobrze zdawaa sobie spraw, co wampir robi nocami. Napeniao j to odraz i
obrzydzeniem, wic prbowaa o tym nie pamita. Umylnie koncentrowaa si na tym, e
Phillip - o ile akurat nieprzyssany do czyjej yy czy ttnicy - by cudownym, dowcipnym,
czarujcym facetem. W dodatku obdnie atrakcyjnym, ale jego magnetyzmu nie dane byo
Magorzacie dowiadczy. Zaatwiaczy uodporniono na urok wampirw i wszelkie inne prby
wpywu na ich woln wol. Korporacja lubia mie monopol w tej dziedzinie.
Magosia moga odczeka z godzin albo dwie, a Phillip skoczy posiek, ale
zdecydowaa si tego nie robi. Nie miaa pojcia, ile trwa oprnianie dorosej kobiety z
krwi, i nie bya to wiedza jej marze. Ju wolaa zmusi si do rozmowy z nadtym
czarodziejem. T rozmow powinien lekko uatwi fakt, e czarodzieje byli nie tylko nadci,
egoistyczni i aroganccy. Byli te chciwi. Utrzymanie imageu i wszystkie zbytki i luksusy,
ktrych nie zwykli sobie odmawia, sporo kosztoway. Jako musieli na to zarobi, a
Magorzata bya skonna sporo zapaci. W kocu Korporacja rozliczaa j z efektywnoci, a
nie z gospodarnoci.
Ze znalezieniem maga, ktry nie by ani porzdny, ani szanujcy si, poradzioby sobie
nawet dziecko. Wystarczyo zaatwi sobie list magw, na ktrych mia oko Trybuna.
Potem naleao j porwna z list z ubezpieczalni. Czarodzieje zadajcy si z potencjalnie
niebezpiecznymi stworzeniami pacili wysze skadki i jeszcze specjalny dodatek za
nadzwyczajn dyskrecj.
Kiedy zestawienie byo ju gotowe, Magosia wydrukowaa je i pooya list nad swoim
otwartym notesem. Technika i logika nie mogy jej wicej pomc, teraz naleao zda si na
magi.
Podniosa rk, tak eby jej do znalaza si nad kartk. Rozczapierzya palce i skupia
si na zleceniu. Notes i leca na nim kartka rozbysy rowawym wiatem. Blask przez
chwil by bardzo intensywny, po czym zacz przygasa. Wreszcie wiecio si ju tylko
jedno nazwisko na licie.
Zaatwiaczka signa po telefon.
***
Osobliwa mieszanina chciwoci i arogancji, jak prezentowa czarodziej, utrudniaa
troch konwersacj. Facet nie by pewien, czy powinien zaatwiaczk potraktowa z pogard,
czy moe wrcz przeciwnie, podlizywa si na wszelkie sposoby, eby zapewni sobie
wysokie honorarium.
Po godzinie obustronnych mczarni w kocu kade z nich dostao to, co chciao:
czarodziej potwierdzenie przelewu, a Magorzata faks z opisem rytuau przywoujcego
demona. I nie byy to jakie tam staroytne teksty, tylko gotowy przepis przetumaczony na
angielski i adnie przepisany na komputerze Arialem czternastk.
Sam rytua okaza si na szczcie mao skomplikowany, a konieczna inkantacja bya
jedn z tych, ktre Magorzata ju wczeniej cigna z Internetu. Niestety, do przyzwania
demona konieczne byo wyrysowanie czy raczej usypanie odpowiednich symboli za pomoc
specjalnego proszku. Ale sama receptura mieszanki sprawia, e Magosi wyrwao si kilka
bardzo brzydkich sw.
Jak ju przestaa kl, signa po telefon. Naleao si wzi do roboty. Jej dostawcy byli
w stanie dostarczy jej wikszo skadnikw, przynajmniej tych z dziedziny alchemii i
zielarstwa. Musiaa te zadzwoni do Klanu, aby kto wybra si na cmentarz po kilka innych
niezbdnych ingrediencji. Zaatwiaczka bya prawie pewna, e wszystko, co potrzebne, trafi
do niej w cigu maksymalnie czternastu godzin. To daoby jej cay nastpny dzie na
przygotowanie proszku, a w nocy mogaby wezwa demona i mie spraw z gowy.
Tak, to by dobry plan. Wymaga tylko uzupenienia o jeden szczeg: naleao jeszcze
zadzwoni do Dominika i zapyta, czy jest wolny popojutrze wieczorem.
Dziewczyna ju dawno odkrya, e wbrew wszystkiemu, co twierdzia tak zwana prasa
kobieca, randka nie zajc, nie ucieknie. Przynajmniej nie przed ni.
***
Jedynym ze skadnikw, ktry Magosia postanowia naby osobicie, by wiey stek.
Do najbliszego rzenika miaa tylko kilka minut drogi piechot. Chocia mogaby zamwi
miso przez Internet czy telefon, szkoda byoby nie wykorzysta okazji do wyrwania si z
akademika na wiee powietrze.
Przez ca noc kurierzy dostarczali jej kolejne paczki i nad ranem miaa ju prawie
wszystko. Pokwitowaa ostatni przesyk, zawierajc to, co zgodnie z jej wskazwkami
ludzie z Klanu wykopali na cmentarzu, a potem posza na zakupy.
Pogoda wci nie bya najlepsza i Magorzata zacza si martwi, czy przypadkiem w
nocy nie zacznie pada. Gdyby tak si stao, niewykluczone, e musiaaby odoy
przyzywanie demona. Deszcz zgasiby wiece, a wiece byy niezbdnym elementem
kadego, najgupszego nawet rytuau. Zaatwiaczka zastanowia si przelotnie, kiedy wreszcie
kto przetestuje procedur z latarkami zamiast ogarkw.
Kupia stek i miaa ju wraca, kiedy po drugiej stronie ulicy zauwaya Bena Watsona.
Wychodzi wanie ze sklepu zoologicznego. Pewnie potrzebowa karmnika dla ptakw lub
czego podobnego. To byo w stylu Bena dba o mae zwierztka yjce na jego terenie.
Czarodziej nie zauway Magosi, musiaa podbiec kawaek, eby go dogoni. Klepna
go w rami i jak tylko si odwrci, od razu przesza do rzeczy.
- Mam zlecenie od dwojga idiotw, ktrzy chc sprzeda swoje dusze - powiedziaa. Ben
za punkt honoru poczytywa sobie trosk o okolic i lubi wiedzie, co si dzieje. Na pewno
naleao go uprzedzi. - Mam im zaatwi moliwo podpisania cyrografu. Nie zdziw si, jak
ci jutro co rogatego i ogoniastego przejdzie pod oknem.
- Zdobya przepis na wezwanie demona? - upewni si czarodziej. Dobrze wiedzia, e
Magorzata musi zrealizowa zlecenie. Ale uprzedzia go o tym i to si liczyo. Taka drobna
branowa grzeczno. - To nie jest dobra magia - ostrzeg.
- To jest magia, ktra pozwoli mi zrealizowa zlecenie - odpara zaatwiaczka. - Nie
podoba mi si ta zabawa w Fausta, ale co zrobi? - Wycigna z kieszeni zadrukowan
kartk. - Nie miaam pojcia, e a tyle rzeczy jest potrzebnych do jednego rytuau -
stwierdzia, spogldajc na list. - A si zaczynam dziwi, e komukolwiek kiedykolwiek
udao si sprzeda wasn dusz!
Czarodziej wzi od niej spis i przestudiowa go dokadnie.
- Masz ju wszystko?
- Ostatni element. - Magosia uniosa do gry torb z kawakiem misa. - Zmieszam z ca
reszt i jak dobrze pjdzie, dzi w nocy go przywoam. Rzuc mu tych idiotw na poarcie, a
jutro... bd miaa wolne. - W ostatniej chwili ugryza si w jzyk. Miaa zamiar powiedzie
jutro pjd na randk. Bd, duy bd, bo jak podejrzewaa w gbi duszy, Ben cigle
jeszcze bola nad strat Joanny. Strat, w ktrej Magorzata odegraa niebagateln rol,
niestety.
- Uprzed mnie, kiedy podpisz cyrograf - poprosi czarodziej, oddajc jej kartk. - Chc
mie pewno, e i demon, i ci... idioci wynios si z miasta, nie robic wikszych szkd.
- Jasne - obiecaa Magosia. - Zaatwione.
***
Fakt, e obyo si bez kozy, koguta czy jakiegokolwiek ywego zwierzcia, sprawi
Magorzacie ogromn ulg. Ze zdobyciem potrzebnych rzeczy nie miaa wikszego problemu,
w kocu musiaa je sobie tylko zaatwi. Troch wiksz trudno sprawio jej zmieszanie ich
zgodnie z przepisem. Z braku lepszego miejsca postanowia to zrobi w kuchni akademika.
Rzadko tam zagldaa, wic jej wsplokatorzy mocno si zdziwili, kiedy wparowaa do
niej z wielk yk, jeszcze wikszym garem i dwiema torbami dziwacznych substancji,
prawdopodobnie niespoywczych. Kiedy Magorzata wsypywaa wszystko do garnka,
mieszajc i co chwila spogldajc na kartk z przepisem, nie mogli si powstrzyma, eby nie
zerka jej przez rami. Kilka razy pytali nawet ze zgroz w gosie, czy to bdzie ten synny
beegosh z zepsutej kapusty, polska potrawa narodowa.
Na szczcie to, co miaa w garnku, nie mierdziao zanadto, chocia zaatwiaczka
przygotowaa si na tak ewentualno. Miaa mask przeciwgazow i bya gotowa jej uy.
Kiedy wreszcie wszystkie skadniki si poczyy, wystudzia powsta brej i przelaa do
miksera. Potem trzeba byo tylko jeszcze poczeka, a wszystko wyschnie na wir. Magosia
zdecydowaa, e do procesu suszenia moe podej twrczo, i wynaja jedno z ek w
pobliskim solarium. W ten sposb udao jej si przygotowa proszek w jeden dzie.
Garnkiem, yk i mikserem zaj si kto z Klanu. Sprzty, ktre byy uyte do
przygotowania proszku na demony, nie nadaway si ju do gotowania czegokolwiek innego.
Trzeba je byo zniszczy.
Przepis na przyzywanie demonw nakazywa miakowi uda si najlepiej na rozstaje
drg. Ale skoro w dzisiejszych czasach nie ma ju rozstajw, tylko skrzyowania, Magorzata
skorzystaa z drugiej wskazwki: lub w inne odludne a przestronne miejsce. Zdecydowaa
si pj w gr rzeki, tej samej, nad ktr znaleziono ciao Sharon. Miejsca wystarczyoby
tam nawet dla demona giganta. Centrum miasta i wszystkie puby byy po drugiej stronie
kampusu, wic istniao mae prawdopodobiestwo, e napatoczy si kto niepowoany. Na
szczcie nie padao, ale zaatwiaczka na wszelki wypadek zabraa ze sob wielki parasol. W
plecaku niosa magiczny proszek, wiece, zapalniczk, iPoda ze zgran inkantacj i mae
goniki. Miaa wtpliwoci, czy zaklcie odsuchiwane przez suchawki, nawet podkrcone
do maksimum, bdzie miao odpowiedni moc.
Nad rzek Magosia odwrcia si, eby sprawdzi, czy przez korony drzew nikt nie
dojrzy, co robi. Wyja z kieszeni rysunek z symbolami i zaja si przygotowywaniem
rytuau. Przepis mwi o wiecach, ale nie w fazie przygotowa, wic przy nanoszeniu na
trawnik magicznych rysunkw przywiecaa sobie latark. pieszya si, bo gdyby nagle
spad deszcz, cae jej wysiki szlag by trafi. wiece by zgasy, a proszek spyn do rzeki,
gdzie niewtpliwie otruby rybki i kaczki.
Kiedy krg, pentagram i caa reszta byy ju gotowe, Magorzata zapalia ustawione w
strategicznych miejscach wiece, zgasia latark i zacza odtwarza inkantacj.
MPtrjka si skoczya, a nic si nie stao. Zdenerwowana zaatwiaczka ju miaa
zadzwoni do czarodzieja, ktry jej poda przepis. Chciaa zoi mu skr, na razie przez
cze satelitarne, a jakby si stawia, zawsze zostawa jej drugi telefon, do Klanu. Wanie
sigaa po komrk, kiedy nagle wyrysowane proszkiem symbole rozbysy jasnym wiatem.
Magosia daa spokj telefonowi i signa do plecaka po ma ganic. J te zabraa, w
kocu jako profesjonalistka pomylaa o przepisach przeciwpoarowych.
Proszek spali si cakiem. Magorzata ju miaa podej bliej i profilaktycznie
potraktowa pogorzelisko ganic. Nagle zamara, bo zorientowaa si, e pomidzy ledwo
rozpraszajcymi ciemno wiecami co jest. Co duego, czego z pewnoci wczeniej tam
nie byo.
Zaatwiaczka upucia ganic i rzucia si do plecaka po latark. Pucia snop jasnego
wiata, eby sprawdzi, jak besti przyzwaa.
Co do tego, e stoi przed ni demon, sia nieczysta i takie tam, bya absolutnie pewna.
Nic, co nie byo demonem, si nieczyst i takimi tam, nie miao prawa tak wyglda.
Maszkaron mia ze cztery metry wzrostu i na oko tyle samo mia wszerz. Ogromne apska
zakoczone szponiastymi palcami cigny mu si po ziemi. Prosto z barkw wyrastaa lekko
poduna gowa przypominajca kol czaszk, wyposaona na jednym kocu w wielki pysk,
a na drugim w dwa rogi. Gdzie pomidzy lnio czworo oczu pozbawionych renic i powiek.
Cao bya ohydnie czerwonawa, z nielicznymi plamami czerni i fioletu.
To co patrzyo na Magorzat. Chcc nie chcc musiaa stan na wysokoci zadania. W
kocu i tak nie miaa szans na ucieczk, bestia na pewno by j dopada, a zaraz po bestii
dopadaby j kontrola z Korporacji zwabiona tym, e ju drugie zlecenie nie zostao
wykonane, i to znowu z winy zaatwiaczki. Jak nic miaaby przewalone na reszt kontraktu.
- Magorzata Brzeska, zaatwiaczka - przedstawia si Magosia. Demon demonem, ale
ona wezwaa go subowo. Zreszt bestia moe i bya przeraajca, ale Magorzata jako
wtpia, eby jej obraz przeladowa j w snach. Jej sny byy ju zajte przez kogo innego.
- Korporacja - stwierdzi demon. Jego gos przypomina zgrzyt ostrza na szkle, by tylko
odrobin bardziej nieprzyjemny. Ale zaatwiaczka poczua ulg. Przynajmniej stwr wiedzia,
czym jest Korporacja.
- Mam zlecenie - wyjania. Rozmowa z piekieln istot, jakby to bya pogawdka o
pogodzie, okazaa si zaskakujco atwa. Nie takie rzeczy ju robia... Nie, takie nie. Inne.
Obiektywnie rwnie przeraajce. - Dwoje ludzi chciao, ebym skontaktowaa ich z kim,
kto kupi ich dusze. Chc podpisa cyrografy.
Demon rozejrza si wokoo, najwyraniej w poszukiwaniu jej zleceniodawcw.
- Nie ma ich tu - powiedziaa popiesznie Magosia. - Mam si z nimi spotka, dopiero
gdy bd pewna, e znalazam im demona, ktremu bd mogli sprzeda dusze.
- W poudnie - oznajmia bestia. - Tam, gdzie bdziesz ty. Ludzie to nie problem. Nie
zauwa - dodaa, jakby czytajc w mylach zaatwiaczki. Magorzata zastanawiaa si, gdzie
wyznaczy miejsce spotkania, skoro mia przyj tam rwnie stwr o gabarytach przyczepy
kempingowej.
Demon znik. Na ce zostaa tylko zaatwiaczka i dogasajce wieczki.
Magosia na wszelki wypadek potraktowaa traw ganic. Nie chodzio ju nawet o
poar, po prostu piana bardzo dobrze niszczya wszelkie lady. Wrd biaych smug nikt nie
mg si dopatrzy symboli mistycznych. To bya tylko dodatkowa ostrono, bo na telefon
Magorzaty czekali ludzie z Klanu gotowi wymieni przed witem ten kawaek trawnika.
Zaatwiaczka zebraa swoje rzeczy do plecaka i ruszya z powrotem do akademika.
Zamiast wrci najkrtsz drog, wzdu rzeki, zdecydowaa si pj naokoo, przez
pobliskie ulice obronite maymi ceglanymi domkami. Idc, jednoczenie wykonywaa
telefony. Najpierw do Klanu. Potem do satanistw - w bazie danych Korporacji ich numer
pojawi si w chwili, gdy zoyli zlecenie - a wreszcie do Bena.
W kocu zosta tylko jeden telefon - do Dominika. Ju miaa wybra numer, kiedy nagle
si zawahaa. Stana na rodku pustej ulicy z komrk w wycignitej doni. Miaa wraenie,
e noc nagle zrobia si wyjtkowo duszna, a mae domki sun ku niej z obu stron jak ceglane
limaki. Przez chwil nie wiedziaa, co si z ni dzieje, przecie to by jej teren, to nawet bya
jej pora.
Nocne spacery po miecie na samym pocztku lekko przeraay Magorzat. Owszem,
miaa wykupione ubezpieczenie od nagej napaci, ale troch potrwao, zanim si
przyzwyczaia do tej myli. A poza tym Exeter byo jednym z najbezpieczniejszych miast w
caej Wielkiej Brytanii. Zaledwie kilka razy zdarzyy si sytuacje, kiedy Magosia musiaa
wezwa komando ptrolli na pomoc, ale zawsze bya to sprawa branowa, nigdy nie napad
na ni kto zwyczajny.
Z czasem zaatwiaczka polubia nocn cisz, ulice, na ktrych nikogo nie byo, rzdy
identycznych domkw bez choby jednego owietlonego okna. Miasto byo wtedy takie
spokojne, e a zwalniaa kroku, eby jej popiech nie przeszkadza picemu Exeter.
Niestety, cisza i spokj w kocu nieuchronnie sprawiay, e czowiek przestawa zwraca
uwag na otoczenie, a zaczyna sucha siebie. Kiedy nadchodzi taki moment, Magorzata
zawsze przypieszaa kroku. W swoim wntrzu nie znalazaby spokoju, ktrego tak
potrzebowaa.
A teraz wygldao na to, e jej nastrj niepewnoci, podenerwowania i wtpliwoci zacz
promieniowa na okolic.
Magosia nabraa powietrza w puca. Wiedziaa, co si z ni dzieje. Atak paniki. Ostatnio
zaczy jej si zdarza, jakby miaa za mao kopotw. Kolejna komplikacja w jej popltanym
yciu. Zaatwiaczka duo by daa, eby kto wyprostowa wszystkie popltane nitki.
Jeli ktokolwiek sucha jej niewypowiedzianej proby, zareagowa w wyjtkowo
przewrotny sposb. Magorzata poczua, e co j szturcha na wysokoci kolana. Spojrzaa w
d. To Janeeyere sta przy niej i macha ogonem. Tu za psem prya swj koci grzbiet
Bansh. A skoro bya tu ta dwjka...
Dziewczyna podniosa gow. Sharon bya ju naprawd blisko. Stpaa bezgonie i tylko
dlatego Magosia nie zauwaya jej wczeniej. Wygldao na to, e druidka ma do niej spraw
- sza prosto w stron zaatwiaczki. Ta czekaa cierpliwie. Nie byo sensu si odzywa, pki
Sharon nie powiedziaa tego, co miaa do powiedzenia. Tak za ycia, jak po mierci ta kobieta
mwia zagadkami. Niczym prawdziwa, porzdna wyrocznia.
Druidka zatrzymaa si wreszcie zaledwie o kilka centymetrw od Magorzaty. Jej jasne
oczy spoczy na twarzy dziewczyny.
- Jest ci ciko - stwierdzia Sharon. Ona nigdy nie pytaa, bo nie miaa o co. Jeli istnia
kto, kto naprawd wiedzia wszystko, to bya to ona. ywa czy martwa, niosa ze sob
mdro caego wiata.
- Dam sobie rad - uspokoia j Magosia. Tylko kogo chciaa o tym przekona, druidk
czy siebie? Raczej siebie sam, bo zdawaa sobie spraw, e Sharon jest odporna na wszystkie
argumenty. Nie byo sensu przekonywa o czymkolwiek kogo, kto i tak zna ca prawd. -
Jest ju coraz lepiej. Ta praca mnie nie zniszczy. Poradz sobie z tym.
- Nie musisz. - Gos Sharon by melodyjny jak zawsze. - Nie musisz radzi sobie z
yciem sama. Przecie nie jeste sama. - Pogadzia zaatwiaczk po policzku i odesza. Jak
zwykle kroczya lekko jak pikna zjawa, a jej stopy wydaway si nie dotyka chodnika.
Moe zreszt tak byo, w kocu czy zmarli mogli chodzi po ziemi? Janeeyere i Bansh
pobiegli za ni, psie pazury zastepoway po asfalcie, kocie apy nie wyday adnego dwiku.
Magorzata te miaa ju odej, kiedy usyszaa stukot kopyt. Z uliczki, ktr nadesza
druidka, wybieg gipsowy ko. Kusem poda za Sharon.
By cay czarny, a na boku mia wymalowane ogromne biae koo. W samym jego rodku
widniao oddane z anatomiczn precyzj mae serce. Naprawd malekie.
Ko przebieg obok Magosi i niebawem znik we mgle. Zaatwiaczka zostaa sama.
Ale nie bya sama. Na kocu wiata albo gdzie w jego pobliu mae sklonowane serce,
wci jeszcze niegotowe, by cokolwiek czu, bio dokadnie tym samym rytmem co to w
piersi dziewczyny.
I to miao podnie j na duchu?
***
Skoro ludzie - zdaniem demona - nie mieli by problemem, Magorzata postanowia si
nimi nie przejmowa. I to do tego stopnia, e umwia si z satanistami o jedenastej
pidziesit pi pod pomnikiem w samym centrum miasta. Bya ciekawa, jak tum
przechodniw na gwnej ulicy zareaguje na piekielne stworzenie. Prawd mwic, nie moga
si doczeka, eby to zobaczy.
Myl o wielkiej bestii, ktra wolno kroczy High Street, rozdeptujc samochody i
rozbijajc apami witryny sklepw, bya nader zajmujca i pozwalaa zaatwiaczce zapomnie
o nocnym spotkaniu z Sharon i snach, ktre j potem nawiedziy.
Magosia usiada na awce tu pod lustrzanym pomnikiem. Satanistw jeszcze nie byo.
Miaa nadziej, e przyjd punktualnie. W kocu nie oczekiwali chyba, e w razie ich
spnienia demon poczeka. Zdaniem zaatwiaczki poda na dusze z pewnoci przekraczaa
popyt. Ale z drugiej strony jej zdanie o ludzkoci jako takiej ju dawno zostao wypaczone
przez dowiadczenia, jakie zdobya podczas pierwszego roku swojej pracy. Mylaa o swoich
blinich jak najgorzej - i, niestety, czsto miaa racj. Ich wady wychodziy na wierzch,
zwaszcza kiedy skadali zlecenia.
Satanici poza pogard dla wikszoci kolorw mieli jeszcze jedn nie najlepsz cech:
nie byli punktualni. Co prawda przyszli tylko trzy minuty po czasie, ale Magorzata zdya
ju rozway, co powie demonowi, kiedy przyjdzie kupi dusze, ktrych nie ma kto sprzeda.
- Spnilicie si - wytkna na powitanie.
Dziewczyna i chopak zerknli na boki. Wok byo peno ludzi, ale nikt nie patrzy w ich
stron znaczcym spojrzeniem czerwonawych oczu.
- Gdzie demon? - zapytaa satanistka.
- Bdzie tu za jak minut.
Oboje zrobili tak sam zdziwion min. Najwyraniej ich wyobraenie o podpisywaniu
cyrografw nie zakadao umawiania si z besti piekieln na konkretn, i to jeszcze dzienn
godzin. Kiedy do nich zadzwonia w nocy, byli wyranie rozczarowani, e nie wzywa ich
ju, zaraz, w dodatku na cmentarz.
Zaatwiaczka miaa gdzie ich zawiedzione oczekiwania. Na cmentarzach w nocy byo
zimno. Wiedziaa o tym najlepiej, bo nieraz zdarzyo jej si tam pta o tej porze.
Nagle ziemia dosownie zadraa. Wszyscy przechodnie podskoczyli, manekiny na
wystawach zadray, przejedajcy autobus niebezpiecznie si przechyli. A potem wszystko
wrcio do normy, ludzie podali za swoimi sprawami jak gdyby nigdy nic. A do
nastpnego wstrzsu.
- Co si dzieje? - zapytaa podejrzliwie czarno ubrana dziewczyna. Ulica draa
rytmicznie, wstrzs po wstrzsie, za kadym razem prawie przewracajc przechodniw, ale
nikt zdawa si tego nie dostrzega.
Wyjtkiem byli oni troje.
- Bestia nadchodzi - wyjania Magorzata. Siedziaa na awce na tyle pewnie, e udawao
jej si utrzyma rwnowag przy kolejnych wstrzsach. Satanici natomiast z trudem stali na
nogach.
- Ale ci ludzie...
- To potny demon. Jeli nie chce zosta zauwaony, to nie zostanie.
- Ale ulica... - znw zacza dziewczyna satanisty, wyranie odwaniejsza z ich dwjki.
Miaa racj. Wstrzsanie wszystkim i wszystkimi dokoa nie kwalifikowao si na list
najdyskretniejszych wej wszech czasw.
- Przypuszczam - powiedziaa po chwili namysu Magosia - e on jest po prostu do
ciki.
Co o takich rozmiarach musiao przecie duo way, a jeli jeszcze wzi pod uwag
wielko jego rogw... Ziemia miaa pene prawo si trz i dwjka sprzedawcw wasnych
dusz miaa okazj zobaczy dlaczego. Od strony kampusu nadchodzi demon.
Jego skra pokryta czym na ksztat drobnej uski lnia w socu. Lnia te lina, ktra
kapaa mu z niedomknitej, bo przeadowanej wielkimi zbami paszczy.
Bestia sza pewnie przed siebie, mijajc podskakujcych przy kadym jej kroku ludzi. Nie
zwracaa na nich uwagi, a oni na ni. Zupenie jakby poruszali si na dwch rnych
paszczyznach rzeczywistoci.
Satanistom opady szczki. Chopakowi nie udao si utrzyma rwnowagi i run do tyu.
By tak zszokowany widokiem demona, e zapomnia jkn z blu, gdy jego poladki
zetkny si z chodnikiem. Dziewczyna trzymaa si lepiej, ale tylko dlatego, e biay puder
skrywa jej nagle poblad twarz. Prawdopodobnie w tej wanie chwili zadawaa sobie
desperackie pytanie: Co mymy zrobili?!.
Magorzata umiechna si pod nosem. Wejcie demona nie zawiodo jej oczekiwa,
nawet lekko je przeroso. Czua si jak widz ogldajcy film, ktrego budet na efekty
specjalne siga setek milionw dolarw. Co prawda w kinie z reguy mniej trzso, ale i
widoki nie byy a tak zajmujce.
Demon doszed wreszcie do pomnika. Jego czworo oczu spoczo na zaatwiaczce.
- To oni. - Magosia uczynia gow ruch w kierunku satanistw. - Zlecenie zrealizowane
- dodaa pod adresem mrocznej pary.
Jej rola waciwie ju si skoczya, ale postanowia zosta jeszcze i zobaczy, co bdzie
dalej. Poza tym zauwaya Bena stojcego po drugiej stronie ulicy pod wystaw sklepow.
Oprcz Magorzaty i jej zleceniodawcw tylko on widzia besti i nie spuszcza jej z oczu.
Pilnowa, eby demon nie narobi kopotu w jego miecie. Wic i zaatwiaczka wolaa
przypilnowa, eby Ben i stwr piekielny nie rozpoczli przypadkiem zbyt gorcej dyskusji.
Czworo oczu demona przesuno si na czarn dwjk. Oboje patrzyli na niego jak
zahipnotyzowani.
- Chcecie sprzeda dusze. Za co?
Chopak skrzywi si bolenie i zakry uszy. C, gos demona do najprzyjemniejszych
nie nalea. Dziewczyna bya od niego odwaniejsza i jak przypuszczaa Magosia, bardziej
rozgarnita. Wygldao na to, e to ona bdzie prowadzia rozmow. Nie zwaajc na
wyrane przeraenie swojego towarzysza, wyprostowaa si i nabraa powietrza w puca.
- Chcemy sawy. Chcemy uznania. Chcemy, eby nasz zesp podpisa kontrakt z
wytwrni.
Zaatwiaczka przez chwil mylaa, e z wraenia spadnie z awki. Oni chcieli SAWY?
Nie przyszo im do gowy, by po prostu zgosi si do jakiego reality show? A jak nie, to
powiedzie Magorzacie, aby im to zaatwia? Musieli od razu podpisywa cyrografy?
Zaraz potem tkna j druga myl, bardziej cyniczna i pena niezdrowej ciekawoci:
ciekawe, ilu muzykw sprzedao swoje dusze?
Demon przez chwil milcza. Wygldao na to, e si zastanawia.
- Zgoda - powiedzia wreszcie. - Dwie dusze. Sawa. Uznanie. Kiedy wymiana?
- Co? - dziewczyna nie zrozumiaa, o co on pyta. Przecie mieli dokona transakcji tu i
teraz. Odwrcia si do Magosi, szukajc u niej wyjanienia. Demon te przekrci swj pysk
w stron zaatwiaczki. Wygldao na to, e nie miaa wyjcia, musiaa wzi udzia w
negocjacjach.
- On chce powiedzie - zacza ostronie, zerkajc w stron bestii, by upewni si, czy
wszystko waciwie zrozumiaa - e nie bdzie czeka z zabraniem waszych dusz, a
umrzecie. Chce je wczeniej. W okrelonym miejscu - dodaa nagle olniona. Pan
Twardowski. Karczma Rzym. Ciekawe, czy Twardowski te korzysta z pomocy
zaatwiacza?
Demon skin bem na znak, e wszystko dobrze wytumaczya. Moe si Magosi tylko
wydawao, ale chyba zanim odwrci gow do swoich potencjalnych upw, spoglda
dusz chwil na zaatwiaczk. Strasznie przenikliwie.
Zreszt co j to obchodzio? Mg sobie patrze. Nie zamierzaa sprzedawa duszy, nie
byo te szans, eby kto j zabra Magosi podstpem. Dusza dziewczyny, tak jak i wolno,
bya jeszcze przez dziewi lat wasnoci Korporacji.
Satanistka rozwaaa przez dusz chwil to, co usyszaa. Potem pochylia si ku
swojemu towarzyszowi i odbya z nim cich, szeptan narad. Magosia nie syszaa, o czym
mwi, ale bya prawie pewna, e demon jest w stanie ich bez wysiku podsucha. Pewnie to
robi.
Dziewczyna w czerni wreszcie si wyprostowaa, odrzucajc na plecy swoje dugie,
ufarbowane na heban wosy.
- Na kocu wiata. Oddamy ci dusze, gdy znajdziemy si na kocu wiata - oznajmia
godnie. Zaatwiaczka musiaa przyzna, e pomys by niezy. W kocu kto wiedzia, gdzie
jest koniec wiata?
- Za daleko. Gdzie w jego pobliu - zaproponowa smtnie demon. Wydawao si, e jest
rozczarowany, cho w przypadku istoty o tak dziwacznej fizjonomii ciko byo co
stwierdzi na podstawie wyrazu pyska. Ale wielkie ramiona opady jakby niej, a caa posta
troch si skurczya.
- Niech bdzie - zgodzia si satanistka z lekkim umieszkiem triumfu na
uszminkowanych na czarno ustach.
Magosia cae te targi przeczekaa w milczeniu, siedzc nieruchomo na awce. W pobliu
koca wiata... Jakby syszaa wasne sowa wypowiedziane ponad miesic temu w
przerobionym na izolatk pokoju w otoczonym rami domku w maym niemieckim
miasteczku. Dziwnie byo sysze t sam fraz z ust kogo innego. Kiedy sama j
wygaszaa, nie przypuszczaa jeszcze, e mwi do kogo, kto bdzie przeladowa j w snach
i na jawie. Teraz, gdy spaa, widziaa jego oczy. Jeli nie spaa, nieustajco kto jej o nim
przypomina, wiadomie lub przypadkiem. Sebastian, Sharon, Kasandra, Dawid... a teraz
jeszcze satanistka do spki z demonem.
- Gdzie mamy podpisa? - zapytaa dziewczyna.
- Bez podpisu - oznajmi demon. - Tylko krew. - Wycign w ich stron jedn ze swoich
szponiastych ap. Na ogromnej doni spoczywao co, co wygldao jak dwie fiolki ze
szpiczastymi, przypominajcymi igy nakrtkami. - Powiedz umow. Utocz krwi.
- Macie powiedzie co w stylu: W zamian za saw i kontrakt z wytwrni jak tam
oddam swoj dusz w chwili, gdy znajd si w pobliu koca wiata. A potem trzeba naku
t ig palec, tak eby krew cieka do fiolki - podsuna Magorzata. wiat brany i demonw
najwyraniej opiera si na tej samej zasadzie: na potdze formuy. Nietrudno jej byo si
domyli, czego demon oczekuje od tej dwjki.
Mroczna para natychmiast posuchaa, chocia chopak odwrci wzrok, kiedy przyszo
do nakuwania palca. Oboje zayczyli sobie kontraktu z jak wytwrni w Londynie.
- To wszystko? - zapytaa satanistka, oddajc demonowi fiolki.
Bestia skina gow.
- W takim razie jedziemy do Londynu. Cze - rzucia do Magosi i podtrzymujc za
rami swojego kompana, odesza.
Demon nie obejrza si za nimi. Opuci wielk ap, w ktrej trzyma pene fiolki, tak e
znowu zwieszaa si wzdu jego nieksztatnego korpusu.
- A ten? - spyta, wcigajc nozdrzami powietrze. Co najmniej dwoje z jego czworga lepi
zezowao w stron stojcego pod sklepem Bena. Skoro mag widzia demona, byo chyba te
jasne, e demon wyczuwa maga.
- To lokalny czarodziej - wyjania zaatwiaczka. - Pilnuje. Nie chce kopotw na swoim
terenie.
Piekielny stwr kiwn bem, odwrci si i powczc wielkimi apami po chodniku,
ruszy w stron kampusu. Z kadym jego krokiem ludzie, psy i wzki podskakiway. I
oczywicie nikt tego nie zauwaa.
Kiedy bestia znika z pola widzenia, Ben przesta udawa, e interesuje go konfekcja
damska i podszed do siedzcej na awce Magosi.
- Ju po wszystkim? - zapyta z trosk.
Zaatwiaczka skina gow.
- Transakcja zostaa przeprowadzona bez zakce - w jej gosie zabrzmiaa nutka
sarkazmu. - Teraz nasi modzi przyjaciele bd podbija wiat... Maj zesp najpewniej
deathmetalowy i najwyraniej ich kariera utkna w martwym punkcie... W kadym razie
bd podbija wiat, zaczynajc od jakiej londyskiej wytwrni pytowej, a bestia z piekie
posza z powrotem do piekie. Zaatwione.
- To dobrze.
- Sprytni s - dodaa z mimowolnym podziwem Magorzata. - Umwili si z demonem, e
oddadz mu dusze w pobliu koca wiata.
- Jad do Londynu, tak? - zapyta j nagle Ben.
- Tak. A co to ma do rzeczy? - zdziwia si.
- The Worlds End - wyjani, umiechajc si ni to gorzko, ni to ironicznie. - Pub.
Okoo trzydzieci minut jazdy od Exeter w stron Londynu. Okolice koca wiata s bliej,
ni ktokolwiek przypuszcza. Z tob wszystko w porzdku?
Jego sowa zrobiy na zaatwiaczce wiksze wraenie, ni mg przypuszcza. Przez
chwil wlepiaa w niego zszokowane spojrzenie. A potem nagle z jej twarzy zniko
zaskoczenie, jej szaroniebieskie oczy przestay przypomina porcelanowe spodki, a ramiona
opady w d, jakby uwalniajc si od napicia.
Jej serce bio tym samym rytmem co pi minut wczeniej. Magorzacie przez uamek
sekundy wydawao si, e jeli opuci powieki i zacznie nasuchiwa, usyszy drugie bicie,
sabe echo jej wasnego.
- Kto by pomyla - powiedziaa powoli, spogldajc w lad za samochodem, ktry ju
dawno znik z pola widzenia. - Kto by pomyla, e koniec wiata jest tak blisko.
PODWJNE UBEZPIECZENIE
Mga za oknem zdawaa si y wasnym yciem. Sposb, w jaki przemykaa pomidzy
budynkami, kada si na bruku i otulaa zimnymi ramionami drzewa, sugerowa przemylane
dziaanie. W jej poczynaniach wida byo czuo, z jak podchodzia do wszelkich przeszkd
na swojej drodze, uwodzc je i przecigajc na swoj stron. Domy, drzewa, nawet znaki
drogowe nie naleay ju do pospolitej rzeczywistoci, ale doczay do wiata cieni. A
wszystko za spraw angielskiej mgy.
Zaatwiaczka zaparzya sobie herbat i dolaa do niej soku malinowego. Mga, magiczna
czy nie, bya zimna, a Magorzata nie miaa czasu na przezibienie. Popijajc sodki napj,
wygldaa przez okno na skryt pod zamglonym paszczem ulic. Noc nie zdya jeszcze
odej i paliy si latarnie. Ich klosze, otoczone przez niezwyke opary, przypominay zote
bombki na niewidocznej choince - piknie wyglday, ale nie daway ani odrobiny wiata.
Mimo to jeli tylko kto wpatrywa si w mg wystarczajco uwanie, tak jak to robia
zaatwiaczka, i tak jak ona wiedzia, czego wypatrywa, mg dojrze samotnego
przechodnia, bardziej podobnego do zjawy ni do czowieka. Mga otaczaa t posta gstym
paszczem, jakby tulc si do niej.
Magorzata popiesznie dopia herbat, jedn rk chwycia kurtk, drug przygotowan
wczeniej misk z psi karm. Zacz si kolejny dzie pracy.
W opuszczaniu akademika o najdziwniejszych porach dnia i nocy miaa ju wpraw.
Mino ledwie kilka minut, nim wypada na ulic. Po przechodniu nie byo ju nawet ladu, a
gsta mga ograniczaa widoczno do trzech metrw. Zaatwiaczka nie miaa zamiaru
zapuszcza si w labirynt oparw. Po co i gdziekolwiek, skoro wystarczy poczeka? Ale
nawet tego nie musiaa robi, bo poczua szturchnicie w okolicy kolana. Obok niej sta ju
Janeeyere, stary pies pasterski, i czeka na swj posiek. Magosia postawia misk na ziemi i
rozejrzaa si w poszukiwaniu Sharon.
Druidka tylko pozornie bya pani Janeeyere. Ani ona nie bya niczyj wacicielk, ani
pies niczyj wasnoci. Po prostu wczyli si razem po ulicach. Tym bardziej trudno byo
oczekiwa od Sharon, e bdzie zawsze pamitaa o czym tak przyziemnym jak karmienie
zwierzaka. Karm zaatwiaa Magorzata, jak zreszt wikszo rzeczy. Tak miaa parszyw
prac.
Sharon wyonia si z mgy, zupenie jakby jeszcze przed chwil wcale nie istniaa, a teraz
stworzyy j zimne opary. Jeszcze mgnienie oka wczeniej wok nie byo nikogo, a nagle
mga rozpyna si, przepuszczajc kobiet.
Ca sob druidka pasowaa do takiej sennej pogody. Bya wysoka i szczupa, a brzowa
szata, ktr zawsze nosia, wisiaa na niej jak na strachu na wrble. Ubranie byo
zdecydowanie zbyt lekkie jak na zimny poranek, ale ona zdawaa si nie czu takich
drobiazgw jak temperatura. Nawet nie miaa gsiej skrki. Na jej twarzy prno byo szuka
jakiejkolwiek oznaki, e kobieta w ogle jest wiadoma wiata wok siebie. Jej rysy
przypominay rysy posgu: oczy, nos, usta - wszystko miao idealne proporcje, bio z nich
klasyczne pikno. Obcite na zapak wosy odsaniay wysokie czoo.
Prawie nic nie wskazywao na to, e Sharon jest martwa.
- Nadchodzi - powiedziaa. Jej gos, cho dwiczny i mocny, nie zakca ciszy
przedwitu.
- Co nadchodzi? - Magorzata dobrze wiedziaa, e nie chodzi o co czy kogo, kto wyoni
si zaraz z mgy. Druidka wieszczya, cho jak zwykle ciko byo zrozumie jej
przepowiedni. Zaatwiaczka czasem miaa wraenie, e Sharon wcale nie zaley, eby
podzieli si z innymi swoj wiedz na temat przyszoci. Ona po prostu wspominaa o tym
czasami, tak jak inni rozmawiali o pogodzie.
- Zobaczysz. - Na twarzy druidki pojawi si smutny umiech. - Ty na pewno zobaczysz.
Bdzie le. Ju niedugo. - Sharon patrzya w mg, jakby tam wanie rozgrywaa si
przyszo. - Pamitasz wielkie zo?
Magosia zmarszczya z niepokojem brwi. W jej zmczonych, podkronych oczach
pojawia si czujno. Skoro wieszczka mwia, e bdzie le, to bdzie bardzo le.
Do tego to wielkie zo... Druidka ju raz o nim wspomniaa, krtko przed swoj
mierci. Magosia pocztkowo bya pewna, e Sharon miaa na myli swoje morderstwo i
denia Sebastiana do zyskania wielkiej potgi, ale wieszczka wkrtce potem sama
zaprzeczya takiej interpretacji. A wic czymkolwiek byo wielkie zo, wci jeszcze nie
nadeszo. Jednak byo ju coraz bliej.
Z pnocy nadlecia zefirek, rozganiajc mg. Magorzata odgarna wosy z twarzy. Nie
miaa czasu si uczesa, ale w kieszeni powinna mie spink. Zacza jej szuka. Tymczasem
Janeeyere skoczy je i spokojnie zanurzy si w odchodzc mg. Sharon posza za nim,
zostawiajc zaatwiaczk sam, z pust misk i niepokojem w duszy.
***
- Tylko tyle powiedziaa? Jak zwykle.
W jednej z maych kafejek otwartych ju w porze porannej kawy przy stoliku pod oknem
siedziaa oryginalna grupka klientw. Gdyby wybrali stolik pod cian, w gbi sali, moe
pozostaliby niezauwaeni, ale oni musieli widzie, co dzieje si na ulicach. Pilnowali wiata i
siebie.
Byo ich troje: dwch mczyzn i kobieta. Ona najbardziej rzucaa si w oczy: ciepa
bluza, lune ogrodniczki z mnstwem kieszeni i trampki. Jej sigajce ramion wosy rzadko
widyway grzebie, jeszcze rzadziej fryzjera, za to regularnie stykay si z farb w kolorze
oberyny. Tego ostatniego zabiegu zaatwiaczka nie umiaa sobie odmwi: moe i bya
zaniedbana, ale przynajmniej miaa na gowie swj ulubiony kolor.
Magosia, jak zwykle zmczona, pleaa na stoliku, wcigajc w nozdrza zapach swojej
gorcej czekolady unoszcy si znad filianki. Zbyt mao miaa wolnych chwil na
odpoczynek, eby nie rozkoszowa si kad, nawet najmniejsz z nich.
Naprzeciw niej siedzia mody mistrz magii. Czarodziej zawsze ubiera si na brzowo
lub beowo, mia te krtk jasn brod. Bi z niego spokj kogo, kto akceptuje wiat takim,
jakim on jest, i wie, e sam te jest przez niego akceptowany. I cho Ben Watson wyglda na
o wiele bardziej zadbanego ni Magorzata, to daleko mu byo do schludnoci trzeciego
uczestnika tego spotkania.
Ten stanowi klasyczny przykad prawdziwego dentelmena, od drogiego garnituru
poczwszy, przez filiank z herbat i mlekiem, a koczc na lekko znudzonym wyrazie
twarzy. Rashid by prawdopodobnie najbardziej narcystycznym czytaczem marze w
promieniu tysica kilometrw i cho w yciu by si do tego nie przyzna, przykada do
swojego wygldu niemal tak wielk wag jak Kasandra. Oboje, cho rnili si w pogldach
na wikszo kwestii, zgodnie uwaali, e iletam procent sukcesu to odpowiedni image. To
wanie Rashid wyrazi pene protekcjonalnego pobaania niezadowolenie z lakonicznoci
Sharon.
- Przepowiednie nie mog by konkretne - zwrci mu uwag czarodziej znad swojego
kubka z kaw. - Przyszo nigdy nie jest do koca okrelona, musi pozosta moliwo jej
interpretacji.
- Nie powiedziaa tyle, eby si to dao zinterpretowa - przypomniaa Magorzata.
Wiedziaa, e ani Ben, ani Rashid nic nie poradz na sowa druidki. Ale w przeciwiestwie do
dziewczyny oni mieli czas, eby zainteresowa si bezpieczestwem okolicy i uwaa na
nadchodzce zo.
Skoro wieszczka twierdzia, e zblia si co niedobrego, to na pewno tak byo. Ale do
obowizkw Magosi nie naleao zwalczanie za czy zapobieganie mu, chyba e kto by jej
to zleci. Kiedy dostaa licencj zaatwiaczki, nie przypuszczaa, e wanie spieprzya sobie
ycie na dziesi lat. Tyle trwa kontrakt. Dziesi lat zaatwiania najbardziej
nieprawdopodobnych zlece dla kadego, kto wypowiedzia formu: Zaatw mi....
Mimo chronicznego zmczenia, zniechcenia i poczucia, e marnuje sobie ycie,
Magorzata miaa cakiem dobre serce, cho aktualnie ukryte pod stosem zmartwie. Nie
chciaa, by stao si co strasznego. Wystarczyo, e wiat sam w sobie potrafi by straszny,
straszni bywali te zleceniodawcy, a im nie moga odmwi. Kontrakt tego zabrania. Dlatego
opowiedziaa o przepowiedni ludziom, ktrzy by moe potrafili to zo powstrzyma. No i
wybraa wanie ich dwch, bo miaa pewno, e nie zrobi jej tego wistwa i nie powiedz:
Ty t o zaat w.
Mio czarodzieja do okolicy gwarantowaa, e przejmie si przepowiedni Sharon. I
zrobi wszystko, eby powstrzyma zbliajce si zo. Naprawd wszystko.
Do podobnego wniosku doszed take Rashid. Widzc zmarszczk niepokoju na czole
Bena, uzna, e skoro mag postanowi unicestwi to zo, on w zwizku z tym nie musi si ju
przejmowa. By przecie niezmiernie zajtym czowiekiem interesu i gdyby zacz szuka
jakiej mitycznej groby, z pewnoci spniby si na ktre z wanych spotka. Prawd
mwic, jeli chcia zdy do swojego eleganckiego gabinetu przed pierwszym klientem, to
musia ju i. Wsta, zapinajc guziki kosztownej i nienagannie skrojonej marynarki.
- Mam klienta umwionego na dziewit - powiedzia. - Ale jeli spotkam Sharon,
sprbuj j zagadn, moe uda mi si dowiedzie co wicej.
Dla caej trjki byo jasne, e z druidki nikomu nie uda si wycign czego, czego ona
nie chciaa zdradzi. Ale czytacz marze musia rzuci co konstruktywnego na do widzenia,
by przecie profesjonalist.
Czarodziej i zaatwiaczka skinli Rashidowi gowami. Ben odwrci si do Magorzaty i
ju otwiera usta, kiedy niczym syrena okrtowa zabrzmiaa melodia z Upiora w operze w
wersji na telefon komrkowy. Dziewczyna pogrzebaa w przepastnych kieszeniach, a
wreszcie wydobya z jednej z nich rdo straszliwego dwiku. Drug rk signa po swoj
filiank, uniosa j do ust i jednym haustem dopia czekolad.
- Praca - mrukna niewyranie do czarodzieja, troch na usprawiedliwienie, troch na
poegnanie. I tak miaa ca godzin woln, zdya zje niadanie i wypi swoj porann
czekolad. To wicej ni zwykle. Praca zaatwiaczki trwaa dwadziecia cztery godziny na
dob, siedem dni w tygodniu, dwanacie miesicy w roku, przez dziesi lat. Speniony
koszmar, nad ktrym Magosia bardzo powoli przejmowaa kontrol. Wci nie na tyle, eby
si obudzi, ale wystarczajco, eby ju nie krzycze przez sen.
Magorzata zostawia Bena w kawiarni i wysza na ulic, rozmawiajc ju ze
zleceniodawc. Na promenadzie mina gipsowego konia, dziwaczn niby-rzeb wdrujc
po caym Exeter.
By cay czarny, naturalnej wielkoci, zastygy w paradnej pozie. W dodatku nieznany
malarz, widocznie nieusatysfakcjonowany w deniu do tandety, starannie wymalowa
rumakowi ogromne neonowote biaka oczu, a dwiema czarnymi kreskami doda do nich
renice. Zaatwiaczka zerkna na konia spode ba. Jakby mao byo przepowiedni Sharon, on
te zwiastowa co niedobrego. Ale tym nie miaa ju czasu si martwi. Znalaz j kolejny
zleceniodawca i, co byo do typowe i niesamowicie irytujce, chcia zoy zlecenie
osobicie. Co mg mie tak wanego do powiedzenia, eby zabiera Magosi resztki
wiecznie kurczcego si czasu?!
***
Kolejny dzie prbowa odegna noc, ale mga bardzo mu w tym przeszkadzaa.
Zajmowaa kade miejsce, z ktrego wycofywa si mrok, i nie wpuszczaa tam wiata.
Tworzya sobie now przestrze zawieszon w prni pomidzy noc a porankiem.
W tej prni poruszali si ludzie. Cie i wiato przemykay po ich zastygych twarzach,
ciemnych mundurach i biaych czapkach. Cho w rzeczywistoci ich ruchy byy szybkie i
zdecydowane, przez gste opary zdawali si chodzi niczym postacie ze starego filmu
odtwarzanego powoli, klatka po klatce.
Pord tego odrealnionego wiata jeden czowiek sta nieruchomo. Jego tga, przysadzista
sylwetka zdawaa si by obraz dla subtelnej gry wiata i cienia, no i on te wcale nie
zamierza krzywi ust w poetyckich zachwytach. Kady, kto tak jak on wyglda na
uczowieczon ropuch, musia by do szpiku koci bolenie zwyczajny. Na twarz
mczyzny, nalan, niemal pozbawion podbrdka i czerwon od zbyt czstego przegldania
si w dnie szklaneczki do whisky, wypyna wrcz zoliwa satysfakcja. Zupenie jakby
czeka, a nastrojowa mga wkrtce straci rezon, podobnie jak trac go prawie wszyscy na
widok gliniarza.
Pomidzy krccymi si wok policjantami przemkn kto umiejtnie kroczcy po
granicy wiata i cienia, tak e mundurowi nie dostrzegli go i nie zdoali zatrzyma.
- Inspektorze - odezwa si. W jego gosie nie byo ani unionoci, ani rozkazu. To by
gos kogo, kto wierzy w rwno wszelkich istot na wiecie, w ich prawo do wolnoci i
odrbnoci. Oprcz ideologw Greenpeace tylko jeden denerwujcy czowiek mwi w taki
denerwujcy sposb.
Ropuch odwrci si powoli. Doskonale wiedzia, kto za nim stoi, i daleki by od radoci
z widoku tej osoby.
- Niektrzy nigdy nie sypiaj, prawda? - Obrzuci przybysza niechtnym spojrzeniem. Ju
mia nadziej, e przynajmniej o tak wczesnej godzinie bdzie spokj, ale nie. Nie tylko
wcibskie emerytki musz wszdzie wtyka swj nos niezalenie od pory dnia czy nocy. Ten
facet take.
Detektyw nie znosi ludzi pokroju Bena Watsona. W hrabstwie Devon istniao
kilkanacie, czy moe nawet kilkadziesit Towarzystw Przyjaci Historii, Fauny, Flory,
Architektury, Dzieci, Rzemiosa, Meteorologii, Kotw, Psw, Owiec, Bezpieczestwa.
Watson nalea do nich wszystkich. Na domiar zego dua cz tych komitetw
obywatelskich, niewtpliwie pod wpywem swojego czonka wywrotowca, uwaaa za swoje
prawo, przywilej i obowizek patrzenie wszelkim funkcjonariuszom publicznym na rce,
moliwie z bliskiej odlegoci. Ropuch nie mia nic przeciwko zaniepokojonym obywatelom
kontrolujcym administracj publiczn, rad miejsk czy nawet parlament, ale eby banda
laikw pchaa si na jego policyjne podwrko... Tego cierpie nie mg. Sam najlepiej
wiedzia, jak wykonywa swoj prac, i adne paniusie z kka parafialnego i ich natchniony
gogu nie powinni przeszkadza podczas jego ledztwa.
A jakby mao byo gupiego idealizmu i zacicia spoecznikowskiego Watsona, facet by
zamieszany w te branowe sprawy. A kade przestpstwo, ktre cho zahaczao o bran,
koczyo si umorzeniem z braku dowodw. Ropuch wiedzia, e co jest grane, nie wiedzia
tylko co. I nie mg si dowiedzie, bo wszyscy umoczeni trzymali gby na kdk. Policjant
prbowa prowadzi ledztwo na wasn rk, ale nic mu si nie udao ustali. Podejrzani
najzwyczajniej w wiecie wymykali mu si z rk i robili to niemal mimochodem, bez adnego
wysiku. To ranio dum policjanta niemal tak bardzo jak wcibstwo Bena.
- Podobno popeniono powane przestpstwo? - Watson nie mia zamiaru wdawa si w
bahe dyskusje. By tu, poniewa dowiedzia si, e spokj jego okolicy zosta naruszony.
Jako wiceprezes stowarzyszenia Bezpieczne Exeter, ale te jako lokalny czarodziej, musia
sprawdzi, co zakcio rwnowag. Zwaszcza e mia w pamici wczorajsz przepowiedni
Sharon.
- Powane. - Ropuch zmarszczy brwi. - Tak, mona powiedzie, e to powane
przestpstwo.
Sta dalej z rkami w kieszeniach, lekko kiwajc si na pitach, i nie przejawia chci
udzielenia wcibskiemu obywatelowi adnych wyjanie wicej. Patrzy si tylko tpo w
mg, czekajc, a natrt sobie pjdzie. Jednak nawet tak otwarta wrogo nie bya w stanie
powstrzyma Watsona od sprawdzenia, co stao si w jego ukochanym miecie. Wymin
detektywa i zanim policjanci zdoali dostrzec intruza, ju sta nad gowami technikw i
patrzy na ciao.
Chopak lea na bruku, dokadnie pod wymalowanym na jednym ze lepych okien
portretem Francisa Drakea. Mg mie dwadziecia kilka lat. By wysoki, szczupy,
przydugie wosy chowa pod brzow czapeczk. Jego pomaraczowy T-shirt zupenie nie
pasowa do czerwonej miazgi w miejscu szyi. Ben powici tylko jedno spojrzenie caemu
ciau - jeszcze niedawno modemu, ubranemu w trampki, bluz i bojwki - a potem skupi
wzrok na ranie.
Bya ogromna i postrzpiona, zupenie jakby co czy kto wyszarpa kawa garda,
rozrywajc minie, yy i ttnice. Ale wok rozlewao si bardzo niewiele krwi, zaledwie
kilka plam.
Za ramieniem maga wynurzy si z mgy ropuch.
- Taaaak - powiedzia, przecigajc celowo samogosk. - Powane przestpstwo. Wic
moe zabraby std tyek i pozwoli nam pracowa?
Ben dziwnie atwo go posucha. Rzuci jeszcze spojrzenie na twarz chopaka, na jego
szyj i odszed w kierunku High Street, znikajc w porannych oparach.
Inspektor by zaskoczony, e tak atwo pozby si tego nawiedzonego wariata. Watson by
zwykle upierdliwy jak komar i niezniszczalny jak karaluch. A tym razem... Detektyw doszed
do wniosku, e pewnie odek odmwi mu posuszestwa. Tak, to musiao by to. W kocu
ta zbrodnia kadego by przyprawia o mdoci. Poza, rzecz jasna, takim starym policyjnym
wyg jak on.
To, e elazny odek zawdzicza tabletkom uzyskiwanym od zaatwiaczki, byo sodk
tajemnic ropucha. Tajemnic, ktr nie zamierza si z nikim dzieli.
- Hej, wy tam! - Odwrci si do funkcjonariuszy. - Ma kto termos z herbat? Albo
kanapk? I niech ktry uciszy tego kota!
Zwierzak od godziny miaucza przeraliwie gdzie w okolicy. W tej mgle trudno byo go
zapa, wic nie pozostao nic innego, jak pozwoli mu opakiwa zmarego.
***
Czarodziej wbrew podejrzeniom ropucha nie poszed wymiotowa w krzaki ani raczy si
mocn kaw, piwem czy whisky. Szybkim krokiem pody w gr Pennsylvania Road,
mijajc pogrone w mocnym porannym nie mae identyczne domki. W niektrych oknach
ju palio si wiato, wskazujc, ktrzy nieszczni mieszkacy musieli zdy na dziewit
do pracy.
Ben min caodobowy sklep, wymieniajc szybkie pozdrowienie ze stojcym przy
wejciu sprzedawc. Tacy jak on, patrzcy na wiat zza kontuaru o rnych porach dnia i
nocy, nie do koca moe wiedzieli, co dzieje si pod powierzchni Exeter, ale mieli swoje
podejrzenia. Jednak nigdy o nich nie mwili, tak byo wygodniej dla wszystkich.
Studenci z definicji nie naleeli do rannych ptaszkw i kampus by jeszcze ciemny.
Watson, cho rzadko tu przychodzi, bez problemu znalaz waciwy akademik. Zamki w
drzwiach na klatk schodow i tych na pitro nie stanowiy dla niego przeszkody. W kocu
by czarodziejem.
Kilka szybkich krokw doprowadzio go przez obskurny korytarz do waciwych drzwi.
Zapuka niecierpliwie i od razu wszed.
Pokoik by nieduy, ze cianami z nieotynkowanej cegy. Buroniebieska wykadzina
nosia lady intensywnego uytkowania, w tym przypalania przez kolejne pokolenia
studentw. Tu przy drzwiach stao biurko usane stosem dokumentw z pieczciami
Korporacji, nad nim wisiay pki zastawione kilkudziesicioma flakonami, fiolkami,
pudekami. Obok nich samotnie leaa ksika z biblioteki. Magorzata wci usiowaa
studiowa, z uporem godnym lepszej sprawy upychajc jako wykady w swoim
wypenionym zaatwianiem yciu. Dawao jej to chyba poczucie, e po zakoczeniu kontraktu
co na ni jeszcze czeka.
Naprzeciw biurka staa szafa, przez jej niedomknite drzwi wida byo wiszce na
wieszakach bluzy i ogrodniczki. Obok na ku siedziaa Magosia. Bya rozczochrana, miaa
podkrone oczy, ale w jej przypadku to o niczym nie wiadczyo.
- Obudziem ci? - zapyta na wszelki wypadek Ben.
- Rzadko sypiam - odpara kwano. Dopiero teraz zauway, e na kolanach trzyma swj
notes. Kartki jeszcze lekko wieciy, kiedy go zamykaa i nacigaa na okadk gumki
recepturki. - Co jest? - Nie zawracaa sobie gowy zbdnymi powitaniami i caym tym
niepotrzebnym towarzyskim bekotem. Wiedziaa, e czarodziej by do niej nie przyszed z
byle powodu.
- Stao si co zego. - Ben przysun sobie krzeso.
Magorzata nie bya tym ani zaskoczona, ani przejta. Sharon przepowiedziaa wielkie
zo, a w jej przepowiednie naleao wierzy. A wic zo nadeszo - adna niespodzianka.
wiat by w kocu zym miejscem.
Zaatwiaczka wepchna notatnik do kieszeni ogrodniczek i wstaa z ka.
- A konkretnie? - Spod sterty papierw wycigna butelk wody mineralnej.
- Popeniono morderstwo.
Dziewczyna spojrzaa na niego z ukosa.
- No to co? Wszdzie si morduj.
Zdawaa sobie spraw, e jej sowa brzmi wyjtkowo okrutnie i bezdusznie, ale nie
miaa wyjcia. Nie moga si wszystkim przejmowa. Nie, jeli chciaa zachowa zdrowie
psychiczne, i to bez pomocy farmaceutykw. Bezwiednie spojrzaa na kolekcj
medykamentw stojcych na pce nad biurkiem. Od prawie dwch miesicy nie zaya ani
jednej tabletki. Kto jej kiedy powiedzia, e te leki zniszcz jej organizm.
- Wiem, e Exeter to jedno z najbezpieczniejszych miejsc w Anglii, ale bdmy
realistami...
- To nie byo zwyke morderstwo - sprostowa Ben. - To byo dzieo wygodniaego
wampira.
Magosia natychmiast odwrcia wzrok od swoich tabletek.
- Nasi by nie...
- Tutejsze wampiry - poprawi j z naciskiem Watson. Nie yczy sobie jakichkolwiek
powiza z tymi dziemi ciemnoci. - Nie robi takich rzeczy. A przynajmniej nie robiy do
tej pory. Podpisay pakt.
- Mylisz, e przyjecha kto nowy? - zapytaa zaatwiaczka, cho bez szczeglnego
zainteresowania. Obce wampiry jako takie Magorzacie nie przeszkadzay. Pod warunkiem,
e nie miay dla niej zlece.
- Na pewno - stwierdzi stanowczo czarodziej. Przez chwil milcza, po czym nagle
podnis gow i spojrza dziewczynie prosto w oczy. - Zaatw mi namiary na morderc.
Na twarzy Magosi nie drgn nawet jeden misie, nic nie zdradzao, o czym teraz myli.
A mylaa o Sebastianie, o tym, jak Ben go powstrzyma, i o tym, jak by moe powstrzyma
tego nowego wampira.
- Zadzwoni - powiedziaa krtko.
Czarodziejowi to wystarczyo. Skin jej gow na
poegnanie i wyszed. Kiedy opuszcza akademik, min w drzwiach wchodzcych
policjantw. Gdyby nie to, e by bardzo zdenerwowany, zwrciby moe na nich baczniejsz
uwag. Ale w sytuacji, kiedy po miecie szala godny wampir, pewnie na hemoglobinowym
godzie, pijackie wybryki studentw nie zaprztay jego uwagi.
***
Zaatwiaczka wyrzucia do kosza wszystkie fiolki z lekarstwami. Zbir, ktry miaa na
pce, wystarczyby, eby uszczliwi kadego chemika, narkomana czy producenta
odywek. Byo tu wszystko, co tylko ludzki i nieludzki umys mg stworzy, eby podnie
wydajno organizmu i zwalczy rne bezuyteczne nawyki, jak sen czy odywianie. Dziki
tym substancjom Magorzata jako tako przetrzymaa pierwszy rok swojej pracy.
Jednak przez ostatnie kilka tygodni nie zaya ani tabletki. Nawet kiedy zgina Sharon.
Nawet kiedy Ben stan w drzwiach domu pani Willoughby z krwi na rkach. Nawet wtedy,
gdy uwiadomia sobie, jak blisko jest koniec wiata.
A teraz naprawd, ale to naprawd potrzebowaa czego na uspokojenie. Mimo to nie
zacza grzeba w koszu. Dobrze wiedziaa, e ta sama osoba, ktra kiedy przypomniaa jej o
szkodliwoci lekw, pewnego dnia rozliczy j z kadego zaytego farmaceutyku.
To, e Ben nagle zoy jej zlecenie, tylko z pozoru wygldao na wbicie noa w plecy.
Owszem, doskonale wiedzia, jak ona nienawidzi swojej pracy i jak koszmarnie jest zawalona
robot, ale byli profesjonalistami, nie przyjacimi. Liczya si tylko praca. Prac Bena byo
utrzymanie spokoju w Exeter, jej zadaniem - wypenianie zlece.
Tym, co wyprowadzio Magosi z rwnowagi, bya wiadomo, po co potrzebne mu s
te informacje. Regulamin mwi, e zaatwiacze nie ponosz odpowiedzialnoci za skutki
swoich zlece. Mimo wszystko poczua si jak patny morderca...
Nie, czarodziej nie zrobiby tego. Nie wcignby jej w morderstwo. A przynajmniej ten
dawny Ben by tak nie postpi. Co do tego nowego - tego, ktry zabi Sebastiana - Magorzata
nie bya ju taka pewna.
I to j przeraao.
eby zaatwi zlecenie czarodzieja, nie musiaa siga po swj notes. Numer, ktrego
potrzebowaa, by zapisany w pamici jej komrki.
Musiaa odczeka kilkanacie sygnaw, zanim kto wreszcie odebra.
- To ja - powiedziaa. - Musz si z tob spotka. Teraz.
Jej rozmwca nie by zachwycony, ale Magosi to wcale nie obeszo. Miaa na gowie trzy
inne zlecenia, w tym jedno naprawd koszmarne. Cigle si zastanawiaa, skd pewna firma
farmaceutyczna wytrzasna jej adres. Pocieszajce byo tylko, e na pewno zatrzymaj dane
zaatwiaczki dla siebie. aden szanujcy si biznesmen nie zdradziby w kocu nikomu, w
ktrym kurniku kura znosi zote jajka.
Kiedy zamykaa drzwi pokoju, zauwaya w ssiednim korytarzu policjantw.
Rozmawiali z jej wsplokatorami. Magorzata przystana na chwil. pieszyo jej si
strasznie, jak zwykle zreszt, ale wolaa sprawdzi, o co chodzi. Z mieszkacami ssiednich
pokojw nie utrzymywaa zbyt oywionych kontaktw. Odkd podpisaa kontrakt, widywaa
znajomych z akademika tak rzadko, e prawie przestaa wierzy w istnienie niektrych z nich.
Oni pewnie te mieli j za ducha nawiedzajcego pierwsze pitro.
Ale najwyraniej nie wszyscy jednak o niej zapomnieli. Pomidzy policjantami przecisn
si Ed, rzucajc im przepraszajce spojrzenie i mruczc pod nosem co o wyjciu do toalety.
Funkcjonariusze jako przeyli jego odejcie, zajci byli lekko osupiaym Olivierem i opart
o cian Marin, po ktrej twarzy przemykay rne stadia szoku i histerii. Ed strci z nosa
wasne okulary, a potem, idc w stron Magorzaty, nadepn na nie. Za to Marina wanie
dostaa jakich drgawek.
Magosia zacza si troch niepokoi. Mao miaa teraz do czynienia z tymi ludmi, ale
przez te dwa miesice przed rozpoczciem kontraktu zdya ich troch polubi. Poza tym
byli dla niej mili - nie dziwaczyli i nie skadali na ni zaale do administracji. A mogli,
choby z powodu wizyt podejrzanych osobnikw. Zaatwiaczka miaa wic nadziej, e nie
stao si nic powanego. Ju otwieraa usta, eby zapyta o to Eda, ale on upewni si szybko,
czy stre prawa nie patrz, zapa dziewczyn za okie i wcign j do toalety. Starannie
zamkn za sob drzwi.
- Kevin nie yje - powiedzia. - Zamordowano go w nocy.
Nie wygldao to na jeden z jego artw, w kadym razie nie nastpi po nim zwyczajowy
wybuch miechu. A skoro Ed straci ch do artw, to znaczyo, e sprawy byy naprawd
powane. Czerwona arwka w toalecie, wkrcona kiedy przez Eda ze znanych tylko jemu
powodw, dodawaa jego sowom upiornej oprawy.
Jakie byy szanse, eby w spokojnym miecie jednej nocy zamordowano dwie osoby i
eby o obu przypadkach zaatwiaczka dowiedziaa si prawie jednoczenie?...
- Przegryzione albo przecite gardo? - upewnia si.
Ed wyglda na zszokowanego. Przez chwil w jego niebieskich oczach wiecia iskierka
niepokoju, ale zaraz zgasa. Nie, ta dziwaczna Polka moga robi rne dziwne rzeczy, ale nie
to. I na pewno nie zrobiaby krzywdy Kevinowi.
- Skd wiesz? - zapyta, przeczesujc doni swoje rude wosy.
- Dowiaduj si o takich rzeczach - odpowiedziaa wymijajco zaatwiaczka. Nie chciaa
mu wyjania meandrw swojej przekltej pracy ani tym bardziej wspomina, e ma wanie
wytropi morderc jego najlepszego przyjaciela. Jeszcze by Edowi przyszo do gowy co
gupiego. - Przykro mi z powodu Kevina, ale teraz musz i. Lepiej, eby policja si mnie
nie czepiaa.
- Chc porozmawia z wszystkimi z naszego pitra - wyjani chopak.
- Nie ze mn. - Magosia ostronie uchylia drzwi i wyjrzaa na korytarz. - Jeli mnie
tylko nie zobacz...
Miaa swoje sposoby na unikanie zainteresowania wadz, jak zreszt caa Korporacja.
Musiaa tylko wymkn si z akademika, zanim policjanci j zauwa. Wtedy moga by
spokojna, e glinom nawet nie przyjdzie do gowy zapuka do drzwi jej pokoju, miaa na tak
okoliczno zaatwione ubezpieczenie.
Zdya tylko zerkn na zewntrz i dostrzec plecy funkcjonariusza, kiedy Ed zatrzasn
drzwi, prawie przycinaj jej nos.
- Zwariowae?! - Dziewczyna w ostatniej chwili przypomniaa sobie, e nie moe gono
mwi, wic wyda: z siebie tylko przeraony szept. Takie zachowanie byo o jej miego i
yczliwego wsplokatora niepodobne, no chyba e akurat przesadzi z piwem. Z drugiej
strony mier przyjaciela miaa prawo nim wstrzsn.
- Wiem, e zajmujesz si czym dziwnym, niewane czym konkretnie - wyrzuci z siebie
niecierpliwym, przyciszonym gosem Ed. - I myl, e potrafisz wskrzesi Kevin. Zrb to... -
urwa, najwyraniej szukajc w mylach waciwej frazy. Nie zdy jej wypowiedzie, bo
Magosia w panice przycisna mu do do ust.
- Nigdy, przenigdy nie wypowiadaj formuki! - zadaa gwatownie. No tak, za duo si
wok niej dziao, eby wsplokatorzy nie zaczli wyciga wnioskw! Szkoda tylko, e
byy to wnioski waciwe. Jeszcze tylko tego brakowao, aby przez ni ktre z nich
wpakowao si w bagno. - Nawet nie wiesz, ile by ci to kosztowao!
Usugi zaatwiaczy byy teoretycznie bezpatne, nie wolno im byo pobiera za nie
adnego wynagrodzenia, nawet wzi kwiatka od wdzicznego zleceniodawcy. To wanie
kusio klientw najbardziej: mogli zleci wszystko, a wykonawca nie da od nich nic.
Naiwnie myleli, e skoro zaatwiacze nie pobieraj opat, to ich nie ma. Jakby na tym
wiecie mogo by co za darmo...
Magosia zastanowia si szybko. Nie byo szans, eby Ed zrezygnowa z prby
przywrcenia Kevina do ycia, widziaa to w jego twarzy. W niebieskich oczach pojawia si
determinacja wiksza, ni kiedy zgbia zagadki swojej ukochanej fizyki. Gdyby go teraz tak
zostawia, jak nic uparby si i szuka tak dugo, a znalazby formuk. Wtedy nie byoby
wyjcia, musiaaby przyj i zaksigowa zlecenie.
- Dobra, niech bdzie - powiedziaa. - Wskrzesz go, odwrc mier, nie wiem jeszcze,
co zrobi, ale za par dni bdzie z powrotem z nami. Ale nieoficjalnie! Nie wa si skada
zlecenia, jasne? - Dopiero teraz zdaa sobie spraw, e przez cay czas zakrywaa mu usta
doni tak mocno, e czua pod palcami zby chopaka. Zabraa rk i cofna si pod
przeciwleg cian. - Zgoda?
Kiwn gow. Jakby nie do byo mierci Kevina, zszokowa go jej nagy wybuch.
Normalnie Magorzata bya cicha, spokojna i wiecznie zmczona, jeli w ogle bya, rzecz
jasna. Najczciej widywali j w charakterze cienia przemykajcego korytarzami. W jej
zachowaniu, wygldzie nie byo ladu po wesoej, piknej dziewczynie, ktra kilkanacie
miesicy wczeniej przyjechaa z Polski na stypendium. Odkd zacza t... prac, zmienia
si nie do poznania.
Stojca naprzeciw niego zaatwiaczka tymczasem ju zastanawiaa si, jak rozwiza ten
problem. Kilka miesicy w Korporacji przyzwyczaio j do szybkiego planowania.
- Bdziemy potrzebowa ciaa - stwierdzia. - Jak niby inaczej mam go oywi? - dodaa,
widzc wyraz twarzy Eda. Czego on si spodziewa, e ona pstryknie palcami i ju? Jasne,
przecie tak powinna dziaa magia. Do nikogo nie docierao, e te wszystkie sztuczki w
filmach to nic innego jak czarny PR. - Nie wiesz, gdzie w Exeter jest kostnica? - zapytaa
jeszcze na wszelki wypadek.
Ed tylko pokrci gow.
- Trudno. S tacy, co wiedz. - Ponownie uchylia drzwi. Policjantw nie byo ju na
korytarzu, ale z kuchni dochodziy odgosy rozmowy. Widocznie przesuchanie przenioso si
w wygodniejsze miejsce.
Nie byo ju obaw, e funkcjonariusze j zauwa i zaczn niewygodne dociekania.
Wobec tego Magosia spokojnie wysza z toalety.
- Jak si uda, to jeszcze dzi dostarcz ciao - powiedziaa, wycigajc z kieszeni
komrk. Z pamici wystukaa numer dyspozytora takswek.
- Tutaj? - Ed zamar z jedn rk na klamce przy drzwiach swojego pokoju. Ratowanie
przyjaciela to jedno, ale zadawanie si z jego trupem... c, to nie bya ciekawa perspektywa.
- A gdzie? - Zaatwiaczka popukaa si w czoo telefonem. - Trzeba go jak najszybciej
zabra z kostnicy!
- Ale tutaj? Co my tu z nim zrobimy?
- Pooycie do ka? Nie wiem, miejsca jest dosy! Jak si uda, to jeszcze dzi
wieczorem go oywi.
Przemkna korytarzem w stron drzwi. Takswka miaa by pod akademikiem za
minut.
- A jak dzi si nie uda? - dobiego j pytanie Eda.
- To zaatwi czwart lodwk! - odkrzykna, wybiegajc na klatk schodow. Miaa
umwione spotkanie z kim, kto bardzo sobie ceni punktualno. Troch dziwne podejcie
jak na kogo, kto ma przed sob ca wieczno.
Takswka ju czekaa. Kierowca by chyba nowy, bo kiedy rzucia: Pod Dom, Ktry Si
Poruszy, radonie stwierdzi: Zwiedzanie, co?. Magosia nie zawracaa sobie gowy
odpowiedzi. Wikszo takswkarzy w miecie ju j znaa i wiedziaa, e lepiej o nic nie
pyta. Kierowcy mieli prac, ktra si rzeczy pchaa ich na granic pomidzy tym, co
powszechnie uznawane za normalne, a t drug stron ycia. Nawet jeli domylali si, kim
jest zmczona dziewczyna w ogrodniczkach, to mieli do rozsdku, eby nie docieka. Jeli
ten nowy jeszcze tego nie wiedzia, to starsi koledzy szybko mu wyjani. Zaatwiaczka nie
miaa na to czasu.
Wycigna z kieszeni wypchany notes. By gruby, do tego jeszcze dodatkowo
wypeniony lunymi kartkami, kopertami, wizytwkami. W caoci trzymay go tylko dwie
gumki recepturki, jedna czerwona, druga niebieska. Magosia ostronie zsuna obie, tak eby
nie rozsypa papierw po caym tylnym siedzeniu. W swoim zeszycie miaa moe kilka
milionw nazwisk, telefonw, adresw. Sama nie do koca wiedziaa czyich.
Tym razem nie musiaa siga do starych metod wyszukiwania. Wiedziaa, kogo
potrzebuje. Wystarczyo przybliy do do grzbietu notesu, a maa wizytwka w kolorze
ecru sama wsuna si w jej palce.
Zaatwiaczka wystukaa na komrce numer. Czekajc na poczenie, woya wizytwk
z powrotem midzy okadki zeszytu i nacigna na niego gumki. Samochd dojeda ju do
West Street, wic czas byo wysiada. Dobrze si zoyo, lepiej, eby takswkarz nowicjusz
nie usysza jej rozmowy. Nie czekajc, a kierowca sprawdzi licznik, Magosia wcisna mu
w rk banknot piciofuntowy i wysiada. W suchawce, ktr trzymaa przy uchu, rozleg si
trzask wiadczcy, e kto wreszcie odebra dzwonicy uparcie od kilku minut telefon.
- Mam dla was zlecenie. Poficjalne - powiedziaa bez wstpw. W tym wypadku
poficjalne oznaczao, e rachunek zostanie wysany na adres Korporacji, ale
wyszczeglniona na nim usuga nie bdzie miaa nic wsplnego z t rzeczywicie wykonan.
Przez rok swojej pracy Magorzata opanowaa podstawy kreatywnej ksigowoci i nie miaa
oporw, eby z tej nowej umiejtnoci korzysta. Szybko strecia rozmwcy sytuacj,
zbliajc si ju do Preston Street. Kiedy, dawno temu, peno tu byo rzeniczych jatek. Bruk
musia wyglda nader interesujco i jeszcze ciekawiej pachnie. Teraz po sklepach
rzenikw nie zostao ani ladu, ale Phillip uwaa, e mimo wszystko jest to wrcz uroczy
zbieg okolicznoci. Kupi jeden z ceglanych domw i twierdzi, e nie wyprowadziby si std
za nic w wiecie. Tu - jak twierdzi - nadal by dobry, krwisty mikroklimat.
Kiedy Magosia zadzwonia do drzwi, otworzya je blada dziewczyna wystrojona, jakby
wanie wychodzia do nocnego klubu. Czy te konkretniej, jakby poprzedniego wieczoru
bya w nocnym klubie. Wci miaa idealny makija i fryzur, Phillip by pod tym wzgldem
koszmarnym estet. Niewane, noc czy dzie, niewane, czy przed chwil kto jej wypi p
litra krwi, kobieta musiaa wyglda idealnie. Ta w drzwiach bya prawie idealna. Wraenie
psuo tylko nieprzytomne spojrzenie i co jakby zadrapanie na ksztatnej szyi.
Zaatwiaczka wymina j bez sowa. Z t dziewczyn, tak jak i z innymi, nie byo sensu
rozmawia. Jeli cokolwiek miay do powiedzenia, to najwyej: Panu nie wolno
przeszkadza. Pki Phillip nie zwolni ich spod swojego uroku, przypominay manekiny.
Poza tym zadawanie si z nimi duej ni kilka sekund mogo wywoa u Magorzaty ukucie
wyrzutw sumienia. W kocu nie robia nic, by biednym ofiarom pomc.
Na schodach mina jeszcze jedn licznotk, automatycznym ruchem pudrujc nos. Nie
byo w tej czynnoci ani krzty zaangaowania, dziewczyna zachowywaa si niczym robot
wykonujcy polecenie. Niemal aonie.
Zaatwiaczka szybko odwrcia wzrok i wbiega na gr. Drog do ulubionego pokoju
Phillipa dobrze znaa, nie musiaa pyta o ni adnej z niewolnic krwiopijcy, zreszt z tych
nieprzytomnych widm i tak byoby trudno wydusi jak sensown odpowied.
Niektre wampiry luboway si w zamkach na uboczu albo przynajmniej w porzdnych
piwnicach. Phillip by inny. Przede wszystkim nienawidzi wsi, prowincji, zadupia, czy jak by
to nazwa. Lubi miasto, ludzi, ruch. Cz wampirw rzeczywicie preferowaa
wielkomiejski styl ycia, ale od nich te si rni - przede wszystkim tym, e wybra Exeter.
Jak twierdzi, odpowiadaa mu tutejsza pogoda i obecno uniwersytetu, cho Magorzata
bya zdania, e chodzi raczej o obecno studentek. Ale nie mwia tego gono. Jej ukady z
Phillipem byy skomplikowane. Na pewno nie czysto subowe jak w przypadku Bena.
Trudno te powiedzie, e przyjanili si prywatnie. Po prostu si znali, moe nawet troch
lubili, chocia tak naprawd nigdy nie mieli czasu na dusz rozmow. Czasem wampir mia
jakie zlecenie, ale nigdy nie byo to co strasznie koszmarnego, co przyprawioby
zaatwiaczk o dodatkowy bl gowy z przepracowania albo o kaca moralnego. Z reguy
potrzebowa zwyczajnych rzeczy, jak krem chronicy od soca czy szyby z supermocnym
filtrem UV.
Te szyby mia wstawione w caym domu. Dziki nim nie musia w dzie zaciga zason,
wystarczao, e nie otwiera okien. Z tego powodu jego lokum nie przypominao typowej
ciemnej nory wampira. Byo w nim duo wiata, a przez przyciemniane szko mona byo
wyjrze na ulic i zobaczy idcych ni ludzi.
To oczywicie nie oznaczao, e Phillip zrezygnowa z nocnego trybu ycia. A tak
ekscentryczny nie by.
- Obudzia mnie - zgosi pretensj, gdy Magosia, nie pukajc, wesza do jego gabinetu,
jak lubi ten pokj nazywa.
W pomieszczeniu nie byo prawie adnych mebli poza dwoma biaymi fotelami, niskim
stolikiem i stojcym pod cian antycznym barkiem. P drugiej ciany zajmowao wielkie
akwarium pene egzotycznych wodorostw. adna z pywajcych w nim ryb nie bya
drapiena. Wampir nie znosi konkurencji, zwaszcza we wasnym domu.
Cho w tej chwili na besti nie wyglda. By wyranie zaspany, ciemne, sigajce do
ramion wosy mia rozczochrane, a niedopit czarn koszul i spodnie wymite niemal do
granic moliwoci. Bose stopy opar na stoliku, w doni trzyma filiank z czym, co w
wikszoci byo zapewne kaw.
- Napijesz si? - zapyta zaatwiaczki. - Moesz dosta bez wkadki, dziewczyny zrobi. -
Machn rk w stron drzwi na korytarz, gdzie dwie zahipnotyzowane kobiety pewnie nadal
automatycznie poprawiay swj wygld.
Magosia pokrcia gow i usiada na wolnym fotelu. Jak na snobistyczny mebel by
zaskakujco wygodny.
Wampir spojrza na ni krytycznie znad filianki, ktr ju podnosi do ust.
- Wygldasz beznadziejnie. Jak zwykle - doda z nagan.
Jego sowa nie obeszy zaatwiaczki. Dobrze wiedziaa, jak wyglda, i dobrze wiedziaa,
e przez najblisze osiem lat, dziesi miesicy i sze dni nic na to nie bdzie moga
poradzi. Chyba e jakim cudem uda jej si zerwa kontrakt.
Poza tym wypominanie jej zaniedbania byo utartym rytuaem. Phillip wielokrotnie
powtarza, e kiedy i j zahipnotyzuje, tylko po to, by skoni do ubrania si w co bardziej
kobiecego ni ogrodniczki i do zrobienia makijau. Oboje wiedzieli, e to tylko arty. Po
pierwsze, Magosia miaa wykupione ubezpieczenie od takich przypadkw. A po drugie,
Korporacja nie lubia, kiedy kto dopuszcza si czegokolwiek, co mona by zakwalifikowa
jako naruszenie nietykalnoci osobistej zaatwiaczy. Bynajmniej nie z troski o pracownikw -
po prostu ciko byo przed upywem kontraktu znale nastpnego frajera na zwalniane
stanowisko. Poza tym jeszcze by si okazao, e po zahipnotyzowaniu przez wampira trzeba
bdzie zaatwiaczk wysa chociaby do sanatorium... Takim praktykom Korporacja mwia
stanowcze nie.
- W nocy wampir kogo zamordowa - zacza bez wstpw Magosia. Nie miaa czasu na
subtelnoci, jak zwykle zreszt.
- A, na Gandy Street? - Phillip upi yk ze swojej filianki. - Wiedziaem, e to za brudno
wyglda, ale niektrzy to po prostu barbarzycy. - Skrzywi si z estetycznym potpieniem.
Gandy Street... O tym zaatwiaczka nie wiedziaa. Zanotowaa w pamici, e trzeba
bdzie si tam wybra. Jeli Kevin mia wrci pomidzy ywych, to naleao zatrze lady
jego mierci.
- To kto nowy, prawda? - zapytaa.
Phillip spojrza na ni badawczo znad parujcego napoju. Jego oczy byway niekiedy
przeraajce, po nich szybciej ni po zbach dawao si pozna, e ta istota ma niewiele
wsplnego z czowiekiem. Magorzaty to nie ruszao, ale na panienkach z nocnych klubw
robio piorunujce wraenie.
- Skd to zainteresowanie?
- Mam zlecenie. Musz namierzy morderc - wyjania.
Wampir bywa nieznony, ale nie by wini. Wiedzia, jak koszmarn prac ma
zaatwiaczka i jak bardzo jej nienawidzi. Jeli tylko by w stanie uatwi Magosi ycie, byo
bardzo moliwe, e to zrobi.
- Dopiero co pad trup... a ju kto chce dopa sprawcy... - zamyli si Phillip. - Kto jest
a taki szybki?
- Domyl si - mrukna dziewczyna. Nie obowizywaa jej dyskrecja wobec
zleceniodawcw, moga rwnie dobrze powiedzie wprost, tylko po co? Odpowied i tak bya
oczywista.
- Nasz wity obroca tutejszej ziemi - westchn wampir. Zajrza do filianki, szukajc
ostatnich kropel kawy. Na prno. Naczynie byo ju puste. - Na pewno a rwie si do
ukarania tego, kto skazi krwi jego ukochane miasto. Dlaczego miabym wystawia kogo z
mojego rodzaju na gniew wariata?
- I tak si dowiem - przypomniaa z lekkim wyrzutem zaatwiaczka. Bez pomocy
wampira zdobywanie informacji trwaoby o wiele duej. Jednak zdoby by zdobya,
obojtnie, czy na tym czy na innym wiecie. Tylko e ona naprawd nie miaa czasu.
Phillip o tym wiedzia. Gdyby ktrykolwiek inny zaatwiacz zapyta wampira o
wydarzenia poprzedniej nocy, nawet nie zadaby sobie trudu, eby odpowiedzie. Ale skoro
pytaa Magosia... Z Magorzat sprawy si miay inaczej.
- Dawn Harper - powiedzia. - Znajdziesz j w uniwersyteckiej bazie danych.
- Dziki. - Dziewczyna wstaa z fotela.
- Nie ma za co - ziewn Phillip. C, Dawn Harper bya ju skrelona. Watson nie mia
zwyczaju odpuszcza komukolwiek, kto zbruka jego cudowne miasto. Nie byo to jednak dla
wampira powodem do zbyt wielkiego zmartwienia. Dawn Harper nie liczya si dla niego, a
w kadym razie nie na tyle, by sign po telefon i uprzedzi j, e za chwil bdzie miaa na
gowie mistrza magii. Zamiast tego przecign si niczym przeronity kot. Trzask drzwi na
dole wiadczy o tym, e Magosia wanie wysza. Wampir mg z powrotem pooy si
spa, tylko po co, skoro mia przed sob cay pikny dzie?
Gwizdn przez zacinite zby. Do gabinetu zaraz wesza jedna z zahipnotyzowanych
dziewczyn. W jej szeroko otwartych, nieprzytomnych oczach pojawi si wyraz psiego
posuszestwa.
- Na pocztek wicej kawy - zadysponowa Phillip. Tak, mia przed sob cay pikny
dzie.
***
Zaraz po wyjciu na Preston Street Magorzata wycigna z kieszeni komrk. Wybraa
ten sam numer co poprzednio. Tym razem nie musiaa dugo czeka, eby kto odebra.
- Gandy Street - rzucia. - Kto musi tam posprzta.
Nie chodzio, rzecz jasna, o zwyke zmycie krwi z chodnika. Na ulicy nie mg pozosta
nawet lad po tym, e kogokolwiek tam zamordowano. Rzecz trudna, ale do zrobienia, jeli
tylko zabrali si za ni waciwi ludzie. Zaatwiaczka nie tylko wiedziaa, gdzie znale takich
ludzi - wikszo z nich bya jej winna przysug.
Nie zadzwonia po takswk. Dojcie piechot na Gandy Street zajoby pitnacie minut,
akurat do, eby skontrolowa, jak Klan wyczyci miejsce zbrodni. W zasadzie mona byo
na nich polega, ale dla dobra Kevina wolaa sprawdzi. W kocu gdyby chopak by znw
ywy, jednak oficjalnie martwy, jak przekonaby dziekanat, eby go nie skrelali z listy
studentw? Nigdy nie zrobiby dyplomu i zamiast maklerem, jak zamierza, zostaby co
najwyej zombiakiem w Nawiedzonym domu jakiego wesoego miasteczka.
Droga na miejsce zbrodni nie bya bynajmniej spacerkiem dla przyjemnoci. Magorzata
przez cay czas trzymaa komrk przy uchu, na przemian zaatwiajc zalege zlecenia i
starajc si zdoby wszystko, co jest potrzebne do wskrzeszenia umarego. To nieoficjalne
zadanie byo o wiele prostsze - kiedy ju miaa zlecenie na wskrzeszenie, teraz wystarczyo
tylko znale w notesie zapisany numer. Zanim zaatwiaczka dosza do miejsca zbrodni,
sprawa powrotu Kevina do wiata ywych zostaa prawie zaatwiona.
Na High Street byo na razie pusto, za wczenie na zakupy. Magosia mina centrum
handlowe i zwolnia kroku. Nie miaa zamiaru wchodzi w Gandy Street, tylko tam zerkn.
Szara uliczka jeszcze spaa, jak i wikszo miasta. Z wymalowanych na lepych oknach
portretw spoglday twarze dawno zmarych mczyzn. Pod cian naprzeciw nich
pochrapywa bezdomny skrzypek, tulc do siebie futera instrumentu. Po krwi, policyjnej
tamie, czymkolwiek, co przypominaoby, e kilka godzin temu zgin tu czowiek, nie byo
nawet ladu.
Zaatwiaczka zatrzymaa si przy wylocie uliczki i obrzucia bruk uwanym spojrzeniem.
Ani ladu krwi. Tylko zwyczajny poranny brud chodnikw. No i ten kloszard...
Skrzypek otworzy nagle jedno oko i spod przybrudzonej czapki ypn na Magorzat.
Mia straszne spojrzenie szaleca, do tego solidnie skacowanego. Dziewczyna nawet nie
mrugna, popatrzya tylko na niego przez chwil, a potem odesza przygarbiona,
wygrzebujc z kieszeni komrk.
Pod cian siedzia nie jaki zwyczajny bezdomny, tylko czowiek z Klanu. Rozpoznaa
go, gdy tylko odsoni zapuchnit gb. Dla ludzi yjcych na pograniczu wiatw twarze
tych z Klanu wieciy jak magiczne latarnie, trudno byo je przeoczy. Nosili swoje stygmaty
niczym powd do dumy. Moe zreszt by to dobry powd? Magosia nie miaa siy ani
czasu, by osdza innych. Wystarczao jej, e ci inni byli uyteczni. A Klan z pewnoci by.
Idc w stron kampusu, wybraa mechanicznie kolejny numer. Nie zdya wcisn
ostatniego klawisza, bo jej telefon zawibrowa, wygrywajc przy okazji melodyjk z Upiora
w operze. Pocieszajce byo, e nie dzwoni kolejny zleceniodawca, tylko Ed.
- Przywieli... - zacz i urwa. Pewnie nie mg si zdecydowa, czy lepiej powiedzie
ciao, czy Kevina.
- Pocie go gdzie. - Zaatwiaczka rozczya si. Nie miaa teraz gowy do takich
drobiazgw jak miejsce chwilowego spoczynku chopaka. Musiaa zdoby wszystko, co
niezbdne, by go wskrzesi. I musiaa sprawdzi, czy Dawn Harper zasuguje na to, by zgin
z rki Bena.
By sdzi czyjego losu to straszliwa rzecz. Po raz kolejny Magosia poaowaa, e
zrezygnowaa z lekw. Przydaoby jej si w tej chwili kilka tabletek na uspokojenie.
Mimo wszystko zlecenie musiaa wykona. Ale moga przed dostarczeniem Benowi
danych informacji ostrzec Dawn Harper. Wiedziaa, e Phillip tego nie zrobi. Skoro poda
jej nazwisko wampirzycy, to uzna, e mona j spisa na straty. I niezbyt go obchodzio, co
si z ni stanie.
Jednak Magosia dobrze wiedziaa, jaki los czeka krwiopijczyni. Wszystko byo w jej
rkach. I chtnie zamieniaby to wszystko na jedn fiolk tabletek uspokajajcych. Ale
obiecaa sobie, e z nimi skoczy. Dla siebie. Dla NIEGO.
Jeszcze prawie dziewi lat kontraktu.
Jeszcze co najmniej cztery lata, zanim sklonowane serce uronie i przejmie wszystkie
funkcje.
Po raz pierwszy dziewczyna miaa poczucie, e co na ni czeka po zakoczeniu umowy.
Jakie prawdziwe ycie. Przyszo. Uczucie.
To dlatego tylko Alan tak j niepokoi. Kiedy usunito serce Sebastianowi, fakt, baa si
go, ale nic poza tym. Moga dziaa jak profesjonalistka, a kiedy Ben skoczy z tym
psychopat, moga myle o nim lub nie myle, zupenie jak o pogodzie. Nie wzbudza w
niej tego niepokoju, ktry zawsze czua w obecnoci Alana. Dopiero niedawno wszystko
zrozumiaa, wszystko zaczo si ukada. Nie niepokoi jej czowiek bez serca. Niepokoio
j, e kto taki moe pojawi si w jej yciu. Kto, kto nic nie czuje, kto nawet nie pamita,
jak czu.
Teraz ju wiedziaa, dlaczego nagle w samolocie leccym do Polski co kazao jej zaraz,
natychmiast sprawdzi, czy operacja si udaa i czy Alan ma nowe serce. Nie dbaa wtedy o
niego, dbaa o siebie. To jej byo potrzebne jego serce.
Zrozumiaa, dlaczego Sharon wymalowaa na gipsowym koniu lin ozdobion maymi
serduszkami. To mae sklonowane serce byo tym, co dawao Magorzacie si, eby czeka
na koniec kontraktu. A czekajc, przekopywa si przez kolejne tomy przepisw Korporacji
w poszukiwaniu jakiej furtki, ktr mogaby si wymkn wczeniej.
Odkd sobie to uwiadomia, przestay j przeladowa w snach puste czarne oczy
czowieka bez serca. Alan mia ju serce, jego oczy byy brzowe i o nich teraz nia. I tak
pewnie miao by przez najblisze cztery lata, zanim serce uronie.
Nie wiedziaa, czy uda jej si wyplta z kontraktu. Ale wiedziaa, e niezalenie od tego
za cztery lata stanie w drzwiach pubu The Worlds End i spotka tam swoj prawdziw
mio. Na to byo warto czeka.
Warto byo zacisn zby i podejmowa decyzje, ktrych wcale nie chciaa podejmowa.
Tak jak t, czy pozwoli y Dawn Harper.
Najpierw musiaa ustali, kim wampirzyca jest i gdzie j mona znale. To nie byo
trudne. Wystarczyo przez komrk poczy si z Internetem i sprawdzi uniwersyteck baz
danych.
Dawn Harper, studentka biologii z USA, mieszkaa dwa akademiki od Magosi.
Zaatwiaczka zmarszczya brwi. Wampirzyca studiowaa? To niemoliwe, wykady byy
przecie w cigu dnia, chyba e...
Phillip skada mas zlece. Magorzata nie pamitaa ich wszystkich, ale bya pewna, e
kilka miesicy wczeniej zaatwia mu eksperymentalne serum przeciwsoneczne. Dawn
moga, rzecz jasna, zdoby specyfik na wasn rk, ale Magosia dobrze pamitaa, po jakich
trudach dotara do producentw. O wiele bardziej prawdopodobne, e Phillip podzieli si
swoim zapasem z mod wampirzyc. Musia mie w tym jaki swj interes.
Wycignicie z wampira czego, czego sam nie chcia zdradzi, byo prawie niemoliwe,
w kadym razie niemoliwe dla kogo, kto chcia z Phillipem pozosta w przyjani.
Magorzacie pozostawao wycisn informacje z Dawn Harper, i to najszybciej jak si dao.
Wanie dlatego zawrcia i skrcia w Gandy Street. W bardziej reprezentacyjnej czci
ulicy, nad sklepem z biuteri i ceramik, mia swj gabinet czytacz marze.
Biuro Rashida byo tak samo wymuskane jak on sam i konsekwentnie utrzymane w
angielskim stylu. Umeblowa je starannie odnowionymi antykami wygrzebanymi na aukcjach
i targowiskach, a na cianach wisiay pejzae przedstawiajce tradycyjn angielsk wie. By
te, rzecz jasna, portret krlowej. W poczekalni za eleganckim biurkiem siedziaa nawet
Rashidowa wersja panny Moneypenny w bladorowym kostiumie i z mocno uczernionymi
rzsami.
Na zaatwiaczce ani wntrze, ani sekretarka nie robiy wraenia. Nie moga nie zauway,
e na jej widok panna Moneypenny zacisna lekko wargi. Sekretarka Rashida wci z trudem
godzia si z istnieniem brany, zwaszcza gdy ta co jaki czas sigaa swoimi brudnymi
mackami w stron jej szefa. Do ozdobionej row opask gwki nie docierao chyba, e
czytacz marze te jest czci brany, niewane, e zazwyczaj pracuje dla zwykych ludzi.
- Pilne - rzucia Magosia pod adresem Moneypenny. - Jest kto u niego?
Sekretarka pokrcia gow i signa do interkomu, eby uprzedzi szefa o przyjciu
Magosi. Zaatwiaczka cierpliwie zaczekaa, a kobieta to zrobi. Z Benem zawsze byo
atwiej, po prostu do niego przychodzia. Do niej te zleceniodawcy po prostu przychodzili,
bez adnego szacunku dla pory dnia, nocy czy jej planw. Ale Rashid mia sekretark i lubi
formalnoci.
Dopiero kiedy panna Moneypenny uczynia doni zapraszajcy gest, Magorzata wesza
do gabinetu czytacza marze. To pomieszczenie w porwnaniu z poczekalni nie wygldao
imponujco. ciany byy kremowe i puste, a na dywanie ustawiono tylko leank, dwa fotele i
biurko ze skrzanym obrotowym krzesem. Rashid zna si na swoim fachu i dobrze wiedzia,
w jakich warunkach najatwiej czyta ludzkie marzenia. Oczywicie potrafi przeczyta kogo
nawet na rodku sklepu czy zatoczonej ulicy, ale to byo o wiele bardziej mczce i
skomplikowane.
Magosia usiada na jednym z wygodnych foteli naprzeciw Rashida. Czytacz marze
rozpar si wygodnie za swoim absolutnie pustym biurkiem.
- Co jest? - zapyta.
- Sprawa poficjalna. Patne ekstra. Przeczytasz mi wampira - powiedziaa bez wstpw
Magorzata.
- Czytanie wampirw jest niemoliwe - oznajmi lekko protekcjonalnie Rashid.
- Jest bardzo trudne. Jest zabronione. Ale nie jest niemoliwe - sprostowaa Magosia. -
Sprawdziam - dodaa, zanim czytacz marze zdy zaprotestowa. - Wiesz, e jestem w
stanie dowiedzie si wszystkiego.
- Etyka...
- Oboje dobrze wiemy, e w przypadku usug dla Korporacji wszyscy zawieszaj etyk.
Czytacz marze nie wyglda na zachwyconego jej sowami.
- Konsekwencje... - zacz, skadajc swoje wypielgnowane donie w dystyngowan
piramidk.
- W przypadku zlece dla Korporacji nie ma mowy o konsekwencjach - przypomniaa
niecierpliwie zaatwiaczka.
Z Kasandr poszoby jej atwiej, wrce wystarczyo zaproponowa wystarczajco
wysokie honorarium, a pozbywaa si wszystkich obaw i skrupuw. Niestety, nie bya a tak
dobra w czytaniu marze jak Rashid. Prba poznania myli wampirzycy mogaby si
skoczy dla niej tragicznie.
- Jeli nawet ktokolwiek si dowie, zaatwi, eby nie byo kopotw. Wiesz, e potrafi.
Zaatwiam Kas skrcenie wyroku.
Na te sowa czytacz marze drgn. Pewnie si od dawna zastanawia, kto pomg jego
byej koleance po fachu, za ktr, delikatnie mwic, nie przepada.
- Nie musisz si martwi o konsekwencje - cigna Magosia. - A poza tym chodzi o
Bena.
To przykuo uwag Rashida. Wczeniej spoglda na zaatwiaczk jak na uciliwego,
niechcianego petenta. Teraz si skupi.
- Zabito studenta na Gandy Street.
Czytacz marze wsta gwatownie i podszed do okna wychodzcego na ulic.
- Nie ma ladu...
- Mam zlecenie na zatuszowanie sprawy - skamaa natychmiast Magorzata. - Chopaka
zagryziono. Kto wypi mu ca krew.
- Phillip? - zapyta ostronie Rashid. Nie zna wampira tak dobrze jak Magosia, ale
wiedzia, e takie brudne morderstwa nie s w jego stylu. Poza tym Phillip nie mordowa.
Wypija tylko troch krwi i wypuszcza swoje ofiary ywe, eby zbytnio nie drani Bena.
Ale bya jeszcze sprawa Joanny...
- Nie. Wampirzyca ze Stanw. Ben zleci mi zdobycie namiarw na ni. - Zaatwiaczka
nie musiaa mwi nic wicej. Czytacz marze dobrze wiedzia, jak to interpretowa.
- I...?
- Phillip jej nie ostrzee. Ja mog. Jeli warto - dodaa niepewnie. Zanim zacza t prac,
kade ycie byo dla niej bezcenne. Ale zaatwianie nauczyo j, e albo zmieni pogldy na
dziesi lat, albo zwariuje.
- A czego chcesz ode mnie? - Rashid ju si opanowa, by znowu czujny i
zdystansowany jak zawsze.
- eby mi powiedzia, co siedzi w jej gowie.
***
Kampus uniwersytecki by obficie zaopatrzony w bary, puby i wszystko inne, czego
studenci potrzebowali do szczcia. Magosia rzadko bywaa w tych lokalach, bo nie miaa
czasu. A Rashid nie bywa w nich nigdy, bo byy za mao wyrafinowane. Nie umyway si
atmosfer do tych w centrum.
Ram, najwikszy pub w samym centrum kampusu, mia niezbyt wyrafinowany wystrj,
drewniane krzesa i awy, a na cianach ekrany, na ktrych leciay teledyski odtwarzane z
boom boxu. Ruch zaczyna si tu wczeniej ni w innych lokalach, studenci wpadali
niezalenie od pory dnia na wieczorne piwo albo popoudniow przeksk.
Konieczno spoycia lunchu w takim miejscu nie zachwycia czytacza marze. Nie
osodzi mu cierpie estetycznych nawet fakt, e jedli na rachunek Korporacji. No bo te co!
TAKI rachunek to sam by mg zapaci, jak Korporacja ma interes, to niech zaprosi do
Hiltona.
Zaatwiaczka wybraa stolik w najdalszym kocu sali, z widokiem na drzwi wejciowe. Z
tego miejsca mogli swobodnie patrze na wchodzcych, nie bdc zauwaonymi. Zgodnie z
informacjami, jakie udao si zdoby Magorzacie, Dawn Harper bya tu dzi z kim
umwiona.
Ustalenie tego nie byo takie trudne. Wampirzyca namitnie uywaa telefonu
komrkowego, wystarczyo tylko zdoby kopie jej ostatnich SMS-w. To Magosia moga
zaatwi w cigu piciu minut.
Rashid ostentacyjnie marszczy nos nad swoj ryb z frytkami, kiedy zaatwiaczka nagle
przestaa podskubywa swoje nachos i zapaa go za rami.
- To ona - szepna.
Czytacz marze oderwa si od frytek i podnis gow, spogldajc na osob, ktra
wanie wesza.
Dawn Harper nie przypominaa wampira z horroru. Bya niska, ostrzyona na zapak i
chodzia w mieszny sposb, lekko koyszc si na boki. Miaa na sobie zielon bluz z
kapturem i napisem Exeter University. Kiedy wesza do baru, przywitaa si z kilkunastoma
osobami. Wygldao na to, e zdya ju ponawizywa znajomoci.
Kevin czsto bywa w Ram. Magosia nie moga si nie zastanawia, czy to wanie tu
spotka Amerykank i czy ona wanie w tym pubie szuka nowych ofiar. Jeli tak... jeli tak,
to chyba najlepiej byoby nie przeszkadza Benowi.
Wampirzyca zaja miejsce pod oknem, tyem do sali. Musiaa by beztroska albo bardzo
pewna siebie. Phillip nigdy by nie usiad tak, eby kto mg mu stan za plecami.
Wampirzyca widocznie nie miaa jego dowiadczenia albo z dala od swojego kraju czua si
anonimowa. To by szczliwy zbieg okolicznoci.
Rashid odsun talerz.
- Przeczytam j i znikamy - oznajmi. - Zjem sobie lunch w jakiej porzdnej restauracji.
Magosia skina gow. Jedzenie w Ram byo cakiem nieze, ale dla czytacza marze
liczyo si nie tylko, co je, ale te gdzie.
Odsuna si od Rashida, eby go przypadkiem nie potrci. Czytanie marze byo
czynnoci wymagajc skupienia, zwaszcza jeli czytao si kogo niewiadomego, wbrew
jego woli. Dodatkowo utrudnia spraw fakt, e Dawn bya wampirem. Umysy nieumarych
dziaay inaczej ni ludzkie. Zagbianie si w nie prawie bolao.
Rashid wbi nieruchome spojrzenie w przestrze. Nie musia patrze na obiekt. Skoro nie
byo szans na to, eby wampirzyca spojrzaa mu w oczy, nie miao to sensu. Skupia si na jej
mylach. Na jego gadkim czole pojawia si zmarszczka, potem kropelki potu. Jasnobrzowa
skra przybraa niezdrowy tawy odcie. Czytacz marze zdawa si w ogle nie oddycha,
jego klatka piersiowa zastyga w bezruchu, a ksztatne usta nagle stay si blade i
spierzchnite.
Mino moe z dziesi minut, nim Rashid wreszcie nabra powietrza. Na olep sign
rk i jeszcze dalej odsun talerz z ryb i frytkami. Chwil potem w tym miejscu na stole
spoczo jego czoo.
Zaatwiaczka cierpliwie czekaa, a czytacz marze ochonie. Wiedziaa, e pki Rashid
nie dojdzie do siebie, nic z niego nie wycignie. Najprociej byoby wysa go do gabinetu,
eby zgra marzenia wampirzycy na pyt. Ale po pierwsze, Magorzaty nie obchodzio, o
czym mylaa Dawn, chciaa tylko wiedzie, czy krwiopijczyni jest zagroeniem. A po
drugie, po co produkowa kolejne dowody przestpstwa, zwaszcza gdy jeszcze nie tak
dawno usuwao si wczeniejsze?
Wreszcie Rashid podnis gow. Mia przekrwione i zazawione oczy.
- Jego mier bya dla niej rozkosz - powiedzia lekko ochrypym gosem.
- To nie by przypadek? - upewnia si Magosia. - Nie ponioso jej podczas posiku?
Czytacz wci jeszcze nie mg uspokoi oddechu. To, co wyczyta w mylach Dawn,
musiao nim mocno wstrzsn. Z trudem si wyprostowa. Rozluni krawat i niecierpliwym
gestem prawie rozerwa konierzyk swojej kosztownej koszuli.
- Nie - wyrzuci z siebie. - Ona jest szalona. Myli tylko o krwi. Zasmakowaa w niej...
chce wicej... Marzy o jej smaku... Bawi si zabijaniem...
Wsta nagle i pobieg w stron toalet. Na szczcie Dawn nie zwrcia na niego uwagi.
Magorzata wolnym krokiem ruszya za Rashidem. Miaa nadziej, e ona te nie zostanie
zauwaona. W drzwiach z tabliczk Gents mina jakiego studenta, ktry obrzuci
dziewczyn zdziwionym spojrzeniem. Zaatwiaczka go zignorowaa. Wesza do mskiej
toalety.
Jej wntrze nie rnio si specjalnie od damskiej, miao tak samo wyblake te ciany,
nawet byo tam due lustro. Tyle e pod jedn ze cian umocowano rzd pisuarw. Nikt przy
nich nie sta, ale drzwi jednej z kabin, tej najbliej wejcia, byy zamknite.
- Rashid?
W kabinie kto spuci wod. W otwartych drzwiach stan czytacz marze wycierajcy
chusteczk usta.
- Ona jest potworem - rzuci. Podszed do umywalki, odkrci wod i nabra jej doni.
Podczas gdy puka usta, Magosia opara si plecami o cian obok lustra.
- A wic mam pozwoli Benowi j zabi?
- Tak - gos czytacza marze by twardy i niewzruszony. - Pozwl mu.
- To twj przyjaciel - zauwaya bezradnie Magosia, okrcajc sobie wok palcw
niesforny kosmyk wosw. Nie wiedziaa, co wicej moe powiedzie. To twj przyjaciel.
Nie powiniene przypadkiem martwi si o to, eby nie zabija ludzi? To twj przyjaciel.
Chcesz, eby mia wicej krwi na rkach? Wydawao jej si, e Rashida powinien martwi
los Bena, to, co si z czarodziejem stao. On ju nie by tym samym czowiekiem. Dalej chcia
chroni okolic za wszelk cen, ale zmieni si wymiar powice, jakie w imi tej ochrony
ponosi. Nie powica ju tylko siebie, swojego czasu, zdrowia. Powica ycie innych.
Zupenie jakby ta sprawa z Sebastianem pokazaa mu now drog, ktr teraz bez wahania
poda.
- To mj przyjaciel - zgodzi si Rashid, poprawiajc konierzyk koszuli - ktry jest
morderc. Nie sdzisz, e jedyne, co moemy zrobi, to wykorzysta ten fakt? Dawn Harper
jest zagroeniem. Ben chce j usun. Wszystko, co my musimy zrobi, to nie stawa mu na
drodze. Wampirzyca zniknie, miasto bdzie bezpieczne, a my bdziemy mieli czyste
sumienie.
Magosia wlepia w niego przeraone spojrzenie bkitnych oczu. Nie znaa czytacza
marze zbyt dobrze, by dla niej tylko koleg z brany. Zawsze miaa go za egocentrycznego
karierowicza, ktry z wrcz pedantyczn skonnoci dba o przestrzeganie zasad, cho z do
niskich pobudek: Rashid nie martwi si o moralno i prawo, martwi si o swoj reputacj.
Ona bya dla niego najwaniejsza, ale zaatwiaczka nie podejrzewaa go o a tak...
obojtno. I to jeszcze w stosunku do Bena.
- Ja bd miaa czyste sumienie - powiedziaa cicho. - Ale tylko dlatego, e Korporacja
zwalnia mnie z odpowiedzialnoci. A ty? - Poczua si nagle winna, e go w to wcigna.
Zrzucia mu na barki cz swojego ciaru.
- O mnie nie musisz si martwi - zapewni j spokojnie czytacz marze. - Ben mwi, e
i tak za bardzo ju si przejmujesz. Pozwl dzia si yciu, nic nie poradzisz. - Przejrza si w
lustrze, wygadzi zmarszczki na garniturze, otar usta i wyszed bez poegnania.
Magorzata zostaa sama. Wypltaa z palcw zabkany kosmyk wosw w kolorze
oberyny i signa do kieszeni po telefon. Numer Bena miaa zapisany w pamici.
- Dawn Harper - powiedziaa do suchawki. - Studentka z USA. Studiuje biologi, jest
odporna na wiato soneczne. Zlecenie zostao wykonane.
***
Dalszy los Dawn nie by ju spraw Magosi. Wypchna ze swoich myli wampirzyc o
kaczkowatym chodzie i zaja si jej ostatni ofiar.
Kiedy zaczynaa prac jako zaatwiaczka, uwaaa, e wskrzeszanie ludzi jest
niemoliwe. Pniej, gdy przekonaa si, e niemoliwe nie istnieje, mylaa, e przywracanie
do ycia jest bardzo trudne. Ale ju wkrtce przyszo pierwsze zlecenie na wskrzeszenie i
przekonaa si, e w tym wypadku, jak i w kadym innym, praktyka czyni mistrza.
Pozostawaa tylko jedna marginalna trudno - Magorzacie nigdy wczeniej nie zdarzao
si wskrzesza ofiary wampira. Kiedy ju dochodzia do akademika, zadzwoni jej telefon.
Rozmwca nie mia dla niej dobrych wieci: wampir nie nalea do tej samej kategorii
przyczyn zgonu co choroba czy wypadek. Udzia krwiopijcy w zejciu oznacza nieuchronne
komplikacje, a komplikacji przy zleceniach zaatwiaczka nie lubia najbardziej na wiecie.
Wesza na swoje pitro w pochmurnym nastroju. Skierowaa si prosto do kuchni,
przypuszczajc, e tam zastanie wsplokatorw, zapewne rozstrojonych wydarzeniami. Ale
to, co zobaczya po otworzeniu drzwi, przeszo wszelkie jej oczekiwania.
W kuchni panowaa dosownie grobowa atmosfera. aluzje byy zacignite, kilkanacie
poustawianych gdzie si dao wieczek (w tym trzy rowe tortowe) palio si chwiejnymi
pomieniami. Nie byo na tyle ciemno, eby robiy jakiekolwiek wraenie, wic rwnie
dobrze mogoby ich nie by. Marina, wci nienaturalnie blada, wyamywaa sobie palce.
Siedzcy na krzele przy jednej z lodwek Olivier zuywa, sdzc z oparw mierdzcego
dymu, drug albo trzeci paczk papierosw. Jeden Kevin, jako e aktualnie nieywy, lea
sobie na stole kuchennym z szyj okryt cierk i zachowywa spokj.
- Zwariowalicie? - wyrwao si Magosi. Trup wsplokatora na stole, na ktrym
zaatwiaczce zdarzao si jada posiki, to byo za duo. - Nie moglicie go pooy w jego
pokoju?
- To nie byoby waciwe - oznajmia Marina, na chwil wyrywajc si z odrtwienia.
Magorzata nie wiedziaa, co powiedzie. Przyszo jej do gowy, e ju po wszystkim
bdzie musiaa zadzwoni po kogo z Klanu, eby zdezynfekowa ca kuchni. Zreszt
chyba nawet po takim czyszczeniu nie mogaby si przemc, eby cokolwiek tu kiedykolwiek
zje.
- Byli posacy? - zapytaa.
- Byli. - Ed, dotd najwyraniej zagrzebany w bezpiecznym schronieniu swojego pokoju
na kocu korytarza, doczy do reszty towarzystwa. - Postawilimy paczki w schowku.
Zaatwiaczka cofna si o krok, wymina Eda i zajrzaa do maego pomieszczenia
gospodarczego, w ktrym staa deska do prasowania i odkurzacz. Pomidzy nimi jedno na
drugim leao pi tekturowych pudeek, kade opatrzone bazgraem nieczytelnym dla
wikszoci miertelnikw. Dziewczyna wiedziaa dobrze, e te mazgaje to nie litery
aciskiego alfabetu, ani nawet cyrylicy, ale pmagiczne symbole. Wybraa drugie pudeko
od gry i podaa je Edowi.
- Zastpcie tym te wieczki urodzinowe. Najlepiej zrbcie krg wok Kevina. Ja musz
wydrukowa wzr. - Posza do swojego pokoju i wrcia po dziesiciu minutach z kartk w
doni. Schemat symboli, jaki miaa zachowany w komputerze, w tym wypadku nie
wystarcza. Musiaa cign z Sieci nowy.
Olivier i Ed zdyli ju zapali wiece. Marina dalej staa pod cian, pozornie zupenie
oderwana od rzeczywistoci.
- Mylicie, e on chce wrci? - zapytaa, gdy Magosia zaja si odpakowywaniem
kolejnego pudeka.
- Mam zorganizowa medium, eby go zapytao? - odburkna zaatwiaczka. - Jeli tak, to
musz zaatwi jeszcze jedn lodwk. Porzdnych mediw jest moe z dziesi na caym
wiecie, potrwa, zanim ktre tu cign.
- Nie, nie - zaprotestowa Olivier, z wraenia prawie upuszczajc papierosa. Myl, e
upchnity w lodwce Kevin miaby spdzi w kuchni jeszcze kilka dni, niele nim
wstrzsna. - Oyw go i ju.
Ed pokiwa rud gow.
- Jak mu si nie bdzie podobao, to zawsze przecie bdzie si mg zabi - doda
rozsdnie.
To si Magorzacie nie spodobao. Nie po to zaatwiaa chopakowi powrt z zawiatw,
eby potem znw si zabi... Ale c, atwiej byo go wskrzesi, ni cign medium i
zapyta, gdzie jest lepiej: w Exeter czy na kocu ciemnego tunelu.
Magosia wyja z pudeka kilka lnicych flamastrw i zaja si nanoszeniem na
podog wok Kevina i na jego ciao symboli z kartki. Nieraz ju robota zaatwiaczki
zmuszaa j do prac plastycznych, ale tym razem musiaa dba, by kady znak by
wyrysowany za pomoc innego pisaka.
Ed i Olivier obserwowali j w milczeniu. Wygldao na to, e ju otrzsnli si z szoku i
teraz traktowali ca spraw w sposb poznawczy. W kocu w stanie nietrzewym obu
zdarzao si robi dziwniejsze, a nawet obrzydliwsze rzeczy. Za to z Marin wci nie byo
najlepiej. Jej blada twarz otoczona czarnymi wosami wygldaa bardziej trupio ni policzki
Kevina. Gdyby nie to, e dziewczyna jeszcze oddychaa, mona by j wzi za drugie zwoki.
Ale oprcz Magosi nikt tego nie zauway, bo Kevin skupia na sobie ca uwag.
Dopiero dzwonek do drzwi oderwa od niego spojrzenia chopakw.
- Nie otwieramy - zarzdzi Ed.
- Otwieramy - poprawia zaatwiaczka. - To chirurg plastyczny. Niech kto go wpuci.
Olivier bez sowa zgasi papierosa i wyszed z kuchni. Po chwili wrci w towarzystwie
niewysokiego, pulchnego facecika, wyranie zasapanego. Go mia na sobie szary garnitur i
taszczy wypchan torb lekarsk.
- To ten? - zapyta, wskazujc lecego na stole Kevina.
- Ten. - Magorzata wrczya mu trzecie pudeko. - Ma rozerwane gardo, prosz co z
tym zrobi.
- On bdzie... - zacz Olivier, przeczesujc swoje przydugie brzowe wosy.
- Przecie nie przywrc go do ycia z dziur pod brod - mrukna zaatwiaczka.
Zaczynaa mie drobne obawy. Skoro jej wsplokatorzy ju wybrzydzali, to jak przyjm
komplikacje spowodowane do niecodzienn przyczyn mierci Kevina. Jednak tym
postanowia martwi si pniej. Na razie miaa zalege zlecenia. Zostawia Eda i Oliviera,
przykazaa im zaj si otpia Marin i wrcia do swojego pokoju.
***
Chirurg zapuka do jej drzwi, kiedy ju zaczynao si ciemnia.
- Gotowe - powiedzia.
- Rachunek prosz wysa do mnie z wypisan tylko kwot i numerem konta - polecia
zaatwiaczka. Lekarz skin gow. Rozumia, co oznacza kreatywna ksigowo.
Magosia zamkna starannie swj pokj i posza do kuchni. Jej wsplokatorzy ju tam
byli.
- W ogle nie wida, co si stao - stwierdzi z podziwem Olivier, pochylajc si nad
Kevinem.
- I ju wyglda jak ywy - doda Ed. - Czy ty go... teraz?
- Nie, jeszcze nie. Najpierw trzeba go zakonserwowa - zacza Magorzata. No a potem
musiaa im powiedzie o drobnej komplikacji...
- Co? - jkn Ed. Olivier zakl po francusku i wypad z kuchni. Za chwil trzasny za
nim drzwi od toalety. Tylko Marina staa nieruchomo oparta o lodwk. Teraz, kiedy stan
Kevina wizualnie si polepszy, to ona wygldaa jak jedyny trup w tym pomieszczeniu.
- le robimy - powiedziaa.
- Transfuzja krwi nic mu nie pomoe, bo nawet jeli po niej oyje, to jako wampir. Musz
z niego zrobi zombie, tylko takiego lepszej jakoci - wyjania cierpliwie Magorzata,
ignorujc westchnienia wsplokatorki. Nie za bardzo podobaa jej si taka perspektywa, ale
to by jedyny sposb, eby Kevin powrci do ycia i nie czu godu krwi. Zombie wbrew
powszechnej opinii nie przypominay krwioerczych potworw. Po prostu czasami
przesadzay z drinkami. Musiay pi duo alkoholu, eby zachowa ciao w dobrym stanie.
Owszem, mogyby rwnie dobrze pi formalin, ale wtedy mierdziaoby im z ust, lub
perfumy, jednak to za drogo wychodzio. No ale niezalenie od trunku, kiedy kto co noc
wychodzi na popijaw, moe atwo przeholowa i zacz zachowywa si jak bestia z
horroru.
Przez kilka minut Ed przetrawia informacj. Wreszcie do niepewnym gestem poprawi
swoje okulary.
- Czyli wampir to gorzej ni zombie? - zapyta.
- Aktualnie duo gorzej - stwierdzia zaatwiaczka.
Na jaki czas w Exeter skoczy si okres ochronny dla wampirw, to pewne. Ben bdzie
mia je wszystkie na oku. Dla wieego, jeszcze niedowiadczonego krwiopijcy te nie zrobi
wyjtku. Gdyby Kevinowi zdarzyo si kogo przypadkiem zabi, cignby na siebie gniew
czarodzieja. A zombie to prawie ludzie, wic inna sprawa.
- Bdzie taki mokry i olizy jak w filmach? - Ed wci by nieufny i peen rezerwy.
Niewtpliwie chcia, eby Kevin wrci do ycia, ale... Wanie, widzia coraz wicej ale.
- No co ty! - oburzya si Magosia. - Takie mokre s obrzydliwe. Zrobimy go na sucho.
***
Pralnia miecia si w tym samym budynku co portiernia, pizzeria i wydzia skarg, trzy
minuty drogi od akademikw. Zamykano j o jedenastej trzydzieci. Godzin pniej ostatni
portier koczy swoj zmian. Magorzata upara si poczeka, a odjedzie. Dobrze znaa
uniwersyteckich portierw i wiedziaa, e ich ciekawo graniczy niemal ze wcibstwem.
Kiedy wreszcie jego samochd znikn za zakrtem, oywieca i jego przyjaci mogli
zauway ju tylko klienci pizzerii, ale nimi nie naleao si przejmowa. Wikszo bya w
stanie dalekim od trzewoci, a pozostali nie widzieliby nic dziwnego w dwch studentach
prowadzcych midzy sob trzeciego, najwyraniej nieprzytomnego. A e za nimi szy dwie
dziewczyny, jedna cakiem wiea, a druga upita, tyle e na smutno? To te rzecz ludzka.
- Merde! Nie mog uwierzy, e nosimy trupa - jkn Olivier, opierajc Kevina o cian
pralni.
Ed poprawi okulary na nosie.
- Nie ma ani ladu po steniu pomiertnym - stwierdzi z naukow ciekawoci, lustrujc
przyjaciela wzrokiem. Kevin wyglda, jakby y, mia nawet rumiece na policzkach, z tym
e wyraz jego twarzy daleki by od inteligencji.
- Przecie nie przywrc go do ycia caego zesztywniaego - mrukna Magosia,
otwierajc drzwi do pralni. Ju dawno zaatwia sobie klucze, gwnie po to, eby mc bez
przeszkd z niej korzysta w takich godzinach, jakie jej odpowiaday.
Weszli do wskiego pomieszczenia. Pod jedn cian stao dziesi pralek, pod drug tyle
samo ogromnych suszarek ustawionych w dwch rzdach, jeden na drugim. Zaatwiaczka
uchylia drzwiczki do jednej z nich.
- Wsadcie go tu.
Suszarka bya naprawd pojemna. Kevin ze swoim metrem osiemdziesit sze wzrostu
zmieci si w niej bez problemu i zostao nawet jeszcze troch miejsca. Magorzata
wycigna z jednej z kieszeni kartk i flamastry. Dziesi minut zajo jej ozdobienie
rysunkami drzwiczek i caego przodu suszarki. Kiedy skoczya, odpakowaa przyniesione ze
sob czwarte pudeko. Jego zawarto przypominaa zestaw przypraw: mae woreczki pene
pachncych mieszanek zioowych. Na woreczkach byy numerki. W przypadku zwykego
wskrzeszenia naleao si trzyma kolejnoci sugerowanej przez producenta, ale z zombie
sprawa nie bya taka prosta. Na brzegu kartki z symbolami Magosia wypisaa sobie nowy,
waciwy porzdek. Zacza od woreczka z numerem osiemnacie, trjki, sidemki i
dwunastki w ogle nie zuya.
- Gotowe - oznajmia wreszcie. Zamkna drzwiczki suszarki.
Ed z namaszczeniem wsun monet jednofuntow w podajnik. Wystarczyo jeszcze tylko
wcisn start i suszarka ruszya.
Ju tylko p godziny dzielio Kevina od powrotu do ycia.
Te p godziny czwrka reanimatorw spdzia w raczej nerwowej atmosferze. Olivier
usiad na jednej z pralek i pracowicie ignorowa zakaz palenia, co chwila szepczc co w
swoim ojczystym jzyku. Ed, ktry przewidujco przynis ze sob ksik, sta pod cian i
usiowa j czyta. Bardziej ni Kevin rozpraszaa go Marina, ktra zaja miejsce na
pododze dokadnie naprzeciw suszarki i patrzya na obracajcy si bben. Gdyby
komukolwiek w pralni byo teraz do miechu, zapewne powiedziaby, e dziewczyna prbuje
autohipnozy.
Magorzata nie zwracaa na nich uwagi, zaja si zalegymi zleceniami. Od pracy
oderwa j dopiero krzyk Mariny:
- ypn na mnie! ypn na mnie okiem!
Olivier i Ed natychmiast rzucili si sprawdzi, czy Kevin rzeczywicie ypie.
Zaatwiaczka zerkna na wywietlacz suszarki. Wskazywa, e do koca programu zostao
jeszcze pi minut. Kevin mia ju pene prawo ypa.
Do ypania okiem szybko doczyy bardziej zaawansowane ruchy i kiedy bben wreszcie
przesta si krci, chopak wylaz z maszyny o wasnych siach, cho troch chwiejnie.
- Musiaem si strasznie zala - stwierdzi, zerkajc do wntrza suszarki. - Moglicie mi
wybi taki pomys z gowy.
Ed, Olivier i Marina siedzieli na pododze z zadartymi gowami i wpatrywali si w
grujcego nad nimi Kevina. Olivierowi z otwartych ust zwisa papieros, a popi spada mu
na szar bluz.
- Godny jestem - oznajmi odkrywczo oywieniec, wci zbyt oszoomiony, eby
zauway dziwne zachowanie wsplokatorw.
Caa siedzca na pododze trjka wzdrygna si. Przecie wszyscy wiedz, co jedz
zombie...
- Pizzeria jest jeszcze czynna - wtrcia Magosia.
- Racja - ucieszy si Kevin i wyszed z pralni. Zaatwiaczka spojrzaa karcco na swoich
wsplokatorw.
- Telewizja kamie, pogdcie si z tym wreszcie. I idcie go pilnowa. Par godzin
potrwa, zanim oprzytomnieje, wtedy mu wszystko wyjani. Nikogo nie zabije, nikogo nie
zere.
Ed pierwszy podnis si i ruszy do wyjcia. Magorzata zatrzymaa go jeszcze na
chwil.
- To jest wane. - Podaa mu ma, oprawion w tektur ksieczk. - Dzienne dawki
alkoholu. W cigu doby nie moe wypi mniej, ni tu jest napisane, ale nie powinien te
przekroczy grnej granicy. Chyba e chcecie mie filmowego, krwioerczego zombie na
pitrze.
Uznaa, e jej wsplokatorzy potraktuj ostrzeenie powanie i jej obecno nie jest ju
niezbdna. Podczas gdy oni poszli za Kevinem do pizzerii, zaatwiaczka chusteczk
higieniczn stara z suszarki wszelkie lady okultyzmu. Potem wysza, zamykajc za sob
drzwi na klucz.
Kiedy wracaa do akademika, przez okno pizzerii zobaczya Kevina entuzjastycznie
pochaniajcego pizz. Marina, Olivier i Ed siedzieli wok niego, patrzc, jak je. Nie, raczej
patrzc, jak RE. I nie wygldali na wzruszonych powrotem przyjaciela z martwych.
Najwyraniej obawiali si, czy pizza mu do szczcia wystarczy.
Co ta telewizja robia z ludmi!
Magosia umiechna si mimowolnie. Wreszcie dziki swojej pracy zrobia co
dobrego. Ju miaa wrci do akademika i uci sobie zasuon dwugodzinn drzemk,
kiedy ktem oka zauwaya jakby un unoszc si nad kampusem, a konkretniej, nad
wzgrzem, gdzie sta najwyszy, dziesiciopitrowy budynek.
Przystana gwatownie. Przez chwil mylaa, e ma halucynacje, ale nie, siedziba
wydziau fizyki naprawd pona. Czy moe raczej migotaa w dziwny sposb. Kto spoza
brany mgby to uzna za poar, ale zaatwiaczka bya pewna, e rozpoznaje efekty dziaania
potnej magii. W promieniu dwustu kilometrw bya tylko jedna osoba zdolna do
wyzwolenia takiej energii.
Ben.
Dziewczynie przychodzi do gowy tylko jeden powd, dla ktrego czarodziej signby
po tak zaawansowan i mao dyskretn magi.
Mona byo przyj, e Dawn Harper nie stanowia ju dla nikogo zagroenia.
Migotliwa zorza znika niemal w mgnieniu oka. Ben musia z powrotem spta moc, eby
nikogo nie zdziwio niewyjanione zjawisko. Pewnie teraz dzwoni po Klan, zlecajc mu
pozbycie si tego, co zostao po wampirzycy, i uprztnicie baaganu, jakiego niewtpliwie
oboje narobili.
Nie zastanawiajc si, Magorzata skrcia w lewo, w stron biblioteki uniwersyteckiej.
Tamtdy prowadzia najkrtsza droga do domu czarodzieja. I tam Magosia go spotkaa.
- Ju po wszystkim? - zapytaa.
Skin gow. Wyglda jako dziwnie, jakby starzej. W wietle latarni jego jasne wosy
wydaway si posiwiae, a broda nie czynia ju z niego wojowniczego wikinga, tylko
wiekowego mdrca.
- Ten chopak z Gandy Street yje... w pewnym sensie - powiedziaa zaatwiaczka. Czua,
e powinna jako rozluni atmosfer. Powiedzie o czym dobrym. - Nie mogam go
wskrzesi, bo zostaby wampirem. Zrobiam z niego zombie.
Ben wci milcza. Magorzacie robio si coraz bar dziej nieswojo. Staa i prbowaa
pocieszy morderc. Nie moga po prostu odej.
- Dobrze zrobie - szepna. Przypomniaa sobie, jak zareagowa Rashid na marzenia
Dawn. - Ona bya zagroeniem. Potworem.
- Nie ona - wreszcie odezwa si Ben. Gos mia dziwnie ochrypy i nieobecny. - Ona bya
tylko pionkiem. To wszystko wina Phillipa.
Magosia zesztywniaa. Jej do niewiadomie powdrowaa w gr, do kosmykw
wosw, ktre wymkny si z niestarannie upitego koka.
- Phillip nikogo nie zabija. Uznaje... zasad pokojowego wspistnienia - sprostowaa.
Zorientowaa si, e
mwi bardzo wolno i ostronie, z rozmysem dobierajc waciwe sowa. Od tych sw
mogo wiele zalee.
- Sprawdziem - powiedzia szorstko czarodziej. - To Phillip j tu cign. Dziaa na
forach internetowych dla wampirw. Przekonuje ich o walorach smakowych brytyjskiej
krwi. Ta maa przyjechaa tu na wycieczk kulinarn. A on j cign! Kto wie, kogo jeszcze
przekona do przyjazdu i ucztowania na miejscowej krwi. Tam - wskaza gow wydzia
fizyki, najwyszy budynek na caym kampusie - ta maa zapaa jakiego Niemca. Zawloka
go na gr, eby mc si napi w spokoju! Ta kreatura miaa chyba zamiar skosztowa caej
Europy! Zaatwiaczka milczaa. Mylia si, od jej sw nic nie zaleao. Nie moga broni
Phillipa - bardzo prawdopodobne, e zrobi to, o co Ben go oskara. Bardziej ni bardzo
prawdopodobne. Nic zaskakujcego: wampir by przecie tylko besti, moe i czarujc, ale
potworem. Moe nie powinna o tym zapomina.
- I co teraz? - zapytaa cicho, bojc si usysze odpowied.
- Zamierzam go powstrzyma - oznajmi czarodziej.
Odszed, nie ogldajc si ani nie zatrzymujc. Magosia zostaa na ulicy sama, jeli nie
liczy jej wasnych ponurych myli i Garetha, lokalnego mierciaka, ktry pogwizdujc,
przeszed drug stron ulicy.
Nie lubili si z zaatwiaczk.
Magosia odczekaa, a obaj, Ben i Gareth, znikn jej cakiem z: oczu. Dopiero wtedy
signa po telefon. Wybraa numer Phillipa.
- Sprowadzie tu Dawn - powiedziaa, gdy tylko usyszaa w suchawce jego zirytowany
gos. Pewnie znowu przerwaa mu posiek.
- On wie? - wampir niemal od razu otrzsn si z irytacji i zniecierpliwienia. Teraz by
powany.
- Wyjed z miasta - zasugerowaa Magorzata.
Nie widziaa twarzy Phillipa, ale moga sobie wyobrazi, jak si krzywi z niechci.
Nawet ten grymas nie odbiera mu drapienej urody.
- Czy to co zmieni? Przecie ktrego dnia wrc... a Watson bdzie tu czeka.
- Ben chce chroni miasto. Wyjed, znajd sobie inne miejsce - nie ustpowaa
zaatwiaczka. Wampir by besti, to prawda, ale by te jej przyjacielem. Tak jak czarodziej.
Nie - poprawia si w mylach. aden z nich nie by jej przyjacielem. Byli tylko kolegami z
brany. A jej nie obowizywaa adna lojalno wobec nikogo. Miaa bezmylnie zaatwia
zlecenia, nie martwi si o innych.
Odpowiedzia jej gboki, zmysowy miech Phillipa.
- Nie mam zudze. Tu nie chodzi o ma Dawn, tylko o liczn Joann. Zabraem mu j i
zmieniem w wampira. Oddaem mu j tak, jakiej ju nie mg kocha. Nie, jeli pozostaby
wierny swoim zasadom. - Rozemia si w wyjtkowo cyniczny sposb.
- Wiedziae, e ona... - Magosia urwaa w p zdania.
- Tak. I dlatego tak bardzo chciaem j mie. Kade dziaanie ma swoje konsekwencje,
przecie wiesz. Tylko ty i twoi koledzy z Korporacji jestecie z nich zwolnieni. Wszyscy inni
ponosz konsekwencje swoich wyborw. Tak jak ja i tak jak nasz drogi obroca ucinionych.
Oboje wiemy, e Ben Watson oszala - cign. - Co do tego nie ma wtpliwoci, idealici ju
tak maj. Od kiedy dowiedziaem si, e zabi swojego ucznia, wiedziaem, e kiedy
postanowi zniszczy i mnie. I prawd mwic, nie mog si spotkania z nim doczeka. -
Zakoczy poczenie.
Magorzata schowaa telefon do kieszeni. No tak, tylko wiekowy wampir mg postrzega
walk na mier i ycie jako rozrywk. Dla Bena bya to chyba swego rodzaju krucjata,
okazja, eby wreszcie walczy ze znienawidzonymi potworami.
I pewnie Joanna miaa z tym wszystkim wiele wsplnego.
Zaatwiaczka zastanawiaa si, co zrobi, gdy nagle w jej gowie szczkna jaka
profesjonalna zapadka, uruchomia korporacyjny trybik i do dziewczyny dotaro, e caa ta
sprawa tak naprawd jej nie dotyczy. Nie miaa ju zlecenia na utrzymywanie spokoju w
Exeter. Nie miaa adnego zlecenia dotyczcego zbliajcej si konfrontacji. Wcale nie
musiaa ostrzega Phillipa, a ju w adnym razie nie moga zrobi nic wicej, nie
opowiadajc si po ktrej ze stron.
Podja wic najtrudniejsz decyzj: postanowia nie robi nic. wiat wok niej zacz
si zmienia na gorsze, ale ona musiaa tylko to wszystko przeczeka. Cztery lata dojrzewania
serca. Prawie dziewi lat kontraktu. Czas podobno leczy rany.
Kiedy mijaa pizzeri w drodze powrotnej do akademika, usyszaa ttent kopyt. Ulic
przebieg gipsowy ko, szczerzc drwico zby. Cay by wymalowany w czarno-bia krat,
a na boku mia wzorek z idcych zombie, ktre wyglday jak wyjte z jakiej kreskwki:
zielone i z wycignitymi przed siebie ramionami.
Ko zawrci przy pizzerii i przebieg obok Magosi jeszcze raz, tym razem pokazujc
drugi bok. Tam widnia znak drogi jednokierunkowej. Drogi, z ktrej nie mona byo
zawrci.
Dziewczyna poczua, e co j trca w kolano. Spojrzaa w d na czarny nos Janeeyere.
Skoro pies tu by, to w pobliu musiaa krci si reszta wesoej gromady.
Rzeczywicie, Bansh spacerowaa dostojnie wzdu ciany najbliszego akademika. A
Sharon... Magosia odwrcia si na picie. Krokw druidki nie byo sycha, moga kadego
zaj od tyu niezauwaona.
- I masz swoje ze wydarzenie - rzucia zaatwiaczka, spogldajc prosto w pikn,
martw twarz.
Sharon pokrcia delikatnie gow.
- Nie - powiedziaa. - Jeszcze nie. Ale jutro... jutro wszystko si zacznie. - Pooya
Magorzacie do na ramieniu jakby na pocieszenie i odesza. Po kilku minutach znika wraz
ze swoj wit we mgle, ktrej jeszcze przed chwil wcale nie byo.
***
Sen by taki sam co zawsze. Ciemno, pustka i para brzowych oczu lnicych tu przed
ni. Zawsze kiedy te oczy si zbliay, Magosia si budzia. Tak byo i teraz. Automatycznie
spojrzaa na jeden z wiszcych na cianie zegarw. Wskazywa dziesit.
To byo niemoliwe. Odkd znowu zacza sypia, nigdy nie zmruya oka na duej ni
dwie godziny. Od co najmniej roku nie zdarzyo jej si przespa a siedmiu. Jednak inne
zegary te to potwierdzay.
Magorzata popiesznie ubraa si i umya zby. Przed wyjciem z akademika zajrzaa
jeszcze do kuchni. Kevin siedzia na krzele wpatrzony w ekran telewizora, na ktrym w rytm
muzyki koysay si skpo ubrane modelki. Mia taki sam wyraz twarzy jak zawsze, kiedy
widzia pikne kobiety, wic mona byo przyj, e wszystko w porzdku. Zaatwiaczka
musiaa z nim jeszcze odby powan, uwiadamiajc rozmow, ale to mogo z kwadrans
poczeka. Najpierw musiaa odebra poczt. Listonosz przyjeda zawsze o smej rano i
zazwyczaj Magosia mijaa si z nim w drzwiach, kiedy sza odebra swoje listy.
Poczt dla studentw mieszkajcych w akademikach dostarczano na portierni.
Magorzata regularnie, codziennie, odbieraa swoj na wypadek, gdyby kto zdecydowa si
nadesa jej w ten sposb zlecenie. Nie musiaa ju nawet przeliterowywa portierom swojego
nazwiska, poznawali j od razu i natychmiast wrczali gruby plik listw, artujc przy tym, e
musi by bardzo popularn dziewczyn.
Zaatwiaczka nigdy nie komentowaa ich uwag, umiechaa si tylko i zabieraa swoj
poczt, przegldajc j w drodze do akademika. Podobnie zrobia i teraz. Bya ju prawie pod
drzwiami swego pokoju, kiedy dwie koperty przycigny jej uwag. Obie zostay
zaadresowane rcznie, pismem ludzi, ktrych dobrze znaa. Wesza do pokoju, rzucia
pozostae listy na biurko i usiada na ku. Rozdara szybko koperty i przeczytaa
wiadomoci. Raz, drugi, trzeci, eby wszystko dobrze zrozumie i upewni si, e to nie sen,
tylko straszna, straszliwa prawda.
Siedzc na ku z jednym listem w kadej rce, miaa ochot kl, wy, krzycze. Ale
nie moga.
Miaa mao czasu i dwa powane zlecenia do zrealizowania.
Rozmowa z Kevinem musiaa na razie poczeka.
***
Wieczorem znowu pojawiaa si mga. W tej czci kraju rzadko si to zdarzao i ropuch
przypuszcza, e ta caa brana ma co z tym wsplnego. Jakby nie wystarczyo anomalii
pogodowych, na wasne oczy widzia, jak chopak ktry niecae dwa dni wczeniej lea
martwy na Gardy Street, teraz kupowa wino.
Kto inny uznaby to za przywidzenie, ale detektyw wiedzia swoje. To by TEN SAM
chopak. Towarzyszyo mu troje studentw i gdyby policjant mia jakiekolwiek wtpliwoci,
rozwiaoby je jedno spojrzenie na nich. Wyranie czuli si nieswojo w towarzystwie kolegi, a
jednoczenie zdawali si go traktowa, jakby by ze szka. Jakby cudem wrci z martwych.
Wszystkie akta w sprawie zabjstwa na Gandy Street znikny, tak samo zebrane
dowody. Na ulicy nie byo ladu po tym, e co si stao.
Brana znowu wsadzia nos w nie swoje sprawy. Coraz bardziej denerwowao to
inspektora. Podejrzewa, e Watson ma z tym wszystkim co wsplnego. Dlatego zaparkowa
auto nieopodal jego domu i czeka.
Byo ju po pnocy, kiedy facet wyszed. Zamkn za sob drzwi, rozejrza si i ruszy
wprost na ropucha. Policjant nie mia zamiaru ucieka. Wysiad z samochodu i ju otwiera
usta, eby zada wyjanie, kiedy w wietle latarni dostrzeg twarz Watsona. To ju nie
bya agodna, troskliwa twarz wielkiego, dobrego wikinga. W chwil pniej policjanta
ogarna ciemno.
***
Tej nocy zaatwiaczka nie moga spa. Dugo trwao, zanim skoczya realizowa dwa
zlecenia, ktre przyszy z porann poczt. Kiedy wreszcie wszystko byo gotowe, do jednej z
kopert przykleia tam klejc may flakonik. Na drugiej nabazgraa dugopisem nazwisko i
numer telefonu. Obie koperty schowaa do kieszeni bluzy, jedn do lewej, drug do prawej.
Przed wyjciem owina sobie jeszcze szalik wok szyi. Noc bya chodna, a ona miaa
przed sob dugie oczekiwanie. Moe kto inny czuby ekscytacj na myl o pojedynku
gigantw, jakiego bdzie wiadkiem, ale nie Magosia. Ona usiowaa myle tylko o ciepych
brzowych oczach, ktre bd na ni czekay tam, gdzie koczy si wiat.
Albo w pobliu.
***
Mga otulia miasto tak szczelnie, e nie byo nic wida dalej ni na wycignicie rki.
Tylko niemal w samym centrum, nad rzek, wok maej dolinki ze wietnie zachowanymi
ruinami redniowiecznego mostu, opar zostawi woln przestrze. Wygldaa jak ring
otoczony niewidzialnym sznurem. W przejrzystym powietrzu dokadnie wida byo dziwny
blask, ktry migota pod mostem.
Na granicy mgy stay dwie kobiety, jedna wysoka, w zwiewnych szatach, druga
redniego wzrostu, skulona z zimna, a moe z innego powodu. Towarzyszy im pies pasterski
grzecznie siedzcy przy ich stopach. Tylko kotka koloru kawy z mlekiem odwaya si
podej bliej. Siedziaa na mocie, na samym jego skraju, i spogldaa w skupieniu w d.
- To potrwa - powiedziaa cicho Magosia.
Sharon skina gow.
- To jest dopiero pocztek - oznajmia agodnie, odwracajc si od mostu i od walczcych
pod nim mczyzn. Odesza, a razem z ni Janeeyere.
Bansh zostaa. Jej miejsce byo tam, gdzie kto umiera.
***
Nad ranem mga znika tak nagle, jak si pojawia. Razem z ni znika Bansh. Nie bya
ju potrzebna.
Ben wyszed spod jednego ze redniowiecznych filarw. Oddycha ciko, niepewnie
stawia stopy. Pojedynek z wampirem niemal go wyczerpa. Kilka razy czarodziej by blisko
przegranej. Spodziewa si tego, wiedzia, e moe zgin albo - co gorsza - skoczy jako
wampir, zmieni si w krwiopijc pozbawionego zasad. Mimo to musia zaryzykowa. Dla
bezpieczestwa miasta, dla bezpieczestwa swojej ziemi.
Chocia mina ju czwarta rano, nad rzek Exe wci jeszcze byo ciemno. Latarnie
owietlay okolic tylko na tyle, e mag mg dostrzec samotn posta stojc na chodniku
obok mostu. Zgarbione plecy, rozcignita bluza i rce jak zwykle ukryte w przepastnych
kieszeniach nie pozostawiay wtpliwoci, kto czeka na wynik walki. Ben wspi si po
trawiastym zboczu, a dotar do miejsca, gdzie staa zaatwiaczka.
- Zaatwione - rzuci, przechodzc obok.
Magorzata nie odpowiedziaa. Spojrzaa tylko na niego, a potem przeniosa wzrok w d,
na ruiny redniowiecznego mostu. Jakby wcale nie zauwaya Bena.
Czarodziej czu, e powinien co powiedzie, wyjani jej, chocia przecie rozumiaa.
Ale nie mia siy, by przystan na chwil i zacz rozmow. Powlk si w gr, w stron
centrum, zdrtwiaymi ze zmczenia palcami wygrzebujc z kieszeni komrk. Takswka
bya w tej chwili szczytem jego marze.
Dopki Ben nie znik za rogiem West i Fore Street, zaatwiaczka staa bez ruchu na
brzegu starego, wyschnitego koryta rzeki. Potem ostronie zesza na d. Znalezienie
miejsca, gdzie zgin wampir, nie byo trudne. Trawa jeszcze si tlia, migajc miejscami
delikatnym niebieskawym pomieniem jak z kuchenki gazowej. Magorzata zdeptaa starannie
ostatnie pomyki, systematycznie stawiajc stop obok stopy. Kiedy po ogniu nie byo ju ani
ladu, stana nad tym, co zostao z Phillipa - skrawkiem wypalonej ziemi. Na jej twarzy nie
byo wida smutku ani alu. Powoli wycigna z lewej kieszeni bluzy bia kopert i
przyklejony do niej flakonik z lekko lnicym czerwonawym pynem. Wylaa wszystko na
spalon traw a do ostatniej kropli. Potem schowaa kopert z fiolk z powrotem do kieszeni
i czekaa.
Przez chwil nic si nie dziao, ale to byo tylko zudzenie. Wrd popiow pojawiy si
iskry, najpierw mae i niedostrzegalne, potem coraz wiksze, a w kocu buchn ogromny
pomie, rosncy i przybierajcy coraz wyraniejszy ksztat. Ksztat palcego si czowieka.
Niczym na przewijanym wstecz filmie pomienie ustpiy miejsca ubraniu, skrze i
wosom. Spalone ciao odzyskao swj pierwotny wygld. W kocu ogie cakiem zgas. Po
wypalonej trawie nie byo ju ladu. Znowu si zazielenia. A w samym centrum
nieistniejcego pogorzeliska sta Phillip, cay, nietknity i tak zdrowy, jak to tylko moliwe w
przypadku wampira.
- Zaatwione - powiedziaa obojtnym gosem Magosia.
Umiechn si do niej.
- Wiedziaem, e zamwienie ubezpieczenia od unicestwienia to niezy pomys.
Dziewczyna tylko pokiwaa gow. Praw do wci trzymaa w kieszeni, tam gdzie
miaa drugi list. Nie tylko Phillip zdecydowa si na zabezpieczenie. Na biaej, zoonej wp
kartce starannym pismem Ben wypisa swoje zlecenie:
W razie gdybym zosta wampirem, zlecam niezwoczne skontaktowanie si z
najbliej przebywajcym owc nieumarych i przekazanie mu zaczonej proby o
moj eksterminacj wraz z czekiem pokrywajcym koszty podry i ewentualne
wydatki usugodawcy.
W razie gdyby Phillip przey, zlecam niezwoczne kontaktowanie si z najbliej
przebywajcym owc nieumarych i przekazanie mu zaczonej proby o
eksterminacj Phillipa wraz z czekiem pokrywajcym koszty podry i ewentualne
wydatki usugodawcy.
Podczas gdy zadowolony z wasnej przebiegoci wampir energicznym krokiem poda
w stron Preston Street, Magosia signa po telefon. Wybraa numer, ten sam, ktry
niestarannie wypisaa wczeniej na kopercie ze zleceniem Bena. Po smym sygnale wreszcie
kto odebra.
- Jestem z Korporacji - zacza Magorzata. - Mam panu przekaza wiadomo...
KONIEC

You might also like