You are on page 1of 6

Szpiedzy rządzą światem 2007-02-02 15:08

Choć niewidzialni i ukryci - są wszędzie. W każdym kraju, w każdym zakątku


świata działają agenci tajnych służb. Wpływają na nasze losy i - choć o tym nie
wiemy - mają potężną siłę i władzę. Są tacy, którzy twierdzą, że trzy najpotężniejsze
służby wywiadowcze decydują o losach całego świata.
dalej »

Kiedy po II wojnie światowej prezydent Truman zamknął zajmujące się wywiadem


wojskowym Biuro Służb Strategicznych OSS, szybko zrozumiał, że był to błąd. Już w
1947 roku Kongres USA powołał organizację, która do dzisiaj skrycie acz skutecznie
decyduje o losach ludzi, wielkich korporacji, a nawet całych narodów - CIA, Centralną
Agencję Wywiadowczą.
Agencja wzięła się energicznie do tego, do czego była powołana - bicia czerwonego
niedźwiedzia po łapach. We Włoszech zapobiegła w 1948 roku dojściu komunistów do
władzy. W Iranie odsunęła od niej tamtejszego sympatyzującego z ZSRR premiera. Nie
udało się w Czechosłowacji, gdzie sterowany przez KGB pucz lutowy na 40 lat umieścił
kraj w orbicie wpływów radzieckich. Podobną klęskę poniosła w Polsce. Tutaj większość
jej agentów i współpracowników została rozpoznana i unieszkodliwiona. Wielka wojna
wywiadów dopiero jednak się zaczynała.

Żelazny Al
W 1953 roku w fotelu szefa CIA zasiadł legendarny Allan Dulles, jeden z
najsłynniejszych antykomunistycznych jastrzębi zimnej wojny. Wojny, która wchodziła
właśnie w swoją najzacieklejszą fazę. Jedną z pierwszych potyczek była operacja Gold.
CIA wspólnie z wywiadem brytyjskim i niemieckim w 1955 r. zbudowała podziemny
tunel do wschodniego Berlina i wykorzystywała go do podsłuchu rozmów telefonicznych
Berlina z Moskwą. Przeciwnik jednak okazał się sprytniejszy i Rosjanie szybko
zdemaskowali podsłuch, nie omieszkawszy obwieścić tego całemu światu.
Prawdopodobnie za wpadką stał rosyjski agent-kret w CIA.

Dulles ani myślał jednak poddawać się po porażce. To, co nie udało się pod powierzchnią
ziemi, postanowił zrealizować wysoko nad nią. Ruszył zakrojony na szeroką skalę
projekt szpiegostwa powietrznego sterowany przez CIA. Jego okrętem flagowym był
samolot U-2, który wykonywał brawurowe loty nad całym terytorium ZSSR, fotografując
i rejestrując wszystko, co znalazło się w zasięgu jego aparatury. Niestety i tutaj agencja
dostała prztyczka w nos od Rosjan. 1 maja 1960 roku jedna z maszyn została strącona w
sercu ZSRR przez nieznaną wcześniej, ale piekielnie skuteczną rakietę przeciwlotniczą.
Pilot Gary Powers uszedł z życiem. Na taką okazję CIA wyposażyła go w srebrną
jednodolarówkę, w której ukryta była igła z trucizną. Powers miał jej użyć, by nie dostać
się w ręce wroga. Szczęśliwie dla siebie, a nieszczęśliwie dla agencji, nie zrobił tego.
Wybuchł międzynarodowy skandal, a Nikita Chruszczow znowu miał okazję, by
wykrzyczeć Ameryce w oczy przed całym światem, jakim to jest podstępnym gniazdem
imperialistycznych szpiegów.

Gwoździem do trumny Dullesa okazała się nieudana akcja desantowania kubańskich


emigrantów w Zatoce Świń. Rosjanie wraz z towarzyszami kubańskimi pokazali światu
"kto tu jest świnią", zaś prezydent Kennedy podziękował Dullesowi za ofiarną służbę.

Przyszłość narodu

Kolejne lata to w historii agencji niekończące się pasmo zwycięstw i porażek, które co
rusz sprawiały, że świat wstrzymywał oddech. Było wśród nich wykrycie radzieckich
rakiet na Kubie (dokonał tego okryty wcześniej złą sławą U-2), "tajemnicze"
zamordowanie lewicowego kongijskiego premiera Lumumby i wreszcie afera Watergate.

W 1976 roku CIA była już tak okaleczona, że trzeba było dokonać poważnych zmian.
Służbę zreorganizowano, a na jej czele stanął późniejszy prezydent i triumfator z Iraku
George Bush senior. Z biegiem czasu pod rządami kolejnych dyrektorów agencja zaczęła
stawać na nogi i po kilku latach, jak za starych dobrych czasów, przeprowadzała tajne
operacje w Ameryce Południowej, Afganistanie, na Bliskim Wschodzie i w wielu innych
zakątkach świata. Dzisiaj jej personel liczy podobno 20 tysięcy osób, ale prawdziwej
liczby i tak nikt nie zna.

Niewidzialny olbrzym

Liczył 2,5 miliona funkcjonariuszy, miał setki, jeśli nie tysiące czołgów, samolotów i
armat. Jest właścicielem fabryk i zakładów przemysłowych (w tym nuklearnych i
kosmicznych) Rządził i rządzi do dzisiaj - choć w zmienionej formie - połową świata.
Był sprawcą śmierci tysięcy ludzi i... wciąż jest groźny. Komitet Bezpieczeństwa
Państwowego - KGB. Powstał po śmierci Stalina jako pogrobowiec okrytej złowrogą
sławą Czeki i przez pierwsze dwie dekady praktycznie kontynuował jej tradycje.
Pierwszym szefem KGB był Iwan Sierow - jego nazwisko do dzisiaj budzi strach jednych
i podziw drugich. Ci ostatni podziwiają go m.in. za gigantyczne i udane przedsięwzięcie:
umieszczenie tajnych współpracowników wschodnioniemieckich służb w
najważniejszych strukturach NATO.

Sierow, jak każdy wielki szpieg, miał jednak i wpadki. Jedną z najważniejszych była
niedostateczna inwigilacja Węgier, co doprowadziło do zbrojnej interwencji i krwawego
stłumienia powstania w 1956 r. Wywiad KGB miał też zawieść podczas próby puczu
przeciw Chruszczowowi. W efekcie Sierow stracił pracę, a Komitet przeszedł głęboką
reorganizację mającą na celu wyeliminowanie elementu stalinowskiego. W
rzeczywistości KGB stało się jeszcze potężniejsze niż kiedykolwiek. Zmienił się też
kierunek działania radzieckich tajnych służb. Agenci skupili się na wywiadzie
technologicznym i intelektualnym. W siedzibie KGB na moskiewskiej Łubiance zaczęli
pojawiać się setkami nowi pracownicy - inżynierowie, doktoranci. W ramach wymiany
międzypaństwowej na fali ocieplenia stosunków wschód-zachód byli masowo wysyłani
"na studia" za granicę.

W 1967 rządy w KGB objął późniejszy I sekretarz KC KPZR Jurij Andropow. W czasie
największego nasilenia konfliktu wietnamskiego jego agenci zdobywali wiele
amerykańskich urządzeń technicznych dzięki pomocy towarzyszy z północnego
Wietnamu. Były bezcenne dla kulejącej technologicznie gospodarki ZSRR.

Dopiero niedawno ujawniono, że korzyści z działalności szpiegów Andropowa odniosła


również Polska. W połowie lat 70. do portu w Gdyni zawinął frachtowiec z ładunkiem
tajemniczych dużych skrzyń, które w sekrecie przewieziono do warszawskiego Instytutu
Lotnictwa. W skrzyniach znajdowały się rozłożone na części dwa amerykańskie
odrzutowce bojowe. Zmontowano je i poddano szczegółowym badaniom technicznym.
Wiele rozwiązań polscy inżynierowie skopiowali potem przy projektowaniu samolotu
PZL I-22 Iryda. Zdobyte przez KGB samoloty, po przejściu wielu testów, trafiły na
zapomniany plac przy jednym z hangarów na Okęciu. Przypomniano sobie o nich
dopiero kilka lat temu. Jedna z maszyn, myśliwiec F-5, trafiła do Muzeum Lotnictwa i
Astronautyki w Krakowie. Łup radzieckich agentów może dzisiaj podziwiać każdy
odwiedzający muzeum.

Według rosyjskich historyków kolejnym sukcesem Andropowa było "stosunkowo


bezkrwawe" stłumienie powstania w Czechosłowacji w 1968 roku. Jurij Iwanowicz
wyciągnął wnioski z międzynarodowych konsekwencji krwawej łaźni na Węgrzech
sprzed lat.

Cichy morderca

Oprócz szpiegostwa, wspierania terroryzmu, intryg, manipulacji, masowych mordów i


tłumienia ruchów narodowych KGB miało jeszcze jedną specjalność - skryte zabójstwa
przy użyciu trucizny. Przez lata wypracowano dziesiątki niewykrywalnych metod
unicestwiania wrogów Wielkiego Brata.

W specjalnie utworzonym w tym celu tajnym instytucie KGB (teraz FSB) w Moskwie
pracują nad tym dziesiątki naukowców i setki laborantów. Koszty
nie grają roli. Dowodzi tego ostatni przypadek otrucia byłego agenta KGB Aleksandra
Litwinienki. Użyta do jego zlikwidowania porcja rzadkiego pierwiastka polonu 210
kosztowała 10 mln dolarów.

Wiadomo też, że we współpracy z polskimi tajnymi służbami KGB planowało zamach na


Lecha Wałęsę. Paradoksalnie powstanie "Solidarności", rozwój ruchu dysydenckiego i
opozycji w Polsce i innych krajach bloku wschodniego doprowadziły do upadku ZSRR,
który w konsekwencji pociągnął za sobą likwidację KGB. Oficjalnie polecenie
rozwiązania komitetu podpisał 24 października 1991 roku ówczesny prezydent Rosji
Michaił Gorbaczow. KGB - spadkobierca osławionej Czeka - doczekał się jednak
potomka, Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB), która przejęła po nim
dobrodziejstwo inwentarza. Ale to już inna historia...
Szalom Mossad!

Początki jednej z najsprawniejszych i najefektywniejszych tajnych służb sięgają 1940


roku, kiedy w brytyjskiej wówczas Palestynie Elliahu Kolombo i Shaul Avigur założyli
nielegalną służbę wywiadowczą Shaw. Po uzyskaniu przez Izraelczyków państwowości
w 1948 roku ówczesny premier David Ben-Gurion zdecydował o utworzeniu Mossadu,
służby wywiadu, której zasady i formy organizacyjne służą dzisiaj za wzór wielu innym
tajnym służbom. Na liście jej sukcesów jest nie tylko uprowadzenie z Argentyny
niemieckiego zbrodniarza wojennego Adolfa Eichmanna, ale i wiele innych
spektakularnych dokonań. Druzgocący sukces w wojnie sześciodniowej w 1967 roku,
interwencja antyterrorystyczna podczas olimpiady monachijskiej w 1972 roku, zdobycie
kompletnej dokumentacji technicznej francuskich samolotów Mirage (posłużyła do
budowy izraelskiej kopii myśliwca) to tylko niektóre z nich.

Na czele Mossad Le Aliyah Beth (tak brzmi


pełna nazwa służby) stoi memun - odpowiednik dyrektora odpowiedzialny jedynie przed
premierem. Wewnętrzna organizacja izraelskiego wywiadu jest bardzo podobna do
struktury niemieckiej BND. W przeciwieństwie do CIA Mossad nie opiera się na gęstej
siatce agentów, ale na pojedynczych szpiegach o wysokich kwalifikacjach, jak nieżyjący
już słynny Elie Cohen. Mossadowi sprzyja to, że może szukać wsparcia wśród rozsianej
po całym świecie żydowskiej diaspory, bowiem Żydzi za granicą chętnie współpracują z
tajnymi służbami Izraela.

Mocnym atutem Mossadu, podkreślanym przez badaczy tajnych służb, jest doskonała
analityka. Myliłby się jednak ten, kto sądzi, że wywiad izraelski nie stosuje tzw.
twardych metod. Jakie to metody? Można się domyślić, że takie jak wszędzie: dywersja
(Mossad ma nawet specjalny wydział dywersji), szantaż, tortury i morderstwa.

Tomasz Zając

You might also like