You are on page 1of 7

Artur Czesak

artur.czesak@wp.pl

(Post)uniwersytet zdekonstruowany, lektura zarzucona – krytyczne


rozważania o śmierci polszczyzny kulturalnej*

„Czasy zawsze so inne...”1

Nie sposób na kilku stronach przedstawić swoich własnych poglądów na wszystko, ze szcze-
gólnym uwzględnieniem sytuacji uniwersytetu, czytania i mówienia w języku obcym i ojczy-
stym. Niniejsze – hasłowe – uwagi będą próbą zarysowania takich problemów, które nie są
roztrząsane podczas nauczania na uniwersytecie / uczelni, a piszącemu te słowa refleksja nad
nimi wydaje się niezbędna, by świadomie nauczać między innymi języka i o języku.
Język tych metanaukowych rozważań, aby były one rozważaniami ludzkimi, musi być
zdaniem piszącego chwilami subiektywny. Danych statystycznych nie brakuje w źródłach
specjalistycznych, tutaj więc będą one oczywistym i dostępnym „na kliknięcie” tłem. Akade-
mickie rozważania to synonim tekstu zbędnego, w perspektywie humanistycznej wszystko, co
istnieje, jest godne uwagi. Zapraszam do towarzyszenia w namyśle nad wymienionymi niżej
zagadnieniami.

Uniwersytet i studia. Czas i miejsce

Refleksja o studiowaniu podjęta kilkanaście lat po zakończeniu studiów obciążona jest przez
zapominanie, mechanizmy znoszenia dysonansu poznawczego, w tym idealizację. Obserwa-
cja współczesnych studentów, prowadzona przez nauczyciela, ograniczona jest w zasadzie do
interakcji podczas zajęć, a zatem pole widzenia jest znacznie ograniczone. Trwa reforma sys-
temu nauki i szkolnictwa wyższego, prowadzona permanentnie przez zmieniających się mini-
strów2. Izolacja od (resortu) kultury – instytucjonalna i mentalna – zwłaszcza jeśli chodzi
o nauki humanistyczne skazuje reformy w najlepszym razie na ułomność.

* [Uwaga! Tekst nienaukowy!]


1
Ksiądz Proboszcz w filmie U Pana Boga za piecem, reż. i dialogi Jacek Bromski, 1998.
2
Dla polskiego środowiska naukowego istotna jest np. debata o zniesieniu lub reformie habilitacji, w której z ust
autorytetów naukowych padają argumenty identyczne z formułowanymi przez zwolenników wojskowej „fali”
i podobnych jej rytuałów inicjacyjnych w niezłożonych strukturach hierarchicznych.
We współczesnych biografiach nie znajdziemy już nieco staroświeckich, górnolotnych
sformułowań, takich jak: „w latach ... poświęcił się studiom”. Studia nie wypełniają już więk-
szości czasu studentki i studenta3. Współczesne studiowanie nie jest chłonięciem wiedzy
w bibliotekach i walką o utrzymanie (np. korepetycje), uzupełnianą przez ewentualną działal-
ność w korporacji czy w życiu dyskusyjno-politycznym oraz rozrywkowym. W każdym razie
zmieniła się dominanta, a doszedł ważny czynnik – praca zarobkowa, niejednokrotnie
w pełnym wymiarze godzin lub na innych zasadach.
Uniwersytet żyje i myśli o sobie bardzo często w kategoriach XIX-wiecznych. Dotyczy to
także metod nauczania. Wciąż nie zostało powiedziane jasno, że wykład i wiele innych metod
dydaktycznych to relikty przeszłości, które należy zastąpić nowymi formami. Ich obrona
j a k o wartości humanistycznych nie wydaje się trafna. Warto przemyśleć na przykład relację
„mistrz – uczeń”, jeden z kluczowych terminów debat de conditione universitatis. Być może
międzyludzka relacja budowana jest współcześnie na dostępności mistrza za pośrednictwem
mediów, to jest telefonu, poczty elektronicznej, komunikatora, forum dyskusyjnego? Służeb-
ność uczonego wobec studenta, dawanie siebie, e-heroizm jako bardziej prawdziwy wymiar
niż odbywanie dyżuru / konsultacji w czasie, gdy studenci mają inne obowiązkowe zajęcia na
uczelni lub w godzinach w jakiś sposób niedogodnych dla tego, kto może zostać Uczniem.
Powołaniem humanisty na uniwersytecie obok badań jest oczywiście refleksja. Dzielenie się
jednak jej wynikami będzie owocniejsze (znajdzie odbiorców), jeśli będzie miało miejsce np.
w blogu na platformie edukacyjnej, korzystnie dla studentów przybliżającej, niekiedy „poda-
jącej na tacy” materiały dydaktyczne, a nie w niskonakładowym drukowanym periodyku,
mającym dwuletni cykl wydawniczy4, o którego istnieniu niemal wszyscy studenci i liczni
doktoranci mogą nie wiedzieć.

Lektura dla przyjemności?

„Lektura dla przyjemności” jest jedną z wielu przyjemności, trudno osiągalną (brak czasu,
kłopoty z organizacją, konkurencja rozkoszy szybciej i łatwiej osiągalnych). Na drodze do
samodzielności wyborów czyhają manipulatorzy i fanatyczni misjonarze. Kształtowanie (na-
rzucanie) kanonów i gustów współcześnie może być demaskowane jako rodzaj przemocy,
niszczenia autonomii jednostki, podporządkowywania jej zbiorowości, i to ukształtowanej

3
Problematykę gender w aspekcie historycznym i socjologicznym pomijam, lecz jej nie lekceważę.
4
Technokratyczne i niehumanistyczne, lecz „karierometryczne” publish or perish nie zawsze jest sprawozda-
niem z drogi ku poznaniu prawdy.
według wzorów na przykład religijno-militarystyczno-męskich, a tego rodzaju wzorzec
bytowania publicznego jest często kwestionowany choćby ze względu na anachroniczność
i nieuprawnione łączenie wątków i motywacji.
Uprzywilejowanie (tradycyjnej) lektury w perspektywie historycznej anachroniczne. Hiper-
tekstualność, multimedialność i wielokanałowość przekazu jest nowym etapem rozwoju spo-
sobów komunikacji i ekspresji, lecz zestawiałbym niegdyś jarmarcznych, dworskich lub
mieszczańskich, lecz w każdym razie rozrywkowych (teatr, opera, kino) do roli sztuki
głównego nurtu, którą wypada znać5. Wyklinanie Internetu przez uczonych / pracowników
nauki, zakazywanie korzystania ze źródeł internetowych 6 jest żałosne i sprzeczne z postawą
poszukującą. Czy czytanie dla przyjemności prozy fikcjonalnej jest wyznacznikiem czego-
kolwiek czy już tylko spekulatywnym narzucaniem pożądanych w danym klanie zachowań,
postawą „zdetronizowanych” kopistów wobec rozwijającego się rynku książki drukowanej?
Podobnie zmiana sposobu dostępu do książek dawnych i współczesnych – digitalizacja ksią-
żek, bibliotek i możliwość ich czytania na ekranie komputera lub innego urządzenia
nie powinna być bezrefleksyjnie uznawana za kolejny przejaw upadku kultury7.
Myśli te wydają mi się oczywiste i banalne, ale z dyskusji oraz obserwacji praktyk na uczel-
niach wnoszę, że nie są to przekonania niekontrowersyjne. W takim razie pozwalam sobie
myśli te przelać na papier, to znaczy zwizualizować na imitującym zadrukowywany papier
ekranie komputera.

5
Poszukiwanie staje się konformizmem, miłość do sztuki snobizmem, kontrkultura kulturą faktycznie dominują-
cą.
6
Dysponuję świadectwami tego rodzaju zachowań.
7
Niniejsza nieco alergiczna reakcja na frazy „nic nie zastąpi zapachu książki w bibliotece / księgarni / antykwa-
riacie” wywołana jest pokoleniowym doświadczeniem uwięzienia w PRL lat 80. i niemożnościach okresu
transformacji, a także ówczesnej niewydolności i dzisiejszych patologii „branży wydawniczej”. W związku
z tym chcę głosić peany na cześć Google Books lub archive.org – spór o sposób przedstawiania zdigitalizowanej
literatury, „wolność” (idee copyleft i freeconomics) vs. godziwa zapłata za pracę twórcy to spór wtórny wobec
tego, że udostępnienie książki zawsze będzie to lepsze niż jej niedostępność. Świat się zmniejszył, korzystanie
z biblioteki cyfrowej, nawet płatnej (w rozsądnym zakresie) zawsze będzie lepsze niż wyjazd na kwerendę
biblioteczną do innego miasta lub kraju (nostalgiczne wspomnienia współczesnych profesorów, asystentów
w czasach Gomułki, lub element naciągania kosztorysów współczesnych koniecznie kosztochłonnych grantów,
wyjazdów, programów np. unijnych). Oto dwa oblicza miłości do ksiąg.
Korzystanie z dorobku kulturowego, książek napisanych dawno i przechowywanych daleko, winno być prostsze,
tańsze i mniej męczące. Nie można idealizować wysiłku niekoniecznego, zbędnego – tylko dlatego, że poprzed-
nie pokolenia musiały ten wysiłek podejmować.
Krytycznie o języku i jego znawcach

Jako trwałą wartość kulturową przedstawia się język – ojczysty w wersji oficjalnej, publicz-
nej. „Dialekt kulturalny” utożsamiany był z językiem literackim (nietożsamym, lecz bliskim
językowi literatury, zwykle „ułożonej”, jak w kanonie lektur szkolnych, nie drapieżnej, jak w
manifestach młodych buntowników kolejnych pokoleń).
W ciągu minionego stulecia przeżywa on istotną ewolucję. Przed pierwszą wojną światową
„publiczność czytająca”, konsumenci debat ideowych to zaledwie kilka procent społeczeń-
stwa. Sporne jest, czy alfabetyzacja społeczeństwa, która w Polsce nastąpiła po drugiej wojnie
światowej, oraz boom edukacyjny po roku 1989 zmieniły te dane, czy też nie. Sukcesem wąt-
pliwym bądź pozornym jest upowszechnienie szkolnictwa średniego (przed 1939 r. rocznie
maturę zdawało kilkanaście tysięcy osób, w 2010 r. zdawać ją ma 450 tys. obywateli). Egza-
min dojrzałości przestał pełnić funkcję istotnego progu, znamienia przynależności do elity.
Sporne jest zatem, jaka część społeczeństwa umie i chce posługiwać się językiem ogólnym,
zdyscyplinowanym, lecz twórczym, indywidualnym, lecz zrozumiałym. O ile jednak przed
1939 r. językiem polskim był głównie język „literacki” – on był przedmiotem opisu i źródłem
przykładów książki Zenona Klemensiewicza o znamiennym tytule Gramatyka współczesnej
polszczyzny kulturalnej w zarysie (1939), o tyle współcześnie signum temporis jest inny fakt
bibliograficzny: Słownik slangu młodzieżowego Macieja Czeszewskiego (2001) stał się,
oczywiście z pewnymi zmianami, Słownikiem polszczyzny potocznej (2006). Zanik debaty
po części spowodowany jest utratą wspólnego języka, w którym można by tę debatę toczyć.
Kasa, hajs vs. honor, ojczyzna...

Brak dialogu

Łatwo mówić i pisać o dewaluacji szkolnictwa wyższego oraz wytykać studentom braki
w wiedzy. Pisze się więc o produkcji „ćwierćinteligentów” (Bucholc, Śpiewak 2009) w „wyż-
szych szkołach tego i owego” („Polityka”). Piszący te słowa – polonista uczący adeptów filo-
logii angielskiej – doświadczył tego, że studenci z trudem percypowali różnice sensów, wyra-
żane środkami słowotwórczymi między lewicowcem, lewicującym i lewakiem. Przyczyną tego
był brak wiedzy o tym, co się rozumie przez polityczną lewicę i prawicę.
Aby jednak nie poprzestać na krytyce studiujących (oby była stymulująca, a nie poniżająca),
należy zwrócić uwagę na brak zainteresowania faktami językowymi, obserwowany w publi-
kacjach luminarzy nauki. Wspominany wyżej Z. Klemensiewicz uważał, że wzorcem języ-
kowym winien być usus excultus, modernus et approbatus. Tymczasem – tu małe studium
przypadku – na przykład dopełniacz liczby mnogiej rzeczownika wegetarianin, w tekstach
fachowych oraz niefachowych, pisanych przez współczesnych wykształconych użytkowni-
ków języka polskiego (czyli wegetarian), w pełniących role arbitrów poprawności językowo-
kulturowej słownikach nie jest aprobowany. Przyczyna braku aprobaty nie jest znana, a skoro
nie ma artykułów ją wyjaśniających, zasadnie można podejrzewać inercję. Polecanie formy
wegetarianów (100-krotnie rzadziej występującej w tekstach8) wobec braku wewnątrzjęzy-
kowych (akceptowalne zarówno chrześcijan z końcówką zerową, jak i anglikanów z -ów).
Niechęć do zmiany i krytycznej refleksji, ba, uwzględniania faktów, czyli stosowania się
do głoszonych w innym miejscu tez n a u k o w y c h może być przedstawione jako obrona
najświętszych wartości (narodowego skarbu). W dyskursywnych zapasach wołanie o naprawę
można zaś zdeprecjonować jako atak na te wartości lub bezsensowne nowinkarstwo.

Śmiertelność języków i metod naukowych

Proces śmierci języków przebiega wielorako (Crystal 2002), a dobrze jest widoczny jedynie
ex post. Bytom ludzkim, które za pomocą języka wiodą refleksję metajęzykowym, grożą
błędy wynikające z zaburzenia perspektywy.
„Polszczyzna kulturalna” sprzed 70 lat jest językiem martwym – mimo że żyją przedstawicie-
le pokolenia, które ją nabyło w szkole średniej – jak trwająca w pamięci pokoleń i pewnych
gatunkach tekstów polszczyzna czasów Augusta III była martwa dla debiutującego Mickiewi-
cza, jak język poezji krajowych romantyków dla młodego Miłosza. Konstatacje te i paralele
służą wyzwoleniu myślenia ze schematu wiedzy nieustannie się namnażającej, nie ulegającej
redukcji, podtrzymywanym przez mit erudyty, który zdolny jest wszystko przeczytać, przy-
swoić i wykorzystać w swoich dziełach.
Śmierć grozi też językoznawstwu. Tradycyjne (metodologicznie łączące metody XIX-
-wieczne, filologiczną i językoznawstwo historyczno-porównawcze ze strukturalizmem)
badania nad językiem przeżywają naraz stagnację (dominuje w usystematyzowanej dydakty-
ce, bazującej na podręcznikach sprzed pół wieku, powielających oceny, por. Czesak 2002),
uwiąd („zwrot kulturowy” z główną implikacją, jaką jest instytucjonalne umieszczenie języ-
koznawstwa wśród nauk – coraz bardziej – stosowanych, w ramach kulturoznawstwa oczywi-

8
Po części pisanych przez tych, którzy piszą również *krakowianiów i (reg.) krakowianów.
ście i osłabieniem „badań podstawowych”, to jest klasycznie filologicznych nad tekstem)
i rozkwit (moda, lecz także istotnie nowe perspektywy badawcze stwarzane m.in. przez
kognitywizm).

Debata uniwersytecka

W warunkach utrwalającej się międzypokoleniowej diglosji i upadku etosu obywatelskiego


oraz języka publicznego, przejawiającego się w zdobywaniu kolejnych pól przez mowę
prymitywną, zbrutalizowaną, uproszczoną, zmanipulowaną, liberalnie podchodzącą do rygo-
rów spójności, nieodpowiedzialną (Sulima 2009, Głowiński 2009) uniwersytet postanawia
przemyśleć swą rolę w procesie kształcenia i w życiu społecznym.
Szkoła wyższa znajduje się pomiędzy zdehumanizowanymi współczesnymi korporacjami a
średniowieczną z ducha korporacją nauczycieli i studentów bezinteresownie poszukujących
prawdy, między nieco eskapistycznym i elitarystycznym klerkizmem a „przyziemnym”
pragmatyzmem i utylitaryzmem9. Celem pozostaje doskonałość, a sojusznikiem są bezduszne
jakoby i technokratyczne instytucje Unii Europejskiej10.
Szkoła, w tym wyższa, nie posiada już monopolu na przekazywanie wiedzy. Internet – rozra-
stające się repozytorium wiedzy – jest konkurencją, która może być sprzymierzeńcem.
Natężanie świadomości, rozbudowana, lecz nie kwietystyczna refleksyjność jest zadaniem
uczelni wyższej, która chce i musi kształcić umiejętności cenione przez profesjonalistów,
jak i postawy humanistyczne, konieczne do istnienia wszelkich społeczności ludzkich, także
ujmowanych globalnie, a nawet istniejących w świecie wirtualnym, takie jak odpowiedzial-
ność11.

9
Np. Kazimierz Wielki miał na myśli także pożytek dla władcy i jego państwa. Akademia Krakowska – nauk
przemożnych perła – miała wydawać „męże dojrzałością rady znakomite”
(http://www3.uj.edu.pl/alma/alma/51/01/01.html).
10
W założeniach programu European Master in Translation (EMT) czytamy, że o umiejętnościach oczekiwa-
nych od przyszłych tłumaczy: „the Commission is looking for "high-calibre graduates" who – in addition to the
basic professional requirements, such as initiative, intellectual curiosity and motivation – should have the follow-
ing specific skills:
Language skills
• Perfect command of all aspects and stylistic levels of the first language [podkreśl. – A.C.].
• Thorough knowledge of two or more other languages, preferably English, French or German, or − if only one
of those − of that language plus one of the other official EU languages”
(http://ec.europa.eu/dgs/translation/programmes/emt/key_documents/emt_sample_curriculum_en.pdf).
11
Dowiodły tego badania fokusowe przeprowadzone przez socjologów z WSE w 2008 r. wśród pracodawców.
Umiejętności ściśle zawodowe niekiedy są mniej ważne niż „interpersonalne”.
LEKTURA

Bucholc, Marta, Paweł Śpiewak, 2009, Produkcja uniwersytecka, „Tygodnik Powszechny”,


29.09.2009, http://tygodnik.onet.pl/30,0,33936,artykul.html.
Crystal, David (2002), Language Death, Cambridge: Cambridge University Press.
Czesak, Artur (2002), Czy przełomowe daty przyniosły jakiś przełom? Przegląd wybranych
publikacji językoznawczych, http://www.scribd.com/doc/22748153/Czesak-Syntezy-2002 [19
listopada 2009].
Głowiński, Michał, 2009, Mowa publiczna i jej deformacje. Retoryka nienawiści. Degenera-
cja, wulgaryzacja, „Gazeta Wyborcza” 14-15.11.2009, s. 24-26.
„Kultura i Polityka”, 2009, nr 5, Uniwersytet, „Zeszyty Naukowe”, Wyższa Szkoła Europej-
ska im. ks. J. Tischnera (Czesław Porębski, Łukasz Miłek, Jolanta Rzegocka, Wojciech Przy-
bylski, Clarinda Calma).
Miodunka, Władysław, red., 2008, Krakowska dyskusja o kształceniu językowym na studiach
filologicznych, Kraków: Krakowskie Towarzystwo Popularyzowania Wiedzy o Komunikacji
Językowej „Tertium”.
„Polityka”, nr 40, 3 października 2009, Wyższe szkoły tego i owego (oraz debata w kolejnych
numerach i innych mediach)
Sławek, Tadeusz, 2002, Antygona w świecie korporacji. Rozważania o uniwersytecie i cza-
sach obecnych, Katowice: Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego.
Sulima Roch, 2009, Brutalizacja języka w sferze publicznej, „Przegląd Humanistyczny”, nr 2,
s. 107-112.
Zasacka, Zofia, Dlaczego czytamy powieści – kilka implikacji dla badaczy czytania dla przy-
jemności, „Przegląd Humanistyczny”, nr 3, s. 81-93.
„Znak”, październik 2009, Bankructwo humanistyki (Frank Kemrode, John M. Ellis, Henryk
Markiewicz, Michał Głowiński, Zdzisław Łapiński, Michał Januszkiewicz, Michał Paweł
Markowski).

You might also like